Prezes Banku Zbożowego [w Łysych czy z Łyskowa?] działa !

Prezes Banku Zbożowego [w Łysych czy z Łyskowa?]

…Ci, którzy wwieźli ukraińskie zboże, odkupią je z magazynów po 1000 zł i sprzedadzą rolnikom po 1200 zł, a rolnicy sprzedadzą je państwu po co najmniej 1400 zł….

Katarzyna Treter-Sierpińska prezes-banku-zbozowego 17 kwiecień 2023

W sobotę (15.04.2023) Polska wprowadziła zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy. Zakaz dotyczy zarówno importu jak i tranzytu. Rozporządzenie w tej sprawie wydał minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Ma ono obowiązywać do 30 czerwca 2023 roku, a zakazem wwozu objęto nie tylko zboże, ale również – jak wymieniono w rozporządzeniu – cukier, susz paszowy, chmiel, nasiona, len i konopie, owoce i warzywa, produkty z przetworzonych owoców i warzyw, wina, wołowinę i cielęcinę, przetwory mleczne, wieprzowinę, baraninę i kozinę, jaja, mięso drobiowe, alkohol etylowy pochodzenia rolniczego, produkty pszczele i pozostałe produkty. Jednym słowem: wszystko.

Jak to się stało, że dotychczasowi „słudzy narodu ukraińskiego” zdobyli się na tak spektakularny gest i z dnia na dzień zablokowali wwóz ukraińskich towarów? Czy dopiero kilka dni temu dotarło do nich, że zalew produktów z Ukrainy doprowadzi do katastrofy polskiego rolnictwa? Bez żartów. O tym, że ukraińskie zboże nie przejeżdża przez Polskę tranzytem, tylko w niej zostaje, było wiadomo już w lipcu 2022 roku. Już wtedy prezesi Podkarpackiej Izby Rolniczej oraz Lubelskiej Izby Rolniczej alarmowali, że przywożone do Polski ukraińskie zboże trafia do silosów w nadgranicznych województwach. Było ono skupowane w cenie poniżej 1000 zł za tonę, podczas gdy koszt produkcji w Polsce wynosił 1500–1700 zł za tonę. Co wtedy zrobiły polskie władze? Polskie władze nie zrobiły nic. Pod koniec czerwca 2022 roku powołano Międzyresortowy Zespół ds. Transportu Produktów Rolnych i Spożywczych z Ukrainy. Na początku lipca jego członkowie odbyli spotkanie, podczas którego ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk oświadczył, że kluczowe jest udrożnienie transportu kolejowego, aby przewozić zboże z granicy do portu w Gdańsku. Padł też pomysł budowy tymczasowych magazynów na granicy z Ukrainą. I na tym się skończyło.

Przez 10 miesięcy ukraińskie produkty rolne zalewały polski rynek zgodnie z unijnym rozporządzeniem, które zniosło cła i kontyngenty. Pomimo alarmujących doniesień i rolniczych protestów rząd był ślepy i głuchy. Ukraińskie produkty rolne wjeżdżały do Polski. Pod koniec marca 2023 roku zorganizowano tzw. rolniczy okrągły stół, który okazał się kolejnym biciem piany. Ukraińskie produkty rolne nadal wjeżdżały do Polski. Minister Kowalczyk podał się do dymisji. A ukraińskie produkty rolne wciąż wjeżdżały do Polski. Nowy minister rolnictwa Robert Telus zapowiedział szczegółowe kontrole jakości wwożonego zboża. I co? I ukraińskie produkty rolne nieprzerwanie wjeżdżały do Polski. W końcu prezes Jarosław Kaczyński udał się na konwencję rolną PiS w Łysych, gdzie ogłosił, że rząd PiS dba o polskich rolników, w związku z czym wprowadza zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy. Gdy prezes Kaczyński zapewniał, że PiS obroni polskie rolnictwo, ukraińskie produkty rolne nadal wjeżdżały do Polski. Przestały wjeżdżać dopiero wieczorem, gdy rozporządzenie ministra rozwoju i technologii zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw.

Wracamy zatem do pytania o to, dlaczego rząd PiS wprowadził zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy dopiero po 10 miesiącach, chociaż o tym, do czego prowadzi ten wwóz, było wiadomo od pierwszych dni tego procederu. Gdyby faktycznie PiS dbał o polską wieś, to rozporządzenie ministra Budy zostałoby wydane już w lipcu 2022 roku, a nie dopiero w kwietniu 2023 roku. Oczywistością jest więc to, że obecny zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy ma podłoże wyłącznie polityczne. Zbliżają się wybory i trzeba pokazać się Polakom jako odpowiedzialna partia, która dba o ich interesy. Najwyraźniej ze zleconych przez PiS sondaży wynikło, że dalsza „solidarność z Ukrainą” skończy się przegraniem wyborów. Dlatego Jarosław Kaczyński wyszedł do ludu w Łysych i ogłosił, że „PiS pozostanie partią, która będzie bronić interesów polskiej wsi”. I po 10 miesiącach dewastacji tej wsi przy pomocy ukraińskich produktów rolnych wydał zakaz ich wwozu do Polski.

Spójrzmy teraz na samo rozporządzenie, przy pomocy którego Kaczyński chce przekonać „ciemny lud”, że PiS ratuje polskie rolnictwo. Po pierwsze – zakaz ma obowiązywać do 30 czerwca. A co dalej? Czy od 1 lipca znowu ruszą pociągi z ukraińskim zbożem i całą resztą asortymentu? Po drugie – czy takie rozporządzenie jest zgodne z prawem unijnym? Po rozmowie szefowej KE Ursuli von der Leyen z premierem Mateuszem Morawieckim rzecznik Komisji Europejskiej ds. gospodarczych Arianna Podesta przekazała do mediów następujące oświadczenie:

Wiemy o ogłoszeniu przez Polskę i Węgry zakazu importu zboża i innych produktów rolnych z Ukrainy. Zwracamy się do odpowiednich organów obu krajów o dalsze informacje, aby móc ocenić te środki. W tym kontekście należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne. W tak trudnych czasach kluczowe znaczenie ma koordynacja i uzgodnienie wszystkich decyzji w UE.

Czym to się skończy? Czy KE nakaże wycofanie rozporządzenia jako niezgodnego z prawem unijnym? Czy zostaną wszczęte jakieś kroki dyscyplinujące, np. poprzez wstrzymanie unijnych dopłat dla polskiego rolnictwa? Tym bardziej, że zakaz wwozu ukraińskich towarów wydały też Węgry, a w poniedziałek dołączyła Słowacja. Te trzy państwa podjęły decyzje uderzające w kompetencje unijne.

To wygląda jak bunt i to bardzo poważny. Czy KE przełknie taki bunt? Tym bardziej, że minister Telus oświadczył, iż „chcemy dać sygnał do UE, że muszą być narzędzia, które spowodują pomoc Ukrainie, ale pomoc realną, pomoc która pozwoli rozłożyć towary rolne z Ukrainy na całą Europę, a koszty tej pomocy musi ponieść cała Europa, a nie tylko polscy rolnicy”. Jak KE zareaguje na ten „sygnał”?

Eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski zapewnia, że zakaz wwozu ukraińskich towarów nie jest sprzeczny z prawem unijnym, ponieważ „rozporządzenie 478/2015 oparte o art 207(2) TFUE przewiduje w art 24.2 możliwość stosowania przez państwo członkowskie zakazów i ograniczeń importu uzasadnionych względami polityki publicznej”.

Jeśli faktycznie tak jest to wracamy do pytania, dlaczego rząd wydał zakaz dopiero w kwietniu 2023 roku. I znowu jedyną odpowiedzią są względy polityczne, czyli strach przed przegraniem wyborów. Skoro bowiem można było wydać taki zakaz nie łamiąc prawa unijnego, to dlaczego rząd nie robił tego przez 10 miesięcy zasłaniając się unijnym rozporządzeniem znoszącym cła i kontyngenty na ukraińskie produkty żywnościowe? Przecież minister Kowalczyk podał się do dymisji oświadczając, że robi to, ponieważ Komisja Europejska nie zamierza spełnić postulatu o uruchomienie klauzuli ochronnej w zakresie importu bezcłowego i bezkontyngentowego zboża z Ukrainy. To było 5 kwietnia. Wtedy minister Kowalczyk rozkładał ręce i twierdził, że nic nie może. Dziesięć dni później okazało się, że rząd może zatrzymać pociągi z ukraińskim zbożem przy pomocy jednego rozporządzenia.

Ratunku! Czy leci z nami pilot?

Zobaczmy teraz jak na ten zakaz zareagowali nasi ukraińscy „bracia”. – Żałujemy, że władze RP podjęły decyzję o czasowym wstrzymaniu importu jakichkolwiek produktów rolnych z Ukrainy – powiedział Mykoła Solski, minister rolnictwa Ukrainy, cytowany przez agencję Ukrinform. – Rozumiemy tę ostrą konkurencję, która była konsekwencją zablokowania ukraińskich portów. Ale jest oczywiste – dla całego świata i dla każdej osoby na tym świecie – że ukraiński rolnik jest w najtrudniejszej sytuacji. I prosimy stronę polską o wzięcie tego pod uwagę. Rozumiemy i bierzemy pod uwagę trudną sytuację rolników w Polsce. Rozumiemy, że to się przekłada na sytuację polityczną. Wiemy, że w tym roku są wybory w Polsce. Ale musimy te kwestie rozwiązać i mamy nadzieję, że zrobimy to w poniedziałek – dodał Solski.

Ukraińskie ministerstwo wydało też komunikat, w który napisano: Obecnie rozwiązanie różnego rodzaju spraw poprzez jednostronne kardynalne działania nie przyspieszy pozytywnego zażegnania sytuacji. Między naszymi państwami i podmiotami gospodarczymi nie powinno być żadnych nieporozumień. Ze swojej strony proponujemy: w najbliższych dniach uzgodnić z polską stroną nowe Memorandum o wzajemnym zrozumieniu, które będzie uwzględniać interesy Ukrainy i Polski w duchu konstruktywnej, niezawodnej, efektywnej współpracy obu krajów i w odpowiedni sposób ureguluje kwestię tranzytu produktów rolnych przez terytorium Polski.

A więc w końcu mamy czarno na białym to, o czym wielokrotnie mówili politycy Konfederacji: polskie interesy nie są zbieżne z interesami Ukrainy, a obowiązkiem polskiego rządu jest dbać o interesy polskie, a nie ukraińskie. Za mówienie tej oczywistej prawdy Konfederaci byli wyzywani od „ruskich onuc” i oskarżani o to, że powielają treści zbieżne z rosyjską propagandą. O ironio, teraz „ruską onucą” został prezes Jarosław Kaczyński i cały obóz rządzący, bo przecież zakaz wwozu ukraińskich produktów jest złamaniem „solidarności z Ukrainą”. I bardzo dobrze, że w końcu ta „solidarność z Ukrainą” została zatrzymana. Tylko, że mleko już się rozlało i ukraińskie towary zalały Polskę stawiając polskich rolników pod ścianą. Ukraina wykorzystała wojnę z Rosją do ekspansji na rynek unijny. I chce to robić nadal. Opowieści o tranzycie to po prostu bajki dla naiwnych. Jeśli ten „tranzyt” zostanie przywrócony, polskie rolnictwo zostanie zaorane i posypane solą. To jest cena bezwarunkowej i bezrefleksyjnej „solidarności z Ukrainą”, przed którą ostrzegali politycy Konfederacji.

Wracając do rozlanego mleka, czyli konsekwencji wpuszczenia towarów z Ukrainy bez cła i kontyngentów, zobaczmy jak prezes Kaczyński postanowił wynagrodzić rolnikom straty spowodowane ukrainofilską polityką rządu. Oczywiście zastosowano standardową metodę działania PiS, czyli dopłaty. Ponieważ wwóz ukraińskiego zboża zbił ceny poniżej kosztów produkcji polskiego zboża, więc rząd dopłaci teraz polskim rolnikom przeprowadzając powszechny skup interwencyjny w cenie 1400 zł za tonę. Skąd będą na to pieniądze? Oczywiście z kieszeni polskich podatników. Czyli za wpuszczenie ukraińskiego zboża do Polski zapłacimy wszyscy, a rząd tradycyjnie ogłosi sukces.

Ale to jeszcze nie wszystko. Jest wysoce prawdopodobne, ze ów powszechny skup zboża skończy się tym, iż polski podatnik zapłaci również za ukraińskie zboże udające polskie zboże. Jak może do tego dojść? Bardzo prosto. Ci, którzy wwieźli ukraińskie zboże, odkupią je z magazynów po 1000 zł i sprzedadzą rolnikom po 1200 zł, a rolnicy sprzedadzą je państwu po co najmniej 1400 zł. I proszę mi nie mówić, że to niemożliwe, bo przecież są dokumenty i wiadomo, które zboże jest czyje. Otóż nic nie wiadomo, a dokumenty mają taką specyfikę, że potrafią zmienić ukraińskie zboże techniczne w polskie zboże paszowe lub konsumpcyjne. I biznes się kręci.

Ogłoszony przez Kaczyńskiego powszechny skup zboża to pomysł rodem z książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza pt. „Kariera Nikodema Dyzmy”. Tym, którzy nie czytali książki lub nie oglądali serialu wyjaśniam, że Nikodem Dyzma, czyli niemający pojęcia o rolnictwie urzędnik pocztowy z Łyskowa, został prezesem państwowego Banku Zbożowego, ponieważ przedstawił doradcy ministra pomysł ratowania rolnictwa właśnie poprzez powszechny skup zboża. Autorem tego pomysłu był właściciel majątku w Koborowie, Leon Kunicki, który zatrudnił Dyzmę jako administratora, aby przez znajomości w rządzie – których Dyzma nie miał, chociaż Kunicki sądził, że ma – załatwił mu zamówienie rządowe na podkłady kolejowe. Gdy Dyzma przyjechał do Koborowa Kunicki wyjaśnił mu, że dla rolnictwa urodzaj jest zgubny, ponieważ obniża ceny zbóż. A przecież jest proste rozwiązanie: dla ratowania cen rząd powinien skupić zboże i zapłacić za nie oprocentowanymi obligacjami sześcioletnimi.

– W ciągu sześciu lat musi przyjść dobra koniunktura co najmniej dwa razy . Wówczas sprzedaje się cały zapas zagranicy i jest świetny interes – zapewniał Dyzmę Kunicki.  Zapewniał też, że poprzez obligacje zbożowe „państwo wstrzyknie na rynek wewnętrzny nowe sto milionów złotych, co zbawiennie wpłynie na katastrofalną ciasnotę gotówkową”. Problem z magazynowanie zboża Kunicki też rozwiązał radząc, żeby było ono przechowywane przez sprzedających. Dyzma przedstawił plan Kunickiego jako swój pomysł, plan został zrealizowany, Dyzma został uznany za męża opatrznościowego, oczekiwana koniunktura nie nadeszła, plan okazał się niewypałem, rząd upadł, ale Dyzma spadł na cztery łapy i zamiast w niesławie wrócić do Łyskowa, otrzymał propozycję, aby utworzyć nowy rząd.

Odnoszę wrażenie, że decyzje podejmowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, zapadają właśnie według takiego schematu, jak opisał to Dołęga-Mostowicz, czyli przy założeniu, że „musi przyjść koniunktura”. Nikt nie zastanawia się, co będzie jeśli ta koniunktura nie przyjdzie. Nikt nie zastanawia się, jakie szkody mogą przynieść decyzje podejmowane na zasadzie „jakoś to będzie”.

To, co stało się w związku z ukraińskim zbożem, doskonale pokazuje ten proces decyzyjny. Tranzyt zboża przez Polskę? Hura, damy radę! Zboże zalewa Polskę. Oj tam, oj tam, jakoś to będzie. Jest katastrofa. Co robić? Dajemy dopłaty i ogłaszamy sukces. A gdy kolejne miliardy złotych bez pokrycia wpompowane w rynek doprowadzą do wzrostu inflacji, to powiemy, że winien jest Putin. I po raz kolejny spadniemy na cztery łapy, bo postraszymy Polaków Tuskiem, o którym powiemy, że jak wróci, to dopiero rozpieprzy wszystko w drobny mak.

I tak to właśnie działa. PiS robi głupotę i daje dopłaty, żeby załagodzić skutki tej głupoty. I tak w kółko. Głupota, dopłaty, głupota, dopłaty, głupota, dopłaty. Do tego codzienne straszenie Tuskiem, które służy tylko i wyłącznie temu, żeby Polacy głosowali na PiS nawet jeśli mają zastrzeżenia do rządzących. A przedstawicieli Konfederacji w ogóle nie zaprasza się do publicznych mediów, tylko nazywa „ruskimi onucami”.

I dzięki temu prezes Banku Zbożowego może występować w roli zbawcy narodu. Może już pora odesłać prezesa na pocztę do Łyskowa?

Tu nie ma co „rozważać”

Tu nie ma co „rozważać”

Stanisław Michalkiewicz nie-ma-co-rozwazac

Afera z ukraińskim zbożem zatacza coraz szersze kręgi i wygląda na to, że może stać się motywem przewodnim kampanii wyborczej. Jest to prawdopodobne tym bardziej, że zapowiadana na wiosnę miażdżąca ukraińska ofensywa jakoś nie może się rozwinąć, a w dodatku z Pentagonu wyszły jakieś fałszywe pogłoski o dużych ukraińskich stratach i zużyciu amunicji, którego nie mogą uzupełnić pośpieszne dostawy z Zachodu. Oczywiście winni są jacyś hakerzy, którzy albo zostali przez pierwszorzędnych amerykańskich twardzieli wynajęci, żeby przy pomocy tych fake-newsów zdezorientować Putina i wciągnąć go w zasadzkę, albo nie zostali wynajęci przez żadnych twardzieli, tylko produkują fałszywe pogłoski w tak zwanym czynie społecznym.

Chodzi o to, że w tych pogłoskach nie ma ani słowa prawdy, bo prawda wygląda tak, że niezwyciężona armia ukraińska codziennie rozgramia jakiś ruski batalion i jeśli tak dalej pójdzie, to do lipca nie będzie tam już ani jednego rosyjskiego żołnierza i w ten sposób zostanie osiągnięte ostateczne zwycięstwo, o którym w proroczym natchnieniu mówił podczas wizyty w Warszawie amerykański prezydent Józio Biden – że mianowicie Ukraina “musi” wygrać. Wyraziłem wtedy przypuszczenie, że prezydent Biden najwyraźniej związał swoje osobiste losy z losem Ukrainy, w związku z czym wojna musi potrwać co najmniej do listopada przyszłego roku, kiedy to w Stanach Zjednoczonych  odbędą się wybory prezydenckie. Muszę się pochwalić – bo jak sam się nie pochwalę, to któż mnie pochwali? – że i mnie w tym wypadku wspierały proroctwa, bo właśnie prezydent Biden powiedział, że “chyba” będzie w tych najbliższym wyborach kandydował.

Najwyraźniej musi uważać się za męża opatrznościowego dla Ameryki, podobnie jak Konrad Adenauer, który został pierwszym powojennym kanclerzem Niemiec w wieku 73 lat. Prezydent Biden jest trochę starszy, bo ma już, chwalić Boga, 81 lat, ale teraz ludzie żyją długo i szczęśliwie, zwłaszcza w Ameryce, której nie deptała stopa żadnego agresora.  W takiej sytuacji jest szansa, że prezydent Biden pobije rekord Guinessa, bo Donald Trump miał zaledwie 70 lat, a Ronald Reagan – 69.  Byłby to jeszcze jeden liść do wieńca sławy – jednak pod warunkiem, że Ukraina do listopada 2024 roku wygra. Bo jeśli przegra…? Ach lepiej nawet nie rozważać takiej myślozbrodni, która w dodatku mogłaby być gwoździem do trumny prezydenckiej kariery Józia Bidena. Jest rozkaz, że Ukraina wygrać musi – i tego się trzymajmy.

