Lecą androny, lecą, lecą

Izabela BRODACKA

Nasze społeczeństwo od lat przyzwyczajane jest do traktowania pewnych tez jak dogmatów nowej wiary. Sprzeciwianie się tym tezom jest traktowane jako klasyczna orwellowska „myślozbrodnia”. Jeżeli w dobrym, naukowym towarzystwie ktoś powie coś sprzecznego z tymi dogmatami wszyscy odsuwają się od niego jakby zachował się nieprzyzwoicie.

Od dawna takim niepisanym dogmatem był stan ekonomiczny, społeczny i cywilizacyjny Białorusi. W Sejmie i podczas naukowych konferencji gdy ktoś chce wyrazić skrajną dezaprobatę słyszymy nieodmiennie: „ to są standardy białoruskie” albo : „czy jesteśmy na Białorusi?”. Pewien kolega, któremu zawsze zazdrościłam wspaniałego intelektu i wiedzy w dziedzinie nauk przyrodniczych oświadczył kiedyś podczas koleżeńskiego spotkania w moim domu: „Balcerowicz uratował nas przed losem Białorusi”. Jak się okazało nigdy na Białorusi nie był, a stan cywilizacyjny Białorusi był dla niego czymś w rodzaju sądu syntetycznego a priori.

Tak się składa, że pochodzę z okolic Pińska, porozumiewam się po białorusku, byłam na Białorusi wiele razy zarówno po wycofaniu się sowietów jaki za czasów reżimu Łukaszenki i nie dam się wziąć na fundusz apriorycznych sądów. Dodam, że mój dziadek był przyjacielem biskupa Świątka i został rozstrzelany przez NKWD w więzieniu w Pińsku. Otóż o ile po wycofaniu się Rosjan Białoruś była faktycznie w stanie straszliwej ruiny, nędzy i zapaści społecznej i wydawało się że się z tej ruiny już nie podniesie Łukaszenko naprawdę odbudował ten kraj. Kiedy byłam pierwszy raz na Białorusi przeciętna emerytura wynosiła około 200 rubli czyli „zajczykow” bo tak swoją walutę nazywali Białorusini i tyle właśnie kosztował kilogram sera żółtego jeżeli w ogóle był w sklepie.

W 2015 roku wszystkie sklepy były w pełni zaopatrzone, można było kupić wszystko to co w Polsce, a nawet więcej, miasta zostały odbudowane z wielkim pietyzmem, pola obsiane i zaorane, odbudowany radziwiłłowski Nieśwież I Mir, odbudowane katolickie kościoły i klasztory, między innymi seminarium w Pińsku gdzie mieszkaliśmy jako goście. Oczywiście Łukaszenko grał zawsze na dwa fronty, na zasadzie „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek” bo w twierdzy brzeskiej obok wyremontowanego kościoła straszą upiorni sowieccy бойцы z kamienia a na placu miejskim stoi figura Lenina w marszu. Łukaszenko bardzo zabiegał o dobre relacje z Polską, ale został wytypowany na czarny charakter i wręcz wepchnięty w sojusz z Putinem.

To Polska wtrącała się bezzasadnie w wewnętrzne sprawy Białorusi więc батюшка się odwinął i nasyłając nam imigrantów pokazał jak łatwo zdestabilizować życie obcego kraju. Nie mam zamiaru bronić Łukaszenki, nie obchodzi mnie czy jest kołchoźnikiem czy intelektualistą. Interesują mnie tylko fakty. Przede wszystkim ważne jest, że Białorusini są prawie bez wyjątku bardzo życzliwi wobec Polaków. Przeciwnie do Ukraińców wśród których można znaleźć wielu nieżyczliwych. Wyjaśnienie jest proste. Ukraińcy w przeciwieństwie do dobrodusznych białoruskich a właściwie poleskich „tutejszych” mieli swoją dość skomplikowaną hierarchię władzy. Władcą prawie absolutnym był ataman (отаман). Wprawdzie ataman był wybierany lecz mienie każdego kurzenia – budynki, konie, pasza, żywność, broń i pieniądze – było wspólną własnością zarządzaną przez atamana zwanego bat’ką (ojcem), który organizował nawet posiłki.  Dominacja i władza polskich panów miała prawo Ukraińcom nie odpowiadać.

Tak czy owak przyjaźń z Ukrainą stała się dogmatem wpajanym Polakom jak katechizm a jakiekolwiek wątpliwości czy zastrzeżenia traktowane są jako „myślozbrodnia” . Komentatorzy nowej świeckiej religii powiadomili na przykład nas wszystkich, że drony które nawiedziły ostatnio Polskę pochodziły z Rosji lub z Białorusi. Zakazane były wszelkie wątpliwości. Na przykład dotyczące zasięgu podobnych dronów. Poza tym батюшка czyli Łukaszenko zrobił dogmatykom dowcip informując polskie służby o możliwym ataku dronów. Ten kłopotliwy fakt starają się wszyscy dyskretnie przemilczać. Łukaszenko to dobry pan czy zły pan, przyjaciel czy wróg Polski? Dogmat przecież mówi, że to wróg, że przyjaźń z Ukrainą a właściwie nieograniczone jej futrowanie to nasza racja stanu i gwarancja bezpieczeństwa.

Zwolennicy podobnych tez zapomnieli chyba historię II Wojny Światowej gdy wszelkie posiadane przez Polskę gwarancje okazały się makulaturą i – jak mówi Krasicki – „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Nasi sojusznicy nie chcieli umierać za Gdańsk. Nie należy się temu dziwić. My też mamy prawo pytać „czyja to jest wojna”? Przecież to samo pytanie zadają sobie Ukraińcy, którzy masowo unikają poboru bo nie chcą umierać za niejasne interesy ukraińskich oligarchów. A my mamy prawo nie chcieć umierać za Kijów. Świat toczy obecnie bezwzględną wojnę o przeszłość, o historię. Bo jak powiada Orwell: „Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”.

Możni tego świata chcą stworzyć historię synkretyczną w której mamy już napisaną nie-najlepszą rolę. Rolę współodpowiedzialnych za holokaust , rolę ksenofobów i faszystów, a w najlepszym przypadku rolę mięsa armatniego. Trzeba jasno powiedzieć- nie istnieje historia synkretyczna, nie ma możliwości jej stworzenia tak jak nie istnieje synkretyczna religia. Interesy ludzkie są sprzeczne i to co dla jednych jest zwycięstwem dla innych jest klęską. Dobrze to rozumieli ludzie już w 1555 roku formułując na potrzeby pokoju augsburskiego zasadę „Cuius regio, eius religio” oznaczającą “czyj kraj, tego religia”.

W naszym XXI stuleciu ta zasada powinna być wzbogacona o stwierdzenia: „ czyj kraj tego historia” oraz: „ czyj kraj tego interesy”. Nie pozwólmy się wepchnąć w maszynkę do mięsa jaką jest przeciągająca się ukraińska wojna. Wbrew wizjom mesjanizmu narodowego Polska nie jest i nigdy nie była Chrystusem narodów. A przede wszystkim nie dopuśćmy aby zabroniono nam myślenia i formułowania naszych wniosków sprzecznych z atakującymi nas andronami.

Granica Polski z Białorusią zamknięta na czas nieokreślony! Paraliż kluczowego szlaku handlowego z Chin.

Granica Polski z Białorusią zamknięta na czas nieokreślony! Trwa paraliż kluczowego szlaku handlowego z Chin

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/granica-polski-z-bialorusia-zamknieta-na-czas-nieokreslony-trwa-paraliz-kluczowego-szlaku


Polska utrzymuje bezterminowe zamknięcie granicy z Białorusią, wprowadzone 12 września 2025 roku, blokując tym samym strategiczną arterię handlową między Chinami a Unią Europejską. To, co początkowo miało być krótkotrwałym środkiem bezpieczeństwa w związku z rosyjsko-białoruskimi manewrami “Zapad-2025”, przekształciło się w długotrwały kryzys, którego konsekwencje odczuwają zarówno przewoźnicy, jak i gospodarki wielu krajów.

Decyzja o zamknięciu przejść granicznych została oficjalnie podjęta przez rząd Donalda Tuska w odpowiedzi na wspólne ćwiczenia wojskowe Rosji i Białorusi oraz w reakcji na bezprecedensowy incydent z 10 września, kiedy to 19 rosyjskich dronów naruszyło polską przestrzeń powietrzną podczas ataku na Ukrainę. Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński podkreślał, że granica pozostanie zamknięta “do odwołania”, a jej ponowne otwarcie nastąpi dopiero wtedy, gdy władze będą miały “100-procentową pewność”, że nie istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli.

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wyraźnie nie chce rozwiązania tego problemu o czym świadczy dodatkowy nierealistyczny warunek, że Polska otworzy granicę z Białorusią dopiero wtedy, gdy reżim Łukaszenki uwolni więźniów politycznych. To jasny sygnał, że do porozumienia jest daleko i stanowi to znaczące zaostrzenie stanowiska Polski, co wskazuje, że zamknięcie granicy może potrwać znacznie dłużej niż pierwotnie zakładano. Warunek ten czyni z decyzji o zamknięciu granicy instrument nacisku politycznego na białoruski rząd.

Zamknięcie dotknęło wszystkie przejścia graniczne – drogowe, kolejowe i piesze. Wśród nich znalazły się kluczowe przejścia dla samochodów osobowych (Terespol-Brześć), ciężarówek (Kukuryki-Kozłowicze) oraz trzy przejścia kolejowe dla ruchu towarowego (Kuźnica Białostocka-Grodno, Siemianówka-Świsłocz i Terespol-Brześć). Polska wzmocniła też ochronę granicy, rozmieszczając wzdłuż niej 40 000 żołnierzy.

Skutki gospodarcze tej decyzji są dalekosiężne i dotykają wielu sektorów. Przez polsko-białoruską granicę przechodzi aż 90% kolejowego ruchu towarowego między Chinami a UE, którego wartość szacowana jest na około 25 miliardów euro rocznie. W 2024 roku wolumen towarów na tej trasie wzrósł o 10,6%, a ich wartość aż o 85% w porównaniu z rokiem poprzednim. Kolej stanowi obecnie 3,7% całego handlu UE-Chiny, w porównaniu do 2,1% rok wcześniej.

Wśród najbardziej poszkodowanych znalazły się chińskie platformy e-commerce, takie jak Temu i Shein, które wykorzystywały połączenie kolejowe do szybkich dostaw do Europy bez ponoszenia kosztów transportu lotniczego. Także polskie firmy logistyczne ponoszą znaczne straty. Prezes PKP Cargo Connect, Piotr Sadza, ostrzegł, że jeśli zamknięcie potrwa dłużej, przewoźnicy będą zmuszeni do przekierowywania towarów południowymi trasami przez Kazachstan, Morze Kaspijskie i Morze Czarne, co znacznie zwiększy koszty i wydłuży czas dostaw.

Szczególnie dramatyczna sytuacja dotyczy kierowców ciężarówek. Po stronie białoruskiej utknęło około 1500 polskich pojazdów, które nie mogą powrócić do kraju. Artur Kalisiak z organizacji Transport & Logistics Poland podkreślił, że problem dotyczy również około 10 000 białoruskich kierowców zatrudnionych przez polskie firmy, którzy utknęli po obu stronach granicy. Wielu z nich znalazło się w trudnej sytuacji bez możliwości powrotu do domów czy miejsc pracy.

Białoruski przewodniczący Państwowego Komitetu Celnego Władimir Orlowski poinformował, że większość zezwoleń na czasowy pobyt pojazdów na Białorusi już wygasła. Jeżeli granica nie zostanie wkrótce otwarta, pojazdy zostaną przeniesione do specjalnie wyznaczonych miejsc, a wobec przewoźników mogą zostać podjęte działania zgodne z białoruskim prawodawstwem.

Chiny próbują wywrzeć presję na Polskę, aby przywróciła ruch graniczny. Chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi podczas wizyty w Warszawie 16 września nie zdołał jednak przekonać Polski do otwarcia granicy. Rzecznik chińskiego MSZ Lin Jian określił China-Europe Railway Express jako “flagowy projekt współpracy Chin z Polską i UE”, apelując o “zapewnienie bezpiecznego i płynnego funkcjonowania połączenia oraz stabilności międzynarodowych łańcuchów dostaw i produkcji”.

Komisja Europejska oświadczyła, że “uważnie monitoruje” możliwy wpływ gospodarczy zamknięcia granicy. Jednocześnie Bruksela zachowuje ostrożność, by nie krytykować Polski, z którą wyrażała solidarność od początku napięć z Białorusią. Niektórzy analitycy sugerują, że polskie działania mogą być zgodne z naciskami USA na Europę, by ograniczyć rolę Chin we wspieraniu Rosji. Były szef polskiego wywiadu Piotr Krawczyk stwierdził, że Waszyngton jest “więcej niż zadowolony z zamknięcia tych tras”.

Ale nie jest to wcale takie pewne, bo USA po zdecydowanej odmowie Polski, dokonało normalizacji stosunków dyplomatycznych Stanów Zjednoczonych z Białorusią. Stanowisko polskiego rządu jest zatem jeszcze bardziej tajemnicze i trudno powiedzieć komu na tym zależy ale raczej nie Amerykanom, mocodawcy są raczej kimś innym 

Źródła:

https://www.euronews.com/my-europe/2025/09/18/eu-closely-monitors-possi…
https://www.kyivpost.com/post/60164
https://asiatimes.com/2025/09/poland-border-closure-choking-china-eu-ra…
https://www.scmp.com/economy/global-economy/article/3325864/poland-bord…
https://eng.belta.by/society/view/belarus-customs-chief-comments-on-sit…

Amerykańscy żołnierze na Białorusi. “Pokazać im absolutnie wszystko”. Przedostatni dzień Zapad-2025

Amerykańscy żołnierze na Białorusi. Przedostatni dzień Zapad-2025

bm 15.09.2025, tvp.info/bialorus-zapad-2025-obserwowali-amerykanscy-zolnierze-attach-obrony-usa-spotkal-sie-na-poligonie-z-ministrem-gen-chreninem

Instrukcja Ministra Obrony dla Szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Wojskowej: zapewnić amerykańskim gościom najlepsze miejsca, pokazać im absolutnie wszystko, czym są zainteresowani” – podało 15 września białoruskie Ministerstwo Obrony. 

——————————————–

Do obserwowania rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad-2025 zostali zaproszeni przedstawiciele 23 państw – przekazały media. Ministerstwo Obrony Białorusi poinformowało, że w poniedziałek manewry wizytowali amerykańscy żołnierze attaché obrony USA. Na polecenie białoruskiego ministra dostali „najlepsze miejsca”.

Rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad-2025 trwają od piątku. Równolegle Sojusz Północnoatlantycki prowadzi manewry „Żelazny Obrońca”, w ramach których we wschodniej Polsce zgromadzono około 30 tys. żołnierzy polskich i państw Sojuszu. 

Attaché obrony USA na białoruskim poligonie 

Tymczasem białoruskie media państwowe i samo tamtejsze ministerstwo obrony informują, że w poniedziałek, w przedostatnim dniu Zapad-2025, białoruskie ćwiczenia obserwowali Amerykanie. 

Nie byli zresztą jedyni. W sumie do śledzenia manewrów zaproszono przedstawiciele 23 krajów, w tym także należące do NATO (oprócz wspomnianych USA) Turcję i Węgry.

Białorusko-amerykański uścisk ręki 

– Cieszę się, że odpowiedział Pan na nasze zaproszenie. Chcieliśmy, aby obejrzał pan (ćwiczenia Zapad-2025 – red.) i dokonał obiektywnej oceny – powiedział minister obrony Wiktar Chrenin, ściskając rękę amerykańskiemu attaché obrony. 

„Instrukcja Ministra Obrony dla Szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Wojskowej: zapewnić amerykańskim gościom najlepsze miejsca, pokazać im absolutnie wszystko, czym są zainteresowani” – podało 15 września białoruskie Ministerstwo Obrony. 

Zniesienie sankcji i negocjacje z Trumpem 

Przed weekendem Amerykanie znieśli też sankcje na białoruską linię lotniczą Belavia, a reżim w Mińsku uwolnił 52 więźniów politycznych. To efekt negocjacji prowadzonych z Łukaszenką przez specjalnego wysłannika Donalda Trumpa Johna Coale’a.

Rosja zapowiadała, że podczas manewrów będzie wykorzystywać oddziały wyposażone w rakiety hipersoniczne i broń jądrową. W weekend wystrzeliła hipersoniczny pocisk manewrujący Cyrkon. Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że pocisk trafił i zniszczył cel znajdujący się na Morzu Barentsa. 

Polska odpowiedź na Zapad-2025 

Polskie władze uznały, że rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe mogą zagrażać bezpieczeństwu Polski i zamknęły granicę z Białorusią. Natomiast Litwa i Łotwa wzmocniły ochronę granic. Część ekspertów wojskowych nie wyklucza, że podczas manewrów Moskwa może organizować prowokacje, aby zdestabilizować sytuację w regionie. 

 [—-], bo już bardzo bredzą. md

Wywiad z białoruskim gubernatorem obwodu brzeskiego: Chcemy dobrych relacji z Polską

Wywiad z białoruskim gubernatorem: Chcemy dobrych relacji z Polską

31.08.2025 Leszek Szymowski

Michaił Bacenko oraz Leszek Szymowski.
Michaił Bacenko oraz Leszek Szymowski.

