To Putin destabilizuje Polskę…

Putin destabilizuje Polskę

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  15 listopada 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5283

Na Ukrainie Putinowi idzie, jak z kamienia, a szczerze mówiąc – nie idzie mu wcale, z czego szef ukraińskiej razwiedki wnioskuje, a nasze niezależne media posłusznie powtarzają, że nie doczeka on końca wojny. Wszystko to być może, zwłaszcza gdy wojna przeciągnie się na lata – tylko czy z Ukrainy jeszcze coś wtedy zostanie?

Jak widzimy, wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne, bo jakże tu się nie cieszyć, że Putin nie doczeka końca wojny, ale z drugiej strony… Najwyraźniej takie myśli muszą docierać również do głowy pana ministra Błaszczaka, który właśnie ogłosił kolejne strategiczne posunięcie – że mianowicie postawi płot wzdłuż granicy z Obwodem Królewieckim. Ale i ten pomysł, chociaż oczywiście znakomity, ma swoją ciemną stronę. Chodzi o to, że – jak donoszą wojskowi specjaliści – Obwód Królewiecki praktycznie został pozbawiony wojska, a to, które tam jest, to niedobitki wylizujące rany zadane im na Ukrainie. W tej sytuacji nasza niezwyciężona armia mogłaby zająć ten Obwód z marszu, co z pewnością przyczyniłoby się do dalszego pognębienia Putina. Czy jednak postawienie płotu na granicy nie utrudni marszu na Kaliningrad? Co na to pan generał Skrzypczak, albo pan generał Polko, którzy sprawy wojskowe mają w małych paluszkach? Pan minister Błaszczak jest cywilem, a cywile – wiadomo: często popadają w uniesienie, podczas gdy generałowie w nic takiego nie popadają, a jeżeli już – to w tak zwany „szał bojowy”.

Czy jednak szał bojowy właściwy jest tylko osobom wojskowym? Przecież pan minister Błaszczak, chociaż cywil, od pewnego czasu sprawia wrażenie, jakby też pozostawał pod wpływem szału bojowego. Przyjmuje to postać zakupów broni, co jest oczywiście korzystne, chociaż z drugiej strony rodzi pytania, skąd nasz nieszczęśliwy kraj weźmie na to pieniądze? Zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny mają się one brać ze sprzedaży obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Żeby jednak były one kupowane przez lichwiarską międzynarodówkę, muszą być coraz wyżej oprocentowane; 9 procent i więcej, bo przecież nikt w tej sprawie nie powiedział ostatniego słowa. Z pozoru wydawałoby się to trochę ryzykowne, zwłaszcza gdy sobie pomyślimy, że te obligacje trzeba będzie wykupić i zapłacić te procenty, ale w tym bojowym szale jest metoda.

Rzecz w tym, że takiego zadłużonego kraju nikomu nie opłaci się najeżdżać ani okupować, bo czyż wtedy lichwiarska międzynarodówka nie skierowałaby swoich roszczeń do okupanta? Skoro my to wiemy, to tym bardziej musi to wiedzieć zimny ruski czekista Putin, więc z bezsilnej złości obgryza palce, od czego może mu się tam wdać gangrena, no a wtedy informacje szefa ukraińskiej razwiedki mogą okazać się prorocze.

Toteż Putin już nie zajmuje jakichś nowych ukraińskich terytoriów, tylko bombardiruje Ukrainę balistycznymi kartaczami, tym razem nie celując już specjalnie w przedszkola i żłobki, tylko w infrastrukturę energetyczną, a powiadają, że wkrótce również w kolejową. Ponieważ NATO jest zdeterminowane osłabiać Rosję do ostatniego Ukraińca, to w tym szaleństwie Putina też może być metoda. Gdyby tak okupował Ukrainę, to on musiałby ją odbudowywać z gruzów, a jeśli przezornie się przed okupacją powstrzyma, to nie ma rady; Ukrainę będą musiały podnosić z gruzów państwa NATO, co z pewnością ekonomicznie je wycieńczy i w ten sposób Rosja będzie mogła przywrócić stan chwiejnej równowagi. Nie ma co, nieźle to sobie zimny ruski czekista wykombinował i chyba zaczyna sobie to uświadamiać nawet pan premier Morawiecki, bo pojawiły się fałszywe pogłoski, że ukraińscy uchodźcy przestaną dostawać socjal, tylko będą musieli na siebie zarabiać.

Ale na tym nie koniec chytrości zimnego ruskiego czekisty. Chociaż na Ukrainie idzie mu jak z kamienia, to uknuty przezeń plan destabilizacji Polski rozwija się w tempie zaiste stachanowskim. Jak wiadomo, w Sejmie aż się roi od ruskich agentów, których zainstalował tam Putin, kupując od pana Marka Falenty materiały z afery podsłuchowej. Tak w każdym razie uważał pan generał Dukaczewski, który, jako szef starych kiejkutów, coś tam przecież musi wiedzieć. Ale pan generał Dukaczewski tak uważał, bo „mały świadek koronny” powiedział, iż pan Falenta materiały podsłuchowe sprzedał. Tymczasem pan Falenta właśnie „przerwał milczenie”, oznajmiając, że on nic nikomu nie sprzedawał, a wspomniane materiały pozyskał, korzystając z pomocy pierwszorzędnych fachowców z ABW i że stało się to za wiedzą i zgodą Naczelnika Państwa, a nawet pana Andrzeja Dudy, który potem został prezydentem naszego bantustanu.

Zawsze coś takiego podejrzewałem, ale naiwnie myślałem, że pierwszorzędnych fachowców nasłali Amerykanie. Tymczasem po co mieliby to robić w sytuacji, gdy zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową, CIA ma w Polsce na swoje usługi bezpieczniaków, którzy się do niej przewerbowali jeszcze w ramach transformacji ustrojowej w zamian za gwarancje zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych i zachowania wszystkiego, co sobie jeszcze za komuny, a i potem też, nakradli? Zatem powoli zbliżamy się do wyjaśnienia mechanizmu podmianki na pozycji lidera politycznej sceny w roku 2015, natomiast największymi smakowitościami, prawdziwym mięchem, będziemy mogli delektować się już wkrótce. Właśnie pan premier Morawiecki oznajmił, że w ciągu dwóch tygodni ma być gotowa ustawa w sprawie sejmowej komisji śledczej. Tymczasem pan Falenta, indagowany przez ciekawskich oświadczył, że wyjaśnienie sprawy 600 tys. euro łapówki, o której wzięcie „mały świadek koronny” posądził pana Michała Tuska, zachowuje sobie właśnie na komisję śledczą.

Co tu ukrywać; kampania do przyszłorocznych wyborów może rozpocząć się jeszcze przed Bożym Narodzeniem, a chociaż będziemy oszczędzać energię elektryczną i w ogóle, to czyż nie rozgrzeje nas to wszystko, czego się przy tej okazji nasłuchamy? A destabilizacja będzie w związku z tym postępować, aż miło tym bardziej, że nawet w obozie „dobrej zmiany” właśnie obserwujemy zwiastuny nadchodzącej burzy. Oto pan premier Morawiecki, najwyraźniej zniecierpliwiony sypaniem mu piasku w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów przez pana ministra Ziobrę, postanowił napuścić na niego pana Mariana Banasia, który w nieukrywaną przyjemnością odsłoni wszystkie wstydliwe zakątki Funduszu Sprawiedliwości. Jak wy mi tak, to ja wam tak – ale przecież pan minister Ziobro, chociaż może tak wygląda, to też nie jest dzieckiem i w odwecie może pana premiera Morawieckiego też przyprawić o bóle głowy, bo – jak powiada zimny ruski czekista Putin, co to właśnie destabilizuje Polskę – nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Los Europy, gdyby Polacy byli na Kremlu jesienią 1920. A mogli.

Polacy na Kremlu 1920

Piotr Zychowicz, Pakt Piłsudski – Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium. Wyd. Rebis, 2015

Rozdz.. I

Potężna armia inwazyjna marszałka Michaiła Tuchaczewskiego zo­stała rozniesiona w puch. Bolszewicy w popłochu uciekali na wschód. Drogę ich odwrotu znaczyły końskie i ludzkie trupy, porzucony sprzęt wojskowy i rozbite furmanki. Wiatr rozwiewał po polach banknoty z rozbitych kas pułkowych i propagandowe ulotki zapowiadające ry­chły podbój świata.

Pierwsze lanie czerwoni dostali 15 sierpnia 1920 roku na przed­polach Warszawy. Cios ostateczny armia Rzeczypospolitej zadała im w wielkiej bitwie nad Niemnem. Wojska Józefa Piłsudskiego doścignęły uciekającego nieprzyjaciela i z marszu, z pełnym impetem uderzyły na sowieckie dywizje. Był 28 sierpnia 1920 roku. Cały front Armii Czer­wonej poszedł ostatecznie w rozsypkę.

Na Kremlu wybuchła panika. Reżim bolszewicki został bowiem wzięty w nieubłaganie zaciskają­ce się kleszcze. Z zachodu nacierali Polacy, a na froncie południowym pod biało -niebiesko-czerwonymi sztandarami do przodu szła biała ar­mia rosyjskiego generała Piotra Wrangla zwanego Czarnym Baronem. W tej rozpaczliwej dla rewolucji sytuacji Włodzimierz Lenin wystąpił wobec Warszawy z ofertą zawarcia natychmiastowego zawieszenia broni.

Naczelnik Państwa Józef Piłsudski stanął przed dylematem. Mógł podpisać rozejm i pozwolić, aby wojna polsko-bolszewicka zakończyła się bez rozstrzygnięcia. Albo wykorzystać do końca zwycięstwo pod Warszawą. Czyli pójść na Moskwę, aby w kolebce urwać łeb czerwonej bestii. Po krótkim wahaniu wybrał drugie rozwiązanie. Rozkaz był krót­ki: „Do ataku!”. Polskie wojska ruszyły z kopyta, rozbijając grupki so­wieckich maruderów, które ocalały z pogromu armii Tuchaczewskiego.

Tempo polskiej ofensywy było zawrotne. 5 września wyzwolona zo­stała Lida, 8 września Mińsk, a 12 września Orsza i Mohylew. Wkracza­jące oddziały wszędzie były entuzjastycznie witane przez miejscowych Polaków. 15 września polskie wojska stanęły w Bramie Smoleńskiej, osiągając przedrozbiorową granicę Rzeczpospolitej z 1772 roku. Naród ogarnęła euforia, spełniały się najśmielsze marzenia pokoleń Polaków. W kościołach Poznania, Warszawy, Wilna, Lwowa, Mińska i Kijowa bito w dzwony.

Po krótkim odpoczynku i podciągnięciu odwodów Józef Piłsudski wydał rozkaz, który przeszedł do historii jako „dyrektywa moskiew­ska„. Nakazywał on podjęcie marszu na bolszewicką stolicę. Naczelnik Państwa wszedł na szlak, którym w 1610 roku podążał hetman Stani­sław Żółkiewski i jego husaria. Cofnął wskazówki zegara do czasów największej świetności oręża i politycznej potęgi Rzeczypospolitej.

Smoleńsk padł po krótkim oblężeniu. Załoga miasta wyrżnęła swo­ich komisarzy politycznych i przeszła na stronę Polaków. Na ulice, aby powitać wyzwolicieli, wyległy wiwatujące dumy, pod kopyta ułańskich koni sypały się naręcza kwiatów. Na budynkach pojawiły się obok sie­bie flagi biało-czerwone i rosyjskie trójkolorowe. Zerwane z masztów czerwone szmaty walały się w rynsztokach. .

Marszałek Piłsudski, który triumfalnie wjechał do miasta, wydał uroczystą odezwę do narodu rosyjskiego:

Bracia Moskale!

Wojska Rzeczypospolitej Polskiej na rozkaz mój ruszyły naprzód, wstę­pując głęboko na ziemie Rosji. Ludności ziem tych czynię wiadomem, że wojska polskie usuną bolszewików z terenów przez naród rosyjski zamiesz­kanych. Usuną naszego wspólnego wroga, który niósł wam gwałt, rozbój i grabieże. Wojska polskie pozostaną w Rosji przez czas potrzebny po to, by władzę na ziemiach tych mógł objąć prawy rząd rosyjski.

Z chwilą, gdy rząd narodowy Rosji powoła do życia władze państwo­we zdolne uchronić kraj ten przed nawrotem azjatyckiego bolszewizmu, a wolny naród sam o losach swoich stanowić będzie mocen – żołnierz polski powróci w granice Rzeczypospolitej Polskiej, spełniwszy szczytne zadanie walki o wolność ludów.

Razem z wojskami polskiemi wracają na ziemie rosyjskie szeregi wa­lecznych jej synów pod wodzą premiera Borisa Sawinkowa i generała Borisa Piermikina. Szeregi, które w Rzeczypospolitej Polskiej znalazły schronienie i pomoc w najcięższych dniach próby dla ludu rosyjskiego.

Wierzę, że naród rosyjski wytęży wszystkie siły, by z pomocą Rzeczy­pospolitej Polskiej wywalczyć wolność własną i zapewnić żyznym ziemiom swej ojczyzny szczęście i dobrobyt, któremi cieszyć się będzie po powrocie do pracy i pokoju.

Józef Piłsudski

Wódz Naczelny Wojsk Polskich

20 września 1920 r., kwatera główna w Smoleńsku

Do Smoleńska u boku Polaków wkroczyła wspomniana przez Na­czelnika Państwa rosyjska 3. Armia. Była to stworzona w Polsce antybol­szewicka formacja zbrojna. W Smoleńsku proklamowano zaś powstanie nowego, demokratycznego rządu Rosji, na czele którego stanął przybyły z Warszawy przywódca eserowców Boris Sawinkow.

Choć na początku kampanii armia Piermikina liczyła zaledwie 20 ty­sięcy bagnetów i szabel, z każdym dniem ofensywy powiększała swoje stany. Na jej stronę przechodziły całe oddziały Armii Czerwonej, maso­wo garnęli się do niej nowi rekruci. Polacy i ich rosyjscy sojusznicy nie marnowali bowiem czasu. 4 października wyzwolili Wiaźmę, a 10 paź­dziernika Możajsk. Dzień później stanęli na przedpolach Moskwy.

Aż do tego miejsca Polacy i Rosjanie niemal nie natrafili na opór. Armia Czerwona po klęskach pod Warszawą i nad Niemnem była w sta­nie rozkładu. Morale padło, dowódcy stracili głowę, żołnierze nie mieli broni, amunicji, a nawet butów i mundurów. Duża część jednostek Ar­mii Czerwonej zaangażowana była na Syberii i w innych częściach kraju ogarniętych pożogą gwałtownych chłopskich i kozackich powstań. Na Kaukazie do walki zerwali się Gruzini, Azerowie i Ormianie.

Krytyczna dla bolszewików sytuacja wytworzyła się również na Rusi. Wojska polskiego Frontu Południowego i walcząca u ich boku armia atamana Symona Petlury wyzwoliły Kijów i przekroczyły Dniepr. Na­stępnie w rejonie Czerkasów połączyły się z kontrrewolucyjną armią Wrangla. Po krótkim przegrupowaniu potężne polsko-rosyjsko-ukraiń­skie siły zaczęły nacierać w kierunku Moskwy. Wątły reżim bolszewi­cki zaczął trzeszczeć w szwach.

Towarzysze! – krzyczał histerycznie Lenin na wielkim wiecu zwołanym w Moskwie. – Nasza święta sprawa, sprawa światowej rewolucji proleta­riatu, znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Ważą się losy ko­munizmu! Ważą się losy klasy robotniczej! Polscy imperialiści zbliżają się do naszej stolicy. Wszystkie siły do obrony Moskwy! Wszystkie siły dla frontu zachodniego! Zwycięstwo albo śmierć!

Bolszewicy przeprowadzili totalną mobilizację. Wyciągnęli z biur działaczy partyjnych, urzędników, a nawet czekistów. A z fabryk za­ufanych robotników. Rozdali im karabiny i utworzyli naprędce sztur­mowe formacje, które miały opanować panikę szerzącą się w szeregach Armii Czerwonej.

Większość posiłków, które Lew Trocki próbował ściągnąć z odle­głych części Rosji, utknęła po drodze. Drogi i linie kolejowe zosta­ły zablokowane przez chłopskich rebeliantów – „zielonych” – którzy na wieść o postępach polskiej ofensywy zdwoili siły w walce ze zniena­widzonym reżimem. Bolszewikom we znaki dawała się również ope­rująca na wschodniej Rusi armia anarchistycznego watażki Nestora Machny.

Ludność Rosji nie ukrywała wrogiego stosunku do czerwonych. Kraj ogarnęła fala strajków, głodni ludzie wychodzili na ulice. Rozpo­częły się ataki na pojedynczych żołnierzy i akty sabotażu. Zapłonęły komitety partyjne i siedziby Czeki. Tłumy rozbijały więzienia i łagry. Rosjanie mieli dość krwawego terroru i nędzy, które zafundował im Lenin.

Wszystko to utrudniało Sowietom przygotowania do rozstrzygającej bitwy o Moskwę. Dowodzący wojskami inwazyjnymi Józef Piłsudski ściągał tymczasem posiłki i dokonywał przegrupowania. U boku Po­laków znalazły się liczne formacje sojusznicze: rosyjska armia generała Piermikina, brygada Kozaków dońskich Aleksandra Salnikowa, dywizja Kozaków kubańskich esauła Wadima Jakowlewa i złożona z antykomu­nistycznych idealistów wielonarodowa armia legendarnego zagończyka generała Stanisława Bułak-Bałachowicza.

Polacy dysponowali nowoczesnym uzbrojeniem pochodzącym ze świeżych amerykańskich i francuskich dostaw. Morale stało wysoko. Wojsko Polskie było uskrzydlone zawrotnymi sukcesami ostatnich ty­godni. Żołnierze zdawali sobie sprawę, że biorą udział w wydarzeniach, które dla ich państwa i narodu mają charakter epokowy. Chodziło bowiem nie tylko o wygranie kampanii. Gra toczyła się o wykucie imperium.

Żołnierze! – napisał Józef Piłsudski w odezwie do wojska – Wybiła dzie­jowa godzina. Jesteście spadkobiercami dzielnych rycerzy Rzeczypospo­litej Obojga Narodów, którzy trzy wieki temu, rozbiwszy hufce Moskali, zatknęli polską chorągiew na kremlowskich wieżach. Tak jak oni wtedy, tak i wy teraz piszecie historię. Cała Rzeczpospolita patrzy na was z po­dziwem i nadzieją. Śmierć bolszewickiej zarazie! Niech żyje wielka Polska!

Do wielkiej bitwy – którą Edgar Vincent D’Abernon nazwał póź­niej trzecią najważniejszą batalią w dziejach świata – doszło 6 listopada 1920 roku. Gdy Polacy ruszyli do natarcia, przywitał ich grad pocisków artyleryjskich i gęsty ogień kulomiotów. W pierwszej sowieckiej linii stanęły elitarne jednostki fanatycznych komunistów. Wiedzieli bowiem, że gra toczy się nie tylko o przetrwanie rewolucji, ale również o ich życie. Jasne było, że po okrucieństwach, jakich dokonywali w Polsce, pardonu nikt im dawać nie będzie.

Polaków ten zdecydowany opór zaskoczył. Ich natarcie straciło im­pet, aż w końcu ugrzęzło. Był to przełomowy moment bitwy, kiedy wydawało się, że czerwoni zdołają się obronić. Wówczas jednak doszło do wydarzenia, które złośliwa opozycyjna prasa warszawska nazwała później „Cudem pod Moskwą”. Otóż kawaleria generała Bułak-Bała­chowicza pod osłoną nocy przekradła się między sowieckimi dywizjami i teraz jak grom z jasnego nieba spadła na bolszewickie tyły.

Malowniczy wschodni jeźdźcy jakby żywcem wyjęci z kart Trylogii Sienkiewicza z groźnym okrzykiem bojowym zaczęli rąbać szablami przerażonych bolszewików. Ten nagły atak wywołał panikę, która szyb­ko ogarnęła całe sowieckie linie. Dywizja za dywizją czerwonoarmiści zaczęli rzucać broń i rozbiegać się na wszystkie strony.

Widząc, co się dzieje, polskie dowództwo rzuciło piechotę do fron­talnego natarcia. Polacy wdarli się między nieprzyjacielskie pozycje. Komunistyczne oddziały złożone z Łotyszy, Węgrów, czekistów i człon­ków partii bolszewickiej zostały wycięte w pień. A następnie polscy wyzwoliciele na karkach niedobitków wpadli na ulice czerwonej stolicy.

