Prawda jest taka, że problem nie polega na tym, że sprzedaje się nam tyranię, ale raczej na tym, że już wpakowaliśmy się w to, co oni sprzedają. Jesteśmy tak głęboko uzależnieni od uroku wygody, że nie możemy sobie wyobrazić odwrotu, nawet gdy widzimy zaciskające się wokół nas łańcuchy naszego własnego zniewolenia.
Największym zagrożeniem dla twojej wolności jest twoje samozadowolenie.
W naszych czasach pogoń za wygodą stała się pochłaniającą wszystko obsesją, napędzającą gospodarkę konsumencką, której celem jest uczynienie życia jeszcze łatwiejszym. To nieustające dążenie do wygody przekształciło się w samonapędzający się cykl popytu i podaży, a każde nowe udogodnienie jedynie podsyca głód na więcej. W tej technologicznej krainie cudów granice możliwości wyznaczane są jedynie przez zakres naszych linii kredytowych, ponieważ uwodzi nas natychmiastowa gratyfikacja.
Podobnie jak ćpun goniący za kolejnym hajem, współczesny nałogowiec wygody pozostaje w błogiej nieświadomości podstępnych szkód wyrządzanych przez ich kompulsywną potrzebę usprawnienia każdego aspektu życia. Prawdziwy koszt tej wygody jest starannie ukrywany za fasadą sprytnego marketingu i pustych obietnic, ponieważ korporacje wykorzystują naszą chęć do ułatwień, która napełnia ich kieszenie kosztem naszego dobrego samopoczucia.
W ciągu ostatnich sześciu do siedmiu dekad byliśmy świadkami zmiany naszych wartości kulturowych, w miarę jak konsumpcjonizm jednorazowego użytku stał się nową ewangelią. Pogląd, że życie musi być pozbawione wysiłku, został nam sprzedany jako ostateczna aspiracja, a przyziemne realia egzystencji przekształcone w przeszkody, które należy ominąć lub zlecić na zewnątrz w pogoni za czasem wolnym.
Programowanie to było tak skuteczne, że całe pokolenia przywiązują obecnie wagę niemal religijną do wygody, jednocześnie rozwijając patologiczną niechęć do nawet najmniejszej niedogodności.
Ta wykreowana nietolerancja dla niedogodności osiągnęła tak absurdalny poziom, że obecnie nawet chwilowe opóźnienia w dostarczaniu pożądanych przez nas udogodnień postrzegamy jako niedopuszczalną obrazę naszej uzasadnionej wrażliwości. Większość ludzi gubi ironię tej sytuacji, ponieważ nie dostrzegają, że ich uparte dążenie do wygody jest w rzeczywistości formą zniewolenia przez te same korporacje, które czerpią korzyści z ich uzależnienia.
Rozwój kultury wygody ma destrukcyjny wpływ na naszą tkankę społeczną, ponieważ w coraz większym stopniu zlecamy nawet najbardziej podstawowe interakcje międzyludzkie platformom i usługom cyfrowym. Rezultatem jest społeczeństwo bardziej odizolowane, odłączone i zahamowane emocjonalnie niż kiedykolwiek wcześniej, ponieważ poświęcamy prawdziwe ludzkie więzi na ołtarzu wygody.
Co więcej, powierzając podejmowanie decyzji i osobistą odpowiedzialność algorytmom i zautomatyzowanym systemom, stworzyliśmy społeczeństwo zasadniczo niezdolne do krytycznego myślenia, empatii i prawdziwych relacji międzyludzkich. Wchodzimy niczym lunatycy w przyszłość, w której każdy nasz ruch jest monitorowany, każdy nasz wybór jest z góry określony, a każda nasza myśl jest kształtowana przez te same istoty, które czerpią korzyści z naszego samozadowolenia.
Samo pojęcie niedogodności stało się przekleństwem, plagą, którą należy za wszelką cenę wykorzenić. Tak bardzo zakochaliśmy się w idei płynnej, pozbawionej tarć egzystencji, że nieświadomie przywiązaliśmy się do stylu życia o coraz większej złożoności i zależności od wygody. Ta podstępna tyrania wygody jest być może najbardziej wszechobecną i uzależniającą formą ucisku w czasach nowożytnych, a mimo to w dużej mierze pozostajemy nieświadomi jej wpływu na nasze życie.
Kiedy myślimy o tyranii, nasze umysły często przywołują obrazy despotycznych przywódców i opresyjnych reżimów, takich jak Stalin, Mao czy Mur Berliński. Jednak bliższa analiza ludzkich zachowań ujawnia, że o naszym życiu częściej decydują nasze własne nawyki i preferencje niż jakakolwiek siła zewnętrzna.
Narzucone przez samych siebie ograniczenia, które uniemożliwiają nam prowadzenie autentycznego i pełnego życia, są tak samo despotyczne, jak każdy dyktatorski dekret, a w epoce szalejącego konsumpcjonizmu i natychmiastowej satysfakcji rasa ludzka nigdy nie była bardziej podatna na manipulację.
„Ci, którzy zamieniliby wolność na wygodę, nie zasługują ani na wolność, ani na bezpieczeństwo i spotkają się z przeciwnościami”. – Zygmunt Freud
To właśnie w przyziemnych czynnościach naszego codziennego życia, w naszych nieelastycznych nawykach i podświadomych wzorcach tak naprawdę rezygnujemy z naszej wolności. To właśnie tam jesteśmy najbardziej narażeni na wyzysk, gdzie nasza prawdziwa tożsamość zostaje przejęta i zastąpiona oprogramowaniem, które zmusza nas przede wszystkim do dążenia do pustego, konsumpcyjnego ideału wygody.
Trudno powstrzymać się od refleksji, czy nie staliśmy się zwykłymi automatami, bezmyślnie wykonującymi programy, które mają nas utrzymywać w samozadowoleniu i służalczości. Czy jesteśmy niczym więcej niż niewolnikami, uwarunkowanymi do wykonywania określonych zadań w zamian za starannie skalibrowany system nagród i kar? W epoce bezprecedensowych wyzwań i złożonych problemów globalnych, kiedy większość społeczeństwa wydaje się zadowolona z ukrywania się za zasłoną dysonansu poznawczego, niezwykle ważne jest, abyśmy uwolnili się od nawyków i norm kulturowych, które trzymają nas w niewoli.
Od jedzenia, które jemy, po media, które konsumujemy, od sposobu, w jaki pracujemy, po sposób, w jaki wchodzimy w interakcje z innymi – pogoń za wygodą stała się siłą napędową naszych wyborów i zachowań. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do łatwości i szybkości współczesnego życia, że straciliśmy z oczu wartość wysiłku, walki i prawdziwej więzi międzyludzkiej.
W imię wygody dobrowolnie zrzekliśmy się naszej prywatności i autonomii, wprowadzając nadzór korporacyjny i rządowy za pośrednictwem naszych inteligentnych urządzeń lub nawyków przeglądania Internetu. Tak bardzo zakochaliśmy się w idei życia bez tarć, że chętnie akceptujemy koncepcje takie jak cyfrowe waluty banku centralnego (CBDC) i cyfrowe identyfikatory, a wszystko po to, aby uniknąć drobnych niedogodności związanych z noszeniem torebki lub angażowaniem się w podstawowe interakcje międzyludzkie podczas zakupu butelki alkoholu, który utopi nasze smutki i uśmierzy naszą bolesną pustkę w środku.
Jesteśmy tak uwarunkowani, aby na pierwszym miejscu stawiać łatwość i efektywność, że nie dostrzegamy podstępnej erozji naszych podstawowych praw i wolności. Umożliwiając korporacjom i rządom nieograniczony dostęp do naszych danych osobowych i transakcji finansowych, skutecznie przekazujemy im klucze do naszego życia, dając im władzę do manipulowania, kontrolowania i wykorzystywania nas w sposób, którego nawet nie jesteśmy w stanie pojąć.
W szczególności wdrożenie CBDC stanowi niebezpieczny krok w kierunku całkowitej centralizacji władzy finansowej w rękach kilku niewybranych biurokratów i interesów korporacyjnych. Pod pozorem wygody i bezpieczeństwa te cyfrowe waluty grożą wyeliminowaniem wszelkich pozostałych śladów prywatności finansowej i autonomii, poddając każdą transakcję analizie i kontroli państwa.
Podobnie nacisk na identyfikatory cyfrowe to nic innego jak słabo zawoalowana próba stworzenia kompleksowego państwa inwigilacyjnego, w którym każdy aspekt naszego życia jest śledzony, monitorowany i analizowany z korzyścią dla osób sprawujących władzę. Łącząc nasze tożsamości ze scentralizowaną bazą danych, dostępną zarówno dla korporacji, jak i rządów, skutecznie rezygnujemy z naszego prawa do anonimowości i samostanowienia.
W naszej desperackiej próbie uniknięcia niedogodności związanych z prześladowaniem, zatrzymaniem, przesłuchaniem, karą grzywny, aresztowaniem, działaniem paralizatora lub zastrzeleniem przez coraz bardziej autorytarny rząd, chętnie oddaliśmy nasze wolności i godność.
Wygląda na to, że wygoda stała się o wiele bardziej podstępnym i skutecznym narzędziem tyranii niż lufa pistoletu. Nasz nowoczesny system bankowy stanowi doskonały przykład tej subtelnej formy ucisku, którego macki rozchodzą się we wszystkie strony, dotykając prawie każdego człowieka na planecie.
Nawet pobieżne zbadanie bankowości centralnej ujawnia, jak żeruje ona na naszym pragnieniu wygody, wciągając świat w nieuniknioną sieć długów. Te instytucje finansowe w wygodny sposób drukują tyle pieniędzy, ile zażąda świat, a w zamian my ślepo zgadzamy się na zadłużanie nas wykładniczo rosnącymi, matematycznie niemożliwymi do spłacenia sumami na rzecz prywatnej korporacji przez resztę wieczności. Choć na krótką metę może się to wydawać wygodne, koszty długoterminowe są zdumiewające.
Najbardziej niepokojące jest to, że nie poddajemy się tej tyranii ze strachu o swoje życie, ale raczej z głęboko zakorzenionego pragnienia wygody i niechęci do niedogodności. Zostaliśmy uwarunkowani tak, aby ignorować działanie w naszym własnym najlepiej pojętym interesie i abyśmy pozostawali samozadowoleni w obliczu naszego coraz bardziej złożonego i opresyjnego życia.
Prawda jest taka, że problem nie polega na tym, że sprzedaje się nam tyranię, ale raczej na tym, że już wpakowaliśmy się w to, co oni sprzedają. Jesteśmy tak głęboko uzależnieni od uroku wygody, że nie możemy sobie wyobrazić odwrotu, nawet gdy widzimy zaciskające się wokół nas łańcuchy naszego własnego zniewolenia.
Nie jest to wezwanie do luddyzmu ani odrzucenie samej technologii, ale raczej apel o bardziej przemyślane, krytyczne i skupione na człowieku podejście do innowacji. Musimy żądać technologii, które dają nam siłę, a nie wyzyskują, oraz systemów, które służą naszym interesom, a nie elicie rządzącej. Musimy budować przyszłość, która ceni wolność, kreatywność i prawdziwy ludzki rozkwit ponad pustymi obietnicami wygody i „bezpieczeństwa”.
SPIEF ’24 – Wielobiegunowy Porządek Świata przybywa do Petersburga, aby wykonać testy PCR, i porozmawiać o zrównoważonym rozwoju i ekologicznej kontroli świata
To się dzieje. Ponownie. Tak jest niestety co roku.
Mam tu oczywiście na myśli Międzynarodowe Forum Ekonomiczne w Petersburgu, które jest corocznym zgromadzeniem najbardziej antyglobalistycznych umysłów świata.
Zgodnie z tradycją bez negatywnego wyniku testu PCR nie zostaną Państwo wpuszczeni na teren wydarzenia.
Najważniejszym punktem programu jest „przejście do wielobiegunowej gospodarki światowej”, tj. utworzenie „globalnego systemu regulacji emisji dwutlenku węgla”, który utoruje drogę dla długoterminowego „zrównoważonego rozwoju”:
Strategie rozwoju łańcuchów produkcyjnych i dostaw opracowywane są z uwzględnieniem globalnych celów Porozumienia paryskiego oraz krajowych planów redukcji emisji i adaptacji do zmian klimatycznych. Współmierne podejście i tempo regulacji emisji wśród państw członkowskich EAEU, SCO i BRICS umożliwią zbudowanie globalnego systemu regulacji emisji dwutlenku węgla w oparciu o sprawiedliwą transformację energetyczną , w tym technologie przejściowe, oraz zgodny z zasadami wielostronnego systemu handlu i neutralność technologiczna. Dla EAEU zbieżność podejść do regulacji klimatu jest priorytetem długoterminowym. […] Czy rynkowe mechanizmy ustalania cen emisji dwutlenku węgla pomogą osiągnąć cele klimatyczne w krajach SCO, EAEU i BRICS oraz jaka jest uczciwa cena za węgiel?
Ile powinien kosztować jeden kawałek BRICS-carbon? Pięć cyfrowych rubli? Może dziesięć? Jeśli przyjedziesz do Petersburga, będziesz mógł omówić ten ważny temat z niektórymi z najbardziej znanych na świecie koneserów emisji dwutlenku węgla , w tym Ruslanem Edelgeriyevem, specjalnym przedstawicielem prezydenta Rosji ds. klimatycznych i Tatianą Zavyalovą, starszym wiceprezesem Sbierbanku ds. ESG.
Inny panel omówi „finansowanie transformacji” i inne zrównoważone działania, które ponad wszelką wątpliwość dowodzą, że „kraje BRICS aktywnie wspierają ruch na rzecz redukcji emisji w sektorach tradycyjnie wysokoemisyjnych”.
Eksperci omówią także , dlaczego nie ma powodów do obaw „szybkiego rozwoju” technologii biometrycznych w Rosji:
Światowy rynek technologii biometrycznych szybko się rozwija, a Rosja jest jednym z jego liderów. W kraju pojawia się coraz więcej usług wykorzystujących biometrię, a korzystanie z usług rządowych i komercyjnych dla Rosjan staje się coraz łatwiejsze i bardziej dostępne. Jednak ludzie obawiają się tej nowej technologii. Niektórzy boją się oszustów, inni boją się wycieków. Dla innych oznacza całkowitą kontrolę państwa. Te stereotypy utrudniają jego rozwój . Ale czym właściwie jest biometria? Czy potrzebujemy tej technologii i czy jest powód, aby się jej bać?
Ostatecznie konferencja ma na celu pomóc w wprowadzeniu niezwykle zrównoważonego porządku świata opartego na kredytach węglowych, biometrycznych znacznikach bydła i drogich prostytutkach.
KONKLUZJA:
W obecnym konflikcie militarnym, zderzają się ze sobą dwa molochy globalistyczne: NATO, oraz tandem Rosji i Chin. Zarówno Zachód (NATO), jak i Chińska Republika Ludowa, są liderami w globalistycznym totalitaryzmie. Putinowska Rosja szybko doszlusowuje do liderów, a przy okazji ukraińskiego konfliktu, obie strony składają kontrybucję globalistycznemu programowi depopulacji, w formie rzezi Słowian na obszarach Rosji i Ukrainy. Nasi “przywódcy” nie mogą się już doczekać, kiedy wciągną III RP do tej “militarnej maszynki do mielenia mięsa armatniego”
Naukowcy z Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH) zarobili 710 milionów dolarów na tantiemach wypłacanych od producentów leków – to fakt, który próbowali ukryć.
Organizacja OpenTheBooks.com wraz z Judicial Watch zmusiła NIH na drodze sądowej, do ujawnienia wysokości opłat licencyjnych wypłaconych agencji podczas pandemii, od końca 2021 do 2023 roku, w ramach płatności dokonywanych przez prywatne firmy farmaceutyczne, w celu licencjonowania innowacji medycznych przez rządowych naukowców. Prawie cała ta kwota – 690 milionów dolarów – trafiła do 260 naukowców z Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID), agencji kierowanej przez dr Anthony’ego Fauciego, za pośrednictwem tajnych opłat licencyjnych od stron trzecich. W tym samym okresie pozostałe 26 instytutów w ramach NIH otrzymało łącznie około 26 milionów dolarów. Chodzi o płatności na rzecz NIH, jego kierownictwa i naukowców licencjonujące wynalazki stworzone w federalnych laboratoriach opłacanych przez podatników. Dwuletnia średnia takich płatności w poprzedniej dekadzie wynosiła mniej niż 5 milionów dolarów, co oznacza ponad 175-krotny wzrost.
To olbrzymi wzrost, gdyż, jak wynika z informacji pozyskanych przez Open The Books w ramach poprzedniej wygranej przed sądem, w latach 2009-2021 wszystkie instytuty NIH otrzymały 325 milionów dolarów z opłat od przemysłu. NIAID Fauciego otrzymał z tego 23,9 miliona dolarów, czyli średnio 2 miliony dolarów rocznie.
W czasie pandemii płatności gwałtownie wzrosły – odnotowano ponad dwukrotny wzrost przepływów pieniężnych do NIH z sektora prywatnego w porównaniu z poprzednimi 12 latami łącznie. W sumie jest to 1,036 miliarda dolarów. Dodatkowo, NIH nie informuje, czy opłaty licencyjne za szczepionkę COVID od firm Pfizer i Moderna są uwzględnione w tych liczbach, odmawia także ujawnienia kwot tantiem wypłaconych poszczególnym naukowcom. Przypomnijmy – Stéphane Bancel, dyrektor generalny Moderna, przyznał, że firma zapłaciła 400 milionów dolarów na rzecz National Institutes of Health (NIH) w ramach “płatności wyrównawczej” na podstawie nowej umowy licencyjnej obciążonej tantiemami. Umowa ta, sfinalizowana pod koniec 2022 r., umożliwiła firmie Moderna korzystanie z niektórych praw patentowych związanych ze stabilizacją białek kolczastych koronawirusa, kluczowej technologii dla ich szczepionki COVID-19. Ponadto Moderna zgodziła się płacić NIH opłaty licencyjne od przyszłej sprzedaży netto szczepionek na COVID-19.
Dr Anthony Fauci, były dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) jest ponownie na cenzurowanym, składając zeznania przed Podkomisją Izby Reprezentantów ds. pandemii koronawirusa. Przesłuchanie jest zwieńczeniem 15-miesięcznego dochodzenia w sprawie pandemii COVID-19 i reakcji rządu na nią. Dr Fauci zaprzeczył zarzutom, że odegrał jakąkolwiek rolę w powstaniu pandemii COVID-19 oraz że ukrył prawdę o pochodzeniu wirusa, twierdząc, że nie miał “nic do ukrycia” i że finansowanie przez jego agencję badań wirusologicznych w Chinach koncentrowało się na zrozumieniu naturalnego pochodzenia koronawirusów, a nie na tworzeniu samego wirusa.
Podkomisja opublikowała transkrypcję zeznań Fauciego, która wykazała, że zgodził się on z każdym ograniczeniem podróży wydanym przez administrację Trumpa podczas pandemii. Fauci zeznał, że wytyczne dotyczące dystansu społecznego nie były oparte na nauce i że “po prostu pojawiły się” podczas pandemii.
Podkomisja House Select Subcommittee on the Coronavirus Pandemic została powołana w 2023 roku w celu zbadania pandemii COVID-19 i reakcji rządu na nią. Podkomisja prowadziła 15-miesięczne dochodzenie, które obejmowało przegląd ponad 1,5 miliona stron dokumentów i ponad 100 godzin zamkniętych zeznań urzędników państwowych i naukowców.
Przesłuchanie Fauciego spotkało się z silnymi reakcjami z obu stron. Republikanie skrytykowali go za jego rolę w pandemii i brak odpowiedzialności za działania zarządzanej przez niego agencji. Demokraci natomiast bronili Fauciego i oskarżali Republikanów o angażowanie się w “polowanie na czarownice” (wpierając w tym samym czasie polowanie na Trumpa pod pretekstem sfabrykowanych zarzutów, które wielu ekspertów prawnych określa jako co najwyżej wykroczenie techniczne a nie poważne przestępstwo kryminalne, zgodnie z zasadą “polować to my, a nie na nas”).
Już w styczniu tego roku, po odejściu z funkcji szefa NIAID, po 3 latach rozpowszechniania kłamstw o jedynej skutecznej broni w walce z COVID-19 w postaci szczepień mRNA, Anthony Fauci przyznał, że wirusy, które replikują się w błonie śluzowej dróg oddechowych człowieka (bez zakażenia ogólnoustrojowego), takie jak grypa typu A, SARS-CoV-2, endemiczne koronawirusy, RSV i wiele innych wirusów “przeziębienia”, nie wywołują pełnej i trwałej odporności ochronnej, i że do tej pory nie zostały skutecznie zwalczone przez licencjonowane lub eksperymentalne szczepionki:
“Dotychczasowe nieudane próby wywołania solidnej ochrony przed wirusami oddechowymi występującymi na błonach śluzowych i opanowania wywoływanych przez nie śmiertelnych epidemii i pandemii były naukową i publiczną porażką zdrowotną” konkluduje Anthony Fauci w pracy opublikowanej w Cell Host&Microbe.
