W same Walentynki na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przemawiał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych James David Vance. Jego przemowa do głębi wstrząsnęła gronem europejskich masonów, obecnych na sali.
J.D. Vance w Monachium, czyli co powinien robić katolik
W same Walentynki na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przemawiał wiceprezydent Stanów Zjednoczonych James David Vance. Jego przemowa do głębi wstrząsnęła gronem europejskich masonów, obecnych na sali.
Takiego czegoś nie słyszano w Europie od dziesięcioleci. W takiej imprezie na takiej sali siedzą najgrubsze ryby rządów, polityki, armii, gospodarki, nauki. Znamy ich zachowania z różnych unijnych okazji, gdzie puszą się swoją pychą jak pawimi ogonami, gdzie pławią się w luksusach, zrabowanych ludziom pracy, gdzie knują swoje krwiożercze spiski przeciw narodom, gdzie bezczelnie śmieją się w twarz prawdzie i sprawiedliwości, gdzie już nawet nie kryją się ze swoimi planami pełzającego ludobójstwa, gdzie bawią się swoimi kupionymi pajacykami, gdzie okazują głęboką pogardę ludziom i całej europejskiej tradycji. Oto „elity” Europy Zachodniej, oto siła wiodąca Unii Europejskiej, oto obrońcy demokracji i praw człowieka, oto masoński establishment, oto wyznawcy i słudzy Lucyfera. Oto ci, którym służy Paneuropejski Rząd Ukropoliński.
Przemówienie było krótkie i treściwe, opisywało obecną sytuację w Europie, przywołując przykłady Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji i Rumunii, a jego dominanty były następujące:
Europa odeszła od swoich własnych wartości, co po zmianie rządów w USA sytuuje ją w opozycji do obecnej polityki amerykańskiej.
Największe zagrożenie dla Europy, jej bezpieczeństwa, wartości, demokracji i praw człowieka nie stanowią Rosja i Chiny, lecz polityka europejskich elit rządzących.
Obecne elity europejskie nie mają legitymacji demokratycznej, prześladują swoje narody, naruszają prawa człowieka, krępują wolność słowa, postępują niedemokratycznie.
Polityka imigracyjna nie jest przypadkiem, lecz wynika ze świadomych decyzji politycznych i jest katastrofalna dla Europy, tak samo, jak dla USA.
Elity europejskie nie uzyskają niczego konstruktywnego, jeśli nie będą słuchały swoich narodów, a ludzi, którzy zgłaszają sprzeciw wsadzały do więzień.
Europejczycy mogą się nie zgadzać z obecnymi poglądami administracji USA, ale będą zmuszane do podporządkowania się im.
Patrząc na dotychczasową dynamikę polityki Donalda Trumpa, można ufać, że to nie były tylko czcze słowa, ale już zostały podjęte konkretne działania, a przemówienie było ich wyrazem. Był to więc nie tyle zimny prysznic dla unijnej kamaryli, ale raczej mocny cios pałą w łeb, wymierzony krótko po tym, jak USA odcięło swoje finansowanie dla lewackich organizacji, rozwalających narody od środka. Okazało się przy tym, w jakim stopniu cała lewacka działalność przeróżnych aktywistów była od samego początku narzędziem do przeprowadzania rewolucji. Narzędziem jakichś sił zewnętrznych do przejmowania władzy w państwach i zniewalania narodów. Prawa kobiet, klimat, zwierzątka, zboczenia seksualne, imigracja i inne lewackie patologie społeczne, jak się okazuje są i zawsze były narzędziem globalnej polityki, metodą prowadzenia wojny i podbijania terytorium innymi siłami.
Trump ustami Vance,a rzucił europejskim masonom wyzwanie – albo się podporządkujecie, albo wasze narody was zgniotą. Cytat z Jana Pawła II „nie lękajcie się” był skierowany nie do elit, najwyraźniej przerażonych, lecz do narodów. Zawiera zawoalowaną zapowiedź wspierania przez rząd USA europejskich ruchów niepodległościowych. Należy dobrze zrozumieć istotę nowej polityki USA wobec Europy.
To jest frontalne uderzenie w Unię Europejską oraz w Wielką Brytanię, połączone ze wspieraniem ruchów odśrodkowych. Tym można wytłumaczyć wspieranie przez Muska AfD i ujawnienie wieloletnich szajek gwałcicieli – pedofili w UK, skrycie wspierane przez rząd. Nie jest to więc polityka antyeuropejska, lecz antyunijna. Są ku temu dwa powody.
Powód pierwszy – wyłamanie się USA z projektu państwa globalnego. Od czasów II Wojny Światowej USA były używane przez twórców koncepcji globalnej, których zwę gnostykami. Użyli oni USA tak samo, jak wcześniej Imperium Brytyjskiego – najpierw pozwolili osiągnąć wielką potęgę, tą potęgą zdominować połowę globu, a potem pozostawić na upadłość.
Tak samo chcieli zrobić z Ameryką, ale tym razem w skali całego globu. Unia Europejskim była od początku projektem gnostyków z Ameryki, jako prototyp państwa globalnego. Celem Paneuropy jest budowa jednolitego państwa europejskiego i wymiana ludności, czyli usunięcie białych chrześcijan i zastąpienie ich nową rasą negroidalną, wyhodowaną za pomocą masowej imigracji z Afryki i Azji. Nowa rasa ma powstać poprzez zlanie się ich genów z resztkami genów europejskich, dobrowolnie lub poprzez gwałty.
Projekt państwa globalnego zakłada, że będzie tylko jedno państwo i jeden rząd, i żadnego innego. Państwo i rząd amerykański również musiałyby zniknąć, i temu próbuje teraz przeciwstawiać się Trump. Obecnie projekt globalny ograniczył się do Unii Europejskiej, Kanady i Australii. dlatego Trump przybywa da Europy, aby go unieszkodliwić. Najlepiej do tego nadają się ruchy narodowe, z zasady antyunijne.
Powód drugi to budowa własnej pozycji. Po rezygnacji z koncepcji globalnej USA muszą odnaleźć swoje miejsce w świecie, i wydaje się, że tym pomysłem jest rozszerzona doktryna Monroe. Pierwotnie oznaczała ona, że obie Ameryki są wyłączną strefą wpływów USA, teraz została rozszerzona na półkulę zachodnią. Wygląda na to, że Trump dąży do tego, aby Atlantyk stał się wewnętrznym morzem amerykańskim. W tym celu potrzebuje kontrolować Kanał Panamski, Kanał Sueski i Europę Zachodnią i Środkową. Kanałem Panamskim już się zajął, Kanał Sueski leży blisko Strefy Gazy, czym też energicznie się zajął, a przejęcie kontroli nad Europą to stare, dobre „Dziel i rządź”, co najlepiej wychodzi, gdy ma się do czynienia w wieloma podmiotami, które można rozgrywać, a żaden nie jest zbyt silny. Realizacja tego planu zakłada jak najszybsze zakończenie konfliktu na Ukrainie i ułożenia stosunków z Rosją i Chinami, dostosowanych do nowej koncepcji geopolitycznej USA. Preferuje ona rywalizację zamiast wojny. Trump myśli jak prywaciarz, chce zarobić, nawet czyimś kosztem, ale nie chce pozabijać wszystkich kontrahentów, jak robią to gnostycy.
Co z tego dla Polski? Ano bardzo wiele. Wszystko, co rozbija Unię Europejską jest dla nas dobre, tak samo jak zakończenie konfliktu ukraińskiego. Dotąd mocarstwo amerykańskie, prowadzone przez gnostyków szło w jednym zaprzęgu z gnostykami europejskimi. Teraz silny Trump postanowił się im postawić i podporządkować imperialnej polityce USA. Dla nas to lepsze, niż globalna polityka gnostyków. Gdyby była dalej uprawiana, Polska i Polacy byliby przeznaczeni do likwidacji i wymazania. Jeśli polityka imperialna Trumpa będzie konsekwentna, co być może, ale nie musi, na naszej granicy będzie przebiegała granica dwóch zasadniczych bloków sił. Polacy powinni to wykorzystać, aby być łącznikiem między światami, aby zostać Mostem i Strażnicą Eurazji.
Póki co, czeka nas walka z UE i władzami, które ją popierają. Walka ta polega na tym, że rząd atakuje własny naród, aby go unicestwić. Musimy wykorzystać sprzyjającą sytuację międzynarodową, aby zacząć budowę własnej pozycji, co oczywiście wymaga właściwych ludzi przy władzy – ludzi rozumnych o tożsamości polskiej, ludzi honoru. Jak na razie mamy ludzi nierozumnych o poliniackiej tożsamości, pozbawionych honoru, a jedyny rząd, jaki są w stanie sformować to Paneuropejski Rząd Ukropoliński, w skrócie PRUk.
Osobiście czuję satysfakcję, wiceprezydent USA potwierdził bowiem to, co głoszę od początku swojej działalności.
Nie miejmy złudzeń na przyszłość, Nie wybawi nas Donald Trump ani James David Vance, wybawić musimy się sami, ufni w Bożą łaskę. Vance zaś pokazał, jak powinien zachowywać się katolik – mówić prawdę i według niej postępować, a nie dogadywać się z kłamstwem dla pozornego kompromisu. Gdyby katolicy w Polsce tak postępowali, nie mieliby oszustów i kłamców u władzy, a pasterze Kościoła, zamiast służyć władzy gnostyków, służyliby Chrystusowi i prowadzili lud do zbawienia, a nie do NWO. Powinniśmy teraz poważnie potraktować wezwanie Jana Pawła II, powtórzone przez J.D.Vance,a – „NIE LĘKAJCIE SIĘ’ – mówić prawdy, służyć prawdzie, walczyć o prawdę. Dla katolików oznacza to Boga poznawać, Boga miłować, Bogu służyć. Nie Mamonowi, nie Mefistofelesowi, nie Molochowi, nie Lucyferowi, ale właśnie Bogu i ludziom.
Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa w 2025 roku stała się areną mocnego, bezprecedensowego wystąpienia amerykańskiego wiceprezydenta J.D. Vance’a, który w ostrych słowach skrytykował kierunek, w jakim zmierza Europa. Jego przemówienie wywołało konsternację wśród europejskich przywódców i może sygnalizować znaczące zmiany w relacjach transatlantyckich.
Vance, znany ze swojej bezkompromisowej retoryki, przedstawił diagnozę, która zaskoczyła wielu uczestników konferencji. Według wiceprezydenta USA, największe zagrożenie dla Europy nie przychodzi z zewnątrz – ani ze strony Rosji, ani Chin – ale tkwi w samej Europie. Chodzi o systematyczny odwrót od fundamentalnych wartości, które przez dekady stanowiły wspólny mianownik dla społeczeństw po obu stronach Atlantyku.
Szczególnie mocno amerykański polityk uderzył w kwestię wolności słowa i demokracji w Europie. Przywołał szereg niepokojących przykładów, w tym próby komisarzy Unii Europejskiej zmierzające do ograniczania dostępu do mediów społecznościowych podczas niepokojów społecznych. Nie oszczędził także poszczególnych krajów – skrytykował Szwecję za wyrok skazujący aktywistę uczestniczącego w paleniu Koranu oraz Wielką Brytanię za ograniczenia wolności religijnej.
Vance nie poprzestał na krytyce. Poruszył również kluczową kwestię europejskiego bezpieczeństwa, wzywając państwa Starego Kontynentu do wzięcia większej odpowiedzialności za własną obronę. Wiceprezydent podkreślił konieczność zwiększenia wydatków na obronność, sugerując, że Europa zbyt długo polegała na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa.
Szczególnie mocno wybrzmiała krytyka europejskich elit politycznych. Vance oskarżył je o działanie w strachu przed własnymi wyborcami, przywołując przypadki unieważniania wyników wyborów, jak miało to miejsce w Rumunii. Według senatora, takie praktyki stoją w fundamentalnej sprzeczności z zasadami demokracji i podważają legitymizację europejskich instytucji.
W kontekście trwającego konfliktu między Rosją a Ukrainą, Vance zasygnalizował możliwość osiągnięcia “rozsądnego porozumienia” między stronami. Jednak warunkiem koniecznym jest, według niego, radykalne zwiększenie europejskiego zaangażowania w kwestie bezpieczeństwa. To stwierdzenie można odczytywać jako sygnał, że Stany Zjednoczone mogą oczekiwać od Europy większej samodzielności w rozwiązywaniu regionalnych konfliktów.
