Inteligentny pył (Smart Dust). Już od 2025?

Inteligentny pył (Smart Dust). PrisonPlanet.pl
Polska
2024-05-28
Globalne trendy

Wraz z rozwojem miniaturyzacji, systemów sieciowych i komunikacyjnych, około roku 2025 zaczną być tworzone i wykorzystywane najpierw na polu bitwy a następnie na rynku komercyjnym nano-nadajniki. Te niewidoczne gołym okiem nano nadajniki nazywane Inteligentnym Pyłem (Smart Dust) będą tworzyły własne sieci komunikacyjne zbierając najróżniejsze informacje z otoczenia a następnie wysyłając je do scentralizowanych baz danych. Mają być one rozpylane na polach bitew w powietrzu, na ziemi a nawet ostatecznie w miastach. Takie nano-nadajniki mają być również dodawane do żywności, leków a nawet do ludzi. W tym artykule przyjrzymy się tej kontrowersyjnej i niebezpiecznej technologii zarysowując jej funkcję na rynku wojskowym i komercyjnym.

Opis technologii.
Jednym z istotnych wojskowych dokumentów USAF opisujących tą technologię jest „Enabling battlespace persistent surveillance: the form, function, and future of smart dust.” z roku 2007. Opisuje on historię mikro nadajników naziemnych, jak również przyszłe zdolności ich miniaturyzacji i wykorzystania na polach bitew.

We wstępie dokumentu czytamy „W 2025 r. zapotrzebowanie wojska na trwałe systemy monitoringu będą wykraczać poza obecne platformy powietrzne, takie jak Global Hawk i Predator. Przyszłość roku 2025 obejmuje potencjalnych wrogów skupiających zdolności i wiedzę, do prowadzenia regularnych i nieregularnych działań wojennych na obcych ziemiach, a także w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych. Wojsko amerykańskie musi dziś zainwestować swoją energię i pieniądze w badania nad technologiami wspomagającymi, takimi jak nanotechnologia, sieci bezprzewodowe i systemy mikro-elektro-mechaniczne (MEMS), aby opracować przyszłościowe zastosowania trwałego nadzoru, takie jak inteligentny pył. […] Wreszcie MEMS wykrywa szeroki zakres informacji dzięki możliwościom przetwarzania i komunikacji, dzięki czemu może działać jako niezależne lub połączone w sieć czujniki. Połączony w sieć nanocząstek rozmieszczonych na polu bitwy, zdolnych do pomiaru, gromadzenia i wysyłania informacji, Smart Dust zmieni obraz trwałego systemu monitoringu.”

Dalej dokument zaznacza na str 1, że „W przyszłym świecie roku 2025 inteligentny pył mógłby zaspokoić ciągłe potrzeby Stanów Zjednoczonych w zakresie monitoringu pomimo obecnych obaw etycznych i społecznych.”

Na str. 2 i 3 opisano kontekst historyczny tworzenia Inteligentnego Pyłu i jego migrację od dużych czujników do nano-skalowych. „Połączenie nanotechnologii, bezprzewodowych sieci czujników i MEMS [systemy mikroelektromechaniczne] nadają nowe znaczenie wojnie skoncentrowanej na sieciach, tworząc jednocześnie nowe zastosowanie dla trwałego monitoringu wykraczającego poza obecne systemy, takie jak Global Hawk i Predator. Ta kombinacja, Smart Dust, tworzy bezprzewodową sieć nanoskalowych czujników, zwanych pyłem (mote), rozmieszczonych na obszarze bitwy, niczym kurz na meblach, dostarczając w czasie rzeczywistym informacji o ruchach, zwyczajach i zamiarach wroga lub sił sprzymierzonych.

Historycznie rzecz biorąc, Stany Zjednoczone wdrożyły tę koncepcję w Wietnamie, korzystając z technologii z lat 60. pod auspicjami operacji Igloo White, jako część nieformalnej bariery McNamary. W styczniu 1968 roku czujniki przyczyniły się do obrony piechoty morskiej w Khe Sanh; „czujniki były bardzo skuteczne w śledzeniu wroga w Khe Sanh – nawet marines tak twierdzili – ale kiedy w kwietniu zakończono oblężenie, prace nad barierą nie zostały wznowione”. Później używane do wspierania blokowania trasy Ho Chi Minha, „czujniki – sieć około 20 000 czujników – zostały rozmieszczone głównie przez samoloty Marynarki Wojennej i Sił Powietrznych, chociaż niektóre z nich zostały rozmieszczone przez siły lądowe operacji specjalnych”. Choć wpływ Igloo White jest dyskusyjny, to Siły Powietrzne podały, że Igloo White miał dodatkowy pozytywny wpływ na operacje blokowania sił wroga.”

„Dzisiejsza technologia czyni tę koncepcję jeszcze bardziej efektywną. W ramach projektu Smart Dust na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley stworzono pyłek wielkości ziarenka ryżu. Earthscope, projekt o wartości 200 milionów dolarów sponsorowany przez National Science Foundation, zdeponował 400 urządzeń mobilnych zaprojektowanych tak, aby „poruszały się na wschód z Kalifornii przez obszar całego kraju w ciągu dziesięciu lat”. Ponadto, w ramach demonstracji technologii czujników informacyjnych zorganizowanej przez Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony (DARPA) o nazwie SensIT, Uniwersytet Berkeley i amerykańska piechota morska rozpylili sześć pyłów z bezzałogowego statku powietrznego (UAV), który utworzył sieć bezprzewodową, wykrył poruszający się pojazd i przekazał swoje dane do latającego wokół UAV.” czytamy w dokumencie.

Dalej na str 5 i 6 czytamy, że „Z doktrynalnego punktu widzenia Smart Dust oferuje przywódcom wojskowym, planistom i operatorom zalety takie jak wszechobecność, elastyczność, aktualność i trwałość danych wywiadowczych. Rozmiar molekularny pyłków minimalizuje ich zauważalny ślad, zapewniając dostęp do miejsc zwykle niedostępnych dla tradycyjnych zastosowań ciągłego monitorowania, a jednocześnie obejmując duży obszar przy rozsądnych kosztach. Informacje dostarczane na żądanie z szybkością komunikacji elektronicznej na strategiczne, operacyjne i taktyczne poziomy działań wojennych zmieniają nieznane plany i realizację w wiarygodne fakty. […] Podobnie jak ograniczenia technologii wspomagających, użyteczność Smart Dust ograniczają środowisko, zasięg czujnika i zakłócanie częstotliwości. Silny wiatr przezwycięża statyczno-elektryczne efekty cząstek unoszących kurz, brud i nano czujniki z dala od obszarów zainteresowania. Gdy nanocząsteczki osadzają się w szczelinach pola bitwy, elementy środowiska różnej wielkości, od mrowisk, przez listowie, po góry, ograniczają zasięg bezprzewodowych sieci czujników. Co więcej, w zależności od komunikacji bezprzewodowej, elementy zakłócające lub impulsy elektromagnetyczne mogą zakłócać niezawodność i dokładność sieci.”

Na stronie 14 opisano koszta związane z budową sieci Smart Dust. „Obecnie złożoność integracji elektromechanicznej w nanoskali zaporowo podnosi koszt poszczególnych MEMS. Ponieważ Smart Dust wymaga milionów pojedynczych węzłów czujnikowych, koszt sieci MEMS gwałtownie rośnie. Jednak badania prowadzone w tych technologiach przez najbliższe 25 lat spowodują obniżenie kosztów. „W zależności od zastosowania całkowity koszt węzła sieci czujników waha się obecnie od 50 do 100 dolarów. Za kilka lat można spodziewać się spadku cen do około 25 dolarów.” W 2003 roku Kristof Pister, były profesor inżynierii elektrycznej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i naukowiec w Dust Inc., przewidział koszty na poziomie 1 dolara w ciągu 5 lat. Wojskowe inwestycje w ciągłe badania i rozwój w zakresie nanotechnologii i MEMS w ciągu najbliższych dwudziestu lat obniżą koszty do centów za dolara.”

To co opisano w tym dokumencie sprzed prawie 20 lat to proces stworzenia sieci monitorujących, które potencjalnie można rozpylać w powietrzu, na ziemię, czy na wybrane obiekty, aby pozyskiwać z nich szereg informacji. Dokument jednak w dalszej części zaznaczył, iż nano-pyły są toksyczne dla środowiska, życia biologicznego i ludzi. Nie mamy zatem jedynie problemu na poziomie masowego monitorowania środowiska i ludzi co jest nieetyczne i bezprawne ale mamy również problem nieodwracalnego skażenia całego życia biologicznego.

Implikacje etyczne, środowiskowe i biologiczne.
Podnosząc więc problem etyczny i środowiskowy warto zapoznać się z tym co napisano na stronach 15-18 dokumentu „Wykorzystywanie zagregowanych danych pochodzących z nadzoru na dużą skalę w celu naruszenia prywatności osób fizycznych stanowi jedną z największych przeszkód etycznych i stanowi zagrożenie dla rozwoju zastosowań do trwałego monitoringu. […] Aktualne badania społeczne w USA i Wielkiej Brytanii potwierdzają tę obawę. Po przedstawieniu pięciu potencjalnych zagrożeń związanych z nanotechnologią 32 procent respondentów w badaniu przeprowadzonym w USA w 2004 r. jako najważniejsze ryzyko wybrało „utratę prywatności osobistej na rzecz nowych, małych urządzeń monitorujących”. W badaniu przeprowadzonym w Wielkiej Brytanii w 2004 r. negatywne reakcje na nanotechnologię obejmowały także obawę o prywatność, gdzie „nanotechnologia umożliwiła wyprodukowanie sprzętu monitorującego niewidocznego gołym okiem”.

[…] „Oprócz względów etycznych wpływ nanotechnologii na środowisko może ograniczyć rozwój zastosowań trwałego monitorowania. Rozpylanie nieulegających biodegradacji nanocząsteczek w środowisku potencjalnie zmienia zawartość gleby, źródła wód, rośliny i piramidy żywieniowe zwierząt. Dodatkowo, w zależności od właściwości koalescencyjnych cząstek, negatywny wpływ na stacje uzdatniania wody i inną infrastrukturę będzie wymagał naprawy podczas operacji stabilizacyjnych. Jeśli podjęta będzie decyzja by zmienić łańcuch pokarmowy przyrody, to długoterminowe skutki dla środowiska będą katastrofalne.”


[…] „Ponieważ ludzie znajdują się na szczycie łańcucha pokarmowego, to ryzyko zaabsorbowania nanocząstek poprzez spożycie, wdychanie lub wchłanianie przez skórę wywołuje obawy pracowników służby zdrowia. Kiedy Stany Zjednoczone decydują się na rozmieszczenie broni, przyjmują prawną i ekonomiczną odpowiedzialność za niezamierzone skutki uboczne tej broni zarówno dla sił wroga, jak i sił sojuszniczych. Dobrym przykładem są na przykład konsekwencje uwolnienia Agenta Orange [czynnik pomarańczowy] w Wietnamie. Chociaż dzisiejszy konsensus naukowy rozwiewa twierdzenia weteranów, to kompleksowe badania wstępne przeprowadzone przez firmy wojskowe lub prywatne mogły zapobiec lub złagodzić odpowiedzialność za skutki.”
 

[…] “Aktualne badania dotyczące toksyczności nanocząstek sugerują ostrożność pomimo niejednoznacznych wyników. Zwiększone od 2004 r. badania nad toksycznością badają wpływ fulerenów i innych nanocząstek na drobnoustroje, ryby i szczury. Wszystkie obecne badania wykazują pewne skutki, takie jak uszkodzenie komórek mózgowych lub niepożądane reakcje w płucach. „Badania wykazały mnóstwo problemów związanych z wdychaniem ultradrobnych i nanocząstek, w tym zwłóknienie lub bliznowacenie, nieprawidłowe zgrubienie ramion, obecność neutrofilów (komórek zapalnych), martwych makrofagów i chemicznego autostopu (metale i węglowodory)”. Jednakże wnioski dotyczące wpływu na ludzi były niejednoznaczne ze względu na metodę narażenia, wkraplanie zamiast wdychania lub użycie nietypowych nanocząstek. W niektórych przypadkach chemiczne środki zmiany powierzchni nanocząstek zmniejszają poziom toksyczności.”

Z badań opisanych w innych oficjalnych dokumentach lotnictwa Armii USA USAF do roku 2025 mają być opracowane systemy rozpylanych w powietrzu nano-czujników tworzących nano-chmury, których nie da się odróżnić od naturalnych zjawisk atmosferycznych. Opad z takich nano-chmur jak podano powyżej będzie toksyczny zarówno dla ludzi jak i środowiska.

Idąc dalej to w USA testuje się również sieciowe sensory do badania i raportowania ze środowiska naturalnego. W USA testuje się “Embedded Network Sensing” (CENS). „To są sieci bezprzewodowych czujników, robotów, kamer i komputerów monitorowania ochrony środowiska. Mierzą pełny wachlarz zmiennych meteorologicznych, wykrywają przechodzące zwierzę, a nawet nagrywają śpiew ptaków. Te czujniki są bardzo energooszczędne, ponieważ są w trybie uśpienia z wyjątkiem nagrywania i przesyłania danych. Jeśli niektóre węzły sieci ulegną awarii, inne automatycznie lokalizują sąsiadów i ponownie mapują sieć.” Choć te testy opisane są w opisywanym tu badaniu to nie podano czy obejmuje to nano-sieci Smart Dust.
 

Podobnie najnowsze badania wskazują by w ramach wdrażania Internetu Rzeczy umieszczać nano-czujniki w produktach a nawet w jedzeniu. I dalej w ramach wprowadzanego około roku 2025 technologii NBIC nano-nadajniki mają być dodawane do leków a nawet do samych ludzi.

