– W Nowym Jorku, gdzie osiem lat permisywnej edukacji seksualnej i promocji środowisk LGBT (2009–2017) skutkowało w grupie młodzieży 14–18 lat wzrostem z 8,9 proc. do 25,3 proc. deklarujących, że są homoseksualistami, biseksualistami lub że nie są pewni swojej tożsamości płciowej.
Podobne badania, rozszerzone o kolejne literki w innych państwach, pokazują stałą tendencję wzrostową. Młodzi ludzie pod wpływem intensywnej propagandy homoseksualnej, transseksualnej, namawiani do „eksperymentów z własnym ciałem”, do szukania seksualnego zaspokojenia w związkach z wieloma partnerami gubią swoją tożsamość płciową, szacunek do siebie i innych– mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty.
W ocenie wieloletniej pedagog „tęczowa machina” nieustannie się nakręca, a jedyne, co może przynieść światu i ludziom, to totalna katastrofa.
– Obserwowaliśmy wzrost liczby „płci kulturowych i orientacji seksualnych”, minioną modę na homoseksualizm, transseksualizm. Nie podejmuję się wyliczyć choćby części odchyleń od normy płci biologicznych. Obowiązuje powszechna akceptacja zachowań, które do niedawna miały swoje miejsce tylko w psychiatrycznych zakładach zamkniętych. Kilka przykładów: dorosły mężczyzna, który przebiera się w śpioszki i wymaga, by karmić go z butelki ze smoczkiem; kobieta, która ogłasza, że jest w związku partnerskim z częścią kadłuba samolotu; kolejna wchodząca w związek małżeński z samą sobą, inna z psem, a mężczyzna z dmuchaną lalką. Dzieciom w przedszkolach organizuje się zajęcia z drag queen, standardem są lekcje tolerancji poprzez oglądanie nagich dorosłych i starszych ludzi, których można dotknąć, zapytać o szczegóły anatomiczne. Szaleństwo nie ma końca, wielość płci zamienia się w usytuowanie w bezpłciowości. Małe dzieci nie słyszą od rodziców, czy są chłopcem czy dziewczynką – to one mają same zdecydować, czy chcą w ogóle z jakąś płcią się identyfikować – alarmuje.
Zdaniem małopolskiej kurator oświaty warunkiem osiągnięcia takiego poziomu szaleństwa jest dokonanie demontażu cywilizacji chrześcijańskiej.
– Wykarczować z ludzkich mózgów Boga, zburzyć fundamenty moralne, szacunek do życia, godność istoty ludzkiej jako dziecka Bożego. W społecznościach, w których zburzono ład moralny, zniszczono autorytety, nie ma żadnych reguł, wszystko jest płynne – dziś takie, a jutro inne. Każde bezrozumne zachowanie jest akceptowane w obawie przed ostracyzmem środowiska, prześladowaniem, pozbawianiem wolności. Myślo–zbrodnia Orwella dziś znajduje swoją realizację w aresztowaniu ludzi, którzy w milczeniu stoją przed aborcyjnym klinikami, modląc się bezgłośnie. A to jeszcze nie koniec ofensywy ideologii neomarksistowskich. Nie musimy formułować hipotez, ku czemu nas pchają te ideologie – wystarczy, że nie zamkniemy oczu i uszu na lekcję zaczadzonych tęczowatością społeczeństw – podsumowuje Barbara Nowak.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
=========================================
mail:Jednak, łagodnie mówiąc takie dewiacje nie występują ani w Rosji ani w Chinach. Przypadek?
„Geje chcą adoptować dzieci, aby je molestować i gwałcić”. W 2019 roku powiedziałam to zdanie na antenie Polsat News, a lewacki Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zorganizował wobec mnie proces. Kilkanaście miesięcy później sądy dwóch instancji potwierdziły, że wygłoszona opinia była uzasadniona i że wypowiedzenie tego zdania nie wyczerpuje znamion przestępstwa. W ten sposób założyciel Ośrodka przestępca Rafał Gaweł i jego koledzy, którzy chcieli ukarania za prawdę o LGBT, pomogli zalegalizować mówienie tejże prawdy. Oczywiście w sprawie tak poważnej jak wykorzystywanie seksualne dzieci wolałabym nie mieć racji. Niestety pora bić na alarm. Geje naprawdę zabierają się za przysposabianie dzieci, a zjawisko to upowszechnia się.
W niektórych krajach normą stały się już targi dla gejów, na których umożliwia im się kupno dzieci. „Men Having Babies” (mężczyźni mający dzieci) – tak nazywa się organizacja, która patronuje dorocznemu wydarzeniu na salonach Europy Zachodniej i USA. Kontaktuje klientów z firmami oferującymi in vitro oraz surogację. Konsultuje prawnie. Umożliwia coraz większej liczbie par homoseksualnych uzyskanie łatwego dostępu do dzieci – w pokoju za ścianą, we własnym domu, bez świadków…
Jaki los czeka maluchy urodzone przez surogatki i oddane w ręce pederastów? Strach pomyśleć. Opisywaliśmy już głośne przypadki patologii związanych z homoadopcjami.
Z każdym miesiącem wychodzą na światło dzienne nowe skandale w homoseksualnym półświatku. Jednak zniszczone poprawnością polityczną społeczeństwa nie widzą powodu, aby zacząć skutecznie walczyć o bezpieczeństwo dzieci. Nie budzą się, by odsunąć aktywistów LGBT od kontaktu z najmłodszymi. Wolą zamknąć oczy, byle nie zostać oskarżonym o nietolerancję. Dlatego dramat wielu maluchów trwa.
Kluczem do tego, aby w Polsce nie zdarzyły się podobne tragedie, jest budowanie świadomości, co naprawdę dzieje się dzieciom adoptowanym przez pary jednopłciowe. Dlatego edukujemy wychodząc wielokrotnie na ulice i pokazując prawdziwe historie, które miały miejsce w krajach, gdzie dopuszczono przekazywanie dzieci gejom i lesbijkom. Pikietujemy, opisujemy, przygotowujemy nagrania video, prowadzimy szkolenia, żeby ludzie wiedzieli. Nie chcemy, aby propaganda LGBT zatryumfowała w Polsce.
Jestem głęboko zaniepokojona, że w Polsce także może wydarzyć się najgorsze. Szczególnie teraz – przed wyborami obserwuję, jak skrajnie lewicowe formacje polityczne licytują się, kto da więcej. Chcą wpłynąć na polską politykę i wprowadzić śluby jednopłciowe, a następnie będą dążyć do zalegalizowania homoadopcji.
Nie możemy pozwolić, aby polskie dzieci znalazły się w tak wielkim niebezpieczeństwie.
Proszę Pana o pomoc w prowadzeniu działań, aby uchronić polskie dzieci przed homolobby. Czy może Pan wesprzeć kampanię Fundacji finansowo?
Czy może Pan wpłacić 40, 80, 150 złotych lub wybraną przez siebie sumę, aby wesprzeć pokazywanie prawdy, której zwolennicy LGBT nie chcą nikomu pokazywać?
Przełamujemy zmowę milczenia.
Jesteśmy za to nienawidzeni.
Działamy mimo ataków, bo wiemy, że bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze.
Proszę nam pomóc.
Serdecznie Pana pozdrawiam!
Kaja Godek Inicjatywa #ZATRZYMAJABORCJĘ Inicjatywa #STOPLGBT Fundacja Życie i Rodzina zycierodzina.pl
PS – Wpłat można dokonać na numer konta: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230lub systemami przelewowymi i do płatności kartą pod linkiem www.ZycieRodzina.pl/wspieraj . Już teraz dziękuję za każdą pomoc!
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
Zboczeni mężczyźni osaczają studentki siedzące samotnie na korytarzach lubelskiego uniwersytetu i w ich obecności zaczynają się masturbować. Po kolejnym takim przypadku młode kobiety nie wytrzymały i wydrukowały plakat z ostrzeżeniem i wizerunkiem jednego z napastników. Szuka go teraz policja, a uczelnia obiecuje wzmocnienie ochrony obiektu. W tym miejscu na Wydziale Filologicznym UMCS doszło do kolejnej napaści. Mężczyzna uwieczniony na plakacie zaczął się masturbować
Upatrzyli sobie Wydział Filologiczny Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Większość studiujących tam to kobiety. Teraz, kiedy zbliża się sesja, w godzinach popołudniowych na korytarzach robi się pusto. We wtorek około godziny 15 jedna ze studentek zauważyła dziwnie zachowującego się mężczyznę w krótkich spodenkach.
Siedział na korytarzu, dosłownie kilka metrów od niej. W pewnym momencie zobaczyła kątem oka, że zaczął się masturbować. Dziewczyna akurat miała telefon w ręku. Nie podnosząc głowy, zrobiła mu szybko zdjęcie, po czym przerażona uciekła.
Jeszcze tego samego dnia studentki z wydziału przygotowały plakat, którym chciały ostrzec inne dziewczyny. – To działo się tuż obok sal, w których odbywają się zajęcia. Stwierdziłyśmy, że dalej tak nie może być – mówi jedna ze studentek.
Na plakacie umieściły zdjęcie mężczyzny oraz informację: “Uwaga, 20 czerwca na Wydziale Filologicznym doszło do molestowania seksualnego. Niestety to nie pierwszy taki przypadek. Uważajcie na siebie, nie zostawajcie same i uciekajcie od razu, gdy tylko coś Was zaniepokoi. Nie dajmy się przestraszyć!” – apelują studentki.
Studentki: to kolejny przypadek
Nasze informatorki przypominają zdarzenie z lutego, kiedy jedna ze studiujących tu dziewczyn znalazła się nagle sam na sam z innym mężczyzną. Młoda kobieta uczyła się w tzw. cichym pokoju. Do środka wszedł mężczyzna w wieku ok. 30 lat. Początkowo kobieta sądziła, że to może być student.
W pewnym momencie zauważyła jednak, że mężczyzna zaczął się masturbować. Kobieta wystraszyła się i obawiając się jego reakcji, bardzo powoli spakowała swoje rzeczy i wyszła z pokoju. Była w takim szoku, że dopiero na zewnątrz zorientowała się, że zostawiła w pomieszczeniu kurtkę.
Po pomoc poszła do napotkanych osób, potem do portiera, który – jak relacjonowała – “nie był za bardzo zainteresowany pomocą”. Kiedy w końcu wróciła do pomieszczenia, w środku już nikogo nie było.
Następnego dnia studentka rozmawiała o sprawie z jednym z pracowników administracji wydziału. Okazało się, że kamery nie obejmowały miejsca, w którym doszło do incydentu ani jego okolic. Mężczyzny zachowującego się obscenicznie nie spotkała żadna kara.
Walczą o swoje bezpieczeństwo
Te zdarzenia skłoniły dziewczyny do wydrukowania zdjęcia mężczyzny. Liczyły, że być może spotkają się z bardziej stanowczą reakcją uczelni. Nie myliły się.
W dniu, kiedy rozwiesiły plakaty, zostały od razu zaproszone na spotkanie z władzami wydziału. Z relacji studentek wynika, że ich działanie spotkało się ze zrozumieniem. Usłyszały jednak ostrzeżenie, żeby nie działały podobnie w przyszłości, bo mogą mieć problemy związane z publikacją wizerunku mężczyzny.
Na zdjęciach rozwieszonych na wydziale dziewczyny zasłoniły jedynie jego krocze. Twarz rzeczywiście jest rozpoznawalna.
Zboczeniec w Lublinie. Policja skorzysta ze zdjęć
Jeszcze w środę obscenicznie zachowujący się mężczyzna znowu został zauważony na wydziale. Tym razem szybko wezwano policję.
– Otrzymaliśmy zgłoszenie od kierowniczki obiektu – potwierdza komisarz Anna Kamola z KWP w Lublinie. – Już po 6 minutach patrol pojawił się na miejscu, policjanci chodzili po obiekcie, ale nie zastali nikogo podejrzanego – dodaje.
Policjanci informują, że w poszukiwaniu mężczyzny skorzystają z wydziałowego monitoringu, a także ze zdjęcia, jakie zrobiła studentka. – Policjanci już z nią rozmawiali – potwierdza Anna Kamola.
UMCS reaguje po zgłoszeniu od studentek
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej wyjaśnia, że osoba, której wizerunek uwieczniono, nie jest pracownikiem ani studentem uczelni.
Plakaty zostały zdjęte, “żeby nie eskalować nastrojów i nie wywołać paniki”.
– Po uzyskaniu informacji o tym incydencie władze dziekańskie natychmiast poinformowały władze uczelni, wezwały policję oraz podjęły w tej sprawie komunikację ze studentami i pracownikami, przypominającą m.in. o procedurze zgłaszania niepożądanych zachowań pracownikom portierni, celem podjęcia niezbędnych działań. Jednocześnie wzmocniona została ochrona obiektu – informuje Aneta Adamska, rzeczniczka UMCS.
Uczelnia przekonuje, że władze dziekańskie nie miały wiedzy o opisywanym nam przez studentki zdarzeniu z lutego. Przyznaje jednak, że do innego incydentu doszło jesienią ubiegłego roku.
– Wówczas kierownik obiektu zgłosił sprawę policji, przekazując jednocześnie funkcjonariuszom materiał dowodowy w postaci nagrania z monitoringu. Wedle wiedzy władz Wydziału Filologicznego, osoba została ujęta i ukarana mandatem.
niestety prawda jest taka, że ten proceder trwa nie od kilku dni, a od kilku miesięcy, a poza mężczyzną, którego dotyczy publikacja, jest także kilku innych, którzy już wielokrotnie pojawili się w murach naszej uczelni; sprawy te wielokrotnie były zgłaszane, ale mamy nadzieję,……
Czerwiec to dla wszystkich czas przygotowań do wakacji lub dla wierzących katolików uczęszczania na nabożeństwa kościelne. Jednak dla środowisk LGBT to istny czas promocji swoich dewiacji. Tak zwany Miesiąc Dumy od kilku lat bardzo mocno zyskuje dzięki wsparciu rządów niektórych państw zachodnich, a także szczególnie dzięki międzynarodowym korporacjom. Postaramy się przedstawić państwu 10 powodów dlaczego nie warto obchodzić miesiąca dumy.
Od kilkudziesięciu lat na cześć czerwcowych wydarzeń z Nowego Jorku lewicowo-liberalne środowisko obchodzi tzw. Miesiąc Dumy. W tym czasie organizowane są nawet kilkutysięczne marsze w centrach dużych miast i metropolii. W niniejszym artykule postaramy się państwu przedstawić 10 powodów, dlaczego nie warto obchodzić Miesiąca Dumy oraz jakie płyną w związku z tym zagrożenia.
