Biedny Jaworów Króla Jana III. Masakra holenderskich, hiszpańskich i czeskich żołnierzy NATO ! Na pewno i polskich…

Masakra holenderskich, hiszpańskich i czeskich żołnierzy NATO we Lwowie!

Supersoniczne rosyjskie rakiety Kh-47M2 Kindżał zlikwidowały forpoczty NATO w Jaworowie

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 3
 
READ IN APP
 

NATO: ”Centrum Utrzymania Pokoju i Bezpieczeństwa Międzynarodowego”. Jak informuje grecka agencja prasowa PRONEWS:

https://www.pronews.gr/amyna-asfaleia/enoples-sygkroyseis/lviv-anafores-gia-syntriptiko-rosiko-pligma-se-ypogeio-kentro-dioikisis-tis-oukranikis-aeroporias

Nie uratował ich potężny podziemny bunkier centrum dowodzenia lotnictwem w Jaworowie pod Lwowem i spotkała ich straszliwa śmierć.

Jaworów położony jest na zachodniej Ukrainie, w obwodzie lwowskim, w odległości 29 km od granicy z Polską., a 70 od Lwowa.

Jak podano bez oficjalnego potwierdzenia strony ukraińskiej, w ataku zginęli europejscy i amerykańscy eksperci, w tym piloci i inżynierowie.

Według rosyjskich źródeł w wyniku ataku zginęło 179 żołnierzy, 201 zostało ciężko rannych, a liczba ofiar wzrasta.

Rannych w trybie pilnym przewieziono do Niemiec i Polski, wiele ciał pozostaje pod gruzami.

W skład zniszczonego podziemnego ośrodka wchodziły trzy połączone ze sobą żelbetowe hale, w których mieściło się stanowisko dowodzenia Sił Powietrznych Ukrainy, ośrodek szkoleniowy oraz koszary dla kilkuset osób.

Po jego pierwotnym zniszczeniu w marcu 2022 r. przeprowadzono prace restauratorskie, w ramach których utworzono „Centrum Utrzymania Pokoju i Bezpieczeństwa Międzynarodowego”, w którym przebywali wojskowi NATO.

W obiekcie przebywały ukraińskie załogi i organizowano loty szkoleniowe w koordynacji z centrum kontroli NATO w Polsce.

Odnotowano, że 31 maja rosyjskie Ministerstwo Obrony ogłosiło w ciągu tygodnia 25 ataków bronią precyzyjną, w tym hipersonicznymi rakietami Kindżał i dronami, na ukraińskie pozycje wojskowe – podało rosyjskie Ministerstwo Obrony w piątek (31.05.2024):

„W dniach 25–31 maja Rosyjskie Siły Zbrojne przeprowadziły 25 połączonych uderzeń przy użyciu broni precyzyjnej, w tym hipersonicznych rakiet Kindżał i bezzałogowych statków powietrznych, na stanowiska dowodzenia, infrastrukturę, lotniska wojskowe, systemy obrony powietrznej, arsenały, zbiorniki paliwa, zakłady produkcyjne, fabryki morskich  dronów i bezzałogowych statków powietrznych” – oznajmiło rosyjskie Ministerstwo Obrony.

Jest oczywiste, że NATO rozpoczęło już pełnowymiarową agresję przeciw Rosji i to zarówno na terytorium Ukrainy, jak  samej Rosji za pomocą rakiet i dronów dalekiego zasięgu. 

Fakt, że swoje wysunięte bazy, NATO zwie ” Centrum Utrzymania Pokoju i Bezpieczeństwa Międzynarodowego”, nie zmienia niczego poza podkreśleniem szatańskiej przewrotności, rządzących nami globalistów.  Niestety ofiarami tego wojennego obłędu będą wszyscy obywatele „demokratycznego” Zachodu, a w szczególności „bezwartościowi” Słowianie!

=======================

mail: Oto, co m.inn.Rosjanie piszą o polskich wojskach w Jaworowie:

topwar.ru/polyaki-rasskazali-o-tom-kak-vmeste-s-litovcami-i-estoncami-uchat-ukrainskih-voennyh

Польское издание Defence24.pl, специализирующееся на вопросах обороны, опубликовало материал под заголовком «Польская миссия на Украине – это создание современной армии», в котором сообщается, что на Яворовском полигоне, находящемся в 20 километрах от границы с Польшей, военные из 1-ой Варшавской танковой бригады завершили очередной цикл обучения украинских механизированных подразделений.

…a ruscy najpierw fotografują…

Pompowanie strachu. Siekiera wisi w powietrzu.

Trump szansą nie tylko Ameryki…

Jacek K.M. 26 maja 2024 trump-szansa

Straszą nas medialnie nadchodzącą tragedią zmian klimatycznych, którym Ziemia podlega od 4,5 mld lat głównie w zależności od zmian zachodzących na Słońcu. Straszyli nas operacją specjalną – epidemią wirusa wyhodowanego za pieniądze amerykańskich podatników w chińskim Wuhan, a wystraszonym społeczeństwom zafundowali szczepionki, nakazane im przez ich własne rządy.

Idąc za ciosem globalistyczni oligarchowie przygotowali dyktatorski traktat pandemiczny (WHO) odbierający państwom suwerenność.

W Europie hamulcowym podobnych centralizujących planów jest Viktor Orban i do niedawna premier Słowacji Robert Fico, który tuż przed zamachem na jego życie ogłosił, że takiego traktatu nie podpisze.

Równocześnie korporatyści straszą nas wybuchem III w.ś. od Ukrainy, przez Izrael do Tajwanu stymulując destabilizację społeczeństw przez sprzyjanie dzikiej migracji. Dziś spór toczy się między marksizmem już nie w chaotycznym bolszewickim , ale trockistowskim wydaniu, a klasyczną wolnością obywateli.

https://assets.zerohedge.com/s3fs-public/inline-images/get_attachment_url_92%287%29

To pompowanie strachu zawłaszczające prawa jednostki i wolności obywatelskie, destabilizujące również suwerenność państw i poprzez walkę z rodziną, religią, własnością prywatną buduje zjednoczony światowy korporacyjny faszyzm. Jest bardzo źle, przysłowiowa siekiera wisi w powietrzu. Na dziś tylko jeden człowiek daje nadzieję na zatrzymanie brutalnie kroczącego totalitaryzmu i jest nim bezwzględnie niszczony metodami prawniczymi Donald J. Trump. Ameryką zza parawanu demokracji i konstytucyjnej republiki, tak jak i resztą świata rządzi oligarchia. Problem w tym, że “oligarchowie wszystkich krajów rewolucyjnie łączą się” posiadając wizję zupełnie nowego świata w którym nie ma dla nas maluczkich zbyt wiele miejsca. 

Aby zbudować nowy porządek muszą zniszczyć stary, dlatego oligarchowie niszczą walutę, granice, religię, kulturę, rolnictwo i miasta co nieuchronnie doprowadzi tradycyjne narody i państwa do upadku. Dlatego instalują np. na stanowisku prezydenta w USA człowieka, który dni wielokierunkowej sprawności ma już daleko za sobą, a w Polsce jak się wyraził jeden z komentatorów, Jack Posobiec, instalują rząd Tyfuska klasy francuskiego Vichy. Ci potężni oligarchowie często ściśle współpracują z rządami krajów, korumpując polityków , aby wydobyć jak najkorzystniejsze kontrakty, dzięki którym stają się czasem zamożniejsi od niejednego państwa. A że dziś biznes jest globalny, oligarchowie często nie poczuwają się do lojalności z interesem swojego narodu, czy państwa.

Schemat zarządzania owieczkami jest od wieków ten sam, najpierw elity tworzą problem, zagrożenie wywołując strach przed nadchodzącym nieszczęściem, następnie proponują zbawcze wyjście z kryzysu już na nowych warunkach dla umocnienia pozycji elit. Europa po wyniszczającej II w.ś. powołała kooperacyjną unię gospodarczą, dziś unia ta przeobraziła się w marksistowskie biurokratyczne monstrum pożerające wolności obywateli państw członkowskich i ich suwerenność. Globalna komuna tym razem nie dąży do rewolucji typu bolszewickiego, ale stopniowo buduje fundamenty globalnego porządku zadając śmierć cywilizacji milionami zarządzeń i okólników.

Jednak jest pewna nadzieja, że ludzie nabierają doświadczenia i np. proponowany traktat WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) już nie przejdzie. Prezydent Trump w 2017 r. zapowiedział opuszczenie tej usadowionej w Chinach komunistycznej organizacji. Okazuje się, że zgodnie z doświadczeniem jeśli rząd obiecuje pokój, to będziemy mieli wojnę, jeśli obiecuje prosperitę to zubożejemy, jeśli podejmie działania dla ochrony zdrowia to się rozchorujemy, jeśli obieca, że zadba o środowisko, to wszyscy negatywnie to odczujemy.

Marksiści i wszelka lewacka swołocz stoją na zupełnie innych fundamentach od ludzi wyznających prawa Natury i wierzących w Boga. Wierzący uważają, że ich prawa nie pochodzą od jakiejś elity, komitetu, czy plenum, ale pochodzą od Boga. Na takim fundamencie powstały Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, których obywatele wyłonili reprezentantów do sprawnego administrowania swoich spraw. Jednocześnie powołano republikę (a nie demokrację) zarządzaną przez uchwaloną Konstytucję, której celem było bronienie obywateli przed możliwymi zakusami rządu i jego wiecznie głodnej biurokracji. Ojcowie Założyciele Republiki wiedzieli, że tam gdzie prawa człowieka pochodzą od elit mogą one być również przez te elity odebrane, czy ograniczone w formie tyranii, czy  autorytarnych rządów. 

Co prawda historycznie republika jest jedną z najbardziej skorumpowanych form ustrojowych, porównując ją z monarchią, czy nawet z dyktaturą. Republika stymuluje powstanie elit rządzących gdzie reprezentujący wyborców politycy nie podlegają ograniczającym ich kadencje limitom i są oni na sprzedaż dla tego kto da więcej. To członkowie elit podejmują decyzję o przystąpieniu do wojny, a nie ich wyborcy. Dlatego tak wielki wpływ na losy ludzkości mają tacy zewnętrzni gracze jak George Soros, Bill Gates, czy sumarycznie WEF (Światowe Forum Ekonomiczne). Dlatego bardzo ważne są nadchodzące wybory prezydenckie w USA, których wynik zdecyduje nie tylko o możliwym zejściu społeczeństw z drogi do totalitaryzmu, ale i o odnowieniu, renesansie tradycyjnej kultury, politycznej ideologii i tradycyjnych wartości.

Spójrzmy jednak na bieżące wydarzenia. Ameryka jest w poważnych kłopotach z długiem dochodzącym do $36 bln (USD trylionów), rząd aby podtrzymać funkcje państwa co 100 dni pożycza $1 bln (USD tryl.). Armia ma 45,000 rekrutów na minusie. Rocznie chiński narkotyk fentanyl zabija ponad 100,000 młodych Amerykanów. Najpoważniejszym konkurentem USA (podobnie i Rosji!) są ciągle dynamicznie rozwijające się Chiny, które szybciej niż USA budują broń nuklearną i marynarkę wojenną i mają 5 razy więcej ludności niż USA.  

81-letni Biden coraz częściej traci kontakt z rzeczywistością, odpływa w świat demencji. W lutym aż 67% ankietowanych Amerykanów przez sondażownie Quinnipac zgodziło się ze stwierdzeniem, że Biden nie jest w stanie wytrzymać następne 4 lata ewentualnej prezydentury. Do tego Biden w zaaranżowanych wywiadach łże jak przysłowiowa bura suka. Niedawno stwierdził, że kiedy on przejął urząd po Trumpie inflacja szalała na poziomie 9%, jednak inflacja w styczniu 2021 r. wynosiła jedynie 1.4%. Zaś pułap 9,1% osiągnęła dopiero w czerwcu 2022 r. po 16 miesiącach urzędowania Bidena.

Partia Demokratyczna zawsze mogła liczyć na poparcie czarnoskórych i latynoskich wyborców jednak niedawny sondaż New York Times and Siena College  wykazał, że Trump dzięki wzrastającemu poparciu właśnie wśród czarnoskórych i latynosów może zwyciężyć z Bidenem 48% do 43%. Wyniki wskazują też, że Trump cieszy się ciągle poparciem 97% swoich wyborców, którzy głosowali na niego w 2016 r i co ważne zdobywa 10% byłych wyborców Bidena.

Według sondażu Reuters/Ipsos Joe Biden może liczyć na poparcie jedynie 36% Amerykanów, czyli zaliczył spadek z 38% z sondażu w kwietniu. Trump zwycięża na polu pytań o stan ekonomii 40% do Bidena 30%, również Trump ma lepsze notowania jeśli chodzi o imigrację (42% do 25%) jak i odnośnie polityki zagranicznej (36% do 29%). Dla wyborców bardzo ważnym problemem jest inflacja i koszty obsługi mieszkania. Ceny wynajmu idą konsekwentnie w górę, ceny domów sięgają zenitu, a pożyczki na zakup domu są powyżej 7%. Na Bidena 4 lata temu głosowało wielu Amerykanów w przedziale wieku 18-29, teraz Trump prowadzi w tej grupie i w grupie 30-44 lat.

W wyborach w 2020 r. na Bidena głosowało aż 92% czarnoskórych, teraz mamy 49-14-11 (Biden, Trump, Kennedy). Aby przeciwdziałać narastającemu zagrożeniu kampania wyborcza Bidena wydaje miliony na reklamy w radiu, szczególnie w “swing states” w stacjach posiadanych przez czarnoskórych i latynosów. Problem w tym, że istnieją duże dysproporcje np. w posiadaniu własnego domu/mieszkania  między białymi (72,7%), a czarnoskórymi (44%). Około 36% ludzi wynajmujących mieszkania to czarnoskórzy, którzy są wściekli na administrację Bidena z powodu cen wynajmu, cen sprzedawanych domów i wysokich rat pożyczek. To są powody dla których oni zagłosują na Trumpa.  

Demokraci próbują uwięzić Trumpa w sądach, tak aby nie miał czasu na organizowanie swoich słynnych masowych wyborczych wieców. W 2016 r. w okresie od stycznia do 7 maja  trump wziął udział w 132 wiecach w 43 stanach. W tym samym czasie ciągany po sądach w tym 2024 r. Trump wystąpił tylko na 24 wiecach w 11 stanach.

Wreszcie wiemy, że Biden zgodził się na 2 prezydenckie debaty z Trumpem (ten proponował tradycyjne 3). Pierwsza debata będzie prowadzona przez lewicowe CNN 27 czerwca, a gospodarzem drugiej ma być ABC News 10 września. Podobno Biden zaproponował, aby debaty odbywały się w pozycji siedzącej. Problem w tym, że do drzwi debaty prezydenckiej mocno dobija się niezależny kandydat Robert F. Kennedy, który podkreśla, że 43% Amerykanów określa się jako niezależni i on zamierza ich reprezentować. Szefowa kampanii wyborczej Biden/Harris, Jen O’Malley Dillon robi wszystko aby wyeliminować Kennedy’ego z uczestnictwa w prezydenckiej debacie. Jednak każdy kto uzyska co najmniej 15% w 4-ch oddzielnych krajowych sondażach ma prawo uczestniczenia w debatach. Sondaż CNN ostatnio odnotował, że RFK osiągnął 16%, ale w/g sumarycznego szacunku RealClearPolitics Kennedy uzyskuje ok. 10,8% poparcia.

