Rosja i Ukraina doszły do porozumienia w kwietniu 2022… i wtedy interweniowała Wielka Brytania.

https://www.bibula.com/?p=135957

Naczelną dewizą imperiów i państw poważnych jest prowadzenie polityki zgodnej z obranym kierunkiem interesów państwowych. Nie inaczej zachowywała się w swej historii Wielka Brytania, która wszelkimi sposobami – włącznie z manipulacją, kłamstwem, propagandą czy szantażem, czyli dostępnymi narzędziami polityki – dążyła do realizacji swych celów.

Klasycznym już niemal przykładem dla każdego kto kojarzy podstawowe wydarzenia prowadzące do wybuchu II wojny światowej, są „gwarancje” udzielone II RP przez Wielką Brytanię, które odsunęly widmo hitlerowskiego ataku na Wyspy i skierowały najostrzejsze pierwsze fazy wojny przeciwko Polsce. Te pozbawione jakichkolwiek podstaw gwarancje i papierowe zapewnienia bez pokrycia, zostały naiwnie i romantycznie kupione przez władze polskie.

Trudno jest winić Wielką Brytanię, jej polityków i sprawny aparat administracyjny, za to że nie kierowała się i nie kieruje moralnymi pryncypiami i że konsekwentnie realizuje egoistyczne założenia. W polityce dominuje siła pozbawiona moralności, i tylko strony słabe, niewyrobione, łatwo ulegające iluzji, a może po prostu kierowane przez głupie jednostki, nie są w stanie tego zrozumieć i ulegają złudzeniom „trwałych sojuszy”.

Niemiecki plakat propagandowy z czasów II wojny światowej. Jakże celny, gdy spojrzy się na tamte czasy jako globalną rozgrywkę mocarstw, z Polską w roli całopalnej ofiary. I jakże symboliczny w czasach dzisiejszych…

===========================

Tak jak sytuacja sprzed II wojny światowej oddaliła od Wielkiej Brytanii pierwszą konfrontację wojenną, dając czas na dozbrojenie, na sterowanie innymi, na ocenę sytuacji jako obserwator, tak i w czasach dzisiejszych Wielka Brytania podobnie dba o swoje interesy. Interesy, które są definiowane w salonach i publicznie realizowane przez quasi-wybieralnych polityków, niekoniecznie od razu jednak rozpoznajemy, czy w pełni rozumiemy.

Taka też sytuacja ma miejsce w obecnie prowadzonej wojnie amerykańsko-rosyjskiej na Ukrainie.

Toczący się od wielu lat marsz rozszerzający granice NATO i okrążający Rosję, zastopowany został poprzez rozpoczęcie operacji specjalnej, która nabrała charakteru wojny lokalnej.

W tym starciu, wojska ukraińskie poniosły klęskę, która w magiczny sposób przemieniana jest przez zachodnie media w zwycięstwo ukraińskich herojów. Jednak obiektywnie oceniając sytuację, Zełensky gotowy był zawrzeć z Rosją rozejm i przyjąć warunki pokojowe.

Miało to miejsce w kwietniu 2022 r., kiedy negocjatorzy obydwu stron wstępnie zgodzili się na przyjęcie następujących warunków:

  1. Rosja wycofuje swe wojska na pozycje sprzed 23 lutego, czyli opuszcza terytorium Ukrainy (poza kontrolowanym Donbasem i Krymem);
  2. Ukraina wycofuje się z dążenia do członkostwa w NATO.

Jak widać, pokój był w zasięgu ręki i obydwie strony kierowały się w stronę pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu.

Warto również dodać, że dokładnie w tym właśnie czasie (25 marca br), watykański Franciszek wraz z wieloma biskupami na świecie, dokonał tzw. konsekracji Rosji i Ukrainy, i jakkolwiek w żaden sposób nie wypełnia to próśb Matki Bożej Fatimskiej, to przecież trudno jest zaprzeczyć, aby publiczna modlitwa tego rodzaju nie mogła nie wpłynąć pozytywnie na duchową sferę ludzkości.

Niestety, właśnie w tym momencie kiedy istniała możliwość zawarcia pokoju, interweniowała Wielka Brytania.

Dowiadujemy się o tym nieco przypadkowo i pokątnie, choć z najlepszych źródeł.

Oto nijaka Fiona Hill (l. 57) – urodzona w Wielkiej Brytanii, lecz naturalizowana w USA; b. dyrektor amerykańskiej rządowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, czyli odpowiedzialna za bezpieczeństwo USA; specjalistka od spraw europejskich i rosyjskich – napisała na łamach wpływowego pisma Foreign Affairs (wrzesień/październik 2022), artykuł pt „Świat, którego pragnie Putin”, w którym to tekście przekazuje tę kluczową informację.

Jak pisze Hill (artykuł napisany wspólnie z Angelą Stent (l.75), profesor Georgetown University, która jest również specjalistką od spraw rosyjskich, członkinią Narodowej Rady ds Wywiadu – National Intelligence Council):

„Według wielu byłych wysokich urzędników amerykańskich, z którymi rozmawiałyśmy, w kwietniu 2022 roku rosyjscy i ukraińscy negocjatorzy wydawali się wstępnie uzgodnić zarys wynegocjowanej tymczasowej ugody: Rosja wycofałaby się do swojej pozycji z 23 lutego, kiedy to kontrolowała część regionu Donbasu i cały Krym, a w zamian Ukraina obiecałaby nie starać się o członkostwo w NATO i zamiast tego otrzymać gwarancje bezpieczeństwa od szeregu krajów.”

According to multiple former senior U.S. officials we spoke with, in April 2022, Russian and Ukrainian negotiators appeared to have tentatively agreed on the outlines of a negotiated interim settlement: Russia would withdraw to its position on February 23, when it controlled part of the Donbas region and all of Crimea, and in exchange, Ukraine would promise not to seek NATO membership and instead receive security guarantees from a number of countries.

Screenshot source: Foreign Affairs

Co prawda artykuł napisany jest w typowym antyputinowskim i antyrosyjskim stylu, a Autorki celowo niedopowiadają wiele faktów i zaciemniają obraz, ale nie ulega wątpliwości, że mają wystarczające koneksje i wiedzę o zakulisowych wydarzeniach.

Zatem, gdy pokój był w zasięgu ręki i kompromisowego podpisu, na scenę wkroczył nie kto inny jak Boris Johnson (wpychany w wiele pułapek przez swoją kolejną żonę Carrie Symonds – złego duch Jonhsona i Wielkiej Brytanii), który 9 kwietnia oznajmił, że obiecuje Ukrainie pomoc militarną o wartości 100 milionów funtów oraz ekonomiczną pomoc w wysokości pół miliarda funtów, plus gwarancje na kolejne miliard funtów pożyczki. Gwarancje te zostały kupione przez Zełenskiego, jego otoczenie i poparte amerykańską militarną filantropią.

Bowiem celem skonsolidowanych działań amerykańsko-brytyjskich, wraz z serwilistycznymi „państwami sojuszniczymi” – na czele z Polską – nie jest zawarcie pokoju, nie jest międzynarodowa zgoda, nie jest stabilność i rozwój gospodarczy społeczeństw. Celem jest rozognianie sytuacji, kreowanie konfliktów i dalsze rozszerzanie strefy militarnych wpływów. Rosja stoi temu na przeszkodzie, Rosja nie ulega (przynajmniej nie w pełni) globalistycznym, masońskim siłom, Rosja jest duchową kością niezgody dla rewolucjonistów amerykańskich pragnących podpalić świat.

LM

Oprac. www.bibula.com
2022-09-03

Pierwszy EUROPEJCZYK o holokauście Polaków. Rozkaz. Czemu ukryty.

Rozkaz do Holokaustu Polaków. Czemu ukryty.

AH: Nic mnie nie obchodzi, czy świat mi uwierzy, czy nie. Świat wierzy tylko w zwycięstwa.

https://niepoprawni.pl/blog/rafal-brzeski/rozkaz-do-holokaustu-polakow

Rafał Brzeski – 2 Września, 2022

Latem 1939 roku, kiedy wojska niemieckie zmierzały już ku polskiej granicy, Adolf Hitler zwołał na 22 sierpnia do Obersaltzberg na odprawę najwyższych stopniem dowódców sił zbrojnych Rzeszy.

Spotkanie w letniej kwaterze Fuehrera było super-tajne. Nikt nie miał prawa robić notatek, a jednak dwa dni później Louis P. Lochner,  szef biura amerykańskiej agencji prasowej Associated Press w Berlinie, otrzymał od swego zaufanego źródła trzy strony maszynopisu zatytułowane: “Zawartość wystąpienia do naczelnych dowódców i operacyjnych generałów, Obersalzberg, 22 sierpnia 1939.” Był to kondensat kilkugodzinnej argumentacji i wyjaśnień Hitlera dlaczego zdecydował się rozpocząć wojnę.

– “Decyzję zaatakowania Polski podjąłem minionej wiosny.”

– “Od jesieni 1938 roku zdałem sobie sprawę, że Japonia nie dołączy do nas bezwarunkowo, a Mussoliniego szachuje ten przygłup król wraz z tym nieuczciwym łajdakiem następcą tronu. Postanowiłem więc pójść ze Stalinem.”

– “Obecna analiza wykazuje, że jest tylko trzech wielkich mężów stanu na świecie. Stalin, ja i Mussolini. Mussolini jest najsłabszy, gdyż nie potrafi skruszyć wpływów korony i kościoła. Tylko Stalin i ja potrafimy patrzeć w przyszłość i tylko w przyszłość. Tak więc za kilka tygodni wyciągnę rękę do Stalina nad wspólną niemiecko-rosyjską granicą i podejmę z nim wysiłek przebudowy świata.”

– “Naszą siłą jest szybkość i brutalność. Dżyngis-chan z premedytacją i radością w sercu poprowadził na rzeź miliony kobiet i dzieci, a historia widzi w nim tylko założyciela państwa. Nie obchodzi mnie co powie o mnie słaba cywilizacja zachodnio-europejska.”

– “Wydałem rozkaz – i każę rozstrzelać każdego, kto wypowie choć słowo sprzeciwu – że naszym wojennym zadaniem nie jest osiągnąć jakąś rubież, jakąś linię. Naszym celem jest fizyczne zniszczenie przeciwnika. Zgodnie z tym, postawiłem w stan gotowości moje oddziały SS-Totenkopf  – na razie tylko na wschodzie – z rozkazem uśmiercania bez litości i współczucia mężczyzn, kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i języka. Tylko w ten sposób osiągniemy potrzebną nam przestrzeń życiową. W końcu, któż dzisiaj wspomina o anihilacji Ormian?” 

Rysując perspektywy Niemiec Hitler podkreślił: “nie jesteśmy zdolni prowadzić długiej wojny”, ale generał pułkownik Walther von Brauchitsch, “obiecał mi, że zakończy wojnę w Polsce w ciągu kilku tygodni.” Ponieważ te “nędzne robaki” Daladier i Chamberlain “są zbyt tchórzliwi”, to Francja i Anglia ograniczą się do blokady, ale “my mamy autarkię (samowystarczalność gospodarczą) zaś Rosja ma surowce”. Później “Polska poddana zostanie depopulacji i zostanie zasiedlona przez Niemców” zaś “po śmierci Stalina, który jest ciężko chory, zburzymy Rosję i zaświta jutrzenka niemieckiej dominacji nad światem.”

Atak na Polskę i jej “zniszczenie” rozpoczną “dwie kompanie przebrane w polskie mundury, które dokonają napadu na Górnym Śląsku lub w Protektoracie. Nic mnie nie obchodzi, czy świat mi uwierzy, czy nie. Świat wierzy tylko w zwycięstwa.”

“Dla was panowie rozpoczyna się czas chwały i honorów jakie nie czekały nikogo od stuleci. Bądźcie twardzi! Pozbawieni współczucia! Działajcie szybciej i brutalniej od innych! Mieszkańcy zachodniej Europy muszą zadrżeć z trwogi…A teraz na wroga! Spotkamy się w Warszawie i będziemy świętować!

Po słowach Hitlera dowódca Luftwaffe Hermann Goering wskoczył podobno na stół i tańcząc pełen entuzjazmu obiecywał wypełnić nawet najbardziej krwiożercze rozkazy.

Po przeczytaniu maszynopisu Lochner uznał, że jest on niebezpieczny i poszedł zdeponować go w ambasadzie USA. Pełniący rolę ambasadora charge d’affaires Alexander Comstock Kirk, któremu przeczytał kilka pierwszych akapitów wykrzyknął: “panie to dynamit. Zabieraj pan to natychmiast. Nie będę tego trzymał w ambasadzie nawet przez godzinę.” Ponieważ Kirk odmówił przesłania do Waszyngtonu nawet wiadomości o istnieniu notatki, Lochner zwrócił się do radcy ambasady brytyjskiej George’a Ogilvie-Forbes, który mimo, że miał zakaz samodzielnego przesyłania raportów do centrali, to w ciągu kilku godzin przetelegrafował tekst do Londynu. Jednak w gorączce zmieniającej się sytuacji urzędnicy Foreign Office odłożyli depeszę na półkę. O niemieckiej decyzji wymordowania narodu polskiego nie powiadomiono ani ambasady RP w Londynie ani brytyjskiego ambasadora w Warszawie, ani opinii publicznej.  Zlekceważono wydany pod rygorem kary śmierci rozkaz Adolfa Hitlera do zagłady Polaków.

Louis Lochner kierował berlińskim biurem agencji Associated Press aż do  wypowiedzenia przez Niemcy wojny USA w grudniu 1941 roku. Wrócił do Nowego Jorku dopiero po pół roku w ramach wymiany internowanego personelu dyplomatycznego i natychmiast zasiadł do pisania książki, która pod tytułem “What About Germany?” ukazała się w listopadzie 1942 roku. W pierwszym rozdziale opublikował treść otrzymanej potajemnie notatki.

Przestrzegając obowiązującej dziennikarza normy ochrony źródła informacji, Louis Lochner ani w czasie wojny, ani po wojnie nie ujawnił, kto przyniósł mu 3 strony maszynopisu z notatkami o przebiegu tajnej odprawy w Obersalzberg.

Stało się to podstawą do podważania jej wiarygodności. Na przykład archiwiści biblioteki Lillian Goldman Uniwersytetu Yale stwierdzili, że nie można jej uznać za niepodważalne świadectwo, bowiem “brak dowodu przekazania doręczycielowi zapisków przez osobę, która je sporządziła.” Ponadto archiwiści zaklasyfikowali maszynopis otrzymany przez Lochnera jako “rzekomo oryginalny protokół” z przemówienia Hitlera podczas odprawy w Obersalzberg, chociaż Lochner nie wspominał o protokole, a tylko o trzech stronach maszynopisu zawierających fragmenty wystąpienia Fuehrera. Bibliotekarze z Yale podnoszą, że w archiwach Oberkommando der Wehrmacht, znalezionych w 1945 roku we Flensburgu przez wojska alianckie były dokumenty stwierdzające, że podczas odprawy w Obersalzberg Hitler przemawiał dwukrotnie: rano i po południu. Treści z obu przemówień pokrywają się wprawdzie z notatkami opublikowanymi przez Lochnera, ale  według archiwistów są one “nieco zniekształconym połączeniem obu wystąpień i dlatego nie można było oprzeć się na nich” i użyć ich w procesie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Niewykluczone, że właśnie dlatego światowa opinia publiczna nie jest świadoma, że fizyczna likwidacja narodu polskiego została zadekretowana przez Niemcy w sierpniu 1939 roku, zatem wcześniej niż w styczniu 1942 roku zwołano konferencję w Wannsee, na której 15 urzędników niemieckich zadecydowało o “ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.

Premiera: www.tysol.pl(link is external)

Komentarze

Himmler – “Można ich zastrzelić bez żalu czy współczucia”

Andy-aandy 2 Września, 2022

Na początku 1941 roku Heinrich Himmler zwołał w zbudowanym przez więźniów obozu koncentracyjnego zamku SS w Wewelsburgu spotkanie z grupą 12 SS-Gruppenführerów, w tym z Erichem von dem Bach-Zelewskim, który o tym później zeznawał. Na tym spotkaniu Himmler zapowiedział, że celem kampanii rosyjskiej jest zredukowanie lokalnej populacji o około 30 milionów osób w celu zapewnienia terenów dla osadników niemieckich.

“Można ich zastrzelić bez żalu czy współczucia”

W czasie innego przemówienia do żołnierzy jednostek Waffen-SS w lipcu 1941 Himmler powiedział: “Po drugiej stronie stoi populacja licząca 180 milionów, mieszanka ras, których nazwy są nie do wymówienia — a których twarze wyglądają tak, że można ich zastrzelić bez żalu czy współczucia”.

O WRZEŚNIU INACZEJ

  Sławomir M. Kozak www.oficyna-aurora.pl

2022-09-02 https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/o-wrzesniu-inaczej,

Zasady, które legły u podstaw przyszłej hegemonii Stanów Zjednoczonych, były omawiane podczas Drugiej Konferencji w Quebec, ale o nich mówi się dziś z pewnym zażenowaniem. Dla osadzenia jej w kontekście historycznym przypomnę, że kiedy się rozpoczynała, we wrześniu 1944 roku, Powstanie Warszawskie broczyło ostatnią strugą krwi, a Zamek Królewski zamieniano metodycznie w stertę gruzu.

Henry Morgenthau junior był amerykańskim Sekretarzem Skarbu i swoje zasady przygotował dla powojennej Europy. Jego koncept szybko zyskał nazwę „planu Morgenthaua”. Ale, nie patrzmy bezkrytycznie na to, co przedstawia nam Wiki, czy jakakolwiek inna tuba propagandy anglosaskiej. Czytając w takich encyklopediach, na przykład o Operacji Flying Tigers, dowiemy się, że była to grupa ochotników, pilotów amerykańskich, „pomagających w walce Chin z agresją japońską”. Nie przeczytamy jednak o tym, że Henry Morgenthau zaaranżował wsparcie Chin dowodzonych ówcześnie przez Czang Kaj-Szeka, kwotą 100 milionów dolarów, właśnie na tę operację, zanim jeszcze wybuchła II Wojna Światowa.