Czerwiec to dla wszystkich czas przygotowań do wakacji lub dla wierzących katolików uczęszczania na nabożeństwa kościelne. Jednak dla środowisk LGBT to istny czas promocji swoich dewiacji. Tak zwany Miesiąc Dumy od kilku lat bardzo mocno zyskuje dzięki wsparciu rządów niektórych państw zachodnich. Integralną i niezaprzeczalną rolę w promocji dewiacji mają również międzynarodowe korporacje, które przeznaczają ogromne fundusze.
W tym czasie, w państwach zachodnich organizowane są kolorowe parady na ulicach miast, gdzie niejednokrotnie dochodzi do rażących scen z udział roznegliżowanych osobników. Podczas tych manifestacji dochodzi również do aktów nieuzasadnionej przemocy, a osoby postronne są siłą wypraszane z pobliża demonstracji.
Dlatego postaramy się przedstawić państwu 10 powodów dlaczego nie warto obchodzić Miesiąca Dumy.
1. Sprzeczność ideologiczna promotorów LGBT
Na pierwszy rzut oka, wpada niesamowita w dzisiejszych czasach sieć promocji LGBT poprzez międzynarodowe korporacje. Warto zauważyć, że znane osoby decyzyjne w korporacjach są odmiennej orientacji seksualnej. Siłą rzeczy ma to jednak wpływ na to, że dane korporacje finansują ruchy LGBT. W 2014 roku prezes Apple Tim Cook zdecydował się na “coming out”. Stwierdził wtedy, że “jest dumny z bycia gejem”, oraz dodał, że “uważa bycie gejem za jeden z najlepszych darów jaki dał mu Bóg”.
Nie da się ukryć, że dla wielu firm promocja LGBT to czysta kalkulacja biznesowa. Firma konsultingowa szacuje, że korporacje mogłyby zyskać dodatkowo 9 miliardów dolarów amerykańskich rocznie, tylko poprzez zatrzymanie talentów o orientacji LGBT w swoich firmach. Bank Światowy szacuję, że dyskryminacja osób LGBT, kosztuje Indie 32 miliardy dolarów rocznie w generowanym PKB.
Dla wielkich korporacji rozszerzanie rynku zbytu to strategiczna kwestia. Okazuje się bowiem, że klienci LGBT należą do grupy najbardziej lojalnych – podaje “The Harris Poll”. Potrafią przepłacać za dane produkty tylko dlatego że dana firma wspiera LGBT. Koszyk zakupowy społeczności LGBT tylko w Stanach Zjednoczonych jest szacowany na 800 miliardów dolarów rocznie.
Jednak większość klientów-odbiorców posiada również poglądy nacechowane nie tyle co liberalizmem, co w sferze gospodarczej są oparte na socjalizmie. To jednak nie przeszkadza im w kupowaniu produktów od znienawidzonych przez nich kapitalistów, gdyż ci zapewniają im finansowanie różnych przedsięwzięć związanych z promocją ideologii LGBT.
2. Walka z rodziną i małżeństwem
Walka z tradycyjną rodziną i upowszechnienie tzw. sprawiedliwości seksualnej i reprodukcyjnej, na podważanie praw chroniących dzieci przed zepsuciem i ideologią gender, podważanie małżeństwa między kobietą i mężczyzną jest jednym z głównych agend tego środowiska. Wszystkie te działania uderzają w prawidłowy rozwój zdrowego społeczeństwa.
Nie da się nie zauważyć, szeroko zakrojonego działania różnych przedstawicieli tego środowiska, na wszystkich płaszczyznach życia. Do szerzenia swojej ideologii korzystają ze wszystkich dostępnych mediów, miejsc publicznych, a także mediów społecznościowych – tutaj właściciele wychodzą z pomocną ręką.
Sporo środków finansowych przeznaczonych jest na walkę z HIV/AIDS – co tylko potwierdza, że społeczność LGBT jest zdecydowanie bardziej narażona na zakażenie, wskutek ryzykownych zachowań tj. współżycie między osobami tej samej płci. To środowisko otrzymuje fundusze na aborcję, sterylizację czy walkę z plagą samobójstw i chorób psychicznych.
3. Homoseksualizm prowadzi do załamania psychicznego
Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualizm z listy chorób już w 1973 roku, kilka lat później uczyniła to także Światowa Organizacja Zdrowia. Zdaniem współczesnych ekspertów od psychologii, normą jest wszystko to, na co zgadzają się obydwaj partnerzy.
W Danii, jednym z najbardziej przyjaznych homoseksualistom państw homoseksualiści czterokrotnie częściej popełniają samobójstwa niż pozostała część populacji. W przypadku osób będących w homoseksualnych związkach małżeńskich jest jeszcze gorzej – popełniają oni samobójstwa ośmiokrotnie częściej, niż ogół populacji. Należy zwrócić przy tym uwagę na oświadczenie duńskiego rządu dotyczące tych statystyk, w którym stwierdza się, iż nie można tego zjawiska przypisać “homofobii”. Inne dane statystyczne wskazują, iż homoseksualiści częściej niż heteroseksualiści cierpią na zaburzenia psychiczne, takie jak choroba dwubiegunowa, zaburzenie, którego także nie da się przypisać “homofobii” społeczeństwa – czytamy na portalu “psychologia.net.pl”.
4. Gender studies niszczy istotę narodów, czyli dzieci
Gender jest jedną z tych niebezpiecznych i szeroko dziś lansowanych ideologii, która walczy z tradycyjną rodziną i macierzyństwem. Macierzyństwo i wychowywanie dzieci są według niej formą ucisku kobiety. Dlatego antykoncepcja, aborcja na żądanie, rozpasanie seksualne są warunkami niezbędnymi do rzekomego wyzwolenia kobiet. Ideologia ta zakłada, że człowiek nie rodzi się ani kobietą, ani mężczyzną w sensie kulturowym. To dana kultura konstruuje określenia kobieta i mężczyzna i w ten sposób determinuje człowieka. Wiele cech kobiecych i męskich pochodzących z różnic biologicznych teoria gender uważa za mity społeczne. Polaryzacja społeczności na kobiety i mężczyzn prowadzi według niej do szowinizmu i mizoginii.
Gender, która przejęła idee i założenia ruchu feministycznego, oddzieliła seksualność od prokreacji, a to w konsekwencji doprowadziło do oddzielenia prokreacji od małżeństwa. Jeżeli zostają odseparowane te dwie sfery, to staje otworem prosta droga do uznania praw osób homoseksualnych do małżeństwa i posiadania dzieci (np. przez adopcję lub sztuczne zapłodnienie) oraz do tworzenia tzw. wolnych związków bez żadnych zobowiązań i odpowiedzialności. To wszystko stanowi realne zagrożenie dla tradycyjnie pojmowanego małżeństwa i rodziny.
5. Wiara w ideologię LGBT prowadzi do samobójstw
Wiele badań prowadzonych zarówno przez naukowców, jak i organizacje LGBT wykazuje wyższą niż w ogóle populacji skłonność homoseksualistów i lesbijek do samobójstw. Aktywiści gejowscy twierdzą, że to skutek homofobii. Hipoteza ta nie daje się obronić, ponieważ nawet w krajach od lat akceptujących homoseksualizm jako normę, takich jak Holandia, Dania czy Szwecja liczba homoseksualnych samobójców jest nieproporcjonalnie wysoka.
Badanie Roberta Garofalo z zespołem z roku 1999 przeprowadzone na próbie 3 365 uczniów szkoły średniej wykazało, że geje, lesbijki, biseksualiści oraz niepewni swej orientacji uczniowie i uczennice podejmują próby samobójcze 3.410 razy częściej niż ich heteroseksualni koledzy i koleżanki.
Opublikowane w American Journal of Public Health studium, które objęło niemal 3000 mężczyzn homoseksualnych i biseksualnych wskazuje, iż homoseksualiści popełniają samobójstwo trzykrotnie częściej niż ogół populacji Amerykanów.
Dwadzieścia jeden procent stworzyło plan samobójstwa, 12 procent podjęło próbę samobójczą (niemal połowa z tych 12 procent podejmowała te próby wielokrotnie). Większość z niedoszłych samobójców podjęła pierwszą próbę przed ukończeniem 25 roku życia – podaje portal “homoseksualizm.edu.pl”.
6. Transseksualizm to jednostka chorobowa
Pojęcie transseksualizmu definiują obecnie Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób z 2010 r. – ICD-10, przygotowana przez Światową Organizację Zdrowia oraz Diagnostyczna i Statystyczna Klasyfikacja Zaburzeń Psychicznych sporządzona przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, która stanowi podstawową klasyfikację zaburzeń psychicznych na świecie.
Transseksualizm jest zaliczany do kategorii zaburzeń identyfikacji płciowej. Definiuje się go jako odczuwane przez jednostkę pragnienie życia i uzyskania akceptacji jako osoba przeciwnej płci w porównaniu z płcią własną, zazwyczaj towarzyszy temu uczucie niezadowolenia z powodu posiadanych anatomicznych cech płciowych wraz z towarzyszącym poczuciem ich nieprawidłowości, osoby transseksualne odczuwają również chęć poddania się leczeniu hormonalnemu lub jeśli jest to niezbędne – operacyjnemu.
7. Tranzycja prowadzi do kalectwa
Środowisko LGBT bardzo chętnie zamilcza bardzo istotny temat jakim jest dożywotnie kalectwo osób poddających się tranzycji. Takie osoby nie tylko wpływają na swoje naturalne środowisko hormonalne, stosująć różne środki mające zmienić głos, wpłynąć na owłosienie etc. Jednak najgorszym etapem, wiążący się z ogromnym bólem są operacje chirurgiczne.
Operacje mające na celu korekcję narządów płciowych zdają się być niezwykle istotnym elementem tranzycji, zwłaszcza z medycznego punktu widzenia. W mediach utarło się mylące przekonanie, że istnieje coś takiego jak operacja zmiany płci. Po pierwsze: nie jest to zmiana płci, jak już ustaliliśmy wcześniej, a korekta bądź tranzycja. Po drugie: nie jest to wtedy jedna operacja, a kilka czy nawet kilkanaście zabiegów – czytamy na portalu “twojpsycholog.pl”.
Po poszczególnych etapach w procesie tranzycji osoby potrzebują nieustającej opieki medycznej – zwłaszcza w obszarze badań przesiewowych w kierunku raka czy też cyklicznych badań ginekologicznych oraz urologicznych.
8. Środowisko LGBT dąży do nadania praw pedofilom?
Zbigniew Szczęsny z Stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna.sporo miejsca poświęca Mariuszowi Drozdowskiemu, znanemu w środowisku LGBT jako “Jej Perfekcyjność”. Jak zauważa, na jego witrynie pełno jest zdjęć opatrzonych podpisem “poranny chłopiec na dzień dobry”.
Raczej nie pozostawia ono wątpliwości co do skłonności właściciela witryny, a nie słyszę głosów potępienia. Nie dostrzegam ostracyzmu… Gośćmi “Jej Perfekcyjności” są znane postacie – Tomasz Raczek, Maciej Gdula… Otwarcie promujący “pozytywną pedofilię” Drozdowski był zapraszany do warszawskich szkół jako tzw. edukator z ramienia fundacji “Wolontariat Równości”, jest pracownikiem uniwersytetu…- napisał Zbigniew Szczęsny.
Szczęsny przywołuje także szokujące opinie prof. Jacka Kochanowskiego z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW.
Efebofilia, czyli pociąg do chłopców będących co najmniej w wieku zgody, jest z naukowego punktu widzenia całkowicie normalnym i zdrowym (dla obu stron) zachowaniem – podaje Szczęsny słowa prof. Jacka Kochanowskiego.
Zauważa zarazem, że chociaż w Europie prawo określa »wiek zgody« na lat 15, to »w świecie różnie z tym bywa« – są kraje, jak Meksyk, a nawet do niedawna Holandia, gdzie wiek ten wynosi lat 12… – dodaje działacz stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna.
Publikacja naukowa “Profil pedofilii: Definicja, charakterystyka przestępców, recydywa, wyniki leczenia i kwestie kryminalistyczne” autorstwa Ryana C. W. Halla, MD, i Richarda C. W. Halla, została opublikowana w prestiżowym “Mayo Clinic Proceedings” – jednym z najbardziej rozpowszechnionych, poczytnych i cytowanych czasopism naukowo-medycznych.
Odsetek pedofilów homoseksualnych waha się od 9% do 40%, co stanowi około 4 do 20 razy więcej niż wskaźnik dorosłych mężczyzn odczuwających pociąg do innych dorosłych mężczyzn (przyjmując wskaźnik rozpowszechnienia homoseksualizmu wśród dorosłych na poziomie 2%-4%) – czytamy w publikacji.
Kolejnym zagrożeniem jakie niesie ze sobą LGBT to występy osób queer w miejscach publicznych, czy na innych eventach. Zazwyczaj dorośli mężczyźni ubrani w kobiecie ubrania, dają popis perwersyjnych występów nie tylko przed nastolatkami, ale również dziećmi poniżej 10. roku życia.
W zeszłym roku lewicowa trupa teatralna usiłowała wystawić Family Sex Show w Bristolu, w którym występowali nadzy aktorzy i uczyli dzieci już w wieku pięciu lat o masturbacji i byciu queer. Z kolei w Londynie po skandalu zamknięto show, w którym tzw. drag queen dawał sprośne pokazy dla jednorocznych i dwuletnich dzieci z ich matkami
– w Alamo w Teksasie był występ pt. “Miłość to miłość” – transwestyci obnażali się przed dziećmi – dziennikarze dokumentowali z ukrycia wydarzenie – aktywiści #trans poskarżyli się organizatorowi – organizator i policja usunęli dziennikarzy za “robienie zdjęć genitaliów”
Brytyjska lewicowa telewizja “Channel 4” wymyśliła dość specyficzny sposób na tzw. edukację dzieci i młodzieży: oto w nowym programie Naked Education, zapowiadanym jako przełomowy, dorośli rozbierają się przed dziećmi. Telewizyjny show ma rzekomo uczyć młodych uczestników w wieku od 14 do 16 lat wiedzy o różnych typach ciała. Twórcy tego striptizu dla dzieci, który prowadzi Anna Richardson, twierdzą, że ma na celu przełamywanie tabu i wspomaganie pozytywnego podejścia do ciała.
Blisko dwa lata temu studio Marvel zapowiedziało, że położy większy nacisk na zaprezentowanie w swoich produkcjach postaci homoseksualnych. Pierwszą produkcja, gdzie podkreślono homoseksualny charakter postaci to Loki, który był osobą tzw. niebinarną. Zdaniem Victorii Alonso, wiceprezes wykonawczej ds. produkcji w Marvel Studios, to dopiero początek i uniwersum doczeka się kolejnych bohaterów, którzy będą reprezentowali różne mniejszości.
