Gdy słyszymy (we wtorek, 3 września), że Rosjanie zaatakowali uczelnię i szpital w Połtawie, jest bezwzględna większość z nas, która ‚łyka’ tę informację, przekonana zgodnie z intencją nadawcy i ma określone zdanie: ‚wiadomo, po Ruskich można spodziewać się wszystkiego’.
Po dwóch dniach informuje PAP już bardziej rzeczowo:
„Do 55 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych rosyjskiego ataku w Połtawie w środkowo-wschodniej części Ukrainy – podała w czwartek na Telegramie ukraińska Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS). 328 osób jest rannych.
‚Liczba ofiar śmiertelnych ataku rosyjskiej rakiety na placówkę edukacyjną w mieście wzrosła do 55. Prawdopodobnie pod gruzami nadal znajdują się ludzie’ – poinformowały ukraińskie służby ratunkowe. W komunikacie podkreślono, że ‚ratownicy uprzątnęli i wywieźli ponad 2 tys. ton gruzu’.
Rosyjska armia ostrzelała we wtorek dwiema rakietami balistycznymi miasto Połtawa w środkowo-wschodniej części Ukrainy, atakując uczelnię wojskową i pobliski szpital.
Celem ataku był sześciopiętrowy budynek Połtawskiego Wojskowego Instytutu Łączności. Ukraińskie źródła wojskowe powiadomiły, że częściowemu zniszczeniu uległ jeden z gmachów Instytutu, a wiele osób znalazło się pod gruzami. W środę w obwodzie połtawskim ogłoszono trzydniową żałobę (PAP).
Andriej Martjanow podaje 6 września za ‚RIA Nowosti’ następującą informację:
W Szwecji minister spraw zagranicznych podał się do dymisji. A w Niemczech? Nie ma żadnej reakcji, były tylko ambulanse w Berlinie, które przywoziły rannych z lotniska do szpitali.
Według wyższego źródła wojskowego w wyniku ataku na ośrodek szkoleniowy w Połtawie około 500 specjalistów, w tym najemnicy z krajów europejskich, zginęło i zostało rannych. Wśród zabitych i rannych są członkowie Sił Zbrojnych Ukrainy i Gwardii Narodowej – specjaliści ds. łączności, operatorzy systemów walki radioelektronicznej, systemów rozpoznania elektronicznego, bezzałogowych statków powietrznych, a także zagraniczni najemnicy z Polski, Francji, Niemiec i Szwecji, którzy szkolili ukraiński personel wojskowy.
Podkreślił również, że takie ataki na miejsca przebywania ukraińskich żołnierzy i najemników oraz na obiekty wojskowe będą teraz regularnie powtarzane.
Ostatnie słowa są bardzo znaczące; nie będzie już żadnych ‚ostrzeżeń wstępnych’, jak to miało miejsce wcześniej w przypadku ‚ochotników’ NATO. Zachód nie rozumie słów, a teraz każdy członek NATO jest celem eliminacji. Do znudzenia zwracałem uwagę, że strona rosyjska wie, kto i dokąd przemieszcza się na Ukrainie – Rosja ma drugi najlepszy na świecie wywiad, obserwację i rozpoznanie (ISR). A jak pokazały wydarzenia w Połtawie i innych miejscach, rezultaty będą teraz dramatyczne.
Napisał: Andriej Martjanow Opracował: Zygmunt Białas
Jeśli należysz do osób, które nie wierzą już w światopogląd propagandowy głównego nurtu i zdają sobie sprawę, że wszystko, czego cię nauczono na temat świata, jest kłamstwem, to wiesz, jak niewygodna i destrukcyjna może być ta zmiana. Nasza psychika jest tak zaprogramowana, aby unikać tej pracy i dyskomfortu, podobnie jak jest odporna na regularne ćwiczenia, nawet jeśli wiemy, że jest to dla nas dobre.
To zamieszanie w naszych umysłach jest wykorzystywane przez propagandystów, którzy przekazują nam informacje służące władzy i łatwo przyswajalne. Możesz to zobaczyć natychmiast po włączeniu TVN lub Polsatu; Obydwa kanały stanowią nieprzerwaną falę propagandy służącą interesom informacyjnym scentralizowanego imperium Stanów Zjednoczonych, różniąc się jedynie trochę rodzajem uprzedzeń, do których się odwołują.
Większość z nas doskonale zna nazwisko Zygmunt Freud, bo też temu żydowskiemu twórcy psychoanalizy poświęcono mnóstwo opracowań, a jego koncepcje eksploatowane są do znudzenia w rozlicznych książkach i filmach, po dziś dzień. Ale, zapewne mniej osób kojarzy postać jego siostrzeńca, którym był Edward Bernays, twórca propagandy i pionier imagistyki społecznej, czyli mówiąc potocznie – public relations. Zakładam, że jego dokonania powinny znać miliony absolwentów, jakże niestety popularnych u nas szkół uczących tzw. marketingu i zarządzania. Tym bardziej dziwi, że w polskiej wersji Wikipedii, tradycyjnie już, nie ma nawet wzmianki o najważniejszej jego pracy, czyli książce zatytułowanej „Propaganda”, którą wydał w roku 1928. Pisał w niej, że „cokolwiek ma znaczenie społeczne, czy to w polityce, finansach, produkcji, rolnictwie, działalności charytatywnej, edukacji czy w innych dziedzinach, musi odbywać się za pomocą propagandy”. Bernays wskazywał, że manipulowanie opinią publiczną jest niezbędną częścią demokracji, w której jednostki są z natury niebezpieczne dla pazerności elit, jednak mogą być wykorzystywane i kierowane przez te same elity dla ich własnych korzyści ekonomicznych. „Jeśli zrozumiemy mechanizm i motywy grupowego myślenia, możliwe będzie kontrolowanie i regulowanie mas zgodnie z naszą wolą, bez ich wiedzy”.
Ale, zanim Bernays dokonał swych rewolucyjnych zmian na rynku marketingu korporacyjnego, o których można gdzieniegdzie poczytać, odegrał niebagatelną rolę w świecie polityki i w pewien sposób jego dzieło towarzyszy nam wszystkim nieprzerwanie od ponad stu lat. Otóż, prezydent Woodrow Wilson, od którego jego mocodawcy oczekiwali wprowadzenia USA do I wojny światowej, borykał się właśnie z opinią publiczną, która nie podzielała woli ówczesnej, międzynarodowej banksterki, w tym zakresie. W roku 1917 Wilson powołał więc do życia tzw. Komitet Informacji Publicznej, w którym pierwsze skrzypce odegrał właśnie Bernays.
To wtedy, popularne się stały, autoryzowane przez Wilsona, wystąpienia grup (Four Minute Men) propagujących konieczność amerykańskiego zaangażowania w europejski wysiłek wojenny. Ich członkowie (ponad 75 000 osób) mogli przekonywać w teatrach (w antraktach), restauracjach, na placach całej Ameryki, do konieczności wejścia USA do wojny. Na swe wystąpienia mieli 4 minuty, stąd ich nazwa. W działania te zaprzęgnięto 200 000 szkół. W czasach bez Internetu i telewizji wysłuchało tych nawoływań około 400 milionów osób. Straszono Niemcami powszechnie, zabronione zostało wystawianie jakichkolwiek sztuk, czy koncertów, w których prezentowana była muzyka takich sław, jak Bach, Beethoven, czy Mozart. Ba, zmieniano nazwy potraw i tak, na przykład kiszona kapusta (sauerkraut) stała się kapustą wolności (liberty cabbage), a niemiecki owczarek (German Shepherd) zmienił bez swej wiedzy nazwę na owczarka alzackiego. Departament Sprawiedliwości powołał do życia Amerykańską Ligę Ochrony, szukającą nieprawomyślnie myślących i zwolenników ruchów antywojennych, przekazując ich dane do FBI. Tych ścigających, jakbyśmy dziś powiedzieli, niemieckie onuce, było ponad ćwierć miliona ludzi w ponad 600 miejscowościach USA. Jak zatem widzimy, wszystko już w historii było. Czy zapobiegło to wymordowaniu milionów ludzi 20 lat później?
Bernays był zresztą obecny także na rozmowach pokojowych w Paryżu, w r. 1918. Bez przesady możemy uznać, że to dzięki jego działalności narodziła się fałszywa idea wprowadzenia demokracji w Europie, jakże skuteczna w odwracaniu poglądów społecznych. Z pewnością, Edward Bernays stał się ojcem marketingu wojennego, który wykorzystywany był przez amerykańskiego hegemona również w kolejnej wojnie światowej, jak i wszystkich następnych misjach „stabilizacyjnych” i „pokojowych” na naszym globie. To z jego nauk korzystano tworząc, ciągle obecne nie tylko w USA, gabinety cieni zarządzające polityką z drugiego, niewidocznego rzędu.
Nie chcę opisywać roli, jaką w ciągu stulecia odegrała propaganda, poprzez książki, prasę, kino i telewizję („film jest najważniejszą ze sztuk” – W. I. Lenin), a także niedoceniony jeszcze ogromny rynek gier komputerowych. Pomysł, by o tym zaledwie wspomnieć, przyszedł na fali corocznego rozpamiętywania zysków i strat, jakie stały się udziałem Powstania Warszawskiego, na temat których licytuje się nadal mnóstwo osób. Te spory będą trwały długo, być może nigdy się nie skończą, bo przecież, poza osobistym nadal podejściem do tego zagadnienia wielu Polaków, są one wykorzystywane cynicznie przez animatorów polskiej sceny politycznej. Animozje te podgrzewane są celowo.
Pomijając wszystkie, niezwykle ważne argumenty przemawiające za nieuchronnością wybuchu walk w Warszawie w r. 1944, nie mogę się jednak nie odnieść do tego, który mówił o konieczności powstania, by świat usłyszał o niedoli polskiej i przetarł wreszcie oczy. Miałby wobec tego być ów zryw powstańczy argumentem propagandowym! Pominę miałkość tego założenia, choćby w konfrontacji ze znanym już wówczas doskonale zerowym odzewem „cywilizowanego świata” na likwidację żydowskiego getta w tym samym przecież mieście, zaledwie rok wcześniej. „Świat” miał to wszystko w głębokim poważaniu, bo nie kieruje się emocjami, a interesami polityków, którzy realizują stawiane przed nimi wymagania ich rządców.
Jakże inaczej sternicy międzynarodowej sceny politycznej potrafili przekuć na sukces tragiczne wydarzenia amerykańskie z 11.09.2001 r.! Wszelkie kolejne wojny, trwające także w chwili obecnej, są kuponami odcinanymi od owego dramatu. Tamtego dnia zginęło około 3000 osób.
Gdybyśmy podeszli do strat poniesionych przez naród polski, pomijając zrujnowanie stolicy, anihilację dóbr kultury, zniszczenie dorobku pokoleń, statystycznie – tyle samo cywilnej ludności Warszawy ginęło każdego dnia!Ale nie jednego dnia, kiedy w wyniku kilku eksplozji runęły trzy budynki WTC (1, 2, 7) i kawałek muru Pentagonu, a przez niekończące się dla tych, którym udało się cudem przeżyć, 63 dni i noce tej hekatomby! W Warszawie kamienice waliły się w morze ruin, grzebiąc na zawsze ludzi nie przez kilka minut w odstępie dwóch godzin, a przez ponad dwa miesiące!
Pomijam fakt, że poza jednym przypadkiem morderstwa na tle rabunkowym, nawiasem mówiąc na Polaku, 11.09.2001 r. w stolicy przestępczości, jaką był wówczas Nowy Jork, nie odnotowano ani jednego przypadku rozboju, grabieży, ani gwałtu. Nie chcę przywoływać doskonale udokumentowanych zbrodni tego typu, które były udziałem cywilnej ludności Warszawy w ciągu dwóch, letnich miesięcy roku 1944. Są powszechnie znane.
Czy „świat” spojrzał na nasz dramat ze zrozumieniem? Oto, czym jest propaganda, zarówno ta kierowana wobec własnego narodu, jak i krzycząca kłamliwymi tytułami mediów na użytek reszty świata. I niech mi nikt nie próbuje tłumaczyć, że w 2001 to był akt terroryzmu, bo to oczywiste. To zawsze jest efekt terroru.
