Argentyna: Wielki tryumf Milei. Wolnorynkowe reformy w gospodarce przyspieszą. [uzup.]

Wielki tryumf Milei. Wolnorynkowe reformy w gospodarce przyspieszą

27.10.2025

Javier Milei oraz lew z piłą mechaniczną
Javier Milei oraz lew z piłą mechaniczną. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: domena publiczna (kolaż)

Partia libertariańskiego prezydenta Argentyny Javiera Mileia odniosła wysokie zwycięstwo w niedzielnych wyborach parlamentarnych – podały miejscowe media po przeliczeniu 90 proc. głosów. Wygrana pomoże Mileiowi wprowadzać w życie radykalne reformy wolnorynkowe.

W wyborach do Izby Deputowanych w skali kraju partia Mileia, Wolność Postępuje (LLA), uzyskała prawie 41 proc. głosów, podczas gdy jej główny przeciwnik, opozycyjna koalicja Siła Ojczyzny (FP), reprezentująca lewicowy ruch peronistowski, zdobyła niecałe 25 proc.

Dziennik „La Nacion” ocenił te wyniki jako „przekonujące zwycięstwo” partii rządzącej, a portal Infobae nazwał je „kategorycznym tryumfem” rządu. Według dziennika „Clarin” przewaga LLA jest większa od przewidywań.

Komentatorzy podkreślają, że wzmocnienie reprezentacji w Kongresie ułatwi Mileiowi wprowadzanie szeroko zakrojonych reform, wspieranych retorycznie i finansowo przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa. Milei określany jest jako jeden z największych sojuszników ideologicznych Trumpa w Ameryce Łacińskiej.

W stolicy kraju, Buenos Aires, kandydat LLA pokonał rywala z FP różnicą 20 punktów procentowych. Wstępne wyniki wskazują też na nieznaczne zwycięstwo LLA w prowincji Buenos Aires, najludniejszej w kraju.

Rządzący od grudnia 2023 roku Milei prowadzi politykę „cięcia piłą łańcuchową” wydatków publicznych, by wyciągnąć kraj z kryzysu gospodarczego, który doprowadził do trzycyfrowej inflacji w skali roku.

Prezydent dąży do rozmontowania państwa opiekuńczego zbudowanego przez peronistów, którzy przez dziesięciolecia dominowali w polityce kraju.

W niedzielnych wyborach środka kadencji wyłanianych było 127 deputowanych, czyli prawie połowa niższej izby argentyńskiego Kongresu, oraz 24 senatorów, czyli jedna trzecia izby wyższej. Według obliczeń „Clarin” LLA zdobyła w niedzielę 64 miejsca w Izbie Deputowanych i 12 w Senacie.

Frekwencja w wyborach wyniosła niecałe 68 proc. i była najniższa od przywrócenia w Argentynie demokracji w 1983 roku – podała telewizja TN.

================================

Tomasz Sommer @1972tomek

Milei znów wygrał w Argentynie! Skoro rewolucja wolnościowo-judaizująca jest możliwa to wolnościowo-katolicka jest konieczna!

·

Ukraińcy szpiegujący dla „obcego wywiadu” zatrzymani. Instalowali kamerki i zbierali informacje o żołnierzach. Ta przewrotność Putina….

Ukraińcy szpiegujący dla „obcego wywiadu” zatrzymani. Instalowali kamerki i zbierali informacje o żołnierzach.

27.10.2025 https://nczas.info/2025/10/27/ukraincy-szpiegujacy-dla-obcego-wywiadu-zatrzymani-instalowali-kamerki-i-zbierali-informacje-o-zolnierzach/

Szpieg.
NCZAS.INFO | Szpieg – zdj. ilustracyjne. / Fot. Sergiu Nista/Unsplash

„Dwoje Ukraińców podejrzanych o działanie na rzecz obcego wywiadu zostało zatrzymanych w Katowicach. To efekt wspólnych działań Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Prokuratury Okręgowej w Lublinie” – ustaliło RMF FM. Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński potwierdził informację.

Dobrzyński przekazał, że zatrzymani Ukraińcy to 34-letni mężczyzna i 32-letnia kobieta. Specjalizowali się w rozpoznawaniu potencjału militarnego Polski.

Monitorowali też infrastrukturę krytyczną. Robili to m.in. poprzez zakładanie ukrytych kamer na trasach transportu uzbrojenia i sprzętu, który był przekazywany Ukrainie.

Zbierali również informacje o polskich żołnierzach. Przy Ukraińcach znaleziono duże ilości sprzętu do łączności.

„Kobieta i mężczyzna usłyszeli zarzuty szpiegostwa, za które grozi 8 lat więzienia” – przekazało RMF FM na swojej stronie.

Oboje zostali aresztowani na trzy miesiące.

Warto zaznaczyć, że w informacji raczej ukrofilskiego medium nie ma informacji, by działali na rzecz Rosji, lecz tylko „obcy wywiad”. Nie można więc wykluczyć, że to szpiedzy stricte ukraińscy.

========================

mail:

Jaki ten Putin przewrotny…

„Lex Czarnek” i „Lex TVN”: Według posła PiS, prezydent Duda wetował ustawy pod naciskiem Mosbacher

„Lex Czarnek” i „Lex TVN”: według posła PiS, prezydent Duda wetował ustawy pod naciskiem Mosbacher – PCH24.pl

Roman Motoła


https://pch24.pl/lex-czarnek-i-lex-tvn-wedlug-posla-pis-prezydent-duda-wetowal-ustawy-pod-naciskiem-mosbacher

Nie zrobiłby tego, gdyby nie zadzwoniła Mosbacher – to słowa Dariusza Stefaniuka posła Prawa i Sprawiedliwości, który w ten sposób skomentował weta prezydenta Andrzeja Dudy w dwóch głośnych sprawach.

Podczas jednego z paneli odbywających się w ramach konwencji PiS w Katowicach, parlamentarzysta tej partii nieoczekiwanie ujawnił kulisy decyzji ex-prezydenta w dwóch istotnych sprawach.

Pierwsza z nich to nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, odnosząca się do przyznawania koncesji radiowo-telewizyjnych stacji, których właścicielami są podmioty zagraniczne. W 2021 roku Andrzej Duda zawetował zmianę niekorzystną m.in. dla telewizji będącej w ostrej opozycji do obozu rządzącego, uderzającej też w Kościół i polski patriotyzm.

– Andrzej Duda by tego nie zrobił, gdyby Mosbacher [wtedy ambasador Stanów Zjednoczonych w Warszawie]) do niego nie zadzwoniła. On by się na to nie zgodził. Mówmy wprost: ambasador amerykański zadzwonił do polskiego prezydenta – stwierdził poseł.

Dariusz Stefaniuk przyznał też, że podobnie rzecz się miała w przypadku oświatowej ustawy znanej jako „Lex Czarnek”

– Dokładnie tak samo się to odbywało. Ambasador amerykańska też zadzwoniła do polskiego prezydenta i powiedziała: „Wiesz, ale tu jednak środowiska LGBT źle będą traktowane w tej ustawie”. Takie było tło tego wetowania – ujawnił parlamentarzysta PiS.

Źródło: DoRzeczy.pl/Interia.plPCh24.pl RoM

Czy Nowy Jork stanie się Domem Islamu?

Czy Nowy Jork stanie się Domem Islamu?

Grzegorz Górny  https://wpolityce.pl/swiat/744049-czy-nowy-jork-stanie-sie-domem-islam


Głównym kandydatem w wyborach na burmistrza Nowego Jorku, które odbędą się 4 listopada, pozostaje Zohrad Mamdani z Partii Demokratycznej. Faworyt elekcji ma 33 lata, pochodzi z rodziny indyjskiej, urodził się w Ugandzie, a wychowywał w RPA. Dopiero w 2018 roku uzyskał obywatelstwo USA.

Zaledwie pięć lat temu przystąpił do obozu Demokratów, a więc doświadczenie polityczne ma niewielkie. Zawodowe też, ponieważ nigdy tak naprawdę nie pracował – w jego życiorysie widnieje jedynie staż u własnej matki. Kandydat na burmistrza obiecuje bezpłatne mieszkania, bezpłatny transport publiczny, wspieranie nielegalnych imigrantów, miliardowe inwestycje w mieszkania socjalne czy odebranie funduszy policji i zastąpienie jej pracownikami socjalnymi. Na ostatniej prostej przed wyborami wyprzedza zdecydowanie pozostałych rywali.

Kampania w meczecie

Tym, co najbardziej wyróżnia go spośród innych kandydatów, jest religia: Mamdani jest muzułmaninem. Z jednej strony krytykuje państwo Izrael za ludobójstwo w Strefie Gazy, z drugiej [?] odmawia potępienia Hamasu. Nieprzypadkowo punktem kulminacyjnym jego kampanii był wiec, który odbył się 17 października przed piątkową modlitwą w meczecie At-Taqwa w Brooklynie, gdy w triumfalnym tonie zwrócił się do zebranych:

Nasze zwycięstwo będzie nie tylko moim, ale wszystkich muzułmanów w Nowym Jorku. Mieszkamy w mieście, o którym wiemy, że jest naszym miejscem, ale dziś wiemy również, że potrafimy mu przewodzić.

Jego przemówienie przerywane było chóralnymi okrzykami: „Allah Akbar!” i „Takbir!”

Wybór miejsca na wiec nie był przypadkowy. Przełożonym meczetu At-Taqwa jest Siraj Wahhaj. W 1993 roku znalazł się on na liście osób podejrzewanych przez prokuraturę o udział w spisku mającym na celu zburzenie World Trade Center (załadowana materiałami wybuchowymi furgonetka została zdetonowana wówczas na podziemnym parkingu, zabijając sześć osób, a raniąc ponad tysiąc, jednak nie niszcząc wież WTC). Wahhajowi nie udało się udowodnić winy, jednak podczas procesu wsparł on publicznie islamskich zamachowców, sprzeciwiając się nazywaniu ich terrorystami. Zeznawał też w sądzie na korzyść swojego przyjaciela: ślepego szejka Omara Abdel-Rahmana – przywódcy terrorystycznego ugrupowania Al-Dżamaa al-Islamija i głównego organizatora zamachu na WTC w 1993 roku (zmarłego w 2017 roku, gdy odsiadywał wyrok dożywocia w amerykańskim więzieniu).

Wiele wypowiedzi Siraja Wahhaja wywoływało publiczne kontrowersje, np. popieranie kary śmierci przez ukamienowanie za cudzołóstwo czy zachęcanie muzułmanów do zastraszania homoseksualistów, aby ci porzucili swój grzeszny sposób życia. Głośne stało się też jego przemówienie, w którym powiedział:

Pomóżmy naszym muzułmańskim braciom i siostrom, wysyłając pieniądze i dostarczając broń muzułmanom w Bośni wszelkimi możliwymi sposobami. Ale nie poprzestawajmy na tym. Zbierajmy fundusze dla muzułmanów, którzy umierają milionami w Somalii. Nie poprzestawajmy na tym. Maszerujmy do Palestyny i uwolnijmy tam naszych braci i siostry. Ale nie poprzestawajmy na tym. Udajmy się do Algierii i uwolnijmy tamtejszych muzułmanów. Nie przestawajmy na tym. Wyruszmy w świat.

Przyjaźń zobowiązuje

Zohar Mamdani nazywa imama Siraja Wahhaja swoim przyjacielem. Ten ostatni rewanżuje mu się nie tylko datkami na kampanię. Podczas niedawnego kazania zwrócił się do obecnego w meczecie kandydata Demokratów ze słowami:

Kocham cię bardziej, niż możesz sobie wyobrazić. Nigdy nie przestawaj robić tego, co robisz!

Gdyby w 2001 roku, po zburzeniu wież World Trade Center, ktoś powiedział, że nie minie ćwierć wieku, a mieszkańcy Nowego Jorku będą gotowi wybrać na burmistrza swojego miasta muzułmanina, który przyjaźni się ze zwolennikami radykalnego nurtu islamu, uznano by to za rojenia szaleńca. To, co jeszcze niedawno było jednak obciążeniem przekreślającym kandydaturę, dziś okazuje się atutem.

Co stało się z mieszkańcami Nowego Jorku?

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/744049-czy-nowy-jork-stanie-sie-domem-islam

Zielony Ład zabija niemiecką motoryzację! Porsche traci przez klimatyzm 96% zysków

Zielony Ład zabija niemiecką motoryzację! Porsche traci przez klimatyzm 96% zysków!

zmianynaziemi/zielony-lad-zabija-niemiecka-motoryzacje


Kiedyś synonim niemieckiego sukcesu, dziś symbol kryzysu – Porsche AG ogłosiło katastrofalne wyniki finansowe za pierwsze trzy kwartały 2025 roku. Zysk po opodatkowaniu spadł o szokujące 95,9% – z 2,6 miliarda euro do zaledwie 114 milionów euro, a zysk operacyjny skurczył się o 99% – z ponad 4 miliardów do symbolicznych 40 milionów euro. Za tym dramatycznym załamaniem stoi przede wszystkim jeden czynnik: kosztowna porażka przymusowej elektryfikacji napędzanej przez unijny Zielony Ład.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Porsche zapowiadało, że do 2025 roku aż połowę sprzedaży będą stanowić pojazdy elektryczne i hybrydy plug-in. Wszystko zgodnie z wytycznymi unijnej polityki klimatycznej, która wymusiła na europejskich producentach samochodów radykalną transformację w kierunku elektromobilności. Cele emisyjne narzucone przez Brukselę zakładają redukcję emisji CO2 o 55% do 2030 roku i o 100% do 2035 roku w porównaniu z poziomem z 2021 roku.

Jednak zderzenie z rynkową rzeczywistością okazało się brutalne. Popyt na samochody elektryczne jest znacznie niższy od prognoz, szczególnie w Chinach, gdzie sprzedaż Porsche spadła aż o 42% w pierwszym kwartale 2025 roku. Model Taycan, flagowy elektryk marki, zanotował 50-procentowy spadek sprzedaży w porównaniu z 2023 rokiem.

Tymczasem koszty związane z przymusowym przestawieniem się na pojazdy elektryczne są ogromne. Porsche zainwestowało miliardy euro w rozwój technologii, które nie przyniosły oczekiwanych zysków. Sama zmiana strategii kosztowała firmę około 3,1 miliarda euro w 2025 roku. W tej kwocie mieści się między innymi rezygnacja z planowanej produkcji własnych baterii oraz opóźnienie wprowadzenia na rynek nowych modeli elektrycznych.

Co znamienne, tradycyjne modele z silnikami spalinowymi, takie jak 718 Cayman i Boxster, które miały zostać wycofane z produkcji w 2025 roku, zanotowały w tym samym czasie 10-procentowy wzrost sprzedaży. Jednak plany ich elektryfikacji, wymuszone przez unijne regulacje, są już tak zaawansowane, że firma nie może całkowicie się z nich wycofać.

W rezultacie, Porsche znalazło się w potrzasku między dwiema wizjami przyszłości. Z jednej strony widzimy dyktat Brukseli, która pod szyldem walki ze zmianami klimatu forsuje elektryfikację, z drugiej – realia rynkowe i preferencje klientów, którzy nadal chcą kupować samochody spalinowe.

Tragedia Porsche jest tylko jednym z przykładów szerszego kryzysu, który dotyka niemiecki przemysł motoryzacyjny. Jak alarmuje Jens Gieseke, europoseł z Niemiec, w ciągu jednego roku sektor ten stracił 51 000 miejsc pracy – blisko 7% całkowitego zatrudnienia – właśnie z powodu przymusowej elektryfikacji. “To jasno pokazuje, że skupienie się wyłącznie na pełnej elektryfikacji jest złym podejściem” – stwierdził polityk.

Również Winfried Kretschmann, premier landu Badenia-Wirtembergia, gdzie zlokalizowane są fabryki Mercedesa, Porsche i wielu innych firm motoryzacyjnych, uznał, że nakładanie wysokich kar na producentów samochodów za przekroczenie limitów emisji CO2 “nie ma sensu” w sytuacji, gdy inne kraje wspierają swoje kluczowe gałęzie przemysłu miliardami euro.

Kryzys pogłębiają cła nałożone przez USA na samochody importowane z Europy. Dla Porsche, które nie posiada fabryk w Ameryce, oznacza to dodatkowy koszt rzędu 700 milionów euro rocznie. Jednocześnie firmy muszą konkurować z chińskimi producentami, którzy oferują coraz lepsze samochody elektryczne po znacznie niższych cenach.

W desperackiej próbie ratowania sytuacji, Porsche ogłosiło zmianę strategii. Firma inwestuje 800 milionów euro w rozwój modeli spalinowych i zapowiada, że będzie je produkować “jeszcze w latach 30. XXI wieku”. Jednak pełny zwrot już nie jest możliwy – zbyt wiele zainwestowano w elektryfikację.

Jochen Breckner, dyrektor finansowy Porsche, próbuje uspokajać inwestorów, twierdząc, że 2025 rok będzie punktem najniższym, po którym nastąpi poprawa wyników. Ale dla tysięcy pracowników, których miejsca pracy są zagrożone, to marne pocieszenie. Firma planuje zmniejszyć zatrudnienie o 1900 osób w regionie Stuttgartu i nie przedłuży umów około 2000 pracownikom tymczasowym.

Przypadek Porsche pokazuje, jak ideologicznie motywowane regulacje mogą zniszczyć nawet najsilniejsze firmy. Zielony Ład, zamiast chronić europejski przemysł, wydaje się go dobijać, pozbawiając go konkurencyjności na globalnym rynku.

Pytanie brzmi: czy europejscy politycy zauważą ten problem, zanim będzie za późno?

Źródła:

https://finance.yahoo.com/news/porsche-profits-plunge-first-nine-165530…
https://www.euronews.com/my-europe/2025/09/10/the-european-green-deal-a…
https://insideevs.com/news/739010/porsche-bringing-back-combustion-engi…
https://newsroom.porsche.com/en/2025/company/porsche-realignment-produc…
https://www.cleanenergywire.org/news/green-german-state-premier-says-eu…

Szczecin: Demonstracja „Polska za pokojem”. „To nie jest nasza wojna”

Demonstracja „Polska za pokojem”. „To nie jest nasza wojna” [GALERIA, FILM]

26 października 2025 r. https://24kurier.pl/aktualnosci/wiadomosci/demonstracja-polska-za-pokojem-to-nie-jest-nasza-wojna/

Demonstracja „Polska za pokojem”. „To nie jest nasza wojna”

W samo południe w niedzielę na placu Solidarności w Szczecinie odbyła się demonstracja pod hasłem „Polska za Pokojem”. „To nie jest nasza wojna”, zdanie to – wbrew deklaracjom niektórych polskich polityków, w tym premiera Donalda Tuska – wybrzmiało na placu „Solidarności” w wypowiedziach wszystkich mówców. Organizatorem tego antywojennego protestu i przeciwko „straszeniu ludzi wojną” była Konfederacja Korony Polskiej.

W trakcie protestu głos zabrało wielu mówców. Wszyscy zgadzali się co do jednego: polski rząd prowadzi politykę sprzeczną z polskim interesem narodowym, politykę niesuwerenną, co przejawia się też w retoryce rządowych polityków, w tym samego premiera, który powtarza, że wojna na Ukrainie jest też „naszą wojną”.

Ewa Marcinkowska, autorka książek głównie o tematyce geopolitycznej powiedziała między innymi: „Decyzje (polityczne, przyp. autora), które zapadają, nie są dziełem przypadku. One są precyzyjnie zaplanowane. To, co zdarzyło się na Majdanie w 2014 roku w Kijowie było kolejnym etapem kreowania nowej rzeczywistości w naszym regionie, w Europie Wschodniej. Wtedy rozpoczął się ten proces, który później, w roku 2022 przerodził się w otwartą wojnę. Wojnę, która wciąga w swoje szpony kolejne państwa.

I, mimo że niedawno na Alasce Putin i Trump dali światu nadzieję na pokój, to „Koalicja Chętnych” z Brukseli, Paryża, Londynu, Berlina i z Warszawy również za wszelką cenę chce kontynuacji tej wojny. Argumentują to strachem przed atakiem agresora. Problem polega na tym, że wcześniej nas rozbrojono. Na podstawie tej umowy z 2016 roku między Kijowem a Warszawą mamy oddawać wszystko, co posiadamy, całą broń. A więc z czym mamy iść na tę wojnę, kiedy magazyny są puste? Cztery kąty i piec piąty… Mamy być mięsem armatnim? Tego chcą tam ci z Warszawy? Tego chcą? Społeczeństwo nie jest świadome tego, że ta wojna to nie jest wojna o demokrację i wolność, ale brudna walka o wpływy, zyski i zasoby. Przecież już w latach 90. ubiegłego wieku eksperci mówili, że byłe państwa bloku radzieckiego będą w przyszłości strefą zgniotu, ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy, a Polska miała być na drugim miejscu.

Powiedzieli też, że to będzie wojna i jest wojna. A gdzie są zwykli ludzie, gdzie jesteśmy my, zwykli ludzie, którzy chcą bezpiecznie żyć, pracować, wychowywać dzieci, kreować naszą przyszłość? Nas w tych planach nie ma. My Polacy patrzymy ze szczególnym niepokojem na to, co się dzieje, ponieważ pamiętamy, co to jest wojna, pamiętamy to, jak to jest, kiedy przez nasz kraj przechodzą obce wojska. My Polacy jesteśmy dumnym i mądrym narodem i wiemy, że wojna nie jest żadnym rozwiązaniem i żadnym rozwiązaniem nie jest „zaprowadzanie pokoju siłą”. Jest to ta sama wojna tylko inaczej nazwana. Siła nie polega na agresji, lecz na tym, by powiedzieć stop. Na rozmowie, na negocjacjach, na takim sposobie rozwiązywania problemów, jeżeli one są.

