„Obozowe męczeństwo” hitlerowskiego kolaboranta Stepana Bandery

„Obozowe męczeństwo” hitlerowskiego kolaboranta Stepana Bandery

  Jacek Boki – 12 Luty 2023 r. http://kresywekrwi.blogspot.com/2023/02/obozowe-meczenstwo-hitlerowskiego.html?m=0

SS Stepan Bandera – Reichskommissariat Ukraine

Oficjalna, zakłamana propaganda wmawia dziś ludziom, nie znającym historii, że po rozpędzeniu przez Niemców tzw. Rządu Stecki, który 30 czerwca ogłosił we Lwowie samowolnie, bez zgody Niemców niepodległość Ukrainy, Niemcy wraz z tym tzw. ,,ukraińskim rządem”, aresztowali także Stepana Banderę i umieścili go, jak głosi to oficjalna hagada, rzekomo w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, jako takiego samego więźnia, jak wszyscy pozostali.

 Od czasu do czasu jednak, jakby mimochodem, od niechcenia, gdy odzywają się w nich pozostałości resztek, ich brudnych wyrzutów sumienia, kołaczących się w ich pustych duszach, jak zjawy szukające ukojenia, zdarza się wtedy, tym wszystkim dyżurnym autorytetom, przebąknąć czasem po cichu pod nosem, niby od niechcenia, że nie był on tak naprawdę, wcale żadnym więźniem tegoż obozu w dosłownym tego słowa rozumieniu, jak dziesiątki tysięcy innych pensjonariuszy tej jednej z tysięcy niemieckich fabryk śmierci, tylko osadzonym w specjalnym budynku dla tzw więźniów VIP, czasowo tylko zatrzymanym gościem tysiącletniej Rzeszy.

Jednak jak się okazuje, po dokładnym zbadaniu tej historii, otóż i ta opowieść również, nie wytrzymała próby czasu i krytyki, okazując się kolejną bajką wymyśloną, na użytek prostaczków, by tym sposobem wmówić im i podtrzymać w nich fałszywe przekonanie i naiwną wiarę, jakie to straszne, obozowe katusze, cierpiał pierwszy prowydnyk Samostijnej, oraz by tym prostym sposobem, jeszcze bardziej zalegendować rzekomy, heroiczny opór tej zbrodniczej kreatury, przeciwko swoim niemieckim panom, którego nie tylko, nigdy wobec nich nie okazał w żadnym momencie swego parszywego życia, ale w kilka dni po swoim aresztowaniu, wykazał się kundlizmem, nie mieszczącym się w żadnych ramach cywilizowanych zachowań jakiegokolwiek człowieka, wydając osobisty rozkaz, który potwierdza zachowany do dziś dokument datowany na dzień 18 lipca 1941 roku, z widniejącym na nim osobistym podpisem Stepana Bandery, który kategorycznie zabraniał wszystkim formacjom ukraińskich nacjonalistów, wszelkich zbrojnych akcji przeciwko Niemcom, to jest absolutnego zakazu atakowania niemieckich żołnierzy i niemieckiej administracji na wszystkich terenach, będących w zasięgu działania bojówek ukraińskich nacjonalistów pod rygorem kary śmierci. I był on, z nielicznymi, pojedynczymi wyjątkami, przestrzegany z żelazną konsekwencją, aż do zakończenia wojny.

 Dwa dni temu wpadła mi w ręce stara publikacja z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, oparta o dokumenty na ten temat z roku 1947, w rozdziale której, zatytułowanym ,,Walka z ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym i kureniem Żeleźniaka w latach 1944 – 1947”, znajduje się opis, jakie to straszliwe, obozowe męczeństwo w latach 1941 – 1944 przeszedł pierwszy heroj obecnej UPAdłej Ukrainy, wraz ze swoją przyboczną świtą. A mianowicie, po aresztowaniu Bandery i jego ludzi w lipcu 1941 roku i przewiezieniu ich do miejscowości Oranienburg nieopodal Berlina, i ,,osadzeniu” całego tego towarzystwa, nie w samym obozie KL Sachsenhausen, ani też w części hotelowej tegoż obozu, stanowiącej specjalna strefę dla więźniów VIP, ale całkowicie poza terenem tego obozu, którego Stepan Bandera i jego przyboczni, w ogóle nigdy nie ujrzeli nawet na swoje oczy, przez trzy i pół roku swojego tzw. uwięzienia, ale przebywali przez cały ten okres w specjalnie przygotowanej dla nich wcześniej i przeznaczonej do ich wyłącznego użytku luksusowej willi, w której mieli do dyspozycji telefon, do swobodnego kontaktowania się ze światem zewnętrznym, jak również radio i doskonale wyposażoną, dużą bibliotekę, a wyżywienie stanowił, dostarczany Banderze i jego kompanom trzy razy dziennie, specjalny katering z miejscowej restauracji. 

 Prowydnyk i jego kompanii przez cały okres swojego tzw. ,,ograniczenia wolności”, mieli pełną swobodę opuszczania tejże rezydencji, w której ich ulokowano i udawania się w dowolnie wybranej przez siebie chwili, na wypady do pobliskiego  Oranienburga, kupowania prasy i swobodnego kontaktowania się z kimkolwiek tylko zapragnęli.

Tak wyglądało w rzeczywistości, to arcy okrutne uwięzienie i obozowe męczeństwo przywódcy OUN – UPA Stepana Bandery, w odróżnieniu od zmitologizowanych bredni, podawanych dziś do wierzenia ciemnemu ludowi, również w Polsce, przez funkcjonariuszy frontu ideologicznego z IPN, że ten ukraiński, najwierniejszy i to do samego końca III Rzeszy kolaborant Adolfa Hitlera, cierpiał rzekome, niesłychane wręcz męki w obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen, którego bram, nigdy nawet nie przekroczył.

Opowiadanie więc ordynarnych bredni na ten temat, przez różnych pseudo historyków w Polsce, wybielaczy Bandery, że w okresie swego tzw uwięzienia, a raczej internowania, nie miał on żadnych możliwości wydawania rozkazów podległym sobie przywódcom OUN – UPA, ani świadomości o dokonującym się rękami jego podwładnych na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej ludobójstwie wobec polskiej ludności tych ziem, jest kłamstwem tak bezczelnym, że urągającym, zarówno ludzkiej inteligencji, jak też będącym w ich wydaniu zwykłym, cynicznym skurwysyństwem, za co powinno się obić im wszystkim pyski, poddać bezwzględnemu ostracyzmowi i na zawsze wyrzucić poza nawias wszelkiego życia politycznego i społecznego w Polsce, jako zwykłych, pospolitych, zdrajców, którymi w istocie byli od zawsze i dla których nie ma i nigdy nie powinno być miejsca zarówno w polskim społeczeństwie, jak i na polskiej ziemi.

 Jacek Boki – 12 Luty 2023 r.

  Źródła:

 ,,Walka z ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym i kureniem Żeleźniaka w latach 1944 – 1947” – str. 367 – Wydawnictwo MON 1966 r.

 Kresy Wschodnie we krwi polskiej tonące – praca zbiorowa pod redakcją Jana Sokoła i Józefa Sudo – Wydawnictwo Ośrodka pojednania Polsko – Ukraińskiego w Chicago 2004/2005 r.

Niech przemówią fakty  http://kresywekrwi.blogspot.com/2019/04/niech-przemowia-fakty.html 

 ===================

 Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.

 PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431

Ukraina: Zobowiązanie do współpracy nad tożsamością cyfrową… Mimo wojny, ciągłych awarii i przerw.

Ukraina: Zobowiązanie do współpracy nad tożsamością cyfrową…

[Mimo wojny, ciągłych awarii i przerw w dostępie do internetu Ukraina próbuje zdigitalizować wszystko].

AlterCabrio Diia czyli niosą dary

Jedną z bardziej interesujących historii, które wypłynęły w zeszłym tygodniu z „ula szumowin i łajdaków” z Davos, była zapowiedź Samanthy Power, administratora waszyngtońskiego ramienia soft power, USAID, że Waszyngton ma nadzieję na powtórzenie „sukcesu” ukraińskiej aplikacji dla e-administracji, Diia, w innych krajach na całym świecie.

−∗−

Tłumaczenie artykułu z serwisu Naked Capitalism omawiającego plany elit z Davos dotyczące szerokiego zastosowania w wielu krajach, opracowanej na Ukrainie platformy dla e-administracji DIIA. /AlterCabrio – ekspedyt.org/

___________***___________ 

USAID po cichu ujawnia plany eksportu ukraińskiego modelu zarządzania cyfrowego na cały świat

=============================

Hurtowa cyfryzacja usług rządowych na Ukrainie miała miejsce jeszcze przed wojną, ale w odwiecznym duchu, by nigdy nie zmarnować dobrego kryzysu oraz przy wsparciu finansowym USAID i UE. Od tego czasu została znacznie rozszerzona.

Jedną z bardziej interesujących historii, które wypłynęły w zeszłym tygodniu z „ula szumowin i łajdaków” z Davos, była zapowiedź Samanthy Power, administratora waszyngtońskiego ramienia soft power, USAID, że Waszyngton ma nadzieję na powtórzenie „sukcesu” ukraińskiej aplikacji dla e-administracji, Diia, w innych krajach na całym świecie. Pomimo swojej wartości informacyjnej, historia była ledwie wspomniana w głównym nurcie czy w mediach finansowych. W rzeczywistości jedyną relacją, jaką mogłem znaleźć, był artykuł w Axios, którego autor przeprowadził wywiad z S. Power na marginesie dorocznej imprezy WEF.

Ale najpierw film promocyjny oznaczony na Twitterze przez brytyjską grupę kampanii Stop Common Pass:

[jest w oryginale md]

I dalej w artykule z Axios:

[Samantha] Power postrzega to jako część większych wysiłków, aby pomóc demokratycznym reformatorom na całym świecie w zapewnieniu korzyści swoim obywatelom i mówi, że kraje zostaną odpowiednio wybrane.

„Chcemy przyjrzeć się jasnym punktom, krajom, które są zaangażowane w przejrzystość i program antykorupcyjny, które przeciwstawiają się światowym trendom” – powiedziała Power. Zauważyła, że reformatorski rząd Mołdawii już wyraził zainteresowanie ukraińskim podejściem do e-administracji.

Power ma również nadzieję na partnerstwo z krajami globalnego południa. Powiedziała, że biorąc pod uwagę obecne „trudności gospodarcze”, nawet przywódcy, którzy pracują nad wyeliminowaniem korupcji i poprawą rządów, mogą mieć trudności z poprawą życia swoich obywateli. Argumentowała, że aplikacja, która pozwala obywatelom składać deklaracje podatkowe lub uzyskiwać dostęp do aktów urodzenia bez czekania godzinami w kolejce, może być namacalną poprawą.

Kijów już w grudniu podpisał DTA [digital trade agreement] czyli Cyfrową Umowę Handlową (tak, one istnieją) z rządem Wielkiej Brytanii. Umowa ta obejmuje zobowiązanie do współpracy nad tożsamością cyfrową, o czym pisałem w artykule “Against Backdrop of War, Rolling Blackouts and Internet Outages, Ukraine Is Trying to Digitize Everything[Na tle wojny, ciągłych awarii i przerw w dostępie do internetu Ukraina próbuje zdigitalizować wszystko].

Teraz Ukraina jest „chętna do dzielenia się” z innymi krajami podejściem i technologią, którą opracowała dla e-administracji. A będzie wspierana w tym przedsięwzięciu przez USAID czyli Amerykańską Agencję ds. Rozwoju Międzynarodowego.

Jednym z krajów, które obecnie pracują nad replikacją ukraińskiego systemu identyfikacji cyfrowej jest Estonia, która już jest jednym z najbardziej zdigitalizowanych krajów na świecie. Jak zauważyła premier Estonii Kaja Kallas, posunięcie to stanowi „nowy rozdział” w cyfrowej współpracy obu krajów.

Finansowanie z USA i UE w działaniu

Cyfryzacja usług rządowych na Ukrainie poprzedza konflikt z Rosją, ale w odwiecznym duchu, by nigdy nie zmarnować dobrego kryzysu, od rozpoczęcia działań wojennych została ona znacznie rozszerzona. Tak jak teatry działań wojennych w Iraku i Afganistanie służyły jako poligon doświadczalny dla masowego gromadzenia i przechowywania wrażliwych danych biometrycznych, z których część wpadła w ręce talibów, gdy Stany Zjednoczone opuściły Afganistan, teraz rozdarta wojną Ukraina jest wykorzystywana do pilotowania szybkiej budowy wszechstronnego cyfrowego systemu zarządzania.

Pomimo faktu, że sieć energetyczna Ukrainy została zdziesiątkowana przez chirurgiczne ataki rosyjskie, co spowodowało coraz bardziej powszechne przerwy w dostawie prądu, jej bank centralny również nie może się doczekać wprowadzenia własnej waluty cyfrowej, tak zwanej e-hryvny. W zeszłym tygodniu w Davos Minister Transformacji Cyfrowej Ukrainy Mychajło Fiedorow (który jest także wicepremierem, a także absolwentem programu Młodych Globalnych Liderów Światowego Forum Ekonomicznego) zgłosił się na ochotnika jako pierwszy użytkownik.

„Dwa tygodnie temu widziałem pilota elektronicznej e-hryvny na Ukrainie”, powiedział o planach emisji CBDC w połączeniu z zajmującą się kryptowalutami i pochodzącą z San Francisco organizacją non-profit, Stellar Development Foundation. „Planuję zostać pierwszym testowym użytkownikiem elektronicznej hrywny i planuję otrzymywać wynagrodzenie w e-hrywnach.”

Uruchomiona w lutym 2020r. przez Ministerstwo Transformacji Cyfrowej, które samo powstało pod koniec 2019r., platforma Diia służy do zapewniania publicznego dostępu do większości usług rządowych on-line. W sumie ma dziewięć cyfrowych danych uwierzytelniających: dowód osobisty, certyfikat dostawcy tożsamości (IDP) umożliwiający dostęp do sieci, akt urodzenia, paszport, prawo jazdy, numer podatkowy, legitymację studencką i dowód rejestracyjny pojazdu.

