Wstydliwe zakątki niezwyciężonej armii. Chwyt za nosek.

Wstydliwe zakątki niezwyciężonej armii

Stanisław Michalkiewicz Buffalo Bill 1 czerwca 2023

Jak głosi słynny „Alfabet” („Anioł jest to sługa Boży, Buffalo Bill, Buffalo … a potem np. Karabin to broń zdradziecka, Buffalo Bill, Buffalo…”itd.) – Armia nasza jest zwycięska – oczywiście „Buffalo Bill, Buffalo”. Jak dotąd największym zwycięstwem naszej niezwyciężonej armii, była wiktoria nad głupimi cywilami 13 grudnia 1981 roku. Nasza niezwyciężona armia rozgromiła wtedy wszystkich głupich cywilów i to nawet bez takich jatek, jak w grudniu 1970 roku, kiedy to tylko w okolicach przystanku kolejowego Gdynia-Stocznia zginęło ich aż kilkudziesięciu.

Podczas stanu wojennego ofiar było znacznie mniej, przede wszystkim dlatego, że głupi cywile nie stawili specjalnego oporu, z wyjątkiem kilku młodych ludzi, którzy podczas próby rozbrojenia, zastrzelili sierżanta milicji nazwiskiem Karos. Do transformacji ustrojowej nasza niezwyciężona armia już się nie wtrącała. Zresztą po co miałaby się wtrącać, kiedy całą transformację ustrojową w naszym bantustanie przeprowadziły stare kiejkuty, zgodnie z ustaleniami dokonanymi przez pana Daniela Frieda z Departamentu Stanu ze strony amerykańskiej i szefa KGB Władimira Kriuczkowa ze strony sowieckiej?

Wszystko było pod kontrolą, podobnie, jak wojna na Ukrainie, gdzie i Amerykanie i Rosjanie się pilnują, by nie przekraczać cienkiej, czerwonej linii. Kto tę cienką, czerwoną linię nakreślił – tajemnica to wielka – ale ktoś nakreślić ją przecież musiał, skoro największym zmartwieniem sekretarza generalnego NATO, pana Stoltenberga, którym zresztą się z nami podzielił, była obawa, żeby ta wojna nie wymknęła się spod kontroli? Dopóki bowiem wojna nie wymyka się spod kontroli, to wszystko jest w jak najlepszym porządku; pociski i bomby mają prawidłowe – jak pisał w „Żywotach pań swawolnych” Brantome – „kalibery”, a ginie tylko ten, kto ma zginąć. Na przykład na Ukrainie jest rozkaz, że ginąć mają tylko „bandyci Putina” – i rzeczywiście – śmierć dziesiątkuje ich każdego dnia, aż dziw, że jeszcze któryś został przy życiu, podczas gdy po stronie ukraińskiej nie ginie nikt, może poza jakimiś cywilami, no i dziećmi, na które Putin jest dlaczegoś szczególnie zawzięty. W tej sytuacji można się tylko dziwić, że ostateczne zwycięstwo, które przecież zostało zatwierdzone na najwyższym szczeblu, jeszcze nie nadeszło – ale przecież nadejdzie, niech nikogo głowa o to nie boli.

Jak wiadomo, wstępnym warunkiem powodzenia jakichkolwiek operacji militarnych jest rozpoznanie. Używa się do tego celu wywiadu, albo płytkiego, albo głębokiego, a jak nie ma na to czasu, bo sytuacja nagli, to stosuje się metodę rozpoznania walką. Uderzamy na nieprzyjaciela takimi siłami, żeby rozpoznanie nie zamieniło się w paniczną ucieczkę, to znaczy pardon – jaką tam znowu „paniczną ucieczkę”? O tym nie ma mowy; nasza niezwyciężona armia takich manewrów w ogóle nie dopuszcza, a jeśli już – to tylko wycofanie na z góry upatrzone pozycje. Nieprzyjaciel wtedy będzie musiał pokazać wszystko, co tam ma i w ten sposób zdobędziemy potrzebne informacje. W ogóle w wojsku wiele zależy od fortelów – o czym lubił mówić pan Zagłoba, któremu fortele przebiegały przez głowę z szybkością błyskawicy – zwłaszcza podczas ucie… to znaczy pardon – podczas wycofywania się na z góry upatrzone pozycje. Na przykład – żeby nie zdradzić się przed nieprzyjacielem, że wyszła nam cała amunicja, spokojnie strzelamy dalej, jakby nigdy nic – i tak, aż do ostatecznego zwycięstwa.

Rozpisałem się na ten temat, bo zdumiała mnie informacja, jaką z Judenratem „Gazety Wyborczej podzielił się pan generał Janusz Nosek. Pan generał jest żywym dowodem na to, że każdy, nawet najgłupszy cywil, nosi w swoim tornistrze buławę marszałkowską. Skończył był bowiem historię na KUL, potem nawet nauczał tego przedmiotu w szkole. Stamtąd trafił do UOP, potem do ABW, aż wreszcie, w 2008 roku premier Tusk powierzył mu kierowanie Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, która wypączkowała ze „zlikwidowanych” Wojskowych Służb Informacyjnych”, a prezydent Komorowski awansował go na generała brygady.

Ale w roku 2013 został z tej funkcji odwołany, czemu towarzyszyły fałszywe pogłoski, jakoby z siedziby SKW był wyprowadzony „chwytem za nosek”, a w 2017 roku reżym „dobrej zmiany” zawlókł go przed prokuratora, który podejrzewał go współpracę z obcym wywiadem. Najwyraźniej podejrzenia te się nie potwierdziły, bo nie słychać, by pan generał został zawleczony przed niezawisły sąd, tylko – jak to u nas – wszystko zakończyło się wesołym oberkiem. No a teraz pan generał Nosek, za pośrednictwem Judenratu „Gazety Wyborczej”, poinformował nas, że „PiS jest przesiąknięty agenturą rosyjską”.

Przypadek zrządził, czy dobry los – jak głosi piosenka – że rewelacja o przesiąknięciu PiS rosyjską agenturą ukazały się akurat w momencie, gdy rząd „dobrej zmiany” usiłuje przeforsować w Sejmie ustawę o komisji, która zbadałaby rosyjskie wpływy w polskiej polityce. Jak wiadomo, pomysłowi utworzenia takiej komisji zdecydowanie sprzeciwia się obóz zdrady i zaprzaństwa, z kierującą nim politycznie Volksdeutsche Partei Donalda Tuska. Ostatnią nadzieję upatruje w panu prezydencie Dudzie – że się opamięta i ewentualnej ustawy nie podpisze, na wszelki wypadek kierując ją do Trybunału Konstytucyjnego, a panujący w nim „burdel i serdel” sprawi, że się tam zaśmierdzi i nigdy nie nabierze mocy obowiązującej. Głos zabrał nawet ambasador USA w Warszawie pan Marek Brzeziński, przestrzegając panią kierowniczkę Sejmu Elżbietę Witek, że „z procedowanych w Sejmie przepisów” mogą skorzystać „kraje nie budzące zaufania”, co mogłoby wpłynąć na „dwustronne relacje” USA z Polską.

Jak pamiętamy, Polska już raz otarła się o groźbę naruszenia swoich interesów strategicznych, kiedy Sejm w 2018 roku znowelizował ustawę o IPN. Kiedy jednak Departament Stanu udzielił nam przestrogi, reżym „dobrej zmiany” wycofał się z tej nowelizacji z podwiniętym ogonem i stosunki USA z Polską wkroczyły w etap idylli. List pana ambasadora Brzezińskiego pokazuje, że ten etap chyba dobiega końca. Coś może być na rzeczy, bo skoro Polska oddała już Ukrainie wszystko, co tylko mogła, a w Ameryce kupiła wszystko, co tamtejsi twardziele jej wtrynili, to w stosunkach z Polską można wrócić do stanu normalnego i skrócić jej smyczkę, żeby nikomu nie przewróciło się w głowie. Dlatego też pani minister Jadwiga Emilewicz, wciągnięta do rządu ze względów wyborczych, nie potrafiła odpowiedzieć nie tylko na pytanie, za jakie pieniądze będzie odbudowywana, pozostająca na zachodniej już nie kroplówce, ale transfuzji finansowej Ukraina, ale również – czy Polska nadal ma odbudowywać Donbas, który – póki co – pozostaje w rękach rosyjskich.

Inna rzecz, że pan red. Rymanowski taktownie jej o to nie zapytał, co by wskazywało, że i Polsat został podporządkowany ukraińskiemu Sztabowi Generalnemu, jak telewizja rządowa, czy druga telewizja nierządna. A tymczasem pan generał Nosek powiada, że PiS, który na rozkaz Pana Naszego z Waszyngtonu dla Ukrainy zrobił wszystko, a nawet więcej – jest „przesiąknięty agenturą rosyjską”. W tej sytuacji mamy dwie możliwości; albo pan generał Nosek przewąchał coś, czego my jeszcze nie wiemy, albo niczego nie przewąchał, tylko wykonuje zadanie w ramach kampanii wyborczej. Myślę, że ta druga możliwość jest znacznie bardziej prawdopodobna od tej pierwszej, a jeśli tak, to może lepiej, gdybyśmy nie mieli służb wywiadowczych, ani żadnych innych, które nic nie wiedzą, tylko załatwiają swoje prywatne porachunki i kręcą lody. Wtedy bylibyśmy ostrożniejsi, a tak, to wydaje nam się, że ktoś pilnuje interesu, a tymczasem nikt niczego nie pilnuje – byle zdrowie było.

Polacy przeciwni PiS-owskiej komisji do „badania rosyjskich wpływów”. [SONDAŻ].

Polacy przeciwni PiS-owskiej komisji do „badania rosyjskich wpływów”. [SONDAŻ].

polacy-przeciwni-kontrowersyjnej-pis-owskiej-komisji

Andrzej Duda błyskawicznie zdecydował o podpisaniu ustawy, dzięki której warszawski rząd będzie mógł stworzyć zależną od polityków komisję weryfikacyjną do spraw badania rosyjskich wpływów. Polakom nie podoba się jednak, że władza PiS-u zyska tak niebezpieczne narzędzie.

Sejm powołał komisję, odrzucając weto Senatu, pod koniec ubiegłego tygodnia. Z obozu prezydenckiego, płynęły wieści, że prezydent decyzję o podpisaniu bądź zawetowaniu ustawy podejmie w „mniej niż trzy tygodnie”.

Duda zrobił to już po kilku dniach. W poniedziałek 29 maja przed południem oświadczył, że zdecydował się „na podpisanie ustawy”. Jednocześnie Duda poinformował, że poza podpisaniem ustawy, skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. To raczej rzadki ruch – dotychczas, przy ewentualnych wątpliwościach, prezydent najpierw kierował ustawę do TK, a potem podpisywał.

Publicyści ostrzegają, że komisja może być niebezpiecznym narzędziem w rękach państwa. Warszawa będzie mogła jak nigdy wcześniej zastraszać dziennikarzy i osoby publiczne.

Polacy przeciwni PiS-owskiej komisji

Instytut Badań Pollster, w sondażu dla „Super Expressu”, zapytał Polaków jak oceniają pomysł powołania komisji. Ankietowanym zadano pytanie: „Czy to dobrze, że powstaje komisja do zbadania wpływów rosyjskich, tzw. »lex Tusk«?”.

Przeciwnych powstaniu PiS-owskiej komisji jest aż 58 proc. polskich obywateli. 44 proc. ankietowanych wybrało odpowiedź „Zdecydowanie nie”, a 14 proc. „Raczej nie”.

„Za” daniem warszawskiemu rządowi tak niebezpiecznej broni opowiedziało się 42 proc. uczestników badania. 24 proc. z nich wybrało odpowiedź „Zdecydowanie tak”, a 18 proc. „Raczej tak”.

Tylko Braun zachował się jak trzeba

Tylko Braun zachował się jak trzeba

Gdyby – biorąc przykład z Brauna – wszyscy odmówili noszenia masek, pandemiczny terror skończyłby się z dnia na dzień. Gdyby – biorąc przykład z posła Brauna – wszyscy odebrali mikrofon Grabowskiemu, jego paszkwilancka kariera skończyłaby się z dnia na dzień.

