Franciszek mianuje kolejnego aktywistę homoseksualnego do Kongregacji Nauki Wiary
23 września Franciszek mianował księdza Maurizio Chiodiego jednym z długiej listy nowych “doradców” Kongregacji Nauki Wiary.
Chiodi jest aktywistą homoseksualnym, który wierzy, że akty homoseksualne i antykoncepcja mogą być czasami “moralnie dobre” (sic). Jego zdaniem: Grzechy homoseksualne mogą być “najbardziej owocnym sposobem” dla homoseksualistów “cieszenia się dobrymi relacjami”.
Ksiądz Chiodi jest kapłanem diecezji Bergamo we Włoszech i członkiem Papieskiej Akademii Przeciw Życiu od 2017 roku.
Egipscy chrześcijanie zawieszają dialog ekumeniczny z Watykanem. Powodem zgoda Franciszka na błogosławienie par LGBT
„Koptyjski Kościół Ortodoksyjny, liczący około 20 milionów chrześcijan zamieszkujących Egipt, postanowił zawiesić dialog ekumeniczny z Kościołem katolickim.
Oficjalnej przyczyny nie podano, jednak z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że powodem takiego kroku było ogłoszenie przez Watykan deklaracji Fiducia supplicans zezwalającej na błogosławienie par jednopłciowych”, pisze na łamach serwisu wPolityce.pl Grzegorz Górny.
Publicysta cytuje komunikat zebrania generalnego Synodu Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego: „Po konsultacjach z siostrzanymi Kościołami rodziny prawosławnej postanowiono zawiesić dialog teologiczny z Kościołem katolickim, dokonać ponownej oceny rezultatów dialogu rozpoczętego dwadzieścia lat temu oraz ustalić nowe standardy i mechanizmy jego kontynuacji w przyszłości”.
Wspomniane w oświadczeniu Kościoły siostrzane to Kościół Koptyjski w Etiopii, skupiający około 50 milionów wiernych, oraz Kościół Koptyjski w Erytrei, liczący około 3 milionów członków.
Górny zwraca uwagę, że znacznie więcej miejsca w końcowym dokumencie Synodu poświęcono zagadnieniu homoseksualizmu. „Biskupi obradujący pod przewodnictwem papieża Aleksandrii Tawardosa II potwierdzili tradycyjne nauczanie Kościoła w tej kwestii. Ich stanowisko zawarte we wspomnianym dokumencie można odczytywać nie tylko jako odpowiedź na wyzwania kulturowe współczesności, lecz także jako polemikę z Fiducia supplicans – tym bardziej, że zawiera on wątki nieobecne w watykańskiej deklaracji”, czytamy w serwisie wPolityce.pl.
Homoseksualny propagandysta Andrea Conocchia, znany jako “proboszcz z Torvajanica”, zabrał Wladimiro Guadagno na audiencję generalną 13 grudnia, gdzie Guadagno spotkał się z Bergoglio.
Guadagno (58) is an Italian communist and transvestite, who is celebrated by the capitalist rulers.
Teraz “wierzy we Franciszka”, donosi oligarchiczny Corriere.it 29 grudnia.
Używa pseudonimu “Luxuria” (= cielesna przyjemność, cudzołóstwo), nienawidzi Kościoła, ale uwielbia Bergoglio, który dostosował “Kościół” do jego gustu.
Guadagno, były “buddysta”, “nawrócił się” na religię Bergoglio, aby zmaksymalizować swoją publiczną widoczność. Oskarża również Boga za to, że “stworzył mnie takim” – zamiast obwiniać siebie za własny świadomy wybór, pożądanie i działania.
Błogosławienie związku homoseksualnego jest bluźnierstwem i świętokradztwem. Dokument Fiducia supplicans jest wewnętrznie sprzeczny i wprowadza nowy rodzaj błogosławieństwa tylko po to, by uzasadnić błogosławienie czegoś, co jest grzeszne. Katolicy nie mogą się na to zgodzić. Pisze o tym JE kardynał Gerhard Ludwig Müller.
Artykuł byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary został pierwotnie opublikowany na łamach portalu InfoVaticana.com. Portal PCh24.pl publikuje całość we własnym tłumaczeniu, za zgodą Autora.
***
Jedyne błogosławieństwo Matki Kościoła to Prawda, która nas wyzwoli.
Uwagi o Deklaracji Fiducia supplicans
Czy Fiducia supplicans to dokument zobowiązujący dla katolików?
Dykasteria Nauki Wiary publikując Deklarację Fiducia supplicans [dalej jako: FS] o duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw poczyniła stwierdzenie, które nie ma precedensu w nauczaniu Kościoła katolickiego. Dokument stwierdza de facto, że kapłan może pobłogosławić (nie liturgicznie, ale prywatnie) parę, która żyje w pozamałżeńskim związku seksualnym, także w związku homoseksualnym. Wobec tego oświadczenia biskupi, księża i świeccy podnieśli wiele pytań. Zasługują one na jasną i jednoznaczną odpowiedź.
Czy to stwierdzenie nie przeczy w oczywisty sposób nauczaniu katolickiemu? Czy wierni są zobowiązani do przyjęcia tego nowego nauczania? Czy księża powinni wykonywać te nowe, dopiero co wynalezione błogosławieństwa? Czy biskup diecezjalny może ich zakazać, jeżeli miałyby mieć miejsce w jego diecezji? Żeby odpowiedzieć na te pytania, przyjrzymy się dokładnie temu, czego naucza dokument i na jakiej opiera się on argumentacji.
Brak podstaw dla konkluzji dokumentu
Dokument nie został ani przedyskutowany, ani zatwierdzony przez Zgromadzenie Generalne Kardynałów i Biskupów Dykasterii Nauki Wiary. Tekst przyznaje, że hipoteza (albo nauczanie?), którą proponuje, jest nowa i bazuje zasadniczo na duszpasterskim Magisterium papieża Franciszka. Zgodnie z wiarą katolicką, papież i biskupi mogą kłaść pewne określone akcenty pastoralne i kreatywnie odnosić prawdę Objawienia do nowych wyzwań każdej epoki, na przykład w obszarze społecznej doktryny albo w bioetyce, respektując zarazem fundamentalne zasady chrześcijańskiej antropologii. Takie innowacje nie mogą wykraczać poza to, co zostało im objawione raz na zawsze przez apostołów jako słowo Boże (Dei verbum 8). Tymczasem nie ma żadnych tekstów biblijnych ani tekstów Ojców i Doktorów Kościoła czy wcześniejszych dokumentów Magisterium, które wspierałyby konkluzje FS.
Co więcej, to, co widzimy, nie jest rozwojem doktrynalnym, ale skokiem. Można mówić o rozwoju doktrynalnym tylko wówczas, jeżeli nowe wyjaśnienie jest zawarte – przynajmniej implicite – w Objawieniu, a przede wszystkim jeżeli nie zaprzecza definicjom dogmatycznym. Rozwój doktrynalny, który wchodzi na głębszy poziom znaczenia doktryny, musi dokonywać się stopniowo, poprzez długi okres dojrzewania. Ostatnia nauczycielska wypowiedź na omawiany temat została ogłoszona przez Kongregację Nauki Wiary w Responsum opublikowanym w marcu 2021 roku, niespełna trzy lata temu. Kategorycznie odrzuciła możliwość błogosławienia takich związków. Dotyczy to zarówno publicznego, jak i prywatnego błogosławienia osób żyjących w grzesznych warunkach.
Jak FS usprawiedliwia zaproponowanie nowej doktryny bez zaprzeczenia wcześniejszemu dokumentowi z 2021 roku? Po pierwsze, FS przyznaje, że zarówno Responsum Kongregacji z 2021 roku jak i tradycyjne, ważne i obowiązujące nauczanie na temat błogosławieństw nie pozwala na błogosławienie w sytuacjach, które są sprzeczne z Bożym prawem, jak jest to w przypadku związków o charakterze seksualnym poza małżeństwem. Jest to jasne w przypadku sakramentów, ale także innych błogosławieństw, które FS nazywa „liturgicznymi”. Takie „liturgiczne” błogosławieństwa przynależą do tego, co Kościół nazwał „sakramentaliami”, jak zaświadcza o tym Rituale Romanum. W tych dwóch typach błogosławieństw musi istnieć zgoda pomiędzy błogosławieństwem a nauczaniem Kościoła (FS 9 – 11).
Stworzenie ad hoc nowych błogosławieństw
Po to, by zaakceptować błogosławieństwo w sytuacji, która jest sprzeczna z Ewangelią, Dykasteria Nauki Wiary proponuje oryginalne rozwiązanie: poszerzenie pojęcia błogosławieństwa (FS 7; FS 12). Usprawiedliwia się to w następujący sposób: „Trzeba w jasny sposób uniknąć ryzyka zredukowania znaczenia błogosławieństw do wyłącznie takiego punktu widzenia [scil. do „liturgicznych” błogosławieństw sakramentów i sakramentaliów], bo sprawiłoby to, że oczekiwalibyśmy wypełnienia tych samych warunków moralnych dla prostego błogosławieństwa, których wymaga się w przypadku przyjęcia sakramentu” (FS 12). Potrzebny jest zatem nowy koncept błogosławieństwa, który wykracza poza błogosławieństwa sakramentalne, żeby w ten sposób towarzyszyć duszpastersko drodze ludzi żyjących w grzechu.
W rzeczywistości takie rozszerzenie poza sakramenty występuje już w innych błogosławieństwach zatwierdzonych przez Rituale Romanum. Kościół nie wymaga tych samych warunków moralnych dla błogosławieństw jak dla przyjęcia sakramentów. Dzieje się tak, na przykład, w przypadku penitenta, który nie chce porzucić grzesznej sytuacji, ale pokornie prosi o osobiste błogosławieństwo, tak żeby Pan dał mu światło i siłę potrzebne do zrozumienia i pójścia za nauczaniem Ewangelii. Taki przypadek nie wymaga nowego rodzaju „duszpasterskiego” błogosławieństwa.
Dlaczego w takim razie konieczne jest rozszerzenie znaczenia „błogosławieństwa”, jeżeli błogosławieństwo w rozumieniu Rytuału Rzymskiego wychodzi już poza błogosławieństwo udzielane jako sakrament? Przyczyną jest fakt, że błogosławieństwa rozważane przez Rytuał Rzymski są możliwe tylko wobec „rzeczy, miejsc czy okoliczności, które nie są sprzeczne z prawem albo duchem Ewangelii” (FS 10, cytując Rytuał Rzymski). Dykasteria Nauki Wiary chce przezwyciężyć właśnie ten punkt, bo chce błogosławić pary w sytuacjach takich, jak relacje homoseksualne, które przeczą prawu i duchowi Ewangelii. Jest prawdą, że Kościół może dodać „nowe sakramentalia” do już istniejących (Sacrosanctum concilium 79), ale nie może zmienić ich znaczenia w taki sposób, żeby trywializować grzech, zwłaszcza w trudnych ideologicznie sytuacjach kulturowych, co może wprowadzać wiernych w błąd. Tymczasem to właśnie taka zmiana znaczenia dokonuje się w FS, który to dokument tworzy nową kategorię błogosławieństw wychodzących poza te związane czy to z sakramentem, czy to z błogosławieństwem tak, jak Kościół je rozumiał. FS mówi, że są to pozaliturgiczne błogosławieństwa, które przynależą do pobożności ludowej. Istniałyby zatem trzy rodzaje błogosławieństw:
A) Modlitwy połączone z sakramentami, gdzie wymaga się, żeby osoba była w stanie właściwym dla przyjęcia sakramentu albo gdzie prosi się, żeby osoba otrzymała siłę potrzebną do odwrócenia się od grzechu.
B) Błogosławieństwa, które zostały zawarte w Rytuale Rzymskim i tak, jak zawsze rozumiała je doktryna katolicka; można ich udzielać osobom, nawet jeżeli żyją w grzechu, ale nie „rzeczom, miejscom czy okolicznościom… które przeczą prawu lub duchowi Ewangelii” (FS 10, cytując Rytuał Rzymski). Dlatego można byłoby pobłogosławić kobietę, która miała aborcję, ale nie klinikę aborcyjną.
C) Nowe błogosławieństwa zaproponowane przez FS byłyby błogosławieństwami duszpasterskimi, pozaliturgicznymi i nierytualnymi. Stąd nie miałyby już ograniczeń „rytualnych” czy też związanych z błogosławieństwami „w typie B”. Mogłyby być udzielane nie tylko osobom żyjącym w grzechu, jak w „rytualnych” błogosławieństwach, ale również rzeczom, miejscom czy okolicznościom, które są sprzeczne z Ewangelią.
