Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl |
Archiwa tagu: Hitler
Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. UE: – Totalitarny „zielony ład” albo…
Albo totalitarny „zielony ład” albo odetniemy was od kasy!
Autor: CzarnaLimuzyna 2 marca 2024 ekspedyt/totalitarny-zielony-lad-albo
Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej.
„Własność prywatna ma być zniesiona lub rozszerzona” głoszą dzisiejsze założenia ideologiczne UE sformułowane na podstawie komunistycznego manifestu z Ventotene…
Kolejną grupą idącą pod nóż są rolnicy, którzy mają potracić swoje majątki i zdolność produkowania żywności. Nie jest to teoria spiskowa, nie jest to również spiskowa, skrytobójcza praktyka, ale oficjalna polityka nazywana „zielonym ładem”. Zyskać mają gigantyczne folwarki produkujące niezdrową żywność. Zyska również syfpharma, która wypuści na rynek tysiące nowych „suplementów” i „leków” neutralizujących tragiczne skutki spożywania toksycznej żywności i likwidacji mięsa.
Nazewnictwo używane w propagandzie „zielonego ładu” nie jest niczym nowym. Hitlerowskie Niemcy budujące Mitteleuropę (ówczesną Unię) również chciały zjednoczyć Europę pod socjalistycznymi hasłami w ramach wspólnoty politycznej, finansowej i prawnej.
“Adolf Hitler chciał zjednoczyć Stary Kontynent pod „socjalistycznym przywództwem narodu niemieckiego”. Jego plan do złudzenia przypomina założenia, które legły u podstaw Unii Europejskiej”.
To cytat z Rzeczpospolitej z roku 2016, a więc z czasów większej wolności słowa niż obecnie. Dziś właścicielem dziennika jest Soros, zwolennik społeczeństwa bezbronnego i ogłupionego nazywanego “otwartym” i “tolerancyjnym”.
„Jestem przekonany, że za pięćdziesiąt lat nie będzie się już myśleć tylko kategoriami krajów – wiele z dzisiejszych problemów będzie wówczas zupełnie wyblakłych i niewiele z nich pozostanie, będzie się również myśleć kategoriami kontynentów i zupełnie inne, zapewne dużo większe problemy będą wypełniać i poruszać myśl europejską”.
– pisał Joseph Goebbels, duchowy patron dzisiejszej unijnej propagandy.
„Trzecia Rzesza: Europa Zjednoczona pod swastyką” /link/
Dziś swastyka została zastąpiona symbolami lgbt, zielonego ładu z odpowiednią treścią ideologiczną: neomarksizmem, pseudoekologią, transhumanizmem, migracją itpg. Zasada ustrojowa pozostała ta sama i jest nią faszyzm: „wszystko w unii, nic poza unią, nic przeciwko unii” z możliwością okresowych koncesji na wolność dla grup uprzywilejowanych i „postępowych”.
Polski region ma być połączony z ukraińskim i „zeuropeizowany”, ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko posteuropejską, akulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.
Opracowany w 1943 r. niemiecki dokument propagandowy „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy” robi wrażenie, jakby został napisany na jednej ze współczesnych sesji Komisji Europejskiej. Utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej i ujednoliconych warunków pracy, wspólnej polityki ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych czy w końcu najważniejsze: utworzenie europejskiej unii walutowej zarządzanej przez centralny bank Rzeszy.
Co zrobią polscy rolnicy?
Jedynym skutecznym czyli nie prowizorycznym rozwiązaniem jest wypowiedzenie wszystkich paktów i regulacji klimatycznych – całkowita likwidacja „zielonego ładu”, a także odzyskanie państwa polskiego. Fanatyzm polegający na dogmacie redukcji CO2 z poziomu 0,04% w atmosferze do niższego jest postulatem paranoicznym!
Tymczasem agenda globalistów i przy okazji główny ośrodek proniemieckich separatystów- zwolenników traktu rozbiorowego Polski nazywanego nowym traktem UE- rozpoczęła politykę „dziel i rządź” w stosunku do rolników. Polega ona na wykluczeniu z rozmów części delegacji rolniczych oraz na szantażu. Oficjalny szantaż Tuska brzmi „bez zielonego ładu nie będzie dopłat”.
Czym w takim razie jest “zielony ład”?
Wbrew propagandzie nie jest programem dbającym o człowieka i przyrodę, lecz toksyczną mieszanką ideologii korzystającej z inspiracji nazistowskiej i komunistycznej
“Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz
cdn…
Tagi:czerwony ład, ekoterror, faszystowska unia, protest rolników, zielony bezład
O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne
==================================
Ursula von der Leyen mówi już wprost – trzeba zatrzymać rozwój gospodarczy.
0:03 / 0:35 87,9 tys. Wyświetlenia
Osoby NSDAP+ to nie ideologia, a ludzie
Osoby NSDAP+ to nie ideologia, a ludzie
Kategoria: Archiwum, Niekonwencjonalne, Polecane, Polityka, Polska, Ważne, Własne recenzje
Autor: CzarnaLimuzyna
, 12 lutego 2024
Osoby NSDAP + to nie ideologia, a ludzie. Konkretne imiona, twarze, bliscy i przyjaciele. Wszystkie te osoby powinny usłyszeć słowo „przepraszam” właśnie z tego miejsca…
A kto to mówi?
Posłuchajmy co wygłosił Szeląg.
Wojciech Szeląg, którego skrajna prawica- skrajna inteligencja i skrajna moralność określiłyby… może nie oficerem, ale na pewno starszym szeregowym frontu ideologicznego w nowej TV KO.
W oryginale zabrzmiało to następująco:
Osoby LGBT+ to nie ideologia, a ludzie
———————————–
Plus oznacza dodatki. Na przykład NSDAP+G.
“LGBT z NSDAP”
“Dowódca Freikorps Gerhard Rossbach i dowódca SA Ernst Röhm byli homoseksualistami, a szef Hitlerjugend (zwanych czasem Homo Jugend) Baldur von Schirach był biseksualistą.
(…) homofobiczna retoryka Heinricha Himmlera była tylko zabiegiem populistycznym, adresowanym do wiernych tradycyjnym wartościom mas ludowych, natomiast ustawodawstwo piętnujące homoseksualizm obowiązywało jeszcze przed dojściem NSDAP do władzy i stanowiło dla Adolfa Hitlera (skrywającego swoje homoseksualne skłonności) wyłącznie dodatkowe narzędzie do represjonowania opozycji”.
– pisze Filip Memches w artykule LGBT z NSDAP w Rzeczpospolitej (2013)
Różowa swastyka. Homoseksualizm w partii nazistowskiej to książka, która po raz pierwszy opublikowana została w 1995 roku i do dzisiaj doczekała się aż pięciu uzupełnionych wznowień /Wydawnictwo Wektory/
To poparta rzetelnymi badaniami, nadzwyczaj interesująca i przyjemna w czytaniu książka obalająca “gejowski” mit, którego symbolem jest różowy trójkąt; mit głoszący, że naziści nienawidzili homoseksualistów. W błyskotliwy sposób ujawniono w niej, że w partii nazistowskiej homoseksualizm był głęboko zakorzeniony.
Autorami książki są:
“Douglas Scott Lively – amerykański działacz, pisarz, adwokat i niezależny kandydat na gubernatora Massachusetts w wyborach w 2014 roku. Działacz amerykańskiego ruchu pro-life i organizacji występujących przeciwko gejowskiemu lobby.
Kevin Abrams – pisarz i żydowski tradycjonalista, który wyemigrował do Izraela. Założyciel organizacji The International Committee for Holocaust Truth. Autor artykułu: The other side of The Pink Swastika, który ukazał się w 1994 roku w biuletynie “Lambda Report” Petera LaBarbera i stał się przyczynkiem do napisania książki”.
Widoczny na zdjęciu Ernst Röhm był prawą ręką Hitlera na stanowisku szefa Sturmabteilung (SA, Brązowe Koszule), nazistowskiego skrzydła paramilitarnego.
Biada temu, który zdradza ideały rewolucji, wzniecając bunt. Biada temu, który niweczy starannie sporządzone plany führera; jest wrogiem rewolucji!
Tę sentencję wygłosił Rudolf Hess, przypieczętowując wyrok na Röhma.
Noc długich noży (niem. Nacht der langen Messer) – przeprowadzona w nocy z 29 na 30 czerwca 1934 akcja schwytania i wymordowania przeciwników Adolfa Hitlera, przede wszystkim wewnątrz ruchu narodowosocjalistycznego; tej nocy SS z pomocą wojska zajęły główną siedzibę dowództwa SA i aresztowały jego dowódcę Ernsta Röhma./Wikipedia/.
W przytoczonym przeze mnie cytacie jest neomarksistowska zbitka słowna “homofobia”, dlatego muszę po raz n-ty wyjaśnić, że zjawisko takie w naturze nie występuje, a jedynie w propagandzie lgbt-f+p, która nazywa dezaprobatę moralną, fobią. Gafę lub świadome przekręcenie popełnił pan Memches, którego cytowałem.
Odpowiadając na pytanie czy NSDAP to ludzie czy ideologia, odpowiem krótko: ideologia i ludzie. Fanatycy pogrążeni w lewicowej zbrodniczej ułudzie. Podobnie jest z lgbt.
“Gender” jest ostatnim elementem taktyki tej ideologii, której celem jest stworzenie zachodnioeuropejskiego państwa komunistycznego – Krzysztof Karoń.
Dodam do tego: nie wszyscy naziści i neonaziści są homoseksualistami. Komuniści i neokomuniści tak samo. Natomiast prawie wszyscy z nich: NSDAP i aktualna komuna wywijająca szyldem LGBT popierają wymienione ideologie.
Tagi:LGBT z NSDAP, NSDAP ideologia czy ludzie?
O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne
2 komentarze
jan 12 lutego 2024 godz. 23:51
I jeszcze jedno.Nie istnieje coś takiego jak skrajna prawica.To komunistyczny wymysł. Wogole prawica nie ma swych politycznych przedstawicieli na swiecie. Liderem prawicy jest Bog a On nie ma żadnej partii. Istnieja jednak skrajne lewice,faszyzm jest jedna z nich.Jesli by lewica chciala by komus przypaic latke skrajnej prawicy to mogl by byc to fundamentalizm religijny np w islamie
CzarnaLimuzyna 13 lutego 2024 godz. 00:04 – w odpowiedzi do: jan 23:51
Nie istnie cos takiego jak skrajna prawica. Właśnie to po raz setny napisałem, tym razem ujmując to w formie lapidarnej słownej prowokacji.W ogole prawica nie ma swych politycznych przedstawicieli na swiecie. Liderem prawicy jest Bog a On nie ma żadnej parti.
W pewnym sensie ma przedstawicieli, a są nimi ludzie prawi, przestrzegający dekalogu.
Podwójne życie Hitlera. Nigdy nie odważył się oficjalnie potępić homoseksualizmu, choć miał na sumieniu śmierć tysięcy homoseksualistów.
Podwójne życie Hitlera
uni.wroc.pl/podw-ziycie-hitlera
by kocur / Wednesday, 02 January 2008 / Published in Polskie Radio Wrocław
Adolf Hitler był gejem, czyli homoseksualistą! Tak przynajmniej twierdzi Lothar Machtan w swojej najnowszej książce: „Tajemnica Hitlera: Podwójne życie dyktatora”. Autor jest wybitnym i powszechnie szanowanym niemieckim historykiem, profesorem szacownego uniwersytetu w Bremen. Trudno się oprzeć sile jego dowodów. Machtan przytacza relacje byłych kochanków Hitlera i wiele dokumentów, dowodząc, że krążące od pół wieku plotki miały realne podstawy. Jak jednak pogodzić rzekomy homoseksualizm Hitlera z masową zagładą homoseksualistów, autorstwa tegoż samego dyktatora? Odpowiedź Machtana i główna teza książki brzmi: Hitler mordował gejów, żeby ukryć przed światem własne skłonności. Ernst Reohm, szef hitlerowskich oddziałów szturmowych (czyli tzw. „brązowych koszul”) musiał zginąć, bo próbował szantażować Hitlera. Roehm zresztą sam był gejem i pewnie za dużo wiedział. Zachowały się świadectwa z pierwszej wojny światowej o okopowym romansie młodego Hitlera z niejakim Ernstem Schmidtem. Inny żołnierz, Hans Mend, zanotował w pamiętniku: „w nocy Hitler śpi ze Schmidtem, swoją męską dziwką”. Homoseksualna afera trwała aż 5 lat i – jak wynika z wojskowych kartotek – uniemożliwiła Hitlerowi awans na oficera, mimo, iż ponoć w walce z nieprzyjacielem wykazał odpowiednie męstwo.
Po pierwszej wojnie nazwisko Hitlera często pojawiało się w aktach monachijskiej policji w związku z jego seksualnymi inklinacjami. Wielu młodych i bezrobotnych chłopców zeznało, że płacił im za seks. Wabił ich też w szeregi faszystów używając nie tylko politycznych argumentów. Policyjne raporty zbierał przez lata Otto von Lossow, niemiecki generał, który wziął udział w udaremnieniu hitlerowskiego putschu w roku 1923. Dokumenty miały stanowić dla niego coś w rodzaju – jak sam wyznał – „osobistej polisy ubezpieczeniowej na życie”. Gdyby Hitler próbował go odsunąć od władzy, mógłby zagrozić ujawnieniem kartotek. Wszystkie te raporty opublikował niedawno w Rzymie Eugen Dollman, bliski przyjaciel Heinricha Himmlera i tłumacz Hitlera na język włoski. W Niemczech mało kto o tych dokumentach słyszał, nie korzystali z nich nawet wybitni historycy, i dopiero książka Machtana ujawniła po raz pierwszy istnienie policyjnych kartotek Hitlera.