Katarzyna Treter-Sierpińska maj 31, 2023 tylko-braun-zachowal-sie-jak-trzeba

We wtorek (30.05.2023) poseł Konfederacji Grzegorz Braun przerwał antypolski, oszczerczy i kłamliwy wykład prof. Jana Grabowskiego pt. „Polski (narastający) problem z historią Holokaustu”. Grabowski jest synem ocalonego z Holokaustu Ryszarda Abrahamera, czyli Żyda uratowanego przez Polaków.

Natomiast wykład, w którym Grabowski po raz kolejny obarczał Polaków współwiną za Holokaust, odbywał się w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie. To doskonała ilustracja niemiecko-żydowskiej współpracy w budowaniu antypolskiej narracji, której celem jest propagandowe przerobienie Polaków z narodu ofiar (którym był) na naród katów (którym nie był).

Tym sposobem Niemcy zdejmują z siebie odium za zbrodnie przodków i nurzają w szambie Polaków, których ich przodkowie mordowali. Żydowski geszeft polega zaś na tym, że jak już wzięli od Niemców pieniądze, wypłacone jako odszkodowanie za niemieckie ludobójstwo na Żydach, chcą teraz za to samo wydębić kasę od Polaków. ]Grabowski, który robi karierę na produkcji antypolskich kłamstw, jest jednym z filarów tego geszeftu. I zupełnie nie przejmuje się naukowymi polemikami obnażającymi jego brednie. Po prostu idzie w zaparte i przekracza kolejne granice.

Podczas wykładu w Niemieckim Instytucie Historycznym Grabowski po raz kolejny wygłaszał tezy o polskiej współwinie za Holokaust utrzymując, że Polacy nie ratowali Żydów, tylko ich mordowali i to systemowo. Gdy Grabowski nazwał żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ „mordercami Żydów”, poseł Braun wstał, podszedł do prelegenta, zabrał mu mikrofon, powiedział „Dość tego” i uderzył mikrofonem w mównicę. Następnie przewrócił głośnik i w ten sposób zakończył wykład antypolskiego oszczercy. Brawo! Ktoś musiał w końcu dobitnie pokazać, że nie wolno dłużej tolerować tej antypolskiej hucpy. Tym kimś okazał się Grzegorz Braun, bo tylko on miał odwagę to zrobić.

Inni słuchali bredni Grabowskiego, żeby po wykładzie tradycyjnie podjąć z nim „naukową polemikę”, która i tak nic nie daje, bo przecież w całej tej antypolskiej nagonce nie chodzi o prawdę i naukę, tylko o obrzucanie Polaków łajnem w myśl zasady, że zawsze coś się przyklei.

Gdy Braun spektakularnie zakończył wykład paszkwilanta Grabowskiego, został obrzucony wyzwiskami, wśród których znalazły się określenia „faszysta”, „łobuz” i „pomyje ludzkie”.  Dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Wojciech Czuchnowski, nazwał Brauna „ruską onucą” i „ruskim agentem”, a prof. Ireneusz Krzemiński próbował uderzyć go laską. Krzyczano „Hańba!”, na co poseł Braun odparł: „Istotnie, hańba wam wszystkim”.

Natomiast w oświadczeniu złożonym przed kamerami wskazał, że przerwanie wykładu Grabowskiego było „działaniem w stanie wyższej konieczności”. – Za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego. Wkroczyłem w momencie, kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej, kontrfaktycznej, ahistorycznej propagandy osobnik  zdecydował się snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów. Ja temu przysłuchiwać się biernie nie zamierzam – powiedział Braun.

Reakcja na czyn posła Brauna po stronie lewicowo-liberalnej jest następująca: „faszysta i ruski agent dokonał bandyckiej napaści na wybitnego naukowca”.

Spójrzmy teraz, co na ten temat piszą osoby kojarzone z poglądami prawicowymi. I tu mamy dwa rodzaje reakcji. Pierwsza, liczniejsza, to „Brawo Braun”. Natomiast druga to twierdzenie, że swoją akcją Braun dał pożywkę zwolennikom Grabowskiego, a jego samego uwiarygodnił i uczynił ofiarą.  Oto dwa cytaty z Twittera reprezentujące tę opcję.

– Akcja Grzegorza Brauna była, jak rozumiem, obliczona na zwiększenie własnej popularności polityka z 1 proc. do 1,25 proc. kosztem sprawy, bo takie naśladowanie bojówkarskich zachowań lewicy raczej uwiarygadnia oszczerstwa Grabowskiego, niż im przeciwdziała – napisał Rafał Ziemkiewicz.

– Grabowski to postać wyjątkowo szkodliwa i antypatyczna, ale Braun swoim idiotycznym, chamskim zachowaniem tylko wyświadczył mu przysługę. Żenujący prymityw i szkodnik z tego Brauna – napisał publicysta „Do Rzeczy” Maciej Pieczyński.

Moim zdaniem obaj panowie mylą się, przy czym pierwszy wykazuje się również daleko posuniętą hipokryzją. Przypominam, że Rafał Ziemkiewicz wręcz specjalizuje się we wpisach obliczonych na wywołanie gigantycznej awantury. To przecież on zamieścił wpis, w którym użył słowa „parchy”. I to on niedawno nazwał ukraińskiego ambasadora „chachłem” oraz kazał mu „spierdalać”. A tu nagle nie podoba mu się, że Braun zabrał mikrofon antypolskiemu oszczercy. A jego redakcyjny kolega nazywa Brauna „prymitywem i szkodnikiem”.

Powtarzam: obaj panowie mylą się i do tego wykazują daleko posuniętą naiwnością. Na czym ona polega? Na tym, że – wnosząc z ich wpisów – wierzą, iż kłamstwom i prowokacjom Grabowskiego można skutecznie przeciwdziałać wchodząc z nim w polemikę. Otóż czas pokazał, że to nie działa. Każda polemika z Grabowskim jest i tak przedstawiana jako „faszystowski i antysemicki atak na wybitnego badacza Holokaustu”. Co z tego, że dr Piotr Gontarczyk wyjaśnia, iż prof. Grabowski manipuluje źródłami, fałszuje cytaty i nie weryfikuje oczywistych kłamstw? Nic z tego nie wynika! Grabowski w ogóle się tym nie przejmuje, a gdy Filomena Leszczyńska wytoczyła jemu i prof. Barbarze Engelking cywilny proces o ochronę dóbr osobistych jej stryja śp. Edwarda Malinowskiego, którego w książce „Dalej jest noc” kłamliwie określono jako „współwinnego zabójstwa Żydów”, i gdy w pierwszej instancji sąd nakazał im przeprosić za to kłamstwo, to żydowskie instytucje darły się na cały świat, że w Polsce nie można prowadzić badań nad Holokaustem.

ZOBACZ: Żydowskie organizacje atakują Polskę w związku z procesem przeciwko Engelking i Grabowskiemu za kłamstwo w “Dalej jest noc”

ZOBACZ: „Jestem przerażony”. Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów o wyroku w procesie przeciwko Engelking i Grabowskiemu

Po tym wrzasku Sąd Apelacyjny szybciutko uchylił wyrok twierdząc, że nakaz przeprosin za kłamstwo stanowi „niedopuszczalną ingerencję w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi”.

Jeżeli nie działa naukowe wykazywanie, że Grabowski kłamie, a pod wpływem żydowskich wrzasków polski sąd daje przyzwolenie na te kłamstwa, to w jaki sposób Polacy mają bronić się przed pluciem tego paszkwilanta? Dotychczasowe metody nie tylko go nie powstrzymały, ale wręcz rozzuchwaliły.

Przypominam, że gdy Grabowski puścił w świat informację o tym, jakoby Polacy zamordowali 200 tys. Żydów, IPN wykazał, że jest to kłamstwo sprokurowane poprzez manipulację wynikami badań Szymona Datnera, który twierdził, że 200 tys. Żydów uciekło z gett i transportów, a Polakom udało się uratować ok. połowę z nich. To było w 2018 roku. Od tego czasu minęło pięć lat. Na stronie IPN wisi komunikat w tej sprawie. I co? I po demaskacji tego kłamstwa Grabowski nadal jest traktowany jako „poważny badacz Holokaustu”, a na szkalujący Polaków wykład zaprasza go Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie.

Dość tego!

Dalsze traktowanie prowokatora i paszkwilanta Grabowskiego jako naukowca, z którym toczy się polemiki, jest drogą donikąd. Dlatego bardzo dobrze się stało, że poseł Grzegorz Braun zabrał mu mikrofon i przerwał ten antypolski sabat. Oczywiście Żydzi urządzą wrzask na cały świat. I niech wrzeszczą. Pora przestać przejmować się tym wrzaskiem. Tego wrzasku i tak nie uciszą polemiki naukowe i wykazywanie, że Grabowski kłamie. Siedzenie na jego wykładach i słuchanie wygłaszanych przez niego oszczerstw, a następnie polemizowanie z jego tezami, do niczego nie prowadzi. Dlaczego? Dlatego, że mało kto tych polemik słucha i mało kto o nich wie. A dzięki akcji posła Brauna wszyscy dowiedzieli się, że są Polacy, którzy nie będą dłużej tolerować tej hucpy.

Tak jak podczas pandemii tylko Grzegorz Braun – spośród wszystkich parlamentarzystów – zachował się jak trzeba odmawiając noszenia bezużytecznej szmaty na twarzy, tak teraz tylko poseł Braun zachował się jak trzeba odbierając mikrofon paszkwilantowi, który ma w nosie naukowe polemiki i śmieje się w twarz tym, którzy demaskują jego kłamstwa. Gdyby – biorąc przykład z Brauna – wszyscy odmówili noszenia masek, pandemiczny terror skończyłby się z dnia na dzień. Gdyby – biorąc przykład z posła Brauna – wszyscy odebrali mikrofon Grabowskiemu, jego paszkwilancka kariera skończyłaby się z dnia na dzień.

Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie jestem przeciwniczką polemiki naukowej i nie popieram odbierania głosu osobom, które mają inne poglądy. Ale na kłamstwa nie może być przyzwolenia. Dość już traktowania Grabowskiego jako badacza Holokaustu. To nie jest żaden badacz, tylko manipulant, kłamca, paszkwilant i prowokator.

Dość tego! Brawo Pośle Braun!

„Won z Polski!”. Braun przerwał wykład [polakożercy i oszczercy] Grabowskiego. Dlaczego po raz kolejny formalna władza (PiS) dopuszcza do antypolskich ekscesów ?

„Wynoś się z Polski!”. Braun przerwał wykład [polakożercy i oszczercy md] Grabowskiego.

grzegorz-braun-przerwal-wyklad-grabowskiego

Poseł Konfederacji Grzegorz Braun przerwał wykład Jana Grabowskiego. Wydarzenie zorganizował Niemiecki Instytut Historyczny.

We wtorek w siedzibie Niemieckiego Instytutu Historycznego odbywał się wykład prof. Jana Grabowskiego, mieszkającego na stałe w Kanadzie historyka i badacza Holokaustu, oskarżanego o manipulacje historią relacji polsko-żydowskich.

Celem wykładu miało być pokazanie „prób zafałszowania historii Holokaustu, których wspólnym mianownikiem jest chęć ochrony swoiście rozumianego dobrego imienia narodu polskiego”. Wykład został zorganizowany przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie i Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego.

Jednak badacz nie zdołał dokończyć swojego wystąpienia. „Nagle siedzący wśród publiczności Braun wstał z krzesła, podszedł do mównicy, po czym zniszczył mikrofon (uderzając go o stół) oraz wywrócił stojące z boku sali kolumny nagłaśniające” – opisuje Radio Zet.

– Ten mikrofon mógł równie dobrze rozbić na mojej głowie. Poczułem się jak w Polsce lat 30. Nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło – mówił później Grabowski w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

„Stan wyższej konieczności”

Jak swoje zachowanie tłumaczy polityk Konfederacji? „Wkroczyłem działając w stanie wyższej konieczności, bo za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego w momencie kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej kontrfaktycznej, historycznej propagandy osobnik zdecydował snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości Polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów i ja temu przysłuchiwać się biernie NiE zamierzam” – napisał Braun na Twitterze.