Takie błogosławieństwa „w typie C” są nowością. Nie mają charakteru liturgicznego, a raczej charakter związany „z pobożnością ludową”; w związku z tym nie narażałyby doktryny ewangelicznej i nie musiałyby być spójne ani z normami moralnymi, ani z doktryną Kościoła. Co można powiedzieć o tej nowej kategorii błogosławieństw?
Nauczanie Franciszka mówi coś innego niż Fiducia supplicans
Pierwsza obserwacja jest następująca: nie ma żadnej podstawy dla takiego nowego użycia ani w tekstach biblijnych cytowanych przez FS, ani we wcześniejszych dokumentach Magisterium. Również teksty papieża Franciszka nie tworzą podstawy dla takiego nowego rodzaju błogosławieństw. Zgodnie z Rytuałem Rzymskim, błogosławieństwa („w typie B”) mogą być udzielane przez księdza komuś, kto żyje w grzechu. Taki rodzaj „błogosławieństw może być stosowany do kogoś, kto przebywa w więzieniu albo do grupy przechodzącej jakąś terapię”, jak mówi Franciszek (cytowany w FS 27). Innowacyjne „duszpasterskie” błogosławieństwo („w typie C”), przeciwnie – idzie ponad to, co mówi Franciszek, bo można byłoby udzielić takiego błogosławieństwa rzeczywistości, która jest sprzeczna z Bożym prawem, takiej jak związek pozamałżeński. Tak naprawdę, zgodnie z kryteriami rządzącymi tym rodzajem błogosławieństw, można byłoby pobłogosławić nawet klinikę aborcyjną albo grupę mafijną.
Arbitralna władza nad znaczeniem słów
To prowadzi do drugiej obserwacji: wymyślanie nowych terminów, które są sprzeczne z tradycyjnym używaniem języka, jest ryzykowne. Taka procedura może doprowadzić do arbitralnego wykonywania władzy. W naszym przypadku jest faktem, że błogosławieństwo ma swoją własną obiektywną rzeczywistość i nie może zostać zredefiniowane wedle woli tak, żeby pasować do subiektywnej intencji sprzecznej z naturą błogosławieństwa. Przychodzą tu na myśl słynne słowa Humpty Dumpty’ego z „Alicji w Krainie Czarów”: „Kiedy używam jakiegoś słowa, to znaczy ono to, co chcę, żeby znaczyło, nic więcej ani nic mniej”. Alicja odpowiada: „Pytanie, czy możesz sprawić, żeby słowa znaczyły różne rzeczy?”. Humpty Dumpty stwierdza: „Pytanie, kto ma tu władzę; to wszystko”.
Prawdziwy cel stworzenia nowych błogosławieństw
Trzecia obserwacja odnosi się do samej koncepcji „błogosławieństw pozaliturgicznych”, które nie mają intencji czegokolwiek sankcjonować (FS 34), czyli do błogosławieństwa „duszpasterskiego” („w typie C”). W jaki sposób różnią się one od błogosławieństwa rozważanego przez Rytuał Rzymski („w typie B”)? Różnica nie polega na spontanicznej naturze tego błogosławieństwa, co jest już możliwe w błogosławieństwach „w typie B”, bo nie muszą one być regulowane ani zatwierdzane w Rytuale Rzymskim. Różnica nie dotyczy również pobożności ludowej, bo błogosławieństwa zgodne z Rytuałem Rzymskim są już dziś adaptowane do pobożności ludowej, co wiąże się z błogosławieniem przedmiotów, miejsc i ludzi. Wydaje się, że innowacyjne błogosławieństwo „duszpasterskie” zostało stworzone ad hoc żeby błogosławić sytuacje sprzeczne z prawem i duchem Ewangelii.
To nie jest żadne błogosławieństwo
To prowadzi nas do czwartej obserwacji związanej z celem takiego „duszpasterskiego” błogosławieństwa, które różni się od „rytualnego” błogosławieństwa z Rytuału Rzymskiego. Błogosławieństwo „duszpasterskie” może dotyczyć sytuacji, które są sprzeczne z Ewangelią. Trzeba zwrócić uwagę, że błogosławi się tutaj nie tylko grzeszne osoby, ale poprzez fakt błogosławienia pary, błogosławiony jest sam grzeszny związek. A jednak Bóg nie może udzielić swojej łaski związkowi, który jest w bezpośredniej opozycji wobec Niego i nie może być na Niego nakierowany. Akt seksualny poza małżeństwem nie może bardziej przybliżyć ludzi do Boga i stąd nie może być otwarty na Boże błogosławieństwo. Stąd jeżeli takie błogosławieństwo zostałoby udzielone, jedynym efektem byłoby wprowadzenie w błąd osób, które je otrzymały lub które były przy tym obecne. Takie osoby myślałyby, że Bóg błogosławi to, czego On błogosławić nie może. „Duszpasterskie” błogosławieństwo nie byłoby zatem ani duszpasterskim, ani błogosławieństwem. Jest prawdą, że kardynał Fernández w późniejszym komentarzu dla Infovaticana powiedział, że nie jest tu błogosławiony związek, ale para. Oznacza to jednak pozbawianie słów ich znaczenia, bo tym, co definiuje parę, jest właśnie to, że chodzi tutaj o związek.
Trudność z pobłogosławieniem związku albo pary jest szczególnie ewidentna w przypadku homoseksualizmu. W Biblii błogosławieństwo jest związane z porządkiem ustanowionym przez Boga; [porządkiem] który z woli Bożej jest dobry. Ten porządek bazuje na płciowej różnicy pomiędzy mężczyzną a kobietą, powołanych do bycia jednym ciałem. Błogosławienie rzeczywistości, która jest sprzeczna ze stworzeniem, nie tylko jest niemożliwe; jest bluźnierstwem. Znowu, to nie jest kwestia pobłogosławienia osób, które „żyją w związku niemożliwym w żaden sposób do porównania z małżeństwem” (FS 30), ale pobłogosławienia samego związku, który nie może być porównany z małżeństwem. To właśnie do tego celu został stworzony nowy rodzaj błogosławieństw (FS 7, 12).
W tekście pojawia się kilka argumentów, które próbują uzasadnić takie błogosławieństwa. Po pierwsze, możliwość zaistnienia okoliczności, które zmniejszają odpowiedzialność grzesznika. A jednak takie okoliczności odnoszą się do osoby, a nie do samego związku. Mówi się też, że prośba o błogosławieństwo umożliwia dobro w postaci rozpoznania przez te osoby ich aktualnej sytuacji, tak jakby poproszenie o błogosławieństwo stanowiło już otwarcie się na Boga i na nawrócenie. Może to być prawda w odniesieniu do osób, które proszą o błogosławieństwo dla siebie samych, ale nie w przypadku tych, którzy proszą o pobłogosławienie jako para. Ci drudzy prosząc o błogosławieństwo chcą pośrednio albo bezpośrednio usprawiedliwić swój związek w oczach Boga, nie przyznając, że to właśnie ten związek oddziela ich od Boga. Wreszcie twierdzi się, że w związku istnieją elementy pozytywne i że to one mogą zostać pobłogosławione. Jednak te elementy pozytywne (jak na przykład pomaganie sobie w chorobie) są drugorzędne względem samego związku – jego definitywną charakterystyką jest wspólnota aktów seksualnych. Takie elementy nie zmieniają natury związku, o którym mowa, który w żadnym wypadku nie może być nakierowany na Boga, jak stwierdziło to już Responsum Kongregacji Nauki Wiary z 2021 roku. Nawet w klinice aborcyjnej są pozytywne elementy, począwszy od anestezjologów uśmierzających ból fizyczny aż po lekarzy, którzy pragną chronić życie kobiety przechodzącej aborcję.
Kapłan zawsze działa w imieniu Chrystusa i Kościoła
Piąta obserwacja dotyczy wewnętrznej niespójności tych innowacyjnych błogosławieństw „duszpasterskich”. Czy jest możliwe udzielenie pozaliturgicznego błogosławieństwa, czyli błogosławieństwa, które oficjalnie nie reprezentowałby nauki Chrystusa ani Kościoła? Kluczem do odpowiedzi na to pytanie nie jest to, czy takie ryty są oficjalnie zaaprobowane, czy też raczej udzielane spontanicznie. Kwestia dotyczy czego innego: czy osoba, która udziela błogosławieństwa, jest księdzem, a zatem reprezentantem Chrystusa i Kościoła. FS stwierdza, że nie jest problemem, by ksiądz przyłączył się do modlitwy tych, którzy znajdują się w sytuacji sprzecznej z Ewangelią (FS 30). Jednak w takim błogosławieństwie ksiądz robi coś więcej niż po prostu przyłącza się do ich modlitwy – on raczej przywołuje udzielenie darów Bożych właśnie ich związkowi. Kiedy ksiądz działa jako ksiądz, czyni to w imieniu Chrystusa i Kościoła. Twierdzenie, że człowiek może oddzielić znaczenie tego błogosławieństwa od nauczania Kościoła jest postulowaniem dualizmu pomiędzy tym, czego Kościół naucza, a tym, co robi. Jednak, jak uczy II Sobór Watykański, Objawienie zostało nam dane w czynach i słowach, które są nierozdzielne (Dei Verbum 2), a przepowiadanie Kościoła nie może oddzielić czynów od słów. To właśnie zwykli ludzie, naprzeciw którym chce wyjść omawiany dokument, dzięki promowaniu pobożności ludowej są najbardziej podatni na oszukanie przez symboliczne czyny, które przeczą doktrynie, jako że będą intuicyjnie pojmować doktrynalną treść czynu.
Czy katolik może zaakceptować Fiducia supplicans?
Czy w świetle tego, co powiedziano, wierny katolik może przyjąć nauczanie FS? Biorąc pod uwagę jedność czynów i słów w wierze chrześcijańskiej, można zgodzić się, że błogosławienie takich związków jest dobre – nawet w sposób duszpasterski – tylko wtedy, jeżeli ktoś wierzy, że takie związki nie są obiektywnie sprzeczne z prawem Bożym. W związku z tym tak długo, jak długo papież Franciszek podtrzymuje nauczanie, zgodnie z którym związki homoseksualne są zawsze sprzeczne z prawem Bożym, pośrednio potwierdza on, że takich błogosławieństw nie wolno udzielać. Dlatego nauczanie FS jest wewnętrznie sprzeczne i wymaga dalszego wyjaśnienia. Kościół nie może czynić jednego, a nauczać czegoś innego, bo jak napisał św. Ignacy z Antiochii, Chrystus był Nauczycielem, „który przemówił i stało się”. Dlatego nikt nie może oddzielić Jego Ciała od Jego Słowa.
Czy ksiądz może pobłogosławić związek homoseksualny, a biskup na to przystać?
Inną kwestią jest, czy ksiądz może zgodzić się na to, by pobłogosławić takie związki, spośród których niektóre współistnieją z legalnym małżeństwem albo w których zmiana partnerów nie jest niczym nadzwyczajnym. Zgodnie z FS, mógłby tak zrobić za pomocą pozaliturgicznego, nieoficjalnego błogosławieństwa „duszpasterskiego”. Oznaczałoby to, że ksiądz udzieliłby takiego błogosławieństwa nie działając w imieniu Chrystusa i Kościoła. Oznaczałoby to, że nie działałby jako ksiądz. W istocie nie udzielałby takiego błogosławieństwa jako kapłan Chrystusa, ale jako ktoś, kto odrzucił Chrystusa. Kapłan, który błogosławi takie związki, przedstawia je jako drogę do Stwórcy. Popełnia zatem świętokradczy i bluźnierczy akt przeciwko planowi Stworzyciela i przeciwko Chrystusowi, który umarł za nas po to, by wypełnił się plan Stwórcy. To samo dotyczy biskupa diecezjalnego. Jako pasterz swojego Kościoła lokalnego, jest zobowiązany zapobiec takim bluźnierczym aktom, w przeciwnym razie stałby się ich wspólnikiem i zaprzeczyłby mandatowi danemu mu przez Chrystusa, aby utwierdzać swoich braci we wierze.
