Polityka Polski po kłótni w Gabinecie Owalnym

Polityka Polski po kłótni w Gabinecie Owalnym

Marek Budzisz. wpolityce/polityka-polski-po-klotni-w-gabinecie-owalnym

[Niewielkie odkrycia, niepewne wnioski, ale umieszczam dla jakiejś równowagi. Mirosław Dakowski]


Serhij Sydorenko, redaktor Europejskiej prawdy, napisał, zastanawiając się, czy doprowadzenie do starcia w Owalnym Gabinecie między Zełenskim a Trumpem było świadomą prowokacją gospodarzy, że jego zdaniem nie, bo „Nie powinniśmy przecież przymykać oczu na fakt, że spór zaczął się od zarzutów Zełenskiego pod adresem Vance’a, do których mogło nie dojść”. Podobnie zresztą, jak nie musiało dojść do rzucenia przez Zełenskiego pod adresem amerykańskiego wiceprezydenta sformułowania „bladź”, co najłagodniej można tłumaczyć „suka”, choć częściej w świecie języka rosyjskiego tłumaczy się k[urwa] . „Pojechanie matem” przez prezydenta Ukrainy pod adresem swego rozmówcy z pewnością nie jest świadectwem dyplomatycznej finezji czy zimnej krwi. Nawet jeśli nie zgadzał się on ze stanowiskiem swych rozmówców, do czego miał absolutne prawo, to co chciał w ten sposób osiągnąć?

========

Warto też prześledzić chronologie wydarzeń po publicznej kłótni w Białym Domu. Delegacja ukraińska została poproszona o przejście do innego pomieszczenia, a Trump zwołał pilną naradę w wąskim gronie, w której uczestniczyli oprócz niego i J.D. Vance’a również Rubio i Waltz. Ci ostatni poprosili później Ukraińców o opuszczenie Białego Domu, co uznać należy za decyzję, która zapadła na tej pospiesznie zwołanej naradzie. Jak trzeźwo napisał Serhij Sydorenko, do rozmów można było w tej fazie sporu jeszcze wrócić, bo Trump napisał w serwisie społecznościowym Truth, że Zełenski nie chce jego zdaniem pokoju, ale „będzie mógł wrócić”, jeśli zmieni zdanie. Ukraiński prezydent mógł wykorzystać późniejszą rozmowę w telewizji Fox, aby wykonać gesty o charakterze pojednawczym, ale nie skorzystał z tej okazji, mówiąc, że nie zamierza nikogo przepraszać, bo nie czuje się winny. Brytyjska prasa informuje też, że jeszcze tego samego wieczoru Keir Starmer dzwonił do Zełenskiego i namawiał go, aby ten „wrócił do Białego Domu” i naprawił relacje z Trumpem, co znów zostało odrzucone przez ukraińskiego prezydenta.

Kwestia przeprosin miała też ponoć paść w rozmowie między Rubio a delegacją ukraińską, kiedy ci ostatni usłyszeli amerykańską decyzję o przerwaniu rozmów. Wydaje się zatem, że jeśli kogoś obwiniać o zerwanie negocjacji i doprowadzenie do kryzysowej sytuacji, to nie są to przedstawiciele strony amerykańskiej. Zełenski jest znany z tego, że popełnia błędy w sposób bezceremonialny, dążąc do poprawy własnej pozycji negocjacyjnej w oparciu o budowanie tezy, iż „Ukraina walczy za wszystkich” w tym również za Stany Zjednoczone, a nie tylko Europę, i ma w związku z tym prawo do specjalnego statusu. W Gabinecie Owalnym to przekonanie było przezeń w wyrazisty sposób manifestowane, choćby w stwierdzeniu, pod adresem rozmówców, że „wy też poczujecie” w przyszłości rosyjską presję. To na to stwierdzenie zareagował Trump, mówiąc Zełenskiemu, że ten „nie jest w pozycji, aby mówić, co będziemy czuli”.

„Ukraina nie ugnie się”

Skupmy się jednak na strategicznym wymiarze tego, co się stało, choć oczywistym punktem wyjścia naszych rozważań winna być teza, że to Zełenski nie tylko nie zachował zimnej krwi, ale wręcz dążył do spektakularnego zerwania z Trumpem, publicznego (i dlatego scysja miała miejsce przed kamerami) pokazania, że Ukraina nie ugnie się, nawet wobec presji sojusznika, od którego jest zależna, nie zakończy wojny na każdych warunkach i trzeba jej interesy brać poważnie pod uwagę. Zwłaszcza jeśli chce się myśleć o stabilizowaniu sytuacji i zakończeniu konfliktu.

Z pewnością polityk, taki jak Zełenski, przybywający do sojuszniczego państwa, od którego jest uzależniony, który w wyniku tej wizyty „osiąga” pogorszenie relacji nie może mówić o sukcesie. Chyba że chodzi o działania obliczone na wewnętrzny rynek polityczny i poprawę notowań w wyniku „efektu Trudeau”, czyli o skokowy wzrostu poparcia tego kto przeciwstawia się presji amerykańskiego prezydenta. Gdybyśmy z taką motywacją mieli do czynienia, to byłoby to świadectwo dramatycznej krótkowzroczności.

Na marginesie zgodzić się trzeba z tezami, powszechnymi w amerykańskich komentarzach, że Zełenski mówiąc, iż „Ukraina była sama” w pierwszym okresie wojny, „zapomniał” o tym, że to Trump podjął decyzję o dostawach Javelinów, bez których ta „samotność” mogłaby się skończyć dramatycznie. Warto, abyśmy też pamiętali, że teza o „samotności” dezawuuje polskie dostawy po wybuchu wojny, tak jakby pociągi pełne amunicji i setki czołgów wysłane przez Warszawę nie istniały. Nie jest kwestią przypadku, taką stawiam tezę i postaram się ją udowodnić, iż wypowiedź Zełenskiego kontrastowała celowo z tezami Trumpa, który podkreślał znaczenie Polski jako jednego z najbardziej wiarygodnych sojuszników Stanów Zjednoczonych. Aby zrozumieć, co się stało w Waszyngtonie, ale też w następstwie tego w europejskich stolicach, musimy spojrzeć na scysję przez pryzmat kwestii strategicznych.

„Trump wyznacza limes”

Jestem, i to moja kolejna teza, przekonany, iż Zełenski uważa, że Trump wyznacza obecnie limes, granicę amerykańskiego świata sojuszniczego starając się nie zerwać, ale w sposób zasadniczy zmienić relacje rządzące porozumieniem państw Zachodu. Negocjacjom pokojowym z Rosją (wyznaczanie granicy) towarzyszy równolegle przebiegający proces podporządkowania sobie sojuszników europejskich przez Waszyngton. Problem Kijowa jest w związku z tym oczywisty, Zełenski i ukraińska opinia publiczna chcą, aby limes oddzielający Rosję i kolektywny Zachód biegł na wschodniej granicy Ukrainy, a Trump prowadzi tak negocjacje z Kremlem, iż coraz bardziej trzeba brać pod uwagę inny wariant, czyli że granica przebiegać będzie na zachodzie Ukrainy. Innymi słowy, gra toczy się o to, czy Ukraina będzie w przyszłości państwem buforowym, poddawanym presji (najczęściej z obydwu stron) czy elementem systemu bezpieczeństwa Europy Zachodniej. Kijów chce tego ostatniego i dlatego Zełenski mówił ostatnio w wywiadzie dla NBC o 100 brygadach ukraińskich sił zbrojnych powstrzymujących Rosję i zestawiał ten potencjał z bezsilnością „starej Europy”, która mogłaby wystawić przeciw Moskalom co najwyżej 86 tego rodzaju związków taktycznych.

Ten uproszczony rachunek sił jest też znany w Europie, która między innymi z tego powodu jest żywotnie zainteresowana „wciągnięciem na pokład” Ukrainy, ale nie miejmy złudzeń, iż Amerykanie również nie mają świadomości sytuacji. Jednak z ich perspektywy wygląda to już zupełnie inaczej. Jeśli bowiem Ukraina i Europa, nawet bez skokowego zwiększania wysiłków sojuszniczych już dziś, na poziomie potencjałów sił lądowych, są w stanie skutecznie odstraszać Rosję, to gdzie tu miejsce na wojskowe gwarancje ze strony Stanów Zjednoczonych? Nie mylmy tendencji związanych z deklarowaną koncentracją Ameryki na rejonie Indo-Pacyfiku z dobrowolną rezygnacją z narzędzia umożliwiającego, w związku z uzależnieniem Europy od amerykańskich sił zbrojnych, budowania wpływów politycznych. Innymi słowy, strategicznie Waszyngtonowi zależy, aby Europejczycy nie byli pewni, czy będą mogli liczyć na Ukraińców, bo to buduje ich zależność od Stanów Zjednoczonych. Nawet jeśli założyć, że presja Trumpa, aby państwa starego kontynentu zwiększyły swe wydatki na zbrojenia, odniesie pożądany efekt, to i tak będziemy mieli do czynienia z procesem wspieranym i kontrolowanym przez Amerykanów, bo bez ich zaangażowania odbudowa zdolności europejskich będzie trudniejsza, droższa i skonsumuje znacznie więcej czasu. Biorąc pod uwagę obiektywne interesy strategiczne, Waszyngtonowi, zwłaszcza w scenariuszu porozumienia z Rosją (bo scenariusz drugiej zimnej wojny wymuszałby zupełnie inną politykę) nie zależy na tym, aby Ukraina stała się częścią europejskiego systemu bezpieczeństwa. Ukraina, ale też z oczywistych powodów Europa, mają inne interesy i to wyjaśnia źródła pęknięcia. Trzeba jeszcze napisać o roli Polski, bo tu też mamy do czynienia z interesami natury strategicznej, a nie kwestiami „lubi nie lubi”, które tak lubimy roztrząsać. Jest oczywiste, że jeśli na naszej wschodniej granicy ma przebiegać „limes” amerykańskiego systemu sojuszniczego, a dalej na wschód mają już rozciągać się „dzikie pola”, czyli obszary buforowe, to w interesie Waszyngtonu jest podkreślanie roli Polski (nie mylmy z realnym wsparciem, bo to zależy od naszych umiejętności gry) a w interesie Kijowa deprecjonowanie naszego znaczenia. Nie wynika to z faktu „postawienia na Niemcy” przez Zełenskiego, jak często piszą lubujący się w uproszczonych diagnozach nasi komentatorzy, ale ze strategicznego znaczenia Polski. Polega ono na tym, że mając w naszym kraju silnego sojusznika, Waszyngton może trzymać w szachu najsilniejsze państwo europejskie, jakim są Niemcy, co korzystnie wpływa na politykę Berlina, utrzymywać bezpieczeństwo wschodniej flanki i jednocześnie wspierać, jeśli zajdzie taka potrzeba, Ukrainę. Jest to tradycyjna formuła offshore balancingu, która umożliwia Amerykanom wycofanie się z danego regionu i dbanie o to, aby nie nastąpiło zachwianie relacji sił. Tylko że znów, nie chodzi o to, jak piszą emocjonalnie nastawieni komentatorzy, o „porzucenie Europy”, bo Amerykanie mają świadomość rozpoczynającej się właśnie „bitwy o Eurazję” i nie biorą pod uwagę takiego scenariusza (może on okazać się rzeczywistością, ale nie jako element planu, ale skutek obopólnych błędów) a chcą jedynie odgrywać taką rolę na granicy swego systemu sojuszniczego. Trump uznaje, i dlatego mówi o ryzyku III wojny światowej, że Ukrainą co najwyżej może być państwem buforowym, a Europa boi się, że bez Ukrainy będzie jedynie, co ma związek z jej bezbronnością, narzędziem w rękach kolejnych prezydentów Stanów Zjednoczonych. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że Ukraina również ma świadomość roli Polski.

Wzrost naszego znaczenia jako państwa granicznego świata Zachodu blokuje jej drogę do uzyskania takich gwarancji bezpieczeństwa, o jakie zabiega, z drugiej strony, ze względów geograficznych, Kijów wie również, że jeśli zostanie państwem buforowym bez bliskiej współpracy z Warszawą, będzie im trudniej zbudować ścianę przeciw Rosji. To oznacza, że w krótkoterminowym interesie Ukrainy jest umniejszanie roli Polski, w dłuższej perspektywie albo silny sojusz strategiczny, albo uprzedmiotowienie (ale nie w wyniku ich akcji) Warszawy. Jeśli bowiem Polska wzięłaby udział w jakimś europejskim „projekcie bezpieczeństwa”, to wówczas świadomie zrezygnowałaby z roli pomostu i zdolności do suwerennego budowania relacji ze wschodnim sąsiadem, bo o tym, czy wykorzystamy nasze strategiczne położenie względem Ukrainy (które jest też jej słabą stroną) decydowaliby politycy rezydujący w innych stolicach, a nie w Warszawie. Tym motywowany jest „proniemiecki wektor” polityki Kijowa, co oznacza, nie tylko realizm ukraińskiej polityki, ale i to, że Warszawa powinna mieć świadomość własnych możliwości, które może wykorzystać w nowym środkowoeuropejskim układzie sił, ale tylko działając samodzielnie (choć zabiegając o sojuszników z zachodniej części naszego kontynentu), a nie w ramach jakiejś kolektywnej „suwerenności strategicznej” Europy.