“Toteż i baba w piecu drożdżowa puchnie…” – ach co ja tu plotę o jakiejś babie drożdżowej, co to puchnie w piecu, podczas gdy należy skomentować poświąteczną wyprawę pana premiera Morawieckiego do Ameryki, gwoli odbycia bliskiego spotkania III stopnia z panią Kamalą Harris. Z komunikatu wynika że stosunki się zacieśniają, z czego możemy się tylko cieszyć, bo nie ma nic gorszego, niż stosunki rozluźnione. Tedy, jeśli można tak powiedzieć – idąc za ciosem – pan premier Morawiecki uprosił panią Kamalę, żeby zwiększyła kontyngent wojska amerykańskiego w Polsce. Pani Kamala się zgodziła, więc esperons, że wkrótce wojska amerykańskie w Polsce nie będą stacjonowały w granicach dawnego zaboru pruskiego i częściowo – austriackiego – tylko również na terenie Kongresówki – żeby Putin przypadkiem sobie nie pomyślał, że się go boimy.

Tymczasem my się wcale Putina nie boimy, bo nie o Putina tu chodzi, tylko o rozważenie alternatywy, jaka się rysuje przed naszym nieszczęśliwym krajem. Jeśli kontyngent wojska amerykańskiego w Polsce jeszcze się powiększy, to myślę, że nie ma co czekać, tylko trzeba przyłączyć Polskę do Stanów Zjednoczonych. Jest tu wprawdzie jeden plus ujemny, że w ten sposób zrezygnowalibyśmy z niepodległości państwowej – ale, powiedzmy to sobie otwarcie i szczerze – że i tak zostały z niej same strzępy, a i z tymi mamy tylko same zgryzoty.

Tymczasem lista plusów dodatnich jest znacznie dłuższa i bogatsza. Po pierwsze, w takim przypadku Stany Zjednoczone nie popychałyby nas do bezpośredniej wojny z Rosją, bo same wolą wojować z Putinem do ostatniego Ukraińca. Gdyby Polacy stali się obywatelami USA, to rząd amerykański nie wpychałby nas w maszynkę do mięsa, bo zaraz byśmy zagłosowali na opozycję. To po pierwsze primo.

Drugie primo jest takie, że nie musielibyśmy płacić Stanom Zjednoczonym za dostawy broni, bo przecież ta broń stacjonowałaby na terytorium USA , a rząd musiałby instalować ją u nas za darmo, podobnie jak za darmo uzbrajać te 200 tysięcy dodatkowych żołnierzy, o których Naczelnik Państwa pragnie powiększyć naszą niezwyciężoną armię. Stałaby się ona integralną częścią niezwyciężonej armii USA i kto wie, czy w rezultacie polskie oddziały nie zostałyby wysłane do Niemiec, z czego mogłoby wyniknąć wiele korzyści również dla pana wiceministra Mularczyka, który w tej chwili prowadzi tylko ożywioną działalność epistolarną, niczym panna de Lespinasse, z tą różnicą, że ona podobno na swoje listy otrzymywała niekiedy odpowiedzi.

  Po trzecie primo – i to wydaje się w perspektywie najważniejsze – w takim przypadku Stany Zjednoczone musiałyby uchylić ustawę nr 447, bo przecież ze swego własnego terytorium żadnych roszczeń by Żydom nie wypłacały. Jak widzimy, plusy dodatnie przeważają nad plusem ujemnym, a przecież to tylko przykładowa wyliczanka. 

W takiej sytuacji przyjrzyjmy się drugiemu członowi alternatywy – żeby Polska została przyłączona do Ukrainy. To, że w piśmie „Foreign Policy” pojawiają się takie pomysły, to nie dlatego, że mają one jakikolwiek sens, tylko dlatego, że Stany Zjednoczone przy pomocy takich balonów próbnych sondują, w jakim stopniu na wyobraźnię Polaków oddziałują „post-jagiellońskie mrzonki” i czy można ich oduraczyć, żeby wkręcić w maszynkę do mięsa na wypadek, gdyby zabrakło ostatniego Ukraińca. Gdyby Polska została przyłączona do USA, tego rodzaju publikacje nigdy by się w „Foreign Policy” nie pojawiły, a gdyby nawet jakimś cudem się pojawiły, to można by tylko zapytać redaktora naczelnego, od kiedy ma te objawy.  W takiej sytuacji staje się oczywiste, że pomysł przyłączenia Polski do Ukrainy przyniósłby nam tylko krew, pot i łzy. Dlatego ktoś powinien to wytłumaczyć panu prezydentowi Dudzie, żeby się opamiętał, no i panu ministrowi Zbigniewowi Rau, żeby się nie narkotyzował rządową propagandą, tylko odzyskał poczucie rzeczywistości i rozważył nakreśloną powyżej alternatywę. Piszę, żeby ją „rozważył”, ale tylko przez grzeczność, bo liczę na to, iż pan minister Rau jest na tyle dużym chłopczykiem, żeby wiedzieć, że tu nie ma co „rozważać”, tylko załatwić sprawę, bo w przeciwnym razie ukraińscy oligarchowie zasypią nasz nieszczęśliwy kraj „zbożem technicznym” z robalami, które będą ponad podziałami obgryzały zarówno Donalda Tuska, jak i Jarosława Kaczyńskiego.

Bezczelność ukraińskiego ministerstwa rolnictwa! “Daj palec, weźmie całą rękę”

Bezczelność ukraińskiego ministerstwa rolnictwa! “Daj palec, weźmie całą rękę”

18 kw., 2023 bezczelnosc-ukrainskiego-ministerstwa-rolnictwa

Polski minister rozwoju i technologii W. poinformował w sobotę, że zgodnie z decyzją Rady Ministrów podpisał rozporządzenie w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych, czego od miesięcy domagali się polscy rolnicy. Rozporządzenie zakłada, że do 30 czerwca br. jest zakaz przywozu z Ukrainy m.in. zboża, cukru, jaj, chmielu, wołowiny, wieprzowiny, mięsa drobiowego… Jednym słowem wszystkiego.

Mówiąc w skrócie: “słudzy narodu ukraińskiego” po niemal roku wycofali się z idiotycznej decyzji o zalaniu polskiego rynku ukraińskimi produktami, które doprowadziło polskich rolników do wielkich strat finansowych.

Teraz decyzję polskich władz w specjalnym komunikacie skomentowało ministerstwo polityki rolnej i żywnościowej Ukrainy. Czytamy w nim, że Ukraińcy chcą nowego porozumienia z Polską (na co rzecz jasna jest otwarty minister rolnictwa Robert Telus). Ukraiński resort wyznał, że “decyzje polskiej strony są sprzeczne z naszymi uzgodnieniami” i “zawsze ze zrozumieniem odnosiło się do sytuacji w polskim sektorze rolnym i operacyjnie reagowało na różnego rodzaju wyzwania”. Na tym nie koniec.

Rozumiemy, że polscy rolnicy znaleźli się w trudnej sytuacji, ale podkreślamy, że obecnie najtrudniejszą sytuację mają rolnicy Ukrainy. To na terytorium Ukrainy toczy się wojna, to ukraińscy rolnicy ponoszą kolosalne straty z powodu wojny Rosji przeciwko Ukrainie i to ukraińscy rolnicy giną na swoich polach od (wybuchów) rosyjskich min. Jednocześnie ukraińscy producenci rolni ze zrozumieniem odnoszą się do potrzeb polskich kolegów, mają nadzieję na wzajemne zrozumienie i oczekują konstruktywnego dialogu, by przyjąć uzgodnione rozwiązanie – czytamy w komunikacie ministerstwa polityki rolnej i żywnościowej Ukrainy.

Bezczelność ukraińskiego resortu rolnictwa dosłownie zwala z nóg. Zdaniem ukraińskiego resortu cały Zachód ma położyć swoją gospodarkę na łopatki, bo na wschodnie Ukrainy toczą się działania wojenne z Federacja Rosyjską. Za mało im broni, za mało socjalu, teraz nie odpowiadają im regulacje w sektorze rolniczym… Jak to było? Daj palec, a weźmie całą rękę?

Dmytro Firtasz, miliarder w areszcie. Trylogia o Firtaszu. Cz. III.

Dmytro Firtasz, miliarder w areszcie. Trylogia o Firtaszu i „rządzie” Cz. III.

Los ukraińskiego biznesmena Dmytro Firtasza wywołuje niepokój w trzech krajach: w Rosji, na Ukrainie i w USA.

Andrzej Łomanowski dmytro-firtasz-miliarder-w-areszcie 23.02.2017

Trzyletnia austriacka epopeja jednego z najbogatszych Ukraińców odsłoniła przed opinią publiczną potężne, biznesowo-polityczno-lobbystyczne zaplecze władców Kremla[?? hi, hi… md] , którego Firtasz jest znaczącą częścią.

Formalnie miliardera zatrzymano w marcu 2014 roku w Wiedniu – w trzy tygodnie po ucieczce prezydenta Wiktora Janukowycza z Ukrainy – za próbę przekupstwa urzędników w Indiach przy negocjowaniu kontraktu na zakup tytanu. Firtasza zaczęli jednak ścigać nie Hindusi, lecz Amerykanie.

Miliarder podpadł tym ostatnim, bo po pierwsze surowiec uzyskany w Indiach (dzięki łapówkom) chciał sprzedawać koncernowi Boeinga, którego siedziba jest w Chicago. A w dodatku do przekazania pieniędzy użył zarówno amerykańskich banków, jak i – co specjalnie podkreślono we wniosku o ekstradycję – amerykańskich serwerów. Tymczasem amerykańskie prawo zabrania dawania i brania łapówek, co może się wydawać pewnego rodzaju idealizmem.

Ale po tygodniu Firtasz wyszedł z austriackiego aresztu, bowiem wpłacono za niego kaucję – rekordową w historii austriackiego wymiaru sprawiedliwości. 125 mln euro przekazał rosyjski bogacz związany ściśle z Kremlem Wasilij Anisimow, ukazując tym samym pierwsze kontakty ukraińskiego miliardera i zarys problemu, przed jakim stanęli sędziowie w Wiedniu. W tle majaczy też sylwetka „bankiera Putina” Arkadija Rotenberga – biznesowego partnera Firtasza, no i samego prezydenta Rosji, do znajomości z którym miliarder się przyznaje. Kreml jednak nie komentuje informacji o rozległej wiedzy miliardera nie tylko na temat stosunków ukraińsko-rosyjskich, ale i powiązań biznesowych rosyjskiej elity politycznej, w tym samego prezydenta.

Podczas kolejnej rozprawy, wiosną 2015 roku, austriacki sędzia uznał, że nie ma podstaw do ekstradycji, gdyż sprawa miliardera ma podtekst polityczny. Wysyłając go do USA, chciano „usunąć go z ukraińskiej polityki”, by „nie szkodził politycznym interesom USA” – wyjaśnił sędzia.

Firtasz bowiem zdobył swój majątek jako pośrednik w handlu gazem między Rosją a Ukrainą. Do tak intratnego zajęcia Gazprom nie dopuszczał byle kogo. [może raczej – krewni i znajomi firtaszów nie dopuszczają „byle kogo” do Gazpromu.. M. Dakowski]

Działalność biznesmena doprowadziła do tzw. wojny gazowej Rosji i Ukrainy w 2009 roku i odsunięcia go od tego handlu. On sam zaangażował się wtedy po stronie Wiktora Janukowycza, stając się współorganizatorem jego zwycięstwa wyborczego, a potem jednym z filarów jego rządów. Do czasu rewolucji godności uważany był za zwolennika związania Kijowa z Moskwą i przeciwnika zbliżenia kraju z Unią Europejską. Ale w wiedeńskim sądzie, który ogłaszał w 2015 roku wyrok, rzucił znamienne słowa: „Osiągnęliśmy wszystko, co chcieliśmy: Poroszenko jest prezydentem, a Kliczko merem (Kijowa- red.)” – sugerując, że teraz ma ścisłe związki z nową ekipą „z Majdanu”.

Gdy wiedeński sąd apelacyjny zdecydował we wtorek, że Firtasz jednak zostanie deportowany do USA, w Kijowie zaczęto się zastanawiać, co może on wiedzieć i powiedzieć o byłym biznesmenie, a obecnym prezydencie Petrze Poroszence. Sam prezydent nie zabiera głosu w sprawie miliardera. Niezależnie od jego nastrojów w parlamencie zaś widać wyraźnie radość deputowanych „z Majdanu” i strach byłych współpracowników Janukowycza. Jeśli za Firtaszem zamknie się brama amerykańskiego aresztu, obecna prorosyjska opozycja nad Dnieprem straci szczodre źródło finansowania i wsparcie należącej do niego jednej z ogólnokrajowych telewizji. A to sprowadzi ją do poziomu politycznego planktonu.

Mimo jednak wyroku nadal nie wiadomo, czy Firtasz wyjedzie za ocean. Ostateczną decyzję w jego sprawie podejmie bowiem austriacki minister sprawiedliwości, który – jako polityk – jest podatny na polityczne naciski.

Wśród biznesowych partnerów Firtasza był też Amerykanin Paul Manafort, były szef sztabu wyborczego Donalda Trumpa – obecny prezydent usunął go ze stanowiska, bo Manafort nie zapłacił w USA podatku od milionów dolarów. Otrzymał je od Partii Regionów Wiktora Janukowycza za skuteczną kampanię wyborczą w 2010 roku. Amerykanin prowadził ją za pieniądze Firtasza. Mimo że usunięty ze sztabu wyborczego, nadal utrzymuje ścisłe kontakty z Trumpem. Część amerykańskich mediów sugeruje, że z tego powodu obecna administracja prezydencka niechętnie odnosi się do ekstradycji miliardera. Ale i poprzednia niezbyt się o to starała. Pewnie dlatego, że Firtasz zatrudnił u siebie byłego amerykańskiego sekretarza bezpieczeństwa wewnętrznego oraz jednego z rzeczników Billa Clintona.

Tymczasem FBI, wbrew politykom, dopomina się o rozmowę z miliarderem, podejrzewając go nadal o związki biznesowe z capo di tutti capi rosyjskiej mafii Siemionem Mogilewiczem – oskarżonym o przekupywanie sędziów w czasie zimowej olimpiady w Salt Lake City w 2002 roku.

Tymczasem Firtasz, człowiek, który wszystkim przeszkadza, na razie znów jest w austriackim areszcie. Na progu sądu bowiem został zatrzymany na wniosek prokuratury z… Hiszpanii. Tam zaś jest poszukiwany za pranie brudnych pieniędzy.

Trylogia o Firtaszu i „rządzie” Cz.I. Kto i co stoi za aferą zbożową? I dlaczego to Dmytro Firtasz?

Trylogia o Firtaszu i „rządzie” Cz.I.

Gadowski, Karpiel, Warzecha: Kto i co stoi za aferą zbożową? I dlaczego to Dmytro Firtasz?

14 kwietnia 2023 kto-i-co-stoi-za-afera-zbozowa

Od szeregu miesięcy trwa niekontrolowany import do Polski niepodlegających badaniom produktów rolnych z Ukrainy, przede wszystkim zboża. Jak się okazuje, stoją za tym procederem między innymi… prokremlowscy oligarchowie, którzy przejęli ogromny kawałek rolnego rynku naszego wschodniego sąsiada toczącego obecnie wojnę z Rosją. Mówili o tej kwestii Witold Gadowski i Łukasz Warzecha – publicyści goszczący w najnowszym, czwartkowym wydaniu audycji red. Łukasza Karpiela „Prawy Prosty plus”.

– Jesteśmy świadkami tego, jak bogacą się firmy powiązane z członkami elit obecnej władzy [rosyjskiej. Dlaczego rosyjskiej??? md] ] – powiedział Witold Gadowski, którego badanie sprawy zbożowej doprowadziło na trop ukraińskich oligarchów oraz ich interesów w Polsce. Chodzi m.in. o Dmytro Firtasza, niegdyś jednego z głównych udziałowców koncernu RosUkrEnergo, zaopatrującego w gaz całą Ukrainę. Druga połowa udziałów tej firmy należała do rosyjskiego Gazpromu. Ukrainiec Dmytro Firtasz to – według Gadowskiego – swego czasu sponsor kandydata na prezydenta Wiktora Janukowycza oraz pracodawca (za pośrednictwem fundacji) między innymi Włodzimierza Cimoszewicza i Waldemara Pawlaka.

[jest pochodzenia żydowskiego (podobnie jak Kołomojski).

W ostatnim czasie Dmytro Firtasz zaczął się przedstawiać jako przeciwnik Putina. Człowiek, który zbudował karierę i ogromną fortunę finansową na powiązaniach z Kremlem. Dla naszej „sprawy zbożowej” odkrył się całkowicie w wywiadzie, którego udzielił 22 lipca 2022 roku. Stwierdził tam, że posiada [na Ukrainie] silosy z 3 milionami ton zboża, z którym nie ma co zrobić. Musi więc przystąpić do sprzedaży. Założył dwie firmy działające w Polsce całkiem legalnie. Ostatnio kupił kamienicę po nie kim innym jak po Aleksandrze Gudzowatym. Stwierdził, że będzie handlował gazem amerykańskim, przesyłając go przez Polskę i sprzedając na Ukrainie. Prowadził na ten temat rozmowy z przedstawicielami obecnego rządu polskiego. W międzyczasie uruchomił transport zboża przez Polskę i [jego firma] to jest jeden z głównych kierunków tego transportu – relacjonował dziennikarz.

Łukasz Warzecha zauważył, że kolejni ministrowie rolnictwa nie są pytani, jak to możliwe, że od lata ubiegłego roku płynie ukraińskie zboże do Polski, a nasze państwo kompletnie w tej sprawie skapitulowało, nie podjęło żadnych działań.

– Przecież od samego początku były ostrzeżenia, że to zboże nie tylko przejedzie przez Polskę; że ono gdzieś się rozleje po kraju. Były też zastrzeżenia dotyczące np. przepustowości polskich portów, a ten problem nie został w żaden sposób rozwiązany i pan minister Telus też się o nim nie wypowiadał.

Publicysta zwrócił uwagę, że mimo zapewnień rządu, iż chodzi jedynie o transfer ukraińskiego zboża przez terytorium naszego kraju, nic nie zrobiono w tej sprawie. A dopiero teraz, po upływie wielu miesięcy szef resortu rolnictwa zaczyna obiecywać uszczelnianie tranzytu i kontrole jakości. – Co się działo przez ten czas? Tutaj bym oczekiwał wyjaśnień. Kto zawalił sprawę? Jak to możliwe, że ileś firm kupowało ukraińskie zboże do Polski i swobodnie je tutaj dystrybuowało? Gdzie były kontrole jakości zboża, które się dostaje do polskiego systemu spożywczego? To są pytania, na które powinien odpowiedzieć właściwie nie pan Telus, ale raczej pan premier Morawiecki –podkreślał Łukasz Warzecha.

Jako jedną z możliwych przyczyn skandalu zbożowego publicysta wymienił „bylejakość” i postawę „jakoś to będzie”. Inną ewentualnością jest świadome poświęcenie interesu polskich obywateli, w tym rolników, na rzecz „Ukrainy” [to firtasze – to sól ziemi ukrainskiej? md].Za tym wszystkim może stać jeszcze trzecia warstwa, ta, o której mówił Witold Gadowski, czyli korupcyjna. Wtedy mamy w grze bardzo duże pieniądze ocenił.

Łukasz Warzecha zastanawiał się, na ile afera zbożowa może zaszkodzić w roku wyborczym notowaniom PiS, na które głosowało dotychczas wielu mieszkańców wsi. Sprzeciw wobec polityki rządu w tym zakresie może w ocenie analityka być porównywalny bądź nawet większy niż ten, który wywołał niesławny projekt „Piątka dla zwierząt”.

