Wielkie kłamstwo zrównoważonego rozwoju. Czytajcie Orwella !

Wielkie kłamstwo zrównoważonego rozwoju

Łukasz Warzecha: wielkie-klamstwo-zrownowazone

Hasło zrównoważonego rozwoju jest wielkim oszustwem. Jak to zresztą bywało w historii niemal ze wszystkimi pięknie brzmiącymi hasłami, za którymi stała ideologia.

Pojęcie zrównoważonego rozwoju w gruncie rzeczy jest czysto ideologiczne. Oznacza narzucenie ludziom z góry przyjętych reguł, które elita uznała za słuszne, ogłaszając, że są jedynymi możliwymi, jeśli chcemy się uratować przed katastrofą. Jaka to może być katastrofa – to sprawa właściwie drugorzędna. Aktualnie głównym straszakiem jest katastrofa klimatyczna.

Zrównoważony rozwój oznacza, że ludziom trzeba wiele rzeczy narzucić, zakazać lub nakazać, bo sami z siebie tych działań nie podejmą, ponieważ nie czują takiej potrzeby, a w wielu przypadkach chodzi o poczynania sprzeczne z naturalnymi ludzkimi potrzebami i instynktami.

Przytoczmy kilka przykładów, które mogą się wydawać ekstremalne, mało prawdopodobne albo absurdalne. Jeśli jednak wspomnimy, co uznawano za nieprawdopodobne jeszcze dekadę czy dwie temu, sceptycyzm okaże się nie na miejscu. Doświadczenie pokazuje, że nie ma właściwie takiej rzeczy, której nie dałoby się z czasem wprowadzić do głównego nurtu w ramach przesuwania okna Overtona.

Nie jedz tego!

Przykład pierwszy: twój talerz nie jest twoją sprawą. To już nie jest postulat zwariowanych radykałów, ale podejście coraz śmielej wprowadzane do głównego nurtu debaty. Istnieją tu dwa wątki. Pierwszy to kwestia powiązania hodowli zwierząt, przede wszystkim bydła, z histerią klimatystyczną.

Krowy mają emitować potężne ilości metanu, w związku z czym pierwszym radykalnie ograniczonym mięsem miałaby być wołowina. Na tym jednak niemal na pewno się nie skończy, bo tu wchodzi do gry drugi wątek, którym jest nachalna promocja z gruntu fałszywego pojęcia praw zwierząt (czegoś takiego jak „prawa zwierząt” nie ma i być nie może – ale to temat na odrębny tekst).

Przyjęcie koncepcji „praw zwierząt” oznacza odejście od hodowli w ogóle – nie tylko krów, ale też świń czy kur, o zwierzętach futerkowych nawet nie wspominając.

Jakie będą tego konsekwencje, także gospodarcze, nietrudno przewidzieć. Brak mięsa zwierzęcego czy jajek w naszej diecie trzeba będzie czymś przecież zrównoważyć – i tutaj pojawiają się dwie możliwości: mięso syntetyczne (jak wiadomo, w jego produkcję zainwestował poważne pieniądze Bill Gates) oraz niesławne robaki. Jakkolwiek fantastycznie może to dzisiaj brzmieć.

Mięso naturalne pozostanie zbytkiem i luksusem dla najbogatszych, najpewniej importowanym spoza Europy, która ma wielkie ambicje stać w awangardzie postępu. Rolnictwo natomiast zostanie radykalnie ograniczone, a wielu rolników pójdzie z torbami i zostanie zmuszonych do sprzedaży swoich gospodarstw. Ktoś oczywiście te tereny kupi – za niewielkie pieniądze – i w jakiś sposób wykorzysta. Na przykład, aby rozpocząć tam produkcję alternatywnego pożywienia na wielką skalę.

Samochód nie dla ciebie!

Drugą dziedziną, w której zakazy i ograniczenia są nieuchronne, będzie mobilność. Swoboda poruszania się zawsze była solą w oku totalitarystów. Ma to bardzo głęboki fundament kulturowy i cywilizacyjny: ograniczenie wolności przemieszczania się od niemal początków ludzkiej cywilizacji wiąże się z niskim statusem danej osoby. Symbolicznie reprezentowało to przywiązanie chłopa do ziemi czy status niewolnika. Swobodnie przemieszczać się może natomiast człowiek wolny, dla którego jest to element jego podmiotowości. Obywatelem zaś odczuwającym własną podmiotowość – w odróżnieniu od przedmiotowości – o wiele trudniej pomiatać.

Oczywiście nikt nie mówi o przywróceniu niewolnictwa. Rzecz w tym, aby przeciętnemu człowiekowi odebrać (najlepiej poprzez bodźce ekonomiczne) chęć i możliwość swobodnego podróżowania. W tym celu działania idą – widać to już wyraźnie – trzema torami.

Pierwszy polega na spowodowaniu, żeby skończyła się era względnie dostępnej i taniej motoryzacji. W tym wątku mamy próbę zniszczenia silnika spalinowego (częściowo zatrzymaną z powodu sprzeciwu Niemiec, ale to, nie wdając się w detale, w dużej mierze złudne ustępstwo) przy pozorach przejścia na „motoryzację” elektryczną – faktycznie skrajnie niepraktyczną, bardzo drogą i słabo dostępną.

Tor drugi to radykalne podniesienie cen paliw. To stanie się w UE już niedługo, gdy wejdzie w życie ETS II, czyli nowa wersja systemu handlu emisjami, zakładająca opodatkowanie transportu, w tym również lotniczego. Uderzy to nie tylko w zasilających swoje pojazdy paliwami kopalnymi, ale także w chcących korzystać z wciąż względnie jeszcze taniego transportu lotniczego. Era tanich podróży, przynajmniej dla Europejczyków, odejdzie w przeszłość.

Tor trzeci to urządzanie miast. To już widzimy: nasze miasta są organizowane w taki sposób, żeby maksymalnie utrudnić życie kierowcom i zrobić z nich obywateli drugiej kategorii, a przy tym wprowadzić coraz wyższe i coraz bardziej zniechęcające koszty utrzymywania samochodu w mieście. To koszty parkowania i przy okazji brak miejsc parkingowych, ale także instrument w postaci stref czystego transportu, wprowadzony Ustawą o elektromobilności, uchwaloną przez PiS i oddaną do dyspozycji samorządów. Dodatkowo, na podstawie ustawodawstwa unijnego, wprowadzenie SCT będzie obligatoryjne w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców, gdzie przekroczone są w określonym okresie normy tlenków azotu.

Po co ci mieszkanie?

Brak możliwości posiadania samochodu to odebranie wielu ludziom drugiej najcenniejszej rzeczy, jakiej są właścicielami. Pierwszą jest oczywiście mieszkanie – i na tym polu również toczy się gra. Jej najnowszym etapem jest dyrektywa EPBD, która w ciągu dekady może sprawić, że wiele osób będzie zmuszonych pozbyć się swoich nieruchomości, ponieważ nie będzie ich stać na doprowadzenie ich do wymaganego przez unijne przepisy stanu zeroemisyjności.

Tu ważna uwaga: mówimy o dyrektywie, czyli o przepisie, który nie jest bezpośrednio implementowany do krajowego prawa, ale państwa członkowskie mają wypełnić zakładane cele. Dyrektywa w swojej obecnej postaci stwierdza zatem, że powinno się zapewnić najbardziej potrzebującym wsparcie, ale nie mówi, jak ma ono wyglądać ani jaką ma mieć wysokość. Można zatem założyć, że kraje, których nie będzie na to stać, maksymalnie ograniczą mechanizmy takiej pomocy, pozostawiając mnóstwo osób samym sobie. Zresztą nawet gdyby wsparcie miało się pojawić, będą się musieli na nie złożyć wszyscy. Wszak państwo nie ma własnych pieniędzy – ma tylko pieniądze podatników.

Stul gębę!

Wreszcie kolejna dziedzina (niezwiązana już bezpośrednio z klimatem, ale z samym rozpowszechnieniem zrównoważonego rozwoju i wszystkim, co z tego wynika) to swoboda obiegu informacji. Zachód od lat igra z nowymi formami cenzury. Przybiera ona różne formy: od narzucania poprawności politycznej i wprowadzania opartych na niej ograniczeń do prawa, poprzez działania korporacji będących częściami oligopolu mediów społecznościowych, skończywszy na ograniczeniach mających teoretycznie zapobiegać manipulowaniu opinią publiczną. Tutaj pojawiają się kolejne preteksty – od pandemii po wojnę na Ukrainie.

Najnowszym, a potencjalnie bardzo groźnym rozwiązaniem, jest opracowywane w tym momencie w instytucjach unijnych rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (nr 2021/0381) w sprawie przejrzystości i targetowania reklamy politycznej. Pierwotnie miało ono przeciwdziałać ukrytemu przekazowi politycznemu i teoretycznie zapobiegać wzbudzaniu niepokojów. W praktyce, w swojej aktualnej postaci, uderzyłoby potężnie w niezależnych twórców czy właściwie w każdego, kto chciałby dzielić się w sferze wirtualnej swoimi poglądami, ocenami, spostrzeżeniami czy wiadomościami w jakikolwiek sposób dotyczącymi sytuacji politycznej. A jest to, jak wiadomo, pojęcie maksymalnie pojemne.

Na początku lutego Parlament Europejski uchwalił poprawki do projektu rozporządzenia, które jednak w żaden sposób nie zmniejszyły zagrożenia. Wygląda to tak, jakby parlamentarzyści z pełną świadomością zamierzali utrudnić obywatelom wyrażanie niezależnych opinii.

Wielki Brat patrzy!

Opowieść o rzekomo lepszym życiu, do jakiego ma nas prowadzić idea zrównoważonego rozwoju, jest wielkim kłamstwem. Żeby ją zrealizować, trzeba będzie albo odebrać nam wolność wyboru w bardzo wielu dziedzinach, albo przeprowadzić masowe pranie mózgów, wskutek którego wystarczająco duża liczba ludzi uwierzy, że wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła, a żałosna namiastka normalnego życia to największe szczęście.

Czytajcie Orwella!

Mroczne oblicze technologii zielonych i cyfrowych.

„Wojna o metale rzadkie”. Mroczne oblicze technologii zielonych i cyfrowych

Guillaume Pitron 13 maja 2023 wojna-o-metale-rzadkie-mroczne-oblicze

Technologie, które lubimy określać jako „zielone”, mogą wcale takie nie być. Ich oddziaływanie na środowisko może być nawet znaczące. Uświadomiłem sobie to w Toronto, dokąd udałem się w 2016 roku.

W sercu Financial District wszyscy liczący się gracze północnoamerykańskiego przemysły wydobywczego, przedsiębiorstwa poszukiwawcze, eksperci, władze państwowe, inwestorzy kapitałów podwyższonego ryzyka, firmy konsultingowe i wykładowcy uniwersyteccy zebrali się w przytulnej atmosferze wielkiego hotelu na konferencji poświęconej gorączce metali rzadkich. Mówi się tam o inwestycjach, płynności finansowej, marży brutto, zdobywaniu funduszy, strukturze kosztów, kapitalizacji giełdowej, średniej rocznej produkcji… Perspektywy rozwoju zielonych technologii są nadzwyczajne. W horyzoncie roku 2040, prorokuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna, udział energii ze źródeł odnawialnych w światowej produkcji elektryczności wzrośnie do 45 procent wobec 26 procent w roku 2018.

Ale na tej wielkiej górniczej scenie, zdecydowanie męskiej i dobrze zorganizowanej, znajdują się dwie postacie, które nie pozwalają temu światkowi być piany na próżno.

GREEN TECH – PRZYGNĘBIAJĄCY BILANS EKOLOGICZNY

Pierwsza postać to Kanadyjczyk Bernard Tourillon. Kieruje Uragoldem, przedsiębiorstwem produkującym materiały niezbędne dla sektora energetyki słonecznej. I skrupulatnie wyliczył wpływ paneli fotowoltaicznych na środowisko. Samo wyprodukowanie jednego panelu, zwłaszcza ze względu na krzem, który zawiera, a powoduje emisję, ponad 70 kilogramów CO2. Otóż przy roczny wzroście liczby paneli fotowoltaicznych rzędu 2 % w nadchodzących latach oznacza to, że co roku produkcja instalacji słonecznych będzie potrzebowała 10 gigawatów energii. Daje to 2,7 miliarda ton węgla wyrzuconych do atmosfery, czyli równoważność zanieczyszczenia emitowanego przez rok wskutek ruchu blisko 600 tysięcy samochodów.

Jeszcze większy wpływ na środowisko mają panele słoneczne produkujące prąd z energii cieplnej: niektóre z tych technologii zużywają do 3500 litrów wody na megawatogodzinę. To 50% więcej wody, niż potrzebuje elektrownia węglowa. Co więcej, problem tkwi również w tym, że farmy słoneczne mieszczą się najczęściej w strefach suchych, gdzie zasoby wodne są niedostateczne.

Drugą postacią zakłócającą spokój uczestnikom konferencji był John Petersen, teksański adwokat, który długo pracował w sektorze baterii elektrycznych. Z każdej strony rozważył dane liczbowe, skonsultował wyniki licznych badań naukowych i przeprowadził własne wyliczenia, po czym doszedł do szczególnego wniosku. Wróćmy do roku 2012: badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przystępują do porównania emisji węgla przez samochód klasyczny na paliwo płynne i przez samochód elektryczny.

Odkrycie pierwsze: wyprodukowanie samochodu elektrycznego, w założeniu mające zużywać mniej energii, wymaga jej dużo więcej niż wyprodukowanie samochodu klasycznego. Powodem jest bateria, na ogół litowo-jonowa, która jest ciężka, bardzo ciężka… Wyobraźcie sobie, że waga baterii montowanej w modelu S samochodu elektrycznego marki Tesla jest równa jednej czwartek całkowitej wagi samochodu: wynosi 544 kilogramy – to połowa wagi renault clio.

Otóż baterie litowo-jonowe składają się w 80 procentach z niklu, w 15 procentach z kobaltu, w 5 procentach z aluminium, ale także z litu, miedzi, manganu, stali i grafitu na dokładkę.

Wiemy już, w jakich warunkach te minerały są wydobywane w Chinach, Kazachstanie czy w Demokratycznej Republice Konga, do tego trzeba dodać rafinację i całą logistykę niezbędną do ich transportu i łączenia. Wniosek naukowców z UCLA: Produkcja samochodu elektrycznego pochłania trzy lub cztery razy więcej energii niż konwencjonalnego.

Natomiast na poziomie pełnego cyklu eksploatacyjnego korzyści z używania samochodu elektrycznego są realne. Ponieważ nie wymaga on paliwa ciekłego, emisja gazów cieplarnianych do atmosfery jest wyraźnie mniejsza: 32 tony węgla od wyjazdu z fabryki do zezłomowania, co stanowi połowę emisji w trakcie eksploatacji samochodu konwencjonalnego. Ale uwaga: badanie naukowców odnosiło się do baterii elektrycznej samochodu średniej wielkości, dysponującego zasięgiem do 120 kilometrów. Tymczasem postęp na rynku samochodów elektrycznych jest tak szybki, że auta sprzedawane dzisiaj mają zasięg nie mniejszy niż 300 kilometrów. Bateria na tyle silna, by wystarczyć samochodowi na przejechanie 300 kilometrów, według Johna Petersena odpowiada za podwojenie emisji dwutlenku węgla w okresie użytkowania pojazdu. A w przypadku baterii pozwalającej na przejechanie 500 kilometrów bez ładowania trzeba by nawet skalę emisji potroić!

Efekt: podczas całego cyklu eksploatacji samochód elektryczny może emitować gazy cieplarniane nawet na poziomie trzech czwartych tego, co emituje samochód na paliwo ciekłe. A im bardziej będą rosły osiągi samochodów elektrycznych, tym bardziej może wzrastać ilość energii koniecznej do ich wyprodukowania i powstających podczas tego procesu gazów cieplarnianych. Grupa Tesla niedawno zapowiedziała, że jej modele S będą odtąd wyposażone w baterie o zasięgu powyżej 600 kilometrów. A Elon Musk, jej szef, obiecuje wkrótce baterie o zasięgu 800 kilometrów.

Wniosek Johna Petersena: „Z technicznego punktu widzenia pojazdy elektryczne mogą być konstruowane, ale z ekologicznego ich produkcja nigdy nie da się obronić”. Liczne badania poświęcone temu zagadnieniu doprowadziły zresztą do dość zbliżonych wniosków: z raportu ADEME (francuskiej Agencji Ochrony Środowiska i Zarządzania Energią) opublikowanego w 2016 roku wynika, że „w całości cyklu eksploatacyjnego energochłonność samochodu elektrycznego jest w sumie bliska energochłonności samochodu z silnikiem Diesla”. Jeśli chodzi o jego wpływ na środowisko, badanie wskazuje, że „jest on tego samego rzędu wielkości dla samochodu napędzanego elektrycznością, co dla pojazdu z silnikiem na paliwo ciekłe”. Samochód elektryczny może nawet emitować więcej CO2, jeśli elektryczność, którą zużywa, pochodzi w większości z elektrowni węglowych, jak jest w przypadku państw takich, jak RPA, Australia, Indie, Tajwan, Chiny czy Polska.