Wystąpienie Vance’a wpisuje się w szerszy trend rosnącego sceptycyzmu wobec kierunku, w jakim zmierza Europa. Wiceprezydent Vance zdaje się sugerować, że kontynent [to nie kontynent, panie dziejaszku, to UE. md] znajduje się na rozdrożu – między zachowaniem tradycyjnych wartości demokratycznych a dryfowaniem w stronę coraz większych ograniczeń wolności obywatelskich.
Szczególnie niepokojący jest, według Vance’a, kontrast między deklarowanym przywiązaniem do wartości demokratycznych a rzeczywistymi działaniami europejskich rządów. Wiceprezydent zwrócił uwagę na rosnącą przepaść między elitami a zwykłymi obywatelami, ostrzegając przed dalszym pogłębianiem tego podziału.
Przemówienie amerykańskiego wiceprezydenta może być zwiastunem głębszych zmian w relacjach transatlantyckich. Vance sugeruje, że Stany Zjednoczone mogą przewartościować swoje podejście do europejskich sojuszników, jeśli ci nie powrócą na ścieżkę pełnej demokracji i nie wezmą większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.
Wystąpienie to z pewnością wywoła szereg reakcji ze strony europejskich przywódców i może stać się katalizatorem poważnej debaty o przyszłości relacji transatlantyckich. Pozostaje pytanie, czy Europa weźmie sobie do serca tę ostrą krytykę, czy też uzna ją za kolejny przejaw amerykańskiego unilateralizmu.
Donald Trump i Elon Musk / fot. X/ Elon Musk / Donald J. Trump (kolaż)
Administracja Donalda Trumpa ujawniła, że Pentagon przekazał agencji Reuters 9 milionów dolarów na program. Nazwano go „oszustwem społecznym na dużą skalę”.
Uważana za autorytet na świecie agencja Reuters otrzymała od rządu federalnego USA kontrakty o wartości ponad 100 mln dolarów. Jeden z kontraktów to „oszustwo społeczne na dużą skalę”.
Prezydent Donald Trump podkreślił rano, że Departament Obrony (DOD) zapłacił lewackiej agencji medialnej Reuters 9 milionów dolarów za program o nazwie „oszustwo społeczne na dużą skalę” i zażądał zwrotu pieniędzy.
„DOGE: Wygląda na to, że radykalnie lewicowy Reuters otrzymało 9 000 000 dolarów od Departamentu Obrony za zbadanie „oszustwa społecznego na dużą skalę”. ODDAJCIE PIENIĄDZE, TERAZ!” – napisał prezydent USA Donald Trump na Truth Social.
Późnym wieczorem w środę Elon Musk udostępnił zrzut ekranu z USAspending.gov. Widać na nim, że Departament Obrony rzeczywiście rozdysponował nagrodę dla Thomson Reuters Special Services LLC, spółki macierzystej grupy medialnej Reuters, za projekt oznaczony jako „aktywna obrona inżynierii społecznej” (ASED) i „oszustwo społeczne na dużą skalę”.
DOD PAID REUTERS $9M FOR “SOCIAL ENGINEERING” PROGRAM DOGE investigations reveal mysterious Defense Department payments to Reuters for “large scale social deception” project between 2018-2022. While DARPA claims it was for cyber defense, questions swirl about why a news agency received millions for “social engineering.” The revelation comes as other media outlets face scrutiny over federal funding. Source: USASpendingGov,
I wonder how much money Reuters is getting from the government? Let’s find out.
33,6 mln wyświetlenia
—————
Przejrzenie USAspending.gov pokazuje, że rząd USA przyznał Reutersowi kontrakty o wartości ponad 100 milionów dolarów i potwierdza, że DOD przyznał Reutersowi 9 147 532 dolarów pod etykietą „opisu” ASED i „oszustwa społecznego na dużą skalę” na okres od 2018 do 2022 roku. Była to część okresu pierwszej kadencji prezydentury Trumpa.
Dla porównania, inne kontrakty rządowe dla Reuters obejmują przyznanie przez DOD ponad 12 milionów dolarów na podstawie opisu „efekt masowy”, przyznanie przez DHS 5,1 miliona dolarów na „analizę danych” i przyznanie przez Departament Sprawiedliwości (DOJ) kilku milionów na „usługi łagodzenia ryzyka”.
Bardziej szczegółowy przegląd kontraktu na highergov.com pokazuje opis „Symulacyjne testy i pomiary oszustwa na dużą skalę”. Nie rozwija jednak szczegółowo zadań, które grant ma sfinansować.
Wiele osób, które skomentowały post Muska na X, skrytykowały odkrycie jako bezpośrednie ujawnienie oszustwa rządu. Jeden z komentatorów zakwestionował, czy opis ten rzekomo miał oznaczać obronę przed „oszustwem społecznym”, ponieważ opis kontraktu oznaczał obronę przed inżynierią społeczną. Inni wskazali, że oszustwo jest standardową częścią operacji psychologicznych, co przyznano w podręczniku polowym armii, nr 3-13.4, „Army Support to Military Deception”.
„Oszustwo wojskowe to działania podejmowane w celu wprowadzenia w błąd decydentów wrogich organizacji wojskowych, paramilitarnych lub ekstremistycznych, powodując w ten sposób, że przeciwnik podejmuje określone działania (lub zaniechania), które przyczynią się do realizacji przyjaznej misji. Oszustwo dotyczy wszystkich poziomów działań wojennych, w całym zakresie operacji wojskowych i jest przeprowadzane we wszystkich fazach operacji wojskowych. Gdy jest prawidłowo zintegrowane z bezpieczeństwem operacji i innymi możliwościami związanymi z informacją, oszustwo może być decydującym narzędziem w zmianie sposobu, w jaki wróg postrzega, analizuje, decyduje i działa w odpowiedzi na przyjazne operacje wojskowe” – napisano we wspomnianej definicji.
Inni zwrócili uwagę na fakt, że CIA wykorzystywała amerykańskie media do celów propagandowych, w szczególności w projekcie „Operacja Mockingbird”. CIA przyznało, że zatrudniono co najmniej 400 dziennikarzy, aby realizowali swoje cele, częściowo pisząc „fałszywe historie”, co ujawnił dziennikarz w 1977 r.
„Co zadziwiające, pomimo milionów, które otrzymuje w ramach kontraktów rządowych, Reuters twierdzi, że jest ‘niezależną’ i ‘bezpaństwową’ organizacją informacyjną” – wskazuje lifesitenews.com.
Prezydent USA Donald Trump oświadczył w środę, że chciałby natychmiast zlikwidować Departament Edukacji (DOE). Nazwał ten resort „wielkim oszustwem”.
– Chciałbym, żeby został zamknięty natychmiast. Departament Edukacji to wielkie oszustwo – stwierdził prezydent Donald Trump.
Jak dodał, chce podzielić DOE na różne sekcje, które miałyby być zarządzane przez poszczególne stany. Krytykował pracowników resortu za pracę zdalną oraz pełnienie wielu stanowisk jednocześnie. Wyraził frustrację obecną strukturą departamentu.
W ubiegłym tygodniu Trump mówił, że chciałby zamknąć DOE za pomocą rozporządzenia wykonawczego. Jak przyznał, będzie potrzebował poparcia Kongresu oraz związków zawodowych nauczycieli, aby spełnić swoją obietnicę wyborczą.
Plany zamknięcia resortu edukacji wzbudziły obawy lewicy dotyczące wpływu tej decyzji na ochronę uczniów, pomoc finansową dla szkół oraz nadzór nad prawami edukacyjnymi dzieci niepełnosprawnych. Przeciwnicy projektu zwracają uwagę, że likwidacja DOE mogłaby zakłócić przepływ miliardów dolarów federalnego finansowania, które wspiera edukację w placówkach od przedszkoli po 12. klasę oraz pomaga w opłacaniu czesnego.
AP wskazuje, że zapowiedź zamknięcia departamentu koliduje z obecnym stanem rzeczy. Większością wydatków DOE i jego działalnością zarządza Kongres USA.
Planowane przez Trumpa rozporządzenie nakazałoby szefowej resortu rozpoczęcie jego likwidacji. Naciskał on także na Kongres, aby uchwalił odpowiednie przepisy w celu rozwiązania DOE.
W Białym Domu Trump zażartował niedawno na temat pierwszego zadania dla Lindy McMahon, jego kandydatki na sekretarza Departamentu Edukacji.
– Chcę, żeby Linda sama pozbawiła się pracy – stwierdził Donald Trump, cytowany przez AP.
Już w kampanii wyborczej Republikanin obiecywał zamknięcie resortu. Deklarował, że został zinfiltrowany przez „radykałów, fanatyków i marksistów”.
W swoim liście otwartym do amerykańskich biskupów Franciszek w wielu słowach wezwał ich do przeciwstawienia się wysiłkom administracji Trumpa zmierzającym do egzekwowania amerykańskich przepisów imigracyjnych, które są mniej restrykcyjne niż te obowiązujące w Watykanie.
Nie wymieniając go z nazwiska, Franciszek bezpośrednio i histerycznie zaatakował wiceprezydenta JD Vance’a, konwertytę.
Vance w zeszłym miesiącu wyjaśnił “ordo caritatis” – hierarchię miłosierdzia – napisaną przez św. Tomasza z Akwinu: “Kochasz swoją rodzinę, a następnie kochasz bliźniego, a następnie kochasz swoją społeczność, a następnie kochasz swoich współobywateli we własnym kraju, a następnie możesz skupić się i nadać priorytet reszcie świata” – powiedział.
Franciszek myśli, że jest mądrzejszy od św. Tomasza z Akwinu [i Vance’a]: “Prawdziwe ordo amoris, które należy promować, to to, które odkrywamy poprzez ciągłe medytowanie nad przypowieścią o “dobrym Samarytaninie”, to znaczy poprzez medytowanie nad miłością, która buduje braterstwo otwarte dla wszystkich bez wyjątku” – napisał Franciszek, dodając: “Chrześcijańska miłość nie jest koncentrycznym rozszerzeniem interesów, stopniowo rozszerzanym na inne osoby i grupy”.
Przewidywalną ironią jest to, że Franciszek zaprzeczył sam sobie, jak to często robi. Przy kilku okazjach Franciszek powiedział, że miłość rzeczywiście rozszerza się w koncentrycznych kręgach – co jest zdrowym rozsądkiem.
We wrześniu 2021 roku Franciszek pochwalił ruch Focolare za jego poczucie jedności: “Jedność w Kościele, jedność między wszystkimi wiernymi i jedność na całym świecie – w koncentrycznych kręgach“.
W czerwcu 2019 r. Franciszek zastosował koncepcję koncentrycznych kręgów do pojednania, mówiąc franciszkanom: “Pojednanie z samym sobą, z Bogiem, z innymi i ze wszystkimi stworzeniami […]. Jest to pojednanie, które przybiera formę koncentrycznych kręgów, zaczynając od serca i sięgając do wszechświata”.
Nic więc dziwnego, że nikt już nie słucha Franciszka, ponieważ swoimi słowami próbuje manipulować, a nie przekazywać prawdę.
Co roku w drugą niedzielę czerwca, odbywa się pielgrzymka do historycznego miasteczka Niagara-on-the-Lake na uroczystości organizowane w rocznicę Czynu Zbrojnego Polonii Amerykańskiej i Kanadyjskiej. Fot: marszpolonia.com
Waldemar Biniecki (Manhattan, Kansas, USA) Katarzyna Murawska (Milwaukee, Wisconsin, USA)
„Tak jak z krakowskich Oleandrów wyruszała Pierwsza Kadrowa, tak samo z Niagara-on-the-Lake wyruszała Błękitna Armia, aby walczyć o wolną Polskę — im też należy oddać szacunek i właściwe miejsce w historii Polski.” Kuryer Polski
Rodzenie się „sprawy polskiej” w USA
W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku, wśród wychodźstwa polskiego w Stanach Zjednoczonych, rodzi się świadomość wartości wspólnego działania. Rodzą się podwaliny rozumienia polskiej racji stanu. Powstają organizacje i różne towarzystwa, wśród których na szczególną uwagę zasługują: Zjednoczenie Polskie Rzymsko Katolickie – powstałe w 1873 roku, Związek Narodowy Polski – 1880, Związek Sokołów Polskich w Ameryce – 1891, Związek Polek w Ameryce – 1895. W 1888 roku w Milwaukee powstaje pierwsza gazeta polska na kontynencie amerykańskim. Mottem Kuryera Polskiego jest hasło: „Kuryer Polski reprezentuje polskie interesy w USA.”
