On May 19, 2025, President Trump signed the “Take It Down Act” into law. According to CBS News, the new law “makes it a federal crime to post real and fake sexually explicit imagery online of people without their consent.”
The law’s text uses the term “nonconsensual intimate visual depictions.” At the core of the law is the fact that Artificial Intelligence (AI) makes it extremely easy to produce such images. The offender only needs the victim’s face from a photograph or digital image. Such depictions are often known as “deepfakes.”
Provisions of the Law
The law has significant penalties for those who produce such images. If the target is an adult, the maker could be sentenced to two years in prison. If the victim is a minor, the penalty increases to three years. This federal sentence is added to state penalties for the same offense.
In addition, the law demands that the Internet platforms used to circulate these images be held responsible. For decades, the platforms denied any guilt in this arena. They wanted to be treated as “common carriers” who had no responsibility for content posted by others. The situation, they argued, would be like penalizing a railroad for shipping a box whose contents, unknown to the railroad, contain illegal materials.
This argument might be valid if the platforms carried all messages, regardless of content. However, that position has two significant flaws. First, the platforms often had no problem censoring content that they found politically inconvenient. Second, nothing on the platform is a closed box. The very nature of social media means that everything is in the open.
The new law requires the platforms to create an easy-to-use process so victims can request removal. The platform must act within forty-eight hours to “remove the intimate visual depiction and make reasonable efforts to identify and remove any known identical copies of such depiction.” The law assigns the Federal Trade Commission the responsibility to enforce these provisions.
Bipartisan Legislation
According to a September 2024 study by the Center for Democracy and Technology, roughly forty percent of students know about at least one incident of deepfakes being shared within their schools. Given that schools are notorious “rumor mills,” that number is probably far higher.
The bill was genuinely bipartisan, a remarkable achievement in the current polarized atmosphere of Washington, D.C. It passed the Senate unanimously and the House of Representatives by 409 to 2. Senators Amy Klobuchar (D-Minnesota) and Ted Cruz (R-Texas) sponsored the bill. The White House’s Press Statement quoted each sponsor as congratulating the other.
The new law has been praised nearly universally, although CBS noted that “Digital rights groups, however, have warned that the legislation as written could lead to the suppression of lawful speech, including legitimate pornography, and does not contain protections against bad-faith takedown requests.” The fact that the words “legitimate” and “pornography” were coupled indicates just how weak that case is.
Inspired by an Actual Situation
In his efforts to pass the bill, Senator Cruz often appeared with Elliston Berry, a teenager from Aledo, Texas. When she was fourteen, a classmate used an innocent image of Miss Berry and an AI program to produce a pornographic image, which her victimizer circulated on Snapchat.
At the time, Miss Berry informed her mother, Anna McAdams, who attempted to contact Snapchat. The social media giant was unresponsive to requests to remove the image.
Local television station Fox 4 quoted Mrs. McAdams.
“This has been a long time coming. We’re very excited about today, and to see it actually come to fruition and become law. So this is gonna protect so many people. And so as a parent who, when this happened, I had no way to protect my daughter.”
Enforcement by Schools
The nature of this offense, though, means that the effort does not stop with the passage of a law. Most violations, like the one against Miss Berry, concern situations arising from school conduct. Therefore, the school systems must play a major role in these cases. That was the concern of Education Week, the trade journal of school administrators, in its coverage of the new law.
Pornography is a sensitive subject within education circles. Once, a student who possessed such materials on school grounds would have been severely punished. Now, students are producing and publishing the offensive images. Complicating the situation are the activities of LGBTQ+ forces and the American Library Association in promoting pornographic materials in the name of “advocacy” for “sexual minorities.”
On one hand, everyone appears to acknowledge that these situations are devastating to the victims. Education Week’s coverage mentioned “[t]he family of South Carolina Sen. Brandon Duffy, who lost his son to suicide after he was targeted in an online extortion scam.”
To Punish, or not to Punish?
At the same time, punishment itself has been out of vogue in most American schools for decades because it declares there is a right and wrong.
To illustrate the dilemma, Education Week spoke to Jason Alleman, the principal of California’s Laguna Beach High School. Mr. Alleman is no stranger to the issue. Last year, he dealt with at least one male student who used AI to produce a pornographic image of a female classmate. The principal’s reflections were troubling for anyone who wants to see clear lines drawn between decency and sinful acts.
“‘We still want to be reflective—supportive of both victims and the students that make these potentially life-changing decisions,’ Alleman said. ‘As a site leader, there is an obligation to make sure that students and their families are supported on both sides of this issue.’”
It would be interesting to ask Mr. Alleman what “both sides” means. Can he really say that students who use their classmates to produce illegal, immoral and embarrassing images should not be severely punished? By what criteria? These crimes are not accidental.
No one “needs” to create pornography. No one does so without premeditation and preparation. It is time for Mr. Alleman and his colleagues to finally recognize that certain acts are always evil, regardless of one’s age, and punish them accordingly.
It is also time for schools to recognize that immoral conversation, profanity and immodesty create the climate for the deepfake crisis. Schools are places that need to teach knowledge and virtue. The new law is a good first step to restoring sanity in the classroom. However, much more is needed to keep the plague of immorality and pornography out of the schools.
Według abp. Fultona Sheena herezja rozwiązłości oznacza wywrócenie na opak wolności. „Rozwiązłość definiuje wolność jako prawo do robienia wszystkiego, cokolwiek się człowiekowi podoba robić, czyli brak prawa, ograniczeń, dyscypliny. Człowiek uważany jest za wolnego, jeśli wszystko, czego zapragnie, zostaje spełnione; nie jest natomiast wolny, jeśli jego pragnienia zaspokojone nie są”, wskazuje amerykański hierarcha. Jaka w związku z tym jest katolicka definicja wolności?
Zdecydowanie inaczej katolicyzm rozumie wolność, gdyż nie traktuje jej jako wolności „od”, np. ograniczeń, praw czy moralnych wskazań, ale jako wolność „do” osiągania tego, co wartościowe. Wolność nie jest po prostu jakąś nieokiełznaną siłą w człowieku, która by go pchała w różne strony. To sposób wybierania dobra, bo człowiek wybierając jedynie dobro nie traci wolności – wybór zła sprawia, że kolejne wybory są obarczone uzależnieniem, jak wybór narkotyków nie jest przejawem wolności, gdyż w rezultacie tego wyboru i kolejnych tego rodzaju człowiek ostatecznie traci wolność.
Od stuleci toczy się w kulturze spór tych dwóch rodzajów wolności, które można jeszcze inaczej ująć, z jednej strony wolność oparta na samym wybieraniu, to znaczy dopóki mam alternatywę jestem wolny. Zwolennik takiej wolności na siłę będzie szukał innych opcji, aby mieć z czego wybierać. W takiej optyce, w niebie zabraknie wolności, bo zbawieni nie mogą trafić do piekła czy nie wybrać Boga, którego widzą twarzą w twarz. Nie mogą przestać kochać Boga, a jednak dopiero wtedy są prawdziwie wolni, bo – i tu pojawia się ta druga forma wolności – jest ona mocą osiągania dobra, jej istota tkwi w sposobie właściwym człowiekowi kierowania się do celu, a więc przez akceptację tego, co jest prawdziwym dobrem, bez przymusu, po uprzednim poznaniu prawdy.
W traktowaniu wolności jako kaprysu robienia co się chce wybrzmiewają różne współczesnej herezje, między innymi koncepcje tzw. „wolności morfologicznej”, która wypływa wprost z transhumanizmu, a są oparte na nienawiści do ciała. Wolność wówczas to możliwość robienia z ciałem co się chce, bez nawet prawa do krytyki czy podawania argumentów przeciwnych.
Po co człowiekowi wolność?
Aby mógł realizować dobro i ustanawiać prawdziwe relacje. Nie da się zrozumieć chrześcijaństwa bez wolności, to pewien paradoks, bo ciągle słychać narzekanie jak to chrześcijanie nie lubią wolności, a przecież to podstawowy warunek zbawienia. Tylko wolny człowiek może kochać… a Bóg zaprasza do wspólnoty miłości, więc znaleźć się tam mogą jedynie ci, którzy tego chcą.
Wymaga to więc poszerzania rozumienia wolności. Toruński filozof, prof. Marek Szulakiewicz podkreśla w swojej ciekawej książce „O mocy rozstrzygania. Siedem esejów o wolności” (Toruń 2024), że wolność to pewna „orientacja”, krytykując tym samym dominujące socjopolityczne podejście do wolności związane z redukcją wolności do uwalniania się od wpływu innych czy forsowania własnych przekonań.
Trudno się z tym nie zgodzić obserwując jak temat wolności bywa eksplorowany na gruncie polityki. Potrzebujemy, diagnozuje dalej prof. Szulakiewicz, powrotu do metafizycznego ujęcia, które wolność rozumie jako orientacje moralną, sposób realizacji wartości, odchodząc tym samym od dwóch skrajności: mówienia „nie” temu, co wcześniej było normą lub tradycją i bezrefleksyjnego przyjmowanie zdania innych, zwalniającego z myślenia. Nie można oddać kontroli nad własnym życiem innym, różnej maści ideologiom, interesom. Człowiek potrzebuje wolności jako „wewnątrz-sterowalności”, by użyć sformułowania wspomnianego prof. Szulakiewicza.
Wydaje mi się, ze można to porównać do jazdy np. samochodem. Współcześnie są one wyposażone w skomplikowaną elektronikę, umożliwiającą automatyzacje wielu funkcji, np. pilnowania toru jazdy, aby przez rozproszenie nie zjechać na drugi pas i stworzyć zagrożenie, ale tego typu wsparcie nie jest ograniczeniem i nie pozbawia wolności kierowcy.
Kiedy fałszywe rozumienie wolności stało się ogólnoświatową normą? Kiedy wolność zaczęła być pojmowana jako wezwanie do robienia czegokolwiek na co tylko ma się ochotę, czyli przede wszystkim łamania Prawa Bożego i prawa naturalnego?
Dyskusje między dwiema wspomnianymi wcześniej koncepcjami wolności – „od” i „do”, które można rozpatrywać również jako spór między wolnością opartą na wybieraniu i wolność opartą na wartościach – sięga korzeniami późnego średniowiecza, czasów Wilhelma Ockhama, ale wybucha z nową siłą wraz z oświeceniem. To wówczas, ludzie uważający, że mogą sami odważyć się być mądrymi (zgodnie ze słynną dewizą sapere aude!) i tym samym przejść z okresu dzieciństwa intelektualnego do dorosłości, są przekonani, że zrobią to przez krytykę dotychczasowych form. Tak jak dziecko, które wychodzi z dzieciństwa negując swoje dawne nawyki, reagując alergiczne na wspomnienia rodziców i stawiając im gorzkie „nie’: już nie jestem dzieckiem.
Przechodząc z poziomu metafory na grunt myśli, można zauważyć, że to wówczas w XVIII wieku ideałem stała się krytyka, stająca się kwintesencją filozofii: już nie mądrość, ale krytyka. Wtedy wydaje mi się pojawiają się pierwsze przebłyski wolności jako swawoli moralnej, wprowadzanie nowej moralności, a co zostanie potem wzmocnione przez liberalizm i modernizm pod koniec XX wieku.
Mówienie „nie” stało się symptomem wolności i miało mieć swój wyraz w mówieniu „nie” Kościołowi, prawu moralnemu i naturalnemu, to wtedy rodzi się poszukiwanie tzw. prawdziwego Jezusa Chrystusa, którego rzekomo źle przedstawiają Ewangelię i tworzy się cały nurt pisarzy piszących o Jezusie jako rewolucjoniście, feminiście, micie, że nigdy nie istniał, że lansował poglądy Buddy i inne niedorzeczności.
Skoro człowiek może robić wszystko w imię wolności, to po co jakiekolwiek prawo?
Jedynie po to, aby zabezpieczać chyba samowolę, np. nie pozwalając, aby samowola doprowadziła ludzi do pozabijania siebie nawzajem. Tak rodzi się nowożytna idea ograniczeń wolności jedynie wolnością innego, bez wtrącania się w zakres wyboru, jego racjonalność… tu ujawnia się rozwód z kulturą argumentacji, którą chrześcijaństwo lansowało przez wieki. To wyjaśnia awersję do prawa, nawet jeśli ma ono za zadanie zabezpieczyć podstawowe wartości – życia, prawdy, dobra – umożliwiające przecież zaistnienie wolności. Nawet takie prawa są opresyjne dla zwolenników samowoli, bo jakoś zmuszają do odpowiedzi na odkrywane wartości… niechęć do jakichkolwiek reguł anarchizuje życie duchowe i społeczne, bo podważa się wtedy nawet oczywiste naturalne zobowiązania wynikające z natury jak np. wychowanie potomstwa, bo przecież taki obowiązek też ogranicza wolność… To spirala absurdu, w którą wprowadza idea samowoli. Rację miał Antoine de Saint-Exupery w „Twierdzy”, ze zbydlęcenie człowieka dokonuje się wtedy, gdy nie stawia mu się żadnych wymagań…
Co sprawia bowiem, że coś jawi się w życiu jest ważne? Czy samowola może to pokazać – ową ważność – skoro każdy wybór jest dobry, skoro nie można go oceniać – wtedy wszystko jest ważne… Czy zasady gry w szachy ograniczają graczy czy tworzą możliwości? Czy da się grać z szachy z kimś, kto neguje zasady, czy jest możliwa z taką osobą jakakolwiek komunikacja? Liberalna koncepcja wolności – która stoi za ową ‘samowolą, można tak w dużym skrócie powiedzieć – jest po prostu dewastująca.
Jaki jest sens „wolności dla samej wolności”? Czy taka „wolność” w ogóle ma sens?
Słyszałem, że ostatnio tzw. słowem roku było brain-rot, czyli „gnicie mózgu”, opisujące bezmyślne przewijanie tzw. rolek, przeglądanie stron internetowych bez żadnego celu. Wydaje mi się to symptomatyczne i opisujące istotę przekonania, o które Pan pyta, wolności dla niej samej… ale wolność dla samej wolności oznacza w gruncie rzeczy dominację tymczasowości, zagubienie w świecie, które pogłębia jeszcze bardziej kulturowy odruch – bardzo już utrwalony i często ludzie nie wiedzą dlaczego tak robią – odrzucania pomocnej dłoni, w postaci prawa czy tradycji, chcących stanowić punkt odniesienia, aby się orientować… Nie ma sensu wolność rozumiana jako samowola, oparta na buncie i kaprysie, a tak naprawdę na indywidualizmie, bo człowiek w ostatecznym rozrachunku ma wrażenie, ze żyje na niby, nic nie jest ważne i ostateczne, a przez to traci siebie. Ratunkiem może być racjonalność, która wspiera wybory prawdziwych wartości, ale i tu tkwimy w klinczu, skoro podważa się sam rozum w naszej kulturze.
Abp Sheen podkreśla, że siewcy herezji rozwiązłości powtarzają, iż najważniejsze, to być autentycznym w tym, co się robi. Odnoszę wrażenie, że pogląd ten zaczyna przedostawać się do Kościoła. Co najmniej kilkukrotnie słyszałem od teologów, że w sumie nieważne, w co się wierzy. Ważne, żeby wierzyć autentycznie i szczerze, ponieważ Pan Bóg chce różnorodności religijnej. Przepraszam, ale coś mi tutaj nie gra…
To nie są nowe zagrożenia, wiele razy w historii pojawiały się redukcje wiary do zaufania Bogu, nie wymagające przyjmowania żadnej prawdy o Bogu. Dla takich koncepcji wiara to akt rozumu, ale woli – ale czy to rzeczywiście jest wiara czy może raczej: łatwowierność. W moim przekonaniu to ciągle ta sama choroba, którą można dziś nazwać neomodernizmem, o której ostatnio pisał w jednej z książek kard. Ennio Antonelli[1]. Chodzi o przekonanie, że nie trzeba przyjmować Ewangelii, prawd wiary, zasad moralnych wypływających z chrześcijaństwa, bo można wierzyć po swojemu i jak się chce, byle być autentycznym i po prostu wierzyć, czyli ufać. Ale o takiej postawie nie przeczytamy w Ewangeliach, nie znajdziemy u Jezusa zdań o tym, ze nie ważne jaki masz obraz Boga… nie ważne w jakiego Mesjasza wierzysz, bylebyś wierzył. Nie. Znajdziemy za to wezwania do nawrócenia, metanoia, które jest zmianą myślenia, oczyszczaniem wiary z antropomorfizmów, wznoszeniem umysłu ku Bogu, a nie ściąganiem i wciskaniem Boga w nasze schematy. Jezus domagał się wiary w Siebie, koryguje wiarę uczniów, ukazuje tajemnice Królestwa i piętnuje np. w przypowieściach jak bardzo złe wyobrażenie Boga rzutuje na potem na postępowanie, wystarczy przypomnieć sobie gdy mowa o słudze, który zakopał talenty z obawy przed swoim panem (por Mt 25,14-30).
Czym jest „wolność religijna”? Czy jako katolicy, czyli ludzie wierzący, że tylko nasza wiara jest święta i prawdziwa możemy porzucić akcję ewangelizacyjną i próby nawracania świata w imię rzekomej „wolności religijnej”?
Nie, wolność religijna nie oznacza tego, ze nie można kogoś przekonywać do wiary, wręcz przeciwnie. Wolność religijna to uznanie fundamentalnego prawa do posiadania poglądów religijnych, swobodnego ich wyznawania w pluralistycznym społeczeństwie, brak przymusu do wyznawania określonej wiary lub do ateizmu, a takowy przymus może dokonywać się zarówno w postaci fizycznej agresji, jak również subtelnych form ośmieszania, strereotypizowania osób wierzących. Chodzi zatem o pozytywne uprawnienie „do” realizacji wyznawanej wiary, a nie jedynie tolerowanie innych. To ważne przejście, od znoszenia poglądów, z którymi się nie zgadzamy do postawienia na to, aby człowiek wybierał, a przez to zakorzeniał się w wyznawanej prawdzie. To wprost wypływa z godności człowieka, o czym wspominałem, a która wyraża się w przekonaniu, że istotą osoby jest wolne zdążanie do celu, a nie bycie prowadzonym na siłę.
Ale idea wolności religijnej nie oznacza, że wszystkie religie są równe, ani tego, że Bóg chce rzekomo wielości religii. Może zostać przez Niego „dopuszczona”, ale nie „chciana”. W takich dyskusjach jak sądzę myli się religijność i wiarę, zapominając o możliwych wypaczeniach – przez grzech – różnych form religijności, a tego Bóg przecież nie chce, podobnie jak nie chce żadnego zła.