„Terroryzm polega na użyciu siły lub przemocy fizycznej przeciwko osobom lub własności z pogwałceniem prawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów. Działania terrorystyczne mogą dotyczyć całej populacji, jednak najczęściej są one uderzeniem w jej niewielką część, aby pozostałych obywateli zmusić do odpowiednich zachowań. Terroryzm skutkuje zwiększaniem podziałów i zaognianiem konfliktów między grupami co prowadzi do pogarszania nastrojów w społeczeństwie i wzrostu poparcia liderów politycznych chcących go zwalczać (…)”.
Polecam moim rodakom, by w te szczególne, sierpniowe dni, zastanowili się nad tą definicją. Ale też w październiku, może nawet bardziej wtedy, gdy milkną powstańcze piosenki na stołecznych festynach, z dawno odbudowanych kamienic znikają biało-czerwone flagi i plakaty z uśmiechniętą buzią małego powstańca w zbyt dużym hełmie. Abyśmy nie ulegali po raz kolejny zaczadzeniu propagandą.
Scott Ritter zasugerował 3 dni temu, że Ukraińcy planują wysadzenie elektrowni atomowej Zaporoże by oskarżyć Rosjan o spowodowanie kolejnej (po Kachowce) katastrofy humanitarnej.
Zełenski będzie próbował zaaranżować katastrofę nuklearną w elektrowni jądrowej w Zaporożu. Ukraińskie siły zbrojne mogą to zrobić na jego rozkaz. Taką opinię wyraził były oficer wywiadu Korpusu Piechoty Morskiej USA Scott Ritter w wywiadzie dla kanału U.S. Tour of Duty na YouTube. Ukraińcy będą próbowali zaatakować elektrownię jądrową w Zaporożu i zrzucić winę na Rosjan – uważa.Ritter. Ritter przypomniał, że reżim w Kijowie udowodnił już swoją zdolność do popełniania poważnych aktów terrorystycznych o charakterze środowiskowym, np. ostatnio było to wysadzenie elektrowni wodnej w Kachowce.
To zagrożenie jest jak najbardziej realne – twierdzi emerytowany żołnierz piechoty morskiej. Ritter uważa, że dla ukraińskich władz zorganizowanie katastrofy nuklearnej w elektrowni Zaporoże może być realną opcją, zdolną do zmiany sytuacji w strefie wojny na ich korzyść. Są oni w stanie odważyć się na coś takiego, zwłaszcza w kontekście ostatnich niepowodzeń wojskowych. Dziś, w ramach przygotowania medialnego dziennik “Rzeczpospolita” czyli największa tuba medialna Kijowa zadaje dramatyczne pytanie: “Co, jeżeli elektrownia w Zaporożu eksploduje?” Sprawa wydaje sę być dla medialnych kundelków przesądzona. Piszą dalej: “Ukraińskie władze są przekonane, że rosyjski agresor przygotował atak terrorystyczny na Zaporoską Elektrownię Jądrową (ZEJ). Dlatego ukraińscy specjaliści śledzą sytuację, przygotowując możliwe scenariusze rosyjskiego ataku i jego skutków nie tylko dla Ukrainy. Olena Pareniuk z Akademii Nauk Ukrainy podkreśla, że ani Czarnobyl, ani Fukushima na Ukrainie się nie powtórzą – informuje agencja Unian. Były oficer wywiadu Scott Rittewr powiedział wcześniej, że ukraiński prezydent będzie zmuszony przyznać się do całkowitej porażki kontrofensywy i upadku swoich planów. Zełenski nie będzie miał z czym przyjechać na szczyt NATO w Wilnie 11 lipca. Jego “aktywa” będą obejmować tylko martwych ukraińskich żołnierzy i zniszczony sprzęt. Wtedy pozostanie mu tylko przyznać się do porażki.
Inflacja hamuje. Inflacja wyhamowała.. [To które zdanie prawdziwe?? md]
[A „wolniejszy wzrost” to całkiem co innego, niż „obniżka”. M. Dakowski]
[Oto, jak bredzą:]
================
Analiza paragonów pokazuje, że z tygodnia na tydzień za zakupy płacimy mniej, nie tylko za sprawą sezonowości produktów.
Portal Businss Insider regularnie sprawdza wartość koszyka składającego się z tych samych produktów. „Od pewnego czasu wartość naszego koszyka, który składa się z 14 artykułów, wyraźnie spada. Między 7 a 13 czerwca całe zakupy kosztowały 131,10 zł. Jeszcze tydzień temu było to niemal 135 zł. W rekordowym badaniu na przełomie kwietnia i maja koszyk kosztował aż 139,49 zł” – czytamy.
Nie bez znaczenia jest też sezonowość produktów, m.in. pomidorów i ziemniaków. „W sklepach 1 kg pomidorów malinowych kosztuje 12,32 zł, a to o ponad 12 proc. mniej niż tydzień wcześniej. Jeszcze wyraźniej widać, że pełną parą ruszyły już zbiory wczesnych ziemniaków. W sklepach 1 kg ziemniaków kosztuje teraz nieco ponad 3 zł, o niemal 18 proc. mniej niż tydzień wcześniej” – pisze portal.Obniżka ceny ziemniaków była największą w zestawieniu. [—]
CitizenGO zaczął tę petycję do Dyrektora Generalnego McDonald’s Polska Tomasza Rogacza – 31.05.2023
Ostatnio wokół sieci McDonald’s w Polsce wybuchłooburzenie związane z dystrybucją książeczki dla dzieci pt. “Mogę zostać zdolnym muzykiem” w zestawach Happy Meal. Książeczka przedstawia życie i karierę Eltona Johna, słynnego brytyjskiego muzyka i wspomina o jego homoseksualnym małżeństwie i synach…
Cytat z tej książeczki brzmi: Elton John “wziął także ślub – wraz ze swym mężem Davidem i dwoma synami stworzył rodzinę, o jakiej zawsze marzył.”
Nie występujemy przeciwko Eltonowi Johnowi ani żadnej innej osobie, ale występujemy przeciwko indoktrynacji dzieci.
CitizenGO, jako organizacja o charakterze pro-family, stanowczo sprzeciwia się propagandzie LGBT zawartej w książeczce.
Uważamy, że przedstawianie małym dzieciom – informacji na temat homoseksualizmu czy małżeństw osób tej samej płci i adoptowaniu przez nich dzieci, może wprowadzać zamęt w umysłach młodych dzieci.
Chcemy również zwrócić uwagę na fakt, że okładka książeczki nie informuje o jej zawartości, pozostawiając rodziców nieświadomymi tego, co przedstawią swoim dzieciom, dopóki nie zaczną czytać. Brak przejrzystości budzi nasze niezadowolenie i rozczarowanie.
Żądamy, by McDonald’s natychmiast zaprzestał dystrybucji książeczki “Mogę zostać zdolnym muzykiem” w zestawach Happy Meal oraz by zapewnił polskich rodziców, że tego rodzaju sytuacje nie będą miały miejsca w przyszłości.
Apelujemy o utrzymanie restauracji McDonald’s w Polsce wolnych od wszelkiej formy propagandy LGBT.
CitizenGO stoi na straży wartości rodziny i broni tradycyjnego modelu rodziny. Wzywamy wszystkich, którzy cenią wartości tradycyjne i rodzinne, do zjednoczenia się i wyrażenia swojego sprzeciwu wobec tego rodzaju publikacji i materiałów edukacyjnych, które mogą negatywnie wpływać na wychowywanie dzieci w duchu wartości, które uważamy za ważne.
Jesteśmy przekonani, że McDonald’s, jako globalna korporacja, powinna być odpowiedzialna za treści, które promuje w swoich restauracjach i dbać o to, aby były one zgodne z oczekiwaniami klientów oraz wartościami, które są ważne dla większości Polaków.
CitizenGO będzie kontynuować swoje działania na rzecz ochrony wartości rodziny i tradycyjnych przekonań, wspierając osoby, które dążą do zapewnienia odpowiedniego środowiska wychowawczego dla swoich dzieci, zgodnego z wartościami i przekonaniami, które są istotne dla naszej społeczności.
Podpisz petycję do Dyrektora Generalnego McDonald’s nawołującą do natychmiastowego wycofania kontrowersyjnej książeczki z zestawów Happy Meal oraz do wprowadzenia jasnych zasad dotyczących prezentowanych w McDonald’s treści edukacyjnych i promocyjnych, które będą zgodne z wartościami tradycyjnego modelu rodziny.
Mamy dobry rząd, wybitnych fachowców, Polska rośnie w siłę, a Polakom żyje się dostatniej. Rząd jest super i odnosi same sukcesy. Obciążanie rządu winą za cokolwiek to narracja Kremla.
We wtorek (16.05.2023) na gmachu Narodowego Banku Polskiego zawisł gigantyczny baner z takim oto napisem: Główne przyczyny inflacji: 1. Agresja rosyjska w Ukrainie 2. Pandemia i jej skutki. Obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację to narracja Kremla.
Zdjęcie banera natychmiast trafiło do mediów społecznościowych. Gdy je zobaczyłam, pomyślałam, że to nie może być prawdziwe zdjęcie, tylko fotomontaż.
Ale okazało się, że taki baner naprawdę pojawił się na elewacji NBP. Poseł Konfederacji, Stanisław Tyszka, skomentował to tak: To baner na budynku NBP. Glapiński go wywiesza za nasze, podatników pieniądze. Oficjalnie zwariowali.
Czy faktycznie doszło do „oficjalnego zwariowania” rządzących? Nie sądzę. Ten baner to po prostu kolejny przykład stosowanej przez władzę taktyki komunikacji ze społeczeństwem, która polega na wmawianiu „ciemnemu ludowi”, że rząd odnosi wyłącznie sukcesy, a za wszystko co złe, odpowiadają inni.
Nie bez przyczyny Donald Tusk jest głównym bohaterem Wiadomości TVP. „Ciemny lud” musi cały czas mieć przed oczami zagrożenie, które zmaterializuje się, gdyby ów lud postanowił nie zagłosować na PiS. Dlatego lud nie może pozwolić sobie na luksus nieuczestniczenia w wyborach. Lud musi głosować na PiS, żeby nie wróciły rządy PO, więc kto w ogóle nie głosuje, ten głosuje na PO. Tak właśnie działa propaganda strachu. Ale przecież nie można ludzi wyłącznie straszyć.
Dlatego potrzebna jest propaganda sukcesu, w myśl której mamy dobry rząd, wybitnych fachowców, Polska rośnie w siłę, a Polakom żyje się dostatniej. A gdy już ludziom ulewa się od tej propagandy, pojawia się propaganda wykluczenia, czyli wskazywanie wrogów ludu, którzy podkopują słuszną linię władzy.
Wrogów ludu określa się różnie, w zależności od tego, jaka jest w danym momencie jedyna słuszna linia. Za czasów tzw. walki z pandemią operowano określeniem „antyszczepionkowcy”. Obecnie wrogami ludu są ruskie onuce powtarzające narrację Kremla. A co jest narracją Kremla? Jak widać jest nią każda krytyka rządzących i nie ma znaczenia, czy ta krytyka jest słuszna, czy niesłuszna. Dzięki banerowi na budynku NBP właśnie dowiedzieliśmy się, że narracją Kremla jest obarczanie rządu i NBP winą za wysoką inflację. Bo winien jest Putin. I pandemia.
Narracja o tzw. putinflacji to nic nowego. Morawiecki klepał o putinflacji przy każdej okazji. Ale najwyraźniej nie udało się przekonać Polaków, że Putin jest głównym winowajcą wzrostu cen w Polsce, więc władza w końcu postanowiła przyznać, że za inflację odpowiada też pandemia, z którą podobno rząd tak świetnie sobie poradził, że tylko medale wręczać i mowy pochwalne wygłaszać. Baner NBP nie wyjaśnia jednak dlaczego pandemia i jej skutki to jedna z głównych przyczyn inflacji.
