====================
=================================
Tu można sobie śledzić: https://twitter.com/War_Mapper/status/1534688317295448066?ref_src=twsrc%5Egoogle%7Ctwcamp%5Eserp%7Ctwgr%5Etweet
====================
=================================
Tu można sobie śledzić: https://twitter.com/War_Mapper/status/1534688317295448066?ref_src=twsrc%5Egoogle%7Ctwcamp%5Eserp%7Ctwgr%5Etweet
10 czerwca 2022 https://legaartis.pl/blog/2022/06/10/prawie-500-tysiecy-ukrainskich-mezczyzn-objetych-mobilizacja-wbrew-zakazowi-wjechalo-do-polski/
Wbrew zakazowi z Ukrainy do Polski wjechało 432 tys. mężczyzn objętych mobilizacją – w tle wielka korupcja na ukraińskiej granicy – poinformowała „Rzeczpospolita”. Tomasz Siemoniak, były szef MON, jest zszokowany rozmiarami zjawiska. Według niego skala korupcji i nieszczelności systemu jest wielokrotnie większa niż można było przypuszczać.
„Ukraińska SBU miała zatrzymać pod koniec maja grupę pograniczników, którzy za łapówki od 3 do 5 tys. dolarów, przyjmowane na przejściach granicznych, pozwalali wyjechać obywatelom objętym zakazem opuszczania kraju. Chodzi o mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat, którzy według ukraińskiego prawa powinni bronić swojego kraju” – podaje gazeta.
Przypomina, że zakaz wyjazdu dla nich został wprowadzony 24 lutego, tuż po wydaniu dekretu prezydenta o stanie wojennym (wyjechać może legalnie tylko wąska kategoria mężczyzn, m.in. samotni ojcowie lub ojcowie wielodzietnej rodziny). „Rz” podaje, że komunikat o rozbiciu zorganizowanej grupy przestępczej SBU umieściła na komunikatorze Telegram, ale szybko go zdjęła. Dziś nie ma po nim śladu.
Ilu mężczyzn objętych zakazem opuściło Ukrainę, przekraczając polską granicę? „’Od 24.02 do 07.06.2022 r. do Polski z Ukrainy wjechało łącznie 3,645 mln obywateli Ukrainy, w tym 432 tys. obywateli UA – mężczyzn w wieku 18-60 lat. Straż Graniczna nie przekazywała danych tych osób służbom Ukrainy’ – odpisuje nam por. Anna Michalska, rzeczniczka Komendanta Głównego Straży Granicznej. Ilu wyjechało poprzez Mołdawię czy Rumunię? Frontex nie posiada takich danych” – możemy przeczytać w „Rzeczpospolitej”.
„Co istotne, rządowe dane pokazują, że mężczyźni, którzy wyjechali z Ukrainy, bardzo rzadko rejestrują się w Polsce. Spośród 18-65 latków wnioski o PESEL złożyło zaledwie 5,1 tys. obywateli Ukrainy, którzy przekroczyli granicę po 24 lutego. To głównie osoby po 60-tce” – dodaje dziennik.
[w Polsce „nie ma cenzury”. Ale nie ma periodyku, gdzie można
by takie i podobne treści publikować, dyskutować. Sytuacja świata,
Polski, jest na tyle krytyczna, że otwarte dyskusje, ścieranie się
poglądów – są niezbędne.
Dlatego kopiuję teksty z Bibuły – by choć trochę tę
„nieistniejącą” cenzurę pokonać. Mirosław Dakowski]
========================
Konrad Rękas https://www.bibula.com/?p=134500
Czy to pozytywne zjawisko, gdy media główno-nurtowe zaczynają przyznawać, że Ukraina przegrywa wojnę z Rosją? Niekoniecznie. Wszak skoro przegrywa – to przecież natychmiast trzeba jej iść z odsieczą! Wiecie Państwo, Rohan – Gondor, poważne sprawy… Bo jeszcze poważniejsze wmieszanie Polski w tę wojnę – jest opcją cały czas realną, dlatego lepiej zachowujmy czujność. Wszak oni nawet gdy mniej kłamią – to i tak cały czas oszukują.
Cała ta wojna opiera się przecież na kłamstwie. Na okłamywaniu świata, że nie trwa od 2014 roku, że nie było dokonanej przez banderowców masowej zbrodni w Odessie, 2. maja 2014 r., że nazistowskie bataliony ukraińskie nie rozstrzeliwały ludności cywilnej Donbasu, że przez długich osiem lat junta kijowska nie ostrzeliwała mieszkalnych dzielnic Doniecka, że nie odcięto dostaw wody pitnej na Krym, że nie mordowano skrytobójczo przeciwników anglosaskiej dominacji nad Ukrainą. I wreszcie, że nie szykowano w lutym 2022 r. ukraińskiej napaści na republiki ludowe i Krym. Kłamali i kłamią o tym wszystkim prosto w oczy, a gdy milczą – to też tylko po to, by oszukać, ignorując fakty, jak odkryte przygotowania kijowian do produkcji brudnej bomby jądrowej i amerykańskie laboratoria pracujące na Ukrainie nad bronią biologiczną. Milczą też o kosztach tej wojny – kosztach dla państwa i narodu polskiego. Zarówno tych bezpośrednich, związanych z wysyłaniem polskich pieniędzy budżetowych, paliwa, uzbrojenia, jak i tych wynikających z wojny handlowej z Rosją, z wymuszenia wycofania polskich firm z rynku rosyjskiego, a przede wszystkim z samobójczej polityki energetycznej, jednocześnie inflacjogennej i skazującej miliony polskich gospodarstw domowych na wykluczenie energetyczne i nędzę. Żyjemy w czasach zmultiplikowanego łgarstwa na skalę strategiczną, a stan ten można streścić w kilku nader wyrazistych obrazach.
Weźmy oto jedno z wielu zdjęć kolportowanych kilka tygodni w zachodnim (w tym w polskim) internecie jako dowód rzekomo niebywałej zbrodniczości agresji rosyjskiej. Fotografia przedstawia leżące w trumience ciało malutkiego chłopczyka w śpioszkach. Przy spokojnej buzi malucha położono ikony, a na drugim planie zapłakana kobieta podtrzymuje pogrążonego w najgłębszej rozpaczy mężczyznę z przesłoniętą dłonią, stężałą twarzą. Podpisy mówiły, że oglądamy pogrzeb czteroletniego Artioma, zabitego w rosyjskim ostrzale artyleryjskim na przedmieściach Doniecka. Właśnie ten ostatni szczegół – lokalizacja – powinien wzbudzić ostrożność oglądających.
Bo po cóż mieliby Rosjanie ostrzeliwać przedmieścia Doniecka, skoro teren ten jest od ośmiu lat pod kontrolą pro-rosyjskich republik ludowych, a linia frontu znajduje się wiele kilometrów na zachód od stolicy niepodległego Donbasu? Oczywiście jednak uwaga obserwatorów zajęta była bezbrzeżnym tragizmem całej sceny, więc też i zamiast rozważań geograficznych pod zdjęciem sypały się równe joby przeciw rosyjskim agresorom, zresztą trudno się dziwić. Prawda?
Otóż NIEPRAWDA. Artiom BOBRYSZEW rzeczywiście nie żyje. I naprawdę miał w chwili śmierci 4 latka i 4 miesiące. I mieszkał z rodziną w kirowskim rejonie Doniecka. Tyle, że zginął 15. stycznia 2015 r. Przeszło SIEDEM LAT TEMU. Podczas jednego z setek ukraińskich ostrzałów Doniecka. ZGINĄŁ OD UKRAIŃSKICH RAKIET odpalanych przez kijowską juntę na cywilne dzielnice miast republik ludowych. Bo ta wojna naprawdę trwa od ośmiu lat. Naprawdę mordowano w niej donieckie dzieci. I nadal morduje się prawdę.
Kolejnym kłamstwem systemowej miary jest także pospieszne… denazyfikowanie AZOWA, dokonywane tak przez samą juntę, zmieniającą hitlerowską symbolikę tej bandy, jak i oczywiście zwłaszcza w propagandzie, sprowadzającej się do powtarzania, że banderowscy rzeźnicy to „taki innym nazizm” – no wiecie, ten fajny no…!
Skądinąd sponsorzy Zełenskiego i pod tym względem nie boją się dobrych wzorów, bo historycznie, gdy UPA na polskim tzw. Zakierzoniu już ostatecznie w swej działalności zbrodniczo-terrorystycznej przechodziła na żołd brytyjski, na przełomie 1946/47 roku – wówczas też zakazano eksponowania swastyk i nakazano zmianę najdźwięczniej brzmiących pseudonimów, w rodzaju „Rezun”, „Hajdamaka” czy „Żydoriz”. Od zmiany znaczków i zawołań naziści jednak oczywiście nazistami być nie przystali – tak jak nazistowski jest nadal zarówno AZOW, jak i inne siły, którymi wysługują się Anglosasi na nieszczęsnej Ukrainie. A to jest igranie z siłami, ideologią i praktyką odpowiedzialną za ludobójstwo również na Polakach – i już doświadczoną w przeprowadzaniu masowych mordów na cywilach.
Czy tego chcemy dla Polski, nowej Rzezi Wołyńskiej, skoro właśnie bratamy się w kłamstwie z jej wielbicielami?
Niestety, wielu ludzi mając czarno na białym ukazane kijowskie i anglosaskie oszukaństwa reaguje wyporem i wściekłością. Zamiast refleksji i otrzeźwienia – pojawiają się złość, eskalacja i dalsze samooszukiwanie. Oczywiście, kłamstwo jest w ogóle immanentną cechą fałszu znanego jako III RP, jednak obecne im uleganie grozi Polakom narodowym samobójstwem.
Dlatego właśnie tak ważne jest, by nie powtarzać kłamstw kijowskiej propagandy. By zachować trzeźwość spojrzenia – i myślenia. By przed powieleniem jakiegoś newsa czy obrazka – sprawdzić źródła i zweryfikować fakty. Jasne, kara za myślenie może być bolesna. Przekonują się o tym kolejni polscy naukowcy prześladowani na uniwersytetach i szkalowani w główno-nurtowych mediach po prostu za akademicką analizę obecnego konfliktu. Taki los spotyka m.in. prof. Annę Raźny, dr Lucynę Kulińską, prof. Stanisława Bielenia, prof. Andrzeja Zapałowskiego. Polowanie takie dotknęły red. Jana Engelgarda i wielu, wielu innych. A wszystko oczywiście w aurze heroicznego boju z onucyzmem! Przy domyślnym grzaniu się w słoneczku bycia w bezpiecznej, telewizyjno-partyjnej większości…
Choć z drugiej strony to już się można pogubić, bo czy te nieliczne, nieprawomyślne komentarze, ujawniające zakłamanie – to w końcu piszą trolle z farmy pod Leningradem, przyczajeni putinowscy agenci w III RP czy dopiero kandydaci na agentów? Nie, Drodzy Państwo. Skoro dotarliście już tak daleko to zauważcie proszę i zrozumcie też kłamstwo na temat także i mój oraz moich kolegów. To nie jest tak, że mówimy TAKIE rzeczy, „bo jesteśmy ruskimi agentami”. Odwrotnie. Zdaniem ukropolinu, anglosaskiej agentury i ćwierćinteligentów „jesteśmy ruskimi agentami” – bo mówimy takie właśnie, proste i podstawowe rzeczy…
O Polsce, o Polakach i o polskich sprawach – które są i muszą być dla nas najważniejsze.
Konrad Rękas Za: Konserwatyzm.pl (8 czerwca 2022) | https://konserwatyzm.pl/rekas-sila-banderowskiego-klamstwa
Wesprzyj naszą działalność [Bibuły.. md]
Niemal każda osoba, która wspomina o tym, że stosunkowo spora część migrantów z Ukrainy ma poglądy ideowo neobanderowskie, skazana jest na oskarżenie o działalność agenturalną na rzecz Rosji. Ponadto w mediach głównego nurtu – jeśli w ogóle wspomina się o tej kwestii – ocenia się ją jako marginalną. Tymczasem ok. 700 tys. dzieci ukraińskich zostanie uwzględnionych w ramach programu 500+, choć ich rodzice nie składali się na ową pomoc socjalną. Dzieci w wieku szkolnym często decydują się na uczęszczanie do polskich szkół, a tam wchodzą w interakcję z polską młodzieżą.
Młodzi ludzie z reguły podatni są na podchwycanie bieżących trendów i mód. Szybko dostrzegają najdrobniejsze zmiany, afirmują idee prezentowane w dyskursie społecznym czy mediach w sposób niemal bezkrytyczny. Zazwyczaj pragną naśladować osoby ukazywane jako dominujące, ważne, cechujące się zdolnościami przywódczymi. Atrakcyjność fizyczna takiego bohatera również korzystnie wygląda w zestawieniu z odpowiednimi „cnotami”. Młodzież polska charakteryzuje się równie niewielką wiedzą historyczną, co młodzież ukraińska, lecz nad przyczynami tego przykrego zjawiska nie będę się rozwodziła w niniejszym artykule. Zasługuje owa kwestia na odrębny tekst.
Wiedza historyczna u młodzieży jest fragmentaryczna, rozproszona, niepoklasyfikowana, zazwyczaj ze słabą znajomością geografii, a nawet wizerunków postaci historycznych. Przy narzuceniu odpowiedniej cenzury na wybrane tematy kształtuje się u tych ludzi konkretna mentalność, ileż powierzchowna – tyleż szkodliwa dla ich przyszłego, dorosłego życia.