Identyczne wnioski z badania opublikowanego w 2018 roku w przeglądzie „Nature Energy”: autorzy piszą, że jeśli każdy Chińczyk rzuci się do terminala szybkiego ładowania w chwili szczytu zużycia energii – to znaczy gdy tylko elektrownie cieplne są w stanie zaspokoić zwiększony popyt – poruszający się w Chinach samochód elektryczny może podczas całego cyklu eksploatacji emitować więcej CO2 niż samochód konwencjonalny.

Wiele kwestii pozostaje wciąż w zawieszeniu: czy wkalkulowana wymianę baterii samochodowej, która często szybko się zużywa? Czy znamy dokładnie koszty ekologiczne całej elektroniki i innych podłączonych urządzeń, którymi te samochody są nafaszerowane? A co z oddziaływaniem na środowisko przyszłego recyklingu tych aut, w większości jeszcze nowych? Wreszcie ile będzie trzeba energii, by zbudować sieci punktów ładowania i elektrownie niezbędne do zabezpieczenia nowego zapotrzebowania? W sumie, jak przyznaje pytany w Toronto amerykański ekspert w zakresie metali rzadkich, „wypowiadanie się w tych sprawach nie leży w interesie żadnego profesjonalisty z branży zielonej energii… Wszyscy chcą wierzyć, że coś poprawimy, a nie że się cofamy, prawda?”.

Guillaume Pitron

Powyższy tekst stanowi fragment książki „Wojna o metale rzadkie. Ukryte oblicze transformacji energetycznej i cyfrowej”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Kogut.

Lagarde prezes Europejskiego Banku Centralnego wzywała rządy do redukcji wsparcia rodzin z tytułu wzrostu cen energii

Lagarde prezes Europejskiego Banku Centralnego wzywała rządy do redukcji wsparcia rodzin z tytułu wzrostu cen energii

Date: 9 Maggio 2023Author: Uczta Baltazara babylonian-empire

Rządy państw strefy euro powinny rozpocząć wycofywanie środków pomocowych mających na celu złagodzenie skutków wzrostu cen energii, aby uniknąć sytuacji, w której fiskalne rozrzutności napędzają inflację, powiedziała w czwartek prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde. Christine_Lagarde ecb.europa

“W miarę jak kryzys energetyczny staje się mniej dotkliwy, ważne jest, aby zacząć teraz szybko wycofywać te środki, zgodnie ze spadkiem cen energii i w sposób skoordynowany” – powiedziała Lagarde, dodając, że wiele z tych środków zostało podpisanych na cały rok 2023 w czasie, gdy ceny energii były znacznie wyższe niż obecnie.

Lagarde powtórzyła wcześniejsze ostrzeżenia, że środki fiskalne mające na celu osłonę gospodarki przed wysokimi cenami energii, które nie są tymczasowe, ukierunkowane i dostosowane do zachowania zachęt do zużywania mniejszej ilości energii “prawdopodobnie spowodują wzrost średnioterminowych presji inflacyjnych, co wymagałoby silniejszej reakcji polityki pieniężnej.”

Lagarde często przypisywała sukces Europy w ratowaniu gospodarki przed przepaścią w czasie pandemii działaniom polityki fiskalnej i monetarnej. Jednak w walce z inflacją rządy są mniej skłonne do podążania za EBC, utrzymując środki wsparcia, które mają pomóc konsumentom i przedsiębiorstwom w radzeniu sobie z kryzysem energetycznym i kosztami życia, które są tak rozległe, że z czasem mogą wywołać presję cenową.

INFO: politico

No w końcu!!!! Znaleźli winowajcę zmian klimatu!!! Ryż wrogiem biednych ludzi !! I nas…

No w końcu!!!! Znaleźli winowajcę zmian klimatu!!! Ryż wrogiem żółtej rasy!! I nas…

Szalone „badanie” dotyczące zmian klimatycznych twierdzi, że ryż niszczy planetę.

NaturalNews.com USA 2023-04-20

Kiedy myślałeś, że tak zwani „klimatyczni” naukawcy nie są w stanie wskazać kolejnych rzeczy poprzez które ludzie niszczą planetę, to nowe „badanie” opublikowane przez fanatyków religii klimatycznej twierdzi, że produkcja ryżu, który dosłownie żywi większość planety, niszczy Matkę Ziemię.

„Ryż jest odpowiedzialny za około 10% globalnej emisji metanu, gazu, który przez dwie dekady zatrzymuje około 80 razy więcej ciepła niż dwutlenek węgla. „Naukowcy” twierdzą, że jeśli świat chce zredukować emisje gazów cieplarnianych, to nie można ignorować ryżu” czytamy w tweecie zawierającym raport wideo z Agence France Presse, odwołującym się do „badania”.

Jak podaje Summit News, Organizacja ds. Wyżywienia i Rolnictwa zauważa, że „ryż jest jednym z najważniejszych podstawowych produktów żywnościowych na świecie. Ponad 50% światowej populacji jest uzależnione od ryżu w przypadku około 80% zapotrzebowania na żywność. Około 95% światowej produkcji ryżu jest produkowane i konsumowane w krajach rozwijających się”.[to eufemizm na kraje NIEDOROZWINIĘTE md]

„Ryż – główny artykuł spożywczy w Azji – jest odpowiedzialny za około 10% globalnej emisji metanu, gazu, który przez dwie dekady zatrzymuje około 80 razy więcej ciepła niż dwutlenek węgla” podał AFP w tym tygodniu. „Zwykle związany z bekaniem krów, wysoki poziom metanu jest również generowany przez bakterie, które rosną na zalanych polach ryżowych i rozwijają się, jeśli resztki słomy gniją na polach po zbiorach. Przesłanie naukowców brzmi: ryżu nie można ignorować w ograniczeniach emisji”.

Raport kontynuuje: „W przeciwieństwie do innych upraw, pola ryżowe mają warstwę stojącej wody, więc nie ma wymiany powietrza między glebą a atmosferą, wyjaśnił Bjoern Ole Sander, starszy naukowiec z IRRI w Hanoi. Warunki te oznaczają, że inne bakterie są aktywne na ryżu w porównaniu z polami pszenicy lub kukurydzy. „A te bakterie jedzą materię organiczną i produkują metan” stwierdzono.

Tak więc nagle produkcja ryżu stała się problemem dla planety, mimo, iż ludzie uprawiają go od wieków.

Link do oryginalnego artykułu: LINK

============================

mail:

Nigdy nie wątpiłem w ICH wiedzę naukową, jak dobrze ze ICH mamy…

Wpływ potrojenia stężenia CO2 na rośliny. Dwie minuty.

Wpływ podwojenia stężenia CO2 na rośliny.

Oto co się dzieje z roślinami gdy dostają więcej CO2

Dwie minuty

Zielone ludziki. Nieszkodliwe brednie, których nikt nie będzie wcielał w życie. Potem jest już za późno, żeby się wycofać.

Zielone ludziki. Nieszkodliwe brednie, których nikt nie będzie wcielał w życie.Potem jest już za późno, żeby się wycofać.

Izabela Brodacka

W polskich mediach szerokim echem odbił się raport przygotowany dla organizacji C-40, która zrzesza największe miasta świata, w tym Warszawę. Czytamy w nim, że w imię walki ze zmianami klimatu należy do 2030 r. drastycznie ograniczyć konsumpcję mięsa i nabiału, dostęp do prywatnych samochodów, zakupy ubrań i loty samolotem. 

Programom pozornej dbałości o środowisko towarzyszy zdecydowana propaganda antynatalistyczna. Badacze ze szwedzkiego Uniwersytetu w Lund i kanadyjskiego uniwersytetu w Vancouver obliczyli, że każde dziecko obarcza planetę rocznie liczbą 58,6 ton CO2, samochód to tylko 2,4 tony CO2 rocznie, a mięso w diecie to tylko 0,82 tony CO2 rocznie na osobę. Wnioski nasuwają się same.

 Jednocześnie inicjatorzy radykalnych, globalnych projektów środowiskowych przyznają wprost, że te wszystkie ograniczenia ich samych nie dotyczą. Bill Gates, ojciec czwórki dzieci i promotor aborcji w Afryce, zapytany przez BBC, czy nie powinien zrezygnować z latania prywatnymi odrzutowcami, z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że „nie jest częścią problemu”, a „częścią rozwiązania”, bo przeznacza miliardy na ekologiczne technologie. W podobnym tonie wypowiedział się poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras, który zapytany o to, czy jako wyznawca i realizator programu C-40 nie powinien ograniczyć liczby lotów samolotem, których tylko w latach 2019-2020 odbył ponad 260  odpowiedział, że „lata do pracy”, bo „traktuje swoje obowiązki bardzo poważnie”.

Wielokrotnie przypominałam, że utopię od programu odróżnia się sprawdzając jakie miejsce w tej utopii widzi dla siebie jej twórca. Na ogół twórcy utopii widzą siebie w roli  wodza czy przewodnika duchowego, nigdy w roli szeregowego członka zaprojektowanej przez siebie, rzekomo idealnej, społeczności.

To bardzo typowe, że absurdalne rojenia jakiegoś psychopaty takiego jak Hitler czy Stalin przez dłuższy czas traktowane są jako nieszkodliwe brednie, których nikt nie będzie wcielał w życie. Gdy zaczynają być wcielane w życie jest już za późno żeby się wycofać. Zwykli ludzie uczestniczą więc, często mimo woli, w zbrodniczym systemie i wcale tego nie chcąc uczestniczą w zbrodni. Jedni są zwykłymi oportunistami, których interesuje tylko osobista korzyść, inni są tchórzami, jeszcze inni nie chcą się przyznać do swego błędu, do swojej głupoty i krótkowzroczności.

Rojenia Gatesa choć wyjątkowo głupie, też nie są nieszkodliwe, są niezwykle groźne. Co gorsza stoją za nim ogromne pieniądze co oznacza dużą liczbę akolitów. Akolici podlegają wspomnianym mechanizmom psychologicznym a poza tym są przekonani, że ze względu na bliskość centrum przemian sami, podobnie jak ich guru, nie będą podlegać proponowanym drastycznym ograniczeniom.

Przykładów można mnożyć tysiące. Komuniści ograniczali powierzchnię budowanego przez obywatela za własne pieniądze domu do 110 metrów kwadratowych. Tylko naiwni mogliby sądzić, że partyjni aparatczycy stosowali się do narzucanych społeczeństwu ograniczeń. Partyjnicy bez żenady okupowali ogromne, kilkusetmetrowe, dodajmy zrabowane przedwojennym właścicielom, mieszkania i domy. W towary luksusowe zaopatrywali się w sklepach za żółtymi firankami, podczas gdy społeczeństwo w ogromnych kolejkach zdobywało żółty ser i papier toaletowy. Leczyli się w rządowej lecznicy przy ulicy Hożej w Warszawie, gdzie na czas kuracji otrzymywali dwupokojowe apartamenty, gdy nieustosunkowani chorzy umierali na korytarzach szpitali. To wszystko robili tak zwani ideowi komuniści, nie tylko zwykli komunistyczni bandyci, którzy w gmachu KC rozdrapywali dla swoich żon i kochanek zrabowane w Niemczech precjoza.

Natychmiast po wybuchu elektrowni jądrowej w Czarnobylu w nocy z piątku na sobotę 25 kwietnia 1986 roku w klinice przy Hożej podawano rodzinom prominentów płyn Lugola. Zakazywano mówić o  tym komukolwiek, rzekomo dla uniknięcia paniki. Dodajmy, że płyn Lugola  nie jest to żaden rarytas, ani drogi preparat. To zwykły roztwór jodku potasu o odpowiednim stężeniu. Od jodyny różni go tylko stosowany rozpuszczalnik. W przypadku płynu Lugola rozpuszczalnikiem jest woda destylowana podczas gdy jodyna to roztwór jodku potasu w alkoholu etylowym. Płyn Lugola potrafi wykonać każdy farmaceuta, można go także bez trudu sporządzić w domu. Dzieciom w warszawskich przedszkolach podano płyn Lugola dopiero w następną środę.

Piszę o tym tak szeroko, bo to najlepszy przykład bezmyślnej komunistycznej zbrodni wynikającej wyłącznie z przeświadczenia, że partyjny aparat i jego akolici podlegają zupełnie innym prawom niż reszta społeczeństwa. Jak pisał Orwell: „Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych”.

A Max Scheler zapytany dlaczego nie realizuje propagowanych przez siebie ideałów odpowiedział: „ Nikt nie oczekuje od drogowskazu aby podążał w kierunku, który wskazuje”. To zabawne, że w publicystyce nadużywano tego hasła w czasach tak zwanego „festiwalu Solidarności”. Wtedy gdy naiwnym wydawało się, że Solidarność wygrywa. Widać, że przygotowywano grunt do wcielenia w życie zasad całkowicie sprzecznych z głoszonymi.

Kiedy posłanka Spurek publicznie rozczulała się nad losem krów gwałconych w celu otrzymywania od nich mleka, słuchacze tych bredni zastanawiali się w jaki sposób tak niezrównoważona osoba wydostała się z Tworek. Nie rozumieli, że jest to klasyczna „подготовка”, oswajanie publiczności z idiotyzmem, który stanie się wkrótce oficjalną agendą Unii Europejskiej, zatem również agendą rządową.

Podobne działania można  porównać do znanej metody leczenia alergii jaką jest odczulanie czyli immunoterapia swoista polegająca na podawaniu systematycznie rosnącej dawki alergenów, na które pacjent jest uczulony.

Po wypowiedziach Spurek, Jachiry i innych przedstawicieli swoistego panopticum jakim jest nasz Sejm, przeciętny obywatel przestaje reagować grozą na wypowiedzi Billa Gatesa czy na propagowany „ zielony ład”. Tymczasem wyznawcy i głosiciele „zielonego ładu” są równie groźni jak rosyjskie „зелёные человечки” czyli zielone ludziki .  

Zielony lis już w kurniku !!. Nowoczesna odmiana – marksizm filantropijno-lichwiarski. U źródeł alchemicznego pomysłu na pozyskiwanie złota z… pogody.

Zielony lis już w kurniku !!. Nowoczesna odmiana marksizmu, marksizm filantropijno-lichwiarski. U źródeł alchemicznego pomysłu na pozyskiwanie złota z… pogody.

===============================

Zielony lis krążył wokół kurnika.

Wniosek z tego, iż  g o l d  lubi  g r e e n, i odwrotnie 😉 .

========================

korporacyjny sztab fundacji walczących o demokrację”

==========================

by każdy z milionów internautów i uczestników ruchu myślał, że… sam do nich doszedł, że zrodziły się jego głowie, że to jego wolny wybór i że są dobre dla jego kraju.

===========================

Kiedyś nazywało się to: “Kup pan cegłę!”. Dzisiaj: “Płać za prawo emisji CO2”

————————————-

MOTTO

1. “Krąży lis wokół kurnika – wielobarwne,
                      różnokształtne nakładając maski…”
        2. “Klany finansowe Goldsmith i Rothschild zgodnie współdziałały przy tworzeniu nowego dogmatu klimatycznego i nowej ekonomii dla krajów rozwijających się […]”.                  

1.

Swego czasu liderka niemieckich Zielonych Annalena Baerbock wygłosiła homilie o tym, że Polska swoimi reformami sądowniczymi zaprzecza europejskiej wspólnocie wartości. Zobaczmy więc jakie to są wartości… Jakie mechanizmy obowiązują w świecie klimatycznych alchemików, w Sztuce Zielonego Biznesu (Art of Green Buisness), jakie koneksje DECYDUJĄ o karierze, z kim trzeba się ożenić, czyje dotacje powodują, iż dana frakcja Zielonych staje na czele i “porywa” młodzież

Jeszcze wcześniej do boju z niezależnością polskiego modelu prawnego włączali się “niemieccy” Zieloni. Czynili to za pośrednictwem Akcji Demokracja, która jest finansowana przez Europejską Fundację Klimatyczną, której przewodniczącym rady nadzorczej jest Caio Koch-Weser, wiceprezes Deutsche Bank.

Wśród darczyńców Akcji Demokracja zwraca uwagę bardzo zainteresowana losem Trybunału Konstytucyjnego i wolnych sądów Europejska Fundacja Klimatyczna. Co ma… klimat wspólnego z polskimi sądami?? I jakim to cudem jakiego boga polskie sądy obchodzą “ekologów” bardziej niż… rakotwórcze dymy i chmury z płonących codziennie lewych wysypisk?!? Cudem Patronów i cudem sypanych przez nich zielonych banknotów…

Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie wypada się zająć rdzeniem, czyli jednym z głównych animatorów ruchawek w Polsce oraz inicjatorów szczucia Brukseli na Polskę czyli Europejskiej Fundacji Klimatycznej.

