“Catholic” governor promotes “Satanic Abortion Ritual” [sic!]

09/03/23 John Horvat – Return to Order <returntoorder@returntoorder.org>

A “Catholic” governor has published resources referring people to abortion clinics…including one run by “The Satanic Temple,” which give instructions on how to practice an abortion ritual.
Governor Michelle Lujan-Grisham, of New Mexico, a self-professed Catholic, is an outspoken advocate for abortion. When the Supreme Court overturned Roe v. Wadelast year, Lujan-Grisham lamented the decision, and issued an executive order to protect abortionists in her state. This year, she provided an “abortion hotline” of available abortion clinics. One of these is The Satanic Temple’s abortion clinic, with instructions of how to practice a Satanic abortion ritual.
CLICK HERE to demand that Gov. Michelle Lujan-Grisham stop promoting abortion
According to reports:”…[In July 2023], New Mexico’s pro-abortion Governor Lujan-Grisham’s taxpayer funded abortion hotline was caught referring women to The Satanic Temple Health (TST Health) abortion clinic. New Mexico Alliance for Life released its findings through public records that the hotline is sending women to what is advertised as ‘the world’s first religious abortion clinic.’
“The pro-life groups released new records to LifeNews…confirming Lujan-Grisham’s taxpayer funded abortion hotline continues referring women to the Satanic abortion business.” ‘…New Mexico Alliance for Life obtained additional documents from an open records request from the New Mexico Department of Health (NMDOH), further confirming the fact that the state’s taxpayer-funded abortion hotline is still promoting The Satanic Temple Health (TST Health) ritual abortion clinic,’ the group told LifeNews. ‘The original document obtained late July by NMAFL from NMDOH, via the Inspection of Public Records Act, lists ‘TST Health’ along with TST Health’s website for ‘The Satanic Temple Health’ ritual abortion clinic. In fact, NMAFL sent clarifying requests to NMDOH about ‘TST Health’ on July 17, 2023 and received not only a list of abortion referral centers but confirmation directly from NMDOH Custodian of Records about TST Health.’ “
(Source: LifeNew.com; emphasis added)
CLICK HERE to demand that New Mexico stop promoting abortion resources

The resources take people to The Satanic Temple’s page, that includes instructions for a “Satanic Abortion Ritual.” The ritual makes a woman affirm her decision to abort her child before and after she has performed the act.How can Gov. Lujan-Grisham claim to be Catholic when she not only supports abortion, but also promotes literal Satanic rituals to kill children?
Protest against this abomination. Click here to sign the petition to the New Mexico Governor to scrap its abortion resources.
Photo
Sincerely, Signature

John Horvat 
Vice-President, Tradition, Family, and Property (TFP)
www.returntoorder.org

Return to Order | P.O. Box 1337, Hanover, PA 17331
Phone 1 – (888) – 317 – 5571

Idą w zaparte: Bruksela zatwierdziła ulepszoną szczepionkę na COVID. “W trybie przyspieszonym”. “dopuszczono do stosowania u dorosłych, dzieci i niemowląt.

Idą w zaparte: Bruksela zatwierdziła ulepszoną szczepionkę na COVID-19. “W trybie przyspieszonym”. “dopuszczono do stosowania u dorosłych, dzieci i niemowląt.

oprac. Andrzej Mężyński 1 września 2023, zdrowie.dziennik

Zatwierdziliśmy dostosowaną do nowego wariantu wirusa szczepionkę przeciwko COVID-19 w obliczu jesiennych kampanii szczepień w państwach członkowskich UE – poinformowała w piątek Komisja Europejska.

“Komisja zatwierdziła dziś szczepionkę Comirnaty przeciwko COVID-19, dostosowaną do nowego wariantu wirusa – XBB.1.5, którą opracowała firma BioNTech-Pfizer. Szczepionka oznacza kolejny ważny krok w walce z tą chorobą. Nowe warianty COVID-19 wymusiły już tym samym trzykrotne modyfikacje składu preparatu” – podała KE w komunikacie.

“Rygorystyczna ocena”

Szczepionkę “dopuszczono do stosowania u dorosłych, dzieci i niemowląt w wieku powyżej 6 miesięcy”. “Zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami Europejskiej Agencji Leków (EMA) i Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) osoby dorosłe oraz dzieci w wieku od 5 lat wymagający zaszczepienia, powinni otrzymać pojedynczą dawkę, niezależnie od ich historii szczepień przeciwko COVID-19″ – napisano.

KE podała, że przed zatwierdzeniem szczepionkę poddano “rygorystycznej ocenie Europejskiej Agencji Leków w trybie mechanizmu przyspieszonej oceny”. Komisja zaznaczyła, że zatwierdziła dostosowany preparat w trybie przyspieszonym, aby państwa członkowskie mogły przygotować się na czas do jesienno-zimowych kampanii szczepień.

Z Brukseli Łukasz Osiński

It’s the mRNA COVID vaccine stupid, it’s the vaccine !

It’s the mRNA COVID vaccine stupid, it’s the vaccine! like Clinton’s ‘it’s economy, stupid’!; Pilot McAdams: 2nd Pfizer vaccine caused 2 cerebellar brain strokes 3 weeks post shot! many pilots have 

mRNA vaccine injury, many have silent myocarditis, many are very unwell; IMO, please, take no more of these mRNA technology gene based shots, never in your healthy child, DO NOT DO IT! CHD interview

DR. PAUL ALEXANDERSEP 3
 
READ IN APP
 

Must planes crash fully loaded killing hundreds for the FAA and airline industry to act to mitigate risk before pilots enter the cockpit e.g. high-sensitive Troponin tests, EKGs, D-Dimers, chest MRIs etc.? Should they not now help their pilots who followed their specious unscientific deadly MOOT mandates and demands to keep their jobs? 

When these beasts at CDC, FDA, Airline induStry, FAA etc. knew the science we were reporting daily that the vaccine never stopped transmission so thus no mandate was needed…again, we go to the 20 Horsemen of the COVID Apocalypse, we start the investigations and accountability there…

https://live.childrenshealthdefense.org/chd-tv/events/the-chd-bus-tour/chd-bus-stories-pfizer-took-my-career-away-timothy-mcadams/

Makis did a nice stack here on this story and I share:

COVID Intel – by Dr.William Makis

VIDEO CLIPS – Pilot Tim McAdams, age 59, had 2 cerebellar strokes 3 weeks after 2nd Pfizer shot (Nov.2021), Pilot Larry talks about pilots with cardiac injuries not willing to take any more mRNA jabs

Watch now (3 mins) | Source and full Video: Children’s Health Defense ‘Pfizer Took My Career Away’ Tim McAdams, a 59-year-old pilot, health enthusiast, husband and father was content with his job training pilots for Airbus Helicopters — a job he held for over a decade — until Airbus mandated the COVID-19 vaccine for its employees…

Brutalni i bezczelni: Szczepionki nieskuteczne? Szczepić więcej!

Szczepionki nieskuteczne? Szczepić więcej!

Zabawa trwa – CDC przyznaje, nowe warianty atakują zaszczepionych więc zaleca więcej szczepień

MARIUSZ JAGÓRA AUG 30

CDC opublikowało podsumowanie oceny ryzyka dla podwariantu BA.2.86 wirusa SARS CoV-2, który wywodzi się ze słynnego Omikrona. Z raportu wynika, że BA.2.86 może wywoływać infekcję u zwłaszcza u osób, które wcześniej chorowały na COVID-19 lub przyjmowały szczepionki przeciwko COVID-19. Jak duże jest zagrożenie? Jesse Bloom, biolog ewolucji wirusów z Fred Hutchinson Cancer Center w Seattle: 

“Nie sądzę, by ktokolwiek musiał być tym zaniepokojony. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że ten wariant zniknie, a za miesiąc nikt poza ludźmi z branży nie będzie nawet pamiętał o jego istnieniu”.

Mimo, że CDC także ocenia, że w tym momencie nie ma dowodów na to, że ten wariant powoduje ciężkie choroby, to naukowcy z agencji już oceniają skuteczność zapowiadanej, zaktualizowanej szczepionki przeciwko COVID-19, i wierzą, że ta zaktualizowana szczepionka będzie skuteczna w ograniczaniu ciężkich chorób i hospitalizacji. 

Prezydent Joe Biden zapowiedział, że zwróci się do Kongresu o więcej pieniędzy na opracowanie kolejnej nowej szczepionki na koronawirusa: 

“Podpisałem propozycję, którą przedstawię Kongresowi, z wnioskiem o dodatkowe fundusze na nową szczepionkę, która jest niezbędna, i która zadziała”. Dodał, że zaleca “aby wszyscy ją otrzymali”.

To się tak prędko nie skończy. Moderna w zeszłym roku podpisała 10-letnią umowę z rządem Wielkiej Brytanii o wartości około 1 miliarda funtów na “zabezpieczenie” tego kraju przed kolejną pandemią poprzez produkcję 250 milionów szczepionek rocznie w centrum produkcji szczepionek mRNA wybudowanym w Wielkiej Brytanii. Podobne centra, finansowane z pieniędzy podatników, powstają w Kanadzie i Australii.

W Europie Komisja Europejska wydała osiem warunkowych pozwoleń na dopuszczenie do obrotu szczepionek opracowanych przez firmy: BioNTech and Pfizer, Moderna, AstraZeneca, Janssen Pharmaceutica NV, Novavax, Valneva, Sanofi and GSK i HIPRA, “zabezpieczając” 4,2 mld dawek dla 450 mln obywateli państw członkowskich.

Dyrektor Generalny Światowej Organizacji Zdrowia wydał “stałe zalecenia” dotyczące COVID-19, w których zaleca się, aby Państwa-Strony nadal oferowały szczepienia przeciwko COVID-19 w oparciu zarówno o zalecenia Strategicznej Grupy Doradczej Ekspertów WHO ds. Szczepień (SAGE), jak i krajowe priorytety oparte na analizie kosztów i korzyści. Dostarczanie szczepionek powinno być odpowiednio zintegrowane z usługami zdrowotnymi.

Ważnym stałym zaleceniem jest „aktywne zajęcie się kwestiami dezinformacji, fałszywej informacji, akceptacji i popytu na szczepionki wśród społeczności i świadczeniodawców opieki zdrowotnej.

Źródła:

https://www.pbs.org/newshour/politics/president-joe-biden-says-he-will-request-more-funding-for-a-new-covid-19-vaccine

https://www.cdc.gov/respiratory-viruses/whats-new/covid-19-variant.html

https://cdn.who.int/media/docs/default-source/documents/ihr/final-report-rc-srs-covid-19_4-august-2023.pdf

https://commission.europa.eu/strategy-and-policy/coronavirus-response/safe-covid-19-vaccines-europeans_pl

========================

mail:

Polska w wojennym przeciągu

Polska w wojennym przeciągu

29.08.2023 wolnemedia

W połowie sierpnia na pograniczu polsko-ukraińskim doszło do 5-godzinnego spotkania dowódcy amerykańskiego generała Christophera Cavoly, admirała Tony Radakina — dowódcy sił brytyjskich z ukraińskim generałem Walerym Załużnym.

Z przecieków mediów zagranicznych wiadomo, że spotkanie poświęcone było zmianie dotychczasowej taktyki wojennej prowadzonej przez Ukraińców. W armii oznacza to, że przywieziono rozkazy z instrukcją ich wykonania.

Jeśli działacze polityczni biadolą, że Polakami rządzą obce służby, to wspomniane spotkanie jest tego najlepszym dowodem. Gospodarza nie ma, siedzi z podkulonym ogonem w pałacu licząc na poklepanie po plecach gdy szpica NATO metodycznie instruuje jak jeszcze przedłużyć konflikt, który jest mało wyrafinowanym ludobójstwem.

Fakt, że Polakom polskojęzyczne media nie udostępniają informacji o wydarzeniu tej rangi, wskazuje jak nic nie znaczymy wbrew zapewnieniom polityków, że unijność i członkostwo w NATO uczynią z Polski mocarstwo. Wreszcie trzeba powiedzieć wprost: te media są zalegalizowaną postacią Głosu Ameryki i Radia Wolna Europa, które także jako polskojęzyczne szczuły przeciw wschodniemu sąsiadowi.

W czasie kiedy generalicja instruowała wykonawcę amerykańskiego planu doprowadzenia Ukrainy do formy geograficznego pustostanu, warszawiacy gapili się na widowisko parady wojskowej. Jej znaczenie w istniejącej sytuacji ocenił z goryczą Scott Ritter:

Tam maszerowali ludzie martwi za życia. Czy oni kiedykolwiek brali udział w rzeczywistej walce na dużą skalę w Europie? Nie mam szacunku dla polskiego wojska jako organizacji zawodowej, co nie oznacza braku szacunku dla Polski. Muszę to jednak powiedzieć – polski rząd zaangażował się w grę pozorów, stwarzając możliwości i prawdopodobieństwo włączenia Polski do wojny. Dlatego właśnie muszę być do bólu szczery, z kimkolwiek rozmawiam, że ci maszerujący żołnierze są już martwi, dosłownie, każdy z nich bez wyjątku. Doskonale prezentują się na paradzie, a ile godzin zmarnowali na przygotowanie się do niej, zamiast poświęcić ten czas na praktyczne przygotowanie do prowadzenia nowoczesnej metody walki z równym, czy silniejszym przeciwnikiem jeśli chcą przeżyć udział w prawdziwej wojnie. Polskie wojsko tego nie robi, brak im wyposażenia, nie są nawet zorganizowani w tym celu. Parada jak ta (warszawska) daje ludziom fałszywe przekonanie o nieistniejącej sile wojska”.

We wcześniejszych wypowiedziach Scott Ritter wyrażał ufność w zdrowy rozsądek polskich generałów. Jeśli ten wątek dawałby Polakom otuchę w przetrwanie zawieruchy, przekreślił ją biurokrata służący swym stanowiskiem obcym interesom. Andrzej Duda przed defiladą opracował i złożył w Sejmie projekt ustawy umożliwiającej prezydentowi, lub premierowi ogłoszenie stanu gotowości sił zbrojnych, bez konieczności ogłaszania stanu wojennego. Alternatywnie wspomniane jest określenie „stałej gotowości wojskowej”. Czy oznacza to przygotowanie Polaków do znalezienia się w wirze wojny?

Jawne, lub skryte prowokacje ukraińskie zmierzające do wciągnięcia Polski jako państwa sojuszniczego z NATO i członka Unii Europejskiej są chęcią uruchomienia domina reakcji. Na gruncie dyplomatycznym, istniejące trzymający stery państwa zepsuli wszystko, co można było zniszczyć, zapewniając pokój i rozwój gospodarki.

Nie mając żadnych związków z Polską Ritter rozważa: „Warto, żeby Polacy zajrzeli do podręczników historii, zastanawiając się, co znaczy być Polską – państwem usytuowanym na szlaku przetaczania się wojsk francuskich, rosyjskich, niemieckich, radzieckich. Czy Polacy nie pamiętają skutków i ceny przejścia wojsk przez miasta, domy, zmienione w pola bitew? Zniszczone miasta, zaniedbane grunty orne, głód, osierocone dzieci wychowane przez domy dziecka i zdziesiątkowana ludność. Powtarzane cykle wojenne, powstaniowe ciągle przeszkadzały mieszkańcom w zadbaniu o własny dobrobyt”. Amerykanin uzmysławia Polakom własną historię, jakby ją sami zapomnieli.

Oszukańczym okazał się akt stowarzyszeniowy z Europą, który dla mieszkańców jest nieustannym wyrzeczeniem przy wtórze polityków traktujących pogarszające się warunki ekonomiczne rzekomym „byciem na dorobku”. Urokiem miernot na stanowiskach państwowych jest poziom ślepej uległości wobec obcej biurokracji i skłócenie ze wszystkimi krajami sąsiedzkimi. Rusofobiczni jak żaden inny naród europejski, polscy politycy boją się własnego cienia co widać po tym jak ochoczo wrogów upatrują we własnym narodzie, a popierając każdego antypolskiego szkodnika, czym uzewnętrzniają własną słabość.

Problem co może zrobić Rosja latami prowokowana przez Amerykanów i ich antyeuropejską agenturę nazwaną Unią Europejską, analizuje Scott Ritter: „Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia dla Polski. Ani Rosja, ani Białoruś nie mają planu wkraczać na obszar Polski. Polska jest natomiast jedynym państwem, które nagłaśnia groźby. Białoruś nie ogłasza mobilizacji, ani podwyższonej gotowości z powodu zagrożenia ze strony Polski. Mimo to Polska jest jedynym krajem, który zagraża swoją polityką głupich gier. Za te głupie gry zapłacą najwyższą cenę jej mieszkańcy przez zniszczenie polskich miast. Rosja nie uprawia głupich gier. Jak ktoś szczeka i udaje, że chce kąsać dużego psa, niech liczy się z tym, że duży pies się odwinie i odgryzie mu łeb. To przydarzy się Polakom. W tym przypadku nie będzie to szkoda jaką da się naprawić w ciągu dekady, odbudowując straty wojenne jak w przypadku Warszawy. Założę się, że nadal w Polsce żyją ludzie pamiętający odbudowę Warszawy z ruin. Oni wiedzą ile wyrzeczeń i pracy to kosztowało i jak bolesnym był widok nowego miasta wyłaniającego się ze starego, które było tak kochane. Polska stanie się pustynią radioaktywną, bo kolejna wojna między NATO i Rosją będzie wojną nuklearną. Polacy będą pierwszym narodem[oczywiście chodzi o „rząd” md] , który wyrywa się do udziału w walce na froncie. Jesteście tymi, którzy sami zaakceptowali obecność żołnierzy amerykańskiej brygady i kwatery głównej na pobyt stały.

Ci żołnierze na granicy nie są terrorystami, nie przybyli w celach towarzyskich, ale są dlatego, że NATO chce stwarzać pozory agresywnego nastawienia do Rosji, a Polska wyrywa się na pierwszą linię frontu. Skoro wojna jest narzucona Rosji, ona ją podejmie. To równoznaczne jest z piekłem czterech jeźdźców apokalipsy, jakie spadnie na Polaków. Dlatego Polska zostanie zmieciona jako państwo narodowe. Skoro macie wybory, powinniście wiedzieć, na jakich ludzi warto głosować, żeby nie dopuścić do wymazania Polski z mapy świata”.[Bzdura!! Co maja „wybory” do tych spraw? md]

Opracowanie: Jola Na podstawie: YouTube.com

‘Śmierć Prigożyna’ i hipotetyczny scenariusz białoruski. “Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, sytuacja może eskalować bardzo szybko”

Śmierć Prigożyna i hipotetyczny scenariusz białoruski. “Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, sytuacja może eskalować bardzo szybko”

Marek Budziszsmierc-prigozyna-i-hipotetyczny-scenariusz

Kwestie związane z katastrofą lotniczą pod Twerem będziemy rozważać zapewne jeszcze długo. Nie możemy być pewni nawet tego czy Prigożyn znajdował się na pokładzie samolotu, który uległ katastrofie – chyba, że zaufamy informacjom rosyjskich służb i słowom Putina o śmierci właściciela Grupy Wagnera. Wszyscy inni, którzy nie są skłonni do tak daleko idącej ekstrawagancji, będą zadawać pytanie, choćby o drugi samolot wykorzystywany przez Prigożyna, który tego samego dnia wystartował z lotniska Wnukowo, skąd leciał też feralny Embraer. Początkowo kierował się również w stronę Petersburga, potem zawrócił i dzień po katastrofie udał się do Baku. Kto był na jego pokładzie, czym spowodowana była tak dziwna trasa lotu, dlaczego zawrócił?

Wszystkie te ciekawe pytania domagają się odpowiedzi, podobnie jak kolejna kwestia – dlaczego Margarita Simonjan, kierująca holdingiem propagandowym Russia Today, w dzień katastrofy pytana o nią odpowiedziała jednym słowem – inscenirowka.

Scenariusze dot. śmierci Prigożyna

Pytań i wątpliwości jest znacznie więcej, co oznacza, że winniśmy – rozważając konsekwencje tego, co się stało i możliwego rozwoju sytuacji w przyszłości, brać pod uwagę różne wątki, nawet i te najbardziej z dzisiejszego punktu widzenia nieprawdopodobne. Chciałbym zaprezentować jeden z takich scenariuszy, Państwo uznacie, czy jest on fantastyczny czy niekoniecznie.