Zepsute relacje między naszymi krajami to wielomiliardowe straty dla naszych gospodarek i niepotrzebne utrudnienia dla mieszkańców Polski i Białorusi. Już czwarty rok robimy, co możemy, aby odbudować dobrosąsiedzkie stosunki, ale strona Polska nie chce nawet podejmować dialogu – ubolewa w rozmowie z NCz! Michaił Bacenko, zastępca gubernatora obwodu brzeskiego.

Leszek Szymowski: Michaile Leonidowiczu, niestety wzajemne stosunki między naszymi krajami są dalekie od idealnych. Jak wygląda to jednak na poziomie regionalnym? Czy w tej trudnej sytuacji województwu brzeskiemu udaje się współpracować z władzami wschodnich województw Polski – na przykład z województwem lubelskim i podlaskim?

Michaił Bacenko: Współpraca na poziomie naszych województw układała się znakomicie przez wiele lat, przede wszystkim w obszarze gospodarczym, turystycznym i kulturalnym. Władze obwodów brzeskiego i grodzieńskiego utworzyły wspólnie z przedstawicielami województw lubelskiego i podlaskiego oraz zachodnich obwodów Ukrainy polsko-ukraińsko-białoruską grupę współpracy regionalnej. Było podpisanych wiele dokumentów regulujących szczegóły tej współpracy. Aż przyszedł rok 2022 i otrzymaliśmy od władz tych dwóch polskich województw oficjalne listy z informacją, iż oni wypowiadają podpisane wcześniej umowy. Od tego momentu do dzisiaj nie ma już żadnej współpracy ani żadnych oficjalnych kontaktów między władzami województw i Komitetem Wykonawczym Obwodu Brzeskiego. Pozostały nam tylko kontakty prywatne.

Kontakty prywatne to chyba zbyt mało dla tego, aby utrzymywać współpracę między dwoma województwami.

Niestety taka współpraca skończyła się oficjalnie w 2022 roku. Od tego czasu, z niezrozumiałych dla mnie powodów, polscy koledzy nie chcą z nami nawet prowadzić rozmów na temat spraw bieżących. Kiedyś szef polskiej placówki granicznej w Terespolu regularnie spotykał się z naszym komendantem punktu granicznego dla współpracy choćby przy wykrywaniu przemytu zakazanych towarów. Teraz polscy strażnicy nawet nie podejmują rozmowy. A my zabiegaliśmy o to wielokrotnie choćby po to, aby poprawić ruch i usprawnić przekraczanie granicy. A podkreślam, że przejście między Terespolem a Brześciem jest obecnie jedynym czynnym przejściem granicznym między naszymi państwami.

Gdzie na odprawę czeka się czasem ponad dobę.

Dlatego właśnie jako władze Obwodu Brzeskiego staramy się robić, co możemy, żeby ten czas skrócić. W tym roku wystąpiliśmy z pismem do władz Polskich Kolei Państwowych. Oficjalnie zaproponowaliśmy przywrócenie połączenia kolejowego między Terespolem a Brześciem. Do marca 2020 roku, czyli do ogłoszenia pandemii Covid-19 takie przejście funkcjonowało na popularnej trasie kolejowej Warszawa-Mińsk-Moskwa. Przekraczanie granicy zajmowało 30 minut. Naszym zdaniem nie ma żadnego powodu, żeby to połączenie było nadal zawieszone tym bardziej, że cała infrastruktura techniczna funkcjonuje bez zarzutu.

Na oficjalną propozycję nie dostaliśmy nawet odpowiedzi, choćby odmownej. Potraktowano nasz list tak, jakby w ogóle nie był wysłany. Inny przykład to nasza próba usprawnienia kontroli celnej na granicy. Wszystko po to, aby osoby chcące przejechać w jedną czy w drugą stronę, nie musiały długo czekać. Zaproponowaliśmy polskiej Służbie Celnej usprawnienie odpraw. Również w tym przypadku na pismo nie dostaliśmy nawet odpowiedzi. Nie tak wyobrażam sobie budowanie dobrosąsiedzkich relacji.

Państwu, które tak jak Polska należy do Unii Europejskiej, trudno budować dobre relacje z krajem, który wsparł Rosję w ataku na Ukrainę i objęty jest sankcjami, stosuje karę śmierci, nie dopuszcza do głosu opozycji i prowadzi przeciwko Polsce wojnę hybrydową z użyciem nielegalnych imigrantów.

Armia Białorusi nie walczy na Ukrainie. Wbrew pogłoskom, plotkom i obawom, zapewniam Pana i wszystkich czytelników, że nikt nie ma zamiaru wysyłać naszych żołnierzy na Ukrainę. Co do kary śmierci to rzeczywiście prawo naszej Republiki przewiduje tę karę za najcięższe przestępstwa, ale nie jest ona teraz stosowana. Ostatni przypadek wykonania kary śmierci miał miejsce w stosunku do skazanych za przeprowadzenie zamachu terrorystycznego na metro w Mińsku w 2011 roku. Słyszał Pan na pewno, że ten zamach był bardzo krwawy. Kosztował życie 15 osób, a ponad 200 zostało rannych. Sprawcy tego zamachu po uczciwie przeprowadzonym procesie, z prawem do obrony, zostali skazani na śmierć i to był ostatni wykonany w naszym kraju wyrok śmierci.

Natomiast w tej kwestii Polska niestety stosuje podwójne standardy. Kara śmierci w kodeksie karnym Białorusi przeszkadza, ale w kodeksie USA już nie przeszkadza. Co do wolności słowa i działań opozycji politycznej to mam dla Pana taką propozycję: proszę sobie wyjść na ulicę Brześcia, Grodna albo dowolnego innego miasta i krzyczeć, że są 2 płcie, a małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Ręczę, że włos Panu z głowy nie spadnie za to. A w Europie nie byłbym taki pewien.

Różnica tkwi jeszcze w czymś innym: my uważamy, że regulowanie wolności słowa, sprawy ustrojowe w tym relacje z opozycją to wewnętrzna sprawa każdego państwa. My szanujemy wasze decyzje i rozwiązania w tych sprawach, prosimy, abyście na zasadzie wzajemności szanowali i nasze. Mamy świadomość, że są to różnice ale przecież nie na tyle silne, żeby uniemożliwiały szeroką współpracę. Różnijmy się w niektórych kwestiach, współpracujmy tam, gdzie jest to możliwe.

Jak Pan sobie wyobraża współpracę w czasie sankcji?

Mówiąc o sankcjach, trzeba zwrócić uwagę, że sankcje nigdy nie były inicjatywą strony białoruskiej. Zawsze były reakcją na sankcje nakładane przez stronę polską czy Unię Europejską. Przy czym my deklarowaliśmy wielokrotnie, że jesteśmy gotowi w każdej chwili znieść sankcje przeszkadzające polskim firmom, gdyby tylko współpraca między naszymi krajami zaczęła układać się lepiej. Mówię to bez satysfakcji, bo konflikty i sankcje oznaczają dla naszych krajów straty idące w miliardy euro. Wiem, co mówię, gdyż sprawy ekonomiczne znajdują się w moim zakresie obowiązków. Podam ciekawy przykład: po polskiej stronie granicy, w mieście Terespol, przez lata funkcjonował sklep popularnej sieci Biedronka, czynny całą dobę. Z tego, co wiem, to była to jedyna całodobowa Biedronka i miała ona największe obroty spośród wszystkich sklepów tej sieci w Polsce. Te obroty wynikały po części stąd, że tysiące Białorusinów przyjeżdżało tam na zakupy. Po wprowadzeniu sankcji i zamknięciu przejść granicznych te obroty znacznie spadły.

Przygotowując się do rozmowy z Panem, poprosiłem o dane liczbowe dotyczące naszych stosunków gospodarczych. Przez lata polscy przedsiębiorcy eksportowali na rynek Białorusi swoje produkty, między innymi spożywcze, w tym tysiące ton jabłek. Sam wspominam polskie jabłka jako bardzo smaczne. Bilans handlowy polsko-białoruski był wyraźnie bardziej korzystny dla strony polskiej. Jeśli przełożymy to na kwoty to polskie firmy zarabiały trzy razy więcej na eksporcie na Białoruś niż firmy białoruskie na eksporcie do Polski. Oczywiście dążyliśmy do wyrównania tych różnic.

Ten czas się skończył, gdy uderzyliście w nas sankcjami. My wtedy zaczęliśmy kupować jabłka i inne produkty spożywcze z innych krajów, nie ma u nas kryzysu w dostawach owoców czy warzyw. A nałożone na nasz kraj sankcje zablokowały eksport do Polski i kazały naszym firmom szukać innych rynków zbytu. Znaleźliśmy je w krajach azjatyckich i w krajach Zatoki Perskiej, nawet w dalekich Chinach. I tu ciekawostka: na przestrzeni tych kilku lat nasz eksport z każdym rokiem rośnie. A jeśli chodzi teraz o handel między Polską a Białorusią towarami nieobjętymi sankcjami, to mamy dodatni bilans, sprzedajemy do Polski za kwoty kilkukrotnie większe, niż kupujemy z Polski. Można więc powiedzieć, że finalnie te sankcje nam nie zaszkodziły tylko pomogły. A czy polscy eksporterzy produktów spożywczych znaleźli rynki zbytu dla swoich towarów? O to proszę już ich zapytać. Moim zdaniem to są straty idące w miliardy euro. Zaprzepaszczony potencjał i zmarnowane szanse to drugie tyle. Jeśli ktoś myślał, że zdusi białoruską gospodarkę sankcjami, to srodze się zawiódł.

Co obwód brzeski może w czasie sankcji zaoferować polskim przedsiębiorcom?

Już prawie 30 lat funkcjonuje u nas specjalna strefa ekonomiczna. Na dzień dzisiejszy swoją siedzibę ma tam wiele polskich firm. Jestem w kontakcie z ich przedstawicielami, wiem, że są bardzo zadowoleni. Te firmy mają też u nas swoje zakłady produkcyjne. Nasze prawodawstwo gwarantuje im bezpieczny biznes i możliwość transferów zysków do kraju macierzystego. Mam powody twierdzić, że polskich firm zainteresowanych inwestycją w naszym regionie, będzie znacznie więcej. Prezydent naszego kraju Aleksandr Łukaszenka mówi, że sąsiadów się nie wybiera. Nam zależy na dobrosąsiedzkich relacjach. Chcemy powrócić do handlu na poziomie sprzed sankcji, chcemy zbudować współpracę w obszarze kulturalnym, turystycznym i każdym innym. I naprawdę chcemy zakończenia politycznych awantur, które do niczego nie prowadzą.

Od tygodnia mamy w Polsce nowego prezydenta. Czego Pan jako przedstawiciel władz obwodu brzeskiego życzyłby Karolowi Nawrockiemu?

Życzę mu, aby z uwagą wsłuchał się w głos polskich przedsiębiorców, którzy przez lata eksportowali na Białoruś i importowali z Białorusi. Ci przedsiębiorcy na pewno powiedzą mu, jak atrakcyjnym partnerem handlowym był nasz kraj i ile stracili wskutek politycznych awantur, i ile stracił Skarb Państwa z tytułu podatków, które ci przedsiębiorcy przestali odprowadzać.

Życzyłbym mu też wizyty na przejściu granicznym w Brześciu, żeby zobaczył setki osób, w tym matki z dziećmi, czekające godzinami na przekroczenie granicy. Wiążemy z osobą nowego prezydenta Polski nadzieje na poprawę relacji między naszymi krajami. I pragnę też zapewnić, że dobre stosunki z Polską i potężny potencjał, który niosą, będą dla naszej administracji zawsze celem priorytetowym.

=============================================

MD: Na : “Chcemy dobrych relacji z Polską

My też chcemy, Polacy znający Białoruś i jej mieszkańców. Jątrzą wrogie siły pasione z UE.

Kościół na Białorusi zawierzony Niepokalanemu Sercu Maryi oraz Miłosierdziu Bożemu

Kościół na Białorusi zawierzony Niepokalanemu Sercu Maryi oraz Miłosierdziu Bożemu

https://pch24.pl/kosciol-na-bialorusi-zawierzony-niepokalanemu-sercu-maryi-oraz-milosierdziu-bozemu

(Matka Boża Fatimska. Our Lady of Fatima International Pilgr))

W Narodowym Sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej odbyły się w sobotę główne obchody ku czci Patronki Białorusi, poprzedzone poświęceniem Kościoła w tym kraju Niepokalanemu Sercu Maryi, a następnie Miłosierdziu Bożemu.

Transmitowaną w internecie oraz na kanale 3 telewizji publicznej Mszę Świętą odprawił “przewodniczący” [cóż to za nowotwór? md] episkopatu, arcybiskup Józef Staniewski. W uroczystości uczestniczyli: nuncjusz apostolski abp Ignazio Ceffalia, wszyscy białoruscy biskupi, a także licznie zgromadzeni wierni. Przybyła również grupa wiernych z diecezji św. Klemensa w Saratowie (Rosja) wraz ze swoim biskupem Clemensem Pickelem. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz państwowych i instytucji państwowych, a także misji dyplomatycznych. Nad porządkiem czuwali białoruscy harcerze.

W słowie wprowadzającym abp Staniewski zapowiedział, że Eucharystię będzie sprawował za Białoruś, aby w jej społeczeństwie panowała „miłość, zgoda i spokojne niebo”.

Homilię wygłosił nuncjusz abp Ignazio Ceffalia. Przekazał „ojcowskie pozdrowienie i apostolskie błogosławieństwo naszego umiłowanego papieża Leona XIV, który zapewnia o swojej modlitwie “za ten ukochany i szanowany kraj i za każdego z was”. Przyznał, że było to jego pierwsze spotkanie z białoruskimi katolikami jako nuncjusza, na które czekał z niecierpliwością.

Przybywam do was nie jako obcy, ale jako brat pośród braci, jako pielgrzym pośród pielgrzymów. Przybywam ze szczerym pragnieniem poznania was, podążania wraz z wami i służenia wam – zapewnił. Wyraził nadzieję, że okres spędzony przezeń na Białorusi stanie się „czasem łaski i wzajemnego towarzyszenia”, a mieszkańcy tego kraju „jako wierny lud, wspierany nadzieją i kierowany czułością Maryi” będą go wspierali.

Nawiązując do hasła obecnego Roku Świętego – „pielgrzymi nadziei” nuncjusz stwierdził, że najbardziej ludzkim i trwałym obliczem tej nadziei jest Maryja. Nawiązując do odczytanego podczas Mszy Świętej fragmentu Ewangelii o Zwiastowaniu, arcybiskup Ceffalia podkreślił, że Ona „nie zamknęła się w sobie, ale pobiegła do swojej krewnej Elżbiety… a Jej serce przepełniła radość”. – Jakiż to cudowny obraz Kościoła pielgrzymującego! Jakiż żywy obraz was samych, drodzy pielgrzymi! — zawołał kaznodzieja zwracając się do obecnych.

Komentując słowa hymnu Magnificat wskazał, że ten styl Maryi Kościół winien ucieleśniać na całym świecie. Ona bowiem jest świadkiem nadziei. Zwrócił uwagę, że nasza cześć dla Matki Bożej jest konkretną podróżą wiary. Prowadzi nas do naśladowania Jej: w Jej aktywnej wierze, w Jej pokornej odwadze, w Jej bezgranicznej służbie.

Kończąc swą homilię arcybiskup Ceffalia raz jeszcze wyraził chęć towarzyszenia wiernym Białorusi jako ich „współ-pielgrzym”. Życzył im, aby macierzyńska obecność Maryi „inspirowała nas do kontynuowania naszej podróży jako lud w drodze, jako odważni uczniowie, jako Kościół, który ma nadzieję i wierzy”.

Pod koniec Mszy świętej arcybiskup Staniewski zwrócił się do młodzieży zachęcając ją, aby z entuzjazmem odpowiedziała na  zaproszenie do pracy w winnicy Pana. Podziękował starszemu pokoleniu za przykład wiary poprzez pielgrzymowanie, a także dzieciom, które śmiało wkraczają na tę drogę. Namawiał obecnych księży i ​​wiernych do kontynuowania modlitwy, w tym do odprawiania nabożeństw maryjnych w pierwszą sobotę każdego miesiąca.

Zawierzam życie Kościoła, całej ludzkości i naszego kraju Panu Jezusowi, prosząc o Jego miłosierdzie — powiedział arcybiskup mińsko-mohylewski.  

Zwracając się do nuncjusza apostolskiego przewodniczący białoruskiego episkopatu poprosił go o przekazanie Ojcu Świętemu serdecznego synowskiego pozdrowienia i zapewnienia o modlitewnej o nim pamięci. Dodał także: – Zapraszamy i z niecierpliwością oczekujemy papieża Leona XIV na Białorusi. Serdecznie go zapraszamy. Następnie, przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, odczytał Akt Poświęcenia Metropolii Mińsko-Mohylewskiej Miłosierdziu Bożemu.

Źródła: KAI/catholic.by RoM

Łukaszenka udzielił wywiadu pupilowi Muska. Historyczna szansa dla Białorusi?

Łukaszenka udzielił wywiadu pupilowi Muska. Historyczna szansa dla Białorusi?

Agnieszka Piwar 2025-03-06 piwar/lukaszenka-wywiad-usa

Bez większego echa w polskich mediach (co powinno dawać do myślenia) przeszedł wywiad, jakiego Aleksandr Łukaszenka udzielił platformie X. Rozmowę z prezydentem Białorusi przeprowadził amerykański bloger Mario Nawfal, wschodząca gwiazda Elona Muska.