Klimat i migracje to dwie strategiczne, długofalowe inwestycje. Kto je wprawił w ruch? Czy naprawdę można powiedzieć, że finansowanie Akcji Demokracja dowodzi, iż w sprawy Polski mieszają się Niemcy? Jak wygląda podłoże tego, co nazywamy „niemieckim działaniem i niemieckim wpływem”? Jest to zwykłe wciągnięcie Niemców w nowy projekt (tzw. propozycja nie do odrzucenia), trochę stymulowane potrzebą odkupienia przez nich swych win wobec stanięcia na przeszkodzie i opóźnienia globalno-finansowych planów opcji internacjonalnej z lat 30. Nie oni skonstruowali i napędzają motor „globalnego komunizmu”. Choć tak to może wyglądać. Taki np. przewodniczący rady nadzorczej Europejskiej Fundacji Klimatycznej, którym jest Caio Koch-Weser ma mało wspólnego z Niemcami.

Propaganda związana z „globalnym ociepleniem” rozwinęła się w latach 90. Okres ofensywy „klimaciarzy” zaczął się w początkach XXI w. Wiodącą rolę w okresie apostolskim tej nowej religii sojuszu europejskiej lewicy z finansjerą londyńską i amerykańską pochodzenia żydowskiego odgrywała Europejska Fundacja Klimatyczna, European Climate Foundation (ECF) powstała w 2007 r. w ramach przygotowań do kopenhaskiego szczytu klimatycznego. Wkrótce ECF sformowała koalicję 4 organizacji (wraz z campact.de, BUND i WWF-Deutschland). Koalicja o nazwie Alians Klimatyczny pozyskała od finansjery 0,5 miliarda €. Teraz można było zacząć właściwą pracę nad przekształcaniem świadomości i rozwijaniem handlu opartego na „zmieniającym się klimacie” (różnorakich długoterminowych inwestycji, które pozwoliłyby zarabiać krocie na przysłowiowym sprzedawaniu powietrza i wody). Wtedy to mogły zacząć wychodzić na ulice tłumy demonstrantów walczących o zdrowie Matki Ziemi, gdyż było za co opłacić ich werbunek internetowy (campact.de to ruch internetowy) oraz wszelkie akcesoria potrzebne do „obywatelskich iwentów”.

Rolę przywódczą i finansującą w rodzącym się ruchu klimatycznym przyjmuje Europejska Fundacja Klimatyczna (ECF).

2. 

Wspomniany Caio Koch-Weser (przewodniczący rady nadzorczej Europejskiej Fundacji Klimatycznej) to, jak to się nazywa „działacz społeczny”, ekonomista i finansista. Nazywanie go ekonomistą, to jak nazwać Tuska ekonomistą. Niestety, są b.duże analogie pomiędzy Koch-Weserem a premierem Morawieckim. Obydwaj to z wykształcenia historycy, po krótkim kursie zarządzania (u Morawieckiego 11 miesięcy 3 razy w tygodniu) przedstawiani są jako… ekonomiści i robią dziwnie ekspresową karierę w bankowości (Koch-Weser kandydował nawet na… dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przegrał ten pojedynek na szczycie internacjonalnej finansjery na rzecz Horsta Köhlera, ostatecznie wylądował na stołku wiceprezesa Deutsche Bank). Studiował historię, socjologię i gospodarkę narodową (były tam, prawda, elementy ekonomii). Wśród trzech uczelni, przez które przewędrowywał był Wolny Uniwersytet w Berlinie, którego poziom jest porównywalny z… ulicznymi burdami w Hamburgu. Koch-Wesera łączy z premierem Morawieckim także Deutsche Bank, w którym Morawiecki odbywał staż.

Skoro nie było żadnych osiągnięć naukowych, to trzeba było się dobrze ożenić. Co zadecydowało w przypadku premiera Morawieckiego o włączeniu ekspresowego pasa ruchu kariery historyka w zarządach banków – jeszcze nie wiemy. Zapewne część odpowiedzi kryje się w tym, do jakiej szkoły uczęszczają dzieci premierowstwa. Żoną Koch-Wesera została związana z Bankiem Światowym i lobby klimatycznym Maritta Rogalla von Bieberstein, właścicielka historycznego zamku Biberstein. Koch-Weser uwielbia think-tanki (które w j.niem nazywają się pięknie: fabryki myśli) i fundacje oraz think-tanki działające przy fundacjach takie jak: Fundacja Bertelsmanna, BRUEGEL, Europejska Rada Spraw Zagranicznych (ECFR), World Economic Forum (WEF) i „nasza” (czyli dokładające się finansowo do akcji antyrządowych w Polsce) Europejska Fundacja Klimatyczna

Warto jeszcze wspomnieć towarzyszy Koch-Wesera w think-tanku ECFR: Leszek Balcerowicz, Marek Belka, Jan Krzysztof Bielecki, Henryka Bochniarz, Jerzy Buzek, Danuta Hübner, Aleksander Kwaśniewski, Andrzej Olechowski, Adam Daniel Rotfeld, Piotr Serafin, Radosław Sikorski, Aleksander Smolar – prezez zarządu Fundacji im. Stefana Batorego, Paweł Świeboda – prezes Fundacji DemosEUROPA – Centrum Strategii Europejskiej.

Wszystkie w/w są to „instytucje” – nazwijmy je tak – okołosorosowe. Wprawdzie nie deklarujące jednoznacznie globalnego socjalizmu Sorosa, aby nie spalić szeroko zakrojonej akcji, ale wszystkie progresywne, postępowe, antynarodowe i krytykowane oraz mające problemy nawet w samych Niemczech za nietransparentność finansowania i za nieuprawnione ostre ingerencje w politykę krajów w których działają. Wszystkie kroczą w tym samym kierunku, co Soros, aczkolwiek reprezentują trochę rozszerzone środowiska finansjery o korzeniach żydowskich.

Sam Koch-Weser – jak podaje angielska Wiki – jest wnukiem federalnego ministra sprawiedliwości i vicekanclerza Ericha Koch-Wesera, którego matką była Żydówka Minna Lewenstein. Rodowa małżonka, pani von Biberstein ze starego pruskiego, szlacheckiego rodu (Pani na Zamku, który to zamek, gdy małżeństwo zaangażowało się w zmienianie świata służył nieraz jako miejsce konferencji, na których wymyślano lub wzmacniano nowe dogmaty dla postępowego świata) szybko wprowadziła męża do Banku Światowego w Waszyngtonie, gdzie pracowała. Wkrótce został wiceprezydentem Banku Światowego, następnie trafił do Ministerstwa Finansów Niemiec. Po nieudanej próbie dostania się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego osiadł w Deutsche Bank. Wcześniej został mocą koneksji etnicznych i dobrego ożenku członkiem rady nadzorczej Blum Center for Developing Economies, czyli ulokowanego na The University of California, Berkeley międzynarodowego centrum opracowującego strategie ekonomiczne dla krajów rozwijających się ze wskazaniem na energetykę i klimat.

Założyciel centrum, Richard C. Blum to urodzony w żydowskiej rodzinie bankier inwestor, założyciel firmy Blum Capital ożeniony z Dianne Emiel Goldman (później, nie wiedzieć czemu, zmieniła nazwisko na Feinstein nie przyjmując nazwiska męża), córką Betty Rosenburg i Leona Goldmana pochodzących z żydowskich imigrantów z Polski i Rosji. W centrum tym pracował nasz Koch-Weser nad bardzo ważnymi planami dotyczącymi tego, jak udzielać pożyczek tak, aby jednocześnie modelować przyszły kształt ekonomiczny, polityczny i kulturowy krajów potrzebujących pomocy, czyli jakie stawiać warunki, by udzielić kredytu. Jest to nowoczesna odmiana marksizmu, marksizm filantropijno-lichwiarski. Wycelowana jest ta strategia i doktryna inżynierii społecznej w kraje, które popadły w poważne problemy z powodu innej, wcześniejszej inżynierii społecznej oraz w kraje trzeciego świata.

Ciekawą strukturą jest Fundacja Bertelsmanna, w której Koch-Weser ma potężne umocowanie. Jest to międzynarodowa fundacja o strukturze „korporacyjnej”, która przejęła większość akcji wydawnictwa Bertelsmann AG. Fundacja Bertelsmanna jest swego rodzaju matką, centralą dla setek fundacji w Europie i poza. Jest jednoznacznie powiązana z Reichbankiem i międzynarodowym sektorem bankowym. Nawet siedzibę przejął ten „korporacyjny sztab fundacji walczących o demokrację” po filii Reichbanku (Landeszentralbank von Nordrhein-Westfalen). Bertelsmann to potężna korporacja budująca „nową świadomość”, jedna z 6 największych na świecie korporacji medialnych. Właściciel Bertelsmanna, Reinhard Mohn (zm.2009) dość szybko z prowincjonalnego wydawnictwa (literatura bilijna głównie) awansował na ojca chrzestnego jednego z najpotężniejszych na świecie koncernów medialnych i sztabów fundacji. Komu musiał złożyć pokłon, aby tak wznieść się na szczyty?

Metamorfozę z kopciuszka w światowego potentata spowodowało związanie się z globalistycznymi, idącymi w tym samym kierunku co Soros i jego sponsorzy – Klubem Rzymskim i Klubem Budapesztańskim (powiązanym z byłymi komunistami) – kierunku tym samym, tzn. praca nad zmianą świadomości społeczeństw w kierunku „człowieka globalnego” żyjącego wewnątrz społeczeństwa multi-kulti oraz budowa więzi żydowsko-niemieckich (w 2003 r. nagroda dla Mohna i jego żony od Jerusalem Foundation).

Intensywne zwrócenie się przez korporację Bertelsmann ku kręgom globalnego socjalizmu Sorosa pozostaje w kontraście z tym, że firma jawnie współpracowała z hitlerowskim reżimem i korzystała z niewolniczej pracy Żydów. To nie powinno jednak dziwić, gdyż wolta od współpracownika nazistów do głosiciela Europy multi-kulti to nie żaden wyjątek, lecz w kręgach górnych dzisiejszej Europy raczej reguła, co opisują już liczne nie tylko artykuły, lecz i książki. Na koniec tego wątku warto podać trochę liczb obrazujących rozmach budowy „nowego człowieka”. Od roku 1977 Fundacja Bertelsmanna wydała na swoje „projekty” 1,27 miliarda, granty na fundacje i stowarzyszenia pozarządowe (NGO) wyniosły ok.10 milionów €.

3. 

Wracając do naszego Koch-Wesera, to głównym partnerem jego nakierowanej na Europę akcji finansowanej przez Sorosa i jego krąg głównie londyńskich inwestorów wzbogaconych na funduszach hedgingowych (które były jedną z przyczyn „kryzysu” bankowego 2008 r.) była Fundacja Campact zainicjowana i wzrastająca w siłę w internecie. Ta NGO pomyślana była bardzo sprytnie, miała sprawiać wrażenie organizacji oddolnej i otwartej na wszystkie internetowe, obywatelskie inicjatywy skierowane przeciwko… elitom. Nikt nie dociekał, że założyły ją… finansowe elity ( jednoznacznie lewoskrętne). Atakowano globalizm, ale nie za to, że jest globalizmem, ale za… wypaczenia. Stworzono otoczkę dla młodych lubiących zadymy i nazwano ją alterglobalizmem. Internetowa sieć campact.de zasilana odpowiednimi sumami euro przez Sorosa swą sieciową strukturę wzorowała na amerykańskim ruchu internetowym Sorosa MoveOn.org. który niedawno poznaliśmy z tego, iż wraz z amerykańskimi demokratami (żona w/w bankiera Bluma, pani Feinstein, to znana, wieloletnia senator – dziś Senior Senator – partii demokratycznej) finansuje eksterytorialne statki NGO biorące udział w odbieraniu czarnych migrantów z pontonów mafii przemytniczej.

Współzałożyciel i spiritus movens organizacji pozarządowej campact.de wspierającej propagandowo i finansowo walkę „totalnej opozycji” o władzę Rzeplińskiego i o wolne sądy – to Christoph Bautz, jak to nazywa niemiecka Wiki: Aktivist, piszący swoją dyplomową pracę z marksistowskiej ekonomii. Jest to pan, który dostał za zadanie uczynić tak, by plany kręgu Sorosa nie pojawiły się jako narzucone z góry i to zza niemieckich granic, z wnętrza lewoskrętnej finansjery żydowskiego pochodzenia , ale by każdy z ok. 2 milionów niemieckich internautów i uczestników ruchu myślał, że… sam do nich doszedł, że zrodziły się jego głowie, że to jego wolny wybór i że są dobre dla jego kraju.

W dużej mierze pan Christoph wywiązał się z zadania. Skuteczność Christopha Bautza może jest spowodowana jego udanym życiem „rodzinnym”, gdyż żyje on w szczęśliwym związku z Svenem Giegoldem, europarlamentarzystą z partii Zielonych. Zielony Sven nie jest Szwedem, nie jest też Hiszpanem, choć urodził się w Las Palmas. Drugi człon jego nazwiska to „gold”, może to się kojarzyć z pierwszym członem nazwiska rodowego w/w Dianny Goldman, żony bankiera Bluma. Może jest to jakiś trop, wszak rzeczona nacja specjalizuje się w alchemicznym pozyskiwaniu złota z niczego, tzn. z dwutlenku węgla, powietrza, wody i słońca (odnawialne źródła energii) ; ). A twórca partii Zielonych w Wielkiej Brytanii to Teddy Goldsmith (brat finansisty Jamesa Goldsmitha) z konkurencyjnego wobec Rothschildów frankfurckiego rodu bankierów. Jak by nie patrzeć, to wniosek z tego, iż  g o l d  lubi  g r e e n, i odwrotnie 😉 .

Do największych osiągnięć Svena należy zgłoszenie postulatu, by w Komisji Europejskiej wprowadzić parytet oparty na balansie płci (gender balance, czyżby to znaczyło – jak podaje rosyjska Wiki – że tak jak w przyrodzie, na 105 samców ma przypadać 100 samic?). 
W Anglii Sven Giegold wraz z Teddym Goldsmithem założył organizację bliźniaczą do brytyjskiej Green Party. Klany finansowe Goldsmith i Rothschild zgodnie współdziałały przy tworzeniu nowego dogmatu klimatycznego i nowej ekonomii dla krajów rozwijających się, czego wizualnym odbiciem jest szczęśliwa, zakochana para Christoph i Sven budująca europejską sieć poparcia dla „nowej wizji”. Niech żyje balans płci i balans bankierskich, frankfurckich rodów. Ale tak bardzo nie mieszajmy do tego Niemiec, choć z obywatelami Niemiec mamy do czynienia.

4.
Podstawy „naukowe” dla dogmatu klimatycznego (globalne ocieplenie etc.) stworzył fizyk-teoretyk Hans Joachim “John” Schellnhuber, którego w arkana planów bankierów-inwestorów wprowadził na University of California, Santa Barbara – Walter Kohn, syn Samuela i Gittel Kohn. Po tych instrukcjach u źródeł alchemicznego pomysłu na pozyskiwanie złota z… pogody (naukowo: ze zmian klimatu) Schellnhuber poniósł kaganiec oświaty do Niemiec (Poczdamski Instytut do Badań nad Klimatem) i do Anglii (Tyndall Centre for Climate Change Research in Norwich).

 Europejska Fundacja Klimatyczna miała „szczęście” do pozyskiwania funduszów od miliarderów, którzy zarobili swoje miliardy na funduszach hedgingowych (istotną ich cechą są inwestycje długoterminowe, przeznaczone dla okresów nie krótszych niż 3 lata). Fundusze hedgingowe zarządzają instrumentami pochodnymi, utrata kontroli nad którymi była przyczyną „kryzysu” finansowego 2008. Kto wie, czy „kryzys” finansowy 2008 nie był spowodowany przez zakorkowanie się dróg nagłych, jednoczesnych przelewów wielu miliardów gotówki (w dużej części pod postacią „instrumentów pochodnych”) przeznaczonej na stworzenie ideologii „zmian klimatycznych… Zbieżność “prac nad klimatem” i “wybuchu kryzysu” jest 100%-owa. Nie ma czegoś takiego jak kryzys. Każdy kryzys jest wypadkową konkretnych działań konkretnych ludzi i ich łapczywości, która przekroczyła dopuszczalne granice wytrzymałości praw ekonomii.