Niech punktem wyjścia będzie to, że Prigożyn zniknął, podobnie jak Dmitrij Utkin i odpowiadający za logistykę Grupy Wagnera Walerij Czekałow. Nie ma właściciela Grupy Wagnera, niedługo też nie będzie samej Grupy, która najprawdopodobniej zostanie rozformowana, jej ludzi przejmą inne tworzone właśnie „prywatne armie” w rodzaju „Reduty”, której patronuje rosyjskie Ministerstwo Obrony. Zresztą to nie jedyna tego rodzaju formacja w Rosji, swoją armię tworzy też m.in. Gazprom czy gubernator Krymu Aksionow. Innymi słowy, ludzie Wagnera, o których ciepło wypowiadał się Putin, nie rozpłyną się na niezmierzonych terenach „matuszki Rossiji”, ale zostaną wykorzystani.

Warto zwrócić też uwagę na to, że dzień po katastrofie Radio Svoboda na podstawie zdjęć satelitarnych potwierdziło, że obóz Wagnerowców pod Osipowiczami w miejscowości Cel jest likwidowany. Z początkowej liczby 273 namiotów zostało 162, co zdaniem dziennikarzy oznacza, że zamiast 5 tys. „muzykantów” znajduje się tam obecnie jedynie, jak się wydaje, nie więcej niż 2,5 tys. Ci ostatni zapewne też niedługo znikną. Wagnerowców nie będzie już na Białorusi. Czy z nimi zniknie problem i zaostrzenie między państwami NATO a Mińskiem?

Takie wrażenie miało wytworzyć, to moja teza, ostatnie publiczne wypowiedzi Łukaszenki, który odwiedzając port lotniczy w Mińsku powiedział, iż polecił premierowi Hałouczence, aby ten „nawiązał kontakty z Polakami”, z którymi trzeba rozmawiać. Jak dodał białoruski dyktator Mińsk będzie dążył do normalizacji relacji z Polską i Z Zachodem, a stanie się to zapewne po wyborach, bo jego zdaniem obecna władza rozgrywa kwestię zagrożenia na granicy po to, aby zwiększyć swe szanse.

Pozostawiając z boku kwestię czy białoruski dyktator kibicuje dzisiejszej polskiej opozycji, czy tylko powtarza „przekaz dnia” przez nią powielany, jedno jest pewne. Reżim w Mińsku zmienił w ostatnim czasie nieco ton, mówi o konieczności współpracy, porozumienia i opowiada się za utrzymaniem dobrosąsiedzkich relacji. Jeszcze kilka tygodni wcześniej, w lipcu, Łukaszenka w toku spotkania z Putinem mówił o wojnie, co prawda kreując się na ofiarę polskiej i NATO-wskiej agresji, ale zmiana tonu wypowiedzi jest znacząca. Nie tylko zresztą jego. Jak donosi Izwiestia, podobny przekaz o potrzebie rozmów i porozumienia akcentują też w białoruskim parlamencie. A zatem temperatura uczuć reżimu w Mińsku wobec Warszawy przypomina w ostatnich miesiącach falowanie – od fazy nienawiści i retoryki wojennej przechodzimy obecnie do fazy miłości. Ile ona będzie trwała nie wiemy, ale zmiana jest widoczna. Dotycz zresztą nie tylko Polski. Łukaszenka złożył życzenia narodowi Ukraińskiemu z okazji niedawnego święta niepodległości mówiąc o konieczności rozpoczęcia rozmów pokojowych i proponując swoje pośrednictwo w tej sprawie.

W dniu katastrofy samolotu, na pokładzie którego znajdował się, jak się uważa, Prygożyn, jak informuje Białoruski Gajun, w godzinach wieczornych z Moskwy do Mińska wyleciał samolot transportowy Ił-76, który może zabrać na pokład nawet 200 osób. Ten lot wzbudził zainteresowanie, bo przez ostatni miesiąc tej wielkości samoloty transportowe nie latały z Rosji na Białoruś, a koincydencja czasowa jest zastanawiająca, podobnie jak informacja, że w tym samym czasie wystąpiły „trudności z łącznością komórkową i mobilnym internetem” w okolicach Osipowicz, gdzie znajduje się obóz Wagnerowców. Te informacje mogą sugerować, że rosyjskie i białoruskie władze nie były pewne czy „muzykanci” będą lojalni, obawiali się ich reakcji i na wszelki wypadek podjęły pewne kroki bezpieczeństwa.

W dniu katastrofy i wczoraj pojawiły się też doniesienia, kolportowane również przez kanały na platformie Telegram, które są zbliżone do Wagnerowców w rodzaju Grey Zone, że w związku ze śmiercią Prigożyna w ich szeregach wrze, szykuje się „drugi marsz na Moskwę”, a niektórzy być może zareagują pozytywnie na apel walczącego po stronie ukraińskiej Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i zasilą jego szeregi. Innymi słowy, w ciągu ostatnich dwóch dni pojawiło się sporo doniesień, które tworzą wizerunek Wagnerowców, już nie dowodzonych przez Prigożyna i Utkina, jako siły niezdyscyplinowanej, nieobliczalnej, być może niekontrolowanej przez Kreml czy rosyjskie służby specjalne, a nawet gotowej przejść na stronę ukraińską. Nie twierdzę, że wszystko to są przygotowane przez stosowne służby „wrzutki”, ale wykluczenie z góry tego rodzaju możliwości, zwłaszcza, że mamy do czynienia z Białorusią i Rosją, byłoby moim zdaniem, lekkomyślne.

Sytuacja na Białorusi i na Łotwie

Zwróćmy teraz uwagę na to co dzieje się na Białorusi. Otóż musimy pamiętać, że 1 września zaczną się tam ćwiczenia wojskowe „Tarcza Braterstwa – 2023”, w których weźmie udział – według oficjalnych danych – 2,5 tys. żołnierzy i ok. 500 sztuk rozmaitego rodzaju sprzętu. Manewry będą odbywały się na kilku białoruskich poligonach, w tym blisko granicy z Polską – niedaleko Brześcia i Grodna (poligon Hoża). Te ćwiczenia płynnie przejdą najprawdopodobniej w manewry Zapad-2023, o których Szojgu, rosyjski minister obrony, jeszcze w grudniu ubiegłego roku na rozszerzonym posiedzeniu kolegium swojego resortu z udziałem Putina mówił, że są jednych z priorytetów Rosjan na ten rok. Ostatnio o nich ciszej, ale niczego nie należy wykluczać.

Aby uzupełnić kreślony obraz chciałbym nieco uwagi poświęcić sytuacji na Łotwie. Nas co prawda interesuje przede wszystkim Polska, ale ewentualna iskra, jeśli w ogóle, może tam właśnie doprowadzić do detonacji. Po pierwsze, w tym państwie mamy obecnie do czynienia z kryzysem rządowym. Misję utworzenia nowego rządu, po tym jak poprzedni podał się do dymisji, otrzymała Evika Silina, która planuje jej sfinalizowanie do połowy września. Jak wiadomo, czas kiedy prowadzi się rokowania koalicyjne to okres podwyższonej wrażliwości polityków na to, co się dzieje i ewentualne wydarzenia na Łotwie czy łotewsko – białoruskiej granicy, gdzie już dwukrotnie w ostatnim czasie służby otworzyły ogień na postrach w obliczu szturmu migrantów, mogą mieć wpływ na przebieg rozmów. Tego obawiają się Łotysze. Jak powiedział publicznie Jānis Sārts z NATO-wskiego Communications Strategic Centre of Excellence mimo, że „zagrożenie ze strony Grupy Wagnera wydaje się być mniejsze”, to jednak „nie można wykluczyć, że Białoruś będzie starała się zwiększyć napięcie na granicy z Łotwą”. Jest jeszcze jedna, znacznie poważniejsza kwestia. Otóż w kwietniu tego roku Saeima, łotewski parlament, wprowadził regulację, w świetle której każdy mający na Łotwie prawo pobytu musi zdać egzamin językowy potwierdzający znajomość urzędowego języka. Jeśli tego nie zrobi do 1 września, to nie później niż 2 grudnia będzie musiał opuścić kraj. Obecnie rząd zwrócił się do parlamentu, aby przedłużyć prawo czasowego pobytu tym, którzy nie zdali egzaminu, ale póki co zmiany nie zostały jeszcze wprowadzone.

Rosyjskie media już piszą o tym, że Ryga ma zamiar deportować emerytów, bo nie ulega wątpliwości, że regulacje te wymierzone są w rosyjskojęzyczną mniejszość zamieszkującą na Łotwie. Z szacowanych 25 tys. osób, które taki egzamin powinny złożyć, do tej pory nie przystąpiło do niego ok. 10 tys. ludzi, problem więc jest poważny. Warto też pamiętać, że Rosjanie na Łotwie zamieszkują w zwartych skupiskach okolice Dyneburga na południu kraju, nieopodal granicy z Białorusią. Wszystko to razem wzięte tworzy sytuację, w której dość łatwo jest zorganizować dużą prowokację. Jak ona mogłaby wyglądać? Rosyjskie portale propagandowe rozpisują się już obecnie o planowanych deportacjach emerytów. Po zapowiedziach zamknięcia granicy między Białorusią a Łotwą, Litwą i Polską jeśli prowokacje nie ustaną, możemy mieć do czynienia ze wzrostem liczby migrantów chcących przejść z Białorusi np. na Łotwę, co może przyspieszyć decyzję o zamknięciu granicy. Portale informacyjne informują też o działających siatkach szpiegowskich (rosyjskich) na Łotwie, ale również o dochodzeniu wymierzonym w  rodzimych prawicowych ekstremistów.

W takim klimacie łatwo o incydent, nieważne czy zorganizowany przez służby Moskali, czy o spontanicznym charakterze. Można sobie wyobrazić nie tylko protesty uliczne w Dyneburgu, ale też zupełnie nieobliczalne zachowania, choćby w postaci zbiorowego samobójstwa rodziny rosyjskojęzycznych emerytów zagrożonych deportacją, lub choćby obawiających się deportacji. Rosyjskie media z pewnością nie zmarnowałyby tego rodzaju okazji. Już zresztą w przeszłości kwestia językowa na Łotwie służyła im do podważania międzynarodowej reputacji rządu w Rydze. Na wiele lat przed wojną Rosjanom udało się zresztą doprowadzić w Parlamencie Europejskim do zgłoszenia, przez deputowanych lewicy, uchwały potępiającej politykę Łotwy. Teraz sprawy mogą pójść dalej. W reakcji na to co się wydarzyło, chodzi o wzrost napięcia, podsycanego narracją o prześladowaniach i planowanych deportacjach a także w reakcji na to co się dzieje i cały czas będzie dziać na granicy, w Dyneburgu, w miejscowościach zamieszkałych przez mniejszość rosyjską, mogą zacząć powstawać „spontanicznie” oddziały samoobrony a granicę będą przechodzić uzbrojeni ludzie, którzy wezmą się tam nie wiadomo skąd.

Bo przecież Grupy Wagnera już na Białorusi nie ma, nie żyje też jej dowódca. Bezprizorni Wagnerowcy mogą nawet ogłosić, że w obliczu bezczynności władz w Moskwie która nie broni Rosjan podlegających prześladowaniom na Łotwie sami postanowili zaangażować się w ich wspieranie. Mało tego, władze w Mińsku mogą nawet zacząć ich ścigać, zarówno wdrażając śledztwo jak i wysyłając jednostki wojskowe w teren. Dlaczego jest to istotne? Otóż trzeba pamiętać, że w czasie poprzedniego zaostrzenia na granicy z Polską i z Państwami Bałtyckimi, znaczące oświadczenie wydała 31 lipca wydała Linda Thomas-Greenfield, amerykański ambasador przy ONZ. Powiedziała ona, rozwiązując przy okazji tzw. problem atrybucji, że każde działanie Wagnerowców na granicy z państwami NATO będzie przez Waszyngton traktowane jak akcja podjęta przez Moskwę i spotka się z adekwatną reakcją. To przesądziło, moim zdaniem, o rezygnacji z „wycieczki na Rzeszów”, ale teraz Wagnerowców już nie ma. I jeśli znów zaczną się jakieś niepokoje, to Zachód ponownie stanie wobec problemu „kto za tym stoi”?

Jaki cel ma Rosja?

Opisujemy hipotetyczny, ale możliwy scenariusz, należy w związku z tym zapytać, co Rosjanie zaogniając sytuację mogą chcieć osiągnąć? Jedno już uzyskali. Napisał o tym niedawno Ian Brzeziński z Atlantic Council. Przypomniał on, że NATO jeszcze w czasie zimnej wojny miało pewien model reagowania na prowokacyjne działania ze strony ZSRR. Kiedy to miało miejsce wówczas Pakt Północnoatlantycki organizował niezapowiedziane manewry typu snap, po to aby pokazać, że ma możliwości reagowania na to co się dzieje i jest też zdeterminowany aby nie pozwolić Moskalom na przekraczanie pewnych granic. Teraz, jak uważa Brzeziński, mamy do czynienia z podobną sytuacją i również należałoby zorganizować podobne ćwiczenia. Jak napisał, „NATO powinno przeprowadzić ćwiczenia bez powiadomienia w przesmyku suwalskim, rozmieszczając zasoby morskie, powietrzne i naziemne innych państw członkowskich Sojuszu. Celem byłoby zademonstrowanie i przetestowanie gotowości operacyjnej w koordynacji z siłami polskimi i litewskimi oraz batalionami wzmocnionej wysuniętej obecności NATO stacjonującymi obecnie w tych dwóch krajach. Połączone Siły Zadaniowe Bardzo Wysokiej Gotowości Sojuszu (VTJF) byłyby idealnym elementem, który mógłby służyć jako rdzeń tej demonstracji siły. Siły te, liczące dwadzieścia tysięcy żołnierzy, składają się z komponentów sił powietrznych, morskich i sił specjalnych, a także wielonarodowej brygady lądowej liczącej pięć tysięcy żołnierzy. Elementy wiodące mają być gotowe do rozmieszczenia w ciągu trzech dni”. NATO ma zatem siły i środki, ale stosownej decyzji nie podjęto. Jaki sygnał otrzymali Rosjanie?

Ale to jeszcze nie wszystko. Rose Gottemoeller, podsekretarz stanu za czasów administracji Obamy odpowiadająca za kwestie związane z bronią jądrową zwróciła uwagę na łamach The Economist, że amerykańska strategia odstraszania Rosji, w przypadku Ukrainy, zawiodła. Jej zdaniem, obecnie mamy do czynienia z sytuacją o której należałoby mówić o skutecznym odstraszaniu po obu stronach – Moskale odstraszyli Zachód od bezpośredniego zaangażowania się w wojnę na Ukrainie, a Waszyngton skutecznie jak do tej pory zniechęcił Moskwę do eskalacji, zarówno wciągnięcia do wojny innych krajów jak i odwołania się do swego potencjału jądrowego.

Ale to nie oznacza, że mamy do czynienia z sytuacją statyczną, wręcz przeciwnie, cały czas trwa testowanie drugiej strony, badanie jej podatności na rozmaite formy presji i skłonność do reakcji. Ukraińcy dążą do odblokowania swoich portów na Morzu Czarnym, Rosjanie organizują wespół z Chińczykami prowokacyjne rejsy okrętów wojennych u wybrzeży Japonii czy Alaski. Jeśli chodzi o Ukrainę, to Gottemoeller posługuje się terminem „proximity deterrrence” co oznacza, że im bliżej dany obszar znajduje się terytorium NATO tym jest bezpieczniejszy, bo Rosjanie są ostrożniejsi i atakują te tereny rzadziej albo w ogóle. Ale co jeśli Rosjanie myślą podobnie i chcieliby doprowadzić do wprowadzenia podobnej formuły na Białorusi? Im bliżej obszarów Państwa Związkowego znajdują się tereny NATO-wskie tym bardziej ich status w zakresie bezpieczeństwa będzie podważany, sytuacja destabilizowana a suwerenność kwestionowana. (Rosjanie już mówią np. o nieuregulowaniu spraw granicznych z Estonią).

To oczywiście spekulacje. Może się też nic nie wydarzyć, ani na granicy Białorusi z Łotwą, ani tym bardziej z Polską. Ale jeśli zaogni się sytuacja na Łotwie, to testowi w zakresie zarówno czasu reakcji, jak i jej charakteru, podlegać będzie zarówno NATO jako całość, jak i Polska w szczególności.

Dlaczego Polska? Dlatego, że jest największym państwem wschodniej flanki i w naszym interesie jest utrzymanie sprawnego systemu jej obrony. Jeśli cokolwiek wydarzy się na Łotwie, to potem sytuacja może eskalować bardzo szybko i w sposób nieprzewidywalny. Tym bardziej, jeśli nasza reakcja zostanie odczytana jako spóźniona lub słaba. Wówczas musimy się też liczyć z incydentami na naszej granicy, ale niewykluczone, że i na terenach przygranicznych po naszej stronie. Jeśli coś się wydarzy, to na czyją (wyborczą) korzyść wpłynie to, że nasze służby i obecny rząd nie przewidziały i nie zapobiegły najgorszemu?

JAK ŻYDOWSKA JEST TA WOJNA?

JAK ŻYDOWSKA JEST TA WOJNA?

Krzysztof Baliński 29 sierpień 2023

Jak zwykle z pomocą przychodzi komunistyczna gazeta wydawana od 1897 roku w Nowym Jorku dla żydowskich imigrantów z Europy Wschodniej. 28 lipca  „Forward”, w tekście Larry Cohler-Essesa pisze: Paul Massaro, wysoki funkcjonariusz Komisji Helsińskiej występując w Kongresie z gloryfikującą Banderę opaską na ramieniu, pochwalił się otrzymaną od Brygady Azow flagą, na której widniał Wolfsangel (wilczy hak), oficjalny emblemat dywizji Waffen SS. Tu dodajmy, że Komisja Helsińska to założona i kierowana przez Żydów organizacja „obrony praw człowieka”. Dalej Cohler-Esses pisze: Tolerancja wobec skrajnie prawicowych uczestników wojny z rosyjskim agresorom osiągnęła w mediach żydowskich poziom nie notowany od lat 30-tych. Ukraina wyniosła do rangi bohaterów postaci o faszystowskich korzeniach, a sojusznicy Ukrainy, w tym tak zwykle wyczuleni na antysemityzm żydowscy liderzy, w większości milczą.

Z członkami Brygady Azow spotkało się dotychczas 13 kongresmenów, mimo iż w 2018 r. Kongres zakazał finansowania tej formacji, z uwagi na jej ekstremistyczne korzenie. W czerwcu delegacja Azowców spotkała się z liderami Human Rights Watch, mimo że ta w 2015 r. potwierdziła „wiele informacji o bezprawnym więzieniu i stosowaniu tortur przez bojowców Brygady”. Gdy Azowców fetował na Uniwersytecie Stanforda prof. Francis Fukuyama, na ekranie za nim pojawiły się insygnia Wolfsangel. Nie przeszkodziło mu to w oświadczeniu dla mediów, że „uznaje ich za bohaterów”. Rzecznik prasowy Brygady, Dmytro Kozacki zamieścił w sieci selfie, gdy w podkoszulku z insygniami Waffen SS przyrządza ozdobioną swastyką potrawę przypominającą czulent. Na innym selfie wdział podkoszulek z nadrukiem „1488”, czyli liczbą, którą organizacje żydowskie klasyfikują, jako symbol białych suprematystów. Tenże Kozacki polubił tweet z graffiti z symbolem SS i napisem „Śmierć żydkom”. Niewiele wcześniej, jeden z bojowców Azow odgrażał się publicznie (z kałasznikowem na ramieniu): „Będę walczył z Żydami i Rosjanami na śmierć i życie, dopóki krew płynie w moich żyłach”. Cohler-Esses przypomina, że Brygadę powołał neonazista Andrij Bilecki, autor manifestu głoszącego, że przesłaniem Ukrainy jest „przewodzić Białym Ludziom na całym świecie w ostatecznej krucjacie przeciw podludziom, na czele których stoją Semici”.

