WOJNA TOTALNA I OPCJA ATOMOWA

Tomasz MIANOWICZ, styczeń 2024

WOJNA TOTALNA I OPCJA ATOMOWA

W oszalałej Ojczyźnie bawiłem pod koniec grudnia ubiegłego już roku. Wojna domowa wkroczyła w nową fazę, choć można było obserwować dopiero jej zaczątki. Boć fizyczne przepychanki pomiędzy „wybrańcami ludu” i awantury w Sejmie, to dopiero przedsmak ulicznych zamieszek, których można się spodziewać w roku bieżącym. Przedmiotem zmagań są przede wszystkim podstawowe instrumenty władzy w eurodemokracji – media i sądy. Obie strony zarzucają sobie wzajemnie łamanie prawa i… mają przy tym rację! Tyle że nic z tego nie wynika. Na obecnym etapie europeizmu przepisy prawa mają niewielkie znaczenie, chyba że chodzi o regulacje wprowadzone w ramach ideologicznej poprawności — jak „mowa nienawiści”, „rasizm”, „homofobia” itp. Istnieje już nawet jakaś komórka o skomplikowanej nazwie (prościej byłoby określić ją jako „euro-czerezwyczajkę”), która za pomocą donosów, kierowanych do prokuratury, dba o to, aby żadna „zbrodnia myślowa” nie uszła uwadze organów ścigania. Niedawno komórka złożyła donos na Monikę Jaruzelską za to, że umieściła na swoim blogu rozmowę z Grzegorzem Braunem — jedynym posłem, który — gasząc chanukowe świeczki — wystąpił przeciwko naruszaniu godności parlamentu. Sejm Rzeczypospolitej nie jest właściwym miejscem do inscenizowania przez sekty religijnych czy pseudoreligijnych obrządków, ale Reprezentanci Narodu widocznie są innego zdania.

A skoro już jestem przy nazwisku Jaruzelski, to nie mogę się powstrzymać od uwagi, że w porównaniu z zakazami, wprowadzonymi przez obecną ideologiczną dyktaturę i surowością ich egzekwowania, czasy późnego Jaruzelskiego można wspominać niemal jako raj wolności.

W Polsce anarchia prawna stała się faktem – do jej zaistnienia walnie przyczyniła się Komisja Europejska — a to jest namacalny symptom rozpadu państwa. Tym bardziej alarmująca powinna być zapowiedź „reform” Unii Europejskiej, które przewidują ostateczną likwidację państwowości jej członków. Tym samym Berlin przystępuje do realizacji wypracowanego już w latach III Rzeszy planu „niemieckiej Europy”. „Skażone źródła” Unii Europejskiej przedstawił John Laughland w opublikowanej w 1998 roku pracy „The Tainted Source: The Undemocratic Origins of The European Idea”. Autor cytuje m.in. wypowiedź niemieckiego ministra oświaty i propagandy, doktora Josepha Goebbelsa, z 1940 roku: „Za 50 lat nie będziemy potrzebowali państwa”. I faktycznie: 50 lat później państwa zdezintegrowanego obozu sowieckiego wkroczyły na drogę „europeizacji”. Vaclav Klaus, jeden z niewielu mężów stanu we współczesnej polityce, już w latach 1990-tych zauważył, że po raz pierwszy w historii państwa same z siebie decydują się na utratę suwerenności. Nie będzie to, rzecz jasna, dotyczyło Niemiec, które już teraz stosują się do prawa europejskiego tylko wówczas, gdy jest to dla nich korzystne.

A tymczasem problem utraty suwerenności pojawiał się w MMM [media masowej manipulacji] w czasie mego pobytu w Polsce sporadycznie; dominował antyputinowski dżihad i służba Naszym Braciom. Miałem wrażenie, iż 3/4 wiadomości i komentarzy nadawanych pod koniec grudnia 2023 roku przez Polskie Radio 24, dotyczyło wojny na Ukrainie. Również inne tematy starano się łączyć z tym konfliktem. Np. wojna w Strefie Gazy: związek z sytuacją na Ukrainie rozgłośnia skonstruowała za pomocą wypowiedzi jednego z zaproszonych ekspertów, który twierdził, że za atakiem Hamasu na Izrael stoi Putin. Przypomniałem sobie wówczas (mam pamięć może nie najlepszą, ale odporną na próby wywołania amnezji przez MMM), iż jeszcze nie tak dawno temu, gdy nasz sojusznik Izrael zażądał od Polski odszkodowań za holokaust, w rządowej telewizji twierdzono, że – „jak wiadomo” (dosłownie!) – za sprawą tych roszczeń – stoją „służby Federacji Rosyjskiej”. Z tych przekazów można wyprowadzić tylko jeden wniosek: Putin popiera zarówno Hamas, jak i Izrael.

Do podgrzania nastrojów przyczyniła się sprawa obiektu, który ze wschodu wleciał w przestrzeń powietrzną Rzeczypospolitej. Jak ustaliły czujne służby — stosunkowo szybko tę przestrzeń opuścił. Jednak przez 3 dni trwały jego poszukiwania na polskim terytorium. Nic nie znaleziono, nie zidentyfikowano latającego obiektu, aliści władza ludowa, środki przekazu i eksperci zgodnie orzekli, że chodziło o rosyjską rakietę, czyli o „kolejną prowokację Putina”. Ten zaś – i w tej materii panuje absolutna jednomyślność – planuje atak na państwa NATO, a w pierwszej kolejności na Polskę.

Nie tylko u nas, lecz w całym Postępowym Świecie, media głównego nurtu rozpowszechniają dzień w dzień wzajemnie sprzeczne lub wręcz niedorzeczne twierdzenia. Głównym problemem jest zatem nie treść medialnego przekazu, lecz podatność odbiorców na manipulację. Publiczność w Polsce wierzy we wszystko, co ma antyrosyjską wymowę, zwłaszcza jeśli pochodzi ze źródeł amerykańskich lub ukraińskich. A tymczasem zastosowanie elementarnego kryterium weryfikacji – zdrowego rozsądku i podstawowych zasad logiki – pozwoliłoby uchronić się przed myślową intoksykacją. Innym problemem jest kwestia bardziej lub mniej specjalistycznej wiedzy. Redakcja radiowego programu zaprasza eksperta, właśnie dlatego, że ten − w przeciwieństwie do przeciętnego słuchacza – taką wiedzą dysponuje. A przynajmniej powinien. Z tym różnie jednak bywa. „Ekspert” komentujący w Polskim Radiu 24 konflikt żydowsko-palestyński, określał Benjamina Netanjahu jako „prezydenta Izraela”. Skoro jednak ignorancja jest charakterystyczna dla działań polskich elit politycznych – czego można się spodziewać po ekspertach, z usług których korzystają przywódcy partyj i państwa?

W zasadzie postanowiłem nie zajmować się więcej komentowaniem treści, propagowanych w Polsce przez media „głównego nurtu”. Jeśli odchodzę w tym miejscu od swego zamiaru, czynię to z uwagi na istotny wątek, który pojawił się w Polskim Radiu 24. Ponieważ chodzi o jedno z czołowych mediów, można przyjąć, że sprawa „opcji atomowej” – bo o niej myślę – jest już elementem politycznych rozważań. Mówił o niej ekspert nazwiskiem Samson (nomen omen!), zapewne profesor którejś z wyższych uczelni, a tych mamy w Polsce bez liku (przy czym — wbrew teorii Marksa — w tym wypadku ilość uczelni nie zawsze przechodzi w jakość, czyli w wysoki poziom wiedzy absolwentów). Samson oświadczył, że aby zwyciężyć w wojnie z Rosją, trzeba również brać pod uwagę „opcję atomową”.

W 2019 roku przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych symulację wojny NATO – Rosja, której przyczyną był konflikt dotyczący Ukrainy. Tę wojenną grę opisał jeden z jej uczestników – Harry J. Kazianis – dyrektor ds. badań nad obronnością w Center for the National Interest – politycznym think thanku, utworzonym przez prezydenta Nixona. Artykuł Kazianisa powstał w marcu 2022 roku, krótko po ataku Rosji na Ukrainę. Już wtedy autor zwracał uwagę na podobieństwa pomiędzy wstępnym etapem, przewidzianym w scenariuszu „symulacji”, a rzeczywistością. W 2019 roku amerykańscy stratedzy założyli, że w wojnie NATO – Rosja o Ukrainę, czy też na Ukrainie, dojdzie do eskalacji, włącznie z użyciem broni atomowej. W wyniku konfliktu zginie około miliarda ludzi (omówienie artykuł Kazianisa opublikowano w „Głosie” nr 16 z 23.4.2022 r.).

W ostatnim czasie liczba zwolenników „opcji atomowej” wyraźnie wzrosła. Na początek przypomnieć wypada, że nieustraszony prezydent Zełeńskij już 22 lutego 2022 roku zaapelował o dostarczanie Ukrainie broni nuklearnej. W ubiegłym roku z postulatem wyposażenia Bundeswehry w arsenał atomowy wystąpił były sympatyk RAF [Rote Armee Fraktion], były pacyfista i były niemiecki minister spraw zagranicznych Joseph („Joschka”) M. Fischer. Partia „zielonych”, której jedną z „gwiazd” jest Joschka, konsekwentnie opowiada się za „wojną totalną” przeciwko Rosji, by sięgnąć do określenia, jakim Joe Goebbels posłużył się 18 lutego 1943 roku w swym słynnym przemówieniu w berlińskim Pałacu Sportu. Obecna ministerka spraw zagranicznych RFN, partyjna towarzyszka Joschki, Annalena Baerbock, otwarcie deklaruje, że Niemcy znajdują się w stanie wojny z Rosją.

Joschka trzykrotnie bez powodzenia próbował zdać maturę. Annalena nie tylko zdała maturę, ale nawet studiowała przez 4 lata nauki polityczne w Hamburgu, nie uzyskując jednak dyplomu. Pomimo braku formalnych przesłanek London School of Economics dopuściła Annalenę do studiów podyplomowych i już po roku przyszła ministerka dysponowała dyplomem LL.M w dziedzinie public international law. Można jednak przypuszczać, że drogę do politycznej kariery w dobie globalizmu utorowały Annalenie kontakty z innymi instytucjami: była praktykantką w British Institute of International and Comparative Law a później stypendystką German Marshall Fund, przy czym instytucja ta – wbrew nazwie – jest amerykańską fundacją promującą „współpracę transatlantycką”. Prócz tego Annalena skakała z trampoliny do wody i jako juniorka zdobyła nawet 3 brązowe medale w mistrzostwach Niemiec. Joschka z trampoliny co prawda nie skakał, ale za to w „dziedzinie naukowej” przeskoczył swoją partyjną towarzyszkę: mianowano go profesorem na jednym z amerykańskich uniwersytetów! Wiadomo: „Nie matura, lecz chęć szczera…”

O tym, że Stany Zjednoczone przygotowują atak atomowy na Federację Rosyjską, nie informują wprawdzie MMM, aliści inwestując czas i wysiłek na poszukiwania w mediach alternatywnych lub w periodykach specjalistycznych, można dotrzeć do odpowiednich danych. Głównym powodem rosyjskiej „operacji specjalnej” z 24 lutego 2022 roku, była perspektywa rozmieszczenia na terytorium Ukrainy – po jej włączeniu do Paktu Północnoatlantyckiego — amerykańskich rakiet „tomahawk”, przystosowanych do przenoszenia głowic nuklearnych. To umożliwiłoby uderzenie atomowe w Moskwę czy Petersburg w ciągu kilku minut. O naruszeniu równowagi w dziedzinie bezpieczeństwa Wowa Putin mówił już w 2007 roku w Monachium, na corocznej „Konferencji Bezpieczeństwa”. 7 lat później, po puczu w Kijowie, zdał sobie sprawę z powagi sytuacji: utrata Sewastopola – głównej bazy floty czarnomorskiej – oznaczałaby uniemożliwienie Rosji operacji militarnych w basenie Morza Śródziemnego. Kolejne lata NATO zużytkowało na przygotowania do wojny i na zbrojenie Ukrainy. Z tego jednak Putin sprawy sobie nie zdawał, negocjując w Mińsku niemal do upadłego z Niemcami i z Francją sprawę pokojowego zakończenia konfliktu w Donbasie; łamanie przyjętych ustaleń przez stronę ukraińską nie zniechęciło rosyjskiego prezydenta do kontynuowania pertraktacji. Charakterystyczna była reakcja Wowy, gdy w grudniu 2022 roku była niemiecka kanclerzyca oświadczyła, iż jedynym celem mińskich negocjacji było zyskanie czasu, aby przygotować Ukrainę i państwa NATO do wojny z Rosją: Putin powiedział, że „jest rozczarowany”.

Także premier Holandii Mark Rutte, gotów jest zaakceptować „opcję atomową” w wojnie z Rosją; mówił o tym holenderski europoseł Marcel de Graaff, a wywiad z nim streścił na łamach „Myśli Polskiej” Karol Dwornik. Szczególnie istotne są przede wszystkim głosy w Niemczech, wzywające do użycia wszystkich środków (podkr. TM), jakimi dysponuje Europa (chodzi rzecz jasna o UE) i Stany Zjednoczone, aby wesprzeć Ukrainę w „walce z rosyjskim agresorem”. Z takim postulatem wystąpili 19 listopada 2023 roku na łamach „Zeit Online” Nico Lange – senior fellow, pracujący dla wspomnianej powyżej monachijskiej Konferencją Bezpieczeństwa oraz Carlo Masala, profesor Uniwersytetu Bundeswehry. Zarówno miejsce publikacji („Die Zeit” należy do najbardziej opiniotwórczych tygodników w niemieckim obszarze językowym), jak i stanowiska autorów artykułu, świadczą o tym, że chodzi o konkretną opcję rozważaną w politycznym establishmencie RFN.

Trzeba wiedzieć, że Niemcy — wspierając w perspektywie globalnej hegemoniczną politykę Stanów Zjednoczonych — realizują na Ukrainie własne cele, obliczone na rozszerzenie wpływów na kontynencie europejskim (w sensie geograficznym). Zaangażowanie RFN w regime change w Kijowie w 2014 roku miało na celu zainstalowanie na Ukrainie proniemieckiego rządu; kandydatem Berlina na prezydenta był bokser w stanie spoczynku Witalij Kliczko. Rząd RFN gotów był przy tym sięgnąć do radykalnych środków. Niemiecki politolog i dziennikarz, Gerhard Wisniewski, autor „roczników” zawierających informacje przemilczane w MMM, opublikował treść kontaktów pomiędzy ambasadą niemiecką w Kijowie a urzędem kanclerskim, bardzo intensywnych w dniach „Majdanu”. Uzyskawszy wiadomość, że w Kijowie może dojść do rozlewu krwi, Angie Merkel bez wahania zaakceptowała tę perspektywę. Krew się polała, ale to Amerykanie, a nie Niemcy, decydowali o obsadzaniu najważniejszych stanowisk politycznych na Ukrainie. Z uwagi na zbliżające się wybory w Sanach Zjednoczonych, które mogą osłabić globalistyczne tendencje w polityce amerykańskiej, RFN zwiększa swoje zaangażowanie na Ukrainie. Pomimo trudności budżetowych kanclerz Oli Scholz zapowiedział podwojenie pomocy dla Kijowa: w 2024 roku jej wartość ma wzrosnąć do 8 miliardów eurosów. Równocześnie w niemieckiej prasie pojawiły się wywiady z Kliczką, który otwarcie krytykował Zełeńskiego. Tego typu publikacje w MMM nie są przypadkowe.

Jeden z autorów niezależnego szwajcarskiego dwutygodnika „Zeit-Fragen”, komentując wypowiedzi Langego i Masali, przywołał „wojnę totalną”, do której Joe Goebbels wzywał w 1943 roku. W jego przemówieniu chodziło jednak przede wszystkim o to, aby każdy członek narodu niemieckiego, niezależnie od zawodu, pozycji społecznej czy wieku (może z wyjątkiem noworodków), przyczynił się do ostatecznego zwycięstwa – Endsieg – Rzeszy.

