Pijany Ukrainiec – dezerter zdemolował kaplicę na lotnisku w Balicach

Pijany Ukrainiec – dezerter zdemolował kaplicę na lotnisku w Balicach

magnapolonia-pijany-ukrainiec-zdemolował

Na lotnisku w podkrakowskich Balicach doszło do poważnego bluźnierstwa. Sprawca określany jako „młody mężczyzna – obcokrajowiec” sprofanował kaplicę, wywracając krzyż, rozrzucając kwiaty i szarpiąc za tabernakulum z Najświętszym Sakramentem.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o ukraińskiego dezertera.

Pijany Ukrainiec zdemolował kaplicę na lotnisku w Balicach. 22-latek, który wtargnął pod wpływem upojenia alkoholowego do lotniskowej kaplicy został ujęty przez Służbę Ochrony Lotnika, która przekazała go policjantom z komendy w Zabierzowie. Postawiono mu zarzuty obrazy uczuć religijnych i usiłowania zniszczenia mienia. Jak podała policja, grozi mu do 5 lat więzienia.

Pijany wandal kierujący się najprawdopodobniej pobudkami antykatolickimi, spędził noc w areszcie, a obecnie oczekuje na dalsze postępowanie.

Sprawę skomentowała kom. Justyna Fil, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. – Na miejsce niezwłocznie został wysłany patrol. Policjanci ustalili, że mężczyzna, którym okazał się 22-letni obcokrajowiec, wtargnął do lotniskowej kaplicy, gdzie przewrócił krzyż, rozrzucił kwiaty, ściągnął obrus z ołtarza i szarpał za tabernakulum – powiedziała.

– Kolejnego dnia, w komisariacie, obcokrajowiec usłyszał dwa zarzuty: obrazy uczuć religijnych, poprzez znieważenie miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych oraz usiłowania zniszczenia mienia. Podejrzany przyznał się do popełnionych czynów, tłumacząc swoje zachowanie upojeniem alkoholowym – dodała.

NASZ KOMENTARZ: Policja znów ośmiesza się, odmawiając ujawnienia narodowości sprawcy. Dobrze, że są jeszcze uczciwi Polacy, którzy ujawniają tego typu fakty.

Zełenski atakuje Polskę na forum ONZ !!

Koniec przyjaźni. Zełenski atakuje Polskę na forum ONZ. „Pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora”

20.09.2023
Wiedziałem, że ta Wielka Przyjaźń z Ukrainą skończy się jakąś komedią, ale nie sądziłem, że to będzie aż taka farsa
.. [Warzecha]

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski przemawiający na forum ONZ. Foto: pprint screen yt
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski przemawiający na forum ONZ. Foto: pprint screen yt

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przemawiał podczas debaty generalnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Kijowski polityk ostro wypowiedział się na temat embarga na ukraińskie zboże, które podtrzymuje m.in. Polska. Tak się kończy nadskakiwanie rządu PiS Ukraińcom.

Zełenski podczas przemówienia na forum ONZ mówił o embargu na ukraińskie zboże, które niektóre europejskie państwa utrzymały po tym, jak UE zniosła je 15 września.

Słowa ukraińskiego prezydenta można odebrać jako oskarżenie wobec państw, które utrzymały zakaz. Kijowski polityk zarzuca tym krajom, w tym Polsce, że działają na korzyść Federacji Rosyjskiej.

– Nasze porty na Dunaju w dalszym ciągu są celem jej rakiet i dronów. Rosja próbuje wykorzystać braki żywności na rynku światowym jako broń w zamian za uznanie części – jeśli nie wszystkich – zdobytych terytoriów. Rosja używa cen żywności jako broni – mówił Zełenski.

Prezydent przypomniał, że Ukraina uruchomiła tymczasowy korytarz eksportowy na Morzu Czarnym.

– Pracujemy nad ochroną szlaków lądowych. Niepokojące jest to, jak w tej chwili niektórzy w Europie podważają solidarność i organizują teatr polityczny, robiąc thriller ze zboża. Może się wydawać, że odgrywają swoją własną rolę, ale zamiast tego pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora – powiedział Zełenski.

„Oddaliśmy czołgi, udostępniliśmy lotniska, wysyłaliśmy wszystkie typy uzbrojenia, przyjęliśmy miliony uchodźców, zapewniliśmy im pomoc socjalną. Byliśmy z Ukrainą od pierwszego dnia wojny. I dzisiaj prezydent Zelenski- za obronę polskich rolników – nazywa nas pośrednio sojusznikami Rosji. To się po prostu w głowie nie mieści” – skomentował dziennikarz Wprost – Marcin Makowski.

[komentarze – w oryginale MD]

„Uuu, panie kochany, to wszystkie te Dudy, Morawieckie i inne Żaryny na koniec okazują się onucami wykrytymi przez samego Zełenskiego.
Wiedziałem, że ta Wielka Przyjaźń z Ukrainą skończy się jakąś komedią, ale nie sądziłem, że to będzie aż taka farsa” – napisał Łukasz Warzecha.

„Oddaliśmy Ukrainie czołgi, broń i amunicję. Przyjęliśmy miliony uchodźców. Wydaliśmy na to wszystko olbrzymie pieniądze. Wszystko po to, żeby Zełeński uznał teraz, że działamy w interesie Putina. To jest bankructwo polityki międzynarodowej PiS i prezydenta Andrzeja Dudy” – skomentował słowa prezydenta Ukrainy współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen.

Inni komentatorzy wskazywali jeszcze na to, że Zełenski wyszedł przed przemówieniem prezydenta Andrzeja Dudy

Embargo na ukraińskie zboże

Zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji został wprowadzony przez Komisję Europejską na początku maja 2023 roku w wyniku porozumienia z tymi krajami w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. Początkowo ograniczenia obowiązywały do 5 czerwca, a następnie zostały przedłużone do połowy września.

Embargo zniesiono 15 września na podstawie postanowienia KE. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Polska przedłuży zakaz wwozu ukraińskiego zboża, mimo braku zgody Unii Europejskiej. Następnie w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie ws. bezterminowego zakazu przywozu do Polski ukraińskich produktów rolnych.

Decyzje o jednostronnym przedłużeniu ograniczeń importowych podjęły również rządy Węgier i Słowacji.

ŹRÓDŁO Unian, PAP, NCzas

=======================

Poza ścisłym gronem partyjnym niewiele osób chce równie dyplomatycznie interpretować skandaliczne słowa Wołodymyra Zełenskiego.

Co do ich autoramentu nie ma wątpliwości red. Łukasz Warzecha. Uuu, panie kochany, to wszystkie te Dudy, Morawieckie i inne Żaryny na koniec okazują się onucami wykrytymi przez samego Zełenskiego.
Wiedziałem, że ta Wielka Przyjaźń z Ukrainą skończy się jakąś komedią, ale nie sądziłem, że to będzie aż taka farsa
 – pisze publicysta na X.

„Ukraińcy są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne”.

Prof. Górski dla Frondy: koniec wojny będzie dla nas prawdziwym początkiem problemów

https://www.fronda.pl/a/Prof-Gorski-dla-Frondy-koniec-wojny-bedzie-dla-nas-prawdziwym-poczatkiem-problemow,220620.html


„Ukraińcy są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne. Próbują uczynić ze swojej walki o swoją niepodległość i wolność, towar eksportowy” – mówi w wywiadzie udzielonym portalowi Fronda.pl prof. Grzegorz Górski.

Fronda.pl: UE nie przedłuży embarga na ukraińskie zboże, tymczasem Polska ogłosiła, że własne embargo utrzyma. Jak taka decyzja ma się do treści traktatów europejskich? 

Prof. Grzegorz Górski: Co do zasady, decyzje związane z regulacjami handlowymi są traktatowo zastrzeżone dla Komisji Europejskiej. To jedno z jej podstawowych zadań, aby dbać o poszanowanie unijnych reguł handlowych, w tym takich stosunków z państwami trzecimi.

Ale traktaty pozostawiają także krajom członkowskim możliwość reagowania na sytuacje nadzwyczajne, które zakłócają normalne stosunki handlowe. W tym sensie działanie Polski i innych krajów regionu jest w pełni uzasadnione. I mówimy tu nie o czysto teoretycznych zagrożeniach, ale o realnych, zweryfikowanych przez życie w okresie poprzedzającym wprowadzenie unijnego embarga. Poziom rozregulowania rynków wewnętrznych tych krajów kilka miesięcy temu okazał się tak duży, że nie było innej możliwości opanowania sytuacji niż embargo. I – co ważne – sytuacja potencjalnego zagrożenia trwa nadal, a nawet jest trudniejsza, bo teraz mamy być obiektem transferu niemal całkowitego komponentu ukraińskich produktów rolnych z tegorocznych zbiorów.

 Ukraina już zapowiada podjęcie kroków prawnych przeciwko Polsce na arenie międzynarodowej. Czy to przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowę wszystkich ukroentuzjastów?

Na Ukrainie trwa gigantyczny konflikt wewnętrzny. Opcja proamerykańska zwarła się ze z nieoczekiwaną koalicją sił prorosyjskiej oligarchii i neobanderowskiej agentury proniemieckiej.

Stawką jest przyszłość Ukrainy, do której kluczem jest usunięcie przez połączone siły niemiecko – rosyjskie Zełenskiego. Ten konflikt zbożowy i pobudzanie kolejnych, antypolskich resentymentów, jest po prostu elementem tej wspólnej w istocie gry Moskwy i Berlina.

Dodatkowo, w zamyśle Brukseli od początku było wywołanie decyzją o zniesieniu embarga chaosu w Polsce w obliczu wyborów. Zakładali, że Warszawa ugnie się presji i pozwoli na powtórkę z poprzedniej sytuacji, a tym samym uderzy to ciężko w obóz rządzący. Kiedy zorientowali się, że Polska zastosuje adekwatne do sytuacji środki, szybko wezwali do Brukseli ludzi Tuska, aby stworzyć pozory tego, iż oppoisitionsführer nie maczał rąk w kreowaniu tej afery.

Niezależnie od tego wszystkiego, zachowanie Ukraińców w tej sprawie dowodzi, że zupełnie stracili rozum. Ale to nie pierwszy raz w historii.

 Ukraiński minister rolnictwa już operuje dychotomią pojęciową, używając sformułowań „my i Unia” przeciwko Polsce i Węgrom. Czy ten polityk trochę się nie zagalopował?

Tak jak powiedziałem – Szmychal i jego ekipa to są po prostu ludzie prowadzeni na pasku Berlina. Realizują niemiecką agendę, która zakłada szybkie porozumienie z Rosjanami i uczynienie z Ukrainy współprotektoratu niemiecko – rosyjskiego. Niemcy mamią Ukraińców swoim przyszłym zaangażowaniem w odbudowę Ukrainy. A ci nieszczęśnicy nie dostrzegają, że Niemcy sami wkraczają w fazę, w której będą potrzebowali pomocy w swojej odbudowie.

W tym kontekście wypowiedzi ministra rolnictwa Ukrainy są po prostu elementem gry neobanderowców, którzy chcą zrujnowania stosunków ukraińsko – polskich. To ma w ich chorej wyobraźni doprowadzić do umożliwienia pełnego zaangażowania Niemców. Aż trudno komentować porażającą głupotę tych założeń, ale znając historię, trudno się tym ludziom dziwić, że dzisiaj się tak zachowują.

Ukraina grozi odwetowym zakazem importu polskich owoców i warzyw. Mamy się czego obawiać?

Jasne i proponuję, żeby od razu obłożyli embargiem dostawy uzbrojenia z Polski, a także zamknęli wszelki transfer na Ukrainę przez Polskę. Zwłaszcza dostaw amerykańskiego sprzętu wojskowego. Notabene, Ukraińcy już „popisali się” w Wilnie na szczycie NATO, gdzie obrażali kogo się dało, a zwłaszcza najważniejszych swoich sojuszników. Są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne. Próbują uczynić ze swojej walki o swoją niepodległość i wolność, towar eksportowy. Tak jakby to innym miało bardziej niż im zależeć na tej wolności i suwerenności. To niepojęte, jak po tym wszystkim czego doznali od Polaków i Polski w ostatnim okresie, mogą tam funkcjonować ludzie pokroju tego ministra. Dowodzi to – niestety – z jaką łatwością ośrodki neobanderowskie zdobywają poklask na Ukrainie.

Jak powinniśmy ukształtować nasze stosunki z Ukraina? Jak znaleźć balans pomiędzy twardą ochroną własnej gospodarki, a wspieraniem militarnym Ukrainy w celu minimalizacji zagrożenia rosyjskiego? Czy może zagrożenie rosyjskie zostało już na tyle zminimalizowane, że nie ma potrzeby udzielania takiego wsparcia?

Wojna będzie trwała jeszcze parę lat. Trzeba mieć tego świadomość. Oczywiście Amerykanie mogą ją skończyć z dnia na dzień – kosztem Ukrainy – ale na to my nie mamy żadnego wpływu. To czy i kiedy tak się stanie, będzie funkcją relacji amerykańsko – chińskich i Ukraina jest tu tak pionkiem w wielkiej grze. My zaś musimy zachować czujność, aby ruchy amerykańskie nas nie zaskoczyły. To będzie miało decydujące znaczenie.

Koniec wojny to będzie jednak dopiero prawdziwy początek problemów dla nas. Ukraina będzie zdruzgotana i wyniszczona, niezdolna do samodzielnej egzystencji przez wiele lat. I do tego będzie wystawiona na agresywne zabiegi „sił odbudowy” z całego świata – przede wszystkim Niemców, Rosjan i Chińczyków. My musimy myśleć o tym najgorszym scenariusz i  mieć koncepcje jak i z kim wziąć udział w grze, która nie pozwoli właśnie Rosjanom, Niemcom i Chińczykom zainstalować się trwale na Ukrainie.

Oprócz Polski podobne embargo wprowadziły także inne dotknięte kryzysem zbożowym kraje tj. m.in. Węgry, Rumunia i Bułgaria. Czy możliwa jest integracja wyżej wymienionych krajów wobec Polski, wobec faktu, że KE jest ślepa na interesy naszej części kontynentu?

Rumunia i Bułgaria są zakładnikami Brukseli, z uwagi na poziom korupcji w tych krajach.

Jeśli „podskoczą”, to Bruksela mocno w nie ugodzi, więc nie będą naszymi sojusznikami w tej walce. Póki się to nie zmieni, to będą udawali – w każdej sprawie – że są z nami. Ale realnie będą słuchać Brukseli. Chyba że Amerykanie ich przycisną – zwłaszcza Rumunów. Tylko raczej nie nastąpi to w sprawie „zbożowej”.

Bezczelność i roszczeniowość: Kijów chce aby Polska zapisała pomoc Ukrainie w ustawie

Bezczelność i roszczeniowość: Kijów chce aby Polska zapisała pomoc Ukrainie w ustawie

kijow-chce-aby-polska-zapisala-pomoc-ukrainie-w-ustawie

Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Ołeksij Daniłow zaproponował, by pomoc dla Ukraińców została zapisana w ustawodawstwie krajów sojuszniczych. Miałoby to sprawić, że wsparcie byłoby kontynuowane przez kolejne rządy.

Kijów chce, by Polska i inni wasale USA zapisały pomoc Ukrainie w swoim ustawodawstwie. Według Daniłowa, przedłużający się konflikt zbrojny może nasilić “zmęczenie wojną” wśród zachodnich społeczeństw. To z kolei może spowodować, że po zmianie władzy w kolejnych państwach, chęć kontynuowania pomocy będzie mniejsza niż w pierwszych miesiącach inwazji.

Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony wezwał sojuszników “do wypracowania wizji ukraińskiego zwycięstwa oraz do określenia pomocy wojskowej dla Ukrainy w ramach krajowych legislacji obejmujących długoterminowe cykle”.

“Biorąc pod uwagę cykle wyborcze i możliwą zmianę sytuacji w Europie i w Stanach Zjednoczonych, dalekowzrocznym krokiem byłaby konsolidacja pomocy wojskowej w ramach legislacyjnych” – napisał.

Ocenił, że taki krok nie tylko zobowiązałby kolejne rządy do kontynuowania pomocy, ale też przyczyniłby się do “zachowania stabilności partnerstwa” między Ukrainą, a krajami Zachodu.

Daniłow wezwał też Zachód do wdrożenia “zestawu środków, mających na celu zmniejszenie ‘zmęczenia wojną’, na które liczy Rosja”.

Według niego, biorąc pod uwagę nastawienie Rosji, nie należy się spodziewać, że w najbliższym czasie możliwe będą jakiekolwiek rozmowy pokojowe. Jak stwierdził, “na froncie należy się raczej nastawiać na bieg długodystansowy z przeszkodami”, a do tego Ukraina potrzebuje “stabilności”.

NASZ KOMENTARZ: Bezczelność i roszczeniowość Ukraińców przekroczyły już wszelkie granice. Przypominamy, że “zmęczenie wojną” wśród zachodnich społeczeństw pojawiło się w związku z ukraińskimi niepowodzeniami zapowiadanej od zimy kontrofensywy. Zamiast zatem wymuszać na Europie wpisywanie pomocy dla Kijowa do ustaw (a zapewne też konstytucji), może lepiej wziąć się za siebie i skuteczniej walczyć na froncie? [albo – zawrzeć pokój MD]

Kaczka się pieni: Ukraina zapowiada działania odwetowe skierowane przeciwko Polsce. Obsobaczyć “sługę” !

Kaczka się pieni: Ukraina zapowiada działania odwetowe skierowane przeciwko Polsce. Chodzi o embargo w sprawie zboża.

ukraina-dzialania-odwetowe-przeciwko-polsce

Kijów zapowiada, że pozwie Polskę, Węgry i Słowację w związku z odmową zniesienia embarga na ukraińskie produkty rolne – powiedział wiceminister gospodarki i rolnictwa Ukrainy Taras Kaczka w wywiadzie dla „Brussel Playbook” Politico.

Będziemy zmuszeni do działań odwetowych na dodatkowe produkty i zakażemy importu owoców i warzyw z Polski – zapowiedział Kaczka. Według niego odpowiednie kroki prawne zostaną podjęte już w poniedziałek 18 września. Pozew ma zostać wytoczony przed Światową Organizacją Handlu, tak, aby „cały świat zobaczył jak państwa członkowskie UE zachowują się wobec swoich partnerów handlowych”.