Cohler-Esses konkluduje: To wszystko uwiarygadnia narrację Putina o tym, że Ukraina jest państwem nazistowskim, a jej armia faszystowska. Innego zdania jest Andrew Srulevitch, z Ligi Antydefamacyjnej: „Nie dołączajmy do rosyjskiej propagandy, która ma na celu pomniejszenie amerykańskiego poparcia politycznego dla Ukrainy, tylko dlatego, że kilku facetów nosi na przedramieniu jakieś opaski. Zagrożenie, które obecnie stwarza skrajna prawica jest nieistotne”. Tymczasem, w 2019 r. ADL uznała Brygadę Azow (wówczas pułk) za „ekstremistyczne ugrupowanie i milicję, które cieszą się uznaniem neonazistów na Ukrainie oraz białych suprematystów na świecie”, a jeszcze w tydzień po rosyjskiej inwazji brygada miała „wyraźne powiązania neonazistowskie”. Gdy na rządowym ukraińskim profilu pojawiło się zdjęcie ukraińskiego żołnierza z noszoną przez SS opaską Totenkopf, Srulevitch zareagował: „Mimo iż niektórzy Ukraińcy używają symboli nazistowskich i mimo ich podziwu dla Brygady Azow oraz Bandery, nie obawiam się, że kraj przejmą antysemici. W wyborach, w których zwyciężył Zełenski, jako pierwszy w tym kraju żydowski prezydent, blok skrajnie prawicowy zdobył 2 procent głosów”. Mało tego, Srulevitch pozwolił sobie na przepowiednię: Ukraina ma teraz wielu bohaterów, którzy walczyli z Rosją, a nie mordowali Żydów, przede wszystkim prezydenta Zełenskiego”.

Deborah E. Lipstadt, specjalny wysłannik Joe Biden ds. monitorowania i zwalczania antysemityzmu, w ogóle nie zabrała głosu. Ira Forman, jej poprzednik na tym stanowisku był zdania: „Każda administracja ma różne, czasami konfliktowe priorytety. Najważniejszym jest zagrożenie dla Żydów. Ja uważam, że Żydzi ukraińscy nie uważają skrajnych prawicowców za tych, którzy popełniają najwięcej antysemickich incydentów, bo te są dziełem Rosjan i sympatyzujących z Rosjanami, którzy chcą przypiąć faszystowską łatkę rządowi Ukrainy”. Inaczej zareagował publicysta „The Atlantic”, któremu Ukraińcy też wymordowali członków rodziny: Przerobiliśmy to już kiedyś. Gdy amerykańscy Żydzi popierali ruchy antykomunistyczne we Wschodniej Europie, wiedzieli doskonale, że ludzie, o wolność których walczyliśmy, mają bardzo brzydkie kartoteki. Robiliśmy to jednak z praktycznych powodów.

David Fishman z Centralnej Jesziwy Nowego Jorku zauważa: „Jest coś zadziwiającego -aktywiści ultra nacjonalistycznej prawicy nie biorą na celownik Żydów. Nie ma dowodów wskazujących na to, że wśród ukraińskich neonazistów są antysemici. To jest coś w rodzaju subkultury młodzieżowej, która kładzie nacisk na agresję, nienawiść, przemoc, i takie właśnie znaczenie mają dla nich symbole nazistowskie. Ich głównym wrogiem są dzisiaj Rosjanie, w tym Rosjanie żyjący na Ukrainie, a na drugim miejscu Murzyni i Cyganie”. Tu przypomnijmy, że gdy premierem Ukrainy został Grojsman, Fishman powiedział: „Jego żydowskie pochodzenie nie odegrało żadnej roli, bo na Ukrainie antysemityzm nie jest tak powszechny jak w Polsce, gdzie Żydzi często kojarzeni są z komunizmem. W niepodległej Ukrainie antysemityzm został zmarginalizowany i znaczącym jest, że nikt nie sprzeciwiał się, aby premierem został Żyd”.

1 stycznia Rada Najwyższa Ukrainy upamiętniła rocznicę urodzin Stepana Bandery. Przypomniała też jego wypowiedź, że „całkowite i ostateczne zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu nastąpi wtedy, gdy Rosja przestanie istnieć” oraz deklarację:  „Przesłanie Stepana Bandery jest dobrze znane naczelnemu dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerijowi Załużnemu” (którego gabinet zdobi popiersie Bandery). Gdy dwa lata temu w Kijowie z tej samej okazji przeszedł marsz, potępił go ambasador Izraela, ale wody w usta nabrał ambasador Polski. Milczał strachliwie polski Sejm, polski Senat i polski IPN. Milczała „Gazeta Polska” i „Gazeta Wyborcza”.

A był to marsz neonazistów ku czci dywizji SS Galizien, która składała się z ukraińskich ochotników, podlegała Waffen SS i spaliła żywcem tysiące polskich kobiet i dzieci w Hucie Pieniackiej. Milczał także Biały Dom, a rzecznik Departament Stanu ograniczył się do komunikatu: „Odrzucamy rosyjską kampanię dezinformacyjną, która łączy poparcie dla ukraińskiej suwerenności z poparciem dla neonazistowskich i faszystowskich ideologii”.

Mimo świadomości, iż ofiarami UPA było kilkadziesiąt tysięcy jej ziomków, dyspensę ukraińskiemu nacjonalizmowi udzieliła Anne Applebaum. „Ukraina potrzebuje więcej, a nie mniej nacjonalizmu” – głosiła. Banderowców zaczęli wybielać też redaktorzy żydowskiej gazety dla Polaków. Okazało się, że dla „Wyborczej” antysemici i naziści mogą być dobrzy i źli, a nacjonalizm nie jest zły, jeśli nie jest nacjonalizmem polskim, a jeśli jest antypolski, to wspaniale.

Applebaum Anne

—————————-

Przypomnijmy – Majdan został wywołany przez lobby żydowskie w Waszyngtonie, a czynny udział w puczu wzięła Victoria Nuland vel Nudelman, dziś prawa ręka Antony’ego Blinkena. Zabierając się do zmiany reżimu w Kijowie, nie zwracała uwagi na to, że na Majdanie wznoszono transparenty sławiące sprawców okropieństw wymierzonych w jej ziomków, że demokratycznie wybranego prezydenta obalają neonazistowskie oddziały szturmowe, którym przewodzi wnuk osławionego mordercy Żydów. Musiała się też nieźle napocić, gdy pod oknami ambasady USA banderowcy wyśpiewywali: „Smert moskowsko-żidiwskij komunie”. Innymi słowy – Żydzi obalili Wiktora Janukowycza, mimo że w lutym 2010 r. z ulgą przyjęli jego zwycięstwo, bo anulował dekret swego poprzednika nadający pośmiertnie zbrodniarzowi wojennemu odpowiedzialnemu za śmierć tysięcy Żydów tytułu bohatera, zezwolił na zwoływanie w Kijowie wojskowych parad, na których wznoszono okrzyki „Bij żyda”, a obowiązkową lekturą zrobił poemat „Hajdamacy”, w którym Taras Szewczenko wzywa do mordowania Żydów, i w którym przeczytać można, że Żyd to „świnia i parch”.

Nuland Victoria

—————

Krytyczne podejście środowisk żydowskich skończyło się, jak rękę odjął, gdy premierem został Wołodymyr Grojsman. Te same media i ci sami rabini podkreślać zaczęli nagle, że w niepodległej Ukrainie antysemityzm został zmarginalizowany. „Wołodymyr Grojsman przeszedł do historii, jest pierwszym żydowskim premierem Ukrainy, dotychczas mocno tkwiącym w psyche Żydów jako kraj antysemitów i pogromów i jest jedynym Żydem zajmującym tak prominentne stanowisko w Europie Wschodniej”. Autor tych słów, działający w Wiedniu ekspert od skrajnej prawicy podkreślał, że żydowskie pochodzenie Grojsmana nie odegrało roli, bo na Ukrainie antysemityzm nie jest tak powszechny jak w Polsce, gdzie Żydzi często kojarzeni są z komunizmem. „Nie mogę sobie wyobrazić kogoś takiego na stanowisku premiera w Warszawie. Tam byłby olbrzymi sprzeciw.

Doszły do tego inne, niesłychane dotąd wypowiedzi. Gdy parlament ukraiński uczcił chwilą ciszy Symona Petlurę, który wymordował 50 tysięcy Żydów, naczelny rabin Ukrainy Josef Zissels (niegdyś czołowy pogromca ukraińskich nacjonalistów i autor wypowiedzi w Kongresie, że „większość Żydów uznaje Banderę i ukraińskich nacjonalistów za odpowiedzialnych za dziesiątki pogromów”) oświadczył: „Zajmowanie się tym tematem prowadzi do niepotrzebnego stygmatyzowania Ukraińców. Mianowanie na premiera ukraińskiego Żyda jest dowodem na to, że antysemityzmu na Ukrainie nie ma”. Ale na tym nie poprzestał: „Żydzi też wyrządzili Ukraińcom straszne rzeczy. ZSRR prześladowała Ukraińców, a Żydzi byli częścią sowieckiego aparatu przemocy i było całkiem naturalne, że gdy nadarzyła się okazja wzięli na nich rewanż. Nikt na Ukrainie nie chwali nacjonalistów, dlatego że mordowali Żydów, ale dlatego że walczyli o niepodległą Ukrainę”.

Doszło do unikalnego w skali świata fenomenu – Ukraiński Kongres Żydów poświadczył, że na Ukrainie nie ma antysemityzmu. I tak, z dnia na dzień, w propagandzie za Oceanem i za Wzgórzami Golan zaczął dominować wątek: Ukraina to najbardziej przyjazne Żydom miejsce na ziem. Jakąkolwiek wzmiankę o zbrodniach UPA na Żydach kontrowano argumentem, że Ukraina ma żydowskiego prezydenta i że to Rosja jest kolebką antysemityzmu i rajem neonazistów, a oskarżenia o gloryfikowanie kolaborantów Hitlera odrzucano jako kłamstwa Moskwy, posługując się przy tym sloganem „Lepsza Ukraina banderowska niż sowiecka”.

Kult Bandery rozwija się w najlepsze. Kolaborantów Hitlera wybiela i wspiera światowe żydostwo. To prawdziwa semantyczna rewolucja – naziści są akceptowani przez Żydów, jeśli akceptują rządy żydowskiego komika, osadzonego w pałacu prezydenckim przez żydowskiego oligarchę, który w poprzednim wcieleniu nie stronił od występów w rosyjskiej telewizji, gdzie świetnie bawił się z Wladimirem Rudolfowiczem Sołowiowem, naczelnym wojennym propagandystą Kremla,  też pochodzenia żydowskiego. A czy przypadkiem jest, że Jewgienij Prigożyn, który z taką zawziętością walczył z Brygadą Azow, ma ojca Żyda i ojczyma też Żyda, i że ulubionymi oligarchami Putina są bracia Rottenbergowie?

W USA od dziesięcioleci funkcjonuje formacja polityczna, przez siebie zwana neokonserwatywną. To grupa skrajnie proizraelskich polityków żydowskiego pochodzenia, w prostej etnicznej i ideologicznej linii wywodzących się z bandy Trockiego, którą Stalin przegnał na Zachód. Wszyscy pochodzą ze Wschodniej Europy i wszyscy odziedziczyli po przodkach ambicje „robienia porządków” w krajach swego pochodzenia. Kręcą się w Białym Domu, zasiadają w Kongresie, zarządzają wielkimi bankami, kształcą studentów, pisują dla tamtejszych gazet wyborczych, no i brylują na dyplomatycznych salonach, bo dziś bastionem, w którym okopali się najbardziej jest Departament Stanu. Duplikatem neokonserwatystów w Polsce są działacze PiS, których marzeniem od zawsze są Stany Zjednoczone na ścieżce wojennej z Rosją. Z trockistowskimi neokonserwatystami powiązany jest Antoni Macierewicz, też trockista, który pielgrzymuje do nich regularnie. I tu pytanie: Czy nie na polecenie owych „Żydków z Galicji” podpisał 2 grudnia 2016 roku tajne porozumienie, w którym Polska zobowiązała się do nieodpłatnego udostępnienia Ukrainie wszystkich swoich zasobów?

Victoria Nuland to żona Roberta Kagana, którego nazwisko swojsko brzmi w kontekście Łazara Kaganowicza, współpracownika Stalina, architekta Hołodomoru. Kevin MacDonald pisał: „Wielu nieżydowskich bolszewików pochodziło z nierosyjskich grup etnicznych lub miało Żydówki za żony. Rewolucja bolszewicka miała wyraźne ostrze etniczne, co miało katastrofalne skutki dla Rosjan i innych grup etnicznych, które nie weszły w struktury władzy, kiedy Żydzi mieli do wyrównania własne rachunki etniczne. Terror bolszewicki i masowe mordy w wielu przypadkach motywowane były zemstą na ludach historycznie antyżydowskich, a Żydzi wstępowali w tak wielkiej liczbie do sił bezpieczeństwa, aby zemścić się za prześladowania z czasów caratu”. MacDonald cytuje Moshe Kahana: „W trakcie kampanii przeciwko chłopom na Ukrainie Kaganowicz czerpał niemal perwersyjną rozkosz z faktu, że był panem życia i śmierci Kozaków. Doskonale pamiętał, ile zarówno on, jak i rodzina wycierpieli z rąk tych ludzi […] Teraz wszyscy za to zapłacą – mężczyźni, kobiety, dzieci. Bez różnicy. To przecież kość z kości i krew z krwi. Temu poświęci życie. Nigdy nie wybaczy ani nigdy nie zapomni”. Żydowski historyk nie ukrywa, że motywem do zbrodni była chęć rewanżu za okres upokorzenia Żydów w carskiej Rosji, a Trocki, patron Kaganowicza był fetowany przez światowe żydostwo, jako „mściciel, żydowskich upokorzeń z czasów caratu, niosący ogień i rzeź swym słowiańskim wrogom”.

Korzystna koniunktura międzynarodowa kończy się nieubłaganie. Geopolityczne młyny mielą na drobne. Ukraina zostaje drugim Izraelem w Europie, a Polska drugą Palestyną. A my? My wiemy, że jest wojna, ale nie wiemy, kto strzela. Zamiast strategii, chaotycznie miotamy się od ściany do ściany z bełkotliwym zaklęciem „Nie ma suwerenności Polski bez suwerenności Ukrainy”. Wdajemy się w gierki, których nie rozumiemy i w których jesteśmy pionkami.

Na koniec pytanie: Jak żydowska jest ta wojna?

– Czy nie jest w interesie osiadłych w Nowym Jorku skomunizowanych „żydków z Galicji”?

– Czy u podłoża miłości do Ukrainy nie leży to, że w USA od dekad rządzi żydokomuna pochodząca z polskich Kresów?

– Czy w tej miłości nie chodzi o oligarchów, z których tylko jeden na 130 ma nieżydowskie pochodzenie?

– Dlaczego nacjonalista żydowski stał się nacjonalistą ukraińskim, wybaczył banderowcom unicestwienie swoich ziomków, i nawet żydowskim niedobitkom na Ukrainie nie pozwala powiedzieć na Banderę złego słowa?

– Dlaczego żydobanderowców na Ukrainie broni żydokomuna z „Gazety Wyborczej”, a osłonę medialną zapewnia im „Gazeta Polska”?

– Dlaczego Duda licytuje się z Zełenskim, kto ma większe względy u Chabad Lubawicz, a Morawiecki, kto ma więcej ciotek w Izraelu?

Marsz Pułku Azow
=========================================

USA, żniwa szczepień: Pięć tysięcy pilotów podejrzanych o ukrywanie poważnych problemów zdrowotnych.

USA: Pięć tysięcy pilotów podejrzanych o ukrywanie poważnych problemów zdrowotnych. Większość nadal lata.

 (The Washington Post, Rein, Whitlock); martwisz się o te 5000, podczas gdy mamy tysiące z „cichym zapaleniem mięśnia sercowego”?!
FAA, przemysł lotniczy, piloci itp. igrają z ogniem! Wiedzą, że zastrzyk COVID oparty na technologii mRNA (Pfizer, Moderna, Bourla, Weissman itp.) uszkodził serca pilotów! Samoloty się rozbiją
5000-pilots-suspected-of-hiding-major-health-issues-most-are-still-flying 
„Władze federalne prowadzą dochodzenie w sprawie prawie 5000 pilotów podejrzanych o fałszowanie dokumentacji medycznej w celu ukrycia faktu, że pobierają świadczenia z tytułu zaburzeń zdrowia psychicznego i innych poważnych schorzeń, które mogą uczynić ich niezdolnymi do latania, jak pokazują dokumenty i wywiady.
Piloci podlegający kontroli to weterani wojskowi, którzy powiedzieli Federalnej Administracji Lotniczej, że są na tyle zdrowi, aby latać, nie zgłosili jednak – zgodnie z wymogami prawa – że pobierają również świadczenia dla weteranów z tytułu niepełnosprawności, które mogłyby uniemożliwić im wejście do kokpitu.
Mamy pilotów latających z uszkodzonym mięśniem sercowym w wyniku zastrzyków COVID w technologii mRNA (dane dzięki uprzejmości Malone, Kariko, Sahin, Weissman, Bancel, Fauci, Francis Collins, Bourla itp.), które objawiają się zatrzymaniem akcji serca przy kołowaniu na start, podczas lądowania, w locie.
Samoloty będą spadać z nieba. To teraz kwestia „kiedy”. Piloci nie mogą wchodzić do kokpitu, dopóki nie zostanie wykluczone zapalenie mięśnia sercowego itp. lub jakiekolwiek uszkodzenie serca, ograniczenia lub jakiekolwiek inne skutki wynikające ze szczepionki(-ek) przeciwko Covid.

Jak “inteligentne miasta” zamykają ludzkość w obozach koncentracyjnych

Jak “inteligentne miasta” zamykają ludzkość w obozach koncentracyjnych pod gołym niebem

My stanowimy 99% populacji, a tyranów tylko 1%.

Patricia Harrity. inteligentne-miasta-zamykaja-w-obozach-koncentracyjnych

Organizacja Stop World Control ostrzega ludzkość przed programem dominacji nad światem. Nas jest 99%, tyranów tylko 1%. Problem w tym, że większość z nas nic nie robi”. Twierdzi, że „większość ludzi w ogóle nie widzi tego, co ma tuż przed nosem”[. . . ]
Poniżej znajduje się publikacja organizacji Stop World Control zwracająca uwagę na realne i bezpośrednie niebezpieczeństwa związane z t.zw. „inteligentnymi miastami” i ostrzega, że jeśli nic z tym nie zrobimy i „utrzymamy się w tym rażącym stanie głupoty, pogrążymy się w najstraszniejszym koszmarze, jaki świat kiedykolwiek widział”.
==========================

Inteligentne miasto to środowisko miejskie, w którym wszechobecne są technologie śledzenia i gromadzenia danych, a najbardziej intymne i osobiste dane każdego człowieka są monitorowane i rejestrowane.

Chodzi o to, aby wiedzieć wszystko o wszystkich: co jesz i pijesz, gdzie chodzisz, co kupujesz, z kim się spotykasz, co myślisz, co czujesz, jakie masz poglądy, jakie masz nawyki, jaki jest twój stan zdrowia i szczepienia itp.

Wszystko. Każdy szczegół. Ten powszechny nadzór jest uzasadniony tym, że jest rzekomo niezbędny do „ocalenia planety” przed zmianami klimatycznymi. Gwarantują również, że dzięki temu Twoje życie stanie się bardziej połączone, bezpieczniejsze i zdrowsze.

Każdy aspekt życia w inteligentnym mieście będzie monitorowany za pomocą szerokiej gamy technologii gromadzenia danych: SMART światła, SMART słupy, SMART samochody, SMART dzielnice, SMART domy, SMART urządzenia, SMART energia, SMART transport i wiele innych technologii SMART. Razem stworzą wszechobecną sieć nadzoru, która będzie stale zbierać informacje o najdrobniejszych szczegółach życia ludzi.

 Inteligentne miasta tworzą internet ciał
Te zewnętrzne urządzenia SMART są synchronizowane z urządzeniami bezpośrednio podłączonymi do ludzkiego ciała, takimi jak smart zegarki na nadgarstku lub smart telefony w naszych rękach.
Urządzenia te są w stanie zbierać informacje o tym, co dzieje się w naszym ciele, a nawet dostosowywać funkcje ludzkiego ciała. W niedalekiej przyszłości zostaną one wszczepione w organizm człowieka, aby zgromadził jeszcze więcej danych i miał większy wpływ na to, co się w nas dzieje.
Dane osobowe zebrane przez miliardy urządzeń na całym świecie tworzą sieć zwaną Internet Ciała, w skrócie IoB.

