Kolejne elementy pułapki dodawała już Angela Merkel, acz działo się to w ramach ogólnoniemieckiego konsensusu.
Pułapka, jaką sami na siebie zastawili Niemcy, to iście perfekcyjna konstrukcja, z której wydostać się będzie bardzo trudno.
Pozostaje nadzieja, że z tego powodu nie wrócą do tradycji popełniania rozszerzonego samobójstwa.
Niemcy na minusie
W tym tygodniu Republika Federalna Niemiec dostała to, na co konsekwentnie pracowała przez ostatnie dwadzieścia lat. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w swej prognozie na rok 2023 dla grupy państw G7, każdemu z nich podniósł przewidywany wzrostu PKB. Nawet targana kryzysem Wielka Brytania wychodzi na plus (małe 0,4 proc.), niewiele lepiej miewająca się Francja również (0,8 proc.), czy zadłużone po sam uszy Włochy (przyzwoite 1,1 proc.). Jedynie w przypadku Niemiec nastąpiła korekta prognozy w dół. W tym roku gospodarka naszego zachodniego sąsiada skurczy się o 0,3 proc PKB.
Ten fakt media za Odrą komentują co najmniej z niepokojem, a rządząca koalicja mobilizuje się do stawienia czoła z przedłużającej się recesji.
„Minister gospodarki Habeck znów walczy o cenę energii elektrycznej dla przemysłu” – donosi na swojej stronie internetowej tygodnik „Der Spiegel”, przy okazji środowej wizyty Roberta Habecka na terenie budowanej w Oberhausen wytwórni wodoru. Sam minister, stojąc przed kamerami programów informacyjnych przyznał, że prąd w Niemczech jest zbyt drogi. Przy tej okazji po raz kolejny podkreślił, że po odcięciu od dostaw gazu z Rosji, zastąpiono go „błękitnym paliwem”, kupowanym od dostawców m.in. z USA i Wielkiej Brytanii, po dużo wyższych cenach. Muszą się więc znaleźć środki na to, by obniżyć ceny energii dla przemysłu. Ale rząd federalny wciąż się waha.
Największy lęk Niemców
„Trzeba tu być szczerym: to są pieniądze, które zbieramy, które są pożyczonymi pieniędzmi, dlatego rozumiem, czemu minister finansów patrzy na to krytycznie. Ale pytanie brzmi: żadnych pieniędzy nie zebrać, czy też nie mieć już więcej żadnego przemysłu” – oświadczył mediom Habeck. Definiując największy lęk, jaki trawi Niemców.
W końcu fundamentami bogactwa ich kraju jest produkcja przemysłowa, skierowana głównie na eksport. Tak jak fundamentem niemieckiej demokracji od niemal siedemdziesięciu lat są: społeczny dobrobyt oraz poczucie bezpieczeństwa. Te trzy filary zaczęły trzeszczeć i kruszeć na naszych oczach.
Firmy przenoszą produkcję z Niemiec
Ankieta, jaką przeprowadziła miesiąc temu Federacja Przemysłu Niemieckiego (Der Bundesverband der Deutschen Industrie – BDI) przyniosła informację, że spośród zapytanych firm 16 proc. właśnie przenosi co najmniej część swej produkcji z Niemiec do innego kraju. Kolejne 30 proc. zaczęło to planować. Ten eksodus napędza wzrost kosztów energii.
„Cena energii elektrycznej dla przemysłu musi zostać niezawodnie i trwale obniżona do konkurencyjnego poziomu” – napisał na podsumowanie ankiety prezes BDI Siegfried Russwurm. Jeśli dodać, iż piąty rok z rzędu spada w Niemczech liczba nowych inwestycji zagranicznych, to widać, że postawienie fabryki między Odrą a Renem, to coraz bardziej ryzykowne przedsięwzięcie.
Tymczasem niemiecki eksport o wartości 1,58 bln euro w 2022 r. opierał się na trzech branżach przemysłowych: motoryzacyjnej (246 mld euro), maszynowej (210 mld euro) i chemicznej (164 mld euro). Pozostałe są dodatkami, generującymi wyraźnie mniejsze przychody. Te trzy wyżej wymienione branże to koła zamachowe całej gospodarki i gwarant niemieckiego dobrobytu. Chcąc skutecznie konkurować z producentami z Chin, USA, Japonii, Korei Południowej, etc. potrzebują taniej energii (przemysł chemiczny również taniego gazu jako surowca). Tyle tylko, że Berlin wpędził się w pułapkę, z której łatwego wyjścia nie widać.
Chory człowiek Europy
Zbudowano ją po cichu. Zaczęło się od tego, że po zjednoczeniu Niemiec gospodarka RFN zaczęła się dławić kosztami integracji nowych landów. I to tako mocno, iż w kwietniu 2004 r. dyrektor monachijskiego Instytutu Badań Gospodarczych Hans-Werner Sinn na łamach „Bild-Zeitung” nazwał swój kraj: „chorym człowieku Europy”. Przy tej okazji krytykując gabinet kanclerza Gerharda Schrödera za pakiet reform Agenda 2010. Zdaniem wpływowego ekonomisty plan deregulacji rynku pracy i przebudowy państwa opiekuńczego zupełnie nie gwarantował tego, że niemiecka gospodarka odzyska swój wielki wigor, jakim charakteryzowała się od lat 50. XX w.
Jednak w ciągu zaledwie trzech następnych lat stało się coś odwrotnego. Po długim zastoju RFN niemal podwoiła swój eksport, z 664 mld euro do 965 mld w roku 2007. Komentatorzy tego cudu gospodarczego wprost nie mogli się nachwalić Agendy 2010. Jej promotor sam sobie zapewnił nagrodę, przyjmując od Władimira Putina stanowisko szefa Rady Nadzorczej spółki Nord Stream AG, będącej własnością Gazpromu. Schröder w pełni na ten bonus zasługiwał, bo przekierował niemiecką gospodarkę na odbiór surowców energetycznych z Rosji. Jako, że szło to w parze z zacieśnianiem kooperacji politycznej, Putin oferował spore upusty cenowe. Przede wszystkim dzięki nim, a nie Agendzie 2010 przemysł RFN mógł produkować taniej. Dodatkową premię zapewniła strefa euro. Po porzuceniu marki, Niemcy zyskały walutę zawsze słabszą od ich potencjału ekonomicznego. To zaś dla produkcji idącej na eksport jest niczym porcja sterydów dla kulturysty. Wszystko rośnie jak na drożdżach.
Kolejne elementy pułapki dodawała już Angela Merkel, acz działo się to w ramach ogólnoniemieckiego konsensusu. Polega on na tym, że jeśli partie głównego nurtu oraz media dojdą w RFN do wniosku, że dana rzecz jest dla Niemiec dobra, to wcielanie jej w życie następuje potem z żelazną konsekwencją. Na krytykanctwo w polskim stylu nie ma wówczas zupełnie miejsca. Pani Kanclerz podczas swego długiego urzędowania przeprowadziła transformację energetyczną kraju, nazwaną Energiewende. Za jej sprawą średnio 40 proc. prądu uzyskiwane jest z OZE, a resztę potrzeb zaspokajają elektrownie gazowe oraz węglowe opalane węglem brunatnym. Jednocześnie przeprowadzono wygaszenie wszystkich rektorów jądrowych (ostatnie zamknął rząd Scholza). Tego bowiem domagali się Zieloni oraz SPD, a chadecy pod wodzą Merkel, wykorzystując jako pretekst katastrofę w Fukushimie, dostosowali się do konsensusu. Tym sposobem zlikwidowano elektrownie dostarczające ok. 20 proc. energii do systemu energetycznego RFN. Ich kluczowe znaczenie polegało na tym, że nie emitując dwutlenku węgla wytwarzały prąd, którego koszt produkcji był od 2,5 do nawet 4 razy niższy, niż ten z elektrowni węglowych. Co do farm wiatrowych i paneli słonecznych, ta różnica okazywała się jeszcze większa, ponieważ te generują energię elektryczną średnio 10 procent droższą w uzyskaniu niż elektrownie opalane węglem brunatnym.
W Berlinie specjalnie się tym nie przejmowano, bo trwała szybka rozbudowa bloków energetycznych zasilanych tanim gazem z Rosji. Chcąc mieć, gwarancję, że żadne spory między Moskwą a Kijowem, czy Warszawą nie zagrożą ciągłości dostaw Angela Merkel niczym czołg łamała wszelki opór sąsiednich państw, mogący uniemożliwić budowę czterech nitek gazociągów Nord Stream 1 i 2.
Pułapka budowana przez Niemców… na Niemców
Niemcy robiły też, co tylko mogły aby obrzydzić wszystkim w Europie energetykę jądrową.
Przy tej okazji ukuto ideę „Wandel durch Handel” (zmiany poprzez handel). Im bardziej Putin likwidował w Rosji resztki swobód obywatelskich i częściej zlecał mordowanie opozycjonistów, tym kanclerz Merkel głośniej powtarzała, że jedynie za sprawą gospodarczej kooperacji da się zdemokratyzować Rosję.
Uzależniwszy swój dobrobyt od Kremla Niemcy poszli o krok dalej i udoskonali pułapkę. Dokonano tego już na szczeblu Unii Europejskiej, śrubując plany redukcji emisji dwutlenku węgla do roku 2030 (obecnie poprzeczka jest już zawieszona na wysokości 55 proc.). To oznacza konieczność zamykania elektrowni węglowych. Jako, że energetyka jądrowa została w Berlinie obłożona klątwą, na terenie RFN zastąpić je muszą elektrownie gazowe oraz jeszcze droższe OZE. W tym mniej więcej momencie Władimir Putin domknął pułapkę, pracowicie budowaną przez Niemców na Niemców (a przy okazji resztę Unii Europejskiej), najeżdżając na Ukrainę.
Wałęsa taki zimny prysznic niegdyś nazywał – „przebudzeniem z ręką w nocniku”. Acz akurat tu była to nie tyle ręką, co cała głowa.
Pomimo tak niemiłego przebudzenia Niemcy dalej realizują w politycznym konsensusie i z niezmienną konsekwencją, to co wcześniej zaplanowali. Mianowicie wcielają w życie plany produkcji wodoru, by zastąpić nim węgiel i gaz ziemny. Pomijając kłopoty z magazynowaniem i przesyłam tego najmniejszego z pierwiastków, na pierwszy rzut oka wygląda to nawet sensownie. Acz pod warunkiem rezygnacji z czytania, takich opracowań, jak choćby raporty śledzącego przemiany na rynku energetycznym zespołu analityków BloombergNEF.
W dziale związanym z wodorem dowiadujemy się, że pozyskanie kilograma „zielonego” wodoru z wody kosztuje tak od 2,50 do 6,80 dolarów. Natomiast „szarego” wodoru, wytwarzanego z gazu ziemnego, to ok. 1,80 dolarów. Biorąc pod uwagę ile energii można uzyskać ze spalania wodoru, to aby wychodziło taniej niż zasilanie elektrowni gazem (przy obecnych jego cenach) należałoby zbić koszty pozyskiwania najmniejszego z pierwiastków poniżej dolara. A na dokładkę nie produkować go z gazu.
Jednym słowem przez ostatnie dwadzieścia lat Niemcy z podziwu godnym samozaparciem, zmieniali tanie źródła energii na drogie, a teraz zamierzają je zastąpić jeszcze droższymi. Tej strategii trudno nie nazwać samobójczą. Zważywszy, że już teraz aby obniżyć koszty energii dla przemysłu muszą się zapożyczać. Jednocześnie swą strategię rozwojową uparcie starają się wypromować w całej Unii Europejskiej. Psychologowie takie zachowania, gdy człowiek stara się zabrać ze sobą do grobu jak najwięcej innych osób, nazywają „samobójstwem rozszerzonym”.
Na tym złe wiadomości wcale się nie kończą. W przeszłości ilekroć Niemcy tracili swój dobrobyt lub poczucie bezpieczeństwa, błyskawicznie się radykalizowali. A wówczas ich skłonność do „rozszerzonego samobójstwa” jeszcze bardziej rosła. Czego de facto przykłady dali w pierwszej połowie XX wieku. Zaś Polska pozostaje niezmiennie ich blisko ulokowanym sąsiadem.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że bezwzględne starania zrobienia interesu na Gierzwałdzie nie napotkają społecznego oporu i gigantyczne centrum dystrybucyjne LIDL-a połączone z instalacjami utylizacji odpadów całkowicie i nieodwracalnie zdewastuje otoczenie Sanktuarium.
Na zdjęciu od lewej wójt gminy Gietrzwałd Jan Kasprowicz, od prawej starosta olsztyński Andrzej Abako i dyrektorka RDOŚ Olsztyn Agata Moździerz.
========================================
Przypomnę: nie mówimy o sklepie. Mówimy o gigantycznym centrum dystrybucyjnym: 41 ha pod inwestycję, w tym 7 ha hali (440 m x 153 m i wysokości 24 metry), ponad 9 ha powierzchni utwardzonej, urządzenia wentylacyjne wyższe od kościelnej wieży, dominujące w krajobrazie Gietrzwałdu. Tak to miałoby wyglądać.
Nie jest żadnym odkryciem, że za budową idą ogromne pieniądze. Pytanie tylko kto na tym zarobi, kto straci?
Korzyści?
Głównym motorem przedsięwzięcia jest wójt Gminy Gietrzwałd – Jan Kasprowicz. Swój upór w sprowadzaniu Lidla do Gietrzwałdu “interesem społecznym”. W sumie ma dwa argumenty.
Pierwszy to miejsca pracy dla mieszkańców. Lidl zapowiada zatrudnienie 300 osób. Liczba bezrobotnych w gminie nie przekracza 200 osób, przy czym znaczna ich część to osoby trwale bezrobotne (czyli głównie te, które nie są zainteresowane legalną pracą). Oferta pracy w LIDL-u nie robi na nich żadnego wrażenia. Ci, którzy pracy rzeczywiście szukają, mają wiele możliwości i wcale nie muszą pasować dla LIDL-a.
Na chętnych do pracy czeka oddalony o kilkanaście kilometrów Olsztyn. Jeżeli komuś nie odpowiadają dojazdy do Olsztyna, to może pracować w Olsztynku, gdzie funkcjonujące zakłady pracy także poszukują pracowników. Na płocie otwartego niedawno pod Olsztynem centrum logistycznego Zalando wisi wielki baner zapraszający chętnych do zatrudnienia. Obok banera przejeżdża dziennie kilka tysięcy ludzi, a mimo wielu wysiłków firmy chętnych do pracy stale brakuje i trzeba ich dowozić.
Drugi argument za LIDL-em to dochody dla budżetu gminy.
Tymczasem Gmina Gietrzwałd chce zwolnić LiDL’a z podatków inwestycje na trzy lata, z opcją dalszego przedłużenia. Widząc tak ogromną przychylność Wójta dla tej budowy, nie byłbym zaskoczony, gdyby Wójt (o ile zostałby ponownie wybrany) zaproponował kolejne zwolnienia, a wspierający go radni przyjęliby odpowiednią uchwałę.
A co do pieniędzy dla Gminy Gietrzwałd. W ostatnich latach, za rządów Prawa i Sprawiedliwości ta gminy otrzymała wielomilionowe wsparcie na swoje potrzeby. Wielokrotnie większe od tego co miałoby przyjść z LIDL-a.
Jakże pasuje do całości sprawy reakcja wójta na próbę zorganizowania referendum w sprawie jego odwołania. Referendum organizowali przeciwnicy LIDL-owego centrum. Miało być swoistym sprawdzianem woli społeczności gietrzwałdzkiej w sprawie lokalizacji tej inwestycji. Obie strony mogłyby w sposób nieskrępowany wyrazić swoje stanowisko. Wójt wybrał inną drogę. Zamiast z mieszkańcami wolał rozmowę z prokuraturą. Prokuraturę do tego stopnia przekonał, że ta bardzo sprawnie zadziałała. Na jej polecenie o 6 rano Policja wkroczyła do domu jednego z organizatorów, aby odebrać mu karty z podpisami osób popierających referendum. To było jedno z działań, które spowodowały, że do referendum nie doszło. Tak wygląda “demokracja” w Gietrzwałdzie.
Głównym i niewykorzystanym bogactwem Gietrzwałdu jest Sanktuarium. Odnosi się wrażenie, że gospodarzom tego miejsca, tak administracyjnym jak i duchowym, nie zależy, aby Gietrzwałd stał się „perłą w koronie” Warmii, ważną dla Polski i Europy.
A Gietrzwałd powinien funkcjonować przy Sanktuarium i w jego cieniu dobrze żyć. Jeżeli ktoś chce zobaczyć jak to się robi – proponuję odwiedzenie Fatimy, Lourdes, Medjugorie, czy innych miejsc kultu religijnego. Tam wszystko jest nastawione na pielgrzymów (komunikacja, infrastruktura hotelowa, gastronomia, usługi i organizacja życia). A to przynosi godziwe zarobki. Trudno powiedzieć, dlaczego warmińskiemu kościołowi nie zależy, aby Gietrzwałd stał się drugą Częstochową. Twierdzę, że nie zależy, bo nie widzę działań, aby budować pozycję Gietrzwałdu jako jednego z czołowych ośrodków polskiego katolicyzmu. Oczywiście to wymaga realizacji wszechstronnego i obliczonego na wiele lat planu, determinacji i ciężkiej pracy. Na taki cel połączony z dobrym planem pieniądze zawsze się znajdą. Niestety tego typu prób ze strony władz gminy, powiatu, województwa nie ma.
Archidiecezja również takich inicjatyw nie przedstawia.
Słyszałem za to wielokrotnie, z różnych ust, że Gietrzwałd ma pozostać mały, cichy, na uboczu. Bo wtedy będzie dobrze pełnił swoją rolę. No ale… , skoro tak ma być, to jak pogodzić to z budową w sąsiedztwie Sanktuarium gigantycznych hal, obsługiwanych przez 7 dni w tygodniu przez setki ciężarówek.
Kto jeszcze będzie miał korzyść? Zbywca gruntu. Uprawianie ziemi to trudne i żmudne zajęcie. O ile łatwiej sprzedać ją za ogromne pieniądze i nie martwić się o przyszłe plony. Lepiej mieć górę pieniędzy w banku: przy odrobinie rozsądku wystarczy jej do końca życia i zostanie dla dzieci i ich dzieci.
Koszty
Czym kierował się LIDL, kiedy to gigantyczne centrum dystrybucyjne lokował w oddaleniu od głównych szlaków drogowych, kolejowych, w położonej na uboczu miejscowości, do której prowadzą wąskie drogi zupełnie nieprzystosowane do przenoszenia dodatkowych kilkuset ciężarówek dziennie?
Trzeba przecież wybudować infrastrukturę sieciową, wodną, kanalizacyjną, wykonać ogromne prace ziemne, po których inwestycja będzie swoimi rozmiarami boleśnie ingerowała w krajobraz. Pomijam lokalizację w Obszarze Chronionego Krajobrazu Doliny Pasłęki.
Było oczywiste, że ta lokalizacja spowoduje koszty społeczne, czyli protesty głównie o podłożu religijnym.
A może LIDL-owi decydenci tego nie wiedzieli? Widzą Gietrzwałd wyłącznie jako punkt na mapie w strukturze logistyki wielkiej firmy i takie szczegóły guzik ich obchodzą. Religijne sentymenty w biznesie przecież się nie liczą. Co z tego, że to miejsce kultu religijnego najwyższej rangi w Kościele Katolickim i że odwiedzający (a jest ich około miliona rocznie) oczekuje spokoju, harmonii i wyciszenia – nawet jeśli kupują coś w LIDL-u.
Wreszcie, czy niemiecki LIDL, próbując lokować w Gietrzwałdzie jedno ze swoich największych centrów dystrybucyjnych nie wiedział, że Gietrzwałd zapisał się w historii jako ognisko odrodzenia polskiego ducha przeciw niemieckiemu zaborcy?
Brutalne wkraczanie w takie miejsca może być odebrane w stosunkach polsko- niemieckich jako pokaz buty i siły, albo prowokacja. Panie i Panowie z LIDL-a spójrzcie też na tę sprawę z polskiego punktu widzenia, bo tu akurat hasło reklamowe: “LIDL mądry wybór” nie pasuje.
Kto zarobi, a kto straci
Zarobią jednostki, których nie będę wymieniał z imienia i nazwiska, bo to tylko zaciemniałoby sprawę.
Stracimy my wszyscy, którym Gietrzwałd jest bliski. Bliski ze względu na wymiar religijny, ale też przyrodniczy, krajobrazowy, kulturowy, historyczny. I wymiar patriotyczny – bo on wzmacnia i rozwija wszystkie pozostałe. Ze względu na swoją wagę dla polskiego Kościoła Katolickiego, Polski i Warmii. Sanktuarium w Gietrzwałdzie nie jest własnością ludzi dzisiaj żyjących. Nie jest własnością tych, którzy dzisiaj nim zarządzają: Kanoników Regularnych ani też władz Archidiecezji Warmińskiej.
Sanktuarium jest dobrem narodowym najwyższej wartości. Ludzie mający wpływ na Sanktuarium i jego otoczenie muszą brać pod uwagę wszystkie okoliczności, tak aby przyszłe pokolenia mogły w pełni i w sposób niezakłócony z bogactwa Sanktuarium korzystać.
Decyzja wojewody warmińsko-mazurskiego o uchyleniu pozwolenia starosty olsztyńskiego na budowę centrum dystrybucyjnego LIDL-a w Gietrzwałdzie jest działaniem wynikającym z troski o poszanowania prawa i interesu publicznego. Mam nadzieję, że LIDL przemyśli jeszcze raz tę lokalizację i uzna, że przynosi ona więcej szkód niż korzyści.
Oczywiście możliwy jest inny scenariusz. LIDL będzie dalej prowadził „wojnę o Gietrzwałd” używając wszelkich dostępnych metod i środków.
Tyle że ludzi zaangażowanych w obronę Gietrzwałdu przybywa i przybywa argumentów. Rośnie świadomość jak ważne jest dla nas niezakłócone funkcjonowanie Sanktuarium. Rośnie też liczba ludzi, którzy nie chcą usłyszeć od swoich dzieci: jak mogliście do tego dopuścić.
filodendron #9701
Nie wiem jak jest teraz, ale Lidl był zapleczem finansowym sekty scjentologów. [Jest to starannie tuszowane w internecie. md] W każdym razie, właścicielem jest jakaś firma niemiecka.[Dieter Schwarz, twórca Grupy Schwarz md] Jest więc logiczne, że umiejscowienie tego interesu obok bardzo ważnego Sanktuarium ma wydźwięk kolejnego niemieckiego sabotażu.
(Gietrzwałd to jedyne przebadane, a w konsekwencji uznane przez Watykan objawienia Maryjne w Polsce, ponadto objawienia w Gietrzwałdzie pokrzyżowały swego czasu niemieckie plany inwazyjne, i dodatkowo – działały Niemcom na nerwy, gdyż Matka Boża zwracała się do polskich dzieci i mówiła po polsku na terytorium, do którego prawo Niemcy sobie uzurpowali)
Właściciele Lidla chcą widocznie zaszkodzić właśnie temu miejscu. Musi być w Polsce jakiś mechanizm, który może zablokować tak szkodliwą inwestycję. Nie możemy być aż tak bezbronni wobec takiego skandalu. Samorząd to nie jest państwo w państwie, i wydaje mi się, że w przypadku tak szkodliwych i ukrywanych przed opinią publiczną inwestycji, władze wojewódzkie, lub centralne – powinny móc zareagować.