Przedstawiciel Ukrainy stwierdził również, że uzasadnienie decyzji Polski i Węgier ochroną interesu własnych rolników jest błędne. – Polski zakaz nie pomoże rolnikom, nie wpłynie na ceny, ponieważ ceny są globalne – to, co robią, opiera się na opinii publicznej – powiedział.

Do zapowiedzi ukraińskiego polityka odniósł się w Studio PAP poseł PiS Radosław Fogiel. – Ani jedna tona ukraińskiego zboża nie może pozostać na terytorium Polski. Rząd będzie bronił polskich interesów – zapewnił. – Decyzja o pozwaniu Polski to nie jest najrozsądniejsza decyzja ukraińskich polityków – ocenił szef sejmowej komisji spraw zagranicznych. – Decyzja Ukrainy odbije się niedobrym echem w Polsce i Ukraina musi mieć tego świadomość. Nasza decyzja nie jest wymierzona w Ukrainę, jest podyktowana ochroną polskiego rolnika i ochroną interesu Polski, bo to jest dla nas najważniejsze – wskazał.

Głos zabrała także Beata Szydło. Wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kaczka zachowuje się impertynencko, pouczając Polskę w sprawie zboża – oceniła była premier.  Jej zdaniem Kaczka powinien pomyśleć, jaki przykład daje Ukraina, gdy w taki sposób traktuje kraj, który uratował ją w dramatycznych chwilach.

„To, że Ukraina chce pozwać Polskę (oraz Słowację i Węgry) za przedłużenie zakazu importu ukraińskiego zboża – to jedno. Drugie – to zadziwiający styl wypowiedzi ukraińskiego wiceministra gospodarki Tarasa Kaczki, który zachowuje się po prostu impertynencko. W wywiadzie dla +Politico+ poucza Polskę, co jego zdaniem mogą, lub nie mogą robić kraje członkowskie Unii. Kaczka mówi wręcz, że pozwanie Polski ma być przykładem dla świata– napisała Beata Szydło.

„Ukraiński wiceminister zamiast pouczać Polskę, powinien pomyśleć, jaki +przykład dla świata+ daje Ukraina, gdy w taki sposób traktuje kraj, który uratował Ukrainę w najbardziej dramatycznych chwilach. A przede wszystkim zastanowić się, jak Polacy odbierają słowa i zachowanie ukraińskich władz” – podkreśliła była premier.

Po decyzji Komisji Europejskiej, która nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże dla pięciu krajów, Polska, Słowacja i Węgry przedłużyły zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy. Rumunia z decyzjami w tej kwestii wstrzymuje się do 18 września, czekając na propozycje Kijowa w sprawie środków kontroli eksportu ukraińskiej produkcji rolnej.

Na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt rozporządzenia Ministra Rozwoju i Technologii w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy do Polski produktów rolnych, m.in. pszenicy, kukurydzy, nasion rzepaku, słonecznika. Rozporządzenie weszło w życie w sobotę 16 września.

Źródło: PAP/interia.pl luk

Ardanowski przejrzał: Coraz ciężej zrozumieć dziwną grę, w którą gra Ukraina

Ardanowski przejrzał: Coraz ciężej zrozumieć dziwną grę, w którą gra Ukraina

https://www.fronda.pl/a/Ardanowski-coraz-ciezej-zrozumiec-dziwna-gre-w-ktora-gra-Ukraina,220567.html


“To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie” – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski na temat zniesienia embarga na ukraińskie płody rolne przez UE.

Komisja Europejska poinformowała, że obowiązujące do 15 września embargo na ukraińskie zboże i inne produkty rolne nie zostanie przedłużone. Przyczyna takiej decyzji to stabilizacja rynku płodów rolnych w UE, która zdaniem Komisji Europejskiej już nastąpiła.

Na taki obrót spraw nie zdecydowały się takie kraje, jak Polska, Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia. Premier Morawiecki poinformował, że embargo ze strony Polski nie zostanie zniesione. Podobne rozwiązanie wprowadziły także m.in. Węgry. Zgodnie z obowiązującym tam dekretem, węgierski rynek jest zamknięty dla ukraińskich produktów rolnych, poza ich tranzytem.

“Martwię się tym, że Komisja Europejska nie do końca rozumie, dlaczego my nie chcemy tego zboża ukraińskiego, czy szerzej, żywności z Ukrainy. Brnie dalej w uzależnienie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez import z Ukrainy, a jestem o tym przekonany, tylko dobrze funkcjonujące rolnictwo w każdym z krajów unijnych, rolnictwo unijne, a my pro domo sua, tylko nasze dobre rolnictwo może zapewnić długofalowo bezpieczeństwo żywności, nie import” – powiedział Ardanowski w rozmowie z telewizją wpolsce.pl.

Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie. Ta żywność zawsze będzie konkurencyjna w stosunku do tego, co produkuje rolnictwo w Unii. (…) Musimy twardo bronić własnego rynku. Proeuropejskie tendencje Ukrainy wspieramy, ale musi być serdeczna, ale i twarda, rozmowa z Ukraińcami. Z ich strony musi być wyciągnięta ręka” – stwierdził.

“Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa, bo tylko ono w ostateczności zapewnia nam bezpieczeństwo” – skonkludował.

Ardanowski: Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa

https://wpolityce.pl/polityka/662860-tylko-u-nas-ardanowski-ukraina-gra-w-dziwna-gr

autor: wPolsce.pl

Dlaczego Polska chce embarga na zboże z Ukrainy? Jaka jest rola oligarchów z Ukrainy? Na czym polega problem z tzw. Fit for 55? Do tych kwestii odniósł się na antenie telewizji wPolsce.pl Jan Krzysztof Ardanowski.

Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP był gościem telewizji wPolsce.pl podczas Krynica Forum 2023.

Były minister rolnictwa komentował sprawę polskiego sprzeciwu wobec zdjęcia unijnego embargo na ukraińskie zboże.

Martwię się tym, że Komisja Europejska nie do końca rozumie dlaczego my nie chcemy tego zboża ukraińskiego, czy szerzej, żywności z Ukrainy. Brnie dalej w uzależnienie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez import z Ukrainy, a jestem o tym przekonany, tylko dobrze funkcjonujące rolnictwo w każdym z krajów unijnych, rolnictwo unijne, a my pro domo sua, tylko nasze dobre rolnictwo może zapewnić długofalowo bezpieczeństwo żywności nie import– mówi Ardanowski na antenie wPolsce.pl.

poster

Następnie zwraca uwagę na problem ukraińskich oligarchów.

Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie. Ta żywność zawsze będzie konkurencyjna w stosunku do tego, co produkuje rolnictwo w Unii. (…) Musimy twardo bronić własnego rynku. Proeuropejskie tendencje Ukrainy wspieramy, ale musi być serdeczne, ale i twarda, rozmowa z Ukraińcami. Z ich strony musi być wyciągnięta ręka – twierdzi.

Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa, bo tylko ono w ostateczności zapewnia nam bezpieczeństwo – dodaje.

Zagrożenie dla rolnictwa

Jan Krzysztof Ardanowski odniósł się też do kwestii rzekomej walki o środowisko, które forsuje Komisja Europejska.

Ukuto tezę, że działalność gospodarcza człowieka, w tym również rolnictwo, szkodzi środowisku, klimatowi, przyrodzie. (…) Twierdzenie, że rolnictwo szkodzi klimatowi jest jakimś niezrozumieniem, a słyszę codziennie, że pola uprawne to nie przyroda, lasów nie powinniśmy zagospodarowywać, a hodowla zwierząt jest czymś zbrodniczym. Mówi się o tym, że nie powinno się jeść mięsa. (…) Z tej ochrony przyrody zrobiono nową religię. To ekoreligia i bałwochwalstwo wobec zwierząt, które stają się ważniejsze od ludzi. Ludzi się poniża. (…) Nikt nie kwestionuje potrzeby troski o przyrodę, a w najmniejszym stopniu rolnicy, którzy wśród tej przyrody żyją. Są kustoszami tej przyrody. Dbają o zwierzęta również dlatego, że mają w tym interes– mówi.

Jeżeli będziemy dalej brnęli w tę utopię, to zniszczymy produkcję żywności i przestanie ona być wystarczająca dla 500 milionów ludzi w Unii Europejskiej– dodaje.

ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ: https://youtu.be/EzS7mxwDmS8

Masowe płatne “ucieczki” ukraińskich poborowych. Ceny od 3 do 5 tys. dolarów.

Masowe ucieczki ukraińskich poborowych. Ceny od 3 do 5 tys. dolarów.

masowe-ucieczki-ukrainskich-poborowych

Ukraińskie media ujawniły, że w proceder ucieczki z kraju poborowych zamieszane było 327 organizacji. Chodziło o wydawanie dokumentów umożliwiających opuszczanie Ukrainy na podstawie systemu “Szlach”.

Masowe ucieczki ukraińskich poborowych. Okazuje się, że co najmniej kilkanaście tysięcy zdolnych do walki mężczyzn opuściło kraj. Wiele z organizacji pośredniczących w procederze nosi nazwy, odwołujące się m.in. do postaci Stepana Bandery.

W proceder zamieszanych jest szereg organizacji społecznych, które dzięki systemowi Szlach wysyłały rezerwistów za granicę, przedstawiając ich m.in. jako wolontariuszy działających na rzecz pozyskania broni i amunicji oraz wyposażenia dla ukraińskiej armii. Zidentyfikowano 327 takich instytucji. Niektóre noszą dumne nazwy, odwołujące się do dziedzictwa historycznego państwa, jak “Fundacja Charytatywna im. Stepana Bandery” czy “Legion Strzelców Siczowych”.

Co więcej, ujawniono kwoty, jakie trzeba było zapłacić za czarnorynkowy koszt zakupu niezbędnych dokumentów. Ceny wahają się do 3 do 5 tys. dolarów.

Zasady systemu Szlach określają czas powrotu. Według mediów, zidentyfikowało co najmniej 2248 osób, które skorzystały z takiej możliwości, ale przekroczyły dozwolony okres pobytu i prawdopodobnie nie wróciły do kraju.

O przekrętach wiedzą ukraińskie władze. Tymczasowa Komisja Śledcza Rady Najwyższej ustaliła, że do kwietnia 2023 roku kraj opuściło prawie 19 tys. rezerwistów.

Wcześniej władze w Kijowie ujawniły skalę przekrętów w komisjach wojskowych, które wydawały fałszywe orzeczenia lekarskie. Kijów groził, że będzie ubiegać się o ekstradycję zbiegłych za granicę mężczyzn. Procedura jest praktycznie niemożliwa do zrealizowana w obecnych warunkach, głównie ze względu na czasochłonność procesu.

NASZ KOMENTARZ: Dotychczas nie skontrolowano jeszcze ukraińskiej straży granicznej. Przed wojną za każdym razem gdy wracało się do Polski, trzeba było włożyć do bagażnika określoną sumę pieniędzy. Jesteśmy pewni, że wojna stała się dla strażników granicznych dodatkowym źródłem utrzymania i w zamian za gratyfikacje finansowe, przepuszczają do Polski niejednego poborowego.

Polecamy również: Straż graniczna zatrzymała busa z 37 nachodźcami. Za kierownicą był pijany 17-latek

Sekretarz generalny NATO Stoltenberg: Ukraina może przestać istnieć.

Sekretarz generalny NATO Stoltenberg kreśli porażający scenariusz: Ukraina może przestać istnieć

stoltenberg-kresli-porazajacy-scenariusz-ukraina-moze-przestac-istnie

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ocenił, że nie należy się spodziewać szybkiego zakończenia wojny na Ukrainie. “Pokój nastąpi, gdy broń złoży Rosja, jeśli jednak poddadzą się Ukraińcy, to ich kraj przestanie istnieć” – uznał Stoltenberg w wywiadzie dla niemieckiej grupy medialnej Funke.

Większość wojen trwała dłużej, niż przewidywano, gdy się zaczynały. Musimy zatem przygotować się na długą wojnę na Ukrainie – powiedział Stoltenberg w wywiadzie opublikowanym w niedzielę. Wszyscy chcemy szybkiego pokoju, ale jednocześnie musimy przyznać, że jeśli prezydent (Wołodymyr) Zełenski i Ukraińcy przestaną walczyć, to ich kraj przestanie istnieć – dodał szef NATO.

Według jego słów pokój nastąpi, gdy broń złoży Władimir Putin i Rosja. Stoltenberg ocenił także, że po zakończeniu wojny potrzebne będą gwarancje dla Ukrainy, inaczej bowiem “historia może się powtórzyć”.

Stoltenberg wyraził też przekonanie, że “prędzej czy później Ukraina będzie w NATO”. [?? md]

O nadzwyczajnych ulgach dla Ukraińców w polskich aptekach. Sięgające od 85 do 95%.

Witold Gadowski o nadzwyczajnych ulgach dla Ukraińców w polskich aptekach 

https://pch24.pl/witold-gadowski-o-nadzwyczajnych-ulgach-dla-ukraincow-w-polskich-aptekach/

Według informacji podanej przez Witolda Gadowskiego obywatele Ukrainy kupujący lekarstwa w aptekach na terenie Polski mogą liczyć na zniżki sięgające od 85 do 95 procent. 

W „Komentarzu Tygodnia na swym kanale You Tube publicysta podzielił się informacją uzyskaną od polskiego farmaceuty. – Przychodzą do apteki Ukraińcy i płacą od 5 do 15 procent ceny leku, ponieważ resztę mają refundowane – dzięki aplikacji Epruf. Zaintrygowało mnie to, bo mało o tym wiemy – powiedział Gadowski.

Według tych doniesień, wojenni imigranci uzyskują ogromne zniżki niedostępne dla Polaków.

– Przychodzi babcia i musi płacić za swoje leki grube pieniądze, na dzieci bierzemy leki i płacimy grube pieniądze, chociaż płacimy cały czas podatki. Przychodzą Ukraińcy i płacą góra 15 procent ceny leku, nawet bardzo drogiego – stwierdził autor komentarza.

Według felietonisty, polskie państwo wprowadziło system kodów, dzięki którym przybyli do Polski po rozpoczęciu rosyjskiej agresji obywatele Ukrainy mogą cieszyć się w naszym kraju takimi przywilejami.

Aplikacja Epruf współpracuje z fundacją charytatywną ze Stanów Zjednoczonych o nazwie Direct Relief. Direct Relief przygotował program „Health 4 Ukraine”. Przekazał na ten cel – według oficjalnych danych – 10 milionów dolarów. To (…) jest jakieś 41-42 miliony złotych. Wsparciem zostało objętych 100 tysięcy obywateli Ukrainy. Po to nadane im były numery PESEL. Mają refundację od 85 – do 100 procent ceny leku – opisywał Gadowski.

Według relacji, oprócz wspomnianego Direct Relief, partnerami programu są: Polski Czerwony Krzyż, Fundacja ING Dzieciom i Fundacja Deloitte. Jak wyliczył publicysta, skorzystanie przez 100 tysięcy osób ze zniżek wynoszących po 500 złotych daje kwotę 50 milionów, co już przekracza o 8 mln kwotę zadeklarowaną przez Direct Relief.

Chciałbym zobaczyć, czy Direct Relief przekazał te pieniądze, ile przekazał, a ile już kosztowała refundacja leków Ukraińcom. Bo to są pieniądze, których w ostatecznym rachunku brakuje w budżecie państwa i stąd następuje w tej chwili jakaś niesamowita kreacja długu publicznego – podkreśla autor.