Zaognienie sytuacji

Wróćmy jednak do strategii Zełenskiego. Moim zdaniem, i to kolejna teza, świadomie doprowadził on do zaognienia sytuacji, póki ma jeszcze czas na korzystne zmiany. Na czym polega istota jego gry? Według ocen specjalistów wojskowych Ukraina może jeszcze skutecznie walczyć od 6 do nawet 12 miesięcy. To oznacza, że póki co jest jeszcze wystarczająco dużo czasu na pełny „cykl polityczny”. Pierwszy krok to udaremnienie wysiłków pokojowych Trumpa, pokazanie, że bez zgody Kijowa wojna się nie zakończy, kolejnym są decyzje Europejczyków i ich akcja mediacyjna, finałem powrót do negocjacji pokojowych, ale już w innym kształcie i z innymi celami. To oznacza, że nie tylko Waszyngton, ale i Kijów, krótkoterminowo, chcą grać lękami Europejczyków. Konsolidacja państw naszego kontynentu wokół pomocy Ukrainie zwiększa jej odporność, przedłuża opór i minimalizuje szanse Trumpa na szybkie zakończenie wojny, a to z kolei jest warunkiem jakiejś formuły „odwróconego Kissingera”, o czym niedawno mówił choćby Rubio. W Ankarze Zełenski otrzymał wsparcie polityczne Erdogana, co jest równoznaczne z wysłaniem, a adresatem jest w tym wypadku Trump, czytelnego sygnału, iż Ukraina ma opcję przyjęcia rosyjskich warunków i wcale nie musi korzystać z pośrednictwa amerykańskiego. Ewentualne zaangażowanie Ankary otwiera też perspektywę regionalnego sojuszu bezpieczeństwa, który obejmowałby całą wschodnią flankę NATO, a jego powstanie (bez zaangażowania i nadzoru Waszyngtonu) nie jest Amerykanom na rękę, bo po pierwsze nie oni mieliby w tym układzie monopol, a po drugie większe pole manewru uzyskałaby też Ukraina. Krótkoterminowo Zełenski musi pokazać Trumpowi, że bez jego zgody nie będzie żadnego pokoju na wschodzie, podobnym sygnałem jest też zainteresowana Europa, zwłaszcza zachodnia jej część, która potrzebę uczestnictwa w rozmowach pokojowych rozumie (i słusznie) w kategoriach wzmocnienia swojej pozycji w trwających już negocjacjach na temat nowego podziału ról w amerykańskim systemie sojuszniczym. Jest to oczywiście w przypadku Zełenskiego bardzo ryzykowana gra, ale z pewnością lepiej ją podjąć szybko niż biernie czekać, aż Amerykanie zdyscyplinują Europejczyków, bo wówczas pole manewru Kijowa ulegnie dramatycznemu zawężeniu.

Problemem jest oczywiście to, o czym niedawno na łamach The Foreign Affairs pisał Hal Brands, że mamy do czynienia z grą, w której bierze udział wielu zainteresowanych, co oznacza, iż realizacja jakiegokolwiek „planu” ze względu na rozbieżności interesów nie jest prosta, a i sam plan składa się z chaotycznych i często wewnętrznie sprzecznych posunięć. Możemy też w efekcie obserwować katastrofę geostrategiczną, a nie wykluwanie się nowego, zbudowanego na nowych zasadach, porządku.

Oceniając sytuację, trzeba jednak odnosić się do realiów, a nie liczby wpisów w serwisach społecznościowych, w których politycy, o zgrozo często nawet liderzy państw, deklarują poparcie i solidarność, piszą, że „nigdy was nie zostawimy”, ale nie podejmują realnych kroków, nawet takich, które są w zakresie ich możliwości.

Wsparcie Europy dla Ukrainy

Jeśli Europa chce wspierać wysiłek obronny Ukrainy, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby podjąć decyzję o konfiskacie rosyjskich aktywów zamrożonych w systemie Euloclear, z siedzibą w Belgii, w którym to państwa naszego kontynentu mają zdecydowaną większość albo zwiększyć restrykcje handlowe wobec Rosji i jej sojuszników. Pierwszy krok, dla przykładu, mogłaby wykonać Holandia i Francja, blokując przyjmowanie w ich portach rosyjskiego gazu LNG. Podobnie szybko i łatwo kanclerz Scholz mógłby zacząć wysyłać Ukraińcom rakiety Taurus, dzięki którym ci byliby w stanie zniszczyć choćby Most Kerczeński, a Bałtowie i Skandynawowie podjęć bardziej zdecydowane kroki, aby blokować rosyjskie statki wchodzące w skład tzw. floty cienia, czym ograniczyliby rosyjskie zdolności do finansowania wojny.

Zakładam, że równie łatwo można byłoby wypracować wspólną, europejską, deklarację o potrzebie wypowiedzenia Aktu Stanowiącego Rosja – NATO, czego nie udało się mimo trzech lat wojny zrobić, a przynajmniej państwa z zachodniej części naszego kontynentu, tak chętnie mówiące o strategicznej suwerenności Europy, mogłyby podjąć negocjacje, których celem byłoby utworzenie stałych baz, czyli zerwanie z rotacyjną obecnością wojskową, na wschodzie. Nic z tego nie ma, póki co, miejsca, co nakazuje, to moja kolejna teza, aby rząd w Warszawie ostrożnie podchodził do aktów strzelistych Europejczyków z Zachodu, deklarujących, że teraz „już na poważnie” wezmą się za bezpieczeństwo. Mają otwartą drogę, niech to robią, a my podejmijmy decyzje o własnym zaangażowaniu zaraz po ich posunięciach.

Nawet taki zwolennik suwerenności strategicznej jak Emmanuel Macron, który w ostatnim czasie (już po scysji w Gabinecie Owalnym) mówił, że Europa musi wykonać ruch do przodu i podjąć decyzję o zwiększeniu o setki miliardów dolarów własnych wydatków na bezpieczeństwo finansowanych wspólnym długiem, a także zadeklarował, iż „jest otwarty” w kwestii rozmów o rozciągnięciu na pozostałe kraje naszego kontynentu francuskiego parasola nuklearnego, jednocześnie podkreśla wagę dbałości o relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Jego zdaniem, nawet jeśli w najbliższym tygodniu Europa podejmie stosowne decyzje (szczyt państw UE), co wydaje się optymizmem, bo ostatnio Włochy, Hiszpania i Portugalia, a nie tylko Węgry, zaczęły blokować sankcje nałożone na Rosję, to i tak „potrzebujemy długich lat”, aby zbudować rzeczywiste zdolności wojskowe. To oznacza, że wsparcie Amerykanów w tym procesie jest niezwykle ważne, jeśli chcemy myśleć o odstraszaniu Rosjan. Ryzykowanie, że przyjmie ono chaotyczny wymiar, nie jest dobrym pomysłem. Oczywiście Ukraińcy mogą mieć w tej sprawie inną optykę i muszą działać szybko, ale członkowie NATO, przeciwnie, raczej powinni wykazać się umiarkowaniem i spokojem. Dlatego dobrze byłoby, aby nasi politycy powstrzymali się z antytrumpowskimi deklaracjami, nie mówiąc już o głupich tweetach, w których otwarcie wiążą politykę Stanów Zjednoczonych z Rosją. Jeśli byli ministrowie obecnej koalicji chcą uprawiać tego rodzaju dziecinadę, to mają oczywiście do tego prawo, ale muszą mieć świadomość, że ich wygłupy działają obiektywnie na szkodę Polski. Nie dlatego, że roztropna jest wobec Ameryki postawa w stylu „przy twoim boku staliśmy i będziemy stać Panie”, bo to przejaw podobnie głupiej skrajności, tylko że o innym wektorze, ale z tego względu, że potrzebujemy, na konstrukcję naszego systemu bezpieczeństwa czasu i winniśmy dążyć do rozpoczęcia procesu, którym będziemy współzarządzać, a nie podejmować impulsywnych i chaotycznych działań. To z tego też powodu Keir Starmer zachęca Zełenskiego do pojednania z Białym Domem i nie przyłączył Wielkiej Brytanii do chóru, emocjonalnie zrozumiałych, choć politycznie głupich, antyamerykańskich deklaracji i tweetów, które pojawiły się po kłótni w Białym Domu.

„Sytuacja jest niestabilna”

Sytuacja, najłagodniej rzecz ujmując, jest niestabilna i potoczyć się może w każdym, nawet najmniej pożądanym, kierunku. Amerykańskie media obiegają informacje o wstrzymaniu wszelkiej pomocy wojskowej i ekonomicznej dla Ukrainy, co może oznaczać też decyzję o wycofaniu się wojskowym z Jasionki. Możemy mieć zatem do czynienia z faktyczną redukcją amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce (mimo że jeszcze w ubiegłym tygodniu mieliśmy widoki na jej utrzymanie, a nawet zwiększenie, o co zabiegał w Waszyngtonie premier Wielkiej Brytanii). To może być pierwszy, niekorzystny dla nas efekt akcji Zełenskiego. Doradzałbym zatem powściągliwość w aktach strzelistych naszych polityków wyrażających poparcie dla prezydenta Ukrainy. Być może roztropniejszą byłaby misja usług dobrej woli, której celem byłoby łagodzenie napięć. Należy też podjąć wymierne działania w postaci utrzymania, tym razem angażując nasze siły, bazy logistycznej w Jasionce. Jeśli nasi europejscy sojusznicy będą chcieli nas wesprzeć, to dobrze, bo w ten sposób pokarzą w czynach swoją determinację, ale decyzja o tym czy baza będzie pracowała, czy nie musi być w naszych rękach. W Kijowie muszą przyjąć do wiadomości i pogodzić się z tym, że to dzięki postawie Polski w ogóle dostają pomoc i jest wymogiem ich, a nie naszej racji stanu, nie tylko konsultować z Warszawą podejmowane indywidualnie działania, ale również uwzględniać nasze stanowisko. Bravado Zełenskiego w Waszyngtonie może też godzić w nasze interesy strategiczne. Tego rodzaju sygnały, których adresatem, prócz Kijowa winny być stolice państw europejskich, ale również Waszyngton, powinny zostać wzmocnione szeregiem inicjatyw regionalnych. Ich celem powinno być pokazanie zdolności do konstrukcji regionalnych porozumień i aliansów strategicznych, ale nie po to, aby zastąpić istniejące, ale wziąć udział w już trwających negocjacjach na temat nowych ról w zachodnim systemie sojuszniczym. Ukraina powinna dostać sygnał gotowości Polski do pogłębienia współpracy wojskowej, np. w zakresie wspólnej produkcji rakiet balistycznych i manewrujących. Nie chodzi tu o politykę „kija i marchewki”, ale o deklaracje budowy, w przyszłości, sojuszu strategicznego, który obiektywnie wzmacniałby Ukrainę, nawet jeśliby ta została zmuszona do przyjęcia roli „państwa buforowego”. Obecny stan relacji amerykańsko-europejskich i wewnątrzeuropejskich nakazuje nam unikanie dwóch skrajności przedstawicieli naszego świata polityki – naiwnej proeuropejskości i naiwnej proamerykańskości. Musimy zerwać z tą fatalną polityką wyboru orientacji i wybrać opcję stopniowego zwiększania własnych zdolności. Jednym z pierwszych posunięć winna być poprawa relacji z Kijowem i nadanie im transakcyjnego, równoprawnego, charakteru. Kolejne posunięcia powinny koncentrować się na budowie aliansu z Turcją oraz równolegle z państwami „bałtyckiej ósemki”. Szczególnie ten ostatni format jest ważny, choć nie lekceważyłbym w związku z dobrymi relacjami Ankary z Pekinem kierunku tureckiego. Zarówno Europejczycy z Zachodu, jak i Amerykanie muszą w rezultacie zrozumieć, że na wschodzie kształtuje się konfiguracja państw mających realne zdolności wojskowe, których interesy należy poważnie brać pod uwagę. W przeciwnym razie zawsze będą mieli oni pokusę instrumentalizowania nas albo będziemy ponosić koszty strategicznie nierozsądnej, choć dobrze w krótkiej perspektywie skalkulowanej akcji Ukrainy.

Hard truths about the Trump-Zelensky-Vance Oval Office blow-up

Hard truths about the Trump-Zelensky-Vance Oval Office blow-up

The public spectacle doesn’t change the fact that the war needs to end soon

Feb 28, 2025 https://responsiblestatecraft.org/zelensky/

The sort of clash that occurred between President Trump and Vice President Vance and President Zelensky is common enough between leaders in private. As a public spectacle however it is almost unprecedented, and certainly in the surroundings of the White House. There was fault on both sides for the way things got out of hand; but Zelensky was the more foolish participant, because (as Trump pointed out) he is the one in the weak position.

There were multiple reasons for this diplomatic debacle, but the most important was a fundamental divergence of views on how the war began and how to end it.

President Zelensky, like many people in the U.S. and European establishments, puts all the blame for the war on Russia, believes that the Russian government is not only still pursuing not only maximalist aims in Ukraine, but intends to attack the Baltic States and NATO.

Zelensky therefore does not really believe that a negotiated settlement is possible or will last; unless that is NATO European members provide a force to defend Ukraine with the full backing of the United States. Since the Russian government has repeatedly rejected this idea, setting it as a condition in talks would mean that there will be no peace settlement and the war will continue indefinitely.

Based on their own view of the world and international relations (shared in private by a good many tough-minded members of the U.S. establishment) Trump and Vance by contrast believe that Russia had certain legitimate reasons to see Western ambitions in Ukraine as a threat to its security and vital interests. They see this war as part of a broader geopolitical conflict between the West and Russia over NATO expansion and Europe’s security order. Absent diplomacy, they think the spiral of action and reaction in this geopolitical conflict will only escalate, risking, in Trump’s words, “World War III.”

Trump and Vance see Putin as a ruthless but rational actor (much, perhaps, as Trump sees himself) who will make a deal and stick to it if it meets Russia’s essential conditions. They do not believe that Putin has any intention of going on to attack NATO. Above all, they are determined not to make any more U.S. security commitments in Europe beyond NATO’s existing borders.