Warto przy tej okazji wspomnieć, że to właśnie Henry Morgenthau był pierwszym przewodniczącym Konferencji w Bretton Woods i jako taki miał największy wpływ na powołanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju, czyli Banku Światowego.

James Forrestal, w wydanych w roku 1952 pamiętnikach, wspominał swoje spotkanie z 27 grudnia 1945 roku, pisząc „grałem dziś w golfa z Josephem Kennedym . . . Kennedy był zdania, że Hitler walczyłby z Rosją bez późniejszego konfliktu z Anglią, gdyby nie namawianie Roosevelta przez Bullitta (ambasadora we Francji) latem 1939 roku, że Niemcom trzeba stawić opór w sprawie Polski; ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie uczyniliby z Polski sprawy wojennej, gdyby nie ciągłe jątrzenie z Waszyngtonu. Bullitt wciąż powtarzał Rooseveltowi, że Niemcy nie będą walczyć, Kennedy, że będą i że opanują Europę. Chamberlain, jego zdaniem, stwierdził, że Ameryka i światowi Żydzi zmusili Anglię do wojny”( “The Forrestal Diaries”, 1952, ss. 128-129). 

Forrestal, od 1940 roku będący asystentem Roosevelta, a także zastępcą sekretarza Marynarki Wojennej i sekretarzem Departamentu Obrony, miał dostęp do wielu tajemnic dotyczących czasów przedwojennych, ale też wojennych i powojennych. Ta wiedza skończyła się dla niego tragicznie, kiedy w roku 1949 „popełnił samobójstwo” wyskakując z okna szpitala, gdzie trafił w wyniku knowań potężniejszych od siebie osób.

Z jego wspomnień wiemy też, że „opinię Chamberlaina o znaczeniu nacisku żydowskiego na rzecz wojny w Stanach Zjednoczonych potwierdza raport hrabiego Potockiego, polskiego ambasadora w Waszyngtonie, który w 1939 roku ostrzegł swój rząd o kampanii organizowanej w odpowiedzi na ostatnie antysemickie ekscesy nazistów, kampanii, w której uczestniczyli różni żydowscy intelektualiści, tacy jak Bernard Baruch, Frankfurter – sędzia Sądu Najwyższego, Morgenthau – Sekretarz Skarbu, i inni, których łączyły z Rooseveltem więzy osobistej przyjaźni. Ta grupa mężczyzn, która zajmowała jedne z najwyższych stanowisk w rządzie amerykańskim, była bardzo blisko związana z międzynarodowym żydostwem.” Oczywiście, hrabiego Potockiego wkrótce odsunięto, gdy ujawniono jeden z jego raportów, w których opisywał Roosevelta, jako pozostającego „na usługach międzynarodówki żydowskiej”.

Leon de Poncis, francuski arystokrata, dziennikarz i eseista, pisał w swej książce “State Secrets: A Documentation of the Secret Revolutionary Mainspring Governing Anglo-American Politics”, że Brytyjczycy, jeszcze w roku 1939 zakładali, iż wojna potrwa stosunkowo niedługo. „Hitler miał taką samą nadzieję w 1939 roku. Stalin natomiast grał na długą wojnę na wyniszczenie, o której przywódcy demokracji i ich eksperci wojskowi wiedzieli, że jest nieunikniona. Potwierdzają to propozycje ambasadora Bullitta dla hrabiego Potockiego w listopadzie 1938 roku, które zostały zrelacjonowane rządowi polskiemu w następujący sposób: według informacji, które eksperci wojskowi dostarczyli Bullittowi w czasie kryzysu jesienią 1938 roku, wojna trwałaby co najmniej sześć lat i zakończyłaby się całkowitą katastrofą dla Europy. Nie było żadnych wątpliwości, że w końcu Rosja Radziecka skorzysta na tym wszystkim”.

William Bullitt był od roku 1933 do 1936, ambasadorem amerykańskim w Moskwie, a później, do 1940, w Paryżu. Miał doskonałe rozeznanie w ówczesnej sytuacji międzynarodowej i bezskutecznie starał się przekonywać Roosevelta do zablokowania ekspansji sowieckiej. Nie miał szans, bo jego szef, sam urzeczony Związkiem Sowieckim, otumaniony przez londyńskich Rothschildów, miał dodatkowo w swym najbliższym otoczeniu całą hordę sowieckich agentów. 

Wróćmy jednak na chwilę do Morgenthau i jego tez, których próżno szukać w encyklopediach. U ich podstaw leżało, jak największe wzmocnienie powojennego Związku Sowieckiego, przy całkowitym zrujnowaniu Niemiec i uczynieniu z tego państwa kraju rolniczego.

Pisze o tym w przywołanej wcześniej książce Leon de Poncis (str. 135).

1. Alianci mieli sporządzić pełną listę niemieckich zbrodniarzy wojennych, którzy powinni być aresztowani i rozstrzelani na miejscu bez procesu;

2. Kilka milionów Niemców, wybranych spośród członków partii nazistowskiej, oficerów Wehrmachtu i wszystkich tych, którzy bezpośrednio lub niebezpośrednio współpracowali z reżimem, miało zostać przekazanych Rosjanom do bezwarunkowego wykorzystania, jako siła robocza przy odbudowie zniszczonych terenów;

3. Wszyscy uchodźcy, którzy przed wojną i w jej trakcie uciekli z Rosji Sowieckiej, mieli zostać przekazani Rosjanom, którzy oczywiście albo ich rozstrzelają, albo deportują do obozów koncentracyjnych na Syberii.

Z tej samej koncepcji wywodzą się wcześniejsze, wyniszczające naloty alianckie na obiekty cywilne, począwszy od roku 1940, w tym takie miasta, jak Mannheim, Lubeka, Hamburg, Drezno.

Polecam przy tej okazji rozmowę na ten temat, jaką przeprowadziłem w studio PL1 z panem Lechem Jęczmykiem, tłumaczem książki „Rzeźnia numer 5”, w lutym 2022 roku.

Naukowiec i pisarz Charles Snow, w książce „Nauka i rząd” przedstawiając propozycje doradcy naukowego Churchilla, Fredericka Lindemann’a, pisze:

„Na początku 1942 roku … opracował on (Lindemann) dokument Gabinetu w sprawie strategicznego bombardowania Niemiec … opisywał w nim ilościowe skutki brytyjskiej ofensywy bombowej dla Niemiec, w ciągu następnych osiemnastu miesięcy. Dokument określał politykę strategiczną. Bombardowanie musi być skierowane przede wszystkim przeciwko niemieckim domom klasy robotniczej. Domy klasy średniej mają za dużo przestrzeni wokół siebie, więc można je zmarnować; o fabrykach i ‘celach wojskowych’ dawno już zapomniano, poza oficjalnymi biuletynami, ponieważ były zbyt trudne do znalezienia i trafienia.

Gazeta twierdziła, że – przy całkowitej koncentracji wysiłków na produkcji i użyciu samolotów bombowych – we wszystkich większych miastach Niemiec (to znaczy tych, które mają więcej, niż 50 000 mieszkańców) możliwe byłoby zniszczenie 50 procent wszystkich domów” (“Science and Government”, Sir Charles Snow, ss. 47-48).

Bernard Baruch, który miał o wiele większy wpływ na amerykańska politykę, niż Morgenthau, uważał, że założenia jego kolegi są „zbyt łagodne”. Leon de Poncis przywołuje w swej książce jeszcze jednego człowieka, którego poglądy były rozwinięciem planu Morgenthau, Theodora N. Kaufmana. W wydanej przez siebie w roku 1941, książce „Niemcy muszą zniknąć” proponował eliminację populacji niemieckiej, wynoszącej wówczas około 70 milionów, poprzez przymusową sterylizację osób pomiędzy okresem dojrzewania i 60 rokiem życia.

Tacy ludzie mieli wizję szerzenia na świecie komunizmu i umacniania roli Związku Sowieckiego, traktując przy tym Stany Zjednoczone, jako użyteczne narzędzie, które mogło im w tych planach pomóc. Dzisiejsze zachowanie przywódców Partii Demokratycznej USA jest kalką tamtych czasów i ówczesnego spiskowania wpływowych ludzi, za nic mających ludzkie życie, żyjących chorymi urojeniami starców, którzy nienawidzili słabszych od siebie.

(fragment książki „Requiem dla Amelii Earhart”)

O WRZEŚNIU INACZEJ

Tauron sponsoruje wakacje „dzieci obrońców elektrowni jądrowych, BOHATERÓW” [SIC!!] , a my płacimy wielokrotnie wyższe rachunki.

https://energetyka24.com/atom/wiadomosci/tauron-wsparl-dzieci-bohaterow?

Tauron wsparł organizację wypoczynku dla dzieci pracowników ukraińskich elektrowni jądrowych. Udział w wypoczynku bierze 89 dzieci, których rodzice, służąc w Gwardii Narodowej Ukrainy, „bronią elektrowni jądrowych”. [SIC!!] .

Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę Grupa Tauron prowadzi szeroko zakrojone działania wspierające uchodźców wojennych. Energetyczny lider przygotował między innymi specjalne kanały obsługowe w języku ukraińskim, to dedykowana, uproszczona strona internetowa, pozwalająca na załatwienie najczęstszych spraw.

W działania pomocowe zaangażowała się także Fundacja TAURON.  Środki przekazywane są organizacjom udzielającym wsparcia w Ukrainie. Pomoc finansowa dla Ukrainy wyniosła już ok. 1 mln zł.

W marcu i kwietniu Tauron zawarł również dwie umowy darowizny z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych (RARS), na rzecz wsparcia odbudowy infrastruktury energetycznej Ukrainy. Dzięki temu na Ukrainę trafiło 25 transformatorów,  6 ton przewodów energetycznych, 13 bębnów kablowych, 168 słupów, uchwyty odciągowe i przelotowe oraz dodatkowe elementy służące do budowy linii energetycznych.

Natomiast w Tauron Arenie Kraków w pierwszej połowie marca uruchomiona została Dziecięca Przystań, w której organizowane były zajęcia sportowe, animacje, zabawy dla najmłodszych. Na miejscu ukraińskie dzieci oraz ich opiekunowie mogą liczyć…

[—-]

Kolejni Irokezi przed maszynką do mięsa

Stanisław Michalkiewicz 1 września 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5241

Jak zauważył Franciszek ks. de La Rochefoucauld, tylko dlatego Pan Bóg nie zsyła na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o całkowitej bezskuteczności pierwszego. Nieubłaganie zbliża się 83 rocznica wybuchu II wojny światowej, która rozpoczęła się od napaści Niemiec na Polskę. Ta napaść została poprzedzona zawartym 23 sierpnia 1939 roku paktem „Ribbentrop-Mołotow”, a podstawie którego Armia Czerwona 17 września „wkroczyła” na wschodnią część Polski. Z zagadkowych przyczyn Naczelny Wódz, marszałek Edward Rydz-Śmigły, zanim uciekł za granicę, wydał rozkaz, by „z Sowietami nie walczyć”.

Dlaczego Polsce wolno było walczyć z Niemcami, a z Sowietami – już nie – tajemnica to wielka, na którą pewne światło rzucają dwa wydarzenia. Pierwsze – to wizyta delegacji brytyjskiego sztabu imperialnego („były czasy, przed wojną, panietego!”) w Moskwie, podczas której marszałek Edmund Ironside próbował namówić Stalina do udziału w antyniemieckiej koalicji. Jak bowiem twierdzi Stanisław Cat-Mackiewicz, Wielka Brytania nie prowadziła wojen inaczej, jak w koalicji, której jest politycznym kierownikiem. Jeśli takiej koalicji stworzyć się nie uda, to Wielka Brytania wojny nie zaczyna, chyba, że już musi, bo ktoś ją zaatakował, jak to było np. na Falklandach – ale i wtedy starała się przynajmniej o nihil obstat ze strony amerykańskiego sekretarza obrony Aleksandra Haiga. Ojciec Narodów propozycji marszałka Ironside nie odrzucił, a tylko zwrócił uwagę, że ZSRR nie ma wspólnej granicy z Niemcami, więc jakże w tych warunkach Armia Czerwona miałaby wejść w kontakt bojowy z Wehrmachtem? Gdyby jednak Armia Czerwona obsadziła zachodnią granicę Polski – aaa, to co innego! Ponieważ Wielka Brytania zaledwie w kwietniu 1939 roku udzieliła Polsce enigmatycznych „gwarancji”, to marszałek Ironside taktownie tej propozycji do Warszawy podobno nie przekazał, dzięki temu wszyscy sanacyjni dygnitarze myśleli, że z tymi gwarancjami, to wszystko naprawdę.

Że tak właśnie było, przyznał to 5 lat później ówczesny Naczelny Wódz, gen. Kazimierz Sosnkowski w rozkazie do żołnierzy, którego pierwsze zdanie brzmiało: „Żołnierze! Mija pięć lat odkąd Polska, wysłuchawszy zachęty rządu brytyjskiego, stanęła do samotnej walki z Niemcami.Ponieważ nic tak nie gorszy, jak prawda, toteż generał Sosnkowski za ujawnienie tej wielkiej tajemnicy, został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska Naczelnego Wodza, w jego miejsce zajął generał Tadeusz Bór-Komorowski, który żadnych pretensji pod adresem Wielkiej Brytanii już nie ośmielił się wysunąć, chociaż po tragicznym doświadczeniu Powstania Warszawskiego pewnie zdawał sobie sprawę, że było ono drugim etapem wkręcania Polski przez Wielką Brytanię w maszynkę do mięsa. Bo dzięki owej „zachęcie” – jak napisał generał Sosnkowski – pierwszy raz Polska została w tę maszynkę wkręcona właśnie we wrześniu 1939 roku. To, że maszynką kręcili Niemcy i Sowieci, niczego nie zmienia, bo samo wkręcenie zawdzięczamy naszej ówczesnej brytyjskiej „Sojuszniczce”. Najlepiej jest bowiem wojować ze swoim wrogiem rękoma jakichś Irokezów, którzy nie tylko myślą, że to wszystko naprawdę, więc kiedy zostaną pomyślnie wkręceni, to nawet się biją.

Od tamtej pory minęły lata, zmieniło się – jak pisze poeta – „oblicze świata”, ale mechanizm wkręcania mniej wartościowych Irokezów w maszynki do mięsa się nie zmienił. Kiedy w końcu 2013 roku prezydent Obama postanowił, czy też starsi i mądrzejsi postanowili za niego, zresetować swój poprzedni „reset” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich z 17 września 2009 roku, USA przekazały Irokezom w Kijowie ponad 5 miliardów dolarów na przeprowadzenie „Majdanu”. Ujawniła to niechcący pani Victoria Nuland, która nie tylko maczała w tym palce, ale o której piszą, że tak naprawdę nazywa się Nudelman, a zamężna jest z trockistą nazwiskiem Robert Kagan.

To właśnie był początek wkręcania przez USA w maszynkę do mięsa ukraińskich Irokezów – bo poprzednia, „pomarańczowa rewolucja”, była tylko przygotowaniem na Ukrainie żerowiska dla starego żydowskiego grandziarza finansowego Jerzego Sorosa, który – jak ujawnił brytyjski „Guardian” – sypnął na ten cel 20 mln dolarów, za które zwolennicy Wiktora Juszczenki i pięknej Julii mieli i pieczone i smażone, dzięki czemu mogli nie tylko porzucić na kilka tygodni zajęcia zarobkowe, ale i wypić i zakąsić. W ten sposób ukraińscy Irokezi dostali się pod okupację tak zarwanych „oligarchów”, z których jeden, z pierwszorzędnymi korzeniami, nazwiskiem Igor Kołomojski, nawet wynalazł im charyzmatycznego przywódcę w osobie również pierwszorzędnie ukorzenionego Włodzimierza Zełeńskiego.

I dopiero wtedy Amerykanie zaczęli wkręcać ukraińskich Irokezów w maszynkę do mięsa.

Bo „Majdan” oznaczał, iż USA wysadziły w powietrze ustanowiony na szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, a wynegocjowany uprzednio z Moskalikami porządek polityczny, którego najważniejszym postanowieniem było proklamowanie strategicznego partnerstwa NATO -Rosja, którego najtwardszym jądrem było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym – podział Europy na strefę rosyjską i strefę niemiecką. Moskalikowie skorzystali z tej okazji i oskubali Ukrainę z Krymu oraz otworzyli w organizmie tego państwa krwawiącą ranę w postaci zbuntowanych obwodów: donieckiego i ługańskiego.

Ale w czerwcu ub. roku do Europy przyleciał amerykański prezydent Józio Biden, do tego stopnia szczelnie obstawiony przez Żydów, że bez ich pomocy chyba nie wie, czy na świecie jest noc, czy dzień. Ten spotkał się dwukrotnie z zimnym ruskim czekistą Putinem i coś mu musiał powiedzieć, bo od tego momentu rozpoczęły się rosyjskie przygotowania do inwazji Ukrainy. Czy przypadkiem Józio nie powiedział Putinowi, że USA przeforsują przyjęcie Ukrainy do NATO i pod ruskim nosem zainstalują rakiety, podobnie jak to w 1962 roku zrobił Chruszczow na Kubie, 90 mil do USA? Na taką możliwość wskazuje ogłoszony przez Putina cel inwazji na Ukrainę w postaci „demilitaryzacji” tego państwa, to znaczy – wyeliminowania możliwości, by kiedykolwiek stało się ono członkiem NATO.

