Tusk robi to, co umie najlepiej. Od dzisiaj podwyżki cen na żywność.

Tusk robi to, co umie najlepiej. Od dzisiaj podwyżki cen w sklepach

1.04.2024 tusk-robi-to-co-umie-najlepiej

Donald Tusk. Foto: PAP
Donald Tusk. Foto: PAP

Z końcem marca wygasło rozporządzenie, na mocy którego produkty żywnościowe zostały objęte obniżoną, zerową stawką VAT. Tym samym od poniedziałku stawka VAT na żywność wynosi znowu 5 proc.

Z końcem marca wygasło rozporządzenie, na mocy którego produkty żywnościowe objęte były obniżoną, zerową stawką VAT. W rezultacie od poniedziałku stawka podatku od towarów i usług będzie wynosić 5 proc.

Zmiana obejmie m.in. mięso, ryby i przetwory, mleko i produkty mleczarskie, jaja, miód naturalny, warzywa, owoce i przetwory, oraz orzechy. 5-proc. stawka VAT zostanie przywrócona także na tłuszcze roślinne i zwierzęce, zboża i przetwory ze zbóż, m.in. pieczywo i pieczywo cukiernicze, preparaty i mleko do żywienia niemowląt i dzieci, woda pitna i wybrane napoje, a także na dietetyczne środki spożywcze specjalnego przeznaczenia medycznego.

Według szacunków NBP, powrót do pięcioprocentowej stawki VAT może podbić inflację o 0,9 pkt. proc.

Podnoszenie podatków to jest to, co premier Donald Tusk robi najlepiej. Przypomnijmy, że to właśnie Tusk w 2011 roku podniósł tymczasowo podatek VAT z 22 na 23 proc. „tymczasowo na 3 lata”.

A już niedługo zapłacimy więcej za energię elektryczną, co oczywiście przełoży się na ceny wszystkich towarów i usług. Inflacja znowu wzrośnie, a rząd będzie zadowolony, bo im większa inflacja tym więcej może nam ukraść. I tak się kręci ten złodziejski proceder.

Jak mocne leki [odurzające] trzeba brać by twierdzić, że „Ziemia płonie”?

Jak mocne leki trzeba brać by twierdzić, że „ziemia płonie”?

By Paweł Klimczewski

Z powodu pozycji kontynentów żywność produkuje się głównie na półkuli północnej, gdy odpowiednio spojrzeć na globus południowa półkula to w większości ocean. Dlatego zawsze na wiosnę, po ocenie stanu upraw krystalizują się ceny płodów rolnych, głównie zbóż.

Jak widać na mapce kondycja upraw jest bardzo dobra, ceny pszenicy na rynkach światowych lecą na łeb na szyję, ceny ropy mamy znacznie niższe, niż rok temu. Dolar tani jak barszcz, a wszystkie surowce kupuje się w dolarach, a za oknem drożyzna.

Stan upraw, marzec 2024

Nie zrobię odkrycia, że jedynym powodem jest drukowanie pustego pieniądza w okresie zastoju gospodarczego, przez ostatnie 5 lat świat zachodni przy zmniejszonej produkcji radykalnie zwiększył ilość gotówki w obiegu, co musiało się przełożyć na jej niską wartością w stosunku do dóbr i usług, na które się ją wymienia. Prawo podaży i popytu jest banalnie proste i działa zawsze, bez ekonomistów i ministrów, wystarczy rolnik i rzemieślnik i już mamy gospodarkę.

Złoto mówi po cichu” “sprawdzam” i odpowiada wszystkim profesorom ekonomi: rekord wszechczasów!

Mało media o tym mówią, wyraźnie strach przed paniką każe wyciszać te dyskusję, zaklina się lud „presjami banków centralnych” i innymi pustymi frazesami.

Rajd cen bitcoina wyniósł kolejną piramidę finansową do absurdalnych rekordów. Ten mityczny „antysystemowy” balon, to oszustwo stulecia. Najbardziej się zdziwią wszyscy, którzy wierzą w anonimowość transakcji w sieci. Każdy grosik tych cyfrowych transferów jest śledzony i opisany jak żadne dobra w świecie fizycznym.

W chwili, gdy państwa przejdą na walutę cyfrową nie będą tolerować konkurencji, jednym przyciśnięciem na klawiaturze wyłączą tę zabawkę. Filozofowie powiedzieli wiele głupstw, ale czasem mówią coś do rzeczy: „Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.” W 1933 w USA skonfiskowano wszystkim całe złoto za marne odszkodowanie. Całkiem niedawno, w 2013 r, na Cyprze wyczyszczono obywatelom wszystkie konta bankowe powyżej 100 tys. euro. Oszczędności całych pokoleń zostały przejęte przez państwo należące do UE. Posiadacze większej gotówki stracili ponad 60% swoich wkładów.

Poza okradzionymi nikt w Europie nie pisnął, w tym obrońcy „wartości europejskich”.

Paweł Klimczewski

===================================

Poniżej info jak można mnie wesprzeć w działalności publicystycznej. Obecnie to moje jedyne, skromne źródło dochodów. Linkując teksty w Social mediach, a nie źródła zapewniamy przychody z reklam dla Meta, tj. FB, Instagram, WhatsApp i innych korporacji.

Możesz mnie wesprzeć dowolną kwotą na konto:

mBank : 87 1140 2017 0000 4002 1094 2334

Paweł Klimczewski, tytułem: wpłata

Dziękuję ze wsparcie niezależności mediów w Polsce.

Wojna gospodarcza z Polską trwa. Kto chce zniszczyć polskich rolników?

Wojna gospodarcza z Polską trwa. Kto chce zniszczyć polskich rolników?

pch24.pl/wojna-gospodarcza-z-polska-trwa

Poziom dezinformacji na temat rolnictwa i na temat żywności jest niewyobrażalny. Ktoś może powiedzieć, że popełniono błąd, że przekazano jakąś nie do końca sprawdzoną informację, albo celowo podkręcono tytuł, żeby wywołać mini-sensację. Otóż nie, szanowni Państwo! Mamy do czynienia z wojną gospodarczą, w której nie ma miejsca na jakiekolwiek sentymenty, półśrodki i litość mówi w rozmowie z PCh24.pl Monika Przeworska, dyrektor w Instytucie Gospodarki Rolnej.

W ubiegłym roku przez wiele tygodni media lewicowo-liberalne alarmowały, że chleb będzie po 30 zł, kiełbasa po 100 zł, cukier po 200 zł, a pozostałych produktów spożywczych po prostu nie będzie. Z drugiej strony niemal codziennie minister Kowalczyk zapewniał, że zbiory są rekordowe i żywności na pewno nie zabraknie. W tym roku cisza jak makiem zasiał. Czy Polska jest bezpieczna, jeśli chodzi o żywność?

W tym roku cisza, bo na tradycyjnej polskiej wsi praca jak zawsze wrze. Cały rok 2023 był dla polskich rolników niezwykle intensywny i naprawdę ciężki.

Przede wszystkim za nami sezon wielu podwyżek, jeśli chodzi o ceny środków do produkcji żywności, a jednocześnie sezon rekordowych spadków, jeśli chodzi o ceny zbytu na produkty rolno-spożywcze. Ogniwem najbardziej poszkodowanym; ogniwem, któremu nie wiodło się zbyt dobrze; ogniwem, które można uznać za najbardziej poszkodowane w całym systemie gospodarczym jest niestety po raz kolejny rolnik, ale dzięki wykonanej przez niego pracy; dzięki temu, co faktycznie zostało w Polsce zrealizowane możemy śmiało powiedzieć, że bezpieczeństwo żywnościowe Polaków jest zabezpieczone.

W ostatnich kilkunastu miesiącach mieliśmy znaczny wzrost cen żywności. Wpłynęło na to kilka czynników. Po pierwsze inflacja jest, jaka jest, ale po drugie: wzrost cen żywności nie jest dyktowany cenami produktów rolno-spożywczych tylko innymi narzutami, które ostatecznie składają się na cenę żywności zakupywanej przez nas w sklepie.

To, że w sklepach możemy kupować jedzenie to zasługa polskich rolników, którzy wykonali swoją pracę bardzo dobrze. Niestety w wielu przypadkach nie zarobili, tylko wyszli na zero, a czasami wręcz musieli dokładać do interesu. Na szczęście obserwowaliśmy sporo działań pomocowych skierowanych do polskich rolników, które wielu ludziom żyjącym z uprawy i hodowli pomogły.

Często panuje przeświadczenie, że rolnictwo to proste zajęcie, bo wystarczy wyjść na pole, coś tam zasiać, potem leżeć kilka miesięcy jak będzie rosło, zebrać i zarabiać na sprzedaży. No niestety wygląda to zupełnie inaczej i nie jest tak różowo. W ostatnim czasie mieliśmy sporo materiałów na temat polskiego rolnictwa w mediach. Mam nadzieję, że coraz więcej osób zdaje sobie sprawę jak bardzo skomplikowanym mechanizmem i jak skomplikowanym organizmem jest rolnictwo, a co za tym idzie mniej osób będzie powtarzać, jak rolnik ma dobrze. Po drugie: wraz z coraz większą świadomością społeczną na temat pracy rolnika większość powinna zrozumieć, że negatywne i czarne scenariusze, jakimi byliśmy bombardowani w ubiegłym roku są póki co nierealne.

Niemniej jednak w perspektywie kilkunastu najbliższych lat musimy zacząć inaczej patrzeć na żywność, bo niestety będzie ona drożeć. Nie lawinowo, ale powoli i systematycznie, a główną przyczyną nie będą zarobki samych rolników, tylko przede wszystkim wzrost kosztów produkcji, a tenże wzrost będzie spowodowany sytuacją geopolityczną i prowadzoną przez UE polityką rolno-klimatyczno-środowiskową.

Zdrowa, konwencjonalna żywność produkowana nawet nie w tzw. eko-gospodarstwach, tylko w normalnych, konwencjonalnych gospodarstwach w najbliższych latach będzie drożeć i w związku z tym politycy niezależnie od opcji politycznych powinni zastanowić się jak wspierać rolników, żeby żywność oferowana w sklepach w Polsce była produkowana na miejscu, bo to stanowi o naszym bezpieczeństwie żywieniowym.

