Czas – największy wróg Ukrainy – Prof. Bogusław Paź
Z kłamstwem jak z każdą tandetą – bywa, że dobrze się sprzedaje, ale zawsze: krótko.
Zalewani przez tygodnie kłamstwami ukraińskiej propagandy wojennej, która chwilami przybierała wręcz groteskowe rozmiary (Cyganie kradnący czołgi Rosjanom, zabici „na śmierć” i zmartwychwstali obrońcy Wyspy Węży etc), dopiero od paru dni mamy możliwość – to, co Niemcy, Brytyjczycy czy Francuzi mają od ponad trzech miesięcy – zyskać w polskich mediach w miarę rzetelny wgląd w to, co dzieje się za wschodnią granicą.
Obraz tej rzeczywiści radykalnie odbiega od tego, jaki serwowali nam różni propagandziści. – Ukraina tę wojnę przegrywa na każdym polu: od pola walki, poprzez propagandę wewnętrzną, po propagandę skierowaną na Zachód. We Francji nikogo sytuacja Ukrainy nie interesuje, takoż samo jest we Włoszech, Niemczech, w Skandynawii. USA są zaangażowane w konflikt, ale jedynie na planie geostrategicznej walki z Rosją, której stawką są wpływy na Bliskim i Środkowym Wschodzie, na Pacyfiku i Oceanie Indyjskim. Ukraina, podobnie jak Polska, jest tu jedynie środkiem – instrumentem w prowadzonej przez Amerykanów globalnej polityce: jeśli wy, tj. Rosjanie, pozwolicie na zbyt wiele Iranowi, Syrii, Afganistanowi etc., to my uzbroimy odpowiednio dobrą bronią Ukraińców. Jeśli, nie – Ukraina od nas już niczego nie dostanie.
Czas
W tej wojnie największym wrogiem Ukrainy, obok Rosji, jest czas. To jego upływ sprawia, że zachodnia opinia publiczna – głupia jak zawsze straciła już zainteresowanie najazdem Rosji na Ukrainę. Dla przeciętnego Johna, Jacquesa czy Hansa aktualne komunikaty z wojny w Donbasie nie różnią się niczym od tych, jakie słyszał przez ostatnie siedem lat. A ponieważ wcześniej akceptowano to, co działo się w Donbasie, więc dlaczego ktoś miałby we Francji czy Włoszech umierać za „samostijnu Ukrainu”? – Nie ma takiej opcji! Zapomina się, że Zachód ma tylko dwóch głównych świętych: święty spokój i dobrobyt. Nic innego nikogo tam nie interesuje.
Ukraina – strategiczny bufor Rosji
Putin od początku, jak zawsze w dziejach Rosji było, prowadzi wojnę na swoich zasadach. Gdyby zechciał użyć całego arsenału broni konwencjonalnej, to – choćby z całej wschodniej Ukrainy znów były jedynie step. Nie robi tego, gdyż ta jest mu potrzebna do tego, aby ją kontrolować i mieć w odwodzie jako rezerwuar żywności i obszar ekspansji – politycznej i gospodarczej. Nade wszystko jest buforem oddzielający od NATO. Putin dlatego wysłał słabo wyszkolonych żołnierzy ze słabym sprzętem wojennym, aby nie tylko dokonać „rozpoznania w boju”, ale działania na Ukrainie rozciągnąć w czasie.
Czas II
Ten, tj. czas daje Putinowi potężne atuty: nade wszystko potężne perturbacje na rynkach finansowych, giełdach nośników energii i żywności. Już teraz otwarcie się mówi o naciskach Zachodu na Ukrainę, aby przyjęła warunki Rosji, gdyż ta wojna Zachód kosztuje zbyt wiele. Putin dąży do tego, aby to nie jego armie, ale rządy Niemiec, Węgier, Francji nakłoniły Kijów do przyjęcia warunków Moskwy. I zaczyna mu się to udawać – wcześniej niż można było się tego spodziewać. Moim zdaniem, jedynie kwestią czasu jest to, kiedy Zełeński i Ukraina zostaną przez Zachód pozostawieni i skazani na warunki, jakie postawi im Kreml. Putin o tym wie i wcale się nie spieszy z realizowaniem swoich celów na Ukrainie – nie musi. Ba! – czekanie mu się bardziej opłaca, niż jakaś gwałtowna intensyfikacja działań wojennych.
Pełne działania wojenne
Te w pewnym momencie nastąpią, przyspieszą i się zintensyfikują, ale dopiero wtedy, gdy będzie wiadomo, że na Zachodzie Putin osiągnął swoje – odwrócenie się rządów od Kijowa spowodowane chęcią powrotu do ładu ekonomiczno-politycznego sprzed wybuchu wojny. W Niemczech o konieczności tego powrotu mówi się otwarcie od tygodni, choć zarazem deklaruje się tam rezygnację z ropy rosyjskiej – teraz.
Przyszłość Ukrainy
Przewiduję następujący przebieg nowych działań wojennych: po pierwsze, możliwie szerokie zajęcie terenów w Donbasie i ogólnie: na wschodniej Ukrainie, z Charkowem włącznie. Po drugie, zajęcie (możliwie) całego wybrzeża Morza Czarnego. Odebranie Ukrainie uprzemysłowionych terenów na jej wschodzie, połączone z odcięciem jej od morza, którym eksportuje 98% zboża i innych towarów, sprawi, że Ukraina będzie skazana na gospodarczą wegetację i ostatecznych upadek.
Po trzecie, konsekwencja drugiego, myślę, że jednym z najważniejszych celów na wybrzeżu jest Odessa, której znaczenie dla Rosji i Rosjan da się porównać jedynie do St. Petersburga. Ponieważ Rosja uważa to miasto za historycznie swoje i etnicznie za rosyjskie (to drugie w dużej mierze jest prawdą), nie sądzę, aby armia rosyjska zdecydowała się na tradycyjny ostrzał artyleryjski czy naloty bombowe przy jego zdobywaniu.
Przejęcie wybrzeża, którego już teraz sporą część już Rosja anektowała, nie tylko spowoduje ogromne problemy gospodarce, ale i psychologiczny efekt: Ukraina stanie się krajem lądowym, który do niedawna miał wybrzeża dwóch mórz (wybrzeże Morzą Azowskiego już zajęte od miesięcy). Może się okazać, że Ukraińcy Morze Czarne będą oglądać tylko z plaż Rumunii czy Bułgarii.
Po czwarte, jeśli nastąpi w wystarczającym – z perspektywy Putina – stopniu aneksja wschodnich i południowych granic Ukrainy, uważam za możliwy zmasowany atak z lądu i nieba – na Kijów.
Po piąte, uważam, że Ukraina nie ma szans nawet na to, co zaproponował H. Kissinger – tj. nigdy nie odzyska zajętych terenów i wszystko wskazuje na to, że w dalszej perspektywie straci drugie tyle. Po szóste, uważam też za możliwy taki scenariusz, że Putin może brać pod uwagę za jakiś czas podpisanie z Ukrainą, aby za parę lat znów uderzyć i zająć tyle terytorium, ile się da – czyli jak to zrobił wcześniej po zajęciu Krymu. Będzie to możliwe tym bardziej, że Chiny za parę lat niemal na pewno zaatakują Tajwan (to rząd już teraz ogłasza), a wtedy cała gospodarka, zwł. obszar high tech, będzie w stanie całkowitego chaosu i kryzysu.
Przyszłość Polski – Ukrainpol, import korupcji i ekonomiczna zapaść
Ukraina, która już przed wybuchem wojny była ekonomicznym bankrutem z ogromną, jedną z największych na świecie korupcją, po zakończeniu wojny – bez Donbasu i z brakiem lub ograniczonym dostępem do morza będzie – jak najuboższe kraje Afryki – funkcjonować przez dziesiątki lat głownie dzięki pomocy zagranicznej oraz przysłanym z zagranicy pieniądzom przez jej obywateli. (Przed wojną było tego grubo ponad 10%).
Jeśli chodzi o tę pomoc z zagranicy, to ogromna część będzie – jak teraz – pochodzić bezpośrednio z Polski! Innymi słowy, po zakończeniu wojny będziemy skazani na wieloletnie ponoszenie ogromnych kosztów odbudowy i utrzymania w ekonomicznym bycie Ukrainy. Giedroyciowe oszołomstwo z Magdalenki, które panuje w rządzie i opozycji, będzie miało okazję wdrożyć plan budowy Ukrainpolu, co zapowiedzieli dwa miesiące temu: Kosiniak-Kamysz, Gowin i przedstawiciele Lewicy. Oznacza to ponoszenie przez nas niewyobrażalnych kosztów, które już teraz przedstawiciel rządu określił na 20% naszego budżetu rocznie. Zepchnie nas to do poziomu Wenezueli. Z nami jednak może być gorzej, gdyż Wenezuela ma ropę i niepodległość – a my ani jednego, ani drugiego.
Prof. Bogusław Paź
Za: Mysl Polska – myslpolska.info (2-06-2022) | https://myslpolska.info/2022/06/02/czas-najwiekszy-wrog-ukrainy/
Do Polski ma dotrzeć osiem statków. W nich ponad 700 tys. ton węgla
Oprac.: Aleksandra Wieczorek 2 czerwca
Po decyzji o zakazie importu węgla z Rosji będziemy go sprowadzać z Kolumbii, USA, Australii, RPA i Indonezji. “Spółka PGE Paliwa czeka na osiem statków z ponad 700 tys. ton węgla” – przekazała w czwartek na Twitterze minister klimatu Anna Moskwa.
Po decyzji o zakazie importu węgla z Rosji będziemy go sprowadzać z Kolumbii, USA, Australii, RPA i Indonezji. “Spółka PGE Paliwa czeka na osiem statków z ponad 700 tys. ton węgla” – przekazała w czwartek na Twitterze minister klimatu Anna Moskwa. “Kolumbia, USA, Australia, RPA, Indonezja to kierunki importu węgla. Spółka PGE Paliwa oczekuje na osiem statków z ponad 700 tys. ton. W Porcie Gdańsk trwa rozładunek węgla z Kolumbii” – poinformowała na Twitterze szefowa resortu klimatu i środowiska.
===================
mail: Jak sie czyta takie info to aż krew zalewa normalnie myślącego człowieka gdzie sens i logika że we własnym kraju węgla wydobywać już nie można !….kurwa! co ONI z nami wyprawiają!!!???… Czy jest szansa jeszcze na powrót do normalności? …..szczerze w to wątpię patrząc na te wszystkie zmiany i dokąd to zmierza…..[—-] A najgorsze że będąc w tej ciemnej dupie jesteśmy zmuszeni jakoś się w niej urządzać….
Zelenskij wymienia warunki rozpoczęcia “re-okupacji” ukraińskich terytoriów okupowanych przez wojska rosyjskie
“Ukraina nie będzie się spieszyć z “wyzwalaniem” terytoriów zajętych przez wojska rosyjskie, gdyż wiąże się to z dużymi stratami.” Prezydent Ukrainy Zełenskij powiedział to podczas rozmowy z zachodnimi dziennikarzami. “Re-okupacja” okupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy rozpocznie się dopiero wtedy, gdy ukraińskie siły zbrojne zostaną “nasycone zachodnią bronią”, tzn. gdy państwa zachodnie, na czele z USA, dostarczą Ukrainie wystarczającą ilość broni, aby pokonać wojska rosyjskie. Zelensky nie podał ram czasowych, ale wcześniej stwierdził, że ofensywa powinna odbyć się już “pod koniec tego lata”. Zadaniem kontrofensywy powinno być całkowite wyzwolenie terytoriów “zagarniętych” przez Rosję oraz wycofanie wojsk rosyjskich na pozycje zajmowane przed rozpoczęciem specjalnej operacji wojskowej. Niektórzy “doradcy” w otoczeniu ukraińskiego prezydenta twierdzą, że wyzwolone zostaną także terytoria Donieckiej Republiki Ludowej i ŁRL, a być może nawet Krym. “Ukraina nie będzie się spieszyć z odebraniem zagarniętych przez Rosję terytoriów, jeśli będzie to wymagało dziesiątek tysięcy ofiar, ale poczeka na niezbędną broń”– powiedział Zelensky. Tymczasem nawet Zachód nie wierzy już w atak ukraińskich sił zbrojnych, oczywiście mówimy tu o rozsądnych ekspertach i politykach, a nie o kupionej prasie i propagandystach. Już teraz zaleca się władzom w Kijowie, by pilnie przeszły na negocjacje z Rosją i nie planowały żadnych kontrataków. Twierdzi się, że Rosja nie zwróci kontrolowanych przez siebie terytoriów ukraińskich, AFU nie jest wystarczająco silna, a NATO nie będzie interweniować. Ogólnie rzecz biorąc, radzą Zelenskiemu zawrzeć układ z Rosją, aby nie stracić więcej. Sam Kijów nie przestaje wychwalać zachodniej broni, zwłaszcza MLRS [Multiple Launch Rocket System] . Ukraińskie wydawnictwa i kanały społecznościowe z całą powagą stwierdzają, że gdy tylko USA dostarczą Ukrainie systemy rakietowe dalekiego zasięgu, natychmiast nastąpi punkt zwrotny w wojnie, AFU zacznie rozbijać wojska rosyjskie. Najwyraźniej Zelenskij też czyta te sub-publikacje. Na podst.:topwar
W Kijowie odbyły się polsko-ukraińskie konsultacje międzyrządowe. Z szefem ukraińskiego rządu Denysem Szmyhalem spotkali się premier Polski Mateusz Morawiecki i wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński. Podpisano dokumenty dotyczące współpracy w kilku sferach i zapowiedziano utworzenie polsko-ukraińskiego przedsiębiorstwa zbrojeniowego.
Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Denys Szmyhal /Viacheslav Ratynskyi /PAP
Premier Ukrainy Denys Szmyhal powiedział, że osiągnięto porozumienie w wielu kwestiach. Podpisano osiem dokumentów w sferze energetyki, sferze wojskowo-obronnej, współpracy transgranicznej i celnej, polityki ekologicznej, polityki regionalnej, odbudowy Ukrainy oraz współpracy w zakresie pamięci narodowej.
Wyjaśnił także, że podpisano memorandum w sprawie powołania wspólnej komisji dotyczącej nawiązania współpracy pomiędzy przedsiębiorstwami Polski i Ukrainy. Zostaną przygotowane zalecenia dotyczące stworzenia wspólnego polsko-ukraińskiego przedsiębiorstwa produkującego broń i sprzęt wojskowy.
To wyprowadzi naszą współpracę na nowy poziom i pozwoli na stworzenie współczesnych rodzajów broni – dodał Szmyhal.
Morawiecki: Staramy się pomóc
Morawiecki podkreślał na konferencji prasowej, że “nasza walka jest wspólna”.Wy walczycie zbrojnie z potężnym sojusznikiem. My staramy się pomóc na polu dyplomacji, polu politycznym i przez nasze działania humanitarne – mówił.
W tym kontekście nawiązał do zakończonego we wtorek specjalnego szczytu UE, na którym uzgodniono szósty pakiet sankcji wobec Rosji, w ramach którego objęto zakazem import rosyjskiej ropy do UE.
Morawiecki zaznaczył, że sekwencja redukcji do zera tego importu jest inna w odniesieniu do kilku krajów Wspólnoty, ale nie umniejsza to “potężnego ciosu, jaki w budżet państwa rosyjskiego i całą gospodarkę rosyjską będzie oznaczał ten szósty pakiet sankcji”.
Premier zwrócił uwagę, że eksport ropy to jedno z głównych źródeł dochodu Rosji i “dobrze się stało, że udało się przekonać wszystkich w UE, że Rosja musi stracić to źródło dochodu”.
Kaczyński: Rozmowa, która przejdzie do naszej wspólnej historii
Jarosław Kaczyński stwierdził, że na spotkaniu podejmowano “całe spektrum kwestii”, m.in. sprawy wewnętrzne, gospodarcze, kulturalne czy środowiskowe. Wicepremier zaznaczył, że jest szansa na zbudowanie silnego związku między Polską i Ukrainą. Zapewnił, że podczas rozmów “wszędzie dochodziliśmy (w tej sprawie) do zgody”.
Więcej, dochodziliśmy do wspólnych przekonań, dochodziliśmy do takiego głębokiego przeświadczenia, że potrzebna jest współpraca, która ma budować ten związek między naszymi narodami. Związek, który ma mieć naprawdę potężne podstawy. Historia była różna, była często naprawdę bardzo trudna, ale dzisiaj jest pełna szansa na to, żeby stworzyć coś zupełnie nowego, nową jakość nie tylko w relacjach między naszymi państwami, ale być może także w relacjach europejskich, i co za tym idzie, także w europejskiej geopolityce – powiedział Kaczyński.
To była rozmowa przyjaciół, sojuszników. Rozmowa, która – jestem o tym głęboko przekonany – przejdzie do naszej wspólnej historii, i która będzie uważana za bardzo istotny krok w tym kierunku, na którym nam wszystkim zależy – oświadczył Kaczyński.
Jednocześnie – jak mówił – padały też słowa “wielkiego szacunku dla przywódców Ukrainy, dla pana prezydenta, dla pana premiera, dla całej tej ekipy, która już prawie 100 dni temu podjęła historyczną i niezwykle odważną decyzję”.
To zwycięstwo przyjdzie. Ja jestem o tym głęboko przekonany – oświadczył Kaczyński. Swoje wystąpienie wicepremier zakończył słowami: “Niech żyje Ukraina, wolna zwycięska Ukraina! Niech żyje Polska!”.
Morawiecki i Kaczyński zostali przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego uhonorowani Orderem Jarosława Mądrego drugiej klasy.