Swego czasu zwracał Ksiądz profesor uwagę na łamach PCh24.pl, że wielu innowierców poszukuje Prawdy, a tą Prawdą jest Chrystus. Coraz częściej we Francji mamy do czynienia z następującą sytuacją: muzułmanie najpierw dokonują konwersji na któryś z odłamów protestantyzmu, a następnie nawracają się na świętą wiarę katolicką. Z drugiej strony coraz częściej słyszymy, że rodzice w Polsce nie ochrzcili dzieci, ponieważ jak te skończą 18 lat same zdecydują, czy tego chcą. Proszę o komentarz.
Z zewnętrz wielokrotnie widać lepiej i konwertyci czasem nas wierzących, będących „w środku” Kościoła, po prostu zawstydzają, bo cenią sobie to w chrześcijaństwie, co dla nas, od lat katolików, jest oczywiste, banalne i tego nie doceniamy. Widać, że w skali świata, w takiej makro-perspektywie, chrześcijaństwo jest atrakcyjne, ale społeczeństwa zachodnie są tym zmęczone, może się wstydzą tego… pojawiają się zjawiska jak auto-cenzura, gdzie sami katolicy unikają przyznawania się, ze są katolikami.
Argument, że same dzieci mają wybrać jaką wiarą chcą żyć i dlatego nie wolno ich chrzcić jest absurdalny: w tak wielu różnych aktywnościach dzieci nie pytamy o zdanie, np. nie odkładamy decyzji o nauce alfabetu aż zdecydują, w którym języku chcą mówić albo czy pójdą i do jakiej szkoły podstawowej, bo wiadomo ile zależy od edukacji wczesnoszkolnej. Rodzice troszczą się również o formację religijną dzieci, szanując przy tym rozwijające się sumienie dziecka, bo tam rodzi się wolność, którą trzeba wzmacniać – stawiając wymagania – ale nie niszczyć. W tych sprawach dobrze widać, ze zaniechanie wychowania religijnego już jest jakimś wyborem (za dziecko!), a więc nie ochrzczenie dziecka w sytuacji, gdy rodzice są praktykującymi katolikami a rzekomo w imię wolności dziecka jest czymś nie zrozumiałym.
To rodzi wręcz absurdalne sytuacje, jak np. sprzeciwy rodziców w przedszkolach czy szkołach, żeby dzieci nie śpiewały kolęd w okresie Bożego
Narodzenia czy nie brały udziału w jasełkach: czy zamierzają w imię tej ich wolności karmić ich tylko jedną wizją świata, udawać, ze nie ma kolęd, które stanowią część kultury, słychać w radio, w hipermarketach. Czy z wszystkim, z czym rodzice się nie zgadzają, tak separują dziecko czy tylko z religią? Bo jeśli religia stała się tak wrogo traktowana, to wypływa to z ideologii niż racjonalnych argumentów. Ktoś po prostu wmówił i wmawia, że religia jest czymś złym, a to rodzi swoje konsekwencje.
Według abp. Sheena to właśnie dlatego, że opisaliśmy sobie wolność jako prawo do robienia wszystkiego, co się komu podoba, zbudowaliśmy cywilizację będącą niczym innym jak tylko siatką krzyżujących się na planie ekonomicznym, politycznym i międzynarodowym jednostkowych egoizmów. Czy egoizm jest grzechem?
Nie tylko grzechem, ale i głupotą, ponieważ niszczy głębokie relacje, a grzech głupoty to paraliż duchowy, a więc problem chcenia pewnych rzeczy bez żadnego ich odniesienia do celu. Głupotą jest chcieć rzeczy bez celu albo które nam szkodzą. To może być widoczne na poziomie jednostki, ale i gospodarki, gdzie lansuje się model konsumpcji, w którym masz gromadzić różne produkty, ile się tylko da, nie ważne czy to pomaga w osiąganiu celu życia czy też nie. Niewielu dziś pyta po co jest gospodarka i dobrobyt, tu urywa się odpowiedź, a przecież to są środki, a nie cele do osiągania.
Egoizm tak rozumiany to odmiana pychy lub próżności – ulubiony grzech Złego, jak to pada w jednej z ostatnich scen w filmie „Adwokat diabła” – „Próżność to zdecydowanie mój ulubiony grzech”, mówi szatan, który wcielił się w filmie w właściciela kancelarii prawniczej Johna Miltona. Egoizm rozbija relacje głównego bohatera, ale ten scenariusz jest niezwykle popularny, skupieniem jedynie na sobie i nawet celebrowaniem siebie.
Czy uzasadnionym jest twierdzenie, że XXI wiek jest wiekiem egoistów? Gdyby było inaczej to chyba nie mielibyśmy m. in. takiej fali rozwodów, czy aborcji, która jest „tłumaczona” słowami o „zrujnowanym życiu”, prawda?
Na różne sposoby socjologowie opisują kolejne pokolenia, charakteryzując ich zachowania i wybory, ale chyba nie jest przypadkiem, że obok liter na oznaczenie pokoleń mówi się także o „me-generation”. W tym określeniu chodzi o wagę, jaką przywiązuje się do „moje” – moje poglądy, moje pieniądze, mnie, dla mnie, z mego powodu. To wskazanie, że egoizm oznacza zerwane sieci powiązań z innymi, który wypływa z kryzysu sensu i celu życia. To pochodna tego, ze znika w kulturze „moment transcendencji”, który pojawiał się dzięki religii – jeśli nie ma transcendencji to po co mieć wiele dzieci, to nie jest już ideał, dla którego warto cokolwiek poświęcać, np. swoje wakacje. Nie mówię o sytuacji trudności z posiadaniem dzieci, ale o samoograniczaniu się co do liczby potomstwa wynikającej z pewnej mentalności, gdzie nie ma „niczego więcej niż ten świat”.
Czy nie jest tak, że to, co piewcy wolności nazywają „auto-ekspresją” i „wyrażaniem siebie” jest w istocie „autodestrukcją”?
Tak, bo to spuszczenie hamulców i trwanie w fałszywym odczuciu, ze nie ma reguł, a nawet że nikt nie może ich nadać, bo to będzie przemoc, nienowoczesne, paternalistyczne. Zobaczmy, nawet nie można powiedzieć, ze istnieją reguły, bo to może okazać się dla kogoś obraźliwe. To znaczy, że nie jest to już kłótnia o poszczególne kwestie, różnice w poglądach, ale w ogóle o to, by nie było wartościowania. Istotnie, budowanie na byciu sobą – ale jakim? – jest banałem, bo nie oznacza żadnego kierunku życia, a kręcenie się w kółko, wokół własnego ‘ja’.
Dlaczego „wyrażanie siebie” według piewców wolności zawsze, ale to zawsze musi polegać na odrzuceniu prawa, konwencji, tradycji i autorytetu?
Wyczuwam ironię w Pana pytaniu, ale trudno inaczej… rzeczywiście, dla piewców swobody obyczajowej jest tylko jeden dopuszczalny sposób wyrażania siebie, wszystkie inne są zabronione. Wyrażanie siebie przez życie zgodne z prawem moralnym, w odniesieniu do sprawdzonej tradycji, nie ma tego wątku „buntu” i kwestionowania zastanej formy życia, a chodzi przecież innym o dokonanie rewolucji.
W takim myśleniu, ze jesteśmy sobą jak mówimy wszystkiemu „nie, bo nie”, jest ukryte przekonanie, że na dnie osobowości jesteśmy kłębkiem namiętności, że dając upust nieokiełznanym emocjom jesteśmy „sobą”. Dlaczego tak jest? Bo ważniejsze jest osłabienie dotychczasowych form życia niż autentyczność, a więc widać jak to się traktuje instrumentalnie, jako środek w wojnie kulturowej. Niektórzy niestety przekładają to na wychowanie, w którym mówią, ze dziecko wszystko może, nie wolno niczego zabraniać, tyle, że w taki sposób rodzą się ludzi niezdolni do życia we wspólnotach. Skutki takiej pedagogiki już dostrzegamy.
„Wśród nielicznych ograniczeń, na jakie pozwala sobie człowiek kultury odczuciowej, są te, które sprzyjają jego własnemu dobrostanowi fizycznemu. Dieta to niemal jedyna pozostała jeszcze forma dyscypliny, ale dieta to jednak nie post. Dietę stosuje się dla ciała; post – dla duszy. Ograniczenia moralne, dyscyplina duchowa, życie ascetyczne, unikanie złych myśli i pokus, limitowanie sobie dostępu do godziwych przyjemności życiowych – wszystkie te rzeczy są bez sensu dla człowieka nowoczesnego, który ma poczucie, że zagwarantowano mu możliwość odrzucenia standardów moralnych z tego jednego tylko, ale wystarczającego powodu, że są one stare”, pisze abp. Sheen. Kolejny raz w tym cyklu musi paść pytanie: w ciągu 80 lat zmieniło się tyle, że jest to samo, tylko bardziej, prawda?
Wiele zrobiono, aby wspominane przez abp Sheena wysiłki ascetycznie kojarzone były z odległą przeszłością, a przez to nieaktualne. Nastąpiła erozja sensu, być może to wynik tego, że nie do końca trafiało do wszystkich uzasadnienie „dlaczego coś robimy”, a jeśli padało, to z racji tego, ze rozpadły się szersze ramy kulturowe, a przez to sens dawnych praktyk, przestawały mieć znaczenie takie uzasadnienia.
Na tym polega tragizm, że nie można być trochę chrześcijaninem, że można sobie wybrać jedne praktyki katolickie, a inne odrzucić, gdyż jak to się dziś popularnie mówi „to idzie w pakiecie”, dlatego, że wynikają one z pewnej kultury, która uzasadnia te praktyki. Tymczasem zaczęto tę zewnętrzną kulturę rozbierać na części, a przez to straciły grunt motywacje dla tych praktyk. Tak, dieta pozostała, ale to produkt „chrześcijańskopodobny” – post był i jest czymś innym, on ma cel duchowy, nie cielesny: nie pościmy by schudnąć na święta, ale by przygotować się na Wielkanoc, przyjęcie Chrystusa.
Dlatego warto przywracać prawdziwy sens praktykom chrześcijańskim, przejść do ponownego ich tłumaczenia, wdrażać takie abecadło chrześcijańskie. My czasem błędnie zakładamy, ze wszyscy wiedzą i znają tradycję, a lepiej założyć odwrotnie, że trzeba każdy krok tłumaczyć. Wiele na tym zyskamy. Nie ma innej drogi niż pogłębienie wiary – jak strumień, który nie płynie, bo są na drodze nurtu przeszkody, i dlatego trzeba pogłębić koryto….
Zdecydowanie zmieniło się wiele w ciągu 80 lat, ale to nie jest tak, że się da zatrzymać kulturę, zabetonować ją, a przecież w średniowieczu i baroku też się ona zmieniała, ale to my chrześcijanie inspirowaliśmy i zmienialiśmy kulturę, a teraz kultura zmienia nas. Jakoś mi się wydaje, ze to w gruncie rzeczy nasza słabość. Przestaliśmy inspirować świat, bo może sami nie dajemy się inspirować Ewangelii, żyjąc w przekonaniu o wstydzie z chrześcijaństwa. Ewangelia jednak to naprawdę szczyt nowoczesności.
Trochę to przypomina sytuację „wyłączenia prądu”, jak dziś tzw. trzeci stopień zasilania – to nie jest tak, że nie działa lodówka, ale, że po prostu wyłączono prąd: nasze najlepsze urządzenia nie mają więc prawa działać! Zatem najpierw potrzeba przywrócić kulturę chrześcijańską, bo nie da się funkcjonować i rozwijać w kulturze, która jest materialistyczna i egoistyczna. Trzeba nawrócić kulturę, wiele razy nam się to udawało, w starożytności i nowożytności, czemu teraz nawet nie próbujemy?
„Człowiek nowoczesny, który odrzucił moralność, poddaje swoją wolność opinii publicznej, stając się niewolnikiem mody i przemijających trendów; chrześcijanin zaś, korzystając ze swej wolności, oddaje ją Bogu, po czym nabywa godność niewolnika Nieskończonego, w którym jest Miłość i Prawda, i Życie”, podkreśla autor „Wojny i rewolucji”. Czy to nie jest trochę paradoks? Aby zyskać prawdziwą wolność, trzeba stać się niewolnikiem?
Św. Paweł określał się jako „sługa” Jezusa Chrystusa, ale w jego listach z Nowego Testamentu jest określenie doulos, z greckiego dosłownie niewolnik. Apostoł pisał do tego, ze żyje już nie on, ale Chrystus. Co to znaczy? Tomasz z Akwinu wyjaśniał to tak, że Chrystus staje się zasadą życia św. Pawła, a więc jest trochę jak silnik w samochodzie, który porusza autem, umożliwia osiąganie celów.
Bycie niewolnikiem prawdy, dobra, piękna – nie zniewala, to paradoks. Podobnie zresztą jak są dobre przyzwyczajenia. Wszystko zależy od przedmiotu… Człowiek nie jest samowystarczalny, komuś musi się powierzyć: pytanie czy Bogu czy Złemu.
Kto chce zachować, straci – ale stracić z powodu Jezusa to zyskać. Tak to paradoks, wiele jest takich w chrześcijaństwie, ale to oznacza, że pozorne sprzeczności – istota paradoksu – rozwiązują się na poziomie wyżej.
Skąd przekonanie, że dając ludziom maksimum wolności praktycznie bez praw, ograniczeń, tradycji i autorytetu ludzie zawsze będą robili rzeczy słuszne? Skąd przekonanie, że maksimum fałszywej wolności naprawi świat?
To kolejna wersja „angelizmu” w podejściu do człowieka. Ona funkcjonuje kulturowo od oświecenia w postaci mitu „dobrego dzikusa”, który byłby dobrym, ale niszczy go cywilizacja. Czynimy z człowieka anioła, zapominają o grzechu pierworodnym, a to najtrudniejsza z prawd dla tych ludzi, choć paradoksalnie tak łatwa do weryfikacji na ulicy. Problem jak już mówiliśmy, leży jednak w rozumieniu wolności i myleniu jej ze spontanicznością i dowolnością wyboru. Wolność jest siłą do osiągania dobra, zdolnością do wybierania go w sposób właściwy człowiekowi, a więc bez przymusu, natomiast wybór zła jest
Celowo w poprzednim pytaniu użyłem słowa „praktycznie”. Jedynym ograniczeniem dla „wolności bez granic” ma być rozum, ponieważ tylko on jest podobno w stanie zapanować nad impulsami anarchii. Ile jest w tego typu twierdzeniach prawdy pokazała nam historia, która uczy nas, że rozum jest najlepszym narzędziem, aby z wielką łatwością usprawiedliwiać wszelkie zło. Rozum został nam dany, by nas prowadzić do wiary. Co jednak, kiedy rozum zostaje wyrwany ze swych korzeni w Bogu?
Nie zawsze jest tak, ze rozum jest najlepszym narzędziem aby łatwo usprawiedliwiać zło, gdyż to pozornie jedynie racjonalne uzasadnienia. Zauważmy, że dyktatorzy boją się myślenia swoich obywateli i dlatego rozum to miecz obosieczny dla nich.
Może jednak istnieć rozum znieprawiony, który będzie rozwijał logikę zła, nakręcał to zło, czynił je coraz bardziej wyrafinowanym. Od dawna w chrześcijaństwie obecny jest ten paradoks, że wiara potrzebuje rozumu i go wzmacnia, że wiara rozwija rozum, a jednocześnie grzech wyciska swoje skutki na rozumie. Tradycja mówiła o tzw. ranach po grzechu pierworodnym, a jeden z nich dotknął rozumu, to rana „ignorancji’, niewiedzy o tym, co powinno się wiedzieć.
Ostatni papieże, św. Jan Paweł II i Benedykt XVI próbowali zrekonstruować to, co stało się z rozumem, gdy ten odszedł od Boga – to przypomina, by przywołać papieską metaforą, zakuwanie się ponownie w kajdany, bo Bóg, za którym tęsknił rozum, a może się wadził nawet próbując zrozumieć np. cierpienie niewinnych, ten Bóg zbawia także rozum, od zamknięcia w sobie i odsłania mu możliwości nieskończone.
Czy pokłosiem fałszywej wolności jest przekonanie, że grzechu nie ma, a zło – jeśli oczywiście istnieje – jest owocem braku odpowiedniej edukacji bezreligijnej?
Jeśli wolność jest absolutna i polega na samym wybieraniu, to oczywiście nie można oceniać tych decyzji, bo wtedy wprowadzamy jakieś kryteria, kanon zachowań, a to najgorsze, bo może rzekomo osłabić czyjąś wolność. A przecież to absurd, bo wówczas np. spojrzenie kogoś na mnie jest postrzegane jako „przemoc”, obecność symboli religijnych będzie rzekomo traumą… fanatyzm wolności staje się obsesyjny, bo istnienie jakichkolwiek praw ponoć ogranicza, ale to trwanie w iluzji, podobnej do sytuacji, w której ktoś odrzuca prawo ciążenia, bo go niby ogranicza. No tak, może się buntować przeciwko grawitacji, ale przecież nie na tym polega problem. Podobnie jak nie jest ograniczeniem naszej wolności, że musimy jeść, aby przeżyć… wolność w takim przypadku polega na tym, że my wybieramy co i kiedy będziemy jeść. Nie ma sprzeczności między koniecznością a wolnością, a tu jak mi się wydaje współczesna kultura liberalna popełnia błąd, na poziomie metafizyki…
Abp Fulton Sheen zwraca uwagę, że już ponad 80 lat temu na uniwersytetach rozgorzały dyskusję, podczas których w imię wolności próbowano relatywizować zło; podczas których mówiono o postępie, nauce, jako głównych wyznacznikach ludzkiego działania i egzystencji etc.. Czy można w związku z tym postawić tezę, że wszystkie herezje, o których rozmawialiśmy w tym mini-cyklu są ze sobą ściśle powiązane i nie jest tak, że oddając się jednej herezji jesteśmy odporni na pozostałe?
Z wadami i cnotami zasadniczo jest tak, że są ze sobą powiązane: to są pewne sprawności w czynieniu zła (wady) lub dobra (cnoty), więc angażują poszczególne władze człowieka, intelekt i wolę, a więc zależą od siebie wzajemnie.