Księża powinni głosić miłość Bożą i dobroć wobec wszystkich ludzi, pomagając modlitwą oraz radą grzesznikom i tym, którzy są słabi, a mają trudności w nawróceniu. To zupełnie co innego niż udzielanie im wymyślonych i mylących znaków oraz słów, według których Bóg wcale tak bardzo nie przejmuje się grzechem. To ukrywanie prawdy, że grzech myśli, mowy i uczynku oddziela nas od Boga.
Nie ma błogosławieństwa dla grzechu
Nie ma błogosławieństwa – nie tylko publicznego, ale również prywatnego – dla grzeszników żyjących w warunkach obiektywnie sprzecznych ze świętą wolą Boga. Nie jest dowodem na zdrową hermeneutykę, że odważni obrońcy chrześcijańskiej doktryny są piętnowani jako rygoryści, bardziej zainteresowani legalistycznym wypełnianiem ich norm moralnych niż zbawieniem konkretnych osób. Jezus mówi do zwykłych ludzi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. Apostoł wyjaśnia to w następujący sposób: „[…] przykazania Jego nie są ciężkie. Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?” (1 J 5, 3 – 5). W czasie, w którym fałszywa antropologia podważa Bożą instytucję małżeństwa pomiędzy mężczyzną a kobietą, z rodziną i dziećmi, Kościół powinien pamiętać o słowach swojego Pana i swojej Głowy: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13 – 14).
Abp Tomasz Peta i bp Athanasius Schneider odpowiadają Franciszkowi w sprawie „błogosławienia homozwiązków”. Upominamy i zabraniamy kapłanom i wiernym !!
„Dzięki takim błogosławieństwom Kościół katolicki staje się, jeśli nie w teorii, to w praktyce, propagandystą globalistycznej i bezbożnej ideologii gender”, czytamy w stanowisku Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie w sprawie deklaracji „Fiducia supplicans” ogłoszonej 18 grudnia 2023 r. przez Dykasterię Nauki Wiary i zatwierdzonej przez papieża Franciszka.
Autorami stanowiska są: Tomasz Peta, arcybiskup metropolita archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie oraz Athanasius Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie.
Poniżej prezentujemy pełną treść dokumentu:
==========================
Stanowisko Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie w sprawie deklaracji „Fiducia supplicans” ogłoszonej 18 grudnia 2023 r. przez Dykasterię Nauki Wiary i zatwierdzonej przez papieża Franciszka
Deklarowanym celem wyżej wymienionego dokumentu Stolicy Apostolskiej jest umożliwienie „błogosławienia par w sytuacjach nieregularnych i par jednopłciowych” (wprowadzenie do dokumentu). Jednocześnie dokument zapewnia, że takie błogosławieństwa będą udzielane „bez oficjalnego zatwierdzenia ich [tj. tych par] statusu lub zmieniania w jakikolwiek sposób niezmiennego nauczania Kościoła odnośnie do małżeństwa”.
Fakt, że dokument nie zezwala na „małżeństwa” par jednopłciowych, nie powinien czynić kapłanów i wiernych ślepymi na wielkie oszustwo i zło, które kryje się w zezwoleniu na błogosławienie par w sytuacjach nieregularnych i par jednopłciowych. Takie błogosławieństwo jest w sposób bezpośredni i poważny sprzeczne z Bożym Objawieniem oraz nieprzerwanym, dwu-tysiącletnim nauczaniem i praktyką Kościoła katolickiego. Błogosławienie par w nieregularnej sytuacji i par jednopłciowych jest poważnym nadużyciem Najświętszego Imienia Bożego, ponieważ imię to jest przyzywane wobec obiektywnie grzesznego związku cudzołożnego lub aktywności homoseksualnej.
Dlatego żadne, choćby najpiękniejsze sformułowania wspomnianej deklaracji Stolicy Apostolskiej nie mogą umniejszać faktu, że tego rodzaju usankcjonowane błogosławieństwa pociągają za sobą daleko idące, zgubne konsekwencje. Dzięki takim błogosławieństwom Kościół katolicki staje się, jeśli nie w teorii, to w praktyce, propagandystą globalistycznej i bezbożnej „ideologii gender”.
Jako następcy Apostołów i wierni naszej uroczystej przysiędze złożonej podczas święceń biskupich, by „zachowywać dziedzictwo wiary w czystości i integralności, zgodnie z tradycją, która była przestrzegana zawsze i wszędzie w Kościele od czasów Apostołów”, upominamy i zabraniamy kapłanom i wiernym Archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie przyjmowania i praktykowania jakiejkolwiek formy błogosławieństwa par znajdujących się w sytuacji nieregularnej oraz par jednopłciowych.
Jest rzeczą oczywistą, że każdy szczerze skruszony grzesznik z mocnym zamiarem zaniechania grzechu i położenia kresu swojej obiektywnie grzesznej sytuacji (takiej jak wspólne życie poza kanonicznie ważnym małżeństwem lub związek partnerski osób tej samej płci) może otrzymać błogosławieństwo.
Ze szczerą braterską miłością zwracamy się z należnym szacunkiem do papieża Franciszka, który – zezwalając na błogosławienie par w sytuacji nieregularnej i par jednopłciowych – „nie postępuje słusznie, zgodnie z prawdą Ewangelii” (por. Ga 2, 14), by użyć słów, którymi Święty Paweł Apostoł publicznie upomniał w Antiochii pierwszego papieża.
Dlatego w duchu biskupiej kolegialności prosimy papieża Franciszka o odwołanie upoważnienia do błogosławienia par w sytuacji nieregularnej i par jednopłciowych, tak aby Kościół katolicki mógł jednoznacznie jaśnieć jako „filar i podpora prawdy” (1 Tm 3, 15) wobec wszystkich, którzy szczerze pragną poznać wolę Bożą i – wypełniając ją – osiągnąć życie wieczne.
Astana, 19 grudnia 2023 r.
+ Tomasz Peta, arcybiskup metropolita archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie
+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Najświętszej Maryi Panny w Astanie
Tłum. Izabella Parowicz
==============
MD: Abp TomaszPeta to Polak, pochodzi z Inowrocławia.
Kościół jest po to, aby prowadzić ludzi do zbawienia, przekazując im prawowierną naukę związaną z wiarą zbawczą. Ale istnieje bergogliańska sekta, która uzurpowała sobie urząd papieski i ma inne nauczanie – antyewangelię. Do kompleksu jej fałszywego nauczania należy i „Amoris Laetitia”, którą Bergoglio ustanawia jako najwyższą normę. W niej unieważnia przykazania Boże i istnienie obiektywnie obowiązujących zasad moralnych. Wszystko to przy pomocy psychologicznie zaprojektowanego oszustwa, ignorując Pismo Święte i całą Tradycję.
Sekta Bergoglio promuje tak zwane błogosławieństwo pseudo-małżeństw homoseksualistów. Dlatego zmusza biskupów i księży pod najsurowszymi sankcjami do przyjmowania niepokutujących osób LGBT w Kościele. Co więcej, biskupi i księża są manipulowani, aby rozdawać Komunię Świętą niepokutującym homoseksualistom, transseksualistom i osobom publicznie żyjącym w grzechu ciężkim. Jak to możliwe, że Bergoglio może bez przeszkód popełniać tak straszliwe zbrodnie przeciwko Bogu i Kościołowi? Sygnalizuje to głęboki kryzys w życiu wewnętrznym Kościoła. Korzenie sięgają Soboru Watykańskiego II.
Podstawowe pytanie brzmi: czy człowiek, który jako heretyk burzy podstawowe filary, na których stoi Kościół, i który poświęcił się szatanowi, może być Wikariuszem Chrystusa na ziemi? To oczywiste, że nie może! Ale ta prawda nie jest brana pod uwagę i dlatego nikt nie szuka zbawienia od zbliżającej się katastrofy.
Chrześcijaństwo stało się zwietrzałą solą, którą słusznie depcze się. Rozwiązać kwestię iluzorycznej odnowy Kościoła w fałszywy sposób tzw. synodalności, która legalizuje sodomię i zmusza ludzi żyjących w grzechu do przyjmowania Komunii Świętej, jest celowym oszustwem i przestępstwem.
Co Katechizm mówi na temat Komunii Świętej?
Cytat z KKK, artykuł 1385: Św. Paweł wzywa nas do rachunku sumienia: „Kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije” (1 Kor 11: 27-29).
Każdy, kto jest świadomy grzechu ciężkiego, przed przystąpieniem do Komunii powinien przystąpić do spowiedzi. Przed przyjęciem Komunii Świętej powinniśmy doświadczać siebie. Św. Bernard zachęca nas: „Naśladujcie ostrożnego węża, który zanim wypije, wypuszcza całą swoją truciznę”.
Kto przystępuje do Komunii świętej, mając świadomość grzechu ciężkiego, popełnia przestępstwo świętokradztwa. Św.Paweł mówi, że taki człowiek grzeszy przeciwko Ciału i Krwi Pana (1 Kor 11:27). Tertulian wyjaśnia, że jest tak samo winny, jak gdyby zabił Chrystusa. Rzeczywiście, ta zbrodnia jest w pewnym stopniu nawet większa niż zbrodnia tych, którzy ukrzyżowali Chrystusa, ponieważ oni raz położyli ręce na Chrystusie, ale kto niegodnie przyjmuje Komunię, ośmiela się to zrobić ponownie. Świętokradzkie przyjmowanie Komunii Świętej prowadzi do zaślepienia ducha, zatwardziałości serca, do kar doczesnych w postaci chorób i śmierci wiecznej (por. 1 Kor 11: 30).
Niegodna Komunia ma odwrotny skutek niż godna Komunia. Diabeł bierze takiego człowieka całkowicie w swoją władzę, jak Judasz po jego niegodnej komunii (J 13:27). „Aby przyjąć Chrystusa w Najświętszej Eucharystii, nie wolno nam dopuścić się grzechu ciężkiego” (Św. Tomasz z Akwinu).
Te prawdy, wyrażone w „Katechizmie”, które zawsze były oczywiste w Kościele, dziś, pod wpływem ducha świata i bergogliańskiej sekty, zostały całkowicie utracone.
Już w 2016 roku czterech kardynałów zwróciło się do Jorge Bergoglio z „dubii” w sprawie jego „Amoris laetitia”. Pomimo faktu, że po tym nastąpiła „Korekta” podpisana przez wielu teologów i aktywnych świeckich, Bergoglio w dalszym ciągu nie odpowiedział. Zamiast tego odpowiedziały same owoce „Amoris laetitia”. Jak? Biskup Bonny ujawnił, że Konferencja Biskupów Belgii przez trzy dni studiowała „Amoris laetitia” i doszła do wniosku, że pary homoseksualne i queer powinny być błogosławione. Obejmuje to również szalone błogosławieństwo tak zwanych par, takich jak mężczyzna z kozą lub kobieta z psem. Na potrzeby tego bluźnierstwa biskupi przygotowali już obrzęd liturgiczny, który Bergoglio im ustnie zatwierdził podczas ich wizyty ad limina. Następnie, zapewne zainspirowani „Amoris laetitia”, będą udzielać Komunii Świętej prawdopodobnie nawet tym queerowym „żonom” i „mężom”.
W lipcu tego roku kardynał Duca wydał „dubię” dotyczącą Komunii świętej wyłącznie dla osób w stanie grzechu. Kardynał Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, opublikował, że odpowiedź Watykanu na „dubię” jest błędna. Kardynał Müller wyjaśnił najpierw, że wymiana listów pomiędzy Franciszkiem a biskupami Buenos Aires zawierała jedynie ich prywatne opinie, których nie można uważać za autorytet Magisterium. Dodał, że Magisterium nie może nauczać niczego, co wyraźnie zaprzecza Pismu Świętemu, Tradycji Apostolskiej i przeszłym decyzjom samego Magisterium. Przypomniał także, że odpowiedź, nadesłana do kard. Duki, oraz argumentacja bergogliańską „Amoris Laetitia”, zaprzecza depozytowi wiary Soboru Trydenckiego.
Wynika z tego jednoznaczny wniosek – „Amoris laetitia” jest heretycka, dlatego nie może być podstawą radykalnych, a jednocześnie niedopuszczalnych zmian w Kościele. Mimo to Bergoglio nakazuje, aby na podstawie jego heretyckiego dokumentu „Amoris laetitia” wprowadzić w całym Kościele świętokradzką Komunię Świętą.
Pytamy: jaki jest ogólny sens i cel przyjmowania Komunii Świętej?