Dla konserwatystów problemem są lewackie poglądy RFK np. odnośnie aborcji. Katolik Robert F. Kennedy Jr uważa, że kobieta może usunąć ciążę aż do momentu czasu porodu. Wydaje się, że dopuszczenie do prezydenckiej debaty RFK więcej szkody wyrządziło by Bidenowi, niż Trumpowi.

Bóg ulokował Amerykę między oceanami dlatego przez długi czas była bezpieczną i mogła nawet rozstrzygać wyniki konfliktów na świecie tak w I jak i II w.ś. Jednak wszystko można zepsuć, co też miało miejsce w spartolonym wycofaniu z Afganistanu, reakcji na przelot chińskiego szpiegowskiego balonu, czy zachowaniu odnośnie konfliktu w Gazie i na Ukrainie. Dodajmy do tego masywne zadłużanie, otwarcie granic, inflację, wzrastający współczynnik przestępstw i wykorzystywanie systemu sądownictwa przeciwko politycznym konkurentom w stylu bananowych republik.

Trump w przerwach kiedy nie siedzi na sali sądowej wymyka się na wyborcze wiece. Kilka dni temu zaistniał w Nowym Jorku na Bronxie, opodal w innej dzielnicy Queens się wychował. Wydawało się, że cały Nowy Jork przejęli i skomunizowali Demokraci, ale na Bronxie przywitały Trumpa tysiące Amerykanów, czarnych, latynosów i białych. Ci ludzie mają dosyć zgubnej dla nich polityki  tow. Próchno-Biden i jego trockistowskich oficerów prowadzących, oni pamiętają czasy kadencji prezydenta Trumpa i chcą powrotu prosperity. Trump udzielił wywiadu “Cats & Cosby Show” on WABC 770 AM, John Catsimatidis and Rita Cosby (jej ojciec walczył w Powstaniu Warszawskim) w którym zauważył, że nie wierzy aby prezydent Biden koordynował politykę Białego Domu, to on raczej jest “koordynowany” przez grupę marksistów i faszystów, którzy chcą zachować swoją pozycję i zniszczyć Amerykę (Hill reported). Trump dodał, że biedny Biden często nawet nie wie gdzie jest i każdy przecież to widzi i wie. 

Wracając do ogłoszonych prezydenckich debat, wydaje się, że elity Partii  Demokratycznej zapędziły się w kozi róg. Z jednej strony wygodnie im jest sterować skorumpowanym, stetryczałym prezydentem aby dalej rozwalać i destabilizować Amerykę, ale niestety nadchodzą wybory i każdy widzi “jaki koń jest”. Pamiętam jak lonia Breżniew bateryjnie machał ręką z trybuny honorowej na Placu Czerwonym, ale Bidenowi przepisano nie baterie, ale środki medyczne. 

Tak więc jeśli nie będzie w stanie stawić czoła Trumpowi w nadchodzącej debacie to Partia Demokratyczna go pozdrowi i pożegna. Będzie problem, bo nawet gdyby zmuszono by Bidena do ustąpienia na rzecz Kamali Harris, (która jest jeszcze mniej popularna niż Biden), to jednak ona jest, uchodzi za czarnoskórą, co nie jest tu bez znaczenia. Więc nie mogą jej zdmuchnąć i wystawić białego gubernatora Kalifornii Gavin Newsom, który może być zainstalowany jako wiceprezydent przy boku Michelle Obama, natomiast Kamala Harris zostałaby na nasze (Kalifornijczyków) gubernatorem Kalifornii… 

Więc pewnie postawią na Michelle Obamę, którego zespół i tak rządzi Bidenem i który jest jedynym byłym prezydentem, który po złożeniu urzędu nie opuścił Waszyngtonu, DC. W ten sposób Demokraci uniknęliby politycznego skandalu na tle rasowym, przy okazji pozbywając się zwariowanej Kamali Harris… 

Jacek K. Matysiak   Kalifornia, 2024/05/26

Czy Polska może uniknąć wciągnięcia w wojnę?

Czy Polska może uniknąć wciągnięcia w wojnę?

Stanisław Lewicki konserwatyzm

Zaczynają się dla naszego kraju zarysowywać coraz bardziej niebezpieczne perspektywy związane z wojną na Ukrainie. Od samego jej początku, w lutym 2022 roku, byliśmy mocno zaangażowani we wspieranie Ukrainy i jeśli chodzi o ilość dostarczonej broni, to w pewnych jej kluczowych segmentach, jak czołgi, dostawy z Polski to nadal aż około połowy wszystkich czołgów dostarczonych Ukrainie. Dokonałem podsumowania danych z otwartych źródeł i wyszło, że Polska dostarczyła do tej pory Ukrainie 330 czołgów, zaś wszystkie pozostałe państwa razem tylko 315.
Nasz ówczesny rząd podjął wtedy duże ryzyko dostarczając masowo broń i amunicję dla Ukrainy w sytuacji gdy inne, o wiele od Polski silniejsze państwa, wstrzymywały się, z uwagi na możliwą reakcję Rosji, z wysyłaniem broni do obszaru tego konfliktu. Dziś tamte, bardzo ryzykowne dla Polski, działania naszego rządu zostały już zapomniane, a podziękowaniem ze strony prezydenta Ukrainy Zełenskiego było mało zakamuflowane oskarżenie Polski, na forum ONZ, o współdziałanie z Putinem.

Pamiętać też należy, że pierwszym politykiem, który otwarcie mówił o możliwości wysłania wojska na Ukrainę, był Jarosław Kaczyński, który już 15 marca 2022 roku, podczas wspólnego z premierami Czech, Polski i Słowenii  wyjazdu do Kijowa, stwierdził: „Potrzebna jest misja pokojowa NATO lub szerszego układu międzynarodowego, która będzie w stanie także się obronić i która będzie działała na terenie Ukrainy”.
Wtedy była to szokująca, wręcz nie do pomyślenia, propozycja i można było odnieść wrażenie, że przywódcy Zachodu, w tym USA, mogli dojść do przekonania, że to Polska jest  chętna to udziału w takiej ekspedycji i należy raczej ją przed tym powstrzymywać i dawać sygnały, że w przypadku nierozważnego wplątania się Polski w tę wojnę, nie będzie to objęte systemem gwarancji NATO.

Od tego oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego upłynęło prawie dwa lata i pod koniec lutego 2024 roku, podczas  spotkania 20 przywódców państw europejskich w Paryżu, prezydent Francji, Emmanuel Macron, nie wykluczył, że członkowie NATO i UE mogą w przyszłości wysłać swoje wojska na Ukrainę. Ta sprawa miała była omawiana podczas wspomnianego spotkania ale nie osiągnięto konsensusu. Były też jakieś przecieki co do tego, które to państwa miały być za wysłaniem wojska.
Kwestia musiała być postawiona poważnie, skoro przywódcy dwóch państw, Węgier i Słowacji, publicznie i sposób zdecydowany odrzucili jakąkolwiek możliwość uczestniczenia w takiej imprezie. Sprawa ta jednak zaczęła żyć swoim życiem i weszła niejako na stałą agendę polityczną. Nie ma już prawie dnia, by o tym nie mówiono.

Ponieważ żadne państwo konkretnie nie zadeklarowało posłania swoich żołnierzy na Ukrainę, to zrobił to w końcu sam prezydent Macron i w dniu 27 maja pojawiła się informacja, że będą wysłani francuscy instruktorzy by szkolić ukraińskie oddziały na tamtejszych poligonach.
W kontekście tego, że możliwość wysłania własnych żołnierzy na Ukrainę odrzuciły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Włochy, nie mówiąc już o Niemczech, to trzeba stwierdzić, że Francuzi wychodzą na najodważniejszych w całej Unii i NATO. Nie wiemy dziś na ile im tej odwagi wystarczy, ale tak to właśnie wygląda.
Ponieważ Polska sprawiła zawód wielu zagranicznym obserwatorom i nie zadeklarowała stanięcia w pierwszym szeregu tego przedsięwzięcia to zaraz pojawiły się zachęty, wyrażane przez niemieckich polityków (CDU, FPD i Zieloni), byśmy przynajmniej przystąpili, działając ze swego terytorium, do zestrzeliwania rosyjskich rakiet nad Ukrainą.
I tu kolejne dla nich rozczarowanie, bo znowu nikt poważny w Polsce tego nie poparł. Pewnie dlatego, że każdy przytomny człowiek wie, że aktywowanie obrony przeciwlotniczej wymagałoby, dla bezpieczeństwa, wyłączenia także własnego cywilnego ruchu lotniczego na sporym obszarze, gdyż inaczej istnieje ryzyko, że możemy strącić własny samolot. Inną rzeczą jest też przecież oczywista sprawa, że włączanie się do działań militarnych w przestrzeni powietrznej Ukrainy oznacza faktyczne wejście do tej wojny.

Niemcom mało lub wcale nie zależy na bezpieczeństwie Polski, stąd takie ich rady nie dziwią. Dla znających trochę historię może to przypominać działania ze strony Prus w prowokowaniu powstania styczniowego, czy też wcześniej ich oszukańcze zapewnienia o wsparciu Rzeczpospolitej podczas Sejmu Wielkiego, co skutkowało wejściem Polski w wojnę z Rosją i ostatecznie drugim rozbiorem.
W obu tych przypadkach Prusy odniosły duże korzyści, oczywiście kosztem Polski.
Francuzi też uważali nas za łatwych do wykorzystania w swoim interesie. To sprawa znana od czasów Napoleona, który nie wahał się poświęcać polskich żołnierzy w samobójczych akcjach, a swoim generałom mówił: „zostawcie to Polakom”. A jak przestali być potrzebni w wojnach europejskich to zostali wysłani na Santo Domingo, by tam masowo umierali walcząc o francuskie kolonie.
Jest zatem oczywiste, że dziś, z tak zakodowanym wyobrażeniem głupiego Polaka, Niemcy i Francuzi mogą czuć zdziwienie, że Polacy nie śpieszą się na Ukrainę. Tym niemniej te wysiłki, by jednak popchnąć nas do wojny, nie ustają.

Najbardziej, co oczywiste, zależy na tym rządowi w Kijowie, któremu mocno zaczyna brakować siły żywej na froncie i dlatego oficjalnie zwrócił się do Warszawy o wzięcie udziału w szkoleniu ukraińskich poborowych. Dobrze się stało, że nasza odpowiedź wykluczyła możliwość wysłania polskich żołnierzy  na teren Ukrainy. Byłoby to zbyt niebezpieczne, gdyż zwiększałoby możliwości wszelkich prowokacyjnych działań mających na celu wciągnięcie nas do wojny. Ukraina nie rozliczyła się dotychczas z incydentu w Przewodowie, który także mógł mieć znamiona tego rodzaju prowokacji. Ogromna większość  ludzi w Polsce jest świadoma tych zagrożeń i aż 71 proc. respondentów sondażu  SW Research dla Rzeczpospolitej wyraziło sprzeciw dla wysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę, a tylko 9 proc. dopuściło taką możliwość.
Jeśli zaś Francja i takie potęgi jak Litwa i Estonia bardzo chcą wysłać swoich żołnierzy na Ukrainę, to należy kurtuazyjnie puścić ich przodem i podziwiać determinację.

Tak często i z wiadomym skutkiem odgrywaliśmy w ostatnim stuleciu rolę bohaterów, że pora dać szansą i innym, by się też wykazali.

Stanisław Lewicki

Zachód bardzo chce wojny

Ponieważ Zachód tego chce: będzie wojna

Autor: Tom J. Wellbrock freedert/weil-der-westen-es-will-es-wird-krieg-geben

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 2
 
READ IN APP
 

Argumentacja Zachodu – a także Niemiec – uległa zmianie. Stawia go to w sytuacji, z której nie będzie łatwo się wydostać, nawet gdyby chciał. Możesz się zastanawiać, jaką motywację mają poszczególni uczestnicy, ale z pewnością nie wszyscy działają z tą samą motywacją. To, co ich wszystkich łączy, to nieodpowiedzialność wobec ludzi, którzy nie chcą wojny.

Rosja atakuje świat?

Stopniowo narracja się zmieniała. Choć zwykle mówiono, że obronność Ukrainy łączy się także z obroną zachodniej demokracji, obecnie narracja jest inna. Mówi się teraz o globalnych wpływach Władimira Putina, m.in. w krajach BRICS czy krajach Ameryki Południowej czy Afryki. Wszędzie tam Rosja agresywnie wywiera wpływ, zagrażając w ten sposób Zachodowi i wszystkim jego wielkim wartościom.

Ta historia jest częściowo prawdziwa; Rosja – ale także Chiny – podejmują intensywne wysiłki, aby utrzymać dobre stosunki z wieloma krajami. Dzieje się tak zazwyczaj ze względów ekonomicznych. Cierniem w oku Zachodu jest prawdopodobnie fakt, że te kolaboracje rzeczywiście zasługują na tę nazwę. I oczywiście, że akceptacja Zachodu w coraz większej liczbie krajów zmierza w stronę najniższego punktu, jeśli jeszcze nie został osiągnięty.

Najwyraźniej nawet najgłupsi ludzie nie wierzą już w absurdalne twierdzenie, że Rosja po zwycięstwie nad Ukrainą zmierza w stronę Berlina i innych “głęboko demokratycznych” stolic, i nie trzeba geniusza, aby zrozumieć, że takie próby ekspansji nie leżą w rosyjskim interesie .

Rosyjskie terytorium jest ogromne, jest co robić, rozwijać, uprawiać (w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu). Po drugie, ataki na kraje NATO są absurdalne z wojskowego punktu widzenia. Nie bez powodu krytycy NATO wielokrotnie zwracają uwagę, że budżet zbrojeniowy NATO i Zachodu jest wielokrotnie wyższy niż budżet Rosji.

Twierdzenie, że Rosja wywiera wpływy w krajach gdzieś na świecie, wydaje się bardziej wiarygodne dla przygotowującej się do wojny publiczności. Między wierszami widać jednak także, że wpływy Zachodu maleją i to nie Putin jest za to odpowiedzialny, ale kraje Zachodu, które w dużej mierze utraciły zaufanie świata.

Zachód chce wojny

Nawet laik wojskowy może zaryzykować tezę, że zgoda Zachodu na atak Ukrainy na cele wojskowe na terytorium Rosji nie będzie decydujący dla wojny. Brak równowagi pomiędzy siłą Rosji a słabością Ukrainy jest faktem, a ataki Ukrainy na Rosję niewiele lub nic nie robią, aby to zmienić.

Należy jednak podkreślić, że prowokacje Zachodu osiągnęły nowy poziom, ponieważ dla wszystkich musi być jasne, że po raz kolejny została przekroczona czerwona linia. Tak było od czasu pierwszych dostaw kasków czy ciepłych skarpet. To, co Rosjanie są skłonni zaakceptować, jest wielokrotnie sprawdzane. A oni przyjęli już  wiele. Jednakże obecna prowokacja Zachodu jest dla Rosji na tyle poważna, że ​​można sobie wyobrazić poważne konsekwencje.

Zezwolenie na atak na cele rosyjskie prawdopodobnie nie zmieni zasadniczo niczego w przebiegu wojny, dlatego Zachód po raz kolejny będzie musiał szukać sposobów na zmianę tej sytuacji. Swoją rolę odgrywa tu także zachodnia publiczność, której większość i tak nie jest zainteresowana wojną. Ale jeśli trzeba tym zarządzać, teraz jest czas na widoczny sukces.