W transmitowanym na żywo przemówieniu Viktor Orbán ostrzega, że zachodnia pomoc wojskowa dla Ukrainy może przerodzić się w szerszy konflikt z NATO, napędzany interesami gospodarczymi i motywacjami ideologicznymi, oraz podkreśla potrzebę posiadania siły militarnej w celu utrzymania pokoju, opowiadając się jednocześnie za nieuczestniczeniem Węgier w wojnie.
Złowieszcze ostrzeżenie Viktora Orbána: Soros, zachodnie elity i kompleks militarny czerpią zyski, popychając świat w stronę poważnego konfliktu nuklearnego (wideo)
W transmitowanym na żywo przemówieniu Viktor Orbán ostrzega, że zachodnia pomoc wojskowa dla Ukrainy może przerodzić się w szerszy konflikt z NATO, napędzany interesami gospodarczymi i motywacjami ideologicznymi, oraz podkreśla potrzebę posiadania siły militarnej w celu utrzymania pokoju, opowiadając się jednocześnie za nieuczestniczeniem Węgier w wojnie.
23 maja 2024r. premier Węgier Viktor Orbán wygłosił kompleksowe i niepokojące przemówienie za pośrednictwem transmisji na żywo na swoim kanale YouTube. W przemówieniu analizował złożoność konfliktu na Ukrainie, ewoluującą rolę NATO i szerszy krajobraz geopolityczny. Przemówienie Orbána charakteryzowało się połączeniem spostrzeżeń strategicznych, refleksji historycznych i zdecydowanej obrony wyjątkowej pozycji Węgier w NATO.
Siła militarna i zagrożenia płynące ze słabości
Orbán rozpoczął od podkreślenia konieczności utrzymywania silnych sił zbrojnych w celu zapobiegania konfliktom, stwierdzając: „Istnienie sił zbrojnych jest konieczne. To nie prowadzi do wojny. Co dziwne, to brak sił zbrojnych prowadzi do wojny, ponieważ wojna jest najczęściej spowodowana słabością – nie siłą, ale słabością”. Twierdził, że postrzegana słabość zachęca do agresji, ponieważ silniejsze narody mogą pożądać terytorium i zasobów tych słabszych. „Jest na to tylko jedno lekarstwo: wybrany kraj będący ofiarą musi być wystarczająco silny, aby się obronić” – zapewnił Orbán, wzmacniając to porzekadłem: „Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny”.
Krytyka strategii Zachodu i NATO
Odnosząc się do konfliktu na Ukrainie, Orbán zauważył niezdolność Rosji do zdecydowanego pokonania Ukrainy pomimo długotrwałych i intensywnych działań wojennych. „Armia rosyjska prowadzi dziś poważną, trudną wojnę z Ukraińcami i nie może ich pokonać. Mamy zatem do czynienia z przedłużającą się wojną” – zauważył. Orbán zakwestionował pogląd, że Rosja stanowi poważne zagrożenie dla całego świata zachodniego, biorąc pod uwagę jej zmagania z Ukrainą. „Można prowokować innych – taka jest historia dyplomacji międzynarodowej, relacji, która pokazuje, jak narody sprawiają sobie nawzajem trudności, ale to, że ktoś odważy się zaatakować – i nie mówię tu tylko o Rosjanach, ale ktokolwiek inny – że ktokolwiek odważy się zaatakować państwo członkowskie NATO jest dziś wyjątkowo nieprawdopodobne”.
Następnie skrytykował retorykę otaczającą „rosyjskie zagrożenie” jako manewr przygotowawczy do włączenia Europy w wojnę. „Myślę, że to, co dzieje się dzisiaj w Brukseli i Waszyngtonie, być może teraz bardziej w Brukseli niż w Waszyngtonie, stanowi swego rodzaju «przygotowanie nastrojów» na możliwy bezpośredni konflikt zbrojny” – zauważył Orbán, kreśląc podobieństwa do preludium przed pierwszą i drugą wojną światową.
Pozycja Węgier w NATO
Orbán ponownie podkreślił zaangażowanie Węgier w przestrzeganie podstawowych zasad NATO, wyrażając jednocześnie zaniepokojenie ewoluującą misją sojuszu. „Jesteśmy krajem, który trzyma się podstawowego dokumentu NATO i wiążących porozumień, które określają misję NATO. Że NATO jest sojuszem obronnym” – stwierdził. Podkreślił brak udziału Węgier w operacjach wojskowych poza terytorium NATO, co określił jako „nieuczestniczenie”. „Jesteśmy w tych komisjach, ale ogłosiliśmy, że choć jesteśmy członkami NATO i musimy tam być, to nie zgadzamy się i nie chcemy uczestniczyć w żadnym wsparciu finansowym ani wojskowym, nawet w ramach NATO” – wyjaśnił Orbán.
Interesy gospodarcze i wojna
Orbán omówił interesy gospodarcze stojące za przedłużającymi się konfliktami, podkreślając motywację zysku wśród różnych aktorów. „Wojny nie tylko tworzą przegranych, powodują cierpienie i generują zysk. Wojny przynoszą dodatkowy zysk” – stwierdził. Orbán wskazał na przemysł wojskowy i spekulantów jako czerpiących korzyści z wojny, sugerując, że te interesy napędzają kontynuację konfliktów. W szczególności wspomniał globalistę Georga Sorosa, stwierdzając: „Syn naszego kraju, György Soros, również się wyróżnia, stojąc na samym czele, gdzie można zobaczyć jego postać… Jest więc oczywiste, że wszystkie te siły są ekonomicznie zainteresowane wojną”.
Przywództwo europejskie i wartości chrześcijańskie
Orbán wyraził także zdziwienie postawą przywódców europejskich, zwłaszcza tych z dużych krajów, których szanuje, ale nie wierzy, że zostali kupieni. „Na razie nie rozumiem, że przywódcy europejscy – których skądinąd szanuję i doceniam – a których nie podejrzewam – mówię teraz o dużych krajach europejskich – nie sądzę, choćby ze względu na wielkość kraju, że tych przywódców można w całości kupić, tak jak Zachód robi to z węgierską lewicą” – powiedział.
Ubolewał nad wpływem wojen na upadek demograficzny w Europie i kwestie migracji, ujmując to z perspektywy chrześcijańskiej. „Każda wojna europejska w ciągu ostatnich 100–150 lat, niezależnie od tego, kto uważał się za zwycięzcę, czy przegranego, sumarycznie wszyscy przegrali” – stwierdził Orbán. Konflikty te wiązał z osłabieniem europejskiej cywilizacji chrześcijańskiej, która niegdyś miała decydujący wpływ na świat i potrafiła obronić się przed migracjami. „Nic dziwnego, że europejski świat chrześcijański, który miał decydujący wpływ na resztę świata i potrafił się obronić np. przed migracją, staje się do tego niezdolny, bo brakuje nam ludzi” – zauważył.
Populizm i uczciwość polityczna
Orbán bronił koncepcji populizmu, przedstawiając ją jako autentyczny wysiłek służenia obywatelom. „W ostateczności w polityce zawsze chodzi o ludzi. Co dziś oczywiście należy klasyfikować jako «populizm». Jeśli zrobisz coś dobrego dla ludzi, zostanie to natychmiast napiętnowane na europejskiej scenie jako «populistyczne»” – stwierdził. Krytykował przedkładanie ideologii ponad dobro obywateli, argumentując: „Wzniosłe ideologie nie mogą być ważniejsze od samych ludzi”.
Podsumowując, Orbán podkreślił potrzebę innowacyjnego podejścia w dyplomacji węgierskiej, aby określić wyjątkową pozycję kraju w NATO, przy jednoczesnym zachowaniu integralności narodowej. „Nowe podejście, nowy rys, nowa definicja… Dlatego po stronie węgierskiej potrzebujemy „wynalazków” – powiedział, podkreślając twórcze i strategiczne wysiłki konieczne do utrzymania węgierskich zasad w złożonym krajobrazie geopolitycznym.
Przemówienie premiera Viktora Orbána zawiera krytyczną analizę obecnych zachodnich strategii wojskowych, interesów gospodarczych stojących za przedłużającymi się konfliktami oraz wyzwań związanych z utrzymaniem integralności narodowej w ramach sojuszu NATO. Jego uwagi podkreślają ostrożne i strategiczne podejście Węgier, opowiadające się za bardziej wyważoną reakcją na trwający konflikt na Ukrainie. _______________
W ciągu najbliższych pięciu lat mają osłabnąć działania unijnych instytucji w zakresie wdrażania Zielonego Ładu. Będzie to wynikać nie tylko z przetasowań w Parlamencie Europejskim w następstwie wyborów czerwcowych, ale przede wszystkim w związku z ogromnymi kosztami i rosnącym sprzeciwem wobec zielonej transformacji oraz wskutek zaostrzenia rywalizacji państw. Niemniej, analitycy z European Council on Foreign Relations radzą postępowcom, co mają zrobić, aby udało się posuwać „zieloną” rewolucję naprzód.
W analizie „Winds of change: The EU’s green agenda after the European Parliament election” ECFR szczegółowo opisuje czynniki mające wpływ na osłabienie impetu działań klimatycznych w ciągu najbliższych pięciu lat.
Przyszła Komisja Europejska i Parlament będą się mierzyć z większymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa i konkurencyjności, rosnącymi kosztami eko-cyfrowej transformacji, rosnącymi napięciami handlowymi między USA a Chinami. Wciąż niepewne są wyniki wyborów prezydenckich w USA, ważą się losy wojny Rosji z Ukrainą.
ECFR spodziewa się „dalekosiężnych konsekwencji” dla unijnej polityki handlowej, technologicznej i klimatycznej dyplomacji. Zapewnia jednak, że „argumenty za działaniami klimatycznymi pozostają jasne, łącznie z ich rolą w europejskim systemie bezpieczeństwa i konkurencyjności”. Jednak „postępowcy klimatyczni będą musieli zastosować przekonujące narracje, zasoby strategiczne i zaangażowanie dyplomatyczne, aby realizować możliwie najlepszy program klimatyczny podczas następnego cyklu instytucjonalnego UE”.
O ile wybory w 2019 r. do Parlamentu Europejskiego otwarły drogę do wzmocnienia tzw. zielonej fali, dzięki czemu można było realizować agendę klimatyczną i uczynić z „zielonej transformacji” priorytet głównych partii, inicjując Europejski Zielony Ład i przyjmując w 2021 r. Europejskie prawo o klimacie, czyniąc cel Unii Europejskiej dotyczący zerowej emisji gazów cieplarnianych netto do 2050 r. prawnie wiążącym i wyznaczając cel w zakresie emisji na 2030 r. oraz zatwierdzając pakiet środków „Fit for 55” służących osiągnięciu tych celów, o tyle obecnie należy spodziewać się spowolnienia działań w tym zakresie.
ECFR zaleca, by więcej zainwestować w propagandę na temat ekstremalnych zjawisk pogodowych, wspierać działania, które obniżałyby koszty zielonych technologii i kłaść nacisk na konieczność ograniczenia zależności energetycznej od „reżimów autorytarnych”.
Zdaniem analityków „dalsze wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu wisi na włosku z czterech głównych powodów”.
Przynajmniej na dzień dzisiejszy istnieje poważna obawa o wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego i zwiększenia udziału europosłów przeciwnych polityce klimatycznej.
Po drugie, narasta sprzeciw obywateli w całej Europie wobec ogromnych kosztów transformacji, co ma wykorzystywać „populistyczna prawica” rzekomo strasząc „internacjonalistycznym spiskiem” i przez to „rządy w całej UE stają się bardziej nieufne wobec wspierania nowych środków Europejskiego Zielonego Ładu, a tendencja ta może się pogorszyć, biorąc pod uwagę, że kolejna faza porozumienia – skupiająca się na sektorach mieszkalnictwa i transportu – będzie miała bardziej widoczny wpływ na jednostki i rodziny niż poprzednia faza” wdrażania Zielonego Ładu.
Po trzecie rośnie opór organizacji biznesowych domagających się skupienia na kwestii konkurencyjności europejskich produktów.
I po czwarte szersze otoczenie geopolityczne, w tym wybory prezydenckie w USA, poważne napięcia handlowe między Chinami a Zachodem; ewolucja wojny Rosji z Ukrainą, bynajmniej nie sprzyjają forsowanej polityce klimatycznej.
Europejscy decydenci poważnie obawiają się zmiany władzy w USA i wycofania wsparcia przez kolejną administrację dla Ukrainy. UE musiałaby przejąć ciężar kontynuowania wojny z Rosją przez Kijów, a to osłabiłoby możliwości pogłębienia integracji i wdrażania kosztownej polityki klimatycznej.
ECFR kreśli różne scenariusze rozwoju sytuacji w UE w szerszym kontekście międzynarodowym. Jak zaznacza think tank, to nie są prognozy, lecz różne warianty wydarzeń, które powinny być podstawą do dalszych dyskusji.
Jednak think tank powołuje się na aktualne prognozy innych organizacji sugerujące, że po wyborach do Parlamentu Europejskiego – Europejska Partia Ludowa (EPP), RE i Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D), które wyznaczyły szefową KE Ursulę von der Leyen w 2019 r. ma zachować większość, choć mniejszą od obecnej. Frakcja pozostanie największą grupą polityczną w parlamencie.
To ona miałaby nadal ustalać program i zatwierdzać kolejnego przewodniczącego Komisji. Ta koalicja nadal będzie starała się realizować politykę Zielonego Ładu, ale prawdopodobnie będzie potrzebować wsparcia ze strony Braci Włoch lub Zielonych/ALE. Wciąż najpoważniejszą kandydatką na szefową KE pozostaje von der Leyen. Think tank uważa, że jeśli w skład następnej komisji wejdzie „ambitny wiceprzewodniczący wykonawczy z silnym mandatem w zakresie działań klimatycznych”, to jest szansa, że program „Fit for-55” będzie realizowany, „nawet jeśli nowe postępy w rolnictwie i leśnictwie staną się trudne”.
Jest wielce prawdopodobne, że pewne regulacje zostaną jednak zmodyfikowane, by nie osłabiać zanadto konkurencyjności europejskiego przemysłu rolno-spożywczego. Pewne wymogi, które miałyby być spełnione do 2030 r. także mogą zostać poluzowane ze względu na ochronę konkurencyjności przemysłu i istnienie „równych warunków działania z partnerami międzynarodowymi”.
W razie dużych zysków partii prawicowych, należy spodziewać się obniżenia ambicji klimatycznych przyszłego Parlamentu Europejskiego w głosowaniach nad konkretnymi przepisami.
Badania opinii publicznej w Europie wykazały, że chociaż wielu respondentów uznaje „kryzys klimatyczny” za drugie najważniejsze zagrożenie, to jednak wciąż priorytetem dla nich jest płacenie niższych rachunków za prąd niż hipotetyczna redukcja emisji gazów cieplarnianych.
Również politycy są „już bardzo zdenerwowani kosztami politycznymi priorytetowego traktowania środków środowiskowych i klimatycznych w obliczu protestów dotyczących sytuacji gospodarczej” np. decyzja prezydenta Francji Emmanuela Macrona o szybkim wycofaniu się z umowy o wolnym handlu między UE a Mercosurem w lutym, kiedy rolnicy wyszli na ulice.
ECFR spodziewa się nasilenia protestów rolników w związku z tym, że w pierwszej fazie wdrażania Zielonego Ładu raczej unikano zmian w sektorach wrażliwe politycznie, w tym w rolnictwie. Po wyborach spodziewane jest przyspieszenie wdrażania rozwiązań legislacyjnych uderzających w rolnictwo.
Jeden ze scenariuszy przewiduje trudności KE w zapewnieniu osłon dla rodzin i małych przedsiębiorstw w związku z wdrażaniem Europejskiego Zielonego Ładu w obliczu presji, by wspierać Ukraińców w wojnie z Rosją i w związku z planami rozszerzenia UE. Sugeruje się, że Bruksela musi koniecznie zwiększyć wpływy do budżetu. Stąd pojawiają się propozycje odnośnie dalszego wspólnego zadłużania.
Think tank zaznacza, że dalsza realizacja Europejskiego Zielonego Ładu będzie miała znacznie większe szanse powodzenia, jeśli instytucje unijne zostaną obsadzone przez wpływowe i doświadczone osoby z głównego nurtu europejskiej polityki, zwłaszcza chodzi o stanowiska związane z dyplomacją klimatyczną i wewnętrzną polityką klimatyczną, aby zapewnić rządom państw członkowskich „pewną wewnętrzną osłonę polityczną dla zielonej agendy w niesprzyjających warunkach politycznych”. Kluczowe w tym względzie jest dogadanie się Niemców i Francuzów w kwestii wielu aspektów przyszłości projektu europejskiego, od bezpieczeństwa, po rozszerzenie UE i gospodarkę.
ECFR obawia się także rozgrywania członków UE przez inne mocarstwa, co może przełożyć się na brak jedności w instytucjach unijnych. Istotne jest to, kto wygra wybory w USA, jak dalej rozwinie się sytuacja na Ukrainie, czy uda się rozszerzyć UE i wypracować silną politykę wobec Chin.
Think tank zakłada, że „Słaba UE”, w której państwa członkowskie nie zgodzą się na większe podatki i zaciągniecie wspólnego długu, w której będzie brakować silnego przywództwa politycznego w Brukseli, „prawdopodobnie doprowadziłaby do osłabienia i fragmentacji unijnej polityki w zakresie zielonego handlu i technologii, wycofywania paliw kopalnych oraz dyplomacji klimatycznej”. Taka UE miałaby być „znacznie mniej przygotowana, aby skutecznie reagować na wyzwania płynące ze strony Chin lub możliwego scenariusza Trumpa 2.0, a także inne czynniki zewnętrzne (…)”.
„Silna UE”, czyli taka, w której państwa członkowskie przekazują Brukseli wystarczające uprawnienia – w tym poprzez mianowanie najważniejszych osobistości politycznych na kluczowe stanowiska, a także „finansową i polityczną siłę do działania”, miałaby być w stanie prowadzić bardziej skoordynowaną politykę klimatyczną, dekarbonizować gospodarkę itp.
Nawet przy słabszej UE, dyplomacja klimatyczna, ma pozostać priorytetem dla decydentów, chociaż w bardziej ograniczonej formie.
ECFR wskazuje, że UE będzie miała trudności ze skuteczną odpowiedzią na wyzwania geopolityczne, jeśli Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, ponieważ będzie dalej forsował eksport skroplonego gazu ziemnego do Europy, zawierając umowy dwustronne z niektórymi państwami członkowskimi i inwestując w kolejne projekty gazowe w Europie, co miałoby pogłębić podziały między państwami członkowskimi i wydłużyć wykorzystanie gazu kopalnego w Europie. Podobnych umów dwustronnych należy spodziewać się ze strony Chin.
„Jeśli jednak państwa członkowskie wyposażą instytucje UE w wystarczające zasoby finansowe i przywództwo polityczne, a negocjacje w Parlamencie Europejskim zaowocują ambitnymi wytycznymi politycznymi, pojawią się liczne możliwości postępu w działaniach klimatycznych, aczkolwiek w innych ramach i programie niż ramy i program ostatniego cyklu instytucjonalnego UE”.
Think tank zaleca „europejskim postępowcom klimatycznym”, by zastosowali „mieszankę przekonujących narracji, zasobów strategicznych i zaangażowania dyplomatycznego”, jeśli chcą realizować ambitną agendę klimatyczną.
„Postępowcy klimatyczni” mają lansować narrację, łączącą działania klimatyczne z kluczowymi priorytetami politycznymi UE. Mają opowiadać o potrzebie ochrony klimatu i środowiska, przez co będzie zwiększać się konkurencyjność europejskiego przemysłu. Mają „wykorzystywać obawy dotyczące bezpieczeństwa i odporności, aby opowiadać się za zwiększoną suwerennością energetyczną”. Mają przedstawiać dekarbonizację jako „nieodłączną część programu gospodarczego UE” i przekonywać, że „zdolność UE do konkurowania w dekarbonizującym się świecie zależy od wdrożenia Europejskiego Zielonego Ładu oraz że europejskie przedsiębiorstwa znajdą się w niekorzystnej sytuacji, jeśli nie zastosują się do zielonej konkurencji i nie przejmą udziałów w światowym rynku pojawiających się czystych technologii”. „Postępowcy klimatyczni” mają „wysuwać konkretne propozycje, takie jak przegląd ram zarządzania energią i wdrożenie rozporządzenia w sprawie ekoprojektu, które zobowiąże producentów produktów do zmniejszania zużycia energii i zasobów oraz negatywnego wpływu energii na środowisko produktu przez cały jego cykl życia”.
Ponadto, aby „zapewnić wsparcie społeczne dla zielonej transformacji, a co za tym idzie, poczucie wśród europejskich przywódców, że mają polityczną swobodę, aby ją realizować, postępowcy klimatyczni powinni zaprezentować powszechne i widoczne korzyści płynące z Europejskiego Zielonego Ładu dla obywateli. Muszą powiązać argument dotyczący konkurencyjności na poziomie makro z argumentem osobistym, określając szersze korzyści dla dobrostanu, satysfakcji i szczęścia obywateli. Obejmują one korzyści zdrowotne, takie jak poprawa jakości powietrza po wycofaniu się z węgla – kluczowa kwestia w dużej części Europy Środkowej i Wschodniej – po korzyści w zakresie jakości życia wynikające z ograniczenia ekstremalnych zjawisk pogodowych (…)”.
