Kroi się koniec wojny. Wiadomo – kroiło się wcześniej parę razy i nic nie wiadomo i teraz. Sam fakt, że porozumienie pokojowe jest podpisywane przez USA i Rosję wskazuje prawdziwe strony tej wojny. A to oznacza, że rzeczywiście była to proxy war, wojna zastępcza, jako kolejny akt strategii USA mającej polegać na wyłuskaniu Ukrainy spod wpływów Moskwy, lub – w wersji minimalistycznej – na zrobieniu na Ukrainie tym razem rosyjskiego Wietnamu. Wiecznie krwawiącej rany na południu strefy wpływów imperialnych zapędów Moskali.
Fatalne kalkulacje Waszygtonu
Waszyngton napinał tę cięciwę aż do momentu, w którym Putin powiedział – sprawdzam. Ta strategia amerykańska nie była tylko cyniczna, ale była głupia. Cynizm miał tu polegać na tym, że za cenę krwi Ukraińców realizowało się swoje cele, patrząc się z bezpiecznej odległości jak kosztem nieodgadnionych ofiar osłabia się geopolitycznego rywala. Głupota polegała na fałszywej kalkulacji, że takim działaniem osłabi się potencjalnego partnera Chin, lub – co już było kompletnym kuriozum – rachowano, że osłabiona Rosja może się… odwrócić od Chin i skoligacić z USA. Wyszło kompletnie odwrotnie.
Trump zobaczył, że nie tylko nie ma co liczyć na militarne osłabienie Rosji i jakąś formę jej przegranej lub chociażby na kontynuację ciągle żarzącego się konfliktu wikłającego Moskwę. Sytuacja się odwróciła na tyle, że wojna, która miała osłabić potencjalnego partnera Chin de facto pchnęła Rosję w ramiona Pekinu. Ten, patrząc się z daleka na ten konflikt, wzywał do pokoju, widział, że Rosja i tak wpadnie w jego wpływy, ale także, że z powodu tak spektakularnego osłabienia Waszyngtonu, nie Rosji, dojdzie do przebiegunowania świata na Południe, zaś sam Zachód skończy ze swą hegemonią światową. Wojna sprowincjonalizowała Europę, która już kompletnie się nie liczy, na tyle, że Putin z Trumpem w jednym ze swoich punktów porozumienia zdecydowali, że Ukraina będzie przyjęta do Unii Europejskiej, nawet nie pytając jej – Unii – o zgodę. Ukraina przyjęła te 28 punktów, z tym, że Moskwa stwierdziła, że propozycja Trumpa jest ciekawa, ale oficjalnie jej jeszcze Rosji nie przedstawiono. Czyżby Putin dowiedział się o niej z mediów?
Rachunki Zełenskiego
Porozumienie zakłada przeprowadzenie wyborów na prezydenta Ukrainy w przeciągu 100 dni od jego podpisania. A będzie to czas podsumowania rezultatów wojny, co zdaje się przesądzać losy Zełenskiego. Przesądzać, bo rachunek polityczny tej wojny wygląda dla niego fatalnie. Będzie musiał sobie on poradzić z bardzo trudną kwestią: w kwietniu 2022 roku leżała przed nim o wiele lepsza propozycja pokoju, której nie przyjął.
Po ponad 3,5 roku, niewiadomych setek tysięcy ofiar przyjdzie przyjąć o wiele gorsze warunki pokoju, a właściwie – przegranej wojny. I ktoś się może – może? musi! – zapytać po co to było. A odpowiedzi na pytanie „po co?” są w każdym wypadku dla Zełenskiego fatalne. Że namówili go ci zachodni koledzy, którzy – bez Amerykanów – okazało się, że tylko podpuszczali Kijów, nie przynosząc realnej militarnej pomocy? Fatalnie. No bo przecież nie powie się ludowi, że walczono po to by się tam jacyś szalbierze w rządzie zdążyli nachapać z międzynarodowej pomocy. A przecież Zachód wiedział o tym co się tam dzieje, aż się Donald wkurzył i zdarł zasłony. Tymczasem nasz Radek obiecał kolejne setki milionów na pomoc militarną dla Kijowa. Ten możliwy pokój jest szansą na odłączenie tej kosztownej dla nas kroplówki pomocy, jednak jak się zamkną transfery na armię (propozycja pokojowa Putin-Trump zakłada znaczną redukcję ukraińskiej armii), to mogą być one przerzucone na odbudowę Ukrainy, kolejny worek bez dna, gdzie wkładać kasę będziemy, zaś na odbudowie nie zarobimy. Traktat też zakłada, że 50% zysków z odbudowy Ukrainy pójdzie do USA. Trump więc kasuje za swą pomoc jak za zboże – kilkukrotnie. No bo popatrzmy – broń sprzedaje, w ukraińskich metalach ziem rzadkich też chce mieć zyski, teraz chce mieć i zyski z odbudowy. A my? Ano my po staremu – wszystko na coraz bardziej krzywy ryj będziemy rozdawać. Na coraz bardziej krzywy ryj, bo Ukraińcy do nas coraz bardziej szczerzą zęby i – założę się – zaraz wylądujemy jako winni całej ukraińskiej katastrofie, jako jedyna przyczyna ich klęski, o co dbają już od dawna Niemcy, ze swym ambasadorem w Kijowie na czele.
Polska powojenna
Najgorszy jest – jeśli, powtarzam, jest to pokój możliwy – nasz bilans tej wojny. Pokłóciliśmy się ze wszystkimi dookoła, wypruliśmy się z broni i kasy, pozycja międzynarodowa spadła już do poziomów, gdy jest z niej zadowolonych chyba już tylko jej autor. Dla rządu Tuska wieść o pokoju to moment… fatalny. Polski rząd nie tylko zagrzewał do boju jak cała Europa, w czym przyłączał się do globalistycznej agendy, ale też miał w kontynuacji tej awantury poważny motyw na polityczny rynek wewnętrzny. Było czym straszyć, gromadzić spłoszone ptactwo pod skrzydłami uśmiechniętej kwoki. Po zawarciu pokoju trudno będzie wskazywać na ciągłe i rosnące zagrożenie ze strony Rosji, boć to przecież porozumienie pokojowe podpisze z Putinem nasz strategiczny partner, co zamknie raczej kalkulacje, że zaraz to napadną na nas, ci tam z Kremla. Zamkną się warunki do z jednej strony straszenia wojną, zaś z drugiej nawoływania do niej.
Wojna, która zamieniła temat kowidowy na zakładkę potwierdziła zasadę, że jeśli władze dostają większą władzę ze względu na ekstraordynaryjne zdarzenia, to tacy włodarze sami będą prokurować w sposób ciągły nadzwyczajne sytuacje, gdyż ciężko będzie zrezygnować z powiększonej i niekontrolowanej władzy. Ćwiczyliśmy to w kowidzie. Teraz Tusk miałby to stracić? On, jak i inni jego europejscy koledzy skrzętnie korzystają z tej wygodnej, acz niebezpiecznej sytuacji. Cała Europa w swej liberalnej, a właściwie coraz bardziej globalistycznej postaci, korzysta z tej sytuacji. Elity straszą wojną, co ma zamazać ich własną i zawinioną nieudolność, sytuację osłabienia gospodarki, migracyjnego kryzysu i rozejścia się szwów kontraktu społecznego, który miał za zgodę na ograniczanie zapominanych już wolności dać materialny dobrobyt – z tego została już tylko przetrenowana kowidowa wymiana wolności za (złudną jak się okazuje) obietnicę bezpieczeństwa.
Nasz bilans jest jeszcze obniżony na tyle, że dostaniemy za sąsiada kadłubowe i niestabilne państwo, kolejne Dzikie Pola, wyludnioną ziemię, migrację w ramach „łączenia rodzin” do Polski, drugi, alternatywny naród na naszej ziemi, wodzony na pokuszenie przez plemiona wojny polsko-polskiej, który nie pała jakąś szczególną estymą do kraju goszczącego, roszczeniowy i kulturowo dość odległy. Na pozostałościach po rozebranej Ukrainie hasać będą do woli, mam nadzieję, że bez większego przesiąkania do Polski, elementy kultu narodowego nieszczęśliwie osadzonego w swych idolach projektu ukraińskiego postawionego na faszyzmie i czystości rasowej.
Lekcja Orwella
Wojna to fatalna rzecz, ale trzeba ciągle przypominać Orwell’a, który powiedział, że prawdziwym wrogiem i zbrodniarzem nie jest żołnierz walczącej armii, bo ten działa w bezwzględnej maszynce, ale ci, który sprawili, że wojna stała się nieuchronna. Znowu „skrwawione ziemie” stały się krwawą areną ścierania się interesów mocarstw. Tym razem (na razie?) bez naszego zwyczajowego udziału. I to jest chyba jedyna pozytywna rzecz wynikająca dla nas z tej wojny. Rzecz, którą wcale nie zawdzięczamy dalekowzroczności naszej klasy politycznej. Ot, po prostu tak szczęśliwi się złożyło. Kiedyś nasi politycy potrafili wykorzystać dla nas wąskie okienka możliwości, dziś musimy dziękować Bogu, że nie korzystają z nowych opcji, bo ich nie ma, a to głównie dlatego, że nasza polityka jest dziś daleka od państwowych priorytetów. Jest albo spełnianiem obcej woli, albo wyrazem zakompleksionych ambicji jakichś niedorozwojów emocjonalnych.
Kończy się ta wojna, szkoda tylko tych chłopaków z okopów. Po raz pierwszy (ale może nie ostatni?) nie są to nasze chłopaki.
Amerykanie postawili twardy 28 punktowy plan pokojowy dla Ukrainy. Konsultowali się z Rosjanami, nie Ukraińcami. Jest to plan w całej rozciągłości popierany przez Węgry Viktora Orbana. Jego wartość jako polityka w Stanach Zjednoczonych zwyżkuje. Niewielki europejski kraj staje się cenny dla zamorskiego hegemona, nie jako płatnik ale sojusznik.
Do tej pory oczadzona prowojenną chucią szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła: „Z zadowoleniem przyjmujemy dalsze wysiłki USA na rzecz pokoju w Ukrainie. Wstępny projekt 28-punktowego planu zawiera ważne elementy, które będą niezbędne dla sprawiedliwego i trwałego pokoju. Uważamy, że projekt ten stanowi podstawę, która będzie wymagała dalszych prac”.
Brytyjczycy, Anglicy i Francuzi przygotowują kontrplan dla Ukrainy. Konsultują się z ukraińskimi władzami. Oni w odróżnieniu od Amerykanów chcieliby, by wojna trwała jak najdłużej. Mają w tym realne interesy. Przyszłe rozmowy zaplanowane są również na szczycie Unii Europejskiej i Unii Afrykańskiej, który odbędzie się 24-25 listopada w Angoli.
Gdzie w tym wszystkim jest Polska? Państwo, które z bezrozumnym stachanowskim zaangażowaniem rzuciła się na pomoc Ukrainie, nie pytając o sens, logikę i korzyści? Odpowiadam – praktycznie nigdzie!
Nasze położenie najlepiej obrazuje majowy wyjazd do Kijowa. Udali się tam wtedy przywódcy Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii i Polski. Premier Polski Donald Tusk nie podróżował w jednym wagonie z przywódcami ośrodków decyzyjnych czyli Francji, Niemiec i Anglii. Został odesłany do innego wagonu pociągu. Było to publiczne upokorzenie Polski i pokazanie gdzie jej jej miejsce w europejskiej hierarchii. Trudno mieć o to pretensje.
Gdy Andrzej Duda przestał być już prezydentem w chwili szczerego uniesienia zarzucił Ukraińcom i ich zachodnim sojusznikom złe traktowanie Polski. Powiedział, że „po prostu uważają, że lotnisko w Rzeszowie i nasze autostrady należą im się, przepraszam, jakby to było ich„. Trudno mieć do nich o to pretensje. Dziwić należy się raczej zdziwieniu Andrzeja Dudy, który w ich teatrzyku kukiełkowym z radością występował.
Polska jest chwalona w cyniczny sposób za swój wolontariat w USA i Zachodniej Europie. Polska jest chwalona przez mających w tym intratny interes Ukraińców. Z zażenowaniem patrzą na nas małe, ale dumne władze Węgier. Z niedowierzaniem kręcą głowami Słowacy, Czesi czy Serbowie. Z nieskrywaną niechęcią patrzą na nasze władze Białorusini. Po wielu latach starań państwo polskie jest uważane za wroga przez największy obszarowo kraj świata czyli Rosję. To wielka sztuka tak upodlić znaczącej wielkości kraj Europy.
Nikt nie będzie się liczył z naszym krajem, gdy kompradorskie władze spłacają dług różnorakim sponsorom ich karier, realizując darmowo ich politykę. Nie będzie nikt szanował państwa, które spełnia rolę bankomatu dla kraju, który czci ich katów. Nikt w końcu nie będzie szanował państwa, którego społeczeństwo jest w znacznej mierze opętane archaicznymi bzdurami o rzekomych powinnościach wobec obcych, konieczności poświęcania życia za czyjąś wolność. Społeczeństwa ziejącego obłąkańczą nienawiścią do swoich sąsiadów.