Źródło: prokapitalizm.pl, You Tube RoM

17 września 1939 r. – atak sowiecki na Polskę

W cyklu “Przegląd historyczny RDI” będziemy przypominać wybrane wydarzenia, które ukształtowały historię Polski. Popularyzacja wiedzy historycznej jest dla Reduty ważnym celem, który poprzez przekaz zgodny z prawdą historyczną, utrwala wiedzę, jak i również zapobiega zniekształceniu historii naszego kraju.
17 września 1939 r. – atak sowiecki na Polskę
Szanowni Państwo,
II Rzeczpospolita była dla sowieckiego dyktatora – Józefa Stalina państwem przejściowym, tzw. „bękartem traktatu wersalskiego”, które powinno przestać istnieć w pierwszym, dogodnym do tego momencie. Z tego powodu stosunki obu krajów, czyli Polski oraz Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, były przez niemal całe dwudziestolecie międzywojenne, napięte i nieprzyjazne, pomimo zawartego przez oba państwa, paktu o nieagresji (1932 r.) W wyżej opisanym okresie Stalin robił wiele, aby zdestabilizować wewnętrzną sytuację Polski. Na przykład był niezwykle zadowolony z zamachu stanu, jaki w 1926 r. przeprowadził marsz. Józef Piłsudski. Bolszewicki przywódca liczył, że wydarzenie to doprowadzi do większych, aniżeli miały miejsce, wewnętrznych turbulencji w kraju nad Wisłą. Dodatkowo na terenie II RP ulokował trzy nielegalne, prowadzące działalność wywrotową partie komunistyczne: Komunistyczną Partię Polski, Komunistyczną Partię Zachodniej Białorusi oraz Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy. Ponadto sowieccy dywersanci bardzo często przekraczali wschodnią granicę II RP, prowadząc różnego rodzaju nielegalne działania. Aby zablokować te akcje, już w 1924 r. utworzono Korpus Ochrony Pogranicza, który miał chronić granicę Polski i ZSRS.
Zniszczenie Polski stało się dla Stalina realne w chwili zbliżenia ZSRS z niemiecką III Rzeszą, które nastąpiło pod koniec lat 30. XX w. Było to możliwe dzięki skomplikowanym działaniom dyplomatycznym przedstawicieli obu państw. Szczyt dobrych stosunków pomiędzy Niemcami i sowiecką Rosją nastąpił w drugiej połowie 1939 r. Wówczas, dokładnie 23 sierpnia tr. podpisano tzw. pakt Ribbentrop-Mołotow. Dokument ten, w warstwie oficjalnej, był paktem o nieagresji.
Zawierał on jednak tajny protokół, w którym obie strony uzgodniły swoje strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej oraz wyraziły wolę kolejnego rozbioru Polski. Granica obu państw miała przebiegać na linii rzek: Narwi, Wisły oraz Sanu. Powyższy, w wielkim skrócie opisany pakt, był jednym z kluczowych dokumentów, który doprowadził do wybuchu II wojny światowej. Rozpoczęła się ona 1 września 1939 r. atakiem niemieckiego Wehrmachtu na II RP. Wojsko Polskie próbowało stawiać opór. Był on niekiedy bardzo zaciekły, czego przykładem było Westerplatte. Powstrzymanie niemieckiej machiny wojennej nie było jednak łatwe. Niemiecka przewaga militarna była spora, z czego zdawali sobie sprawę najważniejsi polscy urzędnicy oraz dowódcy.
Początkowo nikt nie przypuszczał, że wojna obronna będzie trwała niewiele ponad miesiąc. W pierwszych dniach września ogromne nadzieje, tak polskie społeczeństwo, jak i nasi decydenci pokładali w siłach zbrojnych Anglii i Francji, z którymi Polska miała podpisane odpowiednie umowy. Co więcej! 3 września 1939 r. oba kraje wypowiedziały Niemcom wojnę, doprowadzając Polaków do prawdziwej euforii. Niestety… Przywódcy obu państw nie zamierzali nawet wyprowadzać wojsk z garnizonów, pozostawiając II RP samą sobie. 
Działania niemieckie oraz angielsko-francuskie były poważnymi ciosami, które postawiły polską suwerenność w ogromnym niebezpieczeństwie. Decydujące uderzenie nadeszło jednak ze wschodu. Zapowiedzią tego co nastąpi za kilka godzin były wydarzenia, mające miejsce 17 września 1939 r., ok. godz. 3.00 nad ranem. Wówczas polski ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski został wezwany do siedziby Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych ZSRS Wiaczesława Mołotowa. Tam dowiedział się, że Armia Czerwona przekroczy granicę II RP. Według Sowietów powodem takiego postępowania było m.in. „wewnętrzne bankructwo państwa polskiego” i „troska Rządu Sowieckiego o zamieszkującą terytorium Polski pobratymczą ludność ukraińską i białoruską”, a także rzekoma ucieczka polskich władz z kraju.
Wszystkie wyżej przedstawione argumenty były nieprawdziwe. Faktycznym powodem działań sowieckich sił zbrojnych były zobowiązania wynikające z paktu Ribbentrop-Mołotow. Kilkadziesiąt minut po wręczeniu noty ambasadorowi Grzybowskiemu Armia Czerwona uderzyła na Polskę. Tym samym wzięła bezpośredni udział w rozpoczęciu II wojny światowej, czyli najbardziej krwawym konflikcie w dziejach świata, który pochłonął miliony istnień ludzkich. Krasnojarmiejcy zaatakowali Polskę na całej, liczącej blisko półtora tysiąca km. linii granicznej.
Pomimo, że stan bolszewickich sił zbrojnych był lichy, pod każdym możliwym względem, to zaatakowana z dwóch flanek II RP nie miała szans na skuteczną obronę. Polacy musieli przecież walczyć przeciw wrogom, którzy posiadali miażdżącą militarną przewagę. Warto bowiem pamiętać, że na Polskę najechały dwa sowieckie fronty: Białoruski, liczący pięć armii oraz Ukraiński, w skład którego wchodziły cztery armie, aczkolwiek jedna z nich nie brała udziału w operacji. Ponadto za regularnymi oddziałami wojskowymi posuwały się jednostki Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych czyli osławionego NKWD oraz Razwiedupru – Zarządu Wywiadu Armii Czerwonej_ , które miały na celu unicestwienie całej polskiej administracji na zajmowanych terenach i ulokowanie tam swoich przedstawicieli. 
Od samego początku sowieckiej agresji Polacy stawili opór. Bohatersko walczono m.in. o Grodno i Wilno. Heroiczne boje stoczono np. pod Kodziowcami i Szackiem. Wiele krwi przelali żołnierze polskich jednostek takich, jak wspomniany wcześniej KOP oraz Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”. Niestety przygniatająca przewaga Sowietów i Niemców doprowadziła do upadku Polski. Jedni i drudzy okupanci od samego początku agresji posługiwali się metodami bezwzględnego terroru. Badacze szacują, że bolszewicy, w samym tylko czasie agresji – czyli de facto w ciągu kilku dni, zamordowali ponad dwa tysiące Polaków, najczęściej żołnierzy, policjantów oraz członków administracji. Do historii przeszły mordy dokonane m.in. w Grodnie, Rohatynie, czy też niedaleko Sarn, gdzie zabito całą kompanię tamtejszego batalionu KOP. Ponadto Sowieci zamordowali bez żadnych skrupułów dowódcę Okręgu Korpusu nr III w Grodnie gen. Józefa Olszynę-Wilczyńskiego. 
Powyżej przytoczone przykłady stanowiły preludium horroru, jaki miał miejsce w tej części Polski, która została opanowana przez Sowietów w okresie II wojny światowej. Warto bowiem przypomnieć, że w walkach z Armią Czerwoną dostało się do niewoli kilkadziesiąt tysięcy polskich oficerów, z czego ponad dwadzieścia tysięcy zginęło w Zbrodni Katyńskiej. Dodatkowo Sowieci zorganizowali wielkie deportacje polskiej ludności cywilnej w głąb ZSRS. Ludzie ci przeszli gehennę na wschodzie, a wielu z nich już nigdy do Polski nie powróciło. [Było nas, w trzech rzutach, ok. 1 800 tysięcy Polaków. Te liczby są dalej ukrywane.. M. Dakowski]
Oprócz wyżej opisanych faktów Sowieci, podobnie jak Niemcy rozpętali w zajętej części II RP terror, który mógł dotknąć każdego polskiego obywatela, tylko dlatego, że był Polakiem… 
Z poważaniem,Zespół Reduty Dobrego Imienia
Nasza działalność opiera się na wolontariacie i darowiznach od osób fizycznych.Jeśli identyfikujesz się z celami Reduty wesprzyj nas darowizną.
Można także wesprzeć Redutę poprzez wpłatę na konto bankowe:29 1020 1042 0000 8202 0481 3491z dopiskiem “Darowizna na cele statutowe” w tytule przelewu, a także podaniem adresu mailowego.Serdecznie dziękujemy, że jesteś z nami. To wielka wartość dla Reduty Dobrego Imienia mieć Ciebie w gronie naszych darczyńców.

„Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył.” – 340. rocznica Bitwy pod Wiedniem

W cyklu “Przegląd historyczny RDI” będziemy przypominać wybrane wydarzenia, które ukształtowały historię Polski. Popularyzacja wiedzy historycznej jest dla Reduty ważnym celem, który poprzez przekaz zgodny z prawdą historyczną, utrwala wiedzę, jak i również zapobiega zniekształceniu historii naszego kraju.
„Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył.” – 340. rocznica Bitwy pod Wiedniem
 12 września 2023 roku obchodzimy 340. rocznicę zwycięstwa Polaków w bitwie pod Wiedniem. “Venimus, vidimus et Deus vicit.” (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, i Bóg zwyciężył) – to zdanie pochodzi z listu, który król Jan III Sobieski wysłał, w tym właśnie dniu, w 1683 roku do papieża Innocentego XI, informując go o triumfie nad armią osmańską. 
Oprócz pisma papież otrzymał także zdobytą chorągiew turecką, którą dawniej błędnie uważano za tzw. świętą chorągiew Proroka, najważniejszy symbol armii tureckiej. 
Zwycięstwo Polaków pod Wiedniem, było kluczowym wydarzeniem w historii Europy, gdyż zapobiegło inwazji tureckiej na kontynent. Pamiętajmy, że w bitwie pod Wiedniem dowodzeni przez króla Jana III Sobieskiego polscy husarze, w połączeniu z wojskami sprzymierzonymi, pokonali znacznie liczniejszą armię osmańską, wykazując się niezrównanymi umiejętnościami bojowymi i odwagą. Król Jan III Sobieski stał się bohaterem narodowym, a jego triumf przyniósł Polsce zarówno sławę, jak i również wzmocnił pozycję Rzeczypospolitej w Europie, która uznała Polskę za obrońcę wartości chrześcijańskich na kontynencie. 
Gwoli przypomnienia: Imperium Osmańskie przez wieki umacniało swoją potęgę poprzez podboje, głównie na obszarze Azji. Jednak w XVII wieku Turcy rozpoczęli ekspansję w kierunku europejskim, docierając do Bałkanów, Węgier, księstw rumuńskich, Krety i Siedmiogrodu. W 1672 roku zajęli także Podole, które wcześniej należało do Polski. W październiku tego samego roku, w Buczaczu, zawarto traktat pokojowy między Imperium Osmańskim a Rzecząpospolitą, który nie został jednak zatwierdzony przez polski sejm. Traktat ten przewidywał oddanie przez Polskę wschodnich ziem Imperium Osmańskiemu oraz płacenie Turcji rocznego haraczu w wysokości 22 tysięcy talarów. W 1673 roku sejm Rzeczypospolitej odrzucił ten pokój, który powszechnie nazwano “haniebnym pokojem w Buczaczu”, ponieważ sprawił, że Polska stała się w pewnym sensie państwem zależnym od Imperium Osmańskiego. 
11 listopada 1673 pod Chocimiem, pomiędzy armią Rzeczypospolitej Obojga Narodów – dowodzoną przez hetmana Jana III Sobieskiego a Imperium Osmańskim, rozegrała się zwycięska dla Polski bitwa, zakończona rozejmem. Należy pamiętać, że zwycięstwo pod Chocimiem zapewniło hetmanowi Janowi III Sobieskiemu polską koronę. Pomimo zwycięstwa zagrożenie ze strony Turcji nie zostało zażegnane. Król Jan III Sobieski, zdając sobie sprawę, że kolejne starcia zbrojne z Imperium Osmańskim są nieuniknione, podjął działania mające na celu pozyskanie sojuszników. Planował m.in. utworzenie koalicji z Francją i Szwecją oraz zwrócił się do Habsburgów i Rosji (zarówno car, jak i cesarz nie reagowali przychylnie na polskie starania). Dopiero w obliczu realnego zagrożenie ze strony tureckiej oraz niepowodzenia działań z Osmanami – Leopold I Habsburg (król Węgier od 1655, król Czech od 1656, arcyksiążę Austrii od 1657, a także król Niemiec i cesarz rzymski od 1658 roku) dążył do zawarcia przymierza z Polską.
Ostatecznie 1 kwietnia 1683 roku został zawarty sojusz, który zobowiązywał do wzajemnej pomocy w razie ataku tureckiego. Gwarantem dotrzymania postanowień przymierza stał się papież Innocenty XI. Warto nadmienić, że armia polska miała otrzymać wsparcie finansowe ze strony cesarza i papieża. W tym samym czasie Imperium Osmańskie podjęło intensywne działania wojenne przeciwko sojusznikom. Organizując potężną armię, na której czele stanął wielki wezyr Kara Mustafa, planowano atak, jednak do ostatniej chwili nie było pewności, czy uderzą na Polskę, czy na Austrię. W momencie gdy do armii tureckiej dołączyli Tatarzy wielki wezyr, chcąc zaskoczyć sojuszników (co w części się powiodło), wyznaczył kierunek natarcia, ruszając w głąb Austrii. Pod naporem wojsk osmańskich cesarz Leopold I zwrócił się o pomoc do sojuszników. Ekspansja turecka z potężną siłą zmierzała w kierunku stolicy cesarstwa – Wiednia, 14 lipca 1683 roku armia osmańska zbliżyła się do miasta, a 16 lipca 1683 roku otoczyła Wiedeń, wypierając, oddziały austriackie. Wiedeń był dobrze przygotowaną do obrony twierdzą, broniącą się za pomocą 11-tysięcznej załogi, 5-tysięcznej straży miejskiej oraz artylerii. Niestety, w ciągu dwóch miesięcy oblężenia, Turcy dzięki ciągłym atakom i działaniom podziemnym zdołali zdobyć pierwsze fortyfikacje miasta, co stanowiło poważne zagrożenie dla samej twierdzy, której obrońcy zostali w wyniku tych starć zdziesiątkowani. 
Polskie działania sojusznicze Polska, wypełniając zobowiązania sojusznika podjęła szereg działań, by ruszyć z odsieczą do Wiednia. Sejm Rzeczypospolitej przegłosował zgodę na działania wojenne poza granicami Polski oraz uchwalił nadzwyczajny podatek na utworzenie blisko 50 tysięcznej armii. Atak armii Imperium Osmańskiego spowodował, że król Jan III Sobieski zarządził mobilizację pod Krakowem, gdzie przybyło 27 tys. wojsk koronnych. Nie czekając na spóźniających się Litwinów, ruszył na pomoc Wiedniowi. 3 września 1683 roku, po przeprawie przez Śląsk, Morawy i Czechy, wojska polskie połączyły się nad Dunajem (40 km od Wiednia) z oddziałami austriackimi i niemieckimi. Wodzem naczelnym powstałej blisko 70 tysięcznej armii był Król Polski, który był zarówno twórcą planu uderzenia na pozycje tureckie, jak i również architektem zwycięstwa nad armią wielkiego wezyra Kara Mustafy. Bitwa pod Wiedniem Król Jan III Sobieski wydał rozkazy, by oddziały austriackie i niemieckie zaatakowały wojska tureckie wzdłuż prawego brzegu Dunaju, natomiast armia polska miała przedrzeć się do Wiednia okrężną drogą. 
Rano 12 września 1683 roku rozpoczęła się bitwa. Armia turecka pewna swojej przewagi militarnej, (jednakże słabo umocniona fortyfikacjami), została zmuszona do odpierania ataków sił austriacko-niemieckich wzdłuż Dunaju, co spowodowało, że polskie oddziały miały zapewnioną wolną przestrzeń od strony Lasu Wiedeńskiego (armia turecka nie posiadała tam znaczących sił, gdyż z tej strony nie spodziewała się ataku), skąd w godzinach popołudniowych został wyprowadzony atak. Na skraju Lasu Wiedeńskiego rozciągała się dolina rzeczki, opadająca łagodnie w kierunku Wiednia. Nieco bliżej znajdowało się wielkie obozowisko tureckie, a w winnicach okalających stoki ukrywały się oddziały janczarów. Król Jan III Sobieski postanowił oczyścić ten teren i wydał rozkaz generałowi Marcinowi Kazimierzowi Kątskiemu, aby wysunął do przodu piechotę i artylerię. Po kilku godzinach walki, polscy piechurzy wyparli wojska tureckie i otworzyli drogę dla kawalerii. 
Kolejny element strategii obranej przez Jana III Sobieskiego wiązał się z wysłaniem jednej chorągwi husarii (pod dowództwem porucznika Zbierzchowskiego) na rozpoznanie terenu. Manewr ten miał przynieść informację, czy na wskazanym obszarze występują rowy, wilcze doły czy rowy oblężnicze itp. Chorągiew polska przebiegła cwałem przez pozycje tureckie, wprowadzając chaos, a wycofując się pociągnęła za sobą większość tureckiej kawalerii, która dostała się pod ostrzał polskiej artylerii. Akcja polskiej jazdy potwierdziła dane wywiadowcze, że atak z tej strony jest możliwy, niestety w jej wyniku zostały poniesione duże straty osobowe. 
Około godziny 18:00 król Polski dał znak do przeprowadzenia głównego ataku. Do szarży na wojska tureckie ruszyła husaria dowodzona przez hetmanów Stanisława Jabłonowskiego oraz Mikołaja Sieniawskiego, a także pułki dowodzone bezpośrednio przez Jana III Sobieskiego. Armia osmańska nie wytrzymała siły polskiego natarcia, w pierwszej kolejności zostali rozbici Tatarzy, potem spahisi, następnie piechota janczarska, dotąd oblegająca Wiedeń. Pod napływem zdecydowanej przewagi polskich wojsk z pola bitwy uciekł wielki wezyr – Kara Mustafa wraz ze świtą. Polacy triumfowali!
Według historyków odsiecz wiedeńska trwała ok. 12 godzin, z czego 11 i pół godziny trwał ostrzał artyleryjski, którego celem było przygotowanie ataku polskiej husarii. Szarża armii Jana III Sobieskiego miała zakończyć się w ciągu pół godziny. 
W liście z pola bitwy Jan III Sobieski napisał do swej Marysieńki: „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały.” Triumf wiedeński dał początek serii sukcesów armii chrześcijańskich: zwycięstwa pod Parkanami z udziałem Sobieskiego w październiku 1683 roku, zdobycia Budy w 1686 roku i wygranej pod Zentą w 1697 roku. 26 stycznia 1699 roku Święta Liga podpisała w Karłowicach traktat pokojowy z Imperium Osmańskim. W wyniku, którego Turcja utraciła na rzecz Habsburgów Węgry z Siedmiogrodem, Peloponez i Dalmację na rzecz Wenecji. Podole powróciło do Rzeczypospolitej.

KTO PYTA, SAM SOBIE SZKODZI

KTO PYTA, SAM SOBIE SZKODZI

Krzysztof Baliński 10 września 2023

Po głowie chodzi pewna teoria. Nie spiskowa, ale tak dla Polski wielce niebezpieczna. Po wizycie w Waszyngtonie w lutym 2022 roku, kanclerz Niemiec otwarcie i bez ogródek zaczął mówić o budowie federalnego europejskiego państwa pod przywództwem Berlina. Jeszcze bardziej tajemnicze było spotkanie Scholza z Bidenem w marcu tego roku, po którym politycy niemieccy, bez żadnych ogródek głosić zaczęli zamiar podporządkowania sobie Polski, a Mark Brzezinski równie otwarcie i demonstracyjnie stawiać zaczął na partię wnuka żołdaka z Wehrmachtu. Innymi słowy Waszyngton dał zielone światło na dominację Berlina w Europie, a Tusk na ustanowienie w Warszawie marionetkowego rządu, któremu nie będą roiły się w głowie mrzonki o reparacjach wojennych od Niemiec.

Za co zostaliśmy sprzedani? Może to forma nacisku, aby prezydent RP dalej przepraszał za zbrodnie na Żydach dokonane przez Niemców, a Polska nadal wypłacała odszkodowania Żydom? A może chodzi o Judeopolonię? Niemcy zręcznie wykorzystują sytuację związaną z wojną dla ożywienia projektu Mitteleuropy, w niczym nie różniącym się od projektu Judeopolonii.