Krótko mówiąc, Moskaliki wolałyby przywrócić porządek lizboński, jeśli nawet nie towarzyszyłoby temu przywrócenie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja.

Jaki był z kolei polityczny cel Ameryki? Wyjaśnił to sekretarz stanu z pierwszorzędnymi białostockimi korzeniami, pan Antoni Blinken, że tak naprawdę chodzi o osłabienie Rosji. Jeśli można tego dokonać poprzez wkręcenie w ruską maszynkę do mięsa ukraińskich Irokezów, no to czegóż chcieć więcej? Amerykanie nie tylko sami podsyłają Irokezom coraz to więcej broni, ale każą to robić też swoim wasalom, wśród których przodownikiem socjalistycznego współzawodnictwa jest oczywiście Polska. Na szczęście tym razem to nie my, tylko Irokezi ukraińscy, zostali wkręceni w maszynkę do mięsa, co nawet budzi moje współczucie tym bardziej, że Amerykanie wojują tam z Rosją do ostatniego Ukraińca – ale niepokój wzbudza to, że kiedy – co nie daj Boże – Ukraińców by zabrakło, albo stracili chęć do walki, to Nasi Sojusznicy już kombinują, jakby tu wkręcić w maszynkę do mięsa kolejnych Irokezów.

Oto szef Brytyjskiego Komitetu Obrony, pan Tobiasz Ellwood oraz amerykański kongresman, Adam Kinzinger oświadczyli niedawno, że „celowe i umyślne” uszkodzenie przez Rosję elektrowni atomowej w Zaporożu, zostałoby uznane za „atak Rosji na NATO” i pretekst do zastosowania art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Dopiero teraz możemy zrozumieć, dlaczego od marca br. kiedy to Rosja okupowała tę elektrownię, tak intensywnie nam wmawiano, że natychmiast zaczęła ostrzeliwać ją z armat – bo Ukraińcy tam przecież nie strzelają. Czyżby w sytuacji, kiedy zabraknie ostatniego Ukraińca, Nasi Sojusznicy już zaplanowali, którego następnego Irokeza zaczną wkręcać w maszynkę do mięsa? Nie jest wykluczone, że nasz sanacyjny rząd, inclus z prezydentem Dudą, którego prezydent Zełeński udelektował ostatnio zmianą koszuli, będzie takim dowodem zaufania połechtany w samą łechtaczkę.

No a potem? A potem Adam i cholera, a potem Juliusz i suchoty, o Filareci, biedne dzieci, kochany kraju zloty!

Nadchodzi katastrofa energetyczna „Zachodu”.

https://www.bibula.com/?p=135917

Społeczeństwa zachodnie prowadzone przez szalonych polityków stały się największą ofiarą przyjętego pod dyktando Stanów Zjednoczonych kierunku antyrosyjskiego.

W czasie gdy państwa zachodnie obłąkańczo rozpoczęły sankcje przeciwko Rosji, ograniczając bądź rezygnując z rosyjskich nośników energii, Rosja zmuszona jest do spalania wydobywanego gazu. Rosja bezużytecznie spala gaz ziemny o wartości ponad 10 milionów dolarów – dziennie.

W tym czasie, państwa zachodnie, szykując się do kontynuowania, prowadzonego na terytorium Ukrainy konfliktu zbrojnego Stanów Zjednoczonych z Rosją, zapowiadają długi okres gospodarczego kryzysu, spadku poziomu życia, gwałtownego wzrostu cen, niedoborów materiałowych, braku żywności, mroźnych nadchodzących zim przy braku nośników energii, oraz zamieszek społecznych.

We Włoszech tysiącym biznesów grozi kompletne bankructwo, w wyniku szybujących w górę cen gazu i prądu, które przekroczyły już 320 euro za 1 megawatogodzinę, co stanowi wzrost o 900% w porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku.

We Francji ceny energii elektrycznej przekroczyła 1000 euro, a to dopiero początek, gdyż rosyjski dostawca gazu naturalnego, Gazprom PJSC właśnie ogłosił, że 1 września zatrzymuje dostawy do francuskiego odbiorcy Engie SA, gdyż ten nie jest w stanie dokonać zapłaty. Premier Macron ostrzegł, że ten „koniec ery obfitości” może doprowadzić do rozruchów społecznych.

W Wielkiej Brytanii rachunki za prąd elektryczny rosną w tempie przewyższającym zapowiedziane przez rząd zapomogi dla emerytów. Ile biznesów zbankrutuje nie mogąc pozwolić sobie na podwyżkę prądu o dodatkowe 2,5 tysiące funtów rocznie? – pyta DailyMail. Na przełomie roku można spodziewać się, że rachunki przekroczą 5,4 tysiąca funtów (w rocznym rozrachunku), a na wiosnę przyszłego roku 6,6 tysiąca.

W okresie tzw. pandemii, kiedy to bezpodstawnie zamknięto biznesy i zatrzymano ludzi w domach, oficjalny poziom ubóstwa dotknął 4,5 miliona Brytyjczyków (dane z października 2021 r). Szacuje się, że w październiku tego roku liczba ta niemal podwoi się, osiągając 8,9 miliona. Doprowadzi to do sytuacji, gdy trzy czwarte przeciętnej emerytury brytyjskiej pochłonie rachunek za energię.

Belgijski premier Alexander De Croo ostrzegł otwarcie obywateli, aby spodziewali się ostrej zimy – gdyż pozbawionej możliwości ogrzewania się – i to nie tylko tej nadchodzącej, ale „w ciągu kolejnych 5 do 10 lat”.

W ramach „oszczędzania”, w Niemczech wprowadzono odgórne zarządzenia nakazujące w okresie zbliżającej się zimy obniżenie temperatury w budynkach rządowych, szkołach, szpitalach, domach starców, do maksimum 19 stopni Celsjusza. Natomiast w Hiszpanii, w środku obecnego upalnego lata nie wolno schładzać pomieszczeń poniżej 27 stopni. Tak jak i w innych krajach europejskich, również i w Czechach wprowadzono nakazujące obniżenie temperatury zimą, do maksimum 20 stopni.

Czeski prezydent Miloš Zeman wyraził zdroworozsądkowy sprzeciw, wskazując na to, że za przyczynę braku energii odpowiada nie tyle wojna na Ukrainie, lecz „zielony fanatyzm”, które pozbawił Europę możliwości produkcji energii elektrycznej konwencjonalnymi nośnikami. Zeman ostrzegł również, że brnięcie w zielone utopie np. pozbycia się samochodów napędzanych silnikami spalinowymi, pogłębi ten kryzys.

W tym czasie, gdy Europa pogrąża się w energetycznym chaosie, odrzucając handel z Rosją, Rosja szuka rynków zbytu na swoje produkty. Jak podaje izraelska agencja prasowa, afgańscy Talibowie wkrótce podpiszą umowę z Rosją na dostawę gazu, ropy oraz zboża.

Również Chiny zwiększyły import rosyjskiego gazu i Rosja stała się jednym z największych dostawców tego nośnika, stając się czwartym dostawcą gazu LNG i wyprzedzając tym samym takich eksporterów jak Stany Zjednoczone czy Indonezja.

Czy społeczeństwa zachodnie – jak i społeczeństwo polskie – karmione kłamstwami i półprawdami przez media, zrozumieją, że są oszukiwane przez polityków i przywódców światowych i wspólnie odrzucą obrany destrukcyjny kierunek? Niestety, można w to wątpić, szczególnie w Polsce ze względu na masywną indoktrynację (wg najnowszych danych rządowych: od 27 grudnia 2020 roku, podano 56 mln 91 tys. 709 „szczepionek na koronawirusa”…), choć w desperacji próby zapewne będą podejmowane.

Można też spodziewać się, że ci odważni podzielą los wcześniejszych powstańców, których w obozach reedukacyjnych oraz na cmentarzach, „demokratyczna waadza” oznaczy jako buntowników, ekstremistów, sabotażystów i spiskowców.

Oprac. www.bibula.com 2022-08-30

Wojna, fakty, mity. Ukrainizacja czy – RU-SY-FI-KA-CJA.

Wojna, fakty, mity. Ukrainizacja czy – RU-SY-FI-KA-CJA.

Ewaryst Fedorowicz http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/wojna-fakty-mity

Wojny dzielą się na nieuniknione – i pozostałe.

Te nieuniknione, to wojny o panowanie nad światem.
I taką, nieuniknioną wojną, której zdecydowana większość z nas dożyje (nie napisałem – przeżyje, bo to coś zupełnie innego), jest wojna pomiędzy USA a Chinami.
Wojna ta została już dawno zdecydowana, a jej kolejne fazy  zaplanowane w szczegółach.

Teraz jesteśmy w fazie czyszczenia przedpola, czego widocznym w telewizjach dowodem jest przepychanka pomiędzy USA i Rosją, tocząca się na Ukrainie, a której stawką jest neutralność nie tyle Rosji, co jej potencjału nuklearnego w przyszłej wojnie nieuniknionej.
Parafrazując klasyka Donalda: policzmy głowice!

Chiny – głowic ok 400, a USA – ok 5500.
Z tego rachunku wynika, że USA są w stanie zniszczyć Chiny kosztem (stosunkowo) niewielkich strat.

A ile głowic ma Rosja?
A tu niespodzianka, bo ma ich prawie 6000, z czego wynika, że bez spacyfikowania Rosji, USA w nieuniknionej wojnie z Chinami grałyby pokerowo, co w sytuacji, gdy gra się kartami znaczonymi i do tego nuklearnymi, brzmi nierozsądnie (eufemizm).

Tak tak, wiem: te ruskie głowice są gówno warte, ale jak już na tym portalu tłumaczyłem, na gównie wyrosły gigantyczne fortuny, a nawet toczyły się o gówno zajadłe wojny, więc w tych głowicach grzebać nie proponuję.

***

Przegniła (OK, niech będzie, że przekompostowana – tak lepiej?) Europa, która ma potencjał ekonomiczny i ludnościowy większy od USA, już została przez golfistów waszyngtońskich spacyfikowana, poprzez nasłanie milionów nachodźców z Afryki i Bliskiego oraz Środkowego Wschodu, w wyniku rozpętanych tam wcześniej przez USA wojen i rozwalenia tamtejszych państw, więc liczyć się już nie będzie.

***

Wydaje się, że waszyngtońscy golfiści, wykiwali też moskiewskich szachistów, sugerując im, że przepychanka na Ukrainie będzie wewnętrzną sprawą Rosji.

Z taką deklaracją wystąpił DementOne nazwiskiem Biden, który 20 stycznia b.r. obiecał publicznie Putinowi, ni mniej ni więcej, że jeśli ten się zbyt daleko na tej Ukrainie nie zapędzi, to on, DementOne, wielkiej afery z tego robił nie będzie.

Putin wziął ten żeton za monetę i to dobrą, posłał czołgi do Kijowa „kak na parad” i… już ich nie ma.

***

Ukraina, jak jeszcze niedawno było wiadomo, jest krajem skorumpowanym do cna, i rządzonym przez konkurujące ze sobą gangi, nazywane klanami oligarchicznymi.

Dlatego USA, na Ukrainie zastosowały sprawdzony w bananowych republikach patent pt „może to jest sukinsyn, ale to jest nasz sukinsyn” (© Franklin Delano Roosevelt, prezydent USA, który Polskę Stalinowi w Teheranie sprzedał)) i postawiły na sukinsyna Igora Kołomojskiego z klanu dniepropietrowskiego, który wystrugał ze wspomnianego banana Wołodię, któren jest z zawodu aktor i potrafi zagrać każdą rolę.
Nawet bohatera.

To i gra.

Polsce w tej wojence przypadła rola bezpośredniego zaplecza, ze wszelkimi tego konsekwencjami:
i tymi, które już widzimy gołym, a osłupiałym okiem – i kolejnymi, które dopiero zobaczymy.

Generalnie – bezpośrednie zaplecze ma wysyłać, przyjmować, płacić i nie pyskować.

Co też ma miejsce.

***

Jak wiadomo (a wiadomym być powinno), pierwszą ofiarą wojny jest prawda.

I to jest fakt.

Ale jest równie wiadomym, że życie nie znosi próżni. I to jest również fakt. Fizyczny.

I dlatego w trakcie wojny fakty wypierane są przez mity.

Ponieważ, jak napisałem powyżej, życie nie znosi próżni, logicznym jest pytanie następujące:

skąd się biorą mity?

Odpowiedź brzmi: moim (i rzecz jasna niesłusznym) zdaniem,
mity są produkowane.
Przez Grupę Produkującą Mity (GPM)  – i w tym momencie, uprzedzam odmową odpowiedzi, pytania o adres producenta.

***

Każdy, kto przeczytał dostępne w PRL książki o mitologiach greckich i rzymskich, rozumie potęgę mitu.

W czasach odległych bardzo, odległych mniej czy nawet dziś.
A że czasy mamy spsiałe (lubię siebie cytować)  to i mity też zeszły na psy.

Przykładem takiego, spsiałego mitu jest mit o zorganizowanej przez ferajnę z Nowogrodzkiej  ukrainizacji Polski, poprzez miliony przybyszów z Donbasu i kolejne – z wybrzeża Morza Czarnego.

Oba mity są łatwe do zdemaskowania, ale w dzisiejszych czasach, w zalewie codziennego bulszitu, nie chodzi już nawet o to, że coś jest mitem, a nawet ordynarną ściemą,
ale o fenomen, że nikt już nie zwraca uwagi na szycie tych mitów nawet nie grubymi nićmi, a snopowiązałkowym sznurkiem, czy wręcz ordynarnym postronkiem.

Ukrainizację już dawno podrzucił, w ramach kolejnej kombinacji operacyjnej/operacji kombinacyjnej jakiś fachura z Rakowieckiej, by mieć wygodny temat do grzania i odwracania uwagi od faktu:

że w rzeczywistości mamy rusyfikację.

Dokładnie tak: RU-SY-FI-KA-CJĘ.

Skąd wiem?
A dlatego, że doskonale znam rosyjski i nikt mnie nie weźmie na plewy, że przybysze z Ukrainy mówią po ukraińsku (bo nie mówią.
To znaczy, w ponad 90% przypadków – nie mówią).

Co zresztą oddaje rozkład demograficzny pomiędzy Małopolską Wschodnią i Wołyniem – a zakordonową (po Traktacie Ryskim) częścią USRR.

To rosyjski, nie ukraiński, jest codziennym językiem warszawskiej (i każdej innej, polskiej do niedawna) ulicy, transportu publicznego, sklepów, campusu na SGGW, Dworca Centralnego, wiślanych bulwarów itd. itp.

I galerii handlowych.

Przed Arkadią, w czasie największych upałów, pluskające się w fontannach dzieci, ich mamy nawoływały po… rosyjsku.

A wg oficjalnych danych, obywateli Ukrainy jest dziś w Rzeszowie 37%, we Wrocławiu 27%, a w Warszawie –  nieco poniżej 20%

***

Do obrony mitu o ukrainizacji Polski, stosowne organy zaangażowały odpowiednią liczbę propagandystów, którzy pociskają  narrację:

to są Ukraińcy mówiący po rosyjsku.

Tyle, że w przypadku przestrzeni postsowieckiej (a ona liczy sobie raptem lat 30) język stanowi zdecydowanie mocniejszy identyfikator narodowościowy, niż w krajach normalnych.

Dlatego też faktem niezbitym jest, że do Polski, w ciągu ostatnich 6 miesięcy, przybyły miliony obywateli Ukrainy w ogromnej większości posługujących się językiem rosyjskim,

Z przyjemnością obserwuję narracyjne wygibasy pt. po rosyjsku mówią tylko starzy, którzy pamiętają czasy Sojuza, a urodzeni po 1991 – nie.

Bo to jest prawda Tischnera i to ta ostatnia, czyli numer 3 (guglować młodzi, guglować).

Zapraszam do dowolnego polskiego miasta (nawet małego) by usłyszeć, jak 2 pokolenie Samostijnej Ukrainy (matka) mówi do pokolenia 3 (dziecko) po rosyjsku.

Jeśli dwudziestoparoletnia matka mówi do swego, kilkuletniego dziecka po rosyjsku, to znaczy, że to ten język identyfikuje narodowościowo ją i jej dziecko, a nie ukraiński.

A że paszport ukraiński ma?

No taki dostała w spadku po Stalinie i Gorbaczowie razem wziętych.

Bo skoro Sowiety się rozpadły, a granice (Polski też) Stalin rysował jak chciał, to ludzie, którzy byli obywatelami ZSRR („moj adries nie dom i nie ulica – moj adries Sawietskij Sajuz…”) , w sposób mechaniczny stali się obywatelami Ukrainy, a 8 lat temu, niektórzy z nich, obywatelami bytów zwanych Krym i Sewastopol, a wreszcie, po ostatecznym wcieleniu – Rosji.

Taka i dola ludzi (i terenów), którzy teraz staną się obywatelami republik Donieckiej, Ługańskiej i zaraz potem Rosji.

A skoro paszport ukraiński daje wolny wjazd do UE wraz z socjalem, o jakim na Ukrainie nawet marzyć by ci ludzie nie mogli, to i go używają, bo mają w tym osobisty interes i byliby idiotami, gdyby z tej, jedynej w życiu okazji, nie skorzystali.