W mieście rozegrały się sceny mrożące krew w żyłach. Zdobywcy, wsparci przez tłumy moskwian, polowali na komunistów. Doszło do linczów na bolszewickich katach, których wywlekano z komitetów par­tyjnych i mieszkań. Załoga Łubianki została rozerwana na strzępy przez rozwścieczonych bliskich ofiar czerwonego terroru. Po ulicach walały się porzucone dokumenty, legitymacje partyjne i mundury. Komuniści starali się wmieszać w tłum i ocalić życie.

Zgromadzeni na Kremlu członkowie Rady Komisarzy Ludowych do końca nie zdawali sobie sprawy z katastrofy. Dowiedzieli się o niej, dopiero gdy przez okno sali plenarnej wpadł pocisk artyleryjski. Ko­misarze z wrzaskiem pospadali z krzeseł, posypały się na nich ostre jak brzytwa odłamki szkła i kawałki cegieł.

Tak oto swoje przybycie zaanonsował oddział zagończyków z Wiel­kiego Księstwa Litewskiego dowodzony przez rotmistrza Jerzego Dąmb­rowskiego „Łupaszkę”. To jego żołnierze podtoczyli na plac Czerwony zdobyczne działo i oddali strzał w stronę Kremla. Oni też wysiekli ochronę budynku i wdarli się do środka.

Włodzimierz Lenin próbował – w przebraniu kobiety – wymknąć się tylnym wyjściem. Drogę zagrodził mu młody ułan, który dojrzawszy wąsy i brodę pod babską chustą, wzniósł ramię do ciosu. Słońce błys­nęło na klindze szabli. Polak celował w szyję, chcąc zrąbać czerep, ale nie trafił. Cios poszedł w powietrze. Lenin, zanim dosięgła go szabla, padł bowiem trupem. Jak ustalili później w trakcie sekcji zwłok wybitni rosyjscy lekarze, ze strachu dostał silnego ataku serca.

Tym młodym kawalerzystą był litewski ziemianin Józef Mackiewicz. Wówczas osiemnastoletni ochotnik, a w przyszłości najwybitniejszy polski prozaik. Kilka miesięcy po zdobyciu Moskwy w rodzinnym Wilnie Józef Piłsudski za ten bohaterski czyn udekorował go krzyżem Virtuti Militari.

Lwa Trockiego Polacy znaleźli ukrytego w kremlowskiej latrynie. Wywleczony za uszy na plac Czerwony został – ku uciesze gawiedzi ­powieszony na najbliższym drzewie. Obok niego zawisnęli inni komu­niści: Nikołaj Bucharin, Gieorgij Cziczerin i Karol Radek. Ten sam los spotkał zdrajców Feliksa Dzierżyńskiego, Juliana Marchlewskiego, Józefa Unszlichta i Feliksa Kona, członków Polskiego Komitetu Re­wolucyjnego, który w imieniu Kremla miał rządzić ujarzmioną Polską. Z całego tego towarzystwa jedynie „Krwawy Feliks” przyjął śmierć z godnością i nie błagał o litość.

Na wieść o upadku Moskwy kapitulowały dywizje Armii Czerwonej walczące na południu przeciwko Polakom, Ukraińcom i armii Wran­gla. Komisarz polityczny tego frontu, Józef Stalin, włożył sobie w usta niemiecki pistolet Walther i nacisnął spust. Kula przeszła przez kark, druzgocząc kręgi szyjne. Gdy do sowieckiej kwatery wdarli się polscy żołnierze, zobaczyli sowieckiego dygnitarza leżącego na ziemi z dziurą w tyle czaszki. Pistolet jeszcze dymił.

To był koniec komunizmu. Ludobójczego systemu, który przez trzy lata zgładził setki tysięcy ludzi. Była to więc choroba gwałtowna, ale ­na szczęście dla Rosji, Polski i całego świata – krótka.

Nad Kremlem tymczasem pierwszy raz od 1612 roku załopotał pol­ski sztandar. A wkrótce na placu Czerwonym Józef Piłsudski, premier Boris Sawinkow i generał Piotr Wrangel przyjmowali wielką polsko­ -rosyjską defiladę zwycięstwa nad bolszewikami. Tłumy mieszkańców miasta wiwatowały na widok ułanów w rogatywkach jadących strzemię w strzemię z kirasjerami z moskiewskiego pułku lejbgwardii.

Obietnica Józefa Piłsudskiego o szybkim opuszczeniu przez Woj­sko Polskie terenu Rosji niestety nie została dotrzymana. Ale nikt o to do Polaków nie miał pretensji. Mimo pokonania bolszewików sytuacja Rosji – która została ogłoszona republiką parlamentarną – była bowiem krytyczna. Nowe władze nie były zdolne zapanować nad licznymi bun­tami i powstaniami.

Opór nowej władzy stawiała bolszewicka partyzantka, „zieloni” oraz plemiona Dalekiego Wschodu. Gospodarka spustoszonego przez woj­nę domową kraju była w stanie katastrofalnym. Co gorsza lewicowy premier Sawinkow ustawicznie darł koty z prawicowym prezydentem Wranglem. Sami Rosjanie poprosili więc Polaków, aby zostali i pomogli im w posprzątaniu bałaganu, który pozostał po bolszewikach.

Słaba, uzależniona od Polski Rosja podpisała z Rzecząpospolitą trak­tat o ostatecznym przebiegu granic. Wrangel, choć nie był zachwycony takim obrotem spraw, nie miał wyboru i musiał uznać utworzone przez Józefa Piłsudskiego imperium. W jego skład weszły Polska, Ukraina, Wielkie Księstwo Litewskie, Łotwa i Estonia. Kraje te zostały połączo­ne więzami federacji. Finlandia, Rumunia, Gruzja, Armenia i Azerbej­dżan stały się zaś częścią polskiej strefy wpływów. Ów potężny blok rozciągał się na olbrzymiej przestrzeni między Zatoką Fińską a Mo­rzem Kaspijskim.

Federacja Piłsudskiego stanowiła barierę przeciwko rewizjonistycz­nym apetytom Rosji i Niemiec. Uznawszy fakty dokonane, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Francja porzuciły swoją rosyjską so­juszniczkę i zawarły z Polską umowę o sojuszu wojskowym i wymianie handlowej. Tak oto Rzeczpospolita wróciła na swoje miejsce, które na sto pięćdziesiąt lat odebrała jej Rosja. Było to miejsce hegemona Europy Wschodniej. Choć od opisywanych wydarzeń minęło dziewięćdziesiąt pięć lat, nie zmieniło się to do dziś.

Warszawa szybko zdetronizowała Paryż i stała się kulturalną stolicą Europy. Powstały w niej wspaniałe sale koncertowe, muzea i galerie.

Z całego kontynentu do polskiej stolicy zjeżdżali poszukujący szczęścia i szczodrych mecenasów artyści. Do tej ostatniej roli idealnie nadawali się bajecznie bogaci magnaci Litwy i Rusi, których włości rozciąga­ły się na szerokich przestrzeniach wschodu. Jednym z nich był książę Janusz Radziwiłł.

Pewnego razu, 1 września 1939 roku, książę siedział w salonie swo­jego warszawskiego pałacu, popijał kawę i stawiał porannego pasjansa. Przyjemną chwilę przerwał mu kamerdyner, który zaanonsował przy­bycie ubogiego zagranicznego malarza. Książę raczył przyjąć gościa, przybył on bowiem z polecenia jednego z radziwiłłowskich przyjaciół.

Interesant przedstawiał sobą żałosny widok. Stanął przed księciem w wymiętym pocerowanym garniturze i dziurawych butach. Mówił łamaną polszczyzną, był wyraźnie zdenerwowany i speszony. Jego głos przechodził momentami w skrzek, zdecydowanie zbyt mocno gesty­kulował. Malarz spoglądał na arystokratę pokornym, psim wzrokiem.

Pod pachą miał teczkę ze swoimi pracami. Obrazy były słabe i nie spodobały się wyraźnie znudzonemu księciu. Kierowany litością kupił jednak dwa za pięćdziesiąt złotych. Kazał malarza nakarmić w kuch­ni i wypuścić czarnymi schodami. Wzruszony artysta na pożegnanie długo czapkował arystokracie.

Jeszcze tego samego dnia książę Radziwiłł spotkał się na raucie w Polskim Towarzystwie Kolonialnym (Polska kupiła akurat od Wiel­kiej Brytanii Ugandę) ze swoim przyjacielem.

– No i jakże ci się spodobał ten nasz niemiecki malarz? – spytał przyjaciel. – Prawda, że pocieszny?

– Mówiąc szczerze, mój drogi, jakoś nie przypadł mi do gustu – od­parł książę Janusz Radziwiłł, zastanawiając się nad dobraniem właściwej sałatki do śledzia. – Ale to, zdaje się, nie jest Niemiec, tylko Austriak.

– Czy to nie wszystko jedno?

– Rzeczywiście, wszystko jedno. Straszny jednak z niego gaduła. I antysemita.

Marsz poparcia dla wschodnioeuropejskich pogrobowców Stepana Bandery i Adolfa Hitlera

Marsz poparcia dla wschodnioeuropejskich pogrobowców Stepana Bandery i Adolfa Hitlera

http://kresywekrwi.blogspot.com/2022/11/marsz-poparcia-dla-wschodnioeuropejskic.html?m=0

Hasłem tegorocznego tzw. ,,Marszu Niepodległości”, było hasło Silny Naród, Wielka Polska, którą symbolizował plakat będący przeróbką propagandowego plakatu z czasów wojny z bolszewikami w roku 1920. Dziś jego nieudolna przeróbka, była rzucającą się w oczy prymitywną agitką idei Ukro – Polin, czyli jednego, wspólnego państwa z banderowską Ukrainą, stręczoną obecnie na przysłowiowego chama przez reżimową propagandę PiS i całej tzw. opozycji PO, Lewicy i PSL. Na plakacie reklamującym tegoroczny ,,Marsz Niepodległości”, który od razu też okazał się kompromitacją jego organizatorów, czyli jego prezesa Roberta Bąkiewicza i jego świty, na czapce polskiego ułana widniał orzeł, stylizowany na banderowskiego tryzuba, atakującego, bynajmniej nie bolszewickiego bojca, ale rosyjskiego żołnierza, na którego czapce widnieje symbol litery Z, będącej znakiem rozpoznawczym wojsk rosyjskich, prowadzących specjalną operację wojskową na Ukrainie. 

 

Dlatego nawet dla laika, plakat tegorocznego ,,Marszu Niepodległości” był otwartym przekazem propagandowym opowiedzenia się organizatorów marszu po stronie banderowskiej Ukrainy, zupełnie niepomnych na stosunek tegoż państwa do Polski i Polaków, oraz kwestii rozliczenia się za zbrodnie ludobójstwa dokonane przez ukraińskich szowinistów na naszych rodakach na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej oraz zakaz ekshumacji i godnego pochówku setek tysięcy Polaków, oraz wysuwane nadal przez Ukraińców roszczenia terytorialne wobec naszego państwa. Dlatego też ratując przed całkowitym blamażem swojego prezesa Roberta Bąkiewicza, Ruch Narodowy i Młodzież Wszechpolska naprędce wymyślili nowe hasło tegorocznego marszu – Polska Państwem Narodowym, do którego wprawdzie w ciągu kilku miesięcy przesiedlono 10 milionów Ukraińców,  i jest  ono w tej chwili tak samo narodowe jak dawny ZSRR, ale to w niczym nie umniejszyło dobrego samopoczucia Wszechpolaków i Roberta Winnickiego. 

 

 

W tym roku, w marszu przejętym przez panującą władzę uczestniczyli również licznie ukraińscy nacjonaliści, jak również wielu białoruskich pogrobowców, kolaborantów Adolfa Hitlera i III Rzeszy, choć pan Bąkiewicz usilnie zaprzeczał temu faktowi od samego początku, że informacje takie rozpowszechniają wyłącznie, a jakże putinowskie trolle. Jak było w rzeczywistości, świadczy o tym ukraiński plakat, reklamujący tegoroczny ,,Marsz Niepodległości” w Warszawie, którego hasło brzmiało, że wspólnie walczymy… ZA NASZĄ I WASZĄ NIEZALEŻNOŚĆ, jak również wiele zdjęć i filmów, które okiem bezstronnej kamery zarejestrowały, jak wyglądał tegoroczny warszawski marsz i co naprawdę było jego głównym przesłaniem.

W 1938 Sanacja obchodziła ten swój 11 listopada razem… z hitkerowskimi dygnitarzami III Rzeszy, z którymi razem pili wtedy wódkę i polowania, a niespełna rok później zostali przez swoich ówczesnych, niemieckich przyjaciół dosłownie zaorani równo z trawą. Wczoraj natomiast, 11 listopada szli w Warszawie razem z ukraińskimi nazistami i niedługo ich obecni przyjaciele spod znaku tryzuba, zrobią im powtórkę z przeszłości. Jak widać, historia zatoczyła koło, a głupi, bezrozumni Polacy, nie wyciągnęli z niej żadnej nauki, ani jakichkolwiek wniosków

 

Warszawa 11 listopada 1938 rok. Obchody Święta Niepodległości, których głównymi gośćmi byli dygnitarze hitlerowskich Niemiec

Marsz Niepodległości. Kukła Putina zawisła na moście  

Jakimi najważniejszymi tematami, najbardziej istotnymi dla Polaków i Naszej Ojczyzny, stanowiły dla uczestników tegorocznego ,,Marszu Niepodległości” w Warszawie? Czy były to kwestie związane z obecnym stanem naszego państwa, gospodarki, mających niebagatelny wpływ na życie Polaków i ich kondycję finansową, pozwalającą bez obawy patrzeć w przyszłość własną i swoich dzieci? Bynajmniej! Jak podaje na swoich strona internetowych portal onet.pl, uczestników tegorocznego ,,Marszu Niepodległości”, najbardziej zajmowały… głosy wsparcia dla Kijowa oraz krytyka Rosji. Jak informuje Gazeta.pl, grupka uczestników pochodu wywiesiła na moście Poniatowskiego kukłę Władimira Putina.

 


 

Na tegorocznym Marszu Niepodległości obecni byli m.in. ludzie Grzegorza Brauna z hasłem „Stop ukrainizacji Polski”. Z drugiej strony jednak inni uczestnicy pochodu wyrażali popracie dla Ukraińców. Reporter Onetu Bartłomiej Bublewicz relacjonował, że członkowie organizacji Autonomiczni Nacjonaliści wznosili hasło „Kijów, Warszawa, wspólna sprawa”

 

 

Czarne słońce” Himmlera (SS). Na ulicach Warszawy, którą na śmierć zatłukł jego podwładny – SS Obergruppenfuhrer Erich von dem Bach-Zelewski. Rzeźnik Warszawy.
Widzą to setki ludzi, nikt nie reaguje.

 

Jak bardzo trzeba nienawidzić swoich rodaków, aby stać ramię w ramię obok z mordercami twoich dziadków? I jeszcze to kretyńskie hasło… Kijów – Warszawa wspólna sprawa. Czy wszyscy ci durnie, którzy je wypisują na wszelkich tego rodzaju marszach, zastanowili się choć raz w swoim życiu, od kiedy to, dla władz w Kijowie i Ukraińców polskie interesy narodowe były dla nich kiedykolwiek, choćby  w minimalnym stopniu wspólne, czy tożsame, z ich interesami? Przenigdy! Tak może myśleć jedynie skończony dureń lub jawny zdrajca.   

Flaga fanów nazizmu z pułku #Azov na #MarszNiepodległości. Bez komentarza.

 

https://twitter.com/KrystianJachacy/status/1591495562050043905?s=20&t=-aEUzh13gRxCPXjzEk95LQ

 

 

Opozycjoniści białoruscy byli obecni na Marszu Niepodległości. Upamiętnili tam… kolaborantów hitlerowskich biorących udział w pacyfikacjach ludności cywilnej podczas niemieckiej okupacji 1941-44.

To tak jakby ktoś nadal nie rozumiał, dlaczego nie chodzimy na MN i postrzegamy go z każdym rokiem jako coraz bardziej szkodliwe wydarzenie dla idei narodowej i Polski.

 

 

Warszawa, Marsz Niepodległości 2022 – Maszerują białoruscy wyznawcy niemieckiego nazizmu

https://www.youtube.com/watch?v=-IN5JqI9d4Q

 

Prawda o fladze nazistów z Białorusi

 [filmiki są w oryginale artykułu, nie POTRAFIę skopiować MD]

https://www.youtube.com/embed/i9HWPD5xyX4  

 https://www.youtube.com/watch?v=i9HWPD5xyX4

 

Kraków czwartek wieczorem, Sukiennice…  Hymn UPA, Czerwona Kalina w samym centrum starego miasta

 

 

https://youtu.be/FrRumcrSeSs

 

 

Transparent z ideą międzymorza. Amerykański, zatruty cukierek dla banderowca i głupiego Polaka. Jeszcze napisali głupcom… Imperium z WASZEJ KRWI!

 

Tylko tych ofiar nie wolno w obecnej Polsce wspominać nawet jednym słowem, bo mówienie, czy pisanie o polskich ofiarach ukraińskiego bestialstwa na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i pomordowanych przez banderowców na obecnych południowo – wschodnich ziemiach obecnej Polski, to mowa nienawiści, o czym przekonał się we Wrocławiu 11 listopada  Pan Witold Listowski, który jest nie tylko znanym działaczem, ale inspiratorem i koordynatorem środowisk kresowych. Lokalnie, to prezes Stowarzyszenia Kresowian Kędzierzyn-Koźle, a w skali ogólnopolskiej to prezes Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich. To oficjalne funkcje, a przecież bardziej jest znany, jako sympatyczny 77-letni Pan z którym można godzinami gawędzić. Jest patriotą i wydawcą czasopism oraz książek, organizatorem sesji naukowych, inicjatorem zmian legislacyjnych.

 

 

Pan Witold Listowski, z lewej strony, trzyma transparent STOP UKRAINIZACJI POLSKI

 

Pan Witold w Narodowe Święto Niepodległości wziął udział we wrocławskim Marszu Niepodległości. Niósł baner z hasłem „STOP UKRAINIZACJI POLSKI” i jak mówi „to hasło wyraża obawy, jakie niepokoją wielu Polaków”. Nie jest to hasło dyskryminujące inne nacje, ani powstrzymujące niesienie pomocy poszkodowanym. Ono wskazuje, że zagrożeni jesteśmy my, jako naród i jako państwo. Gdy głębiej zastanowimy się, to skierowane jest nie do Ukraińców, ale do rządzących i tzw. „totalnej opozycji” w Polsce. Z tego to powodu, podczas Marszu młodzi ludzie wykonali kilkadziesiąt fotografii baneru i osób niosących go. Jak się potem okazało, byli to funkcjonariusze policji w cywilnych ubraniach. Po oficjalnym zakończeniu wydarzenia Pan Witold i jego kolega zostali zatrzymani przez trójkę policjantów. Policjanci nie byli w stanie przedstawić podstawy prawnej, a jedynie mówili, że wykonują rozkazy z góry. Panowie mieli być przewiezieni na komisariat w celu złożenia wyjaśnień. Wywiązała się dłuższa dyskusja w której Panowie nie dali się zastraszyć, odmówili składania wyjaśnień i ciągle żądali podstawy prawnej. Policjanci, po dłuższych konsultacjach z przełożonymi, pozwolili odejść zatrzymanym, jednak zaznaczyli, że będą wezwani w celu złożenia wyjaśnień.

„Kochasz Polskę i Polaków, to poprzyj nas, bo gdy dojdziemy do władzy, będziesz mógł swobodnie wyrażać poglądy”. Takie zachęty słyszeliśmy nie tylko przed 1989r., ale w każdej kolejnej kampanii wyborczej. Jednak gdy w obecnej sytuacji masz odmienny pogląd od władzy, gdy uważasz, że należy pomagać ale nie ograbiać własny naród, gdy domagasz się rozliczenia zbrodni na Polakach, potępienia zbrodniarzy i pogrzebów ofiar, gdy sprzeciwiasz się powolnemu wciąganiu Polski w wojnę, gdy domagasz się, aby politycy ukraińscy wyrzekli się roszczeń terytorialnych względem Polski i gdy lękasz się, że kilkumilionowa imigracja może stanowić zagrożenie dla naszej tożsamości cywilizacyjnej, to stajesz się wrogiem. Kto czytał „Rok 1984” G. Orwell’a ten wie, że według władzy, myślozbrodnia jest najcięższym przewinieniem i to z dwóch powodów: jest najbardziej skuteczną w walce ze zdeprawowaną i totalitarną władzą, a jednocześnie najtrudniejszą do wykrycia. W Polsce ciągle demokracja demokracją, ale to władza określa które poglądy są dobre, a które zasługują na wykluczenie społeczne, szykany i interwencję służb państwowych.