A wyjaśnienie jest proste: polityka lockdownów i wrzucenie na rynek co najmniej 200 miliardów złotych, jako pustego pieniądza, musiało doprowadzić do inflacji. I doprowadziło. Ale nie jest temu winny wirus SARS-CoV-2, powodujący śmiertelność na poziomie ułamka procenta, tylko rządzący, którzy podjęli złe decyzje skutkujące nie tylko odcięciem pacjentów od służby zdrowia, ale też inflacją. W grudniu 2021 roku wynosiła ona już 8,6%, a w styczniu 2022 roku – 9,4%. To było jeszcze przed rosyjskim atakiem na Ukrainę. I to jest wyłączna „zasługa” rządu Mateusza Morawieckiego.
Warto przypomnieć, jak rząd przedstawiał wprowadzoną w kwietniu 2020 roku „tarczę antykryzysową”, czyli wrzucenie na rynek pustych pieniędzy w ramach tzw. walki z pandemią. Oto cytat ze strony gov.pl: Tarcza to pakiet rozwiązań przygotowanych przez rząd, który ma ochronić polskie państwo i obywateli przed kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa. Tarcza ustabilizuje polską gospodarkę, a także da jej impuls inwestycyjny. Szacujemy, że wartość wsparcia oferowanego w ramach Tarczy Antykryzysowej i Tarczy Finansowej wyniesie ponad 312 mld zł.
Ówczesna minister rozwoju Jadwiga Emilewicz radośnie oświadczyła wtedy, że „ogromne sumy kapitałowe jak helikopter z pieniędzmi przelecą przez Polskę”. No i przeleciały.
A dziś NBP wywiesza baner o zgubnych skutkach pandemii w postaci wysokiej inflacji, za którą nie odpowiada rząd, chociaż to właśnie rząd zamknął gospodarkę i płacił za to, żeby jej nie otwierać. Co ma do tego „narracja Kremla”? Nie ma absolutnie nic. To nie Putin nakazał Morawieckiemu urządzić kowidowy cyrk w Polsce. Putin ma swoje za uszami i niech go piekło pochłonie, ale to nie znaczy, że mamy bezmyślnie łykać propagandową papkę o „narracji Kremla” jako zasłonie dymnej dla katastrofalnych błędów polskiego rządu.
Niestety, łykanie propagandowej papki ma się doskonale. PiS idzie po trzecią kadencję obiecując kolejne darmówki finansowane z budżetu. Helikopter z pieniędzmi nie ląduje. Wprost przeciwnie. Teraz ten helikopter rozrzuca pieniądze również dla Ukraińców i Ukrainy, a także sypie deszczem kasy dla polskich rolników poszkodowanych w wyniku tzw. solidarności z Ukrainą. W środę (17.05.2023) premier Morawiecki ogłosił, że pomoc dla producentów pszenicy, którym zagraża utrata płynności finansowej w związku z zakłóceniami na rynku rolnym, zostanie zwiększona z 2 200 złotych dopłacanych do hektara na 3 025 zł.
Najpierw rząd zgodził się na zalanie Polski ukraińskim zbożem, a teraz kupuje przychylność rozwścieczonych rolników. Jak rozumiem, krytyka tego działania jest „narracją Kremla”. Trzeba będzie zrobić kolejny baner z tą bezcenną informacją i wywiesić go na budynku Ministerstwa Rolnictwa.
Najlepiej byłoby wywiesić takie banery na wszystkich ministerstwach. Na każdym byłoby napisane, że dane ministerstwo nie podejmuje żadnych złych decyzji, a twierdzenie, że jest inaczej to narracja Kremla.
A największy baner niech zawiśnie na budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Proponuję następujący napis: Rząd jest super i odnosi same sukcesy. Obciążanie rządu winą za cokolwiek to narracja Kremla.
Masz dzieci? To nieodpowiedzialne wobec planety! Pomóż nam walczyć z kłamliwym obrazem rodziny! Marsz.info | newsletter <kontakt@marsz.info> Dość kpin z rodzin i rodzicielstwa! Kliknij tutaj i stań z nami po stronie małżeństw i rodzin, które pragną mieć potomstwo! Szanowni Państwo W opinii środowisk „postępowych” coraz powszechniejsza staje się postawa antynatalistyczna, polegająca na negowaniu sensu posiadania dzieci oraz ośmieszaniu tych, którzy decydują się na założenie rodziny – a zwłaszcza wielodzietnej!
„Kaszojady”, „bombelki”, a nawet „gówniaki” – tak o dzieciach prześmiewczo, ironicznie albo wręcz z otwartą niechęcią wypowiadają się coraz częściej młodzi Polacy. O tej przemianie świadomości naszych rodaków pisze Aleksandra Gajek w felietonie na portalu Marsz.info! Niestety, coraz częściej próbuje wmówić się nam, że posiadanie dzieci jest skrajnie nieodpowiedzialną decyzją. Niektóre środowiska próbują podpierać się argumentacją ekonomiczną, kładąc nacisk, że w dzisiejszych czasach posiadanie dziecka jest nie lada wyzwaniem, gdy trudno o dostęp do lekarza, żłobków i przedszkoli czy nawet stabilne zatrudnienie. Jednak do przestrzeni publicznej przedostają się coraz bardziej radykalne tezy, z którymi musimy podjąć natychmiastową i bezkompromisową walkę. „Postępowcy”, wśród których prym wiodą oczywiście liberałowie wspierani przez lewicę, chętnie wmawiają zwykłym ludziom, że ich działanie jest zbrodnią przeciwko życiu na naszej planecie. Ta ma zmagać się z przeludnieniem (!!!) oraz nadchodzącą katastrofą klimatyczną, za którą współodpowiedzialni mają być wszyscy ludzie, a w szczególności ci, którzy założyli rodziny wielodzietne. Znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której bycie rodzicem (i małżonkiem – tym bardziej) podobnie jak bycie wierzącym, czy posiadanie konserwatywnych poglądów, staje się powodem do szyderstw i pretensji. Dzieci są społecznie niewygodne, niechciane, a osoby, które decydują się mieć ich więcej niż jedno czy dwoje, są odbierane jako gorsze– trafnie konstatuje Aleksandra Gajek. Dla wielu ludzi posiadanie dziecka stało się problemem i do takiego postrzegania świata coraz częściej próbuje nas się przekonać za pośrednictwem mass mediów. W programach śniadaniowych raz po raz podkreśla się jedynie trudy macierzyństwa, a w lewicowych portalach do głosu dochodzą mężczyźni, którzy twierdzą, że narodziny dziecka prowadzą do odebrania im wolności. Niestety, polskie społeczeństwo, a w szczególności najmłodsze pokolenia, nabiera się na tego rodzaju argumentację. Dość powiedzieć, że podczas czarnych protestów (po przypomnieniu przez Trybunał Konstytucyjny, że nie wolno zabijać nienarodzonych) niektóre kobiety twierdziły, że ich ciała posłużą jako oręż w walce politycznej i nie będą one w takiej sytuacji rodzić dzieci. Czy nie brzmi to na wskroś absurdalnie? Jednak takie głosy są coraz powszechniejsze… Bezdzietność staje się powodem do dumy, zbiera poklask w mediach społecznościowych, pochwały przed kamerami. Co więcej, aby dodać dramatyzmu takim wyznaniom, zostaje ona okraszona politycznymi opowiastkami, jakoby sytuacja w kraju – który „postępowcy” chcą opisywać jako konserwatywny taliban – jest główną przyczyną takiej decyzji. Najwyższy czas powiedzieć głośno i wyraźnie: Dość kpin z rodzin i rodzicielstwa! Musimy przypomnieć Polakom prawdę, co do której nie mieli wątpliwości nasi rodzice i dziadkowie, a którą teraz próbuje się opluć, a w najlepszym wypadku wymazać ze zbiorowej świadomości. Dzieci są darem – nigdy problemem – i tylko w ten sposób możemy je postrzegać, zarówno w rodzinach, jak i całym społeczeństwie. Dlatego właśnie TERAZ prosimy o wsparcie naszej codziennej pracy dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł, a jeśli mają Państwo taką możliwość nawet kwotą 100 zł lub 200 zł, albo większą! Wasze wsparcie przekażemy na walkę z tymi, którzy ośmieszają wartości rodzinne i próbują powstrzymać działania mające na celu poprawę sytuacji bytowej rodzin, a w szczególności tych wielodzietnych. Dzięki Waszej pomocy będziemy mogli przypominać o sensie posiadania dzieci i promować wartościowe postawy, które będą odtrutką dla młodego pokolenia, przesiąkniętego coraz mocniej postawą antynatalistyczną. Kliknij tutaj i pomóż nam powstrzymać ośmieszanie polskich dzieci i ich rodziców! Dramatyczne efekty działań środowisk negujących sens posiadania dzieci czy przypisujących konieczność posiadania niezwykle zasobnego portfela do podjęcia decyzji o potomstwie, widzimy już teraz.
„W Polsce prawie co czwarta kobieta w wieku 40 lat nie posiada dziecka. Gdyby miały one tyle dzieci, ile deklarują, że chciałyby mieć, to wówczas zbliżylibyśmy się do wskaźnika dzietności na poziomie 2,0″ – głoszą najnowsze badania. Opisujemy je na portalu Marsz.info! Już teraz widzimy, że Polska jest jednym z krajów Europy o najwyższym wskaźniku bezdzietności. W naszym kraju w 2022 roku wynosi on zaledwie 1,38, co jest przerażającym wynikiem w kontekście przyszłości naszej ojczyzny i społeczeństwa. Co istotne, badania przeprowadzone przez Instytut Pokolenia dowodzą, że nie ma żadnej zależności między wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji eugenicznej a dzietnością tak, jak przekonują środowiska lewicowe. Z podobnym problemem co Polska, zmaga się także powoli wymierająca Hiszpania. W niej jednak dobitniej widać fakt, że cywilizacja śmierci przechyla szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Mimo rosnącej liczby zgonów i coraz mniejszej liczby narodzin, lewicowy rząd chętniej przeznacza pieniądze na aborcję niż na wsparcie przyszłych matek, które znalazły się w trudnej sytuacji materialnej. Więcej piszemy o tym na portalu Marsz.info! Dane są zatrważające! Hiszpański parlament przeznacza na wsparcie rodzin zaledwie 1,3% tamtejszego PKB. To jeden z najniższych wskaźników w skali całej Unii Europejskiej. W tym samym czasie rząd w Madrycie wydaje aż sześciokrotnie więcej na ułatwienie aborcji niż na macierzyństwo. Skalę dysproporcji wydatków obrazują dobitnie dokładne liczby: 5,5 mln euro na pomoc kobietom w ciąży i aż 32,2 mln euro na zabiegi aborcji. Jak sami Państwo widzicie, przed obrońcami wartości życia i rodziny w całej Europie stoi nie lada wyzwanie. Walka z przeciwnikami instytucji małżeństwa i rodziny, a w szczególności tej wielodzietnej, będzie długa i wyczerpująca – także w Polsce. Wiemy jednak, że możemy liczyć na Waszą hojność i dobre serce, dzięki którym mamy pewność, że w zwycięży prawda o rodzinie i o jej kluczowym znaczeniu w naszym społeczeństwie. Dlatego jeszcze raz bardzo prosimy o PILNE wsparcie naszej pracy dobrowolnym datkiem w wysokości 30 zł, 60 zł, a jeśli mają Państwo taką możliwość nawet kwotą 100 zł lub 200 zł, albo większą! Waszą pomoc przeznaczymy na walkę o zwiększenie ochrony praw rodzin w Polsce. Przypomnimy także, jak ważna powinna być dla naszych rodaków „zastępowalność pokoleń”. Jesteśmy przekonani, że nasza praca będzie dobrym przykładem dla obrońców życia i rodziny w innych krajach, dzięki czemu wspólnie odwrócimy ten niekorzystny trend, do którego doprowadziły działania lewicy i liberałów w ostatnich latach na Starym Kontynencie. Już teraz serdecznie dziękujemy za Państwa pomoc, nieocenione wsparcie i hojność, które przekazują Państwo na rozwój naszego wspólnego projektu! Z pozdrowieniami Redakcja portalu Marsz.info
PS. Bardzo prosimy o wsparcie finansowe rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Swoją pomoc mogą Państwo przekazać klikając w ten link!