Zachodnie siły lądowe

W rezultacie może chodzić wyłącznie o wojska lądowe, co do tej pory było absolutnie niewskazane. Ale nie da się rzucić Rosji na kolana środkami militarnymi, wykorzystując ukraińskich żołnierzy, choćby ze względu na fakt, że jest ich naturalnie coraz mniej. W przeciwieństwie do kłamstwa powtarzanego przez Zachód jak koło modlitewne, że wojna i broń zapobiegają śmierci, dość zaskakujące jest to, że jest odwrotnie.

W skrócie: na Ukrainie powoli, ale systematycznie kończą się żołnierze. Nowi sprowadzani są z zagranicy bez skrupułów i bez względu na straty. Żaden Ukrainiec w wieku poborowym nie jest bezpieczny przed powołaniem do wojska, gdziekolwiek by się nie znajdował. Jednak naturalne ograniczenia limitują wybór i można sobie wyobrazić, że żołnierz zmuszony do bycia żołnierzem może nie walczyć z pełnym zaangażowaniem, jeśli nawet nie zmieni strony.

Droga do wojsk lądowych NATO nie jest daleka, a żołnierze noszący mundury NATO i tak zostali niedawno zdemaskowani lub zabici. W Rosji powszechnie wiadomo, że NATO od dawna maczało palce w tej grze na różne sposoby, ale jak dotąd nic nie było w tej sprawie oficjalnego stanowiska, a w razie wątpliwości tłumaczono się tym, że nic o tym nie wiedzieli i umywali ręce w niewinności.

W przypadku oficjalnych oddziałów lądowych sytuacja zmieniłaby się radykalnie. Zmiana ta miałaby konsekwencje, których żadna racjonalna osoba normalnie nie rozważyłaby jako opcji. Ale rozum już dawno opuścił głowy zachodnich przywódców.

Zagrożenie nuklearne

Trzeba zdać sobie sprawę, o czym tu mówimy: Zachód nie jest w stanie deeskalować wojny na Ukrainie. Po ponad dwóch latach nieprawdziwych twierdzeń, że Putin w ogóle nie chce negocjować, i tutaj ton się zmienił. Teraz oferty negocjacyjne Putina nagle stały się „retoryką wojenną”, po prostu zwodami, których nie można traktować poważnie. Putin może więc zrobić, co chce, ale jego oferta zawsze zostanie odrzucona.

Jeżeli – a do tego to się sprowadza – na Ukrainę zostaną wysłane wojska lądowe, karty zostaną przetasowane. W zależności od liczby rozmieszczonych żołnierzy i ich wyposażenia, w połączeniu z rozmieszczeniem zachodniej broni dalekiego zasięgu, scenariusz sprowadza się do tego: w pewnym momencie Rosja będzie zbyt wyczerpana, aby kontynuować walkę.

Natomiast wszystkie kraje NATO wspólnie mogą prowadzi do kolejnego poziomu eskalacji: bomby atomowej.

Długotrwała retoryczna prowokacja, jakoby Putin jedynie groził i nie zdetonuje bomby atomowej w samoobronie, jest wystarczająco zła i nieodpowiedzialna.

Gdyby prezydentem był ktoś inny na Kremlu, zareagowałby znacznie bardziej energicznie niż Putin kilka miesięcy temu, a bomba atomowa mogłaby zostać zdetonowana dawno temu. Putin jest na tyle rozważny, że nie reaguje na takie prowokacje.

Wątpliwe jest, czy Zachód jest świadomy niebezpieczeństwa, jakie stwarza tu i teraz, i należy się obawiać, że przynajmniej część Zachodu i osoby odpowiedzialne nie są świadome tego niebezpieczeństwa lub poważnie wierzą, że odniosą zwycięstwo i suchą nogą wyjdą z tego konfliktu. Ich głupota, żądza władzy i ich niemal paranoiczna  nienawiść do Rosji są i będą zagrażać życiu milionów ludzi. W najprawdziwszym sensie, jaki można sobie wyobrazić.

Znów dają 100 mln euro Ukrainie. Polska przygotuje kolejny, 45-ty “pakiet pomocowy”.

100 mln euro dla Ukrainy. Polska przygotuje kolejny pakiet pomocowy

https://pch24.pl/100-mln-euro-dla-ukrainy-polska-przygotuje-kolejny-pakiet-pomocowy


Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział w piątek w Pradze, że Polska przygotowuje 45. pakiet pomocy dla Ukrainy, a każdy z poprzednich pakietów miał wartość ok. 100 mln euro. „Gdyby inni wzięli z nas przykład, Ukraina mogłaby przejść do ofensywy” – podkreślił.

Szef polskiej dyplomacji uczestniczy w Pradze w nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych NATO. Przed rozpoczęciem drugiego dnia rozmów powiedział, że Polska przekazała dotąd Ukrainie około 4 mld euro samej pomocy wojskowej.

Odpowiadając na pytanie o zablokowanie przez Węgry ósmego pakietu refundacji UE dla krajów za pomoc dostarczoną Ukrainie oraz o kontakty z ministrem spraw zagranicznych Węgier Peterem Szijjarto, Sikorski powiedział: „Jesteśmy zmęczeni ich wymówkami”. W kontekście polityki Węgier wobec Ukrainie ocenił, że „sprawy bilateralne należy rozwiązywać bilateralnie, a Europa nie może być ich zakładnikiem”.

Szef MSZ zdecydowanie opowiedział się za możliwością wykorzystywania przez Ukraińców broni bez żadnych ograniczeń. „Życzymy Ukrainie zwycięstwa. Życzymy jej pełnego odzyskania wszystkich okupowanych terytoriów” – powiedział Sikorski i dodał, że prawo wojenne określa cele, które może atakować ukraińska armia.

PAP

magis31 maj 2024

To rozdawnictwo tylko pokazuje, że Polskę było stać na wspieranie polskich rodzin. Ale po co? A niech się rujnują i wyniszczają biorąc kredyty i spłacając je przez 30 lat. Potem biadolenie, że dzieci się nie rodzą. Polska ma być podległa bo tak chcą „wielcy” tego świata. Ostatecznie ma być starta. Rządzą nami dranie.

iksde31 maj 2024

Czterdziesty piąty pakiet pomocowy, powiadasz Pan?

To może najwyższa pora wystawić rachunek: na przykład Zakarpacie.

I proszę się nie oburzać – jak Grecja popadła w długi, to Niemcy również rozliczyli się z nimi w naturze (ziemia, porty lotnicze, itd.).

szpulas1131 maj 2024

jaka zmiana, 🙂 pierwszy raz obecny rzád transparentnie/ jawnie i otwarcie/ mowi co zrobi z pieniédzmi zabranymi Polskim emerytom. Jakas taka zbieznosc w czasie

Böno31 maj 2024

To nie Ukraina powinna przejść do ofenzywy, tylko obywatele powinni wyjść na ulice i obalić ten rząd z jego głupimi antypolskimi decyzjami. Nie jesteśmy krajem tak bogatym, by rozdawać setki milionów na podtrzymwanie wojny, która jest przegrana i na wspieranie oligarchów. Niech oligarchowie płacą za swoją wojnę. To nie nasza wojna i nie nasza sprawa. To ostatni dzwonek na działanie, bo za chwilę będzie za późno i nasi rządzący wepchną nas na siłę do wojny, która przeniesie się na nasze terytorium. Bierzmy przykład z Węgier, którzy są bardzo rozstropni w tej całej sytuacji.

xmx31 maj 2024

Thank you Radek, ja bym dał Ciebie w darze do rządu U. przecież już tam działał ten transatlantycki Gruzin, będzie jeszcze bardziej demokratycznie i europejsko

ps. dziś mijały mnie na A4 kolejne drogie fury na blachach z tego „pogrążonego w wojnie i chaosie” kraju, aż chciałem chwycić za telefon i zasilić czym prędzej blikiem jakąś szczytną zbiórkę na U.

Dość31 maj 2024

Prąd w gore leki w górę kolejki do lekarzy niedofinansowana edukacja służba zdrowia ale co tam ukraincom znowu damy

Zmiana formatu wojny proxy NATO z Rosją prowadzi na skrajnie niebezpieczne manowce

Zmiana formatu wojny proxy NATO z Rosją prowadzi na skrajnie niebezpieczne manowce

Być wolnym to móc nie kłamać. A.Camus

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 1
READ IN APP

Najdziwniejszą i zarazem prawdopodobnie najniebezpieczniejszą cechą światowej polityki ostatnich lat jest zasadniczy brak wykształcenia zachodnich „przywódców”.  Zachód zapomniał o historii.  Ale to drobnostka na tle faktu, że ludzie podejmujący dziś decyzje po obu stronach Atlantyku szybko zapominają nawet bardzo niedawne wydarzenia, w których sami byli bezpośrednimi uczestnikami – i oczywiście nie wyciągają z nich żadnych wniosków.

W tej chwili Unia eskaluje retorykę  militarną na nowy skrajnie niebezpieczny poziom.

Powód tak dobrze skoordynowanej kampanii informacyjno-politycznej jest prosty: ZACHODNI TOTALITARYZM.

W „bloku sowieckim” wszystko odbywało się pod dyktando Kremla i „rozkazy” przepływały, jak w wojsku:  od naczelnego dowództwa do szeregowców.  W takim systemie nietrudno było, nawet niezbyt inteligentnym obywatelom, przejrzeć poprzez zasłonę propagandy i skonstatować  komunistyczny TOTALITARYZM.

Zachodnie Imperium Kłamstwa jest znacznie lepiej przygotowane do działań propagandowych, niż ZSRR.

Na Zachodzie króluje „pluralizm”:

·     W polityce: jest multum „partii politycznych”, diametralnie różniących się sloganami wyborczymi i ostrą krytyką swych „politycznych przeciwników”, ale niezmiennym pozostaje imperatyw „porozumienia ponad podziałami”.  Tak było w Polsce lat 90-tych, kiedy to normą było dążenie do członkostwa w UE i „gospodarka wolnorynkowa”. Tak jest teraz, gdy wymogiem dnia jest konieczność zniszczenia Rosji.

·     W mediach: których różnorodne tytuły, o różnorakich wizualnych emblematach (to drugie z myślą o tych najgłupszych odbiorcach) prezentują swoje autentycznie unikalne przemyślenia. Co prawda należą one do zaledwie kilku globalnych holdingów, ale odbiorca nie ma o tym pojęcia. Tu spoiwem jest natomiast „zrozumienie”, że jeśli wszystkie one dochodzą niezależnie do identycznych wniosków, musi to być dowodem na „oczywistą prawdę”.

Podobne „pluralistyczne” modele, działają we wszystkich innych dziedzinach funkcjonowania „wspaniałego Zachodu”.

Ponieważ nie wchodzą one w zakres tematyczny tego artykułu, to je pominę, dając tylko jeden obrazowy przykład z dziedziny mody:

O ile w bloku sowieckim kupowało się te same walonki w  każdym domu towarowym od Władywostoku po Warszawę, to teraz kupuje się te same tandetne kamasze wyprodukowane w komunistycznych Chinach, w różnorodnych „galeriach handlowych”, pod wszelakimi możliwymi znakami handlowymi (trade marks) wszędzie w świecie.  Kamasze rozlatują się po roku używania i kupuje się nowy ich model, a walonki nosiło się do znudzenia przez dwadzieścia lat.

I takie właśnie różnice, tak pozytywnie działają na zachodnie społeczeństwo, że jego członkowie czują się jak w raju.

No ale wszystko co „dobre” kiedyś się kończy. Wracając do tematu:  

Dziś nawet dla najbardziej naiwnych ludzi stało się już oczywiste, że konflikt na Ukrainie jest wojną zbiorowego Zachodu przeciwko Rosji, gdzie Siły Zbrojne Ukrainy pełnią wyłącznie rolę zastępczą. Niemniej NATO od dłuższego czasu dogląda formalności, oficjalnie wyrzekając się bezpośredniego udziału: dostarczamy Kijowowi broń, ale sami Ukraińcy i zachodni najemnicy walczą wyłącznie z własnej inicjatywy.

Jednak przebieg działań wojennych, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, zmienił dotychczasowe podejście: pękająca w szwach obrona Sił Zbrojnych Ukrainy zmusza Zachód do coraz bardziej aktywnej i otwartej interwencji w konflikcie.

Problem w tym, że wszystkie scenariusze dające choć minimalną nadzieję na zwrot wydarzeń na froncie wymagają udziału Amerykanów i Europejczyków na skalę, na którą szczerze mówiąc nie są gotowi i po prostu nie mogą sobie pozwolić – przynajmniej na razie. Dlatego dokonali dla siebie zupełnie zwykłego wyboru: jeśli nie możesz wygrać na froncie, sterroryzuj wroga na tyłach.

Temat uderzeń zachodnich rakiet dalekiego zasięgu na terytorium Rosji idealnie wpisuje się w tę linię terrorystyczną. I dlatego teraz kraje Zachodu głośno dają Kijowowi pozwolenie na ich użycie – mówią, że nie mamy z tym nic wspólnego, wszystko jest w rękach Ukraińców, którzy mają prawo rozporządzać przekazaną im bronią według swego własnego uznania.

Ale sama technologia użycia tej broni zakłada oczywiście, że zachodnia armia musi być faktycznym jej użytkownikiem. Oznacza to, że Amerykanie uderzą rakietami ATACMS, a Brytyjczycy rakietami Storm Shadow setki kilometrów w głąb terytorium Rosji. A Zachód tak naprawdę daje sobie samemu te wszystkie „pozwolenia”.

Co więcej, wpędza Moskwę w ślepy zaułek, z którego w zasadzie nie ma dobrego wyjścia. Jak zareagować na taki cios, jeśli do niego dojdzie? Odpowiedzi, które przychodzą na myśl, wydają się albo zbyt słabe i pozbawione sensu, dające do zrozumienia, że ​​Rosja przełknęła atak i można zwiększyć presję na nią, albo wręcz przeciwnie, wystarczająco twarde, aby sprowokować światową wojnę termojądrową.

I tutaj dywagacje powracają do miejsca, w których się zaczęły – do niemożności wyedukowania współczesnego zachodniego establishmentu. Proste logiczne rozumowanie: do czego takie a nie inne posunięcie może doprowadzić, pozostaje daleko poza możliwościami intelektualnymi naszych „przywódców”!

Inteligentny pył (Smart Dust). Już od 2025?

Inteligentny pył (Smart Dust). PrisonPlanet.pl
Polska
2024-05-28
Globalne trendy

Wraz z rozwojem miniaturyzacji, systemów sieciowych i komunikacyjnych, około roku 2025 zaczną być tworzone i wykorzystywane najpierw na polu bitwy a następnie na rynku komercyjnym nano-nadajniki. Te niewidoczne gołym okiem nano nadajniki nazywane Inteligentnym Pyłem (Smart Dust) będą tworzyły własne sieci komunikacyjne zbierając najróżniejsze informacje z otoczenia a następnie wysyłając je do scentralizowanych baz danych. Mają być one rozpylane na polach bitew w powietrzu, na ziemi a nawet ostatecznie w miastach. Takie nano-nadajniki mają być również dodawane do żywności, leków a nawet do ludzi. W tym artykule przyjrzymy się tej kontrowersyjnej i niebezpiecznej technologii zarysowując jej funkcję na rynku wojskowym i komercyjnym.

Opis technologii.
Jednym z istotnych wojskowych dokumentów USAF opisujących tą technologię jest „Enabling battlespace persistent surveillance: the form, function, and future of smart dust.” z roku 2007. Opisuje on historię mikro nadajników naziemnych, jak również przyszłe zdolności ich miniaturyzacji i wykorzystania na polach bitew.