Białoruski przywódca poruszył wiele kluczowych kwestii. Mówiąc o wojnie na Ukrainie, wskazał na tych, którzy przyczynili się do eskalacji konfliktu oraz doprowadzili do fiaska negocjacji. Wyjawił również, jak blisko byliśmy wybuchu wojny nuklearnej. Ponadto, podzielił się swoimi opiniami na temat przyszłości NATO oraz sojuszu USA-EU, a także z pewnym uznaniem wypowiedział się o administracji Donalda Trumpa.

PRZED WOJNĄ

W wywiadzie Łukaszenka mówił o rozmowach, które prowadził z prezydentami Władimirem Putinem i Wołodymyrem Zełenskim przed wybuchem wojny na Ukrainie. Z jego relacji wynika, że miał wielokrotne spotkania z rosyjskim przywódcą, podczas których omawiano sytuację na Ukrainie. Łukaszenka twierdzi, że ostrzegał Rosjan i Ukraińców przed możliwością eskalacji konfliktu oraz sugerował, aby podjęto działania mające na celu uniknięcie wojny.

Mimo tych wysiłków, Putin, jak podkreślał Łukaszenka, był zdecydowany przeprowadzić operację wojskową, wskazując na sytuację wewnętrzną w Rosji. W odniesieniu do Zełenskiego, Łukaszenka mówił o częstych próbach przekonania ukraińskiego prezydenta do kompromisów, jednak Zełenski miał silny opór i nie chciał pójść na ustępstwa, co według Łukaszenki doprowadziło do wybuchu wojny.

INTERES ZACHODU

Łukaszenka wyraził przekonanie, że Zachód, szczególnie Stany Zjednoczone, miał na celu osłabienie Rosji poprzez podtrzymywanie konfliktu na Ukrainie. Jego zdaniem, Zachód dążył do tego, by Ukraina była wykorzystywana jako narzędzie w geopolitycznej grze przeciwko Rosji. Łukaszenko zauważył, że Zachód nie tylko dostarczał Ukrainie broń, ale również starał się zbliżyć ją do NATO, co miało na celu dalsze pogłębianie podziałów w regionie i izolowanie Rosji.

Z kolei decyzje o kontynuowaniu wojny były, według białoruskiego przywódcy, wynikiem presji ze strony krajów zachodnich, które nie brały pod uwagę kosztów wojny, takich jak cierpienie ukraińskiego społeczeństwa. Łukaszenka wskazał, że Zachód preferował, aby wojna trwała jak najdłużej, gdyż w jego opinii, była to część szerszej strategii mającej na celu osłabienie Rosji i wzmocnienie wpływów Zachodu w regionie.

BLOKOWANIE NEGOCJACJI

Prezydent Białorusi poruszył kwestię ingerencji Borisa Johnsona, ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii, który miał uniemożliwić prowadzenie rozmów pokojowych z Ukrainą. Łukaszenka zaznaczył, że w marcu 2022 roku, kiedy Ukraina była bliska podjęcia negocjacji z Rosją, to właśnie Johnson przyjechał do Kijowa i namówił prezydenta Zełenskiego, by nie podejmował rozmów z Moskwą.

Łukaszenka podkreślił, że decyzja ta miała na celu kontynuowanie wojny, a nie szukanie pokojowego rozwiązania, co odpowiadało interesom Wielkiej Brytanii oraz Zachodu. Według Łukaszenki, to właśnie ta interwencja zatrzymała proces pokojowy i przedłużyła cierpienie ukraińskiego narodu.

SKUTEK SANKCJI

W dalszej części wywiadu białoruski przywódca stwierdził, że sankcje nałożone przez Zachód na Rosję miały skutek odwrotny do zamierzonego, doprowadzając do zbliżenia Rosji i Chin. Według Łukaszenki, współpraca gospodarcza między dwoma krajami umocniła się, szczególnie w sektorach energetyki, technologii i handlu.

Prezydent Białorusi zauważył, że sankcje wymusiły na Rosji poszukiwanie nowych partnerów i alternatywnych źródeł energii, a Chiny stały się kluczowym partnerem w tym procesie. Relacje między Rosją a Chinami, jego zdaniem, miały nie tylko pozytywny wpływ na rozwój współpracy gospodarczej, ale także na równowagę sił na świecie. Wskazał, że dzięki tej współpracy Rosja mogła zbudować alternatywną sieć wsparcia, co pozwoliło jej przetrwać ekonomiczne skutki sankcji zachodnich.

GRUPA WAGNERA

Łukaszenka poruszył również kwestię próby zamachu na przywódcę grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna. Z jego relacji wynika, że o zamachu dowiedział się dzięki informacjom z Rosji. Łukaszenka przyznał, że odegrał kluczową rolę w rozwiązaniu sytuacji, skontaktował się z Władimirem Putinem i zaoferował pomoc w mediacjach.

Dzięki interwencji Łukaszenki udało się uniknąć eskalacji wewnętrznego kryzysu w grupie Wagnera, co mogło mieć poważne konsekwencje nie tylko dla Rosji, ale i dla całego regionu. Białoruś, jak podkreślił jej prezydent, była w stanie zaoferować neutralne miejsce do rozwiązania tego konfliktu, co zapobiegło dalszym napięciom.

WOJNA NUKLEARNA

Prezydent Białorusi mówił też w wywiadzie o realnym zagrożeniu wojną nuklearną, które pojawiło się w trakcie eskalacji konfliktu. Według niego, świat był bardzo blisko wybuchu wojny nuklearnej, zwłaszcza w okresach napięcia geopolitycznego, kiedy zarówno Rosja, jak i Zachód rozważali opcję użycia broni jądrowej.

Łukaszenka twierdził, że to Zachód, a szczególnie Stany Zjednoczone, dążyły do eskalacji konfliktu, prowokując Rosję do agresywnych reakcji, co miało na celu dalszą destabilizację. Z kolei Putin miał starać się unikać wojny nuklearnej, mimo presji z wielu stron. Łukaszenka podkreślił, że dyplomacja była kluczowa w unikaniu tego scenariusza, a Białoruś starała się odegrać rolę mediatora, pomagając utrzymać stabilność w regionie i zapobiegając eskalacji wojny nuklearnej.

PAŃSTWO ŚRODKA

Kolejny temat jaki poruszył Łukaszenka, to rosnąca rola Chin w globalnej polityce i wpływ tego państwa na przyszłość konfliktu na Ukrainie. Chiny, jego zdaniem, dążą do utrzymania stabilności i pokoju, a ich polityka zagraniczna koncentruje się na unikaniu eskalacji konfliktów.

Łukaszenka podkreślił, że Chiny starają się pełnić rolę mediatora, który pomaga w rozwiązywaniu sporów pokojowymi środkami, zamiast angażować się w dalszą eskalację. Zauważył, że Chiny utrzymują równowagę w swoich relacjach z Zachodem i Rosją, nie angażując się jednoznacznie po żadnej ze stron. Ich rosnąca potęga gospodarcza pozwala im wpływać na globalne procesy i angażować się w dyplomację, która sprzyja utrzymaniu pokoju i stabilności na świecie.

NATO I SOJUSZ USA-EU

Prezydent Białorusi wyraził krytykę wobec NATO, wskazując, że organizacja ta będzie w przyszłości coraz bardziej agresywna i będzie dążyć do rozprzestrzeniania swojej obecności na Wschód. Jego zdaniem, NATO nie zatrzyma się na Ukrainie, lecz będzie starało się rozszerzać swoją obecność na inne kraje wschodnioeuropejskie i postsowieckie. Zauważył, że w przeszłości istniała możliwość nawiązania bardziej konstruktywnych relacji z Rosją, jednak NATO wybrało konfrontację.

Zdaniem Łukaszenki, sojusz Stanów Zjednoczonych z Unią Europejską jest obecnie w bardzo silnej pozycji, ale jeśli nie dojdzie do równowagi w tych relacjach, może to prowadzić do dalszego zaostrzenia napięć, zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie. Łukaszenka przewiduje, że NATO będzie kontynuować swoją ekspansję i zaangażowanie w konflikty globalne, co może prowadzić do destabilizacji w różnych regionach świata.

DONALD TRUMP

Łukaszenka w wywiadzie wyraził pozytywne opinie na temat Donalda Trumpa, podkreślając jego pragmatyczne podejście do polityki międzynarodowej. Zauważył, że Trump, choć nie zawsze podejmował decyzje, z którymi się zgadzał, wykazywał realizm polityczny, starając się unikać eskalacji konfliktów i utrzymać równowagę w stosunkach międzynarodowych.

Prezydent Białorusi docenił postawę Trumpa wobec Rosji, wskazując, że w przeciwieństwie do innych przywódców, unikał on eskalowania napięć z Moskwą. Łukaszenka odniósł się też do hipotetycznej sytuacji, w której Joe Biden wciąż byłby prezydentem USA, stwierdzając, że „wojna trwałaby bez końca”.

ROLA BIAŁORUSI

Aleksandr Łukaszenka poruszył kwestię roli Białorusi jako „mostu” między Wschodem a Zachodem. Zaznaczył, że Białoruś, jako kraj leżący na styku obu światów, może pełnić stabilizującą rolę, szczególnie w kontekście międzynarodowych napięć. Mimo to podkreślił, że Białoruś nie angażuje się w bezpośrednie rozwiązywanie konfliktów, lecz stara się utrzymać neutralność i budować relacje z różnymi aktorami międzynarodowymi.

Łukaszenka zaznaczył, że choć Białoruś utrzymuje bliskie więzi z Rosją, to również dostrzega wspólne interesy Wschodu i Zachodu w zakresie bezpieczeństwa, handlu i ekologii. Z jego perspektywy, współpraca obu bloków jest kluczowa, aby uniknąć izolacji, która mogłaby zaszkodzić wszystkim. Przywódca Białorusi zaznaczył, że pragnie silniejszych mostów komunikacyjnych, które zastąpiłyby rywalizację współpracą między tymi dwoma stronami.

Mimo tej roli „mostu”, Łukaszenka wyraźnie stwierdził, że nie widzi siebie jako mediatora w konflikcie między Wschodem a Zachodem. Jego zdaniem, Białoruś powinna działać na rzecz stabilności regionu, zachowując suwerenność i niezależność, a także oferować miejsce do dialogu, gdy zajdzie taka potrzeba. Jego kraj ma unikalną pozycję, ale nie zamierza angażować się po żadnej ze stron.

Prezydent Białorusi podkreślił również, że nie warto zbytnio spoglądać w przeszłość. Skupił się na przyszłości, zauważając, że patrzenie wstecz jedynie opóźnia postęp. Choć historia jest ważna, Łukaszenka uważa, że nie powinna dominować w podejmowaniu decyzji politycznych, a kluczowe jest dążenie do przyszłych rozwiązań i rozwoju.

Po zapoznaniu się z treścią wywiadu, nie mogłam oprzeć się uczuciu utraconej szansy. Pomyślałam, że Polska zmarnowała okazję, by wykorzystać swoje strategiczne położenie jako pomost łączący Wschód z Zachodem. Teraz to właśnie Białoruś może przejąć tę rolę, gdyż jej przywódca – w przeciwieństwie do polskojęzycznych polityków – nie jest zacietrzewiony.

Agnieszka Piwar

Łukaszenka dogaduje się z Trumpem, polityka białoruska polskiego rządu zbankrutowała

Łukaszenka dogaduje się z Trumpem, polityka białoruska polskiego rządu zbankrutowała

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/lukaszenka-dogaduje-sie-z-trumpem-polityka-bialoruska-polskiego-rzadu-zbankrutowala


W zaskakującym zwrocie wydarzeń, 12 lutego 2025 roku doszło do bezprecedensowego tajnego spotkania między przedstawicielami Stanów Zjednoczonych a prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Spotkanie, które odbyło się z dala od medialnego rozgłosu, przyniosło natychmiastowe rezultaty w postaci uwolnienia trzech osób, w tym obywatela amerykańskiego.

Głównym amerykańskim negocjatorem był Christopher Smith, zastępca asystenta sekretarza stanu USA, który w tajemnicy przybył na Białoruś, by spotkać się osobiście z Łukaszenką. To pierwsze tak wysokie rangą spotkanie amerykańsko-białoruskie od pięciu lat, co nadaje mu szczególnego znaczenia w kontekście napiętych relacji między oboma krajami.

Największym sukcesem rozmów okazało się uwolnienie trzech osób: obywatela USA, którego tożsamość ze względów bezpieczeństwa nie została ujawniona, oraz dwóch więźniów politycznych, w tym znanego dziennikarza Andrieja Kuznieczyka z Radia Wolna Europa/Radio Liberty. Kuznieczyk spędził w białoruskim więzieniu ponad trzy lata, będąc zatrzymanym w listopadzie 2021 roku na podstawie zarzutów, które międzynarodowa społeczność uznała za politycznie motywowane.

Sekretarz stanu Marco Rubio nie omieszkał podkreślić roli prezydenta Donalda Trumpa w całym procesie, sugerując, że to jego przywództwo przyczyniło się do sukcesu negocjacji. W oficjalnym oświadczeniu Rubio złożył również podziękowania rządowi litewskiemu za wsparcie w całym procesie, co wskazuje na szerszą międzynarodową współpracę w tej sprawie.

Eksperci spekulują, że może to być początek znacznie szerszej inicjatywy dyplomatycznej. Według niepotwierdzonych doniesień, USA i Białoruś mogą pracować nad tak zwanym “wielkim układem”, który przewidywałby uwolnienie większej liczby więźniów politycznych w zamian za złagodzenie sankcji nałożonych na białoruskie banki i sektor potasowy. Taki scenariusz mógłby oznaczać istotną zmianę w dotychczasowej polityce USA wobec reżimu Łukaszenki.

Spotkanie to nabiera szczególnego znaczenia w kontekście geopolitycznym, zwłaszcza biorąc pod uwagę bliskie związki Białorusi z Rosją oraz jej rolę w konflikcie ukraińskim. Potencjalne ocieplenie relacji między Waszyngtonem a Mińskiem mogłoby wpłynąć na układy sił w regionie, choć na razie jest zbyt wcześnie, by mówić o fundamentalnej zmianie w białoruskiej polityce zagranicznej.

Departament Stanu USA wykorzystał moment uwolnienia więźniów, by ponowić wezwanie do uwolnienia pozostałych około 1300 więźniów politycznych przetrzymywanych na Białorusi. To pokazuje, że mimo sukcesu negocjacji, USA nie rezygnują z nacisków na reżim Łukaszenki w kwestii przestrzegania praw człowieka.

Sytuacja ta stawia w szczególnie trudnym położeniu Polskę, która od lat prowadziła jednoznaczną krytyczną politykę wobec Białorusi. Podczas gdy Waszyngton wykazuje gotowość do pragmatycznego dialogu z Mińskiem, polska dyplomacja konsekwentnie tego odmawia o wspiera tak zwaną “białoruską opozycję”, w tym podejrzaną kobietę podającą się za prezydenta Białorusi, Swiatłanę Cichanouską. Zarówno poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości, jak i obecna koalicja pod przewodnictwem Platformy Obywatelskiej, mimo różnic w innych obszarach, zachowały ciągłość tej linii politycznej.

Nagłe ocieplenie relacji na linii Waszyngton-Mińsk może postawić Warszawę w kłopotliwej sytuacji dyplomatycznej. Polska, która dotychczas była jednym z głównych promotorów twardego kursu wobec reżimu Łukaszenki, może zostać zmuszona do rewizji swojego stanowiska. Jest to tym bardziej istotne w kontekście regionalnego bezpieczeństwa i relacji gospodarczych.

Eksperci wskazują, że brak elastyczności w polskiej polityce wschodniej może prowadzić do marginalizacji roli Polski w regionalnych procesach dyplomatycznych. Podczas gdy główni gracze, jak USA, przyjmują bardziej pragmatyczne podejście, sztywne trzymanie się dotychczasowej linii politycznej może ograniczyć pole manewru polskiej dyplomacji w przyszłych negocjacjach dotyczących regionu.

Odwilż na linii USA – Białoruś

Odwilż na linii USA – Białoruś

https://myslpolska.info/2025/02/16/odwilz-na-linii-usa-bialorus/

Amerykanie rozmawiają nie tylko z Rosją. Wysoki rangą urzędnik Departamentu Stanu USA Christoper W. Smith spotkał się w środę z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Jak informuje „New York Times” – jest to pierwszy taki przypadek od pięciu lat.

Bez wątpienia oznacza to wielką zmianę w polityce Stanów Zjednoczonych. Spotkanie Amerykanów z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką odbyło się w Mińsku. Po tych rozmowach doszło do uwolnienia trojga więźniów: Andreja Kuznieczyka, Aleny Mauszuk i amerykańskiego obywatela, którego nazwiska nie ujawniono. Wszyscy uwolnieni zostali przekazani stronie amerykańskiej na granicy z Litwą. Według mediów Stany Zjednoczone są gotowe do złagodzenia sankcji nałożonych na białoruskie banki oraz na eksport potasu, ważnego składnika nawozów, którego Białoruś jest głównym producentem.

Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow i sekretarz stanu USA Marco Rubio podczas rozmowy telefonicznej uzgodnili, że będą utrzymywać regularny kontakt, w tym w ramach przygotowań do rosyjsko-amerykańskiego spotkania na najwyższym szczeblu czyli spotkania prezydentów Władimira Putina i Donalda Trumpa. Kilkadziesiąt godzin wcześniej Rosja potwierdziła, że odbyła się rozmowa między prezydentami Trumpem i Putinem. Siergiej Ławrow powiedział, że jest zaskoczony reakcją świata na rozmowę Putina i Trumpa: „Uważają ją za coś niezwykłego. To była normalna, elementarna rozmowa między dwoma dobrze wychowanymi, uprzejmymi ludźmi”. Rosyjski minister spraw zagranicznych wyraził nadzieję, że rozmowa między przywódcami USA i Rosji otrzeźwi przedstawicieli Zachodu [Unii], którzy zapomnieli, jak prowadzić dialog.

Sekretarz stanu USA Marco Rubio, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz i specjalista od polityki Bliskiego Wschodu Steve Witkoff w najbliższych dniach udadzą się do Arabii Saudyjskiej na rozmowy z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej. Tematem ma być zbliżenie stanowisk na rzecz zakończenia wojny na Ukrainie. Jak podkreśla prasa, nie jest przypadkiem to, że wybrano na miejsce rozmów państwo należące do grupy BRICS.

Specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych do spraw Ukrainy i Rosji gen. Keith Kellogg stwierdził w Monachium, że „Europy nie będzie bezpośrednio przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie”.
Według czterech amerykańskich urzędników, na których powołuje się NBC, administracja Trumpa zasugerowała Ukrainie przyznanie USA praw do eksploatacji 50 proc. metali ziem rzadkich – o czym informuje Interia. Były prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podobno odrzucił amerykańską propozycję, uznając, że nie gwarantuje ona ochrony ukraińskich interesów. Uważa on, że ciągle może liczyć na pomoc krajów Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii. Jest to zaskakujące, ponieważ ukraińscy urzędnicy powiedzieli, że Zełenski od dawna popiera pomysł wymiany „krytycznych zasobów” na dalsze wsparcie USA, nazywając ten pomysł częścią „Planu zwycięstwa” – o czym informowała wspomniana Interia.

Sekretarz obrony Pete Hegseth powiedział w tym tygodniu, że wojska amerykańskie nie zostaną rozmieszczone w Ukrainie w ramach jakichkolwiek gwarancji bezpieczeństwa dla tego kraju. Z kolei Vance stwierdził w czwartkowej rozmowie z „The Wall Street Journal”, że wysłanie wojsk na Ukrainę przez USA „zostanie rozważone”. Konserwatywna prasa w Stanach Zjednoczonych stanowczo opowiada się za pozostawieniem „sprawy ukraińskiej Ukraińcom”.

Łukasz Jastrzębski

Polskojęzyczni szczekacze vs. wybory prezydenckie na Białorusi

Polskojęzyczni szczekacze vs. wybory prezydenckie na Białorusi

Agnieszka Piwar 2025-01-23 https://piwar.info/polskojezyczni-szczekacze-vs-wybory-prezydenckie-na-bialorusi/

Nie jestem psychologiem, przypuszczam jednak, że to zjawisko określa jakaś definicja. Chodzi o zachowanie polskojęzycznych polityków, aktywistów i dziennikarzy prowadzonych na smyczy przez zagranicznych graczy. Z pewnością zdają sobie oni sprawę z tego, że są jedynie miernymi pionkami, których nikt poważny nie szanuje. Swoją frustrację odreagowują więc na przykład na Białorusi.

Żeby odwrócić uwagę od własnej służalczości wobec obcych, pokazują palcem na wschodniego sąsiada i krzyczą, że nie ma tam niepodległości. Najnowszym przykładem jest zachowanie polskojęzycznych senatorów. W celu zagłuszenia własnego poddaństwa, 22 stycznia Senat RP podjął przez aklamację uchwałę dotyczącą zaplanowanych na 26 stycznia wyborów prezydenckich na Białorusi.

Wybory co prawda nie odbyły się jeszcze, ale oni już wiedzą, że na pewno będą fałszowane. Skąd to wiedzą? Od swoich panów z zagranicy, których specjalizacją jest mieszanie w innych państwach.

Swoją drogą, Aleksander Łukaszenka nigdy nie wpuścił na Białoruś fundacji Georga Sorosa. Stąd potężna nagonka na białoruskiego przywódcę.

[Było jeszcze gorzej. Wpuścił, i jak im się przyjrzał, po jakimś roku ich się pozbył. xx]

NA WŁASNE OCZY

Powyższej wiedzy nie wyssałam sobie z palca. Przed laty, jeszcze jako studentka, z ciekawości i niejako w ramach infiltracji przeniknęłam do środowiska, którego zadaniem jest mieszanie w innych państwach. Wystarczyło, że zostałam uczestnikiem pewnego kursu oraz wolontariuszką pewnej organizacji, aby rozeznać co kombinuje sprzedajne towarzystwo za forsę płynącą z Zachodu.

Przechodząc do konkretów, przed laty byłam słuchaczem Akademii Młodych Dyplomatów, organizowanej przez Europejską Akademię Dyplomacji (wcześniej Stowarzyszenie Forum Młodych Dyplomatów) oraz Fundację im. Kazimierza Pułaskiego.

Według oficjalnej informacji AMD to «pogram niezależnej szkoły dyplomacji, prowadzonej przez organizację pozarządową dla kandydatów z różnych państw, chcących przygotować się do przyszłej pracy w służbie dyplomatycznej lub konsularnej».

Od środka zobaczyłam, że z niezależnością nie ma to nic wspólnego, a zamiast uczyć prawdziwej dyplomacji – która oznacza umiejętność zachowania się w trudnej sytuacji tak, aby nikogo nie urazić i osiągnąć zamierzony cel – przeszkalano tam ludzi np. do obalania władzy u sąsiadów. Oczywiście robiono to pod przykrywką niewinnie brzmiącego wydarzenia, któremu miałam okazję przyjrzeć się nieco bliżej.

Będąc słuchaczem Akademii zgłosiłam się jako wolontariuszka do pomocy przy obsłudze międzynarodowej konferencji „Warsaw Regional NGO’s Congress on Civil Society Involvement in Building Democracy” (24-25 marca 2006 rok) organizowanej przy współpracy i pod auspicjami Rady Europy. Dzień wcześniej, 23 marca 2006 roku, FMD otrzymało status organizacji partnerskiej Rady Europy. Przypadek?

Nie sądzę, by był to zbieg okoliczności, że wydarzenie odbyło się tuż po wyborach prezydenckich na Białorusi, które oczywiście wygrał Aleksander Łukaszenka. Warszawska konferencja miała najwyraźniej między innymi stanowić formę szczekaczki wymierzonej w białoruskiego przywódcę.

Organizatorzy ogłosili, że podczas kongresu «potępiono dyktaturę na Białorusi» oraz «wezwano rządy i społeczność międzynarodową do współpracy z siłami demokratycznymi na Białorusi». Delegaci wzięli również udział w demonstracji zorganizowanej w Warszawie «mającej na celu wsparcie białoruskich sił demokratycznych» [czytaj: podżegali do zdrady i odpalenia kolorowej rewolucji].

Doświadczyłam właśnie déjà vu, gdyż przy okazji najnowszej uchwały Senatu RP, przeczytałam komunikat, z którego wynika, że senatorowie są otwarci na rozmowy z białoruskimi zdrajcami własnego kraju. Najwyraźniej tylko z takimi mogą znaleźć wspólny język. W uchwale ujęli to następująco:

«Deklarujemy gotowość do współpracy z reprezentantami społeczeństwa obywatelskiego Białorusi, w szczególności z Radą Koordynacyjną do spraw Przekazania Władzy w Białorusi, którą traktujemy jako białoruski parlament na emigracji».

OLAĆ DEMOKRACJĘ!

Osobiście nie jestem fanką demokracji, więc zawsze mnie dziwiło organizowanie wyborów wśród Białorusinów. Po co to komu? Przecież państwo białoruskie pod rządami Łukaszenki funkcjonuje nieźle i jest bardzo bezpieczne, co także widziałam na własne oczy.

Niedawno odkryłam, że podobnie w tej kwestii myśli Janusz Korwin-Mikke, który na platformie X celnie podsumował białoruski spektakl z wyborami.

«Konkretnie prezydent Białorusi powiedział, że lepsza białoruska dyktatura, niż ukraińska d***kracja. Święta prawda! Tylko dlaczego WEkscelencja co kilka lat urządza wyborcze szopki, składając tym samym hołd bożkowi d***kracji i pozwalając wszelakim warchołom na prowadzenie „agitacji wyborczej” czyli anty-rządowej demagogii? Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B.

Niech WEkscelencja odwoła wybory, ogłosi się dożywotnim Dyktatorem – a jeszcze lepiej: Regentem WX Białoruskiego. Dziedzicznego. I tak rosyjscy politolodzy uważają WEkscelencję za Litwiniuka, czyli przedstawiciela WX Litewskiego. I wtedy nikt nie będzie miał pretensji – gdyż z Prawdą ciężko się walczy. I łatwiej będzie bronić się przed zakusami Rosji – bo kto się zgodzi przyłączyć Rosję do Wielkiego Księstwa? (…)».

Tymczasem już za kilka dni Aleksander Łukaszenka ponownie wygra w cuglach. Pewnie znowu znajdzie się jakaś część niezadowolonych Białorusinów, bo jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Na Zachodzie (chyba już tylko w Polsce będzie komuś się chciało) coś tam pokrzyczą o sfałszowaniu wyników (choć głosów nie liczyli) i na tym się skończy. Euromajdanu w Mińsku nie będzie.

Władze III RP ponownie nie uznają wyborów na Białorusi i ponownie kompletnie nic w ten sposób nie osiągną. Prezydent Andrzej Duda znowu zachowa się jak cham i prostak, bo nie pogratuluje prezydentowi sąsiedniego kraju.

Swoją drogą, niedawno Duda znowu udowodnił, że nie ma pojęcia o dyplomacji. Nie stanął do wspólnego zdjęcia na szczycie klimatycznym w Azerbejdżanie, który zgromadził przywódców z wielu państw świata. Powód? Nie chciał być na fotografii z Łukaszenką.

Zdumiewające, że prezydentowi Polski przeszkadza dyktator zza miedzy, który wsadził za kratki towarzystwo podżegające do obalenia władzy. Tymczasem nie przeszkadza mu przywódca państwa okupującego Palestynę, który jest odpowiedzialny za zamordowanie kilkudziesięciu tysięcy niewinnych mieszkańców Strefy Gazy.

Andrzej Duda nie chce podać ręki prezydentowi sąsiedniej Białorusi, który nieprzerwanie wyraża gotowość do wznowienia dialogu z Polską (co byłoby z korzyścią dla Polski). Jednocześnie ten sam Andrzej Duda publicznie zadeklarował parasol ochronny dla premiera Izraela Binjamina Netanjahu, który jest ścigany za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości.

Czy potrzeba bardziej dobitnych dowodów na to, że Polską nie rządzą Polacy?

Agnieszka Piwar

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Agnieszka Piwar 2024-05-25 piwar.info/polowanie

Premier Donald Tusk wydał zarządzenie, które powołuje komisję ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski w latach 2004-2024. Decyzję w tej sprawie poprzedziła „ucieczka” byłego już sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś. Jego nagły wyjazd z Polski idealnie podgrzał atmosferę i wpisał się w ten cały spektakl.

Reżyser przedstawienia (kimkolwiek on jest) skutecznie zadrwił sobie z naiwnych Polaków. Widzę to nawet po części moich znajomych z mediów społecznościowych, którzy dali się wkręcić. Jakże wielu uwierzyło w łzawą bajeczkę o prześladowanym człowieku, który musiał uciekać z Polski, ponieważ czyhało tu na niego wielkie niebezpieczeństwo. Szmydta bronią najczęściej Polacy, którzy sympatyzują z Białorusią i Rosją. Ślepcy nie dostrzegają tego, że celem akcji jest prawdopodobnie dokręcenie śruby i dobicie relacji między naszymi państwami.

„Uciekinier” na Białoruś, to żaden bohater. Facet robił w Polsce obrzydliwe rzeczy, m.in. babrał się w politycznym szambie czyli tzw. aferze hejterskiej. Zhańbił tym samym sędziowską togę. Co z tego, że potem przyznał się do udziału w akcji i kreował się na sygnalistę. Fakty są takie, że z pełną świadomością brał udział w destabilizacji państwa i nie wziął za to odpowiedzialności. A teraz opowiada za granicą jakie to państwo jest złe. Tymczasem on również przyczynił się do tego zła.

Na Wschodzie też nie jest żadnym bohaterem. Tam wyznają zasadę: «zdradził raz, będzie to robił zawsze». Ale niektórym naiwnym Polakom myślącym ciepło o Wschodzie wystarczyło, aby powiedział kilka miłych słów o sąsiedniej Białorusi, sprzeciwił się wojnie z Rosją i obsmarował rządzących Polską zdrajców. Naiwni Polacy nie dostrzegają, że Tomasz Szmydt też jest zdrajcą. Zdradził zawód sędziego, bo zdecydował się brać udział w brudnych rozgrywkach politycznych mających na celu niszczenie innych osób.

UDAWANA SKRUCHA?

To nie jest tak, jak sugerują niektórzy na Facebooku, że facet zrozumiał swój błąd, a teraz chce to naprawić, dlatego prysnął na Wschód. Były już sędzia na tym samym Facebooku publikuje teraz filmy, z których wynika zgoła co innego. Dla przykładu, siedzi w szlafroku na terenie białoruskiego SPA, szczerzy zęby i obwieszcza z uśmiechem: „Tutaj się mówi: kto dobrze pracuje, ten dobrze wypoczywa”. Po czym wyluzowany zaprasza ministra Sikorskiego do SPA w Mińsku, sugerując z kpiną w głosie, żeby ten też zaznał relaksu, zamiast pchać Polskę do wojny.

Czy tak zachowuje się poważny człowiek, który naprawdę chce walczyć z patologiami państwa?

Cała ta hucpa z „ucieczką” podkręciła atmosferę w Polsce do tego stopnia, że polowanie rozkręca się na całego. Media głównego nurtu grzeją teraz tezę w stylu, że to agent podstawiony/zwerbowany przez Mińsk/Moskwę. Żeby do reszty podzielić nasze narody, minister obrony narodowej zapowiedział uszczelnianie wschodniej granicy. „Przystąpiliśmy do realizacji największej operacji Tarcza Wschód. Od 1945 roku takich umocnień na żadnej z granic nigdy nie było” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.

Rządzący Polską namiestnicy dostali wiatru w żagle. Mają „zielone światło”, by jeszcze bardziej napiętnować każdego kto ośmiela się dążyć do dobrych relacji z Rosją i Białorusią. Bo przecież takich relacji mieć nie możemy, wszak zadaniem rządzących jest wepchnąć nasz kraj do wojny z tymi państwami.

Tymczasem polskie społeczeństwo zdecydowanie wojny nie chce. Świadomość Polaków na temat powagi sytuacji w znacznym stopniu wynika z tego, że w przestrzeni internetowej sporo osób ostrzega przed wpychaniem Polski do konfliktu militarnego z Rosją i Białorusią. Dlatego trzeba Polaków odpowiednio przesterować i przekonać, że wojna to konieczność następnego etapu. Sprawdzoną metodą jest zastraszanie, stąd potrzeba wykreowania wroga, który czai się na nasze bezpieczeństwo i interesy.

W związku z powyższym przedstawiciele partii politycznych wywodzących się z układu okrągłostołowego (a więc jedna banda), widowiskowo obrzucają się wzajemnymi oskarżeniami o powiązania z „ruską agenturą”.

ODWRACANIE UWAGI

Próbkę tego jak będzie wyglądać „merytoryczna” strona komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, zaprezentowała w Sejmie RP posłanka Anna Wojciechowska z Koalicji Obywatelskiej. Grzmiała z mównicy sejmowej oskarżając działaczy Prawa i Sprawiedliwości o wysługiwanie się rosyjskim interesom (dokładnie to samo robią od lat politycy PiS oskarżając przedstawicieli innych partii). By podkręcić atmosferę, wymieniła nawet moje nazwisko.

Wojciechowska gardłowała przed polskojęzycznymi parlamentarzystami, że politycy PiS mają powiązania z Agnieszką Piwar „aktywistką o jawnie prorosyjskich sympatiach”. Chwilę wcześniej wymieniła nazwisko ministra Tchórzewskiego.

Skąd ten wywód posłanki KO? Zapewne zainspirowała się paszkwilem „dziennikarza” tygodnika „Polityka”, który kilka lat temu napisał artykuł pt. „Polityczno-rodzinny tandem z rosyjskim węglem w tle”. Pod tezę powiązał mnie na siłę z Krzysztofem Tchórzewskim, ministrem energii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.

Na czym polegało nasze powiązanie, skoro ministra nigdy nie poznałam? Pismak „Polityki” dokonał następującej „analizy”: Agnieszka Piwar o prorosyjskich sympatiach jeździła kiedyś na Międzynarodowe Motocyklowe Rajdy Katyńskie. Na Rajdy Katyńskie jeździł też kiedyś brat ministra Tchórzewskiego. W związku z tym Agnieszka Piwar ma powiązania z politykami PiS.

Idąc tym tokiem rozumowania, na upartego równie dobrze można zrobić ze mnie amerykańską aktywistkę/agentkę. Kilkanaście lat temu piłam piwo w restauracji na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Towarzysząca mi koleżanka Wiola zauważyła, że obok nas wcina obiad Radosław Sikorski. A zatem, siedziałam blisko ministra spraw zagranicznych, męża Anne Applebaum – Amerykanki żydowskiego pochodzenia. Co znamienne, ich syn ma amerykańskie obywatelstwo i służy w armii USA.

