Veto Karola Nawrockiego utrudni życie banderowcom w Polsce

Veto Karola Nawrockiego utrudni życie banderowcom w Polsce

, 25 sierpnia 2025

Prezydent III RP, Karol Nawrocki zawetował ustawę o dalszej pomocy dla obywateli Ukrainy w Polsce. Ponadto chce ustawowego zrównania symboli Bandery z symbolami nazistowskimi i komunistycznymi.


X

Dostęp do naszych systemów socjalnych oraz ochrony zdrowia wyłącznie dla pracujących i płacących składki w Polsce. Wydłużenie okresu umożliwiającego uzyskanie obywatelstwa oraz zakaz banderyzmu. To niektóre założenia ustawy Prezydenta Karola Nawrockiego. /Nawrocki 2025/X

Amerykanie i Anglicy zabezpieczyli swoje interesy. Polska jak zwykle została [—-]

Amerykanie i Anglicy zabezpieczyli swoje interesy. Polska jak zwykle została pominięta

26.08.2025 Stanisław Michalkiewicz

Prezydent Rosji Władimir Putin i prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Donald Trump podczas spotkania w Anchorage na Alasce.
Prezydent Rosji Władimir Putin i prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Donald Trump podczas spotkania w Anchorage na Alasce. / foto: Wikimedia, kremlin.ru, CC BY 4.0

Świat wstrzymał oddech, gdy do Anchorage na Alasce przyleciał najpierw prezydent USA Donald Trump, a wkrótce potem – rosyjski prezydent Włodzimierz Putin. Prezydent Trump oczekiwał go na rozścielonym uprzednio czerwonym dywanie, a kiedy prezydent Putin, maszerując po dywanie dotarł do prezydenta Trumpa, ten uścisnął mu dłoń, po czym zaprowadził do limuzyny, którą podjechali do gmachu, gdzie miały odbyć się rozmowy.

To zachowanie prezydenta Trumpa spotkało się z pryncypialną krytyką środowisk miłujących pokój. Wiadomo bowiem, że zamiast uściskać dłoń Putina, prezydent Trump powinien udusić go własnymi rękami, albo od razu na czerwonym dywanie, albo – jeszcze lepiej – w limuzynie, żeby ani dzieci, ani osoby wrażliwe nie widziały w telewizji tych drastycznych scen. Stało się jednak inaczej i rozmowy się rozpoczęły.

Jak tam było, tak tam było – bo toczyły się one za zamkniętymi drzwiami – ale o tym, o czym rozmawiano i co uzgodniono, możemy dedukować z wypowiedzi obydwu prezydentów na konferencji prasowej. Pierwszy zaczął prezydent Putin, który swoje wystąpienie odczytał z kartki, podczas gdy prezydent Trump mówił bez żadnych notatek. Z wystąpienia prezydenta Putina można wyciągnąć wniosek, że obydwaj prezydenci odrzucili pomysł ukraiński, by rozmowy pokojowe zostały poprzedzone bezwarunkowym zawieszeniem broni. Przeciwnie – zarówno prezydent Putin, jak i prezydent Trump zgodnie opowiedzieli się za kompleksowym uregulowaniem pokojowym, które siłą rzeczy musiałoby obejmować szerokie spektrum spraw.

Dodatkowo prezydent Putin na tej konferencji powtórzył to, co wielokrotnie mówił wcześniej, a potem jeszcze raz powtórzył to w wystąpieniu po powrocie do Moskwy – że muszą zostać usunięte „pierwotne przyczyny tej wojny”. Co to za przyczyny?

20 listopada 2010 roku, na szczycie NATO w Lizbonie, proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. Był to efekt zarówno „resetu”, jaki 17 września 2009 roku przeprowadził w stosunkach amerykańsko-rosyjskich prezydent Obama, jak i 25-letnich starań o ustanowienie w Europie nowego porządku politycznego, który ostatecznie zastąpiłby nieaktualny już porządek jałtański. Najważniejszym postanowieniem było oczywiście strategiczne partnerstwo NATO–Rosja – bo ze śmiertelnych wrogów przez całą „zimną wojnę”, obydwaj stali się strategicznymi partnerami. Wcześniejszy „reset” prezydenta Obamy sprawił, że najtwardszym jądrem tego partnerstwa było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym był podział Europy na strefę niemiecką i strefę rosyjską – prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow.

Prawie – bo republiki bałtyckie, które wraz z innymi państwami Europy Środkowej zostały w 1999 roku przyjęte do NATO, znalazły się po zachodniej, a nie – jak było w 1939 roku – po wschodniej stronie kordonu. I kiedy wydawało się, że klamka zapadła na 50, a może nawet na 100 lat, na przełomie roku 2013 i 2014 prezydent Obama wysadził ten „porządek lizboński” w powietrze. USA wyłożyły 5 mld dolarów na zorganizowanie na Ukrainie „Majdanu” ze strzelaniną i wszelkimi atrakcjami, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie Ukrainy z rosyjskiej strefy. Od tego wszystko się zaczęło, to znaczy – Rosja bez wystrzału zajęła Krym, a we wschodnich obwodach, przede wszystkim donieckim i ługańskim, wybuchły niesnaski, których pretekstem były zarządzenia językowe Kijowa. Jeśli zatem od tego wszystko się zaczęło, to „usunięcie pierwotnych przyczyn” wojny może oznaczać jakiś kolejny „reset” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich – bo o strategicznym partnerstwie z NATO na razie chyba nie może być mowy.

Jak pamiętamy, później prezydent Piotr Poroszenko podpisał porozumienia mińskie, które – zwłaszcza w porównaniu z obecną sytuacją – wydawały się dla Ukrainy stosunkowo łagodne. Przewidywały one nieznaczną modyfikację ukraińskiej konstytucji, by w obwodach ługańskim i donieckim można było ustanowić autonomię – przede wszystkim językową, ale obydwa one miały oczywiście pozostać w granicach Ukrainy.

Jednak w międzyczasie nastąpiła zmiana na stanowisku prezydenta Ukrainy; miejsce oligarchy Piotra Poroszenki zajął komik Włodzimierz Zełenski, wynalazek żydowskiego oligarchy z trzema obywatelstwami: ukraińskim, cypryjskim i izraelskim – Igora Kołomojskiego, zaś w USA nowym prezydentem został Józio Biden. Józio Biden musiał naobiecywać prezydentowi Zełenskiemu jakieś gruszki na wierzbie, w rodzaju członkostwa w NATO i w ogóle – bo ten zerwał porozumienia mińskie, a – jak się potem okazało – CIA zainstalowała na Ukrainie 12 tajnych baz.

W tej sytuacji Rosja zareagowała podobnie do reakcji prezydenta Kennedy’ego na rozmieszczenie na Kubie w roku 1962 sowieckich rakiet z głowicami jądrowymi. Kuba była suwerenna, więc mogła przyjaźnić się, z kim chciała oraz na swoim terytorium mogła instalować taką broń, jaką po nieudanej inwazji w Zatoce Świń uznała za stosowne – ale prezydent Kennedy nakazał blokadę morską Kuby, co postawiło świat na krawędzi wojny jądrowej.

Jednak wywiad rosyjski nie docenił uzbrojenia po zęby i wyszkolenia ukraińskiego wojska, w związku z czym nadzieje na powtórkę roku 2014 spaliły na panewce i blitzkrieg się nie udał. W tej sytuacji Rosja niemal z dnia na dzień zmieniła cele wojenne, koncentrując się na wyrąbaniu sobie lądowego połączenia z Krymem – co udało się w stu procentach, łącznie z inkorporowaniem czterech zajętych ukraińskich obwodów do Federacji Rosyjskiej. I teraz – chociaż prezydent Zełenski twierdził, że oddanie Rosji tych obwodów, a co najmniej – donieckiego i ługańskiego – jest „niemożliwe” i że nie nastąpi to „nigdy”, to widocznie prezydent Trump dał mu do zrozumienia, że jak będzie grymasił, to niech sobie dalej wojuje z Rosją – ale już bez Ameryki – bo zrobił się cichy i pokornego serca, zgodził się na rozmowy trójstronne bez wcześniejszego zawieszenia broni i skupił się na „gwarancjach bezpieczeństwa”.

Reichsführerin Urszula Wodęleje wyjaśniła na spotkaniu w szerszym gronie – że chodzi o gwarancje „podobne” do art. 5 traktatu waszyngtońskiego. „Podobne” – a więc jeszcze słabsze niż art. 5, który przecież nie wprowadza ani żadnego automatyzmu reakcji, ani jej wojskowego charakteru. Najwyraźniej „koalicja chętnych” nie ma najmniejszego zamiaru niczego konkretnego Ukrainie gwarantować, zwłaszcza nie mając narzędzi wpływania na postępowanie tego kraju, a jeśli markuje żywe zatroskanie, to dlatego, żeby nie przegapić eksploatacyjnego podziału Ukrainy, gdzie Amerykanie i Anglicy zabezpieczyli swoje udziały wcześniej.

Polska w tym wyścigu jak zwykle została pominięta – ale to nic dziwnego, skoro takie mamy kadry.

W.Brytania: 94 dzieciaczków ukaranych za niezgodę na transfobię. Gdzie są granice absurdu?

94 dzieci ukaranych za niezgodę na transfobię. Gdzie są granice absurdu?

Z raportu brytyjskiego Departamentu Edukacji wynika, że tylko w jednym roku szkolnym aż 94 dzieci zostało zawieszonych albo wyrzuconych ze szkół podstawowych z powodu reakcji na wmuszanie tzw. „transfobii”. Mówimy tu o dzieciach między 5 a 11 rokiem życia. Dzieciach, które często nie rozumieją w pełni pojęcia „płeć”, a już tym bardziej manipulacji przy terminach takich jak „tożsamość płciowa” czy „zaimki”.

A jednak, to właśnie najmłodsi stają się ofiarami bezlitosnej ideologii, która nie przyjmuje sprzeciwu, nie zostawia miejsca na pytania, wątpliwości czy niewinny dziecięcy brak zrozumienia. Dzieci są faszerowane lewackimi ideologiami od początku, a kiedy użyją zdrowego rozsądku są karane za to, że powiedzą obiektywną prawdę bez wydumanej refleksji czy ktoś ma “swoją prawdę”.

Przypomina to historię z „Nowych Szat Króla” Andersena. Tam dziecko również wygłosiło „niepoprawne politycznie” słowa prawy i oszuści zostali zdemaskowani. Współcześni są przebieglejsi.

To, co spotkało na Wyspach czteroletniego chłopca, który nie chciał zwracać się do innego dziecka według „nowych” zaimków, nie było incydentem. Małe dzieci są karane, upokarzane, a nawet usuwane ze szkół – nie za przemoc, nie za agresję, nie za poważne przewinienia, ale za to, że nie podporządkowały się nowemu leksykonowi ideologii gender.

W wielu przypadkach trudno znaleźć szczegółowe opisy każdej sprawy – bo przecież dotyczy to nieletnich – ale skala mówi sama za siebie. Prawie sto przypadków rocznie to nie jest przypadek. To systemowe prześladowanie dzieci, które nie udają, że świat jest czymś innym, niż jest.

Rodzice często są stawiani pod ścianą: albo zaakceptują indoktrynację i wymuszoną zmianę języka, albo ich dzieci spotka ostracyzm, przemoc psychiczna, a w skrajnych przypadkach – wydalenie z placówki edukacyjnej.

Gdzie w tym wszystkim miejsce na ochronę dziecka? Gdzie prawo do wychowania zgodnego z własnym światopoglądem? Gdzie prawo do zadawania pytań, do odmowy, do dziecięcej szczerości?

Tymczasem to właśnie dzieci, których naturalna niewinność nie pozwala im akceptować absurdu, są brutalnie karcone. A to powinno przerażać każdego dorosłego – niezależnie od poglądów. 

Źródło: https://www.telegraph.co.uk/

Wbrew propagandzie, [obecnie] energia odnawialna jest najdroższa

Prof. Mielczarski: wbrew propagandzie, energia odnawialna jest najdroższa

https://pch24.pl/prof-mielczarski-wbrew-propagandzie-energia-odnawialna-jest-najdrozsza

(Fot. Pixabay)

Musimy trzymać w rezerwie elektrownie, to są najczęściej stare elektrownie węglowe, które już powinniśmy zamienić – ostrzwegał prof. Władysław Mielczarski z Instytutu Energetyki Politechniki Łódzkiej

Mamy do czynienia z drugą aktualizacją Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu. Cele się nie zmieniają i są oparte na redukcji dwutlenku węgla. CO2 jest uważane za wroga numer jeden, którego trzeba zredukować – wyjaśniał prof. Milczarski na antenie Radia Maryja.