Wszystkie te organizacje miały w swoich założeniach dążenie do zdobycia niepodległości i wolności Polski drogą pomocy materialnej i drogą walki orężnej. Myśl tę wypowiedział głośno prezes Związku Narodowego Polskiego Marian Stęczyński na Kongresie w Waszyngtonie w maju 1910 roku. Została ona zapisana w formie wniosku i uchwalona jednomyślnie w takim brzmieniu:
„MY POLACY MAMY PRAWO DO BYTU SAMODZIELNEGO NARODOWEGO I UWAŻAMY ZA SWÓJ ŚWIĘTY OBOWIĄZEK DĄŻYĆ DO OSIĄGNIĘCIA NIEPODLEGŁOŚCI POLITYCZNEJ NASZEJ OJCZYZNY”
Podobne nastroje zaprezentował w lipcu Zjazd Grunwaldzki w Krakowie. Wszyscy Polacy byli przekonani, że zbliża się chwila, w której zaborcy staną do walki przeciwko sobie i wtedy trzeba wykorzystać sytuację i wybić się na niepodległość. W kraju, ale również wśród Polonii na całym świecie, a szczególnie amerykańskiej, która miała największą możliwość swobodnego działania, rozpoczęto przygotowania do tego momentu. Gromadzono fundusze i przygotowywano się do działań zbrojnych.
Szczególną rolę w tych przygotowaniach odegrał SOKÓŁ (Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” – pionierska organizacja wychowania fizycznego i sportu w Polsce i na emigracji. Najstarsze polskie towarzystwo gimnastyczne, którego członkowie przyczynili się m.in. do popularyzacji gimnastyki w społeczeństwie polskim, powstania wielu klubów sportowych i Związku Harcerstwa Polskiego), który już wcześniej prowadził tajne szkolenia wojskowe.
Członkowie “Sokoła” przed pomnikiem Kościuszki w Humboldt Park w Chicago. Fot.arch. Muzeum Polskiego w Ameryce Źródło:dziennikzwiazkowy.com
Gdy wybuchła wojna, państwa zaborcze przymusowo wcielały do armii Polaków, a front walki przetaczał się przez ziemie polskie. Groziło to biologicznym i duchowym wyniszczeniem narodu. Wszystkie organizacje polonijne już w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny wspólnie powołały Polski Centralny Komitet Ratunkowy, którego celem była pomoc materialna Polakom pod zaborami i przygotowanie się do czynu zbrojnego. Ten drugi szczytny cel zakładał stworzenie armii polskiej. Oczywistym było, że najlepszą do tego bazą realną były sokolnie, ale potrzebna też była kadra instruktorów, sprzęt i obozy, w których można by było prowadzić szkolenia. Wymagało to patriotycznego zaangażowania, materialnej ofiarności i zręcznej pracy dyplomatycznej, gdyż prawo Stanów Zjednoczonych nie pozwalało na tworzenie na swoich terenach obcej armii. Na terenach polskich Sokoły w większości poszły za swoim wodzem Józefem Hallerem tworząc II Brygadę Legionową, która chwalebnie zapisała swój szlak bojowy na wschodzie.
Poświęcenie sztandarów Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera, 1917 r.
Przywódcy polscy nie zawsze byli zgodni co do kształtu i sposobu tworzenia niepodległej ojczyzny, a i propaganda państw zaborczych doskonale wywoływała zamęt i skłócała Polaków. Sokolstwo Polskie w Ameryce trzeźwo oceniało, że należy być do czynu zbrojnego przygotowanym. Sytuacja stała się bardziej klarowna, gdy 22 stycznia 1917 roku Prezydent Stanów Zjednoczonych po spotkaniach z lobby polonijnym oświadczył przed Senatem:
„Mam zupełną pewność, że wszyscy mężowie stanu przyznali, iż powinna być zjednoczona, niepodległa i autonomiczna Polska.”
Tworzenie Błękitnej Armii
Kierunek polityczny był prosty – Polacy powinni współdziałać z Ententą. Po wielu audiencjach u przedstawicieli rządów, szczególne nadzieje pokładano w rządzie kanadyjskim, który zgodził się przyjąć do szkoły oficerskiej w Toronto grupę Sokołów.
Pierwszego stycznia 1917 roku w tajemnicy przybyło do Toronto 23 kandydatów na oficerów. 21 maja tegoż roku 17 z nich otrzymało stopnie oficerskie. Pięciu najzdolniejszych zostało instruktorami w Szkole Podchorążych w Cambridge Springs. Był to wyłom w sprawie tworzenia armii polskiej. Już 19 marca 1917 roku, w Cambridge Springs w Pensylwanii, w miejsce prowadzonych od 1914 roku dwumiesięcznych kursów paramilitarnych, powołano Szkołę Podchorążych, która przygotowywała kadry podoficerskie i oficerów dla polskiej armii. Szkolenie stało na wysokim poziomie. Uczyli najlepsi fachowcy, wykształceni w szkole oficerskiej w Toronto.
Polski cmentarz w Niagara-on-the-Lake
Co roku na Cmentarzu Hallerczyków,jedynym polskim cmentarzu wojskowym na terenie Ameryki Północnej, gdzie spoczywa 25 żołnierzy Błękitnej Armii, spotyka się Polonia z Kanady i USA, żeby oddać hołd polskim patriotom, którzy szkolili się w legendarnym obozie Camp Kościuszko i zasilili szeregi Błękitnej Armii gen. J. Hallera, walcząc o Niepodległość Polski- fot: www.gov.pl
W dniach 1-4 kwietnia 1917 roku w Pittsburghu odbył się Nadzwyczajny Zjazd Związku Sokołów, na którym przemawiał I.J. Paderewski. W tym czasie Stany Zjednoczone były już zaangażowane w wojnę przeciwko Niemcom. Honorowy Sokół — Mistrz Paderewski — podjął w swoim przemówieniu myśl zorganizowania stutysięcznej armii polskiej i nadania jej miana „Kościuszko Army”.
Mimo zaciętej krytyki tego „niefortunnego i śmiesznego pomysłu artysty, nie rozumiejącego zupełnie zasady państwowości”, marzenia o polskiej armii stały się rzeczywistością. 4 czerwca 1917 roku prezydent Francji Raymond Poincaré wydał dekret o utworzeniu autonomicznej Armii Polskiej we Francji. Początkowo jej szeregi zasilali jeńcy z armii austriackiej i ochotnicy z Polonii Francuskiej. Na naczelnego jej dowódcę mianowano generała Louisa Archinarda. Francja zgodziła się umundurować i wyposażyć polskich żołnierzy. Otrzymali w przydziale jasno niebieskie umundurowanie i z tego względu nazywano ich „Błękitna Armią”.
Tworzenie zrębów polskiej państwowości
15 sierpnia, w Lozannie, Roman Dmowski założył Komitet Narodowy Polski, którego celem była odbudowa państwa polskiego przy pomocy państw Ententy. KNP był uznany przez rządy Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Stanów Zjednoczonych za namiastkę rządu odradzającego się państwa polskiego i przedstawicielstwo interesów Polski. KNP prowadził politykę zagraniczną i organizował Armię Polską we Francji. Przy Komitecie powstała też specjalna Misja Wojskowa, która miała uzgadniać z rządami Ententy warunki prawne, na których miała działać Błękitna Armia. Z Komitetem ściśle współpracowała Polonia amerykańska. Lobbowano na rzecz niepodległości w rządzie Stanów Zjednoczonych, gromadzono fundusze i wzmożono szkolenia wojskowe.
Wkrótce ruszyła akcja rekrutacyjna do polskiej armii. Wszędzie tam, gdzie były większe skupiska polonijne, szczególnie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, pojawiały się płomienne apele:
DO SZEREGÓW!
DO BRONI!
DO WALKI!
CHWYTAJCIE ZA BROŃ!
WALCZCIE O WOLNOŚĆ POLSKI!
Armia polska we Francji powitanie gen. J. Hallera w lipcu 1918r.
Związek Sokołów w Ameryce zwołał Nadzwyczajny Zlot, na który przybył przedstawiciel Misji Wojskowej z Francji, znany pisarz, porucznik Wacław Gąsiorowski. Po jego płomiennych patriotycznych przemówieniach wyłoniono sokole komisje wojskowe, które miały zająć się organizacją rekrutacji. Komisje te opracowały szczegółowe wskazówki postępowania dla ochotników zgłaszających się do wojska. Wyznaczyły 12 Okręgowych Centr Rekrutacyjnych. Centrum nr 1 było w Milwaukee w Wisconsin, Centrum nr 2 w Chicago, kolejne w Nowym Yorku, Bostonie i innych większych ośrodkach polonijnych. Prace organizacyjne, dzięki wielkiemu zaangażowaniu Misji i wolontariuszy, szły bardzo sprawnie. Stany Zjednoczone zgodziły się na rekrutację, a Kanada udzieliła miejsca na obóz zborny w przygranicznej miejscowości Niagara-on-the-Lake. Szybko zaczęli napływać ochotnicy. Z Chicago i Milwaukee dwa pierwsze transporty wysłano do obozu już 9 i 15 października — 320 rekrutów, 29 października — 244, a 3 listopada — 436 rekrutów.
4 listopada, po uroczystej mszy świętej, poświęcono Obóz w Niagara-on-the-Lake i zatknięto nad nim sztandar z Białym Orłem. Potem odbyła się defilada, w której przemaszerowały kolumny przyszłej Armii Polskiej salutując sztandar. Sprawozdawca „Dziennika Związkowego” tak opisuje tamte chwile:
„Nastrój był uroczysty i poważny, kiedy te kolumny maszerowały przed nami, każdy zdawał sobie sprawę, że to historyczny moment w życiu narodu polskiego.”
21 listopada Obóz odwiedził Mistrz Paderewski i wygłosił krótkie przemówienie, które zakończył słowami:
„Szczęśliwy jestem, że widzę Was w tym szeregu, bo widzę w tym zapowiedź polskiego zwycięstwa. Ojczyzna żąda od Was wielkich ofiar, ale czeka Was wielka nagroda, bo od Waszego męstwa zależy wolność i niepodległość Zjednoczonej Polski. Idźcie z wiarą w zwycięstwo, a Bóg najwyższy niech wam szczęści i błogosławi.”
Ochotnicy z Ameryki
Przebieg rekrutacji w pierwszych dniach miał charakter bardzo entuzjastyczny, żeby nie powiedzieć gwałtowny. Zaciągali się nawet potomkowie dawno przybyłych do Ameryki Polaków. Niektórym nigdy wcześniej nie dane było poznać kraju ojców.
Zaledwie po dwóch tygodniach obóz ćwiczebny w Niagara-on-the-Lake był przepełniony do tego stopnia, że komisja chwilowo wstrzymała wyjazdy ochotników. W listopadzie stacjonowało w obozie, przewidzianym na 500–600 żołnierzy, blisko 3.000.
Zbliżała się zima i warunki klimatyczne raczej nie sprzyjały zamieszkaniu w namiotach. Zorganizowane legiony Polek uruchamiały szwalnie, aby zaopatrywać ochotników w ciepłą odzież, swetry, szaliki, skarpety i rękawice. Patronowała temu przedsięwzięciu żona Mistrza, Helena Paderewska. Po długich staraniach Komisji rząd amerykański udostępnił na potrzeby polskie po drugiej stronie granicy Fort Niagara. Rozwiązało to chwilowo problemy lokalizacji i rekrutacja mogła być kontynuowana.
28 grudnia 1917 pierwsze transporty ochotników ze Stanów Zjednoczonych dotarły do Francji, do Armii Polskiej. Na kolejne, w obozach ćwiczebnych czekało tysiące ochotników, a akcja werbunkowa, dzięki zaangażowaniu artystów i prasy polskiej, zataczała coraz szersze kręgi. W akcji propagandowej szczególnie zasłynął artysta grafik Władysław Benda. Jego plakaty znali wszyscy, a dziś on sam jest z nimi utożsamiany.