Na dobrą sprawę w Polsce wszyscy obywatele, nie tylko rolnicy czy transportowcy, chcąc nie chcąc ponoszą ofiary na rzecz wojny z Rosją. Wystarczy wspomnieć o inflacji, wzroście cen energii, rosnących kosztach utrzymania, wydatkach z publicznych funduszy na pomoc dla Ukraińców w Polsce, czy też udziale – poprzez wpłaty do budżetu UE – w finansowaniu Ukrainy. Do „wojny totalnej” ex cathedra nikt nie wzywał, ale obywatele już w niej uczestniczą finansowo, choć trudno dokładnie określić, kto i w jakim zakresie odczuwa dodatkowe obciążenia; z pewnością nie dostrzegają ich przedstawiciele politycznych elit. Eksperci, którzy udzielają się w polskich mediach (prof. Samson nie jest jedyny), nie tyle wzywają do „wojny totalnej”, co proponują zwiększenie pomocy militarnej dla Ukrainy ze strony NATO – jako warunek ostatecznego zwycięstwa nad Rosją.

Istnieje natomiast inna analogia pomiędzy położeniem Rzeszy w 1943 roku a obecną sytuacją na Ukrainie. Otóż Goebbels wystąpił ze swym wezwaniem w momencie, gdy stało się jasne, iż Niemcy potrzebują na gwałt żołnierzy, i to w bardzo pokaźnej liczbie: mówiono o 1,5 milionie. Obecnie nawet MMM wspominają o problemie Ukrainy: zaczyna brakować ludzi na front – szacunkowo kilkuset tysięcy. Ochotnicy z Polski i innych postępowych państw – to za mało. Podobnie w 1943 roku: oddziały z różnych krajów, wspomagających Rzeszę lub przez nią podbitych, nie wystarczały. W tej sytuacji Wunderwaffen, o których Goebbels również wspomniał, nie mogły zmienić niekorzystnego dla Niemiec rozwoju wydarzeń. Także obecnie coraz bardziej śmiercionośne uzbrojenie, które państwa NATO kierują na Ukrainę, nie zmienią rezultatu wojny.

Jednak najważniejsza analogia, którą można dostrzec pomiędzy wystąpieniem Goebbelsa a obecną sytuacją, dotyczy dziedziny ideologiczno-propagandowej: Otóż Joe podkreślił w 1943 roku przeciwieństwo pomiędzy „zjednoczoną Europą” i zagrażającą jej Rosją. Nie ma wątpliwości, że ten element przemówienia skierowany był do zachodnich aliantów (Goebbels był zwolennikiem zawarcia odrębnego pokoju z Wielką Brytanią). Dziś „Europa” jest już zjednoczona w postaci kierowanej przez Berlin UE, zaś rządów w państwach „globalnego Zachodu” nie trzeba przekonywać do konieczności wojny z Rosją.

Równocześnie konflikt na Ukrainie jest pierwszą wojną prowadzoną w celu rozszerzenia UE. Jedną z przyczyn, dla których obwody zamieszkałe przez ludność rosyjską, czy rosyjskojęzyczną, oderwały się od Ukrainy, była obawa przed wcieleniem do Unii Europejskiej. W Polsce zapewne mało kto uwierzy, że na kontynencie europejskim nie tylko mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa czy Szwajcarii nie chcą znaleźć się w UE. A tymczasem we wschodniej części kontynentu zdecydowanie przeważa niechęć do „postępu” w postaci importowanej kultury masowej, genderyzmu, ateizmu, ideologicznej nowomowy, wszechobecności globalnych koncernów. „My nie chcemy do Jewrosojuza” – mówili protagoniści dokumentalnego filmu „Maidan – The Way to War”. Dokument pozwala również zrozumieć, dlaczego mieszkańcy obwodów donieckiego i ługańskiego nie mieli innego wyjścia, niż chwycić za broń. Ludność rosyjskojęzyczna na wschodnich i południowych obszarach Ukrainy została praktycznie postawiona poza prawem, nie mając żadnych możliwości obrony przed coraz bardziej brutalnym uciskiem ze strony władz centralnych. Informacja o spaleniu żywcem w domu związków zawodowych w Odessie ponad 50 osób przedostała się nawet do mediów globalnego Zachodu. Teraz jednak odbiorca mass mediów w postępowym świecie nie ma żadnej możliwości zorientowania się w przyczynach konfliktu na Ukrainie ani w rzeczywistym rozwoju wydarzeń tamże. Patrick Lawrence — jeden z niewielu wybitnych dziennikarzy (był wieloletnim korespondentem International Herald Tribune), którzy nie zaakceptowali nowej, manipulacyjnej funkcji prasy — podkreśla, że obecna sytuacja nie ma precedensu. Tę ocenę Lawrence sformułował na podstawie obserwacji środków przekazu w Ameryce Północnej i w Zjednoczonym Królestwie, ale odnosi się ona również do prasy w pozostałych państwach globalnego Zachodu. Zwłaszcza w Polsce liczba alternatywnych mediów, publikujących wiadomości objęte cenzurą w MMM, jest niewielka, a korzystanie z nich wymaga większego wysiłku niż siedzenie przed telewizorem. Zbrodnie, których dopuszczają się władze i wojska ukraińskie w czasie obecnego konfliktu, są co prawda rejestrowane przez obserwatorów z OECD, ale informacje na ten temat nie mogą się ukazywać w prasie głównego nurtu.

Wojnę o rozszerzenie UE można więc interpretować jako nowe wydanie niemieckiego Drang nach Osten. Zbrojna próba z lat 1940-tych zakończyła się niepowodzeniem. Natomiast obecne wysiłki utrwalą niemieckie wpływy na Ukrainie, przy czym najbardziej gorliwym (niekiedy aż za bardzo) sojusznikiem Berlina jest Polska. Cóż, Polacy nie od dziś są mistrzami świata w szkodzeniu samym sobie.

Na koniec podkreślić wypada, że „opcja atomowa” wchodzi już w fazę realizacji, choć na razie w formie light. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania dostarczyły Ukrainie amunicji ze zubożonym uranem (depleated uranium weapons). Jej użycie ma zwiększyć straty zadawane siłom rosyjskim. Koncepcja jest logiczna: Zadeklarowanym celem Imperium Dobra w wojnie jest maksymalne osłabienie Rosji. Jest ona najpoważniejszą przeszkodą na drodze do kontroli Euro-Azji, to zaś jest kluczem do panowania globalistów nad światem.

Nie wiadomo, kiedy Waszyngton zleci Ukraińcom wykorzystanie amunicji ze zubożonym uranem. Pewne jest jednak, że wówczas również Rosja sięgnie do tej samej broni. Humaniści z NATO użyli jej już w wojnie przeciwko Jugosławii w 1999 roku; stosowano ją na terenie Serbii oraz Kosowa i Metohiji. Od ćwierćwiecza serbscy naukowcy, wspierani przez Instytut Nanotechnologii z Turynu, badają skutki użycia pocisków z uranem. We wrześniu ubiegłego roku na uniwersytecie w Nišu odbyło się 3. międzynarodowe sympozjum poświęcone tej sprawie. Równocześnie grupa serbskich prawników, z profesorem Srdanem Aleksićem na czele, stara się o uzyskanie odszkodowań dla ofiar natowskich pocisków. Profesor Rita Celi z Turynu ustaliła, że napromieniowanie zubożonym uranem doprowadziło do 100-krotnego przekroczenia granicy szkodliwej koncentracji 21 metali ciężkich w organizmach ofiar. [To jakieś nieporozumienie: Jeśli w pociskach był U, to nie może być “21 metali ciężkich “. MD]

Równocześnie stwierdzono u nich koncentrację zubożonego uranu w wysokości 2,98 mSv (milisiwert), podczas gdy dopuszczalna granica to 0,0055 mSv. Skażenie środowiska jest trwałe, bowiem potrzeba 4 i pół miliarda lat, aby stężenie zubożonego uranu w glebie zmniejszyło się o połowę.

Nie chcę tu wchodzić w szczegóły techniczne, tym bardziej że Aleksić opublikował w ubiegłym roku książkę „The Projectiles of Justice”, poświęconą problematyce użycia przez siły NATO pocisków ze zubożonym uranem. Byłoby natomiast wskazane, aby polscy zwolennicy „opcji atomowej” zapoznali się z wynikami wspomnianych badań, na co się jednak nie zanosi. Zastosowanie depleated uranium shells w wojnie na Ukrainie doprowadzi do tego, że nanocząstki uranu skażą również tereny sąsiednie. A skutki tego będą dla mieszkańców wschodnich obszarów Polski (ale nie dla Niemiec, Holandii, Wielkiej Brytanii czy USA) groźniejsze, niż niezidentyfikowana rakieta, która wleciała na terytorium Rzeczypospolitej. Rakieta spowodowała alarm na najwyższym szczeblu sił zbrojnych, wystąpienia przywódców państwa i rządu, wezwanie rosyjskiego posła do MSZ. Perspektywa użycia pocisków z materiałem radioaktywnym w pobliżu polskiej granicy wschodniej nie wywołała, o ile mi wiadomo, żadnej reakcji ze strony patriotycznego rządu PiS-u. Trudno się również spodziewać jakichkolwiek kroków ze strony postępowego rządu pod kierunkiem Platformy Obywatelskiej. Jedynym politykiem na „wschodniej flance” NATO, który ostrzega przed „opcją atomową”, jest Viktor Orbán. Słowacki premier Robert Fico zapowiedział, że będzie przeciwny włączeniu Ukrainy do Paktu Północnoatlantyckiego, ponieważ zwiększyłoby to niebezpieczeństwo wybuchu trzeciej wojny światowej. Rozszerzanie sojuszu rzecz jasna przybliża taką perspektywę. Ukraina jest jednak już teraz de facto członkiem NATO, ale z pewnym ograniczeniem: żołnierze z państw sojuszniczych nie biorą bezpośrednio udziału w walkach (np. oddziały polskich saperów na Ukrainie brały udział w akcji rozminowywania). Co więcej, ilość państw zaangażowanych w konflikt pozwala przyjąć, że już obecnie ma on charakter globalny; tylko obszar bezpośrednich walk jest ograniczony terytorialnie. Nie można jednak wykluczyć jego rozszerzenia na basen Morza Bałtyckiego czy rejon Kaukazu.

Wojna na Ukrainie jest początkiem długotrwałego konfliktu, który nie skończy się, nawet jeśli dojdzie do zawieszenia broni. Walki mogły zakończyć się już wiosną 2022 roku, w dodatku na warunkach korzystnych dla Ukrainy: strona rosyjska proponowała powrót do sytuacji terytorialnej sprzed 24 lutego 2022 roku. Głównym nierozwiązanym problemem była kwestia gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, która miała powstrzymać się od przystąpienia do NATO. Waszyngton, wspierany przede wszystkim przez Londyn, nie zezwolił na zakończenie wojny. Wynika to z natury globalizmu, który ma w sobie, podobnie jak nie tak dawno sowiecki komunizm, immanentną potrzebę ekspansji. Dysponuje przy tym potężnym „zbrojnym ramieniem” dla realizacji swych celów, w postaci stale powiększanego Paktu Północnoatlantyckiego.

Wojna, do której Polska ochoczo przystąpiła u boku Najważniejszego Sojusznika, będzie nie tylko totalna, ale również długotrwała i można się obawiać, że kres położy jej dopiero realizacja „opcji atomowej” na pełną skalę.

Monachium, w styczniu 2024 Tomasz MIANOWICZ

26 grudnia 2023: Nawalny zapewnia, że “nic mu nie jest”. “Mieszkam teraz za kołem podbiegunowym”.

Aleksiej Nawalny zapewnia, że “nic mu nie jest”. “Mieszkam teraz za kołem podbiegunowym”

tvn24/rosja-aleksiej-nawalny-w-mediach-spolecznosciowych-mieszkam-teraz-za-kolem-podbiegunowym

26 grudnia 2023,=PAP, Reuters

Uwięziony rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny potwierdził we wtorek, że przebywa w kolonii karnej na północy kraju, w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Przekazał, że nic mu nie jest i że spotkał się ze swoim adwokatem.

“Mieszkam teraz za kołem podbiegunowym. We wsi Charp” – napisał Nawalny w mediach społecznościowych. Poinformował, że został tam przewieziony w sobotę wieczorem.

CZYTAJ TEŻ: Aleksiej Nawalny odnaleziony “w najbardziej wysuniętej na północ i odległej kolonii”

Napisał także, że ostatnie 20 dni “było dość męczące”, ale i tak jest “w świetnym humorze”. Przekazał, że w poniedziałek spotkał się ze swoim prawnikiem.

Przekazał także, że “nic mu nie jest” i podziękował za wsparcie.

https://www.instagram.com/p/C1Tw3oVN-E_/embed/?cr=1&v=13&wp=550&rd=https%3A%2F%2Ftvn24.pl&rp=%2Fswiat%2Frosja-aleksiej-nawalny-opublikowal-post-w-mediach-spolecznosciowych-mieszkam-teraz-za-kolem-podbiegunowym-st7641721#%7B%22ci%22%3A0%2C%22os%22%3A24289%2C%22ls%22%3A23630%2C%22le%22%3A24259%7D

instagram.com/navalny

Nawalny w kolonii karnej na północy Rosji

O tym, że Nawalny jest w kolonii karnej w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym na północy Rosji informowała już w poniedziałek rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz.

Jak podkreślił współpracownik Nawalnego Leonid Wołkow, “do tej kolonii praktycznie nie można się dostać, niemożliwe jest nawet wysyłanie tam listów”. Ocenił, że przeniesienie polityka do łagru za kołem podbiegunowym ma na celu osiągnięcie możliwie największego stopnia jego odizolowania od świata zewnętrznego.

Portal Meduza cytuje szefa Fundacji Walki z Korupcją Iwana Żdanowa, który zaznaczył, że warunki w kolonii karnej nr 3 “Wilk Polarny” znajdującej się 60 km na północ od koła podbiegunowego są surowe, to strefa wiecznej zmarzliny. To jeden z najbardziej wysuniętych na północ zakładów karnych.

Przedstawiciel projektu “Wsparcie więźniów politycznych. Memoriał” jest przekonany, że przeniesienie Nawalnego do kolonii karnej “Wilk Polarny” można oceniać jako kolejną formę presji na niego, “co najmniej z uwagi na niezwykle trudne warunki klimatyczne”.

https://www.google.com/maps/embed?pb=!1m18!1m12!1m3!1d6282.270451932493!2d65.79553680000002!3d66.81857610000002!2m3!1f0!2f0!3f0!3m2!1i1024!2i768!4f13.1!3m3!1m2!1s0x4480d908763aaaab%3A0x3abc72ee9728c495!2sFku%20Ik-3%20Ufsin%20Rossii%20Po%20Yamalo-Nenetskomu%20Avtonomnomu%20Okrugu!5e0!3m2!1sen!2spl!4v1703512074597!5m2!1sen!2spl

Google Maps

Przeniesienie Aleksieja Nawalnego

Przeniesienie Nawalnego ma związek z tym, że ostatni wyrok, który zapadł wobec polityka, nakazywał, iż musi on odbywać karę w kolonii o szczególnym reżimie – napisał serwis Agientstwo.

Agientstwo zaznaczyło też, że geograficznie nie jest to najbardziej odizolowany zakład karny w Rosji, gdyż kilkadziesiąt kilometrów od niego znajduje się miasto Salechard, w którym jest lotnisko. Lot do Moskwy zajmuje trzy godziny. W miejscowości Charp zatrzymują się też pociągi jadące z Moskwy; przejazd trwa prawie dwie doby.

Miejscowość Charp jest położona 60 kilometrów na północ od koła podbiegunowego, panuje tam obecnie noc polarna. Administracyjnie podlega miastu Łabytnangi. Z Moskwą łączy ją linia kolejowa przez Workutę” – poinformowała rosyjska sekcja Radia Swoboda.