Otoczak #31004
Panu Redaktorowi nie wypada snuć teorii spiskowych ale ja mogę,otóż nie ma przypadku że wybór padł akurat na Gietrzwałd i moim zdaniem niemiecka polityka ma wiele wspólnego z satanizmem połączonego z resentymentem powrotu na tamte ziemie,a osłabienie Wiary w Polakach przybliża zamierzone, długofalowe cele Berlina.
==========================
mail:
Niemiecki magazyn biznesowy Bilanz opublikował listę 1000 najbogatszych Niemców. Na czele zestawienia znalazł się Dieter Schwarz, twórca Grupy Schwarz, zarządzającej sieciami Lidl i Kaufland. Powiązania ze scjentologią sa starannie wyciszane.
40-letni mężczyzna został w sobotę 8 lipca ugodzony nożem przez 32-latka w tramwaju w Dreźnie; ofiara nie przeżyła ataku – poinformował portal RND.
Jak potwierdziła policja, 40-latek został w stanie krytycznym przewieziony do szpitala, gdzie niedługo później zmarł. Napastnika zatrzymano na miejscu zdarzenia; zabezpieczono także nóż, którym się posługiwał.
Zarówno ofiara, jak też podejrzany to Somalijczycy. Ofiara doznała „licznych ran kłutych”.
Więcej informacji o przestępstwie mają dostarczyć zeznania świadków i zapis monitoringu z tramwaju, ponieważ komunikacja ze sprawcą ataku okazała się „utrudniona” – wyjaśniła policja.
Całkowite otwarcie rynku po 2004 r., specjalne zwolnienia podatkowe oraz wsparcie międzynarodowych instytucji finansowych przyczyniły się do zdominowania sektora handlowego w Polsce przez zagraniczne – głównie niemieckie – sieci supermarketów i dyskontów. Na koniec 2016 r. Lidlów, Rossmannów, Kauflandów, Praktikerów, Schleckerów i innych niemieckich sklepów o charakterze supermarketów było w Polsce ok. 2400. Rocznie generują one przychody rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych. Ile w tym czasie powstało polskich supermarketów w Niemczech? Odpowiedzi brzmi: zero.
Dominacja niemieckich supermarketów jest wypadkową co najmniej czterech elementów:
1) Po pierwsze: otwarcia polskiego rynku związanego z wejściem naszego kraju do UE;
2) Po drugie: dużego kapitału własnego, który mógł być przeznaczony na inwestycje;
3) Po trzecie: wsparcia jakie właściciele niemieckich sieci handlowych otrzymali od polskich władz (np. ulgi i zwolnienia podatkowe, specjalne strefy ekonomiczne itp.);
4) Po czwarte: wsparcia jakie właściciele niemieckich sieci handlowych otrzymali od międzynarodowych instytucji finansowych (w 2015 roku ujawniono, iż Bank Światowy oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju [EBOiR] pożyczyły blisko 1 mld dolarów Grupie Schwarz, tj. właścicielowi niemieckich sieci handlowych Lidl i Kaufland, w celu agresywnej ekspansji w krajach Europy środkowo-wschodniej. W tym roku ujawniono, iż EBOiR przyznał Niemcom kolejny kredyt na wsparcie ekspansji i rozwoju działalności sieci Kaufland w Polsce. Tym razem chodzi o równowartość ok. 425 mln zł).
Efekt tego jest taki, że na koniec 2016 r. Lidlów, Rossmannów, Kauflandów, Praktikerów, Schleckerów i innych niemieckich sklepów o charakterze supermarketów było w Polsce ok. 2400. Obecnie są one w stanie generować przychody rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych w skali roku.
W kontekście powyższego można zadać pytanie o liczbę polskich supermarketów, jakie powstały w Niemczech po wejściu naszego kraju do UE. Odpowiedź brzmi: zero. Polski kapitał praktycznie nie istnieje na wielkim, niemieckim sektorze handlowym. Wyjątek stanowi polska spółka LPP (marka Reserved), która na terytorium Niemiec ma kilkanaście sklepów [Orlen posiada ponad 550 stacji benzynowych w Niemczech; Skarbu Państwa 27,5%, zagraniczne fundusz 13,5%, pozostali nieznani 59% – przyp. red.]. Nie są to jednak sklepy o charakterze supermarketów, które generują największe przychody.
Niestety, po otwarciu niemieckiego rynku (po wejściu Polski do UE) nasze firmy nie mogły liczyć na specjalne ulgi i zwolnienia podatkowe, nie miały odpowiedniego kapitału własnego oraz preferencyjnych kredytów od międzynarodowych instytucji.
Rząd federalny planuje spalić co najmniej 755 milionów masek ochronnych przeciw koronawirusowi, ponieważ minął już ich okres ważności. Według doniesień medialnych, koszty szacuje się na prawie siedem milionów euro.
Miliony masek do spalenia
Mnóstwo masek ochronnych przeciw Covid-19 z początku 2020 r. ma zostać zniszczonych, ponieważ minął ich termin ważności. Według raportu gazety „Die Welt”, sam rząd federalny planuje spalić co najmniej 660 milionów certyfikowanych masek chirurgicznych i około 95 milionów certyfikowanych masek FFP2.
Ministerstwo planuje obecnie „odzysk energii zgodnie z przepisami celnymi i przepisami dotyczącymi odpadów”, powiedział gazecie rzecznik Federalnego Ministerstwa Zdrowia. Przetarg na zewnętrzne firmy utylizacyjne ogłoszony przez federalnego ministra zdrowia, Karla Lauterbacha (SPD), trwał do końca maja. Według raportu, okres obowiązywania umowy wynosi 24 miesiące, a szacunkowa wartość zamówienia to prawie siedem milionów euro.
Masowa krytyka zbyt dużych zamówień
Politycy ostro skrytykowali projekt i byłego ministra zdrowia, Jensa Spahna (CDU), za którego kadencji maski zostały zakupione. „Kosztowne i zbyt duże zamówienia pod rządami byłego federalnego ministra zdrowia, Jensa Spahna, wymknęły się spod kontroli” – powiedział gazecie ekspert budżetowy FDP, Karsten Klein.
„Popełniono błędy, które nie mogą się powtórzyć”. Klein wezwał kraje związkowe do ustanowienia specjalnego systemu, aby „maski były przekazywane placówkom medycznym, zanim stracą termin przydatności do użycia”.
Opozycja wyraziła ostrą krytykę. „Masowe palenie masek przeciw Covid-19 przez Federalne Ministerstwo Zdrowia wystawia rządowi niemieckiemu jak najgorsze świadectwo” – skrytykowała Kathrin Vogler, rzeczniczka ds. polityki zdrowotnej z ramienia Lewicy.
Można było przewidzieć, że maski nie będą już używane w zbyt wielu obszarach po zakończeniu obowiązku ich stosowania. Obecny minister Lauterbach „powinien był zadbać o alternatywne rozwiązanie na czas i mógł przekazać maski na dużą skalę gabinetom lekarskim, szpitalom lub instytucjom dla osób niepełnosprawnych”, powiedziała Vogler. Placówki nie musiałyby już wtedy zamawiać własnych masek i mogłyby bezpłatnie chronić personel i pacjentów.
Kraje związkowe również planują zniszczenie zapasów
Jak dotąd Federalne Ministerstwo Zdrowia zniszczyło już maski na niewielką skalę, powiedział rzecznik „Die Welt”. „W Niemczech około dwóch milionów masek chirurgicznych i około miliona masek PfH zostało do tej pory poddanych recyklingowi energetycznemu” – powiedział. Maski PfH to maski FPP2 i tym podobne.
Z raportu wynika, że kraje związkowe planują również spalić miliony masek lub już to zrobiły. Dziesięć krajów związkowych stwierdziło, że spaliło łącznie 57,38 miliona masek lub planuje ich spalenie w najbliższej przyszłości.
Nadrenia Północna-Westfalia, Badenia-Wirtembergia, Saksonia, Meklemburgia-Pomorze Przednie, Brandenburgia i Nadrenia-Palatynat należą do krajów związkowych, które już spaliły maski ochronne. Z kolei Dolna Saksonia, Saksonia-Anhalt, Saara i Hesja mają już pewne plany.
Niemcy i ukraińska policja zabijają, gdzie się da… Lwów w pierwszych tygodniach operacji “Barbarossa” we wstrząsających wspomnieniach polskiego mieszkańca
Tuż po zajęciu Lwowa we wrześniu 1939 roku Sowieci zaczęli wprowadzać tam swoje porządki. Oznaczało to planowe wyniszczanie polskich elit oraz wszelkich innych “elementów kontrrewolucyjnych” poprzez masowe aresztowania i deportacje. Po agresji Niemców na Związek Sowiecki nastąpił kolejny krwawy rozdział w historii miasta. Tym razem enkawudzistów zastąpili siepacze z Einstazgruppen i współpracujący z nimi nacjonaliści ukraińscy, a ostrze represji zostało skierowane głównie przeciwko żydowskiej ludności miasta, choć nie tylko.
Bomby niemieckie spadły na Lwów już 22 czerwca, powodując wybuch paniki wśród Sowietów. Rozpoczęła się masowa ucieczka przedstawicieli sowieckiej administracji i wojska oraz ich rodzin. Natomiast NKWD rozpoczęła egzekucje przetrzymywanych we lwowskich więzieniach aresztantów. Zamordowanych zostało wówczas 2,5-4 tys. przetrzymywanych tam osób.
O świcie 30 czerwca do Lwowa wkroczył złożony z Ukraińców batalion “Nachtigall” (“Słowik”), a kilka godzin później do miasta dotarła 1. Dywizja Strzelców Górskich Wehrmachtu. Żołnierze batalionu “Nachtigall” w sile około 350 ludzi umundurowani byli w uniformy Wehrmachtu, na które naszywali sobie niebiesko-żółty wyróżnik. Wkraczające oddziały zostały entuzjastycznie powitane przez ukraińską ludność, liczącą, że Niemcy pozwolą im na stworzenie własnego państwa. Jeszcze tego samego dnia uchwalony został “Akt odnowienia Państwa Ukraińskiego”. Zapowiedziano w nim współpracę z III Rzeszą pod przywództwem Adolfa Hitlera, sformowano też rząd złożony z członków banderowskiej frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, na którego czele stanął Jarosław Stećko, jeden z jej czołowych przywódców. Jeszcze tego samego dnia na murach lwowskich kamienic pojawiły się odezwy OUN-B, obwieszczające powstanie niezależnego, zjednoczonego państwa ukraińskiego, w których wzywali: “Lachów, Żydów i komunistów niszcz bez litości, nie miej zmiłowania dla wrogów Ukraińskiej Rewolucji Narodowej”.
1. Lwowscy cywile witają wkraczających do miasta żołnierzy niemieckich.
Nowo utworzona milicja ukraińska już pierwszego dnia zainicjowała pogrom ludności żydowskiej, zachęcając do niego mieszkańców Lwowa. Wykorzystano przy tym wzburzenie mieszkańców miasta po odkryciu ofiar enkawudzistów w budynkach lwowskich więzień. Żydów wyciągano z domów, zgarniano z ulic i zapędzano na dziedzińce więzień NKWD. Dało tu o sobie znać pojęcie tzw. “Judeobolszewizmu“, gdyż świetnie pamiętano, że część Żydów z wielkim zadowoleniem witała Armię Czerwoną we wrześniu 1939 roku. Nikt nie myślał, że również część przedstawicieli tej narodowości padło ofiarą sowieckich represji. Ponadto w utworzonej przez Sowietów milicji nie brakło także Ukraińców. W rezultacie w lipcu 1941 roku we Lwowie doszło z inspiracji banderowców do dwóch dużych pogromów ludności żydowskiej (kolejny rozpoczął się 25 lipca), w których zostało zamordowanych od 3 tys. do 9 tys. osób. Przy czym bezpośrednio z rąk podburzonego tłumu, Ukraińców jak i incydentalnej liczby Polaków, zginęło prawdopodobnie kilkuset Żydów. Zdecydowana większość straciła życie w wyniku egzekucji dokonywanych przez żołnierzy Wehrmachtu i batalionu “Nachtigall” oraz jednostkę specjalną Einsatsgruppe C – wspartych przez ukraińską milicję. Część Żydów miało być straconych na podstawie list proskrypcyjnych, przygotowanych wcześniej przez miejscowych działaczy OUN. Wkrótce ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli także porachunki z Polakami.
Świadkiem tych wszystkich tragicznych wydarzeń, a po części i mimowolnym uczestnikiem, był Jacek Edward Wilczur, wówczas 16-letni młodzieniec. Oto fragmenty jego dziennika, który zaczął prowadzić od pierwszego dnia rozpoczęcia operacji „Barbarossa”:
22 czerwca
Staliśmy przed wejściem do kina “Kopernik” przy ul. Kopernika. Nasz nauczyciel kupował bilety na poranek. Od strony dworca usłyszeliśmy wybuchy jakby pocisków artyleryjskich albo bomb. W minutę albo dwie po tym wybuchy rozległy się o wiele bliżej i usłyszeliśmy samoloty. Bomby czy pociski uderzały gdzieś blisko, bo słychać było huk i walenie się murów. Nauczyciel powiedział, że to na pewno manewry, ale mimo to już nie poszliśmy do kina. Kazał nam rozejść się do domów (…). Po powrocie dowiedziałem się, że miasto było bombardowane. Kilka domów zostało zawalonych, że są zabici i sporo rannych. Ojciec mówi, że to nowa wojna.
23 czerwca
Nikt dzisiaj nie spał w naszej kamienicy. Zresztą w nocy trwało bombardowanie. O godzinie 5 nad ranem ogłoszono komunikat z Moskwy o nagłej napaści na Związek Sowiecki i o rozpoczęciu przez Niemców wojny. W komunikacie stwierdzono, że wojnę tę Niemcy przegrają.
2. Lwów – czerwiec 1941 roku.
Z żywnością nie jest najgorzej, ale już się daje odczuwać jej brak. Można jeszcze kupić śledzie zwykłe i suszone, chleb, sól i inne produkty. Z mięsem gorzej. Co kilka godzin w którymś sklepie wydają cukier i konserwy rybne.
24 czerwca
Rosjanie cofają się i ludzie mówią, że lada dzień do miasta wejdą Niemcy. Już w kilku punktach strzelano z okien i piwnic do wycofujących się wojsk rosyjskich. Najgorsza jest grupa nacjonalistów i dywersantów ukraińskich w śródmieściu. Zajmują kilka domów przy ul. Strzeleckiej, na pl. Strzeleckim i w domach przy kościele Panny Marii Śnieżnej. Kilku z nich Rosjanie schwytali i rozstrzelali. Inni nadal strzelają. Ukraińcy obezwładnili proboszcza parafii Matki Boskiej Śnieżnej i z okien kościelnych ostrzeliwali kolumnę wojskową na pl. Krakowskim. Rosjanie ustawili działo czołgowe do strzału w stronę kościoła, ale ludzie prosili ich, aby nie niszczyli polskiego kościoła, bo to nie Polacy ostrzeliwują kolumnę wojskową, tylko nacjonaliści ukraińscy. Oficer, czołgista, posłał żołnierzy, aby sprawdzili, kto strzela. Ukraińców wykurzono i kościół pozostał cały.
25 czerwca
Rosjanie ogłosili, że kto z mieszkańców chce, może wycofać się razem z armią. Pociągi odjeżdżają z dworca Podzamcze i są tak przepełnione, że ludzie siedzą w oknach. Wyjeżdżają przede wszystkim rodziny urzędników i pracowników sowieckich, ale też sporo Polaków, którzy nie chcą wpaść w niemieckie ręce. Rosjanie wyraźnie wycofują się nie tylko z miasta, ale z całej Małopolski Wschodniej (…). Wycofujące się kolumny idą w szyku bojowym. Przed nimi i po bokach pod ścianami domów maszerują żołnierze z bronią skierowaną w okna domów po przeciwnej stronie ulicy. Od czasu do czasu strzelają. Obecnie, po kilku zamachach urządzonych przez nacjonalistów ukraińskich, oddziały mają się już na baczności. Jeżeli zdarzy się, że grupa wojskowa zatrzymuje się na wypoczynek, żołnierze oddają ludności swój chleb, konserwy, nierzadko i bieliznę. Miasto jest bombardowane przez samoloty (…). Wozy milicyjne codziennie zwożą zabitych do kostnic przy cmentarzach. Władze wojskowe uprzedzają, aby nie podnosić z ulicy żadnych torebek z cukierkami albo czekoladą. Podobno są dowody na to, że dywersanci niemieccy podrzucają zatrutą żywność (…). Ludzie mówią, że Stalin zapowiedział klęskę Niemiec. Nie wydaje nam się, aby to mogło szybko nastąpić, tym bardziej, że Rosjanie się wycofują.
28 czerwca
W kilku punktach miasta ludzie rozbili i obrabowali sklepy państwowe, tak jakby już żadnej władzy nie było. Tak zrobiono tam, gdzie nie ma w pobliżu komisariatów milicji. Najbardziej głupie jest to, że rozbijają na przykład sklepy z artykułami sportowymi albo z papeterią.
Mieszkańcy boją się jeszcze ruszać sklepy w śródmieściu, ale na peryferiach miasta mało gdzie pozostał pełny sklep. Zresztą sami sprzedawcy przychodzą cichaczem i wybierają towar.
29 czerwca
Dzisiaj miasto było już niczyje. Przez cały dzień widziałem dwóch żołnierzy rosyjskich. Nacjonaliści ukraińscy wychodzą z domów. Nie boja się nikogo, bo nie ma władzy w mieście. Podobno patrole niemieckie stoją już na rogatkach od strony ul. Janowskiej. Najbardziej rozgorączkowani są Żydzi, którzy boją się nie tyle Niemców, co ukraińskich faszystów. Niektórzy oddają na przechowanie sąsiadom-Polakom cenniejsze rzeczy, meble, odzież, a nawet dzieci. (…) Sąsiedzi nasi – ukraińscy nacjonaliści – takim wzrokiem patrzą na wszystkich, że można się domyślić, co by to było, gdyby mogli działać swobodnie.
30 czerwca
Wojska niemieckie zajęły jednocześnie miasto z kilku stron. Piechota weszła od ulicy Żółkiewskiej i Zamarstynowa, a czołgi od Gródeckiej i lasku Brzuchowickiego. Od strony Personkówki wjechali Niemcy na motocyklach i wozach pancernych. Dworce kolejowe, Cytadelę, budyni więzienne i pocztę zajęły oddziały ukraińskich nacjonalistów. Niemcy gotują w kotłach i kuchniach polowych pod gołym niebem i tu wyrzucają resztki. Wokół kotłów kręci się dużo biedoty i dzieci. W dawnym budynku NKWD można jeszcze znaleźć ziemniaki i resztki sucharów.
1 lipca
Dzisiaj na pl. Strzeleckim zatrzymały się samochody, a ubrany w niemiecki mundur żołnierz spytał mnie po ukraińsku, gdzie jest ul. Czwartaków i zażądał wskazania drogi. Jeden wóz pomalowany był na kolor ochronny, a drugi to kryta celtą buda, która na drzwiach szoferki miała wymalowane ważki (…). Przy ul. Czwartaków był jeden dom zajęty przez wojsko niemieckie. Przed nim stał strażnik z automatem. Podoficer dał mi paczkę papierosów, pół chleba i kazał poczekać. Po jakimś czasie wrócił z budynku z innymi żołnierzami, wśród których było dwóch cywilów. Kiedy jednemu odchyliła się poła marynarki, zauważyłem kaburę z pistoletem. Oglądali mnie przez dłuższą chwilę, a potem jeden z cywilów spytał po polsku, czy chcę zarobić.
3. Ukraińscy żołnierze batalionu “Nachtigall”.
Kiedy odpowiedziałem, że tak, wtedy spytał mnie, czy umiem sprzątać i trzymać język za zębami. Powiedziałem, że umiem te rzeczy, ale on wyraził wątpliwość, czy w pojedynkę dam radę utrzymać w czystości cały budynek. Poradził mi, żebym sobie znalazł jeszcze jednego mikrusa (…). Oprócz tego mamy czyścić buty i pasy skórzane. Z miasta przyprowadziłem Krzyśka, z którym się przyjaźnię. U nich jest wielka bieda. Podobnie jak w moim przypadku, Krzysiek pochodzi z zamożnej rodziny, jego rodzice mieli wcześniej majątek, folwarki. Sowieci, a potem Niemcy zabrali im wszystko. Pozwolono nam sypiać w suterenie, obok kotłowni. Jedzenia mamy dosyć i zbieramy do puszek zupę, chleb i tłuszcz. Jutro zaniesiemy to do domu. Dzisiaj trzepaliśmy chodniki i paliliśmy śmieci na podwórzu. Krzysiek mówi, że ci żołnierze nie są tacy zwykli, jeżeli mają w sypialniach chodniki i piją wino.
2 lipca
Wieczorem policja ukraińska oblała benzyną i spaliła wielką synagogę żydowską na Starym Rynku. Była to wspaniała budowla. Podobno drugiej takiej nie ma w Europie. Ogień był tak silny, że w kamienicach wokół niej szyby z gorąca wgięły się do środka. Koledzy moi, którzy mieszkają w pobliżu, mówili, że do ognia wrzucono kilku Żydów.
Od niemieckiego żołnierza otrzymałem paczkę papierosów, którą oddałem ojcu. Zarobiłem również jedną markę niemiecką za wskazanie drogi niemieckim motocyklistom.
3 lipca
Spaliśmy z Krzyśkiem w kotłowni, kiedy nad ranem przyjechali Ukraińcy w niemieckich mundurach. Mieliśmy sporo roboty, bo buty żołnierzy były zabrudzone gliną, błotem, a nawet kałem. Kilku z nich miało spodnie poplamione krwią. (…) Ich samochody były uwalane błotem i gliną. Tego dnia zarobiliśmy sporo chleba, sera szwajcarskiego i smalcu. Nie dają nam za prace pieniędzy, tylko żywność. Wszystko zaniosłem do domu. (…). Papierosy oddałem ojcu, który mimo trudności nie może przestać palić. Potem oddałem mamie wszystkie pieniądze, które udało mi się zebrać za czyszczenie butów żołnierzom na ul. Czwartaków.
4 lipca
Dzisiaj żołnierze wyjechali późno wieczorem i widziałem jak ładowali broń. Wiemy już na pewno, że biorą udział w egzekucjach. Wracając, przywieźli ze sobą dwa samochody ubrań cywilnych, okularów, butów i teczek. Prócz tego w wozach było kilka waliz. Wszystko to zanieśli do wielkiego pokoju na parterze i kazali nam czyścić. Na ubraniach nie było krwi, ale były powalane ziemią i gliną. Podoficer kazał nam dokładnie przeglądać kieszenie i całą ich zawartość wrzucać do walizy. Wozy wróciły z Wólki, a żołnierze klęli dojazd do tej części miasta[1].
4. Zastępcą dowódcy batalionu “Nachtigall” był Roman Szuchewycz, jeden z przywódców frakcji banderowskiej OUN. Szuchewycz, od sierpnia 1943 roku dowódca UPA, odpowiedzialny jest za rzeź 100 tys. Polaków na Wołyniu i Galicji Wschodniej.
5 lipca
Dzień był podły. Żołnierze dwukrotnie wyjeżdżali: raz nad ranem, a raz późno wieczorem. Po powrocie zbili mnie i Krzyśka tak, że w tym dniu nie poszliśmy nawet do pokojów po zupę. Zauważyłem, że wśród nich jest dwóch oficerów z trupimi czaszkami na czapkach i literami SS na klapach. Jeden z nich mówi po ukraińsku (…). Z drugiego wyjazdu żołnierze przywieźli sporo odzieży. Dzisiaj w czasie czyszczenia ubrań poplamiliśmy sobie ręce krwią, która częściowo zdążyła skrzepnąć. Mam trochę chleba z wczorajszego dnia, ale nie pozwalają nam z Krzyśkiem wychodzić poza budynek.