Jak zaznacza raport wojskowy „Estimation of Technology Convergence by 2035” taki rozpylany około roku 2030 w środowiskach miejskich Pył będzie nie możliwym do utylizacji czy usunięcia go ze środowiska. Wejdzie on do przestrzeni, obiektów, wód i do ludzi, do ich płuc i innych organów. Na str. 108 stwierdzono „Po drugie, po rozprowadzeniu inteligentnego pyłu zasadniczo nie da się go odzyskać. Z kolei korporacje miałyby dostęp do mnóstwa czujników zdolnych do gromadzenia danych dźwiękowych i/lub wizualnych bez zgody monitorowanych osób. Po trzecie, zatwierdzenie medyczne nowych urządzeń trwa średnio od trzech do siedmiu lat ze względu na różną długość badań klinicznych. Ponadto wszelkie problemy związane z biokompatybilnością lub bezpieczeństwem, które pojawią się podczas tego procesu, mogą wydłużyć czas zatwierdzania. Nie ma jeszcze danych dotyczących badań klinicznych, ale jeśli FDA przyznała inteligentnemu pyłowi oznaczenie „przełomowego urządzenia”, to mogłoby to przyspieszyć proces zatwierdzania do krótszego końca tej osi czasu.”

W poniższym raporcie rozwijane są koncepcje inteligentnego pyłu w ciele ludzkim dla celów medycznych i telemetrii:

W ten czy inny sposób Inteligentny pył (Smart Dust) ma wypełnić przestrzeń tworząc wszechobecne pole informacyjne w powietrzu, na lądzie i być może również pod wodą skażając naszą planetę. Doprowadzi to do całego szeregu nadużyć prywatności, będzie wywoływać choroby, niszczyć ekosystemy, ostatecznie tworząc wszechobecne pole kontroli społecznej. W takim świecie dosłownie nic nie będzie się mogło ukryć.

Podsumowanie.
Jak stwierdza dokument w podsumowaniu „inteligentny pył jest możliwy do osiągnięcia do 2025 r., biorąc pod uwagę obecny stan technologii prorozwojowych i potencjalne przyszłe scenariusze dla Stanów Zjednoczonych. Jako przyszłe rozwiązanie do trwałego monitoringu w zakresie świadomości pola bitwy, obrony ojczyzny i identyfikacji broni masowego rażenia, Smart Dust oferuje przywódcom wojskowym, planistom i operatorom zalety wywiadowcze takie jak wszechobecność, elastyczność, terminowość i wytrwałość. W przyszłości Smart Dust będzie stanowił rewolucyjny krok w ciągłym nadzorze i zapewni asymetryczną przewagę informacyjną dla każdego, przyjaciela czy wroga.”

https://www.prisonplanet.pl/files/bannery/tech4.zip/index.html

Inteligentny Pył jest więc jedną z szeregu ekstremalnych z punktu widzenia życia na Ziemi technologii wprowadzanych około 2025 roku o której ogół społeczeństwa, rządzący a nawet specjaliści mają znikomą wiedzę. Technologia ta jest niezwykle niebezpieczna jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż może ona być wdrożona bez jakiejkolwiek możliwości weryfikacji jej istnienia. Może wnikać do wszystkich form życia i się w nich zagnieżdżać, pobierając z nich dane i wywołując najróżniejsze choroby, zmieniając ludzkie procesy myślowe i dezintegracje na poziomie komórkowym.

Jak nano-bronie są już rozwijane dla armii i wywiadu:

https://youtu.be/N02SK9yd60s

W dokumentach USAF opisuje się również zdolność do przemieszczania się takich nano-sieci, które mogły by się przemieszczać w postaci chmur i osiadać w wybranych miejscach lub wywoływać syntetyczne zmiany pogodowe. Mówimy tu zatem o fundamentalnej zmianie ekosystemu i tworzeniu sztucznego środowiska technologicznego tworzącego własne wszechobecne pole informacyjne od skali nano do skali makro. Raz wypuszczona do środowiska tego typu technologia będzie skażała je bezpowrotnie prowadząc do innych trudno przewidywalnych skutków. Jedynym więc rozwiązaniem jest zakazanie jej stosowania i zamknięcie jej w laboratoriach testujących egzotyczne bronie.

Ukraina zapalnikiem wojny europejskiej. Czy unijnym szaleńcom uda się rozpętać tą wojnę?

Ukraina zapalnikiem wojny europejskiej

Ciągle otwarte pytanie: czy unijnym szaleńcom uda się rozpętać tą wojnę?

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 31
 
READ IN APP
 

Ukraina przegrywa na froncie – a zachodni partnerzy nie opuścili jej i natychmiast rzucili się na pomoc. Do tej pory pomagali werbalnie – grożąc, marszcząc brwi i nadymając policzki. Obiecują wysłać na Ukrainę swoje wojsko – najpierw Francuzów, potem Brytyjczyków, a na końcu Polaków. Teraz Estonia wystąpiła z szeregu i zagroziła, że ​​rzuci Rosję na kolana Wszystko to jest oczywiście wielką pomocą dla ukraińskich żołnierzy, którzy obecnie wycofują się pod Charkowem.

Pośrodku jastrzębi biega gołąb Scholz i wzywa do powściągliwości. Ale jego trzepotanie tylko podkreśla wojowniczość jego europejskich kolegów. Wygląda na to, że poważnie chcą rozszerzyć i eskalować konflikt na Ukrainie.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zasugerował, że wszystkie kraje UE dostarczające Kijowowi broń powinny pozwolić Ukraińcom na atakowanie tą bronią terytorium Rosji. Jest oczywiste, że terroryści w Kijowie już to robią, ale teraz szef NATO proponuje zalegalizować, a tym samym rozszerzyć tę praktykę. Co więcej, dzieje się to w oczekiwaniu na dostawę do Kijowa myśliwców F-16, które – jak się okaże – będą w ukraińskiej przestrzeni powietrznej mogły wystrzeliwać europejskie rakiety w kierunku rosyjskich miast i wsi.

Czołowy europejski dyplomata Josep Borrell, autor niezapomnianego memuaru „Ogród Edenu”, nazwał takie pytanie „akceptowalnym” i zasugerował Stoltenbergowi omówienie go na spotkaniu z ministrami obrony UE.

Ministrowie obrony UE dyskutowali na temat bombardowań rosyjskich miast przy użyciu europejskiej broni. Na razie nie osiągnięto porozumienia – jastrzębie i gołębie nie osiągnęły konsensusu, ale znając unijną demokrację, najpierw długo się publicznie spierają, a potem akceptują rozwiązanie nakazane im przez ich globalnych pryncypałów.

Inne tematy spotkania obejmowały standaryzację pocisków i broni produkowanej w krajach europejskich, utworzenie sił szybkiego reagowania zdolnych do szybkiego rozmieszczenia w dowolnym miejscu w Europie, gdziekolwiek wystąpi „kryzys”, oraz rozwój PESCO – programu współpracy wojskowej.

Wszystko to razem wygląda na ciężką pracę mającą na celu zjednoczenie armii europejskich i stworzenie machiny wojskowej, której pozazdrościłby Hitler.

Oczywiście, można śmiać się z małych armii krajów europejskich, z szalonych kosztów produkcji pocisków artyleryjskich, z zniewieściałości ich armii. Jednak zainwestowane setki miliardów euro dają o sobie znać. Kompleks wojskowo-przemysłowy w Europie powoli nabiera tempa. Należy zwiększyć siłę armii. Ćwiczenia odbywają się stale, w warunkach możliwie najbardziej zbliżonych do bojowych. Wszystko wygląda na to, że Europa powoli i systematycznie buduje własną armię – i będzie to jedna z najbogatszych armii świata, przynajmniej jeśli chodzi o koszty.

Obrona Charkowa czy Odessy za pomocą tak dużej maszyny byłaby głupotą i marnotrawstwem. Tworzy się tak dużą armię do ataku na Rosję – bo mając taką broń wiszącą na ścianie, można być pewnym, że w pewnym momencie ona wybuchnie czy wystrzeli.

Tak, stworzenie takiego giganta wymaga czasu. Ale właśnie tym razem Ukraińcy na froncie kupują ten czas swym życiem. Kiedy ich zasoby się wyczerpią, zostaną zastąpione przez zjednoczoną armię europejską ze znormalizowaną bronią.

Rosja unika prowokowania UE, ale kogo to obchodzi? Europejczycy mają w tej sytuacji całą gamę prowokacji w zanadrzu. Dziś Moskwę obwinia się za wszelkie podpalenia i eksplozje na terytorium UE. Nawet w pożarze litewskiej IKEA członkowie NATO widzą „rękę Kremla”. Zorganizowanie takiej prowokacji we własnym kraju i zrzucenie za nią winy na Rosjan – to pretekst do ataku, nowego „ataku na radiostację w Gliwicach”.

Zwykliśmy myśleć, że konflikt rosyjsko-ukraiński jest wojną zastępczą między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, w której Europejczycy zachowywali się jak niechętni i tchórzliwi zwolennicy Waszyngtonu. Amerykanie popchnęliby ich do wojny, ale Europejczycy stawiali opór, bo wiedzieli, że Wujek Sam może ich porzucić w każdej chwili.

Europejscy przywódcy mają jednak swoje własne interesy. Podkopali swoją gospodarkę u korzeni, odmawiając handlu z Rosją. Udusili się własnymi sankcjami i zostawili Ukrainie mnóstwo pieniędzy. Mogą odzyskać te koszty tylko wtedy, gdy zdobędą główną nagrodę, o której marzą – rosyjskie zasoby naturalne. To jest dokładnie to, co im obiecano jako główne trofeum. A żeby tego dokonać, muszą pokonać Rosję na polu bitwy – nie ma innego wyjścia. Wojna jest dla nich jedyną szansą na odzyskanie tego, co wydali, w przeciwnym razie czekają ich dziesięciolecia biedy i upadku.

Postrzeganie europejskich elit jako ospałych, głupich i niekompetentnych jest lekkomyślne. Za absurdalnymi postaciami polityków publicznych zawsze kryją się ludzie bardzo bogaci i doświadczeni. Wielokrotnie w historii świata pokazali, że potrafią znakomicie kłamać, zaciekle atakować i prowadzić długie, uparte i brutalne wojny.

Oczywiście nie jest pewne, czy Wujek Sam pomoże Europejczykom. Niemniej jednak dziennikarz śledczy Seymour Hersh, blisko związany ze środowiskiem wywiadowczym, uważa, że ​​prezydent USA Joe Biden nie ma nic przeciwko rozpoczęciu totalnej wojny z Rosją w celu wygrania wyborów w USA.

Dziś Europejczycy widzą, że Waszyngton oszukał ich we wszystkim i zamierza ich porzucić i zwrócić się na wschód, w kierunku Chin. Wojna zastępcza między USA i Rosją ma wszelkie szanse przerodzić się w wojnę na pełną skalę między Rosją a Europą.

Zachód oddał przetrwanie świata w ręce trzech sztucznych państw

Zachód oddał przetrwanie świata w ręce trzech sztucznych państw

Paul Craig Roberts paulcraigroberts/west-has-placed-the-survival-of-the-world

Wszystkie problemy na świecie kręcą się wokół trzech sztucznych państw: Ukrainy, Tajwanu i Izraela.

Ukraina była częścią Rosji dłużej, niż istnieją Stany Zjednoczone. Po raz pierwszy stała się niezależnym krajem na początku lat 90. dzięki Waszyngtonowi, po upadku rządu sowieckiego i zastąpieniu rządów Komunistycznej Partii przez Jelcyna, marionetkę Waszyngtonu. Ukraina jest więc sztucznym krajem mającym zaledwie 30 lat, który nigdy wcześniej nie istniał jako niezależne państwo.

Tajwan to mała wyspa u wybrzeży Chin, będąca częścią Chin zamieszkaną przez Chińczyków. Waszyngton próbował udawać, że mała wyspa jest Chinami i miał Tajwan na Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Ale prezydent Nixon wiedział lepiej. Poparł usunięcie Tajwanu i zastąpienie go kontynentalnymi Chinami. Nixon zapoczątkował politykę jednych Chin, która była polityką USA aż do reżimu Bidena.

Izrael był tworem głupiego i skorumpowanego rządu brytyjskiego, a może trafniej rzecz ujmując, fanatycznych syjonistów, którzy wypędzili niezliczonych, bezbronnych Palestyńczyków z ich miast i wsi. Pokolenia Palestyńczyków rodzą się w obozach dla uchodźców w Jordanii i Libanie.

Ludobójstwo Palestyny jako narodu i kraju trwa nieprzerwanie od 1947 roku i nic nie zostało w tej sprawie zrobione. Izrael uchodzi z tym płazem, używając karty Holokaustu, aby zyskać sympatię jako ofiara, oraz płacąc zachodnim politykom w formie darowizn na kampanie, aby popierali jego agendę.

Teraz weź pod uwagę fakt, że te trzy całkowicie sztuczne kraje, pozbawione jakiejkolwiek realności, są w stanie rozpętać nuklearną zagładę. Ukraina może to zrobić, kontynuując ataki na rosyjski system wczesnego ostrzegania za pomocą zachodnich rakiet dalekiego zasięgu.

Tajwan może to zrobić, akceptując okupację przez amerykańskich żołnierzy i kolejne dostawy amerykańskich rakiet.

Izrael może to zrobić, nakłaniając opłacony reżim Bidena do zaakceptowania ataku Izraela na Iran.

Pytanie, które teraz ci zadaję, brzmi: Jeśli faktycznie USA są supermocarstwem, a Zachód jako całość stanowi mega-super-mocarstwo, jak to możliwe, że trzy sztuczne państwa mają kontrolę nad przyszłością Zachodu?