Polak pobity przez polskich nazistów wspierających ukraińskich szowinistów

https://t.me/dostawcy/14028

 
Nic strasznego – tylko Polaka który krzyczał „Jebać Banderę” pobili Polacy, którzy popierają banderowców

Autonomiczne bojówki tzw. szturmowcy, niestety działają już długo, a mało kto o nich mówił kiedyś. Teraz wyznawcy belgijskiego esesmana Leona Degrella są w swoim żywiole. I jakoś w żaden sposób nie są ścigani za propagowanie nazizmu.

 Na pierwszym planie same chazarstwo. W końcu to oni wymyślili i  ustanowili to ,,święto” dla Polaków. A jak do tego doszło, o tym mówi ten film…

Józef Ginet Piłsudski – Kłamstwo prawie doskonałe – Dokument Uświadamiający

 https://www.youtube.com/embed/ra1Rua2NBps

https://www.youtube.com/watch?v=ra1Rua2NBps

Jacek Boki – 13 Listopad 2022 r.

Źródła:

Ruch Narodowy i Młodzież Wszechpolska zaprezentowały plakat i hasło Marszu Niepodległości

 

https://dorzeczy.pl/kraj/353965/rn-i-mw-zaprezentowaly-plakat-i-haslo-marszu-niepodleglosci.html 

 

Marsz Niepodległości. Kukła Putina zawisła na moście 

 

https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/marsz-niepodleglosci-kukla-putina-zawisla-na-moscie-poniatowskiego/z78tmh3

 

NASZ PREZES DOKONAŁ MYŚLOZBRODNI I UJAWNIŁ TO 11 LISTOPADA.

 

http://kresykedzierzynkozle.pl/2022/nasz-prezes-dokonal-myslozbrodni-i-ujawnil-to-11-listopada/

Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.

PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431

Chlew, panie, nie salon. „Świat pozbawiony rozumu, cywilizacja szaleńców. Rynsztokowa elita”

Chlew, panie, nie salon. „Świat pozbawiony rozumu, cywilizacja szaleńców. Rynsztokowa elita”

Deeskalacja zdrowego rozsądku. Świat, w którym stowarzyszenie byłych SS-manów potępia ustawę o IPN, a multikulti jest nawozem dżihadu. Chlew i ciemnogród, bezczelność bez granic.

We Francji budżet, jak oznajmiła pani premier, zostanie przyjęty bez głosowania w parlamencie ze względu na brak konsensusu w tej kwestii. Patrzę na postępowanie Unii Europejskiej wobec Polski i Włoch: jakie będą konsekwencje zaprzestania udawania przez zachodni establishment, że demokracja jest dla niego jakąkolwiek wartością?

A w Polsce. Salon? Chlew III RP! Język żuli, brak zasad, akceptacja prawa do przestępstwa u swoich. Rynsztokowa elita. Jakie są konsekwencje odwrócenia wektorów stratyfikacji społecznej?

W wyniku odrzucenia pojęcia grzechu i chrześcijańskiej antropologii pokolenie X – roczniki 1965–1980 – jest najbardziej poranionym przez aborcję pokoleniem w historii USA. Abortowano co trzeciego z jego potencjalnych członków, a połowa rodziców tych ludzi jest rozwiedziona lub w separacji. Sześć tygodni temu lokalna świątynia kościoła satanistycznego zaskarżyła w sądzie zakaz aborcji w stanie Indiana, ponieważ wprowadzenie prawa chroniącego życie dzieci w łonach matek „narusza wolność religijną jej członków zamieszkujących na terenie tego stanu”.

W Polsce między 1956 a 1993 r. zabito od 12 do 18 mln dzieci nienarodzonych. Ktoś myśli, że duchowe, społeczne i psychosomatyczne konsekwencje takiej zbrodni nie dotykają do dziś naszych narodów?

Świat pozbawiony rozumu, cywilizacja szaleńców. Na wiosnę 2023 r. w Berlinie otwarte zostanie pierwsze przedszkole LGBT+. Już teraz zapisanych do niego jest 60 dzieci. Nadzór nad placówką sprawuje dotowana przez niemieckie ministerstwo ds. rodziny organizacja Schwulenberatung Berlin zajmująca się poradnictwem gejowskim. Dyrektor Schwulenberatung Berlin Marcel de Groot powiedział prasie:

W przedszkolach należy zilustrować, jak to jest być gejem lub lesbijką

W zarządzie Schwulenberatung Berlin znajduje się Rüdiger Lautmann, aktywista działający na rzecz legalizacji pedofilii. Domaga się on usunięcia z niemieckiego kodeksu karnego paragrafu kryminalizującego seks z dziećmi. Jest autorem książki zatytułowanej „Przyjemność z dzieckiem”. Do takiej skrajności – wcześniej abdykując – doprowadziła Zachód ideologia liberalna.

A na kim wzorują się dzisiaj dzieci? Popularny brytyjski youtuber Oli London chce być znów mężczyzną, po tym jak przeszedł 32 operacje, by być koreańską kobietą. W Polsce fanka rapera o pseudonimie Popek, która pięć lat temu poddała się zabiegowi wstrzyknięcia tuszu do gałek ocznych, by upodobnić się do swojego idola, straciła całkowicie wzrok, pracę i środki do życia. Zapowiada, że będzie „walczyć o sprawiedliwość” w sądzie. Ale to jeszcze nic, przez reprezentatywnych przedstawicieli najmłodszego pokolenia van Gogh został uznany za winnego produkcji spalin samochodowych, więc za 13 lat samochody spalające benzynę i ropę nie będą już w Europie produkowane. Rozsądek pokonany przez ideologię i pieniądz. Ciemnogród. Rewolucyjny establishment w miejsce elit.

Termin „ciemnogród” wymyślił i upowszechnił żyjący w latach 1812–1881 Polak Teodor Tripplin, doktor medycyny, podróżnik, pisarz, jeden z prekursorów literatury fantastycznonaukowej, powstaniec listopadowy, działacz emigracyjny, uczestnik walk niepodległościowych we Włoszech i w Serbii. Ten zapomniany polski Verne Ciemnogrodem nazywał, jak opisuje na swoim profilu społecznościowym Robert Kowalczyk:

ludzi ograniczonych, bez wiedzy, bardziej ufających modnym nowinkom naukowym niż Panu Bogu (miernych duszą choćby wydawali się wyżsi nauką), liczykrupów (lichwiarzy, bankierów), warszawskich przestrzegaczy wszelkich regulaminów i ukazów, tzw. zawistników z towarzystwa i tych, co zawsze wiedzą lepiej, ale nigdy nikomu nie pomogą z dobrego serca. Tych ostatnich pozbawiał w ogóle zdolności honorowej

Teodor Tripplin opracował nowoczesne zasady higieny i wydał je po polsku, przyczyniając się do zmniejszenia śmiertelności na zakażenia, na suchoty i zatrucia. Był przez wiele lat najlepiej zarabiającym polskim pisarzem, ale mimo to, ocenzurowany przez warszawkę, został kompletnie zapomniany.

Podobnie jak Feliks Koneczny, najwybitniejszy polski historiozof. Twórca naukowych prac o cywilizacjach, których precyzji pozazdrościłby Samuel Huntington, autor słynnego „Zderzenia cywilizacji”, gdyby w ogóle Konecznego przeczytał. [Czytał, miałem z nim kontakt mail’owy. Ale, ponieważ odwrócił kota ogonem, to nie cytował. Mirosław Dakowski]

Nie znamy wielkich, bo zostali zamilczeni. Literacką Nagrodę Nobla dostaje feministka głównie za opis swojej aborcji. Kogo są w stanie wychować elity Ciemnogrodu?

Mąż idzie na randkę. Ja też chodzę na randki. Ustaliliśmy granice naszego związku

Tak ze swego ciemnogrodzkiego piedestału deprawuje naród moherowych beretów witruwiańska „Gazeta Wyborcza”.

Chlew, panie, nie salon.

Więcej uroczystości – mniej niepodległości. Czy po zapędzeniu się w kozi róg jest jeszcze jakaś droga odwrotu.

Więcej uroczystości – mniej niepodległości

Stanisław Michalkiewicz https://www.magnapolonia.org/wiecej-uroczystosci-mniej-niepodleglosci/

11 listopada przypada święto odzyskania przez Polskę niepodległości. Ustanowione zostało akurat tego dnia, by w ten również sposób umocnić kult Józefa Piłsudskiego, na którym sanacja fundowała sobie moralną legitymację władzy, podobnie jak PZPR na granicy na Odrze i Nysie. Tak naprawdę bowiem 11 listopada w Polsce nie wydarzyło się nic ważnego, jeśli chodzi o niepodległość państwa.

Niepodległość Polski została proklamowana 7 października 1918 roku przez Radę Regencyjną, która za podstawę tej proklamacji przyjęła 13 punkt listy amerykańskich celów wojennych, mówiący o niepodległej Polsce z dostępem do morza i gospodarką regulowaną traktatami. Józef Piłsudski, przyjmując z rąk Rady Regencyjnej władzę nad wojskiem, musiał chyba uznawać jej władzę, podobnie, gdy kilka dni później przejmował z rąk tejże Rady, która następnie się rozwiązała, pełnię władzy nad państwem, jako jego Naczelnik. Skoro przekazała mu władzę nad państwem, to znaczy, że państwo, czyli różne jego agendy, albo były już zorganizowane, albo znajdowały się w trakcie organizacji. Można tedy powiedzieć, że 10 listopada Józef Piłsudski przyjechał na gotowe. Ale mniejsza o to, chociaż szkoda, że wśród tylu uroczystości żadna chyba nie była poświęcona Radzie Regencyjnej, której uczestnicy, podobnie jak ich zasługi, są niemal zapomniane.

Więc uroczystości jest bez liku, bo każdy na rok przed wyborami, chce pokazać jakim to jest szermierzem niepodległości. Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński  z tej okazji odgrzał nawet miesięcznicę smoleńską, chociaż przezornie wolał przemawiać pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, a nie pod pomnikiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, chociaż jego kult, a nawet zdolności profetyczne, wprawdzie jeszcze nie dorównują rozmachowi kultu Józefa Piłsudskiego, ale przecież jesteśmy dopiero na początku drogi. W swoim przemówieniu Naczelnik Państwa dał do zrozumienia, że niepodległość Polski znajduje się dzisiaj w delikatnym momencie. To akurat prawda, ale jeśli już tak szczerze o tej niepodległości rozmawiamy, to warto przypomnieć, że do tej delikatności Jarosław Kaczyński przyłożył rękę i to nie raz. Zresztą nie on jeden, bo również Donald Tusk, również Aleksander Kwaśniewski, którego uważam za prawdziwe nieszczęście dla Polski, podobnie jak Leszek Miller, a nwet niektórzy przedstawiciele przewielebnego duchowieństwa, figurujący w kartotekach Służby Bezpieczeństwa. W referendum akcesyjnym w czerwcu 2003 roku wszyscy oni, ponad podziałami, zgodnie stręczyli Polsce Anschluss, podobnie jak wcześniej – “plan Balcerowicza”, wobec którego – podobnie jak wobec Anschlussu – “nie było alternatywy”.

Tymczasem w roku 2003 mijało 10 lat od wejścia w życie traktatu z Maastricht, który w sposób zasadniczy zmieniał formułę funkcjonowania Wspólnot Europejskich – bo Unia, jaklo odrębny podmiot prawa międzynarodowego, powstała dopiero 1 grudnia 2009 roku, po ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Traktat z Maastricht  odchodził od formuły konfederacji, czyli związku państw, czyli “Europy Ojczyzn”, ku formule federacji, czyli państwa związkowego, a więc Rzeszy, której państwa członkowskie będą częściami składowymi. A czy część składowa jakiegokolwiek państwa jest niepodległa? To wykluczone, ponieważ podlega władzom tego państwa, właśnie jako jego część składowa.

Przypuszczenie, że Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Leszek Miller,  czy Aleksander Kwaśniewski w roku 2003 mogli o tym nie wiedzieć, byłoby niegrzeczne. A skoro wiedzieli, to dlaczego stręczyli?

Dlatego, że po II wojnie światowej Europa, wskutek dwóch wielkich wojen w XX wieku, które można potraktować również jako europejskie wojny domowe, utraciła znaczenie polityczne. Ilustracją tej degradacji był porządek jałtański, którego gwarantem z jednej strony były Stany Zjednoczone, a z drugiej – Związek Sowiecki, z którym prezydent Roosevelt zamierzał dzielić władzę nad światem, po tym, jak przyłożył rękę do likwidowania Imperium Brytyjskiego, by USA zajęły jego miejsce. Francja i odtworzona w roku 1949 RFN uznały, że w tych warunkach walka o hegemonię w Europie nie ma najmniejszego sensu i że lepiej wkroczyć na drogę pokojowego “jednoczenia Europy” to znaczy – rozpocząć przekupywanie biurokratycznych gangów, okupujących poszczególne kraje europejskie i w ten sposób, po długim marszu, odzyskać pozycję równorzędną, albo przynajmniej zbliżoną do USA. Ta metoda okazała się strzałem w dziesiątkę, bo biurokratyczne gangi aż przebierały nogami, by ktoś zaczął je przekupywać i dzięki temu 1 maja 2004 roku Anschluss objął państwa Europy Środkowej, oczywiście po uprzednim zlikwidowaniu Jugosławii w ramach wysadzania w powietrze Heksagonale, które mogłoby stanowić przeszkodę z budowie europejskiego imperium.

Potem nastąpiły dalsze kroki na drodze “pogłębiania integracji”, przede wszystkim w postaci traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce, podobnie jak innym państwom członkowskim – z wyjątkiem Republiki Federalnej Niemiec –  ogromny kawał suwerenności, poddając je władzy instytucji Unii Europejskiej. Warto przypomnieć, że za ustawą z 1 kwietnia 2008 roku, upoważniającą prezydenta Kaczyńskiego do ratyfikowania tego traktatu, głosował – z pewnymi wyjątkami – zarówno obóz  płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm z Jarosławem Kaczyńskim, jak i obóz zdrady i zaprzaństwa z Donaldem Tuskiem. Jarosław Kaczyński, zapytany o to na niedawnym spotkaniu w Nysie, powiedział, że gdyby  tego traktatu nie ratyfikował obóz  patriotyczny, to ratyfikowałby go obóz zdrady i zaprzaństwa. Słowem – jeśli Polskę pozbawiają niepodległości zdrajcy, to oczywiście fatalnie, bo oni robią to byle jak, podczas  gdy obóz patriotyczny robi wprawdzie to samo – ale po Bożemu.

Tymczasem traktat lizboński, a szczególnie ustanowiona w nim zasada lojalnej współpracy, stworzyła możliwość systematycznego wypłukiwania suwerenności z państw członkowskich, bo zgodnie z nią, każde nich musi powstrzymać się przed każdym działaniem, które mogłoby zagrozić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej. Wystarczy tedy, by Komisja Europejska, czy TSUE napisały, że celem Unii Europejskiej jest “praworządność”, czyli m.in. napuszczanie jednych niezawisłych sędziów na drugich, albo zapewnienie dobrostanu sodomczykom, a już na podstawie tego pozoru legalności można stosować wobec niepokornych bantustanów szantaż finansowy, który miedzy innymi Polskę ma skłonić do subordynacji. Jakby tego było mało, to całkiem niedawno Jarosław Kaczyński osobiście przyłożył rękę do dalszego “pogłębiania integracji”, przy pomocy Lewicy przeforsowując w Sejmie ratyfikację ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, wyposażającej Komisję Europejską w prawo zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii i nakładania “unijnych” podatków.

Przypominam to wszystko, bo Jarosław Kaczyński w swoim przemówieniu namawiał Polaków, by w tej sytuacji skupili się wokół rządu, którego on jest akuszerem. No dobrze – ale co właściwie rząd “dobrej zmiany” zamierza z tym fantem zrobić? Tego już nam Naczelnik Państwa nie powiedział, bo widocznie sam nie wie, czy po zapędzeniu się w kozi róg jest jeszcze jakaś droga odwrotu.

Czym różni się propozycja „kup pan cegłę” od dzisiejszego „kup pozytywne opinie w sieci”?

https://mtodd.pl/?wysija-page=1&controller=email&action=view&email_id=526&user_id=0&wysijap=subscriptions   

  Szanowni Państwo!
       Czym różni się dawna propozycja „kup pan cegłę”, od dzisiejszego „kup pozytywne opinie w sieci”? Od tej pierwszej transakcji trudno było odstąpić będąc w ciemnym zaułku. Propozycja nie dawała sie odrzucić. Druga jest dobrowolna. W obydwu przypadkach pieniądze są realne, a towar iluzoryczny. Po co komu cegła? Kij bejsbolowy poręczniejszy przecież i pewnie skuteczniejszy. Po co nieszczere komplementy? Nie mają one sprawiać przyjemności komplementowanemu, tylko naciągać jego potencjalnych klientów. Odkąd kłamstwo ma równe prawa z prawdą, oszustwo nie hańbi, ba, stało się wyrazem „moralnej nowoczesności”.
       Skończyła się era autorytetów, co jest wielce niepokojące. Ot taki przykład: fakt, że osoba pokroju Ewy Kopacz została „premierką”, nie dziwi, bo jej niedowład umysłowy musiał budzić zachwyt wśród berlińskich mocodawców. Natomiast fakt, że taka osoba nie tylko skończyła pomyślnie studia medyczne, ale „leczyła” ludzi, powinien budzić przerażenie! Skutecznym lekarzem okazał się za to Putin. Napadając na Ukrainę, rozprawił się niechcący z „pandemią”, która ustała z dnia na dzień.
       Wróciliśmy do starych, sprawdzonych plag, które gnębią nas nieprzerwanie i coraz bardziej skutecznie. Wśród nich króluje głupota i ignorancja przyzwalające na ogólnoinformacyjne zakłamanie.
       Wracamy do epoki kamienia łupanego i „wykształconych” czarownic?

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd

Norwegowie płacą Żydom za dostęp do polskiego rynku! Talmudyczne „prawo” CHAZAKA.

Norwegowie płacą Żydom za dostęp do polskiego rynku! Talmudyczne „prawo” CHAZAKA.

K. Treter-Sierpińska https://medianarodowe.com/2020/03/07/szok-norwegowie-placa-zydom-za-dostep-do-polskiego-rynku-wideo/

Talmudyczne „prawo” CHAZAKA zastosowano wobec Norwegów! Norwegowie przekazali na Muzeum POLIN 42 mln. w zamian za obietnice ze strony żydowskiej dostępu do rynku polskiego. Uzyskanie koncesji. To prawo działało/działa w kahałach. Innymi słowy, żyd mógł opłacić w kahale prawo do przejęcia na własność majętności innego obywatela, ale goja, nie żyda, zanim delikwent wpadał w jakiekolwiek kłopoty finansowe.

===================

„Chazaka (hebr.; jid. chazoke) – pojęcie oznaczające w prawie żydowskim sposób wejścia w posiadanie, dowód prawa własności lub domniemanie określonego stanu rzeczy, jak również reputację lub konkluzję Jedna z najważniejszych zasad żydowskiego prawa cywilnego, której źródłami są teorie własności i posiadania, osobisty i rytualny status zainteresowanego oraz lokalne zwyczaje (minhag). Zagadnienia związane z ch. omówione zostały głównie w Misznie w trzecim rozdziale traktatu Bawa Batra. W skrócie, zasady ch. sprowadzają się do tego, że jeśli człowiek, nie posiadając dowodów (dokumentów) własności, potrafi uzasadnić jej objęcie, a następnie ma ją w swoim posiadaniu przez 3 lata, bez protestów osób trzecich – zostaje uznany za właściciela, na zasadzie domniemania. Owo domniemanie powoduje, że ch. ma także zastosowanie w innych sprawach i pojawia się jako pojęcie w innych częściach Miszny (np. w traktacie Ketubot oznacza konkluzję, wynikającą z domniemania, że nikt nie zawrze małżeństwa, bez uprzedniego sprawdzenia fizycznej zdolności doń drugiej strony). Ch. była także rodzajem szeroko pojmowanej koncesji, tj. zgody udzielanej przez gminę na: zamieszkanie w mieście i bycie jej członkiem, posiadanie domu, wykonywanie działalności handlowej lub rzemieślniczej, objęcie i prowadzenie dzierżawy. W zamian za wydanie ch. do kasy gminnej wnoszono wysoką opłatę (również zwaną chazaką). Utrata ch. mogła nastąpić na skutek zaniechania wnoszenia opłat, wykroczenia przeciw prawu religijnemu lub popełnienia przestępstwa kryminalnego.”

Sponsoring rosyjskich wywrotowców. „Kongres” w Jabłonnej. Chcą obalić Putina siłą.

Sponsoring rosyjskich wywrotowców. „Kongres” w Jabłonnej.