[MD: Pamiętajmy, że przed Piotrem pierwszym istniało Księstwo a potem carstwo moskiewskie. Dopiero Piotr Iwprowadził pojęcie Rossija, Rosja. Przez wszystkie wieki Imperium rosyjskie, zgodnie z ideologią cywilizacji turańskiej, żyło i rozwijało się z podbojów kolejnych obszarów, stepów, plemion czy narodowości. Przecież Krym, a dostęp Rosji do którego teraz toczy się krwawa wojna, został podbity dopiero w XVIII w.: „Car Rosji Piotr Wielki próbował bezskutecznie zdobyć dostęp do Morza Czarnego.Ostatecznie zrealizowała to caryca Katarzyna II, zdobywając i przyłączając Krym do Rosji. „
Pamiętajmy, że w Dalekiej Azji, na Syberii nie było i chyba jeszcze nie ma pojęcia „naród”. Tam ciągle żyją luźne plemiona związane rodowo czy językiem, czy narzuconą z zewnątrz religią. Rodowici Rosjanie od wieków byli tylko uznawani jako zarządcy, czy władcy czy okupanci. Nie jest prawdą, że Imperium zwane „Rosja” jest państwem narodu rosyjskiego. Nie jest tworem stabilnym.
Dalszy dalsza ewolucja [w może rewolucja??] Imperium zwanego z uporem „Rosją” jest niezwykle ważna dla świata, a z naszego punktu widzenia – dla Polski.
Poniżej nie wprowadzam żadnych uwag, korekt, mimo że ani z ludźmi ”Światowida”,ani z Autorem się często nie zgadzam. M. Dakowski]
===================================
Anatolij Niesmijan („El Murid”): Scenariusz zarządzania kryzysem w FR przez „zachód”. Dokąd może zaprowadzić naród rosyjski porażka Specjalnej Operacji Wojskowej na Ukrainie?
Poniżej przedstawiam rosyjski punkt widzenia na to, co może się stać w Rosji w przypadku, gdy Specjalna Operacja Wojskowa (SWO) nie zakończy się powodzeniem. Tekst został napisany przez Anatolija Niesmijana, popularnego blogera – pozbawionego złudzeń (lub pesymistycznego) analityka polityczno-społecznego, znanego ze szczególnie negatywnych ocen sytuacji wewnętrznej w Federacji Rosyjskiej po katastrofie zdradzonej przez elity FR „rosyjskiej wiosny” (czyli oddolnego ruchu społecznego w Noworosji, przekształconego następnie w powstanie ludowe w Donbasie). Z marzeń o Noworosji do dziś pozostały tylko rządzone przez etniczną oligarchię-mafię pseudorepubliki, których system jest kopią patologicznych systemów mafijno-oligarchicznych FR i Ukrainy, przy czym nawet główni oligarchowie Republik Ludowych to jednocześnie oligarchowie Ukrainy i / lub FR. Nie jestem „zagorzałym wielbicielem” tego autora, wyśmiewanego w rosyjskojęzycznym internecie z powodu kasandrycznych wizji, niemniej niektóre z tych wizji są po prostu trafnymi opisami potencjalnych biegów wypadków i jako „scenariusze” nie dezaktualizują się (proszę sprawdzić datę powstania tłumaczonego tekstu).
Polityka Kremla i klęska sabotowanej przez Kreml idei Noworosji zaowocowały dużym niezadowoleniem społecznym, szczególnie w sferach patriotyczno-nacjonalistycznych. Rozważano w nich różne potencjalne scenariusze upadku obecnie rządzącej mafii-oligarchii i zagrożenia związane z tymi scenariuszami, szczególnie w związku z ryzykiem włączenia się w te procesy agentury zachodniej (czytaj: USA). O tym traktuje poniższy tekst.
Na marginesie jego lektury pragnę się podzielić pewną refleksją odnośnie przebiegu SWO. Obecna polityka Kremla w zakresie poboru i szkolenia sprawia, że do armii FR jako uzupełnienia trafiają wyłącznie ochotnicy – są to głównie silnie zmotywowani patriotycznie i nacjonalistycznie „ludzie czynu”. A więc osoby o ponadprzeciętnej inicjatywie, świadomości narodowej (patriotycznej) i zdolności do poświęceń. Można powiedzieć, że na wojnę idą „gorące serca” i osoby „wybitnie uświadomione politycznie”, spośród których powinni rekrutować się naturalni narodowi przywódcy. Rzucają się oni do walki, próbując (daremnie, tu potrzeba nie ochotników, tylko działań machiny państwowej, masowego poboru, szkolenia, formowania jednostek, wielomiesięcznych ćwiczeń – działań o skali ogólnonarodowej) ratować sytuację, do której doprowadził Kreml zarówno lekkomyślnymi decyzjami podczas przygotowywania operacji – jak i lekkomyślnymi zaniechaniami już po jej rozpoczęciu. Czyli powstaje sytuacja, w której realna elita narodu rosyjskiego idzie na wojnę, prowadzoną przez Kreml katastrofalnie źle i z ogromnymi stratami w sile żywej.
Jak musi się skończyć taka sytuacja? Po jakimś czasie prowadzenia działań wojennych w taki sposób naród rosyjski zostanie pozbawiony najwartościowszej części realnej elity [realna elita to ludzie o parametrach przywódczych, etycznych i intelektualnych, które w „idealnych” warunkach narodowej merytokracji postawiłyby tą grupę na czele narodu; etniczna mafia oligarchiczna elitą realną żadnego narodu, który zniewoliła, nie jest]. Naród pozbawiony „głowy i serca (/ducha)” jest narodem martwym, bezwolnym. Narodem niewolników. I to jest najtragiczniejzsy, najgroźniejszy aspekt toczonej właśnie wojny. Działania Kremla prowadzą do tego, że osoby o niskiej lojalności wobec narodu rosyjskiego w ogóle nie idą na front, a patrioci – giną. W sytuacji potencjalnego, hipotetycznego, kryzysu władzy, zamieszek podobnych do „kolorowej rewolucji” na politycznym placu boju na „tyłach” pozostaną tylko agitatorzy o najgorszych parametrach charakterologicznych i ideowych, oni będą manipulować wzburzonymi tłumami. Każdy trzeźwo myślący naród, prawidłowo zarządzający kapitałem ludzkim prowadziłby wojnę inaczej. Osoby o ponadprzeciętnych parametrach świadomości narodowej i inicjatywy byłyby kierowane na kursy podoficerskie i do szkół oficerskich, po czym byłyby delegowane do dowodzenia szeregowymi żołnierzami rekrutowanymi z „mniej zmotywowanej” części społeczeństwa – oni by tych żołnierzy mieli motywować i edukować. Putinowska Rosja stworzyła mechanizm, w którym po „wypaleniu” najwartościowszych kadr, kiedy powszechna mobilizacja stanie się koniecznością (a to jest nieuniknione i nastąpi, niezależnie od tego, jak bardzo Kreml będzie chciał tego uniknąć) – nie będzie komu prowadzić do walki zdemotywowanych mas poborowych. Oczywiście nie jest tak, że opisany mechanizm odfiltruje na ubój 100% najwartościowszych ludzi, ani nie jest tak, że wszyscy zginą. Niemniej – te najwartościowsze zasoby narodu zostaną bardzo mocno przetrzebione i może ich zabraknąć w godzinie próby. A jak taka godzina próby może wyglądać – na przykład tak, jak w scenariuszu przedstawionym poniżej.
Poniższy schemat został celowo uproszczony i ma charakter poglądowy, choć niewykluczone, że może zostać wcielony w życie w sytuacji, gdyby wydarzenia potoczyły się w kierunku podobnym do przedstawionego.
Opcja dojścia do władzy junty prozachodniej stanowi paliatyw [Światowid: p.: kuracja łagodząca objawy] dla naszych przeciwników. Jest to rozwiązanie bieżącego problemu, ale nic ponad to. Ze strategicznego punktu widzenia problem Rosji może być rozwiązany raz na zawsze tylko w jednym scenariuszu – jej rozpadu, i to takiego, który wyklucza możliwość ponownego scalenia.
Demontaż ZSRR udowodnił, że taki scenariusz jest najbardziej akceptowalny przez naszych wrogów, a wszelkie procesy integracyjne w przestrzeni postsowieckiej spotykają się z najostrzejszą reakcją Zachodu [Światowid: doktryna Brzezińskiego z „Globalnej Szachownicy” nigdy nie przestała być realizowana przez elity rządzące USA].
Rozpad Rosji w tym przypadku jest postrzegany na Zachodzie jako naturalna kontynuacja procesów, które rozpoczęły się na przełomie lat 80. i 90. Dojście do władzy kolaborantów staje się jedynie etapem pośrednim, utrwalającym sukcesy osiągnięte przez Zachód, po którym należy podążać dalej w wyznaczonym kierunku.
Nie wykluczając możliwości zamachu stanu na szczytach władzy, można założyć, że Zachód będzie próbował, jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, natychmiast przejść do wariantu rozpadu Rosji – ale zasadniczym warunkiem realizacji tego scenariusza jest możliwość jego kontrolowania przynajmniej tak długo, jak długo Rosja zachowa broń masowego rażenia [Światowid: kolejnym etapem demontażu Rosji byłoby więc zlikwidowanie jej arsenału nuklearnego, ale czy możliwe jest doprowadzenie do przejęcia i utrzymania w Rosji władzy takiego zdrajcy? Niewątpliwie coś takiego mogliby zrobić odgórnie sterowani z USA „wolnorynkowi demokraci” pokroju Nawalnego – tylko czy nie zostaliby „po drodze” zabici przez Rosjan? W przypadku scenariusza denuklearyzacji już rozbitej na części Rosji globalna etniczna oligarchia kapitałowa staje przed koniecznością kontroli wielu regionalnych oligarchii-mafii z „atomowymi maczugami” – to jest problematyczne i ryzykowne, jeśli zważyć, że część „regionów” zostanie przejęta przez islamskich radykałów.].
Celem takiego scenariusza jest kontrolowany rozpad Rosji na szereg jednostek terytorialnych, z natury wrogich sobie lub przynajmniej skonfliktowanych w sposób wykluczający możliwość ich integracji. W takim przypadku ciężar wszystkich działań zostaje przeniesiony z Moskwy na regiony, co wymagałoby etapu pośredniego – maksymalnie nielegalnego zamachu stanu na Kremlu, który zostałby odrzucony w regionach.
Nie można jeszcze ocenić, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia różnych scenariuszy w ramach tego schematu, ale ogólnie rzecz biorąc, opcja „patriotycznego Majdanu” z pewnymi analogiami do wydarzeń jugosłowiańskich poprzedzających obalenie Miloszewicza wydaje się najbardziej logiczna.
Jeśli za podstawę przyjmiemy wydarzenia w Jugosławii w połowie i pod koniec lat 90., można powiedzieć, że niespójna i w dużej mierze sprzeczna polityka Miloszewicza sprawiła, że stał się on kozłem ofiarnym, na którego zrzucano wszelkie możliwe i nieprawdopodobne oskarżenia ze strony prozachodniej opozycji. Stosowała przy tym ultra-patriotyczną retorykę, kładąc szczególny nacisk na „zdradzieckie” stanowisko Miloszewicza i jego rolę w porozumieniu z Dayton z 1995 r., które zakończyło konflikt w Bośni, oraz na klęskę Jugosławii w wyniku agresji NATO i utratę terytorium Kosowa.
W efekcie tej kampanii propagandowej nacjonalistyczny elektorat odwrócił się od swojego dawnego idola, zdemoralizowany i zdezorganizowany, a kolorowa „rewolucja buldożerów” z 2000 roku trwale usunęła Miloszewicza ze sceny politycznej. Mniej więcej według tego samego schematu ruch międzynarodowy w krajach bałtyckich na przełomie lat 80. i 90. został „scalony” przez osławionego politologa, opowiadającego bajki o ZSRR 2.0 – poprzez rozłam oporu antynazistowskiego, co spowodowało, że siły nacjonalistyczne stały się bardziej zorganizowane.
W pewnym sensie historia się powtarza – wzrastająca wiarygodność Putina po aneksji Krymu jest szybko podważana przez zdradziecką politykę Rosji wobec rodaków w południowo-wschodniej Ukrainie, którzy są poddawani brutalnemu terrorowi na terenach okupowanych przez nazistowską juntę oraz rozstrzelaniom i ludobójstwu na terytorium Donbasu objętym powstaniem.
Jednocześnie Rosja praktycznie zachęca do tworzenia struktur półbandyckich na terytorium DNR i LNR, udzielając wsparcia najbardziej podejrzanym postaciom, które pojawiły się w następstwie tych wydarzeń. Sytuacja w obu republikach utrzymuje się na poziomie trwałej zapaści administracyjnej i kryzysu przywództwa [Światowid: brak charyzmatycznego lidera, bo ci, którzy charyzmę mieli zostali pozabijani w „niewyjaśnionych okolicznościach” (1 EN, 2 RU, 3 EN itd. itp.) albo „różnymi metodami” odsunięci od polityki (np. 1 RU); krótko mówiąc – w Donbasie została zainstalowana „mafiokracja” oligarchów, identyczna jak w Rosji i na Ukrainie – często nawet dokładnie tych samych oligarchów]. Biorąc pod uwagę, jak jednoznacznie machina państwowa zadziałała podczas wydarzeń na Krymie, śmieszne jest przedstawianie tego, co dzieje się w Donbasie, jako jakiegoś kretynizmu wykonawców – istnieje jasna i precyzyjnie realizowana polityka „niezborności” [chaotyzacji, nieskoordynowania działań, prowadzenia działań wewnętrznie sprzecznych], której celem jest zdyskredytowanie najwyższego kierownictwa Rosji zarówno w oczach elit światowych, jak i wewnątrz kraju.
Bezsilność i gotowość do kompromisu na poziomie zewnętrznym przekonuje przeciwników Rosji o słabości reżimu z jednej strony i do braku zdolności do dotrzymania porozumienia z drugiej [Światowid: umowa z władzą, która jest słaba i może wkrótce upaść nie ma większego sensu]. Światowa opinia publiczna i opinia elit zachodnich zmierzają w kierunku demonizowania Putina i kategorycznego odrzucenia wszelkich porozumień z nim.
W kraju narasta zdumienie i irytacja bezradnością Rosji, a w kanałach informacyjnych [Światowid: w Federacji Rosyjskiej] trwa niekończący się serial o okrucieństwach nazistów i ludobójstwie dokonywanym na Rosjanach [Światowid: akurat te okrucieństwa faktycznie miały miejsce, podobnie jak ludobójstwo].
Jest mało prawdopodobne, aby tak wyraźna praca na wszystkich frontach była inicjatywą kilku mało znaczących urzędników, choć zajmujących kluczowe stanowiska w aparacie. Z tak mało znaczących pozycji nie da się moderować tak wielkich i wielowymiarowych wydarzeń. Przewijające się „na powierzchni” nazwiska, takie jak Surkow, mają jedynie odwrócić uwagę od rzeczywistych postaci i sił kierujących polityką. W końcu osoby wskazane przez media zostaną po prostu wydane w celu uczynienia z nich kozłów ofiarnych – ale to już, po fakcie, nie zmieni zaistniałej sytuacji.
Anonimowy „Apel rosyjskich ochotników z Noworosji do narodu rosyjskiego” [1, 2, 3], który ukazał się niedawno, niezależnie od tego, kto jest jego bezpośrednim autorem, działa na rzecz „patriotycznego Majdanu”. Prawdopodobnie wkrótce pojawią się kolejne tego typu apele.
Celem wszystkich takich działań jest nie tylko zamach stanu, ale próba zamachu stanu w sposób jak najbardziej bezprawny. Poprzez niepokoje, duże i lokalne demonstracje w całym kraju, a przynajmniej w największych i najważniejszych miastach – Moskwie, Petersburgu, Rostowie nad Donem, Kazaniu, metropoliach syberyjskich i uralskich. W tym przypadku nie jest konieczne nawet natychmiastowe obalenie prezydenta – wystarczy, że sytuacja w całym kraju ulegnie pogorszeniu.
Na tej fali mogą odżyć karykaturalne projekty „republik ludowych”, które, nawiasem mówiąc, już ogłosiły swoje istnienie – republiki syberyjska, uralska, kubańska, dalekowschodnia. Jest oczywiste, że w przypadku jednoczesnego pojawienia się takich organizacji separatystycznych czynnik islamski ujawni się również w rejonie Wołgi, na Północnym Kaukazie i w niektórych regionach Północy, gdzie odsetek obcych przybyszów z zewnątrz od dawna jest bardzo wysoki.
W tym przypadku głównym czynnikiem decydującym o zdolności do życia takich projektów będzie wsparcie, jakie otrzymają one od władz regionalnych i oligarchów. Obecnie lojalność elit regionalnych jest zapewniona dzięki istnieniu sztywnego i względnie sprawnego pionu zarządzania – ale wszyscy pamiętamy sytuację z lat dziewięćdziesiątych, kiedy pion ten był w stanie półparaliżu.
Kluczowym elementem tego scenariusza jest więc zablokowanie funkcjonowania pionu zarządzania między Moskwą a regionami. Najbardziej logicznym sposobem rozwiązania tego problemu jest realizacja scenariusza zamachu stanu, którego legalność będzie bardzo wątpliwa. Gdy w Moskwie, w wyniku pozornie bezprawnego [Światowid: każdy zamach stanu jest z definicji „jawnie”, a nie – „pozornie” bezprawny …] zamachu stanu, do władzy dojdzie junta złożona nieakceptowalnych postaci, władze regionalne, przy odpowiedniej motywacji, mogą zacząć oddzielać się od centrum.
Zadanie nie wydaje się zbyt łatwe, ale „patriotyczny Majdan” jest obecnie najbardziej atrakcyjnym rozwiązaniem problemu. Naturalnie, wzrost nastrojów patriotycznych i negatywnych wobec władz wymaga silnego impulsu. Może to być militarna klęska DRL i ŁRL w wyniku nowej ofensywy kijowskich sił represyjnych, przy jednoczesnej blokadzie granicy przez stronę rosyjską i odmowie pomocy rebeliantom.
W takim przypadku obrazy okrucieństw katów, masowej śmierci cywilów, zniszczeń i niekończące się programy o katastrofie na południowym wschodzie mogłyby jeszcze bardziej rozpalić emocjonalne tło, po czym wystarczyłoby klasyczne rosyjskie hasło „Zdradzili!”, aby na plac wyszli obywatele oburzeni postawą Moskwy [Kremla].