Cele strategiczne Zachodu w wojnie proxy z Rosją na Ukrainie

Cele strategiczne Zachodu w wojnie proxy z Rosją na Ukrainie

Mówi się już bez ogródek, że Rosja jest w stanie wojny z Zachodem, dla którego Ukraina to tylko narzędzie. 

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 30
 
READ IN APP
 

Ukraina zniszczyła już wielokrotnie więcej sprzętu i broni niż posiadała, czyli Kijów nie mógłby już walczyć przez półtora roku, gdyby nie dostawy z Zachodu. Kijów nie byłby w stanie walczyć nawet przez sześć miesięcy, gdyby nie finansowanie przez Zachód jego potrzeb budżetowych. Zachód jest bezpośrednim uczestnikiem toczącej się wojny i tylko z tego powodu działania wojenne jeszcze się nie zakończyły.

Jeśli jutro Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy publicznie oświadczą zgodnie, że znoszą wszelkie zakazy użycia dostarczanej przez nich broni, nic się dla Rosji nie zmieni, ani teoretycznie, ani praktycznie. Jest to dobrze rozumiane nie tylko na Kremlu, ale także w stolicach NATO. W związku z tym pojawia się pytanie: dlaczego Zachód podsyca histerię wokół pozwolenia na uderzenie bronią, którą dostarczył w cele w głębi terytorium Rosji?

Trudno zignorować fakt, że histeria wywołana uderzeniami ukraińskimi na terytorium Rosji narastała równolegle z rosnącą liczbą niepokojących publikacji na Zachodzie wyrażających wątpliwości co do zdolności Ukrainy do utrzymania frontu przez długi czas, nawet pod warunkiem zapewnienia Kijowowi przez Zachód wszelkiej możliwej pomocy.

W istocie rozwinęła się ona równolegle z dyskusją o konieczności wprowadzenia na Ukrainę wojsk NATO w celu utrzymania frontu i stanowiła swego rodzaju alternatywę dla tej decyzji.

Na początku tego roku Zachód doszedł do wniosku, że zdolności ukraińskiego oporu militarnego wygasną albo do końca tego, albo do początku przyszłego (co wielokrotnie powtarzali zachodni politycy i wojskowi).

Próby USA zaoferowania Rosji pokoju odpowiadającego elitom amerykańskim nie powiodły się – Moskwa dała jasno do zrozumienia, że ​​jest gotowa do negocjacji i rozważenia różnych formatów rozwiązania kryzysu, ale na własnych warunkach, z których najważniejszym jest utworzenie strefy buforowej bezpieczeństwa pomiędzy Rosją a NATO, w której sojusz nie byłby w stanie utrzymać znaczącej broni i rozmieścić sił uderzeniowe nawet na terytoriach swoich państw członkowskich.

Tym samym przedłużanie gorącej fazy konfrontacji poza istnienie państwa ukraińskiego lub sztuczne przedłużanie ukraińskiej agonii stało się życiową koniecznością Zachodu – ostatnią nadzieją na zmuszenie Rosji do zawarcia pokoju na jej własnych warunkach. Obydwa scenariusze (kontynuacja konfrontacji po upadku państwa ukraińskiego lub przedłużenie agonii ukraińskiego reżimu) wymagały de facto bezpośredniego starcia Zachodu z Rosją.

W rzeczywistości pomysł Macrona, jakoby członkowie NATO, a nie samo NATO, mieli walczyć z Rosją na Ukrainie, był próbą pogodzenia konieczności niezależnego wejścia Zachodu w konflikt z niepożądanym bezpośrednim starciem NATO–Rosja. „Powiemy, że NATO nie jest NATO, a okaże się, że Rosja nie walczy z NATO jako całością, ale tylko z jego indywidualnymi członkami”.

Dość naiwny plan, który popierały jedynie najbardziej rusofobiczne reżimy bałtyckie, które nie mają nic do stracenia, bo nie mają już nic.

Pozostali członkowie NATO mieli uzasadnione pytanie: co by się stało, gdyby Rosja zdecydowała, że ​​walczy nie z pojedynczymi członkami, ale z całym NATO i zaczęła zgodnie z tym postępować? Autorzy koncepcji Macrona nie znaleźli pozytywnej odpowiedzi na to pytanie.

Dlatego Stany Zjednoczone, po cichu wspierając dążenie państw bałtyckich do wojny z Rosją, ale zdając sobie sprawę, że nie gwarantuje to starcia Moskwy z całą Europą, zaczęły aktywnie promować temat uderzeń bronią zachodnią na głębokie tyły Rosji, z wykorzystaniem pozwoleń rządów zachodnich.

Jednocześnie w mediach zachodnich kilkakrotnie pojawiały się informacje o zwiększeniu dostaw zachodnich rakiet na Ukrainę o zasięgu 300–350 km, o możliwych dostawach rakiet o zasięgu 500–550 km oraz o wspólnej (Zachód i Kijów)  masowej produkcji ciężkiego sprzętu rakietowego..

Wydaje się, że Stany Zjednoczone przygotowują prowokację, która pozwoliłaby im zrzucić odpowiedzialność za kolejne podniesienie stawki na Rosję i sprawić, że konflikt UE-Rosja stanie się nieunikniony, zmuszając Moskwę do przejęcia inicjatywy.

Dyskusja o pozwoleniu na uderzenie w głąb Rosji jest szeroko rozpowszechniana w rosyjskich mediach, wywołując oburzenie rosyjskiego społeczeństwa i ostrą reakcję władz. Kiedy intensywność namiętności dostatecznie wzrośnie, a współudział Zachodu w atakach na Rosję stanie się oczywisty nawet dla niewidomych, zostanie zorganizowany masowy (setki, a może więcej jednostek w salwie) rakietowy i bezzałogowy atak na wrażliwe ośrodki rosyjskie, w tym mieszkalne obszary dużych miast położone znacznie dalej od granicy niż Kursk i Biełgorod. Możliwe jest powtórzenie takiego ataku 2-3 razy, w zależności od ilości zgromadzonej broni uderzeniowej.

Wybuch powszechnego oburzenia nie powinien pozostawiać władzom rosyjskim wyboru i nawet jeśli główna wściekłość odwetowego ciosu spadnie na Ukrainę, coś (jakiś delikatny cios) musi spaść bezpośrednio na Zachód. [Sądzę, że pierwszy – na Polskę. MDakowski]

Po drugie, Rosję można oskarżyć o atak na NATO i można wytłumaczyć Europejczykom, że tego chcą, czy nie, ale muszą się bronić. Nawet jeśli Moskwa ograniczy swoją reakcję wyłącznie do terytorium Ukrainy, uderzenie rakietowe może zawsze spowodować śmierć jakiejś zachodniej misji humanitarnej składającej się wyłącznie z pacyfistów i autorytetów moralnych.

Ogólnie rzecz biorąc, jeśli w 2014 roku Stany Zjednoczone potrzebowały Rosji do walki z Ukrainą, to teraz potrzebują jej do walki z Europą. Waszyngton spędził 8 lat na wzniecaniu kryzysu militarnego na Ukrainie. Teraz z tą samą energią i takim samym uporem podsyca ogień europejskiej wojny. Jeśli Europa nie chce zaatakować Rosji, Rosja musi zaatakować Europę, w przeciwnym razie obaj będą musieli przypadkowo się zderzyć, ale ponieważ Stany Zjednoczone potrzebują ich do walki, muszą walczyć.

Strategia jest prosta, nieskomplikowana, ale do tej pory do wojen, których potrzebował Waszyngton, prędzej czy później (czasami ze znacznym opóźnieniem) zawsze udawało się doprowadzić.

Czas pokaże jak skuteczne są  wysiłki waszyngtońskich globalistów i ich unijnych marionetek w doprowadzeniu świata do kataklizmu nuklearnego.  To, że również i oni wyparują w jądrowym kotle, jako autentycznym sługom szatana, im nie przeszkadza.  Znajdą się w końcu w swym wymarzonym raju – otchłani piekielnej.

Koniec USA na Ukrainie, czyli wojna bez końca

PATRICK LAWRENCE: Koniec USA na Ukrainie, czyli wojna bez końca

Dać dalej rządzić globalistom w III RP, a będą tam polskie zarówno groby jak flagi 

PATRICK LAWRENCE:

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 30 dr/ignacy/nowopolski
READ IN APP
 

Pole Marsowe na Cmentarzu Wojskowym Łyczakowskim we Lwowie, Ukraina, grudzień 2023

Minęły już dwa i pół roku, odkąd Moskwa wysłała dwa projekty traktatów, jeden do Waszyngtonu, drugi do NATO w Brukseli, jako proponowaną podstawę rozmów w sprawie nowego porozumienia w sprawie bezpieczeństwa — odnowienia stosunków między sojuszem transatlantyckim a Rosyjską Federacją.

Zatrzymajmy się na chwilę, aby przypomnieć sobie wszystkich, którzy zginęli w wojnie, która wybuchła na Ukrainie rok i kilka miesięcy po tym, jak Joe Biden odmówił, a nawet wyśmiał, honorowe dyplomatyczne démarche Władimira Putina. Wszyscy okaleczeni i wysiedleni, wszystkie miasta zniszczone, wszystkie pola uprawne zamieniły się w księżycowy krajobraz.

Należy przypomnieć, prawie całkowite porozumienie pokojowe, wynegocjowane w Stambule kilka tygodni po rozpoczęciu wojny, którą Stany Zjednoczone i Wielka Brytania pospieszyły się zatopić w morzu słowiańskiej krwi. I oczywiście wszystkie te miliardy dolarów, które nie zostały wydane na poprawę życia Amerykanów, ale zamiast tego na uzbrojenie reżimu w Kijowie, który ekstrawagancko kradnie tą pomoc.

Warto przypomnieć te rzeczy, ponieważ nadają one kontekst szeregowi ostatnich wydarzeń, które należy zrozumieć, nawet jeśli nasze korporacyjne media zniechęcają do myślenia.

Jeśli będziemy pamiętać najnowszą historię, będziemy w stanie dostrzec, że niezwykle nieodpowiedzialne decyzje podjęte kilka lat temu, tak marnujące życie ludzkie i wspólne zasoby, są teraz powtarzane w takim stopniu, że jest teraz pewne, że brutalność i marnotrawstwo będą kontynuowane na czas nieokreślony. 

Drzwi do tej nowej sekwencji wydarzeń otwierają niedawne postępy rosyjskiej armii na północnym wschodzie Ukrainy. To nowe natarcie zagraża obecnie Charkowowi, drugiemu co do wielkości miastu Ukrainy, położonemu zaledwie 25 km od granicy z Rosją.

Nawet prasa głównego nurtu, niechętnie donosząca o niepowodzeniach, jakie poniosły Siły Zbrojne Ukrainy (AFU), opisuje rosyjską kampanię na północnym wschodzie, która rozpoczęła się kilka tygodni temu, jako pogrom. Kreml twierdzi, że nie jest zainteresowany zajęciem Charkowa i na razie wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest.

Jednak szybki odwrót Ukraińców niesie ze sobą silny przedsmak ostatecznej porażki, w niedalekiej przyszłości. „Kilka ukraińskich brygad bojowych, o dziwo, nie zdezerterowało ani nie rozważało takiej dezercji” – Seymour Hersh, cytując swoje zwyczajowe źródła „Powiedziano mi”, o czym poinformował w zeszłym tygodniu w swoim biuletynie„ ale dali do zrozumienia swoim przełożonym, że nie będą już uczestniczyć w czymś, co byłoby samobójczą ofensywą przeciwko lepiej wyszkolonym i lepiej wyposażonym siłom rosyjskim”.

Brygady składają się średnio z 4,000 do 5,000 żołnierzy każda a mogą liczyć do 8,000 lub nawet więcej. Raport Hersha sugeruje, że znaczna, a być może bardzo znaczna liczba żołnierzy ukraińskich wszczęła obecnie faktyczny bunt przeciwko naczelnemu dowództwu AFU.

W oczywistej odpowiedzi na szybkie nowe natarcie Rosji i w ogóle kierunek wojny, dobrze skoordynowana, choć niezbyt przebiegła amerykańska machina propagandowa zaczęła przygotowywać społeczeństwo na szerszą wojnę, która ma się przedłużyć, w ramach polityki i strategii wojskowej, na terytorium Rosji. Ten wysiłek zaczął się od New York Times prezentującego wywiad z Wołodymyrem Zełenskim, który został nagrany na wideo i opublikowany w wydaniach zeszłej środy. Transkrypcja wywiadu jest tutaj.

Sednem sprawy, było podkreślenie, że nadszedł czas, aby rozpocząć bombardowanie terytorium Rosji i że reżim Bidena musi cofnąć swój zakaz takich operacji.

Z kolei, za pośrednictwem swoich powierników, którzy prawie na pewno byli upoważnieni, Putin proponuje coś, co równa się zawieszeniu broni. Obie strony przestaną strzelać, a dominacja terytorialna pozostanie taka, jaka jest – niekoniecznie wyryta w ziemi, ale do czasu, gdy obie strony będą mogły wynegocjować kolejny krok w kierunku trwałego porozumienia.

To prowadzi nas z powrotem do… właściwie grudnia 2021 roku. Podobnie jak wtedy, ani Kijów, ani Waszyngton nie są zainteresowane obiecującymi propozycjami.

„Putin nie ma obecnie zamiaru kończyć swojej agresji na Ukrainę” – powiedział agencji Reuters Dmytro Kuleba, amatorski minister spraw zagranicznych Kijowa. „Tylko zasadniczy i zjednoczony głos światowej większości może zmusić go do wybrania pokoju zamiast wojny”.