Posła do opuszczenia budynku wezwał dyrektor instytutu, Milos Reznik. Polityk krzyczał do niego, aby „wynosił się z Polski” i że „Niemiec w Warszawie będzie mnie pouczał, bym czegoś nie niszczył” (Reznik jest Czechem).

Choć na miejscu była ochrona, konieczne były wezwanie policji. Gdy ta przybyła, Grzegorz Braun tłumaczył, że „działa w stanie wyższej konieczności”.

– Odmawiam opuszczenia budynku. Zabezpieczam tu naród polski przed prowokacyjnym atakiem na naszą wrażliwość historyczną – twierdził, dodając, że „nie będą nas Niemcy w Polsce uczyć historii”. Wzywał policjantów by „nie dopuszczali do naruszenia jego nietykalności poselskiej”.

W końcu organizatorzy poprosili uczestników wykładu, by opuścili salę i ogłosili, że wydarzenie zostało przerwane. Na zewnątrz budynku czekała popierająca działanie Grzegorza Brauna grupa narodowców.

Szokujące tezy:

W zapowiedzi wykładu można było przeczytać, że „na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci chęć zafałszowania historii Zagłady przez Polaków była niemal powszechna”. Tego rodzaju próby podejmowane były, według Instytutu, zarówno przez „organy państwa polskiego (w ramach tzw. Polskiej Polityki Historycznej – PPH) jak i organizacje i ludzie od państwa niezależni”.

Co więcej, autorzy wpisu stwierdzają, że w tak politycznie głęboko podzielonym społeczeństwie, jak polskie, fałszowanie historii o zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej stało się „jednym z nielicznych obszarów”, na którym jest ono w stanie osiągnąć „trwały kompromis”.

„W ostatnich latach do «tradycyjnych» terenów ataku na historię Zagłady – takich jak prace badawcze, książki, publicystyka czy też muzea, dołączyły środki przekazu oparte o media cyfrowe, przede wszystkim Wikipedia, na łamach której trwają próby przeniesienia PPH na arenę międzynarodową” – czytamy dalej w opisie.

=================================

Z: ” Won z Polski “. Grzegorz Braun zablokował antypolski “wykład”

Pytaniem, które się nasuwa jest: Dlaczego po raz kolejny formalna władza ( PiS) dopuszcza do antypolskich ekscesów, a na domiar złego atakuje głosem swoich narratorów jedynego posła, który przerwał prowokację?

Wkroczyłem działając w stanie wyższej konieczności, bo za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego w momencie kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej kontrfaktycznej, historycznej propagandy osobnik zdecydował snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości Polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów i ja temu przysłuchiwać się biernie NiE zamierzam. Grzegorz Braun

„Grabowski, Gross, Engelking. Antypolonici, którzy w dodatku służą Niemcom. Ktoś musiał w końcu powiedzieć stop! Brawo poseł Braun” Tomasz Sommer

Były wiceminister infrastuktury Jerzy Szmit: „Ta inwestycja [Lidl] zniszczy Gietrzwałd”

Były wiceminister infrastuktury Jerzy Szmit: „Ta inwestycja zniszczy Gietrzwałd”

30 maja 2023 wiceminister-inwestycja-zniszczy-Gietrzwald

Jerzy Szmit, wiceminister infrastruktury i budownictwa w latach 2015–2017, polityk Prawa i Sprawiedliwości, prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego, uważa, że nowe centrum dystrybucyjne Lidla, które ma powstać koło sanktuarium w Gietrzwałdzie, zniszczy to miejsce.

W rozmowie z Jackiem Karnowskim Szmit powiedział: „Budowa wielkiego centrum logistycznego w bezpośredniej bliskości sanktuarium w Gietrzwałdzie zniszczy urok małej, spokojnej, cichej, pięknie położonej miejscowości, która zachowała charakter warmińskiej wsi z górującym nad nią neogotyckim sanktuarium. Nie rozumiem, dlaczego władze gminy, a także powiatu tak bardzo prą do tej inwestycji”.

Już 3 czerwca w sobotę ma odbyć się wielka manifestacja w Gietrzwałdzie przeciwko budowy nowego centrum dystrybucyjnego Lidla 800 metrów od sanktuarium. Przez centrum ma przechodzić ponad 150 tys. ton śmieci rocznie.

Wójt gminy Gietrzwałd Jan Kasprowicz zgodził się na budowę centrum dystrybucyjnego Lidla przeciwko czemu protestują mieszkańcy Gietrzwałdu skupieni w „Komitecie Obrotu Gietrzwałdu”. Jak przekonują, nowa inwestycja zniszczy środowisko, nie była konsultowana z mieszkańcami, a na dodatek gmina, reklamująca się jako „Gmina pełna cudów” straci całkowicie swój charakter, który nadaje jej słynny sanktuarium maryjne w mieście.

Aleksandra Robaszkiewicz, Lidl Polska, przekonuje w obronie inwestycji: „Centra dystrybucyjne, jak to planowane w Gietrzwałdzie, stanowią serce obiegu surowców pochodzących ze sklepów Lidl Polska z całego regionu. Są one na bieżąco kierowane do centrum dystrybucyjnego, aby zoptymalizować transport i ograniczyć objętość przewożonego materiału. Wszystkie surowce są nieustannie przewożone z centrów dystrybucyjnych do recyklerów tak, by jak najszybciej mogły wrócić do obiegu. Chcielibyśmy jednak zaznaczyć, że z centrum dystrybucji odpady będą wyłącznie przekazywane do recyklera – na terenie naszego magazynu surowce nie będą utylizowane, przetwarzane czy spalane”.

„Gazeta Gietrzwałdzka” podaje, że magazyn Lidla każdego roku będzie przyjmował 154 tys. ton odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych. Mieszkańcy zwracają uwagę, że będzie się to działo 800 metrów od sanktuarium na wielkim terenie, co całkowicie zaburzy charakter miejsca. Nie przekonują ich nowe miejsca pracy, bo uważają, że wartość ich nieruchomości drastycznie spadnie.

Jak podaje portal TKO, pierwszy protest zgromadził około 600 pielgrzymów i zakończył się wręczeniem petycji przeciwko budowie Centrum, podpisanej przez 3270 osób. Organizatorzy protestów 3 czerwca zamierzają wręczyć petycję wójtowi, który nie był obecny podczas pierwszego protestu.

Czy polski Kościół jest w mocy wariatów? [pogląd optymisty]

Czy polski Kościół jest w mocy wariatów?

W.P. Chicheł 29 maj, 2023 polski-kosciol-jest-w-mocy-wariatow

Mainstreamowe media atakują Kościół Katolicki z każdej strony, ale oczywiście skupiają się tylko i wyłącznie na pedofilii czy pieniądzach. Czasami jest to nawet dobre, jeśli oparte na rzetelnych informacjach i w dobrych intencjach. Jednak to jest dopiero efekt, a nie przyczyna problemów. To właśnie sprawy, które główny nurt popiera, są największą zgubą dla katolicyzmu w naszym laicyzującym się od 1944 roku państwie, ale o tym za moment. To właśnie już wtedy trzeba szukać pewnych przyczyn problemów. To cały ruch „księży patriotów”, tych zdegenerowanych hipokrytów, bandy sodomitów, pedofilów czy alkoholików, którzy poszli na współpracę z bezpieką, jak pijawki wessali się w struktury kościelne.

To wszystko działo się przy aprobacie i pomocy masonerii z zachodu, która rozwaliła Stolicę Apostolską od środka serwując niesamowite przemiany w religii rzymskokatolickiej w ramach Soboru II Watykańskiego. Pod przykrywką odnowy kościoła dostarczono wiele niebezpiecznych treści, które następnie jako „posoborowie” doprowadziły do wręcz protestanckiej, lewicowej rewolucji. Bł. Kardynał Wyszyński dzielnie wstrzymywał przemiany w Polsce, jednak po jego śmierci nie było nikogo, kto zatrzymałby ten proces.

To ten radykalny ekumenizm dozwolił do wielu herezji w tradycji Kościoła. Stąd zeszłotygodniowe gusła o. Macieja Biskupa OP w luterańskim zborze w Warszawie, kiedy odprawiał nie wiadomo co, na ołtarzu okrytym sodomską szmatą i świecami. Nie zdziwiło mnie, że akurat to właśnie ten dominikanin tego dokonał, gdyż on często ma problemy z tożsamością religijną i zmienia się w rabina, a jego największym wrogiem jest obóz narodowy, czyli stronnictwo polityczne postulujące ideę nacjonalizmu chrześcijańskiego.

W tym przykładzie widzimy płynięcie z nurtem ścieków postępowców – Sodomia to normalność, a patriotyzm, co gorsza nacjonalizm to zło, faszyzm. Kilka dni wcześniej dowiedzieliśmy się także, że proboszcz Katedry we Fromborku sobie przeniósł tabernakulum, czyli mieszkanie żywego ciała Jezusa w świątyni, gdzieś do nawy bocznej, hen daleko od ołtarza, ponieważ księża mieli problemy z odprawianiem Novus Ordo. Szkoda, że przewielebnemu Ks. prał. kan. dr Jackowi Wojtkowskiemu nie przyszła do głowy refleksja nad tym kto jest ważniejszy – Chrystus czy wygoda kapłana – sługi!

No, żeby nie było za mało, to mój ulubiony Arcybiskup w Polsce, strażnik tradycji i powagi liturgii, Grzegorz Ryś mianował 9 nadzwyczajnych szafarek (sic!) komunii św. Powoli mamy postęp jak na zachodzie. Czas na „błogosławieństwo” związków sodomczyków i gomorytek oraz walkę o kapłaństwo kobiet. W końcu podstawy już mamy. Jeśli papież Franciszek przyzwala na takie rzeczy Niemcom czy Belgom, bo przecież „to ich wewnętrzna sprawa”. Kardynał Martini i jego grupa zwyciężyła Kościół Katolicki i od 2013 roku ich człowiek – Bergoglio rządzi w Watykanie.

To co śp. Ojciec Święty Benedykt XVI reformował, starał się zwrócić się w kierunku zapomnianej tradycji Kościoła, jak domino Argentyńczyk rozwala. Obecnie „nabożeństwa” ekumeniczne są „pobożne” i „zbliżające” do Chrystusa, a msza trydencka „mąci i dzieli katolików”. Co więcej, ci lefebryści… coraz bardziej widzę w nich ostatnią nadzieję dla cywilizacji zachodniej. Tu nie brakuje powołań, nie ulega się propagandzie LGBTQ+, dba się o liturgię, Św. Tomasz z Akwinu jest podstawą wychowania, a herezja – herezją. Natomiast widząc co się dzieje i zarazem brak jakiejkolwiek reakcji Konferencji Episkopatu Polski, Prymasa Polski czy jakiegokolwiek kardynała, autorytetów wśród duchownych, nasuwa mi się tylko jedno pytanie: Czy polskim Kościołem Katolickim rządzą wariaci?

[Pogląd, jak sądzę, naiwny, czy dziecięcy. A „masoni, żydzi, zboczeńcy”, ew. sataniści – to nie do pomyślenia, nie do napisania?? M. Dakowski]

Konfiskata majątków – za domniemania – to kompletna barbaria. I to w konstytucji!!

Konfiskata majątków – za domniemania – to kompletna barbaria

Na podst.: to-zamieni-panstwo-w-kompletna-barbarie

Sławomir Mentzen

Konfiskata majątków

Druga sprawa jest ciekawsza – powiedział, a następnie odczytał propozycję zmian:

art. 234a: „W razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub zbrojnej napaści na terytorium innego państwa powodującej bezpośrednie zewnętrzne zagrożenie RP lub jej porządku publicznego, majątek, który znajduje się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej może zostać przejęty przez Skarb Państwa z mocą prawa i bez odszkodowania, w przypadku gdy można domniemywać, że majątek ten jest wykorzystywany lub może być wykorzystany w jakiejkolwiek części do finansowania lub wspierania w innej formie tej napaści lub działań z nią związanych, w szczególności ze względu na osobiste, organizacyjne lub finansowe powiązania właściciela majątku z podmiotem dokonującym napaści”.