Dzieci ukraińskie różnią się od dzieci polskich tym, iż w większości są one programowane na czczenie i celebrowanie konkretnych bohaterów, zaś nacjonalizm ukraiński jest dowartościowywany jeszcze zewnętrznie (zasadniczo przez USA). Jak za oceanem prezydent Joe Biden surowo krytykuje przejawy „białej supremacji”, tak za wschodnią polską granicą podobne zjawiska są jak najbardziej podtrzymywane. Młodzież ukraińska swą żarliwością w hołubieniu m.in. Stepana Bandery obdziela swoich polskich kolegów, którzy nie mają dookreślonych w umysłach w istocie żadnych autorytetów historycznych. Przy akompaniamencie muzyki, odpowiednio lansowanych ukraińskich, modnych aktualnie nad Dnieprem twórców, znacząco oddziałuje na polskich uczniów. Rezultaty takiego „synkretyzmu” kulturowo-historycznego możemy obserwować już w polskich szkołach. M.in. w jednej z nich młodzież wesoło po wypowiedzeniu chóralnie banderowskiego pozdrowienia, odśpiewała Baćko nasz Bandera[1]. Tego typu zachowania należy tłumaczyć powszechnością udostępniania nagrań pochodzących z Ukrainy na platformach społecznościowych typu TikTok, niezwykle popularnych wśród młodzieży, a zatem i chętnie przez nią naśladowanych. Naśladowanie lansowanych w naszym kraju bohaterów pierwszego planu w postaci prezydenta Ukrainy ale przede wszystkim członków Prawego Sektora, pułku „Azow” było w rzeczywistości jedynie kwestią czasu.
Należy przy tej okazji dostrzec, iż wśród młodych Ukraińców gdy zapytamy się o ukraińskich bohaterów, każdorazowo albo pojawia się jakaś radziecka postać (zatem nieuznawana za Ukraińca) albo właśnie Stepan Bandera. Jednocześnie zagłusza się wszelkie inicjatywy tzw. stowarzyszeń „kresowych”, próbujących walczyć o pamięć Polaków pomordowanych na Wołyniu przez banderowców. Osobiście sama jestem przeciwniczką wytaczania jakichkolwiek roszczeń terytorialnych wobec Ukrainy, unikam używania określenia „kresy”, aby nie tworzyć kłopotliwych sytuacji z ukraińskimi rozmówcami. Jednakże trudno mi zaakceptować właściwie banderyzację polskiej młodzieży, implementowanie jej radykalnej rusofobii, odrzucania wręcz wszystkiego co rosyjskie (włącznie z kulturą wysoką, której znajomość jest fundamentem wykształcenia Europejczyka) i wręcz „wdrukowywanie” zachowań mających na celu czczenie ideologii, którą kierowali się nasi oprawcy.
Inną kwestią jest także fakt, iż coraz częściej polscy mężczyźni wybierają sobie na żony Ukrainki. Istnieją i dobrze prosperują nawet grupki na Facebooku typu „Ukrainka dla Polaka” etc. Należy uświadomić sobie, że za kształtowanie się dziecka większą odpowiedzialność ponosi matka, bowiem spędza z potomstwem więcej czasu niż ojciec. Etniczność i poczucie przynależności narodowej jest w istocie (w dużym uproszczeniu) wypadkową wychowania w domu i środowiska, w którym się dorasta. Mówiąca po ukraińsku matka, nawet jeśli wyjdzie za mąż za Polaka, najpewniej wychowa małego Ukraińca. I nie byłby to żaden zarzut, ani nie podlegało by to żadnemu wartościowaniu, o ile naród ukraiński (wciąż konstruowany) nie byłby przesiąknięty ideologią neobanderowską wręcz z woli państwa ukraińskiego. Rezultaty zderzenia silnego nacjonalizmu ukraińskiego, podsycanego rusofobią, ugruntowaną za pomocą tragicznych wydarzeń wojennych oraz przekazem w modnych mediach z polską (wyjściowo obojętną ideologicznie) można już oglądać na własne oczy. Należy jedynie żywić nadzieję, że nie będziemy musieli przekonywać się o niej na własnej skórze.
Wyciszanie zatem tematu tragedii ludności polskiej na Wołyniu, implementacja radykalnej, wręcz prymitywnej rusofobii i łatwa dostępność nagrań ukraińskich, przy eliminacji przekazu rosyjskiego uznanego a priori przez większość polskich dziennikarzy za bezwartościową papkę propagandową. To są główne środki, za pomocą których kreuje się rodzaj Ukropolaka. Łatwo wpadające w ucho utwory ukraińskie, prezentowane np. na YouTube (zaiste rytmiczne i chwytliwe w warstwie zarówno melodycznej jak i tekstowej) oddziałują na polską młodzież. A czym skorupka za młodu – dzieci aby nie czuć się odrzuconymi przez własnych rówieśników po prostu przyjmują dominujące trendy.
Należy zadać sobie pytanie o to czy to jest optymalna i odpowiednia droga dla Polaków, czy chcemy łożyć własne pieniądze i czas na wychowanie naszych dzieci w duchu neobanderowskim? Może będzie to wyjątkowa sytuacja dla historii naszego narodu, kiedy pragniemy naśladować nie zachodniego a naszego wschodniego sąsiada pod względem kultury i polityki historycznej? Wszak już pojawiają się artykuły na popularnych portalach historycznych jak np. na portalu „Wielka Historia”, udowadniające, iż Polacy w istocie nie są Polakami[2]. O ile zgodzę się z autorem tekstu, iż polska szlachta i stosunki społeczne w I RP nie sprzyjały kiełkowaniu polskiego ruchu narodowego, o tyle dostrzegam rodzaj złych intencji, zarówno ze względu na okoliczności ukazania się artykułu, jak i pierwszych jego zdań, iż gdy „mówimy o Niemcach, Francuzach czy Anglikach, mamy na myśli wszystkich mieszkańców owych państw, zaś z Polakami jest inaczej”. Problem zatem kształtowania się mentalności i tożsamości naszego narodu zaczyna wchodzić w fazę „mieszania się” z obcym, w istocie stojącym w poprzek naszej pamięci historycznej żywiołem. Pierwsze przejawy tego już obserwujemy.
Sylwia Gorlicka
[1] Do obejrzenia m.in. pod linkiem Musisz to wiedzieć (1416) Chcą nas z powrotem zapędzić na drzewo, mentalnie i ekonomicznie, https://www.youtube.com/watch?v=HfA2y2QjcLQ, (20.05.2022), od 48 minuty programu.
[2] Janicki Kamil, Niemal żaden mieszkaniec Polski nie jest z pochodzenia Polakiem. Ciebie też to dotyczy, https://wielkahistoria.pl/niemal-zaden-mieszkaniec-polski-nie-jest-z-pochodzenia-polakiem-ciebie-tez-to-dotyczy/, (20.05.2022).
Europejska baza danych gromadząca zgłoszenia o poszczepiennych skutkach ubocznych leków i szczepionek, na dzień 4 czerwca 2022 roku zawiera wykaz ponad 45 tysięcy osób zmarłych w wyniku „szczepioki przeciwko Covid-19” oraz niemal 4 i pół miliona poszkodowanych.
Baza danych EudraVigilance, weryfikowana przez Europejską Agencję Leków (EMA), wylicza 45 316 przypadków śmiertelnych oraz 4 416 778 obrażeń wynikłych po wstrzyknięciu następujących eksperymentalnych preparatów:
COVID-19 MRNA SZCZEPIONKA MODERNA (CX-024414)
COVID-19 MRNA SZCZEPIONKA PFIZER-BIONTECH
SZCZEPIONKA COVID-19 ASTRAZENECA (CHADOX1 NCOV-19)
SZCZEPIONKA COVID-19 JANSSEN (AD26.COV2.S)
SZCZEPIONKA COVID-19 NOVAVAX (NVX-COV2373)
Zrzut ekranu do bazy danych europejskiego systemu EudraVigilance
Z ogólnej liczby zarejestrowanych urazów, prawie połowa (1 992 940) to urazy poważne, czyli te odpowiadające „zdarzeniu medycznemu, które skutkuje śmiercią, zagraża życiu, wymaga hospitalizacji, powoduje inny stan ważny z medycznego punktu widzenia lub przedłużenie istniejącej hospitalizacji, powoduje trwałe lub znaczne inwalidztwo lub niezdolność do pracy„.
Analiza opublikowanych w bazie EudraVigilance danych pokazuje, że najwięcej ofiar to kobiety (około 70%), a wiekowo to osoby 18-64 lat (około 75%-89% wszystkich ofiar, w zależności od „szczepionki”).
W Stanach Zjednoczonych, podobny system VAERS, prowadzony przez CDC (Centers for Disease Control and Prevention – amerykańska federalna agencja „Centra Kontroli i Prewencji Chorób”), wylicza na dzień 27 maja 2022 roku 28 532 przypadki zgonów, ponad 160 tysięcy hospitalizacji, niemal 130 tysięcy przyjęć na pogotowie, niemal 200 tysięcy wizyt lekarskich, 4690 poronień, niemal 15 tysięcy zawałów serca, ponad 41 tysięcy zapalenia mięśnia sercowego, niemal 14 tysięcy półpaśca, 53 tysiące osób z trwałym kalectwem. Razem, mało precyzyjny system VAERS podaje 1 287 593 przypadki skutków ubocznych.
System VAERS jest systemem całkowicie dobrowolnym i gromadzi zaledwie od 1 do maksimum 10 procent wszystkich przypadków, co udowodniła w swoich własnych badaniach CDC. W Polsce, jak do tej pory Ministerstwa Śmierci ani żadna inna instytucja nie zajmują się na poważnie zbieraniem danych o skutkach posczepiennych, albo jesteśmy wyjątkową wyspą na świecie, gdzie zanotowano w czasie tzw. pandemii ponad 200 tysięcy nadmiarowych zgonów (bez tzw. kowida), a jednocześnie śladową liczbę niepożądanych odczynów poszczepiennych NOP.
Tzw. szczepionki przeciwko Covid-19 od pierwszego dnia swego istnienia, oficjalnie według danych wytwórców „chroniły” w znikomym procencie (około 1 procenta), zamiast deklarowanych przez media i instytucje prorządzowe „95%”.
W późniejszym czasie, te same oficjalne dane, przyznały, że ich „skuteczność” przeszła z pozytywnej na negatywną, co oznacza, że każda zaszczepiona osoba zmniejszyła odporność immunologiczną swego organizmu, co zaowocowało doświadczaną dzisiaj na całym świecie, szczególnie w krajach wysoko wyszczepionych, lawiną wszelakich chorób (w tym tych, które – na podstawie fałszywych testów – określa się mianem „Covid-19”).
O „skuteczności” tych preparatów świadczy dzisiejsza – niestety wzrastająca – fala liczby chorych, natomiast o „bezpieczeństwie” świadczy liczba zabitych i rannych.
Oprac. www.bibula.com 2022-06-07
Wesprzyj naszą działalność [Bibuła. md]
6 maja A.D. 2022 wyruszyłam w podróż do Federacji Rosyjskiej. To była dość ryzykowna wyprawa, o powrocie do Polski nie wspominając. Unia Europejska zerwała połączenia, więc poleciałam okrężną drogą przez Turcję. Na lotnisku w Antalyi dowiedziałam się o rosyjskim zakazie wjazdu dla Polaków.
Przedstawiciele tureckich linii lotniczych podeszli do zakazu z pełną powagą. Mimo długoterminowej wizy w paszporcie, za pierwszym podejściem nie wpuszczono mnie na pokład samolotu. Ostatecznie sprawa została odkręcona, a mnie przytrafiły się krótkie tureckie wakacje (na zdjęciu).
Nieco oszołomiona faktem, iż zakaz wjazdu mnie akurat nie objął, dotarłam do Moskwy 9 maja. Tego dnia Rosjanie obchodzą wielkie narodowe święto. Dzień Zwycięstwa upamiętnia pokonanie hitlerowskich Niemiec i zakończenie II wojny światowej. Ważnym punktem obchodów jest udział w akcji społecznej Nieśmiertelny Pułk. Uczestnicy zbierają się na marszu i niosą zdjęcia członków ich rodzin, którzy walczyli w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Tym razem niesiono też portrety żołnierzy poległych w 2022 roku na Ukrainie.
Dołączyłam do tłumu Rosjan spacerujących po moskiewskich ulicach, by z bliska przyjrzeć się ich nastrojom. Zauważyłam, że mimo konfliktu zbrojnego z Ukrainą, nie było okrzyków przeciwko Ukraińcom, z rąk których giną też przecież rosyjscy żołnierze. Właściwie to nie zauważyłam nienawistnych haseł przeciwko komukolwiek. Nawet przeciwko tym, którzy z zewnątrz odpalili wojnę, napuszczając na siebie Rosjan i Ukraińców.
Kolejnym punktem wyprawy była podróż pociągiem do Woroneża. Towarzyszyła mi paczka znajomych, w tym grupa zagranicznych dziennikarzy. Poznałam młodego Rosjanina z Krymu. Zadałam mu serię pytań, dzięki czemu dowiedziałam się kilku interesujących kwestii. Mój rozmówca porównał poziom życia na krymskim półwyspie pod rządami Ukrainy i Rosji. Po aneksji zbudowano tam nowoczesną infrastrukturę, w tym porządne drogi i kanalizację. By zobrazować sytuację, Siergiej opowiedział mi o swojej babci, która mieszka na wsi. Okazało się, że za czasów ukraińskich nie miała ona dostępu do bieżącej wody. Dostarczano tam wtedy wodę jedynie dwa razy w tygodniu.