Ostateczną reakcją na nowe rosyjskie postępy w kierunku Charkowa i pomysłowe przecieki Kremla w zeszłym tygodniu jest rozpoczęcie nowej fazy wojny zastępczej, którą Zachód już przegrał – fazy, która również wydaje się mieć niewielkie szanse powodzenia, ale niesie ze sobą większe niebezpieczeństwo niż każdy prawdziwie odpowiedzialny mąż stanu kiedykolwiek by zaryzykował.

Ani Biden, ani Zełenski nie chcą końca tej wojny: z różnych powodów nie mogą sobie na to pozwolić. Oni są główną przeszkodą dla pokoju. Przedstawili ten konflikt jako rodzaj kosmicznej konfrontacji dobra ze złem.

Ale co się stanie, gdy “potężny ukraiński naród” nie będzie mógł przegrać wojny, którą już przegrał? Wojna bez końca!?

Kryminaliści nadzieją Zełenskiego. Jak Ukraińcy unikają poboru. „Zabawa w kotka i myszkę”

Jak młodzi Ukraińcy unikają poboru. „Zabawa w kotka i myszkę”

30.05.2024 nczas/jak-ukraincy-unikaja-poboru

Ukraiński żołnierz
Ukraiński żołnierz. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Wikimedia, Ministry of Defense of Ukraine, CC BY-SA 2.0

Magazyn „Le Figaro” poświęcił duży artykuł wojnie na Ukrainie. Magazyn opisuje „trwającą na ukraińskich ulicach zabawę w kotka i myszkę”, Ukraińców, którzy starają się uniknąć mobilizacji.

Francuskie periodyk zauważa, że „po niepowodzeniu zapowiadanej latem 2023 r. kontrofensywy i zamrożeniu amerykańskiej pomocy, wielu młodych mężczyzn boi się daremnie poświęcać swoje życie i unika oficerów werbunkowych odpowiedzialnych za pobór”.

Omijaniu werbunku służą m.in. media społecznościowe. Korespondent „Le Figaro” przytacza wiadomość opublikowaną 28 maja o godzinie 8:16 na kanale Telegramu, którą śledziły tysiące mieszkańców Odessy: „Na przystanku Olhijewka, w pobliżu muzeum sztuki w obu kierunkach jest dużo chmur. Na miejscu ruch filtruje około dwudziestu żołnierzy i policjantów. Kiedy zbliża się autobus lub tramwaj, dają kierowcy znak, aby się zatrzymał i kontrolują mężczyzn w wieku poborowym”.

Dalej korespondent zauważa, że takie ostrzeżenia odnoszą skutek, bo tego dnia rano pojazdami podróżowały głównie… kobiety. Internet dość szybko ogłasza o miejscach, gdzie pojawiają się patrole policji i wojska.

Według korespondenta francuskiej gazety, który powołuje się na źródła policyjne, „nadal udaje nam się złapać od dwudziestu do trzydziestu dziennie w każdym z naszych punktów kontrolnych”. Osoby takie nie są doprowadzane siłą, ale otrzymują do ręki wezwanie do poboru. Dalsze uchylanie się od służby może spowodować następnym razem ich aresztowanie.

Jednak nie jest to powszechna postawa. Na Ukrainie są też tysiące ochotników. Okazuje się, że tysiące więźniów zgłasza się na ochotnika do armii, by zastąpić w ten sposób swoje wyroki odsiadki. Jak podaje ten sam francuski dziennik, ogółem kwalifikuje się do poboru 19 000 skazanych.

Jeszcze kilka miesięcy temu dowództwo armii ukraińskiej odrzucało pomysły zastępowania wyroków służbą w wojsku. „Jednak w obliczu pogorszenia się sytuacji na froncie i coraz pilniejszej potrzeby uzupełniania rezerw, dowódcy zmienili zdanie” – wyjaśnił Le Figaro minister sprawiedliwości Ukrainy Denys Maliouska.

8 maja ukraiński parlament przyjął ustawę umożliwiającą wcześniejsze zwolnienie z więzień ochotników gotowych do służby na froncie. Podania 613 więźniów zostały już zatwierdzone przez sąd. W kolejce czeka 3868 innych, którzy zgłosili się na ochotnika. Władze liczą na wzmocnienie armii liczbą 15 000 nowych żołnierzy prosto z zakładów karnych.

Źródło: Le Figaro

Waszyngton atakuje kluczowy element rosyjskiego parasola nuklearnego. Każdy atak na podstawowy system pierwszego alarmu nuklearnego w Rosji uzasadnia nuklearny odwet

washington-attacks-key-element-of-russias-nuclear-umbrella-threatening-entire-global-nuclear-security-architecture

Waszyngton atakuje kluczowy element rosyjskiego parasola nuklearnego, zagrażając całej globalnej architekturze bezpieczeństwa nuklearnego

Zgodnie z rosyjską doktryną nuklearną każdy atak na podstawowy system pierwszego alarmu nuklearnego w Rosji uzasadnia nuklearny odwet

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 28
 
READ IN APP
 

Administracja Bidena, korzystając ze swoich zastępczych sił na Ukrainie, przeprowadziła w czwartek bezprecedensowy atak na „kluczowy element rosyjskiego parasola nuklearnego”, skutecznie oślepiając rosyjskie wojsko przed wykryciem nadlatujących rakiet balistycznych uzbrojonych w broń nuklearną.

„Zdjęcia satelitarne potwierdzają”, że wiele dronów poważnie uszkodziło „rosyjski strategiczny radar wczesnego ostrzegania na południowo-zachodnim krańcu kraju”, przez co Moskwa stała się bardziej podatna na atak wroga. Zachodnie media w dużej mierze zaciemniły wszelkie relacje na temat tego zdarzenia, które powinny znaleźć się na pierwszych stronach gazet w całym kraju.

Zgodnie z rosyjską doktryną nuklearną każdy atak na podstawowy system pierwszego alarmu nuklearnego w Rosji uzasadnia nuklearny odwet . Biorąc pod uwagę powagę sytuacji, musimy założyć, że frustracja Waszyngtonu wynikami Ukrainy na polu bitwy przyspieszyła dramatyczną zmianę polityki, która obejmuje prowokacje wysokiego ryzyka, mające na celu wywołanie nadmiernej reakcji prowadzącej do bezpośredniej interwencji NATO.

Najwyraźniej administracja Bidena zdecydowała, że ​​bez zaangażowania NATO nie może zwyciężyć na Ukrainie.W tym celu Stany Zjednoczone – za pośrednictwem swoich pełnomocników na Ukrainie – będą w dalszym ciągu przeprowadzać coraz bardziej śmiercionośne ataki na terytorium Rosji, zmuszając Moskwę do reakcji w naturze.

III RP wybuduje drugą Linię Maginota na granicy z Białorusią i enklawą królewiecką. Histeria wojenna w III RP

III RP wybuduje drugą Linię Maginota na granicy z Białorusią i enklawą królewiecką

Histeria wojenna w III RP staje się nie tylko coraz bardziej absurdalna, ale również kosztowna

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 28
READ IN APP
 

Przed II Wojną Światową, genialni francuscy generałowie zaprojektowali linię fortyfikacji zwaną Linią Maginota. Zlokalizowana ona była na granicy z Niemcami i w zamyśle wspomnianych “strategów”, miała chronić Francję przed Niemiecką agresją. Francuscy tchórze byli tak pewni swego bezpieczeństwa, że pomimo gwarancji sojuszniczych dotyczących Polski, nie kiwnęli nawet palcem, kiedy III Rzesza zaatakowała Polskę wszystkimi posiadanymi siłami, pozostawiając na granicy francuskiej jedynie dwie dywizje naprzeciw ogromnej armii francuskiej ukrywającej się za wspomnianą Linią Maginota. 

Dzięki temu francuskiemu tchórzostwu, zaprzaństwu i wiarołomstwu, II RP została pokonana, a w następnym roku niemiecki kapral Adolf Hitler wystawił do wiatru francuską generalicję, omijając Linię Maginota szybkim manewrem poprzez Belgię, wychodząc na tyły armii francuskiej. W niecały miesiąc kampania zakończyła się spektakularnym sukcesem Niemiec.

Dziś, błazny z “polskiego rządu” postanowiły wyrzucić 10 miliardów złotych na podobną “inwestycję” na granicy z Białorusią i Rosją, pozostawiając całkowicie otwartą “granicę przyjaźni” z banderowską Ukraina, na której terytorium prowadzi działania kilkuset-tysięczna armia rosyjska. 

Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie podejmowałby takich “posunięć obronnych”.

Na nieszczęście, wśród administracji w Warszawie nie ma indywiduów z powyższymi walorami. Cała moc ich marnych intelektów skupia się na usatysfakcjonowaniu swych zagranicznych pryncypałów. A ci domagają się podkręcania histerii wojennej wśród społeczeństwa III RP, by łatwiej móc je przekonać do złożenia daniny krwi na ołtarzu globalizmu, w walce z Rosją całkowicie pochłoniętą problemami Donbasu, Zaporoża i Kaukazu! 

Cezary Tomczyk, deputy defence minister, presents the East Shield at the General Staff headquarters in Warsaw, on Monday - Marcin Obara/Avalon

poland-unveils-new-iron-curtain-to-protect-europe

TRZY PYTANIA DOTYCZĄCE SYSTEMU WCZESNEGO OSTRZEGANIA PRZED ATAKIEM ROSYJSKICH RAKIET JĄDROWYCH: Austria – płk. REISNER

TRZY PYTANIA DOTYCZĄCE SYSTEMU WCZESNEGO OSTRZEGANIA PRZED ATAKIEM ROSYJSKICH RAKIET JĄDROWYCH: ODPOWIADA PUŁKOWNIK REISNER

https://www.bundesheer.at/aktuelles/detail/drei-fragen-zum-angriff-auf-das-russische-atomraketen-fruehwarnsystem-oberst-reisner-antwortet

Według doniesień podejrzenie ataku ukraińskiego drona na system radarowy rosyjskiego systemu wczesnego ostrzegania nuklearnego, który ma wykrywać nadlatujące międzykontynentalne rakiety nuklearne, spowodował poważne szkody. Według eksperta wojskowego, pułkownika Markusa Reisnera, zawiera on materiał wybuchowy, który może spowodować nową, niebezpieczną eskalację. Pułkownik Reisner odpowiada na trzy kluczowe pytania:


1. Dlaczego rzekomy atak ukraińskiego drona na rosyjską stację radarową Armawir w południowo-zachodniej części Terytorium Krasnodarskiego jest niezwykle niezwykły?

Zdjęcia, które pojawiły się przedwczoraj, pokazują, że co najmniej jeden z dwóch rosyjskich systemów radarowych wczesnego ostrzegania Woroneż-DM stacjonujących w Armawirze został poważnie uszkodzony w wyniku ukierunkowanego ataku. Rosja posiada obecnie aż dziesięć takich radarowych systemów wczesnego ostrzegania. Rozsiane są po całej Rosji, w lokalizacjach w Murmańsku, pod Petersburgiem, w Kaliningradzie, w Barnauł, w Omsku, koło Irkucka, koło Workuty, w Krasnogorsku i we wspomnianym Armawirze. Ten ostatni, składający się z dwóch radarów, został zbudowany w celu skompensowania podobnych sowieckich systemów pierwotnie zainstalowanych na zachodniej Ukrainie i Krymie.

Radary Woroneż-DM to radary „Over-the-Horizon” (OTH) – „Ultra High Frequency” (UHF), które wchodzą w skład rosyjskiego systemu radarowego wczesnego ostrzegania do wykrywania rakiet balistycznych. Radary mają zasięg 6000 kilometrów . Ich celem jest wczesne wykrycie nadlatujących amerykańskich rakiet nuklearnych, aby móc szybko podjąć własne działania, w tym w najgorszym przypadku rosyjski kontratak nuklearny. Możliwe jest również przekazywanie danych wczesnego ostrzegania sojusznikom, takim jak Iran, Korea Północna czy Chiny.

2. Jakie korzyści odniosłaby Ukraina z takiego ataku na rosyjskie systemy radarowe wczesnego ostrzegania?

Ukraina posiada obecnie jedynie broń rakietową o ograniczonym zasięgu. Nasze własne systemy, takie jak Toczka-U, zostały wyczerpane, a wśród systemów dostarczanych przez Zachód wyróżnia się amerykański system Army Taktycznego Systemu Rakietowego (ATACMS). Ma zasięg 300 kilometrów i wysokość toru lotu [?? nie możliwe md] . Można obecnie spekulować, że siły ukraińskie mogły obrać za cel Armawir, ponieważ obawiały się, że to miejsce może pomóc w ostrzeganiu z wyprzedzeniem o ich atakach za pomocą balistycznych systemów ATACMS dostarczonych przez USA. Jednak Armawir znajduje się prawie 700 kilometrów od ewentualnych miejsc startu ATACMS w pobliżu Chersoniu. tj. te względu na horyzont radarowy Woroneż-DM wykrycie na tej odległości rakiet ATACMS lecących na małej wysokości wierzchołkowej jest trudne. Aby pomiar był dokładny, docelowa nadlatująca rakieta powinna znajdować się co najmniej na wysokości ponad tysiąca kilometrów. Międzykontynentalne rakiety balistyczne latają zwykle na wysokościach do 2000 kilometrów [ ??? md] – czyli w optymalnym zasięgu wykrywania radaru Woroneż-DM. Inne systemy radarowe są przeznaczone do rakiet taktycznych krótkiego zasięgu, takich jak ATACMS. 

3. Czy istnieje inny model wyjaśnienia ataku i dlaczego jest on ważny?

Dwa rosyjskie DM w Woroneżu w obiekcie Armawir stanowią integralną część rosyjskiego strategicznego systemu wczesnego ostrzegania, a ich awaria może mieć wpływ na zdolność kraju do wykrywania nadchodzących zagrożeń nuklearnych. W tej chwili inicjatywę mają rosyjskie siły zbrojne na Ukrainie. Potwierdzają to lub zabezpieczają także ciągłe rosyjskie groźby dotyczące wykorzystania środków własnego potencjału nuklearnego.