Czy podkopywanie wasalnego, skrajnie proamerykańskiego rządu ma związek z tym, że w polsko-żydowskim „dialogu” obowiązują bezlitosne zasady gry, które nie przewidują żadnego kompromisu? A jak już wycisną z Polski wszystkie żywotne soki, jak już ogołocą armię z wszelkiej broni, jak już spłacą żydowskie roszczenia, Mark Brzezinski powie: „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”. Oczywiście w nowym, poprawnym politycznie brzmieniu: „Polak zrobił swoje, Polak może odejść”.

W grudniu ubiegłego roku falę oburzenia wywołał wpis Janusza Korwin-Mikkego: „Ja się nie boję Niemców pro-rosyjskich! Boję się Niemców pro-ukraińskich, którzy wczoraj popierali Stefana Banderę, a jutro razem z Ukrainą mogą ruszyć po Wrocław, Przemyśl, Szczecin, Rzeszów, Opole, Chełm, Koszalin, Zamość. Nawet gdyby w Rosji było okropnie i panowało tam ludożerstwo, byłbym za dobrymi stosunkami z Rosją, bo boję się rosnącej w potęgę Ukrainy”. Przypomnijmy, że Korwin-Mikke oskarżał lidera PiS o „wspomaganie utworzenia na naszej wschodniej granicy proniemieckiego i antypolskiego państwa ukraińskiego” (oraz o „uczestnictwo w „żydowskiej agenturze”).

Czy to przypadek, że ukraińscy „uchodźcy” osiedlają się (lub są osiedlani) głównie na Ziemiach Odzyskanych? Czy to prawda, że akcję koordynują żydobanderowcy w Kijowie, diaspora ukraińska w Kanadzie i Berlin, i że celem jest „odzyskanie” tych terenów dla Niemców? Jeśli dorzucimy do tego pretensje terytorialne Ukrainy do kilkunastu powiatów na wschodzie Polski, to co z Polski zostanie? Tu drugie pytanie: Dlaczego fanatycznie proukraiński minister spraw wewnętrznych i podlegająca mu ABW pozwalają Niemcom na odzyskanie Ziem Odzyskanych przez wykup ziemi i, przy pomocy służb ukraińskich naszpikowanych banderowcami, polują na tych, którzy o tym mówią?

Stało się to, czego się trzeba było obawiać najbardziej – Rosja, jedyne państwo na świecie, którego media nie obwiniały Polski o holokaust, zmieniła front. Zanim to nastąpiło doszło do intensywnych kontaktów Netanjahu z Putinem, który nazwał Rosję „największym przyjacielem Izraela”. Potem przyszły gierki Izraela z Rosją na Bliskim Wschodzie. Potem nastąpiło przypieczętowanie interesów Rosji w odniesieniu do Krymu, który przyznano jej za koncesje na Bliskim Wschodzie. Potem nastąpiła synergia działań na arenie międzynarodowej, wymierzona w podstawowe interesy Polski. I na taki rozwój wydarzeń nie zareagował żaden prożydowski polityk PiS, a pogeremkowskie złogi w MSZ, które się bezpośrednio do tego przyczyniły, obnażyły swoją całą dyplomatyczną nędzę proponując, jako antidotum, zacieśnienie współpracy z Izraelem, unię z Ukrainą i… Ukropolin. Izrael i Rosja ogłosiły światu nową narrację: Związek Sowiecki, wyzwalając Polskę z rąk antysemitów, przyczynił się do ograniczenia skali Zagłady. I tak, szybkimi krokami zbliżamy się do wysunięcia tezy, że bandyci z UPA napadli na Polaków po to, by ratować Żydów przed pogromami.

Czy częścią tej układanki nie jest to, że rządzące Ukrainą oligarchiczne i hajdamacki klany nie przepraszają za ludobójstwo, bo wiedzą, że patron zza Wielkiej Wody nie zgadza się na polską martyrologię, gdyż monopol na tym polu przysługuje tylko Żydom? Wiedzą też, że amerykańscy Żydzi nawet żydowskim niedobitkom na Ukrainie nie pozwalają powiedzieć na Banderę złego słowa. Ale nie tylko Żydzi i nie tylko amerykańscy. Bo, kto w Polsce bierze czynny udział w promowaniu banderowskiej narracji historycznej? Od początku istnienia III RP środowisko trockistowskiego KOR, które za cel główny swoich działań postawiło sobie lansowanie idei pojednania polsko-ukraińskiego, które tropiąc wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce,  przeszło do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA, któremu nie przeszkadza, że ludzie, których wzięli w obronę mają na sumieniu śmierć tysięcy Żydów. Główną wykładnią stały się słowa Jacka Kuronia: „Jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość”. Inną sprawą jest, czy pomysł był autorstwa wiecznie pijanego Kuronia, czy raczej wiecznie uganiającego się za ukraińskimi tirówkami Geremka, i czy u podłoża miłości PiS do Ukrainy, nie leży to, że i Polską i Ukrainą i USA od dekad rządzi żydokomuna pochodząca z dzisiejszej Ukrainy?

Problemem, który ujawnił się bardzo wyraźnie, było także to, że polsko-izraelskie strategiczne partnerstwo, o które z wielkim poświęceniem zabiegają kolejne rządy w Polsce, jest dzisiaj tylko mitem. Izrael i jego diaspora bardziej ceni sobie Niemcy i, co jeszcze bardziej  niebezpieczne, Rosję. W tym kontekście poważne znaczenie ma wybitna pozycja mniejszości żydowskiej w Rosji, 20 procentowy elektorat rosyjskojęzyczny w Izraelu i 200 tysięcy żydowskich przesiedleńców w Niemczech. Inny wymowny element – Izrael jest zmuszony do negocjowania swego bezpieczeństwa z Rosją, przy całych wynikających z tego poważnych konsekwencjach geopolitycznych dla Polski.

Dlaczego ogłosili wrogami Rosję i Białoruś – dwa państwa, które roszczeń wobec Polski nie wysuwają, a za najbliższych przyjaciół uważają Izrael i Ukrainę – dwa państwa, które roszczenia wobec Polski głoszą?

„Ukraińskimi” miastami jest nie tylko Chełm i Przemyśl. W wersji dalej idącej ukraińskim jest Kraków i ziemia aż po Wisłę. Ukraiński hymn opiewa topienie we krwi ziemi od Sanu do Donu. A nad Sanem leży Przemyśl i Sandomierz. Jest też w nim odniesienie do Maksyma Żeleźniaka, „hieroja”, który zabił swoją matkę, bo była z pochodzenia Laszką i katoliczką, i przywodził rzezi humańskiej – morzu zbrodni na Polakach.

Nachodzi refleksja: Gdyby w przyszłości przyszło nam rywalizować z pewnym państwem na literę „U”, wrogo nastawionym do Polaków, które, jak tylko odsapnie po wojence z Rosją, lufy otrzymanych od rządu polskiego czołgów i haubic skieruje na Polaków, wtedy sojusznikiem może okazać się Rosja. Dlaczego nie chcą mieć za sąsiada stabilne państwo, nawet rządzone przez dyktatora, lecz państwo rządzone przez demokratów od Sorosa? Dlaczego wywołują Majdan w Mińsku, podczas gdy zachowanie Białorusi w obecnym geopolitycznym kształcie to doskonała okazja do zrównoważenia relacji z Ukrainą? Kaczyński biadoli od lat o złodziejskiej transformacji ustrojowej w Polsce, a bezkrytycznie poparł ukraińską Magdalenkę, dorwanie się do władzy oligarchów pochodzenia sowieckiego i świadomie wpycha Ukrainę w łapy Sorosa, czyli tych samych globalistycznych korporacji, które Polskę okradły.

Prekursorami wszystkich komunistycznych rewolucji byli Żydzi emigrujący do Ameryki z terenów polskich Kresów. W Polsce pozostawili po sobie Komunistyczną Partię Polski, zgrupowanie kilku tysięcy żydowskich fanatyków, marzących o dorwaniu się do władzy drogą krwawej rewolty. Po roku 1945 Stalin skierował do Lublina tysiące takich lumpów, którzy zajęli miejsce wyniszczonych polskich elit. Ich łupem padły też wszystkie organa władzy w Polsce posierpniowej, gdy władzę przejęli z rąk Kiszczaka ludzie związani z elitą towarzysko-rodzinną wywodzącą się ze środowisk trockistowskich. Swych przedstawicieli umieścili we wszystkich instytucjach i partiach rządowych, a na wszelki wypadek także w instytucjach i partiach antyrządowych.

Innego zdania jest „nasz” Duda: „Polacy i Żydzi na tych ziemiach to tysiącletnia tradycja współżycia dwóch narodów, kultur, często małżeństw, pokrewieństwa, przyjaźni, znajomości. 1000 lat wspólnej historii i trwania razem – w Polin, ziemi przyjaznej żydowskiemu narodowi”. Czyli stuletni okres „współżycia Polaków z żydokomuną” ot, tak sobie, pominął. A może wyjaśniają to chanukowe imprezy Chabad Lubawicz w Belwederze? A może prawdą jest, że tak, jak Stalin oddał Polskę w arendę Żydom, tak Jaruzelski oddał Polskę w łapy Geremka i Michnika, a Kaczyńscy przejęli schedę po tych dwóch trockistach?

Transformację ustrojową w Polsce zaprojektował z ramienia Departamentu Stanu Daniel Fried, który o sobie mówił: „Jestem małym żydkiem z Galicji”. Zapytajmy zatem: Dlaczego wojna jest w interesie rządzących w USA skomunizowanych „żydków z Galicji”? Dlaczego nacjonalista żydowski stał się nacjonalistą ukraińskim? Dlaczego neonazistom nie przeszkadzają Żydzi, a Żydom nie przeszkadzają neonaziści? Dlaczego sowieckiemu żydkowi Zełenskiemu nie przeszkadzają pomniki nazistowskich kolaborantów? A może chodzi o coś całkiem prozaicznego? Z polskiego doświadczenia wiemy, że gdy chodzi o „interes” gotowi są nawet na kolaborację ze swoimi katami. Tak, jak ten handełes z przedwojennej anegdoty. Karcony przez rabina za handel antysemickimi broszurami, odpowiada: Jakie one antysemickie, kiedy od każdej sprzedanej sztuki mam 20 groszy.

„Konserwatyzm” funkcjonującej w Waszyngtonie formacji politycznej (przez siebie przewrotnie albo dla niepoznaki zwanej neokonserwatywną, a przez prawdziwych konserwatystów zwanej neotrockistowską) sprowadza się do zapalczywości w awanturach wojennych w interesie Izraela, a nazwa „neokonserwatysta” odbierana jest w Ameryce jak antysemicka obelga (jeden z nich jest autorem słów:„Nienawidzę terminu neokonserwatysta, bo w wielu kręgach to grzeczne określenie Żyda”). To oni wywołali inwazję na Irak. To oni stali za przewrotem na Majdanie. To oni bronili „demokracji” w Syrii, a dziś bronią „demokracji w Ukrainie”. Po zwycięstwie Joe Bidena wrócili do Białego Domu z politycznej Syberii, na którą zesłał ich Trump. Problem jednak w tym, że nie rządzi Biden, lecz ocierające się o komunizm radykalne skrzydło Demokratów. Ich duplikatem w Polsce są politycy PiS, na których Trump działał, jak czerwona płachta na byka. Czy nie dlatego, że przeraziła ich doktryna „Najpierw zadbamy o nasz kraj, zanim będziemy się przejmować wszystkimi innymi”? A poza tym PiS jest neokonserwatywny także dlatego, że konserwuje żydokomunę.

Gdzie zbiegają się wszystkie nitki? Do kogo należy pociągająca za nie ręka? Na czyje polecenie żydowskie gazety dla Amerykanów i żydowskie gazety dla Polaków nawołują do bezgranicznej pomocy dla Ukrainy (i równocześnie podgrzewają temat antysemityzmu Polaków)? Czy to przypadek, że są pod kontrolą żydków z Galicji? Potwierdzają to dwie rzekomo wrogie sobie gazety – „Gazeta Wyborcza” i „Gazeta Polska” oraz dwie rzekomo wrogie sobie telewizje – TVP i TVN, zgodnie nawołujące do pomocy dla ukraińskich oligarchów (i zgodnie wzywające do rozprawienia się z tymi, którzy „antysemityzm wypili z mlekiem matki”).

Dlaczego centra dezinformacji zgodnie wzywają do rozprawienia się z „krwawym satrapą” w Moskwie i „krwawym ajatollahem” w Teheranie? Na zdrowy rozum wojna z Rosją jest niekorzystna dla interesów USA. Ale podobnie było z inwazją na Bagdad. Czy w obu przypadkach nie chodzi o machinację – wojna niekorzystna dla interesów USA, ale korzystna dla interesów lobby żydowskiego? Dlaczego właśnie teraz?Czy nie dlatego, że w łby rządzących wtłoczyli rozumowanie: Bezpieczeństwo Polski zależy nie od Kongresu, ale Amerykańskiego Kongresu Żydów, i że Polska powinna stać u boku jakiegoś państwa, niezależnie od tego, czy jej się to opłaca, czy nie? W rezultacie, polscy żołnierze ginęli w Iraku kierując się interesem bezpieczeństwa Izraela, a w niedalekiej przyszłości będą ginąć w Persji.

Wkrótce zamrożą konflikt. Zełenski pogodzi się z utratą Krymu. Ukraina zostanie drugim Izraelem w Europie, a Polska drugą Palestyną w Europie – państwem trzymanym pod parą, aktywowanym „na gwizdek”, w zależności od potrzeb „strategicznych sojuszników”. Gdy zabraknie frontu z Rosją, pójdziemy na front z Persją. Bo Polak łatwo wykonuje nakazy z góry: Obama kazał kochać Putina. Biden kazał kochać Zełenskiego, a jutro każe pokochać Putina i znienawidzić ajatollaha. Wszyscy kierują się w stosunkach międzynarodowych własnym interesem. My za swój przyjęliśmy interes ukraiński, konflikt uznaliśmy za „naszą wojnę”, a za doktrynę polityki zagranicznej: „Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”. Czy w przyszłości, broniąc Izraela przed ajatollahami, nie przerobią jej na: „Jesteśmy sługami narodu izraelskiego”, a Antek Macierewicz nie podpisze umowę o nieodpłatnym przekazaniu wszystkich zasobów państwa polskiego Izraelowi?

Co Lech uzyskał w zamian za poparcie „naszej wojny” w Iraku? Żydowskie roszczenia majątkowe. A co jego brat w zamian za umizgi wobec nowojorskich trockistów? Tytuł „mocarstwa humanitarnego” i zaszczyt bycia największym dostawcą pomocy wojskowej dla Ukrainy. Przypomnijmy – interesy w „wyzwolonym” Iraku robił każdy, tylko nie my. Z wartego 3 mld dolarów programu uzbrojenia nowej irackiej armii, 85 procent przypadło Ukraińcom, tym samym, którzy biorą od nas broń za darmo. Czy czegoś to nie przypomina? Kaczyński robi wszystko, by „strategiczni partnerzy” uznali go za jedynego plenipotenta swoich interesów w Polsce. Problem w tym, że aby to osiągnąć musi zapomnieć o polskich interesach. I na tej ścieżce postąpił już bardzo daleko. Scenariusz, w którym Biden dogaduje się z Putinem, a Kaczyński przygląda się temu z rozdziawioną gębę, wydawał się koszmarem. Ale tak się właśnie dzieje – przegrywamy, i to z kretesem, bo za Krym, oprócz Polski, nikt nie chce umierać. Na koniec powtórzmy raz jeszcze: Wiemy, że jest wojna, ale nie wiemy, kto strzela.

Krzysztof Baliński

=======================

Trocki Lew

Antoni Macierewicz


Mariusz Kamiński

====================

Daniek Fried

Wielki, przenikliwy polityk – Dmowski o ew. państwie ukraińskim: „Kolekcja kanalii” i „zbiegowisko międzynarodowych aferzystów”.

Wielki, przenikliwy polityk – Dmowski o ew. państwie ukraińskim: „Kolekcja kanalii” i „zbiegowisko międzynarodowych aferzystów”.

„Zbiegowisko kanalii” – jak Roman Dmowski przewidział wojnę na Ukrainie

Marek Skalski zbiegowisko-kanalii-jak-dmowski-przewidzial-wojne-na-ukrainie

„Kolekcja kanalii” i „zbiegowisko aferzystów” – tak Roman Dmowski określał środowiska, które mogą chcieć rozgrywać kwestię ukraińską. Blisko 100 lat temu, w roku 1930 Roman Dmowski opublikował swoje opracowanie pt. „Kwestia ukraińska”.

Tekst ten poraża dziś swoim trafnym i aktualnym przesłaniem. Czytając ten tekst, czytelnicy mogą odnieść wrażenie, że został napisany współcześnie, w roku 2023.

Na początku lat dwudziestych lider obozu Narodowej Demokracji, były szef Komitetu Narodowego Polskiego oraz były minister spraw zagranicznych rządu RP praktycznie porzucił aktywną działalność publiczną. W kraju od kilku lat szalał terror rządów sanacyjnych, w roku 1930 aresztowano najwybitniejszych polityków opozycji do rządów Piłsudskiego. Było to preludiom do słynnego procesu brzeskiego, w trakcie którego orzeczono kary więzienia dla uznanych polskich polityków opozycyjnych. Za kratki mieli wkrótce pójść tak oddani polskiej sprawie ludzie, jak Wincenty Witos czy Wojciech Korfanty. O Berezie Kartuskiej na razie niewiele się słyszało, ale już wkrótce wątpliwe uroki tego poleskiego miasteczka, a zwłaszcza zlokalizowanego właśnie tam specjalnego obozu odosobnienia, poznać mieli wszyscy ci, którzy ważyli się zadrzeć z marszałkiem.

Roman Dmowski mieszkający już od pewnego czasu w dworku w pod-poznańskim Chludowie oddał się niemal całkowicie swojej działalności pisarskiej i publicystycznej. Pod pseudonimem Kazimierz Wybranowski napisał nawet powieść historyczną pt. „Dziedzictwo”, ale przede wszystkim pisał opracowania społeczno-polityczne, w tym szczególnie chętnie o tematyce międzynarodowej, w której czuł się szczególnie kompetentny.

