Covidowe restrykcje w Polsce i wojna na Ukrainie… Na dwóch frontach nie damy rady

O. Jacek Gniadek SVD https://www.prokapitalizm.pl/covidowe-restrykcje-w-polsce-i-wojna-na-ukrainie-na-dwoch-frontach-nie-damy-rady/

Śledzimy z uwagą wszystko to, co się dzieje na wojnie Rosji z Ukrainą. Polska zadeklarowała gotowość przekazania myśliwców MiG-29 Ukrainie poprzez skierowanie ich do bazy w Ramstein i oddanie ich do dyspozycji władz USA. Wszyscy komentatorzy mówią, że to dobre posunięcie, ale byłoby chyba jeszcze lepsze, gdyby w ich miejsce Polska dostała „z rączki do rączki” tyle samo F-16. Na razie polska propozycja „budzi poważne obawy dla całego NATO” i nie ma dla niej „rzeczowego uzasadnienia”.

———————–

Zróbmy sobie małą przerwę i rzućmy okiem na to, co się dzieje na zapleczu…

Katolicki biskup w Portoryko mówi, że jego usunięcie przez papieża Franciszka jest całkowicie niesprawiedliwe. Dlaczego bp D. F. Torres został usunięty? Biskup m. in. odmówił podpisania w ubiegłym roku wspólnego oświadczenia przez biskupów portorykańskich, w którym stwierdzono, że „istnieje obowiązek zaszczepienia się i że nie widzimy, jak z moralności katolickiej można powołać się na sprzeciw sumienia”.

Niszczyciel pocisków kierowanych ze Wschodniego Wybrzeża USA jest „wyłączony” z użytku po tym, jak sędzia federalny na Florydzie uniemożliwił marynarce usunięcie dowódcy z powodu jego odmowy zaszczepienia się przeciwko COVID-19.

Wołodymyr Zełenski w brytyjskim parlamencie przemawiał online. Warto zobaczyć zdjęcie z tego wydarzenia. Na Wyspach powrócono do dawnej przedcovidowej tradycji i wszyscy posłowie siedzą ściśnięci obok siebie bez masek, a u nas marszałek sejmu znów wykluczyła jednego posła z obrad za brak maski.

Wojna w Ukrainie. Wołodymyr Zełenski w brytyjskim parlamencie: wszyscy walczymy za nasz kraj"

Na dwóch frontach nie damy rady…

To jest wojna o żywność. Czekają nas straszne konsekwencje.

To jest wojna o żywność. Ukraina i Rosja karmią cały świat. Czekają nas straszne konsekwencje

Ukraina do końca roku wprowadza zakaz eksportu żyta, jęczmienia, gryki, prosa, cukru, soli i mięsa – poinformował w środę ukraiński rząd.

Przypomnijmy, że Rosja jest największym światowym eksporterem pszenicy, a Ukraina zajmuje czwarte miejsce. 75 proc. jej produkcji trafia za granicę.

https://nczas.com/2022/03/09/to-jest-wojna-o-zywnosc-ukraina-i-rosja-karmia-caly-swiat-czekaja-nas-straszne-konsekwencje/

——————

Inwazja Rosji na Ukrainę wywołała skokowy wzrost cen zbóż na giełdach światowych, znacznie podrożało też ziarno w Polsce – informuje Izba Zbożowo-Paszowa.

W związku z zakłóceniami w eksporcie ze strony tych państw, importerzy szukają alternatywnych źródeł dostaw – dodaje.

Izba zwróciła uwagę, że duże międzynarodowe firmy handlowe zawiesiły działalność na Ukrainie. W związku z wojną, eksport z Ukrainy został wstrzymany począwszy od 25 lutego br., ponieważ operowanie w portach stało się zbyt niebezpieczne. Ocenia się, że wszystkie porty na Ukrainie pozostaną zamknięte do końca rosyjskiej inwazji.

Rośnie również ryzyko długoterminowych zakłóceń w dostawach z Ukrainy i Rosji, gdyż wojna niszczy ukraińską infrastrukturę i pola uprawne [nie, objętych wojna jest 15-20 % pól md] , a zachodnie sankcje uderzają w handel z Rosją.

Eksport z Rosji jest kontynuowany, ale napotyka na poważne problemy w postaci międzynarodowych sankcji ograniczających dostępność kredytów oraz zakłóceń na szlakach żeglugowych. Ponadto, rosyjskie banki zostały wykluczone z systemu SWIFT, co utrudnia dokonywanie płatności międzynarodowych – zauważyła Izba.

Jak wskazuje, według amerykańskich prognoz (USDA), Ukraina ma do wyeksportowania przed końcem sezonu, czyli do 30 czerwca br., znaczne ilości pszenicy (5,5 mln ton), kukurydzy (13,7 mln ton) i oleju słonecznikowego (4,0 mln ton). Ponieważ porty na Ukrainie są zamknięte, narastają obawy co do wpływu tej sytuacji na światową podaż ziarna w dalszej części sezonu 2021/22.

Informacje o wstrzymaniu eksportu ziarna z regionu Morza Czarnego kierują popyt w kierunku alternatywnych źródeł dostaw, w tym m.in. z krajów UE. W ostatnich dniach odnotowano bardzo dużą sprzedaż eksportową pszenicy z Rumunii, Bułgarii, Francji, Niemiec, Polski i innych krajów UE – informuje Izba.

Na giełdzie Matif w poniedziałek (7 bm.) pszenica kosztowała 422,5 euro/t w kontrakcie marcowym i 396,5 euro/t z dostawą w maju. Tuż przed inwazją (23 lutego) tona pszenicy notowana była na poziomie 287 euro/t, a w dniu rosyjskiej agresji podskoczyły one do 316,5 euro/t. Znacznie podrożała także kukurydza, 7 bm. jej cena wynosiła 371 euro/t (kontrakt na marzec), przed rozpoczęciem wojny – 267 euro/t.

Drogi jest rzepak – we wtorek jego cena na giełdzie Matif wynosi 845 euro/t (na maj), a dwa tygodnie temu (23 bm.) kosztował 740 euro/t. Analitycy Izby wskazują, że powodem wzrostów cen są obawy o zakłócenia dostaw oleju słonecznikowego, które przekładają się na wzrost popytu na konkurencyjny olej palmowy i sojowy, mocno wspierając ceny olejów roślinnych słonecznikowego. Na region Morza Czarnego przypada 60 proc. światowej produkcji oleju słonecznikowego i 76 proc. eksportu.

W ubiegłym tygodniu ceny pszenicy na giełdzie w Chicago zanotowały bezprecedensowy wzrost, zwyżkując do najwyższego poziomu od 14 lat. W piątek po raz kolejny został przekroczony dzienny limit obrotów na giełdzie w Chicago. W piątek 4 marca cena pszenicy w kontrakcie marcowym 2022 r. na giełdzie w Chicago wyniosła 495,30 USD/t i była o 60 proc. wyższa niż przed tygodniem, a w kontrakcie majowym 2022 wzrosła o 40,7 proc. i wyniosła 444,23 USD/t.

Sytuacja na krajowym rynku zbożowym jest dynamiczna, ceny ziarna na eksport zmieniają się nawet kilkakrotnie w ciągu dnia . Skokowy wzrost cen zbóż i oleistych na giełdach światowych przełożył się na wyraźny wzrost cen oferowanych za ziarno z dostawą do portów. Dodatkowo, ceny ziarna w portach podbiło głębokie osłabienie kursu złotego do głównych walut. W końcu tygodnia ceny pszenicy konsumpcyjnej z dostawą do portów dobiły bowiem do rekordowych 1900 zł/t, a kukurydzy do 1600 zł/t. – informuje Izba.

W opinii ekspertów Izby, po bardzo słabym lutym, w marcu br. eksport pszenicy drogą morską będzie większy i powinien wynieść około 150 tys. ton. Dużego eksportu należy się spodziewać w przypadku kukurydzy, której zakupy przez importerów wzrosły w ostatnich dniach. Wzmożonego eksportu ziarna z kraju należy spodziewać się w ostatnim kwartale bieżącego sezonu (kwiecień-czerwiec).

W ślad za zwyżką cen na giełdach światowych, zboże drożeje także w polskich skupach. W końcu ubiegłego tygodnia cena pszenicy konsumpcyjnej na rynku krajowym osiągnęła już poziom 1750-1800 zł/t; pszenicy paszowej – 1700-1750 zł/t; żyta konsumpcyjnego – 1100-1300 zł/t; żyto paszowego – 1100-1200 zł/t. Kukurydza kosztowała 1440-1500 zł/t, a rzepak 3700-4000 zł/t. Średnia cena pszenicy w skupie (według GUS) w styczniu tego roku wynosiła 1 279 zł/t i już była o 46 proc. wyższa niż przed rokiem. Żyto kosztowało średnio w styczniu 1105 zł/t, o 66 proc. więcej niż rok wcześniej, a kukurydza 1 003 zł/t, czyli o 34 proc. więcej niż w styczniu 2021 r.

Jak wynika z danych KOWR, zboża na krajowym rynku w III tygodniu lutego (14-29 II), czyli przed rozpoczęciem działań wojennych, za pszenicę konsumpcyjną ceny ziarna były na zbliżonym poziomie jak w styczniu br., za pszenicę płacono średnio 1 260 zł/t, a kukurydzę – przeciętnie 1 097 zł/t.

Źródło: PAP, NCzas

In the Pfizer trials, more people died in the vaccine group than in the placebo group, it takes 22,000 vaccines to save one life. “So you killed 150,000 in order to maybe save 10,000 lives.”

Steve Kirsch Breaks Down the Math Showing the Upside Down Risk/Benefit Analysis of the Vaccine

March 8, 2022 https://rumble.com/vwtuqv-steve-kirsch-breaks-down-the-math-showing-the-upside-down-riskbenefit-analy.html

——————-

In the Pfizer trials, more people died in the vaccine group than in the placebo group, and it takes 22,000 vaccines to save one life from COVID.

Steve Kirsch: “So you killed 150,000 in order to maybe save 10,000 lives.”

Pennsylvania State Senate COVID-19 Panel (Full Video): https://senatormastriano.com/medicalfreedompanel/

Follow the Fox

Truth: https://truthsocial.com/@VigilantFox
Twitter: https://twitter.com/VigilantFox
Telegram: https://t.me/VigilantFox
Gettr: https://gettr.com/user/VigilantFox

Humanitarna partyzantka, czyli „serdecznie wszystkich witamy w Polsce”

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/humanitarna-partyzantka-czyli-serdecznie-wszystkich-witamy-w-polsce/

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zrugał jednego z brytyjskich polityków, który chciał przyjąć ukraińskich emigrantów bez wiz. Premier Johnson oświadczył publicznie, że Wielka Brytania jest „bardzo hojnym krajem”, ale dla bezpieczeństwa państwo musi kontrolować granice i weryfikować osoby, które chcą wjechać na terytorium Zjednoczonego Królestwa.

Od tego zdrowego i rozsądnego podejścia Polska jest tak daleko, jak daleko jest Anglia od Polski. I chociaż rację ma posłanka Siarkowska, że brytyjskie przepisy odnoszą się do emigracji, natomiast w przypadku Polski graniczącej z Ukrainą działa międzynarodowe prawo dotyczące uchodźców, to zachowanie polskich władz nie mieści się w żadnym porządku logicznym.

W Polsce dwutorowo prowadzi się bezmyślne działania, pierwszym torem idzie histeria wojenna nie przystająca do tej tragedii, jaka rzeczywiście na Ukrainie ma miejsce. Drugim torem jadą nie tylko zachęcające komunikaty i gwarancje bez pokrycia, że przyjmiemy każdą liczbę uchodźców, ale uchodźcy są wręcz kuszeni specjalnymi programami socjalnymi.

Polska oferuje Ukraińcom więcej niż Polakom i co więcej dzieje się to kosztem Polaków. Przywileje dla uchodźców wymieniałem i omawiałem wielokrotnie, dlatego nie będę się powtarzał, natomiast ich skala realnie zaczyna zagrażać bezpieczeństwu państwa polskiego.

Na całym świecie proces przyjmowania uchodźców zawsze odbywa się w ten sam sposób. Przede wszystkim powstają obozy dla uchodźców i bez względu na to jak to się źle w Polsce kojarzy, sama procedura jest faktem i pierwszym krokiem. Obozy poza brzydką nazwą mają tę zaletę, że pozwalają na kontrolę przepływu uchodźców, na miejscu pojawiają się międzynarodowe organizacje humanitarne, jak ONZ, czy „Czerwony Krzyż”. W 99% przypadków kraje przyjmujące uchodźców proszą o wsparcie inne kraje i niemal normą jest strasznie katastrofą humanitarną na wypadek odmowy pomocy. W Polsce nic takiego się nie dzieje, cały czas udowadniamy światu, że jesteśmy najbardziej empatycznym krajem, który odda ostatnią koszulę, gdy zajadzie taka potrzeba, a cena paliwa, prądu i rata kredytu to już w ogóle nie maja znaczenia.

Teoretycznie to państwo polskie ma kontrolować niespotykaną w dziejach Polski falę uchodźców, w praktyce to sami Polacy przyjmują pod swój dach Ukraińców i nie tylko Ukraińców. Uprawiamy humanitarną partyzantkę opartą na spontanicznym odruchu serca, po prostu jakiś celebryta dla poklasku albo promocji nowej płyty przyjmuje ukraińską rodzinę, a zanim idzie fala odruchów serca ze strony „zwykłych ludzi”.

Biorąc pod uwagę fakt, że trwałość „związków partnerskich” wśród celebrytów to średnio trzy miesiące, łatwo sobie wyobrazić jak szybko pojawi się dyskomfort i nieporozumienia z udziałem całkiem obcych ludzi w domach i mieszkaniach. Każda przedłużająca się wizyta, nawet najbardziej lubianych gości, w końcu zamienia się w koszmar i nie inaczej będzie w tym przypadków. Pytanie co dalej? Rząd wymyślił, że przez trzy miesiące będzie płacił po 1200 zł za utrzymanie jednego uchodźcy, który w ramach tej kwoty ma mieć zapewniony wikt i opierunek za darmo. Ponownie warto zapytać, ale co dalej? Gdzie rządzący zamierzają rozlokować 1 200 000 uchodźców, bo przecież oni nie staną się członkami polskich rodzin i nie zamieszkają z nimi na stałe.

Nikt tych oczywistości nie bierze pod uwagę, wszystko się odbywa na zasadzie „jakoś to będzie” albo pojawiają się brawurowe wizje rozwoju gospodarczego i demograficznego Polski, nie poparte niczym z wyjątkiem topornej propagandy.

Nie ma żadnego przypadku w tym, że do Polski dotarło i nadal dociera ponad 70% uchodźców niekoniecznie zainteresowanych dalszą podróżą na Zachód. Polska robi wszystko, aby uchodźców do siebie ściągnąć i ich zatrzymać. Takie postępowanie da się wytłumaczyć nieprawdopodobnym brakiem wyobrazi, ale istnieje jeszcze gorsza interpretacja. Polski rząd świadomie prowadzi tę szaleńczą „politykę”, mając nadzieję, że w zamian UE wypłaci nam 770 miliardów i wycofa wszystkie skargi, a USA sprzedadzą Abramsy i Patrioty po kosztach.

Za tę partyzantkę nie dostaniemy nic albo dostaniemy jakieś grosze, które nie pokryją nawet kosztów „drukowania” PESEL.

Demo[NO]kracja. Kiedy rządzi motłoch. Utopia w służbie zła.

O demokracji nie tylko w Kościele.

Karol Kilijanek, Zawsze wierni, nr 118, styczeń-luty 2022

Temat numeru: Demo[no]kracja w Kościele.

Całkiem niedawno jeszcze żyliśmy w świecie, który lubił słowa. Mogły być mówione, pisane, śpiewane czy krzyczane, różne. Nie wzgardzono by także tymi pomyślanymi w cichości, a nigdy niewyartykułowanymi w jakikolwiek sposób; owszem, one też były na swój sposób przydatne. Świat lubił różne słowa, ale niektóre uparł się ukochać szczególnie – nawet jeśli nie były tego warte, a może właśnie szczególnie te! Ukochać, w tym wypadku, nie znaczy rozumieć.

Jednym z takich słów jest „demokracja”.

Dlaczego akurat demokracja? Czemu tak szczególnie brzmiało to słowo w wieku XX i wciąż jeszcze brzmi, a właściwie to coraz częściej raczej się wyświetla? Co z rzeczywistością która się za tym słowem kryje? jak mamy rozumieć to słowo, chcąc rozumieć je właściwie? Skąd tak wiele pytań o tak dobrze znane wszystkim pojęcie? Może w istocie dlatego, że prawie każdy je zna, ale mało kto rozumie?

Teoretycznie brzmi to spiskowo. Jak można dopuszczać, że tak ważnego i znanego słowa nie rozumieją ci, którzy go używają? Czy to nie próba wprowadzenia w kolejną narrację konspiracyjną?

Na pierwszy rzut oka, być może, ale przyjrzyjmy się temu nieco bliżej.

Skąd ta demokracja? Najprościej rzecz ujmując, był to sposób sprawowania władzy, stosowany w niektórych miastach-państwach starożytnej Grecji. Polegało to na rozstrzygnięciu jakiejś sprawy przez głosowanie garstki uprawnionych obywateli miasta płci męskiej. Zasięganie opinii grupy wydawało się lepszym rozwiązaniem niż zdanie się na decyzję jednego mężczyzny, nawet takiego, któremu pomagało jakieś ciało doradcze – również męskie, ponieważ w tamtym systemie kobiety nie miały praw politycznych.

Działanie systemu świetnie obrazuje domniemane głosowanie nad tym, czy znany filozof Sokrates winny był gorszenia młodzieży poprzez głoszenie innych niż przyjęte nauk religijnych, czy nie. Demokratycznie uznano, że był winny, i Sokrates musiał pożegnać się z życiem. Demokracja, jak widać na załączonym przykładzie, bywała „śmiertelnie skuteczna”. Proszę jednak zauważyć, że głosowano raczej nad tym, kogo zabić i za co, a nie czy wolno zabić, czy nie. Oznacza to, przy całej „zamaszystości” przytoczonego przykładu, że pewne zasady pozostawały poza zasięgiem starożytnej demokracji, czego nie da się powiedzieć o jej współczesnym wydaniu.

Do różnie adaptowanego pomysłu Greków wracano tu i ówdzie na przestrzeni dziejów, ale system o tak nieprzyjemnej nazwie [demokracja oznacza rządy ludu, a właściwie motłochu] nigdzie nie zagrzał miejsca. Zmieniło się to dopiero w wieku-XX. Dlaczego? Czy nazwa mniej zniechęcała czy lud stał się mniej przaśny? Czy rządy zmieniły swój elitarny charakter? A może skończyła się historia i wobec braku problemów politycznych i społecznych nie trzeba było już tak mocno i indywidualnie dzierżyć steru państwowej nawy?