Wszyscy pamiętamy jak wyglądał świat, kiedy zaczęła się tzw. pandemia koronawirusa, kiedy łańcuchy dostaw w wielu przypadkach się urwały, kiedy nie wszystkie dostawy były realizowane. Doskonale wiemy jak wyglądały niektóre państwa, które nie są tak bezpieczne żywnościowo jak Polska i nie stoją tak silnie rolnictwem jak my. U nich przez wiele tygodni sklepy świeciły pustymi półkami. U nas na szczęście czegoś takiego nie było i mam nadzieję, że nigdy nie będzie.

Generalnie zgadzam się z Panią, że w tym przypadku działania pomocowe ze strony rządu są jak najbardziej na miejscu. Pytanie tylko, czy takie coś wystarczy? Dlaczego nie podjęto rozwiązań systemowych? Podam przykład: w jednej sieci handlowej na początku tygodnia mleko 3,2 proc. kosztowało 4,49 zł. W połowie tygodnia ogłoszono promocję i to samo mleko kosztowało 2,49 zł. Przepraszam, ale za ile w związku z tym jest kupowane mleko od rolnika, skoro sieci handlowej opłaca się zejść z ceny niemal 50 proc. i dalej zarabia na sprzedaży?

[no to odpowiedz, nie zadawaj głupich pytań !!! MD]

W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z ogromną zmianą, ze swego rodzaju transformacją na rynku żywności. Nie jest już tak, że najważniejszy jest rynek pośredników, że to oni dyktują ceny i najwięcej zarabiają. Obecnie najważniejszy jest rynek sieci handlowych. Sieci handlowe chwytają się niestety wielu bardzo nieuczciwych praktyk.

Sytuacja bardzo często wygląda tak, że do producenta żywności przychodzi przedstawiciel sieci handlowej i mówi, że może kupić dany produkt za tyle i tyle i ani grosza więcej. Producent żywności musi się dostosować do tej ceny i poinformować rolnika, ile jest mu w stanie zapłacić za dostarczony do skupu surowiec. W związku z tym, że handel w Polsce wygląda tak, że to wielkie sieci handlowe są głównym operatorem największego wolumenu produktów rolno-spożywczych i przetworów rolno-spożywczych sprzedawanych w Polsce, to niestety ale ich działania mają ogromny, a nawet decydujący wpływ, jak wygląda sytuacja na rynku.

Najbardziej poszkodowany w tym wszystkim jest rolnik, ponieważ on na tym wszystkim najbardziej traci. Z jednej strony konsument może powiedzieć: „Przecież rolnik zarobił na towarze, bo ja go kupiłem”. Niestety, ale często zdarza się tak, że ów zarobek jest mniejszy niż koszty produkcji.

Tutaj ma Pan rację – potrzeba systemowych rozwiązań zarówno dla rolników jak i dla przetwórców żywności. Jeden i drugi powinni grać do jednej bramki i wiedzieć, że po ich stronie stoi państwo, które nie pozwoli na dyktat zagranicznych sieci handlowych.

Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało tzw. ustawę hiszpańską, która definiowała, że nie można kupić od rolnika produktu za cenę rażąco poniżej kosztu wyprodukowania, a tak się niestety działo. Rolnicy dokładali i dokładali aż w końcu, po kolejnym sezonie nie mieli z czego dokładać. „Ustawa hiszpańska” była zapowiadana, była dostosowana do polskich warunków, ale ostatecznie jeszcze nie trafiła pod sejmowe głosowanie i jestem strasznie ciekawa, czy Sejm nowej kadencji będzie ją procedował. Marszałek Hołownia zapowiedział, że nie będzie zamrażarki i wszystkie ustawy składane do laski marszałkowskiej będą procedowane. Mam więc nadzieję, że słowo zostanie dotrzymane i ustawa broniąca polskich rolników będzie procedowana.

Ja jednak się boję, że nawet jeśli taka ustawa wejdzie w życie, to wiele się nie zmieni. Wystarczy sobie bowiem przypomnieć kary liczone w setkach milionach złotych jakie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta nakładał na zagraniczne sieci handlowe m. in. za oszukiwanie polskich rolników. I co? I nic…

I dalej im się opłaca…

No właśnie… Boję się, że nawet zmiana reguł gry nic w rzeczywistości nie zmieni…

W pierwszej kolejności „chapeau bas” dla UOKiK-u za to, że w ogóle nałożył kary dla zagranicznych sieci handlowych i to kary rekordowe, co przez lata było wręcz nie do pomyślenia. To też pokazuje o jakich w ogóle pieniądzach mówimy. Każdy z nas, gdy słyszy, że jakaś sieć handlowa ma zapłacić kilkaset złotych kary i nie stanowi to dla niej jakiegoś większego problemu, to może zdać sobie sprawę ze skali tego jak wiele na tych nieuczciwych praktykach można zarobić. Gdyby się to nie opłacało, to nikt by przecież tego nie robił i nie ryzykowałby, że będzie musiał zapłacić wielomilionową karę.

Czasem myślę, że być może te kary są jeszcze za niskie, bo przecież w poczuciu sprawiedliwości kara powinna być adekwatna i odstraszać. Skoro nie odstrasza, to może trzeba ją zwiększyć…

Nie zmienia to jednak faktu, że rozwiązania systemowe są potrzebne od zaraz i w połączeniu z wychwytywaniem nieuczciwych praktyk handlowych uda się zmienić ten mętny, żeby nie powiedzieć szemrany system.

Pozwolę sobie teraz na złośliwość: ile osób zginęło od zboża technicznego z Ukrainy, które według samozwańczych ekspertów od rolnictwa miało zawierać toksyny, cyjanek i materiały promieniotwórcze? Miały zginąć miliony…

Problemów ze zbożem technicznym było bardzo dużo i nadal jest bardzo dużo. Nie oszukujmy się – był to wytrych do tego, żeby ściągać do Polski tanie zboże z Ukrainy…

Tak, ale chyba zgodzi się Pani ze mną, że to był prawdziwy problem – szukanie kruczków prawnych, żeby ściągać do Polski miliony ton taniego zboża z Ukrainy. Niestety z poważnego problemu, czyli wwożeniu do Polski zboża z Ukrainy zrobiono hucpę opowiadając coś o toksynach i materiałach rozszczepialnych…

Niestety… Poziom dezinformacji na temat rolnictwa i na temat żywności jest niewyobrażalny. Ktoś może powiedzieć, że popełniono błąd, że przekazano jakąś nie do końca sprawdzoną informację, albo celowo podkręcono tytuł, żeby wywołać mini-sensację. Otóż nie, szanowni Państwo! Mamy do czynienia z wojną gospodarczą, w której nie ma miejsca na jakiekolwiek sentymenty, półśrodki i litość.

Czytając o tym, co dzieje się na polskiej wsi, w jakich warunkach jest produkowana żywność, w jakich warunkach są przetrzymywane (niczym zakładnicy) są zwierzęta, to włos się na głowie jeży. Niewielu jednak decyduje się na to, aby medialne sensacje zweryfikować i sprawdzić, jakie są fakty. Bez tej weryfikacji łatwo rzucać oskarżenia i ogłaszać kolejne bojkoty polskiej żywności czy produktów pochodzenia zwierzęcego wytwarzanych na terytorium Polski, bo ponoć w innych krajach jest lepiej i bezpieczniej, co przecież nie jest prawdą.

Taka perfidna dezinformacja, tak perfidne manipulowanie informacjami to nic innego jak wojna gospodarcza, a taka wojna gospodarcza jest przeciwko nam prowadzona. Polska jest jednym z największych w Europie producentów żywności. W wielu obszarach jesteśmy liderami. Produkcja zbóż, produkcja mleka, produkcja drobiu, produkcja jaj, czy nawet produkcja futer – wszystkie sektory, które w jakikolwiek sposób kojarzą się z rolnictwem i doskonale sobie radzą są z różnych stron atakowane.

Często obserwujemy w mediach, że nijak ma się to do stanu rzeczywistego i do prawdy. Wielokrotnie apelowaliśmy jako Instytut Gospodarki Rolnej do wszystkich, którzy zabierają głos i mówią na temat bezpieczeństwa żywnościowego, czy też na temat jak wygląda rolnictwo w Polsce, żeby ważyli słowa, bo to naprawdę nie są żarty. Negatywne i jednocześnie fałszywe opinie bardzo często przekładają się na wybory konsumenckie.

Wracając do kwestii zboża technicznego. Nic mi nie wiadomo, żeby ktokolwiek się zatruł bądź miał problemy ze zdrowiem. Wszyscy od początku mówiliśmy, że problemem jest niekontrolowany napływ ukraińskiego zboża do Polski i z tym trzeba walczyć. Takie zboże zagrażało polskim rolnikom, a nie konsumentom.

Polscy rolnicy chcieli dbać o swoje interesy za co byli atakowani z niemal każdej strony. Ukraińcy krzyczeli, że polscy rolnicy chcą ich zniszczyć. W Brukseli krzyczano, że polscy rolnicy łamią unijne traktaty. Nasi rodzimi liberałowie krzyczeli, że będą cierpieć konsumenci, a poza tym, po co w Polsce rolnictwo, skoro jest na Ukrainie…

Najgorszy był jednak atak dwóch sprzymierzeńców – Unii Europejskiej i Ukrainy. O ile dobrze pamiętam to Polska jest częścią UE, a nie Ukraina i to nas powinna bronić Bruksela, a nie Ukrainę. Patrząc jednak na to, co robi Bruksela odnoszę wrażenie, że to Ukraina jest częścią UE, którą Bruksela broni przed jakimiś warchołami znad Wisły.

OK, wszyscy rozumiemy, że Ukraina została zaatakowana przez Rosję, że sytuacja jest ekstra ordynaryjna, że Ukraina potrzebuje pomocy, ale prawda jest taka, że działania podjęte przez UE dążyły do tego, że Polska za chwilę nie miałaby pieniędzy na własne funkcjonowanie. Ciężko w ogóle podchodzić do tej sprawy bez emocji. Wielu z nas czuje się oszukanych, bo tak wiele zrobiliśmy dla Ukraińców, a oni tak nam za to wszystko „dziękują”.

W ostatnim czasie do protestu przewoźników na granicy z Ukrainą dołączyli rolnicy. Tutaj znowu z jednej strony wszyscy mówią, że Ukrainie trzeba pomagać. Szkoda, że nikt nie chce prześledzić o co tak naprawdę chodzi i o co Polacy walczą, a dopiero potem zabierać głos. Powiem szczerze: kiedy słyszę od polityków z różnych stron, że ludzie, którzy protestują na przejściach granicznych z Ukrainą i starają się wywalczyć dla sektora transportu inne warunki współpracy z Ukrainą są sabotażystami to robi mi się słabo. To szalenie nieodpowiedzialna postawa, bo patrząc na dokumenty źródłowe, na to jak faktycznie sytuacja wygląda i na to w jakiej sytuacji znajdują się obecnie polscy przewoźnicy to naprawdę nie wiem jak można było doprowadzić do takiej sytuacji.