Sens polega na tym, żeby osoba podążająca drogą naśladowania Chrystusa uzyskała duchową siłę, aby trwać w łasce uświęcającej, czyli nie dać się zniewolić grzechem. Dlaczego Bergoglio zmusza tych, którzy są w stanie grzechu ciężkiego i nie mają zamiaru pokutować, do przyjęcia Komunii Świętej? Apostoł Paweł ostrzega: „Taki człowiekwyrok sobie spożywa i pije”. Pseudo-życzliwość Bergoglio w rzeczywistości sprowadza na oszukanych przez niego katolików sąd i przekleństwo.
Ponadto, przez to wprowadzenie Komunii Świętej dla niepokutujących, zostaje całkowicie wymazana świadomość grzechu i potrzeba pokuty, która jest warunkiem zbawienia. Praktyka ta tak zmieni sposób myślenia katolików, że prawdziwe sumienie stanie się fałszywym. Poza tym inni katolicy w tej atmosferze zaczną ignorować swoje grzechy i spokojnie przyjmować Komunię Świętą z grzechem ciężkim.
Kolejnym krokiem do zniszczenia Najświętszej Eucharystii jest wprowadzenie do Świętej Liturgii praktyk pogańskich oddających cześć demonom i diabłu. Bergoglio stara się wyeliminować ten sakrament, także poprzez promowanie święceń kobiet. Nie jest to sposób na odnowę, ale na samozagładę Kościoła, co jest sprzeczne z Pismem Świętym i całą Tradycją.
Co oznacza wypowiedź apostoła Pawła: „Dlatego to właśnie wielu wśród was jest słabych i chorych i wielu też pomarło, bo nie rozróżniacie ciała Pana”?
Więc świętokradcza Komunia wiąże się nie tylko z karami wiecznymi, ale i z doczesnymi. W pierwotnym Kościele, choć penitenci publicznie spowiadali się ze swoich grzechów, jako lekarstwo na duszę nakładano na nich tzw. epitymii (pokuty). Oni zabraniali przez pewien czas nie tylko przyjmowania Komunii św., ale nawet uczestniczenia w całej Liturgii. Część penitentów stała przed świątynią, nazywano ich płaczącymi. Inni stanęli z tyłu świątyni i po zakończeniu Liturgii Słowa diakon publicznie wezwał ich do opuszczenia świątyni. To wezwanie do opuszczenia świątyni dla katechumenów i penitentów zawarte jest w Liturgii św. Jana Chryzostoma do dziś.
Penitentami, którym udzielono pokuty za grzechy przeciw wierze, byli ci, którzy przed nawróceniem czcili pogańskie bóstwa lub byli zaangażowani w praktyki okultystyczne. Za te grzechy oraz za grzechy przeciw czystości moralnej i za inne przestępstwa otrzymywali 7, 14 lub 21 lat pokuty. Oprócz zakazu przyjmowania Komunii, obejmowało to także post o chlebie i wodzie przez cały okres epitymii, z wyjątkiem sobót i niedziel. Ta pokuta była przede wszystkim bolesnym upokorzeniem, ale doprowadziła do uzdrowienia duszy z pychy i niewoli grzechu.
Dziś Bergoglio legalizuje grzechy i w absurdalny sposób narzuca świętokradzką Komunię Świętą tym, którzy nie chcą pokutować. Prowadzi to do profanacji i znieważenia tego Sakramentu, a w konsekwencji do potępienia zwiedzionych dusz za świętokradztwo.
Nie zapominajmy, że sataniści podczas tzw. czarnych mszy bezczeszczą Najświętszą Eucharystię skradzioną z kościołów. Współczesna zaprogramowana profanacja Komunii Świętej jest bezpośrednio powiązana z tą szatańską profanacją. Ale teraz zostanie zbezczeszczona bezpośrednio w świątyniach. Nie będą to już jednak świątynie Boga, ale świątynie szatana. Bergoglio doskonale o tym wie. Wykorzystał także pseudo-pandemię do masowej profanacji Eucharystii, kiedy zmuszał księży do dotykania Najświętszego Sakramentu jedynie w gumowych rękawiczkach, które następnie wrzucali do śmieci wraz z pozostałymi na nich Cząsteczkami.
Na Synodzie o synodalności kardynał Besungu, najbliższy sojusznik Bergoglio, dał się poznać jako podstępny propagandysta legalizacji sodomii w Kościele. Besungu obłudnie nazywa ten bunt przeciwko Bogu i Jego przykazaniom wolą Boga. Besungu trzyma Kościół w Kongu w niewoli arcy-heretyka Bergoglio, rzucając klątwę na cały naród. Bóg karze sodomię ogniem doczesnym (2 Pt. 2:6) i wiecznym (Judy 7). Katolicy Konga, nie pozwalajcie Besungu nadal sprawować urzędu w Kościele!
Grupa osób transpłciowych została zaproszona przez papieża Franciszka na obiad zorganizowany w Watykanie z okazji Światowego Dnia Ubogich. – Fakt, że papież Franciszek przybliża nas do Kościoła, jest piękną rzeczą. Potrzebujemy trochę miłości – mówiła 46-letnia Carla Segovia.
W niedzielę w Watykanie z okazji Światowego Dnia Ubogich zorganizowano obiad dla około 1,2 tys. osób w trudnej sytuacji życiowej. Wśród zaproszonych była grupa osób transpłciowych, między innymi 55-letnia Claudia Victoria Salas i 46-letnia Carla Segovia pochodzące z Argentyny, obecnie mieszkające w miejscowości Torvaianica pod Rzymem.
Światowy Dzień Ubogich w Watykanie
Jak opisuje agencja Reutera, Carla Segovia była zaskoczona faktem, że posadzono ją naprzeciwko papieża przy głównym stole. – To fantastyczna okazja dla wszystkich nas, osób transpłciowych – powiedziała, wchodząc na audytorium. – My, transpłciowe osoby, czujemy się tutaj we Włoszech nieco bardziej ludzko. Fakt, że papież Franciszek przybliża nas do Kościoła, jest piękną rzeczą. Potrzebujemy trochę miłości – mówiła zaś kilka dni przed wydarzeniem.
Wśród gości znalazł się też Andrea Conocchia, proboszcz parafii Najświętszej Niepokalanej Dziewicy w Torvaianicy. Podczas pandemii Covid-19 pomagał on okolicznej społeczności osób transpłciowych zaopatrywać się w żywność i inne potrzebne artykuły, ponieważ w czasie lockdownu straciły źródła dochodu. Zachęcał poznane osoby, by zwróciły się do Franciszka o pomoc, i szybko ją od niego otrzymały. Rok później zorganizowano dla nich też m.in. szczepienia na koronawirusa. – Ojciec Andrea zawsze nam pomagał. Otworzył dla nas drzwi, przynosił nam jedzenie (…). Dla nas jest święty. Jesteśmy mu bardzo wdzięczne, za jego pośrednictwem papież Franciszek przesyłał nam wiele rzeczy – mówiła Claudia Victoria Salas o proboszczu Conocchim.
W zeszłym tygodniu Watykańska Dykasteria Nauki Wiary oświadczyła, że osoby transpłciowe mogą otrzymać chrzest, być rodzicami chrzestnymi i świadkami na ślubie. Decyzję z zadowoleniem przyjęły środowiska działające na rzecz praw społeczności LGBT.
Carla Segovia przyznaje, że dla transpłciowych kobiet, takich jak ona sama, bycie rodzicem chrzestnym jest rzeczą najbliższą posiadaniu dziecka. Podkreśla, że dzięki nowym wytycznym czuje się bardziej komfortowo i być może pewnego dnia w pełni wróci do wiary, w której została ochrzczona, a od której odeszła, gdy ujawniła, że jest osobą transpłciową. – Ta wytyczna od papieża Franciszka przybliża mnie do odnalezienia absolutnego spokoju – twierdzi.
Z kolei Claudia Victoria Salas przekazał[a], że ona jest już matką chrzestną. – Bycie rodzicem chrzestnym to wielka odpowiedzialność (…), to nie zabawa. Trzeba wybrać odpowiednie osoby, które będą odpowiedzialne i zdolne do tego, by wysłać dzieci do szkoły, zapewnić im jedzenie i ubrania, gdy rodziców nie będzie w pobliżu – podkreśliła.
Portugalska policja wylegitymowała kilkanaście osób, które rzekomo miały zakłócać przebieg Mszy św. zorganizowanej podczas Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie przez środowisko LGBT. Nabożeństwo było sprawowane w czwartek wieczorem w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Wcielenia w dzielnicy Ameixoeira.
Z relacji świadków oraz nagrań udostępnionych przez portugalskie media wynika, że policja odsunęła od drzwi świątyni grupę młodzieży, która z krucyfiksami w dłoni i na kolanach modliła się w czasie sprawowanego w kościele nabożeństwa dla „mniejszości seksualnych”.
Młodzież kontestująca przebieg uroczystości dla środowiska LGBT miała „zbyt głośno”modlić się przy drzwiach kościoła.
Wylegitymowane przez policję osoby tłumaczyły, że ich modlitwa miała na celu „pokutowanie za ciężki grzech spowodowany przez odprawienie nabożeństwa w kościele dla osób pochwalających czyny niezgodne z Pismem Świętym”.
Według portugalskiej telewizji SIC policję wezwał ksiądz sprawujący nabożeństwo, które zostało chwilowo przerwane.
=========================
Mail:
Młodzi wierni modlący się przed kościołem mieli ze sobą krucyfiksy. Na modlitwie trwali klęcząc przed wejściem do kościoła.
Wierni zostali przegonieni przez policję, następnie postawiono im zarzut „zakłócania porządku w miejscu kultu”.
========================
Nauczanie, ewangelizacja:
Papież opowiedział kawał o św. Antonim. Cały klasztor wybuchł śmiechem
============================
mail: Pewnie na tym “nabożeństwie” były też ukochane owieczki i kozy – stąd ostrożność, by je nie urazić..
Nowy arcybiskup Buenos Aires chrzcił dziecko kupione od surogatki przez homo-trans parę; nie ukarał księdza, który udzielił pseudo-ślubu innej parze tego rodzaju. Wypowiadał się też bardzo dziwnie na temat adoracji Najświętszego Sakramentu.
====================
Arcybiskupem Buenos Aires i prymasem Argentyny został z woli papieża Franciszka Jorge García Cuerva, hierarcha, który wzbudzał duże kontrowersje swoim zachowaniem wobec środowisk LGBT – oraz działaniami i wypowiedziami w pandemii dotyczącymi Eucharystii.
Święcenia biskupie ks. Jorge García Cuerva przyjął w 2018 roku, zostając biskupem pomocniczym diecezji Lomas de Zamora. Rok później Franciszek mianował go ordynariuszem diecezji Rio Gallegos. W 2021 roku bp García Cuerva trafił do z oczywistych względów wpływowej Kongregacji ds. Biskupów. 26 maja został mianowany arcybiskupem Buenos Aires i w związku z tym również prymasem Argentyny.
Kilka lat temu ks. García Cuerva ochrzcił dziecko, które od surogatki nabyła para złożona z transseksualisty i homosekualisty. Ks. García Cuerva fotografował się z tymi ludźmi, a według niektórych relacji prasowych miał ich też pobłogosławić. W mediach chwalił trans-homo parę za wiarę w Jezusa.
Z kolei w 2021 roku już jako biskup zachował się dwuznacznie w sprawie podległego sobie kapłana, który udzielił pseudo-ślubu innej parze złożonej z trans- i homoseksualisty. Bp García Cuerva wydał oświadczenie, zgodnie z którym „nie udzielił zgody na ten krok” – ale kapłana w żaden sposób nie ukarał.
W czasie pandemii jako biskup Rio Gallegos podejmował wiele skandalicznych decyzji. Zakazał udzielania wiatyku, zamknął kaplice, w których odbywała się wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu. Oburzonym wiernym tłumaczył, że obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii odpowiada chrystologicznie obecności w ubogich, w związku z tym zaangażowanie na rzecz ubogich mogłoby równoważyć brak adoracji Eucharystii.
Argentyńskie środowiska konserwatywne nie kryją dziś smutku ani oburzzenia z powodu nominacji papieża Franciszka. Bp García Cuerva ma dopiero 55 lat, a to oznacza, że jeżeli tylko dopisze mu zdrowie, będzie stać na czele Kościoła w Argentynie przez najbliższe 20 lat, mając możliwość jego gruntownego przekształcenia i wepchnięcia na „synodalne” tory.