6 lipca
Żołnierze wyjechali w nocy, a wrócili o 7 rano i poszli spać. Buty mieli obłocone i kazali nam czyścić wnętrza wozów. W budach znaleźliśmy kilka banknotów. Czuć było ludzkimi odchodami. Pomagał nam jeden z kierowców. Kiedyśmy skończyli robotę, powiedział, że gdybyśmy komuś powtórzyli, co się dzieje w domu przy ul. Czwartaków, to zastrzelą nas i wrzucą do ustępu. W wozie znalazłem złotą obrączkę, którą oddałem szoferowi. Po południu było jakieś święto. Jeszcze w obiad posypano podwórze świeżym piaskiem. (…) Przywieziono ścięte gałązki jedliny i ozdobiono nimi wnętrza pokoi. Zamiast jednego strażnika na warcie stało dziś dwóch, w tym jeden podoficer. Po obiedzie przyjechała ciężarówka, z której wyniesiono skrzynki z wódką i winem, paczki czekolady, mięso i chleb. Kucharz z dwoma pomocnikami robili kanapki i zastawiali stoły. Przy tej okazji dostaliśmy z Krzyśkiem sporo przylepek chleba i obrzynków kiełbasy. W największym pokoju, gdzie stał stół, ozdobiono jedliną wiszący tam portret Hitlera. Około godziny 18 przyjechały trzy samochody. Wysiedli z nich oficerowie i jeden jeszcze żołnierz w mundurze, ale bez odznak. Tamci okazywali mu dużo szacunku.
5. W lipcu 1941 roku żydowska ludność Lwowa padła ofiarą dwóch dużych pogromów, inspirowanych przez niemieckich okupantów i ukraińskich nacjonalistów.
Przez cały wieczór pito w budynku, a wrzaski były takie, że ludzie przystawali na ulicy. Wartownicy zmieniali się co pół godziny i szli do budynku pić. Jeden z nich – nazywali go Stećko – dał mi 100 papierosów i pudełko szprotek. Pokazał mi złoty zegarek i powiedział, że to „geschenk” za dobrą służbę dla Wehrmachtu. Kiedy wieczorem goście wyjeżdżali, stałem przy wejściu do budynku. Mężczyzna, ubrany w mundur bez dystynkcji, spytał dowódcę kompanii ukraińskiej, kim jesteśmy. (…) Późno w nocy wartownik obudził nas i zaprowadził do dowódcy. Ten spytał, czy wiem, co za wojsko zajmuje ten budynek. Powiedziałem, że Wehrmacht. Oficer kazał mi opowiedzieć o swoim domu, o rodzicach i o tym, jak to się stało, że znalazłem się na pl. Strzeleckim, kiedy stanęły tam wozy z ważkami. Potem powiedział mi, że tu stacjonował oddział armii niemieckiej, który walczył z bandami dywersantów. Obecnie oddział odchodzi na front do Rosji. Dał nam po trzy chleby i do podziału kilka konserw. Poza tym pozwolił nam wybrać sobie w magazynie po jednej parze butów.
Powiedział nam też, że ze względu na interes armii nie wolno nam mówić nikomu o tym, co widzieliśmy, bo w przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z sądem polowym.
Kiedy z Krzyśkiem opuszczaliśmy budynek na ul. Czwartaków, zauważyłem, że niektórzy żołnierze pakowali się, spinali wielkie torby polowe na rzemienie i czyścili walizy (…).
8 lipca
Niemcy wywożą autami ludzi za miasto – na piaski, koło Winnik – i tu rozstrzeliwują z karabinów maszynowych. Oprócz rozstrzeliwanych Żydów są Polacy – działacze społeczni i polityczni, młodzi księża katoliccy.
Ukraińscy nacjonaliści stoją na rogach ulic i dokładnie przyglądają się przechodzącym. Od czasu do czasu każą komuś odejść na bok i zabierają tych ludzi. Zatrzymują również kobiety – najczęściej Żydówki, ale nie tylko. Kobiety czasem wracają, a czasem nie. W tym drugim przypadku ludzie mówią, że im ładniejsza, tym gorzej dla niej. Dziewczęta naszych sąsiadów wróciły i teraz z nikim nie rozmawiają (…).
6. Każdy, wobec którego zaistniało najmniejsze podejrzenie, że jest Żydem, był prześladowany.
9 lipca
Niemcy zajęli i zagospodarowali budynki więzienne przy ul. Łąckiego, Zamarstynowskiej i Kazimierzowskiej. Do budynku przy Pełczyńskiej zwożą nauczycieli, pisarzy, oficerów. We Lwowie działa jakaś grupa wojskowa, która nie zabija zwykłych Żydów ani zwykłych Polaków. Ci Niemcy mają listę z nazwiskami i adresami, poza tym miejscowi nacjonaliści ukraińscy służą im informacjami. Wszystkich aresztowanych zwożą najpierw do siebie, a potem na cmentarz żydowski przy ul. Janowskiej. Rozstrzeliwuje ich specjalna grupa. (…) Ci Niemcy chodzą w zielonkawych mundurach, a niektórzy z nich mają wszyte w mankiety mundurów czarne opaski. Są również i tacy, którzy mają naszyte litery SS, a oprócz nich inni, bez żadnych odznak. Na ich samochodach wymalowane są symbole ptaków, ważek i komarów.
Najwięcej wśród nich Ukraińców, ale jest też kilku Niemców. Każdy z nich ma oprócz automatu lub karabinu jeszcze pistolet na pasie, a wielu nosi bagnety wojskowe. Ukraińcy i Niemcy ze specjalnej grupy mordują ludzi w kilku miejscach miasta. (…) Ustawia się wówczas więźniów w dole pod pagórkiem piaskowym, a Niemcy strzelają do nich z karabinów i automatów. Po każdej salwie oficer albo podoficer dowodzący egzekucją podchodzi do lezących i każdemu strzela w głowę. Gorzej jest z ludźmi, których zabija się w budynkach policji i bojówek. Ci przed śmiercią są jeszcze bici.
W czasie egzekucji na Kortumowych Górkach udało się jednemu z rozstrzeliwanych uciec. Obecnie ukrywa się obok nas, u sąsiada Ukraińca, który nie wyda go, bo sam jest przeciwko Niemcom. Ten uciekinier jest inżynierem chemikiem i pracował przed wojną w zakładzie naukowym Politechniki Lwowskiej. W dzień przebywa u sąsiada, a na noc przychodzi do nas i sypia na poddaszu. Z obcymi ludźmi boi się rozmawiać, ale nam opowiedział, jak to było u Ptaszników. Aresztowano go 2 lipca i wieczorem, razem z innymi, został przewieziony do budynku dawnego więzienia – Brygidek. Wszystkich tych ludzi wprowadzono do korytarza i trzymano w takim tłoku, że nie można było się ruszyć i niektórzy załatwiali na miejscu swoje potrzeby. Po pewnym czasie zaczęto ich pojedynczo wywoływać w stronę drzwi na zewnętrzny dziedziniec więzienny. Kiedy aresztant wychodził z korytarza, za drzwiami otrzymywał cios młotem w skroń. Wtedy upadał, a stojący obok Ukrainiec w mundurze Wehrmachtu – uzbrojony w karabin z nasadzonym bagnetem – przekłuwał serce i brzuch leżącego. Inni odciągali ciało i wrzucali je na stojący obok wielki wóz.
Kiedy nasz inżynier miał dostać młotem, zjawił się jakiś oficer w mundurze Wehrmachtu, z czarną opaską wszytą w mankiety rękawa. Kazał przerwać zabijanie i odwołał na bok Ptaszników. Zaraz po tym włożono resztę zabitych na wóz, który wyjechał przez bramę od strony ul. Karnej. Inżyniera i resztę więźniów wprowadzono do korytarza. W ciągu godziny przyjechało dziesięć dużych samochodów, które stanęły obok bramy wejściowej przy Kazimierzowskiej. Do każdego wepchnięto ilu się tylko dało aresztantów, a między jednym a drugim wozem jechali na odkrytych małych samochodach Ptasznicy. Ulicami Kazimierzowską, Janowską i nowo zbudowana drogą wozy jechały na Kortumówkę i tu stanęły. Więźniów z pierwszych samochodów rozstrzelano na dole, w małym jarze. Ostatnim więźniom kazano zbiegać w dół i strzelano do nich z tyłu. W tej właśnie grupie był nasz inżynier. Kiedy ludzie zaczęli zbiegać, odezwały się z tyłu strzały, a zaraz potem krzyki trafionych ludzi. Inżynier biegł coraz dalej, aż do skraju jaru. Ponieważ nie trafiła go żadna kula, wlazł na stromą ścianę pagórka i zaczął zbiegać w dół, w stronę lasku kleparowskiego. Ptasznicy ciągle strzelali, ale w pobliżu inżyniera nie było już żadnych aresztantów. Niemcy strzelali już tylko do niego, ale była noc i zła widoczność. Inżynier wpadł w lasek, a stamtąd okrężnymi drogami przyszedł na Kleparów, skąd w przebraniu robotnika dostał się do nas.
14 lipca
Właściwie nie ma zwyczajnych egzekucji. Niemcy i ukraińska policja zabijają, gdzie się da, nawet w bramach domów. Wystarczy o kimś powiedzieć, że był komsomolcem albo że jest Żydem, a już takiego zastrzelą albo zatłuką na śmierć kolbami i kopniakami. Na pl. Krakowskim Ukraińcy zabili dwóch chłopców-Polaków, o których ktoś powiedział, że na pewno są Żydami. Okazało się potem, że byli Polakami, a rodzice ich mieli dozorcówkę przy ul. Legionów. Ukraińscy nacjonaliści i niemiecka policja wyszukują spisy organizacyjne partii, Komsomołu, a nawet szkolnych organizacji pionierskich. Według znalezionych list wybierają z domów ludzi – często młodych chłopców i dziewczęta. Najpierw biją ich i wypytują o nazwiska i adresy innych, a następnie rozstrzeliwują na łyczakowskich piaskach, w Winnikach i na cmentarzu Janowskim. Zdarza się, że przed egzekucją gwałcą dziewczęta. Po mieście chodzą ukraińscy nacjonaliści i szukają rosyjskich i polskich książek. Rozbijają drzwi do bibliotek, czytelni i wypożyczalni, wynoszą książki na ulicę, a następnie palą je. W ten sposób zniszczyli już wiele bibliotek i prywatnych zbiorów. Spalono nawet książki z bibliotek szkolnych, zbiory książek w internatach i bursach.
7. Tablica upamiętniająca Romana Szuchewycza, umieszczona na budynku przy ulicy Dowbusza 2 we Lwowie. Zbrodniarz jest powszechnie honorowany na Ukrainie, a jedna z tablic jego pamięci znajduje się na budynku… polskiej szkoły we Lwowie.
28 lipca
Nadal trwają egzekucje – giną przede wszystkim Żydzi, ale rozstrzeliwują również Polaków. Niemcy wezwali wszystkich posiadaczy paszportów zagranicznych do stawienia się w urzędzie gubernatora celem ich przedłużenia. We Lwowie było sporo takich osób. Niemcy wyznaczyli kilka różnych terminów dla obcokrajowców. Tych, którzy się zgłosili, podzielono na kilka grup. Żydów-posiadaczy paszportów angielskich, czeskich, austriackich rozstrzelano w Brygidkach i na Janowskim cmentarzu. Kilku obywateli amerykańskich zwolniono, ale kazano im się meldować raz w tygodniu w budynku gestapo przy Pełczyńskiej. Ludzie mówią, że najlepiej traktowani są obywatele państw południowoamerykańskich. W mieście zostało trochę Rosjan, którzy nie zdążyli wycofać się z armią. Część z nich zgłosiła się na wezwanie władz niemieckich i otrzymała dokumenty tożsamości. Nie wszyscy jednak się zgłosili, ponieważ są i tacy, których Niemcy rozstrzelaliby od razu. Ci żyją, różnie kombinując. Nie są zameldowani nigdzie i w wypadku przechwycenia ich są rozstrzeliwani jako dywersanci. Często też starają się dostać w głąb Ukrainy, gdzie istnieją oddziały partyzanckie. Niektórzy znaleźli sobie miejsce przy rodzinach i pracują – przeważnie u prywatnych osób. Są i tacy, którzy umarliby z głodu, gdyby nie pomoc Polaków…
W okupowanym Lwowie Jacek Edward Wilczur stracił całą rodzinę, zamordowaną przez Niemców. Po ich śmierci wstąpił do Armii Krajowej, gdzie został egzekutorem. Zabijał “za mamę i braci” – jak twierdził. Następnie został jednym z najmłodszych żołnierzy Świętokrzyskiego Zgrupowania AK, dowodzonego przez legendarnego majora Jana Piwnika ps. “Ponury”. Był także członkiem Batalionów Chłopskich. Podczas Akcji Burza służył w 1. Batalionie 2. Pułku Piechoty AK Eugeniusza Kaszyńskiego “Nurta”. Po wojnie przez krótki czas służył w ludowym Wojsku Polskim, skąd zbiegł do 1. Dywizji Pancernej generała dywizji Stanisława Maczka. Jednak w 1947 roku wrócił do kraju. Przez następne lata był pracownikiem śledczym Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, historyk, prawnik, autor kilkudziesięciu książek historycznych. W pracy naukowej zajmował się m.in. zagładą dzieci podczas ostatniej wojny światowej, zbrodniami niemieckiego wywiadu, był także prekursorem badań nad słynnym podziemnym kompleksem Riese. Pod koniec lat 80-tych przyczynił się do oskarżenia i skazania na śmierć w Jerozolimie ukraińskiego zbrodniarza Iwana Demianiuka. Jacek Edward Wilczur zmarł w Warszawie w 2018 roku.
***
Źródła fotografii:
Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Domena publiczna.
Domena publiczna.
Domena publiczna.
Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0 de.
Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0.
Bibliografia:
Christopher Hale: Kaci Hitlera. Brudny sekret Europy, Kraków 2012.
Dariusz Kaliński: Bilans krzywd. Jak naprawdę wyglądała niemiecka okupacja Polski? Kraków 2018.
Lech Kempczyński: uKraina zbrodni, Warszawa 2017.
Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk: Ostatnie lata polskiego Lwowa, Warszawa 2019.
Czesław Łuczak: Dzieje Polski 1939-1945. Kalendarium wydarzeń, Poznań 2007.
Ryszard Torzecki: Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej, Warszawa 1993.
Joanna Wieliczka-Szarkowa: Czarna księga Kresów, Kraków 2011.
Jacek E. Wilczur: Do nieba nie można od razu, Warszawa 2002.
[1] Tego samego dnia nad ranem oprawcy z Einsatzgruppe C SS-Brigadeführera Otto Rascha zamordowali na Wzgórzach Wuleckich 22 polskich profesorów lwowskich uczelni. Współudział w tym mordzie członków batalionu „Nachtigall” od lat budzi liczne dyskusje. Kiedy w 2011 roku w miejscu kaźni odsłonięto pomnik, zwrócono uwagę, że na tablicach jest mowa o profesorach „lwowskich”, ale ani słowa, że byli oni Polakami, co było głównym motywem ich zabójstwa, a nie fakt, że pracowali we Lwowie.
Republika Federalna Niemiec mierzy się obecnie z nietypowym[ależ.. przewidywanym! MD]problemem. Nad Ren wraz z migrantami z Bliskiego Wschodu przyszły także ich klanowe waśnie.
Ok. 80 osób wzięło udział w bójce ulicznej – choć lepszym słowem jest może „bitwa” – która miała miejsce w Essen, w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia.
Poza walczącymi na miejscu zebrali się także gapie, więc w sumie było tam ponad 100 osób. Próżno było szukać wśród nich jednak Nadreńczyków, bo nie bili się Niemcy, tylko Libijczycy i Syryjczycy.
W dodatku nie było to ich pierwsze starcie, bo dzień wcześniej starli się już w Castrop-Rauxel w tym samym kraju związkowym.
Obecnie dwóch z nich znajduje się w stanie ciężkim w szpitalu, a w sumie poszkodowanych jest siedem osób.
„Bild: pisze wprost, że najpewniej były to walki klanów z Libii i Syrii,. Rzecznik policji w powiecie Recklinghausen nie ukrywa, że walczący „prawdopodobnie znów będą chcieli się spotkać”.
Policja podejrzewa, że do następnego starcia klany chcą zmobilizować po kilkaset osób. Obecnie niemieckie służby wzmagają patrole w tym regionie.
===============================
mail: Turcy już nie muszą, bo rządzą, np. “klimatem’ i zielona energetyką.
Minister rolnictwa Cem Oezdemir [Echt deutsch…] chce walczyć z otyłością wśród dzieci za pomocą surowego zakazu reklamy niezdrowej żywności. Zakaz proponowany przez resort polityka partii Zielonych ma dotyczyć nie tylko słodyczy czy chipsów; w indeksie ministerstwa znalazły się prawie wszystkie produkty mleczne.
————————————-
Według stanu na 12 czerwca, w ustawie miałyby się znaleźć „prawie wszystkie produkty mleczne”. Jak wyjaśnili urzędnicy ministerstwa zdrowia, tworząc listę oparli się na profilu żywieniowym Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy, który wyznacza maksymalne poziomy soli, tłuszczu i cukru w pożywieniu.
Jak podaje „Bild”, zgodnie z tymi zasadami, 100 gram nabiału mogłoby zawierać tylko 17 gram tłuszczu, co wykluczałoby takie produkty, jak sery i twarogi. „To powoduje całkowity zakaz reklamy nabiału!”.
Mimo dokonanej korekty w przypadku jogurtu (podniesienie dopuszczalnej zawartości tłuszczu z 2,5 do 3 gram), nawet klasyczny jogurt naturalny nadal będzie się klasyfikował jako niezdrowy (zawiera bowiem ok. 3,5 gram tłuszczu).
W projekcie ustawy ministerstwo rolnictwa zaznacza, że „niewielka zmiana w recepturze wielu produktów spożywczych” spowodowałaby dopuszczenie ich również dla dzieci. Jednak w przypadku serów i jogurtów „w przyszłości możliwa byłaby reklama wyłącznie wariantów produktów o obniżonej zawartości tłuszczu”.
Informacje te wywołały oburzenie w branży mleczarskiej. „Niestety, ministerstwo chce zakazać wielu produktów, które są częścią dobrego posiłku. Chce ono zakazu reklamy jogurtu truskawkowego, mimo że jogurt owocowy jest często jedynym sposobem, aby dzieci jogurt zjadły. Zakazowi podlegają nawet zwykłe sery, pełnotłusty jogurt i masło. To niedopuszczalne” – podkreślił Eckhard Heuser, dyrektor generalny stowarzyszenia przemysłu mleczarskiego.
„Mleko, ser, jogurt czy twaróg są częścią zdrowej, zbilansowanej diety. To po prostu groteskowe, kiedy tak zdrowa żywność jest zakazana” – stwierdził szef stowarzyszenia rolników Joachim Rukwied. Według przepisów obowiązywać ma całkowity zakaz reklamy w radio i telewizji, zakaz umieszczania billboardów reklamowych w promieniu 100 metrów od szkół, świetlic i obiektów rekreacyjnych, a także w mediach społecznościowych takich jak Instagram, TikTok, Youtube. Za naruszenie zakazu przewidziana jest grzywna w wysokości do 30 tys. euro.
In Landringhausen bei Barsinghausen wird ab sofort in einem evangelischen Gotteshaus angestoßen. Dreimal die Woche trifft man sich dort jetzt auf ein Bierchen oder einen Wein. Auf dem Dorf geht man neue Wege, um die Menschen wieder in die Kirche zu bekommen und auch, um die Dorfgemeinschaft zu festigen, denn die einzige Kneipe im Ort wurde 2020 dichtgemacht. Es spielen Bands, bald soll auch Karaoke gesungen werden und es gibt Figurentheater – und ganz nebenbei wird eben kräftig eingeschenkt.
========================
Mail, wymiana pytań:
Jeszcze lepiej by było, jakby raz w tygodniu można było w kościele podupczyć. Tłumy by waliły!
”Fallocentryzmem i antropologią jedzenia”. Niemiecka czyli stalinowska propaganda w kinach i szkołach polskich. Jak Niemcy organizują “dialog Polek, Czeszek, Rosjanek , Białorusinek”
Artur Liebhart , niemieckie fundacje, festiwale filmowe
Notka pod tytułem ” Torcik z krzyżykiem albo jak pięknie przejść na lewą stronę” popełniona przez BeaM a szczególnie nazwa festiwalu, na którym film niby-dokumentalny został pokazany czyli Millenium Docs Against Gravity przypomniał mi moją starą notkę, popełnioną 2 stycznia 2014 roku na salonie24. Notka nosi dość drastyczny tytuł, więc miałam lekkie wyrzuty sumienia z jego powodu. Ale chyba niepotrzebnie, bo “dzieło” pana Artura Liebharta, człowieka wielu talentów czyli “festiwal filmów dokumentalnych” pod nazwą Millennium Docs Against Gravity a wcześniej Planete Doc Review trwał od roku 2014 aż do dzisiaj i nic nie wskazuje, aby się zakończył.
A co jest celem tego festiwalu i do kogo NAPRAWDĘ jest w Polsce skierowany, można poczytać w notce pod tytułem “Masturbacja warzywem czyli misja fundacji Bölla w Polsce”
Masturbacja warzywem to wedle strony internetowej Against Gravity wątek przewodni filmu „Wilgotne miejsca”( Feuchtgebiete) niemieckiego reżysera Davida Wnendta lansowanego na stronie internetowej tej spółki z o.o. zajmującej się dystrybucją filmów „ambitnych, głównie niemieckiej i skandynawskiej produkcji. KRS nr 0000199919. Rzecz jest o nieletniej Helen, która pod wpływem rozwodu rodziców „łamie jedno tabu za drugim”. Informację ”o produkcie” możemy znaleźć dzięki stronie internetowej Fundacji Heinricha Bölla Oddział w Warszawie, dla której to fundacji firma dystrybucji filmów pana Artura Liebharta jest jedną z 17 a właściwie 40 „partnerek”, które ta agenda niemieckiej Partii Zielonych –„wspiera jakoś” w Polsce.
Nie interesowalibyśmy się „nieletnią Helen” i jej masturbacją, panem Arturem Liebhartem i firmą Against Gravity spółka z o.o. gdyby nie manifest pana Artura –oferta handlowa skierowana przez tego pana do „nauczycieli, organizacji pozarządowych, domów kultury i innych, którzy chcieliby organizować pokazy naszych filmów”. Rodzi się pytanie: jak utrzymać biuro w Warszawie na ulicy Widok nr 5/7/9 pok. 410 oraz sześcioro pracowników etatowych z dystrybucji filmów do „nauczycieli i domów kultury” po 31 zł „za sztukę” i prowadząc „misję” w postaci „światowego festiwalu Planete+DOC dla gimnazjalistów i licealistów”. Z pomocą przyszła , jak widać, Fundacja Heinricha Bölla. Jak, nie wiemy, ale interes się kręci od ładnych kilku lat.
Fundacja Heinricha Bölla Oddział w Warszawie agenda niemieckiej Partii Zielonych pomaga (jakoś) nie tylko panu Liebhartowi. Liczba tych beneficjentów, choć nie różnorodność tematyczna, zapiera dech w piersiach. A niemiecka Partia Zielonych ma zainstalowaną w Warszawie jeszcze jedną fundację: im. Róży Luksemburg, która „opiekuje się” dwudziestoma trzema innymi polskimi fundacjami – organizacjami pozarządowymi.