Współzałożycielką Europejskiej Fundacji Klimatycznej była Jamie Cooper Hohn, żona miliardera hedgingowego Chrisa Hohna ze stajni Lorda Jacoba Rothschilda (Hohn zarządzał jego Investmentfonds RIT). W 2008 Hohn za pośrednictwem fundacji The Children’s Investment Fund Foundation (CIFF) dotował Europejską Fundację Klimatyczną 2,5 milionami £. Inny współzałożyciel naszej Europejskiej Fundacji Klimatycznej George Polk zorganizował dotację 1 miliona £ od brytyjskiego inwestora w odnawialne źródła energii (EcoFin Ltd).

M i l i a r d $ przekazał G.Polkowi jako dotację Soros na Inicjatywę na rzecz technologii i modeli biznesowych związanych ze zmianami klimatu.

Drugi miliard przekazał Soros na inne fundacje związane z biznesem klimatycznym. Kolejny darczyńca naszej Europejskiej Fundacji Klimatycznej to kompania filantropijna o nazwie Arcadia Fund, która przekazała 5 milionów $ na walkę z energetyką węglową w Niemczech i UK. Arcadia Fund była współtworzona przez Elisabeth Rausing, reprezentantkę najbogatszej na kontynencie europejskim szwedzkiej rodziny żydowskiego pochodzenia (której udało się dzięki milionowej dotacji dla “ochrony klimatu” upiec swoją pieczeń omijania podatku), a w Radzie Konsultacyjnej Arcadia Fund zasiada sam Lord Jacob Rothschild. Warto dodać, iż Edward Goldsmith (z konkurencyjnego, frankfurckiego rodu bankierów) stworzył głośną w kręgach żydowskich “elit” intelektualną koncepcję w myśl której marksizm trzeba zastąpić ideologią upodobnienia się do organizacji społecznej i stylu życia prymitywnych plemion… 

Gdy wchodzi się na portal campact.de (kooperanta Europejskiej Fundacji Klimatycznej i sponsora polskiej Akcji Demokracja) widzimy zestaw haseł chwytliwych, mających “nabijać frekwencję”, przynęt i zanęt (przeciw cenzurze internetu, przeciw elitom, bankierom, GMO, TTIP, biedzie i nędzy, za słoniami, wielorybami, wolnością, solidarnością etc.).
ECF i campact.de wyciągają tysiące Niemców na ulice, by protestowali przeciw bankierom, którzy…finansują ich ruch i ich demonstracje a wspierali (z uczuciem i autentycznymi emocjami) te dogmaty inżynierii społecznej, które dadzą sponsorom „oddolnych” ruchów krociowe zyski za 5-15 lat a w ich państwie zaindukują postępujący chaos społeczny. Postępujący, lecz nie za duży, gdyż ktoś musi pracować na wizjonerów i artystów alchemicznego biznesu, czyli sztuki pozyskiwania kasy z niczego.

Kiedyś nazywało się to: “Kup pan cegłę!”. Dzisiaj: “Płać za prawo emisji CO2” etc. Ekolodzy dbają o czystość, niewykluczone, że robią to obsesyjnie piorąc… pieniądze. Żeby matka ziemia była czysta. Od ich podatków… [zob. Raj podatkowy].


Źródła:
https://www.welt.de/politik/deutschland/article176900083/Justizreform-in-Polen-Gruene-verlangen-EU-Schnellverfahren.html

https://www.theguardian.com/environment/2015/aug/19/climate-philanthropist-george-soros-invests-millions-in-coal

https://www.akcjademokracja.pl/o-nas/faq/

 The British hedge fund boss who made £210m last year and Americans who made 5x as much | This is Money (http://www.thisismoney.co.uk/money/news/article-3585409/The-British-hedge-fund-boss-210m-year-Americans-five-times-much.html )

Poland: Criticism of the EU commission is justified but contestable – Sven Giegold – Mitglied der Grünen Fraktion im Europaparlament (http://www.sven-giegold.de/2017/poland-criticism-of-the-eu-commission-is-justified-but-contestable /)

CV-Maritta-Koch-Weser-2012.pdf (http://www.earth3000.org/downloads/CV-Maritta-Koch-Weser-2012.pdf

UC Berkeley | Blum Center for Developing Economies | Research UC Berkeley (http://vcresearch.berkeley.edu/research-unit/blum-center-developing-economies )

Fundusz hedgingowy – Encyklopedia Zarządzania (https://mfiles.pl/pl/index.php/Fundusz_hedgingowy )

Ruch alterglobalistyczny – Wikipedia, wolna encyklopedia (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_alterglobalistyczny )

Campact (https://de.wikipedia.org/wiki/Campact )

http://www.bueso.de/news/wer-steht-hinter-heissen-herbst-gegen-kernenergie-deutschland

Richard C. Blum (https://en.wikipedia.org/wiki/Richard_C._Blum )
==========================
“TWÓRCZOŚĆ” KREATORA (WYMYŚLONEJ PRZEZ FINANSJERĘ ANGLOSASKĄ POCHODZENIA ŻYDOWSKIEGO) RELIGII  PLAN ETY Edwarda René Davida Goldsmitha, czyli jak wrócić na drzewa i jeść robaki wykopywane przez sztuczną inteligencję:[Opuszczam, po co łobuzom robić reklamę w dodatku darmowa.. MD

Klimatyzm – to anty-religia, to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych

Klimatyzm – to anty-religia, to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych

PikoKlimatyzm – religia szubrawców i niepoinformowanych

Wiesz, mówią, że jak będę jadł robaki zamiast mięsa
I płacił większe podatki to będzie lepsza pogoda

Tekst będzie o jednej z kilku metod zapędzania ludzi do obory, w której pod nadzorem oborowego będzie panować ład, nowy porządek i jedynie słuszne widzenie świata.
Do obory można kierować ludność stosując różne techniki, np. propagując walkę z faszyzmem, nacjonalizmem, wykluczeniem takim, siakim czy owakim, używając haseł genderowych, feministycznych czy totalnie pojętej tolerancji na wszystko.
Młodych ludzi (i nie tylko) można dodatkowo „sfokusować” na kwestiach, które obracają się wokół seksu czyli akceptacji różnych dewiacji i wariactw. Jak to się mówi tematy związane z „du..ą” czyli specyficznie pojmowaną miłością są bardzo chwytliwe. Wszystkie powyższe metody bazują na podmianie znaczeń pojęć czyli dokonują operacji na języku.

Z tym że najważniejsze metody duraczenia i profilowania są oparte na wywołaniu u ludzi lęku przed „zagładą” czyli przed poczuciem braku bezpieczeństwa związanego z własnym zdrowiem i życiem oraz z „kondycją planety”. Wiadomo, że innego miejsca do egzystencji nie mamy, więc jak to się „skisi” to jesteśmy w czarnej dziurze.

Poniższy tekst nie będzie o tzw. pandemii, która dzięki Putinowi się skończyła, ale o „ocipieniu” czyli o wciśnięcie ludziom do głowy opinii, że antropogeniczna emisja CO2 prowadzi do katastrofy klimatycznej a co zatem idzie do jakiś kataklizmów i zagłady świata jaki znamy. A wiadomo, że do zagłady nie można dopuścić więc szanowny ciemny ludzie musisz się zastosować do naszych dyrektyw, bo jak nie, to zginiesz.

Tyle wstępu – teraz  przechodzimy do obalania ww. poglądu na którym jest budowany klimatyczny zamordyzm-idiotyzm. Jak się tę cegłę wyciągnie to cała narracja „klimatyczna” powinna się zawalić a co za tym idzie zawalą sięporonione pomysły realizowane w obszarze energetyki, ekonomii i innych aspektów życia „Kowalskiego”.

Oczywiście jest to trudne zadanie – nie z powodów merytorycznych, ale politycznych, ekonomicznych, socjologicznych i psychologicznych. Zbyt dużo zainwestowano w klimatyzm, w tresurę nauczycieli, dziennikarzy, innych decydentów i potakiewiczów by tak łatwo z tego narzędzia zrezygnować. Jednak trzeba próbować nawet na tak skromną skalę.

O czym będę pisał:
1.    Czym jest efekt cieplarniany (EC).
2.    Od czego zależy EC.
3.    Jak to kiedyś było z klimatem.
4.    Jak, manipulują, oszukują kłamią.

=============================

1.    Efekt cieplarniany – istota zjawiska

Żyjemy tu i teraz dzięki położeniu Ziemi w ekosferze. Układ Słoneczny jest na peryferiach naszej Galaktyki (umiarkowane promieniowanie gamma), Słońce jest nie za daleko i nie za blisko, mamy Księżyc który stabilizuje oś Ziemi, w pobliżu są duże planety działające jak odkurzacz na gruz kosmiczny, mamy pole magnetyczne stanowiące tarczę, no i atmosferę o odpowiednim składzie (objętościowym):
Azot N2 – 78%
Tlen O
2 – 21%
Argon Ar 0,9%
Dwutlenek węgla CO
2 – 0,03% (zmienna wartość)
inne gazy
oraz WODĘ H2O

– co jest bardzo istotne w naszych rozważaniach.

Żyjemy jak pączki w maśle dlatego, że jest odpowiednia temperatura, średnio na przestrzeni roku ok. 14° – 15° C w skali całej planety. Jednym z czynników zapewniających stabilność tak przyjaznej temperatury jest umiarkowany EC, bez którego życie na Ziemi by nie rozkwitło a w zasadzie nie byłoby możliwe.

Na czym on polega?

Część padających promieni słonecznych (pełne widmo, żółty kolor) jest blokowana przez atmosferę, część przez nią przenika, pada na powierzchnię Ziemi i ją ogrzewa. Ogrzana ziemia wypromieniowuje ciepło (promieniowanie podczerwone, kolor czerwony), które uchodzi tylko częściowo w przestrzeń pozaziemską, reszta jest absorbowana przez znajdujące się w atmosferze czynniki odpowiedzialne za EC i wraca do nas. I dlatego mamy stabilną temperaturę a nie taką jak np. na Księżycu, który nie ma atmosfery, gdzie w dzień jest >100° C a w nocy < -180° C.


Rys. 1. Przepływy energii słonecznej

2.    Co wpływa na efekt cieplarniany, czyli absorbcję promieniowania podczerwonego wypromieniowanego przez Ziemię?

Gazy zawarte w atmosferze, co najmniej trójatomowe, czyli:
1.    Ozon O3
2.    Podtlenek azotu N2O
3.    Metan CH4
4.    Dwutlenek węgla CO2
5.    Woda H2O w postaci pary wodnej, kropel wody i kryształków lodu

Udział poszczególnych gazów w efekcie cieplarnianym

Znalazłem taki obrazek, może niezbyt dokładny ale dobrze oddający skalę wpływu poszczególnych gazów na efekt cieplarniany.



Rys. 2. Skład ilościowy gazów cieplarnianych

===================

Ilość wody w atmosferze jest zmienna i jak piszą maksymalnie może wynosić ok 4%. Proszę to zestawić z CO2 – 0,03%.

Wpływ CO2 na absorbcję ciepła oczywiście istnieje ale w porównaniu z H2O jest niewielki. Zgodnie z tym opracowaniem geocraft.Fossils udział CO2  pochodzenia antropogenicznego stanowi 4% z 4% całkowitej emisji tego gazu czyli 0.16%.

Można spierać się o poszczególne procenty ale nie ma to specjalnego znaczenia – H2O a nie antropogeniczne CO2  jest odpowiedzialne za EC.
Załóżmy, że udział CO2  w efekcie cieplarnianym (jak ludki z IPCC twierdzą) to nie 4% ale 15-25% z czego emisja antropogeniczna to 5%. No to 5% z 25% stanowi 1,25 % całości wpływu.

———————————–

Jakie są źródła emisji „zabójczego” CO2?

Są dwa zasadnicze źródła i jeden super regulator:
1 – naturalne: organizmy żywe jak ludzie, zwierzęta, bakterie, gnijąca roślinność, wulkany, pożary lasów.
2 – nasza cywilizacja: spalanie paliw kopalnych (energetyka, transport, przemysł), rolnictwo.

Natomiast największym akumulatorem/generatorem czyli stabilizatorem CO2  są oceany. W czasie ochłodzenia pochłaniają a w okresie  ocieplenia oddają go do atmosfery. Z uwagi na wielką bezwładność cieplną oceanów, czyli małą podatność na zmianę temperatury, obserwowane jest opóźnienie  wzrostu stężenia CO2 w stosunku do wzrostu temperatury.

Związek stężenia CO2 z temperaturą jest odwrotny niż podają – najpierw rośnie temperatura, potem wzrasta stężenie CO2. Wzrost stężenia CO2  jest skutkiem a nie przyczyną ocieplenia.

Powyższy wniosek wynika z analizy rdzeni lodowych z okresu paleoklimatu.

Gdyby emisja „ludzkiego” CO2 miała istotne znaczenie i od jutra zaprzestalibyśmy go emitować to zmniejszenie emisji CO2 przez oceany i uruchomienie procesu pochłaniania nastąpiłoby za jakieś sto lub więcej lat.

Co jest zatem źródłem zmienności klimatu (ociepleń i ochłodzeń)?

SŁOŃCE – jego aktywność napędza zmiany na Ziemi. Wieki obserwacji Słońca pokazały, że plamy słoneczne, natężenie promieniowania słonecznego, magnetyzm słoneczny, wiatr słoneczny zmieniają się w czasie a zjawiska te bardzo dobrze korelują z globalnymi zmianami klimatu na Ziemi.


Rys. 3. Minima aktywności słonecznej po średniowiecznym ociepleniu


Rys. 4. Korelacja zmian temperatury z aktywnością Słońca

TSI – słoneczna moc promieniowania na jednostkę powierzchni padająca na
górną warstwę atmosfery (W/m2).

Więcej szczegółów można znaleźć na  https://est.ufba.br/sites/est.ufba.br/files/kim/medievalwarmperiod.pdf (s.18-30)

Na zmienność temperatury wpływają również wulkany i to nie przez emisję CO2 tylko przez emisję  pyłów i dwutlenku siarki, które blokują dostęp energii słonecznej do Ziemi powodując ochłodzenie.

3.    Klimat w zaprzeszłej historii

Po pierwsze nie należy mylić klimatu z pogodą. Pogodę zapowiada pani w telewizorze a klimat to (w uproszczeniu) długookresowe zmiany temperatury atmosfery, ziemi, oceanów liczone w dziesiątkach i setkach lat.

Różnicę między pogodą, lokalną anomalią a klimatem przedstawię na tym przykładzie:
Poniższy kwadrat to Ziemia – 510 000 000 km2 (29,2% lądy żółte, 70,8% obszary wodne niebieskie).
Proporcjonalnie czerwony kwadrat to Polska – 312 000 km2.

Za IPCC (Międzynarodowy Zespół ds. Zmian Klimatu) zmiany klimatu można oceniać na podstawie co najmniej 30. letnich (=1560 tygodni) obserwacji pogody.
Jeśli przez jeden tydzień w Polsce występują jakieś anomalie to znaczy, że obserwujemy 1/1637 część Ziemi przez 1/1560 część czasu potrzebnego do stwierdzenia czy klimat się zmienia, czy też nie. Z globalnego punktu widzenia to tylko chwilowa, lokalna, nieistotna anomalia.

Skąd wiadomo jaka była temperatura i skład atmosfery w minionych wiekach, tysiącleciach i odległych okresach geologicznych? W skali do ok. 1000 lat określa się ją głównie metodami dendrologicznymi (przyrosty i grubość słojów) oraz analizując skały koralowców. Również zapisy historyczne pozwalają określić  jaki panował klimat.

Temperaturę w odleglejszych okresach określa się na podstawie rdzeni z głębokich odwiertów z dna morskiego i pokrywy lodowej na biegunie. Ustalając stosunek izotopów tlenu-18 do tlenu-16 można wnioskować o temperaturze i składzie powietrza w skali do 800 tys. lat. Najdłuższy odwiert lodowy miał ok. 3 km. Rozdzielczość czasowa uzyskiwana na podstawie rdzeni lodowych zapewnia dokładność rzędu lat.

Rys. 5. Zmiany temperatury od p.n.e. 2500 do 2020 z opisami zdarzeń geologicznych i historycznych.


Rys. 6. Profil temperatury od ostatniego zlodowacenia.

Na tym i poprzednim rysunku zaznaczony jest Okres Średniowiecznego Ocieplenia MWP – ok. 1100 – 1300r. n.e. Wówczas Wikingowie zasiedlili Grenlandię. Tu ciekawy materiał na ten temat:
https://www.cda.pl/video/4181137fc?t=6
Jak widać na rys. 6. po MWP nastąpiła LIA czyli Mała Epoka Lodowcowa, która spowodowała szereg negatywnych skutków – migracje, problemy z żywnością.


Rys. 7. Temperatura i CO2 w perspektywie geologicznej (geocraft.com) [Na osi X-ów – odległość w czasie od nas w milionach lat. md]

Grafika pokazuje, że przez większość ostatnich 600 milionów lat temperatury na świecie były zwykle o 7° C wyższe niż obecnie, a stężenie CO2 rzadko spadało poniżej 1000 części na milion objętości (ppm). Obecnie jest ono na poziomie ok. 400 ppm.