Na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych Prawo i Sprawiedliwość przegłosowało poprawkę do ustawy budżetowej, która zwiększa finansowanie TVP i innych mediów publicznych z 1 mld 995 mln zł do 2 mld 700 mln zł. Poprawkę złożył szef komisji finansów poseł PiS Andrzej Kosztowniak.
Oznacza to, że w 2023 roku TVP może liczyć na 700 mln zł więcej niż do tej pory. Poprawka zakłada zmiany w art. 8 ustawy budżetowej, który upoważnia ministra finansów do: „przekazania, na wniosek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jednostkom publicznej radiofonii i telewizji skarbowych papierów wartościowych jako rekompensaty z tytułu utraconych w roku 2023 wpływów z opłat abonamentowych z tytułu zwolnień, o których mowa w art. 4 ust. 1 ustawy z dnia 21 kwietnia 2005 r. o opłatach abonamentowych (Dz. U. z 2020 r. poz. 1689), w ramach limitu określonego w art. 5 ust. 3, z tym że wartość nominalna nowo wyemitowanych skarbowych papierów wartościowych na ten cel wyniesie 1 995 000 tys. zł, z przeznaczeniem na realizację przez jednostki publicznej radiofonii i telewizji misji publicznej, o której mowa w art. 21 ust. 1 ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji (Dz. U. z 2022 r. poz. 1722) (…)”.
Na czym polega poprawka? Jest bardzo krótka: „1 mld 995 mln zł” zostaje zastąpione „2 mld 700 mln zł”.
Małą mądrością rządzony jest ten świat – jak zauważył już w XVII wieku szwedzki kanclerz Oxienstierna, który o rządzeniu światem, a w każdym razie państwem, coś tam musiał wiedzieć. Wydaje się jednak, że za jego czasów świat był rządzony mądrością trochę większą od obecnej, kiedy to sprawia wrażenie, jakby coraz bardziej pogrążał się w mocy wariatów w sensie medycznym. Tacy wariaci na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie normalnych, ale to tym gorzej, bo w rezultacie coraz trudniej jest odróżnić wariata od człowieka normalnego.
Pod tym względem nasz nieszczęśliwy kraj też dobrze nie wygląda, bo podobno nienormalny jest u nas jeden obywatel na siedmiu. Jeśli te proporcje się pogorszą, to trzeba będzie – o czym zresztą już wspominałem – wyciągnąć wnioski polityczno-ustrojowe – czy mianowicie nadal praktykować demokrację, czy też rozejrzeć się za jakimś innym sposobem wyłaniania aparatu władzy – na przykład – przez kooptację, praktykowaną nie tylko w Stolicy Apostolskiej, ale również – w Unii Europejskiej, która mimo to, jak gdyby nigdy nic, stręczy nam demokrację. Z jednej strony to nieładnie, ale z drugiej – pokazuje, że dygnitarze Unii Europejskiej wiedzą, że nie można ulegać własnej propagandzie. W naszą propagandę mają wierzyć inni – ale nie my. Dlatego też Unia Europejska propaguje demokrację, ale swój aparat władzy – z wyjątkiem pozbawionego realnej władzy Parlamentu Europejskiego, w którym odsetek wariatów jest znacznie większy, niż gdzie indziej – rekrutuje metodą kooptacji. Oczywiście moglibyśmy tych wszystkich rozterek uniknąć, gdybyśmy zmienili ustrój polityczny – z republikańskiego na monarchiczny – ale – jak mawiał pan Ignacy Rzecki z „Lalki” Bolesława Prusa – „co tam marzyć o tem”.
Porzućmy jednak te akademickie rozważania i wróćmy do małej mądrości, którą ten świat jest rządzony. Warto zauważyć, że wcale nie jest tak, by wszystkie kraje rządziły sie taką samą mądrością. Przypominam sobie, jak podczas referendum akcesyjnego w 2003 roku, kiedy to obecny Naczelnik Państwa stręczył Polakom Unię Europejską wspominałem, by trochę powściągnąć entuzjazm do Anschlussu, bo poza Unią Europejską też jest życie i jako przykład podawałem Szwajcarię, która do Unii Europejskiej nie należy, bo nie chce. Na to entuzjaści Anschlussu odpowiadali, że owszem – ale Szwajcaria jest bogatym krajem, więc nie możemy się na nią tu zapatrywać. Na co odpowiadałem, że owszem – Szwajcaria jest bogatym krajem, ale przecież nie dlatego, że się gdzieś zapisała i spadł na nią deszcz złota, tylko dlatego, że się rozsądnie prowadzi. Tedy i my prowadźmy się rozsądnie, a nie róbmy sobie złudzeń, że Niemcy będą nas obsypywały złotem z bezinteresownej miłości do nas. Mało kto jednak chciał tego słuchać i w rezultacie teraz Anschluss odbija nam się czkawką w postaci niemieckiego szantażu finansowego, wobec którego nawet Naczelnik Państwa wydaje się bezradny.
Tymczasem Szwajcaria, nawet w takich trudnych czasach prowadzi się rozsądnie, o czym świadczy niedawne odrzucenie w tamtejszym referendum pomysłu wprowadzenia powszechnego dochodu gwarantowanego, który w naszym bantustanie jest właśnie testowany w programie pilotażowym. Więc jedne państwa rządzą się większą mądrością i te nazywamy poważnymi, a inne – znacznie mniejszą – i te nazywamy państwami pozostałymi. Polska naturalnie należy do tej drugiej kategorii.
Widać to podczas obserwacji postępowania naszego nieszczęśliwego kraju i postępowania innych państw choćby w sprawie wojny, jaką na Ukrainie prowadzi NATO ze Stanami Zjednoczonymi na czele z Rosją, do ostatniego Ukraińca. W odróżnieniu od państw poważnych, Polska gotowa jest poświęcić własne interesy państwowe dla interesów państwowych ukraińskich, a najgorsze w postępowaniu naszych dygnitarzy jest to, że sprawiają oni wrażenie, jakby nie mogli się doczekać, kiedy nie tylko Ukraina, ale również Polska zostanie wkręcona w maszynkę do mięsa. Pozorem logicznego uzasadnienia tego szaleństwa jest opinia, jakoby Ukraina broniła Europy. Jest to oczywista nieprawda, ponieważ wojna na Ukrainie zaczęła się od Majdanu w roku 2014, który z kolei był rezultatem wysadzenia przez amerykańskiego prezydenta Obamę politycznego porządku lizbońskiego z 20 listopada 2010 roku, którego najważniejszym postanowieniem było ustanowienie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja, którego kamieniem węgielnym był podział Europy na strefę niemiecką i strefę rosyjską. Co prezydent Obama i Stany Zjednoczone z tego mają, że tamten porządek został wysadzony w powietrze – trudno zgadnąć – chyba, że przyjmiemy za dobrą monetę stwierdzenie amerykańskiego sekretarza obrony Lloyda Austina, że celem wojny na Ukrainie jest „osłabienie Rosji”. Rzeczywiście osłabienie Rosji może być korzystne dla USA, ale dla Ukrainy – już niekoniecznie – zwłaszcza gdy widzimy cenę, jaką Ukraina i Ukraińcy za to amerykańskie pragnienie płacą. A już dla Polski, zwłaszcza, gdyby miała być również wciągnięta w maszynkę do mięsa, to z całą pewnością nie. Jak mówi przysłowie, zanim gruby schudnie, to chudy umrze – i o tym powinniśmy pamiętać.
Dodatkowym mankamentem naszego państwa jest również i to, że konstytucyjna hierarchia organów władzy państwowej nie pokrywa się z hierarchią rzeczywistą. Już nie mówię o tym, że głównym ośrodkiem władzy w Polsce pozostaje bezpieka, która Bóg wie komu naprawdę służy – bo na pewno to wiadomo, że nie Polsce. Na domiar złego, od czasu, kiedy rządziła koalicja AWS-UW, hierarchia władzy zaburzona była już nawet w samej ekspozyturze konkretnego stronnictwa. Jak pamiętamy, wtedy z „tylnego siedzenia” całym rządem kierował pan Marian Krzaklewski, który nawet przeciwko własnemu rządowi urządzał protesty, a o którym teraz słuch zaginął. Teraz to samo robi Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński. Ma to oczywiście swoje plusy dodatnie, bo Naczelnik wygaduje różne rzeczy, na przykład – wiąże „dążenie” do reperacji wojennych od Niemiec z zaspokajaniem żydowskich roszczeń majątkowych przeciwko Polsce – ale, z uwagi na to, że Naczelnik formalnie jest prostym posłem – te deklaracje nie są na szczęście dla Polski wiążące.
Ale ma to również plusy ujemne, bo prowadzi do ośmieszenia Polski na arenie międzynarodowej. Tak właśnie się stało, gdy Niemcy zaproponowały Polsce dwie baterie rakiet przeciwlotniczych „Patriot”. Pan minister Błaszczak początkowo się ucieszył i zaproponował, by te baterie rozlokować wzdłuż wschodniej granicy Polski. Następnego dnia jednak, ku zaskoczeniu strony niemieckiej, zaproponował, by te baterie przekazać Ukrainie. Niemiecka minister obrony delikatnie zwróciła uwagę, że „Patrioty” mogę być rozlokowane wyłącznie na obszarze NATO, do którego Ukraina nie należy. Okazało się, że taką propozycję ministrowi Błaszczakowi kazał złożyć Naczelnik, który najwyraźniej albo o tym nie wiedział, albo nie przywiązywał do tego wagi, przyzwyczajony, że w naszym bantustanie ostatnie słowo należy do niego. Panu wicepremierowi i ministrowi obrony Mariuszowi Błaszczakowi prestiżu to nie przysporzy, podobnie, jak i Polsce.
[zobaczcie, powyżej – DWOJE. Ciut niżej — już troje.. md]
====================
Co najmniej 20 osób zginęło, a 90 zostało rannych w rosyjskim ataku rakietowym na centrum Winnicy – powiadomiły ukraińskie władze. Według ratowników najprawdopodobniej nie ma szans, by ktoś pod gruzami trafionych budynków ocalał. Wśród 20 ofiar śmiertelnych jest troje dzieci; trwa akcja poszukiwawcza – powiadomił wiceszef biura (kancelarii) prezydenta Ukrainy Kyryło Tymoszenko.
Rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat oświadczył, że rakiety Kalibr, którymi zaatakowano miasto, zostały wystrzelone z okrętu podwodnego na Morzu Czarnym. Do ataku doszło w godzinach rannych. W centrum miasta uderzyły według wstępnych ustaleń trzy rakiety. Celem stał się budynek biurowy, ucierpiały również budynki mieszkalne i Dom Oficerów, w którym mieści się sala koncertowa. W wyniku eksplozji wybuchł pożar, zapaliło się także kilkadziesiąt samochodów. Według mediów rakieta zniszczyła także parterowe centrum medyczne, a wszyscy, którzy byli w środku, zginęli.Informacja ta nie została oficjalnie potwierdzona.
===================
Нанесены ракетные удары по военным объектам в Виннице и Гайсине, слышны взрывы в Тернополе.
Несколько минут назад поступила информация о том, что нанесён ракетный удар по военной цели в Виннице. После попадания возник столб дыма и огня, поднимающийся на десятки метров. По последним сведениям, целью оказался объект, на котором осуществлялась концентрация сил и средств, включая поставленные из-за рубежа средства бронетехники. К настоящему моменту известно о том, что ракетным ударом поражена воинская часть в городе Гайсин Винницкой области. Также есть данные о нанесении удара по военному объекту, который примыкал к Дому офицеров Винницы. Украинская пропаганда, не меняя свои принципы, при этом утверждает, что «целями ракет стал роддом». После этого Зеленский признал факт удара по территории у Дома офицеров, но при этом заявил, будто там не было ни одного военного... Это притом, что именно через этот объект шло формирование отрядов так называемой теробороны.
Wiemy oczywiście, że prawda jest pierwszą ofiarą wojny. To wiemy od bardzo dawna.
Ale jednak różnica między propagandą n.p. w czasie II Wojny Światowej, a propagandą w czasie obecnej parodii, tak wojny jak i sprawozdań z jej przebiegu, jest ogromna.