Ale też braki pewnych cnót u człowieka np. cierpliwości czy sprawiedliwości sprawiają, że jego działanie, pomimo dobrych intencji, niestety przeradza się w wady. To trochę jak ze swetrem, który pruje się od jednej nici… Innymi słowy, potrzeba integralnego podejścia, całościowego, nie wystarczy poprawienie jednej wady, czy zwalczanie poszczególnej herezji. Relatywizm czy materializm mają wpływ na scjentyzm czy rozwiązłość… To oznacza, że budowanie odporności na te herezje wymaga przylgnięcia do pełni prawdy, a nie tylko do prawd cząstkowych, bycia dobrym w pewnych aspektach. G.K. Chesteron w „Ortodoksji” pisał, że wyprostowanym można być tylko pod jednym kątem, zaś pochylonym bardziej lub mniej, na wiele sposobów…
Ciekawe w cytowanej przez Pana wypowiedzi abp Sheena jest zwrócenie uwagi na to, że zło jest wtórne wobec dobra, dlatego często hasło „postęp” czy „nauka”, same w sobie będące czymś dobrym, były jednak wypaczane i wykorzystywane do rozwijania złych projektów przez to, że odcinało się je od korzenia i traktowała redukcjonistycznie
Na koniec – bo jakżeby inaczej – pozwolę sobie ostatni raz w tym cyklu zacytować abp. Sheena: „Wiek, który całą swoją ufność położył w oświeceniu, widząc w nim lekarstwo na zło, doświadczył na sobie opętania przez największe znane w historii świata zło i największą w dziejach wojnę”. Nie wiem, czy w XXI wieku czeka nas jeszcze większa wojna… Widzę jednak, że opętanie postępuje, a „lekarstwem”, które świat na nie proponuje jest… więcej oświecenia. Dokąd nas to zaprowadzi?
Paradoksalnie to droga prowadząca od „oświecenia” do „zaślepienia”… dlatego, że nie wystarczy oświecenie intelektualne, uzmysłowienie sobie co należy zrobić. To nie jest kwestia jedynie ignorancji, ale paraliżu woli, braku zaangażowania, lekceważenia zła i wmówienia człowiekowi, że nie musi się starać, ze nie ma sensu pokuta, post, wola jest siłą, która zamiast być usprawniania cnotą umiarkowania – która ją zwraca w stronę dobra godziwego, aby nie pomieszać hierarchii dóbr – ma być autentyczna i samowolna.
Przy okazji, zadziwia jak bardzo stare problemy, rzekome lekarstwa, które się nie sprawdziły, z uporem są stosowane współcześnie. Wychodzi owe zacięcie ideologiczne, które nie liczy się z prawdą, a na siłę chce forsować swoją utopijną wizję świata. Przecież o tym irracjonalnym podejściu mówił w Ratyzbonie papież Benedykt XVI próbując pokazać, że skoro oświecenie nie zadziałało, recepty okazały się trujące, zniewalające i doprowadziły do kataklizmów wojennych XX wieku, to może trzeba się cofnąć do momentu, gdy podjęliśmy złą decyzję i podjąć na nowo inną? Skoro oświecenie zachęcało, aby żyć jakby Boga nie było, a to prowadziło do tragedii, to może choć spróbować żyć „jakby Bóg istniał”? Wydaje się to logiczne, ale niestety racjonalny głos papieża Benedykta XVI został całkowicie zakrzyczany, bo czy można podważyć dziedzictwo oświecenia? Dogmaty nowożytności są niepodważalne i wielu trzyma się ich choć prowadzą donikąd…
Widząc kolejne absurdy i ogrom zła na świecie wiele osób pół-żartem, pół-serio rzuca hasło „Kometo, przybywaj”, co oznacza, że jedynym rozwiązaniem jest uderzenie asteroidy w Ziemię, ponieważ nie ma już ratunku dla cywilizacji, ludzkości etc. Otóż jest ratunek, a jest nim Chrystus Zmartwychwstały! Czy biorąc to wszystko pod uwagę powinniśmy jeszcze intensywniej modlić się o Jego powtórne przyjście?
Tak, ale trzeba to wołanie o przyjście Pana w chwale widzieć nie jako ucieczkę, ale jak słyszymy w modlitwie po Ojcze nasz w czasie Mszy świętej, w tzw. embolizmie, „abyśmy pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Pana Jezusa Chrystusa”.
Nie chodzi o byle jakie czekanie, ale pełne nadziei… Dlatego św. Paweł mówi o Chrystusie zmartwychwstałym, że On jest początkiem… bo od Chrystusa wszystko się zaczyna. Istnieje jakaś kolejność zmartwychwstania, tak to św. Paweł powtarzał, a to bardzo istotna uwaga dotycząca nowego życia w Chrystusie, że dokonuje się według pewnej kolejności… my jesteśmy i czekamy na Chrystusa nie jako kogoś kto zrobi porządek za nas, ale który daje moc – płynącą ze Zmartwychwstania – by przyczyniać się do przychodzenia tego Królestwa.
Moc zmartwychwstania działa już dziś, choć w myśl pewnej logiki i chrześcijanie są pełni nadziei, gdy widzą moc Pana, który pokonał śmierć, piekło i szatana. A choć walka trwa, to wiadomo, że szala przesunęła się na stronę Chrystusa.
Bóg zapłać za rozmowę
Tomasz D. Kolanek
[1] E. Antonelli, Fedelta e rinnovemento. Una riflessione teologica e filosofica, Edizioni Ares, Milano 2023.
Rabin Smuley z Agatą Kornhauser-Dudą, Andrzejem Dudą oraz hierarchami Kościoła Katolickiego. / foto: X: @RabbiShmuley (kolaż)
Rabin Shmuley Boteach obficie chwali się w swoich mediach społecznościowych zdjęciami z przedstawicielami władz warszawskich oraz hierarchami Kościoła Katolickiego. Redaktor naczelny „Najwyższego Czas-u!” Tomasz Sommer zadał ważne pytanie.
Rabin Shmuley pojawił się w Polsce pod koniec stycznia przy okazji obchodów 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Jak można zobaczyć na jego profilu w serwisie X, Shmuley wziął udział w uroczystości w Oświęcimiu, ale także w spotkaniu, jakie w Pałacu Prezydenckim zorganizował prezydent Andrzej Duda.
W swoich mediach społecznościowych rabin pochwalił się licznymi zdjęciami i nagraniami z ważnymi postaciami polskiego życia publicznego. Shmuley zamieścił m.in. nagranie, na którym mówi pierwszej damie Agacie Kornhauser-Dudzie, że bardzo ją podziwia i docenia to, jak wiele para prezydencka zrobiła dla relacji polsko-żydowskich.
Shmuley podkreślił także, że jest zdumiony tym, że przez kilka ostatnich lat pierwszą damą w Polsce jest żydówka. Co prawda rabin powiedział, że będzie za nią tęsknił, ale może nie wszystko stracone, bowiem Kornhauser-Duda wyraziła nadzieję, że spotkają się jeszcze na stopie prywatnej.
„Rozmowa z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą. Pierwsza Dama jest Żydówką i cieszy się ogromnym szacunkiem w kraju i za granicą” – możemy przeczytać w opisie nagrania.
Speaking with the First Lady of Poland Agata Kornhauser-Duda 🇵🇱. The First Lady is Jewish and commands immense respect here and abroad. pic.twitter.com/kYEkkza8OT
Rabin Shmuley zamieścił także zdjęcie z prezydentem Dudą. Jak napisał, podziękował warszawskiemu przywódcy „za lata przyjaźni ze społecznością żydowską i jego osobistą przyjaźń”.
Thanking President Duda of Poland for his years of friendship with the Jewish community and his personal friendship.
·
2 048 wyświetleń
Na tym jednak nie koniec. Shumley udostępnił też zdjęcie „z jego braćmi z katolickiego duchowieństwa”, na którym widzimy między innymi kard. Grzegorza Rysia. Ten sam kardynał całkiem niedawno potępił akcję bilboardową polskiego europosła Grzegorza Brauna, w której polityk zadawał pytanie: „Chanuka czy Boże Narodzenie? Europo! Wybór należy do ciebie!”.
Ważne pytanie, dotyczące ochoczego fotografowania się z rabinem Shmuleyem zadał redaktor naczelny „Najwyższego Czas-u!” Tomasz Sommer.
„Czy polscy biskupi, w tym słynny Ryś, naprawdę nie wiedzą czym się zajmuje rabin Shmuley? Może Szesnastu Szabesgojów plus Terlikowski Tomasz jakoś to skomentują?” – napisał w swoich mediach społecznościowych Sommer.
Shmuley w 1999 roku wydał książkę „Koszerny seks: Przepis na namiętność i intymność”, która okazała się bestsellerem. Jak możemy przeczytać, zdaniem rabina „namiętne uprawianie miłości… prowadzi do intymności”. Inne wypowiedzi oraz aktywność Shmuleya rozwijają jego rozumienie miłości i intymności.
Rabin twierdzi m.in., że „pary powinny uprawiać najbrudniejszy seks”, a to oznacza, że jest zwolennikiem rozmaitych gadżetów erotycznych. Nie może to dziwić, bowiem sam Shmuley jest prezesem sklepu z koszernymi artykułami seksualnymi, który założyła jego córka.
„Niewielu zdaje sobie sprawę z radykalnie otwartego, oświeconego podejścia judaizmu do seksualności” – możemy przeczytać w sekcji „O nas”. Jak wyjaśniono, „żydowscy mędrcy zezwalają na praktycznie każdą praktykę seksualną między parą małżeńską”. Na końcu opisu zwrócono się do wszystkich kochanków: „Niech Wasz seks będzie koszerny”.
Co można nabyć w sklepie rabina Shmuleya oraz jego córki, łatwo się domyślić. Dla przykładu, w lutym 2024 roku „Jerusalem Post” opisywał, że Shmuley „ogłosił właśnie wypuszczenie na rynek najnowszego produktu swojej firmy: lubrykantu, który jest nie tylko koszerny, ale także wyprodukowany w Izraelu”.
Miesiąc później Shmuley wszedł w konflikt z konserwatywną amerykańską dziennikarką Candance Owens, która napisała, że „bezbożny rabin Shmuley promuje teraz stronę internetową, która sprzedaje wibratory i korki analne w imieniu jego córki” i nazwała ich działalność „brudną” (nieczystą / sprośną). W odpowiedzi na to rabin posłużył się zawsze przydatnym antysemityzmem.
Shmuley nazwał Owens antysemitką, a następnie zadał niezwykle przenikliwe pytanie, czy aby dziennikarka nie „powiedziała tak, ponieważ (zabawki erotyczne) zostały wyprodukowane w Izraelu?”, czym właściwie zakończył dyskusję na temat niestosowności rodzinnego biznesu. Okazało się, że krytyka sprzedaży korków analnych, dildosów, wibratorów i wielu innych przedmiotów jest antysemityzmem, jeśli tylko zostaną one nazwane koszernymi i są wyprodukowane w Izraelu.
Minister Edukacji Barbara Nowacka nie ustępuje i forsuje wprowadzenie obowiązkowego przedmiotu „edukacja zdrowotna” od września 2025 roku.
Nawet media takie jak Newsweek, nie ukrywają, o czym naprawdę będzie edukacja zdrowotna. Cytując: „O seksie i prezerwatywach. I to już w podstawówce. Mamy szczegóły projektu resortu Nowackiej.”
Na samą myśl o takich planach pedofile aż skaczą z radości, bo w końcu ktoś będzie oswajał dzieci z tematami, które nigdy nie powinny pogwałcić ich niewinności.
Przecież to przerażające – naprawdę nie możemy na to pozwolić!
Na lekcjach edukacji zdrowotnej dzieci doświadczą nic innego, jak molestowania treściami erotycznymi!
To treści, które nawet według Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji są nieodpowiednie w mediach dla dzieci w tym wieku. A co dopiero, jako obowiązkowe w szkołach!
Czy to mieści Ci się w głowie?
Co więcej, nawet Konferencja Episkopatu Polski wydała oficjalny komunikat, w którym wskazuje, że nowy przedmiot narusza chrześcijańskie wartości i Konstytucję, zabierając rodzicom prawo do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Ale cieszy mnie jedno – nasza presja działa!
Słyszymy w mediach, że Ministerstwo Edukacji jest przytłoczone ilością maili od rodziców i organizacji, które wyrażają swój sprzeciw wobec planowanych zmian.
Treści seksualizujące i deprawujące są wyraźnie wskazywane jako niedopuszczalne. To dzięki Twojemu zaangażowaniu pokazujemy, że nie ma zgody na takie działania!
Ministerstwo nie ustępuje, ale to nasz głos ma największe znaczenie. Połączmy siły – podpisujmy petycję, uczestniczmy w manifestacjach, róbmy wszystko, co w naszej mocy, aby uratować nasze dzieci przed tą celową demoralizacją!
Nie możemy milczeć, gdy tak wiele zależy od nas. Wspólnie pokażmy, że rodzice w Polsce nie pozwolą na deprawację swoich dzieci.
Dziękuję za Twoje wsparcie.
Blanka Bąkiewicz z całym zespołem CitizenGO
PS. Czas ucieka! Jeśli nie powstrzymamy tego teraz, nasze dzieci będą seksualizowane w szkołach od września 2025 roku. Podpisz teraz, zanim będzie za późno!
==========================
Poniżej wiadomość, którą wysłałam wcześniej:
Ministerstwo Edukacji ujawniło szokującą podstawę programową nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”, który ma wejść do szkół już we wrześniu 2025 roku!Program seksualizuje dzieci już od 9. roku życia, promując takie tematy jak masturbacja, aborcja i ideologia gender, jednocześnie eliminując wartości takie jak rodzina i małżeństwo.Konsultacje społeczne potrwają tylko do 21 listopada – musimy działać teraz, aby to powstrzymać! PROSZĘ PODPISAĆ PETYCJĘ
Sz. P. Profesor Miroslaw Dakowski
Jakiś czas temu ostrzegałam Cię przed planami wprowadzenia przymusowej edukacji seksualnej w polskich szkołach.
Niestety te plany stają się już rzeczywistością!
Prace przyspieszono i 31 października Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) opublikowało podstawę programową do nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”.
To, co zapisano w tej podstawie, przechodzi ludzkie pojęcie!
Szkoły zamiast uczyć, będą seksualizować Twoje dziecko! A Ty jako rodzic, zostaniesz pozbawiony jakiegokolwiek prawa sprzeciwu i wypisania dziecka z tego typu zajęć.
Program ten ma wejść do szkół już od września 2025 roku i obejmie wszystkie dzieci od 4. klasy szkoły podstawowej.
Przypomnijmy sobie co dokładnie zawiera ta podstawa programowa:
Dzieci w klasach IV-VI mają uczyć się, że masturbacja jest normą, a ich dobrostan zależy od satysfakcji seksualnej.
Uczniowie klas VII-VIII będą przygotowywani do inicjacji seksualnej, poznawać metody antykoncepcji i propagandowe treści LGBT o orientacjach i tożsamościach płciowych.
W szkołach średnich młodzież będzie zachęcana do „partnerskiej normy seksualnej” – seks bez miłości, wierności i odpowiedzialności.
Małżeństwo i rodzina znikają z programu. Dzieci mają akceptować rozwody, separacje i nietrwałe związki jako normę.
Życie od poczęcia? Zastąpiono je „uwarunkowaniami przerywania ciąży” – normalizacja aborcji.
Odpowiedzialność? Usunięta. Zamiast tego podkreśla się „świadomą zgodę” i antykoncepcję jako jedyne wartości.
Seksualna przyjemność i kwestie LGBT jednymi z głównych tematów lekcji!
To nie edukacja – to brutalny atak na niewinność, moralność i przyszłość naszych dzieci.
Jeśli nie zareagujemy teraz, ten program stanie się obowiązkowy już we wrześniu 2025 roku!
Barbara Nowacka, Minister Edukacji, otwarcie zapowiedziała, że „edukacja zdrowotna” będzie obowiązkowa dla wszystkich uczniów.
Nie będziesz mógł wypisać swojego dziecka z tych zajęć. To brutalne naruszenie Konstytucji, która gwarantuje nam możliwość wychowania dzieci wedle swoich przekonań.
Ale już dawno przekonaliśmy się, że koalicja 13 grudnia nie ma nic wspólnego z praworządnością…
Tym razem nie możemy się cofnąć nawet o krok! Tym razem musimy stanąć wspólnie i wykrzyczeć głośno i wyraźnie: Łapy precz od naszych dzieci!
Konsultacje społeczne nowej podstawy programowej trwają. Jest to więc dobra okazja, by zalać im skrzynki mailowe naszymi wiadomościami sprzeciwu!
Konsultacje potrwają zaledwie do 21 listopada! Dlatego musimy działać szybko w pełni zmobilizowani.
Rząd wiedział co robi dając nam zaledwie trzy tygodnie na reakcję, publikując program w okresie Wszystkich Świętych – kiedy większość rodziców nawet nie miała szans się z nim zapoznać.
Co możesz zrobić:
Podpisz petycję, domagając się wycofania tej podstawy programowej: Podpisz tutaj!- każdy podpis to automatyczny mail wysłany do MEN
Wyślij swoją własną opinię na adresy MEN wskazane do konsultacji:
Nie możemy pozwolić, aby nasze dzieci były seksualizowane w szkołach i poddawane indoktrynacji. To nie jest edukacja – to deprawacja, która zniszczy niewinność najmłodszych!
Nie bądź obojętny – przyszłość Twojego dziecka zależy od Twojej reakcji!
Dziękuję za Twoją determinację w walce o niewinność i moralność naszych dzieci. Tylko wspólnymi siłami możemy zatrzymać ten program.
Blanka Bąkiewicz z całym zespołem CitizenGO
Nawet jeśli podpisałeś naszą wcześniejszą petycję na ten temat, podpisz tę również! Każdy podpis to cios w ten skandaliczny program i jasny sygnał dla Ministerstwa Edukacji, że nie pozwolimy na deprawację naszych dzieci. Zalejmy ich falą sprzeciwu!
„Nadal uznaje się pornografię za nieszkodliwą zabawę dla dorosłych, do której dzieci co prawda nie powinny mieć dostępu, ale nie należy wokół tego tematu podejmować żadnych działań ograniczających młodym ludziom dostęp do niej” – napisali kilka lat temu autorzy obszernego raportu na temat zjawiska, które w ciągu ostatniego półwiecza wygodnie umościło się w przestrzeni popkultury. Przyszedł czas na praktyczne wyciągnięcie wniosków z licznych alarmujących badań naukowych i powstrzymanie fali niszczącej kolejne pokolenia.
Seksuolog, dr Bogdan Stelmach w swym tekście zamieszczonym na łamach witryny opornografii.pl zacytował obrazowy opis mechanizmu powodującego uzależnienie – w tym również od oglądania fotografii czy filmów w sposób perwersyjny odwołujących się do sfery płciowej. Marc Lewis, kanadyjski neurobiolog i psycholog kliniczny tak nakreślił ten proces oraz rolę, jaką odgrywa w nim jeden z kluczowych dla naszych organizmów neuroprzekaźników:
„Stara dobra dopamina, chemiczny napęd, który powoduje, że uganiamy się za tym, na co mamy ochotę, co sprawia nam przyjemność. Gdy zwierzę jest głodne, dopamina powoduje, że mózg przestawia się na poszukiwanie pożywienia. U osób uzależnionych sprawia, że mózg zajmuje się zdobywaniem narkotyków. Okazuje się, że desperacja napędzana dopaminą może trwale zmienić mózg (…). Czy to w przypadku pożywienia, czy heroiny, miłości czy hazardu, dopamina tworzy koleiny, linie śladów w masie neuronów. Ślady te twardnieją i stają się nieusuwalne, tworząc trwały szlak do wysoce wyspecjalizowanego – i ograniczonego – garnka złota” – napisał badacz z Kanady.