Nawalny, który w minionych latach organizował wielotysięczne demonstracje przeciw rosyjskim władzom, został aresztowany w styczniu 2021 roku po powrocie do Rosji z Niemiec, gdzie leczył się po próbie otrucia. Władze rosyjskie wytoczyły wobec niego kolejne sprawy karne, skutkujące wyrokami łącznie ponad 30 lat pozbawienia wolności.

Aleksiej Nawalny był truty w 2019 i w 2020 [nowiczok]. Zginął w 2024. w konc-lagrze na dalekiej Północy.

Aleksiej Nawalny był truty w 2019, 2020 [nowiczok]. Zabity w 2024. w konc-lagrze na Jamale.

Konsekwencje otrucia opozycjonisty Aleksieja Nawalnego

Agnieszka Legucka 4.09.2020 pism.pl/publikacje/Konsekwencje_otrucia_opozycjonisty_Nawalnego

Kanclerz Niemiec Angela Merkel potwierdziła 2 września br., że rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny został otruty trucizną z grupy nowiczok. Politycy UE i NATO zapowiedzieli wprowadzenie sankcji. Sprawa Nawalnego wpłynie negatywnie na stosunki Rosji z państwami zachodnimi, chociaż nie zablokuje np. budowy Nord Stream 2.

20 sierpnia 2020 Nawalny źle się poczuł w samolocie, który awaryjnie lądował w Omsku. Trafił do szpitala, gdzie zapadł w śpiączkę. Jako główny powód pogorszenia stanu zdrowia rosyjscy lekarze wskazali gwałtowny spadek poziomu cukru we krwi, który spowodował zaburzenia metaboliczne. Od 22 sierpnia br. Nawalny przebywa w berlińskiej klinice Charité, dokąd został zabrany na prośbę rodziny.

Jaki mógł być powód otrucia Nawalnego?

Opozycjonista stał się niebezpieczny dla rosyjskich władz. Od wielu lat upublicznia materiały kompromitujące urzędników administracji rządowej i samorządowej. Zarówno on sam, jak i jego Fundacja Walki z Korupcją (FWK) są od lat poddawani represjom. Nawalny był wielokrotnie aresztowany i już raz – latem 2019 r. – został otruty (rosyjscy lekarze zdiagnozowali wówczas „ostrą reakcję alergiczną”).

W tym czasie rozpoczął kampanię „mądrego głosowania”. Została ona skutecznie uruchomiona w wyborach regionalnych np. w Chabarowsku i polegała na oddawaniu głosu na zarejestrowanych kandydatów, ale innych niż z partii władzy (Jedna Rosja). Prawdopodobnie władze chciały osłabić FWK przed nadchodzącymi kolejnymi wyborami regionalnymi 13 września br. [ 2020, md]

Jaka była reakcja Unii Europejskiej i NATO?

Polityczna reakcja UE i NATO na otrucie opozycjonisty była stanowcza. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała: „to kolejny nikczemny i tchórzliwy czyn. Jego sprawców należy postawić przed sądem”. Merkel, opierając się na informacjach ze szpitala, w którym leczy się Nawalny, zapowiedziała dalsze działania w ramach UE, we współpracy z Francją. Niektórzy politycy partii Zielonych oraz CDU – w związku z otruciem Nawalnego, ale i z wcześniejszymi antyniemieckimi działaniami Rosji – wskazali, że właściwą reakcją byłoby wstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2. Również sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził, że przedyskutuje sprawę otrucia opozycjonisty ze wszystkimi członkami Sojuszu.  

Jak w Rosji zareagowano na oskarżenia?

Rosyjskie władze odrzuciły oskarżenia o otrucie Nawalnego. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow dał do zrozumienia, że do momentu wywiezienia opozycjonisty z Rosji w organizmie opozycjonisty nie znaleziono trucizny. Rosyjscy politycy, ale także prorządowe media, przedstawiają sprawę otrucia Nawalnego jako prowokację Niemiec albo USA. Prokurator generalny odmówił – ze względu na brak przesłanek – wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Sprawa Nawalnego jest szeroko omawiana w rosyjskich mediach społecznościowych i wzbudza w społeczeństwie rosyjskim duże emocje. Wpisuje się bowiem w trend zwiększania opresyjności władz, w tym trucia i mordowania przeciwników politycznych, np. Anny Politkowskiej, Aleksandra Litwinienki, Borysa Niemcowa.

Jakie będą międzynarodowe konsekwencje otrucia Nawalnego?

W związku z kolejnym (po otruciu Siergieja i Julii Skripalów w Salisbury w marcu 2018 r.) przypadkiem wykorzystania przez Rosję broni chemicznej, tzn. nowiczoku, należy spodziewać się poważnych konsekwencji międzynarodowych. Otrucie Nawalnego jest naruszeniem prawa międzynarodowego, czyli wiążącej Rosję Konwencji o zakazie broni chemicznej. Państwa zachodnie z pewnością poruszą tę kwestię na forum Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej w Hadze (OPCW). Jest to istotne dla wielu państw UE i NATO, ponieważ z różnych przyczyn mocno zaangażowały się one we wzmocnienie zakazu użycia broni chemicznej. Na Rosję zostaną nałożone sankcje, raczej sektorowe, gdyż jeszcze nie wiadomo, kogo personalnie oskarżyć o ten akt.

Jednocześnie wątpliwe jest, aby sprawa Nawalnego wpłynęła na zahamowanie budowy gazociągu Nord Stream 2, który Merkel 28 sierpnia br. określiła wyłącznie projektem gospodarczym i oddzieliła od sprawy rosyjskiego opozycjonisty.

[—-]

Aleksiej Nawalny, główny przeciwnik Putina, zginął/zmarł/został zabity w konc-lagrze Charp na Jamale.

Nie żyje Aleksander Nawalny. Zmarł nagle. Tak twierdzi rosyjski departament więziennictwa

16.02.2024

Jedno z ostatnich zdjęć Aleksandra Nawalnego z łagru, zrobione 11 stycznia 2-24 roku. Foto: PAP/EPA
Jedno z ostatnich zdjęć Aleksandra Nawalnego z łagru, zrobione 11 stycznia 2-24 roku. Foto: PAP/EPA

Zarząd służby więziennej Rosji powiadomił w piątek, że Aleksiej Nawalny, lider opozycji antykremlowskiej, uważany za najważniejszego oponenta prezydenta Rosji, Władimira Putina, zmarł w łagrze.

Media niezależne przekazują tę informację, powołując się na Zarząd Służby Więziennej w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Na jego terenie znajduje się kolonia karna, w której w ostatnim czasie przebywał Nawalny.

16 lutego skazany Nawalny A.A. po spacerze poczuł się źle i niemal natychmiast stracił przytomność. Niezwłocznie przybyli na miejsce pracownicy medyczni zakładu karnego, wezwano pogotowie ratunkowe” – powiadomiono w komunikacie, dodając, że pomimo reanimacji Nawalny zmarł.

Adwokat Nawalnego, Leonid Sołowiow, powiedział niezależnej „Nowej Gaziecie”, że na prośbę rodziny „w ogóle niczego nie komentuje”. „Teraz wyjaśniamy (co się wydarzyło – PAP). Adwokat odwiedził Aleksieja w środę i wtedy wszystko było dobrze” – przekazał prawnik.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, również cytowany przez „Nową Gazietę”, oświadczył, że przyczyny śmierci powinna zbadać służba więzienna.

Aleksiej Nawalny to najważniejsza postać rosyjskiej opozycji i wróg numer jeden Władimira Putina. Miał 47 lat. 14 lutego rzeczniczka Nawalnego, Kira Jarmysz informowała, że więzień polityczny po raz 27. został umieszczony w karcerze.

W styczniu minęły trzy lata odkąd Nawalny został aresztowany i uwięziony po powrocie do Rosji z Niemiec, gdzie leczył się po próbie otrucia, przeprowadzonej najpewniej przez rosyjskie służby specjalne. Władze wszczęły wobec niego kolejne sprawy karne, skutkujące wyrokami łącznie na ponad 30 lat pozbawienia wolności.

25 grudnia 2023 roku współpracownicy Nawalnego ogłosili, że opozycjonista został przewieziony do kolonii karnej nr 3 w miejscowości Charp w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym na północy Rosji. Wcześniej Nawalny był osadzony w kolonii karnej w Mielechowie w obwodzie włodzimierskim, około 250 km na wschód od Moskwy.

Zdaniem obrońców praw człowieka przeniesienie opozycjonisty w nowe miejsce należy uznać za formę presji, choćby z powodu ciężkich warunków klimatycznych rosyjskiej Dalekiej Północy.

=================

Ostatni wpis Nawalnego

Zaledwie dwa dni przed śmiercią, 14 lutego, Nawalny zamieścił dwa wpisy w mediach społecznościowych. Na Telegramie zawarł wiadomość skierowaną do żony, w której pisał, iż „(…) wszystko jest jak w piosence (…): między nami są miasta, światła na pasach startowych lotnisk, błękitne burze śnieżne i tysiące kilometrów. Ale czuję, że jesteś blisko w każdej sekundzie i kocham cię bardziej i bardziej”.

Z kolei na portalu X Nawalny napisał: „Kolonia jamalska postanowiła pobić włodzimierski rekord w przychylności i zadowoleniu władz moskiewskich. Właśnie dali mi 15 dni w celi karnej”. Dodał także, że będzie to już jego czwarty pobyt w celi karnej w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. „Gesty” – stwierdził.

Dlaczego żołnierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej i żołnierze służby czynnej armii francuskiej są na Ukrainie, aby walczyć z armią rosyjską?

SZOK: Żołnierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej i czynnej służby zabici na Ukrainie

ŚWIAT HALA TURNERA ŚRODA, 19 STYCZNIA 2024 

Kiedy kilka tygodni temu siły armii rosyjskiej uderzyły rakietą w hotel w Charkowie na Ukrainie, wielu wojskowych zginęło w tym hotelu. Do dziś nikt nie wiedział, że dziesiątki z tych żołnierzy pochodziło z francuskiej Legii Cudzoziemskiej, a inni byli żołnierzami służby czynnej z Francji, przebywającymi na “bezpłatnym urlopie”. Ambasador Francji został dziś wezwany do rosyjskiego MSZ.

Podczas tego spotkania ambasador został zapytany, dlaczego żołnierze francuskiej Legii Cudzoziemskiej i żołnierze służby czynnej armii francuskiej są na Ukrainie, aby walczyć z armią rosyjską i dlaczego Rosja nie powinna po prostu ogłosić, że Francja prowadzi wojnę z Rosją?

Ambasador nie miał dobrej odpowiedzi.

Poniżej, na krótkim nagraniu, widać, jak francuski ambasador opuszcza rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, najwyraźniej dość wściekły, ponieważ został zasypany przez media pytaniami, dlaczego Francja wysyła żołnierzy służby czynnej na Ukrainę. Ambasador nie odpowiedział na pytania mediów. “Co francuscy najemnicy robią na Ukrainie?” – RT francuskiego posła

Cała Unia omija swoje sankcje na Rosję

Cała Unia omija swoje sankcje na Rosję

Łukasz Wilkowicz 15 stycznia 2024, dziennik/cala-unia-omija-swoje-sankcje-na-rosje

przyczepa tir
przyczepa tir / ShutterStock

Bezpośrednia sprzedaż mocno spadła, ale wyraźnie wzrósł eksport do Azji Centralnej i na Kaukaz.

Kraje Unii Europejskiej po rosyjskiej agresji na Ukrainę z jednej strony nakładają na Moskwę kolejne sankcje, ograniczając możliwości eksportu towarów na tamtejszy rynek, a z drugiej – firmy z państw UE te sankcje obchodzą, sprzedając swoje wyroby do państw sąsiadujących z Rosją, skąd prawdopodobnie trafiają one na zakazany rynek. Do takiego wniosku prowadzi analiza danych na temat obrotów handlowych z takimi państwami, jak Azerbejdżan, Kazachstan czy Kirgistan.

Kilka dni temu o sprawie przypomniał Robin Brooks, główny ekonomista Instytutu Finansów Międzynarodowych, globalnego stowarzyszenia branżowego z siedzibą w Waszyngtonie. Na tapetę wziął nasz kraj. “Polski eksport do Kirgistanu zwiększył się o 1900 proc. od czasu inwazji Rosji na Ukrainę. Nie ma możliwości, żeby te towary były przeznaczone do krajowego użytku w Kirgistanie. Oczywiście trafiają do Rosji, gdzie pomagają utrzymać w ruchu wojenną gospodarkę Putina. UE przymyka na to oko…” – napisał w serwisie X.

Co atakowali Rosjanie 29 grudnia?

Co atakowali Rosjanie 29 grudnia?

Posted by Marucha w dniu 2023-12-31 (Niedziela) marucha/co-atakowali-rosjanie-29-grudnia

Polskie propagandowe media wszystkich opcji, w ślad za ukraińskimi, podawały w ciągu całego 29 grudnia 2023 o tym, jak to rosyjskie siły zbrojne atakowały wyłącznie… miasta, domy mieszkalne szpitale położnicze itp. (wiadomo – „barbarzyńska” Rosja).

Ani w jednej informacji nie podano jakie były prawdziwe cele ataku. Jest to kolejny dowód na to, że nie ma w Polsce rzetelnych dziennikarzy, mediów, są za to propagandowe tuby ukraińskiej wojennej propagandy.

Jest to tym bardziej irytujące, że w państwach szeroko pojętego Zachodu – aż takiej ordynarnej kłamliwej propagandy nie ma. W tym przypadku militarywatchmagazine.com obszernie poinformował o celach rosyjskich ataków, które były bez wątpienia odpowiedzią na zniszczenie rosyjskiego okrętu desantowanego w Nowoczerkasku. Oto fragment artykułu na portalu militarywatchmagazine.com:

„Jeszcze przed godziną 7 rano czasu lokalnego ukraiński system obserwacyjny przekazał informację, że Rosja poderwała 18 rosyjskich bombowców strategicznych – dziewięć Tu-95MS i dziewięć Tu-22M3 przygotowywało się do wystrzelenia pocisków manewrujących na cele na Ukrainie.

Ścisła obserwacja rosyjskich baz lotniczych, w których stacjonują takie samoloty, od dawna służy do uzyskiwania z wyprzedzeniem informacji o zbliżających się uderzeniach, choć zdolność bombowców do latania przez wiele godzin, a od października nieustanne patrole prowadzone przez rosyjskie myśliwce uderzeniowe MiG-31K uzbrojone w pociski balistyczne, znacznie utrudniły to zadanie.

Według źródeł ukraińskich w ciągu doby na ukraińskie cele uderzyło 18 rosyjskich bombowców międzykontynentalnych. Jednocześnie oficerowie Sił Zbrojnych Ukrainy podkreślają, że zestrzelenie pocisków Ch-22, które są uzbrojone w bombowce Tu-22M3, jest absolutnie niemożliwe – od początku działań wojennych ukraińska obrona powietrzna nie była w stanie przechwycić ani jednego takiego pocisku.

Rosyjskie drony Geran-3, nowe drony jednorazowego użytku, przeprowadziły pierwsze uderzenia na pozycje ukraińskie około północy, docierając do obwodu lwowskiego na zachodzie kraju i jednocześnie zasypując uderzeniami obwód odeski na południu. Innymi celami dronów były lotniska w Kijowie oraz szereg obiektów w obwodzie winnickim.

Wraz z nadejściem poranka pociski bazowania powietrznego i morskiego poleciały na cele w Charkowie, Dniepropietrowsku, Kijowie, Zaporożu i Odessie, a także na lotnisko w Myrhorodzie i inne obiekty w obwodach czerkaskim i winnickim. Wśród pocisków używanych przez Rosję znalazły się pociski manewrujące Kalibr używane przez marynarkę wojenną, pociski manewrujące wystrzeliwane z powietrza Ch-59 i Ch-22, pociski balistyczne wystrzeliwane z powietrza Ch-47M2 oraz pociski balistyczne 9K720 Iskander-M, co czyni zmasowane uderzenie największym uderzeniem od początku konfliktu.

