Kard. George Pell: Synodalność to toksyczny koszmar

Kard. George Pell w ostatnim tekście:

Synodalność zamieniła się w toksyczny koszmar

synodalnosc-toksyczny-koszmar

(epa10399038 (FILE) – Australian Cardinal George Pell prays near the body of the late Pope Emeritus Benedict XVI (Joseph Ratzinger) lying in state in the Saint Peter Basilica for public viewing, Vatican City, 03 January 2023 (reissued 11 January 2023). According to a statement from the Catholic Archdiocese of Sydney, Cardinal George Pell died at age 81 on 11 January 2023 in Rome. EPA/MASSIMO PERCOSSI Dostawca: PAP/EPA.)

Kościół katolicki musi uwolnić się z toksycznego koszmaru – pisze kardynał George Pell w artykule, który napisał na krótko przed swoją śmiercią dla brytyjskiego „The Spectator”. Mianem toksycznego koszmaru kardynał określił Synod o Synodalności.

„Katolicki Synod Biskupów zajmuje się obecnie konstruowaniem tego, o czym myśli jak o «marzeniu Boga» o synodalności. Niestety, ten Boży sen zamienił się w toksyczny koszmar, pomimo deklarowania przez biskupów dobrych intencji” – napisał kardynał.

Purpurat odniósł się do 45-stronicowego Dokumentu Kontynentalnego, który został przez Synod o Synodalności ogłoszony w październiku 2022 roku. W PCh24.pl dokonaliśmy obszernej analizy tego dokumentu, wskazując na jego liczne słabe punkty lub zgoła potencjał rewolucyjny.

Hierarcha zwrócił uwagę, że dokument nie zachęca do tego, by głosić Ewangelię całemu światu, ale raczej zaprasza wszystkich, aby wsłuchiwali się w Ducha. Dokument wskazuje, że synodalność, jako droga Kościoła, nie ma być definiowana; ma być po prostu przeżywana. Dokument zwraca uwagę na konieczność budowania współpracy; ze względu na fakt, że istnieją różne opinie na temat aborcji, antykoncepcji, święceń kobiet czy homoseksualizmu, nie można według dokumentu wypracować wspólnego stanowiska w tych tematach, podobnie jak w kwestii poligamii czy rozwodu.

Jaki ma być tego wszystkiego efekt? „Nie chodzi o podsumowanie wiary katolickiej czy nauczania Nowego Testamentu. To rzecz niekompletna, w istotny sposób wroga wobec tradycji apostolskiej; nigdzie nie uznaje Nowego Testamentu za Słowo Boże, normatywne dla całości nauczania na temat wiary i moralności. Stary Testament jest ignorowany, patriarchat odrzucony, a o prawie mojżeszowym, w tym o dziesięciu przykazaniach, w ogóle się nie wspomina” – napisał.

Według kardynała Pella można stwierdzić, że dwa synody w Rzymie w latach 2023 i 2024 będą zajmowały się nauczaniem na tematy moralne; wiemy to stąd, że relator generalny synodu – czyli jego główny zarządca i twórca dokumentu finalnego – kard. Jean-Claude Hollerich publicznie odrzucił fundamenty nauczania Kościoła na temat seksualności, jako że przeczą one twierdzeniom współczesnej nauk. „W normalnych czasach oznaczałoby to, że dalsze pełnienie przezeń funkcji relatora byłoby niewłaściwe, w istocie niemożliwe” – stwierdził Pell.

„Synody muszą wybrać, czy są sługami i obrońcami tradycji apostolskiej na temat wiary i moralności, czy też ich rozróżnianie wiąże się z roszczeniem do władzy nad nauką katolicką. Muszą zdecydować, czy podstawowe nauki na takie tematy jak kapłaństwo i moralność mogą zostać wpasowanej w pluralistyczną otchłań, gdzie niektórzy wybierają redefinicję grzechów, a większość zgadza się, aby różnić się z szacunkiem” – stwierdził.

Purpurat zwrócił następnie uwagę, że biskup diecezjalny jest następcą Apostołów, głównym nauczycielem w swojej diecezji, punktem jedności lokalnej i zarazem jedności powszechnej wokół papieża. Tymczasem dziś biskupi głoszą sprzeczne poglądy, a w takich kwestiach jak błogosławienie związków homoseksualnych niektórzy działają po prostu niezgodnie z nauczaniem Kościoła – i nie są w żaden sposób dyscyplinowani.

Według kard. należy przypomnieć, że decydującą rolę na synodach muszą odgrywać biskupi. Trzeba to uczynić przy okazji kontynentalnej fazy Synodu o Synodalności, tak, by inicjatywy duszpasterskie pozostawały w granicach zdrowej doktryny. „Biskupi nie są tam tylko po to, by potwierdzać cały proces i udzielać nihil obstat temu, co tam zaobserwują” – podkreślił.

Jak zaznaczył, nie jest też właściwe, by na synodach zabronione było głosowanie czy żeby nie można było zgłaszać wniosków; proste przekazywanie opinii komitetu organizacyjnego Ojcu Świętemu, aby sam podjął decyzję, jest odsunięciem biskupów na bok i nadużyciem synodalności. Jak podkreślił kardynał Pell, jest to nieuzasadnione przez Pismo Święte oraz przez Tradycję.

Kardynał zwrócił uwagę, że na Synod o Synodalności wdarł się też duży zamęt, używa się neomarksistowskiego żargonu dotyczącego wykluczenia, wyobcowania, tożsamości i marginalizacji; nie mówi się za to o rzeczywistości ostatecznej – śmierci, sądzie, niebie, piekle.

„Jak dotąd droga synodalna lekceważyła, a w istocie umniejszała to, co transcendentne, zakrywała centralność Chrystusa apelami do Ducha Świętego i wzbudzała resentymenty pośród uczestników” – stwierdził. Ta rzeczywistość jest do zmiany – i to raczej szybszej niż późniejszej.

„Kardynał Pell, były szef watykańskich finansów, nie krytykuje wprost papieża Franciszka w artykule, który napisał dla The Spectator. To jednak właśnie [papież] stworzył drogę synodalną”, którą kardynał tak negatywnie ocenia, wskazał na łamach „The Spectator” Damian Thompson, redaktor odpowiedzialny za publikację artykułu purpurata. Thompson uważa, że istotą krytyki Pella jest zarzut, iż uczestnicy kontynentalnej fazy synodu nie będą mogli głosować, ale po prostu przekażą swoje opinie papieżowi, by zrobił z tym to, co zadecyduje. Dla Pella jest to nadużycie synodalności, manipulowanie nią.

„To ostatnia publiczna wypowiedź bardzo wpływowego kardynała, który był kiedyś członkiem bliskiego kręgu papieża. Mówiąc wprost, wyraża uzasadnioną wściekłość na kierunek teologiczny tego pontyfikatu, wskazując, że dochodzi tu do zdrady samego Chrystusa” – ocenił dziennikarz. Thompson wskazał, że komentarz Pella ukazał się przypadkiem [?] w tym samym czasie, w którym opublikowane zostały wspomnienia abp. Georga Gänsweina, wskazujące na żal Benedykta XVI wobec decyzji podjętych przez Franciszka w sprawie Mszy łacińskiej. „W z związku z tym wszystkim można się zastanawiać, jak długo jeszcze Kościół będzie gotów na to, by pozwalać Franciszkowi, by «robił, jak zadecyduje»”.

Źródło: spectator.co.uk

Odzyskanie jasności doktrynalnej i wierności Tradycji. Te zadania wskazał dla konklawe przed śmiercią kard. Pell

Odzyskanie jasności doktrynalnej i wierności Tradycji.

Te zadania wskazał dla konklawe przed śmiercią kard. Pell

(fot. Giuseppe Lami / Zuma Press / Forum)

Kardynał George Pell uzyskał międzynarodowy rozgłos po tym, jak został niesłusznie osadzony na podstawie fałszywych oskarżeń o nadużycia seksualne. Duchowny był jednak nie tylko ofiarą niesprawiedliwego procesu, ale również odważnym obrońcą wiary Kościoła. W ostatnim roku życia zostawił wskazania między innymi dla przyszłego konklawe. To przygotowanie właśnie trwa…

W artykule opublikowanym na łamach serwisu opoka.org.pl ks. Robert Skrzypczak przypomniał, że słynny australijski purpurat w ostatnim tekście, jaki opublikował podczas doczesnej pielgrzymki, sformułował wyraźną krytykę obecnego położenie Kościoła, na czele z proces synodalnym.  