Kierunek Wschód

Polityka wschodnia II RP, szczególnie kwestia rosyjska, była mu szczególnie bliska, a to przede wszystkim ze względu na jego polityczną drogę (był przecież przez wiele lat posłem do rosyjskiej Dumy Państwowej, a politycy obozu, któremu patronował, byli w dużej mierze odpowiedzialni za przebieg i kształt granicy wschodniej niepodległej Polski. Tezy, które Dmowski przedstawił w swojej pracy, mogły ówczesnych czytelników zaskoczyć, być może nawet szokować. Ukraina jako niezależny byt państwowy wówczas nie istniała, a jej narodowe terytorium podzielone było pomiędzy silniejszych sąsiadów. Przede wszystkim Polskę i Rosję Sowiecką, w mniejszym stopniu Czechosłowację i Rumunię. I choć wewnętrzne problemy na tle stosunków narodowościowych polsko-rusińskich przetaczały się regularnie przez polską scenę polityczną, to nie stanowiły w żadnym wypadku najważniejszej osi dyskursu politycznego w kraju.

A jednak Dmowski w „Kwestii ukraińskiej” postawił tezę, że zagadnienie ukraińskiej tożsamości jest problematem nie tylko wagi regionalnej, ale wręcz ogólnoświatowej.

„Jednym z ważniejszych zagadnień naszej polityki zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej – jest kwestia ukraińska. Pojmuje się ją powszechnie jako jedną z kwestii narodowości, które się obudziły do samoistnego życia w dziewiętnastym stuleciu, podniosły swą mowę z narzecza ludowego do godności języka literackiego, a w końcu osiągnęły niezawisły byt państwowy”.

Dmowski antycypował, że prędzej czy później musi pojawić się niepodległe państwo ukraińskie.

W tym pojęciu, na mapie Europy – zjawienie się odrębnego państwa ukraińskiego – jest tylko kwestią czasu i to niedalekiego”.

Lider polskiego ruchu narodowego widział ogromne możliwości przyszłego państwa kijowskiego. Rozumiał jego potencjał ludnościowy oraz potęgę wynikającą z ogromnych bogactw naturalnych w zakresie produkcji żywności czy eksploatacji kopalin. Już w siedemnastym stuleciu ziemie ukrainne określano jako Egipt Wschodu i wielki spichlerz Europy. Dlatego też szczególnie akcentował predyspozycje gospodarcze dawnej Rusi Kijowskiej. Jednocześnie krytykował ówczesne polskie elity, które kwestię ukraińską traktowały z lekceważeniem.

„Kwestia ukraińska w obecnej swojej postaci daleko wykracza poza granice miejscowego zagadnienia narodowości: jako kwestia narodowości – jest ona o wiele mniej interesująca i mniej doniosła, niż jako zagadnienie gospodarczo-polityczne, od którego rozwiązania zależą wielkie rzeczy w przyszłym układzie sił nie tylko Europy, ale całego świata. To jej znaczenie trzeba przede wszystkim rozumieć, ażeby móc w niej zająć jakiekolwiek świadome własnych celów stanowisko. Nie licząca się z nim polityka ukraińska będzie niepoczytalną.

Kwestii tedy ukraińskiej nie można tak traktować, jak się traktuje kwestię pierwszej lepszej narodowości, obudzonej do życia politycznego w XIX stuleciu. Znaczeniem swoim przerasta ona wszystkie inne ze względu na liczbę ludności mówiącej po małorusku, jak na rolę obszaru przez nią zajmowanego i jego bogactw naturalnych w zagadnieniach polityki światowej”.

Kolekcja kanalii

Obserwując, co od kilkunastu lat, a szczególnie silnie od wiosny ubiegłego roku, dzieje się nad Dnieprem, można się szczerze zdumieć nad profetyzmem i umiejętnością przenikania przyszłych wydarzeń urodzonego w Warszawie polityka. Dmowski pisze, że pojawienie się niepodległego państwa nad Dnieprem wywoła efekt pojawienia się tam „zbiegowiska aferzystów”, stając się poletkiem dla mętnych interesów „bogatej kolekcji międzynarodowych kanalii”. Czy to nam dziś czegoś nie przypomina? Oczywiście język pana Romana może dziś szokować, ale wówczas nie odbiegał specjalnie swym zabarwieniem emocjonalnym od polskiej średniej (żeby przypomnieć choćby słynne prostackie wypowiedzi Piłsudskiego).

Nie ma siły ludzkiej, zdolnej przeszkodzić temu, ażeby oderwana od Rosji i przekształcona na niezawisłe państwo Ukraina stała się zbiegowiskiem aferzystów całego świata, którym dziś bardzo ciasno jest we własnych krajach, kapitalistów i poszukiwaczy kapitału, organizatorów przemysłu, techników i kupców, spekulantów i intrygantów, rzezimieszków i organizatorów wszelkiego gatunku prostytucji: Niemcom, Francuzom, Belgom, Włochom, Anglikom i Amerykanom pośpieszyliby z pomocą miejscowi lub pobliscy Rosjanie, Polacy, Ormianie, Grecy, wreszcie najliczniejsi i najważniejsi ze wszystkich Żydzi. Zebrałaby się tu cała swoista Liga Narodów…

Te wszystkie żywioły przy udziale sprytniejszych, bardziej biegłych w interesach Ukraińców, wytworzyłyby przewodnią warstwę, elitę kraju. Byłaby to wszakże szczególna elita, bo chyba żaden kraj nie mógłby poszczycić się tak bogatą kolekcją międzynarodowych kanalii”.

Ideowy przywódca endecji oczywiście dostrzegał wagę, jaką stanowił aspekt ukraiński w polityce niemieckiej. Już od drugiej połowy XIX wieku emancypacja dążeń Rusinów była wykorzystywana przez rządy monarchii Habsburgów i Hohenzollernów w walce z głównym przeciwnikiem Niemczyzny na wschodzie, za jaki tradycyjnie uważana była Polska. Rodzący się ukraiński ruch narodowy obok nieco słabszego litewskiego czy białoruskiego miał osłabiać polskie dążenia do odbudowy dawnej Rzeczpospolitej.

„Już pod koniec ubiegłego stulecia zajęła ona poczesne miejsce w planach polityki Niemiec, pod których patronatem została tak szeroko postawiona. Odbudowanie państwa polskiego nie zmniejszyło, ale raczej zwiększyło jej znaczenie w widokach polityki niemieckiej: z jej rozwiązaniem wiążą się nadzieje na zmianę granicy niemiecko-polskiej i na zredukowanie Polski do obszaru, na którym byłaby państewkiem nic nie znaczącym, od Niemiec całkowicie uzależnionym.

Ekonomiczna zaś strona kwestii tak wielką rolę grająca w widokach mocarstwa Hohenzollernów, dla dzisiejszych Niemiec, przy ich potężnych trudnościach gospodarczych, jest jeszcze donioślejsza. Niewątpliwie miał ją między innymi na myśli szef rządu niemieckiego, gdy niedawno w swej mowie wskazywał główne źródło finansowych i gospodarczych kłopotów niemieckich w układzie rzeczy politycznych na wschód od Niemiec.

W ostatnich latach, dzięki węglowi i żelazu Zagłębia Donieckiego oraz nafcie kaukaskiej, Ukraina stała się przedmiotem żywego zainteresowania przedstawicieli kapitału europejskiego i amerykańskiego i zajęła miejsce w ich planach gospodarczego i politycznego urządzenia świata na najbliższą przyszłość.

Do tego trzeba dodać – co nie jest wcale najmniej znaczącym – rolę, jaką Ukraina obok Polski odgrywa w zagadnieniach polityki żydowskiej”.

Polski polityk doskonale przewidział, że niepodległa Ukraina wkrótce może zacząć dryfować nie w kierunku tworzenia zdrowych podstaw silnego i niepodległego państwa, ale powoli zacznie przekształcać się w coś na kształt „międzynarodowego przedsiębiorstwa” toczonego przez „szybki postęp rozkładu i zgnilizny”.

„Ukraina stałaby się wrzodem na ciele Europy; ludzie zaś marzący o wytworzeniu kulturalnego, zdrowego i silnego narodu ukraińskiego, dojrzewającego we własnym państwie, przekonaliby się, że zamiast własnego państwa, mają międzynarodowe przedsiębiorstwo, a zamiast zdrowego rozwoju, szybki postęp rozkładu i zgnilizny. Ten, kto przypuszcza, że przy położeniu geograficznym Ukrainy i jej obszarze, przy stanie, w jakim znajduje się żywioł ukraiński, przy jego zasobach duchowych i materialnych, wreszcie przy tej roli, jaką posiada kwestia ukraińska w dzisiejszym położeniu gospodarczym i politycznym świata, mogłoby być inaczej – nie ma za grosz wyobraźni.

Kwestia ukraińska ma rozmaitych orędowników, za¬równo na samej Ukrainie, jak poza jej granicami. Między ostatnimi zwłaszcza jest wielu takich, którzy dobrze wiedzą, do czego idą. Są wszakże i tacy, którzy rozwiązanie tej kwestii przez oderwanie Ukrainy od Rosji przedstawiają sobie bardzo sielankowo. Ci naiwni najlepiej by zrobili, trzymając ręce od niej z daleka”.

Ukraina i kwestia chińska

W swej pracy Dmowski dostrzegał istotną rolę Chin w naszej wschodnio-europejskiej układance. Ostrzegał wprost, że pozbawienie Rosji (nie ważne w jakiej formie ustrojowej) gospodarczego znaczenia Donbasu i rolniczego zaplecza słynnych ukraińskich czarnoziemów osłabi mocarstwo moskiewskie w nieubłaganej konfrontacji z Państwem Środka.

Było to o tyle zaskakujące, że ówczesna Republika Chińska była państwem pogrążonym w anarchii i piekle wojen domowych, które rozdzierały dawne azjatyckie imperium. Już wkrótce kraj ten miał zmierzyć się agresją Cesarstwa Japonii. W tej sytuacji mało kto zawracał sobie ówcześnie głowę potencjalnym chińskim zagrożeniem. Dmowski przeciwnie, już w okresie międzywojennym dostrzegał ogromny potencjał Chin i przewidywał, że prędzej czy później państwo to stanie się super-mocarstwem.

„Gdyby Rosja została pozbawiona Ukrainy, a przez to węgla, żelaza i nafty została pozbawiona – jej widoki na przeciwstawienie się Chinom w wojnie stałyby się wkrótce znikome. Historia bliskiej przyszłości byłaby historią posuwania się państwowego i kolonizacji chińskiej ku Bajkałowi, a potem niezawodnie dalej. Byłaby to zguba Rosji, z punktu widzenia niejednej polityki pożądana. Przyszedłby wszakże czas, i to może dość rychło, kiedy narody europejskie spostrzegłyby i nawet odczuły, że Chiny są za blisko.

To położenie sprawia, że Rosja, jakikolwiek rząd w niej będzie rządził, musi bronić Ukrainy jako swej ziemi, do ostatniego tchu, w poczuciu, że strata jej by¬łaby dla niej ciosem śmiertelnym”.

Ukraina a Polska

Roman Dmowski nigdy nie lekceważył dążeń emancypacyjnych Ukraińców. Przeciwnie, był przekonany, że dla Polski są one skrajnie niebezpieczne. W jego opinii zostały one wystarczająco jasno wyrażone w zapisach Traktatu Brzeskiego. Niepodległa Ukraina, jeśli miałaby być władna przeciwstawić się Rosji, musiałaby być potencjalnie jak najsilniejsza, władać maksymalnie dużym terytorium i posiadać odpowiednio jak najliczniejszą i dobrze uzbrojoną armię.

„Położenie nasze w tej sprawie jest bardzo wyraźne. Choćbyśmy mieli najmętniejsze pojęcie o dążeniach ukraińskich, to przecie posiadamy pisany dokument, będący oficjalnym programem państwa ukraińskiego. Jest nim traktat brzeski. Konspirujący z naszymi konspiratorami Ukraińcy mogą nawet szczerze dziś deklarować wiele rzeczy, ale zdrowo myśląca polityka nie może się przecie opierać na deklaracjach pojedynczych ludzi czy organizacji, czy nawet urzędowych przedstawicieli całego narodu. Musi ona patrzeć przede wszystkim na to, co tkwi w instynktach, w dążeniach ludów i w logice rzeczy. Jakiekolwiek byłoby państwo ukraińskie, zawsze musiałoby ono dążyć do objęcia wszystkich ziem, na których rozbrzmiewa mowa ruska. Musiałoby dążyć nie tylko dlatego, że takie są aspiracje ruchu ukraińskiego, ale także dlatego, że chcąc się ostać wobec Rosji, która by się nigdy z jego istnieniem nie pogodziła, musiałoby być jak największym i posiadać jak najliczniejszą armię”.

Jak pokazała historia, Dmowski miał całkowitą rację i pojawienie się niepodległej Ukrainy owocuje dziś potężnymi problemami na skalę ogólnoświatową. Dmowski przewidział zainteresowanie Ukrainą międzynarodowych środowisk żydowskich i pierwszorzędną rolę Chin w przyszłym konflikcie. Oczywiście dostrzegał rolę Niemiec, nie docenił tylko pozycji USA, której w swoich pracach nie widział w roli światowego hegemona, może dlatego, że w tamtym okresie Stany Zjednoczone przeżywały okres izolacjonizmu i dyplomatycznej bierności.

Zdumiewać musi przenikliwość i słuszność osądu pana Romana, a martwić może fakt, że tej miary polityk i mąż stanu został skazany na przymusową wewnętrzną emigrację przez polityków ówczesnego reżimu.

Wzięli się za łby: Skorumpowany miliarder Kołomoyski – czyli sława, władza i… areszt

Skorumpowany miliarder czyli sława, władza i… areszt

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Gospodarka, Kontrowersyjne, Polecane, Polityka, Świat, Ważne

Autor: AlterCabrio , 8 września 2023

Z majątkiem szacowanym na niecałe 1,7 miliarda dolarów Ihor Kołomojski znajduje się w piątce najbogatszych obywateli Ukrainy. W weekend został aresztowany przez władze Ukrainy pod zarzutem szeregu oszustw i prania pieniędzy. W delikatnym momencie rząd stara się pokazać światu, że potrafi uporać się z głęboko zakorzenioną korupcją.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org ekspedyt-skorumpowany-miliarder-czyli-slawa-wladza-i-areszt

−∗−

Skorumpowany miliarder odpowiedzialny za dojście Zełenskiego do sławy i władzy aresztowany

Z majątkiem szacowanym na niecałe 1,7 miliarda dolarów Ihor Kołomojski znajduje się w piątce najbogatszych obywateli Ukrainy. W weekend został aresztowany przez władze Ukrainy pod zarzutem szeregu oszustw i prania pieniędzy. W delikatnym momencie rząd stara się pokazać światu, że potrafi uporać się z głęboko zakorzenioną korupcją.

W sobotnim oświadczeniu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) stwierdzono, że miliarder, określany jako „de facto właściciel dużej grupy finansowo-przemysłowej” – rzekomo próbował wyprać ponad 500 milionów hrywien ukraińskich (13,5 miliona dolarów) za pomocą „transferu ich za granicę, przy wykorzystaniu infrastruktury kontrolowanych przez niego instytucji bankowych.”

W związku z toczącym się śledztwem kijowski sąd nakazał tymczasowe aresztowanie go na dwa miesiące, a kaucję ustalono na oszałamiające 14 milionów dolarów.

Co ważne, dziennik „The New York Timeswe wtorkowej relacji z aresztowania Kołomojskiego podkreślił, że był on wcześniej głównym zwolennikiem obecnego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i przyczynił się w dużej mierze do doprowadzenia go do władzy. Powszechnie uważa się, że w różnych okresach finansował prywatne armie ekstremistycznych milicji.

Jak pisze „NY Times”: „Jego zainteresowania biznesowe obejmowały ropę naftową i bankowość, a kiedyś uważano go za patrona pana Zełenskiego, byłego komika, którego popularne programy były emitowane w kanale telewizyjnym pana Kołomojskiego, zanim jeszcze skutecznie ubiegał się o urząd prezydenta”.

Dalsze bardzo odkrywcze szczegóły znajdują się w raporcie Timesa:

Podejrzenia o korupcję i defraudację nie odstępują Kołomojskiego od lat. W 2017r. wyjechał z Ukrainy do Szwajcarii i Izraela po tym, jak rząd ówczesnego prezydenta Petra O. Poroszenki przejął bank, którego był współwłaścicielem i oskarżył go o oszustwo na dużą skalę, które groziło destabilizacją gospodarki Ukrainy.

Wrócił w 2019r. po zwycięstwie Zełenskiego nad Poroszenką, budząc obawy, że więzi z nowym prezydentem pomogą mu odzyskać siłę gospodarczą i polityczną.

Naturalnie więc zachodnia prasa głównego nurtu przedstawia teraz to jako oskarżenie wobec „grubej ryby”, pokazujące, że Zełenski staje się „twardy” i wreszcie zaczyna działać ‘bez rękawiczek’, ujawniając długotrwałą korupcję.

Moment również jest interesujący, biorąc pod uwagę, że Zełenski właśnie zwolnił własnego ministra obrony, co nastąpiło w ten sam weekend, co aresztowanie miliardera Kołomojskiego. „W tym tygodniu parlament zostanie poproszony o podjęcie decyzji personalnej… Zdecydowałem się na zmianę ministra obrony Ukrainy. Oleksji Reznikow przeżył ponad 550 dni wojny na pełną skalę” – powiedział w weekend Zełenski.

I zgadnijcie, kogo i ile dzieliło od Huntera Bidena, podejrzewanego o dziwne związki z Burismą? „Oprócz kontaktów za pośrednictwem giganta energetycznego Burisma, Hunter Biden prowadził interesy z bankiem Ihora Kołomojskiego” – czytamy w jednym z wcześniejszych raportów.