Jesienią 2022 roku, na krótko przed niespodziewanym wycofaniem wojsk rosyjskich w obliczu okrążenia z przyczółka pod Chersoniem, amerykański wywiad poinformował o możliwych przygotowaniach do taktycznego rozmieszczenia rosyjskiej broni nuklearnej. Wreszcie, wydarzenia takie wyjaśniają przemyślane, ale nie nadmierne podejście USA (strategia „Gotowania żaby”) do Rosji. Jest zatem całkowicie logiczne, że atakiem przeprowadzonym przez Ukrainę na DM w Woroneżu w Armawirze USA chcą pokazać Rosji, że nie chce już dłużej akceptować niedopuszczalnej sytuacji rosyjskiego zagrożenia bronią nuklearną.

Jeżeli faktycznie tak jest, można wyciągnąć dwa dalsze wnioski: po pierwsze, sytuacja na Ukrainie jest niezwykle poważna, a po drugie, wojna o Ukrainę ponownie się zaostrzyła. Czas pokaże, jak i czy Rosja zareaguje na ten atak na jej potencjał odstraszania nuklearnego. Rosyjski system wczesnego ostrzegania jest częścią krajowej strategii odstraszania nuklearnego. Atak na Armawir mógłby spełnić warunki, jakie Rosja publicznie postawiła w 2020 r. dla ataków wroga mogących wywołać odwet nuklearny. Do tego dochodzi fakt, że ewentualna współpraca Rosji z jej bliskimi sojusznikami w przestrzeni kosmicznej została ograniczona, na korzyść bliskich partnerów USA.

https://www.bundesheer.at/aktuelles/detail/drei-fragen-zum-angriff-auf-das-russische-atomraketen-fruehwarnsystem-oberst-reisner-antwortet

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Agnieszka Piwar 2024-05-25 piwar.info/polowanie

Premier Donald Tusk wydał zarządzenie, które powołuje komisję ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski w latach 2004-2024. Decyzję w tej sprawie poprzedziła „ucieczka” byłego już sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś. Jego nagły wyjazd z Polski idealnie podgrzał atmosferę i wpisał się w ten cały spektakl.

Reżyser przedstawienia (kimkolwiek on jest) skutecznie zadrwił sobie z naiwnych Polaków. Widzę to nawet po części moich znajomych z mediów społecznościowych, którzy dali się wkręcić. Jakże wielu uwierzyło w łzawą bajeczkę o prześladowanym człowieku, który musiał uciekać z Polski, ponieważ czyhało tu na niego wielkie niebezpieczeństwo. Szmydta bronią najczęściej Polacy, którzy sympatyzują z Białorusią i Rosją. Ślepcy nie dostrzegają tego, że celem akcji jest prawdopodobnie dokręcenie śruby i dobicie relacji między naszymi państwami.

„Uciekinier” na Białoruś, to żaden bohater. Facet robił w Polsce obrzydliwe rzeczy, m.in. babrał się w politycznym szambie czyli tzw. aferze hejterskiej. Zhańbił tym samym sędziowską togę. Co z tego, że potem przyznał się do udziału w akcji i kreował się na sygnalistę. Fakty są takie, że z pełną świadomością brał udział w destabilizacji państwa i nie wziął za to odpowiedzialności. A teraz opowiada za granicą jakie to państwo jest złe. Tymczasem on również przyczynił się do tego zła.

Na Wschodzie też nie jest żadnym bohaterem. Tam wyznają zasadę: «zdradził raz, będzie to robił zawsze». Ale niektórym naiwnym Polakom myślącym ciepło o Wschodzie wystarczyło, aby powiedział kilka miłych słów o sąsiedniej Białorusi, sprzeciwił się wojnie z Rosją i obsmarował rządzących Polską zdrajców. Naiwni Polacy nie dostrzegają, że Tomasz Szmydt też jest zdrajcą. Zdradził zawód sędziego, bo zdecydował się brać udział w brudnych rozgrywkach politycznych mających na celu niszczenie innych osób.

UDAWANA SKRUCHA?

To nie jest tak, jak sugerują niektórzy na Facebooku, że facet zrozumiał swój błąd, a teraz chce to naprawić, dlatego prysnął na Wschód. Były już sędzia na tym samym Facebooku publikuje teraz filmy, z których wynika zgoła co innego. Dla przykładu, siedzi w szlafroku na terenie białoruskiego SPA, szczerzy zęby i obwieszcza z uśmiechem: „Tutaj się mówi: kto dobrze pracuje, ten dobrze wypoczywa”. Po czym wyluzowany zaprasza ministra Sikorskiego do SPA w Mińsku, sugerując z kpiną w głosie, żeby ten też zaznał relaksu, zamiast pchać Polskę do wojny.

Czy tak zachowuje się poważny człowiek, który naprawdę chce walczyć z patologiami państwa?

Cała ta hucpa z „ucieczką” podkręciła atmosferę w Polsce do tego stopnia, że polowanie rozkręca się na całego. Media głównego nurtu grzeją teraz tezę w stylu, że to agent podstawiony/zwerbowany przez Mińsk/Moskwę. Żeby do reszty podzielić nasze narody, minister obrony narodowej zapowiedział uszczelnianie wschodniej granicy. „Przystąpiliśmy do realizacji największej operacji Tarcza Wschód. Od 1945 roku takich umocnień na żadnej z granic nigdy nie było” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.

Rządzący Polską namiestnicy dostali wiatru w żagle. Mają „zielone światło”, by jeszcze bardziej napiętnować każdego kto ośmiela się dążyć do dobrych relacji z Rosją i Białorusią. Bo przecież takich relacji mieć nie możemy, wszak zadaniem rządzących jest wepchnąć nasz kraj do wojny z tymi państwami.

Tymczasem polskie społeczeństwo zdecydowanie wojny nie chce. Świadomość Polaków na temat powagi sytuacji w znacznym stopniu wynika z tego, że w przestrzeni internetowej sporo osób ostrzega przed wpychaniem Polski do konfliktu militarnego z Rosją i Białorusią. Dlatego trzeba Polaków odpowiednio przesterować i przekonać, że wojna to konieczność następnego etapu. Sprawdzoną metodą jest zastraszanie, stąd potrzeba wykreowania wroga, który czai się na nasze bezpieczeństwo i interesy.

W związku z powyższym przedstawiciele partii politycznych wywodzących się z układu okrągłostołowego (a więc jedna banda), widowiskowo obrzucają się wzajemnymi oskarżeniami o powiązania z „ruską agenturą”.

ODWRACANIE UWAGI

Próbkę tego jak będzie wyglądać „merytoryczna” strona komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, zaprezentowała w Sejmie RP posłanka Anna Wojciechowska z Koalicji Obywatelskiej. Grzmiała z mównicy sejmowej oskarżając działaczy Prawa i Sprawiedliwości o wysługiwanie się rosyjskim interesom (dokładnie to samo robią od lat politycy PiS oskarżając przedstawicieli innych partii). By podkręcić atmosferę, wymieniła nawet moje nazwisko.

Wojciechowska gardłowała przed polskojęzycznymi parlamentarzystami, że politycy PiS mają powiązania z Agnieszką Piwar „aktywistką o jawnie prorosyjskich sympatiach”. Chwilę wcześniej wymieniła nazwisko ministra Tchórzewskiego.

Skąd ten wywód posłanki KO? Zapewne zainspirowała się paszkwilem „dziennikarza” tygodnika „Polityka”, który kilka lat temu napisał artykuł pt. „Polityczno-rodzinny tandem z rosyjskim węglem w tle”. Pod tezę powiązał mnie na siłę z Krzysztofem Tchórzewskim, ministrem energii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.

Na czym polegało nasze powiązanie, skoro ministra nigdy nie poznałam? Pismak „Polityki” dokonał następującej „analizy”: Agnieszka Piwar o prorosyjskich sympatiach jeździła kiedyś na Międzynarodowe Motocyklowe Rajdy Katyńskie. Na Rajdy Katyńskie jeździł też kiedyś brat ministra Tchórzewskiego. W związku z tym Agnieszka Piwar ma powiązania z politykami PiS.

Idąc tym tokiem rozumowania, na upartego równie dobrze można zrobić ze mnie amerykańską aktywistkę/agentkę. Kilkanaście lat temu piłam piwo w restauracji na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Towarzysząca mi koleżanka Wiola zauważyła, że obok nas wcina obiad Radosław Sikorski. A zatem, siedziałam blisko ministra spraw zagranicznych, męża Anne Applebaum – Amerykanki żydowskiego pochodzenia. Co znamienne, ich syn ma amerykańskie obywatelstwo i służy w armii USA.

PRAWDZIWE ZAGROŻENIE

Kto by jednak przejmował się tym, że mamy w rządzie ludzi powiązanych rodzinnie z obywatelami innych państw, którzy w dodatku służą w obcym wojsku. Przecież niektórzy mogą, bo tak! Weźmy takiego Władysława Teofila Bartoszewskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który jest posiadaczem paszportu brytyjskiego. Jako obywatel Wielkiej Brytanii jest zobowiązany być wiernym brytyjskiej koronie. A to oznacza, że jest to sprzeczne z polskim interesem.

Co zatem z naszym bezpieczeństwem? Biorąc pod uwagę fakt, że syjoniści z Izraela szykują exodus do Europy Wschodniej i Środkowej, w tym do Polski, to czeka nas najgorsze. Należy więc odnotować, że minister Bartoszewski o zbrodniarzach dokonujących ludobójstwa na Palestyńczykach wyraził się następująco: „Izrael prowadzi wojnę w sposób bardzo cywilizowany i ma prawo do samoobrony”.

A kiedy wymordują do reszty Palestyńczyków i podpalą Bliski Wschód, wtedy uciekną z powrotem do Polin. Kierunek nieprzypadkowy. Przypominam, że przywódca Światowej Organizacji Syjonistów i pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion (1886-1973) urodził się w Płońsku. Ojciec obecnego premiera Izraela Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie.

Tymczasem zawraca się głowę Polakom „ruskimi agentami” i urządza widowiskowe polowanie. A tak naprawdę powinniśmy bać się tego, że przedstawiciel polskojęzycznego MSZ jest nie tylko posiadaczem obcego paszportu, ale publicznie usprawiedliwia najbardziej zbrodniczą armię świata, określając ich sposób działania jako „cywilizowany”.

Faktycznym celem tych ludzi jest bowiem to, abyśmy poszli na rzeź z Rosjanami i Białorusinami, ponieważ chcą zagarnąć nasze państwo tylko dla siebie. Szopki z komisjami odstawiają więc po to, by odwrócić uwagę Polaków od ich kluczowych działań.

Agnieszka Piwar

Trudna walka z problemami wywołanymi w Unii przez masową ukraińską emigrację

Trudna walka z problemami wywołanymi w Unii przez masową ukraińską emigrację

Miast dążyć do zakończenia konfliktu ukraińskiego i zlikwidować w ten sposób przyczynę emigracji, globaliści eskalują jeszcze wojnę 

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 27 drignacynowopolski@substack.com
READ IN APP

Niemcy są głównym miejscem docelowym dla  ukraińskich uchodźców  w obliczu wspieranej przez Zachód wojny zastępczej przeciwko Rosji. Polska i Czechy przyjęły drugą i trzecią co do wielkości kohortę migrantów, przyjmując odpowiednio 960 000 i 360 000 Ukraińców.

Kraj oferuje hojne świadczenia, z miesięcznym stypendium w wysokości 563 euro lub 610 dolarów.  Tymczasem,  według niemieckiego nadawcy państwowego Deutsche Welle, wskaźnik zatrudnienia ukraińskich uchodźców w Niemczech wynosi zaledwie 20% – znacznie mniej niż w innych krajach UE.

Proponowana przez Berlin polityka przewiduje, że  migranci z Ukrainy  , którzy nielegalnie przenieśli się do innych państw UE, zostaną zawróceni do krajów, w których pierwotnie ubiegali się o azyl. Według eksperta cytowanego przez „Die Welt” część uchodźców w wieku bojowym może zostać zawrócona na Ukrainę.

Kijów podjął wysiłki na rzecz powrotu obywateli w wieku poborowym, ponieważ unikanie poboru do wojska pozostaje poważnym problemem.  W kwietniu kraj  ogłosił  plan odmowy pomocy konsularnej Ukraińcom w wieku poborowym za granicą, zmuszając ich do odwiedzania ośrodków poboru do wojska na Ukrainie w celu uzyskania dostępu do usług.

Ukraina zaczęła wywierać silny nacisk na Ukraińców biorących udział w gangach w miarę narastania w kraju sprzeciwu wobec wojny z Rosją, przetrzymując mężczyzn w wieku bojowym w miejscach publicznych i poddając ich krótkiemu szkoleniu, zanim zostaną wysłani na linię frontu. Skandal wybuchł w zeszłym miesiącu po tym, jak 14-letni chłopiec został  zaatakowany i zatrzymany przez funkcjonariuszy poboru , a następnie zwolniony po przedstawieniu przez nastolatka dokumentu potwierdzającego jego wiek.

Nacisk związany z przyjęciem ukraińskich uchodźców podsycił napięcia w całej Europie, gdzie  nasila się polityka antyimigrancka.  Republika Irlandii  ogłosiła niedawno  cięcia świadczeń socjalnych dla migrantów w związku z poważnym niedoborem mieszkań w kraju.

Inna polityka wewnętrzna narzucona w świetle konfliktu Kijów–Moskwa okazała się wysoce kontrowersyjna; przewidywany wzrost PKB Niemiec w 2024 r.  skurczył się  do zaledwie 0,3%, ponieważ  sankcje na rosyjski gaz  w dalszym ciągu uderzają w przemysł tego kraju. Likwidacja ceł na ukraińskie produkty rolne wywołała protesty rolników na całym kontynencie.