Ostatecznie rekrutacja została zakończona w lutym 1919 roku. 11 marca ostatni polscy ochotnicy opuścili obóz w Niagara-on-the-Lake. Z dokładnego raportu komendanta obozu, pułkownika Le Pan’a, dowiadujemy się, że do Francji wyjechało 20.720 żołnierzy. Z powodu słabego zdrowia zwolniono 1.004, z powodu konieczności utrzymywania rodziny zwolniono 129, z różnych innych powodów odesłano 91, a w obozie zmarło 41 (hiszpanka). Było też 212 dezerterów i pięciu „niepożądanych”.
W skupiskach polonijnych trwała rekrutacja a w Paryżu Komitet Narodowy dbał, aby formowana armia była naprawdę polska, z polskim orzełkiem, polską komendą i polskim dowódcą. W rocznicę istnienia, Błękitna Armia otrzymała sztandary od miast francuskich: Paryża, Nancy, Belfort i Verdun, a żołnierze wypowiadali słowa przysięgi:
„Przysięgam przed Panem Bogiem Wszechmogącym w Trójcy jedynym, na wierność Ojczyźnie mojej Polsce jednej i niepodzielnej; przysięgam, iż gotów jestem życie oddać za świętą sprawę jej zjednoczenia i wyzwolenia, bronić sztandaru mego do ostatniej kropli krwi, dochować karności i posłuszeństwa mojej zwierzchności wojskowej, a całem postępowaniem mojem strzec honoru żołnierza polskiego. Tak mi dopomóż Bóg.”
W uroczystościach brał udział Roman Dmowski i francuscy dowódcy wojskowi. Po przysiędze żołnierze poszli w transzeje, a potem wzięli udział w walkach, w których padli pierwsi zabici szeregowcy i oficerowie. Pierwsza lista obejmuje 108 nazwisk. Ilu zginęło zanim takie listy zaczęto sporządzać, nie wiadomo. Radość, entuzjazm i nadzieja po raz pierwszy stanęły naprzeciwko ze śmiercią. W tym samym czasie w kołach przywódców politycznych toczyły się spory o kształt i formy działania na rzecz Niepodległej.
Fotografia członków misji wojskowej gen. Józefa Hallera w Nowym Yorku. Stoją od lewej: Ignacy Jan Paderewski, Edward S. Witkowski, pułkownik Martin. 23 marca 1918r. Foto: magazyn w sieci HISTORA
13 lipca 1918 r., po odmowie przysięgi na wierność Austrii, po dziesięciodniowej odysei przez Karelię i Murmańsk, dotarł do Paryża owiany legendą przywódca sokolstwa polskiego w Polsce, dowódca II Brygady Legionów, generał Józef Haller. Od razu włączył się w prace Komitetu Narodowego Polskiego, który najpierw powierzył mu przewodnictwo nad Misją Wojskową, a 4 października 1918 r., po zabiegach dyplomatycznych w dowództwie i rządzie francuskim, powierzył mu formalnie dowództwo nad formującą się Armią Polską.
Siła bojowa tej armii w tamtym momencie stanowiła dywizję, około 10.000 żołnierzy. Gdy Błękitna Armia wyjeżdżała do Polski, liczyła około 70.000 żołnierzy, w tym byłych jeńców wojennych z armii austro-węgierskiej około 35.000, z Polonii z Ameryki około 22 000 (w tym 1.000 z Milwaukee i 3.000 z Chicago).
9 października generał Józef Haller, obejmując dowództwo, złożył przysięgę na sztandar na wierność Polsce. Dywizja do walk na froncie zachodnim wejść nie zdążyła, gdyż dla świata wojna skończyła się 11 listopada. Dla Polski trwała nadal. Trzeba było siłą ustalać granice państwowe zarówno na wschodzie jak i na zachodzie. Armia Polska była potrzebna Polsce, pożądana i oczekiwana. Tymczasem Francja przeorganizowywała swoje oddziały i chętnie pozbywała się „sprzymierzeńców” ze swojego terenu. Pomagała wyekspediować polskie wojsko do Polski. Trudności sprawiał transport i trasa przejazdu przez Niemcy.
Powrót do Polski
Ostatecznie, 4 kwietnia 1919 roku podpisano w Spa porozumienie między rządem Francji i Niemiec i wyznaczono linie tranzytowe. Gen. Haller wydał odpowiednie rozkazy i zaczęła się ewakuacja Błękitnej Armii do Polski. Rozkaz powrotu z 15 kwietnia 1919 roku brzmiał:
„Nastąpiła upragniona chwila wymarszu Armii Polskiej z ziemi włoskiej, francuskiej i amerykańskiej do Polski. Tak jak lat temu sto, wracamy dziś do Polski, szczęśliwsi niż tamci… Jadą do kraju Dywizje Polskie, stworzone na obcych ziemiach wysiłkiem całego narodu polskiego, a zwłaszcza dzięki dzielności i tężyźnie jego wychodźstwa w obu Amerykach, Północnej i Południowej; dzięki wytrwałej pracy polskich mężów stanu jak oto: Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego, dzięki orężnemu czynowi Naczelnika Rzeczypospolitej Polskiej Józefa Piłsudskiego.”
Sprzęt z niewielką ilością ochrony jechał w zaplombowanych wagonach, żołnierze, zaopatrzeni w prowiant na 8 dni, w osobnych wagonach. Pierwszy transport wyruszył 16 kwietnia. Ostatni z 383 pociągów przybył na ziemie polskie w połowie czerwca. Oczywiście podczas przejazdu nie obyło się bez szykan i trudności na terytorium Niemiec, ale ludność polska witała błękitnych żołnierzy „czym chata bogata”, kwiatami, wielkanocnym śniadaniem i radością. Było to przecież prawdziwe pierwsze polskie wojsko od czasów powstania listopadowego.
Generał Haller przybył do Warszawy 21 kwietnia 1919 r. Witany był jak bohater narodowy, a magistrat nadał mu tytuł honorowego obywatela miasta.
Błękitna Armia była, jak na tamte czasy, bardzo dobrze wyposażona i wyszkolona. Posiadała 120 czołgów, 98 samolotów, wojska inżynieryjne, instruktorów, kawalerię, artylerię, wojska łączności, 7 szpitali polowych i bardzo wysokie morale żołnierzy.
Już w maju skierowana została na front wschodni, front walk polsko-ukraińskich, największego zagrożenia ze strony Rosji Sowieckiej. Generał Haller walczył o te same polskie miasta, o które walczył jako dowódca II Brygady Legionowej. Przez Galicję Wschodnią i Wołyń dotarł ze swoimi „Błękitnymi “na linię rzeki Zbrucz. Stawiał czoła okrutnym oddziałom konnicy Siemiona Budionnego.
Błękitna Armia a polityka
Mimo strategicznych sukcesów, a może właśnie z ich powodu, generał Haller nie znalazł uznania u Naczelnika Państwa. Do końca pozostawał w opozycji do obozu rządzącego. W czerwcu 1919 roku został odwołany jako dowódca Błękitnej Armii i skierowany na pogranicze polsko-niemieckie w celu objęcia dowództwa nad Frontem Południowo-Zachodnim. Pod inną, ciągle zmieniająca się komendą, Hallerczycy czuli się porzuceni i zawiedzeni.
Wiele żalu można wyczytać w sprawozdaniach frontowych ppłk Tadeusza Kurcjusza, ochotnika polskiego z Ameryki, szefa sztabu 13 dywizji. Sprawozdania dotyczą okresu od stycznia do czerwca 1920 roku. Dywizja stopniowo spychana była do roli drugorzędnej. Kończąc wspomnienia ppłk Kurcjusz z goryczą pisze:
„W tym czasie przybył do Kordylewki nowy dowódca Dywizji płk Paulik. Z jego przybyciem nie nastały żadne zmiany w sposobie dowodzenia. W dalszym ciągu pozostawiał sztabowi wolną rękę w wystawianiu rozkazów w jego imieniu. (…) W dalszym ciągu troska o prowadzenie działań spada całkowicie na mnie i nieraz bywało mi nad wyraz ciężko pobierać decyzje samodzielnie, nie wierząc, ani nie znając swego dowódcy i jego myśli manewru. (…) Cel strategiczny wyprawy zniknął, pozostał cel polityczny.”
1 września 1920 roku Błękitna Armia została całkowicie rozformowana. Poszczególne formacje weszły w skład innych krajowych jednostek wojskowych. Ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych zostali zdemobilizowani, co wywołało irytację Polonii Amerykańskiej.
Liczbę zdemobilizowanych Hallerczyków oceniano w lutym 1920 roku na 10.000 do 12.000. Sytuacja zdemobilizowanych żołnierzy Błękitnej Armii była bardzo zła. Sprawę dyskutowano na najwyższych szczeblach amerykańskich władz. Zajął się nią Julius Kahn kongresmen z Kalifornii i kongresmen Kleczka z Milwaukee, Wisconsin.
Sprawa powrotu zdemobilizowanych ochotników poruszona została w Izbie Reprezentantów już na początku 1920 roku. Izba upoważniła sekretarza wojny Bakera do przewiezienia na amerykańskich transportowcach zdemobilizowanych Hallerczyków–również obywateli amerykańskich. Miały to być okręty dowożące zaopatrzenie dla żołnierzy amerykańskich stacjonujące w okupowanej Nadrenii. Zdemobilizowani w różnym czasie żołnierze oczekiwali na transport w przepełnionych w obozach w Skierniewicach i Grupie koło Grudziądza.
Transport Hallerczyków. Foto: 100lecieleszna.3loleszno.eu
Pierwszy statek, na który zdemobilizowani Hallerczycy czekali, wpłynął do portu gdańskiego 19 marca 1920 roku. Był to transportowiec USS Antigone. Zaokrętowano na niego 28 marca 1.168 weteranów. Przed odpłynięciem, służby sanitarne Amerykańskiego Czerwonego Krzyża dokonały przeglądu zdrowia i starannie odwszyły weteranów. Następnym transportem USS Pocahontas zabrano 1.705 weteranów. Oba transporty dotarły do Nowego Yorku pod koniec kwietnia 1920 roku. Siódmy transport dotarł 12 sierpnia tegoż roku. Ostatni 16 lutego 1921 roku.
Obserwatorzy z Amerykańskiego Czerwonego Krzyża raportowali potem, że Polska swoich obrońców oddawała w bardzo złym stanie fizycznym i psychicznym, wychudzonych, wygłodniałych, zawszonych, bez pieniędzy, bez bielizny. Nim pierwszy statek dotarł do Antwerpii, wśród żołnierzy zanotowano pierwsze przypadki tyfusu.
Przybycie transportu Hallerczyków do USA wprawiło władze amerykańskie w niemałą konsternację, ponieważ karty identyfikacyjne weteranów okazały się bezwartościowe, gdyż nie zawierały ani fotografii, ani odcisków palców. Istniała wielka obawa, że wśród wracających mogą się znaleźć bolszewiccy agenci. Wywiad brytyjski informował swoich sprzymierzeńców, że niektórzy Hallerczycy przed opuszczeniem Gdańska otrzymywali propozycje sprzedaży swoich dokumentów za sumę $1.000, ogromną jak na owe czasy. Nie udało się jednak zidentyfikować żadnego szpiega.
Łącznie do Stanów wróciło 12.546 Hallerczyków. Powracającym trzeba było zapewnić jakieś miejsce postoju zanim rozjadą się do domów. Taką kwaterą dla powracających był wojskowy obóz w Camp Dix w stanie New Jersey. Poselstwo Polskie po rozmowach dyplomatycznych z przedstawicielem Polonii Janem Smulskim zgodziło się sfinansować koszty pobytu w obozie, bilet kolejowy do miejsca zamieszkania i wypłacić każdemu szeregowemu po $10, a oficerowi $20, jednorazowego zasiłku. Wydział Narodowy Polski (fundusz Polonii) wypłacił każdemu szeregowemu $15, a oficerowi $30 zasiłku. Miało to wystarczyć weteranom na pierwsze wydatki.
Roman Dmowski w liście do Jana Smulskiego datowanym 12 października 1920 roku i publikowanym w „Dzienniku Związkowym” dziękował za wkład Polonii w dzieło odzyskiwania Niepodległości. Poza wyrazami uznania i odznaczeniem ich Krzyżem Ochotników z Ameryki, weterani pozostawieni byli sami sobie. Wielu z nich było inwalidami lub straciło zdrowie. Sami zaczęli organizować pomoc dla potrzebujących kolegów. W maju 1921 roku powołali do życia SWAP – Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Jej pierwszym prezesem został płk dr Teofil Starzyński, prezes Związku Sokoła Polskiego w Ameryce. Niestrudzony organizator akcji rekrutacyjnej, wierny przysiędze sokolej, poszedł ze swoimi druhami na front w charakterze lekarza. Lista takich jak on jest długa. Fundusz SWAP-u, sumą 10.000 dolarów, w 1926 roku wsparł najwspanialszy z Sokołów, I.J. Paderewski. To dzięki takim jak ONI zaistniała potężna Błękitna Armia.