Co więcej, decydenci mogliby podkreślić korzyści dla zatrudnienia wynikające z zielonej transformacji, przyjmując podobne podejście jak ekipa Bidena, która powiązała „ekologiczną pomoc państwa z rozwojem umiejętności i godnymi miejscami pracy”. Taka narracja „mogłaby pomóc złagodzić obawy obywateli dotyczące kosztów utrzymania związane z polityką ekologiczną”.
Należy także unikać „wojny o dotacje między państwami członkowskimi UE, w której tylko kraje dysponujące siłą finansową będą mogły wykorzystać zasady pomocy państwa do promowania ekologicznych inwestycji”. Chodzi o „ostrożne sprawowanie kontroli nad pomocą państwa” przez Brukselę, by nie zniekształcić rynku wewnętrznego.
Poza tym „postępowcy klimatyczni” muszą nalegać na zwiększenie budżetu w celu szerszego wdrożenia Europejskiego Zielonego Ładu (nowe wspólne pożyczki, tzw. zielone obligacje, lewarowanie dochodami państw z handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla itp.).
Proponuje się przedłużenie unijnego funduszu Next Generation po 2026 r., jeśli nie wszystkie środki zostaną wydane. Postępowcy mają bronić pakietu „Fit for 55”.
Rosja uderza w tajne centrum dowodzenia NATO na Ukrainie
Autor: Medeea Greere 2 czerwca 2024 r.
Najświeższe wiadomości: W wyniku niszczycielskiego ataku rakietowego Rosji na tajne centrum dowodzenia NATO na Ukrainie zginęło lub zostało rannych kilkuset oficerów NATO. Poznaj dramatyczne szczegóły ataku na Jaworów, jego geopolityczne implikacje i międzynarodową reakcję.
Przeczytaj więcej, aby zrozumieć eskalację konfliktu między Rosją a NATO.
W oszałamiającej i dramatycznej eskalacji działań wojennych, siły rosyjskie przeprowadziły niszczycielski atak rakietowy na tajne centrum dowodzenia NATO na Ukrainie, redukując je do tlącego się krateru po bombie i powodując znaczne ofiary wśród personelu NATO. Ten bezprecedensowy atak wstrząsnął globalnym krajobrazem geopolitycznym, oznaczając poważną intensyfikację trwającego konfliktu między Rosją a zachodnimi sojuszami wojskowymi.
Centrum dowodzenia w Jaworowie w płomieniach: Obiekt będący celem ataku, zlokalizowany w centrum dowodzenia i na poligonie w Jaworowie, był kluczowym węzłem dla operacji NATO na Ukrainie. Miejsce to od dawna było centralnym punktem zachodniej koordynacji wojskowej i planowania strategicznego w regionie. Precyzyjne uderzenie, przeprowadzone za pomocą najnowocześniejszych rosyjskich pocisków hipersonicznych „Kindżał”, najprawdopodobniej zabiło lub raniło kilkuset oficerów NATO, dodając tragiczny rozdział do historii konfliktu.
Bezprecedensowy atak: Użycie pocisków „Kindżał” w tym ataku podkreśla powagę i precyzję rosyjskich zdolności wojskowych. Pociski te, znane z niesamowitej prędkości i zwrotności, są praktycznie niemożliwe do przechwycenia, co czyni je potężną bronią w rosyjskim arsenale. Uderzenie nie tylko zdziesiątkowało centrum dowodzenia, ale także wysłało jasny i złowieszczy komunikat do NATO i jego sojuszników o gotowości Rosji do dalszej eskalacji konfliktu.
Natychmiastowe reakcje: “Społeczność międzynarodowa” jest zszokowana tym atakiem. Przedstawiciele NATO wyrazili szok i oburzenie, potępiając atak jako rażący akt agresji. Utrata wysokiej rangi personelu i zniszczenie kluczowego obiektu dowodzenia znacząco osłabiły zdolności operacyjne NATO w regionie. W odpowiedzi zwołano nadzwyczajne spotkania państw członkowskich NATO, aby zająć się kryzysem i sformułować strategiczną reakcję.
Koszty ludzkie: Koszt ludzki tego ataku jest oszałamiający. W centrum dowodzenia znajdowały się setki wojskowych, w tym wysocy rangą oficerowie i personel pomocniczy. Ilość ofiar ataku jest nadal oceniana, ale wstępne raporty wskazują na ogromną liczbę ofiar śmiertelnych i rannych. Wpływ na rodziny i społeczności poszkodowanych jest głęboki, a wielu z nich pozostaje w żałobie i niepewności.
Tło konfliktu: Konflikt na Ukrainie od lat stanowi punkt zapalny między Rosją a mocarstwami zachodnimi. Najnowszy atak oznacza znaczącą eskalację, zbliżając obie strony do konfrontacji na pełną skalę. Centrum dowodzenia w Jaworowie było kluczowym miejscem dla misji szkoleniowych i wspierających NATO na Ukrainie, mających na celu wzmocnienie obrony kraju przed rosyjską agresją.
Implikacje strategiczne: Zniszczenie centrum dowodzenia nie tylko paraliżuje natychmiastową zdolność operacyjną NATO na Ukrainie, ale także wysyła strategiczny sygnał. Atakując tak ważny i krytyczny obiekt, Rosja zademonstrowała swoją gotowość do bezpośredniej konfrontacji z siłami NATO, podnosząc stawkę konfliktu. Posunięcie to może potencjalnie doprowadzić do szerszej eskalacji, a obie strony będą przygotowywać się do dalszych konfrontacji.
Skutki polityczne: Atak ma znaczące implikacje polityczne. Państwa członkowskie NATO prawdopodobnie staną w obliczu zwiększonej presji na zdecydowaną reakcję, zarówno w celu “uspokojenia własnych obywateli” [chodzi o ich indoktrynację. md] , jak i powstrzymania dalszej rosyjskiej agresji. Atak już wywołał debaty w NATO na temat adekwatności ich obecnych strategii i potrzeby wzmocnienia środków obronnych.
Wpływ ekonomiczny: Oczekuje się, że geopolityczna niestabilność wynikająca z tego ataku będzie miała szerokie reperkusje gospodarcze. Światowe rynki zareagowały zmiennością, odzwierciedlając niepokój inwestorów związany z potencjalnym szerszym konfliktem. Ceny energii, w szczególności, wzrosły wraz z rosnącymi obawami o zakłócenia dostaw z regionu
Środki nadzwyczajne: W następstwie ataku NATO ogłosiło szereg środków nadzwyczajnych w celu wzmocnienia swojej obecności i zdolności w regionie. Obejmują one rozmieszczenie dodatkowych oddziałów, zaawansowanych systemów obrony przeciwrakietowej i zwiększony nadzór w celu powstrzymania dalszej rosyjskiej agresji. Sojusz ściśle współpracuje również z siłami ukraińskimi w celu wzmocnienia ich pozycji obronnej.[to się nazywa eskalacja md ]
Międzynarodowa solidarność: Sojusznicy NATO wyrazili solidarność z Ukrainą, deklarując wsparcie i pomoc w następstwie ataku. Obejmuje to nie tylko pomoc wojskową, ale także pomoc humanitarną dla osób dotkniętych atakiem. Społeczność międzynarodowa zbiera się, by wesprzeć Ukrainę w potrzebie, a wiele krajów potępia działania Rosji i wzywa do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych.
Osobiste historie: Pośród analizy strategicznej i politycznej ważne jest, aby pamiętać o ludzkich historiach kryjących się za nagłówkami. Atak na centrum dowodzenia w Jaworowie pozostawił po sobie spustoszenie, a życie niezliczonych osób zmieniło się na zawsze. Rodziny opłakują utratę bliskich, a ocaleni zmagają się z traumą ataku. Odwaga i odporność tych, którzy ucierpieli, są świadectwem wytrwałości ludzkiego ducha w obliczu przeciwności losu. [los?? toć to agresja ze strony NATO.. md]
Perspektywy na przyszłość: Atak na centrum dowodzenia w Jaworowie wyznacza kluczowy moment w konflikcie między Rosją a NATO. Droga przed nami jest pełna niepewności, ponieważ obie strony radzą nad następstwami tej eskalacji. Potencjał dalszego konfliktu jest duży, z ryzykiem szerszej regionalnej, a nawet globalnej konfrontacji.
Działania dyplomatyczne: Pomimo powagi sytuacji, wciąż istnieją możliwości dyplomacji i deeskalacji. “Międzynarodowi przywódcy” apelują o powściągliwość i wzywają do wznowienia negocjacji w celu rozwiązania kwestii leżących u podstaw konfliktu. Nadchodzące dni i tygodnie będą miały kluczowe znaczenie dla ustalenia, czy sytuację uda się załagodzić, czy też przerodzi się ona w bardziej rozległą wojnę.
Rosyjski atak rakietowy na centrum dowodzenia w Jaworowie na Ukrainie stanowi dramatyczną i niebezpieczną eskalację trwającego konfliktu. Wraz ze znacznymi ofiarami i zniszczeniem kluczowego obiektu NATO, atak ten ma daleko idące konsekwencje dla globalnego bezpieczeństwa i stabilności. Świat z zapartym tchem obserwuje, jak działania podjęte w odpowiedzi na ten atak ukształtują przyszłość stosunków międzynarodowych i równowagę sił w regionie.
Z okazji dwudziestolecia członkostwa Polski w Unii Europejskiej odbyła się pokaźna liczba konferencji, odczytów i dyskusji związanych z tą rocznicą, gdzie wszyscy podsumowywali bilans naszego członkostwa. Euroentuzjaści przedstawiali wizje świetlanej przyszłości Europy, szczególnie po jej przyszłej federalizacji, a eurosceptycy snuli obrazy jej rozpadu. Po jednej z takich publicznych dyskusji, w której rozmawialiśmy o problemie z Tomaszem Cukiernikiem, podszedł do mnie jeden z widzów i zadał mi pytanie, które zainspirowało mnie do napisania tego tekstu: „Wszyscy mówią, że Unia się rozpadanie, że musi się rozpaść, ale kiedy?”.
Pytanie trudne dla politologa, gdyż aby na nie odpowiedzieć musiałbym mieć zmysł zwany przez ezoteryków jasnoczuciem, czyli umiejętność widzenia przyszłości. Niestety, daru takiego mi nie dano. Gorzej, obawiam się, że rozpad UE może się nawet nie wydarzyć. Warto się zastanowić i nad taką możliwością. Na prawicy często mawiamy, że „Unia musi się rozpaść”, nieco zaklinając rzeczywistość i mając przed oczami jutrzenkę wolności. Z mojego punktu widzenia, czyli z punktu widzenia radykalnego zwolennika suwerennych państw narodowych, które nie uznają nad sobą żadnej politycznej zwierzchności – w zależności od epoki cesarza, papieża lub komisji brukselskiej – najgorszym z możliwych wariantów jest bowiem przetrwanie UE. Co by to oznaczało?
Byłaby to klęska i polskości, jej faktyczny koniec, jak i cywilizacji. Wielu badaczy tzw. filozofii dziejów, czyli historii cywilizacji, zwraca uwagę, że przykłady Grecji i Rzymu pokazują, że na końcu mamy zjawiska, które Eric Voegelin określił mianem „wieku ekumenicznego” (ang. ecumenic age), a Oswald Spengler „cywilizacji” (niem. Zivilisation). To okres zmierzchu, końca, którego jednym ze znamion jest jednoczenie wszystkich ludów i państw w jedno imperium. Dzieje się tak, gdy ludy i narody są zmęczone, wyczerpane, nie mają już siły i ochoty konkurować ze sobą, walczyć zbrojnie lub ekonomicznie. Wtenczas jednoczą się w jeden wielki „dom starców”, gdzie zanikają mechanizmy konkurencji i wszyscy zgodnie umierają sobie w łóżeczkach, nie mając woli dalszego życia. Czyż to nie jest właśnie Unia Europejska, którą powołały narody zmęczone dwoma wojnami światowymi, które straciły wiarę w Boga i w same siebie, wybierając brukselski dom starców, z jego anty-konkurencyjnym socjalizmem w ekonomii i kosmopolityzmem w stosunkach międzynarodowych? W tym domu starców ludzie przestają się już nawet rozmnażać i po prostu wymierają. Obsługujący tubylców imigranci z Trzeciego Świata zaś tylko ich liczą i czekają, kiedy będzie można wymarły dom starców przejąć na własność i stworzyć w nim europejski kalifat.
Unia Europejska umiera.
Wprawdzie Olaf Scholz i Ursula von der Leyen opowiadają bajki, że stanie się „centrum geopolitycznym” świata i „graczem geopolitycznym”, ale to są takie same bajki jak napoleoaniady Emmanuela Macrona. Tutaj jest jeszcze bogactwo wypracowane przez minione pokolenia, lecz nie ma życia. Nie ma konkurencji. Wspomniane „państwo ekumeniczne”, mające zapewnić pokój, jest końcem warunków konkurencyjnych pomiędzy tworzącymi UE narodami. Pacyfizm i kosmopolityzm nie przypadkowo zwykle łączą się z socjalizmem i planowaniem w ekonomii, gdyż ludzie wyznający te starcze idee nie chcą konkurować. Bojąc się konkurować wolą skasować dobrowolnie swoje państwa i wymazać kultury narodowe! Bojąc się konkurować na rynku, wolą, aby Unia Europejska wprowadziła gospodarkę kierowaną i odgrodziła się od całego świata cłami zaporowymi, dla niepoznaki nazywanymi „cłem węglowym”. Ci starcy nie chcą nawet przemieszczać się, więc preferują tzw. miasta piętnastominutowe. Zamiast pracować wolą zadłużać siebie i przyszłe pokolenia (których nota bene raczej już nie będzie). Starcy chcą już tylko w dobrobycie dotrwać do spokojnej śmierci. Nieliczni młodzi wybierają świat, gdzie będą jeść robaki i znajdą stabilne zatrudnienie w biurokracji państwowej, a najlepiej w unijnej. Powoli dom starców przemienia się w strefę śmierci.
Konsekwencją tego dogasania będzie stopniowy spadek znaczenia Unii Europejskiej w świecie. Ludzi związanych z kulturami narodowymi, które stworzyły Europę, będzie coraz mniej, a zastąpią ich imigranci, jak w antycznym Rzymie, gdzie Germanie poubierali się w togi i udawali stare arystokratyczne rodziny, aby ostatecznie rozparcelować zdychające imperium na plemienne państewka. Zdychająca Unia Europejska nigdy nie stanie się potęgą militarną, gdyż nikt nie będzie chciał za nią walczyć i umierać. Nie stanie się także imperium ekonomicznym, gdyż coraz mniej będzie wytwarzać, idąc w kierunku zadłużania się i rozwoju usług. Wprawdzie usługi tworzą PKB, lecz nie zastąpią produkcji, którą dziś przejmuje Azja.
Zresztą całe bogactwo będzie akumulowane przez coraz mniejszą liczbę globalnych korporacji, których znaczenie polityczne będzie stopniowo rosło, co spowoduje podporządkowanie elity politycznej Unii Europejskim podmiotom pozapolitycznym, związanym z wielkim kapitałem. Całokształtu zniszczenia i wypalenia ziem Europy dokona „zielona rewolucja”, która doprowadzi do potwornego zubożenia społeczeństw europejskich, które zamiast kierować się rozsądkiem, będą podążały za modami kreowanymi przez „małą Gretę”, Jakuba Wiecha i fanatyków z Ostatniego Pokolenia. Swoją drogą to bardzo trafna nazwa: to prawdopodobnie jest ostatnie pokolenie. Nie dlatego, że zabiją nas zmiany temperatury, lecz dlatego, że to będzie ostatnie pokolenie Europejczyków. Pokolenie cywilizacyjnego samobójstwa, generacja „płatków śniegu”, niezdolnych ani do pracy, ani do konkurencji, ani do walki z bronią w ręku. Ostatnie pokolenie świata dokonującego samobójstwa. Autentyczny Kościół Wiechosławny Ostatniego Pokolenia.
W tej sytuacji, gdy tacy wipleryści mówią mi, że „mimo wszystko Unia Europejska”, to oczywiście są w błędzie. Zapewne nawet wiedzą, że mijają się z rzeczywistością. Pamiętajcie Państwo o tym głosując w najbliższych eurowyborach.
Ukraina zniszczyła już wielokrotnie więcej sprzętu i broni niż posiadała, czyli Kijów nie mógłby już walczyć przez półtora roku, gdyby nie dostawy z Zachodu. Kijów nie byłby w stanie walczyć nawet przez sześć miesięcy, gdyby nie finansowanie przez Zachód jego potrzeb budżetowych. Zachód jest bezpośrednim uczestnikiem toczącej się wojny i tylko z tego powodu działania wojenne jeszcze się nie zakończyły.
Jeśli jutro Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy publicznie oświadczą zgodnie, że znoszą wszelkie zakazy użycia dostarczanej przez nich broni, nic się dla Rosji nie zmieni, ani teoretycznie, ani praktycznie. Jest to dobrze rozumiane nie tylko na Kremlu, ale także w stolicach NATO. W związku z tym pojawia się pytanie: dlaczego Zachód podsyca histerię wokół pozwolenia na uderzenie bronią, którą dostarczył w cele w głębi terytorium Rosji?
Trudno zignorować fakt, że histeria wywołana uderzeniami ukraińskimi na terytorium Rosji narastała równolegle z rosnącą liczbą niepokojących publikacji na Zachodzie wyrażających wątpliwości co do zdolności Ukrainy do utrzymania frontu przez długi czas, nawet pod warunkiem zapewnienia Kijowowi przez Zachód wszelkiej możliwej pomocy.
W istocie rozwinęła się ona równolegle z dyskusją o konieczności wprowadzenia na Ukrainę wojsk NATO w celu utrzymania frontu i stanowiła swego rodzaju alternatywę dla tej decyzji.
Na początku tego roku Zachód doszedł do wniosku, że zdolności ukraińskiego oporu militarnego wygasną albo do końca tego, albo do początku przyszłego (co wielokrotnie powtarzali zachodni politycy i wojskowi).
Próby USA zaoferowania Rosji pokoju odpowiadającego elitom amerykańskim nie powiodły się – Moskwa dała jasno do zrozumienia, że jest gotowa do negocjacji i rozważenia różnych formatów rozwiązania kryzysu, ale na własnych warunkach, z których najważniejszym jest utworzenie strefy buforowej bezpieczeństwa pomiędzy Rosją a NATO, w której sojusz nie byłby w stanie utrzymać znaczącej broni i rozmieścić sił uderzeniowe nawet na terytoriach swoich państw członkowskich.
Tym samym przedłużanie gorącej fazy konfrontacji poza istnienie państwa ukraińskiego lub sztuczne przedłużanie ukraińskiej agonii stało się życiową koniecznością Zachodu – ostatnią nadzieją na zmuszenie Rosji do zawarcia pokoju na jej własnych warunkach. Obydwa scenariusze (kontynuacja konfrontacji po upadku państwa ukraińskiego lub przedłużenie agonii ukraińskiego reżimu) wymagały de facto bezpośredniego starcia Zachodu z Rosją.
W rzeczywistości pomysł Macrona, jakoby członkowie NATO, a nie samo NATO, mieli walczyć z Rosją na Ukrainie, był próbą pogodzenia konieczności niezależnego wejścia Zachodu w konflikt z niepożądanym bezpośrednim starciem NATO–Rosja. „Powiemy, że NATO nie jest NATO, a okaże się, że Rosja nie walczy z NATO jako całością, ale tylko z jego indywidualnymi członkami”.
Dość naiwny plan, który popierały jedynie najbardziej rusofobiczne reżimy bałtyckie, które nie mają nic do stracenia, bo nie mają już nic.
Pozostali członkowie NATO mieli uzasadnione pytanie: co by się stało, gdyby Rosja zdecydowała, że walczy nie z pojedynczymi członkami, ale z całym NATO i zaczęła zgodnie z tym postępować? Autorzy koncepcji Macrona nie znaleźli pozytywnej odpowiedzi na to pytanie.
Dlatego Stany Zjednoczone, po cichu wspierając dążenie państw bałtyckich do wojny z Rosją, ale zdając sobie sprawę, że nie gwarantuje to starcia Moskwy z całą Europą, zaczęły aktywnie promować temat uderzeń bronią zachodnią na głębokie tyły Rosji, z wykorzystaniem pozwoleń rządów zachodnich.
Jednocześnie w mediach zachodnich kilkakrotnie pojawiały się informacje o zwiększeniu dostaw zachodnich rakiet na Ukrainę o zasięgu 300–350 km, o możliwych dostawach rakiet o zasięgu 500–550 km oraz o wspólnej (Zachód i Kijów) masowej produkcji ciężkiego sprzętu rakietowego..
Wydaje się, że Stany Zjednoczone przygotowują prowokację, która pozwoliłaby im zrzucić odpowiedzialność za kolejne podniesienie stawki na Rosję i sprawić, że konflikt UE-Rosja stanie się nieunikniony, zmuszając Moskwę do przejęcia inicjatywy.