Kard. George Pell w opublikowanym dzień po jego śmierci na łamach „The Spectator” artykule zdecydowanie krytykował „synod o synodalności”, uznając go za zagrożenie dla wiary Kościoła. Zdaniem purpurata sztandarowe przedsięwzięcie pontyfikatu Franciszka cechowały brak poszanowania dla prawa Kościelnego i roli biskupów, tolerowanie jawnej herezji wpływowych hierarchów oraz niejasności w najważniejszych kwestiach moralnych. Kontynentalną fazę synodu, przed pierwszym jeszcze zgromadzeniem w Watykanie, z tych powodów australijski hierarcha określił jako „toksyczny koszmar”.

Nadziei na przezwyciężenie przez Kościół tych fatalnych tendencji kard. Pell upatrywał właśnie w zmianie na tronie Piotrowym i wyniku przyszłego konklawe, przypomniał ks. prof. Robert Skrzypczak. Jak dodawał, to właśnie kardynał Pell jest autorem Memorandum, jakie podpisane pseudonimem „Demos” krążyło wśród kardynałów w Wielkim Poście 2023 roku, już po śmierci samego autora. 

„Jest to precyzyjny i dość ostry w tonie tekst, w którym autor wyraził przekonanie o „katastrofalnym” zarządzaniu Kościołem, w którym ma miejsce wiele wątpliwych inicjatyw, począwszy od niemieckiego synodu, a skończywszy na heretyckich wypowiedziach kard. Hollericha, tymczasem papiestwo milczy. Demos zdawał się formułować te wszystkie kwestie, które wielu chrześcijan dostrzegało z wielkim cierpieniem: usuwanie centralnego znaczenia Chrystusa, dezorientację w kwestii jednoznacznego monoteizmu i pogrążanie się w odmętach szerszej koncepcji boskości, której emblematem był słynny, wyraźnie bałwochwalczy, epizod z Pachamamą”, opisywał dokument polski kapłan.

„Przyszłemu konklawe kardynał Pell zlecił zadanie przywrócenia normalności, odzyskania jasności doktrynalnej w obszarach wiary i moralności, zapewnienia sprawiedliwego szacunku dla prawa i zagwarantowania tego, iż wiodącym kryterium mianowania kolejnych biskupów będzie akceptacja z ich strony tradycji apostolskiej, czytamy w artykule ks. Roberta Skrzypczaka.

Jak dodał duchowny, australijski kardynał wskazywał w memorandum, że do zadań przyszłego papieża należeć będzie rozprawienie się z „brakiem szacunku dla prawa w Watykanie”, „załamaniem się w ciągu ostatnich lat wpływów politycznych Watykanu”, a wreszcie „porzuceniem prześladowanych wiernych w Chinach, bezpośrednim uprzykrzanie życia tradycjonalistom i niektórym klasztorom kontemplacyjnym oraz narastającym niezadowolenie wiernych z sytuacji panującej w Kościele (…)”.

„Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy tu do czynienia z głosem proroczym”, komentował uwagi kardynała Pella i jego wizję zmagań przyszłego Ojca świętego ks. Robert Skrzypczak. Oby kardynałowie wyłonili kandydata przygotowanego do tej roli.

źródło: opoka.org.pl

FA

https://pch24.pl/kard-george-pell-w-ostatnim-tekscie-synodalnosc-zamienila-sie-w-toksyczny-koszmar/embed/#?secret=opP4a9z6zd#?secret=omK75dUUot

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

03.05.2025 tysol/uroczystosc-najswietszej-maryi-panny-krolowej-polski

3 maja obchodzimy uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, która została ustanowiona przez papieża Benedykta XV w 1920 r. na prośbę biskupów polskich. Uroczystość ta – głęboko zakorzeniona w naszej historii – nawiązuje do Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza z 1656 r., Konstytucji 3 maja oraz oddania Polski pod opiekę Maryi po uzyskaniu niepodległości.

Obraz Matki Bożej Łaskawej Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

Obraz Matki Bożej Łaskawej

Geneza, Maryja objawia się włoskiemu jezuicie jako królowa Polski

Już w średniowieczu w na naszych ziemiach żywy był silny kult maryjny, a Matka Boża była traktowana jako szczególna opiekunka Królestwa Polskiego. Jan Długosz nazwał Maryję „Panią świata i naszą”, a maryjna pieśń Bogurodzica od XV wieku pełniła rolę nieoficjalnego hymnu państwowego.

Mało kto wie, że po raz pierwszy Maryja została nazwana wprost Królową Polski w trakcie objawień jakich doświadczył w Neapolu włoski jezuita ojciec Juliusz Mancinelli 14 sierpnia 1608 r. Miał on objawienie, podczas którego Maryja poleciła mu, aby nazwał ją Królową Polski: „A czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to Królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”. Treść tych objawień rozpowszechnił na ziemiach Rzeczypospolitej książę Albrecht Radził, Wielki Kanclerz Litewski.

W czasie najazdu szwedzkiego, 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, król Jan Kazimierz złożył uroczyste śluby, zawierające formułę: „Ciebie za patronkę moją i za Królowę państw moich dzisiaj obieram”. W trakcie ślubowania zobowiązywał się szerzyć cześć Maryi, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.

Autorem tekstu ślubów lwowskich był późniejszy męczennik św. Andrzej Bobola SJ. Temu wiekopomnemu wydarzeniu towarzyszyło odśpiewanie litanii do Najświętszej Panny. Nuncjusz apostolski abp Pietro Vidoni, który przewodniczył uroczystej Mszy św. w katedrze lwowskiej, dodał do modlitwy wezwanie “Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”, które zgromadzeni biskupi i senatorowie trzykrotnie powtórzyli. Po ślubowaniu władcy, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerz koronny biskup krakowski Andrzej Trzebnicki, a wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania.

Jan Kazimierz nie mógł jednak dopełnić ślubów. Państwo opanowywał wówczas coraz większy chaos, a sam władca w niedługim czasie (1668 r.) zdecydował się abdykować i wyjechać za granicę. Szczególne związanie kultu Maryi, Królowej Korony Polskiej, z Jasną Górą nastąpiło 8 września 1717 r., kiedy to dokonano koronacji jasnogórskiego obrazu, co uznano za koronację Maryi na Królową Polski.

Odnowienie ślubów w sytuacji narodowej niewoli

W roku 1856 r. w Paryżu, nastąpiło odnowienie ślubów Jana Kazimierza przez jednego z twórców zgromadzenia zmartwychwstańców ks. Aleksandra Jełowickiego oraz krąg osób z nim związanych m. in. Adama Mickiewicza, którzy byli przekonani, że najwłaściwszą drogą do odzyskania niepodległości jest moralne odrodzenie polskiego społeczeństwa. Te idę propagowało później powstałe w tym kręgu zgromadzenie Księży Zmartwychwstańców, a silnie oddziaływała ona na ziemie pod zaborami i kształtujący się tam ruch zakonotwórczy.

Kolejna aktualizacja ślubów Jana Kazimierza miała miejsce w 1904 roku. Dokonał tego św. Józef Bilczewski, ówczesny arcybiskup Lwowa, który zgromadził tam przedstawicieli wszystkich zaborów. Bilczewski wskazał po raz kolejny realizację ślubów Jana Kazimierza jako drogę do odzyskania niepodległości. Papież Pius X w 1908 r. zezwolił na wpisanie wezwania „Królowo Polski” na stałe do Litanii Loretańskiej. W tym samym roku ustanowił dla diecezji lwowskiej święto Królowej Polski.

Ustanowienie ogólnopolskiego święta Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV przychylił się do tej prośby 14 stycznia 1920 r. ustanawiając święto dla całej Polski.

W obliczu zagrożenia nowym “potopem”, tym razem bolszewickim, w 1920 r. Polacy ponownie zwrócili się o pomoc Matki Bożej. Episkopat odwołał się do ślubów Jana Kazimierza, szukając umocnienia narodu na Jasnej Górze, wzywając wiernych do zachowania nadziei i postawy na wzór ojca Augusta Kordeckiego. Niedługo później, 15 sierpnia, polska armia odniosła zwycięstwo nad bolszewikami, zwane „Cudem nad Wisłą”.