Z kolei Witold Gadowski dodał, że w powietrzu wisi nad polską wsią „afera kurczakowa” związana z niekontrolowanym napływem niebadanego weterynaryjnie drobiu z Ukrainy. Stoi za tym procederem kolejny prorosyjski rekin biznesu. – Obydwaj oligarchowie, którzy na tym zyskują, są, a przynajmniej byli prokremlowscy. Teraz bardzo się z tego „piorą”, ale ich historia mówi sama za siebie.

– Turcja zablokowała swój wewnętrzny rynek, i dla ukraińskiego zboża, i dla ukraińskiego mięsa. Potrafiła to zrobić. A Polska nie widziała problemu – doda Gadowski.

Źródło: PCh24 TV

PRL-owski gołąbek pokoju i kamień z Kobylej Głowy

PRL-owski gołąbek pokoju i kamień z Kobylej Głowy

Nie wszyscy Polacy już o wszystkim zapomnieli, jest jeszcze wiele rzeczy, o których pamiętają.

Jerzy Przystawa 3.02.2010 archiwum/

Komentarz: TVP1 pokazała w poniedziałek 1 lutego 2010 film dokumentalny pt. „Towarzysz generał”, autorstwa Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka. Film przedstawia drogę życiową Wojciecha Jaruzelskiego. Po filmie odbyła się dyskusja prowadzona przez red. Rafała Ziemkiewicza, z udziałem publicystów Jacka Żakowskiego, Wojciecha Mazowieckiego, Piotra Zaręby i Łukasza Warzechy. Jako mój głos w dyskusji przedstawiam artykuł napisany 12 października 1994 na prośbę sekretarza redakcji „Gazety Polskiej”. Tekst nie został dopuszczony do druku.

We wtorek 11 października 1994, ok. godziny 16-tej, w księgarni na Placu Legionów we Wrocławiu zdarzyło się coś, co bulwersowało opinię publiczną przez kilka dni. Stanisław Helski, 65-letni rencista-rolnik, uderzył Wojciecha Jaruzelskiego kamieniem w twarz. Działo się to, gdy gen. Jaruzelski promował swoją najnowszą książkę i rozdawał autografy. Środki masowego przekazu doniosły, że Helski uderzył Jaruzelskiego cegłą, ale nie była to żadna cegła, tylko symboliczny kamień z jego pola, który przywiózł specjalnie, ukryty w „pederastce”. Naturalnie, oficerowie BOR ochraniający Generała, błyskawicznie obezwładnili rencistę, który nie próbował ani się bronić, ani uciekać, obdzielając go przy okazji kolorowymi wyzwiskami typu „gnoju, świnio, bydlaku, zdechniesz na śmietniku” itp.

Poszkodowanego Generała bezzwłocznie odwieziono do szpitala, jak się wydaje obrażenia nie były zbyt poważne. Natychmiast też, jak prawdziwy gołąbek pokoju i przykładny katolik, Generał wielkodusznie wybaczył ten okropny czyn swojemu napastnikowi, który „nie wiedział, co czyni”. Napastnik, niestety, nie wykazał podobnie chrześcijańskiego ducha – ani miłosierdzia, ani skruchy – i wręcz oświadczył, że przebaczać nie ma zamiaru. Noc spędził w areszcie, oczekuje go proces karny na podstawie art. 156 kk, zagrożony karą od 6 miesięcy do 5 lat więzienia. Wielkoduszność Generała nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Odpowiadał, że w moralności chrześcijańskiej (jeśli Generał Jaruzelski chce pozować na chrześcijanina) istnieje wymóg zadośćuczynienia. Gdyby Generał zamiast „przebaczania” był gotów zadośćuczynić za wyrządzone zło, wówczas byłby gotów rozważyć zmianę swego stanowiska.

Nie ma potrzeby przedstawiać ofiary tego incydentu, Generała Jaruzelskiego, aczkolwiek gdy rozjeżdża po Polsce rządową limuzyną pod ochroną BOR, zbiera honoraria za swoje książki i rozdaje autografy, uśmiechając się kordialnie zza ciemnych okularów do ludzi o krótkiej pamięci – warto przypomnieć, że to ten sam człowiek, który 24 lata wcześniej kazał strzelać do bezbronnych robotników udających się do pracy w Gdańsku, a 11 lat później wysłał czołgi na ulice przeciwko swojemu narodowi. „Są w Ojczyźnie rachunki krzywd”, które w żadne sposób nie zostały wyrównane. Nie ulega wątpliwości, że wielkoduszny Generał już dawno przebaczył matkom, których synowie zostali zabici w wyniku jego rozkazów, a także wybaczył Polsce za wiele cierpień, które jej przysporzył podczas swego długiego panowania. Ale Polska? Czy też już przebaczyła? Czy już zgodziła się przekazać wszystko “historii” lub puścić w niepamięć? Gdy wciąż żyje jeszcze mnóstwo ludzi, którzy bezpośrednio doświadczyli „dobrotliwości” i miłosierdzia Generała?

Kim jest wrocławski napastnik i jaki zły los, kazał mu podnieść kamień z jego pola, jechać do dalekiego Wrocławia, napadać na tak życzliwie usposobionego Generała i jeszcze krzyczeć „nie wybaczam!”?

Stanisław Helski, chłop z chłopów Zamojszczyzny, to człowiek twardy i dumny. Bo trzeba być twardym i dumnym, żeby w wieku 15 lat pójść do lasu i dołączyć do partyzantów, trzeba być twardym i dumnym, żeby uciec z pociągu wiozącym go do Majdanka. Trzeba być twardym i dumnym, żeby odkupić od PGR ziemię nieuprawianą przez 15 lat, ze zrujnowanymi zabudowaniami i zamienić to wszystko, w ciągu kilku lat w kwitnące gospodarstwo.

Stanisław Helski sam jeden był w stanie hodować stado 250 byczków – ok.60 ton wyśmienitej wołowiny, wystarczającej do miesięcznego pokrycia kartkowego zapotrzebowania miasta średniej wielkości! 60 kwintali pszenicy, jaką z jednego hektara zbierał Helski to było dwa razy tyle, ile wynosiła średnia krajowa! Helski był nie tylko chłopem twardym i dumnym, który nie dawał łapówek, ale też nie zginał karku przed sekretarzami i naczelnikami. Był świetnym gospodarzem i do niego zjeżdżały pielgrzymki rolników z całej Polski, aby zobaczyć, jak on to robi? Skąd czerpał siłę i upór, żeby to wszystko robić w panującej wówczas atmosferze nieustannych szykan, wygarbowanych na plecach każdego polskiego chłopa, w codziennej szarpaninie o sznurek do snopowiązałki, o każdy kilogram nawozu itd., itp.?

Ale Stanisław Helski miał dość szykan i handryczenia się ze skorumpowanymi urzędnikami. Gdy stoczniowcy Gdańska rozpoczęli strajk, „ruszył w Polskę” i zawiązał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Województwa Wałbrzyskiego. Razem z takim chłopami jak bracia Bartoszcze, Stanisław Janisz utworzył organizację pod nazwą „Solidarność Chłopska” i został członkiem Krajowego Komitetu Koordynacyjnego Chłopskich Związków Zawodowych. Gdy Generał Jaruzelski odmówił zgody na ich zarejestrowanie zorganizował w lutym 1981 głodówkę chłopów w kościele p.w. Świętego Jakuba w Świdnicy. Do momentu ogłoszenia Stanu Wojennego z pasją usiłował zorganizować opór ludowy.

Dzisiaj Generał Jaruzelski publicznie „przebacza”, ale pod osłoną Stanu Wojennego inaczej próbował złamać upartego chłopa: w maju 1982, gdy Helski przygotowywał swoje pola pod uprawę rzepaku, wysłał tam batalion 14 traktorów, pod osłoną milicji, aby przymusowo zasiać tam… jęczmień! Było to w Sudetach, gdzie według słów pisarza Józefa Kuśmierka, jest więcej ziemi leżącej odłogiem, niż ziemi uprawnej w całej Norwegii!

I z tych tysięcy hektarów leżących odłogiem Generał nakazuje przymusowo zagospodarować tych kilkanaście hektarów Helskiego! I, naturalnie, na jego koszt, ponieważ razem z milicją przybył i prokurator, który nakazał natychmiast zająć i zlicytować sprzęt i maszyny Helskiego, w tym budzący zawiść sąsiadów nowoczesny traktor. Trzeba było zapewnić, że Helski już nie będzie miał środków na prowadzenie swojej destrukcyjnej działalności.

Jak na tę napaść zareagował chłop? No cóż, wziął bronę i tą broną wybronował dopiero co zasiany jęczmień. Jak zareagował Generał? Starego Helskiego do więzienia, a młodego do wojska! „Żegnajcie pola i chaty, skazany chłop poszedł w sołdaty” – pisze na ścianie swego domu Robert Helski, a „tajemnicze ręce”, nocą, próbują ten napis zamalować.

W więzieniu, Stanisław Helski, ciężko pobity pałkami przez strażników, traci zęby i zdrowie. Odwożą go do więziennego szpitala, tam zamieniają mu więzienie na internowanie. Toczy się absurdalny proces karny, w którym sprawa trzykrotnie trafia na wokandę Sądu Najwyższego. Sąd Najwyższy, podobnie jak Generał Jaruzelski, „wybacza” niedobremu chłopu i dwukrotnie zarządza amnestię! Ta amnestia jest po to, żeby Helski nie mógł dochodzić swoich strat przed sądem cywilnym.

Do końca 1987 roku zawzięty i niewybaczający chłop toczy walkę z sądami Generała Jaruzelskiego, domagając się unieważnienia nakazu administracyjnego obsiania jego pola jako niezgodnego z prawem. Niestety, jak to sam głośno stwierdza przed Naczelnym Sądem Administracyjnym w Warszawie „klucze z Moskwy jeszcze nie nadeszły”. Przepracowany batalion sędziów i prokuratorów (w sprawie Helskiego wyrokowało ok. 40 sędziów!) został wplątany w poszukiwanie formuły prawnej sankcjonującej oczywiste bezprawie. Helski apeluje do Rzecznika Praw Obywatelskich, apeluje do Sejmu: domaga się postawienia Generała Jaruzelskiego przed Trybunałem Stanu! A Generał wielkodusznie wybacza! On tylko oczekuje, że Helski z rodziną, chodząc po pustych polach i zrujnowanym gospodarstwie uzna w końcu jego dobroć i wielkoduszność!

Dwa lata wcześniej, w tej samej księgarni, Chłop i Generał stanęli po raz pierwszy twarzą w twarz. Generał, podobnie jak feralnego wtorku, podpisywał książkę i rozdawał autografy. Stanisław Helski podszedł do stołu. „A gdzie książka?” – zapytał uśmiechnięty Generał. “Nie stać mnie na książki, od kiedy mnie pan zrujnował” – padła mało dyplomatyczna odpowiedź. Generał potraktował ją jako żart: „Ach, nie szkodzi, oto prezent dla pana” i ręka zamachnęła się do podpisu. „Pański podpis nie jest mi dzisiaj potrzebny. Potrzebowałem go w 1982 roku. Dzisiaj ja panu przyniosłem coś z moim podpisem”. I wręczył zdumionemu Generałowie petycję do Sejmu, datowaną w 1986 roku, domagającą się postawienia Jaruzelskiego przed Trybunałem Stanu.

Minęły dwa lata. Generał nie znalazł czasu, żeby odpowiedzieć na oskarżenia chłopa, którego zrujnował i zniszczył, sprowadzając jego rodzinę do skrajnego ubóstwa. Cóż by to było, gdyby Jaruzelski nagle zaczął odpisywać tym wszystkim Polakom, którzy czynią go odpowiedzialnym za ich parszywy los? Czy miałby wówczas czas na „wieczory autorskie”, „promocje” i odgrywanie roli „Europejczyka”? To znacznie łatwiej i wygodniej WYBACZYĆ wszystkim, a samemu zająć się fałszowaniem historii, na której sąd można się spokojnie oddać.

Stanisław Helski nie ma zaufania do werdyktu historii tworzonej przez Generała Jaruzelskiego. Tylko wtedy, gdy już wyczerpał WSZELKIE MOŻLIWE DROGI PRAWNE, postanowił w tak dramatyczny sposób zaprotestować przeciwko demonstracji cynizmu i pogardy dla milionów Polaków, jaką okazuje człowiek, na którego rękach jest krew wielu ludzi oraz ruina i bieda tysięcy. Kamień z Kobylej Głowy miał tylko uzmysłowić Generałowi, że nie wszyscy Polacy już o wszystkim zapomnieli, że jest jeszcze wiele rzeczy, o których pamiętają, a o których Wojciech Jaruzelski dawno zapomniał w swoich książkach.

Wrocław, 2 lutego 2010

Raport rosyjskiej Dumy: Tysiące Ukraińców wykorzystanych jako króliki doświadczalne do badań nad bronią biologiczną z USA, co najmniej 20 osób zmarło.

Raport rosyjskiej Dumy: Tysiące Ukraińców wykorzystanych jako króliki doświadczalne do badań nad bronią biologiczną z USA, co najmniej 20 osób zmarło.

Apr., 13. thegatewaypundit-thousands-of-ukrainians-used-as-guinea-pigs

Śledztwo rosyjskiego parlamentu w sprawie działalności amerykańskich biolaboratoriów na Ukrainie wykazało, że co najmniej 4000 Ukraińców zostało wykorzystanych jako króliki doświadczalne w amerykańskich eksperymentach z bronią biologiczną, z czego co najmniej 20 zmarło, donosi Edward Czesnokow w Komsomolskiej Prawdzie.

————–

“Co najmniej 4 tysiące Ukraińców, w większości wojskowych, stało się eksperymentalnymi królikami doświadczalnymi w ramach amerykańskich badań nad niebezpiecznymi patogenami. Tylko w charkowskim biolaboratorium podczas “eksperymentów” zmarło około 20 żołnierzy sił zbrojnych Ukrainy, a około 200 było hospitalizowanych, m.in. dlatego, że USA testowały na nich nielicencjonowane farmaceutyki” – pisze Czesznokow.

Jednym z celów było stworzenie wirusów za pomocą “sterowanej ewolucji” i zbadanie, jak miejscowi mieszkańcy zareagują na pewne patogeny.

“Sterowana ewolucja” to kryptonim badań nad bronią biologiczną typu “gain of function” [wzbogacanie funkcji], jak ujawnił przzy ukrytej kamerze dyrektor wykonawczy Pfizera Jordon Trishton Walker dla Project Veritas w filmie wydanym w styczniu br..

“Z pomocą kijowskiego reżimu, USA stworzyły około 50 biolaboratoriów na Ukrainie, gdzie przeprowadzano nielegalne eksperymenty na mieszkańcach Ukrainy”, jak twierdzi deputowana Dumy Irina Jarowaja, członek komisji śledczej ds. biolabów, która nazwała program badań biologicznych “nowym projektem Manhattan”.

Według tej deputowanej amerykańska aktywność w zakresie badań biologicznych rozpoczęła się na Ukrainie zaraz po 1991 roku od programu Nunn-Lugar prowadzonego przez Agencję Redukcji Zagrożeń Obronnych (DTRA) Pentagonu.

“Ambasada USA w Kijowie faktycznie pracowała jako placówka Pentagonu, wysyłając próbki biologiczne, w tym wirusy i patogeny, pocztą dyplomatyczną w obie strony, aby ukryć prawdę przed resztą świata”.

Yarovaya nazwała te działania “potwornym nadużyciem kanałów dyplomatycznych”.

Według blogera WarClandestine w 2005 roku ówczesny senator Barack Obama odwiedził byłe sowieckie obiekty biologiczne i chemiczne na Ukrainie i “założył amerykańskie korzenie Deep State na Ukrainie”. Po 2005 roku Black & Veatch, zleceniobiorca agencji DTRA, zbudował i zmodernizował 8 biolabów na Ukrainie, w tym biolaboratorium w Odessie do badania “patogenów, które mogą być wykorzystane w atakach bioterrorystycznych.”

Yarovaya zauważyła, że w przeddzień Majdanu w 2014 roku ukraiński parlament Werchowna Rada rozważał wprowadzenie zakazu działalności zagranicznych laboratoriów na Ukrainie. Ustawa została odłożona na półkę po sponsorowanym przez USA puczu, który był wspierany przez obecnego Wicesekretarza Stanu USA Victorię Nuland, obecnego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Jake’a Sullivana i ówczesnego wiceprezydenta Joe Bidena, co potwierdziła sama Nuland w wyciekłej rozmowie telefonicznej w 2014 roku.

Po tym jak wiceprezydent Joe Biden został człowiekiem do spraw Ukrainy w administracji Obamy wiosną 2014 roku, firma Huntera Bidena Rosemont Seneca Technology Partners zainwestowała co najmniej 500.000 $ w amerykańską firmę bio-badawczą Metabiota z siedzibą w San Francisco, jak pokazują e-maile z laptopa Huntera Bidena.

Metabiota otrzymała następnie kontrakt o wartości 23,9 mln dolarów na prowadzenie biolabów na Ukrainie dla Pentagonu i CIA. Metabiota współpracowała z EcoHealth Alliance Petera Daszaka w programie PREDICT, który – jak podaje strona internetowa programu – został zainicjowany w 2009 roku w celu “wzmocnienia globalnej zdolności do wykrywania i odkrywania wirusów o potencjale pandemicznym, które mogą przenosić się między zwierzętami i ludźmi”, w tym ” rodziny koronawirusów, do której należą SARS i MERS”. Krytycy tacy jak Robert F. Kennedy Jr. zarzucają, że te “zapobiegawcze” badania są jedynie przykrywką rządu USA dla zakazanych badań nad bronią biologiczną.

Program PREDICT jest częścią programu Nowych Zagrożeń Pandemicznych (USAID Emerging Pandemic Threats) i był prowadzony przez Instytut Zdrowia UC Davis One – jak podaje jego strona internetowa.

W swojej książce “Prawda o Wuhan” były wiceprezes EcoHealth Alliance Andrew Huff zarzuca, że EcoHealth Alliance opracował wirusa SARS-CoV2 “w okresie jego zatrudnienia (od 2014 do 2016 roku)”, w ramach programu PREDICT, nad którym pracował Huff. Jak twierdzi Huff, szef EcoHealth Alliance Peter Daszak przyznał się do pracy dla CIA, która zainwestowała w EcoHealth Alliance i Metabiota poprzez firmę CIA typu venture capital In-Q-Tel.

Huff pisze, że widział również dowody “pozornego testowania eksperymentalnych leków, terapii i szczepionek na członkach ukraińskiego wojska i lokalnej ludności”.

“Do 2022 roku Ukraina planowała rozmieścić kompleksowy system wywiadu biologicznego na zlecenie Stanów Zjednoczonych” – zarzuca rosyjska deputowana Irina Jarowaja, podając powstrzymanie “możliwej ‘biologicznej agresji” jako jeden z powodów rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

207-stronicowy raport nt. biolabów rosyjskiej Dumy zostanie teraz przesłany do zatwierdzenia przez Kreml, a następnie zostanie opublikowany do powszechnej analizy.

Źródło: GP

Link Tłyter na temat:

https://twitter.com/WarClandestine/status/1619886316371726341?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1619886316371726341%7Ctwgr%5Ee3191cf0294d5b8ffd9cd2798da18144da8697b7%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2F

www.thegatewaypundit.com%2F2023%2F04%2Frussian-duma-report-thousands-of-ukrainians-used-as-guinea-pigs-for-us-bioweapons-research-at-least-20-died%2F

https://twitter.com/Kanthan2030/status/1646128361935364096?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1646132283802533898%7Ctwgr%5Ee3191cf0294d5b8ffd9cd2798da18144da8697b7%7Ctwcon%5Es2_&ref_url=https%3A%2F%2F

www.thegatewaypundit.com%2F2023%2F04%2Frussian-duma-report-thousands-of-ukrainians-used-as-guinea-pigs-for-us-bioweapons-research-at-least-20-died%2F

HANDEL Z WROGIEM ?? [Pajac potrafi!!]