Popatrzcie na to, co się dzieje w Strefie Gazy. Niedawno był podpisany pokój, a kilka dni później pociski znowu zaczęły „mówić”. I zbierają krwawe żniwo. Tego chcą nasi decydenci w Warszawie? Chcą tutaj drugiej Gazy, morza krwi, chcą ruin, hekatomby? Dlatego nie będziemy milczeć. Siłą nas pchają w szpony wojny. Polska nie jest miejscem do realizacji cudzych ambicji. Polska nie jest strefą zgniotu. Nie będziemy poświęcać życia naszych mężów i naszych synów. […] Chcemy, by w końcu zaczęli rozmawiać ze wszystkimi sąsiadami. Zwłaszcza z tymi, których się boją. Tego chcemy od rządu.

Chcemy dialogu, roztropności, mądrości, a nie podżegania. Jeśli się boją, to niech powiedzą. Ale to znaczy, że nie są odpowiednimi ludźmi na tych stanowiskach. Niech odejdą. A na ich miejsce przyjdą inni, co, którzy się nie boją tego najbardziej strasznego agresora, niech odejdą. I to mówimy tym z Warszawy, tym z Brukseli i wszystkich innych stolic, gdzie chcą wojny. Polska nie jest miejscem spotkań obcych armii. My naród polski mówimy: koniec zabijania, koniec wojny w imię zysków”.

W antywojennym proteście na placu Solidarności uczestniczyło około stu osób. ©℗ 

Tekst, film i fot. (K)

Więcej zdjęć w oryginale md

Analiza 𝕏𝕀𝕏 Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. 𝐅𝐫𝐲𝐝𝐞𝐫𝐲𝐤𝐚 𝐂𝐡𝐨𝐩𝐢𝐧𝐚

anonim, muzyk pianista Konkurs

Ostatnie dźwięki w ramach 𝕏𝕀𝕏 Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. 𝐅𝐫𝐲𝐝𝐞𝐫𝐲𝐤𝐚 𝐂𝐡𝐨𝐩𝐢𝐧𝐚 wybrzmiały wraz z ostatnim koncertem laureatów. To jest dobry czas, aby podsumować sobie te ostatnie trzy tygodnie zmagań młodych pianistów o tytuł najlepszego i patrząc na minioną edycję, to podsumowanie będzie raczej martyrologią dla wielu osób. Niezależnie, czy słucham wypowiedzi osób związanych jakkolwiek z muzyką, czy laików, da się wyczuć nutkę (czasami nawet całe takty) rozgoryczenia czy żalu.

Usiądźcie wygodnie w fotelach, jak wybrańcy siedzący na sali koncertowej Filharmonii Narodowej. Podsumowanie przygotowałem w formie punktów – kolejność jest losowa (postaram się chronologicznie, ale niczego nie obiecuję):

1️⃣ 𝐁𝐢𝐥𝐞𝐭𝐲 – te drogocenne kartki, które sprzedawano na rok przed konkursem rozeszły się w sprzedaży internetowej w około 15 minut. To jest około 25,000 biletów licząc, że na sali koncertowej jest „pi razy oko” 1,000 miejsc. Specjalnie zaznaczam „internetowej”, bo 25% biletów było sprzedawanych stacjonarnie. Na miesiąc przed konkursem sprzedawane były bilety na koncert inauguracyjny i I koncert laureatów – bilety sprzedały się 𝐰 𝟐 𝐦𝐢𝐧𝐮𝐭𝐲. Była możliwość kupienia wejściówki, jeżeli na 10 minut przed rozpoczęciem sesji były wolne miejsca. Ludzie ustawiali się w kolejkach cały dzień wcześniej! Taka sytuacja miała miejsce przed pierwszą sesją finałową. Może jest to najwyższy czas, aby pomyśleć o stworzeniu sali koncertowej na miarę XXI wieku oraz coraz bardziej pragnących mieć kontakt z kulturą ludzi. Pomijam to, że rozwój technologiczny, gospodarczy i ekonomiczny działa na niekorzyść Filharmonii Narodowej, bo ona niestety „z gumy nie jest” i wraz ze wzrostem popytu, nie ma szans na jakikolwiek wzrost podaży. Jak wspomniałem, FN może pomieścić około 1,000 osób. W Katowicach (NOSPR) czy we Wrocławiu (NFM) jest nieco lepiej, bo te miejsca dysponują 1,800 „krzesełkami” każda. Moim skromnym zdaniem, skoro Australia – 28 milionowy kraj był w stanie wybudować słynne „talerze w zmywarce” – Sydney Opera House, a w niej „Concert Hall” na 2,679 miejsc, to w Polsce też byłoby możliwe i uzasadnione, aby wznieść taką konstrukcję o pojemności 3,500 – 4,000 osób.

2️⃣ 𝐑𝐞𝐦𝐨𝐧𝐭𝐲 – następne punkty nie będą tak obszerne (pomarzyć można!). Nie było to tajemnicą, że XIX Konkurs będzie miał miejsce w 2025. Nawet wiadome było, że w październiku. Ktoś w warszawskim ratuszu stwierdził, że to najlepszy czas na remont ulicy Sienkiewicza oraz remont przestrzeni wokół pomnika Fryderyka Chopina – muszę przyznać – pomysł 𝐰𝐲𝐛𝐢𝐭𝐧𝐲! Ja rozumiem, że obrońcy administracji podniosą argumenty, że był na to budżet i trzeba było go wykorzystać. Może na zarządzaniu miastem się nie znam, ale krążące po sieci zdjęcia turystów z zasłoniętym „plandeką” pomnikiem nie są najlepszą reklamą kraju czy miasta Warszawy. Już całkiem mi ręce opadły, gdy usłyszałem wywiad z rzecznikiem prasowym NIFC mówiącego z uśmiechem na twarzy i w głosie, że udało się „załatwić” brak prac remontowych znajdującej się w bliskim sąsiedztwie z FN ulicy przy użyciu ciężkiego sprzętu. Łaskawość miasta nie zna granic.

3️⃣ 𝐅𝐨𝐫𝐭𝐞𝐩𝐢𝐚𝐧𝐲 – przed rozpoczęciem konkursu każdy z uczestników miał kwadrans na zapoznanie się z pięcioma fortepianami i wybór jednego, na którym będzie grać do końca swojego udziału w tymże konkursie. Prosta matematyka – po 3 minuty na fortepian. Żeby nie było tak jak dawniej, to w tym roku nie zezwolono wziąć 𝐝𝐨𝐝𝐚𝐭𝐤𝐨𝐰𝐞𝐣 𝐨𝐬𝐨𝐛𝐲. Dlaczego ma to takie znaczenie? Ta druga osoba szła w miejsce przygotowane dla jury i stamtąd słuchała brzmienia każdego z fortepianów oraz dzieliła się swoimi odczuciami z uczestnikiem (bądź uczestniczką), przez co wybór instrumentu był prostszy lub bardziej „przemyślany” pod kątem jak jurorzy będą słyszeć. W transmisji tych różnic nie było aż tak słychać, a na sali ludzie, którzy na muzyce zjedli zęby, na pewno je słyszeli.

4️⃣ 𝐑𝐞𝐠𝐮𝐥𝐚𝐦𝐢𝐧 – jak konkurs, to i regulamin. To nie jest tak, że jest XIX edycja i zasady są takie same jak sprzed blisko 100 lat. Oj nie! Oprócz repertuaru, który zmienia się w jakimś stopniu z edycji na edycję, tak i regulamin miał swoje aktualizacje. Najważniejszą i budzącą teraz największe emocje jest zmiana w… jak by to ująć? Dostępności kart? Już tłumaczę – w poprzednich edycjach członek komisji miał kartę, na której wpisywał notę od 1 do 25 i miał ją do końca danego etapu. Teraz po każdej sesji miał taką kartę zdawać 𝐛𝐞𝐳 𝐦𝐨𝐳̇𝐥𝐢𝐰𝐨𝐬́𝐜𝐢 𝐰𝐩𝐫𝐨𝐰𝐚𝐝𝐳𝐚𝐧𝐢𝐚 𝐳𝐦𝐢𝐚𝐧, czyli mamy taką sytuację: w sesji porannej pianiści grali dobrze i dostawali np. 20, a w wieczornej grali jeszcze lepiej niż ci z rana i zakres ocen wtedy zmniejsza, bo trzeba coś z przedziału 21-25. Pomijam, że trzeba pamiętać komu się jaką ocenę wystawiło. Dodano „kumulację punktów”, czyli średnia ważona ocen za wszystkie etapy, a zrezygnowano z systemu „tak/nie”, gdzie w mojej ocenie był on bardziej sprawiedliwy. Polegał on na tym, że po każdym z etapów tworzono tabelę (bez nazwisk!) z procentem głosów na „tak” oraz średnią arytmetyczną punktów. Ta średnia to też nie takie proste – każda ocena o 2 lub 3 punkty wyższa lub niższa od średniej (w zależności od etapu) była korygowana, aby zmieścić się w tych „widełkach” – w skokach narciarskich łatwiej, bo usuwają najniższą i najwyższą ocenę, ale tu kultura wyższa, więc i matematyka też taka „rozszerzona”.

5️⃣ 𝐗𝐈𝐕 – regulamin regulaminem, a życie swoje. Ile razy to widziałem, że coś się ustala tylko po to, aby tego nie respektować. Jak to było – „prawo jest po to, żeby je łamać”? Nazwałem ten punkt rzymską liczbą 14 i nie jest to przypadek. W odświeżonym regulaminie pod tym numerem w podpunkcie 3 czytamy: „Do II etapu Jury dopuści w zasadzie nie więcej niż 40, do III etapu w zasadzie nie więcej niż 20 uczestników Konkursu, a do finału nie więcej niż 𝟏𝟎 finalistów”. Ilu było finalistów? 11 – dziękuję bardzo. Jeszcze punkt XVI, tak zwany „dupochron”, czyli „Decyzje Jury są nieodwołalne i niezaskarżalne” i co mi zrobisz młody melomanie?

6️⃣ 𝐎𝐛𝐫𝐚𝐝𝐲 – tegoroczne obrady jury były długie, a nawet bardzo długie! Poprzednie edycje miały swoje rozstrzygnięcia nawet tego samego dnia (2010, 2021) lub niedługo po północy (2015), ale trwały one około 3-4 godziny. Tegoroczne obrady niczym Sejm – aż 6 godzin. Gdy Polacy przewodniczyli jury, to trwały one krócej, a werdykty (oprócz tych z ’90 i ’95) były przyjmowane z entuzjazmem. W tym roku pierwszy raz w historii przewodniczący nie był z Polski – był nim Amerykanin 𝐆𝐚𝐫𝐫𝐢𝐜𝐤 𝐎𝐡𝐥𝐬𝐬𝐨𝐧.

Jaka była przyczyna tak długich obrad – czy były przerwy, czy oglądali w trakcie opery mydlane, czy po prostu nie mogli się ze sobą zgodzić i wreszcie po tylu godzinach wypracowali zgniły (niczym pozostawione w plecaku szkolnym śniadanie z poprzedniej klasy) kompromis? Skłaniałbym się ku ostatniej opcji i na poparcie tej tezy powołam się na użytkowników jednej z większych grup o tematyce konkursu Chopinowskiego. Wrzucili screenshot, na którym można zobaczyć twarz pani Julianny Awdiejewy podczas wręczenia nagrody zwycięzcy na I Koncercie Laureatów. Ona nie może brać udziału w trendzie „słuchamy i nie oceniamy”, bo jej twarz jest tylko w opcji „z napisami”.

7️⃣ 𝐏𝐨𝐥𝐨𝐧𝐞𝐳 – co roku są jakieś nowości w programie, ale ostatni eksperyment w etapie finałowym miał miejsce w 1995 roku. Wtedy uczestnicy oprócz jednego z koncertów fortepianowych zobowiązani byli do wykonania jednego z wyszczególnionych utworów:

• 𝐖𝐚𝐫𝐢𝐚𝐜𝐣𝐞 𝐨𝐩. 𝟐

• 𝐅𝐚𝐧𝐭𝐚𝐳𝐣𝐚 𝐀-𝐝𝐮𝐫 𝐨𝐩. 𝟏𝟑

• 𝐥𝐮𝐛 𝐑𝐨𝐧𝐝𝐨 𝐅-𝐝𝐮𝐫 𝐨𝐩. 𝟏𝟒

Te utwory są również z towarzystwem orkiestry, więc jej członkowie mieli pełne ręce roboty. W tym roku zdecydowano o dodaniu Poloneza-Fantazji As-dur op. 61 – utworu bardzo trudnego technicznie, ale trudnego w odbiorze. Przyznam się, że dawno go nie słyszałem. Ba! Nawet o jego istnieniu zapomniałem! Ten konkurs przypomniał mi, dlaczego on nie znajduje się w moich ulubionych utworach na „Spotify”. Już miałem na nim postawić „krzyżyk”, ale ostatnie wykonanie konkursowe pani Kuwahary poniekąd przywróciło mi wiarę w sens tego utworu. Miałem znów taki przebłysk, takie oświecenie i to romantyczne natchnienie – zrozumiałem sens tego utworu. Piszę „znów”, bo takie doświadczenie miałem z Polonezem As-dur op. 53 w wykonaniu Seong Jin-Cho z 2015 roku. Mimo wszystko uważam, że finał to koncert, a koncert to finał – podwójna kreska taktowa (||).

8️⃣ 𝐎𝐫𝐤𝐢𝐞𝐬𝐭𝐫𝐚𝐜𝐣𝐚 – przechodzę do tematu, który boli mnie najbardziej. Najczęstszym utworem Chopina, do którego wracam, jest Koncert fortepianowy e-moll op. 11. Mimo że Fryderyk nie uchodził za mistrza orkiestracji, to i tak partia orkiestry oraz fortepian, momentami wręcz nonszalancki, stanowią piękną całość. Miałem okazję posłuchać tego dzieła na żywo w ramach festiwalu „Chopin i jego Europa”. W lutym tego roku zespół badawczo-redaktorski NIFC. Jak podaje tenże instytut: „Partytury są zredagowane wnikliwie dzięki studiom nad historycznymi źródłami i z zamysłem jak najbardziej precyzyjnego oddania intencji twórczych kompozytora”.

Moim zdaniem nie przesadza się starego drzewa. Jeśli chcemy być najwierniejsi Chopinowi, to taką wersję należałoby grać na instrumentach historycznych tak, jak ma to miejsce na nomen omen Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina na instrumentach historycznych. Tam orkiestra też nie gra na najnowszych, lśniących skrzypcach czy fletach, a fortepiany są również „epokowe”. Wtedy jest oddany duch Chopina najbardziej.

Chciałbym teraz przejść do analizy zmian w obydwu koncertach. Najsampierw pochylę się nad wcześniej skomponowanym f-moll (op. 21).

Przesłuchałem ostatnio wykonanie Martina Garcia Garcii (nagrodzony za najlepsze wykonanie koncertu w 2021) oraz Davida Khirikuli’ego. Wnikliwie słuchałem dwóch wykonań i znalazłem jedyną różnicę:

https://youtu.be/KAo0AVuXTbU?si=OXnc2nZxd8DvZ_za&t=1827 – 2021, Martin Garcia Garcia

https://youtu.be/QklhpTBNp3s?si=AmguqjeKZ8to9_2L&t=2598 – 2025, David Khirikuli

Jeśli znaleźliście jakieś inne zmiany – koniecznie dajcie znać w komentarzu!

A teraz ze łzami w oczach i krwią w uszach przechodzę do 𝐊𝐨𝐧𝐜𝐞𝐫𝐭𝐮 𝐞-𝐦𝐨𝐥𝐥 (𝐨𝐩.𝟏𝟏)…

Zanim zajmę się tematem pozbawionego smaku tutti, przejdę do zmian w tekście i niekonsekwencji. Mam na myśli zakończenie pierwszej frazy II tematu (zależy, jak kto liczy, chodzi mi o ten temat w tonacji E-dur). Jak dotąd zarówno orkiestra jak i pianista kończyli frazę dźwiękami gis, dis, e. W tym roku orkiestra gra gis, fis, e. Poproszę taśmy profesjonalne:

https://youtu.be/UcOjKXIR8Iw?si=WzwzxMAhQkAnMqz5&t=168 – 2021, Bruce Liu

https://youtu.be/_G0TBsTYjvQ?si=XNznqmTkKxmEP5XG&t=1164 – 2025, Tianyao Lyu

Tutaj bardziej adekwatne byłoby pisanie nazwisk dyrygentów, bo uczestnicy są bogu ducha winni. A teraz ten sam fragment w ekspozycji fortepianowej:

https://youtu.be/_G0TBsTYjvQ?si=uvvVUNqKmk07b8Gx&t=1463 – 2025, Tianyao Lyu

Jest jeszcze jeden fragment po pierwszym „zwolnieniu tempa”, gdzie są wykonania grające „c” jak Blechacz i „cis” jak Liu – może to już gdzieś mi umknęło, musiałbym sprawdzić różne wydania czy nie ma tam jakiejś gwiazdki i objaśnienia.

A teraz fragment sprawiający, że musiałem usłyszeć dwa wykonania z tego roku, aby mieć pewność czy uszy mi nie płatają figla:

https://youtu.be/UcOjKXIR8Iw?si=U5ESby3Wi4CX47nE&t=1927 – 2021, Bruce Liu

https://youtu.be/_G0TBsTYjvQ?si=3ZI4HdvEXNXTexSb&t=2864 – 2025, Tianyao Lyu

Wracamy znów do porównania z drzewem. Nasze uszy już tak się przyzwyczaiły do „starej wersji”, że w „nowej” jest uczucie pustki. To ma być tutti, do cholery! Może brakło tuszu i tych trzech dźwięków w I skrzypcach nie napisał, może był słaby i wyblakł. Nie chcę mi się wierzyć, że Chopin mógł w kulminacyjnym momencie odjąć z orkiestry. Zaraz po niej wchodzi fortepian w wysokim rejestrze z taką à la progresją niemodulującą w dół opartą na dominancie, aby później wejść w I temat z orkiestrą. W sumie „I temat” czy „część A” to jest „kwestią sporną”, bo to w sumie rondo, ABACABA i te sprawy, ale u Chopina to raczej ABACA’ADEFA”… Figuracje, modulacje, bo raz skoczny temat wchodzi na spokojnie w Es-dur, by za 4 takty z modulować i wejść z pełnym forte w E-dur z dodatkowymi dźwiękami „h” w oktawie trzykreślnej. Wracając do orkiestracji, bo odjechałem od tematu jak Fryderyk od tonacji głównej, to mogę podsumować, parafrazując znany cytat z równie znanego serialu: „Zapiszmy ten pomysł, żeby nam nie wyleciał i myślmy dalej”. Podczas konkursu „historycznego” – super, dodatkowy smaczek do i tak klasycznego brzmienia instrumentów, ale przy koncercie głównym nie zmieniajmy reguł aż tak drastycznie, chociaż wiemy już, jak idzie jury przestrzeganie takowych.

9️⃣ „𝐙𝐰𝐲𝐜𝐢𝐞̨𝐳𝐜𝐚” – I nagrodę, złoty medal, 60,000 euro, zabukowane koncerty, umowy z wytwórniami, sławę… właśnie – czy Eric Lu pojawiając się ponownie na Konkursie Chopinowskim, zrobił dobrze czy źle? Co za pytanie – wygrał, to chyba dobrze? Tak, aczkolwiek nie. Wiem, że piszący tę analizę ja we własnej osobie „typowy muzyk”, a po takim czasie bez kontaktu z nią na co dzień to raczej „mózyk”, który w swoim życiu na konkursie instrumentalnym dostał dyplom za uczestnictwo, nie mam pozycji do oceniania profesjonalisty. Wygrał, jest to wielkie osiągnięcie! Porównywany był ten konkurs wiele razy do Olimpiady – on przez 10 lat przygotowywał się i postawił wszystko na jedną kartę, wracając jako prawie 30-latek na swój ostatni Konkurs Chopinowski. Czy jego kariera jakoś wystrzeli, skoro był już znany szerszej publiczności? Przecież występował na festiwalu „Chopin i jego Europa” w tym roku! Zwycięzcy konkursów byli raczej „no-name’ami” i wygrana otwierała im drzwi do największych sal. Czy Eric Lu grał w taki sposób, że każdy wymieniał go jako swojego lub ogólnie faworyta? No nie. W gronie faworytów więcej razy spotkałem nazwiska Kuwahary czy „księżniczki” – 16-letniej Chinki Tianyao Lyu. Eksperci z etapu na etap nie rozpatrywali udziału Amerykanina w kolejnych etapach. Jakub Puchalski w Polskim Radiu Chopin ostro skrytykował wykonanie Poloneza B-dur w III etapie. Czy Eric Lu był lepszy od Erica Lu z 2015 roku? Niewątpliwie. Czy był lepszy od samego siebie z festiwalu „Chopin i jego Europa”? Tu znów grupowicze z Facebooka mówią, że festiwalowy Eric był lepszy od konkursowego. Niby wygrał, ale kubeł pomyj się na niego wylał i będzie wylewać przez decyzję jury. Jeden cytat któregoś z muzykologów czy muzyków zaraz po ogłoszeniu wyników utkwił mi w pamięci: „Fryderyk Chopin zmarł 17 października 1849 roku – dzisiaj zmarł ponownie”. Niech fragment z Koncertu Laureatów będzie tłem do tych słów: https://www.youtube.com/live/ITbd9SiajUE…

Najdłuższy post w życiu, ale siedziało mi to bardzo na wątrobie. Grać na takim poziomie jak oni nie będę, ale będę mówić o tym, co mi się w wykonaniach muzyki Chopina podoba, a co nie bardzo. Zachęcam do dopisywania swoich przemyśleń lub polemiki na którykolwiek z punków.

Kanclerz Niemiec – zaświadczenie o ubóstwie

Kanclerz Niemiec – zaświadczenie o ubóstwie

Autorzy: Uwe Froschauer i Georg Ohrweh

https://apolut.net/der-deutsche-bundeskanzler-ein-armutszeugnis-von-uwe-froschauer-und-georg-ohrweh

W XVIII i XIX wieku zaświadczenie o ubóstwie było oficjalnym dokumentem wydawanym przez gminę lub urząd, potwierdzającym, że dana osoba jest bez środków do życia, a zatem nie jest w stanie uiszczać określonych opłat lub podatków.