Platforma jest częściowo finansowana z unijnej inicjatywy eu4digital, która, jak sama mówi, „ma na celu rozszerzenie korzyści płynących z jednolitego rynku cyfrowego Unii Europejskiej na kraje Partnerstwa Wschodniego, kierując wsparcie UE na rozwój potencjału cyfrowej gospodarki i społeczeństwa, aby przyczynić się do wzrostu gospodarczego, stworzenia większej ilości miejsc pracy, poprawy poziomu życia ludzi i biznesu”. UE pracuje również pełną parą, aby do 2024r. uruchomić własny system tożsamości cyfrowej, tzw. „eID”.

Ukraińskie Ministerstwo Transformacji Cyfrowej również otrzymało finansowanie początkowe od USAID, aby pomóc mu uruchomić system Diia i wzmocnić jego cyberbezpieczeństwo. Następnie, po rozpoczęciu wojny, ministerstwo otrzymało kolejny zastrzyk funduszy (8,5 miliona dolarów), jako pomoc w rozszerzeniu usług aplikacji. Teraz USAID wlewa dodatkowe 650 000 dolarów w Diię, co jest raczej marną kwotą. Ale inicjatywa prawie na pewno będzie otrzymywać fundusze z innych źródeł.

Oczywistym celem USAID jest eksport ukraińskiego modelu zarządzania cyfrowego do innych krajów, zarówno w Europie, jak i na globalnym południu. Aby rozpocząć ten proces, administratorka USAID Samantha Power i minister transformacji cyfrowej Ukrainy spotkali się w Davos, aby omówić ten pomysł z kilkoma krajami i potencjalnymi partnerami z sektora prywatnego, którzy mogliby pomóc w jego skalowaniu.

„Państwo w smartfonie”

Ostatecznym celem Diia – co po ukraińsku oznacza „działanie” i jest skrótem od derzhava i ia – „państwo i ja” – jest cyfryzacja i automatyzacja wszystkich usług rządowych w ramach koncepcji „państwo w smartfonie” prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

„Dla obywateli administracja powinna być tylko usługą – prostą, ale przede wszystkim zrozumiałą” – powiedział Zełenski na początku prezentacji Diia na początku 2020 roku. „Ogólnie rzecz biorąc, naszym celem jest, aby wszystkie relacje z państwem można było przeprowadzić za pomocą zwykłego smartfona i Internetu. W szczególności głosowanie. To jest nasze marzenie, które zrealizujemy podczas wyborów prezydenckich, parlamentarnych czy samorządowych. To jest wyzwanie. Ambitne, ale osiągalne”.

I wyjątkowo niebezpieczne, zwłaszcza w kraju o tak kruchym, dysfunkcjonalnym i nękanym korupcją systemie rządzenia. Jak ostrzega grupa ukraińskich analityków ds. cyberbezpieczeństwa, zezwolenie na używanie aplikacji Diia do celów głosowania to katastrofa, która może się wydarzyć. Analitycy powołują się na list otwarty wysłany przez American Association of the Advancement of Science do gubernatorów, sekretarzy stanu i komisji wyborczych USA w kwietniu 2020r., wzywający ich do „powstrzymania się od zezwalania na korzystanie z jakiegokolwiek internetowego systemu głosowania”.

Podpisany przez amerykańskie organizacje badawcze, naukowców i światowej sławy ekspertów, w tym Bruce’a Schneiera, technologa na rzecz interesu publicznego, Martina Hellmana, kryptologa i matematyka ze Stanford, list stwierdza, że w tym momencie „głosowanie przez Internet w Stanach Zjednoczonych nie jest bezpiecznym rozwiązaniem do głosowania i nie będzie w dającej się przewidzieć przyszłości. Podczas głosowania internetowego nadal możliwe są potencjalnie niewykrywalne manipulacje głosami oraz liczne luki w zabezpieczeniach, w tym ataki typu „denial of service” [blokada usług], włamania przy użyciu złośliwego oprogramowania i masowe naruszenia prywatności”.

Jak zauważają ukraińscy analitycy, tylko jeden kraj zachodni posunął się tak daleko, by przeprowadzić wybory krajowe on-line — Estonia — i to po 20 latach starannego opracowywania modelu głosowania pod okiem społeczeństwa obywatelskiego, partii politycznych i przedstawicieli UE:

Po drodze wykryto wiele krytycznych luk w systemie głosowania on-line, a najlepsi eksperci stale go ulepszają. Działa, ponieważ obywatele estońscy mają nieprawdopodobnie wysokie zaufanie do swojego rządu, a jego podstawa metodologiczna jest w jaskrawym kontraście z metodologią Diia.

Analitycy zgłaszają cały szereg innych problemów z aplikacją Diia, w tym poważne defekty w architekturze aplikacji, jej potencjał do wykorzystania w defraudacjach i oszustwach, brak możliwości wyłączenia konta, jej skutki wykluczające (niektórych obywateli nie stać lub nie wiedzą, jak korzystać z aplikacji Diia), podatność na włamania i cyberataki, zależność od połączenia internetowego i oczywiście funkcjonującej sieci energetycznej (na Ukrainie to nie jest zapewnione, ani obecnie, ani w dającej się przewidzieć przyszłości) oraz brak przejrzystości i odpowiedzialności organizacji obsługujących aplikację. Aplikacja tworzy również nadmiernie scentralizowaną formę zarządzania, a także nienaturalny monopol.

Zdigitalizowane, sprywatyzowane, zautomatyzowane i zlecone na zewnątrz

Celem rządu Zełenskiego jest stworzenie systemu identyfikacji cyfrowej, który w ciągu trzech lat uczyni Ukrainę najbardziej „wygodnym” państwem na świecie, działając jak dostawca usług cyfrowych, jak opisał to Fiedorow uczestnikom edycji programu WEF Young Global Leaders w 2021, którego sam jest wychowankiem. „Kształtujemy wizję powojennego rządu” – powiedział. W tej wizji administracja zostanie zdigitalizowana, sprywatyzowana, zautomatyzowana i zlecona podmiotom zewnętrznym [outsourced]:

Rząd musi stać się elastyczny i mobilny jak firma informatyczna, zautomatyzować wszystkie funkcje i usługi, znacząco zmienić strukturę, zredukować 60% urzędników, wprowadzić prywatyzację na dużą skalę i outsourcing funkcji administracjnych. Nawet w urzędzie celnym. Tylko taki rząd będzie w stanie przeprowadzić szybkie i odważne reformy odbudowujące kraj i zapewnić szybki rozwój.

Ten szybki rozwój najwyraźniej zostanie osiągnięty dzięki wielu partnerstwom publiczno-prywatnym, dla których Światowe Forum Ekonomiczne jest wiodącym na świecie swatem. Tylko w tym tygodniu Zełenski złożył podziękowania i pochwały amerykańskim korporacjom, w tym Goldman Sachs, BlackRock, JP Morgan, Westinghouse i Starlink, za inwestowanie na Ukrainie, gdzie „bronimy”, jak powiedział, „wolności i własności”. Jednocześnie jego rząd opycha [flog] najcenniejsze składowe majątku kraju zagranicznym firmom i inwestorom, głównie z USA i Europy, w cenie centów za dolara.

To krótkie przemówienie brzmi jak oda do broni, wojny i Wall Street. Noszące tytułPo zakończeniu wojny amerykański biznes może stać się lokomotywą globalnego wzrostu gospodarczego”, zawierało następujące dwa akapity:

Udało nam się już przyciągnąć uwagę i nawiązać współpracę z takimi gigantami międzynarodowego świata finansowego i inwestycyjnego jak Black Rock, J.P. Morgan czy Goldman Sachs. Takie amerykańskie marki jak Starlink czy Westinghouse stały się już częścią naszej ukraińskiej drogi. Wasze genialne systemy obronne – takie jak HIMARS czy Bradleys – już łączą naszą historię wolności z waszymi przedsięwzięciami. Czekamy na Patrioty. Uważnie przyglądamy się Abramsom…

I każdy może robić wielkie interesy, współpracując z Ukrainą. We wszystkich sektorach – od broni i obrony po budownictwo, od komunikacji po rolnictwo, od transportu po IT, od banków po medycynę.

Innymi słowy, zbliża się kolejny plan Marshalla XXI wieku. Poprzez uzbrojenie i ostateczną „odbudowę” (ha!) Ukrainy, niezliczone miliardy dolarów, euro i funtów zostaną, parafrazując Juliana Assange’a, „wypłukane” z systemów podatkowych Stanów Zjednoczonych, Europy i Wielkiej Brytanii i z powrotem w ręce ponadnarodowej elity.

Abyśmy nie zapomnieli (jak wydaje się, że większość decydentów politycznych i opiniotwórczych na Zachodzie wygodnie to zrobiła), przed wybuchem wojny o Ukrainie otwarcie mówiono, że jest jednym z najbardziej skorumpowanych krajów w Europie. W Indeksie Percepcji Korupcji Transparency International w 2021r. Ukraina zajęła drugie miejsce pod względem korupcji w Europie, po Rosji. We wrześniu 2021r., zaledwie pięć miesięcy przed rozpoczęciem działań wojennych, Trybunał Obrachunkowy UE stwierdził, że wielka korupcja i zawłaszczanie państwa są nadal szeroko rozpowszechnione na Ukrainie, pomimo wszystkich miliardów pomocy napływających do kraju:

Wielka korupcja i zawłaszczanie państwa są powszechne na Ukrainie. Nie tylko utrudniają konkurencję i wzrost, ale także szkodzą procesowi demokratycznemu. W wyniku korupcji co roku traci się dziesiątki miliardów euro.

Sam Zełenski w skandalu Pandora Papers został przyłapany na ukrywaniu dużej części własnego majątku na zagranicznych rachunkach.

Oczywiście endemiczna korupcja nie zniknęła. Tylko w ubiegłym tygodniu pięciu wojewodów, czterech wiceministrów, dwóch szefów agencji rządowej, zastępca szefa administracji prezydenckiej i zastępca prokuratora generalnego złożyli rezygnacje (lub zostali zwolnieni, w zależności od źródła) w związku z zarzutami o szerzące się przekupstwa i sprzeniewierzenia funduszy publicznych. Być może najbardziej godne potępienia jest to, że urzędnicy Ministerstwa Obrony są oskarżeni o kupowanie żywności dla żołnierzy po mocno zawyżonych cenach, a następnie zagarnianie różnicy.

Mimo to rząd Zełenskiego otrzymuje więcej pieniędzy na pomoc wojskową niż kiedykolwiek wcześniej. Jednocześnie USAID przedstawia głęboko wadliwy system zarządzania cyfrowego jako wzór do naśladowania dla innych rządów. Jak zauważa nawet artykuł w Axios, eksportowanie aplikacji Diia na cały świat budzi potencjalne obawy dotyczące bezpieczeństwa i prywatności:

Nietrudno wyobrazić sobie rząd używający takiej aplikacji do śledzenia ruchów i działań obywateli lub manipulowania świadczeniem usług rządowych za pośrednictwem aplikacji w celu uzyskania korzyści politycznych.

Istnieje oczywiście wiele innych problemów, w tym ochrona danych, kruchość systemu i niezliczone zagrożenia, jakie tożsamość cyfrowa, systemy nadzoru i płatności stwarzają dla podstawowych praw i wolności człowieka. W czerwcu zeszłego roku Centrum Praw Człowieka i Globalnej Sprawiedliwości (CHRGJ) NYU School of Law ostrzegło, że inwestowanie w systemy tożsamości cyfrowej grozi „brukowaniem cyfrowej drogi do piekła”.

W swoim wywiadzie dla Axios Samantha Power odrzuciła te obawy. Pomimo że przyznaje, iż niektóre kwestie nie zostały jeszcze przemyślane i podkreśla potrzebę podejścia do projektu z „oczami otwartymi na ryzyko związane z technologią i zarządzaniem”, uważa jednocześnie, że replikacja modelu Diia będzie z ogólną korzyścią netto dla usług, wzrostu gospodarczego i przejrzystości rządów w innych państwach-klientach USA.

__________________

USAID Quietly Unveils Plans to Export Ukraine’s Digital Governance Model Around World, Nick Corbishley, January 27, 2023

−∗−

Powiązane tematycznie:

CBDC czyli ostateczna kontrola nad stadem
Jeśli CBDC ostatecznie stanie się nowym systemem monetarnym, jego podstawowe cechy sprawią, że światowe rządy nie będą już potrzebować czegoś takiego jak globalny kryzys zdrowotny, aby drukować pieniądze lub zamykać […]

__________________

Tryptyk cyfrowy czyli w przededniu bezgotówkowej tyranii
Wprowadzają nas do Niewolniczego Systemu Kredytu Społecznego opartego o zerową emisję dwutlenku węgla z walutą cyfrową banku centralnego – i o TO właśnie w tym wszystkim chodzi. Zastrzyk Śmierci, kontrolowane […]

__________________

Davos 2023 – podsumowanie sabatu
Dziś dobiega końca coroczny tygodniowy szczyt Światowego Forum Ekonomicznego. Nie wiedziałbyś tego, gdybyś czytał gazety głównego nurtu, które ‘zakopały’ to pod doniesieniami o Ukrainie. Ale dla tych z nas, którzy […]

__________________

„Musimy lepiej kłamać” czyli „Nowy System” z Davos
Ale może to być coś innego, być może to znak, że etap propagandy „wielkiego resetu” się skończył i teraz przechodzimy do następnego etapu. Sygnalizacja odejścia od biernej manipulacji i psychologicznych […]

Wystąpienie Rogera Watersa. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ… Nawet tacy mówią czasem ludzkim głosem…

Wystąpienie Rogera Watersa. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ…

Nawet tacy mówią czasem ludzkim głosem…

======================

[MD: Ponieważ nic mi ten „ Waters” nie mówi, zapytałem, oto odpowiedź:

On jest rocznik 43, hippis i lewak. Od lat występuje przeciw NWO, syjonizmowi, a ostatnio przeciw szczypawkom. W Polsce odwołano mu koncerty z powodu protestów przeciwko “inwazji NATO na Rosję, pod pozorem obrony Ukrainy.” Jedyny z tej bandy, który zachowuje się jako tako. Gębę mu trudno zamknąć, ponieważ jest legendą muzyki. Na pewno pan słyszał o Pink Floyd, nawet niechcący.” [No, nie.. niż o nim nie wiem… To jakiś różowy?? MD]

https://thesaker.is/roger-waters-addresses-the-unsc-at-the-invitation-of-russia/

Pani Przewodnicząca, Ekscelencje, Szanowni członkowie Rady Bezpieczeństwa, Panie i Panowie,

 Korzystając z Waszej cierpliwości, odczuwam ogromny zaszczyt z możliwości wyrażenia myśli, które w moim przekonaniu, podzielają bracia i siostry na całym świecie.