Wesprzyj nas już teraz!

25 zł

50 zł

100 zł

Cała reszta jest podporządkowana tej redukcji. Nie ma znaczenia, czy jest to osiągalne, czy nie oraz jaką cenę zapłacimy jako społeczeństwo. To jest niemożliwe do zrealizowania, mało tego – grozi nam w pewnym momencie zapaść, szczególnie zimą, kiedy może brakować energii. To jest niezrozumiałe, dlaczego idziemy w tym kierunku – podkreślał uczony.

Gość „Rozmów Niedokończonych” nawiązał do powtarzanych nieustannie przez media sloganów – iż tak zwane odnawialne źródła energii [OZE] są najtańszym sposobem pozyskiwania prądu. Takiemu założeniu podporządkowana jest polityka klimatyczna w wymiarze światowym, krajowym i lokalnym. Jednak wzięcie pod uwagę całego systemu – w tym konieczności bilansowania mocy, utrzymywania rezerw w postaci klasycznych elektrowni, inwestycje w infrastrukturę oraz kosztów – otrzymujemy zupełnie inny  bilans.

Cały czas mówi się, że energia odnawialna jest najtańsza – w rzeczywistości ona jest najdroższa. Kiedy zsumujemy wszystkie koszty, które są, to okazuje się, iż energia klasyczna z węgla nawet po zapłaceniu podatków klimatycznych jest na poziomie rzędu 450 zł za MWh lub 40 gr za kWh. Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że musimy bilansować energię, bo słońce jest lub go nie ma – zauważył prof. Mielczarski.

Naukowiec wyjaśniał, że generowana przez panele fotowoltaiczne moc 6 tysięcy MW energii jest bardzo duża. „W ciągu kilku godzin produkcja energii z paneli wzrasta i gwałtownie spada, destabilizując system. Musimy trzymać w rezerwie elektrownie, to są najczęściej stare elektrownie węglowe, które już powinniśmy zamienić. One czekają i wieczorem, kiedy spada produkcja z paneli, to w tym momencie one muszą zacząć generować energię, bo my potrzebujemy jej również o godz. 22:00” – czytamy na stronie RadioMaryja.pl.

My nie potrafimy już żyć bez energii. Jeżeli weźmiemy koszty bilansowania, to koszty energii odnawialnej są znacznie większe. Każdy z nas ma rachunek za energię elektryczną, widnieje tam opłata mocowa. Dotyczy ona bilansowania, utrzymywania zdolności produkcyjnej, żeby wtedy, kiedy zajdzie słońce albo przestanie wiać wiatr, klasyczne elektrownie nagle zaczęły produkować i uzupełniać braki. To są ogromnie pieniądze. My płacimy ponad 5 miliardów złotych rocznie na rynek mocy – wyliczał prof. Mielczarski.

–  Oprócz rynku mocy jest potrzeba bardzo szybkiej regulacji. Są to w stanie zrobić magazyny energii, ale one są kosztowne, jeżeli chodzi o zwrot. W związku z tym dajemy subsydia. Ostatnio daliśmy 4 miliardy złotych subsydiów dla firm, które będą budować magazyny energii po to, by skompensować braki. To jest dopiero pierwsza transza, a będą następne, my tego nie widzimy, ale za wszystko płacimy. 85 proc. kosztów, które idą na energię, jest inwestowane w źródła odnawialne, aby je przyłączyć. Myślę, że cała ta polityka jest skonstruowana tak, żeby utrzymywać trochę ludzi w nieświadomości, bo gdyby zobaczyli całkowity rachunek za energię, to może by powiedzieli, iż oni tego nie chcą – zauważył łódzki uczony.

Tak zwany blackout, jakiego doświadczyły niedawno Hiszpania, Portugalia czy Francja, stanowi poważne ostrzeżenie przed oparciem tak znacznego udziału potencjału energii na źródłach zależnych od zmiennej pogody.

– W momencie, kiedy Hiszpania i Portugalia straciły system energetyczny, on się rozłączył, wynikało to ze zbyt dużej ilości źródeł odnawialnych. Rządy nie chcą się do tego za bardzo przyznać. Agencje rządowe w tym przypadku wydały komunikat, że nie wiadomo, jaka była przyczyna braku energii i będzie powołana komisja, która to zbada. My jako inżynierowie widzimy zapisy i widzimy, jaka była kolejność, nie tylko w Hiszpanii, bo 5 lat temu to samo było w Anglii. Tam również była taka sytuacja, iż niestabilność wielkiej farmy morskiej spowodowała, że niestabilności przeniosły się na ląd – przypomniał gość Radia Maryja.

Źródło: RadioMaryja.pl RoM

====================================

M. Dakowski

To są słuszne argumenty- w walce przeciw ideologom „zielonej rewolucji”. Ale gdy ich diabli wezmą, a na pewno wezmą, bo to anty-realistyczne, więc gdy będzie bez dotacji na absurdy – powstanie zdrowa energetyka , gdzie na każdym poziomie można będzie stabilizować wahanie podaży oraz popytu przy pomocy – małych i dużych – magazynów. Nie są drogie, wbrew przesadom obecnych rządzących, a nawet części energetyków. Wielokrotnie tańsze od obecnych podatków „od CO2”.

Cywilizacja łacińska – najlepsza odpowiedź na Wcielone Słowo Boże – ks. prof. St. Koczwara

Niedościgniona cywilizacja łacińska najlepsza odpowiedź ludzka na Wcielone Słowo Boże – ks. prof. St. Koczwara

Autor: AlterCabrio, 24 sierpnia 2025

»Na nowo bardziej rzeczywista jest prawda zawarta w podstawowym twierdzeniu katechizmowym, że
człowiek został stworzony po to, by Boga chwalić, czcić i służyć Mu, a przez to zbawić duszę. Najprostsze ze stwierdzeń dla wielu wydaje się formułą dziecinną czy naiwnie prostą, a jednak głosi ono prawdę leżącą u podstaw każdej ludzkiej egzystencji.«

»Jak mówi psalmista: w pełnieniu woli Bożej jest życie. I to nie tylko dlatego, że nasze życie doczesne jest zależne od woli Bożej, ale zwłaszcza dlatego, że od jej wypełniania zawisło nasze życie duchowe, które sprawia, że Bóg w nas żyje i panuje. My zaś żyjemy i trwamy w Nim.

Możecie za św. Franciszkiem Salezym błagać swojego Oblubieńca: ‘O Panie Przedwieczny, nie dopuść, aby kiedykolwiek stała się moja wola, a nie Twoja. Jesteśmy bowiem na tym świecie nie po to, by spełniać swoją wolę, lecz po to, aby się stała wola Twojej Dobroci, która nas na nim umieściła’.«

−∗−

Niedościgniona cywilizacja łacińska najlepsza odpowiedź ludzka na Wcielone Słowo Boże – ks. prof. Stanisław Koczwara

Szokujące ustalenia w sprawie szczepionek mRNA. Ukrywane zgony i skutki uboczne

Szokujące ustalenia w sprawie szczepionek mRNA. Ukrywane zgony i skutki uboczne

https://dorzeczy.pl/zdrowie/769731/szczepionki-mrna-pfizerbiontech-ukrywal-informacje.html

Szokujące dokumenty badań szczepionki Pfizer/BioNTech na COVID-19, do których dotarł serwis Die Welt, ujawniają możliwe tuszowanie poważnych skutków ubocznych i zgonów uczestników testów.

Nowe dokumenty ujawnione przez niemiecki dziennik „Die Welt” wywołały prawdziwą burzę wokół szczepionki mRNA Pfizer/BioNTech przeciwko COVID-19. Wynika z nich, że podczas kluczowej, trzeciej fazy badań klinicznych mogło dojść do nieprawidłowości, które – jak twierdzą eksperci – powinny zostać natychmiast ujawnione opinii publicznej.

Zatajone informacje o zgonach i skutkach ubocznych

Z materiałów wynika, że część danych o skutkach ubocznych i zgonach uczestników została zatajona lub przedstawiona w sposób, który minimalizował potencjalne ryzyko. Budzi to poważne wątpliwości co do rzetelności procesu zatwierdzania preparatu, zwłaszcza że – jak ujawniono – organy rejestracyjne w USA, Europie i Wielkiej Brytanii wyznaczyły daty dopuszczenia szczepionki do obrotu, zanim zapoznały się z pełną dokumentacją badań.

Dodatkowo, dokumenty wskazują na liczne wykluczenia uczestników z badań – setki uczonych zniknęły z ostatecznych analiz, a przyczyny tego kroku w dokumentacji są niejasne i sprzeczne. Eksperci podkreślają, że takie działania mogą świadczyć o celowym ukrywaniu danych, które mogłyby podważyć bezpieczeństwo lub skuteczność preparatu.

Nierzetelna ocena szczepionki?

Farmakolodzy i specjaliści od badań klinicznych biją na alarm, ostrzegając przed brakiem przejrzystości oraz możliwymi manipulacjami przy raportowaniu skutków ubocznych. Ich zdaniem rzetelna ocena bezpieczeństwa szczepionki jest możliwa tylko po pełnym ujawnieniu wszystkich materiałów z badań.

Pfizer w odpowiedzi na pytania mediów twierdzi, że „wszystkie organy rejestracyjne na świecie zatwierdziły szczepionkę po niezależnej ocenie danych naukowych”. Jednak ujawnione dokumenty pokazują, że szybkie tempo procesu dopuszczenia mogło nie pozwolić na dokładną weryfikację wszystkich informacji.

Eksperci apelują o niezależne śledztwo i dostęp do pełnej dokumentacji, wskazując, że tylko pełna transparentność może odbudować zaufanie do instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo szczepień.[bla…bla… md]

AI porównuje los zesłańców syberyjskich-pasjonatów nauki z losem pasjonatów wykluczonych obecnie

AI porównuje los zesłańców syberyjskich-pasjonatów nauki z losem pasjonatów wykluczonych obecnie

Posted on 24 sierpnia, 2025 blogjw

„Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie…”

[ z Wikipedii]

AI porównuje

los zesłańców syberyjskich pasjonatów nauki z losem pasjonatów wykluczonych obecnie

Powszechnie wiadomo, że carat rosyjski przez dziesięciolecia stosował represje wobec Polaków walczących o niepodległość. Zsyłki, więzienia i katorga stały się symbolem XIX-wiecznej historii narodu polskiego. Jednak mniej oczywisty jest fakt, że Syberia – obszar, który miał być „więzieniem narodów” – paradoksalnie stała się miejscem rozkwitu nauki. Wbrew oczekiwaniom władz rosyjskich wielu polskich zesłańców potrafiło przekształcić przymusowy pobyt na Wschodzie w okazję do badań naukowych, a nawet zdobycia światowego uznania. System autokratyczny, choć bezwzględny, wykazywał pewną zdolność do pragmatyzmu: jeśli wiedza mogła służyć imperium, talent badacza był ceniony i wspierany.

Zesłańcy jako odkrywcy Syberii

Już po powstaniu listopadowym i styczniowym dziesiątki polskich intelektualistów znalazło się na zesłaniu. Wielu z nich miało wykształcenie przyrodnicze, techniczne lub medyczne, co uczyniło ich przydatnymi dla carskiej administracji. Gdy w tajdze brakowało piśmiennych i zdyscyplinowanych urzędników, byli powstańcy stawali się kancelistami, lekarzami lub nauczycielami. Z czasem zaczęli dokumentować przyrodę i geologię Syberii, prowadząc badania pionierskie na skalę światową.

Najbardziej znany jest przykład Jana Czerskiego (1845–1892) – uczestnika powstania styczniowego, zesłanego na Syberię w 1863 roku. Początkowo skazany na ciężką pracę fizyczną, szybko zwrócił uwagę władz swoimi zdolnościami. Dzięki wsparciu Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego rozpoczął badania geologiczne, tworząc pierwsze mapy geologiczne obszaru nad Bajkałem i Kołymą. Dziś jego nazwisko nosi pasmo górskie w Jakucji – Góry Czerskiego.

Podobną drogę przeszedł Benedykt Dybowski (1833–1930), lekarz i zoolog, który jako zesłaniec prowadził wieloletnie badania nad fauną jeziora Bajkał, odkrywając kilkaset nowych gatunków. Jego prace stały się podstawą światowej limnologii, a Syberia – mimo że była miejscem katorgi – stała się laboratorium przyrody.