Teraz to się zmieniło i starsza kobieta może korzystać z wody we własnym domu o dowolnej porze. Lecz nie wszystko jest obecnie pozytywne. Dla przykładu, za czasów rosyjskich na Krymie zdecydowanie wzrosły ceny za podstawowe produkty. Mój rozmówca przyznał jednak, że cieszy się z przyłączenia Krymu do Rosji, które odbyło się bez rozlewu krwi. Tego entuzjazmu nie podzielił już w kwestii ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Powiedział, że ma teraz sporo obaw, ponieważ giną niewinni ludzie.
Pierwszego dnia pobytu w Woroneżu spotkałam się z uchodźcami z Donbasu, w tym z Mariupola. Obalili niemal wszystko, czym karmią Polaków medialni specjaliści od dezinformacji. Uchodźcy jakoś się nie uskarżali na rosyjskich żołnierzy, ani „kadyrowców”. Gorzkie słowa padły natomiast pod adresem ukraińskich żołnierzy. Według relacji świadków mieli oni blokować ewakuację, celowo narażać ludność cywilną i dopuszczać się zbrodni. Poznani przeze mnie uchodźcy wyraźnie bardzo bali się Ukraińców. Jedna z kobiet powiedziała, że jeśli jej miasto miałoby pozostać w granicach Ukrainy, to ona nie chce już do niego wracać.
Nazajutrz, wraz z polsko-czesko-niemiecką grupą towarzyszących mi dziennikarzy, zostaliśmy zaproszeni na debatę w Państwowym Uniwersytecie w Woroneżu. Był to dla mnie najważniejszy punkt ostatniej wyprawy do Rosji z dwóch powodów. Po pierwsze, mimo tych strasznych czasów i fatalnych relacji między naszymi państwami, znalazła się przestrzeń do dialogu. To pokazuje, że wystarczy odrobina dobrej woli, aby zadziało się coś dobrego i być może rokującego na przyszłość. Po drugie, wsłuchując się w głos młodego pokolenia Rosjan, a konkretniej przyszłej elity tego państwa, utwierdziłam się w przekonaniu, że ten bliski mi słowiański naród utknął w tragicznym – dla siebie i sąsiadów – punkcie.
W ramach rozważań na ten temat nawiążę do wystąpienia studentki wydziału filologicznego. Antonina Smorodinowa wygłosiła płomienne przemówienie otwierające nasze spotkanie. Sympatyczna Rosjanka za swoją przemowę zebrała gromkie brawa od pozostałych studentów i kadry profesorskiej. Świadczy to o tym, że słowa tej młodej kobiety są odzwierciedleniem rosyjskich nastrojów. Tymczasem nie potrafię podzielać ich entuzjazmu. Nie tylko z tego względu, że jestem Polką. Przede wszystkim dlatego, że ciężko mi spokojnie patrzeć jak Rosjanie tkwią w kulcie czegoś, co sprowadziło ogrom cierpienia i upokorzenia także na ich własny naród.
Zanim przejdę do meritum, nawiążę do tego, co bardzo zabolało Rosjan w ostatnim czasie. W tej konkretnej sprawie doskonale rozumiem i podzielam ich obawy. Chodzi o likwidację ich dziedzictwa historycznego i kulturowego, z czym mamy do czynienia także w Polsce.
Smorodinowa skwitowała ten absurd słowami: «Widzimy politykę pseudo-tolerancji na przykładzie naszej własnej kultury. „Anulując” dziedzictwo rosyjskie, które obejmuje nie tylko oryginalne dziedzictwo rosyjskie, ale także ukraińskie, białoruskie, kozackie i innych narodów, Zachód próbuje zapomnieć i usunąć dzieła A. Czechowa, F. Dostojewskiego, Ł. Tołstoja – pisarzy humanistycznych, którzy poruszają kwestie miłosierdzia, filantropii, wartości chrześcijańskich. Czy to nie wygląda absurdalnie? Wszystko jest anulowane: od największych kompozytorów po „rosyjskie dęby”.»
Młoda Rosjanka zapewniła jednak, że «polityka wykluczenia» i «izolacja kulturowa» jeszcze bardziej zjednoczyła naród rosyjski. W połączeniu z dalszą częścią wypowiedzi odebrałam to jako komunikat, że mają przed sobą konkretny cel. Jaki? Prelegentka wyjaśniła to następująco: «(…) Widząc takie podniesienie na duchu, mam pytanie – czy możemy dzisiaj zjednoczyć się tak, jak nasi przodkowie podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej? Czy my też będziemy w stanie zjednoczyć się i przeciwstawić nazizmowi i rusofobii, które ponownie podniosły głowy? Ogólnie rzecz biorąc, czy jesteśmy godni pamięci naszych przodków, którzy 77 lat temu wyzwolili nas z ucisku faszyzmu?»
I dalej Smorodinowa zauważa: «Dzisiejsze wydarzenia są wynikiem zapomnienia własnej historii, historii naszego narodu. Wszystkich nas bardzo boli, jak na Ukrainie panuje masowe, nie boję się tego słowa, ludobójstwo ludności rosyjskojęzycznej, propaganda ideologii nacjonalistycznej na szczeblu państwowym, wychwalanie popleczników faszyzmu, którzy popełnili okrucieństwa z własnymi ludźmi podczas II wojny światowej. Rosyjskojęzyczni Ukraińcy, którzy nie chcą zapomnieć o swojej przeszłości, swoim pochodzeniu, są teraz eksterminowani tylko dlatego, że należą do rosyjskiego świata, rosyjskiej kultury.»
W czym tkwi absurd, obok którego nie mogę przejść obojętnie? Nie przeczę, że rosyjskojęzyczna ludność Ukrainy doznała strasznych krzywd od ukraińskich nacjonalistów. Nie przeczę, że rosyjskojęzyczni Ukraińcy mają prawo do pamiętania o swojej historii i pochodzeniu. Nie przeczę, że na Ukrainie wychwala się popleczników faszyzmu. Jeśli jednak Rosjanie chcą pamiętać o historii własnego narodu, jeśli nie chcą zapomnieć o strasznych zbrodniach, to trzeba być konsekwentnym. Niestety tej konsekwencji zabrakło nie tylko na Uniwersytecie w Woroneżu, ale w całej Rosji.
Oto bowiem pamięta się w Rosji o zbrodniach faszyzmu, jednocześnie zapomina (i niejako usprawiedliwia) o strasznych zbrodniach komunizmu. A przecież system ten zgładził niezliczone istnienia ludzkie, zaś rosyjski naród był jego pierwszą i najliczniejszą ofiarą. Przecież komuniści także eksterminowali ludzi tylko dlatego, że należeli do rosyjskiego świata, rosyjskiej kultury. I robili to wcześniej od faszystów.
Przedstawicielka młodego pokolenia Rosjan denerwuje się dzisiaj, że nie pamięta się o cierpieniach sowieckiego narodu; że nie pamięta się o sowieckiej historii. I pyta w murach uniwersytetu: – jak tak można?
Oczywiście, że można zapomnieć o „sowieckich bohaterach”, skoro Rosjanie zapomnieli o ofierze Cara Mikołaja Męczennika i jego Rodziny. Zapomnieli o tysiącach pomordowanych w najbardziej okrutny sposób Męczenników, na których kościach zbudowano Związek Radziecki. Taka jest prawdziwa historia Rosjan. Jeśli nie będą pamiętać o tamtych Ofiarach ich własnego narodu, jeśli nie pokajają się za ich zgładzenie, to jaka czeka ich przyszłość?
Nie pytam o to z pozycji osoby wrogiej Rosjanom. Wręcz przeciwnie. Zawsze uważałam, że Rosjanie są bliżsi Polakom, niż „sojusznicy” z Zachodu. Co więcej, przez lata pokładałam w Rosji pewne nadzieje, dostrzegając tam przebłyski normalności, której na Zachodzie już nie ma. Wystarczy wspomnieć antyludzką ideologię LGBT. Dla tego typu szaleństw nie ma w Rosji miejsca, podczas gdy w zachodnim świecie zboczone mniejszości terroryzują normalną większość. Przede wszystkim jest mi bliska rosyjska (nie sowiecka!) dusza.
Uważam, że Rosja wciąż ma szansę odegrać wspaniałą rolę w historii świata. Zresztą, taka jest właściwość Rosjan, że mają potrzebę niesienia pewnej misji innym narodom. Nie da się jednak zrealizować tego z powodzeniem w dalszej perspektywie, opierając swoje działania na sprzecznościach. Nie można łączyć Prawosławia z Sowiecją, co próbuje się w obecnej Rosji realizować. Fiodor Dostojewski został największym z pisarzy, bo wyznając chrześcijańskie wartości jednocześnie był przeciwnikiem socjalizmu i rewolucji. I to właśnie jego ponadczasowe wielkie dzieła literackie pozostaną nieśmiertelne, czego nie zmienią nawet zachodnie sankcje.
A co pozostało po twórcy rewolucji, oprócz wysuszonych szczątek na Placu Czerwonym? Przecież sam prezydent Rosji Władimir Putin powiedział przed laty, że przywódca bolszewików Włodzimierz Lenin «podłożył bombę atomową pod gmach, który nazywa się Rosja». Jak dodał, w ostatecznym rozrachunku idee Lenina doprowadziły do rozpadu Związku Radziecki. Od siebie dodam, że rewolucja była dziełem Szatana wymierzonym przeciwko Bogu i człowiekowi stworzonemu na Jego obraz i podobieństwo. Niewątpliwym triumfem diabelskiego bolszewizmu jest to, że dzisiaj Rosjanie cierpią, bo bratobójcza wojna na Ukrainie – bez względu na jej ostateczny wynik – jest ich porażką. I Rosjanie nie rozumieją do końca dlaczego tak się stało.
Od lat rozmawiam z Rosjanami, dzięki czemu poznałam ich bolączki. Jeden z nich powiedział mi kiedyś wprost: «Zachodnia polityka zmierza do osłabienia i zniszczenia naszej wspólnej historii i wzajemnego szacunku». Nie przeczę, że zachodni intryganci prowadzą obrzydliwe gierki geopolityczne. I to co dzieje się obecnie za naszą wschodnią granicą, to nie jest wojna Rosjan i Ukraińców. Jest to de facto wojna przy użyciu Rosjan i Ukraińców, odpalona przez podżegaczy z zewnątrz (USA i sojusznicy) i wewnątrz (korzenni oligarchowie).
Jednak wsłuchując się w głos Rosjan zabrakło mi ważnej refleksji i oczywistych pytań. Dlaczego Ukraińcy tak łatwo pozwolili przerobić się pod dyktando zachodniej modły? Dlaczego Zachodowi tak łatwo udało się odpalić Euromajdan? Z jakiegoś powodu Ukraińcy dali się namówić na to samobójstwo. Przypuszczam, że stało się tak, ponieważ wcześniej zabrakło tego wzajemnego szacunku, o którym mówił mój rosyjski kolega.
Wierzę, że Rosja ma jeszcze szansę wypełnić wspaniałą misję w dziejach historii. Jednak Rosjanie powinni najpierw odrobić gorzką lekcję, jaką właśnie otrzymali. Jeśli chcą odnieść zwycięstwo, powinni wyrzec się pychy i wyniosłości ducha, albowiem kroczą one przed upadkiem i ruiną. Przeciwieństwem pychy jest pokora. Czy Rosjan stać dziś ta to, by zacząć swoje katharsis od przyznania w pokorze, że niesłusznie zabili namaszczonego przez Boga Cara Męczennika? Pytam jako Polka, wszak Mikołaj II Romanow był także ostatnim królem Polski, o czym mało kto u nas dziś pamięta.
Agnieszka Piwar Myśl Polska, nr 23-24 (5-12.06.2022)
Xxxx… czerwiec 2022 [autorem jest Kuba Kamiński.]
Materiał filmowy zatytułowany „Ukraina leży na surowcach wartych biliony. Szansa na odbudowę?” przedstawiony na kanale YT „Good Times, Bad Times” zawiera szczegółowy opis gospodarki Ukrainy i sytuacji geopolitycznej tego państwa do wybuchu konfliktu z Rosją 24 lutego 2022 roku oraz zmian, jakie zaszły w ciągu pierwszego miesiąca po wybuchu wojny. Autorzy przedstawili także swoją opinię na temat możliwego rozwoju wydarzeń po zakończeniu działań wojennych.
Moim zdaniem film ten zawiera wiele istotnych informacji, pomija jednak inne sprawy o istotnym znaczeniu dla przyszłości Ukrainy i dalszego rozwoju wydarzeń.
Ukraina została słusznie przedstawiona jako kraj o ogromnym potencjale gospodarczym. Pod względem wielkości terytorium Ukraina jest największym państwem w Europie, niezwykle bogatym w surowce mineralne i posiadającym najżyźniejsze ziemie rolne na kontynencie. Ukraina posiada największe w Europie złoża rud uranu, manganu i żelaza i zajmuje drugie miejsce pod względem złóż tytanu i rtęci. Bogate złoża uranu umożliwiły rozwój energetyki jądrowej – Ukraina posiada cztery elektrownie jądrowe, w tym największą elektrownię tego typu w Europie w Zaporożu.