Zapraszam wszystkich w te czcigodne mury, do wysłuchania tego, co mam do powiedzenia. Rozważamy tutaj możliwości zaprowadzenia pokoju w rozdartej wojną Ukrainie, co jest szczególnie istotne wobec zapowiadanego jeszcze większego dozbrojenia tego nieszczęsnego  kraju. 
Każdego ranka gdy zasiadam do swojego laptopa, myślę o naszych braciach i siostrach na Ukrainie i w innych miejscach, którzy bez swojej winy znaleźli się w potwornych i zagrażających życiu okolicznościach. 

Myślę o żołnierzach, którzy w tej chwili stoją w obliczu śmierci na froncie lub matkach i ojcach stających przed strasznym pytaniem, czym nakarmię dzisiaj swoje dzieci? Myślę o  cywilach, którzy zadają sobie pytania, czy znowu dzisiaj zgasną światła, jak to się zwykle dzieje w strefach działań wojennych. Czy będzie dzisiaj woda i opał, czy będzie koc do okrycia? Zamiast tego, mają tylko druty kolczaste, wieże strażnicze, mury i otaczającą ich wrogość. 

Tacy ludzie są również tutaj, w bogatych miastach jak Nowy Jork. Tutaj również, bez względu na to jak ciężko pracują, mogą znajdować się na równi pochyłej, dlatego, że utracili równowagę  na tym neoliberalno – kapitalistycznym statku zwanym „Życie w Mieście” i wypadli za burtę, tonąc w głębinach.

Być może zachorowali, być może wzięli kredyt studencki, być może spóźnili się ze spłatą raty kredytu, granica jest bardzo wąska. Kto wie co ich spotkało? Dzisiaj żyją na ulicy, na stercie  kartonu, być może widzą stamtąd budynek ONZ? 
Gdziekolwiek oni się znajdują, czy w strefie wojny czy nie, wszyscy razem stanowią większość, milczącą większość i dzisiaj postaram się mówić w ich imieniu. 

My Narody Świata, chcemy żyć w pokoju, w warunkach umożliwiających nam zadbanie zarówno o siebie jak i naszych najbliższych. Potrafimy ciężko pracować i nie boimy się ciężkiej pracy. To, czego potrzebujemy, to równe szanse. Być może nie jest to właściwe określenie, po 500 latach imperializmu, kolonializmu i niewolnictwa. 

Dzisiaj wołamy o pomoc. Aby nam pomóc musicie zrozumieć sytuację w jakiej się znaleźliśmy, spojrzeć w innym kierunku i na chwile odłożyć wasze własne cele i interesy. 
Przy okazji zapytajmy o te wasze cele i interesy. To pytanie kieruję szczególnie do pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa. Jakie są wasze cele? Jaki jest ten garniec złota ukryty po drugiej stronie tęczy? 

Czy są to większe zyski dla przemysłu zbrojeniowego? Więcej globalnej władzy? Większy kawałek globalnego tortu? Czy Matka Ziemia to tort do pożarcia? Ten większy kawałek tortu dla was, oznacza mniej dla pozostałej reszty. Spróbujmy w tym bezpiecznym miejscu spojrzeć  w innym kierunku. Na przykład w kierunku naszej zdolności do odczuwania empatii. Spróbujmy znaleźć się w butach innych ludzi, w sytuacji człowieka po drugiej stronie ekranu, czy w butach tej milczącej większości, jeśli w ogóle ma ona jakieś buty. 

Ta milcząca większość obawia się, że wasze wojny, tak, wasze wojny, zniszczą Planetę, nasz dom. Razem z innymi rzeczami, zostaniemy poświęceni na ołtarzu dwóch spraw: zysków z wojny, wypychających kieszenie nielicznych oraz hegemonistycznego pochodu tego czy innego mocarstwa w kierunku jednobiegunowej dominacji. 

Proszę, przekonajcie nas, że nie jest to wasz zamiar, ponieważ nie ma dobrego końca tej drogi. Ta droga prowadzi tylko do katastrofy. Wszyscy podążający tą drogą mają czerwony przycisk ukryty w ich dyplomatkach. Im dalej tą drogą podążają, tym bardziej zaczynają ich swędzieć palce i tym bardziej zbliżamy się do Armagedonu. Rozejrzyjcie się wokół siebie, wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji.

Wracając do Ukrainy. Inwazja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę była nielegalna. Potępiłem ją w najostrzejszych możliwych słowach. Nie była to jednak inwazja niesprowokowana. Zatem, potępiłem również w najostrzejszych możliwych słowach prowokatorów, którzy do tego doprowadzili. Gdy wczoraj przygotowywałem to wystąpienie, włączyłem do niego uwagę, że prawo weta w tej Radzie, przynależy tylko jej stałym członkom. Przykuło to moją uwagę, ze względu na niedemokratyczny charakter tego przywileju. Sprawia to, że ta Rada jest w jakiś sposób bezzębna. 

Jakkolwiek, dzisiejszego poranka doznałem pewnego oświecenia. Być może ta bezzębność ma również dobre strony? Jeśli ta Izba jest bezzębna, to wtedy ja mogę otworzyć swoją wielką gębę w imieniu milczącej większości, bez obawy odrąbania mi głowy. Uważam, że to dobry pomysł.

Przeczytałem dzisiejszego ranka słowa pewnego anonimowego dyplomaty, że Roger Waters ma dzisiaj wystąpić w Radzie Bezpieczeństwa, hahaha. Kto następny? Jaś Fasola? Hahaha… Dla tych, którzy nie wiedzą, Jaś Fasola, to postać z angielskiego programu komediowego. Stawiam więc orzechy przeciw dolarom, że ten anonimowy dyplomata jest Anglikiem. 

Myślę, że jest to odpowiedni czas aby przedstawić moją matkę, Mary Duncan Waters. Miała na mnie ogromny wpływ. Była nauczycielką, mówię była, ponieważ nie żyje od 15 lat. Mój ojciec, Eric Fletcher Waters, miał na mnie również ogromny wpływ. On również nie żyje. Zginął 18 lutego 1944 roku pod Anzio. Miałem wtedy 5 miesięcy. Wiem zatem coś o wojnie i stracie jaka się z nią wiąże. 

Wracając do mojej matki. Gdy miałem około 13 lat, zmagałem się z problemami dojrzewania, próbowałem decydować kim chcę zostać. Nie pamiętam dokładnie o co chodziło, ale moja mama usiadła ze mną i powiedziała mi: Posłuchaj, w twoim życiu przyjdzie ci borykać się z wieloma problemami. Dam ci jedną radę. Czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj. Dowiedz się wszystkiego na temat tego co cię otacza, patrz na to z każdej możliwej strony, słuchaj różnych opinii, a szczególnie tych, z którymi się nie zgadzasz. Badaj to dogłębnie, a gdy już to zrobisz, gdy cała ciężka praca będzie już za tobą, to co pozostanie będzie już łatwe. Czyżby? Ale co oznacza to łatwe, które pozostanie? Oznacza to, że wtedy zrobisz to, co trzeba zrobić. Odpowiedziała mama.

Rozmowa o tym, co trzeba zrobić, kieruje nas w stronę praw człowieka. My Narody Świata, chcemy powszechnych praw człowieka dla wszystkich braci i sióstr na całym świecie, bez względu na ich narodowość, religię czy pochodzenie. Dotyczy to również prawa do życia i posiadania. Dotyczy to Ukraińców i Palestyńczyków oraz oczywiście wszystkich pozostałych. 

Jednym z problemów jakie powodują wojny, jest ten, że w strefie konfliktu wojennego albo na terenach okupowanych, nie ma miejsca na stosowanie prawa, nie ma miejsca dla praw człowieka. Dzisiejsze posiedzenie jest poświęcone możliwości zaprowadzenia pokoju na Ukrainie, ze szczególnym uwzględnieniem dozbrajania reżimu kijowskiego przez strony trzecie. Co na ten temat ma do powiedzenia milcząca większość? Mówi tak: Dziękujemy za wysłuchanie tych słów. Jesteśmy tymi, którzy nie czerpią korzyści z przemysłu zbrojeniowego, nie wychowujemy naszych synów po to aby dostarczać wam mięsa armatniego. Naszym zdaniem, jedynym rozsądnym rozwiązaniem w obecnej chwili jest wezwanie do natychmiastowego i bezwarunkowego zawieszenia broni na Ukrainie.

Nie może już zginąć ani jeden Ukrainiec, ani jeden Rosjanin, w naszych oczach są oni  jednakowo cenni. Nadszedł czas stawienia czoła przemocy. Pamiętacie opowieść o nowych szatach cesarza? Oczywiście, że pamiętacie. Przywódcy waszych imperiów w mniejszym lub większym stopniu stoją przed wami nadzy. Mamy im coś do powiedzenia. Jest to przesłanie płynące ze wszystkich obozów uchodźców, ze wszystkich slamsów i faweli, przesłanie od wszystkich bezdomnych, ofiar trzęsień ziemi i powodzi. Jest to również przesłanie od ludzi, którzy jeszcze nie głodują ale zastanawiają się jak związać koniec z końcem za to nędzne wynagrodzenie jakie otrzymują. 

W Anglii, mojej ojczyźnie, która Bogu dzięki nie jest już imperium, pojawiło się nowe powiedzenie: Albo jeść albo nie marznąć, nie stać nas na jedno i drugie. Krzyk rozpaczy rozbrzmiewa w całej Europie. W odpowiedzi słyszymy, że „jedyną rzeczą na jaką nas stać, jest nieustanna wojna”. Przecież to szaleństwo. 

W imieniu 4 miliardów braci i sióstr, tej milczącej większości, wraz z wielomilionowym ruchem antywojennym, mówimy: Dość tego. Domagamy się zmian. 

Prezydencie Biden, Prezydencie Putin, Prezydencie Zelenski, USA, NATO, Rosjo, Unio Europejska, wy wszyscy: Prosimy was, nie idźcie tą drogą. Doprowadźcie natychmiast do zawieszenia broni na Ukrainie. To będzie oczywiście początek, ale wszystko od tego zależy. Wyobraźcie sobie to wielkie, globalne westchnienie ulgi, wielki wybuch radości, wielki międzynarodowy hymn radości wyśpiewany w imię pokoju, wyobraźcie sobie Johna Lennona, który zza grobu wznosi rękę w geście radości. 

Będzie to radość z tego powodu, że nareszcie wysłuchano nas w kuluarach władzy, że łobuzy ze szkolnego boiska przestali się w końcu bawić w kotka i myszkę i usłyszeli, że nie chcemy ginąć w nuklearnym holokauście, przynajmniej na razie. Radość z tego, że mocarstwa zakończyły wyścig zbrojeń, że kończą nieustanną wojnę, ten ich nieprzerwany modus operandi.

Nie wolno nam roztrwaniać naszych cennych zasobów na wojny. Zamiast tego możemy wyżywić nasze dzieci i je ogrzać. Możemy się nawet nauczyć współpracy wszystkich braci i sióstr na całym świecie i uratować naszą piękną Planetę od zniszczenia. Czy nie byłoby to piękne? 
Ekscelencje! Dziękuję za waszą cierpliwość. 

tłum. Sławomir Soja

Mossad Leaks the REAL Ukraine- Russia Casualty Numbers. It’s Grim for Ukraine.[tabela]

Mossad Leaks the REAL Ukraine- Russia Casualty Numbers. It’s Grim for Ukraine

[Trzeba cum grano salis… MD]

Cejrowski o Zełenskim: Wróg Polski gorszy od Putina… 

Cejrowski o Zełenskim: Wróg Polski gorszy od Putina… 

Na antenie Radia Wnet, Wojciech Cejrowski wypowiedział się na temat Wołodymira Zełenskiego. Określił go nie tylko wrogiem Polski ale stwierdził, że jest bardziej niebezpieczny niż Putin.

Podczas rozmowy na antenie Radia Wnet, Wojciech Cejrowski, znany podróżnik i komentator polityczny wypowiedział się na temat Wołodymira Zełenskiego – prezydenta Ukrainy.

Według Cejrowskiego, Zełenski to wróg Polski.

To raczej wróg Polski, bo za Wołyń nie przeprosił do tej pory, a pieniążki bierze z Polski – mówił Cejrowski.

Podróżnik ocenił także postępowanie Putina, oceniając jego działania jako racjonalne w odróżnieniu od postępowania Zełenskiego.

Zełenski wzywa NATO, żeby prewencyjne uderzenie atomowe zrobić na Rosję. To w tej sytuacji w Ameryce to oceniono (…), że ześwirował.

Poprzednio myśleliśmy, że świrem jest Putin. Doszliśmy do wniosku – ja z panem – w tej rozmowie, że wycofano się z tego, że jednak nie świr, klepki mu się nie poprzesuwały, tylko zbrodniarz wojenny – stwierdził Cejrowski.

Trzeba się rakiem wycofać z kontaktów ze świrem. Trzeba grać na zmianę reżimu na Ukrainie. Przecież ten człowiek jest niepoczytalny. I jeszcze zapisuje się do NATO – podkreślił.

Cejrowski stwierdził, że winę za toczącą się wojnę i brak rozmów pokojowych ponosi głównie prezydent Ukrainy. Jednocześnie podróżnik nawołuje do zmiany reżimu na Ukrainie i odsunięcie Zełenskiego od władzy.

Źródło: RadioWnet/pp

Problemy supermocarstwowe i pomniejsze

Czy rząd dopuścił się malwersacji, transferując do państwa trzeciego pieniądze polskich podatników bez żadnej gwarancji ich odzyskania ?