They were therefore furious when Zelensky at the press conference put public pressure on them to promise a U.S. military “backstop” for a European “peacekeeping” force in Ukraine. And while Trump’s words about Zelensky have been extremely undiplomatic, in another reply to a question he did utter some diplomatic common sense: “You want me to say terrible things about Putin and then tell him, ‘Hey, Vladimir, how about a deal?’” Trump also stated something that should be a truism, but has too often been forgotten by the U.S. foreign and security establishment: that his primary responsibility is to the United States of America.

Zelensky for his part does not seem to have understood the very different character of the Trump administration from that of Biden or the European governments. Zelensky and other Ukrainian officials became used to criticizing Western governments in public for not giving enough aid to Ukraine, and going over their heads with public appeals to Western media, publics and parliaments.

And very often, Biden and his European counterparts then gave in to Ukrainian demands that they had previously rejected. This appeared to condition Zelensky to believe that public pressure and moral blackmail on Washington would still be a path to success when dealing with Trump.

It says little for his Ukrainian advisers that Zelensky went into this meeting so terribly briefed. The Ukrainian ambassador was seen with her head in her hands during the argument, and she had good reason.

Trump and Vance reacted very differently to Zelensky’s public pressure and reproaches. It was, however, unnecessary for them to respond so harshly in public. As one of the authors pointed out in an article for Responsible Statecraft earlier this week (that, alas, none of the principals at this meeting seem to have read) there is an awful lot to be said for public silence in the conduct of international affairs.

Zelensky’s illusions needed to be dispelled by some clear and firm U.S. words; but there was no need to utter them in public. Incidents of this kind do not accord with the dignity of the White House or the image of the United States. Trump should have ended the press conference before the conversation turned contentious and voiced his admonitions to Zelensky in private.

The way in which this argument got out of hand partly reflects Trump’s and Vance’s personal resentments (of which Zelensky should have been aware, and that should have made him more cautious and polite) over Zelensky’s perceived political support for the Democrats, including his role in Trump’s first impeachment and his de facto campaign appearance for Biden in Pennsylvania during the 2024 elections.

This deep public rift, and the collapse of the minerals deal that Trump clearly regarded as central to the U.S.-Ukrainian aspect of the peace process, leave that process in a parlous state. The Russian government has two choices in how to respond. On the one hand, there will doubtless be hardliners who will tell Putin that with Ukraine’s relationship with the U.S. gravely weakened, Russia should harden its negotiating stance and refuse to compromise on its demands.

It is certainly possible, however, that wiser counsel will prevail, and that Putin will see this as an opportunity to portray Russia as the party that is seeking peace. This is what most of Russia’s partners in the Global South (that Russians like to call the “Global Majority”) would wish. This is also of course the greatest opportunity ever to establish a wholly new relationship with the U.S. and achieve the wider agreements on common security that Moscow has been seeking for so many years.

Ukraine’s position is gravely weakened; and if in the next round of negotiations the U.S. and Russian teams can come up with a reasonable compromise, Ukraine would be well advised to accept it in principle and try to negotiate as many advantages as possible over the details of the ceasefire and any changes to the Ukrainian constitution — negotiations in which Ukraine will of course have to be involved, whatever the state of relations between Trump and Zelensky.

For if Ukraine continues to oppose a deal and Trump withdraws U.S. support (including not just weapons but even more importantly Starlink and real-time battlefield intelligence), Ukrainian forces will face huge difficulties in holding their present positions and warding off a catastrophic defeat.

This will be true even if European countries continue their support. The governments of the EU and UK are now facing a critical dilemma, to which they will have to respond at their summit (including Zelensky) this coming Sunday, March 2. They will no doubt pledge to continue supporting Ukraine with aid.

If however they also continue to insist to the Trump administration that they and Ukraine be included in the first rounds of peace talks, to insist on a European peacekeeping force, and to encourage Ukraine to reject a deal, they will lose whatever influence they retain in Washington and may also expose themselves to retaliation in the form of tariffs. They will also vastly increase the risk of a catastrophe for Ukraine.

Finally, this incident raises profound questions about Zelensky’s political future.

It may temporarily create a rally-round-the-flag effect in Ukraine, bolstering his popularity for standing up to U.S. pressure. Before too long however, as Ukrainians confront the dire circumstances they face and the need to mend fences with the Trump administration, challengers to Zelensky may emerge and lead calls for presidential elections.

——————

Anatol Lieven

Anatol Lieven is Director of the Eurasia Program at the Quincy Institute for Responsible Statecraft. He was formerly a professor at Georgetown University in Qatar and in the War Studies Department of King’s College London.

The views expressed by authors on Responsible Statecraft do not necessarily reflect those of the Quincy Institute or its associates.

George Beebe

George Beebe spent more than two decades in government as an intelligence analyst, diplomat, and policy advisor, including as director of the CIA’s Russia analysis and as a staff advisor on Russia matters to Vice President Cheney. He is the author of “The Russia Trap: How Our Shadow War with Russia Could Spiral into Nuclear Catastrophe” (2019).

Orban, Węgry: Nie podpiszę wsparcia dla Ukrainy. UE powinna rozpocząć bezpośrednie rozmowy z Rosją. Premier Słowacji Fico żąda pokoju.

Orban: Nie podpiszę wsparcia dla Ukrainy. UE powinna rozpocząć bezpośrednie rozmowy z Rosją.

1.03.2025 nczas/orban-nie-podpisze-wsparcia-dla-ukrainy

W liście do przewodniczącego Rady Europejskiej Antonio Costy premier Węgier Viktor Orban zapowiedział, że nie podpisze się pod konkluzjami przyszło-tygodniowego szczytu Rady Europejskiej w sprawie unijnego wsparcia dla Ukrainy. „UE powinna rozpocząć bezpośrednie rozmowy z Rosją” – przekonywał.

W wysłanym w sobotę liście Orban oświadczył, że Węgry nie mogą zgodzić się na uzgodnione wstępnie przez unijnych ambasadorów przy UE konkluzje ze szczytu, mówiące o wsparciu UE dla Ukrainy. Przywódcy państw członkowskich mieli przyjąć te konkluzje na szczycie Rady Europejskiej w czwartek 6 marca w Brukseli. „Stało się oczywiste, że istnieją strategiczne różnice w naszym podejściu do Ukrainy” – napisał Orban.

Wyraził przekonanie, że UE wzorem USA powinna rozpocząć bezpośrednie rozmowy z Rosją w sprawie zawieszenia broni i trwałego pokoju w Ukrainie. „To podejście jest nie do pogodzenia z podejściem odzwierciedlonym w konkluzjach” – ocenił.

Zdaniem Orbana na czwartkowym szczycie Rada nie powinna przyjąć projektu konkluzji w sprawie Ukrainy. Zamiast tego zaproponował, by ograniczyć pisemne konkluzje ze szczytu do poparcia rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ przyjętej 24 lutego. Chodzi o przygotowaną przez USA rezolucję na temat wojny w Ukrainie, w której Rosja nie jest wymieniona jako agresor, nie potępia się rosyjskiej agresji, mowa jest o „wojnie rosyjsko-ukraińskiej” i wzywa się do trwałego jej zakończenia.

„Rezolucja sygnalizuje nowy etap w historii tego konfliktu i sprawia, że wszystkie poprzednie uzgodnienia Rady Europejskiej stają się nieistotne” – napisał w liście premier Węgier, dodając, że próby przyjęcia wcześniej zapisanych wniosków dotyczących Ukrainy pokazałyby tylko podział w UE.

——————

Z kolei premier Słowacji Robert Fico napisał na X, że w sprawie konkluzji ze szczytu jego kraj zaproponuje zapis o natychmiastowym zawieszeniu ognia w Ukrainie, niezależnie od tego, kiedy uda się zawrzeć porozumienie pokojowe. Zdaniem Ficy porozumienia pokojowego nie chce ani ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, ani wiele krajów unijnych.

„Słowacja żąda też, by konkluzje zawierały wyraźny zapis o przywróceniu tranzytu (rosyjskiego – PAP) gazu przez Ukrainę do Słowacji i Europy Zachodniej” – napisał polityk. Jeśli przywódcy „nie uszanują faktu, że istnieją inne opinie niż te o kontynuowaniu wojny”, Radzie nie uda się porozumieć co do wspólnego stanowiska – zagroził.

W projekcie konkluzji, o którym mówią Orban i Fico, a które widziała PAP, podkreślono niezachwiane poparcie Ukrainy przez UE. W dokumencie zaznaczono, że wszelkie negocjacje pokojowe nie mogą toczyć się bez udziału Ukrainy i Europy, a do zawieszenia broni może dojść tylko w ramach kompleksowego porozumienia pokojowego, któremu towarzyszyć muszą solidne i wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. W projekcie zapisano też, że wszelka pomoc dla Ukrainy, w tym wojskowa, będzie udzielana „z pełnym poszanowaniem polityki bezpieczeństwa i obrony niektórych państw członkowskich” oraz przy uwzględnieniu interesu wszystkich państw UE. Rada podkreśliła też, że konieczne są większe wysiłki w zakresie dostarczania Kijowowi m.in. systemów obrony powietrznej, pocisków rakietowych oraz kontynuowania szkoleń ukraińskich żołnierzy. Zwróciła się też do szefowej unijnej dyplomacji Kai Kallas, by przeanalizowała możliwości wsparcia Ukrainy w ramach wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony (WPBiO) UE.

Projekt wniosków dotyczył też wzmocnienia unijnej obronności – podkreślono, że UE powinna przyspieszyć mobilizację niezbędnych instrumentów i finansowania, by wzmocnić swoje bezpieczeństwo, gotowość obronną i zmniejszyć strategiczne zależności od sojuszników. W dokumencie znalazł się też zapis o konieczności ochrony i obrony granic UE, a zwłaszcza wschodniej granicy Unii, najbardziej narażonej na zagrożenia ze strony Rosji i Białorusi. Przyczyni się to do bezpieczeństwa całej Europy – podkreślono.

Skecz “Sługi Narodu” w Białym Domu

Skecz “Sługi Narodu” w Białym Domu

Stanisław Michalkiewicz 2025-03-02 skecz-slugi-narodu-w-bialym-domu

Takiego widowiska nikt chyba się nie spodziewał. Ja na przykład myślałem, że prezydent Zełeński, któremu ukraiński Najwyższy Sowiet dopiero niedawno konwalidował status prezydencki, przyszedłszy po rozum do głowy, podpisze warunki bezwarunkowej kapitulacji Ukrainy przed Stanami Zjednoczonymi.

Prawdopodobnie tak samo myślał i prezydent Trump i wiceprezydent Vance – bo czyż w przeciwnym razie wpadliby na pomysł, żeby dyskutować z prezydentem Zełeńskim przed kamerami telewizyjnymi i w obecności tłumu dziennikarzy?

Tymczasem prezydent Zełeński najwyraźniej postanowił schronić się za murami kabaretowymi – o czym świadczył m.in. kostium “sługi narodu” z “tryzubem” na lewej piersi.

Chyba ani prezydent Trump, ani wiceprezydent Vance z początku nie zorientowali się w tym manewrze i dlatego podjęli dyskusję z operetkowymi, ale i mocarstwowymi deklaracjami prezydenta Zełeńskiego – że on własną piersią broni “wolnego świata” i przestrogami, że jak Ameryka nie będzie go słuchać, to doświadczy wojny na swoich granicach i nic jej nie pomoże nawet Ocean Atlantycki.

Myślę, że w tym momencie prezydent Trump już się zorientował, że został przez prezydenta Zełeńskiego wciągnięty w kabaretowy skecz – bo wiceprezydent Vance chyba skapował to kilka minut później. Toteż, wyłamując się z kabaretowej konwencji, expressis verbis dał do zrozumienia swemu ukraińskiemu rozmówcy, że bez Stanów Zjednoczonych nie ma on w rękach żadnych atutów i że albo zdecyduje się podpisać warunki bezwarunkowej kapitulacji Ukrainy przed USA, albo “się rozejdziemy” – co w domyśle oznaczało, że od tej pory będzie musiał bujać się z Putinem na własną rękę.

Ponieważ prezydent Zełeński miał przygotowany tylko scenariusz kabaretowy, nie było innego wyjścia, jak przerwać przedstawienie. Toteż widowisko przerwano, delegacja ukraińska została skierowana do osobnego pokoju, dokąd po chwili przyszła jakaś funkcjonariuszka, by zakomunikować, że prezydent Trump prosi delegację ukraińską o “jak najszybsze” opuszczenie Białego Domu.

No dobrze – ale dlaczego prezydent Zełeński postanowił odegrać z udziałem prezydenta Trumpa skecz pod tytułem “Sługa narodu”? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy uświadomić sobie, jakim naprawdę państwem jest Ukraina. Nie jest to normalne państwo, tylko oligarchia oligarchów.

W odróżnieniu od Rosji, gdzie Putin decyduje, kto może być oligarchą, na Ukrainie to oligarchowie decydują, kto może być prezydentem.

To są ci sami oligarchowie, którzy eksploatują wszystkie bogactwa Ukrainy, bez oglądania się na tamtejsze plebejskie mięso armatnie. A tu nagle amerykański prezydent chciałby położyć na tym wszystkim łapę.

Toteż prezydentu Zełeńskiemu na odjezdnym powiedziano: słuchaj no frędzlu, jak tylko podpiszesz tę umowę, to uriezamy tobie szyję. W tej sytuacji nie było innego wyjścia, jak schronić się za murami kabaretowego widowiska, dzięki czemu żadna umowa z Ameryką nie została podpisana.