Ukraina posiada też duże zasoby surowców energetycznych i zajmuje pierwsze miejsce w Europie (obok Polski) pod względem zasobów węgla i drugie po Norwegii złoża gazu ziemnego. Mimo spadku znaczenia węgla jako surowca energetycznego, technologia gazyfikacji węgla może istotnie przyczynić się do rozwoju energetyki zarówno w Polsce, jak Ukrainie.
Ukraina jest też potęgą w dziedzinie rolnictwa. Ukraińskie czarnoziemy są w stanie wyżywić aż 600 milionów ludzi, starczyłyby więc z nawiązką do wykarmienia całej Unii Europejskiej. Ukraina zajmuje trzecie miejsce w świecie pod względem eksportu pszenicy i należy do grupy pięciu największych światowych producentów jęczmienia, oleju słonecznikowego, kukurydzy i rzepaku.
Wydawałoby się więc, że państwo tak hojnie obdarowane przez naturę powinno rozwijać się szybko i bez przeszkód, a ludność powinna opływać w dostatki. Okazuje się jednak, że duże terytorium i ogromne bogactwa naturalne nie gwarantują sukcesu w sytuacji, gdy brakuje stabilizacji ekonomicznej i politycznej.
Ukrainę ostatnio nazywano „bogatym krajem biednych ludzi”. Podczas gdy poziom życia mieszkańców dawnych państw bloku wschodniego stale się podnosił, poziom życia Ukraińców spadł poniżej poziomu sprzed rozpadu Związku Radzieckiego. Przed konfliktem z Rosją Ukraina miała już najniższy dochód netto na mieszkańca w Europie. O tym, że ludziom nie żyło się dobrze na Ukrainie świadczył ujemny wskaźnik przyrostu naturalnego, któremu towarzyszyła masowa emigracja młodych Ukraińców za chlebem. Obecnie nie wiadomo, ilu spośród 41 milionów Ukraińców wyjechało za granicę. Sytuacja drastycznie pogorszyła się po agresji Rosji na Ukrainę, która spowodowała dalszy spadek dochodu narodowego Ukrainy o co najmniej połowę i ucieczkę blisko 4 milionów uchodźców wojennych, w tym głównie kobiet i dzieci.
Powszechna korupcja i nieudolne rządy powodowały, że Ukraina nie wykorzystywała w pełni swoich bogactw naturalnych. Wydobycie rud uranu pokrywało zapotrzebowanie krajowych elektrowni atomowych jedynie w 30%, pozostałe paliwo Ukraina musiała kupować za granicą. Krajowa energetyka wykorzystywała jedynie 2% złóż gazu ziemnego. Złoża te, podobnie jak złoża węgla, znajdują się we wschodniej części Ukrainy i w szelfie morza Czarnego, czyli na terenach obecnie objętych działaniami wojennymi, gdzie zniszczenia są największe.
Stosunkowo najlepiej Ukraina wykorzystywała swój potencjał rolny. Ze względu na silną konkurencję ze strony Rosji, która zaopatruje Europę w 41% pszenicy (Ukraina tylko 5%), ukraińskie zboże było eksportowane do Afryki Północnej i na Bliski Wschód dogodną drogą morską przez Morze Czarne i Bosfor. Największym rynkiem zbytu dla Ukrainy są [może: były… ] jednak Chiny, dokąd od 2021 r. Ukraina wysyła swoje zboże i rudę żelaza. Drugim największym rynkiem zbytu dla Ukrainy jest Polska.
Niewątpliwie główną przyczyną agresji ze strony Rosji były obawy przed wstąpieniem Ukrainy do NATO, utratą jedynego niezamarzającego zimą portu wojennego w Sewastopolu na Krymie oraz obawy spowodowane ogłoszeniem przez Ukrainę w 2022 r. programu osiągnięcia samowystarczalności energetycznej przez rozwój energetyki jądrowej, co groziło, że w ciągu kilku lat Ukraina będzie miała własną broń jądrową. Spośród dwóch państw buforowych, zabezpieczających granice Rosji – Białoruś i Ukraina – Rosja nagle straciła jedno, o ogromnym potencjale gospodarczym i demograficznym.
Agresja ta nie byłaby jednak możliwa, gdyby nie słaba kondycja ekonomiczna Ukrainy i brak stabilizacji wewnętrznej. Ukraina jest państwem trapionym głębokimi podziałami kulturowymi i etnicznymi, o niestabilnych granicach.
Ukraina istnieje jako niepodległe państwo dopiero od 1991 roku, czyli od 31 lat, i składa się z trzech bardzo różniących się od siebie części. Ukraina zachodnia przez setki lat stanowiła część Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a potem przez ponad 100 lat pod władzą Austro-Węgier i do wybuchu II wojny światowej w 1939 r. znajdowała się i rozwijała w kręgu kultury zachodniej. Część środkową zamieszkują ludzie, którzy się określają jako „prawdziwi Ukraińcy” i nie są zbyt przyjaźnie nastawieni do mieszkańców dawnej polskiej Galicji, których określają mianem „zapadniki”. Wschodnia część Ukrainy składa się z terytoriów zdobytych przez Katarzynę Wielką, zamieszkałych obecnie głównie przez ludność pochodzenia rosyjskiego. Obie te części – centralna i wschodnia – od setek lat należały do wschodniego kręgu kulturowego, zdominowanego przez Rosję. Wewnętrzne konflikty zostały wykorzystane przez Rosję do osłabienia Ukrainy przez kolejne secesje Krymu, republik Ługańskiej i Donieckiej i potencjalnie Naddniestrza.
W świetle powyższych faktów sytuacja nie jest dla Ukrainy korzystna, także ze względu na stosowanie przez Rosję szantażu energetycznego wobec państw Unii Europejskiej. Ukraina otrzymuje międzynarodową pomoc wojskową, ale mimo silnego wzrostu potencjału wojskowego, katastrofa gospodarcza Ukrainy powoduje, że nawet w wypadku wygranej Ukraina wyjdzie z wojny zniszczona, zrujnowana gospodarczo i pozbawiona dużej części ludności. W wypadku przegranej Ukraina zapewne utraci sporą część terytoriów i już nigdy nie zajmie należnego jej miejsca wśród narodów Europy. Przy wyraźnej determinacji Rosji, gotowej użyć broń atomową by osiągnąć swoje cele, los Ukrainy wydaje się przesądzony. Zawsze jednak pozostaje nadzieja, że instytucje międzynarodowe i rządy mocarstw zmuszą walczące strony do negocjacji i uchronią je przed skutkami długotrwałej, niszczącej wojny.
mail:
Nie napisano, dlaczego Niemcy tak wzbraniają się wysłać Ukrainie pomoc – bo po prostu nie mogą wspomagać wojsk, które otwarcie legitymują się swastyką, nawiązują do tradycji SS Galizien i heilują w miejscach publicznych. A Niemcy unikają jak ognia wszelkich wspomnień i odniesień do II w.św. i Hitlera i chcą o tym zapomnieć.Poniżej jakiś wpis w necie – :
„Sytuacja Ukrainy jest tragiczna. Wojna toczy się na jej terytorium, a nie w Rosji i powoduje ogromne zniszczenia. W rękach Rosjan znalazła się główna elektrowni jądrowa, do której już wcześniej brakowało paliwa, mimo największych w Europie zasobów rudy uranu rodzima produkcja pokrywała jedynie 30% zapotrzebowania. Wydobycie węgla stoi z powodu wojny. W kraju brakuje wody pitnej, zablokowano dostawy ropy i gazu. Zajęcie wybrzeży umożliwia założenie pełnej blokady. Ukraina jest w kleszczach i wojna musi zakończyć się latem, inaczej Ukraińców czeka mordercza zima. Ludność jest zdziesiątkowana – z 41 milionów teraz wyjechało blisko 4 miliony i nie wiadomo ile wcześniej. Nawet jeżeli wojna skończy się wkrótce, Ukraina wychodzi z niej zniszczona i zrujnowana. Mimo to rząd Zelenskiego pcha kraj w kierunku totalnej katastrofy, jak gdyby obecna nie była wystarczająca.”
=======================
autorem jest Kuba Kamiński.
18 minut
Na Ukrainie niedawno „zginęło” dziesięć milionów hektarów ziemi.. To powierzchnia porównywalna ze Słowacją !!
Kto Ukrainie dostarcza owoców, pomidorów i ogórków? …Oczywiście np. Kostaryca…
Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5190 4 czerwca 2022
Wprawdzie pan prezydent Andrzej Duda podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Kijowa trochę spuścił z tonu, w porównaniu do przemówienia z 3 maja, kiedy zapowiedział zlikwidowanie granicy między Polską i Ukrainą, bo powiedział, że ta granica powinna „łączyć”, a nie „dzielić” – ale jeśli ma „łączyć”, cokolwiek by to miało znaczyć, to musi jednak istnieć. Ale granice formalnie istnieją również w Unii Europejskiej, a nawet w poszczególnych państwach członkowskich, na przykład, jako granice między landami w Niemczech, więc istnienie granicy o niczym jeszcze nie przesądza, zwłaszcza w świetle złożonej w Kijowie deklaracji pana prezydenta, że „nic” nie rozłączy Polski z Ukrainą.
Bardzo to podobne do stypulacji małżeńskiej: „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, więc możliwe, że stosowne decyzje gdzieś już zapadły, tylko Nasi Umiłowani Przywódcy jeszcze nie wiedzą, jak powinni nas o tym powiadomić. Bardzo możliwe, że zakomunikują nam to w postaci deklaracji, że oto rozpoczynamy w ten sposób realizację programu jagiellońskiego, co oczywiście będzie wymagało od nas rozmaitych poświęceń. Jakie one będą – tego jeszcze nie wiemy, bo wiele zależy od rozwoju sytuacji na Ukrainie. Jak wiadomo Stany Zjednoczone, na czele pozostałych 40 państw od nich zależnych, wojują tam z Rosją do ostatniego Ukraińca.
Wprawdzie ostateczne zwycięstwo jest zatwierdzone ponad wszelką wątpliwość, ale rozmaici eksperci, między innym pan red. Wyrwał twierdzą, że Ukraina może tę wojnę przegrać. Jeszcze nie wiadomo, co to konkretnie znaczy tym bardziej, że jeśli nawet przegra, to „i tak” wygra – podobnie, jak to było z panem Tadeuszem Mazowieckim podczas wyborów prezydenckich w 1990 roku. Jak pamiętamy, miał on „i tak” wygrać, to znaczy – taki był rozkaz – ale stało się inaczej.
Na razie jest tak, że Polska wysyła na Ukrainę broń i amunicję, zgodnie z zadaniami wyznaczonymi naszemu bantustanowi na niedawnej konferencji w Ramstein, a Ukraina wysyła nam swoich obywateli, których wkrótce będzie u nas 4 miliony, to znaczy – tych, którzy mają status „uchodźców”. Jeśli tedy Ukraina na razie przegra, chociaż w ogóle to na pewno zwycięży, to liczba ukraińskich obywateli w Polsce może gwałtownie wzrosnąć. Jeśli będą chcieli pozostać w naszym nieszczęśliwym kraju, to trzeba będzie jakoś ich status uregulować, żeby nie czuli się „wykluczeni” lub, nie daj Boże – „stygmatyzowani”. Wtedy granica między Polską i Ukrainą straci wszelkie znaczenie, bo Ukraina po prostu przeniesie się do nas.
W tej sytuacji warto zapytać o status obywateli tubylczych – czy zgodnie z deklaracją pana Łukasza Jasiny, rzecznika MSZ, „Polska”, a więc również jej obywatele, będą „sługami narodu ukraińskiego”, czy też ta sytuacja zostanie uregulowana jakoś inaczej. To nie jest wykluczone, bo nie zapominajmy, iż wiszą nad nami również roszczenia żydowskie, których realizacji będą pilnowały Stany Zjednoczone na podstawie ustawy 447. Realizacja tych roszczeń jeszcze bardziej skomplikowałaby sytuację ludności tubylczej, bo musiałaby ona wtedy służyć dwu panom, a to – jak pamiętamy z Pisma Świętego – nie może być udanym eksperymentem. Być może jakieś rozwiązanie przyniósłby kompromis – że mianowicie w dni parzyste będziemy sługami narodu ukraińskiego, a w dni nieparzyste – żydowskiego, albo odwrotnie – bo wtedy trzeba by jakoś rozwiązać problem sobót – na przykład tak, żeby w jednym tygodniu Żydom służyli Polacy, a w tygodniu następnym – Ukraińcy – bo skoro cieszyliby się oni równouprawnieniem, to sprawiedliwe byłoby również symetryczne rozłożenie obowiązków – również tych służbowych.