Na wypadek grepsu, że w Donbasie walczą po obu stronach żołnierze mówiący po rosyjsku, wypada odpowiedzieć, że  najokrutniejsze są wojny domowe, w których skala potworności jest niewyobrażalna.
Reasumując:

do nas, w ciągu ostatnich 6 miesięcy, milionami przybyli obywatele Ukrainy mówiący po rosyjsku i to tym językiem rusyfikują polską przestrzeń publiczną i w latach najbliższych – strukturę społeczną.

 
https://www.rp.pl/polityka/art19074921-ile-glowi-atomowych-beda-miec-chiny-pentagon-gwaltownie-zmienia-szacunki

https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1056888%2Cbrytyjskie-media-biden-jest-niepokojaco-naiwny-w-roli-glownodowodzacego

http://blog.wirtualnemedia.pl/ewaryst-fedorowicz/post/lancet-pan-szczepionka-i-rodzina-na-200-bankach

http://ewaryst-fedorowicz.szkolanawigatorow.pl/mowa-nienawisci-vs-mowa-taknawisci#95891

https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8497929,ukraincy-polska-wojna-uchodzcy-miasta-raport.html

=============================

Mapka prezentująca wielkość pomocy dla Ukrainy w stosunku do PKB (po angielsku GDP)

Matka-Scypiona

Jakoś klasy rosyjskojezyczne w polskich szkołach nie powstają. Wszyscy Ukraińcy, których spotkałam mówili bardzo dobrze po rosyjsku, ale między sobą po ukraińsku. 

Dalsza dyskusja – w oryginale. MD

Podbój przez pokojowe jednoczenie

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5240

„Najwyższy Czas!”  •  30 sierpnia 2022

Nieubłaganie zbliża się 84 rocznica wybuchu II wojny światowej, która – jak pamiętamy – zaczęła się od niemieckiego ataku na Polskę. Jak to pięć lat później napisał w rozkazie dla wojska Naczelny Wódz, generał Kazimierz Sosnkowski – Polska przystąpiła do tej „samotnej walki”, „wysłuchawszy zachęty rządu brytyjskiego”. Ponieważ nic tak nie gorszy jak prawda, a poza tym rząd Rzeczypospolitej był wtedy na łasce Brytyjczyków, którzy wkrótce i tak mu tę łaskę cofnęli, to generał Sosnkowski, za powiedzenie rodakom tej prawdy, utracił stanowisko Naczelnego Wodza.

Ciekawe, czy podobne będą losy Ukrainy, która też „wysłuchała zachęty” rządu amerykańskiego, a chyba i brytyjskiego, bo w przeciwnym razie Angielczykowie by się tak wokół Ukrainy nie uwijali – ale o to mniejsza, bo jak tam będzie, tak tam będzie, a ważne jest, by nasze społeczeństwo zdało sobie sprawę, że interes państwowy Polski jest inny, niż interes państwowy ukraiński i powstrzymało zarówno rząd „dobrej zmiany”, jak i obóz zdrady i zaprzaństwa, które w sprawie ukraińskiej idą ręka w rękę, przed głupstwami, których skutkiem byłoby wciągnięcie Polski do bezpośredniej konfrontacji militarnej z Rosją.

Co prawda, nie obiecuję sobie po tym zbyt wiele, bo – podobnie jak w 1939 roku i w roku 1944, przed wybuchem Powstania Warszawskiego, nasze społeczeństwo jest, podobnie jak było wtedy, wprawiane przez pierwszorzędnych fachowców w stan zbiorowej histerii, ale mimo to trzeba próbować dopuszczać do dyskursu również głos rozsądku. Skoro tedy rozpamiętujemy rocznicę wybuchu II wojny światowej, to musimy melancholijnie stwierdzić, że Polska wojnę tę przegrała. Podjęła walkę w imię obrony niepodległości, której nie udało się obronić ani wtedy, ani odzyskać w roku 1945, więc nie ma co się pocieszać, że Polacy „walczyli na wszystkich frontach”.

W polityce nie liczy się stopień, w jakim ktoś się poświęcił dla „sprawy”, tylko rezultaty. Nie jest to punkt widzenia powszechnie akceptowany, bo przeciwko niemu wytacza się ciężkie działa w postaci zarzutu „szargania” narodowych świętości i bohaterów, ale mimo to warto postawić pytanie, co jest lepsze – czy utrata całego państwa, które zostało rozebrane między dwóch wrogów i pozostawienie narodu ich łaskę, czy też zgoda na utratę części terytorium państwowego, by za tę cenę zachować kontrolę nad resztą? Przeciwnicy tego sposobu myślenia podnoszą zarzut, że „nie było gwarancji”, że Hitler nie będzie wysuwał kolejnych żądań. To akurat prawda; takich gwarancji nie było, ale dlatego, że w stosunkach międzynarodowych niczego nie można zagwarantować absolutnie, więc nie ma polityki bez ryzyka.

Ale jedno wydaje się prawdopodobne, że gdyby Polska nie wysłuchiwała „zachęt” rządu brytyjskiego i jeszcze wiosną 1939 roku przyjęła warunki niemieckie, to Niemcy we własnym interesie nie podpisywaliby 23 sierpnia paktu „Ribbentrop-Mołotow”, bo nie mieliby żadnego powodu, by w ten sposób, bez żadnej konieczności, dopuszczać Stalina bliżej Niemiec. W takim razie ta część terytorium państwowego, która by pozostała po przyjęciu żądań niemieckich, pozostawałaby pod kontrolą rządu polskiego, a więc uniknęłaby, przynajmniej przez jakiś czas, masakry, zarówno z jednej, to znaczy – niemieckiej – jak i z drugiej, to znaczy – sowieckiej strony.

O zaletach takiej sytuacji przekonuje przykład węgierski. Węgry – owszem – zostały wprzęgnięte w niemiecki rydwan wojenny i w związku z tym musiały ponieść ofiary w postaci wykrwawienia się armii węgierskiej nad Donem, ale do 1944 roku, to znaczy – do obalenia admirała Horthy’ego, gestapo na Węgrzech nie szalało i nawet tamtejszym Żydom nic złego się nie działo, bo Eichmann zaczął wywozić ich do Oświęcimia dopiero potem.

Ale to są tematy z zakresu tak zwanej „historii alternatywnej”, w ramach której można snuć rozmaite, mniej lub bardziej wiarygodne i spójne wewnętrznie hipotezy. Warto jednak postawić pytanie, dlaczego w takim razie te same środowiska, które stoją na nieubłaganym stanowisku zbrojnego przeciwstawienia się żądaniom niemieckim w roku 1939, tak skwapliwie stręczyły Polakom Anschluss podczas referendum akcesyjnego w roku 2003 i ratyfikację traktatu lizbońskiego w roku 2007, 2008 i 2009? Dla człowieka myślącego w kategoriach historycznych i politycznych było przecież oczywiste, że po dwukrotnym, nieudanym eksperymencie jednoczenia Europy i podporządkowania jej sobie metodami siłowymi, Niemcy odwołają się do strategii jednoczenia pokojowego.

Było to jasne zwłaszcza po wejściu w życie w roku 1993 traktatu z Maastricht, który w sposób zasadniczy zmieniał formułę funkcjonowania wspólnot europejskich z konfederacji, czyli związku państw, na federację, czyli państwo związkowe. Kamieniem milowym na drodze budowy IV Rzeszy tą strategią był traktat lizboński, podpisany przez przedstawiciela Volksdeutsche Partei Donalda Tuska i Księcia-Małżonka 13 grudnia 2007 roku, a którego ratyfikacja przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego nastąpiła 10 października 2009 roku, na podstawie ustawy z 1 kwietnia 2008 roku, za którą głosował zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i część PiS-u z Naczelnikiem Państwa na czele.

To ten traktat dostarcza pozorów legalności dla prowadzonej przez Niemcy przeciwko Polsce wojnie hybrydowej, której celem jest całkowite obezwładnienie naszej kraju i pozbawienie go nawet pozorów niepodległości. Opowieści Naczelnika Państwa, że traktaty nie pozwalają Niemcom za pośrednictwem organów Unii Europejskiej doprowadzać do anarchizacji państwa poczynając od wymiaru sprawiedliwości, można bowiem włożyć między bajki. Wprawdzie traktat lizboński ustanawia zasadę przekazania, według której Unia Europejska, to znaczy – jej organy – mają tylko takie kompetencje, jakie zostały jej przekazane przez kraje członkowskie, ale nie można zapominać, że ten sam traktat ustanawia też zasadę lojalnej współpracy, według której państwo członkowskie musi powstrzymać się przed każdym działaniem, które mogłoby zagrozić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej.

Ponieważ chodzi o cele Unii Europejskiej, to wyłączną właściwość oceny, czy coś mogłoby im zagrozić, czy nie, ma Unia Europejska, czyli jej organy. Wystarczy tedy proklamować – co właśnie się stało – że jednym z ważnych celów UE jest praworządność, a już na tej podstawie można sztorcować nieposłuszne państwa i obmyślać sposoby surowego ich karania. Wprawdzie Donald Tusk z rozbrajającą szczerością przyznał, że traktat lizboński podpisał bez czytania, co całkowicie rozumiem, bo niby po co miałby go czytać, skoro starsi i mądrzejsi, w osobie Naszej Złotej Pani już go przeczytali i kazali podpisać? O Księciu-Małżonku szkoda nawet wspominać.

Dlaczego jednak Naczelnik Państwa nie tylko nie poprosił brata – prezydenta, by zapobiegł jego podpisaniu, ani też nie przekonał go, żeby – mimo ustawy z 1 kwietnia 2008 roku, która mu zezwalała na jego ratyfikację – z tego pozwolenia jednak nie skorzystał? Przypuszczenie, że również Naczelnik Państwa tego traktatu nie przeczytał, podobnie jak w 2003 roku nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji traktatu z Maastricht, byłoby niegrzeczne, ale wykluczyć tego przecież nie można, skoro to właśnie Naczelnik, korzystając z pomocy klubu parlamentarnego Lewicy, całkiem niedawno przeforsował ustawę o zasobach własnych Unii Europejskiej, która wyposaża Komisję Europejską w dwa nowe uprawnienia – do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii i do nakładania bezpośrednich „unijnych” podatków. Być może że doradził mu to zły duch w osobie pana premiera Mateusza Morawieckiego, którego uważam za postać coraz bardziej zagadkową z uwagi na konsekwencje dla Polski jego decyzji. Nietrudno zauważyć, że wspólną konsekwencją posunięć pana Mateusza Morawieckiego na stanowisku premiera rządu, jest coraz głębsze, wieloaspektowe uzależnienie Polski od Niemiec, które kontrolują instytucje Unii Europejskiej od samego początku.

Dlaczego jednak Naczelnik Państwa nie tylko dopuścił do siebie złego ducha w roku 2015, kiedy zrobił go gospodarczym dyktatorem Polski za plecami poczciwej Beaty Szydło, a w roku 2017, wskutek „głębokiej rekonstrukcji rządu” wyniósł go na stanowisko premiera? Żadnymi względami wyborczymi, ani politycznymi uzasadnić się tego nie da, bo Mateusz Morawiecki, ani w 2015, ani w 2017 roku nie reprezentował żadnego potencjału – a w takim razie – co zadecydowało o jego, powołaniu do rządu, a potem – o awansowaniu na stanowisko premiera? Ja nie twierdzę, że pan premier Morawiecki wykonuje zadania, które dyskretnie powierzają mu Niemcy, ale cóż innego by robił, gdyby je wykonywał? Też przeprowadziłby dekarbonizację i inne tego typu wynalazki, też pod pozorem gorliwości w walce z Rosją nałożyłby embargo na import rosyjskiego węgla na kilka miesięcy przedtem, zanim zrobiła to Unia – i tak dalej? Dlaczego jednak Naczelnik Państwa, który przecież jest dużym chłopczykiem, na to mu pozwala, jednocześnie ciskając bezzębne pogróżki, jak to będzie własną piersią zasłaniał Polskę przez niemieckim pokojowym naporem?

Zwróćmy uwagę, że wskutek tych wszystkich posunięć Niemcy są bardzo bliscy osiągnięcia w Polsce celu jeszcze bardziej ambitnego, od tego, który formalnie stawiał sobie wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler. On chciał tylko Gdańska, autostrady do Prus wschodnich, ewentualnie części Wielkopolski, podczas gdy teraz Niemcy nie tylko przejmują kontrolę nad całą Polską, ale nawet ustanawiają dla niej prawa.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Ukraina – jak to z tą wojną na początku było

Ukraina – jak to z tą wojną na początku było

Joanna M.Wiórkiewicz https://niemcy.neon24.info/post/169098,ukraina-jak-to-z-ta-wojna-na-poczatku-bylo

Rząd ukraiński rozpoczął przygotowania do “wielkiej wojny” z Rosją jeszcze w 2019 roku, po tym jak Zelenski odmówił podpisania nowych porozumień mińskich. Takie oświadczenie złożył sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow.
Ukraina w grudniu 2019 roku odmówiła uregulowania konfliktu w Donbasie na warunkach zaproponowanych przez Rosję, Niemcy i Francję, po czym groźba starcia z Rosją stała się bardziej realna.

Według Daniłowa, Kijów widział nieuchronność wojny i dlatego rozmieścił wszystkie siły na granicy z Donbasem, aby się do niej przygotować.

Przygotowywaliśmy się do wojny, a przygotowania zaczęły się po 9 grudnia 2019 roku, kiedy prezydent Żeleński nie zgodził się w Paryżu na warunki, które proponowały nam Rosja, Francja i Niemcy. Mówiąc delikatnie, powiedział – “nie, przyjaciele, nie będzie Mińska 3, będziemy bronić naszego kraju”. Następnego dnia zrozumieliśmy, że wielka wojna z Federacją Rosyjską jest nieunikniona. – powiedział sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Narodowej.

Daniłow podkreślił, że przygotowania były prowadzone w tajemnicy, rząd nie zamierzał narażać ludności na ewentualne rozpoczęcie działań wojennych, dlatego można było przygotować się na “rosyjskie uderzenie”. To właśnie tajne przygotowania spowodowały, że po sześciu miesiącach działań bojowych armia rosyjska “nadal nie mogła zająć Donbasu”.

-Gdybyśmy uprzedzili, że jutro będzie wojna, gdybyśmy nie mieli pewnych wydarzeń, to do dzisiaj wróg byłby już w Warszawie, Tallinie, Wilnie i innych miastach
– dodał.
Wcześniej Kreml mówił, że rozpoczynając operację specjalną, rosyjskie wojsko wyprzedziło dosłownie o kilka dni armię ukraińską, która była już gotowa do ataku na Doniecką i Ługańską Republikę Ludową.
Daniłow tylko przezornie nie wspomniał ani słowem, że w tych przygotowaniach do “wielkiej wojny” intensywnie pomagali Ukraińcom  już od 2014 roku agenci CIA oraz oficerowie armii USA – ukryci, ale prawdziwi aktorzy tego spektaklu.

Polska Grupa Górnicza zwiększa limity na węgiel. Będzie można kupić mniej.

https://biznes.wprost.pl/gospodarka/10830013/pgg-zwieksza-limity-na-wegiel-bedzie-mozna-kupic-mniej.html

Węgiel
Węgiel Źródło: Adobe Stock / alexanderuhrin

Polska Grupa Górnicza zwiększa limity na zakup węgla. Jednorazowo będzie można kupić maksymalnie 3 tony.

„Aby zwiększyć dostępność surowca dla odbiorców indywidualnych oraz umożliwić kupno węgla jeszcze większej liczbie klientów, spółka wprowadziła od 22 sierpnia w odbiorze gotówkowym na kopalniach limit 3 ton dla jednego klienta (dotychczas 5 ton)” – poinformowała Polska Grupa Górnicza.

Spółka argumentuje, że chce w ten sposób zwiększyć dostępność węgla dla klientów indywidualnych. Przypomina też, że poprawiła funkcjonalność swojego sklepu internetowego. Od połowy tygodnia dodanie towaru do koszyka gwarantuje możliwość jego zakupu.

Ceny węgla rosną

W zeszłym tygodniu Polska Grupa Górnicza podniosła ceny węgla. Stawki za tonę poszły w górę średnio o 20 proc., tona węgla opałowego zamiast 1 tys. kosztuje 1,2 tys. za tonę. Jednocześnie do sprzedaży trafiło ponad 120 tys. ton węgla dla gospodarstw domowych.

Jak podaje PGG, przeznaczenie do sprzedaży takiej ilości węgla umożliwiło dokonanie rekordowej ilości transakcji. Od wtorku, według zapewnień spółki, węgiel mogło kupić 26 tys. klientów.

Składy węglowe boją się o przyszłość

Z końcem lipca Polska Grupa Górnicza rozwiązała dotychczasowe umowy z autoryzowanymi sprzedawcami węgla. Nowa sieć dystrybucji ma pojawić się za kilka tygodni. Nie wiadomo, na jakich zasadach będzie działała i kto będzie w niej handlował – pisze „Rzeczpospolita”.

Na razie składy świecą pustkami, a ich pracownicy obawiają się o to, czy firmy będą dalej istnieć.

Na początku czerwca odbyło się spotkanie przedstawicieli Solidarności z zarządem Polskiej Grupy Górniczej. Pytany później przez dziennikarzy Dominik Kolorz, przewodniczący związkowców, powiedział, że nowa sieć ma funkcjonować w sposób zbliżony do franczyzy.

„Składy działające według nowych umów będą miały określoną maksymalną marżę, którą będą mogły naliczać. PGG ma ściśle nadzorować, czy ta zasada jest przestrzegana. Każdy, kto będzie sprzedawał węgiel w wyższej cenie lub mieszał węgiel z PGG z innym i sprzedawał go drożej, zapłaci gigantyczną karę finansową” – wyjaśnił.

Przemyśl: Zdemontowano słynny pomnik dzieci -ofiar UPA.

Jacek Boki 27 sierpnia 2022 http://kresywekrwi.blogspot.com/2022/08/rezuny-z-bandyckiego-koa-kombatantow.html?m=0

Z pomnika na przemyskim cmentarzu upamiętniającego ofiary mordów ukraińskich zbrodniarzy z OUN – UPA, na Wołyniu i Podolu usunięto rzeźbę przedstawiającą zamordowane dzieci, przywiązane do pnia drzewa drutem kolczastym. Powód kuriozalny: rzekoma samowola budowlana , choć w 2003 roku, kiedy oddawano monument w pełnej celebrze, nikt nie kwestionował jego legalności. Rzeźba trafiła do magazynu, a decyzja o jej usunięciu wywołała burzę wśród środowisk kresowych, które domagają się jej powrotu na dawne miejsce.