No tak – ale prezydent Stanów Zjednoczonych, które rzeczywiście – stanowią jedyną ostoję i nadzieję Ukrainy, na oczach całego świata został przez żydowskiego komika w ukraińskim kostiumie ośmieszony. To ze strony prezydenta Zełeńskiego też wielkie ryzyko – a jednak na to ryzyko poszedł. Dlaczego? Najwyraźniej jemu też przez ostatnie lata musiało przewrócić się w głowie i doszedł do wniosku, że może bezkarnie wytarzać amerykańskiego prezydenta w smole i pierzu, bo ten “i tak” będzie musiał mu pomagać, bo jak nie, to Putin ruszy na Atlantyk – oczywiście po uprzednim zawojowaniu Europy – i okupuje Amerykę.

Taką właśnie propagandową tezę wykoncypowali pierwszorzędni fachowcy ze Sztabu Generalnego niezwyciężonej Ukraińskiej Powstańczej Armii – więc nic dziwnego, że i prezydent Zełeński w końcu w tę własną propagandę uwierzył. Tymczasem to błąd – bo w nasza propagandę, to powinni wierzyć inni – ale nie my, którzy ją wytwarzamy. A dlaczego? A dlatego, ze wiara we wszelką propagandę odbiera człowiekowi poczucie rzeczywistości.

I właśnie taką utratę poczucia rzeczywistości mogliśmy zaobserwować u prezydenta Zełeńskiego. Ja nie przywiązuję specjalnej wagi do tak zwanej “mowy ciała”, w której specjalizują się rozmaici filuci – ale rzeczywiście – kiedy prezydent Trump powiedział ukraińskiemu gościowi, że bez Stanów Zjednoczonych Ukraina “nie ma żadnym atutów”, to chyba dopiero wtedy dotarło do niego, że może zostać z – jak to mówią – fiutem w garści, z którego może oddawać gniewne strzały w stronę zimnego ruskiego czekistę Putina. Dopiero wtedy dotarło do niego, że o ile Stany Zjednoczone jakoś sobie poradzą i bez samostijnej Ukrainy, to samostijna Ukraina bez pomocy Stanów Zjednoczonych może sobie nie poradzić, zwłaszcza w aktualnej sytuacji, w jakiej z powodu głupoty swojego prezydenta właśnie się znalazła.

Na usprawiedliwienie prezydenta Zełeńskiego trzeba jednak dodać, że liczy on na “Europę”, której przywódcami najwyraźniej musiał – o czym pisał mój Honorable Correspondant – podzielić się forsą, którą i Ameryka i poszczególne kraje europejskie pożyczyły mu, albo zagwarantowały w związku z wojną. Oczywiście z wyjątkiem Polski – bo nasi Umiłowani Przywódcy 2 grudnia 2016 roku podpisali umowę, w której zobowiązali się do “nieodpłatnego” udostępniania Ukrainie zasobów całego państwa. Czyż nie dlatego prezydent Zełeński i ukraińscy dygnitarze traktują naszych Umiłowanych Przywódców z nieukrywaną pogardą – no bo na nic innego ci nie zasługują.

Jeśli chodzi o innych europejsów, przede wszystkim “starą łapówkarę”, Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje, czy francuskiego prezydenta Macrona, to jestem pewien, że ci teraz rzeczywiście panikują, że prezydent Zełeński powie, ile komu dał i w ten sposób trzyma ich za krocze.

Toteż jeden przez drugiego mu się nadstawiają z ofertami dozgonnej miłości – w czym uczestniczy nawet obywatel Tusk Donald, chociaż nie wydaje mi się, żeby i jemu coś od prezydenta Zełeńskiego kapnęło, chociaż – w odróżnieniu od pana prezydenta Andrzeja Dudy, który prezydenta Zełeńskiego kocha bezinteresowną, ślepą miłością – w roku 2019, kiedy jeszcze przewodniczył Europejskiemu Najwyższemu Sowietowi, a Zełeński już był prezydentem, to mógł i on coś dostać i dlatego tak się dzisiaj nadstawia.

Wyjątkiem może być Wielka Brytania. Pamiętamy, jak w roku 2022 Turcja oferowała Ukrainie swoje usługi w zakresie pośrednictwa z Putinem – ale ówczesny brytyjski premier Borys Johnson prezydentowi Zełeńskiemu to “odradził”. Co mu tam naobiecywał, razem z amerykańskim prezydentem Józiem Bidenem – tego możemy się tylko domyślać również dlatego, że teraz Wielka Brytania podpisała z Ukrainą pakt aż na całe 100 lat!

Skoro jest już po “brexicie”, to co to szkodzi wciągnąć resztę europejsów w stuletnią wojnę na Ukrainie? Bella gerant alii, tu felix Austria nube (niech inni toczą wojny, ty szczęśliwa Austrio zawieraj małżeństwa) mawiało się w koszmarnych czasach – ale każda słuszna myśl, raz rzucona w przestrzeń, prędzej czy później znajdzie swego amatora.

A ponieważ wszyscy namawiają nas do “myślenia pozytywnego”, to niewątpliwie pozytywnym skutkiem awantury w Białym Domu jest to, że cały świat przekonał się, jacy są Ukraińcy. [Raczej – rządzące tym biednym ludem – mafie. md]

Stanisław Michalkiewicz

Ameryka o Zełenskim: – Jego kraj powinien “zatrudnić kogoś innego”.

Bild: “Czy Trump chce obalić Zełenskiego?”

1.03.2025 https://www.tysol.pl/a136349-bild-czy-trump-chce-obalic-zelenskiego

Jak donosi niemiecki Bild, w Kijowie i europejskich stolicach rośnie niepokój. Pojawiają się spekulacje, że Donald Trump może dążyć do odsunięcia Wołodymyra Zełenskiego od władzy.

Zełenski i Trump w Białym Domu Bild:

Zełenski i Trump w Białym Domu / PAP

—————-

Bild: “Czy Trump chce obalić Zełenskiego?”

Według Bilda temat ten jest poruszany wśród unijnych przywódców, choć oficjalnie wypowiadają się oni na ten temat ostrożnie. Jeden z dyplomatów UE miał powiedzieć gazecie: “Musimy założyć, że Trump chce obalić Zełenskiego”.

Spekulacje te nasilają się po burzliwym spotkaniu w Białym Domu, gdzie – jak podaje Bild – republikański kongresmen Lindsey Graham, wcześniej zwolennik Ukrainy, stwierdził: 

“To, co zobaczyłem w Gabinecie Owalnym, było niegrzeczne i nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy mogli robić interesy z Zełenskim”. Dodał również, że jeśli prezydent Ukrainy nie zmieni swojej polityki, jego kraj powinien “zatrudnić kogoś innego”.

Zełenski jednoznacznie wykluczył rezygnację, a jak zauważa Bild, paradoksalnie ten konflikt może mu pomóc. Po tym, jak Trump nazwał go „dyktatorem”, jego popularność na Ukrainie wzrosła [??? md] . Możliwe, że teraz stanie się podobnie, gdy Zełenski prezentuje się jako lider gotowy przeciwstawić się najpotężniejszemu człowiekowi na świecie.

Co z pomocą dla Ukrainy?

Mimo wsparcia Unii Europejskiej Ukraina wciąż w dużej mierze zależy od pomocy militarnej USA. Dziennik podkreśla, że jeśli Waszyngton wstrzyma dostawy broni, Zełenski znajdzie się w dramatycznej sytuacji. Europejscy przywódcy od tygodni próbują ustalić możliwy plan pokojowy i warunki ewentualnych ustępstw terytorialnych. Nie otrzymali jednak jednoznacznej odpowiedzi z Kijowa.

Zełenski miał zasugerować, że teoretycznie dopuszcza oddanie części terytoriów, ale domaga się gwarancji bezpieczeństwa, a także dalszych rozmów o przystąpieniu Ukrainy do NATO i możliwości rozmieszczenia międzynarodowych sił pokojowych.

Bild zwraca uwagę, że sytuacja na froncie również wpływa na pozycję Ukrainy w negocjacjach. Siły ukraińskie nadal utrzymują pozycje, ale są osłabione, a na niektórych odcinkach, jak w rosyjskim Kursku, znajdują się pod presją. Jeśli USA ograniczą wsparcie, pozycja Kijowa w rozmowach może się znacząco pogorszyć. Obecnie strategia Zełenskiego, jak wskazuje gazeta, polega na utrzymaniu jedności z przywódcami UE i szukaniu nowych dróg do negocjacji z Trumpem. Kluczowe pozostaje pytanie – czy prezydent USA jest gotów do rozmów, czy rzeczywiście dąży do odsunięcia Zełenskiego?

Musk wycina przerzuty raka. Zwolniono już z pracy setki „naukowców” i „ekspertów” od klimatu. Aj-waj !! Aj-waj !!

Musk wycina raka. Zwolniono już z pracy setki „naukowców” i „ekspertów” od klimatu

2.03.2025 nczas./musk-wycina-raka-zwolniono-z-pracy-setki-naukowcow-i-ekspertow-od-klimatu

USA, wybory, Donald Trump, Elon Musk, Tesla, spaceX, X
Elon Musk na wiecu Donalda Trumpa Fot. EPA/SARAH YENESEL Dostawca: PAP/EPA.

Na boku czerwonej piły łańcuchowej, podarowanej Muskowi wcześniej przez Milei, został wygrawerowany napis po hiszpańsku: “Viva la libertad, carajo”, co w luźnym tłumaczeniu oznacza “Niech żyje wolność, do cholery!”.

========================

Komisja pod przewodnictwem Elona Muska dokonuje cięć w federalnej administracji USA.

Przyszła też kolej na „klimatystów” i Narodową Agencję ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA). Jak poinformował w oświadczeniu wydanym 28 lutego demokrata Jared Huffman z Kalifornii, „setki naukowców i ekspertów NOAA właśnie otrzymało wiadomość, której obawia się każdy pracownik federalny…”.

Narodowa Agencja ds. Oceanów i Atmosfery (NOAA) jest odpowiedzialna nie tylko za prognozowanie pogody, ale też za „analizę klimatu i ochronę oceanów”. Najwyraźniej nowe władze nie widzą jej zbytniej przydatności.

Agencja była oskarżana o propagowanie ideologii klimatyzmu, a wygodną przystań znaleźli w nim rozmaici prorocy końca świata i zmian klimatu. Redukcje zatrudnienia w NOAA to jednak część szerszej polityki odchudzania federalnej administracji, czym zajmuje się kierowana przez Elona Muska Komisja ds. Efektywności Rządowej.

———–

Aj-waj !! Aj-waj !!

„Fałszywa misja Muska tłumi ważne programy. Ludzie w całym kraju polegają na NOAA, jeśli chodzi o darmowe, dokładne prognozy, ostrzeżenia o złej pogodzie i informacje o sytuacjach awaryjnych” – alarmuje Demokrata Huffman i straszy, że te „czystki” zagrażają bezpieczeństwu, a nawet „życiu ludzkiemu”.

Rzecznik NOAA Theo Stein powiedział, że agencja nie komentuje wewnętrznych spraw kadrowych. „Zgodnie z naszą misją zapewnienia bezpieczeństwa publicznego nadal udostępniamy informacje o pogodzie, prognozy i alerty” – dodał.

W 900-stronicowym raporcie opracowanym przez think tank Heritage Foundation, NOAA została opisana jako „główny czynnik napędzający przemysł alarmizmu klimatycznego”. Wezwano w nim do całkowitej likwidacji tej agencji w ramach „Projektu 2025” i postulowano prywatyzację Narodowej Służby Meteorologicznej.

Źródło: France Info

Trump wygrywa z nielegalną imigracją. Ilość nachodźców zmalała 30 RAZY.

Inwazja się skończyła. Trump wygrywa z nielegalną imigracją

2.03.2025 nczas/inwazja-sie-skonczyla-trump-wygrywa-z-nielegalna-imigracja

Donald Trump. Foto: PAP/EPA
Donald Trump. Foto: PAP/EPA

Amerykańska Służba Celna i Ochrony Granic (CBP) odnotowała w lutym tylko 8450 zatrzymań osób nielegalnie przekraczających granicę USA z Meksykiem. „Inwazja na nasz kraj się skończyła” — ocenił w sobotę prezydent USA Donald Trump w poście na Truth Social.

Amerykański przywódca nazwał liczbę nielegalnych przekroczeń na południowej granicy w zeszłym miesiącu najniższą w historii. Było ich 8326.

„Granica jest zamknięta dla wszystkich nielegalnych imigrantów. Każdy, kto spróbuje nielegalnie wjechać do USA, będzie musiał się liczyć z surowymi karami i natychmiastową deportacją. Wszyscy zatrzymani zostali wydaleni ze Stanów Zjednoczonych lub w razie potrzeby oskarżeni o przestępstwa przeciwko Stanom Zjednoczonym Ameryki” — cytuje Trumpa agencja UPI.

Średnia liczba dziennych przekroczeń granicy wyniosła w kadencji prezydenta Joe Bidena 5333 w 2021 roku, 6423 w 2022 roku, 5590 w 2023 roku i 2872 w 2024 roku. We wrześniu 2023 roku, w ciągu tylko jednego dnia, dokonano ponad 8000 zatrzymań.

Trump uczynił zamknięcie północnych i południowych granic USA oraz znaczne ograniczenie nielegalnych przekroczeń centralną częścią kampanii prezydenckiej. Zmobilizował agencje federalne, aby wzmocnić egzekwowanie przepisów granicznych oraz liczbę aresztowań i zatrzymań nielegalnych imigrantów. Do ich deportacji używa samolotów wojskowych.