Polska stała się europejską republiką bananową. Państwem z kartonu i dykty. Bankomatem pożyczającym, by dawać. Rynkiem zbytu do towarów kosztownych i zbędnych. Skansenem idei zupełnie niedzisiejszych. Państwem politycznych zombie na darmowych usługach obcych. III RP nie szanowała siebie, więc nikt jej nie będzie szanował. Miejsce w którym jesteśmy, jest miejscem na które dzięki rządzącym zasługujemy.
Bardzo dobre, zwięzłe i kompetentne podsumowanie tego, co nam zagraża ze strony państwa U oraz agresywnej, coraz lepiej zorganizowanej mniejszości (na razie jeszcze) chachłackiej w naszym kraju. “Pamiętaj Lasze, co do Wisły nasze” – tym złowrogim mottem chachłackim kończy swe przerażające wywody były ambasador Polski, Krzysztof Baliński. Należy tego wysłuchać, bo wielu faktów nie znamy.
Były premier Leszek Miller przypomniał w mediach społecznościowych, że od tragedii w Przewodowie minęły już trzy lata. Mimo śmierci dwóch obywateli Polski, sprawa wciąż nie została wyjaśniona. Wskazał na szereg absurdów – jednym z nich jest pomnik na miejscu zdarzenia.
Miller przypomniał, że 15 listopada minęły trzy lata od tragedii w Przewodowie, gdzie „ukraińska rakieta przeciwlotnicza spadła na terytorium Polski, zabijając dwóch polskich obywateli”.
Były polityk SLD wspomniał także o wywiadzie, jakiego Andrzej Duda udzielił Bogdanowi Rymanowskiemu. Jak podkreślał, to właśnie tam „ujawnił, że tuż po zdarzeniu Wołodymyr Zełenski próbował skłonić go do obciążenia Rosji odpowiedzialnością, jeszcze przed zakończeniem jakichkolwiek czynności wyjaśniających”.
„W pierwszych godzinach po wybuchu polskie MSZ wezwało rosyjskiego ambasadora, składając na jego ręce formalny protest dyplomatyczny — choć jak wiemy dzisiaj, był to krok oparty na niepełnych informacjach i silnej presji politycznej.
Polskie śledztwo w sprawie Przewodowa zostało następnie zawieszone z powodu braku współpracy ze strony Ukrainy. Polska wystąpiła o pomoc prawną, ale nie otrzymała odpowiedzi na żadne z wniosków. Strona ukraińska nie przekazała wymaganych danych technicznych, logów pracy systemów obrony powietrznej ani innych materiałów dowodowych koniecznych do ustalenia odpowiedzialności.
W efekcie, z powodu ukraińskiej obstrukcji, do dziś nie ustalono, kto konkretnie wystrzelił feralny pocisk” – wskazał były premier.
Jak dodał, mimo że w zdarzeniu zginęło dwóch Polaków, do dziś nie powstał żaden akt oskarżenia, a sprawa pozostaje w stanie prawnego zawieszenia.
„W Przewodowie powstał pomnik, który jest przykładem «dyplomacji pamięci» nowego typu, w którym prawda historyczna ustępuje miejsca konsultacjom z ambasadą. Trudno o lepszy symbol czasu, w którym uległość wobec Kijowa stała się większa niż szacunek dla własnych obywateli” – skwitował.
Władze Ukrainy wystawiły w sobotę listy gończe za dwoma figurantami śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w państwowej spółce Enerhoatom. Poszukiwani są Tymur Mindicz, były bliski współpracownik prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, oraz Ołeksandr Cukerman; obaj mają obywatelstwo Izraela.
Nazwiska Mindicza i Cukermana opublikowane zostały w sobotę w bazie poszukiwanych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy – doniosła agencja Interfax-Ukraina.
Na stronie internetowej bazy widnieje informacja, że Mindicz i Cukerman poszukiwani są przez Zarząd Główny Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU).
Obaj wskazani obywatele Izraela figurują w śledztwie, jakie prowadzi NABU w odniesieniu do procederów korupcyjnych w spółce Enerhoatom, będącej operatorem ukraińskich elektrowni atomowych. Wartość zdefraudowanych środków finansowych jest oceniana na co najmniej 100 mln dolarów.
Mindicz jest współzałożycielem studia Kwartał 95 i byłym bliskim współpracownikiem Zełenskiego. W obawie przed aresztowaniem wyjechał do Izraela.
Jak donosi prasa głównego nurtu w posteuropejskiej części Świata „przywódcy UE odrzucają niektóre punkty amerykańskiego planu dla Ukrainy”.
Państwa określone mianem wiodących uważają, że projekt amerykańskiego planu nadal wymaga „dodatkowych prac”.
W niedzielę przedstawiciele państw europejskich spotkają się z USA i Ukrainą, aby omówić amerykański plan pokojowy. Spotkanie zaplanowano w Genewie. Według agencji Reuters, wśród uczestników spotkania znajdą się specjalny wysłannik USA Steve Witkoff i minister spraw zagranicznych Marco Rubio.
W liście państw europejskich stwierdzono, że granic nie wolno zmieniać siłą. Wyrażają one zaniepokojenie proponowanymi ograniczeniami wobec ukraińskich sił zbrojnych, argumentując, że naraża to Ukrainę na przyszłe ataki. Oprócz Merza, oświadczenie podpisali szefowie państw i rządów Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Holandii, Hiszpanii, Finlandii i Norwegii. W spotkaniu uczestniczyli również przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej António Costa. Deklarację poparły również Kanada i Japonia.
Jak widać wśród wymienionych państw zabrakło Polski. Czy to możliwe, aby Donald Tusk i Radosław Sikorski nie uczestniczyli, nie będąc zaangażowani w ten doniosły proces? Tak może twierdzić tylko rosyjska propaganda.
„Granic nie wolno zmieniać siłą”
Wszyscy mogą się uczyć w tym zakresie od UE, która wypracowała w tej kwestii inne rozwiązanie znane pod nazwą unijny Anschluss polegający na stopniowym zawłaszczaniu atrybutów suwerenności poszczególnych państw. Czeka to również Ukrainę. “Wszystko w swoim czasie”. Do czasu unormowania Ukraina ma być brutalnym i skutecznym narzędziem polityki globalistów w Europie Środkowo-Wschodniej, a w szczególności wobec Polski.
Wiceprezydent J.D. Vance zarzucił krytykom amerykańskiego planu brak poczucia rzeczywistości. Każdy, kto krytykuje trwające obecnie prace nad porozumieniem pokojowym, albo je źle zrozumiał, albo zaprzecza rzeczywistemu stanowi rzeczy, napisał Vance w poście na platformie internetowej X.
Afera korupcyjna „Złotej Toalety” wstrząsa Ukrainą. Poparcie dla Zełenskiego spadło poniżej 20%.
infowars.com USA 2025-11-20
Po tym, jak bliski współpracownik prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, Timur Mindich, uciekł do Izraela po ujawnieniu zorganizowania schematu korupcyjnego o wartości 100 milionów euro, wydaje się, że ukraińska opinia publiczna odwraca się od swojego przywódcy — przynajmniej według sondaży cytowanych przez ukraińskiego posła.
„Zgodnie z sondażami, które widziałem, popularność Zełenskiego spadła poniżej 20 procent” powiedział ukraiński poseł Jarosław Żeleźniak.
„10 listopada Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) i Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAPO), które są niezależne od biura Zełenskiego, ogłosiły wszczęcie śledztwa w sprawie dużej afery korupcyjnej związanej z sektorem energetycznym, nazwanej Operacją Midas. Skandaliczne szczegóły obejmowały naloty policji w 70 lokalizacjach i odzyskanie stosów gotówki, wciąż z kodami kreskowymi z amerykańskich banków, w mieszkaniu Mindicha, a także złotej toalety.”
Złota toaleta znaleziona w mieszkaniu Mindicha:
The Times of Israel podaje więcej szczegółów w tej sprawie: „Mindich podobno uciekł do Izraela w związku z dochodzeniem dotyczącym jego rosnących wpływów w lukratywnych sektorach kraju oraz obawami, że jego dostęp został ułatwiony dzięki powiązaniom z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Obaj byli kiedyś partnerami biznesowymi, a wpływy Mindicha wzrosły, odkąd Zełenski został wybrany na prezydenta w 2019 roku. Mindich był współwłaścicielem firmy produkcyjnej Zełenskiego Kwartal 95, nazwanej od trupy komediowej, która pomogła katapultować obecnego prezydenta Ukrainy do sławy jako komika, zanim wszedł do polityki. Po wyborze na prezydenta Zełenski przeniósł swój udział w firmie na swoich partnerów. Mimo rozszerzania swojego portfolio biznesowego od czasu wyboru Zełenskiego, Mindich utrzymywał kontakty ze światem rozrywki. Do czasu ujawnienia śledztwa korupcyjnego w tym tygodniu był producentem komediowego programu „Stadium Family” na YouTube. W świetle skandalu i jego nadszarpniętej reputacji, właściciele programu zamknęli go w tym tygodniu. Jest on również krewnym Leonida Mindicha, który został aresztowany przez ukraińskie organy antykorupcyjne w czerwcu, gdy próbował uciec z kraju, za co postawiono mu zarzut sprzeniewierzenia 16 milionów dolarów z firmy energetycznej.”
Skandal korupcyjny wstrząsnął całą „społecznością międzynarodową”. Co warte odnotowania, kluczowe media uderzają w Zełenskiego tą historią, a Fox News nawet umieścił ją jako swój najważniejszy post.
Inne media, takie jak Financial Times, również ostro krytykują Zełenskiego. Nawet ukraińskie media, takie jak „Ukrainska Prawda”, publikują nagłówki typu „Jak przyjaciele prezydenta okradli kraj w czasie wojny”, które zawierają skandaliczne szczegóły na temat tego, jak głębokie są powiązania Zełenskiego ze skorumpowanymi kumplami, z którymi długo współpracował i którzy pomogli mu w dojściu do władzy.
Jak zauważa „Ukrainska Prawda”, kolejna kluczowa osoba będąca przedmiotem śledztwa również przebywa w Izraelu.
„Źródła w organach ścigania podają, że NABU i SAPO mają informacje, iż zastępca szefa SAPO, Andrij Syniuk, mógł przekazać informacje niektórym uczestnikom grupy korupcyjnej. W tym czasie jednak nazwisko Mindicha nie znajdowało się w materiałach elektronicznych. W wyniku tego wycieku, główny finansista Mindicha, Ołeksandr Cukerman, znany jako „Sugarman”, uciekł z kraju. Cukerman poleciał do Izraela z Mindichem 29 października, aby wziąć udział w uroczystości znajomego. Mindich wrócił na Ukrainę 4 listopada, podczas gdy Cukerman pozostał w Izraelu.[to PrisonPlanet jeszcze nie wiedziało, że ten Mindicz też uciekł do ojczyzny, z pomocą rządu warszawskiego.md]
Krążą już plotki [toć to pewna!! md] , że sam Zełenski mógł wiedzieć o zmasowanym schemacie korupcyjnym dotyczącym jego najbliższego kręgu, co wyjaśniałoby, dlaczego na początku tego roku próbował przejąć kontrolę nad NABU, zanim wycofał się z powodu międzynarodowej presji.
Konto NABU na platformie X opublikowało wiadomość: „#NABU i #SAP skierowały do sądu sprawę byłego wiceministra energetyki, oskarżonego o przyjęcie nienależnej korzyści w wysokości 500 tys. USD w zamian za udzielenie zezwolenia na wywóz sprzętu górniczego ze strefy frontowej”.
Według TASS, śledczy przeszukali firmę Energoatom, a także mieszkania oligarchy i współpracownika Zełenskiego Mindicha oraz obecnie zawieszonego ministra sprawiedliwości Germana Gałuszczenki, który w czasie tych wydarzeń pełnił funkcję ministra energetyki.
NABU ujawniło również nagrania z mieszkania Mindicha, znanego jako „skarbnik” prezydenta Ukrainy, które ujawniły dyskusje na temat praktyk korupcyjnych.
Na podstawie dowodów oskarżenia postawiono Mindichowi, Igorowi Mironiukowi, byłemu doradcy ministra energetyki, Dmitrijowi Basowowi, dyrektorowi ds. bezpieczeństwa w Energoatomie, a także biznesmenom Aleksandrowi Zukermanowi i Igorowi Fursenko oraz Lesi Ustimence i Ludmile Zorinie.
Wśród oskarżonych jest również były wicepremier Ołeksij Czernyszow, który jest uważany za członka wewnętrznego kręgu Zełenskiego.
Mindich zbiegł z kraju na kilka godzin przed rozpoczęciem przeszukań w domach, co oznacza, że niemal na pewno został ostrzeżony przez kogoś blisko związanego ze sprawą.
W momencie, gdy brakuje pieniędzy w polskim systemie opieki zdrowotnej, Ukraina dostaje od Polski 100 mln dolarów. Wydatkowanie tych pieniędzy odbędzie się bez żadnej kontroli ze strony Polskiej. W tym miejscu należy przypomnieć akty terrorystyczne ukraińskich szowinistów w II RP.