Korelacja między stężeniem CO2 a temperaturą globalną w przeszłości była bardzo niewielka. Chociaż korelacja nie musi oznaczać związku przyczynowego, brak korelacji z pewnością oznacza brak takiego związku. Z tych dowodów wynika, że CO2 jest w najlepszym razie tylko niewielkim graczem w zmianach klimatu. Podczas ery kambryjskiej, 550 milionów lat temu, stężenie CO2 osiągnęło szczyt na poziomie około 7000 ppmv, czyli około 18 razy więcej niż obecnie. Mimo to planeta nie usmażyła się. To właśnie w tej epoce po raz pierwszy rozwinęły się korale kalcytowe: nie ucierpiały one z powodu “zakwaszenia oceanu”, które ma nastąpić przy wysokim stężeniu atmosferycznego CO2.

Na koniec tej części przedstawiam wykres pokazujący stabilność średniej temperatury Ziemi od 1996 do 2013r.

Od blisko 17 lat, które obejmuje wykres, średnia temperatura Ziemi była na stałym poziomie.
W raporcie NOAA o stanie klimatu w 2008 roku stwierdzono, że zastój w ociepleniu trwający 15 lat lub dłużej wskazywałby na statystycznie istotną rozbieżność między przewidywaniami modeli [klimatystów md] a obserwacjami w świecie rzeczywistym.

Rys. 8. Dane z satelity RSS (mikrofalowy pomiar temperatury) – brak zmian temperatury.

Zbiór danych satelitarnych RSS pokazuje stabilną temperaturę przez 16 lat i 11 miesięcy. Jest prawdopodobnie najdokładniejszym z dostępnych, prawidłowo przedstawia wielkość naturalnego zjawiska El Niño z 1998 roku.

Podsumowując:

działalność ludzka wpływa na klimat w sposób nieistotny
– za zmiany klimatu odpowiada aktywność  Słońca
– czynnikiem w ponad 90% odpowiedzialnym za efekt cieplarniany jest woda a nie CO
2
– oceany są stabilizatorem klimatu poprzez uwalnianie i pochłanianie CO
2 i poprzez bezwładność termiczną
– w przeszłości preindustrialnej były okresy cieplejsze od obecnego
– prognozy tworzone przez klimatystów nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistych pomiarach

Wyjaśnienie dlaczego forsowane jest oszołomstwo klimatyczne w punkcie 4.

4.    Jak manipulują

Na temat, jak to robią i dlaczego jest gotowy tekst, który z uwagi na obszerność tej notki zamieszczę później.

 =========================

Na koniec polecę w wolnej chwili obejrzenie filmu „Globalne ocieplenie – wielkie oszustwo
Zabierają tam głos:
Dr Roy Spencer – meteorolog, ekspert NASA
Prof. Tim Ball – klimatolog Wydział Geografii Uniwersytetu Winnipeg
Prof. Ian Clark Wydział Nauk o Ziemi na Uniwersytecie w Ottawie
Prof. Richard Lindzen – M.I.T. IPCC
Patrick Moore – współzałożyciel GreenPeace
Nigel Calder – były wydawca New Scientist
Prof. Patrick Michaels – klimatolog University of Virginia
Prof. Carl Wunch – oceanograf w M.I.T.
Prof. John Christy – klimatolog, teledetekcja satelitarna klimatu Uniwersytet Alabama
Prof. Philip Stott – biogeografa Uniwersytet Londyński
Prof. Syun-Ichi Akasofu – Międzynarodowe Centrum Badań Arktycznych na Uniwersytecie Alaski Fairbanks

Nadal wierzysz, że ten skrawek ma uratować klimat na Ziemi?

Jednym z największych absurdów jest polityka zmierzająca do wyeliminowania w UE gazu, węgla i oleju opałowego.

Jednym z największych absurdów jest polityka zmierzająca do wyeliminowania w UE gazu, węgla i oleju opałowego.

Czy Unia Europejska odbierze milionom Polaków dach nad głową?

Czy nastąpią nominacje na wampirów energetycznych? Niemcy zarobią ogromne pieniądze na transformacji, a będą to pieniądze z naszych kieszeni

Prof. Wojciech Polak na-wampirow-energetycznych

Szaleństwo, które ogarnia unijnych urzędników zaczyna już uderzać w bezpośrednie podstawy naszego bytowania. Jednym z największych absurdów jest polityka zmierzająca do wyeliminowania w Unii Europejskiej paliw kopalnych: gazu, węgla i oleju opałowego. Od 2030 r. każdy nowo wybudowany budynek będzie musiał być ogrzewany „ekologicznie”, w praktyce chodzi tutaj o  urządzenia z zakresu geotermii niskotemperaturowej. Równocześnie jednak każdy kraj w najbliższym czasie będzie musiał wytypować 15-30 procent starych budynków o największym zużyciu energii (określanych pieszczotliwie jako „wampiry energetyczne”) i dokonać ich modernizacji (także do 2030 r.).

Zatrzymajmy się na tym ostatnim rozporządzeniu. Oznacza ono, że miliony Polaków mieszkających w swoich domach będzie musiało za grube pieniądze je remontować i wyrabiać dla nich jakieś ogromnie kosztowne certyfikaty (tzw. paszporty energetyczne). Ma na to tylko siedem lat. Dotyczyć to będzie także drewnianych domów np. na Podlasiu i Lubelszczyźnie i murowanych przedwojennych domostw w różnych częściach Polski, często zamieszkałych przez ludzi starszych, o nie najwyższej stopie życiowej. Można obawiać się, że część tych osób, nie dysponując pieniędzmi na termomodernizację, zostanie po prostu skazana na wysokie grzywny za brak owego „emisyjnego remontu”, a następnie wywłaszczona przez komorników (egzekwujących owe grzywny). A ich domy zmodernizują ochoczo rozmaite urzędy od emisyjności budynków, za pieniądze uzyskane od komorników sprzedających dorobek życia emerytów na cele przymusowej termomodernizacji. Propozycje unijne zakładają wprawdzie dopłaty państwa do remontów termomodernizacyjnych, ale sądzę, że wielu Polaków nie będzie nawet stać na wysupłanie sum podstawowych (do których państwo dopłacało by jakieś pieniądze). Można rozważać też inne warianty – np. zaproponowanie takim starszym ludziom „odwróconej hipoteki”. Dom zostanie zmodernizowany energetycznie, ale po ich śmierci stanie się własnością banku (najpewniej niemieckiego). W ten sposób tysiące nieruchomości polskich wpadną w obce ręce.

Podwyżki czynszów

W przypadku domów wielorodzinnych koszty ich termomodernizacji poniesie wspólnota mieszkaniowa, administracja lub spółdzielnia. Odbije się to na ogromnych podwyżkach czynszów za mieszkania.

Od razu powiem, że jestem przekonany, iż polski rząd nie dopuści do owego faktycznego wywłaszczenia milionów starszych osób, podobnie jak w ogóle do realizacji tego zgubnego planu.[hi, hi… optymista… MD] Trzeba to jednak jasno powiedzieć, zwłaszcza teraz w okresie przedwyborczym. Tak jak kiedyś PiS jasno oświadczył, że nigdy nie wprowadzi w Polsce podatku katastralnego.

Plany unii zakładają także renowację wszystkich budynków do 2040 r. Do tego roku mają być zlikwidowane wszystkie piece ogrzewane gazem, olejem napędowym i węglem. W praktyce oznacza to, że jedynym źródłem ogrzewania będzie geotermia. Koszty tego spadną głównie na obywateli. Wprawdzie publicyści-entuzjaści takich projektów twierdzą, że Polska ma być największym beneficjentem m.in. wartego 65 mld euro (nie licząc środków krajowych) Społecznego Funduszu Klimatycznego, ale nie przywiązywał bym do tego zbyt wielkiego znaczenia. Po pierwsze możemy tych pieniędzy nie dostać, pod byle pretekstem, tak jak nie dostaliśmy ani grosza na Krajowy Plan Odbudowy. Po drugie znaczącym beneficjentem tych sum (jeżeli jednak zostaną wypłacone) będą rozmaite urzędy zajmujące się emisyjnością budynków. A o tym jak kosztowna jest geotermia nikogo nie muszę przekonywać. Warto dodać, że po kilkunastu latach instalacje te wymagają wymiany.

Pomijam już szereg innych idiotycznych przepisów – jak np. nakaz montowania od 2030 r. ogniw fotowoltaicznych na wszystkich nowych domach. Trzeba je będzie zakładać nawet, gdy dach budynku permanentnie tkwi w cieniu. Dodajmy, że przerażające są biurokratyczne problemy związane z montowaniem i eksploatowaniem paneli, wielu Polaków żałuje, że wdało się w ich zakładanie.

Najbardziej skorzystają Niemcy

Podobnie jak w przypadku wielu innych absurdalnych przepisów unijnych, ich beneficjentem będą przede wszystkim Niemcy. Po agresji rosyjskiej na Ukrainie upadł niemiecki projekt korzystania z taniego (dla nich) gazu przesyłanego rurociągami po dnie Bałtyku i sprzedawania go z zyskiem całej Europie. Putin powysadzał i zniszczył rurociągi Nord Stream. [co za ślepy pan.. Ruscy by mieli sami sobie tak bardzo szkodzić?? A o roli USA i CIA, Norwegii – nie czytał?? MD] Niemcy, a za nimi posłuszne gremia unijne uznały wtedy, że gaz ziemny, podobnie jak węgiel i olej opałowy jest wybitnie nieekologiczny i wprowadziły do Europy obowiązkową geotermię. Nasz sąsiad zza Odry jest liderem w produkcji systemów ogrzewania geotermalnego i już obecnie w Polsce montuje się głównie niemieckie urządzenia w zakresie geotermii niskotemperaturowej. Niemcy zarobią więc ogromne pieniądze na owej transformacji, a będą to pieniądze z naszych kieszeni.

Polacy boją się tego wszystkiego i mają rację. Należy zrobić jak najwięcej, żeby ich uspokoić i zapewnić, że rząd polski nie dopuści do tego, żeby Unia Europejska odebrała milionom Polaków dach nad głową!

Bój to jest już naprawdę ostatni i nie może nas w nim zabraknąć. Agresja zielonego KOMUNIZMU.

Bój to jest już naprawdę ostatni i nie może nas w nim zabraknąć. Agresja zielonego KOMUNIZMU.

Co zrobi premier Morawiecki?

Roman Motoła boj-to-jest-nasz-juz-naprawde-ostatni

Gdy komunizm wywracał spory kawałek świata pod hasłami wyzwolenia proletariatu, ten ostatni mógł chociaż zaprotestować, co skwapliwie zresztą od czasu do czasu czynił. Nowi komuniści ratują Ziemię i klimat, bo te będą siedzieć cicho, przynajmniej do czasu. W rolę Związku Sowieckiego coraz bardziej wciela się i wczuwa Unia Europejska, za którą do końca – własnego lub jej – podążać będą nasi przywódcy. Właśnie zapewnił nas o tym po raz kolejny sam premier Morawiecki.

Ponieważ polityka klimatyczna UE jest rdzeniem polityki gospodarczej całej UE i wszyscy, którzy znają się na UE, wiedzą, że gdybyśmy sobie chcieli wyjść z polityki klimatycznej, tak po prostu zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej de facto  to świeże jeszcze słowa szefa polskiego rządu wypowiedziane w rozmowie z Jakubem Wiechem. Mateusz Morawiecki nie widzi możliwości opuszczenia Unii Europejskiej i wprost to ogłasza, podkreślając:  Ja nie dam się wepchnąć w narrację polexitu i wolę manewrować między tymi skałami, czasami ostrymi wystającymi skałami ponad wody. I co nam się do tej pory całkiem nieźle udaje, niż dać się wpuścić w taką pułapkę.

Czy takie deklaracje zwiększają nasze pole manewru w „negocjacjach” z Brukselą w jakiejkolwiek kwestii, czy też wręcz przeciwnie? To nie zagadka, ale truizm.

Jednak w twardym postanowieniu trwania przy Unii utwierdzają nas zgodnie wszystkie duże siły polityczne. Przekonał się o tym nie tak dawno znany pisarz, a przy tym zwolennik PiS.

Zero mięsa, zero nabiału, zero samochodów, 3 sztuki ubrania rocznie, podróż samochodem raz na 3 lata. To ambitny plan, na jaki zgodził się Trzaskowski w programie 40 Cities. Tak ma wyglądać życie zwykłych obywateli w 2030 r. pod rządami światłych, progresywnych elit. Super!” – szydził ów pisarz [Piekara md] na Twitterze po tym jak „Dziennik Gazeta Prawna” opisała szczegóły założeń rzekomo ekologicznej polityki zadeklarowanej przez włodarzy wielu światowych metropolii.

Bezlitośni internauci odpowiedzieli przypomnieniem informacji zamieszczonej na łamach „Rzeczpospolitej” w grudniu 2020: „Mateusz Morawiecki zrezygnował z drugiego weta. Cel klimatyczny zaakceptowany”. Podtytuł artykułu głosił zaś: „UE obniży emisję CO2 o 55 procent do 2030 roku. Polska po ciężkich negocjacjach zaakceptowała ten ambitny cel”. – Odrzucanie Europejskiego Zielonego Ładu oznaczałoby ustawienie się na marginesie i innego rodzaju kłopoty, to plan w którym warto uczestniczyć nawet za pewną cenę – przekonywał niespełna pół roku później szef PiS, wówczas wicepremier Jarosław Kaczyński.

Z kolei we wrześniu 2021 głośno było o zdjęciu z anteny w trybie „last minute” przez szefostwo Telewizji Republika wywiadu Ewy Stankiewicz z ówczesnym rządowym pełnomocnikiem ds. infrastruktury energetycznej państwa Piotrem Naimskim. Światło dzienne zdołała jednak ujrzeć i do dzisiaj krąży po „internetach” krótka zapowiedź rozmowy. Ten szokujący dialog ujawnił, że Polska zobowiązała się w tajemnicy przed opinią społeczną do systemowego wyłączania kopalń oraz elektrowni węglowych. Powstał nawet już wówczas szczegółowy harmonogram dekarbonizacji kraju leżącego przecież na „czarnym złocie”. – Czy to nie jest samobójstwo? (…) jeśli 70 procent energii w Polsce pochodzi z węgla, to najtańsza energia w Europie – pytała wzburzona dziennikarka.

– Gdyby nie było dzisiaj tych uwarunkowań płynących z naszego członkostwa w Unii Europejskiej, to można byłoby tak do tego podejść, ale mamy takie uwarunkowania – brzmiała odpowiedź Naimskiego.

A zatem, płacz i płać polski użytkowniku prądu, upadaj polska firmo, bo jesteśmy w Unii Europejskiej – to komunikat dla tubylców od posłów, senatorów i prezydenta wybranych między innymi ze względu na głoszone wszem i wobec hasła niezłomnej obrony tutejszej branży górniczej oraz dotychczasowego systemu energetycznego.

W optyce polityków, przynależność Polski do Unii Europejskiej jest więc czymś nienaruszalnym i niepodlegającym dyskusji, i to niezależnie od okoliczności. Jeśli traktujemy członkostwo w tej strukturze jako dogmat i poświęcamy (właśnie w tej chwili) bezpieczeństwo energetyczne oraz ekonomiczne polskich rodzin (na przykład poprzez limity emisyjne ETS, wspomniane zamykanie kopalń i elektrowni węglowych, zakaz produkcji i rejestracji samochodów spalinowych od 2035 r., wkrótce niezwykle kosztowne dla wielu certyfikaty energetyczne budynków i tak dalej), to czy istnieje w ogóle jakaś granica, za którą Zjednoczona Prawica, Platforma Obywatelska, Lewica, Polskie Stronnictwo Ludowe, Partia Razem czy Polska 2050 powiedzą: „stop, na to nie możemy się zgodzić!”? Z dotychczasowego doświadczenia trzeba powiedzieć, że niestety, takiej granicy nie ma.

Prowadzimy więc – i to niezależnie od tego, kto aktualnie jest w posiadaniu zewnętrznych znamion władzy – bezalternatywną politykę spełniania wszelkich zachcianek eurokratów. Czasem, tak jak w obecnym momencie, odbywa się to jedynie przy akompaniamencie pseudo-patriotycznego hałasu utrzymanego w retoryce „nie oddamy ani guzika”. Jednak w świetle faktów i czynów są to tylko nic nieznaczące didaskalia, telewizyjna szopka noworoczna, czy też raczej – całoroczna.

Założenie, że bezalternatywność udziału Polski do UE jest już dostatecznie mocno wdrukowana w świadomość tubylców, musi być jednak poparte na mocnych podstawach. Istotnie: skoro totalna propaganda „pandemiczna” – której trwanie mierzyć możemy zaledwie w miesiącach bądź dwóch, trzech latach – okazała się tak skuteczna, dlaczego wątpić, iż „poza Unią nie ma zbawienia”? Bądź co bądź, w tej kwestii nasze mózgi permanentnie prane są z użyciem wszelkich dostępnych środków już z górą od dwóch dekad.