Wszystko wskazuje raczej na zmianę tożsamości i postrzegania ludu, zmianę politycznego paradygmatu, społeczny upadek i na tyle znaczne przyspieszenie historii, że niektórzy nie wyrobili się na zakręcie.

Podstawy

Sięgając tak daleko wstecz do samego zarania demokracji nie zrozumiemy jej dzisiejszej kariery. Są to w końcu dwie różne rzeczywistości, z pozoru tylko do siebie podobne. W istocie, demokracja dwudziestowieczna jest nie tyle adaptacją starożytnej idei do obecnych czasów, co niebezpiecznym mutantem, który ze względu na swoje degenerujące właściwości oraz skrajną podatność na uleganie ludzkim słabościom używany jest do walki z ludzkością jako taką. Są to słowa mocne i P.T. Czytelnicy, czytając je, mogą odczuwać dyskomfort powodowany swoistym dysonansem poznawczym.

Czy chce im się tu wmówić, że demokracja (zwana zdobyczą cywilizacji) emancypująca masy ludu, zapewniająca wolność, dobrobyt i sprawiedliwość (jak się wszędzie, czyli w mediach, mówi) miałaby być szkodliwa, wywrotowa, nienaturalna (ba!) wręcz – w niektórych jej przejawach zbrodniczą w rzeczy samej!

Autor niniejszych słów nie ma co do demokracji żadnych złudzeń i nie uczestniczy w kulcie tej powszechnie uznanej „świętości”. Obrazoburstwu nie stało się jeszcze zadość, kiedy wciąż nienaruszony stoi ołtarz ludu! Za hasłem demokracji stoi bezwstydnie pomysł, że tak zwany lud może naprawdę rządzić, robić to skutecznie i zgodnie ze swoją wolą. Drobnym drukiem na dole strony dopisuje się, że rządzi się on za pomocą przedstawicielstwa inaczej za dużo byłoby nas do pieczenia demokratycznego chleba.

Jak widzimy, cechy jednostki przypisuje się tu grupie, o której Le Bon słusznie napisał:

Tylko sąd narzucony tłumowi znajdzie u niego uznanie nigdy zaś sąd będący wynikiem skrupulatnych badań i roztrząsań. Pewne opinie jedynie dlatego zbyt szybko się rozpowszechniają, że większość ludzi woli bez dowodu przyjąć gotowy już sąd od drugich, aniżeli zastanawiać się i formułować własny sąd.

Jeśli lud taki rządzi, głosując większościowe, oto właśnie ukazuje się nam chram relatywizmu. Wszystko można poddać pod głosowanie i mając odpowiednie narzędzia i umiejętności można skłonić lud do przegłosowania każdego absurdu. Pole do manipulowania głosującym tłumem jest wręcz nieograniczone. Temu właśnie totemowi relatywizmu kłania się lud i, nie będąc w stanie podjąć decyzji za pomocą rozumu (rozum, posiadają jednostki, a nie jakiś lud) prosi o wróżbę. Odpowiedź bożka relatywizmu i dyletantyzmu wyłoni się z gazety, telewizji czy innego medium vel monstrum, a lud przyjmie to bezkrytycznie, czując pod skórą, że lepiej nie zaprzeczać „autorytetom” i że w sumie to i tak wszystko jedno.

Czy można sobie wyobrazić, że jakiś władca uważający kraj za swoją własność rzecz którą ma oddać synowi, a mającą stanowić o jego statusie – wyprzedałby należące do tego państwa przedsiębiorstwa, lasy czy złoża naturalne? Czy można pomyśleć o królu, który umyślnie osłabia własną armię? A czy może znane są przypadki, gdzie Władca działa tak, że znaczna część jego ludu ucieka z kraju? Pewnie można odszukać kilka przykładów nieudolnych władców którzy z różnych powodów doprowadzili swoje kraje do upadku, ale czy można uznać, że robili to specjalnie lub na obce zlecenie? Takich przykładów raczej nie znajdziemy.

Przypadki państw demokratycznych, z Polską na czele zdają się przekonywać, że tak właśnie się dzieje rządy wybrane demokratycznie działają na niekorzyść własnych państw, za to na korzyść różnych innych potęg. jednak co na to tak zwany lud, który wybrał tych rządców – zaufał im.

Czyżby nie wiedział, co robi? Czyżby głosowanie nie zaowocowało podjęciem najlepszej decyzji? Jak to możliwe, że większość się pomyliła? Czyżby głupich było więcej niż mądrych? Lud to jak i sama demokracja upstrzony kokardą frazes, dobry na rewolucyjny pochód, ale w starciu z rzeczywistością przegrywający ze szczętem. Lud należałoby nazwać tłumem i opisać za Le Bonem następująco:

Wnikając W psychologię tłumów, przekonujemy się, […] że tłum nie posiada zdolności do wytworzenia sobie własnych poglądów, lecz przyjmuje za swoje te, które zostały mu narzucone”.

Niezły materiał na instancję decydującą o losach państwa, nieprawdaż?

A co z równością?

Bez tego nie ma dzisiejszej demokracji, nie ma głosowania powszechnego. Obróćmy w niwecz kolejny ołtarz, na którym współcześni składają ońarę całopalną z rozumu bożkowi demokracji. W swym geniuszu, wodzireje demokratycznego balu, a w swej pysze i głupocie wszyscy inni, uznali, że oto nadszedł czas traktowania wszystkich równo. W pewnym zakresie, rzecz jasna, bo mimo wszelkich absurdów i dyrdymałów, jakich przyszło mi słuchać, nie pamiętam, aby ktoś donosił o, dajmy na to, pomyśle zarządzania przedsiębiorstwem przy pomocy demokratycznie podejmowanych przez załogę decyzji. (Chciałby ktoś poznać wyniki głosowania nad podwyżkami dla pracowników?)

Dla lepszego efektu zaczęto też mieszać równość ze słowem „sprawiedliwość” przy pomocy nie najlepiej pasującego spójnika. Nie ma więc być równa i sprawiedliwie, ale równo, czyli sprawiedliwie. Jaka szkoda, że równość i sprawiedliwość jeszcze mniej mają do siebie niż piernik do wiatraka. Czy jeśli jeden pracuje, a drugi się leni, to obaj po równo powinni korzystać z owoców pracy pierwszego? Czy egalitaryści mogą odpowiedzieć na pytanie: czy głupi jest równy mądremu, biedny bogatemu? lub dlaczego, co wolno wojewodzie, to nie komuś innemu? Intuicja, przebijająca z tej ludowej mądrości, trafia według mnie w samo sedno problemu równości.

Jeśli lud jest taki, jakim go opisuje Gustave Le Bon, to dana mu władza musi albo służyć chuciom, albo cwaniakom, którzy potrafią kierować ludem. Wynikiem głosowania nie będzie prawda, bo znalezienie jej musiałoby wynikać z rozumowania i być przyjęte wolą, a rozum i wola to władze duszy ludzkiej osoby a nie tłumu. Wynikiem głosowania będzie czyjaś wola, ale nie ma gwarancji, że będzie poddana rozumowi i prawdzie.

Czy można jednak zakładać, że chociaż w większości przypadków wynik będzie dobry? Nie, bo musielibyśmy znaleźć czynnik przeważający na stronę prawdy. Nie jest nim ani liczebność, ani cnota kierującego tłumem. Zresztą obecność kierującego tłumem już uderza w istotę demokracji, jaką chcieliby ją widzieć jej protagoniści. W końcu lud nie wybiera, czego chce, ale to, do czego został on nakłoniony. Brak możliwości rozwagi tłum nie rozważa utrudnia bądź nawet uniemożliwia stwierdzenie, że jest to świadomy akt woli wielu jednostek. Raczej jest to przesunięcie wykonania aktu woli jednostki z niej samej na siłę tłumu. W rezultacie mamy albo uznanie przez jednostkę polecanej opcji, albo milczącą bierność w przypadku braku jej uznania.

W ostateczności demokracją rządzi sprytny lider. Może on oczywiście być pseudonimem nielicznej i zorganizowanej grupy. Czy przestępczej? Demokracja bardzo chce się o tym przekonać… szkoda tylko, że na naszej skórze. Wiemy, że wszystko można. Problemem staje się krótka pamięć o tym, że nie wszystko niesie korzyść, ale demokracja się tym nie przejmuje. Czyż nie można przegłosować, że niekorzyść uznana zostanie za korzyść? Idźmy Więc dalej aby wykorzystać cały potencjał rządów ludu—motłochu i uznajmy, że człowiek to nie człowiek, ale zwierzę, lub że nie ma Boga, albo że jest tylko wtedy, gdy Go chcemy, i tak, jak Go chcemy. Poza tym a kysz?

Straszny system nam się wyłania z powyższego opisu. Czy jest na świecie ktoś, kto chciałby żyć w takim świecie lub cieszyłby się z jego istnienia?

Popularność demokracji

Jak to Więc możliwe, że system ów rozprzestrzenił się tak szeroko i tak Wielu ludzi ma go za najlepszy? Zawrotna kariera demokracji jest fenomenem, który mógł zaistnieć tylko tu, tylko teraz i tylko raz. Jest to system tak misterny, że jedynie splot wielu czynników mógł spowodować jego zaistnienie i bujny rozrost. Jego założenia są tak absurdalne, że jedynie społeczeństwa na określonym poziomie mogły je zaakceptować. Rządy demokratyczne są tak bardzo niemożliwe, że musiały pojawić się ciała, które rządzą W sposób rzeczywisty, ale ukryty, aby nie doszło do anarchii z jednej strony oraz aby prowadzenie ukrytych interesów nie wyszło na jaw z drugiej. Demokracja mogła więc wystąpić tylko w cywilizacji, w której ludzie czują się bądź w rzeczywistości są wyemancypowani w wystarczającym stopniu. To brzydkie słowo na „e” oznacza tutaj uzyskanie świadomości bądź przekonania, względnie urojenia, o swojej niezależności (w pewnym stopniu, rzecz jasna) finansowej, społeczno – politycznej i bytowej. Większość ludzi nie była już przywiązana do ziemi czy warsztatu, nie była uważana (wprost i publicznie) za czyjąś własność bądź za osoby o niższym statusie i przez to ograniczonych możliwościach rozwoju zawodowego i osobistego. Zdobywali oni wykształcenie dające wrażenie rozumienia bieżących spraw politycznych i problemów społeczeństwa, w którym żyli.

Trudno odróżnić wrażenie rozumienia od rzeczywistego rozumienia, ale ten problem musi być pominięty, a za przykrywkę służy propaganda wmawiająca ludziom, że są wykształceni, bo chodzili do szkoły; są samodzielni, bo mogą posłuchać „eksperta”; świadomi, bo oglądają telewizję; że to nie średniowiecze, że lud musi wyrazić swoje zdanie (jakby je kiedykolwiek miał) etc….

Wystarczy się tylko rozejrzeć, aby stwierdzić, jak piorunujące rezultaty daje to w połączeniu ze standardowo w człowieku występującą pychą.

Niezbędne możliwości emancypacyjne oferowała jedynie cywilizacja chrześcijańska. Europa i jej kolonie stwarzały więc warunki, które po odpowiedniej obróbce pozwalały na zagnieżdżenie się na ich podłożu niektórych założeń demokracji, a to wystarczało za podstawę do rozwinięcia propagandy, która zrobiła resztę. W szczególności chodzi tu o założenie politycznej, społecznej i intelektualnej dojrzałości, pozwalającej na udział w wyborze rządu. Demokracja mogła też pojawić się w znanej nam, ohydnej postaci tylko teraz. Zgubne zasady tego systemu nie mogły trafić na czasy, w których ludzie poważnie traktowaliby rozum i realnie podchodzili do problemów życia społecznego. Nie wyszłaby demokracja i nie wyszła w czasach tzw. średniowiecza, kiedy to ńlozońa stała na wysokim poziomie a ludzie wiedzieli, że należy raczej słuchać prawdziwego autorytetu kogoś stojącego wyżej, kogoś z elity, pana, uczonego, księdza niż krzykacza obiecującego gruszki na wierzbie.

Pomysły mówiące o równości wszystkich i w każdym aspekcie znajdowały zwolenników we wszystkich epokach, ale jedynie nasze czasy sformułowały społeczny dogmat egalitaryzmu i nie napotkały oporu na tyle silnego, aby te szkodliwe mrzonki przyprawić o historyczną śmierć z zapomnienia. Tylko one dały możliwość walki z naturą, otwierając drogę do zachowań zgubnych na dłuższą metę, a haniebnych lub zbrodniczych — jak aborcja i antykoncepcja od początku.

Absurd demokracji ochlokracji mógł się też zdarzyć tylko raz. Tak, to po raz pierwszy i ostatni w dziejach mamy do czynienia z tym potworem. Starożytna forma demokracji tylko w ogólnym zarysie przypominała dzisiejszy, wynaturzony stan. W starożytnej Grecji nie doszło do prób Wprowadzania totalnej równości, wbrew oczywistym różnicom między ludźmi, nie doszło do przeniesienia demokracji winne sfery niż polityczna, nie tworzono przekonania ojej nadrzędnej wartości i bezalternatywności.

Trąd demokracji dopadł dopiero zdegenerowane liberalizmem i jego tragicznymi skutkami w postaci różnych socjalizmów społeczeństwa XX wieku i rozłożył ich nadwątlone ciała na kawałki. Ale dlaczego nie miałoby się to jeszcze kiedyś powtórzyć? Wszak ludzie nie należą do czempionów W wyciąganiu wniosków z własnych błędów. Z jednego, ważnego powodu: katastrofa społeczno-polityczna, W jakiej system demokratyczny gra jedną z ważniejszych ról, nie miała sobie równych ani nawet podobnych w przeszłości i nie będzie miała w przyszłości. Wychodząc z upadku obecnych czasów, ludzkość zapamięta pośród wielu nauczek bardzo dobrze tę jedną: nigdy więcej systemu odróżniającego zło od dobra za pomocą głosowania powszechnego. Nie zdziwiłbym się, gdyby nawoływanie do demokracji było za jakiś czas karalne tak jak dzisiaj nawoływanie do komunizmu.

Utopia w służbie zła

Czemu służy system tak dogłębnie zdegenerowany, jeśli już wiemy, że nie może służyć dobru ludzkości, nie wspominając już o Dobru Najwyższym? Utopia demokratyczna ze wszystkimi jej sprzecznymi i absurdalnymi składnikami służy, mówiąc krótko, złu. Nie szukajmy tu jakiegoś konkretnego zła czy chociażby kilku różnych jego przejawów, ale powiedzmy wprost o służeniu złu jako takiemu; o przyłączeniu się do wiecznego non serviam w służbie pychy i jej syna – błędu. Demokracja jest labiryntem błędów, po którym klucząc, nieostrożny podróżnik ma zapomnieć, gdzie i kim jest, dokąd idzie, oraz traktować każdą ślepą uliczkę jako upragniony cel wystarczy aby większość temu przyklasnęła. Nie jest jednak tak, że demokracją steruje sam szatan. Ludzie są tak prości do rozegrania, że gospodarzowi piekieł wystarczą obleczeni w cielesną powłokę podwykonawcy. To oni wielcy tego świata -jako jedyni odnoszą doraźna korzyść z demokracji. Korzyść ta demonstruje się we władzy o jakiej cesarze czy dyktatorzy mogli jedynie marzyć, choć sam nie wiem, który ze znanych z historii monarchów poważyłby się na tak zuchwałe marzenia. Władzę tę umożliwia posiadanie zasobów finansowych o niespotykanych w dziejach wartościach zgromadzonych w rękach nielicznych.

A to możliwe było między innymi przez wykorzystanie ostatecznych rezultatów liberalizmu gospodarczego, czyli tzw. wolnego rynku, który dał możliwość monopolizacji gospodarczej. Drugą nogą, na której wspiera się to monstrum, jest rządzenie narodami na sposób demokratyczny, co daje z kolei możliwość manipulowania wyborami a przede wszystkim wprowadzania na najwyższe stanowiska koniunkturalistów, których nie interesuje dobro narodu, ale wygrana w następnych wyborach, zapełnienie sobie kieszeni i podziękowanie tym, którym zawdzięczają swoją pozycję… ale nie tym, którzy oddali na nich głos.

Demokracja i Kościół

A gdyby tak zdemokratyzować Kościół? Jakaś forma demokracji w postaci konklawe już w nim istnieje. Może to skromne dobrego początki? Skoro można wybrać w głosowaniu papieża, to czemu nie biskupa albo proboszcza? Nie jest, jak sądzę, „wielkim” problemem zmiana podwykonawcy woli Bożej z biskupa na radę parafialną czy wszystkich wiernych w parafii. Także przez grupę przemówić może Bóg, jeśli tylko zechce.

Kościół wprawdzie nigdy nie odrzucił samej demokracji, jednak dzisiejsza jej forma nie może działać bez elementów, które wprost potępił, albo które grożą grzechem. Pierwszym i głównym elementem demokracji jest potępiony przez Kościół liberalizm. Demokracja dzisiejszej doby nie może się bez niego obejść. Jej istnienie to właściwie skutek zainfekowania społeczeństw liberalizmem, który nie znosi autorytetów. Jakiż może być lepszy sposób na rozprawę z autorytetem a takim, zaraz po rodzinie, jest Kościół niż pozbawienie go władzy i uzależnienie od zdania tych, którymi dotąd rządził? Liberalizm celuje właśnie w tym. Nie może się udać, o ile istnieją autorytety… inne niż akceptowane przez liberalnych prowodyrów, a więc utrwalających liberalny zamordyzm! Brzmi trochę jak sprzeczność?

W systemach piekielnej proweniencji to naturalne. Chodzi o dekompozycję porządku społecznego. Jeśli uda się zachwiać panującym dotąd układem stosunków, dezorientacja społeczeństwa spowoduje tęskne spojrzenia za czynnikiem, który nada nowy ton, wskaże nowe środki do jakiegokolwiek (sic!) celu, ale nie pozostawi w niepewności, w dryfie, w nieznośnym stanie bezkrólewia – nomen omen. Za tym dzwoneczkiem podaży społeczeństwo wprost W otchłań upadku ikompletnej dezintegracji z czym mamy do czynienia Właśnie dzisiaj a resztki normalności wycofają się na ostatnią linię obrony, opartą o naturę, czyli do rodziny. Kierunek ucieczki normalności przed liberalizmem nie jest oczywiście ani niezauważony przez architektów liberalizmu, ani pozostawiony bez adekwatnej reakcji, czyli niszczenia autorytetu w rodzinie, aby wszystkim było „liberalniej”. To wszystko mogłoby nie przeszkadzać żadnej innej religii, ale ta jedyna, prawdziwa nie może patrzeć na to spokojnie. Ona nie ma możliwości zmiany swojej nauki, rezygnacji z jej części czy dodania czegoś zgodnego z aktualnym stanem ludzkiego ducha. To powoduje natychmiastowy konflikt z liberalizmem i w rezultacie kurs kolizyjny z demokracją na nim fundowana i nim dokarmianą. Zdemokratyzowanie Kościoła w jakimkolwiek aspekcie jest równoznaczne z jego upadkiem i wyrzeczeniem się niezmienności nauki, nieomylności i ostatecznie bycia jedyną drogą do zbawienia.