Są wśród nich: fundacja Zielony Instytut, w którego władzach są m.in. Dariusz Szwed jeden z liderów Partii Zielonych w Polsce oraz Robert Biedroń (serio) i Anna Grodzka (serio) i dla przykładu panna/pani Liliana Religa “studentka Gender Mainstreaming w Instytucie Badań Literackich PAN” w innym wcieleniu etatowa pracownica pana Artura Liebharta od pijaru. Młode to dziewczę poza odbieraniem telefonów dla pana prezesa Wolfganga Templina, zajmuje się , cytuję: ”fallocentryzmem i antropologią jedzenia”.
Inne jednostki to: Koalicja Klimatyczna – ciało koordynujące KOLEJNE 23 podmioty “ekologiczne” (w tym m.in Fundacja Ekologiczna Arka,Klub Gaja, oraz Polskie Kluby Ekologiczne – Górnośląski , Dolnośląski, Wschodniopomorski (czyli: Schlesien Dolny i Górny oraz Ost Preussen), Eko-Unia w Breslau, Instytut Energetyki Odnawialnej( ekspertyzy dla polskiego rządu nt. m.in. turbin wiatrowych Siemensa) i Instytut na Rzecz Ekorozwoju.
Działka druga to 12 fundacji w zakresie “demokracji” a w tym: Feminoteka (aborcja na życzenie), eFKa( feministki, gender, w tym kwartalnik ZADRA- pisarki feministycznych i genderowe) W tym też pani Monika Płatek doktor habilitowana zatrudniona na państwowym uniwersytecie na stanowisku profesora nadzwyczajnego i jej i artykuł pt.”Co gryzie księdza Oko ” a w nim zdania warte zauważenia:”… Ksiądz Oko wymiotuje pomyjami; nie potrafi ukryć, że jedyne, co mu w głowie, to seks i władza i że utraty tej ostatniej boi się najbardziej..” i „…Trzeba mieć tupet, żeby tkwić w organizacji odpowiedzialnej za seksualne molestowanie dzieci i kobiet i zamiast uderzyć się w pierś, przeprosić i zadziałać w sposób krzykliwy i monstrualny – odsuwać od siebie uwagę i odpowiedzialność kreując nowego, dogodnego wroga….”. Artykuł jest z listopada 2013 a w grudniu Szostkiewicz zapodaje do TVN24 , że „Biskupi przykrywają genderem pedofilię w kościele”. Tak to działa.
Inni beneficjenci to: NEWW – Network for East West Women ta sama co podlega Fundacji Róży Luksemburg, fundacja Kultura dla Tolerancji (do niedawna praktycznie była wyłącznym organizatorem tzw. Marszu dla Tolerancji czyli parada LBTG), Krytyka Polityczna (znamy: m.in Sławomir Sierakowski, Agnieszka Graff, Yael Bartana, Kazia Szczuka), Instytut Spraw Publicznych “niezależny ośrodek analityczno -doradczy”,a w radzie programowej m.in b. minister Bochniarz, b. minister Cimoszewicz i obecna minister Kozłowska- Rajewicz, Against Gravity – już wiemy:dystrybucja filmów o tytułach w stylu “Dotyk grzechu” czy “Fuck for Forest” -o sprzedaży porno dla ratowania lasów(serio).Jest jeszcze Gender Studies, ale to już dla Czech i Możnost dla Słowacji.
Druga fundacja zainstalowana przez niemiecką Partię Zielonych w Polsce jest chyba jeszcze efektywniejsza , zwłaszcza politycznie. „Obsługuje” 23 beneficjentów, a wśród nich :Centrum Edukacji Obywatelskiej – “instytucja edukacyjna” “wprowadza do szkół programy” (czyli wiadomo, kto m.in. popycha “gender”), Demokratyczna Unia Kobiet (marksistki feministki), Federacja na rzecz Planowania Kobiet i Planowania Rodziny “Federa” ( “aborcja koniecznie w Polsce”), Forum Dialogu Publicznego- nazwa neutralna ale cała działalność wyłącznie na terenie “Prus Wschodnich”- Olsztyn , Kętrzyn i okolice czyli Kaliningrad, Kaszubi i z „ekologii”- „obszary leśne”, Fundacja Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL (pewnie usiłują zobaczyć, jakie kwity na temat zbrodni niemieckich można wyrwać z polskich urzędów),Fundacja Przestrzenie Dialogu – dialog, a jakże dialog – tu obrabiają Wybrzeże od Gdańska do Międzyzdrojów (Pommern) przy okazji lobbując za Siemensem i jego turbinami wiatrowymi (zielona energia),
Moje najbardziej „ulubione” to: Fundacja Współpracy East West Europe- czyli jak Niemcy organizują “dialog Polek, Czeszek, Rosjanek , Białorusinek” (to już było: w koncłagrach i na robotach przymusowych), Fundacja “Replika”- popieranie LBTG, Instytut Podkarpacki czyli Robert Biedroń w Krośnie (serio!),Kampania przeciw Homofobii (jeszcze raz Robert Biedroń, serio), Klub współczesnej Myśli Politycznej (Longin Pastusiak w Gdańsku),są jeszcze dwie instytucje naukowe RZĄDOWE (polskiego rządu) pod egidą pana prof. Kleibera czyli PAN: Instytut Badań Literackich i Żydowski Instytut Historyczny. Czyli mogę podejrzewać, że niemieckie rządowe pieniądze idą jako pieniądze lobbystyczne na kształtowanie polityki badawczej w literaturze polskiej (Sienkiewicz – zły, zwłaszcza Krzyżacy) i historii Holocaustu. Jest jeszcze Związek Zawodowy Górników W POLSCE (nie “polskich” a w “Polsce”) czyli lobby w górnictwie i energetyce.
Na stronie głównej Fundacji Bölla Oddział w Warszawie znajdujemy przesłanie ideologiczne pokazujące, w jakich obszarach niemiecka Partia Zielonych zamierza mieszać się w wewnętrzne sprawy Polski używając do tego jej obywateli.
Oto jego znamienny fragment: „..Aktywnie działający obywatele i obywatelki są motorem rozwoju demokracji Europy, szczególnie w obszarach realizacji demokratycznych wartości, takich, jak przestrzeganie praw człowieka, demokracja płci lub w obszarze zapobiegania negatywnym zjawiskom hamującym rozwój demokratycznej Europy jak ksenofobia, antysemityzm, czy też skrajna prawicowość. Rozwój demokracji to podstawowe założenie zielonej polityki realizowanej w działaniach Fundacji ..”.
Można zapytać Szefa Oddziału w Warszawie pana Wolfganga Templina (dawniej w NRD, do 1983 r. działacz SED- enerdowskiego odpowiednika PZPR), czy, kiedy już połączonym siłom pani Płatek, pani minister Rajewicz Kozłowskiej, panu posłowi Biedroniowi, pani posłance Annie Grodzkiej uda się przeforsować „gender” do przedszkoli i szkół podstawowych, to niemiecka fundacja Heinricha B. będzie do polskich szkół dostarczała bezpłatnie warzywa, aby w ramach „zajęć” dziatwa szkolna mogła je wykorzystać celem „przekraczania różnych tabu”.
Bo o to, dlaczego niemiecka Partia Zielonych przez swoje fundacje używa kilkuset polskich obywateli do ataków na wybrane polskie partie polityczne (legalne), do podważania polskiego systemu prawnego w obszarze wychowania dzieci, ochrony życia człowieka, do brutalnych ataków Kościół Katolicki, księży i lobbowania na rzecz niemieckich firm i produktów – nie trzeba chyba pytać. Wszystko jasne: niemiecka misja cywilizacyjna na Wschodzie.
Koniec notki.
W tym miejscu warto dodać, że na swoją misję firma dystrybucyjna pana Artura Liebharta otrzymała od polskiego rządu wsparcie finansowe jak niżej:
2021 r. – 420,6 tys. zł
2020 r. – 240,1 tys. zł
2019 r – 151 tys. zł
2018 r. – 150 tys. zł
A wcześniej też nie było źle, bo w latach 2015-2017 owo “wsparcie finansowe” wyniosło co najmniej 700 tysięcy zł. A pomoc finansowa może nieco mniejsza ciągnie się nieprzerwanie od roku 2005. W roku 2017 ten ekstremalnie lewacki festiwal otrzymał również wsparcie do Narodowego Centrum Kultury. Polskiego oczywiście. Ile dały w tym czasie niemieckie fundacje nie sprawdzałam. Z pewnością się nie oszczędzały, sądząc po zachowaniu niemieckich polityków wobec polskich.
motto: „Walnąłem go laską”[posła Brauna, po jego interwencji w czasie „wykładu” polakożercy Grabowskiego u Niemców – powiedział z dumą OKO.press prof. Ireneusz Krzemiński, znany socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Krzemiński przyszedł na wykład, poruszając się o kulach.
Chcę Państwu przybliżyć sylwetkę “polskiego naukowca” pana Ireneusza Krzemińskiego. Powodem, dla którego to czynię, był wczorajszy występ tego pana w programie Kraśki “Na pierwszym planie”. Cudzysłów, w jaki ująłem cenzus naukowy tego pana, jest wyrazem braku akceptacji, z mojej strony, dla takich “naukowców”. To nie są żadni naukowcy, to aparatczycy i funkcjonariusze systemu. Żałośnie monotematyczni, wyposażeni w duży zakres przymiotników czyli słów określających jakość lub relację do rzeczownika i używających ich w nadmiarze. Logorea przymiotnikowa. Wybitnym przedstawicielem, wręcz stojącym na czele tej grupy “polskich naukowców“, jest Stefan Szczaw Niesiołowski-mać.
Poniżej zapis tyrady jaką wygłosił wczoraj w studio TVP1 nasz bohater. W trzy lata po katastrofie. Przez te trzy lata wiele wrzutek co do Smoleńska, zostało zweryfikowanych i odrzuconych. “Jak nie wyląduję, to mnie zabije”, “Tak lądują debeściaki”, cztery podejścia do lądowania, brzoza co się czołgom nie kłania… I w te trzy lata od katastrofy, wparowuje do studia “polski naukowiec, socjolog” i zaczyna od drzwi:
“Komisja Millera to nie było coś, co nie było zbiorowiskiem przygodnie dobranych sobie przygodnych facetów, to byli wybitni specjaliści, z ogromnym stażem, zresztą pochodzący z różnych orientacji, że tak powiem, poglądów, młodsi, starsi, wybitni polscy specjaliści i nie widzę żadnego powodu żeby ktoś mógł podważać to stanowisko. Po prostu uważam, że nasza dyskusja powinna polegać na czymś innym, bo ja bym zaczął od tego że tak naprawdę katastrofą stało się to, w jaki sposób politycznie, perfidnie, cynicznie i całkowicie w przemyślany sposób wykorzystano i wykorzystuje się katastrofę do dramatycznego podziału Polski i Polaków, do zakwestionowania demokratycznych władz, demokratycznych wyborów….”
Swoją drogą to wielka szkoda się stała, że żaden z obecnych w studio dziennikarzy nie poprosił o wymienienie przez Krzemińskiego przynajmniej trzech wybitnych specjalistów, z ogromnym stażem, w tej “komisji”. Ja słyszałem o mjr Benedictcie, tym któremu zabrakło wachy i zrypał się awionetką na ulicę. Ten ci jest zaiste wybitnym z ogromnym.
Tu nasz drogi uczony i chluba nauki polskiej, na dowód swoich racji, wygłaszanych tonem nie znoszącym sprzeciwu, wyjął ściągę i chciał odczytać hasła, jakie nieśli na transparentach uczestnicy marszu 10.04.2012 roku. Marszu zorganizowanego przez PiS, podkreślił z naciskiem “polski naukowiec“. Domniemywam, że dla takiego demokraty, jak nasz uczony, organizowanie marszy, to jedna z najcięższych pisowskich zbrodni. Zdrada stanu! Na pal! Wszystkich!
“To jest właściwie coś co raczej jeżeliby odwołałbym się do historii, to odwołałbym się do innego momentu, bo nasza historia jest o tyle dramatyczna, że w pewnych sytuacjach Polacy potrafią doskonale działać, po czym zarzynają się nawzajem. I to jest właśnie taka sytuacja. To jest właśnie dokładnie taka sytuacja, która rozbija pewne wspólne dzieło, kwestionuje zasady działania państwa, która całkowicie podważa zaufanie do państwa, w prostej linii jest kontynuacją idei pisowskiej , krytyki III RP, tylko w nowej wersji”.
Ten idealny wręcz wzorzec “polskiego naukowca”, nie wyskoczył dopiero wczoraj na naszą krajową Scenę Osobliwości i Fenomenów Naukowych. Na podobne tyrady pozwalał sobie dużo wcześniej. W lipcu 2010 roku, w okresie przyspieszonej kampanii prezydenckiej, zajść wokół Krzyża i innych ówczesnych wydarzeń, został zaproszony do studia TVN24 w roli eksperta. Już na samym wstępie, nie przebierając w słowach, zaczął z buta:
“Mam nadzieję, że to co robi PiS spowoduje, że ta formacja zniknie ze sceny politycznej”
Co sądzi o obrońcach krzyża sprzed prezydenckiego pałacu?
“PiS chce zagospodarować takich szaleńców”.
Jak ocenia zaś pomysł powołania sejmowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej?
“Co to za zespół, do zakładu psychiatrycznego!“. Przypominam, jest lipiec 2010 roku.
Do pewnego momentu chciałem panu Krzemińskiemu poświęcić więcej czasu, opisać i skomentować jego medialne występy, przy użyciu dosadnego języka. Lecz w jego wczorajszej wypowiedzi w TVP1, znalazłem coś co w sposób wręcz idealny opisuje postać tego “polskiego naukowca”. Można by rzec, że nasz “uczony” dokonał autoprezentacji. Otóż pan Krzemiński wygłosił pogląd o naukowcach, w domyśle chodziło mu o naukowców pracujących dla SK Macierewicza. Chciał czy nie chciał, to mało istotne, ale w tym jedynym przypadku, był rozbrajająco szczery:
“A co do naukowców, to dostatecznie długo żyję żeby wiedzieć, że różni naukowcy mają różne poglądy, wtedy kiedy one są jeszcze przydatne, kiedy konstruują ich kariery z politycznych powodów…”
Pan Krzemiński Ireneusz, polski socjolog, doktor habilitowany i profesor Uniwersytetu Warszawskiego – tak brzmi krótki opis wstępny w Wikipedii – na początku lat 90. należał do Kongresu Liberalno-Demokratycznego, bez powodzenia w 1991 kandydował z listy tej partii do Sejmu. Pan “polski naukowiec”, jak również niespełniony polityk partii aferalno liberalnej, występował też w obronie Janusza Palikota. Można z tego wnioskować, że sposób uprawiania polityki, w stylu Chama z Biłgoraja, jest mu bliski i bynajmniej nieobojętny.
To kolejny “polski uczony”, który trzepie kasiore na badaniu polskiego antysemityzmu współcześnie. Kasiore trzepał i wcześniej, kierując projektem poświęconym sytuacji mniejszości seksualnych w Polsce, w świetle badań empirycznych. Jest pederastą. Bezdzietnym, miejmy nadzieję.
Dla mnie pan Krzemiński nie jest żadnym “polskim naukowcem”. To zwykła, prymitywna gęba najmity i klienta. To zwykły cham mianowany i wynajęty do pyskowania klient.
Paradoksem jest, ale to w Polsce dość powszechne zjawisko, że wynajęty przez rządzących klient, pyskuje przeciw ludziom, za podatki których prowadzi te swoje pseudonaukowe badania, nawet i “empiryczne”. To jest właśnie fenomen i schizofrenia naszych czasów. Pluć na ludzi, którzy choć sobie tego nie życzą i niczym na to nie zasłużyli, zmuszeni są za to plucie płacić.
Wydaje mi się, że uczelnie takie jak UW powinny być zamknięte, mury rozebrane, a zapełniający je stadnie “polscy naukowcy”, w tym i nasz dzisiejszy bohater, rozpędzeni na cztery wiatry. Te chroniczne nieroby i społeczne pasożyty nie zasługują na nic lepszego. Lufa i paszoł won z klasy.
Tytułem epilogu. Myśl złota “polskiego naukowca” o książce “Złote żniwa” Grossa:
“Ale powiedzieć trzeba, że jest ona dostatecznym powodem do tego, by pokazać nam Polakom, jak podle i zbrodniczo zachowywaliśmy się czasami wobec naszych współobywateli: Żydów. I to jest podstawowe przesłanie książki Grossa”.
We wtorek 30 maja w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie poseł Konfederacji Grzegorz Braun wkroczył z interwencja na wykład prof. Jana Grabowskiego. W kulminacyjnym punkcie jego przemówienia po prostu je przerwał.
„Moment kulminacyjny kiedy Grabowski nazywa żołnierzy NSZ i Żołnierzy Wyklętych «mordercami żydów» po długiej tyrradzie w której opowiadał jak instruował partie demokratyczną i republikańską w USA jak powinni traktować PL” – relacjonował na Twitterze Michał Specjalski, załączając nagranie z tego momentu.
W dalszych wpisach nakreślił też szerszy kontekst, w którym doszło do interwencji Brauna.
„Grabowski opowiadał jak to w 2016 roku przebywał w Muzeum Holokaustu w USA jako wykładowca i otrzymać miał telefon z departamentu stanu Zaproszono go aby opowiadał na temat poszczególnych polskich polityków, ich profilować i wyjaśniać działania związane z nowelizacją ustawy o IPN” – napisał.
„Spotkał się z doradcami politycznymi partii demokratycznej i republikanów w departamencie stanu USA. Doradcy partii wypytywali Grabowskiego o decyzje rządu ZJEP i poszczególnych polityków tego rządu. Grabowski wyjaśniał, że rząd ZJEP jest zaściankowymi autorytarnymi populistami” – dodał.
„Przedstawiał amerykanom, że «przekłamana» historia i mity narodowe polaków są wykorzystywane przez rząd ZJEP do rządzenia wewnątrz kosztem relacji międzynarodowych. Następnie stwierdził, że czuł że pokierował się racją stanu przedstawiając opinie mimo, że wcześniej nazwał się kanadyjskim historykiem” – czytamy dalej.
„Następnie żalił się, że chodzenie po prokuraturze IPN, ABW i sądach w Polsce zabiera mu czas aby następnie zarzucić @MorawieckiM i@CzarnekP nagonkę na «niezależnych badaczy holokaustu», granie na antysemickich strunach, zniekształcanie holokaustu, kampanii nienawiści” – relacjonował.
„Następnie zaczął wywód o historii i polityce «wtórnego antysemityzmu» powołując się na Bilewicza z UW. Tyradę zakończył oskarżeniem Narodu Polskiego o udział w Holokauście żydów systemowo i zaprzeczył, że Polacy systemowo pomagali żydom. Stwierdził, że pomoc Polaków żydom to kłamstwo” – pisał Specjalski.
„Wtedy wkroczył poseł @GrzegorzBraun_ odbierając mikrofon i uniemożliwiając kontynuacji pomówień Narodu Polskiego przez Grabowskiego mówiąc «Wystarczy! Enough is Enough! Ten wykład się zakończył». Na okrzyki «Hańba! Hańba!» stwierdził, że hańba tak krzyczącym na sali” – zakończył.
Nagranie, jakie zamieścił w tym wątku, zaczyna się w momencie, gdy Grabowski mówi o ustawie o IPN, „w której przewidziano karę do trzech lat więzienia dla historyków, mających na historię zagłady nieco odmienne poglądy od tego, co władza uważała za słuszne”.
– Była to jedna z bardziej haniebnych ustaw ostatnich lat, a było ich sporo. Tu wypada postawić pytanie: Na 465 posłów zasiadających w Sejmie, ilu zdecydowało się zagłosować przeciwko temu prawnemu skandalowi? Czterech. Warto to powtórzyć: czterech – grzmiał.
– To samo dotyczyło podziękowań dla prawdziwych patriotów, morderców Żydów z NSZ z Brygady Świętokrzyskiej – mówił dalej. W tym momencie widać, jak poseł Grzegorz Braun wstał ze swojego miejsca.
– To samo uznanie dla Żołnierzy Wyklętych ze szczególnym wskazaniem na Józefa Kurasia „Ognia” – słyszymy jeszcze, zanim Braun wymontował mikrofon ze stojaka.
– Dość tego – powiedział poseł Konfederacji, po czym zaczął uderzać mikrofonem o pulpit, a następnie rzucił nim o podłogę. Z sali dało się słyszeć nawoływania „ochrona”. Poseł natomiast kontynuował, wyrywając kable z głośnika i przewracając go na ziemię.
„Dumny jesteś z siebie, Braun?”, „To jest zachowanie posła?” – grzmieli zgromadzeni na wykładzie Grabowskiego.
– Tak, to jest zachowanie posła Rzeczypospolitej – odparł ze spokojem Braun.
Obecni na sali skandowali także „hańba”. – Zdrajcy pod panowaniem niemieckim nauczają Polaków, na ich własnym terenie. Hańba, wam hańba – mówił ktoś z otoczenia Brauna. – Istotnie, hańba wam, hańba wam wszystkim – skwitował Braun.
Z widowni dało się jeszcze słyszeć: „Wstyd faszysto” oraz „Jak można być faszystą i Polakiem?”.
W pewnym momencie do Brauna podszedł mężczyzna o kuli. – Tą laską pana naleję (…) Ty łobuzie jeden a nie pośle. Reprezentujesz jakieś pomyje ludzkie – grzmiał.
– Niech pan poprosi kierownika tego Instytutu – zwrócił się chwilę później Braun do ochroniarza.
=============================
mail:
[to nie żaden „mężczyzna”, lecz znany pederasta – „ciota Irenka”, jak lubi siebie nazywać – Ireneusz Krzemiński:
„Walnąłem go laską” – powiedział z dumą OKO.press prof. Ireneusz Krzemiński, znany socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Krzemiński przyszedł na wykład, poruszając się o kulach.]
Poseł Konfederacji Grzegorz Braun przerwał wykład Jana Grabowskiego. Wydarzenie zorganizował Niemiecki Instytut Historyczny.
We wtorek w siedzibie Niemieckiego Instytutu Historycznego odbywał się wykład prof. Jana Grabowskiego, mieszkającego na stałe w Kanadzie historyka i badacza Holokaustu, oskarżanego o manipulacje historią relacji polsko-żydowskich.
Celem wykładu miało być pokazanie “prób zafałszowania historii Holokaustu, których wspólnym mianownikiem jest chęć ochrony swoiście rozumianego dobrego imienia narodu polskiego”. Wykład został zorganizowany przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie i Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Jednak badacz nie zdołał dokończyć swojego wystąpienia. “Nagle siedzący wśród publiczności Braun wstał z krzesła, podszedł do mównicy, po czym zniszczył mikrofon (uderzając go o stół) oraz wywrócił stojące z boku sali kolumny nagłaśniające” – opisuje Radio Zet.
– Ten mikrofon mógł równie dobrze rozbić na mojej głowie. Poczułem się jak w Polsce lat 30. Nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło – mówił później Grabowski w rozmowie z “Gazetą Wyborczą”.
“Stan wyższej konieczności”
Jak swoje zachowanie tłumaczy polityk Konfederacji? “Wkroczyłem działając w stanie wyższej konieczności, bo za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego w momencie kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej kontrfaktycznej, historycznej propagandy osobnik zdecydował snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości Polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów i ja temu przysłuchiwać się biernie NiE zamierzam” – napisał Braun na Twitterze.
Posła do opuszczenia budynku wezwał dyrektor instytutu, Milos Reznik. Polityk krzyczał do niego, aby “wynosił się z Polski” i że “Niemiec w Warszawie będzie mnie pouczał, bym czegoś nie niszczył” (Reznik jest Czechem).