Jak widzimy, mimo mnóstwa problemów do rozwiązania, jakich nastręczy nam wojna na Ukrainie, może jakoś sobie z nimi poradzimy. W tej sytuacji warto zatrzymać się nad deklaracją Donalda Tuska, którą wygłosił podczas swego tournee, by promować Volksdeutsche Partei. Donald Tusk pozostaje w opozycji do Zjednoczonej Prawicy, która tworzy rząd „dobrej zmiany”. Rząd ten nie stawia już żadnych granic swej rozrzutności w nadziei, że większość obywateli nie skapuje, iż przekupuje ich on ich własnymi pieniędzmi i będzie na Zjednoczoną Prawicę głosować. Donald Tusk na to liczyć nie może, bo – po pierwsze – to Zjednoczona Prawica wpadła na pomysł, by dzielić się z obywatelami okruszkami ze stołu pańskiego, podczas gdy obóz zdrady i zaprzaństwa w okresie dobrego fartu zżerał wszystko sam. Po drugie – bo jest w opozycji, więc nie może głosić tego samego programu, chociaż – jak pamiętamy – podczas kampanii wyborczej w roku 2020, Volksdeutsche Partei wzięła udział w licytacji, kto wyda więcej pieniędzy. Teraz jednak przelicytować Naczelnika Państwa niepodobna, więc Donald Tusk postanowił wrócić do ideałów głoszonych we Francji na przełomie wieku XIX i XX, to znaczy – „gryźć proboszcza”, czyli dokonać rozdziału Kościoła od państwa. Taki właśnie był podówczas program „obrońców republiki” (Verteidiger der Republik), w które to piórka najwyraźniej stroi się dzisiaj Donald Tusk. Za rządów Waldeck-Rousseau uzależniono legalizację zakonów od państwowego pozwolenia, a za czasów Combes’a, nawiasem mówiąc – byłego księdza, a tacy są najgorsi – przeprowadzony został „rozdział Kościoła od państwa”. Polegał on na rabunku własności Kościoła katolickiego m.in. w postaci 10 tysięcy szkół, które – oczywiście w imię „wolności” i „postępu” – zostały zlikwidowane, tysiące księży i zakonnic zostało z Francji praktycznie wygnanych, a w końcu rząd przejął na własność wszystkie należące do Kościoła nieruchomości. Combes nakazał też inwentaryzację przedmiotów kultu religijnego (monstrancje, kielichy itp), którą opinia katolicka uznała za wstęp do konfiskaty. Doprowadziło to do rozruchów, w których przeciwko demonstrantom rząd wysyłał wojsko. Wojsko jednak raczej sympatyzowało z demonstrantami, zwłaszcza kiedy wybuchła afera generała Andre, który, jako minister wojny w rządzie Combes’a podzielił oficerów na dwie grupy: grupę przeznaczonych do awansów, których fiszki trzymał w pudle z napisem „Korynt” i pozostałych, których fiszki trzymane były w pudle „Kartagina”. Podział nastąpił według kryterium wyznaniowego; katolicy trafiali do „Kartaginy”, podczas gdy ateiści – do „Koryntu”. Do „Kartaginy” można było trafić np. za obecność w kościele podczas Pierwszej Komunii syna. Wtedy taki oficer zostawał „klerokanalią”, albo „klerokaraluchem” – no i miał przechlapane. Wprawdzie deputowany, który aferę ujawnił, zmarł w niejasnych okolicznościach, ale Combes musiał podać się do dymisji. Bardzo możliwe, że Donald Tusk pociągnie za sobą emerytowanych ubowców i kobiety z „macicami”, a może nawet – gwoli podlizania się elektoratowi – sam zostanie kobietą, też będzie wszystkich epatował „macicą” i zostanie premierem – ale co z tego przyjdzie obywatelom?
https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/wiodaca-rola-partii,p1328774393 2022- 06-03 Sławomir M. Kozak
Zadałem sobie właśnie pytanie, jak nam Polakom, minęło ostatnie dwudziestolecie? Rzeczą naturalną dla tropiciela dramatu 11 września 2001 r. w USA i wynikających z niego konsekwencji dla reszty świata, był powrót myślami do ówczesnej decyzji rządu polskiego nakazującej naszemu wojsku solidarne wsparcie sojuszników w walce z afgańskimi talibami. Dziś, mało kto już pamięta, że decyzję tę, na wniosek Rady Ministrów, podjął ówczesny prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski, co było ponurym chichotem historii, zważywszy na jego polityczny rodowód, zrośnięty z wcześniejszym o dwie dekady, okupantem Afganistanu. W jej efekcie, od 2002 do 2021 r., jak podaje Wikipedia, „polski kontyngent wojskowy przywracał bezpieczeństwo i odbudowywał Afganistan”. A ja się wówczas obawiałem, że to była zła decyzja. To nie ja miałem jednak rację, skoro wszystkie kolejne rządy, wszelkich partii, przez dwie dziesiątki lat nie poddały jej w wątpliwość. Ani SLD, PSL, UP, Samoobrona, LPR, PO, ani nawet Prawo i Sprawiedliwość, nie zanegowały naszego udziału w wojnie niesprawiedliwej, bo jedyną prawą i sprawiedliwą, jak sądziłem, może być tylko wojna obronna. Małej byłem wiary w wiodącą rolę partii.

Wpadły mi oto w ręce zapiski, które czyniłem na gorąco, po konferencji z marca 2007 r., pt. „Bezpieczna i szczęśliwa rodzina”. To z kolei, zaledwie 15 lat temu.
„W ubiegłym tygodniu, miała w Polsce miejsce konferencja ogólnopolska, dotycząca rozwoju rodziny. W otwarciu udział brał Premier i Marszałek Sejmu. Premier otwierał konferencję mając za plecami tablicę z logo Prawa i Sprawiedliwości, przy którym widniał napis ‘Dotrzymujemy słowa’. Pod tym napisem pysznił się znaczek z napisem ‘Bezpieczna i szczęśliwa rodzina’. Premier powiedział, że w naszym kraju, a przede wszystkim w Europie, trwa spór. Spór o rodzinę. Powiedział również, że chcemy podtrzymać rodzinę w jej tradycyjnych funkcjach. Bardzo mnie to ucieszyło, bo pomyślałem, że wreszcie zacznie się coś dziać w tej materii. Bo skoro Premier osobiście wypowiedział te słowa, to znaczy, że odwrotu nie ma.
W chwilę później jednak moja nadzieja wystawiona została na ciężką próbę, bo usłyszałem, że jest to kwestia rozwoju typu kultury, w którym żyjemy, a to mi zabrzmiało, jak wstęp do uchylenia małej furtki, po której przekroczeniu można będzie odrobinę zboczyć z głównej ścieżki. Bo przecież byłem przekonany, że określenie typu kultury, w którym żyjemy, mamy już od dawna za sobą. I są w nim zawarte zdecydowanie, i w sposób dogmatyczny, elementy jego rozwoju. Między innymi, właśnie poprzez wspieranie i rozwój rodziny. Starałem się zagłuszyć wątpliwości, bo pomyślałem, że Premier ma przecież prawo tłumaczyć wszystkim ‘ab ovo’ i wkrótce będzie już tylko lepiej.
Jednak po kilku zaledwie sekundach miałem się przekonać, że coś z tą furtką jest na rzeczy, dowiedziałem się bowiem, iż jest to kwestia trudna – państwo, władza ma na to wpływ dalece ograniczony. Moja nadzieja i wiara w dobre chęci rządu legły z trzaskiem u mych stóp! Bo skoro władza ma na to wpływ ograniczony, to kto wesprze rodziny polskie? Może znowu wybór padnie na Kościół, ale przecież Kościół Polski miał, o czym zapewniano mnie i moich Rodaków, powołując się na autorytet Papieża Polaka, ewangelizować Europę po naszym do niej triumfalnym ‘wejściu’. Na razie w walce o dusze ‘Europejczyków’ prowadzi Francja, która już zasługuje na miano islamskiej awangardy w Europie. Jak więc nasz Kościół podoła?
Ale – myślę sobie – może jeszcze nie wszystko stracone? Może Premier ma jakąś wskazówkę? I doczekałem się. Z ust szefa rządu usłyszałem deklarację, może nie tej wagi, co podpisywana właśnie w Berlinie, ale jednak deklarację. Premier powiedział: Chcemy aby polskie państwo, które dotąd tego nie czyniło, zaczęło prowadzić politykę prorodzinną, zaczęło czynnie podtrzymywać polską rodzinę, we wszystkich jej pozytywnych funkcjach, także tej (…) dotyczącej przekazywania życia i wychowania dzieci. Człowiek, okazuje się, uczy się do późnej starości. Byłem święcie dotąd przekonany, że przekazywanie życia i wychowanie dzieci są funkcjami dla rodziny podstawowymi. Okazuje się, że są zaledwie pozytywnymi. Nie dowiedziałem się, jakie są negatywne funkcje rodziny, bo w tej kwestii nie padło już ani jedno słowo. A szkoda …
Że jakieś jednak są, to pewne, bo wkrótce smutek zadźwięczał w kolejnym zdaniu, a furteczka rozwarła się z hukiem na oścież, gdyż: podjęliśmy w tej sprawie wstępne decyzje, niełatwe, bo polityka prorodzinna musi być wpisana w realia, w realia życia państwa, także w realia ekonomiczne. Wkrótce Premier zakończył wystąpienie i oddalił się z konferencji dla innych, ważnych spraw. Myślę, że udał się pożegnać polski kontyngent odlatujący właśnie do Afganistanu lecz mogę się mylić, bo tamtej transmisji już nie miałem okazji obejrzeć. Wszystkie media podały, że w owej grupie są również żołnierze mający za sobą doświadczenie w innych misjach. To dobrze, to znaczy, że jakaś ich część wróci, jeśli oczywiście, obok wyszkolenia będzie im towarzyszyło szczęście. Czy będzie im towarzyszył Bóg? Tego nie wiem, dlatego piszę tylko o szczęściu. Bo jeśli kilku z nich zabraknie tego szczęścia, to parę rodzin trudno będzie podtrzymać (…) w jej tradycyjnych funkcjach. Bo dotrzymujemy słowa. Tylko komu? Szkoda, że polityka prorodzinna wpisana być musi w takie realia ekonomiczne, które każą żołnierzom Wojska Polskiego zabijać za pieniądze w obcym kraju. Lub, dać się dla nich zabić”.
Dziś, po zakończeniu misji afgańskiej, wiemy, że nie wróciło z niej do kraju 43 naszych żołnierzy, a 200 odniosło rany. Przypomnę też urywki polskiego tekstu, przygotowanego na uroczystość wspomnianej tu deklaracji berlińskiej (aktu unijnego z okazji 50. rocznicy podpisania traktatów rzymskich, ustanawiających Wspólnotę Europejską), którą zresztą skrytykował wówczas papież Benedykt XVI, za brak w niej odwołania do chrześcijaństwa.
„My, obywatele Unii Europejskiej, jesteśmy zjednoczeni – ku naszej radości (w oryginalnym, niemieckim języku dokumentu, słowo „radość” określono mianem „szczęścia” – przyp. smk). (…) W Unii Europejskiej urzeczywistniamy nasze wspólne ideały: centralnym punktem odniesienia dla naszych wartości jest człowiek. Jego godność jest nienaruszalna. Jego prawa są niezbywalne. (…) Pragniemy pokoju i wolności, demokracji i praworządności, wzajemnego szacunku i wzajemnej odpowiedzialności, dobrobytu i bezpieczeństwa, tolerancji i zaangażowania, sprawiedliwości i solidarności. (…) Opowiadamy się za pokojowym rozwiązywaniem konfliktów na świecie, aby ludzie nie byli ofiarami wojen, terroryzmu i przemocy. Unia Europejska chce wspierać w świecie wolność i rozwój. Chcemy przeciwstawiać się biedzie, głodowi i chorobom. W działaniach tych pragniemy nadal odgrywać wiodącą rolę”.
Chyba nadal pozostałem człowiekiem małej wiary. Wątpię bowiem, czy udało się nam zrealizować cokolwiek z tego, co deklarowaliśmy. Może tyle tylko, że przez wszystkie lata, w kontekście innej z prezydenckich decyzji sprzed dwóch dekad, pozostajemy wierni pragnieniu „odgrywania wiodącej roli”.
Felieton ukazał się w 22 wydaniu Warszawskiej Gazety
Oprac.: Aleksandra Wieczorek 2 czerwca
Po decyzji o zakazie importu węgla z Rosji będziemy go sprowadzać z Kolumbii, USA, Australii, RPA i Indonezji. „Spółka PGE Paliwa czeka na osiem statków z ponad 700 tys. ton węgla” – przekazała w czwartek na Twitterze minister klimatu Anna Moskwa.
Po decyzji o zakazie importu węgla z Rosji będziemy go sprowadzać z Kolumbii, USA, Australii, RPA i Indonezji. „Spółka PGE Paliwa czeka na osiem statków z ponad 700 tys. ton węgla” – przekazała w czwartek na Twitterze minister klimatu Anna Moskwa.
„Kolumbia, USA, Australia, RPA, Indonezja to kierunki importu węgla. Spółka PGE Paliwa oczekuje na osiem statków z ponad 700 tys. ton. W Porcie Gdańsk trwa rozładunek węgla z Kolumbii” – poinformowała na Twitterze szefowa resortu klimatu i środowiska.
===================
mail: Jak sie czyta takie info to aż krew zalewa normalnie myślącego człowieka gdzie sens i logika że we własnym kraju węgla wydobywać już nie można !….kurwa! co ONI z nami wyprawiają!!!???… Czy jest szansa jeszcze na powrót do normalności? …..szczerze w to wątpię patrząc na te wszystkie zmiany i dokąd to zmierza…..[—-] A najgorsze że będąc w tej ciemnej dupie jesteśmy zmuszeni jakoś się w niej urządzać….
„Ukraina nie będzie się spieszyć z „wyzwalaniem” terytoriów zajętych przez wojska rosyjskie, gdyż wiąże się to z dużymi stratami.” Prezydent Ukrainy Zełenskij powiedział to podczas rozmowy z zachodnimi dziennikarzami.
„Re-okupacja” okupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy rozpocznie się dopiero wtedy, gdy ukraińskie siły zbrojne zostaną „nasycone zachodnią bronią”, tzn. gdy państwa zachodnie, na czele z USA, dostarczą Ukrainie wystarczającą ilość broni, aby pokonać wojska rosyjskie.