W czasie drugiej wojny światowej pojawiły się, chyba najpierw w Wielkiej Brytanii, książki Arkadego Fiedlera Dywizjon 303, a także Janusza Meissnera Żądło Genowefy oraz L jak Lucy. Były to zbeletryzowane relacje, opowieści z walk polskich lotników w Bitwie o Anglię. Przez kilkadziesiąt lat po wydaniu tych książek nie znaleźli się, o ile wiem, krytycy, którzy by zarzucili autorom kłamstwo. W tamtych czasach pisanie kłamstw byłoby natychmiast zauważone i potępione.
Obecnie jednak po przeszło 80 latach, twórcy propagandy zbezczelnieli, uznają że można już pisać dowolne kłamstwa, które – tak przez tak zwaną opinię międzynarodową, jak i później przez czytelników, zostaną uznane za prawdę. Ściślej – wiedzą, że prawda i kłamstwo to pojęcia przestarzałe.
Takich przykładów w czasie obecnej wojny rosyjsko – ukraińskiej mamy tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy, i to po obu stronach konfliktu. Dlaczego jednak w Polsce nagłaśniane są jako prawda jedynie kłamstwa strony władz ukraińskich; o tym nie chciałbym to mówić. To jest osobna bolesna sprawa.
Jednak dlaczego spora część portali, które dotąd uważałem, uważaliśmy, za w miarę obiektywne, jak Polonia Christiana, Czas Najwyższy, stanęły odważnie po stronie kłamstwa, tego nie wiem i nie rozumiem.
Oczywiste jest, że kłamią patentowane tuby kłamstwa jak Jarek oraz Jacek Kurscy, z dobrej, nienawidzącej Polaków gałęzi rodu Bernsztajnów kłamią, może nie unisono, ale jeden na żółto drugi na niebiesko, to nas nie powinno dziwić. Por.: Mów mi wuju. Z Sommersteinów Bernstein, Namier – Kurski.Jarek i Jacek.
Podam przykład tak zwanego „Ducha Kijowa” czyli mitycznego lotnika ukraińskiego, który to w dwa czy trzy tygodnie, według propagandy ukraińskiej, zestrzelił 40 samolotów wroga. Według pilotów wojskowych przy obecnym stanie techniki, a również przy obecnym stanie lotnictwa czy to po stronie ukraińskiej czy rosyjskiej jest to ewidentne bzdura, brednia, czyli niemożliwe jest dokonanie czegoś takiego w warunkach współczesnej wojny.
Propaganda jednak nie bierze oczywistości pod uwagę. Zakłada, może i słusznie że ludzie bombardowani tysiąckrotnie jakąkolwiek bzdurą, czy to na temat Lotnika – ducha, czy na temat strasznych skutków pandemii, w takie brednie wreszcie uwierzą. Podaję te dwa przykłady: z drugiej wojny światowej oraz z obecnej parodii tak wojny, jak i informowania o niej, byśmy zdali sobie sprawę jak ogromne są postępy Postępu.
[Poniższe pisane 30 kwietnia, nie na Prima Aprilis. MD]
„Duch Kijowa” zginął w powietrznej bitwie. Wiadomo, kim był: Tarabalka.
„Duch Kijowa”, czyli – wedle ukraińskiej propagandy – bohaterski pilot, który miał zestrzelić kilkadziesiąt rosyjskich samolotów, zginął w połowie marca podczas powietrznej bitwy – zdradził brytyjski dziennik „The Times”.
Brytyjska gazeta ujawniła też dane pilota, którego Ukraińcy uważają za bohatera wojennego. „Duchem Kijowa” był ponoć 29-letni major Stefan Tarabalka.
Tajemniczy ukraiński „mściciel” miał – od momentu wybuchu wojny – zestrzelić 40 rosyjskich samolotów. Według „The Times” pilot poległ 13 marca podczas powietrznego starcia „z przeważającymi siłami wroga”. [Czyli zestrzeliwał prawie półtora samolotu dziennie, nawet w łyk-endy… MD]
Tarabałka został pośmiertnie nagrodzony najwyższym ukraińskim odznaczeniem za odwagę w walce, Orderem Złotej Gwiazdy, oraz tytułem Bohatera Ukrainy.
Hełm i gogle pilota mają teraz trafić na aukcję w Londynie.
Tarabalka stał się „tajemniczą legendą”, gdy rząd ukraiński ogłosił, iż ów pilot zestrzelił sześć rosyjskich samolotów pierwszego dnia wojny. Został przy tym nazwany „Duchem Kijowa” i „koszmarem dla rosyjskich samolotów”.
Ukraiński pilot miał żonę i ośmioletniego synka.
Z danych przedstawionych przez sztab generalny ukraińskich sił zbrojnych wynika, że od początku wojny Rosjanie stracili 189 samolotów i 155 śmigłowców. [i srutu-tutu… MD]
NCzas/TVP Info
=============================
mail: Ot, jak NCz kłamie, cytują idiotyczną propagandę: “Mariupol od wielu tygodni jest oblężony i bombardowany przez rosyjskie wojska. W mieście panuje dramatyczna sytuacja humanitarna: brakuje żywności i wody, nie ma prądu ani łączności.”
A tymczasem – od ok 10 dni Mariupol jest wolny, sprząta, leczy się…
Główną ofiara wojny jest Prawda. O bombardowaniu Kijowa.
[To relacja „miłującego prawdę ponad wszystko” – Czasu Najwyższego:]
Rakiety spadły na Kijów. W mieście przebywali sekretarz generalny ONZ i premier Bułgarii.
Kijów znów bombardowany. W czwartek wieczorem na stolicę Ukrainy spadły dwie rakiety. Jedna uderzyła w tzw. punkt strategiczny, druga w blok mieszkalny. W tym czasie z wizytą w mieście przebywali sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres i premier Bułgarii Kirił Petkow.
Dwie rakiety trafiły w dzielnicę szewczenkowską w Kijowie. Jedna uderzyła w fabrykę zbrojeniową Artem, a druga w niższe piętra wieżowca.
Według informacji podawanych przez agencję Ukrinform, po trafieniu rakietą w blok rannych zostało 10 osób. Nikt nie zginął.
[powtarzają uparcie: md]
– Rosja uderzyła w Kijów rakietami podczas wizyty sekretarza generalnego NATO Antonio Guterresa i premiera Bułgarii Kiriła Petkowa. [—-]
=========================
A tak to opisują Rosjanie:
В ответ на очередную попытку атаки Белгорода нанесён ракетный удар по объекту в Киеве
В ответ на это последовал ракетный удар по Киеву. Правда, не по центру принятия решений, как ранее было обещано... Однако по объектам в Киеве не “прилетало” давно, что привело даже к излишней самоуспокоенности киевского режима и к началу привычных выпадов и глумления из серии “никаких переговоров вести не будем”. Из украинской столицы приходят сообщения о том, что целью ракетного удара стал один из объектов, который входит в структуру военно-промышленного объединения “Артём”. Это крупная украинская холдинговая компания, которая занимается созданием широкого спектра военной техники. Среди прочего в цехах “Артёма”, часть которых уже подвергалась ракетным ударам (в марте), производятся авиационные ракеты, ПТУР, оборудование для средств авиации, включая армейскую. На территорию “Артёма” из стран Запада не так давно была осуществлена поставка очередной партии оружия и боеприпасов.
И час этого оружия сегодня пришёл… Но только не в том плане, как этого бы хотелось киевскому режиму. Натовские вооружения, а также вооружения украинские, на складах в Киеве были ликвидированы. Киевляне стали свидетелями ракетного прилёта и последовавшей детонации того, что хранилось на складе холдинговой военной-промышленной компании.
Lord Ponsonby: „Pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda” – czyli 10 zasad propagandy wojennej, które obowiązują do dziś.
Lord Arthur Ponsonby – pierwszy baron Ponsonby z Shulbrede (1871-1946) – był brytyjskim urzędnikiem państwowym, politykiem, pisarzem i pacyfistą. Opisał on zasady propagandy wojennej tuż po zakończeniu I wojny światowej.
Dziś widzimy, że te zasady szybko stworzyły pewien wzorcowy model, za pomocą którego steruje się masami ludzkimi.
Belgijska historyk Anne Morelli usystematyzowała i zaktualizowała opracowanie Ponsonby’ego w swoich „Principes élémentaires de propagande de guerre” („Elementarne zasady propagandy wojennej”) – w następujący sposób:
1. My nie chcemy wojny.
2. Odpowiedzialność za wojnę ponosi wyłącznie przeciwnik.
3. Mocodawcą przeciwnika jest diabeł.
4. My walczymy w słusznej sprawie.
5. Przeciwnik walczy używając nielegalnych broni.
6. Przeciwnik popełnia okrucieństwa umyślnie; my – nie popełnaiamy, co najwyżej przypadkowo.
7. Nasze straty są niewielkie – straty przeciwnika są ogromne.
8. Artyści i intelektualiści wspierają tylko naszą sprawę.
9. Nasza misja jest święta.
10. Każdy, kto wątpi w nasze raporty – jest zdrajcą.
The New York Times published on April 4 a satellite photo, dated March 19, showing a street in the Ukrainian city of Bucha strewn with corpses. The photo, disseminated by the mainstream on a global scale, was presented as evidence of a “war crime committed by Russian troops in Ukraine.”
A technical examination shows that the satellite photo was not taken on March 19, when the Russian troops were in Bucha, but on April 1, two days after they left the city.
Screenshot of image
The exact date and time of the image were calculated by the SunCalc program, based on the Sun’s angle of inclination above the horizon and thus the direction of the shadows. In the satellite image published by the NYT, the Sun’s angle is 42 degrees. This means that the satellite photo was taken at 11:57 GMT on April 1.
Examination of the photos of the bodies by a forensic expert uncovers several clues to a staged event.
Other well-founded doubts on the official narrative of the “Bucha massacre” emerge from the same chronology of events: on March 30 the Russian soldiers leave Bucha, on March 31 the mayor of Bucha confirms this and does not mention any dead bodies, on March 31 the neo-Nazis of the Azov Battalion enter Bucha, on April 4 the satellite photo with the corpses in the streets is published. Moreover, instead of preserving the bodies in order to examine them and ascertain the causes of death, they are hastily buried in a mass grave where they remain for days. They are then exhumed to open an “investigation” and accuse Russia of a “war crime”.
————————-
Other technical evidence demonstrates the falsity of the official narrative of the Kramatorsk massacre, attributed to Russian troops. The serial number of the Tochka-U missile that hit the Kramatorsk train station on April 8, 2022 is Ш91579 (in Russian). This serial number marks the stock of Tochka-U missiles in the possession of the Ukrainian Army. Only the Ukrainian Armed Forces have Tochka-U missiles. Russia has not had them since 2019: they have all been deactivated. The Donetsk and Lugansk People’s Republics do not have and have never had Tochka-U.
The direction of the cone and the tail section of the missile that landed on the ground near the Kramatorsk train station clearly shows that it was fired from the 19th Ukrainian Missile Brigade, deployed near Dobropolie 45 km from Kramatorsk. Previously the Ukrainian Armed Forces used Tochka-U missiles of the same series — Ш915611 Ш915516 — which were launched on Berdyansk and Melitopol. The same missiles were used against Donetsk and Lugansk. On April 10, two days after the Kramatorsk massacre, the Ukrainian Army launched two cluster missiles of the same Tochka-U type: one against Donetsk and one against Novoaydar (Lugansk People’s Republic).
*
Manlio Dinucci, award winning author, geopolitical analyst and geographer, Pisa, Italy. He is a Research Associate of the Centre for Research on Globalization (CRG).
Wojna na Ukrainie w coraz większym stopniu przekształca się w wojnę propagandową. Być może zresztą jest to wrażenie chwilowe, bo wojska rosyjskie najwyraźniej się przegrupowują. Rosjanie chyba odpuścili sobie zdobywanie Kijowa, bo tak naprawdę to nie jest on im do niczego potrzebny. Może był na początku, kiedy mieli nadzieję na zainstalowanie tam „swojego” rządu, ale teraz przestało to mieć znaczenie.