Procedury demokratyczne wprowadzone do wnętrza instytucji która wymaga niezmienności w pewnych kluczowych obszarach, spowodowałyby jej natychmiastowe wynaturzenie i zdanie na łaskę zmiennej koniunktury. Poniżenie jakiemu uległaby święta instytucja, odwołując się przy podejmowaniu decyzji do zdania tych, którym miała nieomylnie wskazywać drogę, to już tylko sprawa poboczna.

—————–

Na początku napisałem, że demokracja to słowo. Tylko słowo i nic więcej. Przez zarządców percepcji tłumu jest ono wykorzystywane do tworzenia propagandy, a także wrażenia, że za hasłem demokracji stoi adekwatna rzeczywistość. Demokracja to jednak utopia pozorna rzeczywistość której tak naprawdę nie ma. Za fasadą tego pojęcia stoją architekci tego świata ludzie bez skrupułów, którzy posiadając media, pieniądze (a w związku z tym i władze), kierują tym, co dzieje się na świecie. Ich podwładni szafują tym słowem na lewo i prawo, chwalą, nie dają alternatywy a gdy ktoś nie jest przekonany, na siłę racza go tym specjałem, aż ten dostaje mdłości. Demokracja idealnie nadaje się na przykrywkę działań zaborczych, monopolizujących, niemoralnych, złych. Jeśli bowiem odwołuje się do zdania ogółu, które nie, istnieje nie musi w rezultacie przestrzegać żadnych zasad. Nie może działać jednak w próżni, więc tworzy własne zasady dopasowane do celów, które przyświecają architektom tego świata. Czy trudno wykreować takie zasady, nowe wartości mniemane zdanie ludu? Mając szkolnictwo systemowe, kontrolę nad finansami i media, wielcy tego świata nie mają większych problemów z przekonaniem ludu do pewnych kwestii bądź chociaż ze skłonieniem go do nieprotestowania w reakcji na nie. Jedyną szansą zaistnienia tego „systemu permanentnej awarii aksjologicznej” czy to w Kościele, czy w państwie i niedoprowadzenia ich obu do upadku jest bytowa transformacja ludzi w anioły.

Kto dopuszcza taki scenariusz, może być spokojny o działanie demokracji i przestać nazywać ją utopią.

Każdy jednak, kto nie przyjmuje opcji rodem z baśni powinien unikać jej jak ognia.

Doigraliśmy się!

St. Michalkiewicz Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    8 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5136

Winston Churchill powiedział kiedyś, że Polacy są narodem wyjątkowo lekkomyślnym. Wiedział, co mówi, bo najlepszym dowodem naszej lekkomyślności było przecież to, że zaufaliśmy akurat jemu. Ale powiedział on coś jeszcze innego, a mianowicie – że Polacy lekkomyślnie pozwalają, by rządzili nimi najnikczemniejsi z nikczemnych. To chyba też prawda, a najlepszą tego ilustracją jest referendum, jakie odbyło się w Polsce w czerwcu 2003 roku w sprawie Anschlussu.

Jak pamiętamy [??? md] , kampania stręcząca Polakom Anschluss sprowadzała się w gruncie rzeczy do obiecanek, że Unia sypnie złotem i znowu będzie, jak za Gierka, który budzi u wielu rodaków, z Naczelnikiem Państwa na czele, tyle nostalgicznych wspomnień. Unia rzeczywiście złotem sypała, ale nie dlatego, żeby dogodzić Polakom, czy Węgrom, tylko po to, by państwa te uzależniły się od unijnych subwencji, a jak się już uzależnią – to stawiać im coraz surowsze i coraz bardziej upokarzające warunki polityczne – czego właśnie jesteśmy świadkami. Warto dodać, że za Anschlussem Polski do Unii, agitował w roku 2003 zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm.

Ale nie wszyscy używali w agitacji argumentów merkantylnych, związanych z niegodziwą mamoną. Przedstawiciele innych środowisk, na przykład mój faworyt, Ekscelencja Józef Życiński, używał argumentacji mesjanistycznej. Polska powinna zgodzić się na Anschluss, by dzięki temu rechrystianizować spoganizowaną Europę. To dziwaczny argument, bo Polska w tym czasie dość skutecznie próbowała rechrystianizować spustoszoną religijnie Europę Wschodnią, ale nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek uważał, że powinna w tym celu przystąpić do Wspólnoty Niepodległych Państw. Nie sądzę, by Ekscelencja w swoje argumenty, podobnie jak w inne rzeczy naprawdę wierzył, ale jeśli nawet – to wyszło, jak zawsze. Unia Europejska, poprzez swoje instytucje, obsadzone przez zwolenników komunistycznej rewolucji, narzuca europejskim narodom prawa prowadzące do ich spoganizowania, zaś nasi Pasterze reagują na to westchnieniami bezradności w rodzaju kuriozalnego synodu.

Warto poza tym przypomnieć, że w roku 1993 wszedł w życie traktat z Maastricht, który w sposób zasadniczy zmienił formułę funkcjonowania Wspólnot Europejskich. Odszedł od formuły konfederacji, czy związku państw, ku formule federacji, czyli państwa związkowego. Nikt zatem nie może usprawiedliwiać się, że w roku 2003 nie wiedział o tym traktacie, ani – co on oznacza. Nasi Umiłowani Przywódcy, w nadziei na udział w intratnych strukturach biurokratycznych i korzyściach związanych z rozdzielaniem subwencji, przyłączyli Polską do Unii, jako państwa federalnego. Milowym krokiem na tej drodze był traktat lizboński. 13 grudnia 2007 roku Radosław Sikorski i Donald Tusk podpisali go w Lizbonie – Donald Tusk z miedzianym czołem przyznał, że podpisał go bez czytania, a Radosław Sikorski pewnie też, bo po co miałby go czytać, skoro starsi i mądrzejsi już go przeczytali? 1 kwietnia 2008 roku odbyło się w Sejmie głosowanie nad ustawą upoważniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ratyfikacji tego traktatu. Za upoważnieniem głosowali zarówno posłowie z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak I z obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. W rezultacie 10 października 2009 roku prezydent Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński, który wszedł w życie 1 grudnia 2009 roku.

Traktat lizboński amputował Polsce ogromny kawał suwerenności, o czym właśnie boleśnie się przekonujemy.

Wprawdzie ustanawia on zasadę przekazania, stanowiącą, że Unia Europejska ma tylko takie kompetencje, jakie przekażą jej państwa członkowskie – na co powołują się polskie władze – ale ustanawia on też zasadę lojalnej współpracy, która zasadę przekazania zręcznie obchodzi. Zasada ta stanowi, że państwo członkowskie musi powstrzymać się przez każdym działaniem – a więc i niezależnym od kompetencji przekazanych Unii – które mogłoby zagrozić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej. Wystarczy tedy wpisać, że praworządność, bez względu na to, co to miałoby znaczyć, jest bardzo ważnym celem UE – co nawiasem mówiąc, zostało do traktatu wpisane – by władze UE mogły pod tym pretekstem zażądać od państwa członkowskiego wszystkiego. Uzupełnieniem tej zasady jest tzw. klauzula solidarności, według której w razie zagrożenia demokracji w którymś państwie członkowskim, Unia Europejska, na jego prośbę, może udzielić mu „bratniej pomocy” dla likwidacji tych zagrożeń. Traktat nie precyzuje, kto ma taką prośbę w imieniu państwa złożyć, więc skoro są trzy władze państwowe: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, to prośbę taką może złożyć każda z nich. I dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego Niemcy w imieniu Unii Europejskiej prowadzą przeciwko Polsce wojnę hybrydową pod pretekstem „praworządności”, dlaczego była taka zażarta batalia wokół obsadzenia przez panią Małgorzatę Gersdorf stanowiska Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i dlaczego wokół Sądu Najwyższego od 2017 roku toczy się cała awantura. Gdyby prośbę o „bratnią pomoc” złożył Pierwszy Prezes SN, to pozory legalności byłyby zachowane tym bardziej, że podpisana przez prezydenta Komorowskiego w styczniu 2014 roku ustawa nr 1066, przewidująca udział formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej, cały czas obowiązuje, chociaż „dobra zmiana” rządzi już 7 rok.

Jak widzimy, traktat lizboński był milowym krokiem na drodze federalizacji Unii Europejskiej, ale bynajmniej nie ostatnim. Oto w ubiegłym roku, kiedy to do umowy koalicyjnej między trzema partiami tworzącymi aktualny rząd niemiecki, wpisana została expressis verbis intencja zbudowania IV Rzeszy w postaci europejskiego państwa federalnego, Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, pomstujący na IV Rzeszę i w ten sposób uwodzący swoich wyznawców patriotycznym frazesem, przeforsował w Sejmie, przy pomocy klubu parlamentarnego Lewicy – bo część posłów PiS nie chciała tego poprzeć – ustawę o ratyfikacji tzw. ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, która wyposaża Komisję Europejską w dwie nowe kompetencje, których przedtem ona nie miała: w uprawnienie do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii oraz uprawnienie do nakładania z własnej inicjatywy „unijnych” podatków. Jest to kolejny milowy krok na drodze budowy państwa federalnego, więc patriotyczne frazesy Naczelnika Państwa możemy spokojnie włożyć między bajki.

Wreszcie sprawa mechanizmu warunkującego, który Europejski Trybunał Sprawiedliwości przyklepał 16 lutego, odrzucając skargę Polski i Węgier na użycie go przez Niemcy za pośrednictwem instytucji UE do finansowego szantażu wobec tych dwóch państw. Wprawdzie orzeczenie TSUE w tej sprawie zostało opatrzone warunkiem, że mechanizm warunkujący, a więc – uzależnienie wypłacania funduszy unijnych od oceny stanu praworządności w danym państwie – od tego, czy niedostatki w zakresie praworządności wpływają na prawidłową gospodarkę unijnymi funduszami – ale to tylko pretekst, o czym świadczy odrzucenie również skargi węgierskiej.

Jak wyjaśnił minister spraw zagranicznych Węgier, tak naprawdę chodzi o tzw. ustawę antypedofilską, na mocy której w węgierskich szkołach zakazana jest propaganda homoseksualizmu i zmieniania płci. Z gospodarowaniem unijnymi funduszami nie ma to nic wspólnego, a jednak środki z funduszu odbudowy zostały zarówno dla Węgier, jak i dla Polski zablokowane. O co zatem chodzi w przypadku tych dwóch państw naprawdę? Naprawdę obydwa te państwa znalazły się na niemieckim celowniku dlatego, by raz na zawsze wybić im z głowy wszelkie mrzonki o „Trójmorzu”. Kiedy w lipcu 2017 roku prezydent Trump na konferencji prasowej w Warszawie powiedział, że projekt Trójmorza bardzo mu się podoba i Stany Zjednoczone będą go popierały, wywołało to w Niemczech zaniepokojenie do tego stopnia, że … zgłosiły one akces do Trójmorza! Mówiąc nawiasem, jedynym politykiem, który z tego powodu wyraził radość, był pan prezydent Andrzej Duda. Co mu się stało – nie wiem.

Chodzi o to, że projekt Trójmorza godziłby w trzy ważne interesy niemieckie. Po pierwsze – podważałby niemiecką hegemonię w Europie, co jest priorytetem niemieckiej polityki europejskiej od czasu powstania Cesarstwa Niemieckiego. Państwa Trójmorza, mając w Ameryce swego protektora, już nie musiałyby słuchać Niemiec, więc musiałyby one porzucić, a przynajmniej odłożyć ad calendas graecas marzenia o hegemonii. Po drugie – projekt Trójmorza blokowałby budowę IV Rzeszy i po trzecie – pozwoliłby na uwolnienie państw Europy Środkowej od ograniczeń nałożonych na nie przez niemiecki projekt „Mitteleuropa” z roku 1915, realizowany od roku 2004. Nic więc dziwnego, że chociaż teraz projekt Trójmorza nie jest już przez Stany Zjednoczone popierany, to Niemcy nie chcą z tego powodu znowu się denerwować. Jeśli tedy uda im się wybić Polsce i Węgrom wszelkie mrzonki o Trójmorzu z głowy, to będzie bezpiecznie, bo bez tych dwóch państw projekt Trójmorza nie ma sensu. Dlatego znajdują się one na niemieckim celowniku, a jakiś pretekst zawsze się znajdzie.

W tej chwili takim pretekstem jest „praworządność”, przy czym ocena, o co tu naprawdę chodzi, jest absolutnie dowolna. W Parlamencie Europejskim folksdojcze z Polski, uczestniczący w Volksdeusche Partei, gardłowały za wprowadzeniem mechanizmu warunkowości, ale nienawiść do Naczelnika Państwa za odsuniecie od koryta tak im padła na mózg, że gotowi byliby nawet dać się wypatroszyć, gdyby to mogło sprawić Kaczyńskiemu przykrość. Ale premier Mateusz Morawiecki w Volksdeutsche Partei nie uczestniczy, przynajmniej aktualnie, więc tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego w roku 2020 wyraził on zgodę na ten mechanizm, chociaż mógł tej zgody odmówić.

W rezultacie Polska została rozbrojona w obliczu starannie przygotowanego przez Niemcy szantażu finansowego, którym mogą być objęte nie tylko środki z Funduszu Odbudowy, ale i środki przewidziane w budżecie na lata 2020-2027. Próby rozmontowania tego mechanizmu przez kierowanie skarg do Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie nie mają najmniejszego znaczenia w świetle znanego od 1964 roku orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Flaminio Costa przeciwko E.N.E.L.. Trybunał sformułował tam zasadę pierwszeństwa prawa wspólnotowego przed prawem krajowym bez względu na rangę ustawy. Dlatego instytucje unijne przechodzą spokojnie do porządku nad orzeczeniami TK w Warszawie tym bardziej, że niemiecka piąta kolumna w Polsce nawet z ostentacją go lekceważy, nazywając go „trybunałem Julii Przyłębskiej”. Wygląda tedy na to, że strumień złota z Unii Europejskiej właśnie wysechł – chyba, że Polska wywiesi białą flagę i zdegraduje się ostatecznie do roli obdarzonego niewielkim zakresem autonomii europejskiego landu.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Oficjalnie: Koszt utrzymania uchodźców w Polsce to 10 mld zł. „UE zadeklarowała 0,5 mld euro”.

Wstępne szacunki mówią, że koszt utrzymania miliona ukraińskich uchodźców to kilka miliardów złotych, a może nawet 10 mld zł, jeśli weźmiemy pod uwagę system edukacji, opieki zdrowotnej, zabezpieczenia społecznego – powiedział wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

8.03.2022 https://www.tvp.info/58922960/koszt-utrzymania-ukrainskich-uchodzcow-to-nawet-10-mld-zl-ile-zadeklarowala-ue-pol-miliarda-euro

Jabłoński powiedział w Polsat News, że wstępne koszty utrzymania miliona uchodźców szacuje się na co najmniej kilka, a może nawet 10 mld zł.

– A są to szacunki przy milionie osób, a będziemy mieć ich znacznie więcej. Nie wiadomo, jak długo to potrwa, kiedy ta wojna się skończy, nikt nie wie – tłumaczył Jabłoński.
Wskazał, że Unia Europejska zadeklarowała pół miliarda euro. – Ta kwota z całą pewnością nie wystarczy, zwłaszcza że ma być dzielona na wszystkie państwa i na projekty skierowane bezpośrednio do Ukrainy – mówił wiceminister.
W jego ocenie konieczne jest, by Unia dużo bardziej zdecydowanie wspierała państwa członkowskie, które przyjmują uchodźców. – Konieczne jest nie tylko wsparcie humanitarne, ale także wsparcie dla państw członkowskich – zaznaczył.
Jabłoński powiedział, że polska dyplomacja pracuje nad wzmocnieniem sankcji wobec Rosji, apelując zwłaszcza do Niemiec. – Nie blokujcie tych sankcji, koszt ich niewprowadzenia jest dużo większy niż chwilowe koszty ich wprowadzenia – powtórzył Jabłoński.
Jego zdaniem mitem jest, że Europa nie poradzi sobie bez surowców z Rosji. Zaprotestował też przeciwko porównywaniu węgierskiego sceptycyzmu wobec sankcji z niemieckim, bo – jak powiedział – „to Niemcy pompowali miliardy euro w Putina” i odpowiedzialność za dzisiejszą sytuację w Europie ponoszą przede wszystkim oni.
Wiceminister odniósł się też do kwestii przekazania samolotów Ukrainie, o czym mówił m.in. sekretarz stanu USA Antony Blinken. – Wszystkie decyzje w sprawach wojskowych to są decyzje NATO. Muszą być podejmowane w ramach NATO z uwzględnieniem bezpieczeństwa wszystkich członków sojuszu – powiedział. [tłumacząc na polski: Nie chcemy dać się bezpośrednio wrobić w wojnę. MD]

Czy za dwa lata wyroki polskich sądów, a nawet cały polski system prawny – łącznie z Konstytucją RP – nie będą miały znaczenia wobec decyzji WHO o „obowiązku szczepiennym”??

Obrońmy suwerenność przed WHO.

W cieniu ”wojny obronnej” i fal uchodźców mają miejsce zupełnie inne wydarzenia, których skutki mogą mieć nieodwracalny wpływ na Polskę, życie naszych rodzin i nas samych.

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>

———————————

W ubiegłym miesiącu rozpoczęły się negocjacje w sprawie przyjęcia globalnego traktatu pandemicznego Światowej Organizacji Zdrowia. Uczestnicy tego procesu przekonują, że „żaden rząd ani żadna instytucja nie są w stanie samodzielnie stawić czoła przyszłym pandemiom”. Dlatego jedynym ratunkiem miałoby być przyznanie ponadnarodowym organizacjom, takim jak WHO, prawa wiążącego ustalania jednej – wspólnej dla całego świata – strategii walki z epidemią.

Instytut Ordo Iuris już w listopadzie ubiegłego roku przestrzegał, że w cieniu pandemii dochodzi do stopniowego przenoszenia decyzyjności w prowadzeniu polityki zdrowotnej z poziomu rządów krajowych na niewybieralne i niedemokratycznie globalne gremia. Wprost pisaliśmy wówczas o tym, że ten proces jest wielkim zagrożeniem dla wolności i suwerenności państw na całym świecie. Dziś, po zaledwie kilku miesiącach, widać wyraźnie, że mieliśmy rację.