To wymaga czasu, mamy tak wiele historii, które możemy opowiedzieć. Wspieramy tych, którzy są. Niczego nie zmieniamy. Po prostu pokazujemy światu, kim są ci ludzie, kim są te postacie. Pojawi się wiele rzeczy, które będą reprezentatywne dla współczesnego świata. Nie zamierzamy tego osiągnąć w pierwszym lub drugim filmie i serialu, ale dołożymy wszelkich starań, aby konsekwentnie starać się reprezentować te grupy – powiedziała Victoria Alonso.
Loki nie jest jednak pierwszą postacią reprezentującą środowisko LGBTQ. Ta rola przypadła postaci granej przez reżysera Joe Russo w Avengers: Koniec gry, który wcielił się w homoseksualnego mężczyznę. Kolejnymi postaciami będzie Phastos grany przez Briana Tyree Henry’ego w nadchodzących Eternals. Również Walkiria, w którą wciela się Tessa Thompson, otrzymała wątek homoseksualnej miłości w Thor: Love and Thunder.
Jednakże jeszcze groźniejszym procederem jest występowanie postaci homoseksualnych w kreskówkach dla dzieci, szczególnie ukazywanych w produkcjach Disneya. Dzieci, które są bardzo podatne na propagandę, mogą przyjmować pewne zachowania swoich ulubionych postaci za coś zupełnie normalnego. Taka indoktrynacja może szczególnie utrudnić funkcjonowanie w przyszłości, a także wpłynąć na rozwój dziecka w jego nastoletnim okresie dojrzewania.
Warto przypomnieć tutaj historię 52-letniego aktora Stoneya Westmorelanda. Gwiazdor serialu Disneya dla młodzieży “Andi Mack” został skazany na 2 lata więzienia za próbę odbycia stosunku z 13-letnim chłopcem. Początkowo prokuratura domagała się 10 lat, ale aktor przyznał się do stawianych zarzutów poszedł na pełną współpracę i ostatecznie dostał 2 lata
W serialu Andi Mac homoseksualista-pedofil grał dziadka 13-latki. To kolejny mocny cios w wizerunek Disneya, który przecież całą swą potęgę i legendę zbudował odpowiadając na dziecięce tęsknoty i marzenia..
Miesiąc Dumy – geneza powstania święta dla dewiantów
Warto także zapoznać się z genezą tego “święta” homoseksualistów i innych dewiantów seksualnych. W Nowym Jorku, gdzie homoseksualizm nie był zakazany, powstało kilka klubów, które były przeznaczone do spotkań specyficznych osób o tych samych preferencjach seksualnych. Pomimo tej wolności dla gejów i lesbijek, takie kluby nocne nie otrzymywały licencji na sprzedaż alkoholu. Odpowiedzialnym za to było State Liquor Authority posiadający koncesję na wydawanie odpowiednich licencji.
Klub Stonewall Inn udawał prywatną placówkę, ponieważ właściciele niepublicznych miejsc nie potrzebowali licencji na sprzedaż alkoholu. Dlatego też wokół podobnych placówek kręciło się życie towarzyskie społeczności LGBT. Na dodatek mafia sowicie płaciła policjantom za milczenie i rzadsze najazdy na klub.
Aż do nocy z 27 na 28 czerwca 1969 roku. Niezapowiedziany patrol policji wszedł do baru z nakazem rewizji, zastając na miejscu ponad 200 osób. Część ludzi w ucieczce ruszyło w stronę okien i drzwi, ale bez większego powodzenia. Funkcjonariusze poprosili wszystkich o ustawienie się w kolejce i przygotowanie dowodu w celu potwierdzenia tożsamości.
Tamtego wieczoru transpłciowe kobiety i drag queens odmówiły policjantom pójścia z nimi do radiowozu w ramach aresztu. Podczas rewizji znaleziono w barze 28 skrzynek piwa i kilka butelek wysokoprocentowego alkoholu. Ludzi wypuszczano z baru, czasem stosowano przymus bezpośredni w postaci siły, a tłum, który gromadził się przed wejściem do lokum, zaczął szydzić z policjantów.
Nagle ktoś rzucił w radiowóz butelką, a tłum 150 osób stojących na dworze zaczął przekazywać sobie informację o tym, że rzekomo wewnątrz baru policjanci biją resztę gości.
Gdy napięcie sięgnęło zenitu, funkcjonariusze zagrozili, że użyją broni. Co więcej, do tłumu protestujących dołączyły osoby z pobliskich pubów gejowskich. Łącznie pod Stonewall zgromadziło się ponad tysiąc ludzi. Na budynkach dookoła można było przeczytać między innymi napis: “Gay power!”.
Całą historia powstania tego święta opiera się przede wszystkim na łamaniu prawa i wszczynaniu zamieszek przez osoby LGBT. Dlatego Miesiąc Dumy nie powinien był przez nas obchodzony. Agresja i przemoc jest stosowana przez te środowiska, aż po dzisiaj. Sfrustrowane osoby domagające się coraz większych praw pomimo posiadania takich samych jak reszta społeczeństwa, nie są w stanie zaakceptować obecnego stanu rzeczy.
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo, Dla kogo jak dla kogo, ale dla biologów, leśników czy rolników liczba płci powinna być oczywista. A jednak… Władze Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu uznały, że należy odnosić się do osób, które sobie tego zażyczą, zgodnie z postulowaną przez nie płcią i imieniem, a nie zgodnie z rzeczywistością. Tak wykładowcy jak i studenci stają zatem przed wyborem pomiędzy zdrowym rozsądkiem a zaprzeczaniem rzeczywistości i wejściem w fikcyjną narrację środowisk LGBT, że istnieją więcej niż dwie płcie lub tzw. płeć kulturowa lub psychologiczna. Bo, rzecz jasna, formularz wniosku podpowiada 3 opcje płci „postulowanej”: kobieta, mężczyzna i…inna. Jeśli jeszcze w tym momencie wydaje się to Państwu śmieszne, to zdaje się, że dla akademickiej społeczności już takie nie jest.fot. UnsplashW procedurze zostało wyraźnie wskazane, że jeżeli pomimo posiadanej prośby Rektora/Prorektora ds. Studiów o poszanowanie woli osoby wnioskującej jej prawo nie jest respektowane, fakt ten stanowi podstawę do wystąpienia ze skargą zgodnie z Polityką antymobbingową i antydyskryminacyjną UPP. Czyli np. można stracić pracę lub zostać usuniętym ze studiów. Piszemy w tym artykule o tej szokującej sytuacji, aby pokazać, że takie rzeczy nie dzieją się „na Zachodzie” czy „za oceanem”. „Tęczowa” rewolucja zdobywa już kolejne przyczółki w polskich instytucjach i jeśli nie zareagujemy już teraz, to za kilka lat zostaniemy przyparci do muru, w sytuacji bez wyjścia. Piszemy, bo w ten sposób budzimy „uśpionych” lub otrzeźwiamy „upojonych” pseudotoleracyjną narracją. Jak najwięcej osób musi dowiedzieć się o tym, co dzieje się na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu – tylko takie fakty skłonią ich do podjęcia konkretnych działań w celu zabezpieczenia siebie i swojej rodziny przed tą ideologiczną falą. Dlatego bardzo prosimy, aby DZIŚ pomogli nam Państwo wypromować tę informację, przeznaczając na to kwotę 30 zł, 60 zł lub nawet 100 zł, i tym samym wsparli naszą codzienną pracę dziennikarską na rzecz ochrony życia i rodziny! Wspieram, by jak najwięcej osób się o tym dowiedziało! Inne wiadomości, które dochodzą do nas z Poznania, wskazują, że zdrowy rozsądek oraz przywiązanie do tradycyjnych wartości i wiary są w stolicy Wielkopolski poważnie zagrożone złożeniem na ideologicznym ołtarzu. Jak bowiem inaczej rozumieć zachowanie i wypowiedź prezydenta miasta Jacka Jaśkowiaka, któremu nie w smak tradycyjne ołtarze budowane przez wiernych na Boże Ciało. Z powodu remontów chodnika i wodociągów na corocznej trasie procesji parafianie, po konsultacji z dyrektorką pobliskiej szkoły publicznej, ustawili na jej terenie dwa ołtarze. Zareagowała na to część rodziców, powołując się na pseudo-prawo mówiące, że placówka oświatowa powinna cechować się „neutralnością światopoglądową (religijną)”. W sukurs przyszedł im na łamach – jakżeby inaczej – Gazety Wyborczej prezydent miasta, który wypowiedział się w wywiadzie, że dla wielu osób, łącznie ze mną, przejawy typowej w Polsce ludycznej religijności, stają się coraz bardziej rażące oraz że przez przybyszów z zagranicy bywają nawet odbierane jako wydarzenia z kategorii sztuk performatywnych. Nie razi natomiast ani prezydenta Jaśkowiaka, ani jego urzędników wynajmowanie dziedzińca Zamku Cesarskiego Grupie Stonewall, promującej ideologię LGBT o czym pisaliśmy kilka tygodni temu. Nic dziwnego, że poznańskie środowiska pro-life, na czele z arcybiskupem Stanisławem Gądeckim zdecydowanie stają w obronie wiary, życia i rodziny. W ubiegłą niedzielę przez Poznań przeszedł bowiem Marsz dla Życia, w którym wzięło udział kilka tysięcy osób.fot. Marszdlazycia.pl Warto w sposób szczególny podkreślić stanowisko metropolity poznańskiego, wyrażone podczas przemówienia skierowanego do uczestników tego wydarzenia. Każdy poseł, który głosuje przeciwko życiu, popełnia grzech ciężki. A tym samym nie może przystępować do Komunii. Te konkretne i jednoznaczne słowa księdza arcybiskupa spotkały się z gromkim aplauzem zebranych. Są one bowiem niezwykle ważne potrzebne w obliczu zbliżających się wyborów. Zdaje się, że wielu katolików głosuje zgodnie z emocjonalnymi upodobaniami, nie patrząc, jak ten czy ów kandydat podchodzi do kwestii ochrony życia poczętego. Dlatego należy im przypominać, że stanowisko proaborcyjne jest niezgodne z wiarą katolicką i tym samym katolik nie może na takiego kandydata głosować. Niestety, mimo że minęło kilka dni od Marszu, nie wszystkie media katolickie podały tę „niewygodną politycznie” wypowiedź abpa Gądeckiego. My to uczyniliśmy, bo misją Marsz.info jest właśnie nagłaśnianie takich mocnych i potrzebnych wypowiedzi – chcemy, by dotarły do wszystkich Polaków. Dlatego raz jeszcze prosimy o wsparcie naszego portalu. Tylko dzięki temu prawda o ochronie życia i porządku społecznym dotrze do jeszcze większej liczby Polaków! Kliknij tutaj i wesprzyj rzetelne dziennikarstwo pro-life! Już teraz serdecznie dziękujemy za Państwa hojność i nieocenione wsparcie, które przekazują Państwo na rozwój naszego wspólnego projektu! Z pozdrowieniamiRedakcja portalu Marsz.info
Wydawca portalu:Centrum Życia i Rodziny Skrytka Pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81tel. +48 22 629 11 76 Dane do przelewu: Centrum Życia i Rodziny, Skrytka pocztowa 99, 00-963 Warszawa 81Nr konta: 32 1240 4432 1111 0011 0433 7056 / Bank Pekao SAZ dopiskiem: „Darowizna na działalność statutową Centrum Życia i Rodziny” SWIFT: PKOPPLPWIBAN: PL32 1240 4432 1111 0011 0433 7056
Szanowny Panie, w związku z tzw. „miesiącem dumy gejowskiej” do internetu trafiają kolejne filmy i zdjęcia przedstawiające to, co aktywiści LGBT robią z dziećmi. Szczególnie poruszające jest nagranie z jednej ze szkół podstawowych w Kanadzie. Widać na nim, jak małe dzieci wchodzą do szkoły witane przez szpaler nauczycieli machających flagami LGBT. W środku cała szkoła przystrojona jest w tęczową symbolikę homoseksualnego aktywizmu – tęczowe flagi, transparenty, ubrania, a nawet tęczową bramę na szkolnym korytarzu. Tak będą wyglądać szkoły również w Polsce jeśli nie będziemy działać i mobilizować naszego społeczeństwa do oporu. Już teraz zaczyna się u nas dziać to, do czego na masową skalę dochodzi na Zachodzie. Podczas „parady równości” w Zielonej Górze przed dziećmi wystąpił transseksualista śpiewający wulgarny utwór o pornograficznej treści! Musimy walczyć i budzić świadomość Polaków, zanim będzie za późno. Do szokujących wydarzeń, w trakcie których zmuszono małe dzieci do celebrowania „dnia dumy gejowskiej”, doszło w szkole podstawowej „St. Matthew School” w Kanadzie. Wchodzące do budynku szkoły dzieci zostały przywitane przez nauczycieli machających tęczowymi chorągiewkami. Tego dnia cała szkoła była udekorowana barwami reprezentującymi homoseksualny styl życia. Oprócz wielkich flag LGBT wiszących na ścianach, widać specjalną bramę w kształcie tęczy ustawioną na szkolnym korytarzu, przez którą przechodzą dzieci w asyście ubranych na tęczowo nauczycieli. Następnie uczniowie szkoły podstawowej wzięli udział w propagandowym spotkaniu z transseksualistą, które odbyło się w szkolnej auli. Nie był to pojedynczy, skrajny incydent. W związku z tym, że lobby LGBT obchodzi na całym świecie czerwiec jako „miesiąc dumy gejowskiej”, do internetu bez przerwy trafiają nowe zdjęcia i filmy ukazujące kolejne szkoły i instytucje zmuszające dzieci do świętowania „gejowskiej dumy”. Jedna ze szkół podstawowych w Vancouver zorganizowała nawet własną, mini „paradę równości” (!), w trakcie której dzieci szły razem z nauczycielami po swojej dzielnicy machając flagami LGBT. W Kanadzie zostało to zarządzone odgórnie. Minister oświaty kanadyjskiej prowincji Ontario wystosował do dyrekcji wszystkich szkół specjalny list, w którym nakazał placówkom świętowanie „dumy gejowskiej”. W jednym z rejonów Ontario rada szkolna, sprawująca nadzór nad ponad 50 szkołami podstawowymi, podjęła decyzję o tym, że wszystkie placówki mają obowiązkowo wywiesić flagi LGBT w dniu 1 czerwca. Jak podają media, spotkało się to z reakcją niektórych rodziców, którzy podjęli decyzję o nieposłaniu dzieci do szkoły tego dnia. Problem w tym, że „miesiąc dumy gejowskiej” trwa 30 dni, a propaganda LGBT i tak jest obecna przez wszystkie dni nauki w roku, gdyż większość środowiska pedagogicznego przesiąknięte jest tęczową propagandą, która nakazuje afirmować homoseksualny styl życia na każdym kroku. Wielu rodzicom w Kanadzie nie pozostaje już nic innego, jak przenieść swoje dzieci do jakiejś prywatnej szkoły (co często jest niemożliwe