Wszyscy znamy Internet Rzeczy (IoT), który daje nam dostęp do nieograniczonej ilości informacji o wszystkim. Internet ciał będzie w zasadzie taki sam, tylko będzie zbierał wszystkie osobiste i najbardziej intymne informacje o każdej osobie. Dane te będą w rękach globalnych korporacji, rządów, imperiów bankowych itp.
 
Inteligentne miasto ogranicza ruch
Aby zapewnić, że wszyscy pozostaną w obwodzie zbierania danych, podróżowanie po inteligentnych miastach będzie ograniczone do 15-20 minut od domu. Koncepcja ta dała początek określeniu „15-minutowe miasta” i została przedstawiona jako najlepszy pomysł na uratowanie planety przed zmianami klimatu.

 Wszystko, czego potrzebujesz, będzie dostępne w niewielkiej odległości, więc nikt nigdy nie będzie musiał przekraczać tego obwodu. Na dłuższych dystansach potrzebne będzie pozwolenie. Ponadto 30% obszarów dzikiej przyrody zostanie zamkniętych, aby ludzie mogli szukać szczęścia w inteligentnych miastach, zamiast iść do majestatycznej przyrody. Powstają wirtualne rzeczywistości, które mają zastąpić czas spędzany na łonie natury.

MetaVerse i wszystkie jego alternatywy są tego przykładem. Po raz kolejny „niesamowity pomysł na ocalenie planety”: zamknięcie światowej populacji w inteligentnych miastach, gdzie „cieszy się życiem” w wirtualnym królestwie.

 W inteligentnym mieście nie ma prywatności.

 Światowe Forum Ekonomiczne opublikowało na Forbes. com artykuł opisujący doświadczenia obywateli w inteligentnym mieście, nazywając je rajem na ziemi: „Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie pomyśleliśmy? Jedną z cech będzie to, że nikt niczego nie będzie posiadał. Wszystko będzie wspólne: domy, samochody, narzędzia, a nawet ubrania. ” Na zakończenie swojego wystąpienia obywatel wyraża zaniepokojenie życiem w inteligentnym mieście: „Od czasu do czasu mam problem z tym, że nie mam prawdziwej prywatności. Nie mogę nigdzie iść, żeby ktoś mnie nie nagrywał. Wiem, że wszystko, co robię, o czym myślę i o czym marzę, jest gdzieś zapisane. Mam tylko nadzieję, że nikt nie wykorzysta tego przeciwko mnie. Ogólnie rzecz biorąc, jest to dobre życie”.

Centralnym systemem nerwowym inteligentnych miast będzie 5G. Według Sebastiana Piñery, byłego prezydenta Chile, 5G może nie tylko czytać nasze myśli, ale także umieszczać myśli i emocje w każdym z nas. Według niego stanie się centralnym systemem nerwowym społeczeństwa i gwarantuje, że dotrze do każdego gospodarstwa domowego w kraju. Co ciekawe, wszystkie słupy oświetlenia publicznego w inteligentnych miastach są również wyposażone w anteny 5G.

 Inteligentne miasta zbierają dane wszystkich mieszkańców

Dlaczego chcą, aby wszyscy żyli w inteligentnych miastach i jaka jest ich motywacja do rejestrowania każdego szczegółu o każdym z nas? Odpowiedź na to pytanie podał izraelski profesor Yuval Noah Harari, doradca Światowego Forum Ekonomicznego. Wyjaśnia: “Nowymi panami świata staną się ci, którzy posiadają dane”

Dzisiejsze bogactwo nie jest już złotem ani ropą. To są dane. Im więcej danych o populacji ma firma, rząd lub imperium bankowe, tym większa jest jego władza. Inteligentne miasta będą bezprecedensowym sposobem wykorzystania ludzkości jako ogromnego stada krów danych.

Dane osobowe będą zbierane przez cały dzień, nawet gdy śpimy. Oprócz gromadzenia ogromnych ilości danych, technologie te umożliwią również poziom kontroli, niespotykany w poprzednich cywilizacjach. Były inżynier z Doliny Krzemowej Aman Jabbi ostrzega, że inteligentne miasta będą w zasadzie obozami koncentracyjnymi pod gołym niebem: „Przekazując im swoje dane, dajesz im możliwość monitorowania i oceny twoich zachowań, które można teraz przekształcić w społeczny wynik kredytowy. Ten wynik służy następnie do określenia przywilejów, do których masz prawo w nowym społeczeństwie niewolniczym, a do których nie masz prawa. ”

Ten system kredytów społecznych jest już wdrażany w Chinach, a podczas pandemii 2020 wiele krajów wprowadziło pierwszy etap tego systemu kontroli. Podstawą tego systemu będą identyfikatory i waluty cyfrowe. Jeśli ludzie nie będą słuchać systemu lub będą go krytykować, ich wydatki zostaną zmniejszone, a dostęp do podstawowych aspektów życia zostanie zablokowany. Po raz kolejny dzieje się to w Chinach, które są polem testowym dla reszty świata.

Czy inteligentne miasta zmienią ludzki genom?

 Jednym z niepokojących faktów dotyczących inteligentnych miast jest ten, że wszystkie lampy uliczne są lampami LED, mającymi zdolność manipulowania ludzkim genomem. Za pomocą diod LED można włączać i wyłączać ekspresję genów, co może również aktywować mRNA wewnątrz ludzkiego ciała. W Internecie jest wiele badań naukowych dokumentujących ten fakt. Nasuwa się pytanie: czy to jest powód, dla którego władze nalegają, aby cała ludzkość została zaszczepiona technologią mRNA, którą można aktywować za pomocą światła LED?

Wstrzyknięcie mRNA całej ludzkości


O co tu chodzi?

Klaus Schwab, założyciel Światowego Forum Ekonomicznego, promuje program edycji ludzkich genów. Otwarcie mówi, że zmieni to, co oznacza być człowiekiem. Yuval Harari, doradca WEF, posuwa się nawet dalej twierdząc, że finansowe elity odłączą się od ludzkości, ponieważ zostaną genetycznie zmodyfikowane, aby stać się znacznie lepszymi od zwykłych ludzi. Nierówność ekonomiczna staje się nierównością biologiczną. Harari twierdzi, że elity staną się „Homo deus” – boskimi istotami lub bogami.

Gdyby wszystkie te pomysły nie były promowane na całym świecie przez ludzi i grupy, takie jak Bill Gates, Barak Obama, CNN, Facebook, ONZ, Światowe Forum Ekonomiczne i niezliczone inne elitarne organy, z pewnością pomyślelibyśmy, że to scenariusz do filmu science fiction! Ale to przerażająca rzeczywistość planowana na ogromną skalę. Na niedawnym szczycie światowych rządów w Dubaju Klaus Schwab powiedział, że ten rozwój już nie nadchodzi, ale że jest w przygotowaniu. Jego słowa brzmiały: „Przyjdą jak tsunami”.
 
“Przybędą jak tsunami”

I rzeczywiście, są one wprowadzane z pełną prędkością. Na przykład w Rio de Janeiro wymienia się 450 000 lamp ulicznych na lampy LED wyposażone w 5G [. . . ]
To samo dotyczy Londynu, Paryża i wszystkich innych dużych miast na świecie. Miliony lamp ulicznych LED 5G są umieszczane co kilka metrów na każdej ulicy w każdym mieście. Bill Gates zainwestował nawet w budowę nowego inteligentnego miasta w Arizonie, które pomieści 80 000 osób i koncentruje się wokół ogromnych centrów danych.

 Zniszczono 3 tys. gospodarstw rolnych dla inteligentnego megamiast

W Holandii rząd ogłosił niedawno zniszczenie 3000 farm, aby zrobić miejsce dla potwornego inteligentnego miasta o nazwie TriState City Network, które pomieści 40 milionów ludzi z Belgii, Niemiec i Holandii. Ich „logika” w zagarnianiu ziemi i niszczeniu zwierząt w 3 tys. gospodarstw polega na tym, że „wydzielają zbyt dużo CO2”, który „zniszczy planetę”. A przy tym zastąpienie zielonych pastwisk potwornym inteligentnym miastem jest dobre dla środowiska! Dziś większość Holandii to piękny krajobraz z zielonymi pastwiskami, wiatrakami, strumieniami i historycznymi dobrami. Jest to region wyjątkowy na świecie, naprawdę piękny i otoczony historią.

Rząd chce przekształcić ten piękny, malowniczy krajobraz w gigantyczne inteligentne miasto o nazwie Holland City[. . . ]

W Australii rząd przyjął ustawę zezwalającą na przymusowe przeprowadzki mieszkańców wsi do inteligentnych miast, jeśli ich obszar jest skażony niebezpiecznymi toksynami. Wykolejenie pociągu w Ohio pokazało nam, jak łatwo jest zanieczyścić rozległe terytorium. Czy to precedens? Zorganizowanie kilku wypadków kolejowych może spowodować, że miliony ludzi zostaną eksmitowane z obszarów wiejskich i zmuszone do osiedlenia się w inteligentnych miastach.

Ludzkość musi się obudzić

Zło tego programu jest nie do opisania. Jeszcze gorsza jest jednak uporczywa odmowa uznania przez społeczeństwo czegoś, co zagraża jego istnieniu. Zamyka oczy i interesuje się tylko powierzchowną rozrywką. Za wszelką cenę pozostają ślepi, ponieważ „niewiedza jest szczęściem”.

Jeśli pozostaniemy w tym oszałamiającym stanie głupoty, pogrążymy się w najstraszniejszym koszmarze, jaki świat kiedykolwiek widział.

Jeśli kiedykolwiek w historii świata był czas, kiedy trzeba było otworzyć oczy, to właśnie teraz. Nie stać nas na luksus chowania głowy w piasek. To nie jest teoria spiskowa, ponieważ dzieje się to na całym świecie z ogromną prędkością. Pod przykrywką pandemii we wszystkich krajach świata zbudowano miliony wież 5G. Wszędzie zamontowane są światła LED.

Wszystkie szczepionki są teraz gotowe, aby stać się mRNA, chociaż dyrektor generalny Facebooka Mark Zuckerberg został nagrany w zoomie na spotkaniu ze swoimi pracownikami, jak mówi, że szczepionki mRNA naprawdę zmieniają ludzkie DNA i RNA, a zwolennicy nie mają pojęcia, jakie inne mutacje lub zagrożenia mogą istnieć w dłuższej perspektywie.

Celem elit jest zapewnienie regularnych zastrzyków technologii mRNA całej populacji świata do końca naszych dni. Dlatego stan szczepionek będzie powiązany z naszymi walutami cyfrowymi i tożsamością cyfrową. Brak zastrzyku może zablokować dostęp do usług socjalnych i bankowych.

Co możemy zrobić, aby powstrzymać to szaleństwo? Czy jest jakiś sposób na powstrzymanie tego szaleństwa? Tak. Przede wszystkim musimy edukować członków naszej społeczności. Jedynym powodem, dla którego tyrani są w stanie to zrobić, jest ignorancja mas. Ludzie nie mają pojęcia, co ich czeka. Bez mrugnięcia okiem akceptują wszystko, co prowadzi ich do tego dystopijnego koszmaru. Naszym obowiązkiem jest informowanie ich wszelkimi możliwymi sposobami.

Proszę rozsyłać ten artykuł. Wyślij go e-mailem do swoich kontaktów, opublikuj na portalach społecznościowych i wyślij do lokalnych władz w swojej gminie. Podziel się nim szeroko.

My stanowimy 99% populacji, a tyranów tylko 1% . Problem w tym, że większość z nas nic nie robi. Większość ludzi nie chce widzieć tego, co ma tuż przed nosem. W ramionach wszczepione szczepionki, w rękach inteligentne telefony, na ulicach światła LED, w domach inteligentne liczniki, w samochodach inteligentne technologie. . . Twierdzi, że „to tylko teoria spiskowa”. Szaleństwo tego odrzucenia rzeczywistości to nic innego jak prawdziwa psychoza.

Comment les villes intelligentes vont enfermer l’humanité dans des camps de concentration à ciel ouvert wysedł 14.8-2023 na reseauinternational.net

Ukraina: Przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę – Lachów. Casus Ludendorffa.

Ukraina: Przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę – Lachów. Casus Ludendorffa.

Paweł Milczarek nczas

Jeśli zastosować narzędzie intelektualne zwane „brzytwą Ockhama” do analizy wydarzeń 80-lecia naszego kresowego genocydu, to trzeba przyjąć, iż kijowskie kierownictwo Ukrainy, którego reprezentantem jest prezydent Zełeński, manifestacyjnie okazuje niechęć do poprawienia relacji politycznych z rządem warszawskim. Owszem, bierze od strony polskiej wszelkie możliwe materialne, militarne i dyplomatyczne alimenty, żąda więcej, ze swej strony jednak utrzymuje ostentacyjny dystans. No i upokarza Warszawę jak tylko może.

Dlaczego? Bo musi. Bo złe relacje z Rzeczpospolitą mogą w nieodległej przyszłości uratować naddnieprzański ośrodek władzy przed gniewem i zemstą obywateli Ukrainy.

========================

W 1918 roku rządy w Rzeszy Niemieckiej niepodzielnie sprawował generał Erich Ludendorff. Nominalnie był tylko Generalnym Kwatermistrzem, ale zarówno cesarz Wilhelm, wódz naczelny Hindenburg, kanclerz Hertling, jak i rząd oraz pozostałe struktury państwa bezdyskusyjnie uznawały autorytet Ludendorffa zbudowany w 1914 roku na polach walk w Belgii i w Prusach Wschodnich.

Miał władzę, która siłę czerpała nie z formalnego stanowiska, ale z powszechnego consensusu w tej sprawie. Ludendorff był dumnym pruskim oficerem i monarchistą wiernym dynastii Hohenzollernów. Pogardzał demokracją, parlamentem, a już socjaldemokratami w szczególności. W 1918 r. po faktycznym rozpadzie Rosji wzmocnił wojska siłami ściągniętymi ze Wschodu i latem nakazał kolejną ofensywę. Poniosła ona klęskę – frontu nie udało się przełamać.

Wojska niemieckie dalej tkwiły głęboko na terytorium Francji, można nawet powiedzieć: „nieopodal Paryża”, prasa niemiecka wciąż pisała o nadchodzącym nieuchronnie zwycięstwie, ale Ludendorff wiedział: wojna wkrótce będzie przegrana. Rzesza nie miała już żadnych rezerw, a przeciwnika zaczęły masowo wspierać posiłki amerykańskie. Trzeba było prosić o pokój, nim alianci przełamią front i wyprą Niemców z terytorium Francji. Gdyby z oficjalną propozycją pokoju wystąpił cesarz, kanclerz lub dowództwo armii – byłby to koniec prestiżu tych instytucji. Społeczeństwo nieuchronnie zadałoby pytania: Po co było to wszystko? Miliony trupów na froncie, miliony kalek, głód i związane z nim choroby, ogólne zubożenie, a właściwie nędza. Dlaczego byliśmy oszukiwani? Kto za to odpowiada? Ludendorff zdecydował o skanalizowaniu tych emocji. Postanowił zdjąć winę z cesarza i dowództwa, a znaleźć zastępczego winowajcę.

Przewrót październikowy

29 września 1918 roku potajemnie rozpoczął operację przekazania władzy znienawidzonym socjaldemokratom. Oczywiście musieli się na to zgodzić i Wilhelm, i Hindenburg, i Hertling. Chodziło wszak o przebudowę całej wypracowanej jeszcze przez Bismarcka struktury zarządzania państwem. Między końcem września a 5 października, w głębokiej tajemnicy, transformacja ta została wykonana. 5 października z porannych gazet zdumieni Niemcy dowiedzieli się, że są państwem demokracji parlamentarnej, że nowym kanclerzem jest liberalny książę Maksymilian Badeński, a nowy rząd tworzą socjaldemokraci.

W tych samych gazetach, które jeszcze wczoraj donosiły o sukcesach armii, mogli przeczytać, iż nowe władze zwróciły się do prezydenta USA o rozpoczęcie rozmów o zawieszeniu broni i przyszłym pokoju.

Szok. Niewyobrażalny szok. Westchnienie ulgi, że z frontu wrócą ci, którzy jeszcze nie zginęli, że wreszcie może koniec głodu, ale i powszechne oskarżenia socjaldemokratów o zdradę armii, która przecież nie została pobita. Do dowództwa i do monarchy pretensje się nie pojawiły – ich honor i pozycja zostały ocalone.

Plan Ludendorffa się udał. Na krótko, bo pojawił się czynnik, którego Generalny Kwatermistrz nie przewidział: gdy rozmowy o zawieszeniu broni jeszcze się toczyły, przeciw rządowi, potajemnie, wystąpili wysocy oficerowie marynarki. Nie informując rządu, wydali rozkazy o koncentracji floty wojenne i jej wyjściu w morze. To mogło oznaczać tylko jedno – samobójczą w istocie walkę, ale i zerwanie rozmów z aliantami. Jednak marynarze wiedzieli, że wojna może się skończyć w każdej chwili, nie chcieli ginąć bez sensu i 30 października się zbuntowali. Do buntu stopniowo przyłączyli się robotnicy, a także żołnierze jednostek tyłowych. I rozpoczęła się rewolucja, a potem w istocie wojna domowa. Cesarz zbiegł do Holandii, a Ludendorff do Szwecji. Jednak trzeba pamiętać, że plan Ludendorffa między 5 a 30 października działał i spełniał swoją rolę. Zniweczył go dopiero spisek admirałów.

Zełeński à la Ludendorff?

Nie można wykluczyć, że kijowski ośrodek władzy zostanie zmuszony do zawarcia pokoju z Moskwą bez odzyskania terenów, które Rosja zajęła – Zachód jest już zniecierpliwiony kosztami tej pozycyjnej wojny, a w USA zbliża się kampania wyborcza. Społeczeństwo Ukrainy – a co gorsza – wracający z frontu żołnierze zadadzą wówczas Zełeńskiemu dramatyczne pytanie: Po co było to wszystko? Polegli żołnierze i cywile, tysiące kalek, ruina kraju, depopulacja przez masową emigrację – po co? To nie lepiej byłoby trzymać się zawartych już przecież porozumień mińskich? Czy Zełeński i jego otoczenie mogą nie myśleć o scenariuszach na pierwszy dzień pokoju?

Propagandowo można to próbować rozgrywać na bardzo różne sposoby w kraju i poza nim. Realnie jednak pozostają jedynie dwie drogi: oddanie władzy konkurencyjnej grupie oligarchów i ucieczka z kraju albo, jak niegdyś Ludendorff, poszukanie zastępczego winowajcy.

I tu kolejny problem wymagający podjęcia decyzji. Obarczanie winą Ameryki odpada – Waszyngton dalej pozostanie jakimś tam zabezpieczeniem przed zakusami Moskwy. Z kolei zachowanie przychylności bogatych państw Unii Europejskiej jest niezbędne w przyszłej powojennej odbudowie. Natomiast wyjaśnieniem niezrozumiałych zachowań Kijowa wobec Warszawy jest przygotowywanie awaryjnego scenariusza polegającego na obarczeniu za przegraną wojnę Lachów. By jednak było to jako tako nośne propagandowo, stosunki polityczne Ukrainy z Polską muszą być co najmniej odległe od ideału, a najlepiej napięte.

Co by kosztowała prosta zgoda Kijowa na pochówki pomordowanych niegdyś Polaków albo zdawkowe nawet, ale oficjalne przeprosiny za ludobójstwo? Ano, rezultatem tego byłaby skokowa, a nie chciana przez kijowski ośrodek, poprawa stosunków z Rzeczpospolitą. Dokonane ostatnio (piszę 23 lipca) ostrożne (ale jednak) porównanie przez premiera Denysa Szmyhala Polski z Rosją odnośnie wywozu ukraińskiego zboża też jest przesłaniem obraźliwie jasnym. Polski, przez którą płynie nad Dniepr większość wojennego zaopatrzenia, z wrogiem. W dodatku wymieniony jest tylko nasz kraj. Słowacja, Węgry i Rumunia nie zostały nawet wspomniane.