W czasach drugiej wojny światowej szczególnie bliskie związki łączyły Hitlera z Rudolfem Hessem, jego zastępcą, który w partyjnych kręgach był znany jako „czarna Emma”. Znali się od dawna. Po nieudanym putschu w roku 1923 spędzili razem wiele miesięcy w więzieniu w Landsbergu, gdzie Hitler dyktował Hessowi dzieło swego życia, czyli „Mein Kampf”. Potem Hess przez długie lata pełnił funkcję jego osobistego sekretarza führera.
W książce „Tajemnica Hitlera” Lothar Machtan dowodzi, że Hitler nigdy nie odważył się oficjalnie potępić homoseksualizmu, choć miał na sumieniu śmierć tysięcy homoseksualistów.
Erdogan: „Netanjahu nie różni się od Hitlera”
Erdogan: „Benjamin Netanjahu nie różni się od…”
27.12.2023 Sołdan nczas/erdogan-netanjahu-nie-rozni-sie-od-hitlera
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział w środę, że izraelski premier Benjamin Netanjahu nie różni się od Adolfa Hitlera – podała agencja Reutera.
Porównał również izraelskie ataki na Strefę Gazy do traktowania ludności żydowskiej przez nazistów.
Przemawiając w Ankarze, Erdogan powtórzył swoją krytykę zachodniego wsparcia dla Izraela, dodając, że Turcja jest gotowa przyjąć naukowców, którzy są w swoich krajach prześladowani ze względu na swoje poglądy na temat konfliktu w Strefie Gazy.
(PAP)
=======================
mail: Różni, różni. Adolf nie był tak bezczelny ani tak krwiożerczy.
Wizje tytanów myśli
Stanisław Michalkiewicz wizje-tytanow
“Nie temu bowiem system służy,
by prolet gnuśniał w dobrobycie
lecz aby wizje gigantyczne
tytanów myśli wcielać w życie”
– pisał w nieśmiertelnym poemacie “Towarzysz Szmaciak” Janusz Szpotański.
No dobrze – ale jakich tytanów? Na przykład Józefa Stalina, co to wynalazł “naukę przodującą”, która w postaci nieco zmodyfikowanej właśnie przeżywa renesans na uniwersytetach. Mówię oczywiście o takz studiach genderowych, które w swoich założeniach są bardzo podobne do rewelacji wybitnego przedstawiciela “nauki przodującej” Trofima Łysenki.
Ten Łysenko twierdził, że dzięki swoim pracom w zakresie genetyki udało mu się wyhodować pszenicę z perzu. Perzu w Związku Radzieckim było bardzo dużo, znacznie więcej, niż pszenicy, podobnie, jak kiszonek na Ukrainie: “Bywa, że mija za dzionkiem dzionek, a tam nic nie ma oprócz kiszonek” – twierdził wybitny ukraiński poeta Taras w “Rozmowie w kartoflarni”, prowadzonej z udziałem”Gnoma”, czyli Władysława Gomułki, który też był tytanem myśli, podobnie jak Kukuniek, chociaż ten czuł się trochę nieswojo w gronie “mędrców Europy”, gdzie został skierowany przez Donalda Tuska, aby reprezentował nasz nieszczęśliwy kraj.
Toteż Gnom wypytywał Tarasa o różne rzeczy, na przykład – o makuchy, czy one też są na Ukrainie, czy ich tam nie ma. Bo makuchy miały dźwignąć na niespotykanie wysoki poziom zarówno rolnictwo, jak i hodowlę, które były oczkiem w głowie Gnoma. Na Ukrainie makuchów było pod dostatkiem, podczas gdy w Polsce ich brakowało, co strasznie martwiło Gnoma.
“Ach te makuchy, ach te makuchy!
Toż socjalizmu, są wprost złe duchy!
Gdy tylko w Polsce obejmę władzę,
szereg surowych ustaw wprowadzę.
Za krowobójstwo, za świniobicie,
będę odbierał mienie i życie!”
Więc “nauka przodująca” bardzo się Józefowi Stalinowi spodobała i kto nie wierzył w Łysenkę narażał się na poważne nieprzyjemności, znacznie poważniejsze od tych, którzy dzisiaj nie wierzą, dajmy na to, w panią Agnieszkę Graff. Toteż członek Polskiej Akademii Nauk, prof. Kazimierz Petrusewicz na wszelki wypadek wierzył w Łysenkę jeszcze w roku 1964, w 11 lat po śmierci Stalina, aż ktoś życzliwy mu wytłumaczył i uspokoił, że już nie musi.
Jak widzimy, z gigantycznymi wizjami tytanów myśli nie ma żartów, bo w ich głowach lęgną się, jedna za drugą, podobnie jak “koncepcje” w głowie Kukuńka, wielkie idee, o których Aldous Hyxley pisał, że właśnie z nich rodzą się wielkie nieszczęścia. Wspólnym mianownikiem tych wielkich idei jest oczywiście pragnienie przychylania nam nieba. Jak mówił opisywany w “Towarzyszu Szmaciaku” sekretarz Partii w Pcimiu, niejaki Wardęga, co to miał Żydówkę żonę i syna Aleksa wyposażonego w “mózgowe zwoje” –
“Tu, gdzie się teraz pasą owce,
zbuduję Pewex i wieżowce,
siłownię-gigant, port, lotnisko,
muzea, uniwersytet – wszystko!
Ja chcę Pcim podnieść, uszczęśliwić,
ja chcę nim cały świat zadziwić!”
Nietrudno się domyślić, że takie ambitne programy, którym, mówiąc nawiasem, hołduje również rząd ”dobrej zmiany”, muszą kosztować – ale “gdy władzę twórczy szał ogarnie, to nie ma dla niej rzeczy trudnej” – no a potem, kiedy tytanowie myśli spoczywają już w pokoju w alejach zasłużonych, trzeba spłacać zaciągnięte przez nich długi przez dwa, a nawet trzy pokolenia.
A tymczasem czytamy, że Unia Europejska od roku 2030 zamierza zlikwidować na swoim terenie sprzedaż papierosów. Już teraz rozmnożyły się zakazy palenia, również na wolnym powietrzu, jeśli tylko jest to przystanek autobusowy, czy peron kolejowy. Skoro tedy od 2030 roku nie będzie można w Rze… to znaczy – pardon – w Unii Europejskiej sprzedawać papierosów, to z całą pewnością będzie to wstęp do całkowitego zakazu ich palenia.
Najwyraźniej wśród wariatów w sensie medycznym, którzy opanowali Unię Europejską, zapanowało pragnienie długiego życia. Jest w tym pewna logika, bo skoro coraz więcej ludzi pod wpływem komunistycznej propagandy, przestaje wierzyć w życie wieczne, to nic dziwnego, że chcieliby przynajmniej żyć długo. Wskutek tego wpadają w szpony rozmaitych szarlatanów, którzy stręczą im różne „cudowne diety”, albo – co gorsza – zaczynają obdarzać nieograniczonym zaufaniem doktorów, a doktorzy – jak to doktorzy – też mają swoje ideały zdrowego życia i chętnie by je narzucili każdemu człowiekowi – oczywiście dla jego dobra – żeby umierał zdrowszy.
Dopóki nie wychodzi to za próg gabinetu lekarskiego, to nie ma wielkiego, albo nawet żadnego niebezpieczeństwa, bo w takiej sytuacji nikt nie musi stosować się do wskazówek doktora. Problem zaczyna się w momencie, gdy doktorzy, na przykład w postaci gangu pretensjonalnie nazywającym się „Światową Organizacją Zdrowia”, przekształcają się w tytanów myśli i zaczynają rozmaite swoje wynalazki wymuszać. Jest to też rodzaj „nauki przodującej”, jako że we wspomnianym gangu decyzje podejmowane są przez głosowanie. Tak na przykład gang w tym właśnie trybie zadekretował, że dotychczasowe zboczenia płciowe przestały być zboczeniami, a stały się szlachetnymi „orientacjami”.
Tymczasem przez głosowanie żadnego faktu ustalić niepodobna, bo głosowanie dostarcza nam wyłącznie informacji o tym, co myślały, albo czego chciały osoby głosujące – a nie tego, jak jest naprawdę.
To, jak jest naprawdę, możemy tylko zbadać i stwierdzić – a nie ustalić przez głosowanie. Toteż przyzwolenie na działanie tego gangu jest wyjątkowo niebezpieczne, bo wskutek uprawianego tam szamaństwa, czyli „nauki przodującej”, cała ludzkość zostaje poddawana tyranii, w porównaniu z którą asyryjska despotia, czy wyczyny Stalina, albo Hitlera wyglądają na łagodne.
A skoro już wspomniałem o wybitnym przywódcy socjalistycznym Adolfie Hitlerze, to wypada przypomnieć, że w kwestii palenia tytoniu, czy w ogóle diety, miał on poglądy bardzo zdecydowane, a jeśli powstrzymywał się z ich narzucaniem zarówno Niemcom, jak i narodom podbitym, to ze względu na toczącą się wojnę. Ale po wojnie… Ten przykład pokazuje, że nawoływania militarystów, by korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny, wcale nie są tak całkiem pozbawione podstaw.
Wróćmy jednak do Hitlera, który podczas rozmowy przy stole, datowanej 22 stycznia 1942 roku wieczorem, powiedział, co następuje:
„Nie udałoby nam się skutecznie wprowadzić w Niemczech narodowego socjalizmu, gdybym zabronił spożywania mięsa. (…) Dopóki jadłem mięso, ogromnie się pociłem. Na jednym z zebrań wypiłem cztery miary piwa, a i tak straciłem dziewięć funtów! Potem wypiłem jeszcze sześć butelek wody.
Odkąd stałem się wegetarianinem, potrzebuję tylko łyk wody od czasu do czasu. Jeżeli położyć przed dzieckiem mięso i ciasto albo jabłko, nigdy nie sięgnie po mięso – to atawizm! Tak samo nie zaczęłoby pić wina czy piwa albo palić, gdyby nie widziało, jak to robią dorośli! (…) Kiedy przychodzę do lokalu, w którym ktoś pali, za godzinę – półtorej, dostaję kataru. Bakterie rzucają się na moje ciało, dym je pociąga, rozkoszują się ciepłem!”
No to teraz już wiemy, z inspiracji którego tytana myśli Unia Europejska zamierza wprowadzić wspomniany zakaz sprzedaży papierosów. Jest już przecież dawno po wojnie, a IV Rzesza nie może i nie powinna w jakiś istotny sposób różnić się od Rzeszy III. Wyobrażam sobie, jak Adolf Hitler zaciera ręce z uciechy.
80 lat temu Adolf Hitler zalegalizował aborcję polskich dzieci
80 lat temu Adolf Hitler zalegalizował bezkarną aborcję polskich dzieci
Hitler zalegalizował aborcję polskich dzieci
W tym roku mija 80 lat od 9 marca 1943 roku, kiedy Adolf Hitler wprowadził na terenie okupowanej przez Niemców Polski, „prawo” do nieograniczonego zabijania poczętych polskich dzieci.
Niemiecki dyktator jako drugi w Europie, po Józefie Stalinie, zalegalizował aborcję w swoim kraju. Aborcja była w Niemczech możliwa w przypadku, gdy dziecko miało posiadać wady wrodzone. Taka „selekcja” w zamyśle prowadziła do stworzenia idealnej „rasy panów”, pozbawionej ułomności fizycznych.
Sens rozporządzenia z 1943 roku na naszym terytorium, wprowadzającego całkowitą bezkarność dla Polek za zamordowanie swojego dziecka, znajdziemy w słowach Martina Bormanna, osobistego sekretarza Führera: „Obowiązkiem Słowian jest pracować dla nas. Płodność Słowian jest niepożądana. Niech używają prezerwatyw albo robią skrobanki – im więcej, tym lepiej. Oświata jest niebezpieczna”.
Hitler w 1942 r. odnośnie aborcji wypowiedział się w następujący sposób: „W obliczu dużych rodzin tubylczej ludności, jest dla nas bardzo korzystne, jeśli dziewczęta i kobiety mają możliwie najwięcej aborcji”.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że to „niestety” jednak nie Hitler był „pionierem” zgody na mordowanie polskich dzieci. W latach międzywojennych, wyjątki od karalności aborcji wprowadzili w 1932 r. politycy sanacji rządzący w Polsce. Przepisy za zgodą Józefa Piłsudskiego, podpisał prezydent Ignacy Mościcki. W Kodeksie karnym (1932) wyłączono spod karalności zabójstwo dziecka „konieczne ze względu na zdrowie kobiety ciężarnej” lub w przypadku poczęcia w wyniku przestępstwa. Praktycznie oznaczało to „aborcję na życzenie”. Bardziej „liberalne” przepisy w Europie miał wtedy jedynie ZSRR.
Czy osoby opowiadające się w XXI wieku za zabijaniem dzieci, szczególnie niektórzy młodzi ludzie, mają świadomość do jakich „wzorców” upodabniają swoje poglądy?
Wrogowie naszej Ojczyzny chcieli, aby aborcja była w naszym kraju czymś powszednim. A to wszystko w celu zniszczenia naszego narodu. Czy inne zamiary mają ci, którzy teraz w imię nowoczesności i postępu chcą mordować bezbronne dzieci oraz te większe demoralizować? Dzisiejsi „ideologicznie przebudzeni” chcą zniszczyć małżeństwa i rodziny, bo to dzięki nim w społeczeństwie pojawiają się silni moralnie ludzie, zdolni walczyć z morderczymi ideologiami możnych tego świata.
Adolf Hitler, aby wprowadzić nieograniczoną aborcję w Polsce, swoim „Verordung” (tj. „rozporządzenie”) zapewnił brak kary za zabójstwo dziecka. Natomiast zabicie niemieckiego dziecka było karane nawet śmiercią!
Oto fragment dokumentu Rassenpolitisches Amt, Reichleitung (25.11.1939 r.): „Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze Polski niekaralne. Środki służące do spędzania płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji” (cyt. za: „Zeszyty Oświęcimskie” nr 2/1958).