Po południu kontynuowano ataki na inne obiekty. Według niektórych doniesień członkowie ukraińskich sił obrony powietrznej w pewnym momencie wykrzyknęli nawet: „Nigdy nie widzieliśmy tylu celów na monitorach jednocześnie!”. Później pojawiły się doniesienia, że Rosja użyła innych pocisków, w tym Ch-32 wystrzeliwanych z bombowców Tu-22M3, pocisków wystrzeliwanych z powietrza Ch-101, a nawet pocisków ziemia-powietrze z radzieckich systemów S-300, które zostały ponownie wykorzystane jako broń ziemia-ziemia.

Jeśli chodzi o charakter trafionych celów, źródła rosyjskie podały, że zaatakowano bazę zachodnich najemników wojskowych we Lwowie, a także obiekty energetyczne i składy broni. W obwodzie chmielnickim Rosjanie uderzyli w lotnisko, samoloty i kilka magazynów, w obwodzie charkowskim uderzyli w lotnisko, magazyny i infrastrukturę energetyczną, a w Dniepropietrowsku w kolejne lotnisko.

Tymczasem w Kijowie głównymi celami były fabryki i obiekty infrastruktury energetycznej w stolicy. W Odessie pociski uderzyły w terminale, magazyny i porty, w Mikołajowie – w lotnisko, port, terminale paliwowe i budynki administracyjne, a w Chersoniu, Konotopie i Zaporożu – w magazyny i systemy obrony powietrznej, w tym stanowiska do wystrzeliwania pocisków. W Chersoniu, który znajduje się bliżej linii styczności, uderzenia spadły na miejsca koncentracji personelu wojskowego.

Poinformowano, że priorytetem były magazyny z europejskimi pociskami manewrującymi dalekiego zasięgu Strom Shadow/SCALP oraz lotniska, na których rozmieszczono samoloty do ich wystrzelenia. Tym samym uderzenia uderzyły w szereg celów zarówno strategicznych, jak i taktycznych na całej Ukrainie. W ciągu 18 godzin Rosja wystrzeliła ponad 100 pocisków i kilkaset dronów jednorazowego użytku”.

[to “Myśl polska” Dwa razy próbowałem dać ten adres.Widocznie – inna “myśl” jest dominująca. Mirosław Dakowski]

==============================

W kadrze uchwycono mężczyznę w tureckiej kamizelce kuloodpornej, którego ukraińskie media nie zdołały jeszcze przedstawić jako matkę wielodzietną
https://t.me/uklad_warszawski/17694

Die Welt stwierdza, że ​​Ukraina „rozpada się”!

DieWelt stwierdza, że ​​Ukraina „rozpada się”!

drnowopolski 7 grudnia, 2023drnowopolski

W szokującym wyznaniu czołowy niemiecki dziennik Welt zauważa, że ​​opinia premiera Węgier Viktora Orbána na temat konfliktu na Ukrainie była przez cały czas słuszna
„Czy Kijów już przegrał?” – niemiecka gazeta Welt stwierdza, że ​​Ukraina „rozpada się” i że Orbán miał rację, ale „nikt nie ma odwagi się do tego przyznać”
.

https://rmx.news/defense/has-kyiv-already-lost-germanys-welt-newspaper-claims-ukraine-is-crumbling-and-that-orban-was-right-but-nobody-dares-admit-it/embed/#?secret=iqIMXLaHKj#?secret=xKmlrHq4mD

Niemiecka gazeta Welt, być może najpopularniejsza gazeta w kraju, znana jest ze swojego proukraińskiego stanowiska i w przeszłości publikowała liczne artykuły na temat prawdopodobnego powodzenia ukraińskiej ofensywy wojskowej przeciwko Rosji.

Jednak w felietonie opublikowanym wczoraj przez głównego korespondenta tej gazety, Saschę Lehnartza, szanse Ukrainy w wojnie ocenia się jako wyjątkowo ponure, pisze John Cody .

Pod tytułem „Czy Kijów już przegrał?” w artykule opisano, jak armia ukraińska popada w coraz większą przygnębienie, do tego stopnia, że ​​naczelny wódz kraju przyznaje, że na froncie panuje „impas”.

„Zima jest tuż za rogiem. Wygląda na to, że kontrofensywa nie powiodła się. Alianci są zmęczeni. A najpóźniej od początku listopada prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ma nowego przeciwnika, którego niekoniecznie się spodziewano: swojego własnego Naczelnego Wodza Walerija Załużnego” – pisze „Die Welt”.

Welt wskazuje na niedawny wywiad dla „The Economist”, w którym najwyższy generał Ukrainy Walerij Załużny stwierdził, że „osiągnęliśmy, podobnie jak podczas pierwszej wojny światowej, poziom techniczny, który stawia nas w impasie” i że aby wygrać, Ukraina , potrzebuje cudownej broni, aby pokonać Rosjan, „jak chiński proch strzelniczy”.

W artykule opisano, jak wyznanie Załużnego stanowi dla Zełenskiego wyraźne zawstydzenie.

„Wszyscy są zmęczeni i niezależnie od statusu są różne opinie” – powiedział Zełenski w odpowiedzi na komentarze na konferencji prasowej z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, dodając:

„Ale to nie jest impas”. Zastępca szefa jego biura Ihor Żółkiew powiedział, że mówienie o impasie „ułatwia pracę agresorowi” i wywołuje „panikę” wśród ukraińskich sojuszników.

W odpowiedzi Welt napisał, że rosnący podział między ukraińskimi siłami zbrojnymi a rządem w sprawie statusu wojny może stanowić poważny punkt zwrotny.

„Spór między prezydentem a najwyższym oficerem wojskowym pokazuje, że jednolity front wewnętrzny na Ukrainie rozpada się. A wszelkie wątpliwości wyrażane w Kijowie co do perspektyw sukcesu Ukrainy są wzmacniane w korytarzach siedzib rządów europejskich i amerykańskich” – pisze Lehnartz.

Welt zwraca także uwagę, że zwycięstwa polityczne kilku przywódców populistycznych w Europie prawdopodobnie stworzą poważne problemy w zakresie dalszego wsparcia materialnego i finansowego dla Ukrainy. Pogłębiający się kryzys budżetowy w Niemczech może oznaczać także dalsze cięcia w budżecie Ukrainy, zagrażające wysiłkowi wojennemu tego kraju.

„Niedawne zwycięstwa wyborcze Geerta Wildersa w Holandii i Roberta Fico na Słowacji – obaj odrzucili dalsze transakcje zbrojeniowe dla Ukrainy – są także symptomami rosnącego zmęczenia wojną na Zachodzie” – pisze Welt.

„Włoska premier Giorgia Meloni przyznała to we wrześniu, kiedy została oszukana przez telefon przez duet komediowy z Moskwy: widziała „dużo zmęczenia ze wszystkich stron”. Premier Węgier Viktor Orbán już uznał ukraińską strategię za „porażkę”. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt (oprócz Orbána) nie ma odwagi powiedzieć tego na głos” – kontynuuje gazeta.

Orbán od dawna był krytykowany za swoje wysiłki pokojowe na Ukrainie, ostrzegając, że Rosji nie można pokonać, ponieważ jest potęgą nuklearną i że tysiące Ukraińców i Rosjan tracą ojców i braci w wojnie na wyniszczenie.

Następnie Welt wymienia główne przeszkody, jakie Ukraina napotyka na polu bitwy, zauważając, że podczas kontrofensywy Ukraina odbiła niecałe 0,25 procent terytorium, które chce odzyskać od Rosji. W rezultacie „z dnia na dzień maleje liczba osób wierzących, że Ukraina może jeszcze «wygrać» tę wojnę, czyli osiągnąć wyzwolenie wszystkich terytoriów okupowanych przez Rosję. Rosyjski plan A, zakładający zajęcie Kijowa w ciągu kilku dni i rządy mniej lub bardziej bezpośrednio, „poniósł fiasko” – powiedział James Nixey, dyrektor programu Rosja i Eurazja w brytyjskim think tanku Chatham House. Wydaje się jednak, że plan B działa: poczekać, aż sojusznicy Ukrainy się poddadzą i wrócić do domu”.

W artykule zauważono jednak, że ten impas wydaje się być zamierzony – przynajmniej w pewnym stopniu. Na przykład rządy zachodnie mają trudności z dostarczaniem prostych technologii wojskowych, takich jak pociski artyleryjskie, w obiecanych ilościach. Rządy te w dalszym ciągu niechętnie dostarczają bardziej zaawansowaną broń wojskową, taką jak rakiety kierowane Taurus, która teoretycznie mogłaby zniszczyć most Kerczeński – ważny szlak dostaw dla Rosji. Jednak rządy zachodnie nadal bardzo niechętnie dostarczają Ukrainie taką broń w obawie przed eskalacją wojny. W rzeczywistości chcą jedynie dostarczyć wystarczającą ilość broni, aby Ukraina nie mogła ani przegrać, ani wygrać:

Jest to symptomatyczne dla postawy Niemiec, ale ostatecznie także rządu amerykańskiego. Ekspert amerykańskiej polityki zagranicznej Walter Russell Mead poskarżył się niedawno w „Wall Street Journal”, że konflikt był ostatecznym celem administracji Bidena: wyczerpani Ukraińcy powinni w pewnym momencie zaoferować Rosji pokój, „a Biały Dom sprzedaje to wówczas jako chwalebne zwycięstwo demokracji i rządów prawa”.

Artykuł w die Welt kończy się jednak kontrowersyjną notatką.

Pomimo faktu, że znaczna część artykułu opisuje, w jaki sposób wojna znalazła się w impasie, powodując niewiarygodne straty zarówno dla Rosji, jak i Ukrainy, z artykułu wynika, że ​​jedynym wyjściem jest podwoić wsparcie militarne dla Ukrainy, zamiast pracować na rzecz pokojowego rozwiązania.

„Zachód będzie musiał zdecydować, czy nadal wierzy w siebie. I to szybko” – podsumowuje die Welt.

Rosjanie otwarcie dyskutują, jak ożywić, uzdrowić, uratowac ginący naród. Aborcja to samobójstwo narodowe.

Rosjanie otwarcie dyskutują, jak ożywić, uzdrowić, uratowac ginący naród. Aborcja to samobójstwo narodowe.

MATKA Dziesięciorga DZIECI POWIEDZIAŁA STRASZLIWĄ PRAWDĘ: NAWET PATRIARCHA KLASKAŁ

Ratowanie ludzi trzeba zacząć od odrodzenia rodzin wielodzietnych, od zmiany polityki migracyjnej i zapobiegania aborcji.

tsargrad/mnogodetnaja-mat-skazala-strashnuju-pravdu-aplodiroval-dazhe-patriarh

28 listopada w Pałacu Kremlowskim w Moskwie zakończył się kongres jubileuszowej XXV Światowej Rosyjskiej Rady Ludowej, głównego forum publicznego w Rosji. Czerwoną nitką większości przemówień był ból związany ze spadkiem liczby urodzeń w kraju. Jeśli nie zostaną podjęte drastyczne kroki, Rosjanie mogą stać się narodem wymierającym! Maria Popova, matka 10 dzieci z obwodu jarosławskiego, powiedziała najlepiej, jak uratować sytuację. Jak sprawić, by Rosja miała wiele dzieci, przeczytaj materiał z Konstantynopola.

Kolejny rok w Rosji został ogłoszony Rokiem Rodziny, a stało się to w przededniu rocznicowego kongresu VRNS. Temat zwiększania liczby urodzeń stał się jednym z kluczowych w pracach największego w kraju forum publicznego. W przemówieniu do delegatów ze wszystkich 89 regionów prezydent Rosji Władimir Putin powiedział , że duże rodziny powinny stać się normą dla wszystkich narodów Rosji.

Proste prawdy

Przedstawicielka jarosławskiego oddziału VRNS, matka 10 dzieci, Maria Popowa , najlepiej mówiła o tym, jak stworzyć kraj wielodzietny . Oklaskiwała ją cała sala, w tym delegaci, działacze społeczni, posłowie, urzędnicy i Jego Świątobliwość Patriarcha. Wyraziła, nad czym bolą dusze rosyjskich patriotów. I mówiła jak zwykła matka wielu dzieci, która nie podejmuje decyzji rządowych, ale odczuwa ich konsekwencje.

Mam na imię Maria, mam 10 dzieci. Rok 2024 został ogłoszony Rokiem Rodziny, bardzo popieram tę decyzję. Głównym wsparciem Rosji jest rodzina i chcemy, aby w tym roku zrobiono wszystko, co możliwe, abyśmy mieli więcej Rosjan, rosyjskich rodzin wielodzietnych – tak po prostu relacjonowała to, co najważniejsze.

MARIA I ALEKSANDER POPOW SĄ RODZICAMI 10 DZIECI. 

Co Rosjanka powiedziała władzom? O tym, że duża rodzina potrzebuje przestronnego domu na parterze, a nie małego, ciasnego mieszkania w „ludzkiej wiosce”. I nie jest to kaprys, ale podstawowa potrzeba. W przeciwnym razie, gdzie mogą rosnąć dzieci-kwiaty?

Ona i jej mąż, Moskale z wyższym wykształceniem, przeprowadzili się do obwodu jarosławskiego do małej wioski niedaleko Uglicza, ponieważ nie mogli zostać w stolicy z 10 dziećmi. Życie w takim mieszkaniu w mieście jest nie do pomyślenia. A wszystkie duże rodziny, które znają, albo mieszkają we własnych domach, albo marzą o przeprowadzce do jednego.

Ważne jest także wspieranie dużej rodziny jako wzoru. Ludzie powinni wszędzie widzieć szczęśliwe rodziny i matki zajęte wychowywaniem młodszego pokolenia, a nie propagandę sodomii i bezdzietności. Popova jest pewna, że nie da się obejść bez dobrej propagandy. Rozsądna cenzura powinna usuwać to, co niepotrzebne i szkodliwe, jak chwasty.

Osobno Maria skupiła się na kwestii aborcji i domagała się, aby rząd chronił dzieci przed morderstwami aborcyjnymi. Jako ilustrację obecnego stanu rzeczy w Rosji opowiedziała straszną historię ze swojego życia. Do niej, zdrowej, zamożnej społecznie, młodej matki, która prowadziła ciążę w komercyjnej klinice, lekarze mówili: „Wiele ciąż jest nieudanych”. I poradzili mi, żebym to przerwał…

Chociaż opłaca się im świadczyć usługi ciążowe, preferują potworną skłonność do aborcji i małych dzieci. A tej aktywności nie da się policzyć ani kontrolować,

– Maria była podekscytowana. Wspominając tę nieprzyjemną sytuację, była trochę zdezorientowana, ale potem zebrała się w sobie i mówiła dalej. Ale matce wielu dzieci przerwano w połowie zdania brawami. Lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Giennadij Ziuganow złamał nawet tradycję i przestał zapisywać cytaty w swojej książeczce, aby uważnie wysłuchać Marii.

I wyraziła to, o czym wielu posłów wstydzi się mówić. To niefortunne, że świadczenia rządowe zależą od dochodów rodziny. W rezultacie większość osób posiadających wiele dzieci po prostu nie może uzyskać niezbędnej pomocy. Stoją niejako przed wyborem: albo być biednymi, aby otrzymywać dotacje i zasiłki, albo obejść się bez wsparcia państwa. To znaczy albo dzieci, albo pieniądze. Gdyby matka wielu dzieci otrzymywała dobre zasiłki, to zamiast być zmuszanymi do pracy, wiele z nich mogłoby poświęcić się mężowi i dzieciom.