Dziś „zaświadczenie o ubóstwie” jest używane w znaczeniu przenośnym i zasadniczo oznacza oznakę niepowodzenia lub niemożności. Oskarżam kanclerza Friedricha Merza o to i o „ubóstwo”. Biedny oznacza ubogi w duchu. I potwierdzam tę cechę u kanclerza Niemiec. Sam Friedrich Merz dostarcza dowodów na poparcie mojego oskarżenia poprzez swoje niekiedy nieprzemyślane wypowiedzi i ciągłe kłamstwa. Prawdopodobnie przejdzie do historii Niemiec jako kłamliwy kanclerz.

Jego kłamstwa

Podczas debaty generalnej w lipcu 2025 roku, przewodnicząca klubu parlamentarnego AfD, Alice Weidel, nazwała kanclerza Friedricha Merza „kłamliwym kanclerzem”. Friedrich Merz odpowiedział w tej debacie, odrzucając oskarżenie jako oszczerstwo. To nie oszczerstwo, panie Merz, to fakt!

Kłamstwo o hamulcu zadłużenia

Bezpośrednio przed wyborami lider CDU oświadczył, że „reforma hamulca zadłużenia w dającej się przewidzieć przyszłości nie wchodzi w grę”. Program wyborczy koalicji CDU/CSU głosił: „Trzymamy się hamulca zadłużenia zapisanego w Ustawie Zasadniczej. Dzisiejszy dług to jutrzejsza podwyżka podatków”. Reforma z pewnością nie była zatem planowana.

Kanclerz podczas kampanii wyborczej powiedział, że „możemy rozmawiać o wszystkim”, ale „na pewno nie stanie się to na początku”. Mówiąc „to”, Merz miał na myśli złagodzenie hamulca zadłużenia.

5 marca 2025 roku – kilka dni po wyborach – CDU/CSU i SPD ogłosiły porozumienie w toczących się wówczas rozmowach wstępnych: hamulec zadłużenia zapisany w Ustawie Zasadniczej miał zostać zreformowany, aby uwzględnić wyższe wydatki na obronę, które później nastąpiły na astronomiczną skalę. Anton Hofreiter (Zieloni) powiedział w programie „Markus Lanz” w ZDF:

Pan Merz doszedł do władzy kłamstwem”.

Ten podżegacz wojenny po raz pierwszy wygłosił trafne oświadczenie. Katharina Dröge, również z Zielonych, ostro skrytykowała działania Merza w programie „Brennpunkt” w ARD:

To dowód na pewną bezwzględność i bezczelność, że Merz tydzień po wyborach staje i robi dokładnie coś przeciwnego niż to, co mówił wyborcom przed wyborami”.

Nie da się tego ująć bardziej zwięźle. I właśnie taki jest Friedrich Merz: bezwzględny. Aby zdobyć władzę i spełnić marzenie o zostaniu kanclerzem, agent BlackRock wykorzystał wszelkie możliwe środki. Czy sprzedał Pan kiedyś swoją babcię, Panie Merz?

W moich oczach jest Pan „kanclerzem lobbystycznym”, o czym świadczy Pana członkostwo w zarządzie stowarzyszenia lobbystów Europe United, praca jako Przewodniczący Rady Nadzorczej BlackRock AssetManagement DeutschlandAG oraz bliskie relacje z firmą BASF, gdzie był Pan członkiem Rady Administracyjnej. Nawet będąc prawnikiem w dużej kancelarii prawnej MayerBrown, reprezentował Pan BASF, a także inne duże korporacje.

Państwa obecne, przyspieszone cięcia socjalne na rzecz gospodarki wojennej i jej spekulantów, takich jak Rheinmetall, w którym BlackRock posiada znaczny udział – obecnie około 6,89%, co odpowiada około 3 160 278 akcjom i szacunkowej wartości około 5,8 miliarda euro – ujawniają Pańską prawdziwą naturę. Najwyraźniej nie potraktował pan poważnie swojej przysięgi, by zapobiec krzywdzie narodu niemieckiego.

Z jednej strony pan i pańscy współpracownicy ograbiacie naród niemiecki, a z drugiej narażacie go na zwiększone ryzyko wojny, wysuwając całkowicie bezpodstawne twierdzenie, że Rosja zagraża Europie, Niemcom lub któremukolwiek państwu NATO. I dlaczego? Ponieważ jako kanclerz służy pan elitom, wspierając spekulantów wojennych kosztem narodu!

4 marca 2025 roku Merz usprawiedliwiał się – jak przystało na Carnival – w następujący sposób:

W obliczu zagrożeń dla naszej wolności i pokoju na naszym kontynencie, nasza obrona musi teraz również kierować się zasadą: bez względu na wszystko”.

Proszę, panie Merz, przestań pan kłamać! Stany Zjednoczone w ocenie zagrożenia, zarówno w 2024 roku za Joe Bidena, jak i w 2025 roku za Donalda Trumpa, stwierdziły, że Rosja nie ma ani zamiaru, ani możliwości, by zagrozić NATO. Wstyd mi, panie Merz, za pańskie świadomie fałszywe oświadczenia!

Kłamstwo podatkowe

Przed wyborami CDU/CSU wskazywało na ulgi podatkowe jako kluczowy element. Program wyborczy CDU/CSU ogłosił zamiar obniżenia podatków dochodowych dla osób o niskich i średnich dochodach. Umowa koalicyjna między CDU/CSU a SPD stwierdzała również: „Obniżymy podatki dochodowe dla osób o niskich i średnich dochodach w połowie kadencji”. W swoim oświadczeniu rządowym Merz obiecał obniżenie podatku od energii elektrycznej. Chciał, aby w przyszłości polityka energetyczna była „zgodna z przystępnością cenową”.

Dochody z opłat za emisję CO2 „nie będą gromadzone w budżecie państwa”, lecz „będą zwracane konkretnie gospodarce i obywatelom”. W ten sposób, „w pierwszym kroku”, podatek od energii elektrycznej zostanie obniżony. Tak, dochody rzeczywiście zostaną zwrócone przemysłowi zbrojeniowemu. Rheinmetall i BlackRock mogą się cieszyć!

Wkrótce potem Friedrich Merz publicznie oświadczył, że planowana obniżka podatku dochodowego „nie jest ustalona”. W wywiadzie dla „Bild am Sonntag” powiedział: „Chcemy obniżyć podatek dochodowy… jeśli budżet na to pozwoli”.

A budżet tego nie robi z powodu absurdalnie nadmiernych wydatków na zbrojenia. Jak dotąd nie podjęto praktycznie żadnych konkretnych, namacalnych działań – na przykład dla osób zarabiających najniższą krajową z rodzinami – mimo że ulgi podatkowe były jasną obietnicą wyborczą. Realizacja innych obietnic podatkowych i opłat – takich jak obniżenie podatku od energii elektrycznej dla wszystkich – została odroczona i pozostaje niejasna.

Ile razy jeszcze złamie pan obietnicę , panie kanclerzu? Pozostaje nam tylko czekać i zobaczyć.

Niespełnione obietnice dotyczące migracji

Moim zdaniem, pańska obietnica wyborcza dotycząca zaostrzenia polityki migracyjnej jeszcze się nie ziściła. Moim zdaniem, oszukał pan również wyborców w tej kwestii. Gdzie jest pańska obiecana jasna linia?

Panie Merz, a co z pięciopunktowym planem dotyczącym migracji, który CDU przedstawiła pod pańskim przewodnictwem, a który między innymi zakładał stałe kontrole na niemieckich granicach i surowsze odprawy?

Moim zdaniem, czasami miewa pan chwile jasności, a czasami wręcz szczerości. Słusznie! W połowie października 2025 roku, panie Merz, mówił pan publicznie – moim zdaniem słusznie – o widocznych problemach w krajobrazie miejskim, takich jak zaniedbania, narkotyki, podejrzane zachowania itd. w miastach o wysokim odsetku migrantów. Czasami interpretowano to jako rasizm. Jednak pańskich wypowiedzi nie można było całkowicie zignorować, niezależnie od tego, co ideologicznie zaślepione siły czerwone i zielone twierdzą inaczej.

Zwłaszcza ideologicznie zaślepieni Zieloni nie mają pojęcia, co dzieje się w „prawdziwym życiu”. Siedzą w swojej wieży z kości słoniowej, ignorancko wpatrując się w dal i wygłaszając głupie stwierdzenia bez związku z rzeczywistością. Panie Merz, powinien pan położyć kres temu przesadzonemu szumowi informacyjnemu i nonsensom na temat płci, tak jak Donald Trump już to robi w USA.

Oświadczenia zamiast faktów opartych na dowodach

5 października 2025 roku Friedrich Merz złożył u Caren Miosga oświadczenie w sprawie niedawnych „incydentów dronów”:

Oprócz lotniska w Monachium, w ostatnich dniach ucierpiało również Frankfurt i Kopenhaga. Podejrzewamy, że za większością tych lotów dronów stoi Rosja. To zagrożenie pochodzi od tych, którzy chcą nas przetestować”.

Tenor tego oświadczenia: Nic nie wiemy, ale to na pewno był Putin! Może niemieccy i europejscy podżegacze wojenni również chcą „przetestować” i zwiększyć gotowość do wojny ludności Europy?

W momencie wywiadu, panie Merz, było już wiadomo, że osoba we Frankfurcie była „pilotem dronów-amatorem”, a duńskie władze nie były nawet pewne, czy obserwacje miały cokolwiek wspólnego z dronami. Gra, w którą pan gra, jest przejrzysta dla ludzi o jasnym umyśle, panie Merz.

Ludzie nie chcą wojny ani wydawać idiotycznych pięciu procent swojego produktu krajowego brutto na cele wojskowe. Dlatego podżegacze wojenni tacy jak pan robią wszystko, co możliwe – za pomocą manipulacyjnych narzędzi, takich jak sianie paniki, powtarzanie bezsensownych twierdzeń, takich jak te rzekomo rosyjskie drony, coraz częstsze używanie terminologii wojskowej, demonizowanie Putina i tak dalej – aby zwiększyć gotowość bojową i legitymizować bezsensowne projekty zbrojeniowe, na których elity zarabiają krocie kosztem podatników. Fakt, że infrastruktura społeczna, którą odpowiedzialni politycy zbudowali dekady przed dzisiejszymi politycznymi porażkami, rozpada się, nie interesuje tych podżegaczy wojennych.

Schemat jest taki sam jak w dyktaturze koronawirusa, gdzie, wywołując strach świadomie i celowo fałszywymi twierdzeniami, przemysł farmaceutyczny zdołał napełnić swoje kasy kosztem zdrowia i dobrobytu ludności. Liczne, niekiedy śmiertelne, skutki uboczne szczepień, wynikające z nich szkody psychiczne i fizyczne, zwłaszcza wśród dzieci, oraz zniszczenie niezliczonych źródeł utrzymania, nie przejęły się protagonistami reżimu koronawirusa, którzy dziś odmawiają wzięcia odpowiedzialności. Tchórzliwa banda!

Friedrich Merz kontynuował w programie u Caren Miosga:

„Rosnąca liczba incydentów z dronami stanowi poważne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa”.

Dlaczego, panie Merz, wznieca pan histerię dronową w Niemczech, nie mając żadnych dowodów?

Dlaczego ty i twoi bezduszni kumple, tacy jak Keir Starmer, Emmanuel Macron i arcykapłanka ciemności, Ursula von der Leyen, nieustannie wbijacie Europejczykom do głowy, że – z powodu wyczarowanego wroga, który nawet nie chce atakować – absolutnie konieczne jest budowanie potęgi militarnej?

Ponieważ większość społeczeństwa nie chce budować potęgi militarnej, uważacie ludzi za głupców. Niestety, wciąż odnosicie sukcesy ze zbyt wieloma ludźmi. Jak się czujecie, stale zwiększając ryzyko wojny? Silni czy wredni? Jeśli czujecie się wredni, to przynajmniej macie w sobie odrobinę człowieczeństwa. Co się w tobie dzieje, gdy krytykujecie i wyrażacie zawoalowane groźby wobec krajów takich jak Słowacja i Węgry, które w porównaniu z tobą i twoimi podżegającymi do wojny wspólnikami z Wielkiej Brytanii, Francji, Polski i Komisji Europejskiej, poważnie traktują budowanie pokoju. Twoje stwierdzenie: „Nie unikniemy konfliktu z Węgrami i Słowacją, jeśli będziemy kontynuować tę drogę”, pokazuje, że nie zależy Ci na pokoju, prawdopodobnie dlatego, że BlackRock zarobiłby mniej, a Ty i Twoi krajowi i zagraniczni, wojowniczy współpracownicy zostalibyście z ruinami całkowicie błędnej polityki wobec Ukrainy. Wojna była dla Ukrainy nie do wygrania od samego początku. Nie o to zresztą chodziło, ale o uświadomienie sobie:

„Wojna to najlepszy kupiec. Zmienia żelazo w złoto”. (Friedrich von Schiller)

Ty i Tobie podobni świadomie spaliliście 50 miliardów euro, finansowanych z podatków, które Niemcy przeznaczyły na wojnę na Ukrainie!

Kanclerz Niemiec nie jest jedyną osobą wygłaszającą bezpodstawne twierdzenia o Rosji. To samo robią zagorzałe polityczne marionetki, takie jak Roderich Kiesewetter i Marie-Agnes Strack-Zimmermann, którzy nie zmądrzeli i szkodzą reputacji Niemiec jako narodowi poetów i myślicieli. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która nie jest uczciwa, nie została wybrana i jest obarczona zarzutami korupcji, oświadczyła 1 października 2025 r.:

„Rosja próbuje nas wystawić na próbę. Ale Rosja próbuje również siać podziały i strach w naszych społeczeństwach”.

Zastąp „Rosję” „większością europejskich rządów”, pani von der Leyen, a pani stwierdzenie będzie w stu procentach prawdziwe.

Proszę odejść, pani von der Leyen. Pani miejsce nie byłoby na czele Komisji Europejskiej, ale w areszcie państwowym. Gdyby w krajach europejskich istniał funkcjonujący podział władzy i praworządność, to już by się stało.

Rosja zareagowała spokojnie, jak zwykle – w przeciwnym razie dawno temu mielibyśmy trzecią wojnę światową. Władimir Putin uśmiechnął się, odpowiadając na pytanie zadane na konferencji Klubu Dyskusyjnego Wałdaj 2 października 2025 r.: „Dlaczego wysyłacie tyle dronów do Danii?” i zażartował:

„Nie zrobię tego więcej – do Francji, Danii, Kopenhagi, Lizbony – gdziekolwiek dotrą”.

Poważniejszym tonem kontynuował:

„Ale poważnie, nie mamy nawet dronów, które mogłyby dolecieć do Lizbony. (…) Mamy je, mają duży zasięg, ale nie ma celów, a to jest najważniejsze”.

Dziękuję, panie Putin, za pańską rozwagę, a także za poczucie humoru. Władimir Putin wciąż szuka sposobów, aby uniknąć konieczności użycia broni jądrowej przeciwko Zachodowi, który dysponuje lepszą bronią konwencjonalną. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Jeśli Putin – przyparty do muru – nie będzie miał już wyboru, będziemy musieli podziękować zachodnim, europejskim podżegaczom wojennym, jeśli Europa legnie w gruzach.

11 marca 2020 r. „Rheinische Post” napisał: Merkel uważa koronawirusa za priorytet. 5 października 2025 r. „Bild” napisał: Kanclerz uważa drony za priorytet. Ciekawe porównanie, prawda? Aby utrwalać kłamstwa, takie jak oszustwo związane z koronawirusem czy kłamstwo o zagrożeniu ze strony Rosji, szef szerzenia kłamstw musi interweniować. To nadaje większą wiarygodność oszukiwaniu społeczeństwa – choć nie jestem pewien, czy Friedrich Merz jest mecenasem.

Mój szanowny kolega Georg Ohrweh wyraził swoją opinię o tym dżentelmenie, który za wszelką cenę pragnął zostać kanclerzem i niestety mu się to udało, w następujących słowach:

Nie-Mój-Kanclerz“

Po prostu nie może tego zrobić i nigdy nie będzie mógł.

Czy Friedrich Merz, z jego przeszłością w BlackRock, powinien w ogóle móc kandydować na kanclerza? Innymi słowy: czy ktoś, kilka osób, grupa, miała interes w stopniowym wspieraniu go przez lata w pożądanym, ukierunkowanym kierunku, w którym w odpowiednim momencie zająłby stanowisko bardzo przydatne dla tej grupy interesów?

Czy Friedrich Merz był właściwym kandydatem, ponieważ jego ego zawsze marzyło o zostaniu kanclerzem?

Jak duży wpływ na jego decyzje polityczne, które można łatwo powiązać z lobbingiem na rzecz inwestorów BlackRock, miałby pozorny konflikt interesów?

Czy jako zagorzały demokrata, który popiera wolny i demokratyczny porządek konstytucyjny, można uznać Merza za kanclerza Niemiec?

Jeszcze gorsze niż błędne decyzje z perspektywy ludzi, ale właściwe decyzje z perspektywy potencjalnych postaci w cieniu, są jego zaniedbania:

Porażka aby zapobiec postępującemu upadkowi niemieckiej gospodarki

Nowy dług wystarczający dla kilku przyszłych pokoleń, z kłamliwą etykietą „fundusze specjalne”

Nieistotność wysiłków na rzecz pokoju w Strefie Gazy

Kontraproduktywne podejście do wspierania wysiłków USA na rzecz pokoju w wojnie na Ukrainie

Maksymalny dystans od dążenia do jak najlepszego dobrobytu narodu niemieckiego

Ciągłe ignorowanie zasady: „Tylko pokój powinien pochodzić z Niemiec” na rzecz jego znanych, mrożących krew w żyłach, pompatycznych oświadczeń

Wyimaginowany scenariusz wojenny, nieistniejące zagrożenie ze strony Rosji, nie jest rozwiązaniem, które pozwoliłoby ukryć i naprawić szkody wyrządzone nie tylko przez niego, ale także przez kaskadę błędnych decyzji Niemiec, których pan Merz nie cofa, a wręcz zaostrza swoimi bezpodstawnymi oświadczeniami.

Jako kanclerz musi wziąć na siebie odpowiedzialność, także za tych ministrów, którzy jako agenci destrukcyjnej ideologii przyczyniają się do upadku Niemiec, sytuacji propagandowo wspieranej przez opinię publiczną nadawanie.

Można by zapytać, czy to oznaki zdrady, mające na celu wciągnięcie Niemiec w szpony inwestorów BlackRock, którzy chcą przekształcić je w państwo totalitarne. BlackRock, Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), Agenda 2030 itd. to dwie różne strony tej samej monety. Widzimy tu połączonych ze sobą szaleńców, którzy marzą o dominacji nad światem i redukcji populacji, tak złych, że normalny umysł nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie, jak demoniczni, jak diaboliczni mogą być ludzie i ich nieludzkie plany.

Wspierani przez ośmiornice danych, które chcą wykorzystać technologię absolutnego śledzenia, aby zamienić wolnych ludzi w cyfrowych niewolników, aby można było ich kontrolować dokładnie tam, gdzie mogą osiągnąć jak największe korzyści dla interesów nielicznych.

Czy ich mokrym snem jest stworzenie cyfrowo kontrolowanego stada owiec?

Merz otrzymuje wsparcie od prawdopodobnie najgroźniejszego tyrana, komisarza UE, który coraz bardziej przypomina Królową Borgów ze Star Treka.

Wyraźnie widać, że ciemne siły działają obecnie. które są zdolne przerazić całe narody, począwszy od pandemii koronawirusa jako próby generalnej.

Coraz ważniejsze staje się dołączanie do godnych zaufania sieci, które nie uczestniczą w tej nieludzkiej tyranii ani jej nie uznają, i, gdziekolwiek to możliwe, angażowanie się w obywatelskie nieposłuszeństwo.

Obywatelskie nieposłuszeństwo stało się obywatelskim obowiązkiem! Powinno to stawać się coraz bardziej widoczne.

Życie w wolności powinno być najwyższym dobrem dla każdego, a każdy, kto chce je znieść, musi stawić opór – a obecnie jest na to aż nadto oznak.

Niebezpieczeństwo popadnięcia w warunki postdemokratyczne poprzez program prania mózgu „Nasza Demokracja” nie jest wydumane, lecz stanowi realne zagrożenie dla liberalnych osiągnięć, o które nasi przodkowie walczyli w Europie, często dając daninę krwi.

Istnieje również niebezpieczeństwo, że ścieżka obrana przez zdezorientowane, oszukane umysły, decydujące obecnie o losie Niemiec i Europy, może doprowadzić do warunków przypominających wojnę domową, w miarę jak ludzie będą coraz bardziej osaczeni. Zwiastuny tego zjawiska można już zaobserwować w wielu krajach europejskich. Pozostaje mieć nadzieję, że wojsko i policja staną po stronie społeczeństwa, aby chronić je przed nadmierną władzą państwa, zamiast pozwolić, by wykorzystywano je do ochrony państwa przed ludźmi.

Co więcej, nic nie wskazuje na to, że obecni decydenci, ewidentnie opętani przez zło, dobrowolnie zejdą z drogi demonicznej ciemności.

Sytuacja może się pogorszyć jeszcze bardziej niż jest. Złe moce i siły atakują obecnie z całą mocą.

Tym ważniejsze jest, aby ci, którzy zachowali zdrowy rozsądek, nie zbaczali z drogi prawdy i sprawiedliwości, podążali naprzód niezłomnie i z determinacją, nadal traktowali ludzi przyzwoicie i uprzejmie, aby jasna strona była stale karmiona dobrą energią, bo jedno jest pewne, dopóki trwają udręki – i to jest moje najgłębsze przekonanie:

Ostatecznie dobro zwycięży w stu procentach!