Homoseksualny półnagi tancerz “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca). Pustki na Placu św Piotra. Światowe Forum Ekonomiczne: Jest “Młodym Globalnym Liderem”.
Półnagim tancerzem baletowym z La Scala, który to zaszczycił wszystkich swoim występem w trakcie “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca), okazał się nijaki Roberto Bolle, lat 48, żyjący w homo-konkubinacie z angielskim projektantem mody, Robertem Lee, lat 37.
W kwietniu 2004 Bolle tańczył na portyku Placu Św. Piotra dla Jana Pawła II. Z kolei w marcu 2009 Światowe Forum Ekonomiczne w Davos okrzyknęło go “Młodym Globalnym Liderem”.
Wydarzenie “Ludzkie Braterstwo” okazało się totalną klapą, mimo iż VaticanNews.va utrzymuje, że zgromadziły się “tysiące wiernych” (jedzie mi tu czołg?). W każdym razie zdjęcia z “miejsca zajścia” mówią same za siebie:
Grupa Outreach, stanowiąca homoseksualne katolickie zaplecze prowadzonego przez jezuitów portalu AmericaMagazine.org, promuje homoseksualną sztukę “Wonderfully made”, która już niebawem doczeka się premiery.
Na plakacie promującym przedstawienie znajduje się krzyż Chrystusa, na którym inskrypcję INRI (Jezus z Nazaretu, Król Żydowski) zastąpiono napisem LGBT . Płótno obwiązane wokół krzyża, na ogół symbolizujące zmartwychwstanie Chrystusa, zamieniono na krzykliwy, promujący homoseksualizm symbol.
=============================
mail:
W Warszawie na razie tylko usuwają tabliczkę z Titulus Crucis, porównaj krzyż przed kościołem bonifratrów, ul. Bonifraterska, kościół jezuitów (Stare Miasto), krzyż przed kościołem kapucynów (ul. Senatorska).
Czyli odmawiają Panu Jezusowi tytułu, z powodu którego został ukrzyżowany. Robią to, czego nawet nie uczynił Piłat.
Kościół katolicki w Polsce staje się coraz bardziej synodalny. Synodalny, to znaczy „zjednoczony w różnorodności”. Co to oznacza w praktyce? Dominikanina, który razem z kalwinem i luteranką błogosławi społeczność LGBTQ+ znad tęczowej flagi. A zamiast spotkać się z reprymendą – otrzymuje liczne głosy wsparcia.
Już za kilka dni czerwiec – miesiąc poświęcony kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa, miesiąc, w którym szczególnie czcimy Eucharystię, pobożnie uczestnicząc w procesjach Bożego Ciała.
W świecie rewolucyjnym czerwiec jest jednak czymś zgoła przeciwnym: czasem wyuzdania i promocji niemoralności. Organizuje się tęczowe parady, które głoszą chorobliwą pożądliwość oraz fałszywą antropologię (istnienie „wielu płci”).
Jednak już 17 maja środowiska rewolucyjne obchodzą tak zwany Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii, Transfobii i Bifobii. Dotyczy to również Polski, gdzie w tę akcję włączają się różnorodne struktury tzw. „chrześcijańskie”.
W tym roku głównym tego rodzaju wydarzeniem było ekumeniczne nabożeństwo LGBT odprawione w „kościele” ewangelicko-reformowanym (kalwińskim) w Warszawie. Obok kalwińskiego pastora Michała Jabłońskiego rolę protagonistów odegrali w nim jeszcze luterańska pastorka Halina Radacz oraz o. Maciej Biskup, dominikanin, przeor klasztoru w Łodzi.
O szczegółach nabożeństwa pisaliśmy już wcześniej. Po publikacji portalu PCh24.pl na temat udziału o. Macieja Biskupa w wydarzeniu otrzymaliśmy wyjaśnienia od polskiej prowincji dominikanów, zgodnie z którymi o. Biskup uczestniczył w nabożeństwie ekumenicznym „z własnej inicjatywy”.
Pomimo upływu dni nie ma jednak żadnego komunikatu krytycznego ze strony dominikanów względem o. Macieja Biskupa. Mnożą się za to głosy wsparcia.
Na łamach portalu „Więź.pl” ukazało się krótkie oświadczenie w sprawie „solidarności z osobami LGBTQ+”. Jego sygnatariusze postanowili przeprosić za „język nienawiści, który często sączy się z wielu ambon, i za wykluczenie, którego doznają w naszym, rzymskokatolickim Kościele, który powinien być domem dla wszystkich”. Podziękowali też o. Maciejowi Biskupowi „za udział w tym nabożeństwie, podczas którego reprezentował wielu i wiele z nas, którym bliska jest idea tolerancji i szacunku dla wszystkich niezależnie od orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”. Oświadczenie zostało podpisane przez około sto osób, w tym przez szereg duchownych, w tym trzech dominikanów. Są to: o. Tomasz Biłka OP, ks. Maciej Cyran, o. Paweł Gużyński OP, ks. Roman Jagiełło, o. Wojciech Jędrzejewski OP, ks. Dariusz Kaczor, ks. Maciej Kubiak, ks. Krzysztof Niedałtowski, ks. Andrzej Perzyński, o. Jacek Prusak SJ, s. Barbara Radzimińska, ks. Andrzej Szostek MIC, ks. Alfred Wierzbicki, ks. Jacek Zdrojewski.
Portal „Więź.pl” opublikował też ekscerpt z wystąpienia o. Macieja Biskupa. Całość jego przemowy wygłoszonej znad stołu ołtarzowego, na którym zawieszono tęczową flagę i ustawiono na niej Pismo Święte, można obejrzeć na youtube.
W ponad 16-minutowym przemówieniu o. Maciej Biskup ani słowem nie wspomniał o nieuporządkowaniu moralnym skłonności homoseksualnych; nie zająknął się na temat grzeszności pozamałżeńskich stosunków intymnych; nie wspomniał o katolickiej i naturalnej antropologii (dwie płcie). Zamiast tego umacniał słuchaczy w ich własnych wyborach życiowych. Mówił krytycznie o chrześcijanach, którzy „oskarżają, wykluczają, są oszczercami” oraz chcą – uwaga – być „strażnikami pewnego projektu życia wobec drugiego człowieka”, mówiąc im, jacy mają być „w społeczeństwie, w rodzinie, w Kościele”, będąc powodowani „lękową moralnością”. Przywoływał powstanie w gettcie warszawskim, mówiąc o murze niechęci i wrogości.
„Osoby LGBT+ mają w sobie potencjał człowieczeństwa, którym można kimś się zaopiekować, o kogoś się można zatroszczyć, przy kimś być na dobre i na złe, że przyjmowanie oznacza tę wrażliwość, która jest związana także z taką a nie inną orientacją seksualną” – mówił o. Maciej Biskup.
Nie ma wątpliwości, że dominikanin sugerował w ten sposób akceptację dla związków homoseksualnych. Jak to możliwe? W czyim imieniu się wypowiadał? Jest przecież przeorem klasztoru dominikańskiego; był ubrany w szaty liturgiczne; cytował Pismo Święte; powoływał się Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego.
Czy tak ma wyglądać nowe polskie „synodalne” duszpasterstwo?
Przeglądałem dziś aktualną prasę katolicką. W kilku tytułach znalazłem obszerne relacje z prac niemieckiej Drogi Synodalnej, utrzymane w tonie albo otwarcie pochwalnym, albo po prostu afirmatywnym. W innych tygodnikach biskupi mówią o synodalności, zapraszając do „odważnej podróży” naprzód. W lutym tego roku na spotkaniu biskupów i świeckich z całej Europy w Pradze ustalono, że Kościół na naszym kontynencie będzie oparty o zasadę „jedności w różnorodności”.
Coraz więcej wskazuje na to, że taki program ma dotyczyć nie tylko różnic w poszczególnych krajach, ale również różnic między diecezjami czy nawet parafiami.
Tęczowe ekumeniczne celebracje? Oto jest synodalna „jedność w różnorodności” w praktyce.
Kościół katolicki może zostać wkrótce „ubogacony” o nowy ryt liturgiczny. Będzie to ryt Majański, oparty o inkulturację pogańskich wierzeń Majów. W sieci został opublikowany kilkudziesięciostronicowy projekt tego rytu. Wkrótce Stolica Apostolska będzie podejmować w tej sprawie decyzje. Jednocześnie w Europie wchodzi w użycie ryt „homoseksualny”, oparty na bluźnierstwie. Dokąd zmierza nowa rewolucja liturgiczna?
Destrukcja Mszy świętej: to cel, który stawiają się sobie progresywni rewolucjoniści zarówno z Ameryki Południowej jak i z Europy. Właśnie wykonali kolejny ważny krok na drodze do zniszczenia tego, co w Kościele najświętsze. Wszystko zdaje się iść zgodnie z „synodalnym” planem postepowania. Dwoma „taranami”, jakich używa teraz rewolucja, są dwie „mniejszości” – Indianie oraz homoseksualiści.
Cele Synodu Amazońskiego
Synod Amazoński, który odbywał się jesienią 2019 roku, przyciągał uwagę z dwóch głównych przyczyn. Po pierwsze, debatowano na nim o zniesieniu obowiązku celibatu, najpierw dla Amazonii a później także w innych regionach; zastanawiano się też nad wprowadzeniem w Kościele sakramentalnego diakonatu kobiet.
Drugim sensacyjnym elementem Synodu Amazońskiego był bezprecedensowy w historii Kościoła rzymskiego kult Pachamamy, na jaki zezwolono na Watykanie, ba, który wręcz promowano. Pogańska boginka znalazła się w centrum tamtego Synodu, za co do dziś żaden z watykańskich oficjeli nie przeprosił ani nie odpokutował.
Takich kroków nie należy się, oczywiście, spodziewać, bo kult Pachamamy nie znalazł się w centrum Synodu Amazońskiego przypadkiem, wskutek jakiegoś niedopatrzenia czy nawet jako element nieprzemyślany. Bynajmniej, był w centrum, bo w centrum miał się znaleźć, jako przygotowanie do wprowadzenia w Kościele katolickim nowych rytów liturgicznych, garściami czerpiących z pogaństwa. To sami ojcowie Synodu Amazońskiego poprosili papieża, by zgodził się na opracowanie rytu Amazońskiego, na co ten w swojej posynodalnej adhortacji Querida Amazonia rzeczywiście przystał.
Bystrzy obserwatorzy wskazywali wówczas, że ryt Amazoński nie jest celem samym w sobie: chodzi raczej o otwarcie liturgicznej puszki Pandory, o rodzaj ogólnego zezwolenia na nową decentralizację liturgii, tak, by lokalnie coraz bardziej nasiąkała różnymi ideologiami. Tak się właśnie teraz dzieje, między innymi za sprawą rytu Majańskiego.
Ryt Majański w praktyce
Na początku marca grupa biskupów z Meksyku spotkała się z biskupem Aurelio Garcia Maciasem, podsekretarzem Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Spotkanie odbyło się w na terenie diecezji San Cristóbal de las Casas. Tematem było opracowanie liturgicznego rytu Majańskiego. Na terenie diecezji San Cristóbal de las Casas żyje duża społeczność Majów, podobnie jak w kilku innych miejscach Meksyku, a także w Gwatemali, Belize oraz Hondurasie. Łącznie za Majów uważa się dziś około 8 mln ludzi.
W diecezji San Cristóbal de las Casas w Meksyku eksperymenty z liturgią Majańską trwają już od bardzo dawna. Problem pojawił się na fali zmian posoborowych, zwłaszcza w kontekście dopuszczenia wyświęcania na diakonów żonatych mężczyzn. W diecezji takie wyświęcanie zaczęto praktykować w skali nieledwie masowej, a to między innymi ze względu na chęć silniejszego włączenia do liturgii kobiet. Żony diakonów stałych w diecezji San Cristóbal de las Casas pełnią różne funkcje, będąc traktowane w pewnym sensie jako współ-wyświęcone z diakonem. Nie ma to żadnej podstawy w prawie kanonicznym ani w teologii, ale taka jest lokalna praktyka, wspierana przez biskupów. Próbował ją zwalczyć Benedykt XVI, Franciszek poszedł w zupełnie drugą stronę, wspierając ten kreatywny „podwójny diakonat”. Ponadto w diecezji szeroko wykorzystywane jest posoborowe przyzwolenie na manipulowanie liturgią i samowolne wprowadzanie różnych elementów lokalnych tradycji. W San Cristóbal przejawia się to między innymi inkorporacją do liturgii różnych obyczajów pogańskich, związanych w sposób ścisły z przedchrześcijańskimi wierzeniami – kultem ziemi, kultem demonów, kultem przodków.