Departament obrony zapowiedział w sobotę rozmieszczenie w nadchodzących tygodniach pancernej brygady bojowej Stryker oraz batalionu lotnictwa ogólnego wsparcia w celu wzmocnienia i rozszerzenia bieżących operacji bezpieczeństwa granic. Siły te składają się z 2400 żołnierzy z Fort Carson w Kolorado i około 500 członków służby Fort Stewart w Georgii – poinformowała CNN.

W lutym znacznie nasiliło się również egzekwowanie przepisów imigracyjnych. Sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) Kristi Noem powiadomiła w środę o aresztowaniu ponad 20 000 migrantów, którzy nielegalnie przebywali w minionym miesiącu w Ameryce.

„Setki tysięcy przestępców zostało wpuszczonych do tego kraju nielegalnie. Wysyłamy ich do domu i nigdy nie będą mogli wrócić” – podkreśliła Noem.

Jak oszacowała, administracja Bidena aresztowała łącznie 33 000 nielegalnych imigrantów w 2024 roku. Liczba aresztowań w lutym była, jej zdaniem, o 627 proc. wyższa niż średnia miesięczna w trakcie prezydentury Demokraty.

Zełenski – pinokio wystrugany przez Kołomoyskiego – niszczy Ukrainę.

Zełenski – pinokio wystrugany przez Kołomoyskiego – gra de facto dla Putina

pch/gadowski-zelenski-pinokio-wystrugany-przez-kolomojskiego

(fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO / POOL)

Witold Gadowski po kompromitacji Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu ostro ocenił jego postać i zachowanie. Zełenski jego zdaniem de facto pomaga Putinowi w niszczeniu Ukrainy. Również Łukasz Warzecha uważa, że Zełenski popełnił błąd i „przelicytował”.

Zelenski – pinokio wystrugany przez Kołomojskiego – gra de facto dla Putina. Jego zachowanie dyskwalifikuje go jako przywódcę walczącego narodu. Ego nadmuchane do monstrualnych rozmiarów. Marionetka globalistów pcha naród do tragedii, a Putin się cieszy, bo przez idiotyczne zachowanie Zełenskiego pozycja negocjacyjna Rosji rośnie. Lepszego pomagiera Putin nie mógł znaleźć. Aktorowi przewróciło się w głowie a zapłacą śmiercią Ukraińcy tak Gadowski podsumował hucpiarski występ Zełenskiego podczas rozmów z Donaldem Trumpem.

Równie krytycznie ocenia postawę Zełenskiego Łukasz Warzecha: Wszystko wskazuje na to, że pan Zełenski przelicytował. Chciał zagrać z Trumpem przy kamerach w swoją zwykłą gierkę moralnego szantażu „Walczymy za was i dlatego macie nam dać”, ale natknął się na twardszego gracza, który brutalnie usadził go na miejscu. Wielki błąd ze strony Zełenskiego, chyba że uwierzył, że Francja i Niemcy zastąpią mu USA.

Konflikt Zełenski – Trump. Grzegorz Braun komentuje.

Konflikt Zełenski – Trump. Grzegorz Braun komentuje: Ja nie jestem zaskoczony

1.03.2025 konflikt-zelenski-trump-grzegorz-braun-komentuje

Grzegorz Braun. Foto: X/Konfederacja Korony Polskiej
Grzegorz Braun. Foto: X/Konfederacja Korony Polskiej

Nie milkną echa kłótni pomiędzy prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim a prezydentem USA Donaldem Trumpem i wiceprezydentem USA J.D. Vancem.

Sytuację skomentował także kandydata na prezydenta Polski Grzegorz Braun.

Podczas jednego ze spotkań wyborczych Grzegorz Braun został zapytany przez redaktora z kanału Młodzi Pytają o sytuację, która miała miejsce w piątek w Białym Domu. Doszło tam do ostrego sporu pomiędzy prezydentem Ukrainy w prezydentem i wiceprezydentem USA, po którym Wołodymyr Zełenski został wyrzucony z Białego Domu, a zapowiadana umowa na eksploatację ukraińskich surowców mineralnych nie została podpisana.

Grzegorz Braun odpowiedział:

„Szanowny panie redaktorze, no widać, że wszystkim dookoła się zwoje mózgowe poprzepalały, chorągiewki nie wiedzą w którą stronę się odwrócić na wietrze, a ja przynajmniej się nie dziwię. Ja nie jestem zaskoczony, nie jestem zszokowany ponieważ ja ostrzegałem i mówiłem, że ta wizja jakiegoś wielkiego zwycięstwa Ukrainy nad Moskwą, jeżeli tylko weźmiemy wszystkich Ukraińców na 800 +, jeśli ostatni nasz czołg wyślemy na Ukrainę, to ta wizja się nie spełni. No więc właśnie się nie spełniła” – mówił Braun.

„Pan Zełenski został sprowadzony na ziemię z kosmosu [bezczelności md] przez panów prezydentów Trumpa i Vancea no i pytanie: jaki ciąg dalszy? Widzę, że polityka podżegaczy wojennych nie słabnie, umacnia się, wzmaga w Brukseli i w Warszawie, słyszę to w telewizji, no i trzeba się ratować.

Po to staję do tej kampanii prezydenckiej, żeby to wyraźnie deklarować: nie poślę Polaków na wojnę ukraińską i nie zgodzę się na to, żeby Polacy mieli dłużej na utrzymaniu drugi naród” – zadeklarował Grzegorz Braun.

„Kto stracił najwięcej czołgów na wojnie ukraińskiej? Rosjanie? Ukraińcy? Nie, Polacy. A te czołgi, które tam jeszcze są na chodzie, nasze, to jeżdżą prawdopodobnie pod banderowskimi proporczykami. Czas naprawdę stanąć na własnych nogach i czas przestać okładać Polaków kosztami nie naszych wojen” – powiedział prawicowy kandydat na prezydenta Polski.

Got to Love Those Nazis

Got to Love Those Nazis

Dr. Sircus Mar 1, 2025drsircus/got-to-love-those-nazis

Maybe those Nazis were not so bad; what else could explain the love affair the liberal West is having with the Nazis in the Ukraine? Just because Zelinsky had some Jewish background [is 100% Jew md], that does not make it impossible for him to be one. After all, they said the same about Hitler, though there was much debate about that by historians over the last seven decades.

The Jerusalem Post in 2022 published, “Members of over 35 extremist
groups have been identified in Ukraine; many were Nazis. 20,000
foreign fighters
went to serve in Ukraine at the beginning of the conflict.

There is no denying the fact that Ukraine has a Nazi problem and has Nazi army units. There is no denying that before Russia invaded three years ago, the Ukrainian government went after Russian-speaking people in the Dumbass region and went as far as attempting to ban the Russian language from their schools—something Nazi politicians would do. The Russians in Crimea smelled this fast and voted unanimously to cede back to Russia. Russia knows all about the Nazi horror, having lost 27 million to them in World War Two.

The liberals in Europe are further to the right than any of the right-wing parties because of their love affair with Ukraine. The AFT in Germany and the right-wing party in France are the true liberals for this reason. Ukraine is not a democracy, and even Trump admitted that, and we know how Nazis hate democracy though they were voted in like all the governments in Europe. The Nazis loved war, as do all the governments in Europe today, with only a few exceptions.

Trump and Vance Berate Zelensky During Testy White House Meeting

Doug Mills/The New York Times

President Trump and Vice President JD Vance castigated Ukraine’s President Volodymyr Zelensky in a remarkably fractious meeting that featured raised voices and threats. “You’re gambling with World War III,” Trump told Zelensky. The Ukrainian leader left the White House shortly after Trump shouted at him, showing open disdain.

The White House said the Ukraine delegation was told to leave. It was the best news of the day.

An armed guard who works for the Ukrainian president,
Volodymyr Zelensky was spotted with a Nazi insignia;
a symbol that dates back to Nazi Germany during World War II.

The Germans hate the Nazis so much it seems they have become like them. They will not allow the AFT (20% of the people) to have a say in government. Hate for democracy, which we even see in America, is very Nazi-like. I guess more Nazis are walking around the West than anyone would believe. We just don’t call them Nazis.

The elimination of Jews during the Holocaust in Ukraine started within a few days of the beginning of the Nazi occupation. The Ukrainian Auxiliary Police, which formed in mid-August 1941, assisted by Einsatzgruppen C and Police battalions, rounded up Jews and undesirables for the Babi Yar massacre, as well as other later massacres in cities and towns of modern-day Ukraine, such as Kolky, Stepan, Lviv, Lutsk, and Zhytomyr.

Rzeczniczka Białego Domu: Amerykanie mają dość płacenia rachunku za Ukrainę

Rzeczniczka Białego Domu: Amerykanie mają dość płacenia rachunku za Ukrainę

#Donald Trump #Karoline Leavitt #Ukraina #USA #wojna na Ukrainie #wołodymyr zełenski

(fot. YouTube / White House)

Prezydent Wołodymyr Zełenski nie chce dostrzec „praktycznej rzeczywistości” wojny z Rosją, a Amerykanie mają dość „płacenia rachunku” za Ukrainęoceniła w piątek rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt po kłótni Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Białym Domu.

On nie chce dostrzec praktycznej rzeczywistości tej wojny. Ona trwa od lat, jego rodacy giną, a ludzie, którzy fundowali te wysiłki, Amerykanie, mają dość płacenia tych rachunków – powiedziała Leavitt, cytowana przez stację BBC.

Karty nie są po jego stronie, lecz po stronie prezydenta Trumpa – zaznaczyła. Dodała, że Trump chce zakończyć wojnę. – Nie wydaje się, by Zełenski też tego chciał – dodała, oskarżając prezydenta Ukrainy o brak szacunku wobec Amerykanów.

Leavitt oświadczyła, że zerwanie negocjacji z Ukrainą nie oznacza wzmożenia rozmów z Rosją. – Prezydent zawsze jasno mówił, że obie strony muszą mówić po równo, by sprowadzić obie strony do stołu, by wynegocjować porozumienie – powiedziała, cytowana przez portal Washington Examiner.

Zełenski spotkał się w piątek z Trumpem w Białym Domu. Rozmowa w Gabinecie Owalnym na temat perspektyw zakończenia wojny na Ukrainie początkowo przebiegała w stosunkowo dobrej atmosferze, ale zakończyła się bezprecedensową kłótnią, w czasie której Trump i wiceprezydent JD Vance podniesionym głosem rugali Zełenskiego za jego brak wdzięczności i szacunku dla USA.

Po sprzeczce Trump zerwał rozmowy, a Ukraińcy zostali wyproszeni – przekazało źródło stacji CNN. Planowana wspólna konferencja prasowa Trumpa i Zełenskiego została odwołana, a obie strony nie podpisały zgodnie z zapowiedziami umowy o minerałach.

Źródło: PAP

Aktorzyna przegrał konfrontację z mężem stanu

28 lutego 2025 pch24l/zelenski-przegral-konfrontacje

„Zełenski przegrał konfrontację z Trumpem”. Prof. Panfil dla PCh24: prezydent Ukrainy uwierzył we własną propagandę, a Trump sprowadził go na ziemię.

—————-

Zełenski miał do wyboru dwie strategie negocjacyjne z Donaldem Trumpem.

Pierwsza strategia to pokora, druga to bezczelność.

Wołodymyr Zełenski miał do wyboru dwie strategie negocjacyjne z Donaldem Trumpem. Pierwsza strategia to pokora, druga to bezczelnośćmówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Tomasz Panfil komentując piątkową awanturę w Białym Domu między Donaldem Trumpem, a Wołodymyrem Zełenskim.

Historyk wyjaśnił, że strategia pokory miała polegać na tym, żeby powiedzieć prezydentowi USA: „bardzo potrzebujemy waszej broni i w związku z tym bardzo przepraszam, że w październiku popierałem twoją konkurentkę Kamalę Harris. To był błąd, który zrozumiałem, i który chcę naprawić”.

Druga strategia, to bezczelność i arogancja, czyli nie przyznać się do winy, nie uderzyć się w pierś, tylko perfidnie krzyczeć, że Ukraina walczy za wolność USA.

Nie wiem, czy była jeszcze jakaś inna strategia. Widzimy, że podczas spotkania w Białym Domu Zelenski, zgodnie ze swoim zwyczajem, wybrał strategię na bezczela, czyli „macie nam dać, bo my walczymy za was” – wyjaśnił.

W ocenie rozmówcy PCh24 Zełenski przegrał. – Ktoś może tutaj powiedzieć: „Ale to przecież Trumpowi bardziej zależało na umowie o minerałach za półtora biliona dolarów”. Fakt – podpisanie umowy zostało odwołane, ale negocjacje nie zostały zerwane podkreślił.

Trump nie jest kimś takim jak na przykład były wicepremier polskiego rządu, niejaki Jacek Sasin.

Tenże Sasin ogłosił przed rozpoczęciem negocjacji, że Polska będzie popierać Ukrainę bezwarunkowo. W tym momencie, po takiej deklaracji nie ma żadnych negocjacji, bo strona polska skapitulowała zanim się zaczęły.

Trump nie jest tak cienki w negocjacjach jak niejaki Sasin. Dlatego postawił warunki i pokazał Zełenskiemu, gdzie jest jego miejsce w światowym porządku.

Zełenski do tej pory tego nie rozumiał, a co gorsza wszyscy go upewniali, że jest wielki, wspaniały, cudowny i jak to wspaniale, że cieszy się stuprocentowym poparciem narodu ukraińskiego, który stoi za nim murem. Zełenski w to uwierzył. Uwierzył, że jest mężem opatrznościowym nie tylko Ukrainy, nie tylko Europy, ale również światowego porządku. No więc właśnie 28 lutego 2025 roku Donald Trump mu powiedział, że jest zupełnie inaczej – podsumował prof. Tomasz Panfil.