Lista sektorów zagrożonych, bądź będących w bardzo trudnej sytuacji nie jest krótka i tych problemów w najbliższych tygodniach i miesiącach będzie raczej przybywać niż ubywać. Tutaj wracamy znowu do tego, że to Bruksela ma takie, a nie inne kompetencje, ale my też musimy prowadzić dużo bardziej skuteczną politykę, żeby lepiej dbać o nasze interesy i interesy naszych obywateli.

Bóg zapłać za rozmowę

Tomasz D. Kolanek

Około 40% skumulowanej inflacji za lata 2021/2023! “Case study”: Ale ceny żywności wzrosły o 100%.

Około 40% skumulowanej inflacji za lata 2021/2023! Case study żywność rośnie 100%

By Michał Stopka | on 26/02/2023

Spis treści:

Komentarz członka Forum Inwestora Profesjonalnego na FB

Do napisania tego wpisu zmotywował mnie komentarz członka Forum Inwestora Profesjonalnego Grupa FB dotyczący inflacji GUS za styczeń, która wyniosła 17,2% (zobacz linki):

Około 40% skumulowanej inflacji za lata 2021/2023!

Dlatego powyżej przegotowałem grafikę obrazującą skumulowaną inflację konsumencką GUS za zaledwie trzy ostatnie lata. W roku 2023 założyłem inflację na poziomie około 10%. Zgodnie z moją prognozą z zeszłego roku. Co prawda, tak jak pisałem, nie wiadomo ile to dokładnie będzie bo to zależy też od tych czynników co wymieniłem, jednak coś trzeba było założyć (zobacz linki).

Jak więc widzimy inflacja od początku pandemii nie jest 17%. Narastająco jest to już aż około 40%. Po prostu GUS podaje inflację w ujęciu rocznym. Stąd możemy mieć w pamięci wzrost cen znacznie wyższy niż inflacja podawana przez GUS. Wszystko się zgadza.

Koszyk inflacyjny GUS: jakie ma kategorie

Warto też zwrócić uwagę, że GUS wylicza inflację dla przeciętnego Kowalskiego. Do wyliczeń używa wag dla koszyka inflacyjnego. Wagi w koszyku zmieniają się co roku ale jest to niewielka zmiana. Poniżej jak to wygląda za ostatnie lata:

Każdy ma inny koszyk inflacyjny

Każdy może mieć inny koszyk inflacyjny stąd każdy ma inną inflację. Dla przykładu emeryci wydają najwięcej na żywność więc w momencie znacznego wzrostu cen żywności ich inflacja jest wyższa niż przeciętnego Kowalskiego.

Case study żywność rośnie 100%

Dla zobrazowania jak działają wagi w koszyku inflacyjnym GUS przyjmijmy, że widzimy wzrost cen żywności o 100%. Pozostałe kategorie inflacja jest płasko czyli na zero. W takiej sytuacji GUS poda inflację na poziomie 26,59%. Bo taka jest waga żywności w koszyku inflacyjnym. Bierze się to z przemnożenia 100% wzrost cen żywności razy waga 0,2659.

Jeżeli ktoś patrzy tylko na ceny żywności będzie miał odczucie, że przecież inflacja jest znacznie wyższa. Z kolei gdy ktoś będzie patrzył na wszystko inne niż ceny żywności, będzie miał poczucie, że inflacja jest zawyżona.

Każdy 1 % inflacji to tak naprawdę 1,4%

Uwaga: poniższy akapit dopisany po publikacji wpisu

Na zakończenie jeszcze taka ciekawostka w uzupełnieniu. Jeżeli teraz ceny są o 40% wyższe to każdy 1 % inflacji w kolejnych latach powoduje realny wzrost cen, względem 2020 roku, wyższy o 1,4%. Innymi słowy jeżeli ceny wzrosną w przyszłych latach np. o 10% to tak naprawdę nie wzrosną o 10% tylko o 14%. Względem cen, które były w 2020 roku…

Podsumowanie

Jak więc widzimy. Wszystko się zgadza. Inflacja za lata 2021-2023 wyniesie około 40%. A raczej trzeba napisać inflacja koszyka inflacyjnego skonstruowana przez GUS wyniesie około 40%.

Niestety aż 40%. Oby inflacja jak najszybciej wróciła do celu inflacyjnego 2,5% +- 1% (zobacz linki)

Zgodnie z sugestiami ciekawe linki na końcu aby wpis był czytelny

Dziękuję za każde polecenie mojego bloga, Fanpage bloga i Forum Inwestora Profesjonalnego rodzinie i znajomym! Oraz za korzystanie z moich linków afiliacyjnych. Jest to dla mnie bardzo ważne!

Nic Was to nie kosztuje a dzięki temu możemy razem promować na większą skalę idee i przemyślenia, którymi dzielę się z Wami na mojej stronie, Fanpage bloga oraz na grupie FB Forum Inwestora Profesjonalnego.

Kluczowe korzyści IKE i IKZE: możesz zyskać tysiące a nawet dziesiątki tysięcy złotych!

Przypominam, że podstawową korzyścią z IKE i IKZE jest brak podatku belki od dywidend, odsetek i zysków z akcji oraz ETFów. Dopóki obracasz środkami w ramach IKE/IKZE, czyli ich nie wypłacisz. Innymi słowy gotówka w postaci podatku, który musisz zapłacić w tym roku i kolejnych, zamiast trafić do fiskusa, może zostać na Twoim rachunku. I możesz nią obracać. Więc zyskujesz nawet, jeżeli wypłacisz środki przed emeryturą. Takie korzyści podatkowe mogą iść w tysiące a nawet dziesiątki tysięcy złotych!

Oczywiście zyskujesz szczególnie dużo, jeżeli dotrzymasz IKE i IKZE do 65/60 lat. Ale jest to tylko opcja, bo jak napisałem powyżej, IKE i IKZE opłaca się już w perspektywie kilku lat.

Mało tego. W kontekście jeszcze lepszego rozumienia IKE i IKZE, przypominam, że szczególnie opłaca się IKZE bo ma dodatkowe korzyści o których mało kto wie: IKZE jest mega opłacalne!

[—-]

W socjalistycznym AMOKU. Kaczyński zapowiada podniesienie „800 plus”. Inflację znacznie podniósł. I podnosić obiecuje…

W socjalistycznym AMOKU. Kaczyński zapowiada podniesienie „800 plus”. Inflację znacznie podniósł. I podnosić obiecuje…

kaczynski-zapowiada-podniesienie-inflacji

Podniesienie wysokości „świadczenia wychowawczego” z 500 do 800 zł to konieczność; w przyszłości, ta suma zapewne znowu będzie podwyższona” – stwierdził w wywiadzie dla „Super Expressu” wicepremier Jarosław Kaczyński.

Była inflacja, zmniejszyła ona siłę nabywczą 500 plus i my to podnosimy z pewną taką nadwyżką od 1 stycznia 2024 roku. Ta podwyżka była konieczna – ocenił.

Szkoda, że lider PiS zapomniał wspomnieć, iż to właśnie m.in. takie transfery socjalne przyczyniły się do wzrostu inflacji.

W przyszłości, ta suma zapewne znowu będzie podwyższana – stwierdził J. Kaczyński.

Jak najbardziej można się tego spodziewać. Waloryzacja tego świadczenia i inne programy znów przyczynią się do wzrostu inflacji lub „zahamują jej spadek”….

Lider PiS ocenił, że 500 plus to „wielki krok, który zmienił na lepsze sytuację wielu rodzin”. – Poziom życia znacznie się za naszych rządów podniósł – zaznaczył.

TVPInfo i podobne kłamią, głupio i bezczelnie: „Inflacja wyhamowała. Z tygodnia na tydzień coraz taniej”…

TVPInfo kłamie, głupio i bezczelnie: „Inflacja wyhamowała. Z tygodnia na tydzień coraz taniej”…

inflacja-w-polsce-w-czerwcu-2023-z-tygodnia-na-tydzien-coraz-taniej

Inflacja hamuje. Inflacja wyhamowała.. [To które zdanie prawdziwe?? md]

[A „wolniejszy wzrost” to całkiem co innego, niż „obniżka”. M. Dakowski]

[Oto, jak bredzą:]

================

Analiza paragonów pokazuje, że z tygodnia na tydzień za zakupy płacimy mniej, nie tylko za sprawą sezonowości produktów.

Portal Businss Insider regularnie sprawdza wartość koszyka składającego się z tych samych produktów. „Od pewnego czasu wartość naszego koszyka, który składa się z 14 artykułów, wyraźnie spada. Między 7 a 13 czerwca całe zakupy kosztowały 131,10 zł. Jeszcze tydzień temu było to niemal 135 zł. W rekordowym badaniu na przełomie kwietnia i maja koszyk kosztował aż 139,49 zł” – czytamy.

Nie bez znaczenia jest też sezonowość produktów, m.in. pomidorów i ziemniaków. „W sklepach 1 kg pomidorów malinowych kosztuje 12,32 zł, a to o ponad 12 proc. mniej niż tydzień wcześniej. Jeszcze wyraźniej widać, że pełną parą ruszyły już zbiory wczesnych ziemniaków. W sklepach 1 kg ziemniaków kosztuje teraz nieco ponad 3 zł, o niemal 18 proc. mniej niż tydzień wcześniej”pisze portal. Obniżka ceny ziemniaków była największą w zestawieniu. [—]

Jak dzielnie walczą z inflacją w restauracji sejmowej. Cenowe eldorado dla parlamentarzystów.

Inflacja omija polityków, ceny w sejmowej stołówce ledwo drgnęły.

Maria Glinka 30 maja 2023 ceny-w-sejmowej-stolowce

Cenowe eldorado dla parlamentarzystów. Ceny w sejmowej stołówce

Z ostatnich szacunków Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że inflacja w kwietniu 2023 r. [r/r md] wyniosła 14,7 proc. Gdy przyjrzymy się cenom poszczególnych produktów, to sytuacja wygląda jeszcze gorzej.

W tym miejscu miał pojawić się niestandardowy element artykułu lub reklama, ale nie widzisz żadnego z tych elementów, ponieważ nie wyraziłeś zgody. Swoje ustawienia prywatności możesz zmienić tutaj.