Dopamina reguluje szereg istotnych procesów zachodzących w układzie nerwowym. Odpowiada między innymi za naszą pamięć, motywację, funkcje poznawcze, sen i czuwanie, nastrój i zdolność do uczenia się. Nadmierne stymulowanie kory przedczołowej nadmiarem tej substancji – co w przypadku konsumentów pornografii oznacza wiele lat intensywnego oddziaływania – wpływa na utrwalanie zmian w mózgu – ostrzegał polski seksuolog. „Osoba prezentować zaczyna wyłącznie zachowania pozostające poza jej kontrolą, a nakierowane na poszukiwania nagrody. Upośledzeniu ulega dodatkowo system podejmowania decyzji, przewidywania konsekwencji swojego działania oraz przewidywania niebezpieczeństw. Innym efektem zmiany budowy oraz funkcji mózgu jest redukcja empatii, spadek zdolności do obdarzania zaufaniem innych, wzrost poczucia winy, ale też nawet pogorszenie koordynacji ruchowej” – wymieniał w swym tekście dr Stelmach.
Z czasem mózg oswaja się z nadmiarowymi bodźcami. To z kolei owocuje potrzebą zapewniania coraz mocniejszych wrażeń – w tym przypadku wynikających z oglądania treści pornograficznych.
Zaburzony rozwój
– Dzisiaj 70 procent szesnastolatków przyznaje się do oglądania pornografii w internecie. Po raz pierwszy z materiałami tego typu dzieci spotykają się już w wieku 11 lat. Pornografia zmienia mózgi naszych dzieci – alarmował Tomasz Rożek, autor popularnego kanału You Tube „Nauka – to lubię”.
Dziennikarz przywołał badanie „Nastolatki 3.0”, według którego 13- i 14-latkowie każdego dnia poświęcają około 5,5 godziny na aktywność w sieci internetowej. Z kolei według raportu Państwowego Instytutu Badawczego NASK sprzed dwóch lat, ponad połowa badanych nieletnich w wieku od 12. do 16. roku życia zetknęła się przynajmniej raz z pornografią. Co trzeci z ankietowanych przyznał się, że ogląda ją kilka razy w ciągu tygodnia. Aż 20 procent dzieci w tym przedziale wiekowym wyznało, że wpatruje się w tego rodzaju treści codziennie.
– Nuda jest trzecim najczęściej wskazywanym powodem, dla którego młodzież sięga po materiały erotyczne. I tu już się pojawia różnica, czy też różnice w postrzeganiu tego typu materiałów przez starszych nastolatków i młodszych nastolatków. Szesnastolatkowie mówią, że oglądanie pornografii wywołuje w nich, u nich takie emocje jak podniecenie seksualne czy podekscytowanie – podkreślał Tomasz Rożek. – Ale dzieciom młodszym, między 12. a 14. rokiem życia znacznie częściej towarzyszy zawstydzenie, zakłopotanie, a często nawet lęk. Emocje skrajne, które przerastają możliwości poznawcze dziecka. Emocje, z którymi dziecko nie wie jak sobie poradzić – dodał popularyzator nauki.
Sztuczne eskalowanie skrajnych emocji w młodym wieku wpływa na trudności z nawiązywaniem kontaktów społecznych, słabsze więzi z rodzicami czy opiekunami, emocjonalne wycofanie.
– Tutaj starać się nie trzeba. W życiu online kilka kliknięć i mózg dostaje to, za czym tęskni. Ta łatwość zaspokajania głodu dopaminowego pornografią, zaburza relacje. Uczy, że są one nieopłacalne. Nie warto w nie inwestować, bo relacje wymagają wysiłku. A po co go podejmować, skoro bez wysiłku można dostać to samo? – opisywał Tomasz Rożek czynniki wpływające na uzależnienie.
Regularne raczenie się treściami epatującymi seksualnością przyspiesza inicjację prawdziwego życia płciowego – nawet w wieku niższym niż „ustawowe” 15 lat. Chodzi o wiek, w którym, niezależnie od liberalnego prawa, bardzo daleko do życiowej dojrzałości. To dzieci nie gotowe by wziąć odpowiedzialność za tak poważną sferę jak ta, której naturalnym celem jest powoływanie do życia własnego potomstwa.
To jednak nie wszystko. Badania dowodzą, że chociaż młodzież ma świadomość, że ogląda udawane, zaaranżowane sceny nie mające zbyt wiele wspólnego z realiami, to jednak wiele osób wchodzących dopiero w prawdziwe życie, uczących się dokonywania wyborów, wskutek zetknięcia z pornografią popada w kompleksy.
Może to prowadzić do przekonania o własnej nieatrakcyjności, zaburzeń w postrzeganiu osób przeciwnej płci, czy też do rozwoju nieprawidłowości odżywiania w rodzaju anoreksji czy bulimii. Młodemu człowiekowi coraz trudniej zapamiętywać, koncentrować się na nauce czy innych obowiązkach.
Martwe prawo, iluzoryczna ochrona
W 2017 walczące z plagą pornografii Stowarzyszenie Twoja Sprawa (STS) opublikowało obszerny raport podsumowujący literaturę i badania naukowe poświęcone temu niszczącemu zjawisku. Autorzy opracowania przypomnieli na wstępie obowiązujący w Polsce stan prawny dotykający tej materii.
Przepisy Kodeksu karnego z 2 sierpnia 1997 roku teoretycznie chronią dzieci i młodzież przed zbyt łatwym dostępem do treści pornograficznych. Artykuł 200 § 3 umożliwia karanie za „rozpowszechnianie treści pornograficznych w sposób umożliwiający małoletniemu poniżej 15 lat zapoznanie się z nimi”. Z kolei art. 200 § 5 zabrania reklamować czy promować rozpowszechnianie treści pornograficznych mogących trafiać do dzieci 14-latków i młodszych.
„Chodzi o każdy sposób rozpowszechniania, który stwarza realną lub choćby tylko potencjalną możliwość odbioru treści pornograficznych bez potrzeby podejmowania przez osobę małoletnią jakichś specjalnych starań ukierunkowanych na zapoznanie się z nimi, np. przez wprowadzanie treści pornograficznych do Internetu bez rzeczywistego ograniczenia dostępu dla dzieci” – czytamy w raporcie. Łatwo w tym miejscu dojść do prawdziwego wniosku, że w naszym kraju przepisy te są notorycznie łamane, bowiem dostęp do gorszących materiałów jest w Polsce – nomen omen – dziecinnie prosty. Bierze się to z faktu, że organy ścigania bagatelizują znaczenie łamania prawa w tej sferze.
„(…) nadal uznaje się pornografię za nieszkodliwą zabawę dla dorosłych, do której dzieci co prawda nie powinny mieć dostępu, ale nie należy wokół tego tematu podejmować żadnych działań ograniczających młodym ludziom dostęp do niej. To z kolei stwarza atmosferę przyzwolenia na bezkarność przemysłu pornograficznego, który nie bierze pod uwagę, że pornografia jest poważnym zagrożeniem dla dzieci i młodzieży” – wskazali autorzy opracowania.
Jednak powszechna skala zjawiska oraz alarmujące sygnały wysyłane ze środowisk medyczno-naukowych oraz pedagogicznych, skłoniły autorów Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016 –2020 do poświęcenia części uwagi problemowi uzależnienia od pornografii.
Wspomniany raport Stowarzyszenia Twoja Sprawa zawiera obszerny wypis wniosków z kilkudziesięciu badań dotyczących różnorodnych skutków medycznych i społecznych sięgania po „erotyczny narkotyk”. Wnioski są jednoznaczne: mamy do czynienia z niezwykle groźnym zjawiskiem, mogącym poważnie zaciążyć na zdrowiu i szeroko rozumianej kondycji kolejnych pokoleń.
Niewinność zderza się z otchłanią brudu
„Kontakt dziecka z pornografią to najbrutalniejsza forma seksualizacji. Skutki tego rozciągają się na całe życie. Najpopularniejsze i ogólnie dostępne rodzaje treści pornograficznych prezentują relacje seksualne z wykorzystaniem przemocy oraz dewiacyjne i niebezpieczne dla zdrowia zachowania seksualne (np. promowanie takich sposobów stymulacji seksualnej, które prowadzą do uszkodzenia ciała)” – przestrzegała w swym opracowaniu Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii. Jak wskazali specjaliści, „oglądanie porno powoduje, że młodzież traktuje przemoc seksualną jako normę. Powstaje przekonanie, że kobiety lubią być gwałcone”.
Instytut Profilaktyki Zintegrowanej zbadał, że pośród nośników przekazu olbrzymią przewagę w kategorii źródeł dostępu do obscenicznych treści posiada Internet. Stale rośnie przy tym udział telefonów komórkowych jako narzędzi transmisji pornografii do umysłów dzieci i młodzieży.
„Po pierwsze, pornografia dostępna jest dla dzieci i młodzieży 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Po drugie, jest ona darmowa. Po trzecie, miejsce statycznych zdjęć z pism pornograficznych zajęły filmy o wysokiej jakości i rozdzielczości, których nie da się w żaden sposób porównać czy to z literaturą pornograficzną, czy nawet z magazynami “dla dorosłych” w wersji drukowanej. Nasz mózg inaczej odbiera tego typu przekazy – istotną różnicą jest ilość bodźców w jednostce czasu” – wskazał Instytut.
W przypadku tego właśnie uzależnienia, grupą ryzyka stanowią samotni mężczyźni, którzy zetknęli się z podobnymi treściami we wczesnym okresie rozwojowym. Na poziomie neurobiologicznym ludzie owładnięci tego rodzaju zniewoleniem wykazują podobne reakcje i objawy co osoby uzależnione od substancji psychoaktywnych.
Pornografia ma – dowiedli uczeni – największy potencjał uzależniający pośród wszystkich odmian i możliwości korzystania z Internetu.
„Zmiany treści pornograficznych na coraz bardziej obsceniczne i wynaturzone spowodowane są z jednej strony rywalizacją między konkurującymi ze sobą wydawcami pornografii, ale z drugiej strony są jednocześnie odpowiedzią na potrzeby płynące ze strony konsumentów tego typu treści. Osoby, które regularnie oglądają pornografię, niezależnie od tego, czy są uzależnione, czy też nie, dość powszechnie przyznają, że występuje u nich potrzeba zapoznawania się z coraz mocniejszą formą treści pornograficznych. Tak jak w przypadku narkotyków – narkoman stopniowo zwiększa dawki substancji, tak osoba konsumująca pornografię sięga po coraz bardziej obsceniczną jej wersję” – podał, w ślad za badaniami naukowymi raport Stowarzyszenia Twoja Sprawa.
Organizacje walczące z plagą pornografii wskazują na jeszcze jeden istotny aspekt problemu – wczesną inicjację do konsumowania treści seksualizujących. U dzieci i młodzieży może ono dużo szybciej niż u dorosłych przerodzić się w uzależnienie behawioralne, prowadzące do zmian w mózgu i – co za tym idzie – szkodliwych modyfikacji postaw i zachowań.
Wprawdzie mózg człowieka podlega zmianom w ciągu całego naszego życia, to jednak obszar przedczołowej kory mózgowej – odpowiadający za zdolność do przewidywania, planowania i organizowania swoich działań – formuje się generalnie do około 25. roku życia. Uszkodzenie tego obszaru – następujące na przykład wskutek regularnego dawkowania obecnych w pornografii bodźców – jest powodem między innymi „zachowań impulsywnych, zaburzeń koncentracji, zaburzeń pamięci, utraty zdolności przewidywania niebezpieczeństwa”.
„(…) jeszcze bardziej skłania [to] do wniosków, że pornografia jest szczególnie niebezpieczna dla dzieci i młodzieży” – alarmował raport STS.
Kolejne cytowane tam prace naukowe dowodzą wpływu, jaki wywierają tego rodzaju materiały na zaburzenia relacji małżeńskich, w tym znacznie większe ryzyko rozwodów; wczesne inicjowanie kontaktów seksualnych; rozwiązłość, skłonność do wymieniania się ze znajomymi bądź obcymi osobami własnymi zdjęciami w negliżu; fetyszyzm, sadyzm, masochizm, podglądactwo czy pedofilię.
Według raportu 80 procent badanych gwałcicieli przyznało, że potrzeba czy wręcz przymus doprowadzania do aktów seksualnych – nie wyłączając przemocy i wymuszeń – były pośrednim skutkiem oglądania pornografii.
Biznes kosztem skrajnego poniżenia
„Pisałem kiedyś tekst o jednym z czołowych operatorów w amerykańskim przemyśle porno, który porzucił dobrze płatną pracę i zaangażował się w walkę z pornografią. Powiedział on, że nie ma nic podniecającego w widoku płaczącej i ssącej kciuk w rogu pokoju dziewczyny, która kończy odgrywać scenę. My, niestety nie widzimy, co się dzieje z kobietami po reżyserskiej komendzie stop” – zwrócił uwagę filmoznawca Łukasz Adamski (wPolityce.pl). Cytowany fragment pochodzi z recenzji wydanej w 2012 roku książki profesor Gail Dines. Pozycja zatytułowana „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność”, w Polsce trafiła na księgarskie półki dzięki Wydawnictwu W drodze.
Autorka, w przeciwieństwie do swych ideowych koleżanek z najnowszych generacji skrajnej lewicy, nie wmawia słuchaczom i czytelnikom, że „praca seksualna” w jej różnych przejawach to całkiem interesujący sposób na życie. Wręcz przeciwnie, Dines jest założycielką organizacji Stop Porn Culture, zwalczającej przemoc na tle seksualnym oraz proceder hiperseksualizowania kultury. Inicjowała również powstanie stowarzyszenia Culture Reframed. Od ponad czterdziestu lat specjalizuje się w zjawisku pornografii.
– Jeśli chcemy to po akademicku ubrać w ładne słowa, to pornografią są obrazy seksualności stworzone do tego, by odczłowieczyć kobietę i zrobić z niej przedmiot wielokrotnego użytku – stwierdziła w wywiadzie udzielonym o. Romanowi Bieleckiemu OP („W Drodze”).
Socjolog wskazała na ewolucję, jaką w ciągu kolejnych dekad przechodzi przemysł filmów i zdjęć mających za cel sztuczne wzbudzanie erotycznej ekscytacji.
– Dzisiaj mainstreamem jest to, co kiedyś nazywało się twardym porno. W najpopularniejszych serwisach znajdziemy filmy z przemocą wobec kobiet. Seks upokarzający, nieludzki, schematyczny i prostacki, który jest wytworem zimnej kalkulacji i chęci zarobienia jak największych pieniędzy. W erze powszechnego dostępu do internetu ostra pornografia stała się fundamentem naszej kultury – mówiła bez ogródek.
W swojej książce „Pornoland” scharakteryzowała zjawisko, które nazwała pop-porno. Chodzi o przemyślną strategię marketingową przemysłu cieszącego się od zawsze tyleż zasłużoną, co marną reputacją. W trosce o lepszy wizerunek i powszechny dostęp, bez ograniczeń, do wszystkich grup społecznych, usiłuje on ukazywać skrajnie destrukcyjne zjawisko w sposób ugrzeczniony, „fajny” i nieszkodliwy. Wstydliwe praktyki zepchnięte niegdyś do z zakamarków sklepów i sal projekcyjnych z przyciemnianymi szybami, trafiają dzisiaj do głównego nurtu kultury – właśnie poprzez internet czy filmowe platformy streamingowe.
Przemysł porno skutecznie promuje dzisiaj wizerunek atrakcyjnej dziewczyny czy kobiety hot and sexy – w każdej chwili gotowej na aktywność i nowe doznania. Odbywa się to olbrzymim kosztem eksploatacji, niszczenia fizycznego, psychicznego i duchowego uczestniczek (i uczestników) tego procederu – aktorek czy aktorów produkcji określanych kategorią „XXX”.
– Wycieńczone, pobite i zmaltretowane, przed chwilą zostały zgwałcone, ledwie dochodzą do siebie i zaraz czeka je to samo w kolejnym filmie. Mężczyznom, którzy wmawiają sobie, że one muszą to lubić, trzeba zadać pytanie: Kim ty, do cholery, jesteś, że czerpiesz przyjemność z oglądania torturowanych kobiet? – zwracała się w cytowanym już tu wywiadzie Gail Dines.
Socjolog zaakcentowała jeden z pomijanych najczęściej aspektów branży porno – systemowe odzieranie z godności. – Co w pierwszym rzędzie robi się więźniowi w więzieniu? Rozbiera się go. Dlaczego? Przecież strażnicy się nie rozbierają. Chodzi o to, że pozbawienie ubrania jest informacją, kto w tym układzie ma władzę. Jeśli jedna osoba jest ubrana, a druga naga, to jedna z nich ma władzę. Tak samo sprawa wygląda z pornografią – zauważyła.
Dines opisała zderzenie nastolatków szukających w internecie wiedzy na temat swojego ciała – którym w tym wieku w naturalny sposób zaczynają się interesować – z brutalną, perwersyjną i skrajnie zdegradowaną rzeczywistością filmów pornograficznych.
– To jest gwałt na twojej wyobraźni i psychice. Nie masz innych doświadczeń i zaczynasz kojarzyć seks z pornografią. Czyli tym, co – jak widzisz w internecie – jest okropne, niesmaczne i brutalne. Jednocześnie wstydzisz się o tym komukolwiek powiedzieć, a czujesz przymus, żeby oglądać więcej takich obrazów. I to jest trauma. Jeśli tego nie przepracujesz, zawsze będziesz do tego powracał. O to chodzi przemysłowi pornograficznemu: zawstydzić i traumatyzować nastolatków tak, żeby wciąż sięgali po pornografię – podkreślała autorka „Pornolandu”.
Jako jedyną receptę dla rodziców, którzy chcą uchronić własne dzieci przed takimi doświadczeniami, badaczka wskazała konieczność utrzymywania z nimi kontaktu, poświęcania im czasu, budowania od najmłodszych lat autentycznej więzi z synami i córkami.
Z kolei aby walka z masową pornografią mogła być skuteczna, musi odbywać się – w ocenie prof. Dines – na poziomie wymuszania na dostawcach ograniczeniu dostępu wyłącznie dla osób pełnoletnich, dysponujących kartą kredytową i bezpośrednio zwracających się do porno-dealera o dostęp do ulubionego narkotyku.