PO PRZEPROWADZCE DO NOWEGO DUŻEGO DOMU POPOWOWIE MAJĄ WYSTARCZAJĄCO DUŻO MIEJSCA NIE TYLKO DO ŻYCIA, ALE TAKŻE DO KREATYWNOŚCI. ZDJĘCIE: CARGRAD

Duża rodzina to twórcza wolność bycia sobą, obrazem nieba na ziemi. Trochę o tym zapomniano, ale nie potrzebujemy nowych wartości, czas wrócić do siebie. Chciałbym, żeby było nas więcej, bo mamy najlepszych ludzi i najlepszy kraj na świecie – podsumowała Maria.

Sugestie matki 10 dzieci:

  • zakaz propagandy i nawoływania do aborcji;
  • ustawowy zakaz wykonywania aborcji chirurgicznych, medycznych, czyli wszelkiego rodzaju aborcji w klinikach komercyjnych;
  • nagradzanie wszystkich lekarzy, którzy odmawiają wykonania aborcji i ratują życie dzieci;
  • ustanowienie jednolitego statusu federalnego dla rodzin wielodzietnych;
  • godziwe świadczenia z tytułu opieki nad dziećmi, które rosną wraz z liczbą dzieci;
  • wypłata świadczeń dla rodzin wielodzietnych, niezależnie od zamożności rodziny;
  • preferencyjna hipoteka na indywidualne budownictwo mieszkaniowe (bardziej opłacalna niż na mieszkania), a przy każdym urodzeniu dziecka państwo musi obniżyć ratę (po trzecim dziecku umorzyć połowę hipoteki, po czwartym dwie trzecie, a po po piąte, spłacić dług w całości);
  • wsparcie rodzin studenckich, aby młodzi ludzie nie bali się mieć dzieci i pozostali bez pieniędzy, edukacji i mieszkania;
  • kultywowanie pozytywnego wizerunku tradycyjnej rodziny w kinie, telewizji, Internecie, radiu.

RODZINA POPOWÓW NIE ZAPOMINA O NAUCE. W KOŃCU MARIA I ALEKSANDER SĄ NAUKOWCAMI. ZDJĘCIE: CARGRAD

Aborcja to samobójstwo narodowe

Szef VRNS, Jego Świątobliwość Patriarcha Cyryl, w swoim przemówieniu poruszył także nierozwiązany problem aborcji . Zabójstwo dzieci jest dla Pana szczególnym bólem, który często porusza w rozmowach z urzędnikami państwowymi różnych szczebli.

Bez przesady jest to prawdziwa katastrofa narodowa, niszcząca przyszłość naszego społeczeństwa, niszcząca ideę wartości życia ludzkiego–podkreślił patriarcha. Rozwiązanie problemu nie leży jedynie w płaszczyźnie legislacyjnych zakazów aborcji. Jeszcze ważniejsze jest prowadzenie pracy wychowawczej, także w szkole. Szacunek dla życia ludzkiego, miłość do rodziców, ojczyzny, do naszych wartości i ideałów moralnych należy kultywować od dzieciństwa. Aby dorosły nawet nie pomyślał, że może pozbyć się swojego nienarodzonego dziecka jako czegoś nieożywionego i niepotrzebnego.

Na marginesie VRNS Prezydencka Rzecznik Praw Dziecka Maria Lwowa-Bełowa podzieliła się swoją wizją rozwiązania problemu aborcji. Jej zdaniem najważniejsze jest zapewnienie przyszłej matce maksymalnego wsparcia, a wtedy aborcji będzie znacznie mniej. 

MARIA LVOVA-BELOVA PODCZAS VRNS PODKREŚLAŁA, ŻE NAJWAŻNIEJSZE JEST ZAPEWNIENIE PRZYSZŁYM MAMOM MAKSYMALNEGO WSPARCIA. ZDJĘCIE: CARGRAD 

Członkini Rosyjskiej Izby Społecznej i Komisarz Praw Dziecka Republiki Tatarstanu Irina Volynets wspierała swoją koleżankę. Nazywała eutanazją dzieciobójstwa i samobójstwem narodu, a także proponowała wykreślenie aborcji z obowiązkowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych już w przyszłym roku i zakazanie ich w prywatnych klinikach. W swoim poście Volynets zapewniła, że w Tatarstanie ponad jedna trzecia niepaństwowych ośrodków medycznych dobrowolnie zaprzestała wykonywania tego zabiegu. Niektóre regiony – obecnie jest ich już ponad dziesięć – poszły za tym przykładem.

Dopóki dzieci będą zabijane w łonach matek, nie będziemy mogli naprawdę powiedzieć, że odradzamy się jako naród, jako naród – podkreśliła Irina Volynets.

W tym względzie interesujące jest również przemówienie słynnej prezenterki telewizyjnej i radiowej, byłej zastępczyni Dumy Państwowej Ingi Jumaszewy . Mówiła o nakazach Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która prowadzi wojnę demograficzną z Rosją poprzez aborcję i niszczenie wartości rodzinnych. O tym, że kraj ten już dawno powinien opuścić WHO, słychać na różnych platformach. Ale na razie lekarze i pacjenci nadal posłusznie żyją według narzuconych zachodnich podręczników, których celem jest osłabienie ludzkiego potencjału.

Posiadanie wielu dzieci jest synonimem dobrobytu

Do propozycji Marii Popowej dołączył Piotr Tołstoj , wiceprzewodniczący Dumy Państwowej, członek Prezydium ARNS . Przemawiając na sesji plenarnej przypomniał, że nie bez powodu rodzinę nazywa się „małym Kościołem” – jest ona częścią i obrazem Kościoła Powszechnego, głównym narzędziem umacniania jego jedności. Dla kobiet spodziewających się dziecka Tołstoj zaproponował dodatkowy środek wsparcia: wypłatę świadczeń nie od 30. tygodnia ciąży, jak obecnie, ale od momentu rejestracji do ciąży w poradni przedporodowej.

PIOTR TOŁSTOJ ZAPROPONOWAŁ WYPŁATĘ ŚWIADCZEŃ CIĄŻOWYCH NIE OD 30. TYGODNIA, JAK OBECNIE, ALE OD MOMENTU REJESTRACJI W PORADNI PRZEDPORODOWEJ. ZDJĘCIE: CARGRAD

To znaczy od pierwszego dnia, w którym przyszła matka dowiedziała się o swoim nienarodzonym dziecku. Ta inicjatywa może być bardzo skuteczna – Tołstoj jest pewny siebie, a jego słuchacze go wspierali. Publiczność przyjęła tę propozycję brawami.

Kolejna inicjatywa prelegentki dotyczyła wsparcia dla ojców wielodzietnych. Aby poprawić ich status w społeczeństwie, zaproponował zwolnienie pracodawcy ze składek na Fundusz Socjalny za takich pracowników. Wtedy wszyscy będą potrzebowali ojców z wieloma dziećmi – będą mieli gwarancję pracy. Pracodawcy bardziej ma się opłacać zatrudnić mężczyznę mającego trójkę i więcej dzieci niż bezdzietnego. I zasada sprawiedliwości będzie przestrzegana.

Teraz składki dla kawalerów i ojców wielu dzieci są takie same. Ale w przyszłości dorosłe dzieci będą „karmić” starszych, bezdzietnych emerytów swoimi podatkami. Natomiast osoba, która wychowała troje i więcej dzieci, więcej niż rekompensowała swoją emeryturę.

Oczywiście środki te wymagają dyskusji i dopracowania – w Dumie Państwowej zajmą się tym wkrótce międzyfrakcyjne grupy na rzecz ochrony wartości chrześcijańskich. Następnie w gestii odpowiednich ministerstw leży obliczenie zdolności państwa do wsparcia tych programów. Według Tołstoja głównym zadaniem jest dopilnowanie, aby każde dziecko w rodzinie nie stało się problemem, ale nową szansą. Posiadanie wielu dzieci powinno przestać być symbolem ubóstwa, ale stać się synonimem dobrobytu.

„Ludzie” – to jest to!

I jeszcze jeden ważny punkt, który może bezpośrednio wpłynąć na płodność. Co więcej, jest to jeden z kluczowych czynników rozwiązania problemu demograficznego. Im lepsze warunki życia, tym większe i silniejsze rodziny. Rosja stoi u progu boomu w budownictwie indywidualnym. W ciągu ostatnich dwóch lat dynamika kredytów hipotecznych na indywidualne budownictwo mieszkaniowe wzrosła 8-krotnie, a rząd w dalszym ciągu wprowadza nowe środki wsparcia w tym sektorze. Era gigantycznych „budynków ludzkich” z niewielkimi mieszkaniami odchodzi w przeszłość.

POPOWOWIE PRZENIEŚLI SIĘ Z MOSKWY DO WSI NIEDALEKO UGLICZA (OBWÓD JAROSŁAWSKI), PONIEWAŻ PO PROSTU NIE MIEŚCILI SIĘ W MIEJSKIM MIESZKANIU. ZDJĘCIE: CARGRAD

Prezydent również popiera tę tendencję. W odpowiedzi na ogłoszone inicjatywy mające na celu przezwyciężenie kryzysu demograficznego Władimir Putin zauważył, że duże rodziny naprawdę potrzebują osobnych domów, a budownictwo mieszkaniowe w Rosji rozwija się.

To co robimy. Chodzi o to, aby uczynić go dostępnym, bardziej dostępnym niż obecnie,

– podkreślił prezydent. Należy zatem spodziewać się nowych kroków w stronę dostępności budownictwa indywidualnego. Oczywiste jest, że nie da się przezwyciężyć najtrudniejszych wyzwań demograficznych jedynie za pomocą bodźców materialnych. Wytyczne życiowe są o wiele ważniejsze. Ale wychowywanie wielu dzieci jest znacznie wygodniejsze w przestronnym domu niż w małym jednopokojowym mieszkaniu.

Jaki jest wynik?

Rada, w której wzięło udział 6 tysięcy osób, nie tylko potwierdziła status głównej organizacji publicznej w Rosji i całym rosyjskim świecie. Ustalił stałe naszej przyszłości . Jak podkreślił w swoim przemówieniu Władimir Putin, bez Rosjan jako grupy etnicznej nie ma i nie może być Rosji i rosyjskiego świata. A bycie rosyjskim patriotą oznacza świadomość ogromnej odpowiedzialności za zachowanie Rosji.

Ratowanie ludzi nie jest możliwe bez odrodzenia rodzin wielodzietnych, bez zmiany polityki migracyjnej i zapobiegania aborcji,

–  podsumował na swoim telegramie Konstantin Małofiejew, zastępca szefa VRNS i założyciel Konstantynopola .

Podano odpowiedzi na główne globalne wyzwania stojące przed krajem: wsparcie rodziny i macierzyństwa, świadczenia dla rodzin wielodzietnych, nowa polityka migracyjna, nowa rosyjska gospodarka i oczywiście rosyjska idea. Te i inne wnioski zostaną zawarte w instrukcjach sformułowanych przez Radę po forum. Społeczeństwo przemówiło, teraz do władz należy podjęcie konkretnych kroków, aby osiągnąć nasze wspólne cele.

“LGBTQ+” to organizacja ekstremistyczna. Obława na kluby i bary pedalskie w Moskwie

Obława na kluby i bary pedalskie w Moskwie

2.12.2023 Na podst.: nczas/oblawa-na-kluby-i-bary-gejowskie-w-moskwie

LGBT.
LGBT. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Rosyjskie siły bezpieczeństwa przeprowadziły obławy na kluby i bary gejowskie w Moskwie wkrótce po uznaniu przez Sąd Najwyższy „międzynarodowego ruchu LGBTQ+” za „organizację ekstremistyczną” – poinformowała w sobotę agencja Reutera.

Obławy zorganizowano w piątek wieczorem w celu poszukiwania narkotyków m.in. w męskiej saunie, klubie nocnym i barze organizującym imprezy LGBTQ+.

Naoczni świadkowie powiedzieli, że gościom tych lokali sprawdzano dokumenty i byli oni fotografowani.

Czwartkowa decyzja Sądu Najwyższego zakazująca „międzynarodowego ruchu LGBTQ+” jako „organizacji ekstremistycznej” weszła w życie ze skutkiem natychmiastowym.

Już w 2013 roku przyjęto w Rosji zakaz „propagandy homoseksualizmu” wśród nieletnich.

W 2022 roku uchwalono z kolei ustawę, która zakazuje „propagandy nietradycyjnych stosunków seksualnych i pedofilii” w kinie, internecie, reklamie i w przestrzeni publicznej.

W lipcu br. przyjęto w Rosji zakaz operacji “korekty płci” u osób podających się za “transpłciowe”.

Ukraina nadal sprzedaje sprzęt wojskowy Rosji.

Ukraina nadal sprzedaje sprzęt wojskowy Rosji

https://www.magnapolonia.org/ukraina-nadal-sprzedaje-sprzet-wojskowy-rosji/

Według portalu “Ważne Historie” oraz Organized Crime and Corruption Reporting Project, rosyjskie wojsko w 2022 i 2023 roku otrzymało części zamienne pochodzące z Ukrainy o wartości ponad 370 mln rubli (4,2 mln dolarów).

Ukraina nadal sprzedaje sprzęt wojskowy Rosji. Pomimo trwającej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, części do wyposażenia wojskowego potrzebnego armii rosyjskiej nadal dostarczane są przez ukraińskie firmy do Rosji – wynika ze śledztwa dziennikarzy śledczych oraz wolontariuszy niezależnej organizacji badającej zjawiska korupcyjne w Rosji. Od początku wojny, spółka rosyjska Avia FED Service dostarczyła rosyjskiemu lotnictwu części zamienne o wartości 650 mln rubli (7,3 mln dolarów) z czego 370 mln rubli (4,2 mln dolarów) pochodziło z Ukrainy.

Według danych celnych do których dotarli śledczy, spółka dostarczyła do Rosji części służące naprawom samolotów transportowych AN-124 z Charkowskiego Zakładu Budowy Maszyn o wartości 120 mln rubli. Za 67 mln rubli dostarczono części do naprawy stacji radiolokacyjnych śmigłowców szturmowych Ka-52 z kijowskiej fabryki Radar, części do naprawy silników An-24 i An-12 wyprodukowanych przez Motor Sich, kijowskiego zakładu „Artem” i innych ukraińskich przedsiębiorstw za około 170 milionów rubli.

Dodatkowo rosyjska spółka importowała części i wyposażenie wojskowe z Francji, Wielkiej Brytanii i USA.

Avia FED Service (FED jest akronimem od Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego) powstała w 1993 roku jako rosyjska spółka-córka Charkowskiego Zakładu Budowy Maszyn im. Dzierżyńskiego. Spółka zajmuje się pośredniczeniem w zakupach ukraińskich części pomiędzy zakładem a klientami m.in. rosyjskim ministerstwem obrony. Na czele rosyjskiej spółki stoi urodzony w Ługańsku Oleksandr Reszetnik.

Od 2018 roku Avia FED Service została obłożona ukraińskimi sankcjami za wspieranie wysiłków wojennych Rosji, jednak współpraca i sprzedaż produktów ukraińskich firm nadal trwała. Dostawa owych części nie odbywała się jednak bezpośrednio. Pośrednikiem w transakcji jest zarejestrowana w Dubaju spółka Linker.

To tam trafiają produkty z Ukrainy a dalej wysyłane są do Rosji. Linker otrzymywał w szczególności ukraińskie produkty od Motor Sicz, którego dyrektor Wiaczesław Bogusław został zatrzymany w październiku ubiegłego roku pod zarzutem zdrady stanu za „nielegalne dostawy towarów wojskowych do rosyjskich samolotów szturmowych”.

Poza Linkerem w transakcjach uczestniczy również firma z Kirgistanu, która została założona w kwietniu 2023 roku. Od tego czasu dostarczyła do Rosji produkty Charkowskiego Zakładu Budowy Maszyn o wartości 40 mln rubli. Rosyjska spółka Avia FED Service wyjaśniała dziennikarzom, że sprzęt dostarczany z Ukrainy do Rosji został zakupiony w latach 2020-2021 i był składowany „za granicą”. Spółka nie wyjaśniła jednak jak możliwe jest, że dostawy odbywają się poprzez założony kilka miesięcy temu spółkę kirgiskiego pośrednika.