We wstępie dokumentu czytamy „W 2025 r. zapotrzebowanie wojska na trwałe systemy monitoringu będą wykraczać poza obecne platformy powietrzne, takie jak Global Hawk i Predator. Przyszłość roku 2025 obejmuje potencjalnych wrogów skupiających zdolności i wiedzę, do prowadzenia regularnych i nieregularnych działań wojennych na obcych ziemiach, a także w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych. Wojsko amerykańskie musi dziś zainwestować swoją energię i pieniądze w badania nad technologiami wspomagającymi, takimi jak nanotechnologia, sieci bezprzewodowe i systemy mikro-elektro-mechaniczne (MEMS), aby opracować przyszłościowe zastosowania trwałego nadzoru, takie jak inteligentny pył. […] Wreszcie MEMS wykrywa szeroki zakres informacji dzięki możliwościom przetwarzania i komunikacji, dzięki czemu może działać jako niezależne lub połączone w sieć czujniki. Połączony w sieć nanocząstek rozmieszczonych na polu bitwy, zdolnych do pomiaru, gromadzenia i wysyłania informacji, Smart Dust zmieni obraz trwałego systemu monitoringu.”

Dalej dokument zaznacza na str 1, że „W przyszłym świecie roku 2025 inteligentny pył mógłby zaspokoić ciągłe potrzeby Stanów Zjednoczonych w zakresie monitoringu pomimo obecnych obaw etycznych i społecznych.”

Na str. 2 i 3 opisano kontekst historyczny tworzenia Inteligentnego Pyłu i jego migrację od dużych czujników do nano-skalowych. „Połączenie nanotechnologii, bezprzewodowych sieci czujników i MEMS [systemy mikroelektromechaniczne] nadają nowe znaczenie wojnie skoncentrowanej na sieciach, tworząc jednocześnie nowe zastosowanie dla trwałego monitoringu wykraczającego poza obecne systemy, takie jak Global Hawk i Predator. Ta kombinacja, Smart Dust, tworzy bezprzewodową sieć nanoskalowych czujników, zwanych pyłem (mote), rozmieszczonych na obszarze bitwy, niczym kurz na meblach, dostarczając w czasie rzeczywistym informacji o ruchach, zwyczajach i zamiarach wroga lub sił sprzymierzonych.

Historycznie rzecz biorąc, Stany Zjednoczone wdrożyły tę koncepcję w Wietnamie, korzystając z technologii z lat 60. pod auspicjami operacji Igloo White, jako część nieformalnej bariery McNamary. W styczniu 1968 roku czujniki przyczyniły się do obrony piechoty morskiej w Khe Sanh; „czujniki były bardzo skuteczne w śledzeniu wroga w Khe Sanh – nawet marines tak twierdzili – ale kiedy w kwietniu zakończono oblężenie, prace nad barierą nie zostały wznowione”. Później używane do wspierania blokowania trasy Ho Chi Minha, „czujniki – sieć około 20 000 czujników – zostały rozmieszczone głównie przez samoloty Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych, chociaż niektóre z nich zostały rozmieszczone przez siły lądowe operacji specjalnych”. Choć wpływ Igloo White jest dyskusyjny, to Siły Powietrzne podały, że Igloo White miał dodatkowy pozytywny wpływ na operacje blokowania sił wroga.”

„Dzisiejsza technologia czyni tę koncepcję jeszcze bardziej efektywną. W ramach projektu Smart Dust na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley stworzono pyłek wielkości ziarenka ryżu. Earthscope, projekt o wartości 200 milionów dolarów sponsorowany przez National Science Foundation, zdeponował 400 urządzeń mobilnych zaprojektowanych tak, aby „poruszały się na wschód z Kalifornii przez obszar całego kraju w ciągu dziesięciu lat”. Ponadto, w ramach demonstracji technologii czujników informacyjnych zorganizowanej przez Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony (DARPA) o nazwie SensIT, Uniwersytet Berkeley i amerykańska piechota morska rozpylili sześć pyłów z bezzałogowego statku powietrznego (UAV), który utworzył sieć bezprzewodową, wykrył poruszający się pojazd i przekazał swoje dane do latającego wokół UAV.” czytamy w dokumencie.

Dalej na str 5 i 6 czytamy, że „Z doktrynalnego punktu widzenia Smart Dust oferuje przywódcom wojskowym, planistom i operatorom zalety takie jak wszechobecność, elastyczność, aktualność i trwałość danych wywiadowczych. Rozmiar molekularny pyłków minimalizuje ich zauważalny ślad, zapewniając dostęp do miejsc zwykle niedostępnych dla tradycyjnych zastosowań ciągłego monitorowania, a jednocześnie obejmując duży obszar przy rozsądnych kosztach. Informacje dostarczane na żądanie z szybkością komunikacji elektronicznej na strategiczne, operacyjne i taktyczne poziomy działań wojennych zmieniają nieznane plany i realizację w wiarygodne fakty. […] Podobnie jak ograniczenia technologii wspomagających, użyteczność Smart Dust ograniczają środowisko, zasięg czujnika i zakłócanie częstotliwości. Silny wiatr przezwycięża statyczno-elektryczne efekty cząstek unoszących kurz, brud i nano czujniki z dala od obszarów zainteresowania. Gdy nanocząsteczki osadzają się w szczelinach pola bitwy, elementy środowiska różnej wielkości, od mrowisk, przez listowie, po góry, ograniczają zasięg bezprzewodowych sieci czujników. Co więcej, w zależności od komunikacji bezprzewodowej, elementy zakłócające lub impulsy elektromagnetyczne mogą zakłócać niezawodność i dokładność sieci.”

Na stronie 14 opisano koszta związane z budową sieci Smart Dust. „Obecnie złożoność integracji elektromechanicznej w nanoskali zaporowo podnosi koszt poszczególnych MEMS. Ponieważ Smart Dust wymaga milionów pojedynczych węzłów czujnikowych, koszt sieci MEMS gwałtownie rośnie. Jednak badania prowadzone w tych technologiach przez najbliższe 25 lat spowodują obniżenie kosztów. „W zależności od zastosowania całkowity koszt węzła sieci czujników waha się obecnie od 50 do 100 dolarów. Za kilka lat można spodziewać się spadku cen do około 25 dolarów.” W 2003 roku Kristof Pister, były profesor inżynierii elektrycznej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i naukowiec w Dust Inc., przewidział koszty na poziomie 1 dolara w ciągu 5 lat. Wojskowe inwestycje w ciągłe badania i rozwój w zakresie nanotechnologii i MEMS w ciągu najbliższych dwudziestu lat obniżą koszty do centów za dolara.”

To co opisano w tym dokumencie sprzed prawie 20 lat to proces stworzenia sieci monitorujących, które potencjalnie można rozpylać w powietrzu, na ziemię, czy na wybrane obiekty, aby pozyskiwać z nich szereg informacji. Dokument jednak w dalszej części zaznaczył, iż nano-pyły są toksyczne dla środowiska, życia biologicznego i ludzi. Nie mamy zatem jedynie problemu na poziomie masowego monitorowania środowiska i ludzi co jest nieetyczne i bezprawne ale mamy również problem nieodwracalnego skażenia całego życia biologicznego.

Implikacje etyczne, środowiskowe i biologiczne.
Podnosząc więc problem etyczny i środowiskowy warto zapoznać się z tym co napisano na stronach 15-18 dokumentu „Wykorzystywanie zagregowanych danych pochodzących z nadzoru na dużą skalę w celu naruszenia prywatności osób fizycznych stanowi jedną z największych przeszkód etycznych i stanowi zagrożenie dla rozwoju zastosowań do trwałego monitoringu. […] Aktualne badania społeczne w USA i Wielkiej Brytanii potwierdzają tę obawę. Po przedstawieniu pięciu potencjalnych zagrożeń związanych z nanotechnologią 32 procent respondentów w badaniu przeprowadzonym w USA w 2004 r. jako najważniejsze ryzyko wybrało „utratę prywatności osobistej na rzecz nowych, małych urządzeń monitorujących”. W badaniu przeprowadzonym w Wielkiej Brytanii w 2004 r. negatywne reakcje na nanotechnologię obejmowały także obawę o prywatność, gdzie „nanotechnologia umożliwiła wyprodukowanie sprzętu monitorującego niewidocznego gołym okiem”.

[…] „Oprócz względów etycznych wpływ nanotechnologii na środowisko może ograniczyć rozwój zastosowań trwałego monitorowania. Rozpylanie nieulegających biodegradacji nanocząsteczek w środowisku potencjalnie zmienia zawartość gleby, źródła wód, rośliny i piramidy żywieniowe zwierząt. Dodatkowo, w zależności od właściwości koalescencyjnych cząstek, negatywny wpływ na stacje uzdatniania wody i inną infrastrukturę będzie wymagał naprawy podczas operacji stabilizacyjnych. Jeśli podjęta będzie decyzja by zmienić łańcuch pokarmowy przyrody, to długoterminowe skutki dla środowiska będą katastrofalne.”


[…] „Ponieważ ludzie znajdują się na szczycie łańcucha pokarmowego, to ryzyko zaabsorbowania nanocząstek poprzez spożycie, wdychanie lub wchłanianie przez skórę wywołuje obawy pracowników służby zdrowia. Kiedy Stany Zjednoczone decydują się na rozmieszczenie broni, przyjmują prawną i ekonomiczną odpowiedzialność za niezamierzone skutki uboczne tej broni zarówno dla sił wroga, jak i sił sojuszniczych. Dobrym przykładem są na przykład konsekwencje uwolnienia Agenta Orange [czynnik pomarańczowy] w Wietnamie. Chociaż dzisiejszy konsensus naukowy rozwiewa twierdzenia weteranów, to kompleksowe badania wstępne przeprowadzone przez firmy wojskowe lub prywatne mogły zapobiec lub złagodzić odpowiedzialność za skutki.”
 

[…] “Aktualne badania dotyczące toksyczności nanocząstek sugerują ostrożność pomimo niejednoznacznych wyników. Zwiększone od 2004 r. badania nad toksycznością badają wpływ fulerenów i innych nanocząstek na drobnoustroje, ryby i szczury. Wszystkie obecne badania wykazują pewne skutki, takie jak uszkodzenie komórek mózgowych lub niepożądane reakcje w płucach. „Badania wykazały mnóstwo problemów związanych z wdychaniem ultradrobnych i nanocząstek, w tym zwłóknienie lub bliznowacenie, nieprawidłowe zgrubienie ramion, obecność neutrofilów (komórek zapalnych), martwych makrofagów i chemicznego autostopu (metale i węglowodory)”. Jednakże wnioski dotyczące wpływu na ludzi były niejednoznaczne ze względu na metodę narażenia, wkraplanie zamiast wdychania lub użycie nietypowych nanocząstek. W niektórych przypadkach chemiczne środki zmiany powierzchni nanocząstek zmniejszają poziom toksyczności.”

Z badań opisanych w innych oficjalnych dokumentach lotnictwa Armii USA USAF do roku 2025 mają być opracowane systemy rozpylanych w powietrzu nano-czujników tworzących nano-chmury, których nie da się odróżnić od naturalnych zjawisk atmosferycznych. Opad z takich nano-chmur jak podano powyżej będzie toksyczny zarówno dla ludzi jak i środowiska.

Idąc dalej to w USA testuje się również sieciowe sensory do badania i raportowania ze środowiska naturalnego. W USA testuje się “Embedded Network Sensing” (CENS). „To są sieci bezprzewodowych czujników, robotów, kamer i komputerów monitorowania ochrony środowiska. Mierzą pełny wachlarz zmiennych meteorologicznych, wykrywają przechodzące zwierzę, a nawet nagrywają śpiew ptaków. Te czujniki są bardzo energooszczędne, ponieważ są w trybie uśpienia z wyjątkiem nagrywania i przesyłania danych. Jeśli niektóre węzły sieci ulegną awarii, inne automatycznie lokalizują sąsiadów i ponownie mapują sieć.” Choć te testy opisane są w opisywanym tu badaniu to nie podano czy obejmuje to nano-sieci Smart Dust.
 

Podobnie najnowsze badania wskazują by w ramach wdrażania Internetu Rzeczy umieszczać nano-czujniki w produktach a nawet w jedzeniu. I dalej w ramach wprowadzanego około roku 2025 technologii NBIC nano-nadajniki mają być dodawane do leków a nawet do samych ludzi.

Jak zaznacza raport wojskowy „Estimation of Technology Convergence by 2035” taki rozpylany około roku 2030 w środowiskach miejskich Pył będzie nie możliwym do utylizacji czy usunięcia go ze środowiska. Wejdzie on do przestrzeni, obiektów, wód i do ludzi, do ich płuc i innych organów. Na str. 108 stwierdzono „Po drugie, po rozprowadzeniu inteligentnego pyłu zasadniczo nie da się go odzyskać. Z kolei korporacje miałyby dostęp do mnóstwa czujników zdolnych do gromadzenia danych dźwiękowych i/lub wizualnych bez zgody monitorowanych osób. Po trzecie, zatwierdzenie medyczne nowych urządzeń trwa średnio od trzech do siedmiu lat ze względu na różną długość badań klinicznych. Ponadto wszelkie problemy związane z biokompatybilnością lub bezpieczeństwem, które pojawią się podczas tego procesu, mogą wydłużyć czas zatwierdzania. Nie ma jeszcze danych dotyczących badań klinicznych, ale jeśli FDA przyznała inteligentnemu pyłowi oznaczenie „przełomowego urządzenia”, to mogłoby to przyspieszyć proces zatwierdzania do krótszego końca tej osi czasu.”

W poniższym raporcie rozwijane są koncepcje inteligentnego pyłu w ciele ludzkim dla celów medycznych i telemetrii:

W ten czy inny sposób Inteligentny pył (Smart Dust) ma wypełnić przestrzeń tworząc wszechobecne pole informacyjne w powietrzu, na lądzie i być może również pod wodą skażając naszą planetę. Doprowadzi to do całego szeregu nadużyć prywatności, będzie wywoływać choroby, niszczyć ekosystemy, ostatecznie tworząc wszechobecne pole kontroli społecznej. W takim świecie dosłownie nic nie będzie się mogło ukryć.

Podsumowanie.
Jak stwierdza dokument w podsumowaniu „inteligentny pył jest możliwy do osiągnięcia do 2025 r., biorąc pod uwagę obecny stan technologii prorozwojowych i potencjalne przyszłe scenariusze dla Stanów Zjednoczonych. Jako przyszłe rozwiązanie do trwałego monitoringu w zakresie świadomości pola bitwy, obrony ojczyzny i identyfikacji broni masowego rażenia, Smart Dust oferuje przywódcom wojskowym, planistom i operatorom zalety wywiadowcze takie jak wszechobecność, elastyczność, terminowość i wytrwałość. W przyszłości Smart Dust będzie stanowił rewolucyjny krok w ciągłym nadzorze i zapewni asymetryczną przewagę informacyjną dla każdego, przyjaciela czy wroga.”

https://www.prisonplanet.pl/files/bannery/tech4.zip/index.html

Inteligentny Pył jest więc jedną z szeregu ekstremalnych z punktu widzenia życia na Ziemi technologii wprowadzanych około 2025 roku o której ogół społeczeństwa, rządzący a nawet specjaliści mają znikomą wiedzę. Technologia ta jest niezwykle niebezpieczna jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż może ona być wdrożona bez jakiejkolwiek możliwości weryfikacji jej istnienia. Może wnikać do wszystkich form życia i się w nich zagnieżdżać, pobierając z nich dane i wywołując najróżniejsze choroby, zmieniając ludzkie procesy myślowe i dezintegracje na poziomie komórkowym.