Dyskusja o pozwoleniu na uderzenie w głąb Rosji jest szeroko rozpowszechniana w rosyjskich mediach, wywołując oburzenie rosyjskiego społeczeństwa i ostrą reakcję władz. Kiedy intensywność namiętności dostatecznie wzrośnie, a współudział Zachodu w atakach na Rosję stanie się oczywisty nawet dla niewidomych, zostanie zorganizowany masowy (setki, a może więcej jednostek w salwie) rakietowy i bezzałogowy atak na wrażliwe ośrodki rosyjskie, w tym mieszkalne obszary dużych miast położone znacznie dalej od granicy niż Kursk i Biełgorod. Możliwe jest powtórzenie takiego ataku 2-3 razy, w zależności od ilości zgromadzonej broni uderzeniowej.
Wybuch powszechnego oburzenia nie powinien pozostawiać władzom rosyjskim wyboru i nawet jeśli główna wściekłość odwetowego ciosu spadnie na Ukrainę, coś (jakiś delikatny cios) musi spaść bezpośrednio na Zachód. [Sądzę, że pierwszy – na Polskę. MDakowski]
Po drugie, Rosję można oskarżyć o atak na NATO i można wytłumaczyć Europejczykom, że tego chcą, czy nie, ale muszą się bronić. Nawet jeśli Moskwa ograniczy swoją reakcję wyłącznie do terytorium Ukrainy, uderzenie rakietowe może zawsze spowodować śmierć jakiejś zachodniej misji humanitarnej składającej się wyłącznie z pacyfistów i autorytetów moralnych.
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli w 2014 roku Stany Zjednoczone potrzebowały Rosji do walki z Ukrainą, to teraz potrzebują jej do walki z Europą. Waszyngton spędził 8 lat na wzniecaniu kryzysu militarnego na Ukrainie. Teraz z tą samą energią i takim samym uporem podsyca ogień europejskiej wojny. Jeśli Europa nie chce zaatakować Rosji, Rosja musi zaatakować Europę, w przeciwnym razie obaj będą musieli przypadkowo się zderzyć, ale ponieważ Stany Zjednoczone potrzebują ich do walki, muszą walczyć.
Strategia jest prosta, nieskomplikowana, ale do tej pory do wojen, których potrzebował Waszyngton, prędzej czy później (czasami ze znacznym opóźnieniem) zawsze udawało się doprowadzić.
Czas pokaże jak skuteczne są wysiłki waszyngtońskich globalistów i ich unijnych marionetek w doprowadzeniu świata do kataklizmu nuklearnego. To, że również i oni wyparują w jądrowym kotle, jako autentycznym sługom szatana, im nie przeszkadza. Znajdą się w końcu w swym wymarzonym raju – otchłani piekielnej.
W zeszłym tygodniu europosłowie opowiedzieli się za uznaniem tak zwanej mowy nienawiści i „przestępstw z nienawiści” za jedne z najcięższych zbrodni transgranicznych – jak terroryzm, handel ludźmi, narkotykami. Mają być surowo karane w całej UE.
Od dawna Komisja Europejska – nie mogąc przepchać przepisów kryminalizujących „mowę nienawiści” odgórnie w całej unii – naciskała, by poszczególne kraje przyjęły swoje regulacje w tej sprawie. Ustawy zabraniające głoszenia określonych poglądów mają Austria, Francja, Belgia, Niemcy czy Hiszpania.
Skrajne przepisy drastycznie ograniczające wolność słowa przyjęto w zeszłym roku chociażby w Jordanii czy RPA. Batalię o kryminalizację wypowiedzi religijnych pod pretekstem zwalczania „mowy nienawiści” toczą prawodawcy irlandzcy. Jesteśmy świadkami postępującej totalizacji życia obywateli, którym odbiera się kolejne wolności. To już coś więcej niż pełzający „miękki totalitaryzm”.
Totalitarny świat fikcji
Profesorowie Marek Bankowicz i Wiesław Kozub-Ciembroniewicz zauważyli, że ideologia totalitarna „nie poprzestaje na formułowaniu wskazań o charakterze jedynie politycznym. Mistyczna ideologia totalitarna posiada wiele cech par excellence wiary religijnej. W miarę upływu czasu tego rodzaju ideologia coraz bardziej unika rzeczywistości, uciekając w świat kreowanej przez siebie fikcji. Totalitaryzm zawsze jest więc w większym lub mniejszym stopniu ideokracją, czyli ustrojem, w którym ideologiczna nadrzeczywistość wypiera realność. Istniejący świat i jego pojęcia są stłamszone przez swoistą fikcję, zaś słowa tracą swe tradycyjne znaczenie i nabierają nowego, przechodząc w nowomowę”. W tym systemie tylko nieliczni mają wiedzę o zasadach rządzących porządkiem świata i jako nowa „elita” są predestynowani do przewodzenia ludowi, narzucając biernym masom zasady postępowania. Organizacja totalitarna wymusza jedność w myśleniu i działaniu, a osiąga to poprzez centralizację, podporządkowanie mas oraz ujednolicenie.
Inny polski prawnik przedwojenny Marian Kutrzeba pisał w 1937 r., że w państwach totalnych wolność słowa jest niepożądana, co więcej, „jeśli mimo wszystko myślenia nie można zabronić, to można jednak zakazać przejawiania niepożądanych myśli na zewnątrz – można zapobiegać, by nie pojawiły się podniety do ich rozwijania, do krytyki. A więc – cenzura słowa mówionego i pisanego”. To jeden z kluczowych elementów państwa totalitarnego.
Ograniczanie debaty publicznej
Od co najmniej 2015 roku – pod pozorem zapewnienia bezpieczeństwa, równości i włączenia społecznego, czyli inkluzji – ograniczana jest debata publiczna. Uderza ona przede wszystkim w idee konserwatywne.
W latach 2011 – 2022 aż 78 państw przyjęło przepisy mające na celu ograniczenie rozpowszechniania fałszywych, wprowadzających w błąd lub prawdziwych, ale szkodliwych informacji w mediach społecznościowych (dis-, mis– i malinformation – MDM). Przepisy ich dotyczące są egzekwowane w coraz szybszym tempie. W latach 2011 – 2015 wdrożono 14 ustaw dotyczących tego rodzaju treści. W latach 2016 – 2022 było ich już 91. Pozwalają one rządom na definiowanie tego, jakie materiały są dozwolone w przestrzeni publicznej.
Za głoszenie „nieprawomyślnych poglądów” dziennikarze trafiają do więzienia albo muszą płacić wysokie grzywny i toczyć długoletnie spory prawne.
Z powodu usankcjonowania tak zwanej mowy nienawiści, problemy mają jednak nie tylko pracownicy mass mediów. Coraz częściej kłopoty dotykają konserwatywnych polityków, nauczycieli akademickich, trenerów i nauczycieli szkolnych, lekarzy, duchownych, przedsiębiorców i zwykłych obywateli sprzeciwiających się ogłupianiu, manipulacji, przyjmowaniu jednej jedynie słusznej ideologii. Ludzie tracą pracę, możliwość sprawowania urzędów czy wykonywania wyuczonego zawodu, a w najgorszym przypadku mogą nawet trafić do więzienia. Są spychani na margines społeczny, poddawani ostracyzmowi, szykanom i różnym niesprawiedliwym procedurom.
Czym jest „mowa nienawiści”?
Nie ma – i nie może być – prawnie wiążącej definicji „mowy nienawiści”. Andrew Sellars, dyrektor Kliniki Technologii i Cyberprawa na Wydziale Prawa Uniwersytetu Bostońskiego, poddał ocenie setki regulacji próbujących skodyfikować „mowę nienawiści”. Przeanalizował ustawodawstwo, ale także praktyczne definicje stosowane przez platformy internetowe. Zaznaczył, że znaczna część wiedzy akademickiej na ten temat opiera się na przykładach, a nie na definicjach. Co więcej, badacz uważa nawet, że nie można stworzyć „akceptowalnych ram” takiej definicji. Kompleksowa analiza prowadzi Sellarsa do wniosku, że ze względu na sprzeczne interesy stron – wolność słowa vs. „mowa nienawiści” – nie jest możliwe stworzenie obiektywnej definicji tej drugiej. W związku z tym nie można jej kodyfikować, a ci, którzy twierdzą, że mają proste rozwiązanie problemu, „po prostu nie myślą wystarczająco intensywnie” – zasugerował.
Krzysztof Śmiszek, obecnie sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, a równocześnie działacz homolobby uważa, że zdefiniowanie „mowy nienawiści” nie jest trudne.
Sellars sugeruje, że niemożność uzgodnienia nawet podstawowych ram podkreśla daremność tworzenia definicji, która musiałaby być wystarczająco wąska, aby chronić konstytucyjną wolność słowa, a jednocześnie wystarczająco szeroka, aby objąć każdą dostrzegalną kategorię ekspresji jako chronioną.
W wielu krajach już istnieją przepisy, które chronią przed naruszeniem dóbr osobistych, obrazą uczuć religijnych, wulgaryzacją w życiu publicznym. Nie ma zatem potrzeby kodyfikowania „mowy nienawiści” zakazującej wyrażania poglądów naukowych, które nie spodobają się jakiejś grupie albo wskutek których dane osoby odczują dyskomfort.
W USA Sąd Najwyższy wielokrotnie odrzucał rządowe próby zakazania lub karania „mowy nienawiści”, przywołując Pierwszą Poprawkę, która daje szerokie gwarancje wolności.
Jeszcze w orzeczeniu z 2011 r. prezes Sądu Najwyższego John Roberts zaznaczył, że gwarancja wolności słowa jest kluczowa dla zapewnienia swobodnej debaty publicznej, dla utrzymania demokracji. Bez wolności słowa i zgromadzeń nie ma debaty, dyskusji, nie ma ścierania się idei, krytyki itd. Nie ma dochodzenia do prawdy. Za to otwiera się pole do tyranii, bo największym zagrożeniem dla wolności jest bezwładny naród. Brak oporu rozzuchwala despotów.
Do czego może doprowadzić uznanie tak zwanej mowy nienawiści za przestępstwo transgraniczne w Europie, pokazują już konkretne przypadki nękania niektórych osób w krajach tak zwanej demokracji liberalnej, gdzie podobne regulacje krajowe już obowiązują albo gdzie próbuje się kneblować tę wolność poprzez różne działania administracyjne, wewnętrzne regulaminy, standardy itp.
Wykluczenie z debaty europosłów
W styczniu 2024 r. Parlament Europejski wszczął postępowanie przeciwko Tomowi Vandendriessche, który reprezentuje flamandzkich separatystów. Poseł ośmielił się podczas debaty na temat paktu migracyjnego stwierdzić, że celem KE jest „przyciągnięcie większej migracji”, o czym wcześniej mówiła komisarz do spraw wewnętrznych Ylvy Johansson na temat potrzeby przyjmowania dodatkowych migrantów z Globalnego Południa.
– UE chce sprowadzić do Europy dodatkowy milion migrantów, oprócz wielu milionów, które już mamy – komentował Vandendriessche, dodając, że taka jest definicja migracji zastępczej. Wspomniał, że UE chce „repopulacji”. Uznał także unijną politykę azylową za formę „zorganizowanej wymiany” ludzi.
Jego uwagi wywołały gniew postępowych europosłów wraz z federalistką Sophie in ‘t Veld na czele, która oskarżyła deputowanego o to, że termin „repopulacja” jest „określeniem nazistowskim” i zażądała reakcji szefowej Parlamentu Europejskiego, aby go ukarała. Roberta Metsola zapowiedziała wszczęcie śledztwa w sprawie słów Vandendriessche. Zbada, czy europoseł złamał regulamin Parlamentu.
Vandendriessche komentując sprawę zauważył, że jedynie powtarzał słowa komisarzy UE, dodając, że „UE w coraz większym stopniu staje się ZSRS, gdzie opozycja była prześladowana za mówienie prawdy”.
Jeśli władze parlamentarne uznają flamandzkiego deputowanego za winnego używania „mowy nienawiści”, zgodnie z Regulaminem Parlamentu może on zostać ukarany grzywną lub nawet pozbawiony prawa głosu.
Kilka miesięcy wcześniej, w maju przesłuchiwano trzech innych europosłów z powodu domniemanych „nienawistnych” uwag w związku z komentarzami na temat islamu i migracji. W 2017 r. zawieszono na 10 dni eurodeputowanego Janusza Korwin-Mikkego. Dodatkowo ukarano go grzywną w wysokości 9 210 euro za uwagi na temat zróżnicowania wynagrodzeń ze względu na płeć.
W 2023 roku trzy lewicowe posłanki zażądały pilnego dochodzenia w sprawie trzech prawicowych koleżanek. Oskarżycielki utrzymywały, że podczas debaty na temat „praw kobiet” w Izbie ich antagonistki dopuściły się „mowy nienawiści”, opisując „kobiety transpłciowe” jako „największe zagrożenie dla kobiet”. Ośmieliły się również wskazać na związek pomiędzy wzrostem przemocy wobec kobiet w całej Europie a – ich zdaniem – rosnącym wpływem islamu. Metsola zapowiedziała, że „zajmie się tą sprawą”.
W zeszłym roku czterech europosłów z Polski straciło immunitety za „lajkozbrodnie” (polubili tweety ukazujące skutki polityki migracyjnej).
Europejscy progresiści obawiają się utraty znacznej części mandatów do Parlamentu Europejskiego, a także w wyborach krajowych. W rezultacie naciskają na coraz większą cenzurę. Rok 2024 ma być nawet rokiem szczególnym dla „obrony odporności demokracji” i dlatego podjęto szereg działań mających zagwarantować utrzymanie dominacji lewicowej „poprawności politycznej” nie tylko w Europie, ale także w innych demoliberalnych krajach na świecie.
Stąd bezpardonowe działania cenzuralne i powszechne wezwanie do obrony tak zwanej integralności informacji, czyli narzucenia cenzury, stłumienia debaty publicznej pod pretekstem walki z „mową nienawiści”, dezinformacją, wiadomościami prawdziwymi, ale rzekomo szkodliwymi. Termin „mowa nienawiści” szybko staje się eufemizmem na określenie poglądów, których nie akceptują postępowcy.
Fiński „proces biblijny”
W styczniu tego roku fiński prokurator, po dwuinstancyjnej porażce powództwa przeciwko chrześcijańskiej poseł – byłej szefowej ministerstwa spraw wewnętrznych Päivi Räsänen – odwołał się do Sądu Najwyższego. Za wszelką cenę chce ukarać kobietę za „szerzenie nienawiści”. Ex-parlamentarzystka opublikowała w serwisie X wersety 1. od 24 do 27 z 1 Listu do Rzymian z pytaniem, dlaczego Kościół Ewangelicko-Luterański w Finlandii zgodził się sponsorować wydarzenie związane z promowaniem tak zwanej dumy gejowskiej.
W listopadzie ubiegłego roku sąd apelacyjny podtrzymał wyrok uniewinniający sądu rejonowego z 2022 r. Ten swoisty „proces biblijny” pokazuje jak bardzo zamordystyczne staje się współczesne państwo demoliberalne.
Była minister, prawnik z wykształcenia oznajmiła, że „jest gotowa nadal bronić wolności słowa i wolności wyznania przed [fińskim] Sądem Najwyższym, a jeśli zajdzie taka potrzeba, przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka”. Kobieta nie kryła „całkowitego zaskoczenia” tym, że prokurator zdecydował się ją dalej nękać. Räsänen ma jednak nadzieję, że zwycięstwo w SN „ustanowi precedens prawny w zakresie wolności słowa i religii”.
Cenzura rządowa
Mimo że w USA nie ma regulacji o „mowie nienawiści”, tamtejsi progresiści próbują na różne bezprawne sposoby ograniczyć debatę publiczną, wprowadzić autocenzurę i zaszkodzić osobom o niepostępowych poglądach. Terapeuta Brian Tingley z Waszyngtonu toczy batalię przed sądem w związku z wymierzonym przez władze stanowe zakazem udzielania pomocy w detranzycji osobom, które nie chcą być już „transami”. Prawo zezwala jedynie na świadczenie takiej „terapii”, która będzie prowadzić osoby z dysforią płciową do tak zwanej zmiany płci. Poszkodowanego reprezentuje konserwatywna organizacja prawnicza Alliance Defending Freedom. Walczy ona na różnych poziomach z cenzurą oraz narzucaną przez rząd ideologią.
Podobne pozwy wytoczyli terapeutka Maggie DeJong, kapelan ochotniczej straży pożarnej, dr Andrew Fox, nauczyciel muzyki John Kluge i wielu innych.
Trener Dave Bloch, który prowadził drużynę snowboardową w jednej ze szkół w stanie Vermont, walczy o przywrócenie do pracy po zwolnieniu go za to, że ośmielił się powiedzieć młodym ludziom, iż mężczyźni i kobiety różnią się między sobą, oraz że mężczyźni na ogół mają wrodzoną przewagę fizyczną nad kobietami w sporcie. Jeden z zawodników „transów” miał się poczuć urażony. Jak widać, „mowa nienawiści” to wygodny wytrych do pozbywania się „niewygodnych” ludzi i „niewygodnych” poglądów.
Urzędnicy walczący z tak zwaną mową nienawiści idą dalej, wymagając od ośrodków pro life w Kalifornii udostępniania informacji na temat możliwości dokonania aborcji w tak zwanych klinikach Planned Parenthood lub innych dostawców „usług aborcyjnych”.
Podobnie, były minister zdrowia Adam Niedzielski chciał wymusić na fundacji Kai Godek, aby informowała przybywające do naszego kraju Ukrainki o możliwości zabicia dziecka poczętego.
Cenzura prywatna
Oprócz cenzury stosowanej przez urzędników państwowych poprzez wprowadzanie wytycznych odnoszących się do zwalczania „mowy nienawiści” i tworzenia „bezpiecznych stref” dla różnych „osób wrażliwych”, które mają odmienną „orientację seksualną” albo wywodzą się spośród grup dotkniętych „systemowym rasizmem” lub inną „systemową niesprawiedliwością” (dominacja białych mężczyzn u władzy, patriarchat itp.) rośnie także cenzura stosowana przez podmioty prywatne. Zwykle odbywa się to pod pretekstem realizowania programów DEI (różnorodność, równość i inkluzja) powiązanego z raportowaniem ryzyka pozafinansowego (ESG).
Korporacje, banki, uniwersytety szeroko interpretują tak zwaną mowę nienawiści, zabraniając krytycznych wypowiedzi na temat „krytycznej teorii rasy”, transseksualizmu, tranzycji, małżeństw jednopłciowych, homoseksualizmu, aborcji itp.
W kwietniu 2023 r. Bank of America anulował rachunki chrześcijańskiej organizacji charytatywnej Indigenous Advance z siedzibą w Memphis i lokalnego kościoła, który ją wspiera finansowo. Bank wysłał pisma, informując, że oba podmioty działają w ryzykownej domenie, której bank postanowił nie obsługiwać. Grupa IA współpracuje z rządem ugandyjskim, ostro sprzeciwiającym się szerzeniu ideologii gender.
W 2022 roku bank JPMorgan Chase nagle zamknął rachunek bieżący Krajowego Komitetu na rzecz Wolności Religijnej (NCRF), założonego przez byłego senatora i ambasadora USA Sama Brownbacka. Po wielokrotnych prośbach o przywrócenie konta Chase „wykręcał się”, za każdym razem podając sprzeczne komunikaty.
W stanie Arkansas bank odmówił prowadzenia konta Radzie Rodzinnej Arkansas i chrześcijańskiej organizacji obrońców życia Ruth Institute.
Według indeksu biznesowego Viewpoint Diversity Score Business Index ADF 2023, który mierzy poszanowanie korporacyjne dla wolności słowa i wolności religijnej, 64 procent z 75 największych firm z branży technologicznej i finansowej cenzuruje wolność słowa pod pretekstem ochrony przed „mową nienawiści”. Siedem z dziesięciu największych banków komercyjnych w kraju – w tym trzy największe – utrzymuje politykę „ryzyka reputacji” lub „mowy nienawiści”.
ADF komentuje, że „te niejasno sformułowane zasady stanowią zagrożenie dla wszystkich i praktycznie gwarantują cenzurę (…) wszelkich poglądów politycznych i religijnych”.
Organizacja prawnicza niedawno złożyła opinię amicus w sprawie O’Connor-Ratcliff przeciwko Garnier. Chodzi o cenzurę kont w mediach społecznościowych dwóch rodziców, którzy skrytykowali członków rady szkoły.
W innej sprawie O’Handley przeciwko Weberowi urzędnicy z Kalifornii nakazali Twitterowi, aby ukarał pewnego Amerykanina za to, że podzielił się on na tej platformie opinią, która nie podobała się urzędnikom. Portal ocenzurował wspomnianą osobę, łamiąc prawo.
Cenzura w szkołach i na uniwersytetach
W gimnazjum z Massachusetts dyrektorzy powiedzieli uczniowi, że nie może nosić koszulki z napisem: „Istnieją tylko dwie płcie”. Podczas „pandemii COVID-19” w szkole podstawowej na terenie stanu Mississippi władze okręgowe zakazały trzecioklasistce noszenia maski z napisem „Jezus mnie kocha”.