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  7 lutego 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5334

Supermocarstwowa pozycja Polski zaczyna przekładać się na konkrety. Właśnie okazało się, że Niemcy, nie mogąc już wytrzymać naporu zorganizowanego na nich przez pana prezydenta Dudę i przez pana premier Morawieckiego – bardzo możliwe że przy udziale wschodzącej gwiazdy naszej dyplomacji w osobie pana ministra Szynkowskiego (vel Sęka) – wreszcie puściły farbę i według – jeszcze nieoficjalnych informacji, które tylko patrzeć, jak przepoczwarzą się w oficjalne – zadeklarowały przekazanie Ukrainie kompanii czołgów marki „Leopard”, czyli 14 maszyn. Skoro tak, to nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej…” – no, mniejsza z tym), że ostateczne zwycięstwo Ukrainy mamy już jak w banku, no bo czegóż więcej jeszcze trzeba do ostatecznego zwycięstwa?

Przy okazji Polska pod wodzą Naczelnika Państwa i jego pierwszego ministra Mateusza Morawieckiego, właśnie przepoczwarzyła się w supermocarstwo – o czym zapewnił nas emerytowany oficer brytyjskiej piechoty morskiej, pan Kemp. W takiej sytuacji nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej..,.” – już miałem dopisać, że mniejsza z tym, ale przypomniałem sobie, że w papierowym wydaniu „Najwyższego Czasu”, w odróżnieniu od nagrań na Youtube, cenzura nie ma zastosowania, więc dokończę – stara niania twierdziła, że lepiej ciupciać bez miłości, niźli kochać bez ciupciania.

Nie wiem, czy ujawniając tę wielką tajemnicę nie dopuszczam się aby jakiejś myślo-zbrodni, za którą 22 marca będę sądzony przez niezawisły sąd dla dzielnicy Warszawa-Żoliborz, do którego moja Prześladowczymi musiała przeborować sobie nie tylko dostęp, ale i pełne zrozumienia, siostrzane współczucie. Jak sobie przeborowała – tajemnica to wielka, której nie odważam się wyjawiać, bo jeden z wielu procesów mi wystarczy, więc musimy przyjąć do wiadomości, że w oskarżeniach, jakie miotane są pod adresem Polski o niedostatki praworządności, jakieś ziarno prawdy musi tkwić. Mniejsza jednak o te prywatniackie sprawy, bo na pewno niezawisły sąd sprokuruje jakiś wyrok, od którego ja będę apelował – i tak, aż do ostatecznego zwycięstwa, które wydaje się zatwierdzone i to nawet lepiej, niż ostateczne zwycięstwo Ukrainy, które wprawdzie też jest zatwierdzone, ale do odwołania, podczas gdy w przypadku sądowej mafii żadne odwołanie nie pomoże, bo to by zachwiało stabilnością państwa, czyli fundamentem Rzeczypospolitej, którego funkcję pełni sprawiedliwość. Tak w każdym razie zostało lekkomyślnie wyryte na gmachu sądów przy Alei Solidarności, w którym w czasach stalinowskich mieściły się sekcje tajne, ferujące wyroki w tak zwanych „kiblówkach”. Teraz „kiblówki” przeżywają renesans, więc nic dziwnego, że i napisu na gmachu sądów nikt nie zamierza zmieniać. Jak powiadają gitowcy – „wszystko gra i koliduje”.

Wracając tedy de publicis, przy okazji zaoferowanej przez Polskę intencji przekazania kompanii czołgów marki „Ledopard” w ilości sztuk czternastu, warto postawić pytanie, jaka właściwie jest wartość polskiej pomocy dla Ukrainy. Niedawno ministressa od życia rodzinnego ujawniła, że sam socjal dla ukraińskich uchodźców przekroczył 3 mld złotych, a przecież to zaledwie kropla w morzu polskiej pomocy dla Ukrainy, dla której nasi Umiłowani Przywódcy oddaliby wszystko – łącznie z uzbrojeniem tubylczych jednostek liniowych – co ujawnił w Davos pan prezydent Duda. Ciekawe, że nic nie było słychać, by nasi mężni generałowie przeciwko temu ogołoceniu polskiej armii zaprotestowali – ale widać takich mamy generałów. Najważniejsze jest dowodzenie, nawet jak nie ma czym dowodzić, czyli mówiąc potocznie – posada, od której liczy się emerytura.

W odwadze wojskowej nikt nie potrafi ich wyprzedzić; taki pan generał Polko z panem generałem Skrzypczakiem i jeszcze jakimś trzecim na dokładkę, stanąłby samotrzeć przeciwko całej ruskiej armii – a przynajmniej tak wynika z jego tromtadrackich przemówień w rządowej telewizji.

Z odwagą cywilną jest chyba gorzej, bo każdy stara się dotrwać jakoś na w miarę intratnym stanowisku do emerytury, po której, ja wiadomo, zaczyna się prawdziwe życie. Kto by się w takiej sytuacji przejmował rozbrajaniem państwa? Wyjaśnił to już Fraciszek Maria Arouet, pseudonim Voltaire, pisząc, że „kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”. Feldkurat Otto Katz z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, napawał się nadzieją, że „Watykan się nim interesuje”. Teraz zainteresowanie Watykanu nie ma żadnego znaczenia; co innego, jak którymś generałem zainteresuje się Nasz Najważniejszy Sojusznik. Taki ma szansę na stanowisko w organach NATO, gdzie emerytura jest wielokrotnie wyższa, niż na służbie dla naszego bantustanu.

Mniejsza jednak o generałów; dlaczegóż to mieliby być inni, niż za komuny, kiedy to gotowi byli na wszystko, gwoli ocalenie ustroju socjalistycznego? Czym skorupka za młodu nasiąknie... – zresztą mniejsza z tym. Ciekawsze są dwie rzeczy. Po pierwsze – ile właściwie jest warta w liczbach bezwzględnych dotychczasowa pomoc Polski dla Ukrainy – bo tego tubylcza opinia publiczna nie wie, tumaniona przez rządową i nierządną telewizję, że Polska jest supermocarstwem, rozstawiającym po kątach nie tylko całą Europę, ale nawet cały świat. A tymczasem byłoby dobrze, gdybyśmy się dowiedzieli, jaka część podatków, które płacimy i jaka część zadłużenia, które zaciągnął rząd „dobrej zmiany” u lichwiarzy z lichwiarskiej międzynarodówki, poszła na rozkurz na Ukrainie. Tyle chyba od naszych Umiłowanych Przywódców, którzy na nas pasożytują, nam się należy.

Osobiście oceniam optymistycznie, że wartość rządowej pomocy, nie licząc zaangażowania samorządów, dochodzi, albo nawet przekracza 50 miliardów złotych – ale przecież mogę patriotycznego zaangażowania naszych Umiłowanych Przywódców dla bezcennej Ukrainy nie doceniać. Druga sprawa, to formuła, według której ta pomoc jest dla Ukrainy świadczona. Czy mianowicie pomoc ta świadczona jest za darmo, czy też rząd „dobrej zmiany” postarał się choćby o jakieś bezwartościowe ukraińskie weksle, jako zabezpieczenie polskiej pożyczki.

Myślę, że zamiast urządzać demonstracje przeciwko „ukrainizacji Polski”, albo nawet niezależnie od nich, warto, by Konfederacja złożyła formalną interpelację, zarówno w jednej, jak i w drugiej sprawie – a gdyby okazało się, że rząd dopuścił się malwersacji, transferując do państwa trzeciego pieniądze polskich podatników bez żadnej gwarancji ich odzyskania – żeby postarała się postawić pana prezydenta Dudę i pana premiera Morawieckiego przed Trybunałem Stanu.

To wprawdzie nikomu jeszcze nie zaszkodziło, ale trochę skomplikowałoby kampanię wyborczą – w czym może być zainteresowany również obóz zdrady i zaprzaństwa.

Następczyni tronu Tajlandii w śpiączce po szprycy kowidowej. Czy Tajlandia anuluje kontrakt? [Śmierć mózgowa księżniczki].

Następczyni tronu Tajlandii w śpiączce po szprycy kowidowej. Czy Tajlandia anuluje kontrakt?

https://www.eutimes.net/2023/02/thailand-to-ban-pfizer-after-thai-princess-falls-into-a-coma-following-booster-jab/

Zaledwie kilka dni po otrzymaniu przypominającej dawki “szczepionki” przeciw-kowidowej córka króla Tajlandii upadła i zapadła w śpiączkę.

Księżniczka Bajrakitiyabha, która jest potencjalną następczynią tronu Tajlandii, jest w ciężkim stanie kilka tygodni po tym, jak upadła. [44 letnia doktor praw (z Oksfordu)]

Niektóre doniesienia sugerują, że doznała zawału serca, chociaż jej rodzinie powiedziano, że prawdopodobnie cierpiała na infekcję bakteryjną. Mimo to sześć tygodni później księżniczka nadal jest w śpiączce i jest utrzymywana przy życiu przez maszyny.

Rodzina królewska została teraz ostrzeżona o fakcie, że księżniczka najprawdopodobniej padła ofiarą zastrzyku.

Według doniesień najwyższe władze Tajlandii, w tym doradcy króla, rozmawiają z prof. Sucharitem Bhakdim i przygotowują się do unieważnienia kontraktów firmy Pfizer.

Jeśli tak się stanie, Tajlandia stanie się pierwszym krajem, który anuluje kontrakt, co oznacza, że firma Pfizer zostanie pociągnięta do odpowiedzialności za wszystkie obrażenia poszczepienne.

==================================

mail:

Uaktualnij – w ub. niedzielę 5 lutego lekarze królewscy orzekli śmierć mózgową księżniczki.

W Tajlandii panował największy na świecie reżim antykowidowy. Do niedawna nie można było  wjechać do tego  kraju, król ogłosił przymus szczepień. Teraz odwołał.

Mieli w Niemczech tak wybitnego specjalistę, jak prof Bahdi i nie zapytali go o zdanie.  Dopiero  post mortem księżniczki. To teraz mają. Będą padać jak muchy.

Si vis belli para bellum

Si vis belli para bellum

Stanisław Michalkiewicz „Forum Polskiej Gospodarki” (fpg24.pl)  •  4 lutego 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5332

Pan minister Błaszczak, zwłaszcza w dniach ostatnich (najwyraźniej nadchodzą zapowiadane w Piśmie Świętym „dni ostatnie”), wielokrotnie powtarzał łacińską sentencję: „si vis pacem para bellum” (jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny), na uzasadnienie gigantycznych zakupów uzbrojenia, twierdząc przy tym, że jest ono kupowane na potrzeby polskiej armii, która ma się zwiększyć do 300 tys. żołnierzy, no a tych trzeba odpowiednio uzbroić. To, że trzeba ich uzbroić, to oczywiste, chociaż przy okazji niedawnej rocznicy Powstania Styczniowego można przypomnieć popularną pieśń z tamtych czasów:

Obok Orła znak Pogoni;

poszli nasi w bój bez broni, hu, ha,

wiatr gra, krew gra, hu, ha!

Niechaj Polska zna, jakich synów ma!

Ale mniejsza z tymi wspominkami, między innymi, jak to powstańców styczniowych wspierali mężni Ukraińcy, bo ważniejsze jest to, że ani pan prezydent Duda, ani pan premier Morawiecki, ani nawet Naczelnik Państwa nie wykorzystał okazji by podkręcić jednego, albo drugiego, żeby przekonał prezydenta Józia Bidena, aby uzbrojenie tych dodatkowych 200 tysięcy polskich żołnierzy sfinansowały Stany Zjednoczone.

Prezydent Biden wielokrotnie wspominał, że USA chciałyby wydatnie wzmocnić wschodnią flankę NATO, więc pan prezydent Duda mógłby mu podpowiedzieć, jak to zrobić. Właśnie tak. Niestety, pan prezydent Duda, zwłaszcza w stosunkach z amerykańskimi prezydentami, jest bardzo nieśmiały. Bez pozwolenia nie ośmiela się usiąść w ich obecności, ani nawet się odezwać– co sam powiedział uczestnikom przyjęcia, wydanego w listopadzie 2018 roku w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie z okazji 100 rocznicy odzyskania niepodległości – że podczas przeprowadzonej tego samego dnia rozmowy w cztery oczy z prezydentem Trumpem nie poruszył sprawy ustawy nr 447, „bo strona amerykańska tego nie zaproponowała”.

Wracając tedy do łacińskiej sentencji nadużywanej w dniach ostatnich przez pana ministra Błaszczaka, to można by ją uzupełnić inną sentencją: „si vis belli para bellum”, co się wykłada, że jeśli chcesz wojny, szykuj się do wojny. Chodzi o to, że wprawdzie wszystkie wojny toczą się o pokój, a w każdym razie wszystkie one kończą się jakimś pokojem – ale żeby doprowadzić do pokoju, to najpierw trzeba doprowadzić do wojny. A żeby doprowadzić do wojny, to najpierw trzeba się do niej przygotować, to chyba jasne.

Tymczasem pod koniec lutego ubiegłego roku, kiedy to rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, można było odnieść wrażenie, jakby rząd polski nie był do tej wojny przygotowany. Okazuje się jednak, że ze strony rządu to był tylko taki zwód, żeby przed opinią publiczną lepiej ukryć pewne wydarzenie, które miało miejsce na długo przed rosyjską inwazją na Ukrainę, bo 2 grudnia 2016 roku. Tego dnia między rządem polskim, a rządem ukraińskim została bowiem podpisana umowa o wzajemnej współpracy w dziedzinie obronności. Została ona dlaczegoś opublikowana dopiero 3 lata później, w Monitorze Polskim z roku 2019 pod pozycją 50. Bardzo możliwe, że ze względu na zawarty w niej art. 12, którego treść uzasadniałaby zmianę tytułu umowy – że nie o „współpracy w dziedzinie obronności”, tylko „o oddaniu Ukrainie wszystkich zasobów, jakie znajdują się w posiadaniu Rzeczypospolitej Polskiej”. Przytoczę ten artykuł w pełnym brzmieniu, żeby Czytelnik sam się o tym przekonał.

1. W razie stanu wyjątkowego, katastrofy naturalnej lub stanu wojennego, ogłoszonego na terytorium jednej lub obu Stron, mogą one proponować sobie wzajemnie niezwłoczne wsparcie.