Mamy konstytucyjne np. domniemanie niewinności, że dopóki komuś nie udowodnimy winy, to on jest niewinny. Tak działa współczesny system prawny, są to podstawowe zasady naszej cywilizacji. Mamy też zasadę, że nie można nikomu odbierać własności bez odszkodowania, bez jakiegoś strasznie ważnego powodującej – skomentował Mentzen.

Jak podkreślił „tu mamy dwa tak naprawdę domniemania”.Pierwsze jest takie, że ktoś napadł na jakieś inne państwo i my czujemy się, że jest to bezpośrednie zagrożenie dla Rzeczypospolitej Polskiej. To jest sprawa dosyć ocenna – powiedział.

Mamy drugie domniemanie, że ktoś ma majątek i ten majątek, domniemujemy, on go wcale nie musi wykorzystywać, tylko domniemujemy, że ten majątek posłuży finansowaniu tego obcego państwa, które np. napadło naszego sąsiada – dodał.

Nie doszło do żadnego finansowania, nawet nie mamy pewności, czy ta wojna, która gdzieś się toczy, rzeczywiście jest dla nas zagrożeniem, czy też nie jest dla nas zagrożeniem, a mimo to komuś bez odszkodowania zabieramy jego własność – podkreślił.

Nie mamy nawet zamkniętego katalogu przyczyn, kiedy to może być odebrane – wskazał. W dalszej części stwierdził, że „jest to strasznie nieprecyzyjny, niezgodny chyba z 7 czy 8 innymi artykułami Konstytucji przepis, który mam nadzieję nie znajdzie żadnego poparcia w Sejmie”. W ocenie prezesa Nowej Nadziei „to zamieni jeszcze jako-tako cywilizowane państwo w kompletną barbarię”.

Ostro – ale fałszywie – grają na dudach. Na Dudzie?

Bat na niezależnych dziennikarzy? Wiceminister: Wielu powinno stanąć przed TĄ komisją.

Prezydent Andrzej Duda błyskawicznie zdecydował o podpisaniu ustawy, dzięki której warszawski rząd będzie mógł stworzyć zależną od polityków komisję weryfikacyjną do spraw badania rosyjskich wpływów. Wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz zasugerował, że przed komisją powinno się postawić dziennikarzy.

Komisję Sejm powołał, odrzucając weto Senatu, pod koniec ubiegłego tygodnia. Z obozu prezydenckiego, ustami Andrzeja Dery, płynęły wieści, że prezydent decyzję o podpisaniu bądź zawetowaniu ustawy podejmie w „mniej niż trzy tygodnie”.

Podjął już po kilku dniach. W poniedziałek 29 maja przed południem Duda oświadczył, że zdecydował się „na podpisanie ustawy”. Jednocześnie Duda poinformował, że poza podpisaniem ustawy, skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. To raczej rzadki ruch – dotychczas, przy ewentualnych wątpliwościach, prezydent najpierw kierował ustawę do TK, a potem podpisywał.

Publicyści ostrzegają, że komisja może być niebezpiecznym narzędziem w rękach państwa. Warszawa będzie mogła jak nigdy wcześniej zastraszać dziennikarzy i osoby publiczne.


Czytaj więcej: Prezydent podpisał niebezpieczną ustawę. Warzecha: „Kpiny w żywe oczy”


Komisja będzie batem na niepokornych dziennikarzy?

Niestety, obawy niezależnych publicystów zdaje się potwierdzać wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz, który zasugerował, że przed komisją powinno się postawić dziennikarzy.

==================================

mail:

Anioł z dudami” – Jan Matejko

Skoncentrowany atak na Sanktuarium Maryjne w Gietrzwałdzie – trwa.

Dyrektorka RDOŚ odpowiada na List Komitetu Obrony Gietrzwałdu w sprawie inwestycji LIDLa

Otrzymaliśmy odpowiedź Pani Agaty Moździerz – Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie na list otwarty Komitetu Obrony Gietrzwałdu. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi od Wójta Gietrzwałdu Jana Kasprowicza i Starosty Olsztyńskiego Andrzeja Abako. Odpowiedź dyrektorki RDOŚ, zgodnie z życzeniem, publikujemy w całości.

==========================

17 maja 2023 r. na portalu debata.olsztyn.pl został opublikowany list otwarty Komitetu Obrony Gietrzwałdu, w którym zawarto między innymi informacje o przebiegu procedury w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji polegającej na budowie Centrum Dystrybucyjnego LIDL Gietrzwałd. Z przykrością stwierdzam, że pewne fakty zostały nadinterpretowane, a użyte w tym liście frazy usiłują obrazić mnie oraz moich współpracowników z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie, zarzucając im brak kompetencji. Nie przystoi w publicznej dyskusji stosować narracji wykraczającej poza społeczne ramy kultury.

Nie jest prawdą, wbrew twierdzeniom przedstawicieli Komitetu, że łamane jest prawo, a konkretnie zakaz wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu, obowiązujący w granicach Obszaru Chronionego Krajobrazu Doliny Pasłęki.

Nie każde działania inwestycyjne prowadzą do przekształcenia rzeźby terenu. Podkreślam, że zagadnienie ewentualnej zmiany ukształtowania terenu było przedmiotem wnikliwych analiz. Stopień szczegółowości informacji zawartych w dokumentacji środowiskowej pozwolił mi na stwierdzenie, że takiego naruszenia nie będzie. Grunty orne, na których zaplanowano inwestycję są wypłaszczone, co prawda ze spadkiem, jednakże pozbawione wyraźnych wzniesień, skarp i dolin. Poziom posadowienia planowanego budynku nawiązuje do ukształtowania terenu.

Hala magazynowa będzie uwzględniać istniejącą rzeźbę terenu, a wszystkie masy ziemne wydobyte w trakcie procesu budowlanego zostaną wykorzystane w obrębie budynku i placów utwardzonych. Zatem prace ziemne związane z wykopami i nasypami ograniczą się do fundamentów budowanych obiektów. Teren inwestycji (działka) ma powierzchnię około 41 ha, z czego wykorzystanych pod inwestycję (hala i parkingi) będzie około 17 ha. Pozostała część będzie terenem zielonym, tj. powierzchnią biologicznie czynną.

Mimo że inwestycja zmieni lokalny krajobraz, nie oznacza to, że naruszy ona przepisy prawa oraz cel, dla którego został ustanowiony obszar chronionego krajobrazu. Podkreślam, że taką formą ochrony objęte jest ok. 40% powierzchni województwa warmińsko-mazurskiego. Są to rozległe tereny, na których możliwe jest (i tak też się dzieje) prowadzenie działalności gospodarczej.

Nie można jednoznacznie przesądzić, że powstanie tej inwestycji spowoduje automatycznie zabudowę kolejnych powierzchni (jak podaje Komitet – 200 ha). O ile obecny obiekt nie naruszy celów, dla których utworzono obszar chronionego krajobrazu, to kolejne plany zabudowy (jeśli oczywiście takie będą) powinny być oceniane w kontekście skumulowanego ich oddziaływania na ten obszar.

Nieprawdą jest, wbrew twierdzeniom Komitetu, że na obszarze chronionego krajobrazu nie mogą być realizowane inwestycje, dla których orzeczono obowiązek sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko. Nawet gdyby dla tej inwestycji był sporządzony taki raport, to jej realizacja – z punktu widzenia przepisów prawa – nie byłaby wykluczona. Wyartykułowany przez Komitet brak konieczności sporządzenia tego dokumentu nie oznacza, że ocena wpływu na środowisko nie została dokonana. Taka teza wprowadza w błąd opinię publiczną.

Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Olsztynie dokonał oceny wpływu planowanej inwestycji na środowisko. Posiłkując się dokumentacją środowiskową, złożoną na potrzeby wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, kompleksowo przeanalizowano wpływ zamierzenia na poszczególne komponenty środowiska. Umożliwiło to wskazanie warunków realizacji i eksploatacji gwarantujących, że inwestycja będzie bezpieczna dla lokalnej przyrody i zdrowia ludzi. Obiekt w normalnym użytkowaniu nie będzie stanowił ponadnormatywnego zagrożenia dla środowiska.

Odnosząc się do zarzutów dotyczących analizy hałasu należy zgodzić się, że w dokumentacji przytoczono założenia dotyczące liczby pojazdów na poziomie 160 samochodów ciężarowych i 180 osobowych w ciągu doby, a do obliczeń emisji hałasu przyjęto 148 ciężarowych i 299 osobowych. Liczba pojazdów uwzględniona w obliczeniach jest dla organu wartością deklarowaną przez inwestora, a w tym przypadku przyjętą na podstawie liczby miejsc parkingowych na terenie inwestycji.

Brak przekroczenia norm hałasu zostanie zweryfikowany poprzez powykonawcze pomiary emisji hałasu, do których zobowiązuje inwestora decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach.

W kwestii zaś wycinki drzew informuję, że usunięcie drzew z alei przydrożnej to następstwo przebudowy drogi planowanej przez Powiatową Służbę Drogową w Olsztynie. Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Olsztynie ocenił wycinkę w kontekście przyrodniczym, nakazując jej przeprowadzenie poza okresem lęgowym ptaków, a w ramach rekompensaty wykonanie nasadzeń 72 drzew rodzimych gatunków.

Z uwagi na fakt, że droga ujęta jest w gminnej ewidencji zabytków, jej przebudowa będzie wymagała opinii Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Olsztynie. Opinia Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie i opinia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Olsztynie to dwa niezależne stanowiska, do uzyskania których zobowiązany jest inwestor i to on powinien dopilnować dopełnienia wszystkich obowiązków nałożonych na niego przepisami prawa. Sama budowa centrum dystrybucyjnego nie wymaga usunięcia drzew i krzewów. Nasadzonych zostanie natomiast 126 drzew.

Odnosząc się zaś do skierowanego do mnie apelu przedstawicieli Komitetu, z pełną odpowiedzialnością zapewniam, że pracownicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie są osobami doświadczonymi, posiadającymi niezbędną wiedzę merytoryczną, która umożliwia im rzetelne i zgodne z prawem opiniowanie i uzgadnianie planowanych przedsięwzięć, zawsze w oparciu o te same kryteria.

Na koniec jeszcze chciałabym podkreślić, że Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Olsztynie analizował oddziaływanie inwestycji wyłącznie w zakresie, w jakim umożliwiają mu to jego kompetencje. Nie należy do nich ocena zasadności realizacji przedsięwzięcia oraz stopień pożądania przez lokalne społeczeństwo. Politykę przestrzenną gminy kształtuje organ gminy, który ma największą wiedzę na temat kierunków i możliwości jej rozwoju, a także akceptacji społecznej.

Oświadczam również, że wszystkie wypowiedzi rzeczniczki prasowej Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie dla mediów, dotyczące tej inwestycji, są zgodne z prawdą.

Agata Moździerz

Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Olsztynie

 ===========================================

Pytanie wysłane do Dyrektor, po publikacji odpowiedzi.

Szanowna Pani Dyrektor,

W Pani odpowiedzi nie wyczytałem odniesienia się do jednego z zarzutów z zawartych w Liście otwartym Komitetu Obrony Gietrzwałdu: Cytuję ten zarzut:

Na pewne usprawiedliwienie RDOŚ, Wód Polskich, Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego można przyjąć, że wszystkie te instytucje dostały od Wójta Gminy Gietrzwałd wadliwy dokument do oceny, czy potrzebny jest Raport Oddziaływania na Środowisko. Jest nazwany Planem Zagospodarowania Terenu, ale nim nie jest, bo nie spełnia wymogów dla tego typu dokumentów wg. przepisów prawa budowlanego – NIE POKAZUJE ŻADNYCH SKARP, ROWÓW, NASYPÓW będących rezultatem tej inwestycji co jest kluczowe dla wydania opinii.

Znamienne jest, że Wójt Gminy Gietrzwałd Jan Kasprowicz w wydanej Decyzji Środowiskowej 1/DŚ/2023 załączył już całkiem inny PZT z zaznaczonymi skarpami i nasypami także w załączeniu do wglądu.

Inaczej mówiąc kluczowe opinie RDOŚ, Wód Polskich, Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego – czy jest potrzebny Raport Oddziaływania na Środowisko, zostały wydane na podstawie dokumentu mającego niewiele wspólnego z prawdą. Koniec cytatu.