Chcą obalić Putina siłą. Rozmawiali pod Warszawą o tym, jak to zrobić

Alija Azar https://wiadomosci.onet.pl/swiat/chca-obalic-putina-sila-wlasnie-rozmawiali-o-tym-pod-warszawa/kjst1s8

Kilka dni temu w pałacu w Jabłonnie pod Warszawą zakończył się trzydniowy I Kongres Deputowanych Ludowych, nowopowołany zjazd rosyjskich polityków sprzeciwiających się dyktaturze Władimira Putina. Ilja Ponomariow, były poseł Dumy, który był organizatorem Kongresu, powiedział, że zjazd ma pomóc przejąć opozycji władzę po upadku Putina. A do tego upadku, jego zdaniem, można doprowadzić tylko siłą.

  • Kilka dni temu pod Warszawą spotkała się grupa rosyjskich polityków, którzy chcą obalić Władimira Putina. Jeśli trzeba — siłą
  • Organizatorem zjazdu był Ilja Ponomariow, zwolennik walki partyzanckiej z reżimem Putina
  • Na zjeździe pojawił się m.in. pomysł uczynienia z „Murów” Jacka Kaczmarskiego i Lluisa Llacha hymnu demokratycznej Rosji
  • „Dni Putina są policzone, a Rosja przyszłości będzie zależała od tego, jak skutecznie będziemy działać” — mówił Ponomariow
  • Na zjeździe, utrudnionym licznymi sporami uczestników, pojawił się natomiast pomysł zabicia Władimira Putina jako „głównego zadania dla opozycji”
  • Uczestnicy kongresu przyznają, że na razie ich szanse na przejęcie władzy w Rosji nie są olbrzymie, ale „gdy Lenin zaczynał rewolucję, też się z niego śmiano”

Ponomariow, który na stałe mieszka w Kijowie, opowiedział się za zbrojną walką Rosjan z Kremlem i promuje tę ideę na wszelkie możliwe sposoby. Wielu uważa go za prowokatora, on siebie — co najmniej za Lenina przygotowującego nową rosyjską rewolucję. Na kongresie jego były kolega z Dumy Giennadij Gudkow, były doradca Putina Andriej Iłłarionow i dwa tuziny mniej znanych delegatów uchwalili Akt Oporu, uznający walkę zbrojną za legalną metodę przejęcia władzy.

[—-]

Czy „prosty naród” musi mieć jednego bohatera? A tego jednego bohatera wybrano przed wojną. Właściwie on sam się wybrał.

Czy „prosty naród” musi mieć jednego bohatera? A tego jednego bohatera wybrano przed wojną. Właściwie on sam się wybrał.

Właściwie on sam się wybrał i teraz tak jak dynia na Halloween, niby „Mikołaj” z reklam w czerwonym kubraku na Boże Narodzenie – tak na Święto Niepodległości jest wąsaty Piłsudski.

=================================

Korwin-Mikke i Ziemkiewicz odkłamują Święto Niepodległości. „W Polsce nic wtedy się wielkiego nie wydarzyło”

https://nczas.com/2022/11/11/korwin-mikke-i-ziemkiewicz-odklamuja-swieto-niepodleglosci-w-polsce-nic-wtedy-sie-wielkiego-nie-wydarzylo/

Jesteście państwo okłamywani od początku. 11 listopada nie jest żadną rocznicą odzyskania niepodległości – przypomina Janusz Korwin-Mikke. W podobnym tonie o oficjalnie obchodzonym Święcie Niepodległości wypowiada się publicysta Rafał Ziemkiewicz.

– Niepodległość Polski została ogłoszona 7 października przez Radę Regencyjną, która zdążyła już stworzyć rząd, siły zbrojne. Polska już była niepodległym państwem i właśnie 7 (października – red.) zadeklarowała oderwanie się od mocarstw centralnych i tę rocznicę świętujemy, a nie rocznicę przekazania tej władzy socjaliście. 11 listopada nastąpiło tylko przekazanie władzy przez Radę Regencyjną towarzyszowi Ziukowi z Polskiej Partii Socjalistycznej, czyli Piłsudskiemu – mówi Korwin-Mikke, wskazując, dlaczego środowiskom wolnościowym bliżej do daty 7.10, a nie 11.11 w kwestii odzyskania przez Polskę niepodległości.

Niestety nastroje rewolucyjne na ulicy powodowały, że Rada uznała, że lepiej powierzyć władzę socjaliście niż, żeby władzę przejął rząd lubelski złożony właściwie z komunistów. Woleli przekazać ją Piłsudskiemu.

– Powtarzam, to nie miało nic wspólnego z niepodległością. 11 listopada został ogłoszony przez sanację dopiero w 1937 roku. Tylko dwa razy był obchodzony. Rząd londyński zakazał obchodzenia tego, rząd londyński zakazał również grania „Pierwszej brygady”, bo to jest hymn przecież piłsudczyków, czyli ludzi, którzy doprowadzili Polskę do ruiny, do zguby, do klęski – zaznaczył Korwin-Mikke.

Ziemkiewicz: Tym, którzy na upamiętnienie zasługują, tego upamiętnienia się odmawia od lat

Według Rafała Ziemkiewicza „Święto Niepodległości w Polsce jest niestety także świętem niesprawiedliwości”. Wskazuje, że odebrano je bowiem tym, którzy zasługują na upamiętnienie. Podkreśla, że choć „11 listopada jest bardzo modny”, to w rzeczywistości „w Polsce nic wtedy się wielkiego nie wydarzyło”.

– Tym, którzy na upamiętnienie zasługują, tego upamiętnienia się odmawia od lat. Być może w dobrej wierze, sądząc, że prosty naród musi mieć jednego bohatera, a tego jednego bohatera wybrano przed wojną. Właściwie on sam się wybrał i teraz tak jak dynia na Halloween, niby Święty Mikołaj z reklam w czerwonym kubraku na Boże Narodzenie – tak na Święto Niepodległości jest wąsaty Piłsudski – ironizował publicysta.

Jak mówił, „Piłsudski ma być ikoną wszystkiego, bo on wszystko wiedział, wszystko przewidział (…) on nam dał niepodległość i basta”.

Tak to nie było. Oczywiście tych ludzi zaangażowanych, bez których niepodległości by nie było, było znacznie więcej – wskazał.

Zdaniem Ziemkiewicza, jedną z takich postaci, która „doznaje krzywd szczególnych”, jest Roman Dmowski. Ziemkiewicz wskazał, że wokół Dmowskiego narosło wiele czarnych stereotypów. Przy okazji Święta Niepodległości 2021 postanowił nagrać film, w którym obalił niektóre z nich.

Rzekoma prorosyjskość Dmowskiego

Dmowski nie był prorosyjski. To już nie chodzi o to, że nie był rusofilem, bo to już kompletna bzdura. Jego logiczny, chłodny stosunek do spraw narodowych wykluczał jakiekolwiek sympatie czy antypatie, słowianofilię, czy słowianofobię. On po prostu w sensie politycznym namawiał przed I wojną światową do ułożenia sobie stosunków z Rosją. Występowania u jej boku w wojnie – mówił.

Ziemkiewicz podkreślił, że źródłem takiej postawy była „probrytyjskość”.

To była racjonalna kalkulacja, którą oczywiście rzeczywistość potwierdziła, że wojnę światową wygrają państwa ententy, w związku z czym Polacy muszą być w tym obozie, który wygra. A niestety w tym obozie jest także Rosja – wskazał.

Trzeba powiedzieć, że tylko dlatego mieliśmy przyznane państwo polskie, że Polacy byli w Wersalu. A w Wersalu mógł być tylko Dmowski. Z Piłsudskim, sojusznikiem niemieckim przesłanym do Warszawy z Magdeburga po to, żeby objął władzę, bo Niemcy woleli, żeby ich sojusznik – krnąbrny, bo krnąbrny, ale ich – objął tę władzę, a nie ktokolwiek inny – z nim by nikt na Zachodzie nie rozmawiał i na pewno nikt by mu nie pozwolił wygłosić pięciogodzinnego przemówienia przed najmożniejszymi tego świata – dodał Ziemkiewicz.

Jak przypomniał, właśnie dzięki temu przemówieniu Dmowski przekonał możnowładców, że „Polska musi być niepodległa, bo to jest w ich, zachodniego świata, interesie, bo inaczej nigdy stabilizacji w Europie Środkowej nie będzie”.

Rzekomy antysemityzm Dmowskiego

Dmowski odżegnywał się od antysemityzmu, nie dlatego żeby to był jakiś wstyd w jego czasach. Przeciwnie, to było bardzo modne. Odżegnywał się od antysemityzmu, bo uważał, że antysemityzm jest sprawą głupią, emocjonalną – mówił Ziemkiewicz.

Jak zaznaczył publicysta, Ruch Narodowy przedstawiał się jako „ruch pozytywny, którego stosunek do Żydów – tak jak Niemców, Rosjan i kogokolwiek innego – jest logicznym skutkiem przyjętych założeń, a te założenia by nie były inne, nawet gdyby Żydów, czy tych innych narodów, na świecie by nie było”.

Ziemkiewicz podkreślił, że założeniem Ruchu Narodowego była budowa demokracji, a więc zbudowanie klasy średniej.

Dlaczego w Polsce klasy średniej nie było? Ponieważ w dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów dziwną warstwą, unikalną w sakli świata, pośredników między szlachtą a wyzyskiwanym przez nią chłopstwem, byli Żydzi. I oni zajęli miejsce klasy średniej, więc żeby zbudować nowoczesne polskie społeczeństwo, trzeba ich było wypchnąć po prostu – mówił Ziemkiewicz.

Jak podkreślił, nie była to więc kwestia rasowa, a konfliktu interesów. Ziemkiewicz wskazał, że w 1932 roku Dmowski tak pisał o kwestii żydowskiej: „ta paląca kwestia różnic dzielących nas między sobą nigdy nie została należycie przedyskutowana i jest obowiązkiem i Żydów i Polaków i wszystkich w ogóle, czym prędzej do takiej dyskusji przystąpić i jakieś znaleźć wyważenie wspólnych interesów”.

Polska jest semi-demokracją. Zaplanowana de-edukacja i de-medycynizacja. Jak zniszczyć NARÓD? – Na marginesie Święta Niepodległości.

Jak zniszczyć NARÓD? – Na marginesie Święta Niepodległości. Polska jest semi-demokracją. Zaplanowana deedukacja i demedycynizacja

https://www.antypartia.org/aktualnosci/jak-zniszczyc-narod-na-marginesie-swieta-niepodleglosci/

Jednym ze najskuteczniejszych sposobów panowania imperiów nad podbitymi narodami było utrzymywanie ich w słabej kondycji fizycznej i niski poziom edukacji. Znacznie bowiem łatwiej jest zniewalać ludzi mało sprawnych fizycznie i umysłowo. 

Wypróbowane metody panowania nomenklatury:

zaplanowana deedukacja i demedycynizacja

Oczywiście historia zna jeszcze bardziej brutalne sposoby kontrolowania i niszczenia podbitych narodów – np. Sowieci przesiedlali miliony ludzi na tereny o bardzo trudnych warunkach życia i zmuszali do niewolniczej pracy, zaś Niemcy mordowali przy pomocy gazu.

Także w dzisiejszych czasach panujący (również w systemach, które profesor Matyja określa mianem „semidemokracji”) stosują – znane od tysięcy lat – skuteczne techniki zniewalania poddanych, zwanych obecne często przez nich paradoksalnie „obywatelami” lub „wyborcami”.

Słabo wykształconymi ludźmi, pozbawionymi prawdy poprzez kulturową (głównie medialną) dezinformację oraz skutecznej opieki medycznej, znacznie łatwiej rządzić.  Z tego zdawali sobie sprawę komuniści w czasach PRL-u, stosując brutalną cenzurę, quasi edukację oraz niski poziom usług medycznych.

Niestety także po roku 1989 kolejne ekipy rządzące, które można by nazwać „nową nomenklaturą”, stosują podobne metody jak niegdyś – nazwani prze Leszka Nowaka „trój-ciemiężcami” –  komunistyczni władcy-właściciele-kapłani  (patrz: Michael Voslensky: Nomenklatura: the Soviet ruling class –  https://archive.org/details/nomenklaturasovi0000vosl_l7v8

 Jak ogłupić homo semi-democraticus

Najnowsza historia świata jasno wskazuje, iż największych skoków cywilizacyjnych dokonywały narody, które decydowały się na intensyfikacje procesów edukacyjnych obywateli. Na przykład Irlandia czy Finlandia, które postawiły na wzmożoną, nowoczesną  edukację, szybko znalazły się w czołówce na wszystkich możliwych listach rankingowych,  obrazujących rozwój cywilizacyjny i standard życia. 

Stany Zjednoczone, których 8 uniwersytetów znajduje się w pierwszej dziesiątce najlepszych uczelni świata, a zdecydowana większość Nagród Nobla przypada amerykańskim naukowcom, od ponad 100 lat dominują praktycznie w każdej dziedzinie rozwoju cywilizacyjnego.  

Jest chyba truizmem twierdzenie, iż poziom edukacji (zwłaszcza w XXI wieku) decyduje o tempie rozwoju i standardzie życia w danym państwie. Jeśli jednak dla panujących ważniejszym od poziomu życia obywateli jest ich skuteczne ogłupianie (np. przez centralnie sterowaną propagandę), wówczas nie tylko nie będą zabiegać o wysoki poziom nauczania (od przedszkola po wyższą uczelnię), lecz tak je organizować, by obywatel kończąc swą edukację (czy to po maturze czy obronie pracy doktorskiej), nie był zbyt inteligentny, by dokonywać słusznych wyborów. To znacznie ułatwia utrzymanie się przy władzy nowej nomenklaturze w semi-demokracji, jaka panuje w Polsce po 1989 roku.

Najlepszym dowodem na słaby poziom nauczania w Polsce są odległe miejsca polskich uczelni w tzw. Rankingu Szanghajskim. Od lat wypadają one wyjątkowo blado (by użyć eufemizmu) na tle innych.

W Rankingu Szanghajskim 2022 – wśród 1000 najlepszych na świecie uczelni Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski znalazły się w piątej setce – w grupie 401-500. Ich pozycja teraz jest gorsza niż kilka lat temu – np. w 2020 Uniwersytet Warszawski był w czwartej setce, podobnie jak Uniwersytet Jagielloński – w 2019 !  
patrz: https://www.shanghairanking.com/rankings/arwu/2022

Pracownicy polskich wyższych uczelni od lat skarżą się na bardzo niski poziom wykształcenia absolwentów szkół średnich, którzy zaczynają swe studia.  Niski poziom nauczania zarówno w szkołach średnich jak i podstawowych wynika nie tylko z chaosu edukacyjnego, jaki niosą ze sobą kolejne „reformy oświatowe” po 1989 roku (np. powstanie gimnazjów etc.), ale także (a może przede wszystkim) z negatywnej selekcji w zawodzie nauczyciela, będącej skutkiem ok. 2-krotnie niższego wynagradzania pracowników oświaty w stosunku do wynagrodzeń na tzw. Zachodzie.

Nie chodzi tu bynajmniej o to, iż polscy nauczyciele zarabiają 2-3 razy mniej niż w Niemczech czy Szwajcarii, lecz o to, że stosunek ich wynagrodzeń do płac w innych zawodach w Polce znacząco odbiega od tego typu relacji na tzw.  Zachodzie.  W naszym kraju zawód nauczyciela stracił swój prestiż i w związku z tym związane z nim odpowiednie wynagrodzenie za pracę. Szkoły polskie nie mają najmniejszych szans przyciągnąć świetnych nauczycieli, bo ci wybierają po prostu lepiej płatne prace. Obserwuje się często negatywny stosunek społeczeństwa do zawodu nauczyciela, co jest zjawiskiem kuriozalnym. Co z tego wynika? Ostatni raz Polak otrzymał Nagrodę Nobla z dziedziny nauk ścisłych 111 lat temu (Skłodowska).

Nie mniej groźnym dla polskiego narodu zjawiskiem jest ogłupianie ludzi poprzez coś, co nadal prezentuje się (głównie w telewizji)  jako „kultura”. To, co niegdyś było faktyczną  kulturą,  zastępuje się świadomie zjawiskami, które symbolicznie możemy nazwać „Zenkiem Martyniukiem”. Obywatele bujają się w rytmie disco polo, co ma im pomóc podjąć właściwą (z punktu widzenia nowej nomenklatury) decyzję np. przy urnie wyborczej. Stosowana zaś przez obydwa walczące ze sobą w wojnie polsko-polskiej „plemiona” cenzura i różne metody dezinformacyjne mają kształtować w odpowiedni (dla tych „plemion” politycznych) sposób homo semi-democraticus. W podobny sposób komuniści tworzyli kiedyś homo sovieticus, co świetnie zrelacjonował np. Aleksader Zinowjew, patrz https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/87376/gwizdz_aleksandra_zinowiewa_koncepcja_istoty_2008.pdf?sequence=1&isAllowed=y:

Tak „wykształcony” i zmanipulowany Polak głosuje na przykład na 23-letniego magazyniera spod Wieliczki tylko dlatego, że nosi nazwisko znanego polityka (autentyczny przypadek z tarnowskiego okręgu wyborczego!) lub na kandydata na radnego, gdyż ten „ładnie śpiewa godzinki” (tak było naprawdę w czasie wyborów samorządowych w małopolskim Tarnowie)

 Czy nowa nomenklatura po 1989 chce zniszczyć naród fizycznie

Dlaczego w ciągu ponad 30 lat żadna z rządzących ekip nie przeprowadziła takich zmian w systemie ochrony zdrowia, które nie kazałyby czekać dziecku polskiemu na ściągnięcie gipsu ze złamanej ręki kilka miesięcy (osobiście znam taki przypadek!) lub nie skazywałyby  staruszka na ekonomiczną eutanazję? Problemy polskiej służby zdrowia wynikają nie tylko z braku pieniędzy, ale przede wszystkim z fatalnej jej organizacji, co potwierdzają znający się na tym specjaliści.

Naczelna Rada Lekarska ocenia, że w Polsce brakuje ok. 68 tysięcy lekarzy; jest ich ok. 140 tysięcy i ok. 38 tysięcy dentystów (wielu polskich lekarzy jest już w wieku emerytalnym), patrz:

https://www.medonet.pl/zdrowie,lekarze-w-polsce—ilu-ich-jest–ile-maja-lat—infografika-,artykul,02798385.html

Od wielu już lat z Polski ucieka ok. 1.000 młodych lekarzy rocznie. Z jednej strony ordynatorzy czy lekarze na kontrakcie zarabiają gigantyczne pieniądze, z drugiej zaś – młodzi stażyści  otrzymują wynagrodzenia porównywalne z pensją sprzedawczyni w supermarkecie i dlatego po studiach emigrują, (zwłaszcza, iż staż trwa zbyt długo). Rozwiązanie tego problemu wydaje się proste, lecz nowa nomenklatura go nie stosuje od ponad 30 lat. Samo zwiększenie liczby studentów medycyny nic nie da. Trzeba skrócić okres stażu lekarza, zwiększyć znacząco wynagrodzenie młodych lekarzy, a z drugiej strony np. zobowiązać studentów medycyny do zwrotu kosztów kształcenia w razie emigracji z Polski w okresie – powiedzmy – 10 lat od chwili ukończenia studiów.

Do 2030 roku liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się  o 16%! Na 231 tysięcy pielęgniarek aż 146 tysięcy ma więcej niż 60 lat; średnia wieku pielęgniarek i położnych wynosi 51 lat; prawie 70 tysięcy pracuje mimo uzyskania uprawnień emerytalnych.
patrz:  https://www.prawo.pl/zdrowie/w-szpitalach-brakuje-pielegniarek,513431.html

Zawód pielęgniarki i położnej jest niedoceniany w Polsce podobnie jak zawód nauczyciela. Oczywiście przyczyna braku chętnych do wykonywania tego zawodu w Polsce jest podobna jak w przypadku młodych lekarzy – zbyt niskie wynagrodzenie w stosunku do kwalifikacji i obowiązków.

Nowe ugrupowanie – Antypartia (www.antypartia.org) zaproponowało m.in. likwidację podwójnej administracji w województwach, która jest kuriozum w skali całego świata (wojewoda i urząd wojewódzki oraz marszałek województwa i sejmik wojewódzki). Antypartia proponuje pozostawić tylko samorząd, podobnie jak na całym cywilizowanym świecie! W Polsce jest 380 powiatów, które tak naprawdę stanowią swego rodzaju „koryto” dla szwagrów partyjnych. Gdybyśmy zlikwidowali 380 starostw powiatowych, w których pracują przeważnie przysłowiowi „znajomi i krewni królika”, a ich kompetencje przekazali gminom (których jest zbyt dużo – 2.500, a wystarczyłoby ok. 2.000) oraz urzędy wojewódzkie, zaoszczędzilibyśmy rocznie – jak oblicza Antypartia – taką sumę, która wystarczyłaby na podwyższenie miesięcznego wynagrodzenia każdej polskiej pielęgniarki o ok. 2.000 zł netto, czyli prawie 2-krotnie!