2. Wsparcie o którym mowa w ust. 1 niniejszego artykułu, będzie odbywać sie na zasadach określonych w prawie wewnętrznym Strony udzielającej tego wsparcia i będzie obejmować:

1. Nieodpłatne przekazania uzbrojenia, produktów podwójnego zastosowania i mienia niebojowego, pochodzącego z zasobów sił zbrojnych jednej ze stron;

2. Specjalne doradztwo i wsparcie wraz z czasową wymianą wyszkolonego i kompetentnego personelu wojskowego i cywilnego w celach wykonania uprzednio określonych prac i świadczenia usług;

3. W zakresie przewidzianym prawem wewnętrznym Stron, wyposażenie, zapasy, produkty i materiały czasowo wwiezione na terytorium Strony i wywiezione z niego w związku ze wsparciem o którym mowa w ust. 1 niniejszego artykułu, bedą zwolnione z podatków, ceł i innych opłat.

Warto dodać, że umowa opatrzona jest jedynie parafkami obydwu sygnatariuszy, więc nie wiadomo, kto konkretnie „z upoważnienia rządu Rzeczypospolitej Polskiej” ją podpisał, ale bez względu na to, kto to był, odpowiedzialność za jego działania ponosi ówczesny premier rządu, czyli pani Beata Szydło, dzisiaj na politycznej emeryturze w luksusowym przytułku dla „byłych ludzi”, czyli Parlamencie Europejskim, dokąd została zesłana przez Naczelnika Państwa w następstwie „głębokiej reorganizacji rządu” w roku 2017.

W zacytowanym artykule umowy zwraca uwagę zobowiązanie do „nieodpłatnego” przekazania uzbrojenia itd., „z zasobów sił zbrojnych”. Krótko mówiąc, w tej umowie rząd polski zobowiązał się do uzbrajania i wyposażania Ukrainy kosztem osłabienia zdolności obronnych państwa polskiego – do czego w niepojętym przypływie szczerości, być może podyktowanym pragnieniem zaimponowania przybyłym do Davos na swój zjazd złotym cielcom z różnych zakątków świata – pan prezydent Duda się przyznał – że 260 czołgów i innych rodzajów uzbrojenia, jakie Polska nieodpłatnie przekazała Ukrainie, nie pochodziło z rezerw – bo tych Polska nie miała – tylko zwyczajnie – z jednostek liniowych, które w tym celu zostały ogołocone.

Nawiązując jeszcze raz do sentencji, której w dniach ostatnich tak obficie cytował pan minister Błaszczak, warto zwrócić uwagę, że wspomniana umowa została zawarta 2 grudnia 2016 roku, a więc w trzy lata po wysadzeniu w powietrze przez prezydenta Obamę ustanowionego 20 listopada, na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie, porządku politycznego, będącego konsekwencją dokonanego przezeń 17 września 2009 roku „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich.

Wzbudza to podejrzenia, że Nasz Najważniejszy Sojusznik już wtedy rozpoczął przygotowania do wojny z Rosją, w ramach których 2 grudnia 2016 roku nakazał polskiemu rządowi nieodpłatnie oddać do dyspozycji Ukrainy zasoby Rzeczypospolitej Polskiej – bo umowa nie przewiduje żadnych ilościowych ograniczeń, stawiając tylko warunek, by pochodziły one „z zasobów sił zbrojnych jednej ze Stron”. Ta okoliczność wyjaśnia przyczyny, dla których rząd polski, rzekomo w celu uzbrojenia powiększanej armii polskiej, za bajońskie sumy dokonuje za granicą zakupów uzbrojenia, które – w miarę przedłużania się wojny na Ukrainie – prawdopodobnie będzie „nieodpłatnie” przekazywał temu państwu.

Kак ведут себя ВСУшники – наркоманы – в бою и в плену.

Kак ведут себя ВСУшники – наркоманы – в бою и в плену.

Любовь Смирнова .   https://cont.ws/@user3885/2477415

Участники СВО рассказали, как ведут себя ВСУшники-наркоманы в бою и в плену

Наркозависимые боевики ВСУ представляют большую проблему как для государства Украина, так и для приграничных территорий РФ. Регулярные стимуляции гормональной и нервной системы приводят к деформации восприятия реальности, и человек превращается в «зомби», с потребностью в дозе и навыками убивать для достижения цели.

Как передает корреспондент «ПолитНавигатора», в эфире канала «Крым 24» инструктор по тактической медицине курса «Воин» Владимир Ярмак отметил, что разработками по увеличению боеспособности за счет дофамина и серотонина ещё во время Великой Отечественной войны занималась фашистская Германия.

«Я скажу так: был бы способ, я бы ещё туда подкинул мефедрончика, пускай. Вопрос в том, что в природе ничего не появляется из ниоткуда, и все эти препараты рассчитаны на одноразовый эффект. Просто, как лимон – можно потихонечку с него сок слизывать, а можно просто отжать, и что потом с этим выжатым лимоном делать?..

Поэтому пускай жрут, мы потерпим, несколько атак выдержим, а дальше они просто будут никакие, – пояснил медик.

– Самое интересное, если после спецоперации что-то от Украины, в смысле, как от государства останется, то эти, которые сейчас кушают амфетамины, потом для этого государства такую проблему будут представлять, что я не знаю, как они будут с этим справляться. Эти вещи хороши на штурм, а когда они сидят в окопах неделю-две-три, их железы настолько перестают выделять гормоны, а рецепторы становятся к ним нечувствительными, что вот этого подъёма уже нет.

А вознаграждение от ожидания какого-то действия мозг уже не получает. И состояние вот этой отрешённости – будет очень большая проблема. Просто американцам это не интересно, они на другом континенте. А что потом мы с этим делать будем, это прямо очень интересно».

О том, что солдат ВСУ постепенно превращают в «химический овощ» рассказал экс-посол Луганской Народной Республики в России Родион Мирошник.

«Проводят эксперименты или проверяют различные наркотические средства, которые притупляют боль и переформатируют сознание, просто заставляют человека отказаться от базового инстинкта самосохранения и идти с открытым забралом чуть ли не с ножом или автоматом против тяжёлой бронетехники, – отметил он.

– Медики говорят, что если к ним попадают люди в таком состоянии, контактровать с ними практически невозможно. Он буровит, несет какие-то бессвязные вещи, не слышит, что ему говорят. То есть он находится действительно в изменённом сознании.

И когда он попадает в госпиталь, и ситуация не настолько сложная, чтобы она угрожала жизни, тем не менее, через какое-то время после того, как его пытаются привести в сознание, такое впечатление будто из него батарейку вынули – только заканчивается действие наркотика, и этот человек просто умирает. Поэтому многие из них не доживают вообще до каких-либо даже первых показаний. А те, кто смог выжить, рассказывают, что есть специально обученные люди – пара-медики, либо какие-то уполномоченные, которые с утра разносят или перед наступлением какие-то таблетки или делают какие-то инъекции.

И после этого даже с тяжелейшими ранениями это вот такой полузомби. Как рассказывали бойцы, он идет со стеклянными глазами, в одной руке автомат, а в другой – кишки, которые после ранения вывалились из брюха».

Один из крымских добровольцев, вернувшийся с передовой, Константин Булатов подтвердил, что разговаривать с такими солдатами-зомби не о чем.

«Возможно, есть какие-то подразделения, где что-то дают для сверхсилы, но они не то, чтобы не знают усталости – они просто не совсем понимают, где находятся и что делают. Был случай – он сидит, пристегнутый наручниками, ему задают вопросы, а он сидит так, смотрит, смотрит, и просто потом говорит, правда с матом: «да что вы мне тут рассказываете, сделайте мне чай, я чай хочу и всё». И не сказать, что он там устал и так далее, он сидит просто отрешённый, даже не понимает, что с ним происходит», – подчеркнул боец.

Aktualny cennik za zdobycie lub zniszczenie czołgu zachodniego. Leopardy i Abramsy w cenie.

Aktualny cennik za zdobycie lub zniszczenie czołgu zachodniego. Leopardy i Abramsy w cenie.

Joanna M.Wiórkiewicz https://niemcy.neon24.org/post/170768,leopardy-i-abramsy-lepsze-od-totka

Gubernator Trans-Bajkał (Zabajkala) wyznaczył wypłaty dla żołnierzy za zdobycie lub zniszczenie czołgów produkcji zachodniej.


Rosyjska armia już cieszy się na widok czołgów produkcji zachodniej na polu walki i obiecuje dobre wynagrodzenie za ich zniszczenie. Rosyjski biznes w regionach włączył się do inicjatywy ministerstwa.

Aleksander Osipow, gubernator Terytorium Transbajkalskiego (Zabajkalia) jako pierwszy ogłosił wypłaty za zdobycie lub zniszczenie czołgów produkcji zagranicznej. Podpisany przez niego dekret dotyczy jednak tylko żołnierzy z tego regionu, niezależnie od tego, czy są to serwisanci, ochotnicy czy zmobilizowani żołnierze; najważniejsze jest to, że muszą pochodzić z Zabaikalye.
[obecnie 1 euro to 77 rubli. md]
Dokument przewiduje następujące wypłaty: za zdobycie sprawnego niemieckiego czołgu Leopard o dowolnej modyfikacji bojownik otrzymuje 3 mln rubli. Ci, którzy biorą w nim udział, dostają po 500 tys. rubli, ale za jeden czołg nie można zapłacić więcej niż 10 osobom. Za zniszczenie dowolnego Leoparda MBT – 1 milion rubli, uczestnicy – po 150 tysięcy, grupa nie więcej niż 5 osób.
Amerykański czołg M1 Abrams w Transbaikalii jest wyceniany znacznie niżej niż niemiecki. Zapłata za zdobycie sprawnego amerykańskiego czołgu miałaby wynosić 1,5 mln rubli, a uczestnicy otrzymaliby po 300 tys. Za zniszczenia – 500 tysięcy, uczestnicy otrzymają po 100 tysięcy. Reszta jest taka sama, w pierwszym przypadku grupa nie większa niż 10 osób, w drugim – nie większa niż 5.

Te same stawki dotyczą innych czołgów NATO, w tym brytyjskiego Challengera 2.
Na terytorium Ukrainy  od dwóch tygodni znajdują się już 104 Abramsy. Prawdopodobnie na razie na terytorium poligonu. Wkrótce dołączą dalsze. Oprócz polskich Leopardów na Ukrainę trafiły już Leopardy z Niemiec. Tak więc  liczba rychłych milionerów wśród czerwonoarmistów powoli rośnie.
Inicjatywę mogą podchwycić inne regiony, idąc za przykładem Zabaikalye i przydzielając własne płatności za niszczenie obcych czołgów, dając tym samym kolejną zachętę do walki.
Wcześniej aktor Iwan Ochłobystin  poinformował, że grupa biznesmenów ustaliła płatności w wysokości 10 mln rubli za każdy zniszczony amerykański czołg.

Ministerstwo Obrony ma swoje wypłaty za zniszczone pojazdy pancerne wroga: samolot – 300 tys. rubli, helikopter – 200 tys. rubli, czołg – 100 tys. rubli, UAV – 50 tys. rubli, APC, jednostka artylerii samobieżnej, systemy S-300, Buk, Tor czy wóz bojowy RZSO – po 50 tys. rubli.
Uzasadniona  jest obawa, że sami żołnierze ukraińscy będą sprzedawać te czołgi…

———-

[obecnie 1 euro to 77 rubli]

W 2016 roku została podpisana umowa polsko-ukraińska, która zakłada nieodpłatne przekazanie m.in. uzbrojenia. Czemu była tajna?

W 2016 roku została podpisana umowa polsko-ukraińska, która zakłada nieodpłatne przekazanie m.in. uzbrojenia. Czemu była tajna?

Michalkiewicz o polskiej pomocy dla Ukrainy. „Wszystko się wyjaśniło”

https://nczas.com/2023/02/03/michalkiewicz-o-polskiej-pomocy-dla-ukrainy-wszystko-sie-wyjasnilo/

Stanisław Michalkiewicz na kanale TV ASME zwrócił uwagę na polską pomoc dla Ukrainy. Publicysta ujawnił, że już w 2016 roku została podpisana umowa polsko-ukraińska, która zakłada nieodpłatne przekazanie m.in. uzbrojenia czy mienia niebojowego z zasobów sił zbrojnych.

Michalkiewicz zaznaczył, że szef kancelarii ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego „powiedział, że ma bardzo interesujące sygnały z Polski ws. przekazania Ukrainie myśliwców F-16”.

– Amerykanie zareagowali, że o tym nie ma mowy, żeby przekazywać, żeby Polska suwerenną decyzją przekazywała Ukrainie myśliwce F-16. Na otarcie łez proponują, że im przekażą rakiety dalekiego zasięgu, co oczywiście doprowadziłoby do rozszerzenia wojny poza granice Ukrainy. No a w tym momencie tylko krok od tego, żeby ta wojna rozszerzyła się również na inne terytoria. Ale nie uprzedzajmy faktów – stwierdził Stanisław Michalkiewicz.

Wyjaśnił też, „dlaczego szef kancelarii prezydenta Zełeńskiego ma takie pozytywne sygnały z Polski”. – Niedawno tutaj postulowałem, żeby wyjaśnić urzędowo – że tak powiem – w Sejmie, jaki charakter ma pomoc Polski świadczona Ukrainie. Otóż, wszystko się wyjaśniło – powiedział.

– Okazuje się, że 2 grudnia 2016 roku, a więc ładnych kilka lat przed rosyjską inwazją na Ukrainę, rząd polski zawarł z rządem ukraińskim umowę, która została dlaczegoś opublikowana w Monitorze Polskim trzy lata później – dopiero w 2019 roku, pod pozycją 50. – dodał.

Michalkiewicz odnosił się tu do Umowy ogólnej między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Gabinetem Ministrów Ukrainy w sprawie wzajemnej współpracy w dziedzinie obronności, sporządzonej w Warszawie dnia 2 grudnia 2016 r.

Publicysta wskazał na art. 12 tej umowy, który „przesądza sprawę, że nieodpłatnie ta pomoc jest świadczona, i to zarówno w sprzęcie bojowym i niebojowym, wojskowym i cywilnym”.

– Polska się zobowiązała do dostarczenia Ukrainie właściwie wszelkich zasobów, jakimi dysponuje, bo nie ma żadnej górnej granicy tej pomocy – zaznaczył.