Uprzejmie proszę o potwierdzenie lub zaprzeczenie, czy Pani decyzja została oparta o „wadliwy dokument” – Plan Zagospodarowania Terenu – w którym Wójt Gminy Gietrzwałd nie wykazał żadnych skarp, rowów i nasypów?

Uprzejmie proszę o dołączenie do odpowiedzi tego dokumentu.

Z poważaniem

Adam Socha

Rektor Sanktuarium Gietrzwałdzkiego odcina się od protestu w sprawie Lidla. [! ? !]

Rektor Sanktuarium Gietrzwałdzkiego odcina się od protestu w sprawie Lidla

Opublikowano: niedziela, 28 maj 2023

Na FB Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej ukazało się ogłoszenie Rektora Sanktuarium ks. Marcina Chodorowskiego. Jest ono reakcją na ulotki Komitetu Obrony Gietrzwałdu nawołującego do udziału w proteście 3 czerwca przeciwko budowie Centrum Dystrybucyjnego Lidla w Gietrzwałdzie. Rektor zarzuca organizatorom protestu podawanie „kłamliwych informacji” na temat inwestycji i nie wyraża zgody na to, by protest odbył się na terenie sanktuarium. Ogłoszenie Rektora i ulotkę Komitetu zamieszczamy poniżej.

Rektor wystąpił również do wójta gminy Gietrzwałd Jana Kasprowicza, prosząc by władze gminy zapobiegły demonstracji 3 czerwca na terenie sanktuarium.

Wójt na sesji rady gminy 24 maja poinformował radnych, że w sprawie tej prośby zwrócił się o opinię do komendanta miejskiego policji w Olsztynie.

Więcej na ten temat czytaj w tekście:

Czy władze wpuszczą 3 czerwca do Gietrzwałdu protestujących pielgrzymów przeciwko budowie Lidla?

Natomiast na temat inwestycji spółki Lidl Polska i protestu przeciwko niej czytaj:

J. Tkaczyk: „A może to Matka Boża zadecydowała, że Lidl przyszedł do Gietrzwałdu?”

Ks. Szałanda: W Gietrzwałdzie nie ma żadnego Tronu Maryi. Komitet głosi treści heretyckie

Polemika architekta z ks. Tomaszem Szałandą n.t. inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie

Jak LIDL dostał pozwolenie na budowę Centrum w Gietrzwałdzie, w Obszarze Chronionego Krajobrazu

Dyrektorka RDOŚ odpowiada na List Komitetu Obrony Gietrzwałdu w sprawie inwestycji LIDLa

Starosta olsztyński: „Czy Matka Boża objawiła się po to, żeby w Gietrzwałdzie jedli korzonki?”Starosta olsztyński: „Czy Matka Boża objawiła się po to, żeby w Gietrzwałdzie jedli korzonki?”

 Adam Socha

(Na zdjęciu: kapliczka Matki Bożej Gietrzwałdzkiej postawiona w miejscu Objawień w 1877 roku. Od lewej, w środku lider Komitetu Obrony Gietrzwałdu Jacek Wiącek podczas marszu protestacyjnego 5 maja w Gietrzwałdzie. Po prawej: rektor sanktuarium MBG ks. Marcin Chodorowski)

=====================================

OGŁOSZENIE REKTORA SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ GIETRZWAŁDZKIEJ

Drodzy Przyjaciele Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.

W minionych miesiącach pojawiła się informacja o planach budowy w Gietrzwałdzie centrum logistycznego jednej z sieci sklepów dyskontowych.
Niektóre osoby przeciwne tej inwestycji zgłosiły swój protest u stosownych władz, ale ich sprzeciw nie został przyjęty.

Protestujący zaczęli zatem używać argumentu, że ta budowa jest zagrożeniem dla sanktuarium. Dołączyli do nich różni internetowi krzykacze. Niektórzy z nich już wcześniej przekazywali kłamliwe informacje dotyczące sanktuarium i próbowali zniszczyć jego dobre imię. Obecnie fałszują prawdę sugerując, że owa inwestycja będzie w ścisłym sąsiedztwie sanktuarium, tymczasem z ogólnodostępnych danych wynika, że odległość ta ma wynosić około kilometr.

W minionych tygodniach za szyby samochodowe zaparkowane na terenie sanktuarium były wkładane ulotki, nawołujące do udziału w protestach. Był na nich umieszczony obraz przedstawiający scenę gietrzwałdzkich objawień. Organizatorom chodzi o to, by odbiorca takich informacji nabrał przekonania, że to sanktuarium jest pomysłodawcą tych protestów, co jest nieprawdą.

Obecnie planowana jest kolejna manifestacja. Organizatorzy tego wydarzenia informują, że ma ono odbywać się między innymi na terenie sanktuarium, na co kategorycznie nie wyrażamy zgody. Przypominamy, że sanktuarium jest miejscem dostępnym dla pielgrzymów, którzy chcą modlić się w ciszy, nie zakłócając spokoju innym, a nie przestrzenią do manifestowania poglądów społecznych czy politycznych. Wszelkie działania na terenie sanktuarium mogą odbywać się jedynie za zgodą jego władz.

Szanujemy prawo obywateli do wyrażania własnych opinii i rozumiemy obawy przed tak wielką inwestycją, jednak nie ma ona żadnego związku z sanktuarium. Nie jest ono stroną w tym sporze i nie jest powiązane ani z planującymi tę inwestycję, ani z protestującymi.
Stanowczo zatem apelujemy, by nie brać udziału w żadnych manifestacjach na terenie sanktuarium, bo może się okazać, że osoby chcące uczynić to w dobrej wierze staną obok osób szkodzących sanktuarium i Kościołowi.

ks. Marcin Chodorowski CRL
Rektor Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej

Ulotka KOG 1
Ulotka KOG 2
ulotka KOG 3
ulotka KOG 4

=========================================

mail:

Oto spadają maski z twarzy tych, którzy na co dzień grają rolę kapłanów-duszpasterzy,

Albo obrońców demokracji w imię obowiązującego prawa.

Moloch projektu Lidla nie zagraża ani krajobrazowi, ani wodom pod i na ziemnym, ani smrodami odpadów, bo one z definicji nie mogą śmierdzieć, ani też Pielgrzymom w ich modlitwach przy Kaplicy Objawień czy Świętym Źródełku – bo nasz Proboszcz tak o nich zadba, że odechce im się nawet słyszeć warkot tych kilkuset TIRów i innych pojazdów ( ok 400 TIR i ponad 300 innych –DZIENNIE!!!!), ani też agregatorów i innych urządzeń koniecznych w takiej budowli- magazynie! ( a potem jak odrolniczą te 42 hektary, to następne 200 czeka! – u tych samych właścicieli byłych urzędasów PGRów, którzy się na tej ziemi sprywatyzowali za worek żyta!!! – dosłownie)

Poziom kłamstw i manipulacji wypowiadających się w sprawie Sanktuarium w Gietrzwałdzie reprezentantów władzy Kościelnej i Samorządowej, aż po Wojewodę, które można podziwiać w poniżej zalinkowanych materiałach, osiąga już gebbelsowsko-stalinowskią naturę!

Kto jeszcze Polak, powinien im to w twarz wygarnąć, na wszelki możliwy sposób – chociaż tyle!!!

Oto te linki:

Rektor Sanktuarium Gietrzwałdzkiego odcina się od protestu w sprawie Lidla

https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/region/8685-rektora-sanktuarium-gietrzwaldzkiego-odcina-sie-od-protestu-w-dniu-3-czerwca-najnowsze-slajd-kafelek.html

Dyrektorka RDOŚ odpowiada na List Komitetu Obrony Gietrzwałdu w sprawie inwestycji LIDLa

 Opublikowano: środa, 24 maj 2023 17:57

https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/region/8681-dyrektorka-rdos-odpowiada-na-list-komitetu-obrony-gietrzwaldu-w-sprawie-inwestycji-lidla-najnowsze-slajd-kafelek.html

Polacy i przewrót w edukacji. Czy uciekniemy spod topora? Ruch Obrony Szkoły.

Polacy i przewrót w edukacji. Czy uciekniemy spod topora? Ruch Obrony Szkoły.

Tomasz A. Żak w-edukacji-czy-uciekniemy-spod-topora

Pstryk – i światło!

Pstryknąć potem jeszcze raz,

Zaraz mrok otoczy nas.

Julian Tuwim

Nie wiem czy Państwo wiecie, ale w Polsce coraz więcej ludzi nie zgadza się ze sposobem rządzenia naszym krajem. Zaczyna mi to przypominać „solidarnościowe” przebudzenia Polaków przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Co ważne, nie chodzi tutaj tylko o dotkliwe podwyżki cen czy nawet o ułomną bieżącą politykę zagraniczną. Prawdziwe polskie elity myślą o naszych dzieciach i wnukach, myślą o przyszłości – i o to tutaj chodzi.

  ===========================

Zdawać by się mogło, że w państwach zrzeszonych w Unii Europejskiej wolność jest czymś oczywistym, zresztą podobnie jak dostępność do edukacji służącej człowiekowi możliwie jak najlepiej. Tymczasem w Polsce w roku 2021 powstało Stowarzyszenie Nauczyciele dla Wolności, a rok później ta jak i podobne inicjatywy z różnych stron kraju skupiły się w organizacji o znamiennej nazwie – Ruch Obrony Szkoły.

W swych pierwszych działaniach środowisko to firmowało się dwoma jednoznacznymi hasłami: „STOP dla segregacji sanitarnej w szkołach!” oraz „Nauczyciele przeciwko covidowemu faszyzmowi”. Bardzo szybko jednak te inicjatywy – jakże potrzebne w terroryzowanym „pandemiozą” świecie – naturalnie przerodziły się w komplementarne myślenia o edukacji. Oświata to tylko jeden z segmentów, w ramach którego jesteśmy dostosowywani do życia w bez-alternatywnej inkluzji, ale kto wie, czy nie segment nader kluczowy. W końcu nauczanie jest obowiązkowe i kontrolowane niemal w całości przez państwo. O ile jeszcze możemy, jako rodzice, zabronić dziecku uczestnictwa w podejrzanej moralnie imprezie rozrywkowej odbywającej się poza godzinami lekcyjnymi, to nie da się nie posłać dziecka do szkoły, gdzie takowa impreza może się również odbyć.

Wziąłem niedawno udział w internetowej konferencji, a raczej dyskusji, zorganizowanej przez te środowiska, którym autentycznie zależy na polskiej szkole i w ogóle na naszej Ojczyźnie. Konferencja dotyczyła tzw. edukacji włączającej, czyli części wdrażanej przez Unię Europejską „agendy zrównoważonego rozwoju 2030”. Choć od jesieni ubiegłego roku temat ten zaczął się przebijać do świadomości społecznej, to niestety wciąż jest nieznany.

Wyjaśnijmy więc, że „edukacja włączająca” oznacza totalną zmianę obecnego systemu oświaty. Ten zostanie pozbawiony szkół specjalnych, a dzieci, którymi dotąd tam się opiekowano, będą włączone do ogólnodostępnych klas szkół publicznych. W unijnej nowomowie szkoły specjalne zwie się „segregacyjnymi”, a „segregacja” jest oczywiście niezgodna z ichnią „polityką spójności”. W efekcie tych, nie tylko semantycznych manipulacji, szkoły specjalne będą pozbawione dofinansowywania z „Funduszu Partnerstwa”, czyli trzeba je będzie po prostu likwidować. Jak się bowiem okazuje, tzw. środki europejskie, gdy chodzi o szkolnictwo, mogą być przeznaczane wyłącznie na edukację włączającą, a nie na pokrycie innych edukacyjnych potrzeb państwa członkowskiego. Pieniądze będą tylko na te inicjatywy, które są zgodne z przyjętymi i usankcjonowanymi dekretowo „europejskimi wartościami”.