– Pornografia nikomu nie wychodzi na dobre. Ani kobietom, ani mężczyznom, ani kulturze, a już w szczególności – dzieciom. Jest jeden wyjątek: szefowie przemysłu pornograficznego – oni zbijają na niej fortunę – podkreślała kanadyjska socjolog. – Zakaz pornografii to nie kwestia religii, ale kwestia przyszłości dzieci tego świata – zaznaczyła zadeklarowana feministka.
Internauci przynieśli szokującą wiadomość: w Biedronkach sprzedawana jest książka pornograficzna dla dzieci. W środku m.in. nauka masturbacji, instrukcja uprawiania różnych rodzajów seksu, uspokajające teksty, że złapanie HIV to nie koniec świata.
Książka Let’s Talk About Itteoretycznie przeznaczona jest dla młodzieży od 15. roku życia, jednak treści w niej zawarte powinny być oznaczone jako tylko dla dorosłych. Co więcej, książka leży na wysokości wzroku kilkulatka, często wśród pluszaków, które dzieci wybierają sobie za zebrane w Biedronce naklejki. Kosztuje 9,90 zł, więc może ją kupić nawet dziecko z niewielkim kieszonkowym.
Autorzy Erika Moen i Matthew Nolan serwują dzieciom treści, które pasują do pisma pornograficznego ze znaczkiem +18. Instruują dzieci, jak uprawiać różne rodzaje seksu, namawiają do masturbacji, oswajają z pomysłem tzw. zmiany płci, pouczają, że choroby weneryczne nie są groźne.
Oto jeden z cytatów w książce:
Czekaj! Nigdy… się nie masturbowałaś? Maaatko, to w ogóle zapomnij o seksie z drugą osobą. Musimy pogadać o tym, jak skontaktować cię z twoją seksualnością. Nie możesz oczekiwać, że seks będzie przyjemny, skoro nawet nie wiesz, czym jest dla ciebie przyjemność – mówi jedna przyjaciółka do drugiej. Następuje dialog, w którym młoda dziewczyna dostaje instrukcje, gdzie ma sobie wkładać palce i co nimi robić. Wszystko jest opisane niezwykle dosadnie, z detalami i rysunkami poglądowymi.
Inny fragment:
Nasze społeczeństwo ma mnóstwo głupich oczekiwań związanych z seksem. (…) Wystarczy, że dziewczyna pomyśli o przespaniu się z więcej niż jedną osobą więcej niż jeden raz, i już jest nazywana dziwką. A facet w tej samej sytuacji uchodzi za ogiera – mówi jeden z bohaterów książki. Inny odpowiada:
Serio. To duży problem. Staram się otaczać osobami, które nie kupują tej toksycznej gadki. No i walczę z takimi poglądami, kiedy tylko mogę.
Podobnych cytatów jest całe mnóstwo.
Przecież takich rzeczy nie chce czytać nawet normalny dorosły…
Szanowna Pani,
Koncern Jeronimo Martins Polska, właściciel Biedronki, powinien natychmiast wycofać książkę z dystrybucji. Co więcej, powinien wyjaśnić opinii publicznej, jak w ogóle doszło do tego, że materiał pornograficzny pojawił się w ich dyskontach i jak zapobiegną podobnej sytuacji w przyszłości.
Dzieci mają prawo do ochrony przed treściami pornograficznymi i pedofilskimi.
Dlatego namawiam Panią do działania. Trzeba zrobić dwie konkretne rzeczy.
Po pierwsze: podpisać petycję do kierownictwa Biedronki o natychmiastowe wycofanie książki z obrotu, petycja jest w Internecie pod tym linkiem:
Bardzo proszę Panią także o przekazanie tego linka dalej, żeby jak najwięcej osób wsparło tę ważną sprawę.
Po drugie: jeśli znajdzie Pani książkę pornograficzną w sprzedaży w swojej lokalnej Biedronce, należy złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Warto mieć z sobą nagranie video lub przynajmniej zdjęcie książki wyłożonej do sprzedaży w dyskoncie.
Wystarczy wydrukować plik, wypełnić go adresem i datą znalezienia książki, podpisać się i złożyć na najbliższym komisariacie Policji lub w Prokuraturze.
Czy mogę liczyć, że podpisze Pani petycję i (w razie zauważenia książki)złoży zawiadomienie na Policji?
Codziennie tysiące dzieci idą do Biedronki na zakupy. Wiele z nich ma przy sobie 10 złotych i może kupić kolorową książeczkę o ciekawych sprawach. Mogą też przejrzeć książkę na miejscu, na terenie Biedronki. Czego się dowiedzą…?
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
W chwili, gdy to czytasz, ONZ pracuje nad propozycją legalizacji dziecięcej pornografii.
Dążą do tego, aby tworzenie i posiadanie materiałów o charakterze jednoznacznie seksualnym z udziałem dzieci było legalne, pod warunkiem, że będą one „prywatne”.
==============================
Tak, dobrze przeczytałeś. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale jest to tak realne, że chciałem jak najszybciej do Ciebie napisać, i poprosić Cię o pomoc w powstrzymaniu tego szaleństwa.
Właśnie zapoznaliśmy się z najnowszym traktatem ONZ dotyczącym cyberprzestępczości, który może pozwolić oprawcom na wykorzystywanie dzieci pod pretekstem „konsensualnego” lub „prywatnego” dostępu do treści seksualnych.
Wyobraźmy sobie obrazy dzieci generowane przez sztuczną inteligencję lub nieletnich poddawanych wyzyskowi — wszystko to mogłoby zostać potencjalnie zalegalizowane.
Sam pomysł, że ONZ może usprawiedliwiać ochronę osób konsumujących takie plugastwo, jest nie do pojęcia. To bezpośrednie zagrożenie dla każdego dziecka, w tym Twoich dzieci, wnuków, siostrzeńców… Chodzi o świat, w którym te dzieci dorastają i o ich bezpieczeństwo, które powinno być priorytetem.
Podpisanie tego traktatu może otworzyć drogę do normalizacji najbardziej przerażających form wykorzystywania dzieci.
Nie możemy pozwolić, aby bezpieczeństwo dzieci było zagrożone przez osoby, które postrzegają je jako obiekty swoich perwersyjnych pragnień.
To jednak nie wszystko. Ten traktat to nie tylko jakiś wymysł ONZ, lecz ideologiczne tsunami.
Wszędzie, gdzie spojrzymy, pojawia się subtelny nacisk na seksualizację dzieci—tak, aby zatrzeć granice pedofilii.
Warsztaty, podczas których nastolatkowie uczą się, jak „bezpiecznie sekstować”. Publiczne wydarzenia, na których dzieci występują w skąpych kostiumach. To nie są odosobnione przypadki.
To część szerszej agendy, której traktat ONZ nadałby globalną legitymację.
Czy chcesz, aby Twoje dziecko dorastało w świecie, w którym takie zachowania są normą?
ONZ chce zalegalizować „dobrowolną” pornografię dziecięcą. Nawet jeśli jest ona generowana przez sztuczną inteligencję lub produkowana samodzielnie przez nieletnich, otwiera wrota dla oprawców i drapieżników.
Jakiego rodzaju perwersja opanowała biurokratów z ONZ? Jakiemu zdeprawowanemu lobby oni służą?
Nie miejmy złudzeń–jeśli na to pozwolimy, to tylko kwestia czasu, zanim zaczną naciskać na jeszcze więcej: obniżenie wieku, w którym prawo dopuszcza współżycie, a także obronę „praw” tych, którzy żerują na naszych dzieciach.
Na świecie działają już organizacje, które dokładnie nad tym pracują.
Ten koszmar jeszcze się nie rozpoczął, a my nie możemy obudzić się, gdy będzie już za późno.
Oni nawet tego nie ukrywają. Ich propozycja jest jasna:
Zgodnie z artykułem 14 Konwencji Narodów Zjednoczonych przeciwko cyberprzestępczości, kraje mogą zdecydować się na dekryminalizację produkcji, dystrybucji i posiadania treści przedstawiających dzieci wykorzystywane seksualnie, o ile nie dotyczą one „prawdziwej” osoby ani nie pokazują rzeczywistego „seksualnego wykorzystywania lub niegodziwego traktowania dzieci”.
Materiały przechowywane do, jak to określają, „prywatnego użytku i za obopólną zgodą zaangażowanych osób” również stałyby się legalne.
Jak można w ogóle brać to pod uwagę? To nie tylko przerażające – to bezpośredni atak w bezpieczeństwo naszych dzieci.
Stoimy na krawędzi przepaści. Jeśli ten traktat zostanie przyjęty, ochrona, która zapewnia bezpieczeństwo naszym dzieciom, ulegnie zniszczeniu.
Co nam wtedy pozostanie?
Świat, w którym drapieżcy są chronieni przez prawo, a my nie mamy jak obronić naszych dzieci.
Jeśli nic nie zrobimy, tak będzie wyglądała przyszłość, którą odziedziczą po nas kolejne pokolenia. Wchodzimy na niebezpieczną ścieżkę, która może nas doprowadzić do katastrofy.
Twoje dziecko zasługuje na bezpieczną przyszłość, w której może dorastać otoczone miłością i szacunkiem, wolne od wszelkiego rodzaju wyzysku.
To jest nasza walka i nasza odpowiedzialność wobec przyszłych pokoleń!
Musimy się zjednoczyć i upewnić, że ONZ nas usłyszy – głośno, wyraźnie i w sposób, którego nie da się zignorować.
Oczekuje się, że traktat zostanie formalnie przyjęty przez Zgromadzenie Ogólne we wrześniu tego roku i następnie będzie mógł być podpisany przez poszczególne kraje.
Dziękuję za wsparcie w tej kolejnej kluczowej walce,
Ignacio Arsuaga z całym zespołem CitizenGO
P.S. Czy jesteś tak, jak ja przerażony tym, co planuje ONZ? Czy będziesz biernie obserwować, jak pozbawiają nasze dzieci ochrony przed oprawcami i narażają je na ogromne niebezpieczeństwo? Podpisz tę pilną petycję już teraz i udostępnij ją wszystkim, których znasz! Musimy chronić nasze dzieci przed tym zagrożeniem!
Więcej informacji:
Kolejny krok w stronę legalizacji pedofilii? Powstał nowy, niebezpieczny traktat ONZ o cyberprzestępczości
Permisywna seks-edukacja wkracza do polskich szkół. Od września 2025 roku wejdzie obowiązkowa edukacja zdrowotna z elementami edukacji seksualnej – wynika z planów ministerstwa edukacji.
Jednocześnie likwidacji ulegnie nieobowiązkowy przedmiot “wychowanie do życia w rodzinie”. Zamiast WDŻ, według zapowiedzi ministrów edukacji, zdrowia i sportu, od września 2025 roku do szkół ma wejść nowy przedmiot – edukacja zdrowotna.
Jak zauważa Fundacja Grupa Proelio, nowy przedmiot ma zawierać również treści dot. edukacji seksualnej. Przygotowanie podstawy programowej i podręczników do przedmiotu powierzono seksuologowi prof. Zbigniewowi Izdebskiemu. Specjalista współpracuje m.in. z aborcjonistyczną organizacją International Planned Parenthood.
O potencjalnym kierunku nauczanych treści dużo mówią wypowiedzi specjalisty. „Moim cichym wyzwaniem jest przyczynienie się do tego, by jak najwięcej kobiet w Polsce umiało wybrać fizyczną przyjemność, a nie czekanie latami na »głębokie uczucie«, jeśli tylko tego chcą (…) Kobieta także, jak mężczyzna, ma prawo nie umawiać się na związek, tylko na sam seks” – oświadczył w jednym z wywiadów.
Prof. Izdebski przekonywał ponadto, że „pornografia jest dla kobiet, masturbacja jest dla kobiet, seks bez miłości też jest dla kobiet”, a kobiety powinny mieć zagwarantowane „prawo” do „bezpiecznej aborcji”.
Źródło: dorzeczy.pl PR
==========================
mail:
Prof. Izdebski przekonywał ponadto, że „pornografia jest dla kobiet, masturbacja jest dla kobiet, seks bez miłości też jest dla kobiet”, a kobiety powinny mieć zagwarantowane „prawo” do „bezpiecznej aborcji”.
Jak żyję nie słyszałem, żeby ktoś (kobieta czy mężczyzna) zaszła/zaszedł w ciążę w następstwie masturbacji! Chyba,że UE wydała nową dyrektywę 😉
Czy pamięta Pan wulgarnego transwestytę, który symulował podrzynanie gardła Abp. Markowi Jędraszewskiemu?
Ten sam mężczyzna ZAATAKOWAŁ FIZYCZNIE nasze wolontariuszki w Poznaniu. Boleśnie je poturbował, a do tego zniszczył nasz baner i połamał stelaż.
W ostatnią sobotę w Poznaniu zorganizowaliśmy najpierw Publiczny Różaniec o zatrzymanie ideologii LGBT, a następnie kontrę do obrzydliwego marszu, jaki urządziło środowisko dewiantów seksualnych.
Kontynuujemy nasze akcje edukacyjne #StopLGBT w miejscach, gdzie odbywają się parady tzw. równości.
Jesteśmy tam, gdzie starzy geje i lesbijki szukają młodego narybku. Przestrzegamy dzieciaki, aby nie integrować się z tym towarzystwem, bo grozi to np. wykorzystaniem seksualnym.
Poznański oddział Fundacji już na samym początku został rozdzielony przez Policję. Funkcjonariusze zapędzili mężczyzn w boczną uliczkę, a potem rozpoczęli długie i bezprzedmiotowe czynności tylko po to, by kobiety zostały same. Zobaczy Pan tę sytuację na poniższym nagraniu, dokładnie w minucie 4:20.
Zaraz po tym, jak mężczyźni zostali otoczeni w ślepej uliczce, na nasze bezbronne wolontariuszki rzucił się groźny transwestyta.
Policja najpierw pozwoliła mu zrobić rozróbę, a potem w ogóle go nie zatrzymała. Puściła go wolno, a nasze wolontariuszki zostały poobijane, ze zniszczonym banerem i połamanym stelażem.
Szanowny Panie,
Transwestyta z Poznania to osoba publiczna. Marek Mazankiewicz, pseudonim Mariolkaa Rebell, jest managerem w klubie dla gejów „Punto Punto” w Poznaniu i znanym działaczem LGBT. Prowadzi profil na Instagramie, gdzie zamieszcza swoje zdjęcia w wulgarnych kontekstach, produkuje materiały porno, sado-masochistyczne, z elementami satanistycznymi. Ostrzegam, że nie chce Pan tego wszystkiego widzieć i radzę nie szukać profilu na Instagramie. Sam byłem zszokowany, jak brutalne i wyuzdane treści są tam publikowane.
W 2019 roku Mazankiewicz symulował poderżnięcie gardła Abp. Markowi Jędraszewskiemu. Gdy sprawa wyszła na jaw, publicznie się kajał. Sąd – co typowe w podobnych sytuacjach – nie znalazł winy i nie wymierzył żadnej kary.
„Mariolkaa Rebell” najwidoczniej poczuł, że wolno mu wszystko.
Być może czytając mój list pomyślał Pan: to niedopuszczalne, aby rosły facet rzucał się bezkarnie na kobiety, na takie zachowanie nie można przymknąć oczu.
Być może zastanawia się Pan teraz, jak można pomóc naszym dziewczynom?
Podzielam Pańskie odczucia i bardzo chcę, aby poznańskie wolontariuszki otrzymały niezbędną pomoc.
Chcę odkupić im baner ze stelażem oraz zapewnić pomoc prawną, szczególnie, że nie ma co liczyć na Policję. Zaraz po tym, jak zidentyfikowaliśmy agresora, poprosiłem prawników Fundacji o analizę sytuacji i założenie sprawy w sądzie, aby poznański drag queen odpowiedział za swoje zachowanie.
==========================
W nadchodzącym tygodniu:
– uzupełnię zniszczony sprzęt o wartości 600 złotych dla poznańskiej komórki,
– złożę skargę do Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu z wnioskiem o podjęcie postepowania kontrolnego oraz wyciągnięcie konsekwencji służbowych wobec funkcjonariuszy, którzy bezpodstawnie rozdzielili naszych wolontariuszy od wolontariuszek i umożliwili atak transwestyty, a potem nie ujęli sprawcy. Kopia pisma zostanie też przekazana do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Warszawie,
– pełnomocnik Fundacji oraz obu poturbowanych wolontariuszek zawiadomi Prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez transwestytę – usiłowania rozboju, zniszczenia mienia oraz fizycznego ataku na obie panie,
– poprowadzi postępowanie sądowe w I instancji, wesprze dziewczyny na wszystkich jego etapach.
Powyższe działania wygenerują koszty na poziomie 11 tysięcy złotych.
Czy może Pan pomóc naszym dziewczynom?
Czy może Pan wpłacić kwotę, o której wysokości sam Pan zdecyduje na konto Fundacji Życie i Rodzina:
PS – Rozmawiałem z wolontariuszkami bezpośrednio po ataku. Wyczułem, że bardzo czekają na pomoc, chciałbym udzielić jej jak najszybciej.
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Coraz większym problemem, szczególnie wśród dzieci i młodzieży, staje się powszechne “korzystanie” z pornografii. Według badań, ponad 21 proc. dzieci w wieku 12-14 lat sięga po treści pornograficzne codziennie. Oglądanie pornografii prowadzi do licznych negatywnych konsekwencji natury zdrowotnej i społecznej, takich jak uzależnienie, destrukcyjne procesy zachodzące w mózgu czy depresja i stany lękowe.
Instytut Ordo Iuris uruchomił portal narkotyk21wieku.pl, na którym publikowane są informacje i dane naukowe opisujące problem pornografii.
Według badań przeprowadzonych w Polsce, co czwarty internauta w wieku 7-12 lat “korzysta” [jaki gqwałt na pojęciach: takie zniewolenie nazwaj ą “korzystanbiem” md] z pornografii internetowej przynajmniej raz w miesiącu. Natomiast 21,5 proc. dzieci między 12 a 14 rokiem życia przyznaje, że sięga po pornografię codziennie. Pierwszy kontakt z takimi treściami dzieci mają średnio w wieku 11 lat. Z kolei 73 proc. dzieci uważa, że łatwo jest znaleźć w Internecie treści o charakterze pornograficznym.
Zjawisko pornografii wiąże się też z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich. Co piąta osoba w wieku 12 lat twierdzi, że otrzymuje prośby o przesłanie swoich nagich lub półnagich zdjęć innym osobom. Według badań, ok. 20 proc. dziewcząt i ok. 10 proc. chłopców zgłasza udostępnianie własnych nagich zdjęć w Internecie. 1/3 nastolatków twierdzi, że widziała nieświadomie udostępniane rozebrane zdjęcia innych nieletnich. Osoby występujące w produkcjach pornograficznych (w tym dzieci) często padają ofiarą handlu ludźmi.