Zdemontowali pomnik bo był niepoprawny politycznie i zabiegali o to miejscowi Ukraińcy, ze Stowarzyszenia Ukraińców w Polsce, oddział w Przemyślu, wykorzystując przy tym swoje wpływy i dojścia do władz lokalnych ( Przemyślem rządzi koalicja PiS – SLD, przy wybitnym wsparciu prezydenta Wojciecha Bakuna, którzy nawet nie kryją, że przychyliliby nawet nieba ukraińskim szowinistom )

Do demontażu doszło jednak bezpośrednio na skutek doniesienia, w formie ultymatywnej przez Andrzeja Czornego – zastępcę koła kombatantów UPA w Przemyślu, który zażądał demontażu rzeźby znajdującej się na pomniku. Tak więc na wniosek członka organizacji czysto nazistowskiej, a zarazem ludobójczej, zdemontowano symbol upamiętniający dziesiątki tysięcy polskich ofiar, bestialsko wymordowanych przez zwyrodniałych rezunów z OUN – UPA i co gorsza, dokonały tego haniebnego czynu organy podległe rządowi RP. Stało się tak, jak usprawiedliwiono to całkowicie fałszywie, w imię rzekomej walki z samowolą budowy nielegalnych pomników, które nie odnoszą się jednak nigdy do naprawdę nielegalnych upamiętnieni banderowskich potworów z UPA i innych ukraińskich formacji zagłady w służbie Adolfa Hitlera i III Rzeszy. Największym skurwysyństwem tego antypolskiego aktu władz Przemyśla, było rozpoczęcie tej ich urojonej walki z samowolami budowlanymi, od rozbiórki symbolu polskich ofiar, a nie ich ukraińskich katów. To również jest znamienny znak czasu w jakim przyszło nam wszystkim żyć. Ukazujący, że dla Polaków na polskiej ziemi, nie ma już miejsca, a jeśli już, to co najwyżej na takich samych warunkach, jakie posiadali nasi rodacy w Generalnym Gubernatorstwie Hansa Franka, którego najgorliwszymi pomagierami w eksterminacji Polaków, byli właśnie Ukraińcy.

 

Jak widać to już nie po raz pierwszy, banderowcy z UPA i ich pogrobowcy , oraz ich lokalni, polińscy pomagierzy ustalili nam już zasady, według jakich mamy żyć w naszym własnym domu.

 

Nie wiedziałem też, że w Polsce, zupełnie legalnie działają tzw. stowarzyszenia i koła ,,żołnierzy” UPA, choć winno się ich raczej nazywać adekwatnie do ich czynów, towarzystwami krwawych rezunów UPA, jakimi pozostają do dnia dzisiejszego, a nie żadnymi żołnierzami, którymi nigdy nie byli. 

 

A jeśli już to Pan Ziobro i jego ministerstwo, nazywające się chyba dla żartu sprawiedliwości. powinien teraz dać też zielone światło do legalnego zaistnienia stowarzyszeń żołnierzy Waffen SS, funkcjonariuszy Gestapo, czy też Sicherheitsdienst – Służby Bezpieczeństwa III Rzeszy, ja również stowarzyszeń bratnich nam litewskich formacji kolaboracyjnych, takich jak Szaulisi i Sauguma. No bo dlaczego nie, jeśli legalnie działają w Kraju Przemarszu, koła i stowarzyszenia ,,żołnierzy” UPA, którym to wszystkim bojcom spod znaku tryzuba, IPN wydał swego czasu świadectwa moralności, pokrzywdzonych przez komunizm, na podstawie których, wszyscy żyjący do dziś heroje, otrzymują wysokie emerytury kombatantów wojennych z kieszeni swoich polskich ofiar!  

To również IPN umieścił banderowskich rezunów, morderców setek tysięcy naszych rodaków na Kresach II RP, w „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych”. Na liście figurują dziesiątki nazwisk członków UPA. Powstaje pytanie – jak to się stało, że w tym rejestrze umieszczono upowców? Jakie były przesłanki merytoryczne i polityczne? Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem stoi grupa pracowników IPN o wyraźnie probanderowskiej proweniencji. Są oni w IPN od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności. To ci pracownicy razem z naiwnymi polskimi historykami opracowali sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w walce w WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego podziemia! Mimo że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie zwalczało UPA gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może być aż tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej obsesji mamy stawiać pod pręgierzem żołnierzy WP i KBW (w dużej części pochodzących z Kresów, często członków Samoobrony i AK), a wynosić na piedestał członków organizacji, która nosi na sobie piętno zbrodni ludobójstwa? Czy polscy kierownicy IPN (najpierw Kieres, teraz Kurtyka) nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku nastała Polska „londyńska”, to także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie tylko o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu? Kto więc w tej poronionej logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan Mossor, przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną „Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”? To wstyd, że musimy dzisiaj zadawać takie pytania.

 

Wszystkie nazwiska tych żołnierzy wyklętych z UPA figurują także w oficjalnym Atlasie Polskiego Podziemia Niepodległościowego wydanym przez IPN!!!

 

Czy możecie mi drodzy Państwo pokazać taki drugi naród na świecie, tak pozbawiony rozumu i resztek instynktu samozachowawczego jak Polacy?

W końcu oni wszyscy też walczyli z wrażym komunizmusem i bolszewizmusem, według retoryki popaprańców z PiS, więc tym bardziej zasługują przeca na godne uhonorowanie i wpisanie w poczet żołnierzy wyklętych! W tym samym zresztą celu stworzono kult tzw. Żołnierzy Wyklętych, by dzięki temu otworzyć furtkę do legalnej działalności w Polsce wszelkich możliwych banderowskich organizacji i stowarzyszeń, i dania im w ten sposób możliwości, całkowicie legalnego kultu tych ukraińskich ludobójców w Polsce oraz wznoszenia im pomników i tablic pamięci, ku ich czci, tak jak ten na górze Monaster, w miejscu likwidacji  przez pozorowaną czotę Czumaka, ostatniego prowydnyka tzw. Kraju Zakierzonskiego  – Jarosława Starucha Stiaha.

 

 Bohaterscy członkowie pozorowana czoty Czumaka, którzy wykryli kryjówkę prowydnyka tzw. Kraju Zakierzońskiego – Jarosława Starucha – Stiaha i doprowadzili do jego likwidacji

Miron Sycz na obchodach 78 rocznicy sowieckiej agresji na Polskę – 17 września 2017 r.

Że w istocie tak było, świadczy to, że jeszcze do roku 2020 na wszystkich obchodach tzw święta Żołnierzy Wyklętych 1 Marca i 17 Września w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę, wspieranej przez ukraińskich nacjonalistów, w Elblągu, gościem honorowym, był rok w rok, zgadnijcie kto? Zgadliście… Miron Sycz we własnej osobie.
 

Kiedy w 2011r. Sejm ustanawiał 1 marca Narodowym Dniem Żołnierzy Wyklętych była to burzliwa i emocjonująca chwila – wspominał Miron Sycz, wicemarszałek województwa warmińsko – mazurskiego, na obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Elblągu

  Jacek Boki – 27 Sierpień 2022 r.

Źródła:

Zaproście jeszcze Gudrun Himmler 

 http://kresywekrwi.blogspot.com/2017/03/zaproscie-jeszcze-gudrun-himmler.html#more

Instytut Pamięci Ukraińskiej Powstańczej Armii

https://kresywekrwi.blogspot.com/2016/10/instytut-pamieci-ukrainskiej.html

Armia Wyklęta, Elbląg pamięta

https://www.portel.pl/wiadomosci/armia-wykleta-elblag-pamieta/88416?sort=desc&th=0

To powinna być przestroga

 https://www.portel.pl/wiadomosci/to-powinna-byc-przestroga/92856

Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.

PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431

 

Czym sie kończy włażenie w d… Ukraińcom. Gigantyczne kolejki na granicy polsko-ukraińskiej. Polscy kierowcy wracają pobici.

Czym sie kończy włażenie w d… Ukraińcom. Gigantyczne kolejki na granicy polsko-ukraińskiej. Polscy kierowcy wracają pobici, przewoźnicy grożą blokadą.

Kilkudziesięciokilometrowe kolejki, bójki między kierowcami, przetrzymywanie pustych ciężarówek oraz opieszałość polskich celników — to główne problemy, na które skarżą się polscy przewoźnicy, którzy wożą pomoc humanitarną dla Ukrainy. Domagają się od polskich władz rozwiązania sytuacji. Jeżeli ich żądania nie zostaną spełnione, w grę wchodzi nawet całkowita blokada przejść granicznych.

Sebastian Białach https://www.onet.pl/informacje/onetlublin/gigantyczne-kolejki-na-granicy-polscy-przewoznicy-groza-blokada/4zyeytp,79cfc278

==========================

Polscy przewoźnicy apelują do rządzących o rozwiązanie kryzysowej sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej. Nasi wschodni sąsiedzi nie chcą przepuszczać pustych ciężarówek, które wracają do kraju

  • Tylko na jednym przejściu w wielokilometrowych kolejkach stoi niemal 2 tys. ciężarówek. Kierowcom puszczają już nerwy
  • — Ukraińcy demolują nasze samochody i wybijają szyby. Dziś w nocy też była taka sytuacja. Dochodzi też do rękoczynów i bójek między kierowcami. Strach tamtędy jechać — mówi nam Robert Gradus, szef firmy transportowej z Chełma
  • Służba celna zapewnia, że robi wszystko, by odprawić jak najwięcej aut. Według naszych informacji przyszły nowe wytyczne dotyczące zaostrzenia kontroli
  • — Po wybuchu wojny, w ramach pomocy Ukrainie poluzowano pewne przepisy. Niestety, nasi wschodni sąsiedzi zaczęli to wykorzystywać — podkreśla nasz informator

Na początku tego tygodnia grupa lubelskich i podkarpackich przewoźników spotkała się w Zamościu, by omówić sytuację na granicy polsko-ukraińskiej. Uczestnicy spotkania głównie skupili się na aktualnych wydarzeniach, jakie mają miejsce w drodze powrotnej do Polski. Konkluzją tego spotkania było powołanie Zamojskiego Komitetu Protestacyjnego.

Zobacz również

Ukraińscy kierowcy zablokowali drogę do przejścia granicznego w Zosinie

Tysiąc tirów czeka na wjazd do Polski. Wiozą zboże z Ukrainy

Problemy polskich przewoźników

Dotarliśmy do protokołu tych obrad. Z dokumentu wyłania się ponury obraz sytuacji, jaka panuje na naszej wschodniej granicy — kolejki sięgające ponad 40 kilometrów, bardzo długi czas oczekiwania na kontrolę sanitarną, niewydolność służb celnych oraz brak pełnej obsady stanowisk, opieszałość urzędników i kierowanie pustych ciężarówek na prześwietlenie rentgenem, zamiast umożliwienie szybkiego powrotu do kraju. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze problem, jaki pojawił się po stronie ukraińskiej.

Zdaniem przewoźników nie działa umowa między Polską a Ukrainą, która dotyczy przepuszczenia wracających do kraju pustych ciężarówek. Przez kilka ostatnich tygodni samochody przewożące pomoc humanitarną i artykuły spożywcze do Lwowa po rozładowaniu towaru mogły szybko wrócić do Polski. Teraz muszą stać w wielokilometrowych kolejkach.

— Ta umowa ciągle obowiązuje, ale tylko z naszej strony. Z Polski do Ukrainy szybko wracają puste ciężarówki, które przewoziły zboże. Problem pojawił się po ukraińskiej stronie. Nasi wschodni sąsiedzi nie chcą przepuszczać polskich pojazdów. Na przejściu w Dorohusku rządzą ukraińscy kierowcy. To smutne, ale Ukraina ma gdzieś polskich przewoźników. Nasze samochody muszą czekać przez siedem dni w kolejce — mówi w rozmowie z Onetem Robert Gradus, właściciel firmy transportowej z Chełma.

Na przejściu granicznym Dorohusk-Jagodzin powstał tzw. zielony pas, który umożliwia bezproblemowy i szybki przejazd dla pustych ciężarówek. Mogą z niego korzystać m.in. autokary, puste cysterny i auta o masie powyżej 7,5 tony. W Dorohusku granicy nie mogą przekroczyć samochody osobowe oraz mniejsze auta ciężarowe. Takie działania miały usprawnić ruch na granicy.

— W Dorohusku większe ciężarówki mogły jeździć pasem przeznaczonym dla aut osobowych. Odprawy trwały zazwyczaj kilkanaście minut. I działało to przez miesiąc, ale ukraińska strona zbuntowała się. Twierdzą, że Polacy nie pomagają im w odprawach fitosanitarnych i weterynaryjnych. Takich transportów jest odprawianych zbyt mało, ponieważ przejście graniczne z odpowiednimi służbami nie pracuje 24 godz. na dobę — tłumaczy Jarosław Jabłoński z Zamojskiego Komitetu Protestacyjnego.

Wybijanie szyb i bójki między kierowcami

Nasi rozmówcy nie chcą powiedzieć co dokładnie przewożą. Jest to tajemnica. Mówią tylko, że pomoc humanitarna trafia do żołnierzy i ukraińskiej ludności cywilnej. Gdyby ciężarówki wracały szybciej, to takich transportów byłoby więcej.

Kiedy wszystko sprawnie działało, transport z Polski do Lwowa, łącznie z powrotem do kraju, trwał około sześciu dni. Obecnie przewiezienie towaru, rozładunek i czekanie w kolejce na możliwość przekroczenia granicy trwa nawet 12-13 dni.

Przepuszczanie polskich kierowców nie spodobało się ich ukraińskim kolegom po fachu, którzy również stoją w długich kolejkach. Upał, brak odpowiednich warunków sanitarnych i nerwy robią swoje.

— Dzieją się tam dantejskie sceny. Ukraińcy demolują nasze samochody i wybijają szyby. Dziś w nocy też była taka sytuacja. Dochodzi też do rękoczynów i bójek między kierowcami. Strach tamtędy jechać. To jakaś masakra — dodaje Robert Gradus.

— Dość często zdarzały się sytuacje, że auta wracały zniszczone, a kierowcy pobici. I to dalej ma miejsce — podkreśla Jabłoński.

Będzie blokada granicy?

Przewoźnicy domagają się od polskich władz rozwiązania problemu. Komitet protestacyjny wystosował do lubelskiego i podkarpackiego urzędu wojewódzkiego pisma, w którym przedstawiono postulaty firm transportowych.

“Chcemy pomagać Ukrainie — jest to zrozumiałe, ale my musimy także mieć możliwość przeprowadzenia przewozów transportowych, aby nasze firmy się rozwijały. W przeciwnym wypadku nie pozostanie nam nic innego, jak zamknięcie działalności i pozwolenie na zalanie naszego rynku firmami ze Wschodu” — czytamy w protokole ze spotkania polskich przewoźników.

Jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie, komitet nie wyklucza możliwości zorganizowania protestu.

— Apelujemy do polskich władz o rozwiązanie tej sytuacji. Chcemy załatwić sprawę ugodowo. W innym przypadku przystąpimy do bardziej drastycznych rozwiązań — całkowicie zablokujemy granicę. Jeżeli odetniemy Ukraińcom dopływ paliwa, to może w końcu ktoś się zainteresuje tą sprawą. Ale to ostateczność — zaznacza Robert Gradus.

Przejścia nie są gotowe na taki ruch

Rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Lublinie przyznaje, że kolejki w stronę Polski na przejściach z Ukrainą w Dorohusku i Hrebennem wynikają z bardzo dużej w ostatnim czasie liczby odpraw transportów produktów rolno-spożywczych, w tym zbóż.

— Liczba dojeżdżających do granicy pojazdów ciężarowych jest niewspółmiernie wysoka w porównaniu z możliwościami przepustowymi przejść — nawet jeśli, w związku ze wdrożonymi rozwiązaniami, zostały one zwiększone. Przykładowo, w Dorohusku optymalna przepustowość na kierunku przywozowym do Polski wynosi około 600 pojazdów ciężarowych odprawionych w ciągu doby. Tymczasem w czwartek 25 sierpnia po stronie ukraińskiej przed przejściem Dorohusk-Jagodzin czekało na wjazd do Polski około 1,8 tys. ciężarówek — mówi nam Michał Deruś, rzecznik prasowy IAS w Lublinie.

Przypomina też, że wiele wjeżdżających do Unii Europejskiej towarów przechodzi nie tylko odprawę celną, ale wymaga też kontroli innych służb i instytucji, w tym kontroli weterynaryjnych, sanitarnych, fitosanitarnych czy inspekcji handlowej.

— Zgodnie z obowiązującymi przepisami, transporty muszą być skontrolowane przez odpowiednie służby, by nie było ryzyka wprowadzenia jakichś zagrożeń na teren Unii Europejskiej, np. chorób odzwierzęcych — dodaje Deruś.

Nowe wytyczne

Polscy celnicy w żaden sposób nie odpowiadają za sytuację po stronie ukraińskiej. Rzecznik mógł się tylko odnieść się do zarzutów o opieszałość polskich służb. Zapewnia nas, że służba celno-skarbowa w Dorohusku ma zabezpieczoną optymalną obsadę kadrową na każdej zmianie do wykonywania czynności związanych z odprawą pojazdów ciężarowych oraz autokarowego ruchu osobowego. W razie potrzeby możliwe są przesunięcia funkcjonariuszy z innych komórek.