Plany rewolucjonistów w cieniu Sankt Gallen
Co ma zatem zawierać liturgia Majańska, tak, jak życzyliby sobie tego biskupi Meksyku wspierający jej formalne zatwierdzenie przez Stolicę Apostolską? Byłyby to między innymi: okadzanie ołtarza przeprowadzane przez osoby świeckie, dowolnej płci; prowadzenie modlitw przez świeckich, dowolnej płci; wprowadzenie nowej posługi „przełożonego”, dowolnej płci, który odgrywałby quasi-kierowniczą rolę podczas Mszy; majańskie tańce; majański ołtarz. Głównym zwolennikiem wprowadzenia rytu Majańskiego jest kardynał Felipe Arizmendi Esquivel. To właśnie on przesłał ponad 30-stronicowy projekt rytu do portalu LifeSiteNews.com, który opisał jego treść.
„Przewodniczącym” ma zostawać osoba wybierana przez lokalną wspólnotę, na poziomie parafialnym lub odpowiadającym parafialnemu. „Przewodniczący” będzie jedynie zatwierdzany przez biskupa. Będzie głównym współpracownikiem księdza, prowadząc modlitwy w różnych momentach Mszy świętej. W czasie nieobecności księdza na terenie parafii/wspólnoty to on właśnie ma pełnić kierowniczą rolę. Ma mieć istotniejsze funkcje niż diakon. Jest tak prawdopodobnie dlatego, bo „przewodniczącymi” będą mogły być również kobiety.
Ponadto powołany ma zostać urząd okadzającego, który będzie okadzać ołtarz, kapłana, święte obrazy oraz wiernych, w różnych momentach Mszy świętej. Okadzającym może być zarówno mężczyzna jak i kobieta. Tego rodzaju posługa jest w niektórych Majańskich regionach praktykowana już od dawna.
Do rytu Mszy świętej ma zostać ponadto wprowadzony obrzęd zapalania rytualnych świec połączony ze wspólnym odmawianiem modlitwy, którą prowadzić ma przewodniczący. Ryt przewiduje, że będzie to jeden z centralnych momentów Mszy świętej, bez którego „wierny nie wszedłby odpowiednio w osobistą relację z Bogiem”.
Wreszcie w kościołach, w których sprawowana będzie liturgia Majańska, mają pojawić się oficjalnie tzw. Majańskie ołtarze. Chodzi o ułożony na posadzce, naprzeciwko stołu ołtarzowego, okrąg z kwiatów, gdzie zatknięte będą kolorowe świece o bogatej pogańskiej symbolice (4 strony świata, ziemia, woda, ogień, powietrze, duchy przodków etc.).
Autorem projektu rytu jest Felipe Jaled Ali Modad Aguilar SJ. Jezuita od lat pracuje w diecezji San Cristóbal de las Casas w Meksyku. Był uczestnikiem prac przygotowawczych prowadzonych przed Synodem Amazońskim, zarówno jawnych jak i tajnych. Jezuita uzasadniając niektóre propozycje liturgiczne odwołał się do osoby… kardynała Carlo Marii Martiniego, wieloletniego arcybiskupa Mediolanu i przywódcy grupy z Sankt Gallen, która osadziła na tronie Piotrowym Jorge Mario Bergoglia. Odwołanie do Martiniego można uznać albo za próbę zjednania przychylności papieża (captatio benevolentiae) albo za sygnał wskazujący, z jakiego środowiska pochodzi autor projektu rytu.
Projekt rytu ma trafić pod obrady biskupów Meksyku w kwietniu, w maju ma zostać przedłożony w Watykanie.
Ryt tęczowy w Europie?
Podczas gdy w Ameryce Południowej opracowywane są ryty Majański czy Amazoński, nowa rewolucja liturgiczna trwa również w Europie. Na naszym kontynencie coraz częstsze są nieautoryzowane przez Stolicę Apostolską zmiany, które idą jednak w kierunku oczekiwanym przez ludzi sprawujących realną władzę na Watykanie, w tym samego papieża. Chodzi z jednej strony o zmiany w Belgii, z drugiej o przestrzeń niemieckojęzyczną.
Od około pół roku w Belgii funkcjonuje oficjalny ryt błogosławienia par jednopłciowych. Papież nieoficjalnie zgodził się na jego wprowadzenie, o czym powiedzieli sami biskupi belgijscy (zrobili to pośrednio kard. Josef de Kesel, prymas Belgii, a wprost bp Johan Bonny z Antwerpii).
Taki sam ryt opracowują teraz Niemcy na gruncie decyzji Drogi Synodalnej. Prawdopodobnie powstanie jeden homoseksualny ryt dla wszystkich krajów niemieckojęzycznych, bo to samo chcieliby zrobić u siebie Austriacy i część Szwajcarów. W przyszłości być może wspólny homoseksualny ryt europejski lub nawet „zachodni” – podobne ryty chcieliby wprowadzić również niektórzy biskupi Włoch albo USA.
Europejska „demokratyzacja” i Synod o Synodalności
Co więcej w Europie i Ameryce Północnej trwają też prace, a częściowo są już wprowadzane konkretne rozwiązania, nad szerszym dopuszczeniem do udziału w liturgii osób świeckich oraz zwłaszcza kobiet, które miałyby wygłaszać kazania, prowadzić modlitwy czy udzielać niektórych sakramentów. W tym miejscu cele rewolucji liturgicznej w Ameryce Południowej oraz w Europie zazębiają się, co zresztą jest wiadome już od czasów Synodu Amazońskiego: kiedy protagoniści tamtego synodu zapowiadali wprowadzenie nowych posług dla kobiet czy też zniesienie celibatu dla Amazonii, europejscy progresiści natychmiast deklarowali, że zrobią to samo u siebie.
Jednak kluczem do zrozumienia obecnej sytuacji nie jest tylko ta bezpośrednia zbieżność. Zasadniczym celem takich działań jak te, które podejmowane są w Meksyku czy Amazonii, jest faktyczne przeprowadzenie swoistej „decentralizacji liturgicznej”. To otworzy szerokie możliwości dekretowania „zdecentralizowanych” liturgii także w innych regionach. Kiedy w Kościele pojawią się ryty Majański, Amazoński i inne – europejskim rewolucjonistom będzie o wiele łatwiej przeprowadzać swoje zamierzenia. Wszystko może zostać spięte w całość na płaszczyźnie Synodu o Synodalności, który w swoich dokumentach założycielskich mówi bardzo wiele o zmniejszeniu roli kapłana (mniejszy „protagonizm liturgiczny”), otwartości na wykluczonych (LGBT, rozwodnicy, poligamiści, niewierzący) i tak dalej. Oczywiście decentralizacja liturgiczna nie dotyczy sprawowania Najświętszej Ofiary w przedsoborowym rycie rzymskim, którego duchowe bogactwo jest niekompatybilne z wizją Kościoła przyszłości.
II Rewolucja Liturgiczna
W ten sposób, 60 lat po II Soborze Watykańskim, dokonuje się druga rewolucja liturgiczna. Celem pierwszej było zniszczenie jednolitego rytu Mszy świętej, który zachowywał rzymski porządek i stawiał w centrum Najświętszą Ofiarę. Zgodnie z wizją heretyckich protestantów zrelatywizowano ofiarny charakter Mszy świętej na rzecz charakteru wspólnotowego i wprowadzono szereg niekorzystnych zmian, zaciemniających wiele elementów katolickiej doktryny wyrażanej w Tradycji liturgicznej. Wskutek tamtych zmian liturgia zmieniła się zewnętrznie w stopniu dramatycznym, a wewnętrznie została ogołocona.
W nowych rytach nie wprowadzono jednak treści, które byłyby jako takie wprost i oczywiście niezgodne z wiarą Kościoła. Wydaje się, że to jest celem drugiej rewolucji liturgicznej. W efekcie jej przeprowadzenia liturgia staje się skrajnie plastyczna i podatna na „inkulturację” już nie tylko co do lokalnej zewnętrznej obrzędowości, ale również co do treści – wiara katolicka będzie zamieniana na różne ideologie.
W efekcie w Ameryce Południowej możliwy staje się bałwochwalczy liturgiczny kult bogini-Matki Ziemi, a w Europie – na przykład – udzielanie w imię Boże błogosławieństwa grzechowi.
Być może emblematyczne dla tego strategicznego celu jest to, co wydarzyło się w jednym z kościołów Innsbrucka, gdzie biskup kazał zawiesić nad ołtarzem zdjęcie świńskiego serca w prezerwatywie, co bluźnierczo nawiązywało do obrazów Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Kult demonów, obrzydliwości i kłamstwa w przebraniu katolickiej Mszy świętej: cel antychrześcijańskiej rewolucji, która wdarła się do Kościoła i czyni w nim coraz bardziej przerażające spustoszenie.
Paweł Chmielewski
======================
============================
mail:
Majowie i Aztekowie przejęli rytuał składania ofiar z ludzkiego serca od Tolteków – Indian znanych z masowych rzezi na jeńcach wojennych. Majowie wierzyli w pakt z bóstwem, zobowiązujący człowieka do karmienia istot demonicznych ofiarami z ludzi w zamian za ich przychylność.
Czy ten element również znajdzie się w “rycie majańskim”?
[sporo teraz o tym piszą, ja tylko sygnalizuję, by nie przyzwyczajać ludzi do tej ohydy. MD]
Bp Joseph Strickland z Teksasu poparł głos Ligi Katolickiej, która skrytykowała homoseksualnego sekretarza amerykańskiego Departamentu Transportu, opłacającego z pieniędzy publicznych udział swojego „męża” w oficjalnej delegacji. W obronę polityka zaangażował się jezuita James Martin, znany z propagowania sprzecznej z nauczaniem Kościoła agendy LGBT.
Nie milkną kontrowersje wokół postaci Pete’a Buttigiega, który sfinansował podróż swojego homoseksualnego partnera z pieniędzy podatników. Prezes Ligi Katolickiej na rzecz Praw Religijnych i Obywatelskich wskazał, że jego „małżeństwo” jest fikcją prawną. Tego samego zdania jest ordynariusz diecezji Tyler w Teksasie.
Małżeństwo jest między 1 mężczyzną i 1 kobietą, oddane na całe życie i otwarte na dzieci. Próby redefinicji małżeństwa nie są w stanie zmienić tej rzeczywistości. Jeśli jakiś element powyższej definicji zostanie zmieniony, to żadne małżeństwo nie istnieje bez względu na użyte słowa. Życie fikcją jest niezdrowe – podkreślił bp Strickland.
Na falę krytyki pod adresem homoseksualnego polityka odpowiedział o. James Martin SI. Czy się to komuś podoba czy nie i czy ktoś popiera małżeństwa osób tej samej płci, Pete Buttigieg jest prawnie zamężny z Chastenem Buttigiegiem – przekonuje Martin. Jednocześnie dysydencki jezuita poleca swój artykuł określając go „medytacją o wściekłości, miłości, mediach społecznościowych, homofobii, szacunku, tolerancji i Jezusie”.
W owym artykule duchowny opisuje swoją internetową polemikę w sprawie Buttigiega i jego „męża”. Napisałem więc na Twitterze oczywistą odpowiedź: „Pete Buttigieg jest zamężny”. Jak każdy w tym kraju, którego małżeństwo zostało zarejestrowane w ratuszu, on i jego mąż Chasten są prawnie małżeństwem – relacjonuje Martin na stronie założonego przez siebie dysydenckiego ruchu Outreach.
Zdumiewająca jest głębia apostazji Jamesa Martina, który nie tylko zachwala związki homoseksualne, nie tylko zrównuje je z małżeństwem, ale również sugeruje, że władza świecka (ratusz) posiada moc sankcjonowania małżeństw, co sprzeciwia się nauczaniu Kościoła o religijnej sankcji małżeństwa i odwiecznej praktyce wszystkich kultur, a w pełni odpowiada postulatom masonerii, która lobbowała za wprowadzeniem „ślubów” cywilnych i rozwodów. Choć Kościół przyjmuje fakt istnienia kontraktu cywilnego i nieraz łączy go z ceremonią ślubną (dla uporządkowania kwestii prawnych), to nigdy nie uznał, że ów kontrakt może zastępować akt zawarcia małżeństwa.