Jak meteor przemknęła informacja, być może plotka, iż rząd Ukrainy zablokował pomysł przedstawienia społeczeństwa polskiego do Pokojowej Nagrody Nobla. Może to plotka, iż rzekomo inicjatywę tę początkowo poparli ambasadorowie USA, poprzedni i obecny. Powtarzam: może to tylko plotki, ale niezaprzeczalnym faktem jest stwierdzenie, że gdyby taki wniosek do Komitetu Noblowskiego skierował prezydent Zełeński, to bez względu na ostateczny werdykt tegoż Komitetu miałby ów wniosek wagę ogromną w światowej opinii. Nic takiego nie nastąpiło, a co by to Zełenskiego kosztowało? Ano kosztowałoby poprawą relacji z Warszawą. A tej poprawy prezydent Ukrainy najwyraźniej nie chce, co próbujemy tu wyjaśnić w najprostszy „Ockhamowski” sposób.

Jak może wyglądać propagandowa prowokacja, w której Polska zostanie oskarżona o współwinę za przegraną wojnę Ukrainy z Rosją?

Szanowni Czytelnicy, to dokładnie obojętne. Skuteczność uzasadnienia medialnego operacji Allied Force, skierowanej przeciw Serbii w 1999 roku, dowiodła, że da się to zrobić bez problemu. Środki masowego przekazu na Ukrainie są całkowicie podporządkowane władzy, co normalne w czasie wojny. Zaś propaganda Waszyngtonu i Berlina je wesprze, żeby zminimalizować swoją winę. A i Moskwa zrobi wiele w materii podważenia wiarygodności Lachów. Te wszystkie czynniki zupełnie wystarczą.

Czy powyższe rozumowanie jest prawidłowe? Nie wiem. Obym się mylił. Powtarzam: obym się mylił! Oby się to wszystko nie skończyło jak z Ludendorffem w 1918 roku. Nie mam bowiem nadziei, by w kręgach polskich władz ktokolwiek brał pod uwagę taki wariant. I oby po raz kolejny nie znalazła ilustracji stara maksyma: „Nie narzekajcie na wojnę, bo dopiero pierwszy dzień pokoju będzie straszny”.

Postępy komunizmu: Schizofrenia bez-objawowa przeszła z Sowietów do Norwegii. I robi tam postępy: Publicystę zamknięto na oddziale psychiatrycznym za kwestionowanie zastrzyków mRNA

Postępy komunizmu: Schizofrenia bez-objawowa przeszła z Sowietów do Norwegii.

Norwegia: Publicystę zamknięto na oddziale psychiatrycznym za kwestionowanie zastrzyków mRNA
https://petersweden.substack.com/p/norway-locked-man-in-psychiatric 

Najpierw słowo ostrzeżenia. Ta historia, którą za chwilę przeczytasz, jest gorsza, niż myślisz.

Nie wierzyłem, że coś takiego może się zdarzyć w demokracji. Coś takiego nie powinno nigdy mieć miejsca w demokracji. Ale z drugiej strony zaczynam zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście nadal żyjemy w demokracji.
Zacznijmy od początku...
Chodzi o Norwega nazwiskiem Trond Harald Haaland. Od dawna otwarcie wypowiadał się na temat Światowego Forum Ekonomicznego, zmian klimatycznych i paszportów szczepionkowych. Opublikował wiele postów na temat nadmiernej liczby zgonów, którą zaobserwowaliśmy po wprowadzeniu szczepionek mRNA.
Inaczej mówiąc, jest to człowiek, który nie wierzy mainstreamowej narracji medialnej. Myśli samodzielnie. Aktywnie krytykuje norweski system opieki zdrowotnej za to, co wydarzyło się podczas pandemii.
Między innymi na początku tego roku wysłał list do bardzo znanego lekarza w swoim regionie, żądając zaprzestania szczepień dzieci w wieku od 5 do 11 lat na Covid.

Teraz ktoś anonimowo zgłosił go policji jako „niestabilnego psychicznie”. Nie mamy pojęcia, kto to był. Może to być ktokolwiek. Z tego, co wiemy, mógł to być jakiś ekstremista z Antify, który złożył na niego doniesienie.
Następnie policja skontaktowała się z systemem opieki zdrowotnej w oparciu o tę anonimową informację.
Tylko tyle wystarczyło, aby dwóch „pracowników służby zdrowia” wraz z dwoma umundurowanymi policjantami podeszło do jego drzwi, siłą wywlokło mężczyznę i zamknęło w oddziale psychiatrycznym.
Jakie było uzasadnienie podjęcia tak drastycznych środków?
Ponieważ publikował na Facebooku „teorie spiskowe”. Teorie spiskowe, takie jak mówienie o szczepionkach mRNA i nadmiernej liczbie zgonów Klausa Schwaba oraz to, że nie wierzy on w zmiany klimatyczne spowodowane przez człowieka.

Starszy lekarz [a very senior doctor] tak wypowiedział się na ten temat:
„Kiedy jest zdrowy i stabilny, nie publikuje postów i nie interesuje się tymi tematami [między innymi sceptycyzmem klimatycznym, sceptycyzmem dotyczącym szczepionek przeciwko Covidowi]. To nie jest normalne zachowanie, które teraz okazuje, biorąc pod uwagę to, jak się czuje, kiedy jest zdrowy. jest nadal tajemniczy i podejrzany.”
Innymi słowy, zdaniem lekarza, mężczyzna nie jest „zdrowy”, gdy zamieszcza posty na temat takich rzeczy, jak powstrzymywanie dzieci przed przyjęciem szczepionki mRNA i brak wiary w oficjalną narrację na temat zmian klimatycznych.
Och, więc czy ten lekarz czytał jego posty na Facebooku? Nie, lekarz nie miał nawet konta na Facebooku!
====================
Dalej nie tłumaczę, każdy zainteresowany może przeczytać – lub przetłumaczyć. MD

IT GETS WORSE

So the police showed up at his door on the 19th of July to drag him away. I had a look at his facebook profile to see what he had posted. And to my shock, he had shared one of my posts on the very same day that he was locked up for being “mentally unstable”!

I had posted about France passing a new law so that authorities can remotely activate the camera, microphone and GPS on suspects phones.

Trond Harald Haaland shared my post with his own comment:

“Have probably done it a long time. Snowden knew about it. What if they hack your phone…stalk you and you could never prove it to anyone and be declared insane, they can do a few crazy things…nobody would believe you. They can do it all day…Maybe someone has experienced it?”

The very same day that he posted this, police showed up on his door and he was forcibly locked up.

During the time he was locked up, there was some very concerning things that happened to him. Something that shouldn’t be happening in a democracy.

He was not allowed to go outside and get some fresh air, because he “did not want to be here”. His lawyer had also requested to be there when the senior doctor had a meeting with her client, but she (the lawyer) was denied.

So to summarize what happened.

  1. The man posts things critical of the mainstream narrative on social media.
  2. Someone anonymous reports him to the police.
  3. The police reports him to the health system.
  4. Two “health care workers” and two police officers arrive at his door the same day he shares one of my posts about government surveillance.
  5. They drag him away and forcibly lock him up.
  6. He is not allowed fresh air.
  7. He is not allowed to have his lawyer present at a meeting.

Finally, after being held for 9 days, the man was let go after a jury at the Control Commission for Phsyciatric healthcare ruled that there was no justification for forcibly locking him up.

So it was ruled illegal to lock him up. Obviously.

But the fact that this could happen to begin with, and that he was locked up for 9 days is extremely worrying.

If they can do it to him, they can do it to more people as well.

And this is nothing new. In fact, in the Soviet Union they actively persecuted political dissidents and locked them up in pshyicatric hospitals after “health experts” had deemed that their political opinions meant they were “mentally unstable”.

It was just a way for the Communists to lock up dissidents and people who opposed their tyrannical regime.

And it seem to be happening again. This man was locked in a pshyicatric ward for the crime of posting political opinions that goes against the mainstream narrative.

You can read more in detail about the political persecution of dissidents in the Soviet Union in my in-depth article here: [w orig. md]

Wyznawanie prawd wiary może skutkować oskarżeniem o przestępstwo! Protestuj, póki możesz!


“Sylwia Mleczko, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>
Wyrażanie naszych poglądów opartych na wierze chrześcijańskiej w kwestiach związanych z ludzką seksualnością i małżeństwem może potencjalnie skutkować oskarżeniem o przestępstwo.
Päivi Räsänen, oddana chrześcijanka oraz członkini fińskiego parlamentu stanie przed sądem karnym 31 sierpnia z powodu publicznego wyrażania swojej wiary, która stoi w sprzeczności z dyktatem ideologii gender oraz wpływami grupy lobbingowej LGBT w kwestii tego, co jest akceptowalnym przekazem, a co nie.
Proszę podpiszcie Państwo petycję skierowaną do Prokuratora Generalnego Finlandii Raiji Toiviainen, wzywając ją do natychmiastowego umorzenia zarzutów wobec Päivi.
PODPISZ PETYCJĘ TERAZ

Przygotujcie się Państwo na dawkę szokujących informacji.
Współczesna milicja, która grasuje w krajach zachodnich, także w Polsce, dąży do pozbawienia Państwa własnych, chrześcijańskich przekonań. Zapewne znana jest Państwu historia Päivi Räsänen, fińskiej posłanki, przeciwko której już od czterech lat toczą się sprawy sądowe. To wszystko z powodu domniemanego „przestępstwa” polegającego na głoszeniu publicznie chrześcijańskich prawd.
Półtora roku temu Sąd Okręgowy w Helsinkach umorzył wszystkie zarzuty przeciwko Päivi. Jednak teraz prokurator zaskarżył tę decyzję, otwarcie atakując doktrynę chrześcijańską, uważając ją za „zniesławiającą”.
Proces rozpoczyna się 31 sierpnia, za jedynie parę dni! Najwyższy czas, aby zabrać głos w obronie Päivi i chronić wolność wyznawania wiary bez obawy przed prześladowaniem.Nasze masowe wsparcie dla Päivi w 2021 roku miało ogromne znaczenie, ponieważ wspieraliśmy ją na każdym etapie przesłuchania przed Sądem Okręgowym.Päivi była niezmiernie wdzięczna za pomoc, którą otrzymała od każdego z Państwa i zawsze podkreślała potrzebę podziękowania CitizenGO za działania podjęte w jej obronie.
Teraz znów potrzebuje naszego wsparcia, ponieważ stanie przed sądem apelacyjnym.
Nasze znaczące poparcie dla Päivi Räsänen może wywrócić sytuację do dołu nogami. Dołączając do naszej petycji, mogą Państwo wywrzeć ogromną presję na Prokuratorze Generalnym Raiji Toiviainen i przekonać ją do wycofania zarzutów przeciwko Päivi.
Proszę, działajcie Państwo już teraz!
Podpiszcie Państwo petycję skierowaną do Prokuratora Generalnego Finlandii i zaapelujcie o natychmiastowe umorzenie zarzutów przeciwko Päivi.
Päivi Räsänen to gorliwa chrześcijanka, która publicznie wyraziła swoje poglądy na temat małżeństwa i seksualności, zgodnie ze swoimi religijnymi przekonaniami. Zamiast otwartego dialogu i pełnej szacunku dyskusji, została postawiona przed sądem.
Brzmi znajomo, prawda? 
W 2021 roku CitizenGO stanęło na wysokości zadania, wspierając Päivi Räsänen w jej walce. Domagaliśmy się natychmiastowego wycofania trzech zarzutów karnych związanych z „mową nienawiści” i byliśmy obecni w Helsinkach podczas jej procesu.Ponad 350 000 osób z całego świata złożyło swoje podpisy pod petycją w poparciu dla Päivi, które następnie przekazano jej osobiście. Petycja została również bezpośrednio dostarczona na biurko Prokuratora Generalnego Finlandii.Państwo oraz my już raz skutecznie doprowadziliśmy do uniewinnienia Päivi od wszystkich zarzutów i możemy to zrobić ponownie, gdyż staje przed kolejnym procesem 31 sierpnia, oskarżona o „podżeganie przeciwko mniejszości”.Niestety CitizenGO nie jest w stanie wygrać tej walki samodzielnie…
Potrzebujemy Państwa pomocy, aby bronić naszych chrześcijańskich wartości przed narastającym prześladowaniem w krajach zachodnich, w tym również w Polsce.Lobby LGBT dąży do narzucenia obowiązkowej ideologii, nie pozostawiając miejsca na odmienne zdanie. Jeśli ktoś ośmieli się myśleć inaczej, staje w obliczu osobistego i zawodowego upadku.
Pamiętają Państwo, jak niedawno CitizenGO angażowało się w walkę przeciwko raportowi ONZ, który sugeruje, że religia chrześcijańska narusza prawa osób LGBT?
To zagrożenie jest realne i nieuchronne, stawiając naszą wiarę chrześcijańską wprost na linii ognia. Kapłani, pastorzy, zakonnicy i zakonnice, grupy chrześcijańskie oraz wszyscy wierni mogą stawić czoła surowym konsekwencjom za wyznawanie swojej wiary.
Nawet nasze dzieci są narażone na ryzyko izolacji lub wydalenia ze szkół i uniwersytetów, jeśli ośmielą się wyrazić publicznie swoje przekonania!Nie trzeba daleko szukać, aby znaleźć kolejny przykład. Spójrzcie Państwie na naszą drogą koleżankę Caroline Farrow. Nadal tkwi w prawnym koszmarze, stawiając czoła surowym konsekwencjom, które wpływają na całą jej rodzinę. Wszystko to za wyrażenie prostej prawdy: mężczyźni są mężczyznami, a kobiety są kobietami.Pamiętajcie Państwo, sprawa Päivi pozostaje fundamentalna dla wolności słowa i prawa do swobodnego wyrażania naszych chrześcijańskich przekonań.Jej ostateczny wynik niewątpliwie posłuży jako precedens dla przyszłych sytuacji tego typu na poziomie Unii Europejskiej, a także poza nią. Dlatego ta sprawa jest tak istotna!
Pracując razem, Państwo i ja musimy stawić opór temu atakowi na naszą wiarę!A teraz, ponownie prosimy Państwa o podjęcie wysiłku w obronie wolności słowa, naszej wiary chrześcijańskiej i swobody jej praktykowania.
Do rozprawy pozostał zaledwie tydzień. Czy podpiszą Państwo tę petycję, aby wesprzeć Päivi i wywrzeć presję na Prokuratorze Generalnym Raiji Toiviainen?

Pomyślcie Państwo o konsekwencjach. Jeśli Päivi przegra swój proces, stworzy to niebezpieczny precedens, który może mieć dalekosiężne skutki na całym świecie.
Jeśli jednak nam się uda, jeśli staniemy w obronie Päivi i jej świętego prawa do wyznawania wiary, zabezpieczymy to cenne prawo dla wszystkich wierzących.Broniąc wolności Päivi do wyrażania swoich przekonań, wysyłamy w świat zdecydowany przekaz, że głos chrześcijan nie zostanie uciszony.
Państwo i ja możemy zapewnić, że chrześcijanie z całego świata będą mogli śmiało wyznawać swoją wiarę, nie martwiąc się o prześladowania czy cenzurę.
Nadal jest nadzieja, a Päivi nie jest sama. Sprawa może zostać umorzona, zanim trafi do Sądu Najwyższego. Jednak to od nas zależy, czy razem podniesiemy nasze głosy i przyczynimy się do zmiany.Czas ma kluczowe znaczenie. Pozwólmy, aby petycje z tysiącami podpisów zalały biurko Prokuratora Generalnego Finlandii, zmuszając go do ponownego rozważenia tej sprawy i zmiany swojej decyzji.
Dziękuję za wszystko, co Państwo robią,
Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO
=============================
PS Dziękujemy za podjęcie działania w obronie wolności słowa. Państwa podpis może ochronić podstawowe prawa Päivi Räsänen oraz pomóc wysłać w świat wiadomość, że cenzura i brak tolerancji nie będą akceptowane. Podzielcie się Państwo tą petycją ze swoją rodziną i znajomymi, aby wzmocnić nasz przekaz. Razem możemy zmienić wiele.
Więcej informacji:
Finlandia: Parlamentarzystka sądzona za cytowanie Biblii – uniewinniona
https://dorzeczy.pl/swiat/283213/finlandia-zapadl-wyrok-w-sprawie-paeivi-raesaenen.html
Proces za cytowanie Pisma Świętego i prawd chrześcijaństwa
https://www.vaticannews.va/pl/swiat/news/2022-01/proces-za-cytowanie-pisma-swietego-i-prawd-chrzescijanstwa.html
Więcej informacji w języku angielskim: Päivi Räsänen Court of Appeal proceedings to be delayed one year https://evangelicalfocus.com/europe/18334/paivi-rasanen-court-of-appeal-proceedings-to-be-delayed-one-year
MP Päivi Räsänen facing second trial over Biblical beliefs
https://www.christianpost.com/news/mp-pivi-rsnen-facing-second-trial-over-biblical-beliefs.html
Religion is still on trial in Finland
https://www.nationalreview.com/2023/03/religion-is-still-on-trial-in-finland

CitizenGO to społeczność aktywnych obywateli, która stara się, aby ludzkie życie, rodzina i wolność były darzone szacunkiem na całym świecie. Członkowie CitizenGO zamieszkują wszystkie kraje świata. Nasz zespół pracuje w 16 państwach na 5 kontynentach i działa w 12 językach. Więcej o CitizenGO dowiedzą się Państwo tutaj. Mogą nas Państwo także śledzić na Facebooku i Twitterze.

Zielony socjalizm w Kanadzie: Wrogie mleko.

Zielony socjalizm w Kanadzie: Wrogie mleko…

@bambkb

This Canadian Dairy Farmer reached his quota, so the government of Canada makes him dump out the rest of his milk, because of “regulations” “Canadian milk is 7$ per litre this year!!! And they still make me DUMP 30 000 litres of milk once the quota is reached – This time I’m going PUBLIC, because I want you guys to see what’s going on” What the fuck? #JustinTrudeau #Canada #Farmers

O zakulisowej władzy w USA – wyznania – ze strachem.

Mr Blue opowiada o zakulisowej władzy

Kategoria: Polityka, Świat

Autor: wawel , 22 sierpnia 2023 o-zakulisowej-wladzy

Znakomity – jak zawsze – tekst Edwarda Curtina. Tekst nie wymaga komentarza. Ale pozostawi w czytelnikach ślad na długo. Sapienti sat…

[Edward Curtin is a professor in the Sociology department at Massachusetts College of Liberal Arts.]

image

Edward Curtin

„To jest los niewolnika: nie mówić co się myśli.”

Eurypides,  Fenicjanki

“Jakiś czas temu w niedzielny wieczór, gdy właśnie zasiedliśmy z żoną do kolacji, zadzwonił telefon. Ponieważ nie rozpoznałem numeru telefonu, a była pora obiadowa, zawahałem się, czy odebrać, ale z jakiegoś przypadkowego powodu to zrobiłem. Głos po drugiej stronie był wzburzony, intensywny i pytał o mnie.

Czy mógłby mnie natychmiast odwiedzić, ponieważ miał dla mnie pilną wiadomość – pytał. Podał mi swoje nazwisko, którego nie znałem, i powiedział, że jest wielkim fanem mojej książki  Poszukiwanie prawdy w kraju kłamstw — że czytał ją wiele razy. Zastanawiał się, skąd wiem tak dużo o działaniu tego, co moglibyśmy nazwać głębokim państwem (deep state), elicie władzy, powiązaniach wywiadowczo biznesowych, zabójstwach JFK, RFK i in. Przeczytał także gazetę Op Ed, którą napisałem o Robercie F. Kennedym Jr. i również chciał ze mną o tym porozmawiać. Powiedział, że ma mi do opowiedzenia bardzo ważną historię.

Natarczywość w jego głosie była wyczuwalna.

Oczywiście byłem ostrożny, więc odłożyłem to na kilka dni. Ale Nowa Anglia to stosunkowo mały obszar, ojczyzna wielu ultrabogatych rodzin tego kraju i tradycyjna struktura władzy błękitnokrwistych. Jednak zaintrygowało mnie to, co mi o sobie opowiedział. Dlatego kilka dni później pojechałam spotkać się z nim tam, gdzie mieszkał, nie chcąc nieznanego gościa w moim domu.

Po drodze zdałem sobie sprawę, że jego nazwisko brzmiało jak sygnał alarmowy i było związane z ważną historią Stanów Zjednoczonych lat 60. Ze względu na prywatność nie ujawnię jego nazwiska.