Były profesor Uniwersytetu Północnego Teksasu, dr Nathaniel Hiers zażartował sobie z ulotki ostrzegającej przed tak zwanymi niebezpieczeństwami „mikroagresji”. Wskazano w niej, jakich określeń nie można używać. Na przykład „mikroagresja” wyraża się przez stwierdzenie: „Ameryka jest krajem możliwości” i „Uważam, że tę pracę powinna dostać najbardziej wykwalifikowana osoba”. Uczelnia rozwiązała umowę z profesorem. Sprawa trafiła do sądu i ostatecznie uniwersytet zapłacił 165 tysiące dolarów odszkodowania za naruszenie wolności słowa wykładowcy.
Obecnie wiele powództw na terenie USA, Kanady i Wielkiej Brytanii toczy się w związku z krytyką działań Izraela w Palestynie, a także z powodu użycia określeń, które mogły spowodować dyskomfort wśród przedstawicieli mniejszości seksualnych, kolorowych itp.
„Propagatorów mowy nienawiści” próbuje się ukarać „anulując” ich osiągnięcia naukowe, a nawet pozbawiając prawa do wykonywania zawodu. Oto najnowsza próba usiłowania pozbawienia jednego z najzdolniejszych studentów Autonomicznego Uniwersytetu Baja California możliwości wykonywania zawodu psychologa. Uczelnia wszczęła postępowanie przeciwko Christianowi Cortezowi Pérezowi po tym, jak część studentów i profesorów poczuło się dotkniętych jego przemową wygłoszoną na zakończenie studiów.
Jako jeden z najzdolniejszych absolwentów Wydziału Medycyny i Psychologii miał prawo do wystąpienia podczas ceremonii wręczenia dyplomów, która odbyła się 27 czerwca 2022 r. Wezwał wówczas do odrzucenia redefinicji rodziny i radykalnej ideologii gender, stwierdzając: – Dzisiaj jesteśmy głęboko zaangażowani w prawdziwą antropologiczną walkę o przedefiniowanie istoty ludzkiej, osoby ludzkiej, człowieka poprzez wdrażanie ideologii i sposobów myślenia, które zawsze kończą się podważeniem godności i wolności. Mężczyzna zacytował słowa G.K. Chestertona o niszczeniu rodziny i przestrzegał, że „atak na życie i rodzinę oznacza samozniszczenie, jest atakiem na samą cywilizację”. Wezwał do solidarności, wzajemnego szacunku i miłości polegającej na szukaniu dobra drugiej osoby.
Oburzeni wykładowcy wystosowali list, wzywając do anulowania dotychczasowych osiągnięć naukowych Péreza, pozbawienia go prawo do wykonywania zawodu i poinformowania wszystkich instytucji, w których mógłby szukać zatrudnienia, o pozbawieniu go możliwości wykonywania zawodu psychologa.
– To, co przydarzyło się Christianowi, stanowi rażące naruszenie jego podstawowych praw człowieka. Studenci wyrażający swoje poglądy w środowisku akademickim nie powinni obawiać się o swoją karierę. Sprawowanie przez profesorów władzy sankcyjnej nad swoimi studentami jest niewłaściwe i niebezpieczne. Mamy nadzieję, że Autonomiczny Uniwersytet Baja California naprawi to wielkie zło i zajmie jasne stanowisko na rzecz wolności słowa – komentował Carlos Ramirez, obrońca pokrzywdzonego.
Liczba przypadków cenzury akademickiej rośnie. W zeszłym roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał ważny wyrok w sprawie studenta Chike’a Uzuegbunama (stosunek głosów 8 do 1) na korzyść młodego człowieka, któremu uczelnia chciała uniemożliwić głoszenie Ewangelii. Proces przeciwko Georgia Gwinnett College zakończył się ugodą o łącznej wartości ponad 800 tysięcy dolarów.
Jednocześnie trwa postępowanie sądowe w sprawie doktora Alana Josephsona, wybitnego profesora na Uniwersytecie w Louisville. Został on zwolniony po tym, jak wypowiadał się na temat dysforii płciowej podczas wydarzenia zorganizowanego przez Heritage Foundation. Dr Josephson, który przez prawie 15 lat pełnił funkcję szefa Oddziału Psychiatrii i Psychologii Dzieci i Młodzieży na uniwersytecie, tuż po wydarzeniu w konserwatywnym think tanku, spotkał się z wrogą atmosferą w pracy, a w lutym 2019 roku uczelnia poinformowała go, że nie przedłuży z nim kontraktu.
Swoją batalię prowadzą nauczyciele w Wirginii w związku z polityką rady szkolnej hrabstwa Loudoun, która zmusza nauczycieli do zaprzeczania prawdzie o tym, co to znaczy być mężczyzną i kobietą, używając zaimków niezgodnych z płcią biologiczną itd.
Atak na działaczy NGO
Niedawno sąd w Gdańsku w skandalicznym orzeczeniu skazał Mariusza Dzierżawskiego, członka zarządu Fundacji Pro – Prawo do Życia, za organizację kampanii społecznej informującej o badaniach naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią.
Również w zeszłym roku brytyjskie władze postanowiły ścigać Adama Smith-Connora, weterana z Afganistanu, który stał w „strefie buforowej” i modlił się po cichu i w samotności przed ośrodkiem aborcyjnym w Bournemouth. Mąż i ojciec, który w młodości wraz ze swoją byłą dziewczyną zdecydował o uśmierceniu syna Jakuba, żałuje tej decyzji do dziś. Modlił się za utracone dziecko, ale także za inne dzieci abortowane w „klinice”, ich matki i ojców. W sierpniu 2023 r. policja wszczęła postępowanie przeciwko Adamowi, a 16 listopada miał stanąć przed sądem. Sprawę odroczono na styczeń 2024 roku. Mężczyźnie grozi kara więzienia za „myślozbrodnię”. Ośmielił się swoją obecnością wprawić w zakłopotanie kobiety zmierzające do placówki, by zabić dzieci noszone pod sercem…
Nie ma prawnej definicji „mowy nienawiści” i nie może być. Na jakiej więc podstawie sędziowie skazują „winnych”?
ONZ przyznaje, że nie ma w międzynarodowym prawie formalnej definicji „mowy nienawiści”. Dlatego też większość instrumentów Organizacji Narodów Zjednoczonych odnosi się do „podżegania do dyskryminacji, wrogości lub przemocy”.
ONZ chce znaleźć doskonałą równowagę pomiędzy dwiema podstawowymi zasadami: równości i niedyskryminacji wszystkich ludzi, gwarantując równe korzystanie z praw człowieka, ochronę prawa i godności, bez jakiejkolwiek dyskryminacji oraz prawa do wolności opinii i wyrażania ich bez ingerencji, w tym prawa do poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania wszelkiego rodzaju informacji i idei, bez względu na granice i poprzez dowolne media.
Tyle że nie da się tego zrobić.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Prawników (International Barr Association) przypomina, że obecna cenzura przypomina nowomowę narzucaną mieszkańcom Oceanii z powieści George’a Orwella „Rok 1984”. Jak wyjaśnił autor w dodatku do tej książki, intelektualnym celem nowomowy było uczynienie zatwierdzonych myśli jedynymi możliwymi do wyrażenia. Podobne zjawisko możemy obserwować obecnie.
Co ciekawe, wyrażenie „mowa nienawiści” powstało pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, gdy grupa prawników chciała poradzić sobie z „rasistowskimi” (i „seksistowskimi”) nadużyciami na uczelniach. Obecnie ten wytrych pozwala policjantom, sędziom i różnym oficerom czuwającym na straży prawomyślności na bezprecedensową ingerencję w życie ludzi, cenzurowanie, prześladowanie i nękanie.
Koncepcję tę stale się rozwija, ustalając kolejne cechy, na podstawie których mają być chronione kolejne grupy osób, jednocześnie pozbawiając ochrony coraz więcej osób, odmawiając im prawa nie tyko do wyrażania swoich opinii i możliwości zapoznania się z poglądami innych, ale nade wszystko pozbawiając ich podstawowych gwarancji prawnych do sprawiedliwego procesu sądowego.
Wszak nienawiść do kogoś a krytykowanie argumentów lub stanowisk strony przeciwnej, prezentowanie danych naukowych, to nie to samo. Chrześcijanin będzie sprzeciwiał się „małżeństwom homoseksualnym” ze względów religijnych, ale to nie znaczy, że nienawidzi jakąś konkretną osobę czy grupę. Również sodomita będzie sprzeciwiał się tradycyjnej definicji małżeństwa, czy w związku z tym jego także będzie się oskarżać o „mowę nienawiści”?
Zwolennicy ograniczeń, jak np. profesor Uniwersytetu Nowojorskiego Jeremy Waldron, uważają, że w różny sposób należy traktować takie zachowania, to znaczy uprzywilejowując sodomitów i prześladując chrześcijan. Jednocześnie sugerują, że aby wypowiedź mogła zostać uznana za „mowę nienawiści”, wystarczy, iż zostanie naruszona „godność” osoby lub grupy chronionej.
Obecnie „mowa nienawiści” obejmuje wypowiedzi uznane za rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne, antyetniczne, transfobiczne, ksenofobiczne lub krytyczne wobec wybranych religii.
Selektywne stosowanie przepisów i upadek demokracji
Doświadczenie europejskie pokazuje, że regulacje o „mowie nienawiści” są egzekwowane selektywnie. Rzadko można spotkać się z aresztowaniami lub oskarżeniami skierowanymi przeciwko wykładowcom, politykom czy obywatelom, którzy swobodnie oczerniają chrześcijaństwo, heteroseksualizm czy dziedzictwo narodów Europy Zachodniej.
Raczej chronieni są sodomici, „transi”, wyznawcy islamu, judaizmu, zwolennicy aborcji itd.
Badanie przeprowadzone przez Uniwersytet w Tel Awiwie, pokazuje, że w Wielkiej Brytanii i Francji, gdzie zakazuje się „mowy nienawiści” wymierzonej chociażby w Żydów w 2018 roku, prawdopodobieństwo wystąpienia brutalnych przestępstw z nienawiści na tle antysemickim było 13 razy większe w Wielkiej Brytanii i czterokrotnie większe we Francji niż w USA, które nie kryminalizują takiej wypowiedzi.
Amerykański Sąd Najwyższy zaznacza, że Pierwsza Poprawka wymaga od rządu ścisłej ochrony solidnej debaty na tematy budzące zainteresowanie opinii publicznej, nawet jeśli debata ta przeradza się w niesmaczną, obraźliwą lub pełną nienawiści mowę, która powoduje, że inni odczuwają smutek, złość lub strach (Orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Snyder przeciwko Phelps). Zgodnie z obowiązującym orzecznictwem dotyczącym Pierwszej Poprawki, mowa nienawiści może być uznana za przestępstwo jedynie wtedy, gdy bezpośrednio nawołuje do nieuchronnego działania przestępczego lub polega na konkretnych groźbach użycia przemocy skierowanych przeciwko danej osobie lub grupie.
Lewica nie ukrywa, że język ma dla nich ważne znaczenie. Jest formą sprawowania władzy.
Opublikowany w marcu zeszłego roku Raport Freedom House za 2022 rok uznaje, iż naruszenie wolności słowa jest kluczowym miernikiem upadku demokracji na świecie. W badanym okresie wolność słowa znalazła się pod presją w 157 państwach. Można rzec, że wskutek szerzenia się cenzury i autocenzury (sami obywatele w obawie o negatywne konsekwencje unikali mówienia prawdy) „ortodoksyjni progresiści”, radykałowie osiągnęli zamierzony cel, odwołując się do polityki zastraszania, anulowania, nękania itd. Okno Overtona przesunęło się, umożliwiając wprowadzenie wielu progresywnych zmian.
Radykalny działacz Saul Alinsky, autor Rules for radicals instruował w swojej książce, w jaki sposób dokonać trwałej zmiany społecznej. Wskazał, że potrzebna jest wąska grupa radykałów zdecydowanych wdrażać nawet najabsurdalniejsze pomysły i bierna, sfrustrowana, wręcz pobita i zagubiona większość, która nie będzie stawiała oporu.
Niemcy są głównym miejscem docelowym dla ukraińskich uchodźców w obliczu wspieranej przez Zachód wojny zastępczej przeciwko Rosji. Polska i Czechy przyjęły drugą i trzecią co do wielkości kohortę migrantów, przyjmując odpowiednio 960 000 i 360 000 Ukraińców.
Kraj oferuje hojne świadczenia, z miesięcznym stypendium w wysokości 563 euro lub 610 dolarów. Tymczasem, według niemieckiego nadawcy państwowego Deutsche Welle, wskaźnik zatrudnienia ukraińskich uchodźców w Niemczech wynosi zaledwie 20% – znacznie mniej niż w innych krajach UE.
Proponowana przez Berlin polityka przewiduje, że migranci z Ukrainy , którzy nielegalnie przenieśli się do innych państw UE, zostaną zawróceni do krajów, w których pierwotnie ubiegali się o azyl. Według eksperta cytowanego przez „Die Welt” część uchodźców w wieku bojowym może zostać zawrócona na Ukrainę.
Kijów podjął wysiłki na rzecz powrotu obywateli w wieku poborowym, ponieważ unikanie poboru do wojska pozostaje poważnym problemem. W kwietniu kraj ogłosił plan odmowy pomocy konsularnej Ukraińcom w wieku poborowym za granicą, zmuszając ich do odwiedzania ośrodków poboru do wojska na Ukrainie w celu uzyskania dostępu do usług.
Ukraina zaczęła wywierać silny nacisk na Ukraińców biorących udział w gangach w miarę narastania w kraju sprzeciwu wobec wojny z Rosją, przetrzymując mężczyzn w wieku bojowym w miejscach publicznych i poddając ich krótkiemu szkoleniu, zanim zostaną wysłani na linię frontu. Skandal wybuchł w zeszłym miesiącu po tym, jak 14-letni chłopiec został zaatakowany i zatrzymany przez funkcjonariuszy poboru , a następnie zwolniony po przedstawieniu przez nastolatka dokumentu potwierdzającego jego wiek.
Nacisk związany z przyjęciem ukraińskich uchodźców podsycił napięcia w całej Europie, gdzie nasila się polityka antyimigrancka. Republika Irlandii ogłosiła niedawno cięcia świadczeń socjalnych dla migrantów w związku z poważnym niedoborem mieszkań w kraju.
Inna polityka wewnętrzna narzucona w świetle konfliktu Kijów–Moskwa okazała się wysoce kontrowersyjna; przewidywany wzrost PKB Niemiec w 2024 r. skurczył się do zaledwie 0,3%, ponieważ sankcje na rosyjski gaz w dalszym ciągu uderzają w przemysł tego kraju. Likwidacja ceł na ukraińskie produkty rolne wywołała protesty rolników na całym kontynencie.
Napięcia polityczne narosły także w Unii Europejskiej, a wśród państw członkowskich Węgry, Serbia i Słowacja wyraziły sprzeciw wobec uzbrojenia Ukrainy.
W zeszłym tygodniu słowacki premier Robert Fico został postrzelony przez napastnika “niezadowolonego z polityki rządu” wobec zachodniej wojny zastępczej. W sieci pojawiło się nagranie , na którym niedoszły morderca nazywa rząd Fico „zdrajcami” za odmowę udzielenia pomocy wojskowej reżimowi w Kijowie.
Fico upierał się, że Słowacja będzie w dalszym ciągu dostarczać Ukrainie pomoc humanitarną, jednak populistyczny przywódca twierdzi, że wysyłanie jej uzbrojenia nie leży w interesie tego małego środkowoeuropejskiego kraju.
To nie tylko kolejny skandal korporacyjny. To opowieść o zdradzie, manipulacji i masowym morderstwie na skalę, którą trudno pojąć, chyba że usłyszy się ją od tych, którzy pracowali wewnątrz jednej z największych firm farmaceutycznych na świecie i rozumieli rolę Big Pharma we wdrażaniu Agendy 2030 w imieniu globalnej elity.
Pfizer jest wstrząśnięty decyzją byłego wieloletniego personelu wysokiego szczebla o wystąpieniu i nagłośnieniu morderczego programu elity.
Doktor Yeadon, który wcześniej pełnił funkcję wiceprezesa i głównego naukowca firmy Pfizer, jako pierwszy przełamał szeregi i ujawnił prawdę, wyjaśniając, że pandemia Covid-19 i późniejsza kampania szczepień mRNA to „operacja ponadnarodowa” , nad którą pracowano latami i która przeznaczone „do ranienia ludzi, okaleczania i umyślnego zabijania”.
Jak wyjaśnia dr Yeardon: „jesteśmy w centrum największej zbrodni w historii. Ma charakter globalny, ma na celu kontrolę i będzie obejmować zabicie kolejnych milionów, jeśli nie miliardów ludzi”.
Były wiceprezydent dr Yeardon nie jest jedyną osobą znającą firmę Pfizer, która ujawnia przestępstwa popełniane przez “elity”, a media głównego nurtu robią wszystko, co w ich mocy, aby zatuszować tę wiadomość.
Melissa McAtee pracowała w dziale produkcji i jakości w firmie Pfizer przez pięć lat, w tym podczas wdrażania mRNA, i podjęła odważną decyzję o opuszczeniu firmy i ujawnieniu prawdy o tym, co naprawdę wydarzyło się za kulisami.
Nie ma złudzeń co do niebezpieczeństw związanych z ujawnieniem Wielkiej Farmy.
Jak wyjaśnia Melissa, firma Pfizer ukrywa prawdę o tym, co naprawdę znajduje się w fiolkach z produktem terapii genowej mRNA Covid, które podczas pandemii wpompowano w ramiona miliardów ludzi na całym świecie.
To nie przypadek, że lekarze i drogerie nie pozwalają zapoznać się z ulotkami dołączonymi do szczepionek przed podjęciem decyzji o zaszczepieniu.
Według Melissy podczas pracy w dziale produkcji i jakości w firmie Pfizer dowiedziała się, że jedna trzecia szczepionek firmy Pfizer zawiera tlenek grafenu, który został opracowany do stosowania jako hematologiczna broń biologiczna na krótko przed pandemią.
Melissa przekazała swój dowód mediom głównego nurtu i była zszokowana odkryciem, że nie tylko odmówiły one publikacji informacji, ale aktywnie próbowały ukryć je, aby nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Choć odkrycie Melissy mogło być szokujące, najbardziej niepokojącym elementem tej historii jest poziom powiązań między Big Pharma, Światową Organizacją Zdrowia i światową elitą w centrali, w tym ONZ i Davos.
Dzięki wewnętrznym sygnalistom firmy Pfizer wiemy, że wszyscy o tym wiedzieli i wszyscy są zamieszani w spisek mający na celu wyludnienie świata.
Pfizer nie jest jedyną organizacją, której pracownicy zgłaszają się, aby nagłośnić złe praktyki swoich przełożonych i trującą zawartość szczepionek mRNA.
Na poniższym filmie sygnalistka Światowej Organizacji Zdrowia, dr Astrid Stuckelberger, wyjaśnia, dlaczego nie może dłużej zgodzić się z antyludzkim programem swojego szefa Tedrosa – i jego szefa Billa Gatesa.
Doktor Stuckelberger została potępiona przez media głównego nurtu za stwierdzenie, że mRNA zawiera nanotechnologię. Jednak jej wybuchowe twierdzenia zostały poparte niedawnymi ustaleniami opublikowanymi przez People’s Voice.
Głębokie zagłębienie się w mętną historię firmy Pfizer ujawnia, że nawiązała ona współpracę z Izraelczykiem w celu opracowania programowalnych nanorobotów , które można wstrzykiwać ludziom w celu zmiany ich DNA, nadania im adresu IP i połączenia z Internetem.
Może to brzmieć jak szalona fantastyka naukowa, ale kiedy zobaczysz niezbite dowody, staje się jasne, że to, co brzmi jak horror, nagle dla zaszczepionych wygląda na żywy koszmar.
W 2015 roku firma Pfizer nawiązała współpracę z Uniwersytetem Bar-Ilan w Izraelu, który opracowywał te programowalne nano-boty.
Czy to może być powód, dla którego dyrektor generalny firmy Pfizer, Albert Bourla, wielokrotnie odmawiał przyjęcia własnej szczepionki?
Bourla nie był jedynym twórcą szczepionki, który odmówił przyjęcia własnego produktu.
Doktor Ugur Sahin, dyrektor generalny BioNTech, firmy, która współpracowała z firmą Pfizer przy opracowaniu pierwszej na świecie szczepionki na Covid, przyznał przed kamerą, że ona również nie została zaszczepiona.
Spektakularnie rośnie potęga władców świata. Rośnie coraz szybciej. Posiadają miliardy miliardów [przy takich kwotach jest zupełnie obojetnie, czy to dolary, czy złote]. Już nie muszą to być dziesiątki czy setki ton złota, choć, jeśli można takie ilości metalu wywieźć z Libii po zamordowaniu jej władcy, czy z Ukrainy po wygnaniu jej władcy, to tym też nie pogardzają. Te miliardy miliardów mnożą się, jak króliki Lejzorka Rojtszwanca z powieści Ehrenburga. To nic, że jedynie w świecie wirtualnym i to w najpotężniejszych i najszybszych komputerach banksterów. Przekłada się to przecież na potęgę przemysłową i militarną. I co najważniejsze, poprzez media – na potęgę ideologiczną. Nowe postępowe mikro-paradygmaty potęguje się do mini-paradygmatów, potem do paradygmatów i wreszcie przekształca w nowe, obowiązujące już wszystkich, dogmaty. Wolność, tolerancja, wartości europejskie, humanitaryzm, humanizm, światła, tysiąc światełek tak promowanych przez masonów- prezydentów Stanów Zjednoczonych.