Niewykluczone, że już za dwa lata wyroki polskich sądów, a nawet cały polski system prawny – łącznie z Konstytucją RP – nie będą miały znaczenia wobec decyzji WHO o obowiązku szczepiennym, czy polityce segregacyjnej. Poza oczywistym zagrożeniem dla suwerenności państw narodowych oraz praw i wolności obywatelskich, taka centralizacja globalnego zarządzania może mieć też opłakane skutki dla skuteczności walki z przyszłymi epidemiami. To właśnie dzięki zróżnicowanemu podejściu świat mógł przecież weryfikować i wycofywać się z nieskutecznych instrumentów polityki sanitarnej.

Tymczasem i dzisiaj mamy poważne wątpliwości odnośnie zgodności z prawem wielu wdrażanych rekomendacji WHO. Z początkiem miesiąca pracownicy szeroko pojętej służby zdrowia zostali w Polsce objęci obowiązkiem szczepień ochronnych przeciw Covid‑19. Jeszcze przed wejściem w życie rozporządzenia do Instytutu Ordo Iuris zgłaszali się liczni lekarze, pielęgniarki czy farmaceuci, którzy obawiali się utraty pracy. Dziś widzimy, że ich obawy były słuszne. O sprzeczności przymusu szczepień z prawem mówi wielu prawników i konstytucjonalistów, podnoszących nieproporcjonalność kary w postaci zwolnienia z pracy do celu, jakim jest nadzieja na dalsze wygaszanie COVID‑19.

W ostatnich dniach docierają do nas informacje o pierwszych osobach zwolnionych za brak szczepienia. A przecież w polskiej służbie zdrowia od lat mamy do czynienia z istotnymi brakami kadrowymi. Dlatego nasi prawnicy włączyli się w precedensowe postępowania, w których będziemy bronić lekarzy i pielęgniarek bezprawnie zwolnionych za brak szczepienia. Liczę na to, że dzięki temu uda nam się wypracować linię orzeczniczą, która trwale ochroni gwarantowane konstytucyjnie prawa i wolności obywatelskie, których ograniczanie następować może jedynie w rzeczywiście skrajnych sytuacjach.

Pracujemy także nad analizą dotyczącą ewentualnego przystąpienia Polski do nowego traktatu WHO oraz jego skutków dla naszej Ojczyzny. Na bieżąco monitorujemy prace WHO nad dokumentem i gdy tylko pojawi się jego wstępny projekt, będziemy go szczegółowo analizować. Nasze ekspertyzy przekażemy przedstawicielom polskiego rządu i polskim parlamentarzystom oraz politykom z całej Europy, namawiając ich do zablokowania inicjatywy zmierzającej do ograniczenia suwerenności państw na rzecz WHO. 

Jestem przekonany, że kluczem do rozsądnej i skutecznej walki z pandemią nie jest zarządzanie na poziomie organizacji międzynarodowych, ale wypracowanie strategii opartej na badaniach i wiedzy naukowej oraz poprzedzonej poważną akademicką debatą.

Chcąc przyczynić się do budowania takiej debaty, przygotowaliśmy obszerną monografię naukową, której kolejne części prezentujemy sukcesywnie od listopada ubiegłego roku. W opublikowanych już raportach omówiliśmy zagadnienia prawne, zdrowotne i ekonomiczne wprowadzanych obostrzeń sanitarnych. Dotychczas zaprezentowane materiały wzbogacimy o wciąż napływające badania naukowe. Całość zostanie wydana w formie kilkusetstronicowej monografii, którą zaprezentujemy w ramach debaty z udziałem specjalistów różnych dziedzin. 

Od początku pandemii świadczymy też pomoc prawną Polakom zagubionym w chaosie wielokrotnie zmienianych restrykcji i obostrzeń. Na bieżąco monitorujemy sytuację pod względem prawnym, przedstawiając poradniki, analizy, stanowiska i opinie prawne, za pomocą których odpowiadamy na pytania i wątpliwości Polaków. W ciągu ostatnich trzech miesięcy nasi prawnicy udzielili ponad stu sześćdziesięciu porad prawnych związanych z wprowadzeniem obowiązku szczepień dla medyków. Aby zapewnić każdemu zainteresowanemu dostęp do rzetelnej wiedzy na temat wprowadzonego obowiązku szczepień, wydaliśmy poradnik prawny, który wysłaliśmy drogą elektroniczną do blisko 30 tys. podmiotów objętych rozporządzeniem.

Wielokrotnie zgłaszali się też do nas pracodawcy sektora służby zdrowia, którzy nie chcą weryfikować tego, czy ich pracownicy się zaszczepili, ale czują się zagrożeni ewentualnymi negatywnymi konsekwencjami takiej decyzji ze strony Państwowej Inspekcji Pracy, Inspekcji Sanitarnej lub pacjentów. Także i w tej sprawie przygotowaliśmy opinię prawną, w której podkreśliliśmy, że nowe przepisy nie dają urzędnikom możliwości do karania pracodawców za brak weryfikacji szczepienia pracowników. 

Choć atak Rosji na Ukrainę całkowicie przesłonił problemy związane z trwającą pandemią, a wiele krajów powoli wycofuje się z wprowadzanych obostrzeń, z każdym tygodniem nasi prawnicy mają więcej pracy, związanej z narastającym chaosem prawnym, który od początku marca się tylko pogłębił.

Nie mam wątpliwości, że nasza działalność w tym zakresie jest nadal bardzo potrzebna. Jeśli polska polityka pandemiczna nie będzie oparta na poważnej, otwartej, rzetelnej i prawdziwie wolnej debacie naukowej, to podziały społeczne będą się tylko pogłębiały, a brak skutecznych metod walki z transmisją koronawirusa wypracowanych przez Polskę, doprowadzi do narzucenia nam rozwiązań, ustalanych ponad głowami państw narodowych.

Dwa ostatnie lata pokazały, że tylko Ordo Iuris udało się stworzyć platformę naukowej dyskusji, na której wybrzmiewają argumenty wszystkich stron merytorycznego sporu z troską o zdrowie publiczne oraz poszanowanie praw i wolności obywateli.

Tylko dzięki Pana wsparciu możemy dbać o to, by swoboda badań naukowych służyła naszemu zdrowiu i wolności, a międzynarodowe organizacje nie przejmowały niepostrzeżenie kompetencji suwerennych państw.

WHO chce globalnego zarządzania pandemią

Pandemia koronawirusa SARS‑Cov‑2 staje się powoli poważnym zagrożeniem dla suwerenności Polski i każdego niepodległego państwa świata. Niemal od samego początku trwania epidemii obserwujemy stopniowe powstawanie systemu globalnego zarządzania polityka sanitarną przez międzynarodowe gremia takie jak Światowa Organizacja Zdrowia. 

Ordo Iuris już w listopadzie opublikowało pierwsze naukowe analizy, przestrzegające przed oddaniem zarządzania zwalczaniem pandemii ponadnarodowym organizacjom. Wskazywaliśmy, że przy okazji pandemii Covid‑19 mamy do czynienia z procesem konstytucjonalizacji prawa międzynarodowego, a więc przekazywania kompetencji decyzyjnych ponadnarodowym strukturom, takim jak Światowa Organizacja Zdrowia, które faktycznie zarządzają globalnym reżimem sanitarnym, ograniczając suwerenność poszczególnych państw. Ukazaliśmy również absurdy wynikające z bezkrytycznego przyjmowania w Polsce rekomendacji WHO i zwracaliśmy uwagę na to, że taka ponadnarodowa władza nie jest wybierana w żadnych wyborach i nie posiada żadnej legitymizacji demokratycznej.

Dziś okazuje się, że problemy na które zwracaliśmy uwagę w listopadzie były tylko wstępem do operacji, jaką jest próba przygotowania wiążącego „Traktatu w sprawie profilaktyki i gotowości pandemicznej”, który ma zostać przyjęty w 2024 roku. Rada Europejska już wyraziła swoje poparcie dla tej inicjatywy i przekonuje, że pandemia Covid‑19 to problem globalny, któremu „żaden rząd ani żadna instytucja nie są w stanie samodzielnie stawić czoła”, podkreślając jednocześnie, że dla skutecznego zarządzania walką z pandemią konieczne jest przyjęcie Konwencji, umowy bądź innego wiążącego prawnie aktu prawa międzynarodowego.

Tym samym, powstałby dokument, który zobowiązywałby władze państwowe do wprowadzania w życie rozwiązań ustanawianych przez ekspertów WHO, których władza w tym zakresie byłaby de facto większa niż władza przywódców państwa. Byłby to olbrzymi cios w suwerenność sygnatariuszy dokumentu. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której eksperci Światowej Organizacji Zdrowia narzucają Polsce wprowadzenie bezwzględnego obowiązku szczepień czy lockdownu, który ma wpływ także na gospodarkę, a co za tym idzie – finanse państwa.

Na marginesie warto dodać, że obecnie zaledwie 20 procent budżetu Światowej Organizacji Zdrowia pochodzi od rządów państw członkowskich. Ponad 80 procent budżetu to dobrowolne wpłaty od darczyńców publicznych i prywatnych, wśród których lwią cześć stanowią firmy farmaceutyczne i fundacje takie jak Fundacja Billa i Melindy Gatesów, która samodzielnie finansuje aż 14% całego budżetu WHO.

Dlatego eksperci Ordo Iuris na bieżąco monitorują prace nad traktatem. Obecnie przygotowujemy ekspertyzę dotyczącą możliwych skutków i trybu ewentualnego przyjęcia dokumentu przez Polskę. Wraz z postępującymi pracami nad treścią traktatu będziemy analizować czy przystąpienie Polski do niego byłoby legalne i jakie zrodziłoby skutki dla Polaków. Gdy tylko zaprezentowany zostanie wstępny projekt dokumentu, natychmiast przygotujemy analizę, którą przekażemy do przedstawicieli polskiego rządu i polskich parlamentarzystów oraz kluczowych polityków z innych państw świata.Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by ta wyjątkowo zwodnicza i niebezpieczna inicjatywa została skutecznie zablokowana.

Dwa lata chaotycznej walki z Covid‑19

Już za niespełna dwa tygodnie, w niedzielę 20 marca, miną dokładnie dwa lata od wprowadzenia w naszym kraju stanu epidemii w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS‑CoV‑2. Przez ten czas nie udało się niestety przeprowadzić rzetelnej debaty naukowej na temat metod zwalczania pandemii, która pozwoliłaby na wypracowanie jednolitej i rozsądniej polityki sanitarnej, a co najważniejsze, na przekonanie do niej społeczeństwa za pomocą racjonalnych argumentów. Zamiast tego obserwowaliśmy przekaz pełen emocji, który skutkował tylko podziałem społeczeństwa.

Naruszenia konstytucyjnych wolności prowadzenia badań naukowych, a także po prostu zwykła cenzura, stały się normą polityki przeciwdziałania epidemii na świecie.Zadawanie pytań doprowadziło niejednokrotnie do wojny pomiędzy stronnictwami oskarżającymi się o „pseudonaukowość” lub „chodzenie na pasku międzynarodowych koncernów”.

Podział społeczny pogłębiał się jeszcze bardziej w związku z obostrzeniami sanitarnymi, których wprowadzanie było często motywowane zmiennymi tezami wygłaszanymi przez gremia takie jak WHO, a eksperci, którzy zgłaszali swoje wątpliwości, byli wykluczani z głównego nurtu debaty publicznej. W efekcie czego dzisiaj połowa rodaków ma status zaszczepionych, a połowa nie. Od kilku miesięcy robimy wszystko, by przywrócić polskiej debacie publicznej związanej z COVID‑19 rzetelność i zdolność do wsłuchiwania się w różne argumenty. 

Wielka monografia Ordo Iuris o skutkach walki z pandemią

Dostrzegając olbrzymie napięcie społeczne, stworzyliśmy przestrzeń do dyskusji, podejmując prace nad monografią naukową poświęconą prawnym, ekonomicznym i społeczno-zdrowotnym skutkom wdrażania reżimu sanitarnego w celu zwalczania pandemii Covid‑19. Zaproszenie do współtworzenia monografii otrzymało ponad 200 specjalistów z Polski i zagranicy.

W pierwszej części raportu dotyczącej zagadnień prawnych przeanalizowaliśmy orzecznictwo polskich sądów, wskazując na to, że wielokrotnie stwierdzano w ostatnich miesiącach nieważność decyzji o nałożeniu kar pieniężnych za naruszenie nakazów zakrywania ust i nosa przy użyciu maseczki, poddawania się kwarantannie czy zachowywania odpowiedniego odstępu pomiędzy osobami przemieszczającymi się pieszo. Zwróciliśmy również uwagę na to, że częste nowelizowanie przepisów wprowadzających obostrzenia, negatywnie wpłynęło na zaufanie obywateli do państwa. Jednocześnie podkreślamy, że istnieją konstytucyjne wymogi, które muszą zostać spełnione by zgodnie z prawem zwalczać epidemię – także wprowadzając do powszechnego użytku tzw. certyfikaty covidowe.

W części społeczno-zdrowotnej monografia ukazuje, że wprowadzone w celu walki z pandemią zmiany w działaniu służby zdrowia spowodowały globalny kryzys w leczeniu innych chorób, w tym nowotworów i chorób układu krążenia, które należą do głównych przyczyn zgonów w naszym kraju. Autorzy poszczególnych rozdziałów przeanalizowali także zasadność wprowadzenia przymusu szczepień przeciwko Covid‑19, bezpieczeństwo powszechnych szczepień, oraz etyczne aspekty produkcji szczepionek. Rozpatrzono również wpływ związanej z pandemią izolacji na zdrowie psychiczne społeczeństwa.

Z kolei w zaprezentowanej niedawno części ekonomicznej, prezentujemy szczegółowe wyliczenia dotyczące strat, jakie poniosła polska gospodarka w czasie pandemii. Wskazujemy, że brak spójnej strategii przeciwdziałania Covid‑19 przyczynił się do skokowego zwiększania kosztów prowadzenia działalności gospodarczej oraz destabilizacji polityki fiskalnej i monetarnej państwa. Jednocześnie prezentujemy uargumentowane opinie ekspertów, którzy spierają się, czy działania polskiego rządu zaszkodziły przedsiębiorcom, czy też uchroniły ich przed jeszcze poważniejszymi skutkami kryzysu.

Monografia poszerzona o wciąż spływające nowe badania naukowe zostanie w najbliższych tygodniach wydana w formie kilkusetstronicowego opracowania i zaprezentowana podczas debat specjalistów z różnych dziedzin. Pozwoli to szeroko dotrzeć z rzetelną wiedzą zarówno do przedstawicieli świata naukowego jak i do polskiego społeczeństwa.

Nasi eksperci stale upowszechniają wiedzę prawną o zagadnieniach związanych z pandemią koronawirusa. Podczas wielu wydarzeń popularyzujących stan badań naukowych dotyczących pandemii, takich jak np. sympozjum „Oblicza pandemii” w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu czy spotkań we Wrocławiu i w Siedlcach, przypominamy o to, że władze publiczne mają konstytucyjny obowiązek zwalczania chorób epidemicznych, ale realizacja tego obowiązku nie może naruszać konstytucyjnych wartości oraz nieproporcjonalnie ingerować w sferę wolności i praw człowieka. Tylko z racjonalnej, wolnej i opartej o ścisłe badania naukowe debaty może wyrastać odpowiedzialna i skuteczna polityka państwa.

Czy pracowników służby zdrowia można zwolnić za brak szczepienia?

Dnia 1 marca wszedł w życie wprowadzony rozporządzeniem Ministra Zdrowia obowiązek szczepień ochronnych przeciwko Covid‑19 dla medyków oraz studentów kierunków medycznych. Obowiązkowość szczepień spotkała się z krytyką wielu prawników i konstytucjonalistów. Wybrany niedawno Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek zwraca rozsądnie uwagę na to, że „obowiązek szczepień jest przewidziany w przepisach prawa, ale tylko w stanie klęski żywiołowej”. W innych okolicznościach wymaga natomiast podstawy w ustawie, a nie w rozporządzeniu.

Od kilku dni do naszych prawników zgłaszają się pierwsze osoby zwolnione za brak szczepienia. Jedną z takich osób jest fizjoterapeuta, który dostał wypowiedzenie motywowane właśnie rządowym rozporządzeniem. Wcześniej fizjoterapeutę próbowano przekonać do zaszczepienia, odmawiając mu premii oraz podwyżek, a nawet wskazując, że z przeciwnym razie pracodawca będzie zmuszony przenieść go do ekipy sprzątającej w godzinach nocnych placówkę medyczną, co będzie wiązało się naturalnie ze zmianą zakresu obowiązków. W wypowiedzeniu znalazł się też zarzut, że pracownik propagował poglądy niezgodne z aktualną wiedzą medyczną, chociaż sam fizjoterapeuta zaprzecza, aby w ogóle rozmawiał na ten temat z pacjentami. Dlatego prawnicy Ordo Iuris będą bronić zwolnionego pracownika przed sądem pracy. 

Nasi prawnicy od początku pandemii pomagają Polakom odnaleźć się w gąszczu skomplikowanych przepisów. Tylko od połowy grudnia 2021 roku nasi prawnicy udzielili ponad 200 porad prawnych dotyczących tej tematyki. Aż 70 procent z nich dotyczyło właśnie wątpliwości i obaw związanych z wprowadzeniem obowiązku szczepień dla medyków. Beneficjentami pomocy prawnej Ordo Iuris byli lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeuci i pracownicy administracji placówek medycznych, którzy obawiali się utraty pracy, a także studenci kierunków medycznych pragnący dokończyć studia. 

W odpowiedzi na liczne zgłoszenia, wydaliśmy poradnik dotyczący obowiązku szczepień przeciw Covid‑19, w którym jasno i precyzyjnie wyjaśniamy, jakie są prawa i obowiązki pracowników, pracodawców, uczelni oraz studentów, omawiamy warunki odmowy i możliwe kary za niewypełnienie obowiązku szczepień oraz wskazujemy na okoliczności zwalniające z realizacji tego obowiązku. Poradnik wysłaliśmy do blisko 30 tys. podmiotów objętych rozporządzeniem Ministra Zdrowia. 

Zgłaszali się do nas jednak nie tylko obawiający się zwolnienia pracownicy służby zdrowia, ale także kierownicy podmiotów leczniczych, którzy obawiali się konsekwencji związanych z tym, że nie zwolnią niezaszczepionych pracowników. W ramach odpowiedzi na te wątpliwości,przygotowaliśmy analizę prawną poświęconą ewentualnym skutkom nieweryfikowania przez pracodawców tego, czy ich pracownicy wywiązali się z obowiązku przyjęcia szczepienia przeciw Covid‑19. Podkreślamy w niej, że przepisy prawa nie wiążą możliwości wykonywania zawodu medycznego z wywiązaniem się z obowiązku szczepień przeciw Covid‑19, a samo rozporządzenie nie nakłada na pracodawcę obowiązku weryfikowania, czy pracownik się zaszczepił. Jego działania w tej sferze są dobrowolne.