„1. W razie stanu wyjątkowego, katastrofy naturalnej lub stanu wojennego ogłoszonego na terytorium jednej lub obu Stron, mogą one wzajemnie proponować sobie niezwłoczne wsparcie.
2. Wsparcie, o którym mowa w ustępie 1 niniejszego artykułu, będzie odbywać się na zasadach określonych w prawie wewnętrznym Strony udzielającej tego wsparcia i będzie obejmować:

1) nieodpłatne przekazania uzbrojenia, produktów podwójnego zastosowania i mienia niebojowego pochodzącego z zasobów sil zbrojnych jednej ze Stron;

2) specjalne doradztwo i wsparcie wraz z czasową wymianą wyszkolonego i kompetentnego personelu wojskowego i cywilnego w celach wykonania uprzednio określonych prac i świadczenia usług.

3. W zakresie przewidzianym prawem wewnętrznym Stron, wyposażenie, zapasy, produkty i materiały czasowo wwiezione na terytorium Strony i wywiezione z niego w związku ze wsparciem, o którym mowa w ustępie 1 niniejszego artykułu, będą zwolnione z podatków, ceł i innych opłat” – czytamy w art. 12 przywołanej ustawy.

– Jak tak dalej pójdzie, to będziemy liczyć tylko, w razie czego, na Matkę Boską, że nas tutaj obroni, bo – jak wiadomo – w Polsce są takie warianty zwyczajne i cudowne. Zwyczajny wariant to jest taki, że Matka Boska nas tam uchroni przed nieszczęściami. No a cudowny – to nie śmiem sobie aż tego wyobrażać – skwitował Michalkiewicz.

Import zbóż do Polski wzrósł w 2022 roku 50-krotnie! Dewastacja rolnictwa masowym importem z Ukrainy.

Import zbóż do Polski wzrósł w 2022 roku 50-krotnie! 

Dewastacja rolnictwa masowym importem z Ukrainy.

Ruch Narodowy –[ nie znalazłem adresu. M. Dakowski].

Polscy rolnicy protestują! Sektor rolno-spożywczy nie wytrzymuje nieuczciwej konkurencji na własnym rynku! Unijni biurokraci i PiSowscy ministrowie stoją murem za wielkimi ukraińskimi korporacjami!

Dnia 30 maja 2022 Unia Europejska jednostronnie otworzyła unijny rynek na nieograniczony import produktów rolnych z Ukrainy. Import zbóż do Polski wzrósł w 2022 roku 50-krotnie! Rządowa narracja, jakoby Polska miała być wyłącznie krajem tranzytowym dla ukraińskich produktów – od samego początku wskazywana przez posłów Konfederacji jako wątpliwa ze względu na realia logistyczne – okazała się być całkowicie fałszywa. Płacą za to dzisiaj polscy rolnicy, a bezpieczeństwo żywnościowe kraju, który wcześniej nazywano „spichlerzem Europy”, staje pod znakiem zapytania.

Dlaczego mówimy o nieuczciwej konkurencji? Produkty zza wschodniej granicy otrzymały swobodny dostęp do unijnego rynku, jednak ukraińscy rolnicy nie zostali przy tym objęci wymogami i normami jakościowymi obowiązującymi w Unii, podczas gdy polscy producenci muszą spełniać wyśrubowane standardy. Od wielu miesięcy jesteśmy świadkami skandalicznych zaniedbań ze strony polskiego rządu, czego koronnym przykładem jest wpuszczanie bez żadnej kontroli tzw. „zboża technicznego” z Ukrainy, które następnie okazuje się trafiać na polski rynek jako zboże paszowe lub nawet konsumpcyjne. Co więcej, ukraińscy rolnicy i wielkie korporacje mogą korzystać z substancji zakazanych w Unii i mają o wiele mniejsze obciążenia biurokratyczno-podatkowe.

Efektem jest zalew polskiego rynku ukraińskimi produktami rolnymi gorszej jakości i narastający kryzys w polskim sektorze żywnościowym. Organizacje rolnicze zapowiadają kolejną falę protestów, w tym blokadę w dniach 2-3 lutego ruchu towarowego na przejściu granicznym w Dorohusku.

Widzimy, że Unia Europejska już od wielu lat prowadziła zorganizowaną akcję niszczenia polskiego rolnictwa, a teraz do tej akcji dołączył PiS i Solidarna Polska. Bo, jak powiedział minister rolnictwa Henryk Kowalczyk” – zaznaczył Michał Urbaniak.

Poseł złożył wniosek do Marszałek Sejmu oraz do przewodniczącego komisji rolnictwa o wpisanie w porządek obrad Sejmu informacji premiera i ministrów w sprawie wwozu artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy na teren Polski, ze szczególnym uwzględnieniem sprawozdania nt. procedur ochronnych stosowanych na granicy.

Bruksela stworzyła nierówne reguły konkurencji, a rząd Mateusza Morawieckiego z entuzjazmem się im podporządkował, skazując polskich rolników na gorszą pozycję na rodzimym rynku. Dopiero w grudniu 2022 roku premier Kowalczyk zapowiedział, że każde przywiezione do Polski ziarno będzie kontrolowane. Tymczasem import rzepaku od stycznia do października 2022 roku wyniósł ponad 500 tysięcy ton; import kukurydzy w tym samym okresie – 1 milion 430 tysięcy ton; import pszenicy – 1 milion 700 tysięcy ton.

Należy zwrócić uwagę, że rolnictwo nie jest zwykłym sektorem gospodarki. Stanowi dziedzinę strategiczną, decydującą o bezpieczeństwie żywnościowym. Dlatego Ruch Narodowy stawia interes polskiego rolnictwa na pierwszym miejscu, zdecydowanie sprzeciwiając się szkodliwym działaniom obecnego obozu władzy.

Polski interes i bezpieczeństwo żywnościowe domagają się natychmiastowo:

– ograniczenia niekontrolowanego napływu żywności z państw trzecich, w szczególności z Ukrainy. Zjawisko to zagraża utrzymaniu się na rynku polskich producentów zbóż

– swobody produkcji rolnej zarówno dla małych rolników, rodzinnych gospodarstw, jak i dużych gospodarstw przemysłowych. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której o „być albo nie być” tysięcy ciężko pracujących rolników decydują fanaberie urzędników, zaślepionych pseudoekologiczną ideologią.

– wzmocnienia krajowej produkcji rolnej, będącej gwarantem suwerenności. Samowystarczalność w dziedzinie produkcji żywności jest fundamentem niezależności państwa. Jeżeli Polska ma być rzeczywiście niepodległym państwem, musi korzystać ze swoich naturalnych predyspozycji do bycia „spichlerzem Europy”.

– rozwoju i dywersyfikacji eksportu. Ze względu na politykę Unii Europejskiej, która jest nieprzewidywalna i dyktowana lewicowymi ideologiami, Państwo Polskie potrzebuje zbudowania bazy eksportowej również poza granicami Europy.

STOP dewastacji polskiego rolnictwa!
STOP niekontrolowanemu importowi żywności!

Bardziej ukraińscy od papieża !

Bardziej ukraińscy od papieża !

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/bardziej-ukrainscy-od-papieza/

Obserwując polskie życie publiczne, które jednak jest znacznie szerszym pojęciem niż życie polityczne, człowiek musi coraz bardziej kombinować, żeby oddać obraz sytuacji. Hiperbole, porównania i przerzutnie działają coraz słabiej, bo jak się zwykło mawiać rzeczywistość przerosła oczekiwania. Stąd rozpaczliwe próby poszukiwania nowych form i tak się narodzili „bardziej ukraińscy od papieża”. Co autor miał na myśli? Nic szczególnego, pospolitą nadgorliwość, ale jej rozmiary sprawiają, że trzeba balansować na krawędzi grafomanii. Jedno tym wszystkim jest jednak pewne, a mianowicie to, że nigdy nie warto twierdzić, że nic gorszego, czy bardziej absurdalnego się nie wydarzy.

Dokładnie tak sobie w duchu pomyślałem w czasie „pandemii” i teraz muszę się gryźć w uduchowiony język.

Zachowania polityków i Polaków związane z sytuacją na Ukrainie, momentami sięgają absurdów pandemicznych i kto wie, czy nie przeskakują tej wysoko zawieszonej poprzeczki. Oddaliśmy więcej niż sporo, ugościliśmy bardziej niż wypadało i dalej drzemie w narodzie olbrzymi potencjał. „Paliwo może być po 10 złotych”, to hasełko, które bardzo przypomina niesławne „zostań w domu, bo jeśli to uratuje choć jedną osobę, to warto”. Absurdalne wydatki za nic nie robienie, zastąpiono wyprowadzeniem ostatnich cieląt z obory. Nie ma drugiego takiego kraju na świecie, który oddałby w przeliczaniu na możliwości własne, tyle sprzętu i pieniędzy Ukrainie, ile oddała Polska. Jeszcze jakiś czas temu przynajmniej strach paraliżował samobójcze kroki, tak było w przypadku Migów, ale dziś nie ma strachu, by oddać ostatnie poniemieckie i proradzieckie czołgi.

Dobrze, ale co z tą papieskością i ukraińskością? Jak to co, gdyby nie wypowiedź Bidena, że USA nie da Ukrainie F16, to nasze już fruwałby nad Kijowem, Chersoniem i Mariupolem. I na tym nie koniec, bo narodziła się nowa polska tradycja i w tym przypadku barejowskie „muszą nam oddać samolot” jest jak najbardziej na miejscu. Oto najbardziej światli stratedzy i markowi publicyści opowiadają, że Polsce nie jest potrzebny sprzęt wojskowy, jeśli Ukraina się nie obroni. Przyznaję, że w tym momencie staję się całkowicie bezbronny, przy takim ciosie w potylicę i to teoretycznie od swoich, człowiek zapomina jak się nazywa.

Nowa doktryna wojenna Polski polega na demilitaryzacji w dodatku na rzecz państwa, które tylko w mediach i głowach polityków jest naszym przyjacielem. Fakty mówią coś zupełnie innego i nie trzeba sięgać do drażliwych tematów z czasów II Wojny Światowej, wystarczy historia najnowsza Ukrainy. Przez większości czasu po oderwaniu się ZSRR tym krajem rządzili radzieccy namiestnicy na przemian ze skorumpowanymi do imentu karierowiczami. O ile uznać epizod z Juszczenką na coś bliższego normalności, to poza nim nic normalnego na Ukrainie zobaczyć przez ostatnie 30 lat się nie dało. Mamy w Polsce takie przekonanie, skądinąd słuszne, że naszego położenia geopolitycznego nie zmienimy, ale to nie znaczy, że nie możemy sobie skomplikować życia jeszcze bardziej.

Dziś rzeczywiście warto kibicować Ukrainie nie Rosji, na odwiecznej zasadzie mniejszego zła, ale po pierwsze kibicować, a nie bezmyślnie się angażować, po drugie historia zmienia się bardzo szybko.

Co się stanie, za 5, 10 lat, gdy na przykład Ukraina znów wróci pod wpływy Moskwy? Sceptykom i niedowiarkom pragnę uświadomić, że wiele do tego nie potrzeba, wystarczy sobie przypomnieć, po którym majdanie prezydentem został Janukowycz. Gdyby tak się stało, czego nie tylko nie da się wykluczyć, ale każdy rozsądny człowiek powinien taki scenariusz brać pod uwagę, to nasze położenie geopolityczne jednak się zmieni.

Będziemy pomiędzy potrójnymi kleszczami! Z jednej strony Niemcy, z drugiej Rosja, z trzeciej uzbrojona Ukraina, a w środku rozbrojona Polska, czekająca na dostawy obiecanych 10 lat temu Abramsów i F35.

Ukraina Izraelem Europy? Nauki z “Lalki”.

Ukraina Izraelem Europy?

Stanisław Michalkiewicz  2 lutego 2023 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5331

Kto by pomyślał, że na wzorowej Ukrainie coś takiego się zdarzy? Wprawdzie jest wojna, ale na wojnie – jak to na wojnie – dobrzy są po jednej, to znaczy – „naszej” stronie, podczas gdy po drugiej stronie nie ma ani jednego sprawiedliwego – jak w Sodomie i Gomorze. Mówię „po naszej”, bo za sprawą pana premiera Morawieckiego i pana prezydenta Dudy zniknęły wszelkie granice poświęcenia, jakie Polska może ponieść dla świętej sprawy ukraińskiej. Bo wojna – jak to bywa w takich sytuacjach – toczy się o świętą sprawę ukraińską, a konkretnie o to – co właśnie ujawnił Departament Stanu – że USA chciałyby przekształcić Ukrainę w swój nietonący europejski lotniskowiec – taki sam, jakim na Bliskim Wschodzie jest Izrael.

Ukraina jako Izrael Europy? Brzmi całkiem nieźle, zwłaszcza, że prezydent Zełeński ma przecież znakomite korzenie. W takiej sytuacji przed Polską otwierają się raczej przygnębiające perspektywy, w postaci roli ubogiego krewnego Ukrainy. Teraz wprawdzie – jak powiedział rzecznik MSZ, pan Jasina – jesteśmy już „sługą narodu ukraińskiego”, ale jeszcze traktowanym przyzwoicie, oczywiście, jak na garbatego, bo taki np. pan ambasador Melnyk w nagrodę za pochwały Stefana Bandery został awansowany na wiceministra spraw zagranicznych, a pan prezydent Duda mógł się w tej sytuacji tylko oblizać – ale kiedy Departament Stanu zrobi na Ukrainie to, co ma zrobić, to kto wie, czy w razie potrzeby Kijów nie chwyci kija i swoim sługom porządnie nie wygarbuje skóry, żeby nikomu nie przewróciło się we łbie. Jak widzimy, nasi Umiłowani Przywódcy prowadzą nas ku świetlanej przyszłości, a w tej sytuacji możemy sobie życzyć, żeby przynajmniej gorzej nie było, to znaczy – żeby gwoli przypodobania się Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi – nie wmanewrowali nas w wojnę.

Ale plany Departamentu Stanu będą realizowane nie wcześniej, aż po ostatecznym zwycięstwie, o którym wiemy, że jest zatwierdzone aż do odwołania. Tymczasem kiedy my tu na ostateczne zwycięstwo jeszcze niecierpliwie oczekujemy, z Ukrainy nadchodzą wieści o kuracji przeczyszczającej, jaką wobec swoich współpracowników zastosował prezydent Zełeński. Czy zasugerował mu to Departament Stanu, który Ukrainę w charakterze niezatapialnego lotniskowca w Europie widzi dopiero po wyplenieniu tam korupcji, czy złożyły się na tę kurację jakieś inne, zagadkowe przyczyny – mniejsza z tym, bo tak czy owak kuracja się rozpoczęła. Konkretnie chodzi o to, że do prezydenta Zełeńskiego dotarły informacje, że intendentura niezwyciężonej ukraińskiej armii kupowała dla niej żywność po cenach trzykrotnie wyższych od rynkowych.