W październiku 1919 r. generałowi Hallerowi powierzono dowództwo Frontu Pomorskiego, utworzonego w celu pokojowego i planowego zajęcia Pomorza, przyznanego Polsce na mocy ustaleń Traktatu Wersalskiego. Zgodnie z planem, przejmowanie ziem pomorskich rozpoczęło się 18 stycznia 1920 r., a 10 lutego generał Haller wraz z ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim oraz nową administracją Województwa Pomorskiego przybył do Pucka, gdzie dokonał symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem. Była to piękna, choć tylko symboliczna akcja.
Błękina Armiia Hallera w Kąkolewie 20 kwietnia 1919 roku. Fot: 100lecieleszna.3loleszno.eu
Latem 1920 roku nastąpiło nowe zagrożenie ze wschodu. Gen. Haller otrzymał funkcję Generalnego Inspektora Armii Ochotniczej, przy organizowaniu której położył duże zasługi. Ze strategicznego punktu widzenia, trudno zrozumieć, dlaczego rozwiązano doskonale wyposażoną armię, aby za chwilę w jej miejsce powoływać armię ochotników. Gen. Haller powoli był odsuwany od spraw wojskowych, aż po zamachu majowym zupełnie wycofał się z życia publicznego.
Błękitna Armia i gra polityczna wokół niej jest w polskiej historiografii zupełnie przemilczana. Faktem jest, że Armia Hallera była najlepiej wyszkoloną i najlepiej uzbrojoną jednostką taktyczną polskich wojsk i reprezentowała bardzo wysokie morale i zdolności bojowe.
Jako całość, pod komendą gen. Hallera, mogła stanowić poważne zagrożenie dla tworzącej się legendy Marszałka Piłsudskiego. W 1919 roku zaczął on systematycznie wymieniać kadrę dowódczą „błękitnych” na swoją, legionową. Zdemobilizowanie ochotników ze Stanów Zjednoczonych, najlepszej części tej armii, w obliczu zagrożenia ze strony wojsk sowieckich było czymś zdumiewającym. Nie budziło natomiast zdumienia to, że gdy w czerwcu 1920 roku w obliczu zagrożenia bolszewickiego zaczęto organizować ochotniczą armię, masowo napływali do niej zdemobilizowani Hallerczycy.
Prezydent Woodrow Wilson, marszałek Ferdinand Foch, Roman Dmowski i Ignacy Paderewski, obraz olejny Kazimierza Szmyta Podpisanie układu wersalskiego, 1923 r. Fot. Muzeum Niepodległości- Fot: przystanekhistoria,pl
Historia lubi się powtarzać.
W marcu 1941 roku do sąsiadującej ze znów-neutralnymi Stanami Zjednoczonymi, wciąż gościnnej Kanady przybyła polska misja werbunkowa. Misja rekrutacyjna Polskich Sił Zbrojnych w USA i Kanadzie miała miejsce w latach 1941-42 i została przeprowadzona na zlecenie gen. Władysława Sikorskiego, po jego wizycie w Ameryce, gdzie był entuzjastycznie witany przez środowiska polonijne i na tej podstawie zakładał, że rekrutacja zaowocuje napływem ochotników do Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii. Misja okazała się fiaskiem. Polonia wyciągnęła wnioski z gorzkich doświadczeń Błękitnej Armii.
Mimo całej goryczy i bólu, poczucia moralnej krzywdy, Polonia zawsze popierała i popiera wolną i suwerenną Polskę. Przykładem tego mogą być działania Polonii w czasie stanu wojennego, starania o wejście Polski do NATO oraz działania na rzecz rozmieszczenia wojsk amerykańskich w Europie Centralnej i Wschodniej. Dziewięć milionów podpisów pod petycją popierającą wniosek o przyjęcie do NATO miało swoja wagę. Marginalizacja udziału Polonii w życiu politycznym i społecznym nie służy Polsce.
Przeanalizowaliśmy wiele opracowań historycznych i artykułów, w których jest mowa o Błękitnej Armii. Większość z nich przemilcza ostatni etap losów ochotników z Ameryki. Nie do końca obiektywnie ocenia ich rolę i rolę polskiej emigracji (Polonii) w dziele tworzenia Niepodległej.
Nie ma już świadków tej historii, pozostają jednak pokaźne archiwa amerykańskie, które pozwalają wydobyć prawdę o wielkim patriotyźmie ponad 20.000 żołnierzy i całej armii zaangażowanych cywilów, działaczy polonijnych, którzy razem z ochotnikami poświęcili się dla tworzenia wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej Polski i którym też winniśmy zapewnić godne miejsce w naszej historycznej pamięci.
Pomnik gen. Józefa Hallera w Toruniu. Pomnik proj. Andrzeja Borcza odsłonięto 13 sierpnia 2012 r., w 139. rocznicę urodzin generała Fot: pl.wikipedia.org
Leć Orle Biały
W 1917 r. Jan Ignacy Paderewski skomponował i napisał słowa pieśni “Hej, Orle Biały!”. Pieśń miała być hymnem bojowym Armii Polskiej we Francji zwanej Błękitną Armią. Na nowojorskim pierwodruku pieśni z 1918 r. kompozytor nakazał umieścić adnotację o treści: „cały dochód ze sprzedaży niniejszego hymnu przeznaczony na cele narodowe”. Dziś w polskich konsulatach w Stanach Zjednoczonych w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości ciągle rozbrzmiewa pieśń: „My Pierwsza Brygada”. Może warto by zdać sobie sprawę, że podstawą tożsamości Polonii amerykańskiej są właśnie Ci ochotnicy z Błękitnej Armii i ich zaniedbane mogiły od Żytomierza na Ukrainie po Francję i mogiły w Ameryce. Może po 100 latach nadszedł właściwy czas, aby zacząć naprawiać błędy historii.
Okładka śpiewnika z hymnem patriotycznym Ignacego Paderewskiego “Hej Orle Biały”, skomponowanym na okoliczność 100. rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki oraz powstałej w USA z inicjatywy Paderewskiego Armii Polskiej
Źródła/Bibliografia:
Cornebise, Alfred E. 1982. Typhus and Doughboys: The American Polish Typhus Relief Expedition, 1919-1921. – Associated University Presses, Inc.
Ruskoski, David Thomas. 2006. The Polish Army in France: Immigrants in America, World War I Volunteers in France, Defenders of the Recreated State – in Poland; Georgia State University, Digital Archive @ GSU, Department of History
Biskupski, B., Canada and the Creation of a Polish Army, 1914–1918, Polish Review (1999) 44/3 pp 339–380
Hapak, Joseph T., Selective service and Polish Army recruitment during World War I, Journal of American Ethnic History (1991) 10#4 pp 38–60[38]
Valasek, Paul, Haller’s Polish Army in France, Chicago, 2006
Walter, Jerzy, Czyn zbrojny Wychodźstwa Polskiego w Ameryce- zbiór dokumentów i materiałów historycznych, Wydawnictwo Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Nowy Jork/Chicago, 1957
Marco Rubio oraz logo USAID. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: domena publiczna (kolaż)
„Zostań w domu i nie zawracaj sobie głowy przychodzeniem do biura” – taką wiadomość przekazano w poniedziałek, 3 lutego, pracownikom Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), którym nakazano trzymać się z dala od miejsca pracy w Waszyngtonie.
Porada ta pojawiła się w zawiadomieniu rozesłanym do urzędników po tym, jak Elon Musk ogłosił, że prezydent Donald Trump zgodził się z nim, aby zamknąć agencję. Pracownicy nie tylko nie mogli podjąć pracy, zostali także zablokowani w systemach komputerowych.
Musk, Trump i niektórzy republikańscy ustawodawcy wzięli na celownik USAID, która nadzoruje programy – formalnie – humanitarne, rozwojowe i bezpieczeństwa w około 120 krajach, oskarżając ją o „zbaczanie z kursu”.
Wydatki agencji są ustalane przez Kongres. Według raportu Congressional Research Service budżet USAID na rok fiskalny 2023 wyniósł około 40 miliardów dolarów. Ale i tutaj panuje bałagan, gdyż pojawiają się informacje, że było to ponad 70 mld.
W 2016 r. USAID zgłosiła, że ma 10 235 pracowników na liście płac finansowanej przez podatników w USA.
Musk zaatakował agencję, nazywając ją wprost „organizacją przestępczą”. Coś w tym jest. Sam Trump potępił ją jako „prowadzoną przez radykalnych szaleńców” i powiedział, że zastanowi się co do jej przyszłości.
Nadzoruje Marco Rubio
Decyzja ta jest kontynuacją jednego z wielu działań prezydenta Trumpa podjętych pierwszego dnia urzędowania, dyrektywy mającej na celu ponowną ocenę i dostosowanie pomocy zagranicznej USA. „Amerykański przemysł pomocy zagranicznej i biurokracja nie są zgodne z amerykańskimi interesami, a w wielu przypadkach są sprzeczne z amerykańskimi wartościami – głosi rozporządzenie. – Służą destabilizacji pokoju na świecie poprzez promowanie idei w krajach zagranicznych, które są bezpośrednio sprzeczne z harmonijnymi i stabilnymi relacjami wewnętrznymi i między krajami”. I dalej: „Polityką Stanów Zjednoczonych jest, że żadna dalsza pomoc zagraniczna USA nie będzie wypłacana w sposób, który nie jest w pełni zgodny z polityką zagraniczną Prezydenta Stanów Zjednoczonych”.
Trump wprowadził bezprecedensowe 90-dniowe zamrożenie pomocy zagranicznej. Agencję tymczasowo przekazano pod nadzór sekretarza stanu Marco Rubio. Wszystkim zagranicznym misjom USAID nakazano zamknięcie, a wszyscy pracownicy mieli być odwołani do piątku, 7 lutego.
USAID powinna zniknąć
Elon Musk uważa, że USAID jest nie tylko organizacją przestępczą, ale w ogóle powinna zniknąć. Marco Rubio twierdzi z kolei, że urzędnicy nowej administracji znaleźli dowody „rażącej niesubordynacji”. Dodaje: „Zasadniczo przekształcili się w agencję, która uważa, że nie jest nawet agencją rządu USA, że jest globalną organizacją charytatywną, że bierze pieniądze podatników i wydaje je jako globalna organizacja charytatywna, niezależnie od tego, czy jest to w interesie narodowym, czy nie”.
Demokraci natomiast mówią, że Trump nie może tak po prostu zamknąć agencji lub wprowadzić zmiany. Gerry Connolly, kongresman z Wirginii, mówi: „Kongres stworzył na prośbę prezydenta Johna F. Kennedy’ego w 1961 r. Foreign Assistance Program, a my skodyfikowaliśmy go w Foreign Assistance Act z 1961 r. Został on zmieniony niezliczoną ilość razy w ciągu ostatnich 64 lat. Jeśli tworzysz agencję na mocy ustawy, tak jak zrobiliśmy to wtedy, aby ją przekształcić lub połączyć z inną agencją lub ją zlikwidować, moim skromnym zdaniem, wymaga to również ustawy Kongresu”.
Z kolei republikanie, głównie z ruchu MAGA, sądzą, że USAID jest symbolem deep state, narzędziem radykalnej lewicy, często narzędziem politycznym, źródłem oszustw i korupcji. Trudno odmówić im racji. Pieniądze amerykańskich podatników są najzwyczajniej marnowane i rozkradane. Polityczne przepychanki jeszcze potrwają, ale pieniądze odcięto. Jeśli kiedykolwiek wrócą, to będzie to zupełnie inaczej wyglądało.
Absurdalne marnotrawstwo
Wydatki zagraniczne zawsze budziły kontrowersje i podejrzenia. Były bowiem łatwym łupem, także dla ludzi i firm w USA. Pośrednictwo dawało łatwy zarobek. Pytano na przykład, po co Amerykanie mają się składać, aby wydawać 2,5 miliona dolarów na pojazdy elektryczne w Wietnamie?
Sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt mówi, że agencja okazała się kiepskim zarządcą pieniędzy podatników. „Jeśli spojrzymy na marnotrawstwo i nadużycia, które miały miejsce w USAID w ciągu ostatnich kilku lat, to znajdziemy szalone cele, na które ta organizacja wydaje pieniądze” – powiedziała. Wśród wydatków znalazło się 1,5 miliona na „rozwój DEI (Diversity, Equity and Inclusion – różnorodność, równość i integracja) w miejscach pracy w Serbii”. Inny wydatek obejmował „70 tys. dolarów na produkcję musicalu DEI w Irlandii”. Agencja wydała również 47 tys. dol. na „transpłciową operę” w Kolumbii i 32 tys. dol. na „transpłciowy komiks” w Peru. Wszystko w imię ideologii woke, cancel culture i promowania LGBT.
„Nie wiem, jak inni, ale jako amerykański podatnik nie chcę, żeby moje dolary szły na to gówno i wiem, że Amerykanie też nie chcą, i do przypilnowania tego właśnie Elon Musk został zobowiązany przez prezydenta Trumpa” – powiedziała Leavitt.
Kierowany przez Muska Department of Government Efficiency (Departamentu Efektywności Rządowej, DOGE) ujawnił, że administracja Joe Bidena przeznaczyła 50 mln dol. na prezerwatywy dla strefy Gazy oraz 15 mln na dystrybucję „doustnych środków antykoncepcyjnych i prezerwatyw” dla Afganistanu. Ponadto kolejne 37 milionów dolarów dla Światowej Organizacji Zdrowia.
DOGE szczegółowo opisał część wydatków USAID, w tym 45 milionów na stypendia na rzecz DEI w Mjanmie, 520 milionów na „inwestycje konsultantów w zakresie środowiska, spraw społecznych i zarządzania w Afryce” oraz 1,2 miliarda w formie nagród dla nieujawnionych odbiorców.
Leavitt potępiła te wydatki jako „absurdalne marnotrawstwo pieniędzy podatników”. Wyjaśniła: „Co to oznacza? Koniec z finansowaniem nielegalnych programów DEI, oznacza to koniec z finansowaniem nowego »zielonego« oszustwa”. I dobrze.
Krzyki z Polski
Celem USAID było pomaganie Stanom Zjednoczonym w zdobywaniu „serc i umysłów” ludzi w biednych krajach poprzez pomoc ekonomiczną, pomoc humanitarną i działania obywatelskie. To było także narzędzie polityki zimnowojennej, które czasami wykorzystywane było jako przykrywka dla operacji i agentów CIA.
Z czasem program stał się przykrywką do wspierania radykalnie lewicowej ideologii środowisk neomarksistowskich i LGBT oraz „progresywnych” organizacji.
Na takie pieniądze robiono skok także w Polsce. Niedawno „załapali się” na nie „obrońcy demokracji” i „edukatorzy” z Tour de Konstytucja i neobolszewicy z „Krytyki Politycznej”. Teraz protestują i wysyłają groźby pod adresem nowej administracji w Waszyngtonie, że nie mogą działać a mają zobowiązania. Twierdzą, że bez tych i innych środków z zagranicy zawali się w Polsce demokracja i społeczeństwo obywatelskie. Jak powszechnie wiadomo, łatwo się działa, jeśli ktoś da pieniądze, niż gdy te pieniądze wyłoży się z własnej kieszeni lub po prostu zarobi.
Z takiej zasady wychodzą też inni i dlatego sięgnęli po pieniądze amerykańskiego podatnika. Stowarzyszenie na rzecz osób LGBT Tolerado – 49,7 tys. dol. na organizację VI Kongresu Miast Maszerujących. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę – 48,5 tys. dol. na program „LGBT Plus Me”. Federacja Znaki Równości – 30 tys. dol. na wsparcie członków społeczności LGBT+ wchodzących na rynek pracy. Płaczą po stracie łatwych pieniędzy Fundacja Helsińska, Kampania Przeciw Homofobii i podobne ideologiczne twory. To dobrze, bo przy okazji wielu ludziom otworzą się oczy.
Będziemy musieli ścigać ludzi
Richard Grenell, najważniejszy wysłannik prezydenta Trumpa ds. misji specjalnych i były ambasador w Niemczech, mówi, że na pierwszy rzut oka USAID brzmi jak dobry pomysł, ale gdy przyjrzeć się bliżej, diabeł tkwi w szczegółach. „Cały pomysł na USAID – mówi – brzmi na papierze niesamowicie – jest po prostu po to, aby promować nasze wartości i pomóc wzmocnić Amerykę. Ale problem polega na tym, że gdy spojrzymy na szczegóły tego, co działo się przez ostatnie 10–15 lat, to naprawdę jest to skandal”.
Wyjaśnił, że śledztwa nad wydatkowaniem pieniędzy właśnie się rozpoczęły. „I być może będziemy musieli ścigać ludzi – dodaje – którzy nadużyli pieniędzy podatników i pozwolili, aby zostały przeznaczone na programy, które tak naprawdę nie pomagały Ameryce, ale miały charakter polityczny”.
Gdyby pieniądze z USAID były rzeczywiście przeznaczone na pomoc ofiarom wojen, klęsk żywiołowych i epidemii, pewnie większość amerykańskich podatników nie miałaby z tym większego problemu. To zaledwie 0,7 federalnego budżetu. Jednak gdy pieniądze idą na promocję i utrzymanie lewicowych szaleńców, jeśli są łatwym łupem mentalnych dziwolągów i przy okazji kradzieży, trzeba powiedzieć „stop”. I sprawdzić.
Trump to zrobił i być może będzie chciał zwrotu pieniędzy.
FYI: The Republicans did not agree to delay the vote on Kash Patel’s nomination for FBI Director. Instead, the Democrats used a procedural rule within the Senate Judiciary Committee to force a one-week delay. This delay was not a result of Republican agreement, but rather a strategic move by the Democrats utilizing existing committee regulations.
Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support our work, consider becoming a free or paid subscriber. We are deeply grateful to the decentralized network of paid subscribers that enables us to continue doing what we do to support freedom.
Who is Robert Malone is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.
For those that didn’t get the joke, the first time around – here is your second chance…
FYI: The Republicans did not agree to delay the vote on Kash Patel’s nomination for FBI Director. Instead, the Democrats used a procedural rule within the Senate Judiciary Committee to force a one-week delay. This delay was not a result of Republican agreement, but rather a strategic move by the Democrats utilizing existing committee regulations.
Wychodzą na jaw kolejne informacje o środkach, jakimi władze Stanów Zjednoczonych wspomagały działania lewicowych radykałów. Jednym ze źródeł pieniędzy dla skrajnych grup były fundusze dedykowane… walce z terroryzmem.
W praktyce programy wykorzystano, by podkopać wiarygodność konserwatywnej i chrześcijańskiej opozycji.
Jak ujawniła organizacja Free Speech America, przez ostatnie 4 lata rządów Joe Bidena Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego wykorzystywał program do zapobiegania terroryzmowi, by dyskredytować przeciwników politycznych. Fundusz istniał już od czasów prezydentury Baracka Obamy. Za rządów Bidena został on jednak zasilony dodatkowym kapitałem.
W ramach funduszu rozdysponowano 40 milionów dolarów. „Miały one posłużyć promowaniu „umiejętności korzystania z mediów i inicjatyw krytycznego myślenia online”, wyjaśniał portal opoka.org.pl. „Jednym z beneficjentów programu był Uniwersytet w Dayton, który dostał przeszło 352 tys. dolarów na działania utożsamiające konserwatystów z neonazistami”, dodało medium.
Uczelnia za pieniądze z grantu zorganizowała chociażby seminarium prowadzone przez aktywist[k]ę „ANTIFY” Michaela Loadenthala. Prelegent radził w jego czasie, jak skrajna lewica może ograniczać dostęp konkretnych osób lub środowisk do platform społecznościowych.
Na Uniwersytecie w Dayton za rządowe środki głoszono jednak i bardziej radykalne tezy. W trakcie mających „zapobiegać terroryzmowi” spotkań Republikanów, konserwatywne media, czy znanego gubernatora DeSantisa porównywano z nazistami i ostrzegano przed ryzykiem „drugiego Holokaustu”.
„Ta grupa zadaniowa ds. terroryzmu jest zaangażowana w aktywny wysiłek demonizowania i eliminowania chrześcijańskich, konserwatywnych i republikańskich organizacji przy użyciu pieniędzy podatników. To, co odkryliśmy, wymaga wszczęcia postępowania karnego”, komentował ustalenia Brent Bozell, przewodniczący organizacji America’s Media Watchdog.
Prezydent Andrzej Duda oraz Thomas Rose. / foto: X: @TomRoseIndy
Prezydent USA Donald Trump mianował w czwartek biznesmena, prawicowego komentatora i byłego wydawcę dziennika „The Jerusalem Post” Thomasa Rose’a nowym ambasadorem USA w Polsce. Znany z silnie proizraelskich poglądów Rose był również doradcą byłego wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a.
„Thomas jest szanowanym biznesmenem i komentatorem, który przez prawie dekadę prowadził udany program radiowy w Sirius XM i pełnił funkcję wydawcy i dyrektora generalnego »The Jerusalem Post«. Zadba o to, aby nasze interesy były reprezentowane w Polsce i zawsze stawiał Amerykę na pierwszym miejscu” – napisał Trump na swoim portalu społecznościowym Truth Social.
Rose pełnił też wcześniej rolę głównego stratega i starszego doradcy byłego wiceprezydenta Mike’a Pence’a. Portal Jewish Insider określił go jako jednego z najbliższych powierników byłego wiceprezydenta.
„Jestem głęboko zaszczycony, że nasz historyczny @POTUS (Prezydent Stanów Zjednoczonych) poprosił mnie o pełnienie funkcji ambasadora w Polsce. Jeśli zostanę zatwierdzony, będę każdego dnia robił wszystko, co w mojej mocy, aby promować, bronić i rozwijać interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki i naszego wspaniałego prezydenta” – napisał kandydat Trumpa na platformie X.
Obecnie Rose jest współgospodarzem konserwatywnego talk-show i podcastu Bauer&Rose Show w radiu satelitarnym SiriusXM, którego ostatni odcinek ukazał się w czwartek. Rose ocenił w nim likwidowaną przez Donalda Trumpa i Elona Muska amerykańską agencję pomocową USAID jako „największą operację prania pieniędzy Demokratów w historii”.
W ostatnim czasie publicysta zabierał głos w sprawie Polski na platformie X, krytykując rząd Donalda Tuska za grożenie aresztowaniem premiera Izraela Benjamina Netanjahu oraz chwaląc prezydenta Andrzeja Dudę za przekonanie Tuska do zmiany decyzji.
„Gratulacje dla Andrzeja Dudy za uniknięcie rozłamu w stosunkach USA-Polska i stając w obronie Polski, przekonując Donalda Tuska do cofnięcia tej okropnej decyzji” – pisał 9 stycznia.
W innych wpisach krytykował też zmiany wprowadzone przez rząd w mediach publicznych, a także podkreślał, że polskie władze podziemne nie były zaangażowane w tłumienie powstania w getcie warszawskim – jak mylnie stwierdziła dziennikarka NBC Andrea Mitchell – lecz stawiały opór Hitlerowi. Na platformie X i na łamach „New York Post” opowiadał się też za pomocą Ukrainie i odrzucał tezy – sugerowane m.in. przez Donalda Trumpa – że wojna została sprowokowana przez NATO.
Według sylwetki publicysty opublikowanej w „Indianapolis Monthly”, Rose jest „ognistym konserwatystą, zagorzałym syjonistą i ortodoksyjnym Żydem”. Jest też częstym komentatorem spraw dotyczących Izraela i Bliskiego Wschodu w mediach amerykańskich i izraelskich i często ostro krytykował prezydenta Bidena za „opuszczenie” Izraela i „propalestyńskie sympatie”.
W latach 1997-2005 był wydawcą i szefem dziennika „Jerusalem Post”, zaś wcześniej działał we władzach w stanu Indiana, skąd pochodzi. W latach 80. był też dziennikarzem japońskiej stacji telewizyjnej i napisał książkę „Big Miracle” (Wielki cud) o operacji uwolnienia wielorybów spod arktycznego lodu. Książka doczekała się w 2012 r. hollywoodzkiej ekranizacji.