Pan Merz, który najwyraźniej zrezygnował z podnoszenia dobrobytu narodu niemieckiego i zapobiegania jego krzywdzie, jest mile widziany w przyszłości, aby nadal oprowadzać wycieczki po tamie Möhne. Owszem, potrafi przemawiać elokwentnie i z akcentem, ale w żadnym wypadku nie powinien nadal ponosić odpowiedzialności politycznej za kraj, ponieważ rażąco brakuje mu podstawowych kompetencji i poczucia odpowiedzialności za naród niemiecki. Im szybciej zniknie ze sceny politycznej, tym lepiej dla Niemiec”.

Wniosek

Podczas wydarzenia zorganizowanego przez Niemiecki Związek Małych i Średnich Przedsiębiorstw (MŚP i Unia Gospodarcza) 27 września 2025 r. w Kolonii, kanclerz Friedrich Merz zwrócił się do tych, którzy jego zdaniem wyrażali zbyt wiele „narzekania” lub „lamentu”:

Przestańmy być tak marudni i użalać się nad sobą w tym kraju”, a ponadto stwierdził, że „nie należy wszystkiego nadmiernie krytykować od wewnątrz!”.

Merz starał się promować bardziej pozytywną ocenę sytuacji, mówiąc: „Szklanka nie jest do połowy pusta; Szklanka jest do połowy pełna”. Zauważył, że Niemcy są często postrzegane z zewnątrz z większym optymizmem niż przez własnych obywateli i wezwał do większej pewności siebie i inicjatywy.

„Z zewnątrz” – ludzie są zaskoczeni Niemcami, panie Merz, a nawet się z tego śmieją – i słusznie. Ludzie w innych krajach zastanawiają się, jak niegdyś kwitnący kraj zdołał nieustannie, krok po kroku, zmierzać ku przepaści. Angela Merkel podjęła pierwsze doniosłe kroki ku upadkowi swoją niekontrolowaną polityką powitalną, a następnie rząd „świateł sygnalizacyjnych” (nazwa pochodzi od kolorów partii tworzących tą koalicję, dokładnie takich samych jak w sygnalizacji ulicznej -przyp. tłum) zahipnotyzowanych płcią i „obudzoną” świadomością. Wielka koalicja wydaje się nieudolnie kontynuować tę politykę. Jak pan może, panie Merz, odwoływać się do konstruktywnego nastawienia społeczeństwa, skoro coraz bardziej pozbawia je pan fundamentów ekonomicznych poprzez wysokie podatki i zmniejszanie wydatków socjalnych na rzecz pańskiej przeklętej gospodarki wojennej?

Wskaźnik zagrożenia ubóstwem – definiowany jako dochód poniżej 60% mediany dochodów – wzrósł do około 15,5% populacji w 2024 roku, według „Paritätischer” Związek Obywatelski (Paritätische Gesamtverband), obejmujący około 13 milionów osób. Pańskie cięcia w świadczeniach socjalnych, uzgodnione z CSU i SPD, panie Merz, jeszcze bardziej podniosą te liczby. Używając metafory „szklanka jest do połowy pełna”, chce pan zwalczać tendencję obywateli i przedsiębiorców w Niemczech – a także osób z pańskiego elektoratu – do dostrzegania wielu negatywnych aspektów rozwoju Niemiec i wyrażania braku optymizmu. Problem w tym, że pańska polityka sprawi, że szklanka będzie się nadal opróżniać. Nie można wciąż napełniać kieszeni bogaczy, jednocześnie wysysając z nich pieniądze. W pewnym momencie szklanka się przepełni!

Nie udało się jeszcze osiągnąć obiecanej zmiany polityki, a nastroje w kraju też się nie zmieniły. Jak to możliwe, skoro kanclerz łamie dane słowo tak jak pan! Z drugiej strony, pański rząd przynajmniej w pierwszych trzech miesiącach swojej kadencji prezentował się w pozytywnym świetle. Według Federalnego Biura Prasowego, między objęciem urzędu 6 maja a początkiem sierpnia kanclerz Merz i jego… Ministrowie wydali już 172 608 euro z pieniędzy podatników na zatrudnienie fotografów. Pan, panie Merz, zajmuje dopiero siódme miejsce w rankingu próżności z kwotą 10 196 euro. Pierwsze miejsce zajął Pański zastępca i minister finansów Lars Klingbeil (SPD) z kwotą 33 721,80 euro za kserokopię swojego portretu, a na drugim miejscu znalazło się pięciu ministrów Unii, a mianowicie: minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt (CSU) z kwotą 19 043,43 euro, minister spraw zagranicznych Johann Wadephul (CDU) z kwotą 18 887,74 euro, minister zdrowia Nina Warken (CDU) z kwotą 18 535,69 euro, minister stanu ds. mediów Wolfram Weimer (CDU) z kwotą 16 859,16 euro i minister gospodarki Katherina Reiche (CDU) z kwotą 12 471,33 euro.

Jeśli treść polityczna tych panów nie jest zbyt imponująca, to przynajmniej należy dbać o jej pozory. Zjawisko to obserwowałem wielokrotnie. W mojej pracy jako wykładowca w akademii trenerzy w eleganckich garniturach i panie w drogich garniturach to zazwyczaj słabsi instruktorzy. To więcej pozorów niż merytorycznych treści. Z mojego doświadczenia wynika, że ​​ktoś, kto ma mało talentu, ma tendencję do ukrywania braku treści pod pozorami. Doskonałym przykładem połączenia niekompetencji i próżności były dwie zielone, skrajnie niekompetentne „Amplery”: minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock, która wydała ogromne sumy na swoją wizażystkę, oraz minister gospodarki Robert Habeck, który utrzymywał „fotografa nadwornego”, podczas gdy ludzie musieli zaciskać pasa rok po roku.

Federalne Biuro Prasowe pojednawczo zauważyło, że drogie, obecne zlecenia fotograficzne służą „zapewnieniu konstytucyjnie wymaganej pracy public relations nad działalnością rządu federalnego przez poszczególne departamenty w różnych oficjalnych celach”. O jakiej pracy rządu federalnego mówią? O drastycznych cięciach socjalnych w celu pobudzenia gospodarki wojennej?

Uwe Froschauer i Georg Ohrweh

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 24 października 2025 roku na stronie : https://apolut.net/der-deutsche-bundeskanzler-ein-armutszeugnis-von-uwe-froschauer-und-georg-ohrweh

Źródła i Przypisy:

Fragment Georga Orweha został napisany przy użyciu klienta Pareto i po raz pierwszy ukazał się na pareto.space 18 października 2025 roku.

Moje dwie książki, „Niespokojni” i „W gardle upadku”, zostały opublikowane pod koniec marca i na początku kwietnia 2025 roku.

Nowa partia o nazwie Koalicja Obywatelska. Jest to zupełnie nowa siła, grupująca ludzi, którzy nie zdążyli się zużyć.

z fb

Powstała nowa partia o nazwie Koalicja Obywatelska. Jest to zupełnie nowa siła, grupująca ludzi, którzy nie zdążyli się zużyć, 
nieskompromitowanych, z otwartymi głowami pełnymi pomysłów.

Dominują ludzie młodzi, zdolni i wykształceni.

Na czele partii stanął Donald Tusk, pełen wigoru młody działacz rodem z Sopotu, ale już ceniony historyk, nie tylko w Tenkraju ale przede wszystkim u naszego zachodniego sąsiada. Ma on również znakomite kontakty w Moskwie.

Donald Tusk ogłosił, że jako szef partii będzie się posługiwać tytułem Umiłowany Przywódca, co sala złożona z uczestników Kongresu Założycielskiego nowej partii przyjęła aplauzem i długo niemilknącymi burzliwymi oklaskami.

Uczestnicy spontanicznie złożyli dary u stóp Umiłowanego Przywódcy:
-Katarzyna Kotula ofiarowała wszystkie swoje doktoraty i połowę (większą, jak zapewniła) swoich dyplomów magistra
– Izabela Leszczyna złożyła w darze czarodziejską różdżkę
– Klaudia Jachira słoik z kłębiącymi się w nim sympatycznymi zwierzątkami złowionymi we własnych lokach
– Ryszard Petru ofiarował zniżkowy  bilet na Maderę oraz portret 6 Króli własnego autorstwa
– Arkadiusz Myrcha z kolei ofiarował portret 3 Króli,  gdzie trzeci król o imieniu Belzebub ma rysy jego teścia
– żona Myrchy, czyli Kinga Gajewska, przyniosła worek ziemniaków, zabytkową tabliczkę czekolady sprzed 40 lat ( dar tym cenniejszy, że to rodzinna pamiątka) i łopatę
– Włodzimierz Cimoszewicz ofiarował kopię aktu urodzenia swojego ojca uzyskaną w Obkomie w Symbirsku
– Marta Wcisło przyniosła swój warkocz
– Agnieszka Holland złożyła w darze pół litra łez wylanych przez członków jej rodziny w dniu śmierci Towarzysza Stalina i sto gram (tak zwaną „małpkę”), łez wylanych po śmierci Towarzysza „Tomasza” (Bolesław Bierut)
– Generał Pytel ofiarował swoją  czapkę rosyjskiego matrosa z krążownika „Aurora”
– Jakub Wojewódzki złożył w darze na kolanach Wielkiego Przywódcy psie gówno, w które lubi wtykać polskie flagi
– Adam Mazguła ofiarował jednego sowieckiego walonka jako symbol wszystkich bolszewickich trepów
– Tomasz Grodzki złożył pękatą kopertę (każdy kto pamięta, że Grodzki lubi brać, a nie dawać koperty, doceni ten gest)
– Monika Olejnik z TVN („Stokrotka”) ofiarowała swą młodość
-Anna Grodzka złożyła w darze kilka swoich kobiecych bibelotów (a także ulubione stringi)
– Franek Sterczewski przyniósł wegańską pizzę
-Katarzyna Augustynek („Babcia Kasia” ) dała w darze swoją osobistą kulturę i kobiecy wdzięk
– Bronisław Komorowski ofiarował odziedziczony po przodkach obraz „Gęsiarka”
-Anna Komorowska (de domo Dziadzia) sprezentowała ekspres do kawy i sokowirówkę
– Tomasz Lis ofiarował swoją książkę „Mogłem, ale nie chciałem zostać Prezydentem”, na stronie tytułowej której podpisało się w  komplecie wszystkich  43 subskrybentów jego kanału na You Tube
– Roman Giertych przyniósł 46 milionów złotych, czyli połowę sumy, której nie ukradł z Polnordu oraz gałązkę oliwną zerwaną z ogrodu swojej włoskiej wilii, kupionej za pozostałą część sumy, której nie ukradł z Polnordu
– Urszula von der Leyen ofiarowała nagranie pierwszych słów, które wypowiedziała  jako roczne dziecko. Nie trzeba dodawać, że te słowa to : Für Deutschland 
– Kanclerz Merz wręczył Umiłowanemu Przywódcy Nadwiślańskich Irokezów (copyright by Otto von Bismarck) order Ulryka von Jungingen i płaszcz Wielkiego Mistrza (do wyprania, zacerowania i uprasowania) 
– Dorota Wysocka – Schnepf ofiarowała klocki, z których ubeckie dzieci mogą zbudować makietę łagru, w którym zostaną zamknięci faszyści  Stanowski i Mazurek oraz inni wrogowie Arcykapłanki Propagandy i jej męża
-Krystyna Janda przyniosła mrożony chleb i wiadro tego, co spada jej cały czas na głowę
– Witold Zembaczyński ofiarował bilet na basen, naleśniki z marmoladą i radość której uległ, gdy Rafał Trzaskowski (syn płatnej donosicielki SB TW „Justyna”) został prezydentem
– Rafał Trzaskowski  przyniósł w darze pierwszy donos napisany przez swoją matkę (TW SB „Justyna”) oraz płytę z nagranym skandowaniem na cześć Pierwszej Damy ( „Gosia, Gosia, Gosia”)
-Michał Scerba i Dariusz Joński przynieśli afisz swojego ulubionego filmu „17 mgnień wiosny”, którego tytuł zawiera wynik zsumowania ich IQ
-Władimir Putin przysłał miliard dolarów Gazpromu (do umorzenia)
– Barbaria Nowacka złożyła dar najmniejszy objętościowo ze wszystkich, ale  cenny tym bardziej, bo ofiarowany ze szczerego serca : dała całą swą mądrość, wiedzę i inteligencję
– Marcin Józefaciuk ofiarował swoje dzieło pt: „Trójpodział władz, a problemy osób LGBT+”.
– Mateusz Kijowski, przyniósł osiem ruskich gwiazdek
-Daria Brzezicka ofiarowała swój dziewiczy donos, napisany jeszcze wtedy, gdy była nie w Komsomole,, ani w pionierach, a w Oktriabrionkach 
-Tylko Janusz Palikot i Magdalena Środa przyszli z pustymi rękoma ; on zamierzał ofiarować Tuskowi honor, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie, że  go nie posiada, a nawet gdyby go miał, to obdarowany i tak nie wiedziałby co to jest. Środa chciała ofiarować Mądrość ale po przeszukaniu wszystkich zakamarków mózgu i wszystkich kieszeni, nie znalazła nawet najmniejszej jej ilości.


Nie sposób wymienić wszystkich ofiarodawców. Wystarczy wspomnieć, że nie tylko indywidualne osoby składały te dary ale też redakcje, oddziały szpitalne, stowarzyszenia kombatanckie i inne organizacje Ludu pracującego miast i WSI (Wojskowych Służb Wewnętrznych).
Wróżymy Koalicji Obywatelskiej wielką przyszłość na polskiej scenie politycznej. Od dawna czekaliśmy na nową jakość wśród partii i organizacji społecznych i politycznych. Nie ulega wątpliwości, że nasze nadzieje właśnie się ziszczają.


Für Deutschland !

O pokój trzeba się bić

O pokój trzeba się bić

Marek Wójcik 26. października 2025 o-pokoj-trzeba-sie-bic

Zdecydowanie łatwiej można doprowadzić do wojny, niż utrzymać pokój. Szczególnie wtedy, gdy finansowo potężne siły są za wojną. Tytuł tego artykułu może wydać się niektórym paradoksem. Skoro chcesz pokoju – to nie bij się. Jednak bitwa o zachowanie pokoju nie polega na dozbrajaniu jednej ze stron konfliktu.

To jest bitwa o nasze umysły. Jeśli jesteś przekonany wbrew oczywistym faktom, że musimy bronić się przed agresją Kremla, to stałeś się właśnie kolejnym podżegaczem do wojny, której nie musimy wcale doczekać.

Ostatnie pytanie inspektora Columbo:
Skoro Rosja chce nas zaatakować, dlaczego czeka z tym, aż będziemy gotowi do wojny?

Wojna na Ukrainie jest wojną pomiędzy Rosją i USA prowadzona w angielskim stylu: na koszt Ukraińców. Nie ukraińskich oligarchów. Jest ich ponad 17 tysięcy i w tym roku ilość ich wzrosła o 6,6 tysiąca. Źródło. Ofiarami są pozostali, którzy nie potrafili lub nie mieli okazji dorwać się do pieniędzy płynących niekontrolowanym strumieniem na Ukrainę.

Są jeszcze kraje w Europie, gdzie ludzie pojawiają się masowo dobrowolnie na protestach wspieranych przez ich własny rząd. W czwartek doszło do Marszu pokoju w Budapeszcie.

Źródło: Telegram 23.10.2025 r. 15:09.

Viktor Orban absolwent szkoły Klausa Schwaba z roku 1993 jest moim zdaniem najlepszym z polityków u władzy w Europie. Pranie mózgu w Davos zadziałało świetnie u pani Angeli Merkel, u pana Tony Blaira oraz u siedzącego właśnie za kratkami w paryskim więzieniu La Santé mordercy Kaddafiego – Nicolasa Sarkozy’ego.

To byli towarzysze Orbana z ławki szkolnej w Davos. Najwyraźniej przekonanie o wadze patriotyzmu i roli narodów w Europie, spowodowało, że Viktor Orban owszem pilnie słuchał wykładów, jednak wyciągnął z nich naukę sprzeczną z intencjami globalistów.

Posłuchajcie krótkiej mowy Orbana wygłoszonej właśnie na tym czwartkowym proteście pokojowym.

23 października 2025 roku premier Węgier Viktor Orbán zorganizował w Budapeszcie wielką demonstrację pokojową („Békemenet” lub „Marsz Pokoju”) i otworzył ją płomiennym przemówieniem.
Polskie napisy Marek Wójcik. Źródło:
Telegram 25.10.2025 r. 19:52.

Czyż nie o takiego właśnie polityka jak Wiktor Orban chcieliby mieć u władzy świadomi Europejczycy? Nie jest ważne, że akurat Orban jest politykiem prawicowym. Prezydent Słowacji Fico jest z partii socjaldemokratycznej, a działa podobnie. Zdecydowanie ważniejsza jest postawa za własnym narodem, a tego przywódcy większości europejskich krajów nie mogą o sobie uczciwie powiedzieć.

Autor artykułu Marek Wójcik

Biegun południowy zamarza coraz bardziej. Rekordowy mróz wystawia na próbę teorie klimatystów. [Oni nie mylą się. Oni bezczelnie KŁAMIĄ].

Biegun południowy zamarza coraz bardziej. Rekordowy mróz wystawia na próbę teorie klimatystów

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/biegun-poludniowy-zamarza-coraz-bardziej-rekordowy-mroz-wystawia-na-probe-teorie


Piętnastego października 2025 roku stacja Amundsen-Scott na biegunie południowym zarejestrowała temperaturę minus 61,3 stopni Celsjusza. To nie jest przypadkowy skok rtęci w dół. Według danych niemieckiego portalu Report 24, był to najzimniejszy październik od 1981 roku. Tymczasem powinna tam już być wiosna, a temperatury powinny wzrastać. Fakty jednak mówią co innego.

Ten ekstremalny chłód nie jest zjawiskiem odosobnionym. W 2021 roku cały kontynent antarktyczny doświadczył najzimniejszej zimy od rozpoczęcia pomiarów w 1957 roku. Średnia temperatura między kwietniem a wrześniem wyniosła wtedy minus 61 stopni Celsjusza. Nawet CNN, który zazwyczaj nie skąpi dramatycznych nagłówków o topnieniu lodów, zmuszony był przyznać, że kontynent przeżył rekordowo mroźny okres.

Dane ze stacji badawczych rozmieszczonych na kontynencie, takich jak Amundsen-Scott, Wostok czy Dome C, pokazują coś, czego modele klimatyczne zupełnie nie przewidywały. Zamiast liniowego trendu ocieplenia napędzanego przez dwutlenek węgla, biegunek południowy zdominowany jest przez naturalnie występujące, ekstremalne wahania temperatury. W niektórych regionach Antarktydy zaobserwowano nawet trend ochłodzenia trwający przez dziesięciolecia.

Szczególnie uderzający jest przypadek Wschodniej Antarktydy. Ta chłodniejsza i bardziej stabilna część kontynentu przez długie lata nie wykazywała żadnego ocieplenia. Stacja Amundsen-Scott na biegunie południowym, położona właśnie od strony Wschodniej Antarktydy, odnotowywała w ostatnich dekadach ochłodzenie, co wiąże się prawdopodobnie z mniejszą liczbą ciepłych mas powietrza oceanicznego docierających do wnętrza kontynentu.

British Antarctic Survey potwierdza, że wiele długoterminowych pomiarów ze stacji badawczych na Antarktydzie nie wykazuje żadnych znaczących trendów ocieplenia ani ochłodzenia. Temperatury na większości kontynentu pozostawały względnie stabilne przez ostatnie kilkadziesiąt lat. To wyraźnie kłóci się z narracją, że regiony polarne powinny doświadczać najsilniejszego ocieplenia.

Nawet Półwysep Antarktyczny, który przez dziesięciolecia był pokazywany jako przykład gwałtownego ocieplenia, od końca lat dziewięćdziesiątych zaczął się ochładzać. Badania opublikowane w Nature w 2016 roku potwierdziły, że średnia temperatura na półwyspie zmniejszyła się o około 0,5 stopnia Celsjusza na dekadę od końca lat dziewięćdziesiątych, czyli w tym samym tempie, w jakim rosła przez poprzednie pięć dekad. Naukowcy przypisali to naturalnej zmienności klimatycznej związanej z oscylacjami w Pacyfiku.

Za ekstremalnymi wahaniami temperatur na Antarktydzie stoją mechanizmy klimatologiczne, które mają niewiele wspólnego z poziomem dwutlenku węgla w atmosferze. Fale stratosferyczne, stabilność wiru polarnego, pokrywa chmur i naturalne oscylacje oceaniczne, takie jak El Niño czy Southern Annular Mode, okazują się rzeczywistymi motorami pogody w regionach polarnych. Te złożone, naturalne procesy są w stanie generować wahania temperatury przekraczające dziesięć stopni Celsjusza na przestrzeni dekad.

Co więcej, lód morski wokół Antarktydy zachowywał się wbrew przewidywaniom modeli. Mimo cieplejszych temperatur powierzchni morza i powietrza nad Oceanem Południowym, obserwowano niewielki ogólny wzrost zasięgu lodu morskiego od 1979 do 2014 roku. W tym okresie Antarktyda zanotowała nawet rekordowo wysokie maksimum lodu morskiego w latach 2013 i 2014.

Rzeczywistość na Antarktydzie zdaje się ignorować proste równania, według których więcej CO2 równa się wyższym temperaturom wszędzie i zawsze. Prognozy IPCC z lat dziewięćdziesiątych systematycznie przeszacowywały trendy temperaturowe. Kiedy rzeczywiste dane tak wyraźnie odbiegają od modeli, należy postawić fundamentalne pytanie: czy modele klimatyczne są wadliwe, czy teoria klimatu skoncentrowana na CO2 jest niepełna?

Politycy i decydenci, którzy na podstawie przekonania, że nauka jest rozstrzygnięta, podejmują decyzje o daleko idących konsekwencjach gospodarczych, muszą zmierzyć się z niewygodnym faktem. Uporczywy chłód bieguna południowego stanowi poważne wyzwanie dla obowiązującej narracji, którego nie można dłużej ignorować.