Pornografia pociąga za sobą także szereg problemów zdrowotnych. Coraz bardziej powszechne staje się zjawisko uzależnienia od pornografii. Badania wykazują niezwykłe podobieństwa neurologiczne między uzależnieniem od substancji narkotycznech a kompulsywną konsumpcją pornografii. Kompulsywne zachowania seksualne zostały w 2022 r. umieszczone przez Światową Organizację Zdrowia w klasyfikacji chorób. Uzależnienie od pornografii utrudnia walkę ze stresem. Osoby w tym stanie, aby rozładować stres, muszą sięgnąć po treści pornograficzne. Pornografia wpływa także na zaniżenie samooceny, głównie u dziewcząt, kształtując fałszywe wzorce urody, co często popycha dziewczęta do przeprowadzania operacji chirurgicznych.
IDF zaprzecza prowadzeniu kanału, ale starszy oficer wojskowy, który uważa tę taktykę za wątpliwą, potępił incydent, potwierdzając rolę IDF izraelskiemu dziennikowi Haaretz. Kanał o nazwie 72 Virgins – Uncensored, wyraźnie nawiązujący do islamskiego przekonania o męczeństwie, istnieje na Telegramie. Według wysokiego rangą oficera wojskowego, jest on prowadzony przez departament ds. wpływów w dyrekcji operacyjnej IDF. Zaangażowana jednostka wojskowa jest odpowiedzialna za operacje przeciwko wrogom oraz zagranicznej opinii publicznej.
How the IDF Is Misleading Israelis on Telegram?
IDF Operations Directorate's Influencing Department, which is responsible for psychological warfare operations against the enemy and foreign audiences, operates a Telegram channel called 72 Virgins – Uncensored.
Izraelska jednostka zajmująca się wojną psychologiczną prowadzi na Telegramie kanał z “wojennym porno”
IDF zaprzecza prowadzeniu kanału, ale starszy oficer wojskowy, który uważa tę taktykę za wątpliwą, potępił incydent, potwierdzając rolę IDF izraelskiemu dziennikowi Haaretz. Kanał o nazwie 72 Virgins – Uncensored, wyraźnie nawiązujący do islamskiego przekonania o męczeństwie, istnieje na Telegramie. Według wysokiego rangą oficera wojskowego, jest on prowadzony przez departament ds. wpływów w dyrekcji operacyjnej IDF. Zaangażowana jednostka wojskowa jest odpowiedzialna za operacje przeciwko wrogom oraz zagranicznej opinii publicznej.
Wysoki rangą urzędnik zgłaszający incydent do gazety Haaretz powiedział, że jest zaniepokojony całą operacją.
“Nie ma powodu, by IDF prowadziły kampanie wywierania wpływu na obywateli Izraela. Wiadomości są problematyczne. Nie wygląda to na kampanię informacyjną armii, jak w przypadku IDF, ale bardziej jak materiały dla The Shadow [skrajnie prawicowego izraelskiego rapera – red], a fakt, że żołnierze prowadzą tak problematyczną stronę, jest haniebny”.
The Shadow, członek prawicowej partii Likud, znany jest z podburzającej retoryki, takiej jak nawoływanie ratowników medycznych do pobierania organów od Palestyńczyków, aby mogły one zostać wykorzystane przez Żydów: łupienie narządów wojennych ma swojego rapowego piosenkarza z gwiazdą Dawida. https://www.wikiwand.com/en/The_Shadow_(rapper)
Behold: the warped, psychotic world view of Zionist fascism…in pictures.
(Taken from 72 virgins — uncensored and another IDF fascist site. Mind you, these are not the worst that I saw) 🤮🤮🤮🤮 pic.twitter.com/RyiWOMhHGH
Chwalący się “ekskluzywnymi treściami ze Strefy Gazy” kanał 72 Virgins – Uncensored ma ponad 5000 obserwujących i publikuje filmy i zdjęcia pokazujące zabijanie i chwytanie bojowników Hamasu, a także zdjęcia zabitych.
Komentarze towarzyszące postom mają zdecydowanie młodociany ton: “Spalcie ich matki… Nie uwierzycie, jakie nagranie mamy! Słychać chrzęst ich kości. Wrzucimy to teraz, przygotujcie się”; “Wytępić karaluchy… wytępić szczury Hamasu… Udostępnić to piękno”.
WTF 🧵 I wrote several times about an Israeli Telegram channel called "Terrorists from Another Angle", which posts footage of dead Palestinians, corpse desecration and torture of detainees. Ha'aretz reveals today that the IDF's "Influence Department" runs a similar channel! https://t.co/LzFiwj7Uwfpic.twitter.com/2ZRJmhkZmq
Kanał cieszył się również, gdy hordy skrajnie prawicowych chuliganów, w tym członków notorycznie rasistowskiego klubu kibiców piłkarskich, wtargnęły do szpitala w pobliżu Tel Awiwu, działając na podstawie pogłosek, że w placówce leczeni są bojownicy Hamasu:
עדכון: המשטרה קיבלה דיווח על קטטה בכניסה למיון, כנראה מדובר באירוע המצולם הזה.
Szanowny Panie, Adrian, kierowca naszej furgonetki, został skazany prawomocnym wyrokiem sądu w Gdańsku na 6 miesięcy ograniczenia wolności i ponad 5 000 zł kary za ostrzeganie mieszkańców miasta przed następstwami homoseksualnego stylu życia. Niemal równolegle zapadł wyrok sądu I instancji w Szczecinie skazujący naszego wolontariusza Jana na blisko 4 000 zł kary za organizację akcji informacyjnej na temat ideologii LGBT w trakcie tzw. „parady równości”. Prześladowania sądowe już teraz nasilają się i będą jeszcze bardziej dotkliwe, jeśli w Sejmie uchwalona zostanie zapowiadana przez KO i Lewicę ustawa wprowadzająca kary za tzw. „mowę nienawiści”, czyli treści takie jak prawda o skutkach rozwiązłości i praktykowania zboczeń oraz konsekwencjach aborcji. Będzie to oznaczało totalną cenzurę, a kary będą mogły dotknąć każdego z nas np. w miejscu pracy lub w szkole.Media głównego nurtu z entuzjazmem informują o skazaniu kierowcy „furgonetki nienawiści”. Jakie treści znajdujące się na naszych pojazdach wywołują takie oburzenie mainstreamu i agresję aktywistów radykalnej lewicy? Ostrzegamy przed konsekwencjami homoseksualnego stylu życia, takimi jak np. epidemia HIV, medycznymi skutkami praktyk homoseksualnych i rozwiązłości seksualnej oraz skutkami tzw. tranzycji, polegającej na „zmianie płci” poprzez przyjmowanie blokerów hormonalnych i amputacji części ciała. Informujemy także Polaków o tym, czego aktywiści LGBT chcą uczyć dzieci w ramach tzw. „edukacji seksualnej” WHO oraz o wynikach badań naukowych wskazujących na powiązania między homoseksualizmem a pedofilią. Treści prezentowane na naszych furgonetkach, plakatach i billboardach to prawda na temat społecznych, medycznych i duchowych konsekwencji praktyk homoseksualnych oraz planów lobby LGBT wobec polskich dzieci. Wszystkie informacje, które upowszechniamy w ramach naszych akcji, opierają się na dostępnych publicznie badaniach, a także publikacjach medialnych. Prześladowania za mówienie prawdy i ostrzeganie Polaków przed zagrożeniami trwają już teraz. Zaostrzą się jeszcze bardziej, gdy w Sejmie przegłosowana zostanie, zapowiadana przez KO i Lewicę, ustawa o penalizacji tzw. „mowy nienawiści”, czyli zachowań niezgodnych z założeniami ideologii LGBT. Będą dotyczyły nie tylko wolontariuszy naszej Fundacji, ale milionów ludzi w całej Polsce; od lat obserwujemy to w krajach Zachodu. Kto będzie mógł zostać skazany za „mowę nienawiści”? Na przykład: – Nauczyciel, który nazwie chłopca uważającego się za dziewczynkę jego właściwym, męskim imieniem (to już się dzieje np. w Wielkiej Brytanii, gdzie nauczyciele z tego powodu są wyrzucani z pracy), – Katolik, który zacytuje Pismo Św. w miejscu pracy lub przestrzeni publicznej (do takich przypadków dochodziło już w Polsce nawet bez formalnego karania za „mowę nienawiści”), – – Przedsiębiorca, który odmówi świadczenia jakiejś usługi, np. fotografowania „ślubu” homoseksualistów, – Lekarz, który powie, że epidemia HIV/AIDS szerzy się głównie w środowiskach homoseksualnych, – Bloger lub dziennikarz, który opisze skutki zażywania przez młodzież blokerów hormonalnych dewastujących zdrowie człowieka w celu rzekomej „zmiany płci”. Przykłady potencjalnych osób i zawodów prześladowanych za „mowę nienawiści” można długo mnożyć. Nie tylko oni będą ofiarami totalitarnej cenzury. Najgorsze konsekwencje poniosą dzieci i młodzież. To właśnie do najmłodszych najbardziej intensywnie kierowana jest propaganda LGBT mówiąca, że homoseksualizm to radosny, wesoły i bezpieczny styl życia, a „tranzycja” to najlepszy sposób na problemy z tożsamością seksualną. A jak jest naprawdę? Publikowaliśmy już wstrząsające zdjęcia polskiej nastolatki, która za zgodą i aprobatą własnej matki (!) amputowała sobie piersi w ramach „tranzycji”, aby w ten sposób „stać się” chłopcem. Takich przykładów coraz więcej trafia do mediów społecznościowych. Na Zachodzie „tranzycja” jest już wielką plagą, która pociąga za sobą tysiące ofiar okaleczanych w imię ideologii LGBT. Wyniki kolejnych badań alarmują o pladze pornografii wśród polskich dzieci i młodzieży. Wedle badań NASK, o których ostatnio informowaliśmy, regularną, codzienną praktykę oglądania materiałów pornograficznych deklaruje niemal co czwarty (23,9%) nastolatek w Polsce. To efekt promocji rozwiązłości seksualnej promowanej w ramach tzw. „edukacji seksualnej” i propagandy LGBT. „Edukatorzy seksualni” otwarcie zachęcają młodych Polaków do oglądania pornografii, masturbacji i eksperymentów seksualnych, o czym wielokrotnie już pisaliśmy. Samobójstwa i próby samobójcze to powszechne zjawisko wśród młodzieży zainfekowanej ideologią LGBT. Nastolatki identyfikujące się jako LGBT kilkukrotnie częściej popełniają samobójstwa niż ich rówieśnicy. O wiele wyższe wśród młodzieży LGBT są również statystyki depresji, stanów lękowych i innych zaburzeń psychicznych. Aktywiści LGBT twierdzą, że to wszystko przez „homofobię”. Problem w tym, że statystyki te dotyczą również niezwykle „postępowych” krajów i rejonów na świecie, gdzie „mowa nienawiści” od dawna jest karana, homoseksualne związki i „śluby” są legalne, a „edukacja seksualna” jest obowiązkowa w szkołach. Ideolodzy i propagatorzy LGBT nie przyjmują do wiadomości tego, że kolejne ofiary to skutek zatrucia umysłu tęczową indoktrynacją. W 2022 roku w Polsce zarejestrowano rekordową i nienotowaną dotychczas liczbę zakażeń HIV. Powszechnie znanym i niepodważalnym faktem, zarówno naukowym jak i statystycznym, jest epidemia HIV/AIDS wśród homoseksualistów. Wedle oficjalnych statystyk, ogromna liczba diagnozowanych przypadków HIV/AIDS jest związanych z praktykami homoseksualnymi. Pomimo tego aktywiści LGBT przekonują polską młodzież, że homoseksualizm to radosny i bezpieczny styl życia. Postępy ideologii LGBT oznaczają również jeszcze bardziej intensywną ateizację i laicyzację młodzieży i wzrost nienawiści wobec Kościoła. Proszę spojrzeć na doniesienia z Wielkiej Brytanii. Właśnie opublikowano badanie opinii społecznej z którego wynika, że blisko 25% młodych Brytyjczyków poparłoby zakaz sprzedaży Pisma Świętego z uwagi na rzekomo zawartą w nim „mowę nienawiści”. Jeśli tendencja utrzyma się, to Brytyjczycy są na prostej drodze do wyrugowania chrześcijaństwa już nie tylko z przestrzeni publicznej, ale również z życia obywateli.Musimy walczyć, aby powstrzymać proces inwazji ideologii LGBT na Polskę. Pomimo szykan, prześladowań i kolejnych wyroków, nasza Fundacja dalej będzie organizować niezależne kampanie informacyjne ostrzegające Polaków przed zagrożeniami. Abyśmy mogli dalej działać, potrzebna jest Pana pomoc. Przeciwko nam toczy się obecnie ok. 130 spraw sądowych jednocześnie. Większość z nich wygrywamy, ale zdarzają się również wyroki skazujące, takie jak te w Gdańsku i Szczecinie. Bez przerwy jesteśmy wzywani na kolejne rozprawy i przesłuchania. To dla nas wielkie obciążenie logistyczne i finansowe. Dlatego proszę Pana o wsparcie naszej walki przed sądami i przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić naszym wolontariuszom obronę i organizację kolejnych kampanii społecznych zmieniających świadomość Polaków. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Kary za tzw. „mowę nienawiści” to nic innego jak totalitarna cenzura, która już wkrótce może stać się faktem. Na razie wyroki skazujące nas za mówienie prawdy o aborcji i ideologii LGBT są nieliczne. Gdy zmienią się przepisy, prześladowania dotkną nie tylko nas, ale wszystkich Polaków chcących prowadzić walkę w przestrzeni publicznej. Polska może iść w innym kierunku niż upadły moralnie Zachód. Aby tak się stało, konieczna jest zmiana świadomości Polaków. W tym celu organizujemy nasze akcje i bronimy się przed sądami, o wsparcie czego raz jeszcze Pana proszę. Serdecznie Pana pozdrawiam, Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Solomon Friedman is the new owner of PornHub. He is a Jewish attorney and rabbi. His private equity firm took over Mindgeek, the umbrella company of virtually every porn site.
He vowed to save PornHub from ruin and make it a better place.
But how?
PornHub is used to post videos where minors are raped by adult men. There’s an endless stream of 14-year-old girls being posted against their will. Besides the obvious evils of pedophilia being posted, the site can only do evil. Whether both parties engage in consensual intercourse or not.
So what did rabbi Friedman mean by making it a place for good?
Before PornHub came under fire for profiting off rape videos, anyone could post a video. Under Friedman’s watch, users are now required to be verified. Seems good right?
What Friedman doesn’t want you to know is that the people starring in the videos don’t require to be verified. Verification is just a license to continue posting rape and child porn.
Luckily, PornHub hired hundreds of in-house moderators to view the porn before it goes live. But who verifies these moderators? Imagine spending an entire workweek to ”verify” content for PornHub. What kind of person does that?
My guess would be a certain type who isn’t concerned with Christian morals or someone who is aware of the dangers of porn:
Brain damage.
Eviscerated dopamine receptors.
A skewed reality of sexual relations.
Social isolation.
Emotional numbness.
So nothing will change under Friedman’s new management. It seems like he’s doing damage control. Pretending to be more humane for the public so MindGeek can continue damaging the cultural fabric of society without much scrutiny.
MindGeek has actually developed a very sophisticated technology to snuff out illegal videos. Their algorithm to keep users hooked is unparalleled.
They’re more of a software company than a porn business.
MindGeek has no technological excuse for its crimes. It’s so easy to implement a KYC verification to filter out minors. It’s the same verification method you need to buy Bitcoin from an exchange.
But they won’t do it because it would hurt their bottom line. Even worse, the site would be significantly less powerful as a psychological weapon. And at its core, it would go against Jewish conduct.
Much like abortion and usury. Porn is a Jewish sacrament. Whatever the Bible forbids, the Talmud permits. This is the Jewish mindset and it permeates Christian society.
Jewish conduct is opposite world for a Christian. So it’s not surprising why a rabbi would run PornHub now. He is actually being consistent with his faith which not many Jews would like to admit.
He is consistent with the Jews who killed Christ 2000 years ago.
Poziom testosteronu spadł w USA do niespotykanie niskich stanów.
——————————–
Sztuczna inteligencja, wchodząc z butami w każdy element naszego życia, nie omija również tych najbardziej intymnych. Rozwój narzędzi AI napędza branże, o których publicznie nigdy nie wspomni Sam Altman czy Elon Musk. W efekcie dopełniając dzieła zniszczenia, rozpoczętego wraz z upowszechnieniem darmowej pornografii.
Ostatnio mamy do czynienia z istnym wysypem tzw. modelek i influencerek AI – wirtualnych imitacji rzeczywistych kobiet, stworzonych na bazie cyfrowych śladów pozostawionych w internecie. Jeszcze kilka lat temu istniejące włącznie w formie ciekawostki, wraz z rozwojem technologii stają się coraz trudniejsze do odróżnienia od ludzi. Hiperrealistyczne przedstawienia, bazują na preferencjach milionów mężczyzn i stanowią kwintesencję wszystkiego, co wiemy na temat wzrokowego postrzegania ludzkiej seksualności.
Nęcące „idealnymi” kształtami, opatrzone pięknymi uśmiechami i hipnotyzującym spojrzeniem, cyfrowe modelki są niczym najdoskonalszy, obliczony w najdrobniejszych szczegółach, zakorzeniony w najgłębszych pokładach męskiego DNA wabik, zastawiony na mężczyzn spędzających życie w przestrzeni cyfrowej.
Nic dziwnego, że lawinowo przybywa fanów zero-jedynkowych kreacji. Wirtualne modelki mają już swoje media społecznościowe, platformy crowdfundingowe, a nawet…ekskluzywne strony, gdzie udostępniają swoje cyfrowe wdzięki. Z kolei technologiczna iluzja coraz doskonalej maskuje fakt, że ma się do czynienia wyłącznie ze zwizualizowanym kodem.
Wirtualne dziewczyny być może już wkrótce pozbawią pracy większości – jak mawia lewica – „seks workerek”, „robiących na kamerkach”. I nie chodzi tu tylko o samą atrakcyjność, ale i cięcie kosztów. Świeży kontent produkowany jest niemal jednym kliknięciem, wykreowane aktorki nie wymagają wynagrodzenia, mogą prowadzić dialog przy pomocy ChataGPT z tysiącem różnych wielbicieli na raz, a nawet…przybierać postać gwiazd filmowych. Jednak nadzieje związane z rychłą zapaścią internetowej prostytucji stanowią tutaj marne pocieszenie.
W połączeniu z upowszechnieniem technologii VR i związanych z nią gadżetów, „pornografia AI” najprawdopodobniej jeszcze bardziej spotęguje rozmiar katastrofy, skutkującej plagą rozbitych rodzin, zniszczonych relacji międzyludzkich, ale przede wszystkim – społeczną kastracją mężczyzn.