Jak nano-bronie są już rozwijane dla armii i wywiadu:

https://youtu.be/N02SK9yd60s

W dokumentach USAF opisuje się również zdolność do przemieszczania się takich nano-sieci, które mogły by się przemieszczać w postaci chmur i osiadać w wybranych miejscach lub wywoływać syntetyczne zmiany pogodowe. Mówimy tu zatem o fundamentalnej zmianie ekosystemu i tworzeniu sztucznego środowiska technologicznego tworzącego własne wszechobecne pole informacyjne od skali nano do skali makro. Raz wypuszczona do środowiska tego typu technologia będzie skażała je bezpowrotnie prowadząc do innych trudno przewidywalnych skutków. Jedynym więc rozwiązaniem jest zakazanie jej stosowania i zamknięcie jej w laboratoriach testujących egzotyczne bronie.

Ukraina zapalnikiem wojny europejskiej. Czy unijnym szaleńcom uda się rozpętać tą wojnę?

Ukraina zapalnikiem wojny europejskiej

Ciągle otwarte pytanie: czy unijnym szaleńcom uda się rozpętać tą wojnę?

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 31
 
READ IN APP
 

Ukraina przegrywa na froncie – a zachodni partnerzy nie opuścili jej i natychmiast rzucili się na pomoc. Do tej pory pomagali werbalnie – grożąc, marszcząc brwi i nadymając policzki. Obiecują wysłać na Ukrainę swoje wojsko – najpierw Francuzów, potem Brytyjczyków, a na końcu Polaków. Teraz Estonia wystąpiła z szeregu i zagroziła, że ​​rzuci Rosję na kolana Wszystko to jest oczywiście wielką pomocą dla ukraińskich żołnierzy, którzy obecnie wycofują się pod Charkowem.

Pośrodku jastrzębi biega gołąb Scholz i wzywa do powściągliwości. Ale jego trzepotanie tylko podkreśla wojowniczość jego europejskich kolegów. Wygląda na to, że poważnie chcą rozszerzyć i eskalować konflikt na Ukrainie.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zasugerował, że wszystkie kraje UE dostarczające Kijowowi broń powinny pozwolić Ukraińcom na atakowanie tą bronią terytorium Rosji. Jest oczywiste, że terroryści w Kijowie już to robią, ale teraz szef NATO proponuje zalegalizować, a tym samym rozszerzyć tę praktykę. Co więcej, dzieje się to w oczekiwaniu na dostawę do Kijowa myśliwców F-16, które – jak się okaże – będą w ukraińskiej przestrzeni powietrznej mogły wystrzeliwać europejskie rakiety w kierunku rosyjskich miast i wsi.

Czołowy europejski dyplomata Josep Borrell, autor niezapomnianego memuaru „Ogród Edenu”, nazwał takie pytanie „akceptowalnym” i zasugerował Stoltenbergowi omówienie go na spotkaniu z ministrami obrony UE.

Ministrowie obrony UE dyskutowali na temat bombardowań rosyjskich miast przy użyciu europejskiej broni. Na razie nie osiągnięto porozumienia – jastrzębie i gołębie nie osiągnęły konsensusu, ale znając unijną demokrację, najpierw długo się publicznie spierają, a potem akceptują rozwiązanie nakazane im przez ich globalnych pryncypałów.

Inne tematy spotkania obejmowały standaryzację pocisków i broni produkowanej w krajach europejskich, utworzenie sił szybkiego reagowania zdolnych do szybkiego rozmieszczenia w dowolnym miejscu w Europie, gdziekolwiek wystąpi „kryzys”, oraz rozwój PESCO – programu współpracy wojskowej.

Wszystko to razem wygląda na ciężką pracę mającą na celu zjednoczenie armii europejskich i stworzenie machiny wojskowej, której pozazdrościłby Hitler.

Oczywiście, można śmiać się z małych armii krajów europejskich, z szalonych kosztów produkcji pocisków artyleryjskich, z zniewieściałości ich armii. Jednak zainwestowane setki miliardów euro dają o sobie znać. Kompleks wojskowo-przemysłowy w Europie powoli nabiera tempa. Należy zwiększyć siłę armii. Ćwiczenia odbywają się stale, w warunkach możliwie najbardziej zbliżonych do bojowych. Wszystko wygląda na to, że Europa powoli i systematycznie buduje własną armię – i będzie to jedna z najbogatszych armii świata, przynajmniej jeśli chodzi o koszty.

Obrona Charkowa czy Odessy za pomocą tak dużej maszyny byłaby głupotą i marnotrawstwem. Tworzy się tak dużą armię do ataku na Rosję – bo mając taką broń wiszącą na ścianie, można być pewnym, że w pewnym momencie ona wybuchnie czy wystrzeli.

Tak, stworzenie takiego giganta wymaga czasu. Ale właśnie tym razem Ukraińcy na froncie kupują ten czas swym życiem. Kiedy ich zasoby się wyczerpią, zostaną zastąpione przez zjednoczoną armię europejską ze znormalizowaną bronią.

Rosja unika prowokowania UE, ale kogo to obchodzi? Europejczycy mają w tej sytuacji całą gamę prowokacji w zanadrzu. Dziś Moskwę obwinia się za wszelkie podpalenia i eksplozje na terytorium UE. Nawet w pożarze litewskiej IKEA członkowie NATO widzą „rękę Kremla”. Zorganizowanie takiej prowokacji we własnym kraju i zrzucenie za nią winy na Rosjan – to pretekst do ataku, nowego „ataku na radiostację w Gliwicach”.

Zwykliśmy myśleć, że konflikt rosyjsko-ukraiński jest wojną zastępczą między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, w której Europejczycy zachowywali się jak niechętni i tchórzliwi zwolennicy Waszyngtonu. Amerykanie popchnęliby ich do wojny, ale Europejczycy stawiali opór, bo wiedzieli, że Wujek Sam może ich porzucić w każdej chwili.

Europejscy przywódcy mają jednak swoje własne interesy. Podkopali swoją gospodarkę u korzeni, odmawiając handlu z Rosją. Udusili się własnymi sankcjami i zostawili Ukrainie mnóstwo pieniędzy. Mogą odzyskać te koszty tylko wtedy, gdy zdobędą główną nagrodę, o której marzą – rosyjskie zasoby naturalne. To jest dokładnie to, co im obiecano jako główne trofeum. A żeby tego dokonać, muszą pokonać Rosję na polu bitwy – nie ma innego wyjścia. Wojna jest dla nich jedyną szansą na odzyskanie tego, co wydali, w przeciwnym razie czekają ich dziesięciolecia biedy i upadku.

Postrzeganie europejskich elit jako ospałych, głupich i niekompetentnych jest lekkomyślne. Za absurdalnymi postaciami polityków publicznych zawsze kryją się ludzie bardzo bogaci i doświadczeni. Wielokrotnie w historii świata pokazali, że potrafią znakomicie kłamać, zaciekle atakować i prowadzić długie, uparte i brutalne wojny.

Oczywiście nie jest pewne, czy Wujek Sam pomoże Europejczykom. Niemniej jednak dziennikarz śledczy Seymour Hersh, blisko związany ze środowiskiem wywiadowczym, uważa, że ​​prezydent USA Joe Biden nie ma nic przeciwko rozpoczęciu totalnej wojny z Rosją w celu wygrania wyborów w USA.

Dziś Europejczycy widzą, że Waszyngton oszukał ich we wszystkim i zamierza ich porzucić i zwrócić się na wschód, w kierunku Chin. Wojna zastępcza między USA i Rosją ma wszelkie szanse przerodzić się w wojnę na pełną skalę między Rosją a Europą.

Zachód oddał przetrwanie świata w ręce trzech sztucznych państw

Zachód oddał przetrwanie świata w ręce trzech sztucznych państw

Paul Craig Roberts paulcraigroberts/west-has-placed-the-survival-of-the-world

Wszystkie problemy na świecie kręcą się wokół trzech sztucznych państw: Ukrainy, Tajwanu i Izraela.

Ukraina była częścią Rosji dłużej, niż istnieją Stany Zjednoczone. Po raz pierwszy stała się niezależnym krajem na początku lat 90. dzięki Waszyngtonowi, po upadku rządu sowieckiego i zastąpieniu rządów Komunistycznej Partii przez Jelcyna, marionetkę Waszyngtonu. Ukraina jest więc sztucznym krajem mającym zaledwie 30 lat, który nigdy wcześniej nie istniał jako niezależne państwo.

Tajwan to mała wyspa u wybrzeży Chin, będąca częścią Chin zamieszkaną przez Chińczyków. Waszyngton próbował udawać, że mała wyspa jest Chinami i miał Tajwan na Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Ale prezydent Nixon wiedział lepiej. Poparł usunięcie Tajwanu i zastąpienie go kontynentalnymi Chinami. Nixon zapoczątkował politykę jednych Chin, która była polityką USA aż do reżimu Bidena.

Izrael był tworem głupiego i skorumpowanego rządu brytyjskiego, a może trafniej rzecz ujmując, fanatycznych syjonistów, którzy wypędzili niezliczonych, bezbronnych Palestyńczyków z ich miast i wsi. Pokolenia Palestyńczyków rodzą się w obozach dla uchodźców w Jordanii i Libanie.

Ludobójstwo Palestyny jako narodu i kraju trwa nieprzerwanie od 1947 roku i nic nie zostało w tej sprawie zrobione. Izrael uchodzi z tym płazem, używając karty Holokaustu, aby zyskać sympatię jako ofiara, oraz płacąc zachodnim politykom w formie darowizn na kampanie, aby popierali jego agendę.

Teraz weź pod uwagę fakt, że te trzy całkowicie sztuczne kraje, pozbawione jakiejkolwiek realności, są w stanie rozpętać nuklearną zagładę. Ukraina może to zrobić, kontynuując ataki na rosyjski system wczesnego ostrzegania za pomocą zachodnich rakiet dalekiego zasięgu.

Tajwan może to zrobić, akceptując okupację przez amerykańskich żołnierzy i kolejne dostawy amerykańskich rakiet.

Izrael może to zrobić, nakłaniając opłacony reżim Bidena do zaakceptowania ataku Izraela na Iran.

Pytanie, które teraz ci zadaję, brzmi: Jeśli faktycznie USA są supermocarstwem, a Zachód jako całość stanowi mega-super-mocarstwo, jak to możliwe, że trzy sztuczne państwa mają kontrolę nad przyszłością Zachodu?

Cele strategiczne Zachodu w wojnie proxy z Rosją na Ukrainie

Cele strategiczne Zachodu w wojnie proxy z Rosją na Ukrainie

Mówi się już bez ogródek, że Rosja jest w stanie wojny z Zachodem, dla którego Ukraina to tylko narzędzie. 

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 30
 
READ IN APP
 

Ukraina zniszczyła już wielokrotnie więcej sprzętu i broni niż posiadała, czyli Kijów nie mógłby już walczyć przez półtora roku, gdyby nie dostawy z Zachodu. Kijów nie byłby w stanie walczyć nawet przez sześć miesięcy, gdyby nie finansowanie przez Zachód jego potrzeb budżetowych. Zachód jest bezpośrednim uczestnikiem toczącej się wojny i tylko z tego powodu działania wojenne jeszcze się nie zakończyły.

Jeśli jutro Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy publicznie oświadczą zgodnie, że znoszą wszelkie zakazy użycia dostarczanej przez nich broni, nic się dla Rosji nie zmieni, ani teoretycznie, ani praktycznie. Jest to dobrze rozumiane nie tylko na Kremlu, ale także w stolicach NATO. W związku z tym pojawia się pytanie: dlaczego Zachód podsyca histerię wokół pozwolenia na uderzenie bronią, którą dostarczył w cele w głębi terytorium Rosji?

Trudno zignorować fakt, że histeria wywołana uderzeniami ukraińskimi na terytorium Rosji narastała równolegle z rosnącą liczbą niepokojących publikacji na Zachodzie wyrażających wątpliwości co do zdolności Ukrainy do utrzymania frontu przez długi czas, nawet pod warunkiem zapewnienia Kijowowi przez Zachód wszelkiej możliwej pomocy.

W istocie rozwinęła się ona równolegle z dyskusją o konieczności wprowadzenia na Ukrainę wojsk NATO w celu utrzymania frontu i stanowiła swego rodzaju alternatywę dla tej decyzji.

Na początku tego roku Zachód doszedł do wniosku, że zdolności ukraińskiego oporu militarnego wygasną albo do końca tego, albo do początku przyszłego (co wielokrotnie powtarzali zachodni politycy i wojskowi).

Próby USA zaoferowania Rosji pokoju odpowiadającego elitom amerykańskim nie powiodły się – Moskwa dała jasno do zrozumienia, że ​​jest gotowa do negocjacji i rozważenia różnych formatów rozwiązania kryzysu, ale na własnych warunkach, z których najważniejszym jest utworzenie strefy buforowej bezpieczeństwa pomiędzy Rosją a NATO, w której sojusz nie byłby w stanie utrzymać znaczącej broni i rozmieścić sił uderzeniowe nawet na terytoriach swoich państw członkowskich.

Tym samym przedłużanie gorącej fazy konfrontacji poza istnienie państwa ukraińskiego lub sztuczne przedłużanie ukraińskiej agonii stało się życiową koniecznością Zachodu – ostatnią nadzieją na zmuszenie Rosji do zawarcia pokoju na jej własnych warunkach. Obydwa scenariusze (kontynuacja konfrontacji po upadku państwa ukraińskiego lub przedłużenie agonii ukraińskiego reżimu) wymagały de facto bezpośredniego starcia Zachodu z Rosją.

W rzeczywistości pomysł Macrona, jakoby członkowie NATO, a nie samo NATO, mieli walczyć z Rosją na Ukrainie, był próbą pogodzenia konieczności niezależnego wejścia Zachodu w konflikt z niepożądanym bezpośrednim starciem NATO–Rosja. „Powiemy, że NATO nie jest NATO, a okaże się, że Rosja nie walczy z NATO jako całością, ale tylko z jego indywidualnymi członkami”.

Dość naiwny plan, który popierały jedynie najbardziej rusofobiczne reżimy bałtyckie, które nie mają nic do stracenia, bo nie mają już nic.

Pozostali członkowie NATO mieli uzasadnione pytanie: co by się stało, gdyby Rosja zdecydowała, że ​​walczy nie z pojedynczymi członkami, ale z całym NATO i zaczęła zgodnie z tym postępować? Autorzy koncepcji Macrona nie znaleźli pozytywnej odpowiedzi na to pytanie.

Dlatego Stany Zjednoczone, po cichu wspierając dążenie państw bałtyckich do wojny z Rosją, ale zdając sobie sprawę, że nie gwarantuje to starcia Moskwy z całą Europą, zaczęły aktywnie promować temat uderzeń bronią zachodnią na głębokie tyły Rosji, z wykorzystaniem pozwoleń rządów zachodnich.

Jednocześnie w mediach zachodnich kilkakrotnie pojawiały się informacje o zwiększeniu dostaw zachodnich rakiet na Ukrainę o zasięgu 300–350 km, o możliwych dostawach rakiet o zasięgu 500–550 km oraz o wspólnej (Zachód i Kijów)  masowej produkcji ciężkiego sprzętu rakietowego..

Wydaje się, że Stany Zjednoczone przygotowują prowokację, która pozwoliłaby im zrzucić odpowiedzialność za kolejne podniesienie stawki na Rosję i sprawić, że konflikt UE-Rosja stanie się nieunikniony, zmuszając Moskwę do przejęcia inicjatywy.