Hitler zapewnił matkom swobodę mordowania, dlatego współcześnie zlikwidowanie automatycznej bezkarności jest koniecznym krokiem w przepisach prawa, aby należycie bronić życia. Sprawiedliwe zapisy zawierał projekt ustawy „Stop aborcji 2021”, który Fundacja Pro – Prawo do życia wraz z tysiącami podpisów złożyła w Sejmie RP.
„Osobiście zastrzelę tego idiotę, który chciałby wprowadzić w życie przepisy zabraniające aborcji na wschodnich terenach okupowanych” – tak groził niemiecki zbrodniarz. Nas również wielu chciałoby podobnie zlikwidować. My jednak nie możemy ulec strachowi. Walka w obronie dzieci jest naszym obowiązkiem!
Źródła:
https://historia.interia.pl/(…)
https://pch24.pl/(…)
https://www.gosc.pl/(…)
https://isap.sejm.gov.pl/(…)
Dariusz Horak
Weganizm wymuszony
Szanowni Państwo!
Hitler przestrzegał zasad diety wegetariańskiej i nawet swojego psa próbował przekonać do odrzucenia mięsa. Źle by się to dla zwierzaka skończyło, gdyby nie sekretarka potajemnie psa dokarmiająca. Ten „śmieszny człowieczek”, którego parodiował Chaplin, pokazał jednak całemu światu na co go stać.
Teraz śmiech bywa zakazany, ale tylko tam, gdzie jest się z czego śmiać. Nieudolnych proroków nowych „religii” takich jak „klimatyzm”, czy „genderyzm” należy traktować poważnie. Jeszcze wolno nam żartować ze zwolenników weganizmu, ale kto wie, co się stanie wkrótce, czy będzie nam do śmiechu, jeżeli zamiast schabowego znajdziemy na talerzu jakieś panierowane robale, albo grzybki wyrosłe na zamokłym suficie?
Propaganda ma to do siebie, że bywa nieskuteczna. Skuteczność działań zapewniają ekonomia i restrykcje prawne. Dla zmuszenia ludzi do weganizmu wystarczy wykonać dwa prawne pociągnięcia i sukces murowany. Najpierw, wzorem Chin, zlikwiduje się gotówkę. Potem przyjdzie czas na kolejny krok, którym będzie wprowadzenie małej innowacji w kartach płatniczych. Wystarczy, żeby oprócz rachunku z kasy, niezbędny był specjalny, dodatkowy kod kreskowy kupowanego produktu. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Sklep jest pełen polskich wędlin, ale twoja karta płatnicza akceptuje tylko zakupy z kodem firm niemieckich i francuskich, a te proponują wyłącznie żywność spożywczo-podobną. I co? Pojedziesz na wieś? I czym tam zapłacisz?
Z pozdrowieniami
Małgorzata Todd
Pierwszy EUROPEJCZYK o holokauście Polaków. Rozkaz. Czemu ukryty.
Rozkaz do Holokaustu Polaków. Czemu ukryty.
AH: Nic mnie nie obchodzi, czy świat mi uwierzy, czy nie. Świat wierzy tylko w zwycięstwa.
Rafał Brzeski – 2 Września, 2022
Latem 1939 roku, kiedy wojska niemieckie zmierzały już ku polskiej granicy, Adolf Hitler zwołał na 22 sierpnia do Obersaltzberg na odprawę najwyższych stopniem dowódców sił zbrojnych Rzeszy.
Spotkanie w letniej kwaterze Fuehrera było super-tajne. Nikt nie miał prawa robić notatek, a jednak dwa dni później Louis P. Lochner, szef biura amerykańskiej agencji prasowej Associated Press w Berlinie, otrzymał od swego zaufanego źródła trzy strony maszynopisu zatytułowane: “Zawartość wystąpienia do naczelnych dowódców i operacyjnych generałów, Obersalzberg, 22 sierpnia 1939.” Był to kondensat kilkugodzinnej argumentacji i wyjaśnień Hitlera dlaczego zdecydował się rozpocząć wojnę.
– “Decyzję zaatakowania Polski podjąłem minionej wiosny.”
– “Od jesieni 1938 roku zdałem sobie sprawę, że Japonia nie dołączy do nas bezwarunkowo, a Mussoliniego szachuje ten przygłup król wraz z tym nieuczciwym łajdakiem następcą tronu. Postanowiłem więc pójść ze Stalinem.”
– “Obecna analiza wykazuje, że jest tylko trzech wielkich mężów stanu na świecie. Stalin, ja i Mussolini. Mussolini jest najsłabszy, gdyż nie potrafi skruszyć wpływów korony i kościoła. Tylko Stalin i ja potrafimy patrzeć w przyszłość i tylko w przyszłość. Tak więc za kilka tygodni wyciągnę rękę do Stalina nad wspólną niemiecko-rosyjską granicą i podejmę z nim wysiłek przebudowy świata.”
– “Naszą siłą jest szybkość i brutalność. Dżyngis-chan z premedytacją i radością w sercu poprowadził na rzeź miliony kobiet i dzieci, a historia widzi w nim tylko założyciela państwa. Nie obchodzi mnie co powie o mnie słaba cywilizacja zachodnio-europejska.”
– “Wydałem rozkaz – i każę rozstrzelać każdego, kto wypowie choć słowo sprzeciwu – że naszym wojennym zadaniem nie jest osiągnąć jakąś rubież, jakąś linię. Naszym celem jest fizyczne zniszczenie przeciwnika. Zgodnie z tym, postawiłem w stan gotowości moje oddziały SS-Totenkopf – na razie tylko na wschodzie – z rozkazem uśmiercania bez litości i współczucia mężczyzn, kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i języka. Tylko w ten sposób osiągniemy potrzebną nam przestrzeń życiową. W końcu, któż dzisiaj wspomina o anihilacji Ormian?”
Rysując perspektywy Niemiec Hitler podkreślił: “nie jesteśmy zdolni prowadzić długiej wojny”, ale generał pułkownik Walther von Brauchitsch, “obiecał mi, że zakończy wojnę w Polsce w ciągu kilku tygodni.” Ponieważ te “nędzne robaki” Daladier i Chamberlain “są zbyt tchórzliwi”, to Francja i Anglia ograniczą się do blokady, ale “my mamy autarkię (samowystarczalność gospodarczą) zaś Rosja ma surowce”. Później “Polska poddana zostanie depopulacji i zostanie zasiedlona przez Niemców” zaś “po śmierci Stalina, który jest ciężko chory, zburzymy Rosję i zaświta jutrzenka niemieckiej dominacji nad światem.”
Atak na Polskę i jej “zniszczenie” rozpoczną “dwie kompanie przebrane w polskie mundury, które dokonają napadu na Górnym Śląsku lub w Protektoracie. Nic mnie nie obchodzi, czy świat mi uwierzy, czy nie. Świat wierzy tylko w zwycięstwa.”
“Dla was panowie rozpoczyna się czas chwały i honorów jakie nie czekały nikogo od stuleci. Bądźcie twardzi! Pozbawieni współczucia! Działajcie szybciej i brutalniej od innych! Mieszkańcy zachodniej Europy muszą zadrżeć z trwogi…A teraz na wroga! Spotkamy się w Warszawie i będziemy świętować!”
Po słowach Hitlera dowódca Luftwaffe Hermann Goering wskoczył podobno na stół i tańcząc pełen entuzjazmu obiecywał wypełnić nawet najbardziej krwiożercze rozkazy.
Po przeczytaniu maszynopisu Lochner uznał, że jest on niebezpieczny i poszedł zdeponować go w ambasadzie USA. Pełniący rolę ambasadora charge d’affaires Alexander Comstock Kirk, któremu przeczytał kilka pierwszych akapitów wykrzyknął: “panie to dynamit. Zabieraj pan to natychmiast. Nie będę tego trzymał w ambasadzie nawet przez godzinę.” Ponieważ Kirk odmówił przesłania do Waszyngtonu nawet wiadomości o istnieniu notatki, Lochner zwrócił się do radcy ambasady brytyjskiej George’a Ogilvie-Forbes, który mimo, że miał zakaz samodzielnego przesyłania raportów do centrali, to w ciągu kilku godzin przetelegrafował tekst do Londynu. Jednak w gorączce zmieniającej się sytuacji urzędnicy Foreign Office odłożyli depeszę na półkę. O niemieckiej decyzji wymordowania narodu polskiego nie powiadomiono ani ambasady RP w Londynie ani brytyjskiego ambasadora w Warszawie, ani opinii publicznej. Zlekceważono wydany pod rygorem kary śmierci rozkaz Adolfa Hitlera do zagłady Polaków.
Louis Lochner kierował berlińskim biurem agencji Associated Press aż do wypowiedzenia przez Niemcy wojny USA w grudniu 1941 roku. Wrócił do Nowego Jorku dopiero po pół roku w ramach wymiany internowanego personelu dyplomatycznego i natychmiast zasiadł do pisania książki, która pod tytułem “What About Germany?” ukazała się w listopadzie 1942 roku. W pierwszym rozdziale opublikował treść otrzymanej potajemnie notatki.
Przestrzegając obowiązującej dziennikarza normy ochrony źródła informacji, Louis Lochner ani w czasie wojny, ani po wojnie nie ujawnił, kto przyniósł mu 3 strony maszynopisu z notatkami o przebiegu tajnej odprawy w Obersalzberg.
Stało się to podstawą do podważania jej wiarygodności. Na przykład archiwiści biblioteki Lillian Goldman Uniwersytetu Yale stwierdzili, że nie można jej uznać za niepodważalne świadectwo, bowiem “brak dowodu przekazania doręczycielowi zapisków przez osobę, która je sporządziła.” Ponadto archiwiści zaklasyfikowali maszynopis otrzymany przez Lochnera jako “rzekomo oryginalny protokół” z przemówienia Hitlera podczas odprawy w Obersalzberg, chociaż Lochner nie wspominał o protokole, a tylko o trzech stronach maszynopisu zawierających fragmenty wystąpienia Fuehrera. Bibliotekarze z Yale podnoszą, że w archiwach Oberkommando der Wehrmacht, znalezionych w 1945 roku we Flensburgu przez wojska alianckie były dokumenty stwierdzające, że podczas odprawy w Obersalzberg Hitler przemawiał dwukrotnie: rano i po południu. Treści z obu przemówień pokrywają się wprawdzie z notatkami opublikowanymi przez Lochnera, ale według archiwistów są one “nieco zniekształconym połączeniem obu wystąpień i dlatego nie można było oprzeć się na nich” i użyć ich w procesie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Niewykluczone, że właśnie dlatego światowa opinia publiczna nie jest świadoma, że fizyczna likwidacja narodu polskiego została zadekretowana przez Niemcy w sierpniu 1939 roku, zatem wcześniej niż w styczniu 1942 roku zwołano konferencję w Wannsee, na której 15 urzędników niemieckich zadecydowało o “ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.
Premiera: www.tysol.pl(link is external)
Komentarze
Himmler – “Można ich zastrzelić bez żalu czy współczucia”
Andy-aandy 2 Września, 2022
Na początku 1941 roku Heinrich Himmler zwołał w zbudowanym przez więźniów obozu koncentracyjnego zamku SS w Wewelsburgu spotkanie z grupą 12 SS-Gruppenführerów, w tym z Erichem von dem Bach-Zelewskim, który o tym później zeznawał. Na tym spotkaniu Himmler zapowiedział, że celem kampanii rosyjskiej jest zredukowanie lokalnej populacji o około 30 milionów osób w celu zapewnienia terenów dla osadników niemieckich.
“Można ich zastrzelić bez żalu czy współczucia”
W czasie innego przemówienia do żołnierzy jednostek Waffen-SS w lipcu 1941 Himmler powiedział: “Po drugiej stronie stoi populacja licząca 180 milionów, mieszanka ras, których nazwy są nie do wymówienia — a których twarze wyglądają tak, że można ich zastrzelić bez żalu czy współczucia”.
Piąty Ojciec – Założyciel UE: Adolf H.
Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!” • 23 sierpnia 2022
http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5236
W wywiadzie udzielonym braciom Karnowskim Naczelnik Państwa buńczucznie oznajmił, że będzie zwalczał Unię Europejską. Jak słusznie uważają przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa, oznacza to, że utracił już nadzieję na uzyskanie z Unii szmalu. Wszystko to być może, ale ja zwróciłbym uwagę również na to, że od 2003 roku, a może nawet wcześniej, Naczelnik Państwa Unię Europejską Polakom stręczył, podobnie jak lider obozu zdrady i zaprzaństwa, szef Volksdeutsche Partei, Donald Tusk, który w tej sprawie z Naczelnikiem Państwa szedł ręka w rękę („róbmy sobie na rękę”).
Tak było w roku 2003, podczas referendum w sprawie Anschlussu, kiedy to obydwaj antagoniści zgodnie stręczyli do Unii. Tak było również 13 grudnia 2007 roku, kiedy to w Lizbonie szef Volksdeutsche Partei Donald Tusk, razem z Księciem-Małżonkiem Radosławem Sikorskim, podówczas wystruganym na ministra spraw zagranicznych, podpisali z Lizbonie słynny traktat lizboński, w obecności prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który ze względów konstytucyjnych traktatu podpisać nie mógł, ale gdyby mógł, to podpisałby go obydwoma rękami.
Mogliśmy się o tym przekonać, kiedy to 1 kwietnia 2008 roku w Sejmie obóz zdrady i zaprzaństwa oraz PiS (przy sprzeciwie części posłów), z Naczelnikiem Państwa na czele, głosował za ustawą upoważniającą prezydenta Kaczyńskiego do ratyfikowania tego traktatu. 10 października 2009 roku prezydent Kaczyński skwapliwie z tego upoważnienia skorzystał, traktat ratyfikował, dzięki czemu wszedł on w życie 1 grudnia 2009 roku, proklamując Unię Europejską, jako odrębny podmiot prawa międzynarodowego.