HANDEL Z WROGIEM ?? [Pajac potrafi!!]

Seymour Hersh trading-with-the-enemy?

Czy administracja Bidena ma pomysł na rozwiązanie konfliktu w obliczu szerzącej się korupcji w Kijowie i gromadzenia się wojsk amerykańskich na granicy z Ukrainą?

Rząd Ukrainy, na czele którego stoi Wołodymyr Zelensky, wykorzystuje fundusze amerykańskich podatników, aby drogo płacić za niezbędny olej napędowy, który utrzymuje ukraińską armię w ruchu w jej wojnie z Rosją.

Nie wiadomo, ile rząd Zelensky’ego płaci za galon paliwa, ale Pentagon płacił aż 400 dolarów za galon, aby przetransportować benzynę z portu w Pakistanie, ciężarówką lub na spadochronie, do Afganistanu podczas trwającej tam dekady amerykańskiej wojny.

Nie wiadomo też, że Zelensky kupował paliwo od Rosji, kraju, z którym i Waszyngton jest w „stanie wojny”, a ukraiński prezydent i wielu z jego otoczenia skubało niezliczone miliont amerykańskich dolarów przeznaczonych na zakup oleju napędowego.

Jeden z szacunków analityków Centralnej Agencji Wywiadowczej określił zdefraudowane fundusze na co najmniej 400 milionów dolarów w zeszłym roku; inny ekspert porównał poziom korupcji w Kijowie jako zbliżony do tego z wojny w Afganistanie, “chociaż nie będzie profesjonalnych raportów z audytu wychodzących z Ukrainy”.

“Zelensky kupuje od Rosjan olej napędowy z rabatem“, powiedział mi jeden znający się na rzeczy urzędnik amerykańskiego wywiadu. “A kto płaci za gaz i ropę? My.

Putin i jego oligarchowie zarabiają na tym miliony”.

Wiele ministerstw rządowych w Kijowie dosłownie “rywalizowało”, powiedziano mi, o założenie firm -przykrywek dla kontraktów eksportowych na broń i amunicję z prywatnymi handlarzami bronią na całym świecie, z których wszyscy zapewniają sute łapówki. Wiele z tych firm znajduje się w Polsce i Czechach, ale uważa się, że inne istnieją w Zatoce Perskiej i Izraelu. “Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy dowiedzieli się, że istnieją inne w takich miejscach jak Kajmany i Panama, i jest w nie zaangażowanych wielu Amerykanów” – powiedział mi amerykański ekspert od handlu międzynarodowego.

Kwestia korupcji została bezpośrednio poruszona z Zelenskim podczas spotkania w styczniu ubiegłego roku w Kijowie z dyrektorem CIA Williamem Burnsem. Jego przesłanie do ukraińskiego prezydenta, jak powiedział mi urzędnik wywiadu mający bezpośrednią wiedzę o spotkaniu, było jak z filmu o mafii z lat 50-tych.

Starsi generałowie i urzędnicy państwowi w Kijowie byli wściekli na to, co postrzegali jako chciwość Zelensky’ego, więc Burns powiedział ukraińskiemu prezydentowi, ponieważ “brał większą część pieniędzy z tych pieniędzy, które trafiała do generałów”.

Burns przedstawił również Zelensky’emu listę trzydziestu pięciu generałów i wyższych urzędników, których korupcja była znana CIA i innym członkom amerykańskiego rządu. Zelensky odpowiedział na amerykańskie naciski dziesięć dni później, publicznie zwalniając dziesięciu najbardziej ostentacyjnie kradnących urzędników z listy – i robiąc niewiele więcej. “Tych dziesięciu, których się pozbył, bezczelnie przechwalało się pieniędzmi, które mieli – jeżdżąc po Kijowie w swoich nowych mercedesach” – powiedział mi urzędnik wywiadu.

=========================================

Mail :

<< “Zelensky kupuje od Rosjan olej napędowy z rabatem“, powiedział mi jeden znający się na rzeczy urzędnik amerykańskiego wywiadu. “A kto płaci za gaz i ropę? My.

Putin i jego oligarchowie zarabiają na tym miliony”. >>

To nie tylko pajac, ale i zbrodniarz.

Zresztą w tej trójce – sami zbrodniarze:

Putin sprzedaje olej, by czołgi ukraińskie .MOGŁY ZABIJAĆ Rosjan.

Zelensky  płaci Rosjanom za olej.

Pieniądze Zelenskemu dostarczają Amerykanie, świadomi sposobu ich wykorzystania.

Byle wojenka trwała.  

Jak w drugiej wojnie światowej. 

Żołnierze amerykańscy walczyli na froncie, a bank BIS w Szwajcarii zasilał gotówką Hitlera.

Tak główka (olej) pracuje.

Kolejny polski najemnik zabity na Ukrainie.

Kolejny polski najemnik zabity na Ukrainie.

———————————-

Polski ochotnik zabity na Ukrainie zostanie pochowany w piątek w Bralinie

zabity-na-ukrainie-polski 13.04.2023

45-letni Michał Żurek z wielkopolskiego Bralina koło Kępna, który zginął od rosyjskiego pocisku na Ukrainie, zostanie pochowany w piątek na miejscowym cmentarzu. Żołnierz osierocił czworo dzieci w wieku od 12 do 18 lat.

Michał Żurek był dowódcą plutonu w ochotniczym Międzynarodowym Legionie Sił Zbrojnych Ukrainy. Przed wyjazdem na wojnę doświadczenie zdobywał w Wojskach Obrony Terytorialnej.

Zdaniem żony realizował się w wojsku. – Był bardzo dobry w tym, co robił. Złego słowa o nim nie słyszałam – powiedziała Agata Żurek. 

Nie protestowała, kiedy rok temu w kwietniu mąż podjął decyzję o wyjeździe na Ukrainę. – Mówił, że będzie walczył o wolność Ukrainy i bezpieczeństwo Polski – powiedziała. Po powrocie do kraju chciał służyć w Wojsku Polskim. 

Od początku liczyliśmy się z tym, że coś może pójść nie tak. W końcu to wojna. Ale nie dopuszczałam do siebie myśli o śmierci – powiedziała. 

Wyznała, że niewiele wie o tym, jak zginął mąż. Wiadomo, że został ciężko ranny w głowę w Bachmucie; zmarł 25 marca w szpitalu w Dnieprze. – Dowiem się czegoś więcej, jak przyjadą jego znajomi z plutonu – powiedziała.Najbardziej smutne – zwierzyła się – że śmierć zabrała jej męża na miesiąc przed powrotem do kraju.

Jak powiedziała, był przedsiębiorczy i zaradny. Dzieci dodały, że ich tata był dobry i wesoły. 

Małżonkowie znali się 20 lat, małżeństwem byli od 19 lat. – Przeżywamy trudne chwile, zostałam z dziećmi sama – powiedziała wdowa. 

Pogrzeb w piątek, w miejscowym kościele w Bralinie, godz. 10. W nekrologu o zmarłym m.in. napisano, że „w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędził”. 

======================

Więcej tu: В Артемовске уничтожили командира взвода интернационального легиона ВСУ польского наемника Журека

https://topwar.ru/214993-v-artemovske-unichtozhili-komandira-vzvoda-internacionalnogo-legiona-vsu-polskogo-naemnika-zhureka.html

Wydaliśmy już na pomoc Ukrainie. ok. 50 miliardów złotych – mówi „nasza” kobitka w Waszyngtonie.

Wydaliśmy już na pomoc Ukrainie. ok. 50 miliardów złotych – mówi „nasza” kobitka w Waszyngtonie.

Na podst.: wydalismy-juz-na-pomoc-ukrainie-50-miliardoów

Polska wydała łącznie na pomoc Ukrainie ok. 50 mld złotych, tj. 2 proc. polskiego PKB – powiedziała minister finansów Magdalena Rzeczkowska w dyskusji think-tanku Atlantic Council w Waszyngtonie. Zaznaczyła przy tym, że wydatki te są konieczne, bo „Ukraina walczy za przyszłość Polski”.

Pytana podczas dyskusji na marginesie odbywających się w tym tygodniu spotkań wiosennych MFW i Banku Światowego o polską pomoc dla Ukrainy i jej efekty, szefowa MF wymieniła cały szereg sposobów pomocy, od przyjęcia uchodźców i uchwalenia dla nich pakietu udogodnień, przez pomoc humanitarną i wojskową.

– Całkowita kwota wydatków na Ukrainę wynosi do 2 proc. naszego PKB, tj. ok. 50 mld złotych, więc to jest naprawdę ważna pozycja w naszym budżecie – powiedziała minister. Zaznaczyła przy tym, że choć Polska nie otrzymała części zapowiadanych pieniędzy na ten cel z Unii Europejskiej, to „mimo wszystko, jest to coś, co trzeba zrobić, bo Ukraina walczy za naszą przyszłość, za nasze wartości i za naszą wolność.

[Dalej bla-bla-bla, więc opuszczam MD]

Nawiedzenie Namiestnika

Nawiedzenie Namiestnika

Stanisław Michalkiewicz 14 kwietnia 2023 namiestnik

Antoni Słonimski wspomina, jak to przed wojną przyjechał do Warszawy Włodzimierz Majakowski, podówczas czołowy sowiecki „poeta proletariacki” („Mnie legczie czem drugim, ja Majakowski. Siżu i jem kusok konski”- Mnie lżej niż innym, ja Majakowski. Siedzę i jem kawałek koniny – pisał w okresie głodu w Sowdepii). Związek Literatów, który go podejmował, wydał na jego cześć przyjęcie w hotelu „Bristol”. Podczas kolacji Majakowski, chcąc okazać ostentacyjne lekceważenie „burżuazyjnym” formom towarzyskim, sięgnął ręką do salaterki z kiszonymi ogórkami, wyjął jeden i ostentacyjnie zakąsił. Siedzący naprzeciwko niego Słonimski sięgnął wtedy ręką do salaterki z sałatką majonezową i całą garść wepchnął sobie do ust. Na ten widok Majakowski roześmiał się i odłożył trzymany w ręku ogórek na talerzyk.

Przypomniała mi się ta historia z okazji przyjazdu do Warszawy z gospodarską wizytą w charakterze Namiestnika Pana Naszego z Waszyngtonu, ukraińskiego prezydenta Włodzimierza Zełeńskiego. Pan prezydent Duda powitał go w garniturze pod krawatem, podczas gdy prezydent Zełeński wystąpił w kostiumie w postaci podkoszulka, którego chyba nigdy nie zdejmuje. I tak dobrze, że nie pojawił się w piżamie albo w kalesonach.

Ciekawe, że pani Zełeńska, co to potrafiła w godzinę wydać w paryskim luksusowym magazynie 40 tysięcy euro, nie pomyślała o tym, żeby sprokurować sobie kostium „małej, dzielnej żony żołnierza”, tylko wystąpiła w zwyczajnym stroju, to znaczy – w sukni i płaszczu, podobnie jak pani prezydentowa Agata Dudzina. Prezydent Zełeński na „dzieńdobry” dostał od prezydenta Dudy order Orła Białego – pewnie gwoli udobruchania z powodu myśliwców MiG 29, na które strona ukraińska kręci nosem, że „przestarzałe” i w ogóle – Scheiss – i domaga się samolotów F-16. Oczywiście za darmo, bo przecież umowa z 2 grudnia 2016 roku obowiązuje. To może rzeczywiście lepiej zatkać mu usta orderem Orła Białego? To wysokie odznaczenie nikogo nie hańbi, chociaż, obok pana red. Michnika, dostali je również rozmaici konfidenci.

Wizyta prezydenta Zełeńskiego w Warszawie spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Oficjalnie ma nam „podziękować” za darmowe dostawy broni, amunicji i tak dalej, za wzięcie na utrzymanie polskich podatników około 2 milionów „uchodźców”, no i za zapchanie polskich magazynów zbożem wtrynionym Polsce przez tamtejszych oligarchów, co to mają latyfundia powyżej pół miliona hektarów.

Nawiasem mówiąc, właśnie z tego powodu podał się do dymisji pan Kowalczyk, minister rolnictwa w rządzie „dobrej zmiany”, ale najwyraźniej jest on tylko kozłem ofiarnym, bo tu inni szatani byli czynni, a on tylko wykonywał rozkazy. Kandydat na jego następcę, były minister rolnictwa pan Ardanowski odgraża się, że „natychmiast wstrzyma” import tego zboża do Polski, ale każdy najpierw się tak odgraża, a potem przychodzą do niego panowie i powiadają jemu: „wy Ardanowski, wiecie, rozumiecie, wy lepiej bardzo u nas uważajcie, bo będzie z wami brzydka sprawa” – no i taki jeden z drugim dygnitarz już wie, czego się trzymać i odtąd jest cichy i pokornego serca.

Więc oczywiście bardzo się cieszymy, że prezydent Zełeński będzie nam dziękował, bo jak wiadomo, dobra psu i mucha – ale tak naprawdę, to po co przyjechał? Pewne światło rzuca na to publikacja, która w ostatnią niedzielę ukazała się w poświęconym polityce zagranicznej amerykańskim piśmie Foreign Policy” – żeby mianowicie Polska utworzyła z Ukrainą jedno państwo. W tej sytuacji wypada przypomnieć, że w porywie serca gorejącego, o „unii” Polski z Ukrainą bredził 3 maja ubiegłego roku również pan prezydent Duda, ale potem ktoś starszy i mądrzejszy musiał mu wyperswadować, żeby nie wychodził przed orkiestrę, tylko znał swoje miejsce w szyku, więc bredził juz przytomniej, że to niby granica polsko-ukraińska, powinna „łączyć” – cokolwiek by to miało znaczyć – a nie „dzielić”. Żeby nawet jednak „łączyła”, to najpierw jednak musiałaby istnieć, a w tej sytuacji o żadnej „unii” mowy być nie może.

Teraz jednak za pośrednictwem „Foreign Policy”, w ten niezobowiązujący sposób odezwał się Nasz Najważniejszy Sojusznik, który najwyraźniej już obmyślił dla nas świetlaną przyszłość. Mamy mianowicie podjąć suwerenną decyzję o zlaniu się w jedno państwo z Ukrainą, dzięki czemu, na wypadek, kiedy na Ukrainie zabraknie ostatniego Ukraińca, to Nasz Najważniejszy Sojusznik będzie, jak gdyby nigdy nic, prowadził wojnę z Rosją w celu jej „osłabienia”, do ostatniego Polaka. Oczywiście autor artykułu, jakiś słowacki „ekspert” od robienia ludziom wody z mózgu, roztacza przed nami niebywale ekscytujące perspektywy, tak zwane – jak to w żydowskiej gazecie dla Polaków napisał kiedyś Aleksander Smolar – „postjagiellońskie mrzonki” – że to niby do spółki z Ukraińcami rozgromimy Rosję i w ten sposób Polska będzie od morza do morza, to znaczy – od Pacyfiku po Atlantyk.

Warto w tej sytuacji przypomnieć, że podobne wizje w swoim czasie rozsnuwał Mieczysław Moczar mówiąc, że „dla nas, partyjniaków”, prawdziwą ojczyzną jest Związek Radziecki, a nasze granice – kto wie, może gdzieś hen, na Gibraltarze? Wystarczy tedy, że „ekspert” podstawi za „Związek Radziecki” Ukrainę, a za „Gibraltar” – rdzennie polskie miasto Władywostok nad Pacyfikiem, żeby dzisiejsi „partyjniacy” dostali orgazmu, jak przy jakimś zbiorowym gwałcie. Nie konfunduje ich nawet ruski jądrowy arsenał, podobnie jak statysty z rządu RP w Londynie nie konfundowało zbliżanie się Armii Czerwonej do polskiej granicy: co tam Sowieci! Strzelają amunicją angielską, a żywność mają amerykańską! – jak wspominał Stanisław Cat-Mackiewicz.

Bolesny powrót do rzeczywistości po tych marzycielskich euforiach byłby taki, że Polska – zgodnie z tym, co niedawno mówił ambasador RP w Paryżu, pan Rościszewski – „nie miałaby wyjścia”, jak włączyć się do tego konfliktu ze wszystkimi tego konsekwencjami. Z punktu widzenia Naszego Najważniejszego Sojusznika byłoby to znakomite wyjście – bo nastąpiłaby dostawa na ukraińską wojnę świeżego mięsa armatniego, w dodatku w sposób nie angażujący ani Stanów Zjednoczonych, ani w ogóle – NATO, bo procedury przewidziane w art. 5 traktatu waszyngtońskiego uruchamiane są tylko w przypadku „zbrojnej napaści” na państwo członkowskie, a nie w przypadku włączenia się takiego państwa do wojny prowadzonej formalnie przez państwa do NATO nie należące.

Czy zatem prezydent Zełeński przypadkiem nie przybył do Warszawy z gospodarską wizytą, by jako Namiestnik Pana Naszego z Waszyngtonu objawić nam naszą najbliższą i dalszą przyszłość? Jeśli tak, to nic dziwnego, że nie fatygował się nawet, by zmienić koszulę.

Z brzucha Bestii – relacja z największego światowego Kongresu szczepionkowców. „Nie doszliśmy do odporności stadnej z powodu tych antyszczepionkowców. Oni są niebezpieczni”.

Z brzucha Bestii – relacja z największego światowego Kongresu szczepionkowców, czyli „Masz 30 sekund na odpowiedź”’

„Nie doszliśmy do odporności stadnej z powodu tych antyszczepionkowców. Oni są niebezpieczni”.

bibula.Z brzucha Bestii

Zamieszczamy interesującą relację dr. Setty, który wziął udział w Konferencji – zlocie szamanów rozprawiających o „skuteczności i bezpieczeństwie” szczepionek oraz rozważających jak jeszcze szczelniej zacisnąć cenzurę aby nie przedostawała się prawda o barbarzyństwie dokonywanym „w imię nauki”.

Dr Madhava Setty okazuje się być spostrzegawczą osobą, a jednocześnie interesującą: jest certyfikowanym lekarzem anestezjologiem, który zanim ukończył studia medyczne wcześniej był inżynierem elektrykiem z zawodowym doświadczeniem pracując m.in. w przemyśle obronnym przy obliczeniach matematycznych czołgu Leopard. To jego inżynieryjne doświadczenie pozwalało mu spojrzeć szerzej na zagadnienia medycyny i wprawiało go w zdumienie podejście swoich młodszych kolegów studentów, jak również i wykładowców, którzy na organizm ludzki patrzyli w sposób mechanistyczny, on zaś dostrzegał i podziwiał ten najbardziej skomplikowany twór dużo głębiej.

Teraz okazuje się być dociekliwym lekarzem, który dopiero niedawno rozpoczął swoje blogowanie.

Pod koniec poniższej relacji z Kongresu szczepionkowców, Autor wypowiada naszym zdaniem nieco naiwnie optymistyczne posłania o skuteczności dialogu z proszczepionkową mafią, wyrażając nadzieję, że można tych skażonych mentalnością stadną, zuchwałością, butą i ignorancją – przemienić. My, po ponad 3 latach tzw. pandemii nie jesteśmy już takimi optymistami, ale obyśmy byli w błędzie. Red.

 ==================

W zeszłym tygodniu uczestniczyłem w 23. Światowym Kongresie Szczepionek w Waszyngtonie – który reklamuje się jako „najważniejsze wydarzenie szczepionkowe roku” – pisze lekarz anestezjolog, dr Madhava Setty.

Tenże 23rd World Vaccine Congress twierdzi, że podczas trzech konferencyjnych dni „w czasie sesji dowiesz się, jak najnowocześniejsze badania mogą być zintegrowane z: Przemysłem Farmaceutycznyn (Pharma), biotechnicznym (Biotech), naukowcami (Academia) oraz rządem, aby wyprodukować więcej i lepszych szczepionek”.

To było rzeczywiście niemałe wydarzenie, tym bardziej, że uczestniczyło w nim ponad 3100 osób, głównie z branży farmaceutycznej i biotechnologicznej oraz ciał regulacyjnych (głównie rządowe agencje).