Biskupi zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 pierwszą polską Konstytucją. W 1925 Pius XI rozszerzył święto NMP Królowej Polski na wszystkie diecezje w Polsce a jako datę jego obchodów wyznaczył 3 maja.

Śluby Jasnogórskie zainicjowane przez kard. Hlonda

Gorącym orędownikiem odnowienia ślubów narodu polskiego był prymas August Hlond. W 1936 roku na Jasnej Górze, przybyła tam w licznie 100 tys. osób młodzież akademicka, złożyła ślubowanie, w którym wybrała Matkę Bożą na swoją patronkę, zobowiązując się kształtować życie społeczne na wartościach religijno-narodowych, w duchu chrześcijańskim.

Podczas wojny 31 października 1943 r. Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi.

Po II wojnie światowej – z inicjatywy kard. Hlonda – 8 września 1946 roku milionowa rzesza wiernych, złożyła na Jasnej Górze Akt Ofiarowania Niepokalanemu Sercu Maryi, tym samym ponownie uaktualniając śluby Jana Kazimierza. Uroczystość ta nawiązywała również do aktu, którego w 1943 roku dokonał Pius XII.

Nowa wersja ślubów opracowana przez internowanego Prymasa

W 300. rocznicę królewskich ślubów Jana Kazimierza, nową ich wersję opracował internowany wówczas w Komańczy prymas Polski kard. Stefan Wyszyński. 26 sierpnia 1956 r. wierni na Jasnej Górze uroczyście ślubowali Maryi: “Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym”. Przyrzekali “wszczepiać w umysły i serca dzieci ducha Ewangelii”, strzec chrześcijańskich obyczajów, wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić je przed bezbożnictwem i zepsuciem”.

Tekst ślubów odczytał biskup Michał Klepacz (pełniący w tym czasie obowiązki przewodniczącego Episkopatu). O osobie uwięzionego Prymasa przypominał pusty fotel, ustawiony przed ołtarzem.

W 1957 r. z inicjatywy prymasa Wyszyńskiego rozpoczęła się “Wielka Nowenna” przygotowująca Kościół w Polsce do obchodów Millennium Chrztu Polski. Połączona została z peregrynacją cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po wszystkich diecezjach i parafiach. Nawet “aresztowanie” obrazu przez SB nie wpłynęło na zastraszenie społeczeństwa.

W 1962 r. papież Jan XXIII ogłosił Maryję Królową Polski i jej główną patronką, a święto NMP Królowej Polski stało się świętem I klasy we wszystkich diecezjach polskich. W 1969 Paweł VI na prośbę prymasa Wyszyńskiego podniósł święto do rangi uroczystości.

Podczas jasnogórskich obchodów Millennium chrztu Polski 3 maja 1966 r. cały polski Episkopat w obecności kilkuset tysięcy pielgrzymów dokonał uroczystego ślubowania NMP. W uroczystościach milenijnych pragnął uczestniczyć papież Paweł VI, na to jednak nie zgodziły się komunistyczne władze. Dopiero Jan Paweł II, mógł jako pierwszy w historii papież przybyć na Jasną Górę.

Zawierzenie Jana Pawła II

3 i 4 czerwca 1979 r. Jan Paweł II dokonał aktu zawierzenia Pani Jasnogórskiej: “… Zawierzam Ci, o Matko Kościoła, wszystkie sprawy tego Kościoła, całą jego misję i całą jego służbę w perspektywie kończącego się drugiego tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa na ziemi”.

W 1982 r. Kościół obchodził 600-lecie obecności Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Zwieńczeniem kilkuletnich przygotowań do tego jubileuszu była kolejna obecność w Częstochowie Jana Pawła II, który przewodniczył obchodom 18 i 19 czerwca 1983 r.

Biskupi polscy opracowali również w 1990 r. “Drugą Wielką Nowennę”, która miała za zadanie przygotować Kościół w Polsce na kolejne tysiąclecie chrześcijaństwa.

Od 1992 r. (tak, jak w okresie międzywojennym) dzień ten jest świętem narodowym Polski – dla upamiętnienia zarówno uchwalenia Konstytucji w r. 1791, jak i święta Królowej Polski.

Akt zawierzenia z okazji 1050-lecia chrztu Polski

Nowego Aktu Zawierzenia Narodu Polskiego Matce Bożej – z okazji rocznicy 1050-lecia chrztu Polski – dokonał 3 maja 2016 r. obecny przewodniczący KEP – abp Stanisław Gądecki.

Poważnym współczesnym problemem – podkreślał – jest wypaczone pojęcie wolności, gdyż dla wielu współczesnych “wolność staje się wręcz religią”, skutkującą tym, że “wywyższa się człowieka kosztem Boga i liczy się tylko nieskrępowana wolność poszczególnych jednostek”.

Drugim nowym problemem – jak stwierdził – jest dzisiaj odniesienie do prawa Bożego, z czego – w przeciwieństwie do twórców Konstytucji 3 Maja – dzisiejsi prawodawcy rezygnują.

Trzecim aktualnym problemem – zdaniem przewodniczącego KEP – jest kształt obecnego polskiego patriotyzmu. “Autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo (…) trzeba bezwzględnie unikać ryzyka tego, ażeby ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm” – wyjaśniał.

Ponowne zawierzenie w „dzisiejszym trudnym doświadczeniu”

W 2020  r. abp Stanisław Gądecki dokonał w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, kolejnego zawierzenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Bożej Królowej Polski. Służył temu specjalny akt zawierzenia, nawiązujący do 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II, przyszłej beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego jak również stulecia ocalenia Polski w Bitwie warszawskiej.

– Wraz z Maryją, Bogurodzicą Dziewicą, Królową Polski i Świętymi Patronami, błagamy o ratunek dla naszej Ojczyzny w jej dzisiejszym trudnym doświadczeniu. (…) Zawierzamy Tobie naszą Ojczyznę i Naród, wszystkich Polaków żyjących w Ojczyźnie i na obczyźnie. Tobie zawierzamy całe nasze życie, wszystkie nasze radości i cierpienia, wszystko czym jesteśmy i co posiadamy, całą naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – modlił się przewodniczący polskiego Episkopatu na Jasnej Górze.

Marcin Przeciszewski

Kibice: Nie dopuścimy, by zakłamany tęczowy Rafał…

Prawa Strona Polski

18 godz.  ·

Gratulacje Legia Warszawa , Legionisci.com i wszystkim Jej kibicom Nieznani Sprawcy zdobycia Pucharu Polski! Pomijając wszelkie prywatne sympatie i antypatie kibicowskie to również dobra okazja, aby pogratulować kibicom Legii odwagi w stawaniu w obronie prawicowych wartości w Polsce 🇵🇱 To oni od dłuższego czasu głoszą na stadionach hasła uświadamiające kim tak naprawdę jest…Prezydent miasta, które mają w sercu.

Dlatego dziś gratulujemy Wam Pucharu i życzymy, żeby ten człowiek nie został również Prezydentem kraju, który macie w sercu ♥️🇵🇱

A do Pana Rafała…cóż, z odważnymi kibicami Legii będzie musiał się Pan jeszcze trochę pomęczyć i żadne działania Pana Nitrasa, Tuska, Bodnara czy innych grup ZOMOpodobnych w tym nie przeszkodzą 👍

#KibicePolski

@liderzy wśród fanów

Kupuję olej napędowy po 27 groszy za litr

Agnieszka

Zamordowano główną świadek w sprawie wyspy Epsteina. A gdzie jest Ghislaine Maxwell?

Zamordowano główną świadek w sprawie wyspy Epsteina

Wysłane przez: Marucha w dniu 2025-05-02

Amerykański deep state nie ustaje w próbach zatuszowania żydowskiej afery pedofilskiej, związanej z tzw. wyspą Epsteina. 

Miesiąc temu Virginia Giuffre, główna świadek oskarżenia w tej sprawie karnej została potrącona przez autobus, lecz przeżyła.