z uwagi na bardzo wysokie koszty lub brak odpowiednich placówek w swoim miejscu zamieszkania) lub do edukacji domowej. Muszą oni jednocześnie stanąć do walki, gdyż jeśli tego nie zrobią, w ogóle nie będzie dokąd uciekać. Przekonali się o tym Niemcy, którzy w zasadzie nie mają już możliwości obrony swoich dzieci przed systemową deprawacją. Od dziesięcioleci w Niemczech wulgarna „edukacja seksualna” jest zawarta w podstawie programowej i obowiązkowa we wszystkich szkołach. W trakcie lekcji uczniów zachęca się do masturbacji, rozwiązłości seksualnej i oddawania się aktom homoseksualnym oraz namawia do oglądania pornografii i eksperymentów seksualnych. Za nieposłanie dziecka na tego typu zajęcia grożą kary grzywny i więzienia. Kilka lat temu grupa rodziców z Nadrenii Północnej-Westfalii odmówiła udziału swoich dzieci w lekcjach „edukacji seksualnej”, bo podręcznik do tego przedmiotu uznali za pornograficzny i niechrześcijański. Rodziców najpierw ukarano grzywnami, a ci, którzy nie chcieli zapłacić, trafili do więzienia. Co więcej, sprawa trafiła przed Europejski Trybunał Praw Człowieka, który oddalił skargę rodziców twierdząc, że nie mają oni prawa zwalniać dzieci z „edukacji seksualnej” z powodu swoich przekonań! Warto w tym miejscu zaznaczyć, że edukacja domowa w Niemczech jest co do zasady zabroniona, więc rodzice praktycznie nie mają możliwości ucieczki przed deprawacją ich dzieci. Opisywaliśmy już na naszej stronie przykłady zdrowych i normalnych rodzin z Niemiec, których dzieci zdeprawowały się pod tą wszechogarniającą presją. Jeśli my w Polsce również nie staniemy do walki, to już wkrótce przed zorganizowaną, systemową i narzuconą z góry deprawacją dzieci nie będzie dało się uciec lub schować. Wielu Polaków usprawiedliwia swoją bierność i uspokaja swoje sumienia myśląc, że rewolucja moralna w jakiś sposób ominie ich rodzinę. Daje to bardzo złudne poczucie bezpieczeństwa. Polscy aktywiści LGBT publicznie oznajmiają, że ich żądaniem jest, aby we wszystkich przedszkolach i szkołach w Polsce odbywała się „edukacja seksualna”. Już teraz takie zajęcia odbywają się w wielu placówkach na terenie całej Polski, a działaniom tym otwarcie sprzyjają liczni politycy i prezydenci miast tacy jak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak czy prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, którzy wspierają i dotują propagandę LGBT wśród dzieci i młodzieży. Deprawacja w szkołach zbiega się z organizowanymi na ulicach miast tzw. „paradami równości”, w trakcie których naraża się dzieci na wulgarne ekspozycje o charakterze seksualnym. Do takiego wydarzenia doszło m.in. w Zielonej Górze. Przy okazji „parady równości”, która niedawno odbyła się w tym mieście, zorganizowano „występ artystyczny” LGBT. Najpierw przed dziećmi zatańczył mężczyzna przebrany za kobietę, po czym na scenę wszedł aktywista LGBT, który zaśpiewał niezwykle wulgarną piosenkę o pornograficznej, seksualnej treści. O sprawie głośno było w mediach. Już teraz dochodzi w Polsce do wydarzeń takich jak w Kanadzie, Niemczech czy USA, tylko jeszcze na mniejszą skalę. Aktywiści LGBT nie ukrywają, że docelowo wszyscy Polacy, szczególnie dzieci i młodzież, mają być przymusowymi odbiorcami ich propagandy, oswajającej z rozwiązłością seksualną, homoseksualnym stylem życia i zniesieniem norm moralnych w relacjach między ludźmi. Tęczowi rewolucjoniści zrealizowali już swoje cele w wielu krajach Zachodu. Zrealizują je również w Polsce, jeśli będziemy bierni i nie stawimy im skutecznego oporu. Aktualnie polskie dzieci są deprawowane na kilku płaszczyznach, przede wszystkim: – Poprzez media, zwłaszcza platformy społecznościowe, na przeglądaniu których dzieci i nastolatki spędzają wiele godzin dziennie za pomocą swoich smartfonów z nieograniczonym dostępem do internetu. – Poprzez zarażonych wulgarnością, rozwiązłością i propagandą rówieśników. Już teraz dochodzą do nas przejmujące głosy wielu rodzin z różnych rejonów Polski, szczególnie z dużych miast, że w najbliższym środowisku ich dzieci, takim jak np. szkolna klasa, w ogóle nie ma innych rodzin, które w podobny sposób wychowują dzieci. – Poprzez instytucje takie jak szkoły, które wpuszczają do środka aktywistów LGBT i deprawatorów seksualnych, czego najczęściej w ogóle nie są świadomi rodzice. Deprawacyjne zajęcia odbywają się w wielu placówkach, często pod przykryciem „warsztatów o dojrzewaniu” lub „lekcji o tolerancji”. – Poprzez wydarzenia w przestrzeni publicznej, takie jak „parady równości”, w trakcie których dzieci wystawiane są na wulgarne ekspozycje o charakterze seksualnym i oswajane z homoseksualnym stylem życia.Walczmy o przyszłość naszego społeczeństwa, szczególnie o dzieci i młodzież! Jeśli nic nie zrobimy, Polska będzie wyglądać podobnie jak kraje Zachodu . Aktualnie już ponad 25% młodzieży w Stanach Zjednoczonych identyfikuje się jako LGBT. Najbardziej szokujące liczby dotyczą młodych dziewcząt, z których blisko 40% (!) deklaruje „biseksualizm” lub brak pewności co do tego, jakiej są płci. Z kolei we Francji 22% przedstawicieli pokolenia Z (urodzonych w 1997 r. i później) identyfikuje się jako LGBT. Przede wszystkim musimy budzić świadomość Polaków, zwłaszcza rodziców, i mobilizować nasze społeczeństwo do działania. Temu służą nasze ogólnopolskie kampanie społeczne. Za pomocą niezależnych akcji informacyjnych docieramy do Polaków i ostrzegamy przed zagrożeniem. Jako społeczeństwo nie możemy stać i przyglądać się biernie. Kolejne osoby muszą zaangażować się w walkę i podjąć osobiste decyzje w zakresie obrony swoich rodzin przed zgorszeniem. Aby mogły to zrobić, potrzebują ukształtowania swojej świadomości i wsparcia. W najbliższym czasie zamierzamy zorganizować akcje m.in. w: Warszawie, Krakowie, Toruniu, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Sopocie, Elblągu, Olsztynie, Ełku, Radomiu, Lublinie, Bydgoszczy, Siedlcach, Białymstoku, Poznaniu oraz szeregu innych miast. Musimy być także aktywni w internecie. Potrzebujemy na te działania ok. 11 000 zł.Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację kolejnych akcji informacyjnych, w ramach których budzimy sumienia i kształtujemy świadomość Polaków, mobilizując nasze społeczeństwo do działania w obronie dzieci. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Aktywiści LGBT chcą, aby przed promowaną przez nich deprawacją nie było ucieczki. O prawdziwości tych żądań przekonali się już mieszkańcy Niemiec, Kanady czy niektórych stanów USA takich jak Kalifornia, gdzie wulgarna deprawacja połączona z dewastacją własnej tożsamości została narzucona odgórnie. Nas Polaków czeka to samo, jeśli nie podejmiemy walki i osobistych decyzji na temat skutecznej ochrony dzieci w swoim miejscu zamieszkania. Dlatego raz jeszcze proszę Pana o pomoc i zaangażowanie w nasze działania. Serdecznie Pana pozdrawiam, PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Z racji tego, że Dodgersi “uhonorowali” fanatyczną grupę homoseksualistów w strojach “zakonnic”, tysiące ludzi zgromadziło się 16 czerwca w Los Angeles, aby wraz z Biskupem Tyler, Josephem Stricklandem, wziąć udział w demonstracjach.
Miejsce było upakowane po brzegi, włączając w to przyboczne ulice, podczas gdy Stadion Dodgersów, gdzie miało miejsce niechlubne zajście, świecił pustkami. Na nic się zdała oligarchiczna propaganda (film).
Drużyna baseballowa Dodgers jest własnością amerykańskiego oligarchy Marka Waltera (wartość netto: 1,8 mld USD).
W sobotę 17 czerwca ulicami Warszawy przeszła tzw. „parada równości”. W tęczowym pochodzie wziął udział ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce – Mark Brzeziński.
Pochód otwierała platforma organizatorów. Na jego czele byli także inicjatorzy marszów równości w innych polskich miastach oraz w Kijowie, przedstawiciele społeczności ukraińskiej w Polsce i dyplomaci.
W przemarszu wzięli też udział politycy Lewicy, którzy również mieli swoją platformę, i reprezentanci różnych firm. Imprezę zabezpieczyły duże siły policji.
Wśród uczestników parady był także ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski, który niósł flagę swojego kraju.
– Ambasada USA jest tutaj, ponieważ Stany Zjednoczone bronią równości. Bronimy równości na całym świecie, w tym w Polsce – powiedział.
JE Marek Brzezinski nurza w g***ie flagę USA. Przeciętny Polak myśli o Nim: Debil skończony! A ja mówię: “Nie! To wysoki oficer Frontu Walki z Normalnym Społeczeństwem. Doskonale wie, z czym walczy. Nie wie tylko, że gdyby ONI wygrali, to nastąpiłby koniec naszej cywilizacji”.
Iwonna @IwonkaWawa
Ambasador Mark Brzeziński na #ParadaRównosci , Warszawa dziś
W latach 90. – po prawie pół wieku sowieckiej izolacji – otworzyliśmy się na wpływy z „Zachodu”. W praktyce oznaczało to napełnienie sklepów, giełd, bazarów i wypożyczalni kasetami VHS i CC, z których spływały amerykańskie dzieła filmowe i muzyczne. Ale w samej Ameryce ścierały się wpływy liberalne i konserwatywne…
Czy ta walka kulturowa miała swoje przełożenie na Polskę?
Kalifornia to stan umysłu. Począwszy od lat 60., gdy jadąc do San Francisco należało wpiąć kwiaty we włosy, ten niegdyś Złoty, a dziś można by powiedzieć Zgniły Stan, rozpowszechnia model życia oparty o niczym nieskrępowaną swobodę podążania za instynktem i popędem, opakowując to w ładną i łagodną estetykę ciepłego oceanu, smukłych ciał i subtelnych głosów, napełniając przekaz bijącym niczym słońce poczuciem luzu i zadowolenia. Tak można by określić proces kulturowy, którego nazwę –Californication– spopularyzował w naszych czasach zespół Red Hot Chilli Peppers, a po raz pierwszy pojawiła się ona w magazynie „Time” w roku 1966. Po polsku mówi się kalifornizacja, ale dla zachowania indywidualnego charakteru tego zjawiska będę używał słowa kalifornikacja, jakkolwiek mam świadomość, że brzmi on ani poprawnie, ani zgrabnie.
Sama piosenka leciała w kółko od roku 1999 przez następne kilka lat. Weszła nam w ucho, ale czy dotarła do nas jej treść? Ta bowiem jest istną kopalnią znaczeń i, można powiedzieć, swoistym manifestem współczesnego marksizmu (pop)kulturowego. Posłuchajmy…
Mentalni szpiedzy z Chin chcą ci ukraść równowagę umysłu – wybrzmiewają pierwsze słowa. Dalej mamy szwedzką dziewczynkę, która marzy o srebrnym ekranie i szerszą analizę: To kraniec świata i całej zachodniej cywilizacji, słońce ma wzejść na Wschodzie, ale przynajmniej zachodzi w miejscu przeznaczenia…
Ale tu autorzy tekstu wyciągają cokolwiek dziwny wniosek, pisząc dosłownie wers dalej, że… zrozumiałe jest, że Hollywood kolportuje kalifornikację… Jaka w tym logika? Nasz świat upada, a pałeczkę mają przejąć Chińczycy wraz ze swymi sojusznikami, a my w takiej chwili – w sposób zrozumiały – rozsyłamy w świat zarodki obyczajowego zepsucia i cywilizacyjnej dekonstrukcji… Jest tylko jedna „logika”, która to tłumaczy: logika marksizmu kulturowego, czy też po prostu neomarksizmu.
Dalej mamy kalejdoskop motywów właściwych dla amerykańskiej kultury schyłkowej: próba zdjęcia „klątwy starzenia” przez chirurgię plastyczną czy „hardcorowe soft porno” (czyli pornografia przemycana pod „łagodniejszymi” formami). W pewnym momencie pada zdanie: Zrodzeni i wychowani przez tych, co wychwalają kontrolę urodzeń. Natomiast w ostatniej zwrotne odnajdujemy puentę:
Destrukcja prowadzi na bardzo wyboistą drogę Lecz wydaje z siebie twórcze moce Dla dziewczęcej gitary trzęsienie ziemi To tylko kolejna dobra wibracja A pływy morskie nie ochronią świata Przed kalifornikacją…
Ileż treści w jednej zwrotce! Pierwsze dwa wersy to typowy motyw, który przyswoił sobie amerykański styl życia: choć żyjemy w degrengoladzie, to szukamy sposobów na jej twórcze wykorzystanie (Choć potrafię dekonstruować kulturę w moich pracach, to jestem wciąż podatna na jej wpływ – wyznaje autorka filmu Generation Wealth poświęconego właśnie degeneracji kulturowej w Kalifornii).
Kolejne dwa wersy równie dobrze mogłaby zobrazować okładka albumu Supertrampów Crisis? What Crisis?, na której widzimy post-industrialne zgliszcza, a wśród nich postawiony leżak ze stolikiem i parasolem oraz chillującego jakby nigdy nic mężczyznę w slipkach. Największy ładunek niejednoznacznych odniesień zawierają dwa ostatnie wersy. Cykl przypływów i odpływów może symbolizować po prostu naturę, przeciwko której występuje marksizm kulturowy, a może też wyrażać przekonanie, że zmiany, jakie on wprowadził w ludzkiej naturze są na tyle głębokie, że wahania kultury, raz na prawo, raz na lewo, nie będą już miało na to większego wpływu…
Chuck Norris na szańcach cywilizacji
O ile w Kalifornii dokonano swoistej zachodniej adaptacji drogi życia opartej na pozornej harmonii yin i i yang – wierząc, że życie i śmierć, moralność i rozpasanie, roztropność i folgowanie zmysłom, czy też po prostu dobro i zło mogą istnieć w jakiegoś rodzaju równowadze, „bez oceniania” – o tyle kawałek dalej na wschód, w Teksasie, podobne wzorce kulturowe nie znalazły podatnego gruntu.