Taki oto jest rodowód („oto rodowód jest rodziny żony Wuera – Wuerzyny”) Unii Europejskiej, z którą Naczelnik Państwa zapowiada teraz walkę do upadłego. Gdyby naprawdę chciał uwolnić Polskę od unijnej dominacji, to jeszcze pani Beata Szydło mogła złożyć w Brukseli stosowne dokumenty i dzisiaj – kto wie – może bylibyśmy poza Unią Europejską, jak Szwajcaria, Norwegia, czy Wielka Brytania.
Tymczasem nic z tych rzeczy; Naczelnik Państwa żadnych procedur nie wszczyna, tylko trzaska dziobem, że będzie „dążył”, podobnie jak wcześniej „dążył” do „prawdy” w sprawie katastrofy smoleńskiej, a teraz „dąży” do uzyskania od Niemiec reparacji wojennych – ale też żadnej noty do rządu niemieckiego nie składa. Nawet szef opozycyjnej CDU powiedział mu w Warszawie, że chyba nie znajdzie takiego rządu niemieckiego, który by się na reparacje dla Polski zgodził, toteż wszystkie te inicjatywy obliczone są jedynie na uwodzenie wyznawców Naczelnika Państwa przy pomocy usłużnych niezależnych mediów, które tych wyznawców będą rozhuśtywać emocjonalnie, żeby głosowali na PiS, jako jedynego defensora Ojczyzny.
Ciekawe, że podobny program głosi lider obozu zdrady i zaprzaństwa, szef Volksdeutsche Partei Donald Tusk, który zachowuje się, jakby miał obsesję na punkcie Naczelnika – a Naczelnik – jakby miał obsesję na punkcie Tuska. W ten sposób wyznawcy obydwu obrządków są rozhuśtywani emocjonalnie, dzięki czemu, żeby pozyskać ich głosy, nic już nie trzeba mówić o państwie. Wcale bym się tedy nie zdziwił, gdyby się okazało, że Naczelnik Państwa zwyczajnie się z Donaldem Tuskiem po cichu podzielili rolami – co zresztą wiele lat temu sugerował Ludwik Dorn, kiedy jeszcze uchodził za „trzeciego bliźniaka” – że mianowicie trzeba w naszym nieszczęśliwym kraju wprowadzić system dwupartyjny.
Wróćmy jednak do Unii Europejskiej, której ojcostwo przypisuje się Robertowi Schumanowi, który – tylko patrzeć – jak zostanie wyniesiony na ołtarze i będziemy musieli się do niego modlić, a kto wie – może nawet będzie miał własną świątynię, niczym Jerzy Waszyngton w Ameryce. Występuje on tam w postaci nadnaturalnej wielkości posągu w pełnej gali masońskiej – ale to w głównej nawie, bo w podziemiach świątyni jest jeszcze jeden jego posąg, tylko mniejszy.
Zwiedzając ten przybytek byłem trochę zawiedziony, że w jakiejś bocznej nawie nie ma posągu Jerzego Waszyngtona jako dziecka – ale USA, to nie Związek Sowiecki, więc jakieś różnice muszą być. Innym Ojcem Założycielem Eurokołchozu jest też Jean Monnet, który – niczym Stanisław Wokulski – wykazał niebywały talent przy organizowaniu dostaw wojskowych podczas pierwszej i drugiej wojny światowej, a trzecim był niemiecki kanclerz Konrad Adenauer. Ojcostwo Unii Europejskiej przypisuje się też Włochowi, Alcide de Gasperiemu, który również – tylko patrzeć – jak zostanie wyniesiony na ołtarze.
Jak się okazuje, ten sukces ma wielu ojców, ale chyba przez niedopatrzenie nie wymienia się jeszcze jednego, piątego Ojca Założyciela, mianowicie wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera. On też marzył o zjednoczonej Europie, tyle, że po swojemu, ale przecież liczą się nie tylko skutki, ale również intencje – a Adolf Hitler – jak się okazuje – intencje miał zacne, podobnie jak obecnie – Klaus Schwab.
Do wiadomości potomności, żeby prawdziwa cnota nie pozostała bez nagrody, przypominam tedy rekapitulację przemówienia Adolfa Hitlera na zebraniu reichs – i gauleiterów, zapisaną pod datą 8 maja 1943 roku w „Dziennikach” Józefa Goebbelsa:
„Z tego wszystkiego Fuhrer wyciągnął jednak taki wniosek, że cała ta gromada małych państw, istniejących obecnie w Europie, musi zostać zlikwidowana tak szybko, jak to możliwe. Celem naszej walki musi pozostać stworzenie jednolitej Europy. Klarowną organizację może Europa uzyskać jedynie od Niemców. Innej siły przywódczej praktycznie nie ma (…) Naszym celem musi być przy tym nadanie Europie nowej formy. Ta nowa forma może być skutecznie realizowana jedynie pod niemieckim przywództwem. Żyjemy dzisiaj w świecie zniszczenia i zniszczeń, które nastąpią. My nie stworzyliśmy tego świata. Jedynie wielokrotnie wyprzedziliśmy naszych wrogów w uświadomieniu sobie, że ten świat jest bytem rzeczywistym i nie pozostaje nam nic innego, jak wykorzystanie go w ten sposób, aby osiągnąć nasze cele. Fuhrer daje wyraz niezachwianej pewności , że Rzesza w którymś momencie opanuje całą Europę. Będziemy musieli stoczyć jeszcze bardzo wiele bojów, ale będą one prowadzić bez wątpienia do najznakomitszych sukcesów. Od tego moment będzie już praktycznie wytyczona droga do panowania nad całym światem. Kto ma Europę, ten zagarnia dla siebie światowe przywództwo.”
Adolf Hitler był zwolennikiem militarnego podboju, jako metody jednoczenia Europy. Jak wiemy, to się nie udało – ale każda słuszna myśl, raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora. I tak się stało w tym przypadku.
Historia jednak nigdy nie powtarza się w sposób identyczny, toteż metoda militarnego podboju została zastąpiona metodą pokojowego jednoczenia Europy, która – jak wynika z niedawnego artykułu kanclerza Olafa Scholza we „Frankfurtet Allgemeine Zeitung” wchodzi obecnie w etap stopniowego likwidowania „małych państw”, a z umowy koalicyjnej trzech partii tworzących aktualny rząd niemiecki, wyłania się program budowy w Europie IV Rzeszy, jako europejskiego imperium o strukturze federalnej. Czegoż innego mógłby dzisiaj chcieć Adolf Hitlera, skoro Unia Europejska na naszych oczach ewoluuje w kierunku IV Rzeszy, a wszystkie koła kręcą się ku ostatecznemu zwycięstwu – co niedawno zauważył nawet Naczelnik Państwa?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Czy Hitler – jak wspomniał Ławrow – miał żydowską krew?
Joanna M.Wiórkiewicz https://niemcy.neon24.info/post/167866,czy-hitler-jak-twierdzi-lawrow-mial-zydowska-krew
Historycy zwykle temu zaprzeczali, jednak plotka o żydowskiej krwi Hitlera nie wygasła od czasu, gdy w 1946 r. Hans Frank, ją potwierdził.
Amerykański badacz znalazł dodatkowe potwierdzenie w austriackim archiwum.
Adolf Hitler faktycznie miał żydowskiego dziadka.
Kiedy siedem lat po śmierci Hansa Franka, w 1953 r., opublikowano jego wspomnienia, wywołały one sensację. Frank był powiernikiem Hitlera, jego prawnikiem od 1928 r., najwyższym prawnikiem III Rzeszy, a jako generalny gubernator na ziemiach polskich odpowiadał za represje wobec ludności polskiej. W 1946 r. został skazany na karę śmierci i stracony w norymberskim procesie głównych zbrodniarzy wojennych. W oczekiwaniu na egzekucję napisał swoje wspomnienia, zatytułowane “W obliczu szubienicy”.
Jeden z fragmentów książki wzbudził kontrowersje. Hans Frank twierdził, że jego dawny mentor Adolf Hitler miał żydowskiego dziadka. Zgodnie z surową klasyfikacją norymberskich ustaw rasowych z 1935 r., byłby to “ćwierć-Żyd”. Frank twierdził, że w 1930 r. odkrył, iż dziadek Hitlera był Żydem mieszkającym w austriackim mieście Graz. Siostrzeniec Hitlera, William Patrick Hitler, napisał wcześniej do Führera list z szantażem, grożąc, że ujawni tę sprawę. Hitler zlecił Frankowi, jako swojemu prawnikowi, zbadanie tej sprawy.
Czy żydowski nastolatek zapłodnił babcię Hitlera?
Podczas swoich badań, jak twierdzi Frank, natrafił na korespondencję między babką Hitlera, Marią Anną Schicklgruber z 1836 roku, a niejakim Frankenbergerem, w którego gospodarstwie pracowała Schicklgruber. Z listów tych wynikało, że mężczyzna ten miał 19-letniego syna, który zapłodnił dużo starszą służącą domową. W korespondencji Frankenberger zgodził się płacić alimenty na dziecko do 14 roku życia. Frankenberger, jak powiedział później Frank, zapłacił dobrowolnie, bez konieczności występowania matki do sądu, ponieważ unikał rozgłosu. Z punktu widzenia Hitlera problem polegał na tym, że Frankenberger, a więc także jego syn, byli Żydami.
Historycy, którzy zajmowali i zajmują się intensywnie Hitlerem, zawsze wątpili w twierdzenia Franka. Było to możliwe z trzech powodów. Po pierwsze, korespondencja, o której wspominał Frank, nigdy nie została odnaleziona w archiwach. Po drugie, inne informacje zawarte w książce Franka były błędne, co podważało wiarygodność całej pracy. I po trzecie, z całą stanowczością przyjęto, że w omawianym czasie, tj. w 1836 r., w Grazu w ogóle nie mieszkali Żydzi. Dlatego mężczyzna, który zapłodnił babkę Hitlera, nie mógł być również Żydem.
Zgodnie z popularnym przekazem Maria Anna Schicklgruber, babka Hitlera, miała nieślubnego syna o imieniu Alois. Kiedy później wyszła za mąż za Johanna Georga Hiedlera, został on ojczymem Alojzego. Po śmierci Hiedlera w akcie urodzenia Aloisa Schicklgrubera zmieniono jego nazwisko na Alois Hitler. Ponieważ nie było oficjalnego oświadczenia o ojcostwie Hiedlera, zmiana nazwiska została dokonana na podstawie zeznań świadków dopiero po śmierci Hiedlera. Nie wyjaśniono, dlaczego zmieniono nazwisko na Hitler, a nie na Hiedler.
Sax: Twierdzenie, że w 1836 roku w Grazu nie było Żydów, jest fałszywe.
To, że w książce Franka znalazły się błędne informacje, jest bezsporne. Bezsporne jest również, że listy między Schicklgruberem a Frankenbergerem, o ile istniały, nigdy nie zostały odnalezione. Można to jednak łatwo wytłumaczyć faktem, że prawdopodobnie zostałyby one zniszczone przez śledczych Franka jako niepożądany dowód. Trzeci i najważniejszy argument został jednak obalony przez amerykańskiego naukowca Leonarda Saxa. Sax, który nie jest historykiem, lecz lekarzem i ekspertem w dziedzinie gender, opublikował właśnie w prestiżowym “Journal of European History” esej, w którym przynajmniej kwestionuje, jeśli nie obala, główną tezę krytyków Franka: twierdzenie, że w 1836 r. w Grazu w ogóle nie było Żydów.
Kariera tego stwierdzenia jest wręcz zdumiewająca i nie przynosi chluby gildii historyków. W świat wprowadził ją bowiem niejaki Nikolaus von Preradovich. W 1957 r. w wywiadzie dla czasopisma “Der Spiegel” Austriak po raz pierwszy postawił tezę, że Hitler nie mógł mieć żydowskiego dziadka, wbrew temu, co przedstawił Frank, ponieważ w Grazu i całej Styrii nie było wówczas Żydów. 32 lata później Preradowicz napisał esej, w którym twierdził, że jego badania m.in. w archiwach miasta Graz wyraźnie wykazały, że w latach 1820-1860 w Grazu nie było żadnej rodziny Frankenbergerów.
Źródło było wielbicielem Hitlera
Od tego czasu wielu biografów Hitlera przyjęło ten wniosek, niezależnie od tego, czy powoływali się na źródło Preradowicza, czy nie. Na przykład najbardziej znany ekspert Ian Kershaw wyraźnie się na niego powołuje. Ale jeśli przyjrzeć się, kim był ten człowiek, ta łatwowierność jest zadziwiająca – stwierdza Sax. Preradowicz, który żył w latach 1917-2004, był bowiem prawicowym radykałem i wielbicielem Hitlera. W swoim eseju o Hitlerze z 1989 r. ani razu nie wspomina o Holokauście. W innym artykule z lat 90. napisał, że z każdym dniem coraz bardziej podziwia Hitlera. I tak oto ten na wskroś niepoważny autor miałby być niewzruszonym źródłem tego, że Adolf Hitler, którego cały światopogląd opierał się na wrogości wobec Żydów, sam nie mógł mieć żydowskich korzeni?
Sax nie chciał się na to zgodzić – i sam pojechał do Austrii, aby przeprowadzić badania na miejscu. I rzeczywiście natrafił na źródła, które zaprzeczały twierdzeniom Preradowicza. Preradovich twierdził, że do 1856 r. nie ma żadnych dowodów na istnienie Żydów w Grazu. Sax znalazł jednak dokument, który dowodzi istnienia małej społeczności żydowskiej w mieście już w 1850 r., ponieważ wyraźnie wspomina o “małej, obecnie osiadłej społeczności”. To prawda, ale to byłoby jeszcze 14 lat po ciąży Marii Schicklgrauber. Sax uważa jednak za prawdopodobne, po odnalezieniu tego nieznanego dotąd lub celowo stłumionego źródła, że Żydzi w Grazu byli jeszcze wcześniej, a więc już w 1836 r.