Źródła:
https://wattsupwiththat.com/2025/10/25/antarctic-amundsen-scott-station…

https://www.bas.ac.uk/data/our-data/publication/antarctica-and-climate-…

https://www.climate.gov/news-features/features/antarctica-colder-arctic…

https://www.nature.com/articles/535358a

https://www.imperial.ac.uk/news/173588/natural-variation-caused-tempora…

https://rmets.onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/joc.6378

https://en.wikipedia.org/wiki/Climate_of_Antarctica

Alexander Rogers; szalony tydzień USA i UE

Alexander Rogers; szalony tydzień USA i UE

Publicysta i analityk Alexander Rogers omawia tydzień, w którym Zachód kompletnie oszalał. Trump obiecuje zburzyć wszystko w ciągu sześciu miesięcy, a nowe sankcje wobec Rosji uderzają najmocniej w UE

DR IGNACY NOWOPOLSKI OCT 26
Sankcje, żetony i skradzione biura: podsumowanie tygodnia, w którym Zachód jest swoim własnym sabotażystą. Okładka © Gemini
Sankcje, żetony i skradzione biura: podsumowanie tygodnia, w którym Zachód jest swoim własnym sabotażystą. 

Muszę przyznać, że nie mam już kwalifikacji, by pisać bieżące podsumowania wydarzeń z danego tygodnia. Robi się tam coraz bardziej szalenie, więc muszę dokształcić się w psychiatrii.

Oceńcie sami. Zacznijmy od najbardziej agresywnego pacjenta. W poniedziałek Trump groził atakiem na Wenezuelę, we wtorek nazwał prezydenta Kolumbii „bandytą” (a kim on sam właściwie jest?), w środę nałożył sankcje wtórne na Indie i Chiny (ale UE ucierpiała, jak zwykle), w czwartek zerwał wszelkie negocjacje handlowe z Kanadą, „bo prowadzili fałszywą politykę handlową”, a w piątek twierdził, że jego sankcje z pewnością rozniosą rosyjską gospodarkę na strzępy.

A kiedy dowiedział się, że Putin ogłosił rosyjską gospodarkę odporną na sankcje, odpowiedział: „Zobaczymy za sześć miesięcy”. To coś nowego. Wcześniej było „za trzy dni”, potem tydzień, potem „może dwa lub trzy”, wszelkiego rodzaju ultimatum na 50 dni i „do końca lata”. Teraz Trump, bardziej doświadczony, mówi: „Za sześć miesięcy”.

Ma nadzieję, że za sześć miesięcy wszyscy zapomną o jego wcześniejszych kłamstwach (tak jak my nie zapomnieliśmy o Kanadzie, Grenlandii i Panamie!).

Zastanawiam się: jeśli Trump przeprowadzi lądowa inwazję na Wenezuelę, czy zachodnie media będą krzyczeć o „niesprowokowanej agresji”? I czy UE nałoży 32 000 sankcji na USA? Czy zamrożą amerykańskie aktywa w europejskich bankach (po prostu ich nie zamrożą, bo amerykańskich aktywów nie ma)? Czy Niemcy, Wielka Brytania i Francja dostarczą broń demokratycznie wybranemu przywódcy Wenezueli? A może chodzi o coś zupełnie innego? Wszyscy znamy odpowiedzi na te pytania.

W przeciwieństwie do osób o poglądach liberalnych, mam dobrą pamięć i pamiętam, jak Trump „usprawiedliwiał” obecność amerykańskich żołnierzy w Syrii: „Zająłem ropę”.

Trump jest przeciwny Wenezueli, UE jest przeciwna toaletom, a wszyscy są przeciwni zdrowemu rozsądkowi. Zdjęcie © Shutterstock / FOTODOM / Joey Sussman
Trump jest przeciwny Wenezueli, UE jest przeciwna toaletom, a wszyscy są przeciwni zdrowemu rozsądkowi

Jak w Casanovie:

„Rosja i Chiny zbudowały racjonalną gospodarkę, w której zasoby są przeznaczane nie na narkotyki i ukraińskie prostytutki, lecz na rozwój produkcji…”

— Czary! Czyli dyktatura! I generalnie niesprawiedliwa!

Tymczasem Unia Europejska nałożyła na Rosję kolejną rundę sankcji (19. pakiet, o ile się nie mylę), jeszcze ostrzejszych niż poprzednie. I czeka z nadzieją: co, jeśli tym razem zadziałają?

Jak Rosja mogliby sobie poradzić bez handlu toaletami z UE? Ma tylko 35 własnych fabryk w Rosji, które je produkują. 

Stany Zjednoczone również nałożyły sankcje. Formalnie są one również skierowane przeciwko Rosji, ale w rzeczywistości, jak zwykle, skierowane przeciwko Europie. Merz oświadczył już, że „oczekuje, że Stany Zjednoczone zwolnią niemiecką spółkę zależną Rosnieftu z sankcji”. Podobne oświadczenia złożyło kilku innych polityków.

Friedrich Merz. Zdjęcie © Shutterstock / FOTODOM / Ryan Nash Photography
Friedrich Merz

Najpierw żądają od USA nałożenia sankcji, a potem krzyczą: „Auć, to boli!”. Co za masochiści. Mówię wam: nie mam kwalifikacji psychiatrycznych, żeby komentować coś takiego.

Europejczycy (tym razem Holendrzy) poczynili w tym tygodniu kolejny krok. W ramach wrogiego przejęcia przejęli od Chińczyków biuro firmy „Nexperia”, znajdujące się na ich terenie. Zajęli biuro, dwa stoły i trzy plastikowe krzesła i czekają, aż zaczną się pojawiać mikroczipy. Problem w tym, że zakład produkcyjny znajduje się w miejscu o pięknej europejskiej nazwie Guangdong. Z jakiegoś powodu przestali stamtąd dostarczać chipy.

Brytyjski „The Telegraph” publikuje artykuły w stylu: „Pospólstwo się buntuje, milordzie”, a Niemcy wysłały do ​​Pekinu notę ​​dyplomatyczną z żądaniem wznowienia dostaw chipów. „Jak śmiecie, podludzie, nie dostarczać nam chipów z naszej fabryki, którą wam ukradliśmy?!”.

Nawiasem mówiąc, Volkswagen jest w kryzysie. Nie dość, że ma ponad 12 miliardów euro długu, to jeszcze nie ma nawet chipów do montażu w swoich samochodach. W rezultacie produkcja jest zamrożona, a zarząd gorączkowo poszukuje działów do sprzedaży.

Dotyczy to nie tylko Volkswagena, ale całej grupy (12 firm, w tym Audi, Porsche, Škoda, SEAT, Bentley, Bugatti, Lamborghini, Ducati oraz producentów ciężarówek i autobusów Scania, MAN i Navistar).

Deutschland muss kapitulieren, mein Führer! Nochmal!

Sunday Strip: A Retrospective Analysis Between: Blue Hair Dye and Mental Illness… Any questions?

Sunday Strip: A Retrospective Analysis Between: 

Blue Hair Dye and Mental Illness… Any questions?

DR. ROBERT W. MALONE OCT 26





Have we stopped prosecuting the truth-tellers?

John Kiriakou was the whistleblower who exposed the CIA torture program. For doing this, he was convicted and imprisoned for 30 months, while none of the officials who ordered or carried out torture were criminally charged under the Obama administration (or prior).

He was a former CIA officer who publicly confirmed in December 2007 that the CIA had used the torture technique known as waterboarding on the al-Qaeda suspect Abu Zubaydah. Yet he is the only CIA officer who was criminally prosecuted regarding the interrogation program. None of those involved in the illegal torture program set up by the CIA were ever charged or persecuted. 

To be clear: the CIA’s post-9/11 “enhanced interrogation” or waterboarding program did not produce uniquely valuable intelligence that couldn’t have been obtained by lawful means. That conclusion has been reached by the U.S. Senate, intelligence oversight bodies, and multiple later reviews.

It is believed that Kiriakou’s prosecution was effectively a retrospective punishment for his whistle-blowing on torture. Obama decided not to prosecute any CIA officers, officials, or contractors involved in torture, his administration invoking the “look forward, not backward” doctrine. However, while declining to prosecute those who ordered or committed torture, which is illegal under the law. Obama’s Department of Justice, under Attorney General Eric Holder, went after John Kiriakou, using the 1917 Espionage Act, a law originally designed to punish spies. Yep- basically more lawfare.

This has effectively silenced other whistleblowers within the government who might have come forward during Biden’s authoritarian regime.

Never forget – The Biden administration persecuted those who were in Trump 1.0 when he came to power. 

Can you imagine what would have happened if Kamala had become president?

The only thing that saved our country was President Trump’s re-election. Having spent too much time in Europe lately, I can attest to how bad these far-left regimes have become. 

The authoritarian, globalist, far-left regimes that have gained control of so many nations and the European Union are out of control. We were a hair’s breadth away from it happening here.

Thank God for Trump 2.0.


In the meantime, whistleblowers Julian Assange, Edward Snowden, and John Kiriakou are all still presidential pardon hopefuls. Time will tell.


























Kilka słów o „mowie nienawiści”

Kilka słów o „mowie nienawiści”

Jacek Tomczak myslpolska/kilka-slow-o-mowie-nienawisci

Ktoś powiedział, że najbardziej złowrogie słowa, jakie może usłyszeć obywatel, to: „Jestem z rządu – jak mogę ci pomóc?”.

Nasza władza wzięła się za walkę z „mową nienawiści”. Opakować dążenia do penalizacji „mowy nienawiści” jakąś przenoszącą do lepszego świata narracją jest niezwykle łatwo – przecież każdy jest przeciwnikiem nienawiści.

Zgrabną metaforą lepszego świata był opis normalnego państwa jako takiego, w którym jak ktoś o szóstej rano puka do twoich drzwi, to masz pewność, że to mleczarz, a nie policja. Pewien paradoks tego lepszego świata, jaki chce nam sprezentować polski rząd, polega na tym, że w nim o szóstej rano może do twoich drzwi zapukać policja, ponieważ posłużyłeś się „mową nienawiści”.

Mówiła o tym posłanka Koalicji Obywatelskiej Agnieszka Pomaska podczas konferencji w dniu 17 maja. Przyznam, że nie mogłem uwierzyć własnym uszom – przeciwnik nie musi jej parodiować, może po prostu zacytować. Pomaska mówiła o zabraniu i zabezpieczeniu komputera i telefonu oraz natychmiastowym kontakcie „mówiącego nienawiścią” z najbliższym specjalistą w dziedzinie, tj. panem prokuratorem bądź panią prokuratorą.

Inkwizytorka-antyhejterka najpewniej uznała, że każdy jej zwolennik widział się będzie w grupie zatrzymujących, a nie w grupie zatrzymanych. A to błąd – nie tylko dlatego, że zawsze ktoś może się nam włamać na konto, lecz choćby dlatego, że cenzura zawsze będzie śnieżną kulą.

Dobrym punktem wyjścia do dyskusji na temat sensu ścigania za nienawistne słowa (nie za „mowę nienawiści”, bo to co innego – później wytłumaczę dlaczego) jest lektura znakomitej książki Rozpieszczony umysł autorstwa Grega Lukianoffa i Jonathana Haidta. Niewątpliwe lepiej wyciągnąć wnioski z tego, co piszą autorzy, którzy nie są wcale konserwatystami, lecz zwolennikami amerykańskich demokratów (tyle że zdecydowanie zdystansowanymi wobec lewactwa i jego wpływu na kształt amerykańskich uniwersytetów) niż pisać prawo emocjami, czyli de facto odpowiadać emocjami na emocje. Podkreślanie konieczności karania za „mowę nienawiści” po zamachu na premiera Słowacji Roberta Ficę przypomina wołania o wprowadzenie kary śmierci po jakimś brutalnym zabójstwie („ja nie popieram kary śmierci, ale…”).

Rozpieszczony umysł jest o „pokoleniu Z”, rozszerzaniu definicji bezpieczeństwa o „bezpieczeństwo emocjonalne” i lewicowej cenzurze na amerykańskich uczelniach wyższych. Przesłanie jest takie, że to, co przedstawia się jako robione w trosce o zwiększenie poczucia bezpieczeństwa, faktycznie w wielu przypadkach prowadzi do spadku odporności. Autorzy operują analogią odporności psychicznej człowieka do odporności biologicznej i piszą, że tak jak układ immunologiczny rozwija się przez kontakt z bakteriami, tak psychika ludzka wzmacnia się wskutek przeżywania trudnych sytuacji i przezwyciężania ich. Rozszerzanie definicji bezpieczeństwa jest natomiast w ścisłym związku ze wzrostem poczucia niebezpieczeństwa. To głowa się zmienia, a nie świat.

Szeroko omówiona została w tej książce sytuacja na uniwersytetach, na których studenci protestują przeciwko zapraszaniu prelegentów o poglądach innych niż skrajnie lewicowe – takie poglądy mają stanowić zagrożenie dla ich „bezpieczeństwa emocjonalnego”. Zanika kultura dyskusji, stojąca u podstaw demokracji amerykańskiej i amerykańskiej skłonności do stowarzyszania się, którą zachwycał się Alexis de Tocqueville w klasycznej książce O demokracji w Ameryce. Otwartość nie jest już cnotą, lecz zagrożeniem.

Penalizowanie „mowy nienawiści” jest wytworem takiej właśnie lewicy – lewicy, która już nawet nie udaje otwartości, nie pozoruje tolerancji, lewicy, która chce zaprowadzić przed oblicze prokuratora tego, kto myśli inaczej. Karanie za „mowę nienawiści” nie może być mylone z karaniem za nienawiść – wystarczy wsłuchać się w wypowiedzi promotorów nowych przepisów, by zrozumieć, że w ich mniemaniu ofiarami „mowy nienawiści” są zawsze mniejszości seksualne i osoby o innym niż biały kolorze skóry, czasem Niemcy, czasem Żydzi.

Nikt inny nie pada, w świetle tej narracji, ofiarą nienawistnych słów – a i np. Żydzi są poszkodowani jedynie, gdy sprawcą jest Grzegorz Braun, ale już absolutnie nie wtedy, gdy zachodni lewacy palą flagi Izraela. Wściekły antyklerykalizm zwolenników penalizacji „mowy nienawiści” z kręgu Nowej Lewicy (z Czarzastym i Cimoszewiczem) i Strajku Kobiet też żadną nienawiścią nie jest.

I zły jestem na siebie, że udowadniam okrągły kształt Ziemi – ale ten potwór gotów z otwartości zamykać podnosi co jakiś czas głowę, nie wiedzieć (a w sumie to wiedzieć) czemu nigdy nie zainteresowany nędzą setek tysięcy ludzi, bezdomnością, rolnikami, aresztami wydobywczymi, kibicami (za poprzedniego Tuska trzech kibiców Legii długo trzymano w aresztach tak naprawdę tylko z powodu stereotypu) czy kupcami przeganianymi przez władzę z kolejnych lokalizacji, a zawsze zatroskany o imigrantów rzucających kamieniami w polskie służby i nadzwyczajnie otwarty na wystrojone w peruki, okładające się pejczami „osoby człowiecze”. Czy naprawdę da się jeszcze kogoś przekonać, że chodzi o wrażliwość na innych ludzi? A może chodzi o wrażliwość na tych, którzy pomogą zdemolować znienawidzony przez radykalną lewicę tradycyjny ład społeczny? Złośliwy odparłby, że z wyrazu twarzy, stylu bycia i rewolucyjnego zapału „osób żeńskich” takich, jak Anna Maria Żukowska, Joanna Scheuring-Wielgus czy Katarzyna Kotula można odczytać odpowiedź.

Nawet jeśli przyjmiemy, że dążenie do uzupełnienia kodeksu karnego o artykuł dotyczący „mowy nienawiści” nie wynika z motywacji wyłącznie ideologicznych, uderza jednowymiarowość analizy tego pomysłu, sprowadzającej jego skutki do złagodzenia życia publicznego i obniżenia temperatury sporu. Taki pogląd jest kompatybilny z traktowaniem prawa jako narzędzia naprawiania świata – przypisanie prawu takiej roli prowadzi do tworzenia kodeksów regulujących każdą sferę życia, a także uznanie penalizacji za czarodziejską różdżkę likwidującą to zjawisko. Nawiasem, to ciekawe, że odwołująca się do optymistycznych koncepcji antropologicznych i skłonna postrzegać człowieka jako z natury dobrego lewica uznaje, że jedynie strach przed karą może go powstrzymać przed robieniem (mówieniem) złych rzeczy. Najważniejsze jest jednak to, że zadaniem systemu prawnego nie jest naprawianie świata, a nawet gdyby było, to nie ma podstaw, by twierdzić, że wprowadzenie przepisu penalizującego nienawistne wypowiedzi przyniesie więcej korzyści niż szkód.

O ile nie należy uznawać za naprawianie świata – karania za oczywiste zło, czyli choćby czerpanie zysku z czyjejś krzywdy czy stosowanie przemocy fizycznej – służy to po prostu zachowaniu stabilności społecznej i jest zgodne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości – o tyle ustawowe określanie, co jest, a co nie jest nienawiścią skazuje na podejmowanie arbitralnych decyzji. Warto pamiętać, że nie istnieje coś takiego, jak sąd – są za to sędziowie, mający własne światopoglądy i bardzo często traktujący przepisy prawa jedynie jako racjonalizację swojego zdania.

To zresztą bardzo ludzkie – ten sam Jonathan Haidt, w książce Prawy umysł sformułował tezę, że większość wygłaszanych przez nas przekonań to racjonalizacje przyjętych na wstępie pewników. Z powyższego wynika, że dążymy do potwierdzenia tego, co już uważamy – zmiana poglądu zmusza do radykalnego naruszenia własnej strefy komfortu. Haidt pisał, że liberałowie (w Ameryce liberał jest lewicowcem) wcale nie są bardziej otwarci na ludzi o odmiennych poglądach niż konserwatyści – przyjmują jedynie odmienne koncepcje dobra i zła, bowiem dla pierwszych definicje tych pojęć odnoszą się do kryterium nieszkodliwości dla innych ludzi, natomiast drudzy rozumieją dobro i zło metafizycznie, definiują je przez odniesienie do norm kulturowych czy religijnych. Tendencja do racjonalizacji u wszystkich jest podobna.

Im lepszy jest system prawny, tym mniej przestrzeni na arbitralność sędziów pozostawia. Penalizowanie „mowy nienawiści” jest krokiem dokładnie w przeciwnym kierunku. Jeśli oceniając identyczne przestępstwo przemocowe sąd położony w jednej części miasta skazuje na dwa razy wyższą bądź dwa razy niższą karę niż sąd w innej części miasta, mimo że obowiązują wytyczne dotyczące wysokości wyroków, warto pomyśleć, jak olbrzymia dowolność interpretacyjna wystąpi w przypadku karania za słowa.

Nie bez znaczenia jest to, że oskarżany o coś obywatel powinien mieć, w momencie popełniania czynu karalnego świadomość dokonywania przestępstwa. Kradnąc czy bijąc, każdy wie, że działa bezprawnie. A przytaczając statystyki, z których jasno wynika, że nielegalni imigranci wiele razy częściej mordują, gwałcą i kradną niż rdzenni mieszkańcy (czyli przedstawiając fakty)? Czy obywatel będzie działał bezprawnie? Myślę, że np. słynne stowarzyszenie „Nigdy Więcej” zakwalifikowałoby przedostatnie zdanie jako pogląd rasistowski (choć to nie żaden pogląd). A pisząc o kolorze skóry, sprawcy przestępstwa bądź o jego pochodzeniu? Media niemieckie anonimizują sprawców przestępstw, którzy nie są Niemcami. Czyli – Niemiec jest „Niemcem, który popełnił przestępstwo”, a Arab „mężczyzną, który popełnił przestępstwo”. Podtytuł Rozpieszczonego umysłu brzmi: Jak dobre intencje i złe idee skazują pokolenia na porażkę. Poprawność polityczna i antyrasizm miały służyć walce z wykluczeniem. Stały się wykluczenia narzędziem.

Kara ma resocjalizować, a nie edukować – nie można karać obywatela za słowa na temat, o którym miał prawo nie mieć pojęcia. To tak, jakby dać dziecku klapsa za przedrzeźnianie nieznajomego, zamiast mu wytłumaczyć, że nie powinno tego robić. Ludzie interpretują zjawiska nieznane przez analogię do zjawisk znanych. Widząc postawnego mężczyznę o wyrazistych rysach twarzy, który twierdzi, że jest kobietą przeciętny człowiek może skojarzyć go z kumplem, któremu wydawało się, że potrafi latać, więc wyskoczył z dziesiątego piętra, albo po prostu ze schizofrenikiem słuchającym głosów z głowy. I człowiek taki nie będzie kierował się jakąkolwiek złą wolą, a istnieje ryzyko, że przypisze mu się „transfobię”. System prawa nie może być polem minowym.

Innego rodzaju wątpliwości jest całe mnóstwo. Nie da się tworzyć systemu prawnego, w którym o tym, czy zostało popełnione przestępstwo decyduje zdanie domniemanej ofiary na ten temat – z tego samego powodu absurdalna jest zmiana prawnej definicji gwałtu. Gdyby podobne myślenie występowało przy orzekaniu np. w sprawie wyłudzenia, pojawiłyby się przed prokuraturami kolejki oszukanych na miliony złotych. W przypadku „mowy nienawiści”, wskutek tego, że ktoś poczuje się obrażony i doniesie na policję (policja, jak wiadomo, dopilnuje, by już nigdy nie poczuł się obrażony) domniemany nienawistnik może mieć na wiele miesięcy albo lat zabrany komputer i telefon – nawet jeśli ostatecznie zostanie uniewinniony. Jeśli już koniecznie chce się karać za „mowę nienawiści”, powinno się stosować prawo obowiązujące choćby w sprawach o odszkodowanie, odbywających się przed sądami cywilnymi – domniemany poszkodowany powinien udowodnić, jakie szkody poniósł w wyniku wypowiedzi. Tylko to czyniłoby przepis zgodnym z podstawową zasadą domniemania niewinności. A prawo oderwane od konkretu jest ideologią.