Choć na miejscu była ochrona, konieczne były wezwanie policji. Gdy ta przybyła, Grzegorz Braun tłumaczył, że “działa w stanie wyższej konieczności”.
– Odmawiam opuszczenia budynku. Zabezpieczam tu naród polski przed prowokacyjnym atakiem na naszą wrażliwość historyczną – twierdził, dodając, że “nie będą nas Niemcy w Polsce uczyć historii”. Wzywał policjantów by “nie dopuszczali do naruszenia jego nietykalności poselskiej”.
W końcu organizatorzy poprosili uczestników wykładu, by opuścili salę i ogłosili, że wydarzenie zostało przerwane. Na zewnątrz budynku czekała popierająca działanie Grzegorza Brauna grupa narodowców.
Szokujące tezy:
W zapowiedzi wykładu można było przeczytać, że „na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci chęć zafałszowania historii Zagłady przez Polaków była niemal powszechna”. Tego rodzaju próby podejmowane były, według Instytutu, zarówno przez “organy państwa polskiego (w ramach tzw. Polskiej Polityki Historycznej – PPH) jak i organizacje i ludzie od państwa niezależni”.
Co więcej, autorzy wpisu stwierdzają, że w tak politycznie głęboko podzielonym społeczeństwie, jak polskie, fałszowanie historii o zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej stało się “jednym z nielicznych obszarów”, na którym jest ono w stanie osiągnąć “trwały kompromis”.
“W ostatnich latach do «tradycyjnych» terenów ataku na historię Zagłady – takich jak prace badawcze, książki, publicystyka czy też muzea, dołączyły środki przekazu oparte o media cyfrowe, przede wszystkim Wikipedia, na łamach której trwają próby przeniesienia PPH na arenę międzynarodową” – czytamy dalej w opisie.
Pytaniem, które się nasuwa jest: Dlaczego po raz kolejny formalna władza ( PiS) dopuszcza do antypolskich ekscesów, a na domiar złego atakuje głosem swoich narratorów jedynego posła, który przerwał prowokację?
Wkroczyłem działając w stanie wyższej konieczności, bo za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego w momencie kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej kontrfaktycznej, historycznej propagandy osobnik zdecydował snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości Polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów i ja temu przysłuchiwać się biernie NiE zamierzam. Grzegorz Braun
„Grabowski, Gross, Engelking. Antypolonici, którzy w dodatku służą Niemcom. Ktoś musiał w końcu powiedzieć stop! Brawo poseł Braun” Tomasz Sommer
TEGO BOJĄ SIE FAŁSZYWI PROROCY! ZAKAZANA ENCYKLIKA!
Prof. Marek Kornat był gościem Tomasza Kolanka w programie „Rozmowa PCh24”.
1 godzina.
————————————
Encyklika Mit brennender Sorge
Encyklika Ojca Świętego Piusa XI o położeniu Kościoła Katolickiego w Rzeszy Niemieckiej, 14.03.1937
CZCIGODNI BRACIA, Pozdrowienie i Błogosławieństwo Apostolskie!
1. Z wielka troską i ze wzrastającym zdziwieniem patrzymy od dłuższego czasu na udręczenie Kościoła, na wzmagające się uciemiężenie katolików, dochowujących mu wierności w tym kraju i w tym narodzie, któremu kiedyś św. Bonifacy przyniósł radosna wieść o Chrystusie i Królestwie Bożym.
2. Troski Naszej bynajmniej nie umniejszono tym, co zgodne z prawdą i ze swym obowiązkiem powiedzieli Nam przedstawiciele najdostojniejszego Episkopatu, odwiedzając nas w czasie choroby. Mówili Nam wiele rzeczy pocieszających i wzniosłych o walce swych wiernych za wiarę, lecz pomimo całej swej miłości ku narodowi i ojczyźnie i pomimo tak usilnego starania o sąd obiektywny, nie mogli pominąć wielu rzeczy złych i przykrych. Po zapoznaniu się z ich relacjami mogliśmy, pełni szczerej wdzięczności ku Bogu, rzec z Apostołem Miłości: “Nie znam większej radości nad tę, kiedy słyszę, że dzieci moje postępują zgodnie z prawdą”. Lecz otwartość, jaka przystoi Naszemu urzędowi apostolskiemu, pełnemu odpowiedzialności i pragnienie, by Wam i całemu światu chrześcijańskiemu przedstawić rzeczywistość w całej doniosłości, zmuszają nas także do tego, by dodać słowa: nie mamy większej troski i gorszego cierpienia, jak gdy słyszymy, że wielu opuszcza drogę prawdy.
I. KONKORDAT Z RZESZĄ
3. Gdy, Czcigodni Bracia, w lecie 1933 r., uwzględniając inicjatywę rządu Rzeszy, poleciliśmy wznowić pertraktacje konkordatowe nawiązujące do długoletniego poprzedniego projektu i ku zadowoleniu was wszystkich zakończyć je uroczystym traktatem, kierowała Nami, jak tego wymaga Nasz obowiązek, troska o wolność zbawczego posłannictwa Kościoła w Niemczech i o zbawienie dusz mu powierzonych – równocześnie jednak wpłynęło na naszą decyzję szczere pragnienie, by rzeczywiście przyczynić się do dalszego pokojowego rozwoju i do dobra narodu niemieckiego.
Pomimo wielu poważnych wątpliwości powzięliśmy jednak wtedy decyzję, by swej zgody nie odmówić. Chcieliśmy wówczas, w miarę możliwości, zaoszczędzić Naszym synom i córkom w Niemczech tarć i cierpień, których w ówczesnych stosunkach z całą pewnością można by się było spodziewać. Chcieliśmy wówczas pokazać czynem, ze szukając jedynie Chrystusa i tego, co do Chrystusa należy, wyciągamy do wszystkich rękę do zgody, tak długo, dopóki ktoś jej nie odtrąci.
4. Jeżeli drzewo pokoju, wsadzone przez Nas w najczystszej intencji do ziemi niemieckiej, nie przyniosło tych owoców, których pragnęliśmy dla dobra narodu, to nikt w całym świecie, kto oczy ma, by widzieć, i uszy, by słyszeć, nie będzie już mógł obecnie powiedzieć, że wina leży po stronie Kościoła i jego Głowy. Lekcja poglądowa ostatnich lat wyjaśnia, kto ponosi odpowiedzialność. Ujawnia ona knowania, których od samego początku celem było zniszczenie. W bruzdy, w których usiłowaliśmy posadzić nasienie szczerego pokoju, inny – jak ów inimicus homo (nieprzyjazny człowiek), o którym wspomina Pismo święte – posiali kąkol nieufności, niezgody, nienawiści, oszczerstwa, zasadniczej nieprzyjaźni ukrytej i otwartej, płynącej z tysiąca źródeł i posługującej się wszelkimi środkami w stosunku do Chrystusa i Jego Kościół. Oni i tylko oni oraz ich ukryci i widoczni pomocnicy ponoszą odpowiedzialność za to, że zamiast tęczy pokoju na horyzoncie Niemiec widoczna jest chmura dzielących walk religijnych.
5. Odpowiedzialnym kierownikom losów waszego kraju wskazaliśmy, Czcigodni Bracia, bezustannie na skutki, które z koniecznością muszą wpłynąć na tolerowanie lub nawet popieranie takich prądów. Robiliśmy wszystko co możliwe, by świętość słowa raz uroczyście danego i dochowanie przyjętych zobowiązań obronić przeciw teoriom i praktykom, które – o ile przez miarodajną władzę byłyby uznawane – musiałyby zniszczyć wszelkie zaufanie i pozbawić wartości każde słowo dane w przyszłości. Kiedy nadejdzie czas ujawnienia tych Naszych starań przed całym światem, wszyscy ludzie dobrej woli będą wiedzieli, gdzie mają szukać obrońców, a gdzie burzycieli pokoju. Każdy (…) będzie musiał wówczas przyznać, że w tych ciężkich i pełnych wydarzeń czasach pokonkordatowych każde Nasze słowo i wszelkie Nasze postępowanie było nacechowane wiernością dla zobowiązań. Jednak również z niemiłym zdziwieniem i wewnętrzną odrazą będzie musiał stwierdzić, jak po drugiej stronie przekształcenie umowy, jej obchodzenie, pozbawianie jej wewnętrznej treści, wreszcie jej łamanie stały się niepisanym prawem postępowania.
6. Okazywane przez Nas pomimo wszystko umiarkowanie było podyktowane względami na korzyść ziemskie albo niegodną słabością, lecz wypływało jedynie z pragnienia, by wraz z kąkolem nie wyrwać roślin wartościowych, z chęci, by nie prędzej wydać sąd publiczny, aż zmysły dojrzeją do przekonania, że sąd taki stał się nieunikniony. Dalej, było ono podyktowane zdecydowaną wolą, by definitywnie nie zarzucać innym niedotrzymywania umów, dopóki w sposób oczywisty nie udowodni im się systematycznego kamuflażu, ukrywającego ataki przeciw Kościołowi. I dzisiaj raz jeszcze, kiedy otwiera się walka przeciwko szkole wyznaniowej, chronionej konkordatem, i pozbawianie głosu katolickich rodziców i wychowawców w szczególnie ważnej dziedzinie życia kościelnego uwydatniają przejmującą grozą powagę położenia i bezprzykładny ucisk sumienia wierzących chrześcijan – dzisiaj jeszcze ojcowska troska o zbawienie dusz każe Nam uwzględnić istniejącą jeszcze, choć małą nadzieję powrotu do przestrzegania umowy i do porozumienia.
7. Idąc za prośbami najdostojniejszego Episkopatu, również w przyszłości nie przestaniemy u kierowników waszego narodu się za pogwałconym prawem i niezależnie od powodzenia czy niepowodzenia – kierując się tylko głosem sumienia i spełniając swe posłannictwo pasterskie – bezustannie przeciwstawiać się będziemy umysłowości, która bezsporne prawo chce stłumić otwartym lub ukrytym gwałtem.
8. Cel niniejszego pisma, Czcigodni Bracia, jest jednak inny. Wy odwiedziliście Nas mile w chorobie. My zaś zwracamy się dzisiaj do was i przez was do katolików Niemiec, którzy – jak wszystkie cierpiące i uciemiężanie dzieci – są szczególnie bliskie sercu wspólnego Ojca. W tej godzinie, kiedy ich wiara w ogniu udręki, poddawana próbie ukrytego i otwartego prześladowania, okazuje się prawdziwym złotem, i kiedy spotykają się z niezliczonymi formami zorganizowanej religijnej niewoli, kiedy dotkliwie daje im się we znaki brak nauki zgodnej z prawdą, a nie mają możności obrony, mają podwójne prawo, by usłyszeć głos prawdy i duchowego pokrzepienia z ust tego, którego pierwszy poprzednik usłyszał z ust Zbawiciela te brzemienne w treść słowa: “Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony umacniaj swoich braci”
II. PRAWDZIWA WIARA W BOGA
9. Czuwajcie, Czcigodni Bracia, by przede wszystkim wiara w Boga, pierwsza i nieodzowna podstawa wszelkiej religii, była zachowana czysta i nieskalana w krajach niemieckich. W Boga wierzy nie ten, kto w mowie używa słowa Bóg, lecz kto z tym wzniosłym słowem łączy prawdziwe i godne pojęcie Boga.
10. Kto, hołdując panteistycznej mglistości, utożsamia Boga ze światem, kto z Boga czyni coś ziemskiego a ze świata coś boskiego, nie należy do wierzących w Boga.
11. Kto idąc za wierzeniami starogermańsko – przedchrześcijańskimi, na miejsce Boga osobowego stawia różne nieosobowe fatum, ten przeczy mądrości Bożej i Opatrzności, która “sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią”(1), i wszystko prowadzi ku dobremu. Taki człowiek nie może sobie rościć prawa, by go zaliczać do wierzących w Boga.
12. Kto ponad skalę wartości ziemskie rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje się im bałwochwalczo, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga – Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze.
13. Zwróćcie uwagę, Czcigodni Bracia, na nadużycie, jakie się popełnia, kiedy najświętszego Imienia Bożego używa się jako etykiety bez treści dla określenia mniej lub bardziej dowolnego tworu ludzkich pragnień. Starajcie się, by wierni wasi temu błędowi czynnie się przeciwstawiali, jak na to zasługuje. Naszym Bogiem jest Bóg osobowy, nadludzki, wszechmogący, nieskończenie doskonały, jeden w Trzech Osobach, Trójosobowo w jedności istoty Boskiej. Stwórca wszelkiego stworzenia, Pan i Król, i ostateczna przyczyna dziejów świata, nie znoszący i nie mogący znieść obok siebie żadnych innych bogów.
14. Ten Bóg dał swe przykazania jako najwyższy władca. Mają one znaczenie niezależnie od czasu i przestrzeni, kraju i rasy. Jak Boże słońce wszystko oświeca, tak też prawo Jego nie uznaje żadnych przywilejów i wyjątków. Rządzący i podwładni, ukoronowani i nie noszący korony, bogaci i ubodzy w ten sam sposób podlegają Jego słowu. Ponieważ jest On jedynym Stwórcą, ma prawo domagać się posłuszeństwa od poszczególnych jednostek i od wszelkiego rodzaju społeczności. Posłuszeństwo to odnosi się do wszystkich dziedzin życia, w których kwestie moralne domagają się uzgodnienia z niezmiennym prawem Bożym i skutkiem tego – poddania zmiennego prawa ludzkiego niezmiennemu prawu Bożemu.
15. Tylko płytkie umysły mogą popaść w ten błąd, by mówiąc o bogu narodowym, o religii narodowej. Tylko one mogą podjąć daremną próbę, by w granicach jednego tylko narodu, w ciasnocie krwi jednej rasy zamknąć Boga, Stwórcę wszechświata, Króla i Prawodawcę wszystkich narodów, wobec wielkości którego narody są jakoby krople u wiadra.(2)
16. Biskupi Kościoła Chrystusowego ustanowieni w “prawach odnoszących się do Boga”(3) muszą czuwać, by nie zakorzeniły się wśród wiernych takie zgubne błędy, za którymi idą jeszcze zgubniejsze praktyki. Jest ich świętym obowiązkiem pasterskim uczynić wszystko co możliwe, aby przykazania Boskie były zachowywane jako obowiązująca podstawa życia prywatnego i publicznego, moralnie uporządkowanego, a prawa Majestatu Bożego, imię i słowo Boże nie były bezczeszczone(4), aby unikały bluźnierstwa przeciwko Bogu – w słowie, w piśmie i w obrazach – na razie liczne jak piasek morski, aby przeciwko duchowi buntowniczemu tych, którzy przeczą istnieniu Boga, Nim gardzą i Go nienawidzą, nigdy nie osłabła modlitwa przebłagalna wiernych, nieustannie wznosząca się jak dym kadzielny ku Najwyższemu i powstrzymująca jego karzącą rękę.
17. Dziękujemy wam, Czcigodni Bracia, waszym kapłanom i wiernym, którzy spełnili i spełniają swe obowiązki chrześcijańskie w obronie praw Majestatu Bożego przeciwko agresywnemu neopogaństwu, znajdującemu, niestety, często poparcie stron wpływowych. Wdzięczność ta jest szczególnie głęboka i pełna uznania dla tych, którym dane było w spełnianiu tego obowiązku ponosić dla Boga doczesne ofiary i cierpienia.
III. PRAWDZIWA WIARA W CHRYSTUSA
18. Żadna wiara w Boga nie ostoi się przez dłuższy czas czysta i nieskazitelna, jeżeli nie znajdzie oparcia w wierze w Chrystusa. “Nikt tez nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”(5). “A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa”(6). Nikt więc nie może powiedzieć – wierzę w Boga, to mi wystarczy w dziedzinie religijnej. W słowach Zbawiciela nie ma miejsca dla tego rodzajów wybiegów. “Każdy, kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca, kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca”(7).
19. W Jezusie Chrystusie, wcielonym Synu Bożym, ukazała się pełnia Objawienia Boskiego. “Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców naszych przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”(8). Księgi Starego Testamentu są w pełni słowem bożym, ograniczoną częścią Jego Objawienia. Stosownie do stopniowego rozwoju Objawienia spoczywa na nich jeszcze ciemność czasu przygotowania na świetlany dzień odkupienia. Są one w pewnych szczegółach odbiciem ludzkiej niedoskonałości, słabości i grzechu, co jest nieuniknione w księgach historycznych i prawodawczych. Obok bardzo wielu rzeczy wzniosłych i szlachetnych opisują nam one także, jak naród wybrany, przechowujący Objawienie i obietnice Boskie, zwraca się ku rzeczom czysto ziemskim. Każdy jednak, kto nie jest zaślepiony przesądem lub namiętnością, widzi, że wśród występków powstałych przez ludzką słabość i opisanych w Biblii tym jaśniej świeci Boskie światło ekonomii zbawienia, odnoszące ostatecznie triumf nad wszelkim błędem i grzechem. Na takim, często ciemnym tle występuje w bardzo wyrazistej perspektywie zbawcza pedagogika Wieczności, która równocześnie wskazuje drogę, ostrzega, podnosi i uszczęśliwia. Tylko ślepota i pycha mogą zamknąć oczy na skarby zbawiennych nauk, jakie mieszczą się w Starym Testamencie. Kto chce wyrzucić z Kościoła i ze szkoły historię biblijną i mądre nauki Starego Testamentu, ten ciasnej i ograniczonej myśli ludzkiej każe być sędzią planów Bożych względem historii świata, ten zaprzecza wierze w prawdziwego Chrystusa, takiego, jaki się pojawił w ciele i przyjął naturę ludzką w narodzie mającym go przybić do krzyża. Dla takiego niezrozumiały jest dramat Syna Bożego, który zbrodni świętokradztwa swych oprawców przeciwstawia Boski czyn swej zbawczej śmierci i tym samym sprawia, że Stary Testament znajduje spełnienie, swój kres i swoje wywyższenie w Nowym Testamencie.
20. Szczyt Objawienia osiągnięty w Ewangelii Jezusa Chrystusa jest definitywny i obowiązujący po wszystkie czasy. Objawienie to nie dopuszcza żadnych uzupełnień i nie może być zastąpione przez dowolne “objawienie”, które pewni rzecznicy doby obecnej chcą wywieść z tzw. mitu krwi i rasy. Odkąd Chrystus Namaszczony dopełnił dzieła odkupienia, złamał panowanie grzechu i nam wysłużył łaskę, byśmy się mogli stać dziećmi Bożymi, odtąd nad imię Jezusa nie ma pod niebem innego imienia, danego ludziom, przez które mogliby dostąpić zbawienia(9). Żaden człowiek – choćby nawet wszelka władza, wszelka umiejętność i cała zewnętrzna potęga ziemi była w nim ucieleśniona – nie może położyć innego fundamentu jak ten, który już jest położony w Jezusie Chrystusie(10). Kto świętokradzko zapoznaje przeogromną, istotną różnicę pomiędzy Bogiem – Człowiekiem a ludźmi i odważa się kogokolwiek ze śmiertelników, choćby to nawet był największy człowiek wszystkich czasów, postawić obok Chrystusa lub nawet ponad Nim i przeciwko Niemu, ten musi pozwolić sobie powiedzieć, iż jest obłąkanym prorokiem, głoszącym urojenia, do którego w przerażający sposób stosują się słowa Pisma Świętego: “Śmieje się Ten, który mieszka w niebie”(11).
IV. PRAWDZIWA WIARA W KOŚCIÓŁ
21. Wiara w Chrystusie nie będzie mogła utrzymywać się w swej czystości i nieskazitelności, jeżeli nie znajdzie oparcia i podpory w wierze w Kościół, będący “filarem i podporą prawdy”(12). Sam Chrystus, Bóg błogosławiony na wieki, postawił ten filar wiary. Ludzie wszystkich czasów i wszystkich krajów obowiązuje rozkaz Chrystusa, by słuchać Kościoła(13) i by widzieć w słowach i przykazaniach Kościoła Jego własne słowa i przykazania(14).
22. Kościół ustanowiony przez Zbawiciela jest jeden – ten sam dla wszystkich narodów. Pod jego kopułą, otaczającą jak firmament całą ziemię, jest miejsce i ziemia rodzinna dla wszystkich narodów i języków, jest możność rozwoju dla wszystkich właściwości, doskonałości, zadań i powołań, jakimi Bóg, Stwórca i Odkupiciel obdarzył jednostki społeczeństwa. Macierzyńskie serce Kościoła jest dość wielkie i dość szerokie, by w rozwoju tych właściwości i poszczególnych darów, w myśl woli Bożej, widzieć raczej bogactwo rozmaitości niż niebezpieczeństwo podziałów. Cieszył go wysoki poziom duchowy jednostek i narodów. Z radością i dumą macierzyńską widzi w ich udanych czasach owoce wychowania i znaki postępu, którym błogosławi i dopomaga do rozwoju, gdzie tylko może to uczynić zgodnie ze swym sumieniem. Lecz wie on także, że wolność ta ma zakreślone granice przez majestat Boskiego przykazania, który chciał, by z wszystkimi istotnymi cechami Kościół ten istniał jako całość niepodzielna, i tak go ustanowił. Kto burzy tę jedność i niepodzielność, ten zabiera Oblubienicy Chrystusa jeden z diademów, nałożony przez samego Boga na jej skronie, ten budowlę przez Boga stworzoną i spoczywającą na wiecznych fundamentach, poddaje próbie i zmianom, a przecież Ojciec niebieski na dał budowniczym władzy budowania.
23. Boskie posłannictwo Kościoła, który działa wśród ludzi i działać musi przez ludzi, może boleśnie przyćmione przez czynnik ludzki, aż nader ludzki, który zawsze pojawia się od nowa jak kąkol w pszenicy Królestwa Bożego. Kto zna słowo Zbawiciela o zgorszeniu i gorszycielach, wie, co Kościół i każdy w ogóle sądzić winien o tym, co było i jest grzechem. Kto jednak przy tych godnych potępieniach rozdźwiękach pomiędzy wiarą a życie, słowem a czynem, pomiędzy zewnętrznym zachowaniem a stanem wewnętrznym u pewnych jednostek – choćby ich nawet było wiele – zapomina o niezliczonych przykładach prawdziwych cnót, ducha ofiary, miłości braterskiej, heroicznego pragnienia świętości lub wszystko przemilcza, ten ujawnia pożałowania godną ślepotę i niesprawiedliwość. Jeżeli nad to widzi się, że człowiek taki, sądząc tak ostro znienawidzony przez siebie Kościół, zapomina o tej ostrości z chwilą, gdy chodzi o inne społeczności, bliskie mu uczuciowo lub z powodu jakichś korzyści, to w swym niby to dotkniętym poczuciu czystości objawia się on jako bliski tym, którzy według ostrych słów Zbawiciela widzą źdźbło w oku brata, a nie widzą belki we własnym oku.