Wśród głównych mówców znalazły się tak sławne postaci, jak Peter Marks, M.D., Ph.D., dyrektor Centrum Oceny i Badań Biofarmaceutycznych (CBER) w Agencji Żywności i Leków (FDA); różni dyrektorzy z BioNTech i Moderna; oraz akademickie szychy, takie jak Peter Hotez, M.D., Ph.D., dziekan National School of Tropical Medicine i współdyrektor Texas Children’s Hospital Center for Vaccine Development w Baylor College of Medicine.

Podczas trzech pełnych dni konferencji, ani ja, ani dr Elizabeth Mumper, pediatra ze stanu Wirginia i zdecydowana orędowniczka bezpieczeństwa szczepionek, nie spotkaliśmy innego lekarza, który prowadziłby obecnie praktykę kliniczną – pisze dr Setty.

Konferencja była otwarta dla każdego, kto był gotów zapłacić za wstęp, który zaczynał się od 495 dolarów dla studentów i wzrastał do ponad 1000 dolarów.

Ogólne wrażenia

Większość uczestników naprawdę wierzy, że robią to, co należy. Większość uczestników nie patrzy dalej niż na zalecenia agencji rządowych mających rzekomo dbać o zdrowie publiczne. Innymi słowy, w pełni wierzą, że szczepionki COVID-19 mRNA (i inne) są niezwykle bezpieczne i uratowały miliony istnień ludzkich.

Poza członkami Komitetu Doradczego ds. Szczepionek i Pokrewnych Produktów Biologicznych FDA (VRBPAC) oraz urzędnikami z Brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowotnego (UKHSA), niewielu, jeśli w ogóle, zna dane z badań i obserwacji po wprowadzeniu do obrotu, dotyczące bezpieczeństwa i skuteczności szczepionki COVID-19.

Główni prelegenci i moderatorzy paneli eksperckich, którzy poruszyli temat „wahania się przed zaszczepieniem”, z lekceważeniem odnosili się do tych, którym udało się uniknąć szczepienia i otwarcie pogardliwie odnosili się do tych, którzy zachęcali innych do tego samego.

Z wyjątkiem kilku przypadków, ton prezentacji i dyskusji przy okrągłym stole był koleżeński. Poza pikantniejszymi pytaniami, które ja i dr Mumper mogliśmy zadać, nie było żadnych śladów tego, że któryś z uczestników kwestionuje konwencjonalne narracje dotyczące reakcji na pandemię COVID-19.

Rozmowy na osobności ujawniły jednak zachęcające znaki, że nie wszyscy tam obecni kupili konwencjonalne narracje dotyczące pandemii.

Częstym tematem były wezwania do „partnerstwa” publiczno-prywatnego

Byłem w stanie uczestniczyć tylko w części z setek prezentacji i dyskusji panelowych podczas konferencji. Poniżej podsumowuję najważniejsze punkty z sesji, w których uczestniczyłem oraz kluczowe rozmowy, które przeprowadziłem z prezenterami.

Uwaga dla czytelników: W całym tym artykule cytowałem siebie i innych. Nie mam dostępu do żadnych nagrań audio lub wideo z sesji, jeśli takie istnieją. Cytaty są sparafrazowane z moich własnych wspomnień i nie powinny być traktowane dosłownie. [Uwaga od tłumacza: tłumaczenie niektórych fragmentów wypowiedzi mogą być luźniejsze, aczkolwiek w pełni oddają ducha padających słów.]

Wprowadzenie do konferencji: Antyszczepionkowcy są niebezpieczni, spodziewaj się corocznych szczepień COVID

Dr Gregory Poland, dyrektor badań nad szczepionkami w Mayo Clinic, wygłosił uwagi wstępne. Następnie moderował dyskusję panelową z udziałem Petera Marksa; Paula Burtona, głównego oficera medycznego w firmie Moderna; Isabel Oliver, głównego doradcy naukowego w UKHSA; oraz dr Penny Heaton, szefa globalnego obszaru terapeutycznego szczepionek w Johnson & Johnson.

Ta pierwsza sesja była prawdopodobnie najbardziej fascynującymi 90 minutami całego tygodnia. Dr Poland, jak dowiedziałem się w krótkiej rozmowie z nim po konferencji, jest również pastorem. Jego zdolności oratorskie były w pełni widoczne podczas jego uwag wstępnych i końcowych, cytując między innymi Williama Wordswortha i Szekspira. Poprosił nas o uznanie ograniczeń, jakie mają naukowcy, gdy patrzą na świat przez pryzmat dualizmu.

Dr Poland jest również poszkodowany przez szczepionki

W lutym 2022 roku dr Poland przyznał, że cierpi na poważne szumy w uszach (tinnitus) po przyjęciu drugiej dawki „szczepionki z mRNA”. W tym czasie Poland opisał swoje objawy jako „wyjątkowo uciążliwe”. Mimo to zdecydował się na przyjęcie trzeciej dawki.

Komentarz dr. Poland na temat szczepionek COVID-19 mRNA był niezwykle pozytywny. Powiedział, że szybkie wdrożenie nowej terapii uratowało miliony istnień ludzkich i uratowałoby kolejne miliony, gdyby nie niepokojący trend rosnącego wahania szczepionkowego.

Założyłem, że jego szumy uszne wywołane szczepionką ustąpiły w ciągu ostatniego roku, jednak dopiero pod koniec konferencji, kilka dni później, powiedział mi osobiście, że jego objawy nadal powodują osłabienie, co czyni jego bezgraniczne poparcie dla tych produktów jeszcze bardziej zdumiewającym.

Dr Poland nadał ton całej konferencji w ciągu pierwszych 10 minut. Jego zdaniem, pandemia COVID-19 została powstrzymana dzięki ciężkiej pracy naszych agencji regulacyjnych i niezwykłym produktom pochodzącym z platformy mRNA.

Jedyną porażką było „niewytłumaczalne” wahanie się co do szczepionek, zjawisko napędzane przez pseudonaukowców antyszczepionkowych, którzy czerpią zyski z szerzenia bezpodstawnej, napędzanej strachem propagandy.

Zwalczanie niezdecydowania w kwestii szczepionek, powiedział, jest tak dużym wyzwaniem jak ochrona świata przed kolejnym śmiertelnym patogenem. Istotnie, znaczna część wydarzeń skupiła się na strategiach demontażu niepokojącego ruchu „antyszczepionkowców”.

Dr Peter Marks poparł stanowisko dr. Poland, że przeciwnicy szczepionek są irracjonalni: „To szalone, że nie rozumieją, jak wspaniałe są szczepionki” – powiedział. „Ja już zupełnie zrezygnowałem prób dyskusji z ludźmi, którzy uważają, że szczepionki nie są bezpieczne.”

Ta uwaga była dla mnie szczególnie niepokojąca. Co będzie potrzebne dyrektorowi CBER FDA, aby kiedykolwiek ponownie ocenić profil bezpieczeństwa szczepionek z mRNA, zwłaszcza jeśli nie chce już angażować się z tymi, którzy się z nim nie zgadzają?

Paneliści wyrazili szok, że niektóre stany (Idaho i Północna Dakota) rozważają ustawy czyniące podawanie szczepionek COVID-19 mRNA nielegalnym.

„Jak możemy sprawić, by społeczeństwo zrozumiało, a nauka pokazuje to nieustannie, że szczepionki COVID ratują życie!” – zapytał i odpowiedział sobie Heaton.

Dr Poland – przypomnijmy, również pastor – odpowiedział: „Czy nie powinniśmy dodać: Amen! ??”.

Dr Marks dał znać publiczności, jak będzie wyglądać przyszłość. „Nie zamierzam wstrzymywać oddechu czekając na „szczepionkę sterylizującą” [inaczej zwana szczepionką odpornościową, zaprojektowana celem całkowitego zablokowania replikacji patogenu, a tym samym całkowitej odporności przeciwko zakażeniu daną chorobą – to takie pojęcia współczesnych guślarzy z kręgu wirusologów i wakcynologów – przyp. tłum.], ochrona przed ciężką chorobą jest wystarczająca” – powiedział. Marks przewidział, że szczepionki COVID-19 będą podawane co dwa lata lub nawet co roku.

Zauważył, że wyzwaniem będzie zidentyfikowanie interesującego nas szczepu w czerwcu, tak abyśmy mogli mieć szczepionkę do września. 100-dniowy cykl jest możliwy, o ile mamy gotową produkcję, powiedział, a Heaton (J&J) i Burton (Moderna) przytaknęli w odpowiedzi.

Podsumowując, liderzy przemysłu szczepionkowego i agencji regulacyjnych są, moim zdaniem, przekonani, że zaoferowali światu wspaniały produkt i są sfrustrowani, że nie jest on łatwo i powszechnie akceptowany.

Przytoczyli fakt, że chociaż 70% Amerykanów otrzymało pierwszą serię szczepionki, to tylko 15% zdecydowało się na otrzymanie dawki przypominającej dwuwalentnej, która stała się dostępna we wrześniu 2022 roku.

Niechęć społeczeństwa do przyjęcia zastrzyku, ich zdaniem, wynika z postrzeganego zmniejszenia zagrożenia chorobą, które można przezwyciężyć poprzez „odpowiednie przekazywanie informacji.”

Oczywiście, opinia publiczna ma rację. Patogenność szczepów krążących obecnie jest mniejsza niż pierwotnego szczepu z 2020 roku. [Do tej pory nie wyizolowano żadnego „wirusa” mającego powodować COVID-19, więc trudno jest w ogóle mówić o jakiejś patogenności, tym bardziej, że w gruzy upada cała teoria wirusa – przyp. tłum.] Nigdy nie wspomniano o możliwości, że zmniejszone zainteresowanie szczepionkami może być związane ze słabym profilem bezpieczeństwa.

W ich umysłach urazy poszczepienne i poważne zdarzenia niepożądane są niezwykle rzadkie. Ich występowanie zostało wyolbrzymione przez antyszczepionkowe, plotkarskie media. Dr Poland zażartował, że „może powinniśmy rozpowszechnić plotkę, że mikrochipy są w iwermektynie?”.

Jego rejterada spotkała się jedynie z nielicznymi, nerwowymi śmiechami.

Dyskusja przy okrągłym stole: „Spostrzeżenia i narzędzia przeciwdziałania wahaniom dotyczącym szczepionek”.

Chociaż prelegenci podczas sesji wstępnej byli wyraźnie przekonani, że produkty są „bezpieczne i skuteczne”, to przyznali, że istnieje silna i rosnąca część populacji, która niechętnie podchodzi do szczepień.

Co ważniejsze, byli zainteresowani rozbiciem tego ruchu, a nie ignorowaniem go. Była to okazja do nawiązania z nimi kontaktu, być może w mniejszych grupach lub indywidualnie. Podjąłem pierwszą próbę dyskusji przy okrągłym stole, gdzie ludzie mogliby zaproponować sposoby przekonania „antyszczepionkowców”, że się mylą.

Usiadłem obok Dame Jennifer Margaret Harries, brytyjskiej lekarki zajmującej się zdrowiem publicznym i szefowej UKHSA. UKHSA publikuje dane dotyczące nadzoru zdrowotnego w Wielkiej Brytanii z większą szczegółowością i częstotliwością niż nasze własne Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC).

Dałem jej znać, że doceniam dane pochodzące z jej agencji i że zacząłem śledzić regularne raporty nadzoru agencji dwa lata temu. Była wdzięczna za uznanie i doceniła moje zainteresowanie jej pracą.

To właśnie UKHSA zaoferowała pierwszy rzut oka na negatywną skuteczność szczepionek COVID-19 w publicznym zbiorze danych we wrześniu 2021 roku.

Zapytałem o to Harries, a jej ton natychmiast się zmienił. Powiedziała, że nic jej nie wiadomo na ten temat i że musiałaby się temu przyjrzeć przed skomentowaniem.

Byłem zaskoczony jej odpowiedzią. Raport z września 2021 roku nie był aberracją. Kolejne raporty agencji, której przewodniczy, wskazywały na dużą i rosnącą zachorowalność na COVID-19 wśród zaszczepionych, w porównaniu z nieszczepionymi.

UKHSA przestała udostępniać te dane kilka miesięcy później. Chciałem wiedzieć dlaczego, ale ona nie chciała odpowiedzieć.

Zmieniłem taktykę i zapytałem ją o dr Tess Lawrie z Evidence-Based Medicine Consultancy, która dostrzegła sygnały bezpieczeństwa w brytyjskim systemie Yellow Card [odpowiednik amerykańskiego systemu VAERS mającego gromadzić dane o skutkach ubocznych szczepionek – tłum.] i w czerwcu 2021 roku w liście otwartym wezwała dyrektora Medicines and Healthcare products Regulatory Agency do wstrzymania brytyjskiej kampanii szczepień.

Harries spojrzała na mnie surowo i powiedziała: „W moim kraju jest kilku wybitnych lekarzy, którzy zdobywają sławę dzięki bezpodstawnym stanowiskom wokół zagrożeń związanych ze szczepionkami, ostatnio pewien kardiolog.”

„Czy masz na myśli dr Aseem Malhotra?”

„Tak. Ostatnio zyskał on wiele uwagi”.

Harries nie uważała Malhotry ani Lawrie za osoby posiadające wiarygodne opinie, a przynajmniej tak mi powiedziała. Niełatwo było mi się z tym pogodzić. Nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym dalej. W późniejszym okresie tygodnia miałem jeszcze jedną krótką interakcję z Harries (patrz poniżej).

Amerykański pediatra przewodniczył obradom okrągłego stołu. Otworzył dyskusję prośbą o pomysły, jak przeciwdziałać wahaniom dotyczącym szczepionek.

Ja miałem jeden:

„Jest oczywiste, że pączki Krispy Kreme [firma sprzedająca głównie Donuts-y i kawę, która zasłynęła kampanią darmowych pączków gdy się zaszczepisz – przyp. tłum.] ograniczenia w podróżowaniu – to marchewki i kije, które tylko częściowo zadziałały. Ci, którzy nadal się wahają, są nieugięci w swoim stanowisku, ponieważ szukali głębiej, mocniej niż większość. Nie wierzą plotkom. Słuchają wiarygodnych lekarzy i naukowców, którzy są autorami wielu recenzowanych prac i którzy są krytykami szczepionki COVID-19. Dlaczego nie zaangażujemy ich otwarcie i nie zobaczymy, co mają do powiedzenia?”

Katie Attwell, Ph.D., profesor z University of Western Australia, której zainteresowania dotyczą polityki szczepionkowej i przyjmowania szczepionek, odrzuciła ten pomysł. Nie wiedziałem wtedy, kim ona jest. Udało mi się z nią porozmawiać osobiście później w tygodniu. „Nie możemy dać głosu krytykowi”, powiedziała mi. „Kiedy społeczeństwo zobaczy ich na równi z nami, może uwierzyć w to, co mówią”.

W jej strategii jest zawarta idea, że „społeczeństwo nie może oddzielić informacji od dezinformacji”. Prawda, jej zdaniem, nie może istnieć samodzielnie i musi być uznana za takową przez tych, którzy wiedzą lepiej.

Oczywiście, jest też inna możliwość. Być może ona wie, jaka jest prawda i chce ją ukryć. Moje początkowe wrażenie było takie, że szczerze wykonywała swój obowiązek ochrony społeczeństwa za pomocą wszelkich niezbędnych środków. Wszystko sprowadzałoby się do oceny jej szerokiej wiedzy na ten temat, co udało mi się zrobić dwa dni później.

Chris Graves, założyciel Ogilvy Center for Behavioral Science, poparł stanowisko dr Attwell. Był to uśmiechnięty, towarzyski gość, który, jak się później dowiedziałem, został zatrudniony przez firmę Merck do analizy różnych typów osobowości i systemów wartości/wiary wśród obozu „antyszczepionkowców”.

Gdy dana osoba zostanie odpowiednio skategoryzowana, można zastosować „spersonalizowane wiadomości”, aby sprowadzić ją z powrotem do „rzeczywistości”. Zgodnie z abstraktem jego badania:

„Tak jak medycyna precyzyjna traktuje jednostki, tak to badanie 3000 rodziców (z uwzględnieniem wszystkich grup demograficznych) w USA miało na celu zidentyfikowanie najskuteczniejszych spersonalizowanych komunikatów w celu rozwiązania problemu wahania się rodziców co do szczepionek. Po pierwsze, poszukiwano korelacji pomiędzy: danymi demograficznymi, podawanymi konkretnymi powodami wahania się co do szczepionki, uprzedzeniami poznawczymi, stylami poznawczymi, światopoglądem związanym z tożsamością oraz cechami osobowości. Po drugie, przetestowano 16 komunikatów w formie mini-narracji, z których każda ucieleśniała zasady nauk behawioralnych, aby sprawdzić, czy pewne komunikaty rezonowały lepiej niż inne w zależności od wielu powyższych czynników.”

Zapytałem go później, jak zareagowałby na kogoś, kto spojrzał na dane z badań i obserwacji i stwierdził, że opowiadają one inną historię o bezpieczeństwie szczepionek. Uśmiechnął się, „Och, to są ci, którzy mają większą potrzebę zamknięcia poznawczego. Tak. Utknęli, ponieważ nie mogą iść do przodu, jeśli istnieje jakakolwiek niepewność.”

Graves nie potrafił opisać, na czym konkretnie miałoby polegać „spersonalizowane przesyłanie wiadomości” dla tej grupy, a jedynie to, że istniało i zostało udowodnione, że jest bardziej skuteczne niż inne rodzaje przesyłania wiadomości

Zapytałem go, czy jest świadomy, ile zgłoszeń o zdarzeniach niepożądanych zostało zarejestrowanych w Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS). „Nie” – odpowiedział, wciąż się uśmiechając.

Dyskusja panelowa: „Czego szczepionki i COVID nauczyły nas o nauce immunologii”.

W panelu wziął udział Ofer Levy, M.D., Ph.D., dyrektor programu Precision Vaccines w Boston Children’s Hospital i członek VRBPAC.

Dyskusja skupiła się wokół braku dobrych biologicznych markerów skuteczności szczepionek. Według zgodnego stanowiska VRBPAC, poziom przeciwciał nie jest surogatem ochrony.

Innymi słowy, odpowiedź immunologiczna na szczepionkę w postaci przeciwciał nie powinna być wykorzystywana do oceny, czy szczepionka zrobi coś pożytecznego. Mimo to, próby pediatryczne oryginalnego preparatu wykorzystywały je jako dowód skuteczności.

Jednym z członków panelu ekspertów była Sharon Benzeno, Ph.D., dyrektor (CCO) Immune Medicine w Adaptive Biotechnologies, która zaoferowała zachęcające informacje. Uważała, że nasze podejście było zbyt skoncentrowane na reakcjach przeciwciał i że w przyszłości możliwe będzie zidentyfikowanie biochemicznych markerów odporności komórkowej wywołanej szczepionką. Levy zgodził się, że będzie to ważny dodatek do naszej wiedzy w przyszłości.

Kiedy nadszedł czas na pytania, zapytałem panel:

„Jak wszyscy wiemy, absorpcja dawki przypominającej jest bardzo niska. Ludzie nie chcą poddawać się kolejnemu zastrzykowi, ponieważ nie ma badań, które sprawdzałyby wyniki, a jedynie immunogenność, która, jak sami mówicie, jest niewystarczająca. Dlaczego nie nalegać na badania, które mogą udowodnić korzyści w zakresie wyników?”.

Levy odpowiedział, że panel doradczy nie miał wpływu na to, jakiego rodzaju badania były wymagane. Jego komitet doradczy mógł jedynie głosować na „tak”, „nie” lub „wstrzymać się” w odniesieniu do zatwierdzenia/autoryzacji.

Inny członek panelu, Alessandro Sette, doktor nauk biologicznych, szef Sette Lab i profesor w La Jolla Institute for Immunology, wtrącił: „To nie byłoby praktyczne. Sygnał jest zbyt mały, ponieważ nie mamy już do czynienia z populacją nie-naiwną„.