Kwadratowe zdjęcie profilowe

New York Post

@nypost

Hunter Biden’s Ukraine contact allegedly a ‘fixer’ for shady oligarchs https://trib.al/hvYTr89

Zdjęcie

Jeśli chodzi o zwolnionego ministra obrony, Reznikow znajdował się w centrum śledztwa o łapówkarstwo w sprawie płacenia przez wojsko zawyżonych cen za importowane produkty, czasami droższych trzykrotnie lub więcej, z czego, jak się uważa, zyski napełniały kieszenie czołowych urzędników wojskowych. Dochodzi do tego także niedawny skandal rekrutacyjny, podczas którego główni rekruterzy otrzymywali duże łapówki, aby umożliwić poszczególnym osobom uniknięcie poboru do wojska.

W tle wniosek Ukrainy o przystąpienie do Unii Europejskiej. Oczywiście fakt, że Ukraina znajduje się na szczycie listy najbardziej skorumpowanych społeczeństw w Europie, prawdopodobnie pozostanie główną przeszkodą w nadchodzących latach.

Tymczasem rosyjskie media zwróciły uwagę, że Kołomojski czasami osobiście wkraczał na arenę polityczną i że jego pieniądze wywarły ogromny wpływ na kraj w znany i nieznany sposób:

Kołomojski wdarł się na scenę polityczną w 2014 roku, kiedy został mianowany gubernatorem południowo-wschodniego obwodu dniepropietrowskiego po wspieranym przez Zachód zamachu stanu w Kijowie. Rok później został jednak odwołany ze stanowiska w związku z konfliktem z ówczesnym prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką w ramach walki o kontrolę nad Ukrnaftą i państwowym operatorem rurociągów naftowych Ukrtransnafta.

W 2016 roku władze ukraińskie znacjonalizowały także PrivatBank Kołomojskiego, uznając go za główne zagrożenie dla systemu finansowego kraju w następstwie zarzutów o oszustwa na dużą skalę.

Powszechnie uważa się, że Kołomojski odegrał główną rolę w dojściu do władzy prezydenta Władimira Zełenskiego. Przed rozpoczęciem kampanii politycznej w 2019r. Zełenski był komikiem, którego program emitował kontrolowany przez Kołomojskiego holding medialny. Sam magnat mówił, że „chciał”, aby Zełenski został prezydentem, zaprzeczył jednak bliskim kontaktom z nim.

W tym konkretnym przypadku jest bardzo prawdopodobne, że to Waszyngton wywarł presję na Kijów, biorąc pod uwagę, że już w 2021 roku Departament Stanu USA nałożył sankcje na Kołomojskiego i członków jego rodziny. W ówczesnym oświadczeniu USA stwierdzono, że był on zaangażowany „w działania korupcyjne, które podważały praworządność i wiarę ukraińskiego społeczeństwa w demokratyczne instytucje ich rządu”.

Zlatti71

@djuric_zlatko

Ukrainian oligarch Igor Kolomoisky faces charges related to fraud and the laundering of unlawfully acquired assets, according to reports from the Security Service of Ukraine (SBU). The SBU’s findings indicate that during the period spanning 2013 to 2020, Igor Kolomoisky allegedly engaged in the process of legalizing over half a billion hryvnias by transferring them abroad, leveraging the infrastructure of banking institutions under his control.

Zdjęcie

Być może w pewnym momencie pozbawiono go nawet ukraińskiego paszportu, ale osobiście zaprzeczył tym doniesieniom, a także szeroko rozpowszechnionym zarzutom o korupcję, uznając je za „nonsens” i pozbawione podstaw.

Scott Horton

@scotthortonshow

Ukraine is so corrupt the USA just made them fire their DEFENSE MINISTER for stealing. All the untold thousands you’ve paid the IRS over your lifetime of hard work is equal to what they piss away on coke and whores in a night.

·

* * *

Być może dlatego Zełenskiemu łatwo było teraz (po tylu latach „otwartej” korupcji) postawić go przed sądem? Począwszy od 2019 roku Kołomojski zaczął wygłaszać pewne prorosyjskie oświadczenia, w mocno odwróconym kierunku

Ukraina powinna porzucić Zachód i wrócić do rosyjskiej strefy, powiedział wpływowy ukraiński miliarder Ihor Kołomojski w środowym wywiadzie dla „The New York Times”.

Powiązania biznesowe Kołomojskiego z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim są przedmiotem szczegółowej analizy od początku tegorocznej kampanii wyborczej byłego komika. Obaj mężczyźni odrzucili sugestie jakoby Kołomojski miał zakulisowy wpływ na Zełenskiego.

„Moscow Times” wybrał cytaty z emocjonalnego i przepełnionego wulgaryzmami wywiadu Kołomojskiego, które według „The New York Times” oznaczają „niezwykłą zmianę nastawienia” ze strony byłego przeciwnika Rosji.

Dean O’Brien

@DeanoBeano1

As Ukraine announces that it will now start to conscript women into the armed forces you can be fairly certain that the daughter of the head of the Ukrainian Chernigov region conscription office, Alexander Sapon won’t be recruited. Here she shows off her luxury lifestyle…

____________________

Corrupt Billionaire Behind Zelensky’s Rise To Fame & Power Arrested, 6 September, 2023

Alternatywnie:

Corrupt Billionaire Behind Zelensky’s Rise To Fame & Power Arrested, Tyler Durden, Sep 06, 2023

−∗−

Tagi:Burisma, Departament Stanu USA, Hunter Biden, Ihor Kołomojski, korupcja, Oleksji Reznikow, Petr O. Poroszenko, pranie pieniędzy, prezydent Wołodymyr Zełenski, PrivatBank, Rosja, SBU, transfery finansowe, UE, Ukraina, Ukrnafta, Ukrtransnafta, USA

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

  1. AlterCabrio 8 września 2023
  2. Uprzedzę. WSZYSTKIE odnośniki DZIAŁAJĄ. Lecz niektóre z nich prowadzą do anglojęzycznej wersji RT, a do tego serwisu nie dostaniemy się z polskiej strefy internetu. Zainteresowani mogą próbować przez serwery proxy.
    _________________
  3. Odnośnie ostatniego TT w tekście [bo panowie mogą być zainteresowani, z przyczyn politycznych, of’coz], to chodzi o to:Ponieważ Ukraina ogłasza, że od teraz rozpocznie pobór kobiet do sił zbrojnych, można być niemal pewnym, że córka szefa ukraińskiego urzędu poborowego obwodu czernihowskiego Aleksandra Sapona nie zostanie powołana.Tutaj pokazuje swój luksusowy styl życia…

1 komentarz

Zboże zalało Polskę. Rekordowy wwóz produktów rolnych z Ukrainy. “Techniczne” zjedliśmy?

Zboże zalało Polskę. Rekordowy wwóz produktów rolnych z Ukrainy

W pierwszych miesiącach 2023 r. wjechało do nas 600 razy więcej ukraińskiej pszenicy niż rok wcześniej.

10.07.2023 zboze-zalalo-polske-rekordowy-wwoz-z-ukrainy

– W pierwszych czterech miesiącach 2023 r., gdy trwały już protesty polskich rolników, sprowadzono z Ukrainy prawie 338 tys. ton pszenicy. To aż 610 razy więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego – mówi dr hab. inż. Arkadiusz Artyszak, prof. SGGW. Na zdjęciu protest rolników przy przejeździe kolejowym w Hrubieszowie w kwietniu br.

W ciągu roku import zbóż do Polski potroił się – z 1,1 mln ton w 2021 r. do 3,2 mln ton w 2022 r., a największy wzrost dotyczy pszenicy i kukurydzy, której w ubiegłym roku sprowadziliśmy ponad 2 mln ton – dane Ministerstwa Finansów i Krajowej Administracji Skarbowej, które „Rzeczpospolita” uzyskała z resortu rolnictwa, potwierdzają rekordowy, nienotowany dotąd wwóz produktów rolnych z Ukrainy.

– W pierwszych czterech miesiącach 2023 r., gdy trwały już protesty polskich rolników, sprowadzono z Ukrainy prawie 338 tys. ton pszenicy. To aż 610 razy więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego – mówi dr hab. inż. Arkadiusz Artyszak, prof. SGGW. – Skala importu zbóż z Ukrainy w ostatnim półtora roku jest dla mnie szokująca – dodaje.

Czytaj więcej Polska zasypana zbożem z Ukrainy

Z 6 tys. ton kukurydzy z Ukrainy w 2021 r. do blisko 2 mln ton w roku ubiegłym – przedstawiamy szokujące dane rządu o polskim imporcie zbóż.

Zalew zbóż to efekt decyzji Brukseli z maja 2022 r. o bezcłowym otwarciu granic dla produktów rolnych z Ukrainy.

Zboże z Ukrainy. Techniczne zjedliśmy?

Nie wiadomo, czy dane te uwzględniają zboże techniczne (uprawiane na potrzeby przemysłowe, nie do spożycia), a i takie sprowadzano z Ukrainy. Pojęcie to wymyślono, by obejść kontrole na granicy i przyspieszyć wwóz.

Według resortu rolnictwa w 2022 r. z Ukrainy sprowadzono blisko 101 tys. ton zbóż deklarowanych jako techniczne i przemysłowe, a w obecnym (styczeń–kwiecień) – 2 tys. ton. Po wjeździe było sprzedawane jako paszowe lub konsumpcyjne. Trwa śledztwo w sprawie oszustw związanych ze zbożem technicznym, obejmuje ok. 90 spraw. – W czerwcu KAS przeszukała ponad 200 firm i agencji celnych – wskazuje Biernat-Łożańska, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.

Rząd puścił na żywioł tranzyt ukraińskiej żywności przez Polskę, zalała więc nasz rynek. To zagrożenie dla rodzimej produkcji. Pomysłów na systemowe rozwiązanie problemu nie widać.

Co się stało ze „zbożem technicznym” z Ukrainy? – Zjedliśmy je, a część poszła na paszę. Nie słyszałem, żeby zostało spalone w piecach – mówi nam Wiesław Gryń, lider stowarzyszenia Oszukana Wieś.

Obawy rolników ws. zboża z Ukrainy

Blokadę na cztery zboża z Ukrainy do pięciu państw UE przedłużono tylko do połowy września. Rolnicy boją się, że potem KE otworzy granice.

Oliwy do ognia dolały słowa prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie, które odczytano jako opowiedzenie się za szybkim uwolnieniem handlu. Ukraiński portal Kyiv Post napisał wprost, że „Polska zgadza się na zniesienie blokady Ukrainy po 15 września”. Wpis usunięto po reakcji ministra Przydacza z Kancelarii Prezydenta. „W rzeczywistości prezydent powiedział, że istnieje potrzeba skutecznego mechanizmu zapobiegania nadużyciom” – wyjaśnił sekretarz stanu. Protestujący rolnicy ze stowarzyszenia Oszukana Wieś zapowiedzieli, że jeżeli embargo zostanie zniesione, zablokują granicę.

To nie kaczka dziennikarska: Ukraina wniesie sprawę przeciwko Polsce do WTO – grozi Taras Kachka, wiceminister gospodarki Ukrainy.

To nie kaczka dziennikarska: Ukraina wniesie sprawę przeciwko Polsce i UE do WTO – grozi Taras Kachka, wiceminister gospodarki Ukrainy.

Ukraina zapowiada złożenie donosu na Polskę

ukraina-zapowiada-pozew-przeciwko-polsce

Nie przycicha sprawa sprzedaży skażonego, zboża ukraińskich oligarchów w Polsce. Choć tranzyt tego zboża cały czas trwa, Kijów domaga się możliwości zalania nim polskiego rynku. Straszy też sądem.

Ukraina zapowiada pozew przeciwko Polsce. –Z pełnym szacunkiem i wdzięcznością dla Polski, w przypadku wprowadzenia jakichkolwiek zakazów po 15 września, Ukraina wniesie sprawę przeciwko Polsce i UE do Światowej Organizacji Handlu – powiedział w rozmowie z Politico Taras Kachka, wiceminister gospodarki Ukrainy.

Jak przypomina amerykańskie medium, eksport zboża z Ukrainy jest obecnie objęty zakazem na rynki Polski, Węgier i trzech innych krajów UE na mocy porozumienia zawartego z Komisją Europejską na początku tego roku, aby chronić rolników przed napływem tańszych produktów z ich rozdartych wojną krajów sąsiadujących.

Nadmiar, wywołany inwazją Rosji na Ukrainę i blokadą przez nią tradycyjnych szlaków eksportowych tego kraju nad Morzem Czarnym, wbił klin między Ukrainą a państwami wschodniego frontu UE, które były jednymi z największych zwolenników militarnej walki Kijowa – czytamy w Politico.

Ograniczenia wygasną 15 września. W obliczu spekulacji, że przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen pozwoli na ich wygaśnięcie, Polska i Węgry zagroziły nałożeniem własnych jednostronnych zakazów importu, co stanowi naruszenie wspólnych zasad handlowych bloku.

Komentarze Kachki potwierdziły ostrzeżenie wydane w tym tygodniu przez doradcę prezydenta Zełenskiego. Jeśli Bruksela nie podejmie działań przeciwko krajom, które naruszają umowę handlową, Kijów „zastrzega sobie wybór mechanizmów prawnych dotyczących reakcji” – powiedziała Igor Żółka Interfax-Ukraine.

Ministerstwo spraw zagranicznych Ukrainy stwierdziło, że Kijów zastrzega sobie prawo do wszczęcia postępowania arbitrażowego w ramach układu o stowarzyszeniu z UE lub do wystąpienia do WTO.

Nie mamy zamiaru natychmiast podejmować działań odwetowych, biorąc pod uwagę ducha przyjaźni i solidarności między Ukrainą a UE – wyjaśnił Kaczka. Dodał jednak, że systemowe zagrożenie dla interesów Ukrainy „zmusza nas do wniesienia tej sprawy do WTO”.

Kaczka w pisemnych uwagach nadesłanych w odpowiedzi na pytania Politico stwierdził, że ​​nie ma dowodów na istnienie odchyleń cenowych lub znaczącego wzrostu dostaw zbóż, które uzasadniałyby rozszerzenie ograniczeń importowych. Kijów zaangażował się w „konstruktywną współpracę” z Komisją, pięcioma państwami członkowskimi, a także z Mołdawią, kluczowym węzłem tranzytowym dla ukraińskiego eksportu do UE.

Otrzymaliśmy duże wsparcie w zapewnieniu lepszego tranzytu towarów przez terytorium sąsiadujących państw członkowskich, w tym Polski i Węgier – przyznał Kachka.

Sprawę wymownie skomentował m.in. europoseł PiS, Jacek Saryusz-Wolski. Napisał m.in.: “Ukraina w tej sprawie działa w złej wierze, wykorzystując sytuację wojenną do wymuszenia na UE nienależnego otwarcia dla UA na stałe rynku rolnego UE i utrwalenia tego czasowo ograniczonego precedensu. (…) Czyniąc to, Kijów szkodzi sam sobie, marnując kapitał dobrej woli po stronie tych, którzy jak Polska, najbardziej Ukrainie pomagają i zarazem tworząc napięcia, które są w interesie Moskwy.”

===========================

NASZ KOMENTARZ: Swoją dwuletnią już uległością, rząd warszawski spowodował, że bezczelność ukraińska osiągnęła niesamowite rozmiary. Jej zachowanie idealnie wpisuje się w powiedzenie ludowe: “Daj kurze grzędę, a ona: jeszcze wyżej siędę”.

Brutalni i bezczelni: Szczepionki nieskuteczne? Szczepić więcej!

Szczepionki nieskuteczne? Szczepić więcej!

Zabawa trwa – CDC przyznaje, nowe warianty atakują zaszczepionych więc zaleca więcej szczepień

MARIUSZ JAGÓRA AUG 30

CDC opublikowało podsumowanie oceny ryzyka dla podwariantu BA.2.86 wirusa SARS CoV-2, który wywodzi się ze słynnego Omikrona. Z raportu wynika, że BA.2.86 może wywoływać infekcję u zwłaszcza u osób, które wcześniej chorowały na COVID-19 lub przyjmowały szczepionki przeciwko COVID-19. Jak duże jest zagrożenie? Jesse Bloom, biolog ewolucji wirusów z Fred Hutchinson Cancer Center w Seattle: 

“Nie sądzę, by ktokolwiek musiał być tym zaniepokojony. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że ten wariant zniknie, a za miesiąc nikt poza ludźmi z branży nie będzie nawet pamiętał o jego istnieniu”.

Mimo, że CDC także ocenia, że w tym momencie nie ma dowodów na to, że ten wariant powoduje ciężkie choroby, to naukowcy z agencji już oceniają skuteczność zapowiadanej, zaktualizowanej szczepionki przeciwko COVID-19, i wierzą, że ta zaktualizowana szczepionka będzie skuteczna w ograniczaniu ciężkich chorób i hospitalizacji. 

Prezydent Joe Biden zapowiedział, że zwróci się do Kongresu o więcej pieniędzy na opracowanie kolejnej nowej szczepionki na koronawirusa: 

“Podpisałem propozycję, którą przedstawię Kongresowi, z wnioskiem o dodatkowe fundusze na nową szczepionkę, która jest niezbędna, i która zadziała”. Dodał, że zaleca “aby wszyscy ją otrzymali”.

To się tak prędko nie skończy. Moderna w zeszłym roku podpisała 10-letnią umowę z rządem Wielkiej Brytanii o wartości około 1 miliarda funtów na “zabezpieczenie” tego kraju przed kolejną pandemią poprzez produkcję 250 milionów szczepionek rocznie w centrum produkcji szczepionek mRNA wybudowanym w Wielkiej Brytanii. Podobne centra, finansowane z pieniędzy podatników, powstają w Kanadzie i Australii.

W Europie Komisja Europejska wydała osiem warunkowych pozwoleń na dopuszczenie do obrotu szczepionek opracowanych przez firmy: BioNTech and Pfizer, Moderna, AstraZeneca, Janssen Pharmaceutica NV, Novavax, Valneva, Sanofi and GSK i HIPRA, “zabezpieczając” 4,2 mld dawek dla 450 mln obywateli państw członkowskich.