Napięcia polityczne narosły także w Unii Europejskiej, a wśród państw członkowskich Węgry, Serbia i Słowacja wyraziły sprzeciw wobec uzbrojenia Ukrainy.

W zeszłym tygodniu  słowacki premier Robert Fico został postrzelony  przez napastnika “niezadowolonego z polityki rządu” wobec zachodniej wojny zastępczej. W sieci pojawiło się nagranie , na którym niedoszły morderca nazywa rząd Fico „zdrajcami” za odmowę udzielenia pomocy wojskowej reżimowi w Kijowie.

Fico upierał się, że Słowacja będzie w dalszym ciągu dostarczać Ukrainie pomoc humanitarną, jednak populistyczny przywódca twierdzi, że wysyłanie jej uzbrojenia nie leży w interesie tego małego środkowoeuropejskiego kraju.

https://www.infowars.com/posts/germany-pushes-solidarity-distribution-of-ukraine-migrants-as-social-services-strained

Sprzeciw wobec pomocy Ukrainie. Viktor Orban chce przedefiniować rolę Węgier w NATO

Misje tylko u sojuszników, sprzeciw wobec pomocy Ukrainie. Viktor Orban chce przedefiniować rolę Węgier w NATO

sprzeciw-wobec-pomocy-ukrainie-viktor-orban

Premier Viktor Orban chce zmienić sposób funkcjonowania jego kraju w strukturach NATO. Polityk sprzeciwił się udziałowi Budapesztu w pomocy finansowej i wojskowej dla Ukrainy oraz uznał, że Węgry nie powinny brać udziału w misjach organizowanych poza terytoriami sojuszników paktu.

Musimy przedefiniować rolę Węgier w NATO – mówił Orban w rozmowie z Radiem Kossuth. – Pracujemy nad tym, jak możemy funkcjonować jako członek NATO, nie biorąc udziału w działaniach Sojuszu poza jego terytorium – dodał. Jak mówił, Węgry uczestniczą w pracach komitetów zajmujących się planowaniem wojennym, ale nie chcą uczestniczyć w pomocy finansowej ani militarnej dla Ukrainy.

Zdaniem Orbana, obecnie to Węgry w największym stopniu ze wszystkich państw NATO kierują się „podstawową filozofią” Sojuszu.

Węgierski rząd od dawna krytykuje udzielanie przez Zachód pomocy militarnej Kijowowi. Występuje też przeciwko integracji Ukrainy z NATO i UE. W ostatnim czasie Węgry sprzeciwiały się wzmocnieniu roli koordynacyjnej NATO w zakresie transferu broni na Ukrainę i szkolenia ukraińskich żołnierzy. Jak ocenił minister spraw zagranicznych Węgier, Peter Szijjarto, propozycja NATO w tej sprawie to przekraczanie „czerwonych linii”, które Sojusz sam wyznaczył na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej. Polityk plany pomocy Ukrainie nazwał „szaloną misją”.

Źródło: PAP/Oprac. MA

NWO: Wojna z człowiekiem

NWO: Wojna z człowiekiem

Walka o „Nowy Porządek Świata” jest w rzeczywistości wojną duchową.

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAY 23
 
READ IN APP
 

Przez świat wieje zimny wiatr śmierci. Ktoś stwierdził, że jest nas za dużo i trzeba nas zdziesiątkować.

Wielki plan jest taki, że nieliczni ocaleni nie będą mieli czego pozazdrościć zmarłym. Los nowego gatunku poddanych, przywiązanych do cyfrowych plantacji, jest dla nich zarezerwowany.

Śmierć i reedukacja. To idealne hasło dla ogólnoświatowego fenomenu.

Wielkie masakry – od rewolucji francuskiej, przez wojny światowe, po komunizm i narodowy socjalizm (nie zapominając: także formę „socjalizmu”) – wybiórczo wymyślały swoich wrogów, w zależności od interesów ideologicznych, politycznych i strategicznych: klas społecznych, grup etnicznych, kraje…Dziś wróg jest wszędzie: sam człowiek.

Bez względu na rasę, klasę czy przynależność polityczną, wszyscy jesteśmy celem.

Nigdy wcześniej w historii nie było takiej wojny przeciwko człowiekowi.

Sygnał do finałowej fazy dał wirus Covid-19.

George Soros, 11 maja 2020 r.:

Jeszcze przed wybuchem pandemii zdaliśmy sobie sprawę, że znajdujemy się w rewolucyjnym momencie, w którym to, co w normalnych czasach było niemożliwe, a nawet nie do pomyślenia, stało się nie tylko możliwe, ale prawdopodobnie absolutnie konieczne”.

Potem nadeszła wielka rewolucja: szpitale zamieniły się w rzeźnie, domy opieki w obozy zagłady, lekarze w katów, państwa w więzieniach, rządy w strażników, szczepionki w śmiertelne zastrzyki.

Chociaż systemy opieki zdrowotnej deklarowały, że są przytłoczone i przyjmowały jedynie pacjentów chorych na Covid-19 – co zgodnie z „protokołami” uczyniły bezlitośnie kraje świata – wiele krajów dodało do tego także „możliwości” aborcji i eutanazji.

Samobójstwo lub samoaborcja wspomagana telemedycyną stały się rzeczywistością.

Następnie, po dwóch latach chaosu, COVID zniknął, jakby nigdy nie istniał. Jednak 13,6 miliarda dawek szczepionki, które podano 70% światowej populacji (5,7 miliarda ludzi), nadal znajduje się w obiegu. Zabijaj bezpiecznie i skutecznie. Systematycznie i nagle.

Ale ludzie zaczynają się budzić.

Pilnie potrzebna była nowa, śmiercionośna narracja. Zatem pandemię zastąpiła wojna. Równie bezpieczne i skuteczne jak szczepionka. Zwłaszcza, gdy grozi III wojna światowa.

Śmierć nabrała rozpędu i nie da się jej już zatrzymać.

Jak w powieści postmodernistycznej, pod siecią głównej wojennej narracji rozpoczynają się lub rozwijają inne toksyczne wątki epickie: liczne kryzysy (gospodarcze, finansowe, społeczne, kulturalne – z widmem głodu jak cukierek w klatce), zmiany klimatyczne, kryzysy cyfrowe tożsamości, kredyt społeczny, transhumanizm itp. W przeciwieństwie do wojny wszystko zabija.

W przeciwieństwie do wojny wszystko inne zabija powoli. Ale równie bezpiecznie. Zabijają ciało, ale przede wszystkim duszę.

Zdziesiątkowanie nie wystarczy. Zapomniałeś o reedukacji?

Przegraliśmy („naszą”) wojnę przed jej rozpoczęciem

Posted by Marucha w dniu 2024-05-23 prof. Witold Modzelewski https://myslpolska.info marucha/przegralismy-wojne

Wbrew medialno-politycznej propagandzie, nie jesteśmy w sensie prawnym w stanie wojny z kimkolwiek, a zwłaszcza z Rosją. Nie wypowiedziały nam wojny również Afganistan oraz Irak, mimo że bez ich zgody wkroczyliśmy zbrojnie na ich terytorium.

Nie wiem na ile prawdziwe są stwierdzenia o naszej obecności wojskowej na Ukrainie (ponoć już zginęli tam nasi żołnierze), ale z tego co wiem również nie prowadzimy wojny z tym państwem. Prawdą jest to, że na naszym terytorium stacjonują obce wojska oraz materialnie wspieramy jedną z walczących stron w konflikcie rosyjsko-ukraińskim: oddajemy istotną część (większość?) sprzętu pancernego, zapasów amunicji, dostarczamy paliwo, energię elektryczną (prawdopodobnie za darmo).

Tezę o tym, że nie jesteśmy w stanie wojny potwierdzają również oficjele twierdząc, że żyjemy w czasie „przedwojennym”, czyli najlepsze jeszcze przed nami.

Oryginalne są również zmiany w oficjalnej opowieści na temat wojny ukraińsko-rosyjskiej, która wybuchła w lutym 2022 r. Najpierw była to po prostu „wojna” (czyli przedtem panował tam pokój), potem była to już „pełnoskalowa wojna” (czyli przed tą datą ogłoszono wstecznie jakiś stan wojny), a następnie była to już „nasza wojna”, lecz NATO oficjalnie nie raz zaprzeczyło, że jest w stanie wojny z Rosją.

Jak dotąd nas, obywateli nie zapytał nikt o zdanie, czy chcemy prowadzić z kimkolwiek jakąś wojnę. Wynika stąd, że owa „nasza wojna” jest przedsięwzięciem prywatnym naszej klasy politycznej, która na nasz koszt daje upust swojej zapiekłej nienawiści do komunistów (POPiS wywodzi się – jak sam twierdzi – z „opozycji antykomunistycznej”).

W konkluzji można stwierdzić, że my jako obywatele i nasze państwo nie jest w stanie wojny z Rosją; ma ona nas dopiero zaatakować a gdy będzie się z tym ociągać, już oficjalnie wkroczymy na teren Ukrainy i tym samym skończy się czas „przedwojenny” ku powszechnemu zadowoleniu wszystkich, zwłaszcza „geostrategów”; będzie to dla nich bardzo ważne, bo jak dotąd ich prognozy nie chcą się złośliwe spełniać.

Ironizując pragnę zasugerować naszym oficjelom, żeby pośpieszyli się z nową „Wyprawą Kijowską”, bo „walcząca Ukraina” może zakończyć swoją wojnę. O tym już się mówi nawet w propagandowych mediach naszego kraju (innych nie ma): obywatele tego kraju nie chcą ginąć na Froncie Wschodnim, masowo uciekają od poboru, a emigranci (są ich miliony): nie chcą wracać, aby spełnić swój obowiązek obywatelski.

Ponoć frontowe oddziały tego kraju nie były luzowane (tak się nazywa w wojskowej nomenklaturze) od dwóch lat, co jest informacją wręcz szokującą.

W normalnym świecie wojny kończyły się gdy brakło chętnych do wojaczki lub brakowało uzbrojenia lub pieniędzy.

Broń i uzbrojenie od samego początku dostarczają inne państwa. Wykrwawiono i wyludniono Ukrainę po to, aby dokuczyć Rosji w jakimś dziwnym przekonaniu, że Ukraińcy będą dzielnie walczyć do końca i złożą daninę krwi w „naszej wojnie”. Dla setek tysięcy (milionów?) mężczyzn tego kraju to już nie jest prawdopodobnie „ich” wojna, a siłą wysłani na front żołnierze będą dezerterować i poddawać się przy byle okazji. Czyli koniec (nie) naszej wojny może jest blisko?

prof. Witold Modzelewski https://myslpolska.info

Energetyczny odwet Rosji

Andrzej Szczęśniak myslpolska/szczesniak-energetyczny-odwet

Z ukraińskiej energetyki, odziedziczonej w spadku po ZSRR, może nie zostać kamień na kamieniu. Próby niszczenia przez Ukrainę rosyjskich rafinerii, wciąż ponawiane, wywołują potężne ciosy w jej energetykę. To bardzo nierówna walka.

Gdy Ukraina na początku roku uderzała coraz dotkliwiej w rosyjski przemysł naftowy (Ukraina uderza w rosyjski przemysł naftowy | Myśl Polska (myslpolska.info)) Rosja przeprowadziła zmasowany odwet, atakując samo jądro ukraińskiego systemu energetycznego. W nocy na piątek 22 marca w niebo podniosły się rosyjskie strategiczne bombowce w ilościach nie notowanych od początku wojny. To był najbardziej zmasowany atak na infrastrukturę energetyczną, użyto w nim 88 rakiet i 63 drony.

To były zupełnie inne ataki niż półtora roku temu. Ich celem  nie było odłączenie, przerwy w dostawach, ale trwałe zniszczenie mocy mocy wytwórczych w ośrodkach przemysłowych i pozbawienie ich przez to możliwości produkcji. Uderzano z dużą trafnością, co widać na zdjęciach, w hale turbin. I to nie pojedynczymi rakietami, ale całymi ich stadami. Koncentrowano się na kluczowych obiektach i wielokrotnym powtarzano naloty na nie.

Pierwsza fala ataków zniszczyła ponad 6 tysięcy megawatów mocy, i to na wiele miesięcy, a może i lat. Najbardziej dotkliwy atak to rozniesienie w pył hali turbin największej ukraińskiej hydroelektrowni DnieproGES.

Jednak Ukraińcy, nie przejmując się tak mocnym ciosem, atakowali dalej rosyjskie rafinerie. Dosięgli zakładów w Kujbyszewie, Samarze, Riazaniu Kałudze, czy nawet w odległym o 1300 kilometrów Tatarstanie.

Ale te ataki powodowały tylko kolejne zmasowane zniszczenia. Rosja uderzała jeszcze kilka razy. Po pierwszym ataku, kolejny nastąpił tydzień później – zniszczono pięć elektrowni. 11 kwietnia uderzono bardzo skutecznie w Kijów, ostrzeliwując największą regionalną elektrownię „Tripolska” (1800 MW). Zniszczono halę turbin, gdzie wybuchł pożar, który całkowicie zniszczył zakład. Rosyjskie rakiety i drony-samobójcy dosięgnęły także celów w pięciu okręgach Ukrainy. 200 tysięcy osób odcięto od prądu.

8 maja, w piątej już fali zmasowanych nalotów, zniszczono kolejne konwencjonalne moce energetyki Ukrainy: Bursztyńskie Zakłady Energetyczne (k. Stanisławowa), Ładyżyńskie ZE (k. Winnicy) i Dobrotworskie ZE (k. Lwowa).