Nazywam go Pan Niebieski. […]

Umówiliśmy się na spotkanie w kawiarni, ale kiedy już to zrobiliśmy, poprosił o rozmowę poza kawiarnią na ławce pod gołym niebem. Pierwszą rzeczą, jaką mi powiedział, było to, że nie jest z CIA. Odebrałem to na dwa sposoby: albo był z CIA, albo nie był. Ale niewiele mówiłem i słuchałem jego historii, nawet zastanawiając się, czy słusznie zgodziłem się na spotkanie z nieznajomym po tak dziwacznej rozmowie telefonicznej. Cieszyłem się, że nie siedzę z nim nad filiżankami kawy.

Zaczął od opowiedzenia mi o dziedzictwie swojej rodziny błękitnokrwistych, o tym, jak jego rodzina była powiązana ze wszystkimi wybitnymi bogatymi rodzinami, których nazwiska są bardzo znane wielu ludziom: Forbes, Morganowie, Choates, Rockefellerowie i in. Długa lista środowisk “starych pieniędzy” [odziedziczonego bogactwa określonych rodzin z klasy wyższej] i wyższych sfer dobrze połączona ze wszystkimi dźwigniami władzy politycznej i gospodarczej. Z siedzibą głównie w północno-wschodnich Stanach Zjednoczonych, ich macki rozciągają się na całym świecie ze względu na ich moc i wpływy. Uczęszczają do Yale, Harvardu, Princeton i elitarnych szkół przygotowawczych w Nowej Anglii. Od dawna zajmują ważne stanowiska w mediach, rządzie i na Wall Street. Krótko mówiąc, jego rodzina była częścią tego, co C. Wright Mills nazwał „elitą władzy”. on i dzieci z tych rodzin zostali wychowani w przekonaniu, że urodzili się, aby podejmować najważniejsze decyzje dla kraju. Rządzić. [dokładny, czysto socjologiczny i faktograficzny opis owej ukrytej struktury globalnej władzy dał w swym głośnym i obszernym dziele (Tragedy and Hope) Carroll Quigley (były profesor Georgetown University i historyk), książka jest ważna, ale niepełna a sam autor po jej opublikowaniu przestraszył się jej konsekwencji, w każdym razie książka mimo iż jednocześnie ujawniająca i zniekształcająca poprzez pominięcia – to i tak była wycofywana z księgarń przez długie ręce “deep state”; przyp. mój, wawel].

Ale pan Blue powiedział, że zawsze czuł się outsiderem, nawet będąc wtajemniczonym w tę rodzinną sieć. Wydawał się obarczony winą za coś, a kiedy opowiadał przydługą historię, trochę się niecierpliwiłem, czekając na sedno pilnej wiadomości, którą chciał mi przekazać. Ale słuchałem w milczeniu.

Opowiedział mi o tym, co zrobił przez dziesięciolecia, co było dobrą robotą, próbując naprawić szkody wyrządzone przez duże korporacje. Wydawało mi się, że zrobił to w ramach zadośćuczynienia za grzechy swojej rodziny. Od czasu do czasu przerywałem mu, prosząc o wyjaśnienie pewnych powiązań między wymienionymi przez niego ludźmi a agencjami rządowymi USA lub znanymi ludźmi mediów powiązanymi z jego rodziną. Był bardzo szczery w swoich odpowiedziach. Coraz bardziej mu ufałem, im więcej mówił.

Po około godzinie poprosiłem go, aby przekazał mi pilne wiadomości, w sprawie których dzwonił.

Dotyczyło to zabójstwa Roberta F. Kennedy’ego w 1968 roku. Powiedział, że kilkadziesiąt lat temu powiedział samemu RFK Jr., że CIA zabiła jego ojca. Powiedział, że dowiedział się o tym dwa dni po zamachu od krewnego, który był oficerem CIA. Ten krewny powiedział mu osobiście: „Wiedzieliśmy”. Kiedy zapytałem go, co to znaczy, powiedział mi, że oznacza to, że CIA zabiła senatora Kennedy’ego. Następnie prześledził powiązania tego krewnego poprzez kompleks wojsko-wywiad-przemysł-polityka-bogactwo i jak to wszystko przewijało się przez historię jego rodziny i wybitnych rodzin, z którymi był powiązany. Wymienił wiele nazwisk, w tym krewnego z CIA.

Nie byłem zaskoczony tymi wszystkimi powiązaniami, ponieważ potwierdzały one to, co już wiedziałem o wyższych szczeblach władzy i pieniędzy. Ale to był pierwszy i jedyny raz, kiedy osoba spośród nich powiedziała mi to osobiście, a ja wciąż byłem zdumiony ich potęgą i tym, jak te nazwiska były powiązane z kluczowymi wydarzeniami w historii Stanów Zjednoczonych, szczególnie tymi, w które zaangażowane były agencje wywiadowcze.

Siedzieliśmy w mieście głęboko przesiąkniętym słynnymi nazwiskami i historycznymi rezydencjami dawnych elit finansowych, a kiedy on mówił, wciąż czerpałem ze swojej wiedzy o tych ludziach, która nie była tylko akademicka, ale oparta na osobistym doświadczeniu. Siedzieliśmy w sercu miejsca, w którym te tradycyjne elity rządzące gromadziły się i socjalizowały.

Wiele lat wcześniej, w innym podobnym miasteczku w Nowej Anglii, słyszałem niezliczone historie opowiadane przez wdowę po słynnym teologu Reinholdu Niebuhrze, Ursulę Niebuhr, która lubiła wskazywać wszystkie powiązania Niebuhrów z elitami. ( Niebuhr był najsłynniejszym amerykańskim teologiem XX wieku; jego zdjęcie pojawiło się na okładce magazynu Time; wywarł wpływ na polityków różnego rodzaju; był cytowany z aprobatą i często przez Baracka Obamę, a nawet Johna McCaina; krótko mówiąc, był Bogiem-człowiekiem establishmentu podczas zimnej wojny i teologicznym fundamentem neoliberalnego państwa wojennego). Regularnie odnotowywała, jak taki a taki, jej przyjaciel i mieszkaniec okolicy (zwykle ludzie ci oprócz miejskich rezydencji mieli swoje ogromne domy letnie) – np. Adolph Berle, oficer wywiadu podczas I wojny , profesor prawa na Columbia University, ważny członek  Franklin Roosevelt’s “Brain Trust”, makler władzy zaangażowany w międzynarodowe intrygi, typowy Cold Warrior czasów zimnej wojny – zrobił to i tamto itp.

Z jakiegoś powodu podzieliła się ze mną dużą częścią swojej wewnętrznej wiedzy na temat swoich elitarnych „przyjaciół”, tak jakbym podzielał jej wartości, co nie miało wcale miejsca. Tu musiało zadziałać moje wykształcenie teologiczne. I chyba pomogło udawanie głupiego. Ale słuchałem — i dzięki temu nauczyłem się — że ludzie powiedzą ci wiele rzeczy, których nie spodziewasz się usłyszeć, jeśli uznają, że jesteś otwarty. Jej opowieści o niektórych z najsłynniejszych ludzi XX w. – Einsteinie, TS Eliocie, jej współpracownikach z Princeton i in., zawsze wymienianych po imieniu – wiele mi powiedziały o działaniu elit władzy. Czasami historie były dziwnie zabawne, jeśli nie ujawniały czegoś innego. 

Pewnego dnia podczas lunchu ze swoim synem Christopherem opowiedziała mi o swoim „przyjacielu” (wszyscy sławni ludzie byli „przyjaciółmi”), słynnym niemiecko-amerykańskim psychoanalityku Eriku Eriksonie. Powiedziała, że ​​zachęcał jej męża Reinholda, by rzucił palenie papierosów, przechodząc na duńskie cygaretki. Cytowała, jak powiedział: „Pamiętaj, co powiedział Freud, Reinhold: „Już od  bardzo dawna nie miałem niczego gorącego i mokrego ustach”.  Byłem zaskoczony, gdy ta siedemdziesięciopięcioletnia kobieta powiedziała to, wiedząc, że tak jak ja, że ​​Freud palił cygara przez całe życie.

Ale to było typowe dla dwuznaczności, z którą często opowiadała o swoich elitarnych współpracownikach i co otworzyło mi oczy na wewnętrzne funkcjonowanie klasy społecznej, której nie znałem. Zanotowałem to wszystko i nakreśliłem powiązania między różnymi organizacjami, w które zaangażowane były te elity, z których to organizacji wiele na pierwszy rzut oka nie wydawało się być zaangażowanych w operacje związane z władzą, organizacje takie jak grupy rzekomej ochrony przyrody i organizacje rzekomo utworzone w celu zwalczania występków korporacji itd. Przez dziesięciolecia widziałem więcej powiązań, niż można było uwierzyć, i wiele z nich na niewielkim obszarze geograficznym, ale wszystkie były powiązane z elitami klas wyższych i ich kontrolą nad ziemią, zasobami i mediami.

Pan Blue potwierdził to wszystko i dodał jeszcze więcej. Opowiedział mi o schronach bombowych z czasów zimnej wojny pod rezydencjami jego i innych zamożnych rodzin, powiązaniach między CIA a korporacjami, o tym, jak ci postrzegani jako „dobrzy” naprawdę pracowali dla złych, o tym, że agenci CIA i Mosadu kontaktowali się z nim, zakładając już z góry, że jest on po ich stronie, o bezproblemowych kontaktach towarzyskich między wszystkimi elitarnymi rodzinami o tak wielu nazwiskach, o miejscach związanych z operacjami operatorów „głębokiego państwa” – czyli o rzeczach, które badam od lat i są przedmiotem wielu moich ostatnich książek. Pan Blue potwierdził mi istotę tego, co odkryłem dzięki własnej pracy. I jak mu powiedziałem, zrobiłem to, studiując, badając i słuchając, czyli robiąc coś, co każdy może zrobić, jeśli ma na to ochotę.

Kilka tygodni po naszym pierwszym spotkaniu Pan Blue zgodził się na ponowne spotkanie, tym razem ze mną i osobą dokumentującą spotkanie na taśmie filmowej. Opowiadał te same historie, rozwijając wiele z nich i dodając inne. Był luźny i swobodny i rozmawialiśmy przez prawie pięć godzin. W pewnym momencie, kiedy poprosiłem go, aby powtórzył to, co powiedział mi był kilka tygodni wcześniej o swoim krewnym z CIA i co ten krewny miał na myśli, mówiąc „Wiedzieliśmy” o zabójstwie RFK, i że powiedział mi wtedy, iż miał na myśli to, że CIA zabiła Kennedy’ego – wtedy on poderwał się z miejsca i powiedział: „Nigdy tego nie powiedziałem”.

Zaskoczyło mnie to zaprzeczenie. Ale on przecież wtedy właśnie tak powiedział. Po naszej pierwszej rozmowie zapisałem dokładnie jego słowa w swoich notatkach w drodze do domu. Na pierwszym spotkaniu powiedział też, że przekazał osobiście RFK Juniorowi., że CIA zabiła jego ojca. To był jedyny moment podczas naszej długiej, pierwszej rozmowy, kiedy bardzo się zdenerwował.

Było to oczywiście jedyne wyjawienie, które go  – po czasie – przeraziło, spośród wszystkich innych historii, którymi podzielił się był ze mną. Rozumiem jego strach. Ale czas jest nieubłagany; do jego istoty należy to, że nieraz czasu nie starcza. Przychodzi taki dzień, kiedy jest już za późno, by znaleźć swój publiczny język, odnaleźć dla samego siebie język mówiący otwarcie. To dlatego ów nieznajomy pozostaje Panem Niebieskim, anonimowym dobrym człowiekiem uwikłanym w rodzinną historię, za którą próbował odpokutować. Outsider swojej hermetycznej klasy społecznej, ale wciąż do niej należący, chociaż coś w nim krzyczy i wzywa inną, obcą osobę, żeby go wysłuchała bezzwłocznie, natychmiast, ni stąd, ni zowąd.

Może kiedyś opowie to światu.”

Edward Curtin jest niezależnym pisarzem, którego prace ukazują się od wielu lat. Jego strona internetowa to  edwardcurtin.com , a jego nowa książka to  Seeking Truth in a Country of Lies.

Źródło: https://off-guardian.org/2023/08/20/mr-blue-the-cia/

image

Recykling śmieci to oszustwo globalistów

Recykling śmieci to oszustwo globalistów

recykling-smieci-to-oszustwo-globalistow

Recykling odpadów plastikowych to kłamstwo wymyślone, aby usprawiedliwić produkcję i sprzedaż większej ilości plastiku – twierdzi analityk Mariusz Jagóra.

Recykling śmieci to oszustwo globalistów? Ostatnio ponownie zrobiło się głośno o składowaniu niemieckich śmieci w Polsce. W maju 2023 wiceminister ds. klimatu Jacek Ozdoba grzmiał w sejmie, że nie do przyjęcia jest taka sytuacja, że państwo, które mieni się być proeuropejskie i proekologiczne „wywozi swój syf do innego kraju”, apelując do rządu federalnego o uprzątnięcie 35 tys. ton odpadów przywiezionych nielegalnie na teren naszego kraju – to 2 tysiące tirów ze śmieciami.

Polska złożyła do TSUE skargę na Niemcy w związku z przywozem nielegalnych odpadów. To część szerszego problemu dotyczącego mitu recyklingu, a w szczególności recykling odpadów plastikowych. Recykling odpadów plastikowych to wielkie kłamstwo wymyślone, aby sprzedać więcej plastiku – mówią eksperci branżowi – a znane wszystkim logo recyclingu to nic innego jak „proekologiczne’ narzędzie marketingowe. Szacuje się, że nie więcej niż 10% wyprodukowanego plastiku zostało kiedykolwiek poddane recyklingowi.

Stany Zjednoczone w 2021 r. osiągnęły wskaźnik recyklingu wynoszący około 5 procent dla po-konsumenckich odpadów z tworzyw sztucznych. To dwukrotnie mniej w porównaniu z deklarowanym poziomem 9,5 procent w 2014 r., ale w tym czasie Stany Zjednoczone eksportowały miliony ton odpadów z tworzyw sztucznych do Chin i liczyły je jako poddane recyklingowi, mimo że większość z nich została spalona lub wyrzucona. Spadek wiąże się z faktem, iż Chiny zmagając się z własnymi rosnącymi hałdami śmieci, przestały akceptować śmieci z importu.

Nawet Greenpeace przyznaje, że recykling tworzyw sztucznych to ślepa uliczka – z roku na rok recykling tworzyw sztucznych spada, mimo że ilość odpadów z tworzyw sztucznych rośnie.

John Tierney, amerykański dziennikarz i redaktor City Journal, a wcześniej przez trzy dekady reporter i felietonista w New York Times, napisał w 1996 roku artykuł, w którym poddał analizie wiarę w recykling, i obalając mity z nią związane, doszedł do wniosku, że jest on drogi i nieskuteczny. Tierney pisał w artykule: „W USA w 1987 r rozpoczęto wielki ogólnokrajowy eksperyment. To był rok, w którym barka o nazwie Mobro 4000 przemierzyła tysiące mil, próbując rozładować ładunek śmieci z Long Island, a jej podróż miała zaskakujący wpływ na Amerykę – obywatele najbogatszego społeczeństwa zaczęli mieć obsesję na punkcie własnych odpadów.

Wierząc, że na wysypiskach nie ma już miejsca, Amerykanie doszli do wniosku, że recykling jest ich jedyną opcją. Ich intencje były dobre, a wnioski wydawały się wiarygodne. Recykling czasami ma sens – w przypadku niektórych materiałów w niektórych miejscach i czasie. Jednak najprostszą i najtańszą opcją jest zazwyczaj składowanie i zakopywanie śmieci na bezpiecznym dla środowiska wysypisku. A ponieważ miejsca na wysypiskach nie brakuje (kryzys z 1987 roku był fałszywym alarmem), nie ma powodu, by czynić recykling prawnym lub moralnym imperatywem.

Obowiązkowe programy recyklingu nie są zbawieniem dla potomności. Oferują krótkoterminowe korzyści kilku grupom wpływu – politykom, konsultantom ds. public relations, organizacjom ekologicznym, korporacjom zajmującym się utylizacją odpadów – jednocześnie odwracając uwagę od prawdziwych problemów społecznych i środowiskowych. Recykling może być najbardziej marnotrawną działalnością we współczesnej Ameryce: marnotrawstwo czasu i pieniędzy, marnotrawstwo zasobów ludzkich i naturalnych”.

Tierney twierdzi, że skoro recykling jest tak kosztowny i mało skuteczny, alternatywą powinien być powrót do składowania śmieci na wysypiskach. Tym bardziej, że mimo iż to plastik jest rutynowo krytykowany, ponieważ nie ulega rozkładowi się na wysypiskach, okazuje się, że nie rozkłada się też większość innych opakowań. William Rathje, archeolog z Uniwersytetu w Arizonie, odkrył podczas wykopalisk na wysypiskach, że papier, tektura i inne materiały organiczne – choć z technicznego punktu widzenia powinny ulegać biodegradacji – mają tendencję do pozostawania nienaruszonymi w pozbawionym powietrza środowisku wysypiska.

Te zmumifikowane materiały w rzeczywistości zajmują znacznie więcej miejsca na wysypiskach niż plastikowe opakowania, które stale się zmniejszają, ponieważ producenci opracowują mocniejsze i cieńsze materiały. Kartony po sokach, które zastąpiły szklane butelki, zajmują połowę miejsca na wysypisku zajmowanego kiedyś przez butelki, a 12 plastikowych toreb na zakupy mieści się w przestrzeni zajmowanej przez jedną papierową.

A. Clark Wiseman, ekonomista z Uniwersytetu w stanie Waszyngton, obliczył, że jeśli Amerykanie będą generować śmieci w obecnym tempie przez kolejne 1000 lat i jeśli wszystkie ich śmieci zostaną umieszczone na wysypisku o głębokości 100 metrów, to do roku 3000 ta hałda śmieci wypełni kwadrat ziemi o boku 35 mil. Nie wydaje się to wielkim obciążeniem dla kraju wielkości Ameryki. Śmieci zajmowałyby tylko 5 procent powierzchni potrzebnej do budowy krajowej sieci paneli słonecznych proponowanej przez ekologów (przyp. tu jest problem inny – gdzie składować panele kiedy się zużyją).

Tysiącletnie wysypisko zmieściłoby się na jednym promilu terenów dostępnych obecnie do wypasu zwierząt w Stanach Zjednoczonych. Dodatkowo, strata będzie tylko tymczasowa. Ostatecznie, podobnie jak poprzednie wysypiska śmieci, kopce śmieci zostaną pokryte trawą i staną się niewielkim dodatkiem do 150 000 mil kwadratowych parków narodowych. Innym mitem jest marnotrawstwo niezastąpionych zasobów naturalnych.

Koronnym przykładem jest tu na przykład zarzut, że wycina się wiele drzew, aby wydać jakąś gazetę. Ale na ich miejsce zostanie posadzonych jeszcze więcej drzew. Podaż drewna w Ameryce wzrasta od dziesięcioleci, a w krajowych lasach znajduje się obecnie trzy razy więcej drewna niż w 1920 roku. “Nie zabraknie nam drewna, więc dlaczego tak bardzo martwimy się o recykling papieru?” – pyta Jerry Taylor, dyrektor ds. badań nad zasobami naturalnymi w Cato Institute. “Papier jest produktem rolnym, wytwarzanym z drzew uprawianych specjalnie do produkcji papieru. Działanie na rzecz ochrony drzew poprzez recykling papieru jest jak działanie na rzecz ochrony łodyg kukurydzy poprzez ograniczenie jej konsumpcji”.

Najtrwalszym mitem, który pozostaje popularny nawet wśród tych, którzy nie wierzą już w kryzys śmieciowy to, że lepiej jest poddawać recyklingowi niż wyrzucać. Obecnie wielu ekspertów i urzędników państwowych przyznaje, że Ameryka mogłaby po prostu zakopać swoje śmieci, ale sprzeciwiają się tej opcji, ponieważ oznaczałoby to zakończenie programów recyklingu.

Recykling, który pierwotnie był uzasadniony jako jedyne rozwiązanie rozpaczliwego problemu narodowego, stał się celem samym w sobie – celem tak ważnym, że musimy udawać, że wciąż istnieje pierwotny problem. A dlaczego recykling ma być lepszy? Zwykle uzasadnia się to oszczędnością pieniędzy i ochroną środowiska. Brzmi to rozsądnie, dopóki nie zacznie się wchodzić w szczegóły.