W tych warunkach próby utrudniania wieców protestacyjnych można łatwo udaremnić za pomocą retoryki patriotycznej i oskarżeń o wspieranie zdrajców narodu rosyjskiego. Liberalny tłum można wprowadzić na plac pod hasłami Marszu Pokoju i żądaniami zaprzestania rzezi. Wszyscy razem mogą się zgodzić z głównym hasłem chwili, którym byłoby „obalenie zdradzieckiej kliki na Kremlu”.
Oczywiście może istnieć wiele wersji rozwoju wydarzeń – atakujący zawsze ma inicjatywę i może wybrać, jaki plan będzie realizował. Najważniejsze w całym scenariuszu powinno być rygorystyczne przestrzeganie zasad – chaos w stolicy powinien trwać jak najdłużej, a spójność łańcucha dowodzenia między Moskwą a regionami powinna być jak najbardziej osłabiona. Jak pokazały wydarzenia z 1993 r. [Światowid: mowa o puczu Jelcyna, rozstrzelał on z czołgów parlament, który usiłował, bez powodzenia, nielegalnie rozwiązać], tydzień lub dwa chaosu w stolicy powinny wystarczyć, by władze regionalne zaczęły szukać własnych dróg ratunku.
Chaos może być powiększony przez pojawienie się radykałów islamskich, starcia między grupami etnicznymi i religijnymi oraz akty terrorystyczne, takie jak ten w Wołgogradzie [Światowid: link PL]. W takich warunkach, bez skutecznego wsparcia ze strony Centrum, władze regionalne zaczną się usamodzielniać, a im dłużej będzie trwało zamieszanie w Moskwie, tym dalej będą szły tą drogą.
Sztuczne separatystyczne projekty „republik ludowych” mogą stać się atrakcyjnym pomysłem dla elit regionalnych. Jeśli w Moskwie zostanie przywrócona możliwość sprawowania władzy, można je wykorzystać do negocjacji z centrum; jeśli zaś zapaść w rządzeniu będzie trwała nadal, „republiki” mogą być gwarancją przetrwania dla elit regionalnych.
W rzeczywistości Achmetow i Jefremow kierowali się właśnie tymi względami, gdy po upadku władzy w Kijowie uruchamiali projekty DRL i ŁRL [Światowid: raczej: przejmowali oddolne inicjatywy, sadzając w nich swoich ludzi i eliminując „przypadkowych”], więc odruchowe działania „regionalistów” w Rosji raczej nie różnią się od działań ich kolegów z południowo-wschodniej Ukrainy.
Niewątpliwie scenariusz ten wygląda bardzo schematycznie, ale jego bardziej szczegółowe opracowanie wymaga znacznej ilości bieżących informacji i ciągłych korekt w świetle dynamicznie zmieniającej się sytuacji. Aby umożliwić takie dostosowania, potrzebne są informacje zwrotne.
Niemniej z czysto technologicznego punktu widzenia taki scenariusz jest całkiem możliwy, choć wydaje się znacznie trudniejszy do zrealizowania niż zwykły zamach stanu. Bardzo ważne jest, aby Zachód dawkował swoje zaangażowanie na każdym etapie, tak aby dało się wychwycić moment, w którym będzie możliwe, bez obawy przed odwetem, postawienie ultimatum w sprawie przekazania mu [Światowid: „zachodowi”] kontroli nad niebezpiecznymi obiektami i bronią jądrową Rosji.
Po ustanowieniu takiej kontroli Zachód stanie przed problemem sformalizowania rozpadu Rosji, nawet jeśli kraj ten nadal będzie formalnie zjednoczony. Najpewniej w tym celu zostanie użyta retoryka o samostanowieniu narodów wywiedziona z „praw człowieka” – scenariusz kosowski jest tu dość prawdopodobny. NATO wydaje się wystarczająco sprawnym mechanizmem dla zakrojonej na szeroką skalę operacji pokojowej, której celem byłoby ustalenie granic między nowymi jednostkami terytorialnymi.
W tym przypadku moskiewską elitę można kupić obietnicą spełnienia jej marzeń o przynależności do elity światowej, jeśli zaakceptuje ona rozpad kraju. Oczywiście, jest mało prawdopodobne, by Zachód spełnił tę obietnicę, ale ostatnie przykłady z naszej historii są całkiem spójne z takim założeniem. W każdym razie jedyna osoba, która na pewno osobiście skorzystała na upadku ZSRR – Michaił Gorbaczow – jest całkiem zadowolona ze swojej pozycji i służy za przykład wszystkim tym, którzy są gotowi powtórzyć jego heroiczną drogę ratowania świata przed groźbą globalnej wojny nuklearnej [Światowid: dodam, że w epoce Jelcyna niesłychanej grabieży i destrukcji przemysłu i gospodarki Rosji w ogóle towarzyszyła pełna akceptacja na „zachodzie” największych oligarchów-gangsterów, te „elity” „wytyczyły szlak na zachód” kolejnym garniturom rosyjskich oligarchów-mafiozów i zdrajców].
Niemniej jednak w tym przypadku Zachód będzie musiał zagwarantować części rosyjskiej elity dość poważne preferencje. Choćby dlatego, że cel końcowy – rozwiązanie ogromnej liczby bieżących problemów [Światowid: energetyczno-surowcowych i rynków zbytu dla produkcji przemysłowej, rezerwuaru siły roboczej dla zachodniego przemysłu, gdzie wymierająca populacja nie zapewnia dostateczniej liczby pracowników] pogrążonego w śpiączce Zachodu – wygląda zbyt kusząco.
Rezultatem realizacji drugiego scenariusza byłaby rozdrobniona przestrzeń o zróżnicowanych poziomach podporządkowania („zachodowi”), która zastąpiłaby dzisiejszą Rosję. Najbardziej logiczną opcją byłoby oddanie tej przestrzeni pod kontrolę korporacji transnarodowych, w tym formalnie rosyjskich, ale jest oczywiste, że faktyczna kontrola będzie pochodzić z zewnątrz. Z ekonomicznego punktu widzenia wszystkie terytoria bardzo szybko stałyby się niewypłacalne i znalazłyby się na kredytowych kroplówkach [Światowid: rzecz jasna – Międzynarodowego Funduszu Walutowego, udzielającego kredytów pod warunkiem liberalizacji gospodarki, czyli jej podporządkowania korporacjom międzynarodowym], co pozwoliłoby Zachodowi na rozpoczęcie rozwoju ogromnego rynku rosyjskiego i zabezpieczenie go dla siebie. Być może idąc tą drogą udałoby się zachodowi rozwiązać większość jego problemów, związanych z zadłużeniem i recesją.
W sumie stawka jest wystarczająca, by nie próbować ryzykować. Ryzyko z pewnością istnieje – o ile pierwsze „kolorowe” rewolucje miały ograniczone cele, o tyle te najnowsze mają bardzo poważne cele, których osiągnięciu zawsze towarzyszą porażki o różnym stopniu katastrofizmu. Jest mało prawdopodobne, aby którykolwiek ze scenariuszy zamachu stanu w Rosji powiódł się bez przeszkód, ale nagroda jest zbyt wielka, aby zniechęcać się trudnościami.
W związku z tym pojawia się pytanie, jak przeciwdziałać takim scenariuszom, zarówno na etapie przygotowań, jak i na etapie realizacji.
Należy zauważyć, że nic nigdy nie jest z góry ustalone. „Kolorowa rewolucja” w Rosji jest wydarzeniem o charakterze probabilistycznym. Możliwe, że Zachód nie zaryzykowałby tego, obawiając się skali problemów, jakie by się pojawiły, i niemożności kontrolowania procesów. Może pójdzie inną drogą, tworząc zagrożenia zewnętrzne na Ukrainie, Północnym Kaukazie i w Azji Środkowej, osłabiając Rosję i zmuszając ją do przeznaczenia środków i czasu na pokonanie i przeciwdziałanie zagrożeniom, które pojawiają się wzdłuż naszych granic. Ta opcja jest mniej ryzykowna dla Zachodu, a ponadto daje duże możliwości tworzenia różnych scenariuszy.
Niemniej groźba „kolorowej rewolucji” istnieje, istnieje wiele przesłanek do jej przeprowadzenia, a co najważniejsze – Zachód jest podmiotem polityki, ma inicjatywę, a więc może wybrać z dostępnych możliwości tę, która w jego mniemaniu jest najkorzystniejsza.
Dlatego należy przygotować się na wszystkie scenariusze. Zwykłe zagrożenia militarne i polityczno-wojskowe na naszych granicach stanowią problem, ale istnieje też zrozumienie, jak sobie z nimi radzić. Wariant „kolorowych” wydarzeń na poziomie przeciwdziałania nie został jeszcze opracowany i w dużym stopniu zależy od powstającej negatywnej sytuacji wewnętrznej w kraju. Poziom nieufności wobec władz jest bardzo wysoki i nie należy go mylić z publikowanymi ocenami Putina. Nawet jeśli ta ocena odzwierciedla rzeczywistość, to nie odnosi się ona do władz rosyjskich jako całości. Należy zauważyć, że całkiem zasłużenie.
25 maja opublikowałem w Onecie komentarz “Stan na dziś: Ukraina przegrywa tę wojnę”. Na początku tamtego tekstu napisałem, że za każdym razem, kiedy wracam z Ukrainy do Polski, rozjeżdżają mi się rzeczywistości. Jedna to ta z polskich mediów, która każe mi wierzyć w rychłe zwycięstwo Ukrainy nad Rosją. A druga to ta, którą widzę w Donbasie i wskazuje ona na coś zupełnie innego. Następnie wyjaśniłem, dlaczego to donbaska rzeczywistość jest bliższa prawdy.
Na początku jednak chciałbym skomentować te zwykłe anonimowe zarzuty, jakobym pisząc o przegrywającej na tę chwilę Ukrainie, “powtarzał rosyjską propagandę” oraz “siał defetyzm”. Uważam, że zła prawda jest lepsza od żadnej. Rzetelna informacja o niezwykle trudnej sytuacji ukraińskiego wojska na Donbasie jest potrzebna wszystkim tym, którzy decydują o dosyłaniu na front niezbędnego sprzętu i amunicji, czyli politykom z krajów Zachodu. Usypianie ich bajkami o pasmach zwycięstw ukraińskiej armii przyniesie wiele złego i nic dobrego.
Owszem, Rosjanie przeszarżowali, rzucając się na Kijów, którego zdobycie przesądziłoby o wyniku wojny. Warto jednak pamiętać, że Kijów – jakkolwiek ważny – był tylko jednym z celów. Wiele ze swoich podstawowych celów Rosjanie osiągnęli.
Wojna o wodę
Po pierwsze, zajęli cały obwód chersoński, co było dla nich jednym z absolutnie najważniejszych celów. Dlaczego? Od lat słyszymy, że kolejna wojna z pewnością będzie dotyczyć wody. O ile wojna pomiędzy Rosją i Ukrainą taką wojną nie jest, to działania w obwodzie chersońskim już w znacznym stopniu tak. Przed aneksją Krymu przez Rosję półwysep pozyskiwał wodę z rzeki Dniepr, poprzez biegnący przez cały obwód chersoński Kanał Północnokrymski.
Po zajęciu Krymu przez Rosjan Ukraińcy zablokowali kanał tamą, co skończyło się dla rolniczych ziem półwyspu potwornymi zniszczeniami, często bezpowrotnymi. Skalę katastrofy obrazują dwie liczby: przed postawieniem tamy Dniepr nawadniał 130 tys. ha ziemi na Krymie, a po postawieniu tamy – jedynie 14 tys. ha. Nie bez powodu Rosjanie zburzyli tamę już po dwóch dniach swojej ofensywy.
Drugi osiągnięty cel to wyrąbanie sobie korytarza od Rostowa nad Donem do Krymu. W ten sposób Rosjanie połączyli się z półwyspem drogą lądową, co pozwala dostarczać tam wszelkie dobra w prostszy i tańszy sposób. Przeprowadzony przez Zatokę Kerczeńską most był pod tym względem dalece niewystarczający.
Wraz z korytarzem na Krym Rosjanie zajęli ważne przemysłowo miasto Mariupol oraz całe wybrzeże Morza Azowskiego, z portami w Mariupolu i Berdiańsku.
Od wschodu i północy Rosjanie znacznie przybliżyli się do drugiego co do wielkości ukraińskiego miasta – Charkowa. O ile podstawowy cel zajęcia miasta nie został zrealizowany, to pozycje wyjściowe do ataku są dziś o wiele lepsze niż przed 24 lutego.
W końcu ostatnia zdobycz terytorialna, czyli dalsze połacie obfitującego w węgiel, ale także w inne cenne surowce Donbasu. Od 2014 r. Rosjanie kontrolowali części obwodów ługańskiego i donieckiego. Dziś obwód ługański jest zajęty w 95 proc., a wokół pozostałych pięciu procent coraz mocniej zaciska się rosyjski pierścień. Także w obwodzie donieckim Rosjanie poczynili znaczne postępy.
Jednak rosyjskie cele nie dotyczą tylko terytoriów. Skoro nie udał się kilkudniowy blitzkrieg, celem bardziej czasochłonnym, ale jak najbardziej wykonalnym, jest gospodarcze wyniszczenie Ukrainy. A to postępuje z każdym dniem. Przed rosyjską ofensywą 70 proc. ukraińskiego eksportu odbywało się poprzez porty, które obecnie są blokowane (Odessa) lub kontrolowane przez Rosjan (Mariupol, Berdiańsk). Rosja właśnie ogłosiła, że największa ukraińska elektrownia jądrowa w Enerhodarze będzie przesyłać prąd do Rosji, a Ukraina może go co najwyżej kupować.
Polska przeszkoliła także stu ukraińskich artylerzystów z obsługi KRAB-ów.
6 sztuk podobnego typu sprzętu o nazwie Caesar przekazała Francja. Z kolei Niemcy i Holandia zadeklarowały przekazanie łącznie 12 sztuk, ale Berlin tłumaczy, że wciąż trwa szkolenie załóg do obsługi ich Panzerhaubitzen 2000 i nie jest znany termin, kiedy sprzęt trafi na wschód. Wczoraj o pojawieniu się armatohaubic bez sprecyzowania ich pochodzenia poinformował szef ukraińskiego resortu obrony. Ołeksij Reznikow napisał, że na Ukrainę trafiła “modyfikacja” haubicy M109, obecnej w arsenałach wielu państw.
Polska drugim największym donatorem sprzętu na Ukrainę
KRAB-y to sprzęt, który jest na wyposażeniu polskiej armii od kilku lat. Kontrakt z rodzimym przemysłem zbrojeniowym został zawarty w 2016 roku i przewidywał dostawę prawie 100 sztuk haubic. Dwa lata temu resort obrony zaktualizował umowę i zamówił kolejne sztuki uzbrojenia. Kraby są produkowane przez Hutę Stalowa Wola. Podwozie gąsienicowe jest na koreańskiej licencji, a armata kaliber 155 mm to modyfikacja brytyjskiego uzbrojenia. Maksymalny zasięg ognia to 40 km przy podstawowej amunicji. W ciągu minuty Krab może wystrzelić 6 razy.
Przekazywanie ukraińskiej armii nowego sprzętu jest możliwe m.in. dzięki ustawie obowiązującej od połowy marca, która wprowadziła ułatwienia w transferze do naszych wschodnich sąsiadów uzbrojenia. Polska jest drugim największym donatorem sprzętu na Ukrainę – po USA.
Wśród broni, która trafiła na Ukrainę z Polski, jest około 250 czołgów T-72, haubice samobieżne 2S1 Goździk, a także wyrzutnie rakietowe Grad. Polska przekazała też rakiety powietrze-powietrze do samolotów MIG-29 i Su-27.
Prócz ciężkiego sprzętu to także drony produkcji polskiego WB Electonics służące m.in. do działań rozpoznawczych. Ukraińcy chwalą się posiadaniem polskich dronów Warmate – systemu amunicji krążącej podobnego do amerykańskich Switchblade. Z polskiego arsenału do walczących z Rosją trafiły też m.in. przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Piorun, które mają już na swoim koncie niepotwierdzone oficjalnie zestrzelenia rosyjskich śmigłowców. Polska przekazuje też Ukrainie duże ilości amunicji.
================================
mail:
Och, tak, powinniśmy być bardzo samobójczo dumni. Takie rzeczy jak dostawa broni do jednej ze stron konfliktu zbrojny (przez państwo nie zaangażowane w konflikt ) załatwiało się na świecie bez rozgłosu, zwłaszcza jeśli chodzi o szkolenie żołnierzy strony walczącej. Ponieważ zgodnie z międzynarodowymi konwencjami państwo neutralne powinno żołnierzy strony walczącej na swoim terytorium rozbroić i internować. Jeśli zaś czyni ze swego terytorium bazę szkoleniową dla obcych żołnierzy strony walczącej, jest to włączenie się w konflikt po jednej ze stron. Wywiad rosyjski nie musi się trudzić. My sami podajemy o tym informację, i nawet podpowiadamy GDZIE …aby Rosja mogła dokładnie wycelować swoje rakiety. Pojęcie tajemnicy wojskowej i państwowej u nas całkowicie zanikło. Jesteśmy we władzy ludzi kompletnie nieodpowiedzialnych którzy głęboko w zadku mają bezpieczeństwo ludności swojego kraju. Umieją za to chlapać jęzorem na lewo i na prawo. Cieszmy się, proszę Państwa, tańczmy na wulkanie… póki jeszcze żyjemy. Po nas potop. Mirosław, Stalowa Wola
=========================
mail: Inflacji się nie boimy, zawsze dodrukujemy. A te “Kalibry” przereklamowane !! Może nie trafią w Stalową Wolę? A zresztą – zbudujemy nową fabrykę gdzie indziej !
Czy wiecie, dlaczego USA wysyłają tak dużo broni na Ukrainę? – Bądźcie pewni, że nie dzieje się tak z powodu miłosierdzia chrześcijańskiego. Po prostu dlatego, że trzy duże amerykańskie firmy międzynarodowe kupiły od „Zelenskiego” 17 milionów hektarów świetnej ziemi.