Dla przykładu wędliny podrożały przez rok o 18 proc., jaja o 29 proc., mleko o 31 proc., a cukier aż o 67 proc.

Jednak nie wszędzie. Okazuje się bowiem, że sejmowa stołówka jest zieloną wyspą na mapie inflacji.

“Fakt” porównał tegoroczny cennik dla parlamentarzystów z ubiegłorocznym. Ceny dań garmażeryjnych nawet nie drgnęły. Porcja twarożku 200 g kosztuje dokładnie tyle samo (5 zł). Nie zmieniły się też ceny sałatki jarzynowej 250 g (8 zł), parówki z wody (2,50 zł). Tyle samo politycy płacą za pączka (3,50 zł/szt.), kawę (5,50 zł) czy herbatę (4 zł).

W porównaniu do ubiegłego roku wzrosły jedynie ceny zestawów obiadowych. W marcu 2023 r. dwudniowy zestaw z surówką i kompotem podrożał z 18 do 20 zł. To podwyżka mniejsza niż ogólna inflacja, bo o 11 proc.

Sejm twierdzi, że… jest drożej

Dziennik chciał dowiedzieć się, jaki jest przepis na tanie produkty w stołówce dla polityków. “Ceny w stołówce sejmowej są powiązane z dokonywanymi (w trybie przetargów) zakupami produktów żywnościowych. Dostawcy są wyłaniani w trybie konkurencyjnym” – czytamy w odpowiedzi, którą “Fakt” otrzymał od Centrum Informacyjnego Sejmu.

[—]

Wybory blisko: Dodruk [elektronicznych] pieniędzy: Wchodzi nowe świadczenie od państwa. Jedni dostaną 1588 zł, inni prawie dwa razy tyle.

Wybory blisko: Wchodzi nowe świadczenie od państwa. Jedni dostaną 1588 zł, inni prawie dwa razy tyle. rynek-zdrowia

• Źródło: Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej • 22 maja 2023

Pierwsze wypłaty planowane są już od 1 stycznia 2024 roku, a  kwota świadczenia wspierającego będzie powiązana z wysokością renty socjalnej. Wsparcie będzie przysługiwać w wysokości od 50 proc. do 200 proc. renty. Czyli na najwyższym poziomie wyniesie co najmniej 3176 zł.

Świadczenie wspierające będzie przysługiwać niezależnie od innych form wsparcia

  • Świadczenie wspierające będzie kierowane bezpośrednio do osoby z niepełnosprawnością, bez względu na wiek tej osoby.
  • Świadczenie wspierające będzie przysługiwać niezależnie od innych form wsparcia (osoby, które mają prawo do renty socjalnej, nadal będą ją pobierać).
  • Świadczenie będzie przysługiwać bez względu na osiągany przez osobę z niepełnosprawnościami dochód (brak kryterium dochodowego), będzie wolne od egzekucji.
  • Świadczenie wspierające będzie wypłacane na trzech poziomach. Pierwszy poziom będzie dotyczył osób z niepełnosprawnościami z najwyższym poziomem potrzeby wsparcia, drugi – dla osób z niepełnosprawnościami ze średnim poziomem potrzeby wsparcia, a trzeci dla osób z niepełnosprawnościami z kolejnym poziomem potrzeby wsparcia
  • Kwota świadczenia będzie powiązana z wysokością renty socjalnej, która w 2023 r. wynosi 1588,44 zł. Wsparcie będzie przysługiwać w wysokości od 50 proc. do 200 proc. renty socjalnej
  • Wysokość świadczenia będzie zależała od poziomuNajwyższe będzie równowartością 200 proc. renty socjalnej, co obecnie daje 3176 zł
  • Od 1 stycznia 2024 r. – świadczenie wspierające będzie dostępne dla osób z niepełnosprawnościami z najwyższym poziomem potrzeby wsparcia i będzie przysługiwać w wysokości 200 proc. renty socjalnej. Na kolejnych poziomach świadczenia zostaną uruchomione od 1 stycznia 2025 oraz od 1 stycznia 2026
  • Wsparcie będzie wolne od egzekucji i będzie przysługiwać niezależnie od innych form wsparcia. Osoby, które mają prawo do renty socjalnej, nadal będą mogły ją pobierać.
  • Jeżeli osoba z niepełnosprawnościami nie będzie pobierała własnego świadczenia wspierającego, to jej opiekun otrzymujący dotychczas świadczenie pielęgnacyjne, specjalny zasiłek opiekuńczy lub zasiłek dla opiekuna, będzie mógł je dalej pobierać na dotychczasowych zasadach.
  • Dla opiekunów, którzy zaprzestaną sprawowania opieki w związku z wprowadzeniem świadczenia wspierającego dla osób z niepełnosprawnościami, uruchomiony zostanie specjalny program ich aktywizacji z budżetem 100 mln zł rocznie.
  • Jeśli osoba z niepełnosprawnościami nie zdecyduje się na własne świadczenie wspierające, wówczas jej opiekun będzie mógł otrzymywać zmodyfikowane świadczenie pielęgnacyjne w dotychczasowej wysokości z możliwością dorabiania do wysokości 50% minimalnego wynagrodzenia, czyli do ok. 20 tys. zł rocznie.

[—-]

Wojna: Przyszła również nasza katastrofa: Rolnictwo i inflacja.

Wojna: Przyszła również nasza katastrofa: Rolnictwo i inflacja.

Witold Modzelewski 2023-05-19 przyszla-rowniez-nasza-katastrofa

Dwa istotne wydarzenia trwale zmieniły a w zasadzie zburzyły propagandowy obraz wojny rosyjsko-ukraińskiej, który bezwzględnie, nie szczędząc środków zbudowano przez miniony rok z udziałem zwłaszcza „wolnych mediów”.

Pierwszym, najważniejszym jest ekonomiczna katastrofa polskiego rolnictwa w wyniku nieoclonego napływu ukraińskich płodów rolnych. Drugim jest równie masowy wyciek tajnych dokumentów amerykańskich dotyczących tej wojny. Pierwsze z nich unaoczniły (boleśnie) oczywistą tezę, że prowojenna polityka wschodnia jest dla nas nie tylko całkowicie nieopłacalna, lecz wręcz katastrofalna ekonomicznie.

Straty liczone w dziesiątkach lub nawet setkach miliardów złotych są bezpowrotne i bezsensowne, bo nie mają obiektywnie żadnego wpływu na wynik ten wojny. Umożliwienie nieograniczonego zbytu płodów rolnych kilku „międzynarodowym koncernom”, które przejęły istotną część lub nawet większość gruntów ornych na Ukrainie, nie ma żadnego znaczenia militarnego.

Wojska ukraińskie są w całości zaopatrywane przez państwa trzecie (w tym Polskę) i według mojej wiedzy robimy to za darmo. Nieznana w przeszłości ekonomiczna destrukcja polskiego rolnictwa (strukturalna nieopłacalność) jest już faktem, bo spóźnione embarga na przywóz zbóż niewiele już zmienią, bo w ich miejsce przyjedzie np. ukraińska mąka o wiele tańsza od tej, która powstanie z przemiału polskiego ziarna. Na razie jedynym pomysłem zaradczym jest pokrycie rolnikom ze środków publicznych powstałych strat, czyli z naszych podatków. Na barki zubożonego społeczeństwa w wyniku obecnej „polityki wschodniej”, które już utraciło co najmniej jedną piątą wartości swoich aktywów, przerzuci się pokrycie strat rolników w wyniku bezsensownego otwarcia rynków UE na ukraińskie płody rolne.

W budżecie państwa nie ma na to pieniędzy. Rozumiem, że cała klasa polityczna, która zgodnie ponosi odpowiedzialność za tę katastrofę, uchwali nadzwyczajny podatek lub podatki, które sfinansują straty rolników w związku ze „zwycięską wojną” rządów w Kijowie z „rosyjską agresją”. „Światowe przywództwo” zapowiada, że wojna ta potrwa jeszcze długo, więc podatek ten pewnie będzie pobierany przez wiele lat.

Z niecierpliwością oczekuję projektów tego podatku (podatków), który powinien być efektywny fiskalnie dając przez rok co najmniej 10 mld zł, bo tyle co najmniej wyniosą ponoć straty rolników w wyniku bezcłowego importu produktów rolnych z Ukrainy.

Kto miałby zapłacić ten podatek? Na pewno nie „międzynarodowi inwestorzy”, którzy od lat korzystają z wielu szczodrze przyznanych im przywilejów podatkowych (np. niskiej akcyzy na swoje produkty). Gdyby ktoś miał odwagę zlikwidować te patologie, dodatkowe dochody budżetowe wyniosłyby co najmniej 10 mld zł. Czekamy, aż wizja tych podatków pojawi się w programach wyborczych partii opozycyjnych. A tak na marginesie: lewicowi politycy zorganizowali zbiórkę na zakup dla Ukraińców drona bojowego, może teraz zaproponują zbiórkę na pokrycie strat rolników, np. 100 zł od osoby miesięcznie.

Dochody budżetowe w tym roku będą niższe od planowanych, a nawet mogą spaść w stosunku do ubiegłego roku. Według oficjalnych informacji ministerstwa finansów po pierwszym kwartale 2023 r. zebrano tylko 20% dochodów, czyli jesteśmy pod grubą kreską. A może być jeszcze gorzej, bo bezsprzecznie jedyną udaną operacją ekonomiczną ostatniego roku jest powszechne zubożenie, zwłaszcza konsumentów oraz małych i średnich przedsiębiorców: popyt spada, a to oznacza również spadek dochodów budżetowych. A ten „sukces” idzie w parze ze spadkiem wpływów podatkowych. Będziemy biedni, przestraszeni groźbą „rosyjskiej agresji” oraz być może obciążeni nadmiernymi podatkami, a to wszystko w imię obrony aktualnych rządów w Kijowie. Możemy się tylko „pocieszyć”, że wyniszczenie Ukrainy jest dużo większe, ale te wszystkie ofiary są konieczne aby „pokonać Putina”. Jak dotąd wszystkie prognozy o „rozpadzie” Rosji, skrytobójstwie jej prezydenta i nowej rewolucji postbolszewickiej nie chcą się sprawdzić i prawdopodobnie nie sprawdzą się.