Program recyklingu pochłania zasoby. Wymaga dodatkowych administratorów i ciągłej kampanii public relations wyjaśniającej, co zrobić z dziesiątkami różnych produktów – recykling szkła ale nie tłuczonego, kartony na mleko do plastiku, skorupki jajek do zmieszanych a nie bio – większość osób nie zna tych zasad. Wymaga to od organów ścigania kontrolowania śmieci i wystawiania mandatów.

Przede wszystkim wymaga to dodatkowych ekip zbierających i osobnych ciężarówek. Zebranie tony surowców wtórnych jest trzykrotnie droższe niż zebranie tony śmieci, ponieważ ekipy zbierają mniej materiałów na każdym przystanku. Za każdą tonę szkła, plastiku i metalu, którą ciężarówka dostarcza do prywatnej firmy zajmującej się recyklingiem, Nowy Jork w 1996 roku wydawał 200 dolarów więcej niż w przypadku zakopania na wysypisku śmieci. Nie udaje się odzyskać tych kosztów poprzez sprzedaż odzyskanego materiału ponieważ koszty przetwarzania przekraczają ostateczną cenę sprzedaży materiałów pochodzących z recyklingu.

Program recyklingu w NY kosztuje od 50 do 100 milionów dolarów rocznie, a to tylko pieniądze pochodzące bezpośrednio z budżetu miasta. Czy kubki i talerze wielokrotnego użytku są lepsze od jednorazowych? Ceramiczny kubek może wydawać się lepszym wyborem niż kubek wykonany z polistyrenu, jednak jego produkcja wymaga znacznie więcej energii, a także każde mycie zużywa więcej energii (nie wspominając o marnowaniu wody).

Według obliczeń Martina Hockinga, chemika z Uniwersytetu Wiktorii w Kolumbii Brytyjskiej, kubek musiałby zostać użyty 1000 razy, zanim zużycie energii na jedno jego użycie zrównałoby się z kubkiem plastikowym (jeśli kubek pęknie po 900-tej kawie, lepiej byłoby użyć 900 kubków styropianowych). Bardziej bezpośredni wpływ na środowisko wykazały badania przeprowadzone w restauracjach: średnia liczba bakterii na kubkach wielokrotnego użytku, talerzach i sztućcach jest 200 razy większa niż na jednorazowych.

Analizy kosztów i korzyści dla poszczególnych produktów stają się tak zagmatwane, że nawet zagorzali ekolodzy poddają się. Po latach badań i debat na temat ekologicznych zalet pieluch materiałowych i jednorazowych, niektóre organizacje ekologiczne w końcu zdecydowały, że nie potrafią podjąć decyzji które są lepsze dla środowiska; rodzicom doradzono, aby wybierali to, co uważają za stosowne. Ta rozsądna rada powinna zostać rozszerzona na inne produkty.

Nie tylko ułatwiłoby to życie wszystkim, ale prawdopodobnie przyniosłoby korzyści środowisku. Kiedy konsumenci kierują się swoimi preferencjami, kierują się najprostszym i często najlepszym miernikiem wpływu produktu na środowisko: jego ceną.

Źródło tekstu znajduje się tutaj.

Uganda walczy z sodomickim i pseudo-ekologicznym lobby z Banku Światowego

Uganda walczy z sodomickim i pseudo-ekologicznym lobby z Banku Światowego

prezydent-ugandy-walczy-z-sodomią

W czwartek 17 sierpnia br., prezydent Ugandy Yoweri Kaguta Museveni opublikował 27-stronicowy dokument szczegółowo opisujący problemy, jakie napotkała Uganda w związku z działaniami bogatych państw Zachodu. Ujawnił, że jednym z warunków pomocy gospodarczej dla jego kraju było przyjęcie agresywnej ideologii sodomicko-gomoryckiej oraz pseudoekologicznych, fałszywych tez związanych z globalnym ociepleniem oraz tzw. “zerowym wzrostem”.

Konserwatywny prezydent Ugandy demaskuje neokomunistyczne lobby działające w Banku Światowym i rządach państw zachodnich. Jak napisał w swym oświadczeniu: -Pomoc zagraniczna i pożyczki są mile widziane i mogą być przydatne, jeśli zostały zaprojektowane i wykonane przez patriotów”. Nie są one jednak „ani decydującymi, ani niezbędnymi elementami naszej pożądanej transformacji społeczno-gospodarczej.

Dalej kontynuował: -Niedawna prowokacja i arogancja ze strony Banku Światowego na temat homoseksualistów odzwierciedla płytkość filozofii, ideologii i strategii, która koliduje z globalnymi wysiłkami zmierzającymi do osiągnięcia konsensusu dla dobra. Byliśmy gotowi wybaczyć przeszłe zbrodnie przeciwko Afryce dokonane przez imperialistów i ich lokalnych marionetek, ale ten ostatni incydent jest naprawdę nie do zniesienia.

Museveni wyjaśnił, że chociaż Bank Światowy i niektórzy zachodni partnerzy Ugandy są czasami pomocni, stawiają oni nieobliczalne warunki dla swoich pożyczek, w wyniku czego często nie poprawia się gospodarka Ugandy, zwłaszcza dlatego, że skorumpowani „neokolonialni planiści” przekupują urzędników z sektora prywatnego.

-Powinniśmy rozpocząć bezlitosną wojnę z dwoma wewnętrznymi hamulcowymi naszego sukcesu: skorumpowanymi i neokolonialnymi planistami – oświadczył. Te frakcje opóźniają nasz marsz naprzód i… muszą i zostaną zmiażdżone.

Yoweri K Museveni

@KagutaMuseveni

Ugandans and, especially the Bazukulu.   Further to my message of the 9th August, 2023, I would like to reiterate that foreign aid and loans are welcome and can be of some use if designed and executed by patriots (not neo-colonial agents), but are neither decisive nor indispensable elements for our desired social-economic transformation. On the contrary, those loans and aid packages, can be a source of distortion and stunted growth as you can see across Africa. If foreign aid and loans, are a source of social-economic transformation, why the present growing crisis of even security and stability in Africa? The only appropriate English adjective I can remember from my 14 years study of the English language (1952-1966), is: “insufferable”, that can describe some of these actors. Some of these imperialist actors, are insufferable. You have to work hard, to restrain yourself from exploding with anger. However, the provocations by the World Bank and the thoughtless homo-sexual lobby, should not provoke us into being, automatically, anti-Western. Even in the colonial times, we had supporters in the west in our anti-colonial struggle: Sir Dingle Foot,  Lord Fenner Brockway, Olof Palme, etc. Even today, there are many friendly forces in the West, but they are intimidated by these  disoriented lobbies.

=========================

Od kilku lat w Afryce Środkowej narastają nastroje antyzachodnie. Burkina Faso, Mali  i Niger były świadkami wojskowych zamachów stanu w ciągu ostatnich trzech lat, a u kolejnych sąsiadów, Czadu i Gwinei, stare rządy zostały zastąpione rządami wojskowymi w 2021 roku.

Antyzachodni kurs państw afrykańskich związany jest w sporej mierze z intensywną penetracją gospodarczą tych terenów przez Chiny. Afryka Środkowa i Zachodnia powoli sprzymierza się z powstającą koalicją BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA) w opozycji do swoich długoletnich, faktycznych suewrenów z USA, Wielkiej Brytanii i Francji.

Zwykli Ugandyjczycy wyrażają zaniepokojenie zwłaszcza w związku z agresywną homopropagandą wśród murzyńskich dzieci. Warto przypomnieć, że w 2022 roku rząd zdelegalizował organizację “Sexual Minorities Uganda”, która zatrudniała nieletnich do udziału w sodomickich i pedofilskich filmach, sprzedawanych następnie bogatym degeneratom z USA i Europy. Rząd zwalcza także propagandę mającą na celu wspieranie sodomitów, pederastów i genderystów w szkołach i innych miejscach publicznych.

Neokomunistyczne organizacje, takie jak Bank Światowy nie chcą jednak utracić wpływów w Ugandzie. Ostro atakują konserwatywnego prezydenta. W oświadczeniu Banku czytamy m.in.: Ustawa antyhomoseksualna Ugandy jest sprzeczna z wartościami Banku Światowego. Po dokonaniu przeglądu naszego portfolio w kontekście nowych przepisów, żadne nowe finansowanie publiczne [dla Ugandy – przyp. red.]  nie zostanie przedstawione naszej Radzie Dyrektorów Wykonawczych.

============================================

NASZ KOMENTARZ: Gratulujemy Ugandzie prezydenta, który jest patriotą i prawdziwym mężem stanu, dbającym o swój Naród. Chcielibyśmy, by także w Polsce rządziły osoby, które potrafiłyby zerwać sie ze smyczy zachodniej, neokomunistycznej ideologii.

Mówili, że to globcio. A na Teneryfie, w Kanadzie, w Grecji, na wyspach Morza Egejskiego – NAPRAWDĘ to PODPALACZE. Czemu NIKT nie łączy tych kropek??

Mówili, że to globcio. A na Teneryfie, w Kanadzie, w Grecji, na wyspach Morz Egejskiego – NAPRAWDĘ to podpalacze. Czemu NIKT nie łączy tych kropek??

Na Teneryfie płoną lasy, a gros aktywistów klimatycznych od razu połączyło to z globalnym ociepleniem. Miejscowe władze nie mają jednak wątpliwości, że doszło do podpalenia.

Szef władz Wysp Kanaryjskich Fernando Clavijo oświadczył w niedzielę, że policja potwierdziła, iż pożar na Teneryfie to skutek celowych działań. Nie ma jednak informacji, by ktoś został zatrzymany. Jak pisze agencja AP, dotychczas nie udało się ugasić ognia, trawiącego od wtorku popularną wśród turystów hiszpańską wyspę.

Podczas niedzielnej konferencji prasowej gubernator Teneryfy Rosa Davila podkreśliła, że choć pożar nie został opanowany, to strażakom udało się zrobić duże postępy.

Według obrony cywilnej od początku pożaru na wyspie ewakuowano w bezpieczniejsze miejsca około 26 tys. ludzi. Spłonęło już 11,6 tys. hektarów porośniętych lasem sosnowym i krzewami. Z ogniem walczy ponad 400 strażaków, do akcji skierowano również 23 samoloty i helikoptery gaśnicze. Służby ratownicze poinformowały, że jakość powietrza w 19 miejscowościach jest niewystarczająca, mieszkańcy powinni pozostać w domach, a w razie konieczności wyjścia – zakładać maski.

Pożar, uznawany za najniebezpieczniejszy od dekad, wciąż zagraża miejscowościom w rejonach górskich, trudniej dostępnych dla straży pożarnej.

==================

mail:

Przecież to samu było i jest w Kanadzie, w Grecji, na wyspach Morz Egejskiego, na Hawajach. NIKT nie łączy tych kropek??

Ani nie aresztuje podpalaczy? Czemu nie ujawnia się ich wspólnego WODZA?

Nie zakładaj, że eksperci wiedzą coś, czego ty nie wiesz

Nie zakładaj, że eksperci wiedzą coś, czego ty nie wiesz

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Filozofia, Nauka, Niekonwencjonalne, Polecane, Polityka, psychologia, Świat, Ważne

Autor: AlterCabrio , 16 sierpnia 2023 ekspedyt

To rodzi kolejny problem, narzucany nam przez obecną grupę aroganckich „ekspertów”: nie powinniśmy rozmawiać ze sobą blisko i osobiście. Nie powinniśmy podróżować, żeby ze sobą rozmawiać. Czy tak ma być, ponieważ moglibyśmy połączyć nasze procesy myślowe i dowiedzieć się czegoś niewygodnego dla „ekspertów” lub o „ekspertach”?

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Nie zakładaj, że eksperci wiedzą coś, czego ty nie wiesz

Chodzi o mózgi, naprawdę.

Ludzie, którzy uważają się za ekspertów w dziedzinie zdrowia publicznego i bez wątpienia ci, którzy uważają się za ekspertów w dziedzinie zmian klimatycznych, nie uważają mózgów innych ludzi za równe ich mózgom. To otwiera szeroko drzwi tym, którzy uważają się za ekspertów. Jeśli jesteś „ekspertem” i masz lepszy mózg, nie ma powodu, by mieć jakiekolwiek skrupuły przy wtrącaniu się w podejmowanie decyzji w życiu innych – nieoświeconych i gorszych – i przejmowanie czyichś praw, w tym fundamentalnych praw do decydowania za siebie o tym, co jest dla nas najlepsze i otwarcie te decyzje wyrażać.

Co dziwne, przez ostatnie prawie trzy lata wielu ludzi zgadzało się z „ekspertami”. Oznacza to w gruncie rzeczy, że wiadomość zwrotna dla „ekspertów” brzmi: „Macie rację. Nasze mózgi nie dorównują waszemu poziomowi, więc z radością pozwolimy wam podejmować za nas wszystkie decyzje. Chętnie się podporządkujemy”. To ludzki odpowiednik tego chudego, szklanego ptaka w cylindrze, który tylko kiwa głową, od czasu do czasu zanurzając dziób w szklance z wodą. Kiwa cały dzień, kiwa całą noc. Po prostu kiwa głową.

Część tego przyzwolenia można przypisać temu ciągłemu bębnieniu sugerującemu, że ta grupa „ekspertów” faktycznie zna prawdę, „naukę” [„the science”]. Owiń niezachwianą arogancję (otwarcie wspieraną przez członków tej samej, akceptowalnie wykształconej kliki, narzucającej w tych kwestiach własną samonamaszczającą arogancję, która spaja grupę) ciężką warstwą „Umrzesz, jeśli nie posłuchasz” i zrozumiałe będzie, że normalni ludzie są zastraszeni.

Wciąż jednak chodzi o mózgi.

Analogia, na którą wpadłem, aby zilustrować to, co mnie w tym wszystkim niepokoi, to obraz systemów komputerowych, które łączą komputery poprzez serwery, tworząc superkomputery. Wszyscy używamy systemów komputerowych, które łączą komputery za pośrednictwem serwerów, tworząc superkomputery. Pomyśl o wyszukiwarkach. Te wyszukiwarki, które odpowiadają na twoje pytanie w 0,0056 sekundy, robią to dzięki połączonej zdolności przetwarzania przez farmy serwerów. W moim stanie niektóre z tych farm serwerów znajdują się w pobliżu zapór na rzece Columbia, być może po to, by skorzystać z nieograniczonej mocy.

Dlaczego nie zastosujemy tego samego procesu myślowego łączącego komputer z serwerem, aby znaleźć prymitywną miarę przetwarzania informacji przez człowieka? W końcu wiele, jeśli nie większość, materialnych urządzeń, które poprawiły życie ludzi, miało więcej niż jednego rodzica. Bracia Wright jako pierwsi zademonstrowali lot z napędem silnikowym i zasługują za to na uznanie. Nie byli oni jednak wynalazcami lotek, które umożliwiają współcześnie lot. Ich zwichrzenie skrzydeł zadziałało dla Wright Flyer’a. Ale może już nie tak bardzo w przypadku [boeinga] 747.

Niektóre ludzkie mózgi w połączeniu z innymi ludzkimi mózgami (i dużą dozą wytrwałości, eksperymentów i ciężkiej pracy) i voila! mamy lot, jaki znamy. Dodaj o wiele więcej współpracujących ludzkich mózgów, a i 747 stanie się możliwy.

To trochę większa wersja ciebie korzystającego z farmy serwerów Google ze swojego komputera. Jednak w zdecydowanej większości przypadków tworzenie materialnych wynalazków wiąże się z dużo bardziej osobistym kontaktem między współpracującymi osobami niż dostęp do Google.

To rodzi kolejny problem, narzucany nam przez obecną grupę aroganckich „ekspertów”: nie powinniśmy rozmawiać ze sobą blisko i osobiście. Nie powinniśmy podróżować, żeby ze sobą rozmawiać. Czy tak ma być, ponieważ moglibyśmy połączyć nasze procesy myślowe i dowiedzieć się czegoś niewygodnego dla „ekspertów” lub o „ekspertach”? To z pewnością zagraża innowacyjności.

Wracając do logiki komputer-serwer: jakiś czas temu opracowałem pewne liczby, aby z grubsza ocenić zdolność człowieka do przetwarzania informacji za pomocą połączonego, czy może raczej addytywnego paradygmatu mocy mózgu i procesora. W czasie, gdy pierwotnie przeprowadzałem te obliczenia, Stany Zjednoczone były nieco mniejsze, ale proporcje zmieniły się tylko po to, by podkreślić ten punkt widzenia, a te liczby są łatwe do prześledzenia.

Celem ćwiczenia jest analiza mocy mózgowej „ekspertów”. Na nieszczęście dla naszych obliczeń, ale prawdopodobnie na szczęście dla ludzkości, nie istnieje rejestr typu Eksperci To My, do którego można by uzyskać dostęp w celu być może dokładniejszej oceny „ekspertów”. Dlatego konieczna jest grupa zastępcza [proxy]. Wybranym przeze mnie ‘zastępstwem’ są osoby ze stopniem naukowym doktora.

Doktorzy nauk [PhD] mają najwyższy stopień naukowy, jaki oferuje większość dyscyplin. Przez poniższe wyliczenia nie wyrażam braku szacunku dla jakiejkolwiek osoby posiadającej stopień doktora. (Gdybym miał trochę czasu, jestem pewien, że mógłbym wymyślić listę doktorów, których aktywnie nie szanuję, ale to prawdopodobnie moja osobista sprawa i nie oznacza, że ​​nie szanuję stopnia naukowego jako takiego.) Niemniej jednak wykorzystam doktoraty jako surogat dla samonamaszczonych, samozwańczych elitarnych „ekspertów”, którzy narzucają nam swoją kontrolę.

Korzystając kilka lat temu z wyszukiwarek internetowych, dowiedziałem się, że populacja Stanów Zjednoczonych liczy 304 miliony ludzi. W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych było nieco ponad 5 milionów doktorów nauk (5 107 200). Jeśli usuniemy około 5 milionów doktorów z 304 milionów pełnej populacji, to zostanie nam około 299 milionów zwykłych ludzi w Stanach Zjednoczonych w tym czasie. 299 milionów nie ma doktoratów, ale mogą mieć stopnie zawodowe, magisterium, licencjat, dyplom ukończenia szkoły średniej, certyfikat GED (General Educational Development), staż czeladniczy, praktykę lub w ogóle nie mieć dyplomu. To 299 milionów w szerokim asortymencie, w tym grupa niepełnosprawnych i zbyt wielu upośledzonych umysłowo i fizycznie.

Idąc za przykładem komputer-serwer i ponieważ szanujemy stopień doktora jako szczyt akademickiej piramidy, przypiszemy wszystkim 5 milionom doktorów w USA IQ [iloraz inteligencji] idealne 200. Nawet większość doktorów uznałaby to za absurd, ale bądźmy hojni.

Teraz połączymy te 5 milionów doskonałych mózgów z doktoratem o IQ równym 200 w ludzką farmę serwerów. Skumulowane reprezentowane IQ wynosi 1 miliard (nieco więcej, ponieważ było nieco ponad 5 milionów doktorów).

Dalej jest ta sama kalkulacja dla zacofanych mas pozbawionych IQ, ledwo funkcjonujących ludzi, którzy w jakiś sposób uchodzą za normalnych, ale tylko normalnych w porównaniu ze sobą, a nie normalnych w porównaniu z „ekspertami”.

Ponieważ zacofane masy mają zaledwie normalną inteligencję – tylko przeciętną – im/nam zostanie przypisany średni IQ równy 100. Oznacza to, że jeśli my oblężeni ‘tylko normalni’ połączymy się razem w ludzką farmę serwerów, będziemy mieli całkowite IQ równe 29,9 miliarda. Miliard przez M. To 29,9 razy więcej niż skumulowana moc obliczeniowa krajowych doktorów (ponownie, zastępstwo za „ekspertów”).

Patrząc na to z innej strony, iloraz inteligencji wymagany w całej populacji nieoświeconych mas, aby dorównać skumulowanemu ilorazowi inteligencji doktorów z IQ określanym jako doskonałe, wynosi nieco ponad 3,4. Trzy przecinek cztery, nie trzydzieści cztery. Innymi słowy, jeśli normalni ludzie w kraju mają przeciętne IQ kapusty, to możemy dorównać połączonej mocy obliczeniowej doktorów z idealnym IQ – czyli „ekspertom”.