Jak pokazują statystyki amerykańskiego Pew Research Center, już ponad 60 proc. młodych dorosłych Amerykanów nie ma stałej partnerki.
[A o żonie, której przysięgałeś wierność dozgonną – nawet nie wspominają. MD]
Mimo popularności przeróżnych aplikacji, na łeb na szyję lecą statystyki randkowania i formalizowania związków, a średni poziom testosteronu spadł w USA do niespotykanie niskich stanów. Choć wśród powodów wymienia się brak aktywności fizycznej, słabą jakość jedzenia czy stres, to nie łudźmy się – faceci rezygnują z kobiet głównie dzięki upowszechnieniu szeroko dostępnej pornografii.
Ale przebrana sztuczna inteligencja będzie posiadała jeszcze jedną przewagę. W niedalekiej przyszłości, duże modele językowe będą w stanie nawiązywać z ludźmi „głębokie relacje”. Już dzisiaj mężczyźni na całym świecie płacą nieprawdopodobne pieniądze za możliwość pogawędki z oglądanymi w internecie dziewczynami, a liczne chat-boty umilają czas tysiącom samotnych Japończyków.
Można się więc spodziewać, że za kilka-kilkanaście lat będziemy mieli do czynienia z sytuacją podobną do filmu „Her”, gdzie mężczyźni autentycznie zakochają się w sztucznej inteligencji, wykazującej dużo większą wrażliwość emocjonalną niż żywa partnerka.
Każdy więc dostanie imitację dziewczyny, o której w realu mógłby jedynie pomarzyć; dodatkowo idealnie dopasowaną do jego potrzeb i spełniającą każde życzenie. Prawdziwe kobiety, wymagające fatygi i zaangażowania; nie mówiąc o całym trudzie budowania trwałego związku, w zderzeniu z taką konkurencją nie mają szans. Już przegrywają z aktorkami porno, na nieszczęście swoje i mężczyzn, a co dopiero z ich „udoskonaloną”, cyfrową wersją.
Ale nawet najdoskonalszy technologiczny miraż nie przysłoni prawdy, że obcujemy wyłącznie z komputerowym kodem. Mimo zaklinania rzeczywistości przez przeróżnych techno-entuzjastów, redukujących miłość do reakcji elektrycznych w mózgu, uświadomienie sobie tego faktu okazuje się niezwykle bolesne.
Również, albo i przede wszystkim ze względu na jego duchowy charakter. Nic dziwnego, że już dzisiaj mężczyźni popełniają zdecydowanie więcej samobójstw niż kobiety, a do 2030 roku koronę czołowych chorób świata zdobędzie depresja.
Najnowsze przepisy wprowadzone przez amerykańskie stany Wirginia i Mississippi ograniczają dostęp do pornografii. Dzięki wprowadzeniu nowych regulacji, w obu stanach całkowicie zablokowano możliwość korzystania z największego serwisu z nieprzyzwoitymi treściami.
Przepisy uchwalone przez lokalne parlamenty Wirginii i Mississippi bazują na mechanizmie weryfikacji wieku. Dostęp do serwisu mogą mieć jedynie osoby dorosłe. Jednak umiejętnie sformułowane przepisy tak radykalnie utrudniają weryfikację wieku internautów, że dostęp do najpopularniejszego serwisu z pornografią został całkowicie zablokowany – zarówno dla osób nieletnich jak i dorosłych.
Precyzyjnie ujmując, nowe przepisy działające od 1 lipca, nakazują potencjalnym użytkownikom największego serwisu pornograficznego, przesyłanie skanów swoich dokumentów tożsamości. Jak wynika z informacji podawanych przez lokalne media, a także przedstawicieli serwisu z pornografią, mieszkańcy Wirginii i Mississippi nie chcą udostępniać swoich danych i dowodów osobistych. W związku z czym nie mogą otrzymać dostępu do serwisu.
„Podjęliśmy trudną decyzję o całkowitym zablokowaniu naszej witryny w Wirginii i Mississippi, tak jak ostatnio zrobiliśmy to również w Utah” – tłumaczy przedstawiciel największego portalu z niemoralnymi treściami w USA.
Jak się okazuje podobne rozwiązania zostały przyjęte wcześniej w stanie Luizjana. Tam również potencjalny użytkownik portalu z pornografią musi udostępnić swój dowód osobisty. Takie regulacje sprawiły, że liczba wyświetleń materiałów pornograficznych w Luizjanie spadła aż o 80 procent.
Właściciele serwisów pornograficznych w USA apelują teraz do swoich użytkowników, aby ci kierowali protesty do władz lokalnych i domagali się obalenia nowych przepisów. Serwisy proponują, aby dostęp do nieprzyzwoitych treści był łatwiejszy, a wiek użytkowników weryfikowany za pośrednictwem deklaracji udzielanej za poziomie urządzenia.
Warto podkreślić, że dotychczas już ponad tuzin amerykańskich stanów podkreślił, że korzystanie z pornografii jest kryzysem zdrowia publicznego. Podkreślano, że korzystanie z pornografii wywołuje bardzo złe skutki i negatywnie wpływa na psychikę.
„Liczne badania powiązały obecnie korzystanie z pornografii ze złymi skutkami dla zdrowia psychicznego, gorszym samopoczuciem w związkach oraz szkodliwymi oczekiwaniami i przekonaniami dotyczącymi intymności seksualnej” — wskazał dr Brian Willoughby, profesor życia rodzinnego na Uniwersytecie Brighama Younga.
Jego badania powiązały wczesną ekspozycję na pornografię ze „zwiększonym prawdopodobieństwem uzależniających i kompulsywnych zachowań rozwijających się w wieku dorosłym”.
Skany mózgu wykazały, że oglądanie pornografii stymuluje mózg w taki sam sposób jak alkohol i uzależniające narkotyki. Dzieje się tak poprzez uwalnianie dopaminy.
Z biegiem czasu może to prowadzić do hipofrontalności, kurczenia się kory przedczołowej mózgu, co prowadzi do zmniejszonej kontroli impulsów.
Wyrażenie “obraz jest wart tysiąca słów” oznacza, że wiele złożonych idei można przekazać za pomocą jednego obrazu. Być może można powiedzieć, że film z dźwiękiem, dialogiem i animacjami jest wart miliona słów.
Byłoby to szczególnie prawdziwe w przypadku filmu 83′ wydanego niedawno przez Disneya – giganta przemysłu rozrywkowego i propagandystę ruchu homoseksualnego.
W filmie z 5 kwietnia 2023 roku papież Franciszek odwiedza w sposób przyjazny dziesięciu hiszpańskojęzycznych młodzieńców.
Rzeczywiście, wideo i audio tego dokumentu syntetyzuje wszystko, co papież Franciszek powiedział i napisał o swoim “Kościele synodalnym”. Film nosi tytuł “Amén. Francisco Responde.” [“Papież odpowiada”].2 Jak zobaczymy, film mógłby być zatytułowany bardziej trafnie i synodalnie: “Amen: Franciszek słucha i zgadza się”.
“Przede wszystkim obraz synodalności”
Według papieża Franciszka nowy “Kościół synodalny” to odwrócona piramida, w której władza znajduje się na dole, a nie na górze. Jest to Kościół, który nie naucza, ale słucha tego, co “Duch” mówi do jego oddolnych członków.3
Nowy film Disneya jest żywym przykładem tego “Kościoła synodalnego”. Papież uczy się od młodzieży. Po wysłuchaniu młodych ludzi broniących aborcji, pornografii, biseksualizmu i tak dalej, powiedział: “Wiele się od was nauczyłem, dziękuję za dobro, które uczyniliście “4.
Ks. Máximo Jurcinovic, dyrektor Biura Komunikacji Konferencji Episkopatu Argentyny, komentuje: “Duch Święty natchnął Ojca Świętego, aby wszystko, co zostało powiedziane i co miało znaczyć o synodalności, miało swój obraz. Obraz, który rozwiewa wątpliwości i pokazuje nam drogę do zrozumienia [synodalności]”. Dokument Disneya, zatytułowany ‘Amen. Papież odpowiada’ jest przede wszystkim obrazem synodalności “5.
Młodzież wybrana „przypadkiem”
W atmosferze koleżeństwa i odprężenia papież Franciszek nawiązuje przyjacielską rozmowę z dziesięcioma młodymi mężczyznami i kobietami w wieku od 20 do 25 lat, ubranymi w większości w wulgarne szorty. Dwie młode kobiety mają gołe pośladki. Jedna ma prawie odsłonięte piersi. Siedzą bez opanowania, jedna młoda kobieta na stole, inne na podłodze. Często zwracają się do papieża hiszpańską formą traktowania między równymi, “tu”.
Papież dał producentom wideo, Hiszpanom Jordi Évole i Màriusowi Sánchezowi, całkowitą swobodę w wyborze uczestników, więc „ręcznie” wybrali dziesięcioro młodych ludzi. Gdy producenci pokazali mu gotowy produkt, Franciszek zatwierdził go bez nakazu usunięcia zawartych w nim obscenicznych scen.
“Według Évole’a i Sáncheza, papież Franciszek nie wyznaczył żadnych granic, jeśli chodzi o filmowanie tego spotkania, chociaż półżartem poprosił, aby był tam przynajmniej jeden katolik; nie ocenzurował też niczego, gdy pokazano mu końcowy montaż “6.
Uczestnikami byli hiszpańskojęzyczni młodzi ludzie z różnych krajów. Młoda Hiszpanka nazywa siebie “no binary” i pojawia się całując inną kobietę.
Inna to peruwiańska była zakonnica, która obecnie jest lesbijką niewierzącą. Młoda Kolumbijka wyjaśnia, że utrzymuje się z pornografii, obnażając się dla klientów internetu i mediów społecznościowych. Argentynka mówi, że jest katoliczką, katechetką, a jednocześnie “dumną aktywistką proaborcyjną”. Ekwadorka to była katoliczka, która obecnie jest protestantką. Tylko jedna młoda Hiszpanka nazywa siebie pełnoprawną katoliczką i broni doktryny i moralności Kościoła. Jeden z młodych mężczyzn jest muzułmańskim emigrantem z Senegalu, inni nazywają się niewierzącymi lub zdezorientowanymi. Inny twierdzi, że był molestowany w szkole katolickiej.
“Ten dokument nie jest odpowiedni dla wszystkich widzów”.
Podtytuł pochodzi z ostrzeżenia Kelsey Wicks w artykule na katolickiej stronie ACI Prensa. Wyjaśnia ona:
“Udział w dokumencie Alejandry, młodej Kolumbijki, która mówi, że tworzy treści pornograficzne i rozpowszechnia je w internecie i mediach społecznościowych, otwiera drogę do szczegółowych opisów masturbacji i seksualności. Dokument przeplata dialog między młodymi ludźmi i papieżem z niektórymi obrazami tych młodych ludzi w ich miejscach pochodzenia. Obejmują one scenę łóżkową [dwóch kobiet] (bez wyraźnych aktów seksualnych) oraz pocałunek [z języczkiem] między parami kobiet “9.
Jak stwierdzono, papież Franciszek widział i zatwierdził wideo, nawet z takimi scenami niemoralności.
“Katecheza o seksie jest wciąż w pieluchach”.
Wielowiekowa doktryna moralna Kościoła przestaje mieć znaczenie w nowym “Kościele synodalnym”. Trwają prace nad inną moralnością, która – zdaniem papieża Franciszka – “jest jeszcze w pieluchach”.
Po wysłuchaniu opisu przez młodą kobietę produkującą pornografię – i jak to robi, następuje dyskusja o masturbacji, w której hiszpańska katoliczka jako jedyna z młodzieży przyjmuje prawidłową pozycję.
Franciszek podsumowuje, że “katecheza o seksie jest jeszcze w pieluchach. Myślę, że my, chrześcijanie, nie zawsze mieliśmy dojrzałą katechezę o seksie “10.
W takich słowach widać pogardę dla wielkich moralistów, Ojców i Doktorów Kościoła, na przykład św. Tomasza z Akwinu i św. Alfonsa Liguori, oraz Magisterium, które od wieków formułuje i naucza moralności opartej na Piśmie Świętym i prawie naturalnym.
=======================
“Bóg nikogo nie odrzuca; Bóg jest Ojcem”
Podczas rozmowy kobieta “nie binarna” mówi papieżowi: “Chciałam zapytać, czy widzę w Kościele miejsce dla osób trans i no binary lub kolektywu LGTB “11.
Jak już wcześniej, papież Franciszek odpowiada, że wszyscy są dziećmi Boga, który dlatego nigdy ich nie odrzuca: “Ogólnie rzecz biorąc, każdy człowiek jest dzieckiem Boga, każda osoba. Bóg nikogo nie odrzuca, Bóg jest Ojcem, a ja nie mam prawa wyrzucić nikogo z Kościoła; co więcej, Kościół musi zawsze przyjmować; nie może zamknąć drzwi przed nikim. “12
Młoda kobieta nalega, że są “księża, którzy promują nienawiść i używają Biblii do wspierania mowy nienawiści i czytają je wam jak ewangelię, aby powiedzieć: nie, nie wykluczam was, Biblia tak mówi, nie ja. “13
W swojej odpowiedzi papież ostro krytykuje tych wierzących księży, nazywając ich “infiltratorami”: “Mam dość mówienia, że to nie jest przesłanie Jezusa. Ci ludzie są infiltratorami. Są infiltratorami, którzy wykorzystują Kościół dla swoich osobistych pasji i ciasnoty; jest to jedna z korupcji Kościoła. Te ideologie nie są prawdziwe”. 14
Podążając za freudowską psychoanalizą, papież Franciszek uważa takich wiernych księży za neurotyków: “W końcu wszyscy ci ludzie mają wewnętrzny dramat, dramat wielkiej wewnętrznej niespójności, że żyją po to, aby potępiać innych, bo nie umieją prosić o przebaczenie za własne winy. Nie. Ogólnie rzecz biorąc, jeden z tych typów potępiających jest niespójny, ma coś w środku. Następnie uwalnia się potępiając innych, kiedy musiałby dostosować swój umysł i spojrzeć na swoją winę.”
“Odejdźcie ode Mnie wy, którzy czynicie nieprawość”
Stwierdzenie, że wszyscy są dziećmi Bożymi i że On, jako ich Ojciec, nikogo nie odrzuca, stoi w sprzeczności z prawdziwym ojcostwem, które karze złe dziecko, bo “[w]ktokolwiek oszczędza rózgę, nienawidzi swoich dzieci, ale ten, kto kocha swoje dzieci, pilnie je karci.” (Prov. 13:24).
Ponadto nie bierze pod uwagę dwóch sensów, w jakich Bóg może być nazywany Ojcem, jak wyjaśnia Katechizm Soboru Trydenckiego: Jako Stwórca, Bóg może być nazwany Ojcem wszystkich przez analogię do ojców ziemskich. W bardziej właściwym znaczeniu Bóg jest jednak Ojcem tych, którzy “prowadzeni przez Ducha Bożego” stają się Jego przybranymi dziećmi z łaski i dziedzicami Boga razem z Chrystusem16.
Św. Paweł mówi: “Bo kto jest prowadzony przez Ducha Bożego, ten jest synem Bożym. Otrzymaliście bowiem … [ducha przybrania za synów, przez którego wołamy: Abba (Ojcze). . . . A jeśli synowie, to i dziedzice; dziedzice rzeczywiście Boga, a współdziedzice Chrystusa: a jednak tak jest, jeśli cierpimy z nim, abyśmy też z nim byli uwielbieni” (Rz. 8:14-15, 17).
Dlatego ci, którzy gardząc przykazaniami, nie żyją jako przybrane dzieci Boże, na Sądzie Ostatecznym mogą usłyszeć od naszego Pana te straszne słowa: “Nigdy cię nie znałem: odejdź ode mnie, ty, który czynisz nieprawość” (Mat. 7:23).
Papież Franciszek i aborcja: “Bądźcie miłosierni”
W całej rozmowie z młodymi ludźmi, którzy nalegali na obronę grzesznych czynów, sytuacji i zachowań, takich jak pornografia, aborcja i masturbacja, papież Franciszek – choć nie zgadza się z nimi – używa jedynie niereligijnych argumentów. Nigdy nie wspomina o grzechu, obrazie Boga, ani o wiecznym przeznaczeniu – niebie czy piekle.
Jedna z młodych kobiet, która nazywa się katolicką katechetką i aktywistką aborcyjną, po żarliwej obronie aborcji daje papieżowi szalik z napisem “Aborcja: wolna, bezpieczna i bez kosztów”. Jego frędzle mają tęczowe kolory ruchu homoseksualnego. Papież przyjął prezent z uśmiechem, całując Milagros w policzek.
Papież Franciszek wypowiada się przeciwko aborcji tylko w kategoriach naturalnych i nalega, aby księża nie byli surowi wobec kobiet, które dokonały aborcji: “Zawsze mówię księżom, że kiedy osoba przychodzi do mnie w takiej sytuacji, z ciężarem sumienia, ponieważ piętno, jakie aborcja pozostawia na kobiecie, jest ciężkie, proszę nie zadawać zbyt wielu pytań i być miłosiernym, tak jak Jezus, który przyjmuje każdego po fakcie. Bez względu na to, jak bardzo jesteś grzeszny i jak bardzo świat cię porzuca, Pan nigdy cię nie porzuca. “1.
Migranci są niewolnikami
Tego miłosierdzia, o które papież Franciszek prosi dla tych, którzy szukają aborcji, brakuje w jego analizie nielegalnej imigracji. Zajmując się tym tematem, nie dokonał koniecznego rozróżnienia między prawem do emigracji a prawem ustanowionych państw do regulowania imigracji na swoje terytorium w celu obrony wspólnego dobra swoich obywateli i samych imigrantów.
Odpowiadając imigrantowi z Senegalu, który mówi, że jest wyzyskiwany, Franciszek komentuje: “za tym stoi sumienie wyzysku i wykorzystania; nie witam cię jako brata; wykorzystuję cię, nie; i jest to sumienie wyzysku. To znaczy, że ostatecznie stoi za tym duch niewolnictwa. Nie, migrant jest uważany za niewolnika. Innymi słowy, za niedojrzałą polityką migracyjną zawsze stoi kolonializm. “19
Światem wstrząsnął dreszcz oburzenia, kiedy reżym Jarosława Kaczyńskiego w osobie wojewody Konstantego Radziwiłła zawiesił panią Monikę Strzępkę na funkcji dyrektora Teatru Dramatycznego w Warszawie. Ten Teatr Dramatyczny powstał wskutek przeniesienia do wybudowanego właśnie Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie Teatru Domu Wojska Polskiego. W 1957 roku przeszedł on spod kurateli Wojska Polskiego pod kuratelę Stołecznej Rady Narodowej i z tej racji zmienił nazwę na „Teatr Dramatyczny”.