Są to firmy Cargill (która wzięła udział w symulacji «Food Chain Reaction – A Global Food Security Game»), Dupont oraz Monsanto (spółka formalnie niemiecko-australijska, ale z kapitałem amerykańskim).
Pięć procent ukraińskich gruntów rolnych zostało zakupionych przez Chiny.
Aby zrozumieć, ile to jest 17 mln hektarów, wystarczy pomyśleć, że całe Włochy mają 16,7 mln hektarów gruntów rolnych.
Krótko mówiąc, 3 amerykańskie firmy wykupiły na Ukrainie więcej użytecznych gruntów rolnych niż mają ich Włochy.
A kim są udziałowcy owych trzech firm?
Zawsze ci sami: Vanguard, Blackrock, Blackstone. To znaczy te same 3 firmy finansowe, które kontrolują wszystkie banki świata, jak również wszystkie znaczące przedsiębiorstwa przemysłu zbrojeniowego na kuli ziemskiej.
Krótko mówiąc, są samowystarczalni.
To dlatego już w okresie poprzedzającym wybuch wojny na Ukrainie nastąpił gwałtowny wzrost cen pasz(Cargill i Du Pont)oraz nawozów(Monsanto-Bayer): ponieważ oni już wtedy wszystko wiedzieli, o wszystkim byli poinformowani.
A czy wiecie, kiedy skończy się ta wojna? – Wtedy, gdy wielkie koncerny finansowe pozbędą się zapasów broni – zmuszając do płacenia za nie nas, idiotów z Europy, którzy wcześniej zostaną wyciśnięci przez ten sam gang, spekulujący w międzyczasie na pszenicy, ryżu, paszy i nawozach.
Mass-media nagłaśniają wojnę. Rzecz jasna – ich właścicielami są te same Vanguard, Blackrock i Blackstone. A Biden chce wojny – bo, co oczywiste, został wybrany przez tę samą wspaniałą trójkę.
Zastanawiam się jednak na koniec, co z tymi wszystkimi pieniędzmi zrobią powszechnie znane nam osoby – czyli Buffet, Soros i Gates – którzy są jawnymi i ukrytymi udziałowcami wymienionych wczesniej 3 wielkich firm finansowych? – Czy żywią się gwarancjami bankowymi i funduszami hedgingowymi? – Na to pytanie nie umiem dać sobie odpowiedzi. https://parolelibere.blog/2022/05/17/lucraina-se-le-comprata-lamerica/
Papież Franciszek zapytany o prawdopodobną przyczynę wojny, jaką Rosja prowadzi z NATO na Ukrainie wyraził przypuszczenie, że było nią „szczekanie NATO pod rosyjskimi drzwiami”. Jak pamiętamy, wzbudziło to ostentacyjne zgorszenie nie tylko zawodowych i postępowych katolików, którzy skwapliwie przestrzegają przykazań nowych, nadanych nam przez Naszego Pana z Waszyngtonu, ale również Juderatu, bo wiadomo od dawna, że nic tak nie gorszy, jak prawda. Sęk w tym, że nie wiadomo do końca, czy przypuszczenie papieża Franciszka co do przyczyn wojny na Ukrainie jest trafne.
Istnieją bowiem podejrzenia, że wojna ta wybuchła, by przykryć aferę z „Pegasusem”, która wybuchła zaraz po tym, jak pan mecenas Roman Giertych odkrył, że był inwigilowany. Wkrótce potem takie odkrycia porobiły również inne znane osobistości i nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby nie wojna na Ukrainie, w porównaniu z którą „Pegasus” zszedł na plan dalszy i wydawało się nawet, że w ogóle zniknął. Ale wojna na Ukrainie zaczyna się przeciągać, w związku z czym ludzie przyzwyczajeni do przeżywania codziennie czegoś nowego, stopniowo tracą nią zainteresowanie, chociaż ukraiński sztab generalny dokonuje cudów pomysłowości, by zainteresowanie wojną podtrzymać.
Ponieważ spowszedniały doniesienia o zbrodniach na cywilach, a nawet o gwałtach na kobietach, to ostatnio okazało się, że rosyjscy żołnierze znajdują szczególne upodobanie w gwałceniu niemowląt. Nie wiadomo, na jak długo to starczy, więc ludzie przewidujący postanowili reanimować „Pegasusa”. Jak tylko Senat po raz kolejny stanął murem w obronie immunitetu pana marszałka Grodzkiego, podejrzewanego o branie łapówek, zaraz wznowiła działalność nadzwyczajna komisja do spraw inwigilacji, przez którą właśnie „wysłuchany” został pan Adam Bodnar, chwilowo bez przydziału mobilizacyjnego. Nieomylny to znak, że zbliżają się wybory parlamentarne, w których pan Adam pewnie będzie chciał wziąć udział w charakterze kandydata na Umiłowanego Przywódcę. Zresztą nie tylko on, bo inni też się przymierzają. Wśród nich – obóz zdrady i zaprzaństwa, w którym bryluje Donald Tusk na czele Voldsdeutsche Partei, chociaż na mieście krążą fałszywe pogłoski, że jest podgryzany przez pana Rafała Trzaskowskiego, co to niedawno odbył nawet pielgrzymkę do Naszego Najważniejszego Sojusznika, który na początek dał mu do potrzymania rękę. Kto wie, czy to nie będzie miało w przyszłym roku wyborczym decydującego znaczenia. Tak czy owak, przeprowadzony został nawet sondaż, z którego wynikało, że obóz zdrady i zaprzaństwa, oczywiście pod warunkiem, że zewrze szeregi i pośladki [oj, może jednak odwrotnie?? md] , uzyskałby nawet 50 procent głosów, odsuwając w ten sposób od rządów obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Sęk w tym, że chyba jednak nie zewrze, bo np. pobożny poseł Gowin, który przyszedł już do siebie po załamaniu spowodowanym utratą stanowiska wicepremiera, nie chce stawać do wyborów z tej samej listy, co bezbożny poseł Włodzimierz Czarzasty, czy, dajmy na to, pan Biedroń. Nawiasem mówiąc, moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus puściła wodze fantazji, zwierzając się pani red. Elizie Michalik, iż marzy jej się, by przyszłym premierem został pan Krzysztof Śmiszek, prywatnie l’ami pana Biedronia. Mało to prawdopodobne, bo z Volksdeutsche Partei i z Lewicą nie chcieliby również startować „ludowcy” z Marszałkowskiej. Już woleliby z panem Hołownią i ewentualnie – również z pobożnym posłem Gowinem.
Charakterystyczne jest, że ani obóz zdrady i zaprzaństwa, ani obóz płomiennych dzierżawców, nie przewiduje fraternizowania się z Konfederacją. Kiedy jednak przypomnimy kampanię wyborczą z roku 2020, kiedy to partie tworzące „bandę czworga” (KO, Lewica, PSL i Zjednoczona Prawica) licytowały się, która wyda więcej pieniędzy, podczas gdy Konfederacja w tej licytacji udziału nie wzięła wyjaśniając, że nie będzie nikomu nic dawała, ale też nie będzie odbierała, to jasne jest, że ponad podziałami traktują one Konfederację, jak wroga, bo gdyby program przez nią głoszony zaczął być realizowany, to straciłyby one rację bytu.
Tymczasem Zjednoczona Prawica najwyraźniej stawia na rozrzutność, dając każdemu wszystko, co tylko można sobie wyobrazić i nawet planując „program pilotażowy” w landzie warmińsko-mazurskim, by każdemu obywatelowi wypłacać miesięcznie po 1300 zł tylko za to, że istnieje. W tej sytuacji Donald Tusk und Volksdeutsche Partei nie jest w stanie przelicytować Naczelnika Państwa, więc głosi potrzebę „rozdziału państwa od Kościoła”, czy może odwrotnie – i że jak tylko obejmie władzę, to natychmiast rozdzieli, aż będą leciały wióry, Tak samo podczas słynnej „Rozmowy w kartoflarni” odgrażał się Gnom: „Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę. Za krowobójstwo, za świniobicie, będę odbierał mienie i życie”. Wyobrażam sobie, jak taki program udelektowałby Wielce Czcigodną Sylwię Spurek, a także – grafinię Różę Thun und Handehoch, która przestrzega, że z krowobójstwa i świniobicia będziemy musieli gęsto tłumaczyć się na Sądzie Ostatecznym. Kto by pomyślał, że u potomstwa zawodowych katolików ekumenizm zejdzie aż do tego poziomu?
Tymczasem w naszym nieszczęśliwym kraju inflacja wspaniale się rozwija i rząd obwinia za to Putina, ale chyba nie jest dobrze, bo pan premier Morawiecki, który chyba musi wiedzieć, jak jest naprawdę, niedawno wystąpił z rozpaczliwym pomysłem, by Norwegia podzieliła się z Polską dochodami z eksportu ropy i gazu. Rząd norweski, najwyraźniej podejrzewając możliwość psychicznego kryzysu u pana premiera, wprawdzie mu odmówił, ale bardzo łagodnie.
Za to pan prezydent Duda, podczas pielgrzymki do Kijowa został owacyjnie powitany przez tamtejszą Radę Najwyższą. Inna rzecz, że zachowywał się tak, jakby starał się o rękę sławnej śpiewaczki i wypada tylko żałować, że nie angażuje się tak w obronę polskich interesów państwowych, jak w obronę interesów ukraińskich. Być może uważa, że to wszystko jedno, chociaż w Kijowie nie posunął się aż tak daleko, jak 3 maja, kiedy ogłosił rychłą likwidację granicy polsko-ukraińskiej. Widocznie ktoś starszy i mądrzejszy go zmitygował, bo mówił tylko, że ta granica powinna „”łączyć”, a nie „dzielić” – ale jeśli tak, to przynajmniej musi istnieć. Poza tym stanowczo stwierdził, że Ukraina będzie „odbudowana”, a koszty tej odbudowy „musi” ponieść Rosja. Nic dziwnego, że Ukraińcom przemówienie prezydenta Dudy się spodobało tym bardziej, że oto mieli dowód, iż głowa państwa polskiego zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, a w tej sytuacji obcinanie kuponów z prezentowania na arenie międzynarodowej Ukrainy jako państwa specjalnej troski może być jeszcze łatwiejsze. Nie wszyscy jednak myślą tak, jak pan prezydent Duda, bo ostatnio 99-letni Henry Kissinger zauważył, że Ukraina powinna wrócić do granic sprzed wojny, bo w interesie stabilizacji w Europie nie leży nie tylko rozczłonkowywanie, ale nawet osłabianie Rosji, a już wpychanie jej w trwały sojusz z Chinami nie leży nawet w interesie Ameryki. W Ameryce na razie nikt inny tak nie mówi, może poza Normanem Finkelsteinem, ale w Europie, to znaczy w Niemczech, we Francji i we Włoszech, zaczyna się dostrzegać zniecierpliwienie ręcznym sterowaniem Europą przez Stany Zjednoczone pod pretekstem wojny.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Na wojnie, choćby takiej dziwnej i nie do końca przypominającej wojnę, propaganda ma swoje znaczenie. Nie bez powodu mówi się, że największe propagandy przypisane są do największych reżimów.
W czasie II Wojny Światowej mieli swoje kroniki wojenne Niemcy i ZSRR, ale ludzie rozumni nie brali za prawdę tych bredni spreparowanych pod ideologię. Skala i toporność kłamstw w końcu uodporniły ludzi i częstszą reakcją była obojętność niż autentyczne emocje. Wojna ma też to do siebie, że choćby na siłę tworzy bohaterów i tacy też się pojawiali, nie tylko na II Wojnie Światowej.
Marszałek III Rzeszy Hermann Wilhelm Göring, po 1939 roku prawdopodobnie nie zmieściłby się do samolotu, ale sławę myśliwskiego asa zbudował w czasie I Wojny Światowej. Sama postać jest odpychająca, natomiast legenda związana z jego wyczynami nie była oparta na fikcji, ale zawierała prawdziwy lotnicze wyczyny.
Jak to wyglądało, bo teraz nieco przycichło, w trakcie konfliktu na Ukrainie? Powiedzieć, że groteskowo, to trochę mało, jednak z szacunku dla prawdziwych ofiar poprzestanę na tym eufemizmie. Od samego początku powstawały bzdurne mity i chociaż dość szybko były weryfikowane, to większość ludzi nadal powtarzała propagandową sieczkę. Chyba nic nie przebije bohaterów z „Wyspy węży”, co to najpierw krzyknęli „ruskij wajennyj karabl’ idi na ch…”, potem zginęli, następnie zostali pośmiertnie odznaczeni, po czym zmartwychwstali i trafili do ruskiej niewoli, a na końcu ponownie zostali odznaczeni jako „żywi polegli”.
Mam nadzieję, że teraz dobitnie widać moje litościwe podejście do propagandy ukraińskiej, którą nazywam groteskową, chociaż człowiek niemal naturalnie ma ochotę parsknąć śmiechem. Takich historii, nie powiem z czego wziętych, jest cała lista. Jeden z pierwszych obrazów „wojennych”, które bulwersowały cały świat, to transporter opancerzony przejeżdżający na kijowskiej ulicy po dachu samochodu osobowego. Miała to być ilustracja barbarzyństwa ruskich sołdatów, tymczasem wiadomo, że żaden ruski transporter, ani inny czołg nigdy do Kijowa nie dotarł. Ukrainiec przejechał Ukraińca, prawdopodobnie w wyniku awarii sprzętu.
Nikt nigdy ze strony ukraińskiej podobnych wymysłów nie prostował, bo one służyły budowaniu morale, ale wszystko ma swoje granice. Gdy się pojawiły opowieści o czołgu ukradzionym przez „Romów”, a potem o dzielnych babciach strącających helikoptery słoikiem ogórków, wiara w siłę ukraińskiej armii i całego narodu przekroczyła granice śmieszności.
Dziś to wszystko odbija się bardzo głęboką czkawką i przygnębieniem. Postępy ruskiej armii na wschodniej Ukrainie są tak oczywiste, że nawet Zełenski przestał czarować. Ostatni wydumany mit o bohaterach z Azowstalu zakończył się upokarzającym wywieszeniem białej flagi i co gorsza ruskimi autobusami wywieziono jeńców z Azow w bliżej nieznanym, ale na pewno ruskim kierunku. Propagandą można czarować i wspierać działanie wojskowe, ale samych działań i realnej siły armii nie zastąpi nic. Przez trzy miesiące wszelkiej maści eksperci śmiali się z Ruskich, po części słusznie, ale gdy słyszałem, że parę pancerfaustów, stare migi i T72 z Polski zatrzymają jedną z większych armii świata, to uprzejmie zwracałem uwagę, że to kompletne bzdury.
Limit mitologiczny się wyczerpał i w życie wchodzi dawno ustalony plan, przyklepany przez USA, Niemcy i Francję. Putin według tych ustaleń miał sobie wziąć kawałek wschodniej Ukrainy, co właśnie robi, a Zachód udaje, że jakoś tam wspiera Zełenskiego kolejnymi dostawami granatów „obronnych”. Nie policzę ile psów na mnie wieszano, gdy pisałem o krwawym, ale tylko i wyłącznie wojennym teatrze z rozpisanym scenariuszem i rolami. Putina coś w ostatniej chwili spłoszyło i dokonał korekty, ale cała reszta to polityczna gra tych samych tłustych misiów, które mydlą oczy maluczkim za pomocą taniej propagandy i wzruszających obrazków. Chciałbym z tej groteskowej historii wyciągnąć jakiś optymistyczny morał, ale musiałbym kłamać.
Morał jest pesymistyczny, bo w tym cyrku Polska nie jest dyrektorem, ani pogromcą lwów, tylko klownem.
Już teraz areszty przepełnione są setkami ukraińskich dezerterów. Wobec nacierających sił rosyjskich żołnierze ukraińscy na pozycjach ogniowych z których nie chce zwolnić ich Naczelny Wódz, mają trzy wyjścia: albo dać się zabić, albo poddać się, albo uciec. Wybierają najczęściej trzecie wyjście. Stąd narasta konflikt pomiędzy naczelnym dowódcą generałem Walerym Załużnym, a Naczelnym Wodzem,komikiem Zelenskim.
Raz po raz naczelny dowódca prosi naczelnego wodza o pozwolenie zwolnienia batalionu z zajmowanych pozycji i naczelny wódz odmawia. Według niego,żołnierze mają trwać na stanowiskach do końca i ginąć bohaterską śmiercią z jego imieniem na ustach, a on im ewentualnie posthum wręczy medale.
Żołnierze mają jednak inny pogląd na sprawę swych powinności i wolą uciekać. Lądują najczęściej w areszcie dla dezerterów. Wiadomo,jaki jest los dezertera w czasie wojny Co jednak zrobi Zelensky z tysiącami dezerterów? Każe ich wszystkich rozstrzeliwać?
Takie pytanie powstaje i zaczyna być w obecnej sytuacji naglące.
Rosjanie weszli wczoraj do miejscowości Awdijewka. Awdijewka to baza jednej z ukraińskich ufortyfikowanych linii obrony w Donbasie. Broniący jej ukraińscy żołnierze już częściowo uciekli. Podobna sytuacja jest od wczoraj w Krasnym Limanie.
Rozproszone jednostki 79. Brygady Powietrznodesantowej Sił Zbrojnych Ukrainy uciekły ze swoich pozycji w Krasnym Limanie. Po rosyjskim ataku ogniowym doszło do rozproszenia oddziałów 79. wydzielonej Brygady Desantowo-Szturmowej Sił Zbrojnych Ukrainy (jednostka A0224), których pierwotnym miejscem pobytu było miasto Mykołajew. Ocalałe resztki oddziałów uciekły ze swoich pozycji.
W sieci pojawiły się materiały, na których można zobaczyć, jak samochód opancerzony APC-80 z ukraińskimi żołnierzami “na pancerzach” z dużą prędkością odjeżdża z opuszczonych pozycji. Po chwili musi się zatrzymać, aby zabrać innych ukraińskich wojskowych, którzy dosłownie rozproszyli się grupkami po lasach. Według niektórych relacji, odwrót odbywał się w kierunku Parku Narodowego Świętych Gór.