Teraz doniesiono, że popełniła samobójstwo, choć kilka lat temu kobieta wprost zapowiadała, że absolutnie nie ma zamiaru się zabijać i prosiła, by nie wierzyć, gdy media ogłoszą taką wiadomość. Wiedziała, że przestępcy zaangażowani w pedofilię, chcą ją zgładzić.

Zamordowano główną świadek w sprawie wyspy Epsteina. Giuffre od wielu miesięcy o bawiała się o swoje życie, w związku z faktem, że stanowiła jedną z głównych świadków oskarżenia w sprawie wysoko postawionych pedofilów, którym gwałcenie dzieci umożliwiał w swojej posiadłości żyd Jeffrey Epstein. W marcu br. została potrącona przez autobus i doznała nieznacznych obrażeń ciała.

Niedługo po incydencie, kobieta zamieściła na Instagramie wpis, że personel medyczny dał jej „cztery dni życia”. Paradoksalnie, wypisano ją ze szpitala 7 kwietnia. Teraz ogłoszono, że zmarła w Neergabby w Australii, gdzie mieszkała. Za przyczynę jej zgonu uznano samobójstwo.

W 2019 roku Giuffre opublikowała wpis na X, w którym oświadczyła: „w żadnym kształcie czy formie nie mam skłonności samobójczych… zbyt wielu złych ludzi chce, żeby mnie uciszyć”, co skłoniło wielu użytkowników mediów społecznościowych do spekulacji, że w jej śmierć zaangażowały się osoby trzecie.

Giuffre od dawna utrzymywała, że Epstein i jego ówczesna konkubina [i burdel-mama md] Ghislaine Maxwell, handlowali dziećmi, zmuszali ją i innych do wykonywania czynności seksualnych z prominentnymi osobistościami, w tym brytyjskim księciem Andrzejem.

Giuffre złożyła pozew przeciwko Andrzejowi, twierdząc, że molestował ją, gdy była jeszcze nieletnia. Sprawa została rozstrzygnięta na drodze ugody za 12 milionów dolarów odszkodowania, które pedofil wypłacił kobiecie.

Epstein był żydem i agentem izraelskiego wywiadu. Przez dziesięciolecia przewoził znanych zachodnich polityków i prominentne osobistości, takie jak były prezydent Bill Clinton, do swojego prywatnego kompleksu na Wyspach Dziewiczych Stanów Zjednoczonych. Posiadał również inne luksusowe nieruchomości. Na swojej wyspie organizował politykom i celebrytom orgie sodomickie i pedofilskie, które nagrywał, aby szantażować ich i uzyskiwać polityczne przysługi dla żydów i Izraela.

„Akta Epsteina” zostały częściowo ujawnione przez administrację Trumpa na początku tego roku. Zawierają nazwiska i szczegóły licznych intryg Epsteina. Niektórzy sugerowali, że sam Trump wraz z innymi osobami publicznymi jest w to zamieszany, jednak jego nazwisko nie pojawia się w aktach.

„Nasze myśli i modlitwy są z rodziną Virginii Guthrie, która odważnie działała w celu postawienia Jeffreya Epsteina przed wymiarem sprawiedliwości. Będziemy nadal naciskać na Departament Sprawiedliwości, aby ujawnił pełne akta Epsteina, ponieważ naród amerykański zasługuje na poznanie prawdy. Handel ludźmi jest poważnym przestępstwem i niszczy życie. Jeśli znasz kogoś, kto jest ofiarą, zgłoś to pod numer 1-888-373-7888” – napisała na X kongresmenka Partii Republikańskiej Anna Paulina Luna.

Biorąc pod uwagę okoliczności sprawy, należy podejrzewać, że świadek została zamordowana.

=======================================

[Jeffrey Epstein podobno “popełnił samobójstwo” w swojej celi więziennej w Nowym Jorku w 2019 roku. [prawie na pewno – w super-bezpiecznej celi, jedno-osobowej, monitorowanej 24/24. Podobno -“popełnił” leżąc w łóżku. md]

Jego współpracownica Ghislaine Maxwell odsiaduje z kolei 20-letni wyrok w więzieniu federalnym za handel ludźmi.

[Cóż tak pewnie piszesz – może jednak, jak zapewne Kulczyk it. podobni – na jakieś ślicznej a odosobnionej wyspie Mórz Południowych. Może Jeffrey Epstein jej asystuje w wypoczynku po tak pracowitym życiu zawodowym md].

Nożownik Trzaskowskiego zaatakował sympatyka Brauna. Szczegóły napadu.

Media milczą.

Zwolennik Trzaskowskiego zaatakował nożem sympatyka Brauna.

Jerzy Wróbel z KKP ujawnia szczegóły napadu.

Braun: Monitorujemy tę sprawę [VIDEO]

3.05.2025 zwolennik-trzaskowskiego-zaatakowal-nozem-sympatyka-brauna

jerzy wrobel grzegorz braun
Jerzy Wróbel i Grzegorz Braun / fot. X / Konfederacja Korony Polskiej / YT / Grzegorz Braun (kolaż)

Działacz Konfederacji Korony Polskiej (KKP) Jerzy Wróbel, który został napadnięty przez sympatyka Rafała Trzaskowskiego i raniony nożem, zrelacjonował dokładnie przebieg zajścia. Starszy mężczyzna podkreślił, że już wcześniej otrzymywał z tego środowiska groźby o możliwym zamachu na niego.

„Atak nożownika w Mrągowie na naszego Działacza Jerzego Wróbla, który rozwieszał banery kampanii Grzegorza Brauna na własnym samochodzie! Sprawę monitoruje zarząd Konfederacji Korony Polskiej, a z poszkodowanym Panem rozmowę przeprowadził Rafał Foryś” – napisano na oficjalnym profilu KKP na X.

„Panu Jerzemu dziękuję za zaangażowanie w działania kampanijne oraz życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia. Monitorujemy tę sprawę wraz z Konfederacją @KoronyPolskiej” – dodał Grzegorz Braun.

Jerzy Wróbel zrelacjonował przebieg zajścia i poprzedzające je groźby ze strony zwolenników Trzaskowskiego.

– Istotną okolicznością jest powrót do dnia poprzedniego, kiedy miał być prezydent Warszawy w Mrągowie i ośmieliłem się być na tym miejscu, gdzie miał się pojawić. I zgłoszone mi zostały wprost, nie w formie żartów, ale w bardzo sposób kategoryczny, groźby karalne, bo tak to się nazywa. Obiecano mi, że dostanę, cytuję „po łbie”, jeśli się stąd nie wyniosę – powiedział Wróbel.

– Nie zlekceważyłem tego, zamierzałem to zgłosić i jest to zgłoszone dopiero po fakcie, który się wydarzył dnia następnego – podkreślił.

– 1 maja o 16.30, kiedy montowałem baner na samochodzie tuż pod domem, w pewnym momencie podszedł od strony przystanku autobusowego skośnie w kierunku bramy naszej posesji osobnik, który się tam zatrzymał. Zaczął szarpać za bramkę, za furtkę prowokując psy w sposób zupełnie niezrozumiały. Wtedy podszedłem do niego i zwróciłem uwagę, poprosiłem go grzecznie, widząc, że jest troszeczkę jakby pod działaniem jakichś środków odurzających, żeby był uprzejmy odejść – mówił.

– Zamiast posłuchać mojej prośby, oddalenie się z tego miejsca wobec tego, że psy szczekały, a on w pewnym momencie cofnął się, odpiął z torebki na pasie zamek i wydobył nóż. W tym momencie wiedząc o tym, co to znaczy kontakt z atakującym osobnikiem z nożem, błyskawicznie wskoczyłem na teren działki i furtką próbowałem się bronić, zasłaniać – relacjonował.

Doszło do szarpaniny. Jerzy Wróbel otrzymał wówczas kilka obrażeń kłutych, które pokazał do kamery.

– Jeszcze to będzie przedmiotem ustalenia dokładnych okoliczności, co było tego powodem. W ten sposób się broniłem przed jego dalszym wtargnięciem w momencie, kiedy ten napastnik trzymał nóż. Bo zdecydowanie próbował sforsować bramkę, która nie ma mocnego zamknięcia. Wyłącznie jest zamykana na łańcuch, więc jedyną możliwością było przytrzymanie tej furtki – powiedział Jerzy Wróbel.