Według specjalistów wojskowych Rosja zamierza uderzyć z Donbasu, by zamknąć znajdujące się na Zadnieprzu operacyjne wojska ukraińskie w okrążeniu, a następnie odciąć Ukrainę od Morza Czarnego, co wymagałoby jednak zdobycia Odessy, która dotychczas nie była specjalnie atakowana. Tak czy owak, natężenie walk zmalało, może z wyjątkiem Mariupola, w którym wojsko ukraińskie kontroluje centrum miasta obleganego przez Rosjan. Jest to punkt kluczowy, którego zdobycie otwierałoby Rosji lądowe połączenie z Krymem, więc nic dziwnego, że walki są tam wyjątkowo zażarte. Wprawdzie pojawiły się pogłoski, że już niedługo prezydent Zełeński spotka się z prezydentem Putinem, ale nie sądzę, by takie spotkanie się odbyło, albo nawet gdyby, to czy przyniosłoby jakieś rezultaty w sytuacji, gdy zapanował swego rodzaju pat.
Bardziej prawdopodobne jest to, że w najbliższych dniach walki rozgorzeją na nowo, aż Rosja uzna, że ma dobre pozycje wyjściowe do negocjacji pokojowych, chyba, że będzie kontynuowała wojnę na wyniszczenie. Łatwo to nie przyjdzie, o ile w ogóle się uda, bo nie możemy zapominać, że Rosja prowadzi na Ukrainie wojnę z całym Sojuszem Północnoatlantyckim, który tylko nie angażuje się w bezpośrednie działania militarne, bo we wszystkie inne – jak najbardziej. Jest to sytuacja podobna do położenia Stanów Zjednoczonych w Wietnamie, gdzie toczyły one wojnę per procura z całym Układem Warszawskim i Chinami na dodatek. Jak pamiętamy, Stany Zjednoczone się z Wietnamu wycofały po tym, jak prezydent Nixon załatwił z Chinami zakończenie tej wojny.
Toteż miejsce działań wojennych zajęły ofensywy propagandowe. Pojawiły się w sieci nagrania pokazujące, jak żołnierze ochotniczego pułku „Azow”, który powstał jako rodzaj prywatnego wojska żydowskiego oligarchy Igora Kołomojskiego, maltretują torturują i rozstrzeliwują schwytanych rosyjskich jeńców. Żołnierze tego pułku są podobno najbardziej motywowani ideologicznie spośród całego ukraińskiego wojska, co sprawiało, że nawet amerykańscy kongresmani pytali, dlaczego pułk ten nie został uznany za „organizację terrorystyczną”.
W tej sytuacji doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowicz powiedział, ze rząd traktuje tę sprawę „bardzo poważnie” i że będzie „pilne śledztwo”, ale wkrótce ktoś zaczął sprawę odkręcać, bo głównodowodzący sił zbrojnych Ukrainy, generał Walerij Załużny oświadczył, że to Rosjanie inscenizują takie nagrania w celu „zdyskredytowania sił zbrojnych Ukrainy”. Podobnie autentyczność nagrań podważyła pani Irina Wenediktowa, prokurator generalny Ukrainy. Ale chyba nie rozwiało to do końca wątpliwości, bo w kilka dni później, kiedy wojska ukraińskie wkroczyły do opuszczonej przez Rosjan Buczy koło Kijowa, zrobiły tam mnóstwo zdjęć zamordowanych cywilów, którzy jak nie w masowych grobach, to leżeli na ulicy, gdzie dosięgnęła ich śmierć.
Wywołało to poruszenie opinii światowej, a w tej sytuacji pamięć o działaniach przypisywanych pułkowi „Azow” natychmiast zeszła na plan dalszy i w ogóle zaczęła się zacierać. „Cały świat” ruszył potępiać zbrodnie w Buczy, a ponieważ papież Franciszek nie wykazał spodziewanej zapamiętałości w potępianiu, został pryncypialnie skrytykowany przez osoby powszechnie znane z moralnej wrażliwości, m.in. przez pana red. Tomasza Terlikowskiego, obecnie pracującego w Telewizji Republika, której szefem jest z kolei pan red. Tomasz Sakiewicz – kawaler jakiegoś ukraińskiego orderu. „Reakcja Watykanu nie jest taka, jaka powinna być” – powiedział pan red. Terlikowski. A jaka powinna być? Wiadomo; papież powinien potępić Putina, który przecież został przez Senat Stanów Zjednoczonych i prezydenta Bidena uznany za zbrodniarza wojennego, zanim jeszcze władze ukraińskie pokazały nagrania z Buczy.
Rosjanie oczywiście zaprzeczają autentyczności nagrań, sugerując, że zostały one zainscenizowane przez stronę ukraińską, ale musimy pamiętać, że pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Być może, że i w jednym, jak i w drugim przypadku prawdę odkryłaby delegacja Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, ale jakoś nie słychać, by którakolwiek ze stron chciałaby takiego arbitrażu. Najwyraźniej wolą takimi materiałami gospodarować samodzielnie.
Tymczasem prezydent Zełeński przemawiał w Organizacji Narodów Zjednoczonych, której zarzucił gadulstwo i zalecił, by w tej sytuacji się „rozwiązała”. Najwyraźniej czuje się powołany do przejęcia rządu dusz już nie tylko na Ukrainie, nie tylko w Europie, która pod ciśnieniem USA wyrozumiale mu na to pozwala, podobnie, jak radykalizującemu się z dnia na dzień panu premierowi Morawieckiemu, ale w skali całego świata. Tymczasem cały świat wcale nie jest aż taki skory do poddawania się duchowej władzy prezydenta Zełeńskiego, bo państwa reprezentujące prawie 5 miliardów ludzi nie biorą udziału w zarządzonym przez USA ostracyzmie wobec Rosji.
W dodatku w dysonans poznawczy właśnie wpędzona została poddana surowej dyscyplinie Europa, bo oto w ostatnią niedzielę wybory parlamentarne na Węgrzech wygrał Wiktor Orban i to po raz czwarty z rzędu większością konstytucyjną. Oczywiście zanim jeszcze wybory się rozpoczęły, co gorliwsi demokratowie byli całkowicie pewni, że już zostały sfałszowane, a po podaniu ich wyników przewodniczący Volksdeutsche Partei Donald Tusk oświadczył, że demokracja została „zgwałcona”. Przecież Wiktor Orban, który nie tylko nie słucha się prezydenta Zełeńskiego, ale nawet bezczelnie mu odpowiedział, że dla jego przyjemności nie będzie „wyłączał” całej węgierskiej gospodarki, powinien przegrać z kretesem, a tymczasem wygrał i to w sposób spektakularny.
Wprawdzie pan redaktor Tomasz Sakiewicz nie kryje swego rozgoryczenia z tego powodu, ale Naczelnik Państwa, który wcześniej „zamroził” stosunki w premierem Orbanem, teraz je odmraża, bo chyba przekonał się, że takie dąsy mogą doprowadzić do rozpadu Grupy Wyszehradzkiej, co niewątpliwie udelektowałoby niemieckiego kanclerza.
Niestety ani Naczelnik, ani prezydent Duda nie wykorzystali wizyty prezydenta Bidena w Warszawie, ani by zaproponować mu sfinansowanie przez USA uzbrojenia dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których ma być powiększona nasza niezwyciężona armia, ani nawet, by przekonał Niemcy do zakończenia wojny hybrydowej przeciwko Polsce i Węgrom i odblokowania unijnych funduszy. Skończyło się na poklepaniu po plecach i komplementach, w związku z czym, za czołgi „Abramsy”, które właśnie zostały zakupione, a pierwsze dotrą do nas w jesieni, Polska będzie musiała zapłacić.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
W ciągu ostatnich 24 godzin zachodnie media podsycały zarzuty, że Rosja popełniła masowe zabójstwa cywilów w ukraińskim mieście Bucza, ponieważ na nagraniu widać ulice miasta zasypane ciałami. Rosyjskie Ministerstwo Obrony odrzuciło zarzuty, podkreślając, że materiał filmowy jest kolejną prowokacją.
Gdy Kijów szybko oskarża Rosję o „ludobójstwo” i „masakrę” w Buczy, zachodnie media wydają się być chętne do automatycznej kryminalizacji Moskwy bez pełnego śledztwa – i wygląda na to, że media są dla Zachodu narzędziem do zrekompensowania frustracji spowodowanych niepowodzeniami własnej propagandy, stwierdzili eksperci.
Wątpliwości wzbudziły zarzuty, że Rosja stoi za „zbrodniami wojennymi” w Buczy wkrótce po tym, jak wideo opublikowane przez jednego z przywódców kijowskiego batalionu obrony terytorialnej pojawiło się w Internecie. Na filmie zatytułowanym “Boatsman Boys’ work in Bucha” słychać bojowników pytających, czy mogą strzelać do ludzi bez niebieskich opasek (identyfikator sił ukraińskich) – i otrzymujących “F***, oczywiście!” w odpowiedzi.
Vanessa Beeley, niezależna dziennikarka śledcza, wskazuje, w jaki sposób media „przynależące do NATO” odgrywają swoją rolę w „ochronie swojej strony przed skutkami zbrodni wojennych, które popełniali od dziesięcioleci”, jednocześnie podkreślając niespójności w promowanych przez Zachód narracjach.
Komentując wideo „Boatsman BOYS”, Beeley mówi, że są dywizją batalionu Azow – „ten sam batalion Azowski, który od 8 lat odpowiada za masowe groby w Doniecku i Ługańsku, ten sam batalion Azowski, którego przodkowie przeprowadzili jednego z najgorszych masakr drugiej wojny światowej, rozstrzelanie 33 771 Żydów w Babim Jarze w Kijowie w 1941 r.”
„Ale mamy wierzyć, że rosyjska armia wycofująca się w celu ratowania życia cywilnego, jak to czyniła konsekwentnie podczas swojej kampanii wojskowej na Ukrainie – jest odpowiedzialna za egzekucję ukraińskich cywilów, w tym osób mówiących po rosyjsku, których ochrona była jednym z głównych bodźców do tego wtargnięcia na Ukrainę w celu „denazyfikacji” terytorium” – mówi Beeley.
Powyższe stanowisko podziela Joe Quinn, komentator polityczny i autor, który mówi, że „całkowicie prawdopodobne”, że ukraińska polityka wojskowa polegała na zastrzeleniu na ulicy każdego, kto nie miał niebieskiej opaski, a w szczególności tych z białą opaską. – znak rozpoznawany jako identyfikator rosyjskiego wojska. Według Quinna możliwe było, że niektórzy cywile Bucza nosili białe bandaże na znak życzliwości wobec rosyjskiego wojska, co skłoniło Ukraińców do założenia, że każdy z tym bandażem był w jakiś sposób powiązany z rosyjskimi siłami.
„Inną możliwością jest to, że przynajmniej część zmarłych na ulicy zginęła od ognia artyleryjskiego” – kontynuuje. „Kilka ciał jest blisko eksplozji bomb artylerii, uderzeń rakietowych. Jeśli niektórzy lub wszyscy zabici zostali unicestwieni przez ostrzał artyleryjski, to mogą zostać zabici jedynie przez ostrzał artyleryjski z pozycji ukraińskich w zalesionym obszarze na południe od Bucza”.
Quinn zauważa, że to nie pierwszy raz, kiedy siły ukraińskie strzelają do ludności cywilnej, przypominając przypadek Mariupola, kiedy „wojsko ukraińskie strzelało do korytarzy humanitarnych utworzonych przez Rosjan, próbując zabić rosyjskich żołnierzy, uniemożliwić ludności cywilnej wyjazd ”.
„26 marca rosyjskie wojsko w Buczy utworzyło korytarz dla ludności cywilnej, aby mogli wyjechać w kierunku Białorusi. Irracjonalne jest twierdzenie, że wycofujący się rosyjscy żołnierze postanowili masowo „strzelać” do cywilów na ulicach w Bucha” – mówi Quinn.
Więcej „fałszywych flag” w przyszłości?
Według Adriela Kasonty, londyńskiego analityka spraw zagranicznych i byłego przewodniczącego Komisji Spraw Międzynarodowych, zachodnie media dążą do trzymania się narracji obwiniającej Rosję, co można wytłumaczyć frustracją Zachodu z powodu jego propagandy, która „zostaje w głuchych uszach”. think tank Bow Group.