100 mln dolarów to dużo. Według dzisiejszego kursu dolara będzie to 369 mln zł. A co oferuje Polsce w zamian Ukraina? Tego nie wiemy. Wszystko by się jeszcze w miarę opłacało, gdyby te pieniądze były wydatkowane w polskich firmach zbrojeniowych.
Polska płonie. Nieudany zamach, którego celem było spowodowane katastrofy kolejowej, przelał czarę goryczy. Dlatego w tym miejscu warto przypomnieć ukraińskie zamachy w Polsce przed II wojną światową:
Przykłady ukraińskich zamachów przed II wojną światową, o których pisała dr Lucyna Kulińska:
25 września 1921 doszło do nieudanego zamachu na Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego we Lwowie, przeprowadzonego przez Ukraińską Organizację Wojskową (UWO). Zamachu dokonał Stefan Jarosław Fedak.
28 czerwca 1922 r.). wysadzenie obiektu publicznego w Sądowej Górze.
W tym okresie niszczono linie telefoniczne, telegrafy, druty.
15 października 1922 roku ukraińścy szowiniści z UWO zabili prof. Sydora (Teodora) Twerdochliba, pochodzącego z „patriotycznej rodziny ukraińskiej” – jego winą była współpraca z polskimi władzami.
5 kwietnia 1924 r. I zamach na prezydenta RP, Stanisława Wojciechowskiego dokonany przez członka UWO, Teofila Olszańskiego, syn greckokatolickiego księdza z Chyrowa,
30 lipca 1924 r. zamordowanie w Przemyślu prof. Sofrona Matwijasa, a 6 kwietnia 1925 r. Odbyła się próba zamachu na dyrektora gimnazjum ukraińskiego w Przemyślu Mychajła Hrycaka.
19 października 1926 r. Członkowie UWO zamordowali kuratora Okręgu Szkolnego Lwowskiego, Stanisława Sobińskiego. Jego winą było przekształcenie szkół ukraińskich i polskich w dwujęzyczne – polsko-ruskie.
7 września i trzy zamachy bombowe we Lwowie: na budynek targów, przechowalnię bagażu na dworcu kolejowym oraz niedaleko pawilonu wystawy w parku Stryjskim. „Nieudane próby zamachu w tym dniu na ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego oraz na wojewodę lwowskiego, hr. Wojciecha Gołuchowskiego”.
30 lipca 1930 r. napad na wóz pocztowy pod Bóbrką – zginął posterunkowy, a woźnica został ranny.
28 października 1930 – napad na wóz pocztowy pod Bełzem;
napady na żydowski Bank Ludowy w Borysławiu – sprawcami byli m.in. Wasyl Biłas i Dmytro Danyłyszyn
napad na Urząd Pocztowy w Truskawcu i na mieszkanie Kreppla w Truskawcu (z udziałem Biłasa).
30 listopada 1932 r. napad na Urząd Pocztowy w Gródku Jagiellońskim. Śmierć poniósł policjant, rannych zostało 9 osób, dwóch bandytów zastrzelono.
15 czerwca 1934 r., o godz. 15.40, w Warszawie, w „Klubie Towarzyskim” przy ul. Foksal 3, miało miejsce postrzelenie, a po 3 godz. śmierć gen. Bronisława Pierackiego – sprawca należał do OUN, a był nim Grzegorz Maciejko „Olszewski”
25 lipca 1934 r. zabójstwo Iwana Babija dyrektora gimnazjum z ukraińskim językiem wykładowym, dokonane przez Michała Cara, legitymującego się fałszywymi danymi, jako Paweł Sawczuk.
„Rok 1934 rozpoczął się kolejną serią zabójstw i zamachów dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów, zarówno w Małopolsce Wschodniej, jak i w innych rejonach kraju. Tylko w pierwszej połowie 1934 r. w województwach Małopolski Wschodniej terroryści zabili dziewięć osób, a wiele ranili. Z rozkazu Bandery został zastrzelony absolwent gimnazjum Jakub Baczyński – posądzony przez OUN o współpracę z policją”.
W czasie, gdy Polska została napadnięta przez III Rzeszę, Ukraińcy na tyłach dokonywali dywersji. Już od początku 1939 trwało przygotowanie do antypolskiego powstania, gdzie Ukraińcy gromadzili wszelkiego rodzaju broń. Dywersantów przeszkalała niemiecka Abwehra. Miejsce ataków miała być małopolska wschodnia. „Wywiad niemiecki zakładał bowiem, że w Małopolsce Wschodniej Polacy, ze względu na połączenie z Rumunią, mogą się bronić najdłużej”.
Ukraińcy bali się bezpośrednich walk z oddziałami wojska czy Policji. Skupili się więc na terrorze wobec ludności cywilnej. Przykładem są tu zamachy na pociągi, w których często podróżowało 75%, ludności cywilnej ukraińskiego pochodzenia.
W okresie od stycznia 1922 do marca 1923 r. służby wojskowe zidentyfikowały 301 aktów ukraińskiej agresji. Odnotowano:
Przedwojenna Policja za rok 1922 odnotowała 203 akty terroru i dywersji:
1. zamachy na osoby urzędowe – 7 (zabitych 5 osób)
2. zamachyna osoby prywatne (Ukraińców) – 5 (zabitych 9 osób)
3. podpalenia i rabunki – 129 (nieudanych 2)
4. akty sabotażu na obiekty państwowe – 27 (nieudanych 2)
5. przecięć drutów telef. i telegrafów – 35
RAZEM: 203
Poniżej wykaz napadów rabunkowych zorganizowanych w tym okresie przez UWO:
12 czerwca 1924 r. napad na ambulans pocztowy pod Dunajowem;
24 lipca 1924 r. napad na ambulans pocztowy pod Bohorodczanami;
30 maja 1924 r. i 28 listopada 1925 r. napady na ambulanse pocztowe pod Kałuszem;
28 marca 1925 r. napad na Pocztę Główną we Lwowie;
18 lipca 1925 r. włamanie do kasy Wydziału Powiatowego w Dolinie i zamordowanie posterunkowego Gromadki;
10 maja 1926 r. napad na Urząd Pocztowy w Śremie, woj. poznańskie.
Źródło: dr Lucyna Kulińska,Działalność terrorystyczna ukraińskich organizacji nacjonalistycznych w Polsce w okresie międzywojennym, „Komentarze Historyczne”
Tadeusz Hołówko, zwolennik ugody polsko–ukraińskiej, wieloletni poseł, a w latach 1927–1930 naczelnik Wydziału Wschodniego w Departamencie Politycznym MSZ został zamordowany w Truskawcu, w sobotę 29 sierpnia 1931 ok. godz. 20:30 w pokoju pensjonatu sióstr bazylianek. Sprawcami morderstwa byli Dmytro Danyłyszyn i Wasyl Biłas z OUN.
PR-owa katastrofa projektu „Rosjanie wysadzili tory w Polsce” trwa. Teraz okazuje się, że zrobili to specjalnie, żeby… wszyscy uznali, że to robota Ukraińców.
„Perfidię bolszewików znamy nie od dziś!” – dopowiedziałby Sturmbannführer Lothar.
Strzelając śmiechem
Rozbrajające są też zapowiedzi „wypalania żywym ogniem ruskiej propagandy!”. Przecież dość spojrzeć na reakcje czytelników pod dowolnym artykułem, choćby luźno związanym z rosyjską specoperacją czy pobytem Ukraińców w Polsce. Nie trzeba żadnych farm trolli, żadnych onuc. Zwykli ludzie rozwalają śmiechem wszystko, co choćby zalatuje kijowską propagandą.
Oczywiście, drodzy tropiciele onucyzmu, możecie sobie wierzyć, że to wszystko ruskie boty, że jesteście głosami i sumieniem narodu – ale fakty są takie, że zostaliście sami. Garstka silnych zrazem i moherów po każdej stronie oraz ci, którym sami płacicie. Nikt wam już poza tym nie przytakuje.
Powrót zdrowego rozsądku
W istocie przypomina to sytuację pod koniec pandemii. Coraz więcej ludzi miało wówczas dość lockdownów i kolejnych obostrzeń, ich nonsensowność, uciążliwość czy (jak kto woli) zupełna nieskuteczność były już ewidentne – a media III RP właściwie aż do 24 lutego 2022 roku grzały temat niczym na samym objawieniu koronawirusa, promując kolejne dawki przypominające i paszporty COVIDowe, żądając zaostrzenia sankcji wobec niezaszczepionych i strasząc antyszczepionkowym terroryzmem, o genezie – a jakże! – moskiewskiej. Jakby nic się przez dwa lata nie zmieniło, jakby już dawno nie opadła histeria, która w lutym i marcu 2020 roku opanowała niemal 100% polskiego społeczeństwa. [Ależ skądże! To też wymysł propagandzistów . md]
Podobnie i dzisiaj: nastrój humanitarnego skretynienia, które stało się udziałem Polaków wnoszących na własnych rękach ukraińskich nachodźców – to dziś wstydliwa przeszłość, do której niemal nikt nie chce się przyznawać. Rozjazd między coraz wyższym C w mediach i wystąpieniach polityków a nastrojami społecznymi jest dziś bodaj czy nie wyższy niż przed upadkiem COVIDa. Niemal nikt już nie popiera finansowania Kijowa, a ostatnie afery korupcyjne na Ukrainie tylko potwierdzają słuszność naszych sprzeciwów. Mało kto cieszy się z masy ukraińskiej w Polsce, o której naprawdę naiwnie myślano, że wpadła na chwilę i zaraz wróci do siebie, odbudowywać kraj po krótkiej, zwycięskiej wojence.
Propaganda prokijowska w Polsce jest martwa, to zombie straszący w telewizjach i na portalach internetowych, bez żadnej realnej treści społecznej. A jednak dalej istnieje, łazi i wciąż chce Polakom wygryzać mózgi.
Czy na pewno bez konsekwencji?
Oczywiście, łapanie propagandystów za rękę nie jest wcale łatwe, nawet gdy kolejna afera jest szyta grubymi… torami. Tymczasem wszystko powinno mieć konsekwencje, nawet w III RP.
Jeśli neo-wojna o szyny to dywersja – to czy jesteśmy w stanie wojny? Nie hybrydowej, nie ostrzeżeń, nie odgrażań – tylko po prostu: jest wojna, czy jej nie ma? A jeśli jest – to z kim? A w III RP wszystko jest jak zwykle – paręnaście tygodni temu zaczęto opowiadać, że jednak nie wybraliśmy prezydenta. I co, ten wybrany okazał się nielegalny? Nie? To może ci, którzy tak twierdzili ponoszą konsekwencje oszczerstwa? A może to była pomyłka? Rosyjski dron miał spaść na polski dom, potem okazało się, że nie rosyjski, tylko ukraiński, a właściwie to była polska rakieta. No i? Coś sprostowano, coś zmieniono w całym tonie propagandowej histerii, wyciągnięto jakieś wnioski, przeproszono może kogoś, np. tych bez domu? Czy znowu jak zwykle? Bo tak jest ze wszystkim, czego się nie tkniemy w III RP: telewizja niby bezprawna, ale działa, sędziowie nie wiadomo czy legalni, ale sądzą, Sejm zupełnie nieważny bez dawno temu zatrzymanych posłów – i też nikogo to już nie obchodzi. Niby ktoś nas napadł – ale o wojnę proszę się dopiero dowiadywać. Przez ten swój obecny kształt III RP jest jedynym na świecie i największym kwadratowym cyrkiem!
To jest bałkanizacja, a dokładniej odwrócona bośniakizacja, bo właśnie Bośnia i Hercegowina (podobnie jak wcześniej Macedonia) zaczęła funkcjonować dopiero wtedy, gdy nie miała ani powszechnie uznawanego rządu, ani głowy państwa, ani w praktyce żadnego aparatu państwowego zdolnego podejmować jakiekolwiek decyzje. Nagle, jak na rondzie fazowym, które staje się przejezdne dopiero po awarii świateł – wszystko zaczęło się jakoś kręcić. W III RP natomiast wszystkiego mamy w nadmiarze i podwójnie: legalnych i nielegalnych sędziów, prokuratorów, prezydentów, nawet wojen hybrydowych. I nic nie działa sprawnie, za to wszystko toczy się dalej, od jednego ostatecznego kryzysu do kolejnej absolutnie finalnej tragifarsy.
Bez żadnych konsekwencji dla kogokolwiek poza Polakami, bo to my musimy ten cyrk znosić, czekając aż się któryś klaun w końcu pośliźnie na ubijanej pracowicie pianie i wszyscy razem z nim polecimy na pysk.
Mają ludzi gdzieś
Zjawisko to potwierdza istotną cechę polityki obecnego okresu przejściowego od liberalnej demokracji partyjno-parlamentarnej do liberalnego autorytaryzmu medialno-inwigilacyjnego. Nadal jeszcze, asekuracyjnie posługuje się on prymitywnie wzbudzanymi emocjami społecznymi, jednak nie reaguje już, gdy takowe opadną lub dana prowokacja się nie powiodła, jak w przypadku obecnej parodii wojny o szyny. Media i politycy nie badają nastrojów społecznych, by na nich budować swoje poparcie; oni odpowiednie nastroje starają się wywoływać (co oczywiście działo się i wcześniej), jednak gdy się nie uda – bynajmniej nie zmieniają tematu, ciągną ten który został odgórnie ustalony jako jedynie słuszny i konieczny, jak w tym przypadku wojna z Rosją.