Dyskusja o pozwoleniu na uderzenie w głąb Rosji jest szeroko rozpowszechniana w rosyjskich mediach, wywołując oburzenie rosyjskiego społeczeństwa i ostrą reakcję władz. Kiedy intensywność namiętności dostatecznie wzrośnie, a współudział Zachodu w atakach na Rosję stanie się oczywisty nawet dla niewidomych, zostanie zorganizowany masowy (setki, a może więcej jednostek w salwie) rakietowy i bezzałogowy atak na wrażliwe ośrodki rosyjskie, w tym mieszkalne obszary dużych miast położone znacznie dalej od granicy niż Kursk i Biełgorod. Możliwe jest powtórzenie takiego ataku 2-3 razy, w zależności od ilości zgromadzonej broni uderzeniowej.

Wybuch powszechnego oburzenia nie powinien pozostawiać władzom rosyjskim wyboru i nawet jeśli główna wściekłość odwetowego ciosu spadnie na Ukrainę, coś (jakiś delikatny cios) musi spaść bezpośrednio na Zachód. [Sądzę, że pierwszy – na Polskę. MDakowski]

Po drugie, Rosję można oskarżyć o atak na NATO i można wytłumaczyć Europejczykom, że tego chcą, czy nie, ale muszą się bronić. Nawet jeśli Moskwa ograniczy swoją reakcję wyłącznie do terytorium Ukrainy, uderzenie rakietowe może zawsze spowodować śmierć jakiejś zachodniej misji humanitarnej składającej się wyłącznie z pacyfistów i autorytetów moralnych.

Ogólnie rzecz biorąc, jeśli w 2014 roku Stany Zjednoczone potrzebowały Rosji do walki z Ukrainą, to teraz potrzebują jej do walki z Europą. Waszyngton spędził 8 lat na wzniecaniu kryzysu militarnego na Ukrainie. Teraz z tą samą energią i takim samym uporem podsyca ogień europejskiej wojny. Jeśli Europa nie chce zaatakować Rosji, Rosja musi zaatakować Europę, w przeciwnym razie obaj będą musieli przypadkowo się zderzyć, ale ponieważ Stany Zjednoczone potrzebują ich do walki, muszą walczyć.

Strategia jest prosta, nieskomplikowana, ale do tej pory do wojen, których potrzebował Waszyngton, prędzej czy później (czasami ze znacznym opóźnieniem) zawsze udawało się doprowadzić.

Czas pokaże jak skuteczne są  wysiłki waszyngtońskich globalistów i ich unijnych marionetek w doprowadzeniu świata do kataklizmu nuklearnego.  To, że również i oni wyparują w jądrowym kotle, jako autentycznym sługom szatana, im nie przeszkadza.  Znajdą się w końcu w swym wymarzonym raju – otchłani piekielnej.

Koniec USA na Ukrainie, czyli wojna bez końca

PATRICK LAWRENCE: Koniec USA na Ukrainie, czyli wojna bez końca

Dać dalej rządzić globalistom w III RP, a będą tam polskie zarówno groby jak flagi 

PATRICK LAWRENCE:

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 30 dr/ignacy/nowopolski
READ IN APP
 

Pole Marsowe na Cmentarzu Wojskowym Łyczakowskim we Lwowie, Ukraina, grudzień 2023

Minęły już dwa i pół roku, odkąd Moskwa wysłała dwa projekty traktatów, jeden do Waszyngtonu, drugi do NATO w Brukseli, jako proponowaną podstawę rozmów w sprawie nowego porozumienia w sprawie bezpieczeństwa — odnowienia stosunków między sojuszem transatlantyckim a Rosyjską Federacją.

Zatrzymajmy się na chwilę, aby przypomnieć sobie wszystkich, którzy zginęli w wojnie, która wybuchła na Ukrainie rok i kilka miesięcy po tym, jak Joe Biden odmówił, a nawet wyśmiał, honorowe dyplomatyczne démarche Władimira Putina. Wszyscy okaleczeni i wysiedleni, wszystkie miasta zniszczone, wszystkie pola uprawne zamieniły się w księżycowy krajobraz.

Należy przypomnieć, prawie całkowite porozumienie pokojowe, wynegocjowane w Stambule kilka tygodni po rozpoczęciu wojny, którą Stany Zjednoczone i Wielka Brytania pospieszyły się zatopić w morzu słowiańskiej krwi. I oczywiście wszystkie te miliardy dolarów, które nie zostały wydane na poprawę życia Amerykanów, ale zamiast tego na uzbrojenie reżimu w Kijowie, który ekstrawagancko kradnie tą pomoc.

Warto przypomnieć te rzeczy, ponieważ nadają one kontekst szeregowi ostatnich wydarzeń, które należy zrozumieć, nawet jeśli nasze korporacyjne media zniechęcają do myślenia.

Jeśli będziemy pamiętać najnowszą historię, będziemy w stanie dostrzec, że niezwykle nieodpowiedzialne decyzje podjęte kilka lat temu, tak marnujące życie ludzkie i wspólne zasoby, są teraz powtarzane w takim stopniu, że jest teraz pewne, że brutalność i marnotrawstwo będą kontynuowane na czas nieokreślony. 

Drzwi do tej nowej sekwencji wydarzeń otwierają niedawne postępy rosyjskiej armii na północnym wschodzie Ukrainy. To nowe natarcie zagraża obecnie Charkowowi, drugiemu co do wielkości miastu Ukrainy, położonemu zaledwie 25 km od granicy z Rosją.

Nawet prasa głównego nurtu, niechętnie donosząca o niepowodzeniach, jakie poniosły Siły Zbrojne Ukrainy (AFU), opisuje rosyjską kampanię na północnym wschodzie, która rozpoczęła się kilka tygodni temu, jako pogrom. Kreml twierdzi, że nie jest zainteresowany zajęciem Charkowa i na razie wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest.

Jednak szybki odwrót Ukraińców niesie ze sobą silny przedsmak ostatecznej porażki, w niedalekiej przyszłości. „Kilka ukraińskich brygad bojowych, o dziwo, nie zdezerterowało ani nie rozważało takiej dezercji” – Seymour Hersh, cytując swoje zwyczajowe źródła „Powiedziano mi”, o czym poinformował w zeszłym tygodniu w swoim biuletynie„ ale dali do zrozumienia swoim przełożonym, że nie będą już uczestniczyć w czymś, co byłoby samobójczą ofensywą przeciwko lepiej wyszkolonym i lepiej wyposażonym siłom rosyjskim”.

Brygady składają się średnio z 4,000 do 5,000 żołnierzy każda a mogą liczyć do 8,000 lub nawet więcej. Raport Hersha sugeruje, że znaczna, a być może bardzo znaczna liczba żołnierzy ukraińskich wszczęła obecnie faktyczny bunt przeciwko naczelnemu dowództwu AFU.

W oczywistej odpowiedzi na szybkie nowe natarcie Rosji i w ogóle kierunek wojny, dobrze skoordynowana, choć niezbyt przebiegła amerykańska machina propagandowa zaczęła przygotowywać społeczeństwo na szerszą wojnę, która ma się przedłużyć, w ramach polityki i strategii wojskowej, na terytorium Rosji. Ten wysiłek zaczął się od New York Times prezentującego wywiad z Wołodymyrem Zełenskim, który został nagrany na wideo i opublikowany w wydaniach zeszłej środy. Transkrypcja wywiadu jest tutaj.

Sednem sprawy, było podkreślenie, że nadszedł czas, aby rozpocząć bombardowanie terytorium Rosji i że reżim Bidena musi cofnąć swój zakaz takich operacji.

Z kolei, za pośrednictwem swoich powierników, którzy prawie na pewno byli upoważnieni, Putin proponuje coś, co równa się zawieszeniu broni. Obie strony przestaną strzelać, a dominacja terytorialna pozostanie taka, jaka jest – niekoniecznie wyryta w ziemi, ale do czasu, gdy obie strony będą mogły wynegocjować kolejny krok w kierunku trwałego porozumienia.

To prowadzi nas z powrotem do… właściwie grudnia 2021 roku. Podobnie jak wtedy, ani Kijów, ani Waszyngton nie są zainteresowane obiecującymi propozycjami.

„Putin nie ma obecnie zamiaru kończyć swojej agresji na Ukrainę” – powiedział agencji Reuters Dmytro Kuleba, amatorski minister spraw zagranicznych Kijowa. „Tylko zasadniczy i zjednoczony głos światowej większości może zmusić go do wybrania pokoju zamiast wojny”.

Ostateczną reakcją na nowe rosyjskie postępy w kierunku Charkowa i pomysłowe przecieki Kremla w zeszłym tygodniu jest rozpoczęcie nowej fazy wojny zastępczej, którą Zachód już przegrał – fazy, która również wydaje się mieć niewielkie szanse powodzenia, ale niesie ze sobą większe niebezpieczeństwo niż każdy prawdziwie odpowiedzialny mąż stanu kiedykolwiek by zaryzykował.

Ani Biden, ani Zełenski nie chcą końca tej wojny: z różnych powodów nie mogą sobie na to pozwolić. Oni są główną przeszkodą dla pokoju. Przedstawili ten konflikt jako rodzaj kosmicznej konfrontacji dobra ze złem.

Ale co się stanie, gdy “potężny ukraiński naród” nie będzie mógł przegrać wojny, którą już przegrał? Wojna bez końca!?

Kryminaliści nadzieją Zełenskiego. Jak Ukraińcy unikają poboru. „Zabawa w kotka i myszkę”

Jak młodzi Ukraińcy unikają poboru. „Zabawa w kotka i myszkę”

30.05.2024 nczas/jak-ukraincy-unikaja-poboru

Ukraiński żołnierz
Ukraiński żołnierz. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia, Ministry of Defense of Ukraine, CC BY-SA 2.0

Magazyn „Le Figaro” poświęcił duży artykuł wojnie na Ukrainie. Magazyn opisuje „trwającą na ukraińskich ulicach zabawę w kotka i myszkę”, Ukraińców, którzy starają się uniknąć mobilizacji.

Francuskie periodyk zauważa, że „po niepowodzeniu zapowiadanej latem 2023 r. kontrofensywy i zamrożeniu amerykańskiej pomocy, wielu młodych mężczyzn boi się daremnie poświęcać swoje życie i unika oficerów werbunkowych odpowiedzialnych za pobór”.

Omijaniu werbunku służą m.in. media społecznościowe. Korespondent „Le Figaro” przytacza wiadomość opublikowaną 28 maja o godzinie 8:16 na kanale Telegramu, którą śledziły tysiące mieszkańców Odessy: „Na przystanku Olhijewka, w pobliżu muzeum sztuki w obu kierunkach jest dużo chmur. Na miejscu ruch filtruje około dwudziestu żołnierzy i policjantów. Kiedy zbliża się autobus lub tramwaj, dają kierowcy znak, aby się zatrzymał i kontrolują mężczyzn w wieku poborowym”.

Dalej korespondent zauważa, że takie ostrzeżenia odnoszą skutek, bo tego dnia rano pojazdami podróżowały głównie… kobiety. Internet dość szybko ogłasza o miejscach, gdzie pojawiają się patrole policji i wojska.

Według korespondenta francuskiej gazety, który powołuje się na źródła policyjne, „nadal udaje nam się złapać od dwudziestu do trzydziestu dziennie w każdym z naszych punktów kontrolnych”. Osoby takie nie są doprowadzane siłą, ale otrzymują do ręki wezwanie do poboru. Dalsze uchylanie się od służby może spowodować następnym razem ich aresztowanie.

Jednak nie jest to powszechna postawa. Na Ukrainie są też tysiące ochotników. Okazuje się, że tysiące więźniów zgłasza się na ochotnika do armii, by zastąpić w ten sposób swoje wyroki odsiadki. Jak podaje ten sam francuski dziennik, ogółem kwalifikuje się do poboru 19 000 skazanych.

Jeszcze kilka miesięcy temu dowództwo armii ukraińskiej odrzucało pomysły zastępowania wyroków służbą w wojsku. „Jednak w obliczu pogorszenia się sytuacji na froncie i coraz pilniejszej potrzeby uzupełniania rezerw, dowódcy zmienili zdanie” – wyjaśnił Le Figaro minister sprawiedliwości Ukrainy Denys Maliouska.

8 maja ukraiński parlament przyjął ustawę umożliwiającą wcześniejsze zwolnienie z więzień ochotników gotowych do służby na froncie. Podania 613 więźniów zostały już zatwierdzone przez sąd. W kolejce czeka 3868 innych, którzy zgłosili się na ochotnika. Władze liczą na wzmocnienie armii liczbą 15 000 nowych żołnierzy prosto z zakładów karnych.

Źródło: Le Figaro

Waszyngton atakuje kluczowy element rosyjskiego parasola nuklearnego. Każdy atak na podstawowy system pierwszego alarmu nuklearnego w Rosji uzasadnia nuklearny odwet

washington-attacks-key-element-of-russias-nuclear-umbrella-threatening-entire-global-nuclear-security-architecture

Waszyngton atakuje kluczowy element rosyjskiego parasola nuklearnego, zagrażając całej globalnej architekturze bezpieczeństwa nuklearnego

Zgodnie z rosyjską doktryną nuklearną każdy atak na podstawowy system pierwszego alarmu nuklearnego w Rosji uzasadnia nuklearny odwet

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 28
 
READ IN APP
 

Administracja Bidena, korzystając ze swoich zastępczych sił na Ukrainie, przeprowadziła w czwartek bezprecedensowy atak na „kluczowy element rosyjskiego parasola nuklearnego”, skutecznie oślepiając rosyjskie wojsko przed wykryciem nadlatujących rakiet balistycznych uzbrojonych w broń nuklearną.

„Zdjęcia satelitarne potwierdzają”, że wiele dronów poważnie uszkodziło „rosyjski strategiczny radar wczesnego ostrzegania na południowo-zachodnim krańcu kraju”, przez co Moskwa stała się bardziej podatna na atak wroga. Zachodnie media w dużej mierze zaciemniły wszelkie relacje na temat tego zdarzenia, które powinny znaleźć się na pierwszych stronach gazet w całym kraju.

Zgodnie z rosyjską doktryną nuklearną każdy atak na podstawowy system pierwszego alarmu nuklearnego w Rosji uzasadnia nuklearny odwet . Biorąc pod uwagę powagę sytuacji, musimy założyć, że frustracja Waszyngtonu wynikami Ukrainy na polu bitwy przyspieszyła dramatyczną zmianę polityki, która obejmuje prowokacje wysokiego ryzyka, mające na celu wywołanie nadmiernej reakcji prowadzącej do bezpośredniej interwencji NATO.

Najwyraźniej administracja Bidena zdecydowała, że ​​bez zaangażowania NATO nie może zwyciężyć na Ukrainie.W tym celu Stany Zjednoczone – za pośrednictwem swoich pełnomocników na Ukrainie – będą w dalszym ciągu przeprowadzać coraz bardziej śmiercionośne ataki na terytorium Rosji, zmuszając Moskwę do reakcji w naturze.

III RP wybuduje drugą Linię Maginota na granicy z Białorusią i enklawą królewiecką. Histeria wojenna w III RP

III RP wybuduje drugą Linię Maginota na granicy z Białorusią i enklawą królewiecką

Histeria wojenna w III RP staje się nie tylko coraz bardziej absurdalna, ale również kosztowna

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 28
READ IN APP
 

Przed II Wojną Światową, genialni francuscy generałowie zaprojektowali linię fortyfikacji zwaną Linią Maginota. Zlokalizowana ona była na granicy z Niemcami i w zamyśle wspomnianych “strategów”, miała chronić Francję przed Niemiecką agresją. Francuscy tchórze byli tak pewni swego bezpieczeństwa, że pomimo gwarancji sojuszniczych dotyczących Polski, nie kiwnęli nawet palcem, kiedy III Rzesza zaatakowała Polskę wszystkimi posiadanymi siłami, pozostawiając na granicy francuskiej jedynie dwie dywizje naprzeciw ogromnej armii francuskiej ukrywającej się za wspomnianą Linią Maginota. 