Choć liczba mieszkańców USA jest ok. 8 razy większa niż w Polsce, w amerykańskiej Izbie Reprezentantów jest 435 kongresmenów, czyli mniej niż posłów w Sejmie RP. Antypartia proponuje redukcję liczby posłów oraz ich wynagrodzeń, a zaoszczędzone w ten sposób  pieniądze – przeznaczać np. na konieczne zabiegi medyczne, na które teraz podobno brakuje funduszy.

Jeśli do procesu systematycznego osłabiania siły fizycznej narodu poprzez kulejący system ochrony zdrowia w Polsce dodany ujemny przyrost naturalny oraz trwającą ciągle emigrację  ekonomiczną, musimy dojść do wniosku, że nowa nomenklatura dąży świadomie do takiego stanu społeczeństwa polskiego, który ułatwi nad nim panowanie, tym bardziej, iż w Polsce funkcjonuje „najgłupsza na świecie” ordynacja wyborcza (jak ją określił doradca ds. bezpieczeństwa jednego z prezydentów USA), a  niezwykle ważne w demokracji narzędzie, jakim jest referendum, w praktyce jest fikcją.

Polska jest w rzeczy samej semi-demokracją, w której siła społeczeństwa jest w znaczący sposób świadomie osłabiana przez nową nomenklaturę od ponad 30 lat nie tylko poprzez wadliwy system polityczny, ale także ogłupiający obywateli system edukacji, kultury (w tym przed wszystkim dezinformacji) oraz brak skutecznego systemu ochrony zdrowia Polaków.

Marek Ciesielczyk

Autor – doktor politologii Uniwersytetu w Monachium, profesor University of Illinois w Chicago, Fellow w European University Institute we Florencji, pracownik naukowy  Forschungsinstitut fur sowjetische Gegewart (którego dyrektorem był prof. Michael Voslensky), niezależny radny Rady Miejskiej w Tarnowie 5-ciu kadencji, Przewodniczący Antypartii (www.antypartia.org),

e-mail: dr.ciesielczyk@gmail.com , tel. 601 255 849

Czy polityczna nikczemność (poprawność) stała się znakiem firmowym Roberta Bąkiewicza?

Bąkiewicz zmienia formułę Marszu Niepodległości?

CzarnaLimuzyna https://www.ekspedyt.org/2022/11/10/bakiewicz-zmienia-formule-marszu-niepodleglosci/

Od czasu przełomowego Marszu Niepodległości w 2011 roku aż do tego roku myślałem, że rzeczą najważniejszą w obchodach 11 listopada jest sprawa Niepodległości naszej Ojczyzny.

Niestety, wygląda na to, że Marsz Niepodległości może przekształcić się, tak jak pozostałe święta, w jedną z wielu politycznie poprawnych dekoracji maskujących rzeczywistą sytuację Polski.

Kilka dni temu na pisowskim portalu ukazały się fragmenty rozmowy z Robertem Bąkiewiczem, który mówiąc o Marszu Niepodległości, złożył jednocześnie swoistą deklarację politycznej lojalności, powtarzając propagandową narrację i pomijając milczeniem sprawę realnej utraty przez „państwo polskie” już nie Niepodległości, ale kolejnych marnych resztek suwerenności w ramach realizowanego Wielkiego Resetu w polityce i gospodarce.

Silny Naród, Wielka Polska?

Główne hasło Marszu Silny Naród, Wielka Polska brzmi groteskowo w sytuacji, gdy 200 tys. Polaków straciło życie w wyniku lockdownu w Służbie Zdrowia, a osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy kontynuują dzieło dalszego niszczenia Polski pod postacią węglowego lockdownu.

Tymczasem uwaga uczestników Marszu ma być skierowana tylko w stronę Rosji, a patriotyczna energia trwoniona na śpiewanie piosenek.

Jeszcze bardziej niż w poprzednich latach będziemy stawiali na to, aby było mniej okrzyków, a więcej wspólnego śpiewania pieśni patriotycznych.

“Mniej okrzyków”? Brzmi podobnie jak zalecenie Dudy w sprawach Wołynia, by się “miarkować w słowach”.

Chcemy zwrócić uwagę na zagrożenia płynące dziś z polityki imperialnej Rosji, ale również sojuszu Berlina z Moskwą. /Robert Bąkiewicz dla TVP info/.

A gdzie inne ważne tematy?

Wygląda na to, że polityczna nikczemność (poprawność) stała się znakiem firmowym Roberta Bąkiewicza. Jestem ciekaw co na to uczestnicy Marszu, czy wezmą w nim udział jako lunatycy czy może przemówią własnym głosem – upominając się o Polskę – nie o tą “Polskę” z telewizji, lecz o tę prawdziwą?

Niepodległość Polski ogłosiła Rada Regencyjna 7 października 1918 roku. Polska miała stać się monarchią.

Niepodległość Polski ogłosiła Rada Regencyjna 7 października 1918 roku. Miała stać się monarchią.

Nie odzyskaliśmy niepodległości 11 listopada.

https://nczas.com/2022/11/11/nie-odzyskalismy-niepodleglosci-11-listopada-swietowac-powinnismy-innego-dnia/

Choć władza państwowa bezrefleksyjnie obchodzi Święto Niepodległości 11 listopada, to konserwatyści pamiętają, że niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej ogłoszono 7 października 1918 roku.

Rada Regencyjna, w skład której wchodzili: abp Aleksander Kakowski herbu Kościesza, Książę Zdzisław Lubomirski herbu Szreniawa bez Krzyża i hrabia Józef Ostrowski herbu Korab, powołując się na 14 punktów Wilsona zaakceptowanych kilka dni wcześniej przez państwa centralne, 7 października 1918 roku proklamowała niepodległość Polski.

Nasze państwo miało stać się docelowo monarchią – tak, jak to było przed rozbiorami.

2 października ta sama Rada przejęła od okupantów władzę zwierzchnią nad wojskiem. 25 października powołano rząd Józefa Świeżyńskiego – to on jako pierwszy nie musiał starać się o akceptację władz okupacyjnych niemieckich i austro-węgierskich.

Świeżyński później, 3 listopada, próbował przeprowadzić przeciwko Radzie zamach stanu.

Rada jednak odparła atak i powołała na urząd tymczasowego szefa prowizorium rządowego Władysława Wróblewskiego.

Warto zauważyć jak długo Państwo Polskie już działa; zajmuje się swoimi sprawami; a żaden piłsudczyk jeszcze go nie tknął.

Dopiero 11 listopada Rada Regencyjna oddała zwierzchnią władzę wojskową oraz naczelne dowództwo nad wojskiem polskim socjalistycznemu rewolucjoniście – Józefowi Piłsudskiemu. To niestety pogrzebało szanse Polski na przywrócenie monarchii.

Dziś Święto Niepodległości obchodzimy 11 listopada – w ślad za poplecznikami Piłsudskiego i Polskiej Partii Socjalistycznej. Tak naprawdę jednak Niepodległa Polska działała już jako suwerenny byt państwowy od 7 października 1918.

A GDZIE TU POLAK? A GDZIE TU POLSKA?

A GDZIE TU POLAK? A GDZIE TU POLSKA?

Krzysztof Baliński 11 listopada 2022

Nie jest sztuką odróżnić politykę polską od niepolskiej polityki prowadzonej przez jawnych wrogów. Problem zaczyna się tam, gdzie musimy odróżnić politykę polską od polityki tych, którzy działają przeciw nam skrycie, dla których los Polski jest zupełnie obojętny.

Polsce nie zagraża Rosja, nie zagrażają Niemcy, nie zagraża Izrael. Polsce zagraża brak poczucia narodowego krajowych elit i ich przekupność. Żydzi sami nie ograbią nas z mienia. Niemcy nie odbiorą nam Ziem Odzyskanych, Ukraińcy nie zagarną Przemyśla. Są natomiast tacy, którzy to mienie i te ziemie są gotowi oddać obcym. I w tym temacie trzeba powiedzieć Polakom, że coś jest w powietrzu, że coś się czai, że coś się święci.

Uderza, że nikt z wypowiadających się na temat polityków nie wymienia czynnika narodowościowego. Mówi się i pisze niemal o wszystkim, o wykształceniu, o preferencjach seksualnych, o kolorze włosów, ale nie ma słowa o narodowości delikwenta. Sitwa, która swymi mackami opanowała całe państwo wmawia nam, że zwartość i jednorodność etniczna państwa to szkodliwy anachronizm, słabość, ułomność, zacofanie, a wszelkie pytania i rozważania o etnicznych i rodzinnych korzeniach to ohydne grzebanie w życiorysach. A wszystko po to, aby nie wyszła na jaw porażająca prawda o tym, kto w Polsce rządzi i kto rozdaje karty.

Śledząc „sukcesy” naszego państwa na Wschodzie, stawiamy pytanie: Kto dba o interesy Rzeczypospolitej? Na pewno nie są to Polacy. Z inspiracji syna rabina i przy błogosławieństwie jego następców, sprawy wzięła w łapy jednorodna etnicznie ekipa dzieci i wnuków działaczy Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. W słynnym notesie Geremka znalazły się też inne mniejszości. W rezultacie placówki dyplomatyczne na Wschodzie zamieniły się w etniczne enklawy, a tamtejsza ekipa „polskich dyplomatów” zajmuje się wszystkim tylko nie sprawami Polski, a „polska dyplomacja” polega na porzucaniu na pastwę losu żyjących tam Polaków.

Dlaczego tak się dzieje? Powód jest prosty – w urzędach do tego powołanych głos mają mniejszości narodowe. I dlatego trzeba mówić: Narodowość ma znaczenie. I dlatego należy pytać: Czy u ministra borykającego się z kryzysem tożsamości etnicznej nie dojdzie do konfliktu lojalności i czy daje gwarancję obrony polskiego interesu narodowego? Czy Niemiec powinien działać na odcinku niemieckim, na czeskim – Czech, na rosyjskim – Rosjanin, na chińskim – Chińczyk? Czy Ukrainiec powinien działać w MSZ na odcinku ukraińskim, a syn banderowca kierować wydziałem wschodnim Agencji Wywiadu? Czy Żyd w polskim urzędzie powinien zajmować się stosunkami z Izraelem, a członek diaspory żydowskiej być pełnomocnikiem ds. kontaktów z diasporą żydowską? Czy Agencją Wywiadu musiał kierować Krzysztof Bondaryk, a CBA Paweł Wojtunik? I wreszcie – czy nad stosunkami z Polonią amerykańską i nad repatriacją Polaków z Kazachstanu pieczę sprawować muszą obcoplemieńcy, potomkowie tych, którzy przyczynili się do Jałty, czyli do tego, że miliony Polaków zostało poza granicami ojczyzny?

Dlaczego poświęcają rodaków na obczyźnie na rzecz niepolskich interesów i popierają żywioły im nieprzyjazne? Dlaczego Polacy na Ukrainie są dla nich kulą u nogi? Czy nie dlatego, że wadzą im w „pojednaniu” z Ukraińcami i przeszkadzają w podejrzanych kombinacjach geopolitycznych? Dlaczego blokują powrót etnicznych Polaków z Kazachstanu, arozdają paszporty Żydom? Dlaczego polskim obywatelem jest dziś łatwiej zostać potomkowi rezuna i Tatarowi z Krymu, niż Polakowi? Dlaczego polski repatriant musi spełnić wiele warunków, a pogrobowiec Bandery nie musi żadnego? Kto stawia zdecydowany opór staraniom potomków zesłańców o powrót do Ojczyzny i jednoznacznie wykazuje, że repatriacji etnicznych Polaków nie będzie?

Kto wyznaje i wprowadza w życie doktrynę – Polacy mają z Polski uciekać, a nie do niej wracać? I czy racji nie mają ci, którzy twierdzą, że wielu pośród tych, co rządzą dziś Polską są świadomi, że Polacy w Kazachstanie są bardziej Polakami niż oni sami? Sprzeciwiając się repatriacji Polaków z Kazachstanu, używają argumentu: „to zrusyfikowani agenci Moskwy”. Ci sami, gdy organizowali i finansowali akcję repatriację sowieckich Żydów nie dostrzegli, że wśród nich były tysiące byłych funkcjonariuszy KGB. Bardzo sprawnie przywrócili też polskie obywatelstwa tzw. marcowym emigrantom, którzy w większości wywodzili się ze stalinowskiego, czyli sowieckiego aparatu Urzędu Bezpieczeństwa.

25 maja 2021 policja rozpędziła Łowicką Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę. „Rząd zdecydował się na otwarcie galerii handlowych, a pątnicy są szykanowani” – wyraził zdziwienie ksiądz, przewodnik pielgrzymki. „Dziwne jest to, że ani zaborcy, ani okupanci nie zatrzymali nigdy pielgrzymki” – oburzał się emerytowany biskup diecezji łowickiej. W pielgrzymce uczestniczyć można od 1656 roku, szła do Częstochowy w czasach rozbiorów, niemieckiej okupacji i Bermana. Minister spraw wewnętrznych sprawy nie rozliczył. Tak jak nie wyjaśnił, czy prawdą jest, iż 40 procent oficerów Policji, adeptów Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie to Ukraińcy z okolic Szczytna, Elbląga i Giżycka. Jak i nie wyjaśnił, że Ukraińcy nieproporcjonalnie do ich liczby obsadzili także stanowiska w sądach, prokuraturze, straży granicznej, służbach celnych, że na Mazurach działa mafia ukraińska, która obsadza stanowiska leśniczych, nadleśniczych, gajowych i urzędy pocztowe oraz gminne, że w wielu miejscowościach Ukraińcy wieszają sobie wstążeczki niebiesko-żółte, bo policjant, jak zobaczy swojego rodaka mandatu nie da, a sędzia nie wsadzi do więzienia. Nie wyjaśnił też, dlaczego kapelani Straży Granicznej Miron Michaliszyn i Jan Tarapacki biorą w polskich mundurach udział w uroczystościach ku czci upowców, co – gdy weźmiemy pod uwagę, że ta formacja dziedziczy tradycje KOP, szczególnie znienawidzonego przez nacjonalistów ukraińskich – wywołuje ciarki po plecach.

Ukraińscy nacjonaliści mają wpływy we wszystkich partiach politycznych. Praktycznie nie ma partii, która nie działałaby na ich korzyść. W każdym mieście Warmii i Mazur członkami tych partii są w większości Ukraińcy, a od Braniewa na wschód obsadzają te partie wyłącznie ukraińskie rodzinne klany. Przeniknęli nawet do jedynej partii, która troszczy się o upamiętnienie rodzin chłopskich pomordowanych na Wołyniu – Miron Sycz, wicemarszałkiem województwa Warmińsko-Mazurskiego został dzięki poparciu PSL. Ci sami polscy chłopi burzą się, że Niemcy wykupują ziemię na tzw. słupy. A kim są te „słupy”? To Ukraińcy przesiedleni po operacji „Wisła” na Ziemie Odzyskane, które Niemców interesują najbardziej.

Czy powodem tego, że pion śledczy IPN nie osądził ani jednego zbrodniarza UPA, a nawet wszystkich skazanych rezunów zrehabilitował i zaliczył w poczet osób „represjonowanych przez PRL ze względów politycznych” nie jest to, że za czasów Kieresa, Żaryna i Kurtyki Żydzi z Unii Wolności obsadzili wiele stanowisk w IPN Ukraińcami? Czy powodem tego, że można fabrykować kłamstwa o „bohaterskim” UPA nie jest to, że Ukraińcy przeniknęli do „Ośrodka Karta” i zniszczyli polskie archiwa dokumentujące zbrodnie UPA na Polakach? Czy nie dziwi, że pion śledczy IPN nie osądziła ani jednego zbrodniarza z UPA, a nawet wszystkich bandytów skazanych przez sądy PRL zrehabilitował i zaliczył w poczet osób „represjonowanych przez PRL ze względów politycznych”?

No i mamy to, co mamy: W „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych” są nazwiska „bojców” UPA, członków sotni grasujących w Bieszczadach, zabijających polskich żołnierzy i palących polskie wsie, schwytanych w roku 1947 przez polskich i czechosłowackich żołnierzy. A wiedzieć trzeba, że znalezienie się na tej liście to nobilitacja, wyróżnienie i hołd. Ci sami bojcy UPA w IPN, razem z polskimi „pożytecznymi idiotami”, opracowali „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w walce z Wojskiem Polskim wliczono do strat polskiego podziemia.

Wszystko zaczęło się od braci Kaczyńskich, a właściwi od ich kosmopolitycznej choroby, która zaowocowała tym, że w Belwederze prym wodziła Bogumiła Berdychowska, inicjatorka zbierania podpisów pod apelem do Rady Miasta Warszawy ws. niedopuszczenia do budowy pomnika ku czci ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Wielu Ukraińców przeniknęło do Porozumienia Centrum, a wiceprezesem PiS został Ukrainiec z Przemyśla, który szczególną aktywność wykazał w załatwianiu pochówku na cmentarzu wojennym strzelców siczowych w Przemyślu dla ludobójców z UPA zabitych podczas napadu na Birczę. Ten sam, który będąc wicewojewodą podkarpackim, dopuścił do wzniesienia kilkunastu pomników UPA. W skład jaczejki sympatyków Bandery wchodzili także: Joanna Kluzik-Rostkowska (szefowa kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego); Paweł Kowal (eurodeputowany PiS, który głosował przeciw rezolucji PE potępiającej uhonorowanie Bandery tytułem Bohatera Ukrainy); Michał Kamiński (bronił ulotkę wyborczą Juszczenki, zapowiadającą wygonienie Moskali, Przeków, tj. Polaków i Żydów); Adam Bielan (eurodeputowany PiS, który był za odrzuceniem projektu uchwały PE uznającej zbrodnie UPA za akt ludobójstwa). Wszyscy inkryminowani utworzyli później ugrupowanie pod przewrotną nazwą „Polska Jest Najważniejsza”.

Zdecydowanie najwięcej orędowników idei głoszonych przez ukraińskich nacjonalistów znalazło się w ławach parlamentarnych PiS, ale sympatycy banderowców znaleźli się także w PO. Na Majdan jeździli Kaczyński, Komorowski, Tusk, Sikorski, Wałęsa i Kwaśniewski (ten ostatni zawiózł tam 30 tysięcy egzemplarzy „Wyborczej” z wybielającym banderowców artykułem Michnika). A wszystko pod hasłami: „Sława Ukrainie!”, „Sława hierojom” i w czasie, gdy powiewały tam banderowskie flagi, a zwolennicy bandytów z UPA wrzeszczeli: „Smert Lachom” „Lachy za San” „Riazy Lachiw” „Lachow budut rizaty i wiszaty”.

Zarówno PiS jak i PO w sprawach Ukrainy przemawiają jednym głosem, manifestując jednomyślność nieznaną od czasów Okrągłego Stołu. Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński i prześcigania w deklaracjach o wielkości pomocy, jaką Polska powinna udzielić. À propos – zachodzimy w głowę, dlaczego Dawid Wildstein nadając z Majdanu w otoczeniu czerwono-czarnych flag, pisał pełen egzaltacji, że panuje tam wspaniała atmosfera i że czuje się jak w obozie kozackim. Zapomniał, że gdyby to był obóz kozacki, to nie wyszedłby stamtąd żywy? Bo Kozacy, szczególnie w czasie powstania Chmielnickiego, wprost wyżywali się w pogromach na Żydach i zgładzili prawie wszystkich wyznawców religii mojżeszowej, których napotkali na swojej drodze, a na całej Rusi uratowało się tylko kilkuset Żydów, ocalonych przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego (dziś przez historyków żydowskich przedstawianego, jako prekursora ciemiężycieli Ukraińców).

Z kieszeni polskiego podatnika płyną miliony dla Związku Ukraińców w Polsce. W tym 2 miliony dla „Naszego Słowa”, które zamieszcza banderowską symbolikę, popiera ukraińskie pretensje terytorialne i zaprzecza, by UPA dokonała ludobójstwa na Polakach. Ale do takiej roboty nie potrzeba „Naszego Słowa”, bo w Polsce są inne gazety ukraińskie dla Polaków, „Sieci”, „Kurier Wnet”, „Gazeta Polska”, które zawsze stoją po stronie Ukraińców i zawsze upatrują dobro Polski w czynieniu dobra Ukrainie. Trudno nie zgodzić się z poglądem S. Michalkiewicza, że od roku 1944 historyczny naród polski musi dzielić terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą. Jednym z dowodów to tłumnie zgromadzeni na wiecach „solidarności z Ukrainą”, gromadzących kilkadziesiąt razy więcej osób niż obchody rocznicy rzezi wołyńskiej, zgodnie wykrzykujący „Herojam sława”, czyli ostatnie słowa, jakie słyszeli Polacy paleni żywcem lub rzezani siekierami przez „bojców” z UPA.