Oznacza to, że samo deklarowanie sprzeciwu wobec dalszego finansowania Kijowa, protestowanie przeciw eskalacji w relacjach polsko-rosyjskich, domaganie się remigracji Ukraińców, czy chociaż większej selektywności w ich przyjmowaniu – zwyczajnie nie wystarczą. Wszystkie takie postulaty, hasła i naturalne oczekiwania społeczne zostaną zignorowane, jeśli nie zostaną przekształcone w realną siłę polityczną. Nie wystarczą nawet tysiące roześmianych emotek, drwiących z wyskoków Applebaumowego i odrzucających niezmiennie prokijowskie lamenty mediów.
Działanie kierowników III RP jest doskonale schematyczne i obojętne wobec tego co ludzie myślą, mówią i piszą.
Przecież ta farsa znowu się powtarza! Trzy lata temu ludzie bez maseczek, gnojeni przez system, rzucani na glebę przez policjantów i opluwani (dosłownie!) przez COVIDowe ORMO byli przedstawiani jako groźni terroryści, zorganizowana mafia podważająca fundamenty państwa i dybiąca tylko na niewiniątka stojące w kolejkach po czwartą dawkę. Dziś podobnie, nie ma w mediach i niemal nie ma w Sejmie głosów mówiących, żeby przerwać prokijowskie, rusofobiczne szaleństwo, a gdy takie wypowiedzi pojawiają się w internetowych komentarzach – to się sekcję komentarzy wyłącza. Według mediów i polityków to Polacy napadają na Ukraińców na ulicach, a nie odwrotnie, jak to się przeważnie zdarza. Oczywiście też to Rosja chce napaść na Polskę, podczas gdy cała polityka nakazana III RP zmierza do jednego – do wojny. A jednak…
Polaka znak: 😀
A jednak te roześmiane, kpiące emotki to jest polska szansa. O ile nie pozostaną emotkami i nie staną się tylko emocjami, tylko kolejną zerwaną flagą czy tylko kolejnym bandziorkiem zza południowo-wschodniej spacyfikowanym celnym ciosem walizki.
Stop ukrainizacji Polski! Nie dla wojny z Rosją!– muszą stać się hasłami wyborczymi, ważniejszymi niż wszystko inne, bo na wagę przetrwania Polski i polskości, a także wewnętrznego uporządkowania naszego polskiego domu. Rusofobi i podżegacze wojenni już nie są w większości, ale wciąż są u władzy. Muszą czuć tę swoją samotność, dlatego nie dawajmy im spokoju ani komfortu głoszenia ich bzdur bez zdrowej, polskiej, także prześmiewczej reakcji. Ale przede wszystkim trzeba ich odsunąć od zarządzania polskimi sprawami, a przynajmniej zarząd ten maksymalnie im utrudnić. Tak, by to oni nie utrudniali życia zwykłym ludziom i przede wszystkim, by polskiego życia nie narażali na zagładę.
Drwijmy, komentujmy, ale też organizujmy się i głosujmy.
Nikt, prawie nikt nie analizuje „28-punktowego planu pokojowego na rzecz Ukrainy i Rosji” z punktu widzenia korzyści lub zagrożeń dla Polski. Dominują opinie użytecznych idiotów, którzy notorycznie mylą polską rację stanu z interesem kreowanego „Ukropolin”, a nawet z interesem Ukrainy. Osobnicy, których mottem politycznym jest „polskość to nienormalność” w swoich pozbawionych sensu analizach poruszają się pod prąd zdrowego rozsądku.
Jednym z nielicznych wyjątków jest Łukasz Warzecha, który napisał na X
Warzecha pominął aspekt najważniejszy. W mojej ocenie z tzw. planu wynika, że “Bestia” bez żadnych przeszkód, wciąż będzie mogła prowadzić wojnę przeciw Polsce, niszcząc ją od zachodu, wschodu i od środka. Nic dziwnego wszak zależy to przede wszystkim od Polaków, których umysłową inercję starałem się niedawno opisać, ukazując bezradność wobec ostatnich manipulacji:
Wszyscy, którzy nie znają historii skazani są na jej powtórzenie
Również zdrajcy i złodzieje, liczący być może na bezkarność – specjalny przywilej nadany degeneratom w III RP, ale i oni mogą się przeliczyć…
Polskie interesy wbrew propagandzie są sprzeczne z unijnymi i ukraińskimi. Interes Stalina był sprzeczny z interesem Hitlera, a także, wbrew propagandzie, z interesem polskim. Trochę łatwiej było z oceną interesów niemieckich – sprzecznych z interesem ZSRR i Polski.
Dziś, interesy niemieckie, zgodne sezonowo czyli krótkotrwale z interesem ukraińskim, są sprzeczne z interesem polskim. Interesy Rosji pomimo sprzeczności strategicznej z unijnymi i tylko sezonowo z niemieckimi nie są zbieżne strategicznie z polskimi.
A propos planu zwracam uwagę na trzy aspekty:
Czy ustalenie “Wszelka ideologia i działalność nazistowska muszą zostać odrzucone i zakazane” wystarczy na delegalizację kultu Bandery?
Z planu wynika, że Polska wciąż będzie drenowana na rzecz rozwoju Ukrainy. “Europa dołoży 100 miliardów dolarów”. A kto zrekompensuje nasze polskie straty? Ukraina “otrzyma krótkoterminowy preferencyjny dostęp do rynku europejskiego” do momentu rozpatrzenia kwestii członkostwa w UE. Oznacza to kontynuację programu “Bestii”.
Dlaczego w Polsce “mają stacjonować europejskie myśliwce”? Wystarczyłaby flota naszych myśliwców. Czy wciąż nie ma “międzynarodowej” zgody na odpowiednie dozbrojenie polskiej armii?
28 punktów planu
Plan został opracowany przez wysłannika Trumpa Steve’a Witkoffa przy współudziale sekretarza stanu Marco Rubio, rzecznika prasowego Białego Domu i wysokiego rangą urzędnika administracji USA, co potwierdzono w czwartek.
Suwerenność Ukrainy zostanie potwierdzona.
Między Rosją, Ukrainą i Europą zostanie zawarte kompleksowe porozumienie o nieagresji. Wszystkie niejasności ostatnich 30 lat zostaną uznane za rozwiązane.
Oczekuje się, że Rosja nie dokona inwazji na sąsiednie kraje i NATO nie będzie się dalej rozszerzać.
Między Rosją a NATO zostanie przeprowadzony dialog, przy mediacji Stanów Zjednoczonych, mający na celu rozwiązanie wszystkich problemów bezpieczeństwa i stworzenie warunków do deeskalacji w celu zapewnienia bezpieczeństwa globalnego oraz zwiększenia możliwości współpracy i przyszłego rozwoju gospodarczego.
Ukraina otrzyma wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa.
Liczebność Sił Zbrojnych Ukrainy zostanie ograniczona do 600 000 żołnierzy.
Ukraina zgadza się zapisać w swojej konstytucji, że nie przystąpi do NATO, a NATO zgadza się umieścić w swoim statucie zapis, że Ukraina nie zostanie przyjęta w przyszłości.
NATO zgadza się nie stacjonować wojsk na Ukrainie.
W Polsce będą stacjonować europejskie myśliwce.
Gwarancja USA:
— Stany Zjednoczone otrzymają odszkodowanie za gwarancję;
— Jeśli Ukraina napadnie na Rosję, straci gwarancję;
— Jeśli Rosja dokona inwazji na Ukrainę, oprócz zdecydowanej skoordynowanej odpowiedzi militarnej, wszystkie globalne sankcje zostaną przywrócone, uznanie nowego terytorium i wszystkie inne korzyści wynikające z tej umowy zostaną cofnięte;
— Jeżeli Ukraina bez powodu wystrzeli rakietę w kierunku Moskwy lub Petersburga, gwarancja bezpieczeństwa zostanie uznana za nieważną.
Ukraina kwalifikuje się do członkostwa w UE i otrzyma krótkoterminowy preferencyjny dostęp do rynku europejskiego na czas rozpatrywania tej kwestii.
Silny globalny pakiet środków mających na celu odbudowę Ukrainy, obejmujący między innymi:
— Utworzenie Funduszu Rozwoju Ukrainy, który będzie inwestował w szybko rozwijające się sektory przemysłu, w tym technologię, centra danych i sztuczną inteligencję.
— Stany Zjednoczone będą współpracować z Ukrainą w zakresie wspólnej odbudowy, rozwoju, modernizacji i eksploatacji ukraińskiej infrastruktury gazowej, obejmującej rurociągi i obiekty magazynowe.
— Wspólne wysiłki na rzecz odnowy terenów dotkniętych wojną, w celu odbudowy, rekonstrukcji i modernizacji miast i obszarów mieszkalnych.
— Rozwój infrastruktury.
— Wydobycie surowców mineralnych i zasobów naturalnych.
— Bank Światowy opracuje specjalny pakiet finansowy, aby przyspieszyć te działania.
Rosja zostanie ponownie zintegrowana z gospodarką światową:
— Zniesienie sankcji będzie omawiane i uzgadniane etapami, w każdym przypadku indywidualnie.
— Stany Zjednoczone zawrą długoterminową umowę o współpracy gospodarczej na rzecz wzajemnego rozwoju w obszarach energetyki, zasobów naturalnych, infrastruktury, sztucznej inteligencji, centrów danych, projektów wydobycia metali ziem rzadkich w Arktyce i innych korzystnych dla obu stron możliwości biznesowych.
— Rosja zostanie zaproszona do ponownego przystąpienia do G8.
Zamrożone środki zostaną wykorzystane w następujący sposób:
— 100 miliardów dolarów w zamrożonych rosyjskich aktywach zostanie zainwestowane w prowadzone przez USA działania na rzecz odbudowy i inwestycji na Ukrainie;
— Stany Zjednoczone otrzymają 50% zysków z tego przedsięwzięcia. Europa dołoży 100 miliardów dolarów, aby zwiększyć kwotę inwestycji dostępnych na odbudowę Ukrainy. Zamrożone fundusze europejskie zostaną odmrożone. Pozostała część zamrożonych funduszy rosyjskich zostanie zainwestowana w oddzielny amerykańsko-rosyjski fundusz inwestycyjny, który będzie realizował wspólne projekty w określonych obszarach. Celem tego funduszu będzie zacieśnianie relacji i zwiększanie wspólnych interesów, aby stworzyć silną zachętę do unikania powrotu do konfliktów.
Zostanie powołana wspólna amerykańsko-rosyjska grupa robocza do spraw bezpieczeństwa, której zadaniem będzie promowanie i zapewnienie przestrzegania wszystkich postanowień niniejszej umowy.
Rosja prawnie usankcjonuje swoją politykę nieagresji wobec Europy i Ukrainy.
Stany Zjednoczone i Rosja zgodzą się na przedłużenie obowiązywania traktatów o nierozprzestrzenianiu i kontroli broni jądrowej, w tym traktatu START I.
Ukraina zgadza się być państwem niejądrowym zgodnie z Układem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.
Elektrownia jądrowa w Zaporożu zostanie uruchomiona pod nadzorem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, a wyprodukowana energia elektryczna będzie dzielona równo między Rosję i Ukrainę – 50:50.
Oba kraje zobowiązują się do wdrażania programów edukacyjnych w szkołach i społeczeństwie, mających na celu promowanie zrozumienia i tolerancji wobec różnych kultur oraz eliminowanie rasizmu i uprzedzeń:
— Ukraina przyjmie przepisy UE dotyczące tolerancji religijnej i ochrony mniejszości językowych.
— Oba kraje zgodzą się na zniesienie wszelkich środków dyskryminacyjnych i zagwarantują prawa ukraińskich i rosyjskich mediów i edukacji.
— Wszelka ideologia i działalność nazistowska muszą zostać odrzucone i zakazane.
Terytoria:
— Krym, Ługańsk i Donieck zostaną uznane za de facto rosyjskie, m.in. przez Stany Zjednoczone.
— Chersoń i Zaporoże zostaną zamrożone na linii styku, co de facto będzie oznaczało uznanie na linii styku.
— Rosja zrzeknie się innych uzgodnionych terytoriów, które kontroluje poza pięcioma regionami.
— Siły ukraińskie wycofają się z części obwodu donieckiego, którą obecnie kontrolują, a ta strefa wycofania będzie uważana za neutralną zdemilitaryzowaną strefę buforową, uznawaną przez społeczność międzynarodową za terytorium należące do Federacji Rosyjskiej. Siły rosyjskie nie wkroczą do tej zdemilitaryzowanej strefy.
Po uzgodnieniu przyszłych ustaleń terytorialnych, zarówno Federacja Rosyjska, jak i Ukraina zobowiązują się do braku prób zmiany tych ustaleń siłą. Gwarancje bezpieczeństwa nie będą miały zastosowania w przypadku naruszenia tego zobowiązania.