Oznacza to również, że jeśli podniesiemy nasze średnie IQ z poziomu kapusty do… powiedzmy poziomu salamandry, znacznie przewyższymy skumulowane IQ krajowych „ekspertów”.

Czy to coś znaczy w realnym świecie? Oznacza to tylko tyle, że: klasa „ekspertów” nie jest niczym specjalnym pod względem inteligencji. Jeśli już, to jest to larum dla mas w USA, aby przestały zakładać, że „eksperci” coś wiedzą. Można skorzystać z tych samych wyszukiwarek, co oni, aby poznawać fakty, a razem znacznie przewyższymy inteligencję wszystkich ekspertów razem wziętych. Nie powinniśmy być zastraszeni, ale raczej oburzeni, że ta drobna klika głównie aroganckich kontra wyjątkowo inteligentnych ludzi żądała, przy aktywnej pomocy rządu, bycia zastępczymi decydentami dla normalnych ludzi.

Trudno jednak nie być pod wrażeniem ich wysoce rozwiniętej formy protekcjonalności. Bardzo bliskiej bycia formą sztuki.

Jak napisał Richard Feynman (1965 Nobel w dziedzinie fizyki): „Nauka jest wiarą w ignorancję ekspertów”. Czas pójść w ślady Feynmana. Zapomnij o podążaniu za aroganckimi klaunami określającymi się jako „nauka”.

________________

Don’t Assume that Experts Know Something You Do Not, Eric Hussey, August 15, 2023

−∗−

Powiązane tematycznie:

Mówią do nas czyli jesteśmy projektem
(…)każdego dnia zdajemy się być coraz bardziej jak szczury. Zdani na kaprysy i łaskę szalonych naukowców oraz makabryczne fantazje rozgrywające się w czasie rzeczywistym. Rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie (wielu ludzi) […]

________________

Dla przestraszonych nic nie jest oczywiste
„Eksperci”, którzy pracowali nad tobą przez 3 lata, nie byli ekspertami w dziedzinie leków, epidemiologii, biologii, immunologii, ani żadnej innej istotnej dziedziny. Byli ekspertami od manipulacji, nakierowywania, propagandy. […]

−∗−

Tagi:doktorzy nauk, edukacja, eksperci, Eric Hussey, filozofia, mózg, PhD, psychologia, rządy, rządy ekspertów, społeczeństwo, USA

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

1 komentarz

  1. Odpowiedz
  2. pokutujący łotr 17 sierpnia 2023 godz. 00:58
  3. niezachwiana arogancja otwarcie wspierana przez członków tej samej, akceptowalnie wykształconej kliki, narzucającej w tych kwestiach własną samonamaszczającą arogancję, która spaja grupęTen artykuł to jakby pendant do nowej listy szanghajskiej, sytuującej naszych mędrców i ich uczelnie z UJ na czele, na około tysiącznym miejscu w rankingu najlepszych uczelni świata. Nie wiem, czy za tym psem jest jeszcze jakiś ogon. Może uniwersytety w Papui czy Lesotho (z całym szacunkiem dla tamtych narodowości, które na przykład potrafią nadal doskonale piec, smażyć i dusić potrawy, co poliniacy faszerowani głównie karmą z biedry, już też zapomnieli).

Pokój będzie straszny

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  15 sierpnia 2023 micha

W Unii Europejskiej jesteśmy i być chcemy – ale suwerenni! Taką buńczuczną deklarację złożył był całkiem niedawno Naczelnik Państwa na pikniku PiS w Bogatyni, która została wybrana z uwagi na kopalnię „Turów”, której zamknięcia żądała Republika Czeska, a władze Unii Europejskiej w postaci tamtejszych niezawisłych sądów z przyjemnością nakazały ją zamknąć. Ta buńczuczna deklaracja pokazuje, że Naczelnik Państwa liczy na ignorancję swoich wyznawców, bo podejrzewanie go, że nie wie o traktacie z Maastricht, który wszedł w życie w 1993 roku i w sposób zasadniczy zmienił formułę funkcjonowania Wspólnot Europejskich – z konfederacji, czyli związku państw, na federację, czyli państwo związkowe – byłoby niegrzeczne. A w państwie związkowym jego części składowe – czy to w postaci niemieckich landów, czy to w postaci stanów USA – nie mają suwerenności, bo są częściami składowymi państw i dopiero one są suwerenne. Zresztą sam Naczelnik Państwa osobiście przeforsował w czerwcu 2021 roku ratyfikację przez Sejm ustawy o zasobach własnych UE, która wyposażyła Komisję Europejską w prawo zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii oraz w prawo nakładania „unijnych” podatków. Był to – jak nietrudno się domyślić – milowy krok na drodze „pogłębiania integracji” – czyli budowy europejskiego państwa federalnego w postaci IV Rzeszy, która w dodatku została wpisana do umowy koalicyjnej trzech partii tworzących aktualny rząd niemiecki.

Przypominam o tym wszystkim, bo właśnie teraz władze UE zamierzają wylać na głowy graniczących z Ukrainą państw Europy Środkowej zimny prysznic w postaci odmowy przedłużenia embarga na ukraińskie zboże po 15 września. Tak w każdym razie informuje „Die Welt”, który chyba coś tam na ten temat musi wiedzieć, bo dodaje, że Polska „może narzekać ile tylko chce”, ale Bruksela „obstaje przy zakończeniu ograniczeń importowych”. Przekonamy się tedy, ile warte są tromtadrackie deklaracje pana premiera Morawieckiego, że Polska „i tak” przedłuży embargo. Jak bowiem pamiętamy, pan premier składał wiele takich tromtadrackich deklaracji, ale jak przychodziło co do czego, to podpisywał: i „dekarbonizację Polski” i zgodę na „mechanizm warunkujący” – co umożliwiło Niemcom finansowy szantaż wobec Polski za pośrednictwem unijnych instytucji.

W tej sytuacji mówimy Niemcom nasze stanowcze „nie”, żądając, by zaprzestali wyśpiewywać w Gdańsku piosenki, uznane za „prowokacyjne”. Chodziło o piosenkę biesiadną, której treść jest mniej więcej taka, że do gospody przybywa jegomość, gospodarze się radują, dziewczyny piszczą z uciechy, gość siada za stołem, gospodarze się radują a dziewczyny też robią swoje i chociaż z tego gościa pijak, to jednak fajny chłop. Sęk w tym, że piosenka ma refren heidi, heida, co znaczy mniej więcej tyle, co nasze oj dana, dana. Tymczasem Anna Fotyga, w czasach dobrego fartu piastująca stanowisko ministera spraw zagranicznych naszego bantustanu, zwana również „Pulardą”, kategorycznie zaprotestowała przeciwko wykonywaniu w Gdańsku „hitlerowskich przyśpiewek”. Okazuje się, że każdy walczy o Polskę, jak tam potrafi – no a pani Fotyga nie inaczej, tylko właśnie tak, to znaczy – w sferze działań pozornych i to do kwadratu, bo ta przyśpiewka jest tak samo „hitlerowska”, jak na przykład popularna w polskich kołach wojskowych „Widziałem Marynę raz we młynie” – męsko-szowinistyczna.

Jakby tego brakowało, to doradca doskonały ukraińskiego prezydenta Zełeńskiego, pan Mychajło Podolak, komentując tromtadrackie deklaracje pana premiera Morawieckiego powiedział, że Polska jest obecnie dla Ukrainy „maksymalnie bliskim partnerem, maksymalnie bliskim przyjacielem. I w zasadzie tak będzie do końca wojny. Po jej zakończeniu oczywiście będziemy konkurować, oczywiście będziemy konkurować o dostęp do tych czy innych rynków, rynków konsumenckich. I oczywiście my będziemy zajmować stanowisko proukraińskie, bronić naszych interesów, bronić ich ostro i nie tylko w stosunkach z Polską, ale w stosunkach z każdym innym państwem.

Na takie dictum Wielce Czcigodny Jacek Saryusz-Wolski podziękował panu Podolakowi „za szczerość”. Widocznie jednak ktoś starszy i mądrzejszy musiał jemu i innym mężykom stanu natrzeć uszu, bo okazało się, że pan Mychajło Podolak powiedział coś zupełnie innego, a te szczere zapowiedzi, to tylko zwyczajne kremlowskie kłamstwa. Jaka w związku z tym jest ukraińska prawda – tego na razie nie wiemy – ale nie tracimy nadziei, że w końcu zostanie nam to objawione – o ile oczywiście wcześniej nikt nie pourzyna nam głów.

Wszystko jest przecież możliwe tym bardziej, że – zgodnie z zapowiedzią prezydenta Józia Bidena – Ukraina zostanie uzbrojona po zęby, żeby nie musiała nikogo się obawiać. Nikogo – a więc nie tylko Rosji, ale przede wszystkim Polski, która przekazała Ukrainie za darmo wszystko, co tylko miała i na razie zostały u nas same długi. Co tu ukrywać; jeszcze raz potwierdziła się trafność apelu militarystów, którzy nawołują, by „korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny”! Niestety nasi mężykowie stanu z wojny korzystać nie umieją, zresztą z pokoju – tym bardziej – podczas gdy Ukraińcy nawet na wojnie robią znakomite interesy – o czym świadczy rekordowy poziom tamtejszych rezerw walutowych – a cóż dopiero zrobią na pokoju? Dobrze to nie wygląda, bo w takim razie, kiedy już wojna się skończy, to jak będzie wyglądał ten pokój?

Tego też nikt chyba nie wie, skoro już teraz nasza niezwyciężona armia przez dwa dni się zastanawiała, czy białoruskie śmigłowce przeleciały nad Białowieżą, czy jednak nie przeleciały, tylko tamtejsi mieszkańcy mieli halucynacje? W końcu rada w radę uradzono, że jednak przeleciały, bo ktoś musiał zauważyć – nie śmigłowce, Boże broń, o tym nie ma mowy – tylko, że taka prowokacja akurat przed wyborami, to prawdziwy dar Niebios, bo dzięki temu, w ramach groźnego kiwania palcem w bucie można powysyłać niezwykle stanowcze noty. Okazało się, że i tego za mało, bo Książę-Małżonek buńczucznie oświadczył, że te śmigłowce trzeba było „zestrzelić”. Łatwo powiedzieć – ale czym, skoro wszystko zostało przekazane Ukrainie? W tej sytuacji naszej niezwyciężonej armii nie pozostaje nic innego, jak się zastanowić, żeby i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić. I pomyśleć, że mogłoby być inaczej, gdyby pan prezydent Duda podszepnął amerykańskiemu prezydentowi Józiowi Bidenowi, by w ramach „wzmacniania wschodniej flanki NATO”, USA sfinansowały uzbrojenie 200 tys. polskich żołnierzy, zamiast pchać forsę na Ukrainę, która dzięki temu może się dziś pochwalić rekordowym poziomem rezerw walutowych.

Bratnia „przyjaźń” polsko-ukraińska.

Bratnia „przyjaźń” polsko-ukraińska.

Marta Maciejewska bratnia-przyjazn

„Przyjaźń” polsko-ukraińska kończy się tam, gdzie Warszawa zaczyna dbać o nasze interesy. Dobitnie pokazały to ostatnie tygodnie i napięcia w stosunkach z naszym wschodnim sąsiadem.

Ledwo miesiąc minął od spektaklu pt. „pojednanie polsko-ukraińskie”, jaki odbywał się przy okazji 80. rocznicy apogeum Rzezi Wołyńskiej, a już z Ukrainy płyną donośne grzmienia, że „Polska wybiera konflikt” i winna jest pogorszeniu wzajemnych stosunków. A wszystko dlatego, że „sługa narodu ukraińskiego” porzucił, przynajmniej chwilowo, realizowanie interesów swojego pana.
Już pod koniec lipca prezydent Zełeński pogroził palcem premierowi Morawieckiemu, który oświadczył, że Polska nie otworzy swoich granic dla ukraińskich produktów rolnych po wygaśnięciu moratorium KE. Ukraiński przywódca wskazywał, że takie działanie „jest niedopuszczalne”. Wtórował mu kijowski premier Denys Szmyhal, twierdząc, że decyzja Morawieckiego jest „nieprzyjazna i populistyczna”. „Ostrzeżenia” te jednak nie nawróciły władz warszawskich na „właściwą” drogę. Ukraińcom podpadł bowiem także prezydencki minister i szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, który w TVP wygłosił niepopularną opinię, że „to, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika”. Podkreślił też, że polskie zboże musi zostać „dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie”.
Na domiar złego Przydacz przypomniał Ukrainie, że „naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski”. Słowa te rozjuszyły naszych wschodnich „przyjaciół” do tego stopnia, że swoje święte oburzenie wyraził zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Sibiga. Co więcej, ambasador Bartosz Cichocki został wezwany na dywanik do kijowskiego MSZ. Polski dyplomata usłyszał tam jasny komunikat, że podobne wypowiedzi są „niedopuszczalne”. Sibiga grzmiał natomiast, że słowa ministra Przydacza to „próby narzucenia polskiemu społeczeństwu (…) bezpodstawnych twierdzeń, że Ukraina nie docenia pomocy z Polski”. Ocenił też, że „to oczywista gra, która służy do tego, by realizować własne interesy” – a kto, jak kto, ale Ukraińcy na tym świetnie się znają. I to akurat jest dobra wiadomość, bo właśnie realizowaniem polskich interesów powinny zajmować się polskie władze. Szkoda tylko, że jest to efekt uboczny kampanii wyborczej, a nie stała linia polityczna.

Ukrainiec szybko jednak dodał, że owa gra „nie ma nic wspólnego z rzeczywistością” i zarzucił Warszawie manipulację. Zakomunikował także – do wiadomości „sług narodu ukraińskiego” – jaka jest „prawda”. Otóż „jest nią przyjazny i otwarty dialog między prezydentami Ukrainy i Polski, którzy mają wysoki poziom wzajemnego zrozumienia i zaufania”. Szkoda tylko, że przyjaźń prezydenta Dudy z prezydentem Zełeńskim nijak nie przekłada się na realizację polskich interesów. Nowe światło na tę kwestię rzucają słowa rzecznika ukraińskiego MSZ, który wyjaśnił, że „przyjaźń ukraińsko-polska jest o wiele głębsza niż celowość polityczna”. A skoro tak, to już wiadomo, że będziemy Ukraińcom pomagać za wszelką cenę. Co więcej, ostrzegł, że „żadne deklaracje nie przeszkodzą nam we wspólnym dążeniu do pokoju i budowaniu wspólnej europejskiej przyszłości”.
Wygląda jednak na to, że – przynajmniej przed zbliżającymi się wyborami – władzom warszawskim od tej „przyjaźni” polsko-ukraińska aż się ulewa. Nawet sam premier rządu warszawskiego wyraził opinię, że wezwanie polskiego ambasadora do MSZ w Kijowie było „błędem”, choć pewnie niedługo dowiemy się, że takie błędy przyjaciołom się wybacza. Zapewnił też, że „interes żadnego innego państwa nigdy nie będzie stał ponad interesem Rzeczypospolitej”, co ze strony szefa rządu warszawskiego brzmi dość paradnie.
Widać, że zmiana wajchy nastąpiła także w polskim MSZ, który zdecydował się wezwać na dywanik ambasadora Ukrainy. Pech jednak chciał, że Wasyl Zwarycz nie przebywał wówczas w naszym kraju i ostatecznie na rozmowę udał się charge d’affaires ambasady Ukrainy. Nie przeszkodziło to stronie ukraińskiej, by po raz kolejny zrugać Polaków. Dyplomata stwierdził, że „nie ma nic gorszego, niż gdy twój wybawca żąda od ciebie opłaty za ratunek, nawet gdy krwawisz”. Przykład najwyraźniej idzie z góry, bowiem ukraiński ambasador już nam pokazał, że szczyt bezczelności leży w jego zasięgu. Nie dość przypomnieć, że w rocznicę Krwawej Niedzieli „oddawał hołd wszystkim cywilnym ofiarom – obywatelom II RP, pomordowanym na okupowanych przez III Rzeszę terenach w latach II wojny światowej” (ani słowa o winnych tej zbrodni, ukraińcach). Wówczas Konfederacja domagała się, by Zwarycz został uznany w Polsce za persona non grata, lecz władze warszawskie udawały, że to tylko deszcz pada.
Mimo pojawiających się z rzadka symptomów otrzeźwienia, polska dyplomacja w relacjach z Ukrainą wciąż liczy, że wschodni „przyjaciel” łaskawym okiem spojrzy na nasze, wyrażane nieśmiało, oczekiwania. I choć po spotkaniu w polskim MSZ jego wiceszef Paweł Jabłoński przyznał, że wypowiedzi strony ukraińskiej „szkodzą dobrym relacjom”, to jednocześnie zapewnił, że Polska wciąż będzie wschodniego sąsiada wspierać. Jak się możemy domyślać, bezwarunkowo. W zamian „Polska oczekuje od Ukrainy gotowości do uwzględnienia naszego stanowiska m.in. w sprawie ochrony polskiego rolnictwa, ale też innych kwestii”. W przypływie szczerości Jabłoński ocenił, że wypowiedzi, jakie padały ze strony ukraińskiej, „miały niewłaściwy, niepotrzebny charakter”. Ujawnił także tajemnicę poliszynela, że „w niektórych sprawach trudniej nam osiągnąć porozumienie”. Wskazał tu na kwestię ukraińskiego zboża oraz nierozliczonego ludobójstwa i blokowanych ekshumacji ofiar Rzezi Wołyńskiej.
W reakcji na warszawskie próby zawalczenia o własny interes prezydent Zełeński oświadczył, że Ukraińcy „doceniają historyczne wsparcie Polski, która wraz z nimi stała się prawdziwą tarczą Europy”. Jednocześnie pospieszył z wyjaśnieniem, że na tej tarczy żadnego pęknięcia być nie może. Odnotował też „różne sygnały, że polityka czasami próbuje być ponad jednością, a emocje ponad fundamentalnymi interesami narodów” i zaordynował, co następuje. A mianowicie, że w stosunkach polsko-ukraińskich „emocje zdecydowanie powinny opaść”. O tym, że w ukraińskiej polityce liczy się pragmatyzm i zimna kalkulacja mówił też doradca Zełeńskiego Mychajło Podolak. „Ukraina będzie uważać Polskę za swego bliskiego przyjaciela do zakończenia wojny, a potem między krajami rozpocznie się konkurencja” – przyznał szczerze.
Z kolei ukraiński publicysta Jurij Panczenko walkę władz warszawskich o polski interes złożył na karb kampanii wyborczej i prorokował, że ten ponad dwumiesięczny okres będzie czasem „trudnych relacji”. Zauważył też, że „inwazja na pełną skalę zmusiła polskie władze do zapomnienia o pretensjach wobec Kijowa”. Trudno się z nim nie zgodzić, wszak od lutego 2022 roku słyszymy, że Ukraińcy walczą za „wolność waszą i naszą” i nie wolno teraz od nich niczego wymagać. Panczenko podkreślił, że Polska jest „jednym z liderów”, jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy. Wskazał też na zjawisko, które dla władz warszawskich może wydawać się szokujące, że „każde wsparcie ma swoje granice”, więc „oczekiwano, że z czasem polska polityka wobec Ukrainy powinna stać się bardziej pragmatyczna”. Odnotował jednak, że do niedawna „tylko polityczne marginesy” w Polsce mogły sobie pozwolić na wygłaszanie takich tez. Ubolewał też, że Polska może w końcu zacząć zgłaszać „swoje roszczenia” i to jeszcze przed końcem wojny. Wysnuł więc wniosek, że to Warszawa „wybiera konflikt” artykułując swoje interesy. Widać zatem, że Ukraińcy w polityce nie kierują się jakąś mityczną „przyjaźnią”, ale twardą niemiecką Realpolitik.
Władze warszawskie zrobiły już wiele, by pokazać kto tu jest sługą, a kto panem. Kijów natomiast regularnie uświadamia nam, że bratnia „przyjaźń” będzie trwała dopóty, dopóki Polska będzie Ukrainie potrzebna. Przy czym relacja ta polega przede wszystkim na oddawaniu Ukraińcom wszystkiego, czego tylko zapragną, zaś wszystkie próby wybicia się w tych stosunkach na niepodległość kończą się złowrogim pogrożeniem ukraińskim palcem.