Zgłosiłem oczywiście to na policję. Policja przyjechała w tym wypadku po 40 minutach, bo się okazało, że na komisariacie policji w Mrągowie, 20-tysięcznym mieście, że jest tylko jeden policjant – zaznaczył.

– Przyjechali policjanci dopiero z Mikołajek, jakieś 20-25 kilometrów stąd, po 40 minutach. Oczywiście wcześniej, jeszcze tu dodam, że w kulminacyjnym momencie, kiedy próbowaliśmy do niego, nakłanialiśmy go do opuszczenia tej posesji, do odstąpienia od tej przemocy, poniekąd zablefowałem, że policja jest zawiadomiona. Trzymając telefon, zrobiłem zdjęcia napastnikowi, jako dowody w sprawie, bezpośrednie, bezwzględne, czyli niepodważalne. I on na hasło, że już jedzie policja, to oczywiście przepraszam go w tym miejscu, bo go okłamałem, odstąpił od tego ataku i uciekł – relacjonował Wróbel.

Pobiegłem za nim kilkaset metrów, dwa kilometry może, trzymając odpowiedni dystans i w paru miejscach on się zatrzymywał, próbował mnie straszyć nożem podbiegając – zaznaczył.

– W końcu policja przyjechała, zdaliśmy relację, złożyłem zawiadomienie, cała akcja z zaangażowaniem mojej osoby trwała 6 godzin – mówił.

Sprawca napadu został zatrzymany przez policję.

Szczęśliwie policja dysponując zdjęciem, czyli absolutnej wiarygodności portretem wizerunku jego, ujęła sprawcę dosyć szybko, tym bardziej, że śledziłem go, biegłem za nim i ustalenie miejsca jego pobytu zaraz po zdarzeniu było wiadome. Do ustalenia jest wątek powiązania zdarzenia tego napadu bandyckiego z użyciem noża 30 kwietnia z poprzedzającym to zdarzenie, mianowicie z groźbami ze strony zwolenników prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, czego dopuścili się zupełnie zuchwale, być może w poczuciu bezkarności, którą tutaj się cieszą, zwłaszcza w Mrągowie wobec obecnych władz. Zupełnie zuchwale, bez skrupułów, przy świadkach, wyzywali mnie od faszystów i grozili właśnie pobiciem – powiedział Jerzy Wróbel.

Grzegorz Braun @GrzegorzBraun_

Panu Jerzemu dziękuję za zaangażowanie w działania kampanijne oraz życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia. Monitorujemy tę sprawę wraz z Konfederacją @KoronyPolskiej

. https://x.com/KoronyPolskiej

3 maja – Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski.

Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej

Dziś, 3 maja, obchodzimy jedno z najważniejszych świąt maryjnych w naszej Ojczyźnie – uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. To święto nie wzięło się znikąd.
Jest owocem żywej i wiernej miłości Polaków do Matki Bożej, która trwa od wieków – od chrztu Polski aż po dzień dzisiejszy. To miłość, która objawiała się w modlitwie, w pieśniach, w walce, i w ofierze. 
W 1608 roku w dalekim Neapolu Matka Boża objawiła się włoskiemu jezuicie – o. Juliuszowi Mancinellemu – i wypowiedziała słowa, które poruszyły całe pokolenia: „A czemu Mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam”. 
To nie był tylko pobożny obraz – to była niebiańska prośba, skierowana do nas, do naszego narodu.
 I Polacy odpowiedzieli. Odpowiedzieli wiarą, miłością i gotowością do ofiary. Odpowiedzieli bohaterstwem pod Jasną Górą. Odpowiedzieli ślubami Jana Kazimierza i koronacją obrazu Matki Bożej Częstochowskiej jako Królowej Polski.
 I odpowiadają nadal – każdego dnia, w domach, w sanktuariach, w sercach.

Dziś ta odpowiedź jest znów potrzebna. Dziś, gdy Polska znów staje w duchowym zmaganiu – o duszę narodu, o wierność Ewangelii, o przyszłość chrześcijańskich rodzin. 
Dlatego proszę:
Odmów dziś różaniec w intencji naszej Ojczyzny.
Przypomnij innym o Królowej Polski.Oddaj Jej swój dzień – a może i całe życie.
Przeczytaj artykuł „Dlaczego Polacy tak kochają Matkę Bożą?”
Z Nią zwyciężymy. Bo Ona już raz zwyciężyła [nieraz, chłopie, nieraz… md] . I Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. 
W Jezusie i Maryi,
Jędrzej Stępkowski
Polska Katolicka, nie laicka

PS: Kardynał August Hlond, umierając, powiedział proroczo:
Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej”.
Dziś jest dzień, by Jej to zwycięstwo wyprosić – dla Polski i dla świata.
www.polskakatolicka.org

© 2025
Fundacja Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej 
im. Ks. Piotra Skargi

02-951 Warszawa,
ul. Rotmistrzowska 18

 kontakt@polskakatolicka.org

Gdańska policja kupiła roboty… do odkurzania. Dwa kosztowały 152 tys. zł

Gdańska policja kupiła roboty… do odkurzania.

Dwa kosztowały 152 tys. zł

Szymon Zięba 2 maja 2025, trojmiasto/Gdanska-policja-kupila-roboty-do-odkurzania-Dwa-kosztowaly-ponad-150-tys-zl

mat. Trójmiasto.pl/KWP

Policyjne roboty-odkurzacze kosztowały ponad 150 tys. zł. Zdaniem niektórych policjantów – to zbędny wydatek. Oficjalnie: mają poprawić efektywność sprzątania budynków.

=====================

Gdańscy policjanci kupili roboty, które… mają sprzątać budynki Komendy Wojewódzkiej Policji. Dwa “autonomiczne odkurzacze” kosztowały prawe 152 tys. zł. – Kupujemy taki sprzęt kiedy brakuje papieru do drukarek – oburza się funkcjonariusz, który powiadomił nas o zakupach KWP. Biuro prasowe jednostki odpiera: – To zwiększenie wydajności i usprawnienie pracy pracowników cywilnych.

[Bo zamiast dwóch sprzątaczek zatrudni się ekipę pięciu wyspecjalizowanych informatyków i specjalistów od super-sprzętu. Nowoczesność w polu i zagrodzie. MD]

Policjanci: brakuje na papier do drukarek, a jest na drogie odkurzacze dla KWP

Jak oceniasz ten zakup policji?
to zbędny wydatek, skoro policja jest niedofinansowana
na pewno się przyda, choć pewnie można było kupić taniej
bez przesady, to dobry zakup i nie taki duży koszt
Spór o odkurzacze dla policji mógłby wydawać się banalny, gdyby nie fakt, że formacja od lat zmaga się z niedofinansowaniem, a w mniejszych jednostkach często brakuje podstawowego wyposażenia.

  • Ja już nie mówię o sędziwych radiowozach, ale o zwykłym papierze do drukarek – opowiada nam jeden z doświadczonych, trójmiejskich policjantów.

Inna policjantka przytacza przykład:

  • Na komisariacie mam drukarkę, na której nie można drukować, bo od dłuższego czasu jest zepsuta. Kiedy ostatnio sporządzałam protokół w sprawie uszkodzenia pojazdu, musiałam wyprosić poszkodowanego z pokoju na korytarz, pójść na inne piętro, tam wydrukować dokument, wrócić i dać mu do podpisu. To żenujące. A tymczasem Komenda Wojewódzka Policji wydaje dziesiątki tysięcy złotych na dwa roboty do odkurzania, które i tak “zacinają” się na nierównych powierzchniach podłóg KWP – śmieje się funkcjonariuszka.

Nasi rozmówcy opowiadają historię jak sprzęt za dziesiątki tysięcy złotych trzeba było “popychać”, bo ugrzązł na wykładzinie budynku przy ul. Harfowej.

Komenda oficjalnie: sprzęt kupiono za 151 tys. zł. Ma poprawić efektywność

Co na to Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku? Mundurowi oficjalnie potwierdzają, że kupiono “dwa komplety autonomicznych urządzeń sprzątających” za 151,9 tys. zł.

  • Zakup zrealizowano ze środków budżetowych Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku w grudniu 2024 r. – mówi kom. Karina Kamińska, rzeczniczka komendanta KWP w Gdańsku.