Rosja nie będzie przeszkadzać Ukrainie w korzystaniu z rzeki Dniepr w celach handlowych. Podjęte zostaną także porozumienia w sprawie swobodnego transportu zboża przez Morze Czarne.
Zostanie powołana komisja humanitarna w celu rozwiązania nierozstrzygniętych kwestii:
— Wszyscy pozostali więźniowie i ciała zostaną wymienieni na zasadzie „wszyscy za wszystkich”.
— Wszyscy cywilni więźniowie i zakładnicy, łącznie z dziećmi, zostaną odesłani.
— Wdrożony zostanie program łączenia rodzin.
— Podjęte zostaną działania mające na celu złagodzenie cierpień ofiar konfliktu.
Za 100 dni na Ukrainie odbędą się wybory.
Wszystkie strony zaangażowane w ten konflikt otrzymają pełną amnestię za swoje działania podczas wojny i zobowiążą się nie wysuwać żadnych roszczeń ani nie rozpatrywać żadnych skarg w przyszłości.
Niniejsza umowa będzie prawnie wiążąca. Jej wdrożenie będzie monitorowane i gwarantowane przez Radę Pokoju, na której czele stoi prezydent Donald J. Trump. Za naruszenia będą nakładane sankcje.
Gdy wszystkie strony wyrażą zgodę na niniejsze memorandum, zawieszenie broni wejdzie w życie natychmiast po tym, jak obie strony przystąpią do uzgodnionych punktów i rozpoczną wdrażanie porozumienia.
Rozpowszechniana jest opinia, że pokój jest bliski; że 28-punktowy plan pokojowy przedstawiony przez Trumpa został już omówiony na najwyższym szczeblu między Waszyngtonem a Moskwą i że w związku z tym wszystko zostało uzgodnione. Ten rodzaj nadziei i wiary w bezpośrednie porozumienie między Putinem a amerykańskim prezydentem zawsze był podstawą cichego optymizmu wyrażanego przez wielu analityków we Włoszech, zakładając, że są tacy wśród tłumu komentatorów. Fakt, że podejmowane są działania mające na celu nakłonienie Zelenskiego oraz jego zaufanego doradcy Jermaka – uwikłanych w skandal łapówkarski – do realizacji planu, potęguje poczucie, że perspektywa jest pozytywna.
W rzeczywistości, plan Trumpa jest zasadniczo fatalny; może być co najwyżej kanwą do dyskusji, ale w obecnej formie jest nie do przyjęcia.
Na pozór przyznaje on Rosji Donbas i Krym, przewiduje koniec sankcji i zadowala Moskwę w odniesieniu do członkostwa Kijowa w NATO, które zostałoby uroczyście wykluczone, ale za ustępstwami kryje się idea istnienia uzbrojonej Ukrainy gotowej uderzyć na Rosjan. Jest to plan o bardzo dwuznacznym charakterze, który nie zaprzecza ani nie ukrywa intencji Zachodu.
Po pierwsze, plan zakłada “zmniejszenie” liczebności ukraińskiej armii do 600 000 żołnierzy. To ma być “zmniejszenie” armii? – Dla kraju, w którym żyje obecnie 20 milionów ludzi i do którego, jeśli wszystko pójdzie dobrze, powróci kilkaset tysięcy, oznacza to ogromną liczbę, dającą obraz państwa w stanie wojny i jest to – aby dokonać konkretnego porównania – tak, jakby Włochy posiadały 1,8 miliona żołnierzy.
Ten stan rzeczy dodatkowo wspiera twierdzenie, że europejskie samoloty bojowe zostaną skoncentrowane w Polsce. Nie ma śladu demilitaryzacji, której domagała się Rosja, a co więcej, członkostwo Kijowa w UE – które również jest uwzględnione w owym majaczącym planie – sprawiłoby, że sprawy stałyby się jeszcze bardziej niejednoznaczne w przypadku utworzenia armii europejskiej. Tak czy inaczej, sytuacja zakrawa na kpinę, ponieważ na początku konfliktu, ukraińskie siły zbrojne w całości liczyły mniej niż 300 000 żołnierzy.
Co więcej, Rosja musiałaby zapisać w prawie politykę nieagresji wobec Europy, której nigdy w rzeczywistości nie zagroziła, musiałaby zaakceptować utratę Zaporoża, którego elektrownia jądrowa byłaby zarządzana przez MAEA, agencję atomową ONZ, która w rzeczywistości jest w rękach amerykańskich, wystarczy spojrzeć, jak ten formalnie międzynarodowy i neutralny organ działał jako informator, aby umożliwić syjonistom zabicie irańskich naukowców nuklearnych.
Jakby tego było mało, nie ma nawet prawdziwego wycofania się z Sojuszu Atlantyckiego, ponieważ jeden z punktów planu mówi: „Oczekuje się, że Rosja nie będzie dokonywać inwazji na sąsiednie kraje, a NATO nie będzie się dalej rozszerzać”. Krótko mówiąc, wciąż mamy do czynienia z przewidywaniami, ulotnymi obietnicami, a nie faktycznymi traktatami, od których Zachód jako całość stroni, ponieważ nie chce powstrzymywać swojej agresywności. Co do reszty, nie przewiduje się nawet, że fundusze zamrożone w zachodnich bankach zostaną zwrócone Rosji, ale że zostaną one wykorzystane przez USA do odbudowy, zarabiając 50 procent zysków z tej operacji.
Europa z kolei musiałaby wyłożyć kolejne 100 miliardów. Podczas gdy Moskwa zostałaby wezwana do odmrożenia europejskich aktywów zamrożonych po sankcjach, rosyjskie aktywa obecnie zamrożone miałyby zostać “zainwestowane w amerykańsko-rosyjskie projekty inwestycyjne, które będą realizować wspólne projekty w obszarach, które zostaną określone. Fundusz ten będzie miał na celu wzmocnienie stosunków dwustronnych i wzmocnienie wspólnych interesów w celu stworzenia silnej motywacji, aby nie wracać do konfliktu”.
W praktyce, ten plan to puste słowa, a raczej teatr i tani biznes. Pomijając oczywistą intencję USA, aby pożreć Ukrainę (zobaczcie wszystkie 28 punktów, aby się o tym przekonać), zgodnie z mentalnością Trumpa, sens omawianego planu znajduje się właśnie w ostatnim punkcie, gdzie mowa jest o zawieszeniu broni po podpisaniu porozumienia. W rzeczywistości powstał on właśnie po to, aby uzyskać rozejm, zanim armia rosyjska zmiażdży reżim ukraiński. Koncesje (w tym powrót do G8, na którym Rosji nie zależy ani trochę) mają na celu jedynie sprawienie, że Moskwa wpadnie w pułapkę miodową, jak w przypadku zachowań roślin mięsożernych.
Czytając uważnie punkty omawianego majaczenia, wydaje się, że to Rosja przegrała konflikt, ponieważ po raz kolejny, zasadniczo zaprzecza ono warunkom pokoju, którego chce Moskwa, tj. demilitaryzacji Ukrainy, zniszczenia nazistowskiego reżimu (którego niegodziwości miałyby zamiast tego zostać całkowicie odpuszczone) oraz neutralności Ukrainy, co oczywiście w przypadku kraju, który przystąpiłby do UE, nie może być tak naprawdę możliwe, chyba że sama UE wyrzeknie się NATO i zadeklaruje neutralność. Krótko mówiąc, jest to “plan pokojowy”, który przypomina raczej plan odroczonej wojny.
Premier Węgier Viktor Orbán wydał nowe ostrzeżenie, że zaproponowana przez Komisję Europejską (KE) nowa kwota pożyczki dla Ukrainy w wysokości 135 miliardów euro ostatecznie zostanie spłacona przez wnuki obywateli państw UE.
„Astronomiczna suma, która dziś nie istnieje. Po prostu nie istnieje” – zaczął. „Brukselska „magiczna sztuczka” polegałaby ponownie na wspólnej europejskiej pożyczce, kroku, który zagwarantowałby, że nawet nasze wnuki będą musiały ponieść koszty konfliktu rosyjsko-ukraińskiego ” – powiedział .
Była to jego kolejna odpowiedź na list wysłany niedawno od przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, w którym domaga się ona pilnej zbiórki funduszy dla Kijowa, aby ten mógł załatać dziurę budżetową wynoszącą około 150 miliardów dolarów.
„Kluczowe będzie teraz szybkie osiągnięcie jasnego zobowiązania co do tego, w jaki sposób zagwarantować, że niezbędne finansowanie dla Ukrainy zostanie uzgodnione na kolejnym posiedzeniu Rady Europejskiej w grudniu” – napisała .
Orbán jednak zirytował się i wskazał, że ta kolosalna kwota stanowi co najmniej 65% rocznej wartości węgierskiej gospodarki i prawie 75% rocznego budżetu UE, co jest „absurdalnym” żądaniem.
Zażartował:
„To jest więcej niż niemożliwe.To jest absolutnie niedorzeczne. Odpowiedź Węgier nastąpi natychmiast” – podkreślił premier Węgier.
Ostrzegł również, że jeśli Bruksela zdecyduje się na wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów, spowoduje to pozwy sądowe i potencjalnie upadek euro.
„Zwrócenie się ku zamrożonym rosyjskim aktywom. Wygodne rozwiązanie, ale konsekwencje nieprzewidywalne. Długotrwałe postępowania sądowe, liczne pozwy i upadek euro . Oto, co nas czeka, jeśli wybierzemy tę drogę” – napisał Orbán w mediach społecznościowych.
Wcześniej przedstawiliśmy jego pierwszą reakcję, ponieważ wcześniej w tym tygodniu stanowczo odrzucił apel o wysłanie większego wsparcia dla Ukrainy:
„Otrzymałem dziś list od przewodniczącej von der Leyen. Pisze w nim, że luka finansowa Ukrainy jest znacząca i apeluje do państw członkowskich o przekazanie większej ilości pieniędzy” – napisał na X.
„To zdumiewające”.
„W momencie, gdy stało się jasne, że mafia wojenna wykrada pieniądze europejskich podatników, zamiast domagać się realnego nadzoru lub zawieszenia wypłat, przewodniczący Komisji sugeruje, abyśmy wysłali jeszcze więcej”.
€135 billion. That’s how much money the head of the Brusselian bureaucracy, President @vonderleyen, wants to scrape together for Ukraine. This is the price of prolonging the war. The President has one problem: she doesn’t have this money. What she does have are 3 proposals on Show more
Biorąc pod uwagę korupcję na Ukrainie i skandal, który ostatnio pojawił się na pierwszych stronach gazet i doprowadził do dymisji kilku wysoko postawionych urzędników i ministrów, Orban porównał cały proceder do podania pijanej osobie większej ilości wódki.
Zapewnił jednak, że Węgry nie utraciły zdrowego rozsądku i opisał tę sprawę następująco: „Cała ta sprawa przypomina próbę pomocy alkoholikowi poprzez wysłanie mu kolejnej skrzynki wódki”. Budapeszt nie zamierza się na to zgodzić.
* * *
Więcej miażdżącej krytyki premiera Orbana w czwartek:
Przewodnicząca [KE] ma jeden problem: nie ma tych pieniędzy. Ma jednak trzy propozycje na stole:
1. Państwa członkowskie powinny się do tego dołożyć. Chętnie i z radością, z własnych budżetów. Jakby nie miały nic lepszego do roboty.
2. Znana brukselska „magiczna sztuczka”: wspólne zaciąganie pożyczek. Dziś nie ma pieniędzy na wojnę, więc rachunek zapłacą nasze wnuki. Absurd.
3. Propozycja przejęcia zamrożonych rosyjskich aktywów. Wygodne rozwiązanie, ale jego konsekwencji nie da się przewidzieć. Długotrwałe spory prawne, lawina pozwów i upadek euro. Oto, co nas czeka, jeśli wybierzemy tę drogę.
Przekazaliśmy im już pomoc o wartości kilku procent PKB, grubo ponad 100 miliardów złotych, gigantyczną pomoc wojskową, humanitarną, logistyczną, każdą.
===================================
100 milionów dolarów jeszcze przed końcem roku minister Sikorski wypłaci Ukrainie. Ewa Zajączkowska-Hernik wzywa do opamiętania.
Decyzją ministra spraw zagranicznych [dyć to marionetka.. md] kolejne miliony popłyną na Ukrainę. – Z budżetu, który mam w MSZ, zamierzam jeszcze przed końcem roku przelać 100 milionów dolarów na pomoc wojskową dla Ukrainy w ramach programu PURL, z którego kupujemy amerykańskie uzbrojenie – powiedział Sikorski w czwartek w Brukseli, przed posiedzeniem unijnej Rady ds. Zagranicznych.
Program PURL (Priority Ukraine Requirements List) ma na celu zakup amerykańskiej broni i amunicji dla Ukrainy przez rządzących w Europie na wojnę z Rosją. Za kadencji Trumpa Waszyngton zmienił sposób wspierania Kijowa poprzez zaprzestanie bezpośredniego finansowania części uzbrojenia i sprzętu militarnego.