Sette złapał przynętę. Twierdził, że większość ludzi została już zaszczepiona albo wystawiona na działanie wirusa. Szczepienie przypominające przyniosłoby niewielką korzyść, jeśli w ogóle, dla populacji, która była już chroniona.

Zadałem oczywiste pytanie: „Dlaczego więc dalej nalegamy, aby każdy otrzymał szczepionkę?”.

Harries, moderator, natychmiast wkroczył do akcji: „Dobra, zboczyliśmy z tematu. Następne pytanie.”

Zaczynałem rozumieć, jak ta konferencja była zarządzana. Nie wierzę, że sponsorzy tego spotkania spodziewali się napotkać wiele dociekliwych pytań o jakość szczepionek COVID-19, ze strony publiczności, która zapłaciła za swoje drogie bilety. Kiedy i jeśli się pojawiały, moderatorzy szybko interweniowali.

Czy było możliwe, że inni na widowni widzieli, co się dzieje? Uważam, że tak. Za każdym razem, gdy zadawałem pytanie, osoby siedzące w pobliżu mówiły mi, że doceniają pytanie i zastanawiają się, dlaczego pozostało ono bez odpowiedzi.

Nawet nienaukowiec z Moderny podchodził do mnie kilka razy w trakcie konferencji, aby dać mi znać, że zgadza się, iż odpowiedź na te kwestie byłaby najlepszym sposobem na „zwiększenie absorpcji” i że planuje przekazać moje pytania swojemu personelowi naukowemu.

Dyskusja panelowa: Jak prawo dotyczące szczepionek wpływa na ich przyjmowanie i dostęp do nich?

Moderatorem tej grupy był prawnik Brian Dean Abramson, „wiodący ekspert w dziedzinie prawa szczepionkowego, wykładający ten temat jako adiunkt prawa szczepionkowego w Florida International University College of Law„.

Jego uwagi wstępne zademonstrowały jego pogardę dla zwolenników szczepionek:

„Nie doszliśmy do odporności stadnej z powodu tych antyszczepionkowców. Oni są niebezpieczni. W 2021 roku otrzymali 4 miliony dolarów w darowiznach. Szacuje się, że w 2022 roku do ich ruchu trafiło ponad 20 milionów dolarów.”

Panel obejmował dr Attwell, której stanowisko było jasne z jej płytkiej odpowiedzi na moją sugestię wcześniej. Co godne uwagi, jej publiczna strona wskazuje, że otrzymała około 2 milionów dolarów dofinansowania na swoje badania nad zwiększeniem dostępu do szczepionek i ich przyjmowania.

Attwell nie jest lekarzem ani naukowcem medycznym. Jednakże, również na tym panelu był lekarz zdrowia publicznego z Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health, Chizoba Wonodi, Ph.D., który ma 27 lat doświadczenia w Afryce, Azji i Ameryce.

Byłem zachęcony wsparciem moich wcześniejszych wypowiedzi przez zgromadzonych i kiedy zaoferowano mi mikrofon, rozpocząłęm z bardziej agresywną salwą skierowaną do moderatora:

„’Antyszczepionkowiec’ ma wydźwięk pejoratywny i odzwierciedla ignorancję na temat tego, kim są zwolennicy szczepionek i dlaczego wierzą w to, w co wierzą. Jest to jeszcze bardziej widoczne, gdy w odniesieniu do tej pandemii wstawia się takie terminy jak ‘odporność stadna’. Bez szczepionki sterylizującej, lub nawet takiej, która może zapobiec infekcji, odporność stadna jest niemożliwością. Zamiast zaogniać sytuację, dlaczego nie zaangażujemy się z lekarzami i naukowcami, którzy są ostrożni w kwestii szczepionek i nie usłyszymy ich argumentów w uczciwej, otwartej i publicznej dyskusji?”.

Po raz kolejny dr Katie Attwell grzecznie ostrzegła słuchaczy, że byłoby to jej zdaniem zbyt niebezpieczne. Spodziewałem się tego. I również ponownie zostałem zachęcony, że trzy osoby siedzące wokół mnie uznały, że mój punkt jest ważny i że zastanawiające jest, że paneliści nie odniosą się do meritum mojego stanowiska.

Po wszystkim dr Chizoba podeszła do mnie i dała mi znać, że docenia moje pytanie. W swojej pracy odkryła, że najważniejsza jest edukacja. Była uprzejma; wierzyła, że do wielu niechętnych szczepionkom lekarzy można dotrzeć, przekazując im odpowiednie informacje.

Zapytałem ją, jak odniosłaby się do lekarza, który po prostu uważałby, że dopuszczenie terapii, w której podwójnie ślepa próba wykazała większą śmiertelność niż placebo, było nie tylko bezprecedensowe, ale i nielogiczne.

Wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem. „Czy to z nowego badania?” zapytała.

Powiedziałem jej, że to z opublikowanych wyników okresowych z badania Pfizer/BioNTech, badania, które zapoczątkowało światową kampanię szczepień. Nie znała tych wyników.

Na swoje usprawiedliwienie przyznała, że nie przejrzała tego dokumentu, ale planuje to zrobić.

Ostatni dzień

Uczestniczyłem w sesji zatytułowanej „Let’s Talk Shots” (Pogadajmy o szprycach), gdzie dr Daniel Salmon przedstawił pracę wykonywaną w Johns Hopkins Institute for Vaccine Safety.

„LetsTalkShots został zaprojektowany, aby wspierać podejmowanie decyzji dotyczących szczepionek. Dzieli się wciągającymi animowanymi treściami w oparciu o pytania lub obawy danej osoby.”

Wystarczy powiedzieć, że za kampanią na rzecz szczepień społeczeństwa stoi wiele myśli, pieniędzy i energii. Podejście po raz kolejny koncentruje się wokół ukierunkowanego przekazu, który uznaje, że różni ludzie potrzebują usłyszeć różne rodzaje informacji.

Attwell również prezentowała dla tej samej publiczności. Na tym forum zwróciła uwagę, że rząd USA jest bardziej tolerancyjny wobec osób niechętnych szczepieniom niż w jej kraju [w Australii]. Zasugerowała, że nasze religijne i filozoficzne zwolnienia od konieczności zaszczepienia [Religious or Philosophical Exemptions] powinny zostać całkowicie wyeliminowane. Tylko najsurowsze zwolnienia medyczne powinny być dozwolone. To doprowadzi do lepszych wyników.

Po jej przemówieniu, podszedłem do niej. Spojrzała w górę, jakby oczekiwała, że zadam jej kilka pytań. Zapytałem ją, czy byłaby skłonna do bardziej otwartej rozmowy na temat jej badań i opinii. Była.

Dałem jej do zrozumienia, że myślę, iż jest na tyle inteligentna, by zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości jestem sceptykiem szczepionkowym. Kiwnęła głową.

„Więc”, powiedziałem, „numer jeden rozprzestrzeniający dezinformację może ubiegać się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Co twoim zdaniem należy zrobić?” [Chodzi o Roberta F. Kennedy”’ego, Jr. prawnika walczącego od kilkudziesięciu lat z cenzurą dotyczącą zgubnego wpływu wszystkich szczepionek na zdrowie, który właśnie ogłosił, że będzie ubiegał sie o urząd Prezydenta USA – tłum.]

Uśmiechnęła się niezręcznie i powiedziała: „Tak, trudno będzie powstrzymać go przed dostępem do tlenu”. [chodzi o odcięcie od ‘tlenu’ mediów, od dotarcia do wyborców – tłum.]

Innymi słowy, proponowane przez nią podejście do duszenia rzeczników antyszczepionkowców staje się znacznie trudniejsze, gdy ubiegają się oni o najwyższy urząd w państwie. Myślałem, że może będzie skłonna ponownie rozważyć swoją strategię. Nie była.

Spróbowałem innego podejścia. Wyjaśniłem, że w moim dochodzeniu nie znalazłem wystarczających dowodów na to, że szczepionki z mRNA COVID-19 były bezpieczne lub skuteczne, jednak byłem otwarty na możliwość, że platforma mRNA może ostatecznie okazać się potężnym sposobem na tworzenie terapii, które są bezpieczne i skuteczne w przyszłości.

Co dobrego byłoby z posiadania tej technologii, jeśli połowa społeczeństwa nie ufa już jej lub ludziom, którzy wciskają im ją do gardła, jednocześnie odmawiając im możliwości debaty?

„Tak, to dobry punkt.”

Powiedziałem jej, że w tym kraju lekarze nie są skłonni pisać religijnych lub filozoficznych zwolnień na szczepionki COVID-19 z obawy przed możłiwość reperkusji. Wielu pracodawców i tak ich nie zaakceptuje, więc jej stanowisko jest bez znaczenia.

„Tak, to prawda.”

Zapytałem ją, co byłoby powodem do zwolnienia lekarskiego. Nie wiedziała. Wyjaśniłem, że zwolnienia medyczne są uznawane za ważne TYLKO wtedy, gdy dana osoba ma dowody na wcześniejszą reakcję na szczepionkę mRNA lub na jeden lub więcej składników w nich zawartych. A nikt poza garstką ludzi na planecie nie wie, co dokładnie jest w tych produktach.

Skąd lekarz (lub ktokolwiek inny) miałby wiedzieć, czy dana osoba była w grupie zwiększonego ryzyka wystąpienia niepożądanego zdarzenia?

„Nie wiem.”

Zapytałem ją, czy była świadoma dowodów na oszustwa medyczne wokół prób szczepionek Pfizera. Powiedziała, że czytała coś o tym jakiś czas temu, ale nie sądziła, że to ważne.

Na koniec zapytałem ją, dlaczego uważa, że szczepienie wszystkich jest właściwą rzeczą do zrobienia.

„Wskaźniki szczepień w moim kraju są wyższe niż w twoim i wypadliśmy lepiej”.

Ale są kraje, których wskaźniki szczepień są znacznie niższe niż w obu krajach, a śmiertelność jest jeszcze niższa. Jak mogłaby to wyjaśnić? Nie potrafiła.

Spostrzeżenia dr Elizabeth Mumper

Dr Mumper uczestniczyła w Partnering for Vaccine Equity Program [coś jak współuczestnictwo w programie równego dostępu do szczepionek – tłum.], któremu przewodniczył dr Joe Smyser, dyrektor generalny The Public Good Projects.

Podzieliła się ze mną następującymi uwagami:

„Ten wykład dotyczył akceptacji i popytu na szczepionki, a konkretnie czynników społecznych i behawioralnych oraz tego, jak połączyć działania i politykę poprzez wykorzystanie nauk społecznych. Strategia polegała na wzmocnieniu liderów społeczności, aby przekazali wpojone im wiadomości dotyczące zdrowia publicznego, do społeczności. Badania wykazały, że dysproporcje w akceptacji szczepionek zmniejszyły się w ‘czarnych i brązowych’ społecznościach [murzyńskie, latynoskie…], które miały program. Badania pokazują, że teraz najbardziej niechętne szczepionkom są społeczności białe, wiejskie i prawicowe.

W opisanym programie pracowali z influencerami [w j.polskim zadomowiło się ta pokraczność językowa, oznaczająca jakąś wpływową osobę, autorytet, potrafiący przekonać, i któremu ukierunkowany odbiorca wierzy – tłum.] mediów społecznościowych (jak młode kobiety, które robiły blogi o urodzie), aby powtarzać wiadomości o zdrowiu publicznym swoim odbiorcom. Zidentyfikowali 212 milionów 700 tys. wiadomości dezinformacyjnych o szczepionkach, z których większość pochodziła ze Stanów Zjednoczonych.

W tym projekcie ściśle współpracowali z Twitterem i ułatwiali usuwanie tego, co uznali za dezinformację. Zwerbowali 495 influencerów, którzy dobrowolnie podzielili się informacjami ze swoimi zwolennikami. W rezultacie dotarli do 60 milionów osób. [Tutaj chodzi też o różne formy „sprawdzaczy faktów”, czyli Gabinety Dezinformacji finansowane przez przemysł farmaceutyczny – tłum.]

Wiedzą, że tzw. antyszczepionkowcy nie przyjdą po influencerów z mediów społecznościowych. Program zapewniał szkolenia i webinaria, aby edukować, jak komponować skuteczne komunikaty dotyczące zdrowia publicznego.”

„Ten naukowiec społeczny zajmujący się zdrowiem publicznym nazwał anty-vaxxers ‘idiotami i stukniętymi’.” [Oto merytoryczny poziom uczestników Kongresu szczepionkowców – tłum.]

„Podczas panelu dyskusyjnego powiedziałam, że z mojego doświadczenia wynika, że wielu rodziców, którzy byli niechętni szczepionkom, było bardzo inteligentnych i miało zaawansowane stopnie naukowe. Ludzie tacy jak lekarze i prawnicy oraz inżynierowie znali kogoś w swojej rodzinie, kto miał niepożądaną reakcję na szczepionkę. Zasugerowałam, że skuteczniej byłoby zaangażować się w rozmowy ze zwolennikami szczepionek i odkryć, na jakich danych się opierają, niż używać witrualnych wyzwisk.

Parafrazuję poniżej odpowiedź prelegenta. Powiedział on: ‘Pracujemy pod prąd. Chcemy wiedzieć, skąd biorą się ich błędne informacje. Mogę nazwać ludzi idiotami i palantami, jeśli podają dezinformację. Jeśli nawet podnosisz pytania jak o szczepionkę HPV [bardzo niebezpieczna szczepionka „przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego” – przyp. tłum], dostaniesz zaproszenie na mówcę i oferty książkowe. Ludzie bogacą się na rozpowszechnianiu dezinformacji. My wiemy, jaka jest właściwa informacja”.

Dr Elisabeth Mumper podsumowała:

„Było dla mnie głęboko niepokojące, gdy usłyszałem szczegóły o tym, jak naukowcy i urzędnicy zdrowia publicznego pracowali bezpośrednio z Twitterem, aby usunąć treści, które uznali za dezinformację. Ich twierdzenie ‘że wiemy co jest prawdą’ nie brzmiało prawdziwie. Ich wysiłki były skierowane na zwiększenie przyjmowania szczepionek we wszystkich grupach wiekowych, dla których udzielono zezwolenia na użycie w nagłych przypadkach.”

„Mówca zdawał się nie brać pod uwagę prawa 1. poprawki [do Konstytucji Stanów Zjednoczonych] do wolności słowa osób, które zamieściły dane kwestionujące skuteczność szczepionek COVID.”

„Zaskoczyła mnie energiczna retoryka skierowana do tych, którzy zgłaszali efekty uboczne szczepionki lub którzy kwestionowali stosunek ryzyka do korzyści tych szczepionek.”

„Niepokojące było słuchanie, jak urzędnicy zdrowia publicznego zabiegali o wpływowe osoby w mediach społecznościowych, aby rozpowszechniali wiadomości dla swoich zwolenników, by się zaszczepili. I jednak wycięli wiadomości pochodzące od lekarzy i naukowców, którzy zamieścili niewygodne dane o szczepionkach COVID-19.”

Ostatnie pytanie sympozjum

Ostatni dzień zakończył się kolejną sesją plenarną. Po raz kolejny dr Poland moderował panel naukowców zajmujących się szczepionkami, którzy dyskutowali o tym, jak szybko wyprodukować trwalsze szczepionki, czyli takie, które zapewniałyby dłuższą ochronę.

Jeden z badaczy dokonał niezwykłej obserwacji. Na początku pandemii, przed udostępnieniem szczepionki, u małych niemowląt, które zachorowały na COVID-19, stwierdzono solidną i trwałą odporność, nawet trzy lata później. Być może w tej interesującej kohorcie kryją się jakieś wskazówki.

Dr Mumper dostrzegła okazję, by wyciągnąć im dywan spod nóg. Powiedziała:

„Jestem pediatrą w Wirginii. Byłam zszokowana tym, jak dobrze moi pacjenci-niemowlęta radziły sobie z COVID-19. CDC powiedziało nam, że wskaźnik przeżywalności po COVID-19 wynosi 99,997% u tych niemowląt. Teraz i ty – skierowane do dr. Poland – mówisz nam, że wiemy, że te dzieci mają świetną ochronę dwa lata po zakażeniu. Zastanawiam się, dlaczego mam wciskać te szczepionki 6-miesięcznemu dziecku, skoro nie mam żadnych długoterminowych danych na temat tego, co takie rzeczy jak nanocząsteczki lipidowe robią z niemowlętami. Więc przekonajcie mnie!”

(Śmiech z widowni.)

Dr Poland do panelisty: „Masz 30 sekund na odpowiedź”.

(Więcej śmiechu.)

Panelista: „To wymagałoby więcej czasu i butelki wina”.

(Śmiech.)

Panelista: „Myślę, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie”.

Dr Mumper: „OK, Czy ktoś jeszcze?”

Panelista Andrea Carfi, Ph.D., główny oficer naukowy w firmie Moderna, odpalił wskazując, że dr Mumper jest pod wpływem „błędnego przekonania”, że długoterminowe skutki COVID-19 są mniejsze niż w przypadku szczepionek, jednocześnie przyznając, że nie wie, jakie są również długoterminowe następstwa infekcji.

Dr Poland przyjął odpowiedź Carfi za wystarczającą i zamknął dyskusję.

[!!! md]

Osoby siedzące obok nas po raz kolejny zwróciły uwagę na zasadność obaw dr Mumper. Co więcej, odpowiedź Carfiego wcale nie rozwiązywała tej kwestii. Skoro nie są znane długoterminowe skutki zarówno szczepionki, jak i zakażenia, to na jakiej podstawie wciskamy tym dzieciom szpryce?


Końcowe przemyślenia

To była rzadka okazja, aby porozmawiać ze zwolennikami szczepionek w ich własnym domu, na ich własnych warunkach. Według mojej oceny ich fundamenty się kruszą, a ich konstrukcja w końcu się zawali.

Potężni gracze muszą to widzieć, dlatego też szybko tłumią wszelkie dociekania, które mogą ujawnić hipokryzję. Nie umknęło to uwadze słuchaczy. Jak wspomniałem, niektórzy z nich byli w stanie zorientować się, że proste pytania nie spotkały się z jasnymi odpowiedziami.

Jest dla mnie jasne, że obóz „proszczepionkowy” nie jest tak monolityczny, jak często myślimy. Istnieje wśród nich spektrum sceptycyzmu. Zdają sobie sprawę z tego, że zwolennicy szczepionek obejmują pełne kontinuum od „zaprzeczających wirusowi SARS-CoV-2” do „oczekujących i widzących”.

Dysponują oni środkami, które pozwalają im na prowadzenie wyrafinowanych kampanii informacyjnych, skierowanych do osób zachowujących ostrożność w stosunku do szczepionek.

Proponuję, abyśmy skorzystali z ich modelu i przynajmniej przyznali, że możemy być bardziej precyzyjni w sposobie, w jaki doprowadzamy ich do rozsądku.

W moim pierwszym otwartym komentarzu w dyskusji okrągłego stołu podsumowałem sytuację w następujący sposób:

„Jest wiele osób, które są szczepionkowo-bojowe, które nie mają zdolności do czytania prac naukowych i analizowania danych. Widzą dwie grupy, które są lustrzanymi odbiciami siebie nawzajem. Obie strony uważają, że druga strona jest niewiarygodnie łatwowierna, że słucha rozsiewaczy dezinformacji i zagraża reszcie z nas dla swoich osobistych korzyści. Potrafią też dostrzec jedną wielką różnicę między nimi. Jedna strona prosi o otwartą dyskusję wokół tej ważnej kwestii. Druga uważa, że tylko ich strona powinna mieć prawo do wyrażania swoich treści, podczas gdy druga musi być uciszona.

Jak myślisz, jak to się rozegra? Dlaczego niezdecydowani mieliby kiedykolwiek zdecydować się na podążanie za grupą, która opowiada się za cenzurą nad otwartą debatą?