Brakuje jedynie „kropki nad i” w postaci wpisania wiecznej przynależności do gwiezdnego raju na karty naszej Konstytucji. Znamy już podobny zabieg i dla wielu z nas powrót do przeszłości nie byłby niczym zaskakującym. Jak mówią historyczne źródła, 10 lutego 1976 roku zadekretowano wprowadzenie do ustawy zasadniczej deklaracji mówiącej, iż Polska jest państwem socjalistycznym, PZPR – przewodnią siłą społeczeństwa w budowie socjalizmu, zaś PRL w swej polityce umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Każdy kto to kwestionował, nie stawał się równoprawnym uczestnikiem publicznej debaty, ale wrogiem ludu i pensjonariuszem zakładów karnych – wichrzycielem, szaleńcem, wyrzutkiem mogącym zapomnieć o przyzwoitej pracy, karierze naukowej, zagranicznych wyjazdach.

Retoryka i mentalność entuzjastów Unii Europejskiej jest już niemal bliźniaczo podobna do niegdysiejszych wielbicieli sowieckiego Wielkiego Brata. Socjalistyczne zawracanie kijem Wisły (a obecnie także Renu, Sekwany, Tagu i innych) znów odbywa się pod hasłami nowoczesności i postępu. I jak zawsze – rządy „się wyżywią”, zapłacą szaraczkowie.

O totalnym ocipieniu, ociepleniu. Fizyka atmosfery a oficjalne kłamstwa. TV. Szara strefa może pokonać absurdy strefy oficjalnej

Szara strefa może pokonać absurdy strefy oficjalnej

O totalnym ocipieniu, ociepleniu. Fizyka atmosfery a oficjalne kłamstwa. TV.

pół godziny.

„Powrót do korzeni”, a w aspekcie cywilizacyjnym dosłowny „powrót do korzonków”

„Powrót do korzeni”, a w aspekcie cywilizacyjnym dosłowny „powrót do korzonków”

Szlachetny dzikus zajada świerszcze

Ewa Polak-Pałkiewicz Od cywilizacji do wtórnego barbarzyństwa.

———————————

Nie wiem, czy ktoś bardziej lapidarnie ujął centralne zagadnienie współczesnego świata: jak otrząsnąć się z resztek ciążącej na nas cywilizacji łacińsko-chrześcijańskiej i zafundować sobie szczęśliwy powrót do przeszłości, niż Wiktor Woroszylski, wówczas jeden z czołowych „pryszczatych” (absolwent Instytutu Literatury im. Gorkiego w Moskwie), w tytule swojej książki, popularnej w latach 60. i 70. powieści dla nastolatków „I ty zostaniesz Indianinem”, którą umieszczono na liście lektur szkolnych.

Rzecz jasna w czasach komuny tego rodzaju beletrystyka miała inne zadania. Wobec nicości tzw. kultury marksistowskiej, degradacji kultury jako takiej oraz braku jakiejkolwiek wizji moralnego rozwoju człowieka, a także kompletnej nieobecności autorytetów podsuwała postacie bohaterów z innych, bardziej pierwotnych kultur. Indianie, a potem także inni „dzicy”, mieli być bezpiecznymi odpowiednikami rycerzy średniowiecznej Europy – średniowiecze było wyklęte jako epoka zabobonu i ciemnoty – i późniejszych wieków, rzecz jasna przewyższającymi ich męstwem, szlachetnością i inteligencją, czy też polskich bohaterów narodowych, o których w peerelowskich szkołach należało milczeć.

Dzikość, pierwotność, barbarzyństwo stopniowo także w kulturze Zachodu drugiej połowy XX w. zyskiwało prawo bytu. Było najpierw uznawane jako alternatywa dla konsumpcyjnego modelu życia, potem zaczęło budzić fascynację i rodzaj tęsknoty, by dziś sięgnąć po palmę pierwszeństwa.

Nowi humaniści uzdrawiają ludzkość

Nie ma co ukrywać, „powrót do korzeni”, a w aspekcie cywilizacyjnym dosłowny „powrót do korzonków” – przez niezbędny etap pośredni zjadania świerszczy i larw – nie jest żadną fantazją pomyleńców od zdrowej żywności i zaprzestania oddychania jako lekarstwa dla środowiska, ale ściśle („naukowo”) opracowanym programem „uzdrowienia ludzkości”. Biednej, ciężko chorej ludzkości, której 2 tys. lat temu przydarzył się nieszczęśliwy wypadek przyjęcia chrześcijaństwa i wraz z nim ekspansji na cały świat cywilizacji naukowo-technicznej.

Czas skończyć z tym horrorem. Walenie w bębny, ogniska, łuki, topory i święte drzewa to jeszcze nie ta upragniona meta. Człowiek w pozycji poziomej, przywarty do matki ziemi w poszukiwaniu jadła, obnażony, podobny do jednej z jej grudek, jest tym ideałem niedalekiej – w wizji nowych humanistów – przyszłości.
Żeby osiągnąć ten cel, nie wystarczy tylko wyłączyć światło i zabrać człowiekowi laptop. Trzeba go już dziś nie tylko edukować, lecz także trenować, przestawiać fizycznie na tory tej ścieżki „rozwoju”, która uczyni go bezapelacyjnie szczęśliwym. Zadbać o jego kubki smakowe, wypaczone i zepsute przez mięso, nabiał i pszenicę. Nauczyć go jedzenia larw, much i skorpionów, przyjaźni z wilkami i gadami. Jest w końcu jednym z nich.

Zakwestionowanie kultury

Niektórzy z nas czują się tymi pomysłami zszokowani, większość puka się w czoło. Ale, bądźmy szczerzy, czy nasza kultura – zwłaszcza najbardziej lansowane w ostatnich dziesięcioleciach jej dzieła, nagradzane, omawiane, wydawane w milionowych nakładach – nie dawała nam aż nazbyt czytelnych sygnałów, że coś się w niej nieodwracalnie zmienia?

„W przeszłości bohaterowie powieści i sztuk teatralnych wywodzili się zazwyczaj z warstw wyższych i odznaczali się pewną wrażliwością, w literaturze zaś respektowane były zasady przyzwoitości. W przeciwieństwie do tego obecnie normą stało się przedstawianie losów postaci cechujących się prostactwem moralnym i odrażającymi nawykami. Pisarze dostosowują się do tych standardów, ponieważ nie znają wyższych, podobnie jak łobuz dokucza, bo nie wie, jak się przypodobać, ale nie jest to wyłącznie ich wina. Gdyby którykolwiek spróbował wprowadzić do swej twórczości postacie kierujące się wzniosłymi pobudkami, zostałby bezlitośnie wyśmiany przez odbiorców, dla których jedynym znanym sposobem wyrażania osądu są trywialne i grubiańskie komentarze” – podsumowuje angielski historyk i pisarz Henry J.A. Sire.

Czyż nie to samo dzieje się w edukacji, gdzie ekranizacje, komiksy, streszczenia wypierają oryginały, lista dzieł klasyki literackiej topnieje w oczach, literatura piękna eliminowana jest na rzecz głupawej felietonistyki i w zasadzie cała nauka ogranicza się do kursów, które jeszcze niedawno uważano by za obrazę dla inteligencji?

Trudno przeoczyć, w jaki sposób ewoluują język angielski i inne języki europejskie. Jaką uciechę sprawiają ludziom posługującym się nimi błędy ortograficzne i gramatyczne, zniekształcenia słów, prymitywne kalambury. W jaki sposób z naszego języka wypierane są formy grzecznościowe i zwroty kurtuazyjne (na rzecz okrzyków kojarzących się z kulturą sołdatów, w rodzaju „Siema!”). A zarazem nieustannie podkreśla się wyższość naszego wieku, naszej kultury, traktując z pogardą dokonania minionych epok i dawnych mistrzów. Mogą być one co najwyżej ornamentem albo przykładem staroświeckiej przebrzmiałej mody. Nie dostrzega się już niemal żadnej ich wartości dla cywilizacji.

Od cywilizacji do wtórnego barbarzyństwa

Wobec historii cywilizacji chrześcijańskiej prowadzona jest konsekwentnie w mediach i na wyższych uczelniach, od wielu dziesięcioleci, pedagogika wstydu. Ten proces w ciągu ostatnich lat przyspiesza gwałtownie. „Pięćdziesiąt lat temu większość ludzi skłonna była przynajmniej uznać, że cywilizacja jest czymś lepszym niż barbarzyństwo – zaznacza Henry J.A. Sire. – Obecnie jesteśmy świadkami nieustannego oczerniania cywilizacji i gloryfikowania stanu dzikości. Krytyka ta dotyczy niemal wszystkiego: okresu świetności Cesarstwa Rzymskiego, kolonizacji prowadzonej przez mocarstwa europejskie, a nawet wyparcia ludów myśliwskich przez miasta kultury neolitycznej i epoki brązu. Intelektualiści akceptują idealizację prymitywnych społeczeństw, niczym chór stalinowskich profesorów dostosowujących się do linii partii” – dodaje.

Cóż, larwa i chrząszcz na talerzu w sosie własnym, lansowane przez misjonarzy nowej ery ludzkości wyzwolonej z okowów cywilizacji jako ekstrakt zdrowia i gwarancja przetrwania naszej planety – to tylko skromna wisienka na torcie wieloletnich zasług w zakresie przewracania nam w głowach przez „nową lepszą kulturę”, pozbawioną wszelkich kompleksów wobec dokonań naszych przodków. „Powinniśmy przygotować się na następny etap postępu, w którym inteligencja otwarcie głosi, że jest niecywilizowana i dumna z tego faktu” – pisał Henry J.A. Sire w 2015 r.

Wszystko wskazuje na to, że okres przygotowań już się zakończył. Prezydent miasta Warszawy, właściciel paru dyplomów, wyedukowany na europejskich uczelniach, właśnie nam to ogłosił.

Komunizm zamarkował swoją śmierć i przemalował się na zielono

Arkadiusz Stelmach: Komunizm zamarkował swoją śmierć i przemalował się na zielono

komunizm-zamarkowal-swoja-smierc

Myślenie globalistyczne ufundowane również na marksizmie, neomarksizmie tworzy mieszankę wybuchową. Ta ideologia wtargnęła, spenetrowała, zdeformowała katolicyzm na wielu obszarach – przestrzegał Arkadiusz Stelmach podczas prezentacji raportu pt.„Zrównoważony rozwój. Zaklęcie globalistów, instrument totalnego zniewolenia”.

Kliknij TUTAJ i pobierz Raport

Wiceprezes Stowarzyszenia im. Księdza Piotra Skargi przypomniał, żeAgenda 2030 dla zrównoważonego rozwoju została zaprezentowana w 2015 roku. Na czele globalistycznego programu z ramienia ONZ stanął znany dobrze w Polsce Jeffrey Sachs, który przed laty nadzorował wprowadzanie planu Balcerowicza, czyli drastycznej transformacji polegającej m.in. na oddaniu lwiej części naszej gospodarki w ręce ponadnarodowego kapitału.

– Okazuje się, że jednymi z najważniejszych popleczników, żyrantów, promotorów tej agendy są bardzo prominentni przedstawiciele Kościoła katolickiego z samym papieżem Franciszkiem na czele – zauważył mówca. – Mimo wszystko był to szok, chociaż jako konserwatywni katolicy wiemy, jest on [Kościół] ogarnięty bezprecedensowym kryzysem, wywołanym wtargnięciem do jego wnętrza teologii opartej na filozofii skrajnie niedającej się pogodzić z katolicką doktryną, czyli na niemieckim idealizmie (szczegółowo te kwestie na naszym gruncie omawia od lat m.in. ksiądz profesor Tadeusz Guz) – podkreślił.

– Ta ideologia mniej więcej po wojnie, u schyłku pontyfikatu papieża Piusa XII i potem, przez pontyfikaty kolejnych papieży: Jana XXIII, a zwłaszcza Pawła VI, cały Sobór Watykański II, cała ta przemiana, ten „duch soboru” – jak jest to zjawisko nazywane – rozprzestrzenił się. Doprowadził do tego, że sam następca świętego Piotra, papież Franciszek wziął udział w inauguracji przedsięwzięcia, planu działania, jakim jest tak zwana ideologia zrównoważonego rozwojukontynuował Arkadiusz Stelmach.

Jeszcze w XIX stuleciu Kościół zdecydowanie przeciwstawiał się sprzecznym z jego nauczaniem „nowinkom” myślowym. Papieże wydawali encykliki zwalczające modernizm, nazizm czy komunizm a wierni ginęli z rąk rządów masońskich (Meksyk) czy czerwonych oprawców (Hiszpania, kraje strefy sowieckiej, w tym Polska).

Obecnie jednak – już od dziesięcioleci – hierarchowie i urzędnicy watykańscy angażują się w propagowanie całościowej koncepcji przemiany życia społecznego według myśli neomarksistowskiej.

Komunizm w doskonały sposób zamarkował swoją śmierć. (…) Skutecznie się przeobrażał, a ten, który, wydawałoby się, składał go do grobu, niedawno zmarły Michaił Gorbaczow, jak się okazuje, był prominentnym działaczem globalistycznym. Wraz z potępionym [przez Kościół] lewicowym byłym księdzem Leonardo Boffem oraz Stevenem Rockefellerem napisali w latach 80. Kartę Ziemi – mówił wiceprezes SKCh.

Karta wywarła silny wpływ zarówno na Agendę 2030, encyklikę Franciszka Laudato si oraz inne dokumenty. Całe myślenie globalistyczne odwołuje się do paradygmatu opartego na wspomnianej filozofii niemieckiego idealizmu. Lewicowe doktryny przeobraziły też w dużym stopniu naukę społeczną firmowaną autorytetem Kościoła.

– Myślenie globalistyczne ufundowane również na marksizmie, neomarksizmie tworzy mieszankę wybuchową. Ta ideologia wtargnęła, spenetrowała, zdeformowała katolicyzm na wielu obszarach. Tak naprawdę zdekonstruowano katolicką naukę społeczną, bardzo mocno nasycając ją lewicowymi doktrynami. Leonardo Boff kiedy dostał z Watykanu zakaz publicznych wypowiedzi, poświęcił się studiowaniu ekologii. Sam stwierdził, że z teologa wyzwolenia stał się ekologiem wyzwolenia. Powiedział, że tak jak kapitaliści wykorzystywali biednych, robotników, tak samo kapitaliści wykorzystywali ludzkość, Ziemię, zasoby naturalne, i tak dalej – opisywał Arkadiusz Stelmach.

Podążająca w ślad za tymi nurtami lewica ogłasza dzisiaj nowe przejście – z epoki antropocentrycznej (która wyparła teocentryzm) do okresu ekocentrycznego. Człowiek „musi” więc uznać się nie za koronę stworzenia, lecz za zaledwie jeden z co najwyżej równoprawnych elementów świata, obok przyrody. Stąd gremia watykańskie promują na przykład idee zakładające depopulację, zapraszając np. na swe konferencje zwolenników radykalnego zmniejszenia liczby mieszkańców Ziemi.

– To myślenie wchodzi do dokumentów kościelnych, co jest przerażające. Te koncepcje głoszące depopulację ludzkości są prezentowane nawet w gremiach watykańskich – podkreślił uczestnik ubiegłotygodniowej prezentacji raportu o zrównoważonym rozwoju.

W 2017 roku na konferencji zorganizowanej przez Papieską Akademię Nauk przemawiał tajwański profesor, propagator idei drastycznego ograniczenia ludności Ziemi. Twierdzi on, że aby rozwiązać problemy ekologiczne i uratować zasoby Ziemi, należałoby do 2050 roku obniżyć populację naszej planety o połowę.

Niestety, w Polsce temat zagrożeń wynikających z promowania zrównoważonego rozwoju jest podejmowany bardzo rzadko. Środowiska naukowe, akademickie chcąc uniknąć wypadnięcia z tak zwanego głównego nurtu, ukazują tę kwestię niemal wyłącznie w przychylnym ujęciu.

Jak zauważył wiceprezes SKCh, od wielu dziesiątek lat na uczelniach, w mediach, systemach edukacyjnym i prawnym zadomowiła się ideologia liberalna. Arkadiusz Stelmach nawiązał do opublikowanego niedawno na łamach krakowskich „Arcanów” tekstu prof. Ryszarda Legutki. Filozof wskazał tam, że głosiciele owej ideologii gotowi są wpuścić na salony nawet najbardziej szalone koncepcje i nadać im prawa równe z poglądami zdroworozsądkowymi. Skorzystali z tego na przykład aktywiści ruchu LGBT. Najpierw po prostu pojawili się w sferze publicznej, a dziś narzucają już swoją agendę wszędzie, w ramach strategii gender mainstreaming.