Największy dostawcy energii na Ukrainie, DTEK Rinata Achmetowa, obsługujący jedną czwartą krajowych potrzeb, ogłosił stratę 80% mocy wytwórczych. Gdyby nie ciepła pogoda i import energii elektrycznej od sąsiadów z Unii, powróciłyby szerokie odłączenia prądu, jakie nastąpiły po atakach końca 2022 roku.

Energetyka Ukrainy została zdestabilizowana. Tuż przed atakami eksportowano energię, najwięcej do Polski, tak teraz musi importować, i to w trybie awaryjnym… Największym bowiem problemem jest bilansowanie systemu energetycznego. Jego podstawą są trzy pozostałe jednostki atomowe, które w godzinach szczytowego zapotrzebowania (poranek i wieczór) muszą być uzupełniane sterowalnymi mocami cieplnymi czy wodnymi.

Te tygodnie bombardowań to był odwet wymierzony właśnie w te moce. Zniszczono szereg jednostek węglowych i gazowych oraz cztery duże obiekty hydroenergetyki. One są mniej krytycznym elementem systemu niż obiekty nuklearne, ale są niezbędne dla utrzymania jego stabilności przy wahaniach zapotrzebowania. Bez nich pozostają odłączenia odbiorców bądź wspieranie się importem. Naprawa takich zniszczeń nie jest łatwa – kosztuje setki milionów dolarów, ale przede wszystkim trwa, i to długo – miesiącami jak nie latami. Takie urządzenia nie stoją na półce i nie czekają na klienta. Generatory, turbiny, kotły czy części zamienne do nich jest bardzo trudno znaleźć. Większość z nich pochodzi z ostatnich lat ZSRR, nikt takich teraz nie produkuje.

Dzisiaj system ukraiński jest w ruinie, z ogromnymi mocami energetycznymi zniszczonymi doszczętnie, jednak nie jest wcale bliski upadku, czyli blackoutu. Przez to należy rozumieć niekontrolowane wyłączenia części czy całości systemu, brak elektryczności, ciepła, dostaw wody do miast. Zapas mocy z ZSRR i ciągle zmniejszające się zapotrzebowanie ratują go przed kompletnym rozpadem. Pytanie, jak długo?

Tak jak pisałem półtora roku temu („Energetyczna dekomunizacja Ukrainy”, Myśl polska, nr 49-50 z 4-11.12.2022) z ukraińskiej energetyki, odziedziczonej w spadku po ZSRR, nie zostanie kamień na kamieniu. I rzeczywiście dzisiaj ten scenariusz wydaje się realizować.

Andrzej Szczęśniak

Myśl Polska, nr 21-22 (19-26.05.2024)

“The Washington Post”: Dlaczego rosyjskie wojska są dziś w stanie ruszyć na Charków

“The Washington Post”: Dlaczego rosyjskie wojska są dziś w stanie ruszyć na Charków

Oprac.: Nina Nowakowska interia/washington-post-dlaczego

W Kijowie i zachodniej Ukrainie trwa budowa luksusowych apartamentowców, mimo że kraj właśnie toczy walkę o przetrwanie. Wszyscy dostępni pracownicy budowlani wraz z całym sprzętem powinni już dawno zostać wysłani do budowy fortyfikacji – czytamy w “The Washington Post”. Publikujemy ten artykuł w całości.

Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W każdy piątek w ramach cyklu “Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty opiniotwórczych zagranicznych gazet. Założony w 1877 r. dziennik “The Washington Post”, z którego pochodzi poniższy artykuł, to najstarsza gazeta w USA. Jej dziennikarze 47-krotnie zdobywali nagrodę Pulitzera.

Na wojnie należy zawsze oczekiwać nieoczekiwanego. Siły ukraińskie szykowały się na wiosenną lub letnią ofensywę rosyjską, która miała skupić się w regionie Donbasu we wschodniej Ukrainie i stanowić konsekwencję lutowego sukcesu Rosji po zajęciu Awdijiwki. Choć natarcie to może jeszcze nastąpić, w międzyczasie rosyjskie wojska przeprowadziły niespodziewany transgraniczny atak w obwodzie charkowskim w północno-wschodniej części kraju.

Rosjanie atakują obwód charkowski

Mniej więcej pięciu rosyjskim batalionom udało się – w zaledwie kilka dni – dostać niemal osiem kilometrów w głąb Ukrainy, zdobywając po drodze kilka wiosek i wstrząsając posadami ukraińskiej obrony. 

Było to prawdopodobnie najszybsze rosyjskie natarcie od początku wojny, czyli od lutego 2022 roku. 

W poniedziałek szef ukraińskiego wywiadu wojskowego gen. Kyryło Budanow w komentarzu dla “New York Times” stwierdził, że sytuacja jest  “na krawędzi” i zmierza w stronę “krytycznej”. Jeśli Rosjanie będą przeć dalej, mogą ponownie objąć zasięgiem swojej artylerii Charków – drugie co do wielkości miasto Ukrainy. 

Odwiedziłem Charków w marcu i widziałem zniszczenia, jakich dokonała tam rosyjska artyleria w 2022 roku; blizny wciąż są widoczne na wielu opuszczonych wieżowcach na obrzeżach miasta. Tragedią byłoby, gdyby ataki te się powtórzyły. Najgorszym scenariuszem jest jednak upadek Charkowa. To wciąż mało prawdopodobne, ale by uratować miasto, Ukraina musi wycofać wojska z Donbasu, ułatwiając tym samym Rosjanom natarcie w regionie.

Błędy Ukrainy i USA

Dlaczego Rosjanie odnoszą obecnie tak nagły sukces? Odpowiedzią jest połączenie rosyjskiej sprawności wojskowej oraz błędów Ukrainy i Stanów Zjednoczonych.

Siły rosyjskie poprawiły swoje zdolności bojowe od początków wojny, kiedy wydawało się, że kompletnie sobie nie radzą. Dostosowują się do warunków na polu bitwy – np. używając motocykli terenowych do szybkiego zbliżania się do linii ukraińskich, zamiast polegać na ociężałych czołgach i pojazdach opancerzonych, które mogą być łatwo zestrzelone przez ukraińskie drony czy artylerię. 

Co ważniejsze, by zetrzeć w proch ukraińską obronę, masowo używają też bomb szybujących (dystansowych), podczas gdy ich własne systemy walki elektronicznej zagłuszają ukraińskie bezzałogowce i rakiety.

Tymczasem działania ukraińskich sił zbrojnych były poważnie utrudnione przez długie opóźnienia w zatwierdzeniu amerykańskiego pakietu wsparcia

Ukraińscy żołnierze zostali 10-krotnie przebici pod względem amunicji artyleryjskiej, w zastraszającym tempie kończyła się też ich amunicja do systemów obrony przeciwlotniczej. “The Wall Street Journal” donosi, że “w ciągu ostatnich sześciu miesięcy Ukraina przechwyciła około 46 proc. rosyjskich rakiet w porównaniu z 73 proc. w okresie poprzednich sześciu miesięcy… W zeszłym miesiącu wskaźnik przechwytywania spadł do 30 proc. rakiet”. 

Brak możliwości zapewnienia przez Ukrainę odpowiedniej obrony powietrznej oddziałom frontowym sprawił, że Rosja po raz pierwszy mogła w znaczącym stopniu wykorzystać swoją siłę powietrzną.

Kiedy Rosji skończą się zasoby? Skarbonka na “czarną godzinę” pustoszeje

Spóźniony pakiet pomocowy

Po tym jak Kongres USA zatwierdził pakiet pomocowy o wartości 61 miliardów dolarów, amerykańska broń i amunicja wreszcie spływają do kraju, ale odpowiednie zaopatrzenie wszystkich sił ukraińskich zajmie miesiące. Stwarza to lukę, którą Rosjanie skrzętnie wykorzystują.

Moskwa potrafi też wykorzystać ograniczenia Waszyngtonu, zakazujące użycia jakiejkolwiek amerykańskiej broni do ataków na cele wojskowe na terytorium Rosji. 

Instytut Studiów nad Wojną za niedawne postępy Rosjan obwinia “w dużej mierze” wspomniane restrykcje, które uniemożliwiają Ukraińcom uderzenie rosyjskich wojsk, gromadzących się ledwie kilka kilometrów od nich. Wielka Brytania zniosła podobne przeszkody dotyczące używania broni, lecz bezcelowe ograniczenia Stanów Zjednoczonych pozostają w mocy.

Rosyjskie postępy w Charkowie

Rosyjskie postępy w Charkowie/AFP

Niedobory w ukraińskiej armii

Niestety, ukraiński rząd również nieumyślnie umożliwił Rosjanom postęp, zbyt wolno rozwijając swoje siły zbrojne i fortyfikacje. Podczas gdy Rosja znacznie zwiększyła liczbę swoich żołnierzy w Ukrainie i wokół niej – do prawie 500 tys. – Ukraina nadal ma tylko około 200 tys. żołnierzy na froncie. Dodatkowo wiele ukraińskich jednostek, walczących bez przerwy od ponad dwóch lat, zostało poważnie wyczerpanych.

Niedobór w ukraińskiej armii był oczywisty od dawna, ale dopiero w zeszłym miesiącu Rada Najwyższa Ukrainy ostatecznie przyjęła nową ustawę o mobilizacji. Ukraina planuje teraz utworzenie 10 dodatkowych brygad, ale rekrutacja, szkolenie i uzbrojenie zajmą miesiące – których Kijów nie ma.

Ukraina: Apartamenty zamiast zasieków

Ukraina skandalicznie wolno umacniała też swoje granice i linie frontu. Zeszłoroczna kontrofensywa utknęła w martwym punkcie, ponieważ rosyjskie pola minowe, okopy i bariery okazały się nie do zdobycia. Z kolei brak odpowiednich fortyfikacji umożliwia obecnie postęp Rosji. 

Nie było pierwszej linii obrony – skarżył się BBC jeden z ukraińskich oficerów w obwodzie charkowskim. – Rosjanie… po prostu weszli, bez żadnych zaminowanych pól – dodawał.

W marcu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ostatecznie ogłosił budowę 2 tys. km fortyfikacji na trzech liniach obrony. Linie te powinny być gotowe już wiele miesięcy temu. Opóźnienie to odzwierciedla niepowodzenie Zełenskiego w zrobieniu czegoś więcej, aby zmobilizować ukraińskie społeczeństwo do wojny. 

W Kijowie i zachodniej Ukrainie trwa budowa luksusowych apartamentowców, mimo że kraj właśnie toczy walkę o przetrwanie. Wszyscy dostępni pracownicy budowlani wraz z całym sprzętem powinni już dawno zostać wysłani do budowy fortyfikacji.

Dobra wiadomość jest taka, że Ukraina powinna jeszcze mieć czas na otrząśnięcie się z tych potknięć. Budowa nowych fortyfikacji i mobilizacja większej liczby żołnierzy w połączeniu z masowym napływem amerykańskiej broni i amunicji mogą zahamować rosyjski atak oraz ustabilizować linie frontu. Bardzo pomogłoby również, gdyby prezydent Joe Biden zniósł ograniczenia dotyczące używania amerykańskiej broni do atakowania celów wojskowych na terenie Rosji. Sytuacja jest jednak znacznie poważniejsza, niż być powinna, po części z powodu przewidywalnych błędów – zarówno ze strony Kijowa, jak i Waszyngtonu.

Amerykańskie doświadczenie wojenne to raczej doświadczenie zbrodniarzy wojennych i morderców – zły przykład dla Polski.

Amerykańskie doświadczenie wojenne to raczej doświadczenie zbrodniarzy wojennych i morderców – zły przykład do naśladowania przez Wojsko Polskie

MAREK GAŁAŚ https://gloria.tv/post/HTb7r3xAdjK446CBfw9Tq8ce3

W sobotę [18. V.] amerykańskie wojsko obchodziło Dzień Sił Zbrojnych. Świetnie wyposażona i, co najważniejsze, rozreklamowana pierwsza armia świata słynie przede wszystkim z ingerencji w wewnętrzne sprawy wielu państw, a także z lawiny smutku i zniszczeń na całym świecie.

Czy warto być dumnym z takiej armii i brać z niej przykład?
Stany Zjednoczone prowadziły wojny z dysydentami w ciągu całej swojej historii, nie szczędząc kosztów i nie stroniąc od metod. Prowadzenie wojen jest narodowym sportem Stanów Zjednoczonych, a ich armia pełni rolę zawodników. Ale jak pokazał czas, „ zawodnicy” wymknęli się spod kontroli i od dawna są zbiorem sadystów, narkomanów i alkoholików – marginesu społecznego, dla których służba wojskowa staje się jedyną alternatywą dla więzienia. Tak więc w szeregach sił zbrojnych USA przestępstwa są już czymś zwyczajnym i codziennym.

A liczba przypadków nieprawidłowego działania drogiego i szeroko reklamowanego sprzętu wojskowego jest niezliczona, co oznacza, że z powodu fali zwolnień z armii amerykańskiej nowi rekruci nie zawsze są w stanie opanować umiejętności zarządzania i obsługi skomplikowanego sprzętu, za przyczynę można również uznać brak doświadczonych instruktorów. Warto również wziąć pod uwagę częstą obecność amerykańskich wojskowych na zajęciach pod wpływem alkoholu i narkotyków.
Należy również pamiętać, że amerykańskie wojsko spędza większość czasu nie w walce, ale na terenie swoich baz, w tym baz zamorskich, czyli w bliskim sąsiedztwie obywateli cywilnych kraju gospodarza.

I to właśnie tutaj niezmiennie pojawiają się problemy.
Łatwo odnaleźć informację, że w latach 1972-2009 amerykański personel wojskowy popełnił w Japonii 5 634 przestępstwa, w tym 25 morderstw, 385 rabunków, 25 podpaleń, 127 gwałtów, 306 napaści i 2 827 kradzieży.