Zelensky nie podał ram czasowych, ale wcześniej stwierdził, że ofensywa powinna odbyć się już „pod koniec tego lata”. Zadaniem kontrofensywy powinno być całkowite wyzwolenie terytoriów „zagarniętych” przez Rosję oraz wycofanie wojsk rosyjskich na pozycje zajmowane przed rozpoczęciem specjalnej operacji wojskowej. Niektórzy „doradcy” w otoczeniu ukraińskiego prezydenta twierdzą, że wyzwolone zostaną także terytoria Donieckiej Republiki Ludowej i ŁRL, a być może nawet Krym.
„Ukraina nie będzie się spieszyć z odebraniem zagarniętych przez Rosję terytoriów, jeśli będzie to wymagało dziesiątek tysięcy ofiar, ale poczeka na niezbędną broń”– powiedział Zelensky.
Tymczasem nawet Zachód nie wierzy już w atak ukraińskich sił zbrojnych, oczywiście mówimy tu o rozsądnych ekspertach i politykach, a nie o kupionej prasie i propagandystach. Już teraz zaleca się władzom w Kijowie, by pilnie przeszły na negocjacje z Rosją i nie planowały żadnych kontrataków. Twierdzi się, że Rosja nie zwróci kontrolowanych przez siebie terytoriów ukraińskich, AFU nie jest wystarczająco silna, a NATO nie będzie interweniować. Ogólnie rzecz biorąc, radzą Zelenskiemu zawrzeć układ z Rosją, aby nie stracić więcej.
Sam Kijów nie przestaje wychwalać zachodniej broni, zwłaszcza MLRS [Multiple Launch Rocket System] . Ukraińskie wydawnictwa i kanały społecznościowe z całą powagą stwierdzają, że gdy tylko USA dostarczą Ukrainie systemy rakietowe dalekiego zasięgu, natychmiast nastąpi punkt zwrotny w wojnie, AFU zacznie rozbijać wojska rosyjskie. Najwyraźniej Zelenskij też czyta te sub-publikacje.
Na podst.:topwar
Obawy o tuszowanie sprawy – patolog, który stwierdził, że do 40% autopsji poszczepiennych zmarło z powodu szczepionki, zamilkł i przestał przeprowadzać autopsje
Jeśli mamy dotrzeć do sedna sprawy, czyli odpowiedzieć na pytanie w jakim stopniu tzw. szczepionki przeciwko Covid-19 przyczyniają się do śmierci osób zaszczepionych, kluczowym narzędziem jest dokonanie autopsji. Zatem, gdzie są więc wszystkie autopsje, które mogłyby pomóc w uzyskaniu odpowiedzi na te pytania?
Latem ubiegłego roku rysowała się nadzieja na uzyskanie tych odpowiedzi, gdy główny patolog Uniwersytetu w Heidelbergu, dr Peter Schirmacher, nalegał na przeprowadzenie większej liczby autopsji osób zaszczepionych. Jego zespół właśnie zakończył przeprowadzanie 40 autopsji osób, które zmarły w ciągu dwóch tygodni od zaszczepienia, i stwierdził, że 30-40% z nich zmarło z powodu szczepionki.
Dr Schirmacher ostrzegł przed dużą liczbą niezgłoszonych zgonów spowodowanych szczepieniami i ubolewał, że patolodzy nie zajmują się przypadkami większości pacjentów, którzy umierają w wyniku szczepienia. Wyjaśnił, że problem polega na tym, że osoby zaszczepione zwykle nie umierają będąc pod obserwacją kliniczną.
Najczęściej dochodzi więc do tego, że lekarz badający zgon nie stwierdza żadnego związku ze szczepieniem i stwierdza zgon naturalny, a pacjent zostaje pochowany bez autopsji. Albo też, lekarz stwierdza zgon w wyniku niejasnych przyczyn, lecz prokurator nie widzi winy osób trzecich i wydaje ciało do pochówku.
Twierdzenia dr. Schirmachera zostały wówczas odrzucone przez rządowych naukowców, ale on sam pozostał przy swoim zdaniu. „Koledzy zdecydowanie się mylą, ponieważ nie są w stanie kompetentnie ocenić tej konkretnej kwestii” – powiedział. Wyjaśnił, że jest zwolennikiem szczepionek przeciwko chorobie Covida i sam się zaszczepił, ale twierdzi, że korzyści i ryzyko należy rozważyć w odniesieniu do każdej osoby. Opowiadał się za „indywidualnymi względami ochronnymi”, zamiast szybkiego szczepienia wszystkich.
W tym czasie Federalne Stowarzyszenie Niemieckich Patologów (Bundesverband Deutscher Pathologen) również nalegało na przeprowadzenie większej liczby autopsji osób zaszczepionych. Johannes Friemann, szef grupy roboczej ds. autopsji w tym stowarzyszeniu, stwierdził, że tylko w ten sposób można wykluczyć lub udowodnić związek między zgonami a szczepieniami. Już w marcu 2021 roku stowarzyszenie wystosowało pismo do ministra zdrowia Jensa Spahna z prośbą, by rządy niemieckich krajów związkowych nakazały władzom sanitarnym przeprowadzanie autopsji na miejscu. Pięć miesięcy później, w sierpniu, pismo to pozostało bez odpowiedzi.
Po tym, jak media doniosły o jego komentarzach, dr Schirmacher dziwnie zamilkł. Dziś, dziesięć miesięcy później, nie odnotowano żadnych dalszych autopsji przeprowadzonych przez jego grupę i nie słychać żadnych wezwań do ich przeprowadzenia. Nie ma też żadnych doniesień o autopsjach osób zmarłych wkrótce po szczepieniu Covid w innych krajach – z wyjątkiem 15 przeprowadzonych przez dr Arne Burkhardta pod koniec 2021 roku, w których znaleziono „wyraźne dowody na wywołaną szczepionką autoimmunologiczną patologię w wielu organach” w 14 z 15 przypadków, ale które zostały zignorowane przez wszystkie organy służby zdrowia i media głównego nurtu.
Gdzie są te wszystkie autopsje, które mają zbadać rolę szczepionek w zgonach poszczepiennych, i dlaczego dr Schirmacher i jego koledzy zamilkli po wypowiedziach o ryzyku przyjmowania szczepień?
Wygląda to bardzo wyraźnie na tuszowanie i uciszanie sprawy. Jeśli tak nie jest, to dlaczego rządy nie nakazują przeprowadzenia autopsji, aby wyjaśnić tę sprawę? Co mają do ukrycia?
Oprac. www.bibula.com 2022-06-01 na podstawie: The Daily Sceptic
KOMENTARZ BIBUŁY: Do pytania „Gdzie są te wszystkie autopsje”, my tylko dodamy kolejne: gdzie są ci wszyscy – pożal się Boże – dziennikarze mający drążyć temat, dociekać prawdy? Co stało się z tzw. dziennikarstwem śledczym? Ano, zaangażowało się po stronie kłamstwa służąc propagandzie, raz pro-pandemicznej, potem pro-szczepionkowej, a teraz obsesyjnie i irracjonalnie antyrosyjskiej, służąc wojennym podżegaczom z Waszyngtonu.
A co do zgonów poszczepiennych: zablokowano wszelkie możliwości upowszechnienia informacji o zgubnych skutkach tych preparatów genetycznych, których składu do dnia dzisiejszego żaden producent nie ujawnił do końca; które okazują się być najkoszmarniejszym w historii ludzkości eksperymentem medycznym.
Czy naprawdę ludzie nie widzą związku przyczynowo-skutkowego: wieloletnie przygotowania do przeprowadzenia tzw. pandemii → medialne rozpętanie paniki pandemicznej → przekonanie/zmuszenie do zaszczepienia się → zablokowanie informacji o skutkach ubocznych → kryzys gospodarczy (m.in. w wyniku braku rąk do pracy po nagłej śmierci milionów ludzi) → odwrócenie uwagi od astronomicznej inflacji i kryzysów, poprzez wygenerowanie warunków do wojny → w końcu: wytworzenie kolejnych kryzysów: żywnościowych, finansowych, społecznych, celem dokonania przebudowy społeczeństw „globalnego resetu”?…
Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!
Alarm! https://www.zycierodzina.pl/pomoc/2022.0531m.html
Jeszcze w tym miesiącu na jednym z posiedzeń Sejmu odbędzie się pierwsze czytanie projektu „Legalna aborcja bez kompromisów”. Feministyczny projekt ma na celu wprowadzenie pełnej legalizacji zabijania nienarodzonych do 12 tygodnia ciąży oraz bez ograniczeń czasowych, jeśli dziecko może być chore lub niepełnosprawne. Projektowane przepisy zezwalają tez na zabicie dziecka, które poczęło się z czynu zabronionego (niekoniecznie z gwałtu, może to być np. stosunek z nastolatkiem poniżej 15 roku życia) – do końca szóstego miesiąca ciąży! Co gorsza, domniemanie czynu zabronionego odbywałoby się nie na podstawie jakichkolwiek dokumentów z prokuratury, ale… na oświadczenie ciężarnej…[ciężarnego… MD]
Ustawa „Legalna aborcja...” zawiera szereg sformułowań, które kreują straszliwą aborcyjną rzeczywistość:
– „osoba w ciąży” zamiast kobieta/matka w ciąży,
– „świadczenie zdrowotne” jako określenie aborcji, czyli celowego zabicia człowieka,
– „bezpieczna aborcja” (choć każda aborcja kończy się śmiercią dziecka, a czasem i matki) oraz „prawa reprodukcyjne” (płodność i dzietność pary ludzkiej jako reprodukcja, określenie zaczerpnięte z weterynarii).
Inne punkty ustawy to:
– faktyczna likwidacja klauzuli sumienia dla personelu medycznego,
– zmuszenie szpitali niewykonujących aborcji do zawarcia umowy o przeprowadzanie aborcji z innym podmiotem finansowanym przez NFZ i wskazywanie go ilekroć odmówią aborcji we własnych murach,
– wsparcie dla pedofili poprzez uwolnienie ich od konsekwencji ich czynów – w myśl ustawy już 13-latki będą mogły żądać aborcji bez zgody własnych rodziców, choć wiek legalnego współżycia to w Polsce 15 lat.
Za małe mieszkanie? Subiektywne odczucie, że nie chcę teraz dziecka? Własna wygoda? Te powody wystarczą, aby bestialsko zamordować małego człowieka. Przerażające!
Drogi Panie!
Jest coraz mniej czasu. Projekt jest już skierowany do pierwszego czytania, a jego sprawozdawcą będzie Marta Lempart – lesbijka i aborcjonistka (jak ona to łączy?), organizatorka wulgarnych prowokacji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ochrony życia dzieci.
Posłowie są już pod presją aborterów, aby zagłosować za skierowaniem projektu do sejmowej komisji.
Jeśli to zrobią, dadzą paliwo dogorywającemu środowisku czarnego protestu. Spowodują także, że organy Unii Europejskiej i WHO będą miały odskocznię, by wywierać nacisk na uchwalenie projektu. Te dwie instytucje nieustannie monitorują sytuację w krajach członkowskich i podejmują wysiłki, aby upowszechniać zabijanie dzieci. Polska wystawi się na ogromne ryzyko i nikt nie będzie się przejmował Konstytucją RP, w której znajdują się zapisy o ochronie życia każdego człowieka.
„Legalna aborcja” natychmiast do śmietnika!
Już dziś proszę koniecznie podpisać petycję, którą umieściliśmy pod linkiem https://twojepetycje.pl/petycja/poslowie-legalna-aborcja-do-kosza/.
Trafia ona do klubów i kół sejmowych i jest głosem obywateli, którzy stają w obronie niewinnych dzieci. Posłowie muszą zdać sobie sprawę z tego, jak odrażające zapisy zawiera feministyczny projekt. Żaden przyzwoity człowiek nie może poprzeć tej ustawy w jakikolwiek sposób! Co więcej, jako obrońcy życia będziemy patrzeć na ręce politykom, a ich wyborcom zapewnimy informację, kto głosował przeciw życiu.
To bardzo ważny link i pilna sprawa. Proszę koniecznie o podpisanie petycji: https://twojepetycje.pl/petycja/poslowie-legalna-aborcja-do-kosza/.
Gdy już ją Pan podpisze, bardzo proszę wysłać link wszystkim Kontaktom, jakie ma Pan w swojej skrzynce mailowej i/lub w telefonie, aby jak najwięcej osób sprzeciwiło się mordowaniu nienarodzonych!
Proszę wyobrazić sobie maleńkie dziecko, które pływa w wodach płodowych, jest mu ciepło i dobrze, nie wie nic o grożącym mu niebezpieczeństwie… Pewnego dnia bezduszny aborter w najbardziej brutalny sposób przerywa jego życie, a małe ciałko wyrzuca do kosza na odpadki medyczne. Czy w tej sytuacji możemy sobie pozwolić na milczenie…?
Niech posłowie usłyszą nasz głos w obronie życia!
Serdecznie Pana pozdrawiam wraz z zespołem Fundacji!