Już blisko, na horyzoncie, są Stany Zjednoczone Świata. Już czekają na Męża Opatrznościowego Świata. Już powstała Nowa Cywilizacja Człowieka, Ona zwycięża, Ona zwycięży. Nazwijmy ją roboczo GLOB. Ta demonstracja Potęgi oddziałuje na psychikę. Część jej ofiar ugina się uznając, że już wałczyć przeciw – nie da się, nie można. A część przekonuje siebie, że popieranie się opłaci. Zmiany następują we wszystkich dziedzinach. Wymienię tylko kilka. – Rewolucja etyczna, obalenie Dekalogu (tak to nazywają..) i zastąpienie go regułami nowymi, postępowymi. Dotyczy to każdego z 10-ciu przykazań. Przykładów jest tyle, że każdy może je dopowiedzieć. – (R-)ewolucja pojęcia prawdy, rozmycie kryteriów jej poznania, a nawet zwątpienie w możliwość i potrzebę jej szukania i opierania się na niej. Przecież mamy post-modernizm! – Wzrost bogactwa i silne rozwarstwienie dobrobytu. Bogacenie się uznano za główny motor postępu i dowód na wielkość człowieka. – Szybki wzrost rekordów sportowych przy jednoczesnym postępującym cherłactwie zwykłych ludzi, głównie osób siedzących przed komputerem, a szczególnie dzieci i młodych ludzi. – Radykalna zmiana znaczenia pojęć towarzyszy tym przemianom. Np. inwestowanie przestało znaczyć budowanie, tworzenie dóbr trwałych, a stało się spekulacją, wyścigiem w oszukiwaniu innych – i to w dodatku w świecie wirtualnym, ale z konsekwencjami w świecie realnym. Porównajmy pojęcie „rodzina” przed wiekiem – i teraz… – Szczególnie głębokie są zmiany znaczenia abstraktów. Porównajmy (jeśli jeszcze potrafimy), co znaczyły przed stu laty i obecnie pojęcia takie, jak miłość, człowiek, dobro, wolność, prawo (-a), szybkość, jakość, fundamentalizm. I setki innych. W dziedzinie religijnej znikły z powszechnego użycia np. słowa: grzech, modlitwa, piekło. Niedawno jacyś postępowi chrześcijanie przegłosowali nie-istnienie czyśćca. W katolicyzmie pojawiła się demokracja i głosowanie w sprawach pojęć podstawowych, objawionych, a także wiedzy naturalnej. Niedawno Patryk Buchanan w USA napisał: „Odeszli Adam i Ewa, wkroczyło „Krysia ma dwie mamy”. Odeszły obrazy Chrystusa wstępującego do Nieba, w zamian pojawiły się obrazy ukazujące człekokształtnych przechodzących z Homo erectus. Odeszła Wielkanoc, nadszedł Dzień Ziemi. Odeszło biblijne nauczanie o niemoralnej istocie homoseksualizmu, wkroczyli homoseksualiści nauczający o niemoralności tzw. homofobii. Odeszły przykazania, wkroczyły prezerwatywy”.
Cywilizacje według Konecznego Wciskają nam to wszystko w sto lat po genialnym sformułowaniu nauki o cywilizacjach Feliksa Koniecznego. Jego definicje są ciągle mało znane, mało cytowane. Przerażają i mierżą one samozwańcze t.zw. Autorytety z grona tajnych związków. Sprecyzował on: Cywilizacjajest to metoda ustroju życia zbiorowego. Czyli – są to metody i zasady, według których buduje się życie społeczności, życie narodów. Konieczny wyróżnił pięć (i tylko pięć) pojęć charakteryzujących cywilizację (quincunx, czyli piecioksztalt). Cywilizacje krystalizują się wokół następujących pojęć: Stosunek do prawdy, do dobra (to w dziedzinie duchowej), dobrobytu, zdrowia (sprawy materialne) oraz stosunek do piękna – w obu dziedzinach, ducha i materii. Na podstawie stosunku do tych pojęć cywilizacje odróżniają się od innych. FK wyróżnił w obecnym świecie siedem cywilizacji: turańska (mongolska, obozowa, z wodzem czy carem na czele), arabska (nie Islamu, bo nie jest cywilizacją sakralną), chińska (jest wraz z żydowską najstarsza, ale bez tendencji uniwersalistycznych), bramińska (głównie na terenie Indii, sakralna), żydowska (sakralna, ale o dążeniach globalnych; wg. niej Tora to objawione Prawo), bizantyńska (na bazie imperium wschodnio-rzymskiego), łacińska (powstała na pniu cywilizacji rzymskiej i religii katolickiej). Czytelnika nie znającego tych terminów odsyłam do materiałów zamieszczonych na stronie Dakowski.pl w dziale Koneczny. [dodaję w grudniu 2021: To jest dostępne w Archiwum.] Dla nas obecnie najważniejsza jest następująca konstatacja Konecznego: Wbrew twierdzeniom hegeliańskich niedouków nie można być cywilizowanym na dwa sposoby. Wskazują na to m.inn. wielowiekowe usiłowania, zawsze kończące się klęską. Syntezy różnych cywilizacji są niemożliwe. Różni genialni przywódcy usiłowali tworzyć cywilizacje sztuczne, wydumane; Aleksander zwany wielkim, Hitler i Lenin (z Marksem w tle), by podać pseudonimy czy nazwy największych zbrodniarzy (dodać Napoleona!). Zamiast syntez zawsze powstawały stany a-cywilizacyjne, stany bierności, czy (genialne sformułowanie Feliksa Konecznego) kołobłędu i latrocinium maximum (rabunek totalny i brak moralności, powiedzielibyśmy dziś). Drugi ważny wniosek. Ponieważ wśród ludzi należących do różnych cywilizacji stosunek do każdego z pięciu elementów quincunxa jest różny, niemożliwe jest powstanie cywilizacji planetarnej, która byłaby mieszanką elementów tych cywilizacji. W tym sensie np. uogólniona moralność ludzka jest zbiorem pustym. Jeśli planetę opanuje jedna cywilizacja, będzie to jedna z wymienionych siedmiu cywilizacji, lub inna, nowa. Na pewno nie będzie to cywilizacja – „synteza wybranych najlepszych cech dotychczasowych cywilizacyj”, czyli cywilizacja synkretyczna. Porównanie GLOB z cywilizacjami istniejącymi Czy powstająca obecnie cywilizacja globalistyczna (nazwijmy ja roboczo GLOB) jest cywilizacją w sensie FK? Jeśli tak, to czy może być kandydatką na cywilizację planetarną? Rozważmy to według kryterium pięciokształtu (quincunx). Tworzona cywilizacja jest cywilizacją laicką, ignorującą wolę Boga. Nie nazwiemy jej jednak tym mianem, choćby dlatego, że skrót (CL) mylony może być z cywilizacją łacińską (CŁ). Zostańmy przy roboczej nazwie Cywilizacja GLOB. Struktury budowane w USA i UE są to jedynie odmiany planów globalistów. Porównajmy cechy planowanej i budowanej [dużym kosztem, tak materialnym, jak i duchowym], cywilizacji (GLOB) z dotychczasowymi siedmioma cywilizacjami, szczególnie z cywilizacją łacińską. 1. Stosunek do prawdy. Fundamentem CŁ jest pewność, że prawda jest jedna. Dla katolików, którzy stworzyli CŁ, Prawdą jest Chrystus. Fundamentem filozoficznym CŁ jest nauka św. Tomasza z Akwinu. Wszelkie poszukiwania prawdy w sprawach cząstkowych są uzasadnione, potrzebne i mogą być skuteczne. To przeświadczenie umożliwiło powstanie nauki, szczególnie stało się fundamentem nauk ścisłych. Zastosowano metodę analityczną, czyli oparcie się na doświadczeniu i logicznym wnioskowaniu. Nauki ścisłe rozwinęły się wśród scholastyków średniowiecza, a zapoczątkowały je odkrycia fizyków Buridana i Nicolas d’Oresme. Inne cywilizacje mają może słabiej (i inaczej) ukształtowane pojęcie podstaw i źródeł prawdy. Ale mają. Natomiast GLOB, idąc za post- modernistycznymi prądami, neguje potrzebę precyzyjnego pojmowania prawdy. Każdy ma swoją rację, prawda jest względna, lub zależy od punktu widzenia/siedzenia, od bogactwa zresztą itp. To upraszczające slogany oddające stosunek konstruktorów GLOB do prawdy. To podejście jest więc przeciwieństwem podejścia CŁ. 2. Dobro. Podobnie rozmyte, niejednoznaczne i zróżnicowane jest podejście propagatorów GLOB do dobra. Uzasadniają, że nowoczesny człowiek ma swój własny zespół wartości, że Dekalog był może dobry dla pastuchów dwa tysiące lat temu, ale my, ludzi nowocześni, wykuwający przyszłość (świetlaną, chciałoby się dopowiedzieć) jesteśmy ponad więzy Dekalogu czy ponad marzycielstwo mitycznego źródła ewangelii, Jezusa. Zresztą był on dobrym człowiekiem, może (jak uważa część wielbicieli nowych religii) awatarem Kriszny, czy jednym z wizjonerów ludzkości. Obok innych, oczywiście.. Itp. Zamiast uniwersalnej kategorii dobra występuje darwinizm społeczny, dobro określane przez każdego dla samego siebie (ew. dla swoich – to już ich szczyty altruizmu). 3. Zdrowie W cywilizacji rzymskiej, potem łacińskiej, najprostszą maksymą było i jest w zdrowym ciele zdrowy duch. Zdrowie jest więc środkiem do rozwoju człowieka. W GLOB zaś zdrowie, a również uroda, są CelemOstatecznym. Stąd inwazja chemicznych panaceum (po zbójeckich cenach, często setki a nawet tysiące razy wyższych od kosztu produkcji). Stąd dyktatura firm kosmetycznych, czy sztucznie generowana moda na chirurgię plastyczną. Miraż stworzenia bożka czy bogini. Dla bogatych – miraż długowieczności czy klonowania. Rynek narządów pobranych z ofiar terroru w Czeczenii, Meksyku, czy ustrzelonych (na zamówienie) w Strefie Gazy, lub z więźniów w konc-łagrach w Chinach, jest już rynkiem pół-legalnym w Europie Zach., czy USA. Doskonała jakość, umiarkowane ceny. W modnych restauracjach we Francji (np.w Marsylii) serwuje się dania z „ludziny”, podobno import z Chin. [Znajomi krzyczą” „Nie uwierzę!” . A to –fakt] „Prawo” do zabijania ludzi nienarodzonych wprowadziła dopiero władza bolszewicka (Lenin i Zw. Sowiecki, 18 XI 1920r.) i władza nacjonał -socjalistów (Kanclerz Niemiec A. Hitler, 1933r). Teraz staje się ono niezbywalnym prawem kobiety, promowanym w krajach neo-cywilizacji. Widzimy hegeliańską logikę syntezy: zabijać miliony ludzi w imię praw człowieka, czy etyki humanizmu. Ostatnio (czerwiec 2016) juz jawnie uzasadniono otwieranie UE na migrantów z Azji i Afryki celami eugenicznymi; „Nowa krew” dla Europy. [por.: Rasizm eurokratów – zbrodnią przeciw ludzkości. ] 4. Dobrobyt Zbadajmy stosunek neo-cywilizacji (GLOB) do następnego elementu quincunxa, tj. do dobrobytu. W cywilizacji łacińskiej celem w tej dziedzinie jest dobrobyt większości rodzin (ale nie jest to Cel Najwyższy). Pożądany jest też szeroki rozkład dochodów z jednym maksimum przy dochodach średnich. Realizowanym celem i skutkiem GLOB (przy użyciu darwinizmu społecznego) jest ogromna rozpiętość dochodów osobników (nie rodzin!); rozkład ten ma dwa maksima: przy bardzo niskich dochodach (nędza) oraz przy bardzo wysokich (członkowie grup nieformalnych czy tajnych, członkowie mafii, finansiści-aferzyści). 5. Piękno. W odróżnieniu od cywilizacji istniejących, a szczególnie od cywilizacji łacińskiej, GLOB promuje brzydotę i ohydę tak w dziedzinie materialnej, a też w dziedzinie duchowej (filmy, plastyka, szczególnie malarstwo, architektura, muzyka). Wszędzie tu dominuje też fascynacja złem (a często jawny satanizm) połączona z fascynacją brzydotą. W dziedzinie rodziny: CŁ jest cywilizacją monogamii, cywilizacja arabska – głównie poligamii, cywilizacja chińska semi-poligamii. We wszystkich cywilizacjach sprawy rodziny są jednak uregulowane prawnie. W GLOB podmiotem jest osobnik, indywiduum. A normą – podnoszenie jego prawa (raczej jego widzimisię) do statusu decydującego. Trwa więc intensywna propaganda re- definicji rodziny, by włączyć w nią związki zboczeńców, np. pederastów, są też już (formalnie udane!) próby włączenia również pedofilów. We wszystkich istniejących cywilizacjach zboczenia, jeśli nawet są tolerowane, są traktowane jako anomalie, a nie norma. Przyczyną tego jest prawo naturalne, a w łacińskiej i żydowskiej dodatkowo, a ściślej głównie – Objawienie. Cywilizacja GLOB jest pierwszą próbą odwrócenia celów Natury czy naturalnych celów człowieka. Jest zdecydowanie inna od wszystkich dotychczasowych. Czy GLOB jest więc nową cywilizacją? Przytoczone wyrywkowo przykłady, jak i wiele innych, tak w dziedzinie quincunxa, jak i prawa spadkowego, rodzinnego, czy nawet podejścia do logiki, wskazują na zupełną wyjątkowość tak mocno promowanej cywilizacji. Nie jest ona wynikiem tendencji i nurtów naturalnych, lecz wynikiem realizacji PLANU. Jest wymyślona. W każdej z najważniejszych dziedzin charakteryzujących cywilizacje stoi przy wartościach przeciwnych do cywilizacji łacińskiej. Stoi przy jej anty-wartościach. Sprawy różnic w podejściu do prawdy pokazuje obrazek: W normalnej szkółce początkowej Jaś, nawet najgłupszy, po paru dniach nauki wie (na zawsze), że 2*2=4. W szkole czy parlamencie UE Wysokie Komisje zbierają poglądy na ten temat. Jeśli na przykład grupa scjentologów czy satanistów (to przecież ważne poglądy mniejszości, należy im się szacunek) dojdzie do wniosku, że w obecnych warunkach 2*2 to chyba 7, zaś Światowy Ruch Lesbijek uchwali, że 2*2 to ok. 5, to Wysoka Komisja na IV posiedzeniu wybiera Radę Mędrców, której szefem zostaje dentysta, ale kopulant Pani Komisarz (np. pani Edith Cresson- autentyczne). Rada debatuje, uchwala, że w czasie przewodniczenia Poronii w UE akceptowalne wartość 2*2 będzie 6. A członkowie Rady każą sobie przelać na konto wysokie honoraria. Z naszych pieniędzy. Co gorsze – do ich decyzji musimy się stosować pod groźbą kar. W dziedzinie prawdy: GLOB boi się uznania, że Chrystus i Jego nauka jest fundamentem cywilizacji europejskiej. A nasi, tj. polscy kompromitanci (nowotwór od kompromis; może: „kompromisie”?? ) żebrali, by w dokumencie tworzącym UE choć wspomniano, że w Europie były pewne korzenie chrześcijańskie. I nawet ta prośba budzi furię Władz Unii. Prawo naturalne jest uznawane za przestarzałe, a narzucone prawa GLOB są z nim sprzeczne. Dotyczy to tak własności, jak prawa małżeńskiego czy rodzinnego. Szczególnie zaś wychowania i nauki dzieci. W każdej z dziedzin quincunxa i w istotnych dziedzinach prawa, GLOB jest nie tylko różna od pozostałych siedmiu cywilizacji. Nie jest – do czego pretenduje – nową, syntetyczną cywilizacją harmonijnie łączącą osiągnięcia ludzkości, humanizmu i postępu. Taka jest niemożliwa. Rozumie to każdy, kto stosuje kryteria rozumu i reguły logiki. GLOB jest ściśle przeciwna normom CŁ. Jest więc jej anty-cywilizacją. Ojciec św. Jan Paweł II mówił o cywilizacji śmierci. Nie znał niestety dorobku Feliksa Konecznego, nie mógł więc przeanalizować tego zjawiska czy procesu krok po kroku, według kryteriów quincunxa. Ani według metod podanych przez św. Tomasza z Akwinu. Ale mówił i ostrzegał właśnie przed tą sztuczną „cywilizacją” t.zw. „humanistów” GLOB jest tworem sztucznym, wydumanym. Podobna jest w tym do cywilizacji zadekretowanej przez Aleksandra po podbojach w Azji w IV wieku przed Chrystusem. Jeśli CŁ jest opartą o Objawienie Jezusa Chrystusa, to GLOB jest, jak widzimy, opartą o anty-zasady. Jest więc konstrukcją Anty-chrysta. Z tych dwóch przyczyn: sztuczna i anty-chrystowa, budowana cywilizacja nie ma żadnych logicznych i realnych szans na powstanie i przetrwanie. Zawali się niedługo pod własnym ciężarem. Chcemy, by ta potworna katastrofa nie pogrzebała pod sobą Polski i Polaków. Mamy więc obowiązek aktywnie przeciwstawiać się wprowadzaniu tego nowotworu w życie. Na którymś za spotkań z uporem zadawano mi pytanie: “Ale co będzie, jeśli jednak GLOB zwycięży?”Wykręcałem się, argumentowałem, jak wyżej. Dopiero noc koszmarów wymusiła na mnie odpowiedź na to pytanie sobie i Czytelnikom. Brzmi ona:
PIEKŁO.
Oczywiście jest to odpowiedź demagogiczna, sprowadzająca pytanie do absurdu: Wiemy, że piekło można sobie osobiście wybrać, bo mamy wolną wolę. Ale w skali świata mamy zapewnienie o Bożej opiece. Konkretnie też o tym, że [bezwarunkowo !] nastąpi poświęcenie Rosji przez Papieża, która się wtedy nawróci [tj. oczywiście na jedyną prawdziwą wiarę – katolicyzm, nie jest to przewidywanie zwycięstwa synkretyzmu!] i wtedy nastąpi „jakiś czas pokoju”. Nasze zadanie więc : – spowodować Intronizację Jezusa Chrystusa przez władze świeckie i kościelne na Króla Polski – i modlić się, by wreszcie nastał Papież katolik, odważny, który wypełni prośbę – żądanie Matki Bożej o poświęcenie Jej Rosji. Obroni nas Bóg w Trójcy Świętej Jedyny, jeśli pokornie sięgniemy [choć 10- 15 % Polaków] po broń niezawodną – Różaniec. Przypomnijmy sobie Muret czy Lepanto! ======================================= 15.06.2016. Mirosław Dakowski [wygłoszę wg. tego tekstu, ale zapewne mniej, na pewno inaczej. MD]VIII Kongres dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla, Gdańsk 18 czerwca 2016r. [to z Archiwum]
Można metodami ziemskimi obalić plany NWO, satanistów, antychrystów.
Mirosław Dakowski. Styczeń 2023
Nawet t. zw. „uczciwe portale”, nie tylko oficjalna propaganda, piszą w trybie oznajmującym, ale katastroficznie, że NWO, UE [itp] „wprowadzą, nakażą, zrealizują”. A tymczasem „tamci” głównie „zapowiadają”, straszą. Dotyczy to najróżniejszych, ewidentnie szkodliwych i głupich wymysłów i mrzonek.
==========================
Dodaję:
Starają się nas zaszokować, ale jednocześnie przyzwyczaić do różnych potworności. W swoim czasie mówiono o przygotowanych w Stanach Zjednoczonych stadionach czy obozach dla internowania milionów ludzi. Szokują nas również tym, że powiadają iż w najbliższym czasie będziemy musieli jeść głównie jakieś robaki… na filmikach pokazują te robaki. Ostatnio czytałem o „fabryce dzieci” w której te dzieci będą taśmowo „wykonane”: najpierw będą sztuczne zapłodnienia, potem karmienie tych malutkich jeszcze dzieci chemikaliami, a później wychowywanie – zgodnie z zasadami tej diabelskiej wiary. Przecież opisywał to już znany pisarz, narkoman, propagator LSD, przed 90 laty: Nowy wspaniały świat (Brave New World) – powieść Aldousa Huxleya napisana w 1931. Był „humanistą i pacyfistą”, blisko związanym z satanistą Aleisterem Crowleyem. W książce „Drzwi percepcji” Huxley opisuje skutki i efekty działania meskaliny. Dzieło bywało nazywane „biblią hipisów”.Swą śmierć – i zapewne spotkanie ze “swoim Panem” – przyspieszył przez LSD – 100 µg i godzinę później kolejne 100 µg.
———————————-
O tym wszystkim staram się nie pisać, żeby ludzie, moi czytelnicy do takich okropności, horrorów nie przywykli. Bo kto przywyknie, to jeśli potem zdarzy się w rzeczywistości coś podobnego, ale mniejszego, to odetchnie z ulgą: „Oj, to nie jest jednak tak straszne jak to co obiecywali”. O planach konc-łagrów pod tytułem „15 minutowe miasta” musiałem jednak napisać, bo od kilku lat łobuzeria rządząca Warszawą już to wykonuje.