Trump szczery i bezwzględny dla Zełenskiego. „Chce nas naciągnąć”.

Trump bezwzględny dla Zełenskiego. „Chce nas naciągnąć”

1.03.2025 nczas/trump-bezwgzledny-dla-zelenskiego-chce-nas-naciagnac

Donald Trump i Wołodymyr Zełenski pod Białym Domem. / Foto: PAP/EPA
Donald Trump i Wołodymyr Zełenski pod Białym Domem. / Foto: PAP/EPA

Wołodymyr Zełenski przelicytował, chce tylko walczyć – powiedział prezydent USA Donald Trump po spotkaniu z prezydentem Ukrainy. Jak dodał, Zełenski powinien przyjść do niego i powiedzieć, że chce pokoju, a nie utyskiwać na Władimira Putina.

„On musi powiedzieć, że chce pokoju, a nie ‘Putin to, Putin tamto’, same negatywne rzeczy” – powiedział Trump tuż przed odlotem na Florydę.

Trump dodał, że Zełenski „chce wrócić w tej chwili”, lecz nie może na to pozwolić.

Powiedział, że jego spotkanie poszło źle dla Zełenskiego i że „przelicytował”.

„Nie możesz ośmielać kogoś, kto nie ma kart (…) On nie ma kart do gry!” – mówił.

Trump stwierdził, że Zełenski „nie jest człowiekiem, który chce pokoju” – powiedział. „To jest człowiek, który chce nas naciągnąć i dalej walczyć” – dodał prezydent USA. Zaznaczył przy tym, że pokoju chce Władimir Putin.

Pytany o to, czy chce, by Zełenski ustąpił z urzędu, Trump stwierdził, że „chce kogoś, kto zawrze pokój”, i tym kimś może być Zełenski.

Zaznaczył też, że chce natychmiastowego zawieszenia broni i wyraził frustrację, że tego samego nie chciał ukraiński prezydent.

„Ja chcę zawieszenia broni teraz. A on mówi ‘o, ja nie chcę zawieszenia broni’. Cóż, nagle on jest ważniakiem, bo ma po swojej stronie USA” – kontynuował prezydent Trump. „Albo możemy to zakończyć, albo pozwolić mu walczyć. A jeśli będzie walczył, to nie będzie to przyjemne, ponieważ bez nas nie wygra” – dodał.

Czy Unia Europejska przeżyje prezydenturę Trumpa?

Czy Unia Europejska przeżyje Trumpa?

1.03.2025 Adam Wielomski czy-unia-europejska-przezyje

Donald Trump oraz prof. Adam Wielomski i flaga Unii Europejskiej
Donald Trump oraz prof. Adam Wielomski i flaga Unii Europejskiej. / foto: domena publiczna/screen (kolaż)

Wszyscy znaliśmy zapowiedzi Donalda Trumpa, że ma zamiar natychmiast zakończyć toczącą się wojnę ukraińsko-rosyjską, ale chyba nikt nie spodziewał się, że pierwsze spotkanie Rosjan i Amerykanów w Rijadzie doprowadzi do tak szybkiego zbliżenia stanowisk. Było to możliwe tylko dlatego, że do negocjacji siedli sami wielcy i nie zaproszono ani państw europejskich, ani fantomowej Ukrainy, funkcjonującej wyłącznie dzięki amerykańskiemu wsparciu. Dla Unii Europejskiej, dla Komisji Europejskiej i osobiście dla Ursuli von der Leyen była to prawdziwa potwarz.

Donald Trump całkowicie olał Europę, nie traktując jej jako partnera i strony godnej do negocjowania o zakończeniu wojny. Oczywiście wiedział, że Europejczycy narobią wielkiego rwetesu, lecz zdaje się pomyślał sobie „A co mi zrobicie?”. Przecież gdy Stany Zjednoczone podpiszą z Rosją traktat pokojowy, to z przedpokoju zawołany zostanie Wołodymyr Zełenski, dostanie długopis i Trump mu powie „Tutaj masz podpisać. Nie musisz czytać”. Ursula von der Leyen, Emmanuel Macron, Anglicy, Niemcy i Polacy zawyją, powrzeszczą i będę musieli traktat uznać. Bo co innego zrobią?

Wszyscy wiedzą, że militarnie UE jest dramatycznie słaba i sama nie wesprze Kijowa dostatecznie mocno, aby mógł prowadzić wojnę. Pieniądze Europa ma, odgraża się, że jest gotowa wyasygnować na tę wojnę 700 miliardów euros, lecz przecież nikt nie traktuje tych zapowiedzi poważnie. W końcu kanclerz Olaf Scholz już powiedział, że ewentualne wydatki wojenne nie mogą uszczuplić dotychczasowych wydatków budżetowych Niemiec. W tej sytuacji trafne jest stwierdzenie jednego z niemieckich komentatorów, że przy toczących się rozmowach pokojowych przy dużym stole, politycy unijni „siedzą przy stoliku dla dzieci”.

Zwołany przez Emmanuela Macrona szybki szczyt unijny w Paryżu jeszcze bardziej obnażył słabość UE. Prawdę mówiąc, spodziewałem się, że przywódcy zgromadzą się i wydadzą ogólnikowe oświadczenie, że „tak być nie może i coś trzeba z tym zrobić”, ale nawet nie udało im się wydać oświadczenia. Giorgia Meloni przyjechała spóźniona, gdy Scholz już zbierał się do wyjścia.

Wielka Unia Europejska nie zdołała zgromadzić nawet 25 tysięcy żołnierzy, gdyż Hiszpanii konflikt na Ukrainie nie interesuje, Polska graniczy z Rosją i się obawia (zresztą słusznie), a Włochy nie będą działać przeciwko Trumpowi. W tej sytuacji premier Wielkiej Brytanii oświadczył, że Londyn właściwie nie ma wojsk lądowych, a Macron, że Francuzi sami nie pojadą. Kompromitacja, słabość i żenada. Ale że tak to się skończy wiedziałem ja, wiedział Trump i wiedział Putin.

Jeden Zełenski nie zrozumiał, odmówił oddania Amerykanom połowy ukraińskich metali ziem rzadkich i dwa dni później dowiedział się od Trumpa, że sam odpowiada za wybuch wojny i jest „dyktatorem” nielegalnie sprawującym władzę. Jak dobrze pójdzie, to dojdzie do całkowitego odwrócenia sojuszy, największego w świecie od 1756 roku, i powstanie alians amerykańsko-rosyjski przeciwko unijno-ukraińskiemu.

Kompromitacja Unii Europejskiej i jej biurokratycznej klasy politycznej jest kompletna. Tym gorsza, że Trump całkiem świadomie pozwolił, aby ten Muppet’s Show w Paryżu odbył się, aby przywódcy unijni pokazali całemu światu swoją słabość, brak woli, brak pomysłu, gadulstwo, napuszenie, etc. Po wyborze na prezydenta Trumpa UE była ostatnim centrum globalizmu i wizji świata Anne Applebaum i jej małżonka. Na naszych oczach ten świat wali się jak domek z kart. Był bowiem kosmpolityczno-liberalną utopią. The world of Anne Applebaum is over!

Gdy Unia Europejska ponosi kolejne porażki, to odpowiedź elit unijnych jest zawsze taka sama: Skoro nasza Unia Europejska zawodzi, to trzeba przyśpieszyć integrację na wszystkich poziomach. Jak bowiem wiadomo, zdaniem europejskiego establishmentu na wszystkie niedomagania unijne lekarstwem zawsze jest tylko idea „więcej Unii”. Stąd też politycy niemieccy i francuscy – ci sami, którzy od jakiegoś czasu domagają się tzw. federalizacji Europy – już nawołują do przyśpieszenia. Trzeba natychmiast skasować zasadę jednomyślności i prawo veta narodowego, powołać wspólną polityką zagraniczną i bezpieczeństwa, stworzyć armię europejską, wzmocnić Komisję Europejską i ogłosić Frau von der Leyen Imperatorin Europy. Przecież gdyby była wspólna europejska polityka zagraniczna i obronna, to nie byłoby klęski występu Muppet’s Show w Paryżu, gdyż Komisja Europejska sama podjęłaby decyzję o wysłaniu wojsk! Gdyby była armia europejska, to nie byłoby problemu ze zmobilizowaniem 25 tysięcy ludzi!

Będziemy słyszeć raz po raz takie głosy i nawoływania, lecz rzeczywistość jest odmienna. Klęska zjazdu w Paryżu wynikała ze skrajnej odmienności interesów „grubej szóstki”, którą Macron do Paryża zaprosił: Francja chce wysłać wojska, gdyż macroniści muszą mieć sukces i projekcję siły przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi; Wielka Brytania usiłuje uwikłać Rosję w wojnę i czym dłużej, tym lepiej; Hiszpanie ledwo wiedzą, gdzie leży Ukraina i nic ich ona nie obchodzi; Niemcy boją się wojny, gdyż leżą zbyt blisko Rosji; Polska boi się, gdyż z Rosją graniczy; Włochy widzą w intrydze Macrona wyłącznie akt wrogości wobec Trumpa. Słowem, interesów tej szóstki krajów nic, ale to absolutnie nic nie łączy. Każdy z nich ma swoje interesy, a „interes paneuropejski”, „interes unijny” to kompletna fikcja. Gdy więc teraz Paryż i Berlin będą krzyczeć „więcej Unii”, to Hiszpanie i Włosi zareagują apatycznie. Orban z Fico przyjdą i powiedzą, że szczyt w Paryżu pokazał, że nie istnieje wspólny interes unijny i każde z państw członkowskich musi samodzielnie zadbać o swoje bezpieczeństwo. W tym czasie Donald Tusk nic nie powie, bo jeszcze nie ma nowego kanclerza Niemiec i nie wie, jakie jest polskie zdanie.

A jaki jest z tego wniosek dla Polski? Ano taki, że w polityce światowej powstaje „koncert mocarstw” – USA, Rosji i Chin. I wszystkie gwarancje bezpieczeństwa poza tymi mocarstwami są nic nie warte. Szczególnie unijne.

Dresiarz i awanturnik wlazł do Białego Domu! Wyrzucili go.

Awantura w Białym Domu! Zelenski pokłócił się z Trumpem w obecności dziennikarzy

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/awantura-w-bialym-domu-zelenski-poklocil-sie-z-trumpem-w-obecnosci-dziennikarzy


Wołodymyr Zełenski przyleciał wczoraj do Waszyngtonu, by podpisać umowę o eksploatacji ukraińskich metali ziem rzadkich z USA, która wydawała się już dogadana.

Zamiast tego wdał się w awanturę przy dziennikarzach, zachowywał się arogancko i starł się z Donaldem Trumpem oraz J.D. Vance’em. Amerykanie nie pozwolili mu wejść sobie na głowę – spotkanie zakończyło się dyplomatycznym skandalem.

Wołodymyr Zełenski zaliczył poważną wpadkę dyplomatyczną podczas wizyty u Donalda Trumpa i jego zastępcy J.D. Vance’a w Białym Domu. Już na wstępie zwrócił uwagę nieodpowiednim strojem – zamiast garnituru wybrał swój zwyczajowy wojskowy dres. Amerykański prezydent nie omieszkał zareagować drwiną. Na powitanie przed Białym Domem Trump wskazał na ubiór ukraińskiego gościa i rzucił w stronę fotoreporterów: „Cały się dziś wystroił” . Był to kąśliwy komentarz pod adresem Zełenskiego, który najwyraźniej zbagatelizował protokół i rangę spotkania, pojawiając się w Gabinecie Owalnym w stylizacji bardziej pasującej na poligon niż do siedziby światowego mocarstwa. Już ten początek zarysował atmosferę – zamiast przyjaznej kurtuazji pojawiło się napięcie i zniesmaczenie gospodarzy wobec lekceważącej postawy przybysza.

Dalszy przebieg rozmów jedynie pogorszył sytuację. Zełenski od początku przyjął konfrontacyjny ton wobec amerykańskich przywódców. Zamiast dyplomatycznej uprzejmości, zaczął publicznie forsować swoje żądania i krytykować brak wystarczających gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. W obecności mediów wprost powątpiewał w dobrą wolę Ameryki i sens proponowanej dyplomacji, co było odbierane jako podważanie działań gospodarzy. 

Wiceprezydent Vance zwrócił mu uwagę, że to “niezręczne i nie na miejscu” przenosić swoje pretensje na forum publiczne podczas rozmów w Gabinecie Owalnym. Kiedy Vance zasugerował, że „ścieżką do pokoju może być podjęcie dyplomacji”, Zełenski zareagował impertynencko: „Więc co to za rodzaj dyplomacji, o jakim mówisz, JD?”. Taki przytyk do amerykańskiego wiceprezydenta – po imieniu, z nutą sarkazmu – zabrzmiał jak wyzwanie rzucone gospodarzom na ich własnym terenie.

Trump i Vance nie zamierzali tolerować takiej postawy. W odpowiedzi przeszli do ostrej reprymendy, dając do zrozumienia, że cierpliwość się wyczerpała. Vance wprost zarzucił Zełenskiemu brak elementarnej wdzięczności za ogromne wsparcie, jakie Stany Zjednoczone dotąd udzieliły Ukrainie. „Czy podziękował pan choć raz?” – padło pytanie pod adresem ukraińskiego prezydenta, po czym wiceprezydent przypomniał, że „powinieneś podziękować prezydentowi, że próbuje zakończyć ten konflikt”. 