Odwrotowi towarzyszył rosyjski ostrzał artyleryjski i problemem stała się przeprawa przez Siwierski Doniec z powodu uprzedniego wysadzenia mostu. Obecnie tylko około jedna trzecia terytorium Krasnego Limanu pozostaje pod ukraińską kontrolą.
W związku z tą sytuacją kilka innych jednostek Armii Ukrainy (AFU) i obrony terytorialnej nagrało odezwy do “Naczelnego Wodza Żeleńskiego” z opowieściami o “trudnej sytuacji”. Na przykład resztki drugiej kompanii 46. batalionu strzelców wyborowych AFU, które początkowo “obiecano wysłać” do obwodu zaporoskiego, a które ostatecznie zostały zrzucone na linię frontu w Donbasie, w kierunku Kamyszewa, znalazłszy się pod silnym rosyjskim ostrzałem żołnierze 2. kompanii, straciwszy znaczną liczbę ludzi, zdecydowali się na ucieczkę. Są oni obecnie wpisani na obszerną listę ukraińskich dezerterów. Już wcześniej na Ukrainie do aresztu śledczego trafili żołnierze 115. brygady TRS, którzy uciekli ze stanowisk ogniowych.
Co zrobi z nimi wszystkimi Naczelny Wódz?
Tymczasem w Kijowie wczoraj Aleksy Arestowicz, doradca w kancelarii prezydenta Ukrainy, w kolejnej audycji telewizyjnej wygłosił oświadczenie, które wywołało ostrą reakcję ukraińskiej opinii publicznej. Zdaniem Arestowicza:”Znajdujemy się teraz w trudnej sytuacji. A sytuacja ta będzie się pogarszać. Możliwe są duże straty w ludziach.”Oraz : “być może w najbliższej przyszłości będziemy zmuszeni do opuszczenia stanowisk”. Ostatnie zdanie w wypowiedzi Arestowicza dotyczyło stanu psychicznego armii i społeczeństwa:
„Czeka nas trudny miesiąc. Jest to depresja, która miejscami może doprowadzić do paniki i wzajemnych oskarżeń w społeczeństwie.”
Oświadczenie to,które miało przygotować opinię publiczną na złe wiadomości wywołało jednak panikę i oburzenie. Elity kijowskie najwyraźniej mają oczy zamknięte na rzeczywistość. Inny doradca – tym razem szef biura Zelenskiego – Michał Podolyak, oskarża EU o “narzucenie Ukrainie oddania części ukraińskich terytoriów”. Według Podolyaka, który był członkiem ukraińskiego zespołu negocjacyjnego na Białorusi i w Turcji, “dziś Ukrainie proponuje się oddanie Rosji wschodu i południa, aby zakończyły się działania wojenne, a Europa wróciła do swojej strefy komfortu”. Podolyak dodał, że Kijów słyszał te rady, ale “woli pomoc zbrojeniową”.
Obecny polski rząd robi wszystko, by wciągnąć Polskę do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, w którym Polska w starciu z rosyjską armią nie ma żadnych szans. NATO nam nie pomoże wbrew obietnicom
Kiedy wybuchła wojna pomiędzy Rosją a Ukrainą, napisałam że nie jest to wojna między Rosją a Ukrainą, tylko wojna między Rosją a amerykańskimi neokonami, wysługującymi się wojskami ukraińskimi oraz batalionami banderowskimi, nawiązującymi do ideologii czystek etnicznych. Parę dni temu upadł ostatni bastion nazistowskiego pułku Azow, zaś członkowie tego pułku zostali po bezwarunkowej kapitulacji wywiezieni do ośrodków odosobnienia w ilości ponad 2000 osób.
W ciągu prawie trzech miesięcy karnej ekspedycji Rosji na Ukrainę, Rosjanie zajęli obszar wielkości większy niż Wielka Brytania. Od pierwszego dnia wybuchu walk napisałam że Ukraina w zasadzie już wojnę przegrała, ponieważ pozwoliła sobie zniszczyć ponad 90% własnego lotnictwa. Napisałam również że Rosja została zmuszona do zaatakowania Ukrainy przez kierującymi wojskiem ukraińskim neokonami. Rosjanie zresztą wielokrotnie ostrzegali Ukrainę, że Rosja nie będzie miała innego wyjścia i wyruszy z ekspedycją karną.
Przewidywałam upadek Ukrainy po tym, jak została zaatakowana przez Rosję, ponieważ wszystko za co się biorą amerykańscy neokoni w swoim planowaniu, zawsze kończy się katastrofą. Kiedy przejęli całkowitą władzę nad polityką USA za kadencji najgorszego w historii prezydenta, o mocno ograniczonym umyśle i jak się później okazało kompletnym przygłupie, Stany Zjednoczone zaatakowały Irak pod pretekstem wymyślonym, iż Irak posiada ukrytą broń chemiczną, co później niejaki Bronek Wildstein, polski Żyd stwierdził że jest ukryta w miejscu niemożliwym do wykrycia. Cała iracka kampania kosztowała życie ponad pół miliona Irakijczyków, zakończona kompletną pod każdym względem katastrofą, z której to największym beneficjentem okazał się Iran.
Neokoni próbowali jeszcze realizować swoje kompletnie chore pomysły w Wenezueli, Syrii, Gruzji, Kazachstanie i oczywiście Ukrainie. Wszystkie próby budowy nowego amerykańskiego stulecia w oparciu o siłę militarną, okazały sie kompletną katastrofą. Ukraina jest miejmy nadzieję ostatnią tego typu próbą zdominowania świata przez bajdurzenia neokonów o nowym amerykańskim wieku. Myślę że Rosjanie skutecznie wybiją z zaczadzonych łbów neokońskich rojenia o jednobiegunowym amerykańskim świecie.
Rosjanie zdobywając zdecydowaną przewagę w powietrzu już pierwszego dnia wojny, marzucili wojsku ukraińskiemu swoje warunki militarnej gry, każdego dnia zdobywając nowe tereny i wypierając wojska ukraińskie z ich terenu. Rosjanie używają jako swoją broń atutową atrylerię, która ma dużo większy zasięg od artylerii, którą dysponuje ukraińskie wojsko. Rosjanie bombardują stanowiska ukraińskie przez 24 godziny na dobę. Tak jak to robiły zbuntowane republiki Doniecka i Ługańska w swoich zwycięskich kampaniach wojennych 2014 i 2015 roku.
Jednak prawdziwy przełom militarny i psychologiczny nastąpił po kapitulacji samego Mariupola i słynnego już zakładu Azowstal bronionego przez stawiany za wzór dla banderowców batalion „Azow”. Była to najbardziej elitarna jednostka wśród armii ukraińskiej będąca dumą całej Ukrainy. Mariupol miał być ukraińskim Stalingradem dla Rosjan i Putina. Do ostatnich minut kapitulacji ukraińskich jednostek wojskowych naczelne dowództwo ukraińskie zapewniało że odsiecz lada dzień nadejdzie, wojsko ukraińskie wyrąbuje sobie drogę do bohaterskiego , oblężonego Mariupola, zasyłając drogę rosyjskimi trupami. Kiedy pozostałe przy życiu ponad tysiąc żołnierzy ukraińskich nie miało już czym walczyć, zostało zmuszone do kapitulacji. Od tej pory wiadomo było że dni obecności ukraińskiej w Mariupolu są policzone.
Pozostał tylko bohaterski, niebiański Azow, który się zaszył w podziemiach zakładu Azowstal i miał się tam bronić przez lata. Prezydent Putin nieoczekiwanie odstąpił za radą wojskowych od szturmu na zakład, gdyż by to kosztowało życie zbyt wielu rosyjskich żołnierzy i polecił bardzo dokładne zablokowanie terenu. Bohaterski batalion Azow wytrzymał tylko niecałe dwa tygodnie i ogłosił bezwarunkową kapitulację.
Pracuję z Ukraińcami i obserwowałam, jaki to był dla nich szok. To co dopiero mówić o samych Ukraińcach na Ukrainie. Mieli się bronić do ostatniego żołnierza, a wytrzymali tylko dwa tygodnie? Najbardziej zdumiewający, a jednocześnie demoralizujący był sam wygląd azowców dla moich Ukraińców z Chicago. Mieli wyobrażenie o azowcach jako brudnych, wychudzonych, ledwo trzymających się na nogach wycieńczonych żołnierzach, tymczasem zobaczyli zwłaszcza dowódców dobrze odżywionych, schludnie ubranych i czystych. Wielu Ukraińców nie mogło w to uwierzyć jak chętnie idą do ruskiej niewoli, a przysięgali bronić Mariupola do ostatniego azowca.
Dowódcy Azowa są bardzo cennym nabytkiem dla Rosjan. W zamian za uratowanie życia mogą opowiedzieć wiele ciekawych rzeczy Rosjanom o laboratoriach biologicznych na Ukrainie, które ochraniali, oraz o udziale oficerów armii NATO biorących bezpośredni udział w konflikcie. Zwracam uwagę na fakt, iż Rosjanie zabronili filmowania wyjścia niektórych grup Azowców z kazamatów Azowstalu. Razem do niewoli na dzisiejszy dzień regularnych żołnierzy i samych azowców do tej pory skapitulowało ok. 4000 osób.
Rosjanie liczą teraz na efekt domina, zwłaszcza że mają ogromną przewagę w sprzęcie i amunicji, oraz w powietrzu, mogą bezkarnie uderzać w cele ukraińskiej armii jak chcą i kiedy chcą. Według Rosjan poddają się pojedyncze oddziały dopiero co wysłanych na linię frontu terytorialsów.
Kolejną sprawą są zagraniczne dostawy sprzętu wojskowego na Ukrainę. Amerykanie oceniają że około 20% sprzętu dostają jednostki frontowe, zaś reszta jest likwidowana przez wojska rosyjskie albo rozkradana po drodze. Stąd ogromne ilości zachodniego sprzętu można kupić na nielegalnych targach broni w Polsce, Ukrainie, Rumunii, Bułgarii.
Polskie władze jednostronnie i bezkrytycznie poparły władze Ukrainy w walce z rosyjskim najeźdźcą. Polskie media powtarzają bezkrytycznie to, co podaje im ukraińska propaganda. Wygląda to tak, jakby Polska była bardziej zaangażowana w konflikt zbrojny z Rosją niż Ukraina. W efekcie tego mamy w Polsce około 3 milionów tzw. uchodźców wojennych z Ukrainy dla których polski rząd kosztem polskich podatników, stworzył niemalże luksusowe warunki pobytu jak na uchodźców wojennych, dając im uprawnienia lepsze niż polskim obywatelom. Na granicy wystarczyło tylko pokazać ukraiński paszport i już się otrzymywało lepsze warunki pobytu od samych Polaków.
Ile w taki sposób przedostało się rosyjskich agentów, tylko KGB i GRU wie. Polacy stali się we własnym kraju obywatelami drugiej kategorii i nie mają nic do powiedzenia. Mogą sobie co najwyżej złorzeczyć na najgłupszą postawę polskiego rządu.
Uważam że bez takiej służalczej postawy wobec USA i Ukrainy, inwazja Rosji by nie miała miejsca. Polska była kluczowym elementem dla rozgrywki USA z Rosją na Ukrainie. Potencjalne dostawy przez Rumunię i Morze Czarne byłyby łatwym celem dla Rosjan, ale kiedy ma się wasala, który ma własny naród w głębokim poważaniu w dodatku z dość długą granicą, wtedy prowadzenie wojny z Rosją jest bardzo prawdopodobne. Polskie władze popierając w ciemno Ukrainę, narażają się na uderzenia odwetowe ze strony Rosjan, ktorzy już pokazali bardzo precyzyjnym uderzeniem w bazę NATO, tuż przy polskiej granicy, służącą do szkolenia jedostek ukraińskich, że również mogą uderzyć precyzyjnie w polskie miasta.
Polskie eliciarstwo magdalenkowe już wcale nie udaje, że chodzi im w jakikolwiek sposób o interes Polski. Popierając w sposób bezwarunkowy banderowską Ukrainę, skazują Polaków na niebezpieczeństwo rozszerzenia wojny na terytorium Polski.
Kiedy Ukraina skapituluje ponieważ neokoni zamierzają ją wykrwawić do ostatniego Ukraińca-banderowca, pozostająca w Polsce kilkumilionowa rzesza Ukraińców może zacząć szukać współwinnych nieszczęść właśnie rząd magdalenkowego eliciarstwa. Przecież nas zachęcaliście do walki, nawet dając nam uzbrojenie, własne ośrodki szkoleniowe do dyspozycji, kiedy my wątpiliśmy w zwycięstwo i to przez was Polacy straciliśmy Dombas, Odessę i Mariupol, Charków i wiele innych miast. Wasi przywódcy zachęcali nas do walki, musicie wytrzymać, pomoc jest w drodze. Tak będzie działać rosyjska propaganda na Ukraińców dla których będziemy łatwym celem do spacyfikowania nas przez Rosjan za pomocą właśnie rozgoryczonych klęską Ukraińców.
Polska pod rządami magdalenkowego eliciarstwa jest od 1989 roku państwem teoretycznym, jak nazwał Polskę były minister spraw wewnętrznych, czołowy intelektualista PO, Bartłomiej Sienkiewicz. Sytuacja z dnia 9 maja w Warszawie z ambasadorem Rosji, właśn ie w pełni pokazała Polakom, że wciąż jesteśmy jednak państwem teoretycznym. Ukrainka podeszła do ambasadora obcego państwa, oblała go farbą i nic się jej nie stało. Zamiast wylądować w więzieniu natychmiast, to otrzymała asystę polskiej policji do opuszczenia Warszawy. Takie rzeczy zdarzaja się tylko w państwie teoretycznym. Polska pod rządami PiS zachowuje się tak, jakby Rosja zaatakowała militarnie terytorium Polski.
Niestety ścisła współpraca w zakresie pomocy militarnej dla Ukrainy, skazuje Polskę na trazie w chwili obecnej na ataki rakietowe w miejscach, w których szkolą się ukraińscy żołnierze w obsłudze zachodniego sprzętu. Pisowskie eliciarstwo zachowuje się butnie do pierwszego rosyjskiego pocisku wycelowanego i wystrzelonego na polskie terytorium. Idioci pisowscy myślą że spowodują tym samym kontruderzenie NATO na Rosję. Polska domagała i wciąż się domaga najsurowszych sankcji na Rosję w niezrównoważonych emocjonalnie wypowiedziach Morawieckiego i Dudy, podczas gdy zachód kupuje gaz i ropę na rosyjskich warunkach. Ponieważ zachód podchodzi do wojny bardzo pragmatycznie. Żaden europejski kraj nie wyśle swoich wojsk na wojnę z Rosją, ponieważ ich przywódcy zdają sobie sprawę z ogromnej niechęci do angażowania się ich społeczeństw w wojnę o ochronę interesów ukraińskich oligarchów. Ameryka sama nie pójdzie na wojnę z Rosją, gdyż Rosja to nie Irak i jest rok 2022 a nie 2002.
Dzisiaj w porównaniu z pierwszymiu dniami wojny, wojna Rosji z Ukrainą zajmuje marginalne miejsce w relacjach amerykańskiej prasy i telewizji. Na pierwszym miejscu są problemy gospodarcze, zwłaszcza ceny paliw, sytuacja na południowej granicy, oraz walka z białym supremacjonizmem i mową nienawiści.
Zaś w samej Rosji poparcie dla wojny z Ukrainą nadal wynosi ponad 80%. W dniu wybuchu wojny Rosji z Ukrainą, poparcie dla wojny było mniejsze niż 50%, zaś wśród młodych Rosjan wynosiło ok. 25%. Jednak sytuacja się zmieniła po dwóch tygodniach, kiedy Ukraińcy pochwalili się filmikami puszczonymi do sieci, jak torturują z dziką satysfakcją rosyjskich żołnierzy wziętych do niewoli. Po zobaczeniu tego przez Rosjan poparcie dla wojny i rozprawy z ukraińskimi banderowcami-nazistami sięgnęło ponad 80% i do tej pory się utrzymuje.
Jakieś dwa miesiące temu pojawiały się w sieci nagrania, w których to ukraińscy bohatyrowie, rozprawiali się z osobami, które mało entuzjastycznie ich zdaniem popierali wojnę z Rosją. Otóż tych delikwentów rozbierano do prawie naga i przywiązywano ich do słupów lub drzew taśmą i łańcuchami, albo kiedy nie było ich do czego przywiązać to kładziono ich na ziemi lub betonie. Takich delikwentów już obnażonych bito kijami lub paskami oraz ich opluwano. Nie uwierzyłabym, gdybym tego nie widziała w sieci.
Natomiast sankcje odniosły odwrotny skutek, czego przykladem są ceny benzyny na stacjach benzynowych. Ja przed wybuchem wojny płaciłam za 1 galon zwykłej 3.70 USD, po trzech miesiącach już muszę płacić na tej samej stacji 5.50 USD. Zaś kiedy Trump odchodził z urzędu płaciłam 2.30 USD.
Na zakończenie mam pytanie do zwolenników PiS. Jak oni oceniają wypowiedź premiera polskiego rządu, który stwierdził ostatnio, że „ Norwegia powinna podzielić sie gigantycznymi zyskami z handlu ropą i gazem. „Powinni dzielić się tymi nadwyżkami zysków. To nie jest normalne, to niesprawiedliwe. To pośrednie żerowanie na wojnie rozpoczętej przez Putina ”. „Napisz do swoich młodych przyjaciół w Norwegii… Powinni się tym podzielić, niekoniecznie z Polską [ale] z Ukrainą, dla tych najbardziej dotkniętych tą wojną. Czy to nie normalne? “W pierwszej kolejności z Ukrainą.
Uważam że takie dyrdymały może wygadywać tylko w państwie teoretycznym. Ciekawa jestem jak to by skomentował pan prof. Rafał Broda, zatwardziały pisowiec.