=========================
Dla nas istotne jest byśmy ich potwornych planów nie brali za „już wykonane czy łatwe do wykonania”.
============================
Te sformułowania, to słownictwo, ludzi przeraża, otumania ich, nakłania do poddania się i bierności. Odbiera nadzieję.
Zobaczmy, czy jest to uzasadnione.
Wiemy, to zostało przez Feliksa Konecznego jednoznacznie udowodnione, że mieszanki cywilizacyjne są stanami chorobliwymi, nietrwałymi. Wiemy także, że cywilizacje powstają i rozwijają się, w walkach oczywiście, ale w drodze zmian naturalnych, często nie zauważanych przez ich uczestników. Jednak plany budowy sztucznych, „nowych, najlepszych” cywilizacji od tysiącleci były z uporem wprowadzane w życie plemion, społeczności, grup narodów.
Przypomnę plany Platona [„Państwo”, dyktatura „filozofów”], czy ucznia Arystotelesa – Macedończyka Aleksandra, lubiącego nazywać siebie „Wielkim”. Już Grecy i Macedończycy, zjednoczeni przez Aleksandra militarnie, wychowywali się, żyli w bardzo różnych, często nieprzystających do siebie, ustrojach życia zbiorowego czyli cywilizacjach. Jednak Aleksander, po podbiciu Mezopotamii, Persji, królestwa obecnego Uzbekistanu, po zbrojnym wejściu do Indii, postanowił stworzyć super- cywilizację synkretyczną, ujednoliconą z kilku już istniejącymi, azjatyckimi. Koniecznie więc było też narzucenie religii „ogólnoludzkiej”. Ku zaskoczeniu wodza wszystkie członki [tak greckie jak i perskie] tego nowego przedsięwzięcia stawiły opór, głównie zaś uwielbiający go wcześniej wojacy jego zwycięskich armii.
Pięknie i prosto, zrozumiale opisuje ten proces Feliks Koneczny w dziele Cywilizacja Bizantyńska. Takich prób syntezy cywilizacji było sporo, wspomnę Antoniusza, Cezara, kajzarów bizantyńskich, którzy [szczerze !] próbowali połączyć państwo, katolicyzm, chrześcijaństwo, swą „rzymskość’ – na przykład z silnym, zwycięskim wtedy islamem.
Plany „Tysiącletniej Rzeszy”, wspierane przez tybetańskich lamów i czarowników, były bardziej realistyczne, bo oparte o powszechną germańską żądzę podboju, zdobyczy. Wypaliły się po 12 latach.
Lenin i Trocki, wykonawcy planu globalistów umiejscowionych wtedy głównie w Ameryce Północnej, chcieli użyć proletariatu jako „motłoch sprawczy” [sic!]. W pysze i głupocie swojej zaczęli od Rosji, gdzie robotników było przecież niewielu. Ale na 70 lat tych zbrodniczych sił wystarczyło.
W skrócie, dalej i później:
Przeflancowanie czerwonego komunizmu do Europy Zachodniej i USA, „długi marsz przez instytucje” włoskiego komunisty Antonio Gramsciego, przemalowanie na zielono komunizmu w UE, zrównanie ludzi ze zwierzętami [Gaja, ekologizm oraz nowe płcie, nobilitacja i kanonizacje zboczeń ] zajęło kolejne dziesięciolecia. Żeby zwiększyć ilość swoich wojowników [„pożyteczny motłoch” jak mówią o nich ich „władcy”], przez posiadane media i propagandę – kłamliwie podnoszą realną ilość zboczeń, która [bez ich propagandy] wynosi pół procenta, a podnoszą ją wielokrotnie. Są więc ludzie [ofiary], którzy dla kariery na przykład w TV, czy poddając się sztucznie kreowanej modzie, uważają się za „wesołków” – gejów. Tym można pomóc np. realistycznym opisem „Mięsaka Kaposiego” [nie zaglądaj, jeśli nie musisz] i skutków rozpadu mięśni odbytu. Działa, sprawdziliśmy. „Wesołek” trzeźwieje.
O całej tej, planowanej pokoleniami gnostyków i satanistów – cywilizacji planetarnej, synkretycznej pisałem przed laty. Por:.Czy cywilizacja globalistów jest naturalnym rozwojem, czy sztucznym piekielnym planem. Tam odsyłam czytelnika po szczegóły. Tam jest szkic, czy krótka diagnoza. Warto, by ktoś młody rozszerzył, zilustrował przykładami, doprowadził analizę do obecnego czasu.
Tu przypomnę tylko, że lansowana ostatnio przez różnych pseudo-proroków, [ostatnio to Schwab i Harari, Illuminaci] – “cywilizacja” jest dokładnie antycywilizacją do cywilizacji Łacińskiej: Zamiast prawdy lansuje wygodne kłamstwo, zamiast dobra – zło, zamiast piękna – brzydotę, zamiast dobrobytu – dobrobyt dla siebie i niewielu wybranych, a nędzę dla 95% „motłochu”. W dziedzinie zdrowia – szczepienia, kowidy, kagańce. To ostatnie [kagańce] głównie, ale nie tylko dosłownie – lecz także w dziedzinie myśli, religii, sztuki, nauki, nawet nauk ścisłych [sic!].
Ponawiam pytanie:
Czy więc, tak planowana od stuleci, ciągle uszczegółowiana, „nowa” synkretyczna cywilizacja może zwyciężyć, może zapanować na planecie? Analiza historyczna wskazuje, że cywilizacje mechanistyczne, sztuczne, planowane, zawsze padały w klęsce, w katastrofie. Oczywiście pociągały w katastrofę często ogromne ilości niewinnych ludzi, ofiar.
Powinniśmy sobie jasno uświadomić, że po stronie głównego Planisty są różne nurty: Globaliści, klimatyści, masoni bardzo różnych obediencji, illuminaci, wybrani uczniowie World Economic Forum od Schwaba.
Czy globaliści [lub masoni] chińscy [silni !!] mogą przyjaźnie współdziałać z Chabad-lubawicz, czy Rockefellerami? Jak długo? Oni wszyscy się wzajemnie nienawidzą, intrygują, szkodzą. Już wielokrotnie takie plany wspólnego ataku były przez wewnętrzne nienawiści niweczone.
Inne, realny obraz tego stanu: Piekło oparte jest o wzajemną nienawiść, wrogość. Działania spójne może wymusić jedynie ich Szef. Więc – tylko na jakiś czas. Potem musi sklejać inne koalicje.
Przypominam: Analizy, szczególnie Feliksa Konecznego, prowadzą do jednoznacznego wniosku, że cywilizacje synkretyczne, „łączące pozytywne cechy” wszystkich dotychczasowych cywilizacji, nie mogą powstać.
Powtarzam :
Jeśli będą się dalej tak pchali, to powstanie jedynie delirium maximum, ogromny stan a-cywilizacyjny.
Wielu mądrych ludzi, myślicieli zastanawia się, jak tego uniknąć, jak zablokować czy zabić tego potworka, póki mały. Wielu szuka jednego zaklęcia, jednego pocałunku Księcia, by zaklęta księżniczka się obudziła. To zaklęcie miałoby być dla globalizmu pocałunkiem Almanzora.
Takiego zaklęcia chyba nie znaleziono, ale mamy potężną broń: Powszechny opór, stałe wyślizgiwanie się im i wyśmiewanie ich. MEM -y grają tu dużą rolę. Tak dla nas, jak dla nich.
Sądzę, że będzie tu właściwe przypomnienie sentencji rosyjskich wesołków z pierwszych lat krwawego terroru CzeKa:
Спасение утопающих в руках самих утопающих.
W latach 90-tych zeszłego wieku tłumaczył nam mądry, znany Włoch, na czym polegał sukces gospodarczy Włochów. Przecież kilkadziesiąt procent obuwia, torebek, kosmetyków, szczególnie w Europie, to produkty włoskie. Zbiurokratyzowane państwo, ogromne podatki, były takim hamulcem dla gospodarki, że przedsiębiorcy oddawali się pod parasol ochronny różnych odłamów mafii. Mafiosi wyznaczali o wiele niższe opłaty, niż państwo i zapewniali ochronę produkcji oraz eksportu. Zwano to „szarą strefą”, znana i tolerowaną przez administrację. Nie wiem jak to wygląda obecnie.
————
Nie słuchać tchórzy, piętnować zdrajców i agentów. ONI naprawdę – i słusznie – się tego boją.
Władców, planistów globalizmu należy podgryzać, podskubywać równocześnie ze wszystkich stron, tak, jak stada piranii atakują lekkomyślnego pływaka. Jeśli atakujących lub choćby utrudniających płynięcie będzie dużo, to wykrwawi się i utonie on szybciej. Jeśli zaś zdecydowanych na podgryzanie będzie mniej, to skutkiem jego pływania, działalności, będzie więcej ofiar a spektakularne utonięcie odsunie się w czasie, trochę się opóźni. Jest ono jednak nieuniknione.
Na tę piekielną, różnych nurtów zarazę, nie ma panaceum. Ale są liczne środki rozproszone. Powszechnego oporu i pogardy bardzo się boją.
I najważniejsze – trzymać się stanowczo poglądów, zwyczajów cywilizacji łacińskiej – Zachować ten pięcioksztat życia zbiorowego. O to anty-cywilizacja wydumana medytacyjnie musi się rozbić, rozkruszyć.
Tyle od strony świeckiej.
Bo od strony duchowej – modlimy się o przyjście Zbawiciela.
Modlimy się tak od dwóch tysięcy lat.
Ale kiedy to nastąpi?
=====================================
Ten tekst umieszczono też na Legionie św. Ekspedyta. Dzięki.
Oto tam komentarz:
CzarnaLimuzyna 13 stycznia 2023
Tak jak już napisałem: Bóg nie pomoże ani głupcom ani niewolnikom. W tym sensie metoda ziemska stanowi cześć składową działania. Husaria modliła się, a potem zabijała wrogów. Naturalna kolej działania.
Aktualnie, jak widzę, wielu Polaków nie stać nawet na symboliczny lub bierny opór. Pomijam głupców, ale ludzie bardziej świadomi nie powinni zgadzać się na tresurę. Nie zakładać masek, nie płacić kartą, nie udostępniać danych, ograniczać łączenie swojego mózgu z siecią, mówić prawdę. Dbać o siebie, o swoją rodzinę, przyjaciół, dbać o swój rozwój, NIE ŻREĆ BYLE CZEGO
Przez świat wieje zimny wiatr śmierci. Ktoś stwierdził, że jest nas za dużo i trzeba nas zdziesiątkować.
Wielki plan jest taki, że nieliczni ocaleni nie będą mieli czego pozazdrościć zmarłym. Los nowego gatunku poddanych, przywiązanych do cyfrowych plantacji, jest dla nich zarezerwowany.
Śmierć i reedukacja. To idealne hasło dla ogólnoświatowego fenomenu.
Wielkie masakry – od rewolucji francuskiej, przez wojny światowe, po komunizm i narodowy socjalizm (nie zapominając: także formę „socjalizmu”) – wybiórczo wymyślały swoich wrogów, w zależności od interesów ideologicznych, politycznych i strategicznych: klas społecznych, grup etnicznych, kraje…Dziś wróg jest wszędzie: sam człowiek.
Bez względu na rasę, klasę czy przynależność polityczną, wszyscy jesteśmy celem.
Nigdy wcześniej w historii nie było takiej wojny przeciwko człowiekowi.
Sygnał do finałowej fazy dał wirus Covid-19.
George Soros, 11 maja 2020 r.:
„Jeszcze przed wybuchem pandemii zdaliśmy sobie sprawę, że znajdujemy się w rewolucyjnym momencie, w którym to, co w normalnych czasach było niemożliwe, a nawet nie do pomyślenia, stało się nie tylko możliwe, ale prawdopodobnie absolutnie konieczne”.
Potem nadeszła wielka rewolucja: szpitale zamieniły się w rzeźnie, domy opieki w obozy zagłady, lekarze w katów, państwa w więzieniach, rządy w strażników, szczepionki w śmiertelne zastrzyki.
Chociaż systemy opieki zdrowotnej deklarowały, że są przytłoczone i przyjmowały jedynie pacjentów chorych na Covid-19 – co zgodnie z „protokołami” uczyniły bezlitośnie kraje świata – wiele krajów dodało do tego także „możliwości” aborcji i eutanazji.
Samobójstwo lub samoaborcja wspomagana telemedycyną stały się rzeczywistością.
Następnie, po dwóch latach chaosu, COVID zniknął, jakby nigdy nie istniał. Jednak 13,6 miliarda dawek szczepionki, które podano 70% światowej populacji (5,7 miliarda ludzi), nadal znajduje się w obiegu. Zabijaj bezpiecznie i skutecznie. Systematycznie i nagle.
Ale ludzie zaczynają się budzić.
Pilnie potrzebna była nowa, śmiercionośna narracja. Zatem pandemię zastąpiła wojna. Równie bezpieczne i skuteczne jak szczepionka. Zwłaszcza, gdy grozi III wojna światowa.
Śmierć nabrała rozpędu i nie da się jej już zatrzymać.
Jak w powieści postmodernistycznej, pod siecią głównej wojennej narracji rozpoczynają się lub rozwijają inne toksyczne wątki epickie: liczne kryzysy (gospodarcze, finansowe, społeczne, kulturalne – z widmem głodu jak cukierek w klatce), zmiany klimatyczne, kryzysy cyfrowe tożsamości, kredyt społeczny, transhumanizm itp. W przeciwieństwie do wojny wszystko zabija.
W przeciwieństwie do wojny wszystko inne zabija powoli. Ale równie bezpiecznie. Zabijają ciało, ale przede wszystkim duszę.
Zdziesiątkowanie nie wystarczy. Zapomniałeś o reedukacji?
Czy są w Twoim życiu ludzie , którzy decydują się na życie poza sferą rzeczywistości?
Przyjaciele i członkowie rodziny, którzy nie chcą wierzyć w to, co pokazują ich własne oczy i uszy? Czy wydaje ci się, że 99,9% populacji postradało zmysły? Nie wyobrażasz sobie tego, to prawda.
Libtardowie [ libertarians] krzyczący o prawo do mordowania własnych dzieci i śliniący się [z zadowolenia] na myśl o okaleczeniu seksualnym swoich dzieci i przekształceniu ich w trans.
Konserwatyści wiwatujący w związku z rzezią niewinnych dzieci w Palestynie i pobiciem pokojowych demonstrantów przez policję.
Fałszywi chrześcijanie wymachujący swoimi małymi izraelskimi flagami i głupio wierzący, że pójdą do nieba, ponieważ są „zbawieni”.
To są chorzy ludzie z urojeniami. Opętanie przez demony przyczynia się do ich stanu psychicznego.
Ale są jeszcze dwa inne powody, dla których prawie wszyscy w twoim życiu cierpią na choroby psychiczne.
Aby odnieść sukces we współczesnym społeczeństwie, człowiek musi kłamać
Aby społeczeństwo mogło funkcjonować na poziomie szaleństwa, wszyscy w nim muszą powstrzymać się od mówienia prawdy i zamiast tego wierzyć w kłamstwa. Nie mogą powstrzymywać się od mówienia prawdy i zamiast tego wierzyć w kłamstwa, muszą także atakować i uciszyć każdego, kto mówi prawdę i nie chce wierzyć w kłamstwa. Innymi słowy, każdy członek takiego społeczeństwa musi przestrzegać kodeksu milczenia, jeśli chodzi o prawdę.
Dzieje się tak dlatego, że aby utrzymać pracę w tym kraju, człowiek jest zmuszony akceptować kłamstwa.
Aby zostać lekarzem, trzeba wierzyć – lub udawać, że wierzy się – w szeroko obaloną teorię chorób o zarazkach. W ten sposób cała kariera człowieka zależy od kłamstwa. Jeśli lekarz nie kłamie i staje w obronie prawdy, ma miejsce jedna z dwóch sytuacji. Albo jest wyśmiewany i publicznie oczerniany przez media, co wypycha go z interesu. Albo zostaje zabity.
Do lekarzy zaliczają się pielęgniarki, farmaceuci, dentyści, pracownicy szpitali, administratorzy medyczni i wszyscy inni pracownicy branży medycznej na dowolnym szczeblu. Wszyscy muszą wierzyć lub udawać, że wierzą w ogromne kłamstwo, w przeciwnym razie stracą pracę.
Aby być nauczycielem, trzeba wierzyć – lub udawać, że wierzy się – w setki kłamstw historycznych, naukowych i społecznych, których uczy się dzieci. W ten sposób cała kariera człowieka zależy od mnóstwa kłamstw. Jeśli nauczyciel nie kłamie i staje w obronie prawdy, zostaje natychmiast zwolniony i nie może uczyć.
Do nauczycieli zaliczają się pracownicy administracyjni, dyrektorzy, urzędnicy związkowi i wszyscy inni, którzy w jakikolwiek sposób są zatrudnieni w „edukacji”. Wszyscy muszą wierzyć lub udawać, że wierzą w kłamstwa, bo inaczej stracą pracę.
Widzimy, że większość ludzi jest dziś zmuszona wierzyć w kłamstwa, aby zarobić na życie. A im bardziej prestiżowa i lepiej płatna praca, tym większe kłamstwa muszą przełknąć.
Aby pracować w przemyśle rozrywkowym na jakimkolwiek poziomie, trzeba zaakceptować – lub udawać, że akceptuje – każde lewicowe stanowisko, jakie można sobie wyobrazić, w tym aborcję, homoseksualizm, transseksualizm, okaleczanie seksualne dzieci i nie tylko. Jeżeli odmówisz, będziesz miał odmienne zdanie lub odważysz się sprzeciwić któremukolwiek z tych obrzydliwych stanowisk, po prostu nie zostaniesz dopuszczony do pracy. Nikt Cię nie zatrudni..
Być może myślisz, że możesz być konserwatystą w branży rozrywkowej, kimś, kto ma przeciwne zdanie, ale milczy, aby pracować. Prawdopodobnie ujdzie ci to na sucho, ale wtedy okłamujesz samego siebie. Nie pokazałbyś światu swojego autentycznego „ja”. Pokazałabyś światu uległą, oszukańczą stronę siebie. Całe twoje życie byłoby kłamstwem.
Co więcej, wykorzystałbyś swoje talenty do realizacji tych samych celów, którymi gardzisz, ponieważ wszystko, co pochodzi z przemysłu rozrywkowego, w tym filmy, telewizja, muzyka, sport zawodowy i tradycyjnie publikowane książki, jest celowo zaprojektowane, aby propagować te porządki. Tylko śliniący się debil mógłby temu zaprzeczyć.
Jest jeszcze kwestia kontroli. Kiedy uwierzysz w jedno kłamstwo, znacznie łatwiej będzie uwierzyć w inne. Prowadzi to do tego, że ludzie mają poglądy na świat oparte wyłącznie na kłamstwach i błędnych wyobrażeniach. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego tak wiele osób dało się oszukać, przyjmując fałszywą szczepionkę, jest to jeden z powodów.
Drugim powodem jest to, że ludzie nie chcą przestać grzeszyć.
Czy jesteś niewolnikiem grzechu?
Z jakiegoś powodu ludzie po prostu nie chcą porzucić swoich grzechów. Kobiety chcą nadal czytać romanse, pożądać seryjnych morderców i mordować własne dzieci. Mężczyźni chcą w dalszym ciągu zdradzać swoje żony, walnąć konia, oglądając pornografię i zachowywać się jak kompletni tchórze w obliczu przeciwności losu. Nikt, ani mężczyzna, ani kobieta, nie chce przestać grzeszyć.
===========================
[A dalej w oryginale jest jeszcze tak: md]
Are You a Slave to Sin? For whatever reason, people just don’t want to give up their sins. Women want to continue reading romance novels, lusting after serial killers, and murdering their own babies. Men want to continue cheating on their wives, jerking off to pornography, and behaving like complete cowards when faced with adversity. Nobody, neither male or female, wants to stop sinning. A stubborn refusal to stop sinning forces a person to accept a false reality, because if they didn’t – if they embraced the truth instead and chose to live in the real world – it would require them to give up their sins. And that’s something most people just aren’t willing to do. In many ways, this is even worse than being forced to accept a lie in order to make a living. When one is forced to believe in a lie in order to keep their job, that person generates a slither of sympathy. They might actually be someone good and courageous who is trying to turn things around in the industry they work in. Someone fighting the system from within. However, when one refuses to stop sinning, they generate no sympathy at all. They are acting out of weakness and fear. They are literally damning their soul to hell, because they are too weak to take a moral stand and dedicate their life to God. When men do this it’s particularly appalling, because submission and weakness are feminine characteristics. That’s why men who are libtards, cuckservatives, or fake Christians are feminized to the extreme. They’ve lost their masculine energy. They’ve become docile facsimiles of real men who need Viagra to get it up. A Triple-Pronged Approach Designed to Take You to Hell
So tally it all up and we have demonic possession, refusal to tell the truth and instead believing in lies, and refusal to stop sinning.
One or more these factors is the reason why everyone in your life has lost their marbles and why almost all of them are on their way to hell. The good news is there are solutions to all of those things. The bad news is most people are so far gone from reality they are never coming back.