Zakonnik lobbujący za LGBT idzie jeszcze dalej, zachwalając nawet fakt, iż dwóch sodomitów pozostających „małżeństwie” cywilnym wzięło udział w obrzydliwym procederze handlu ludźmi i „adoptowało” dwoje dzieci. Tak więc, pomimo całej złości, Pete Buttigieg nadal jest prawnie w małżeństwie ze swoim mężem Chastenem i mają dwójkę małych dzieci, które kochają – pisze.
Jezuita nie wstydzi się również używać przewrotnej retoryki typowej dla lobby LGBT, które pod pozorem robienia z siebie ofiary próbuje forsować swoje przeciwne naturze i moralności postulaty. Reakcja była bliska histerii. Nazywano mnie heretykiem, odstępcą, fałszywym księdzem, wężem, psem, suką, wilkiem, szatanem i tak dalej – żali się Martin.
Słów krytyki autorowi tych kuriozalnych twierdzeń nie szczędzi serwis LifeSiteNews. O. Martin jest znany ze swojej otwartej i heretyckiej promocji homoseksualnego stylu życia i celebrowania homoseksualizmu jako wielkiego „daru” dla Kościoła – czytamy. Wśród swoich najbardziej znanych działań Martin promował obraz zaczerpnięty z serii bluźnierczych, homoerotycznych dzieł, ukazujących Chrystusa jako homoseksualistę, promował cywilne związki osób tej samej płci i opisał postrzeganie Boga jako mężczyzny jako „szkodliwe” – przypomina Michael Haynes.
Uwagi Jamesa Martina na temat „małżeństwa” i „wychowywania” dzieci przez Pete’a Buttigiega i jego partnera zostały wygłoszone w momencie, gdy dwóch amerykańskich homoseksualistów trafiło do więzienia za wykorzystywanie seksualne swoich „synów” i przekazywanie ich lokalnej siatce homoseksualnych pedofilów.
«Po tym jak w październiku 2018, przysięgli – głosami 10 do 2 – zawyrokowali o niewinności kardynała Pell’a, sędzia zażądał nowej ławy przysięgłych…»
RAM 27 luty 2019
Watykanista Marco Tosatti pisze dziś na temat wyr oku, jaki 11 grudnia 2018 zapadł w sprawie kardynała George’a Pell’a. Przypomnijmy, że dostojnik został oskarżony o napaść seksualną (sprzed 22 lat) w stosunku do 2 członków chóru katedry w Melbourne. Proces trwał 5 tygodni i zakończył się jednomyślnym skazaniem kardynała.
Rzeczą niezwykle dziwną jest fakt, że po tym jak przysięgli, w październiku 2018, zawyrokowali o niewinności kardynała głosami 10 do 2, sędzia zażądał nowej ławy przysięgłych, a więc i nowego wyroku, do czego doszło po 3 dniach konsultacji.
Następnym elementem ciekawym procesu jest to, że sędzia, przy pomocy normy prawnej, zapobiegł publikacji wiadomości o wyroku, tak, by uniemożliwić poinformowanie opinii publicznej na temat przesłuchań oraz szczegółów postępowania sądowego.
Wyrok skazujący bazuje na nader dyskusyjnych relacjach wyłącznie jednego rzekomo poszkodowanego. Drugim był zmarły wcześniej narkoman.
Oskarżenia w stosunku do kardynała Pell’a pojawiły się w momencie powołania go przez Bergoglio na szefa watykańskiego Sekretariatu Ekonomicznego, mającego uporządkować finanse Stolicy Apostolskiej, co wywołało twardy sprzeciw Sekretariatu Stanu oraz watykańskich organów finansowych, związanych z osobą kardynała Tarcisio Bertone.
W trakcie swej działalności w Watykanie, kardynał Pell publicznie poinformował o wykryciu funduszu o wartości miliona euro na kontach, które funkcjonowały poza wszystkimi bilansami oficjalnymi i zapowiedział dalsze czyszczenie watykańskiej, finansowej stajni Augiasza.
Wtedy to na scenie pojawiły się oskarżenia z Australii.
Wśród licznych niespójności i mistyfikacji zawartych w oskarżeniu przeciwko Pell’owi pojawia się także ta mówiąca o czerwonym winie, podkradanym przez chórzystę z momencie rzekomej napaści seksualnej.
Okazuje się, że katedra w Melbourne używała wyłącznie białego wina, które ponadto znajdowało się zawsze pod kluczem.
Na podstawie:
Dziwny przypadek wyroku skazującego w sprawie kardynała Pell’a
Fragment książki «Papież dyktator» Henry Sire opowiadający o roli kardynała George’a Pell’a w reformie watykańskiej i zażartej walce toczonej przeciwko niemu pod linkiem:
O polskich watykanistach domowego chowu i kardynale Pell…
Każdy biskup lub ksiądz, który nadużywa władzy kościelnej i promuje sodomię, ściąga na siebie ipso facto Bożą klątwę i wykluczenie z Kościoła za głoszenie fałszywej ewangelii, czyli niebiblijnej nauki Kościoła (por. Ga 1,8).
„Ziemia została splugawiona przez swoich mieszkańców, bo pogwałcili prawa, przestąpili przykazania, złamali wieczyste przymierze. Dlatego ziemię pochłania przekleństwo, a jej mieszkańcy odpokutowują; dlatego się przerzedzają mieszkańcy ziemi i mało ludzi zostało” (Iz 24:5-6).
Wiemy, że Boże groźby w przeszłości nie spełniły się, gdy ludzie pokutowali. Ale jeśli obecny Kościół odrzuca pokutę, do niego odnoszą się słowa Jezusa: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy zginiecie” (Łk 13:3)
Potępieńców czeka nie tylko zguba, ale także wieczny ogień: „…będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków” (Ap 20:10)
Jest różnica między tym, który ma skłonność do sodomii i walczy z tą nieczystą namiętnością, by nie grzeszyć, a tym, który czyni się równym Bogu, usuwa prawo Boże, grzech już nie nazywa grzechem i narzuca go innym jako nową normę. Takie zachowanie jest już szatańskie. Jest to publiczny bunt przeciwko Bogu i Jego przykazaniom oraz przeciwko obiektywnym normom moralnym.
Za taką postawę spada Boża klątwa przede wszystkim na biskupów i księży, którzy aprobują sodomię i tym samym głoszą anty-pokutę. Przerażającym przykładem jest tak zwana droga synodalna, promowana zwłaszcza przez biskupów w Niemczech. Pseudo-papież Franciszek ją milcząco aprobuje, a tym samym, wbrew Bożemu słowu, podstępnie promuję legalizację perwersji. Boże słowo natomiast grozi za sodomię, połączoną z nieskruszonością, karą wiecznego ognia:
„Jak Sodoma i Gomora i w ich sąsiedztwie położone miasta – w podobny sposób jak one oddawszy się rozpuście i pożądaniu cudzego ciała –stanowią przykład przez to, że ponoszą karę wiecznego ognia” (Judy 7)
„…mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie” (Rz 1:27).
„Także miasta Sodomę i Gomorę obróciwszy w popiół (Bóg) skazał na zagładę dając przykład kary tym, którzy będą żyli bezbożnie” (2Pt 2:6).
Bóg w Starym Testamencie, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się tej moralnej infekcji, ustanowił karę śmierci.
„Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpł 20,13)
W średniowieczu prawo świeckie karało akt sodomii, podobnie jak morderstwo lub inne poważne przestępstwo, także karą śmierci. Święty papież Pius V duchownych za zbrodnię sodomii degradował z urzędu i tym samym przekazał ich świeckiemu sądu. Papież dodał: „W przeciwnym razie ta perwersja nie zostanie wykorzeniona.” Muzułmanie akt sodomii do dzisiaj karzą śmiercią.
===================
To, że prawo świeckie dziś legalizuje sodomię, wiąże się z globalnym wysiłkiem redukcji ludzkości, czyli jej eksterminacji. Szczytem hipokryzji jest to, że to promują kościelni duchowni, nadużywający Bożego autorytetu.
Obecna satanistyczna ideologia wywraca wszystko do góry nogami. Zaprzecza naturalnym moralnym normom, a nawet legalizuje przestępczość i niemoralność, zaprzecza rozumowi i sumieniu, co widzimy w promowaniu genderu i tzw. transhumanizmu.
Tragedią jest to, że obecne kierownictwo Kościoła ten proces autodestrukcji ludzkości jeszcze przyspiesza. To są najpoważniejsze zbrodnie przeciwko Bogu i ludzkości. To nie tylko grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, ale także grzechy, wołające do nieba! Prosty katolik jest całkowicie zdezorientowany duchem tego świata, który rozprzestrzenia się ze środków masowego przekazu i ze zmienionej opinii publicznej. Ale to, co najbardziej dezorientuje ludzi, – to fakt, że ten duch kłamstwa i śmierci jest promowany właśnie przez wielu kościelnych prałatów.
Nawet świat jest zszokowany tak zwaną synodalną drogą, która legalizuje sodomię jako nową naukę Kościoła. W rzeczywistości jest to fałszywa ewangelia, za którą spada Boża klątwa na tych, którzy ją promują, i na tych, którzy ją przyjmują. Słyszymy o biskupach flamandzkich, którzy otwarcie promują małżeństwa sodomitów w kościołach, słyszymy o konferencji biskupów niemieckich, którzy również to promują i to samo słyszymy o konferencji biskupów Australii i w innych miejscach. Dlaczego otrzymują zielone światło? Ponieważ pseudo-papież Franciszek promuje sodomię i małżeństwa sodomitów na każdym kroku. Nawet opowiada się za adopcją przez nich dzieci. Jeśli dziś katolik jest posłuszny tej bezczelnej i wrogiej Bogu hierarchii kościelnej, wchodzi na fałszywą ścieżkę, która prowadzi do wiecznego zniszczenia.
Trzeba sobie zdać sprawę, że grzech sodomii wiąże się z opętaniem przez demony, duchową ślepotą, zatwardziałością i buntem przeciwko Bogu. Wielu kościelnych prałatów zmienia myślenie wierzących na temat sodomii, uniemożliwiając im pokutę. Kto jednak odrzuca pokutę, tym samym odrzuca Boże miłosierdzie i sprowadza na siebie wyrok wiecznej śmierci. W godzinie śmierci znajdzie się w piekle.
Bóg ogłasza anatemę, czyli ekskomunikę, dlatego, aby ci, którzy żyją w zatwardziałości i buncie przeciwko Bogu, otrzymali zbawczą bojaźń, pokutowali i w ten sposób ocalili swoje dusze.
Dlatego w posłuszeństwie Bogu, w prorockim i apostolskim autorytecie, publikujemy Bożą anatemę:
W imię Boga w Trójcy Jedynego, Ojca, Syna i Ducha Świętego, tym ogłaszam na każdego kapłana i każdego biskupa, który publicznie promuje grzech sodomii, Bożą anatemę. Amen. Amen. Amen.
Jeśli taki zwodziciel Bożego ludu, czy to kapłan, czy biskup, nie będzie pokutował i umrze w zatwardziałości i buncie przeciwko Bogu, zostanie na wieki potępiony w piekle.
21 września pod koniec dnia Franciszek przeprowadził audiencję papieską dla stowarzyszenia La Tenda di Gionata. Wspomniane stowarzyszenie było reprezentowane przez 110 homoseksualistów, ich rodziców i pracowników parafialnych, którzy wspólnie zachęcają wszystkich do trwania w grzechu.
Wśród delegatów znalazła się lesbijka Francesca Malagnino. Kobieta przekazała Franciszkowi listy z zażaleniami od homoseksualistów domagających się “otwartego Kościoła, który nie wyklucza nikogo” [poza katolikami].
Malagnino jest znaną orędowniczką nieudanej ustawy Zan nakładającej kary na katolików za wyrażanie wiary. Kolejnym z reprezentantów był niesławny Ojciec Gian Luca Carrega, dyrektor posługi duchownej [= homoseksualnej propagandy] dla homoseksualistów z Archidiecezji Turynu. Luca zamienił kilka słów z Franciszkiem i podziękował mu za Amoris Laetitia: “Papież wytężył słuch i uśmiechał się,” zdradza Carrega na łamach LaStampa.it.