Reprezentująca Ruch Obrony Szkoły Hanna Dobrowolska, ekspert oświatowy, mówi otwarcie, że celem tej rewolucji w polskim szkolnictwie „na pewno nie jest zapewnienie rzetelnego wykształcenia młodym Polakom, a raczej przechowanie włączonych we względnym bezpieczeństwie przez kilka godzin dziennie. Na dodatek pod warunkiem całkowitego podporządkowania się rodziców dyrektywom sporządzonym przez inkluzyjne kadry. A dalej – stworzenie nowego „włączonego” społeczeństwa, bez wiedzy, bez tożsamości, otwartego na ideologię gender i LGBT, łatwo sterowalnego i uzależnionego od systemu i zarządzających”.

Udział w konferencji potwierdził dowodnie to, czego się spodziewałem: świat „liberalnej demokracji” konsekwentnie zmierza do totalitarnej kontroli nad człowiekiem, a w ramach takiego „monitoringu” jednocześnie tegoż człowieka „debilizuje”. Uczestnik dyskusji, Bartosz Kopczyński z Towarzystwa Wiedzy Społecznej w Toruniu, nie ma wątpliwości, że od teraz „program nauczania zostanie całkowicie zmieniony”, a podstawa programowa będzie po prostu marksistowska. Od lat widzę to w ramach świata sztuki, szczególnie sztuki teatru, gdzie instytucje przejęte przez współczesnych czekistów od kultury demoralizują na potęgę, a równocześnie dekonstruują piękno oraz prawdę. Obecne „włączanie” oświaty do tego systemu jest prostą konsekwencją takiej polityki. Po sprostytuowaniu środowisk artystycznych koniecznym jest masowe upowszechnienie tego, co dotąd formatuje statystycznie niewielkie grupy premierowych widzów teatralnych, czy wciąż tych samych uczestników wernisaży w galeriach sztuki.

Wszystko to, krok po kroku zmienia naszą tożsamość narodową i w ogóle cywilizacyjną. Plasterek po plasterku odcina się Polakom ich miłość do ojcowizny i do Ojczyzny, a nade wszystko naszą religijność, naszą chrześcijańską duchowość. Aby przekonać nierozumiejących tego, co się dzieje, w sztuce używa się argumentu o „wolności tworzenia” albo o „ekspresji artystycznej”; natomiast w edukacji słyszymy dzisiaj o „szansie dla dzieci pokrzywdzonych przez los” albo o „równości”. Najpopularniejszym słowem-młotkiem, którym posługują się XXI-wieczni rewolucyjni komisarze jest „empatia”.

Jakieś dwa lata temu chór homoseksualistów z San Francisco wyśpiewał całemu światu takie oto przesłanie: „Nawrócimy wasze dzieci. Dzieje się to krok po kroku. Cicho i subtelnie. I ledwo to zauważycie (…). Idziemy po nie. Przychodzimy po wasze dzieci”.

Protestowano tu i ówdzie (również w Polsce), jakby nie zdając sobie sprawy, że za tym „artystycznym eventem” kroczy polityka. Za takim światopoglądowym sztandarem idą dyrektywy, uchwały i ustawy, idzie cały aparat państwa, również ten represyjny wobec opornych lub myślących inaczej. Zaczyna się – można by rzec – niewinnie. Ot, w takiej Ameryce ponad pięćdziesiąt lat temu od hasła „Czyń miłość, nie wojnę”. U nas może od tego złowieszczego „Róbta co chceta”. A potem się to sankcjonuje politycznie. I pojawia się w końcu projekt firmowanej przez Ministerstwo Edukacji i Nauk ustawy pod jakże miłym dla ucha i serca tytułem: „Projekt ustawy o wsparciu dzieci, uczniów i rodzin”, który urzędnicy sygnują po swojemu jako „UD319”, a autorzy projektu puentują zdaniem: „Rozwiązania w powyższym zakresie wejdą w życie 1 września 2026 r.”.

Polska wymiera

Polska wymiera. Najnowsze dane nie budzą wątpliwości

polska-wymiera

Współczynnik dzietności (TFR) w Polsce w 2022 r. wyniósł 1,26, co w uproszczeniu oznacza, że na jedną kobietę rodzi się u nas 1,26 dziecka. „By nas nie ubywało, TFR powinien wynosić około 2,2” – zauważa ekonomista Rafał Mundry. To kolejne dane, które potwierdzają, że Polska wymiera.

Współczynnik dzietności (TFR) to bardzo ważny wskaźnik, który pokazuje przeciętną liczbę dzieci, jaką statystycznie urodzi kobieta przez cały swój wieku reprodukcyjny przy założeniu, że utrzyma płodność na poziomie obserwowanym w danym roku.

Poziomi od 2,1- 2,2 to taki, który zapewnia jedynie wymienialność pokoleń, nie rozwój.

Pogłębiający się kryzys demograficzny nie jest niespodzianką

Te dane, jak podkreśla ekonomista Rafal Mundry, potwierdzają, że Polacy chcą mieć i z roku na rok mają mniej dzieci, a współczynnik dzietności w 2022 r. jest najniższy od 9 lat.

Jak zauważa z kolei Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i założyciel Debaty Emerytalnej, nie jest to niespodzianką. Wskaźnik dzietności jest niski od lat. W 1990 r. było to jeszcze 1,99 i do tego czasu odnotowujemy głęboką tendencję spadkową.

Jak podał GUS, w tym czasie znacznie wzrósł także średni wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka.

W 2022 r. było to 28,8 lat, gdy w 1990 r. – 22,7 lat.

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, gdy dane o liczbie narodzin zestawimy z danymi o liczbie zgonów. Tych ostatnich „z powodu pandemii” [wziąłem w cudzysłów, bo te ponad 200 tysięcy nadmiarowych zgonów to skutek polityki „zdrowotnej”, nie kowida. md] było ostatnio nadprogramowo dużo, liczba narodzin załamuje się z kolei prędzej, niż mówiły o tym wcześniejsze prognozy. W rezultacie za rządów PiS – mimo zapowiedzi rozwiązania problemów demograficznych przez program 500 plus – Polska wymiera.:

Z prognozy Eurostatu wynika, że mediana wieku w Polsce wzrośnie z 42 lat w 2022 roku do 50,4 lat w 2100 r.

Chociaż 2100 r. to bardzo odległa perspektywa, to problemy związane z niekorzystną demografią zaczną narastać dużo wcześniej. Starzejące się społeczeństwo nie jest w stanie rozwijać się w szybkim tempie, co sprawia, że kryzys demograficzny może zagrażać wizjom dogonienia poziomem życia krajów Zachodu.

Obecnie jeszcze jesteśmy młodszym społeczeństwem od Niemiec czy Francji, ale wskaźnik dzietności mamy dużo niższy od nich, co sugeruje, że lada moment może się zmienić i my będziemy starsi. Tymczasem w starzejącym się społeczeństwie zmieniają się priorytety. Środki na rozwój przesunięte zostają na utrzymanie świadczeń.

System emerytalny z roku na rok coraz większym obciążeniem

Dodatkowo polski system emerytalny jest zaplanowany tak, że świadczenia obecnych emerytów finansuje się ze składek obecnie pracujących osób. Im więcej jest emerytów i im mniej pracujących, tym ten system stanowi większe obciążenie dla finansów kraju i tym mniejsze są wypłacane emerytom świadczenia.

Chociaż sam ZUS wylicza, że nie zbankrutuje, to z drugiej strony nie ukrywa, że wypłacane emerytury będą z roku na rok coraz niższe.

Mówi o tym tzw. stopa zastąpienia, czyli stosunek wysokości emerytury do ostatniej wypłaconej nam pensji. W 2022 r. wynosiła ona 54%.

Oznacza to, że jeśli ktoś, przechodząc na emeryturę, zarabia 5000 zł na rękę, może (statystycznie) liczyć na około 2700 zł emerytury na rękę. [No i – koniecznie uwzględnijmy inflację.. MD

Znikający Polacy. 800+ będzie wypłacane ok. 100 tys. dzieciom mniej. Współczynnik dzietności w 2022 r. wyniósł 1,26. Klęska soc-władzy. [no i nasza…]

Znikający Polacy. 800+ będzie wypłacane ok. 100 tys. dzieciom mniej. Współczynnik dzietności w 2022 r. wyniósł 1,26

Tomasz Żółciak znikajacy-polacy-800-+

Niezależnie od tego, czy 500 plus, czy 800 plus, świadczenie to będzie wypłacane ok. 100 tys. dzieci mniej niż w momencie, gdy program był wprowadzany w 2016 r.

Gdy ruszał program 500 plus, w rocznikach, które objął, było ponad 6,8 mln dzieci. W tych, które będą mogły korzystać z niego w przyszłym roku, będzie ich ok. 100 tys. mniej. To efekt radykalnego spadku liczby urodzeń w ostatnich latach. Od 2020 r. wynosił on ok. 20 tys. rok do roku. Najnowsze dane GUS też nie pozostawiają złudzeń: to już kolejny miesiąc, kiedy rodzi się mniej dzieci. W marcu przyszło ich na świat o 2 tys. mniej niż rok wcześniej.

Mniej niż 300 tys.

Między marcem 2022 r. a marcem 2023 r. urodziło się zaledwie 302 tys. dzieci. Wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy po wojnie w ciągu tego roku kalendarzowego będziemy mieli poniżej 300 tys. urodzeń. Jednocześnie w istotny sposób spadł wskaźnik dzietności pokazujący liczbę dzieci na kobietę w wieku rozrodczym. Współczynnik dzietności (TFR) w Polsce w 2022 r. wyniósł 1,26

3 czerwca w sobotę wielki protest przeciwko profanacji sanktuarium w Gietrzwałdzie. Przeciwko tysiącom ton śmieci Lidla.

Przeciwko tysiącom ton śmieci Lidla. czerwca w sobotę wielki protest przeciwko profanacji sanktuarium w Gietrzwałdzie.

3-czerwca-wielki-protest-w-Gietrzwaldzie

29 maja 2023

Już 3 czerwca w sobotę ma odbyć się wielka manifestacja w Gietrzwałdzie przeciwko budowy nowego centrum dystrybucyjnego Lidla 800 metrów od sanktuarium. Przez centrum ma przechodzić ponad 150 tys. ton śmieci rocznie.

Wójt gminy Gietrzwałd Jan Kasprowicz zgodził się na budowę centrum dystrybucyjnego Lidla przeciwko czemu protestują mieszkańcy Gietrzwałdu skupieni w „Komitecie Obrotu Gietrzwałdu”. Jak przekonują, nowa inwestycja zniszczy środowisko, nie była konsultowana z mieszkańcami, a na dodatek gmina, reklamująca się jako „Gmina pełna cudów” straci całkowicie swój charakter, który nadaje jej słynny sanktuarium maryjne.

Aleksandra Robaszkiewicz, head of corporate communications and CSR, Lidl Polska, przekonuje w obronie inwestycji: „Centra dystrybucyjne, jak to planowane w Gietrzwałdzie, stanowią serce obiegu surowców pochodzących ze sklepów Lidl Polska z całego regionu. Są one na bieżąco kierowane do centrum dystrybucyjnego, aby zoptymalizować transport i ograniczyć objętość przewożonego materiału. Wszystkie surowce są nieustannie przewożone z centrów dystrybucyjnych do recyklerów tak, by jak najszybciej mogły wrócić do obiegu. Chcielibyśmy jednak zaznaczyć, że z centrum dystrybucji odpady będą wyłącznie przekazywane do recyklera – na terenie naszego magazynu surowce nie będą utylizowane, przetwarzane czy spalane”.

„Gazeta Gietrzwałdzka” podaje, że magazyn Lidla każdego roku ma przyjmować 154 tys. ton odpadów, w tym odpadów niebezpiecznych. Mieszkańcy zwracają uwagę, że będzie się to działo 800 metrów od sanktuarium na wielkim terenie, co całkowicie zaburzy charakter miejsca. Nie przekonują ich nowe miejsca pracy, bo uważają, że wartość ich nieruchomości drastycznie spadnie.

Jak podaje portal TKO, pierwszy protest zgromadził około 600 pielgrzymów i zakończył się wręczeniem petycji przeciwko budowie Centrum, podpisanej przez 3270 osób. Organizatorzy protestów 3 czerwca zamierzają wręczyć petycję wójtowi, który nie był obecny podczas pierwszego protestu.