24. Wprawdzie intencja tych, którzy zajmowali się pierwiastkiem czysto ludzkim w Kościele uważają za swój zawód, a czasem nawet robią z tego brzydki użytek, nie jest bynajmniej czysta, w władza kapłańska przychodząca od Boga nie zależy wcale od wartości ludzkiej i poziomu etycznego kapłana, ale mimo to każda epoka, każda jednostka, każda społeczność ma obowiązek gruntownie zbadać swe sumienie, oczyścić się, całkowicie odnowić w myśli i czynie. W Naszej encyklice o kapłaństwie, w Naszych enuncjacjach o Akcji Katolickiej zwróciliśmy ze szczególnym naciskiem uwagę na święty obowiązek, jaki mają wszyscy należący do kościoła, a przede wszystkim wszyscy członkowie stanu kapłańskiego i zakonnego oraz apostolstwa świeckiego, by życie uzgodnić z wiarą w myśl tego, czego wymaga prawo Boże i co Kościół bezustannie podkreśla. I dzisiaj znowu powtarzamy z całą powagą: nie wystarczy być zaliczonym do Kościoła Chrystusowego; trzeba być także żywym członkiem tego Kościoła w Duchu i w Prawdzie. A takimi członkami Kościoła są tylko ci, którzy w niewinności albo w szczerej, rzeczywistej pokucie są w łasce u Pana i żyją nieustannie w obecności Bożej. Jeżeli Apostoł Narodów, “naczynie wybrane”, karcił swe ciało i umartwiał, by innych nauczając, sam nie został odrzucony(15), czyż wobec tego dla tych, którym powierzono podtrzymanie i rozszerzanie Królestwa Bożego, może istnieć inna droga niż droga najściślejszego zespolenia apostolstwa z własnym uświęceniem? Tylko w ten sposób pokaże się dzisiejszej ludzkości, a przede wszystkim wrogom Kościoła, że sól ziemi, że kwas chrześcijaństwa bynajmniej nie zwietrzał, lecz jest zdolny i gotowy odnowić i odmłodzić obecną ludzkość, pogrążoną w wątpliwościach i błędach, w obojętności i bezradności duchowej, zniechęconą do wiary i oddaloną od Boga. A tego potrzebuje ona bardziej niż kiedykolwiek przedtem, czy uznaje to, czy też nie. Chrześcijaństwo mające głęboką świadomość samego siebie we wszystkich swych członkach, odrzucające czystą zewnętrzność i wszelkie zeświecczenie, zachowujące rzeczywiście przykazania Boskie i kościelne, praktykujące miłość Boga i czynną miłość bliźniego, będzie mogło i będzie musiało być wzorem i przewodnikiem dla świata, chorego w najgłębszych swych podstawach i szukającego oparcia i kierunku. W przeciwnym razie nastąpi straszne nieszczęście i upadek przechodzący wszelkie wyobrażenie.
25. Wszelka prawdziwa i trwała reforma zawsze miała swe ostateczne źródło w świętości, w ludziach pałających miłością i pociągniętych przez nią ku Bogu i bliźnim. Wspaniałomyślni, gotowi posłuchać każdego wezwania Bożego i spełnić je najpierw w swym sercu, a przy tym pokorni i pewni swego powołania, stali się luminarzami i odnowicielami swego czasu. Gdzie gorliwość reformatorska nie zrodziła się z czystej intencji, lecz była wyrazem i wybuchem gwałtownych namiętności, tam zamiast światła wprowadziła zamieszanie, zamiast budować – niszczyła i nierzadko stawała się źródłem bardziej zgubnych niż szkody, jakie rzeczywiście lub pozornie chciano naprawić. Bezsprzecznie “Duch Boży wieje kędy chce”(16). Może On sobie z kamieni stworzyć tych, którzy będą przygotowywali drogę dla Jego zamiarów(17). Wybiera On narzędzie swej woli według własnych planów, a nie według planów ludzkich. Lecz On, który ustanowił Kościół i pod tchnieniem Ducha Świętego powołał go do życia, nie burzy fundamentów tej zamierzonej przez siebie instytucji zbawczej. Kimkolwiek kieruje Duch Boży, ten i we wnętrzu i na zewnątrz swego serca zajmuje należyte stanowisko wobec Kościoła, który jest szlachetnym owocem na drzewie Krzyża i darem danym w Zielone Świątki przez Ducha Bożego dla ludzkości potrzebującej kierownictwa.
26. W waszym kraju, Czcigodni Bracia, coraz częściej odzywają się głosy nawołujące do wystąpienia z Kościoła. Wśród przywódców tego ruchu są często tacy, którzy zajmują stanowiska urzędowe i przez to starają się wywołać wrażenie, jakoby wystąpienie z Kościoła i połączona z tym niewierność wobec Chrystusa – Króla była szczególnie przekonywającym i pełnym zasługi sposobem okazywania swej wierności wobec państwa. Przez ukryte i jawne środki przymusu, przez lęk i groźbę szkód gospodarczych, zawodowych, obywatelskich i innych wywiera się taki nacisk na przywiązanie katolików do wiary, a szczególnie pewnych klas katolickich urzędników, który jest sprzeczny z prawem i nieludzki. Całe Nasze ojcowskie współczucie i najgłębsza litość towarzyszą tym, którzy tak drogo muszą okupić swą wierność dla Chrystusa i Kościoła. Lecz tu jest punkt, gdzie wchodzą w grę rzeczy ostateczne i najwyższe, ratunek i zagłada, i gdzie wskutek tego droga heroicznego męstwa jest dla wiernego jedyną drogą zbawienia. Jeżeli kusiciel albo gnębiciel przystąpi z judaszową intencją skłonienia katolika do wystąpienia z Kościoła, to ten może mu tylko, nawet za cenę ciężkich ofiar doczesnych, powiedzieć słowa Zbawiciela: “Idź precz szatanie! Jest bowiem napisane: “Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz””(18). Kościołowi zaś powie: Tyś matka moją od lat mego dzieciństwa, pociechą w życiu, orędownikiem w śmierci; język niech mi przylgnie do podniebienia, jeżeli miałbym ulec doczesnym pokusom i pogróżkom i stać się zdrajcom ślubowania chrzestnego. A dla tych, którzy sądzą, że zewnętrzne wystąpienie z Kościoła mogą pogodzić z wewnętrzna wiernością dla niego, niech będą poważnym ostrzeżeniem słowa Zbawiciela: “kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych”(19).
V. PRAWDZIWA WIARA W PRYMAT
27. Wiara w Kościół nie będzie zachowana w swej czystości i nieskazitelności, jeżeli nie znajdzie oparcia w wierze w prymat Biskupa rzymskiego. W tej samej chwili, w której Piotr przed wszystkimi apostołami wyznał swą wiarę w Chrystusa, Syna Boga żywego, odpowiedzią Chrystusa, będącą nagrodą za jego wiarę i jego wyznanie, było słowo o budowie Kościoła, jedynego Kościoła, i to na Piotrze Opoce(20). Wiara więc w Chrystusa, wiara w Kościół, wiara w prymat stanowią uświęcający związek. Prawdziwy i legalny autorytet jest wszędzie więzią jedności, źródłem mocy, tarczą przeciwko rozkładowi i rozdrobnieniu, rękojmią przyszłości; jest tym wszystkim szczególnie tam, gdzie – jak to ma miejsce jedynie w Kościele – autorytetowi temu jest przyobiecane przez Ducha Świętego i jego niezłomna pomoc.
28. Jeżeli ludzie, którzy są nawet zgodni w wierze w Chrystusa, nęcą nas mirażem narodowego kościoła niemieckiego, to wiedzcie, że będzie on tylko zaprzeczeniem jednego Kościoła Chrystusowego, wyraźna zdradą tej powszechnej misji ewangelizacyjnej, którą może spełnić i do której może się dostosować jedynie Kościół powszechny. Historia innych kościołów narodowych, ich martwota duchowa, skrępowanie i ucisk władz świeckich wskazują na beznadziejną bezpłodność, jakiej ulega z konieczności każda latorośl oddzielająca się od żywego szczepu winnego Kościoła. Kto takim błędom przeciwstawia od samego początku swe czujne i kategoryczne “nie”, oddaje przysługę nie tylko czystości swej wiary chrześcijańskiej, lecz także zdrowiu i sile żywotnej własnego narodu.
VI. UNIKAĆ PRZEKRĘCANIA ŚWIĘTYCH SŁÓW I POJĘĆ
29. Szczególnie bacznie będziecie musieli czuwać, Czcigodni Bracia, by podstawowych pojęć religijnych nie pozbawiano ich zasadniczej treści i nie nadawano im znaczenia świeckiego.
30. Objawienie w znaczeniu chrześcijańskim oznacza słowo Boże wypowiedziane do ludzi. Używanie tego słowa na określenie “podszeptów” krwi i rasy, dla wyrażenia promieniowania historii jakiegoś narodu, wprowadza w każdym razie zamieszanie. Nie warto takiej fałszywej monety brać do językowego skarbca wierzącego chrześcijanina.
31. Wiara polega na tym, że uznaje się za prawdziwe to, co Bóg objawił i przez Kościół podaje: “jest poręką tych dóbr […], dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”(21). Radosna i droga każdemu dumna ufność w przyszłość swego narodu oznacza coś zupełnie innego niż wiara w znaczeniu religijnym. Wygrywać jedno przeciwko drugiemu, chcieć zastąpić jedno drugim, i z tego powodu chcieć być przez prawdziwego chrześcijanina uznanym za “wierzącego”, to nic innego jak pusta gra słów albo świadome zacieranie granic, albo też coś gorszego.
32. Nieśmiertelność w pojęciu chrześcijańskim oznacza życie człowieka po śmierci doczesnej jako jednostki osobowej dla wiecznej nagrody lub wiecznej kary. Kto przez słowo nieśmiertelność chce oznaczać tylko zbiorowe życie w dalszym istnieniu ziemskim swego narodu przez czas bliżej nieokreślony, ten przekręca i fałszuje jedną z podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej, podrywa fundamenty wszelkiego światopoglądu religijnego, domagającego się porządku moralnego. Jeżeli nie chce być chrześcijaninem, niech przynajmniej nie wzbogaca skarbca językowego swej niewiary zapożyczeniami z chrześcijańskiego skarbca językowego.
33. Grzech pierworodny jest dziedziczną, chociaż nieosobistą winą potomków Adama, którzy w nim zgrzeszyli(22). Jest to utrata łaski i skutkiem tego utrata życia wiecznego, a łączy się z nim skłonność do złego, którą każdy musi odrzucić i przezwyciężać przez łaskę, walkę i wysiłek moralny. Cierpienie i śmierć Syna Bożego odkupiły świat od dziedzicznego przekleństwa grzechu i śmierci.
Wiara w te prawdy, które dzisiaj w ojczyźnie waszej są przedmiotem takiego szyderstwa ze strony wrogów Chrystusa, należy do niewzruszonej treści religii chrześcijańskiej.
34. Krzyż Chrystusa jest nadal dla chrześcijanina świętym znakiem zbawienia, sztandarem moralnej wielkości i siły, choćby nawet samo imię stało się dla wielu głupstwem i zgorszeniem(23). W cieniu jego żyjemy, całując go umieramy. Ma on stać na naszym grobie i głosić naszą wiarę, ma świadczyć o naszej nadziei skierowanej ku światłości wiekuistej.
35. Pokora w duchu Ewangelii i modlitwa o łaskę i pomoc Bożą dadzą się dobrze pogodzić z szacunkiem dla samego siebie, z ufnością w swe siły i z duchem bohaterskim. Kościół, który przez wszystkie czasy aż do chwili obecnej ma więcej wyznawców i świadków przelewających dobrowolnie swa krew niż jakakolwiek inna społeczność, nie potrzebuje bynajmniej nauki z takiej właśnie strony o tym, czym jest duch bohaterski i czyn bohaterski. Wstrętna pycha tych nowatorów ośmiesza samą siebie, kiedy w swej płytkości określa chrześcijańską pokorę jako niegodne poniżanie się i czyn niebohaterski.
36. Łaską w znaczeniu niewłaściwym można nazwać wszystko, co stworzenie otrzymuje od Stwórcy. Jednak łaska w znaczeniu właściwym i chrześcijańskim obejmuje nadprzyrodzone dowody miłości Bożej, łaskawość i działanie Boga, przez które podnosi On człowieka do owego najściślejszego uczestnictwa w swym życiu, nazwanym przez Nowy Testament synostwem Bożym. “Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy”(24). Odrzucenie tego nadprzyrodzonego wyniesienia przez łaskę, z racji rzekomej niemieckości, jest błędem, jest otwartym wypowiedzeniem walki jednej z podstawowych prawd chrześcijańskich. Stawianie na tym samym poziomie łaski nadprzyrodzonej z darem natury jest burzeniem skarbca językowego stworzonego i uświęconego przez religię. Pasterze i stróże ludu bożego zrobili dobrze, przeciwstawiając się czynnie tej grabieży świętości i dążeniu do wprowadzenia zamieszania w umysłach.
VII. NAUKA MORALNA I PORZĄDEK MORALNY
37. Na prawdziwej i czystej wierze w Boga opiera się moralność ludzkości. Wszelkie próby oderwania nauki moralnej i porządku moralnego od fundamentu wiary, silnego jak skała, i oparciu ich na piasku norm ludzkich, prowadzą jednostkę i społeczeństwa prędzej czy później do upadku moralnego. Głupiec, który mówi w swym sercu, że nie ma Boga, będzie chodził drogami zepsucia moralnego(25). Głupców tych, zamierzających obecnie rozdzielić religię i moralność, jest legion.
Nie widzą oni albo nie chcą widzieć, że usuwanie chrześcijaństwa wyznaniowego, tzn. jasnego i ściśle określonego pojęcia chrześcijaństwa, z nauczania i wychowania i udaremnianie mu możności wpływania na kształtowanie się życia społecznego i publicznego wiedzie do zubożenia duchowego i upadku.
38. Żaden przymus, żadne czysto ziemskie ideały, choćby nawet same w sobie były szlachetne i wzniosłe, nie będą w stanie zastąpić na dłuższą metę ostatecznych i decydujących bodźców, pochodzących z wiary w Boga i Chrystusa. Jeżeli żąda się od człowieka najwyższych ofiar i wyrzeczenia się swego małego “ja” na korzyść dobra publicznego, a przy tym odbiera mu się moralne oparcie na tym, co wieczne i boskie, na podnoszącej i krzepiącej wierze w Boga, wynagradzającego za dobro, a karzącego za zło, to dla niezliczonych jednostek następstwem tego będzie nie branie na siebie obowiązku, lecz ucieczka przed nim. Sumienne przestrzeganie dziesięciorga przykazań Bożych i przykazań kościelnych, będących jedynie przepisami wykonawczymi zasad ewangelicznych, jest dla każdej jednostki niezrównaną szkołą systematycznego wychowania samego siebie, tężyzny moralnej i wyrabiania charakteru. Jest szkołą, która wymaga wiele, ale nie za wiele. Bóg pełen dobroci, który jako prawodawca mówi: “Masz to uczynić”, w łaskawości swej daje również możność i wykonanie. Nie wykorzystać tak głęboko działających, twórczych sił moralnych, albo wprost uniemożliwić im oddziaływanie na wychowanie narodu, to znaczy przyczyniać się w sposób nieodpowiedzialny do “niedorozwoju” religijnego społeczeństwa. Uzależnienie nauki moralności od subiektywnej, zmiennej opinii ludzkiej zamiast oparcia jej na świętej woli Boga wiekuistego, na Jego przykazaniach, otwiera szeroko wrota siłom rozkładu. Rozpoczęte przez to zaprzepaszczenie wiecznych norm obiektywnej nauki moralnej, przeznaczonej do ukształtowania sumień, do uszlachetnienia wszystkich dziedzin życia, jest grzechem przeciwko przyszłości narodu, a za gorzkie owoce grzechu będą musiały zapłacić przyszłe pokolenia.
VIII. UZNANIE PRAWA NATURALNEGO
39. Zgubną tendencją czasów obecnych jest odrywanie od fundamentu Bożego Objawienia nie tylko moralności, lecz także teorii i praktyki prawa. Mamy tu na myśli szczególnie tzw. prawo naturalne, które ręką samego Stwórcy zostało wpisane do serca ludzkiego(26); a w sercu tym może je odczytać zdrowy, nie zaślepiony grzechem i namiętnością.
Według przykazań tego prawa naturalnego może być ocenione cale prawo pozytywne – bez względu na to, od jakiego prawodawca pochodzi – co do jego treści moralnej i tym samym co do siły jego obowiązywania. Ludzkie prawa, gdy sprzeczne są z prawem naturalnym do tego stopnia, że tej sprzeczności usunąć nie można, już od samego początku obciążone są wadą, której żaden przymus, żadna zewnętrzna siła uzdrowić nie może.
40. Właśnie w świetle tej zasady trzeba ocenić aksjomat: “Prawem jest to, co narodowi przynosi pożytek”. Można wprawdzie zdaniu temu nadać sens właściwy, jeżeli się je rozumie w tym znaczeniu, że to, co jest moralnie złe, nigdy nie może być prawdziwie korzystać dla dobra narodu. Już dawni poganie uznali, że zdanie to, by mogło być naprawdę poprawne, musi być odwrócone i brzmieć: “Jest niemożliwe, by coś było pożyteczne, jest równocześnie nie jest moralne dobre. I nie dlatego jest coś moralnie dobre, że jest pożyteczne, lecz dlatego jest pożyteczne, że jest moralnie dobre”(27). Owa zasada, oderwana od tej normy moralnej, oznaczałoby bezustanny stan wojny pomiędzy poszczególnymi narodami.
41. W życiu wewnętrznym państwa, mieszając dziedzinę pożytku i dziedzinę prawa, zapoznaje się zasadniczą prawdę, że człowiek jako osoba posiada prawa dane mu od Boga. Muszą one być strzeżone przed wszelkimi atakami ze strony duchowieństwa, które by chciało im zaprzeczyć, zniszczyć je lub zlekceważyć. Gardzić tą prawdą – to znaczy nie widzieć, że ostatecznie określamy i poznajemy dobro wspólne, biorąc za podstawę zarówno naturę człowieka, godzącą harmonijnie prawa jednostki i obowiązki społeczne, jak i cel społeczności, który również określany jest przez naturę ludzką. Bóg chciał, by społeczność istniała jako środek pełnego rozwoju zdolności indywidualnych i społecznych, które człowiek przez wzajemną wymianę na wykorzystać dla swego dobra i dobra drugich. Bóg chciał również, by owe ogólniejsze i wyższe wartości, możliwe do zrealizowania tylko przez społeczność, a nie jednostkę, istniały ostatecznie dla człowieka, by służyły jego przyrodzonemu i nadprzyrodzonemu rozwojowi i jego udoskonaleniu. Oddalić się od tego porządku – znaczy wstrząsnąć samymi podstawami, na których opiera się społeczność, i narazić na szwank jej spokój, bezpieczeństwo i samo istnienie.
42. Człowiek wierzący posiada niezniszczalne prawo wyznawania swej wiary i praktykowania jej w odpowiedni sposób. Prawa uniemożliwiające lub utrudniające wyznawania i praktykowania tej wiary są sprzeczne z prawem naturalnym.
43. Rodzicom sumiennym, świadomym swego wychowawczego obowiązku, przysługuje pierwotne prawo do wychowania dzieci danych im przez Boga, w duchu prawdziwej wiary, według jej zasad i przepisów. Prawa i rozporządzenia, które nie uznają tego przyrodzonego prawa rodziców w sprawach szkolnych lub też przez groźbę i przymus odbierają im wszelką wartość praktyczną, są sprzeczne z prawem przyrodzonym i w najgłębszych swych podstawach niemoralne.
Kościół, powołany do strzeżenia i wyjaśniania prawa naturalnego danego przez Boga, musi wobec tego oświadczyć, że wpisy szkolne, dokonane ostatnio przy zupełnym braku swobody, są wymuszone i wobec tego nie są obowiązujące.
IX. DO MŁODZIEŻY
44. Jako zastępca Tego, który w Ewangelii rzekł do młodzieńca: “A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania”(28) – zwracamy się w słowach, prawdziwe ojcowskich do młodzieży.
45. Tysiące języków głosi wam dzisiaj ewangelię, która nie jest objawiona przez Ojca niebieskiego. Tysiące piór stoi na usługach pozornego chrześcijaństwa, nie będącego chrześcijaństwem Chrystusa. Prasa i radio zasypują was codziennie wytworami o treści wrogiej Kościołowi i wierzę i atakują bezceremonialnie i bez żadnych skrupułów wszystko, co dla was musi być wzniosłe i święte.
46. Wiem, że bardzo wielu z was w skutek swej wierności dla wiary i Kościoła oraz swej przynależności do stowarzyszeń katolickich, chronionych przez konkordat, musiało i musi cierpieć widząc, że nie rozumie się ich wierności wobec ojczyzny, że podaje się ją w wątpliwość, że jej się uwłacza, a nawet zaprzecza; nadto musieli i muszą oni ponosić wiele szkód w życiu zawodowym i towarzyskim. Wiemy dobrze, że w waszych szeregach znajduje się nie jeden nieznany żołnierz Chrystusowy, który z bólem w sercu, lecz z głową w górę wzniesioną znosi swój los i znajduję pociechę jedynie w myśli, że cierpi zelżywość dla imienia Chrystusa(29).
47. Dzisiaj, kiedy grożą nowe niebezpieczeństwa i nowe tarcia, mówimy do tej młodzieży: “Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą […] otrzymaliście” od pobożnej matki, z ust wierzącego ojca, z nauki wychowawcy wiernego samemu Bogu i Kościołowi – “Niech będzie przeklęty!”(30) Jeżeli państwo tworzy państwowe stowarzyszenie młodzieży, do którego muszą należeć wszyscy, to – pomijając, że przez to w niczym nie powinno umniejszać się prawa stowarzyszeń katolickich – wszyscy młodzi ludzie i ich rodzice odpowiedzialni za nich przed Bogiem mają bezsporne i niezniszczalne prawo domagać się, by takie stowarzyszenie obowiązkowe wolne było od wszystkich czynności, w których przejawia się duch wrogi chrześcijaństwu lub Kościołowi. Wywołuje to bowiem – jeszcze niedawno, a także i dziś – u wierzących rodziców konflikt sumienia nie do rozwiązania, gdyż nie mogą dać państwu tego, czego się od nich domaga, by jednocześnie nie zabrać Bogu tego, co do Niego należy.
48. Nikt nie myśli o tym, by stawiać młodzieży niemieckiej przeszkody na drodze mającej ja prowadzić do stworzenia prawdziwej jedności narodowej, do pielęgnowania szlachetnego umiłowania wolności, do niezłomnej wierności wobec ojczyzny. Występujemy natomiast przeciwko wytwarzaniu przeciwieństw pomiędzy tymi celami wychowawczymi a celami religijnymi. Dlatego też wołamy do tej młodzieży: śpiewajcie swe pieśni wolności lecz nie zapominajcie przy tym o wolności synów Bożych. Nie pozwólcie, by szlachectwo tej niezastąpionej wolności znikło w okowach grzechu i zmysłowości. Kto śpiewa pieśni wierności wobec ojczyzny, nie może sprzeniewierzyć się swemu Bogu, swemu Kościołowi i swej wiecznej ojczyźnie, stając się wobec nich zbiegiem i zdrajcą.
49. Mówi się do was o bohaterskiej wielkości – przeciwstawiając ją świadomie, a wbrew prawdzie, pokorze i cierpliwości ewangelicznej. Dlatego przemilcza się wobec nas, że istnieje bohaterstwo w walce moralnej, że zachowanie czystości zdobytej na chrzcie świętym jest czynem bohaterskim, który należałoby należycie ocenić zarówno z punktu widzenia religijnego, jak i przyrodzonego?
50. Mówi się wam wiele o słabościach ludzi w historii Kościoła. A dlatego przemilcza się wobec was wspaniałe czyny, przejawiające się przez cały ciąg jego dziejów, i świętych, których wydał, i błogie skutki, jakie płynęły dla zachodniej kultury z połączenia tego Kościoła z waszym narodem?