[—-]

bla-bla biurokratyczno- bełkotliwe wyłączam. md]

====================================================

mail z Gdańska:

Pani Kamińska, a szkolenie personelu do nowych odpowiedzialnych zadań ile kosztowało?

O tempora !! “Generatory diesla utrzymały Hiszpanię przy życiu podczas krajowej awarii prądu”…

Generatory diesla utrzymały Hiszpanię przy życiu

podczas krajowej awarii prądu

Małgorzata Kozikowskaautor Małgorzata Kozikowska 2025-05-01

https://francuskie.pl/generatory-diesla-utrzymaly-hiszpanie-przy-zyciu-podczas-krajowej-awarii-pradu/

===================================================================

Mirosław Dakowski:

Oj, Małgorzatko, Małgorzatko! A któż litościwy czy ślepy dał ci maturę? Tam nawet od głąbów [chyba?? ] wymagają podstaw logiki. Bo jakiś dyplom później – to już łatwiej wysępić, czy wyflirtować. Bo do pracy w meRdiach to już takich wodolejów chętnie przyjmują.

Przecież diesle to jakaś jedna miliardowa zwykle w kraju używanej mocy. Pozatem – blackout BYŁ, więc nawet dziecko to widzi... Gdyby jednak te miliard razy mocniejsze diesle wystartowały – to i tak gówno by dały, bo system energetyczny w takiej katastrofie pada w sekundy, nie minuty potrzebne do wystartowania diesli. One się włączają dopiero “czując”, że mocy już nie ma.

Że już KAPUTT !!

================================================

Daję na początek, bo zauważyłem przed chwilą, że te brednie powielił portal Polonia Christiana. Czyżby wszyscy poszli się modlić za konklawe, a na dyżurze zostawili sprzątaczkę? MD]

================

diesel Wiadomości

Blackout został pokonany dieslem. Podczas ogólnokrajowej awarii sieci energetycznej, która miała miejsce w Hiszpanii – kluczowe instytucje, w tym szpitale, lotniska i operatorzy telekomunikacyjni – kontynuowały pracę dzięki generatorom napędzanym olejem napędowym. To o tyle zaskakujące, że Hiszpania jest krajem, w którym 300 dni w roku świeci słońce i teoretycznie panele fotowoltaiczne powinny tu sprawdzić się lepiej. A jednak sytuację uratował diesel.

Awaria rozpoczęła się dwa dni temu około godziny 12:35 i objęła większość kraju. W odpowiedzi uruchomiono systemy zasilania awaryjnego, które w przeważającej mierze opierały się na silnikach diesla. Vodafone, jeden z największych operatorów telekomunikacyjnych w Hiszpanii, poinformował, że jego kluczowe centra operacyjne w Madrycie (Atocha i Alcobendas) oraz w Sant Boi koło Barcelony korzystały z dużych generatorów zasilanych olejem napędowym, w tym jednostek opartych na silnikach okrętowych. Generatory te są utrzymywane w gotowości operacyjnej – uruchamiane testowo raz w tygodniu i wyposażone w rezerwy paliwa sięgające 25.000 litrów.

Dzięki ich pracy udało się utrzymać ciągłość działania sieci komórkowej, internetu oraz podstawowych usług cyfrowych. Podobne systemy rezerwowe funkcjonowały w centrach danych takich jak Españix, Interxion i Equinix. Równolegle, zasilanie awaryjne uruchomiły również szpitale oraz porty lotnicze, w tym lotnisko Barajas w Madrycie. W kilku przypadkach cysterny z paliwem były eskortowane przez Guardia Civil, aby zapewnić ciągłość dostaw do strategicznych obiektów.

===========================

MD; Jeszcze raz czytam do końca -i tylko smutny rechot wydzielam

Judaizacja, a nawet gorzej

Stanisław Michalkiewicz Michalkiewicz-Judaizacja-a-nawet-gorzej

Mało kto chyba pamięta jeszcze różnicę zdań między panem red. Adamem Michnikiem, nieprzerwanie od 1989 roku piastującym stanowisko przewodniczącego warszawskiego Judenratu, wydającego żydowską gazetę dla tubylczych Polaków pod tytułem „Gazeta Wyborcza”, a panem Konstantym Gebertem, który wówczas chyba jeszcze nie doznał iluminacji religijnej, w następstwie której stał się gorliwym wyznawcą judaizmu.

Różnica zdań polegała na tym, że pan red. Michnik twierdził, że Żydów w Polsce „nie ma”, podczas gdy pan Gebert utrzymywał, że nie tylko „są”, ale w dodatku będą walczyli z „antysemityzmem”. Być może zresztą żadnej różnicy zdań tak naprawdę nie było, a te rozbieżne opinie miały na celu dezorientację gojów, żeby nie wiedzieli, co na ten temat mają myśleć?

Minęło 30 lat i okazało się, że pan red. Michnik, mówiąc, że Żydów w Polsce „nie ma”, jak zwykle koloryzował, podczas gdy pan Gebert miał całkowitą rację zarówno co do samej obecności Żydów w Polsce – że mianowicie „są” – jak i co do celu tej obecności. Inna sprawa, że z Żydami i jest tak samo, jak z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, albo izraelską bronią jądrową. Niby ich „nie ma”, ale ta pozorna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności. Jednak w sprawie obecności Żydów w Polsce bylibyśmy skazani na domysły, gdyby nie kampania prezydencka, w której, jako jeden z kandydatów, bierze udział Grzegorz Braun.

Podczas zorganizowanego przez redakcję „Super Expressu” widowiska, pretensjonalnie nazwanego „debatą”, Grzegorz Braun, kreśląc sytuację naszego nieszczęśliwego kraju zauważył, że jest on poddany m.in. „judaizacji”. Ta diagnoza niesłychanie wzburzyła obywatela Trzaskowskiego Rafała, który z okrzykiem, że „nie może tego słuchać” zatkał sobie uszy i natychmiast oddalił się od Grzegorza Brauna – żeby przypadkiem się nie strefić. Z kolei obywatelka Biejat Magdalena tak się tą diagnozą przejęła, że omal nie gubiąc desusów, pobiegła ze skargą na Grzegorza Brauna do prokuratury – że to niby dopuścił się myślozbrodni. 

Ale nie bez kozery święty Paweł, zresztą nie tylko Żyd, ale i odwrócony ubowiec mawiał, że „zbawienie przychodzi od Żydów”. Tę diagnozę z upodobaniem powtarzał król Stanisław August, kiedy udało mu się uzyskać od jakiegoś lichwiarza pożyczkę, między innymi na spłacanie długów karcianych księcia Józefa Poniatowskiego, który wśród ówczesnej „złotej młodzieży” lansował tak zwaną „tężyznę”.

Oto w reakcji na diagnozę Grzegorza Brauna, warszawski Judenrat przypomniał sobie leninowskie normy życia partyjnego, a zwłaszcza – organizatorską funkcję prasy i nie tylko zainicjował, ale i nagłośnił na łamach gazety dla tubylczych Polaków zbiorowy protest organizacji żydowskich. Specjalne oświadczenie potępiające Grzegorza Brauna podpisało aż 118 organizacji żydowskich w Polsce. Nigdy bym nie pomyślał, że Żydowie są aż tak dobrze zorganizowani i w ogóle – że nie tylko „są”, ale że jest ich aż tylu, że mogli utworzyć aż tyle organizacji. Niektóre z nich mają bardzo egzotyczne nazwy, jak np. Deutsch-Polnisches Haus,czy zagadkowe Stowarzyszenie Strefa Styku, albo organizacja o groźnej nazwie Instytut Bezpieczeństwa Społecznego. O ile „strefa styku” budzi skojarzenia natury męsko-damskiej, w wydaniu polsko-żydowskim, to już Instytut Bezpieczeństwa Społecznego może skupiać byłych żydowskich torturantów z Informacji Wojskowej, czy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, na przykład – Pipermana z Biberglancem – no i oczywiście – ich potomstwo, którego się w tak zwanym międzyczasie dochowali.