Kilka dni temu na szefa kancelarii premiera zaprzysiężony został Marek Kuchciński. To, że jest tylko absolwentem technikum ogrodniczego byłemu marszałkowi Sejmu i wiceprezesowi PiS nie przeszkadza w politycznej karierze. Co do kwalifikacji dodajmy, że w tej kadencji ani razu nie zabrał głosu z sejmowej mównicy. Wielki powrót „latającego” marszałka! – tak powitały go media. Dlaczego? Bo jako marszałek Sejmu odbył 98 lotów samolotem rządowym, wożąc siebie, członków rodziny i Ukraińców dorabiających w Warszawie na rządowych posadach do chutorów koło Przemyśla. Kuchciński jest także bohaterem nagrań z podkarpackiego lupanaru prowadzonego przez Ukraińców, którym wcześniej pomógł w pospiesznym uzyskaniu polskiego obywatelstwa. Media spekulowały, że nominacja ta ma na celu „ręczne sterowanie” Morawieckim przez zaufanego człowieka Jarosława Kaczyńskiego. A nam się wydaje, że w tej sprawie Kaczyński nie miał nic do powiedzenia i że to Kuchciński będzie „ręcznie sterował” Kaczyńskim w sprawach ukraińskich.

O roli bezpieki w dyplomacji dużo powiedziano. Dzisiaj coś o bezpiece ukraińskiej. Bo jest rzeczą oczywistą, że Amerykanie wykorzystują ją do formatowania polityki kadrowej w Polsce. Jak i rzeczą oczywistą jest, że preferują Ukraińców, bo są bardziej profesjonalni, tańsi i bardziej bezwzględni. Nagrania z podkarpackiego lupanaru z udziałem obecnego szefa kancelarii premiera i przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu (jak i medal dla redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”) to tylko wierzchołek góry lodowej.

Zadziwia jak wielu Ukraińców zrobiło w posierpniowej Polsce polityczne kariery i wielkie majątki. Kuchciński, Siemoniak, Onyszkiewicz, Bodnar, Frasyniuk, Dworczyk, Hołownia i „najbogatszy Polak” Michał Sołowiew nie ukrywają, że są Ukraińcami. Czy czystym przypadkiem jest, że ministrem obrony został Tomasz Siemoniak, członek władz Związku Ukraińców w Polsce, a wiceministrem obrony Mychajło Dworczuk i że wśród generalicji polskiej armii etniczny komponent ukraiński jest dominujący? Czy przypadkiem jest, że gołodupiec Wołodymyr Frasyniuk, z dnia na dzień miał firmę transportową i 300 tirów?

Czy do takich karier nie zostali wcześniej przygotowywani? Dużo pisano o zbirach z OUN/UPA pozyskanych w okresie „zimnej wojny” przez CIA do „pracy operacyjnej” na terenie b. ZSRR, a nic nie mówi się, że na listy „swych sukinsynów” wciągnęli także członków i sympatyków UPA, którzy po wojnie pozostali w PRL.

Dziś nie za bardzo wiadomo, na jakiej właściwie zasadzie „w ciemno” popieramy Ukrainę; bierzemy udział w jej wojnie; znosimy nieprzyjazne gesty i prowokacje z jej strony; bierzemy Ukrainę na „kroplówkę” finansową; zawieramy skrajnie niekorzystne dla Polski umowy; pozwalamy zalewać kraj nieprzerwanym strumieniem przesiedleńców, wpuszczanych bez żadnej kontroli granicznej; wprowadzamy dla nich niesłychane przywileje, potęgując chaos oraz katastrofę finansów Polski. No i nie za bardzo wiadomo skąd się wzięli „polscy” prokuratorzy ścigający, pod płaszczykiem „mowy nienawiści”, Polaków za mówienie prawdy o zbrodniach UPA.

Weźmy takiego Szymona Hołownię, który wypowiadając się na temat odszkodowań od Niemiec, rzekł: „Ja dzisiaj w ramach domagania się reparacji dla Polski domagałbym się uzbrojenia Ukrainy. Strategicznym interesem Polski byłoby oczekiwanie, że jeżeli Niemcy mają rzeczywiście pójść do przodu i jakoś rozliczyć się moralnie, ale też i finansowo […], to powinni zbroić Ukrainę”. W takiej sytuacji nie można wykluczyć, że już wkrótce Morawiecki powoła Hołownię na urząd pełnomocnika ds. narodowego programu zwrotu mienia Ukraińcom. Polityką wschodnią w rządzie (tj. padaniem plackiem przez Ukraińcami) zajmuje się, kto chce, pod warunkiem, że ma odpowiednie pochodzenie. I czy nie stąd wzięła się wypowiedź Grażyny Bandych (szefowej kancelarii prezydenta): „Ukraina dostaje od Polski to, o co prosi” i  Zbigniewa Kuźmiuka (europosła PiS): „Należy zwiększyć składki członkowskiej w UE, by stworzyć specjalny fundusz pomocowy dla Ukrainy”.

Odbierając w Getyndze niemiecką nagrodę, Adam Bodnar poinformował, że urodził się w Gryficach (które przed wojną nazywały się Greiffenberg), że jego ojciec trafił tam w wyniku Akcji Wisła, a jego cała rodzina, podobnie jak ponad 100 tysięcy innych osób, została wysiedlona z okolic Bieszczad. Jeszcze jako urzędujący RPO, oświadczył, że „naród polski uczestniczył w realizowaniu Holokaustu”. Dodamy do tego jego postulat, aby ukraińscy przesiedleńcy mieli prawo głosu w wyborach samorządowych. Podziękowania skierował do osoby, która go nominowała do nagrody – narodowościowo pokręconego na wszystkie sposoby iracko-polsko-niemiecko-kurdyjskiego publicysty Basila Kerskiego, dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. À propos – ci którzy niedawno wybrali go, już po raz drugi na to stanowsko, nie posłuchali ostrzeżenia płynącego z Jasnej Góry z ust Prymasa Tysiąclecia: „Uważajcie, by nie przyplątali się ludzie, którzy mają obce interesy na myśli, pamiętajcie, że Solidarność musi być polska”!

Czy znaczenia nie miało to, że córka Ewy Kopacz ma za męża Ukraińca z Kanady, a Leszek Miller wnuczkę po synu ożenionym z Ukrainką? Dlaczego Maciej Maleńczuk deklarując, że jest pochodzenia ukraińskiego, że jest satanistą, że ma wiele punktów stycznych z Lucyferem, wrzeszczy: „W Polsce jest faszyzm – ten faszyzm jest w nas głęboko, jak choroba weneryczna” oraz „Wszystkie polskie kobiety to kurwy”. Wg informacji zawartych w Wikipedii ojciec Czesława Mozila z Zabrza jest Ukraińcem. Syn po dwóch dekadach emigracji w Niemczech, kaleczący polszczyznę do granic możliwości, śpiewa po polsku: „Nienawidze cie Polsko – na to nic nie poradze. Nienawidze cie Polsko, bo nade mną masz władze”! Janusz Onyszkiewicz, jako polski minister obrony, w czasie gdy polski przemysł zbrojeniowy skazano na zagładę, a jego produkcję zastępowano miliardowym importem z USA i Izraela, zabiegał o siłę ukraińskiej armii i głosił tezę: Nie jestem ministrem obrony przemysłu zbrojeniowego. Jego doktryna obronna i troska o polską armię ograniczała się do: „Gwarantem bezpieczeństwa Polski jest Bundeswehra”. Czy związku z pochodzeniem etnicznym nie mają haniebne wypowiedzi Władysława Frasyniuka, który nazwał broniących granic polskich żołnierzy „watahą psów” i „śmieciami”, i wzywał do przyjmowania do Polski każdej liczby Ukraińców, których na polską granicę podrzucał Zełenski?

Niby odszedł, a jest – tak pisali osłupiali komentatorzy. Zrezygnował ze stanowiska szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a w rządzie pozostał. Morawiecki podpisał specjalne rozporządzenie określające nowe obowiązki ministra bez teki Michała Dworczyka: „Realizacja zadań w ramach projektów dotyczących udzielenia wsparcia państwom sąsiednim”. Czyli – tłumacząc z urzędowego na nasze – stanął na czele utworzonego specjalnie dla niego resortu do spraw wspierania Ukrainy i ukrainizacji Polski. Na specjalnie zwołanej w tym celu konferencji, chełpił się: Czas, w którym pełniłem obowiązki szefa kancelarii premiera obfitował w wiele ważnych zdarzeń i procesów, które do dziś wpływają na naszą rzeczywistość. Nic natomiast nie powiedział, że to on przewodził pandemicznej histerii rządu, która kosztowała polskiego podatnika 200 miliardów, i że jako pełnomocnik ds. Narodowego Programu Szczepień, szczepionek kupił tyle, że powinien w mediach być opisywany, jako „Michał D”. Nic nie powiedział, że to on kierował akcją przesiedlenia kilku milionów Ukraińców do Polski, że w ciągu niespełna pół roku rozdał na ten cel 40 miliardów i drugie tyle na pomoc gospodarczą i wojskową, które okazały się prawdziwym gwoździem do trumny naszej gospodarki. To Dworczyk zapowiedział:„Gdy otrzymamy środki z KPO powinniśmy pewną częścią wspomóc Ukrainę”. A mówił o wielkich pieniądzach, bo w ramach KPO Polska ma mieć do dyspozycji 76 miliardów euro. Ale na tym nie koniec, niedawno oświadczył: „Sami zadeklarowaliśmy chęć odbudowy obwodu charkowskiego”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że to on przeprowadził proces uchwalenia w ekstraordynaryjnym tempie poprawionej ustawy o IPN, z której usunięto paragraf penalizujący gloryfikowanie ukraińskich zbrodniarzy z UPA.  

„Trwa przygotowanie ustawy powołującej Polską Fundację Dobroczynną im. bł. Klemensa Szeptyckiego, w ramach której 2 tysiące dzieci oraz 52 kobiety ukraińskie uwolnione z rosyjskiej niewoli otrzymają finansowe, lekarskie oraz psychologiczne wsparcie. Partnerem Fundacji będzie Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie”. Profilem działania tej ostatniej jest niesienie pomocy i wspieranie Polaków zamieszkałych w krajach b. ZSRR. Prezesem zarządu jest Mikołaj Falkowski. Członkiem zarządu Eliza Dzwonkiewicz, konsul generalny we Lwowie i Robert Czyżewski dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Kijowie, chwalący się ukraińskimi korzeniami, autor wypowiedzi: Jak się Ukraińcy uparli stawić Banderze pomniki, to może my powinniśmy odpuścić. […] Może niech przez polskie gardło przejdzie, że ten cel ukraiński jednak był słuszny”. Pierwsze skrzypce w Fundacji gra Michał Dworczyk, który po sprawach kresowych porusza się jak po prywatnym folwarku lub raczej własnym chutorze – zasiada we wszystkich możliwych gremiach zajmujących się Polakami za granicą, zmonopolizował dyplomację wschodnią, rozdaje karty w sprawach personalnych. Gdy przyjrzymy się ludziom majstrującym przy polskiej dyplomacji na odcinku wschodnim, to nie sposób nie zauważyć, że Polaków tam nie ma. Dworczyk bierze udział w dystrybucji środków finansowych przeznaczanych dla Polaków na Wschodzie, które – dziwnym trafem – trafiają do Ukraińców, w tym zwolenników Bandery. Nic też dziwnego, że Polacy żyjący na Ukrainie pytają: Czy Fundacja nie powinna nosić nazwę „Nękanie Polaków na Wschodzie”?

Co do innych wyczynów Mychajło Dworczuka, to przypomnijmy: w ubiegłym roku złowieszczo zapowiedział „uproszczenie procedur i możliwości związanych z osiedleniem się w Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej, którzy deklarują związek z Polską”. Wyraźnie mówił o „potomkach obywateli”, a nie potomkach obywateli narodowości polskiej, co jednoznacznie oznaczało, że rząd chce ułatwić, pod pretekstem „deklarowania związku z Polską”, masowe osiedlanie się w Polsce niepolskich nacji, głównie Ukraińców. Nawiasem mówiąc, gdy Orbán nadał obywatelstwo wszystkim Węgrom żyjącym na Ukrainie, „nasi patrioci” nadali obywatelstwo dziesiątkom tysięcy Żydów pochodzącym z Ukrainy, a zamiast Polaków wygnanych na nieludzką ziemię do Kazachstanu sprowadzili do Polski 4 miliony Ukraińców.

Po 1945 r. nie tylko żydokomuna podjęła się u Stalina roli pośrednika w trzymaniu za gardło polskiego żywiołu. Po stanie wojennym i po Magdalence wszystko poszło jak z płatka – ci sami „pośredniczą” do dziś. Najpierw, jako komunistyczna bezpieka torturowali polskich patriotów. Potem konspirowali. W 1989 r. raptem ogłosili, że komunizm to największa podłość, a „Akcja Wisła” to najbardziej haniebny rozdział w historii PRL. Bronią przy tym uporczywie i zawzięcie wyłączności i monopolu na wszelkie kontakty z Kijowem, i to bez względu na to, kto w Polsce jest przy władzy. Są przy tym niezwykle elastyczni – dzisiaj są za PiS, jutro za PO, pojutrze mogą być frakcją kaszubską. Ukraińcy w Polsce mają prawo do tego, żeby posiadać własne, odrębne interesy, żeby o nie zabiegać. Tylko gdzie kto kiedy w „Gazecie Wyborczej” czyli w żydowskiej gazecie dla Polaków” lub w „Gazecie Polskiej” czyli w ukraińskiej gazecie dla Polaków czytał artykuł domagający się, aby wyszli z ukrycia, zaczęli działać jawnie, przestali wypierać się swego pochodzenia, stworzyli swoje odrębne lobby i nazywali je lobby ukraińskim, wystawili swoich kandydatów w wyborach i, ilekroć reprezentują interesy ukraińskie, czynili to z otwartą przyłbicą. Oni nie chcą mieć własnej reprezentacji w Sejmie, bo to by wprowadziło w stosunki z Polakami jasne reguły gry, a oni jasnych reguł boją się jak ognia. Bo tylko w atmosferze konspiracji możliwa jest sytuacja, że warszawski polityk w Kijowie podaje się za Ukraińca, a w Warszawie za Polaka, i twierdzi że reprezentuje i lewicę i prawicę i centrum, całą Polskę, od Tatr aż po Bałtyk.

Mimo twierdzeń, że są na najwyższym poziomie, relacje między Polską i Ukrainą są zafałszowane. Dlaczego? Bo po stronie polskiej określają je Ukraińcy. Bo biorą w nich udział zawsze wyznaczeni przez obcych, zawsze podejmujący tematy narzucone przez stronę ukraińską. Dialog wymaga dwóch stron, ale gdy weźmiemy do ręki listę uczestników tego „dialogu” i wysmażonych w jego wyniku uzgodnień, to nie sposób doszukać się tam strony polskiej. Dialogują sami z sobą. Z Ukraińcami „ścierają się” niemal zawsze krajowi adwokaci ukraińskiego nacjonalizmu, a stosunki z Ukrainą stały się jawnie stosunkami ukraińsko-ukraińskimi. Doszło do tego, że nawet żebrający „uchodźca” i każda inna ukraińska łajza poczuwa się uprawniony do wtrącania się w polskie sprawy, napominania, pouczania i szantażowania.

Jasnym stało się, że tak jak stosunki polsko-amerykańskie KTOŚ podmienił na stosunki z diasporą żydowską, tak dziś stosunki polsko-ukraińskie KTOŚ podmienił na stosunki ukraińsko-ukraińskie. Kim jest ten „KTOŚ”, o współdziałaniu mniejszości ukraińskiej z żydowską i niemiecką i o tym, że uchwałę Krajowego Prowodu OUN’ z 1990 r. czyta się jak „Protokoły Mędrców Syjonu” – w innym tekście.

Krzysztof Baliński

Pokuta Księcia-Małżonka

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  9 listopada 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5278

Kto by pomyślał, że zdobędzie się na takie zuchwalstwo? Gdyby to był Putin, to co innego. Wiadomo, że Putin zdolny jest do wszystkiego, więc również do tego, by odbyć podróż pokutną do Kijowa. Ale Książę-Małżonek? – i to zaraz po tym, jak przez ekspertów z rządowej telewizji został urzędowo uznany za ruskiego agenta? Co prawda przyczyną tej nominacji było podziękowanie, jakie lekkomyślnie złożył Stanom Zjednoczonym po pomyślnych eksplozjach, dzięki którym nieznani sprawcy „rozszczelnili” bałtyckie gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2, ale wplatało się to w ruską „narrrację”, a w związku z tym pośrednio uderzało w Ukrainę.

Wprawdzie Amerykanie pobłażliwie uznali wypowiedź Księcia-Małżonka tylko za niefortunną, ale co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. Amerykanie mogą sobie patrzeć na Księcia-Małżonka z pobłażaniem, ale u nas takie świętokradztwo płazem ujść nie może. Toteż nie tylko obóz dobrej zmiany obsmarował Księcia-Małżonka w telewizji, nakręcając specjalny film, w którym wielokrotnie został on zdemaskowany, jako ruski agent, ale również obóz zdrady i zaprzaństwa nakazał mu złożyć samokrytykę, a jeśli nawet nie, to zgodnie z zaleceniami orwellowskiego Ministerstwa Prawdy – zatrzeć haniebne podziękowanie w sieci. Książę posłusznie zatarł, ale niestety pozostał ślad po zatarciu, niczym u cesarza Klaudiusza, który kiedyś zatarł pewnemu obywatelowi naganę cenzorską.

Że obóz dobrej zmiany skorzystał z okazji, by Księcia-Małżonka natychmiast pryncypialnie zdemaskować, to nic dziwnego. Losy jego rządu wiszą bowiem na cienkiej nitce amerykańskiego poparcia, bez którego zostałby on w jednej chwili zdmuchnięty, jak gromnica, więc nawet ostatni ciura wie, że trzeba spełniać wszystkie życzenia Naszego Najważniejszego i chyba nawet Naszego Jedynego Sojusznika, nawet życzenia niewyrażone, bo w przeciwnym razie Nasz Jedyny Sojusznik może upodobać sobie w Rafału Trzaskowskim, który nie tylko jeszcze w maju dogadał się z amerykańskimi Żydami i to takimi, których żaden amerykański prezydent zlekceważyć się nie ośmieli, ale w dodatku podlizuje się sodomczykom i kobietom, które nie tylko za darmo, to znaczy – na koszt państwa – ale nawet własnoręcznie by powyskrobywał, więc dla tamtejszej Partii Komuni… to znaczy, pardon; jakiej tam znowu Komunistycznej, kiedy to przecież Partia Demokratyczna? – jest lepszym kandydatem na jasnego idola naszego bantustanu, niż starzejący się i popadający w coraz to gorsze, sprośne błędy Niebu obrzydłe, a w każdym razie obrzydłe Panu Naszemu z Waszyngtonu Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński.

Skoro nawet my to wiemy, to Naczelnik wie to jeszcze lepiej i uwija się jak w ukropie, żeby Naszemu Najważniejszemu, a może nawet Naszemu Jedynemu Sojusznikowi dogodzić. Stąd właśnie wszystkie niezależne media, futrowane przez strategiczne spółki Skarbu Państwa, dzięki czemu ceny paliw płynnych są u nas już wyższe, niż w Niemczech, zajęły takie pryncypialne stanowisko w sprawie demaskowania Księcia-Małżonka.

W tej sytuacji Księciu-Małżonku nie wystarczyła już pozycja Księcia-Małżonka, więc wpadł na pomysł, by w ramach politycznej terapii, odbyć pielgrzymkę ekspiacyjną do Kijowa, do którego pielgrzymują pielgrzymi z całego świata, a jeśli nawet nie z całego, to w każdym razie z tej jego części, która w ten czy inny sposób jest uzależniona od USA. Tedy do Kijowa pielgrzymował nie tylko Naczelnik Państwa, ale i prezydent Duda, nie tylko niemiecki kanclerz, ale i amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin, który przy okazji wyjaśnił, że celem tej wojny jest „osłabienie Rosji”, a w takim razie Ukraińcy mają z nią tyle wspólnego, że zostali wkręceni w maszynkę do mięsa, jak nie przymierzając Polska w 1939 roku. Pojechał tam także Jego Eminencja Konrad kardynał Krajewski, za pośrednictwem którego papież Franciszek okazał kiedyś serce „transseksualnym prostytutkom” z Ameryki Południowej. Ponieważ papież Franciszek wcześniej dopuścił się myślozbrodni przeciwko Panu Naszemu z Waszyngtonu, którą nieubłaganym palcem wytknął mu pan redaktor Tomasz Terlikowski, to pielgrzymka Jego Eminencji miała, przynajmniej częściowo, charakter pokutny. Toteż strona ukraińska zadbała o to, by pokuta Eminencji wypadła, jak się należy i kiedy już się roztasował, to zaraz usłyszał strzały, co skłoniło go do szybkiego wycofania się na z góry upatrzone pozycje.