— To, że jest kolejka, nie oznacza bynajmniej, że nasi funkcjonariusze pracują wolniej niż kilka miesięcy wcześniej, gdy liczba oczekujących na przekroczenia granicy pojazdów była znacznie niższa. Wręcz przeciwnie: obecnie tej pracy jest znacznie więcej — tłumaczy Michał Deruś.

I dodaje: Liczba funkcjonariuszy wykonujących obowiązki na pasach odpraw w każdej chwili jest optymalna i uwzględnia możliwości wjazdowe pojazdów na teren przejścia granicznego celem dokonania odprawy. Pozwala to na efektywne wykorzystanie obsady obecnej na danej zmianie.

Nieco więcej światła na obecną sytuację rzuca nam nasz anonimowy rozmówca z lubelskiej administracji skarbowej. Okazuje się, że znów wprowadzono dokładniejsze kontrole przejeżdżających ciężarówek.

— Przyszły nowe wytyczne “z góry”, by zaostrzyć kontrole. Po wybuchu wojny, w ramach pomocy Ukrainie poluzowano pewne przepisy. Niestety, nasi wschodni sąsiedzi zaczęli to wykorzystywać. W przewożonych transportach znajdowało się nie tylko to, co deklarowano w papierach. Dlatego też trzeba było ponownie wrócić do dokładniejszego sprawdzania towarów — mówi nasz rozmówca.

=====================

mail: …i słusznie! Jak ktoś sam się nie szanuje — to i inni
nie mają powodu, by go szanować. Skoro wielu nie odróżnia pomiędzy
pomocą humanitarną, a żenującym „włażeniem w d…” — to niech
„zbierają”… może to ich czegoś wreszcie nauczy

Szokujący sondaż ws. Rzezi Wołyńskiej. Tylko 5% Ukraińców wskazało, że była to „etniczna czystka na Polakach przeprowadzona z rozkazu dowództwa UPA”

https://wprawo.pl/szokujacy-sondaz-ws-rzezi-wolynskiej-tylko-5-ukraincow-wskazalo-ze-byla-to-etniczna-czystka-na-polakach-przeprowadzona-z-rozkazu-dowodztwa-upa/

Przez Last updated sie 24, 2022 kadr z filmu “Wołyń”/fot.

https://wprawo.pl/wp-content/uploads/2022/08/kadr-z-filmu-Wolyn-728x430.png

W dniach 11-15 sierpnia 2022 roku ukraiński instytut Info Sapiens przeprowadził na Ukrainie sondaż dotyczący Rzezi Wołyńskiej. Zaledwie 5% respondentów wskazało, że była to „czystka etniczna na Polakach przeprowadzona z rozkazu dowództwa UPA” i tylko 6% bezwarunkowo zgadza się na ekshumacje ofiar tego ludobójstwa, zbudowanie cmentarzy i zamontowanie tablic informujących, że mieszkańców polskich wiosek zabiła UPA.

Warunkową zgodę na ekshumację, budowę cmentarzy i zamontowanie tablic informacyjnych wyraziło 53% respondentów. Jako warunek wskazali, że na grobach ukraińskich ofiar polskiego podziemia zostaną zamontowanie podobne tabliczki. Natomiast 24% w ogóle nie zgadza się na ekshumację.

Jak wygląda wiedza Ukraińców na temat Rzezi Wołyńskiej? W raporcie z badania napisano, że 15% wie o niej, a 62% „trochę słyszało o tych wydarzeniach”. 42% respondentów miało problemy z odpowiedzią na pytanie czym była Tragedia Wołyńska lub Rzeź Wołyńska. Według 27% była to „wzajemna wojna polskiego i ukraińskiego podziemia, której ofiarą padła polska i ukraińska ludność cywilna”. Według 9% były to „mordy na polskich mieszkańcach Wołynia i Galicji przeprowadzone przez niektóre oddziały UPA, wbrew rozkazom dowództwa UPA”. Tyle samo respondentów (9%) wskazało, że były to „wzajemne mordy polskich i ukraińskich chłopów”, a 8% uważa, że była to „wojna polskiego podziemia przeciw Ukraińcom, którzy musieli się bronić”. Zaledwie 5% wskazała „czystkę etniczną na Polakach przeprowadzoną na rozkaz dowództwa UPA”. Pytania z określeniem „ludobójstwo” nie było.

Z sondażu wynika też, że według 38% ankietowanych rola Polaków w historii Ukrainy, „do II wojny światowej była głównie negatywna, a potem głównie pozytywna”, 33% ocenia rolę Polaków w historii Ukrainy jako „głównie pozytywną”, a 8 proc. uważa, że była ona „głównie negatywna”. – Mieszkańcy Galicji nieco mniej pozytywnie oceniają rolę Polaków – tylko 23% ocenia ją pozytywnie, a 12% respondentów ocenia ją negatywnie – czytamy w raporcie.

Z sondażu wynika, że po agresji rosyjskiej 24 lutego 73% Ukraińców zmieniło swoją opinię o Polakach na lepszą. Wynik ten jest w przybliżeniu taki sam we wszystkich zbadanych regionach Ukrainy.

Ukraińców pytano też jak docelowo powinny wyglądać relacje Polski i Ukrainy. 40% wskazało, że „oba państwa powinny być przyjaźnie do siebie nastawione, przekraczanie granicy powinno być prostsze, lecz nie ma potrzeby konsultowania swojej polityki”. 29% uważa, że „oba państwa powinny uzgadniać między sobą politykę zagraniczną, granica między nimi powinna być czysto symboliczna, a ludzie powinni mieć możliwość swobodnego przemieszczania się i pracy w obu państwach”. Tyle samo (29%) wybrało odpowiedź „oba państwa powinny się wzajemnie wspierać, a swoją politykę konsultować. Należy usprawnić przekraczanie granicy, aby nie było tam kolejek”. – Galicja to jedyny region, w którym nieco ponad połowa Ukraińców nie chce nadmiernego zbliżenia z Polską, być może ze względu na pamięć o polskim panowaniu w przeszłości – czytamy w raporcie.

Badanie przeprowadzono na próbie 1036 respondentów metodą CATI (wywiady telefoniczne wspomagane komputerowo) na losowej próbie numerów telefonów komórkowych. Próba jest reprezentatywna dla dorosłej populacji Ukrainy (w wieku 18 lat i więcej). Struktura próby odpowiada strukturze populacji pod względem takich parametrów jak płeć, wiek, obszar zamieszkania i region.

Ankieta nie została przeprowadzona w Autonomicznej Republice Krymu, mieście Sewastopol, a także na innych terenach Ukrainy okupowanych przez Rosję, gdzie ukraińscy operatorzy nie świadczą usług telefonii komórkowej. Badanie nie obejmuje również Ukraińców, którzy wyjechali za granicę. Maksymalny błąd statystyczny nie przekracza 3,1%. Na części wykresów dane nie sumują się do 100 proc. Sytuacja taka występuje w pytaniach wieloodpowiedziowych. W przypadku pytań z możliwą jedną odpowiedzią minimalne odchylenia od 100% wiążą się z zaokrągleniami procentowania. Pełna wersja raportu zostanie opublikowana na początku września.

Źródło informacji: PAP

Zobacz też:

https://wprawo.pl/ponad-80-ukraincow-popiera-uznanie-oun-upa-za-uczestnikow-walki-o-niepodleglosc-ukrainy-ponad-70-pozytywnie-ocenia-stepana-bandere/embed/#?secret=MMBimNz42r#?secret=MbalMiG9Sj

Stop Ukrainizacji Polski

Katarzyna Treter-Sierpińska

26 VIII, 2022 https://wprawo.pl/katarzyna-ts-stopukrainizacjipolski/

okładka broszury “Stop ukrainizacji Polski”

https://wprawo.pl/wp-content/uploads/2022/08/Stop-ukrainizacji-Polski-750x430.png

W lipcu 2022 roku Konfederacja Korony Polskiej, czyli partia Grzegorza Brauna, wydała broszurę pt. „Stop ukrainizacji Polski”. W tej 60-stronicowej publikacji znajduje się analiza sytuacji Polski, obarczonej kilkumilionową mniejszością ukraińską przybyłą jako „uchodźcy wojenni”, oraz propozycje zmian legislacyjnych nakierowanych na powrót uchodźców do ich kraju, a nie na ich osiedlanie w Polsce. Publikacja wywołała furię zarówno po stronie zwolenników rządu, jak też opozycji totalnej. Braun został natychmiast opluty jako „ruska onuca” i „agent Kremla”. Jednak w mainstreamowych programach nikt nie podjął merytorycznej dyskusji z tezami i propozycjami zawartymi w tej broszurze. Dlaczego? Dlatego, że większość Polaków dowiedziałaby się wtedy, co się w tej broszurze znajduje i przyznałaby Braunowi rację. A przecież to byłby polityczny cios dla mainstreamu opowiadającego Polakom bajki z mchu i paproci.

Co zatem jest w broszurze „Stop ukrainizacji Polski”? Jest w niej postulat efektywnej kontroli granicy. Nie może, bowiem, być tak, że wojna na wschodzie Ukrainy oznacza niekontrolowany napływ do naszego kraju wszystkich, którzy przedstawią się jako uchodźcy. Przecież oczywistym jest, że w takiej sytuacji wjadą do Polski nie tylko ci, którzy potrzebują pomocy, ale też ci, których zadaniem jest działanie na szkodę Rzeczypospolitej, w tym autentyczni rosyjscy agencji.

Jak wskazano w broszurze, efektywna kontrola granicy ma też na celu ochronę przed importem przestępczości i przenikaniem broni oraz ochronę epidemiologiczną. I nie chodzi tutaj o kowidową histerię, ale o to, że  np. występowanie na Ukrainie gruźlicy jest siedem razy częstsze niż w Polsce. To nie jest teoria spiskowa, tylko twarde dane, a Ukraina znajduje się na sporządzonej przez WHO liście krajów, w których stwierdzono występowanie gruźlicy odpornej na leczenie.

– Polaków zachęcano, by przyjmowali Ukraińców pod swój dach, do swoich rodzin, nie informując szeroko o istnieniu tego rodzaju zagrożeń. Miliony kobiet, dzieci, osób starszych, personelu służby zdrowia, narażonych zostało potencjalnie na poważne konsekwencje wynikające z takiego lekceważącego bezpieczeństwo zdrowotne podejścia. Władze RP powinny chociażby monitorować i izolować osoby ubiegające się o ochronę, w sytuacji, gdy zagrażają one zdrowiu publicznemu – czytamy w broszurze.

Bardzo ważnym postulatem zapisanym w „Stop ukrainizacji Polski”, jest to, aby pomoc finansowa była udzielana uchodźcom w ramach odrębnego systemu świadczeń, a nie jako świadczenia socjalne wypłacane Polakom.  Pomoc ta powinna też być udzielana wyłącznie osobom, które faktycznie uciekły przed działaniami wojennymi, a nie tym, które przybyły do Polski z obszarów niezagrożonych. Wysokość świadczeń dla uchodźców powinna być też skalkulowana według zasady „chronimy życie, a nie poziom życia”.

To są rzeczy oczywiste, ale polskie władze w ogóle ich nie uwzględniły i efekt jest taki, że świadczenia są wypłacane Ukraińcom w dobrej, a nawet doskonałej sytuacji finansowej, którzy przyjechali do Polski z terenów bezpiecznych, a niektórzy nawet zdążyli już wrócić do siebie, ale nadal pobierają świadczenia fundowane z kieszeni polskiego podatnika.  Czy tak powinno być? Nie powinno, ale skoro mówi o tym Grzegorz Braun, to jedyną odpowiedzią są wyzwiska.

W broszurze „Stop ukrainizacji Polski” znalazł się też postulat przeciwdziałania dyskryminacji Polaków w sferach edukacji, służby zdrowia i zatrudnienia, a także wprowadzenie prawa do wymówienia kwatery uchodźcom przez rodziny udzielające im gościny. – Tysiące polskich rodzin przyjęło pod swój dach uchodźców z Ukrainy, biorąc na siebie ryzyko związane z pobytem nieznanych im ludzi we własnym domu. (…) Ze strony państwa polskiego należy się tym osobom nie tylko wdzięczność, ale przede wszystkim konkretne wsparcie i ochrona, gdy będą, z takich czy innych powodów, chciały zrezygnować z udzielania dalszej gościny – czytamy w broszurze. To znowu jest rzecz oczywista, ale powiedzenie tej oczywistej rzeczy wywołuje oskarżenia o nieludzkie traktowanie uchodźców i „mowę nienawiści”.

Najważniejszym postulatem, z punktu widzenia dalszych losów państwa polskiego, jest postulat dotyczący nowelizacji przepisów o obywatelstwie w kierunku zaostrzenia kryteriów jego przyznawania. Konfederacja Korony Polskiej domaga się, aby dla ubiegających się o polskie obywatelstwo cudzoziemców wydłużyć minimalny okres nieprzerwanego przebywania na terytorium RP do 10 lat, postawić ścisłe wymogi językowe, zaostrzyć warunki samodzielności ekonomicznej, wprowadzić warunek niekaralności, wprowadzić obowiązek podpisania deklaracji o chęci przyjęcia kultury polskiej i polskiego systemu wartości, w tym akceptacji dla wartości chrześcijańskich, a w przypadku obywateli Ukrainy i osób deklarujących narodowość ukraińską – wymóg deklaracji potępienia zbrodniczej tradycji Bandery, OUN, UPA i zobowiązanie do niepodejmowania aktywności wiążących się z szerzeniem tych zbrodniczych ideologii.

Zarówno polskie władze, jak i opozycja totalna udają, że nie widzą postępującej banderyzacji Ukrainy. Ale przecież jest to fakt i myślenie życzeniowe nic tu nie zmieni. Postulat wprowadzenia deklaracji potępiającej banderyzm jest więc jak najbardziej na miejscu. Oczywiście wywołał on furię ukrainofilów, którzy stwierdzili, ze takich deklaracji wymagać nie wolno, bo to uwłacza godności uchodźców uciekających przed ruskimi bombami. Nie wiem, co może być uwłaczającego w stwierdzeniu, że nie pochwala się ludobójstwa. Czy mamy zgodzić się na gloryfikację zbrodniczego banderyzmu, żeby Ukraińcy nie poczuli się niekomfortowo?

Zalecam Państwu lekturę broszury „Stop ukrainizacji Polski”, którą znajdziecie na stronie Konfederacji Korony Polskiej TUTAJ. Nie ma tam żadnej „mowy nienawiści”, ani „rosyjskiej propagandy”. Jest głos rozsądku, który oby nie był głosem wołającego na puszczy w obecnym ukrainofilskim amoku serwowanym Polakom zarówno przez władzę jak i opozycję totalną oraz ich stronników. A o tym, jaki jest poziom tego amoku, można przekonać się obserwując na Twitterze reakcję, jaką wywołało upowszechnianie hasztagu #StopUkrainizacjiPolski przez Marcina Skalskiego, od niedawna publikującego na naszym portalu.

Dzięki akcji rozkręconej przez Skalskiego hasztag #StopUkrainizacjiPolski znalazł się na pierwszy miejscu w trendach na polskim Twitterze. W odpowiedzi ukrainofile stwierdzili, że Skalski jest „ruskim zjebem”, „ruskim agentem” i „ciężkim debilem”. Ogłosili też, że  mocodawcy „płacą mu w rublach” i „powinny zająć się nim służby”. Oczywiście wszystkie te konta są anonimowe i oczywiście taki ściek pojawia się nie tylko pod wpisami Skalskiego, ale również pod wpisami innych osób wrzucających tweety z hasztagiem #StopUkrainizacjiPolski. Nie ma żadnej merytorycznej dyskusji na temat broszury Konfederacji Korony Polskiej, do której odnosi się hasztag. Jest za to np. wpis po angielsku publikowany przez różne konta, w którym czytamy, że zamieszczanie hasztagu #StopUkrainizacjiPolski to „akcja zorganizowana przez rosyjską propagandę”. W tym wpisie, który jest identyczny na różnych kontach, napisano też, że „wszyscy Polacy popierają Ukrainę”, a „rosyjska propaganda niech idzie tam, gdzie poszły moskiewskie statki”. Wpis oznaczany jest hasztagami #NieDlaRuskiejPropagandy i #RosjaToZło.

Jak widzicie, ukrainofilski amok trwa, a każdy głos, który jest mu przeciwny, ma być zakrzyczany i oznaczony jako „ruska onuca”. To jest dokładnie ten sam mechanizm, który stosowano wobec osób protestujących przeciw zabójczej polityce lockdownu, szkodliwej zasadzie „dystans, dezynfekcja, maseczka” oraz masowemu podawaniu eksperymentalnych preparatów nazywanych szczepionkami na kowid. To jest ten sam szantaż emocjonalny, który podczas pandemii brzmiał „zaszczep się dla innych” i przy pomocy którego babcie straszono wnuczkami, a dzieci kolegami ze szkoły. Teraz mamy oddać wszystko Ukrainie i nie zadawać żadnych pytań, ani nie wyrażać żadnego sprzeciwu, bo jeśli to zrobimy, to jesteśmy „ruskimi zjebami” i przez nasz brak entuzjazmu ruskie bomby spadną na Warszawę.

Zdjęcie wykonane na kijowskim Majdanie w marcu 2014 roku / fot. Marcin Skalski

Powtarzam: nikt nie podejmuje merytorycznej polemiki z tezami zapisanymi w broszurze „Stop ukrainizacji Polski”. I tak samo nikt nie podejmował merytorycznej polemiki z tezami osób, które wskazywały na szkodliwość polityki kowidowej. Efektem tej polityki jest 200 tysięcy nadmiarowych zgonów spowodowanych systemowym odcięciem pacjentów od służby zdrowia. Skutki ukrainofilskiego amoku też będą dramatyczne. Każdy rozumny człowiek jest w stanie to przewidzieć, tak jak każdy rozumny człowiek był w stanie przewidzieć, do czego doprowadzi zamknięcie szpitali, przestawienie przychodni na teleporadę i uzależnienie pomocy medycznej od wyniku kowidowego testu. Ale rozum nie jest dziś w cenie. Liczą się emocje i nic poza tym. Niestety, za ten ukrainofilski amok polityków i części społeczeństwa zapłacimy wszyscy. A cena za głupotę jest zawsze wysoka.