Frankenberger mógł mieć posiadłość w Styrii
W tym czasie w Styrii, w przeciwieństwie do sąsiedniego Burgenlandu, Żydom nie wolno było oficjalnie mieszkać. W Styrii wolno im było jednak prowadzić interesy, więc Żydzi jeździli do Grazu w sprawach handlowych. Sax uważa, że żydowscy biznesmeni, tacy jak Frankenberger, oficjalnie mieszkali i byli zameldowani w jednej z gmin Burgenlandu, ale mieli też nieoficjalną i nielegalną siedzibę w Grazu, gdzie prowadzili swoje interesy. Babcia Hitlera mogła więc równie dobrze pracować w żydowskim domu i mieć dziecko z młodszym o 23 lata Frankenbergerem.
Mogło to być również powodem dobrowolnych wpłat starego Frankenbergera na rzecz Schicklgruber, ponieważ prawdopodobnie obawiał się on, że mieszkając nielegalnie w Grazu, może zostać zdemaskowany w procesie sądowym.
Leonard Sax nie przedstawia oczywiście dowodu na to, że Hitler miał żydowskie korzenie. Podważa on jednak główną tezę wysuniętą przez prawicowo-radykalnego autora, który chciał uchronić Hitlera przed “oskarżeniem” o żydowskie korzenie: że w Grazu, gdzie mieszkała wówczas babka Hitlera, nie było Żydów.
Znany historyk dystansuje się
Uznany ekspert, taki jak Brytyjczyk Richard Evans, trzyma się od Saxa z daleka. Według Evansa nie ma nawet wiarygodnych dowodów na to, że Maria Anna Schicklgruber kiedykolwiek mieszkała w Grazu. Ani o tym, że w Grazu mieszkała rodzina Frankenbergerów. “Nie odnaleziono żadnej korespondencji między ojcem Hitlera a jego babką ojcowską” – powiedział Evans gazecie Times of Israel. Nie było też żadnych dowodów na to, że bratanek Hitlera szantażował go. Evans uważa, że spekulacje na temat ewentualnych żydowskich korzeni Hitlera pojawiają się, ponieważ wielu ludzi nie potrafi wyjaśnić jego głębokiego i morderczego antysemityzmu – chyba że miał ku temu osobiste powody. Leonard Sax nie kwestionuje tej krytyki – widzi wystarczający powód, by dalej swoją hipotezę badać.
Na podstawie: „Focus“12.08. 2019
Bismarck, Hitler, Merkel, Ursula von der Leyen stworzyli IV Rzeszę.
Rodzina Bismarcków i von Braunów oraz Walter Hallstein czyli od Trzeciej do Czwartej Rzeszy.
W dniu 1 grudnia redaktor Kamil Dziubka na portalu Der Onet ujawnił straszną rzecz. Oto Prezes miał dzień wcześniej rzucić papierami na stół i oznajmić co następuje: ”…Ciężkie terminy przyszły na Europejczyków. Niemcy wyłożyły karty na stół i chcą budowy IV Rzeszy. My na to nie pozwolimy…”.
W mediach nad Wisłą reprezentujących „wartości europejskie to znaczy niemieckie” rozpętała się burza . Najbardziej wymowny był pan Piotr Zychowicz, który 3 grudnia też na Der Onet wg redaktora Tomasza Figury miał powiedzieć m.in. co następuje:”… Polska jest państwem średnim i nie dysponuje narzędziami, które mogłyby powstrzymać Niemcy, jeżeli te zdecydowałyby się stanąć na czele europejskiej federacji…” a na pociechę dodał, że :”… federacja europejska miałaby kolosalny potencjał i mogłaby konkurować z imperiami nowego świata. Jest jednak pewien problem: w każdej spółce najważniejszy głos ma właściciel największego pakietu akcji. A więc – w przypadku Europy – są to Niemcy. Kraj o najpotężniejszej gospodarce…”.
Pan Zychowicz wyprodukował się na Der Onet około godziny 18 w dniu 3 grudnia a tego samego wieczora niezwyciężona Bundeswehra pokazała światu „Großer Zapfenstreich zu Ehren von Angela Merkel” , co się przekłada na „Wielki capstrzyk dla uczczenia Angeli Merkel”.
Nie pierwszy to raz, kiedy bywsza enerdowska komsomołka przywołuje symbole jak najgorzej kojarzące się ofiarom II WW. Czego tam bowiem nie było: stahlhelmy, pochodnie, marsze a nawet jeden tak jakby aquila legionu rzymskiego z niemieckim orłem na czubku i frędzlami w kolorach niemieckiej flagi. Aż się łza w oku zakręcić musiała Bundeskanzlerin z DDR.
No ale to była dzisiejsza Bundeswehra nawiązująca symbolicznie do dawnych dobrych czasów, jednakże w kiepsko dopasowanych płaszczykach koloru szarego i granatowego i z białymi pasami. Dawało to efekt drogówki z PRL. No ale te stahlhelmy i znak legionu rzymsko-niemieckiego to było jasne przesłanie niemieckich biurokratów w garniakach za 10 tysięcy Euro: idziemy po wszystko.
Prezes nie musiał oglądać tego widowiska z podkładem muzycznym od Niny Hagen ( Du hast den Farbfilm vergessen) do hymnu katolicko-protestanckiego oczywiście z XVIII w. (Großer Gott, wir loben dich) tylko sobie przejrzał tłumaczenie programu koalicji SPD-FDP-Zieloni z „federalizacją Europy” jako głównym punktem.
18 stycznia tego roku minęło dokładnie 150 lat od tzw. unifikacji Niemiec tj. pod naciskiem Prus, które stanowiły ok. 2/3 terytorium i ludności Niemiec, jak pisze docent wiki :”… książęta państw niemieckich zgromadzonych w Wersalu we Francji ogłosiło Wilhelma I z Prus –cesarzem Cesarstwa Niemieckiego podczas wojny francusko –pruskiej…”.
Tak powstała II Rzesza a ojcem założycielem tego interesu był książę Otto Fürst von Bismarck, Graf von Bismarck-Schönhausen, Herzog zu Lauenburg, który w pewnym przemówieniu miał powiedzieć m.in.:“… wolę mieć do czynienia z carem w Petersburgu, niż ze szlachta w Warszawie. Wstęp do odbudowy państwa polskiego, odebranie Prusom ziem polskich równałoby się przecięciu pruskich żył”.
Pruskie żyły zostały przecięte w okolicznościach, których książę Bismarck nie mógł był przewidzieć a wiązały się z klęską III Rzeszy, które to państwo polegało na tym, że Republikę Weimarską opanowali jacyś naziści z kosmosu i podbili dobrych Niemców. A na Żydów napuścili złych Polaków a może odwrotnie: to źli Polacy napuścili na Żydów nazistów z kosmosu. Taka wersja historii jak się wydaje od pewnego czasu oficjalnie obowiązuje w Niemczech oraz w krajach z nimi sprzymierzonych jak również w pewnych kręgach nad Wisłą, które cieszą się stałym wsparciem (moralnym oczywiście) odrodzonych Niemiec.
Jedno trzeba powiedzieć: Prezes okazał się wielkim optymistą, twierdząc, że :”… Niemcy chcą budowy IV Rzeszy…”. Jeśli się spojrzy na niektóre wypadki związane z odbudową III Rzeszy na gruzach II Rzeszy i tworzenie tzw. zdenazyfikowanych demokratycznych Niemiec pod auspicjami zwycięskich Aliantów po II WW, to można zaryzykować stwierdzenie, że zalążki IV Rzeszy pojawiły się w zasadzie w II Rzeszy a na gruzach Berlina a właściwie w epoce kanclerza Erhardta – była gotowa do realizacji.
Wystarczy prześledzić losy kilku znanych rodów niemieckich z wojskowości i polityki oraz kilka cywilnych rodów biznesowych.
Na przykład ród wspomnianego już symbolu Cesarstwa Niemieckiego a wcześniej Królestwa Prus – Otto książę von Bismarck.
Historia życia dwóch wnuków jest niezwykle pouczająca „w temacie” przechodzenia suchą nogą z III Rzeszy do tego, co niektórzy nazywają „dojrzałą demokracją niemiecką”.
Oto oni.
Otto Christian Archibald Graf von Bismarck-Schönhausen syn Herberta urodzony w 1897 na rok przed śmiercią legendarnego dziadka. Od 1927 r. czyli jeszcze za czasów Republiki Weimarskiej w służbie dyplomatycznej Niemiec: 1927-1928 – Szwecja, 1928-1937 – Londyn, 1937-1940 MSZ w Berlinie, od 1940 do 1943 poseł w ambasadzie III Rzeszy we Włoszech a w okresie okupacji Italii przez Niemcy – był szefem „sekcji MSZ Rzeszy w Rzymie”. Czyli działał we władzach okupacyjnych Italii.
W dniu 18 sierpnia 1942 r. czyli w 2 miesiące od rozpoczęcia operacji Fall Blau Otto Christian von Bismarck- Schönhausen wówczas zastępca ambasadora III Rzeszy w Królestwie Italii Hansa Georga von Mackensena syna „ostatniego huzara cesarza Wilhelma II” marszałka polnego I WW Augusta von Mackensena WEZWAŁ do siedziby włoskiego MSZ osobistego sekretarza ministra Galeazzo Ciano – markiza Blasco Lanza d’Ajeta i zawiadomił go, iż:”… otrzymał rozkaz aby zażądać od rządu włoskiego aby tenże rząd „wydał swojej armii instrukcje, które zostały opracowane przez Niemców i Chorwatów dla przetransferowania Żydów chorwackich na Wschód…”.
No i jak głosi wieść gminna z niemieckich sfer arystokratycznych, książę Bismarck wykazał się szaleńczą wprost odwagą, bowiem w trakcie spotkania z markizem d’Ajetą „wymsknęło mu się” szeptem, że tych Żydów to się nie wywozi do pracy ale do likwidacji. Tak jakby minister Ciano tego nie wiedział, skoro Włoski Korpus Ekspedycyjny w Rosji składający się z 3 dywizji operował na terenie południowego ZSRR już od 1941 r. a latem 1942 r. wzmocniony o dodatkowe siły podchodził już pod Stalingrad. Włosi uczestniczyli w oblężeniu Odessy, zdobywaniu Doniecka (wtedy Stalino) , więc mieli pełny obraz tego, jak wygląda zachowanie Einsatzgruppen na podbijanych terenach ZSRR.
Ale jak pięknie brzmi taka opowieść o „wrażliwym moralnie księciu Bismarcku, który uczulił ministra Ciano na konieczność ratowania chorwackich Żydów”. I jak się przydało do CV do kariery politycznej po wojnie.
Bo należy zauważyć, że Otto Christian von Bismarck – Schönhausen jako członek Deutschnationale Volkspartei był od roku 1924-1928 posłem do Reichstagu a w roku 1933 wstąpił do NSDAP i od tego roku reprezentował NSDAP czyli Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterparte aż do „późnego 1945 r. jako poseł do Reichstagu.
Kiedy nadszedł koniec wojny bardzo się księciu przydała inwestycja matrymonialna: w 1928 r. ożenił się ze Szwedką Ann-Mari Tengbom córką architekta. No i kiedy neutralna Szwecja a konkretnie wiceprzewodniczący Szwedzkiego Czerwonego Krzyża Folke Bernadotte zaczął negocjować pod koniec wojny ewakuację szwedzkich a później i innych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych , to bardzo się przydał pałacyk myśliwski rodziny Bismarcków – Fridrichsruh. Położony niedaleko owianego złą sławą (Cap Arcona) obozu koncentracyjnego Neuengamme. W pałacyku Szwedzi zorganizowali „centrum operacyjne“ dla akcji tzw. Białych Autobusów.
Jakoby małżonka Ann-Marie uczęszczała do tej samej szkoły co Folke Bernadotte, więc problemów z denazyfikacją książę Otto von Bismarck młodszy – nie miał.
Już w 1950 r. otrzymał propozycję wstąpienia do partii FDP ale ostatecznie zdecydował się na wstąpienie do CDU. Z ramienia tej partii wystartował w wyborach do Bundestagu nowych zdenazyfikowanych Niemiec w roku 1953 – z rodzinnego księstwa a raczej Herztogum Lauenburg.
I się dostał. W Bundestagu zasiadał w latach 1953-1965, głównie działając w komisji spraw zagranicznych.
Był też członkiem Zgromadzenia Ogólnego Rady Europy a w latach 1957 – 1966 piastował stanowisko Wiceprzewodniczącego Rady Europy. A jego syn Ferdinand Herbord Ivar von Bismarck ur. w 1930 r. w Londynie, kiedy tato był na placówce, pracował w owych latach w Komisji Europejskiej.
Akurat wtedy , kiedy funkcję pierwszego przewodniczącego Komisji Europejskiej sprawował inny Niemiec Walter Hallstein, który dążył wszelkimi siłami do „federalizacji Europy”.
No co za zbieg okoliczności. Dwóch Bismarcków i jeden Hallstein a w NATO Millitary Committtee generał Adolf Heusinger , co to w niezapomnianym roku 1944 był „szefem kadr” w Oberkommando des Heeres.
Kończąc wątek Ottona Christiana von Bismarcka – Schönhausena, warto wspomnieć, że przechowywał on w swoich dużych bardzo lasach wokół pałacyku myśliwskiego Friedrichsruh poszukiwanego zbrodniarza wojennego mającego na koncie służbę w różnych strukturach obozów koncentracyjnych niemieckich , w tym w roli komendanta KL Auschwitz Monnowitz i Mittelbau Dora – SS Sturmbahnführera Richarda Baera. Był jego formalnym pracodawcą aż do roku 1960. No ale jaka księcia wina, skoro przebrzydły SS-man ukrywał się pod nazwiskiem Neumann.