Uważam tak między innymi ze względu na to, że wśród sygnatariuszy potępiającego oświadczenia jest Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojny Światowej (tak w oryginale) oraz Stowarzyszenie Drugie Pokolenie Potomkowie Ocalałych z Holokaustu. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby członkinią tego ostatniego stowarzyszenia była pani dr Gizele z Oleśnicy, w którą – według krążących uporczywie fałszywych pogłosek – w ramach reinkarnacji wcielił się dr Mengele. Twierdzi ona bowiem że jest „Żydówką i ateistką”, a skoro tak, to z pewnością należy do drugiego, a może nawet Trzeciego Pokolenia Ocalałych z Holokaustu. Czy to nie jest przypadkiem przyczyna, dla której pani dr Gizele została przez władze naszego bantustanu objęta specjalną ochroną?

Oto niezawisły sąd właśnie skazał jakiegoś nieboraka, który przed szpitalem im Króla Heroda w Oleśnicy odmawiał różaniec, na 1000 złotych grzywny „za zakłócanie spokoju” pani dr Gizele-Mengele. Nie jest wykluczone, że – zwłaszcza gdy konklawe wybierze papieża jeszcze bardziej postępowego od papieża Franciszka – odmawianie różańca, zwłaszcza przed szpitalem im. Króla Heroda w Oleśnicy w ogóle zostanie zakazane pod grzechem ciężkim – bo wśród organizacji które podpisały wspomniane oświadczenie jest też Wspólnota Chrześcijańska Namiot Dawida, Kościół Chrześcijański Wieczernik i inne takie. Widać już choćby po tym, że przygotowania do uruchomienia w Polsce przez Judenrat Kościoła Ubogiego i Otwartego idą pełną parą.

Ale Kościół Otwarty i Ubogi to jedna sprawa, a cele tych wszystkich 118 organizacji to sprawa osobna. Otóż we wspomnianym oświadczeniu powołują się one na spostrzeżenie zmarłego niedawno pana Mariana Turskiego, że „wypuszczanie demonów trwa sekundę, a uwięzienie ich z powrotem jest długotrwałym procesem”. Cóż może konkretnie oznaczać ten „długotrwały proces”? 

Stanisław Michalkiewicz

Rafał Trzaskowski – zakładnik ideologii Geremka i skrajnej lewicy

[boć to nie idee.md]

Rafał Trzaskowski – zakładnik idei Geremka i skrajnej lewicy

https://www.fronda.pl/a/Rafal-Trzaskowski-zakladnik-idei-Geremka-i-skrajnej-lewicy,243169.html


Rafał Trzaskowski, obecny prezydent Warszawy i jeden z czołowych polityków Platformy Obywatelskiej, niejednokrotnie przedstawiany był jako symbol „nowoczesnej, europejskiej Polski”. Jego wystąpienia publiczne pełne są odniesień do tolerancji, różnorodności, integracji europejskiej oraz „europejskich wartości”. Jednak coraz częściej można odnieść wrażenie, że Trzaskowski nie tyle sam kształtuje swój kurs polityczny, co w istocie trwa jako zakładnik dziedzictwa ideowego środowiska Geremka – liberalno-lewicowej elity III RP, która zdominowała debatę publiczną po 1989 roku, co też sam przyznaje.

Dziedzictwo Geremka: autorytet czy ideolog

Bronisław Geremek – historyk, opozycjonista, jeden z architektów transformacji ustrojowej – był bez wątpienia postacią wpływową. Jednak jego wizja polityczna opierała się na liberalnym internacjonalizmie, bezkompromisowej europeizacji i silnym zaufaniu do technokratycznych elit. To on stworzył wzorzec „światłego Europejczyka”, który miał stanowić przeciwwagę dla „ciemnego ludu” – jak niektórzy pogardliwie nazywali bardziej konserwatywną część społeczeństwa. Śmiało można go też skojarzyć z poglądami i działalnością Tadeusza Boya-Żeleńskiego i w zasadzie skończyli podobnie.

Geremek odrzucał myślenie w kategoriach narodowego interesu jako reliktu przeszłości. Zamiast tego proponował pełne podporządkowanie się integracji europejskiej i „internacjonalnym wartościom”, które – jak uważali jego uczniowie – miały zastąpić dawny etos narodowy.

Trzaskowski – kontynuator tej linii?

Trzaskowski, wychowanek tej szkoły, w istocie nigdy się od niej nie oderwał. Jego język polityczny – pełen odniesień do “postępu”, “wspólnoty europejskiej”, “nowoczesności” – to kalki z dyskursu Geremka i jego otoczenia. Trzaskowski konsekwentnie unika tematów, które mogłyby naruszyć ten paradygmat: nie mówi o problemach z masową migracją, nie podejmuje tematu napięć społecznych wynikających z przemian kulturowych, niechętnie odnosi się do krytyki instytucji unijnych – chyba że z pozycji ich lojalnego rzecznika. Jeśli już zostanie wywołany do publicznej odpowiedzi, jak w przypadku debat prezydenckich, niestety – bardzo oględnie mówiąc, jak mawiał klasyk – jest w „mylnym błędzie”.

Komentatorzy z różnych stron sceny politycznej zauważają też, że prezydent Warszawy jest świetnym odtwórcą ideowego schematu, ale w żadnym wypadku nie jego reformatorem. I tu pojawia się problem: w świecie gwałtownych zmian, konfliktów i nowego układu sił, Trzaskowski nadal operuje językiem i wartościami z lat 90-tych.

Polityk na uwięzi ideologii?

Wbrew pozorom, Trzaskowski nie jest ideologicznie wolny. Mimo deklarowanej otwartości i „nowoczesnego” podejścia, jego wizja Polski jest silnie osadzona w jednowymiarowym myśleniu: Polska ma być krajem peryferyjnym wobec Zachodu, nie mającym własnego projektu cywilizacyjnego, a jedynie podążającym za projektami innych. W tym sensie można uznać, że Trzaskowski jest politykiem “postkolonialnym”, nie tylko z racji wykształcenia i biografii, ale przede wszystkim mentalności.

Dlatego każde odejście od dogmatów Geremka – np. potrzeba większej suwerenności, wzmocnienia roli państwa czy ochrona tradycyjnych instytucji – jest dla Trzaskowskiego politycznym tabu. W ten sposób polityk PO przestaje być reprezentantem realnych napięć społecznych, a staje się zakładnikiem ideologicznego paradygmatu, który dla wielu młodych wyborców jest już anachronizmem.

Skrajnie lewicowy polityk

Ważnym elementem ideowego profilu Rafała Trzaskowskiego jest jego skrajnie lewicowe podejście do kwestii moralnych i światopoglądowych. Jako prezydent Warszawy stał się jednym z najgłośniejszych promotorów tzw. polityki tożsamościowej – zarówno w wymiarze symbolicznym, jak i finansowym. Miasto Stołeczne Warszawa regularnie wspiera z budżetu liczne organizacje LGBT, sponsorując m.in. warsztaty edukacyjne, imprezy środowiskowe oraz inicjatywy promujące postulaty środowisk queer. Trzaskowski był też jednym z pierwszych samorządowców, którzy oficjalnie poparli Kartę LGBT+, co wywołało szeroki sprzeciw wśród części mieszkańców, w tym w przedszkolach, co spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem rodziców. W ostatnich miesiącach podjął decyzję o zdejmowaniu krzyży z warszawskich urzędów, co uzasadniał „neutralnością światopoglądową” – choć krytycy wskazują, że w rzeczywistości jest to akt ideologicznej ofensywy przeciwko chrześcijańskiemu dziedzictwu Polski. Urzędnicy miejscy zachęcani są również do używania zaimków genderowych zgodnych z tzw. „tożsamością płciową” osób, z którymi współpracują – co wpisuje się w skrajnie progresywny model redefinicji języka i relacji społecznych. Wszystko to pokazuje, że Trzaskowski nie tylko wiernie realizuje paradygmat tzw. postępowej lewicy, ale także używa władzy samorządowej do jego wdrażania – wbrew wartościom i przekonaniom znacznej części obywateli.