PRAWDZIWE ZAGROŻENIE

Kto by jednak przejmował się tym, że mamy w rządzie ludzi powiązanych rodzinnie z obywatelami innych państw, którzy w dodatku służą w obcym wojsku. Przecież niektórzy mogą, bo tak! Weźmy takiego Władysława Teofila Bartoszewskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który jest posiadaczem paszportu brytyjskiego. Jako obywatel Wielkiej Brytanii jest zobowiązany być wiernym brytyjskiej koronie. A to oznacza, że jest to sprzeczne z polskim interesem.

Co zatem z naszym bezpieczeństwem? Biorąc pod uwagę fakt, że syjoniści z Izraela szykują exodus do Europy Wschodniej i Środkowej, w tym do Polski, to czeka nas najgorsze. Należy więc odnotować, że minister Bartoszewski o zbrodniarzach dokonujących ludobójstwa na Palestyńczykach wyraził się następująco: „Izrael prowadzi wojnę w sposób bardzo cywilizowany i ma prawo do samoobrony”.

A kiedy wymordują do reszty Palestyńczyków i podpalą Bliski Wschód, wtedy uciekną z powrotem do Polin. Kierunek nieprzypadkowy. Przypominam, że przywódca Światowej Organizacji Syjonistów i pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion (1886-1973) urodził się w Płońsku. Ojciec obecnego premiera Izraela Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie.

Tymczasem zawraca się głowę Polakom „ruskimi agentami” i urządza widowiskowe polowanie. A tak naprawdę powinniśmy bać się tego, że przedstawiciel polskojęzycznego MSZ jest nie tylko posiadaczem obcego paszportu, ale publicznie usprawiedliwia najbardziej zbrodniczą armię świata, określając ich sposób działania jako „cywilizowany”.

Faktycznym celem tych ludzi jest bowiem to, abyśmy poszli na rzeź z Rosjanami i Białorusinami, ponieważ chcą zagarnąć nasze państwo tylko dla siebie. Szopki z komisjami odstawiają więc po to, by odwrócić uwagę Polaków od ich kluczowych działań.

Agnieszka Piwar

Przemówienie Prezydenta Łukaszenki na Szczycie klimatycznym COP28 w Dubaju. Nagrodzono owacjami na stojąco.

belta.by-lukaszenko-nagrodzony-owacjami-na-stojaco-pelne-przemowienie-prezydenta-na-szczycie-klimatycznym

https://gloria.tv/post/ePfGEbNdkpxV1w1cbUAWz6j6V

Te słowa Łukaszenki nagrodzono owacjami na stojąco. Pełne przemówienie Prezydenta na Szczycie klimatycznym COP28 w Dubaju

1 grudnia Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko przemawiał na sesji plenarnej Światowego szczytu działań klimatycznych.

Głowa państwa w swoim przemówieniu najwyraźniej odszedł od zaplanowanych tez i dodał swojemu przemówieniu ostrości. W rezultacie słowa białoruskiego przywódcy na sali zostały oklaskiwane (być może z wyjątkiem pierwszych mówców – o nich opowie później Aleksander Łukaszenko). I nie były to już zwykłe oklaski, brzmiące w ramach wdzięczności dla każdego mówcy, – głowa państwa otrzymał owację na stojąco. Oto całe wystąpienie Prezydenta Białorusi.

Panie przewodniczący!

Drodzy uczestnicy naszego forum!

Przede wszystkim chciałbym tradycyjnie podziękować władzom Zjednoczonych Emiratów Arabskich za gościnność i wysoki poziom organizacji tej konferencji. Trudna konferencja, w której wzięło udział więcej głów państw i rządów niż przybyło na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

Dziś my, przywódcy świata, rozmawiamy o przyszłości planety Ziemia – naszego wspólnego domu. Nigdy nie mieliśmy innego domu i nigdy nie będziemy mieć. Rozmawiamy o przyszłości naszych dzieci i wnuków. O przyszłość wszystkich, którzy po nas przyjdą na ten świat.

Reprezentujemy różne kultury, różne systemy wartości, różne cywilizacje. Ale jesteśmy zjednoczeni w obliczu globalnego wyzwania, jakie rzuciła przed nami sama natura.

Klimat się zmienia. Naukowcy formułują najstraszniejsze prognozy. To, że je słyszymy i reagujemy, jest bardzo postępowe. Aby jednak skutecznie przeciwdziałać zagrożeniu, należy uczciwie i otwarcie nazwać jego pierwotne przyczyny.

Przede wszystkim jest to brak poczucia proporcji w pragnieniu geopolitycznej, w tym militarnej (powiedziałbym, przede wszystkim militarnej) wyższości tych, którzy prowokują i podżegają do wojny w różnych częściach planety. A wojny są głównym źródłem brudu na naszym kontynencie. To pragnienie zysku, które zamienia zasoby naturalne w kapitał osobisty i okrada przyszłe pokolenia. Są to próby usunięcia z drogi krajów, które uniemożliwiają im zniewolenie całego świata i zniszczenie, wyciągnięcie soku z ziemi. A czasem wszystko rzekomo w imię zrównoważonego rozwoju (jest taki program w ONZ).

Na mocy Porozumienia paryskiego Białoruś w pełni wywiązuje się ze swoich zobowiązań, a nawet je przekracza. Świadczymy nieocenione usługi ekosystemowe dla naszego kontynentu, zachowując unikalne źródło tlenu – naturalne bagna, lasy, płuca Europy. Rozwijamy energię ekologiczną i jądrową, minimalizując ryzyko zmian klimatycznych.

Paradoksalnie w odpowiedzi otrzymujemy nowe sankcje gospodarcze, bariery w handlu międzynarodowym i ograniczenia w dostępie do technologii. I nie tylko my.

Czas przyznać: zielony program nie ma znaczenia w warunkach konfrontacji. Wymaga poszanowania suwerenności krajów i bezwarunkowej sprawiedliwości.

Nie można wywierać presji na przeciwników politycznych za pomocą sankcji, żądając jednocześnie decyzji kosztownych dla gospodarek narodowych. Decyzje, od których zależy czystość całej atmosfery, wszystkich wód gruntowych i oceanów świata. I jeszcze jedno: jak możemy oczekiwać kosztownych i skutecznych środków ochrony klimatu od krajów i narodów, które wciąż nie podniosły się po ucisku kolonialnym?

W związku z tym Białoruś wzywa wszystkich, którzy zobowiązani są do wzięcia na siebie ciężaru odpowiedzialności historycznej: po pierwsze, wniesienia proporcjonalnego wkładu w rozwiązanie kwestii bezpieczeństwa klimatycznego za wszystkie stulecia bezmyślnego stosunku do przyrody; po drugie, zwiększyć wsparcie dla krajów rozwijających się i krajów o gospodarkach w okresie transformacji; po trzecie, przestać wyrażać „obawy” i zacząć działać w imię ochrony życia na Ziemi.

Prawdopodobnie po raz kolejny się tu zebraliśmy i niestety po raz kolejny wyrazimy nasze obawy. Za tydzień wszystko zostanie zapomniane. Nie mamy moralnego prawa żyć tylko dla siebie. Musimy patrzeć poza horyzont, szanować prawa natury i stworzyć podstawy dla kontynuacji rasy ludzkiej tu i teraz. Na naszej planecie. Nie mamy i nigdy nie będziemy mieć innego domu.

Podsumowując. Wszyscy mówcy, szczególnie mówcy, którzy wypowiadali się tutaj jako pierwsi, byli zaniepokojeni: skąd wziąć pieniądze? Przestańcie. Nawet siedzący tutaj dziennikarz powie wam, skąd wziąć pieniądze. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy przyjrzeć się historii najnowszej. Przykład. Szacuje się, że na zniszczenie Iraku i Afganistanu i przyniesienie „dobra” narodom tych krajów wydano od półtora do dwóch bilionów dolarów. Irak i Afganistan kosztowały agresora około dwóch bilionów dolarów. Obliczcie, ile pieniędzy wydano na ochronę tych krajów? Ile osób zginęło? Tego nie można przeliczyć na dolary. Dziś na Ukrainie trwa wojna. To już nie jest półtora do dwóch bilionów dolarów. Będzie to już kosztować pięć bilionów dolarów, jeśli w najbliższej przyszłości uda się osiągnąć pokój.

Dlaczego dzisiaj w tej części planety nie ma pokoju? Bo ci mówcy, którzy wypowiadali się w czołówce, mówią o pokoju, mówią o utrzymaniu planety w czystości, o opiece nad wnukami, a jednocześnie rozpętali i toczą najstraszliwszą wojnę na planecie.

I na Bliskim Wschodzie, ile będzie kosztować rzeź? A co jeśli wybuchnie na Pacyfiku? To biliony dolarów. Skierujmy ich więc do oczyszczenia planety. I nie będziecie musieli szukać, jak to mówimy, „w rogach”, te pieniądze.

Zebraliśmy się tutaj, aby po raz kolejny wyrazić nasze obawy. A ci, którzy wypowiadali się tutaj w czołówce, „zatroskani o swoje wnuki”, to ci, którzy toczą te wojny. A wojny są strasznym zanieczyszczeniem planety. Zatrzymajmy to. Dlatego najważniejsze jest to, abyśmy nauczyli się mówić mniej słów, a robić więcej.

Rozumiem: jeśli przyjmiemy jakąś deklarację lub memorandum, jak to zawsze robimy, jest mało prawdopodobne, że cokolwiek osiągniemy. Jak mówili tu przedmówcy, 80% brudu na planecie pochodzi z 20 wiodących państw. Nie zapisujmy obaw w naszej deklaracji, Panie przewodniczący, ale żądajmy, aby ograniczyli emisję do atmosfery przynajmniej o połowę. Nie zrobimy tego. Dlaczego więc się zebraliśmy? To są pieniądze, prawdziwe pieniądze. 10 bilionów dolarów, które możemy, powstrzymując wojny, przeznaczyć na oczyszczenie naszej planety.

I podejmijmy działania. Jeśli nie zaczniemy działać, natura zmusi nas do życia według jej praw.

Dziękuję.

Zapora na granicy z Białorusią mało skuteczna? Raport Straży Granicznej.

Zapora na granicy z Białorusią mało skuteczna? Wyciekł raport Straży Granicznej

SG zapora-z-bialorusia-malo-skuteczna

29.09.2023

Krynki, 25.06.2023. Zapora na granicy polsko-białoruskiej w miejscowości Krynki, 25 bm. (sko) PAP/Artur Reszko
Krynki, 25.06.2023. Zapora na granicy polsko-białoruskiej w miejscowości Krynki, 25 bm. (sko) PAP/Artur Reszko

Zapora na granicy z Białorusią ma dawać jedynie złudne wrażenie, że nasza granica jest dobrze chroniona. Według raportu Straży Granicznej, który wyciekł, sforsowanie zapory jest dziecinne proste i udało się to już 13 tys. nielegalnych imigrantów.

Według wewnętrznych raportów Straży Granicznej, do których miała dotrzeć „Gazeta Wyborcza”, zapora postawiona na granicy z Białorusią zatrzymuje jedynie 60 proc. nielegalnych migrantów, zakładając, że każdy z nich podejmuje tylko jedną próbę sforsowania jej.

Jednego lipcowego dnia miał paść rekord, gdy zaporę pokonało ok. 300 migrantów, z których 160 nie udało się później wyłapać i przedostali się w głąb Rzeczpospolitej.

Sytuacja miała się poprawić, gdy do obrony granic oddelegowane zostało wojsko.

Mur na granicy polsko-białoruskiej żadnym cudem techniki nie jest. Zaporę można sforsować m.in. przecinając ją zwykłym ręcznym brzeszczotem do metalu, wyginając lewarkiem samochodowym lub podkopując się pod nią.

Od stycznia do połowy września 2023 r. zaporę miało sforsować 12 971 ludzi, których nie udało się potem złapać.

Zawodzić ma m.in. system elektronicznych wskazań na murze. Teoretycznie jest to dobry pomysł, a w rzeczywistości prowadzi do chaosu informacyjnego, bo białoruskie służby specjalnie uderzają na zaporę w kilku miejscach, by rozproszyć Polaków.

Straż Graniczna ponoć wyciąga już wnioski z raportu, który wyciekł. Po pierwsze – zwiększona ma zostać liczba kamer, a po drugie, poprawiona ma zostać jakoś drutu żyletkowego na murze. Poprawiona ma także zostać droga techniczna, którą pogranicznicy udają się w miejsce, z którego dostali sygnał.

Dwie strony medalu

Dwie strony medalu

Izabela Brodacka

Wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kachka *) postawił ultimatum – w przypadku przedłużenia embarga Ukraina uda się po pomoc do Światowej Organizacji Handlu (WTO). 


24 sierpnia w Dzień Niepodległości Ukrainy odbyła się premiera filmu Dowbusz. Jest to historia osiemnastowiecznego opryszka, który wsławił się mordowaniem polskiej szlachty.

Dobrze widać, że zadekretowana miłość polsko ukraińska już się zaczyna sypać. Nie da się po prostu ukryć, że narodowa tożsamość Ukraińców została zbudowana na walce z Polakami. Bohaterem narodowym Ukrainy jest Bogdan Chmielnicki, który na mocy ugody w Perejasławiu spowodował oddanie Ukrainy pod władzę cara. Innym najsłynniejszym bohaterem Ukrainy jest Stefan Bandera, który jako lider OUN przez całe życie walczył z Polakami. Za tę działalność został przez sądy Rzeczpospolitej skazany na karę śmierci zamienioną na dożywocie.

Pewien dowcipniś słusznie zauważył, że Konrad Mazowiecki sprowadzając do Polski trzystu Krzyżaków stworzył problem, z którym Polska borykała się przez trzysta lat i zapytał przez ile lat będziemy się borykać z problemami, które stworzono sprowadzając do Polski dwa miliony Ukraińców? Ukraińcy posiadają „ gen antypolski” pisze Paweł Sonisz w „Warszawskiej Gazecie”. 

Spróbujmy wyjaśnić jakie są tego przyczyny. Rzeczpospolita wielonarodowa była to rzeczpospolita szlachecka. Właścicielami ziemi byli Polacy a chłopami pańszczyźnianymi, a potem robotnikami najemnymi „ tutejsi” czyli rdzenna ludność zamieszkująca tereny dzisiejszej Białorusi oraz Ukrainy. Białorusini zdobyli świadomość narodową anektując niejako polską arystokrację i uważając ją za własną elitę.

Znam bardzo dobrze stosunki na Białorusi, bywałam tam po ustąpieniu sowieckiej władzy wiele razy i nie ulegnę obowiązującej, całkowicie fałszywej narracji. Po 89 roku Polska wybrała sobie Białoruś na tę żabę z bajki  Jean de La Fontaine’a, która ma się nas bać. Można sądzić, że widzenie tego kraju leczyło nasze narodowe kompleksy.

Przez całe lata zupełnie niezgodnie z prawdą przedstawiano Białoruś jako obraz nędzy i rozpaczy. Miały tam panować bieda, zacofanie, brud i terror. Gdy ktoś chciał skrytykować jakiś polski obyczaj zadawał retoryczne pytanie: „czy jesteśmy na Białorusi?” Prawda była zupełnie inna i trudno uwierzyć, że nie znali jej politycy i dziennikarze.

Na Białoruś można było się  wybrać bez najmniejszych kłopotów i bez trudu sprawdzić jak wygląda ten kraj i jakie panują tam stosunki. Prawda jest taka, że po wielu latach sowieckiego terroru i faktycznej nędzy Łukaszenko postawił kraj na nogi. Odbudował miasta, cerkwie, kościoły katolickie i liczne polskie arystokratyczne siedziby. W tym Nieśwież, Mir, pałacyk Ogińskiego – Zalesie i dwór Mickiewicza w Zaosiu koło Nowogródka.  Zbudował szosy.

Rektor pięknie odrestaurowanego i działającego seminarium w Pińsku mówił mi żartobliwie, że codziennie modlą się o zdrowie batiuszki. Najważniejsze jest jednak, że Białorusini są niezwykle życzliwi wobec Polaków, całkowicie pozbawieni resentymentów wobec dawnych klas wyższych. To Białoruś należało „ zagospodarować”  i nawiązać z nią poprawne stosunki. Nieustanne wtrącanie się Polaków w sprawy obcego państwa, popieranie operetkowej opozycji i udział w próbach obalenia reżimu Łukaszenki dało spodziewany rezultat. Batiuszka „odwinął się” i pokazał jak łatwo jest destabilizować życie sąsiedniego kraju. Bardzo długo, lawirując jak mógł, łasił się do Polski. Teraz (nadal lawirując) przeszedł na stronę wroga. Można powiedzieć, że został wepchnięty w łapy Putina i raczej nie ma od tego odwrotu.

„Tutejsi” z Ukrainy to zupełnie inna historia. Kozacy mieli swoją arystokrację, swoją hierarchię społeczną i sprowadzanie ich do roli chłopów pańszczyźnianych czy służby nie mogło być  przez nich akceptowane. Ich świadomość narodowa, opierała się na walce z dominacją polskich panów prowadzonej właściwymi im okrutnymi metodami. Żądanie aby Ukraińcy wyrzekli się swoich narodowych bohaterów, którzy dla nas są zwykłymi zbrodniarzami ma taki sens jaki miałoby żądanie aby Polacy uznali za zbrodniarza na przykład Jagiełłę.