W filmach z Chuckiem Norrisem dobro jest dobrem, zło jest złem, a to pierwsze nieodmiennie występuje w uprzywilejowanej pozycji do „skopania tyłka” temu drugiemu. Choć postacie grane przez „chrześcijanina i konserwatystę” Norrisa nie są krystalicznie czyste (pod względem obyczajowym), to jednak reprezentują przeciwległy biegun do modeli forsowanych przez „kalifornikatorów”.
Weźmy choćby kapitalną pozycję Bohater i strach. Protagonista nie mówi do siebie: Jestem słaby, więc zapuszczę włosy i założę kapelę soft rockową. Mówi: Jestem mężczyzną i dlatego muszę pokonać strach, który prześladuje mnie po nocach – muszę zmierzyć się ze swoim ograniczeniem, podjąć raz jeszcze walkę z niebezpiecznym przestępcą, który prześladuje mnie w koszmarach. Idzie i walczy, a ostateczne zwycięstwo bardziej z siły duszy niż z siły mięśni, które nie są jego atutem w starciu z olbrzymim psychopatą.
Z kolei w Człowieku prezydenta postać grana przez Chucka mówi do zdolnego, ale nieokrzesanego i zarozumiałego żołnierza: Są rzeczy ważniejsze niż instynkt – na przykład mózg.
Od propagatorów kalifornizacji coś podobnego moglibyśmy usłyszeć najwyżej pół żartem, pół serio. Idąc dalej, Samotny wilk McQuade czy też Walker Strażnik Teksasu są tym, czym Brudny Harry w Kalifornii. Z tym że postać grana przez Clinta Eastwooda to istny rodzynek w ogólnej mieszance kulturowej, podczas gdy McQuade i Walker wyrażają tradycyjne i wciąż trwające usposobienie większej części Teksańczyków.
Tam liczy się poszanowanie prawa, ale nie popadające w absurdy biurokracji. Tam miejsce zła jest w… piekle. W różnych filmach pada często zwrot do zobaczenia w piekle, przy czym wypowiadają go postacie, które faktycznie, choć walczą po przeciwnych stronach, bez różnicy się do niego nadają. Natomiast gdy główny bohater filmu Inwazja na USA mówi do zobaczenia w piekle, to nie mamy wątpliwości, że kwestia pozbawiona jest jakiegokolwiek zabarwienia metafizycznego, a chodzi tylko i wyłącznie o piekło na ziemi, jakie Chuck Norris zgotuje ludziom złym, którzy nie chcą ulec jego sile przekonywania.
Nie brakuje też motywu odnoszącego się do szerokiego procesu kalifornikacji.
Otóż w Oddziale Deltajeden z bohaterów mówi: Byłem w Bejrucie 20 lat temu. Żałujcie, że was nie było. Wszystko tu mieli – nocne kluby, dancingi, koncerty, śmiech. To było Las Vegas Bliskiego Wschodu – piękne miasto… To samo widzieliśmy zresztą na Kubie, gdzie przed wpadnięciem w jeszcze większe zło, jakim jest komunizm, amerykański wpływ był mierzony bardziej bujnością życia nocnego niż zdobyczami cywilizacji.
Gdzie Sacramento i Houston, a gdzie… Warszawa?
Łatwiej czynić zło niż dobro. Zło jest szybsze, nie wymaga wysiłku, ale to lep, od którego nie da się tak prędko odkleić… – stwierdza dramaturg Éric-Emmanuel Schmitt. Powodzenie kalifornikacyjnej ofensywy jest proste do wytłumaczenia. Choć świat post-sowiecki nie miał w sobie nic z Ameryki – ani ugruntowanego przywiązania do wolności ani wiary, że genialnym pomysłem i ciężką pracą można osiągnąć nieograniczony sukces – to jednak chętnie „łyknął” amerykańską popkulturę i mam wrażenie, że niespecjalnie zadawał sobie przy tej okazji trud rozgraniczania pomiędzy tym, co liberalne, a tym, co konserwatywne…
O prawdziwym konserwatyzmie, ani w USA ani w Polsce, oczywiście nie ma w tamtych czasach mowy. Istotą konserwatyzmu jest bowiem przekonanie o supremacji prawa naturalnego nad stanowionym, a nad takimi kwestiami nikt się nie zastanawiał (choć można powiedzieć, że pośrednio one gdzieniegdzie występowały). Mówimy tu raczej o pozostałościach konserwatywnego porządku społecznego, o pewnych przyzwyczajeniach, które były jeszcze po prostu normalne.
W tym sensie konserwatyzm w Polsce był w latach 90. i 2000. czymś jeszcze w miarę oczywistym, a w każdym razie na tyle oczywistym, że nikt nie zdawał sobie sprawy z potrzeby sięgnięcia do jego ideowych źródeł, żeby w dalszej perspektywie obronić się przed zalewem barbarzyństwa…
Filmy z Teksasu wpisywały się w rzeczywistość, w której jeszcze wypadało dać chamowi po gębie i w której ludzie mieli jeszcze resztki skłonności do publicznego reagowania siłą na zło. Ale jednocześnie ziarno, które siały filmy z Kalifornii, padło na grunt społeczeństwa o przetrąconym przez lata komunizmu kręgosłupie moralnym, społeczeństwo pozbawione elit i zdrowych ośrodków kulturotwórczych…
Filmy z Chuckiem Norrisem mówiły, że dobro musi zwyciężać, ale w naszych realiach były jak bajki dla dorosłych dzieci, które nie mogły znaleźć swojego oddźwięku w rzeczywistości. Natomiast filmy z nurtu liberalnego stymulowały zachłyśnięcie się rzekomym „Zachodem” jako niosącym „wyzwolenie” z więzów obyczajowych. Były jak wspomniany wyżej lep, który niepostrzeżenie przyczepiał się do umysłów, sumień i dusz, prowadząc je do dzisiejszej, coraz bardziej widocznej, degrengolady młodych, wykształconych z wielkich miast.
Żeby naśladować Chucka Norrisa, trzeba było najpierw zapytać o własne słabości i ograniczenia, przezwyciężyć je, a wreszcie zacząć budować siłę charakteru i ciała. Czyż nie tak wygląda droga rozwoju w katolickiej duchowości? Mówi ona przecież jasno, że najpierw musimy poznać swoją wadę główną, następnie nad nią zapanować, a na końcu kształtować cnoty przeciwne tej wadzie. W tym sensie konserwatywna kultura z Teksasu rozpoznaje – w pewnym stopniu i na poziomie czysto przyrodzonym – prawidłowości, którymi rządzi się życie człowieka jako istoty rozumnej i duchowej.
Ale ów konserwatyzm (a raczej namiastka konserwatyzmu) nigdy nie stał się świadomy. Nie wyciągnęliśmy z niego konsekwencji (podobnie zresztą jak Amerykanie, dlatego ten rodzaj kultury wygasł w latach 2000., gdy na drogę stopniowego tryumfu wkraczała ideologia genderowa).
Kalifornikacji nie trzeba było naśladować, ona po prostu wchodziła w dusze jak w masło… Jak jedwabiste, ni to męskie, ni to kobiece, głosy wokalistów soft rockowych… Logika marksizmu kulturowego jest logiką zła, dlatego najpierw twardy komunizm musiał rozbić konserwatywną strukturę społeczną (najpierw czerpiącą z pierwotnego porządku naturalnego, a potem z chrześcijańskiego objawienia), żeby ludzie nie mogli już bronić się przed zepsuciem przy pomocy norm obyczajowych i mechanizmów napiętnowania społecznego uruchamianych w przypadku ich łamania.
Po latach PRL-u, skoro nie odwołaliśmy się w sposób programowy do swoich katolickich korzeni, nie przemyśleliśmy kwestii co to dziś znaczy byćkonserwatystą, to niestety kali-fornikacja musiała stać się dominującym żywiołem kulturowym…
Już w najbliższą sobotę ulicami Warszawy przejdzie Parada Równości – największa w Polsce demonstracja aktywistów i zwolenników ruchu LGBT. Doświadczenia z poprzednich lat pokazują, że musimy być gotowi na obsceniczne i wulgarne prowokacje, bluźnierstwa, profanacje a nawet fizyczne ataki bojowników ideologii LGBT, wymierzone w pokojowe kontrmanifestacje. Dlatego prawnicy Ordo Iuris będą monitorować przebieg manifestacji, reagując na wszelkie przypadki łamania przepisów prawa przez jej uczestników.
Walczymy o ukaranie prowokatorów
Niemal każdego roku odbywające się w całej Polsce marsze równości kończą się tym samym. Aktywistom LGBT nie wystarczy chodzenie półnago po ulicach, w wyzywających strojach lub na smyczy. W ramach demonstracji nie mogą powstrzymać się od wulgarnych prowokacji i bluźnierczych ataków na osoby wierzące.
W poprzednich latach musieliśmy reagować między innymi w Gdańsku, gdzie wyszydzono katolicką procesję Bożego Ciała, zastępując Najświętszy Sakrament imitacją damskiego organu płciowego, a jeden z aktywistów miał na sobie koszulkę znieważającą wizerunek Maryi. Podobną koszulkę założył także uczestnik parady w Częstochowie. Za sprawą podjętych przez nas kroków prawnych sprawcami zajęły się organy ścigania i sądy, a w dwóch przypadkach sprawy zostaną wkrótce rozpoznane przez Sąd Najwyższy.
Uczestnicy tegorocznego gdańskiego marszu równości oszpecili mury Kościoła św. Elżbiety Węgierskiej. Już wyraziliśmy gotowość, by – jak zawsze pro bono – wesprzeć proboszcza miejscowej parafii w sądowym postępowaniu przeciwko wandalom.
Każdy może interweniować
Aby nasze interwencje były skuteczne, chcemy pokazać świadkom gorszących zdarzeń, że nie są bezradni. To od ich właściwej reakcji zależy to, czy uda się zgromadzić materiał dowody, który przekona sąd do ukarania sprawców, co jest kluczowe także do zniechęcenia potencjalnych naśladowców.
Dlatego opublikowaliśmy specjalny poradnik, w którym przejrzyście tłumaczymy, jak i gdzie należy zgłaszać wszelkie takie incydenty. Do poradnika dołączamy także wzór zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizatorów manifestacji lub jej uczestników. Zachęcamy organizacje studenckie i młodzieżowe, by korzystając z poradnika włączyły się w akcję monitorowania parad równości.
Nasi prawnicy są oczywiście gotowi udzielić bezpłatnego wsparcia prawnego pokrzywdzonym i świadkom zdarzenia – na wszystkich etapach postępowania.
Nie pozwolimy na uciszanie modlitwy
Jednocześnie walczymy o wolność słowa dla tych, którzy sprzeciwiają się wulgarnej seksualizacji przestrzeni publicznej i bluźnierczym prowokacjom, do jakich dochodzi na marszach równości. Gdy sprawy wulgarnych prowokacji aktywistów LGBT trafiają na wokandę sądową, sprawcy często powołują się na konstytucyjną wolność słowa lub wolność artystyczną. Jednocześnie sami dążą do cenzurowania nie tylko krytyków genderowej agendy, ale także osób, które się za nich modlą.
Wolontariusze Fundacji Pro-Prawo do życia musieli odpowiadać przed sądem za zorganizowanie pokojowej kontrmanifestacji wobec częstochowskiego marszu równości – pomimo tego, że jej uczestnicy nie wznosili nawet żadnych okrzyków. Ograniczyli się jedynie do publicznej modlitwy za uczestników demonstracji LGBT.
Dzięki wsparciu prawników Instytutu Ordo Iuris, wszyscy oskarżeni o rzekome zakłócanie manifestacji zostali oczyszczeni z wszelkich zarzutów.
Czy można zaufać „telefonowi zaufania”?
Propaganda aktywistów LGBT nie ogranicza się jednak tylko do ulic naszych miast. Trafia także do szkół. Do Instytutu Ordo Iuris zgłosili się nauczyciele zaniepokojeni internetową stroną „telefonu zaufania” promowaną w podręczniku do przyrody dla 4. klasy szkoły podstawowej. Jeszcze do niedawna, na stronie znajdowało się przekierowanie między innymi do portalu Sexed, na którym do dziś można znaleźć treści promujące eksperymentowanie w dziedzinie seksualności, artykuły o tym jak przygotować się do seksu analnego, jak wybrać najlepszy wibrator, filmy o „pierwszym razie” czy tzw. „coming oucie” oraz wiele innych wulgarnych i obscenicznych treści erotycznych.
Po reakcji Rzecznika Praw Dziecka, adres strony zniknął z najbardziej widocznych części strony „telefonu zaufania”. Strona wciąż nie jest jednak wolna od podobnych treści.
Znajdziemy na niej między innymi zachętę do tego, by młodzi ludzie uczestniczyli w organizowaniu w swoich szkołach tzw. tęczowych piątków, pisali do szkolnych gazetek na tematy związane z LGBT+ i zgłaszali nauczycielom zapotrzebowanie na „lekcje poświęcone przeciwdziałaniu homofobii, transfobii i dyskryminacji”.
Dlatego zwróciliśmy się do nadzorującego fundację Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej. Wystąpimy także do Rzecznika Praw Dziecka, domagając się przeprowadzenia kontroli oraz do Ministerstwa Edukacji i Nauki o wszczęcie procedury zmian treści lub wycofania dopuszczenia do użytku szkolnego podręczników Nowej Ery, które promują stronę „telefonu zaufania”.
Zatrzymajmy indoktrynacje dzieci, nim będzie za późno
Ochrona dzieci przed indoktrynacją jest sprawą absolutnie kluczową – zwłaszcza wobec narastającej fali okaleczenia dzieci w ramach tzw. zmiany płci. W ostatnich latach mamy już do czynienia z prawdziwą „modą na bycie LGBT”. Brak właściwej reakcji rodziców na indoktrynację ich dzieci doprowadza do tego, że wielu młodych ludzi bezpowrotnie okalecza swoje ciało tylko dlatego, że ktoś im wmówił, że dzięki temu poczują się szczęśliwi.
W ramach walki z tym zjawiskiem przygotowujemy – idąc za przykładem licznych amerykańskich stanów – ustawę o zakazie tranzycji nieletnich oraz pomagamy zrozpaczonym rodzicom zmanipulowanych nastolatków i osobom, które dopiero po latach uświadomiły sobie jak wielkim błędem było okaleczanie własnego ciała.