Również Aleksander Czekanowski (1833–1876), zesłany do Tunki, przekształcił swoje zesłanie w misję naukową. Opracował szczegółową geologię dorzecza Leny i Angary, a jego kolekcje paleontologiczne do dziś stanowią podstawowy materiał badawczy w rosyjskich muzeach.

Przykład Bronisława Piłsudskiego

Wśród zesłańców wyjątkowe miejsce zajmuje Bronisław Piłsudski (1866–1918) – starszy brat Józefa. Skazany za udział w spisku terrorystycznym na 15 lat katorgi, trafił na Sachalin, gdzie początkowo pracował przy wyrębie lasów. Jego wykształcenie i intelekt sprawiły jednak, że powierzono mu zadania administracyjne i badawcze. Piłsudski rozpoczął pionierskie badania nad kulturą i językiem Ajnów, opracował ich status prawny, a jego relacje z gubernatorem Sachalinu były pełne szacunku.

Paradoksalnie, po powrocie do Galicji, mimo światowego uznania i publikacji w językach obcych, Piłsudski nie znalazł miejsca na uniwersytecie – brakowało mu formalnych tytułów akademickich. W „wolnym” świecie jego dorobek nie miał takiej wagi jak tytuły i dyplomy, podczas gdy w autokratycznym imperium ceniono realną wiedzę.

Współczesne formy wykluczenia

Historia polskich zesłańców jest pełna tragicznych paradoksów. Carat był brutalny, ale potrafił docenić talent. Dziś, w demokratycznej Polsce, wolność słowa i badań naukowych jest konstytucyjną zasadą, lecz nie zawsze praktyką. Transformacja ustrojowa po 1989 roku nie przywróciła wszystkim uczonym swobody pracy badawczej. Wielu naukowców, którzy sprzeciwiali się systemowi PRL lub krytykowali nowe elity akademickie, zostało na marginesie życia naukowego.

Ostracyzm przybrał subtelniejsze formy: brak etatów, wykluczenie z grantów, pomijanie w awansach, a nawet zakaz nauczania studentów pod pretekstem ochrony przed „szkodliwym wpływem”. W przeciwieństwie do zesłańców XIX wieku, którzy mogli prowadzić badania choćby w trudnych warunkach Syberii, współczesnym badaczom często odmawia się dostępu do laboratoriów czy archiwów.

Niewygodni dla systemu

Dzisiejsza nauka w Polsce stała się systemem silnie sformalizowanym: liczą się punkty ministerialne, wskaźniki cytowań i przynależność do określonych grup. Niezależny uczony, który nie wpisuje się w dominujące schematy, ma niewielkie szanse na publikacje, finansowanie czy etat. Mechanizmy wykluczenia nie są tak spektakularne jak zsyłki na Syberię, lecz ich efekt jest podobny – odizolowanie od naukowej wspólnoty i utrudnienie prowadzenia badań.

To sytuacja szczególnie dramatyczna, gdy zestawimy ją z losami zesłańców, którzy wbrew prześladowaniom potrafili stworzyć szkoły naukowe i wzbogacić światową wiedzę. Polska tradycja naukowa opiera się w dużej mierze na ich dorobku – to oni badali Bajkał, Kołymę, Sachalin, to oni tworzyli zręby etnografii czy geologii Syberii. Dziś podobne umysły bywają ignorowane tylko dlatego, że nie mieszczą się w administracyjnych schematach.

Refleksja końcowa

Historia uczy, że prawdziwa nauka rozwija się tam, gdzie istnieje wolność myślenia i docenianie talentu, niezależnie od formalnych barier. Carat – choć represyjny – potrafił być pragmatyczny i wykorzystywać wiedzę dla dobra państwa. Współczesna Polska, dumna ze swojej wolności, często zapomina o tym, że nauka wymaga nie tylko systemu finansowania i formalnych kryteriów, ale przede wszystkim szacunku dla niezależnych umysłów. Gdy władza i administracja akademicka nie dostrzegają wartości nonkonformistów, powstaje pytanie: czy rzeczywiście żyjemy w wolnym kraju?

Słowa pieśni: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie…” nabierają nowego znaczenia. Wolność nie jest tylko politycznym faktem – jest także przestrzenią dla prawdy, badań i myśli. Jeśli dziś niezależny badacz czuje się bardziej wykluczony niż zesłaniec XIX wieku, to znaczy, że wiele jeszcze przed nami.

Koalicja jest – chętnych nie ma

Koalicja jest – chętnych nie ma

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    24 sierpnia 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5882

I oto mamy ilustrację tego, co głoszę od wielu lat – że mianowicie uprawianie prawdziwej polityki nasi Umiłowani Przywódcy mają od Naszych Sojuszników surowo zakazane. Jak wiadomo, świat wstrzymał oddech przed szczytem, jaki urządził prezydent Donald Trump na Alasce, gdzie spotkał się z prezydentem Putinem. Zanim jeszcze doszło do rozmów, środowiska najbardziej miłujące pokój w Ameryce i poza nią, zaczęły kręcić nosem na prezydenta Trumpa, że na lotnisku w Anchorage kazał rozwinąć czerwony dywan, a kiedy już Putin znalazł się na dywanie, uścisnął mu rękę, jak gdyby nigdy nic. Tymczasem wiadomo, że zgodnie z dobrymi obyczajami międzynarodowymi, przyjaźnią dla Ukrainy i w ogóle – w interesie pokoju, światowego, prezydent Trump powinien rzucić się na Putina i udusić go własnymi rękami. Wtedy i prezydent Zełeński byłby udelektowany, no a świat by zobaczył, jak należy walczyć o pokój.

Niestety prezydent Trump zachował się nie na poziomie, za co skarciła go nasza Jabłoneczka, czyli Małżonka Księcia-Małżonka, któremu obywatel Tusk Donald dal w swoim vaginecie fuchę ministra spraw zagranicznych, nazywając go „radosnym szczeniakiem”. Ponieważ – jak już wspomniałem, uprawianie polityki, zwłaszcza zagranicznej, Nasi Umiłowani Przywódcy mają surowo od Naszych Sojuszników zakazane, to Książę-Małżonek doskonali się w puszczaniu złotych myśli, jak nie w fotel, to na Twiterze, no i oczywiście – wiąże krawaty, w czym rzeczywiście ociera się o genialność. Ot, na przykład, kiedy tylko gruchnęła wieść o spotkaniu prezydenta Trumpa z prezydentem Putinem, białoruski prezydent Łukaszenka wystąpił z propozycją nawiązania przyjaznych kontaktów z Polską.

Ale nie z Księciem-Małżonkiem takie numery! Wprawdzie politologowie powiadają, że polityka zagraniczna to przede wszystkim – stosunki z sąsiadami – ale Książę-Małżonek, absolwent Oxfordu, nie będzie przecież pospolitował się z jakimś Łukaszenką, toteż jego inicjatywę skwitował wyniosłym milczeniem. Nasi Umiłowani Przywódcy wolą bawić się w mocarstwowość z panią Swietłaną Cichanouską, co to o mały włos nie została prezydentem Białorusi. Dopiero teraz wyszło na jaw, że dostała od tamtejszego KGB kopertę z piętnastoma tysiącami euro – chyba tytułem odstępnego – ale ani prezydent Duda, ani nikt inny o tym wcześniej nie wiedział, więc zabawiali się z panią Swietłaną w mocarstwowość na całego.

Tymczasem okazało się, że kiedy Książę-Małżonek zbywał plebejskiego Łukaszenkę wyniosłym milczeniem, nieoczekiwanie życzliwe słowa pod jego adresem skierował sam prezydent Trump. No tak – ale jak ktoś wie, że ryby nie jada się nożem, to bez utraty reputacji może jadać ryby nawet dwoma nożami, natomiast ten, kto nie jest pewny – musi się pilnować. Ciekawe, co będzie, jak prezydent Trump nakaże Naszym Umiłowanym Przywódcom nawiązać przyjazne stosunki z Łukaszenką, albo nawet – z zimnym, ruskim czekistą Putinem? Czy Naczelnik Państwa, wraz ze wszystkimi patriotami, popełni harakiri, czy też poświęci się dla Polski i z zaciśniętymi zębami będzie się stosunkował?

Jak wiadomo, szczyt na Alasce zakończyła konferencja prasowa obydwu prezydentów, podczas której prezydent Putin po raz kolejny powiedział, że trzeba „usunąć pierwotne przyczyny tej wojny”. Czy miał na myśli wysadzenie w powietrze przez prezydenta Obamę „porządku lizbońskiego” ogłoszonego na szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, kiedy to USA wyłożyły 5 mld dolarów na zorganizowanie na Ukrainie „majdanu”, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie Ukrainy z rosyjskiej strefy Europy? Nie można tego wykluczyć, bo od tego przecież wszystko się zaczęło, więc mogła to być „pierwotna przyczyna” tej wojny. Czy wobec tego teraz ma znowu nastąpić „reset” w stosunkach amerykańsko–rosyjskich, a podobieństwo tego, którego dokonał prezydent Obama 17 września 2009 roku? Tego też nie można wykluczyć, bo jedno wydaje sie pewne – że oczekiwanie prezydenta Zełeńskiego i jego klakierów, że Rosja zgodzi się na bezwarunkowe zawieszenie broni, chyba się nie spełni – bo i prezydent Trump w swoim wystąpieniu na konferencji mówił o kompleksowym uregulowaniu pokojowym, a nie o „zawieszeniu broni”.

O zawieszeniu broni mówi tak zwana „koalicja chętnych” z Europy, z Reichsfuhrerin Urszulą Wodęleje na czele. Przypomina ona trochę bijatykę wiejskich, podpitych osiłków, którzy wprawdzie rwą się do bitki, ale tylko dopóty, dopóki są przytrzymywani przez kolegów: „ty mnie trzymaj, ja się będę rwał”. Toteż prezydent Trump zaprosił prezydenta Zełeńskiego do Waszyngtonu na poniedziałek 18 sierpnia – żeby mu powiedzieć, co wraz z prezydentem Putinem w sprawie Ukrainy postanowili. Prezydent Zełeński, jak wiadomo, zajął postawę mocarstwową, że „nigdy” nie zgodzi się na to, czy na tamto – ale wtedy może usłyszeć od prezydenta Trumpa: no to się nie zgadzaj i nadal wojuj sobie z Rosją – ale już bez Ameryki. Ciekawe co z tej sytuacji stałoby się z „koalicją chętnych”? Koalicja może by została, ale „chętnych” prawdopodobnie wkrótce by zabrakło.

W każdym razie do Waszyngtonu „koalicja chętnych” stawiła się prawie że w komplecie, chociaż zaproszony – o ile dobrze zrozumiałem – był tyko prezydent Zełeński. Prezydent Trump pewnie nie zapyta przybyłych z Europy dygnitarzy – a was, to kto właściwie tutaj wpuścił? – ale też chyba nie będzie cierpliwie wysłuchiwał ich moralizanckich peror – chyba, że pod pozorem wprowadzenie na Ukrainę „sił rozjemczych”, po prostu powyznaczają sobie, do spółki z USA, rejony eksploatacji zasobów tego państwa.

Wspomniałem, że „koalicja chętnych” przybyła do Waszyngtonu prawie w komplecie. Prawie – bo zabrakło przedstawiciela naszego nieszczęśliwego kraju. A zabrakło – bo pan prezydent Karol Nawrocki został zaproszony do Białego Domu dopiero 3 września, więc nie ma sensu, żeby szlajał się tam teraz, razem z Urszulą Wodęleje i innymi dygnitarzami, którzy będą molestować prezydenta Trumpa, by słuchał się prezydenta Zełeńskiego i ewentualnie utulać ukraińskiego prezydenta. Z kolei Donald Tusk chyba trochę się obawiał lecieć do Waszyngtonu po tym, jak oskarżał prezydenta Trumpa, że jest ruskim agentem,, a z kolei Książę-Małżonek też nie czułby się w Białym Domu swobodnie po tym, jak jego Małżonka nazwała prezydenta Trumpa „radosnym szczeniakiem” – „Ja bym udusił taką żonę!” – wykrzyknął pewien socjalista na zebraniu partyjnym, w obecności Arystydesa Brianda. – „O tak, towarzyszu” – odpowiedział mu Briand. – To jest rozwiązanie – a potem moglibyście urządzić jej pogrzeb cywilny!” Na szczęście nieobecność przedstawiciela Polski w Waszyngtonie nie będzie miała żadnych fatalnych konsekwencji, po pierwsze dlatego, że Nasi Umiłowani Przywódcy uprawianie prawdziwej polityki mają przecież surowo zakazane, a po drugie – pan prezydent Karol Nawrocki będzie w Białym Domu 3 września, więc i tak się dowiemy, co przystoi nam czynić.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

„Postępy urologii”. Tekst głównie dla panów z przerośniętą prostatą oraz urologów.