Radosław Sikorski: – Jeszcze przed końcem roku zamierzam z budżetu który mam w MSZ, przelać 100 milionów dolarów na pomoc dla Ukrainy. pic.twitter.com/HBC31llRQh
„Kilkanaście dni temu wybuchła jedna z największych afer korupcyjnych na Ukrainie. Zamieszani są w nią najbliżsi współpracownicy i przyjaciele prezydenta Zełenskiego, a jeden z nich nawet uciekł przez Polskę do Izraela. Afera sięga najwyższych szczebli władzy, która potrafi defraudować wiele środków z udzielanej im pomocy, a sam Zełenski kilka miesięcy temu podpisywał (cofniętą potem) ustawę likwidującą niezależność służb antykorupcyjnych. Jedno wielkie szambo” – napisała.
„Dlatego apelowałam, by z tego powodu oraz rekordowego deficytu budżetowego Polski zawiesić pomoc finansową dla Ukrainy z pieniędzy polskich podatników, w tym skończyć z tym absurdalnym spłaceniem odsetek od ukraińskiej pożyczki trwającej do 2068 roku! Cała Konfederacja zgłaszała taki projekt uchwały Sejmu RP. A co zrobili rządzący? Pompują kolejne miliony dla Ukrainy, beż żadnych gwarancji, żadnych warunków, niczego!” – zwróciła uwagę Zajączkowska-Hernik.
„Czy my się kiedyś opamiętamy?”
„Radosław Sikorski: „Z budżetu, który mam w MSZ zamierzam jeszcze przed końcem roku przelać 100 milionów dolarów na pomoc wojskową dla Ukrainy w ramach programu PURL, z którego kupujemy amerykańskie uzbrojenie „– pisze europoseł Konfederacji, cytując szefa resortu dyplomacji.
„Czy my się kiedyś opamiętamy w tej pełnej i niepohamowanej uległości dawania wszystkiego, nie otrzymując w zamian nic? Przekazaliśmy im pomoc o wartości kilku procent PKB, grubo ponad 100 miliardów złotych, gigantyczną pomoc wojskową, humanitarną, logistyczną, każdą. Może najwyższy czas zacząć prowadzić asertywną politykę transakcyjną opartą na polskim interesie narodowym? Przestańmy być frajerami! Albo zaczniemy się szanować, albo nikt nas nie będzie szanował” – podsumowuje swój wpis.
Operacja Midas, przeprowadzona przez ukraińskie Narodowe Biuro Antykorupcyjne (NABU), skupiła się na państwowej spółce energetyki jądrowej Energoatom, której roczne obroty wynoszą około 4 miliardów dolarów. 11 listopada aresztowano pięciu podejrzanych, a dwóch pozostałych (Tymur Mindicz i Ołeksandr Cukerman) uciekło. [przez Polskę do Izraela md]
• Przeszukano 70 domów, w tym dom Hermana Hałuszenko, ministra sprawiedliwości i członka Rady Obrony Narodowej i Bezpieczeństwa. Został on zawieszony w pełnieniu obowiązków przez premier Julię Swyrydenko.
• W sprawę zamieszany jest również Rustem Umierow, obecny sekretarz Rady Obrony Narodowej i Bezpieczeństwa (gromadzący niezgłoszone tereny na Florydzie [ 1 ] ) . Obecnie przebywa on w Stambule.
• To samo dotyczy Ołeksija Czernyszowa (pseudonim „Cze Guevara”), byłego wicepremiera, którego miejsce pobytu nie jest znane [ 2 ] .
Szacuje się, że skradziona kwota przekroczyła 100 milionów dolarów. Każda firma, która nawiązała współpracę z Energoatomem, była zobowiązana do zapłaty łapówek w wysokości od 10 do 15%. Pieniądze rzekomo zostały wyprane za pośrednictwem biura byłego dyrektora Energoatomu (2006-2007), Andrija Derkacza (który w 2019 roku próbował wplątać Huntera Bidena w zbrodnie na Ukrainie, powołując Rudy’ego Giulianiego). Na miejscu zdarzenia znaleziono komplet czarnych ksiąg.
• Śledztwo, które rozpoczęło się na początku roku, przyspieszyło w czerwcu, gdy Departament Stanu USA wysłał osiemdziesięciu śledczych, aby przeprowadzili przegląd sytuacji na Ukrainie (patrz VAI 3630 [ 3 ] ). Sekretarz stanu Marco Rubio ostrzegł wówczas, że „każda nieprawidłowość będzie miała konsekwencje”. Dopilnował, aby Rusłan Krawczenko został mianowany prokuratorem generalnym Ukrainy. To on nadzorował „Operację Midas”.
Śledczy dysponują kilkoma setkami godzin rozmów telefonicznych, które nie pozostawiają wątpliwości co do tego, kto jest odpowiedzialny. Na miejsce zdarzenia wysłano FBI.
Tymur Mindicz (pseudonim „Karlson”) został aresztowany w czerwcu, a następnie zwolniony i udał się do Izraela. Wrócił na Ukrainę w październiku, skąd uciekł 11 listopada. [Uciekał przez Polskę, a władze w Warszawie mu to ułatwiły. md]
Jest właścicielem stacji telewizyjnej Kwartał 95, którą założył wraz ze swoim przyjacielem Wołodymyrem Zełenskim. Na tym etapie śledztwa Zełenski nie jest zaangażowany. W styczniu 2021 roku obaj partnerzy wraz z licznymi przyjaciółmi świętowali urodziny prezydenta w domu Mindicza, pomimo obostrzeń związanych z kwarantanną związaną z COVID-19 . [ 4 ] Śledczy badają obecnie rolę Tymura Mindicza w dostarczaniu dronów.
W przemówieniu wygłoszonym wieczorem 11 listopada ustępujący prezydent kraju Wołodymyr Zełenski powiedział: „Pilnie konieczne jest podjęcie skutecznych działań przeciwko korupcji. Sankcje są niezbędne. Uczciwość w firmie [Energoatomie] jest priorytetem. W sektorze energetycznym każda branża i każda osoba zaangażowana w procedery korupcyjne musi ponieść jednoznaczne konsekwencje prawne i zostać skazana. Urzędnicy państwowi muszą współpracować z NABU i w razie potrzeby działać razem, aby osiągnąć rezultaty”. [ 5 ]
• Bez względu na wynik śledztwa, pozostałe władze Ukrainy będą stale zagrożone rewelacjami administracji Trumpa i będą musiały spełniać jej żądania polityczne.
Ten artykuł jest fragmentem numeru 151 „Voltaire, International News”. Świat zmienia się dynamicznie.
„Państwo polskie wystawia się na pośmiewisko” – stwierdził były premier Leszek Miller, opisując kulisy gigantycznej afery korupcyjnej na Ukrainie. Jeden z najważniejszych antybohaterów tej afery, Timur Mindicz uciekł przez Polskę do Izraela.
W ub. tygodniu Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy rozbiło siatkę przestępców, którzy stworzyli ogromny mechanizm korupcyjny, uderzający w strategiczne przedsiębiorstwa energetyczne. Podejrzanych jest siedem osób, którym wręczonych miało zostać około 100 mln dol. łapówek.
Jeden z głównych podejrzanych Timur Mindicz nie został jednak zatrzymany, bo w ostatniej chwili opuścił kraj.
W nocy z 9 na 10 listopada przekroczył ukraińsko-polską granicę.
– „Podróż odbył czarnym Mercedesem S-350, wynajętym w lwowskiej firmie transportowej specjalizującej się w dyskretnych przewozach dla klientów unikających niepożądanej uwagi. Został wcześniej ostrzeżony o zbliżającej się rewizji w jego domu prowadzonej przez agentów antykorupcyjnej NABU, co pozwoliło mu uciec, zanim służby zdążyły zapukać do drzwi”
– relacjonuje w mediach społecznościowych Leszek Miller.
– „10 listopada Mindicz spędził w Warszawie: zameldował się w luksusowym hotelu Raffles Europejski, modlił się w synagodze Chabad-Lubawicz, a następnie – jakby była to rutynowa podróż biznesowa odleciał do Tel Awiwu Boeingiem 737-800 czarterowej izraelskiej linii Sundor.
Ukraińskie źródła nie podały nazwy lotniska, ograniczając się do wzmianki o locie z Polski do Izraela, lecz w praktyce takie czartery realizowane są wyłącznie z Lotniska Chopina w Warszawie. Na Okęciu Mindicz przeszedł standardową odprawę paszportową, a system Straży Granicznej rejestruje dane pasażerów z taką precyzją, że nawet gdyby ktoś próbował wylecieć gołębiem pocztowym, system i tak by go odnotował. Ukraińskie władze nie złożyły oficjalnego żądania zatrzymania Mindicza, dlatego dla SG był on zwykłym podróżnym, a nie osobą poszukiwaną”
Wątpliwości byłego premiera budzi milczenie polskich władz w tej sprawie.
– „Osoba podejrzana o udział w kradzieży dziesiątek milionów dolarów wjeżdża do Polski, nocuje w sercu Warszawy, przechodzi odprawę na naszym lotnisku i odlatuje do Izraela bez najmniejszej przeszkody. Nikt nie zadaje pytań, a wszyscy zachowują się, jakby nic się nie wydarzyło. Państwo polskie wystawia się na pośmiewisko – i to dobrowolnie” – stwierdził Miller.
– „Z kluczowych pytań wyłania się jedno: Czy Polska została poinformowana przez Ukrainę o ucieczce osoby zamieszanej w jedną z najgłośniejszych afer korupcyjnych ostatnich lat? Czy też wręcz przeciwnie – otrzymała prośbę o zapewnienie bezpiecznego korytarza tranzytowego dla kogoś, kogo zniknięcie jest dla Kijowa politycznie bardzo wygodne?
Jeśli Polska otworzyła korytarz tranzytowy dla człowieka uciekającego z miejsca największej afery korupcyjnej na Ukrainie, to mówimy już nie o naiwności, lecz o współudziale. A współudział w cudzej aferze zawsze kończy się jedną rzeczą: własnym skandalem”
==================================
z prasy:
Podejrzany był przyjacielem i partnerem biznesowym Zełenskiego na długo, zanim ten porzucił przemysł rozrywkowy dla polityki. Po zwycięstwie Zełenskiego w wyborach w 2019 r., Mindycz zaczął wygrywać przetargi państwowe, również w zbrojeniówce. Polityk był na celowniku służb już od jakiegoś czasu, a NABU umieściło nawet podsłuch w jego mieszkaniu.
Tysiąc godzin nagrań obejmuje również rozmowy Mindycza z Zełenskim, który miał być częścią procederu korupcyjnego w przemyśle energetycznym i zbrojeniowym.
W zeszłym miesiącu władze w Kijowie próbowały pozbawić organy antykorupcyjne niezależności i przekazać nadzór nad ich śledztwami prokuratorowi generalnemu. Zełenski wycofał się z części zmian pod presją opinii publicznej i Zachodu.
Żal ściska serce, gdy widzisz takiego skurczybyka w polskim mundurze!
Polska stoi w obliczu potencjalnego ataku ze strony “przeciwnika”, według najwyższego generała Polski, Wiesława Kukuły.
Szef Sztabu Generalnego powołał się na serię rzekomych cyberataków i aktów sabotażu, aby poprzeć swoje twierdzenie.
Powiedział, że “przeciwnik”, czyli Rosja, już zaczął przygotowania do wojny i tworzy warunki do możliwej przyszłej “agresji”.
W wywiadzie dla Radia Jedynka w poniedziałek Kukuła odpowiedział na wypowiedzi szefa Pentagonu, Pete’a Hegsetha, który porównał obecny światowy krajobraz do okresu sprzed II wojny światowej i szczytu zimnej wojny w 1981 roku.
“To bardzo dobre porównanie, ponieważ wszystko dziś zależy od naszego nastawienia – czy uda nam się odstraszyć wroga, czy wręcz przeciwnie, zachęcić do agresji” – powiedział Kukuła.
Twierdził, że “przeciwnik zaczął przygotowywać się do wojny”, tworząc “warunki sprzyjające potencjalnej agresji na terytorium polski”, choć nie precyzował, o jaki kraj chodzi.
Jego wypowiedzi nastąpiły po incydencie na linii kolejowej Warszawa-Lublin w kierunku Ukrainy, gdzie tor został dwukrotnie uszkodzony w ciągu 24 godzin w poniedziałek. Premier Polski Donald Tusk nazwał ten incydent aktem sabotażu, choć Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odmówiło potwierdzenia tego faktu.
Rzeczniczka Karolina Gałecka powiedziała, że nie ma dowodów sugerujących celowe działania ze strony osób trzecich, dodając w poście na X w niedzielę: “Spekulacje mogą wywoływać niepotrzebne emocje i poczucie zagrożenia.”
Ten incydent wpisuje się w szerszy schemat. W zeszłym miesiącu Tusk ogłosił zatrzymanie ośmiu osób podejrzanych o planowanie sabotażu. Polskie władze wcześniej informowały, że udaremniły rzekome spiski rzekomo zorganizowane “na rzecz zagranicznych służb wywiadowczych.” W sierpniu rząd Tuska oskarżył Rosję o rekrutację obywateli z Ukrainy i Białorusi do operacji sabotażowych na polskiej ziemi.