W sumie nie powinnam się czepiać księcia Bismarcka za przeoczenie w lasach jakiegoś SS-mana pod przykryciem, skoro w roku 1956 Wydział Karny Sądu Wojewódzkiego w Opolu odbył posiedzenie niejawne, na którym zwolnił z więzienia (z uwagi na nienaganne zachowanie) po 2 latach odbywania kary dożywocia zasądzonej w 1954 r. przez Sąd Wojewódzki dla Miasta St. Warszawy – dowódcę SS i policji na dystrykt warszawski SS-Brigadeführera i Generalmajora der Polizei Paula Otto Geibla – odpowiedzialnego za zamordowanie dziesiątek tysięcy mieszkańców Warszawy PRZED i W CZASIE Powstania Warszawskiego.
Można nie wierzyć, ale tak się stało i facet wyszedł wolny z więzienia w Strzelcach Opolskich i udał się do Warszawy po paszport bowiem w Niemczech czekała na niego generalska emerytura. Ten skandal został powstrzymany przez wyższych oficerów Wojska Polskiego, którzy interweniowali w tej sprawie. I Geibel został cofnięty do Strzelec Opolskich.
Tajemnicze siły w Wojewódzkim Sądzie w Opolu próbowały znowu uwolnić Geibela z więzienia w roku 1966 ( w RFN było już „przedawnienie wszystkiego”) ale wtedy ktoś się zniecierpliwił w Warszawie i przeniesiono go do więzienia na Mokotowie. A tam jakoby powiesił się na śmierć 12 listopada 1966 r.
Co ma Geibel do Bismarcków? Nic. Po prostu tak mi się niesłusznie skojarzyło, że matka Waltera Hallsteina , pierwszego Przewodniczącego Komisji Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, który w oficjalnych biografiach nie miał żadnej rodziny a z trudem rodziców – nosiła w panieństwie nazwisko Geibel. Anna Geibel. Zresztą dane matki i ojca Waltera Hallsteina są podane tylko na stronie Uniwersytetu w Rostocku a danych brata, którego jakoby posiadał, nie ma nigdzie.
W życiorysie Hallsteina zawsze zaznacza się, że NIE należał do NSDAP. Ale drobnym druczkiem jest napisane, że w latach nazizmu był członkiem Nationalsozialistischer Lehrerbund (Ligi Narodowosocjalistycznych Nauczycieli) oraz NS-Rechtswahrerbund co się chyba tłumaczy “Narodowosocjalistyczne Stowarzyszenie Prawników”.
Mało też się pisze, że pierwszy publiczny występ Waltera Hallsteina po IIWW to był tzw. Kongres Europejski lub inaczej Kongres Haski, który odbył się w dniach 7-11 maja 1948 r. w Hadze. Którego organizatorem był oprócz zięcia Churchilla Duncana Sandysa był Józef Rettinger. Na imprezie wśród siedmiuset pięćdziesięciu uczestników był też Altiero Spinelli i Konrad Adenauer.
W wyniku tego Kongresu powołano do życia Ruch Europejski i Radę Europy, którą mamy do dzisiaj. A także powstała Europejska Unia Płatnicza. W 1950 r. Pierwsi niemieccy zbrodniarze wojenni z karami dożywocia i innymi długoletnimi właśnie wychodzili na wolność.
No ale wróćmy do rodziny Bismarcków i jej drogi od III do IV Rzeszy.
Książę Otto Christian von Bismarck – Schönhausen miał brata Gottfrieda Grafa von Bismarcka – Schönhausen ur. w 1901, który nie tylko wstąpił do NSDAP w 1933 r. i nie tylko został wybrany do Reichstagu i zasiadał tam do niesławnego końca.
W roku 1944 wstąpił do SS i uzyskał w tych strukturach stopień SS- Brigadeführera. Dla powojennych sukcesów rodziny na szczęście spotykał na gruncie towarzyskim kilku przyszłych uczestników zamachu na Hitera , dzięki czemu został aresztowany odpryskowo w sierpniu 1944 t. a w październiku uwolniony przez Sąd Ludowy od wszelkich zarzutów jednakże dla ostrożności osadzono go w obozie w Sachsenhausen, gdzie w dobrych warunkach przesiedział kilka miesięcy. I dzięki tym okolicznościom przyrody docent wikipedia przyznał mu tytuł „członka ruchu oporu”.
Zginął wraz z małżonką w wypadku samochodowym w roku 1949 ale zostawił troje dzieci, w tym syna Andreasa. A ten też miał dzieci.
Trudne jest posiadanie dziadka z wysokim stopniem w SS, nawet jeśli siedział kilka miesięcy w Sachsenhausen, ale wnuczka Gottfrieda Grafa von Bismarcka- Schönhausen Stephanie ur. 1976 bardzo szczęśliwie wyszła za mąż za przedstawiciela bardzo starej rodziny baronów Świętego Cesarstwa Rzymskiego i Bawarii – Karla Theodora von und zu Guttenberg.
A ten z kolei robił karierę polityczną w CSU (bo on z Bawarii był) i w roku 2002 został posłem do Bundestagu a w 2008 został nawet sekretarzem generalnym tej partii.
Finałem kariery była posada w pierwszym i drugim rządzie koalicyjnym Angeli Merkel : w roku 2009 został ministrem gospodarki i technologii a w drugim rządzie – ministrem obrony. Potem kariera polityczna mu siadła, bo zaczęto się go czepiać za plagiat doktoratu , zupełnie jak pani von der Leyen.Z tym że on odszedł z polityki a pani von der Leyen nie ustąpiła i generalnie wstyd się jej nie ima.
W owym czasie karierę polityczną w linii wnucząt powojennych rodziny Bismarcków robił nie tylko zięć.
Rodzony wnuczek Otto Christiana Archibalda Grafa von Bismarck-Schönhausen – Carl Eduard Otto Wolfgang von Bismarck syn Friderika pracowanika Komisji Europejskiej i kuzyn Stephanie zu Gutenberg w 1995 r. wstąpił do CDU i nawet został wybrany jak się należało na wiceprzewodniczącego CDU w okręgu Lauenburg a w roku 2005 nawet został wybrany do Bundestagu, kiedy rozpoczynała swoją kanclerską karierę Angela Merkel.
Niemieckiej ojczyźnie przysłużył się nie tyle pracami parlamentarnymi w Bundestagu, bowiem bywał tam rzadko i ostatecznie zrezygnował z mandatu w 2007 r. – ale z powodu ożenków a konkretnie trzeciego i czwartego.
Pierwsze bowiem dwa można uznać za „pomyłki lekkomyślnej młodości”: 1987- 1989 Laura Haring aktorka maksykańsko -amerykańska, 1997-2004 Celia Demaurex szwajcarska dziedziczka i działaczka humanitarna.
Natomiast w 2004 ożenił się z Kanadyjką izraelskiego pochodzenia Nathalie Bariman projektantką a ślub odbył się w obrządku żydowskim. Sprawa była o takim ciężarze gatunkowym, że przyszła kanclerz Niemiec (listopad 2005) i szefowa opozycji w Bundestagu Angela Merkel miała ten ślub skomentować publicznie w sposób następujący: „… Wy dwoje zjednoczyliście historię…następny książę Bismarck będzie mieszanką obu religii…”. Jest następny książę i nazywa się Aleksiej von Bismarck – Schönhausen .
Czy Bismarckowie byli jedyną rodziną arystokratyczną , która gorliwie służyła II i III Rzeszy aby odnaleźć się też przy budowie IV Rzeszy ?
Oczywiście nie. Historycy zwłaszcza anglosascy zadali sobie trud i zrobili statystyki zaangażowania arystokracji niemieckiej w nazizm i okazało się, że zanim Hitler doszedł do władzy w 1933 roku, w organizacjach nazistowskich czyli SA (Sturmabteilungen) oraz NSDAP a czasem nawet i SS zaangażowało się 312 rodzin ze „starej arystokracji” łącznie 3592 osób tj. 26,9%. W tym co najmniej dwóch przedstawicieli rodziny cesarskiej: syna i wnuka Wilhelma II, nie licząc bocznych linii Hohenzollernów. Oraz przedstawiciele brytyjskiej rodziny królewskiej a konkretnie wnuk królowej Wiktorii Charles Edward, Duke of Saxe –Coburg und Gotha urodzony księżę Albany , pozbawiony prawa do tronu brytyjskiego po I WW za „poparcie dla Imperium Niemieckiego”.
Książę Charles zapisał się zarówno do SA jak i NSDAP oraz wstąpił na stare lata do SS a także był przewodniczącym Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Wszyscy jego synowie wstąpili do Wehrmachtu a syn Hubertus został członkiem NSDAP w 1939 r.
Podobno Hitler miał zamiar w wypadku powodzenia operacji „Lew Morski” mianować księcia Hubertusa Gauleiterem Wielkiej Brytanii. Takie miał poczucie humoru. Niestety Oberleutnant Hubertus członek NSDAP zginął śmiercią lotnika pod Wielkimi Mostami koło Lwowa w listopadzie 1943 a operacja “Lew Morski” nie doszła do skutku z powodu klęski Luftwaffe nad Anglią i z powodu nieznanych problemów Kriegsmarine.
Ród książąt Saxe-Coburg und Gotha był jedynym niemieckim rodem arystokratycznym faktycznie ukaranym przez Aliantów po wojnie za ostentacyjną kolaborację z nazistami. Amerykanie skonfiskowali majątek rodziny a głowę rodu wypędzili z zamku wraz z rodziną.
Wszystkie inne rody, włącznie z rodem zu Waldeck und Pyrmont , którego głowa książę Josiah zu Waldeck und Pyrmont pełnił funkcję Wysokiego Komisarza Policji w okupowanej Francji a w 1944 r. dosłużył się stopnia generała Waffen SS (Obergruppenführer SS) , nie zostały ukarane konfiskatą swoich dóbr rodowych , chyba, że znalazły się w rosyjskiej strefie okupacyjnej.
Ów Gruppenführer SS zu Waldeck und Pyrmont został co prawda skazany przez amerykański sąd w dniu 14 sierpnia 1947 r. w Dachau w tzw. procesie buchenwaldzkim na dożywocie , który to wyrok sami Amerykanie zaraz złagodzili do 20 lat. A skończyło się na tym, że książę wyszedł z więzienia Landsberg am Lech już w roku 1950 oczywiście z powodu złego stanu zdrowia a w 1953 r.sprawy w swoje ręce wziął niemiecki wymiar niesprawiedliwości i były komendant obozu w Buchenwaldzie został objęty amnestią przez ministra-prezydenta Hesji .
Wśród drobnej szlachty niemieckiej obserwować można podobne schematy karier politycznych: od nazistów do karier politycznych w RFN.
Za przykład niech posłużą rodziny Freiherrów (baronów) von Braun i von Weizsäcker.
Rodzina baronów von Braun w XX w. miała 4 znaczących przedstawicieli. Ojciec rodu Magnus von Braun urodzony w Neucken (dzisiaj w rejonie Bagrationowska Kaliningrad) za cesarza Wilhelma II zaczął karierę od roku 1905 w pruskiej służbie cywilnej m.in. skromnym stanowisku Landrata miejscowości Wyrzysk koło Piły ale w 1917 r. był już sekretarzem prasowym Kancelarii Rzeszy . W latach 1917-1918 pracował w administracji wojskowej terenów zajętych przez armię niemiecką. Był kolejno szefem działu politycznego w Wilnie, Stadthauptmannem miasta Dyneburg (dzisiaj Daugavpils), komisarzem policji w Szczecinie i Gubernatorem Gumbinnen.
W roku 1920 złamał sobie karierę po cichu popierając nieudany zamach na władze Republiki Weimarskiej znany jako pucz Kappa – Lüttwitza. Uratowała go praca w banku spółdzielczym Reiffeisen. Jednak w roku 1932 w rządze kanclerza von Pappena otrzymał stanowisko ministra ds. Wyżywienia i Rolnictwa i stanowisko Komisarza Rzeszy ds. tzw. Osthilfe czyli programu pomocy upadającym majątkom ziemskim w Prusach Wschodnich.
Był szczęśliwym ojcem Sigismunda (1911) , Wernherra (1912) i Magnusa (1919). Znany szerokiej publiczności średni syn Wernher konstruktor rakiet V-1 i V-2 wstąpił do NSDAP już w roku 1937 czyli na początku swojej kariery naukowej. Do SS mieli go wg jego zeznań przed Amerykanami (operacja Paperclip) ciągnąć niemal siłą a konkretnie miał go ciągnąć siłą Himmler. I on się zgodził dla dobra badań naukowych oczywiście.
W których za osobistego asystenta zainstalował w Peenemünde swojego najmłodszego brata Magnusa, co jest o tyle ciekawe, że był to rok 1943 a brat miał lat 24 i teoretycznie powinien być na froncie a z wykształcenia był magistrem chemii organicznej i pracował jako asystent Hansa Fischera (noblisty) , który podobno badał głównie pigmenty we krwi i żółci. No a Magnus spec od chemii organicznej miał skonstruować do tych rakiet V-2 żyroskopy i turbopompy. Przypuśćmy.
Kiedy zaczęły się naloty na Peenemünde Sturmbannführer Wernher von Braun przerzucił braciszka Magnusa do Mittelbau Dora koło Nordhausen , gdzie więźniowie obozu (liczba więźniów średnio 15 tysięcy i maksymalnie 40 tysięcy w 1945 r. ) byli wyniszczani kopaniem osławionych tuneli i produkcją rakiet Wernhera, które miały zmienić losy wojny.
A Magnus w imieniu brata nadzorował produkcję rakiet.