Elon Musk, najbogatszy człowiek na świecie i jeden z najbardziej wpływowych doradców prezydenta USA Donalda Trumpa, 2 lutego publicznie ogłosił: „Czy wiesz, że USAID wykorzystało TWOJE podatki na finansowanie badań nad bronią biologiczną, w tym COVID-19, za pośrednictwem których miliony ludzi zostało zabitych?” Milczenie lewicowych mediów głównego nurtu na całym świecie jest porażające.
Administracja Trumpa najwyraźniej planuje całkowite rozwiązanie Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego, w skrócie USAID. Była to organizacja fasadowa CIA, która służyła do obalania rządów na całym świecie, ale także do szerzenia i egzekwowania lewicowo-ekstremistycznego programu „Demokratów”.
W rezultacie coraz więcej wiadomo o występkach, za które odpowiedzialna jest USAID. Główne media lewicowe są w szoku; najwyraźniej wiele osób znalazło się na liście bezpośrednich lub pośrednich odbiorców pieniędzy. Próbują tzw. „spinu”, twierdząc, że była to organizacja pomocy humanitarnej.
W rzeczywistości CIA, za pośrednictwem USAID, sfinansowała i obsługiwała dziesiątki laboratoriów broni biologicznej na całym świecie. Najwyraźniej dotyczy to również rozwoju COVID-19 w Chinach. Mówi się, że stało się to za pośrednictwem EcoHealth Alliance, które otrzymało 53 miliony dolarów od USAID – i dodatkowe 42 miliony od Departamentu Obrony (DOD).
Did you know that USAID, using YOUR tax dollars, funded bioweapon research, including COVID-19, that killed millions of people? https://t.co/YVwyKA7ifs
Znany X-Account „Kanekoa the Great” wyjaśnił tę sprawę bardziej szczegółowo:
USAID przekazało 53 miliony dolarów na rzecz EcoHealth Alliance, które następnie wykorzystało pieniądze amerykańskich podatników na wsparcie badań nad wzmocnieniem funkcji koronawirusów w laboratorium w Wuhan — badań, które prawdopodobnie doprowadziły do pojawienia się COVID-19.
Próby oszustwa CIA dotyczące pochodzenia COVID-19 stają się o wiele bardziej oczywiste, gdy weźmiemy pod uwagę długą historię USAID jako organizacji przykrywkowej CIA.
Dysponując rocznym budżetem przekraczającym 50 miliardów dolarów i działając w ponad 100 krajach, USAID była wielokrotnie powiązana z działalnością wywiadowczą. Były dyrektor USAID John Gilligan przyznał kiedyś, że agencja była „zinfiltrowana od góry do dołu przez ludzi CIA”, wyjaśniając: „Pomysł polegał na tym, aby wprowadzić agentów do każdego rodzaju działalności za granicą: rządowej, wolontariackiej, religijnej, jakiejkolwiek”.
W 2013 r. amerykańska depesza opublikowana przez WikiLeaks opisała amerykańską strategię osłabiania rządu Wenezueli za pośrednictwem USAID poprzez „penetrację bazy politycznej Cháveza”, „dzielenie chawizmu” i „izolowanie Cháveza na arenie międzynarodowej”.
W 2014 r. Associated Press ujawniła, że USAID sfinansowało stworzenie platformy podobnej do Twittera, której celem było wzniecenie powstania na Kubie.
Finansowanie USAID wiązało się z zamachami stanu na Haiti, Ukrainie, w Egipcie i innych krajach.
W latach 2009–2019 USAID współpracowało z EcoHealth Alliance przy programie PREDICT, w ramach którego zidentyfikowano 1200 nowych wirusów, przeszkolono 5000 osób na całym świecie w zakresie wykrywania chorób i rozbudowano 60 laboratoriów badawczych.
Dzięki tej współpracy CIA zyskała bezpośredni kanał umożliwiający włączenie kapitału ludzkiego do działalności instytucji zajmujących się badaniami biologicznymi na całym świecie w zamian za fundusze i transfer technologii.
W 2022 roku dr Andrew Huff, były wiceprezes EcoHealth Alliance, ujawnił, że dr Peter Daszak do CIA.
Jaki jest główny problem?
CIA okłamała amerykańską opinię publiczną co do pochodzenia COVID-19, ponieważ ujawnienie prawdy ujawniłoby prawdopodobną rolę agencji w przekazywaniu pieniędzy podatników za pośrednictwem USAID na finansowanie badań nad wzmocnieniem funkcji w laboratorium w Wuhan.
Na koncie „Milla Joy” podano, że istnieją bezpośrednie dowody na to, że NIAID wykorzystał środki USAID do sfinansowania naukowca w Wuhan, który badał „koronawirusy nietoperzy”. Ten właśnie naukowiec został pierwszym znanym pacjentem z COVID-19.
BREAKING:
Through USAID, Fauci’s NIAID sent over $40 MILLION in U.S. taxpayer “support” to a scientist in Wuhan who was working on “bat coronavirus emergence” research, who also became “patient zero” for COVID-19? pic.twitter.com/nLcAjQ07uI
– Prezydent Argentyny Javier Milei wycofa ten kraj ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – poinformował w środę rzecznik prezydenta Manuel Adorni, tłumacząc to “głębokimi różnicami w sferze zarządzania opieką zdrowotną” oraz “wpływami politycznymi niektórych państw”.
Logo Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) / fot. Flickr / Guilhem Vellut
Jest decyzja prezydenta Argentyny
Prezydent polecił ministrowi spraw zagranicznych Gerardo Wertheinowi wycofać Argentynę z WHO. Argentyńczycy nie pozwolą międzynarodowej organizacji ingerować w naszą suwerenność, a tym bardziej w nasze zdrowie – powiedział Adorni na konferencji prasowej.
USA wystąpiły z WHO. Jedna z pierwszych decyzji Donalda Trumpa
W styczniu z WHO wystąpiły Stany Zjednoczone. Prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze w tej sprawie natychmiast po inauguracji, czyli po 20 stycznia. W ubiegłym tygodniu urzędnikom amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) zakazano komunikowania się z WHO.
Wkrótce potem agencja Reutera podała, powołując się na dokument omawiany przez Radę Wykonawczą WHO, że organizacja ta planuje zmniejszenie dwuletniego budżetu o 400 mln dolarów.
WHO zajmuje się obecnie powstrzymaniem epidemii gorączek krwotocznych spowodowanych przez wirusa Marburg (w Tanzanii) oraz Ebola (w Ugandzie). WHO przeciwdziała również epidemii mpox w Demokratycznej Republice Konga i monitoruje rozwój ptasiej grypy.
In anticipation of the new director, the FBI academy is painting over its core values wall
True story:
After CNN proposed moving Jim Acosta’s show to the “prime viewing time” of the midnight hour, the universally disdained White House journalist resigned this week. He immediately launched the Jim Acosta Show on Substack, which, by all accounts, was even worse than was expected. Something tells me that the “new and improved” prime-time”slot” must have come with a likewise “new and improved” salary (but the legacy media didn’t divulge those details).
More news from legacy media:
In the meantime, Katie Couric thinks that now that the White House has announced that it will be rotating press corp office space to include right-leaning news outlets, propaganda will commence:
Couric, who used to be a television host at all of the Big Three television networks in the United States, recently founded Katie Couric Media (KCM), where she has been involved in “producing content that addresses important social issues like gender equality, environmental sustainability, and mental health.”
Why am I not surprised…
The Conversation, the bastion of propaganda and MSM, believes that if NBC, NYT, NPR, and Politico have to rotate their WH office space, more fake news will soon flood the Internet from “fringe organizations” such as Breitbart News and the One America News (OAN) network. Clearly, Breitbart and OAN aren’t “real” new outlets, but are just influencers…
Yet another crazy headline making the rounds (and true story – “researchers” actually want to rename obesity):
Honestly, who needs memes – when the headlines are so hilarious?
“Trying to Find A Show Your Kids Can Watch in 2025”…
Prezydent USA Donald Trump poinformował w sobotę na platformie X, że wydał rozkaz przeprowadzenia ataków lotniczych na cele Państwa Islamskiego (IS) w Somalii. Jak oświadczył, w nalotach zniszczone zostały kryjówki dżihadystów i zginęło wielu z nich.
Trump ogłosił, że rano nakazał przeprowadzenie precyzyjnych nalotów na osobnika planującego ataki Państwa Islamskiego oraz innych terrorystów, których zwerbował w Somalii.
„Ci mordercy, których znaleźliśmy ukrywających się w jaskiniach, zagrażali Stanom Zjednoczonym i naszym sojusznikom. Naloty zniszczyły jaskinie, w których żyli i zabiły wielu terrorystów bez wyrządzania krzywdy cywilom” – oświadczył prezydent USA.
This morning I ordered precision Military air strikes on the Senior ISIS Attack Planner and other terrorists he recruited and led in Somalia. These killers, who we found hiding in caves, threatened the United States and our Allies. The strikes destroyed the caves they live in, and killed many terrorists without, in any way, harming civilians. Our Military has targeted this ISIS Attack Planner for years, but Biden and his cronies wouldn’t act quickly enough to get the job done. I did! The message to ISIS and all others who would attack Americans is that “WE WILL FIND YOU, AND WE WILL KILL YOU!”
53,1 mln wyświetleń
————————-
Zaznaczył, że amerykańskie siły od lat próbowały namierzyć autora planów ataków, ale – dodał – „Biden i jego kolesie nie działali wystarczająco szybko, by wykonać tę robotę”.
„Ja to zrobiłem. Wiadomość dla IS i innych, którzy chcą atakować Amerykanów jest taka: znajdziemy was i zabijemy was” – napisał Trump na platformie X.
Amerykański minister (sekretarz) obrony Pete Hegseth przekazał w oświadczeniu, że celem ataków byli bojownicy Państwa Islamskiego, działający w somalijskich górach Golis.
Była to pierwsza akcja zbrojna Stanów Zjednoczonych w drugiej kadencji prezydenckiej Donalda Trumpa.
Biały Dom polecił agencjom federalnym usunięcie zaimków neutralnych płciowo z podpisów w służbowych mailach – podały w piątek amerykańskie media. Według ABC News pracownicy Departamentu Transportu otrzymali zalecenia w czwartek, gdy prowadzili śledztwo w sprawie katastrofy lotniczej w Waszyngtonie.
W amerykańskich urzędach i szkołach zalecano dotąd unikanie określeń odnoszących się do płci, takich jak „kobieta” czy „mężczyzna” oraz „matka” i „ojciec”, promując zamiast tego neutralne zaimki, np. „they” czy „them”.
Pierwszego dnia nowej kadencji prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenia wykonawcze, które miały na celu „uznanie mężczyzny i kobiety jako biologicznych rzeczywistości” oraz „ochronę kobiet przed radykalną ideologią płci”.
Jak podają ABC News oraz serwis informacyjny Gizmodo, informacja o nakazie usunięcia z maili zaimków neutralnych płciowo trafiła m.in. do Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC). W dokumencie przytaczane są fragmenty rozporządzenia, które nakazują m.in. usunięcie z komunikatów agencji wszelkich odniesień, które „promują lub w inny sposób wpajają ideologię płci”.
„Zaimki oraz wszelkie inne informacje, które są niedozwolone (w polityce), muszą zostać usunięte z podpisów pracowników do godz. 17-tej czasu wschodniego w piątek” – głosi dokument.
Według informacji ABC News, pracownicy Departamentu Transportu otrzymali podobne zalecenia w czwartek, w trakcie pracy nad śledztwem dotyczącym katastrofy lotniczej w Waszyngtonie, w której zginęło 67 osób.
Serwis UPI dodał, że instrukcja nakazuje zamianę słowa „gender” na „sex” na stronie internetowej CDC oraz w komunikatach agencji. Personel ma także „przejrzeć systemy poczty elektronicznej i wyłączyć funkcje, które proszą użytkowników o podanie zaimków”.
Do piątku nie było jasne, czy podobne nakazy dotarły również do pracowników innych agencji federalnych.
Eggs will remain expensive until we stop the massive fearporn campaign over avian influenza, which has led to bulk testing and “culling” of hundreds of millions of chickens in 2024 alone.
The Demoncrats know this –
“Age is just a number…”
My wife still chooses “fun” over age…
Below is Jill, riding our stallion, Jade, a few months ago.
Administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa zdecydowała się czasowo wstrzymać zagraniczną pomoc dla fundacji i NGO-sów.