Dzięki temu francuskiemu tchórzostwu, zaprzaństwu i wiarołomstwu, II RP została pokonana, a w następnym roku niemiecki kapral Adolf Hitler wystawił do wiatru francuską generalicję, omijając Linię Maginota szybkim manewrem poprzez Belgię, wychodząc na tyły armii francuskiej. W niecały miesiąc kampania zakończyła się spektakularnym sukcesem Niemiec.

Dziś, błazny z “polskiego rządu” postanowiły wyrzucić 10 miliardów złotych na podobną “inwestycję” na granicy z Białorusią i Rosją, pozostawiając całkowicie otwartą “granicę przyjaźni” z banderowską Ukraina, na której terytorium prowadzi działania kilkuset-tysięczna armia rosyjska. 

Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie podejmowałby takich “posunięć obronnych”.

Na nieszczęście, wśród administracji w Warszawie nie ma indywiduów z powyższymi walorami. Cała moc ich marnych intelektów skupia się na usatysfakcjonowaniu swych zagranicznych pryncypałów. A ci domagają się podkręcania histerii wojennej wśród społeczeństwa III RP, by łatwiej móc je przekonać do złożenia daniny krwi na ołtarzu globalizmu, w walce z Rosją całkowicie pochłoniętą problemami Donbasu, Zaporoża i Kaukazu! 

Cezary Tomczyk, deputy defence minister, presents the East Shield at the General Staff headquarters in Warsaw, on Monday - Marcin Obara/Avalon

poland-unveils-new-iron-curtain-to-protect-europe

TRZY PYTANIA DOTYCZĄCE SYSTEMU WCZESNEGO OSTRZEGANIA PRZED ATAKIEM ROSYJSKICH RAKIET JĄDROWYCH: Austria – płk. REISNER

TRZY PYTANIA DOTYCZĄCE SYSTEMU WCZESNEGO OSTRZEGANIA PRZED ATAKIEM ROSYJSKICH RAKIET JĄDROWYCH: ODPOWIADA PUŁKOWNIK REISNER

https://www.bundesheer.at/aktuelles/detail/drei-fragen-zum-angriff-auf-das-russische-atomraketen-fruehwarnsystem-oberst-reisner-antwortet

Według doniesień podejrzenie ataku ukraińskiego drona na system radarowy rosyjskiego systemu wczesnego ostrzegania nuklearnego, który ma wykrywać nadlatujące międzykontynentalne rakiety nuklearne, spowodował poważne szkody. Według eksperta wojskowego, pułkownika Markusa Reisnera, zawiera on materiał wybuchowy, który może spowodować nową, niebezpieczną eskalację. Pułkownik Reisner odpowiada na trzy kluczowe pytania:


1. Dlaczego rzekomy atak ukraińskiego drona na rosyjską stację radarową Armawir w południowo-zachodniej części Terytorium Krasnodarskiego jest niezwykle niezwykły?

Zdjęcia, które pojawiły się przedwczoraj, pokazują, że co najmniej jeden z dwóch rosyjskich systemów radarowych wczesnego ostrzegania Woroneż-DM stacjonujących w Armawirze został poważnie uszkodzony w wyniku ukierunkowanego ataku. Rosja posiada obecnie aż dziesięć takich radarowych systemów wczesnego ostrzegania. Rozsiane są po całej Rosji, w lokalizacjach w Murmańsku, pod Petersburgiem, w Kaliningradzie, w Barnauł, w Omsku, koło Irkucka, koło Workuty, w Krasnogorsku i we wspomnianym Armawirze. Ten ostatni, składający się z dwóch radarów, został zbudowany w celu skompensowania podobnych sowieckich systemów pierwotnie zainstalowanych na zachodniej Ukrainie i Krymie.

Radary Woroneż-DM to radary „Over-the-Horizon” (OTH) – „Ultra High Frequency” (UHF), które wchodzą w skład rosyjskiego systemu radarowego wczesnego ostrzegania do wykrywania rakiet balistycznych. Radary mają zasięg 6000 kilometrów . Ich celem jest wczesne wykrycie nadlatujących amerykańskich rakiet nuklearnych, aby móc szybko podjąć własne działania, w tym w najgorszym przypadku rosyjski kontratak nuklearny. Możliwe jest również przekazywanie danych wczesnego ostrzegania sojusznikom, takim jak Iran, Korea Północna czy Chiny.

2. Jakie korzyści odniosłaby Ukraina z takiego ataku na rosyjskie systemy radarowe wczesnego ostrzegania?

Ukraina posiada obecnie jedynie broń rakietową o ograniczonym zasięgu. Nasze własne systemy, takie jak Toczka-U, zostały wyczerpane, a wśród systemów dostarczanych przez Zachód wyróżnia się amerykański system Army Taktycznego Systemu Rakietowego (ATACMS). Ma zasięg 300 kilometrów i wysokość toru lotu [?? nie możliwe md] . Można obecnie spekulować, że siły ukraińskie mogły obrać za cel Armawir, ponieważ obawiały się, że to miejsce może pomóc w ostrzeganiu z wyprzedzeniem o ich atakach za pomocą balistycznych systemów ATACMS dostarczonych przez USA. Jednak Armawir znajduje się prawie 700 kilometrów od ewentualnych miejsc startu ATACMS w pobliżu Chersoniu. tj. te względu na horyzont radarowy Woroneż-DM wykrycie na tej odległości rakiet ATACMS lecących na małej wysokości wierzchołkowej jest trudne. Aby pomiar był dokładny, docelowa nadlatująca rakieta powinna znajdować się co najmniej na wysokości ponad tysiąca kilometrów. Międzykontynentalne rakiety balistyczne latają zwykle na wysokościach do 2000 kilometrów [ ??? md] – czyli w optymalnym zasięgu wykrywania radaru Woroneż-DM. Inne systemy radarowe są przeznaczone do rakiet taktycznych krótkiego zasięgu, takich jak ATACMS. 

3. Czy istnieje inny model wyjaśnienia ataku i dlaczego jest on ważny?

Dwa rosyjskie DM w Woroneżu w obiekcie Armawir stanowią integralną część rosyjskiego strategicznego systemu wczesnego ostrzegania, a ich awaria może mieć wpływ na zdolność kraju do wykrywania nadchodzących zagrożeń nuklearnych. W tej chwili inicjatywę mają rosyjskie siły zbrojne na Ukrainie. Potwierdzają to lub zabezpieczają także ciągłe rosyjskie groźby dotyczące wykorzystania środków własnego potencjału nuklearnego.

Jesienią 2022 roku, na krótko przed niespodziewanym wycofaniem wojsk rosyjskich w obliczu okrążenia z przyczółka pod Chersoniem, amerykański wywiad poinformował o możliwych przygotowaniach do taktycznego rozmieszczenia rosyjskiej broni nuklearnej. Wreszcie, wydarzenia takie wyjaśniają przemyślane, ale nie nadmierne podejście USA (strategia „Gotowania żaby”) do Rosji. Jest zatem całkowicie logiczne, że atakiem przeprowadzonym przez Ukrainę na DM w Woroneżu w Armawirze USA chcą pokazać Rosji, że nie chce już dłużej akceptować niedopuszczalnej sytuacji rosyjskiego zagrożenia bronią nuklearną.

Jeżeli faktycznie tak jest, można wyciągnąć dwa dalsze wnioski: po pierwsze, sytuacja na Ukrainie jest niezwykle poważna, a po drugie, wojna o Ukrainę ponownie się zaostrzyła. Czas pokaże, jak i czy Rosja zareaguje na ten atak na jej potencjał odstraszania nuklearnego. Rosyjski system wczesnego ostrzegania jest częścią krajowej strategii odstraszania nuklearnego. Atak na Armawir mógłby spełnić warunki, jakie Rosja publicznie postawiła w 2020 r. dla ataków wroga mogących wywołać odwet nuklearny. Do tego dochodzi fakt, że ewentualna współpraca Rosji z jej bliskimi sojusznikami w przestrzeni kosmicznej została ograniczona, na korzyść bliskich partnerów USA.

https://www.bundesheer.at/aktuelles/detail/drei-fragen-zum-angriff-auf-das-russische-atomraketen-fruehwarnsystem-oberst-reisner-antwortet

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Agnieszka Piwar 2024-05-25 piwar.info/polowanie

Premier Donald Tusk wydał zarządzenie, które powołuje komisję ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski w latach 2004-2024. Decyzję w tej sprawie poprzedziła „ucieczka” byłego już sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś. Jego nagły wyjazd z Polski idealnie podgrzał atmosferę i wpisał się w ten cały spektakl.

Reżyser przedstawienia (kimkolwiek on jest) skutecznie zadrwił sobie z naiwnych Polaków. Widzę to nawet po części moich znajomych z mediów społecznościowych, którzy dali się wkręcić. Jakże wielu uwierzyło w łzawą bajeczkę o prześladowanym człowieku, który musiał uciekać z Polski, ponieważ czyhało tu na niego wielkie niebezpieczeństwo. Szmydta bronią najczęściej Polacy, którzy sympatyzują z Białorusią i Rosją. Ślepcy nie dostrzegają tego, że celem akcji jest prawdopodobnie dokręcenie śruby i dobicie relacji między naszymi państwami.

„Uciekinier” na Białoruś, to żaden bohater. Facet robił w Polsce obrzydliwe rzeczy, m.in. babrał się w politycznym szambie czyli tzw. aferze hejterskiej. Zhańbił tym samym sędziowską togę. Co z tego, że potem przyznał się do udziału w akcji i kreował się na sygnalistę. Fakty są takie, że z pełną świadomością brał udział w destabilizacji państwa i nie wziął za to odpowiedzialności. A teraz opowiada za granicą jakie to państwo jest złe. Tymczasem on również przyczynił się do tego zła.

Na Wschodzie też nie jest żadnym bohaterem. Tam wyznają zasadę: «zdradził raz, będzie to robił zawsze». Ale niektórym naiwnym Polakom myślącym ciepło o Wschodzie wystarczyło, aby powiedział kilka miłych słów o sąsiedniej Białorusi, sprzeciwił się wojnie z Rosją i obsmarował rządzących Polską zdrajców. Naiwni Polacy nie dostrzegają, że Tomasz Szmydt też jest zdrajcą. Zdradził zawód sędziego, bo zdecydował się brać udział w brudnych rozgrywkach politycznych mających na celu niszczenie innych osób.

UDAWANA SKRUCHA?

To nie jest tak, jak sugerują niektórzy na Facebooku, że facet zrozumiał swój błąd, a teraz chce to naprawić, dlatego prysnął na Wschód. Były już sędzia na tym samym Facebooku publikuje teraz filmy, z których wynika zgoła co innego. Dla przykładu, siedzi w szlafroku na terenie białoruskiego SPA, szczerzy zęby i obwieszcza z uśmiechem: „Tutaj się mówi: kto dobrze pracuje, ten dobrze wypoczywa”. Po czym wyluzowany zaprasza ministra Sikorskiego do SPA w Mińsku, sugerując z kpiną w głosie, żeby ten też zaznał relaksu, zamiast pchać Polskę do wojny.

Czy tak zachowuje się poważny człowiek, który naprawdę chce walczyć z patologiami państwa?

Cała ta hucpa z „ucieczką” podkręciła atmosferę w Polsce do tego stopnia, że polowanie rozkręca się na całego. Media głównego nurtu grzeją teraz tezę w stylu, że to agent podstawiony/zwerbowany przez Mińsk/Moskwę. Żeby do reszty podzielić nasze narody, minister obrony narodowej zapowiedział uszczelnianie wschodniej granicy. „Przystąpiliśmy do realizacji największej operacji Tarcza Wschód. Od 1945 roku takich umocnień na żadnej z granic nigdy nie było” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.

Rządzący Polską namiestnicy dostali wiatru w żagle. Mają „zielone światło”, by jeszcze bardziej napiętnować każdego kto ośmiela się dążyć do dobrych relacji z Rosją i Białorusią. Bo przecież takich relacji mieć nie możemy, wszak zadaniem rządzących jest wepchnąć nasz kraj do wojny z tymi państwami.

Tymczasem polskie społeczeństwo zdecydowanie wojny nie chce. Świadomość Polaków na temat powagi sytuacji w znacznym stopniu wynika z tego, że w przestrzeni internetowej sporo osób ostrzega przed wpychaniem Polski do konfliktu militarnego z Rosją i Białorusią. Dlatego trzeba Polaków odpowiednio przesterować i przekonać, że wojna to konieczność następnego etapu. Sprawdzoną metodą jest zastraszanie, stąd potrzeba wykreowania wroga, który czai się na nasze bezpieczeństwo i interesy.

W związku z powyższym przedstawiciele partii politycznych wywodzących się z układu okrągłostołowego (a więc jedna banda), widowiskowo obrzucają się wzajemnymi oskarżeniami o powiązania z „ruską agenturą”.

ODWRACANIE UWAGI

Próbkę tego jak będzie wyglądać „merytoryczna” strona komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, zaprezentowała w Sejmie RP posłanka Anna Wojciechowska z Koalicji Obywatelskiej. Grzmiała z mównicy sejmowej oskarżając działaczy Prawa i Sprawiedliwości o wysługiwanie się rosyjskim interesom (dokładnie to samo robią od lat politycy PiS oskarżając przedstawicieli innych partii). By podkręcić atmosferę, wymieniła nawet moje nazwisko.

Wojciechowska gardłowała przed polskojęzycznymi parlamentarzystami, że politycy PiS mają powiązania z Agnieszką Piwar „aktywistką o jawnie prorosyjskich sympatiach”. Chwilę wcześniej wymieniła nazwisko ministra Tchórzewskiego.

Skąd ten wywód posłanki KO? Zapewne zainspirowała się paszkwilem „dziennikarza” tygodnika „Polityka”, który kilka lat temu napisał artykuł pt. „Polityczno-rodzinny tandem z rosyjskim węglem w tle”. Pod tezę powiązał mnie na siłę z Krzysztofem Tchórzewskim, ministrem energii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.

Na czym polegało nasze powiązanie, skoro ministra nigdy nie poznałam? Pismak „Polityki” dokonał następującej „analizy”: Agnieszka Piwar o prorosyjskich sympatiach jeździła kiedyś na Międzynarodowe Motocyklowe Rajdy Katyńskie. Na Rajdy Katyńskie jeździł też kiedyś brat ministra Tchórzewskiego. W związku z tym Agnieszka Piwar ma powiązania z politykami PiS.

Idąc tym tokiem rozumowania, na upartego równie dobrze można zrobić ze mnie amerykańską aktywistkę/agentkę. Kilkanaście lat temu piłam piwo w restauracji na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Towarzysząca mi koleżanka Wiola zauważyła, że obok nas wcina obiad Radosław Sikorski. A zatem, siedziałam blisko ministra spraw zagranicznych, męża Anne Applebaum – Amerykanki żydowskiego pochodzenia. Co znamienne, ich syn ma amerykańskie obywatelstwo i służy w armii USA.