Dyrektor Generalny Światowej Organizacji Zdrowia wydał “stałe zalecenia” dotyczące COVID-19, w których zaleca się, aby Państwa-Strony nadal oferowały szczepienia przeciwko COVID-19 w oparciu zarówno o zalecenia Strategicznej Grupy Doradczej Ekspertów WHO ds. Szczepień (SAGE), jak i krajowe priorytety oparte na analizie kosztów i korzyści. Dostarczanie szczepionek powinno być odpowiednio zintegrowane z usługami zdrowotnymi.

Ważnym stałym zaleceniem jest „aktywne zajęcie się kwestiami dezinformacji, fałszywej informacji, akceptacji i popytu na szczepionki wśród społeczności i świadczeniodawców opieki zdrowotnej.

Źródła:

https://www.pbs.org/newshour/politics/president-joe-biden-says-he-will-request-more-funding-for-a-new-covid-19-vaccine

https://www.cdc.gov/respiratory-viruses/whats-new/covid-19-variant.html

https://cdn.who.int/media/docs/default-source/documents/ihr/final-report-rc-srs-covid-19_4-august-2023.pdf

https://commission.europa.eu/strategy-and-policy/coronavirus-response/safe-covid-19-vaccines-europeans_pl

========================

mail:

Stany Zjednoczone jako centrum międzynarodowej surogacji komercyjnej. Chińskie zagrożenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego.

Grzegorz Górny usa-centrum-miedzynarodowej-surogacji-

Stany Zjednoczone jako centrum międzynarodowej surogacji komercyjnej. Chińskie zagrożenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego.

Ośrodki surogacji, zwłaszcza w Kalifornii, przeżywają dziś prawdziwe oblężenie przez chińskich klientów.

Zazwyczaj, kiedy słyszymy o międzynarodowym rynku surogacji oraz turystyce porodowej, myślimy o przedstawicielach bogatego Zachodu, którzy wynajmują kobiety do rodzenia dzieci w biednych krajach Trzeciego Świata. Niektórym staje wówczas przed oczami obraz dziecięcych łóżeczek z noworodkami w klinice prowadzonej przez agencję macierzyństwa zastępczego BioTexCom z Kijowa, do której zgłaszają się klienci z zagranicy.

Amerykański sen chińskiego Smoka

A jednak ten obraz nie do końca odpowiada prawdzie. Coraz częstszym zjawiskiem jest bowiem to, że pary z krajów biedniejszych zamawiają dzieci w państwach bogatszych. Dzisiaj, wbrew pozorom, centrum międzynarodowej surogacji komercyjnej nie stanowi wcale uboga Ukraina, lecz bogate Stany Zjednoczone, jak wynika z badań Emmy Waters, pracownik naukowej think tanku Heritage Foundation w Waszyngtonie. Decydującym czynnikiem nie jest stopień zamożności, lecz stan regulacji prawnych.

Dla porównania: w Chinach macierzyństwo zastępcze jest surowo zabronione, natomiast w niektórych stanach USA legalne (najbardziej liberalne prawo pod tym względem panuje w Kalifornii). Bezdzietne pary chińskie nie mogą korzystać z usług surogatek w swoim kraju, jednak mogą w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ Państwo Środka staje się coraz bogatsze, coraz większa liczba bezpłodnych Chińczyków może sobie pozwolić na taki wydatek.

Dodatkowa korzyść polega na tym, że zamówione dziecko w momencie urodzenia zyskuje obywatelstwo amerykańskie, możliwość ubezpieczenia społecznego i dostęp do edukacji w USA, zaś ich biologicznym rodzicom (czyli dawcom nasienia, komórek jajowych lub zarodków) przysługuje zielona karta, gdy dziecko ukończy 21 lat. Nie trzeba dodawać, że owym chińskim rodzicom łatwiej będzie później uzyskać obywatelstwo Stanów Zjednoczonych.  

Amerykańskie kliniki leczenia niepłodności, reklamując swoje usługi Chińczykom, podkreślają, że kupno dziecka z surogacji jest znacznie tańsze niż uzyskanie wizy EB-5, będącej najszybszą i najpewniejszą drogą otrzymania zielonej karty, lecz kosztującą aż 900 tysięcy dolarów. [??? Tak: Wiza EB-5, czyli emigracja do USA dzięki inwestycji md]

Nic więc dziwnego, że wspomniane ośrodki surogacji, zwłaszcza w Kalifornii, przeżywają dziś prawdziwe oblężenie przez chińskich klientów. Nie ma oficjalnych danych na ten temat, ale szacunki mówią o skali rzędu dziesiątek tysięcy urodzin rocznie. Tyle właśnie chińskich par ma każdego roku pozyskiwać dzieci z USA. Korzyść dla nich jest podwójna: po pierwsze – posiadanie potomstwa, po drugie – obywatelstwo amerykańskie dla dziecka oraz związane z tym profity dla biologicznych rodziców.

Odejście od zasad moralnych a bezpieczeństwo kraju

Na dłuższą metę, wraz z zaostrzaniem się globalnej rywalizacji chińsko-amerykańskiej, powyższe zjawisko może stać się – jak alarmuje wspomniana Emma Waters – poważnym problemem dla bezpieczeństwa narodowego USA. Mamy bowiem do czynienia z całą rzeszą obywateli Stanów Zjednoczonych, liczoną w dziesiątkach tysięcy osób, które od dziecka wychowywane będą w komunistycznych Chinach, zachowując zarazem prawo do życia i pracy w USA. Mogą więc w przyszłości zostać zatrudnione w strategicznych sektorach administracji, gospodarki lub sił zbrojnych. Służby USA nie mają z kolei możliwości, by monitorować życie tych ludzi na terenie Chin, aby sprawdzić ich ewentualną lojalność wobec państwa amerykańskiego.

Znając naturę reżimu w Pekinie dziwne byłoby, gdyby nie wykorzystał on takiej okazji do penetracji struktur kluczowych dla bezpieczeństwa w kraju wroga.

Powyższa historia pokazuje jak w soczewce rezultat odchodzenia w życiu publicznym od moralności oraz kierowania się jedynie względami komercyjnymi. Zarówno prawodawcy (politycy), jak i przedsiębiorcy (właściciele klinik) akceptują haniebny proceder handlu ludźmi, hołdując logice zysku. Niszczący efekt będzie odłożony w czasie i nastąpi w zupełnie innym miejscu, ale może mieć tragiczne skutki dla całego kraju.

Wołyń wyklęty. Siedem kłamstw o ludobójstwie OUN-UPA

Wołyń wyklęty. 7 kłamstw o ludobójstwie OUN-UPA

https://pch24.pl/wolyn-wyklety-7-klamstw-o-ludobojstwie-oun-upa/

Polskojęzyczni politycy i dziennikarze, którzy negują lub minimalizują zbrodnie ukraińskich nacjonalistów albo przypisują je Rosjanom bądź też głoszą, że to nie jest dobry czas (aby szczerze pomówić o bandytyzmie OUN-UPA) – wszyscy oni są mentalnym pomiotem komunistycznych propagandystów, ongiś zakłamujących rzeź katyńską wedle identycznego wzorca.

Kłamstwo pierwsze: Żołnierze, nie bandyci

O czasach komuny można powiedzieć jedną rzecz dobrą – bandytów UPA nazywano wtedy zwyczajnie bandytami. Dziś co rusz wyskakuje jakiś zgorszony esteta, dla którego takie określanie sprawców zarzynania dzieci, wyłupywania im oczu czy wbijania na pal to relikt komunistycznej propagandy. Przed laty śp. profesor Paweł Wieczorkiewicz przykładnie zdruzgotał ów sposób myślenia. Wskazał, że UPA była organizacją przestępczą nie dlatego, że walczyła przeciw Polakom, ale ponieważ 90 do 95 proc. jej ofiar było cywilami.

Rzeczywiście, zabijanie bezbronnych stanowiło modus operandi wszelkich formacji zbrojnych OUN. W 1939 roku ukraińskie bojówki nie odniosły spektakularnych sukcesów w bojach z Wojskiem Polskim, podobnie jak w roku 1941 „grupy marszowe OUN” nie epatowały męstwem w spotkaniach z Armią Czerwoną; za to w obu przypadkach ochoczo wybijano cywilów. Na Ukrainie sowieckiej w pierwszych „powojennych” ośmiu latach (do 1953 roku) UPA zgładziła 30 676 osób, z tego zaledwie 8340 żołnierzy i milicjantów. Podobne wyliczenia przedstawił polsko-ukraiński historyk Jarosław Syrnyk odnośnie do powiatu leskiego (lata 1944-1947) – spośród 800 zabitych tam przez UPA na ludność cywilną przypadło aż 600 ofiar.

Prawdziwie szokujące są proporcje uśmierconych polskich cywilów i wojskowych na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-1944. W klasycznym dziele o ludobójstwie na Wołyniu Ewy i Władysława Siemaszków wyliczono, że wśród 60 000 zamordowanych wołyńskich Polaków zaledwie paruset zginęło z bronią w ręku. Wiedząc to możemy lepiej ocenić naszych estetów, oburzających się na nazywanie UPA bandytami.

Kłamstwo wtóre: Nie ten czas

Każdy, kto dorastał w PRL, miał wątpliwą przyjemność wysłuchiwania wynurzeń partyjnych funkcjonariuszy dowolnego szczebla, bajdurzących o odpowiedzialności Niemiec hitlerowskich za Katyń. Bywało jednak, szczególnie u schyłku komuny, że niektórzy z owych złotoustych łgarzy potrafili przyznać półgębkiem, że z tym Katyniem przecież wszyscy wiemy, jak było. Jednakowoż (prawili łgarze, przybierając pozę zatroskanych mężów stanu) jeszcze za wcześnie głośno o tym mówić, jako że wróg nie śpi. Przecie dookoła czyhają hordy obcych agentów tudzież imperialistów, gotowych zaatakować nasz ukochany kraj! Dlatego właśnie nie możemy ulegać prowokacjom, godzącym w nasze sojusze (tu boleściwy ton łgarzy przechodził w pryncypialną nieugiętość); dlatego jeszcze nie czas, jeszcze nie ta pora, by porozmawiać o tych tragicznych wydarzeniach…

Czyż nie brzmi to znajomo dla obserwatorów dzisiejszej dyskusji „wołyńskiej”? Komunizm upadł, ale mentalność partyjnych poprawiaczy historii okazała się ponadczasowa.

Kłamstwo trzecie: Słowa czyli Orwell po polsku

Wspomniane tragiczne wydarzenia to eufemizm ukuty w PRL na określenie mordów popełnionych przez funkcjonariuszy reżimu. Oficjalnie „władza ludowa” nie mogła popełniać zbrodni, skądże znowu, ale dochodziło do tragicznych wydarzeń tragedii. Mieliśmy więc tragiczne wydarzenia w Poznaniu i na Wybrzeżu, tragedię w kopalni „Wujek” i tak dalej.

Współcześni kłamcy podchwycili tę manierę. Piszą o tragicznych wypadkach na Wołyniu oraz wołyńskiej tragedii (chyba chodzi o to, żeby niewyedukowana historycznie tłuszcza myślała, że na tym Wołyniu wydarzyła się kiedyś powódź albo trzęsienie ziemi). Furorę zrobiło enigmatyczne określenie antypolska akcja UPA. Mnie doprowadził do szału pewien utytułowany profesor historii, który obwieścił wszem wobec, że w 1943 roku na Wołyniu UPA rozpoczęła walki partyzanckie z Polakami.

Głęboko niesmak pozostawiły po sobie zacięte spory w polskim Sejmie o użycie słowa ludobójstwo w rocznicowych uchwałach (część parlamentarzystów wyrażała troskę, że tak ostre sformułowanie urazi delikatne uczucia Ukraińców). W 2003 roku posłowie przyjęli zdumiewające „Oświadczenie”, w którym przeprowadzona z premedytacją wielka akcja ludobójcza OUN-UPA została zrównana z przypadkami polskich odwetów, podejmowanych tu i ówdzie przez lokalnych komendantów. Tragedii Polaków mordowanych i wypędzanych z ich miejsc zamieszkania przez zbrojne formacje Ukraińców towarzyszyły również cierpienia ludności ukraińskiej – ofiar polskich akcji zbrojnych. Była to tragedia obu naszych narodów – mogliśmy przeczytać.

Kiedyś myślałem, że właśnie w tym momencie polscy politycy osiągnęli ostateczną granicę podłości. Po latach zrewidowałem ów pogląd, gdy obserwowałem inicjowanie przez Kaczyńskiego, Tuska i Dudę banderowskich pozdrowień (Sława Ukrainie – herojom sława!) czy pamiątkowe fotki Niedzielskiego i Błaszczaka na tle czerwono-czarnych barw. Na polu upokarzania własnego kraju nadwiślańscy plenipotenci wykazują się ogromną kreatywnością.

Kłamstwo czwarte: Baćko nasz Bandera

Komuna miała swoje okresy błędów i wypaczeń, wynikające rzekomo nie z ideologii, a z czynnika ludzkiego. Niby ustrój był świetlany, ale stało się nieszczęście, bo do władzy dorwał się psychopata Stalin. Ale któż był konkurentem Stalina? Toż Bronstein-Trocki, obu zaś wywindował na szczyty Lenin. W czym przejawiała się wyższość moralna Bronsteina nad Dżugaszwilim? Całe to towarzystwo miało ręce umazane krwią.

Podobnie dziś trwają poszukiwania banderyzmu z ludzką twarzą. – No dobrze, Szuchewycz czy Klaczkiwski byli rzeźnikami  – zgadzają się łaskawie piewcy pojednania. – Ale czym wam zawinił Bandera?

Dopóki tak idiotyczne pytanie stawiały jakieś pętaki, można było kwitować je wzruszeniem ramion. Ale bakcyl rezuńskiego rewizjonizmu był zaraźliwy. Naprawdę zdębiałem, kiedy z usprawiedliwianiem Krwawego Stiepana pospieszył mecenas Jan Olszewski, były premier. Pouczył on Polaków, że Bandera popełnił jedno przestępstwo przeciw Polsce, zaś z ludobójstwem UPA nie miał nic wspólnego, bo od roku 1941 Niemcy więzili go w obozie w Sachsenhausen.

Owym jednym przestępstwem miał być, wedle pana mecenasa, zamach na ministra Pierackiego w 1934 r. Tylko że, poza Pierackim, z rozkazów Bandery uśmiercono jeszcze przynajmniej dwanaście osób. W świetle prawa przestępstwem było przewodzenie organizacji terrorystycznej, jak i działania na rzecz oderwania fragmentu obszaru Rzeczypospolitej. Właśnie za te liczne przestępstwa sąd wymierzył Banderze karę śmierci – niestety, nieodmiennie pobłażliwe w takich przypadkach państwo polskie ocaliło go przed stryczkiem.

W roku 1941 Bandera współorganizował rozmaite formacje paramilitarne – „grupy marszowe OUN”, batalion „Nachtigall”, milicję „Sicz” i inne, które po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej ochoczo masakrowały Polaków i Żydów. Tylko podczas niesławnych Dni Petlury” w lipcu 1941 roku na ulicach Lwowa naliczono dwa tysiące trupów. Gdy Bandera pokłócił się z niemieckimi pryncypałami, w następnych latach działania ludobójcze realizowali jego współpracownicy, których wódz wychował w nienawiści do Lachów, Moskwy i Żydów.

Kłamstwo piąte: Ruscy agenci

Nie tylko komuniści traktowali historię jako poręczną kłonicę do okładania oponentów. Skoro Katyń był kiedyś przypisywany Niemcom, to czemuż zbrodniami UPA nie obciążyć Sowietów (bądź „Rosjan”)?

Pojawiające się tu i ówdzie stwierdzenie, że ludobójstwo wołyńsko-małopolskie przeprowadziło NKWD przebrane za UPA było tak beznadziejnie głupie i łatwe do obalenia, że mało kto odważył się na tak ostentacyjną kompromitację. Pewną popularność, szczególnie wśród osób skłonnych do teorii spiskowych, zdobyła teza o rosyjskiej prowokacji. W 2008 roku Bronisław Komorowski, podówczas marszałek Sejmu RP, udzielił wywiadu „Rzeczpospolitej”, opatrzonego wymownym tytułem: Za Wołyń odpowiadają Sowieci. Pięć lat później „Gazeta Wyborcza” odpaliła wytwór Mirosława Czecha (posła UD i UW, członka władz Związku Ukraińców w Polsce): Jak Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu. Po kolejnych trzech latach ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz pozwolił sobie na uwagę: Prawdziwym wrogiem, który rozpoczął i który użył ukraińskich sił nacjonalistycznych do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa, jest Rosja. To tam jest źródło tego straszliwego nieszczęścia.

Interesujące jest obserwowanie takich przypadków, kiedy prominentne postacie z (podobno) zwaśnionych obozów politycznych, niespodziewanie prezentują zadziwiającą zbieżność poglądów, łżąc w zgodnym chórze ponad podziałami. Ale teza o moskiewskiej prowokacji nie przyjęła się, z dwóch powodów. Po pierwsze rzetelni historycy nie znaleźli na nią dowodów. Po wtóre – gadanie, że UPA była sterowana przez Sowietów wywołało wzburzenie na… Ukrainie. I trudno się temu dziwić – gdyby twierdzenie potraktować na serio, stanowiłoby srogie oskarżenie względem dzisiejszych elit politycznych Kijowa. Skoro stawiają pomniki sowieckiej agenturze – to pewnikiem sami są agentami! To zaś oznaczałoby, że PO, PiS, GazWyb i Związek Ukraińców w Polsce wspierają agenturę Kremla…

Kłamstwo szóste: Łzy Mariupola

Sprytnym zabiegiem lewicowej propagandy na całym świecie było „przykrywanie” Katynia poprzez podkreślanie cierpień narodów ZSRS podczas II wojny światowej. W Polsce udawało się to średnio – każdy normalny człowiek szczerze współczuł głodzonym mieszkańcom Leningradu albo rodzinom z chutorów palonych przez niemieckich Europejczyków, czemu jednak miałby traktować ulgowo Stalina i siepaczy z NKWD?