Wszyscy słyszeliśmy o bohaterskim pułku “Azow” który z poświęceniem życia bronił kogoś lub czegoś w lochach huty stali koło Mariupolu.
Jak działają ukraińskie “bataliony”?
Kiedy w off-mediach, jak np. Nowy Ekran czytamy słowo Azow, mamy przed oczami rodzaj specjalnej jednostki w rodzaju naszego „Gromu” – wytrenowani sportowo i militarnie mężczyźni, może tylko przesadnie wytatuowani, którzy dobrowolnie wstąpili do batalionu patriotów, chcących walczyć o Wielką Ukrainę, wolną od „szumowin- jak oni sami twierdzą – rosyjskich, żydowskich, cygańskich i polskich”. Mają co prawda śmieszne resentymenty z nazistowskich Niemiec, widzą siebie, jako kontynuację SS-Galizien, ich bohaterem jest Stepan Bandera. Ale przecież cały naród ubóstwia Stepana Banderę, który o włos nie wyzwolił Ukrainy spod sowieckiego panowania.
O tym, czyn naprawdę jest (a raczej był) pułk Azow, rozbity w ubiegłym tyodniu i w ilości 6 tysięcy żołneirzy wziętych przez Rosjan do niewoli napiszę w następnym artykule. Teraz chciałabym przedstawić historię innego batalionu ukraińskich nazistów, który również działał na wschodniej Ukrainie, przed wszystkim w obwodach: zaporoskim, donbaskim i ługańskim i obecnie jego rozproszeni członkowie walczą z bronią w ręku w rozmaitych formacjach Ukraińskiej Armii Narodowej – o najbardziej bestialskim ze wszystkich mu podobnych, batalionie TORNADO.
Czy pamiętacie jeszcze ukraiński Majdan,który zaczął się w listopadzie 2013 r. ? Sama byłam średnio tematem zainetersowana, bo uważałam Ukrainę za raka na ciele Europy (i nadal tak uważam) – chorą tkankę, która jest w stanie zakazić cały organizm. Byłam parę latwczesniej we Lwowie i widziałam to miaqsto i zewnątrz i -dzięki polsko-ukrauńskim przyjaciołom – także od środka. Uderzało powszechne bezrobocie i beznadzieja. Majdan, który trwał w Kijowie 4 miesiące i gdzie demonstrowały dziesiątki ytsięcyUkraińców chcąc obalić legalnie wybranego prezydenta i rząd– wszyscy opłaceni: jedni przez Amerykanów, drudzy przez Janukowycza- dowożeni autobusami z wielu ukraińskich miast – przeniósł się na wschód Ukrainy,gdzie etniczni mieszkańcy, Rosjanie, podjęli powstańczą walkę z kijowską władzą o suwerenność.
Majdan wschodnio-ukraiński trwał osiem lat – do chwili obecnej. Co się zatem tam działo?
Osiem lat trwały walki władz z cywilami – powstańcami domagającymi się suwerenności. Na pomoc regularnej armii Ukrainy i milicji przyszły samozwańcze bataliony -jak się okazało- wszystkie o tradycji nazistowskiej. Może tylko Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wie, ile ich w sumie było.Na pewno ponad 10. nie mówiąc już o samodzielnych jednostkach ultra-nacjonalistycznych i nazistowskich partiach, takich jak “Prawy Sektor”.
Dziś opowiem o jedynym batalionie nazistów,którego niektórych członków udało się postawić przed sądem i niektórych nawet skazać. Niestety, niewiele to dało, bo w marcu br. prezydent Zelenski wydał rozporządzenie o amnestii,które zwalniało z więzień wszelkich kryminalistów, by w zamian stawili się w szeregach armii narodowej.
Ich działalność powinna pozostawić bardzo widoczne ślady w sieciach społecznościowych… Ilość masakr, zabójstw, gwałtów i wymuszeń wiosną i latem 2014 roku została zauważona, nie mogło być inaczej, przez stowarzyszenia zajmujące się obroną praw człowieka, takie jak Amnesty International. Po raz pierwszy od 1945 roku nazistowska Europa mogła wyrazić siebie, bić, aby zabić, zbroić się, tworzyć bataliony, a wkrótce… oddawać się masakrom i realizować wielkie hitlerowskie marzenie: zaatakować świat słowiański, aby go zdominować i unicestwić. Również w sieciach nie wahali się paradować, publikować, filmować, tworzyc zespoły heavy metalowe, nawet opowiadać, co zrobią Rosjanom z Donbasu, ich kobietom (gwałcić) i dzieciom. (grilować).. Prawie nic z tego nie zostało dziś w internecie- ukraińskie i amerykańskie służby dokładnie oczyściły sieć na długo przed wkroczeniem na Ukrainę Rosjan.
Niewątpliwie ciekawostką jest fakt,że niemal wszystkie nazistwoskie bataliony oficjalnie zarejestrowały się zimą i wiosną2014 roku,kiedy w Zaporożu, w Donbasie i Ługańsku trwała regularna wojna pomiędzy separatystami pragnąsymi suwerenności dla tych obwodów a wojskam i imilicją państwa ukraińskiego.
Rejestracja oznaczała,że bataliony te dysponują budżetem,mają pieniądze na utrzymanie, umundurowanie,wyposażenie w broń,nawet,jeśli siedziby otrzymywali w prezencie od państwa.
Batalion Azow został adoptowany przez żydowskiego oligarchę,Kołomojskiego,tego samego,który z aktora kabaretowego zrobił prezydenta państwa.
Kto jednak finansował batalion Tornado? Też Kołomojski?
Batalion Tornado został sformowany dość późno w obwodzie zaporoskim (we wrześniu 2014 roku), w regionie, który był masowo prorosyjski i według rządu w Kijowie wymagał brutalnych represji. Na Zachodzie nie pamiętamy słynnego “Zaporoża 300”, odważnych mężczyzn, którzy protestowali na ulicach przeciwko Majdanowi, nosząc słynną wstążkę św. Jerzego, upamiętniającą zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami. Zostali otoczeni przez agresywnych, uzbrojonych aktywistów Majdanu, którzy otaczali ich przez kilka godzin. Obrzucono ich mąką, jajkami i śmieciami, kamieniami i butelkami, a także mocno znieważano i grożono. Policja pozwoliła na to i mężczyźni ci w końcu uciekli, ale jest prawie pewne, że zostali policzeni i odnalezieni. Ci, którzy nie uciekli w następnych tygodniach, zostali prawdopodobnie aresztowani, torturowani i zamordowani przez ekstremistów z partii ultra-nacjonalistycznych, uzbrojone bandy batalionów specjalnych lub przerażającą policję polityczną SBU. Aby przezwyciężyć ten rusofilski sentyment i związane z nim wartości, Ukraina wysłała na wschód prawie wszystkich słynnych obrońców Majdanu, którzy zimą 2013-2014 roku przeprowadzili w Kijowie Rewolucję Godności. Stali się oni uciążliwi i zostali zatrudnieni do szerzenia terroru na Wschodzie, mając carte blanche i czek in blanco. Wybuch przemocy, jaki nastąpił, na zawsze pozostanie w pamięci mieszkańców Donbasu i wschodniej Ukrainy. Straszliwy korowód śmierci, porwań, zamachów, grabieży, denuncjacji i bezprecedensowego exodusu (co najmniej 1,5 miliona Rosjan z Donbasu, a prawdopodobnie co najmniej 3 miliony Rosjan ze wschodniej Ukrainy i ze wszystkich obszarów etnicznie i kulturowo rosyjskich.
Ponieważ w Donbasie działo się bardzo źle, a ukraińskie bataliony odwetowe ponosiły kolejne niepokojące porażki, wkrótce trzeba było wysłać posiłki. W tym kontekście powstał batalion Tornado, na gruzach batalionu Шахтёрск (Szachtiorsk), który bardziej niż jakikolwiek inny wyróżnił się w mordach i zbrodniach na ludności Donbasu (zwłaszcza w Mariupolu, Mariince i Peszoku). W raporcie opublikowanym przez Ukraińską Helsińską Unię Obrony Praw Człowieka opisano odrażające zachowanie żołnierzy z Szachtiorska. W szczególności chodzi o samowolne uprowadzanie cywilów z Mariinki, przekształcanie ich w niewolników, w tym w celu wykorzystania jako żywych tarcz, do pracy przymusowej lub jako obiekty seksualne (zarówno kobiety,jak i mężczyzn).
Zbrodnie były tak brutalne, że Ministerstwo Obrony Ukrainy mogło jedynie rozwiązać ten batalion okryty krwią i hańbą (16 października 2014 r.). Jego członkowie zostali wcieleni do batalionu Mariackiego (później przeniesionego do oddziałów pomocniczych policji, 4. pułku kijowskiego) oraz do batalionu Tornado, który został zaprezentowany dziennikarzom w Zaporożu 23 października. Niewielu ludzi pochodziło z tego miasta, ale efektem propagandowym było przede wszystkim narzucenie się ludności i próba podniesienia i tak już niskiego morale Ukraińców na froncie i na tyłach (z tym niskim morale to tradycja). W ramach pokazu brawury ogłoszono, że batalion ma służyć na wzór brytyjskich komandosów SAS, czyli infiltrować wroga, prowadzić działania wywiadowcze i sabotażowe. Rzeczywistość, która się potem wydarzyła, przyprawiła wielu o dreszcz przerażenia.
Niezdyscyplinowanie, zbrodnie wojenne i grabieże. Aby go wzmocnić, batalion został zasilony byłymi więźniami ukraińskich więzień, pospolitymi przestępcami,mordercami i członkami podziemia ultra-korupcyjnej Ukrainy. Na efekty nie trzeba było długo czekać:2listopada 2014 r. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) aresztowała 6 bojówkarzy z batalionu, którzy zostali zatrzymani w Kijowie uzbrojeni po zęby i oświadczyli, że przyjeżdżają do stolicy… po pomoc humanitarną zebraną dla wolontariuszy!
W Zaporożu batalion, który już sam w sobie stanowił problem, wszedł w konflikt z merem miasta (12 listopada), którego wkrótce oskarżono o sprzyjanie “separatyzmowi” i odmowę udostępnienia lokali i pieniędzy. Burmistrz odważnie odpowiedział, że batalion powinien zostać wysłany na linię frontu… co wkrótce zostało nakazane przez ukraińskie dowództwo, miał on zająć pozycję w Berdiańsku, mieście położonym na tyłach Mariupola (ale nie włączonym do Donbasu). W rzeczywistości batalion zapadł się na długi czas w swoich pieleszach na tyłach Zaporoża i Berdiańsau, aż do gorzkich porażek zimą 2014-2015. W warunkach ciężkich strat w bitwie o lotnisko i w bitwie pod Debalcewem batalion otrzymał rozkaz przejścia na linię (1 stycznia 2015 r.) i został wysłany na front ługański. Obawiając się ostrzału powstańczego, batalion przeniósł się do użytkowanego szpitala [to typowe – potem skarżą się, że „ruscy atakują bezbronnych cywilów”. md] i wkrótce powrócił do swoich zwyczajowych grabieży i nadużyć.
Zaczął od aresztowania i okradania miejscowej ludności, konfiskaty telefonów komórkowych, kradzieży i poniżania. Szybko stał się znany ze swojego okrucieństwa wobec cywilów, do tego stopnia, że ci ostatni apelowali do regularnej armii o ich ochronę. Skargi te nie przyniosły jednak skutku. Batalion zaczął więc nielegalnie przeszukiwać domy cywilów, systematycznie je plądrując, rekwirując domy i dobra, nie wspominając o biciu, dręczeniu, a wkrótce także zabijaniu ludzi. Żołnierze Tornada ponownie przekroczyli granicę, atakując ludność cywilną, szturmując spokojne domy, zabijając psy jednym strzałem, łapiąc wszystkich mężczyzn, od nastolatków po starców. Ci ostatni byli przetrzymywani dla okupu, w zamian za różne dobra, kosztowności, telewizory, komputery czy sprzęt gospodarstwa domowego. Ci, którzy nic nie mieli, byli przetrzymywani, bici i zniewalani w strasznych warunkach. Wkrótce dochodziło do tortur, zaginięć i gwałtów. Mimo odważnych skarg cywilów, którzy ryzykowali życiem, wojskowy wymiar sprawiedliwości nie zrobił nic, dopóki szef administracji okupacyjnej obwodu ługańskiego nie zażądał odesłania batalionu (17 czerwca 2015 r.).
Po straszliwych nadużyciach z 2014 roku, Ukrainie trudno było dalej tuszować masakry i zbrodnie, które stawały się coraz bardziej wstydliwe. Wszczęto postępowanie karne przeciwko dwóm batalionom, w tym Tornado i drugiemu nazistowskiemu Batalionowi Czernihów (marzec 2015 r.), ale nadal nie było reakcji ze strony Ministerstwa Obrony. Nadużycia nie ustały, łącznie z zatrzymywaniem pociągów towarowych w celu “powstrzymania przemytu” z Donbasu. Tym razem władze wojskowe postanowiły działać, dowódca batalionu Oniszczenko został aresztowany wraz z 8 innymi oficerami i bojówkarzami(dwóch zwolniono), następnie czterech innych umieszczono w areszcie (17 czerwca 2015 r.). Śledztwo ujawniło horror, w szczególności salę tortur w piwnicy szkoły w mieście Lisiczansk oraz odkrycie, że dzieci, chłopcy i dziewczynki były torturowane razem z dorosłymi, gwałceni, a czasami mordowani.
Batalion został rozwiązany na mocy rozkazu Ministerstwa Obrony, ale Tornado odmówiło złożenia broni i rozpoczęło powstanie zbrojne. Okopawszy się na swoich pozycjach, batalion pozostał niewzruszony aż do obietnicy bardzo łagodnych kar. Dopiero wtedy został wysłany na tyły, gdzie został rozwiązany i rozbrojony. Główny Prokurator Wojskowy Armii Ukraińskiej wszczął wtedy postępowanie przeciwko dowódcy batalionu Oniszczence, któremu postawiono 5 zarzutów (jego żona skarżyła się na czystość ich intencji… i chęć wyzwolenia Ługańska i Doniecka!). Okazało się, że jedna czwarta mężczyzn z batalionu była notowana, czasem za krwawe zbrodnie. Kolejną salę tortur odkryto w szkole we wsi Priwolnensk, a konfiskata telefonów przyniosła nagrania wideo z sesji tortur, a przede wszystkim gwałtów, zwłaszcza na mężczyznach, w sesjach o niespotykanej perwersji.
Oskarżenie było kłopotliwe dla kijowskiego reżimu, dlatego też postępowanie zostało częściowo wyciszone i toczyło się powoli, a proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami, aby zapobiec nagłośnieniu sprawy przez media. W końcu stało się odwrotnie – ukraińskie media zainteresowały się sprawą. We wrześniu prokurator ogłosił zakończenie śledztwa, ale członkowie batalionu odpowiedzieli, że przemyt z Donbasu nadal trwa, a oni sami są “patriotami”. Do więzienia trafiło tylko 12 osób, a mimo poparcia ekstremistycznych partii neonazistowskich i ultra-nacjonalistycznych skandal był zbyt wielki i tych 12 osób postawiono przed sądem. Proces trwał jednak dwa lata, zgromadzono 80 tomów dokumentacji, 111 świadków i tylko 13 ocalałych ofiar zgodziło się mówić.
Wyroki były bardzo łagodne w stosunku do zbrodni i zostały ogłoszone dopiero po terminie (7 kwietnia 2017 r.) – 11 lat więzienia dla dowódcy batalionu Oniszczenki, 9 lat dla majora Nikołaja Cukra, 9 lat dla Białorusina Daniła Liaczuka, 10 lat dla Ilji Kołoda, 9,5 roku dla Borysa Gulczuka, 9 lat dla Maksyma Glebowa i Nikity Kousta, 8 lat dla Jurija Szewczenki, 5 lat dla Romana Ibasza, Andrieja Demczuka i Nikity Sbiridowskiego. To bardzo mało, biorąc pod uwagę barbarzyńskie zbrodnie i już odbyte kary więzienia. Prezydent Zelenski ogłosił w kwietniu 2022 r. zwolnienie więźniów z doświadczeniem wojskowym… Można się założyć, że ci niebezpieczni szaleńcy zostali wypuszczeni na wolność i jeśli tylko nadarzy się okazja, znów będą się wyżywać na rosyjskiej ludności cywilnej. Pozostałych członków batalionu przeniesiono do innej jednostki pomocniczej policji – pułku Mirotvorec (9 października 2015 r.). Można sobie wyobrazić, co ci ludzie nadal robili w Donbasie i jakie tortury zadawali w odwecie wielu niewinnym cywilom.
Niestety,zachodnie media nie interesowały się procesem,
W oparciu o m.inn.:Laurent Brayard dla Donbass Insider
W niedzielę (22.05.2022) prezydent Andrzej Duda przemawiał w ukraińskim parlamencie w Kijowie.– Moment dziejowy sprawia, że Ukraina i Polska mają niesamowitą polityczną szansę jako dwa blisko spokrewnione narody tej samej części Europy – powiedział PAD. – Nadszedł dzisiaj czas, w moim głębokim przekonaniu, na nowy polsko–ukraiński traktat o dobrym sąsiedztwie, na traktat, który uwzględni wszystko to, co razem zbudowaliśmy w naszych relacjach choćby w ostatnich miesiącach – stwierdził PAD.
Prezydent Duda oświadczył też, że osobiście bardzo zależy mu na tym, aby Ukraina dołączyła do inicjatywy Trójmorza i zapewnił, że Polska będzie „ze wszystkich sił” wspierać Ukrainę w drodze do członkostwa w Unii Europejskiej. Podkreślił, że „Ukraina musi być odbudowana przede wszystkim na koszt agresora”, czyli Federacji Rosyjskiej. – Na ten cel w pierwszej kolejności należy przeznaczyć zamrożone dziś w zachodnich bankach rosyjskie rezerwy walutowe, a te są ogromne. Ogromne! To Rosja zrujnowała Ukrainę i to Rosja musi za to zapłacić. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. I wierzę w to, że nikt uczciwy na świecie też żadnych wątpliwości nie ma – powiedział prezydent Duda.