– O co, na przykład, idzie teraz bój w Kościele? O to, żeby zmienić nauczanie katolickie w kwestii płciowości, na przykład podejścia do homoseksualizmu i różnych innych tak zwanych „orientacji”; do kwestii antykoncepcji, kwestii zmiany płci, itd. Proszę zauważyć, że wszystkie ostatnie synody – czy o rodzinie, czy amazoński, czy o młodzieży, czy teraz droga synodalna – zawsze gdzieś wychodziły te kwestie – wskazał mówca.

Arkadiusz Stelmach powołał się również na publikację Marguerite A. Peeters, która opisuje globalizm i jego przejawy w polityce międzynarodowej. – Ona twierdzi, że Kościół katolicki jest ostatnią dużą, liczącą się instytucją na świecie, która głosi jeszcze prawdę o ludzkiej seksualności. Natomiast cały bój idzie o to, żeby ten ostatni bastion padł. Wtedy zwycięstwo tej rewolucji spod znaku „zrównoważonego rozwoju”, gender mainstreamingu, będzie całkowite i totalne – ocenił w ślad za Peeters wiceszef SKCh.

Kliknij TUTAJ i pobierz Raport red. Agnieszki Stelmach pt. „Zrównoważony rozwój. Zaklęcie globalistów, instrument totalnego zniewolenia”

Koty z miasta Walldorf-Süd w areszcie domowym. Winna dzierlatka.

Koty z miasta Walldorf-Süd w areszcie domowym. Wina dzierlatki.

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2023-02-24/niemcy-koty-z-calego-miasta-w-areszcie-domowym-wina-posmieciuszki/

Grzywna wysokości 50 tys. euro będzie grozić za wypuszczenie kota na dwór w niemieckim miasteczku w Badenii-Wirtembergii. W przeliczeniu to dziś niemal 240 tys. zł. Władze chcą chronić w ten sposób przed pożarciem trzy lęgowe pary zagrożonego wyginięciem gatunku ptaka. Zakaz ma obowiązywać przez pięć miesięcy. “Koty można wyprowadzać na smyczy” – piszą lokalne władze.

Koty z niemieckiego miasteczka Walldorf-Süd w Badenii-Wirtembergii będą od 1 kwietnia do 31 sierpnia przebywać w areszcie domowym.

 Przez pięć miesięcy domowe czworonogi nie mają prawa wyjść na zewnątrz. W przeciwnym razie właścicielowi grozi grzywna wysokości prawie 240 tys. zł.

Ochrona trzech par pośmieciuszki

Nadzwyczajne restrykcje wiążą się z gniazdowaniem w mieście i jego okolicach dzierlatki zwyczajnej znanej jako śmieciuszka lub pośmieciuszka (Galerida cristata). Podgatunki tego ptaka z rodziny skowronków występują na znacznym obszarze Eurazji i północnej Afryki.

Choć w Polsce dzierlatka jest objęta ochroną gatunkową, to na “Czerwonej liście ptaków Polski” określana jest jako gatunek “najmniejszej troski”.

W Niemczech ptak ten jest zagrożony wyginięciem. W mieście Walldorf-Süd zostały tylko trzy pary lęgowe i władze okręgu uznały, że los gatunku “zależy od przeżycia każdego osobnika”. 

Podobny zakaz dla kotów obowiązywał już rok temu. Właściciele będą musieli się trzymać reżimu jeszcze co najmniej przez kolejne dwa lata. Grzywna za niezastosowanie się do zakazu może wynieść od 500 do 50 tys. euro.

Władze uspokajają, że koty mogą wyjść do ogrodu jeśli będzie on odpowiednio zabezpieczony przed ich ucieczką, a zwierzę będzie wyposażone w lokalizator GPS. Można je także wyprowadzać na smyczy – twierdzą lokalne władze.

[—-] bla… bla…

Krzyżowanie komsomołek z małpą bonobo a Zielony Ład UE

Krzyżowanie komsomołek z małpą bonobo a Zielony Ład UE

==================

Parę słów refleksji” wygłoszonych po odznaczeniu mnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Mirosław Dakowski 17 grudnia 2019

Po ceremonii dekoracji Orderami głos zabrał Minister Stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera, a po tym poproszono do mikrofonu mnie, spośród odznaczonych. Naszych wypowiedzi nie ma dotąd w sprawozdaniu na stronie Kancelarii Prezydenta, więc moją odtwarzam na gorąco, z pamięci.

[20 XII oświadczono mi, iż służby Kancelarii Prezydenta nie rejestrowały tej uroczystości. Nie przekażę więc, jakie wskazania dla Narodu miał minister, Sekretarz Stanu Andrzej Dera]

==================

Panie Ministrze, Polacy!

Na początku stanu wojennego, w tak zwanych „twardych warunkach” narzuconych przez Wronę wydawało się, że musimy walczyć w ramach podziemia Solidarności. Natomiast bardzo szybko część z nas, tak zwane Samotne Wilki, zorientowała się, że to oficjalne podziemie Solidarności jest bardzo zaubeczone. Postanowiliśmy działać oddzielnie. Było to o tyle niewygodne, że nie mieliśmy wsparcia. Ale za to uzyskaliśmy o wiele większe rezultaty z powodu ogromnego zmniejszenia się ilości wpadek. Nazwaliśmy się wtedy prześmiewczo partyzantami z wyrąbanego lasu.

Nawet po zauważonej przez nas zmowie z Magdalenki wydawało się, że w nowej rzeczywistości będzie mimo wszystko uczciwej, a walczyć – łatwiej. Tak się jednak ku mojemu zdziwieniu [optymistycznemu może] nie stało.

Już na początku nowej rzeczywistości wdepnąłem bez mojej chęci w tak zwaną „aferę”, a ściślej – rabunek Polski poprzez Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Ujawnił go inspektor NIK Michał Falzmann. Przez lat już teraz kilkadziesiąt nie odzyskano ani tych miliardów zrabowanych przez zorganizowaną grupę przestępczą [grupa Y] ani naprawdę nie ukarano sprawców. Taki Przywieczerski zwany przez nas „Prezio do odsiadki” był dwukrotnie wypuszczany z Polski [UOP, ABW] z dokumentami, żył zupełnie bezkarny w Stanach i dopiero kiedy wszelkie terminy karne się skończyły – wrócił sobie, a nawet został przywieziony do Polski.

Podobnie ponurą sprawą było ukrywanie Zbrodni Smoleńskiej i to ukrywanie tak przez lewe jak i prawe skrzydło Ptaszyska Kłamstwa Smoleńskiego. Ciągle ignoruje się fakty i dowody uzyskiwane przez konstruktorów, fizyków, lotników i innych specjalistów.

Tylko w podziemiu, czyli w internecie obecnie możemy alarmować o zakusach Przedsiębiorstwa Holokaust popieranego mocno przez administrację USA na kolejne setki miliardów złotych, które mają rabować w Polsce i Polakom. Władze Polski wykręcają się od reakcji.

Sprawą, w której również bezpośrednio uczestniczyłem, jest rozwój energii odnawialnych. W latach dziewięćdziesiątych i na początku trzeciego tysiąclecia udało nam się zbudować nową gałąź przemysłu, mianowicie budowę wysokowydajnych kotłów na drewno, trociny, gałęzie, łuski od kaszy i podobne odpadowe nośniki energii odnawialnych.

Kotły na drewno dają realnie netto zero CO2 i zero SO2 , a mają już moc 5 do 8 GW, to jest moc 4-6 wielkich energetycznych reaktorów jądrowych. Niestety decyzje władz tak rządowych jak i samorządowych inspirowane przez grupy gadające niemądre slogany na temat tak zwanego smogu, powodują obecnie całkowite zniszczenie tej wspaniałej dziedziny energii odnawialnych.

A wciska się nam energetyczne dinozaury – reaktory jądrowe, niebezpieczne, drogie i ciągle drożejące.

Powstanie groteskowego Ministerstwa Klimatu i dyrdymały opowiadane przez jego ministra, jak to on promuje chorą na Aspergera dziewczynkę jako Guru klimatystów, ośmieszają rząd. Polsce grozi to ogromnymi nieuzasadnionymi wydatkami na zbędne gałęzie energetyki.

Całe to urzędowe gadanie o szkodliwości CO2, szczególnie antropogennego, z punktu wiedzy z fizyki atmosfery jest bzdurą, dodatkowo celowo złośliwą. Klimat planety od setek milionów lat cechuje samo-regulowalność. Narzucony podatek od emisji CO2 jest rabunkiem.

Zapewniam Państwa, Panie Ministrze i Was, Polacy, że to co teraz narzucają Nieznani Ojcowie, którzy zarządzają urzędnikami w Unii Europejskiej, np. dyrektywy dotyczące tak zwanego Zielonego Ładu, jest oparte o fałszerstwa wykonywane przez IPCC, który to fałszerstwa zostały wielokrotnie wykazane i udowodnione.

Zapewniam też Pana panie Ministrze i Państwa Polaków, że za lat 30 czyli już za jedno pokolenie te banialuki, które teraz opowiadają urzędnicy z Unii Europejskiej na tematy klimatu, będą tak ponuro śmieszne jak obecnie śmieszne są tak zwane osiągnięcia akademika Łysenki, który na przykład siłą zamieniał żyto na pszenicę a kukułkę w drozda, czy osiągnięcia Olgi Lepieszyńskiej, która w moździerzu produkowała, tworzyła życie, jak wmawiała nam komunistyczna propaganda. Podobne osiągnięcia miał akademik Iwanow który krzyżował komsomołki z małpą Bonobo [odmiana szympansa], a jego syn zupełnie honorowo w Gabonie krzyżował się z samicami Bonobo. Do pomysłu potomstwa dwóch samców jeszcze wtedy nie przekonywano.

Jeśli rząd musi z nieznanych narodowi przyczyn wykonywać dyktat Brukseli, polecenia czy rozkazy, które są ewidentnie bzdurne, to powinien nam chociaż dawać znać [mrugać porozumiewawczo?], że wykonuje to pod przymusem. A same rozkazy sabotować jak najsprawniej, ich realizację opóźniać.

Sytuacja, w której tak wielu patriotów, Polaków musi w dalszym ciągu działać jak partyzanci z wyrąbanego lasu, nie jest sytuacją właściwą czy naturalną.

Z całą pewnością Prawda zwycięży – tylko, że o to musimy walczyć. Wszyscy.

Z Panem Bogiem,

dziękuję.

Na wypadek awarii nagłośnienia w czasie mej wypowiedzi miałem przygotowany następujący komentarz, który po podniesieniu głosu byłby słyszalny na całej sali, choćby przez te 200 osób, w tym dwóch ministrów:

Och, jaka piękna ilustracja sytuacji przeze mnie analizowanej: Podobnie przed Zbrodnią Smoleńską zepsuło się co najmniej siedem monitoringów na Okęciu wojskowym, tyleż na Siewiernym wojskowym. Policzyłem prawdopodobieństwo tego, że mogło to się stać niezależnie, przypadkowo. Takie prawdopodobieństwo jest mniejsze niż 10-46. co jednoznacznie dowodzi współpracy wykonawców w obu miejscach, w obu państwach.

———

Na szczęście aparatura w Pałacu Prezydenckim działa bez zarzutu. A ziarenko zasiane w tym Pałacu może wyda plon stokrotny?

Koniec rosołu z wiejskiej kury? Masz jedną kurę? Zarejestrować w ARiMR „zakład drobiu”.

Koniec rosołu z wiejskiej kury? Masz jedną kurę? Zarejestrować w ARiMR „zakład drobiu”.

Wchodzą nowe przepisy…

11.11, 14.02.2023 https://wrzesnia.info.pl/pl/12_biznes/722_rolnictwo/22029_koniec-rosolu-z-wiejskiej-kury-wchodza-nowe-przepisy-.html

Masz choćby jedną kurę, kaczkę albo gąskę, będziesz musiał zarejestrować ją w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Termin mija 6 kwietnia br.

Zgodnie z nowa ustawą z 4 listopada 2022r, o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt każdy właściciel drobiu – nawet jednej kury – jest zobowiązany zarejestrować w ARiMR tzw. zakład drobiu. Termin na zgłoszenie drobiu to trzy miesiące od wejścia w życie ustawy, czyli do 6 kwietnia br.

Obowiązkiem zostaną objęte osoby, który prowadzą chów podwórkowy, a więc głównie gospodynie, posiadające kilka kurek dziobiących sobie przy zagrodzie. Wprowadzenie takich rozwiązań może zniechęcić do tego typu hodowli. To może oznaczać także, że np. rosół nigdy nie będzie już smaczny.

Przeciwko tej regulacji zaprotestowała Krajowa Rada Izb Rolniczych. Prezes Wiktor Szmulewicz zwrócił się do wicepremiera i ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka o interwencję:

Osoby utrzymujące drób przyzagrodowo powinny być zwolnione z obowiązku rejestracji zakładu drobiu w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wprowadzenie obowiązku rejestracji „zakładu drobiu” niezależnie od posiadanej liczby drobiu jest dużym zaskoczeniem i wydaje się absurdalne. Zgodnie z rozporządzeniem (UE) 2016/429, które wymaga rejestracji zakładów, w których utrzymywane są zwierzęta lądowe, w tym drób, odstępstwa od tego obowiązku są możliwe w przypadku zakładów stwarzających nieistotne ryzyko dla zdrowia zwierząt lub zdrowia publicznego

Zwolnienie osób utrzymujących drób przyzagrodowo z tego obowiązku jest uzasadnione ze względu na fakt, że utrzymywanie drobiu w małych ilościach we własnych gospodarstwach rolnych czy przy domostwach nie stanowi zagrożenia dla zdrowia zwierząt ani zdrowia publicznego. Takie działania pozwolą na uwolnienie rolników od dodatkowych obciążeń administracyjnych i pozwolą skupić się na głównych działaniach związanych z prowadzeniem swoich gospodarstw.

========================

mail:

A jak mam rybki w akwarium to też muszę zgłaszać gospodarstwo rybne?

A jak ktoś ma w domu karaluchy to też powinien je rejestrować? Tylko jak je policzyć???

To jak ktoś ma kota to jest włascicielem fermy zwierząt futerkowych ? ha ha

Bareja tego by nie wymyślił !

OBOWIĄZEK REJESTROWANIA 1 KURY? Czas najwyższy pokazać tym wszystkim skretyniałym urzędasom gest Kozakiewicza! I kopa w d…. Takie przepisy musieliśmy tolerować za Niemców hitlerowskich, albo za głębokiej ruskiej komuny, kiedy były obowiązkowe dostawy. Tylko obcy, albo zdrajcy mogą wprowadzać takie przepisy. Wszyscy WON!

ZDRAJCY NARODU!

W swym wariackim umyśle jeszcze dobrną do papużek i kanarków -one też znoszą jaja

Obcy i zdrajcy. Nierząd warszawski nie działa w interesie Polski ani Polaków. To słupy globalistów do zarządzania tłumem między Odrą a Bugiem. Co do tego nie mam już żadnych złudzeń.

Polowanie na lasy. O co tu chodzi?

Polowanie na lasy. O co tu chodzi?

Izabela Kloc : https://wpolityce.pl/polityka/633310-polowanie-na-lasy-o-co-tu-chodzi

Unia Europejska chce odebrać rolnikom ugory. Uderza w sektor produkcji żywności i zachęca ludzi do jedzenia świerszczy. Teraz planuje skok na państwowe lasy.

O co tu chodzi? Przecież nie o ochronę środowiska. Skoro nie wiadomo o co chodzi, to  – jak zawsze – na horyzoncie muszą być duże pieniądze. Widocznie jakieś wpływowe środowiska w Unii Europejskiej dostrzegły zysk w osłabianiu leśnictwa i rolnictwa krajów członkowskich. 

—————-

Po demaskatorskim artykule dziennika „Liberation” z grudnia 2021 wiemy, że prominentni funkcjonariusze Unii Europejskiej, w tym sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, urzędnicy Komisji Europejskiej oraz politycy Europejskiej Partii Ludowej, spotykali się z lobbystami we francuskim zamku Chambord, słynącym z organizacji polowań.

Teraz okazuje się, że przedstawiciele unijnych elit nie tylko polują w lesie, ale także…polują na lasy. Przypomnijmy, że Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego (ENVI) zaproponowała, aby odebrać państwom członkowskim kompetencje w zakresie gospodarki leśnej. Wymagałoby to zmiany traktatów, a więc jednomyślności wszystkich państw członkowskich. Polska już na tak wstępnym etapie stanowienia unijnego prawa mówi stanowcze: nie. Zapewne naszym śladem pójdą inne państwa. Nie oznacza to, że nasze lasy są bezpieczne.

Od pewnego czasu Unia Europejska wyznaje zasadę, że traktaty są po to, aby je obchodzić i ta praktyka coraz częściej okazuje się skuteczna.