Kaja Godek
Inicjatywa #ZATRZYMAJABORCJĘ
Inicjatywa #STOPLGBT
Fundacja Życie i Rodzina
zycierodzina.pl
PS – Dziś Dzień Dziecka. Niech podpis pod petycją będzie naszym prezentem dla najmłodszych i najbardziej bezbronnych dzieci… Raz jeszcze podaję link: https://twojepetycje.pl/petycja/poslowie-legalna-aborcja-do-kosza/
Zła prawda jest lepsza od żadnej
Fragmenty
25 maja opublikowałem w Onecie komentarz “Stan na dziś: Ukraina przegrywa tę wojnę”. Na początku tamtego tekstu napisałem, że za każdym razem, kiedy wracam z Ukrainy do Polski, rozjeżdżają mi się rzeczywistości. Jedna to ta z polskich mediów, która każe mi wierzyć w rychłe zwycięstwo Ukrainy nad Rosją. A druga to ta, którą widzę w Donbasie i wskazuje ona na coś zupełnie innego. Następnie wyjaśniłem, dlaczego to donbaska rzeczywistość jest bliższa prawdy.
Na początku jednak chciałbym skomentować te zwykłe anonimowe zarzuty, jakobym pisząc o przegrywającej na tę chwilę Ukrainie, “powtarzał rosyjską propagandę” oraz “siał defetyzm”. Uważam, że zła prawda jest lepsza od żadnej. Rzetelna informacja o niezwykle trudnej sytuacji ukraińskiego wojska na Donbasie jest potrzebna wszystkim tym, którzy decydują o dosyłaniu na front niezbędnego sprzętu i amunicji, czyli politykom z krajów Zachodu. Usypianie ich bajkami o pasmach zwycięstw ukraińskiej armii przyniesie wiele złego i nic dobrego.
Owszem, Rosjanie przeszarżowali, rzucając się na Kijów, którego zdobycie przesądziłoby o wyniku wojny. Warto jednak pamiętać, że Kijów – jakkolwiek ważny – był tylko jednym z celów. Wiele ze swoich podstawowych celów Rosjanie osiągnęli.
Po pierwsze, zajęli cały obwód chersoński, co było dla nich jednym z absolutnie najważniejszych celów. Dlaczego? Od lat słyszymy, że kolejna wojna z pewnością będzie dotyczyć wody. O ile wojna pomiędzy Rosją i Ukrainą taką wojną nie jest, to działania w obwodzie chersońskim już w znacznym stopniu tak. Przed aneksją Krymu przez Rosję półwysep pozyskiwał wodę z rzeki Dniepr, poprzez biegnący przez cały obwód chersoński Kanał Północnokrymski.
Po zajęciu Krymu przez Rosjan Ukraińcy zablokowali kanał tamą, co skończyło się dla rolniczych ziem półwyspu potwornymi zniszczeniami, często bezpowrotnymi. Skalę katastrofy obrazują dwie liczby: przed postawieniem tamy Dniepr nawadniał 130 tys. ha ziemi na Krymie, a po postawieniu tamy – jedynie 14 tys. ha. Nie bez powodu Rosjanie zburzyli tamę już po dwóch dniach swojej ofensywy.
Drugi osiągnięty cel to wyrąbanie sobie korytarza od Rostowa nad Donem do Krymu. W ten sposób Rosjanie połączyli się z półwyspem drogą lądową, co pozwala dostarczać tam wszelkie dobra w prostszy i tańszy sposób. Przeprowadzony przez Zatokę Kerczeńską most był pod tym względem dalece niewystarczający.
Wraz z korytarzem na Krym Rosjanie zajęli ważne przemysłowo miasto Mariupol oraz całe wybrzeże Morza Azowskiego, z portami w Mariupolu i Berdiańsku.
Od wschodu i północy Rosjanie znacznie przybliżyli się do drugiego co do wielkości ukraińskiego miasta – Charkowa. O ile podstawowy cel zajęcia miasta nie został zrealizowany, to pozycje wyjściowe do ataku są dziś o wiele lepsze niż przed 24 lutego.
W końcu ostatnia zdobycz terytorialna, czyli dalsze połacie obfitującego w węgiel, ale także w inne cenne surowce Donbasu. Od 2014 r. Rosjanie kontrolowali części obwodów ługańskiego i donieckiego. Dziś obwód ługański jest zajęty w 95 proc., a wokół pozostałych pięciu procent coraz mocniej zaciska się rosyjski pierścień. Także w obwodzie donieckim Rosjanie poczynili znaczne postępy.
Jednak rosyjskie cele nie dotyczą tylko terytoriów. Skoro nie udał się kilkudniowy blitzkrieg, celem bardziej czasochłonnym, ale jak najbardziej wykonalnym, jest gospodarcze wyniszczenie Ukrainy. A to postępuje z każdym dniem. Przed rosyjską ofensywą 70 proc. ukraińskiego eksportu odbywało się poprzez porty, które obecnie są blokowane (Odessa) lub kontrolowane przez Rosjan (Mariupol, Berdiańsk). Rosja właśnie ogłosiła, że największa ukraińska elektrownia jądrowa w Enerhodarze będzie przesyłać prąd do Rosji, a Ukraina może go co najwyżej kupować.
Takie przykłady można mnożyć.
***
Przytoczone fragmenty pochodzą z tekstu: “Wyrwał: Chciałbym się mylić w sprawie Ukrainy. Ale zła prawda jest lepsza od żadnej” Portal onet zazwyczaj powtarza ukraińską propagandę w skali 1:1. [całość jest tu: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/ukraina-przegrywa-wojne-zla-prawda-jest-lepsza-od-zadnej-polemika/5wnn6qk . MD. Ale raczej nie warto...]
https://polskieradio24.pl/5/1222/Artykul/2968446,polskie-armatohaubice-krab-trafily-do-ukrainskiej-armii 29.05.2022
Ukraińskie wojsko otrzymało od Polski 18 sztuk nowoczesnych samobieżnych armatohaubic KRAB – ustaliła Informacyjna Agencja Radiowa.
Polskie armatohaubice KRAB zostały przekazane ukraińskiej armii.

Według naszego rozmówcy z kręgów rządowych chodzi o wyposażenie dla trzech dywizjonów artylerii. Polska przeszkoliła także stu ukraińskich artylerzystów z obsługi armatohaubic KRAB. Dzięki polskiej pomocy Ukraińcy dysponują obecnie co najmniej 24 zachodnimi samobieżnymi armatohabicami.
Polska przeszkoliła także stu ukraińskich artylerzystów z obsługi KRAB-ów.
6 sztuk podobnego typu sprzętu o nazwie Caesar przekazała Francja. Z kolei Niemcy i Holandia zadeklarowały przekazanie łącznie 12 sztuk, ale Berlin tłumaczy, że wciąż trwa szkolenie załóg do obsługi ich Panzerhaubitzen 2000 i nie jest znany termin, kiedy sprzęt trafi na wschód. Wczoraj o pojawieniu się armatohaubic bez sprecyzowania ich pochodzenia poinformował szef ukraińskiego resortu obrony. Ołeksij Reznikow napisał, że na Ukrainę trafiła „modyfikacja” haubicy M109, obecnej w arsenałach wielu państw.
KRAB-y to sprzęt, który jest na wyposażeniu polskiej armii od kilku lat. Kontrakt z rodzimym przemysłem zbrojeniowym został zawarty w 2016 roku i przewidywał dostawę prawie 100 sztuk haubic. Dwa lata temu resort obrony zaktualizował umowę i zamówił kolejne sztuki uzbrojenia. Kraby są produkowane przez Hutę Stalowa Wola. Podwozie gąsienicowe jest na koreańskiej licencji, a armata kaliber 155 mm to modyfikacja brytyjskiego uzbrojenia. Maksymalny zasięg ognia to 40 km przy podstawowej amunicji. W ciągu minuty Krab może wystrzelić 6 razy.
Przekazywanie ukraińskiej armii nowego sprzętu jest możliwe m.in. dzięki ustawie obowiązującej od połowy marca, która wprowadziła ułatwienia w transferze do naszych wschodnich sąsiadów uzbrojenia. Polska jest drugim największym donatorem sprzętu na Ukrainę – po USA.
Wśród broni, która trafiła na Ukrainę z Polski, jest około 250 czołgów T-72, haubice samobieżne 2S1 Goździk, a także wyrzutnie rakietowe Grad. Polska przekazała też rakiety powietrze-powietrze do samolotów MIG-29 i Su-27.
Prócz ciężkiego sprzętu to także drony produkcji polskiego WB Electonics służące m.in. do działań rozpoznawczych. Ukraińcy chwalą się posiadaniem polskich dronów Warmate – systemu amunicji krążącej podobnego do amerykańskich Switchblade. Z polskiego arsenału do walczących z Rosją trafiły też m.in. przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe Piorun, które mają już na swoim koncie niepotwierdzone oficjalnie zestrzelenia rosyjskich śmigłowców. Polska przekazuje też Ukrainie duże ilości amunicji.
================================
mail:
Och, tak, powinniśmy być bardzo samobójczo dumni. Takie rzeczy jak dostawa broni do jednej ze stron konfliktu zbrojny (przez państwo nie zaangażowane w konflikt ) załatwiało się na świecie bez rozgłosu, zwłaszcza jeśli chodzi o szkolenie żołnierzy strony walczącej. Ponieważ zgodnie z międzynarodowymi konwencjami państwo neutralne powinno żołnierzy strony walczącej na swoim terytorium rozbroić i internować.
Jeśli zaś czyni ze swego terytorium bazę szkoleniową dla obcych żołnierzy strony walczącej, jest to włączenie się w konflikt po jednej ze stron.
Wywiad rosyjski nie musi się trudzić. My sami podajemy o tym informację, i nawet podpowiadamy GDZIE …aby Rosja mogła dokładnie wycelować swoje rakiety.
Pojęcie tajemnicy wojskowej i państwowej u nas całkowicie zanikło. Jesteśmy we władzy ludzi kompletnie nieodpowiedzialnych którzy głęboko w zadku mają bezpieczeństwo ludności swojego kraju. Umieją za to chlapać jęzorem na lewo i na prawo.
Cieszmy się, proszę Państwa, tańczmy na wulkanie… póki jeszcze żyjemy. Po nas potop.
Mirosław, Stalowa Wola
=========================
mail: Inflacji się nie boimy, zawsze dodrukujemy. A te „Kalibry” przereklamowane !! Może nie trafią w Stalową Wolę? A zresztą – zbudujemy nową fabrykę gdzie indziej !
… Są to więc firmy Cargill, Dupont oraz Monsanto…
Date: 28 Maggio 2022 Author: Uczta Baltazara https://babylonianempire.wordpress.com/2022/05/28/ukraina-zostala-kupiona-przez-ameryke/
Czy wiecie, dlaczego USA wysyłają tak dużo broni na Ukrainę? – Bądźcie pewni, że nie dzieje się tak z powodu miłosierdzia chrześcijańskiego. Po prostu dlatego, że trzy duże amerykańskie firmy międzynarodowe kupiły od „Zelenskiego” 17 milionów hektarów świetnej ziemi.
Są to firmy Cargill (która wzięła udział w symulacji «Food Chain Reaction – A Global Food Security Game»), Dupont oraz Monsanto (spółka formalnie niemiecko-australijska, ale z kapitałem amerykańskim).
Pięć procent ukraińskich gruntów rolnych zostało zakupionych przez Chiny.
Aby zrozumieć, ile to jest 17 mln hektarów, wystarczy pomyśleć, że całe Włochy mają 16,7 mln hektarów gruntów rolnych.
Krótko mówiąc, 3 amerykańskie firmy wykupiły na Ukrainie więcej użytecznych gruntów rolnych niż mają ich Włochy.
A kim są udziałowcy owych trzech firm?
Zawsze ci sami: Vanguard, Blackrock, Blackstone. To znaczy te same 3 firmy finansowe, które kontrolują wszystkie banki świata, jak również wszystkie znaczące przedsiębiorstwa przemysłu zbrojeniowego na kuli ziemskiej.
Krótko mówiąc, są samowystarczalni.
To dlatego już w okresie poprzedzającym wybuch wojny na Ukrainie nastąpił gwałtowny wzrost cen pasz (Cargill i Du Pont) oraz nawozów (Monsanto-Bayer): ponieważ oni już wtedy wszystko wiedzieli, o wszystkim byli poinformowani.
A czy wiecie, kiedy skończy się ta wojna? – Wtedy, gdy wielkie koncerny finansowe pozbędą się zapasów broni – zmuszając do płacenia za nie nas, idiotów z Europy, którzy wcześniej zostaną wyciśnięci przez ten sam gang, spekulujący w międzyczasie na pszenicy, ryżu, paszy i nawozach.
Mass-media nagłaśniają wojnę. Rzecz jasna – ich właścicielami są te same Vanguard, Blackrock i Blackstone. A Biden chce wojny – bo, co oczywiste, został wybrany przez tę samą wspaniałą trójkę.
Zastanawiam się jednak na koniec, co z tymi wszystkimi pieniędzmi zrobią powszechnie znane nam osoby – czyli Buffet, Soros i Gates – którzy są jawnymi i ukrytymi udziałowcami wymienionych wczesniej 3 wielkich firm finansowych? – Czy żywią się gwarancjami bankowymi i funduszami hedgingowymi? – Na to pytanie nie umiem dać sobie odpowiedzi. https://parolelibere.blog/2022/05/17/lucraina-se-le-comprata-lamerica/
Prezydent Siemianowic Śląskich Rafał Piech komentuje, udostępnia:
Koniecznie wysłuchajmy, co nam proponuje, narzuca.
to tylko sześć minut.
====================
…ludzie to zwierzęta, które można hakować..