Napięcia między Moskwą a Warszawą nasiliły się we wrześniu po tym, jak polskie władze oskarżyły Rosję o przeprowadzanie nalotów dronów. Rosyjskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło, jakoby miało zamiar atakować Polskę i zaproponowało konsultacje z polskim wojskiem w tej sprawie, ale Polska nie odpowiedziała.
„Politycy” państw NATO coraz częściej mówią o “rosyjskim zagrożeniu”. Moskwa zaprzeczyła, jakoby miała jakiekolwiek agresywne zamiary wobec państw członkowskich, ale ostrzegła przed surową reakcją w przypadku ataku.
Bloomberg wyraża zaniepokojenie, a wraz z nim także polskojęzyczne media. Tyczy się to spadku entuzjazmu u Polaków, którzy mieliby nie wyrażać już takiej chęci jak na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej w sprawie pomocy Ukraińcom. Od Bloomberga dowiadujemy się więc o tym, że wsparcie Polski dla Ukraińców załamuje się w niebezpiecznym momencie. Nic dziwnego, gdy obecnie wedle CBOS-u Ukraińskich uchodźców chciałoby przyjmować zaledwie 48 proc. Polaków, podczas gdy w 2022 r. miało to być 94 proc. Praktycznie więc nastąpił spadek o połowę, co jest klęską proukraińskiej linii politycznej w Polsce.
Koniec wielkiej miłości
Polsat alarmuje, że rośnie wrogość wobec Ukraińców. Połowa Polaków uważa, że pomoc wobec tego kraju jest zbyt duża. Jak więc głosi tytuł w tym jednym z głównych mediów “fala poparcia się wyczerpała”. Oprócz spadku poparcia wobec przyjmowania uchodźców z Ukrainy, rośnie również głos sprzeciwu, gdyż przeciwników jest 45 proc. “Polska policja poinformowała, że w 2024 roku w Polsce odnotowano 651 przypadków przestępstw popełnionych na obywatelach Ukrainy z powodu ich narodowości, a w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku – 477”. Polsat wskazuje, że oprócz tego wybory prezydenckie wygrał Karol Nawrocki, który prezentuje stanowisko odmienne od rządowego. On to zawetował ustawę, która przyznawać miała świadczenie 800 plus każdej rodzinie ukraińskiej. Sprzeciwił się do tego przystąpieniu Ukrainy do NATO oraz Unii Europejskiej. Tradycyjnie mówi się w tym przypadku o wykorzystywaniu tych nastrojów przez Rosję i jej propagandę.
Winni sami Ukraińcy oraz uległa Polska
Tym czasem przecież nie brakuje przesłanek, aby wskazać że to sama Ukraina daje dużo powodów do tego aby z upływem czasu zniechęcać do siebie coraz więcej Polaków. Banderyzm jako oficjalna ideologia kraju, co najmniej dziesiątki miliardów złotych pomocy dla Ukrainy w formie sprzętu wojskowego, czy też darmowej opieki zdrowotnej dla Ukraińców Polsce, ostatnia sprawa z żołnierzami ukraińskimi leczącymi się w szpitalu w Stalowej Woli, obrażanie w prymitywny sposób polskiego prezydenta przez ukraińskiego prezydenta Witalija Mazurenkę nie mogły pozostać bez odpowiedzi zwykłych Polaków. To przekłada się na wyniki sondaży. To przecież ledwie część tego jak nieadekwatnie do wielkości pomocy reaguje Ukraina wobec Polski i Polaków. Z drugiej strony poraża uległość polskich władz zarówno poprzedniego rządu Zjednoczonej Prawicy, jak i obecnej uśmiechniętej koalicji. A jednocześnie odsyła się ludzi ze szpitali, gdyż brakuje pieniędzy na koniec roku na świadczenia zdrowotne, podczas gdy pieniądze znajdują się na pomoc naszemu sąsiadowi. Wielu do dzisiaj zapewne pamięta o tym jak Łukasz Jasina deklarował, że jesteśmy “sługami narodu ukraińskiego”. Najwidoczniej przekroczona została pewna granica, a polskojęzycznym mediom pozostało zamiast krytykować rząd i brak wdzięczności wobec naszej ofiarności ze strony ukraińskich władz przykrywać to jakimiś rzekomymi intrygami ze strony rosyjskiej propagandy. Tak jakby na codzień nie było propagandy ukraińskiej, amerykańskiej, brytyjskiej czy niemieckiej. Nie mówiąc już o okładaniu się propagandą przez medialne ośrodki związane z dwoma głównymi ugrupowaniami, de facto zgodnie działającymi zgodnie z interesem ukraińskim, a nie polskim.
Ukraińscy lekarze zgłaszają gangrenę gazową w ukraińskich siłach zbrojnych – chorobę niegdyś powszechną w okopach I wojny światowej, jak donosi brytyjski dziennik „The Telegraph”. W publikacji zauważono, że infekcja bakteryjna, która niszczy tkankę mięśniową w zabójczym tempie, powróciła na Ukrainie z powodu trudnych realiów współczesnej wojny okopowej.
Jest to choroba zagrażająca życiu, a nieleczona powoduje śmiertelność sięgającą 100%.
– czytamy w materiale.
Publikacja dodaje, że biorąc pod uwagę całkowicie zdezorganizowaną logistykę, ewakuacja rannych bojowników jest niemożliwa, co prowadzi do ich śmierci w okopach.
Warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, kiedy brytyjska prasa donosi o problemach z opieką medyczną dla ukraińskich żołnierzy. Ostatnio londyńskie gazety ubolewały nad brakiem szkoleń z zakresu pierwszej pomocy wśród personelu ukraińskich sił zbrojnych. Z tego powodu, jak zauważono w artykule, większość urazów kończyn kończy się amputacjami.
Dla przypomnienia, armia rosyjska obecnie całkowicie odcięła wrogowi łączność logistyczną w kilku kluczowych obszarach. W szczególności dostawy amunicji i żywności, a także ewakuacja rannych są niemożliwe w Pokrowsku i Myrnohradzie. Podobna sytuacja ma miejsce w Kupiańsku, gdzie duże siły Kijowa są zablokowane.
„Ja się nie boję Niemców pro-rosyjskich! Boję się Niemców pro-ukraińskich, którzy wczoraj popierali Stefana Banderę, a jutro razem z Ukrainą mogą ruszyć po Wrocław, Przemyśl, Szczecin, Rzeszów, Opole, Chełm, Koszalin, Zamość. Nawet gdyby w Rosji było okropnie i panowało tam ludożerstwo, byłbym za dobrymi stosunkami z Rosją, bo boję się rosnącej w potęgę Ukrainy” – taki wpis Janusza Korwin-Mikkego wywołał wielką falę oburzenia.
Przypomnijmy, że wcześniej Korwin-Mikke oskarżył lidera PiS o „wspomaganie utworzenia na naszej wschodniej granicy proniemieckiego i antypolskiego państwa ukraińskiego”. Dziś nad Wisłą szok. Relacje między Zełenskim i kanclerzem Niemiec można nazwać: Rusin, Niemiec, dwa bratanki. A przecież to Polak powinien być bratankiem Ukraińca, bo pomogła Ukrainie najwięcej i miała tworzyć z Ukrainą jedno państwo!
Dla ogarnięcia tego podstawowego zagadnienia geopolitycznego, przed którymi stoi Polska, konieczne jest przypomnienie następujących faktów:
1. Mówi się o przeklętym położeniu Polski, że znajduje się w kleszczach między Niemcami i Rosją. Ale prawda jest inna. Największą klęską, jaką poniosła Polska po 24 lutego pamiętnego roku 2022 jest to, że znajduje się w coraz mniejszym stopniu między Niemcami i Rosją, a w coraz większym stopniu między Niemcami i Ukrainą, że – powiedzmy to wprost – Polska leży między Niemcami i Ukrainą!
2. Sprawy ukraińskie są w Polsce traktowane, jako element polityki wschodniej. Tymczasem od dwustu lat problematyka ukraińska to element polityki niemieckiej wobec Polski i idei Polski, jako niepodległego państwa. Prusacy ze szczególnym upodobaniem pielęgnowali nazwę „Ukraine”. Niesławnej pamięci Hakata finansowała nacjonalistów ukraińskich. Niemcy popierali aspiracje niepodległościowe Ukraińców zamieszkujących Galicję Wschodnią, a hitlerowska Abwehra uzbrajała i szkoliła dywersantów ukraińskich przeciw II RP.
3. W Polsce panuje powszechne i absolutne przekonanie, że Niemcy i Rosja zawsze współpracują przeciw nam i że główna w tym wina Rosji, która wciągnęła do tego naiwnych Niemców. Polacy uwierzyli też w mit, że po 24 lutego 2022 r. Niemcy zostawiły Ukrainę na pastwę Rosji, że sprzedały Ukrainę Putinowi. Przy czym mit taki podtrzymują sami Niemcy, co samo w sobie jest genialną niemiecką konstrukcją propagandową, opartą na sprawdzonej technice manipulowania Polakami: Wszystko zwalać na Rosję, całe zło bierze się z Rosji a zbawienie pochodzi z Niemiec. Tymczasem prawda jest inna! Od 300 lat, w oparciu o Prusy, Niemcy realizują politykę Drang nach Osten, tj. parcia na wschód ipodporządkowania sobie Rosji oraz krajów tej części Europy.
4. Dochodzi do tego mit (także podsycany przez Niemców), że Polacy ratują świat przed Rosją, że tylko oni rozumieją Rosję, a inni zachowują się w stosunkach z Rosją, jak pijani we mgle. No i ta pycha Polaków (także podsycana przez Niemców), przekonanie o wyższości nad Rosjanami, że sam Bóg powierzył im misję wyzwalania wszystkich spod jarzma Rosjan. Przekonanie, że są najlepszymi specjalistami od Rosji pokutuje najbardziej wśród polskich dyplomatów. Tymczasem to ignoranci, których cała „wiedza” na temat Rosji to koncepcje wtłoczone do ich pustych łbów przez Niemców i niemieckich agentów w Polsce. Przykład z ostatnich dni: pouczanie Trumpa przez „Gazetę Polską” i TV Republika, a nawet samego Karola Nawrockiego, jak ma rozmawiać z Putinem.
5. To nie Rosja a Niemcy są śmiertelnym zagrożeniem dla Polskia Ukraina to twór sztucznie stworzony przez Niemców, celem dokonania czwartego rozbioru Polski, ale nie przez Rosję, Austrię i Prusy, lecz w zmodyfikowanej wersji – przez Niemcy i Ukrainę. Przy czym niemiecka agresja nie odbywa się metodą ataku na Westerplatte. To coś bardziej długofalowe i bardziej wyrafinowane, coś w rodzaju „marszu przez instytucje”, poprzez obsadzanie stanowisk w Polsce przez agenturę niemiecką, ukraińską i… żydowską. Bo Ukrainiec to nie tylko polityczna ręka Niemca, ale i Żyda.
Ukrainę jak i naród ukraiński stworzyli Niemcy sto lat temu. Po co? Głównie przeciwko Rosji, ale także przeciwko Polsce, by posługiwać się tym tworem, jako politycznym narzędziem dla osłabienie Rosji i dla osłabienie Polski. Kiedy w czasie I wojny światowej okazało się, że na wschodzie Polski wyrasta nowa siła – ukraińscy nacjonaliści, Niemcy (lub Pangermanie) od razu dostrzegli istnienie nacji zwanej wtedy „Rusinami”. Dostrzegli też, że elita galicyjska hołduje Polsce jagiellońskiej, zacofanej, w której nie doszło do procesów narodowotwórczych i wykształcenia się nowoczesnego państwa, i wykoncypowali, że wśród szlachty galicyjskiej trzeba podtrzymywać mit: Polska z Ukrainą stworzy imperium (i co jeszcze bardziej przewrotne i kuriozalne – stworzy imperium, jako przeciwwagę dla Niemiec). I nawet nie dostrzegamy oczywistej prawdy, że Niemcy także dziś, poprzez swoich agentów wpływu, podtrzymują w Polakach mrzonki jagiellońskie w postaci „Międzymorza” i „Polska regionalnym mocarstwem”.
Tworzenie, umacnianie i mobilizowanie nacjonalizmu ukraińskiego przeciw Polsce nasiliło się podczas I wojny światowej. W 1918 r. Niemcy (nie Piłsudzki, lecz rękami Piłsudzkiego!) powołali państwo ukraińskie. Taki sam cel miała rewolucja w Rosji i, w ślad za nią, traktat pokojowy podpisany przez Lenina z Cesarstwem Niemieckim, Austro-Węgrami oraz ich sojusznikami. Plany Niemców najlepiej pokazuje dołączona do traktatu mapa, na której Ukraina jest wielka, dominująca, zagarniająca jak najwięcej ziem Rosji, a Polska małe, zminimalizowane kadłubkowe państewko wielkości województwa, niezdolne do samodzielnej egzystencji (wielkości przyszłej Generalnej Guberni). Mapa ilustrowała germański zamysł: Rosja jak i cała Europa Wschodnia wyniszczona, obiekt niemieckiej ekspansji, podobna do niemieckich nabytków kolonialnych w Afryce.