Wytknął też Zełenskiemu, iż zamiast okazywać sojusznikom szacunek, „prowadzicie pobór i wysyłacie ludzi na front”, sugerując, że Ukraina jest pod ścianą i nie powinna stawiać warunków. Donald Trump również nie przebierał w słowach. Podniesionym głosem przestrzegł ukraińskiego lidera, że „nie jest w pozycji, aby cokolwiek dyktować” i „igra z życiem milionów ludzi, igra z III wojną światową” .

Amerykański prezydent wyraźnie dał do zrozumienia, że dalsze wymuszanie ustępstw na USA jest niedopuszczalne. W pewnym momencie Trump wręcz położył rękę na ramieniu Zełenskiego, patrząc mu prosto w oczy – gestem tym podkreślił, kto tu rozdaje karty. „Nie mów nam, co mamy robić ani czuć” – upomniał stanowczo ukraińskiego przywódcę. Tak ostre publiczne skarcenie głowy innego państwa to rzecz niemal bezprecedensowa w murach Białego Domu, lecz Trump i Vance jasno pokazali, że nie pozwolą, by Zełenski wszedł im na głowę.

Konfrontacja zakończyła się dla Zełenskiego politycznym blamażem. Zamiast oczekiwanego wsparcia czy choćby uprzejmego uścisku dłoni przed kamerami, ukraiński prezydent musiał przełknąć gorzką pigułkę. Trump, rozeźlony arogancją gościa, nagle zerwał ustalone plany – nie doszło do podpisania przygotowanej umowy o eksploatacji ukraińskich metali ziem rzadkich, choć miała ona zapewnić Ukrainie środki na odbudowę, a USA pewne korzyści gospodarcze. 

Odwołano również wspólną konferencję prasową przywódców. Co więcej, po kilkudziesięciu minutach ostrego sporu Zełenski został poproszony o opuszczenie Gabinetu Owalnego, zanim spotkanie dobiegło formalnego końca. Według relacji mediów, prezydent Ukrainy opuścił Biały Dom wcześniej niż planowano, nie czekając nawet na pożegnanie ze strony Trumpa. Wymowne jest to, że amerykański prezydent tuż po zajściu oznajmił publicznie, iż Zełenski „okazał brak szacunku wobec Stanów Zjednoczonych w ich ukochanym Gabinecie Owalnym” i nie otrzyma nic więcej, dopóki nie zmieni nastawienia. Innymi słowy: Drzwi Białego Domu zostały czasowo zatrzaśnięte przed przywódcą Ukrainy. Tak twardej lekcji dobrych manier Zełenski z pewnością się nie spodziewał.

Amerykanie pokazali tym samym stanowczość, jakiej Zełenski nie doświadczył od innych sojuszników – choćby od Polski. W poprzednich sytuacjach, gdy ukraiński prezydent pozwalał sobie na ostrzejsze uwagi czy nieco roszczeniowy ton wobec partnerów, Warszawa zazwyczaj reagowała powściągliwie lub wcale. Polacy – kierowani “solidarnością z walczącą Ukrainą” – często przymykali oko na impertynencję Zełenskiego, rzekomo by nie szkodzić wzajemnym relacjom. Przykładem może być ignorowanie bezczelności  w gestach czy słowach Zełenskiego pod adresem Polski, byle utrzymać jedność wobec rosyjskiej agresji. 

Sam Trump podczas omawianego spotkania podkreślił, jak wiele Polska zrobiła dla NATO i Ukrainy, chwaląc polski rząd za zaangażowanie. Zełenski tymczasem skupił się wyłącznie na straszeniu, że jeśli Rosja nie zostanie powstrzymana na Ukrainie, uderzy potem w kraje bałtyckie i Polskę – ani słowem nie odnosząc się do polskiej pomocy, o której wspomniał Trump. Tego rodzaju pominięcie mogło być odebrane jako niewdzięczność, ale Polacy dotąd starali się nie brać tego do siebie. Jednak w Waszyngtonie podobna taktyka zawiodła – Trump i Vance nie mieli zamiaru być tak pobłażliwi jak wcześniej Polacy. Amerykańscy liderzy wyraźnie zaznaczyli granice, których Zełenski nie mógł przekroczyć bezkarnie.

Niektórzy komentatorzy dopatrują się w zachowaniu Zełenskiego wpływu czynników zewnętrznych – a konkretnie Berlina. Niemcy od dłuższego czasu patrzą krzywym okiem na nową administrację USA. Wiceprezydent J.D. Vance podczas lutowej konferencji bezpieczeństwa w Monachium wprost skrytykował europejskich sojuszników za opieszałość, czym wywołał polityczną burzę. Niemiecki rząd ostro potępił słowa Vance’a jako „nieakceptowalne”  i zarzucił mu ingerowanie w wewnętrzną politykę Niemiec. 

Doszło nawet do dyplomatycznego zgrzytu, gdy wyszło na jaw, że amerykański wiceprezydent spotkał się z liderką skrajnie prawicowej AfD, co Berlin odebrał jako wyzwanie rzucone kanclerzowi Scholzowi. Od tego momentu stosunki między USA a Niemcami przypominają stan cichej wojny politycznej – obie strony szukają sposobów nacisku i rewanżu. Na tym tle pojawiły się spekulacje, że Berlin mógł zachęcić Zełenskiego do przyjęcia twardszej, bardziej zaczepnej postawy wobec Trumpa. 

Dla Niemiec skomplikowanie rozmów amerykańsko-ukraińskich to wygodny scenariusz: Trumpowi trudniej będzie szybko zakończyć wojnę na warunkach USA, a sam Zełenski – podpuszczony obietnicami wsparcia z Europy – staje się narzędziem w rozgrywce Berlina z Waszyngtonem. Oczywiście brak na to twardych dowodów, niemniej zbieżność interesów Berlina i konfrontacyjnej postawy Zełenskiego w Białym Domu jest uderzająca. Niemcy, skonfliktowane z nową administracją amerykańską, z pewnością nie płaczą z powodu dyplomatycznego despektu, jakiego doznał Trump w oczach świata podczas tej awantury. Można wręcz odnieść wrażenie, że ukraiński prezydent stał się mimowolnie pionkiem w większej rozgrywce między Berlinem a Waszyngtonem – rozgrywce, której stawka wykracza poza losy samej Ukrainy.

W efekcie tej niefortunnej wizyty Zełenski wyszedł na osłabionego politycznie i odizolowanego. Zamiast wzmocnienia sojuszu z nową ekipą w Białym Domu, zasiało to ziarno nieufności. Amerykanie pokazali mu drzwi, a prezydent Ukrainy wrócił do Kijowa bez niczego – ani nowych gwarancji bezpieczeństwa, ani obiecanej umowy gospodarczej. Wizerunkowo również poniósł straty: w oczach opinii publicznej pojawił się jako roszczeniowy petent, który przesadził i został sprowadzony do pionu.  [Chyba do poziomu? przecież padł..md]

Ton publicystyczny wielu mediów w USA po tym incydencie nie pozostawia złudzeń: Zełenski przekroczył granicę, a Trump z Vance’em skutecznie wybili mu z głowy pomysł dyktowania warunków największemu mocarstwu świata. To bolesna lekcja dyplomacji dla ukraińskiego przywódcy. Jeżeli sądził, że może traktować wszystkich sojuszników jednakowo pobłażliwie – jak dotąd bywało z europejskimi partnerami – to srodze się pomylił. Amerykańscy przywódcy tym razem nie pozwolili wejść sobie na głowę, jasno artykułując, że wsparcie USA ma swoje granice i cenę: szacunek i realizm ze strony Kijowa.

Być może dopiero tak mocne otrzeźwienie sprawi, że Wołodymyr Zełenski zrozumie, iż w relacjach z Waszyngtonem nie jest niezatapialnym bohaterem, lecz jednym z wielu interesantów zależnych od dobrej woli gospodarza.

Jeszcze nie widziałam, aby jakiegokolwiek polityka tak publicznie zczesano. 
Ale mają rację. Zelenski od trzech lat bierze kasę od różnych krajów Europy, także Polski i USA i w zamian nie ma wdzięczności, ani próby rekompensaty tylko kolejne i kolejne roszczenia. pic.twitter.com/GOtpMkOBBz

— Olga Srokarczuk (@WolnaRadio) February 28, 2025

Trump zapowiada 25% cła na towary z UE – rośnie napięcie

zmianynaziemi.pl

Trump zapowiada 25% cła na towary z UE – rośnie napięcie w relacjach transatlantyckich


Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump w dniu 26 lutego 2025 roku ogłosił plany nałożenia 25-procentowych ceł na wszystkie towary importowane z Unii Europejskiej. Zapowiedź ta, przedstawiona podczas spotkania gabinetowego, obejmuje szeroki zakres produktów, w tym samochody i inne wyroby przemysłowe.

W swojej wypowiedzi Trump argumentował, że Unia Europejska “traktuje USA niesprawiedliwie”, wskazując na deficyt handlowy wynoszący około 300 miliardów dolarów. Prezydent zarzucił również UE, że nie przyjmuje amerykańskich samochodów ani produktów rolnych, podczas gdy Stany Zjednoczone importują od Unii znaczne ilości towarów.

Zapowiedź ta wpisuje się w szerszy kontekst polityki handlowej administracji Trumpa, która wcześniej nałożyła już cła na towary z Kanady, Meksyku i Chin. W lutym 2025 roku USA podniosły również cła na import stali do 25% z wcześniejszych 10%, co spotkało się z krytyką ze strony UE.

Komisja Europejska, odpowiedzialna za politykę handlową Unii, natychmiast zareagowała na oświadczenie amerykańskiego prezydenta. W oficjalnym komunikacie podkreślono, że UE będzie reagować “stanowczo i natychmiast” na wszelkie nieuzasadnione bariery handlowe. Przedstawiciel Komisji, cytowany przez The Guardian, oświadczył: “UE będzie reagować stanowczo i natychmiast na nieuzasadnione bariery w wolnym i uczciwym handlu, w tym gdy taryfy są używane do kwestionowania legalnych i niedyskryminujących polityk. UE zawsze będzie chronić europejskie firmy, pracowników i konsumentów przed nieuzasadnionymi środkami taryfowymi.”

Choć szczegółowe plany odpowiedzi Unii Europejskiej nie zostały jeszcze ujawnione, analitycy wskazują na kilka możliwych scenariuszy działań. W przeszłości, w reakcji na amerykańskie cła na stal i aluminium nałożone w 2018 roku, UE odpowiedziała odwetowymi taryfami na amerykańskie produkty o wartości 2,8 miliarda euro, w tym na motocykle, bourbon i dżinsy. Według doniesień Reutersa, Unia może rozważyć podobne środki, ale priorytetem wydają się być negocjacje mające na celu uniknięcie eskalacji konfliktu handlowego.

Innym potencjalnym krokiem jest złożenie skargi do Światowej Organizacji Handlu (WTO), choć eksperci z Bruegel Institute zwracają uwagę, że jest to strategia długoterminowa, która może nie przynieść natychmiastowych rezultatów.

Wpływ zapowiedzianych ceł na gospodarki europejskie może być znaczący, szczególnie dla branży motoryzacyjnej. Według szacunków Oxford Economics, eksport samochodów z Niemiec i Włoch do USA może spaść odpowiednio o 7,1% i 6,6%, co odzwierciedla zależność tych gospodarek od amerykańskiego rynku. UE, jako największy partner handlowy Stanów Zjednoczonych z obrotem towarów i usług na poziomie 1,5 biliona euro w 2023 roku, stoi w obliczu potencjalnego wzrostu kosztów dla firm i konsumentów, co może prowadzić do wzrostu inflacji.

Niemiecki odchodzący kanclerz Olaf Scholz wyraził determinację Unii do podjęcia działań odwetowych, oświadczając, że UE jest gotowa do reakcji “w ciągu godziny”. Podobne stanowisko przyjęły inne państwa członkowskie, podkreślając jedność bloku w obliczu amerykańskich gróźb. 

Warto zauważyć, że wcześniejsze groźby Trumpa dotyczące ceł na europejskie samochody z 2019 roku nie zostały ostatecznie wprowadzone w życie, co sugeruje unijnym elitom, że możliwe są ustępstwa i kompromisy w toku dalszych negocjacji. Sytuacja pozostaje jednak napięta, a rynki finansowe już zareagowały niepokojem na możliwość globalnej wojny handlowej.

Eksperci ekonomiczni podkreślają, że eskalacja napięć handlowych między USA a UE mogłaby mieć negatywne konsekwencje dla europejskiej gospodarki, która wciąż zmaga się z następstwami pandemii COVID-19 i szalonego planu Zielonego Ładu. Oznacza to też, że bardzo szybko może dojść do kwestionowania NATO, co dodatkowo zmieni i tak trudną sytuację geopolityczną Europy.

Wstydliwy zakątek wojny

Wstydliwy zakątek wojny

Stanisław Michalkiewicz 1 marca 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5780

Jak powszechnie wiadomo, dyplomacja, to znaczy – język dyplomatyczny nie służy wyrażaniu żadnych myśli, tylko – ich ukrywaniu. Na przykład, jeśli komunikat po spotkaniu jakichś mężów stanu głosi, że rozmowy toczyły się w atmosferze wzajemnego zrozumienia, to w przełożeniu na język ludzki oznacza, że w żadnej sprawie rozmówcy nie doszli do porozumienia – i tak dalej.