Przygotowujemy także poradnik dla nauczycieli, przymuszanych do zwracania się do uczniów niezgodnie z ich płcią biologiczną oraz raport na temat prawdziwych korzeni wulgarnej edukacji seksualnej.
Musimy uprzedzić dramatyczne skutki ideologii gender, które w krajach zachodnich są już codziennością. W Polsce jesteśmy w absolutnie kluczowym momencie starcia z genderowym lobby. Wierzę, że uda nam się zwyciężyć w tej walce.
Reagujmy na czyny zabronione popełniane na paradach LGBT. Poradnik Ordo Iuris
Data publikacji: 12.06.2023
Adobe Stock
· Obecnie w niektórych polskich miastach organizowane są manifestacje ruchu LGBT.
· W poprzednich latach dochodziło na nich do licznych naruszeń prawa, takich jak nieobyczajne wybryki, eksponowanie nieprzyzwoitych napisów, znieważanie osób oraz znaków państwowych czy obraza uczuć religijnych.
· W związku z tym, Instytut Ordo Iuris przypomina swój poradnik, w którym wyjaśnia, jak reagować na przypadki czynów zabronionych, do których dochodzi podczas tych demonstracji.
· Prawnicy tłumaczą w nim m.in., w jaki sposób dokumentować zdarzenia oraz jak zawiadamiać organy ścigania.
· Do publikacji dołączono też wzory zawiadomień o możliwości naruszenia prawa.
W poradniku wyjaśniono, jak należy się zachować „krok po kroku” w przypadku zaobserwowania w trakcie parady czynu zabronionego. Autorzy zaznaczają, że należy wtedy udokumentować zdarzenie i zawiadomić Policję. Podkreślają również, że, w razie wątpliwości, można się zgłosić do Instytutu Ordo Iuris.
Prawnicy tłumaczą, jak utrwalać przebieg czynu zabronionego oraz co robić w sytuacji, gdy policjant odmówi podjęcia interwencji. Wyjaśniają ponadto, w jaki sposób składać zawiadomienie o możliwości naruszenia prawa. W poradniku opisano też, jaką rolę będzie pełniła osoba zawiadamiająca w razie wszczęcia postępowania karnego.
Publikacja zawiera także wykaz czynów zabronionych najczęściej popełnianych podczas zgromadzeń organizacji LGBT. Znajdują się w nim zarówno wykroczenia (zakłócanie porządku, nieobyczajne wybryki, eksponowanie nieprzyzwoitych napisów), jak również przestępstwa (znieważanie grupy lub osoby, znieważanie znaków państwowych, obraza uczuć religijnych). Przedstawiono też przykłady tego typu zachowań, do jakich dochodziło podczas parad.
Justin Welby, notoryczny homoseksualista, przy okazji pełniący rolę Anglikańskiego Świeckiego Biskupa Canterbury, potępił wspieranie Anglikanów z Ugandy za wprowadzenie prawa przeciwdziałającego homoseksualnym grzechom i chroniącego dzieci oraz rodziny przed homo-propagandą.
Ustawa została podpisana w maju przez Prezydenta Ugandy, Yoweri Museveni, który również przynależy do Kościoła Anglikańskiego. Welby wprowadza podział we wspólnocie anglikanów z powodu własnego homoseksualizmu.
Anglikański Arcybiskup Ugandy ogłosił, że jego wspólnota jest “wdzięczna” za to prawo, ponieważ homoseksualizm był wciskany do gardeł obywatelom Ugandy “z wykorzystaniem pochodzących z zewnątrz, zagranicznych aktorów, a wszystko działo się wbrew naszej woli, kulturze i przekonaniom religijnym”. Na filmie widać studentów z 13 uczelni Ugandy, którzy protestują przeciwko Joe Bidenowi naprzeciw własnego parlamentu – młodzież śpiewa – “Nie chcemy twojej gejowskiej kasy. Pragniemy ukochać nasz kraj mocniej niż pieniądze”.
Czerwiec, miesiąc poświęcony kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa, jest wykorzystywany przez środowiska rewolucyjne do promocji zepsucia i degrengolady moralnej. Ulicami miast w całym świecie zachodnim przeciągają piekielne parady afirmujące grzech i nazywające oczywiste zło – dobrem. Z roku na rok ofiarą propagandy tych środowisk pada coraz więcej Polaków – także w Kościele. Powoli zaczynają krystalizować się i stabilizować struktury, które można uznać za wewnątrzkościelne przyczółki nowej wspólnoty nieprawości, Antykościoła, który przepowiada ubóstwienie człowieka zamiast kultu Chrystusa.[To na wstępie, wyjaśnienie dla maluczkich. Potem – „wtajemniczanie” w kult szatana. MD]
=================
Kilka dni temu znany amerykański jezuita o. James Martin SJ, którego sam Franciszek stawia za wzór kapłaństwa księżom całego świata, opublikował w „katolicko”-LGBTowskim portalu obszerny artykuł, zestawiając kult Najświętszego Serca Pana Jezusa z moralną degrengoladą i dehumanizującą, animalną rozpustą parad tzw. „Gay Pride”. Nie, jezuita nie zrobił tego po to, by ukazać kontrast między katolicką pobożnością a dewiacją współczesności. Wprost przeciwnie: starał się wykazać, że kult Najświętszego Serca Pana Jezusa jest bardzo podobny do gejowskich parad, bo w obu wypadkach chodzi jakoby o to samo, o miłość!
Trudno o większą profanację; z o. Jamesem Martinem SJ może równać się chyba tylko biskup Innsbrucka Hermann Glettler, który w tegorocznym Wielkim Poście szydził z Najświętszego Serca Jezusowego: biskup nakazał powiesić nad kościelnym ołtarzem wizerunek zdjęcia świńskiego serca wepchniętego do prezerwatywy. Według artysty, który to wykonał, miało to wprost nawiązywać do Serca naszego Zbawiciela.
Komu wydawałoby się, że te szaleńcze zjawiska dotyczą tylko upadłych moralnie odległych krajów gdzieś na zgniłym Zachodzie, ten grubo się myli. Ziarna dokładnie tego samego zepsucia są właśnie dziś zasiewane w Polsce – i wydają już pierwsze zatrute owoce.
Kalwińsko-luterańsko-”katolicka” celebracja LGBTQ
W ostatnim czasie głośno było o inicjatywie o. Macieja Biskupa OP, łódzkiego dominikanina, który wziął udział w tzw. „nabożeństwie LGBTQ” w Warszawie. Rzecz odbyła się w połowie maja w zborze kalwińskim; o. Biskup wygłosił progejowskie kazanie, a później razem z kalwińskim pastorem i luterańską pastorką pobłogosławił zgromadzonych reprezentantów środowiska LGBTQ, czyniąc to znad stołu ołtarzowego okrytego tęczową flagą, na której postawiono Pismo Święte.
Dominikanin sugerował, że osoby tej samej płci mogą swobodnie żyć ze sobą razem; mówił też, że – uwaga – „Duch Święty nie jest strażnikiem jakiegoś sztywnego projektu życia wyznaczonego przez lękową moralność”. Można to rozumieć tylko następująco: życie w czystości przez osoby homoseksualne to „lękowa moralność” i „sztywny projekt”, prawdziwie chrześcijańskie byłoby coś wprost przeciwnego…
Zakon Kaznodziejski w korespondencji z portalem PCh24.pl stwierdził, że o. Maciej Biskup „zrobił to z własnej inicjatywy i bez wiedzy przełożonych” – ale żadnych konsekwencji nie wyciągnięto.
Skandaliczny „eksces” o. Biskupa nie powinien jednak nikogo specjalnie szokować. W Kościele katolickim w Polsce środowiska rewolucyjne są dość dobrze usadowione i coraz częściej prezentują agendę zupełnie wprost.
„Kongres Katoliczek i Katolików”, czyli nazywanie oczywistej nieprawości dobrem
Zrobił to na przykład „Kongres Katoliczek i Katolików”, organizacja, którą wielu uważa za marginalną, a która skupia jednak dość dużą grupę działaczy i katolickich intelektualistów, zarówno duchownych jak i świeckich. Kongres, wzorujący się na niemieckiej Drodze Synodalnej, w listopadzie 2022 roku przyjął „10 Postulatów”. Jeden z nich dotyczył właśnie kwestii LGBTQ. Brzmi on: „Domagamy się odrzucenia języka nienawiści i wykluczenia wobec osób LGBT+ w Kościele, a w szczególności odwołania Stanowiska Konferencji Episkopatu Polski w kwestii LGBT+ z 2020 roku, które zawiera treści homofobiczne i transfobiczne”. Kongres zaprezentował też uzasadnienie postulatu. Krótki cytat:
„[…] uważamy, że uznanie w nauczaniu Kościoła i praktyce duszpasterskiej orientacji homoseksualnej i biseksualnej za równoważną heteroseksualnej, zaś transpłciowości za naturalną tożsamość płciową (w zgodzie z obowiązującą wiedzą naukową i współczesnymi interpretacjami Pisma Świętego) mogłoby przyczynić się radykalnie do zmniejszenia postaw wrogich i agresywnych wobec osób LGBT+ i sprawić, by Kościół stał się dla nich miejscem akceptacji i miłości”.
Kongres uważa zatem, że homo- i biseksualizm oraz transpłciowość są zupełnie normalne i wyprowadza to z jednej strony ze współczesnych nauk, a z drugiej… z Pisma Świętego.
Tego rodzaju idee krzewią także cenieni w pewnych kręgach polskiego Kościoła duchowni. To na przykład ks. prof. Alfred Wierzbicki, były kierownik katedry etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ksiądz profesor od bardzo dawna działa na rzecz nowego podejścia do kwestii moralności seksualnej. Podam tylko jeden przykład; w tym roku w wywiadzie udzielonym „Więzi” stwierdził: „Konieczne jest przemyślenie doktryny na nowo, które pociągnęłoby za sobą odejście od rygorystycznej wykładni w szeregu spraw, czy też pochopnej moralnej kwalifikacji niektórych działań. Uważam na przykład, że partnerskie związki homoseksualne są do przyjęcia ze strony Kościoła. Sam Franciszek opowiedział się w prywatnej rozmowie za związkami – jak to określił – cywilnymi”. „Przemyślenie doktryny na nowo” bez „pochopnej kwalifikacji moralnej” niektórych działań to, jak możemy się domyślać, zawoalowana zachęta do tego, by nie potępiać aktów seksualnych jako grzesznych. Tak, jak nieco wcześniej robił to inny znany kapłan, o. Jacek Prusak SJ, w rozmowie z „Tygodnik Powszechnym” przedstawiając narrację jako żywo przypominającą wystąpienia innego jezuity, o. Jamesa Martina. O. Martin pytany o homoseksualizm nie potępia nigdy relacji intymnych między osobami tej samej płci, albo temat w ogóle pomijając, albo relatywizując jego znaczenie. O. Jacek Prusak stwierdził:
„Proponuję, byśmy patrzyli w perspektywie eschatologicznej: ludzka miłość jest ci dana po to, abyś odziedziczył niebo, wobec tego zrób z niej użytek! Gdy homoseksualni katolicy pytają mnie, co mają robić, nie mówię: rób to, a nie rób tamtego! Odpowiadam: kochaj! Musisz wziąć odpowiedzialność za miłość. To nie jest moja opinia – tak mówi Kościół od dwóch tysięcy lat. Jak będziesz kochał, to nie będziesz miał problemów ze swoją orientacją. Możesz kochać w celibacie, możesz kochać nie w celibacie. Musisz wiedzieć, czy kochasz, i podjąć ryzyko – wtedy nie będziesz się skarżył, że ktoś zabiera ci życie”.
Te kilka nazwisk i jedna organizacja to oczywiście tylko wycinek szerszego zjawiska. Obok Kongresu Katoliczek i Katolików na rzecz zniszczenia nauki moralnej Kościoła działa w Polsce więcej organizacji, z grupą „Wiara i Tęcza” na czele. Obok wymienionych kapłanów z postulatami LGBTQ sympatyzuje o wiele szersze grono. Stoi za nimi duże zaplecze medialne. „Tygodnik Powszechny”, „Więź” i „Deon” to tylko niektóre katolickie tytuły, do których należy doliczyć jeszcze prasę świecką z entuzjazmem opisującą ekscesy i wybryki homofilnych duchownych. To wszystko ma swoje konsekwencje. Jeszcze kilka lat temu byłoby całkowicie niewyobrażalne, by dominikanin błogosławił grupę LGBTQ stojąc przy Piśmie Świętym na tęczowej fladze. Dzisiaj to się dzieje – i co? I nic.
United in diversity, czyli witamy w Kościele Unioeuropejskim
Jest to możliwe dlatego, że „teologia LGBTQ” powoli wchodzi do mainstreamu. W Polsce: jeszcze nie, ale jest to tylko kwestia czasu. W krajach Europy Zachodniej oraz obu Ameryk, zwłaszcza w Ameryce Północnej, artykuły dowodzące bezgrzeszności aktów homoseksualnych nie są niczym zaskakującym, to nowa „normalność”. Narracja, zgodnie z którą św. Paweł Apostoł udzielałby dzisiaj ślubów parom LGBT i chrzcił dzieci, które kupili od surogatek, nikogo nie zaskakuje. To się po prostu dzieje. Polska pozostaje członkiem struktur świata zachodniego i będzie zmieniać się wraz z nimi. Niewielu pamięta, jak brzmi motto Unii Europejskiej: od 2000 to „United in diversity”, „Jedność w różnorodności”. Dokładnie to samo hasło za motyw przewodni uznali biskupi i świeccy obradujący na synodzie europejskim w Pradze w lutym tego roku. Także Kościół katolicki ma być na naszym kontynencie „zjednoczony w różnorodności”.
Co to oznacza w praktyce? Normalizację grzechu i błędu. W Kościele w Niemczech poglądy księży Biskupa, Wierzbickiego czy Prusaka są mainstreamem. W niemieckiej debacie nie można nazywać ich po imieniu herezją czy fałszem, bo to wyklucza z dyskusji. Jeżeli Polacy spotykają się na płaszczyźnie kościelnej z Niemcami, podobnie nie mogą zrobić tego samego: oznaczałoby to wykluczenie z dyskusji. W jednym z ostatnich numerów „Przewodnika Katolickiego”, tygodnika ukazującego się w archidiecezji Poznańskiej abp. Stanisława Gądeckiego, przeczytałem obszerny artykuł z powagą referujący postulaty niemieckiej Drogi Synodalnej i prezentujący je jako pod wieloma względami rozsądne. Dlaczego? Bo budujemy „jedność w różnorodności”: nie możemy piętnować drugich, musimy z nimi rozmawiać, szanować i akceptować. Skoro tak, będziemy je traktować jako uprawnione głosy. Kongres Katoliczek i Katolików, który dziś wygląda jeszcze na pewne ekstremum, za dziesięć lat bynajmniej nim nie będzie: znajdzie swoje miejsce w przeciętnej katolickiej prasie. Bo taka jest Europa, taki jest „Kościół w Europie”: różnorodny.