” Postępy urologii”. Tekst głównie dla panów z przerośniętą prostatą oraz urologów.

Mirosław Dakowski, sierpień 2025

Każdy dział nauki ma, miewa, postępy. O nich trzeba fachowców informować. Ze zdziwieniem, bólem i zgorszeniem zauważyłem, że tego w urologii, a zapewne i całej medycynie, brak. W każdym razie w Polsce.

Incipiam. Tu tylko przykład.

Ogromna część Starszych Panów miewa kłopoty z sikaniem. Bo prostata z wiekiem się głupio rozrasta i blokuje pęcherz i jego ujście.

W sporym procencie przypadku urolodzy podejrzewają jako przyczynę- raka. Test PSA nie jest jednak rozstrzygający, wbrew popularnym wierzeniom. Dalsze testy, w tym radioaktywnym technetem, mówią, czy są przerzuty do kości. Jeśli są, to podobno bardzo bolesne, ale leczą to.

Tymczasem samo zatkanie pęcherza, na przykład w trakcie blokujących się poszukiwań raka może spowodować wielomiesięczne kłopoty z cewnikami, z różnymi zapaleniami pęcherza spowodowanymi przez obce ciała. Ta sytuacja często skutkuje niespodziewanymi zatykaniami cewnika, jakimi śluzami czy piaskiem i co gorsze skutkuje leczącym to podobno – nadmiarem pigułek i ich skutkami ubocznymi. Każą połykać ogromne ilości różnych piguł, które i tak nie pomagają, a są coraz droższe. W ciągy 10-lecia piguły podrożały ok 3-5 razy, zauważyliście to?? Oczywiście teraz są „neo-”.

Bywają wtedy bóle, o których można pisać, że są potworne – i wg. większości lekarzy są nieuleczalne. Byłem na wizytach u wielu urologów, u bardzo znanego dobrego doktora, kandydata do profesury [pacjentkom każe się tytułować „profesorem”, tak na zapas…], którego błagałem o szukanie, znalezienie przyczyny tych wielomiesięcznych boleści. Tymczasem przepisał mi – brać więcej pastylek anty- bólowych i – jeśli nie pomogą – plastry narkotyczne [—]. Czy taki lekarz zrobił to z lenistwa, czy braku, przecież o uczonego, zainteresowania przyczyną? Domowymi, babskimi sposobami zmniejszono mi, po miesiącach, te bóle dziesięciokrotnie.

Poza naszym leczącym mnie ciągle miłym urologiem, byłem jeszcze u czterech czy pięciu lekarzy. Nikt z nich nie zlecił mi wycięcia nadmiaru prostaty. Dopiero po wielu miesiącach strasznych dni i nocy, a szczególnie weekendów [bo to wtedy najczęściej cewnik się zatyka, a nie ma kto wymienić] pewien starszy urolog sklął mnie po wojskowemu i nakazał natychmiast” wyciąć dziurę ” w prostacie.

Ale… zlecił szukać tych możliwości w Piasecznie i okolicach, bo tam robili to jego koledzy sprzed lat. Tą metodą jest TURP – jakieś Elektro – WYCINANIE części gruczołu przez pisiaka! Podobno skuteczne. Ale piszą w internecie, że jest sporo powikłań i długa rekonwalescencja. Ale, jako że metoda jest starawa, więc uznana [opłacana] przez NFZ, z czego wynika, że kolejki są bardzo długie. A tu człowiek wyje z bólu dni i noce.

Tymczasem istnieje już możliwości szybkiego, bezbolesnego zabiegu przy pomocy laserów. Chyba wprowadzają tę energię do pęcherza przy pomocy światłowodu, bo samo pudło lasera stoi obok stołu operacyjnego.

Te metody to HOLEP I THULEP, [zainteresowani mogą sobie wygooglać] to laser holmowy albo thulowy]. Wieczorem umówionego dnia przychodzisz do szpitala, kładą cię i coś mierzą, sprawdzają, następnego dnia biorą na stół [ ten z laserem]. Po wybudzeniu nic nie boli, tylko wypłukują z pęcherza resztki krwawych farfocli. Następnego ranka wypisują do domu! Bez cewnika!!

Oczywiście NFZ nie ma na takie operacje czy zabiegi pieniędzy. Zapewne musi budować bardziej okazałe pałace NFZ u, a również rozbudowywać kadrę informatyczną i biurokratyczną. Już ledwo wspomnę o możliwości niezbednych kurso-konferencji dla władz wysokich, gdzieś w Tajlandii czy na Karaibach.

Natomiast, ponieważ zabieg jest płatny, to jest wykonywany szybko i profesjonalnie. Ale, jeśli prostata ma do 100 ml, to płacisz 10 000 a jeśli większa, to 13,5 tysiąca.

Zadziwiające jest, że nikt z urologów [znanych mi..] o tym nie mówi, a większość zapewne nie wie. Ale nawet dobry urolog pracujący, jak się potem okazało w sąsiednim chyba pokoju od tego doktora od laserów – pytany o możliwości wycięcia niepotrzebnej części prostaty – nic nie wie. A do tych metod stanowczo zniechęca.

Nie wiem co go – i podobnych – tak odrzuca? Zazdrość??

To samo pytanie dotyczy kolegów onkologów, razem nawet z tymi od lasera pracujących.

Dlatego opisują te przygody i metody tutaj, marząc o konieczności dostępnych dla wszystkich lekarzy, z tych okolic medycyny „Postępów urologii „.

Urologów podobno jest w Polsce ponad 700.

Szkolenie urologów w Polsce to poziom światowy”, piszą władze POLSKIEGO TOWARZYSTWA UROLOGICZNEGO. No to szkolić! Przecież każdy z nich ma maila i powinien nowe sposoby leczenia znać, stosować. Na mój mail do nich o tym nie odpisali . Może też rejs na Adriatyku?

Przy okazji „drobiazg „: Wyjmowanie cewnika jest niemiłe, trzeba tłumić odruch krzyku. Tymczasem raz przyszła pielęgniarka, powiedziała „wyjmę panu cewnik, proszę nabrać dużo powietrza i odwrócić głowę „. W trakcie tego nabierania usłyszałem „już”. Nic nie czułem!!

Ona też jakoś powinna móc ten sposób rozpowszechnić, tyle tysięcy pacjentów się skręca przy takich czynnościach. Ponieważ [ na razie??] nie ma ” Postępów urologii”, i ten drobiazg tutaj dodaję.

Przekażcie, proszę, tę notkę cierpiący pacjentom i leczącym ich urologom.

O energiach odnawialnych. Ideologia, głupota i bezczelność w natarciu – ze wszystkich stron.

O energiach odnawialnych. Ideologia, głupota i bezczelność w natarciu – ze wszystkich stron.

Mirosław Dakowski

W „Najwyższym Czasie” pojawił się niedawno artykuł: Koniec wiatraków i fotowoltaiki! „Dni głupoty dobiegły końca” https://nczas.info/2025/08/22/koniec-wiatrakow-i-fotowoltaiki-dni-glupoty-dobiegly-konca/ . Wściekł mnie swą miałkością, stąd konieczność poniższego.

Jest jednym z cyklu artykułów wykazujących, że i w tej redakcji energetyką zajmuje się pełen pychy, ale i poczucia wyższości i bezkarności – dureń.

Ponieważ sprawa jest o wiele ogólniejsza, biorę redakcję Najwyższego Czasu jedynie jako przykład tej głupoty, czy skrajnej ciemnoty. A do nich się przyczepiłem, bo są najbliżej. Nie polemizuję z takimi [—-], jak niejaki Wiech Jakub. Należy do łobuzów o skrajnym braku zdolności pojedynkowej.

————————————–

Musimy oddzielić prawdę o energiach odnawialnych od ideologicznych brednie wymuszanych przez „zieloną rewolucję ” i podobnych rewolucjonistów, szczególnie, gdy są oni [jeszcze] u koryta.

W pierwszej części parę faktów, to jest prawdy obiektywnej.

Słońce daje naszej planecie ponad 10 000 razy więcej energii, niż obecnie i w najbliższej przyszłości zużywa i będzie zużywać gospodarka na Ziemi.

Dla zaspokojenia potrzeb obecnej i przyszłej gospodarki wystarczyłoby zbudować na małej części pustyń wszystkich pięciu kontynentów farmy fotowoltaiczne. Żadnych strat na żyznych ziemiach, potrzebnych dla rolnictwa ,by nie było. Tam jest prawie zawsze pogoda słoneczna, a energię można przesyłać do krajów uprzemysłowionych, najlepiej w rurociągach wodorowych. Wykazano, że to taniej niż przy pomocy linii wysokiego napięcia. Przecież pisałem o tym już przed ćwierć wiekiem, między innymi w książce „O energetyce dla użytkowników i sceptyków”. Nie ja jeden…

Takie są podstawy rozumnej energetyki słonecznej oraz wodorowej. Ale powstała rewolta ideologii „zielonego komunizmu”…

To na skalę globalną.

A na skalę lokalną: Należało i dalej należałoby umożliwić [tj. pozwolić] chętnym, którym to się opłaca, budowę wiatraków czy farm fotowoltaicznych. Za własne pieniądze, bez ideologicznych dotacji, panowie!!

Tymczasem fantaści zielonej rewolucji, jak to zwykle rewolucjoniści, wymuszają, i to na skalę państw i kontynentów, dopłaty do ich ideologicznych mrzonek.

Czy to tak trudno odróżnić przymus ideologiczny od potrzeb i możliwości poszczególnych osób, firm czy gmin?

Ci zaślepieni „przeciwnicy” energii odnawialnych [np. NCz] grzmią, że jest to energia kapryśna, zależna od aktualnego nasłonecznienia czy wiatru.

Tymczasem są zupełnie ślepi i głusi na głoszone przez rozsądnych energetyków poglądy, że przecież tak energetyka odnawialna, jaki z drugiej strony, energetyka jądrowa, wymagają tak dużych jak i małych magazynów energii.

W rozsądnym państwie wójt, czy bogatszy gospodarz na wsi może sobie zafundować w skali mu odpowiadającej magazyn, czy to w postaci baterii elektrycznych, czy w postaci na przykład pompowania wody na duże wysokości, na przykład do sztucznego jeziorka na najbliższym wzgórzu. Inną możliwością, o której też dużo pisaliśmy, jest lokalna elektroliza wody, czyli otrzymywanie z niej tlenu i wodoru. Tlen zawsze można sprzedać, bo jest w przemyśle czy medycynie potrzebny, a wodór jak pisałem już ćwierć wieku temu, można w butlach zawieźć na przykład szwagrowi, który ma niedaleko lokalną stację paliw, a w niej może sprzedawać wodór do samochodów wodorowych.

Oczywiście, na skalę państwa czy kontynentu, takimi magazynami, ich budową ale i opłacalnością, muszę zajmować się odpowiednie władze energetyki. Również oczywiście, tak samo jak w sprawach lokalnych, powinna decydować nie ideologia, ale po prostu opłacalność. Tu również najważniejsze jest sprawa opłacalnego magazynowania energii.

Potrzebne to jest tak dla energii odnawialnych, to jest głównie wiatru i fotowoltaiki, jak i z drugiej strony dla energii jądrowej. Przecież reaktory charakteryzują się koniecznością w miarę stałej produkcji energii. Nie można ich ot tak… wyłączyć nagle, bo skutki będą podobne jak te w Czarnobylu.

Tu też potrzebne są duże, już na skalę kraju, magazyny energii. Jest opracowanych wiele opłacalnych sposobów magazynowania energii, tak chemicznych, na przykład odwracalne reakcje żelaza i wodoru, jak i hydrologicznych [ to na skalę dni a nie miesięcy] to jest elektrowni szczytowo-pompowych. Wodór czy metan są doskonałymi magazynami energii na skalę kraju i roku.

Kraje racjonalne, a nie rządzone przez ideologicznych idiotów, zawsze zaczną budowę nowej energetyki od analizy jej opłacalności. [powtarzam dla bęcwałów: bez dotacji !!]. Zawsze wtedy okaże się konieczne budowa dużych czy małych magazynów energii. Musimy odejść jednak od myślenia czy marzenia o dotacjach, bo to jest tylko dla złodziei albo fantastów. Rozsądna polityka, w tym wypadku energetyczna, promuje projekty opłacalne, bo tylko one są racjonalne.