Uspokoić osobę formułującą obraźliwe bądź nienawistne wypowiedzi czasem jest niezwykle łatwo – maska ziejącego jadem internetowego frustrata skrywa często człowieka zdezorientowanego po otrzymaniu miłej i życzliwej odpowiedzi, a za grożącym e-otoczeniu wojownikiem z klawiaturą zamiast miecza i anonimowością zamiast zbroi może być odizolowany od ludzi, lękający się świata frustrat, pałający żądzą zemsty za zabierane w szkole kanapki, który uspokoi się po otrzymaniu wiadomości, że obserwuje się go w tej chwili z okna w bloku naprzeciw. Niestety, propozycje rządu prowadzą do sytuacji, w której obok jednej grupy, która nie potrafi porozumiewać się z innymi ludźmi powstanie druga – obok hejterów będą ci, którzy donoszą na nich na policję. By żyło się lepiej.

Jacek Tomczak

Myśl Polska, nr43-44 (26.10-2.11.2025)

Tucker Carlson rozmawia z polskim studentem. Mów do słupa…

Tucker Carlson rozmawia z polskim studentem

https://myslpolska.info/2025/10/25/tucker-carlson-rozmawia-z-polskim-studentem/

21 października b.r. Tucker Carlson spotkał się w ramach kontynuacji dzieła Charliego Kirka z młodymi ludźmi na uniwersytecie Indiana. Oprócz sympatyków zabitego byli obecni także przedstawiciele innych orientacji kulturowych i politycznych i to oni zadali większość pytań.

Jednym z nich był przebywający w USA student z Polski. Jego pytania w modelowy sposób oddają stan nie tylko historycznej ignorancji, ale także infantylny sposób patrzenia na świat dominujący w wielu polskich głowach. Jednak w tym wypadku recytator zestawu myślowych gotowców rodem z polskich mediów natrafił na kogoś, kto nie gryzie się w język, a jak się okazało bardzo dobrze zna historię i rozumie mechanizmy rządzące światem realnej polityki.

Ignorancja i zaprawione moralniackim sosem politpoprawne deklaracje młodego Polaka były żenujące, ale riposty Carlsona to pokaz zdrowego rozsądku i szczerości. Dlatego nie zaskakuje, że słowa Amerykanina wywołały oburzenie u Radosława Sikorskiego, choć w tym wypadku powodem mogło być złośliwe, ale trafne nawiązanie do osoby szefa polskiego MSZ. Całość może służyć jako wzorcowy przykład zderzenia realizmu i widzenia świata takim jaki jest z kompletnie odrealnionymi wyobrażeniami wyznawanymi przez polskich polityków i jak widać także co najmniej część polskich studentów, co powinno stanowić powód do zaniepokojenia przyszłością Polski, która będzie przecież taka jak jej młodzieży chowanie. Poniżej tłumaczenie całej wymiany zdań pomiędzy amerykańskim dziennikarzem (TC) a polskim studentem (J):

 (J) – Jestem John. Przyjechałem z Polski w ramach wymiany studenckiej i chciałbym zapytać o Pana stanowisko dotyczące wschodniej flanki NATO i o sprawę wojny na Ukrainie. Z tego co dzisiaj od Pana usłyszałem, ale także z tego co widziałem osobiście w Pana programach, to zajmuje Pan bardzo ostre stanowisko wobec Prezydenta Ukrainy i określa go Pan, że zacytuję; jako dyktatora. Ignoruje Pan zupełnie fakt, że na Ukrainie obowiązuje stan wojenny. Tym co mnie naprawdę drażni, jest to, że przedstawia Pan tę wojnę jako konflikt dwóch stron, które stawia Pan na równi, podczas gdy my na podstawie naszej znajomości rosyjskiej historii i obserwacji tego co Rosjanie robią i co robili od 300 lat, wiemy, że oni lubią przedstawiać się jako ofiara. Począwszy do wojen kremlowskich (??? – O.S.), poprzez pierwszą wojnę i tak dalej. Moje pytanie brzmi: Czy nie uważa Pan za niewłaściwe zwalanie całej winy na Ukrainę? Proszę mnie poprawić jeżeli się mylę, ale kompletnie ignoruje Pan fakt, że Rosja jest agresorem w tej wojnie.

 (TC) – Po pierwsze przykro mi, jeżeli tak zostałem zrozumiany. Nie chodziło mi o to, że Ukraina jest wszystkiemu winna. Uważam, że Ukraina jest ofiarą, agresorem jest NATO. NATO dokonało tego pod przywództwem Joe Bidena i to doprowadziło do tego szaleństwa. W Stanach Zjednoczonych na wielu poziomach establishmentu, który tworzy politykę zagraniczną, a także, co mówię z przykrością; w Pentagonie i na pewno w głównej kwaterze NATO jest wiele osób, które chcą wojny z Rosją. I dlatego właśnie jesteśmy jej świadkami. Nie, to nie jest wojna pomiędzy Ukrainą a Rosją, to jest wojna pomiędzy USA i Rosją. Europa Zachodnia jest przez nią kompletnie zrujnowana. Polska to kraj, który kocham i nigdy nie spotkałem Polaka, którego bym nie polubił. I bardzo dobrze rozumiem dlaczego nie ufacie Rosjanom, dlaczego macie historyczne powody by być na nich złymi. To jest jak najbardziej uprawnione. T

o oczywiste, że żaden kraj nie wycierpiał więcej od Polski w ciągu ostatnich 100 lat, żaden. Ja to rozumiem. Ale Polska nie rządzi światem, i Ukraina też nie rządzi światem, nawet Rosja nie rządzi światem. Rządzą nim albo rządziły przed wybuchem tej wojny Stany Zjednoczone. I to przywódcy Stanów Zjednoczonych pragnęli wojny z Rosją. Jest kwestią do dyskusji dlaczego. Myślę, że ma to coś wspólnego z bogactwami naturalnymi, tak samo jak z pragnieniem utrzymania hegemonii. Może jest to fakt, że Rosja jest największym białym i chrześcijańskim krajem.

Jest wiele powodów, ale oni chcieli wojny z Rosją. Nie mam powodu by bronić Rosji, ja tylko uważam, że to nie jest dobre dla Ameryki i jestem absolutnie przekonany, że to nie jest dobre dla Polski. Myślę, że powinniście to dobrze przemyśleć. Nie da się pokonać Rosji na wojnie. NATO Was nie uratuje. Przykro mi, ale jak dotąd NATO nie udało się pokonać Rosji.

Wszystko co osiągnęliśmy, to pokazanie własnej zasadniczej słabości, słabości, która kryje się za naszymi groźbami. W jaki sposób ma to służyć USA? Nie służy i to mnie martwi. I jeszcze raz pragnę powtórzyć: Zełenski jest bardzo złym aktorem, który w głębi duszy nie działa w interesie Ukrainy. Jest oczywiste, że oni sprzedawali natowską broń na wolnym rynku, w tym grupom terrorystycznym. To chore. Zełenski jest zły. Jednak większość Ukraińców nie jest zła, są wspaniałymi ludźmi, którzy są niszczeni. Dlaczego? Ponieważ Joe Biden i przywódcy NATO chcieli wojny z Rosją. Ukraina jest pionkiem i Polska też. Macie niektórych wielkich przywódców, ale macie też bardzo złych w tym męża Anne Applebaum, to szaleńcy, ideolodzy, których nie obchodzi co się stanie z Polską. Jedyne co ich interesuje, to pokonanie Putina.

 (J) – Jeszcze jedno pytanie. Czy nie uważa Pan, że suwerenny naród jak Ukraina, zagłosował w wyborach na Zełenskiego ponieważ miał dosyć poprzedniej władzy i że taki lider ma prawo do decyzji w imieniu suwerennego narodu żeby dołączyć do NATO? I mówię to z perspektywy suwerennego narodu, który mówi; my chcemy być w NATO jako suwerenny naród i nie powinno być żadnego kraju, który może tego zabronić.

(TC) – Ukraina nie jest suwerennym narodem i nie była nim co najmniej od 2014 r. Można nawet twierdzić, że nigdy nie była suwerennym narodem. Byłoby dobrze gdyby była, ale nie była. Jej Prezydent został obalony w zamachu stanu w 2014 r. popieranym przez USA. To wszystko jest na taśmach, tak że nie musimy się o to spierać. Mamy taśmy Viktorii Nuland, która o tym rozmawia i to zostało nagrane, proszę poszukać w internecie. To był zamach stanu i oni są pionkami. Niestety większość małych krajów kończy jako pionki na tym świecie. Jest mi przykro wobec każdego z nich, ale to prawda. Polska jest doskonałym przykładem. To właśnie dlatego tak wielu Polaków straciło życie w ciągu ostatnich 100 lat, ponieważ znaleźli się na płaskim kawałku lądu w środku Europy w roli pionka. Rozumiem to i to jest smutne, jednak to NATO tego dokonało.

Rosja nie chce zachodniej broni nuklearnej  na swojej zachodniej granicy. Dlaczego miałaby chcieć? I myśmy się na to nie zgodzili. Dlaczego to uczyniliśmy? Czy Rosjanie na serio chcieli zaatakować Lichtenstein? A jednak oni pchali NATO na wschód i sprowokowali reakcję. Jestem przeciwnikiem inwazji na Ukrainę  i nie chwalę za nią Putina. Ale my to zrobiliśmy, Biden to zrobił i to jest po prostu fakt. A przy okazji się wzbogacił. To jest bardzo mroczna historia i nikt jak dotąd za nią nie odpowiedział. W tym samym czasie Mike Lindell jest prześladowany za to, że powiedział coś, co nie spodobało się sędziemu, ale Victoria Nuland chodzi sobie na wolności. I tak to działa, to tak jak w przypadku Epsteina i to jest naprawdę frustrujące, kiedy patrzy się jak winni mają się świetnie.

 (J) – Tak to bardzo frustrujące. Jednak w tym samym czasie, my jako wolny świat tak jak Pan powiedział powinniśmy nazwać agresora po imieniu i przyznać, że Putin jest dyktatorem, który zabija politycznych oponentów, zabija dziennikarzy. Pan to wie, i każdy to wie. On truje tych, którzy mu się sprzeciwiają.

(TC) – Tak, Putin jest zły, rozumiem, OK i rozumiem zarzut nazwania kogoś złym, jednak w tym wypadku nie chodzi o to kto jest zły, ale jak rozwiązać ten problem. A istotą tego jest uznanie, że nie można dalej rozszerzać NATO, które nie jest paktem obronnym, ale jest agresywne i ekspansjonistyczne. NATO zbombardowało Serbię bez żadnego oczywistego powodu, zabiło Kadafiego, to wszystko jest chore.

(J) Były oczywiste powody. Serbowie zabijali Bośniaków i Muzułmanów na Bałkanach. Powinien Pan o tym poczytać.

 (TC) – Czytałem i byłem tam w zeszłym tygodniu. Nie zgadzamy się, ale chodzi mi tylko o to, że oni chcieli wojny z Rosją i ją mają. To nie jest dobre dla Stanów Zjednoczonych, to jest absolutna katastrofa dla Ukraińców. Jest mi z tego powodu przykro. Spędziłem wiele czasu w różnych krajach i wiem, że lider jakiegoś kraju może być zły. OK, znam całkiem sporo takich, którzy są źli. Jednak to nie jest odpowiedź na pytanie co powinniśmy robić. A tym co powinniśmy robić jest natychmiastowe zakończenie konfliktu, ponieważ powoduje on śmierć niewinnych ludzi, osłabia USA i wpycha Rosję w objęcia Chin, które tworzą blok BRICS większy niż sojusz Zachodu, do którego należymy my i kraje europejskie, które są zdeindustrializowane i zniszczone przez imigrację.

(J) – Tak wiem, że BRICS jest bardzo niebezpieczny. Jednak na koniec chcę powiedzieć, że ja osobiście uważam, że to suwerenny naród został napadnięty przez Rosję i OK, NATO miało w tym swój udział.

 (TC)To nie jest suwerenny naród. My wybraliśmy jego władze. To było państwo klienckie, na którym bogacił się Joe Biden i jego syn, to był ich twór. Ukraina zawsze była satelitą albo Rosji albo Zachodu. Popatrz gdzie znajduje się na mapie. Popatrz na jej bogactwa naturalne. Ona będzie pod wpływem większych potęg. Niestety, ale tak działa świat. Miała wybór czy być klientem USA czy Rosji. My uczyniliśmy ją naszym klientem, ale ona nigdy nie była suwerenna.

 (J) – Ale Rosja była już wiele razy krajem, który atakował inne kraje. Należy pamiętać, że Rosja ma długą historię inwazji na suwerenne kraje! Gruzja, Polska.

 (TC) – Rozumiem, rozumiem, wy wszyscy obawiacie się Rosji.

 (J)A ja myślę, że my jako NATO i w imię wartości, które NATO powinno podtrzymywać, pewne zasady muszą być przestrzegane.

 (TC) – A ja mam lepszy pomysł. Dlaczego Polska nie pójdzie na wojnę z Rosją? Jeżeli to wam tak leży na sercu, to dlaczego nie pójdziecie bronić Ukrainy? Przepraszam, ale dlaczego ja mam za to płacić? To osłabia USA. Staram się być rozsądny. Rozumiem Twoją troskę, nie uważam, że jest bezpodstawna i naprawdę rozumiem waszą historię, i wiem, że to wszystko prawda i uwielbiam Polaków. Z drugiej strony, to jest problem regionalny. Dlaczego ja mam się w to wikłać?  Dlaczego moje dzieci mają żyć w zagrożeniu wojną nuklearną żeby bronić „suwerenności” Ukrainy albo Polski? Lubię Polskę, lubię Ukrainę, ale ja jestem Amerykaninem. Ani dolara więcej. (owacje – przyp. O.S.) Nie. Walczcie, walczcie jeśli to dla was takie ważne.

 (J) Rozumiem, Ja nie jestem Amerykaninem.

 (TC) – Wcale nie chcę Pana atakować. Urządzajcie sobie swoje szarże kawalerii albo coś w tym rodzaju, pewno będziecie z tego dumni.

 (J)Tak ja prawdopodobnie to zrobię

 (TC) – Robiliście to już wcześniej.

 (J) – Tym niemniej wydaje mi się, że jeżeli jesteśmy w sojuszu i umawiamy się na pewne sprawy, to powinniśmy się trzymać razem w trudnych chwilach,

 (TC) – I jak to działa?

 (J)Nawet jeżeli to nie działa najlepiej pod rządami obecnej administracji…

 (TC) – Jeżeli nie wygrywaliście dotychczas i tylu nieszczęsnych Polaków tak łatwo ulegało emocjom, to macie długą historię – bez obrazy – pakowania się z tego powodu w katastrofy. Ale jednak nie róbcie tego znowu!

 (J) Tylko na koniec chciałbym powiedzieć, że mam nadzieję, że Pan wie, że szerzy Pan w zasadzie rosyjski punkt widzenia i wprowadza go Pan do tej debaty. Uważam, że Amerykanie jako lider wolnego świata nie powinni tego robić.

 (TC) – Ale my płacimy za tę wojnę.

 (J) – I robicie na niej interesy.

(TC) – To nasza wojna.

 (J) – Dziękuję za Pana czas

Oprac. Olaf Swolkień

Paryska „szkoła Hyperion” – oni nie chcą, abyś o niej usłyszał

Paryska szkoła Hyperion – oni nie chcą, abyś o niej usłyszał

Opublikowano: 25.10.2025 https://wolnemedia.net/paryska-szkola-hyperion-oni-nie-chca-abys-o-niej-uslyszal

Największym zagrożeniem dla układu politycznego nie są wcale radykałowie, głośni krzykacze, ci, którzy są wszędzie i dużo się o nich mówi, ponieważ robią wokół siebie spore zamieszanie. Największymi wrogami są ci, którzy ciężko pracują i w sposób umiarkowany przekonują do swoich racji coraz większe rzesze społeczeństwa. Kiedy więc tacy się pojawiają, trzeba ich skompromitować. Trzeba stworzyć równolegle do nich ludzi, kierujących się dokładnie takimi samymi ideami, lecz którzy będą stosować przemoc i terror, zbijając poparcie wrogów układu, poprzez kompromitację siły umiarkowanej.

Czy mamy jakiś dowód na piśmie, że to co powyżej jest napisane, jest prawdą? Że tajne służby albo inne niejawne struktury władzy faktycznie kreują radykałów, aby kompromitować ludzi umiarkowanych? Otóż mamy. Nie lubię wygłaszać niczym nie popartych teorii spiskowych, dlatego do każdej swojej kontrowersyjnej powierzchownie tezy, staram się dokooptować wiarygodne źródło.

To wiarygodne źródło pojawiło się pewnego dnia w Rzymie w 1981 roku. Córka masona i agenta CIA Licio Gellego, w okresie II wojny światowej członka czarnych koszul Mussoliniego i oficera łącznikowego niemieckiej dywizji SS „Hermann Göring”, podczas aresztowania wpadła z dokumentami armii Stanów Zjednoczonych. Spośród tych dokumentów istotny w tematyce tego artykułu jest zwłaszcza jeden, zatytułowany „Operacje stabilizacyjne, wywiad – dziedziny specjalne”. Cóż za zbieg okoliczności, że do aresztowania córki tegoż agenta CIA, z dokumentami o destabilizacji Włoch, doszło w Rzymie akurat 4 lipca 1981 roku, dokładnie w 205. rocznicę powstania Stanów Zjednoczonych. Chyba ktoś kto to zorganizował musiał być bardzo nieprzyjazny wobec hegemona. I chciał pokazać, że Włochy nie będą niczyją kolonią.

O czym jednak mówi nam ten dokument?

Ten ściśle tajny dokument, opublikowany przez generała Westmorelanda, dowódcę sił USA podczas wojny w Wietnamie, mówi nam o potrzebie kompromitowania sił nieprzychylnych Stanom Zjednoczonym za pomocą operacji fałszywej flagi.

Nie będziemy cytować oczywiście treści całego dokumentu. Spójrzmy jedynie na rzecz najważniejszą. Na sekcję pt. „Agenci w operacjach specjalnych”:

„Wywiad armii amerykańskiej musi dysponować środkami umożliwiającymi przeprowadzenie operacji specjalnych, które przekonają rządy krajów przyjmujących i opinię publiczną o realnym zagrożeniu ze strony rebeliantów i konieczności podjęcia działań przeciwnych. W tym celu wywiad armii amerykańskiej powinien dążyć do przeniknięcia do szeregów rebeliantów za pomocą agentów wykonujących specjalne zadania, których zadaniem będzie utworzenie specjalnych grup działania wśród bardziej radykalnych elementów rebelii. W przypadku wystąpienia sytuacji opisanej powyżej grupy te, działające pod kontrolą wywiadu armii amerykańskiej, powinny zostać wykorzystane do podjęcia działań zbrojnych lub pokojowych, w zależności od charakteru sprawy […] W przypadkach, gdy infiltracja takich agentów do kierownictwa rebeliantów nie została skutecznie przeprowadzona, osiągnięcie powyższych celów może ułatwić wykorzystanie organizacji skrajnie lewicowych.”

Wiem, że to co powyżej napisano jest dosyć skomplikowane. Przełóżmy więc to na język bardziej zrozumiały.

We Włoszech, bo o tym kraju mowa, działały grupy komunistyczne. Niektóre były wspierane przez blok wschodni i trudniły się działalnością wywrotową, z pogranicza terroryzmu. Partia komunistyczna jednak działała w sposób umiarkowany i była nielubiana przez komunistycznych terrorystów. Nie wszyscy jednak sobie zdawali sprawę z podziałów pośród czerwonych. Aby więc skompromitować wrogów amerykańskiej dominacji nad Włochami i szerzej Europą Zachodnią, wywiad wojskowy USA powinien wprowadzać do najbardziej radykalnych grup komunistycznych swoich agentów, aby ci nakierowywali te grupy na działania wywrotowe, w tym terrorystyczne, jeżeli czerwoni będą działać w sposób zbyt pokojowy i zdobywać tym samym poparcie społeczeństwa.

Krótko mówiąc wywiad USA miał przekonywać komunistów do szerzenia terroru i destabilizacji w Europie. Aby poparcie dla partii komunistycznych, działających w sposób umiarkowany, spadało. Klasyczna operacja fałszywej flagi, na których oparta była strategia napięcia we Włoszech. O tej strategii sobie trochę powiedzmy, pomimo iż wspominałem o niej już w kilku swoich artykułach.

W 1964 roku planowano we Włoszech przeprowadzić wojskowy zamach stanu, z pomocą amerykańskiego i włoskiego wywiadu, aby zastraszyć lewicę, tak socjalistów jak i komunistów. Plan ten nazwano „Piano Solo”. Rok później podczas konferencji w Rzymie, sponsorowanej przez włoski tajne służby, zdecydowano się podjąć radykalną walkę z lewicą, w tym przy pomocy terroru i fałszywej flagi. Ludzie zebrani na konferencji twierdzili, że posiadają na takie działania mandat, czyli zgodę, NATO.

Strategia napięcia na dobre rozkręciła się jednak dopiero w 1969 roku kiedy włoscy neofaszyści zaatakowali Narodowy Bank Rolny na Piazza Fontana w Mediolanie. Kolejne niemal dwie dekady naznaczyły się politycznym terrorem we Włoszech, który określono latami ołowiu, od liczby wystrzelonych ołowianych kul.

Dziwnym trafem w roku kolejnym powstały tzw. Czerwone Brygady. Komuniści w Italii w tamtym okresie ostatnim czego potrzebowali, był komunistyczny terroryzm. Kto więc i po co stworzył Czerwone Brygady, komunistyczną organizację terrorystyczną, która partię komunistyczną uznawała za zdrajców i ugodowców? Rzućmy okiem na nazwiska i powiązania.

Założyciel Brygad Alberto Franceschini, zmarły w tym roku, urodził się tuż po wojnie w rodzinie sympatyków komunizmu. Wszystko wydaje się więc połowicznie w porządku. Kultywował idee najbliższych. Jego dziadek był jednym z założycieli Włoskiej Partii Komunistycznej. Niezupełnie jednak wszystko było w porządku.