Jeśli chodzi o naszych mężów stanu, to oni niczego ukrywać nie muszą, bo – jak wielokrotnie wspominałem – uprawianie prawdziwej polityki mają od naszych sojuszników surowo zabronione. Jeśli tedy zabierają głos – jak na przykład obywatel Tusk Donald po pierwszym paryskim szczytowaniu z prezydentem Macronem – to nie tylko nie ukrywają żadnych myśli – bo żeby cokolwiek ukrywać, to najpierw musi być coś do ukrywania – a o tym, w przypadku naszych mężów stanu nie ma mowy. Mimo to i z ich wielosłowia to i owo można wydedukować. Jeśli na przykład obywatel Tusk Donald przechwala się, że „cała Europa” z zapartym tchem go słuchała, to już lepiej rozumiemy, dlaczego obydwa paryskie szczytowania nie doprowadziły do żadnego rezultatu. No naturalnie, jakże by inaczej!

Niekiedy jednak wśród mężów stanu dochodzi do nieporozumień angażujących ich emocjonalnie, a wtedy porzucają oni język dyplomatyczny, zaczynają mówić ludzkim głosem, co oczywiście sprzyja ujawnianiu rozmaitych niedyskrecji. Oto na przykład prezydent Donald Trump „rozserdywsia” na ukraińskiego „dyktatora” Zełeńskiego, bo ten próbował się z nim kiwać w sprawie przekazania Ameryce ukraińskich złóż metali ziem rzadkich – ale dzięki temu dowiedzieliśmy się, ile właściwie wyniosła wartość amerykańskiej pomocy dla Ukrainy.

Prezydent Trump, być może wliczając w to pomoc w finansowaniu ukraińskich zbrojeń i szkolenia ukraińskiego wojska przez Amerykanów, poczynając od roku 2014, twierdzi, że chodzi o pół biliona dolarów [pięćset miliardów.. md]. Ciekawe, czy wliczył w to również te 5 miliardów dolarów, które prezydent Obama przekazał na zorganizowanie na Ukrainie „majdanu” – od którego przecież zaczęła się ta cała wojna. W ten sposób bowiem prezydent Obama wysadził w powietrze porządek lizboński z 2010 roku – no i teraz właśnie Ameryka do spółki z Rosją będzie musiała po tym wszystkim posprzątać i jakiś nowy porządek polityczny dla Europy wykoncypować. Europa bowiem, na skutek dwóch wojen domowych w XX wieku, utraciła wiele ze swojego wcześniejszego znaczenia politycznego i w rezultacie już od roku 1919 w kształtowaniu porządku politycznego w Europie uczestniczą Stany Zjednoczone, które w 1945 roku w Jałcie wprost narzuciły jej porządek polityczny do spółki z Rosją, to znaczy – z Sowietami.

Toteż nic dziwnego, że i teraz prowadzą rozmowy z Rosją, a nie np. z Reichsfuhrerin Urszulą „Wodęleje”, nie mówiąc już o naszych mężykach stanu. Jakie karty z tego rozdania dostanie Polska – obawiam się, że jakieś blotki, zwłaszcza, jeśli nasi mężykowie stanu będą nadal uprawiali bezmyślny kult Wołodymira Zełeńskiego i będą nawzajem straszyć się Putinem.

Warto jednak zwrócić uwagę na okoliczność, że swego rodzaju kult prezydenta Zełeńskiego .uprawiają również mężykowie stanu innych krajów europejskich, a prezydent Zełeński w stosunku również do nich, prezentuje postawę mocarstwową, jakby to on kreował europejską politykę. Zachodziłem w głowę, dlaczego tak jest („zachodzim w um z Podgornym Kolą”) – ale poza podejrzeniami o utratę poczucia rzeczywistości ze strony ukraińskiego prezydenta, nic mi nie przychodziło do głowy, aż do momentu, kiedy otrzymałem list od mojego Honorable Correspondanta, który zwrócił moją uwagę na pewien wstydliwy zakątek tej wojny.

Muszę wprawdzie powiedzieć, że i ja jakby krążyłem wokół tego zakątka, przywołując słynne zawołanie militarystów: „korzystajcie z wojny, bo pokój będzie straszny!– ale dopiero ten list otworzył mi oczy na istotę sprawy. Żeby ani niczego nie zniekształcić, ani niczego nie uronić, po prostu przytoczę opinię mego Honorable Correspondanta, bez żadnych retuszy, ani eufemizmów.

Otóż aby polityk ukradł z kasy państwowej jakieś pieniądze, to potrzebuje jakiejś transakcji, do której może wkleić czyjąś prowizję, a ten obdarowany się nią potem podzieli. Prowizja musi mieć transakcję, umowę, fakturę i to ją różni od łapówki pod stołem lub na konto w Szwajcarii, czy na Karaibach. Trzeba się natyrać, znaleźć jakąś transakcję między Polską (własnym krajem), a zagranicą, namówić zarząd spółki (najlepiej państwowej) aby to zrobił, wyszukać pośrednika (taki K…), dotrwać do momentu odbioru towaru i płatności. Słowem – sporo pracy i nawet dla przeciętnego chama w Sejmie jest to zawiłe i ryzykowne.

A tu nagle wojna i wysyła się zrabowane podatnikowi pieniądze bez żadnej kontroli i umiaru do np. Zełeńskiego. Tam forsa jest dzielona, ale wtedy obdarowany ma mniej do gadania; „słuchaj, mogę ci wysłać XX miliardów – ale dla nas jest zwrot 50 % – bierzesz, czy pękasz?”

Z bronią podobnie; wojna wysadziła w powietrze system kontroli nad obrotem bronią i nasz kolega Ż. (zbieżność rasowa) może sprzedawać komu chce i gdzie chce, ale musi podzielić się zyskiem, na co jest wiele dowodów. Słowem – interes kwitnie i to nie na zwyczajowych trzech %, tylko na pewno na 30 – bo towar jest za darmo i poza upierdliwą kontrolą. Dowodem jest próba łapówki dla Fico.

Przychodzi wreszcie moment zmiany orientacji politycznej. Trump wie, że rodzina Bidenów się utuczyła, Ż. też i Demokraci też. (…) Ale zaczyna się inna rozgrywka w UE. Layenowa, to stara łapówkara, ma procesy o wszystko, łącznie z okresem, gdy była ministrem obrony, potem szczepionki.

Pognała w te pędy do Kijowa i pozowała nawet w Buczy. Macron podobnie, pomniejsi podobnie, jak była premier Finlandii. (Ciekawe ile nasi dostali, bo są najgłupsi?). Okazuje się, że Z. zaczyna teraz ich szantażować i wymaga dalszego prowadzenia wojny, bo jakby co, to powie kogo opłacał. Sprawa jest tak pilna, że Macronowi odbiło i organizuje spotkanie za spotkaniem. Grają, jak w orkiestrze. Strach może być powodem, ale może też niechęć do utraty ładnego koryta z dotacji UE, choć panika wskazuje na to pierwsze. To bije po oczach i jeszcze nigdy nie byli tak zestresowani. Ponadto w ogóle nie są zainteresowani żadnymi rozliczeniami i nawet Duda załkał, że nie żąda się rozliczeń od sąsiada, któremu akurat pali się dom. Ż. trzyma ich wyraźnie za uszy, czy jaja i na razie ma się dobrze.

Tyle mój Honorable Correspondant. Czy w związku z tym już lepiej rozumiemy, dlaczego w Polsce, ponad podziałami, szerzy się kult prezydenta Zełeńskiego, który z szybkością płomienia ogarnia też Europę?

Stanisław Michalkiewicz

USA: Ponad 2 mld dolarów na promocję „neomarksistowskiej propagandy”. Widziano Murzyna odkrywającego coś w fizyce ? !!

USA: Ponad 2 mld dolarów na promocję „neomarksistowskiej propagandy”. Senator Ted Cruz ujawnia szczegóły

https://pch24.pl/usa-ponad-2-mld-dolarow-na-promocje-neomarksistowskiej-propagandy-senator-ted-cruz-ujawnia-szczegoly

[dlaczego tu jedno-dolarówki?? powinny być co najmniej setki !! Lub dodrukować banknot po 1000 dolarów md]

===================

Senator Ted Cruz z Teksasu ujawnił listę beneficjentów specjalnego programu grantowego, z którego środki były dystrybuowane przez Narodową Fundację Nauki. Organizacja w czasach prezydentury Joe Bidena przekazywała środki na działalność lewicowych grup promujących LGBT, ideologię gender i woke.

Narodowa Fundacja Nauki (NSF) w czasie rządów Joe Bidena wydała ponad 2,05 miliarda dolarów na promowanie różnorodności, równości i integracji (DEI) oraz „neomarksistowskiej propagandy wojny klasowej” – podaje portal LifeSiteNews.com powołujący się na ustalenia senatora Teda Cruza z Teksasu. Polityk Partii Republikańskiej ujawnił zestawienie wydatków NSF, które w ramach grantów były przeznaczone na promocję lewicowej agendy.

Senator Ted Cruz ujawnił bazę danych wydatków Narodowej Fundacji Nauki za pośrednictwem Senackiej Komisji Handlu. Upubliczniona baza zawiera listę projektów promujących lewicową ideologię, działając pod przykrywką przyznawanych grantów badawczych.

Pieniądze z rządowej fundacji trafiały m.in. do Pratt Institute na „programowanie społeczności, które zwiększa znajomość klimatu i promuje sprawiedliwość klimatyczną”. Na ten cel przeznaczono ok. 2 mln dolarów. Z kolei aż 3,2 mln dolarów wydano na film dokumentalny poświęcony „wyzwaniom i niewykorzystanym potencjale związanym z udziałem Afroamerykanów w naukach ścisłych”.

[Widział kto kiedy Murzyna odkrywającego coś w fizyce?? To Chiniarze mają ogromne IQ, predysponujące do odkryć. md]

Aż 4,5 mln dolarów przeznaczono dla Louisiana State University, które miało przygotować na swojej uczelni „Centrum Równości i Rozwoju Wydziału”. Z kolei 50 tys. dolarów trafiło do naukowców z Boise State University, którzy mieli przeznaczyć je na badanie „białego ekstremizmu supremacjonistycznego”. To oczywiście tylko niewielka część wydatków NSF wspierających lewicową agendę.

„W ciągu ostatnich kilku tygodni administracja Trumpa uderzyła młotem w bzdury radykalnej lewicy” – powiedział Ted Cruz. „Inicjatywy DEI zatruły wysiłki badawcze, podważyły zaufanie do społeczności naukowej i podsyciły podziały wśród Amerykanów. Jestem dumny, że mogę opublikować bazę danych naszego dochodzenia, która ujawnia, w jaki sposób administracja Bidena uzbroiła agencje federalne w celu forsowania skrajnie lewicowej ideologii” – wskazał amerykański senator pochodzący z Teksasu.

Warto odnotować, że w zeszłym miesiącu na mocy decyzji prezydenta Donalda Trumpa, Narodowa Fundacja Nauki wstrzymała wszystkie przelewy grantów, które były przewidziane dla lewicowych organizacji.

Źródło: LifeSiteNews.com WMa

Efektem kłótni z Trumpem może być wymiana Zełenskiego na innego “przywódcę”, który będzie… szybciej spełniać rozkazy

Efektem kłótni z Trumpem może być wymiana Zełenskiego na innego przywódcę, który będzie zdolny podejmować racjonalne decyzje

pawel-lisicki-efektem-klotni-z-trumpem-moze-byc-wymiana-aktorzyny

(fot. EPA/SHAWN THEW Dostawca: PAP/EPA.)

Donald Trump powiedział Wołodymyrowi Zełenskiemu to, co jest najzwyczajniejszą prawdą, której ten nie chce przyjąć do wiadomości. Jest to zresztą kolejny przykład wskazujący na to, że Zełenski i jego otoczenie kompletnie nie jest zdolne do podjęcia żadnych realnych rozmów pokojowych, że są zafiksowani na toczeniu dalszej wojny, że nie liczą się ze stratami, które ta wojna przynosi im i całej reszcie świata – mówi w rozmowie z PCh24 Paweł Lisicki komentując piątkową awanturę między Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim.

W ocenie redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” efektem piątkowych wydarzeń oraz tego, wszystkiego, co dzieje się na Ukrainie i na świecie w ostatnich tygodniach może być „wymiana Zełenskiego na innego przywódcę [ależ skądże!! Na inną marionetkę, bardziej i szybciej reagującą na rozkazy – i może z trochę innych kierunków… md] , który będzie zdolny podejmować racjonalne i normalne decyzje”, a nie zachowywał się tak jak Zełenski, który „uwierzył w to, że jest w tej chwili niemal katonem dla całego świata i reprezentantem Zachodu wobec wszystkich innych”.

Zdaniem autora „Epoki Antychrysta” wbrew pojawiającym się głosom Trump nie przegrał debaty z Zełenskim [??? a chto takie bzdury wypisuje? md] , bo żeby tak było, to prezydent Ukrainy musiałby być w pozycji, czy w sytuacji takiej, jak to ujął Donald Trump, żeby „mieć karty”. – A jakie karty ma w tej chwili Zełenski?

Zełenski ma takie karty, że ma swoich żołnierzy, których dalej może jeszcze posyłać na śmierć; ma jakąś grupę fanatyków, która jest gotowa za niego umierać i ma niezbornych przywódców europejskich, którzy najchętniej by, że tak powiem, posłużyli się Ameryką, żeby swoje cele ideologiczne osiągnąć – wyjaśnia.

To tyle, co ma Zełenski, który znalazł się w pozycji nie do pozazdroszczenia, ale znalazł się w tej pozycji w dużym stopniu z własnej winy. On po prostu uwierzył w to, że jest obrońcą całego Zachodu, a jest po prostu wydmuszką stworzoną na użytek globalistówpodsumowuje Paweł Lisicki

====================

Cyrk UE:

Szefowie instytucji unijnych do Zełenskiego: „Nigdy nie będziesz sam, drogi prezydencie!”, „Bądź nieustraszony!”