Pomagamy Polakom w czasie epidemii Covid‑19

W ostatnich miesiącach nasi prawnicy odpowiadali również na zapytania dotyczące nakazu zakrywania ust i nosa, noszenia maseczek, legalności nakładanych kwarantann na nauczycieli i uczniów oraz utrudniania lub uniemożliwiania przez szpitale kontaktu rodziców z dziećmi – pacjentami tychże placówek. Aby zapewniać wszystkim Polakom dostęp do wiedzy prawnej na temat zmieniających się restrykcji sanitarnych, od początku pandemii wydawaliśmy na bieżąco aktualizowane poradniki oraz memoranda, stanowiska i analizy prawne. 

Interweniowaliśmy skutecznie między innymi w sprawie kobiety, która spędziła w areszcie 5 miesięcy tylko za to, że w celu zakupienia produktów żywnościowych i leków dla niepełnosprawnego męża wyszła z domu w trakcie izolacji. Nasza opinia złożona w trybie „przyjaciela sądu” przyczyniła się do wypuszczenia kobiety na wolność. Gdy Rada Miejska w Wałbrzychu przyjęła uchwałę zobowiązującą mieszkańców miasta do zaszczepienia się przeciw Covid‑19 i zaapelowała do Ministra Zdrowia o wprowadzenie przymusu szczepień,przygotowaliśmy opinię prawną, wskazującą na to, że radni przekroczyli swoje kompetencje. Nasze stanowisko podzielił Wojewoda Dolnośląski, który po tym, jak przekazaliśmy mu naszą opinię, stwierdził nieważność uchwały.

Przedstawiliśmy opinię prawną dotyczącą projektu ustawy, który przewidywał umożliwienie pracodawcom weryfikacji, czy pracownik jest zaszczepiony oraz czy chorował na Covid‑19. W przekazanym posłom dokumencie zwróciliśmy uwagę na to, że projekt zawiera szereg wątpliwych rozwiązań oraz liczne luki, które mogą generować konflikty i nadużycia. Zareagowaliśmy na przedstawiony przez klub parlamentarny Lewicy projekt ustawy, który przewidywał wprowadzenie obowiązku szczepień przeciw Covid‑19 dla wszystkich Polaków.

Obecnie nasi eksperci pracują nad analizami dotyczącymi legalności odmowy udzielania świadczeń zdrowotnych z uwagi na brak zaświadczenia o zaszczepieniu, relacji pomiędzy przedsiębiorcami a konsumentami w warunkach pandemicznych, obowiązywania obostrzeń covidowych na uczelniach oraz uzależnienia udziału w zawodach sportowych od posiadania certyfikatu zaszczepienia lub negatywnego wyniku testu diagnostycznego.

Razem zadbamy o racjonalną i skuteczną walkę z Covid‑19

Ordo Iuris jest jedną z niewielu organizacji prawniczych w Polsce, która od samego początku epidemii Covid‑19 pomaga Polakom w mierzeniu się z nową rzeczywistością, która generuje wiele problemów – w tym także problemów natury prawnej. Nasi eksperci każdego dnia odpowiadają na zgłoszenia osób potrzebujących konkretnej pomocy, przygotowują analizy prawne poświęcone problematyce związanej z epidemią, włączają się do merytorycznej debaty naukowej oraz popularyzują wiedzę prawną na temat wprowadzonych w ramach walki z koronawirusem restrykcji.

Każde z naszych działań łączy się jednak z koniecznością poniesienia konkretnych kosztów. Monitoring prac legislacyjnych parlamentu to wiele godzin pracy analityków, czego miesięczny koszt nie jest mniejszy niż 5 000 zł.

Przygotowanie pojedynczej analizy projektowanego aktu prawnego to wydatek rzędu 4 000 zł, ale tylko w ten sposób możemy powstrzymywać przyjmowanie niekorzystnych dla obywateli i wątpliwych z prawnego punktu widzenia przepisów. W przypadku aktów prawa międzynarodowego koszty te są jeszcze większe.

Aby nadal móc pomagać zgłaszającym się do nas osobom, które potrzebują pomocy prawnej w związku z budzącymi wątpliwości przepisami, musimy liczyć się z kosztem około 2 000 zł za każdą podjętą sprawę. Jednak udzielenie pomocy pozwala nam kształtować linię orzeczniczą polskich sądów, a to ma znaczenie dla gwarancji praw i wolności każdego z nas.

Wydanie oraz szeroka promocja monografii naukowej poświęconej prawnym, gospodarczym i społeczno-zdrowotnym skutkom pandemii oraz wprowadzonych w ramach walki z jej transmisją rozwiązań to koszt przekraczający 30 000 zł. Z kolei organizacja debaty, w ramach której wybitni lekarze, prawnicy, ekonomiści i specjaliści z innych dziedzin omówią skuteczne sposoby walki z Covid‑19, to kolejne 10 000 zł.Tylko kompleksowe przeanalizowanie tego zagadnienia pozwoli nam na wyciągnięcie koniecznych wniosków i właściwą reakcję na podobne zagrożenia dla zdrowia publicznego w przyszłości.

Musimy wspólnie zadbać o to, by rządzący otrzymali rzetelne i opracowane w sposób zgodny z najwyższymi naukowymi standardami wyniki badań, co pozwoli im na podjęcie racjonalnych, i skutecznych decyzji oraz ochroni obywateli przed niekonieczną i nieproporcjonalną ingerencją w życie społeczne ze strony państwa.

Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli nadal dbać o to, by polityka państwa w obszarze zwalczania chorób epidemicznych była racjonalna, a wprowadzane ograniczenia i nakazy były zgodne z obowiązującym prawem i spełniały konstytucyjne wymogi.

Z wyrazami szacunku

P.S. Wokół tematu epidemii Covid‑19 narosły olbrzymie społeczne podziały, które utrudniają współpracę pomiędzy Polakami, hamując w pewnych obszarach rozwój naszej Ojczyzny. Tylko przeprowadzenie merytorycznej debaty na ten temat może doprowadzić do zakończenia rozgrzewającego opinię publiczną sporu. Głęboko wierzę w to, że z Pana wsparciem doprowadzimy do zasypania powstałych podziałów, wspólnie wchodząc na drogę powrotu do normalności.

Prezydent Ukrainy jest powiązany z Klausem Schwabem, Justinem Trudeau i innymi „światowymi elitami”

Podobnie jak Trudeau, Zełenskij jest zwolennikiem Światowego Forum Ekonomicznego. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenskij stwierdził, że premier Kanady Justin Trudeau był jednym z powodów, dla których wszedł do polityki.

Po zakończeniu kariery komika i artysty oraz objęciu funkcji prezydenta Ukrainy w kwietniu 2019 roku Zełenski nazwał Trudeau „jednym z przywódców, którzy zainspirowali go” do „wchodzenia w politykę”.

https://legaartis.pl/blog/2022/03/07/prezydent-ukrainy-jest-powiazany-z-klausem-schwabem-justinem-trudeau-i-innymi-swiatowymi-elitami/

————————————-

Podczas gdy Zełenski wyrósł ze względnego zapomnienia do sławy – z perspektywy Zachodu, odkąd konflikt rosyjsko-ukraiński stał się w zeszłym tygodniu wiadomością międzynarodową, jego podziw dla Trudeau jest mniej zaskakujący, biorąc pod uwagę jego pochodzenie.

Podobnie jak Trudeau, Zełenskij jest zwolennikiem Światowego Forum Ekonomicznego Klausa Schwaba, globalistycznej organizacji stojącej za niesławnym programem „Wielkiego Resetu”, który mówi światu, że do 2030 r. „nie będzie miał nic i będzie szczęśliwy”.

Wszechobecne poparcie elity dla Zełenskiego, w tym poparcie lewicowego mega-sponsora George’a Sorosa, Trudeau, amerykańskiego prezydenta Joe Bidena i wszystkich stron głównego nurtu mediów, skłoniło wielu do kwestionowania prawdziwej motywacji stojącej za potępieniem Rosji przez rząd USA do kwestionowania Zachód i obawa, że ​​planowana jest kolejna zagraniczna wojna z udziałem Zachodu.

Ukraińska dziennikarka Daria Kaleniuk wystosowała we wtorek emocjonalny apel do brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, wzywając go do nakazania NATO interwencji w wojnie na Ukrainie. Po tym, jak wydarzenie zostało pochwalone w zachodnich mediach, pojawiły się doniesienia, że ​​Kaleniuk jest nie tylko dziennikarzem, ale także członkiem WEF i prowadzi inicjatywy wspierane przez Sorosa w całej Europie Wschodniej.

Podczas gdy wiele osób jest sceptycznie nastawionych do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina i jego wcześniejszych powiązań z KGB, wydaje się, że media głównego nurtu nie poświęcają drugiej stronie konfliktu uwagi, co niepokoi wielu, biorąc pod uwagę radykalny charakter WEF i jego cele Wielkiego Resetu .

Wielki Reset to radykalny socjalistyczny plan opracowany przez globalne elity, aby „zresetować” gospodarkę światową i zainstalować scentralizowany i ściśle regulowany totalitarny system międzynarodowy, podobny do chińskiego systemu kredytów społecznych.

Rzeczywiście, założyciel i przewodniczący WEF, Klaus Schwab, konsekwentnie chwalił chińskiego komunistycznego prezydenta Xi Jinpinga, w tym w tym roku w oświadczeniu, w którym powiedział chińskiemu przywódcy, że jego dyktatorski reżim jest pod jego „inkluzywnym” przywództwem, osiągnął „znaczące osiągnięcia społeczne i gospodarcze”.

Schwab chwali Chiny jako „inkluzywne” pomimo dowodów na to, że Chiny popełniają ludobójstwo na swojej muzułmańskiej populacji Ujgurów, prowadzą masowy program grabieży narządów i to, co krytycy nazywają „koszmarem pierwszego na świecie prawdziwie totalitarnego państwa”.

Z czysto strategicznego punktu widzenia, gdzie główną troską jest minimalizacja liczby zabitych i rannych, niektórzy odrzucają również pomysł ingerencji Zachodu w wojnę, ponieważ prowadziłoby to do eskalacji konfliktu, zamiast kończąc to.

Według doradcy do spraw publicznych USA J. Roberta Smitha, Zachód powinien w tym momencie sprzeciwić się wojskowemu zaangażowaniu USA-NATO na Ukrainie, twierdząc, że tylko pogorszy i tak już burzliwą i śmiertelną sytuację.

„Makabryczne skutki wielkich wojen są często niedoceniane, gdy się zaczynają. Weźmy wojnę domową. Niewielu ludzi, czy to na południu, czy na północy, mogło sobie wyobrazić, że wojna pochłonie od 600 000 do 850 000 istnień ludzkich, w zależności od szacunków. Na początku I wojny światowej żadna ze stron nie przewidziała oszałamiających 40 milionów ofiar wojskowych i cywilnych tego bezsensownego konfliktu” – napisał Smith.

„Kto naprawdę myśli, że wojna między USA a NATO i Rosją może ograniczać się do Ukrainy? Wojny są z natury nieprzewidywalne; mają swoją własną dynamikę. Rozprzestrzenianie się na kraje NATO wydaje się być sprytnym wyborem, czy to celowo, czy przez przypadek. Dlaczego Putin nie miałby atakować wrogich celów poza granicami Ukrainy? Dlaczego USA i NATO nie miałyby podjąć działań odwetowych, jeśli nie rozpocząć?”

W tak trudnych czasach coraz trudniej jest gwarantować informacje przeciwko systemowi i demaskować chytre elity. Mówienie o sprawach związanych z COVID oraz sytuacji agresji Rosji na Ukrainę z innej perspektywy jest ryzykowne. Wspieraj ciężką pracę, którą wykonujemy każdego dnia, opierając się na logice, zgodnie z którą informacje przechodzą oswojone tylko w kanałach głównego nurtu.

Prezydent Ukrainy: „Na naszej fladze nie ma krwi. Nigdy nie mordowaliśmy innych ludzi”. A kto dokonał Rzezi Wołyńskiej?

7 marzec 2022 https://wprawo.pl/prezydent-ukrainy-na-naszej-fladze-nie-ma-krwi-nigdy-nie-mordowalismy-innych-ludzi-a-kto-dokonal-rzezi-wolynskiej/

W poniedziałek (7.03.2022) prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski po raz kolejny wezwał NATO do zamknięcia nieba nad Ukrainą w celu powstrzymania rosyjskich bombardowań. Na naszej fladze nie ma krwi. Nie ma i nigdy nie będzie czarnych plam, nie ma swastyk. To, czego nigdy nie robiliśmy pod naszą flagą, to nie atakowaliśmy innych państw, nie zajmowaliśmy cudzej ziemi, nie mordowaliśmy innych ludzi – podkreślił Zełenski.

– Nigdy nie pragnęliśmy tej wojny, ale przyniesiono ją do nas. Nigdy nie chcieliśmy zabijać, ale musimy wyganiać wroga z naszej ziemi. Musimy znosić to, czego żaden inny naród Europy nie widział od 80 lat. Na naszej ziemi decyduje się czy ktoś inny w Europie może paść ofiarą podobnej agresji – stwierdził prezydent Ukrainy. – Ile jeszcze śmierci i zniszczenia potrzeba, by zabezpieczyć niebo nad Ukrainą? Czym ludzie w Charkowie czy Mikołajowie różnią się od ludzi w Hamburgu czy Wiedniu? – pytał.

Zełenski wezwał do zwiększenia presji na Rosję. – Potrzebny jest bojkot rosyjskiego eksportu. Bojkot importu do Rosji. Niech wojna przyjdzie też do nich. Wspólnota międzynarodowa powinna działać jeszcze bardziej zdecydowanie – zaapelował.

I tak oto w 12 dniu rosyjskiej agresji na Ukrainę dowiedzieliśmy się, że Ukraińcy nigdy nikogo nie mordowali. A kto dokonał ludobójstwa na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej? I kto stawia pomniki zbrodniarzom, którzy zaplanowali i przeprowadzili to ludobójstwo?

Gdyby prezydent Zełenski zapomniał, to przypominamy, że zrobili to Ukraińcy. I nie tylko nie poczuwają się do winy, ale gloryfikują ludobójców czyniąc z nich bohaterów Ukrainy. A Polacy mają to znosić w milczeniu, bo każde słowo protestu jest obecnie klasyfikowane jako działalność „ruskich onuc”.

Rosyjska agresja zasługuje na największe potępienie. Ale na takie potępienie zasługuje każda agresja. Ukraińskie ludobójstwo na Polakach też zasługuje na potępienie. Jeśli Ukraina nie zdobyła się na to do tej pory, to musi liczyć się z tym, że będzie jej to wypominane bez względu na okoliczności.

Dziś Rosja zrzuca bomby na ukraińskie domy i to jest barbarzyństwo. Ale barbarzyństwem było też okrutne wymordowanie ponad 100 tysięcy Polaków na Kresach w imię Ukrainy „czystej jak szklanka”.

I dlatego prezydent Zełenski nie ma prawa opowiadać o Ukraińcach jako o tych, którzy nigdy nikogo nie mordowali. Bo mordowali i to z wyjątkowym okrucieństwem. Do dziś żyją jeszcze świadkowie ich zbrodni, a to, co opowiadają, jeży włosy na głowie.

Zbigniew Troper / Fot. Jacek Międlar

„Zorganizowali pochód i ogłosili Samostijną Ukrainę. Potem chcieli nas zgładzić jak Rosjanie i Niemcy!” – świadek ukraińskiego ludobójstwa na Polakach [WIDEO]

Pan Zbigniew urodził się w 1929 roku w Przemyślanach, miejscowości oddalonej nieco ponad 40 km od Lwowa – bastionu polskiej kultury, inteligencji i dziedzictwa narodowego. W rozmowie, którą przeprowadziłem w ramach autorskiego projektu „Spotkanie ze świadkiem ukraińskiego ludobójstwa na Polakach”, Świadek ujawnia jak Ukraińcy w roku 1942 proklamowali powstanie Samostijnej Ukrainy, a następnie poczęli bestialsko … Czytaj dalej

COVID ZNIKNĄŁ!!! Komu „pasuje” wojna na Ukrainie?

Pytany, o uzasadnienie tezy, że jest to „postęp Putina”, Cejrowski odparł: „Najpierw spostrzegłem, jak szybko zniknął covid”.

II część wywiadu z Cejrowskim: https://nczas.com/2022/03/08/cejrowski-wyjasnia-kto-zyskuje-na-wojnie-na-ukrainie-jak-popatrzysz-na-to-podejrzliwie-to-zauwazysz-video-2/

– Tuż przed tą wojną jeszcze był, a teraz mieliście doniesienia w serwisie informacyjnym, że w Kolonii po pierwsze zorganizowano końcówkę karnawału, zabawę karnawałową, a po drugie oni z okazji tej zabawy karnawałowej przebrali się w ukraińskie barwy, nie zakładali normalnie swoich masek niemieckich, tylko założyli sobie jakieś tam oznaki tego, że się solidaryzują z Ukrainą. I teraz sam fakt, że w Niemczech, w których były nawet obozy, gdzie zamykano ludzi na kwarantannę tzw., czyli siłowe rozwiązania były, nagle znika covid – podkreślił.

– Wszędzie przestajemy o tym mówić, w żadnych wiadomościach już covid nie jest zagrożeniem, równoległym do wojny, przestał istnieć problem, nagle można miejsca w szpitalu zwolnić. A ty byłeś chory na raka, nie miałeś operacji robionej, no ale sorry, teraz z kolei te same łóżka trzymamy dla Ukraińców – to jest odpowiedź w Polsce, że te łóżka, które były na covid zarezerwowane , nagle czary-mary z dnia na dzień covid znika, pojawia się Ukraina. No to co, covid był nieprawdziwy może? Skoro władza się nie denerwuje już covidem, tylko zupełnie spokojnie mówi: a ważniejsza teraz jest Ukraina – zaznaczył.

– Jak szybko zniknęła Kanada w związku z tą wojną, w której to Kanadzie przecież nie skończyło się prześladowanie ludzi, tylko się przykryło wojną. Trudeau nadal ludzi prześladuje. Banki zamyka na kilka godzin, całe obszary nie mają dostępu do gotówki. Takie kary dla ludzi wyznacza dyktator Trudeau – ocenił Cejrowski.

Komu „pasuje” wojna na Ukrainie?

– Zacząłem się zastanawiać, komu ta wojna pasuje. I jak popatrzysz na to, drogi Krzysztofie Skowroński, podejrzliwie, to zauważysz pewnie tak, jak ja, że ta wojna pasuje wszystkim – zwrócił się do prowadzącego Cejrowski.