Potem zmieniali się dyrektorzy, ale teatr wystawiał przedstawienia, z których najbardziej dramatyczne było chyba przedstawienie pod nazwą „Kongres Kultury Polskiej”, brutalnie przerwane przez soldateskę w postaci Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, która wprowadziła stan wojenny.
Kiedy zawiał wiatr odnowy, to znaczy – kiedy Daniel Fried ze strony amerykańskiej i szef KGB Władimir Kriuczkow ze strony sowieckiej uzgodnili kształt tubylczej transformacji ustrojowej i przekazali go następnie do wykonania generałowi Czesławowi Kiszczakowi, ten zakręcił się wokół skompletowania takiej reprezentacji społeczeństwa, do której wywiad wojskowy, w którym pod koniec pierwszej komuny spoczywał punkt ciężkości władzy, miałby zaufanie. Wtedy właśnie, obok Kukuńka, zasiadł w Magdalence Lech Kaczyński, Adam Michnik i inni Umiłowani Przywódcy, którzy rotacyjnie wymieniają się przy władzy, czemu towarzyszy dramatyzm – bo przecież trzeba suwerenom za ich podatki wyreżyserować przedstawienie pod tytułem „Nasza Młoda Demokracja”.
Zgodnie z rolami rozpisanymi przez stare kiejkuty, jedni Umiłowani Przywódcy tresują nasz mniej wartościowy naród tubylczy do nowoczesności, podczas gdy inni Umiłowani Przywódcy tresują nasz mniej wartościowy naród tubylczy do patriotyzmu. I podczas gdy aktorzy od 33 lat grają to samo przedstawienie, nasz mniej wartościowy naród tubylczy w nim statystuje, a nawet myśli, że to wszystko naprawdę i skacze sobie do oczu i gardeł – od czego dyrekcja ma nieustającą uciechę. Nie tylko zresztą dyrekcja. Wyobrażam sobie, jak podczas familijnych spotkań musieli zaśmiewać się bracia Kurscy z pierwszorzędnymi korzeniami – z których jeden kieruje propagandą obozu zdrady i zaprzaństwa, podczas gdy drugi do niedawna kierował propagandą obozu „dobrej zmiany”. No a statyści są na bieżąco instruowani przez suflerów, jak nie z telewizji rządowej, to z telewizji nierządnej – w zależności od pionu, do którego przeznaczyły ich stare kiejkuty, które z kolei słuchają Pana Naszego i robią tak, żeby było dobrze. Jeśli chodzi o Teatr Dramatyczny, to wszystko wskazuje na to, że forsę daje mu miasto stołeczne Warszawa, ale wojewoda też ma w nim coś do gadania.
No i 2 sierpnia 2022 roku prezydent Warszawy, pan Trzaskowski, powołał na stanowisko dyrektora Teatru Dramatycznego panią Monikę Strzępkę. Miała ona dyrektorować aż do roku 2027, ale już w listopadzie wojewoda Radziwiłł unieważnił decyzję pana Trzaskowskiego, podając enigmatyczne uzasadnienie, że pani Strzępka dostosowała repertuar do artystycznego manifestu pani Marii Peszek, która wynosiła pod niebiosa „vulvę”, czyli elegancko – srom – a potocznie – pizdę – no i oczywiście – błyskawicę, po których rozpoznają się „siostry”. Na znak swego wyboru ideowego i artystycznego, pani Strzępka umieściła w foyer teatru rzeźbę „Złotej Vaginy”, czyli „Wilgotnej Pani”. Nie jest do końca jasne, z czego czerpał inspirację twórca rzeźby; czy pozowała mu pani dyrektor osobiście, na znak, że nie tylko nie ma nic do ukrycia, ale w dodatku oferuje swojej publiczności to, co ma najlepszego.
Ale manifesty – manifestami, vaginy – vaginami, a forsa, to sprawa osobna i jakby najważniejsza. Toteż pani Strzępka – jak twierdził wojewoda Radziwiłł – wyreżyserowała spektakl przedstawiający Polaków, jako naród zbrodniarzy. Od razu widać, że nie jest w ciemię bita i wie, z której strony chleb jest posmarowany. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że w ciemię bity nie jest i pan Trzaskowski, który w maju ubiegłego roku, a więc jeszcze przed nominacją pani Strzępki na dyrektorkę Teatru Dramatycznego pojechał do Ameryki i tam odbył bliskie spotkania III stopnia z bardzo wpływowymi Żydami; Ronaldem Lauderem i Sorosem juniorem. Ponieważ amerykańscy Żydowie z organizacji przemysłu holokaustu na tym etapie ściśle koordynują żydowską politykę historyczną z historyczną polityką niemiecką, w następstwie czego narodem zbrodniarzy są teraz już nawet nie „naziści” tylko Polacy, to w świetle tych wszystkich ustaleń nominacja pani Strzępki, jako osoby zdolnej do wszystkiego jawiła się, jako oczywista oczywistość. Vagina i te wszystkie „wilgotności”, którymi pani dyrektor próbuje epatować mikrocefali, którzy są młodzi i chcą się bzykać, najlepiej „z każdom pciom”, mają tu znaczenie raczej drugorzędne. Już tam pan prezydent Trzaskowski wie, za co płaci pani dyrektor i czego w związku z tym wymaga.
A tu tymczasem wojewoda Radziwiłł wmieszał się, niczym Piłat w „Credo”, od czego pani Monika Strzępka zaczęła przeżywać katusze, no bo – skąd wziąć szmalec?
Na szczęście są jeszcze niezawiśli sędziowie w Warszawie, którzy powinność służby swojej rozumieją, niczym policmajster w petersburskim opowiadaniu Telimeny i w podskokach panią Monikę Strzępkę przywrócili na należne jej stanowisko. Wydawać by się mogło, że męczeństwo pani Moniki Strzępki zakończyło się wreszcie wesołym oberkiem, ale nie. Oto nowy wojewoda mazowiecki, pan Tobiasz Bocheński nie tylko próbuje sypiać piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów i zapowiada odwołanie do jeszcze bardziej niezawisłego sądu, ale w dodatku porównał panią Monikę do pani Blanki Lipińskiej, która wprawdzie jest damą i pisarką, ale takie porównanie mimo wszystko uchodzi w mondzie za uwłaczające. Najwyraźniej pani Monika Strzępka będzie musiała ponownie przejść swoją Via Dolorosa, dopóki jej sprawa nie dotrze wreszcie do Sądu Ostatecznego.
I pomyśleć, że można by tego męczeństwa, podobnie jak wielu innych męczeństw uniknąć, gdyby przeforsować zakaz finansowania przedsiębiorstw przemysłu rozrywkowego z pieniędzy publicznych. Wtedy ani prezydent Trzaskowski, ani wojewoda Radziwiłł nie miałby nic do gadania w sprawie obsady dyrektora takiej firmy, która musiałaby utrzymać się z tego, co wpłacili widzowie za bilety. Powie ktoś, że wtedy bilety na widowiska rozrywkowe byłyby droższe. Bardzo możliwe, ale jeśli ktoś chce doznawać dreszczyków w kroczu, to niech sam za to płaci, ile tam może, a nie zmusza tych, którzy takiej potrzeby nie mają, by się do jego rozrywek dokładali. Niektórzy obawiają się, że na tym ucierpiałaby „kultura wysoka”. Jaka tam znowu „wysoka”? „Vulva” i „wilgotności” to przecież nic osobliwego. Można to wszystko mieć nawet na ulicy Brzeskiej i za znacznie niższą cenę.
„Tylko dla dorosłych”. Porno. Filmy, obrazy. To wszystko jest kuszeniem, oczywiście. Cały przemysł porno jest nastawiony jednak głównie na dzieci, młodzież. Na ich zniszczenie. Ale niszczy też dorosłych.
Przecież zdrowy, normalny dorosły nie interesuje się obrzydliwymi filmami, obrazkami. To go brzydzi. Powiedzą na to: „Nieprawda. Wszyscy się tym interesują, podniecają, jest to więc naturalne”. Nie, nie wszyscy, lecz tylko ci już zwiedzeni, popsuci..
Fakt że dziecko pięcio czy ośmioletnie może zostać zgwałcone, i to do tego stopnia, że orgazmy itp polubi, i nawet będzie ich szukać – świadczy tylko o ogromie zbrodni sprawców, nie zaś o „potrzebach” dziecka. To samo dotyczy młodzieży, młodych, ale też dorosłych czy starych.
Zerwanie barier nie jest wyzwoleniem, jest uszkodzeniem, zwichnięciem, zniszczeniem skłonności naturalnych, natury.
Obecnie bezczelność sług i kapłanów szatana sięga dalej. Przyzwyczajają najpierw słowem i obrazem, a później też czynem, do kolejnych obrzydliwości: z samym sobą, ze zwierzętami – „dla dorosłych ” na razie, a później też z niemowlętami, jak opisywał to prekursor, Kinsey [Institute for Research in Sex, Gender and Reproduction].
Wiek temu dzieci w Fatimie miały wizję piekła, pokazała im ją Matka Boża. One widziały ogromną rzekę dusz wciąganych do piekła.
Przecież agresja szatańskiej rozpusty w mediach, w internecie, wzrosła od tamtych czasów miliony razy. Jak wygląda więc ta rzeka teraz?
Pewnie ponad 90% potępionych idzie tam przez wmuszoną w nie rozpustę, przyzwolenie na nią – i potem potrzebę. Część zgorszonych, to jest uczynionych gorszymi, usiłuje się wyrwać, na przykład wybierając zakon czy kapłaństwo. Bardzo wielu z nich się to udaje. Ale nie wszystkim. Biedne zakonniczki od O. Marko Rupnika uległy jemu oraz rozpuście. O. Marko Rupnki (Jezuita) – satanista i zbrodniczy rozpustnik – ciągle pod opieką Franciszka… Czemu on jest hołubiony i chroniony przez p.o. papieża, to już misterium iniquitatis – tajemnica nieprawości. Dalej o tym wątku myśleć ani pisać tu nie będę.
A za duchownych szarpiących się i czasem ulegających – musimy się módlić. Gorąco, to Matka Boska ich uratuje.
Agresja „pana tego świata” na – i po Soborze V2 – wyraziła się w tolerancji, na przykład grzechu, współczuciu nieprawym, rozpustnikom i zboczeńcom. A „świat” eksplodował złem.
W okresie normalnego rozwoju Kościoła spowodowałoby to ogromne reakcje pasterzy, między innymi ich listy pasterskie, odczytywane z ambon w kościołach. Teraz – ani ambon, ani listów ani innej zauważalnej kontrrewolucji.
Czyżby Arcypasterze oraz Pasterze stali się już jedynie urzędnikami Konferencji Episkopatu?
==========================
Następnego dnia: Ten tytuł przyciąga…
Ma trzy razy więcej wejść, niż jeden z sąsiednich, a piętnaście razy – niż drugi... MD
Lewicowy dziennik, The New Republic, opublikował artykuł na temat obecnej kontrowersji dotyczącej pornografii w książkach dla dzieci. Jest to arcydzieło zamieszania i poplątania. Jego autorka, Melissa Gira Grant, musi mieć niewielkie pojęcie o tym, jak rozwinęła się debata, albo celowo próbuje zasiać irracjonalny chaos.
Błędne argumenty prowadzą do błędnych wniosków
Tytuł artykułu jest sugestywny. “Konserwatyści próbują zakazać książek w twoim mieście. Bibliotekarze walczą.” Przesłanie jest wystarczająco jasne. Można się spierać o naturę “zakazu”, ale reszta jest stosunkowo prosta. Faktyczne zamieszanie zawarte jest w podtytule: “Jak prawicowa mania niszczy tkankę społeczną społeczności w całej Ameryce”.
Lewicowy argument jest prosty. Pierwszym punktem jest to, że biblioteki istnieją po to, aby edukować i oświecać społeczeństwo. Następnie, społeczności w całym kraju założyły i teraz utrzymują biblioteki publiczne, aby zachęcić do czytania i pisania oraz wiedzy dla ogółu społeczeństwa. Tak więc biblioteki te stanowią istotną część “tkanki społecznej naszego narodu”, a każdy atak na nie zagraża społeczeństwu.
Rola bibliotekarzy dziecięcych
Ruch biblioteczny zyskał poparcie społeczne w Stanach Zjednoczonych w ostatnich dwóch dekadach XIX wieku. Do połowy XX wieku praktycznie każda społeczność w kraju miała jakąś bibliotekę publiczną. Na obszarach wiejskich mogły to być proste pomieszczenia na poddaszu budynku sądu okręgowego. W dużych miastach rozwinęły się masywne i złożone systemy z wysoko wykwalifikowanym personelem. “Bibliotekoznawstwo” stało się kierunkiem studiów na uniwersytetach w całym kraju.
Szybko okazało się, że dzieci mają inne potrzeby niż starsi. Potrzebowały książek łatwych do czytania, o prostszej fabule. Dzieci często chodziły do biblioteki publicznej, aby wykonać zadania szkolne. Niezbędne było pobudzenie dziecięcej wyobraźni.
Bibliotekarz dziecięcy stał się stałym elementem takich miejsc. Często posiadali oni specjalistyczne wykształcenie. Bohaterem artykułu The New Republic jest bibliotekarka dziecięca Mary Hunter, która pracuje w Ferndale w stanie Michigan. Tłumaczy ona swój wybór zawodowy. “Powodem, dla którego chciałam zostać bibliotekarką dziecięcą, jest to, że jest to jedno z niewielu miejsc, w których dziecko jest traktowane jak podmiot”.
“Wokefication” bibliotek
Używając słowa podmiot, autorka zdaje się twierdzić, że dzieci powinny mieć osobną egzystencję poza innymi wpływami, takimi jak rodzina. Takie twierdzenia potwierdza kolejny akapit, w którym wyjaśnia, że jej pokój dziecięcy jest miejscem, w którym dzieci nie są traktowane “jak ludzie z mniejszymi prawami”.
Jak bardzo jasno wynika z dalszej części artykułu, tym “prawem” jest możliwość uzyskania dostępu do informacji, które wielu uważa za pornograficzne.
Prawo do pornografii?
To właśnie w tym miejscu artykuł jest tak boleśnie błędny. Do niedawna nikt – poza zwolennikami najbardziej ekstremalnych perwersji – nie twierdził, że dzieci mają “prawo” do wyraźnych materiałów na temat ludzkiej seksualności. Wręcz przeciwnie, panował powszechny konsensus, że dzieci mają prawo być chronione przed takimi materiałami. Jednym z aspektów bycia dzieckiem była ochrona niewinności przed takimi materiałami.
American Library Association powtórzyło przeciwny pogląd w dokumencie zatytułowanym “State of America’s Libraries”, opublikowanym w kwietniu 2022 roku. Zawierał on takie oto spostrzeżenie przewodniczącej ALA Patricii Wong. “Biblioteki są gotowe robić to, co zawsze: udostępniać wiedzę i idee, aby ludzie mieli swobodę wyboru, co czytać”.
Wszystkie biblioteki “zakazują” książek
Jednak biblioteki nigdy nie udostępniały takiej wiedzy i idei bez filtrów. Wszystkie biblioteki zakazują książek, jeśli słowo “zakaz” jest interpretowane jako odmowa umieszczenia pewnych książek na półkach. Bibliotekarze zawsze dokonywali wyborów. Niektóre wybory były dokonywane na podstawie kosztów, zainteresowania lub braku miejsca na półkach.
Istnieje jednak – i zawsze istniało – inne kryterium.
Niektóre książki zawierają nieprzyzwoite pomysły i obrazy szkodliwe edukacyjnie. Tak więc biblioteka może mieć biografię Adolfa Hitlera, ale będzie unikać książki opublikowanej przez neonazistów. Ta sama biblioteka może mieć książkę o słynnej sprawie morderstwa, ale wykluczy książkę z wyraźnymi wskazówkami dotyczącymi zabijania innych i unikania wykrycia. Podobnie, ta sama biblioteka może mieć całą półkę książek o anatomii i fizjologii człowieka, ale wykluczyć pornografię.
Konieczność podejmowania takich decyzji jest powodem, dla którego zatrudnia się bibliotekarzy. Nie potrzeba wielkich zdolności, aby sprawdzić książkę klientowi. Układania książek na półkach w odpowiednich miejscach można nauczyć się w ciągu jednego popołudnia. Podstawowym szkoleniem, jakiego potrzebują bibliotekarze, jest ocena, jakie książki powinny być umieszczone na półkach.
Te spostrzeżenia są szczególnie ważne w pokoju dziecięcym.
Dyskredytowanie uzasadnionych obaw
Jednak w ciągu ostatnich kilkunastu lat wielu bibliotekarzy zaczęło postrzegać siebie jako misjonarzy lewicowej “sprawiedliwości społecznej”. Taka postawa powoduje erozję zaufania publicznego do decyzji bibliotekarzy.
The New Republic trywializuje uzasadnione obawy rodziców. Oferuje taką krótką lekcję historii:
“Katoliccy, bezwzględni wojownicy z Citizens for Decent Literature w latach 60. starali się uchronić młode umysły przed przynętą ‘pornografii’ i uwiedzeniem przez ‘komunizm’. W latach 70-tych zwolennicy wartości rodzinnych z Save Our Children walczyli o ochronę uczniów przed lawendowym zagrożeniem, jakim są nauczyciele geje i lesbijki “rekrutujący” w klasach, stanowiący “zagrożenie dla narodu”. Prawicowe grupy okresowo reorganizujące się jako nowy rodzaj zatroskanych rodziców nie są niczym nowym.”
Ponieważ zwykli współpracownicy i czytelnicy The New Republic są daleko na lewo, autor twierdzi, że rodzice obawiali się tych sytuacji w minionych dekadach. Obecne obawy są jedynie reinkarnacją głupich lęków.
Konserwatywne obawy się sprawdziły
Na takie oskarżenia jest jednak odpowiedź. Obawy rodziców z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych sprawdziły się. Pornografia szaleje w dzisiejszym “przeseksualizowanym” społeczeństwie. Proces ten nie nastąpił z dnia na dzień. W istocie, sami liberałowie narzekają na rosnące wskaźniki przemocy seksualnej. Miliony pseudointelektualnych uczniów college’ów i szkół średnich zostało uwiedzionych przez przynętę ideologii komunistycznej. Nauczyciele promujący ideologię LGBT dezorientują teraz tysiące uczniów, niektórych do tego stopnia, że są gotowi się okaleczyć.
Rzeczywiście, pytanie nie brzmi: “Dlaczego tak wielu rodziców jest zaniepokojonych?”. Prawdziwe pytanie brzmi: “Dlaczego więcej rodziców nie żądają przyzwoitości?”. To ci bibliotekarze pomagają zniszczyć społeczne więzy Ameryki.