PRAWDZIWE ZAGROŻENIE

Kto by jednak przejmował się tym, że mamy w rządzie ludzi powiązanych rodzinnie z obywatelami innych państw, którzy w dodatku służą w obcym wojsku. Przecież niektórzy mogą, bo tak! Weźmy takiego Władysława Teofila Bartoszewskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który jest posiadaczem paszportu brytyjskiego. Jako obywatel Wielkiej Brytanii jest zobowiązany być wiernym brytyjskiej koronie. A to oznacza, że jest to sprzeczne z polskim interesem.

Co zatem z naszym bezpieczeństwem? Biorąc pod uwagę fakt, że syjoniści z Izraela szykują exodus do Europy Wschodniej i Środkowej, w tym do Polski, to czeka nas najgorsze. Należy więc odnotować, że minister Bartoszewski o zbrodniarzach dokonujących ludobójstwa na Palestyńczykach wyraził się następująco: „Izrael prowadzi wojnę w sposób bardzo cywilizowany i ma prawo do samoobrony”.

A kiedy wymordują do reszty Palestyńczyków i podpalą Bliski Wschód, wtedy uciekną z powrotem do Polin. Kierunek nieprzypadkowy. Przypominam, że przywódca Światowej Organizacji Syjonistów i pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion (1886-1973) urodził się w Płońsku. Ojciec obecnego premiera Izraela Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie.

Tymczasem zawraca się głowę Polakom „ruskimi agentami” i urządza widowiskowe polowanie. A tak naprawdę powinniśmy bać się tego, że przedstawiciel polskojęzycznego MSZ jest nie tylko posiadaczem obcego paszportu, ale publicznie usprawiedliwia najbardziej zbrodniczą armię świata, określając ich sposób działania jako „cywilizowany”.

Faktycznym celem tych ludzi jest bowiem to, abyśmy poszli na rzeź z Rosjanami i Białorusinami, ponieważ chcą zagarnąć nasze państwo tylko dla siebie. Szopki z komisjami odstawiają więc po to, by odwrócić uwagę Polaków od ich kluczowych działań.

Agnieszka Piwar

Trudna walka z problemami wywołanymi w Unii przez masową ukraińską emigrację

Trudna walka z problemami wywołanymi w Unii przez masową ukraińską emigrację

Miast dążyć do zakończenia konfliktu ukraińskiego i zlikwidować w ten sposób przyczynę emigracji, globaliści eskalują jeszcze wojnę 

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 27 drignacynowopolski@substack.com
READ IN APP

Niemcy są głównym miejscem docelowym dla  ukraińskich uchodźców  w obliczu wspieranej przez Zachód wojny zastępczej przeciwko Rosji. Polska i Czechy przyjęły drugą i trzecią co do wielkości kohortę migrantów, przyjmując odpowiednio 960 000 i 360 000 Ukraińców.

Kraj oferuje hojne świadczenia, z miesięcznym stypendium w wysokości 563 euro lub 610 dolarów.  Tymczasem,  według niemieckiego nadawcy państwowego Deutsche Welle, wskaźnik zatrudnienia ukraińskich uchodźców w Niemczech wynosi zaledwie 20% – znacznie mniej niż w innych krajach UE.

Proponowana przez Berlin polityka przewiduje, że  migranci z Ukrainy  , którzy nielegalnie przenieśli się do innych państw UE, zostaną zawróceni do krajów, w których pierwotnie ubiegali się o azyl. Według eksperta cytowanego przez „Die Welt” część uchodźców w wieku bojowym może zostać zawrócona na Ukrainę.

Kijów podjął wysiłki na rzecz powrotu obywateli w wieku poborowym, ponieważ unikanie poboru do wojska pozostaje poważnym problemem.  W kwietniu kraj  ogłosił  plan odmowy pomocy konsularnej Ukraińcom w wieku poborowym za granicą, zmuszając ich do odwiedzania ośrodków poboru do wojska na Ukrainie w celu uzyskania dostępu do usług.

Ukraina zaczęła wywierać silny nacisk na Ukraińców biorących udział w gangach w miarę narastania w kraju sprzeciwu wobec wojny z Rosją, przetrzymując mężczyzn w wieku bojowym w miejscach publicznych i poddając ich krótkiemu szkoleniu, zanim zostaną wysłani na linię frontu. Skandal wybuchł w zeszłym miesiącu po tym, jak 14-letni chłopiec został  zaatakowany i zatrzymany przez funkcjonariuszy poboru , a następnie zwolniony po przedstawieniu przez nastolatka dokumentu potwierdzającego jego wiek.

Nacisk związany z przyjęciem ukraińskich uchodźców podsycił napięcia w całej Europie, gdzie  nasila się polityka antyimigrancka.  Republika Irlandii  ogłosiła niedawno  cięcia świadczeń socjalnych dla migrantów w związku z poważnym niedoborem mieszkań w kraju.

Inna polityka wewnętrzna narzucona w świetle konfliktu Kijów–Moskwa okazała się wysoce kontrowersyjna; przewidywany wzrost PKB Niemiec w 2024 r.  skurczył się  do zaledwie 0,3%, ponieważ  sankcje na rosyjski gaz  w dalszym ciągu uderzają w przemysł tego kraju. Likwidacja ceł na ukraińskie produkty rolne wywołała protesty rolników na całym kontynencie.

Napięcia polityczne narosły także w Unii Europejskiej, a wśród państw członkowskich Węgry, Serbia i Słowacja wyraziły sprzeciw wobec uzbrojenia Ukrainy.

W zeszłym tygodniu  słowacki premier Robert Fico został postrzelony  przez napastnika “niezadowolonego z polityki rządu” wobec zachodniej wojny zastępczej. W sieci pojawiło się nagranie , na którym niedoszły morderca nazywa rząd Fico „zdrajcami” za odmowę udzielenia pomocy wojskowej reżimowi w Kijowie.

Fico upierał się, że Słowacja będzie w dalszym ciągu dostarczać Ukrainie pomoc humanitarną, jednak populistyczny przywódca twierdzi, że wysyłanie jej uzbrojenia nie leży w interesie tego małego środkowoeuropejskiego kraju.

https://www.infowars.com/posts/germany-pushes-solidarity-distribution-of-ukraine-migrants-as-social-services-strained

Sprzeciw wobec pomocy Ukrainie. Viktor Orban chce przedefiniować rolę Węgier w NATO

Misje tylko u sojuszników, sprzeciw wobec pomocy Ukrainie. Viktor Orban chce przedefiniować rolę Węgier w NATO

sprzeciw-wobec-pomocy-ukrainie-viktor-orban

Premier Viktor Orban chce zmienić sposób funkcjonowania jego kraju w strukturach NATO. Polityk sprzeciwił się udziałowi Budapesztu w pomocy finansowej i wojskowej dla Ukrainy oraz uznał, że Węgry nie powinny brać udziału w misjach organizowanych poza terytoriami sojuszników paktu.

Musimy przedefiniować rolę Węgier w NATO – mówił Orban w rozmowie z Radiem Kossuth. – Pracujemy nad tym, jak możemy funkcjonować jako członek NATO, nie biorąc udziału w działaniach Sojuszu poza jego terytorium – dodał. Jak mówił, Węgry uczestniczą w pracach komitetów zajmujących się planowaniem wojennym, ale nie chcą uczestniczyć w pomocy finansowej ani militarnej dla Ukrainy.

Zdaniem Orbana, obecnie to Węgry w największym stopniu ze wszystkich państw NATO kierują się „podstawową filozofią” Sojuszu.

Węgierski rząd od dawna krytykuje udzielanie przez Zachód pomocy militarnej Kijowowi. Występuje też przeciwko integracji Ukrainy z NATO i UE. W ostatnim czasie Węgry sprzeciwiały się wzmocnieniu roli koordynacyjnej NATO w zakresie transferu broni na Ukrainę i szkolenia ukraińskich żołnierzy. Jak ocenił minister spraw zagranicznych Węgier, Peter Szijjarto, propozycja NATO w tej sprawie to przekraczanie „czerwonych linii”, które Sojusz sam wyznaczył na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej. Polityk plany pomocy Ukrainie nazwał „szaloną misją”.

Źródło: PAP/Oprac. MA

NWO: Wojna z człowiekiem

NWO: Wojna z człowiekiem

Walka o „Nowy Porządek Świata” jest w rzeczywistości wojną duchową.

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 23
 
READ IN APP
 

Przez świat wieje zimny wiatr śmierci. Ktoś stwierdził, że jest nas za dużo i trzeba nas zdziesiątkować.

Wielki plan jest taki, że nieliczni ocaleni nie będą mieli czego pozazdrościć zmarłym. Los nowego gatunku poddanych, przywiązanych do cyfrowych plantacji, jest dla nich zarezerwowany.

Śmierć i reedukacja. To idealne hasło dla ogólnoświatowego fenomenu.

Wielkie masakry – od rewolucji francuskiej, przez wojny światowe, po komunizm i narodowy socjalizm (nie zapominając: także formę „socjalizmu”) – wybiórczo wymyślały swoich wrogów, w zależności od interesów ideologicznych, politycznych i strategicznych: klas społecznych, grup etnicznych, kraje…Dziś wróg jest wszędzie: sam człowiek.

Bez względu na rasę, klasę czy przynależność polityczną, wszyscy jesteśmy celem.

Nigdy wcześniej w historii nie było takiej wojny przeciwko człowiekowi.

Sygnał do finałowej fazy dał wirus Covid-19.

George Soros, 11 maja 2020 r.:

Jeszcze przed wybuchem pandemii zdaliśmy sobie sprawę, że znajdujemy się w rewolucyjnym momencie, w którym to, co w normalnych czasach było niemożliwe, a nawet nie do pomyślenia, stało się nie tylko możliwe, ale prawdopodobnie absolutnie konieczne”.

Potem nadeszła wielka rewolucja: szpitale zamieniły się w rzeźnie, domy opieki w obozy zagłady, lekarze w katów, państwa w więzieniach, rządy w strażników, szczepionki w śmiertelne zastrzyki.

Chociaż systemy opieki zdrowotnej deklarowały, że są przytłoczone i przyjmowały jedynie pacjentów chorych na Covid-19 – co zgodnie z „protokołami” uczyniły bezlitośnie kraje świata – wiele krajów dodało do tego także „możliwości” aborcji i eutanazji.

Samobójstwo lub samoaborcja wspomagana telemedycyną stały się rzeczywistością.

Następnie, po dwóch latach chaosu, COVID zniknął, jakby nigdy nie istniał. Jednak 13,6 miliarda dawek szczepionki, które podano 70% światowej populacji (5,7 miliarda ludzi), nadal znajduje się w obiegu. Zabijaj bezpiecznie i skutecznie. Systematycznie i nagle.

Ale ludzie zaczynają się budzić.

Pilnie potrzebna była nowa, śmiercionośna narracja. Zatem pandemię zastąpiła wojna. Równie bezpieczne i skuteczne jak szczepionka. Zwłaszcza, gdy grozi III wojna światowa.

Śmierć nabrała rozpędu i nie da się jej już zatrzymać.

Jak w powieści postmodernistycznej, pod siecią głównej wojennej narracji rozpoczynają się lub rozwijają inne toksyczne wątki epickie: liczne kryzysy (gospodarcze, finansowe, społeczne, kulturalne – z widmem głodu jak cukierek w klatce), zmiany klimatyczne, kryzysy cyfrowe tożsamości, kredyt społeczny, transhumanizm itp. W przeciwieństwie do wojny wszystko zabija.

W przeciwieństwie do wojny wszystko inne zabija powoli. Ale równie bezpiecznie. Zabijają ciało, ale przede wszystkim duszę.

Zdziesiątkowanie nie wystarczy. Zapomniałeś o reedukacji?

Przegraliśmy („naszą”) wojnę przed jej rozpoczęciem

Posted by Marucha w dniu 2024-05-23 prof. Witold Modzelewski https://myslpolska.info marucha/przegralismy-wojne

Wbrew medialno-politycznej propagandzie, nie jesteśmy w sensie prawnym w stanie wojny z kimkolwiek, a zwłaszcza z Rosją. Nie wypowiedziały nam wojny również Afganistan oraz Irak, mimo że bez ich zgody wkroczyliśmy zbrojnie na ich terytorium.

Nie wiem na ile prawdziwe są stwierdzenia o naszej obecności wojskowej na Ukrainie (ponoć już zginęli tam nasi żołnierze), ale z tego co wiem również nie prowadzimy wojny z tym państwem. Prawdą jest to, że na naszym terytorium stacjonują obce wojska oraz materialnie wspieramy jedną z walczących stron w konflikcie rosyjsko-ukraińskim: oddajemy istotną część (większość?) sprzętu pancernego, zapasów amunicji, dostarczamy paliwo, energię elektryczną (prawdopodobnie za darmo).

Tezę o tym, że nie jesteśmy w stanie wojny potwierdzają również oficjele twierdząc, że żyjemy w czasie „przedwojennym”, czyli najlepsze jeszcze przed nami.

Oryginalne są również zmiany w oficjalnej opowieści na temat wojny ukraińsko-rosyjskiej, która wybuchła w lutym 2022 r. Najpierw była to po prostu „wojna” (czyli przedtem panował tam pokój), potem była to już „pełnoskalowa wojna” (czyli przed tą datą ogłoszono wstecznie jakiś stan wojny), a następnie była to już „nasza wojna”, lecz NATO oficjalnie nie raz zaprzeczyło, że jest w stanie wojny z Rosją.

Jak dotąd nas, obywateli nie zapytał nikt o zdanie, czy chcemy prowadzić z kimkolwiek jakąś wojnę. Wynika stąd, że owa „nasza wojna” jest przedsięwzięciem prywatnym naszej klasy politycznej, która na nasz koszt daje upust swojej zapiekłej nienawiści do komunistów (POPiS wywodzi się – jak sam twierdzi – z „opozycji antykomunistycznej”).

W konkluzji można stwierdzić, że my jako obywatele i nasze państwo nie jest w stanie wojny z Rosją; ma ona nas dopiero zaatakować a gdy będzie się z tym ociągać, już oficjalnie wkroczymy na teren Ukrainy i tym samym skończy się czas „przedwojenny” ku powszechnemu zadowoleniu wszystkich, zwłaszcza „geostrategów”; będzie to dla nich bardzo ważne, bo jak dotąd ich prognozy nie chcą się złośliwe spełniać.

Ironizując pragnę zasugerować naszym oficjelom, żeby pośpieszyli się z nową „Wyprawą Kijowską”, bo „walcząca Ukraina” może zakończyć swoją wojnę. O tym już się mówi nawet w propagandowych mediach naszego kraju (innych nie ma): obywatele tego kraju nie chcą ginąć na Froncie Wschodnim, masowo uciekają od poboru, a emigranci (są ich miliony): nie chcą wracać, aby spełnić swój obowiązek obywatelski.

Ponoć frontowe oddziały tego kraju nie były luzowane (tak się nazywa w wojskowej nomenklaturze) od dwóch lat, co jest informacją wręcz szokującą.

W normalnym świecie wojny kończyły się gdy brakło chętnych do wojaczki lub brakowało uzbrojenia lub pieniędzy.

Broń i uzbrojenie od samego początku dostarczają inne państwa. Wykrwawiono i wyludniono Ukrainę po to, aby dokuczyć Rosji w jakimś dziwnym przekonaniu, że Ukraińcy będą dzielnie walczyć do końca i złożą daninę krwi w „naszej wojnie”. Dla setek tysięcy (milionów?) mężczyzn tego kraju to już nie jest prawdopodobnie „ich” wojna, a siłą wysłani na front żołnierze będą dezerterować i poddawać się przy byle okazji. Czyli koniec (nie) naszej wojny może jest blisko?

prof. Witold Modzelewski https://myslpolska.info