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Porwanie Ukrainek, czyli kolejny skok na polską kasę. Kto bogatej Polsce zabroni…

Rusza fundusz imienia błogosławionego Klemensa Szeptyckiego, mający na celu pomoc ukraińskim sierotom wojennym i kobietom uwolnionym z niewoli – poinformował w środę w Kijowie szef KPRM Michał Dworczyk. https://www.bankier.pl/wiadomosc/Dworczyk-Rusza-fundusz-ktory-ma-pomoc-ukrainskim-sierotom-wojennym-i-kobietom-uwolnionym-z-niewoli-8391286.html

========================

Konrad Rękas https://konserwatyzm.pl/rekas-porwanie-ukrainek-czyli-kolejny-skok-na-polska-kase/

Na początek ustalmy jedną rzecz. Jakie u licha „kobiety i dzieci uwolnione z rosyjskiej niewoli”?

Jeńcy i niewola – definicje prawne

Przecież to jest bijąca w oczy bzdura i jawne wyłudzanie polskich pieniędzy, trudno już nawet zliczyć która. Status jeńca wojennego jest regulowany artykułem 4 i 5 Konwencji Genewskiej z 12. sierpnia 1949 r.  Zgodnie z nimi do niewoli bierze się:  „1) członków sił zbrojnych Strony w konflikcie, jak również członków milicji i oddziałów ochotniczych, stanowiących część tych sił zbrojnych; 2) członków innych milicji i innych oddziałów ochotniczych, włączając w to członków zorganizowanych ruchów oporu, należących do jednej ze Stron w konflikcie i działających poza granicami lub nawet w granicach własnego terytorium, pod warunkiem, że te milicje lub oddziały ochotnicze, włączając w to zorganizowane ruchy oporu, odpowiadają następującym warunkom: a) mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych; b) noszą stały i dający się z daleka rozpoznać znak rozpoznawczy; c) jawnie noszą broń; d) przestrzegają w swych działaniach praw i zwyczajów wojny; 3) członków regularnych sił zbrojnych, którzy podają się za podlegających rządowi lub władzy nie uznanym przez Mocarstwo zatrzymujące; 4) osoby towarzyszące siłom zbrojnym, ale nie należące do nich bezpośrednio, jak na przykład cywilni członkowie załóg samolotów wojskowych, korespondenci wojenni, dostawcy, członkowie oddziałów pracy lub służb, powołanych do opiekowania się wojskowymi, pod warunkiem, że otrzymali oni upoważnienie od sił zbrojnych, którym towarzyszą, przy czym te ostatnie obowiązane są wydać im w tym celu kartę tożsamości według załączonego wzoru; 5) członków załóg statków handlowych, włączając w to kapitanów, pilotów i uczniów, oraz członkowie załóg samolotów cywilnych Stron w konflikcie, o ile nie przysługuje im prawo do korzystniejszego traktowania na mocy innych postanowień prawa międzynarodowego; 6) ludność terytorium nie okupowanego, która przy zbliżaniu się nieprzyjaciela chwyta spontanicznie za broń, aby stawić opór inwazji, a nie miała czasu zorganizować się w regularne siły zbrojne, jeżeli jawnie nosi broń i przestrzega praw i zwyczajów wojennych”. Słowem, raz jeszcze – jakie kobiety i dzieci?

Wbrew temu, co opowiada się w mediach III RP – na Ukrainę nie najechała Złota Orda. Wojna jest brutalna, niszcząca, stanowi straszliwą traumę dla ludności cywilnej. Ale nikt nie bierze w niej jasyru. Siły Zbrojne Rosji ani milicje republik ludowych nie porywają cywilów – bo niby po co? Tam są przesuwane granice, niszczy się bezwzględnie wojsko przeciwnika, ale przecież nawet kijowska propaganda, przy całym swym prymitywizmie nie twierdzi, że jest to wojna o d…!

Kto bogatej Polsce zabroni?

No więc skąd niby miałyby się wziąć beneficjentki funduszu imienia błogosławionego ministra Dworczyka? Ruscy je porwali, niczym Rzymianie Sabinki, a potem oddali po odkochaniu?

Przecież to bzdura aż bijąca w oczy nawet sentymentalnych i tkliwych na niewieścią niedolę Polaków. Z budżetu III Rzeczypospolitej już wyasygnowano 8 milionów złotych, a zbliżoną hojność mają okazać kolejne spółki Skarbu Państwa, fundusze, agencje i wszystko to, co też jest naszymi pieniędzmi, tylko już całkiem wyprowadzonymi poza społeczną kontrolę i świadomość.

Dzięki tej NASZEJ, nas wszystkich hojności – jakieś kobiety na Ukrainie czy też ukraińskie imigrantki w Polsce dostaną po 10.200 zł jednorazowo i dalszą pomoc finansową o nieokreślonej jeszcze bliżej wysokości. Przewidziany jest również zasiłek „na dzieci”, bo to zawsze lepiej brzmi. By dostać zasiłek rodzinny, niegdyś zupełnie podstawowy i oczywisty – dochód na członka polskiej rodziny nie może obecnie przekroczyć 674 zł miesięcznie.

Dzięki nieprzekroczeniu progu, rozprasowanego obecnie przez inflację – dostaje się 95 zł miesięcznie na dziecko do 5. roku życia, 124 zł na te w wieku 5-18 lat i 135 zł między 18 a 24 rokiem życia. Kryterium dochodowe dla sławnego 500+ – to obecnie 800 zł na osobę. Dziecko ukraińskie, będące obywatelem Ukrainy i z obojga ukraińskich rodziców, którzy zginęli podczas wojny – dostanie od państwa polskiego 643 zł BEZ WZGLĘDU na dochód.

Skąd taka nierówność? Bo tak błogosławiony Dworczyk postanowił o twoich pieniądzach, ty onuco!

Niestety, są sieroty wojenne na Ukrainie. Im szybciej ta wojna się skończy – tym będzie ich mniej i to byłby właściwy kierunek pomocy ukraińskim dzieciom. Ale jest też bieda w Polsce. Głęboka, rozszerzająca się, pozbawiająca wszelkiej nadziei. I będzie coraz bardziej odczuwalna, bo błogosławiony minister Dworczyk rozdaje polskie pieniądze Ukrainkom twierdzącym, że rosyjski najazd wywołał w nich traumę paraliżują na całe dwa dni wszelką aktywność na Tinderze!

Kto bogatej Polsce zabroni…

Nie zabija się filozofów – prof. Jacek Bartyzel

https://www.bibula.com/?p=135856

Nie zabija się filozofów – prof. Jacek Bartyzel

Przerywam na chwilę sierpniową „abstynencję” od fejsbuka, aby dać wyraz swojemu obrzydzeniu sposobowi podawania przez polskie – a raczej należałoby rzec: polskojęzyczne – media informacji o zamordowaniu w zamachu terrorystycznym córki prof. Aleksandra Dugina, które to media ledwie skrywają swoją satysfakcję z powodu tego mordu.

Śp. Daria Dugina zginęła zapewne „przez pomyłkę” i „w zastępstwie” swojego ojca, co do którego spodziewano się, że będzie jechał tym samochodem (przypomina to okoliczności innego, znanego z historii mordu politycznego, kiedy to skarbnik Action Française, Ernest Berger został zepchnięty pod nadjeżdżający pociąg w metrze przez morderczynię, która wzięła go z wyglądu za Charlesa Maurrasa), chociaż nie można wykluczyć, że świadomie chciano uderzyć ojca zabijając mu dziecko (tak jak z kolei w upozorowanym „samobójstwie” Philippe’a Daudeta).

Ktokolwiek dopuścił się tego aktu terrorystycznego (osobiście nie wierzę w żadną „Republikańską Armię Narodową”, a moim zdaniem sprawców lub przynajmniej mocodawców należałoby szukać albo w amerykańskich służbach specjalnych, nienawidzących Dugina jako wroga demoliberalnego atlantyzmu, albo w ukraińskich – zaprzeczenia władz w Kijowie są nazbyt skwapliwe, zaś argumentacja, iż Ukraina nie jest państwem terrorystycznym, jak Rosja, mało wiarygodne, bo obie te nacje i ich państwa mieszczą się w tej samej, orientalnej „kulturze politycznej”, w której mordowanie przeciwników stanowi normę).

Oprócz powtarzania bzdurnej mantry o „ideologu Kremla”, „propagandyście” i „mózgu Putina” – ideologiczne i geopolityczne koncepcje A. Dugina były przezeń rozwijane, gdy jeszcze nikt o Putinie nie słyszał – mówi się, że wzywał do mordowania Ukraińców. Przypomnę, że kiedy wybuchła I wojna światowa, czołowi filozofowie i poeci niemieccy wzywali do zabijania Francuzów i ich sojuszników w imię wyższości germańskiej Die Kultur, a takoż czołowi intelektualiści francuscy i angielscy wzywali do zabijania germańskich „Hunów” w imię postępu i wyższości zachodniej Civilization, ale jakoś nikt nie zamordował z tego powodu Maxa Schelera czy Emile’a Durkheima, bo rozumiano, że myśliciele i artyści, jak popadną w patriotyczne uniesienie, to nie znają granic swojej weny retorycznej.

Normą naszej tradycji moralnej jest przecież właśnie to, że nie zabija się za myślenie, a więc nie zabija się filozofów, nawet jeżeli ich poglądy są nam niemiłe (nb. w wypadku prof. Dugina przynajmniej antyliberalna strona jego koncepcji winna nam być właśnie miła, przy odrzuceniu aspektów gnostyckich i imperialno-wielkoruskich), a jeśli zdarzy się, że jednak się ich zabija, to jest to – począwszy od Sokratesa – hańbą społeczeństw to czyniących.

Jest mi zatem wstyd za te prawie rozradowane komentarze, toteż tej chwili składam Aleksandrowi Gieljewiczowi – jak ojciec ojcu, profesor profesorowi i chrześcijanin-katolik chrześcijaninowi-prawosławnemu – wyrazy głębokiego współczucia z powodu tragicznej śmierci jego córki.

Prof. Jacek Bartyzel

[Źródło:] Profil fb

Za: Mysl Polska – myslpolska.info (21-08-2022) | https://myslpolska.info/2022/08/22/bartyzel-nie-zabija-sie-filozofow/

============================

Dołączam się do tych wyrazów głębokiego współczucia

Mirosław Dakowski

Możliwe dla naszego kraju są następujące “pandemie”: Grypa wronia, wróbla, gołębia, srocza, kurza, gęsia, kacza, perliczkowa, indycza, etc.

Możliwe dla naszego kraju są następujące “pandemie”: Grypa wronia, wróbla, gołębia, srocza, kurza, gęsia, kacza, perliczkowa, indycza, etc. etc. …

Jan Rybskijr@basta.org.pl

Rozporządzenie będące kluczem do naszego zniewolenia!!!

WHO może ogłosić w każdej chwili każdy rodzaj przeziębienia, jako “grypę wywołaną szczepem pandemicznym wirusa” lub każde z nich deklarując jako “grypa ptaków” (patrz załącznik, par. 3 poz. 12 na liście), co prowadzić będzie w myśl Ustawy z 2008 roku do naszego zniewolenia i przymusowych śmiercionośnych i zombizujących zastrzyków mRNA zwanymi szczepieniami ochronnymi (Dlaczego? – patrz mój poprzedni mail). 

Możliwe dla naszego kraju są następujące “pandemie”: Grypa wronia, wróbla, gołębia, srocza, kurza, gęsia, kacza, perliczkowa, indycza, etc. etc. …

UWAGA a propose WHO i jej kompetencji jw.: Zbrodniarz wojenny ścigany prawem, przydupas niejakiego Gates’a, pełniący jednocześnie funkcję dyrektora generalnego WHO, niejaki Tedros Ghebreyesus (jaka organizacja taki dyrektor, jaki pan taki sługa) z uwagi na rozłam opinii podjął jednoosobowo w sobotę, dnia 23 lipca br, decyzję o nadaniu małpiej ospie (jaki rozum dyrektora, taka ospa) status “globalnego zagrożenia dla świata” (choroba jest na poniższej liście Rozporządzenia), co jest najwyższym poziomem na skali ostrzeżeń wydawanych przez WHO. Stąd do ogłoszenia przez WHO pandemii tej choroby jeden krok, dlatego i to nieformalne działanie ww. zbrodniarza i jego pośpiech.

Podstawą do debaty na forum WHO nad tą chorobą (trwała ona od 21 lipca br.) było niespełna 17.000 przypadków zachorowań na całym globie liczącym bez mała 8.000.000.000 ludzi. To trochę ponad 2 przypadki zachorowań na 1 milion ludzi, co pokazuje skalę skretynienia, uprawianego w ramach zbrodniczego WHO.

Ponadto nie jest to choroba śmiertelna, i jak sama nazwa wskazuje, do zarażenia dochodzi poprzez bezpośredni bliski kontakt z zarażonym zwierzęciem, czyli małpą. A jak wie pewnie WHO, a jej dyrektor z małpim rozumem na pewno, małpy żyją w każdym kraju na świecie, nawet na Grenlandii, i wszystkie są nosicielami tej choroby. Wiadomym jest jednak, o czym “main-stream’owi” nie wolno pisać, że jest to choroba “kochających inaczej” płci męskiej. Dlatego też jest ona relatywnie popularna w USA. A co tam jest modne, musi być modne na całym świecie.  

Powyższa informacja w sprawie małpiej ospy pokazuje, że prawdziwe jest powyższe twierdzenie dotyczące możliwości “zrobienia” z każdej choroby pandemii, np. z łamiących się paznokci, których dziennie łamie się na świecie pewnie więcej, jak te rozpatrywane na forum posiedzenia generalnego WHO łącznie 17.000 przypadków małpiej ospy – co w przypadku zadrapania złamanym paznokciem i zarażenia krwi brudem znajdującym się pod nim, może nieść ze sobą śmiertelne skutki.

Biorąc pod uwagę śmiertelność przypadków zachorowania na Covid na poziomie globalnym 0,6% oznaczało by, że w przypadku złamanych paznokci (i tego konsekwencji) na zakażenie krwi z tego tytułu musiałoby umrzeć na 17 000 przypadków ok. 100 osób, co biorąc pod uwagę choroby towarzyszące jest wysoce prawdopodobne, tym bardziej, że jedna osoba ze złamanym paznokciem może zadrapać nim wiele osób i pandemia zarażenia krwi z tego powodu gotowa. Ratując ludzi przed złamanymi paznokciami na drodze izolacji posiadaczy takowych – uratujemy świat przed kolejną “zarazą”.  

Także w przypadku wejścia w życie przedmiotowego rozporządzenia (vide załącznik) każde nasze wejście do lasu obarczone będzie ryzykiem zamknięcia w izolatorium i przymusowego przyjmowania zastrzyków i leków niewiadomego składu, działania i skutków (casus “szczepionek na Covid-19” się kłania). Dlaczego? Ponieważ pobyt w lesie powoduje sytuację “styczności pośredniej ze źródłem zakażenia” wścieklizną roznoszoną po lesie przez zwierzęta, która to choroba znalazła się też na poniżej przytaczanej liście. A podczas “badań dla celów nadzoru epidemiologicznego” da się wszystko udowodnić, co testy PCR w przypadku SARS-COV-2 pokazały najlepiej. Wystarczy do tego, aby fikcyjna, chroniona przecież RODO osoba, rzekomo powiadomiła  sanepid o naszej wizycie w lesie (to się nazywa w Rozporządzeniu “uzyskanie innych informacji o podejrzeniu”, czyli mówiąc potocznie – donos).

Science fiction? Nie, proszę Państwa, tak stanowi Ustawa z 2008 roku w połączeniu z załączonym (na razie) projektem Rozporządzenia. 

Gdyż, jak czytamy w par. 3 rozporządzenia: “państwowy powiatowy inspektor sanitarny po uzyskaniu danych lub innych informacji o podejrzeniach (czyli np. donosu “życzliwego sąsiada”) albo przypadkach zakażeń, zachorowań albo zgonów z powodu choroby zakaźnej, kierując się opartą na wiedzy medycznej własną oceną stopnia zagrożenia dla zdrowia publicznego oraz wytycznymi państwowego inspektora sanitarnego wyższego stopnia*, w ramach prowadzonego dochodzenia epidemiologicznego kieruje na badania dla celów nadzoru epidemiologicznego w kierunku:

  1. błonicy;
  2. brucelozy;
  3. cholery;
  4. czerwonki bakteryjnej;
  5. duru brzusznego i zakażeń pałeczkami durowymi;
  6. duru wysypkowego (w tym choroby Brill-Zinssera) i innych riketsjoz;
  7. durów rzekomych A, B, C i zakażeń pałeczkami rzekomo-durowymi;
  8.  dżumy;
  9.  giardiozy;
  10.  gorączki Q;
  11. gruźlicy płuc;
  12. grypy wywołanej szczepem pandemicznym wirusa lub grypy ptaków u ludzi;
  13. jersiniozy;
  14. kampylobakteriozy;
  15. kiły;
  16. kryptosporydiozy;
  17. krztuśca;
  18. leptospirozy;
  19. nosacizny;
  20. odry;
  21. ornitozy;
  22. ospy małpiej;
  23. ospy prawdziwej;
  24. ostrego nagminnego porażenia dziecięcego (poliomyelitis) oraz zakażeń wirusem polio;
  25. płonicy;
  26. różyczki;
  27. salmoneloz oraz zakażeń wywołanych innymi pałeczkami z rodzaju Salmonella niż Salmonella Typhi i Salmonella Paratyphi A, B, C;
  28. tularemii;
  29. wąglika;
  30. wirusowych gorączek krwotocznych, w tym żółtej gorączki;
  31. wirusowych zapaleń wątroby (A, B, C, inne) oraz zakażeń wywołanych przez wirusy zapalenia wątroby;
  32. wścieklizny;
  33. zakażenia wirusem bliskowschodniego zespołu niewydolności oddechowej (MERS);
  34. zakażenia wirusem SARS-CoV-2;
  35. zakażenia wirusem zachodniego Nilu;
  36. zakażeń żołądkowo-jelitowych lub zatruć pokarmowych o etiologii infekcyjnej lub nieustalonej;
  37. zakażeń werotoksycznymi pałeczkami Escherichia coli (STEC/VTEC);
  38. zakażeń wirusem zespołu ostrej niewydolności oddechowej (SARS).  ===========================================

* Co oznacza powyższe Rozporządzenie: Otóż to, że to urzędnik sanepidu, nie posiadający kompetencji lekarza ALE natchniony nagle wiedzą medyczną (Polak potrafi) ORAZ posłuszny woli swojego szefa (sam Główny Inspektor Sanitarny, niejaki p. Saczka, z zawodu informatyk, nie ma pojęcia zawodowego o tym, co robi) będzie decydować o naszym życiu i śmierci. Wytłumaczenie, dlaczego tak będzie i na jakiej podstawie tak twierdzę, znajduje się w moim poprzednim mailu… Jak już wcześniej pisałem: Orwell’owi zabrakło fantazji do opisania nadchodzącej faszyzacji życia społeczno-gospodarczego na planecie Ziemia.