Dostępna w Antyku.

Wizje czy proroctwa o przyszłości Polski

Czy proroctwo o „iskrze z Polski” już się spełniło?

https://pch24.pl/czy-proroctwo-o-iskrze-z-polski-juz-sie-spelnilo

(Oprac. PCh24.pl)

Przypomnijmy, że najsłynniejsze obecnie proroctwo o Polsce pochodzi z Dzienniczka św. siostry Faustyny Kowalskiej. Polskę szczególnie umiłowałem, a jeśli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostatnie przyjście Moje. To słowa samego Jezusa – które robią na nas wielkie wrażenie. Nie mamy obowiązku, żeby w nie wierzyć, ale siostra Faustyna została przecież wyniesiona na ołtarze, a jej pisma drobiazgowo przebadano. Dzienniczek ma imprimatur i wielokrotnie powoływali się na niego dostojnicy kościelni, na czele z apostołem Miłosierdzia Bożego, Jana Pawłem II. To naprawdę mocne uwiarygodnienie. Niektórzy to właśnie w zapoczątkowaniu kultu Miłosierdzia Bożego, który z Polski rozprzestrzenił się na świat, i działalności papieża-Polaka widzą wypełnienie się już „proroctwa o iskrze”. Ale czy to już wszystko? Przecież w tym i innych proroctwach mowa jest wyraźnie o wielkości całego narodu. Raczej nie może chodzić tylko o to, że pielgrzymi z zagranicy będą przyjeżdżać do Łagiewnik, a spora część katolików na świecie będzie kojarzyć, że Jan Paweł II i Faustyna pochodzili z Polski. A na tym etapie jesteśmy teraz…

Zastanówmy się, co oznaczają te słowa: Wywyższę was w potędze i świętości… – czyż świętość i potęga są tu wyraźnie nieodłączne? Jeśli tak, to właśnie świętość ma zaowocować wielkimi rzeczami. Tak, można powiedzieć, że to standardowe działanie Bożej Opatrzności, bo dlaczego „święci” są wpływowi? – odpowiedź jest prosta: bo są święci, po prostu z tego wypływa ich siła. Świętość powoduje unikanie błędów. I szerzej patrząc, także cały kraj, w którym zyskają przewagę ludzie kierujący się Dekalogiem, uniknie błędów. Ludzie będą niejako wymuszać etyczne zachowania swoich przywódców. Odwrotnie niż to się dzieje w społeczeństwach zepsutych moralnie, w których elity rządzące hołdują najgorszym patologiom. Ten proces „uświęcenia” narodu z czasem musi zaowocować wzrostem znaczenia kraju, bo pozytywne rzeczy nałożą się na siebie i wzajemnie wzmocnią, a sukces przyciągnie uwagę obcokrajowców chcących czerpać z tych dobrych doświadczeń.

A co ze słowami jeśli posłuszna będzie woli Mojej? Jaka jest ta wola? Oczywiście to życie na chrześcijańskich zasadach, ale czy mamy jeszcze jakieś wskazówki co do ukierunkowania naszego apostolskiego zaangażowania poza tym, co zapisała św. Faustyna?

Przesłanie zawarte w Dzienniczku ma prawdopodobnie dlatego bardziej ogólny charakter, że miało być to dzieło uniwersalne, znane na całym świecie i tłumaczone na dziesiątki języków. Jednak Chrystus objawił tajemnice Swojego miłosiernego Serca także siostrze Helenie Majewskiej, której wizje są dopełnieniem orędzia podyktowanego św. siostrze Faustynie. Między innymi u Majewskiej znajdujemy rozszerzenie i bardziej szczegółowe wskazówki na temat misji Polski.

Polska Jonaszem narodów siostra Helena Majewska

Siostra Helena Majewska to kolejna po św. Faustynie polska apostołka Miłosierdzia Bożego. Ta wileńska mistyczka ze zgromadzenia Sióstr od Aniołów, podobnie jak Faustyna prowadzona duchowo przez spowiednika bł. Michała Sopoćkę, wciąż jest bardzo mało znana w Polsce. Od najmłodszych lat towarzyszyły jej wizje Chrystusa i Maryi, a także świętych i zmarłych. Jej Dziennik to zapis niezwykłych przeżyć i objawień, jakich doświadczyła w swoim życiu duchowym.

Podczas wizji zapisanej 18 stycznia 1941 roku (D. 105) Chrystus polecił siostrze Majewskiej, aby przypomniała sobie z Pisma Świętego historię Jonasza i przyrównał ją do sytuacji Polski:

Ojczyzna twoja ma powtórzyć to wielkie dzieło odkupienia. Gdy Kościół Katolicki przez namiestnika Mego powołuje ten naród do apostolstwa przez Akcję Katolicką wśród pogan, heretyków i niedowiarków, czyni on podobnie jak to czynił prorok Jonasz – ucieka przed Bogiem, rozmijając się ze swym wielkim zadaniem objawionym mu przez wolę Bożą, przez liczne upadki. Lecz Bóg ten naród polski jak Jonasza dosięga swą wszechmocą Bożą, wołając: Stój! Jam jest! Wówczas naród ten zrozumiał, że zawinił. Jonasza porwała ryba we wnętrzności swoje – nieprzyjaciel zaś porywa Polskę w paszczę niewoli. (…) Dusza tego narodu musi przejść przez straszne oczyszczenie, jako pokutę za ciężką winę swą, pochopność do ucieczki przed wolą Bożą.

Jezus widzi, że Polacy – tak jak Jonasz – nie są chętni, by mocniej zaangażować się na rzecz nawrócenia innych, że jako naród uciekają od tego apostolskiego zadania i popadają w ciężkie grzechy. Jednak po odbyciu pokuty dostaną jeszcze jedną szansę, by wydać obfity plon:

(D 106) …aby jako siewca słowa Bożego przygotować dobre ziarno na rolę świeżą, którą w ostatnich latach przeorywałem, aby wydało na niwie Mojej plon obfity. To ziarno – to naród twój przygotowany do wydania obfitego plonu przez cierpienie, a rola – to świat cały dotknięty klęską ostatniej wojny. Gdziekolwiek serce polskie bić będzie, tam żywa wiara, miłość Boga i bliźniego kwitnąć będzie. Runo tego plonu zazielenieje na całym świecie (D. 177)

Jezus postanowił pokazać w kierunku kogo, specyficznie, w pierwszej kolejności Polacy powinni zwrócić się ze swoim apostolskim wysiłkiem. Ma to być Rosja. Zbawiciel obiecuje też Helenie, że w Rosji nastąpią zmiany i pojawią się ku tej pracy odpowiednie warunki:

Helu módl się za swoją Ojczyznę, módl się za Kościół Mój. Wyleję wkrótce Swe Miłosierdzie na Polskę. Rosja niezadługo otworzy swe świątynie i pole do pracy nad zbawieniem dusz będzie otwarte. Polska przez swe cierpienia zrodzi dusze, które szerzyć i opowiadać będą o Miłosierdziu Moim.

Podczas modlitwy siostra Helena miała także takie widzenie:

W obłokach stał Chrystus tonący w jasności, z serca wypływały promienie Miłosierdzia, czerwony i biały. Przez pole widać było drogę, przez którą szedł św. Andrzej Bobola, lewą ręką wskazywał na Jezusa i patrzył na Niego, a w prawej trzymał krzyż misyjny, wyciągnięty w stronę idących za nim licznie ludzi. Pierwsi szli za nim Polacy, potem Niemcy, bolszewicy, Żydzi, Litwini i wiele innych narodów. Gdy się zapytałam Pana Jezusa: „Co oznacza to wszystko?” Pan Jezus odpowiedział mi: „Św. Andrzej Bobola jest patronem narodu polskiego, że się wstawia za nim do Miłosierdzia Mojego, aby on przez swe cierpienie i życie prawdziwie chrześcijańskie stał się apostołem świata całego, wszystkich narodów.

Polska cała musi się stać wzorem chrześcijaństwa katolickiego, wszystkich narodów na całym świecie”.

Zdając sobie sprawę ze skali nieprawości, jakich dopuszczali się niektórzy Polacy, Helenę dręczyły poważne wątpliwości, czy jej naród jest w stanie wznieść się, by wypełnić powierzone mu przez Boga zadanie, dlatego zapytała Jezusa:

Powiedz mi, co będzie, gdy ten naród załamie się pod wpływem zła, jakie się szerzy w jego kraju i zawiedzie Twoje nadzieje, zepsuje Twoje plany w tym odrodzeniu?

Pan Jezus opowiedział na to:

A ja ci mówię, że on się nie załamie. Miłość Matki Mojej Maryi ku niemu i jego własne sumienie nie pozwoli, aby się załamał. Myślisz, że od zła, jakie się szerzy, nie ma już nic potężniejszego u Ojca Mego, który jest w Niebiosach? Jest jeszcze większe – to Miłosierdzie Jego nieskończone.

Po raz kolejny słyszymy więc o kluczowym dla Polski znaczeniu opieki Matki Bożej.

Przepowiednie Podlasianki

Informacje na temat apostolskiej misji Polski odkrywamy też w przepowiedniach wspomnianej już wcześniej mistyczki o pseudonimie Podlasianka. Jedyną osobą, która znała tożsamość tej wizjonerki, był ojciec Józef Prus prowincjał zakonu karmelitów bosych w Polsce, który przez wiele lat prowadził ją duchowo. Pierwszych wizji doświadczyła w latach 20. XX wieku, gdy była młodą dziewczyną. Później przez kilkadziesiąt lat wielokrotnie spotykała się z Panem Jezusem, Matką Bożą i świętymi. Jak twierdziła:

Polska jest wezwana do wielkich rzeczy. Może stać się wzorem dla innych i wielką potęgą w nadchodzącej epoce, w której dominująca ma być rola Słowian. Bóg powiedział mi w 1932 roku: „Nie do Germanów, a do Słowian należy przyszłość Europy. Stanie się ona tym, czym wy będziecie.” Przez wewnętrzne światło zostało mi ukazane, że Słowianie odpowiedzą imieniu, które noszą – staną się prawdziwie ludźmi Słowa…

Co ciekawe, podobnie jak Helena Majewska, Podlasianka także mówi o potrzebie modlitwy o nawrócenie Rosji:

Komunizm upadnie, spełniwszy swoje zadanie, a Rosja nawróci się na katolicyzm (…) Dużo i gorąco modliłam się za Rosję. Zlecił mi ten obowiązek abp Jan Cieplak, który objawił mi się w 1926 roku, niedługo po swej śmierci. „Idź w głąb czerwonej Rosji, biała polska dziewczynko. Módl się za Rosję. Pan Bóg chętnie przyjmuje modlitwy Polaków za Rosjan, bo to są modlitwy za dawnych ciemiężycieli”. (…) Pan Jezus sam kazał mi w 1932 roku modlić się za Rosję.

Bez względu na to, czy wierzy się w autentyczność tych przekazów – trudno się nie zgodzić, że jest jakaś wyjątkowa siła w modlitwie ofiar za swoich prześladowców. Pan Jezus sam dał nam przykład, modląc się z Krzyża: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34a). Naprawdę daje to do myślenia, zwłaszcza w kontekście fatimskiej przepowiedni Matki Bożej o nawróceniu Rosji. Może rzeczywiście Polska ma tu do odegrania wielką rolę?

W innym miejscu Podlasianka nie pozostawia wątpliwości, że Jezusowi nie chodzi o lekkie zbliżenie czy ocieplenie relacji Cerkwi prawosławnej z Kościołem rzymskim, ale o całkowite nawrócenie Rosji na katolicyzm:

Kiedy (w 1932 roku) modliłam się za unię (Kościoła katolickiego i Cerkwi prawosławnej), Pan Jezus rzekł: „Nie mów mi nic o unii. Nie chcę o niej słyszeć. Już dosyć popłynęło krwi z jej powodu. Rosji nie unii, lecz rzymskiego Kościoła potrzeba. Łacińskie krzyże zabłysną kiedyś na Kremlu, a na miejsce zburzonej cerkwi Christa Spasa będzie katolicki kościół Zbawiciela”.