Koniec epoki ?Megazabawa na Tytaniku

Koniec epoki ?Megazabawa na Tytaniku

Adam Wielomski koniec-eonu

Znalazłem dziś w internecie wykres, wedle którego PKB grupy BRICS przerósł PKB grupy G7. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że coś tam jest źle i tendencyjnie podliczone, iż PKB na głowę na Zachodzie jest znacznie wyższy niż w BRICS, które zamieszkuje znacznie więcej ludzi, etc.

Prawda jest jednak taka, że – bez względu na to, czy PKB BRICS już przerósł PKB G7, czy tylko je dogania – przewaga Zachodu nad światem, jego supremacja, kurczy się, i to dosłownie każdego dnia, a tabele pokazujące tendencje wieloletnie są dla niego wprost miażdżące. To koniec pewnego eonu.

Przypomnijmy, że eon (gr. aion) to dość wieloznaczne pojęcie ze starożytnej filozofii i religii epoki hellenistycznej, oznaczające istotę duchową żyjącą w długim okresie – coś w rodzaju anioła, który ma swój początek i będzie mieć swój kres – lub też epokę historyczną, trwającą na przykład kilkaset lat, czyli bez wątpienia przekraczającą długość życia człowieka.

Pisząc o „końcu eonu”, mam tutaj na myśli właśnie epokę – epokę, która zaczęła się tak między 1517 a 1534 rokiem. Lata nie są przypadkowe: w 1517 roku rozpoczął się bunt religijny Marcina Lutra, czyli zaczął kształtować się protestantyzm, podczas gdy 1534 rok to ogłoszenie w Anglii tzw. Aktu Supremacji, czyli oderwania się Anglii od Rzymu. Bunt z 1517 roku oznacza początek świata protestanckiego, a bunt z 1534 roku początek świata anglosaskiego. Ten eon rozpoczęły te dwa wydarzenia, a w ich wyniku powstał świat protestancko-anglosaski.

Tenże świat przełamał trwającą 2 tys. lat dominację łacińskiego Południa, świata śródziemnomorskiego, symbolizowanego przez porządek Rzymu, następnie Kościół katolicki i narody romańskie, używające języków opartych na łacinie. Eon protestancko-anglosaski nigdy nie cieszył się moją wielką sympatią, gdyż jest antykatolicki i nastawiony skrajnie wrogo do tradycji romańskiej. W dodatku w oczach jego przedstawicieli i związanych z nim polityków my, Polacy – jako Słowianie i katolicy – byliśmy, jesteśmy i będziemy na samym dnie hierarchii narodów. [Dla nich ] nie jesteśmy ani Anglosasami, ani nawet narodem romańskim, lecz barbarzyńcami ze Wschodu, którzy w dodatku są „papistami”.

Oblicza się, że około roku 1700 Europa była przy Azji ekonomicznym karzełkiem. Prawdopodobnie w 1700 roku Azja wytwarzała jeszcze 2/3 światowego PKB, szczególnie Chiny i Indie. I tutaj tkwił sukces eonu protestancko-anglosaskiego, który porzucił tradycyjną gospodarkę opartą o ziemię. Zaczęto nie tylko wytwarzać, lecz przede wszystkim przetwarzać, a wyrobami przetworzonymi handlować.

Produktów rolnych dostarczała w znacznej mierze Rzeczpospolita Szlachecka jako „spichlerz Europy”, co pozwalało rzucić ludzi do pracy nakładczej i rzemieślniczej, czyli ku raczkującemu wtenczas kapitalizmowi. Powstawał kapitał, rozwijała się przedsiębiorczość, powstawały banki, wymyślono maszyny, ruchome przęsła, maszynę parową, wykorzystano chiński wynalazek prochu do wyprodukowania broni.

Tymczasem Azja stała w miejscu i w XIX wieku znalazła się za Europą, pomimo swojej olbrzymiej przewagi demograficznej i ilości rąk do pracy. W XIX wieku Zachód podzielił więc świat, podzielił ziemię między siebie na kolonie i strefy wpływów. Indie zostały skolonizowane, a Chiny stały się strefą zależną, gdzie prowadzi się „politykę kanonierek”.

Wielu ludziom w Polsce i na Zachodzie wydaje się, że eon protestancko-anglosaski nadal trwa, a Azja jest – jak to nazywa Immanuel Wallerstein – „peryferiami”, a co najwyżej „pół-peryferiami” zachodniego centrum. To złudzenie! Tenże Wallerstein, choć zagorzały marksista, już dwadzieścia lat temu dokonał niezwykle trafnej obserwacji: Zachód przestaje pracować i produkować, przechodząc na tzw. kapitalizm finansowy, gdzie PKB coraz mniej staje się pochodną pracy, a coraz bardziej spekulacji, odsetków od udzielanych kredytów, dodruku pieniądza (pozycja dolara w świecie) etc. Produkcja przenosi się do państw „pół-peryferyjnych”, gdzie jest tania siła robocza. Czyli przenosi się do Azji, gdy Afryka zostaje na samym dnie jako „peryferie” z których przywozi się wyłącznie surowce.

Rzeczywistość przerosła oczekiwania Wallersteina. On coś tam sobie gaworzył o rewolucji na Zachodzie z hippisami czy alterglobalistami. W rzeczywistości realny przeciwnik supremacji Zachodu narodził się w Azji. Były to Chiny i inne państwa tego kontynentu, które teraz – w wyniku sankcji nałożonych na Rosję – dostały tanie syberyjskie surowce.

Stąd wystrzał ekonomiczny krajów BRICS, które przestały być „półperyferiami”, konstytuując nowe centrum, przeciwstawne centrum zachodniemu. Zglobalizowany świat na naszych oczach dzieli się na dwie „pod-globalizacje”, czyli zachodnią i azjatycką.

Co gorsza dla świata protestancko-anglosaskiego, główne państwa tego eonu nie tylko coraz mniej realnie produkują, przestawiając się na kapitalizm finansowy. Są one dodatkowo w potwornym kryzysie światopoglądowym i moralnym. Nie będę tego kryzysu opisywał i ograniczę się wymienienia tzw. agendy LGBT, wojującego feminizmu. Zachód nie chce pracować, nie chce rodzić dzieci i wychowywać ludzi odpowiedzialnych.

Nie reprodukuje się liczebnie, chce pracować coraz krócej (cztery dni w tygodniu), pobierać programy „plusowe”, mieć „dochód gwarantowany” i wierzy, że państwo socjalne rozwiąże wszystkie problemy. W tym czasie będzie trwał karnawał w barwach gejowskich, ostentacyjna konsumpcja i wieczna zabawa.

Ale to megazabawa na Tytaniku! Azja, BRICS, „globalne południe” – nazwy do wyboru i koloru – zjada nas na naszych oczach!

W sumie nie szkoda mi zmierzchającego Zachodu. Obecne pokolenie ma to, czego chce, a pokolenia przyszłe albo się nie urodzą, albo będą biegały na parady równości, albo siedziały przed Tik-Tokiem, a w tym czasie zgaśnie eon protestancko-anglosaski i narodzi się eon chiński czy też chińsko-azjatycki. Paradoksalnie – rozumie ten problem Rosja, która przerzuca się na Azję, aby załapać się do nowego eonu.

A my? Czy naprawdę jesteśmy ostatnimi pokoleniami Polaków?

Syn niemieckiego zbrodniarza oskarża Polskę o współudział w Holokauście. Duet oszczerców z polakożercą Engekling

Syn niemieckiego zbrodniarza oskarża Polskę o współudział w Holokauście. Duet oszczerców z polakożercą Engekling

Syn-niemieckiego-zbrodniarza-oskarza-Polske

Syn niemieckiego zbrodniarza wojennego Martin Pollack oskarża na łamach „Neue Zürcher Zeitung Deutschland” Polaków o „współudział w Holokauście”.

Martin Pollack to austriacki pisarz i tłumacz, syn odpowiedzialnego m.in. za zbrodnie dokonane na cywilnej ludności Warszawy SS-Sturmbannführera Gerharda Basta. Teraz na łamach NZZ zaatakował Polaków przekonując, że w naszym kraju „coraz częściej dochodzi do incydentów antysemickich, a agencje rządowe oczerniają i grożą niezależnym historykom”.

– „Polski rząd rozprawił się z historykami, których badania rzucają cień na bohaterski obraz narodu. Dotyczy to zwłaszcza Holokaustu” – pisze Pollack.

– „W dzisiejszej Polsce wypowiedzi, według których obywatele polscy nie przejmowali się eksterminacją Żydów, są surowo odrzucane, a nawet zabronione. Każdy, kto twierdzi coś takiego, musi spodziewać się ostrej reakcji prawicowego konserwatywnego rządu PiS, ze zniesławieniem, surowymi sankcjami, a nawet postępowaniem karnym” – dodaje.

Przywołuje tutaj przykład prof. Barbary Engekling, która w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim przekonywała, że Polacy utrudniali Żydom przeżycie. Powołując się na wypowiedź badaczki Pollack twierdzi, że „większość polskich sąsiadów odwracała wzrok, a nawet brała udział w prześladowaniach w taki czy inny sposób”.

Polska nadal jest zalewana ukraińskim zbożem. Do Hrubieszowa wjechało 70 wagonów zboża z Ukrainy bez żadnych plomb.

Polska nadal jest zalewana ukraińskim zbożem. Do Hrubieszowa wjechało 70 wagonów zboża z Ukrainy bez żadnych plomb.

Wiesław Gryn przewodniczący Oszukanej wsi alarmuje, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, rolnicy będą zmuszeni wyjść na ulicę i protestować.

19 maja podczas konferencji Minister Rolnictwa Robert Telus ogłosił nowe stawki dopłat do zbóż, tego samego dnia na polski rynek wjechało łącznie 4 000 ton ukraińskiego zboża. Początkowo zboże wjechało przez Słowację i zostało rozładowane na Zamojszczyźnie, stamtąd zostało przeładowane i pojechało dalej do Polski, jako rzekomo „nasze zboże”.

Rolnicy alarmują, że problem ukraińskiego zboża, mimo obietnic rządu o „natychmiastowym wstrzymaniu importu i wzmożonej kontroli na granicach”, nie został rozwiązany. Wiesław Gryn zapowiedział, że jeżeli ukraińskie zboże nadal będzie importowane, rolnicy będą protestować:

„Jeżeli zboże z Ukrainy będzie dalej wjeżdżało, wyjdziemy na ulicę. Powinniśmy zrobić to od razu, jak tylko zorientowaliśmy się, że te pociągi wjechały, ale na razie przekazaliśmy te informacje do ministerstwa i czekamy na reakcję”.

Głos zabrał także Stanisław Barna, działacz NSZZ Solidarności Rolników Indywidualnych i organizator protestu w Szczecinie:

„Też będziemy protestować, bo import zboża to główny punkt, który łamie wszelkie uzgodnienia z ministerstwem. Jeżeli będzie ono wjeżdżało do Polski, na pewno będziemy protestować, na pewno złączymy siły i dołączymy do „Oszukanej Wsi ”

Wiesław Gryn zwrócił uwagę, że mimo dopłat dla polskiej wsi, problem ukraińskiego zboża nie zostanie rozwiązany.

Co z tego, że będziemy robili skupy z dopłatą ze skarbu państwa, jeśli to zboże będzie dalej napływało z Ukrainy? Jeśli tego nie ukrócimy, to nadal będziemy trwali w tym samym marazmie.”.

Czytaj także: unia-publikuje-dane-zboza-rolnicy-w-nie-nie-wierza/

——————–

mail: No to wyjdźcie, nie gadajcie jak impotenci!!

Ten artykuł to reakcja kury na przejechanie przez Trabanta

Mocno dbają o to, aby opinia publiczna zyskała pamięć nierozgarniętej kury

Mocno dbają o to, aby opinia publiczna zyskała pamięć nierozgarniętej kury

Witold Gadowski: pamiec-kury

„System działa tak, że wzmacnia tych najbardziej uzależnionych od siebie, tak aby automatycznie popadali w jeszcze większe uzależnienie. System jednocześnie eliminuje tych, którzy potrafią zjeść robaka z haczyka, ale sami się nie złapią”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.