Boża pozycja jest dziś wprost przeciwna pozycji wielu kościelnych prałatów. Niemiecki biskup Dieser publicznie oświadczył: „Homoseksualizm nie jest grzechem. Homoseksualizm nie jest żadnym Bożym niedopatrzeniem, ale jest pożądany Bogiem w takim samym stopniu jak samo stworzenie: «On (Bóg) widział, że to jest dobre», jak czytamy w historii stworzenia”. Ta Dieserowa interpretacja Biblii jest rażącym kłamstwem! Homoseksualizm jest grzechem i dlatego nie jest w żaden sposób Bogiem pożądany. Bóg go nie stworzył, nazywa to obrzydliwością i ukarał za to Sodomę i Gomorę.
Bóg za pośrednictwem apostoła Piotra ostrzega: „Także miasta Sodomę i Gomorę skazał na zagładę, obróciwszy w popiół, dając przykład kary tym, którzy będą żyli bezbożnie” (2P 2:6). Podobne Boże ostrzeżenie dla ludzkości było przekazano i przez apostoła Judasza: „ jak Sodoma i Gomora, i okoliczne miasta – w podobny sposób jak one oddawszy się rozpuście i pożądaniu innego ciała, są wystawione za przykład, ponosząc karę wiecznego ognia” (Judy 7). Tak więc Bóg za grzech sodomii karze nie tylko doczasnym, ale przede wszystkim wiecznym ogniem! Dlatego przed tym ciężkim grzechem pilnie ostrzega.
Biskup Dieser i tacy jak on kościelni kłamcy chronią się heretycką adhortacją Amoris laetitia. Mają tego samego ducha odstępstwa, którego dzisiaj w Kościele promuje pseudopapież Franciszek Bergoglio. On się ale odwołuje na to, że tylko realizuje II Watykański Sobór i jego aggiornamento z duchem tego świata.
Słowo Boże wskazuje na korzenie homoseksualizmu, którymi są niewiara w Boga i bałwochwalstwo (zob. Rz 1:18n).
Biskup Dieser również promuje transseksualizm. Powiedział mediom: „Kiedy płeć przy urodzeniu dziecka nie jest jasna, należy to również odnotować w metryce chrztu. Chcę ludziom pomóc, aby mogli w ciągu swojego życia decydować, kim chcą być”.
Dieser w tej zbrodniczej manipulacji może się w pełni odwołać na pseudopapieża Franciszka, który całuje stopy transseksualisty i czyni z tego precedens dla całego Kościoła. Bergoglio do procesu synodalności wprowadził tzw. słuchanie. Ale chodzi właśnie o słuchanie transseksualistów, homoseksualistów i osób LGBTQ.
Zamiast tego aby Bergoglio wezwał ich do pokuty dla zbawienia ich dusz, wprowadził legalizację i uprzywilejowanie tej grzesznej anomalii. Ten sam cel chce osiągnąć poprzez swój synodalny proces. Tym samym stanowczo sprzeciwił się Bożemu prawu i Bożym przykazaniom.
Biskup Dieser nie jest jedynym biskupem Kościoła katolickiego, który za przykładem Bergoglia promuje zbrodnie przeciwko ludzkości na bezbronnych dzieciach, promując przeoperowanie płci. W ten sposób dzieci stają się psychicznymi i fizycznymi kalekami. Te ofiary współczesnej kościelnej demagogii przechodzą nieodwracalną zmianą i nie mogą już być tym, czym je Bóg stworzył, tj. mężczyzną lub kobietą.
Oprócz niemieckich biskupów Konferencja Episkopatu Australii również mocno promuje transseksualizm w kościelnych szkołach. Stwierdzili: „Płeć osoby może w czasie i w różnych kulturach się zmieniać. Dlatego surowe kulturowe stereotypy dwóch płci – męskiej i żeńskiej – są zatem żałosne i niepożądane”. To szokujące stwierdzenie jest jawnym kłamstwem. Jest to sprzeczne z rozumem i sumieniem, a także z naturalną moralnością oraz Bożymi przykazaniami i prawami.
Co więcej, okaleczeni w ten sposób ludzie stają się nośnikami nieczystych demonów. Każdy, kto tych biedaków w katolickich szkołach nie uprzywilejowuje, zostaje wyrzucony. Precedensem jest Irlandia. 5 września 2022 r. nauczyciel Burke został w szkole aresztowany. Policja zabrała go prosto do sądu, który skazał go na karę więzienia. Powodem tego było to, że nie nazwał chłopca, który rzekomo przechodzi proces przemiany w dziewczynę, dziewczyną, ani nawet nie użył określenia „ono”. Jest uwięziony na nieokreślony czas, dopóki nie zmieni swojego stanowiska.
Pytamy się: Czy karą za nierespektowanie transseksualizmu jest dożywotnie więzienie? Ani kościelni prałaci, ani Franciszek nie staną w obronie tego bohatera wiary. Czemu? Ponieważ sami ten proces samozniszczenia Kościoła i ludzkości stopniowo promują.
Pytacie się, jakie jest Boże nastawienie do księży i biskupów, w tym apostaty Franciszka, którzy propagują sodomię i transseksualizm? Każdy biskup i każdy kapłan, który te bardzo poważne grzechy przeciwko ludzkiej naturze promuje, się tym samym wykluczył z Mistycznego Ciała Chrystusa – Kościoła. Na nim jest Boża klątwa (Gal 1:8-9). Każdy wierzący, który chce być zbawiony, musi się od takiego kościelnego apostaty i zdrajcy Chrystusa radykalnie oddzielić. Jeśli tego nie zrobi, ma współ udział w buncie przeciwko Bogu. Jeśli w tym stanie umrze, zostanie na zawsze potępiony. Dlatego Bóg tak pilnie wzywa do pokuty i karze anatemą i przekleństwem kościelnych Judaszów, którzy dziś okupują najwyższe stanowiska.
A tu arcy-pedał [to ten w czarnej czapeczce] ze swym kochankiem i oczywiście innymi z Sodomy:
Arcybiskup Vincenzo Paglia, obecnie przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny, nie tylko zlecił stworzenie kontrowersyjnego muralu na ścianie włoskiej katedry, ale także jest jednym z jej “bohaterów”. Duchowny, na rysunku ujęty jest w czułym uścisku z drugim mężczyzną. Obydwaj są na muralu nadzy
Mural znajduje się na ścianie katedry diecezjalnej Terni-Narni-Amelia we Włoszech. Stworzenie rysunku zlecił w 2007 roku sam arcybiskup Vincenzo Paglia, obecnie przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny. Pomimo nacisków mural pozostał na ścianie budynku, także po odejściu z diecezji biskupa Paglia w 2012 roku.
Nie pomógł nawet sprzeciw część parafian, którzy od początku krytykowali powstanie tego typu rysunku na ścianie katedry. Następca biskupa Paglia, mural zostawił.
ErotycZny mural na ścianie katedry
Rysunek obejmuje jedną z wewnętrznych ścian katedry i przedstawia Jezusa niosącego do nieba sieci pełne homoseksualistów, transseksualistów, prostytutek i handlarzy narkotyków. Większość z przedstawionych osób jest naga, bądź prawie naga, a na muralu widać wiele scen erotycznych, chociaż bez pokazywania aktów seksualnych – gdyż jak przyznaje sam autor dzieła, nadzorujący powstawanie rysunku arcybiskup Paglia nie zezwolił na to.
Na rysunku nie ma aktów seksualnych, ale jest erotyka (…) jedyna rzecz jakiej nie pozwolili (duchowni nadzorujący powstanie rysunku – red.) mi umieścić na muralu, to akt seksualny pomiędzy dwoma osoba – tłumaczy artysta.
Bez pytań o zbawienie
Sam autor muralu – homoseksualny rysownik z Argentyny, Ricardo Cinalli, jest ze swojego dzieła oraz atmosfery w jakim powstawało bardzo zadowolony. Został wybrany przez samego arcybiskup Paglie spośród wielu znanych artystów.
Jak tłumaczy Cinalli, przez cały czas tworzenia rysunku był w stały kontakcie z abp. Paglią oraz nieżyjącym już o. Fabio Leonardisem (również został uwzględniony na rysunku). Artysta w rozmowie z mediami, chwalił sobie m.in. fakt, że podczas licznych rozmów, duchowni nigdy nawet nie zapytali go czy wierzy w zbawienie i nie stawiali w „niekomfortowej sytuacji”. – Praca z abp. Paglią była po ludzku oraz zawodowo fantastyczna – chwali duchownego Cinalli.
Włoski biskup w kontaktach z mediach wielokrotnie rozważał możliwość legalizacji związków partnerskich (w tym związków homoseksualnych), ale podkreśl, że małżeństwo jest związkiem zarezerwowanych jedynie dla kobiety i mężczyzny. Jest on też znany z otwartego stanowiska wobec osób rozwiedzionych, znajdujących się w nowych związkach.
Kościół powinien złagodzić krytykę społeczności LGBT, a ona sama nie może być wykluczana ze wspólnoty – wynika z głosów podczas trwającego obecnie synodu.
„Chciałbym przeżyć życie najlepiej jak potrafię. Jak? To pytanie trzeba zadawać sobie każdego dnia. Chciałbym żeby Kościół realnie mnie w tym wspierał. Wejście na drogę dialogu i używanie nieco bardziej empatycznego języka nie oznacza jeszcze »rozcieńczania doktryny«” – taka wypowiedź osoby homoseksualnej padła podczas konsultacji w Archidiecezji Łódzkiej. To tylko jeden z wielu przykładów. Kościół katolicki w Polsce po raz pierwszy wsłuchał się w głos chrześcijan LGBT.
Stało się to w trakcie synodu ogłoszonego przez papieża Franciszka. Dotyczy synodalności, czyli m.in. funkcjonowania świeckich w Kościele, a w odróżnieniu od poprzednich biorą w nim udział zwykli wierni, bo podzielono go na trzy fazy: lokalną, kontynentalną i powszechną.
Pierwszy etap, diecezjalny, właśnie się w Polsce kończy, a zespoły synodalne publikują pierwsze syntezy. Jeszcze przed rozpoczęciem synodu papież apelował, by konsultacje nie były fikcją i uczestniczyli w nich także „biedni, żebracy, narkomani i wykluczeni”. Z lektur syntez wynika, że rzeczywiście doszło do pewnego przełomu, bo osoby LGBT, przynajmniej w niektórych diecezjach, zaczęły być traktowane poważnie.
Tak było np. w Archidiecezji Warszawskiej, gdzie udział w synodzie wzięła organizacja chrześcijan LGBT Wiara i Tęcza. – Jesteśmy zadowoleni z przebiegu konsultacji – przyznaje działacz organizacji Marcin Dzierżanowski. – Po raz pierwszy osoby LGBT+ mogły w nich uczestniczyć na pełnych prawach i mówić swoim głosem. Dla wielu środowisk katolickich było to pierwsze zetknięcie się z ujawnionymi osobami homoseksualnymi, biseksualnymi i transpłciowymi. Do pewnego stopnia udało się więc znormalizować naszą obecność w Kościele, a to już wartość sama w sobie – mówi. Dodaje, że organizatorom „należą się słowa uznania”, również za to, że obecność osób LGBT odnotowano archidiecezjalnej syntezie synodalnej.
Zapisano w niej, że „w prace synodalne włączyło się środowisko osób homoseksualnych, które nie czują się zrozumiane przez Kościół i proszą o duszpasterstwo, uwzględniające ich sytuację życiową”. Z kolei w syntezie z Archidiecezji Poznańskiej można przeczytać, że „większość uczestników synodu, która wypowiedziała się na ten temat (LGBT – red.), dała do zrozumienia, że potrzebna jest zmiana języka i postaw wobec tych osób”. Wątki LGBT pojawiły się też w dokumentach z: Gliwic, Łomży, Płocka, Radomia, Świdnicy, Wrocławia, warszawskiej Pragi i wspomnianej na wstępie Łodzi. Jednak na tym lista nie musi się skończyć, bo niektóre diecezje nie opublikowały jeszcze syntez. Z dokumentów najczęściej wynika oczekiwanie wiernych, by przedstawiciele Kościoła złagodzili retorykę wobec LGBT.
Dotąd bowiem Kościół kojarzył się z bezkompromisowym stosunkiem do takich osób, za sprawą m.in. wypowiedzi metropolity krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”. Czy synod sprawi, że osoby LGBT zaczną być inaczej traktowane? Liczy na to Marcin Dzierżanowski. Jego zdaniem najbliższe tygodnie i miesiące będą czasem powiedzenia: „sprawdzam”.
Redaktor naczelny KAI Marcin Przeciszewski uważa, że efektem synodu [—]