W tym czasie ich najstarszy brat Sigismund von Braun , który nie miał uzdolnień technicznych robił karierę w ministerstwie Joachima von Ribbentropa. Najpierw dzięki stypendium instytucji założonej w 1925 r. Deutscher Akademischer Austauschdienst (DAAD) czyli Niemieckiej Służby Wymiany Akademickiej (która istnieje i działa na wielką skalę do dziś) w 1934 r. studiował przez rok na Uniwwrsytecie Cincinnati , odbył podróż dookoła świata a następnie został osobistym asystentem ambasadora III Rzeszy Johannesa von Welczecka. Podobno podpadł samemu Baldurowi von Schirach i wylądował na placówce w Etiopii akurat pod koniec wojny włosko abisyńskiej.
W 1939 r. wstąpił do NSDAP. Co robił potem, historia milczy. Są wiadomości, że w 1942r. „rodzina von Braun została internowana w Kenii przez władze brytyjskie“. Tam urodziła się jego córka Carola“.
Niewykluczone, że uwolnienie z internowania załatwił mu mu szwagier Hans Margis , który przebywał wówczas w Londynie.
Dopiero w 1943 r. został sekretarzem ambasady III Rzeszy przy Stolicy Apostolskiej. Akurat w tym roku nastąpiła w tej ambasadzie wielka zmiana, bowiem odwołany z niej został ambasador Diego von Bergen, który przebywał w niej od roku 1915 (jako ambasador Królestwa Prus) i po krótkiej przerwie w latach 1918-1920 pozostał na stanowisku 23 lata. W trakcie służby negocjował m.in konkordat w imieniu kończącej się Republiki Weimarskiej ( Franz von Papen) , wygłaszał mowę na pogrzebie Papieża Piusa XI, negocjował audiencję u Papieża Joachima von Ribbentropa w roku 1940, w trakcie której minister III Rzeszy „oferował“ Papieżowi powrót kardynała Hlonda do okupowanej Polski .
W 1941 r. ambasador von Bergen zażądał od Papieża Piusa XII aby :“… wszystkie nominacje kościelne na ważne stanowiska w anektowanych lub okupowanych regionach były najpierw przekazywane Berlinowi…“.
Kiedy Sigismund von Braun został sekretarzem ambasady przy Stolicy Apostolskiej ambasador Diego von Bergen albo już został odwołany , albo oczekiwał na odwołanie. W lutym 1943 r. na stanowisko ambasadora w Watykanie został powołany Ernst von Weizsäcker, który w służbie dyplomatycznej był od roku 1920, w tym w Ministerstwie Spraw Zagranicznych III Rzeszy od roku 1937 a na stanowisku tzw. Staatssekretär (druga osoba w ministerstwie) od roku 1938.
Jego zasługi dyplomatyczne były nieco innej natury niż zasługi Diego von Bergena. W końcu von Weizsäcker od 1938 był członkiem NSDAP a także „honorowym członkiem SS” w stopniu Brigadeführera SS czyli odpowiednika generała od 1942 r. Na przykład będąc ambasadorem Rzeszy w Bernie przyczynił się znacznie do odebrania obywatelstwa niemieckiego laureatowi Nagrody Nobla (wtedy jeszcze coś znaczyła) Tomaszowi Mannowi. Natomiast w Stolicy Apostolskiej usiłował 6 stycznia 1944 r. przekonać jej Sekretarza Stanu kardynała Luigiego Maglione , że: „…Jeśli Niemcy jako bastion przeciwko komunizmowi upadną, cała Europa stanie się komunistyczna..”. Może miał nadzieję, że Papież zapomniał o pakcie Ribbentrop Mołotow i polskich księżach i biskupach w niemieckich obozach koncentracyjnych.
Zajęcia Sigismunda von Brauna w ambasadzie pod rządami Brigadeführera SS von Weizsäckera nie są znane ale wiadomo, że przedłużył wraz ze swoim szefem swój pobyt w Rzymie do roku 1946 , kiedy III Rzesza przestała już istnieć i ambasada niemiecka przy Stolicy Apostolskiej nie była obsadzona do roku 1954. Otrzymali gościnę od Papieża. Jakoby.
Kiedy powrócił do Niemiec , przeszedł rutynową kontrolę aliancką śpiewającą, bo był „tylko szarym członkiem NSDAP” a w dodatku jego teściowa Hildegarda Margis zmarła w 1944 r. w więzieniu we wrześniu 1944 w więzieniu dla kobiet w Berlinie i była ze strony matki Żydówką i w dodatku jakoby przekazywała przez szwedzką ambasadę informacje o rakietach Wernhera von Brauna do aliantów.
Z tym, że jego córka Christina działaczka feministyczna napisała w swojej książce, iż „narażał się na wielkie osobiste ryzyko ukrywając osoby prześladowane politycznie, religijnie i rasowo a nawet zapobiegł deportacji…”.
Pozostał jednak lojalny wobec swojego szefa von Weizsäckera, który został aresztowany w 1947 r. z oskarżenia m.in. o „aktywną współpracę przy deportacji Żydów z Francji do Auschwitz” oraz o inne zbrodnie przeciwko ludzkości w tzw. procesie Wilhelmstrasse.
Asystował w tym procesie i wspomagał Richarda von Weizsäckera syna ambasadora , wówczas studenta, który w tym procesie występował jako „zastępca obrońcy”. Podobno oskarżony twierdził, że „…nie miał wiedzy, dla jakich celów został wybudowany Auschwitz” a nawet „…wierzył, że więźniowie żydowscy będą mniej zagrożeni, jeśli zostaną deportowani na Wschód…”.
Sąd okazał się sceptyczny i zasądził karę 7 lat więzienia w 1949 r. Po czym sam się skorygował i zmniejszył karę do lat 5. Ostatecznie Wysoki Komisarz USA ds. Niemiec John J. McCloy „rozpatrzył sprawę” i Ernst von Weizsäcker został wypuszczony w październiku 1950 r. czyli tak jakby w rok po ogłoszeniu wyroku a po 3 latach po aresztowaniu.
Ernst von Weizsäcker zmarł w sierpniu 1951 r. i został pochowany „…w mundurze nazistowskiego korpusu dyplomatycznego z opaską ze swastyką…”.
I, jak twierdził w 2010 roku historyk niemiecki Eckart Conze natychmiast pewne środowiska zaczęły tworzyć „legendę niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych jako niezaangażowanego w zbrodnie wojenne”. A konkretnie:”… Legenda wywodzi się od osób związanych z obroną Weizsäckera. Dawni dyplomaci, tacy jak bracia Erich i Theo Kordt, odegrali kluczową rolę w tych wysiłkach, podobnie jak inni członkowie tradycyjnej klasy wyższej, którą reprezentował Weizsäcker. jego obrońca Hellmut Becker, syn pruskiego ministra kultury Carla Heinricha Beckera , a drugim była Marion Gräfin Dönhoff , młoda dziennikarka, która ostro skrytykowała proces w „ Die Zeit” Wszyscy wiedzieli, że jeśli uda im się oczyścić Weizsäckera z zarzutów, zrehabilitowałby narodową konserwatywną, arystokratyczną i burżuazyjną klasę wyższą”.
Wybielanie przeszłości rodziny Weizsäckerów dało fantastyczne efekty i w efekcie syn Brigadeführera SS , który brał udział w napaści na Polskę , w tym w bitwie w Borach Tucholskich (1-5 września 1939 r.) już w 1954 r. został członkiem partii CDU i honorowym przewodniczącym Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego. W 1969 r. został wybrany do Bundestagu a w 1984 r. na prezydenta Republiki Federalnej Niemiec.
Jego pomocnik w procesie Wilhelmstrasse Sigismund von Braun też nie był stratny i w 1954 r. wstąpił ponownie do służby dyplomatycznej Niemiec. W 1956 zapisał się do partii FDP i pracował w MSZ (jako szef protokołu ) a w latach 1968-1970 był stałym przedstawicielem RFN przy ONZ, co się świetnie składało, bo jego braciszek Wernher Sturmbahnführer SS von Braun od 1958 r. był w rządowej agencji USA National Aeronautics and Space Administration (NASA) dyrektorem Biura Lotów Kosmicznych a w 1970 został nawet zastępcą dyrektora NASA.
Sielankę przerwał artykuł w tygodniku francuskim “Paris Mneatch” o Wernherze von Braunie wręcz entuzjastyczny . Po artykule odezwali się francuscy więźniowie, którzy przeżyli Mittelbau –Dora i pracowali przy produkcji rakiet V-2 oraz przy kopaniu podziemnych korytarzy.
Wyszło wtedy na jaw, że Wernher von Braun osobiście wydawał rozkazy egzekucji więźniów za rzekomy sabotaż. Nikt nie wytoczył geniuszowi niemieckiemu procesu, ale atmosfera się zagęściła i Sigismund von Braun został „wycofany do ojczyzny” a w 1972 r. został mianowany ambasadorem RFN we Francji. Natomiast stary dobry Wernher w 1972 przeszedł z NASA do „prywatnego biznesu” a w 1977 zmarł na raka trzustki.
Udział rodziny von Braun w polityce niemieckiej nie zakończył się na Sigismundzie i jego posadzie ambasadora we Francji.
Córka Sigismunda Carola von Braun , która urodziła się w Kenii w 1942 w brytyjskim obozie internowania w latach 1979-1980 była przewodniczącą FDP w okręgu Rhein-Sieg a od 1983 r. posłanką do Bundestagu z ramienia tej partii. W latach 1984-1990 zasiadała w Senacie Berlina Zachodniego a od 1991 r. była już członkinią Federalnego Zarządu FDP. Praktycznie była jedną z czołowych polityków Niemiec tego okresu. Ale jest bardzo dyskretna, bowiem z Berlina jest bliżej do Mittelbau –Dora niż z Centrum Lotów Kosmicznych NASA.
Dostała się jednak na czołówki gazet, bowiem nie mogła się powtrzymać od wydawania partyjnych pieniędzy na prywatne bilety lotnicze, taksówki i fryzjera. I zazdrośni koledzy donieśli gdzie trzeba. Sprawa , która była określana jako „Afera Figara” została wyciszona ale danych o jej rodzinie (ma dzieci, wnuki i rodzeństwo ) nie można znaleźć w Internecie. Tak jak fotografii wszystkich tych miłych Niemców działających po wojnie w polityce – w ich pięknych uniformach zaprojektowanych przez Hugo Bossa, który zarobił na tych uniformach miliony.
Z III Rzeszy do nowej rzeczywistości i budowy Wielkich Niemiec suchą nogą przechodzili nie tylko dyplomaci i politycy z pruskiej szlachty. Liderom wielkiego niemieckiego przemysłu, którego wszyscy Niemcom zazdroszczą poszczęściło się jeszcze bardziej.
W największym skrócie rolę wielkiego biznesu niemieckiego w powołaniu do życia III Rzeszy opisują wspomnienia Friedricha „Fritza” Thyssena opublikowane w 1941 r. w USA pod tytułem „Opłacałem Hitlera”. Podobno z tych wspomnień jasno wynika, że niemiecki wielki przemysł wspierał, finansował i doprowadził do władzy Adolfa Hitlera. Sam Thyssen od początku wspierał finansowo NSDAP a w roku 1923 wsparł kwotą 100.000 marek w złocie (wówczas 23 tysiące dolarów USA) Ludendorfa . Śledczy po wojnie oszacowali łączne dotacje Thyssena na kwotę 650 tysięcy dojczmarek. Mimo, że Thyssen zerwał z nazistami w 1938 r. to jego biznesy pracowały dla wysiłku wojennego Rzeszy i korzystały z niewolniczej pracy ludzi z podbitych terenów.
Więc po wojnie „trybunał denazyfikacyjny” jakkolwiek nie skazał go na karę więzienia, to obciążył go karą finansową w wysokości 15% aktywów jego firmy Vereinigte Stahlwerke (założonej w 1926 przez Fritza na bazie Thyssen AG). Krzywdy nie miał, bowiem państwo niemieckie tak Republika Weimarska jak i III Reich traktowały firmę dającą 40% stali niemieckiej jak dobro narodowe. Kiedy w 1929 r. nadszedł kryzys światowy i części spółek córek groziło bankructwo, państwo niemieckie je znacjonalizowało aby ochronić przed bankructwem.
A kiedy nadszedł Hitler, którego Fritz Thyssen sfinansował wraz z kolegami, naziści dokonali reprywatyzacji znacjonalizowanych spółek i dali Thyssenowi takie zamówienia, że 500 tysięcy dojczmarek dane przez Vereinigte Stahlwerke na wybory w roku 1932 dla „nazi party” to w 1934 były do przodu na 33 mln tychże dojczmarek.
Taka to „symbioza” przemysłu i państwa niemieckiego, która pozostała do dzisiaj i daje przewagi gospodarce niemieckiej w konkurencji z innymi gospodarkami.
Fritz Thyssen był wyjątkowym przemysłowcem i człowiekiem: był katolikiem i moralne aspekty polityki NSDAP mu nie odpowiadały więc „odszedł” w 1938 r.
Ale inni nie mieli skrupułów. Obecny wspólnik w konglomeracie ThyssenKrupp AG czyli firma Krupp AG w stosunku do III RP wykazywał więcej niż lojalność. Ówczesny właściciel – wnuk założyciela Ferdinanda Kruppa – Alfried Krupp von Bohlen und Halbach nie tylko wspierał NSDAP z osobistych dochodów ale też został „wspierającym członkiem SS” czyli płacił spore składki na tę organizację , podobnie zresztą jak np.Wilhelm von Opel, który zdobywał właśnie ok. 37% udziału w niemieckiej produkcji samochodów osobowych.