„Zrobią wszystko, co trzeba, łącznie z propagandą, by oczernić Rosję, by jakoś zniszczyć dobre imię Rosji”, sugeruje Kasonta, mówiąc, że takie wysiłki mogą wynikać z sprzeciwu Zachodu wobec idei, że ktoś w Kijowie opowiada się za pokojem z Rosją.
Powiedział też, że może to mieć związek z faktem, iż Rosja poczyniła znaczące kroki w kierunku finansowej i ekonomicznej niezależności od Zachodu oraz silniejszych więzi z Chinami i Indiami, co „powoduje ogromną frustrację” na Zachodzie. Można spodziewać się większej liczby incydentów podobnych do tego w Buczy – wraz z „o wiele większą liczbą oskarżeń ze strony tak zwanych renomowanych instytucji, takich jak Human Rights Watch i innych” – mówi Kassonta.
„Myślę, że będzie dużo operacji fałszywej flagi, dużo szturchania, że tak powiem, tak zwanego rosyjskiego niedźwiedzia w oczy i prób sprowokowania Rosji do popełnienia błędu” – mówi Kasonta.
Źródło
Druga relacja
Teraz wyjaśnię, dlaczego Srebrenica w Buczy to kłamstwo. Jak człowiek, który przez miesiąc mieszkał pod tym miastem. Nie będę analizować położenia ciał względem drogi i szukać podobieństw zwłok w różnych miejscach. Wielu już to dla mnie zrobiło. Taktyka dramatyzacji wideo przestała mnie zadziwiać nawet w Syrii, gdzie na podstawie produkcji Białych Hełmów podjęto decyzję o przeprowadzeniu zmasowanych uderzeń rakietowych. I tutaj nauczyciele operacji informacyjno-psychologicznych są tacy sami – z jasno wystającymi brytyjskimi uszami.
Mówię o czymś innym. Widziałem, jak zmieniał się stosunek miejscowych do rosyjskiego wojska. Na początku się ich obawiano – wynik dogłębnego prania mózgu w telewizji. Potem postawa była ostrożna, kiedy ciekawość zwyciężyła i ludzie wypełzali z piwnic. Potem – interesy: miejscowi nawiązali wymianę rzeczową z wojskiem. Na przykład wymieniliśmy benzynę na generator na mleko i twarożek. Ponadto nie żądaliśmy mleka, oddając bezpłatnie paliwo. Ale sąsiedzi uważali za swój obowiązek „spłacić”. Wojsko dawało suche racje żywnościowe, przynosiło lekarstwa… A jeśli kogoś zmusili do zejścia do piwnicy, to tylko dla własnego bezpieczeństwa.
Ale to oczywiście nie jest główny argument przemawiający za tym, że ukraińska „Srebrenica” jest podróbką. W rzeczywistości wojska rosyjskie nie kontrolowały całkowicie Buczy przez jeden dzień w ciągu tych półtora miesiąca. A sytuacja tam nie sprzyjała „uporczywej” komunikacji z mieszkańcami. Ciągłe bitwy, ostrzał, zderzenia czołowe – nie wcześniej.
Prawda jest taka, że wojska rosyjskie opuściły Bucza w ramach przegrupowania na kilka dni przed odkryciem „ofiar okupacji”. Siły Zbrojne Ukrainy nie od razu zdały sobie z tego sprawę i przez kolejne prawie trzy dni osłaniały miasto artylerią, pod którą mogli zginąć cywile.
A kiedy się opamiętali, jak zwykle rozpoczęli „polowanie na czarownice” w poszukiwaniu tych, którzy ich zdaniem współpracowali z „siłami okupacyjnymi”. W wojennej gorączce nikt nie trudzi się udowadnianiem, pojawiają się ciała wrzucane do studni ze związanymi rękami. Tylko stan tych ciał sugeruje, że zostały zabite najpóźniej wczoraj. Wiem, jak wyglądają trupy po kilkudniowym leżeniu na ulicy. Oto zupełnie inny obraz.
Moje argumenty oczywiście raczej nie zostaną wzięte pod uwagę przez prezydenta Unii Europejskiej Charlesa Michela, który uruchamia hashtag „masakra Buchan” i ogłasza nowe sankcje wobec Rosji. Chociaż nie jest trudno zweryfikować to, co mówię. Wystarczy przeprowadzić badanie, które wskaże czas śmierci nieszczęśliwego. I skorelować z danymi obiektywnej kontroli NATO, co wyraźnie wskaże datę wycofania wojsk rosyjskich. Ale tak jest, jeśli szukasz prawdy. A kto tego potrzebuje na Zachodzie.
Srebrenica 12 lipca 1995 r. czyli największe oszustwo polityczne, medialne zachodu i USA w sprawie tzw. „najgorszego ludobójstwa w Europie po II WŚ”. Tytuł mojego tekstu zostanie zapewne uznany co najmniej za kontrowersyjny, ale ważne, że przynajmniej da do myślenia tym, którzy chcą jeszcze myśleć.
Minęła kolejna rocznica tzw. masakry w Srebrenicy, gdzie wg mainstreamowych mediów i Salonu w lipcu 1995 roku bośniaccy Serbowie na rozkaz prezydenta Radovana Karadzicia i gen. Ratko Mladicia mieli wymordować 7 000-8 000 bezbronnych, bośniackich muzułmanów. Wielu ludzi wierzy w tę wersje wydarzeń, jednakże wystarczy bliżej przyjrzeć się całej sprawie i chcieć dotrzeć do prawdy, aby przekonać się, że od samego początku ta cała historia wygląda inaczej niż wmawia nam mainstream. Z różnych źródeł cały czas napływają nowe fakty, które przeczą temu, co mówi oficjalna, politycznie poprawna wersja.
Niezależne badania wykazują jednak, że chodzi o 2000 muzułmańskich bojowników – nie żadnych cywilów – którzy polegli podczas bitwy o Srebrenicę. I tyle tylko ciał udało się odnaleźć śledczym z Hagi. Tak twierdzi szwajcarski badacz Alexander Dorin, który poświęcił tej sprawie ubiegłe 14 lat. Wg Dorina, który dotarł min. do dokumentów sporządzonych przez samych muzułmanów ok. 3000 z rzekomych ofiar głosowało w 1996 roku w wyborach. Ofiarami masakry mieli być też muzułmanie, którzy wyemigrowali za granicę oraz żołnierze armii BiH polegli w walce oraz zmarli z odniesionych ran.
Do zbadania rzekomego ludobójstwa w Srebrenicy ukonstytuowała się niezależna, samofinansująca, grupa naukowa ds. Srebrenicy składająca się z naukowców, dziennikarzy i byłych pracowników misji ONZ w Bośni. Kierował nią prof. Ed Herman z Uniwersytetu Pensylwania. W lipcu 2005 r. ta grupa naukowa przedstawiła swoje wnioski, z których wynikało min., że:
– w Srebrnicy nie mogło zginąć 7-8 tysięcy muzułmanów, bo miejscowość ta liczyła ok. 40 000 mieszkańców, z tego ponad 35 000 ewakuowano, a 3000 żołnierzy armii BiH dotarło do Tuzli, przy czym nie poinformowano o tym fakcie ich rodzin, zaliczając żyjących muzułmanów w poczet ofiar masakry.
– zginęło ok. 2000 muzułmanów, w większości podczas walk
– zanim bośniaccy Serbowie mieli dokonać zbrodni, w latach 1992-95 muzułmanie pod dowództwem bandyty Nasera Oricia regularnie atakowali Serbów, dokonując najokrutniejszych zbrodni, głównie na serbskich cywilach
– do listy ofiar rzekomej masakry dopisano nie tylko żyjących, którzy głosowali w wyborach 1996r. (listy zatwierdziła OBWE), ale także żołnierzy armii BiH poległych przed 1995r. Dwa lata temu portal wp.pl podał, że do 2010r. dzięki DNA udało się ekshumować w rej. Srebrenicy ok. 6 500 ciał ofiar z 21 masowych grobów. Z kolei 11 lipca br. media podały, że do tej pory pochowano 5 137 osób. Tyle, że nie powiedziano jakiej narodowości były to ofiary, ani w jakich okolicznościach poniosły śmierć. W latach 1992-95 muzułmańscy bandyci zamordowali 3000-5000 Serbów z rejonu Srebrenicy. Urządzano nawet polowania na kobiety i dzieci, którym po złapaniu podrzynano gardła.
Niewykluczone więc, że dużą część serbskich ofiar włączono w poczet rzekomo zabitych muzułmanów. Swoją drogą czy to nie dziwne, że w 1943 roku Niemcy zdołali w ciągu kilku miesięcy ekshumować i zidentyfikować ciała kilku tysięcy polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w Katyniu, a współcześni badacze nie mogą od tylu lat zrobić tego samego, choć mają do dyspozycji nowoczesny sprzęt, duże środki finansowe, nieograniczony czas, wsparcie władz BiH, NATO, USA, ICTY itd.? Nie jest prawdą, że oddziały armii Republiki Serbskiej dowodzone przez generałów Mladicia i Kristicia zaatakowały bezbronną, muzułmańską enklawę. Mimo że główne siły muzułmańskie Oricia zostały zawczasu wycofane, to walki w rej. Srebrenicy były zacięte. Atakujący bośniaccy Serbowie i ich sprzymierzeńcy w liczbie ok. 9000 stracili ok. 300 zabitych i rannych oraz 2 czołgi, zaś z 5500-6500 obrońców zginęło ok. 2000. Walki trwały od 6 lipca, a Srebrenica padła ostatecznie 12 lipca 1995r. W rejonie miasta boje trwały jeszcze dłużej, gdyż muzułmanie przebijali się do swoich linii.
Z innych źródeł (np. książki pt. „NATO na Bałkanach” czy relacji niektórych muzułmańskich polityków i dowódców) można dowiedzieć się, że władze BiH umyślnie sprowokowały atak serbski w lipcu 1995 roku, by wymusić na NATO i USA podjęcie interwencji wojskowej na Bałkanach. Są relacje, które mówią, że już w 1993 r. Clinton obiecał prezydentowi BiH, że jeśli Serbowie dokonają masakry co najmniej 5000 muzułmanów, dojdzie do militarnej interwencji Zachodu. I tak też się stało.
Po ujawnieniu masakry, choć przedstawione dowody (np. zdjęcia satelitarne, które potem „zaginęły”) były mocno wątpliwe, NATO rozpoczęło naloty bombowe wymierzone w Serbów oraz wsparły ofensywę sił chorwackich i muzułmańskich w Krajinie i Bośni. „Obiektywne” media (także polskie), które tak dużo mówiły o zbrodniach bośniackich Serbów w Srebrenicy milczały, gdy Chorwaci przeprowadzali operację „Burza” i dopuszczali się w Krajinie masowych zbrodni. Nie podawano do publicznej wiadomości, że bośniaccy muzułmanie również popełniali zbrodnie na serbskich cywilach i jeńcach wojennych, gwałcili, palili, niszczyli i grabili wszystko co nie muzułmańskie. Robili tak samo, jak wtedy gdy mordercy Oricia wyrzynali całe serbskie miejscowości, co zostało uwiecznione na zdjęciach i filmach.
Po przeanalizowaniu tych wszystkich informacji z różnych źródeł, moim zdaniem w Srebrenicy w lipcu 1995r. nie doszło do żadnego ludobójstwa, ani wielkiej masakry. Bośniaccy Serbowie faktycznie dokonali egzekucji pewnej liczby schwytanych muzułmańskich mężczyzn, lecz był to raczej odwet za zbrodnie muzułmanów, niż zimna wykalkulowana i precyzyjnie przeprowadzona w imię ideologii masowa zbrodnia. Całą sprawę rozdmuchano jednak po to, żeby jeszcze bardziej oczernić Serbów i mieć pretekst do interwencji na Bałkanach i podzielenia tego regionu wg własnego planu (plan ten opracowali i wprowadzili w życie głównie Niemcy i Amerykanie). Muzułmanie z kolei mogli ugruntować swój wizerunek jako ofiar, którym należy współczuć, i które trzeba przepraszać. To muzułmanie powinni przeprosić za za rzeż Ormian (ok. 1 500 000 zabitych), za kolaborację z Hitlerem, za terroryzm, za zbrodnie w rejonie Srebrenicy, za tysiące innych swoich zbrodni.