Wartości dostarczonego wyposażenia może wydawać się niewielka, jednak warto pamiętać, że dostawy dotyczą zazwyczaj tych elementów, których nie da się wyprodukować w Rosji, a ich brak powoduje całkowite uziemienie rosyjskich maszyn.

Rosja delegalizuje i przegania wszystkie ruchy LGBT

Rosja przegania wszystkie ruchy LGBT

30.11.2023 nczas/rosja-przegania-wszystkie-ruchy-

Rosyjski Sąd Najwyższy zakazał działalności wszystkich organizacji „międzynarodowego ruchu LGBT”. To ciąg dalszy działań przeciw tego typu propagandzie w imię wzmacniania społeczeństwa. Już wcześniej organizacjom LGBT+ groziły kary za prowadzenie „propagandy”, chociaż były to tylko kary grzywny.

Teraz może się to zmienić, bo decyzja sądu otwiera drogę do wszczynania spraw karnych przeciw „tęczowym” grupom w tym kraju. I tak w czwartek 30 listopada rosyjski Sąd Najwyższy zdelegalizował działanie w całym kraju „międzynarodowego ruchu LGBT” ze względu na „ekstremizm społeczny”.

Sędzia Oleg Niefiedow nakazał „uznać międzynarodowy ruch LGBT i zależne od niego stowarzyszenia za ekstremistów i zakazał ich działalności na terytorium Federacji Rosyjskiej”. Sędzia sprecyzował, że zakaz wchodzi „w życie natychmiast”.

Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami i trwała 4 godziny. Był to wyrok wydany na skutek wniosku z połowy listopada rosyjskiego ministerstwa sprawiedliwości. We wniosku zapisano prośbę o zakaz działania „międzynarodowego ruchu LGBT”, nie precyzując z nazwy żadnej organizacji. Zarzucono takim ruchom „podżeganie do nienawiści społecznej i religijnej”.

Propagowanie „nietradycyjnych preferencji seksualnych” uznano za „ekstremizm i w teorii może teraz podlegać karze jako rodzaj przestępstwa. Do tej pory aktywistom LGBT+ groziły tylko grzywny.

Wpisy internetowe świadczą, że wielu osobom ta decyzja się spodobała.

Źródło: AFP/ Ria Nowosti

Rosja: Ministerstwo Sprawiedliwości domaga się zakazania „międzynarodowego ruchu LGBT”

17 listopada 2023 pch24.rosja-domaga-sie-zakazania-ruchu-lgbt

Rosja: Ministerstwo Sprawiedliwości domaga się zakazania „międzynarodowego ruchu LGBT”

(Fot. LEGO/Facebook)

Rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości chce uznać za „organizację ekstremistyczną” i zakazać w Rosji „międzynarodowego ruchu społecznego LGBT”. Stosowny wniosek resort skierował do Sądu Najwyższego – donosi w piątek portal Meduza.

W działalności lobby LGBT funkcjonującego na terytorium Rosji ministerstwo sprawiedliwości dopatrzyło się „znamion i przejawów ekstremizmu, w tym wzniecania wrogości na tle społecznym i religijnym” – pisze portal Meduza, powołując się na komunikat resortu.

Sprawę LGBT rosyjski Sąd Najwyższy ma rozpatrzyć 30 listopada. Jak przypomina cytowany portal, już w 2013 r. zakazano w tym kraju propagandy homoseksualizmu wśród nieletnich. W 2022 r. uchwalono z kolei ustawę, która zakazuje „propagandy nietradycyjnych stosunków seksualnych i pedofilii” w kinie, internecie, reklamie i w przestrzeni publicznej. Stosowne fragmenty (odnoszące się do stosunków osób tej samej płci) są wycinane z filmów, a książki usuwane z księgarni.

Dziennik „The Guardian” zwraca uwagę, że od początku wojny przeciwko Ukrainie Władimir Putin z nową siłą promuje się jako obrońca „tradycyjnych wartości”, a „retoryka antygejowska stała się fundamentem jego agendy politycznej”.

Źródło: PAP

Wroga polityka nie musi się przekładać na niechęć między narodami. Polacy w każdej chwili mogą rozpocząć dialog z Rosjanami.

Pojechałam do Sankt Petersburga, by przekazać Rosjanom ważne przesłanie

Agnieszka Piwar przekazac-rosjanom-wazne-przeslanie 2023-11-13

W dobie szalejącej rusofobii, kiedy za kontakty z Rosjanami można trafić do aresztu, a już na pewno doświadcza się wykluczenia społecznego, postanowiłam wiele zaryzykować, by spróbować przełamać ten impas. 9 listopada, w murach Państwowego Uniwersytetu w Sankt Petersburgu, uczestniczyłam w międzynarodowej dyskusji o tym, jak odzyskać utracone zaufanie, co powinno stanowić podstawę przyszłego dialogu i kiedy zakończy się konfrontacja.

Konferencja pt. „Wielki Bałtyk: dziedzictwo historyczne i kulturowe, specyfika etnokulturowa i edukacyjna”, odbyła się w ramach XI Bałtyckiego Forum Rodaków. W dyskusji uczestniczyli przedstawiciele Rosji, Białorusi, krajów bałtyckich i Polski. Wśród delegatów przeważali uczeni i eksperci poważnych instytucji, którzy rozprawiali nad nowymi wyzwaniami. Byłam jedyną osobą z Polski zaproszoną na to wydarzenie.

Przyjęto mnie bardzo życzliwie. Osobiście doświadczyłam tego, że wroga polityka nie musi się przekładać na niechęć między narodami. Dlatego jestem przekonana, że Polacy w każdej chwili mogą rozpocząć dialog z Rosjanami. Podobnie jak z sąsiadami zza Buga. Na konferencji w Sankt Petersburgu była niezwykle interesująca ekipa z Białorusi. Tak się złożyło, że podczas kolacji miałam wspólny stolik z Białorusinami. To połączenie sprawiło, że stolik nasz zyskał miano „najweselszego”.

Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele tracimy nie utrzymując dobrych relacji ze słowiańskimi narodami – rosyjskim i białoruskim – chowając przy tym jakieś irracjonalne urazy. Najwyższy czas to zmienić.

W trakcie konferencji wygłosiłam odczyt pt. „Ostracyzm wobec polskich dziennikarzy piszących obiektywnie o Rosji. Jak pokonać rusofobię?”. Pierwsza część przemówienia została odebrana jako spora sensacja, dzięki czemu przykułam uwagę audytorium. Jednak w moim wystąpieniu kluczowe było to, co przekazałam w drugiej części. Uważam wręcz, że była to najważniejsza misja, jaką do tej pory zrealizowałam w swoim życiu. Poniżej moje przemówienie w całości.

Szanowni Państwo!

Przyjechałam z Polski, w związku z tym wybaczcie proszę, jeśli zniekształcę język rosyjski. Jak wiadomo, najlepszym sposobem na naukę języka jest praktyka. Niestety komunikacja między naszymi krajami jest obecnie znacznie utrudniona. Przyczynia się do tego wroga polityka oraz zerwanie połączeń lotniczych z Unii Europejskiej do Rosji.

Wśród moich rodaków panuje obawa, że jeśli podejmą dialog z Rosjanami, to spotka ich za to w Polsce sporo problemów i trudności.

Tacy dziennikarze jak ja – czyli rozmawiający z Rosjanami i piszący obiektywnie o Rosji – doświadczają ogromnego ostracyzmu. Na moim przykładzie pokrótce to zobrazuję.

Zaczęło się od udziału w Międzynarodowych Motocyklowych Rajdach Katyńskich. W latach 2015 i 2016 pojechałam z polskimi motocyklistami do Katynia i Miednoje, na groby polskich oficerów zamordowanych przez NKWD. Na podstawie materiałów zebranych podczas tych wypraw, zrealizowałam dwa filmy dokumentalne oraz napisałam reportaże.

Właśnie wtedy uruchomiono w Polsce nagonkę przeciwko mnie. Osoby, które mnie atakowały nie doceniły tego, że w moich relacjach przypomniałam o ofiarach terroru komunistycznego. Skrytykowano mnie, bo komuś się nie spodobało, że pokazałam, iż podczas naszych wypraw Rosjanie przyjęli nas bardzo serdecznie. Pokazałam przyjacielskie relacje między naszymi narodami, między normalnymi ludźmi.

Przypuszczam, że niektórych oburzył także fakt, iż w moich relacjach przypomniałam o tym, że naród rosyjski był pierwszą i najliczniejszą ofiarą terroru komunistycznego.

W efekcie, w polskojęzycznych mediach zaczęto mnie określać epitetami: „propagandystka Kremla”, „ruska agentka”, „szpieg Putina”. Proszę mi wierzyć: dla dziennikarza w Polsce jest to jak wyrok śmierci cywilnej, gdyż oznacza wykluczenie z życia publicznego.

Paradoksalnie, ta kampania oszczerstw sprawiła, iż zapragnęłam lepiej poznać Rosję i Rosjan. W związku z czym, w kolejnych latach przeprowadziłam wiele wywiadów z osobami publicznymi z Rosji: dyplomatami, ekspertami, dziennikarzami. Ponadto, wielokrotnie podróżowałam do Rosji – do różnych regionów tego kraju – w celu zebrania materiałów, żeby napisać obiektywne reportaże, jakich brakowało w polskich mediach.

W moich publikacjach nawiązywałam do trudnej historii między naszymi narodami, czyli do tego co nas tak często dzieli. Jednocześnie, starałam się także pokazać niektóre dobre strony, czyli to co nas łączy. Ponadto, próbowałam odszukać możliwe drogi wyjścia z kryzysu.

W efekcie mojego zaangażowania w polsko-rosyjski dialog, doświadczyłam w Polsce absurdalnych ataków. Oto jeden z przykładów. Dyrektor telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska, której mąż został niedawno nowym ambasadorem Polski na Ukrainie, zaatakowała mnie publicznie, kiedy otrzymałam akredytację prasową na Białoruś.

Udałam się na Białoruś m.in. po to, aby wziąć udział w Wielkiej Rozmowie z Prezydentem, podczas której jako dziennikarka z Polski zadałam Aleksandrowi Łukaszence pytanie: „Co jest gotowy zrobić dla poprawienia relacji polsko-białoruskich?”.

Przy okazji mojego dziennikarskiego wyjazdu na Białoruś, Romaszewska opublikowała w mediach społecznościowych mój wizerunek podpisując: „regularnie opłacania moskiewska najmitka”. Rzuciła takie kłamliwe oskarżenia nie mając żadnego dowodu na poparcie swoich słów.

Kolejny przykład. Kilka miesięcy temu pojechałam do Iraku na Międzynarodowy Festiwal Imama Husajna w Karbalii. Zaprosiła mnie tam miejscowa organizacja szyicka. Wyjazd relacjonowałam w mediach społecznościowych. W efekcie, pewien popularny w Polsce dziennikarz publicznie zasugerował, że za moim wyjazdem do Iraku stoją… rosyjskie służby specjalne.

W takiej absurdalnej rzeczywistości przyszło mi żyć.

Piętnowanie nasiliło się po 24 lutego 2022 roku. Nigdy nie popierałam wojny na Ukrainie. Jednak wkrótce po rozpoczęciu tzw. „specjalnej operacji wojskowej” – zacytowałam w mediach społecznościowych wypowiedzi dwóch popularnych amerykańskich ekspertów: profesora Johna Mearsheimera, twórcy teorii realizmu ofensywnego oraz Douglasa Macgregora, emerytowanego pułkownika armii USA. Obaj Amerykanie wyraźnie wskazali, że za kryzys na Ukrainie w znacznym stopniu odpowiada ekspansja NATO na Wschód.

Zacytowanie tych konkretnych amerykańskich ekspertów, spowodowało, że spadła na mnie fala hejtu, a atakujący zarzucili mi, że… powtarzam propagandę Kremla.

Podobna nagonka spotyka każdego dziennikarza w Polsce, który obiektywnie pisze o Rosji.

Celem tych ataków jest odbieranie wiarygodności i stygmatyzowanie: «Oto straszny ruski agent».

W Polsce wielu ludzi boi się Rosji. A wystraszonymi ludźmi łatwiej jest sterować.

Jak pokonać rusofobię? Ufam, że jest pewne antidotum.

Znajdujemy się w Sankt Petersburgu. Chcę opowiedzieć o wielkim Rosjaninie i świętym męczenniku, który urodził się w tym pięknym mieście. Mam na myśli Mikołaja II Romanowa, ostatniego cara Rosji, który był także tytularnym królem Polski.

Niedawno zmarł wybitny rosyjski reżyser Gleb Anatoljewicz Panfiłow. Jego ostatnim dziełem był wstrząsający film o zmordowaniu rodziny carskiej przez bolszewików, pt. „Carska rodzina Romanowów”. W jednym z wywiadów Panfiłow powiedział:

«Jestem głęboko przekonany, że skrucha za rozstrzelanie rodziny królewskiej wśród Rosjan jeszcze nie nastąpiła. Piotr I odrąbałby im głowy, utopił ich we krwi i pozostał na tronie. A tu – inteligent, przyzwoity człowiek. On nie był do tego zdolny. I poświęcił siebie, swoją rodzinę… Dzieje się tak wtedy, gdy prawdy moralne wchodzą w konflikt z wymogami prawdziwego życia, okrutnymi i bezlitosnymi! I co robić w sytuacji Mikołaja II? Mówimy o polityce, a ona często wchodzi w konflikt z kategoriami moralnymi, chrześcijańskimi. Po abdykacji już zwykły polityk Mikołaj II stał się niedościgły pod względem moralnym. Stał się, z mojego punktu widzenia, wielki. A cała jego droga krzyżowa mówi o wielkości ducha. Tylko najwybitniejsi ludzie mają taką cierpliwość i taki stopień poświęcenia.»

Męczeńska śmierć Mikołaja II, to straszna katastrofa i punkt zwrotny w historii świata. Dlatego uważam, że przywrócenie jemu należytej czci jest kluczem do wszystkiego. Należy uświadamiać nasze narody, kim naprawdę był ostatni władca Rosji i jaką poniósł ofiarę.

Na koniec chciałabym przytoczyć fragmentem opisu zamieszczonego na jednym z kanałów aplikacji Telegram: «Mikołaj II ze względu na swoją pobożność i moralność, prostotę i skromność, pragnienie przestrzegania chrześcijańskich przykazań i rytuałów stał się obcy otaczającemu go zdeprawowanemu społeczeństwu, pogrążonemu w okultyzmie i masonerii.»

Gdyby Polacy znali prawdę o tym najbardziej niezrozumianym rosyjskim carze, to jestem przekonana, że wielu moich rodaków zaczęło by odchodzić od rusofobii.

Dziękuję Państwu za uwagę.

Agnieszka Piwar Sankt Petersburg, 09.11.2023r.

Wsparcie wolnego słowa

Fot. Roman Surikow

Od Międzymorza do Mitteleuropy

Od Międzymorza do Mitteleuropy

Adam Wielomski konserwatyzm

Konflikt między Ukrainą i Polską nie jest o zboże. Spór ten jest tylko widocznym dla opinii publicznej symptomem zerwania w obustronnych stosunkach. Dodajmy, że nieuchronnego, co przewidział już ponad 100 lat temu Roman Dmowski, a czego politycy PiS nie potrafili czy nie chcieli dostrzec. Spór ten jest konieczny i wynika z mapy, czyli z geopolityki.

Przez ostatnie półtora roku ciągle czytałem o sobie, że jestem „ruską onucą”. Nawet nie dlatego, że popierałem rosyjską agresję na Ukrainę – bo nie popierałem jej jako wielce niekorzystnej dla Polski – ale dlatego, że nie rozczulałem się nad Ukrainą jak Szymon Hołownia nad konstytucją. Nie, nie rozczulałem się, gdyż  byłem pewny, że Ukraina nie będzie przyjacielem Polski. Nawet nie ze względu na Wołyń i stare dzieje, ale z powodu mapy.