51. Mówi się do was wiele o sporze. Uprawianie z umiarem i celowo wychowanie fizyczne jest dobrodziejstwem dla młodzieży. Uprawia się je jednak obecnie w takim zakresie, że nie uwzględnia się ani harmonii w kształceniu ciała i ducha, ani należytej troski o życie rodzinnej, ani też przykazania, by dzień święty święcić. Z obojętnością graniczącą z pogardą pozbawia się dzień Pański jego świętości i skupienia, jakie odpowiadają najpiękniejszej tradycji niemieckiej. Pełni ufności oczekujemy od wierzącej młodzieży katolickiej, że wobec państwowych organizacji przymusowych podkreśli silnie swe prawo do chrześcijańskiego święcenia niedzieli, że dbając o rozwój fizyczny, nie zapomni o swej duszy nieśmiertelnej, że nie pozwoli, by zło odniosło nas nią zwycięstwo, lecz przeciwnie, będzie usiłowała dobrem zło zwyciężać(31), a jej największym i najświętszym pragnieniem będzie, by na bieżni wiecznego żywota zdobyć koronę zwycięstwa(32).
X. DO KAPŁANÓW I OSÓB ZAKONNYCH
52. Tymi słowami szczególnego uznania, zachęty i napomnienia zwracamy się do kapłanów niemieckich, którym w ciężkim czasie i trudnych okolicznościach przypada obowiązek, by podporządkowując się swym biskupom, wskazywali owczarni Chrystusowej słowem i przykładem właściwą drogę, w codziennej ofierze i z apostolską cierpliwością. Nie ustawajcie, drodzy synowie i uczestnicy świętych tajemnic, w naśladowaniu wiecznego Arcykapłana Jezusa Chrystusa w Jego miłości i samarytańskiej trosce. Niech wasze postępowanie codzienne będzie nieskazitelne przed Bogiem! Niech się w nim przejawia bezustanna troska o własne uświęcenie i udoskonalenie! Okazujcie zwłaszcza miłość pełna litości wszystkim, którzy są wam powierzeni, przede wszystkim znajdującym się w niebezpieczeństwie, słabym i chwiejnym. Dla wiernych bądźcie przewodnikami, dla chwiejących się podporą, pouczajcie wątpiących, pocieszajcie smutnych, a wszystkim nieście bezinteresownie pomoc i radę.
53. Doświadczenia i cierpienia czasów powojennych wycisnęły ślad w duszy waszego narodu. Pozostawiły one tarcia i gorycz, które tylko czas uleczyć może, a przezwyciężyć tylko bezinteresowna i czynna miłość. Tej miłości, niezbędnej dla apostoła, zwłaszcza w czasach obecnych, tak wzburzonych i pełnych nienawiści, życzymy wam z całego serca i o nią dla was Boga błagamy. Dzięki tej miłości apostolskiej zapomnicie, a przynajmniej przebaczycie wiele niezasłużonej goryczy, z którą w swej pracy kapłańskiej i duszpasterskiej spotkacie się częściej niż kiedykolwiek.
54. Ta miłość pełna zrozumienia i litości ku błądzącym, a nawet ku szydercom, nie oznacza i nie może oznaczać rezygnacji z głoszenia prawdy, z ukazywania jej wartości, z jej obrony, ani też ze stosowania jej w życiu na odcinku wam powierzonym. Najpierwszym i najoczywistszym darem, jaki kapłan może złożyć ludziom, jest służenie prawdzie, i to całej prawdzie, wykrywanie błędu i walka z nim, obojętne w jakiej formie błąd ten się pojawia. Zrezygnować z tego – to sprzeniewierzyć się Bogu i waszemu świętemu powołaniu. Byłby to także grzech popełniony przeciwko prawdziwemu dobru, waszego narodu i waszej ojczyzny.
55. Wszystkim tym, którzy biskupom swoim dochowali wiary, przyrzeczonej na święceniach kapłańskich, którzy wskutek wykonywania swych obowiązków duszpasterskich musieli i muszą znosić cierpienia i prześladowania – a nawet więzienie i zesłanie do obozów koncentracyjnych – Ojciec chrześcijaństwa wyraża swą wdzięczność i uznanie.
56.Ojcowską swą wdzięczność wyrażamy również zakonnikom i zakonnicom. Współczujemy im serdecznie, ponieważ z powodu zarządzeń wrogich zakonom wielu z nich zostało oderwanych od owocnej i umiłowanej pracy. Niektórzy wprawdzie zbłądzili i okazali się nie godni swego powołania, jednak przewinienia ich, piętnowane również przez Kościół, nie zmniejszają bynajmniej zasług olbrzymiej wielkości tych, którzy starali się ofiarnie i bezinteresownie służyć Bogu i ojczyźnie w dobrowolnym ubóstwie. Przez swą gorliwość, wierność, dążenia do doskonałości, czynną miłość bliźniego, gotowość do poświęceń, zakony pracujące w duszpasterstwie, na polu charytatywnym i w szkolnictwie chlubnie przyczyniają się do dobra prywatnego i publicznego. W dalszej przyszłości ocenione to zostanie bezsprzecznie z większą sprawiedliwością niż w obecnych niespokojnych czasach. Ufamy, ze przełożeni zgromadzeń zakonnych skorzystają z trudności i do świadczeń, by przez podwojenie gorliwości, pogłębienie życia modlitwy, pielęgnowanie cnót zakonnych uprosić od Boga Najwyższego nowe błogosławieństwo i nowe owoce dla swej ciężkiej pracy.
XI. DO WIERNYCH STANU ŚWIECKIEGO
57. Przed Naszymi oczyma stoi niezliczony tłum synów i córek, w których cierpienie Kościoła w Niemczech i ich własne cierpienie nie umniejszyło w niczym ich przywiązaniu do Kościoła, miłości ku Ojcu chrześcijaństwa, ani też posłuszeństwa biskupom i kapłanom. I pomimo tych cierpień są oni nadal gotowi, cokolwiek by się stało, pozostać wierni swej naturze, przekazanej im przez przodków w świętym dziedzictwie. Im wszystkim przesyłamy wzruszeni swe Ojcowskie pozdrowienie.
Przesyłamy je przede wszystkim członkom stowarzyszeń katolickich, którzy mężnie i za cenę licznych ofiar dochowali wierność Chrystusowi i nie zgodzili się na zaprzepaszczenie praw, jakie Kościołowi i im w uroczystej umowie były zagwarantowane zasadą dobrej wiary.
58. Szczególnie czule pozdrawiamy rodziców katolickich. Ich prawa i obowiązki wychowawcze dane im przez Boga stanowią w chwili obecnej ośrodek walki nader brzemiennej w skutki. Smutek i skarga Kościoła nie może rozpocząć się dopiero wówczas, kiedy ołtarze będą zburzone, a ręce świętokradcze w perzynę obrócą świątynie. Gdy próbuje się przez wychowanie wrogie Chrystusowi zbezcześcić tabernakulum dziecięcej duszy uświęcone wodą chrztu świętego, gdy w tej świątyni Bożej wyrywa się wieczną lampkę wiary w Chrystusa, by w jej miejsce postawić błędne światło namiastki wiary, nie mającej nic wspólnego z wiarą krzyża – jest się blisko zbeszczeszczania świątyni ducha. Wówczas wierzący chrześcijanin ma obowiązek uwolnić się od odpowiedzialności wobec strony przeciwnej; obowiązkiem jego jest też być wolnym w sumieniu od niecnego współdziałania w tych machinacjach i w tym zepsuciu. I im bardziej wrogowie starają się ukryć i upiększyć swe ciemne zamiary, tym bardziej wskazana jest czujna nieufność i wzbudzona przez gorzkie doświadczenie ostrożność.
59. Skoro nauka religii w szkole jest kontrolowana i ograniczona przez czynniki niepowołane i skoro przeciwko tejże religii działa się systematycznie i nienawistnie w wykładzie innych przedmiotów, to samo jej formalne zachowanie w szkole nie może być nigdy racją dla wierzącego chrześcijanina, by mógł się dobrowolnie zgodzić na takie szkodliwe szkolnictwo. Drodzy rodzice katoliccy, My wiemy, że nie może być mowy o waszej dobrowolnej zgodzie. Wiemy, że wolne i tajne głosowanie wśród was byłoby równoznaczne z plebiscytem za szkołą wyznaniową. Stąd też nadal otwarcie wskazywać będziemy czynnikom odpowiedzialnym, że dotychczasowe środki przymusowe są sprzeczne z prawem, a dopuszczenie do swobodnego wypowiedzenia się jest obowiązkiem. Tymczasem nie zapominajcie o jednym: żadna moc ziemska nie może was uwolnić od odpowiedzialności za dzieci, jaka na was ciąży z woli Bożej. Nikt z tych, którzy dzisiaj przeszkadzają wam w wykonywaniu praw wychowawczych i chcą was jak gdyby zastąpić w obowiązkach wychowawczych, nie będzie mógł za was odpowiedzieć Najwyższemu Sędziemu, który was zapyta: “Gdzie są ci, których ci dałem?” Czy każdy z was będzie w stanie Mu odpowiedzieć: “Nie utraciłem żadnego z tych, których mi dałeś?”(33)
ZAKOŃCZENIE
60. Czcigodni Bracia! Jesteśmy pewni, że słowa, z którymi w decydującej chwili zwracamy się do was, a przez was do katolików Niemiec, odbijają się w szeregach i czynach naszych drogich dzieci takim echem, jakiego wspólny Ojciec z pełną miłości troski oczekuje. Ze szczególną żarliwością błagamy pana o jedno, by słowa Nasze doszły do uszu i do serc i skłoniły do namysłu także tych, którzy już częściowo ulegli namowom i groźbom wrogów Chrystusa i Jego świętego Królestwa.
61. Każde słowo tej encykliki odważyliśmy na wadze prawdy i miłości. Nie chcieliśmy bynajmniej przez niewłaściwe milczenie stać się współwinni braku uświadomienia ani też przez zbytnią surowość współodpowiedzialni za zatwardziałość serc kogokolwiek spośród tych, którzy podlegają naszej pieczy pasterskiej i których miłujemy, chociaż obecnie chodzą po drogach błędu i od nas się oddalili. Niektórzy z nich, dostosowując się do ducha nowego otoczenia, mają dla opuszczonego domu ojcowskiego tylko słowa niewierności, niewdzięczności lub nawet naigrywania, zapominając, co porzucili. Nadejdzie jednak dzień, w którym tych synów zgubionych wskutek ich oddalenia się od Boga i pustki duchowej ogarnie lęk, w którym tęsknota doprowadzi ich “do Boga, który radował ich młodość”, i do Kościoła, który ich pouczył o drodze do ojca niebieskiego. Te godziny pragniemy przyśpieszyć Naszym bezustannymi modlitwami.
62. Jak inne czasy, tak i ten jest dla Kościoła czasem nowego rozwoju i wewnętrznego oczyszczenia, jeżeli wola wyznania wiary i gotowości cierpienia będą u wiernych Chrystusowych dość wielkie, by sile fizycznej ciemiężycieli Kościoła przeciwstawić siłę wiary, niezłomną nadzieję, pewną szczęścia wiecznego i wszechpotężną czynną miłość. Post i Wielkanoc, które głoszą odnowienie wewnętrzne i pokutę kierują wzrok chrześcijanina bardziej niż zwykle na Krzyż, a zarazem na chwałę Chrystusa zmartwychwstałego, niech będą dla nas radosną i dobrze wykorzystaną okazją, by duszę napełnić duchem bohaterstwa, cierpliwości i zwycięstwa, jaki promieniuje z Krzyża Chrystusowego. Nieprzyjaciele Kościoła, sądzący, że ostatnia jego godzina już nadeszła, poznają wówczas – jesteśmy tego pewni – że zbyt szybko się radowali i przedwcześnie chwytali łopatę grabarza. Nadejdzie wówczas dzień, w którym zamiast przedwczesnych zwycięskich pieśni wrogów Chrystusowych, wzniesie ku niebu z serc i z ust wiernych Chrystusowych Te Deum wyzwolenia, Te Deum, wdzięczności do Najwyższego, Te Deum radości, że również błądzący dziś członkowie narodu niemieckiego weszli na drogę powrotu do religii, że naród niemiecki, pełen wiary oczyszczonej cierpieniem, znowu zgina swe kolana przed Jezusem Chrystusem, królem czasu i wieczności, i że gotów jest spełnić zadanie, włożone nań przez Najwyższego, w walce z burzycielami chrześcijańskiego Zachodu, w zgodzie ze wszystkimi ludźmi dobrej woli z innych narodów.
63. Ten, który bada serce i nerki(33), jest Nam świadkiem, że pragniemy jedynie jak najgoręcej przywrócenia w Niemczech prawdziwego pokoju pomiędzy Kościołem i państwem. Jeżeli zaś bez Naszej winy pokoju nie będzie, Kościół Boży będzie bronił swych praw i swobód w imię Boga wszechmogącego, którego ramię i dzisiaj nie jest ukrócone. Mając w nim ufność, “nie przestajemy” za wami, dziećmi Kościoła, “się modlić i prosić [Boga]”(35), by dni smutku zostały skrócone i byście okazali się wierni w dniu doświadczenia; nie ustajemy również modlić się i wołać za prześladowcami i ciemiężycielami, aby ojciec wszelkiego światła i zmiłowania oświecił ich, jak Pawła w drodze do Damaszku, i tych wszystkich, którzy wraz z nimi błądzili i błądzą.
64. Z tą modlitwą błagalną w sercu i na ustach, pełni Ojcowskiej miłości, udzielamy wam, pasterzom i biskupom waszego wiernego ludu, kapłanom i osobom zakonnym, apostołem świeckim Akcji Katolickiej, wszystkim waszym diecezjanom – zwłaszcza chorym i uwięzionym – błogosławieństwa Apostolskiego jako zadatku pomocy Bożej, jako podpory w waszych ciężkich i odpowiedzialnych decyzjach, pokrzepienia w walce i pociechy w cierpieniu
Dan w Watykanie, w Niedzielę Męki Pańskiej, dnia 14 marca 1937 roku, w szesnastym roku Naszego Pontyfikatu.
PIUS PP. XI
—————————————————–
Źródło: Wiadomości Archidiecezji Warszawskiej, Rok XXVII, nr 4(1937)
Syn niemieckiego zbrodniarza wojennego Martin Pollack oskarża na łamach „Neue Zürcher Zeitung Deutschland” Polaków o „współudział w Holokauście”.
Martin Pollack to austriacki pisarz i tłumacz, syn odpowiedzialnego m.in. za zbrodnie dokonane na cywilnej ludności Warszawy SS-Sturmbannführera Gerharda Basta. Teraz na łamach NZZ zaatakował Polaków przekonując, że w naszym kraju „coraz częściej dochodzi do incydentów antysemickich, a agencje rządowe oczerniają i grożą niezależnym historykom”.
– „Polski rząd rozprawił się z historykami, których badania rzucają cień na bohaterski obraz narodu. Dotyczy to zwłaszcza Holokaustu” – pisze Pollack.
– „W dzisiejszej Polsce wypowiedzi, według których obywatele polscy nie przejmowali się eksterminacją Żydów, są surowo odrzucane, a nawet zabronione. Każdy, kto twierdzi coś takiego, musi spodziewać się ostrej reakcji prawicowego konserwatywnego rządu PiS, ze zniesławieniem, surowymi sankcjami, a nawet postępowaniem karnym” – dodaje.
Przywołuje tutaj przykład prof. Barbary Engekling, która w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim przekonywała, że Polacy utrudniali Żydom przeżycie. Powołując się na wypowiedź badaczki Pollack twierdzi, że „większość polskich sąsiadów odwracała wzrok, a nawet brała udział w prześladowaniach w taki czy inny sposób”.
Po wielkich sukcesach “zwrotu energetycznego” i sankcji nałożonych na Rosję, niemieccy Zieloni zwracają teraz uwagę na odżywianie. Podobnie jak jego partyjny kolega Habeck, federalny minister Özdemir wykazuje się zdumiewającą niekompetencją – z niekiedy przyprawiającymi o gęsią skórkę konsekwencjami dla obywateli Niemiec.
Jak często w ostatnim czasie – i nie tylko od początku “pandemii” – członkowie kasty polityków ukrywają swoje niesławne i podżegające cele za ładnie brzmiącymi frazesami. Tak jest również w przypadku Cema Özdemira (Zieloni), który kieruje Federalnym Ministerstwem Żywności i Rolnictwa (BMEL) w rządzącej koalicji sygnalizacji świetlnej [czerwoni – zieloni].
Zgodnie z umową koalicyjną, ogólnokrajowa “strategia żywieniowa” zostanie opracowana “do 2023 roku”. Kluczowy dokument przedstawiony przez federalnego ministra Özdemira, “W kierunku federalnej strategii żywieniowej”, został przyjęty przez gabinet federalny w 2022 r. i stanowi rdzeń tego artykułu.
Jak podaje BMEL, strategia ta jest opracowywana “z udziałem przedstawicieli nauki, przemysłu spożywczego, ochrony środowiska i konsumentów, krajów związkowych, władz lokalnych i społeczeństwa obywatelskiego”. Celem jest określenie “celów i wytycznych polityki żywieniowej”, zdefiniowanie odpowiednich obszarów działania i zaproponowanie “konkretnych środków, które są jak najbardziej wymierne”. Szczególna uwaga zostanie zwrócona na istniejące strategie i plany działania, wspominając na przykład o działaniach przeciwko marnowaniu żywności lub “strategiach innowacji” w celu zmniejszenia zawartości cukru, tłuszczów i soli w produktach gotowych.
Federalny minister Özdemir: “Chcę zapewnić, by każdy w Niemczech mógł dobrze i zdrowo się odżywiać – niezależnie od dochodów, wykształcenia czy pochodzenia”.
Wizja Özdemira dla Niemiec
Strona internetowa BMEL, zawiera długi i obszerny opis tego, co zostało zrobione do tej pory – z jednym wyjątkiem, omówionym poniżej, który jest niezwykle ważny. Oszczędzę w tym miejscu oficjalnych gratulacji i odtworzę te procesy, które są oczywiście opisane znacznie szerzej, na infografice BMEL:
Uwaga na datę rozpoczęcia 29 czerwca 2022 r. dla procesu, który ma doprowadzić do „spójnej strategii żywnościowej rządu federalnego”.
“Dokument zawierający kluczowe punkty”, który został przyjęty przez Gabinet Federalny w dniu 21 grudnia 2022 r.
Po pierwsze, dokument dotyczący kluczowych punktów przygotowany przez ministerstwo Özdemira jest słabo poskładanym, w dużej mierze pozbawionym treści zbiorem banałów i deklaracji intencji, które na dodatek, ze względu na brak wyjaśnień dotyczących wdrożenia lub jego kosztów, plasują się między “wysoce żenującym” a “niewystarczającym na esej studencki”. Ale przynajmniej można poczuć moralną wyższość, jeśli zgadza się z kierunkiem Özdemira.
Kluczowe punkty strategii żywieniowej rządu federalnego (sic)
Jedzenie może być powiązane z przyjemnością, więzią, tradycją i wspólnotą.
może być powiązane z jedzeniem. Jedzenie może być środkiem samorealizacji lub częścią kultury i podejścia do życia. Ale to, jak i co jemy, ma również daleko idące skutki… Nasz system rolno-spożywczy jest odpowiedzialny za około jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych w Niemczech. Na całym świecie globalny system rolno-spożywczy jest odpowiedzialny za 80 procent spadku różnorodności biologicznej.
“Logika” porównania niemieckiego rolnictwa z globalnymi problemami może nie być oczywista dla czytelnika, ale istnieje wiele podobnych fragmentów w preambule, która ma nieco ponad dwie strony, a zatem obejmuje ponad jedną piątą dokumentu dotyczącego „kluczowych zagadnień”.
Kwestia, w jaki sposób ułatwić sprawiedliwy dostęp do wystarczającej ilości zdrowej żywności dla wszystkich ludzi w Niemczech – niezależnie od czynników takich jak dochód, poziom wykształcenia czy pochodzenie – musi zostać potraktowana szczególnie priorytetowo. Ponieważ ubóstwo żywnościowe istnieje nawet w tak bogatym kraju jak Niemcy. Liczne kryzysy, takie jak pandemia Covid-19, rosyjska wojna agresyjna przeciwko Ukrainie, a także zmiany klimatu i wymieranie gatunków, zaostrzają ten problem, między innymi poprzez wzrost cen i wąskie gardła w dostawach, które szczególnie dotykają słabsze finansowo grupy ludności. Obnażają one również wrażliwość i zależność dzisiejszego systemu żywnościowego.
Jeśli podejrzewasz “brak alternatyw” dla zapowiedzianych środków, czytając te wersy, nie jesteś zbyt daleko od celu. Jednak dokument nie daje żadnych wskazówek, że łączenie “wielu kryzysów” – tak jakby wszystkie “spadły z nieba” – i nie są przyczynowo związane z imperialną polityką USA wobec Rosji, zakłóceniami gospodarczymi, Covid lub nadmiernym “drukowaniem” “pieniędzy” przez, między innymi, Europejski Bank Centralny.
Dokąd chce zmierzać niemiecki rząd i jak to osiągnąć?
Jednak mandat do holistycznej i nowoczesnej polityki żywieniowej oraz do szybszego postępu z korzyścią dla konsumentów pochodzi również od społeczeństwa. Niektóre kraje związkowe opracowały już strategie żywieniowe… Wraz z Agendą 2030 Organizacja Narodów Zjednoczonych uzgodniła cele zrównoważonego rozwoju… Celem strategii żywieniowej rządu federalnego, która ma zostać opracowana, jest przyczynienie się do transformacji systemu żywnościowego i uczynienie zdrowej i zrównoważonej diety tak prostą, jak to tylko możliwe dla konsumentów od samego początku. (str. 3;)
Tak proste i wygodne, jak to tylko możliwe dla każdego. Na całym świecie. BMEL wskazuje również, w jaki sposób ma to zostać osiągnięte:
Strategia żywieniowa niemieckiego rządu ma być ukierunkowana na kilka faz i okresów do 2050 roku i określać krótko-, średnio- i długoterminowe żywieniowe priorytety strategiczne, obszary działania i ich odpowiednie cele, nazywać konkretne środki i wskazywać skuteczne sposoby ich realizacji… Potrzebne jest podejście systemowe składające się z prewencji behawioralnej i sytuacyjnej, które uwzględnia wpływ na środowisko i klimat, a także różne środowiska życia i łączy tematy żywienia i ćwiczeń fizycznych…
Jeśli również zastanawiasz się, co kryje się za “profilaktyką behawioralną i proporcjonalną”, Federalne Ministerstwo Zdrowia wskazuje pod hasłem “profilaktyka”, że chodzi o “biopolityzację” kwestii żywieniowych, w których “ojciec [sic] państwo” ma dbać o to, jak się zachowujemy – analogicznie do czasów Corony.
MD: Jak to rozgadany Niemiec, dalej parę stron argumentów.
Przedsiębiorcy z Nordstadt w Dortmundzie wyrazili na łamach BILDa swoje niezadowolenie z aktualnie panującej tam sytuacji: otwarty handel narkotykami, przemoc, brutalne ataki na mieszkańców – i brak pomocy ze strony policji. Po raporcie BILDa na temat warunków panujących między Borsigplatz i Nordmarkt, głos zabrali teraz sfrustrowani policjanci z odpowiedzialnego „Wache Nord” (północny posterunek policji).
Ich relacja jest szokująca i zarazem alarmująca.
Coraz mniej policjantów w Dortmundzie Nordstadt
„Mamy coraz mniej kolegów, niektóre zmiany zostały zredukowane o dziesięciu policjantów. Rano i w nocy dostępne są często tylko dwa samochody patrolowe na całe Nordstadt. Tak naprawdę lubimy ministra spraw wewnętrznych Reula, który obiecuje więcej policjantów. Zawsze mówimy, że on nie może nic o tym wiedzieć, bo w przeciwnym razie zrobiłby coś i nie pozwolił na to”.