Zauważmy, że kolaboracja z Niemcami w czasie II Wojny Światowej dawała Ukrainie złudną nadzieję na wybicie się na niepodległość. Podobne motywy kierowały niektórymi naszymi góralami którzy dali się wciągnąć w koncepcję  Goralenvolk, bo nie akceptowali pańskiej Polski. Góralska przyśpiewka mówiła:  „Hej panowie, panowie, będziecie panami, ale nie będziecie przewodzić nad nami”, a Wacław Krzeptowski przekonywał, że Niemcy wyzwolą górali spod niewoli „panów”

Jeszcze bardziej absurdalne jest wymaganie aby Polacy  zapomnieli o ludobójstwie na Wołyniu i udziale ukraińskich formacji po stronie hitlerowców w rzezi Woli.

Nie jest możliwe napisanie synkretycznej historii podobnie jak niemożliwe jest stworzenie synkretycznej religii.

Dobrym przykładem jest niepowodzenie prezydenta Indonezji Suharto w zrealizowaniu podobnej koncepcji. Opisuje to Sławomir Stoczyński w niedawno wydanej, bardzo ciekawej książce „Indonezja kraj kontrastów i paradoksów”, którą wszystkim gorąco polecam. Otóż w 1945 roku po uzyskaniu przez Indonezję niepodległości państwowej prezydent Suharto oparł próbę zbudowania silnego państwa na dwóch koncepcjach. Jedną z nich była idea transmigracji czyli przenoszenia ludności z terenów przeludnionych, głównie z Jawy na inne wyspy. Drugą- był synkretyzm religijny i kulturowy czyli idea połączenia różnych systemów wierzeń i obyczajów. Obydwie te idee poniosły całkowitą klęskę. Kiedy w 1998 roku upadła dyktatura Suharto w Indonezji zawrzało. Krwawe bratobójcze walki, wywołane próbą wcielania w życie pomysłów Suharto trwały przez trzy lata. Zakończył je rozejm podpisany w 2002 roku. 

Wniosek jest prosty. Wszelkie próby stworzenia wspólnoty dwojga narodów (narodu ukraińskiego i polskiego) przy ich wielkiej odległości kulturowej i historycznej skazane są na niepowodzenie. Co nie znaczy, że nie należy dbać o poprawne stosunki między tymi krajami. Pomagać też można ale rozsądnie.

============================

*) mail:

od tej angielszczyzny:

“Wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kachka postawił ultimatum…”
nie żaden Taras Kachka tylko …wa mać KACZKA!!!
Тарас Андрійович Качка
myślałem, że “iż Polacy nie gęsi…”, ale widać byłem w “mylnym błędzie”, BO NAWET NIE GĘSI, A KACHKI!.

Kara śmierci za zdradę Białorusi.

Kara śmierci za zdradę Białorusi. Polski prawnik komentuje.

Oprac. Agnieszka Piwar bibula

Wszystkie osoby publiczne na Białorusi, w tym urzędnicy i wojskowi, w przypadku popełnienia przestępstwa będą sądzeni według nowego prawa, które przewiduje m.in. karę śmierci za zdradę stanu. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podpisał odpowiednią ustawę 9 marca 2023 roku. Ustawę o zmianie odpowiedzialności karnej za ekstremizm i antypaństwową działalność jeszcze w grudniu u.br. przyjęła w pierwszym czytaniu Izba Reprezentantów Białoruskiego Zgromadzenia Narodowego.

Szczegóły nowej ustawy przekazała państwowa agencja prasowa BelTA. Kara śmierci grozi za zdradę i działalność ekstremistyczną (terroryzm). Za szereg przestępstw o ​​charakterze antypaństwowym przewidziana jest dodatkowa kara w postaci grzywny do 50 tysięcy jednostek podstawowych (ponad 650 tys. USD). Środek ten ma na celu zapewnienie bezwarunkowego naprawienia szkody wyrządzonej takimi czynami oraz pozbawienie sprawców środków do kontynuowania przestępczej działalności.

Jednocześnie przewiduje zwolnienie z odpowiedzialności karnej osób, które przygotowywały się do ataku na instytucje korzystające z ochrony międzynarodowej lub do popełnienia sabotażu, ale zaniechały swoich zamiarów i pomagały w zapobieganiu tym przestępstwom.

O komentarz w tej sprawie poprosiłam mec. Pawła Czugę, adwokata specjalizującego się m.in. w prawie karnym. «Wprowadzenie na Białorusi kary śmierci za zdradę stanu potwierdza, że prezydent Łukaszenka jest poważnym politykiem, który wyciągnął wnioski z próby realizacji tzw. kolorową rewolucji, która miała miejsce w latach 2020-2021» – uważa polski prawnik.

Mec. Czuga uzasadnia to następująco: «Każde cywilizowane lub (celowo używam alternatywy rozłącznej) poważne państwo w taki sposób penalizuje wszystkie przestępstwa, które godzą w istnienie i funkcjonowania aparatu państwowego. Zanim ktoś w Polsce podniesie głos oburzenia, polecam zapoznać się z prawodawstwem naszego największego „sojusznika”, tj. USA. (prawo federalne przewiduje karę śmierci za szpiegostwo i terroryzm).

Co więcej, minister bezpieczeństwa wewnętrznego Izraela Itamar Ben Gwir zapowiedział w styczniu tego roku, że zaproponuje ustawę pozwalającą na stosowanie kary śmierci wobec terrorystów.»

Absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim nawiązał ponadto do polskiego kodeksu karnego. «Także w Polsce w najbliższym czasie najprawdopodobniej zaostrzone zostaną kary za szpiegostwo. Wiosną 2022 r. Ministerstwo Sprawiedliwości zaprezentowało projekt dotyczący sankcji za działalność wywiadowczą. Obecnie kara za udział w działalności obcego wywiadu (art. 130 § 1 Kk) wynosi od roku do 10 lat więzienia. Po wejściu w życie nowych przepisów będzie to od 5 do 25 lat więzienia. Za szpiegostwo polegające na udzielaniu obcemu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej (art. 130 § 2 Kk) grozi dziś od 3 lat więzienia; po zmianach od 8 lat więzienia albo nawet dożywocie. Za kierowanie i organizowanie działalności obcego wywiadu na terenie Polski (art. 130 § 4 Kk) będzie grozić kara od 10 lat więzienia oraz dożywocie; obecnie od 5 lat lub 25 lat więzienia.»

Co to może oznaczać? «W mojej (i nie tylko) ocenie (i ku mojemu przerażeniu) jesteśmy w fazie pełzającej wojny a zmiany w prawodawstwach zaostrzające sankcje karne za przestępstwa zdrady stanu są jej preludium. Akurat w tym wypadku – chciałbym się mylić» – przestrzega mec. Czuga.

Przypomnijmy, Białoruś jest jedynym państwem w Europie, gdzie wykonuje się karę śmierci. Artykuł 24. Konstytucji Białorusi mówi: «Każdy ma prawo do życia. Państwo chroni ludzkie życie przed wszelkimi nielegalnymi ingerencjami. Kara śmierci, dopóki nie zostanie zniesiona, może być stosowana zgodnie z prawem jako wyjątkowy środek karny za szczególnie ciężkie przestępstwa i tylko na podstawie wyroku sądu.»

Białoruskie prawo wywołuje spore kontrowersje na Zachodzie. Liberalne media i europejscy politycy prześcigają się w krytykowaniu Białorusinów niemal w każdej dziedzinie. Oponentom wyraźnie nie podoba się fakt, że Białorusini urządzają własne państwo po swojemu (a nie pod dyktando z zewnątrz). Wystarczy wspomnieć o ubiegłorocznej nowelizacji Konstytucji Republiki Białoruś.

27 lutego 2022 roku obywatele Białorusi w specjalnym referendum zdecydowali o zmianach w Konstytucji swojego państwa. Projekt poprawek i uzupełnień był wcześniej konsultowany ze społeczeństwem. Każdy mógł się wypowiedzieć, przesłać uwagi i zaproponować zmiany. Co znamienne, wśród proponowanych zmian było zniesienie kary śmierci. Okazało się jednak, że społeczeństwo białoruskie nie było gotowe na taką zmianę i w większości opowiedziało się za pozostawieniem kary śmierci.

Jak Łukaszenka broni gospodarki przed „zachodnim biznesem”.

Polski biznesmen: Białoruskie KGB przychodzi do nas na wywiady. Pyta, czy nie jesteśmy nękani.

[na podst.: https://www.money.pl/gospodarka/polski-biznesmen-bialoruskie-kgb MD]

Aleksandr Łukaszenka wszedł na ścieżkę wojenną z zachodnim biznesem. Zapowiedział, że ten, kto wywiezie z kraju maszyny, straci je. A ten, kto będzie działał na szkodę swojej firmy – straci firmę.

– Funkcjonariusze białoruskiego KGB już od dłuższego czasu regularnie odwiedzają nasze przedsiębiorstwo, ale te wizyty są mniej traumatyczne niż kontrole polskiej skarbówki – mówi z gorzkim uśmiechem polski biznesmen, którzy prowadzi interesy na Białorusi.

Opisuje, że wizyty KGB mają na celu sprawdzenie, czy wszystkie maszyny stoją na swoim miejscu, czy firma płaci na czas swoim pracownikom oraz swoje zobowiązania wobec państwa, a także – co ciekawe – czy nie jest ona nękana przez różnych spekulantów, którzy chcieliby ją odkupić.

Zagranicznych inwestorów na Białorusi za doprowadzenie firmy do upadku lub działania zmierzające do jej likwidacji czekają poważne konsekwencje. Na przykład wymiana dotychczasowych menedżerów na zarząd komisaryczny złożony z przedstawicieli lokalnych oraz centralnych władz Białorusi czy pełna nacjonalizacja, czyli konfiskata majątku.

Łukaszenka: maszyny zostają w kraju

Umożliwia to opublikowana w nocy 6 stycznia 2023 r. ustawa o “Konfiskacie mienia” przyjęta przez białoruskie Zgromadzenie Narodowe jeszcze w grudniu. Jest żywą kalką przepisów obowiązujących w Rosji, przyjętych w 2022 r.

Już w ubiegłym roku Aleksandr Łukaszenka zapowiedział przedsiębiorcom – zarówno tym białoruskim, jak i zagranicznym – że ten, kto będzie próbował wywieść z Białorusi maszyny, straci je – przypomina Kamil Kłysiński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Teraz te zapowiedzi stały się obowiązującym prawem, a podmioty z “państw nieprzyjaznych, w tym Polski” – jak określono w ustawie zachodnie firmy – muszą mieć się na baczności.

Ich postawa wobec reżimu jest bowiem nieustannie monitorowana i indywidualnie oceniana. A że Białoruś jest krajem zinformatyzowanym – państwo wie o nich wystarczająco dużo.

Od zagranicznych firm oczekuje się przede wszystkimzachowania neutralności: nieangażowania się w bieżące sprawy polityczne, niewspierania opozycji, powstrzymania się od publicznej krytyki tamtejszej władzy – wylicza Kamil Kłysiński.

Dodaje, że od tego, czy biznesmeni pozostaną bierni, zależy los ich firm. Łukaszenka pokazał już w przeszłości nie raz, że prywatna własność nie jest dla niego żadną świętością. Państwo odbierało już przedsiębiorcom firmy, również bez “żadnego trybu”.

Sankcje działają, ale…

Na razie – jak ocenia polski biznesmen, z którym rozmawiał money.pl – poza nowymi przepisami i kontrolami z KGB nie ma innych niepokojących działań ze strony białoruskich władz.

Łukaszence zależy, by ludzie mieli zapewnioną pracę, by zagraniczne firmy działały i płaciły tam podatki oraz by zagraniczny kapitał nie wyciekał z kraju – mówi nasz rozmówca.

Przypomnijmy, że na władze w Mińsku Komisja Europejska nałożyła sankcje zarówno w związku ze sfałszowanymi wyborami prezydenckimi w 2020 r., prześladowaniem opozycji politycznej, jak i wspieraniem Rosji w wojnie w Ukrainie.

Obejmują one kilkadziesiąt osób uznanych za niepożądane w UE, kilkanaście firm, którym zamknięto drzwi do Europy, a także kilka białoruskich banków, które zostały odcięte od systemu SWIFT. Obowiązuje również całkowity zakaz dostarczania na Białoruś euro.

Polski biznesmen, pytany o to, czy – w związku z już wprowadzonymi na Białorusi sankcjami – ma problemy z dokonywaniem tam transakcji bankowych, mówi, żejeśli chodzi o transakcje w euro, to przez bank, który nie jest na czarnej liście, przelewy przechodzą bez zakłóceń.

Według niego na Białorusi nie ma również większych problemów z nabyciem walut. Są one dostępne i nie są limitowane. Czy tak pozostanie, nie wiadomo.

Komisja Europejska – ustami Ursuli von der Leyen – zapewniała niedawno, że kolejny, dziesiąty już pakiet sankcji na Rosję obejmie również jej pomocników: Białoruś i Iran. Kilka dni później ukazały się jednak sensacyjne doniesienia dziennikarza Radia Svaboda, Rikarda Jozwiaka, że Ukraina oręduje w Komisji Europejskiej za tym, by Białoruś nie była objęta nowym pakietem sankcji.

W dziesiątym pakiecie, którego treść utrzymywana jest na razie w tajemnicy, ma być mowa m.in. o odcięciu wszystkich banków na Białorusi od systemu SWIFT. W ubiegły poniedziałek zapytaliśmy Komisję Europejską o te doniesienia, ale do czasu publikacji tekstu odpowiedź z Brukseli nie przyszła.

Wojna się skończy. Trzeba żyć dalej

Dlaczego władze w Kijowie miałyby bronić Białorusi? Kraju, z którego w ich kierunku wystrzeliwane są rosyjskie rakiety? Według Rikarda Jozwiaka Ukraina w ten sposób chce trzymać Białoruś z daleka od wojny, licząc, że w zamian Białorusini nie wesprą Rosjan i nie zaatakują ich od północy.

Okazuje się jednak, że jest jeszcze jeden istotny powód, który może tłumaczyć taką strategię Ukrainy. Jest nim gospodarka. W połowie 2022 r.wymiana handlowa pomiędzy Ukrainą a Białorusią została wstrzymana. Tracą na tym zarówno ukraińskie, jak i białoruskie firmy.

Giennadij Czyżikow, przewodniczący Izby Przemysłowo-Handlowej Ukrainy, w wywiadzie udzielonym kilka dni temu Radiu Svoboda podkreślał, że wielkość handlu ukraińsko-białoruskiego sięgała pod koniec 2021 r. 7 mld dol., z czego białoruski eksport to ponad 5 mld dol.

– To prawda, że Białoruś więcej zarabiała na dostawach dla Ukrainy niż Ukraina na handlu z Białorusią. Ale ukraińskie przedsiębiorstwa sprzedawały na rynek białoruski gotowe produkty, a nie surowce, jak to robiły firmy białoruskie – mówił Czyżikow.

Dodał, że od połowy ubiegłego roku handel ten bardzo wyhamował. Część przedsiębiorców nadal próbowała ratować podpisane umowy za pomocą platform zorganizowanych na zachodniej granicy Białorusi, gdzie produkty były dostarczane i przeładowywane do transportu przez europejskich przewoźników.

Jednak coraz trudniej było go odprawić w urzędzie celnym Ukrainy – na produkty białoruskie nie stosuje się zerowych stawek celnych przy imporcie z terytorium Polski. Ponadto Ukraina wypowiedziała umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania.

– Produkty białoruskie były bardzo dobrze znane na rynku ukraińskim – są to maszyny, trolejbusy, produkty rolne i nawozy, z kolei ukraińskie produkty to stopy żelaza, i produkty rolne – wyliczał Czyżykow.

Teraz ukraińskie firmy coraz częściej zwracają się do sądów, by te zobowiązały białoruskich producentów i dostawców do zwrotu przekazanych im pieniędzy za produkty, których nie otrzymali. Sprawy sądowe liczone są w setkach tysięcy i milionach dolarów, zarówno w dużych przedsiębiorstwach, jak i dziesiątkach tysięcy w małych firm – podał Czyżykow.

Ukraiński biznes uważa, że udział Białorusi w wojnie spowodowałby, że po zakończeniu działań militarnych w Ukrainie wznowienie wzajemnych relacji gospodarczych byłoby bardzo trudne. Obie strony bardzo by na tym straciły.

Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

==============================

mail:

Każdy normalnie myślący człowiek, po tych informacjach, stwierdzi, że 
tak powinien zachować się  przywódca kraju który chroni jego gospodarkę 
przed złodziejską prywatyzacją. My, Polacy doświadczamy tego procederu 
od przeszło 30 lat./ Ostatnimi czasy- wyhamowano, bo nie ma już  za 
wiele do grabienia./ Firmy zachodnie /przedstawiciele korporacji/ 
przebierają nogami jakby tu dorwać się do zasobów na Białorusi. A 
najważniejszym z nich jest czysta, słodka woda. Tu nie chodzi o żadną 
demokrację ale o możliwość ograbienia kraju z bogactw naturalnych. 
Dziwić się Łukaszence, że gotów nawet zawierać pakt z diabełkiem a nie 
oddawać się w łapska samego Lucyfera.?!

Co nam z tego, że mamy “nowoczesność w zagrodzie” jak już prawie nic do 
nas nie należy?! I nic od nas też już nie zależy!

MK

Dzisiejsza Białoruś – wyjazdy polecam.Miło i tanio.