Istnieje cała idea, że ludzie mają duszę, ducha… mają niby wolna wolę…
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5187 29 maja 2022
Papież Franciszek zapytany o prawdopodobną przyczynę wojny, jaką Rosja prowadzi z NATO na Ukrainie wyraził przypuszczenie, że było nią „szczekanie NATO pod rosyjskimi drzwiami”. Jak pamiętamy, wzbudziło to ostentacyjne zgorszenie nie tylko zawodowych i postępowych katolików, którzy skwapliwie przestrzegają przykazań nowych, nadanych nam przez Naszego Pana z Waszyngtonu, ale również Juderatu, bo wiadomo od dawna, że nic tak nie gorszy, jak prawda. Sęk w tym, że nie wiadomo do końca, czy przypuszczenie papieża Franciszka co do przyczyn wojny na Ukrainie jest trafne.
Istnieją bowiem podejrzenia, że wojna ta wybuchła, by przykryć aferę z „Pegasusem”, która wybuchła zaraz po tym, jak pan mecenas Roman Giertych odkrył, że był inwigilowany. Wkrótce potem takie odkrycia porobiły również inne znane osobistości i nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby nie wojna na Ukrainie, w porównaniu z którą „Pegasus” zszedł na plan dalszy i wydawało się nawet, że w ogóle zniknął. Ale wojna na Ukrainie zaczyna się przeciągać, w związku z czym ludzie przyzwyczajeni do przeżywania codziennie czegoś nowego, stopniowo tracą nią zainteresowanie, chociaż ukraiński sztab generalny dokonuje cudów pomysłowości, by zainteresowanie wojną podtrzymać.
Ponieważ spowszedniały doniesienia o zbrodniach na cywilach, a nawet o gwałtach na kobietach, to ostatnio okazało się, że rosyjscy żołnierze znajdują szczególne upodobanie w gwałceniu niemowląt. Nie wiadomo, na jak długo to starczy, więc ludzie przewidujący postanowili reanimować „Pegasusa”. Jak tylko Senat po raz kolejny stanął murem w obronie immunitetu pana marszałka Grodzkiego, podejrzewanego o branie łapówek, zaraz wznowiła działalność nadzwyczajna komisja do spraw inwigilacji, przez którą właśnie „wysłuchany” został pan Adam Bodnar, chwilowo bez przydziału mobilizacyjnego. Nieomylny to znak, że zbliżają się wybory parlamentarne, w których pan Adam pewnie będzie chciał wziąć udział w charakterze kandydata na Umiłowanego Przywódcę. Zresztą nie tylko on, bo inni też się przymierzają. Wśród nich – obóz zdrady i zaprzaństwa, w którym bryluje Donald Tusk na czele Voldsdeutsche Partei, chociaż na mieście krążą fałszywe pogłoski, że jest podgryzany przez pana Rafała Trzaskowskiego, co to niedawno odbył nawet pielgrzymkę do Naszego Najważniejszego Sojusznika, który na początek dał mu do potrzymania rękę. Kto wie, czy to nie będzie miało w przyszłym roku wyborczym decydującego znaczenia. Tak czy owak, przeprowadzony został nawet sondaż, z którego wynikało, że obóz zdrady i zaprzaństwa, oczywiście pod warunkiem, że zewrze szeregi i pośladki [oj, może jednak odwrotnie?? md] , uzyskałby nawet 50 procent głosów, odsuwając w ten sposób od rządów obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Sęk w tym, że chyba jednak nie zewrze, bo np. pobożny poseł Gowin, który przyszedł już do siebie po załamaniu spowodowanym utratą stanowiska wicepremiera, nie chce stawać do wyborów z tej samej listy, co bezbożny poseł Włodzimierz Czarzasty, czy, dajmy na to, pan Biedroń. Nawiasem mówiąc, moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus puściła wodze fantazji, zwierzając się pani red. Elizie Michalik, iż marzy jej się, by przyszłym premierem został pan Krzysztof Śmiszek, prywatnie l’ami pana Biedronia. Mało to prawdopodobne, bo z Volksdeutsche Partei i z Lewicą nie chcieliby również startować „ludowcy” z Marszałkowskiej. Już woleliby z panem Hołownią i ewentualnie – również z pobożnym posłem Gowinem.
Charakterystyczne jest, że ani obóz zdrady i zaprzaństwa, ani obóz płomiennych dzierżawców, nie przewiduje fraternizowania się z Konfederacją. Kiedy jednak przypomnimy kampanię wyborczą z roku 2020, kiedy to partie tworzące „bandę czworga” (KO, Lewica, PSL i Zjednoczona Prawica) licytowały się, która wyda więcej pieniędzy, podczas gdy Konfederacja w tej licytacji udziału nie wzięła wyjaśniając, że nie będzie nikomu nic dawała, ale też nie będzie odbierała, to jasne jest, że ponad podziałami traktują one Konfederację, jak wroga, bo gdyby program przez nią głoszony zaczął być realizowany, to straciłyby one rację bytu.
Tymczasem Zjednoczona Prawica najwyraźniej stawia na rozrzutność, dając każdemu wszystko, co tylko można sobie wyobrazić i nawet planując „program pilotażowy” w landzie warmińsko-mazurskim, by każdemu obywatelowi wypłacać miesięcznie po 1300 zł tylko za to, że istnieje. W tej sytuacji Donald Tusk und Volksdeutsche Partei nie jest w stanie przelicytować Naczelnika Państwa, więc głosi potrzebę „rozdziału państwa od Kościoła”, czy może odwrotnie – i że jak tylko obejmie władzę, to natychmiast rozdzieli, aż będą leciały wióry, Tak samo podczas słynnej „Rozmowy w kartoflarni” odgrażał się Gnom: „Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę. Za krowobójstwo, za świniobicie, będę odbierał mienie i życie”. Wyobrażam sobie, jak taki program udelektowałby Wielce Czcigodną Sylwię Spurek, a także – grafinię Różę Thun und Handehoch, która przestrzega, że z krowobójstwa i świniobicia będziemy musieli gęsto tłumaczyć się na Sądzie Ostatecznym. Kto by pomyślał, że u potomstwa zawodowych katolików ekumenizm zejdzie aż do tego poziomu?
Tymczasem w naszym nieszczęśliwym kraju inflacja wspaniale się rozwija i rząd obwinia za to Putina, ale chyba nie jest dobrze, bo pan premier Morawiecki, który chyba musi wiedzieć, jak jest naprawdę, niedawno wystąpił z rozpaczliwym pomysłem, by Norwegia podzieliła się z Polską dochodami z eksportu ropy i gazu. Rząd norweski, najwyraźniej podejrzewając możliwość psychicznego kryzysu u pana premiera, wprawdzie mu odmówił, ale bardzo łagodnie.
Za to pan prezydent Duda, podczas pielgrzymki do Kijowa został owacyjnie powitany przez tamtejszą Radę Najwyższą. Inna rzecz, że zachowywał się tak, jakby starał się o rękę sławnej śpiewaczki i wypada tylko żałować, że nie angażuje się tak w obronę polskich interesów państwowych, jak w obronę interesów ukraińskich. Być może uważa, że to wszystko jedno, chociaż w Kijowie nie posunął się aż tak daleko, jak 3 maja, kiedy ogłosił rychłą likwidację granicy polsko-ukraińskiej. Widocznie ktoś starszy i mądrzejszy go zmitygował, bo mówił tylko, że ta granica powinna „”łączyć”, a nie „dzielić” – ale jeśli tak, to przynajmniej musi istnieć. Poza tym stanowczo stwierdził, że Ukraina będzie „odbudowana”, a koszty tej odbudowy „musi” ponieść Rosja. Nic dziwnego, że Ukraińcom przemówienie prezydenta Dudy się spodobało tym bardziej, że oto mieli dowód, iż głowa państwa polskiego zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, a w tej sytuacji obcinanie kuponów z prezentowania na arenie międzynarodowej Ukrainy jako państwa specjalnej troski może być jeszcze łatwiejsze. Nie wszyscy jednak myślą tak, jak pan prezydent Duda, bo ostatnio 99-letni Henry Kissinger zauważył, że Ukraina powinna wrócić do granic sprzed wojny, bo w interesie stabilizacji w Europie nie leży nie tylko rozczłonkowywanie, ale nawet osłabianie Rosji, a już wpychanie jej w trwały sojusz z Chinami nie leży nawet w interesie Ameryki. W Ameryce na razie nikt inny tak nie mówi, może poza Normanem Finkelsteinem, ale w Europie, to znaczy w Niemczech, we Francji i we Włoszech, zaczyna się dostrzegać zniecierpliwienie ręcznym sterowaniem Europą przez Stany Zjednoczone pod pretekstem wojny.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/skonczyly-sie-sloiki-z-ogorkami-traktory-i-zatrute-pierozki/
Na wojnie, choćby takiej dziwnej i nie do końca przypominającej wojnę, propaganda ma swoje znaczenie. Nie bez powodu mówi się, że największe propagandy przypisane są do największych reżimów.
W czasie II Wojny Światowej mieli swoje kroniki wojenne Niemcy i ZSRR, ale ludzie rozumni nie brali za prawdę tych bredni spreparowanych pod ideologię. Skala i toporność kłamstw w końcu uodporniły ludzi i częstszą reakcją była obojętność niż autentyczne emocje. Wojna ma też to do siebie, że choćby na siłę tworzy bohaterów i tacy też się pojawiali, nie tylko na II Wojnie Światowej.
Marszałek III Rzeszy Hermann Wilhelm Göring, po 1939 roku prawdopodobnie nie zmieściłby się do samolotu, ale sławę myśliwskiego asa zbudował w czasie I Wojny Światowej. Sama postać jest odpychająca, natomiast legenda związana z jego wyczynami nie była oparta na fikcji, ale zawierała prawdziwy lotnicze wyczyny.
Jak to wyglądało, bo teraz nieco przycichło, w trakcie konfliktu na Ukrainie? Powiedzieć, że groteskowo, to trochę mało, jednak z szacunku dla prawdziwych ofiar poprzestanę na tym eufemizmie. Od samego początku powstawały bzdurne mity i chociaż dość szybko były weryfikowane, to większość ludzi nadal powtarzała propagandową sieczkę. Chyba nic nie przebije bohaterów z „Wyspy węży”, co to najpierw krzyknęli „ruskij wajennyj karabl’ idi na ch…”, potem zginęli, następnie zostali pośmiertnie odznaczeni, po czym zmartwychwstali i trafili do ruskiej niewoli, a na końcu ponownie zostali odznaczeni jako „żywi polegli”.
Mam nadzieję, że teraz dobitnie widać moje litościwe podejście do propagandy ukraińskiej, którą nazywam groteskową, chociaż człowiek niemal naturalnie ma ochotę parsknąć śmiechem. Takich historii, nie powiem z czego wziętych, jest cała lista. Jeden z pierwszych obrazów „wojennych”, które bulwersowały cały świat, to transporter opancerzony przejeżdżający na kijowskiej ulicy po dachu samochodu osobowego. Miała to być ilustracja barbarzyństwa ruskich sołdatów, tymczasem wiadomo, że żaden ruski transporter, ani inny czołg nigdy do Kijowa nie dotarł. Ukrainiec przejechał Ukraińca, prawdopodobnie w wyniku awarii sprzętu.
Nikt nigdy ze strony ukraińskiej podobnych wymysłów nie prostował, bo one służyły budowaniu morale, ale wszystko ma swoje granice. Gdy się pojawiły opowieści o czołgu ukradzionym przez „Romów”, a potem o dzielnych babciach strącających helikoptery słoikiem ogórków, wiara w siłę ukraińskiej armii i całego narodu przekroczyła granice śmieszności.
Dziś to wszystko odbija się bardzo głęboką czkawką i przygnębieniem. Postępy ruskiej armii na wschodniej Ukrainie są tak oczywiste, że nawet Zełenski przestał czarować. Ostatni wydumany mit o bohaterach z Azowstalu zakończył się upokarzającym wywieszeniem białej flagi i co gorsza ruskimi autobusami wywieziono jeńców z Azow w bliżej nieznanym, ale na pewno ruskim kierunku. Propagandą można czarować i wspierać działanie wojskowe, ale samych działań i realnej siły armii nie zastąpi nic. Przez trzy miesiące wszelkiej maści eksperci śmiali się z Ruskich, po części słusznie, ale gdy słyszałem, że parę pancerfaustów, stare migi i T72 z Polski zatrzymają jedną z większych armii świata, to uprzejmie zwracałem uwagę, że to kompletne bzdury.
Limit mitologiczny się wyczerpał i w życie wchodzi dawno ustalony plan, przyklepany przez USA, Niemcy i Francję. Putin według tych ustaleń miał sobie wziąć kawałek wschodniej Ukrainy, co właśnie robi, a Zachód udaje, że jakoś tam wspiera Zełenskiego kolejnymi dostawami granatów „obronnych”. Nie policzę ile psów na mnie wieszano, gdy pisałem o krwawym, ale tylko i wyłącznie wojennym teatrze z rozpisanym scenariuszem i rolami. Putina coś w ostatniej chwili spłoszyło i dokonał korekty, ale cała reszta to polityczna gra tych samych tłustych misiów, które mydlą oczy maluczkim za pomocą taniej propagandy i wzruszających obrazków. Chciałbym z tej groteskowej historii wyciągnąć jakiś optymistyczny morał, ale musiałbym kłamać.
Morał jest pesymistyczny, bo w tym cyrku Polska nie jest dyrektorem, ani pogromcą lwów, tylko klownem.