Inny funkcjonariusz powiedział redaktorom BILDa: „Bez względu na to, jak wykonujemy swoją pracę, nasze kierownictwo w komendzie głównej policji jest niezadowolone. Wszyscy chcą po prostu iść gdzie indziej, piszą wnioski o przeniesienie. Aktualnie 41 z 61 kolegów chce odejść. Jeśli pojawiają się oskarżenia, czy to ze strony notorycznych przestępców, czy ze strony lewicowych ekstremistów, pozostajemy bez wsparcia. W stosunku do nas nie istnieje już domniemanie niewinności. Mamy raczej do czynienia z celową kryminalizacją kolegów”.
Problemy nasiliły się po śmiertelnym postrzeleniu młodego Senegalczyka
Najwyraźniej problemy funkcjonariuszy nasiliły się po śmiertelnym postrzeleniu młodego mężczyzny z Senegalu. „Otrzymaliśmy wyraźne polecenie z prezydium, aby kontrolować jak najmniejszą liczbę migrantów, sytuacja jest już wystarczająco napięta z powodu martwego Senegalczyka. Kogo mamy więc kontrolować w Nordstadt, gdzie mieszkają prawie wyłącznie migranci? Ponadto, grupy zadaniowe zostały zredukowane, nie możemy już monitorować hotspotów, po prostu pędzimy od jednego zgłoszenia do drugiego”.
Policjanci z północnego posterunku policji wysuwają konkretne oskarżenia przeciwko kierownictwu policji w Dortmundzie: „Podczas demonstracji po śmiertelnej strzelaninie Afrykanin zarejestrował demonstrację przeciwko policyjnej przemocy. Był on jednak poszukiwany nakazem aresztowania. Niemniej jednak komenda główna policji zabroniła nam aresztowania mężczyzny podczas demonstracji. To odbiłoby się szerokim echem, a tego teraz nie potrzebujemy”.
Absurdalne praktyki w komisariatach
Nie jest to jedyny powód, dla którego funkcjonariusze stracili zaufanie. „Nie ma już uznania, szacunku dla naszej trudnej pracy. Pewnego razu szef policji przyszedł na komisariat i każdy miał otwarcie powiedzieć, gdzie go uwiera but. Kolega wykorzystał to i bardzo obiektywnie skrytykował wewnętrzne postępowanie. Natychmiast musiał udać się do komendy głównej policji w celu złożenia raportu i został poinformowany o przeniesieniu”.
Podobno niemal codziennie wywierana jest ogromna presja na funkcjonariuszy policji. „Przeszukano nawet nasze pokoje socjalne, sprzeciwiono się prywatnym albumom ze zdjęciami i powiedziano, że mamy prawicowe tendencje ekstremistyczne. Szef policji chce tylko dobrze wyglądać, my go nie interesujemy. Organizowane są tak zwane festyny dialogu, musimy ustawić koło fortuny przed komisariatem i pić kawę z obywatelami znanymi policji – to naprawdę absurdalne”.
Policjanci nie wychylają się
Policjanci twierdzą, że takie działania powodują, że nie są już traktowani poważnie przez przestępców w Nordstadt. „Wśród kolegów panuje całkowita niepewność. A to tworzy błędne koło, ponieważ wielu wykonuje tylko tak zwane obowiązki zgodnie z przepisami. Ponieważ jeśli kogoś zatrzymasz, a on stawi opór i musisz podjąć odpowiednie działania, to i tak potem to ty jesteś tym winnym. Więc lepiej tego nie robić”.
27 kwietnia 2023, posłanka Alternative fuer Deutschland – Beatrix von Storch przypuściła ostry atak na ogromne interesy finansowe stojące za niemieckimi Zielonymi.
Swoje oskarżenia von Storch wystosowała bezpośrednio z podium Bundestagu, gdzie przemawiała w imieniu grupy parlamentarnej AfD. Posłanka wskazała imiona i nazwiska osób oraz podmiotów, które według niej są częścią misternej kabały Zielonych, która skutecznie zawładnęła polityką kraju.
Instytucje pozaparlamentarne, takie jak Agora Energiewendeoraz Instytut Ekologii – które sporządzają projekty dla niemieckiego, zielonego Ministerstwa Gospodarki, są częścią nienieckich fundacji, które działają na smyczy międzynarodowych miliarderów, oświadczyła von Storch w swoim wystąpieniu. wikipediaagora-energiewendeenergiewende
Wedug von Storch, funkcjonuje w tym obszarze “zagnieżdżony system fundacji”:
“Agora Energiewende finansowana jest przez European Climate Foundation, która finansowana jest przez Children’s Investment Fund Foundation finansowana z kolei przez brytyjskiego miliardera Christophera Hohna.europeanclimatehttps://ciff.org/european-climate-foundation
Hohn zarabia 2 miliony euro dziennie i jest głównym sponsorem ekstremistów skupionych wokół Extinction Rebellion. Tak więc wydaje swoje pieniądze na agendę klimatyczną, ale co jest naprawdę interesujące to odpowiedź na pytanie: jak on zarabia swoje pieniądze?” Extinction_Rebellion
Niemiecka poseł cytuje samo–opis funduszu Hohna, który twierdzi, że koncentruje się on na kredytach hipotecznych i drogich nieruchomościach ze szczególnym uwzględnieniem dużych miast w Ameryce Północnej i Europie.
“Więc w owych miejscach zwolennik agendy klimatycznej zarabia na kredytach hipotecznych i nieruchomościach. I to jest sedno sprawy” – stwierdziła von Storch, wyjaśniając, że ten fakt posiada ścisły związek z planem Zielonych, by zmusić miliony niemieckich właścicieli domów do wymiany swoich olejowych i gazowych systemów grzewczych na nowe systemy oparte na pompach ciepła, na które większości z nich nie będzie stać.
“Właściciele domów będą musieli zaciągać kredyty hipoteczne na swoje domy, aby zapłacić za drogą pompę ciepła, a jeśli nie będą w stanie tego zrobić, będą musieli sprzedać swoje domy. I w tym momencie pojawią się fundusze hedgingowe pana Hohna, gotowe kupić ich nieruchomości. Co za niesamowity zbieg okoliczności!”
“Niektórzy mówią, że pan Hohn nie jest jedynym, który stoi za Agorą” – dodała von Storch. “Tak, to prawda, są też Stiftung Mercator oraz miliarderzy z Metro, a poprzez Europejski Fundusz Klimatyczny płyną też pieniądze od kanadyjskiego miliardera Johna McBaina. Jest on, podobnie jak pan Hohn, członkiem klubu miliarderów Billa Gatesa – The Giving Pledge.
Posłanka AfD posunęła się dalej, stwierdzając: “Biznes nieruchomościowy to jedna strona medalu. Drugą jest biznes pomp ciepła. Amerykańska firma Carrier Global kupuje za 12 mld USD niemieckiego producenta – tj. firmę Viessmann. Kto jest właścicielem Carrier Global? – 86% jest w posiadaniu inwestorów korporacyjnych – cvo oznacza amerykańską branżę finansową: BlackRock, Vanguard, American Star i Capital Group”. Carrier_GlobalViessmann
‘W tym samym czasie, gdy minister gospodarki – Habeck zmusza Niemców do kupowania pomp ciepła, globalny finansjera przejmuje niemiecką produkcję pomp ciepła. Kolejny niewiarygodny zbieg okoliczności’.
“Za sprawą polityki klimatycznej Zielonych, w tychże kręgach panuje polityczna gorączka złota” – powiedziała von Storch. “75 bilionów euro: tyle muszą zapłacić Niemcy za instalację pomp ciepła, więc BlackRock, Vanguard i Capital Gropup zarabiają szalone pieniądze”.
Zieloni są więc “politycznym ramieniem owych globalnych interesów finansowych, a ich polityka klimatyczna sprawia, że globalni super-bogaci stają się znacznie bogatsi, podczas gdy zwykli Niemcy tracą dach nad głową” – oskarżyła von Storch.
‘Wasza polityka klimatyczna to nic innego jak ostateczny atak na całe bogactwo narodowe Niemiec i mogę was zapewnić, że nie pozwolimy byście odnieśli sukces’” – zakończyła, zapowiadając przeciwstawienie się owej polityce.
Jak donosił portal Renovatio 21, obłąkana polityka Niemiec ery Merkel spowodowała groteskowe katastrofy: nie ma wystarczającej ilości wiatru dla turbin wiatrowych i powrócono do eksploatacji elektrowni na węgiel, czyli surowca, który Niemcy, podobnie jak gaz, importowały z Rosji. Niemiecki regres był tak duży, że w pewnym momencie – jak pisała analiza Deutsche Banku – w kraju mówiło się o zaopatrzeniu w drewno opałowe, by przetrwać zimę.
Podczas gdy zielony minister Habeck mówił o zmniejszeniu ilości pryszniców, ewentualnie faworyzując te zimne, kraj zamykał swoją ostatnią elektrownię atomową, co więcej wtrącając się, jak to miało miejsce ostatnio w przypadku Węgier, w przemysł atomowy krajów sąsiednich.
Rządząca wraz z Scholzem Partia Zielonych – która dyskutowała na temat usunięcia słowa “Niemcy” z własnej nazwy – wyróżniła się pomysłami tłumienia protestów w przypadku braku ogrzewania oraz ślepym i bezwarunkowym poparciem dla Ukrainy, przy czym minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock zadeklarowała, że będzie wspierać Kijów także wbrew opinii własnego elektoratu. Sama Baerbock, która nigdy nie ukończyła studiów w Niemczech, ale spędziła długi czas w London School of Economics, dała do zrozumienia przed Radą Europy, że tak naprawdę prowadzona jest wojna przeciwko Rosji.
Dziś o instytucji, która ostatnimi czasy coraz bardziej daje się Polsce we znaki, czyli Unii Europejskiej, a konkretnie o jej pochodzeniu. Nazistowskim pochodzeniu. Nie będzie kolejna fantastyczna historia o tajnych spotkaniach i układach rodem z filmu sensacyjnego. Będą fakty, konkrety i nazwiska.
Być może zastanawiasz się dlaczego w takim razie nic wcześniej o tym nie słyszałeś. Odpowiedź jest bardzo prosta: ponieważ prawie nikt o tym nie mówi! Czasami przemilczenie jest skuteczniejsze niż najbardziej zajadła krytyka. A więc do rzeczy.
Jeżeli chodzi o nazwiska, należy wspomnieć o dwóch postaciach.
1. Walter Hallstein. Czołowy nazistowski prawnik, doskonały w swoim fachu, któremu zostało powierzone zadanie, wraz z grupą innych prawników, stworzenia ustroju prawnego Europy pod przyszłe panowanie III Rzeszy. Należał m.in. do Związku Narodowosocjalistycznych Prawników Niemieckich. Spośród 12 sygnatariuszy był kluczową postacią przy powstaniu brukselskiej Komisji Europejskiej (wtedy jeszcze Komisji EWG), brał udział w tworzeniu jej struktur oraz został jej pierwszym przewodniczącym przez pierwsze 2 kadencje – 10 lat (1958-1967). Jego działalność miała kluczowy wpływ na dzisiejszy kierunek działań politycznych UE.
2. Carl Wurster. Z zawodu chemik. Zbrodniarz wojenny, sądzony w Procesach Norymberskich. W 1937 roku wstąpił do NSDAP, nazistowskiej partii Hitlera. Był członkiem zarządu firmy Degesch oraz jednym z dyrektorów koncernu IG Farben. Zakłady te odpowiadały m.in. za dostarczanie do obozów zagłady Cyklonu B, którym gazowano więźniów. Sam Wurster posiadał patent na ten specyfik. Po wojnie, wykorzystując swoje koneksje wypromował polityczną karierę Helmuta Kohla, przyszłego kanclerza Niemiec. Kohl z kolei namaścił na to stanowisko „swoją małą dziewczynkę” – Angelę Merkel. Zatrzymajmy się w tym miejscu.
===============================
Biorąc pod uwagę powyższe, przypomnijmy co było celem Hitlera i nazistowskich Niemiec: „zjednoczona” Europa, Niemcy podejmujący wszystkie kluczowe decyzje, wspólna waluta, jednolite prawo, rządzący wybierający sami siebie i podejmujący decyzje bez względu na wolę społeczeństwa, uzależnienie Europy (i świata) od koncernu (IG Farben), segregacja rasowa.
Teraz przyjrzyjmy się adekwatnie celom Unii: „zjednoczoną” Europę już mamy. Niemcy liderują UE, z tym że muszą tą władzę dzielić z Francją. Wspólna waluta jest, chociaż jeszcze nie wszędzie. Jest jednolite prawo, które coraz bardziej ingeruje w prawa wewnętrzne poszczególnych krajów, a docelowo ma być ponad nimi. Komisarze Europejscy wybierają się z własnego grona i arbitralnie ustanawiają prawo. Uzależnienie od koncernów – komentarz zbędny. Do tego segregacja sanitarna, która w przyszłości z dużym prawdopodobieństwem powróci – w tej lub już w innej postaci.
W czym rzecz? Określenie „dawno i nieprawda” w tym przypadku nie obowiązuje. Struktury i pomysły wypracowane przede wszystkim w nazistowskich Niemczech zostały jedynie sprytnie zaadaptowane do dzisiejszych czasów pod przykrywką pokoju, demokracji, tolerancji i braterstwa. Niemniej cel jest ten sam – całkowite podporządkowanie narodów i społeczeństw własnym interesom. Zmieniły się jedynie narzędzia.
Na koniec rozprawmy się z najpopularniejszym mitem. „Przecież Unia daje nam tyle kasy, bez niej to…”. Po pierwsze Polska całkiem pokaźną sumę wkłada regularnie do wspólnej puli. Po drugie część z otrzymanych pieniędzy to pożyczki, pogłębiające nasz ogromny dług i jeszcze bardziej uzależniające Polskę od bogatych.
Unia Europejska nie jest po to by dawać biedniejszym, ale po to by ich kontrolować. Ta kontrola – zgodnie z planem – z roku na rok jest coraz większa.
Najgorszym wrogiem unijnych urzędników i ich wygodnictwa jest natomiast coraz większa świadomość obywateli, którzy niestety są w tej kwestii póki co wyjątkowo bierni. Ale nic nie trwa wiecznie i od czegoś trzeba zacząć. Najgorzej jest nie robić nic, ponieważ całkowity brak sprzeciwu to nic innego, jak przyzwolenie.
Źródła: „Nazistowskie korzenie Unii Europejskiej”; Taylor, Niedźwiecki, Rath, Kowalczyk Wikipedia Własne
Niemal rok temu napisałem dla portalu Niezależna.pl. tekst „Nasi reptilianie”, w którym starałem się przeniknąć powody tak niesłychanej nienawiści do Polski, jaką prezentują antypolskie partie totalitarnej opozycji. Doszedłem do wniosku, że to nie są po prostu wyrodki biorące forsę od wrogów za plucie na ojczyznę, ale przedstawiciele obcej rasy – reptilian, gadokształtnych kosmitów umiejących przybierać ludzkie kształty. Wierzących w ich istnienie uważa się za kompletnych szurów, no ale jak tu nie wierzyć, gdy znad markowego garnituru co rusz na moment wystaje gadzi łeb z rozdwojonym językiem? Reptilianie mogą mieć dowolne pseudoludzkie oblicze – Putina, Tuska, Scholza – ale jedno mają wspólne: to nieludzkie, zimnokrwiste spojrzenie.
Według poważnych badań przeprowadzonych w USA w 2013 r. 30 proc. Amerykanów uważa, że istnieje światowy spisek zmierzający do oddania pełnej władzy garstce pretendentów do rządzenia nami wszystkimi, a 4 proc. uważa, że to właśnie reptilianie! Bzdura totalna, nieprawdaż? Przecież nikt nie zamierza nam zabrać samochodów i przesadzić na rowerki, zamknąć w obozach koncentracyjnych – „miastach 15 minut”, nikt z bogaczy nie mówi nam, że za dużo żremy i mamy się przerzucić z mięsa na robale, nikt nie zabierze nam ogrzewania w zimie, bo to szkodzi planecie, wszystko to nam się tylko przywidziało!
Niemiecka tajna kiesa na pismaków
A tu się nagle okazuje, że gady istnieją naprawdę, co więcej, są potajemnie finansowane przez niektóre państwa – o dziwo, akurat te Polsce skrajnie wrogie – by wykonywały na ich zlecenie brudną robotę. Oto rząd naszego sojusznika w NATO i UE, Republiki Federalnej Niemiec, zmuszony był przyznać, że płacił 200 dziennikarzom zarówno mediów publicznych, jak i prywatnych za „moderowanie nastrojów społecznych”. Czyli w praktyce wszelkimi sposobami propagowanie posunięć władz, także tych ewidentnie szkodliwych dla Europy i świata, jak wspieranie przez całe dekady imperializmu rosyjskiego. Ileż to się nasłuchaliśmy niemieckich pouczeń, że Nord Streamy to prywatne przedsięwzięcie czysto biznesowe, niemające wcale zaszkodzić Ukrainie ani Polsce, że rujnowanie polskich stoczni na korzyść niemieckich czy dewastowanie polskiego sądownictwa rękami agend unijnych – to wszystko dla naszego dobra!
Najgorsze zaś, że choć teraz dopiero Niemcy zmuszone to były przyznać oficjalnie, w istocie wszystko to uprawiają wobec sąsiadów od ładnych już paru stuleci, a cały ten proceder ma w historiografii od lat 60. XIX w. dźwięczną nazwę: Reptilienfonds, czyli fundusze gadzinowe. Wymyślił je twórca Rzeszy Niemieckiej, kanclerz Otto von Bismarck, anektując pieniądze wcielonego do niej na siłę Królestwa Hanoweru i wykorzystując je całkowicie bezprawnie do opłacania napastliwych artykułów pod adresem króla zbiegłego do Francji i jego tamtejszych protektorów, a później wobec wszystkich innych „wrogów Rzeszy”.
Definicja gadziny
W 1869 r. usiłował zalegalizować tę pozaprawną praktykę w pruskim parlamencie, co zablokowała opozycja, choć kanclerz wywodził: „Wydaje mi się, że zasługujemy na państwa wdzięczność, gdyż oddani jesteśmy pościgowi za złośliwymi gadami aż do głębi ich nor, by obserwować, co knują”. Opozycyjna prasa zmieniła jednak znaczenie słowa „gady”, odnosząc je nie do prawdziwych ani mniemanych wrogów Niemiec, ale właśnie do przekupionych przez władze publicystów. Sam fundusz zaś zyskał miano gadziego. Rozgoryczony takim postrzeganiem w jego mniemaniu jak najbardziej słusznych działań w interesie państwa Bismarck skarżył się w 1876 r.: „Jak powstało określenie gad? Ja gadami określałem tych ludzi, którzy z ukrycia intrygują przeciw naszej polityce, przeciw polityce państwa. A obecnie zmieniono znaczenie tego słowa, gadami zaś nazywa się właśnie tych, którzy wyrażają to, do czego dąży rząd”.
Podsumujmy: Reptilienfonds, fundusze gadzinowe, naprawdę istnieją, to tajne niemieckie fundusze rządowe wykorzystywane w celach politycznych do kupowania wpływów i opłacania przychylności prasy bądź wypłat łapówek. Wszystko zaś w równie zbożnym jak u Bismarcka celu powołania nowej Rzeszy pod płaszczykiem UE.
Reptilienpresse, czyli polskojęzyczne gadzinówki
I kilka ciekawych faktów – ujawniona z musu w Bundestagu lista 200 „gadzinowych” publicystów „nie obejmuje dziennikarzy opłacanych przez Federalną Służbę Wywiadowczą”. A były kanclerz Bundesrepubliki Gerhard Schröder, sługus Putina w gazowym podboju Europy, do 1 marca ubiegłego roku, czyli już po napaści Rosji na Ukrainę, był nadal doradcą w spółce medialnej Ringier AG, będącej właścicielempolskich rzekomo mediów – „Faktu”, „Newsweeka” i Onetu, które mają zwyczaj rozczulać się np. nad ciężkim losem żołnierzy Wehrmachtu w okupowanej Polsce i prześladowaną wielką kulturą rosyjską, a o Polsce mają do powiedzenia wszystko co najgorsze. Podczas okupacji Niemcy także oferowali polskim podludziom z Generalnego Gubernatorstwa dostęp do wiedzy o wielkości Rzeszy dzięki polskojęzycznym gazetom, słusznie przez Polaków zwanym gadzinówkami.
Tu pojawia się nowy aspekt – wszak ktoś te gadzie pieniądze zarabiał, pisząc antypolskie paskudztwa, wówczas przeciw polskiemu rządowi na uchodźstwie, dziś przeciw świętemu papieżowi. Wielbiciele twórczości J.R.R. Tolkiena wiedzą, że miano „Gadziego Języka” nosiła jedna z najpodlejszych postaci jego sagi, szpieg zaprzedanego złu czarodzieja Sarumana, przez lata zatruwający zwątpieniem dusze mieszkańców Rohanu jako główny doradca ich króla. Rozesłane po bastionach oporu „gadzie języki” ostatnio niezwykle nasiliły swoją działalność w naszym kraju.
Gad gadowi krzywdy nie zrobi
I nic w tym dziwnego, bo z samotnych Okopów Świętej Trójcy Polska w ostatnich latach w przyspieszonym tempie przekształca się w czołowe ogniwo stworzonego przez siebie i rosnącego w siłę sojuszu podobnie „zacofanych obyczajowo” państw Trójmorza, czyli wschodniej flanki NATO, coraz ściślej współpracującej z broniącą się przed rosyjską barbarią Ukrainą. Wszystko to usiłują na zlecenie swych mocodawców deprecjonować lokalne „gadzie języki”, u nas np. pod podłym a nieprawdziwym hasłem „To nie nasza wojna!”.[Oj, nie nasz, kolego, nie nasza.. Mirosław Dakowski]
Ostatnio mogliśmy się zaś dowiedzieć, że polityka niemiecka i na tym polu ma swój podwójny cel: broń Boże nie ukrzywdzić Rosji, a dowalić Ukraińcom i oczywiście Polakom. Niemcy chcą bowiem skreślenia siódmego punktu tzw. konkluzji Rady Europejskiej rozesłanych do państw członkowskich w celu negocjacji. W punkcie tym znalazł się zapis o „pełnym poparciu Unii Europejskiej na rzecz ustanowienia międzynarodowego mechanizmu rekompensat za szkody i straty, a także zebranie dokumentacji z dowodami oraz roszczeniami w odniesieniu do szkód spowodowanych przez Rosję”. Zapis głosił też konieczność wykorzystania na potrzeby odbudowy Ukrainy zamrożonych i przejętych aktywów rosyjskich. Niemcy żądają wykreślenia tego fragmentu, proponując własny zapis o „potrzebie powstania mechanizmu rejestrowania strat spowodowanych przez Rosję”. Czyli w istocie – żadnych pieniędzy za rosyjskie zbrodnie dla Ukrainy! Czy ta lojalność wobec rosyjskiego wspólnika może dziwić, gdy Niemcy nie chcą wszak płacić nam za swe własne nierównie większe zbrodnie? Która z „polskich” gadzinówek jako pierwsza weźmie się do usprawiedliwiania takiego stanowiska gadów? Co ja mówię – Herrenvolku! Nikt wszak nie odwołał „für Deutschland”, choć Opposition Führer udaje, że nigdy tego nie powiedział. Gadzie pieniądze wcale im nie śmierdzą, choćby na banknotach jako główny bankier podpisał się sam Lucyfer.
===========================
Valdu Pedescou 17.03.2023
Prawdopodobnie owe fundusze nie ograniczają się do mediów. Wywłaszczenie Polaków w latach 90. z państwowego przemysłu i rolnictwa mogło być finansowane gadzinowymi funduszami na łapówki, szantaże i inne środki nacisku/podstępu.