Publicysta wyjaśnia, że ów System ma na celu sprawienie, że ludzie staną się „chorzy”, a konkretnie uzależnieni od systemu. „Chory przestaje rozumować, posługiwać się zdrowym rozsądkiem, kieruje się jedynie emocjonalnie podbarwianymi wytycznymi płynącymi z wnętrza systemu. Po pewnym czasie człowiek – nawet gdyby zrozumiał fakt, że znalazł się w rzeczywistości sprytnie zamienionej i podstawionej – nie wykazuje już najmniejszej skłonności do wyrwania się z niej. Boi się powrotu do rzeczywistego świata i poruszania się według prawdziwie istniejących praw – woli życie w systemie, który podpowiada mu, co, kiedy i jak ma zrobić. Dotyka go uzależnienie więźnia”, podkreśla.

Autor zwraca uwagę, że ludzie wsiąkają w ekrany smartfonów i tabletów, a wykreowana tam rzeczywistość tak ich wciąga, że pozostają nam jedynie ich pozbawione wnętrza ciała. Wirtualny potwór wciąga z wielu powodów, ale najważniejszym z nich jest absolutna kontrola nad człowiekiem, który się tam znalazł. „W tym świecie feudałowie finansowi tworzą swoje prawa i bezwzględnie je egzekwują. Masy padają ofiarami tej zbiorowej kreacji, w której świat realny (w nim reguły ustanowił Pan Bóg) zostaje sprytnie zastąpiony kreacją wszechwładnego pieniądza; kontrolę nad nim mają współcześni feudałowie, którzy z coraz mniejszą cierpliwością znoszą opieranie się ich kaprysom przez zwykłych ludzi”, tłumaczy dalej ekspert programu „PRAWY PROSTY PLUS” na antenie PCh24 TV.

Zdaniem Gadowskiego miażdżący strumień propagandy, lejącej się z wielkonakładowych mediów, ma unieważnić wszelki przejaw zdrowego rozsądku i sensownego protestu.

„Ktoś mocno dba o to, aby opinia publiczna zyskała pamięć nierozgarniętej kury. (…) Najważniejsze i promowane w mediach siły polityczne nawet nie kwestionują „prawd” ogłaszanych przez zaciskający się system. Ich istnienie jest przecież uzależnione od akceptacji systemu. Pamiętajmy jednak, że sami musimy walczyć o swoją wolność i swoje prawo dostępu do niezmanipulowanej wiedzy o rzeczywistości. Mamy prawo do buntu i nie dajmy sobie wmówić, że bunt to zło. Kiedy buntowaliśmy się przeciwko komunizmowi, wielu realistów także oskarżało nas o narażanie wszystkich na ryzyko. I kto miał rację?!”, podsumowuje Witold Gadowski.

Źródło: tygodnik „Niedziela”

Jednak zatrzymano agresywnego napastnika na modlących się w Elblągu. Człowiek uzależniony od nieustannego oddawania się żądzom staje się niewolnikiem.

Jednak zatrzymano agresywnego napastnika na modlących się w Elblągu.

Człowiek uzależniony od nieustannego oddawania się żądzom staje się niewolnikiem

Mariusz Dzierżawski <pomagam@stopaborcji.pl>

Prokuratura poinformowała o wszczęciu śledztwa przeciwko mężczyźnie, który 5 maja napadł na naszych wolontariuszy w trakcie publicznej modlitwy różańcowej w Elblągu. Agresywny, zamaskowany mężczyzna zniszczył transparenty i sprzęt nagłaśniający używany w trakcie modlitwy oraz groził naszemu wolontariuszowi Markowi, szarpiąc go przy tym i popychając. Służby namierzyły sprawcę napadu. Usłyszał on zarzuty kierowania gróźb celem zaprzestania publicznej modlitwy oraz zniszczenia mienia. Co więcej, w trakcie przeszukania w jego mieszkaniu znaleziono narkotyki.
Napastnik w kominiarce połamał nasz baner, uszkodził statyw od mikrofonu, zasilacz i wysięgnik do flagi. Podczas zajścia kierował do naszego wolontariusza Marka groźby karalne. Krzyczał, że ma on zakończyć zgromadzenie modlitewne, bo w przeciwnym razie go pobije. Teraz odpowie za to przed sądem, podobnie jak za posiadanie „znacznej ilości” narkotyków, które u niego znaleziono. Prokuratura postanowiła również zastosować wobec sprawcy napadu dozór policyjny  zobowiązujący do regularnego stawiennictwa na komendzie policji w Elblągu, a także wydała mu zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu. Jak możemy przeczytać w uzasadnieniu decyzji prokuratury: Z uwagi na dotychczasowe postępowanie podejrzanego wobec pokrzywdzonego [naszego wolontariusza Marka] tj. grożenie mu popełnieniem na jego szkodę przestępstw wskazuje, iż zachodzi uzasadniona obawa, że podejrzany ponownie popełni przestępstwo z użyciem przemocy, zwłaszcza że w chwili zdarzenia był pobudzony, agresywny, a jego postępowanie, jak wyjaśnił sam podejrzany, wymknęło mu się spod kontroli”. Napastnicy atakujący nasze zgromadzenia i furgonetki odwołują się do swoich „przekonań ideologicznych”, ale często czynnikiem wyzwalającym agresję są problemy psychiczne i środki psychotropowe. Obserwując zachowania zwolenników aborcji i LGBT można podejrzewać, że cierpią nie tylko z powodu zaburzeń psychicznych, ale również rozmaitych uzależnień. W połączeniu z ideologią jest to tragiczne w skutkach. Każdego dnia miliony Polaków indoktrynowane są za pomocą mediów przez ideologię śmierci, promującą aborcję, deprawację, rozwiązłość i zamęt. W USA już 25% młodzieży ma problemy z własną identyfikacją płciową. Nie wiedzą kim są, jak mają się zachowywać, co myśleć i czuć. Powoduje to ogromną destabilizację psychiki człowieka. W naszym kraju trend ten bardzo mocno się nasila i obejmuje kolejne osoby, zwłaszcza młode, które potrafią spędzać w mediach społecznościowych wiele godzin dziennie. Ideologia ta przepełniona jest nie tylko zamętem, ale również nienawiścią. Wystarczy wejść na którąś z licznych, lewicowych grup dyskusyjnych w internecie, lub przeczytać komentarze pod artykułami na mainstreamowych portalach, aby przekonać się jak wielka jest tam skala agresji wobec każdego, kto ma odmienne poglądy. Groźby, wyzwiska, wulgaryzmy, szyderstwa, bluźnierstwa, a przede wszystkim podżeganie do przemocy – to codzienność w opanowanych przez radykalną lewicę miejscach internetu. Oprócz rozregulowania psychiki i rozbudzania nienawiści, ideologia ta skłania także do tego, aby zaprzestać korzystania z rozumu i woli na rzecz oddania się emocjom i namiętnościom. Szczególną rolę odgrywa tu zachęcanie do rozwiązłości seksualnej, która na ogromną skalę promowana jest w polskojęzycznych mediach. Człowiek uzależniony od nieustannego oddawania się żądzom staje się niewolnikiem, który nie potrafi panować nad sobą i własnymi popędami. Jest zdolny robić tylko to, co dyktują mu pobudzane bez przerwy emocje. Efekt jest tym silniejszy, jeśli dołoży się do tego środki takie jak narkotyki. Wiemy z licznych relacji medialnych oraz wieloletniej obserwacji, że stosowanie środków odurzających jest standardem w środowisku LGBT. Otwarcie mówią o tym liderzy tęczowego lobby. Moda na odurzanie się i tracenie kontroli nad własną świadomością jest również silnie promowana w mediach wspierających tęczowych aktywistów. W konsekwencji, ludzie indoktrynowani i wykorzystywani przez lewicę, niemal automatycznie, jak w wyniku tresury, reagują ogromną agresją wobec prawdy oraz symboli ją reprezentujących, takich jak widok modlitwy w miejscu publicznym, krzyża lub materiałów informacyjnych na temat skutków aborcji czy „edukacji seksualnej”. Napastnik, który zaatakował uczestników naszego różańca w Elblągu tłumaczył się na przesłuchaniu, że zachowanie wymknęło mu się spod kontroli. Właśnie do tego prowadzi faszerowanie Polaków ideologią oraz oswajanie społeczeństwa z przemocą i narkotykami. W normalnej sytuacji niezwykle rzadko zdarzają się napady, do których dochodzi w środku dnia, w centrum miasta, na oczach kilku kamer i licznych postronnych osób. Tymczasem napady na naszych wolontariuszy zdarzają się w takich okolicznościach regularnie. Wystarczy widok różańca, krzyża lub transparentu „Stop aborcji” lub „Stop LGBT”, aby w przechodzącym obok człowieku wyzwolić wściekłą agresję, popychającą do przestępstwa. Czy można powstrzymać tę przerażającą tendencję? Tak. Trzeba publicznie, głośno i odważnie docierać do Polaków z prawdą, budzić sumienia, oraz wywierać presję na egzekwowanie prawa. Elbląskie służby odnalazły sprawcę napadu i postawiły mu zarzuty. Za narkotyki sprawca może dostać do 10 lat więzienia, za groźby do 5 lat, a za zniszczenie mienia do 3 lat. Wystarczy tylko nie bać się politycznej poprawności i stosować przepisy, aby ostudzić agresję kolejnych napastników. Niskie wyroki po ciągnących się latami procesach oraz umarzane postępowania powodują, że osoby będące pod wpływem ideologii czują przyzwolenie na stosowanie przemocy, terroru i nienawiści. Aktualne środki prawne są wystarczające do tego, aby zatrzymać eskalację agresji. Trzeba tylko zacząć konsekwentnie je stosować. Aby była ku temu wola polityczna, musimy kształtować świadomość społeczeństwa i organizować kolejne, niezależne od mediów i wielkich korporacji, kampanie informacyjne skierowane do Polaków. Musimy także modlić się publicznie o odnowę moralną naszego kraju oraz kontynuować działania prawne. Proszę Pana, aby wsparł Pan tę działalność i przekazał 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolną inną kwotę, aby umożliwić organizację kolejnych akcji, głoszenie prawdy, budzenie sumień oraz obronę przed sądami. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Za chodzenie po ulicy w Prudniku – dwa lata więzienia? Czy litery Z i V są zbrodnicze?

Za chodzenie po ulicy w Prudniku – dwa lata więzienia? Czy litery Z i V są zbrodnicze?

popierajacych-agresje-rosji-na-ukraine-grozi-mu

49-latek miał używać „symboli popierających agresję Rosji na Ukrainę”. Grozi mu więzienie

Prokuratura w Prudniku przedstawiła zarzuty mężczyźnie, który chodził po ulicach miasta w mundurze z symbolami rosyjskiej agresji na Ukrainę. Jak powiedział Stanisław Bar, rzecznik Prokuratur Okręgowej w Opolu, „mężczyźnie grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności”.

W połowie maja na ulicach Prudnika przechodnie zobaczyli mężczyznę w wojskowym uniformie, na którym były symbole używane przez wojsko rosyjskie po napaści na Ukrainę – litera „Z” i stosowana przez wagnerowców litera „V”.

Poinformowani przez świadków policjanci zidentyfikowali i znaleźli podejrzanego.

– Zatrzymano 49-letniego Macieja K., któremu przedstawiono dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy występku polegającego na używaniu symboli popierających agresję Rosji na Ukrainę. Drugi dotyczy nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym na dwóch profilach społecznościowych, przy czym wpisy antyukraińskie zamieszczane były od kilku lat – powiedział prokurator Bar.

Podejrzany nie przyznał się do winy. Jest pod nadzorem policji. Za zarzucane mu czyny grozi do dwóch lat więzienia.

============================

mail:

Już Jaruzel bardzo nie lubił litery V.

Twierdził, że żadne słowo w polskim języku nie zaczyna się na taką literę.

========================================

mail:

Podczas swojego pobytu na Watykanie prezydent Vładimir Zelenski otrzymał 
pamiątkową gałązkę oliwną wykonaną ze srebra.
Na tabliczce dedykacyjnej napisano łacińskimi literami imię i nazwisko 
prezydenta.
Pierwsze litery imienia i nazwiska, czyli „V” i „Z” były wydrukowane na 
czerwono.

Maestria watykańskiej dyplomacji.