Cerkiew Chrystusa Zbawiciela w Moskwie została zburzona przez komunistów rok wcześniej, w 1931 roku. Odbudowano ją dopiero w latach 90. Kto wie, być może kiedyś będzie to kościół katolicki pod tym wezwaniem…

Także w tych objawieniach Chrystus mówi, że ochroną Polski jest Matka Boża:

Pamiętam o krwawych łzach, które Matka Moja przelała pod Krzyżem i mam wzgląd na Jej Serce przebite mieczem boleści. To Serce was osłania. Idźcie szukać mocy we Mszy Świętej i czcijcie modlitwą różańcową boleści Mojej Matki. Módlcie się i pokutujcie za siebie i za tych, którzy nie pokutują, aby wyjednać im łaskę skruchy. Wyproście ziemi, aby zakwitła sprawiedliwością i pokojem i aby zostały skrócone dni, które są ku jej zgubie. Pamiętajcie, że kto nie jest ze Mną – rozprasza… Weźcie więc miecz ducha, miecz modlitwy i ofiary, tym mieczem bowiem walczy i zwycięża Królestwo Moje!

Jezus podkreśla, że będzie błogosławił apostolskim działaniom tych, którzy rzeczywiście zechcą podjąć ten trud:

Przyłóżcie rękę do pługa, a będę błogosławił waszemu trudowi. Porzućcie gnuśność, a łaska moja będzie z wami!

Bł. ks. Bronisław Markiewicz spotyka Anioła Stróża Polski

Rankiem 3 maja 1863 roku w Przemyślu doszło do niezwykłego spotkania. W czasie, gdy trwało powstanie styczniowe i dokładnie w dniu, który miał stać się później narodowym świętem Konstytucji 3 Maja oraz świętem Królowej Polski, gimnazjaliści Bronisław Markiewicz i Józef Dąbrowski spotkali niezwykłego młodzieńca. Miał on wgląd w ludzkie dusze i przepowiedział im przyszłość Polski. Spotkanie tak bardzo poruszyło Bronisława, że tego dnia postanowił zostać kapłanem.

Na cztery lata przed śmiercią, w roku 1908, ksiądz Markiewicz napisał i wydał dramat opowiadający o prześladowaniach Polaków w zaborze pruskim. W odsłonie siódmej zamieścił słowa proroctwa Anioła Stróża Polski, usłyszane w młodości w Przemyślu. Sam ksiądz Markiewicz w liście do biskupa św. Józefa Sebastiana Pelczara napisał:

Szczegóły zawarte w siódmej odsłonie wziąłem z widzenia, jakie wydarzyło się 3 maja w Przemyślu roku 1863 między 5 a 7 godziną rano, i które zdecydowało o moim powołaniu kapłańskim i o jego kierunku od początku aż dotąd. To, co się ziściło, jest rękojmią, że i reszta się ziści.

W widzeniu tym zostały przewidziane losy Europy i narodu polskiego, w tym wybuch poważnej wojny światowej, a także wybór Polaka na papieża. Polacy będą mieć ważne zadanie do zrealizowania w przyszłości, a także udzielą wsparcia obywatelom innych krajów, w tym takim – co znaczące – które były im wcześniej wrogie!

Ponieważ Pan was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyściwszy się z grzechów waszych, stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej (…).

Wy, Polacy, przez niniejszy ucisk oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidziane braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej. Języka waszego będą się uczyć na uczelniach na całym świecie. Cześć Maryi i Najświętszego Sakramentu zakwitnie w całym narodzie polskim. Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża.

Utwór ks. Markiewicza nosił tytuł Bój bezkrwawy, bł. ks. Markiewicz podkreśla bowiem w nim, że Pan Bóg oczekuje od Polaków wielkiego zaangażowania w walkę duchową, a nie przelewania krwi. Tego rodzaju bój nie tylko zagwarantuje Polakom zbawienie, ale także przyniesie siłę narodowi na tym świecie:

Polacy, Bóg żąda od was nie walki, jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego i znojnego na każdy dzień, szczególnie przeciw nieprzyjaciołom waszych dusz; żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Jego świętych. On chce od was, abyście każdy na swoim stanowisku, wiedli przede wszystkim na każdy dzień bój bezkrwawy. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie się do Nieba, a w dodatku zajmiecie już na tej ziemi święte stanowisko pomiędzy narodami. Pokój wam!

Polska zajaśnieje – co zobaczył ojciec Klimuszko?

Do najbardziej rozpowszechnionych przepowiedni na temat losów Polski należą wizje ojca Czesława Klimuszki, franciszkanina z Elbląga, znanego jasnowidza i zielarza. Podaje on bardzo pozytywny opis przyszłości Polski:

Polska będzie źródłem nowego prawa na świecie, zostanie tak uhonorowana wysoko, jak żaden kraj w Europie (…). Polsce będą się kłaniać narody Europy. Widzę mapę Europy, widzę orła polskiego w koronie. Polska jaśnieje jak słońce i blask ten pada naokoło. Do nas będą przyjeżdżać inni, aby żyć tutaj i szczycić się tym.

Pomimo ciężkich doświadczeń historycznych w ostatnich wiekach, zbliżający się czas ma być według Klimuszki pomyślny:

Jeśli chodzi o nasz naród, to mogę nadmienić, że gdybym miał żyć jeszcze pięćdziesiąt lat i miał do wyboru stały pobyt w dowolnym kraju na świecie, wybrałbym bez wahania Polskę, pomimo jej nieszczęśliwego położenia geograficznego. Nad Polską bowiem nie widzę ciężkich chmur, lecz promienne blaski przyszłości.

Misja Polski w wizjach Teresy Neumann

Interesujące rzeczy na temat przyszłości naszego kraju przekazała mistyczka z Niemiec – Służebnica Boża Teresa Neumann. Od 1922 roku aż do swojej śmierci w roku 1962 Teresa miała nie spożywać żadnych pokarmów oprócz codziennej Eucharystii. W 1926 roku została obdarzona stygmatami. Na jej rękach, nogach, głowie i boku pojawiły się krwawe rany, a co tydzień, od północy w czwartek do godziny trzynastej w piątek, rany te otwierały się i krwawiły. Podczas ekstaz była świadkiem Męki Jezusa i mówiła nieznanymi sobie językami. Do jej domu w Konnersreuth w Bawarii przybywało wielu ludzi, prosząc o łaski i wstawiennictwo u Boga.

Teresa otrzymała także dar profetyczny. W swoich proroctwach zapewniała Polaków, że ich kraj ocaleje dzięki opiece Matki Bożej – nawet wówczas, gdyby doszło do kolejnej wojny światowej:

Polska ocaleje. Ponieważ przez Polskę wkrótce zacznie pielgrzymować Matka Boska Częstochowska i weźmie wasz kraj w swą macierzystą opiekę. Wy, Polacy, macie do nas, Niemców, żal, bośmy was skrzywdzili. Macie rację. Ale przez to wyście już wszystko odpokutowali. Na nas, Niemców, przyjdzie jeszcze pokuta. Wy możecie czuć się spokojni. (…) Za wami wstawia się Czarna Madonna, która będzie chodzić po ziemiach polskich. Wam się już nic złego nie stanie…

Te słowa wypowiedziała na długo przed tym, nim obraz Matki Bożej Częstochowskiej zaczął wędrować przez kraj.

W 1948 roku Teresa miała wygłosić jeszcze takie słowa na temat Rosji i Polski. Choć niektórzy uważają proroctwo za zlepek fragmentów przepowiedni innych mistyków, to warto je jednak przytoczyć:

Miłosierdzie Moje wzejdzie nad narodem będącym w ucisku i pohańbieniu, a ziemia wzgardzonych zobaczy światło i błogosławieństwo nad sobą. Władza bezbożnych ustanie.

Na Kremlu zabłysną łacińskie krzyże, a na miejscu zburzonej cerkwi Chrystusa Zbawiciela stać będzie kościół katolicki Zbawiciela. Jak w orną ziemię, wpadnie ziarno dobra i odmieni się oblicze narodu, który tyle wycierpiał. Błogosławieństwo Moje dam Słowianom, a Słowianie, choć wielu z nich dzisiaj błądzi, lepiej je przyjmą i obfitszy przyniosą owoc. Będą prawdziwym ludem Moim, ludem Słowa Przedwiecznego i pojmą naukę Moją, i staną się posłusznymi. Nie ci bowiem są wybrani, którzy sami się wybierają, lecz ci, którzy na wołanie Boga wstaną. Nie będą daremne łzy pokuty i modlitwy, a wierność wytrwania nie będzie bez błogosławieństwa i nagrody. Zdejmie niewolnica kajdany swoje i stanie się jako królowa. Wstawią się za nią łzy, które Matka Moja pod Krzyżem przelała, a naród, który Ją czci, nie będzie między narodami ostatni. Światłych i mądrych Polsce nie odmówię. W języku polskim będą głoszone najmądrzejsze prawa i najsprawiedliwsze ustawy, zaś Warszawa stanie się stolicą Stanów Zjednoczonych Europy. Polska, która pierwsza karę poniosła, choć wina jej nie była największa, prędzej niż inni się podniosła. W czym zawiniła, przez to musiała doznać kary. Ale już bliski jest koniec jej pokuty. Wytrwa przy Kościele swoim i doczeka wyzwolenia.

A więc znowu mowa jest tutaj o nawróceniu Rosji i wyjątkowej roli Polski, mającej podnieść się po latach upadku i zniewolenia, które były dla niej słuszną karą.

Artykuł stanowi fragment książki „Proroctwa nie lekceważcie! Przepowiednie dla Polski” autorstwa Pawła Kota i Adama Kowalika

Kliknij TUTAJ i sprawdź jak odebrać książkę

Biskup Schneider o szkodliwym „przesiedlaniu muzułmanów do chrześcijańskich krajów europejskich”

Polityczna poprawność Kościoła napędza islamizację Europy, mówi biskup Schneider

https://gloria.tv/post/R4ZYbavpkrK62JKZCBxqthR9f

W ciągu ostatnich dziesięciu lat niektóre kraje Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemcy i Wielka Brytania, zachęcały do nieproporcjonalnie wielkiego napływu osób z krajów o większości muzułmańskiej, głównie sklasyfikowanych jako uchodźcy, powiedział biskup Athanasius Schneider w wywiadzie dla LaNuovaBq.it (23 sierpnia).

Opisuje on ten proces jako „przesiedlanie obywateli muzułmańskich do chrześcijańskich krajów europejskich, zaaranżowane przez władze polityczne wyższego szczebla we współpracy z niektórymi organizacjami międzynarodowymi”.

Monsignor Schneider dodaje, że pod pretekstem integracji, islamskie praktyki religijne są wprowadzane do szkół i życia publicznego, takie jak żywność halal, publiczne kolacje w celu zakończenia postu podczas ramadanu i reklamy związane z ramadanem.

Stwierdza on, że w wielu tradycyjnie chrześcijańskich krajach populacja islamska w niedalekiej przyszłości przewyższy liczebnie ludność rodzimą, a muzułmanie już teraz zajmują wpływowe stanowiska polityczne.

Biskup Schneider opisuje to podejście jako ogromny błąd, stwierdzając: „Zamiast promować imigrację, rządy europejskie powinny inwestować w projekty humanitarne i gospodarcze, które umożliwią uchodźcom i imigrantom pozostanie w ich własnych krajach, poprawiając ich warunki życia, a tym samym przyczyniając się do dobrobytu i postępu ich ojczyzny”.

Ostrzega, że „wielu przedstawicieli Kościoła kieruje się dziś polityczną poprawnością”: „Dialog międzyreligijny jest metodą dwuznaczną. Wzywa do harmonii między religiami, która nie istnieje w doktrynie lub moralności i często brakuje jej również w praktyce”.

Oraz: „Koran i prawo szariatu zawierają wyraźne stwierdzenia dyskryminujące niemuzułmanów, ale nigdy się do nich nie odnosi. Tego rodzaju „dialogowi” brakuje szczerości. Problem upolitycznionego islamu i rosnących prześladowań chrześcijan, szczególnie w krajach islamskich lub z rąk islamskich grup ekstremistycznych, jest rzadko omawiany”.

Dlaczego „wiadomości” promują ignorancję i choroby psychiczne

Wiadomości czyli mentalne zanieczyszczenie

Autor: AlterCabrio , 23 sierpnia 2025

Większość ludzi uważa, że ​​konsumowanie wiadomości czyni z człowieka świadomego obywatela, który jest w stanie formułować inteligentne opinie na tematy społeczne i polityczne. W tym filmie, czerpiąc z książki szwajcarskiego autora Rolfa Dobellego „Przestań czytać wiadomości: Manifest na rzecz szczęśliwszego, spokojniejszego i mądrzejszego życia”, dowodzimy, że jest odwrotnie: konsumpcja wiadomości sprzyja ignorancji, nietolerancji, bierności i chronicznemu stresowi.