Odwoływanie się do uczciwości w polityce jest – delikatnie mówiąc – naiwne. Polityka jest antytezą uczciwości. Czy to się komuś podoba, czy nie, w polityce liczy się siła i brak siły.
Gdyby w polityce liczyła się uczciwość, to Wielka Brytania i Francja przyszłyby Polsce z pomocą we wrześniu 1939 roku, a Churchill i Roosevelt nie sprzedaliby nas Sowietom na konferencji w Teheranie w 1943 roku. Gdyby w polityce liczyła się uczciwość, to zbrodnia katyńska zostałaby osądzona w Norymberdze jako zbrodnia sowiecka. Tyle o uczciwości w realiach międzynarodowych. Teraz przejdźmy do postulowanego przez prezydenta Dudę nowego traktatu polsko-ukraińskiego. Co to ma być?
W poniedziałkowym (23.05.2022) wywiadzie w Rozmowie RMF Jakub Kumoch, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, wyjaśnił, że traktat ów mógłby być wzorowany np. na traktacie elizejskim, czyli francusko–niemieckim traktacie o współpracy podpisanym w 1963 roku przez prezydenta Francji Charles’a de Gaulle’a i kanclerza Niemiec Konrada Adenauera. Traktat ten uważany jest za fundament powojennego pojednania i przyjaźni między Niemcami i Francuzami. Kumoch powiedział, że traktat polsko-ukraiński mógłby nosić nazwę „traktatu sarmackiego” lub „paktów sarmackich”. – Chcemy, żeby Polska i Ukraina były powiązane tak, żeby nie dało się tego rozerwać – podkreślił.
I jeszcze jedna kwestia, czyli jak mają wyglądać granice Ukrainy. Oto deklaracja prezydenta Dudy wygłoszona w ukraińskim parlamencie: Świat, wspólnota międzynarodowa powinien się domagać od Rosji zaprzestania agresji, całkowitego wycofania się z terytorium Ukrainy (…) Jeżeli dla świętego spokoju, interesów gospodarczych czy politycznych ambicji zostanie poświęcona Ukraina, choćby centymetr jej terytorium i kawałek suwerenności, będzie to olbrzymi cios nie tylko dla ukraińskiego narodu, ale dla całej wspólnoty Zachodu.
Mamy zatem plan, którego założenia wyglądają tak: Ukraina wygrywa wojnę i zachowuje „każdy centymetr” swojego terytorium; Rosja zostaje obarczona kosztami odbudowy Ukrainy; Polska i Ukraina podpisują traktat, który ma je powiązać tak, żeby „nie dało się tego rozerwać”; Zachód przestaje robić jakiekolwiek interesy z Rosją; Rosja upada; wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Kurtyna!
To jest plan, dla realizacji którego Polacy mają wspierać Ukrainę za każdą cenę, a nawet ponad siły. Przecież warto oddać ostatnią koszulę, żeby zniszczyć Rosję, prawda? Tak przedstawia to rządowa propaganda. Oddajcie ostatnią koszulę, ale cieszcie się, że na wasze domy nie spadają bomby. A benzyna może być i po 10 złotych! Za ten dzisiejszy wysiłek dostaniecie reaktywację Rzeczypospolitej Obojga Narodów. I wróci dawna wielkość „sarmackiej” potęgi. Razem z Ukraińcami będzie nas 80 milionów i to my będziemy dyktować warunki Niemcom i Francuzom.
W całym tym planie tylko jedna rzecz jest pewna: jeśli nasi „sarmaccy” wizjonerzy nie opamiętają się, to Polska faktycznie odda ostatnią koszulę i zostaniemy z gołą dupą. Czyli jak zawsze.
Bądźmy poważni. Komisja Europejska (czytaj: Niemcy) właśnie prowadzi akcję „zagłodzenia” Polski i ma w nosie to, czy to jest uczciwe, czy nieuczciwe. Jednocześnie Niemcy i Francja robią, co mogą, żeby przypadkiem ich biznesy z Rosją za bardzo nie ucierpiały. Podczas gdy prezydent Duda opowiada w kijowskim parlamencie o tym, że „jako Polska od dawna ostrzegaliśmy Europę przed imperialnymi zapędami Rosji i Putina; przed chęcią odbudowy wpływów Związku Sowieckiego, a może i carskiej Rosji; przed uzależnianiem od rosyjskich źródeł energii”, europejscy nabywcy rosyjskiego gazu zgodzili się płacić za niego w rublach, tak jak zażyczył sobie prezydent Putin. Natomiast Komisja Europejska przedstawiła instrukcję, w jaki sposób te rublowe płatności mają się odbywać, aby nie naruszało to unijnych sankcji. Spotkanie w tej sprawie zostało zwołane na wniosek Francji, a jego ustalenia zostały entuzjastycznie przyjęte przez niemieckie spółki. Wojna wojną, sankcje sankcjami, ale biznes z Rosją trwa i Polska może sobie protestować do upojenia. Nie każdy chce oddawać ostatnią koszulę, żeby realizować „sarmackie” projekty.
Tak się gra, jak przeciwnik pozwala. A w tej rozgrywce przeciwnikiem Polski jest nie tylko Rosja. Przede wszystkim są to Niemcy, które nie po to zrobiły z Unii Europejskiej narzędzie swojej hegemonii w Europie, żeby teraz Polska realizowała jakieś mrzonki o powrocie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Dlatego pytam, czy polskie władze mają jakiś plan B na wypadek, gdyby oddanie ostatniej koszuli nie wystarczyło do zbudowania wyśnionej potęgi w sojuszu z Ukrainą, która czci sprawców ludobójstwa na narodzie polskim. Czy polskie władze w ogóle zakładają możliwość porażki koncepcji o pokonaniu Rosji „raz na zawsze” przy pomocy ukraińskiego przedmurza?
Obawiam się, że cała ta zabawa skończy się dla nas bardzo smutno. Decyzje premiera Morawieckiego doprowadziły do tego, że Niemcy mają nas w garści i sukcesywnie odcinają nam środki finansowe. Za zgodę na wdrożenie mechanizmu „pieniądze za praworządność” i akceptację dekarbonizacji, a co za tym idzie, utratę suwerenności energetycznej przez Polskę, Morawiecki powinien utracić stanowisko i stanąć przed Trybunałem Stanu. Oczywiście nic takiego się nie stanie. Zamiast oglądać świat zza krat, premier Morawiecki będzie wydawał kolejne miliardy, żeby sfinansować pomoc dla Ukrainy, a prezydent Duda będzie opowiadał, że to „wielka, dziejowa, historyczna szansa i wielki, dziejowy, historyczny przełom”. Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia nawet ostatnia polska koszula nie wystarczy, żeby zrealizować utopijny plan naszych „sarmatów”. Ale za to biedę z nędzą mamy gwarantowaną.
W Davos rozpoczęło się Światowe Forum Ekonomiczne (WEF). W rozmowach dotyczących najważniejszych światowych problemów, m.in. wojny na Ukrainie, pandemii Covid-19, zmiany klimatu i kryzysów ekonomicznych bierze udział blisko 2500 osób – polityków, przedstawicieli biznesu, organizacji pozarządowych i naukowców.
Premier Mateusz Morawiecki przekonywał w poniedziałek w Davos, że po brutalnej agresji Rosji na Ukrainę wolny świat musi stworzyć nowy porządek, w którym taki atak nie będzie już możliwy. Porządek ten – jak mówił – musi oznaczać niepodległą i niezależną Ukrainę z nienaruszoną integralnością terytorialną. Mówił też o Polsce jako wyspie bezpieczeństwa. Komentował też fuzję Orlenu z Lotosem oraz, że w tej sprawie Donald Tusk „ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni”
Premier Morawiecki przebywa w Szwajcarii, gdzie będzie uczestniczyć w Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. W poniedziałek szef rządu otworzył „Dom Polski” („Polish House”), w którym będą odbywać się dyskusje dotyczące możliwości inwestycyjnych w naszym kraju i całym regionie Europy Środowo-Wschodniej, a także transformacji energetycznej i dywersyfikacji źródeł energii.
Podczas otwarcia szef polskiego rządu zabrał głos najpierw po polsku, później po angielsku. W drugiej części swego wystąpienia Morawiecki przekonywał, że trzeba zająć się zagrożeniami płynącymi ze Wschodu i „zwalczać tę brutalną siłę, przemoc wojskową oraz zbrodnie wojenne”. „To jest w rękach naszych ukraińskich przyjaciół, a wszystko, co możemy zrobić, to dostarczać im broń i to organizujemy” – dodał premier.
Przypomniał, że organizowane i koordynowane są także sankcje na Rosję, a Polska jest w tej sprawie – jak ocenił – „jednym z najbardziej radykalnych” zwolenników ciężkich sankcji uderzających w ten kraj. „Sankcje działają na zasadzie wspólnego mianownika, dlatego nie wszystkie sankcje, które proponujemy, są od razu przyjmowane. Tydzień po tygodniu obserwujemy jednak, jak te ogromne sankcje zaczynają działać, być skuteczne w oddziaływaniu na rosyjską gospodarkę. Dlatego wolny świat rozmawiający tutaj w Davos musi wypracować odpowiednie rozwiązania na przyszłość” – powiedział Morawiecki.
Według niego, po brutalnym, barbarzyńskim ataku Rosji na Ukrainę potrzebne jest stworzenie nowego, światowego porządku, w którym tego typu atak nie będzie już możliwy. „Musimy działać w kierunku rozwiązania pokojowego, ale to rozwiązanie musi oznaczać, że Ukraina będzie niepodległa, niezależna, z niepogwałconą integralnością terytorialną” – podkreślił szef polskiego rządu. Jak dodał, musi się to odbyć na koszt Rosji.
Zwrócił uwagę, że wartość zamrożonych w wyniku sankcji rosyjskich aktywów będzie rosła. „Dlatego musimy konfiskować, przechwytywać te aktywa. Musimy opracować rozwiązania, które przyniosą pokój, dobrobyt oraz sprawiedliwość, czyli ściganie wszystkich przestępstw, które przyniosą odbudowę niepodległej Ukrainy” – wskazał Morawiecki.
Premier Morawiecki: to nie rynki decydują o sile państw, to państwa decydują o rynkach
To nie rynki decydują o sile państw, lecz państwa kształtują okoliczności, od których zależy funkcjonowanie rynków – powiedział premier Mateusz Morawiecki, otwierając w poniedziałek na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos Dom Polski.
To, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, wyznaczy na pewno bieg wydarzeń nie tylko na najbliższe lata, ale – jestem przekonany – na najbliższe dekady. Myślę, że agresja każdego agresora, jest poprzedzona poprzez uśpienie. I z takim okresem mieliśmy do czynienia właśnie wcześniej, kiedy Rosja – patrząc na to, co się dzieje wokół – doszła do wniosku, że Zachód nie zareaguje, że jest coraz bardziej uzależniony od surowców energetycznych – powiedział szef rządu.
Dodał, że „Polska przestrzegała przed tymi ryzykami, które dzisiaj się materializują”, a „nasz głos, najpierw głos wołającego na puszczy, potem (był) coraz lepiej odczytywany”.
Według premiera oponenci polityczni obecnej władzy „jakoś tak do końca nie zauważali tej wielkiej zmiany”, która „dotyczyła zmiany paradygmatu – z paradygmatu gospodarczego, zysku, w kierunku zmiany paradygmatu geopolitycznego, bezpieczeństwa, jako najważniejszych elementów, fundamentów globalnego współistnienia i współpracy międzynarodowej”.
Dziś, poniewczasie, wielu naszych partnerów zdało sobie sprawę z tego, że jesteśmy w nowym paradygmacie, żyjemy w nowych okolicznościach. Zdaliśmy sobie sprawę, że to nie rynki decydują o tym, jaka jest siła państw, ale suwerenne państwa kształtują okoliczności tak, żeby rynki mogły w ogóle normalnie funkcjonować – stwierdził Morawiecki.
Premier Morawiecki: nasi sąsiedzi patrzą na nas, jak na bezpieczną wyspę w morzu ryzyk związanych z presją rosyjską
Nasi sąsiedzi patrzą na nas, jak na bezpieczną wyspę w morzu ryzyk związanych z presją rosyjską – powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. Poinformował, że rano rozmawiał z premierem Słowacji o interkonektorze na Słowację, którego przepustowość będzie wynosiła 5,7 mld metrów sześciennych.
Szef rządu pytany w poniedziałek w TVP info o bezpieczeństwo energetyczne Polski w sytuacji, kiedy w wielu krajach może zabraknąć ważnych surowców takich jak ropa czy gaz, powiedział, że rząd rozpoczął „prace na rzecz suwerenności energetycznej już w 2015 roku”.
Budujemy gazociąg do Norwegii; rozbudowujemy gazoport Świnoujście; przygotowujemy pływający gazoport w Zatoce Gdańskiej i interkonektory – wyliczał premier. „Dziś rano rozmawiałem z premierem Słowacji o interkonektorze na Słowację, który jest bardzo ważny, ponieważ jest o dużej przepustowości 5,7 mld metrów sześciennych” – dodał Morawiecki.
Podkreślił, że „wszystkie działania po stronie infrastrukturalnej, jak również napełnienie magazynów gazem, powodują, że dziś jesteśmy bezpieczni”.
Nasi sąsiedzi patrzą na nas, jak na bezpieczną wyspę w morzu ryzyk związanych z presją rosyjską – stwierdził szef polskiego rządu.
Zaznaczył, że Polska jest solidarna i stara się pomagać swoim sąsiadom południowym i zachodnim w uniezależnieniu się od importu rosyjskiej ropy. „Jeśli nie dziś, jutro, to przynajmniej pojutrze Putin straci swoje wielkie dochody związane z ropą” – ocenił Morawiecki.
Premier przypomniał, że niemiecka polityka polegała „na zmianie poprzez handel”. Zauważył, że zmiana nie nastąpiła a Putin dostał więcej pieniędzy”.
Pytany, czy pomysł Donalda Tuska ws. sprzedaży Lotosu kapitałowi rosyjskiemu wynikał z naiwności, czy raczej był podyktowany oczekiwaniem Niemiec, premier powiedział, że „obecne działania Tuska przypominają złodzieja, który mówi: +Łapać złodzieja+”.
Jest tyle grzechów, wypowiedzi, faktów, pism, dokumentów, które świadczą o tym, że chcieli oni nawiązywać jak najbardziej normalne relacje, że traktowali rosyjskich inwestorów jak normalnych inwestorów, a kapitał rosyjski, jako niezaangażowany politycznie – zauważył Morawiecki.
Szef rządu przyrównał obecne wypowiedzi lidera PO do słów wypowiedzianych przez Zagłobę w „Potopie”, że „diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni”. Przypomniał, że „jeszcze rok temu (Tusk) opowiadał, że rządy Niemiec to jest błogosławieństwo dla Europy, a także dla krajów sąsiadujących, czyli dla Polski”. „Boże broń nas przed takim błogosławieństwem” – stwierdził premier.
Dziś my pokazujemy, że byliśmy tymi, którzy dobrze przewidzieli ryzyka związane z Rosją – oświadczył. – Niestety również ryzyka związane z polityką niemiecką – dodał Morawiecki.
W szwajcarskim Davos w niedziele rozpoczęło się Światowe Forum Ekonomiczne (WEF). W rozmowach dotyczących najważniejszych światowych problemów, m.in. wojny na Ukrainie, pandemii Covid-19, zmiany klimatu i kryzysów ekonomicznych bierze udział blisko 2500 osób – polityków, przedstawicieli biznesu, organizacji pozarządowych i naukowców.
Date: 23 Maggio 2022Author: Uczta Baltazara https://babylonianempire.wordpress.com/2022/05/23/klamstwa-onz-na-temat-statkow-ze-zbozem-w-rzeczywistosci-przetrzymywanych-przez-ukraine/
To nie jest post jak inne, ale raczej próba odtworzenia odrobiny prawdy faktograficznej, po której także ONZ lubi deptać.
Zdaję sobie sprawę, że jest to zadanie skazane na porażkę, ale nie mogę się powstrzymać, żeby tego nie skomentować. Sekretarz Generalny ONZ – António Guterres, kolejny waszyngtoński pucybut, który całymi dniami pracuje na klęczkach, wszczął alarm żywnościowy, ubolewając nad niedoborem zboża i nawozów spowodowanym wojną (oszczędzę wam jego pieprzenia o globalnym ociepleniu, które nawet gdyby było prawdą, to i tak sprzyjałoby rolnictwu, chociaż wyznawcy owego kultu nie mają o tym pojęcia).
Przemawiając na spotkaniu ONZ w Nowym Jorku poświęconym światowemu bezpieczeństwu żywnościowemu, Guterrres powiedział, że to, co może nastąpić, to “niedożywienie, masowy głód – wręcz klęska głodu, która może trwać latami” – po czym on i inni mówcy wezwali Rosję do uwolnienia eksportu pszenicy ukraińskiej.
Problem polega jednak na tym, że to właśnie Ukraina nie wypuszcza z portów statków załadowanych zbożem i kukurydzą, mimo że Rosjanie utworzyli korytarze dla ich żeglugi, a czyni to zarówno dlatego, że stworzyła ogromne zagrożenie, rozmieszczając ogromne ilości starych min, jak i w ramach szantażu.
75 zagranicznych statków z 17 krajów pozostaje unieruchomionych w 7 ukraińskich portach (Cherson, Nikołajew, Czarnomorsk, Ochakow, Odessa, Jużnyj i Mariupol). Duże zagrożenie ze strony ukraińskich min rozproszonych tysiącami w basenie wewnętrznym i na morzu terytorialnym uniemożliwia statkom bezpieczne wyjście z portów i dotarcie na otwarte morze. Potwierdzeniem tego jest fakt, że Federacja Rosyjska codziennie od godziny 8:00 do 19:00 (czasu moskiewskiego) otwiera korytarz humanitarny, który jest bezpiecznym pasem w kierunku południowo-zachodnim od wód terytorialnych Ukrainy, o długości 80 mil morskich i szerokości 3 mil morskich. Szczegółowe informacje w języku angielskim i rosyjskim na temat sposobu funkcjonowania owego morskiego korytarza humanitarnego są nadawane codziennie – co 15 minut przez radio VHF na kanałach miedzynarodowych 14 i 16.
sekretarz Generalny ONZ Guterres z pewnością o nich wie. To, że oskarża Rosję o spowodowanie blokady, nie przysparza mu zasług, ale przecież ci ludzie mają w nosie honor – są wyłącznie lokajami rządzących.