– Bidenowi bardzo pasuje, bo przykrywa wszystkie jego domowe niedostatki, a w listopadzie wybory cząstkowe – bo Biden ma otwartą granicę, straszliwe ceny ropy, teraz może mówić, że one będą wynikały z wojny. Już wczoraj powiedział, że podrożeje jeszcze bardziej benzyna, ale teraz będziemy mówili, że to z powodu wojny na Ukrainie, a nie działań Bidena. Słupki rosną prezydentom zawsze, jak jest wojna, która dotyczy Ameryki, w związku z tym Bidenowi strasznie ta wojna pasuje. No i jeszcze bohaterem można zostać, bo się pomoże „demokracji ukraińskiej”. Ukraina nie jest w ogóle demokracją, to osobny temat – podkreślił.

– Putinowi oczywiście ta wojna pasuje, skoro ją robi, to ma jakieś swoje powody, dla których robi i mu pasuje ta wojna – dodał Cejrowski.

– Chinom pasuje straszliwie. Przykrywa się wszystko, co w Chinach było be, przykrywa się odpowiedzialność za covid, przykrywa się też Tajwan. Gdyby teraz Chiny zdecydowały się uderzyć na Tajwan albo robić jakieś nowe wyspy na Morzu Południowochińskim, to my mamy wojnę na Ukrainie, nie możemy rozpraszać sił – wyliczał dalej.

– Ta wojna pasuje też Unii Europejskiej, bo Unia Europejska teraz się jednoczy na własnym podwórku i eliminuje Amerykanów. Jest to działanie na europejskie siły zbrojne w kontrze do NATO. Oczywiście śpiewka o NATO cały czas jest, że teraz Szwecja i Finlandia by chciały wstąpić itd., ale jest takie wypychanie delikatne Amerykanów z tego NATO i tworzenie odrębnej europejskiej struktury, bo NATO np. też w wojnie na Ukrainie trochę za bardzo powłóczy nogami. Biden jest za tym oceanem i to już nie jest ta Ameryka, co ją znaliśmy kiedyś, to zróbmy europejskie siły zbrojne. Ta wojna w Europie pasuje wielu osobom – zwrócił uwagę.

– Zarówno w Europie, jak i w Ameryce przemysłowi zbrojeniowemu pasuje ta wojna, bo się sprzeda trochę junku. Trochę sprzętu się wyda na Ukrainę, tzn. że władza niemiecka np. jak odda trochę nabojów i karabinów, to będzie musiała zamówienia zrobić znowu u nas w fabryce, więc to pasuje i temu lobby, które popiera Bidena i temu lobby, które mamy w Europie – podkreślił Cejrowski.

No i wreszcie tym wszystkim masonom i Davos, ci, którzy robią reset, bardzo pasuje ta wojna. Przykrywa różne rzeczy, a poza tym przyglądajmy się, co się bardzo często pojawia we wszystkich wiadomościach, że brakuje papierowego pieniądza. Bankomaty w Moskwie wypróżnione, na Ukrainie – wypróżnione, w Polsce – wypróżnione, w Ameryce wypróżniają się w różnych miejscach – wskazał.

Wszystkim, o których wspomniałem przed chwilą, pasuje ta wojna. A skoro wszystkim pasuje, no to może też im pasuje, żeby dłużej trwała niż krótka akcja Putina przez dwa dni – mówił Wojciech Cejrowski.

Końca Polski nie będzie, póki żyją [i rozmnażają się] Polacy.

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/konca-polski-nie-bedzie-poki-zyja-polacy/

Życie uczy wszystkiego i jak wiadomo przede wszystkim uczy pokory, dotyczy to także publicystów, którzy wykazują się króliczą potencją w rozmnażaniu hiperboli. Czy w obecnej sytuacji możemy mówić o końcu Polski? Nie widzę podstaw do takich twierdzeń i to w żadnym zakresie. Póki żyją Polacy jestem spokojny, że społecznie, ekonomicznie i politycznie przejdziemy przez świeżo rozlane bagno. Historia Polski jest tak bogata, że wydarzenia z ostatnich dwóch lat nie zmieściłyby się w dziesiątym rozdziale. Owszem dzieją się rzeczy fatalne, od marca 2020 roku człowiekowi rozumnemu trudno sobie znaleźć miejsce, teraz jeszcze doszły problemy związane z konfliktem na Ukrainie.

Dobrze to wszystko nie wygląda, powodów do radości nie ma, ale też nie przesadzajmy z podcinaniem żył Polsce, bo póki co tak źle nie jest.

Do tego, co się wokół nas dzieje zdecydowanie bardziej pasuje inne dyżurne zawołanie. Polska nie wyciąga żadnych wniosków z historii i ciągle wchodzi w tę przeklętą naiwność: „za wolność naszą i waszą”. Byliśmy krajem, który uratował najwięcej Żydów w czasie II wojny Światowej, ale w podzięce niemieckie obozy koncentracyjne stały się „polskimi obozami koncentracyjnymi” i to w dużej mierze za sprawą dzieci i wnuków ocalonych.

Teraz jesteśmy rajem dla ukraińskich uchodźców, a poziom empatii jest tak wielki, że nie tylko o Wołyniu wspomnieć nie wolno, ale o kosztach, które są dla nas dramatyczne. Z dużym prawdopodobieństwem da się powiedzieć, że kwestią czasu pozostaje kiedy zostaniemy obarczeni winą za tragedię humanitarną, bo nie potrafiliśmy odpowiednio zabezpieczyć wiktu i opierunku naszym sąsiadom. Naiwna wiara, że lada dzień spłynie do Polski rzeka pieniędzy z USA i UE, jako żywo przypomina gwarancje z 1939 roku i skończy się jak w roku 1982, gdy nam przysyłali mleko w proszku i margarynę. Pozostaniemy ze swoimi i ukraińskimi problemami całkowicie sami, co gorsza nikt nie ma pojęcia w jakim kierunku się to wszystko rozwinie.

Najpopularniejsze diagnozy rozbiły się w proch, na granicy polsko-niemieckiej nie ma żadnego ruchu, czemu nie należy się specjalnie dziwić. Polska zapewniła Ukraińcom lepsze warunki bytowania niż Polakom i stało się to kosztem Polaków, Niemcy nie zrobiły nic. Na pierwszej fali emocji świat i Europa poklepują nas po ramieniu i rozpływają się w zachwytach nad Polską solidarnością.

Jak długo to potrwa? Niedługo, bardzo krótko, jak tylko pojawią się pierwsze problemy, które już się de facto pojawiły, proza życia zastąpi wszystkie wzniosłe odezwy i laudacje. Polskie problemy zostaną połączone z ukraińskimi problemami i gdy tylko zaczniemy o tym głośno mówić w odpowiedzi dostaniemy artykuły w zachodniej prasie piętnujące rasizm i ksenofobię, a Komisja Europejska skieruje do TSUE nowe skargi.

Przedstawiony i raczej nieuchronny obraz zdarzeń trochę się kłóci z generalną tezą, że Polska przetrwa i żadnego końca Polski nie będzie. Skąd ten optymizm, wydawałoby się niepoprawny i nieuzasadniony? Z tego samego źródła, z naszej historii, w tym historii porażek. Obiektywnie i racjonalnie rzecz ujmując mamy do czynienia z kolejną porażką Polski i trudno się oprzeć wrażeniu, że jest to porażka na własne życzenie, z licznymi strzałami w stopę. Prawdą jest, że sami się wpakowaliśmy w te kłopoty i jeszcze cieszymy się z tego, jak głupi do sera.

Z drugiej strony siła przetrwania w Polakach jest tak wielka i wielopokoleniowo hartowana, że nie zabije nas nic. Przetrwaliśmy wiele lat bez papieru toaletowego i z kartkami na mięso, to przetrwamy z paliwem po 7 złotych i niebotycznymi rachunkami za energię. Przeżyliśmy 45 lat komuny z wojskami radzieckimi u boku, to przeżyjemy z dwoma milionami Ukraińców na naszym garnuszku.

Na pytanie po co nam to wszystko, od wieków nie znajdujemy odpowiedzi. Może to już taki polski urok, który należy rozumieć na dwa słownikowe sposoby: taka nasza uroda i ktoś rzucił na nas czary. Polską rządzą ludzie, którzy wydawali się optymalną opcją, po czasie wyszła z nich ta sama beznadzieja, jaką znamy od zawsze, ale Polacy to inna bajka, wręcz inny naród niż polscy politycy i dlatego Polska przetrwa tę nawałnicę.

Ukraina – NIEBIAŃSKA JEROZOLIMA

Stanisław Srokowski, Warszawska Gazeta, nr 37, 14-20.09.2018 r.

Ciąg dalszy sensacyjnej informacji! Izrael sąsiadem Polski? Tajne porozumienie, które przewiduje masową emigrację Żydów na Ukrainę.

Berkut mówi, na żyznej ziemi ukraińskiej został położony już pierwszy kamień węgielny pod fundament,,Niebiańskiej Jerozolimy”. Ta grupa założycielska rozpoczęła też przygotowania do przyjęcia pierwszych 100 tys. Żydów z Izraela. A przed końcem 2022 r. organizatorzy planują ściągnąć do Nowej Jerozolimy 6 min Żydów z Izraela i ponad 12 min z Rosji, USA i krajów Unii Europejskiej.

Z zainteresowaniem przeczytałem tekst dr. Leszka Pietrzaka w„Warszawskiej” pt .Izrael sąsiadem Polski?. Pisze w nim autor, że Henry Kissinger w 2012 r. powiedział: „W ciągu 10 lat nie będzie Izraela”. Dr Pietrzak szuka powodów zaskakującego stanowiska Kissingera. Czytelnicy nie bardzo wierzą w taki tytuł w gazecie. Bo jakże tak, dlaczego, kiedy, po co, pytają. W internecie posypały się komentarze, z których najczęściej powtarzał się jeden, że to niemożliwe, a „Warszawska” podaje modny ostatnio fake news.

Ta niewiara świadczy o tym, że niezbyt dokładnie śledzimy procesy zachodzące w święcie. Niektóre rzeczy wydają się niemożliwe, a jednak po cichu się realizują. Ukryte mechanizmy świata zdolne są do wszystkiego. Należy tylko dokładnie je analizować, a przynajmniej uważnie słuchać specjalistów, którzy o nich mówią.

Chciałbym na ten problem spojrzeć z innego punktu widzenia. Już pięć lat temu docierały do mnie z zagranicy informacje, że niedługo Ukraina zostanie masowo zasiedlona przez Żydów. Dr Pietrzak powiada: „Izrael i Ukraina zawarły tajne porozumienie, które przewiduje masową emigrację Żydów na Ukrainę”. Dalej podaje określone warunki takiej emigracji.

Otóż w tym miejscu chcę powiedzieć, że wedle moich źródeł, ostatnio zresztą dostępnych także w internecie, proces przerzucania Żydów z Izraela na Ukrainę zaczął się już półtora roku temu, a dokładniej mówiąc, na początku 2017. Skąd to wiem? Mówi o tym sam twórca idei przeniesienia Izraela na Ukrainę Igor Berkut. Kto to jest? Nasza wiedza opiera się zwykle na czyjejś innej wiedzy. Sami z siebie niewiele wiemy. Czerpiemy wiedzę ze świata, z książek, filmów, mediów, od ludzi prawych, naukowców, badaczy, analityków, tyle tylko, że coraz częściej nasza wiara w poznawanie rzeczywistości poddawana jest próbie. Nieraz trzeba dużej cierpliwości, by sprawdzić, na ile nasze źródła są prawdziwe. Dlatego podchodzimy do wszelkich rewelacji z należną powściągliwością. Ale, jak powiadam, komuś w końcu wierzyć trzeba, bo bez wiary utoniemy we mgle, w niewiedzy. A chcemy wiedzieć, chcemy znać prawdę. Więc może to, co za chwilę powiem, jednak jest prawdą, choć się zastrzegam, że trzeba brać też pod uwagę celową dezinformację. Ale by na taką skalę? O co chodzi? Otóż, powtórzmy, jest taki ktoś, kto się każe nazywać Igor Berkut i jest liderem partii Wielka Ukraina. I to on właśnie przedstawia nowe rewelacje. Sam o sobie w wywiadzie telewizyjnym mówi rzecz następującą:

Wróciłem dopiero co/Izraela, lo była Już s/ós ta moja wizyta. Okazała się znakomita. Miałem wykłady na kilku uniwersytetach, w szczególności w Hajfie, w Jerozolimie. Występowałem w telewizji. Izrael ma wiele problemów. Jednym z głównych jest terytorium. Z czego 60 proc. to pustynia. Miasta są przeludnione. Klimat bardzo gorący. Pojawiają się też poważne problemy ekologiczne. Izrael nie nadąża z oczyszczaniem kraju. Następny problem to otoczenie państwa. Mieszka w Izraelu 8,5 min Żydów. A wokół Izraela mieszka 100 min Arabów. Ta sytuacja może doprowadzić do agresji na Izrael. Narastające problemy każą się zastanowić nad przyszłością tego kraju. To się odbija przede wszystkim na młodym pokoleniu Żydów. Nie widzą dobrej perspektywy. Dlatego Izrael, by się normalnie rozr wijać, musi znaleźć dla siebie inne terytorium na 200-300 lat. To był jeden z celów mojej wizyty w tym kraju […]. I tu pojawia się pojęcie „Niebiańskiej Jerozolimy” lub „Nowej Jerozolimy”.

Według mojego rozeznania, ta „Niebiańska Jerozolima” znajduje się na południu Ukrainy i obejmuje pięć województw: dniepropietrowskie, zaporoskie, odeskie, chersońskie i nikołajewskie […]. Na tych ziemiach zostanie powołany Nowy Jeruzalem, który pozwoli na rozwój całego izraelskiego narodu. W ten sposób spełnią się także wielowiekowe marzenia ukraińskiego narodu […]. Ukraińcy marzą od lat o pensji w wysokości 500 euro […]. Dlaczego ten projekt jest ważny dla całej ludzkości? Dlatego że to jedyny w ciągu ostatnich 50 lat projekt o charakterze cywilizacyjnego rozwoju […]. Ale to nie wszystko. Żydzi z całego świata, największe domy bankierskie i ponadnarodowe korporacje, zbiorą swoje intelektualne bogactwa, technologie i przekażą je Nowej Jerozolimie. I ta Nowa Jerozolima zacznie się dynamicznie rozwijać. I to tak szybko, że kraje europejskie staną się dla niej zwykłą prowincją […].

Ta idea jest bardzo żywa i już się rozkręca. W Izraelu przyjęta została entuzjastycznie […]. Zrobiliśmy już pierwsze konkretne kroki. Otóż w styczniu 2017 r. wylądowała w Odessie pierwsza grupa obywateli izraelskich [https://wolna-polska.pl/wiadomosci/ukraina-zydowska-inwazja-rozpoczeta-2017-02].

Dodajmy od siebie, że Żydzi przybyli z Hajfy, a przewodził im właśnie sam Igor Berkut Było ich 183. I, jak dalej Berkut mówi, na żyznej ziemi ukraińskiej został położony już pierwszy kamień węgielny pod fundament „Niebiańskiej Jerozolimy“. Ta grupa założycielska rozpoczęła też przygotowania do przyjęcia pierwszych 100 tys. Żydów z Izraela. A przed końcem 2022 r. organizatorzy planują ściągnąć do Nowej Jerozolimy 6 min Żydów z Izraela i ponad 12 min z Rosji, USA i krajów Unii Europejskiej. W innej wypowiedzi Berkut dodaje: – Rządy Nowej Jerozolimy – kiedy zostanie ona oficjalnie proklamowana po przyjęciu ustawy o decentralizacji Ukrainy – będą powierzone Radzie Protektorów, składającej się z 12 szefów.

I jak mamy na to patrzyć? Wierzyć temu czy nie wierzyć? Czyżby to była prowokacja polityczna? Jakiś balon próbny, który ma na celu zbadać, jak na taki pomysł zareaguje świat? Jak na razie świat w ogóle nie reaguje, włącznie z Ukrainą. Czyżby więc miało to przebiegać po cichu? Może dlatego mówi się o tajnym, a niejawnym, porozumieniu Izraela i Ukrainy. Nie znamy zapisów tego porozumienia. Ale coś musi być na rzeczy, skoro sprawa powoli zaczyna wypływać na szersze wody.Tak więc tytuł dr. Pietrzaka: Czy naszym sąsiadem stanie się Izrael? nie jest taki bez sensu. A„Warszawska”ma całkiem niezłe informacje.

Tym bardziej że wspomniany Berkut w innej wypowiedzi telewizyjnej, odpowiadając na pytanie, jak zareagują na to sami Ukraińcy, odpowiedział mniej więcej tak: „Kto może się przeciwstawić takiemu programowi? Prezydent Ukrainy, Żyd? Premier, Żyd? A może najbogatsi obywatele tego kraju, oligarchowie, także Żydzi?

No właśnie, kto może się przeciwstawić? Co więc się stanie na południu Ukrainy? Musimy poczekać, by się przekonać. Ale o planach i zamiarach, a nawet o marzeniach warto już wiedzieć. Bo wiedza jednak jakoś rozświetla nam życie.

Igor Berkut, lider partii Wielka Ukraina: Wróciłem dopiero co z Izraela. To była już szósta moja wizyta. Okazała się znakomita. Izrael ma wiele problemów. Jednym z głównych jest terytorium. Mieszka w Izraelu 8,5 min Żydów. A wokół Izraela mieszka 100 min Arabów. Izrael, by się normalnie rozwijać, musi znaleźć dla siebie inne terytorium na200-300 lat. To był jeden z celów mojej wizyty w tym kraju. Według mojego rozeznania, ta „Niebiańska Jerozolima” znajduje się na południu Ukrainy i obejmuje pięć województw: dniepropietrowskie, zaporoskie, odeskie, cher-sońskie i nikołajewskie. Na tych ziemiach zostanie powołany Nowy Jeruzalem, który pozwoli na rozwój całego izraelskiego narodu. Ta Nowa Jerozolima zacznie się dynamicznie rozwijać. I to tak szybko, że kraje europejskie staną się dla niej zwykłą prowincją.

Opracowanie: Janusz Baranowski

Wojna złych światów: Siermiężny zbir, który zabija ciało kontra upadlająca biurokracja, która niszczy duszę

Kluczowe jest zdanie sobie tutaj sprawy, że oba elementy wzmiankowanych diad służą w ostatecznym rachunku tej samej “ukrytej ręce”, która realizuje przy ich pomocy cele nie ekonomiczne czy polityczne, tylko metafizyczne

Jakub Bożydar Wiśniewski https://www.prokapitalizm.pl/wojna-zlych-swiatow-siermiezny-zbir-ktory-zabija-cialo-kontra-upadlajaca-biurokracja-ktora-niszczy-dusze/

—————————

Strategia „ordo ab chao”, która jest obecnie wdrażana w sposób bezprecedensowo natężony, polega m.in. na skoordynowanym eskalowaniu konfliktu między dwoma polityczno-ideologicznymi frontami, z których każdy jest zły, przy czym każdy jest pod pewnymi względami gorszy od drugiego (abstrahując od tego, który jest w danym przypadku winny zainicjowania „gorącej fazy”).