Kiedy Niemcy przegrali II wojnę światową i drugi raz wyparci zostali na zachód (jeszcze bardziej niż po I wojnie), wszystkie swoje ukraińskie aktywa w postaci rusińskich kolaborantów przekazali anglosaskim aliantom, którzy przejęli tym samym zbrodniarzy z UPA, Ukraińców nienawidzących Polski. Ukraińscy współpracownicy niemieckich agentów przeniknęli także do służb PRL. Jeśli dodamy do tego, że Niemcy zawsze mieli w Polsce doskonale rozwiniętą sieć agenturalną, to nie dziwi, że dziś niemieckie i ukraińskie służby mają przemożne wpływy w Polsce i działają tak, aby polski patriotyzm służył Ukrainie oraz że podtrzymują mit „Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”. I czy to, że obie rządzące na przemian Polską partie przykładają się do realizacji projektu „Słudzy narodu ukraińskiego” nie świadczy o tym, że są prowadzone tą samą ręką?
Dziś, po stu latach Niemcy osiągają cele, które postawiły sobie w I wojnie światowej – Podporządkowanie Polski Berlinowi przy pomocy „niepodległej”, czyli realizującej interesy niemieckie Ukrainy. Przewidział to Roman Dmowski: „Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, ażeby oderwana od Rosji i przekształcona na niezawisłe państwo Ukraina stała się zbiegowiskiem aferzystów całego świata, którym dziś bardzo ciasno jest we własnych krajach, (…), spekulantów i intrygantów, rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji: Niemcom, Francuzom, Belgom, Włochom, Anglikom i Amerykanom pośpieszyliby z pomocą miejscowi lub pobliscy Rosjanie, Polacy, Ormianie, Grecy, wreszcie najliczniejsi i najważniejsi ze wszystkich Żydzi.. Te wszystkie żywioły przy udziale sprytniejszych, bardziej biegłych w interesach Ukraińców, wytworzyłyby przewodnią warstwę, elitę kraju. Byłaby to wszakże szczególna elita, bo chyba żaden kraj nie mógłby poszczycić się tak bogatą kolekcją międzynarodowych kanalii. Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy”.
Według Dmowskiego, aspekt ukraiński odegrał też ważną, jeśli nie najważniejszą rolę w planach tworzenia „Judeopolonii” a Żydzi byli agenturą niemiecką, zawsze (tak, jak Ukraińcy) zauroczenie Niemcami i stąd zabójczy dla Polski, skierowany przeciw wspólnemu wrogowi – Polakom trójkąt Niemcy-Żydzi-Ukraińcy. Jeżeli do tego dodamy, że dziś Ukrainą rządzą żydowscy oligarchowie, to mamy pełny obraz sytuacji. Dodajmy – sytuacji tragicznej.
Po 1989 roku stosunki polsko-niemieckie nigdy nie były normalne, lecz zafałszowane. Po stronie polskiej biorą w nich udział prawie zawsze te same osoby zazwyczaj proponowane przez stronę niemiecką, które uzyskały niemalże monopol na te kontakty. W tym froncie obrony niemieckich interesów są aktywa niemieckich służb specjalnych (także te odziedziczone po Stasi) i ludzie o żebraczym usposobieniu, którzy egzystują za niemieckie pieniądze i nieustannie, na zasadzie wyłączności, zabierają głos w sprawach niemieckich. Są wśród nich byli i obecni ministrowie, wojewodowie, prezydenci miast, posłowie i senatorowie, dyplomaci (lub raczej dyplomatyczni folksdojcze), dziennikarze i inni zawodowi „przyjaciele Niemiec”.
Dzięki nim, Niemcy pozyskały wyjątkową pozycję w Polsce. Wystarczy wspomnieć niekorzystny, dyskryminujący nas Traktat polsko-niemiecki z 17 czerwca 1992 r., który zapoczątkował hurtową i ordynarną akcję wyprzedaży naszych interesów. Pozostawił otwarty problem niemieckich roszczeń majątkowych, a zamknął drogę do należności z tytułu odszkodowań wojennych. Zaniedbał interesy polskiej mniejszości w Niemczech, równocześnie tworząc absurdalne przywileje dla mniejszości niemieckiej w Polsce, w tym utworzenie własnego województwa.
Niemcy sprawnie i szybko zbudowali w Polsce swoje lobby, bynajmniej nie poprzez przedstawicieli mniejszości niemieckiej, ale… żydowskiej. Stąd ich pęd do obsługi stosunków polsko-niemieckich. Mniejszość ta zabrała się (i zmonopolizowała) za stosunki polsko-ukraińskie. Przykładem Grzegorz Schetyna i Paweł Kowal, obaj Żydzi ze Lwowa. Wspomagają ich bardzo wpływowe środowiska nacjonalistów ukraińskich z rozbudowaną agenturą wpływu. To oni najaktywniej działają i najwięcej mają do powiedzenia w sferze kontaktów nie tylko z Ukrainą, ale i z Rosją, Białorusią i Polakami na Wschodzie (vide obsada kadrowa fundacji „pomagających Polakom na Wschodzie”). To oni w MSZ dokonują „finezyjnej” selekcji konsulów na Ukrainie, którzy znęcają się nad tamtejszymi Polakami i likwidują polskość.
To oni ukryli przed Polakami bardzo niebezpieczną oczywistość, że Ukraina to twór germański, że sprzymierzy się z Niemcami, że Polska znajdzie się w kleszczach ukraińsko-niemieckich, że Niemcy, zręcznie wykorzystując sytuację związaną z wojną, ożywią projekt Mitteleuropy, w niczym nie różniący się od projektu Judeopolonii, i że nawet masowa, kontrolowana w dużej mierze przez Niemców akcja osiedlanie Ukraińców w Polsce jest znaczącym krokiem w dziele budowy IV Rzeszy oraz genialne wymierzonym ciosem w integralność terytorialną Polski. No, bo przecież Wrocław, gdzie już co trzeci mieszkaniec to Ukrainiec, ma już w większości ludność proniemiecką. Nie przypadkiem też Ukraińcy osiedlają się (lub są osiedlani) głównie na naszych Ziemiach Odzyskanych, a celem tej akcji jest „odzyskanie” tych terenów dla Niemców. Nawiasem mówiąc – polscy rolnicy łudzą się, że wywalczyli formalny zakaz sprzedaży ziemi obcokrajowcom. Tymczasem Niemcy wykupują ziemię na tzw. słupy. A kim są owe „słupy”? To Ukraińcy przesiedleni po akcji „Wisła” na ziemie, które Niemców interesują najbardziej.
,,Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy!’’ – taki kanon polskiego interesu narodowego wtłaczają nam do głów. Tymczasem Stepan Bandera powiedział: ,,Polacy nie chcą samostijnej Ukrainy, bo dobrze wiedzą, że tylko Ukraina może im zadać śmiertelny cios i rozwalić Polskę’’. Taką wizję przedstawia też podjęta 22 czerwca 1990 r. uchwała Krajowego Prowidu OUN: Najważniejszym celem jest doprowadzenie do rozbioru i ostatecznej likwidacji Państwa Polskiego, którego finałem będzie podzielenie terytorium Polski pomiędzy Ukrainą i Niemcami, dwiema zwycięskimi stronami tych zmagań. Uchwała zawiera postulat: (…) odbudować tajną sieć OUN i zacząć kontrolować wszystkie dziedziny życia Rzeczypospolitej (…) Zależy nam na tym, żeby w Polsce istniała słaba służba wewnętrzna (i kierowana przez ludzi nam życzliwych) oraz słaba, nieliczna armia. Zaleca też: Należy podsycać separatyzmy regionalne: Górnoślązaków, Kaszubów, Górali […] Podsycać aktywność narodową Ukraińców, Białorusinów, Żydów, Czechów, Słowaków a przede wszystkim Niemców”. Separatyzmy już mamy. Słabe służby wewnętrzne kierowana przez „ludzi nam życzliwych” też. Bo kim jest koordynator służb specjalnych i tabuny potomków bojców OUN zatrudnionych w ABW i Policji. Kolej zatem na „podzielenie terytorium Polski pomiędzy Ukrainą i Niemcami, dwiema zwycięskimi stronami tych zmagań”.
Cytowany na wstępie Janusz Korwin-Mikke, nie bez powodu oskarżał Jarosława Kaczyńskiego o „wspomaganie utworzenia na naszej wschodniej granicy proniemieckiego i antypolskiego państwa ukraińskiego”. Lider PiS, którego matka miała korzenie w żydowsko-ukraińskiej Odessie, uchodzi w oczach Polaków za Antyniemca. Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. To on wysunął na stanowisko premiera proniemieckiego (żeby nie powiedzieć agenta TW „Jakob”) Mateusza Jakuba Morawieckiego, który godził się w 100 procentach na budowę IV Rzeszy. No i czy można być antyniemieckim będąc skrajnie proukraiński?
Jarosław ma w swym życiorysie krótki epizod, kiedy Niemców nie lubił. A było to wtedy, gdy niemiecka gazeta napisała: „Niemiecka opinia publiczna nie wierzyła zdumionym niebieskim oczom: polski prezydent nie sięgający niemieckiej głowie państwa nawet do kolan. Polityk z drugiej strony Odry, który niemieckiej pani kanclerz na przywitanie podaje w postawie na baczność przednią łapę!”. Tytuł i podtytuły tekstu w „Die Tageszeitung” brzmiał: „Nowe polskie kartofle. Dranie chcący opanować świat. Lech „Katsche” (mlaskający) Kaczyński”. „Antyniemieckość” Jarosława Kaczyńskiego (i jego przenikliwość „geopolityczną”) ilustruje też wypowiedź: „Dowodem na to, że jesteśmy traktowani, jako Europa drugiego rzędu jest jakość proszków sprzedawanych w Polsce, które są gorsze niż te w Niemczech”.
Polska nie uzyska niczego, będzie największym przegranym, zmuszona dzielić terytorium nie tylko z milionami Ukraińców przesiedlonych tu po 24 lutego 2022 roku, ale i z setkami tysięcy zdemobilizowany bojców Azow. A kto będzie trzymał w garści skonfliktowane strony? Niemcy! Bo już mamy rząd niemiecko-ukraiński i będziemy mieć obozy koncentracyjne pilnowane przez ukraińskich strażników. I właśnie na tej zasadzie powstanie UkroPolin, twór składający się z obcej elity, z kilkunastu milionów niemających nic do powiedzenia Polaków i z milionów łupiących Polskę przesiedleńców z Dzikich Pól. Taka ukropolińska Rzeczpospolita będzie słabym państewkiem, w kleszczach między Ukrainą i Niemcami, łożącym na Ukrainę coroczną kontrybucję, wydającym na obronę dominującą część budżetu, lecz nie na obronę własną, lecz obronę Ukrainy. Ale na tym nie koniec – Polska będzie finansować pokój. A wiedzieć trzeba, że to jeszcze bardziej kosztowne niż finansowanie wojny.
Ukraina zbudowała najsilniejszą armię w Europie. A Polska swoją armię rozbroiła, stając się państwem frontowym NATO, buforem między Wschodem i Zachodem, gdzie o biegu wydarzeń decyduje siła militarna. Obok funkcjonującej już armii ukropolińskiej, powstaje armia ukraińsko-niemiecka, która weźmie udział w końcowej fazie operacji oddania Niemcom kontroli nad polską armią i zmuszenia jej do zakupu pancerfaustów z niemieckich fabryk. Chodzi też o wywołanie kaskady wydarzeń: Zrujnowana, z rozgrodzonymi granicami Polska, zamiast z Zachodem, integruje się ze Wschodem, przyjmuje standardy cywilizacji turańskiej, jest wpychana w strefę chaosu i starć na tle etnicznym. Tu przypomnijmy: Konferencja pokojowa w Wersalu narzuciła Polsce przywileje dla Żydów, co poprzedziła kampania oskarżająca Polaków o pogromy oraz wspierająca Ukraińców w konflikcie z Polakami. Hitler, natomiast napaść na II RP uzasadniał „prześladowaniem niemieckiej mniejszości”. Czy i tym razem Niemcy nie uzasadnią ingerencję w polskie sprawy prześladowaniem mniejszości… ukraińskiej?
Ukraiński młot i niemieckie kowadło działają coraz bezczelniej. Ukrainizacja i dojczyzacja Polski idą pełną parą. W Polsce bezkarnie hasa ukraińska i niemiecka V kolumna, trybiki w wielkiej machinie przemieniającej Polskę w niemiecko-ukraińskie kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym. I jeśli Polacy się nie przebudzą, jeśli ten rząd przetrwa, to jest duża szansa, że uwiną się z tym zadaniem do końca kadencji. A jeśli zagonią do akcji pożytecznych idiotów z PiS i przy ciulowatości Konfederacji, to wystarczy im na to kilka miesięcy. Co robić? Mówić bez ogródek: Nie ma żadnych dwóch wizji Polski. Jest wolna Polska versus państwo zarządzane przez gauleitera, wspieranego przez potomków rezunów. Głośno wymawiać słowo „zdrada”. Pamiętać, że poszłoby im z nami jeszcze lepiej, gdyby nie front gaśnicowy. No i nie gmatwać sprawy analizami, że za wszystkim stoi Putin, bo chodzi o skolonizowanie Polski przez Ukraińców i Niemców.