Bitwa nie toczy się o ziemię czy zasoby, ale o istotę tego, co czyni nas ludźmi: naszą zdolność do swobodnego myślenia, odczuwania i działania. Cel elity jest niepokojąco prosty: wydrążyć jednostkę, pozostawiając pustą skorupę, jednocześnie odzierając z duszy.
Stosują szereg technik, aby wpływać na nasze myśli i wybory, sprawiając, że nieświadomie dostosowujemy się do ich mrocznych planów.
Z dnia na dzień gromadzące się dowody sprawiają, że coraz trudniej jest trzymać się naiwnego poglądu, że wstrząsy definiujące nasze czasy to po prostu naturalne zbiegi okoliczności.
Staje się coraz bardziej oczywiste, że znajdujemy się w centrum zaplanowanej kampanii mającej na celu zaszczepienie strachu nie przez przypadek, ale poprzez uważną manipulację, której celem jest nie tylko zastraszenie nas, ale także uczynienie nas bezsilnymi za pomocą różnych sztucznych środków.
U podstaw tego celowego nieporządku leży narzędzie wybrane przez elitę: wojna psychologiczna. Taktyka ta wykracza poza konflikt fizyczny, ma na celu penetrację psychiki i systematyczną degradację ludzkiego ducha.
Bitwa nie toczy się o ziemię czy zasoby, ale o istotę tego, co czyni nas ludźmi: naszą zdolność do swobodnego myślenia, odczuwania i działania. Cel elity jest niepokojąco prosty: wydrążyć jednostkę, pozostawiając pustą skorupę, jednocześnie odzierając z duszy.
Stosują szereg technik, aby wpływać na nasze myśli i wybory, sprawiając, że nieświadomie dostosowujemy się do ich mrocznych planów.
Konwencjonalna wojna służy jedynie odwróceniu uwagi, co jest sprawą drugorzędną w porównaniu z powszechnym atakiem psychologicznym, mającym na celu uczynienie nas uległymi nie przemocą, ale poprzez wyrzeczenie się naszej wewnętrznej siły.
Rozpowszechnienie się nowych technologii i inteligentnych urządzeń, w tym gier, filmów i różnych gadżetów, prowadzi do uzależnienia od tych produktów. Uzależnienie to zastępuje lub osłabia zdolności umysłowe użytkowników, takie jak pamięć, uwaga, koncentracja i kreatywność.
Na przykład dzieci wolą oglądać filmy niż czytać, często przeglądając treści, które mogą nie być właściwe czy edukacyjne.
Z biegiem czasu nie tylko ogłupia to populację, czyniąc ją bardziej nieświadomą i zależną od systemu, którego nieświadomie jest częścią, ale także czyni ją uzależnioną od tego właśnie systemu.
Platformy mediów społecznościowych zaprojektowano z myślą o nadrzędnym celu: kontrolowaniu i wpływaniu na to, co ludzie mówią i myślą, zwłaszcza ci, którzy mają odmienne zdanie.
Alternatywne kanały medialne, takie jak Telegram, stają się wylęgarnią kontroli i dezorientowania tych, którzy chcą uniknąć tej manipulacji. Co więcej, na młodych ludzi coraz większy wpływ mają „influencerzy”, z których wielu promuje powierzchowne lub szkodliwe zachowania, dodatkowo kształtując działania i myśli podatnych na wpływy odbiorców.
Wreszcie, kluczową strategią tej manipulacji jest zaszczepianie strachu i niepokoju w populacji poprzez wymyślanie lub wyolbrzymianie zagrożeń, takich jak choroby. Groźby te mogą być całkowicie sfabrykowane lub znacznie przesadzone, powodując zamieszanie i strach.
To sianie strachu jest często wykorzystywane do usprawiedliwienia nowych interwencji medycznych, szczepionek lub uzasadnienia konfliktów, co jeszcze bardziej wpędza społeczeństwo w cykl zależności i manipulacji ze strony osób sprawujących władzę.
Terminologia stosowana przez tzw. głębokie pastwo odzwierciedla dogłębne zrozumienie psychologicznych i mentalnych wymiarów kontroli i wpływu na ludzi. Uznają ogromną władzę, jaką dzierży umysł i duch. Władzę, która jest kluczowa dla stosowanego przez nich okultyzmu.
Tradycje te podkreślają wiarę w zdolność umysłu do uzewnętrzniania rzeczywistości i oszukiwania jednostek, aby zaakceptowały iluzje jako prawdy. Oto kilka kluczowych terminów opisujących ich metody i cele:
Perswazja: przekonywanie osób do przyjęcia określonych punktów widzenia lub działań zgodnych z ich planami.
Wpływ: kształtowanie myśli, zachowań i decyzji ludzi w sposób subtelny, ale skuteczny.
Zmiana: zmiana postrzegania i postaw, aby upewnić się, że odpowiadają one pożądanym narracjom.
Rozrywka: przechwytywanie uwagi mas poprzez rozpraszanie koncentracji, utrzymywanie ich w zaabsorbowaniu i z dala od krytycznego myślenia.
Subordynacja: zachęcanie do posłuszeństwa i bezwarunkowego podporządkowania się ich dyrektywom.
Rozpraszanie uwagi: odwrócenie uwagi od istotnych kwestii lub prawd za pomocą różnych środków rozrywki lub dezinformacji.
Akceptacja: wzmacnia poczucie rezygnacji lub akceptacji wobec pewnych ideologii, norm lub warunków.
Strach: wykorzystywanie strachu jako narzędzia do manipulowania emocjami i reakcjami, często w celu uzasadnienia środków kontrolnych.
Zaangażowanie: utrzymywanie aktywnego zaangażowania poszczególnych osób lub zajmowania się treściami lub narracjami, które służą ich celom.
Aprobata: zachęcanie do szczerej akceptacji pewnych przekonań, technologii lub zmian, które zwiększają ich kontrolę.
Nienawiść: wzbudzanie emocji wrogości i podziałów w celu osłabienia więzi społecznych i wzmożenia konfliktów.
Podziały: dzielenie społeczności i społeczeństw na przeciwstawne frakcje w celu osłabienia zbiorowego oporu i zrozumienia.
Narracja wokół głębokiego państwa i wykorzystania przez nie różnych platform i wpływowych osób do manipulowania społeczeństwem opiera się na założeniu, że w społeczeństwie celowo wspiera się szeroką gamę negatywnych emocji i stanów umysłu.
Manipulacja ta obejmuje rozrywkę, media społecznościowe i trendy kulturowe, a jej celem jest wywarcie wpływu na grupy szczególnie bezbronne, takie jak młodzi ludzie.
Influencerzy, jak można zauważyć na platformach takich jak YouTube, odgrywają w tym znaczącą rolę, promując treści, które mogą mieć szkodliwy wpływ na rozwój dzieci i młodych dorosłych. Treści te często gloryfikują zachowania i ideologie, które są aspołeczne, szkodliwe lub wątpliwe moralnie.
Rodzaj dyskursu sugeruje, że takie wpływowe osoby nie tylko dzielą się swoim życiem lub zainteresowaniami, ale aktywnie uczestniczą w szerszym programie mającym na celu degradację wartości i norm społecznych.
Gry wideo są wymieniane jako przykłady mediów nagradzających negatywne zachowania, takie jak kradzież i przemoc, co dodatkowo przyczynia się do realizacji przypuszczalnej nadrzędnej strategii degradacji moralnej i etycznej.
Angażując się w te gry, poszczególne osoby, zwłaszcza młodzież, mogą być bardziej podatne na przyjmowanie przedstawianych tam zachowań i postaw, spełniając w ten sposób domniemany cel, jakim jest odciągnięcie społeczeństwa od konstruktywnych zajęć w stronę chaosu i niezgody.
Różne formy mediów i wpływu nie są odosobnionym zjawiskiem, ale wzajemnie powiązanymi narzędziami używanymi przez rządzących do kształtowania świadomości publicznej w sposób podważający indywidualną autonomię, moralność i krytyczne myślenie.
Obawy związane z wpływem nowoczesnych technologii i mediów społecznościowych na młodych ludzi są powszechne i dotyczą takich kwestii, jak uzależnienia i zdrowie psychiczne, a także prywatność i bezpieczeństwo.
Korzystanie z mediów społecznościowych, zwłaszcza platform takich jak TikTok, doprowadziło do rozprzestrzeniania się trendów i wyzwań, z których niektóre miały niebezpieczne lub nawet śmiertelne skutki. Platformy te, oferując bezprecedensowe sposoby łączenia się i udostępniania, stwarzają również ryzyko, szczególnie dla młodszych, bardziej podatnych na wpływy użytkowników.
Poważnym problemem jest zjawisko „gang-stalkingu” lub skoordynowanych kampanii nękania w internecie. Poszczególne osoby mogą stać się celem grup, otrzymując groźby lub poniżające wiadomości, które mogą znacząco wpłynąć na ich dobrostan psychiczny.
Działania te są często anonimowe i wykorzystują zasłonę anonimowości internetu, aby uniknąć konsekwencji. Psychologiczne skutki takiego molestowania mogą być głębokie i wpływać na nastrój, motywację i ogólne zdrowie psychiczne poszczególnych osób.
Wiele agencji wywiadowczych prowadzi farmy hakerów, zatrudniając osoby na całym świecie do wykonywania różnych zadań. Wkraczają nagle w życie jednostki, wpływając na nią, aby zachowywała się w pożądany sposób.
Dodatkowo na cyfrowy krajobraz duży wpływ ma sztuczna inteligencja i algorytmy, które decydują o widoczności i popularności treści oraz influencerów. Ci cyfrowi strażnicy, inaczej „strażnicy lasu” [“forest-guardians”], często promują treści trywialne lub szkodliwe, przyczyniając się do powstawania kultury rozpraszania uwagi i powierzchowności.
Rozpowszechnienie się internetu, inteligentnych urządzeń i różnych nowoczesnych oddziaływań, w tym wydarzeń społecznych i politycznych, jest przejawem szerszej strategii manipulacji świadomością publiczną.
Bez powszechnego rozpraszania uwagi i uległości, o których mówią takie osobistości jak Lord Jacob Rothschild, żadna z tych zmian nie byłaby możliwa. Ostatecznym celem takiej manipulacji jest kształtowanie percepcji i przekonań, sterując społeczeństwem w kierunkach służących konkretnym interesom i celom.
Manipulacje psychologiczne nie są nowe, tylko bardziej niebezpieczne Ponieważ przerażające reżimy totalitarne wykorzystywały to przeciwko swoim obywatelom, by wzniecić morderczą wściekłość, to samo może spotkać nas. Potrzeba ludzi, którzy rozumieją, że są manipulowani, którzy rozumieją, że są wykorzystywani, […]
_______________
Propaganda czyli dlaczego to działa Twierdzenie, że te manipulacje na masową skalę nie przynoszą skutku, byłoby równie absurdalne, jak twierdzenie, że reklama — przemysł wart prawie bilion dolarów — też nie przynosi skutku. To po […]
_______________
Świadoma i inteligentna czyli krótki film o manipulacji Spoglądając wstecz na początek tej ery komunikacji masowej można zauważyć, że wraz z ewolucją technologii radia, telewizji i filmu, zmieniło się też naukowe zrozumienie w jaki sposób te nowe media […]
_______________
Programowanie predykcyjne czyli jak zmiękczyć odbiór Programowanie predykcyjne to subtelna forma psychologicznego uwarunkowania zapewniana przez media w celu zapoznania opinii publicznej z planowanymi zmianami społecznymi, które mają zostać wdrożone przez naszych przywódców. […]
============================
mail: Właśnie wojna psychologiczna jest po to, by jak najmniejszym kosztem opanować ziemię i jej zasoby. Oni i tak uważają nas za podludzi.
Świat stoi dziś w obliczu dwóch wielkich zagrożeń: wybuchu WW3 i wielkiego kryzysu 2.0, znacznie poważniejszego niż ten z lat 2008-11 i podobnego do załamania rynków z lat 30-tych XX wieku.
Oba te zjawiska są zresztą ze sobą powiązane, bowiem trwająca seria wojen lokalnych i duże prawdopodobieństwo pojawienia się kolejnych ognisk zapalanych, na Bliskim Wschodzie i na Morzu Południowo-chińskim wydają się być metodami zakamuflowania nadchodzącego kryzysu neoliberalnego globalnego kapitalizmu.
W tej sytuacji uniknięcie wojny staje się zagadnieniem życia i śmierci, w szczególności dla narodów środkowoeuropejskich, znajdujących się w naturalnej strefie zgniotu między Zachodem i Wschodem.
Jakiekolwiek straty i zniszczenia, które dotknęłyby Polskę, Rumunię, Węgry czy Słowację i Czechy w związku z wojną z Rosją – przez Anglosasów uznawane są za koszty akceptowalne. Możemy być kolejnymi ofiarami tej wojny i ani w Waszyngtonie, ani w Londynie nikt się zawaha, by wysłać polskich czy rumuńskich żołnierzy, by ginęli najpierw na Ukrainie, a potem może i na terytorium naszych własnych państw.
NATO już jest na Ukrainie
Wojska NATO nie muszą zresztą nawet na Ukrainę wkraczać, bowiem od dawna już tam są. Z tygodnia na tydzień zwiększa się po stronie Kijowa obecność francuska i brytyjska, oficjalnie głównie szkoleniowa i logistyczna, no i wywiadowcza, ale wiadomo też o aktywności NATO-wskich sił specjalnych, saperów, żandarmerii, a nawet policji, m.in. polskiej. Po prostu informacje na ten temat są dawkowane opinii publicznej Zachodu tak, by stopniowo oswajać ją z coraz większym zaangażowanie militarnym NATO.
W ten sposób pełnowymiarowe włączenie się do wojny takich państw jak Polska będzie wydawać się po prostu logiczną konsekwencją już wcześniej trwających działań. Niestety, w obecnej sytuacji politycznej, jeśli taka decyzja zapadnie – nie można sobie wyobrazić uniknięcia udziału Polski w wojnie z Rosją, choć wysłaniu polskich wojsk na Ukrainę sprzeciwia się ponad 90 proc społeczeństwa. To nie Polacy jednak decydują, ale amerykański hegemon.
Miraż Kresów
Zwłaszcza w Rosji polskie wejście do wojny bywa niekiedy przedstawiane jako próba aneksji terytoriów stanowiących obecnie Zachodnią Ukrainę. Tymczasem trzeba rozdzielić sentymenty i nadzieje polskiego społeczeństwa od polityki rządu Polski.
Władze w Warszawie nie chcą anektować części Ukrainy, to zupełna oczywistość, której w Polsce nikomu tłumaczyć nie trzeba, a rosyjskie media niepotrzebnie łudzą się, że jest inaczej. Oczywiście, gdy blisko 1/3 Polaków ma jakieś historyczne, rodzinne związki z Kresami Wschodnimi, w tym z ziemiami zajmowanymi obecnie przez Ukrainę – trudno, byśmy zapomnieli, że miasta takie jak Lwów, Łuck, Stanisławów, Równe, Tarnopol przez stulecia stanowiły one żywe ośrodki polskiego życia kulturalnego i społecznego. Powrót tych terenów do polskiej macierzy byłby wydarzeniem epokowym i wielkim świętem narodowym, jednak obecni rządzący nie będą Polakom robić takich prezentów.
Przeciwnie, jeśli polskie wojska znajdą się na Ukrainie, to by ratować reżim kijowski i uratować dawne polskie ziemie… dla Ukrainy. Sami Polacy zresztą nie byliby obecnie wstanie zmierzyć się z jakimikolwiek zmianami granicznymi, nieważne, na korzyść czy niekorzyść Polski.
Oczywiście też jednak, jeśli polskie wojska wejdą do Lwowa, nawet jako sojusznicy prezydenta Zełeńskiego i mera Sadowego nie oznacza to wcale, że szybko stamtąd wyjdą. Stworzona zostanie nowa sytuacja geopolityczna, a ta zawsze może zostać nasycona nową treścią. Może nią być unia polsko-ukraińska, ale czy będzie ona bardziej polska, czy bardziej ukraińska – dopiero się okaże i wiele zależy od determinacji i zaangażowania samych Polaków, jeśli granica przedzielające odwiecznie polskie ziemie naprawdę zniknie.
W końcu milionom Ukraińców bardziej niż na ziemi zależy na wyjeździe dalej na Zachód. A próżnię na ich miejsce będzie można wypełnić. Na pewno Polacy nie zarządzaliby gorzej swoją dawną własnością na Wschodzie niż robią to dzisiaj oligarchowie i kapitał zachodni.
Z pewnością też jednak brać należy pod uwagę słabość polskiego potencjału, tak demograficznego, jak i gospodarczego. Wypluwszy na zachodni rynek pracy 3 miliony aktywnych zawodowo Polaków – III RP pozostaje tylko podwykonawcą gospodarczych Wielkich Niemiec. W takiej sytuacji to aktywny na Ukrainie kapitał międzynarodowy miałby z miejsca przewagę w ramach nierównej unii, co poniekąd może tłumaczyć samo pojawienie się i zadziwiającą trwałość całego konceptu.
Widmo UkroPolin
Pomysł unii polsko-ukraińskiej, czymkolwiek miałaby ona być co jakiś czas pojawia się zwłaszcza w kręgach bliższych brytyjskiej polityce wobec Kijowa. Można więc domniemywać, że jest to jeden kilku możliwych scenariuszy, przewidywanych w Londynie i Waszyngtonie dla Ukrainy, w zależności od przebiegu wypadków na froncie i zapewne od stabilności reżimu Zełeńskiego. Gdy zacznie się on chwiać, zaś Polska będzie musiała stać się kolejnym państwem frontowym, wówczas jakiś nowy polsko-ukraiński twór państwowy pozwoliłby tylnymi drzwiami wciągnąć Ukrainę do NATO, a ponadto inne państwa należące do sojuszu miałyby rozwiązane ręce, by nie udzielać UkroPolinowi bezpośredniej pomocy zbrojnej, nie zachodziłaby bowiem przesłanka art. 5 Traktatu.
Własność, a nie unia
Scenariusz taki ma więc wiele plusów dla Zachodu, byłby natomiast bardzo niebezpieczny dla Polski, która za jednym zamachem znalazłaby się w stanie faktycznej wojny z Rosją, a w dodatku wyrzekłaby się własnej suwerenności (i tak wprawdzie ograniczonej przez NATO i UE) na rzecz jakiegoś niedookreślonego tworu państwowego ze znaczącym wpływem nazistów i oligarchów.
Zamiast więc odnieść jakieś narodowe korzyści z upadku reżimu w Kijowie – zapewnilibyśmy mu bezpośredni wpływ na wewnętrzną politykę polską, w dodatku ostatecznie dewastując własną gospodarkę, zwłaszcza rolnictwo i transport. Tymczasem Polacy mogą i powinny dążyć do odzyskania polskiej WŁASNOŚCI na Kresach Wschodnich, ale bez zbędnego i szkodliwego obciążenia tamtejszą skorumpowaną ukraińską administracją oraz przede wszystkim bez uwikłania się w samobójczą z naszego punktu widzenia wojnę z Rosją.
Rosjanie nie są wrogami Polaków ani żadnego innego narodu Europy Środkowej, prawdziwym zagrożeniem są natomiast dla nas wszystkich podżegacze wojenni, zachodni kompleks wojenno-przemysłowy, a także kijowscy naziści i oligarchowie. To przed nimi musimy się bronić za wszelką cenę unikając wojny.
Przez prawie dwa lata, razem – Państwo i ja – nieustannie walczyliśmy przeciwko temu, co stanowi jedno z największych zagrożeń dla naszych podstawowych wolności… I nasze wysiłki przyniosły efekty!
Wiem, że przez cały ten czas Państwo, podobnie jak ja, nie dali się zwieść myśleniu, że Traktat Pandemiczny ma na celu ochronę naszego zdrowia. Jest to nieprawda!
Pandemia już dawno się skończyła, a globaliści nadal naciskają, aby ratyfikować Traktat Pandemiczny. DLACZEGO?
Ponieważ ich celem jest zrobienie z obywateli marionetek globalnej władzy, która kontroluje nasze zdrowie, wymusza podawanie szczepionek naszym dzieciom — nawet gdy nie są one skuteczne —, wprowadza lockdowny, spowalnia gospodarkę oraz ogranicza naszą wolność do przemieszczania się i życia według własnych wyborów.
Dzięki Państwa zaangażowaniu nie udało im się ratyfikować tego traktatu. Jednak teraz elity ONZ desperacko próbują sfinalizować porozumienie przed wyznaczonym terminem, który przypada na 27 maja – wtedy odbędzie się posiedzenie Światowego Zgromadzenia Zdrowia.
Nie możemy ich pokonać jeszcze raz bez Państwa wsparcia tu i teraz. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że jeśli ten Traktat wejdzie w życie to:
PAŃSTWO nie będą mogli decydować, jakie szczepionki podawać swoim dzieciom,
PAŃSTWO nie będą decydować, dokąd mogą się Państwo swobodnie udać,
PAŃSTWO nie będą mieli prawa decydować o osobistym uczestnictwie w kościelnych nabożeństwach,
Zamiast tego, te i inne niezliczone decyzje pozostaną w gestii “elit.”
Natomiast mogą to Państwo powstrzymać poprzez swoją darowiznę.