O ile jednak dla odbycia pokuty, zresztą – powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – zastępczej, wystarczyły odgłosy strzałów, to w przypadku Księcia-Małżonka trzeba było obmyślić pokutę poważniejszą. Toteż kiedy tylko dotarł do Kijowa z przebłagalnymi darami i znalazł się w hotelu, to natychmiast rozległ się alarm lotniczy. Księciu-Małżonku wyjaśniono, że „tu fałszywych alarmów nie ma”, w związku z czym polecono mu udać się do schronu, co uczynił skwapliwie, ale godnie – jak przystało na Księcia-Małżonka, co to się kulom nie kłaniał, jak w swoim czasie inny jasny idol w osobie generała Karola „Waltera” Świerczewskiego. Jak pamiętamy, podobny incydent heroiczny był udziałem pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który po pełnym proroczych wizji przemówieniu w Tbilisi, udał się w rejon walk, gdzie jednak usłyszał tylko, jak ktoś „strzela strzałami”. Tak właśnie wyraził się na wiecu w Lublinie w marcu 1968 roku pewien Syryjczyk, wyjaśniając, że interwencja ZOMO wobec studentów była łagodna, bo w Syrii, to „strzelali strzałami”. Okazuje się, że tradycję gościnnych Gruzinów przejęli serdeczni Ukraińcy, więc skoro wojna, jaką USA toczą tam z Rosją do ostatniego Ukraińca przechodzi w stan przewlekły, to w tej sytuacji każdy ma szansę wyleczyć się politycznie.

Mam na myśli szczególnie Donalda Tuska, którego obóz „dobrej zmiany” najwyraźniej podprowadza do sytuacji, w jakiej znalazł się jeden z bohaterów nieśmiertelnego poematu „Towarzysz Szmaciak”. Chodzi o byłego sekretarza partii Wardęgę, co to „samego jeszcze znał Stalina”. Miał on z żoną Sabiną o pierwszorzędnych korzeniach syna Aleksa, który – podobnie jak pan redaktor Michnik – miał „mózgowe zwoje” wskutek czego zaczął gęgać, a potem wdał się w „antypaństwową aferę”. „Szmaciak śmiał się, widząc jak stary, jak w ukropie, zwija się, by ratować chłopię”, Chociaż tedy wojna przechodzi w stan przewlekły, to jednak periculum in mora, bo właśnie dotarły do nas skrzydlate wieści, jak to prezydent Biden „podniósł głos” na prezydenta Zełeńskiego, kiedy ten, swoim zwyczajem, zaprezentował mu ukraińską postawę roszczeniową. Jeśli tedy prezydent Zełeński się nie utemperuje, to wojna na Ukrainie ze stanu przewlekłego może przejść w fazę „zamrożonego konfliktu”, zwłaszcza gdy jeszcze w wyniku wyborów do Izby Reprezentantów Kongresu w listopadzie w Kongresie większość uzyska Partia Republikańska.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Polska weszła na kurs i na ścieżkę taką jak Wenezuela

Czeka nas największy kryzys po 1989 roku? „Polska weszła na kurs i na ścieżkę taką jak Wenezuela”

https://nczas.com/2022/11/09/czeka-nas-najwiekszy-kryzys-po-1989-roku-polska-weszla-na-kurs-i-na-sciezke-taka-jak-wenezuela/

Polska może skończyć tak jak Wenezuela, czyli jako kraj nędzy.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Jak wskazuje Jan Piński, znajdujemy się obecnie w bardzo ciężkiej sytuacji gospodarczej. W końcu inflacja dobiła już do 17,9 proc. Jego zdaniem jedynym beneficjentem tego kryzysu jest władza. W końcu zgodnie z wyliczeniami ministerstwa finansów każdy procent inflacji generuje 4,7 mld zł więcej wpływów do państwowej kasy. Z tym że wszystko odbywa się kosztem gospodarki, a więc i zwykłych Polaków, którzy muszą w jakiś sposób prowadzić firmy oraz gospodarstwa domowe. Wystarczy wspomnieć, że pojawiają się już wstępne prognozy mówiące o zmniejszeniu się polskiego PKB w 2023 roku. Agencja Ratingowa Moody’s szacuje, że będzie to 0,2 proc. PKB. Jednak w przeświadczeniu Pińskiego spadek może wynieść nawet 3-6 proc. PKB.

To, że PiS ma dziś jeszcze jakieś poparcie w społeczeństwie, wynika z faktu, iż niewiele osób rozumie, czym jest inflacja i kto ją powoduje. Dlatego wiele osób wierzy w kłamstwo kolportowane przez Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego i innych polityków PiS, iż za inflację odpowiada Władimir Putin i wojna na Ukrainie, a wcześniej walka z koronawirusem. Powszechna inflacja, chociaż znacznie niższa niż w Polsce, jest oczywiście pochodną „walki z koronawirusem”. Po prostu rządzący PiS zrobił to, co inne rządy. Wykorzystał epidemię koronawirusa do tego, aby zrobić skok na kasę” – tłumaczy Jan Piński w artykule „Kierunek Wenezuela”, który został opublikowana w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Jan Piński: Polska jak Wenezuela

W dalszej części artykułu Jan Piński wyraził przekonanie, że Polska może skończyć jak socjalistyczna Wenezuela z Ameryki Południowej.

Obecna władza również uskutecznia politykę rozdawnictwa socjalnego, zadłuża państwo i wywołuje ogromną inflację. Warto zauważyć, że bezrobocie przekroczyło już 5,1 proc. i wciąż rośnie. Innymi słowy, rząd Prawa i Sprawiedliwości zafundował obywatelom masowe obniżki zarobków oraz drastyczne podniesienie kosztów życia. Biorąc te czynniki pod uwagę, trudno wskazać inny scenariusz niż załamanie gospodarcze, w tym załamanie poparcia dla obozu władzy.

„Polska weszła »na kurs i na ścieżkę« taką jak Wenezuela na przełomie XX i XXI wieku. Wówczas z jednego z najbogatszych państw Ameryki Południowej stoczyła się na samo dno. Nie przeszkadzało to Hugo Chavezowi, który jako prezydent szefował tej polityce, wygrywać kolejne wybory. Gdy zmarł w 2013 roku, gospodarka była już w ruinie. Wówczas zaczęto już fałszować wybory. Wenezuela zaś stała się krajem nędzy. Nie pomagają nawet jedne z największych złóż ropy, bo zostały znacjonalizowane i dziś nie ma sprzętu, aby efektywnie je eksploatować” – opowiada Jan Piński na łamach „Najwyższego Czasu!”.

O strusiej polityce „zdrowia”, tele-automatach do wydawania recept i o remedium w postaci nalewek.

Mirosław Dakowski. 8 XI 2022

Dawno, dawno temu, jeszcze przed epoką covid’a, zdarzało mi się chodzenie po poradę do przychodni zdrowia do lekarza. Po przepisowym odsiedzeniu w kolejce swoje pół godziny, i w kilkanaście minut po wyjściu od lekarza poprzedniego pacjenta, wszedłem do gabinetu ku widocznej niechęci madyka, który z trudem oderwał się od rozwiązywania krzyżówek i z męką w głosie zapytał „co panu przepisać”. Nie mówiłem mu więc o swoich dolegliwościach, tylko warknąłem nazwy jednego czy dwóch lekarstw, na które wystawił recepty. Wtedy byłem jeszcze na tyle silny i naiwny, że natychmiast opowiedziałem tę historię dyrektorce przychodni. Zrozumiała, usprawiedliwiała to trudnościami kadrowymi. W tej rozmowie szyderczo powiedziałem jej, że powinna zainstalować automat do wydawania recept w miejsce takiego durnego lekarza.

Minęło parę lat, ten dureń dalej tam „pracuje”. Przewaliła się epoka covid’a, w której rozpoczęły się teleporady. Ale po dwóch latach covid się jakby skończył, natomiast teleporady zostały. Przed paru tygodniami bardzo rozbolało mnie gardło, były też inne przykre objawy, więc rodzina poprosiła o wizytę lekarską w domu. Były objawy uniemożliwiające podróż do przychodni. Lekarka [J.] obiecała przyjść, ale przedtem od osób trzecich, telefonicznie, chciała się dowiedzieć szczegółów. Ze mną nie rozmawiała. Na podstawie tej rozmowy i badania plwociny, które zażądała, zdiagnozowała, że mam covid i że powinienem zostać przewieziony do szpitala. Oczywiście pozostałem w łóżku, pijąc mleko z miodem i czosnkiem, a babę cicho, tylko do siebie skląłem z ruska, brzydko [choć podobno słychać było w całym domu].

Po dwóch, może trzech tygodniach, dostałem gratulacje najpierw z Monachium – że tak dzielnie przeszedłem covid – a potem, przed paru dniami – dostałem również podobną wiadomość z Kanady. Skląłem więc kolejno w mailach kurze móżdżki jakiś pań, które nie mając nic do roboty rozpowiadają po całej planecie brednie, powiedziałem że kovid to może mieć papaja albo koza w Afryce, ale nie rozsądny człowiek.

Opowiedziałem tu całą tę historyjkę, by wykazać że najbardziej absurdalne pomysły mogą być w kraju rządzącej głupoty wykonane w rzeczywistości.

Od czasu covid, tak w naszej przychodni na Strusia [Wawer], jak i zapewne w większości innych przychodni nie cofnęła się moda na teleporady. Innymi słowy – chory zapisuje się telefonicznie i po jakimś czasie – np. tygodniu lekarz oddzwania i pyta „a co tam słychać”, czy też „jakie są objawy”. Piszę to, bo ostatnio zdarzyło mi się sytuacja jeszcze bardziej absurdalna. Mianowicie muszę brać jakieś najróżniejsze pigułki na żołądek, serce i tym podobne. Więc przeszło dwa tygodnie temu poprosiłem rodzinę by skorzystała z tego „tele-automatu do wydawania recept”. Okazało się właśnie, że najbliższa teleporada może być zrealizowana dopiero po dwóch tygodniach od sukcesu wpisania się w kolejkę w przychodni. W związku z tym – moje pigułki się już realnie skończyły, a ten lekarz pracujący jako automat do wydawania recept nie może się oderwać – przypuszczalnie – od swoich krzyżówek i w dalszym ciągu nie może podać tych kilku numerków które zastępują recepty. Przecież samo wklepanie do komputera, jakie recepty wystawia i przekazanie tych cyferek, który komputer [po kilku milisekundach] podaje w rezultacie, trwa powiedzmy 5 do 15 minut.

Czemu ten absurd „w zdrowiu” jest popierany i tolerowany, nie wiem, z tym pytaniem oczywiście nie zwrócę się do Ministra Zdrowia, bo tam poziom intelektualny chyba jest porównywalny do tej, wspomnianej już, kury, czy omawianej gdzie indziej rozwielitki.

Ale całą tę historię podaję państwu, bo to, jak ostatnio niestety często powtarzamy:

Это как с тигром – и страшно и смешно.

================

O remedium w postaci nalewek piszę oddzielnie, bo to jakby zupełnie inna sprawa.

Dobrzy lekarze, diagności od kilkudziesięciu lat alarmują, że z uczelni medycznych wycofywane są wykłady ziołolecznictwa. Przecież przez tysiące lat medycy, uczeni, lekarze wypróbowali ogromną ilość leków z Bożej Apteki. Prawdziwa wiedza, czyli nie bajeczki, była przekazywana z pokolenia na pokolenie, krytycznie opisana i dopiero pod koniec XIX w czy mocniej w drugiej połowie XX wieku z uczelni medycznych zostało ziołolecznictwo eliminowane, a jedynie nauczana była wiedza o leczeniu pigułkami, czyli chemioterapii.

Dzięki Bogu mam przyjaciela doktora JJ. Nie bez przyczyny nie podaję nazwiska, mimo że jest ono oczywiste, by nie spowodować kolejnych szykan przeciwko niemu. Od lat kilkunastu dostaję mieszankę ziołową zmienianą w rytm zmian mojego zdrowia, najpierw w postaci ziółek, potem w postaci nalewki na ziółkach, bo lekarz mówi że po pierwsze extrakt spirytusowy wyciąga 10 czy 20 razy więcej pożytecznych składników niż ziółka zaparzana a po drugie powiada że mężczyźni jednak wolą w postaci nalewki. Pozatem sprawdziłem, że w sklepach ziołowych niektórych ziółek już nie wolno sprzedawać – np. konwalia i naparstnica!!

Dzięki tym nalewkom nawet przy braku wszystkich środków ze wspomnianego w pierwszej części wypowiedzi automatu do wydawania recept trzymam się w miarę zdrowo.

Bo zdrowie podtrzymują mi również inni czytelnicy mego portalu, szczególnie ciepło myślę o panu Rafale, panu Marku czy Plebanie [tego pokonało GLS, rabujące „w majestacie przepisów” i ich bezczelnych prawników – powierzone im przesyłki; a przesyłał takie miłe „worki kartofli”]. Oni wysyłają mi co jakiś czas upominki w postaci niezwykle smacznych i zdrowych nalewek.

Te nalewki podtrzymują mnie w sytuacjach trudniejszych psychicznie, a do takiej należy myślenie o państwowej – za przeproszeniem – „służbie zdrowia” i o katastrofalnych wynikach, jakie dla narodu ta służba przynosi.

Dużo zdrowia, w tym szczególnie zdrowego rozsądku, życzę.

Państwo tekturowe

Izabela Brodacka

Jest bardzo wiele poważnych problemów, którymi nie zajmuje się państwo ani jego instytucje stwarzając przez to sprzyjające warunki do poważnych przestępstw. Takim problemem są na przykład przestępstwa związane pośrednio z transplantacją narządów oraz definicją tak zwanej śmierci mózgowej, a przede wszystkim ich ciemna liczba.  Problemy te omawiane są niekiedy w ścisłym gronie specjalistów. Udało mi się wcisnąć na taką konferencję zorganizowaną przez stowarzyszenie lekarzy pod patronatem biskupa Hosera. Atmosfera na sali była gorąca, szczególnie, że obecny był i zabrał głos pan Terlecki,  ojciec dziewczynki u której po upadku z konia stwierdzono śmierć pnia mózgu czyli śmierć mózgową i przeznaczono ją do rozbioru na części zamienne. Ojciec wyrwał dziewczynkę z rąk oprawców w białych fartuchach i powierzył jej leczenie słynnemu profesorowi Talarowi. Profesor wybudził dziewczynę ze śpiączki, skończyła ona studia, wyszła za mąż, urodziła dziecko i jest całkowicie zdrowa.

Awanturę wywołało moje proste pytanie: „jeżeli osoby od których pobiera się narządy uważa się za zmarłe dlaczego znieczula się je przed przeprowadzeniem zabiegu?”. Kilku lekarzy z lobby transplantologicznego zarzuciło mi kłamstwo i opowiadanie bzdur. Znalazł się jednak jeden uczciwy, który odpowiedział: „znieczula się, żeby zwłoki nie fikały w czasie operacji, bo to rozprasza lekarza”. Nie chcę wdawać się w rozważania na ten temat, bo nie jestem specjalistą.  Interesująca jest dla mnie natomiast omerta dotycząca tej bulwersującej sprawy. W mediach brak jest jakichkolwiek informacji na temat handlu narządami, przestępczego pobierania tych narządów od uprowadzonych osób, oraz łapownictwa związanego z walką o miejsce w kolejce do transplantacji. Nie wiadomo też czy tymi i podobnymi przestępstwami zajmują się w ogóle służby państwowe.

Innym poważnym przestępstwem, którym zupełnie nie interesuje się państwo są wyłudzenia nieruchomości od starych bezradnych osób przebywających, często z wyroku sądu rodzinnego, w domach opieki. Osoby, które nie mają własnej rodziny są zupełnie bezradne wobec oszukańczych praktyk, z którymi się spotykają. Zmuszane są na przykład do podpisywania pełnomocnictw, na podstawie których oszuści sprzedają ich mieszkania. Zdarzały się nawet przypadki nakłaniania staruszków do małżeństwa z podstawioną osobą. Znana  dobra adwokatka powiedziała mi, że po ukończeniu siedemdziesięciu lat obywatel jest w Polsce praktycznie ubezwłasnowolniony . Policja i prokuratury lekceważą skargi wiekowych ludzi traktując je jako starcze urojenia. Tak zwana afera reprywatyzacyjna też byłaby niemożliwa gdyby nie ciche przyzwolenie służb państwowych na jawne złodziejstwo i bez udziału w nim notariuszy i sędziów.

Służby państwowe prezentują całkowite désintéressement  w kwestii niezwykle popularnych obecnie oszustw, które polegają na „wkręceniu” naiwnych i uprzejmych osób w nieistniejącą umowę na podstawie nagranej i zmanipulowanej rozmowy telefonicznej. Adwokat radził mi żeby na każdą telefoniczną propozycję odpowiadać „nie, nie, nie” i ani słowa więcej. Znam młode osoby, które odpowiadają w bardziej zdecydowany sposób, ale z przyczyn obyczajowych wolę tego nie cytować.
Jeżeli naiwna osoba pozwoli nagrać swoje grzecznościowe wykręty w rodzaju: „ muszę się zastanowić, proszę jeszcze raz zadzwonić” łatwo może stać się ofiarą naciągaczy. Wystarczy aby taki naciągacz zgłosił roszczenie do „ rozgrzanego sądu” i uzyskał nakaz płatniczy aby doprowadzić do licytacji nieruchomości rzekomego kontrahenta. Nieszczęsny rzekomy kontrahent może być również nękany przez różnych specjalistów od windykacji i komorników. Oszustwa te nie byłyby możliwe bez współdziałania „aparatu niesprawiedliwości” niesłusznie zwanego w Polsce aparatem sprawiedliwości. Jakiego orzeczenia można zresztą oczekiwać od sędziego kleptomana złapanego na nałogowych kradzieżach elektroniki w sklepach, albo od sędziego, który bezceremonialnie podwędził ( teraz podobno mówi się zajumał) starszej osobie w sklepie 50 złotych, czy od sędzi która zostawiła bez pomocy potrąconego przez siebie motocyklistę?   Z kim się będą tacy sędziowie solidaryzować – ze złodziejem czy z okradanym? A przecież są według obowiązującej i forsowanej przez UE wykładni niezawiśli i nietykalni, a ich wyroki nie podlegają dyskusji.

Kolejny proceder którym powinny zająć się służby państwowe to internetowa sprzedaż medykamentów. Rzekomych idealnych środków na porost włosów, na potencję, wspaniałych preparatów odchudzających, leczących nowotwory, a nawet środków poronnych. Lekarze i farmaceuci rejestrują wysoką liczbę zatruć takimi preparatami gdyż wchodzą one często w interakcję z innymi przyjmowanymi przez pacjenta lekami. Preparaty te są bez przeszkód reklamowane w tak zwanych mediach społecznościowych a nawet w mediach głównego nurtu.

Liberalna demokracja widzi państwo wyłącznie w roli  „nocnego stróża” to znaczy w roli stróża praworządności. W liberalnej demokracji państwo poprzez swój system prawny ma pilnować żeby obywatele nikogo nie oszukiwali i nie byli oszukiwani. Reszta jest kwestią dobrowolnej umowy pomiędzy niezależnymi jednostkami. Właśnie tej minimalnej roli państwo polskie bez wątpienia nie pełni. Angażując się w redystrybucję dóbr  zamienia się powoli w państwo socjalne czy wręcz socjalistyczne oddając przy tym walkowerem najistotniejsze zadania.

Państwo socjalistyczne jak wiadomo widzi swoją rolę we wtrącaniu się w prywatne życie obywateli. Chce regulować ich relacje z dziećmi, wyznaczać standardy bytowe, których niedotrzymanie powoduje odbieranie dzieci, decydować o ich edukacji i sposobach leczenia, czyli chce wtrącać się w dziedziny zarezerwowane dla rodziców. Państwo które zaangażowało się ostatnio w przymusowe leczenie i szczepienie obywateli cenzurując jednocześnie wypowiedzi podważające sensowność i prawidłowość tych działań zdecydowanie grawituje w kierunku państwa socjalnego. Dla wszystkich byłoby jednak lepiej gdyby państwo pełniło skutecznie rolę „nocnego stróża”

Dumamy w zadumie. „Antysemityzm? Piękna idea!” Czyjej agentury więcej?