================================

mail:

==============================

Daria Dugina, córka głównego ideologa Putina, zginęła w zamachu.

https://nczas.com/2022/08/21/daria-dugina-corka-glownego-ideologa-putina-zginela-to-byl-zamach-video-foto/

W wybuchu samochodu na autostradzie pod Moskwą zginęła Daria Dugina, córka Aleksandra Dugina, nazywanego „mózgiem” lub „filozofem” Władimira Putina i absolutnego zwolennika inwazji na Ukrainę.

Świadkowie mówią, że samochód eksplodował podczas jazdy w rejonie miasta Odincowo pod Moskwą. Według potwierdzonych przez rosyjską agencję TASS informacji, znajdowała się w nim Daria Dugina. Kobieta zginęła na miejscu.

To Aleksander Dugin miał jechać autem.

Na opublikowanych w sieci materiałach filmowych widać płonące auto, w którym zginęła Daria Dugina. Jak twierdzą lokalne media, chwilę wcześniej miała zabrać swojego ojca. „Guru” Kremla w ostatniej chwili zmienił zdanie i wsiadł do innego pojazdu, unikając w ten sposób śmierci. To sugeruje, że prawdziwym celem zamachu był Aleksander Dugin. W dostępnych w internecie nagraniach widać trzymającego się za głowę Aleksandra Dugina stojącego w pobliżu płonącego samochodu terenowego córki, która wracała z festiwalu „Tradycja”.

Aleksandr Dugin uznawany jest za jednego z głównych doradców rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Kremlowski ideolog jest m.in. zwolennikiem ekspansywnej polityki Rosji, a także wojny na Ukrainie.

Nazywany „mózgiem Putina” filozof uważa, że Moskwa właśnie poprzez zajęcie Ukrainy powinna rozpocząć budowę „imperium euroazjatyckiego od Dublina po Władywostok”, stając się alternatywą dla chylącego się ku upadkowi Zachodowi. Zdaniem Dugina powstałym w ten sposób mocarstwem powinni kierować Rosjanie.

Główne media twierdzą, że ideologie Dugina mają istotny wpływ na politykę Kremla. Zwolenniczką tych poglądów była także jego córka, która pracowała jako dziennikarka i była redaktor naczelną „United World International”.

=============================

Straszne. Pomódlmy się do Boga w Trójcy o miłosierdzie nad światem.Mirosław Dakowski

410. rocznica narodzin „Kniazia Jaremy”. Uroczystości na Świętym Krzyżu.

https://pch24.pl/410-rocznica-narodzin-kniazia-jaremy-uroczystosci-odbeda-sie-na-swietym-krzyzu/

21 sierpnia minie 410 lat od dnia przyjścia na świat księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, bohatera walk z rebelią Bohdana Chmielnickiego i polskiego męża stanu. Rocznicowe obchody odbędą się na Świętym Krzyżu, gdzie leżą zmumifikowane szczątki „Kniazia Jaremy”.

Uroczystość rocznicową rozpocznie o godz. 11.30 Msza św. w świętokrzyskiej bazylice. Po jej zakończeniu na błoniach rekonstruktorzy z Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej i miłośnicy militariów i kultury polskiej XVII wieku zaprezentują widowisko „Żywot Jeremiego Wiśniowieckiego” oraz przybliżą historię polskiej husarii.

Jak informuje Karol Bury z Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej, w trakcie imprezy będzie można zobaczyć dziesięć koni husarskich. W pierwszej odsłonie będzie prezentowana lekka husaria polska z jej początków, czyli z czasów bitwy pod Orszą w 1514 roku. W drugiej zaś pokazana będzie formacja w takiej formie, w jakiej jaka walczyła w bitwie pod Beresteczkiem.

W programie obchodów zaplanowano husarski turniej konny, pokaz musztry paradnej i bojowej halabardników, a także gonitwy. Będzie też prezentacja mody dworskiej, tańców z epoki i muzyki barokowej.

O godz. 14 wykład pt. „Święty Krzyż skarbnica historii. Od Bolesława Krzywoustego do Księcia Jeremiego” wygłosi wybitny znawca tematu prof. Krzysztof Bracha z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.

Wstęp na wydarzenie jest wolny. Na czas jego trwania wokół Świętego Krzyża wprowadzone zostaną udogodnienia dla przyjeżdżających. Wyznaczone będą parkingi i drogi dojazdowe.

Organizatorami obchodów 410. rocznicy urodzin księcia Jeremiego Wiśniowieckiego są m.in.: Starostwo Powiatowe w Kielcach, świętokrzyskie Zgromadzenie Zakonne Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, Chorągiew Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, Urząd Gminy w Bielinach, Urząd Miasto – Gminy w Nowej Słupi.

Patronat honorowy nad widowiskiem objął prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.

Książę Jeremi Michał Wiśniowiecki herbu Korybut (zwany Jaremą) urodził się 17 sierpnia 1612 w Łubniach. Wsławił się jako niezłomny obrońca Rzeczpospolitej przed powstaniem Chmielnickiego, równie głośna była jego konwersja na katolicyzm z prawosławia, w którym był wychowywany. Zmarł nagle 20 sierpnia 1651 r. w obozie wojsk koronnych pod Pawołoczą na Ukrainie. Był księciem na Wiśniowcu, dowódcą wojsk koronnych, wojewodą ruskim, starostą przemyskim, starostą nowotarskim, ojcem króla polskiego Michała Korybuta Wiśniowieckiego.

Żona, księżna Gryzelda Konstancja z Zamoyskich Wiśniowiecka, obawiając się sprofanowania zwłok męża przewiozła trumnę z jego doczesnymi szczątkami na Święty Krzyż i złożyła w grobowcu rodziny Oleśnickich.

Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Przechowywane są w nim relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Opactwo benedyktyńskie założone zostało z inicjatywy Bolesława Chrobrego w 1006 r. Obecnie opiekę nad nim sprawuje Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Zwornik świata – AZJOPA – ??

Zwornik świata – AZJOPAPepe Escobar

https://www.bibula.com/?p=135823

Wyjaśnienie od tłumacza. W tekście pojawia się pojęcie Zwornik świata, tłumaczenie angielskiego Heartland, dosłownie centrum świata. Jest to pojęcie geopolityczne ukute przez Halforda Mackindera na początku XX wieku. W skrócie [wielkim. MD] opiera się na założeniu, że kto kontroluje Azję Centralną, ten kontroluje świat. Więcej:(https://en.wikipedia.org/wiki/The_Geographical_Pivot_of_History)

[Wyjaśnienie MD: AZJOPA – duchowa i materialna dominacja Ducha Azji nad „Europą” to marzenie ludzi Wielkiego Stepu, ale ślepych na Objawienie Jezusa Chrystusa. Mam wśród nich rozmówców. Mirosław Dakowski]

Przytłaczający zbiorowy debilizm Zachodu można porównać do struktury, opadającej szybciej niż wymagają tego od niej prawa grawitacji. Zachód pogrąża się w czarnej dziurze zupełnego rozkładu społeczno-politycznego.

Koniec (ich) historii okazuje się być przyspieszonym procesem historycznym o oszałamiających konsekwencjach. Konsekwencje są o wiele głębsze niż te spowodowane przez samozwańcze „elity”, za pomocą swoich chłopców/dziewczynek na posyłki – dyktujących dystopię wywołaną przez zaciskanie pasa i finansjalizację. Jednym słowem, przez to, co zdecydowali nazwać Wielkim Resetem, a następnie, po poważnym niepowodzeniu, Wielką Narracją.

Finansjalizacja wszystkiego, oznacza całkowite urynkowienie samego Życia. W swojej najnowszej książce „No-Cosas: Quiebras del Mundo de Hoy” (po hiszpańsku, brak jeszcze tłumaczenia na angielski), czołowy niemiecki filozof współczesny (Byung-Chul Han, który tak się składa, że jest Koreańczykiem), analizuje, w jaki sposób kapitalizm informacyjny, w przeciwieństwie do kapitalizmu przemysłowego, przekształca w towar to, co niematerialne: „Samo życie nabiera formy towaru (…) znika różnica między kulturą a komercją. Instytucje kultury są traktowane jako dochodowe marki.

Najbardziej toksyczną konsekwencją jest to, że „całkowita komercjalizacja i merkantylizacja kultury miała wpływ na zniszczenie wspólnoty (…) Wspólnota jako towar jest końcem wspólnoty.”

Polityka zagraniczna Chin pod rządami Xi Jinpinga proponuje ideę wspólnoty opartej na wspólnej przyszłości dla ludzkości, zasadniczo jest to projekt geopolityczny i geo-ekonomiczny. Jednak Chiny wciąż nie zgromadziły wystarczającej ilości „miękkiej siły”, by przełożyć to na kulturę i przekonać do niej większość świata. Dotyczy to zwłaszcza Zachodu, dla którego chińska kultura, historia i filozofia są praktycznie niezrozumiałe.

W Azji Środkowej, gdzie teraz jestem, odrodzona chwalebna przeszłość może oferować inne przykłady „wspólnoty partycypacyjnej”. Błyskotliwym przykładem jest nekropolia Shaki Zinda w Samarkandzie.

Afrasiab – starożytna osada, poprzedzająca Samarkandę – została zniszczona przez hordy Czyngis-chana w 1221 roku. Jedynym zachowanym budynkiem była główna świątynia miasta: Shaki Zinda.

Znacznie później, w połowie XV wieku, gwiazda astronomii Ulugh Beg, sam będąc wnukiem turko-mongolskiego „zdobywcy świata” Timura, wywołał nie mniej ni więcej, a renesans kulturalny. Wezwał architektów i rzemieślników ze wszystkich zakątków imperium Timurydów i świata islamu, do pracy nad czymś, co stało się de facto kreatywnym laboratorium artystycznym.

Aleja 44 grobowców w Shaki Zinda reprezentuje prace mistrzów różnych szkół, harmonijnie tworząc unikalną syntezę stylów architektury islamskiej.

Najbardziej niezwykłą dekoracją w Shaki Zinda są stalaktyty, zawieszone w grupach w górnych częściach nisz portalowych. Podróżnik z początku XVIII wieku opisał je jako „wspaniałe stalaktyty, wiszące jak gwiazdy nad mauzoleum, uzmysławiając wieczność nieba i naszą kruchość.” Stalaktyty były  w XV wieku nazywane „muqarnas”: czyli w przenośni „gwieździste niebo”.

Niebo chroniące (Wspólnotę)

Kompleks Shaki Zinda jest obecnie w centrum zainteresowania  rządu Uzbekistanu, polegającym na przywróceniu Samarkandzie jej dawnej świetności. Centralnymi, ponadhistorycznymi pojęciami są tutaj „harmonia” i „wspólnota” – a te sięgają daleko poza islam.

Jako ostry kontrast wobec powyższego, nieoceniony Alastair Crooke zilustrował śmierć eurocentryzmu, nawiązując przy tym do Lewisa Carrolla i Yeatsa. Jak przez szkło powiększające możemy zobaczyć pełne kontury tandetnego spektaklu narcystycznej obsesji na własnym punkcie i usprawiedliwienia oferowanego przez „najgorszych” z ludzi, a jednak wciąż „pełnych namiętnej intensywności”, jak przedstawił to Yeats.

A jednak, w przeciwieństwie do Yeatsa, „najlepszym” też nie brakuje „przekonania”. Być może są nieliczni, ostracyzowani przez kulturę, ale widzą, że „szorstka bestia, której godzina nadeszła w końcu, chyli się ku…”. Brukseli (nie Jerozolimie) „by się narodzić”.

Ta niewybieralna gromada nieznośnych miernot – od von der Leyen i Borrella do tego kawałka norweskiego drewna Stoltenberga – może sobie marzyć, że żyje w czasach sprzed 1914 roku, kiedy Europa była politycznym centrum. Jednak teraz nie tylko to „centrum nie może się utrzymać” (Yeats), ale przesiąknięta eurokratami Europa została definitywnie pochłonięta przez zamęt, stała się nieistotnym politycznym zaściankiem, nieodwracalnie flirtującym z powrotem do statusu sprzed XII wieku.

Fizyczne aspekty Upadku – zaciskanie pasa, inflacja, brak gorącej wody, zamarzanie na śmierć tylko po to aby wspierać neonazistów w Kijowie – zostały poprzedzone, i żadne chrześcijańskie figury nie są tutaj potrzebne, przez ogień siarki i  Upadek Duchowy.

Transatlantyccy panowie tych papug pozujących na „elity”, nigdy nie byli w stanie wymyślić żadnego pomysłu skupionego na harmonii, a jeszcze bardziej na „wspólnocie”, który mogliby sprzedać Globalnemu Południu.

To, co sprzedają, poprzez swoją Jednomyślną Narrację, a właściwie swoją wersję „We Are the World”, to warianty „nie będziesz posiadał niczego i będziesz szczęśliwy”. Gorzej: będziesz musiał za to zapłacić – drogo zapłacić. I nie masz prawa marzyć o żadnej transcendencji – niezależnie od tego, czy jesteś wyznawcą Rumiego, Tao, szamanizmu czy proroka Mahometa.

Najbardziej widocznymi oddziałami uderzeniowymi tego redukcjonistycznego zachodniego neo-nihilizmu – przesłoniętego mgłą „równości”, „praw człowieka” i „demokracji” – są wymazani tatuażami i pentagramami bandyci, poddawani szybkiej denazyfikacji na Ukrainie.

Świt nowego oświecenia

Zbiorowy pokaz zachodniego samo-usprawiedliwiania się, zainscenizowany w celu zatarcia jego rytualnego samobójstwa, nie zawiera śladów poświęcenia, jakie niesie ze sobą ceremonialne seppuku. Wszystko, co robią, to ciągłe pogrążanie się w nieugiętej odmowie przyznania, że mogli się poważnie pomylić.

Jak to możliwe, że ktokolwiek śmie drwić z zestawu „wartości” wywodzących się z Oświecenia!!! Jeśli nie złożysz pokłonu przed tym błyszczącym kulturowym ołtarzem, jesteś po prostu barbarzyńcą, którego można oczernić, sponiewierać, odwołać, prześladować, sankcjonować, a na końcu zbombardować HIMARS-em.

Wciąż nie mamy post-Tik Tok-owej wersji Tintoretta, który przedstawiałby zbiorowe zachodnie wielopłaszczyznowe pogrążanie się w dantejskich komnatach pop-kulturowego piekła. To, co mamy, i co musimy znosić, dzień po dniu, to kinetyczna bitwa pomiędzy ich „Wielką Narracją” lub narracjami, a czystą i jasną rzeczywistością. Ich obsesja na punkcie tego, że wirtualna rzeczywistość musi zawsze „wygrywać” jest patologiczna. W końcu jedynym zajęciem, w którym są doskonali, to produkcja fałszywej rzeczywistości. Szkoda, że nie ma już wśród nas Baudrillarda i Umberto Eco, którzy zdemaskowaliby ich haniebne szaleństwa.

Czy zmienia to coś na ogromnych połaciach Eurazji? Oczywiście, że nie. Wystarczy śledzić zawrotny ciąg spotkań dwustronnych, umów i postępującej interakcji BRI, SCO, EAEU, BRICS+ i innych organizacji wielostronnych, aby uzyskać wgląd w to, jak konfigurowany jest nowy system światowy.

W Samarkandzie, w otoczeniu hipnotyzujących przykładów sztuki Timurydów, w połączeniu z boomem gospodarczym, który przywodzi na myśl wschodnioazjatycki cud z początku lat 90. ubiegłego wieku, wyraźnie widać, że Zwornik świata powraca ze zdwojoną siłą – i z pewnością odeśle dotknięty pleonazmem Zachód na margines świata.

Zostawiam was w momencie psychodelicznego zachodu słońca zwróconego w stronę Registanu, na skraju nowego oświecenia, które prowadzi Zwornik świata w kierunku opartej na rzeczywistości wersji Shangri-La, uprzywilejowującej harmonię, tolerancję, a przede wszystkim poczucie wspólnoty.

Pepe Escobar

Tłum. Sławomir Soja Źródło: The Saker (August 14, 2022) – „The Second Coming of the Heartland”