“Łukaszenka znosi wizy dla Polaków, a (anty)polskie MSZ zaleca „unikania podróży na Białoruś”

Zamiast aplauzu i rozkręcenia turystyki do odwiedzenia dzisiejszej Białorusi i pięknych ziem b. Rzeczpospolitej, (anty) polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, zaleca „unikanie podróży na Białoruś”, bo „jest to państwo, które czynnie wspiera rosyjską agresję na Ukrainę” – powiedział wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.Czynna wrogość władz polskich wobec sąsiada wyciągającego rękę w geście dobrej woli, jest kolejnym przykładem, że rządy w Warszawie – a obecny rząd PiS-u w szczególności – konsekwentnie prowadzą politykę skłócającą się ze wszystkimi bliższymi i dalszymi sąsiadami i nie potrafią ułożyć sobie dobrosąsiedzkich i partnerskich relacji.

(Relacje służalcze z proamerykańskim i neonazistowskim rządem w Kijowie potwierdza tylko tę normę, a ta bezwolność przyczynia się już teraz do tworzenia Piątej Kolumny ukraińskich potomków nazistowskich zbrodniarzy, zapuszczających korzenie w Polsce.)”

MK

============================

MD: Tam przyjaźnie, pięknie, tanio, a Polacy tam mieszkający łakną kontaktów z rodakami. Białorusini też…

===============================

Ewa Rzeuska

Szanowni Państwo,

dzięki decyzji Pana Prezydenta Łukaszenki, Polacy mogą uciekać na Białoruś z psychiatryka KL ukroPolin – na Białorusi jest spokój i ceny dla ludzi, około 2 zł. za litr paliwa !

Jak to możliwe, skoro tam jest zbrodniczy reżim, a u nas demokratyczny raj ?

A do tego, na Białorusi jest czysta woda – nie w posiadaniu braci z Izraela – oraz zdrowa żywność i przemysł narodowy, którego globaliści nie zdołali przejąć !

Co za bezczelny reżim )))

=====================

podam wam aktualne ceny:

Benzyna litr 2.78zł

masło 250gr 2.80

1kg sera żółtego 10.30

bochenek chleba 1.30

0.5L wódki 40% 12zł

1kg szynki bez konserwantów 15zł

Białoruś zniosła wizy dla Polaków. Skandaliczny komentarz rzecznika tut. „rządu”.

W kwietniu władze Białorusi wprowadziły możliwość bezwizowego wjazdu dla obywateli Litwy i Łotwy.

Nie zakładamy dobrej woli ze strony białoruskiej” – bezczelnie pisze rzecznik warszawskiego MSZ.

Na podst.: https://nczas.com/2022/06/30/lukaszenka-zniosl-wizy-dla-polakow-nie-zakladamy-dobrej-woli-ze-strony-bialoruskiej/

Państwowy Komitet Graniczny (GPK) w Mińsku poinformował, że Białoruś znosi wizy dla obywateli Polski od 1 lipca do końca roku. W przypadku przejazdu przez ten kraj tranzytem nadal potrzebna będzie wiza. GPK napisał, że decyzję o czasowym zniesieniu wiz podjął Alaksandr Łukaszenka w celu „podtrzymania relacji dobrosąsiedzkich”. Wcześniej podobne decyzje podjęto wobec obywateli Litwy i Łotwy.

W komunikacie białoruska straż graniczna uściśla, że zniesienie obowiązku wizowego obowiązywać będzie od 1 lipca do 31 grudnia włącznie. Osoby podróżujące na Białoruś będą mogły przekroczyć granicę na przejściach granicznych z Polską. Nie ma ograniczeń, dotyczących częstotliwości takich wizyt, jednak w ciągu roku kalendarzowego liczba dni spędzonych na Białorusi nie może przekroczyć 90.

Podróżni z Polski mogą poruszać się po całym terytorium kraju, włącznie ze strefą przygraniczną po uprzednim ustnym poinformowaniu o tym straży granicznej. By przekroczyć granicę, oprócz ważnego paszportu należy mieć przy sobie ubezpieczenie medyczne oraz zieloną kartę, jeśli jedzie się samochodem. Nie jest potrzebny test na COVID-19.

Wyjaśniono również, że osoby, które podróżują przez Białoruś tranzytem, muszą mieć wizę. Dotyczy to także osób, które jadą do tego kraju, by złożyć wniosek o pobyt czasowy, otrzymanie obywatelstwa lub w celu podjęcia pracy lub nauki. Po przybyciu na Białoruś w ciągu 10 dni należy przejść procedurę meldunku.

W kwietniu władze Białorusi wprowadziły możliwość bezwizowego wjazdu do tego kraju dla obywateli Litwy i Łotwy. Początkowo obowiązywał on miesiąc, a następnie został przedłużony do końca roku. Litewskie i łotewskie MSZ, po zakomunikowaniu tej decyzji przez stronę białoruską, ponowiły zalecenie, aby „obywatele ich krajów nie podróżowali na Białoruś”.

————————————-

A poniżej – w imieniu rządu [!!!] – ten niedo- rzecznik Jasina:

Obywateli Polski nadal obowiązuje zalecenie, aby unikać podróży na Białoruś. Nie zakładamy dobrej woli ze strony białoruskiej” – skomentował informacje o czasowym zniesieniu przez Białoruś wiz dla Polaków rzecznik MSZ, „sługa narodu ukraińskiego”, Łukasz Jasina.

„Biorąc pod uwagę dotychczasową i trwającą politykę Aleksandra Łukaszenki wobec Polski i Polaków podchodzimy do wszelkich jego oświadczeń, nawet takich, z dużą ostrożnością i nie zakładamy istnienia dobrej woli. W stosunku do obywateli Polski obowiązuje nadal, od kilku miesięcy zalecenie, by unikać podróży na Białoruś” – przekonywał w czwartek Jasina.

===============

Uważam to oświadczenie, jak i taką politykę, za szkodliwy dla Polski skandal. Mirosław Dakowski.

Stwórzmy własne relacje z Białorusią

Agnieszka Piwar https://www.bibula.com/?p=134572

Ormianie obok Azerów, Rosjanie obok Polaków i Ukraińców, Żydzi obok Palestyńczyków – bez demonstrowania animozji. To niecodzienne zjawisko było mi dane zobaczyć podczas XIII Republikańskiego Festiwalu Kultur Narodowych w Grodnie. O wydarzeniu pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu i od razu zapragnęłam poczuć jego klimat. Okazja trafiła się w tym roku.

Dzięki otwartości strony białoruskiej (akredytację prasową i wizę otrzymałam błyskawicznie), jako dziennikarka „Myśli Polskiej” mogłam pojechać do naszych wschodnich sąsiadów, by w dniach 3-5 czerwca A.D. 2022 uczestniczyć w imprezie, która – śmiem przypuszczać – nie ma sobie równych na całym świecie.

Wyprawie towarzyszyły mi początkowo pewne obawy, wszak ubiegłej jesieni napięcie między naszymi państwami sięgnęło zenitu. W pamięci miałam niepokojące obrazki z polsko-białoruskiej granicy, gdzie do Unii Europejskiej próbowali nielegalnie wedrzeć się migranci z Bliskiego Wschodu i Afryki, którzy wcześniej zostali wpuszczeni na Białoruś. Strona polska twardo wówczas broniła granicy Strefy Schengen. Stanęło na tym, że rząd RP wydał krocie z kieszeni polskich podatników, by postawić mur na granicy z Białorusią. Okazuje się, że to zupełnie niepotrzebna inwestycja. Migranci jakby wyparowali. Najprawdopodobniej większość z nich skorzystała z okazji i wślizgnęła się do UE, gdy Polska bez opamiętania zaczęła wpuszczać przybyszy z Ukrainy.

Do Grodna wyruszyłam bezpośrednim autobusem z Warszawy. Takie autobusy kursują codziennie w obie strony trzy razy na dobę. Koszt jednego biletu to ok. 140 zł. Przekroczenie granicy w obie strony odbyło się bez najmniejszych problemów. Nadstawiając ucha i przyglądając się współpasażerom odniosłam wrażenie, iż wśród licznych obywateli Białorusi byłam jedyną obywatelką Polski. Współtowarzysze podróży wyglądali na zwykłych pracowników czy studentów, którzy układają sobie życie między dwoma państwami. Podczas kontroli paszportowej podpatrzyłam, że niektórzy mieli kartę Polaka. Z okna autobusu dostrzegłam, że granicę przekraczało sporo samochodów osobowych, ale tylko nieliczne miały polskie rejestracje. Widziałam też wiele TIR-ów ustawionych w długiej kolejce, głównie z białoruskimi rejestracjami, ale też mołdawskimi czy kazachskimi.

Dotrzeć do źródeł

W Grodnie przywitał mnie Kazimierz Znajdziński, prezes miejscowego Domu Polskiego, należącego do Związku Polaków na Białorusi uznawanego przez stronę białoruską, co niestety oznacza, że nieuznawanego przez stronę polską. Ten straszny podział ma swoje smutne konsekwencje, ale o tym w dalszej części.

Pan Kazimierz dołożył wszelkich starań, aby mi pomóc. Jako że serwisy internetowe służące do rezerwacji zakwaterowania online blokują obecnie Białoruś, to szef Domu Polskiego osobiście się pofatygował, aby znaleźć dla mnie dogodny nocleg w centrum Grodna. Ponadto załatwił mi przepustkę „Gościa Festiwalu”, dzięki czemu miałam wejście do strefy dla VIP-ów oraz do woli korzystałam z degustacji lokalnych potraw i rozmaitych nalewek.

Festiwal Kultur Narodowych w Grodnie to wielkie święto nie tylko dla miejscowych. Pierwszego dnia imprezy z samego rana na grodzieńskiej starówce rozstawiono liczne stragany z wyrobami białoruskich artystów, rzemieślników i gospodyń. Kupcy zjechali z całego kraju. Rękodzieła i lokalne przysmaki zrobiły na mnie ogromne wrażenie – piękne obrazy i rzeźby, wyszywanki, lalki ubrane w ludowe stroje, oryginalna biżuteria i ceramika oraz pyszne, naturalne jedzenie i alkohol, po którym nie ma kaca. Wszystkiego było pod dostatkiem i w bardzo przystępnych cenach.

Oficjalne otwarcie Festiwalu nastąpiło w piątkowy wieczór. Najpierw przeszedł fantastyczny pochód z udziałem około 800 przedstawicieli 30 narodowości. Barwne stroje ludowe, tańce, okrzyki radości i śpiew – a wokół parady licznie zgromadzeni mieszkańcy akompaniujący temu niezwykłemu zjawisku. Potem przyszedł czas dla oficjeli z Mińska i Obwodu Grodzieńskiego, którzy z wielkiej sceny ustawionej na głównym placu miasta dokonali uroczystego otwarcia imprezy. I wreszcie rozpoczął się cudowny koncert, podczas którego utwierdziłam się w przekonaniu, że Białoruś szczęśliwie uchroniła się przed deprawacją płynącą z Zachodu.

Przyglądając się temu wszystkiemu w pamięci miałam Festiwal Eurowizji, którego tegoroczny finał odbył się dwa tygodnie wcześniej. Europejska impreza od lat kojarzy się z festiwalem żenady, gdzie prawdziwy talent artysty zdaje się mieć najmniejsze znaczenie. O wygranej decydują bowiem najczęściej czynniki ideologiczne. Dla przykładu, w ostatnich latach wygrywali: tzw. „kobieta z brodą”, transwestyta, czy wulgarny zespół którego męska część odziana była w wyuzdane damskie ciuchy a żeńska w garnitur.

Oczywiście decydują też czynniki polityczne. Oto bowiem w ostatnich latach Eurowizję wygrali aż trzy razy przedstawiciele Ukrainy. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewna zbieżność wydarzeń. Otóż reprezentujący Ukrainę artyści pierwszą wygraną zaliczyli w roku wybuchu pomarańczowej rewolucji. Kolejne zwycięstwa przypadły wkrótce po tym, jak Ukraina zmieniła swoje oblicze w wyniku przewrotu na kijowskim Majdanie oraz kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Rosję tzw. „specjalnej operacji wojskowej” na Ukrainie. Przypadek? Nie sądzę.

Należy przy tym odnotować, że w 2021 roku z Eurowizji została wykluczona Białoruś. Białorusini zgłosili wtedy piosenkę „Nauczę cię” zespołu Gałasy Zmiesta. Słowa utworu z nutką ironii nawiązywały do odpalonych przez zewnętrznych podżegaczy zamieszek, do jakich doszło na Białorusi w 2020 roku przy okazji wyborów prezydenckich. Nasuwa się z tego następujący wniosek. To państwo, gdzie Euromajdan skutecznie udało się odpalić zostało nagrodzone na Eurowizji zwycięstwem, zaś to państwo, które próbę przewrotu skutecznie odparło, zostało ukarane wyrzuceniem z konkursu.

Moim zdaniem Białorusini nie mają czego żałować. Eurowizja już lata temu sięgnęła dna, prezentując rozmaite zboczenia i deprawacje, co jedynie upokarza utalentowanych i szlachetnych artystów, którzy jakimś cudem zostaną dopuszczeni do tamtej sceny. Ponadto, narzucając określone trendy czołowy europejski konkurs muzyczny scala występujące w nim narody w jedną globalistyczną masę.

Tymczasem Festiwal w Grodnie promuje zgoła inne wartości. Zgodnie z założeniami organizatorów wielobarwne święto folkloru ma łączyć wszystkich szlachetną ideą dobra i pokoju, gorącym pragnieniem dzielenia się skarbami sztuki narodowej. Chodzi o to, by na nowo dotknąć najbardziej tajemniczych źródeł danej kultury. Kultura jest duszą narodu. I ja tę duchowość autentycznie tam poczułam.

Pod grodzieńską sceną podziwiałam piękno, wyjątkowość i odrębność każdego z występujących artystów. A wśród nich: Polacy, Rusini, Cyganie, Bałtowie, Żydzi, przybysze z Kaukazu, Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu, Korei, Chin czy Indii. Wielu z nich od pokoleń mieszka na tamtych ziemiach, a niektórzy przyjechali na Białoruś studiować czy pracować. Festiwal w Grodnie to doskonała okazja, by wszyscy się poznali.

Wysłuchać Rodaków

Drugiego dnia festiwalu impreza przeniosła się na podwórka rozmieszczone w różnych zakątkach Grodna. Każdemu narodowi przydzielono poszczególny skrawek miasta. Polskie podwórko mieściło się w tym roku na placu przed Pałacem Kultury Włókienników. Na miejscu zastałam stoisko z literaturą, rękodzieła ludowej sztuki oraz suto zastawione stoły tradycyjnymi polskimi potrawami. W centralnej części ustawiono scenę, na której rozbrzmiewały ludowe pieśni i największe hity Maryli Rodowicz, zaś młodzież w wieku szkolnym recytowała polską poezję. Imprezę uświetniły polskie zespoły z Grodna, Lidy, Mińska, Iwieńca, Wołkowyska, Słonima i Ostrowca, gdzie działają polskie ośrodki.

Na polskim podwórku poznałam Aleksandra Songina, obecnego prezesa Związku Polaków na Białorusi, posła do Izby Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego Białorusi. Jako że Songin nie współpracuje z zadymiarzami chcącymi obalić władze białoruskiego państwa, to władze w Polsce nie uznają legalności organizacji, której szefuje.

Prezes ZPB udzielając wypowiedzi do „Myśli Polskiej” opowiedział mi o kulisach grodzieńskiej imprezy. Jak przyznał, długo przygotowywali się do tego festiwalu. Współpracowali przy tym z ośrodkami i organizacjami specjalizującymi się w rozpowszechnianiu i tłumaczeniu polskiej kultury i języka. Podczas festiwalu zaprezentowano też bajki i kreskówki dla dzieci, gdyż – jak podkreślił mój rozmówca – bardzo ważnym jest, aby dzieci wspólnie z dorosłymi przebywały na tym festiwalu i przekazywały kulturę polską dalej.

Songin wspomniał ponadto o innych imprezach związanych z promowaniem polskiej kultury na Białorusi. Wymienił między innymi Kaziuki oraz konkursy ortografii polskiej i recytowania polskiej poezji.

Prezes ZPB zapewnił, że Polacy nie są uciskani na Białorusi i nikt nie zabrania pielęgnowania polskiej mowy, kultury oraz tradycji. Podkreślił, że wielu naszych rodaków zajmuje ważne stanowiska w administracji. Dla przykładu podał, że mer Grodna oraz obecny minister kultury są Polakami. Aleksander Songin zaznaczył, że sam nigdy nie odczuwał żadnych problemów z powodu bycia Polakiem.

Tymczasem miałam również okazję poznać innych Polaków, z którymi porozmawiałam już mniej oficjalnie. Podzielili się ze mną swoimi niepokojami. Otóż według nowo przyjętego prawa oświatowego w szkołach państwowych na Białorusi od roku szkolnego 2022/2023 nauczanie ma się odbywać tylko w językach urzędowych, tj. rosyjskim i białoruskim. Oznacza to de facto likwidację polskich szkół. Kiedy piszę ten tekst, ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Jednak moi polscy rozmówcy z Białorusi są tym pomysłem przerażeni i w pełni podzielam ich obawy.

Nie ulega wątpliwości, że tego typu przymiarki białoruskich władz to konsekwencja agresywnej polityki Polski względem Białorusi. Tymczasem odbieranie możliwości nauczania przedmiotów szkolnych w języku polskim to woda na młyn dla wszelkiej maści podżegaczy znad Wisły, którzy z satysfakcją wykrzyczą: «A nie mówiliśmy!? Wyszło na nasze, białoruski reżim prześladuje Polaków!».