Zakończeniu tego konfliktu może pomóc przypadek: może z przyczyn jak najbardziej naturalnych odejść do wieczności jeden z dwóch starców, którzy toczą ostatnią wojnę swojego życia politycznego. Może również ktoś (jak się to robi w „wielkiej” polityce) wykorzystać zużycie się głównych aktorów tej wojny dla realizacji swoich globalnych interesów a wszyscy widzą tu ostateczne zjednoczenie Chin, które chcą zająć zbuntowaną prowincję będąca dziś protektorem amerykańskim.

Lepiej abyśmy nie byli po stronie przegranych w dosłownym znaczeniu (ekonomicznie już przegrywamy).

Najbliższe wybory mogą być klęską istotnej części naszej klasy politycznej. Tak jak Sanacja przegrała wojnę 1939 roku i już nigdy nie wróciła do władzy. Może i dobrze?

Witold Modzelewski https://myslpolska.info

!! Wszystko za darmo !! Wybory blisko !! ++++ !!! Internetowe namnażarki pieniędzy w akcji !!

Wszystko za darmo !! Wybory blisko!! ++++

Katarzyna Treter-Sierpińska maj 15, 2023 wszystko-za-darmo

W niedzielę (14.05.2023), podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem „Programowy Ul”, prezes Jarosław Kaczyński ogłosił, że od 1 stycznia 2014 roku 500+ zostanie podniesione do kwoty 800 zł. Kaczyński obiecał też darmowe leki dla seniorów powyżej 65. roku życia oraz dla dzieci i młodzież do 18. roku życia. Obiecał również darmowe przejazdy autostradami i drogami szybkiego ruchu dla samochodów osobowych. Darmowe przejazdy mają obowiązywać na drogach państwowych, a z czasem również na prywatnych.

Sprawa więc jest jasna i oczywista. PiS staje do wyborów z ofertą dopłat i darmówek, czyli po prosty kupuje sobie trzecią kadencję. Warto w tym miejscu przytoczyć wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z 16 października 2022 roku podczas spotkania z wyborcami w Pabianicach. Odpowiadając na pytanie o to, kiedy będzie procedowana ustawa o emeryturach stażowych, Kaczyński powiedział, że kiedyś przyjdzie taki moment, ale nie wiadomo, kiedy

bo my przecież nie mamy żadnego sezamu, z którego wyciągamy pieniądze na zasadzie „sezamie otwórz się”. Tylko mamy to, co uczciwie mówiąc, zabieramy z kieszeni obywateli. Zatem, żeby to zrobić, musimy zabierać jeszcze więcej.

To jest przecież dokładnie to samo, co od lat powtarza Janusz Korwin-Mikke, czyli że rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy, więc jeśli coś komuś daje, to znaczy, że najpierw musi to komuś zabrać. A im więcej rząd daje, tym więcej zabiera. Oczywiście ci, którym rząd daje, są przekonani, że jest to działanie na zasadzie Janosikowego „odbierania bogatym, żeby dać biednym”. Tak się jednak składa, że w efekcie tych manewrów po kieszeni dostają wszyscy za wyjątkiem najbogatszych, których stać na to, żeby zabezpieczyć się przed „sprawiedliwością społeczną”.

Pamiętacie, skąd miało brać się sfinansowanie programu 500+? Miało brać się z podatku od hipermarketów. PiS próbował wprowadzić ten podatek już w 2016 roku, ale w wyniku ingerencji Komisji Europejskiej, która próbowała go zablokować, został on wprowadzony dopiero w 2021 roku. Co ciekawe, w tym sporze Trybunał Sprawiedliwości UE stanął po stronie rządu RP, a nie KE, i w 2019 roku stwierdził nieważność decyzji Komisji zatrzymującej wprowadzenie tego podatku. Spójrzmy zatem na dochody, jakie z tego tytułu uzyskał budżet państwa w 2021 roku.

Ministerstwo Finansów podało, że była to kwota w wysokości 2 mld 632 mln zł. A ile kosztuje rocznie program 500+? Jest to ok. 40 mld zł. Nie ma zatem mowy o tym, żeby podatek od hipermarketów pokrywał koszt programu 500+. Natomiast oczywistym jest, że koszty związane z zapłatą podatku zostały przerzucone na konsumentów, którzy po prostu muszą zapłacić więcej za kupowane towary. Efekt jest taki, że właściciele hipermarketów i tak wychodzą na swoje, a wzrost cen sprawia, że 500 złotych, wypłacane osobom objętym programem, jest coraz mniej warte.

Co w tej sytuacji robi prezes Kaczyński? Wychodzi do ludu i obiecuje, że teraz będzie 800+. A to oznacza podniesienie kosztów programu z 40 do 65 mld zł rocznie. Oczywiście nikt już nie mówi o tym, że program zostanie sfinansowany z podatku od hipermarketów, który PiS wyrwie złym bogaczom, żeby dać biednym dzieciom. Skąd zatem wezmą się na to pieniądze?

Jest taka scena w filmie „Rejs”, gdy inżynier Mamoń tłumaczy, skąd biorą się pieniądze na nudne, polskie produkcje filmowe: No i panie, kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci, my płacimy. To są nasze pieniądze, proszę pana. Społeczeństwo.

Nic ująć, nic dodać.

A teraz zobaczmy, co w czerwcu 2022 roku Jarosław Kaczyński mówił na temat ewentualnej waloryzacji 500+ do poziomu 700+. W rozmowie z TVP Bydgoszcz prezes PiS powiedział: 700 plus to właśnie posunięcie proinflacyjne. Nie sądzę, żeby było. Kaczyński dodał też, że „trzeba najpierw zdusić inflację”.

W czerwcu 2022 roku inflacja wynosiła 15,5%. W kwietniu 2023 roku jest to 14,7%. Czy tak wygląda zduszenie inflacji? Bez żartów. To, że inflacja trochę spadła nie oznacza, że została zduszona. A skoro 700+ miało być posunięciem proinflacyjnym, to chyba każdy zdrowy na umyśle człowiek musi przyznać, że 800+ będzie posunięciem jeszcze bardziej proinflacyjnym. Chyba, że prezes Kaczyński uważa, iż do końca 2023 roku inflacja zostanie zduszona i od początku  2024 roku będzie można znowu ją nakręcać, żeby potem znowu ją zduszać. Nie wiem, jak wy, ale ja się w tym pogubiłam. Co tak naprawdę ma zostać zduszone? Inflacja, czy wartość nabywcza pieniędzy?

Kwestia darmowych leków dla młodzieży i seniorów jest na razie obietnicą, którą trudno analizować. Nie  wiadomo, czy chodzi o wszystkie leki, czy może o jakieś wybrane grupy leków. Nie wiadomo zatem, jaki byłby koszt tego programu. Wiadomo natomiast, że to NFZ refunduje leki, więc za „darmowe leki” płacimy wszyscy w składkach zdrowotnych. Obecnie składka ta nie może być odliczana od podatku. Czyli wszyscy płacimy więcej niż płaciliśmy, a rząd przekłada te kwoty z kupki na kupkę i ogłasza darmówki dla wybranych.

Co do zniesienia opłat za autostrady dla samochodów osobowych, to znowu mamy do czynienia z sytuacją, w której zapłacimy za tę darmówkę w innej postaci. I to zapłacimy wszyscy. Dlaczego? Dlatego, że rząd planuje rozszerzenie systemu opłat drogowych dla pojazdów powyżej 3,5 tony. Według zapisów w Krajowym Planie Odbudowy do czerwca 2024 roku system obejmie dodatkowe 1400 km autostrad i dróg ekspresowych. A co oznaczają kolejne opłaty nakładane na transport drogowy? To oczywiście wzrost kosztów transportu, za które zapłacimy w cenie towarów transportowanych w ten sposób. Czyli pojedziemy autostradą za darmo, ale ta darmówka wyrówna się przy sklepowej kasie. A jeśli koszty opłat zniesionych dla samochodów prywatnych zostaną przerzucone na firmy transportowe, to darmówka będzie jeszcze bardziej kosztowna.

Nie ma darmowych obiadów! Ale w tym roku są wybory, więc politycy prześcigają się w obiecywaniu, że dadzą nie tylko darmowe obiady, ale też śniadania i kolacje. Najlepiej, żeby wszystko było za darmo. Ale im bardziej coś jest za darmo, tym więcej trzeba za to zapłacić. Tyle tylko, że mało kto chce o tym wiedzieć. Lepiej wierzyć, że darmówki są naprawdę darmowe, a rząd zabiera bogatym, żeby dać biednym. Kończy się to inflacją dla wszystkich i potem chodzą ludziska po sklepach i dziwią się, że wszystko drożeje. Ale i tak głosują na tych, którzy obiecują, że dadzą coś za darmo. A najlepiej jeszcze dopłacą. Czym? Pieniędzmi z drukarki. Najprostsze wyobrażenie o ekonomii jest takie, że im pieniędzy więcej, tym lepiej.

Jak kończy się takie myślenie, można przekonać się na przykładzie Wenezueli. Oby tylko w teorii, bo przed taką praktyką niech nas ręka boska broni.

=======================================

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Tanio już było. 20,4 % r./r. Druzgocące dane i jeszcze gorsze przewidywania.

Tanio już było. 20,4 % r./r. Druzgocące dane i jeszcze gorsze przewidywania

tanio-juz-bylo-druzgocace-dane-i-przewidywania

Ceny nadal rosną.

Analiza ponad 67,6 tys. cen detalicznych z przeszło 37 tys. sklepów wykazała, że w kwietniu br. codzienne zakupy zdrożały średnio o 20,4 proc. – wynika z badania UCE Research i Uczelni WSB Merito, które publikuje „Rzeczpospolita”.

Ponownie zdrożały wszystkie z analizowanych 17 kategorii – najmocniej karmy dla zwierząt, warzywa i chemia gospodarcza, najwolniej zaś produkty spożywcze, jako jedyne z jednocyfrową zmianą” – zwraca uwagę gazeta.

Marian Noga z Uniwersytetu WSB Merito, na którego powołuje się dziennik, przewiduje, że dynamika podwyżek cen w sklepach będzie wolniejsza. Raport o inflacji NBP z marca br. pokazuje, że do marca 2025 r. tempo wzrostu wynagrodzeń wyprzedzać będzie dynamikę przewidywanych podwyżek cen i inflacji. W tej sytuacji konsumenci muszą być przygotowani na długotrwałość wzrostu cen – powolną, ale trwającą nawet przez pięć lat.

„Widać, że dynamika wzrostu cen spada, ale dość wolno. W naszej ocenie średnie podwyżki cen w sklepach – patrząc na całość kategorii – przez kilka, a być może nawet i kilkanaście najbliższych miesięcy wciąż będą r./r. dwucyfrowe, poza drobnymi wyjątkami” – prognozują analitycy z UCE Research,. Według nich będziemy też co jakiś czas obserwować duże skoki cen poszczególnych towarów.