Nas, wychowanych na „Lalce” Bolesława Prusa, takie rzeczy nie powinny dziwić. Wszak sztandarowa postać naszego literackiego kapitalizmu, pan Stanisław Wokulski, prawdziwy majątek zrobił dopiero na dostawach wojskowych, a nie na sodomii ze starą Minclową. Jak pamiętamy, pan Stanisław sprzedawał wojsku doskonałą mąkę. Jak tylko żołnierze najedli się chleba z tej mąki upieczonego, to ruszali na nieprzyjaciela z nieopisaną furią, a nieprzyjaciel uciekał, gęsto zaścielając pole trupem.

Coś podobnego dzieje się na Ukrainie, gdzie „bandyci Putina” ponoszą klęskę za klęską, podczas gdy ukraińscy żołnierze rzadko kiedy giną. Jeśli już w ogóle ktoś ginie, to przeważnie cywile, a zwłaszcza dzieci, na które Putin wydaje się być szczególnie zawzięty. Wprawdzie doradzający prezydentowi Zełeńskiemu pan Mychajło Podolak twierdzi, że od początku ruskiej inwazji zginęło 13 tysięcy Ukraińców, ale to chyba nieprawda, bo skąd by wzięły się tam takie straty? Po stronie rosyjskiej – powiada pan Podolak – zginęło 180 tysięcy – ale ta liczba wydaje się stanowczo za mała. Rosjan musiało, a wręcz powinno zginąć trzy, albo cztery razy więcej, no bo jakże inaczej?

Jak widzimy, jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej, a w tej sytuacji cała ta kuracja przeczyszczająca przypomina szukanie dziury w całym. No bo – powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – co z tego, że intendentura kupowała dla wojska żywność trzy razy drożej? Nie w cenie tkwi tajemnica sukcesu, tylko w jakości mąki, czy kaszy – a te musiały być pierwszorzędnej jakości, bo czy w przeciwnym razie niezwyciężona armia ukraińska odnosiłaby takie błyskotliwe sukcesy? Lektura „Lalki” nie pozostawia pod tym względem najmniejszych wątpliwości, więc o co tyle hałasu? To pytanie trzeba postawić tym bardziej, kiedy uświadomimy sobie, że owszem – intendentura kupowała żywność dla armii po cenach trzykrotnie wyższych od rynkowych – ale od kogo kupowała, to znaczy – komu te trzykrotnie wyższe ceny płaciła i kto się z kwatermistrzami tą forsą dzielił?

Na ten trop naprowadziły nas wcześniejsze informacje o tym, jak to przy pomocy ONZ i tureckiego prezydenta Erdogana udało się zmłotować Putina, żeby się zgodził na odblokowanie ukraińskiego eksportu rolnego przez Morze Czarne, bo w przeciwnym razie kraje Bliskiego Wschodu i Czarnej Afryki zaczęłyby cierpieć niewymowne katiusze głodowe. Przy okazji ujawniła się ukraińska struktura rolna. Okazało się, że wprawdzie tamtejsi chłopi mogli otrzymać po 2, a nawet 4 hektary ziemi, ale jak je tylko otrzymali, to zaraz je powydzierżawiali agroholdingom oligarchów, którzy w ten sposób stworzyli sobie ogromne latyfundia, w których po staremu pracują ukraińscy kołchoźnicy. No a oligarchowie – jak to oligarchowie – postarali się o zapewnienie sobie politycznej „kryszy”.

Wskutek tego pojawiły się fałszywe pogłoski, jakoby rolnictwo na Ukrainie kontrolowane było przez trzy amerykańskie giganty. Te fałszywe pogłoski zostały jednak natychmiast energicznie zdementowane. Żadnych amerykańskich gigantów nie ma, a nawet gdyby jakimś cudem były, to nie odważyłyby się kontrolować ukraińskiego rolnictwa, bo na Ukrainie obowiązuje surowe prawo, zakazujące cudzoziemcom nabywania ziemi na własność. Ale dzierżawa, to przecież nie własność, więc gdyby istniały te trzy amerykańskie giganty – których oczywiście „nie ma” i gdyby odważyły się kontrolować ukraińskie rolnictwo, to wszystko mogłoby być w jak najlepszym porządku. Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było, tym bardziej, że intendentura ukraińskiej niezwyciężonej armii żywność po trzykrotnie wyższych cenach kupowała od kogoś, kto mógł ją w niebagatelnych ilościach hurtowych sprzedać, bo miał jej pod dostatkiem, no i jemu płaciła.

A czy ten się potem podzielił, z kim trzeba, czy przeciwnie – nie podzielił, się, tylko wszystko chciał chapnąć sam, to taka chciwość zawsze prowadzić musi do nieporozumień, nawet w klubie gangsterów, a cóż dopiero na wzorowej Ukrainie, gdzie rozmowa w takich sprawach bywa krótka.

Moskwa przedstawiła kolejne dowody na istnienie amerykańskich laboratoriów biologicznych na Ukrainie

Moskwa przedstawiła kolejne dowody na istnienie amerykańskich laboratoriów biologicznych na Ukrainie

Ministerstwo obrony Rosji przedstawiło w poniedziałek [31 stycznia] kolejne dowody na to, że na Ukrainie działały laboratoria biologiczne finansowane przez USA. Dokumenty i materiały odzyskane przez rosyjskie wojska pokazały, że zachodnie firmy farmaceutyczne działające na terytorium pod kontrolą Kijowa prowadziły badania nad HIV/AIDS na ukraińskim personelu wojskowym. – podaje rosyjska agencja informacyjna RT oraz irańska PressTV.

Dowódca rosyjskich Sił Obrony Nuklearnej, Biologicznej i Chemicznej, generał porucznik Igor Kiriłow, przedstawił dokumenty w języku ukraińskim, odnoszące się do badań nad zakażeniem HIV, które rozpoczęły się w 2019 roku. Lista grup docelowych pokazuje członków służb obok więźniów, narkomanów i innych „pacjentów o wysokim ryzyku zakażenia”.

Według Kiriłowa, rosyjskie wojsko odzyskało ponad 20 000 dokumentów i innych materiałów związanych z programami biologicznymi na Ukrainie, jednocześnie przeprowadzając wywiady z naocznymi świadkami i uczestnikami. Dowody „potwierdzają koncentrację Pentagonu na tworzeniu komponentów broni biologicznej i testowaniu ich na ludności Ukrainy i innych państw wzdłuż granic [Rosji]”, powiedział generał dziennikarzom.

Jednym z przedstawionych dowodów pokazujących zagrożenie, jakie stwarzają badania biologiczne Pentagonu prowadzone poza granicami Ameryki, Kiriłow przywołał zaangażowanie USA w badania nad koronawirusem, w tym poprzez finansowanie organizacji nonprofit EcoHealth Alliance, która zawarła kontrakt z laboratorium w Wuhan w Chinach.

Kirillov przywołał również wybuch epidemii gorączki doliny Rift w 1977 roku w Egipcie, w pobliżu laboratorium biologicznego prowadzonego przez US Navy. Choroba znana wcześniej tylko na południe od Sahary pojawiła się niespodziewanie w Kairze kilka miesięcy po tym, jak pracownicy laboratorium zostali przeciwko niej zaszczepieni, powiedział generał. Co więcej, szczep kairski był „wysoce patogenny” w porównaniu z normalnymi objawami grypopodobnymi choroby, co sugeruje zaangażowanie eksperymentów typu gain-of-function.

Należałoby również dodać, że Stany Zjednoczone prowadzą co najmniej 336 laboratoriów biologicznych poza swoimi granicami, w 30 krajach świata, w tym prowadziły (a w niektórych przypadkach dalej prowadzą) co najmniej 46 bio-laboratoriów ulokowanych na terytorium Ukrainy.

Stany Zjednoczone jako współczesne Imperium Zła, kreują od kilkudziesięciu lat militarne kryzysy na całym świecie, finansują i przeprowadzają przewroty polityczne, zabijają niewygodnych polityków, przewodzą globalną kampanią dezinformacyjną oraz prowadzą niezwykle niebezpieczne badania na tworzeniem nowych patogenów jako broni biologicznej.

Oprac. www.bibula.com 2023-01-31

Czterech pancernych i Ukraina

Czterech pancernych i Ukraina

Konrad Rękas https://konserwatyzm.pl/rekas-czterech-pancernych-i-ukraina/

Stany Zjednoczone zdeterminowane są walczyć z Rosją nie tylko do ostatniego ukraińskiego żołnierza, ale także do ostatniego czołgu. Byle tylko pochodził on z UK i Niemiec, no i najlepiej był przekazany za pośrednictwem Polski. Oczywiście, czym innym jest sprzęt amerykański, którego przecież nie ma co narażać i którego obsługa jest zdaniem Waszyngtonu widocznie zbyt skomplikowana dla słowiańskiej hołoty. Dlatego właśnie wspierać kijowską juntę pojadą czołgi ze znakami polskimi, brytyjskimi i zapewne niemieckimi, jednak nie amerykańskimi. I to w takich tylko ilościach, by walki na Ukrainie podtrzymywać, ale żeby – broń nas Hobbes! – nie dopuścić do żadnego w nich przełomu.

Polska stacja przepakowywania broni dla Kijowa

Polityczne tańce wokół zaopatrywania Kijowa w broń pancerną NATO są niebezpieczne nie tyle zresztą dla armii rosyjskiej, co dla wciąganych coraz głębiej w zaangażowanie w wojnę państw europejskich, ze szczególnym uwzględnieniem Polski. Wbrew bowiem mocarstwowym opowieściom kadry zarządzającej III RP – nasz kraj bynajmniej się nie zbroi. Przeciwnie, my tylko ko przepakowujemy (i finansujemy) zbrojeniowe prezenty dla Ukrainy. Kolejne deklaracje (jak ta prezydenta Andrzeja Dudy, złożona niedawno we Lwowie i powtórzona potem parokrotnie, m.in., w Davos) na temat oddania Ukrainie naszych (?) Leopardów – potwierdzają jedynie, że Polska wcale nie staje się taką militarną potęgą, jak przedstawiają to polscy politycy.

Przeciwnie – Polska to tylko stacja przeładunkowa broni, sprzętu wojskowego i najemników dla Ukrainy. Transporty z taką zawartością są przekazywane do Polski, przemalowywane (albo i nie…) w polskie barwy i natychmiast przesyłane dalej, do Kijowa. Czołgi, rakiety, amunicja, finansowane z polskich podatków nie służą bynajmniej Polsce, ale wyłącznie przedłużaniu wojny przez ukraińską juntę. Takie działania szkodzą zarówno interesom polskim, jak i ukraińskim przedłużając tę niepotrzebną, szkodliwą i destrukcyjną dla obu naszych nacji konfrontację z Moskwą.

Pójdziemy w bój bez broni?

Nawet bowiem przyjmując absurdalne założenie, że „lepiej żeby polski czołgi walczyły nad Dnieprem niż nad Bugiem” – jego zwolennicy nie zbliżają się do odpowiedzi na pytanie co miałyby począć Siły Zbrojne RP w sytuacji, gdyby Rosjanie faktycznie znaleźli się bezpośrednio na naszej południowo-wschodniej granicy? My stalibyśmy wobec nich całkowicie rozbrojeni, mając warunkowe deklaracje sojuszników do (być może…) podjęcia działań po upływie 48 godzin – za to nadchodzące siły rosyjskie miałyby zapewne w takiej sytuacji szereg pytań o używany przeciw nim polski sprzęt, jak i o walczących z nimi polskich najemników. I co wtedy?! – należałoby zapytać wszystkich zwolenników oddawania Ukraińcom ostatniego polskiego naboju. Jasne, będziemy wydawać więc, kupimy jeszcze więcej sprzętu. Po co? Żeby też „lepiej walczył nad Dnieprem”? Albo już może nad Zbruczem, wreszcie Bugiem? I żebyśmy tak czy inaczej – byli bez broni, bez amunicji i jeszcze bez pieniędzy?

Maszynka do mielenia Słowian

Z drugiej strony, jak trafnie zauważają eksperci, ilości sprzętu, o który obecnie toczy się międzynarodowy spór między Anglosasami a „Starą Europą” – to dla polski maksimum naszego dotychczasowego wysiłku zbrojeniowego, tymczasem na froncie rosyjsko-ukraińskim jest to przerób mniej więcej tygodniowy. Tyle samo trwa zużycie batalionu ukraińskich żołnierzy, wypuszczanych co trzy miesiące z amerykańskich obozów szkoleniowych NATO. Ani kompania polskich/niemieckich Leopardów 2, ani 14 brytyjskich Challengerów 2 tej wojny nie rozstrzygną. Nawet zebrane tak wielkim wysiłkiem politycznym maksymalnie 140 czołgów – to przedłużenie wojny o mniej niż kwartał.

O co więc naprawdę chodziło w całym tym sporze? Oczywiście, w dużej mierze o oswajanie zachodniej opinii publicznej z jawnym już angażowanie się NATO w ukraińskie działania kontrofensywne. Przesuwa to okno debaty dalej, zapewne docelowo w stronę użycia w charakterze rezerw i uzupełnień frontu ukraińskiego wojsk polskich czy rumuńskich. Oczywiście nadal przy politycznym jedynie i być może zaopatrzeniowym wsparciu Anglosasów – znowu jednak, nie by wygrać, nie by stworzyć „regionalne mocarstwa” (jak może śnią niektórzy nad Wisłą i Dunajem), ale by wielka maszynka do mięsa rozkręcona na Ukrainie nie zatrzymała się w nieustającym przerobie niepotrzebnych nikomu nacji środkowo- i wschodnio-europejskich.

Amerykańsko-brytyjsko-niemiecki rozbiór Polski?