Przykładowo: jeden z nich składa się przede wszystkim z siermiężnych zbirów posługujących się przede wszystkim bombami, czołgami i mafijnymi zastraszeniami, podczas gdy drugi posługuje się przede wszystkim upadlającą biurokracją, odgórnie promowaną kulturową degrengoladą i „miękkim totalitaryzmem” na wzór australijskiej, kanadyjskiej czy nowojorskiej dyktatury sanitarystycznej – za bomby i czołgi bierze się zaś wyłącznie działając w „trzecim świecie”.

Innymi słowy, pierwszy bezceremonialnie kaleczy i morduje cieleśnie, podczas gdy drugi zna bardziej wyrafinowane metody kaleczenia i mordowania duchowego, zaś z klasycznie bandyckich metod korzysta wyłącznie poza granicami „cywilizowanego świata”. Pierwszy nie ma oporów przed błyskawicznym przetrącaniem swoim ofiarom fizycznych kręgosłupów, zaś drugi przed przewlekłym łamaniem ich kręgosłupów moralnych. Itp., itd.

Rzecz w tym, żeby w kontekście zaogniania starcia między podobnymi frontami wmanewrować jak największą liczbę osób w jałowe licytacje na temat tego, kto jest w ostatecznym rachunku „bezwzględnie gorszy”, podczas gdy tymczasem każdy z nich jest gorszy pod pewnymi względami. Jeden może być na daną chwilę nieskończenie bardziej niszczycielski w wymiarze fizycznym, ale drugi może być w długim terminie bardziej wyjaławiający w wymiarze moralnym i kulturowym (pierwszy może być zwyczajnie zbyt biedny i prymitywny, żeby móc cokolwiek osiągnąć w tym zakresie).

Innymi słowy, błędne jest zarówno różne wartościowanie rzeczonych stronnictw, jak i ich traktowanie symetryczne, bowiem ma się wówczas do czynienia ze zjawiskami niewspółmiernymi pod względem wykorzystywanych kategorii zła, które – choć niewspółmierne – są wobec siebie komplementarne, bo wspólnie wzmagają intelektualny, moralny i duchowy zamęt.

Kluczowe jest zdanie sobie tutaj sprawy, że oba elementy wzmiankowanych diad [par md] służą w ostatecznym rachunku tej samej „ukrytej ręce”, która realizuje przy ich pomocy cele nie ekonomiczne czy polityczne, tylko metafizyczne: nie można odsuwać od siebie rozumienia, że za „światem ludzkich spraw” stoją zawsze stronnictwa nieskończenie „wyrazistsze jakościowo”, przy czym jedno z nich – służące dobru – działa na zasadzie jawnego spontanicznego porządku, podczas gdy drugie z nich – służące złu – tworzy w ukryciu planowane chaosy. Jeśli nie przyjmie się tego do wiadomości, to, analizując gwałtowne wydarzenia rangi światowej, będzie się zawsze skazanym albo na jałowe gdybanie o tym, w czyim to wąsko rozumianym „interesie”, albo na równie jałowe tłumaczenie wszystkiego „zbiegami okoliczności” czy „impulsami szaleńców”.

Jak zatem uniknąć uwikłania w intelektualny zamęt, moralną tromtadrację i duchową jałowiznę w obliczu wyjątkowo agresywnych zagrywek z gatunku „ordo ab chao”? Otóż najbardziej niezawodna jest tu postawa tolkienowska, głosząca, iż to „codziennie czyny zwykłych ludzi odpędzają mrok”. Należy zatem w najbardziej oczywisty, konkretny sposób pomagać w nieszczęściu Bogu ducha winnym ludziom, którzy zostali uwikłani w zupełnie ich nieinteresujące nieczyste intrygi. Jeśli zaś przy tej okazji dostanie się do dyspozycji zasoby wyasygnowane przez jakiekolwiek polityczne bądź ideologiczne fronty grające na umocnienie swojej pozycji, należy wykorzystać je maksymalnie roztropnie i bezinteresownie, nie wchodząc jednocześnie z owymi frontami w jakiekolwiek transakcje wiązane, a tym bardziej w jakiekolwiek „strategiczne sojusze”. Tylko wówczas wykaże się zarówno moralną czystość, jak i intelektualną przenikliwość, a więc elementy, które winny być traktowane jako absolutnie nierozłączne – i tylko wówczas zadba się o to, żeby dobre chęci nie służyły brukowaniu piekła.

W wojennej gorączce. Zbrodniczy koronawirus jest wyjątkowo wyrobiony politycznie.

Stanisław Michalkiewicz 6 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5135

Od tłustego czwartku toczy się wojna na Ukrainie. Rosjanie uderzyli ze wszystkich kierunków, ale poza bitwą graniczną chyba nie osiągnęli zakładanych celów. A prawdopodobnie były dwa. Po pierwsze – dotrzeć do Kijowa, a po jego zdobyciu, zainstalować tam prorosyjski rząd. Po drugie – jak twierdzi generał Leon Komornicki, były dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego i absolwent „Woroszyłowki” – zamknąć w kotle ukraińskie wojska operacyjne, znajdujące się na wschód od Dniepru. W tym celu wyszły dwa natarcia, jedno z północy, w kierunku Charkowa, a drugie – z południa, na Zaporoże i Mariupol a przy okazji – na Chersoń i Odessę. Gdyby te plany się powiodły i ukraińskie wojska operacyjne zostały zamknięte w kotle i zniszczone, to byłby to koniec wojny, bo dalszy ukraiński opór zostałby szybko zdławiony.

Ale chociaż, jak dotąd, wszystko wskazuje na to, że Rosji nie udało się osiągnąć ani jednego, ani zwłaszcza drugiego celu. Jednak – ja mówił swoim oficerom dowodzący atakiem na Pearl Harbor japoński admirał Nagumo – wojna dopiero się zaczyna, a poza tym – jak twierdzą w Pentagonie – Rosjanie użyli dopiero połowy skoncentrowanych w pobliżu Ukrainy sił, więc w każdej chwili mogą ponowić natarcie. Pan Paweł Soloch, doradzający panu prezydentowi Dudzie twierdzi, że nie połowy, tylko aż dwóch trzecich – ale myślę, że w Pentagonie jednak wiedzą lepiej, niż w Warszawie, którą – podobnie jak inne miasta w Polsce – ogarnęła proukraińska i w ogóle – patriotyczna histeria.

Jej podtrzymywanie jest tym łatwiejsze, że już na samym początku Polacy zostali przez KRRiTV odcięci od rosyjskich źródeł informacji i skazani tylko na ,ukraińskie, za którymi polskie niezależne media bez zastrzeżeń powtarzają. Na tym właśnie polega patriotyzm, żeby utracić poczucie rzeczywistości i pozwolić rozhuśtywać się emocjonalnie. Wprawdzie rosyjskie media – wiadomo – kłamią, podczas gdy ukraińskie mówią całą prawdę i tylko prawdę, ale widocznie nawet rosyjskich kłamstw z ukraińską prawdą lepiej nie konfrontować, bo diabli wiedzą, co by z tego wyszło. Przykładem jest ukraińska załoga broniąca Wyspy Wężów. Według ukraińskich źródeł liczyła ona 13 strażników granicznych, którzy – kiedy rosyjski okręt wojenny wezwał ich do poddania się – w odpowiedzi kazali mu się „pierdolić”. Na takie dictum okręt otworzył ogień i wszyscy nie tylko zginęli, ale zostali za swoje bohaterstwo pośmiertnie odznaczeni. Jednak po trzech dniach okazało się, że wszyscy zmartwychwstali i to nie tylko bohaterska trzynastka, tylko aż 85 trafiło w rosyjskiej niewoli.

Do niewoli trafiają też i Rosjanie, których Ukraińcy traktują „zgodnie z konwencją genewską”, ale to widocznie jacyś mazgaje, bo nie tylko wołają „mamusi”, ale w dodatku pryncypialnie się oskarżają o wszystkie zbrodnie przeciwko ludzkości – zgodnie z potrzebami propagandy. Przypomina to opowieści jeńców bolszewickich spod Warszawy w roku 1920, którzy widzieli, jak kule z karabinów maszynowych odbijają się od płaszcza Najświętszej Marii Panny, okrywającego polskich żołnierzy. [Ich relacje, sołdatów nie znających się, z różnych „armii”, były i są spójne. Czy dlatego tak utrudnione jest ich zebranie i analiza? M. Dakowski]

Bo gorączka wojenna objęła również Niebo, które chyba jednak ma niemały kłopot z zajęciem stanowiska. Oto JE abp. Ryś, znany z sympatii do nieubłaganego postępu również w liturgii, oświadczył, że rosyjski reżym już tę wojnę „przegrał”. Czy sam to wykombinował, czy też szepnął mu to anioł z Nieba – o to mniejsza – bo ważniejsze jest to, kto w takim razie na Ukrainie walczy, naciera, ostrzeliwuje miasta – i tak dalej. Ale nie to może wpędzać Niebo w dysonans poznawczy, bo biskupi kościoła grekokatolickiego modlą się naturalnie w intencji Ukraińców, podczas gdy Cerkiew Prawosławna – odwrotnie. W tej sytuacji Pan Bóg nie ma chyba innego wyjścia, jak być po stronie silniejszych batalionów. Kto ma silniejsze bataliony? No wiadomo – ten, który wygra – więc również od strony teologicznej wszystko będzie w jak najlepszym porządku, niczym w żydowskiej anegdocie: Nasi wygrywają. – Jacy nasi? – No ci, co wygrywają!

Wojenna histeria okazała się darem Niebios również dla obozu „dobrej zmiany”. Nie tylko nikt nie krytykuje już „Polskiego Ładu”, ani nie wytyka dekompozycji w Zjednoczonej Prawicy, tylko wszyscy, na wyścigi, upajają się patriotycznym frazesem. Musi to zwrotnie oddziaływać również na Umiłowanych Przywódców, którzy – chociaż oczywiście „miłują pokój”, jak się należy, to chwilami sprawiają wrażenie, jakby jak najszybciej chcieli wciągnąć Polskę do wojny. Jest w tym racjonalne jądro, a przynajmniej – jego pozór, bo gdyby tak się stało, to inflację i inne dolegliwości można byłoby zwalić na karb Putina, w co – przy takim natężeniu uczuć patriotycznych, wszyscy uwierzyliby bez zastrzeżeń, zwłaszcza, że nawet Donald Tusk by wtedy nie zaprzeczał. Słowem – można by w ten sposób osiągnąć jedność moralno-polityczną narodu – jak za Gierka.

Jak się okazuje, wojna, obok plusów ujemnych, ma również plusy dodatnie i to wcale niemało, bo oto okazało się, że od tłustego czwartku skończyła się epidemia zbrodniczego koronawirusa. Wprawdzie oficjalnie nie zostało to jeszcze ogłoszone, bo władze mają większe zmartwienia, ale najwyraźniej tak się stało.

Przejścia graniczne z Ukrainy do Polski pokonują dziesiątki tysięcy uciekinierów z Ukrainy na dobę. Nawiasem mówiąc, coraz więcej wśród nich Murzynów i przedstawicieli innych egzotycznych ludów, którzy najwyraźniej musieli dotrzeć tam z Białorusi, bo nie słychać, by granica polsko-białoruska była nadal szturmowana. Otóż tych uchodźców nikt na granicy nie testuje na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie soli im mandatów za brak maseczek, nikt nie umieszcza ich w choćby tygodniowej kwarantannie, tylko polskie służby podstawiają autobusy i rozwożą ich po całej Polsce – a epidemii nie ma.

Oczywiście wyciąganie stąd wniosku, że te wszystkie posunięcia nie były uzasadnione żadnymi względami medycznymi, byłoby głęboko niesłuszne, a w takim razie musimy po raz kolejny potwierdzić, że zbrodniczy koronawirus jest wyjątkowo wyrobiony politycznie. Jestem pewien, że gdyby tak Kanada znalazła się w stanie wojny ze Stanami Zjednoczonymi, to żaden Konwój Wolności nie byłby tam potrzebny, bo zbrodnicze koronawirusy, co to przedtem latały wszędzie, jak chrabąszcze, natychmiast taktownie by zniknęły.

Wprawdzie zimny ruski czekista Putin chyba „rasserdywsia” sankcjami, którymi, na wezwanie USA, obkłada go większość państw świata, niczym Tuhaj-Bej i postawił rosyjskie wojska rakietowe w stan podwyższonej gotowości, ale na razie ropa płynie, gaz płynie – w ilości 109 mln metrów sześciennych dziennie – również przez Ukrainę.

Podobnie było w Niemczech na froncie zachodnim w 1945 roku. Wprawdzie Hitler nakazał totalne zniszczenia, ale nawet gauleiterzy się tomu sprzeciwiali. Albert Speer w pamiętnikach wspomina sytuację, jak to część miasta po jednej stronie rzeki zajmowali Amerykanie, podczas gdy drugą – Niemcy. Po niemieckiej stronie była elektrownia i wodociągi. Elektrownia dostarczała prąd również do części miasta znajdującej się pod Amerykanami, a wodociągi – wodę – w zamian za co Amerykanie nie bombardowali niemieckiej części miasta.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Dajmy ludziom wojnę

[przez Jan Góral] Georgina Orwell https://krakowjestnasz.pl/geopolityka/1971/

Zacznę od tego, że tak, oczywiście, wspieram sercem wszystkich ludzi miłujących pokój i pragnących wolności. Tak, oczywiście, to okropne co się dzieje wokół Ukrainy. Okropna jest każda sytuacja, w której zwykli ludzie, nie pytani przez nikogo o zgodę ani o zdanie, stają się ofiarami ataku, przemocy i opresji. Największe straty na wojnie od zawsze ponosi ludność cywilna, po wszystkich stronach konfliktu. To ona płaci najwyższą cenę, to jej krew jest przelewana „za ojczyznę”, „w imię wolności” i „w obronie demokracji”. Równie mocno żal mi mieszkańców Ukrainy, jak i Rosji. Nikt z nas nie chce tej wojny i wszyscy modlimy się o to, by zakończyła się równie szybko jak się zaczęła.
Ale moim zdaniem, PRAWDZIWA trwająca obecnie wojna toczy się zupełnie gdzie indziej i o coś znacznie ważniejszego. Biorące w niej udział siły nie rozkładają się bynajmniej na linii horyzontalnej, lecz wertykalnej. I nie zaczęła się ona kilka dni temu na Ukrainie, a trwa już od dwóch lat na całym świecie. A tak naprawdę to już od wielu pokoleń, ale to już temat na inny post… Wydarzenia wokół Ukrainy są jedynie kolejną fazą tej wojny, mającą odwrócić uwagę ludzi od tego co się dzieje na rynkach finansowych, od bezprecedensowego globalnego kolapsu ekonomicznego i postępującego globalnego totalitaryzmu, od wydarzeń w Kanadzie, od intensywnych działań rządów na całym świecie zmierzających do jak najszybszego wprowadzenia CBDC [Central Bank Digital Currency] i cyfrowej tożsamości, od walącej się narracji wokół „magicznego wirusa” oraz od horrendalnej liczby zgonów i powikłań po przyjęciu tzw. „szczepionek”.
Szambo wybiło z pełną mocą i nie ma już jak go sprzątnąć pod dywan. Pozostaje stworzyć jakiś nowy WIELKI NEWS, który skutecznie odwróci od niego uwagę.
TAK, DAJMY LUDZIOM WOJNĘ! – temat zastępczy, nową błyskotkę, na temat której będą mogli prowadzić zażarte dyskusje, jeszcze głębiej i radykalniej dzieląc się przy tym na „pro-” i „anty-„. Zainscenizujemy wokół tego konfliktu pełen grozy spektakl medialny, dzięki któremu dłużej utrzymamy ludzi w stanie strachu (bo Covida przestali się już bać), a przy okazji wygenerujemy sobie oglądalność i clickbaity. I – voila! – po problemie. Teraz już nikogo nie obchodzi Covid, zagadkowe masowe zgony po „szczepionkach”, medyczny apartheid i postępujący globalny totalitaryzm – teraz już tylko Putin i Putin, wojna i wojna. A oligarchom w to graj! Obłowią się na sprzedaży broni, będą mogli dalej nieprzerwanie prowadzić swe plugawe interesy, a zmanipulowani, zabijający się nawzajem ludzie, przy okazji dopomogą elitom w realizacji planu masowej depopulacji.
Nie jest już żadną tajemnicą, że praktycznie wszystkie rządy i najważniejsze instytucje świata zostały zinfiltrowane przez Światowe Forum Ekonomiczne i zgodnie realizują jego agendę (mimo, że dla ciemnego ludu odgrywają przedstawienie pt. „lewica kontra prawica”, „USA kontra Rosja” itd.).

Mając to na uwadze, cały ten rosyjsko-ukraiński „konflikt” można opisać następująco:
absolwenci programu WEF ‘Young Global Leaders’ nr 5, 7, 15, 22, 27 i 42 potępili w mediach absolwenta programu WEF ‘Young Global Leaders’ nr 6 za atak na absolwenta programu WEF ‘Young Global Leaders’ nr 8 i postanowili nałożyć na niego „sankcje”. Jednocześnie wszyscy wyżej wspomniani są jedynie posłusznymi pieskami Klausa Schwaba i wspólnie realizują jedną i tą samą globalną agendę. (jeśli ktoś nie wie o czym mowa, polecam ostatni film na moim kanale i lekturę artykułów podlinkowanych w opisie pod filmem).
Tak więc oczy całego świata zwrócone są na wschód, a tymczasem my tu sobie na zapleczu, po cichutku, bez rozgłosu, wprowadzimy kilka kolejnych rozporządzeń, podkładając dalszy legislacyjny grunt pod wprowadzenie i umocnienie Nowego Porządku Światowego…
W USA właśnie rozpoczęto wdrażanie projektu cyfrowego dowodu tożsamości SMART Health Card.
W Polsce do Sejmu wpłynął właśnie projekt ustawy o przymusie szczepień i paszportów covidowych, a prezydent kilka dni temu podpisał dokument dający obcym wojskom zielone światło na użycie broni palnej i innych środków przymusu bezpośredniego wobec Polaków na ich własnej ojczystej ziemi.
W tych dniach ma się odbyć w Genewie pierwsze posiedzenie międzyrządowego organu negocjacyjnego w sprawie podpisania Międzynarodowego Traktatu Profilaktyki i Gotowości Pandemicznej, który permanentnie pozbawi 194 kraje członkowskie jakiejkolwiek suwerenności decyzyjnej i finansowej w obszarze polityki zdrowotnej na rzecz WHO (czyli prywatnej instytucji, której właścicielami i mocodawcami są Bill Gates oraz BigPharma).