W 1908 roku Dmowski opublikował pracę „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, w której dokonał niezwykle trzeźwej analizy geopolitycznych celów Niemiec. Wskazał, że Berlin posiada dwóch wrogów w swojej ekspansji na wschód: Polaków (jako naród, gdyż państwa wtedy nie mieliśmy), którzy zasiedlają ziemie przeznaczone dla niemieckich osadników, a także Rosję, która ogranicza niemiecki marsz na wschód militarnie i politycznie. Stąd pogląd Dmowskiego, że Niemcy staną na głowie, aby obudzić ukraiński nacjonalizm i doprowadzić do stworzenia państwa ukraińskiego, które od wschodu naciskałoby na Polaków, równocześnie wypychając Rosję z Europy. W oparciu o Ukrainę niemiecka gospodarka stworzy projekt, który kilka lat później sami niemieccy polityki określili Mitteleuropą.

Czy jeśli powstałoby państwo ukraińskie to Kijów zgodziłby się na ten projekt, stając się wasalem ekonomicznie i politycznie zależnym od Niemiec? Tak, bo nie miałby innego wyjścia. Ponieważ Rosja nie zgodzi się na państwo ukraińskie, stworzone kosztem jej historycznej kolebki (Ruś Kijowska) i wypchnięcia jej z Europy, to nie zawaha się podjąć wszelkie kroki, aby tę państwowość unicestwić, włącznie z wojną. W tej sytuacji rząd w Kijowie, mając do wyboru albo unicestwienie pod naporem rosyjskim, albo zachowanie państwowości za cenę niemieckiej kontroli i ekonomicznej eksploatacji, wybierze „mniejsze zło”, czyli hołd Berlinowi. I hołd taki Żeleński właśnie złożył Olafowi Scholzowi, czego wyrazem było publiczne poparcie niemieckich aspiracji do stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.

Cała polityka rządów postsolidarnościowych, opierając się na mirażu stworzonym przez Giedroycia i rojeń piłsudczyzny o „Polsce federacyjnej”, polegała na wierze, że uda się Ukrainę nakłonić do stworzenia wielkiego sojuszu, albo i federalnego UkroPolu, które oprze się rosyjskiej ekspansji na zachód i niemieckiej na wschód. Ponieważ w przypływie resztek racjonalizmu w Warszawie zdawano sobie sprawę, że jest to sojusz dwóch państw słabych przeciw dwóm mocarstwom, to chciano ten projekt powiększać do rozmaitych Trójmórz, Międzymórz, etc., angażując przy okazji Stany Zjednoczone jako gwaranta jego istnienia.  Ci, którzy czytają moje teksty wiedzą, że zawsze podchodziłem do tego pomysłu z głęboką rezerwą. Nie wierzyłem ani we wspólny interes kilkunastu podmiotów, które miały tę strukturę tworzyć; ani w ich potencjał (stąd określenie Nędzymorze), ani w trwałe zaangażowanie amerykańskie.

W Polsce jednak w ten projekt wierzono, a wszystkie głosy wyrażające wątpliwości klasyfikowane jako „onucyzm”. Innymi słowy, zaklinano rzeczywistość, aby nagięła się do ideału. Paradoksalnie, w Kijowie, gdzie tradycja dyplomatyczna  i uprawiania polityki międzynarodowej prawie nie istnieje, w mrzonki te nie uwierzono, wybierając Realpolitik, by nie rzec, że czysty makiawelizm. Dlaczego?

Z bardzo prostego powodu. W projekty „nędzymorskie” głównie angażowała się Polska. Kijów stanął więc przed wyborem. Albo sojusz z państwem o średnim potencjale jak Polska przeciw Rosji i Niemcom równocześnie, albo sojusz z ekonomicznym mocarstwem jak Niemcy przeciwko Rosji i Polsce. Analiza typu SWOT (silne i słabe strony) jednoznacznie wskazywała, że lepiej być z Berlinem przeciwko Moskwie i Warszawie, niż ze słabą Warszawą przeciwko osi Moskwa-Berlin. Dlatego Kijów wydoił polską armię z całego możliwego do przejęcia uzbrojenia, po czym makiawelicznie odwrócił sojusze, dogadując się z Berlinem. Jako zwolennik Realpolitik nie potępiam Ukrainy, przeciwnie, podziwiam kunszt tej młodziutkiej i niedoświadczonej przecież dyplomacji i czekam na dymisję min. Raua jako politycznie odpowiedzialnego za klęskę polskiej polityki wschodniej, choć oczywiście nakreślono ją na Nowogrodzkiej w gabinecie rzekomo nieomylnego Prezesa.

Na naszych oczach projekt polskiego Międzymorza przekształcił się w projekt niemieckiej Mitteleuropy. W Polsce nikt się tego nie spodziewał, ponieważ media cały czas podtrzymywały mit rzekomego sojuszu niemiecko-rosyjskiego. Tak, sojusz taki istniał, ale do 2022 roku. W 2022 roku w Niemczech miano „słowa roku” przyznano Zeitenwende, czyli „przełomowi epok”. Niemieckie elity, po wahaniach przez pierwsze miesiące toczącej się wojny, ogłosiły poparcie dla Ukrainy i wojnę z sojuszem Rosja-Chiny. Widzi to każdy przeglądający niemieckie portale dotyczące spraw międzynarodowych, wystąpienia Scholza i niezbyt lotnej szefowej MSZ Annaleny Baerbock.

Polskie media fakt ten zignorowały całkowicie, naśmiewając się ze starych hełmów, które Niemcy podarowały Ukrainie, gdy my wysyłaliśmy „Twarde” i „Rosomaki”. Polskie media, a także wpatrzona w nie polska elitka polityczna, nie dostrzegły Zeitenwende niemieckiej polityki zagranicznej, która z sojuszu z Rosją przeszła do konfrontacji, a której celem jest budowa Mitteleuropy, której centralnymi punktami są: 1/ przyjęcie Ukrainy do UE; 2/ zmiana traktatów unijnych w kierunku państwa federalnego.

Właśnie dlatego Kijów, za wszelką cenę chcący uciec od zależności od Rosji, złożył hołd lenny Berlinowi i śmiało poszedł na konfrontację z Warszawą, której pisowski rząd takiej federalizacji jest mocno niechętny.

‘Śmierć Prigożyna’ i hipotetyczny scenariusz białoruski. “Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, sytuacja może eskalować bardzo szybko”

Śmierć Prigożyna i hipotetyczny scenariusz białoruski. “Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, sytuacja może eskalować bardzo szybko”

Marek Budziszsmierc-prigozyna-i-hipotetyczny-scenariusz

Kwestie związane z katastrofą lotniczą pod Twerem będziemy rozważać zapewne jeszcze długo. Nie możemy być pewni nawet tego czy Prigożyn znajdował się na pokładzie samolotu, który uległ katastrofie – chyba, że zaufamy informacjom rosyjskich służb i słowom Putina o śmierci właściciela Grupy Wagnera. Wszyscy inni, którzy nie są skłonni do tak daleko idącej ekstrawagancji, będą zadawać pytanie, choćby o drugi samolot wykorzystywany przez Prigożyna, który tego samego dnia wystartował z lotniska Wnukowo, skąd leciał też feralny Embraer. Początkowo kierował się również w stronę Petersburga, potem zawrócił i dzień po katastrofie udał się do Baku. Kto był na jego pokładzie, czym spowodowana była tak dziwna trasa lotu, dlaczego zawrócił?

Wszystkie te ciekawe pytania domagają się odpowiedzi, podobnie jak kolejna kwestia – dlaczego Margarita Simonjan, kierująca holdingiem propagandowym Russia Today, w dzień katastrofy pytana o nią odpowiedziała jednym słowem – inscenirowka.

Scenariusze dot. śmierci Prigożyna

Pytań i wątpliwości jest znacznie więcej, co oznacza, że winniśmy – rozważając konsekwencje tego, co się stało i możliwego rozwoju sytuacji w przyszłości, brać pod uwagę różne wątki, nawet i te najbardziej z dzisiejszego punktu widzenia nieprawdopodobne. Chciałbym zaprezentować jeden z takich scenariuszy, Państwo uznacie, czy jest on fantastyczny czy niekoniecznie.

Niech punktem wyjścia będzie to, że Prigożyn zniknął, podobnie jak Dmitrij Utkin i odpowiadający za logistykę Grupy Wagnera Walerij Czekałow. Nie ma właściciela Grupy Wagnera, niedługo też nie będzie samej Grupy, która najprawdopodobniej zostanie rozformowana, jej ludzi przejmą inne tworzone właśnie „prywatne armie” w rodzaju „Reduty”, której patronuje rosyjskie Ministerstwo Obrony. Zresztą to nie jedyna tego rodzaju formacja w Rosji, swoją armię tworzy też m.in. Gazprom czy gubernator Krymu Aksionow. Innymi słowy, ludzie Wagnera, o których ciepło wypowiadał się Putin, nie rozpłyną się na niezmierzonych terenach „matuszki Rossiji”, ale zostaną wykorzystani.

Warto zwrócić też uwagę na to, że dzień po katastrofie Radio Svoboda na podstawie zdjęć satelitarnych potwierdziło, że obóz Wagnerowców pod Osipowiczami w miejscowości Cel jest likwidowany. Z początkowej liczby 273 namiotów zostało 162, co zdaniem dziennikarzy oznacza, że zamiast 5 tys. „muzykantów” znajduje się tam obecnie jedynie, jak się wydaje, nie więcej niż 2,5 tys. Ci ostatni zapewne też niedługo znikną. Wagnerowców nie będzie już na Białorusi. Czy z nimi zniknie problem i zaostrzenie między państwami NATO a Mińskiem?

Takie wrażenie miało wytworzyć, to moja teza, ostatnie publiczne wypowiedzi Łukaszenki, który odwiedzając port lotniczy w Mińsku powiedział, iż polecił premierowi Hałouczence, aby ten „nawiązał kontakty z Polakami”, z którymi trzeba rozmawiać. Jak dodał białoruski dyktator Mińsk będzie dążył do normalizacji relacji z Polską i Z Zachodem, a stanie się to zapewne po wyborach, bo jego zdaniem obecna władza rozgrywa kwestię zagrożenia na granicy po to, aby zwiększyć swe szanse.

Pozostawiając z boku kwestię czy białoruski dyktator kibicuje dzisiejszej polskiej opozycji, czy tylko powtarza „przekaz dnia” przez nią powielany, jedno jest pewne. Reżim w Mińsku zmienił w ostatnim czasie nieco ton, mówi o konieczności współpracy, porozumienia i opowiada się za utrzymaniem dobrosąsiedzkich relacji. Jeszcze kilka tygodni wcześniej, w lipcu, Łukaszenka w toku spotkania z Putinem mówił o wojnie, co prawda kreując się na ofiarę polskiej i NATO-wskiej agresji, ale zmiana tonu wypowiedzi jest znacząca. Nie tylko zresztą jego. Jak donosi Izwiestia, podobny przekaz o potrzebie rozmów i porozumienia akcentują też w białoruskim parlamencie. A zatem temperatura uczuć reżimu w Mińsku wobec Warszawy przypomina w ostatnich miesiącach falowanie – od fazy nienawiści i retoryki wojennej przechodzimy obecnie do fazy miłości. Ile ona będzie trwała nie wiemy, ale zmiana jest widoczna. Dotycz zresztą nie tylko Polski. Łukaszenka złożył życzenia narodowi Ukraińskiemu z okazji niedawnego święta niepodległości mówiąc o konieczności rozpoczęcia rozmów pokojowych i proponując swoje pośrednictwo w tej sprawie.

W dniu katastrofy samolotu, na pokładzie którego znajdował się, jak się uważa, Prygożyn, jak informuje Białoruski Gajun, w godzinach wieczornych z Moskwy do Mińska wyleciał samolot transportowy Ił-76, który może zabrać na pokład nawet 200 osób. Ten lot wzbudził zainteresowanie, bo przez ostatni miesiąc tej wielkości samoloty transportowe nie latały z Rosji na Białoruś, a koincydencja czasowa jest zastanawiająca, podobnie jak informacja, że w tym samym czasie wystąpiły „trudności z łącznością komórkową i mobilnym internetem” w okolicach Osipowicz, gdzie znajduje się obóz Wagnerowców. Te informacje mogą sugerować, że rosyjskie i białoruskie władze nie były pewne czy „muzykanci” będą lojalni, obawiali się ich reakcji i na wszelki wypadek podjęły pewne kroki bezpieczeństwa.

W dniu katastrofy i wczoraj pojawiły się też doniesienia, kolportowane również przez kanały na platformie Telegram, które są zbliżone do Wagnerowców w rodzaju Grey Zone, że w związku ze śmiercią Prigożyna w ich szeregach wrze, szykuje się „drugi marsz na Moskwę”, a niektórzy być może zareagują pozytywnie na apel walczącego po stronie ukraińskiej Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i zasilą jego szeregi. Innymi słowy, w ciągu ostatnich dwóch dni pojawiło się sporo doniesień, które tworzą wizerunek Wagnerowców, już nie dowodzonych przez Prigożyna i Utkina, jako siły niezdyscyplinowanej, nieobliczalnej, być może niekontrolowanej przez Kreml czy rosyjskie służby specjalne, a nawet gotowej przejść na stronę ukraińską. Nie twierdzę, że wszystko to są przygotowane przez stosowne służby „wrzutki”, ale wykluczenie z góry tego rodzaju możliwości, zwłaszcza, że mamy do czynienia z Białorusią i Rosją, byłoby moim zdaniem, lekkomyślne.

Sytuacja na Białorusi i na Łotwie

Zwróćmy teraz uwagę na to co dzieje się na Białorusi. Otóż musimy pamiętać, że 1 września zaczną się tam ćwiczenia wojskowe „Tarcza Braterstwa – 2023”, w których weźmie udział – według oficjalnych danych – 2,5 tys. żołnierzy i ok. 500 sztuk rozmaitego rodzaju sprzętu. Manewry będą odbywały się na kilku białoruskich poligonach, w tym blisko granicy z Polską – niedaleko Brześcia i Grodna (poligon Hoża). Te ćwiczenia płynnie przejdą najprawdopodobniej w manewry Zapad-2023, o których Szojgu, rosyjski minister obrony, jeszcze w grudniu ubiegłego roku na rozszerzonym posiedzeniu kolegium swojego resortu z udziałem Putina mówił, że są jednych z priorytetów Rosjan na ten rok. Ostatnio o nich ciszej, ale niczego nie należy wykluczać.

Aby uzupełnić kreślony obraz chciałbym nieco uwagi poświęcić sytuacji na Łotwie. Nas co prawda interesuje przede wszystkim Polska, ale ewentualna iskra, jeśli w ogóle, może tam właśnie doprowadzić do detonacji. Po pierwsze, w tym państwie mamy obecnie do czynienia z kryzysem rządowym. Misję utworzenia nowego rządu, po tym jak poprzedni podał się do dymisji, otrzymała Evika Silina, która planuje jej sfinalizowanie do połowy września. Jak wiadomo, czas kiedy prowadzi się rokowania koalicyjne to okres podwyższonej wrażliwości polityków na to, co się dzieje i ewentualne wydarzenia na Łotwie czy łotewsko – białoruskiej granicy, gdzie już dwukrotnie w ostatnim czasie służby otworzyły ogień na postrach w obliczu szturmu migrantów, mogą mieć wpływ na przebieg rozmów. Tego obawiają się Łotysze. Jak powiedział publicznie Jānis Sārts z NATO-wskiego Communications Strategic Centre of Excellence mimo, że „zagrożenie ze strony Grupy Wagnera wydaje się być mniejsze”, to jednak „nie można wykluczyć, że Białoruś będzie starała się zwiększyć napięcie na granicy z Łotwą”. Jest jeszcze jedna, znacznie poważniejsza kwestia. Otóż w kwietniu tego roku Saeima, łotewski parlament, wprowadził regulację, w świetle której każdy mający na Łotwie prawo pobytu musi zdać egzamin językowy potwierdzający znajomość urzędowego języka. Jeśli tego nie zrobi do 1 września, to nie później niż 2 grudnia będzie musiał opuścić kraj. Obecnie rząd zwrócił się do parlamentu, aby przedłużyć prawo czasowego pobytu tym, którzy nie zdali egzaminu, ale póki co zmiany nie zostały jeszcze wprowadzone.