Ciągle otwarte pozostają pytania: dlaczego NATO nie interweniowało, by przerwać masakrę, skoro musiało o niej wiedzieć jeszcze w trakcie jej trwania? Dlaczego niektórzy żołnierze z holenderskiego batalionu strzegącego „bezpiecznej strefy” twierdzili później, że nie doszło do żadnej masakry, a bośniaccy Serbowie nie traktowali źle muzułmanów? Dlaczego na rozkaz gen. Mladicia ewakuowano ponad 35 000 muzułmańskich kobiet, dzieci i starców, skoro byliby ono najłatwiejszym celem do eksterminacji? Dlaczego holenderscy żołnierze, którzy mieli dopuścili do rzekomej masakry zostali później odznaczeni i są stawiani za wzór w holenderskiej armii? Dlaczego siły VRS, które 25 lipca 1995 r. zajęły drugą muzułmańską enklawę w Żepie, nie dokonały tam żadnej masakry, analogicznej do tej, jaka miał mieć miejsce w Srebrenicy?
Prezydent Ukrainy Wołodimir Zełenski został uznany za reformatora i liberała, gdy przejął prezydenturę od Petra Poroszenki. Zełenski, komik i aktor, zanim został prezydentem, obiecał zaprowadzić pokój w Donbasie po wygraniu wyborów prezydenckich w 2019 r. Na Zachodzie był postrzegany jako ktoś, kto mógłby sprowadzić zachodni liberalizm na Ukrainę.
[wyjaśniam: ja tyle o tym błaźnie, bo widzimy, że tak oficjalne, jak „niezależne” media – w tym np. Polonia Christiana – wolą czy muszą KŁAMAĆ. MD]
———————-
Jednak tuż po objęciu prezydentury, jako ukraiński prezydent udowodnił, że nie zmienił kierunku w stosunku do reakcyjnej i ekstremistycznej ideologii swojego poprzednika Poroszenki. Zełenski w Dom TV stwierdził, że „w trosce o wasze dzieci i wnuki” ci, którzy identyfikują się jako Rosjanie w Donbasie, powinni „poszukać dla siebie miejsca w Federacji Rosyjskiej”.
Krótko mówiąc, zadeklarował, że chciał czystki etnicznej Rosjan w Donbasie. Nie można pominąć, że wezwanie Zełenskiego do czystki etnicznej Rosjan z Donbasu łamie Europejską Konwencję Praw Człowieka i Powszechną Deklarację Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nie usłyszał żadnych słów potępienia ze strony UE, ONZ ani żadnego rządu zachodniego.
Ponieważ wojna w Donbasie jest niezwykle niepopularna, ukraińska klasa rządząca posługuje się skrajną prawicą kraju, w tym siłami neonazistowskimi, które odegrały kluczową rolę w zamachu stanu w 2014 roku i następującej po nim wojnie przeciwko ludności Donbasu.
Były minister spraw wewnętrznych Ukrainy, Arsen Awakow, zaapelował nawet do tych sił na Facebooku, opisując je jako „patriotów” w swoich apelach o przygotowanie się do wojny z Rosją w celu „ochrony Ojczyzny”. Chociaż Awakow ostatecznie zrezygnował, to pod jego rządami bojówki skrajnie prawicowe, w tym neonazistowski batalion Azow, znalazły się pod kontrolą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Andrij Biletski, jeden z założycieli Batalionu Azowskiego, jest bliskim współpracownikiem Awakowa. Biletski był także współzałożycielem neonazistowskiego ruchu Zgromadzenia Społeczno-Narodowego.
Denys Monastyrski jest obecnie ministrem spraw wewnętrznych Kijowa, ale jest uważany za „człowieka Awakowa” ze względu na jego znane powiązania z osobami z jego siatki. Jednak związki władz z organizacjami i ideologią skrajnie prawicową nie ograniczają się tylko do MSW, ale są cechą całego ukraińskiego aparatu państwowego.
Ultranacjonalizm osiągnął w tym kraju tak absurdalny poziom, że Zełenskiego sfotografowano trzymającego koszulkę reprezentacji Ukrainy przed turniejem piłkarskim Euro 2020 z przesłaniem „Chwała naszym bohaterom”, okrzykiem mobilizacyjnym podczas militarnej agresji Ukrainy w 2014 roku przeciwko Donbasowi. UEFA uznała hasło na koszulce za mające „wyraźnie polityczny charakter” i nakazała usunięcie. Choć hasło na koszulce na pierwszy rzut oka może wydawać się nieistotne, oznacza ideologię państwa ukraińskiego i próbę przekazania tego ludobójczego i podżegającego do wojny przesłania do społeczeństwa.
Instytut CATO, wpływowy libertariański think tank założony przez miliardera Charlesa Kocha, musiał nawet przyznać, że „amerykańscy urzędnicy uwielbiają przedstawiać Ukrainę jako odważną demokrację, która odrzuca groźbę agresji ze strony autorytarnej Rosji. (…) Kilka działań, które rząd prezydenta Wołodymira Zełenskiego podjął w ostatnich miesiącach, jest wyraźnie autorytarnych i dlatego próba przedstawienia Ukrainy jako modelu demokracji, który ze względów moralnych zasługuje na ochronę Stanów Zjednoczonych, jest jeszcze bardziej naciągana. ”.
CATO dodaje następnie, że chociaż sytuacja na Ukrainie pod rządami Poroszenki była daleka od dobrej, „pogorszyła się również za jego następcy Zełenskiego.” Za jego prezydentury ideologia neonazistowska nie tylko nie była w ogóle marginalizowana, ale stała się głównym nurtem politycznym. Ale w zachodnich mediach – jak wskazuje amerykański magazyn The National Interest – panuje powszechna opinia, że w przeciwieństwie do Rosji Ukraina, choć nie bez problemów, podąża drogą demokratycznego rozwoju. Iluzja ta opiera się na założeniu, że deklarowany przez Ukrainę wybór na rzecz integracji z UE oznacza wybór na rzecz liberalnej demokracji, realizacji praw i wolności obywatelskich.
Wbrew jednak temu, co obiecał w kampanii wyborczej, Zełenski nie zdemokratyzował systemu, nie zmienił polityki społeczno-gospodarczej i nie zakończył wojny z rosyjskojęzyczną ludnością Donbasu. Krótko mówiąc, nie zrobił nic z tego, do czego dali mu mandat wyborcy.
Zamiast tego ukraiński przywódca wybrał drogę wzmacniania osobistej władzy. Dziś władza wykonawcza reprezentowana przez Kancelarię Prezydenta posługuje się RBNiO (Narodową Radą Bezpieczeństwa i Obrony) do kontrolowania wszystkich innych organów władzy w kraju. Partia prezydencka posiada bezwzględną większość w Radzie Najwyższej, co daje prezydentowi kontrolę nad władzą ustawodawczą.
Pewnym problemem dla prezydenta była niezależność Trybunału Konstytucyjnego Ukrainy. Ale ostatecznie Zełenski wydał dekret, który zastąpił dekret jego poprzednika w sprawie mianowania dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a jednym z nich był prezes Trybunału. Prawo ukraińskie nie przewiduje takiego sposobu odwołania sędziego. To tak, jakby prezydent Joe Biden uchylił decyzje dotyczące mianowania dwóch sędziów Sądu Najwyższego USA, mianowanych przez Donalda Trumpa aby zmienić układ sił w Trybunale na korzyść sędziów o liberalnych poglądach.
Zełenski rozpoczął także kampanię mającą na celu represjonowanie opozycji. Decyzje Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, realizowane dekretami prezydenckimi, nałożyły sankcje na szereg ukraińskich osób fizycznych i prawnych. Działanie polegające na zignorowaniu bezpośredniego konstytucyjnego zakazu nakładania sankcji na obywateli Ukrainy. Sankcje te obejmują pozasądowe zajęcie mienia bez żadnych dowodów nielegalnej działalności danych osób fizycznych i prawnych. Ukarano trzy ukraińskie kanały telewizyjne. Dowodem na to, że jest to nielegalna decyzja polityczna jest to, że kiedy reporterzy tych kanałów stworzyli nowy, został on zablokowany zaledwie godzinę po jego rozpoczęciu, tym razem bez prezydenckiego dekretu.
Polityka Zełenskiego jest destrukcyjna dla kraju nie tylko dlatego, że ignorując prawo koncentruje władzę w swoich rękach, niszcząc w ten sposób te bardzo skromne osiągnięcia w rozwoju demokratycznym, które kiedyś istniały na Ukrainie, ale także dlatego, że podkopuje fundamenty harmonii obywatelskiej. Zełenski prawdopodobnie będzie musiał coraz bardziej polegać na siłowym tłumieniu wszelkiego oporu i sprzeciwu. Ostatnio zdelegalizował 11 partii politycznych bo pewnie w jego mniemaniu w „demokratycznym” państwie może istnieć tylko jedna słuszna. Hitler i Mussolini myśleli podobnie…
Prowadzona przez Poroszenkę i przyjęta przez Zełenskiego polityka oparta na narracji etnicznego nacjonalizmu wiąże się z łamaniem praw mniejszości narodowych. To nie tylko zmusza rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy do większego patrzenia na Moskwę, otwierając tym samym możliwości wzmocnienia rosyjskich wpływów w tym kraju, ale także stanowi przeszkodę we współpracy Ukrainy z Zachodem.
Dlatego też Węgry, broniąc praw węgierskiej ludności Ukrainy, która podobnie jak ludność rosyjskojęzyczna podlega gwałtownej ukrainizacji, systematycznie sprzeciwiają się pogłębianiu współpracy między Ukrainą a NATO.
Ale reżim kijowski poszedł dalej. Posunął się nawet do uchwalenia praw rasowych na wzór hitlerowskich Niemiec i Włoch Mussoliniego. Podczas gdy ludność ukraińska zwykle mówi zarówno po rosyjsku jak i ukraińsku, ale często także po węgiersku, rumuński czy polsku, od 1 września 2020 r. używanie jakiegokolwiek języka innego niż ukraiński jest surowo zabronione w administracji publicznej i szkołach. Zamknięto szkoły z językiem rosyjskim i madziarskim, co wywołało oficjalne protesty Rosji i Węgier.
21 lipca 2021 r. prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę o „rdzennej ludności Ukrainy”. Ustawa stwierdza, że tylko Ukraińcy pochodzenia skandynawskiego, a także Tatarzy i Karaimowie mają „prawo do pełnego korzystania ze wszystkich praw obywatelskich i podstawowych wolności”, pozbawiając w ten sposób tych samych praw Ukraińców pochodzenia słowiańskiego.
Ukraińscy neonaziści intensywnie wykorzystują symbole nazistowskie, nie tylko alfabet runiczny języków pragermańskich, ale także liczby 14 i 88. Pierwsza odnosi się do czternastu słów hasła białej supremacji Davida Lane’a: „Musimy zapewnić istnienie naszego ludu i przyszłość białym dzieciom”. David Lane jest jednym z przywódców Zakonu, amerykańskiej organizacji terrorystycznej. Zmarł w więzieniu w 2007 roku. Liczba 88 Liczba 88 nawiązuje do ósmej litery alfabetu: HH (skrót od „Heil Hitler”), inicjałów nazistowskiego pozdrowienia.
Na przykład grupa powołana przez burmistrza Kijowa i byłego mistrza świata w boksie Witalija Kliczko do tropienia i zabijania „dywersantów” wśród Ukraińców pochodzenia słowiańskiego nazywa się C14. „C” oznacza dawną „Swiatosławia setkę”, a „14” ich ideologię białej supremacji.
W rzeczywistości wraz z prezydenturą Zełenskiego w Kijowie ustanowiono prozachodni autorytarny reżim na Ukrainie, gdzie władza koncentruje się w rękach prezydenta, społeczeństwo jest mobilizowane do walki z zewnętrznymi i wewnętrznymi wrogami a wszelki sprzeciw jest określany jako wsparcie dla wroga i jest stłumiony siłą. Przyjaciel i sojusznik nazistów – jak widzieliśmy – którzy podpisali ustawy rasowe i nawoływali do czystek etnicznych w Donbasie, oskarża Rosję o „nazizm”.