Za pieniążkami podobno już płaczą – Stowarzyszenie Imienia Stanisława Brzozowskiego (wydawca Krytyki Politycznej), Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Stowarzyszenie 61, Fundacja Aktywna Demokracja, Fundacja „To Proste”, Kampania Przeciw Homofobii, Human Rights Watch, Amnesty International, czy organizatorzy projektu „Tour de Konstytucja”.
„Nikt się tego nie spodziewał – ani my, ani nasi grantodawcy. Wciąż liczymy straty (…) Dostaliśmy maile, że dziękujemy, do widzenia. Moja organizacja przetrwała ostatnie 8 lat właśnie dzięki środkom ze Stanów. Dla niektórych NGO-sów to jest strata 1/3 budżetu, dla innych połowa, dla innych jeszcze więcej. Jaka jest skala problemu, dopiero się dowiemy” – mówi cytowana przez serwis OKO.press Róża Rzeplińska ze Stowarzyszenia 61.
„100 000 dolarów rocznie, które trafiało do nas przez pośredników od amerykańskiego Departamentu Pracy, wydawaliśmy na rzecznictwo, szkolenia dla aktywistów, czy lokalną walkę z uchwałami anty-LGBT. Ta pula została niemal w całości wydana, ale mieliśmy obietnicę kontynuacji – kolejne 75 000 dolarów. Chcieliśmy je przeznaczyć m.in. na wielką kampanię społeczną o związkach partnerskich. Z dnia na dzień straciliśmy 350 000 złotych” – łka w Tysolu Mirka Makuchowska z Kampanii Przeciw Homofobii.
Zauważcie, że ci co mówili Wam o „ruskich rubelkach”, „strzelających korkach szampana na Kremlu” oraz pytający „ile ci płaci Putin” – bardzo często są na amerykańskim, niemieckim, skandynawskim, brytyjskim czy izraelskim garnuszku.
Elity III RP naprawdę w to wierzą. Skąd to się bierze ta wiara? Z własnych doświadczeń. Starsi grantodawcy pamiętający czasy KOR-u i podziemnej Solidarności, gdy byli finansowani przez obce ośrodki. Strumień pieniędzy szedł wtedy z Waszyngtonu, Brukseli czy Londynu. Działo się to również za pomocą hierarchów Kościoła katolickiego. Nowe pokolenie (aktywistów, aktywistek i co istotne aktywiszcz), wychowane już w III RP od początku było beneficjentami różnorakich zachodnich fundacji.
Jedni i drudzy uważają to za coś naturalnego i stąd ich podejrzenia, że Waszą postawę, poglądy i opinie musi opłacać Putin, Dugin, Miedwiediew, Ziuganow, Łukaszenka, Orban, albo przynajmniej Fico. Nie mieści się w ich rozumach, że można robić politykę lub publicystkę bez wyraźnych wskazówek i podpowiedzi. To dokładnie jak z teczkomanią sprzed lat. Wierzyli w powszechność współpracy z bezpiekami, bo sami byli w znacznym stopniu agenturą – tyle, że nie naszą polską.
Niestety przetrwają. Teraz zacznie się – „dej piniążki bo mam chorą fundację”. Zieloni, tęczowi, demokratyczni i walczący z wszelkimi „anty” trochę zacisną pasa, ale sypną im wpływowi i możni.
Pan Zbigniew Szczęsny przypomniał, że na przykład taka Krytyka Polityczna” w 2023 roku otrzymała : – łącznie z grantów 8 650 000 zł, w tym: – 2 790 000 zł z Komisji Europejskiej – 1 090 000 zł od fundacji Sorosa – 1 240 000 od stołecznego ratusza, czyli Trzaskowskiego – 438 000 zł od Fundacji Batorego, czyli też Soros, tyle że za polskim pośrednictwem – 128 000 zł z European Climate Foundation – 417 000 od Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej (we władzach ludzie PO i okolice)
Nie dają im niestety paść, a gdy nakarmią ich w lekkim głodzie to będą jeszcze bardziej posłuszni, a co za tym idzie użyteczni.
Nic to. Cieszmy się chwilą. Liczmy na to, że przynajmniej jakiś plankton na obcych smyczach padnie. A główni gracze, będą mili przez jakiś czas mniej forsy do ogłupiania narodu i siania dezinformacji.
PS. Wejdźcie na przykład na stronę Krytyki Politycznej. Czytamy tam …
„Donald Trump zdecydował o zawieszeniu amerykańskiej pomocy zagranicznej na 90 dni. Wydarzyło się to na początku zeszłego tygodnia. Dostałam mejla od organizacji, z którą współpracujemy i realizujemy projekt dotyczący wspierania mediów niezależnych. Wiadomość miała tytuł: „grant suspension”, czyli „zawieszenie dotacji”.
Jako Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego, czyli organizacja prowadząca Krytykę Polityczną, odpowiadamy za wiele projektów finansowanych ze środków publicznych, także dofinansowywanych przez zagraniczne organizacje. Bez tych środków nie moglibyśmy działać (…)”
I wyobraźcie sobie tekst …
„Władimir Putin zdecydował o zawieszeniu rosyjskiej pomocy zagranicznej na 90 dni. Wydarzyło się to na początku zeszłego tygodnia. Dostałam mejla od organizacji, z którą współpracujemy i realizujemy projekt dotyczący wspierania mediów niezależnych. Wiadomość miała tytuł: „Приостановка предоставления”, czyli „zawieszenie dotacji”.
Jako Ruch im. Konstantego Rokossowskiego, czyli organizacja prowadząca Pochwałę Społeczną, odpowiadamy za wiele projektów finansowanych ze środków publicznych, także dofinansowywanych przez zagraniczne organizacje. Bez tych środków nie moglibyśmy działać (…)”
===========================
I to jest właśnie ta różnica między onucami, a samozwańczymi anty-onucami …
Tulsi Gabbard podczas przesłuchania w komisji senackiej ostro skrytykowała FBI oraz prezydenta Joe Bidena za atakowanie katolików uczęszczających na tradycyjną Mszę. Dwa lata temu media ujawniły plan rozpracowania operacyjnego środowisk „radykalnej tradycjonalistycznej ideologii katolickiej”, jak określono je w dokumentach.
Gabbard, nominowana przez prezydenta Donalda Trumpa na stanowisko dyrektora wywiadu krajowego, powiedziała, że FBI „nadużyło swojej władzy”, określając katolików preferujących Mszę łacińską jako „radykalnych tradycjonalistów”. Republikańska polityk podała przykład inwigilacji środowisk tradycji łacińskiej w kontekście wykorzystania służb do walki politycznej i zastraszania opozycji. Podzieliła się również własnym doświadczeniem, kiedy po krytyce Kamali Harris, Gabbard została wpisana przez służby na listę terrorystyczną Quiet Skies.
Komentarze Gabbard dotyczyły sprawy wycieku notatki biura terenowego FBI w Richmond, w której twierdzono, że niektórzy katolicy, którzy uczęszczają na łacińską Mszę lub kwestionują Sobór Watykański II, mogą być ekstremistami.
Agenci inwigilowali katolików uczęszczających na tradycyjną Msze łacińską, szczególnie należących do Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X (FSSPX). Notatka stwierdzała między innymi, że „coraz mocniej obserwowane zainteresowanie brutalnych ekstremistów o motywach rasowych lub etnicznych (RMVE) radykalną tradycjonalistyczną ideologią katolicką (RTC)… stwarza nowe możliwości łagodzenia zagrożeń”.
Według FBI, „radykalni tradycyjni katolicy” to często głosiciele „ideologii antysemickiej, antyimigranckiej, przeciwnej LGBTQ oraz [zwolennicy] białej supremacji”. Negują również Vaticanum II jako „istotny sobór”.
Departament Sprawiedliwości po ujawnieniu skandalu później wycofał się z decyzji. Amerykański portal LifeSiteNews sugeruje, że pretekstem do sporządzenia notatki była pojedyncza aresztowana osoba, posiadająca broń i materiały wybuchowe, która kiedyś uczestniczyła w łacińskiej Mszy.
Treść dokumentu wskazywała, że amerykańskie służby czerpią informację na temat tradycyjnych katolików od skrajnie lewicowych organizacji, jak Southern Povert Law Center. Notatka zawierała również fragment artykułu z The Atlantic, gdzie porównywano różaniec zrobiony z metalowych kulek i żyłki spadochroniarskiej do broni.
Oficjalny raport Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych potwierdził, że wytyczne dla służb nie ograniczały się do filii w Richmond. Notatki o podobnej treści znaleziono w biurach w Los Angeles, Portland i Milwaukee.
Koniec z indoktrynacją w szkołach USA? Trump chce „edukacji patriotycznej” zamiast lewicowej propagandy
(fot. EPA/SAMUEL CORUM / POOL Dostawca: PAP/EPA.)
Niedawny dekret Donalda Trumpa ma ograniczyć wpływ lewicowych agitatorów na młodzież w szkołach publicznych. Dokument nowego prezydenta USA przyznał, że często w tajemnicy przed rodzicami uczniowie padają ofiarą post-marksistowskiej agitacji. Po młode umysły ręce wyciągają również propagatorzy ideologii LGBT.
To naruszanie praw rodzicielskich i podkopywanie fundamentów społeczeństwa amerykańskiego, sądzi Trump. Dzięki interwencji jego administracji sytuacja ma ulec długo wyczekiwanej poprawie.
„W ostatnich latach rodzice doświadczyli indoktrynacji swoich dzieci przez szkoły w myśl radykalnych, anty-amerykańskich ideologii, przy jednoczesnym rozmyślnym ograniczaniu nadzoru rodziców”, czytamy w opublikowanym 29 stycznia b.r dekrecie prezydenta USA.
„W wielu wypadkach niewinne dzieci są zmuszane, by przyjąć tożsamość ofiar lub sprawców wyłącznie na podstawie ich koloru skóry lub innych niezmiennych cech. W innych przypadkach młodzi mężczyźni i kobiety są zmuszani do zadawania sobie pytania, czy nie urodzili się w złym ciele i czy nie postrzegać swoich rodziców i rzeczywistości jako wrogów i winnych”, opisywał wpływ lewicowej propagandy na amerykańską oświatę Donald Trump.
Szerzenie podobnych „anty-amerykańskich, przewrotnych i fałszywych ideologii” to, jak można wyczytać z dekretu, „zagrożenie dla krytycznego myślenia”, a również „sianie podziałów, niezrozumienia i braku zaufania” w społeczeństwie. Ich „narzucanie” młodemu pokoleniu to według Trumpa naruszenie władzy należnej rodzicom i zasad „niedyskryminacji”.
W takich okolicznościach w dekrecie ze środy 29 stycznia b.r nowy prezydent USA zapewnił, że jego administracja dołoży starań, by wszystkie placówki oświatowe – od przedszkoli do liceów – szanowały prawa rodziców do decydowania o sposobie wychowania ich dzieci oraz zakończyły promocję „dyskryminującej ideologii egalitaryzmu”.
Jako elementy tego zestawu przekonań w dokumencie wskazano postrzeganie „jednostki jako związanej z uprzywilejowaną lub marginalizowaną grupą bardziej niż przez pryzmat jej zasług, czynów i zdolności”.
W dekrecie Donald Trump zobowiązał się do podjęcia ważnych kroków, mających ograniczyć wpływ agitatorów na edukację publiczną. W ciągu 90 dni od daty publikacji dokumentu ma zostać przygotowana „Strategia Zakończenia Indoktrynacji”. Plan ma zawierać procedurę wycofywania lub ograniczania federalnego finansowania szkół, które będą prowadzić lewicową agitację „w tym tą oparta na ideologii gender”. W jego ramach doradcy prezydenta mają przygotować kompleksową analizę wydatków państwa na lewicowe działania agitacyjne, a także obecność indoktrynacyjnych treści w podstawie edukacyjnej i formacji nauczycieli.
W miejsce indoktrynacyjnych działań administracja Donalda Trumpa planuje wprowadzenie na szeroką skalę programu „edukacji patriotycznej”. Podejście to ma oznaczać „przedstawianie historii Stanów Zjednoczonych opartej o celne, uczciwe, jednoczące, inspirujące i uszlachetniające przedstawienie założenia Stanów Zjednoczonych i ich podstawowych zasad”, a także „przekonywanie, że darzenie szacunkiem amerykańskiej wielkości i historii jest słuszne”.