Odmawiając zaangażowania nas w jakąkolwiek sensowną wymianę zdań, mogą być w stanie przeciągnąć na swoją stronę kilku niechętnych szczepionkom, poprzez coś, co można najlepiej opisać jako „terapię konwersyjną”.

Jednak w końcu ich wieża upadnie, ponieważ nie jest oparta na logice, metodzie naukowej czy niepodważalnych faktach. Opiera się na cenzurze [wycinaniu md] głosów tych, którzy mają kwalifikacje do wypowiadania się w tej sprawie, aby wytworzyć „konsensus”.

Na nas spoczywa obowiązek podjęcia decyzji, co należy zrobić, aby przyspieszyć nieuchronne pojawienie się wrażliwości wokół tej sprawy.

Jestem całkiem pewien, że są ludzie, którzy wiedzą, że szczepionki powodują nieobliczalne szkody, ale mimo to opowiadają się za ich powszechnym stosowaniem. Kilka z nich było prawdopodobnie na konferencji. Otwarta debata ich nie przekona, jednak stanowią oni jedynie niewielką mniejszość wszystkich zwolenników szczepionek.

Proponuję, abyśmy zaczęli od tego, że nie będziemy traktować każdego zwolennika szczepionek jako twórcy masowego morderstwa. Większość z nich jest żałośnie niedoinformowana. Próbując osiągnąć odporność stadną, ulegli mentalności stadnej. Trzeba do nich dotrzeć.

Z moich ostatnich doświadczeń wynika, że jest to możliwe dzięki otwartemu dialogowi. Właśnie dlatego inżynierowie tej pandemii i reakcji na nią chcą się upewnić, że to się nigdy nie wydarzy. Pomimo tego, co mówią publicznie, nie sądzę, że martwią się o to, że sceptycy szczepionkowi pozostaną niezdecydowani – martwią się o utratę członków własnego stada na rzecz prawdy.

Dr Madhava Setty

Oprac. www.bibula.com 2023-04-14
na podstawie ’From the Belly of the Beast..’, dr Madhava Setty Substack (Apr 10, 2023)

Polecamy również wywiad z dr Setty, który rozszerza temat szczepionkowego reżimu, cenzury i szykowanego terroru  [w oryg. md]

Słowacja zamyka rynek dla ukraińskiego zboża i wyprodukowanej z niego mąki [Ale.. bez zakazu importu !!??]. Groźne stężenia pestycydów.

Słowacja zamyka rynek dla ukraińskiego zboża i wyprodukowanej z niego mąki [Ale.. Bez zakazu importu !!??]. Groźne stężenia pestycydów.

slowacja-zamyka-rynek-dla-ukrainskiego-zboza-i-maki

Słowackie ministerstwo rolnictwa zakazało wprowadzania na rynek pochodzącego z Ukrainy zboża i wyprodukowanej z niego mąki. Jednocześnie nie wprowadzono zakazu importu ukraińskiego zboża. Decyzja jest reakcją na stwierdzenie w zbożu z Ukrainy groźnego dla zdrowia stężenia pestycydów.

Minister rolnictwa Słowacji Samuel Vlčan w środę informował o przekroczonych normach stężenia pozostałości pestycydów w transporcie 1500 ton zboża pochodzącego z Ukrainy. 

Laboratoryjna analiza ustaliła, że stężenie jest groźne dla zdrowia. W konsekwencji resort uznał, że całe znajdujące się w magazynach na terenie Słowacji zboże i powstałe z niego przetwory nie mogą być wprowadzane na rynek. 

Bez zakazu importu

Całość pochodzącego z Ukrainy zboża zostanie poddana kontroli, poinformował w komunikacie resort rolnictwa. Jednocześnie władze nie wydały zakazu sprowadzania ziarna z Ukrainy, ale stanowczo odradzają jego import. 

Vlčan ma o podjętych decyzjach powiadomić ambasadora Ukrainy w Bratysławie Myroslava Kastrana. Zapowiedziano także spotkanie szefów resortów rolnictwa krajów Grupy Wyszehradzkiej czyli Polski, Słowacji, Czech i Węgier oraz Bułgarii i Rumunii. Rzecznik resortu powiedział PAP, że do rozmowy dojdzie w piątek w trybie online. 

======================

mail: do nas przekierują??

Złe wieści dla polskich firm. “Nie dostaną preferencji na Ukrainie”. Polska wyruchana – kolejny raz…

Złe wieści dla polskich firm. “Nie dostaną preferencji na Ukrainie”. Polska wyruchana kolejny raz…

nie-dostana-preferencji-na-ukrainie

Wojna w Ukrainie jeszcze trwa, ale władze kraju już myślą o jego odbudowie. — Polska nie dostanie jakichś specjalnych ułatwień prawnych zabezpieczających interesy naszego biznesu na Ukrainie. „Byłoby to bowiem sprzeczne z prawem unijnym” — mówi z wnp.pl Igor Burakowski, profesor uniwersytecki z Kijowa.

Według Burakowskiego powojenne scenariusze są opracowywane w ministerstwie ekonomiki Ukrainy, banku narodowym i nawet w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. — Wedle prognoz, w związku z wojną, nastąpi zmniejszenie PKB Ukrainy o około 40 proc.

W rozmowie prof. stwierdził, że indywidualnych preferencji dla polskiego biznesu jak na razie NIKT NIE PROPONUJE. — Bo to byłoby niezgodne z prawami unijnymi. Tyle, że choćby z racji na bliskość geograficzną, kulturową i tak polski biznes będzie miał faktyczne preferencje w kontaktach mających zaowocować konkretnymi kontraktami — wyjaśnił.

Burakowski dodał, że obecnie w Kijowie przedstawia się krajom zachodnim propozycję ustanowienia “jakiegoś międzynarodowego systemu ubezpieczeń dla przychodzącego biznesu”. — Jeśli taki system zostanie wypracowany, to będzie ułatwieniem dla wszystkich potencjalnych inwestorów. Jeśli zaś chodzi o udział polskiego biznesu w odbudowie Ukrainy, to wszystko będzie zależało od tegoż biznesu i wielkości kapitału, jaki będzie on chciał zaangażować na Ukrainie — ocenił.

================

Te polit-poprane nieuki nie wiedzą, że po polsku należy pisać Na Ukrainie, na Litwie, czy Słowacji. „Njuspik”… to szambo językowe.

NOWY PORZĄDEK ŚWIATA – już nie “tajemnica”.

NOWY PORZĄDEK ŚWIATA

Sławomir M. Kozak 2023-04-14 nowy-porzadek-swiata

Wszechobecne kłamstwo, odwracanie pierwotnego znaczenia słów, polityczna poprawność, autocenzura autorów i wydawców, to już niestety norma. Stykamy się z tymi zjawiskami w zasadzie bezustannie. W telewizji, radio, gazetach.

Stosunkowo najmniej obecne są jeszcze w sieci, ale w niej z kolei trzeba starannie szukać i oddzielać informacje rzetelne od propagandy. Dla osób leniwych, niezbyt skłonnych do uważnego przedzierania się przez gąszcz dezinformacji, Internet może się okazać prawdziwym polem minowym. Dlatego korzystania z jego zasobów należy się nauczyć i starannie oddzielać ziarno od plew. To oczywiste.

Kiedy spróbujemy się na przykład dowiedzieć, cóż to takiego ten coraz powszechniejszy, choć z lekkim uśmiechem współczucia i ironii przez niektórych wypowiadany zwrot Nowy Porządek Świata (NWO), sięgamy do najczęściej cytowanego źródła internetowego i czytamy, że nowy porządek świata, to „teoria spiskowa wykorzystywana do opisu rzekomych przyczyn istotnych zmian w polityce międzynarodowej, według której ‘zakonspirowana elita globalnej władzy’ dąży do objęcia władzy nad światem poprzez autorytarny rząd światowy, który ma zastąpić suwerenne państwa. (…) Niektórzy twierdzą, że świat jest zakulisowo sterowany przez grupę bądź grupy ludzi dążących do wprowadzenia „Nowego Porządku Świata”, który ma się rzekomo cechować utworzeniem jednej zależnej religii (projekt HAARP i Blue Beam), praniem mózgu (projekt Monarch (następca MKULTRA), wszczepianiem innym ludziom chipów pod skórę, powszechnej inwigilacji za pomocą monitoringu i projektu Echelon oraz bezgotówkowym obrotem towarami”.

O wszystkich tych elementach NWO pisałem w kilku swoich książkach, wielu autorów poświęciło im tysiące opracowań. Ale, dopóki nie ma przyzwolenia na mówienie prawdy, ludzi o tym piszących traktuje się, w najlepszym razie, jak niewidzialnych. Promuje się natomiast miernoty, które jednym tchem łączą w swej pisaninie gigantyczny, naukowy, militarny i funkcjonujący od lat projekt HAARP z dążeniami do unifikacji satanistycznej pseudoreligii. I to w czasie, gdy Uniwersytet Alaski w Fairbanks całkiem otwarcie zaprasza do udziału w letnich zajęciach (1 – 10 sierpnia 2023) dotyczących osiągnięć HAARP, których częścią ma być pobyt w stacji Gakona, słynącej z największej instalacji HAARP na Ziemi!

Doprawdy, trzeba mieć wyjątkowo miedziane czoło, żeby umieścić taki stek bzdur, zwłaszcza w świetle całkiem jawnego już niszczenia religii i wyjątkowo paskudnych ataków na Kościół katolicki w Polsce, tysięcy kamer na polskich ulicach, paszportów kowidowych, śledzących i zbierających o nas wiedzę aplikacji telefonicznych, redukowania ilości gotówki, którą można pobrać w bankach, natrętnego namawiania do korzystania z płatności elektronicznych i delektowania się robakami! „Teorie spiskowe”…

Ten wpis autor uczynił z typową dla wyrobników  systemu gorliwością. Nie dochował jednak należytej, obowiązującej nawet początkujących gryzipiórków, staranności. Tym samym, złamał też zasadę przyjętą ponoć w polskojęzycznej Wikipedii, jako jedną z podstawowych, a mianowicie, że „w artykułach, gdzie istnieje różnica opinii, poglądy odmienne powinny znaleźć swoje miejsce i powinny być potraktowane uczciwie”. Tymczasem, autor odmówił tego prawa i to nie byle komu. 

Już 21.09.2014 r. bowiem, o NWO z przekonaniem mówił dla słuchaczy Uniwersytetu Yale przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Durao Barroso, powołując się w pierwszych słowach swego płomiennego wystąpienia na samego Mahatmę Gandhiego choć, trzeba tu uczciwie przyznać, naciągając wypowiedź indyjskiego, nieżyjącego już przecież od dawna filozofa, do swej tezy o nowym porządku świata. W odróżnieniu od Wikipedii, Komisja Europejska nie uznała jednak projektu NWO za wstydliwy i nie usunęła przemówienia byłego szefa ze swej strony internetowej, dlatego nawet dziś możemy sobie tamtą mowę (speech) zatytułowaną „Unia Europejska w Nowym Porządku Świata”, z uwagą przeczytać.

Czyli co? Jeśli NWO pozostaje teorią spiskową, to przewodniczący Komisji był spiskowcem. I to aktywnym, przekonującym masy do koncepcji włączenia Unii w struktury NWO! 

Nie on jeden przecież. Niczego odkrywczego nie wymyślił, a tylko powtarzał zaklęcia swych mentorów. Już Gorbaczow mówił w r. 1988, że „dalszy postęp świata jest obecnie możliwy tylko poprzez poszukiwanie konsensusu całej ludzkości, w ruchu ku nowemu porządkowi świata”. Kiedy wywiesił białą flagę na gruzach niedawnego mocarstwa, kolejny mason, George H. Bush w r. 1991 otwarcie krzyczał, że „świat powinien wykorzystać tę okazję, by wypełnić długo oczekiwaną obietnicę nowego porządku świata”. Wkrótce potem (1994) wtórował mu jeden z głównych architektów tego tworu, Henry Kissinger, podkreślając, że „Nowy Porządek Świata nie może się wydarzyć bez udziału USA, ponieważ jesteśmy jego najbardziej znaczącym elementem. Tak, nastanie Nowy Porządek Świata, i zmusi on Stany Zjednoczone do zmiany percepcji”. Miał rację. Najprawdopodobniej obywatele żadnego państwa nie są aż tak zaskoczeni obecnym rozwojem sytuacji i rujnowaniem świętych dla nich do niedawna zdobyczy demokracji. Nie byliby, gdyby zamiast przez kilkadziesiąt lat bezmyślnego wpatrywania się w ekrany swych telewizorów, czytali o historii. Woleli jednak głupawe reklamy, a jeśli już brali do ręki książkę, to wybierali ckliwe romansidła lub nieskomplikowane kryminały. Jak niestety wiemy, nie byli wyjątkami, a tylko pionierami w roli ofiar wszechobecnej propagandy, prania mózgów od kołyski aż po grób.

Doskonale wpisuje się to w moją teorię zależności. Otóż, co dowodzi badanie przeprowadzone kilka lat temu przez bank Credit Suisse, łączne bogactwo elity finansowej globu (1%) jest większe niż całkowite bogactwo reszty z nas, razem wziętych (99%). Być może dlatego musiał upaść, jako jeden z pierwszych…

Jeśli sięgniemy do najnowszego raportu o stanie czytelnictwa książek w Polsce, to dowiemy się, że „wśród pożądanych, ale także wśród realizowanych zajęć w wolny listopadowo-grudniowy dzień w 2021 roku i na wiosnę w marcu 2022 roku najważniejsze było oglądanie telewizji, filmów lub seriali (…). W następnej kolejności znalazły się spotkanie z rodziną lub znajomymi w domu, bądź poza domem oraz spacer lub mała wycieczka. Zarówno jesienią, jak i wiosną wielu Polaków sygnalizowało swoje zmęczenie i chęć wcześniejszego pójścia spać, kiedy tylko będą mieli wolny czas dla siebie”.

Zgodnie z załączonymi w raporcie wykresami, aż 45% respondentów przyznało, że mają w domu od 11 do 50 książek, powyżej 100 pozycji ma 8%, natomiast powyżej 500 tytułów ma zaledwie 1%. Badanie nie zawierało pytania o rodzaj lektur, a tylko różnicowało je na podręczniki szkolne i książki pozostałe.

I, chociaż 39% pytanych zadeklarowało kupienie co najmniej jednej książki w roku, to według wszelkich obserwacji, dokonywanych przez niezależnych publicystów i wydawców, które w pełni podzielam, czytelnictwo literatury faktu, przynajmniej w Polsce, nie przekracza 1%. Nie sądzę, żeby w skali globu wyglądało to lepiej.

Być może nie da się obronić tezy, w myśl której im mniej czytamy, tym mniej posiadamy, uważam jednak, że gdyby społeczeństwa nie były aż tak ogłupiane, a bardziej zorientowane w otaczającym je świecie, stosunek bezwzględnych, cynicznych i na ogół niewybieranych przez nas „elit”, musiałby się wobec nas zmienić. Pozostanę zatem wierny swej teorii zależności, mając nadzieję dla nas wszystkich na zupełnie inny, NOWY porządek świata.

Sławomir M. Kozak

BANDEROWSKA WIELKANOC W POLSCE

Banderowska Wielkanoc w Polsce

,,Ukraina i Niemcy są naturalnymi sojusznikami. Oprócz  Niemców Ukraina nie ma na świecie żadnego naturalnego i  aktywnego sojusznika przeciwko wszystkim okupantom Ukrainy’’.

Szef Prowydu Ukraińskich Nacjonalistów OUN- M pułkownik Andrij Melnyk 

 

To najnowsze dzisiejsze wydanie banderowskiego Der Stürmer. Mialem dziś tą banderowską gadzinówkę w rękach. Banderowska, neonazistowska symbolika prezentowana zupełnie otwarcie w kraju, w którym ponoć obowiązuje zakaz propagowania nazizmu, przynajmniej teoretycznie, bo w rzeczywistości te paragrafy obowiązującego w Polsce Kodeksu Karnego, są nie tyle martwą formułą, co całkowitą farsą w zderzeniu z obecną rzeczywistością, obowiązującą na terytorium przemarszu:

Art. 256. – [Propagowanie nazizmu, komunizmu, faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego] – Kodeks karny.

§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 

 

§ 2. 22 Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.

a tu proszę na okładce symbolika zbrodniczej, kolaboranckkiej i wasalnej do samego końca w 100% wobec Adolfa Hitlera i niemieckiej III Rzeszy OUN – UPA, odpowiedzialnej, za ludobójczą, bestialską eksterminację prawie pół miliona Polaków na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i obecnych ziemiach południowo – wschodniej Polski, trwającej nieprzerwanie od 1 września 1939 roku, aż do 3 września 1949, gdy w Bieszczadach żołnierze Wojska Polskiego dokonali likwidacji ostatniej banderowskiej sotni UPA, a w środku tego antypolskiego szmatławca jest jeszcze lepiej i to wszystko za nasze podatki. Zupełnie otwarcie, bez cienia zażenowania plują nam w twarz, a zdrajcy z PiS i reszty pookrągłostołowych szajek zarządzający masą upadłościową Czeciej Erpe opowiadają ciemnemu ludowi, jakieś oderwane od wszelkiej rzeczywistości brednie, ubliżające inteligencji ucznia podstawówki o ruskich agentach Putina, kryjących się według nich już nawet w każdej lodówce.W najbliższą sobotę będą święcić banderowskie czerwono – czarne jajka, żeby było w stylu, a może i coś jeszcze, by przygotować się odpowiednio na ewentualną drugą Wołynkę, tym razem na gościnnych występach, jak to obiecał Polakom pięć lat temu ich minister obrony generał Ołeksander Kuźmiuk, mówiąc że jeśli będziemy im ciągle przypominać o ukraińskim ludobójstwie na Wołyniu, to półtora miliona Ukraińców w Polsce, którzy są u nas, jak się wyraził piątą kolumną, może chwycić za pałki i wybić to Polakom z głów. To było wówczas takie przyjacielskie ostrzeżenie pod naszym adresem, że jak będziemy dalej upominać się o ofiary Wołynia, to oni tu w Polsce pewnego dnia dosłownie wybiją nam to z głów.

 

Warszawa regularnie przypomina Kijowowi o wydarzeniach rzezi wołyńskiej i o działaniach liderów UPA, Stepana Bandery i Romana Szuchewycza. Jednak Ukraińcom też jest co przypominać – powiedział Kuźmuk. Zaznaczył, że odnoszenie się przez Ukraińców i Polaków do kwestii historycznych może tylko pogorszyć sytuację.

– Jeśli przypomnieć historię, sprzed 100, 200 lat, nawet króla Bolesława [Chrobrego], 1000 lat temu, to tyle nazbieramy, że te milion dwieście tysięcy Ukraińców, którzy są dziś w Polsce, o których dziś przypomnieliśmy „a może z nimi coś będzie”. Tak, to piąty front ukraiński, który poszedł do Polski [nawiązanie do sowieckiego 4. Frontu Ukraińskiego z czasów II wojny światowej – red.]. I niczego z nim nie będzie. Ale on chwyci za kije, jeśli będziemy przypominać o wszystkich Kozakach powieszonych od Lwowa do Kijowa – powiedział ukraiński generał.


Tak właśnie wygląda ukraińska wersja porozumienia i definicji tzw. ,,wspólnego interesu i przyjaźni z Polakami” pod nazwą… ,,ZGODA BUDUJE”

 

Kijowski klaun podejmowany hucznie przez warszawskich ćwierćinteligentów z PiS, w bluzie z symbolem na ramieniu nazistowskiej, ludobójczej OUN – M, czyli Melnykowców, współpracujących tak samo jak banderowcy z hitlerowskimi Niemcami, którzy byli twórcami ochotniczej jednostki pod nazwą Wołyńskiego Legionu Samoobrony, któremu Niemcy nadali oficjalną nazwę 31. Schutzmannschafts-Bataillon der SD, czyli Ukraińskiego Gestapo – Sicherheitsdienst, który był integralną częścią Służby Bezpieczeństwa Reichsführera SS Heinricha Himmlera. I warszawskie tumany z nierządu PiS i Andrej Duda nie wiedzą tego, co w PRL wiedział każdy uczeń szkoły podstawowej?