Dokładnie w roku pierwszego poważnego aktu strategii napięcia Franceschini opuścił Włoską Partię Komunistyczną, którą uznał za rewizjonistów, zdrajców, ludzi umiarkowanych, antyrewolucjonistów. Sam wkroczył na drogę rewolucji. Należał jednak do umiarkowanej frakcji Czerwonych Brygad. Dopóki dowodził organizacją, nie działała ona w sposób radykalny. Kiedy jednak został aresztowany a kontrolę nad nią przejął Mario Moretti, Brygady wkroczyły na drogę radykalnego terroru.

Moretti, agent CIA oraz prawdopodobny konfident służb włoskich, podkręcał kompromitowanie partii komunistycznej działającym równolegle do niej komunistycznym terroryzmem. Warto jednak dokonać innego podziału Brygad, niż ten na frakcję umiarkowaną oraz radykalną (ta druga była rzecz jasna kontrolowana do pewnego stopnia przez zachodnie służby specjalne).

Gianadelio Maletti, były szef włoskiego kontrwywiadu, w rozmowie z pewnym dziennikarzem w 1975 roku przyznał mu rację kiedy ten dokonał owego innego podziału Brygad. Podział ten wyglądał następująco:

Grupa pierwsza: młodzi fanatycy.

Grupa druga: agenci bloku wschodniego.

Grupa trzecia: agenci-infiltratorzy włoskiego MSW i zachodnich służb tajnych.

Po tym jak Maletti zgłosił analizę z tym podziałem szefowi MSW Italii, natychmiast wyrzucono go z pracy.

W Brygadach dokonał się więc wspomniany przeze mnie przewrót. Opcja umiarkowana została aresztowana a w jej miejsce na stanowiska dowódcze wkroczyli owi agenci-infiltratorzy zachodnich służb, późniejsi mordercy szefa rządu Aldo Moro (Moretti był tym, który dokonał na włoskim premierze egzekucji).

Co jednak wspólnego ma historia Czerwonych Brygad z tajemniczą szkołą Hyperion, o której wspomniałem w tytule? Otóż według raportu włoskiej policji owa paryska szkoła językowa, w istocie miejsce styku zachodnich i wschodnich służb specjalnych, była ważnym biurem CIA na starym kontynencie. Czym ona jednak była ściślej rzecz ujmując? Bo przecież nie była szkoła językową, jak głosi oficjalna wersja. I do czego ona służyła?

Infiltracja Czerwonych Brygad przez zachodnie wywiady, w tym CIA i Mossad, rozpoczęła się w 1973 roku. Amerykanie byli zainteresowani kompromitowaniem komunizmu i włoskiej partii komunistycznej, Izraelczyków interesowała destabilizacją Włoch, aby Amerykanie utrzymali zainteresowanie basenem Morza Śródziemnego, nad którym Izrael leży. Aby nie przekierowali swojej uwagi na inne rejony świata.

Żeby nie posiłkować się tezami autorów niesprawdzonych albo tych, którzy nie obracali się w kręgach zachodnich służb, sporą część swojego tekstu o szkole Hyperion oprę właśnie na ludziach amerykańskich służb. Ale nie tylko rzecz jasna.

Strategia napięcia, jak wynika z przytoczonych przeze mnie faktów historycznych, polegała także więc na zachęcaniu lewicy komunistycznej do atakowania neofaszystów a nie tylko neofaszystów do atakowania lewicy, jak chcieli by to widzieć niektórzy. Brygady były tego idealnym przykładem. Swojego pierwszego aktu terroru połączonego z zabójstwem dokonali w 1974 roku, już po infiltracji przez zachodnie wywiady, na Włoskim Ruchu Socjalnym – pierwszej partii politycznej obecnej premier Italii Giorgii Meloni.

Zinfiltrowane przez CIA i Mossad Brygady zaatakowały więc jedyną proizraelską partię nacjonalistyczną w Europie oraz partię finansowaną przez CIA. Tak, amerykański wywiad finansował włoskich neofaszystów. Wydaje się absurdalne? Nic bardziej mylnego.

Włoski Ruch Socjalny był nie tylko antykomunistyczny, co oczywiste wobec tego, że tworzyli go ludzie Mussoliniego, w tym niemieccy kolaboranci. Była tam także frakcja antyamerykańska oraz antynatowska. Co szkodziło więc napuścić na nich komunistów, żeby dwaj wrogowie USA, NATO oraz być może nawet Izraela nawzajem się ze sobą wyniszczali? Wszak na tym polegała zaprojektowana w 1965 roku w Rzymie strategia napięcia.

Do ataku na biuro Włoskiego Ruchu Socjalnego, pierwszego aktu terroru Brygad z morderstwem w tle, doszło 17 czerwca 1974 roku. Fabrizio Pelli i Roberto Ognibene, komunistyczni terroryści z Brigate Rosse, zabili podczas ataku, którego celem była podobno tylko kradzież, dwóch sympatyków MSI. Rok później zginęła pierwsza członkini Brygad, co zaostrzyło ich działania. Czerwoni terroryści stali się jednak znani z atakowania tych celów, i ich zabijania, które akurat były niewygodne także dla włoskiego establishmentu.

Cóż za zbieg okoliczności. Komunistyczni terroryści atakują tych prawicowców i konserwatystów, których reszta establishmentu konserwatywnego może chcieć się pozbyć. Zwieńczeniem tych działań będzie oczywiście morderstwo Aldo Moro, człowieka, który był politykiem partii chrześcijańsko-demokratycznej a który chciał podzielić się władzą z komunistami.

Zanim do tego dojdzie, w 1976 roku w Paryżu zostanie założona szkoła językowa Hyperion. Jej rzymski oddział zostanie założony tuż przed morderstwem Moro a zlikwidowany zostanie tuż po jego morderstwie. Założycielami szkoły Hyperion będą agenci CIA, współpracownicy włoskich służb oraz tamtejsi „burżuje”, jak stwierdziłaby komunistyczna propaganda. Lewicowa szkoła Hyperion słynęła z przyjmowania funduszy od bogatych Włochów oraz luksusu i przepychu wewnątrz niej. Co nie pasowało do proletariackiego ruchu komunistyczno-terrorystycznego.

Według raportu włoskiej policji z 6 marca 1979 roku szkoła Hyperion w Paryżu była podejrzewana o bycie centrum koordynacyjnym terroryzmu tak we Włoszech jak i w innych częściach Europy.

Jej założycielami byli: Corrado Simioni, Vanni Mulinaris oraz Duccio Berio. Cała trójka należała do Metropolitalnego Kolektywu Politycznego z Mediolanu, który był prekursorem organizacji Czerwone Brygady. Dwaj ostatni tuż po opuszczeniu kolektywu przez Curcio, założyciela Brygad, założyli własną organizację terrorystyczną, nazwaną Superclan. Zarówno Brygady jak i Superclan, z którego kierownictwa powstała szkoła Hyperion, wywodzili się dokładnie z tej samej organizacji.

Ta druga jednak zajmowała się napadami rabunkowymi a nie przemocą czysto polityczną. Uważali oni, że ludność Włoch nie jest jeszcze gotowa do komunistycznej rewolucji i należy infiltrować (wprowadzać agenturę) do wszystkich organizacji skrajnej lewicy, w nadziei, że kiedyś przyjdzie czas na rewolucję. I faktycznie Superclan chciał infiltrować, między innymi same Brygady. Franceschini się jednak temu przeciwstawiał. Po czym oczywiście został aresztowany a kontrolę nad Brygadami przejęła agentura służb tajnych. Tuż po aresztowaniu Franceschini ostrzegł towarzyszy komunistów, aby uważali na Superclan. „Bądźcie bardzo ostrożni wobec wszystkich towarzyszy pochodzących z grupy Corrado [Simioniego]” – informował kolegów.

Franceschini, „prawdziwy” komunista w łonie Brygad, miał oczywiście rację co do Superclanu i jego organizacji bratniej – szkoły Hyperion. Ów Simioni był socjalistą i gorliwym antykomunistą. Pracował w przeszłości dla rządu Stanów Zjednoczonych, co już rodziło sugestie o jego związki z wywiadem czy służbami niższego szczebla. Pracował wszak dla Amerykańskiej Służby Informacyjnej (USIS). Ale jakby tego było mało, jego inne miejsce pracy rodzi jeszcze większe podejrzenia o związki z CIA. Gdyż pracował w Monachium dla finansowego przez wywiad USA a następnie przez amerykański Kongres, Radia Wolna Europa. To już wybitnie nie pasuje do gorliwego komunisty, który uważa, że rewolucja jest dobra lecz naród jeszcze nie jest na nią gotowy. Lewicowa gazeta Lotta Continua opublikowała pod koniec lat 1960. listę agentów CIA działających w Italii. Na niej, a jakże, znalazł się „komunista” i założyciel szkoły Hyperion, gniazda czerwonego terroryzmu w Europie zimnej wojny, Corrado Simioni.

I teraz, co najciekawsze, ów hipotetyczny agent CIA chciał przekonać żonę założyciela Brygad Renato Curcio, Marę Cagol, do wysadzenia w powietrze konsulatu Stanów Zjednoczonych w Atenach. Ostatecznie do akcji wysłano innych terrorystów (Cagol za namową Curcio się nie zgodziła), którzy 2 września 1970 roku zginęli, gdy bomba wybuchła przedwcześnie.

Agent CIA wysadzający w powietrze amerykański konsulat? Brzmi absurdalnie? Bynajmniej. Na tym przecież polegała strategia napięcia. Komunizm należało kompromitować terroryzmem, jak zalecał dokument odnaleziony u córki Licio Gellego, wielkiego mistrza loży masońskiej Propaganda Due i najważniejszego chyba agenta CIA zimnowojennych Włoch.

Już więc czytelnicy rozumieją na czym polegała infiltracja Czerwonych Brygad przez amerykański wywiad? Teraz powiedzmy nieco o izraelskim wywiadzie. Ale może zanim przejdziemy do żydostwa, powiedzmy coś więcej o szkole Hyperion, której przecież dotyczy ten artykuł.

Szkoła ta mieściła się przy paryskiej ulicy Quai de la Tournelle w niezwykle prestiżowej części stolicy Francji. Niedaleko znajdowała się katedra Notre Dame. Jej głównym celem było po prostu goszczenie komunistycznych terrorystów z Czerwonych Brygad oraz dostarczaniem im broni i amunicji po tym jak jej pierwotne przywództwo zostało aresztowane przez włoskie służby. Dostarczała więc ona uzbrojenie Brygadom na czele których stała już agentura służb, która odpowiadała w 1978 roku za zamordowanie Aldo Moro. Broń dla Brygad pochodziła na przykład od Organizacji Wyzwolenia Palestyny, która utrzymywała pewne relacje z amerykańską CIA. Dopiero w 1975 roku Amerykanie zobowiązali się do zerwania relacji z OWP w ramach umowy z Izraelem. Szkoła Hyperion połączona była związkami nie tylko z OWP lecz także Irlandzką Armią Republikańską oraz baskijską ETA.

Za zakup broni dla Brygad poprzez szkołę Hyperion odpowiedzialny był, a jakże, Mario Moretti – agent CIA oraz hipotetyczny konfident włoskiej policji. Moretti zanim dołączył do Brygad był członkiem Superclanu, organizacji założonej przez założycieli szkoły Hyperion, która miała infiltrować organizacje skrajnie lewicowe i czekać na odpowiedni moment na rewolucję. W 1980 roku szef finansowanej przez amerykański wywiad włoskiej partii socjalistycznej Bettino Craxi zasugerować miał, że Brygady nie były na samej górze machiny terroru. Lecz były odgórnie sterowane a na czele tej machiny stał nie kto inny jak Corrado Simioni, według Lotty Continuy agent Centralnej Agencji Wywiadu USA.

To więc szkoła Hyperion, którą założył Simioni, miała kontrolować Czerwone Brygady a nie Czerwone Brygady miały być na czele machiny terroru. To szkoła Hyperion była centrum dowodzenia komunistycznym terrorem, który, zgodnie z strategią napięcia, miał kompromitować Włoską Partię Komunistyczną, aby ta nie przejęła władzy we Włoszech w sposób demokratyczny.

W 1976 roku zrobiło się jednak gorąco – komuniści otrzymali 34,4% poparcia natomiast wspierani przez USA chadecy 38,7%. Czerwone Włochy się zbliżały. Wybory odbyły się 20 czerwca 1976 roku. Szkołę Hyperion założono według niektórych informacji w 1976 roku, według innych w 1977 roku. Ten drugi rok był rokiem największej ilości aktów przemocy dekady lat 1970. we Włoszech. Wszak trzeba było przecież kompromitować komunistów jeszcze mocniej niż zwykle.

Czy jednak szkoła Hyperion była wyłącznie wytworem i narzędziem zachodnich wywiadów? Cóż, w świecie tajnych służb nigdy nic nie wiadomo. Zasugerowałem jednak, że była ona pewnym miejscem styku pomiędzy CIA a KGB. Czy więc możemy przyjąć, że Związek Radziecki miał interes w tym, aby zbić poparcie dla partii komunistycznej po to, aby zachować porozumienia z Jałty jako obowiązujące?

Cóż, jest to popularna teoria. Sowieci nie chcieli komunistów we włoskim rządzie bo oznaczałoby to, że agenci kapitalistów mogliby od tej pory wchodzić do rządów komunistycznych za żelazną kurtyną. Moskwa z pewnością tego nie chciała.

Dosyć mocnym i wiarygodnym źródłem tego typu rozważań jest włoski komunista Giovanni Pellegrino, który w swojej książce pt. „Wojna domowa” sugeruje właśnie, że szkoła Hyperion była miejscem spotkań agentów Wschodu i Zachodu, którzy razem dogadywali się w sprawie utrzymania Jałty.

Wynikałoby z tego, że morderstwo Aldo Moro, dokonane przez Czerwone Brygady, w których działali zarówno agenci Moskwy jak i Waszyngtonu oraz Rzymu, było w interesie obu stron zimnowojennej barykady. Czy tak było naprawdę? Cóż, na to dowodów nie znalazłem bo znaleźć nie mogłem.

Kto jednak był kim w szkole Hyperion?

Oprócz wspominanego Corrado Simioniego, założyciela szkoły i agenta CIA, mieliśmy wśród jej twórców także Duccio Berio, konfidenta włoskiego wywiadu wojskowego, oraz samego Mario Morettiego, agenta CIA. Aż nad wyraz rzuca się w oczy mimo wszystko przewaga zachodu nad wschodem w paryskiej „szkole językowej”.

Po przeanalizowaniu składu osobowego elity Hyperionu przejdźmy elastycznie do najważniejszego punktu tego artykułu a więc zabójstwa prawicowego premiera Aldo Moro, który chciał zakończyć wspomnianą już przeze mnie włoską wojnę domową i stworzyć rząd jedności narodowej, którego na pewno nie chcieli Amerykanie a być może także i Sowieci. Na to drugie jednak 100% pewności nie mamy. A przynajmniej nie znalazłem na to 100% dowodu.

Wróćmy jednak do postaci Franceschiniego, założyciela Czerwonych Brygad.

Franceschini, kiedy został aresztowany przez włoskie służby, natychmiast stwierdził, że został wydany przez członków Brygad, którzy byli agentami CIA. Wymienił oczywiście Mario Morettiego oraz Giovanniego Senzani. Przed komisją parlamentarną stwierdził z kolei, że Brygady nie były zdolne do przeprowadzenia tak dobrze zorganizowanej akcji jak porwanie i morderstwo Moro.

Z jego zeznań wynika, że porywacze byli wysoce wykwalifikowanymi profesjonalistami, Moro przetrzymywany był w apartamentowcu włoskiego wywiadu wojskowego a kule, które go zabiły, były identyczne do tych z tajnych magazynów operacji „Gladio”, operacji powstrzymywania komunizmu, wprowadzonej we Włoszech po radzieckiej inwazji na Węgry z 1956 roku.

Przejdźmy jednak do oddziału szkoły Hyperion w Rzymie. Gdyż jest on również niezwykle istotny w rozwikłaniu zagadek operacji fałszywej flagi w ramach strategii napięcia wprowadzonej w Italii pod koniec lat 1960.

Założycielem rzymskiego oddziały Hyperionu także był nie byle kto. A przynajmniej jedną z osób, która pomagała zakładać szkołę, był nie byle kto. Belgijski ksiądz Felix Morlion, bo o nim mowa, w okresie drugiej wojny światowej założył katolicką agencję wywiadu Pro Deo, we współpracy z szefem amerykańskiego wywiadu OSS Williamem Donovanem. Kiedy Niemcy opanowali Europę zachodnią, Morlion został „wyeksportowany” ze stolicy Portugalii Lizbony za ocean, do Nowego Jorku. Po wojnie powrócił do Rzymu gdzie blisko związał się z papieżem, pracując także jako agent amerykański.

Rok po wymyśleniu strategii napięcia założył Międzynarodowy Uniwersytet Studiów Społecznych, który miał kształtować politykę antykomunistyczną we Włoszech a do którego próbował werbować m.in. samego Mario Morettiego, który, co warto dodać, był silnie związany z kościołem katolickim, konserwatyzmem oraz „siłami reakcyjnymi”, jak stwierdziłaby komunistyczna propaganda. Moretti nijak nie pasował do obrazu komunistycznego terrorysty. W trakcie pobytu na studiach wspierała go wpływowa rodzina wywodząca się z arystokracji.

Morlion, oprócz związków z CIA, miał także związki z wywiadem wojskowym Republiki Włoskiej.

Włoski oddział Hyperionu został założony przy wsparciu Morliona tuż przed porwaniem Moro a zamknięto go jesienią tego samego roku, kilka miesięcy po jego zamordowaniu.

Cała operacja z Hyperionem, podkręceniem przemocy, porwaniem i zabójstwem Moro, przyniosła wymierne skutki. W czerwcu 1979 roku, w wyborach we Włoszech, komuniści otrzymali już tylko 31% głosów, podczas gdy chadecy tyle samo, co w 1976 roku a więc 38%. Komuniści stracili niemal 3 miliony wyborców. A że akty przemocy szły w tysiące, a ofiary i ranni w setki? Kogo to obchodzi. Wszak cel uświęca środki.

Izraelczycy podobno mieli zacząć infiltrować Czerwone Brygady dopiero w 1974 roku. Alberto Franceschini, założyciel Brygad twierdzi jednak, że Mossad infiltrował Brygady już od samego początku ich istnienia.

Giuseppe De Gori w lipcu 1998 roku przedstawił jeszcze inną wersję. Ten prawnik włoskiej partii chrześcijańsko-demokratycznej stwierdzić miał, że Izrael nie infiltrował bezpośrednio Czerwonych Brygad lecz po prostu je kontrolował. Od zawsze.

De Gori stwierdził ponadto, że decyzja o zamordowaniu Aldo Moro była wynikiem pośredniej interwencji Izraela. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Moro sprzeciwił się w 1973 roku stworzeniu przy udziale terytorium Włoch mostu powietrznego dla reżimu syjonistycznego w trakcie jego wojny z krajami arabskimi, znanej jako wojna Jom Kippur.

W 2002 roku De Gori zakomunikował pisarzowi Philipowi Willanowi, autorowi książki „Władcy marionetek”, opisującej lata ołowiu we Włoszech, że Mossad sprawił, iż egzekucja Moro stała się faktem dokonanym. Izraelskie tajne służby miały sfałszować w połowie kwietnia 1978 r. list Czerwonych Brygad do władz włoskich, w którym twierdzono, że włoski polityk już nie żyje. „Po tym… Moro nie mógł już być uratowany” – zwracał uwagę De Gori.

Giovanni Galloni, wiceprzewodniczący Wysokiej Rady Sądownictwa Włoch zakomunikował, że zabójcy szefa włoskiego rządu zostali wynajęci przez Tel Awiw albo/oraz przez Waszyngton. Galloni dodał, co współgra z tezami Franceschiniego o profesjonalizmie porywaczy, iż nie wszyscy zaangażowani w operację przeciwko Moro z marca 1978 roku byli członkami Brygad.

Były włoski sędzia Luigi Carli w czerwcu 2017 roku zeznając przed włoską komisją parlamentarną stwierdził, że Czerwone Brygady były współfinansowane przez izraelskie służby specjalne. Zgodnie z tezami Erica Salerno, włoskiego dziennikarza, który przez 30 lat jako korespondent współpracował z najważniejszymi włoskimi politykami, Moro zawarł porozumienie z palestyńskimi organizacjami wyzwoleńczymi, którym pozwolono na podróżowanie po Włoszech w zamian za to, że nie będą prowadzić na terytorium Italii działalności terrorystycznej. Układ ten zawarto najprawdopodobniej w 1973 roku, w tym samym w którym Moro odmówił Waszyngtonowi wzięcia udziału w moście powietrznym, zaopatrującym Izrael w wojnie Jom Kippur. Przez ponad 10 lat dzięki porozumienie Moro z Arabami Włochy, w przeciwieństwie do innych krajów południa Europy, były wolne od arabskiego terroryzmu.

Pewnie zadajecie sobie państwo pytanie, wszak ktoś kto czyta moje teksty regularnie wie, że zwykle dopasowane są one do wydarzeń bieżących, dlaczego w ogóle 25 października 2025 roku opowiadam historię z Włoch sprzed 50 lat? Wszystko ma rzecz jasna swój głęboki sens.

Do jego napisania zainspirowały mnie wydarzenia z Rumunii i Węgier z ostatnich dni. Ale także inne znane i głośne akty sabotażu, rzekome, urojone lub też te prawdziwe, podpalenia, wybuchy, upadki dronów i inne tego typu zjawiska, które powoli w Polsce stają się codziennością.