Przykładowo, w ujęciu rocznym cebula jest droższa aż o 120 proc., marchew o niemal 80 proc. Za papier toaletowy trzeba zapłacić ponad 60 proc. więcej niż rok temu.

Według Mariana Nogi „warzywa osiągnęły szczyty cenowe”. „W maju wzrost cen warzyw będzie zależał przede wszystkim od opłat za energię” – dodaje.

PAP/Rzeczpospolita

Inflacja najwyższa od ponad 26 lat. Ministerka finansów dała głos. A zabrała pieniądz.

Inflacja najwyższa od ponad 26 lat. Ministerka finansów dała głos

Na podst.: inflacja-najwyzsza

[Paaanie, zabrała, to ona nasz pieniądz. A głos – dała..]

===========================

Główny Urząd Statystyczny (GUS) podał, że inflacja w lutym wyniosła 18,4 proc. Jest to wskaźnik najwyższy od  grudnia 1996 roku. Głos w sprawie podatku inflacyjnego zabrała minister finansów Magdalena Rzeczkowska.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2023 r. wzrosły rok do roku o 18,4 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 1,2 proc. – podał Główny Urząd Statystyczny. W styczniu, po przeszacowaniu koszyka wag, ceny rok do roku wzrosły o 16,6 proc., a miesiąc do miesiąca wzrosły o 2,5 proc.

poszczególne składniki wskaźnika inflacji za luty i styczeń 2023 r.:

lutylutystyczeństyczeń
rdrmdmrdrmdm
INFLACJA OGÓŁEM18,41,216,62,5
Inflacja towarów20,21,117,72,9
Inflacja usług13,31,613,31,3
Żywność i napoje bezalkoholowe24,01,820,61,9
Napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe11,12,49,81,2
Odzież i obuwie6,6-1,06,5-3,8
Użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii22,70,521,68,4
Wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego13,40,513,81,2
Zdrowie10,10,710,71,7
Transport23,71,116,5-1,2
Łączność7,82,96,31,4
Rekreacja i kultura16,02,316,72,4
Edukacja14,00,713,91,4
Restauracja i hotele17,21,217,61,4
Inne towary i usługi12,81,011,91,7

Tuż przed podaniem tych danych przez GUS głos zabrała minister finansów. Jak przyznała Rzeczkowska, „spodziewa się, że w lutym (inflacja) może być najwyższa”.

– I my tak mówiliśmy od dłuższego czasu, że [—-] powiedziała.

Jak dodała, [—]

———————————————

Czym jest inflacja?

Jak mawiał Milton Friedman, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, inflacja jest to ukryty podatek, który można nałożyć bez ustawy.

Z kolei Ludwig Von Mises wyjaśniał, że „kiedy rząd zwiększa ilość papierowych pieniędzy, rezultatem tego jest to, że siła kupna jednostki pieniądza zmniejsza się i skutkiem tego wzrastają ceny. To nazywa się inflacją”.

Polska 2022: Dary dla Ukrainy: ok. 110 miliardów; podatek inflacyjny: ponad 150 mld; wpływy podatkowe 454 mld. Inflacja Morawieckiego. Kryminał !!

Bilans Polski 2022: Dary dla Ukrainy: ok. 110 miliardów; podatek inflacyjny: ponad 150 mld

Inflacja Morawieckiego. Narzędzie świadomie używane przez PiS

Jak wynika z publikacji zachodnich (Associated Press (AP) (Fox News) koszty wojenne, do których zobowiązała się Polska w okresie od 24 stycznia do 20 listopada 2022 r.

wyniosły ok. 110 miliardów złotych

W większości zostały sfinansowane za pomocą tzw. podatku inflacyjnego.

Do czego w Polsce jest potrzebna inflacja?

Głównie do finansowania tzw. pomocy dla Ukrainy. “Rzeczpospolita” w artykule z dnia 22.02.2023  Ile kosztuje Polaków inflacja? Najostrożniejsze wyliczenia porażają, pisze:

Najostrożniej licząc, podatek inflacyjny wyniósł w Polsce w 2022 roku co najmniej 150 miliardów złotych.

Porównując tę astronomiczną kwotę do wydatków Polski na wojnę na Ukrainie wychodzi, że ok. 70% tej kwoty (bez uwzględnienia pożyczek) zostało przekazane w formie pomocy do Kijowa. Kalkulację wydatków poszczególnych krajów na wojnę na Ukrainie opublikował foxnews. Wydatki polskie według tych wyliczeń wyniosły ok. 110 miliardów złotych ( $ 24,32 B).

Całkowita pomoc wojskowa, finansowa i humanitarna obiecana Ukrainie przez rządy od 24 stycznia 2022 r. do 20 listopada, z wyłączeniem pożyczek…

Można jednak już teraz oszacować wielkość podatku inflacyjnego, a więc kwoty, o jaką w wyniku inflacji skurczyła się realna wartość zasobów pieniężnych i oszczędności posiadanych przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa.

Można więc przyjąć, że akomodacyjna polityka pieniężna NBP wpłynęła w dużym stopniu na wielkość nałożonego na gospodarkę podatku inflacyjnego.

W 2022 r. jego kwota, szacując jej najmniejszą możliwą wartość, wyniosła 150 mld zł. Przypomnijmy, dla porównania, że wpływy podatkowe wyniosły u nas w zeszłym roku 454 mld. zł.

Przypomnijmy również rzecz oczywistą, że podatek inflacyjny zjada ludziom nie tylko pensje, ale też zmniejsza także całość aktywów, jakie mają w postaci gotówki i depozytów w bankach.

/link/

====================================

Obaj autorzy artykułu w Rzepie są wykładowcami w Szkole Głównej Handlowej. Stanisław Kluza był przewodniczącym KNF w latach 2006–2011, a Andrzej Sławiński członkiem RPP w latach 2004–2010.

Bułka smakuje inaczej? To nie złudzenie – tak właśnie nabierają cię piekarnie

Ulubiona bułka smakuje inaczej? To nie złudzenie – tak właśnie nabierają cię piekarnie

Konrad Bagiński https://innpoland.pl/182347,triki-piekarni-mniejsze-bulki-napompowany-chleb

Bułki, które kupujesz od zawsze, smakują jakoś inaczej? Chleb — pomimo tej samej objętości — waży mniej? A może w sklepie z pieczywem masz same nowe produkty z nowymi nazwami? Poznaj triki, jakie stosuje branża, by zarobić więcej.

Shrinkflacja bywa też nazywana downsizingiem, czyli zmniejszaniem produktów, przy zachowaniu tej samej ceny. Myślisz, że masło po 6 złotych to niezła oferta? Popatrz na wagę — kilkanaście lat temu kostka masła ważyła ćwierć kilo, obecnie standardem jest 200 gramów. Ale coraz częściej możesz natknąć się na takie, które ważą na przykład 175 gramów. Albo i mniej.

– Już teraz możemy dostrzec pieczywo w sklepach, które ma dużo mniejszą gramaturę niż tradycyjny bochenek lub bułka, a jak zaczniemy przeliczać na kilogramy, to cena nie jest niska. Pojawiają się informacje o cenie za 100g….

Wymienia też inne triki piekarzy. Jednym z nich jest zmiana asortymentu. Dotychczasowy zostaje zastąpiony nowym — ale bułki czy bochenki są mniejsze, droższe albo mają inny skład niż poprzednie wypieki.

Część pieczywa zawiera więcej polepszaczy i spulchniaczy. W efekcie — przy zachowaniu tej samej objętości — jest po prostu lżejsza. Za tę samą cenę dostajemy więc mniej jedzenia.

Andrzej Piętka w rozmowie z dlahandlu.pl mówi też o innych sposobach piekarzy na zarobek — całkowicie uczciwych i zrozumiałych. Wiele firm zaczyna sprzedawać coraz więcej pieczywa paczkowanego, które dłużej zachowuje świeżość i nie musi następnego dnia po wypieku trafić na śmietnik lub do produkcji tartej bułki.

Trzeba tu dodać, że piekarnie są obecnie w bardzo trudnej sytuacji — wzrost cen prądu i gazu wywołał już bankructwa w branży, mnóstwo podmiotów walczy o rentowność i przetrwanie.

Inni też kombinują

Opisane zjawiska można też spotkać w innych branżach spożywczych. Coraz częściej na półkach stoją opakowania o pojemności 0,9 litra. To 10 proc. mniej od “standardowego litra” – a cena rzadko spada o jedną dziesiątą w porównaniu do większej butelki. Na pierwszy rzut oka wydaje się jednak bardziej atrakcyjna.

Wiele czekolad waży dziś nie 100 gramów, ale 90. Popularne małpki nie dość, że nie są już wódkami (często mają poniżej 38 proc. alkoholu), również zmniejszyły objętość ze 100 do 90 ml. Półkilowa kiedyś kawa dziś waży najwyżej 450 gramów. Wiele osób lubiących gotować do szału doprowadzają 900-gramowe opakowania mąki. Bo jak w przepisie jest kilogram, to muszą kupić dwa opakowania.

Coraz częściej możemy znaleźć w sklepach opakowania zawierające nie 6 lub 10, ale 8-9 jajek. Wiele paczek żółtego sera nie ma już 150, ale 135 gramów.

Ptasie Mleczko – lider akcji odchudzania. Lista czołówki. Japoniec potrafi…

Ptasie Mleczko – lider akcji odchudzania. Lista czołówki.

Ile teraz waży paczka Ptasiego Mleczka. Niknie w oczach…

Konrad Bagiński 26 stycznia 2023, https://innpoland.pl/190106,ile-wazy-paczka-ptasiego-mleczka-niknie-w-oczach

Downsizing produktów wchodzi na nowy poziom. Właśnie okazało się, że znane od dziesięcioleci Ptasie Mleczko znowu się odchudziło. W 1994 roku opakowanie tych frykasów ważyło 500 gramów. Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy jego waga spadła dwukrotnie.

Ile dziś waży Ptasie Mleczko?

  • Zmniejszanie produktów zwane jest shrinkflacją lub downsizingiem
  • Po raz kolejny dotknęło ono Ptasiego Mleczka – dziś opakowanie waży 340 gramów
  • Jeszcze w 1994 roku paczka Ptasiego Mleczka ważyła równe pół kilo
  • Klienci narzekają, że i smak nie ten, co dawniej

Kolejną zmianę w wadze opakowania Ptasiego Mleczka zauważyła dziennikarka zajmująca się kwestiami zdrowego żywienia, Katarzyna Bosacka. Na swoim profilu na Facebooku napisała, że paczka tych słodyczy waży dziś już tylko 340 gramów.