−∗−

Dlaczego wiadomości promują ignorancję i choroby psychiczne

Transkrypcja filmu.

„Wiadomości są dla umysłu tym, czym cukier dla ciała: apetyczne, łatwo przyswajalne i niezwykle szkodliwe”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Większość ludzi uważa, że ​​konsumowanie wiadomości czyni z człowieka świadomego obywatela, który jest w stanie formułować inteligentne opinie na tematy społeczne i polityczne. W tym filmie, czerpiąc z książki szwajcarskiego autora Rolfa Dobellego „Przestań czytać wiadomości: Manifest na rzecz szczęśliwszego, spokojniejszego i mądrzejszego życia”, dowodzimy, że jest odwrotnie: konsumpcja wiadomości sprzyja ignorancji, nietolerancji, bierności i chronicznemu stresowi.

„Organizacje medialne chcą, abyś uwierzył, że dają ci przewagę konkurencyjną. Wiele osób daje się na to nabrać. W rzeczywistości konsumowanie wiadomości wcale nie daje przewagi konkurencyjnej. Wręcz przeciwnie, działa na twoją niekorzyść… Nie ma wątpliwości, że śmieci, którymi karmią nas każdego dnia, są nie tylko całkowicie bezwartościowe, ale wręcz szkodliwe”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Aby zrozumieć jeden z problemów związanych z konsumpcją wiadomości, możemy odwołać się do znanego zestawu eksperymentów przeprowadzonych przez psychologów Martina Seligmana i Stevena Maiera w latach 60. XX wieku. W tych badaniach szczury poddawano działaniu wstrząsów elektrycznych. Jedna grupa mogła zatrzymać wstrząsy, obracając koło, podczas gdy druga grupa nie miała możliwości ucieczki. Pierwsza grupa szczurów nie wykazywała żadnych negatywnych skutków wstrząsów, ale szczury, które nie były w stanie ich zatrzymać, rozwinęły to, co Seligman i Maier nazwali wyuczoną bezradnością – stanem charakteryzującym się biernością, obniżoną motywacją i anhedonią – niezdolnością do odczuwania przyjemności.

Pod wieloma względami wiadomości działają tak, jak te elektrowstrząsy. Jesteśmy nieustannie bombardowani niepokojącymi doniesieniami, które wywołują stres, niepokój, strach i poczucie beznadziei. Jednak zamiast wyłączyć wiadomości lub podjąć znaczące działania w kwestiach, które nas dotyczą, nadal – dzień po dniu, rok po roku – narażamy się na ten nieustanny strumień negatywności. Postępując w ten sposób, stawiamy się w podobnej sytuacji jak bezradne szczury i stopniowo rozwijamy w sobie wyuczoną bezradność, która podstępnie przenika do naszego życia osobistego. Albo, jak pisze Dobelli:

„…wyuczona bezradność nie tylko sprawia, że ​​jesteśmy bierni wobec tego, co pojawia się w wiadomościach… Wyuczona bezradność przenosi się na każdą dziedzinę naszego życia. Kiedy wiadomości uczynią nas biernymi, mamy tendencję do biernego reagowania również na rodzinę i pracę – właśnie tam, gdzie mamy pole manewru. Brytyjska badaczka mediów Jodie Jackson podziela podobny pogląd: „Kiedy słuchamy wiadomości, nieustannie konfrontujemy się z nierozwiązanymi problemami, a narracja nie wzbudza w nas wielkiej nadziei na ich rozwiązanie”. Nic więc dziwnego, że czujemy się przygnębieni, gdy konsumujemy wiadomości stawiające nas przed problemami, których w większości przypadków nie da się rozwiązać”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Kolejnym poważnym problemem związanym z konsumowaniem wiadomości jest to, że promuje ono ignorancję. Thomas Jefferson zauważył to w 1807 roku, pisząc:

„Człowiek, który nigdy nie zagląda do gazet, jest lepiej poinformowany od tego, który je czyta.”

Thomas Jefferson, Memoirs, Correspondence, Private Letters

Jednym z powodów, dla których wiadomości pozostawiają nas mniej poinformowanymi, jest to, że radykalnie upraszczają to, o czym donoszą. Świat jest złożonym systemem, a kwestie społeczne, polityczne i środowiskowe nie są zjawiskami liniowymi, z jedną lub dwiema wyraźnymi przyczynami. Są to chaotyczne, nieliniowe procesy kształtowane przez setki, jeśli nie tysiące, powiązanych ze sobą czynników – daleko wykraczających poza możliwości ludzkiego umysłu do pełnego zrozumienia. Jednak zamiast uznać tę złożoność z intelektualną pokorą i zmierzyć się z nią poprzez dogłębne relacjonowanie, wiadomości redukują wydarzenia do uproszczonych narracji, sloganów i chwytliwych haseł – które przedstawiają jako prawdę. W ten sposób wiadomości zniekształcają rzeczywistość tego, co rzekomo wyjaśniają. Albo, jak pisze Dobelli:

„Każdy dziennikarz, który pisze: »Rynek zaliczył spadek z powodu X« lub »Firma zbankrutowała z powodu Y«, jest albo idiotą, albo próbuje oszukać czytelników. To prawda, X i Y mogły mieć związek przyczynowy, ale nie jest to udowodnione – a inne czynniki mogły mieć znacznie większe znaczenie… Wiadomości muszą być niezwykle krótkie, nawet jeśli opowiadają jakąś historię. Można to osiągnąć jedynie poprzez brutalny proces uproszczenia… Ponieważ wiadomości są tak ograniczone, z konieczności są to bzdurne wyjaśnienia… W ten sposób konsumenci ulegają złudzeniu, że świat jest prostszy i bardziej zrozumiały niż w rzeczywistości, a jakość ich decyzji cierpi”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Co gorsza, te uproszczone wyjaśnienia wydarzeń społecznych i politycznych są dalekie od obiektywizmu. Są one raczej filtrowane przez program polityczny danego serwisu informacyjnego i kształtowane przez interesy agencji rządowych i korporacyjnych reklamodawców. Przedsiębiorca medialny Clay Johnson przyznał, że: „Na każdego reportera w Stanach Zjednoczonych przypada ponad czterech specjalistów ds. public relations, którzy ciężko pracują, aby skłonić ich do pisania tego, co chcą ich szefowie”. (Clay Johnson, The Information Diet). Amerykański pisarz XX wieku Upton Sinclair pytał: „Czy czytasz swoją codzienną gazetę, czytasz fakty, czy propagandę?” (Upton Sinclair, The Brass Check). Lub, jak powtarza Dobelli:

„W dzisiejszych czasach znacznie trudniej odróżnić prawdziwe, obiektywne informacje od tych z ukrytymi motywami. Za kulisami mamy naciski i działający ogromny przemysł lobbingowy”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Ukrywając swoje uprzedzenia polityczne, ukryte motywy i manipulacyjne intencje za uproszczonymi narracjami i wyjaśnieniami, które sprawiają, że świat wydaje się o wiele bardziej zrozumiały, niż jest w rzeczywistości, wiadomości kultywują intelektualną pychę u swoich odbiorców. Obecnie wiele osób ma silne poglądy na praktycznie każdy temat nagłaśniany przez media, a wraz z każdym nowym popularnym tematem, debata publiczna i media społecznościowe są zalewane zdecydowanymi komentarzami. W efekcie wiadomości kształtują populację prawdziwie wierzących, to znaczy osób tak przekonanych o swojej znajomości prawdy, że są nietolerancyjne, a nawet żywią nienawiść do osób o odmiennych poglądach. W związku z tym konsumpcja wiadomości pogłębia polaryzację społeczną, ogranicza możliwość dyskursu obywatelskiego i zamienia sąsiadów, którzy mogliby być przyjaciółmi, w ideologicznych wrogów.

W czasach, w których przeciętny obywatel, w dużej mierze dzięki wiadomościom, jest bardzo uprzedzony, głęboko nieświadomy i coraz bardziej nietolerancyjny, niezwykle potrzebna jest poniższa mądrość Marka Aureliusza:

„Masz prawo nie formułować opinii na każdy temat, oszczędzając w ten sposób niepokoju swojej duszy”.

Marek Aureliusz, Rozmyślania

Albo jak powtarza Dobelli:

„…to poważny błąd sądzić, że musimy mieć wyrobione zdanie na każdy temat. Dziewięćdziesiąt procent naszych opinii jest zbędnych. A jednak wiadomości nieustannie nas do tego namawiają. To pozbawia nas koncentracji i wewnętrznego spokoju… jeśli rozpętasz burzę wiadomości i zarzucisz nią społeczeństwo, spolaryzujesz opinię publiczną… Wiadomości i komentarze na ich temat wydobywają z ludzkości to, co najgorsze… Wystarczy przeczytać komentarze pod dowolnym artykułem online. Nienawiść, którą tam znajdziesz, jest alarmująca…”

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Konsumpcja wiadomości osłabia również naszą zdolność do głębokiego myślenia i utrzymywania koncentracji. W przeszłości ilość wiadomości, które można było przyswoić, była ograniczona przez dystrybucję gazet lub produkcję wieczornych programów informacyjnych. Dziś całodobowe kanały informacyjne, strony internetowe i media społecznościowe bombardują nas niekończącym się strumieniem nagłówków, które utrzymują nasze umysły w stanie ciągłego rozproszenia. Według Pew Research Center, przeciętny człowiek konsumuje około 60 wiadomości dziennie, czyli 20 000 rocznie. Jak zauważyli naukowcy z Uniwersytetu Tokijskiego, im więcej wiadomości się konsumuje, tym mniej neuronów znajduje się w przedniej korze obręczy, obszarze mózgu odpowiedzialnym za uwagę, kontrolę impulsów i rozumowanie moralne. Jak pisze Dobelli:

„Jeśli przyjrzysz się informacyjnemu nałogowcowi, zobaczysz to w działaniu: jego zdolność koncentracji się kurczy i ma problemy z kontrolowaniem emocji… Zawsze zauważam, że najbardziej namiętni konsumenci wiadomości – nawet jeśli kiedyś byli również zapalonymi molami książkowymi – nie są już w stanie czytać dłuższych artykułów czy książek. Po czterech czy pięciu stronach męczą się, ich uwaga słabnie i stają się niespokojni. Nie wynika to z wieku czy większej zajętości. Raczej ze zmiany fizycznej struktury ich mózgu”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Wiadomości podsycają również ukryte nurty stresu i lęku, które nękają współczesne życie. Twórcy wiadomości wykorzystują nasze negatywne nastawienie, czyli skłonność do silniejszego reagowania na informacje negatywne niż pozytywne, publikując doniesienia o wojnach, okrutnych zbrodniach, zamieszkach, plotkach politycznych i zawirowaniach, niestabilności gospodarczej, potencjalnych pandemiach i katastrofach klimatycznych. Graham Davey, emerytowany profesor psychologii na Uniwersytecie Sussex i redaktor naczelny „Journal of Experimental Psychopathology”, wykazał w swoich badaniach, że im więcej wiadomości konsumujemy, tym więcej stresu i lęku odczuwamy w życiu codziennym. Biorąc pod uwagę, że stres hamuje funkcjonowanie naszego układu odpornościowego i jest powiązany z szerokim spektrum chorób, możemy śmiało powiedzieć, że wiadomości powodują, iż chorujemy. Albo, jak pisze Dobelli:

„…konsumowanie wiadomości obniża jakość życia. Będziesz bardziej zestresowany, bardziej nerwowy, bardziej podatny na choroby i umrzesz wcześniej. To szczególnie smutna wiadomość – ale przynajmniej taka, która zasługuje na twoją uwagę”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Ponieważ wiadomości są tak szkodliwe dla dobrostanu jednostki i społeczeństwa, Dobelli opowiada się za radykalną abstynencją – całkowitym wyeliminowaniem ich z życia. Dla tych, którzy sceptycznie podchodzą do tematu całkowitej rezygnacji z nich, Dobelli sugeruje eksperyment z powstrzymaniem się od wiadomości przez 30 dni. W tym okresie ujawniają się psychologiczne i emocjonalne korzyści płynące z abstynencji i, jak zauważa Dobelli, niewielu, którzy podejmą się tego eksperymentu, zdecyduje się na powrót. Lub, jak pisze:

„Na początkowym etapie abstynencji… będziesz musiał dosłownie zmusić się do niekonsumowania żadnych wiadomości… Więc – co powinieneś zrobić, jeśli nastąpi nawrót? To samo, co zrobiłby alkoholik: po prostu zacząć od nowa, przywracając zasadę zerowej tolerancji… Od dziesięciu lat konsekwentnie praktykuję to, co głoszę. Wpływ na moją jakość życia i podejmowanie decyzji był niesamowity. Spróbuj. Nie masz nic do stracenia. A możesz tak wiele zyskać”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Powstrzymywanie się od wiadomości nie oznacza, że ​​musimy chować głowę w piasek i pozostawać w ignorancji co do ważnych wydarzeń społecznych, politycznych i światowych. Mamy bowiem dostęp do szerokiej gamy źródeł informacji, które mogą pomóc nam być na bieżąco, nie wpadając w pułapki konsumpcji wiadomości. Treści o długiej formie, takie jak książki, artykuły oparte na dogłębnych badaniach, podcasty, filmy dokumentalne, podręczniki, kursy online i czasopisma naukowe, oferują głębię i niuanse niezbędne do oddania większej sprawiedliwości złożoności wydarzeń światowych, w sposób, w jaki wiadomości – z ich skróconą, nadmiernie uproszczoną i stronniczą formą – nie potrafią tego zrobić.