Rosyjskie media już piszą o tym, że Ryga ma zamiar deportować emerytów, bo nie ulega wątpliwości, że regulacje te wymierzone są w rosyjskojęzyczną mniejszość zamieszkującą na Łotwie. Z szacowanych 25 tys. osób, które taki egzamin powinny złożyć, do tej pory nie przystąpiło do niego ok. 10 tys. ludzi, problem więc jest poważny. Warto też pamiętać, że Rosjanie na Łotwie zamieszkują w zwartych skupiskach okolice Dyneburga na południu kraju, nieopodal granicy z Białorusią. Wszystko to razem wzięte tworzy sytuację, w której dość łatwo jest zorganizować dużą prowokację. Jak ona mogłaby wyglądać? Rosyjskie portale propagandowe rozpisują się już obecnie o planowanych deportacjach emerytów. Po zapowiedziach zamknięcia granicy między Białorusią a Łotwą, Litwą i Polską jeśli prowokacje nie ustaną, możemy mieć do czynienia ze wzrostem liczby migrantów chcących przejść z Białorusi np. na Łotwę, co może przyspieszyć decyzję o zamknięciu granicy. Portale informacyjne informują też o działających siatkach szpiegowskich (rosyjskich) na Łotwie, ale również o dochodzeniu wymierzonym w  rodzimych prawicowych ekstremistów.

W takim klimacie łatwo o incydent, nieważne czy zorganizowany przez służby Moskali, czy o spontanicznym charakterze. Można sobie wyobrazić nie tylko protesty uliczne w Dyneburgu, ale też zupełnie nieobliczalne zachowania, choćby w postaci zbiorowego samobójstwa rodziny rosyjskojęzycznych emerytów zagrożonych deportacją, lub choćby obawiających się deportacji. Rosyjskie media z pewnością nie zmarnowałyby tego rodzaju okazji. Już zresztą w przeszłości kwestia językowa na Łotwie służyła im do podważania międzynarodowej reputacji rządu w Rydze. Na wiele lat przed wojną Rosjanom udało się zresztą doprowadzić w Parlamencie Europejskim do zgłoszenia, przez deputowanych lewicy, uchwały potępiającej politykę Łotwy. Teraz sprawy mogą pójść dalej. W reakcji na to co się wydarzyło, chodzi o wzrost napięcia, podsycanego narracją o prześladowaniach i planowanych deportacjach a także w reakcji na to co się dzieje i cały czas będzie dziać na granicy, w Dyneburgu, w miejscowościach zamieszkałych przez mniejszość rosyjską, mogą zacząć powstawać „spontanicznie” oddziały samoobrony a granicę będą przechodzić uzbrojeni ludzie, którzy wezmą się tam nie wiadomo skąd.

Bo przecież Grupy Wagnera już na Białorusi nie ma, nie żyje też jej dowódca. Bezprizorni Wagnerowcy mogą nawet ogłosić, że w obliczu bezczynności władz w Moskwie która nie broni Rosjan podlegających prześladowaniom na Łotwie sami postanowili zaangażować się w ich wspieranie. Mało tego, władze w Mińsku mogą nawet zacząć ich ścigać, zarówno wdrażając śledztwo jak i wysyłając jednostki wojskowe w teren. Dlaczego jest to istotne? Otóż trzeba pamiętać, że w czasie poprzedniego zaostrzenia na granicy z Polską i z Państwami Bałtyckimi, znaczące oświadczenie wydała 31 lipca wydała Linda Thomas-Greenfield, amerykański ambasador przy ONZ. Powiedziała ona, rozwiązując przy okazji tzw. problem atrybucji, że każde działanie Wagnerowców na granicy z państwami NATO będzie przez Waszyngton traktowane jak akcja podjęta przez Moskwę i spotka się z adekwatną reakcją. To przesądziło, moim zdaniem, o rezygnacji z „wycieczki na Rzeszów”, ale teraz Wagnerowców już nie ma. I jeśli znów zaczną się jakieś niepokoje, to Zachód ponownie stanie wobec problemu „kto za tym stoi”?

Jaki cel ma Rosja?

Opisujemy hipotetyczny, ale możliwy scenariusz, należy w związku z tym zapytać, co Rosjanie zaogniając sytuację mogą chcieć osiągnąć? Jedno już uzyskali. Napisał o tym niedawno Ian Brzeziński z Atlantic Council. Przypomniał on, że NATO jeszcze w czasie zimnej wojny miało pewien model reagowania na prowokacyjne działania ze strony ZSRR. Kiedy to miało miejsce wówczas Pakt Północnoatlantycki organizował niezapowiedziane manewry typu snap, po to aby pokazać, że ma możliwości reagowania na to co się dzieje i jest też zdeterminowany aby nie pozwolić Moskalom na przekraczanie pewnych granic. Teraz, jak uważa Brzeziński, mamy do czynienia z podobną sytuacją i również należałoby zorganizować podobne ćwiczenia. Jak napisał, „NATO powinno przeprowadzić ćwiczenia bez powiadomienia w przesmyku suwalskim, rozmieszczając zasoby morskie, powietrzne i naziemne innych państw członkowskich Sojuszu. Celem byłoby zademonstrowanie i przetestowanie gotowości operacyjnej w koordynacji z siłami polskimi i litewskimi oraz batalionami wzmocnionej wysuniętej obecności NATO stacjonującymi obecnie w tych dwóch krajach. Połączone Siły Zadaniowe Bardzo Wysokiej Gotowości Sojuszu (VTJF) byłyby idealnym elementem, który mógłby służyć jako rdzeń tej demonstracji siły. Siły te, liczące dwadzieścia tysięcy żołnierzy, składają się z komponentów sił powietrznych, morskich i sił specjalnych, a także wielonarodowej brygady lądowej liczącej pięć tysięcy żołnierzy. Elementy wiodące mają być gotowe do rozmieszczenia w ciągu trzech dni”. NATO ma zatem siły i środki, ale stosownej decyzji nie podjęto. Jaki sygnał otrzymali Rosjanie?

Ale to jeszcze nie wszystko. Rose Gottemoeller, podsekretarz stanu za czasów administracji Obamy odpowiadająca za kwestie związane z bronią jądrową zwróciła uwagę na łamach The Economist, że amerykańska strategia odstraszania Rosji, w przypadku Ukrainy, zawiodła. Jej zdaniem, obecnie mamy do czynienia z sytuacją o której należałoby mówić o skutecznym odstraszaniu po obu stronach – Moskale odstraszyli Zachód od bezpośredniego zaangażowania się w wojnę na Ukrainie, a Waszyngton skutecznie jak do tej pory zniechęcił Moskwę do eskalacji, zarówno wciągnięcia do wojny innych krajów jak i odwołania się do swego potencjału jądrowego.

Ale to nie oznacza, że mamy do czynienia z sytuacją statyczną, wręcz przeciwnie, cały czas trwa testowanie drugiej strony, badanie jej podatności na rozmaite formy presji i skłonność do reakcji. Ukraińcy dążą do odblokowania swoich portów na Morzu Czarnym, Rosjanie organizują wespół z Chińczykami prowokacyjne rejsy okrętów wojennych u wybrzeży Japonii czy Alaski. Jeśli chodzi o Ukrainę, to Gottemoeller posługuje się terminem „proximity deterrrence” co oznacza, że im bliżej dany obszar znajduje się terytorium NATO tym jest bezpieczniejszy, bo Rosjanie są ostrożniejsi i atakują te tereny rzadziej albo w ogóle. Ale co jeśli Rosjanie myślą podobnie i chcieliby doprowadzić do wprowadzenia podobnej formuły na Białorusi? Im bliżej obszarów Państwa Związkowego znajdują się tereny NATO-wskie tym bardziej ich status w zakresie bezpieczeństwa będzie podważany, sytuacja destabilizowana a suwerenność kwestionowana. (Rosjanie już mówią np. o nieuregulowaniu spraw granicznych z Estonią).

To oczywiście spekulacje. Może się też nic nie wydarzyć, ani na granicy Białorusi z Łotwą, ani tym bardziej z Polską. Ale jeśli zaogni się sytuacja na Łotwie, to testowi w zakresie zarówno czasu reakcji, jak i jej charakteru, podlegać będzie zarówno NATO jako całość, jak i Polska w szczególności.

Dlaczego Polska? Dlatego, że jest największym państwem wschodniej flanki i w naszym interesie jest utrzymanie sprawnego systemu jej obrony. Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, to potem sytuacja może eskalować bardzo szybko i w sposób nieprzewidywalny. Tym bardziej, jeśli nasza reakcja zostanie odczytana jako spóźniona lub słaba. Wówczas musimy się też liczyć z incydentami na naszej granicy, ale niewykluczone, że i na terenach przygranicznych po naszej stronie. Jeśli coś się wydarzy, to na czyją (wyborczą) korzyść wpłynie to, że nasze służby i obecny rząd nie przewidziały i nie zapobiegły najgorszemu?

Rosja ulepszyła najważniejsze drony Lancet. Mobilne wyrzutnie to postrach polskich haubic Krab.

Rosja ulepszyła najważniejsze drony Lancet . Mobilne wyrzutnie to postrach polskich haubic Krab.

Komentuje to rosyjski kanał TO: «Русские создали воздушный «авианосец» для дронов»: в польской прессе оценили новое изделие ВС РФ]
rosja-ulepszyla-drony

Rosyjskie wojsko wykorzystuje specjalne platformy wystrzeliwania dronów Lancet. Dzięki nim są znacznie mobilniejsze, dając im kluczową przewagę na froncie.

Drony Lancet to jedna z najgroźniejszych broni w arsenale Putina. Aby usprawnić ich wykorzystanie na froncie, Rosjanie zaczęli montować ich wyrzutnie na specjalnych przyczepach ciągniętych przez SUV-y.
Rosjanie wykorzystują mobilne wyrzutnie dronów Lancet

Widoczna na zdjęciach i nagraniu wyrzutnia została postawiona na przyczepie i przykryta siatką maskującą. Ukraińcy dopowiedzieli, że po zauważeniu mobilnej wyrzutni, Rosjanie szybko przetransportowali ją na tyły. Przez to nie udało się jej zniszczyć.

Widać, że taka mobilna wyrzutnia może wystrzelić jednego drona i wraz z nią podróżuje stacja sterowania. To proste rozwiązanie usprawnia efektywność dronów Lancet. Pozwala na szybkie przemieszczenie drona, zwiększając jego mobilność na froncie. Rosyjscy operatorzy mogą transportować przygotowanego do wystrzału Lanceta na potrzebny odcinek i szybko uciec.

Rosyjskie drony Lancet to postrach polskich haubic Krab

ZALA Lancet-3 to jedno z największych zagrożeń, z jakim mierzą się ukraińscy żołnierze. Może lecieć na odległość 40 kilometrów z maksymalną prędkością 100 km\h, dzięki elektrycznemu silnikowi z przodu kadłuba. Maszyna może prowadzić rekonesans dzięki zamontowanej stacji optycznej, ale głównie wykorzystywana jest jako amunicja zaporowa, przenosząc 3 kilogramy materiałów wybuchowych, wzbudzając postrach wśród Ukraińców.

Dron Lancet jest sterowany za pomocą współrzędnych GPS, a podczas zbliżania się do celu operator może ręcznie korygować jego lot z pomocą kamery. Układ skrzydeł w kształcie litery X zapewnia aerodynamiczność i dobrą zwrotność. Pomaga to w naprowadzeniu precyzyjnego uderzenia.

Początkowo maszyna nie powalała efektywnością w Ukrainie, mając nieraz problemy ze zniszczeniem celu. Jednak wraz z nabywaniem doświadczenia przez rosyjskich operatorów, drony Lancet stał się niszczycielską siłą, którą naprawdę boją się Ukraińcy. Są masowo wykorzystywane do niszczenia kluczowego zachodniego sprzętu jak polskie armatohaubice AHS Krab. Wiele nagranych zniszczeń przekazanej przez nas artylerii to właśnie wynik ich trafienia.

=================================

Mail:

 tekst o rosyjskich dronach lancet to jedna wielka lipa. Ten autor nie widział tego drona na oczy, bo myli przód z tyłem.  Śmigło jest z tyłu, kamera z przodu. Prędkość przelotowa to 100 km/ h ale już prędkość ataku to 300 km/h (najprawdopodobniej chodzi o lot nurkowy).

Przedstawiony w tym filmie zestaw tj samochód suv i przyczepa to jakiś miejscowy wynalazek żołnierzy. Jest tam używana starego typu katapulta. Rzeczywiście rozłożenie jej zajmuje trochę czasu i chyba dlatego żołnierze zdecydowali się na zainstalowanie jej na stałe na przyczepie.

Jednak jest już nowe rozwiązanie, tj wyrzutnia przypominająca wyrzutnię katiusza. Jest/są to rury , w których mieści się dron ze schowanymi skrzydłami. Po odpaleniu (nie wiem czy pneumatycznie czy za pomocą ładunku wybuchowego) następuje wyrzut drona z rury, dron sam rozkłada skrzydła i startuje. Taki zestaw ma 4 albo 6 ? rur. Są też pojedyncze.

https://www.youtube.com/watch?v=_fuUa5GuuRY

The Washington Post: “Polskie władze ukrywały ten fakt”. Siatka szpiegowska to głównie…Ukraińcy. Część z nich posiada status uchodźców wojennych.

The Washington Post: “Polskie władze ukrywały ten fakt”. Siatka szpiegowska to głównie…Ukraińcy. Część z nich posiada status uchodźców wojennych.

28 sierpnia 2023 Krystian Rusiniak Polskie-wladze-ukrywaly-ten-fakt

Siatka rosyjskiego wywiadu, która działała na terytorium Polski, została rozbita przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy z Prokuraturą Krajową. 12 członków to obywatele Ukrainy.

  • Od kilku miesięcy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wraz z prokuraturą dokonywała zatrzymań osób związanych z rosyjską siatką szpiegowską.
  • Już wcześniej “The Washington Post” informował, że polskie władze miały ukrywać narodowość zatrzymanych osób.
  • Jak podaje “Rzeczpospolita” większość zatrzymanych to nie tylko Ukraińcy, ale również część to osoby ze specjalnymi przywilejami.
  • ——————–

“The Washington Post” napisał, że polskie władze z powodów politycznych nie podały do publicznej wiadomości, że wśród zatrzymanych w ramach rozbitej siatki szpiegowskiej działającej na rzecz rosyjskiego wywiadu jest 12 ukraińskich uchodźców. Łącznie grupa miała liczyć 16 członków.

Część z zatrzymanych ma status uchodźców wojennych w Polsce, a niektórzy przebywali już wcześniej na terenie Polski.

Działania siatki szpiegowskiej

“The Washington Post”, powołując się na polskich śledczych, podał, że współpracownicy rosyjskich tajnych służb otrzymali zadanie obserwacji polskich portów morskich, umieszczania kamer wzdłuż linii kolejowych i ukrywania urządzeń śledzących w ładunkach wojskowych. Potem, w marcu, nadeszły zaskakujące nowe rozkazy – wykolejenia pociągów przewożących broń na Ukrainę. Plan doprowadzenia do katastrofy kolejowej został uruchomiony w czasie, gdy Ukraina planowała kontrofensywę i kiedy nowe systemy uzbrojenia, w tym niemieckie czołgi Leopard, zmierzały już na wschód.