Sprawdziliśmy to. Faktycznie, w ofercie sklepów internetowych trudno dziś znaleźć Ptasie Mleczko o wadze 360 gramów. Paczka waży 340 gramów. Różnica nie jest niby wielka, ale jeszcze w 2019 roku pisaliśmy w INNPoland.pl, że Ptasie Mleczko standardowo waży 380 gramów. W ciągu tych kilku lat jego waga spadła najpierw do 360, a potem do 340 gramów.

Warto też pamiętać o tym, że w roku 1994 Ptasie Mleczko ważyło równe pół kilo. Przez niecałe 20 lat jego waga spadła aż o 160 gramów. Dzisiejsze opakowanie waży zaledwie 68 procent tego, co w latach 90.

Produkujący Ptasie Mleczko Wedel zapewnia, że wielkość kostek się nie zmieniła i są tak samo smaczne. Przeczą temu opinie zamieszczone pod postem Bosackiej – wiele osób uważa, że obecny smak tego przysmaku Wedla zdecydowanie ustępuje wcześniejszemu.

Zmiany właścicieli nie wyszły Wedlowi na dobre?

Wedel był jedną pierwszych spółek, jakie w 1991 roku trafiły na Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Wówczas firma była o wiele większa, produkowała także słynne Delicje Szampańskie, ciastka, słone przekąski. Została jednak przejęta przez koncern PepsiCo. Nowy właściciel rozczłonkował działalność Wedla. Delicje sprzedał Danonowi, a zakłady E.Wedel trafiły do Cadbury. Sam zostawił sobie słone przekąski.

W 2010 roku Cadbury łączyło się z innym koncernem – Kraft Foods. Obawiając się monopolu (Kraft Foods produkowało czekolady Milka), Komisja Europejska nakazała sprzedaż Wedla w inne ręce. I tak trafił do obecnego właściciela, japońskiego koncernu Lotte. Wtedy też zaczęło się zmniejszanie gramatury Ptasiego Mleczka i kombinacje przy jego składzie.

Mniejsze znaczy lepsze?

Ptasie Mleczko nie jest jedynym produktem, który został tak brutalnie zmniejszony. Zjawisko to nazywane jest downsizingiem lub shrinkflacją i dotyka wiele towarów. Wiele czekolad waży dziś nie 100 gramów, ale 90. Popularne małpki nie dość, że nie są już wódkami (często mają poniżej 38 proc. alkoholu), również zmniejszyły objętość ze 100 do 90 ml. Półkilowa kiedyś kawa dziś waży najwyżej 450 gramów. Wiele osób lubiących gotować do szału doprowadzają 900-gramowe opakowania mąki. Bo jak w przepisie jest kilogram, to muszą kupić dwa opakowania…

Jeszcze kilkanaście lat temu kostka masła ważyła ćwierć kilo, obecnie standardem jest 200 gramów. Ale nikt nigdzie nie napisać ile kostka ważyć powinna. Więc coraz częściej możesz natknąć się na takie, które ważą na przykład 175 gramów. Albo i mniej.

Dziś coraz częściej na półkach stoją opakowania czy butelki napojów o pojemności 0,9 litra. To 10 proc. mniej od “standardowego litra” – a cena rzadko spada o jedną dziesiątą w porównaniu do większej butelki. Na pierwszy rzut oka wydaje się jednak bardziej atrakcyjna…

Wzrost cen w grudniu r/r. Polska na prostej drodze do hiperinflacji? Cukier (59,5%), mąki (38,3%) i makaron (37,6 %).

Wzrost cen w grudniu. Polska na prostej drodze do hiperinflacji? Cukier (59,5%), mąki (38,3%) i makaron (37,6 %).

https://pch24.pl/wzrost-cen-w-grudniu-przebil-szklany-sufit-polska-na-prostej-drodze-do-hiperinflacji/

W grudniu 2022 roku codzienne zakupy były droższe średnio o blisko 25% w porównaniu z rokiem 2021 – wynika z najnowszego „Indeksu cen w sklepach detalicznych”. Zdrożały wszystkie z 12 kategorii produktów.

Według analizy przeprowadzonej przez UCE Research oraz Wyższe Szkoły Bankowe w grudniu największą dynamikę wzrostu cen zanotowały produkty sypkie, które średnio zdrożały o 35,9%. Największy wzrost cen dotyczył cukru (59,5%), mąki (38,3%) i makaronu (37,6 %).

Według dr. Tomasza Kopyściańskiego z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu produkty sypkie znalazły się na pierwszym miejscu w okresie przedświątecznym, który charakteryzuje się wzmożonym popytem na zwłaszcza na mąkę i cukier. – Do tego doszło zaburzenie łańcucha dostaw produktów zbożowych, a także buraków, z których powstaje cukier, co oczywiście związane z wojną na Ukrainie. Poza tym znaczenie mają koszty energii potrzebnej do ich przetworzenia – wyjaśnił.

Na drugiej pozycji najbardziej drożejących kategorii w grudniu znalazła się chemia gospodarcza w wynikiem 35,7%. Tym razem najszybciej rosły ceny papieru toaletowego (56,7%.) i ręczniki papierowe (45,3%.).

„Podium” najszybciej rosnących cen w grudniu 2022 roku zamknęła kategoria tzw. innych produktów z wynikiem 34,2%. W tej kategorii najbardziej zdrożały karmy dla zwierząt domowych, głównie dla psów – o 39,8%. Z kolei pieluchy dla niemowląt podrożały o 35,8%.

Produkty tłuszczowe zdrożały w grudniu o prawie 32%. w porównaniu z rokiem 2021. Niewiele mniej zdrożał w grudniu nabiał (o 29,5%.). O 1/4 wzrosły ceny mięsa (średnio 25,1%.) oraz pieczywa (24,6%.). Warzywa i owoce zdrożały odpowiednio o 21,8%. i 20,6%. rdr. Ceny dodatków spożywczych i napojów poszły w górę średnio o 13,7%. rdr. , natomiast najmniej podrożały w ostatnim miesiącu 2022 r. używki – średnio o 10,3%. rdr.

Autorzy analizy zauważyli, że pod koniec 2022 r. w wielu rynkowych badaniach Polacy deklarowali, iż przed świętami mocno ograniczą zakupy, ze względu na pogarszającą się sytuację materialną. „Tak jednoznacznych opinii dawno nie było w przestrzeni publicznej, dlatego ten głos został szybko odczytany przez branżę retailową jako pewnego rodzaju zagrożenie” – wyjaśnili.

W ich ocenie podwyżki, które były wstrzymane w grudniu zostaną zrealizowane częściowo w styczniu i lutym.

W „Indeksie cen w sklepach detalicznych” przedmiotem analizy było 12 kategorii (pieczywo, nabiał, mięso, owoce, warzywa, produkty sypkie, produkty tłuszczowe, dodatki spożywcze, używki, napoje, chemia gospodarcza i inne art.) oraz 51 najczęściej wybieranych przez konsumentów produktów codziennego użytku. Łącznie zestawiono ze sobą blisko 24 tys. cen detalicznych z prawie 41 tys. sklepów należących do 63 sieci handlowych. Badaniem objęto wszystkie obecne na rynku dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience i cash and carry działające w 16 województwach. Autorzy analizy zastrzegają, że powyższa analiza nie może być traktowana jako pomiar wzrostu lub spadku ogólnego poziomu inflacji. (PAP)

Rozpędzający się kryzys, szalejąca drożyna – Nie dawajcie sobie wciskać, że to wina wojny!

[Putinflacjia – bzdurnej propagandy. MD]

Rozpędzający się kryzys, szalejąca drożyna – Nie dawajcie sobie wciskać, że to wina wojny!

Szczawiński pisał o tym już DWA LATA temu. Dziś przestrzega: „Nie dawajcie sobie wciskać, że to wina wojny”

https://nczas.com/2022/12/02/szczawinski-pisal-o-tym-juz-dwa-lata-temu-dzis-przestrzega-nie-dawajcie-sobie-wciskac-ze-to-wina-wojny/

Rozpędzający się kryzys, szalejąca drożyna – oto, z czym mierzą się Polacy. Rząd przekonuje, że wszystko to „wina Putina”, tymczasem Krzysztof Szczawiński przypomina, że taki scenariusz przewidywał już dwa lata temu. „Nie dawajcie sobie wciskać, że to wina wojny” – apeluje.

Dwa lata temu, 30 listopada 2020 roku, Szczawiński zamieścił na Facebooku obszerny wpis, w którym wyjaśniał, czym skończy się szalona polityka „walki z covidem”.

„Czy my serio myślimy, że możemy tak sobie z jednej strony zamykać gospodarki, a z drugiej rozdawać ludziom pieniądze? Czyli że rządy, już i tak strasznie zadłużone, nagle przestały „zarabiać”, a zaczęły dużo więcej wydawać? Czy serio myślimy że tak można i jakoś to będzie? No więc NIE MOŻNA i NIE BĘDZIE…” – przestrzegał.

Następnie w kilku punktach wymieniał, jak wygląda sytuacja, co będzie następstwem lockdownów, duszenia przedsiębiorców i dodruku pieniądza.