Można też założyć, że odmawiając Ukrainie własnych Abramsów, a jednocześnie pozwalając na rozpętanie burzy propagandowej wokół niemieckiej pancernej wstrzemięźliwości – Waszyngton i Londyn mają własne cele w rozgrywce o przywrócenie własnych porządków w Unii Europejskiej. To „zły Berlin” miał zostać zdyscyplinowany tak, by nie tylko podporządkować się całkowicie geopolityce i celom militarnym Anglosasów, ale przede wszystkim by partycypować w pełni w realizowanej przez stolice globalnej finansjery transformacji kapitalizmu. I nie ma się co cieszyć, że ujawniona po raz kolejny różnica zdań między naszym głównym hegemonem politycznym (USA), a hegemonem gospodarczym (Niemcami) może przynieść nam jakąś korzyść, np. osłabienie którejś z tych zależności. Przeciwnie, bardziej prawdopodobne jest, że docelową cenę za kompromis anglosasko-niemiecki – również zapłaci… Polska.

Albo bowiem Niemcy w zamian za zwiększenie swego zaangażowania w podtrzymywanie wojny na Ukrainy uzyskają podtrzymanie carte blanche dla dalszego eksploatowania naszego kraju jako źródła taniej siły roboczej i ośrodka konsumowania resztek – albo wykrojenie z Unii Europejskiej bezpośredniej strefy wpływów amerykańsko -brytyjskich zostanie opłacone oddaniem Niemcom interesujących ich części Rzeczypospolitej w zupełnie już oficjalne władanie. Czy zatem naprawdę, przyjemność wysłania na zniszczenie 14 Leopardów warta jest potencjalnej utraty Wrocławia? I czy chcemy dalej prowadzić politykę konfliktu z Rosją pozbywając się jednocześnie uzbrojenia?

Przecież to prosta droga do narodowej katastrofy.

Na Ukrainie podano schemat przemycania mężczyzn uchylających się od poboru. „Na kalectwo”.

Na Ukrainie podano schemat przemycania mężczyzn uchylających się od poboru. „Na kalectwo”.

https://legaartis.pl/blog/2023/01/29/na-ukrainie-ujawniono-schemat

Ukraińska straż graniczna odkryła kanał nielegalnego transportu mężczyzn w wieku poborowym do Mołdawii na fikcyjnych orzeczeniach o niepełnosprawności – poinformowała służba prasowa ukraińskiej państwowej służby granicznej.

Wcześniej Rada Najwyższa Ukrainy przedłużyła stan wojenny i powszechną mobilizację na Ukrainie o 90 dni, do 19 lutego, na wniosek Zełenskiego. Mężczyźni w wieku 18-60 lat nie mogą opuszczać Ukrainy w czasie stanu wojennego.

POLECAMY: Ukraińcy zawierają fikcyjne małżeństwa w celu wyjazdu za granicę – donoszą media

„Strażnicy graniczni zdemaskowali organizatora przerzutu poborowych do Mołdawii. Mieszkaniec Odessy szukał w sieciach społecznościowych mężczyzn, którzy planowali założyć „nowe życie” za granicą. Uchylający się od pracy mieli zapłacić 6 tys. dolarów i podając się za osoby niepełnosprawne, udać się do sąsiedniego kraju” – poinformował kanał agencji na Telegramie.

Ukraina – mobilizacja na wzór mongolski. Ciekawe propozycje pro-putinowca.

Ukraina – mobilizacja na wzór mongolski. Ciekawe propozycje pro-putinowca.

  • Joanna M.Wiórkiewicz
https://niemcy.neon24.org/post/170708,ukraina-mobilizacja-na-wzor-mongolski
Igor Mojsiejew


Na Ukrainie trwa  obecnie mobilizacja nowego typu. Czym zasadniczo różni się od poprzednich fal mobilizacyjnych? Podąża ona za scenariuszem mongolskim. Trzeba przyznać Anglosasom – wykazali się dobrą znajomością historii Rosji skoro podpowiedzieli Zelenskiemu, w jaki sposób powinien w tej materii postępować. 

Mongołowie również tracili  ludzi podczas swoich masowych najazdów. Wiele ludów (w tym Rosjanie) stawiało im zacięty opór. Najeźdźcy ponosili  straty. Trzeba było je uzupełnić. Z jakiego źródła?

Do rodzimej Mongolii z Rosji, Iranu czy Europy jest daleko. A dzieci nie jest tam tak dużo, można by wszystkie jurty wywrócić do góry nogami. Trzeba więc zawczasu uzyskać  przyszłych  żołnierzy od miejscowych. Najlepiej wziąć młodych ludzi, żeby łatwiej było zmienić ich  nastawienie. Mieszkańcy, oczywiście, stawiali opór. Kto oddałby swoje dzieci tym barbarzyńcom? Wtedy “poborowych” trzeba było wziąć siłą. 
Część Mongołów otaczała konno miasto lub wieś – tak, aby nikt nie mógł wymknąć się żadnymi tajnymi ścieżkami. Do miasta wchodziła  kolejna część armii – rekruterzy władzy. I przeszukiwali chaty, wyciągając młodych mężczyzn w odpowiednim wieku, którzy mieli zostać “mongolskimi mamelukami”- janczarami.
Dokładnie taki sam sposób, “mongolski sposób”,  odbywa  się teraz na Ukrainie. Zasada jest następująca. Raz w tygodniu na ofiarę wybierane jest duże miasto – Charków, Dniepropietrowsk, Zaporoże. Ogłoszona zostaje tam fikcyjna operacja antyterrorystyczna. To tak jakby rosyjscy dywersanci wdarli się do miasta i trzeba ich odnaleźć i zneutralizować. Rozwiązuje  to ręce władzom i służbom specjalnym. Mogą zrobić z ludnością co chcą, pojmać kogo chcą, zamknąć kogo chcą, zmobilizować kogo chcą. Miasto jest otoczone oddziałami (Mongolczycy nazywają ich “morjtons” – jeźdźcy), na drogach ustawione są blokady (po mongolsku “otolt”).

Do miasta wchodzą specsaszniki i policjanci (“bejtadżi”). Zaczynają chodzić od drzwi do drzwi i przeprowadzają totalną weryfikację dokumentów.

Ukraińscy “Bejtadżii”, oprócz mieszkań, pracują także na ulicach, w domach towarowych, w metrze i w pociągach elektrycznych. W efekcie niektórzy mężczyźni mają sprawdzane dokumenty dziesięć razy dziennie. Zgromadzeni w ten sposób więźniowie trafiają do koszar wojskowych, których również pilnują “moritony” w otolitach. Następnie “horigdoli” uzbraja się, wysyła pod eskortą na linię frontu i zmusza do walki z Rosją pod groźbą rozstrzelania.
Czyli “Złota Orda”, klasyka gatunku.

Na rozkaz Waszyngtonu, Zelensky ma do wiosny zwerbować trzy korpusy po siedemdziesiąt pięć tysięcy ludzi ze swoimi “Moretonami”. Ma to być „pełnowartościowa armia państwa europejskiego”.

Tej wiosny dowództwo NATO i USA przygotowuje nowy atak na pozycje naszej armii. I ta nowa ukraińska armia do kwietnia będzie bardzo dobrze wyposażona. Zdaniem Władysława Szurygina, eksperta wojskowego, tym razem główną siłą atakującą nie będą oddziały czołgowe (jak to bywało do tej pory), ale artyleria. W przeważającej części będą to jednostki artylerii samobieżnej.

Przez wszystkie ostatnie jedenaście miesięcy Amerykanie i NATO bardzo uważnie obserwowali i analizowali przebieg operacji wojskowych” – uważa ekspert. – Nasze rosyjskie know-how, dzięki któremu nasze wojska rozbiły ukraińskie twierdze – ofensywa artyleryjska, wał ognia, kiedy setki dział po prostu dzień po dniu zmiatały ukraińskie pozycje – zostało przez nich uznane za niezwykle udane i skuteczne. A teraz podobna taktyka w ulepszonej formie zostanie zastosowana przeciwko nam samym. Ale – co charakterystyczne – planowane jest jego zastosowanie na zasadniczo nowym poziomie technologicznym.

Amerykański sztab szacuje, że w początkowej fazie USS tylko 1,5 proc. pocisków trafiało w cel. Reszta albo nie trafiła w swoje cele, albo nie mogła trafić ze względu na obronę. Odsetek chybień wahał się od 70 do 80%. Wojskowi opiekunowie armii ukraińskiej postanowili więc dokonać rewolucji w wojsku. Mają teraz wyraźną przewagę w środkach rozpoznawczych. Mają bardzo precyzyjną artylerię. A teraz będą maksymalnie zaostrzać algorytm jego stosowania. W tym celu wdrożą w nowym korpusie systemy automatycznego sterowania taktycznego, specjalnie przystosowane dla AFU na bazie   satelitów StarLink. Z tego powodu planują osiągnąć nad nami całkowitą przewagę ogniową, wykonując precyzyjne uderzenia artyleryjskie na całą głębokość obrony. A  Leopard  to bardzo zwrotna maszyna i nie będzie tak łatwo w nią trafić.

Tak właśnie planują walczyć na wiosnę. A teraz gorączkowo szkolą co najmniej trzy brygady w Anglii, Niemczech i Polsce. Plus cała armia “chorigdałów”, którą teraz zgarniają.

Czy to wszystko może doprowadzić do nowej fali mobilizacji także w Rosji? Może. Pod warunkiem, że nadal będziemy chodzić według wzorów, które ułożyli nam Brytyjczycy i Amerykanie. Jak na razie wszystko przebiega według ich scenariusza. O ile mają inicjatywę strategiczną. A my jesteśmy zmuszeni wejść w korytarz możliwości, w którym nas  trzymają.
=============================================
Czy możemy przerwać ten scenariusz? Możemy.
Jest wiele możliwości. Czy mamy je wymienić?

Po pierwsze
Szybkie stworzenie potężnej globalnej koalicji antyimperialistycznej i antykolonialnej. Dziennikarz telewizyjny Władimir Sołowjow wielokrotnie mówił o tym w swoim programie. “W walce ze światowymi satanistami na Ukrainie chcę widzieć obok naszych bojowników bataliony muzułmańskie, afrykańskie, wenezuelskie i inne latynoamerykańskie” – powiedział w jednym z ostatnich programów Sołowjow. – Do walki ze złem tego świata potrzebujemy globalnej koalicji anty-satanistycznej.

Dodam od  siebie – musimy pilnie otworzyć własne centra rekrutacyjne na całym świecie – tak jak to robi brytyjska agencja rekrutacyjna G4S – największa brytyjska wielonarodowa prywatna firma wojskowa z siedzibą w Londynie. Jest to zdecydowanie największy prywatny pracodawca w Europie i Afryce.
Faktem jest, że przez jedenaście miesięcy funkcjonowania G4S nikt nie zrobił nic w tej dziedzinie na poziomie międzynarodowym. I mamy wszelkie środki, aby to zrobić. Mamy na przykład wyjątkową agencję federalną Rossotrudniczestvo, która odpowiada za tzw. soft power. Z tą “soft power” nigdy nic nie wyszło. Dlaczego, to temat na osobną dyskusję. Istnieje wiele obiektywnych i subiektywnych przyczyn tej globalnej porażki. Mimo to, agencja ma ponad sto głównych oddziałów na całym świecie. Nazywane są one domami rosyjskimi. Niektóre domy znajdują się w ogromnych starożytnych zamkach, przed którymi rozciąga się obszar kilkudziesięciu hektarów. Zarówno ten teren, jak i same domy często stoją puste, bez większego zastosowania.

Od pierwszych dni Specjalnej Operacji te “rosyjskie domy” gdzieś się “zagubiły”. Ale ogromna liczba ludzi na całym świecie była gotowa udzielić nam pomocy humanitarnej, od ciepłych ubrań po datki finansowe. Po prostu trzeba było je zorganizować. Wydawałoby się – szczęście idzie do kierownictwa agencji i dyrektorów “rosyjskich domów” na miejscu. Ale nawet tego nie udało się zrobić. W efekcie zaczęto po cichu “optymalizować” działania agencji.
Obecnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych za zamkniętymi drzwiami toczy się aktywna dyskusja na temat tego, jak można bardziej produktywnie wykorzystać te aktywa. Zamieńmy więc biura naszej “soft power” w biura rekrutacji wolontariuszy!

Po drugie
Politolog Sergiey Mikjeev wielokrotnie stawiał pytanie: dlaczego wróg robi na naszym terytorium co chce – zatapia statki, wysadza mosty, terroryzuje naszych ludzi – podczas gdy my na jego terytorium nie stwarzamy mu żadnych trudności? Gdzie jest nasz wywiad zagraniczny z jego unikalnymi możliwościami?

Powinniśmy ich pokonać na ich terenie. Amerykanie mają ponad sto ambasad i setki baz wojskowych na całym świecie. Czy to nie są cele?

I wtedy, w ostateczności, możemy przeprosić. Podobnie jak legendarny hokeista Aleksander Ragulin. “Trzeba traktować przeciwnika w sposób kulturalny” – zapewniał Aleksander Pawłowicz. – „Przewracasz go, podnosisz, przepraszasz i znowu go przewracasz. Podnosisz go ponownie, a on nie chce wstać”.

… Czy to nie jest przepis?

Batkiwszczyna i Tłusta Julia [niegdyś: “piękna”] dzielnie walczą… w tajnej misji na plaży w Dubaju.

Batkiwszczyna i Tłusta Julia dzielnie walczą …w Dubaju.

Na Ukrainie naloty rakietowe, a Tymoszenko plażuje w Dubaju

Julia Tymoszenko w Dubaju Źródło: YouTube / Frontline News

Serwis Ukraińska Prawda opublikował nagranie pokazujące egzotyczny wypoczynek Julii Tymoszenko. Portal podaje, że liderka opozycyjnej partii Batkiwszczyna początek nowego roku spędziła w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tymoszenko przebywała w pięciogwiazdkowym hotelu, na słynnej sztucznej wyspie Palma Dżamira w Dubaju.

Według źródeł Ukraińskiej Prawdy w Dubaju, Julia Tymoszenko prowadziła “ostrożny tryb życia”. Nie pojawiała się na ogólnodostępnych plażach, a do samochodu wsiadała nie na ulicach, a korzystając z podziemnych parkingów. Wszystko po to, aby nikt jej nie zobaczył i nie nagrał. To się jednak nie udało, ponieważ wideo z Dubaju z byłą premier w roli głównej wyciekło do sieci.

Julia Tymoshenko, the head of the Batkivshchyna party, was spotted in Dubai. / Źródło: YouTube

https://youtu.be/jCbNZImZmBQ