Jak zapewne państwo zauważyliście Polska jest krajem frontowym NATO. Dokładnie tak samo jak Włochy lat 1970. Jakby tego było mało w Polsce od dokładnie dwóch lat rządzi lewica i liberałowie, w czasie kiedy zachód skręcił dokładnie w odwrotną stronę. Jakby tego było jeszcze mało, Rosja w przeciwieństwie do zimnej wojny, kiedy trzymała wojsko w Europie w ryzach (poza pacyfikacjami powstań, które nie miały wydatnego wsparcia zachodu) ruszyła z wojskiem na zachód, w już zachodnią strefę wpływów, nawet jeżeli nie bezpośrednio w NATO. Tak, Ukraina nikogo na zachodzie nie obchodzi. Samo rozpędzenie machiny wojennej Moskwy jednak jest nie tyle istotnym zagrożeniem – wszak NATO bije Rosję na głowę w potencjale ekonomicznym – co wojna na wschodzie jest częścią większej układanki. Spokojnie ją nazwać możemy wojną zastępczą USA-Chiny. USA wspierają wraz z sojusznikami Ukrainę, Rosję wspierają jej sojusznicy.

Jest to więc większy konflikt wschodu z zachodem. W czasie takiego konfliktu oraz w czasie dominacji w głównych ośrodkach zachodu nurtu teoretycznie konserwatywnego, Polska lewicowo-liberalna jest czymś w rodzaju aberracji na mapie Europy.

Rosji można przypisać dowolny akt terroru i sabotażu. Papier wszystko przyjmie, jak mówią. Kiedy jednak jednego dnia zaczynają płonąć węgierskie i rumuńskie rafinerie naftowe, przetwarzające rosyjskie surowce, następuje pewien moment otrzeźwienia. Tak, wiem, że już we wrześniu 2022 roku co bardziej rozsądni wiedzieli, że Nord Stream nie wysadzili Rosjanie jak głosili nasi rodzimi paranoicy. Lecz że była to skoordynowana akcja służb zachodnich (w której Ukraińcy byli tylko narzędziem do użycia i kozłem ofiarnym kiedy już zaczną się pytania i dochodzenia). Jednak rok 2022 był rokiem specyficznej paranoi, gdzie wszystko, nawet własny ból głowy, można byłoby przypisać Rosji.

Dzisiaj, w 2025 roku, kurz jednak opadł. Dzisiaj już słychać co chwila o ukraińskich sabotażystach i terrorystach. Nie ma już kurtyny milczenia nad prozachodnim terroryzmem i sabotażem aczkolwiek wciąż Ukraińcy dokonujący sabotażu to oczywiście niemal wyłącznie agenci rosyjscy. To jednak także wkrótce się zmieni.

Pożary jednego dnia w dwóch rafineriach przetwarzających rosyjską ropę naftową oraz ich konsekwencje a więc poparcie przez Słowację pakietu sankcji na Rosję oraz wycofywanie się Indii z kupowania rosyjskich surowców wskazują nam, że nijak już tych podpaleń nie możemy przypisać Rosji. Tego już nie da się obronić.

Wojna ukraińsko-rosyjska dobitnie nam ukazała jak machina propagandowa zachodu potrafi wykorzystywać niemal każdy najmniejszy podejrzany akt głośny medialnie jako rzekomą winę Moskwy. Nikt oczywiście nie neguje, że Rosja może trochę bałaganu robić na starym kontynencie. Pomyślcie jednak sobie państwo co robiły zachodnie wywiady w latach 1970. kiedy istniało zagrożenie, że partia komunistyczna we Włoszech dostanie 3 czy 4 ministerstwa. Jaką przemoc rozpalono aby tylko skompromitować komunistów i odebrać im 2,8 mln głosów. Do czego więc dzisiaj zdolne są zachodnie wywiady, aby tylko cała Europa, nie tylko Ukraina, poczuła jak smakuje rzekomy rosyjski terror i sabotaż, dokładnie tak jak 50 lat temu smakował komunistyczny terror, rzekomo zrodzony w Moskwie, którego rzeczywiste źródło znajdowało się zupełnie gdzieś indziej, i aby przekonać Europejczyków do dalszego wspierania Kijowa?

Wróćmy jednak do Polski. Płonące rafinerie w Rumunii i na Węgrzech są oczywistym przykładem terroryzmu, terroryzmu, który nie wyszedł z Rosji. Terroryzmu, który miał zastraszyć cały świat, aby ten zaprzestał kupowania rosyjskich surowców. Zajmijmy się naszym polskim podwórkiem.

Przyznacie państwo, że rok 2025 był wyjątkowy jeżeli chodzi o destabilizację naszego kraju spadającymi dronami, pożarami, dziwnymi wypadkami. Nie mam zamiaru nic sugerować. Bo przecież nie mam do tego odpowiedniej wiedzy. Zastanówcie się jednak państwo, moi drodzy czytelnicy, jeżeli lewica w 1978 roku nie mogła dostać we Włoszech, kraju frontowym NATO, podczas odprężenia Wschód-Zachód, nawet jednego ministerstwa, i z tego powodu najprawdopodobniej zginął premier Aldo Moro, prawicowiec a nie żaden komunista czy socjalista, to jeżeli w 2025 roku w kraju frontowym NATO rządzi lewica, do czego wówczas zdolne są zachodnie wywiady aby wprowadzić nad Wisłą odpowiednie, satysfakcjonujące ich porządki?

Ktoś zaraz zwróci uwagę: no ale przecież polska lewica i liberałowie są prozachodni. Abstrahując od tego, że włoska partia komunistyczna to byli eurokomuniści, którzy krytykowali Moskwę, nie można pomijać faktu ogólnego zwrotu zachodu w prawo, w czasie kiedy w najważniejszym kraju frontowym NATO zostały pozostałości po klimacie bidenowskim, sprzyjającym międzynarodowej lewicy i liberałom. Poza tym sekretarz wojny Stanów Zjednoczonych już kilka lat temu postulował o wojnę z międzynarodową lewicą. Wszystko to każe nam podejrzewać, że destabilizacja Polski nie musi być tylko i wyłącznie w interesie wschodu. Wszak za rządów PiSu mieliśmy dwa duże incydenty, z których jeden zatajono na całe miesiące. Za obecnych rządów ile? Cóż, można pogubić się w rachubach.

Autorstwo: Terminator 2019
Źródło: WolneMedia.net

Źródłografia

1. Livingstone D., „Black Terror, White Soldiers”, 2013.

2. Willan P., „Puppetmasters”, Lincoln, 2002.

3. Williams P., „Operation Gladio”, Nowy Jork, 2015.

4. Wilson E., „The Dual State”, Burlington, 2012.

5. https://www.globalresearch.ca/operation-gladio-cia-network-of-stay-behind-secret-armies

6. https://thegrayzone.com/2025/10/04/mossad-contact-italian-pm-killers

7. https://www.presstv.ir/Detail/2025/10/05/756298/Israel-Mossad-murder-Italy-Aldo-Moro

8. https://english.almayadeen.net/news/politics/mossad-s-secret-role-in-aldo-moro-s-1978-murder-exposed

9. https://en.wikipedia.org/wiki/Alberto_Franceschini

10. https://en.wikipedia.org/wiki/Piano_Solo

11. https://en.wikipedia.org/wiki/1979_Italian_general_election

12. https://en.wikipedia.org/wiki/Giovanni_Pellegrino

13. https://it.wikipedia.org/wiki/Hyperion_(Parigi)

14. https://en.wikipedia.org/wiki/1976_Italian_general_election

15. https://en.wikipedia.org/wiki/Red_Brigades

16. https://biznesalert.pl/pozar-europejskich-rafinerii-wspolpracujacych-z-rosja-straci-serbia

Listopad – niebezpieczna pora

Listopad – niebezpieczna pora

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    26 października 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5917

Nieubłaganie zbliża się listopad, kiedy to pan marszałek Sejmu Hołownia Szymon obiecał był panu wicemarszałkowi Włodzimierzowi Czarzastemu, że ustąpi mu z urzędu, żeby i pan Włodzimierz mógł się nacieszyć pozycją drugiej osoby w państwie – zaraz po panu prezydencie, który uchodzi za osobę pierwszą. Nie jest to do końca prawda, bo na przykład za prezydentury pana Andrzeja Dudy, przynajmniej do lipca 2017 roku, kiedy to pan prezydent Duda zawetował przeforsowane przez PiS ustawy sądowe, pierwszą osobą w państwie był Naczelnik Państwa Kaczyński Jarosław, a pan prezydent Duda – dopiero drugą.

Podobnie i teraz. Zwierzchnikiem pana Włodzimierza jest przecież obywatel Tusk Donald, podobnie jak wynalazcą pana prezydenta Karola Nawrockiego jest Naczelnik Państwa – przynajmniej dopóty, dopóki pan prezydent nie zbuduje sobie własnego politycznego gan… to znaczy – pardon; jakiego tam znowu „gangu”! Pan prezydent nie będzie budował sobie żadnego „gangu”, tylko zwyczajne polityczne zaplecze. Pan prezydent Duda takiego politycznego zaplecza nie zdołał sobie zbudować i dlatego, po utracie różnych iluzji, jak na przykład posada w MKOl, albo w „Kanale Zero” – ostatecznie wylądował na łaskawym chlebie, to znaczy – w radzie nadzorczej firmy pana Dawida Rożka, która najpierw sprzedawała rozmaite gry komputerowe, a teraz zajmuje się enigmatycznymi „innowacjami technologicznymi w sektorze finansów”. Nawet nie śmiem się domyślać, co to konkretnie oznacza, bo wystarcza mi informacja, że pan Rożek sponsoruje podobno również „Kanał Zero” – a skoro tak, to nic dziwnego, że i pan Andrzej Duda najpierw szukał tam przytuliska.

Podobnie z Aleksandrem Kwaśniewskim, który najpierw mierzył wysoko – na I Sekretarza ONZ, a przynajmniej – na I Sekretarza NATO – ale ostatecznie wylądował na posadzie odźwiernego, czy może wykidajły u jakiegoś ukraińskiego nababa, gdzie – mówiąc nawiasem – kolegował z synem amerykańskiego prezydenta Józia Bidena Hunterem. Ten cały Hunter podobno nieźle dokazywał, więc zaraz pojawiły się fałszywe pogłoski, że prezydent Józio Biden doprowadził do wojny na Ukrainie, żeby wszystko ukryć pod gruzami. W tych pogłoskach nie ma oczywiście ani słowa prawdy – chociaż prezydent Trump nieustannie powtarza, że gdyby on był prezydentem, to do tej wojny by w ogóle nie doszło, a z drugiej strony pod gruzami rzeczywiście wiele można ukryć – i pewnie dlatego w naszym nieszczęśliwym kraju narasta wojenna atmosfera – jakbyśmy już nie mogli doczekać się wepchnięcia Polski i mocarstw bałtyckich do wojny z Rosją. Nawiasem mówiąc, główna siedziba firmy pana Rożka mieści się akurat na Litwie, więc – jak mówią gitowcy – „wszystko gra i koliduje”.

Wracając do pana marszałka Hołowni, to chyba już utracił on nadzieję na objęcie posady Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców, bo zaczyna mówić o objęciu posady ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych. Obawiam się jednak, że i te nadzieje mogą mu się rozwiać, bo Książę-Małżonek z zagadkowych przyczyn upodobał sobie w panu Klichu, lekarzu-psychiatrze – jakby nie zdawał sobie sprawy, że taka kandydatura może zostać w Waszyngtonie uznana za jakąś złośliwą aluzję. Może zresztą Książę-Małżonek rzeczywiście nie zdaje sobie z tego sprawy, a upodobał sobie w panu Klichu, jako „strategu” – bo rzeczywiście – był on właścicielem Instytutu Studiów Strategicznych.

Niech ta nazwa jednak nikogo nie zwiedzie – bo ten cały instytut zajmował się takimi oto zagadnieniami strategicznymi, jak np. wpływ kultury żydowskiej na polską – co mogło się bardzo spodobać Małżonce Księcia-Małżonka – naszej Jabłoneczce. Z uwagi na to, że akurat teraz partia pana Hołowni szoruje po dnie, odnotowując w sondażach coś koło jednego procenta poparcia – najbardziej prawdopodobny wydaje się powrót pana marszałka do nowicjatu u przewielebnych Ojców Dominikanów, gdzie już raz, a może nawet dwa razy próbował szczęścia tyle, że nowicjat mu się nie przyjął.

Teraz może być inaczej, bo Kościół, a zwłaszcza Dominikanie i Jezuici tak się przejęli kultem Świętego Spokoju i zagalopowali na drodze nieubłaganego postępu, że wstępować do tych zakonów chyba będą mogli również mężczyźni żonaci – być może nawet z żonami. Jestem pewien, że żadnych teologicznych przeszkód nie będzie – a skoro tak, to co sobie żałować? Chata, wikt i opierunek są przecież gwarantowane.

Nawiasem mówiąc, podobnie jak partia pana Szymona, po dnie szoruje również Polskie Stronnictwo Ludowe. To nie musi być zapowiedź jakiejś katastrofy, bo PSL od czasów komuny dysponuje sprawnym aparatem wyborczym. Chodzi o to, że działacze PSL jeszcze za komuny obsiedli wszystkie możliwe posady w sektorze publicznym w gminach wiejskich i małych miasteczkach. Nie chodzi tu w ogóle o żadne względy ideowe, tylko o walkę o byt. Każdy z nich ma tam dom, często i kawałek ziemi, no a poza tym właśnie Zosia, Franek i Patrycja robią „magisterki” w wyższych szkołach gotowania na gazie i trzeba się zakręcić wedle zapewnienia im startu życiowego.

Dopóki PSL jest w Sejmie, to każda sprawa jest do załatwienia i dlatego PSL zawsze się przeturla przez klauzulę zaporową, dzięki czemu może profitować swoją stuprocentową, a w patriotycznych porywach nawet większą zdolność koalicyjną. Niestety, jak mówi przysłowie – z kim przestajesz, takim się stajesz – więc obecnie PSL wspólnie z Wielce Czcigodną Kotulą Katarzyną i resztą vaginetu, lansuje projekt ustawy o „osobie najbliższej”, czyli – stary projekt o związkach partnerskich – żeby zrównać je z tradycyjnymi małżeństwami pod każdym względem – zwłaszcza alimentacyjnym i spadkowym. Najwyraźniej „partnerom” już nie wystarcza, że się bzykają i pragną zakosztować staroświeckiego prestiżu. Prawdopodobnie nic z tego nie będzie, bo prezydent Nawrocki już zapowiedział, że nie podpisze żadnej ustawy, która zacierałaby granicę między rodzinami, a związkami „partnerskimi” – ale popieranie takich inicjatyw może dla PSL okazać się gwoździem do trumny.

Tymczasem prezydent Donald Trump znowu podobno obsztorcował ukraińskiego komika i nie tylko nie sprzedał mu „Tomahawków”, ale w dodatku zapowiedział, że spotka się z prezydentem Putinem w Budapeszcie. W związku z tym Niemcy aż przestępują z nogi na nogę z niecierpliwości, czy Polska przepuści samolot z Putinem przez swoją przestrzeń powietrzną, czy może jednak zbrodniarza wojennego zestrzeli? Ponieważ niemieckie samoloty oraz niemieccy piloci już strzegą polskiego nieba, to wepchnięcie w ten sposób Polski do wojny z Rosją nie wydaje się aż tak bardzo trudne, zwłaszcza, że tubylcze niezawisłe sądy musiały zostać upomniane, by pamiętały, iż Polska jest sługą narodu ukraińskiego.

Dlatego niezawisły Sąd Okręgowy w Warszawie się zreflektował, odmówił ekstradycji do Niemiec i wypuścił na wolność „Wołodymira Żurawlowa”, chociaż wcześniej umieścił go w areszcie wydobywczym, najpierw na 7, a potem – nawet na 40 dni. Pan „Żurawlow” jest podejrzewany o wysadzenie w powietrze bałtyckich gazociągów, w których Niemcy mieli prawie połowę udziałów, a około 10 procent miała również firma Eon, której dlatego płacimy w Polsce wyższe rachunki za prąd.

Polska o swoich interesach może nie pamiętać, ale Niemcy – ooo – ci raczej nigdy o nich nie zapominają.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Watykan: kard. Raymond Burke odprawił w Bazylice św. Piotra uroczystą Mszę świętą trydencką

Watykan: kard. Raymond Burke odprawił w Bazylice św. Piotra uroczystą Mszę świętą trydencką

https://pch24.pl/watykan-kard-raymond-burke-odprawil-w-bazylice-sw-piotra-uroczysta-msze-swieta-trydencka

(Kardynał Raymond Burke, fot. Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0)

W Rzymie trwa doroczna pielgrzymka środowisk tradycyjnych z całej Europy. Jednym z jej elementów jest uroczysta procesja do Bazyliki św. Piotra, gdzie wierni mogą uczestniczyć w Mszy świętej trydenckiej. W tym roku sprawował ją kard. Raymon Burke.

Pielgrzymka środowisk tradycyjnych do Rzymu ma związek z dokumentem papieża Benedykta XVI – Summorum Pontificum, który potwierdził, że każdy kapłan katolicki ma prawo do sprawowania Mszy świętej w klasycznym rycie rzymskim. Dzięki tej decyzji, na całym świecie prężnie zaczęły rozwijać się środowiska skupione wokół tej formy Mszy świętej oraz wokół tradycyjnego nauczania i modlitwy w języku łacińskim.

Tegoroczna pielgrzymka wiernych trwa od 24 do 26 października. Jej kulminacyjnym punktem była Msza święta sprawowana przy dawnym ołtarzu katedralnym przez kard. Raymonda Burke. Mszę świętą poprzedziła długa procesja, która wyruszała z Bazyliki św. Celso i Giuliano w Rzymie.

To już czternasta edycja pielgrzymki nazywanej „ad Petri Sedem”, aby dać „świadectwo przywiązania, które łączy wielu wiernych na całym świecie z tradycyjną liturgią” – czytamy na stronie internetowej inicjatywy.

Warto odnotować, że pielgrzymka rozpoczęła się wieczorem 24 października od sprawowania tradycyjnych nieszporów w rzymskiej bazylice San Lorenzo in Lucina. Modlitwę prowadził kard. Matteo Zuppi, arcybiskup Bolonii oraz przewodniczący włoskiego Episkopatu.

Msza święta trydencka sprawowana w Bazylice św. Piotra to również powrót do tradycji, przerwanej dwa lata temu. W 2023 i 2024 organizatorzy pielgrzymki nie otrzymali zgody na sprawowanie Liturgii w klasycznym rycie rzymskim. Oficjalnie zgody nie udzieliło Biuro Ceremonii Liturgicznych Bazyliki św. Piotra, choć wielu sugerowało, że to decyzja wynikająca z niechęci papieża Franciszka do środowisk tradycyjnych.

Źródło: Catholic News Agency WMa

Polityczne cichodajki wzywają do walki

Polityczne cichodajki wzywają do walki

Autor: CzarnaLimuzyna, 25 października 2025

“Kuluary negocjacji” grafika satyryczna_AIX

Słowo „cichodajki” nie do końca pasuje. Bardziej, ze względu na ostentację politycznego nierządu, pasowałoby słowo „dupodajki”, ale jest słowem zbyt wulgarnym. Nie jest moim celem obrażanie, dlatego napiszę tak: „słudzy Izraela i słudzy Ukrainy”.

Oznacza to w praktyce służbę polegającą na, mniej lub bardziej formalnym, podporządkowaniu polskiej polityki wrogiej racji stanu. Uważam, że problem dotyczy dwóch głównych formacji, ale z powodu trwającego festiwalu obłudy nazwanego konwencją programową PiS, skupię się na tych ostatnich.

Wolność nie jest dla słabych. Wolność zdobywa się siłą, inaczej zdobyć jej nie można – cytuje Jarosława Marka Rymkiewicza, Patryk Jaki i dodaje

I ja apeluję, więc apeluję – Polska, Polacy muszą odzyskać poczucie swojego sensu, a potem napełnić go (nim) całą Europę, bo inaczej Europa będzie arabska, muzułmańska, a w takiej ani my, ani nasze wnuki, ani nasze dzieci nie chcą żyć. To jest coś o co warto walczyć!

Jak ocenić to, co powiedział Patryk Jaki?

Czy jest to islamofobią, tak jak skłoni byliby oceniać zwolennicy KO, czy może jest przykładem polskiego, a nawet europejskiego patriotyzmu jak oceniają zwolennicy PiS?

Zwracam uwagę, że „odważny” Patryk Jaki, notabene jeden z idoli słomianych patriotów, powiedział tylko to, co jest dozwolone, tylko to, co się mieści w ramach politycznej poprawności w Ukropolin. Tylko to i nic więcej, a przecież dopiero w całości, w całej prawdzie zawarty jest sens.

Nie tylko islam i muzułmanie, ale również judaizm talmudyczny i jego poplecznicy oraz Ukraińcy z ideologią banderyzmu są elementami niespójnymi z naszą cywilizacją czyli z polską racją stanu.

Podobny unik zastosował Jaki podczas spotkania w Agere Contra, podczas którego mówiąc o wrogich nam cywilizacjach, wymienił turańską z Rosją ale bez Ukrainy, bizantyńską z Niemcami, nie wspominając ani razu o żydowskiej.

Podczas niedawnej rozmowy Radiu ZET, na pytanie „Czy Izrael popełnia ludobójstwo, a Netanyahu to zbrodniarz wojenny?”  wiceprezes PiS odpowiedział, że „powinniśmy zachować co najmniej neutralność”, dodając „Raczej ja jestem bardziej po stronie Izraela w tej sprawie”.

Beata Lubecka: Czyli można powiedzieć, że Pan się trochę tak solidaryzuje z Radosławem Sikorskim, no bo on nie chce nazwać tego, co się dzieje w Strefie Gazy w związku z działaniami Izraela ludobójstwem.

Patryk Jaki: Jeżeli tak uważa, no to rzeczywiście tak jest. Znaczy, jeżeli on tak uważa, no to rzeczywiście myślę podobnie.

Żałośnie więc wyglądają pomrukiwania pisowskiej kamaryli o „wolności zdobywanej siłą”, w sytuacji wieloletnich ustępstw (ustawa IPN) i wstawienia w miejsce polskiej racji stanu interesów “Ukropolin”.

Nie ma moralnej różnicy pomiędzy powielaniem różnych rodzajów antypolskiej propagandy. W tym sensie nie ma różnicy pomiędzy rosyjską, ukraińską, unijną, niemiecką i żydowską propagandą.