  • państwa świata zachodniego już są zadłużone na poziomie bankrutów
  • pieniądze które trzymamy w bankach, na kontach, czy na lokatach, są przez te banki pożyczane tym państwom
  • tylko że przy takich, zerowych lub realnie ujemnych, stopach procentowych, i przy rosnącej inflacji, to za chwilę nikt już się nie będzie godził na takie warunki…
  • więc coraz bardziej rządom „pożyczają” już tylko banki centralne – świeżo „wydrukowaną”(elektronicznie) gotówkę…
  • a ludzie, zamiast je tracić przez inflację, to wyjmą pieniądze z lokat i zaczną chcieć za nie coś kupić… (więcej inflacji)
  • w normalnej sytuacji urosłyby wtedy stopy procentowe, tylko że to nie może mieć miejsca, bo wtedy państwa (rządy) pobankrutują (bo nie stać ich na wyższe odsetki)
  • no więc albo zbankrutują, czyli nie spłacą np. połowy swojego długu, przez co zbankrutują wszystkie główne banki, które im pożyczały (w rzeczywistości zostaną znacjonalizowane), a ci, którzy trzymali w nich oszczędności, stracą znaczną ich część…
  • albo stopy procentowe nie urosną, bo banki centralne będą dalej, i wtedy już jako jedyne, pożyczać rządom pieniądze na stopy procentowe bliskie zeru, a rząd będzie te nowo-„wydrukowane” przez banki centralne pieniądze dalej wydawać, co oznacza dalszą inflację, i ci, którzy trzymali w bankach oszczędności, stracą znaczną ich część…
  • tak czy tak, wyjdzie na to samo – są to jedynie dwa różne mechanizmy księgowe, dające z grubsza ten sam efekt: ci którzy mają oszczędności stracą je – tak to jest jak się pożycza bankrutom, pozwalając im wydawać bez zarabiania – i to jest właśnie ten Wielki Reset… (reset Waszych kont)

Stracą zatem ci którzy mają stałe dochody, emeryci, i wszyscy, którzy mają oszczędności w bankach… I w jednym i drugim przypadku będzie to bardzo niemiłe, pytanie tylko czy będzie tak jak w Libanie, czy tak jak w Wenezueli… W każdym razie cała klasa średnia i mali przedsiębiorcy zostaną spauperyzowani (A, no bo po przejedzeniu naszych oszczędności, to będą jeszcze musiały urosnąć podatki) – zostaną tylko rządy i wielkie korpo – i to jest ta druga część Wielkiego Resetu…” – pisał pod koniec listopada 2020 roku Szczawiński.

Właśnie ten proces obserwujemy. Dziś rząd PiS-u próbuje swoją nieudolność zrzucić na barki na Putina, a szalejącą inflację propagandowo nazywa „putinflacją”. Tymczasem Szczawiński – patrząc na rządowe poczynania – taki scenariusz przewidział już dwa lata temu.

„Dwa lata temu już było jasne, że będzie inflacja, spauperyzowani klasa średnia (właśnie nawet GW zaczęła o tym pisać…) i przedsiębiorcy (masowo upadają) – więc nie dawajcie sobie wciskać że to wina wojny” – pisze.

Nie, to wina tych rządów – złych, głupich, ale przede wszystkim kłamliwych i amoralnych, zresztą nie tylko w Polsce” – podsumowuje Szczawiński.

Podwyżki cen r/r: Tłuszcze 49%, mąki 37%, mięso 32%, nabiał 30 %.

Podwyżki r/r: Tłuszcze 49%, mąki 37%, mięso 32%, nabiał 30 %.

Można mówić już o prawdziwej katastrofie

https://nczas.com/2022/11/18/to-jest-dramat-nadciagaja-kolejne-podwyzki-mozna-mowic-juz-o-prawdziwej-katastrofie/

Producenci i handlowcy będą w większym stopniu przerzucać rosnące koszty na klientów, którzy powinni się szykować na kolejne podwyżki cen w sklepach spożywczych – pisze piątkowa „Rzeczpospolita”, przedstawiając dane, wedle których 60 proc. Polaków zamierza oszczędzać na jedzeniu.

„Wicepremier Henryk Kowalczyk zapowiedział, że Polska skorzysta z możliwości danej przez Komisję Europejską i przedłuży zerową stawkę VAT na żywność, mającą pierwotnie obowiązywać do końca roku. Ceny jednak pójdą w górę, bo producenci żywności coraz mocniej sygnalizują, że wraz z handlem ponoszą największe skutki drastycznego wzrostu kosztów działalności” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.

Gazeta podaje, powołując się na badania UCE Research i Wyższych Szkół Bankowych, że w październiku ceny w sklepach były o 26,1 proc. wyższe niż przed rokiem.

„Z kolei najnowsze dane NielsenIQ pokazują, że w ciągu roku do końca września przeciętny koszyk zakupów spożywczych urósł – pod względem ilości produktów – tylko o 1,1 proc., mimo migracji z Ukrainy i zakupów do paczek pomocowych. Pod względem wartości rynek urósł w tym okresie o 13 proc., co pokazuje wpływ wyższych cen na obroty” – informuje „Rz”.

Ceny rosną, ale mimo to konsumenci wciąż nie odczuwają rzeczywistego wzrostu kosztów po stronie producentów, w branży mięsnej to 30 proc. W przyszłym roku lepiej nie będzie, ceny jeszcze mocniej pójdą w górę. Głównie z tego powodu, że nośniki energii są drogie i będą jeszcze droższe – mówi, cytowany przez „Rz”, ekspert Adam Zdanowski.

Dziennik dodaje, że wiele firm bierze wzrost kosztów na siebie, „ale nie można tego utrzymywać w nieskończoność”.

Jak czytamy, podobne problemy występują w innych branżach – produkcji mrożonek czy nabiału. „W branży piekarniczej można mówić już o prawdziwej katastrofie. Koszt energii poszybował, podobnie jak ceny mąki i cukru” – pisze gazeta.

„Rzeczpospolita” przedstawiła zebrane dane z badań UCE Research, WSB, GfK i Nielsen IQ, z których wynika, że największy wzrost cen w sklepach dotknął tłuszcze – 48,8 proc. rdr.

Na kolejnych miejscach znalazły się: artykuły sypkie – 37,3 proc. rdr., mięso – 31,6 proc. rdr., nabiał – 30 proc. rdr., chemia gospodarcza – 24,2 proc. rdr., używki – 23,6 proc. rdr., owoce i warzywa – 22,5 proc. rdr., pieczywo – 21,7 proc. rdr., napoje – 14,8 proc. rdr. oraz dodatki – 14,1 proc. rdr.

Ponadto gazeta zaprezentowała dane, z których wynika, że 60 proc. Polaków planuje oszczędzać na jedzeniu. 40 proc. zamierza postawić na tańsze produkty, a 38 proc. – na promocje. 23. proc. badanych zadeklarowało, że częściej będzie wybierać tańsze marki własne.

Według dziennika sklepy walczą dzisiaj na promocje – już ponad 30 proc. sprzedaży odbywa się w ramach różnego typu ofert – ale takiej sytuacji nie da się utrzymywać w nieskończoność. Tym bardziej, że cierpliwość producentów się kończy.

Nikt nie chce podpisywać długoterminowych umów ani gwarantować cen. Każda kolejna dostawa jest po prostu droższa – powiedział „Rzeczpospolitej” przedstawiciel firmy produkującej słodycze.

Rzeź polskich przedsiębiorców. Znika ponad 200 tys. firm.

https://nczas.com/2022/10/31/rzez-polskich-przedsiebiorcow-zniknelo-kilkaset-tysiecy-firm/

Przedsiębiorcy zawieszają lub likwidują działalność. Wielu z nich nie przetrwa tego roku i zimy – twierdzą w „Rzeczpospolitej”.

Pandemia, wojna na Ukrainie i inflacja coraz mocniej uderzają w polską gospodarkę. Kolejni przedsiębiorcy po podwyżkach rachunków za gaz i prąd myślą o zamykaniu biznesu – pisze „Rzeczpospolita”.

– Rzeczywiście, w ostatnim czasie ponad 200 tys. firm zamknęło bądź zawiesiło działalność – potwierdza cytowany przez gazetę Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców.

Dziennik dodaje, że o tym, jak trudna jest sytuacja, świadczą też sygnały z biur rachunkowych.

– Biura rozliczają różne branże i jako pierwsze widzą nadciągające kryzysy. To my dostajemy informacje o tym, że przedsiębiorcy rozważają zawieszenie lub zamknięcie swoich działalności. Obecnie widzimy duże zdenerwowanie wśród klientów – mówi „RZ” Julia Dybkowska, wiceprezes Fundacji Wspierania i Rozwoju Biur Rachunkowych i właścicielka biura rachunkowego Clever Tax.

To, że nastroje wśród klientów nie są najlepsze, w rozmowie z gazetą potwierdza też Beata Boruszkowska, prezes Krajowej Izby Biur Rachunkowych i właścicielka biura rachunkowego BEATA z Brodnicy. – Paniki jeszcze nie ma, ale firmy już się zamykają – wskazuje.

Jak czytamy w gazecie, na rosnące rachunki za prąd rząd znalazł „antidotum”. Problem „rozwiązać” ma ustawa wprowadzająca maksymalne ceny energii, także dla sektora małych i średnich przedsiębiorców. Nie trzeba jednak przypominać, jak każdorazowo kończy się socjalizm. Ceny na rynku wynikają z popytu oraz podaży. Są one określane na poziomie, na którym zarówno ktoś jest gotów sprzedać dany towar, jak i ktoś inny jest gotów go kupić. Wprowadzenie ceny maksymalnej przyniesie opłakane skutki.

Trwa wyprzedaż polskiego długu. Bloomberg alarmuje.

25 października 2022 Adam Branicki https://portal-polski.pl/trwa-wyprzedaz-polskiego-dlugu-alarm/14993/

Bloomberg, największa światowa agencja zajmująca się sprawami ekonomicznymi zwróciła uwagę na katastrofalną politykę gospodarczą Polski. Według ekspertów, Polska popełnia rażące błędy w polityce finansowej a polski dług radzi sobie najgorzej na świecie.

Polski rynek obligacji jest w katastrofalnej sytuacji. Eksperci Bloomberga alarmują, że Polska z jej polityką ekonomiczną jest odosobniona na świecie a polski dług radzi sobie najgorzej na świecie.

Polska w bolesny sposób przekonuje się, co się dzieje, gdy inwestorzy zaczną się bać, że polityczni decydenci na dobre odwrócili się plecami do walki z inflacją, by dorzucać paliwa do ekonomicznego pieca przed zbliżającymi się wyborami – pisze Bloomberg.

Eksperci zauważają, że rentowność polskich obligacji spada z dnia na dzień. Na globalnych rynkach trwa masowa wyprzedaż polskiego długu. Zdaniem Bloomberga sygnałem do wyprzedaży polskiego długu była decyzja RPP, żeby nie podwyższać stóp procentowych mimo wciąż rosnącej inflacji. Miało to podważyć zaufanie inwestorów do polskiej polityki ekonomicznej.

Bloomberg podkreśla także, że ruchy rządu w postaci pompowania pieniędzy w programy socjalne i dotacje to impuls proinflacyjny napędzający spadek wartości polskiej waluty i wzrost cen.

W artykule o Polsce Bloomberg zauważa także, że Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie od początku 2022 r. straciła 38 proc. swojej wartości, co jest najgorszym wynikiem ze wszystkich rynków śledzonych przez agencję.

Źródło: Bloomberg/money.pl