Alfried Krupp von Bohlen und Holbach był też nie tylko członkiem paramilitarnej organizacji Nationalsozialistisches Fliegerkorps (Narodowosocjalistyczny Korpus Lotniczy) w randze Standartenführera, członkiem NSDAP od 1938 r. ale też założycielem i Przewodniczącym Rady Funduszu Niemieckiego Przemysłu i Handlu im. Adolfa Hitlera. Przedsiębiorcy zostali poproszeni przez Alfrieda o „docenienie boomu gospodarczego” i przyczynienie się z innymi do „odbudowy narodowej” (Nationaler Wiederaufbau”) czyli w tłumaczeniu na język ludzki zrobienie zrzutki na partię NSDAP i Adolfa Hitlera osobiście. Interesy NSDAP reprezentował w tej organizacji sam Martin Bormann co to zniknął z bunkra Hitlera bez śladu w 1945.
Za gorliwość i ekstra zyski z niewolniczej pracy więźniów obozów koncentracyjnych Alfried Kurpp von Bohlen und Halbach zasłużył na ekstra indywidualny „proces Kruppa” w Norymberdze.
Proces toczył się nie przed Międzynarodowym Trybunałem Wojennym ale przed Wojskowym Sądem USA a oskarżonymi był: Alfried Krupp „i 12 dyrektorów”. Krupp został w 1947 r. skazany na 12 lat więzienia i obowiązek sprzedaży firmy. Nie przyznał się do żadnej winy a znany nam już John McCloy Wysoki Komisarz ds. Niemiec w 1951 r. ułaskawił Kruppa i cofnął mu wyrok o przepadku własności Kruppa. Więc z 12 lat więzienia za pracę niewolniczą szacunkowo ok. 100 więźniów – faktycznie Alfried Krupp przesiedział niespełna 4 a firmę znowu miał na własność.
Jak widać, elity niemieckie mają dobrze opracowane techniki długofalowego dochodzenia do wytyczonych celów.
Po przemyśleniu klęski II WW przyjęły one scenariusz zamiany konfrontacji zbrojnej na gospodarczą a panowanie nad światem za pomocą bagnetu i wykorzystywania pracy niewolniczej na własny rachunek postanowili zamienić na „panowanie per procura” poprzez instytucje ponadpaństwowe, które zamierzali kontrolować.
Na czym to polegało można poczytać we wspomnieniach Charlesa De Gaulle’a o Walterze Hallsteinie: „…Był żarliwie oddany tezie superpaństwa i wszystkie swoje umiejętne wysiłki skierował na nadanie Wspólnocie charakteru i pozoru jedności. Z Brukseli, gdzie mieszkał, uczynił swego rodzaju stolicę. Siedział tam otoczony wszelkimi pułapkami suwerenności, kierując swoimi kolegami, przydzielając im miejsca pracy, kontrolując kilka tysięcy urzędników, którzy byli mianowani, awansowani i wynagradzani według własnego uznania, odbierał listy uwierzytelniające zagranicznych ambasadorów, roszcząc pretensje do wysokich zaszczytów na okazji jego oficjalnych wizyt, zatroskany przede wszystkim o dalsze połączenieSzóstki, wierząc, że presja wydarzeń doprowadzi do tego, co przewidział…”.
Jego działania w czasie pełnienia funkcji Przewodniczącego Komisji Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej w latach 1958-1967 wychodzące poza ramy statutowe tej funkcji wg De Gaulle’a to m.in.
- Hallstein był często przyjmowany przez prezydentów USA, chociaż komisja nie miała mandatu do spraw stosunków zagranicznych,
- Twierdzenie Hallsteina, że jest swego rodzaju europejskim premierem,
- stopień ambasadora, jaki posiadają przedstawiciele 65 państw akredytowanych przy Komisji Europejskiej,
- przekazanie przez ambasadorów zagranicznych listów uwierzytelniających Hallsteinowi (ambasadorzy zazwyczaj przedstawiają swoje listy uwierzytelniające podpisane przez głowy swojego państwa – głowie państwa przyjmującego),
- udział personelu Komisji w negocjacjach Rundy Kennedy’ego w Genewie, w negocjacjach z EFTA oraz w negocjacjach z państwami pozaeuropejskimi, w szczególności z państwami Ameryki Południowej.
Sam Hallstein zgadzał się w wywiadzie dla Der Spiegel, że „nie mamy kompetencji politycznych… bo w Traktacie Rzymskim nic takiego nie ma. Ale ponosimy odpowiedzialność polityczną, ponieważ jesteśmy przedsięwzięciem politycznym a nie gospodarczym. Wspólny Rynek ma na celu polityczne zjednoczenie Europy..”.
No jakbyśmy słuchali Ursuli von der Leyen oraz innych niemieckich polityków w roku 2021.
W tych okolicznościach przyrody może warto zwrócić uwagę na to, że do stypendystów instytucji finansowanej głównie przez niemiecki rząd czyli „ Deutscher Akademischer Austauschdienst“ należały poza Sigismundem von Braunem również laureatki Nagrody Nobla w dziedzinie literatury : Swietłana Aleksijewicz, Herta Müller i Olga Tokarczuk.
Panie te w towarzystwie Elfriede Jelinek wyprodukowały jak podała w dniu 8 listopada 2021 r. TVN24 „list otwarty” do przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela oraz do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Davida Sassolego. W którym to liście otwartym „jako obywatelki i Europejki” zaapelowały :”… “nie odwracajmy oczu od tragedii”. Noblistki przypominają, że “polski rząd wprowadził w pasie przygranicznym Polski i Białorusi stan wyjątkowy, na mocy którego nie dopuszcza się udzielania pomocy medycznej chorym i umierającym oraz uniemożliwia się dostęp mediom do rozgrywającej się tam tragedii“.
I jak tu nie wierzyć Prezesowi, że „Niemcy chcą budowy IV Rzeszy”. Oni potrafią wybaczyć sobie tak wiele. I mają dobre mniemanie o sobie cały czas. Oraz poczucie misji. Na szczęście czasem zdarza im się “niezrealizowana operacja “Lew Morski”. Albo przegrana operacja “Barbarossa”.
================
PinkPanther
Nadchodzi Dziadek Mróz
No i jak tu nie przyznać racji Ojcu Narodów, Chorążemu Pokoju, Klasykowi Demokracji Józefowi Stalinowi, że w miarę rozwoju socjalizmu nasila się walka klasowa?
Socjalizm rozwija się w najlepsze, to znaczy – rewolucja komunistyczna w pełnym natarciu przewala się przez Amerykę Północną i Europę, a ściślej – tę część, w której chcieliśmy schronić się przed komunizmem. Właśnie w Niemczech, które – jak to wreszcie zauważył nawet sam Naczelnik Państwa – pod zmyłkową nazwą “Unii Europejskiej”, budują IV Rzeszę, tamtejsze gangi polityczne dogadały się co do rządu. Socjaldemokraci, czyli Czerwoni, spiknęli się z Zielonymi. Połączenie czerwonego z zielonym daje kolor brunatny, co w Niemczech może wzbudzać rozmaite wzruszające rezonanse. Ciekawe, czy kiedy w roku 2003 Naczelnik Państwa, który wtedy jeszcze Naczelnikiem Państwa nie był, wiedział, że stręcząc Polakom Anschluss, stręczy nam IV Rzeszę, czy jeszcze nie wiedział? Jeśli wiedział, no to niedobrze, bo to znaczy, że jego płomienny patriotyzm można włożyć między bajki, a jeśli nie wiedział, to też niedobrze, bo to znaczy, że był mało spostrzegawczy. Budowa IV Rzeszy bowiem została oficjalnie przesądzona w roku 1993, kiedy to wszedł w życie traktat z Maastricht, który zmienił funkcjonowanie wspólnot europejskich z formuły konfederacji, czyli związku państw, na formułę federacji, czyli europejskiego państwa związkowego, a więc IV Rzeszy – bo niby czego
Mniejsza jednak o Naczelnika Państwa, który – jak się okazuje – uczy się bardzo powoli, skoro zorientowanie się, że razem z Donaldem Tuskiem i innymi folksdojczami, wpakował Polskę do IV Rzeszy, zajęło mu prawie 20 lat. Mówi się: trudno, ale przecież nie chodzi o roztrząsanie przymiotów Naczelnika Państwa, tylko o rewolucję komunistyczną, która przewala się przez zachodnią część Europy, wykorzystując w tym celu instytucje “Unii Europejskiej”. Nawiasem mówiąc, Adolf Hitler też był socjalistą rewolucjonistą i za takiego się uważał, podobnie jak Ojciec Narodów Józef Stalin, którego w swoim czasie pod niebiosa wychwalali sowieccy kolaboranci, między innymi – antenaci pana red. Adama Michnika. Przypominam o tym nie po to, by komuś dokuczyć, bo wyobrażam sobie, jak pan red. Michnik musi cierpieć w skrytości, że jest potomkiem sowieckich kolaborantów i że ta okoliczność może utrudnić w przyszłości jego kanonizację. Jakieś starania zostały już chyba podjęte, bo pan Bogdan Białek, przewodniczący stowarzyszeniu im. Jana Karskiego, właśnie odkrył, gdzie leży Prawda. Otóż Prawda leży tam, gdzie stoi pan red. Adam Michnik. Jak pan redaktor się przemieszcza, to i Prawda się przemieszcza i wskutek tego, raz leży tu, a innym razem – zupełnie gdzie indziej, zgodnie z nieubłaganymi prawami dialektyki marksistowskiej. Jestem pewien, że nasilające się ostatnio na łamach żydowskiej gazety dla Polaków oskarżenia narodu polskiego o kolaborację z Hitlerem są z tą obawą co do kanonizacji jakoś związane, bo jeśli Polacy kolaborowaliby z Hitlerem, to żaden z nich nie ośmieliłby się nieubłaganym palcem wytykać rodzinie pana red. Michnika kolaboracji ze Stalinem.
Wracając tedy do rewolucji to wypada podkreślić, że zarówno Adolf Hitler, jak i Józef Stalin, pragnęli lepszego świata, nie dla siebie oczywiście, tylko dla Ludzkości, z tym, że jeden wykombinował sobie, że świat zmieni się na lepszy, gdy usunie się z niego niewłaściwe rasy, podczas gdy drugi – że świat będzie lepszy, gdy usunie się z niego niewłaściwe klasy. Jak się okazuje, aż tak wielkiej różnicy między nimi nie było, bo co zasady, to się przecież ze sobą zgadzali. Nie ma też wielkiej różnicy między likwidowaniem niewłaściwych ras i likwidowaniem niewłaściwych klas. I w jednym i w drugim przypadku trzeba używać dołów z wapnem, w których, zwłaszcza po pewnym czasie, jednych od drugich odróżnić niepodobna.
Okazało się jednak, że rewolucję komunistyczną można robić też innymi metodami, no i właśnie na obecnym etapie te metody są w powszechnym użyciu. Chodzi nie tylko o to, że rasa uważana wcześnie za niewłaściwą, okazała się tą najwłaściwszą, na którą nikomu nie wolno podnieść ręki, bo albo mu ta rękach uschnie, albo zostanie odrąbana. Chodzi również o to, żeby zapanowała Równość, żeby nikt nie czuł się wykluczony, ani stygmatyzowany. Kiedy zapanuje Równość, wszyscy będą szczęśliwi, a jak wszyscy będą szczęśliwi, to i świat stanie się lepszy, no bo jakże inaczej? Wprawdzie poeta powiada, że “by mogła zapanować Równość, trzeba wpierw wszystkich wdeptać w gówno”, ale – po pierwsze – nie ma takich ofiar, których nie można by poświęcić dla naprawienia świata, a po drugie – niekoniecznie “wszystkich”, bo tylko nienawistników. A kto jest nienawistnikiem? Odpowiedź jest prosta, jak budowa cepa: ten, kto się z nami nie zgadza. Toteż nienawistnicy są potencjalnie przeznaczeni do dołów z wapnem, ale na tym etapie jeszcze się ich tylko “potępia”, podobnie jak obywateli niezaszczepionych. Jeśli jednak epidemia jeszcze trochę potrwa, to pewnie się okaże, że ci niezaszczepieni nie tylko, zgodnie z uprzednimi ustaleniami, będą musieli posłusznie powymierać, ale w dodatku nie zostaną wpuszczeni do Królestwa Niebieskiego, gdzie też wprowadzone zostaną stosowne certyfikaty. Już na tym przykładzie widać, że walka klasowa jak najbardziej się nasila, a tylko ofiary się zmieniają.
Nie tylko zresztą ofiary. Każda rewolucja, a komunistyczna w szczególności, poza ofiarami ma też bohaterów. Z okazji epidemii, na bohaterów wyrastają także obywatele zaszczepieni, ale przecież nie są oni ani jedyni, ani nawet najważniejsi. Rewolucja bowiem – a komunistyczna pod tym względem nie różni się od wszystkich innych – wytwarza własną szlachtę. Narodowy socjalista Adolf Hitler upatrywał kandydatów na szlachtę w “nordykach”, a z kolei Józef Stalin – w człowiekach sowieckich, którzy spenetrowali nieubłagane prawa dziejowe i z tego tytułu powinni spełniać przewodnią rolę.
Na obecnym etapie rolę takiej awangardy przyznaje się “kobietom”, które chętnie się takim łechtaczkom poddają, ale przede wszystkim – sodomitom. Jak zapowiedział pretendujący do stanowiska amerykańskiego ambasadora w Warszawie pan Brzeziński, “gdy tylko w Polsce obejmę władzę”, będzie nieustanie naciskał na tubylczy rząd by przestał sprzeciwiać się sodomitom. Najwyraźniej sodomici, obok “kobiet” zostali na obecnym etapie upatrzeni na awangardę – a potem oczywiście się zobaczy. Zaczyna się to rozmaicie przekładać na sprawy obyczajowe i doszło do tego, że pewna maltańska durnica, którą Nasza Złota Pani wystrugała z banana na komisarza UE, zaproponowała zaprzestanie nazywania nadchodzących świąt, świętami Bożego Narodzenia. Tak samo było w Sowietach, gdzie obchodziło się Dziadka Mroza. Czegóż chcieć więcej?
Stanisław Michalkiewicz https://www.magnapolonia.org/nadchodzi-dziadek-mroz/