Dziś dyskusje o OUN mają być zniwelowane przez obecną wojnę toczącą się na Ukrainie. Doświadczył tego pan Wojciech Cejrowski, gdy na antenie Radia Wnet w kwietniu 2022 roku postulował, że Polska powinna wymusić na naszym sąsiedzie stosowne ustępstwa: Teraz jest najbardziej właściwa chwila. Skoro Ukraina jest w ogniu, to możemy od nich zażądać jasnego stanowiska: – Jesteście w Europie czy jesteście w Azji? Czy potępiacie przybijanie mężczyzn do ściany stodoły, żeby obserwowali, jak gwałcone są żony i córki? […] Kaczyński pojechał do Kijowa i nie zająknął się ani słowem o Wołyniu. A groby wyją!.

Cejrowskiemu dał odpór nie byle kto, bo Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Poza powtarzaniem mantry, że o Wołyniu można porozmawiać wtedy, kiedy będzie na to pora, pouczył także, że Bandera jest bardziej skomplikowany, a przypominanie tej rzezi jest na rękę Rosjanom. Zdaje się, że to ostatnie było dlań najistotniejsze. Jak ulał pasowała tu kwestia Romana Dmowskiego sprzed ponad stu lat: Bardziej Rosji nienawidzicie niż Polskę kochacie.

Pan Skowroński podkreślił cierpienia spowodowane obecną wojną, posuwając się do stwierdzenia, że w samym Mariupolu Rosjanie wymordowali 50 do 100 tysięcy UkraińcówCiekawe, skąd pan redaktor wytrzasnął owe liczby? Wiele miesięcy później, w lutym roku 2023, po roku działań wojennych, ONZ potwierdziła śmierć jedynie 8000 cywilów na obszarze całej Ukrainy, najczęściej z powodu wzajemnych ostrzałów artyleryjskich. Kiedyś powstaną prace naukowe na temat rzetelności mediów podczas obecnej wojny – i nie wątpię, będą to prawdziwe księgi hańby.

Proszę mnie nie zrozumieć źle. Osiem tysięcy cywilów zabitych na Ukrainie w ciągu roku to straszna tragedia. Jednak tylu samo zginęło w Iraku podczas pierwszych sześciu tygodni amerykańsko-brytyjskiej inwazji w roku 2003, co nie wywołało specjalnego poruszenia polskich mediów. Podobna liczba Polaków poniosła śmierć na Wołyniu w kilka godzin, w Krwawą Niedzielę 11 lipca 1943 roku. Kłopot w tym, że „nasi” dziennikarze na ogół nie mają pojęcia o wojsku, nie odróżniają ofiar działań wojennych od ofiar zbrodni, szastają pojęciami nie znając ich definicji (ludobójstwo to dla nich po prostu duża liczba trupów).

Polacy na Wołyniu nie zginęli przypadkiem, dlatego że na ich dom spadła rakieta, bo mieszkali za blisko bazy wojskowej albo ktoś im ustawił armaty na podwórku, czyniąc z obejścia cel uprawniony. Ani ponieważ jacyś żołnierze zamienili ich domostwa w fortece, które przeciwnik uparł się szturmować, bo zwaśnione strony wybrały sobie ich wieś czy miasto na pole bitwy. Nie zginęli nawet dlatego, że w tej czy innej armii trafił się zwyrodnialec albo osoba z zaburzeniami psychicznymi bądź chłopak zwyczajnie przerażony grozą wojny i strzelający na oślep dookoła.

Nie, Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej mordowano na zimno, z premedytacją. Cechą ludobójstwa jest jego intencjonalność. Ludobójstwo to nie bitewny amok, to działanie zaplanowane. W przypadku wbijania ludzi na pal, przerzynania ich piłami, wbijania im gwoździ w czaszkę, wypruwania wnętrzności – nie sposób mówić o przypadkowych ofiarach wojny.

Kłamstwo siódme: Wczoraj i dziś

Gdy już nie staje argumentów, wybielacze banderowców mówią, że to było dawno. Że nie ma sensu spierać się dziś o sprawy sprzed 80 lat.

Jednak pomniki Bandery i Szuchewycza to nie dawne zamierzchłe dzieje. Podobnie jak zadeptywanie mogił pomordowanych Polaków, dekrety o konieczności wychowania ukraińskiej młodzieży w kulcie zbrodniarzy, tłumy fanatyków maszerujących z pochodniami i skandujących swe uwielbienie dla UPA i SS-Galizien. Nie 80 lat temu, ale w kwietniu 2022 roku aż 71 proc. Ukraińców deklarowało swój „pozytywny stosunek” do OUN-UPAJak nasi macherzy od „polityki wschodniej” wyobrażają sobie sąsiedztwo z narodem wychowanym w kulcie morderców?

Mnie przypomniał się inny sondaż, przeprowadzony w naszym kraju w roku 2008. Zaledwie 31% Polaków wiedziało, kto padł ofiarą zbrodni wołyńskiej, tylko 14% poprawnie wskazało sprawców (19% było przekonanych o winie Rosjan!). Tubylczy politycy i dziennikarze głównego ścieku winni być z siebie dumni. Podobno coś zmieniło się od tego czasu, ale niby dlaczego przeciętny człek ma być wyedukowany lepiej niż reprezentanci narodu?

Wszyscy mogliśmy oglądać na ekranach telewizorów, jak w Warszawie fetowano prezydenta Ukrainy. Na tę okazję Wołodymyr Zełenski nie założył bluzy ze zwykłym ukraińskim tryzubem, w jakiej spotykał się choćby z amerykańskimi politykami. Nie, wystąpił we wdzianku, na którym tryzubybyły specjalnie wystylizowane, ze środkowym ostrzem przybierającym postać miecza. Jest to plagiat godła Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a następnie (od 1940 roku) jej frakcji melnykowskiej (OUN-M) – tej, co do końca dochowała wierności Hitlerowi. Tak wystrojony Jego Ekscelencja stanął w centrum Warszawy – miasta ongiś spalonego przez Grupę Korpuśną Ericha von dem Bacha, który miał w swych szeregach także oddziały melnykowców! I co? Nikt nie podszedł do prowokatora, by zerwać mu kryptonaziolskie naszywki. Dostojnego gościa powitały radosne facjaty nadwiślańskich klaunów.

Podczas wystąpienia na Zamku Królewskim Zełenski zwrócił się do zgromadzonych, inicjując banderowskie hasło Sława Ukrajini – herojom sława!. Znowu odpowiedzią była klaka. Czekałem zaciekawiony, czy imć Wołodymyr nie ryknie teraz gromko: Sieg heil!, coby uczcić patriotyczne zaangażowanie ukraińskich wachmanów z Treblinki i Sobiboru. Jakoś się powstrzymał, może przez wzgląd na żydowskich przodków. Jednak nie wątpię, że gdyby tak uczynił, przyjazne uśmiechy na twarzach polskich polityków stałyby się jeszcze szersze, zaś szczebiot dziennikarzy jeszcze radośniejszy.

Glosa: Nam mówić nie kazano

Jeśli władze państwa ukraińskiego chcą stawiać na pomnikach przestępców, jeżeli od wielu lat szantażują nas brakiem zgody na ekshumacje pomordowanych – to jest to ich (anty)cywilizacyjny wybór. Dodajmy do tego bieżące „dowody przyjaźni”, jak kłamstwa w sprawie ostrzału rakietowego Przewodowa, blokowanie polskich pociągów i tirów, przestępczy eksport tzw. zboża technicznego itd., itp.

Wypadałoby te fakty uznać, nazwać je po imieniu, po czym podjąć adekwatne działania. Jak słusznie zauważył przywołany tu pan Cejrowski, Polska ma dziś wszystkie narzędzia, pozwalające na wyegzekwowanie naszych racji. Już dawno ktoś mądry napisał, że wystarczyłoby ogłosić konieczność czasowego zamknięcia lotniska w Rzeszowie, choćby „ze względu na pilne prace remontowe”, a ukraińscy dyplomaci gięliby się w pokłonach, spiesząc na wyścigi do załatwiania kwestii spornych. Ale tak się nie stanie.

Niestety, polscy politycy to w głównej mierze stado trzęsących portkami niedołęgów o zacięciu masochistycznym, za to z szerokim gestem do rozdawania nieswoich pieniędzy, niczym pokraczna karykatura Świętego Mikołaja. Zaś dziennikarze mediów głównego nurtu od lat specjalizują się w pudrowaniu ekskrementów.

Postscriptum: Słodko-gorzki czyli samotność zdradzonych

Od lat powtarzam, że jest grupa szczególnie poszkodowana obrzydliwym pojednaniem między ukraińskimi spadkobiercami zbrodniarzy a polskojęzycznymi zaprzańcami.

Nigdy dość wspominania uczciwych Ukraińców, odrzucających kult Bandery i SS-Galizien. Niegdyś mordowano ich bezlitośnie jako zdrajców nacji. Dziś są piętnowani jako rzekoma piąta kolumna Putina i ruscy agenci. A przecież to oni mogliby stać się fundamentem prawdziwego porozumienia. Niestety, polityczna „Warszawka” odwróciła się do nich plecami.

Ktoś przekazał mi relację z pewnej rzymskokatolickiej parafii na zachodzie Ukrainy. W ubiegłym roku osiedliła się tam gromada uchodźców ze wschodu, wiernych obrządku greckiego. Po jakimś czasie wydelegowali oni swych przedstawicieli na rozmowę z miejscowym proboszczem.

– Nie ma ksiądz nic przeciw temu, że będziemy przychodzili do waszego kościoła? – zagaili.

– Ależ… Zapraszam! Jednakowoż tutaj, zaraz obok, stoi cerkiew. Czemu tam nie idziecie? – zdumiał się kapłan.

– Proszę księdza – wyjaśnili mu. – Tam wiszą flagi banderowców. My nie będziemy modlić się w świątyni, w której czci się morderców!

Ktoś może uznać, że w tej krzepiącej opowieści tkwi spora łyżka dziegciu. Wiedza historyczna owych zacnych Rusinów wcale nie była owocem jakiejś kampanii informacyjnej prowadzonej przez państwo polskie. Nie, ci ludzie wyznali szczerze, że prawdę o zbrodniczości Bandery i UPA poznali z… rosyjskiej telewizji. Przypuszczam, że taki redaktor Skowroński byłby tym wielce zgorszony…

Podkreślmy z szacunkiem ogromną odwagę, jaką mieć trzeba, by otwarcie wystąpić przeciw oficjalnemu kultowi państwowemu, i to w kraju ogarniętym wojną. W kraju, w którym osoby posądzone o „zdradę” neobanderowcy z Prawego Sektora katowali na śmierć albo palili żywcem. Poziom męstwa i godności tych prostych Ukraińców wydaje się całkowicie nieosiągalny dla pełniących obowiązki Polaków włodarzy Kraju nad Wisłą.

Andrzej Solak

Polska w wojennym przeciągu

Polska w wojennym przeciągu

29.08.2023 wolnemedia

W połowie sierpnia na pograniczu polsko-ukraińskim doszło do 5-godzinnego spotkania dowódcy amerykańskiego generała Christophera Cavoly, admirała Tony Radakina — dowódcy sił brytyjskich z ukraińskim generałem Walerym Załużnym.

Z przecieków mediów zagranicznych wiadomo, że spotkanie poświęcone było zmianie dotychczasowej taktyki wojennej prowadzonej przez Ukraińców. W armii oznacza to, że przywieziono rozkazy z instrukcją ich wykonania.

Jeśli działacze polityczni biadolą, że Polakami rządzą obce służby, to wspomniane spotkanie jest tego najlepszym dowodem. Gospodarza nie ma, siedzi z podkulonym ogonem w pałacu licząc na poklepanie po plecach gdy szpica NATO metodycznie instruuje jak jeszcze przedłużyć konflikt, który jest mało wyrafinowanym ludobójstwem.

Fakt, że Polakom polskojęzyczne media nie udostępniają informacji o wydarzeniu tej rangi, wskazuje jak nic nie znaczymy wbrew zapewnieniom polityków, że unijność i członkostwo w NATO uczynią z Polski mocarstwo. Wreszcie trzeba powiedzieć wprost: te media są zalegalizowaną postacią Głosu Ameryki i Radia Wolna Europa, które także jako polskojęzyczne szczuły przeciw wschodniemu sąsiadowi.

W czasie kiedy generalicja instruowała wykonawcę amerykańskiego planu doprowadzenia Ukrainy do formy geograficznego pustostanu, warszawiacy gapili się na widowisko parady wojskowej. Jej znaczenie w istniejącej sytuacji ocenił z goryczą Scott Ritter:

Tam maszerowali ludzie martwi za życia. Czy oni kiedykolwiek brali udział w rzeczywistej walce na dużą skalę w Europie? Nie mam szacunku dla polskiego wojska jako organizacji zawodowej, co nie oznacza braku szacunku dla Polski. Muszę to jednak powiedzieć – polski rząd zaangażował się w grę pozorów, stwarzając możliwości i prawdopodobieństwo włączenia Polski do wojny. Dlatego właśnie muszę być do bólu szczery, z kimkolwiek rozmawiam, że ci maszerujący żołnierze są już martwi, dosłownie, każdy z nich bez wyjątku. Doskonale prezentują się na paradzie, a ile godzin zmarnowali na przygotowanie się do niej, zamiast poświęcić ten czas na praktyczne przygotowanie do prowadzenia nowoczesnej metody walki z równym, czy silniejszym przeciwnikiem jeśli chcą przeżyć udział w prawdziwej wojnie. Polskie wojsko tego nie robi, brak im wyposażenia, nie są nawet zorganizowani w tym celu. Parada jak ta (warszawska) daje ludziom fałszywe przekonanie o nieistniejącej sile wojska”.

We wcześniejszych wypowiedziach Scott Ritter wyrażał ufność w zdrowy rozsądek polskich generałów. Jeśli ten wątek dawałby Polakom otuchę w przetrwanie zawieruchy, przekreślił ją biurokrata służący swym stanowiskiem obcym interesom. Andrzej Duda przed defiladą opracował i złożył w Sejmie projekt ustawy umożliwiającej prezydentowi, lub premierowi ogłoszenie stanu gotowości sił zbrojnych, bez konieczności ogłaszania stanu wojennego. Alternatywnie wspomniane jest określenie „stałej gotowości wojskowej”. Czy oznacza to przygotowanie Polaków do znalezienia się w wirze wojny?

Jawne, lub skryte prowokacje ukraińskie zmierzające do wciągnięcia Polski jako państwa sojuszniczego z NATO i członka Unii Europejskiej są chęcią uruchomienia domina reakcji. Na gruncie dyplomatycznym, istniejące trzymający stery państwa zepsuli wszystko, co można było zniszczyć, zapewniając pokój i rozwój gospodarki.

Nie mając żadnych związków z Polską Ritter rozważa: „Warto, żeby Polacy zajrzeli do podręczników historii, zastanawiając się, co znaczy być Polską – państwem usytuowanym na szlaku przetaczania się wojsk francuskich, rosyjskich, niemieckich, radzieckich. Czy Polacy nie pamiętają skutków i ceny przejścia wojsk przez miasta, domy, zmienione w pola bitew? Zniszczone miasta, zaniedbane grunty orne, głód, osierocone dzieci wychowane przez domy dziecka i zdziesiątkowana ludność. Powtarzane cykle wojenne, powstaniowe ciągle przeszkadzały mieszkańcom w zadbaniu o własny dobrobyt”. Amerykanin uzmysławia Polakom własną historię, jakby ją sami zapomnieli.

Oszukańczym okazał się akt stowarzyszeniowy z Europą, który dla mieszkańców jest nieustannym wyrzeczeniem przy wtórze polityków traktujących pogarszające się warunki ekonomiczne rzekomym „byciem na dorobku”. Urokiem miernot na stanowiskach państwowych jest poziom ślepej uległości wobec obcej biurokracji i skłócenie ze wszystkimi krajami sąsiedzkimi. Rusofobiczni jak żaden inny naród europejski, polscy politycy boją się własnego cienia co widać po tym jak ochoczo wrogów upatrują we własnym narodzie, a popierając każdego antypolskiego szkodnika, czym uzewnętrzniają własną słabość.

Problem co może zrobić Rosja latami prowokowana przez Amerykanów i ich antyeuropejską agenturę nazwaną Unią Europejską, analizuje Scott Ritter: „Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia dla Polski. Ani Rosja, ani Białoruś nie mają planu wkraczać na obszar Polski. Polska jest natomiast jedynym państwem, które nagłaśnia groźby. Białoruś nie ogłasza mobilizacji, ani podwyższonej gotowości z powodu zagrożenia ze strony Polski. Mimo to Polska jest jedynym krajem, który zagraża swoją polityką głupich gier. Za te głupie gry zapłacą najwyższą cenę jej mieszkańcy przez zniszczenie polskich miast. Rosja nie uprawia głupich gier. Jak ktoś szczeka i udaje, że chce kąsać dużego psa, niech liczy się z tym, że duży pies się odwinie i odgryzie mu łeb. To przydarzy się Polakom. W tym przypadku nie będzie to szkoda jaką da się naprawić w ciągu dekady, odbudowując straty wojenne jak w przypadku Warszawy. Założę się, że nadal w Polsce żyją ludzie pamiętający odbudowę Warszawy z ruin. Oni wiedzą ile wyrzeczeń i pracy to kosztowało i jak bolesnym był widok nowego miasta wyłaniającego się ze starego, które było tak kochane. Polska stanie się pustynią radioaktywną, bo kolejna wojna między NATO i Rosją będzie wojną nuklearną. Polacy będą pierwszym narodem[oczywiście chodzi o „rząd” md] , który wyrywa się do udziału w walce na froncie. Jesteście tymi, którzy sami zaakceptowali obecność żołnierzy amerykańskiej brygady i kwatery głównej na pobyt stały.

Ci żołnierze na granicy nie są terrorystami, nie przybyli w celach towarzyskich, ale są dlatego, że NATO chce stwarzać pozory agresywnego nastawienia do Rosji, a Polska wyrywa się na pierwszą linię frontu. Skoro wojna jest narzucona Rosji, ona ją podejmie. To równoznaczne jest z piekłem czterech jeźdźców apokalipsy, jakie spadnie na Polaków. Dlatego Polska zostanie zmieciona jako państwo narodowe. Skoro macie wybory, powinniście wiedzieć, na jakich ludzi warto głosować, żeby nie dopuścić do wymazania Polski z mapy świata”.[Bzdura!! Co maja „wybory” do tych spraw? md]

Opracowanie: Jola Na podstawie: YouTube.com