Zaniechania
Z czego to wynika? Z długoletnich i wielopłaszczyznowych zaniechań. Wraz z rozpoczęciem przez Franciszka pontyfikatu w 2013 roku powiał w Kościele „nowy wiatr”: dowolności głoszenia rewolucyjnych teorii doktrynalnych i moralnych. Kościół w Polsce nie był na to przygotowany. Niestety, nie wykorzystano też następnych lat, choć wszystkie znaki wskazywały, że czekają nas bardzo burzliwe wydarzenia. W 2016 roku Franciszek ogłosił adhortację apostolskąAmoris laetitia, która stanowi podstawę pod głęboką rewizję wielu elementów etyki kościelnej. Nie wyciągnięto z tego odpowiednich wniosków. Niemiecka Droga Synodalna, która w 2019 roku ruszyła z programem gotowym od A do Z, przez długi czas była w naszym kraju kompletnie ignorowana. Dopiero teraz, gdy już się zakończyła, zaczęła budzić krytyczne emocje. Kilka dni temu abp Marek Jędraszewski mówił, że niemieccy rewolucyjni katolicy „odwrócili się od Boga”.
Słusznie; problem w tym, że jest już za późno. Amoris laetitia się wydarzyła. Droga Synodalna się wydarzyła. Synod w Pradze z jego unijno-różnorodnym hasłem również się wydarzył.
Homoseksualni rewolucjoniści są w Polsce dobrze zakotwiczeni i prowadzą swoją pracę, ciesząc się rosnącym poparciem zblazowanej opinii publicznej, wielkich mediów oraz wpływowych czynników zagranicznych, w tym wewnątrzkościelnych. Wiele rzeczy zostało po prostu przespanych i pewnych strat nie da się naprawić. Wciąż można jeszcze podjąć wysiłek obrony katolickiej wiary. Mamy do wyboru: albo utonąć w „unijnym” katolicyzmie, albo umacniać normalność.
Ostrzeżenie przed oszustwem Antychrysta
Fundamentalnym zagrożeniem pozostaje dyktatura pseudo-nauki. Katechizm Kościoła Katolickiego przestrzega przed tajemnicą bezbożności w postaci oszukańczej religii, która da ludziom pozorne rozwiązania ich problemów – za cenę odstępstwa od prawdy. Wielkim oszustwem Antychrysta będzie pseudomesjanizm – uwielbienie samego człowieka zamiast Boga i Jego Mesjasza (por. pkt. 675). Właśnie to dzieje się dzisiaj.
29 czerwca 1972 roku św. Paweł VI mówił o „dymie szatana”, który wdarł się do Kościoła, wskazując na obalanie kolejnych prawd wiary w imię wierności programowo sceptycznym czy zgoła agnostycznym twierdzeniom „naukowym”. O tym samym pisał w encyklice Spe salvi Benedykt XVI, wskazując na rewolucyjną linię europejskiego myślenia od Franciszka Bacona (zm. 1626) aż do współczesnych neomarksistów. W jego testamencie duchowym, który powstał już w 2006 roku, ale który ogłoszono dopiero po jego śmierci, właśnie problem naginania chrześcijaństwa do roszczeń „nauki” wskazał jako największe zagrożenie dla Kościoła. Z kolei wywiadzie udzielonym w 2019 roku mówił o duchowej mocy Antychrysta, która przenika coraz większe połacie życia kościelnego i społecznego, niosąc ze sobą aborcję, homoseksualne „małżeństwa” czy tworzenie ludzi w laboratoriach. Naturalny porządek jest wywracany przez „naukę” do góry nogami i staje się zaczynem nowej wspólnoty nieprawości. Hunwejbini tego systemu Antychrysta, którego ostatecznym celem jest podmiana treści wiary, są już w Polsce: głoszą, przepowiadają i wciągają ludzi do swojego Antykościoła.
Wczoraj [8.06] TVP wyemitowała kolejny odcinek “Magazynu Śledczego Anity Gargas(link is external)” (odcinek 277 z 8.06.2023), poświęcony polityce rodzinnej w Danii, Holandii i Norwegii. Pada tam wypowiedź, że instytucje, które powinny opiekować się dziećmi, pod byle pretekstem zabierają rodzicom dzieci do „rodzin zastępczych”, którymi są rodziny muzułmańskie, pary homoseksualne, albo inne patologiczne. Głównymi bohaterami są członkowie polskiej rodziny, której też odebrano córkę, bo tej nie spodobały się metody wychowawcze taty i mamy i doniosła na rodziców. Po wielu perypetiach udało się im porwać 13-latkę z Danii do Polski. Odebrali dziecko samotnej matce, bo brała nadgodziny – jak wynikało z danych urzędu skarbowego i niby nie dbała o dziecko. Matka mówi, że dwóch zboczeńców dostało 2,5 raza tyle pieniędzy za darmo na jej dziecko, co ona zarabiała ciężką pracą! Dzieje się tak dlatego, że jest to sprytnie stworzony system korupcyjny (u nas podobnie skorzystała pani tramwajarka H. Krzywonos jako „rodzina zastępcza”), który opanowali urzędnicy socjalni, w większości LGBT. Po zakończeniu pracy w urzędzie – tworzą rodziny zastępcze (i zapewne część kwot z urzędu oddają urzędnikom). Reportaż jest wstrząsający, Niestety mógł wstrząsnąć tylko tymi, którzy nie spali o 22.35. Wspominam o nim, bo przecież jest w Polsce bardzo wrażliwy Holender Ekke Overbeek, o którym pisałam przy okazji paszkwilu TVN-24 „Bielmo-Franciszkańska 3”. i tego wrażliwca zupełnie nie obchodzą tragiczne losy dzieci odebranych ze swoich rodzin w Holandii, a szuka sensacji w Polskim Kościele. Do Polski uciekł też holenderski lekarz okulista z czwórką dzieci. No cóż – TVN-24 nie robi reportaży na ten temat, bo sprawa zawsze ociera się o zboczeńców, wielką urzędniczą korupcję i równie wielkie bezprawie. Najciekawsze, że holenderski urząd gminy, który zajmuje się sprawami socjalnymi, nazywa się KOMUNA!
Homoseksualiści od lat forsują tezę, że swoją orientację seksualną przynieśli z sobą w chwili urodzenia. Winna jest biologia, nie ich postrzeganie świata. Ale na to twierdzenie nie ma żadnych naukowych dowodów.
Międzynarodowe stowarzyszenie Core Issues Trust organizacja charytatywna z siedzibą w Irlandii Północnej twierdzi zupełnie coś innego. W ramach jej działalności uruchomiono projekt X-Out-Loud, którego celem jest wspieranie kobiet i mężczyzn, którzy odrzucili homoseksualny styl życia. Organizacja takich ludzi przyjmuje pod swoje skrzydła, kocha ich i wspiera. Odwrotnie niż „społeczeństwo” [tj raczej oficjalna propaganda. MD] , które przedstawia wyzwolonych od LGBT jako ludzi, którzy oszukują samych siebie. -Out-Loud to to otwarta i bezpieczna przestrzeń dla tych, którzy chcą zadawać swobodnie pytania, rozwijać swoją tożsamość i zetknąć się z ludźmi, którzy wychodzenie od homoseksualizmu mają już za sobą.
Nawróceni na nową drogę życia mają niełatwą drogę na Zachodzie. Transseksualiści automatycznie ich atakują, i twierdzą, że przezwyciężenie tej tożsamości jest niemożliwe. A prawda jest taka, że ludzie wyzwoleni od homoseksualizmu zakładają rodziny, mają dzieci i smutne doświadczenia swojego życia mają już za sobą. Nie mogą jednak otwarcie o tym mówić, bo boją się utraty pracy i dyskryminacji na uczelniach. Znany jest przypadek, gdy firma sprawdziła prywatne konto człowieka, który chciał tam znaleźć pracę. Chcieli się dowiedzieć, że jego poglądy polityczne są tożsame z tymi, jakie kultywuje firma. Firmy jasno dają do zrozumienia swoim kandydatom, że muszą przestrzegać ich polityki. Jedna z nauczycielek z powodu tego, że popierała tradycyjną rodzinę w sieciach społecznościowych, straciła pracę.
W większości krajów na Zachodzie obowiązują przepisy zakazujące tzw. terapii konwersyjnej. Tym samym wszyscy, którzy próbują wrócić do swojej dawnej [normalnej !] orientacji seksualnej i tożsamości płciowej są kryminalizowani. Obecnie istnieje nacisk ze strony organizacji międzynarodowych takich jak ONZ, aby wprowadzić ten zakaz wszędzie. „Konwersja” jest terminem religijnym i każdy kto używa go w tym kontekście, atakuje ideę odwrócenia się chrześcijanina od świata ku wierze. Jeden z działaczy stowarzyszenia w wywiadzie udzielonym telewizji na Malcie, mówił, że był aktywnym homoseksualistą, ale odrzucił ten styl życia po spotkaniu z Jezusem Chrystusem. Ówczesna minister ds. równości na Malcie, która jest obecnie komisarzem w Brukseli, zadzwoniła do państwowej telewizji iskrytykowała ją za wyemitowanie tej rozmowy. W końcu wywiad został usunięty z kanału You Tube.
Zachód wprowadza zakazy, które zaczynają się od podkreślania orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej jako wartości absolutnych. Wszyscy, którzy próbują się z tego wyłamać, są atakowani. A czy taka zmiana jest rzeczywiście szkodliwa? Wszystkie osoby, które przewinęły się przez stowarzyszenie i porzuciły styl życia LGBT, twierdzą teraz, że nie urodziły się z taką orientacją seksualną, że na ich rozwój seksualny miało wpływ wiele czynników. Gdy zmienili dotychczasowy [tj zboczony md] styl życia poczuli się lepiej psychicznie, duchowo i emocjonalnie. Dlatego nie można tych ludzi siłą zmuszać do terapii konwersyjnej i rząd nie ma prawa do tego.
Dla stowarzyszenia X-Out-Loud ludzie, którzy odczuwają pociąg do tej samej płci są zdeterminowani pewnego rodzaju zachowaniem, który jest wynikiem kilku czynników zaistniałych podczas dojrzewania. Może być czynnikiem zarówno nadużyć, jak i tłumionej potrzeby, którą dana osoba zaczęła wyrażać w swym dorosłym życiu. Działacze stowarzyszenia uważają, że można to przezwyciężyć, że jest z tego wyjście. Mają biblijne podejście do osób, które czują pociąg do tej samej płci. Dlatego uważają, że homoseksualizm rozumiany jako aktywność czy zachowanie jest grzechem, jednocześnie trzeba zdać sobie sprawę, że Bóg nas kocha i kocha wszystkich ludzi. Według nich problem z homoseksualizmem pojawia się wtedy, gdy definiuje się go jako tożsamość – „jeżeli to czujesz, to jesteś tym”. To wadliwa postawa, bo ludzie mogą wiele różnych uczuć, mogą odczuwać również pociąg do tej samej płci na pewnym etapie swojego życia. Ale to nie determinuje ich tożsamości. Uczucia nie mogą zdefiniować osoby.
Paradoksem tego wszystkiego jest to, że ruch LGBT, który próbuje nam wmówić, że jest ruchem dyskryminowanym, sam dyskryminuje osoby, które go porzuciły. Chce narzucać celebrację sposobu życia homoseksualistów i narzucanie go innym przez edukację, kulturę. Przez przedefiniowanie chcą zniszczyć rodzinę. Dzieciom, które wychowują się w związkach jednopłciowych, wmawia się, że taki styl życia jest normą.
Jeden z działaczy stowarzyszenia Mattew Grech, kiedyś czynny homoseksualista tak o tym mówi: „Kiedy wracam myślami do młodości, zawsze myślę, jak byłbym szczęśliwy, gdyby ktoś powiedział mi, że mogę zmienić styl życia. Jednak wszystko, co wtedy słyszałem, to to, że aby być szczęśliwym, muszę podążać za swoimi uczuciami. To jest wielkie kłamstwo. Masz przecież swobodę reagowania na swoje uczucia w taki czy inny sposób. Tworzymy kulturę, w której uczucia są wartością absolutną. Ewangelia mówi nam coś zupełnie innego. Jest więc wyjście, które może zmienić twoje życie. W naszej organizacji są osoby, które odrzuciły homoseksualizm, wzięły ślub i mają dziś dzieci. Realizowali swoje marzenia i mają spełnione życie”.
Ten artykuł ukazał się w miesięczniku „Moja Rodzina”. Zachęcamy do prenumeraty.
Grupa Outreach, stanowiąca homoseksualne katolickie zaplecze prowadzonego przez jezuitów portalu AmericaMagazine.org, promuje homoseksualną sztukę “Wonderfully made”, która już niebawem doczeka się premiery.
Na plakacie promującym przedstawienie znajduje się krzyż Chrystusa, na którym inskrypcję INRI (Jezus z Nazaretu, Król Żydowski) zastąpiono napisem LGBT . Płótno obwiązane wokół krzyża, na ogół symbolizujące zmartwychwstanie Chrystusa, zamieniono na krzykliwy, promujący homoseksualizm symbol.
=============================
mail:
W Warszawie na razie tylko usuwają tabliczkę z Titulus Crucis, porównaj krzyż przed kościołem bonifratrów, ul. Bonifraterska, kościół jezuitów (Stare Miasto), krzyż przed kościołem kapucynów (ul. Senatorska).
Czyli odmawiają Panu Jezusowi tytułu, z powodu którego został ukrzyżowany. Robią to, czego nawet nie uczynił Piłat.
motto: „Walnąłem go laską”[posła Brauna, po jego interwencji w czasie „wykładu” polakożercy Grabowskiego u Niemców – powiedział z dumą OKO.press prof. Ireneusz Krzemiński, znany socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Krzemiński przyszedł na wykład, poruszając się o kulach.
Chcę Państwu przybliżyć sylwetkę “polskiego naukowca” pana Ireneusza Krzemińskiego. Powodem, dla którego to czynię, był wczorajszy występ tego pana w programie Kraśki “Na pierwszym planie”. Cudzysłów, w jaki ująłem cenzus naukowy tego pana, jest wyrazem braku akceptacji, z mojej strony, dla takich “naukowców”. To nie są żadni naukowcy, to aparatczycy i funkcjonariusze systemu. Żałośnie monotematyczni, wyposażeni w duży zakres przymiotników czyli słów określających jakość lub relację do rzeczownika i używających ich w nadmiarze. Logorea przymiotnikowa. Wybitnym przedstawicielem, wręcz stojącym na czele tej grupy “polskich naukowców“, jest Stefan Szczaw Niesiołowski-mać.