Być może nowy pomysł komisji ENVI jest kolejnym rozpoznaniem, do jakich granic może posunąć się Bruksela w swoich nieuprawnionych roszczeniach. Oficjalny przekaz jest taki, że w dobie kryzysu klimatycznego lasy są dobrem wspólnym, które należy chronić przed zakusami rządów poszczególnych państw.

Jest dokładnie odwrotnie. To państwa powinny trzymać Brukselę daleko od swoich lasów. Weźmy przykład Polski i skupmy się tylko na argumentach środowiskowych, które są przecież priorytetem dla Unii Europejskiej.

Polska gospodarka leśna prowadzona jest w sposób zrównoważony, racjonalny i przede wszystkim planowy. 

Lasy przystosowywane są do zmian klimatu poprzez dobór gatunkowy drzewostanów, uwzględniający dynamicznie zmieniające się warunki. Jest to proces długotrwały, nie mierzony kadencją Parlamentu Europejskiego ale długością życia drzew. Utrzymanie zróżnicowanej struktury lasu zwiększa jego biologiczną odporność na ekstremalne warunki pogodowe, zmiany klimatyczne oraz maksymalizuje produkcję tlenu i wiąże dwutlenek węgla. Jest to proces skomplikowany i niezwykle odpowiedzialny. Z oczywistych, organizacyjnych i historycznych przyczyn Bruksela nigdy nie zrobi tego lepiej, niż rząd w Warszawie, [a dokładniej – polscy leśnicy. MD] . Jeśli krajowe kompetencje w zakresie leśnictwa zostaną oddane Unii Europejskiej, oznaczać to będzie cios w narodowe gospodarki i poważne zagrożenie dla skutecznej strategii walki z ociepleniem klimatu.

Skok na lasy nie jest jedyną próbą odebrania państwom członkowskim kontroli nad ważną częścią ich ekosystemów. 

Podobny los miał spotkać ugory. Przypomnijmy, że chodzi o pola czasowo wyłączone z rolniczego użytkowania. Służy to poprawieniu żyzności gleby. Tymczasem Unia Europejska chce zakazać działalności rolniczej na ugorach i przekwalifikować je na obszary proekologiczne (EFA). Dotyczy to rolników posiadających ponad 15 ha gruntów ornych. Mają oni przeznaczyć 5 proc. powierzchni pola na tereny EFA. Obowiązek ten spotkał się z protestami ze strony rolników, ponieważ wyłączenie z produkcji części gruntów oznacza zmniejszenie dochodów. Sytuacja zmieniła się po wybuchu wojny na Ukrainie, która uchodzi za jeden z najważniejszych, globalnych spichlerzy. Z powodu wstrzymania eksportu zbóż z tego kierunku, świat stanął w obliczy największego od dekad kryzysu żywnościowego. W takiej sytuacji nie wolno marnować żadnej piędzi ziemi. Polska, a w ślad za nami także inne kraje członkowskie, skierowały apel do Komisji Europejskiej, aby odłożyć zakazy dotyczące ugorów. Szacuje się, że pozwoli to przywrócić produkcję na 1,5 miliona hektarów. Bruksela zdecydowała się na odstępstwo od zakazu produkcji na ugorach, ale była to decyzja jednorazowa, związana ze światowym bezpieczeństwem żywnościowym.

Unia Europejska zastawia sidła także na tradycyjny sektor produkcji żywności. 

Do Komisji Europejskiej w połowie ubiegłego roku wpłynął wniosek o… zakaz hodowli zwierząt. Inicjatywa wyszła od aktywistów ekologicznych. Jeśli w ciągu roku zbiorą minimum milion podpisów w co najmniej siedmiu krajach należących do Unii Europejskiej, Bruksela będzie musiała rozpatrzyć ten wniosek. Jest to element strategii mającej oskarżyć rolników, a zwłaszcza hodowców zwierząt o zmiany klimatyczne na świecie. Jest to temat rozdmuchany poza granice rozsądku w mediach, ale działający na wyobraźnię zwłaszcza młodych pokoleń. Nie można wykluczyć, że aktywistom uda się zebrać wymaganą liczbę podpisów, a wtedy zamiast zabiegać o rozwój branży hodowlanej będziemy musieli walczyć o jej utrzymanie. Rzecz jasna Unia Europejska nie zostawi swoich obywateli o pustych żołądkach.

Jednym ze styczniowych hitów informacyjnych jest wydana przez Komisję Europejską zgoda na  stosowanie mąki ze świerszczy do produkcji żywności.

Dla miłośników tego typu specjałów mamy kolejne dobre informacje. Już 5 marca do obrotu na unijnym rynku zostaną dopuszczone larwy pleśniakowca lśniącego w postaci mrożonej, pasty, suszonej i sproszkowanej. Zostały włączone do unijnego wykazu nowej żywności (novel food).

Ten cały pakiet kuriozalnych, ale groźnych zmian jest motywowany szeroko pojętą [idiotyczną i zbrodniczą. Mirosław Dakowski] polityką klimatyczną, ale nie miejmy złudzeń. Destabilizowanie leśnictwa, rolnictwa i produkcji żywności nie ma nic wspólnego z troską o planetarny ekosystem. To osłabianie gospodarczego potencjału państw członkowskich. One stracą na tych eksperymentach, ale ktoś zarobi.

Jaja coraz droższe. Kolejny ogromny pożar strawił trzecią największą fermę w USA . „Żryj robaki !!”.

Jaja coraz droższe. Kryzys jajeczny pogłębia się. Kolejny ogromny pożar strawił trzecią największą fermę w USA . „Żryj robaki !!”.

https://nczas.com/2023/01/31/kryzys-jajeczny-poglebia-sie-ogromny-pozar-strawil-trzecia-najwieksza-ferme-w-usa-

Gigantyczny pożar spowodował duże straty w trzeciej największej fermie jaj w USA. Żywcem spłonęło nawet sto tysięcy kurczaków.

Drożejące w błyskawicznym tempie jaja będą jeszcze droższe.

Strażacy otrzymali zgłoszenie w sobotę po południu. Płonęła ferma Hillandale w miejscowości Bozrah w stanie Connecticut. W akcji gaszenia pożaru uczestniczyło w sumie 21 jednostek straży pożarnej. Walka z żywiołem trwała osiem godzin. Doszczętnie spłonął wielki, dwupiętrowy kurnik.

Właściciele i pracownicy fermy odmawiają na razie komentarza.

Ferma Hillandale jest trzecią największą fermą jaj w USA. Hoduje ponad 20 milionów kurcząt.

Przyczyny pożaru nie są na razie znane. Władze stanu Connecticut zapowiadają śledztwo.

Czy naprawdę jesteś przeciwny paliwom kopalnym? Przeczytaj to, zanim odpowiesz.

Czy naprawdę jesteś przeciwny paliwom kopalnym? Przeczytaj to, zanim odpowiesz.

Kopaliny dla opornych czyli skąd się to wszystko bierze

AlterCabrio

Od szczoteczki do zębów po oponę samochodową, większość rzeczy, których używasz dzisiaj, jest możliwa dzięki paliwom kopalnym. Buty, lodówki, pralki, ekspresy do kawy, meble, długopisy, sztućce, okulary, komody, sprzęt medyczny, sprzęt kempingowy, a lista jest długa.

Czy naprawdę jesteś przeciwny paliwom kopalnym? Przeczytaj to, zanim odpowiesz

Każdemu łatwo mówić, że jest przeciwny paliwom kopalnym. Sprzeciw wobec węgla, ropy i gazu ziemnego jest modny i w większości miejsc skłania głowy do potakiwania, a ręce do oklasków.

Ale czy ludzie są świadomi, w jakim stopniu ich życie zależy od paliw kopalnych? Czy wiedzą, że ponad 90 procent rzeczy używanych w ich codziennym życiu pochodzi z kopalin?

Od szczoteczki do zębów po oponę samochodową, większość rzeczy, których używasz dzisiaj, jest możliwa dzięki paliwom kopalnym. Buty, lodówki, pralki, ekspresy do kawy, meble, długopisy, sztućce, okulary, komody, sprzęt medyczny, sprzęt kempingowy, a lista jest długa.

Weźmy pod uwagę komputer lub telefon, z którego czytasz ten artykuł. Są wykonane ze szkła, metalu, plastiku, litu i krzemu – a wszystko to wymaga paliw kopalnych do wydobycia, przetworzenia lub produkcji. Chociaż niektóre są chemicznymi pochodnymi paliw kopalnych, wszystkie w taki czy inny sposób zależą od ich spalania w celu wytworzenia energii elektrycznej, ciepła procesowego [technologicznego] lub transportu.

Bez paliw kopalnych nie miałbyś iPhone’a, Androida ani MacBooka. Wyobraź sobie ironię pisania „koniec z ropą” z telefonu wykonanego z paliw kopalnych! Lub wspieranie aktywizmu klimatycznego poprzez przekazywanie wideo nagranego kamerą wykonaną z paliw kopalnych! Oczywiście tego rodzaju ironia jest regularnie demonstrowana i stale pomijana.

Krótko mówiąc, najbardziej podstawowymi potrzebami – i najbardziej cenionymi udogodnieniami – codziennego życia są produkty uzależnione od wykorzystania paliw kopalnych.

Elektryczność i transport

Era przemysłowa była okresem wielkich przemian, a wykorzystanie paliw kopalnych odegrało w tym dużą rolę. Od początku XIX wieku do połowy XX wieku węgiel był głównym źródłem paliwa dla przemysłu i transportu. Ropa naftowa i gaz ziemny zyskały na znaczeniu dopiero w drugiej połowie XX wieku.

Samochody, ciężarówki, samoloty, statki i pociągi zużywają ropę. Jeśli zdecydujesz się na samochód elektryczny, energia dla pojazdu będzie ponownie wytwarzana głównie z węgla lub gazu. Nawet energia wiatrowa, słoneczna, jądrowa i wodna są uzależnione od procesów produkcyjnych i wydobywczych opartych na paliwach kopalnych. Jeśli zamierzasz rozpocząć nowe życie na Marsie lub Księżycu, rakiety, których użyjesz, potrzebują paliw kopalnych.

Podczas gdy wykorzystanie paliw kopalnych jako źródła energii elektrycznej i paliwa transportowego było szeroko dyskutowane, rzadko podkreśla się ich rolę w sektorach wytwórczym i rolniczym.

Cement, stal i tworzywa sztuczne

Cement, stal i tworzywa sztuczne to podstawowe materiały wykorzystywane w budownictwie, transporcie i przemyśle wytwórczym, odgrywające kluczową rolę w rozwoju współczesnej cywilizacji.

Będąc podstawowym składnikiem betonu, cement jest najczęściej stosowanym materiałem budowlanym w XXI wieku. Jest używany do budowy domów, dróg, mostów, budynków komercyjnych i pozostałej infrastruktury. Produkcja cementu jest jednym z najbardziej energochłonnych procesów, wymagającym wydobycia wapienia i innych minerałów, które ostatecznie są podgrzewane w piecach do temperatury 2700 stopni Fahrenheita.

Innym powszechnym materiałem konstrukcyjnym jest stal, która jest preferowana ze względu na swoją ogromną wytrzymałość w porównaniu do swojej objętości i wagi – cecha pożądana w przypadku ram konstrukcyjnych wysokich budynków, obiektów przemysłowych i mostów. Stal jest również wykorzystywana do żelbeton do dróg oraz do produkcji pojazdów, maszyn, narzędzi i urządzeń.

Farby, żywice, włókno szklane, powłoki, lakiery, kleje i tysiące innych materiałów są wytwarzane z paliw kopalnych. Prawdopodobnie ubrania, które teraz nosisz, zostały wykonane przy użyciu paliw kopalnych. W rzeczywistości większość dywanów, tkanin, powłok, poduszek, tapicerki, zasłon, spandeksu i innych tekstyliów jest wytwarzana przy pomocy paliw kopalnych.

Paliwa kopalne są wykorzystywane jako surowce do produkcji wielu chemikaliów i tworzyw sztucznych. Lekkie, trwałe i wszechstronne tworzywa sztuczne są wykorzystywane w szerokiej gamie produktów, od opakowań i towarów konsumpcyjnych po części samochodowe i urządzenia medyczne.

Produkcja żywności

Nawozy – produkowane przy pomocy paliw kopalnych – uzupełniają glebę w niezbędne składniki odżywcze, takie jak azot, fosfor i potas, poprawiając strukturę i żyzność gleby. Nawozy odegrały kluczową rolę w zaspokojeniu światowego zapotrzebowania na żywność, zwiększając plony nawet o 50 procent.

Według portalu OurWorldInData, który zbiera informacje od Organizacji Narodów Zjednoczonych i Banku Światowego, „od 1961 do 2014 roku światowa produkcja zbóż wzrosła o 280 procent. Jeśli porównamy ten wzrost z całkowitą liczbą ludności (która w tym samym okresie wzrosła tylko o 136 procent), zobaczymy, że światowa produkcja zbóż wzrosła w znacznie szybszym tempie niż liczba ludności”.

Paliwa kopalne nie tylko umożliwiają nam zaspokojenie podstawowych potrzeb naszego codziennego życia, ale są również przyczyną światowej poprawy jakości życia od lat pięćdziesiątych XX wieku.

Kampania przeciwko paliwom kopalnym koncentruje się na ich wykorzystaniu do wytwarzania energii elektrycznej. Jednak każda część naszego życia materialnego jest ulepszana dzięki pochodnym paliw kopalnych. Pomagają nam żyć wydajniej, bezpieczniej i w sposób przyjazny dla środowiska, zmniejszając ubóstwo i pomagając miliardom cieszyć się godnym i bezpiecznym życiem.

________________

Are You Really Against Fossil Fuels? Read This Before You Answer, Vijay Jayaraj, January 24, 2023

−∗−

Powiązane tematycznie:

Z biedaszybów do salonów czyli jazda z prądem
„Jeśli pracownik umiera, firmy nie zgłaszają tego rządowi. Chowają taką osobę, ukrywają zwłoki i przekupują rodzinę, aby milczała”. „To twój samochód elektryczny, który zabija ludzi, zanim jeszcze wyjedzie na drogę. […]

===========================

O AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

KOMENTARZE

AlterCabrio29 stycznia 2023 godz. 21:17

Autor nie wspomina o udziale kopalin w przemyśle farmaceutycznym…

______________

Ropa naftowa w prawdziwym życiu: pigułki

Czy wiesz, że aspiryna i leki w kapsułkach o przedłużonym uwalnianiu są możliwe dzięki petrochemikaliom na bazie ropy naftowej i gazu ziemnego?

LINK

AlterCabrio29 stycznia 2023 godz. 21:19

Ropa naftowa w prawdziwym życiu: smartfony

Urządzenia mobilne stały się wszechobecną częścią naszego codziennego życia: gdzie by były bez ropy i gazu?

Jeśli jest jedna rzecz, która stała się praktycznie wszechobecną częścią życia ludzi, to smartfon. Nosimy je wszędzie — są ciągle w zasięgu ręki, nawet gdy śpimy. I jest to zjawisko na skalę światową. Ponad 3,5 miliarda z 7,7 miliarda obywateli świata — czyli 45 procent — posiada smartfony. W niedawnym badaniu przeprowadzonym przez Pew Research Center, podczas gdy własność/posiadanie w gospodarkach rozwiniętych i wschodzących różni się – odpowiednio 76 procent i 45 procent (mediana) – liczba posiadaczy smartfonów na całym świecie wciąż rośnie, ponieważ użytkownicy zastępują starzejące się technologie mobilne urządzeniami inteligentnymi [smart devices].

Pandemia COVID-19 jeszcze bardziej ugruntowała przewagę smartfonów. Dzięki ograniczeniom w bezpośrednich interakcjach stały się kołem ratunkowym w komunikacji, wiadomościach i rozrywce.

Do produkcji smartfona wykorzystuje się różne materiały w różnych ilościach, w tym szkło i metal na zewnątrz, lit do baterii i krzem do układów scalonych. Jedynym stałym elementem jest tu znaczenie ropy naftowej i gazu ziemnego. Plastik i/lub włókno szklane są potrzebne do płytek drukowanych i okablowania. W konstrukcji obudowy często stosuje się tworzywa sztuczne. Według serwisu Statista jest to drugi po krzemie najczęściej używany materiał w smartfonach. I oczywiście gaz ziemny i ropa zasilają procesy przemysłowe potrzebne do generowania innych materiałów, takich jak aluminium, żelazo i metale ziem rzadkich, które są wykorzystywane do produkcji smartfonów.

Więcej:

Ropa naftowa w prawdziwym życiu: smartfony

________________

Ropa naftowa w prawdziwym życiu: buty do biegania

Ropa naftowa w prawdziwym życiu: pieniądze

Ropa naftowa w prawdziwym życiu: soczewki kontaktowe