Dumamy w zadumie.Antysemityzm? Piękna idea!Czyjej agentury więcej?

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Goniec” (Toronto)  •  6 listopada 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5277

W święto Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny, kiedy obowiązuje „refleksja” i „zaduma”, Judenrat „Gazety Wyborczej” najwyraźniej nałożył cenzurę nie tylko na nowe doniesienia i apostazjach, ale nawet o bojkotowaniu przez postępową młodzież lekcji religii. Wprawdzie – jak śpiewali Skaldowie do słów Agnieszki Osieckiej – „Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka”, toteż w takie dni lepiej nie przeciągać struny, bo diabli wiedzą, czym może się to skończyć. Właśnie diabli – bo zarówno apostaci, jak i uczniowie, co to za namową Judenratu bojkotują lekcje religii, mogą powędrować do piekła, gdzie nie tylko przez całą wieczność trzeba będzie słuchać kompozycji „Nergala”, co gorsze jest od śmierci, ale w dodatku przez cały czas będzie bolało. Toteż na tę okoliczność pojawiają się tylko ostrożne, nostalgiczne wspomnienia o tych co „odeszli” – bo słowo: „umarł”, nie jest w mondzie w dobrym tonie, podobnie jak słowo: „Żyd”.

Dni, w których nad światem unosi się „memento mori”, to nie jest czas na przechwalanie się apostazjami, czy bojkotowaniem lekcji religii nawet w sytuacji, gdy Judenrat właśnie ogłosił wojnę o „rząd dusz”. Jedną stroną wojującą jest oczywiście znienawidzony minister Czarnek, ale on przecież nie wojuje z wiatrakami, więc kto stoi po drugiej stronie frontu? Pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że jeszcze niedawno rząd dusz w naszym bantustanie niepodzielnie sprawował Michnikuremek, więc pewnie to on stoi po drugiej stronie. W tej sytuacji mielibyśmy do czynienia nie tyle z wojną o rząd dusz, co z podstępną agresją mniejszości narodowej przeciwko narodowi dominującemu. Ja oczywiście wiem, że takie przypuszczenie zatrąca o najgorsze myślozbrodnie, ale z drugiej strony zakładanie, że narodowa mniejszość nie ma żadnych własnych interesów, które mogłaby realizować kosztem drugiej strony, byłoby przejawem jeszcze gorszej myślozbrodni w postaci lekceważącego „antysemityzmu”, więc co szkodzi zaryzykować? Nic nie szkodzi tym bardziej, że na przykład ja zostałem już dawno zdemaskowany i to przez samą panią redaktor Alinę Grabowską, w związku z czym wśród antysemitników mogę uważać się za prawdziwego arystokratę, więc powtórne demaskowanie mnie przez wyrobników Judenratu wcale mi nie imponuje. Zresztą podobnie zachowywał się świętej pamięci mecenas Ryszard Parulski, który z racji narodowych poglądów często był oskarżany o antysemitismus, a wtedy teatralnym gestem rozkładał ręce i mówił:antysemityzm? Piękna idea!Gdyby tedy taka postawa się upowszechniła, to kto wie, jak potoczyłyby się losy wojny o rząd dusz?

Z powodu „zadumy” ucichły nawet potępieńcze swary, przy pomocy których obóz „dobrej zmiany” do spółki z obozem zdrady i zaprzaństwa próbuje przekonać obywateli, jakoby między nimi istniały jakieś trudne do przezwyciężenia antagonizmy. Postawę wyczekującą zajął Donald Tusk, którego rządowa telewizja zaprosiła na debatę z panem premierem Morawieckim. Podobno zaproszenie przyszło w ostatniej chwili, co sztabowi obozu zdrady i zaprzaństwa dostarczyło dobrego pretekstu do odmowy udziału. Toteż zaraz otrąbiono sukces, a pan prof. Domański, który najwyraźniej przeszedł już na jasną stronę Mocy, powiedział nawet, że pan premier Morawiecki bez trudu by Tuska zmiażdżył. Wszystko to oczywiście być może tym bardziej, że nad Donaldem Tuskiem wisi miecz Damoklesa w postaci odprysku afery podsłuchowej, ale gdyby nie to, to i on mógłby postawić premiera Morawieckiego w kłopotliwej sytuacji i to nawet bez przytaczania jakichś argumentów.

Na przykład kiedy Jerzy Clemenceau, późniejszy premier Francji w okresie I wojny światowej, był zamieszany w skandal panamski, jego przeciwnicy na wiecach nie wysuwali przeciwko niemu żadnych oskarżeń, tylko wykrzykiwali: „Yes! Yes! Yes!” – co sprawiło, że Clemenceau nawet rzucił się pod pociąg – na szczęście – nieskutecznie. Tymczasem na premiera Morawieckiego można by wytoczyć działa wielkiego kalibru w postaci kryzysu na rynku węglowym, kryzysu energetycznego, inflacji i amunicję drobniejszego płazu – ale najwyraźniej Donald Tusk też nie chce się wystrzelać za wcześnie, toteż na debatę będziemy musieli poczekać. Nie wiadomo zresztą, czy się doczekamy, bo na dobry porządek Naczelnik Państwa powinien pozbyć się premiera Morawieckiego najpóźniej na wiosnę i zamiast Putina, to jego obciążyć odpowiedzialnością za wszystkie paroksyzmy jakie gnębią naszą biedną Ojczyznę. Widocznie jednak potężne siły, które podczas rekonstrukcji rządu w 2017 roku skłoniły go do spuszczenia pani Szydło na polityczną emeryturę i wyniesienia na stanowisko szefa rządu Mateusza Morawieckiego, nadal mają na niego wpływ, toteż mimo wysiłków Zbigniewa Ziobry, premier może pozostać na stanowisku aż do wyborów – no a potem się zobaczy.

Na razie w rządzie podnoszą się głosy wskazujące na konieczność akomodowania się do żądań Unii Europejskiej w kwestii praworządności, więc widocznie niemiecki szantaż finansowy daje się rządowi „dobrej zmiany” coraz mocniej we znaki, ale wiadomo już, że na praworządności się nie skończy, bo w kolejce czeka Karta Praw Podstawowych, a w niej – zaniedbania Polski w zapewnieniu dobrostanu sodomczykom. A skoro już o praworządności mowa, to właśnie niezawisłe sądy, prawdopodobnie reprezentujące nierządne partie polityczne „Iniuria”, albo „Themis”, wydają wyroki niekorzystne dla obozu „dobrej zmiany”. Sąd Apelacyjny w znanym na całym świecie z niezawisłości i bezstronności gdańskim okręgu sądowym uznał, że sprawa przeprosin, jakich domaga się od Naczelnika Państwa pan Brejza z Platformy Obywatelskiej za sugerowanie, iż był zamieszany w kryminalną „aferę inowrocławską”, może wrócić na wokandę, bo pan Brejza był „pozbawiony możliwości obrony”. Ciekawe, czy i ja będę mógł skorzystać z tego precedensu w sytuacji, gdy niezawisły Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza, gdzie nigdy nie mieszkałem, skazał mnie wyrokiem nakazowym za to, że „działając w ramach z góry powziętego zamiaru”, czyli z winy umyślnej, podałem do wiadomości nazwisko mojej Prześladowczyni, na rzecz której komornik ściągnął ze mnie prawie 190 tys. złotych na podstawie wyroku zaocznego, który został unieważniony, a sprawa wróciła do punktu wyjścia? Skąd niezawisły sąd zaczerpnął pewność co do mojej winy, skoro nie widział mnie na oczy, podobnie, jak pani prokurator, a na policji odmówiłem wyjaśnień – tajemnica to wielka.

Ale w walce o praworządność w Polsce wcale nie chodzi o takie rzeczy, tylko o to, by sędziowie kolaborujący z Volksdeutsche Partei mogli podważać autentyczność sędziów kolaborujących z rządem „dobrej zmiany”, bo o to właśnie chodzi Niemcom, którzy od 2016 roku prowadzą przeciwko Polsce wojnę hybrydową. Putin destabilizuje Polskę za pośrednictwem swojej agentury, od której – jak się okazało – w Sejmie aż się roi, a Niemcy destabilizują za pośrednictwem swojej agentury, od której chyba się roi w niezawisłych sądach.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

O światowym fenomenie Igi, prostackich łobuzach w telewizjach – i Gospodarzu Polski.

O światowym fenomenie Igi, prostackich łobuzach w telewizjach – i Gospodarzu Polski.

Premier to Gospodarz, a telewizja to tuba.

=====================

Mirosław Dakowski, 5 listopada 2022

Do pełniącego obowiązki premiera Rządu.

Szanowny panie!

Premier powinien być gospodarzem „całego tego interesu”, więc również, a może szczególnie – propagandy, więc wszystkich telewizji.

Gospodarzowi zależy przede wszystkim na zdrowym, dynamicznym rozwoju narodu, prawda? Powszechne uprawianie sportu się do tego przyczynia.

Paręnaście lat temu pojawił się, w zapyziałem tenisowo kraju, talent Agnieszki Radwańskiej. Pobudziła ona wielu młodych chłopców, dziewczyny do pchania się na korty – ale kortów było czy jest mało. Trenerów też – bo sport wymaga wsparcia Gospodarza.

Tak zrobili pragmatyczni Czesi. – I mają: W pierwszej setce jest osiem Czeszek. I dwie Polki. Ponieważ nas, Polaków, jest prawie cztery razy więcej – więc proporcjonalnie, ludnościowo wypada 32 do 2.

Uff..

A parę lat temu też nagle, ni gruszki ni z pietruszki, wybucha na skalę światową talent Igi Świątek.

Toć to dla nas, dla pana jako gospodarza, rzadka okazja. Pokazywać, trąbić, nagłaśniać. To jest rola gospodarza. Iga, Hubert, Magda, Kamil Majchrzak [już muszę dodać nazwisko, bo w TV o nim niewiele].

Tymczasem oszałamiająca, zwycięska droga Igi jest w Polsce w meRdiach zatajana, kodowana.

Wczoraj, piątek 4 listopada: W telewizjach – równocześnie na trzech kanałach [TVP1, TVP Sport i jeden z licznych Polsatów Sport], pokazywali… eliminacje do skoków narciarskich na igelicie…

Telewizje – to nie powinno być miejsce brudnej walki konkurujących handełesów, lecz narzędzie, wręcz broń gospodarza Polski: nakazywać, wymuszać, skłaniać. A jak – to twoja sprawa!

Konieczne: Pokazywanie meczów Igi i Huberta, dziesiątków pozostałych tenisistów; debaty żurnalistów, skróty meczów jako przykłady w dyskusjach, powtórki meczów. Uzdrowić PZT.

Przecież takie zarządzające dupki od Sylwestra Marzeń w Zakopanem tego nie robią, nie zrobią!

Nadzieja na rozumną interwencję premiera.

Nie chce demobilizować mych czytelników przez określenie jej prawdopodobieństwa w procentach czy promilach.

Kropla drąży skałę – w to wierzę naprawdę.

Realne perspektywy wojenki na Ukrainie – widziane z USA. Dla Polski nadzieja tylko…

Realne perspektywy wojenki na Ukrainie – widziane z USA

Dla Polski nadzieja tylko w strasznych oczach Antka M.

Zacznę od tego, że w sprawie konfliktu na Ukrainie, w samej Rosji występują z każdym dniem coraz bardziej ostrzejsze podziały. Zasadniczo główna linia podziału dzieli dwie grupy na proputinistów i antyputinistów.

Proputiniści popierają politykę Putina wobec Ukrainy, by powoli wykańczać wojska ukraińskie, licząc że wcześniej nastąpi kapitulacja Ukrainy dzięki mediacji Zachodu i Zachód zaakceptuje zdobycze wojenne Rosji przy minimalnym zaangażowaniu militarnym wojsk rosyjskich, oraz przy jak najmniejszym zniszczeniu terenów przyszłej Noworosji.

Natomiast antyputiniści domagają się jak najostrzejszej rozprawy z banderowską Ukrainą, nazywając ją nazistowską, całkowitego zgniecenia jej przy pomocy siły militarnej, a następnie przy pomocy sił policyjnych doprowadzić do debanderyzacji. Dotyczy to również zniszczenia krajów sąsiednich, które pomagają banderowskiej Ukrainie, narażając na straty Rosję i śmierć jej żołnierzy.

Więc skoro Polacy według propagandy domagają się odsunięcia Putina od władzy, to w chwili jego odsunięcia są skazani na bezpośrednie ataki rakietowe na Polskę. Moim zdaniem powinniśmy się modlić, by Putin jednak pozostał u władzy w Rosji do czasu bezwarunkowej kapitulacji Ukrainy, w której to Ukraina straci dostęp do Morza Czarnego.

Przełomem był atak na most krymski, po którym to Rosja zaczęła podchodzić do swojej operacji debanderyzacji i demilitaryzacji Ukrainy w sposób poważniejszy i Rosja w dwa dni później rozpoczęła ataki na infrastrukturę krytyczną Ukrainy. Okazało się przy tym, iż Ukraina nie posiada skutecznych środków obrony przed tymi atakami. Jest to też dowodem na to, iż tzw. sojusznicy Ukrainy nie dostarczyli jej żadnych środków obrony przed tymi atakami, a jesli to okazały się sie one kompromitujące dla tych, którzy je dostarczyli.

Klasycznym tego przykladem są filmiki pokazujące ukraińskich żołnierzy którzy w akcie rozpaczy usiłują zestrzelić z karabinów maszynowych irańskie czy też rosyjskie drony, nadlatujące na cele infrastruktury energetycznej Ukrainy.

Bardzo symptomatyczne jest stanowisko Izraela, który to najpierw obiecał swojemu ziomalowi Żeleńskiemu system „Żelaznej Kopuły”, jednak po skutecznym ataku irańskich dronów, stanowczo odmówił jakiejkolwiek pomocy Ukrainie w instalacji swojego systemu obrony powietrznej. Czyżby Izrael bał sie ujawnienia braku skuteczności swojego systemu „Żelaznej Kopuły” wobec irańskich dronów?

Władze Iranu potwierdziły oficjalnie,  że maja zamówienia na swoje drony bojowe już od 22 krajów, głównie wrogów Izraela i USA, a ponadto rozpoczęły szeroką współpracę gospodarczą i wojskową z Rosją, obalając w ten sposób jakiekolwiek próby USA i UE wpływu na ceny ropy. Warto zauważyć, że od tego momentu Arabia Saudyjska zaczęła śpiewać z innego klucza wobec Iranu. Amerykanie na razie są bezradni wobec takiego rozwoju wydarzeń w Zatoce Perskiej, zwłaszcza że Iran zdołał przechwycić najnowszy dron podwodny armii amerykańskiej, co też będzie miało  złowieszcze konsekwencje dla armii amerykańskiej w najbliższej przyszłości.  Tymczasem na frocie walk na Ukrainie, starania ukraińskiej armii, by odnieść jakikolwiek sukces przed wyborami do Kongresu w USA, okazały się nieosiągalne. Rosjanie skutecznie się bronią, zadając wbrew propagandzie ukraińskiej, która zdominowała polską sferę informacyjną duże straty w kolejnych kontrofensywach, wykrwawiając w ten prosty sposób za pomocą artylerii i lotnictwa ukraińską armię.

W tej chwili na frontach walk panuje pora błotna, która to czyni dla obu stron raczej niemożliwe podjęcie jakichkolwiek ofensywnych działań na wielką skalę. Rosjanie w tej chwili cierpliwie czekają na porę zimową, kiedy to opadną liście z drzew i teren będzie zamarznięty, idealny do podjęcia kroków ofensywnych, zwłaszcza kiedy zmobilizowani i przeszkoleni żołnierze wejdą do boju wraz z nowym sprzętem, zgromadzonym niedaleko od linii frontowych.

Zaś Ukraina zdana wyłącznie na dostawy zachodniego sprzętu wojskowego, skazana jest na klęskę. Rosjanie miesiąc temu rozpoczęli niszczyć infrastrukturę energetyczną Ukrainy na całym jej obszarze od granicy z Polską do granic terenów zaanektowanych ostatnio. Tak więc dostawy broni zachodniej są teraz znacznie bardziej utrudnione, więc pozostaje tylko droga morska przez port w Odessie. Rosjanie sprytnie wykorzystali ostatni atak na swoja bazę w  Sewastopolu wycofując się z tzw. umowy zbożowej, w ten sposób zostawiając sobie otwatą furtkę do atakowania statków przez tzw. nieznanych sprawców, które będzie podejrzewała o dostarczanie broni. Pozostaje więc tylko Rumunia do transportu bronii na  Ukrainę. 

Podczas ostatniego nalotu Ukraina oświadczyła, że jej wojska zestrzeliły 44 z 50 rakiet, wiec wychodzi na to, że Rosjanie mogli trafić co najwyżej sześć różnych celów. Jednocześnie ukraińskie władze podały, że uszkodzonych zostało 18 obiektów infrastruktury krytycznej. Tylko nauka radziecka może wytłumaczyć takie przypadki. Nie wiem, może ukraińskie rakiety przeciwlotnicze dupnęły w te krytyczne obiekty dla Ukrainy, zamiast w irańskie drony i rosyjskie rakiety.

Żeby było jeszcze zabawniej nasza propaganda powtarza bezmyślnie za ukraińską, że Putin jest poważnie chory i lada dzień będzie wysadzony z prezydenckiego stolca przez konkurentów. Tylko że wśród tych konkurentów są same siłowniki, którzy chcą Ukrainę zbombardować, by w ten sposob zapewnić sobie strefę buforową między Rosją a Zachodem. Ciekawa jestem, jak by była potraktowana Polska, kierowana przez magdalenkowe eliciarstwo, które to wysługuje się każdemu, kto dysponuje odpowiednimi hakami. Najjaskrawszym tego przykładem zachowania eliciarstwa wiadomego chowu, było oświadczenie jeszcze w latach 90-tych ubiegłego stulecia, kiedy magdalenkowe władze oświadczyły, że dlatego przyszłe gazociągi muszą przebiegać przez Ukrainę, by Ukraina nie była ppozbawiona dochodów z tego tytułu. Rosjanie zaś proponowali Polsce przebieg  gazociągu przez Białoruś z pominięciem Ukrainy. A przecież Polska mogła postawić warunek Rosjanom na hub gazowy na terenie Polski.

Jak będzie wyglądała amerykańska pomoc dla Ukrainy po wyborach do Kongresu? Myślę że nic sie nie zmieni, ponieważ są to w dużej większości te same nazwiska od chyba już dwudziestu lat, więc pod tym względem republikanie tak tylko mówią, że zakończą wypisywanie czeków in blanco dla Ukrainy, zwodząc swoich wyborców. Tak więc nieistotne z punktu widzenia pomocy dla Ukrainy, kto wygra te wybory. Neokoni dalej bedą zatapiać gospodarkę USA., bo dla nich najważniejszy jest Izrael, zas Ukraina jest tylko narzędziem do zniszczenia gospodarki Niemiec, czyli Unii Europejskiej.

Nie pozostawia to Rosjanom żadnego wyboru, jak tylko jak najszybsze pokonanie wojsk Ukrainy, która to jest całkowicie zależna od dostaw bronii z państw NATO. Ukraińcy już teraz przyznają, że są bezsilni wobec najnowszych rosyjskich rakiet, które spadają na ukraińskie cele infrastruktury krytycznej.

Chciałabym więc znowu powtórzyć, że wojna była przez Ukrainę przegrana w chwili, gdy pierwszego dnia Ukraińcy stracili swoje lotnictwo, zaś dodatkowo nie znam z historii takiego przypadku, by kraj zależny całkowicie od dostaw broni od obcych państw, mógł wygrać wojnę, w dodatku z przeciwnikiem który dysponuje ogromna przewagą militarna nad konkurencją.

Napisałam również że tylko udział wojsk NATO na czele z US Army jest w stanie prowadzić równorzędną walkę z Rosją i myślę że tę wojnę Rosja by i tak wygrała militarnie. Chyba że otumanieni propagandą ukraińską co niektórzy, pokładają nadzieję w babciach  strącających słoikami od drzemów samoloty oraz cyganach kradnących ruskie czołgi.

Jak napisałam w poprzednich notkach, polskie eliciarstwo magdalenkowe będzie obok banderowskiej Ukrainy największym przegranym w tej wojnie, a my Polacy wraz z nimi.  Jest też bezspornym faktem, że Polska pod przewodem strategosa nad strategosami, jakiego świat do tej pory nie widział, dostarczając na Ukrainę cały ciężki sprzęt wojskowy jest teraz goła i wesoła, wystawiona na rosyjskie rakiety, które może strącać tylko Antek Macierewicz przy pomocy swoich strasznych oczu. Oby to była prawda.