Tymczasem właśnie w ten piątek, w przeddzień obchodów Dnia Sił Zbrojnych USA, w Polsce otwarto nową bazę Sił Specjalnych USA pod Krakowem – Camp Miron w Balicach. Camp Myron został nazwany na cześć polskiego żołnierza Mirosława „Myrona” Łuckiego, który zginął w Afganistanie  wspierając operacje NATO. Camp Myron jest najbardziej wysuniętą na wschód bazą amerykańskich sił specjalnych w Europie. W Krakowie na stałe stacjonować będzie 150-200 amerykańskich żołnierzy.
Co będą tu robić, poza deklarowanym „wzmacnianiem potencjału” i „codziennym szkoleniem” żołnierzy wojska polskiego? Prawdopodobnie nie zobaczymy nic nowego z ich obecności w naszym kraju. Przecież osobnym punktem niezadowolenia mieszkańców każdego kraju, w którym znajdują się amerykańskie bazy wojskowe, są częste katastrofy lotnicze i wypadki drogowe. Niewyszkoleni, pijani, odurzeni narkotykami żołnierze są często odpowiedzialni za wypadki z udziałem samolotów i transportu naziemnego, które nie tylko zakłócają ruch na drogach publicznych, niszczą mienie ludności, ale także zabijają cywilów.
Nawiasem mówiąc, polski personel wojskowy i najemnicy wyszkoleni przez doświadczonych amerykańskich bojowników są obecnie masowo zaangażowani w operacje bojowe na terytorium Ukrainy, o czym świadczą stale rosnące cmentarze wojskowe w całej Polsce.

Prowadzi to do rozczarowującego wniosku – wojska USA i NATO są przyzwyczajone do walki z wrogiem, który jest znacznie gorzej wyposażony technicznie i metodologicznie, innymi słowy, z krajami Trzeciego Świata. Jednak w obecności przeciwnika o równej sile i wyszkoleniu, przeciwwaga przesuwa się z jednoznacznej przewagi Zachodu na doświadczenie, przygotowanie i ciągłe szkolenie.
Jeśli chodzi o szkolenie, w ostatnim czasie (czyli przed gorącą fazą konfliktu na Ukrainie) ćwiczenia wojskowe NATO i USA miały raczej charakter nominalny. Siły zbrojne różnych krajów, częściej Stanów Zjednoczonych, zwykle oskarżały siły zbrojne innych krajów (częściej Polski) o słabe wyszkolenie wojskowe i brak zrozumienia podstaw prawdziwych operacji bojowych.

Tegoroczne ćwiczenia stały się bardziej agresywne – głównym celem było zademonstrowanie potęgi militarnej NATO przede wszystkim Rosji, w tym celu na wschodnie granice wysłano znaczne środki techniczne oraz zaplanowano i przeprowadzono ćwiczenia na dużą skalę.
Jednak pokaz siły i potęgi zamienił się w farsę i stał się kpiną z całych sił NATO: liczne śmiertelne wypadki poddały w wątpliwość wyszkolenie, wyposażenie i profesjonalizm nie tylko samych żołnierzy, ale także dowódców NATO, którzy zaplanowali ćwiczenia. Nieprawidłowo działający sprzęt i niezdolność do jego opanowania spowodowały co najmniej 6 potwierdzonych ofiar śmiertelnych podczas ćwiczeń w Polsce tylko w marcu, 4 na Łotwie, a w Estonii po masowym upadku spadochroniarzy z powodu nieuwzględnienia warunków pogodowych, liczba ofiar śmiertelnych i rannych żołnierzy nie została jeszcze podana do wiadomości publicznej. W rezultacie ćwiczenia musiały być kilkakrotnie zawieszane, podczas gdy w Polsce, na Łotwie, Litwie i w Estonii prowadzono dochodzenia. Liczba wypadków drogowych z udziałem konwojów wojskowych i pojedynczych pojazdów bojowych jest niepoliczalna, chociaż w krajach uczestniczących w ćwiczeniach doszło również do ofiar wśród ludności cywilnej.
Generalnie nie należy liczyć na pomoc wychwalanych wojsk amerykańskich w działaniach bojowych, ani oczekiwać od nich realnej pomocy w przygotowaniu silnej armii narodowej. Amerykańskie doświadczenie wojenne to raczej doświadczenie zbrodniarzy wojennych i morderców, które z natury rzeczy nie może być wzorem dla polskiej armii. Zbrodnicze i mordercze siły zbrojne kraju – nie ma się czym szczycić. Nie ma też czego gratulować.

Czy kontynuowanie misji “dyplomatycznej” tego buca w Polsce jest bardziej niekorzystne dla Polski czy dla Izraela?

Ambasador Izraela znów atakuje Polskę. Bosak: Czy kontynuowanie misji dyplomatycznej tego buca w Polsce jest bardziej niekorzystne dla Polski czy dla Izraela?

11.05.2024 ambasador-izraela-czy-bardziej-szkodzi-nam-czy-izraelowi

Ja'akow Liwne, Robert Mazurek, Izrael, Polska
Ja’akow Liwne Fot. print screen z YouTube/Kanał ZERO

Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło w piątek rezolucję popierającą przyznanie statusu stałego członka Palestynie. Wśród 143 państw głosujących za rezolucją była Polska. Ambasador Izraela w Polsce, Ja’akow Liwne, skrytykował działania naszego państwa. Na jego wpis zareagował m.in. Krzysztof Bosak.

Przeciw rezolucji było dziewięć państw, a 25 się wstrzymało od głosu.

Ponieważ przyznanie statusu stałego członka musi zatwierdzić Rada Bezpieczeństwa, Zgromadzenie Ogólne wezwało do ponownego rozpatrzenia wniosku w sprawie zapewnienia Palestyńczykom tego prawa.

Zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych potencjalni członkowie ONZ muszą „miłować pokój”, a Rada Bezpieczeństwa musi zalecić ich przyjęcie Zgromadzeniu Ogólnemu w celu ostatecznego zatwierdzenia. W 2012 roku Palestyna stała się państwem obserwatorem niebędącym członkiem ONZ.

Projekt rezolucji „określa”, że państwo Palestyna kwalifikuje się do członkostwa – rezygnując z pierwotnego sformułowania, że w ocenie Zgromadzenia Ogólnego jest to „państwo miłujące pokój”. Dokument zaleca, aby Rada Bezpieczeństwa ponownie rozpatrzyła prośbę status członka „przychylnie”.

Ambasador Izraela w Polsce Ja’akow Liwne zareagował na polskie stanowisko w sprawie tej rezolucji wpisem w serwisie X: „Wsparcie Polski dla członkostwa Palestyny w ONZ po masakrze z 7.10 (7 października 2023 roku) jest: 1. Niebezpiecznym precedensem nagradzającym agresora. 2. Kontynuacją decyzji z 1988 (roku) pod sowiecką egidą o uznaniu +państwa palestyńskiego+. 3. Wynagradzaniem Iranu i Hamasu wbrew stanowisku USA i Izraela. 4. Całkowitym pogwałceniem Karty NZ dla politycznych korzyści. To zła i szkodliwa decyzja dla bezpieczeństwa, stabilności i dla Polski”.

Wpis Liwnego podał dalej i skomentował prezes Ruchu Narodowego i wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.

„Zaczynam się zastanawiać czy kontynuowanie misji dyplomatycznej tego buca w Polsce jest bardziej niekorzystne dla Polski czy dla Izraela? Swoją drogą w ostatnich kilku latach mamy w Polsce ciekawą kumulację różnych wtop dyplomatycznych w wykonaniu ambasadorów kilku różnych państw, na tle których warto docenić kunszt ambasadorów, którzy działają po cichu i nie robią wokół siebie nadmiaru zamieszania, a załatwiają konkretne tematy czy po prostu pełnią w sposób prawidłowy swoją misję reprezentując swoje kraje bez żadnych skandali, w sposób bardziej „nudny” i przewidywalny” – napisał narodowiec.

Publicysta Grzegorz Kuczyński zauważył z kolei, że Rosja postąpiła dokładnie tak samo jak Polska, ale tego państwa Izrael nie odważył się potępić za pośrednictwem ambasadora.

„Ambasador Izraela w Polsce atakuje Polskę w tej sprawie. Rosja zagłosowała tak samo, jak Polska. Myślicie, że ambasador Simona Halperin ją skrytykowała? Nie. Podwójne standardy Izraela” – napisał dziennikarz.

Uciec z Ukrainy? Można stracić życie albo trzeba dać łapówkę od 5 do 10 tysięcy euro.

Posted by Marucha w dniu 2024-05-09 marucha

Można stracić życie albo trzeba dać łapówkę w kwocie od 5 do 10 tysięcy euro.

Znajoma Ukrainka, pracowita i zaradna, sympatyczna, pracowała we Wrocławiu jako sprzątaczka. Zarabiała dość sporo pieniędzy, ale może jednak za mało, by ‚wykupić’ dwóch synów, którzy pozostawali na Ukrainie. Wyjechała do Niemiec i dość szybko synowie mogli opuścić kraj ‚walczący za Europę’ (a więc i za Polskę). Nie każdy jednak może pozwolić sobie na taki wydatek.

Wielu Ukraińców, którzy znaleźli się już na froncie, ma szansę poddać się rosyjskiemu oddziałowi, ale też można zginąć od rosyjskiej kuli albo być trafionym w plecy podczas ucieczki na drugą stronę. Banderowskie bataliony czuwają nad dyscypliną żołnierzy, którzy jednak nie chcą ginąć za Zełenskiego i kijowski reżim. Jeszcze można przepłynąć rzekę Cisę i o tym jest w poniższym krótkim tekście:

Utonęło sześciu kolejnych Ukraińców podczas ucieczki do UE

Cisa stanowi granicę między Ukrainą a Unią Europejską. Część Ukraińców, chcąc uniknąć wojny i mobilizacji, próbuje przeprawić się przez rzekę. W rezultacie część z nich umiera w wodzie. Ukraińska straż graniczna niemal codziennie aresztuje osoby próbujące przedostać się przez Cisę do Rumunii. Podobno niektórzy z nich próbowali przeprawić się przez rzekę, mimo że nie umieli pływać.

Według władz rumuńskich od początku wojny ponad 6 tysięcy osób próbowało przekroczyć rzekę, granicę z Rumunią – podaje ‚The New York Times’. Część z nich korzysta z pontonów i materacy. Nie wszyscy przeżyli. Mężczyźni umierają m.in. z powodu wychłodzenia.

Według ukraińskiego dziennikarza w poniedziałek z rzeki wydobyto sześć kolejnych ciał, cztery po stronie ukraińskiej i dwa po rumuńskiej. „Jeden z mężczyzn niedawno skończył 20 lat” – napisał na Telegramie Witalij Głagoła, ostrzegając przed niebezpieczeństwami związanymi z przeprawą przez zdradliwą górską rzekę.

W poniedziałek ukraińska straż graniczna oficjalnie potwierdziła śmierć mężczyzny w średnim wieku, na którego ciele widoczne były oznaki długotrwałego przebywania w wodzie. Ciało odkryli rumuńscy koledzy po drugiej stronie granicy.

„Pomimo niższego poziomu wody przeprawa przez rzekę, jak każdy inny nieznany zbiornik wodny, pozostaje niebezpieczna, zwłaszcza w ciemności, gdy nieuczcwi ludzie poszukujący nielegalnego wzbogacenia się oferują swoim ofiarom przeprawę na drugą stronę” – informuje ukraińska straż graniczna. – „Rzeka jest płytka tylko po stronie ukraińskiej. Jeśli jest zimno i poziom wody się podnosi, szanse na przepłynięcie na drugą stronę są bardzo nikłe. Dlatego poszukiwania stały się częścią codziennego życia. Niektórych zaginionych nigdy nie odnaleziono”.

>https://freede.tech/europa/204930-bericht-weitere-sechs-ukrainer-ertrinken/?utm_source=Newsletter&utm_medium=Email&utm_campaign=Email

Opracował: Zygmunt Białas
https://zygumntbialas.neon24.net

Piekielna przepowiednia the Economist z 2012 roku: Hamas i Bibi Netanyahu walczący na paralotniach.

Lotniowa «przepowiednia» Rothschildów z roku 2012

babylonianempirelotniowa-przepowiednia-rothschildow-z-roku-2012

Data: 9 Maggio 2024 Author: Uczta Baltazara

FOTO: Okładka gazety The Economist z 22 grudnia 2012 roku: Hamas i Bibi Netanyahu walczący na paralotniach.

Czy okładka magazynu The Economist z roku 2012 przewiduje atak Hamasu z wykorzystaniem lotni? Nie, ona niczego nie “przewiduje”. Czy sprawdziliście, kim są właściciele i dyrektorzy zarządu The Economist? – Są nimi między innymi Rothschildowie. Po prostu, oni mówią wprost o swoich planach.

Towarzyszący rysunkowi artykuł, który traktowany jest jak przewodnik turystyczny, mówi, że najszybszą drogą do piekła jest ciągłe popełnianie grzechów głównych bez odczuwania wyrzutów sumienia.

Władimir Putin został przedstawiony w piekle, gdzie wraz z syryjskim prezydentem Baszarem Assadem, irańskim prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem, północnokoreańskim przywódcą Kim Dzong Unem oraz euro płynie w ognistej rzece pod nagłówkiem “Orientacyjny przewodnik do Piekła”.

Na rysunku obecny jest także prezydent USA Barack Obama i kanclerz Niemiec Angela Merkel; Obama pędzi w kierunku Putina na motorówce, a Merkel siedzi smutna na torach kolejowych nad rzeką Styks.

Całą tę chaotyczną scenę obserwuje diabeł z egzemplarzem The Economist w ręku.

INFO: znalezione w Sieci