Jeśli traktat zostanie podpisany (a patrząc na to co się dzieje, nie ma powodów przypuszczać, że nie), od tej pory wszelkie decyzje i rozporządzenia WHO będą uznawane za nadrzędne i wiążące wobec państw członkowskich, co otworzy furtkę do:
– wprowadzenia totalnej cyfrowej kontroli nad globalną populacją (pod pretekstem „ochrony zdrowia”)
– bezpardonowego łamania praw obywatelskich i eliminowania wszelkich alternatywnych metod leczenia niezgodnych z rekomendacjami WHO oraz interesami jej sponsorów (pod pretekstem „ochrony interesu narodowego w obszarze bio-bezpieczeństwa”)
– wprowadzenia nieograniczonej cenzury poprzez usuwanie wszelkich treści niezgodnych z oficjalną narracją WHO (pod pretekstem „walki z dezinformacją”)
– uznaniowego nakładania na kraje członkowskie sankcji (w postaci np. gigantycznych kar finansowych oraz represji w obszarze relacji międzynarodowych) za wszelkie odstępstwa od odgórnych wytycznych WHO.
Tylko kogo to teraz obchodzi? Kto to teraz zauważy? Przecież to teraz nieważne, w końcu wybuchła wojna!
Nie.

Prawdziwa WOJNA toczy się zupełnie gdzie indziej. Nie jest to wojna o terytorium, lecz o życie i wolność siedmiu miliardów ludzi na planecie – o ich podstawowe prawa obywatelskie i ich suwerenność cielesną, o ludzką godność i o przyszłość gatunku ludzkiego. Nie jest to wojna na linii „Rosja kontra Ukraina” czy „USA kontra Chiny”, tylko na linii „Zwyrodniałe Samozwańcze Globalne Elity kontra Cała Światowa Populacja”.
Tak ja to widzę.

Autor: Georgina Orwell Polecam kanał autorki na BitChute: https://www.bitchute.com/channel/FIDI64I8W9kD

CDC w ciągu jednego dnia zwalczyło „koronawirusa”! Groźna pozostaje… grypa

Kryminalna jednostka organizacyjna znana pod pełną nazwą jako „Centra Kontroli i Prewencji Chorób” (Centers for Disease Control and Prevention – CDC) wydała nową „rekomendację” odnośnie do noszenia maseczek mających „chronić przez Covid-19”.

https://www.bibula.com/?p=131918

Na kilka dni przed wygłoszeniem orędzia w Kongresie przez obecnego administratora Białego Domu, Joe „Brandona” Bidena, CDC w ramach politycznej akcji podniesienia słupków popularności wydało 25 lutego br. nową rekomendację, która znosi wymagane używanie maseczek w pomieszczeniach.

Niektórzy obserwatorzy trzeźwo wskazują na manipulację CDC, która zmieniając definicje, rezygnując z testowania, korzystając z cenzury i stosując żonglerkę danymi potrafiła najpierw magicznie wskazać „zagrożenia”, a potem równie magicznie przemienić „zagrożone” obszary.

Poniżej, dwie mapki: jedna pokazuje obszar Stanów Zjednoczonych oznaczony niemal całkowicie na czerwono, co ma pokazywać rzekome zagrożenie „koronawirusem”, a druga – ta najnowsza – przemienia USA w niemal oazę zdrowia, co miało służyć zniesieniu maseczek. Co najważniejsze: te dwie mapki na oficjalnym kanale CDC różni zaledwie jeden dzień. W ciągu jednego dnia CDC „zwalczyło” tzw. koronawirusa!

Co więcej, CDC tak się pogubiła, że już nie wie kiedy i co nastąpiło, bo daty tych mapek są zamienione, czyli według CDC dzień później stan „pandemii” jest gorszy niż wcześniej, a mimo to zniesiono maseczki…

Pics source: Twitter

Nowe rekomendacje CDC zostały niemal natychmiast przyjęte przez wielu politycznych dyspozytorów, którzy na swoich terenach wspaniałomyślnie znieśli konieczność maskowania twarzy.

Największe opory dalej stawiają związki nauczycieli, które z obłędnym uporem stoją na stanowisku niszczenia zdrowia dzieci i młodzieży, oraz admistracje szkół wyższych. Również i większość szpitali dalej próbuje udowodnić istnienie „wirusa”, pragnąc powrotu do intratnego źródła finansowania w czasie tzw. pandemii.

Pomimo przywiązania do irracjonanych zachowań i powoływania się „na naukę”, niektóre szpitale zaczynają chwilowo ustępować zezwalając na ściągnięcie maseczek. Na przykład, zespół szpitali AdventHealth (główna siedziba na Florydzie, działa w 11 stanach, zatrudnia 83 tysięcy pracowników) wydał rozporządzenie znoszące konieczność maskowania się, bez względu na status zaszczepienia się preparatem zwanym „szczepionką przeciwko Covid-19”.

Co interesujące, noszenie maseczki jest obowiązkowe dla pracowników, którzy nie zaszczepili się przeciwko… grypie. (W poprzednich sezonach grypowych nikt nawet nie myślał o nakładaniu takich wymagań, zupełnie niezgodnych z zaleceniami medycznymi i naukowymi.)

Tak więc zagrożenie tzw. kowidem zniknęło z dnia na dzień i zastępowane jest czymś innym. Obecnie największym zagrożeniem ma być nowy „wirus” o nazwie „putin”, ale po przeminięciu burzliwych wydarzeń i po ponownym ułożeniu stosunków międzynarodowych – bo innego wyjścia nie ma – przyjdzie pora na inne pomysły zarządzania masami ludzkimi.

Jak wiemy, firmy farmaceutyczne usilnie pracują nad stworzeniem preparatu mającego połączyć „szczepionki” antykowidowe i antygrypowe, więc gdy stosownie i w porę pojawią się one przed jesiennym sezonem normalnej grypy, kryminalne organizacje i agencje wzmogą kampanię strachu, wymuszając przyjmowanie kolejnych groźnych substancji.

Wydaje się, że kolejne kampanie hejtu i zastraszania będą coraz skuteczniejsze, gdyż mogą liczyć na dużą bazę ludzi spanikowanych. Zwykła obserwacja nie napawa optymistycznie. Dla przykładu, w rejonach gdzie od miesiąca-dwóch nie obowiązują już żadne wymagania noszenia maseczek w pomieszczeniach zamkniętych, około 70% osób dalej je nosi. Można być pewnym, że wszyscy ci najbardziej wystraszeni to baza wyszczepionych wszelkimi możliwymi dawkami. Ich przerażenie wzmaga się z dnia na dzień, gdyż nieuchronnie obserwują oni upadek na zdrowiu, swoim i swoich zaszczepionych bliskich, oczywiście winiąc wszystko i wszystkich wkoło („Covid”, niezaszczepionych), tylko nie przyjęte preparaty.

Dyrektor CDC, dr Rochelle Walensky, komentując poluzowanie obostrzeń powiedziała, że w przyszłości CDC może je przywrócić. I możemy być pewni, że to zrobi w wygodnym politycznie momencie.

Oprac. www.bibula.com
2022-03-05

Dzidziuś Covidek w Polsce skończył dwa latka, ale KTO o nim pamięta ??

Dzisiaj mamy zacny jubileusz, o którym mało kto jest łaskaw pamiętać. To właśnie 4 marca przypada druga rocznica wykrycia pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce, co rozpoczęło tzw. pandemię tak zwanego “covida”.

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/covidek-w-polsce-skonczyl-dwa-latka-ale-nikt-juz-o-nim-nie-pamieta

COVID-19 to skrót od COronaVIrus Disease 2019, bo nowy wirus został po raz pierwszy zidentyfikowany w 2019 roku. COVID-19 to infekcja dróg oddechowych wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2. U większości osób jej przebieg jest łagodny, a nawet bezobjawowy, ale ze względu na wysoką zjadliwość (zdolność do szybkiego przenoszenia z człowieka na człowieka) dotykał grupy populacji o osłabionej odporności – osoby starsze, chorych na raka, chorych na cukrzycę i z nadwagą.

Dwa lata temu Polacy ciężko przestraszeni doniesieniami z Chin gdzie ludzie w drgawkach rzekomo konali na ulicach i z Włoch, gdzie Chińczycy zawlekli swoją zarazę wracając tam szyć ubrania po chińskim nowym roku, z wypiekami na twarzach oglądali w dezinformacyjnych telewizjach doniesienia o pierwszym Polaku, który został rzekomo zakażony chińskim wirusem. Niewiele osób na tym etapie zdawało sobie sprawę, że w nadchodzących potem tygodniach nasz świat zwariuje i szaleństwo będzie stopniowane aż do teraz.

Od razu okazało się, że nie mamy jak zareagować na zarazę. Zabrakło ‘najbardziej podstawowych pandemicznych produktów” [to oczywiście szyderstwo… md] min. maseczek czy płynów do dezynfekcji, które potem zaczął nawet produkować Orlen. Wiecznie zmęczony minister Szumowski najpierw wyśmiewał tych, którzy chodzili w maseczkach, a potem nakazał ich noszenie nawet na świeżym powietrzu, a premier Morawiecki grzał się w blasku latającego jeszcze wtedy, a dzisiaj już niestety zniszczonego, największego samolotu świata An-225 Mrija wypełnionego chińskimi maseczkami bez atestu.

W międzyczasie pojawiły się pleksiglasy w sklepach i na twarzach ludzi, którzy chodzili w czymś przypominającym maski spawaczy. Tak zwane przyłbice były oczywiście zupełnym idiotyzmem, tak jak ordynowane raz po raz lockdowny, czyli zamknięcia wszystkiego.

Pierwszy raz doświadczyliśmy kataklizmu, który sami sobie urządziliśmy.[To nie my, lecz banda niby-rządząca. MD] Zamknięcia gospodarki oczywiście ją zniszczyły, a przestraszony rząd zaczął na lewo i prawo rozdawać upadającym przedsiębiorcom wydrukowane pieniądze czym doprowadził do największej inflacji od lat.

Szaleństwo zapoczątkowane w marcu 2020 roku rozkręcało się coraz bardziej. Władze najpierw odwołały Wielkanoc, potem zorganizowały wybory prezydenckie. potem odwołały Wszystkich Świętych, Boże Narodzenie itd. Cały 2021 minął z grubsza jak 2020 tylko było gorzej. Media nakręcały panikę pod każde kolejne tzw. warianty i pojawiły się szczepionki, które zaczęły być stręczone wszystkim komu się da. 

Jakby tego było mało władze wielu państw świata wpadły na pomysł aby dyskryminować tych, którzy odmówili wstrzyknięcia szczepionki, a potem tzw. dawek przypominających. Segregacja ludzi za pomocą kodu QR będącego swoistą czasową subskrypcją na prawa obywatelskie stała się wisienką na covidowym totalitarnym torcie. W takich okolicznościach, z różną skalą szaleństwa w róznych krajach, doszliśmy do roku 2022.

Rządzący rozpoczęli ten rok według tego samego schematu – czyli  straszenia nowym wariantem Omikron. Jak jednak powiedział słynny filantrop i wirusolog amator, Bill Gates,niestety Omikron okazał się naturalną szczepionką”. Próba podtrzymania covidowej psychozy tym razem się nie powiodła, bo ludzie byli już tym zmęczeni i zaczęli protestować naprawdę mocno. Niektóre kraje zaczęły luzować obostrzenia i restrykcje, ale oczywiście kody QR już pozostały z nami i prawdopodobnie obowiązek przyjmowania szczepionki co kilka miesięcy również.

Rok temu gdy obchodziliśmy roczek covidka, mało kto wierzył, że w czasie drugiej rocznicy mało kogo Covidek będzie obchodził.

A wszystko to stało się w niecałe dwa tygodnie! Wirus SARS-CoV-2 nie jest już groźny, nie robi się testów dla setek tysięcy obcokrajowców przybywających do Polski. Nagle nie ma kwarantanny, słynni lekarze nic już nie mówią o kolejnych wariantach i falach, a przepełnione szpitale, w których według rządowej propagandy umierali tylko niezaszczepieni, nagle są puste i gotowe na przyjmowanie potrzebujących uchodźców. 

Niektórzy ironizują gorzko, że Władimir Putin powinien dostać nagrodę Nobla w dziedzinie … medycyny, za wpływ w pokonaniu pandemii…

KOMISJA USA COVID-19 – i „nieśmiertelny” Zelikov

Dziś chciałbym opowiedzieć o tym, na co wiele osób czekało od dawna. Otóż, powstała już amerykańska Komisja mająca podsumować dramat, z którym zetknęliśmy się wszyscy – Covid-19! 2022-03-04  Sławomir M. Kozak https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/komisja-covid-19,p1871077634

—————————-

Na początek jednak, nie bez przyczyny, chcę przypomnieć pewien tekst. Przybliżę w nim inne, amerykańskie doświadczenia z różnymi, wcześniejszymi ich komisjami.

„W historii Stanów Zjednoczonych zaistniało kilka komisji. Ciekawe w tym miejscu może się okazać porównanie czasu, w jakim wybierano przewodniczących tych komisji na przestrzeni lat. I tak: Po tragedii Titanic’a, przewodniczącego wyłoniono w ciągu 6 dni, po zabójstwie J. F. Kennedy’ego – w ciągu 7 dni. Tyle samo po wypadku promu kosmicznego Challenger, a po japońskim ataku na Pearl Harbor – w ciągu 9 dni, Prezydent Bush wyznaczył szefa Komisji 9/11 po 411 dniach! Komisja rozpoczęła swoje prace dopiero miesiąc po tym fakcie, a więc w 441 (!) dniu od tragicznych wydarzeń. Szefem komisji wyznaczonym przez Bush’a został Henry Kissinger. Rodziny ofiar były jednak przekonane, że osobie tej brakuje obiektywizmu. Podnoszono wątpliwości dotyczące jego udziału w aferze Watergate i roli, jaką odegrał w przewrocie w Chile. Kristen Breitweiger przeprowadziła prywatne śledztwo w sprawie Kissingera i doprowadziła do spotkania z nim w jego nowojorskim biurze. Spośród wielu pytań, jakie mu zadano dwa okazały się wyjątkowo trafne. Kristen Breitweiger zapytała czy prawdą jest, że niektórzy z jego klientów są pochodzenia saudyjskiego. W drugim zapytała wprost czy prawdą jest, że jednym z nich jest Osama Bin Laden. Nie otrzymała na nie odpowiedzi ale wkrótce po tym spotkaniu media podały, że doktor Kissinger zrezygnował ze stanowiska. Wkrótce zastąpił go w tej roli Thomas Kean, były gubernator stanu Nowy Jork oraz Lee Hamilton, w przeszłości kongresman przewodniczący komisji do spraw wywiadu. Pozostałych ośmiu członków, w większości prawników wywodzących się z obu partii wyznaczył Waszyngton.  Jednak sposób prowadzenia dochodzenia niepokoił coraz większą liczbę ludzi. Początkowo komisja nie chciała, by przesłuchiwani zeznawali pod przysięgą. Komisja zadawała pytania, zdaniem członków rodzin poszkodowanych, zbyt łagodne, podczas gdy pytania przygotowane przez te rodziny nie były zadawane w ogóle. Z czasem jasne się stało, że osobą decydującą o tym, w jakim kierunku pójdzie dochodzenie i co znajdzie się w raporcie jest Philip Zelikow – zastępca szefa komisji. W październiku 2003 roku rodziny ofiar dotarły do informacji, z których wynikało, że to właśnie Zelikow przygotował projekt memorandum powołującego Radę Bezpieczeństwa Narodowego dla prezydenta Bush’a, a także strategie uderzenia wyprzedzającego, którą wykorzystano w wojnie z Irakiem. Okazało się również, że jest bliskim przyjacielem Doradcy do spraw Bezpieczeństwa Narodowego – Condoleezzy Rice. Rodziny domagały się rezygnacji Zelikowa, jednak ten zdecydowanie odmówił. W listopadzie 2003 roku Biały Dom zawarł z komisją porozumienie, w myśl którego tylko niektórzy jej członkowie uzyskali dostęp do materiałów ściśle tajnych, natomiast notatki z nich czynione musiały podlegać zatwierdzeniu przez ludzi z otoczenia prezydenta. Uprawnienia te otrzymał Zelikow i Jimmy Gorolick – wiceminister sprawiedliwości w rządzie Clintona.”

O tej, tak zwanej „Komisji”, pisałem w roku 2007, w ksiązce „Operacja Dwie Wieże”.

Z kolei, w książce „Czarny Wrzesień”, wydanej w roku 2011, przybliżyłem dodatkowo kontrowersyjną postać jej faktycznego przewodniczącego.

„Philip Zelikow (1954), to Dyrektor Wykonawczy Komisji, były członek Krajowej Rady Bezpieczeństwa, pisujący artykuły do spółki z byłym szefem CIA, John’em Deutch’em. Zelikow napisał również w 1997 roku wspólnie z Condoleezzą Rice książkę sławiącą zjednoczenie Niemiec. Jest członkiem Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, ośrodka dyplomatycznego w Londynie, kojarzonego z brytyjskim wywiadem. Jest też starszym doradcą holdingu BGR, którego klienci pokrywają się z obecnymi na liście Fortune 500.”

To dobry moment, żeby przypomnieć, że Philip Zelikow napisał Raport Komisji 9/11, zanim jeszcze rozpoczęły się przesłuchania w sprawie 9/11. On i jego zespół stworzyli zarówno zarys raportu, jak i wszystkie pytania, które później zadawano świadkom. Tak więc jeszcze przed przesłuchaniami “oficjalna historia” była już spisana, wymagała jedynie uzupełnienia niektórych szczegółów.  Zapewne podejrzewacie już Państwo, kto będzie przewodniczył najnowszej idei, mającej na celu wyjaśnienie wszelkich (!) wątpliwości związanych z aferą znaną pod nazwą Covid-19. Tak, to właśnie niezrównany Philip Zelikow, który był winny tuszowania sprawy 9/11, będzie odpowiedzialny za śledztwo także i w tym przypadku. To on zainicjował tak zwaną grupę planistyczną komisji mającej badać kwestie związane z „pandemią”. Wstępne prace zakończyła ona już jesienią 2021 roku i doprowadziła do powołania komisji ogólnokrajowej.  Podobnie, jak w przypadku Komisji 9/11, Zelikow wraz ze swoją “grupą planistyczną” ustalił już zapewne oficjalną wersję. W skład komisji mają rzekomo wejść wpływowi politycy wyższego szczebla. Zajmie ona na długo amerykańską opinię publiczną. Można zakładać, że w pewnym momencie pojawią się nawet jakieś kontrowersje, aby przyciągnąć uwagę i zwiększyć oglądalność tego przedstawienia, ale jego wynik nie będzie raczej zaskakujący. 

Felieton pochodzi z 9 numeru Warszawskiej Gazety