Tymczasem antybiałoruska polityka strony polskiej – i ewentualny odwet sprowokowanej strony białoruskiej – uderza przede wszystkim w zwykłych Polaków mieszkających na Białorusi, czyli w tych, którzy niczemu nie zawinili. To pokazuje, że władze w Polsce mają w głębokim poważaniu swoich Rodaków zza Bugu. Ich jedynym celem jest bowiem robienie na złość prezydentowi Łukaszence.

Łączność z Polakami

Wskutek destrukcyjnej polityki III RP przed laty doprowadzono do rozbicia Związku Polaków na Białorusi. Odszczepieńcy firmowani przez Andżelikę Borys kompletnie niczego dobrego nie osiągnęli, a jedynie pogłębili sztucznie wywołany podział. To wszystko sprawiło, że Polacy zrzeszeni w uznawanym przez białoruskie władze ZPB zostali niejako oderwani od Polski. Dla przykładu, wielu z nich nie może przyjechać do naszego państwa, gdyż uznaje się ich tutaj jako „Polaków od Łukaszenki”.

Nasze środowisko podjęło więc decyzję, że w najbliższym czasie założymy na Grodzieńszczyźnie oddział Klubu Myśli Polskiej. Pomysł ten spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem przedstawicieli Domu Polskiego w Grodnie.

Kolejnym dobrym krokiem byłoby ożywienie ruchu turystycznego między naszymi państwami. Przerażonych wizją dodatkowej fatygi z wyrabianiem sobie wizy, pragnę uspokoić, że tę barierę można ominąć wybierając się do Obwodu Grodzieńskiego. Wystarczy zgłosić się do firmy transportu turystycznego „Merapi” z siedzibą w Grodnie, która wystawi specjalne zaproszenie [kontakt: merapi.by]. Dokument upoważnia do bezwizowego przekroczenia granicy i pozwala przebywać w obwodzie do 15 dni. Niewielką opłatę za wystawienie zaproszenia (kilkanaście dolarów) uiszcza się po dotarciu do Grodna.

Niech jak najwięcej Polaków przyjeżdża na Grodzieńszczyznę, gdzie najliczniej mieszkają nasi Rodacy. Takie wizyty wzmocnią ich duchowo, a także gospodarczo. Przecież każda złotówka (rubel/euro/dolar) wydana w lokalnej restauracji czy hotelu, to prztyczek w wyrachowanych globalistów nakładających na Białoruś bezduszne sankcję. I wreszcie, tego typu wyprawy oddolnie poprawią relacje polsko-białoruskie, które podli politycy okrutnie usiłują zniszczyć. Zbudujmy więc własną dyplomację publiczną na przekór politykierom.

Mając już pewne doświadczenie w podróżach, mogę stanowczo stwierdzić, że Białoruś jest bardzo atrakcyjnym kierunkiem na wakacje. Na miejscu zastaną Państwo pięknie odrestaurowane zabytki, super atrakcyjne ceny, niesamowitą czystość, życzliwych ludzi, pyszne jedzenie, najtańsze paliwo w Europie oraz nieskażoną naturę. Ostatni dzień Festiwalu Kultur Narodowych spędziłam właśnie na łonie natury, a konkretnie nad Kanałem Augustowskim przy Śluzie Dąbrówka. W otoczeniu pięknej przyrody zastałam rodzinną atmosferę, ludową muzykę i tańce, smaczną kuchnię gospodyń wiejskich i wiele innych atrakcji. Odwiedzający to miejsce mogli wziąć w udział w spływach kajakowych czy rozmaitych konkursach połączonych z zabawą. Osobiście wybrałam rejs statkiem z zabierającymi dech widokami.

W najbliższych miesiącach na przyjezdnych czekają kolejne niezapomniane wrażenia. Już w lipcu impreza z okazji Dni Grodna. W drugiej połowie sierpnia Międzynarodowy Festiwal Folkloru pt. „Kanał Augustowski w Kulturze Trzech Narodów” łączący Białoruś, Litwę i Polskę. A we wrześniu kolejna edycja Republikańskiej Wielobranżowej Wystawy – Jarmark „Euroregion Niemen” oraz dożynki. A zatem, z czystym sumieniem polecam Grodzieńszczyznę na turystyczne wojaże.

Agnieszka Piwar

Reportaż ukazał się pierwotnie w „Myśli Polskiej”

Za: (nadesłany materiał Autorski) Dziękujemy!

Wesprzyj naszą działalność [Bibuła. md]

„Romantycy”, czy agenci?

Najwyraźniej negocjacje Stanów Zjednoczonych z Rosją w sprawie warunków, na jakich Rosja może obiecać Ameryce neutralność w przypadku przystąpienia USA do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, wchodzą w nową fazę. Mam oczywiście na myśli gwałtowne zamieszki w Kazachstanie, dokąd Rosja – oczywiście na prośbę tamtejszych władz – wysyła wojska pokojowe. Nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej…” – no, mniejsza z tym), że te pokojowe wojska nie tylko przywrócą w Kazachstanie porządek, ale według wszelkiego prawdopodobieństwa, będą już stale nad nim czuwały.

W ten oto prosty sposób rosyjski prezydent Włodzimierz Putin krok po kroku realizuje swoje polityczne marzenie o odtworzeniu ZSRR, którego rozpad zarówno on, jak i słynny rosyjski polityk narodowości prawniczej („matka Rosjanka, ojciec prawnik”), Włodzimierz Wolfowicz Żyrynowski, uważa za największą klęskę w przyrodzie w wieku XX. Jeszcze nie ochłonęliśmy z wrażenia po wchłonięciu przez Rosję Białorusi, która wprawdzie jeszcze fika nogami, ale już jest w sytuacji żaby w paszczy węża, z której nie ma odwrotu, a tu Kazachstan. Ten Kazachstan nie tylko jest wielokrotnie większy od Białorusi, nie tylko ma wielkie zasoby ropy i rozmaitych surowców strategicznych w rodzaju uranu, ale przede wszystkim na odcinku 1533 kilometrów graniczy z Chinami. Dzięki temu granica chińsko-rosyjska licząca prawie 4200 kilometrów, może wydłużyć się o dalsze półtora tysiąca. To ważna okoliczność, bo – jak pamiętamy z lipca 1939 roku, kiedy to Moskwę odwiedziła delegacja brytyjskiego sztabu imperialnego, żeby namówić Stalina do opowiedzenia się przeciwko Niemcom, Ojciec Narodów nie powiedział: „niet”, ale zwrócił uwagę, że ZSRR nie ma wspólnej granicy z Niemcami, więc jakże Armia Czerwona ma wejść w kontakt bojowy z Wehrmachtem? Gdyby tak – rozmarzył się Chorąży Pokoju – Armia Czerwona obsadziła zachodnią granicę Polski – aaa, to co innego!

W przypadku Rosji i Chin wspólna granica istniała zawsze – ale cóż to komu szkodzi wydłużyć ją o dalsze półtora tysiąca kilometrów? Tak, jak Polska nie wie, w jaki sposób w razie czego zachowa się NATO – ale Putin też do końca tego nie wie i to jest, jak dotąd, nasza jedyna korzyść, jaką mamy z uczestnictwa w Pakcie – tak i Chiny nie będą do końca pewne, czy ewentualna deklaracja rosyjskiej neutralności to naprawdę, czy tylko taki zwód, więc w przypadku przystąpienia USA do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej, na wszelki wypadek będą musiały przygotować się do konfliktu na dwa fronty, co zawsze bywa kłopotliwe.

Z tego punktu widzenia wkroczenie rosyjskich sił pokojowych do Kazachstanu wcale nie musi być nieprzyjemną niespodzianką dla Ameryki. Przeciwnie – może to być kolejny fragment prezentu, jaki prezydent Józio Biden przygotował, dla rosyjskiego prezydenta Putina. Jak wielokrotnie zwracałem uwagę, taki prezent za żadne skarby nie może przypominać prezentu, bo co by sobie wtedy pomyśleli płomienni szermierze demokracji na całym świecie?. Musi on przybrać postać dopustu Bożego, za który nikt, a już zwłaszcza Stany Zjednoczone, nie ponoszą odpowiedzialności. Czy jednak taka opinia nie jest przejawem nadmiernej, chorobliwej podejrzliwości? Wszystko to oczywiście być może, chociaż z drugiej strony poeta przypomina, że „na tym świecie pełnym złości, nigdy nie dość jest przezorności”. A cóż nakazuje przezorność? Przezorność nakazuje brać po uwagę wszystkie, nawet mało prawdopodobne możliwości. Dobrze jednak, gdy podejrzenia można wesprzeć jakimiś dodatkowymi poszlakami.

I oto pan Witold Jurasz w święto Trzech Króli opublikował na portalu „Onet” artykuł pod intrygującym tytułem: „Szybka klęska polskich romantyków w Kazachstanie”. Tytuł intrygujący z kilku powodów. Po pierwsze – skąd w Polsce w 2022 roku jacyś „romantycy”? Nie ma takich ani w obozie „dobrej zmiany”, gdzie wszyscy patrzą, jakby tu wypić i zakąsić. Nie ma ich też wśród folksdojczów z nieprzejednanej opozycji, bo jakże pogodzić romantyzm z folksdojczyzmem? Tym bardziej nie ma takich w PSL, bo to contradictio in adiecto, czyli sprzeczność sama w sobie.

Po drugie – nawet gdyby w Polsce jacyś romantycy się znaleźli, to cóż im do Kazachstanu? Owszem, były czasy, gdy Józef Stalin polskich romantyków masowo ekspediował do Kazachstanu, ale większość z nich pozostała tam na zawsze, a ci, którym udało się wrócić, o ile jeszcze żyją, nie chcą mieć z Kazachstanem nic wspólnego.

Tymczasem z komentarza pana Jurasza wynika, że romantycy nie tylko w jakiś zagadkowy sposób w Kazachstanie się znaleźli, ale w dodatku – że wdali się tam w jakieś awantury, w których ponieśli „szybką klęskę”. Musimy to sobie rozebrać z uwagą tym bardziej, że pan Wiktor Jurasz uchodzi za specjalistę od takich spraw, więc na pewno wie, co napisał.

Wprawdzie wiadomo, że – w odróżnieniu od Ameryki – Rosji wierzyć nie można, ale nawet w takiej sytuacji warto zwrócić uwagę, iż 5 stycznia rosyjskie media oskarżyły Polskę, że „stoi” ona za rozruchami w Kazachstanie. Oczywiście nie dosłownie, co to, to nie; w coś takiego nawet najbardziej łatwowierny wyznawca Putina by nie uwierzył – toteż rosyjskie media oskarżyły o to nie całą Polskę, tylko nadający z Polski kanał Nexta”, który po raz pierwszy objawił się w trakcie zabawy Polski w mocarstwowość na Białorusi. Jak wiadomo, zabawa ta skończyła się nie tylko spacyfikowaniem na oczach całego, bezradnego „wolnego świata” przeciwników prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który w ten sposób, razem z całą Białorusią, został wepchnięty w objęcia Putina, który już go z tego uścisku nie wypuści, no i wyaresztowaniem polskich działaczy na Białorusi, którzy już po raz kolejny zostali poderwani do walki z prezydentem Łukaszenką. Jak pamiętamy, taka mobilizacja Związku Polaków w charakterze jedynej opozycji przeciwko białoruskiemu prezydentowi, miała miejsce wkrótce po wizycie w Wilnie pani Kondolizy Rice, która powiedziała, że z tym całym Łukaszenką trzeba zrobić porządek. Wtedy pani minister Adam Daniel Rotfeld w podskokach to zadanie wykonał, podrywając do walki z Łukaszenką Związek Polaków i redukując w ten sposób polskie wpływy na Białorusi do gołej ziemi, bo sprytny prezydent Łukaszenka wykorzystał tę sytuację do oskarżenia Polski o dywersję. Ale dosyć już o tym, bo przecież chodzi o to, co robili „romantycy” w Kazachstanie?

Otóż ruscy szachiści twierdzą, że Nexta jest finansowana przez polskich bezpieczniaków. Oczywiście kłamią, jakże by inaczej – ale z drugiej strony 23-letni pan Sciapan Puciła, „bloger, reżyser, youtuber, muzyk, influencer i osobowość medialna” – jak charakteryzuje go Wikipedia, który ten kanał prowadzi, jest współpracownikiem telewizji „Biełsat”. Musi to być prawdziwy człowiek renesansu, ale nie o to chodzi, tylko – skąd ma szmalec, zarówno on, jak i cała telewizja „Biełsat”? Oficjalna informacja jest taka, że jest to część rządowej telewizji, finansowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i „międzynarodowych donatorów”. Jeśli chodzi o MSZ to miejmy nadzieję, że już nie przekazuje ono informacji, kto ile dostał, do białoruskiego urzędu skarbowego, a co do „międzynarodowych donatorów”, to nie śmiem się nawet domyślać ich tożsamości. Gdybym jednak się ośmielił, to pewnie bym się domyślił, że mogliby to być np. bezpieczniacy amerykańscy, dla których polskie pośrednictwo może być bardzo wygodne, bo pozwala wszelkie podejrzenia kierować w stronę Polski, a nie kogokolwiek innego. Dzięki temu uzgodniony prezent może być jeszcze lepiej zakonspirowany, ku satysfakcji płomiennych szermierzy demokracji na całym świecie.

Pan Jurasz pisze, że Nexta, podobnie jak wcześniej w przypadku Białorusi, teraz też otwarcie wzywała Kazachów do wyjścia na ulice Ałmaty, gdzie doszło do strzelaniny. W związku z tym, „nawet pobieżna analiza” przekazywanych treści wskazuje, że w odniesieniu do wydarzeń w Kazachstanie, kanał „nie zachował żadnej neutralności, czy dziennikarskiego obiektywizmu” – twierdzi pan Jurasz – i ja mu wierzę, bo skoro oglądał on przekaz Nexty, niechby nawet „pobieżnie”, to musi na ten temat wiedzieć więcej ode mnie, który Nexty nie oglądałem wcale.

No dobrze – ale co ma wspólnego pan Sciapan Puciła z „polskimi romantykami”? Nazwisko wskazywałoby na to, że jest on Białorusinem, a więc już z tego powodu nie nadaje się na żadnego „polskiego romantyka”, a poza tym sprawia wrażenie człowieka bardzo twardo stąpającego po ziemi i wiedzącego, z której strony chleb jest posmarowany. Skoro on nie jest ani Polakiem, ani – prawdopodobnie – „romantykiem”, to gdzie tych „polskich romantyków” szukać?

Obawiam się, że pan Witold Jurasz może używać tu pewnego szyfru, w którym pod pojęciem „polskich romantyków” ukrywają się agenci amerykańskiej bezpieki, która zleca im rozmaite zadania, oczywiście nie informując ich o tym, w jakim kierunku one zmierzają i do czego mają doprowadzić. To, że ich nie informują, to oczywista oczywistość, bo wystarczy przecież, że jako „międzynarodowi donatorzy” dają im zadania i szmalec. Jeszcze tego brakowało, żeby taka CIA spowiadała się panu Sciapanowi Pucile ze swoich najskrytszych marzeń. Ale znacznie gorsze jest to, że te cele sprawiają wrażenie, że nie są znane również polskim władzom, które wprowadziły się w tak zwaną „spółkę lwią”. Charakteryzuje się ona tym, że jedna strona takiej spółki inkasuje zyski, podczas gdy druga – pokrywa straty. Ale to nie jest wina Amerykanów, że traktują władze naszego nieszczęśliwego kraju w podobny sposób, jak w wieku XVIII traktowały naszych dygnitarzy mocarstwa rozbiorowe. „Zwiódł król pruski marszałków, marszałkowie posłów, a carowa rosyjska targowickich osłów” – głosił anonimowy, niestety spóźniony wierszyk. Jak pamiętamy, w przypadku króla pruskiego chodziło o zaoferowanie Polsce antyrosyjskiego sojuszu. Marszałkowie i posłowie, którzy myśleli, że to wszystko naprawdę, mało jaja nie znieśli z radości. Tymczasem królowi pruskiemu chodziło o to, by Rosja nie połknęła całej Polski, tylko żeby się z nim Polską podzieliła – co też się i stało.

O co chodzi dzisiaj Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi? Obawiam się, że tego nikomu postronnemu on nie mówi, toteż sytuacja naszych Umiłowanych Przywódców jest podobna do recenzji, jaką w swojej piosence Jacek Kaczmarski wkłada w usta ambasadora Repnina: „Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka, to wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse”.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5105 18 stycznia 2022

Rośnie kolejka Polaków po wizy białoruskie

Dokumenty są przyjmowane od poniedziałku do piątku, od 9.00 do 12.00. Obecnie wyjazdy na Białoruś są bardzo popularne, dlatego też trzeba przygotować się na stanie w kolejce.

Ludzie jadą do pracy, by odpocząć od tutejszych szykan szprycowych, a także – ponieważ wyjazdy turystyczne do Egiptu, Turcji, czy podobne – są o wiele tańsze. [podobno można znaleźć nawet dwa razy tańsze].

Mój rozmówca – informator nie mógł się dowiedzieć jaka jest proporcja tych przyczyn. Podobno można też załatwić przez internet…

Ul. Wiertnicza 58, Warszawa 02-952,
tel. 22 742 07 10 fax. 22 842 43 41