„Czytaj książki i długie artykuły, które oddają złożoność świata… Po kilku miesiącach zostaniesz nagrodzony właśnie głębszym zrozumieniem świata… Długie teksty są przeciwieństwem wiadomości… Wiele z ich treści jest cennych, dostarczając nowych spostrzeżeń i informacji kontekstowych. Ale uważaj: te formaty wcale nie gwarantują trafności”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Dzięki jaśniejszemu zrozumieniu świata jesteśmy lepiej przygotowani, by działać jako autentyczna siła dobra w społeczeństwie. Dobelli zauważa, że ​​gdy porusza kwestię powstrzymywania się od wiadomości, wielu reaguje następującą obawą: Jeśli przestaniemy śledzić wiadomości, kto pociągnie do odpowiedzialności potężnych i będzie motorem zmian społecznych? Biorąc jednak pod uwagę, że wiadomości manipulują opinią publiczną — często na korzyść tych u władzy — i sprzyjają wyuczonej bezradności zamiast działaniu, nie powinno dziwić, że „rewolucja amerykańska, rewolucja francuska, rewolucje 1848 roku [i] upadek Związku Radzieckiego… nie potrzebowały programów poświęconych bieżącym wydarzeniom, witryn internetowych czy kanałów informacyjnych”. (Rolf Dobelli, Stop Reading the News) Najbardziej wpływowe postacie tych ruchów informowały się — i inspirowały innych — za pośrednictwem książek, broszur, spotkań publicznych, przemówień, debat i znaczących rozmów. Na przykład, podczas rewolucji amerykańskiej 47-stronicowa broszura Thomasa Paine’a Common Sense miała głęboki wpływ na rozbudzenie nastrojów rewolucyjnych w Ameryce.

„Jak ludzie pozostawali na bieżąco? Myśleli i debatowali… Czy dyskurs polityczny w ogóle jest możliwy bez wiadomości? To pytanie sugeruje, że ugruntowaną opinię można wyrobić sobie jedynie za pośrednictwem mediów informacyjnych. A jednak to nieprawda”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Choć powstrzymywanie się od wiadomości może zmniejszyć naszą ignorancję i zwiększyć naszą świadomość problemów społecznych, daje nam również możliwość skierowania uwagi na to, co naprawdę ważne i na co mamy wpływ – nasze zdrowie psychiczne i fizyczne, nasze relacje i naszą pracę. Dwa tysiące lat temu stoicki filozof Epiktet rozpoczął swój Enchiridion ponadczasową refleksją: „Niektóre rzeczy są pod naszą kontrolą, a inne nie”. Następnie nauczał, że spokój ducha i udane życie zależą od inwestowania czasu i energii w to, co leży w naszej mocy. I jak kontynuuje Dobelli:

„Dziewięćdziesiąt dziewięć i dziewięć dziesiątych procent wszystkich wydarzeń na świecie jest poza twoją kontrolą… Poświęć swoją energię na rzeczy, na które masz wpływ. Jest ich aż nadto – ale trzęsienie ziemi po drugiej stronie planety do nich nie należy”.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

Według Pew Research Center, przeciętny Amerykanin spędza od 58 do 96 minut dziennie na konsumowaniu wiadomości. W ciągu roku daje to prawie cały miesiąc na konsumpcję wiadomości. Jednak biorąc pod uwagę liczne szkody, które zbadaliśmy, konsumpcja wiadomości to coś więcej niż tylko ogromna strata czasu – to rodzaj mentalnej trucizny. Decydując się na powstrzymanie się od wiadomości, oczyszczamy i detoksykujemy nasz umysł oraz poprawiamy nasze zdrowie psychiczne.

„Spójrzcie tylko na ten przepych! To zawsze jest chore, wymiotują żółcią i nazywają to gazetą.”

Friedrich Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra

Albo jak podsumowuje Dobelli:

Wiadomości to mentalne zanieczyszczenie. Dbaj o czystość mózgu. To twój najważniejszy organ… Nadal martwisz się, że przegapisz „coś ważnego”? Z mojego doświadczenia wynika, że ​​kiedy dzieje się coś naprawdę ważnego, słyszysz o tym, nawet jeśli żyjesz w chronionym kokonie informacyjnym… Ważne wiadomości nieuchronnie wyciekną i cię znajdą… A jeśli jakimś cudem nie usłyszysz o ataku na autobus, to nie ma znaczenia. Wręcz przeciwnie, powinieneś się cieszyć. Na innych planetach mogą dziać się gorsze rzeczy, a nam wygodniej jest pozostawać w ciemności.

Rolf Dobelli, Stop Reading the News

________________

Why the News Promotes Ignorance and Mental Illness, Academy of Ideas, June 14, 2025

Czy po edukacji zdrowotnej dzieci będą zmieniać płeć?

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Coraz więcej dzieci w Wielkiej Brytanii chce się poddać procedurom tzw. zmiany płci. To skutek wprowadzenia do tamtejszych szkół programów analogicznych do edukacji zdrowotnej, jaką w Polsce forsuje rząd Donalda Tuska.

Jak w praktyce wygląda zmiana płci? Chłopcom obcina się chirurgicznie penis i dorabia sztuczne piersi, a dziewczynkom odejmuje się trwale piersi, a z fałdów skóry (najczęściej z uda) doszywa konstrukcję przypominającą męskie przyrodzenie. Równocześnie podaje się chłopcom hormony żeńskie, a dziewczynkom hormony męskie. Potem młodzi ludzie słyszą: wreszcie jesteś tym, kim się czujesz.

W obu przypadkach okaleczenie ciała jest nieodwracalne i łączy się m.in. z trwałą niezdolnością do pożycia płciowego oraz z dożywotnią bezpłodnością.

Wspieram

Przedstawiam Panu dane statystyczne, które nawet w silnie zlaicyzowanym kraju, jakim jest UK, wywołały szok. Jednak te dane to nie przypadek, a skutek wieloletniej indoktrynacji uczniów.

  1. Wzrost wątpliwości co do własnej płci

– Badania wskazują, że wśród uczniów rośnie liczba osób, które zaczynają podważać swoją płeć biologiczną. Aż 10% nastolatków w wieku 16–18 lat w Anglii deklaruje, że chce zmienić płeć lub już to zrobiło.

– Ponad połowa uczniów zna kogoś w swoim otoczeniu, kto także chce dokonać tranzycji. To oznacza, że temat zmiany płci staje się zjawiskiem powszechnym, znormalizowanym i silnie obecnym w szkolnym środowisku.

  1. Zwiększenie chęci tranzycji

– Statystyki pokazują gwałtowny wzrost diagnoz nie-akceptacji własnej płci – ponad 20-krotny w ciągu dekady. Po roku 2020 takich diagnoz wystawia się ponad 5000 rocznie, podczas gdy dziesięć lat wcześniej było ich mniej niż 250 na rok.

– Prezentowanie uczniom treści sugerujących, że płeć jest płynna i możliwa do zmiany, namolne przekonywanie, że wynaturzenia seksualne są równe normie heteroseksualnej – zachęca młodzież do eksperymentowania z seksualnością. I coraz częściej do podejmowania kroków w stronę tranzycji. Często dzieje się to wbrew rodzicom, którzy traktowani są jak przeszkoda.

  1. Rola „edukacji” seksualnej

– W wielu szkołach edukacja seksualna prowadzona jest przez zewnętrzne agencje i edukatorów, którzy przekazują informacje takie jak: „mężczyzna może zajść w ciążę”, „kobieta może mieć penisa” czy że „płeć nie jest przypisana w momencie urodzenia”.

– Tego typu treści mogą wprowadzać uczniów w zamieszanie, budząc wątpliwości co do własnej tożsamości i utrwalając przekonanie, że zmiana płci jest powszechną i akceptowaną drogą samorozwoju.

Na Wyspach Brytyjskich coraz więcej opiniotwórczych osób i środowisk zaczyna zdawać sobie sprawę, że młodzież jest poddawana eksperymentowi społecznemu i psychologicznemu o nieprzewidywalnych skutkach.[Te skutki są przewidywalne. Dlatego sataniści to tak wymuszają. MD]

Wspieram

Tymczasem w Polsce trwa wielka kampania, aby jak najwięcej dzieci potraktować analogiczną pseudoedukacją. Naciska Ministerstwo Edukacji Narodowej, podstawieni przez nie pseudoeksperci, a w szkołach trwa przepychanka, bo dyrektorzy przekonują rodziców, aby dać szansę nowemu przedmiotowi i nie składać z niego rezygnacji.

To pułapka na polskie dzieci.

Szanowny Panie,

W ostatnich tygodniach Fundacja Życie i Rodzina służyła pomocą i wsparciem dla wielu rodziców, którzy byli zachęcani, aby nie wypisywać dziecka z zajęć EZ. Tłumaczenia władz szkół były rozmaite, niektóre naprawdę zaskakujące. Pomagaliśmy i dalej pomagamy z każdą napotkaną trudnością. 

Chciałabym jeszcze raz przypomnieć, że choć termin na rezygnację z zajęć jest do 25 września, to najlepiej złożyć dokument najpóźniej w dniu rozpoczęcia roku szkolnego. Wszystkie dzieci od 4. klasy szkoły podstawowej aż do matury są domyślnie zapisane na demoralizujący przedmiot. Jeśli rodzice nie złożą rezygnacji, ich dzieci będą musiały iść na pierwsze lekcje.

Wspieram

Właśnie teraz, tuż przed pierwszym dzwonkiem, obserwuję wielkie wzmożenie wśród rodziców, aby bronić dzieci. Ludzie zaczęli mi zgłaszać, że chcą banery informacyjne, które będą wieszać na płotach. Pojawiły się również prośby o przesłanie wydrukowanych pakietów z plakatami informacyjnymi o edukacji zdrowotnej. Chciałabym odpowiedzieć na tę potrzebę, bo wiem, że w sytuacji, gdy MEN i rząd Tuska próbują rozbijać opór społeczny, oddolna kampania informacyjna jest niezbędna. 

Dlatego proszę Pana o wsparcie Fundacji właśnie w tym momencie, gdy jesteśmy w środku walki z przeciwnikiem, który jest od nas wielokrotnie silniejszy, ma większe zasoby, fundusze i… złe zamiary.

Czy może Pan wesprzeć działania Fundacji kwotą o której wysokości sam Pan zadecyduje? Może to być 50, 100, 150 złotych lub inna suma, jaką uważa Pan za właściwą, aby pomóc w walce z demoralizacją w szkołach. 

Dane do wpłat:

Fundacja Życie i Rodzina

Numer konta 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 

Kod SWIFT dla płatności transgranicznych: BIGBPLPW

Blik/karty/przelewy online: www.RatujZycie.pl/wesprzyj

W walce dobra ze złem ostatecznie zawsze wygra dobro. Jest jeden warunek: trzeba do tej walki stanąć. I nie odpuścić.

Dlatego z serca dziękuję za Pański wkład w ratowanie życia i przyszłości polskich dzieci.

Kaja Godek
Kaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Ponownie podaję link do formularza rezygnacji z EZ: https://ratujzycie.pl/wp-content/uploads/2025/08/rezygnacja-z-edukacji-zdrowotnej-oswiadczenie.pdf

Bardzo też proszę o wsparcie finansowe, abyśmy mogli dalej działać przeciw planom demoralizacji w szkołach.