Co więcej, kłamstwo to ma jeszcze bardziej globalny charakter, ponieważ globalny niedobór żywności trwa od początku roku 2021. Nie był on spowodowany kryzysem ukraińskim, ale – jak stwierdzono w raporcie z października 2021 roku – wysokimi cenami będącymi skutkiem zakłóceń w łańcuchu dostaw podczas tzw. pandemii.
Według sondażu przeprowadzonego przez Bank Światowy w 48 krajach, znacznej liczbie ludzi kończy się pożywienie lub konsumpcja redukuje się. Zaś według FAO (Organizacja ds. Wyżywienia i Rolnictwa) światowe ceny żywności osiągnęły najwyższy poziom od 10 lat. Niestety, kłamstw jeść nie można, w przeciwnym razie, żywności mielibyśmy pod dostatkiem. https://ilsimplicissimus2.com/2022/05/21/bugie-dellonu-sulle-navi-cariche-di-grano-che-lucraina-trattiene/
Среди сдавшихся в плен на «Азовстали» идентифицирован боевик «Азова», угрожавший расправой Рамзану Кадырову и его семье
После капитуляции боевиков на заводе «Азовсталь» в Мариуполе проводится установление личностей. Среди прочего весьма одиозные персоны идентифицируются уже при первых беседах во время личного досмотра. Так, стало известно о сдаче в плен боевика «Азова» (*запрещено в РФ) Давида Касаткина, уроженца Мариуполя 1996 года рождения. Касаткин назвал себя лейтенантом, командиром взвода в/ч 3057. Эта часть и есть тот самый «отдельного отряда специального назначения «Азов», название которого подавляющее большинство капитулировавших не находят смелости произнести.
Д.Касаткин сам сделал себя известным в ходе российской специальной военной операции по освобождению Мариуполя. Он записал обращение к главе Чеченской Республики Рамзану Кадырову, где, мягко говоря, в нелитературной форме обещал свести с ним счёты и обесчестить женщин из его семьи.
Находясь в кварталах Мариуполя во время боёв за город, Касаткин вместе со своим взводом прятался в жилых кварталах, за гражданскими лицами, откуда вёл огонь по войскам ДНР и ВС РФ. После этого снимал «репортажи» о том, как «российские войска ведут обстрел по жилым домам».
Разговор во время личного досмотра: Какие у тебя татуировки красивые?
Боевик «Азова»: Да, хорошие…
«Всех убить». Кого всех-то убивать собрался?
Касаткин: Это слова царя Леонида: Всех убить, всё отнять.
На теле у Касаткина обнаружили и крупную наколку в виде головы парнокопытного символа сатанистов.
Такие татуировки разного размера набиты на коже многих боевиков нацистских вооружённых формирований Украины. Видео от военкора Андрея Руденко:
Blokując wypłynięcie z ukraińskich portów statków przewożących pszenicę, Rosja ratuje Ukrainę przed klęską głodu.
Europejskie „grabieże” Ukrainy są tematem artykułu redakcyjnego w chińskim Global Times:
„Teraz, gdy zboże staje się coraz bardziej poszukiwane i ma coraz większe znaczenie strategiczne, Zachód po raz kolejny pokazał swoją chciwą i podłą naturę”.
Kanadyjska minister spraw zagranicznych Melanie Joly zaoferowała pomoc Ukrainie w ustanowieniu dostaw zboża i obiecała udostępnić statki towarowe, które mogłyby przewozić ukraińską pszenicę do Kanady.
Jolie powiedziała, że Zachód musi działać szybko, aby pomóc Ukrainie w eksporcie jej rosnących zapasów zboża w odpowiedzi na pogłębiający się światowy kryzys żywnościowy. „Miliony ton zboża utknęły w elewatorach na Ukrainie” – powiedział kanadyjski minister. Szef Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Werner Hoyer, uderzył na alarm, mówiąc, że „Ukraina posiada ogromne ilości pszenicy, której nie może wyeksportować, ponieważ jest odcięta od świata”.
Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josep Borrell na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady UE w Brukseli wniósł swój wkład w krucjatę Zachodu na rzecz „wyzwolenia” odeskich elewatorów zbożowych, mówiąc: „Musimy pomóc Ukrainie nadal produkować i eksportować zboże i pszenicę.
Sekretarz Generalny ONZ António Gutteres przyłączył się do zachodnich starań o „uwolnienie” ukraińskiej pszenicy. W przeddzień posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconego bezpieczeństwu żywnościowemu, które odbyło się 19 maja pod przewodnictwem sekretarza stanu USA Anthony’ego Blinkena, Gutteres zaproponował Rosji układ: w zamian za dopuszczenie nawozów potasowych z Rosji i Białorusi na rynki zachodnie zezwolić na eksport zboża z Ukrainy na Zachód.
Rosja nie prowadzi obecnie żadnych negocjacji w tej sprawie – podał dziennik The Wall Street Journal, powołując się na źródła dyplomatyczne.
Przed wprowadzeniem sankcji przeciwko Rosji Stany Zjednoczone importowały z Rosji 6% potrzebnego im dwutlenku węgla potasu, 13% mocznika i 20% fosforanu dwuamonu. Cena nawozu w Ameryce skoczyła 2,3 razy w ciągu roku. A od początku specjalnej operacji wojskowej Sił Zbrojnych FR – o 43%, osiągając historyczne maksimum.
Z powodu niedoboru nawozów w USA amerykańscy rolnicy zaczęli obsiewać pola soją, która nie wymaga nawożenia. Do końca kwietnia zasiano zaledwie 7% powierzchni upraw zbóż w USA. Po raz pierwszy od 1983 r. soja wyprzedziła pod względem zasiewów rośliny zbożowe.
Sondaż przeprowadzony przez Quinnipiac University wykazał, że 35% Amerykanów już teraz oszczędza na jedzeniu. Liczba oficjalnie zarejestrowanych osób głodujących w Ameryce rośnie – 13%, jak podaje The Washington Post.
Jak pisze Daily Mail, prezes Banku Anglii Andrew Bailey w przemówieniu wygłoszonym w Izbie Gmin wygłosił „apokaliptyczne” ostrzeżenie o gwałtownym wzroście cen żywności, który jest „poważnie niepokojący”. Dotyczy to w szczególności pszenicy i oleju roślinnego.
Bailey powiedział, że podczas swojej wizyty w Kijowie minister finansów Ukrainy, która produkuje 10% światowej pszenicy i jest największym producentem oleju słonecznikowego, skarżył mu się na problemy z eksportem żywności… z powodu trwającej operacji specjalnej Rosji.
Minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Berbock obwiniła władze rosyjskie za wzrost cen żywności i energii, chociaż sankcje nałożone na Rosję uderzyły w gospodarkę światową. Berbok oskarżył Rosję o rzekome „prowadzenie wojny zbożowej” i „blokowanie portów, z których można by eksportować zboże”. Ukraińska pszenica jest obecnie wywożona z kraju drogą lądową, co jest znacznie droższe, a jak zauważył David Beazley, szef Programu Żywnościowego ONZ, „ciężarówki i pociągi mogą przewieźć tylko ułamek ukraińskiego zboża”.
Pomagając Ukrainie „uwolnić pszenicę”, niektóre kraje zachodnie próbują (…) wykorzystać nieszczęście Ukrainy, aby kupić więcej żywności po relatywnie niższych cenach. Ten rodzaj „grabieży” pokazuje, że Zachód jest samolubny nawet w czasie kryzysu” – zauważa dziennik „Global Times”.
Eksport zboża i innych produktów rolnych z Ukrainy może spowodować niedobory żywności już jesienią. Takie byłyby konsekwencje bezmyślnego zwiększenia eksportu, w tym strategicznych zapasów żywności, za które reżim Zelenskiego płaci pomocą wojskową z Zachodu.
Pod koniec kwietnia Komisja Europejska (KE) całkowicie zniosła cła i kontyngenty na ukraiński eksport na okres jednego roku, podobnie uczyniła Wielka Brytania. Bank Światowy przewiduje jednak, że gospodarka ukraińska może spodziewać się spadku o co najmniej 45%, czego przyczyną jest zerwanie łańcuchów współpracy z Rosją, wysokie ceny i niedobory paliwa, które wystąpiły jeszcze przed rozpoczęciem operacji specjalnej. Jeśli chodzi o same produkty rolne, których niedobór na świecie sygnalizuje ONZ, eksperci przewidują spadek zbiorów na Ukrainie i nieudany sezon zasiewów z powodu wzrostu liczby suchych dni w roku.
W rezultacie zniesienie kontyngentów spowodowało niekontrolowany eksport pszenicy, kukurydzy i słonecznika.
Obecnie na Zachodzie mówimy o eksporcie około 20 milionów ton pszenicy i kukurydzy, które Stany Zjednoczone i ich sojusznicy próbują wywieźć z Ukrainy. Jest to około połowa ubiegłorocznych zbiorów, które Ukraina przeznaczyła na konsumpcję krajową i uzupełnienie strategicznych rezerw zboża.
1 czerwca 2020 roku Mychajło Apostoł, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy, powiedział, że rezerwa państwowa jest pusta. Powód jest banalny: „Wszystko to, co dobre, zostało zjedzone przez myszy”. Myszy jednak nie zostały odnalezione.
Bezmyślny eksport pszenicy za granicę doprowadził do tego, że w 2022 roku Ukraina będzie musiała kupować mąkę z Turcji, wykorzystując ukraińskie zboże sprzedane do Turcji w ubiegłym roku – powiedział Aleksandr Wasylczenko, dyrektor generalny stowarzyszenia piekarni Ukrhlebprom.
Obecnie Ukraina jest prawdopodobnie jedynym krajem na świecie, który konsekwentnie eksportuje swoje zboże. Rosja, Indie, Egipt, Kazachstan i Serbia zakazały eksportu pszenicy ze względów bezpieczeństwa żywnościowego. Blokując wyjście z ukraińskich portów transportowcom z pszenicą, Rosja ratuje Ukrainę przed zbliżającą się klęską głodu.
Kijów cieszy się, że mimo blokady portów morskich znalazł możliwość eksportu zboża na Zachód. Pszenica, żyto, fasola i nasiona roślin oleistych są przewożone do Europy w furgonetkach i ciężarówkach.
Władze ukraińskie nie zastanawiają się nad tym, co będzie jadła Ukraina, która wyprzedaje swoje zapasy żywności. Kanadyjska minister spraw zagranicznych Melanie Jolie zaoferowała Ukrainie „pomoc” w ustaleniu dostaw zboża i obiecała dostarczyć statki towarowe, które będą przewozić ukraińską pszenicę do Kanady.
[Umieszczam, bo Kanada i USA zawsze były spichrzem świata, w tym ZSRS, eksporterem zbóż. Argentyna i Afryka – wspaniałe ziemie, mogą wyżywić cały świat.. A tu – dupa… 16 spichrzów ziarna w USA – spaliło się, Kanada – żebrakiem… MD]
Блокируя выход из украинских портов груженых пшеницей зерновозов, Россия спасает от грядущего голода саму Украину
О «мародёрстве» Европы на Украине пишет в редакционной статье китайское издание GlobalTimes: «Теперь, когда зерно становится все более востребованным и стратегически важным, Запад еще раз продемонстрировал свою жадную и злую природу». Министр иностранных дел Канады Мелани Джоли предложила «помощь» Украине в налаживании поставок зерновых и обещала предоставить грузовые суда, которые перевезли бы украинскую пшеницу в Канаду.
Джоли заявила, что Запад должен действовать быстро, чтобы помочь Украине экспортировать растущие запасы зерна в ответ на обострение глобального продовольственного кризиса. «На Украине в элеваторах застряли миллионы тонн зерна», – завила канадский министр. А глава Европейского инвестиционного банка Вернер Хойер бьёт тревогу, заявляя, что «Украина сидит на ошеломляющем количестве пшеницы, которую она не может экспортировать, так как у нее нет выхода к морю».
Верховный представитель Евросоюза по иностранным делам и политике безопасности Жозеп Боррель на пресс-конференции по итогам заседания Совета ЕС в Брюсселе внёс свой вклад в крестовый поход Запада по «освобождению» одесских элеваторов, заявив: «Мы должны помогать Украине продолжать производить и экспортировать зерно и пшеницу».
К усилиям Запада по «освобождению» украинской пшеницы подключился Генсек ООН Антониу Гуттериш. Накануне совещания по продовольственной безопасности, которое прошло 19 мая в Совбезе ООН под председательством госсекретаря США Энтони Блинкена, Гуттериш предложил России сделку: в обмен на допуск калийных удобрений России и Белоруссии на западные рынки предоставить возможность вывезти зерно с Украины на Запад.
Россия в настоящее время не ведет никаких переговоров относительно подобной сделки, сообщаетTheWallStreetJournal со ссылкой на дипломатические источники.
До введения санкций против России США импортировали из РФ 6% необходимого им углекислого калия, 13% карбамида и 20% диаммонийфосфата. За год цены на удобрения в Америке подскочили в 2,3 раза. А с начала специальной военной операции ВС РФ – на 43%, достигнув исторического максимума.
Из-за возникшего в США дефицита минеральных удобрений американские фермеры стали засевать засевать поля соей, которая не требует удобрений. К концу апреля в США было засеяно лишь 7% от посевных площадей зерновых. Впервые с 1983 года по посевам соя обойдёт зерновые культуры.
Опрос, проведённый Quinnipiac University, показал, что уже 35% американцев экономят на еде. В Америке растет уровень официально зарегистрированных голодающих, число которых достигло 13%, как сообщаетTheWashingtonPost.
Глава Банка Англии Эндрю Бейли в своем выступлении в палате общин, сделал «апокалиптическое» предупреждение, пишетDailyMail, о резком росте цен на продукты питания, который вызывает «серьезное беспокойство». Особенно это касается пшеницы и растительного масла.
Бейли рассказал, что во время его визита в Киев министр финансов Украины, которая производит 10 процентов пшеницы в мире и является крупнейшим производителем подсолнечного масла, пожаловался ему на проблемы с экспортом продуктов питания… из-за продолжающейся спецоперации России.
Глава МИД ФРГ Анналена Бербок возложила на российские власти ответственность за рост цен на продовольствие и энергоресурсы, хотя по мировой экономике ударили санкции, введенные против РФ. Бербок обвинила Россию в том, что та якобы «ведет зерновую войну» и «блокирует порты, откуда могло бы быть вывезено зерно». Сейчас украинская пшеница вывозится из страны сухопутным путем, что гораздо дороже и, как отметил глава Продовольственной программы ООН Дэвид Бизли, «грузовики и поезда могут перевезти лишь малую долю украинского зерна».
«Помогая Украине “освободить ее пшеницу”, некоторые западные страны пытаются… воспользоваться несчастьем Украины, чтобы купить больше еды по относительно более низким ценам. Такой тип “мародёрства” показывает, что Запад эгоистичен даже в условиях кризиса», – отмечает Global Times.
Вывоз зерна и иной сельхозпродукции с Украины уже осенью может вызвать там дефицит продуктов питания. Такими будут последствия бездумного увеличения экспорта, включая стратегические запасы продовольствия, которым режим Зеленского расплачивается за военную помощь Запада.
В конце апреля Еврокомиссия (ЕК) полностью отменила пошлины и квоты на украинский экспорт сроком на год, то же самое сделала и Великобритания. Однако, по прогнозам Всемирного банка, украинскую экономику ожидает спад минимум на 45 процентов, причина которого в разрыве кооперационных цепочек с Россией, дороговизне и дефиците топлива, возникшим еще до начала спецоперации. Что касается собственно сельхозпродукции, о глобальной нехватке которой говорят в ООН, то снижение урожая на Украине и провал посевной были предсказаны экспертами еще в начале 2021 года из-за увеличения засушливых дней в году.
В итоге отмена квот обернулась бесконтрольным вывозом за рубеж пшеницы, кукурузы, подсолнечника.
Сейчас на Западе речь идёт о вывозе примерно 20 миллионах метрических тонн пшеницы и кукурузы, которые США и их союзники пытаются и вывезти с Украины. Это примерно половина прошлогоднего урожая, которую Украина оставила для внутреннего потребления и пополнения стратегического запаса зерна.
1 июня 2020 года советник главы МВД Украины Михаил Апостол сообщил, что Госрезерв пуст. Причина, по его словам, банальна: «Все это добро мыши съели». Мышей, однако, не нашли.
Бездумный вывоз пшеницы за границу привёл к тому, что Украина в 2022 году будет вынуждена закупать у Турции муку из украинского зерна, проданного в Турцию в прошлом году, заявил гендиректор объединения предприятий хлебопекарной промышленности «Укрхлебпром» Александр Васильченко.
Сегодня Украина, пожалуй, единственная страна мира, которая усиленно вывозит свои зерновые. Россия, Индия, Египет, Казахстан и Сербия запретили экспорт пшеницы из соображений продовольственной безопасности. Блокируя выход из украинских портов груженых пшеницей зерновозов, Россия спасает от грядущего голода саму Украину.
В Киеве же радуются, что несмотря на блокаду морских портов, нашли возможность наладить экспорт зерновых на Запад. Пшеницу, рожь, бобовые и масляничные культуры фурами и составами гонят в Европу.
О том, что будет есть сама Украина, распродающая свои запасы продовольствия, украинские власти не думают. Министр иностранных дел Канады Мелани Джоли предложила «помощь» Украине в налаживании поставок зерновых и обещала предоставить грузовые суда, которые перевезли бы украинскую пшеницу в Канаду.