Poniżej zapis tyrady jaką wygłosił wczoraj w studio TVP1 nasz bohater. W trzy lata po katastrofie. Przez te trzy lata wiele wrzutek co do Smoleńska, zostało zweryfikowanych i odrzuconych. “Jak nie wyląduję, to mnie zabije”, “Tak lądują debeściaki”, cztery podejścia do lądowania, brzoza co się czołgom nie kłania… I w te trzy lata od katastrofy, wparowuje do studia “polski naukowiec, socjolog” i zaczyna od drzwi:
“Komisja Millera to nie było coś, co nie było zbiorowiskiem przygodnie dobranych sobie przygodnych facetów, to byli wybitni specjaliści, z ogromnym stażem, zresztą pochodzący z różnych orientacji, że tak powiem, poglądów, młodsi, starsi, wybitni polscy specjaliści i nie widzę żadnego powodu żeby ktoś mógł podważać to stanowisko. Po prostu uważam, że nasza dyskusja powinna polegać na czymś innym, bo ja bym zaczął od tego że tak naprawdę katastrofą stało się to, w jaki sposób politycznie, perfidnie, cynicznie i całkowicie w przemyślany sposób wykorzystano i wykorzystuje się katastrofę do dramatycznego podziału Polski i Polaków, do zakwestionowania demokratycznych władz, demokratycznych wyborów….”
Swoją drogą to wielka szkoda się stała, że żaden z obecnych w studio dziennikarzy nie poprosił o wymienienie przez Krzemińskiego przynajmniej trzech wybitnych specjalistów, z ogromnym stażem, w tej “komisji”. Ja słyszałem o mjr Benedictcie, tym któremu zabrakło wachy i zrypał się awionetką na ulicę. Ten ci jest zaiste wybitnym z ogromnym.
Tu nasz drogi uczony i chluba nauki polskiej, na dowód swoich racji, wygłaszanych tonem nie znoszącym sprzeciwu, wyjął ściągę i chciał odczytać hasła, jakie nieśli na transparentach uczestnicy marszu 10.04.2012 roku. Marszu zorganizowanego przez PiS, podkreślił z naciskiem “polski naukowiec“. Domniemywam, że dla takiego demokraty, jak nasz uczony, organizowanie marszy, to jedna z najcięższych pisowskich zbrodni. Zdrada stanu! Na pal! Wszystkich!
“To jest właściwie coś co raczej jeżeliby odwołałbym się do historii, to odwołałbym się do innego momentu, bo nasza historia jest o tyle dramatyczna, że w pewnych sytuacjach Polacy potrafią doskonale działać, po czym zarzynają się nawzajem. I to jest właśnie taka sytuacja. To jest właśnie dokładnie taka sytuacja, która rozbija pewne wspólne dzieło, kwestionuje zasady działania państwa, która całkowicie podważa zaufanie do państwa, w prostej linii jest kontynuacją idei pisowskiej , krytyki III RP, tylko w nowej wersji”.
Ten idealny wręcz wzorzec “polskiego naukowca”, nie wyskoczył dopiero wczoraj na naszą krajową Scenę Osobliwości i Fenomenów Naukowych. Na podobne tyrady pozwalał sobie dużo wcześniej. W lipcu 2010 roku, w okresie przyspieszonej kampanii prezydenckiej, zajść wokół Krzyża i innych ówczesnych wydarzeń, został zaproszony do studia TVN24 w roli eksperta. Już na samym wstępie, nie przebierając w słowach, zaczął z buta:
“Mam nadzieję, że to co robi PiS spowoduje, że ta formacja zniknie ze sceny politycznej”
Co sądzi o obrońcach krzyża sprzed prezydenckiego pałacu?
“PiS chce zagospodarować takich szaleńców”.
Jak ocenia zaś pomysł powołania sejmowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej?
“Co to za zespół, do zakładu psychiatrycznego!“. Przypominam, jest lipiec 2010 roku.
Do pewnego momentu chciałem panu Krzemińskiemu poświęcić więcej czasu, opisać i skomentować jego medialne występy, przy użyciu dosadnego języka. Lecz w jego wczorajszej wypowiedzi w TVP1, znalazłem coś co w sposób wręcz idealny opisuje postać tego “polskiego naukowca”. Można by rzec, że nasz “uczony” dokonał autoprezentacji. Otóż pan Krzemiński wygłosił pogląd o naukowcach, w domyśle chodziło mu o naukowców pracujących dla SK Macierewicza. Chciał czy nie chciał, to mało istotne, ale w tym jedynym przypadku, był rozbrajająco szczery:
“A co do naukowców, to dostatecznie długo żyję żeby wiedzieć, że różni naukowcy mają różne poglądy, wtedy kiedy one są jeszcze przydatne, kiedy konstruują ich kariery z politycznych powodów…”
Pan Krzemiński Ireneusz, polski socjolog, doktor habilitowany i profesor Uniwersytetu Warszawskiego – tak brzmi krótki opis wstępny w Wikipedii – na początku lat 90. należał do Kongresu Liberalno-Demokratycznego, bez powodzenia w 1991 kandydował z listy tej partii do Sejmu. Pan “polski naukowiec”, jak również niespełniony polityk partii aferalno liberalnej, występował też w obronie Janusza Palikota. Można z tego wnioskować, że sposób uprawiania polityki, w stylu Chama z Biłgoraja, jest mu bliski i bynajmniej nieobojętny.
To kolejny “polski uczony”, który trzepie kasiore na badaniu polskiego antysemityzmu współcześnie. Kasiore trzepał i wcześniej, kierując projektem poświęconym sytuacji mniejszości seksualnych w Polsce, w świetle badań empirycznych. Jest pederastą. Bezdzietnym, miejmy nadzieję.
Dla mnie pan Krzemiński nie jest żadnym “polskim naukowcem”. To zwykła, prymitywna gęba najmity i klienta. To zwykły cham mianowany i wynajęty do pyskowania klient.
Paradoksem jest, ale to w Polsce dość powszechne zjawisko, że wynajęty przez rządzących klient, pyskuje przeciw ludziom, za podatki których prowadzi te swoje pseudonaukowe badania, nawet i “empiryczne”. To jest właśnie fenomen i schizofrenia naszych czasów. Pluć na ludzi, którzy choć sobie tego nie życzą i niczym na to nie zasłużyli, zmuszeni są za to plucie płacić.
Wydaje mi się, że uczelnie takie jak UW powinny być zamknięte, mury rozebrane, a zapełniający je stadnie “polscy naukowcy”, w tym i nasz dzisiejszy bohater, rozpędzeni na cztery wiatry. Te chroniczne nieroby i społeczne pasożyty nie zasługują na nic lepszego. Lufa i paszoł won z klasy.
Tytułem epilogu. Myśl złota “polskiego naukowca” o książce “Złote żniwa” Grossa:
“Ale powiedzieć trzeba, że jest ona dostatecznym powodem do tego, by pokazać nam Polakom, jak podle i zbrodniczo zachowywaliśmy się czasami wobec naszych współobywateli: Żydów. I to jest podstawowe przesłanie książki Grossa”.
Stan Missouri przeprowadził we wtorek w nocy, za pomocą zastrzyku, pierwszą w USA egzekucję osoby otwarcie transseksualnej. Amber McLaughlin został[-a] skazana na śmierć za zgwałcenie i zamordowanie w 2003 roku swojej byłej dziewczyny.
„Przepraszam za to, co zrobiłam. Jestem kochającą i troskliwą osobą” – przekonywała w pisemnym oświadczeniu cytowana przez CNN McLaughlin. Jej zabiegi o ułaskawienie przez gubernatora Missouri okazały się jednak bezskuteczne.
McLaughlin i Guenther zerwały ze sobą, ale pierwsza nie dawała drugiej spokoju. Po włamaniu się do domu byłej przyjaciółki została aresztowana i otrzymała zakaz zbliżania się do niej. Nie zamierzała go jednak przestrzegać.
Egzekucji McLaughlin sprzeciwiło się siedmiu emerytowanych sędziów z Missouri. W liście do gubernatora Mike’a Parsona argumentowali, że wyrok śmierci wydano „w rezultacie nieprawidłowości w systemie skazywania na karę śmierci w Missouri” – podał dziennik “Kansas City Star”.
Podczas procesu o morderstwo w 2006 roku ława przysięgłych nie była w stanie podjąć decyzji o wyroku. Odrzuciła trzy z okoliczności obciążających McLaughlin, które przedstawili prokuratorzy, domagający się najwyższego wymiaru kary. O wyroku śmierci zadecydował sędzia. Missouri i Indiana to jedyne stany amerykańskie pozwalające sędziemu na wymierzenie kary śmierci, gdy ława przysięgłych nie może podjąć decyzji.
Kościół katolicki w Polsce staje się coraz bardziej synodalny. Synodalny, to znaczy „zjednoczony w różnorodności”. Co to oznacza w praktyce? Dominikanina, który razem z kalwinem i luteranką błogosławi społeczność LGBTQ+ znad tęczowej flagi. A zamiast spotkać się z reprymendą – otrzymuje liczne głosy wsparcia.
Już za kilka dni czerwiec – miesiąc poświęcony kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa, miesiąc, w którym szczególnie czcimy Eucharystię, pobożnie uczestnicząc w procesjach Bożego Ciała.
W świecie rewolucyjnym czerwiec jest jednak czymś zgoła przeciwnym: czasem wyuzdania i promocji niemoralności. Organizuje się tęczowe parady, które głoszą chorobliwą pożądliwość oraz fałszywą antropologię (istnienie „wielu płci”).
Jednak już 17 maja środowiska rewolucyjne obchodzą tak zwany Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii, Transfobii i Bifobii. Dotyczy to również Polski, gdzie w tę akcję włączają się różnorodne struktury tzw. „chrześcijańskie”.
W tym roku głównym tego rodzaju wydarzeniem było ekumeniczne nabożeństwo LGBT odprawione w „kościele” ewangelicko-reformowanym (kalwińskim) w Warszawie. Obok kalwińskiego pastora Michała Jabłońskiego rolę protagonistów odegrali w nim jeszcze luterańska pastorka Halina Radacz oraz o. Maciej Biskup, dominikanin, przeor klasztoru w Łodzi.
O szczegółach nabożeństwa pisaliśmy już wcześniej. Po publikacji portalu PCh24.pl na temat udziału o. Macieja Biskupa w wydarzeniu otrzymaliśmy wyjaśnienia od polskiej prowincji dominikanów, zgodnie z którymi o. Biskup uczestniczył w nabożeństwie ekumenicznym „z własnej inicjatywy”.
Pomimo upływu dni nie ma jednak żadnego komunikatu krytycznego ze strony dominikanów względem o. Macieja Biskupa. Mnożą się za to głosy wsparcia.
Na łamach portalu „Więź.pl” ukazało się krótkie oświadczenie w sprawie „solidarności z osobami LGBTQ+”. Jego sygnatariusze postanowili przeprosić za „język nienawiści, który często sączy się z wielu ambon, i za wykluczenie, którego doznają w naszym, rzymskokatolickim Kościele, który powinien być domem dla wszystkich”. Podziękowali też o. Maciejowi Biskupowi „za udział w tym nabożeństwie, podczas którego reprezentował wielu i wiele z nas, którym bliska jest idea tolerancji i szacunku dla wszystkich niezależnie od orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”. Oświadczenie zostało podpisane przez około sto osób, w tym przez szereg duchownych, w tym trzech dominikanów. Są to: o. Tomasz Biłka OP, ks. Maciej Cyran, o. Paweł Gużyński OP, ks. Roman Jagiełło, o. Wojciech Jędrzejewski OP, ks. Dariusz Kaczor, ks. Maciej Kubiak, ks. Krzysztof Niedałtowski, ks. Andrzej Perzyński, o. Jacek Prusak SJ, s. Barbara Radzimińska, ks. Andrzej Szostek MIC, ks. Alfred Wierzbicki, ks. Jacek Zdrojewski.
Portal „Więź.pl” opublikował też ekscerpt z wystąpienia o. Macieja Biskupa. Całość jego przemowy wygłoszonej znad stołu ołtarzowego, na którym zawieszono tęczową flagę i ustawiono na niej Pismo Święte, można obejrzeć na youtube.
W ponad 16-minutowym przemówieniu o. Maciej Biskup ani słowem nie wspomniał o nieuporządkowaniu moralnym skłonności homoseksualnych; nie zająknął się na temat grzeszności pozamałżeńskich stosunków intymnych; nie wspomniał o katolickiej i naturalnej antropologii (dwie płcie). Zamiast tego umacniał słuchaczy w ich własnych wyborach życiowych. Mówił krytycznie o chrześcijanach, którzy „oskarżają, wykluczają, są oszczercami” oraz chcą – uwaga – być „strażnikami pewnego projektu życia wobec drugiego człowieka”, mówiąc im, jacy mają być „w społeczeństwie, w rodzinie, w Kościele”, będąc powodowani „lękową moralnością”. Przywoływał powstanie w gettcie warszawskim, mówiąc o murze niechęci i wrogości.
„Osoby LGBT+ mają w sobie potencjał człowieczeństwa, którym można kimś się zaopiekować, o kogoś się można zatroszczyć, przy kimś być na dobre i na złe, że przyjmowanie oznacza tę wrażliwość, która jest związana także z taką a nie inną orientacją seksualną” – mówił o. Maciej Biskup.
Nie ma wątpliwości, że dominikanin sugerował w ten sposób akceptację dla związków homoseksualnych. Jak to możliwe? W czyim imieniu się wypowiadał? Jest przecież przeorem klasztoru dominikańskiego; był ubrany w szaty liturgiczne; cytował Pismo Święte; powoływał się Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego.
Czy tak ma wyglądać nowe polskie „synodalne” duszpasterstwo?
Przeglądałem dziś aktualną prasę katolicką. W kilku tytułach znalazłem obszerne relacje z prac niemieckiej Drogi Synodalnej, utrzymane w tonie albo otwarcie pochwalnym, albo po prostu afirmatywnym. W innych tygodnikach biskupi mówią o synodalności, zapraszając do „odważnej podróży” naprzód. W lutym tego roku na spotkaniu biskupów i świeckich z całej Europy w Pradze ustalono, że Kościół na naszym kontynencie będzie oparty o zasadę „jedności w różnorodności”.
Coraz więcej wskazuje na to, że taki program ma dotyczyć nie tylko różnic w poszczególnych krajach, ale również różnic między diecezjami czy nawet parafiami.
Tęczowe ekumeniczne celebracje? Oto jest synodalna „jedność w różnorodności” w praktyce.