 

 

Członkowie Ukraińskiego, Wołyńskiego Legionu Samoobrony ( OUN – M ) Petra Diaczenki, odpowiedzialni m.in za zbrodnie ludobójstwa na polskiej ludności Wołynia i na cywilnych mieszkańcach Warszawy, jakich dopuścili się w czasie pacyfikowania przez siebie Powstania Warszawskiego, a którzy na końcu swojej zbrodniczej kariery, weszli w skład tzw. ,,Ukraińskiej Armii Narodowej” generała Pawło Szandruka

— Ukraiński Legion Samoobrony dowodzony przez pułkownika Petro Diaczenkę ( 31 Schtzmannschafts-Bataillon der SD ) – 1000 ludzi “wsławiony” w likwidacji ludności polskiej na Wołyniu w 1943 r. i pacyfikacji powstania warszawskiego w 1944 r.

— mieszany ukraińsko- rosyjski 23 batalion SD ( OUN – M ) podlegający “sławnemu” katu Powstania Warszawskiego Oskarowi Dirlewangerowi. Wcześniej pacyfikował wsie białoruskie, potem bezpośrednio podporządkowany do 77 pułku grenadierów SS.


Po wojnie wyrokiem Trybunału Norymberskiego formacja SS ( zarówno jej część policyjna jak i wojskowa czyli Waffen SS ) uznana została za organizację zbrodniczą.

 

Tworem OUN Melnyka była też 14 Dywizja SS Hałyczyna – 13-15 tyś ukraińskich ss-manów, znanych z Huty Pieniackiej i Podkamienia. Chrzest bojowy pod Brodami zakończył się wielkimi batami jakie dostali od Armii Czerwonej. Dywizję SS „Galizien” powołano w kwietniu 1943 r. we Lwowie, na terenach Galicji Wschodniej. Inspiratorem utworzenia dywizji był gubernator dystryktu, gruppenfuehrer SS Otto Wachter. Patronowali temu przedsięwzięciu politycy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z frakcji płk. Andreja Melnyka. Inicjatywę utworzenia dywizji poparł Ukraiński Centralny Komitet. zaś ze strony ukraińskiej polityczne zaplecze stanowił Ukraiński Komitet Centralny w Krakowie pod przewodnictwem prof. Wołodymyra Kubijowycza, wielkiego zwolennika Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – frakcji melnykowców, popierającego również bezwzględne wysiedlenia Polaków z Galicji – z województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego, oraz działacze OUN Melnyka

Wołodymyr Kubyjowicz w towarzystwie generalnego gubernatora Hansa Franka na balu w Krakowie

Do tego dochodzi “osławiona” Ukraińska Powstańcza Armia ( 40 tyś. ludzi ) która NIE STOCZYŁA ANI JEDNEJ WALKI Z OKUPANTEM HITLEROWSKIM, a jej głównym zadaniem było mordowanie Polaków, Żydów, Ukraińców i innych, oraz likwidacja partyzantki polskiej i sowieckiej.

 

 Tarcza OUN – M

 

 

 Romb „SD”, noszony na rękawie munduru Funkcjonariusza Sicherheitsdienst

 

A komu składali przysięgę wierności do samego końca, wszyscy bez wyjątku członkowie OUN – Melnyka? Przeczytajmy sami:

 

,,Przysięgam być wiernym Adolfowi Hitlerowi jako fuhrerowi oraz najwyższemu dowódcy niemieckich sił zbrojnych. Wiernie służyć Adolfowi Hitlerowi jako fuhrerowi Wielkich Niemiec. Na całe życie być wiernym Adolfowi Hitlerowi jako wielkiemu fuhrerowi Nowej Europy.’’

Trochę dużo tego imienia i nazwiska ,,Adolf Hitler’’, ale nie było rady, i należało ją powtarzać. Rotę przysięgi układali bowiem Niemcy bez liczenia się z wolą czy pragnieniem samych Ukraińców, którzy nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia.

Po tym akcie orkiestra grała następnie pieśń wierności ,,Deutschland, Deutschland Uber Alles’’, a trzykrotne ,,Sieg Heil’’ dla fuhrera Adolfa Hitlera dopełniało i umacniało jeszcze bardziej przysięgę wojaków, i ich osobiste przeświadczenie za koniecznością poświęcenia własnego życia dla fuhrera i Wielkiej Niemieckiej Rzeszy, którzy doprowadzą ich w końcu, do ich wyśnionej wełykiej ukraińskij, samostijnej derżawy i to w momencie, gdy było to już kwestią przesądzoną, że deklarowanie w takiej chwili dozgonnej lojalności wobec hitlerowskich Niemiec, powodowane było nie przejawem przemyślanych decyzji, ale brakiem jakiejkolwiek logiki i zdolności przewidywania, wynikającymi z posiadania przez nich ponoć ludzkiego rozumu.

Twierdzenie więc dzisiaj przez różnych oszustów i fałszerzy historii, że była to wyłącznie formacja Ukraińska, podlegająca wyłącznie emigracyjnemu rządowi Ukraińskiemu, oraz walcząca rzekomo o niepodległość i wolność Ukrainy, w świetle jednoznacznych dowodów, nie wytrzymuje najmniejszej nawet krytyki i tym samym jest hucpą z nas wszystkich.

 

**********

,,POLACY PAMIĘTAJĄ O UKRAIŃSKIM LUDOBÓJSTWIE DOKONANYM NA POLAKACH NA WOŁYNIU. W tym roku będzie 80. rocznica ludobójczej zbrodni. Zostanie ona bezczelnie i kłamliwie zasypana tonami proukraińskich frazesów, okrągłych formułek ze strony polińskiej oraz potraktowana wzgardliwym milczeniem ze strony banderowców, którzy nami w pełni gardzą i gardzą naszą pamięcią oraz historią. Gardzą i nienawidzą nas. Dlaczego? Żeby zatłuc w sobie, w tym są dobrzy: w zatłukiwaniu na śmierć, własnego poczucia winy, którego po prawdzie zdecydowana większość banderowców w ogóle nie ma. Napluli nam renegaci u niewładzy w Warszawiwie i banderowcy, ich kuratorzy, znów w twarze tam na Zamku Królewskim i mówią do nas drwiąco z szyderczym uśmieszkiem: 

 

„ I co nam, Lachy, zrobicie?”

 

 

 

 

Jacek Boki – 13 – 14 Kwiecień 2023 r.

Źródła:

 

 

Ukraiński polityk grozi Polsce

 

https://www.fakt.pl/polityka/byly-minister-obrony-ukrainy-grozi-polsce/85xtn54

 

Były minister obrony Ukrainy grozi Polsce powstaniem ukraińskich gastarbaiterów z powodu penalizacji banderyzmu

 

https://kresy.pl/wydarzenia/byly-minister-obrony-ukrainy-grozi-polsce-powstaniem-ukrainskich-gastarbaiterow-powodu-penalizacji-banderyzmu/

 

Der Stürmer

https://pl.wikipedia.org/wiki/Der_St%C3%BCrmer 

 

OUN – Melnyka

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/OUN-M 

 

Sicherheitsdienst

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sicherheitsdienst 

 
14 Dywizja Grenadierów SS (1 ukraińska)

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/14_Dywizja_Grenadier%C3%B3w_SS_(1_ukrai%C5%84ska)

 

75 lat temu ukraińscy ochotnicy do dywizji SS „Galizien” spacyfikowali Hutę Pieniacką

 

https://dzieje.pl/aktualnosci/dywizja-ss-galizien 

 

Ukraińcy chcą go czcić! Polska milczy a Izrael reaguje

 

https://wolnemedia.net/ukraincy-chca-go-czcic-polska-milczy-a-izrael-reaguje/

 

Esesmani Andersa

 

https://kresywekrwi.blogspot.com/2020/02/esesmani-andersa.html

Ukraińscy lancknechci w służbie III Rzeszy

 

https://kresywekrwi.blogspot.com/2019/07/ukrainscy-lancknechci-w-suzbie-iii.html

Tomasz Gryguć

https://www.youtube.com/channel/UCep4M5G9Sadmonq1qCgL8Ag/community?lb=Ugkx3hMtGiZ8nbCEoiIdw1GyHHpwnbRy__SZ

Prowadzenie tego bloga to moja pasja ale także wielogodzinna praca. Jeśli uważasz, że to co robię ma sens to możesz wesprzeć mnie w tym co robię, za co serca już teraz dziękuję.

PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431

Kto nie chce jeść ukraińskiego “czyściwa przemysłowego” – prócz Murzynów?

Kto nie chce jeść ukraińskiego “czyściwa przemysłowego” prócz Murzynów?

CzarnaLimuzyna czysciwa-przemyslowego

Bestie antyszczepionkowe, robakofoby, antysemici i ruskie onuce”.

Lista nie jest zamknięta. Dołączają, wymieniane przez sygnalistów (*), kolejne radykalne grupy dla których „zrównoważony rozwój i zielony ład” są solą w oku.

Gdyby nie kampania wyborcza ostatnia afera byłaby ogłoszona jako sukces rządu PiS. Tak było z ratyfikacją i podpisaniem Traktu Lizbońskiego, podpisaniem wszystkich dotychczasowych cyrografów klimatycznych łącznie ze zgodą na neomarksistowską praworządność.

Ach, gdyby nie trwająca kampania, inaczej z nimi byśmy pogadali – srożył się podobno jeden z tych, któremu się należy, według jednych – nagroda, a według “antyszczepionkowych bestii”, szubienica.

Ostateczna wersja jest taka, że Ukraina już niedługo „wstrzyma się” z wysyłaniem do Polski pleśni, grzybów i robaków. Równocześnie minister Telus stwierdził bez ogródek: „Do Europy płynie również zboże rosyjskie”.

Tymczasem policja udaremniła próbę blokady przejścia kolejowego PKP LHS.

– Będziecie jeść chleb ze zboża technicznego – mówił do funkcjonariuszy Michał Kołodziejczak.

Pazerny Kołodziejczak nie ma racji.  Od dwóch dni nie jest to już “zboże techniczne” tylko “czyściwo przemysłowe”, a tego blokować nie można.

Według Marcina Sobczuka, rolnika ze Stowarzyszenia „Oszukana Wieś”, obecnie ukraińskie zboże wjeżdża do Polski jako czyściwo przemysłowe.– Służby na granicy dostały wytyczne, by tira odprawiać do trzech minut. W tym czasie nie da się nawet odbezpieczyć plandeki– mówi Sobczuk./rp.pl/

Jak zwykle w takich momentach ujawnia się ruska agentura próbując przestraszyć Polaków:

Butwienie ziarna i rozwój pleśni drastycznie zwiększa ryzyko zatrucia mykotoksynami, które są substancjami toksycznymi i kancerogennymi, wytwarzanymi przez niektóre grzyby pleśniowe.

Pomagacie Putinowi!

My dbamy o to, żeby pomóc polskiemu rolnikowi, bo jest sprawa tragiczna związana z wojną. Sprawa związana z agresorem, którym jest Putin. A wy przez to krzyczenie pomagacie Putinowi” – powiedział minister Telus w Sejmie.

Zaskakując zgromadzonych, do ruskich onuc przystąpiła, ujawniając robakofobię… Sroka. Posłanka Sroka:

Miesiącami zapewnialiście, że zboże z Ukrainy jest kontrolowane. Tymczasem wjechało zboże techniczne. To wy zafundowaliście dzisiaj Polakom, nam wszystkim, że jemy w naszym polskim chlebie, chleb z mąki ze zmielonymi robakami, które przyjechało w zbożu technicznym

Ukropolinięta to bystre chłopięta

i obyte z propagandą. Zwrócił na to uwagę Chłop Antoni

(*) sygnalista: dawniej donosiciel; potocznie: s…n i kapuś.

O powołanie komisji śledczej ws. ukraińskiego zboża [ i drobiu, jaj..]. Zalew, który został świadomie dopuszczony i nawet przyspieszony przez rząd.

O powołanie komisji śledczej ws. ukraińskiego zboża [ i drobiu, jaj..]. Zalew, który został świadomie dopuszczony i nawet przyspieszony przez rząd.

Konfederacja chce komisji śledczej. Mocne oskarżenia: To było zamierzone!

to-bylo-zamierzone

Konfederacja składa wniosek o powołanie komisji śledczej ws. ukraińskiego zboża, bo sprawa jest publiczna, dotyczy szczytu władzy politycznej, polityki unijnej i międzynarodowej, działania służb państwowych i spraw wątpliwych prawnie, jak tzw. zboża techniczne – poinformowali posłowie Konfederacji Krzysztof Bosak i Stanisław Tyszka. Przekonywali, że winni miliardowych strat muszą zostać przedstawieni opinii publicznej oraz rozliczeni w wyborach.

Zalew polskiego rynku towarami z Ukrainy, który ma miejsce w wyniku rozporządzenia Unii Europejskiej, trwa od mniej więcej roku, okazuje się być zalewem, który został świadomie dopuszczony przez rząd i nawet przyspieszony przez rząd – przekonywał Bosak podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Mówiąc o stratach tym spowodowanych w polskim rolnictwie, współprzewodniczący Rady Liderów Konfederacji powołał się na organizacje rolnicze, które szacują je „na miliardy”. Przypomniał, że były już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk został „awansowany” na szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, a w ub. roku „oszukał polskich rolników, mówiąc o tym, że będą sprzedawać swoje zboża drożej”.

Okazuje się, że zboże, które wjeżdżało jako tzw. techniczne, było sprzedawane następnie jako paszowe, czy sprzedawane do młynów, jako zboże spożywcze. Okazuje się, że służby skarbowe, inspekcje rolne, weterynaryjne, odstępowały od prowadzenia standardowych kontroli – mówił.

Bosak przypomniał, że „rozporządzenie unijne znosiło cła i znosiło kwoty, ale nie znosiło obowiązku badania standardów”. W imieniu partii oświadczył, iż „to, że polski rząd nacisnął na służby podległe, żeby nie kontrolowały napływu płodów rolnych z Ukrainy, to w naszej ocenie jest złamanie prawa”. Dodał, że było to działanie „zamierzone”.

Mamy do czynienia z działaniem rządu na szkodę, na wielką szkodę gospodarczą polskiego rolnictwa, a także polskiego drobiarstwa, polskiej branży paszowej, polskiego przetwórstwa; i mamy do czynienia z działaniem zamierzonym owiedział.

Zboże teraz jako „czyściwo przemysłowe”…

Poseł wskazał przy tym na wtorkową publikację dziennika „Rzeczpospolita”, z której wynika, że „ten proceder ciągle trwa”.

Z doniesień ‘Rzeczpospolitej’ wynika, że zboże z Ukrainy ciągle wjeżdża, tym razem nie jako tak zwane „zboże techniczne”, tylko jako – uwaga – czyściwo przemysłowe. i nikt tego nie kontroluje – relacjonował.

Wspomniał że „podobno służby celne mają obowiązek odprawiać każdą ciężarówkę szybciej niż w 3 minuty, co powoduje, że nie ma nawet czasu otwierać prawidłowo plandeki”.

Jeżeli to wszystko jest prawdą, to mamy do czynienia z trwającą aferą gospodarczo -polityczno-międzynarodową. Ta afera wykracza poza kompetencje prokuratury z Zamościa, która już w tej chwili niektórymi wątkami tej afery zajmuje się, jak między innymi oszustwem dokonanym przy sprzedaży tego zboża do polskich młynów, gdzie sprzedawano je, jako zboże polskie – powiedział.[I pełnowartościowe !! MD]

Uzasadniając wniosek o powołanie właśnie w Sejmie specjalnej komisji śledczej, Bosak zaznaczył, że „to tu są odpowiedzialni, to tu jest większość złożona sprawie wszystkich partii poza Konfederacją, które popierały ten proceder”. Jak przy tym przypomniał, „europosłowie wszystkich partii głosowali za tym rozporządzeniem UE i tolerowali to, co zrobił rząd PiS-u”.

Dziś Konfederacja składa wniosek o specjalną komisję śledczą; rozpoczynamy zbiórkę podpisów. I jest to sprawa na specjalną komisję śledczą, bo sprawa jest publiczna, dotyczy szczytu władzy politycznej i wręcz polityki unijnej i międzynarodowej, dotyczy działania służb państwowych, dotyczy też spraw, co do których są wątpliwości prawne – poinformował.

Po zbożu drób?

Poseł Tyszka wskazał ponadto na rozwojowy charakter tej sprawy, ponieważ „mamy do czynienia już w tym momencie z napływem również drobiu i jaj gorszej jakości. Drobiu, które również nie spełnia bardzo wysokich wymogów UE”.

Podkreślił jednocześnie, iż w produkcji drobiu Polska jest potentatem i liczącym się eksporterem, „tymczasem napływa drób, który nie spełnia tych wymogów, które narzuca nam UE”.

Za chwilę będziemy mieli problem z napływem owoców z rynku ukraińskiego – ostrzegał.

Poseł ponownie przypomniał, że po stronie ukraińskiej to nie rolnicy korzystają na tej sytuacji, tylko w większości międzynarodowe koncerny. – Pytanie, czy PiS po prostu robiło to, co robiło w ciągu ostatniego roku z głupoty, z uległości wobec Unii Europejskiej i Ukrainy, czy robiło to w czymś interesie. I pytanie, w czyim? To powinna wyjaśnić komisja śledcza. Wzywamy do jej powołania – podsumował Tyszka.

O co biega Morawieckiemu??Co jest największą bolączką Vateuszka na froncie? Amunicji ze zubożonym uranem…

O co biega Morawieckiemu??

Amunicja ze zubożonym uranem będzie produkowana w Polsce? “Zabiegamy o to”

Co jest największą bolączką Vateuszka na froncie??

Jest brak amunicji.

oprac. Bartosz Lewicki morawiecki-zubozony

Zabiegamy o to, aby w Polsce była usytuowana produkcja rdzeni amunicji do Abramsów ze zubożonego uranu, supernowoczesnej amunicji – oświadczył w Anniston w USA premier Mateusz Morawiecki.

Premier Mateusz Morawiecki, który w tym tygodniu przebywa z wizytą w USA, odwiedził zakłady ANAD Anniston Army Depot w Alabamamie. Premier podkreślał, że obecnie jest tak, że bezpieczeństwo mierzy się także jakością wojskowego sprzętu i jego dostępnością. Poinformował, że ma potwierdzenie, że najpóźniej do czerwca do Polski trafi 14 czołgów Abrams, które są potrzebne, by zastąpić postsowiecki sprzęt, który trafił już z Polski na Ukrainę. Jak dodał, “to preludium”, ponieważ zamówiono w USA 250 supernowoczesnych Abramsów i 116 zmodernizowanych czołgów.

Szef rządu podkreślał, że ten sprzęt “to pancerna kurtyna, która ochroni wschodnią część Polski”. – Jesteśmy jednocześnie przekonani, że wraz z ta pancerną kurtyną, która umacnia nasze bezpieczeństwo, przyjdzie dodatkowo amerykański biznes – powiedział. Mówił, że rozmawiał z amerykańskimi wojskowymi i kierownictwem tego zakładu o możliwości “posadowienia w Polsce zakładów, które będą utrzymywały i naprawiały czołgi Abrams w Europie”.

Rdzenie – w Polsce?

Zabiegamy również o to, aby w Polsce posadowiona była produkcja rdzeni amunicji do Abramsów, rdzeni ze zubożonego uranu, supernowoczesnej amunicji – powiedział szef rządu. Podkreślał, że obecnie największą bolączką na froncie jest brak amunicji.Dlatego nasz narodowy program budowy odpowiednich sił, odpowiedniego potencjału amunicyjnego jest bardzo ważny – mówił premier Morawiecki.