Kontrowersje wzbudziły również inne decyzje Rafała Trzaskowskiego, które wpisują się w ideologiczny kurs promowania skrajnie lewicowej agendy. Wśród nich szczególnie burzliwe reakcje wywołało finansowanie z budżetu Warszawy festiwalu filmów pornograficznych „Post Pxrn Film Festival”, promowanego jako wydarzenie artystyczne, lecz prezentującego treści jawnie seksualne i często o charakterze dewiacyjnym. Pomimo protestów mieszkańców oraz licznych głosów krytyki, festiwal odbył się przy oficjalnym wsparciu miasta. Dodatkowo w 2023 roku Trzaskowski ogłosił plan utworzenia w Warszawie tzw. „hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+”, który miał zapewniać schronienie osobom nieakceptowanym przez rodziny ze względu na orientację seksualną. Choć idea pomocy w trudnych sytuacjach nie wzbudza sprzeciwu jako taka, to forma promocji tego projektu – łącznie z afirmacją postulatów politycznych środowisk LGBT i brakiem analogicznego wsparcia dla innych grup – została odebrana jako element prowadzenia jednostronnej, ideologicznej polityki kosztem neutralności instytucji publicznych. Wszystko to umacnia wizerunek Trzaskowskiego jako zakładnika progresywnej doktryny, w której agenda obyczajowa wyprzedza zarówno zdrowy rozsądek, jak i rzeczywiste potrzeby większości warszawiaków.

Szaleństwo „C40 Cities”

Rafał Trzaskowski zasłynął również z aktywnego promowania radykalnej agendy klimatycznej, często określanej jako ekologiczne szaleństwo, które budzi sprzeciw nie tylko mieszkańców stolicy, ale i całej Polski. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych działań było przystąpienie Warszawy do międzynarodowego programu „C40 Cities” – sieci zrzeszającej duże metropolie, które zobowiązują się do całkowicie bezrozumnej redukcji emisji CO₂ m.in. przez ograniczanie konsumpcji mięsa, nabiału oraz podróży lotniczych. Jak wynika z oficjalnych dokumentów tej inicjatywy, celem jest m.in. redukcja spożycia mięsa do 16 kg rocznie na osobę i nabiału do 90 kg, co w praktyce oznacza ingerencję w codzienne wybory żywieniowe obywateli. Trzaskowski nie tylko nie zaprzeczył, że Warszawa wspiera ten program, ale również chwalił się swoją determinacją we wdrażaniu jego zaleceń. Wielu komentatorów uznało to za próbę narzucenia ideologicznego stylu życia pod przykrywką walki z kryzysem klimatycznym – tym bardziej, że równolegle forsowane są kosztowne inwestycje w tzw. strefy czystego transportu, które mogą skutecznie wykluczyć mniej zamożnych kierowców z poruszania się po centrum miasta. Wszystko to tworzy obraz włodarza, który z entuzjazmem wprowadza postulaty globalistycznych elit, ignorując głosy mieszkańców i rzeczywiste potrzeby warszawskiej klasy średniej.

Polska potrzebuje nowego języka

Polska w roku 2025 to kraj diametralnie inny niż Polska 1995. Wymaga nowych odpowiedzi, które uwzględnią nie tylko wartości, ale i realne interesy. Wizja Geremka miała swoją rolę w procesie transformacji, ale dziś – jako fundament polityki – staje się jedynie balastem. Trzaskowski, jeżeli chce być realnym liderem przyszłości, musi uwolnić się od tej spuścizny i zacząć mówić własnym językiem.

Pytanie tylko – czy będzie potrafił? Czy raczej – jak sugerują jego krytycy – pozostanie eleganckim, wykształconym i… całkowicie przewidywalnym zakładnikiem przeszłości?

Zenon Witkowski

===================================

Mirosław Dakowski:

Dodam coś, czego we Frondzie nie można oczekiwać:

Brat .:. Geremek [z d. Lewortow] był wysoko w masonerii “francuzów”. Oni pochwalili się tym, jak zwykle dopiero po śmierci Czcigodnego, czy tam Dostojnego. Trzaskowski jest więc nie tylko rasowo, nie tylko lewicowo, ale i lożowo krewnym czy następcą Geremka. Tamten swój ziemski przebieg skończył koszmarnie, żałośnie i .. zabawnie [bo jakie inne określenie można by tu przyzwoitym językiem mówiąc – użyć?

Syndrom polskiego inteligenta. Zorard.

Myśli nie do pomyślenia

Syndrom polskiego inteligenta

Zorard 30 kwietnia, 2025 zorard/syndrom-polskiego-inteligenta

Siostra Grzegorza Brauna, Monika, wyrzygała się publicznie na swojego brata w „Obłudniku Powszechnym”. Jej tekst jednak nie jest tylko ciekawym przypadkiem rozejścia się dróg najbliższej rodziny – jest skondensowanym przykładem syndromu polskiego inteligenta, którym pani Monika niewątpliwie jest. Można powiedzieć, że jest to kwintesencja tego, co na początku lat 90-tych zaprowadziło porządnych zwykle ludzi w objęcia „Gazety” Michnika a później TVN, tego, co zatruwa życie Polski od co najmniej końca XIX wieku.

Syndrom polskiego inteligenta, „człowieka na pewnym poziomie”, to wyjątkowo silny instynkt stadny rozwinięty wśród absolwentów wyższych uczelni „z dobrych rodzin”, którym od lat wpajano, że mają być uprzejmi, mili a przede wszystkim europejscy. A skoro europejski to znaczy postępowy – to i oni będą postępowi. Skoro zaś postęp nakazuje – na przykład – popierać zboczenia i choroby psychiczne, chwalić ich przejawy jako „miłość”, to inteligent będzie tak robił. Wszystko, byle być takim jak inni, byleby nie wyłamać się z kanonu, żeby „trzymać pewien poziom” i żeby nikt broń Boże nie pomyślał, że nasz inteligent nie jest inteligentem.

Jakie cechy ma polski inteligent?

Po pierwsze, absolutnie bezkrytyczne uwielbienie Zachodu. Kiedyś kochali się we Francji, po 1939 wyszła z mody i zastąpiły ją Stany Zjednoczone choć od niedawna Unia Europejska to największa miłość polskiego inteligenta. Największą dumą dla niego jest to, że umie mówić po angielsku a największą rozkosz daje mu kiedy jakiś Anglik, Francuz czy Niemiec poklepie go po plecach i przyjmie na parobka. Wówczas czuje się nobilitowany, bo w głębi ducha uważa, że bycie Polakiem to obciach i najchętniej by nim być przestał.

Z tego powodu dla polskiego inteligenta jednym ze szczytowych osiągnięć życia jest emigracja na Zachód. Z braku takiej możliwości zadowoli się powielaniem wszystkiego co robi Zachód. Promocja zboczeń? Oczywiście! Sprowadzanie murzynów i pakoli? My też chcemy. I tak dalej.

Po drugie, skrajny filosemityzm. Ponieważ wśród inteligencji w Polsce od dawna bardzo dużo było Żydów, w tym także przechrztów, polski inteligent na obraz Żyda ukształtowany przez legendy i mity od Jankiela poprzez Marka Edelmana po obraz kształtowany w Muzeum Żydów Polskich. Żyd w oczach polskiego inteligenta to miły, uprzejmy, inteligentny człowiek, któremu można zaufać, Polak lub przyjaciel Polski. Żadne negatywne informacje o Żydach nie przebijają się do świadomości typowego inteligenta a wyrażenie jakichś wątpliwości co do ich dobroci i pozytywnego wpływu na świat jest czymś, co przekracza jego wyobrażenie. Nawet jawne ludobójstwo uprawiane przez Żydów w Gazie w ostatnich miesiącach nie zmienia tej postawy polskiego inteligenta.

Po trzecie obrzydzenie wobec broni palnej i w ogóle przemocy. Polski inteligent bronią się brzydzi i do ręki jej nie weźmie. Z natury jest pacyfistą no chyba, że chodzi o „wbijanie Putina w ziemię” – ale to zawsze mają robić jacyś inni. Siebie samego w mundurze i z karabinem w ręku polski inteligent sobie nie wyobraża. Boksem czy karate się brzydzi. Ze sportów może uprawiać tenis i biegi, bo to modne i na poziomie.

Po czwarte sentymentalizm. Polski inteligent uwielbia różne łzawe magiczno-słodkawe historie takie, jakie serwował w swoich książkach Paulo Coelho. W tym kontekście polski inteligent wierzy w romantyczną miłość, medytację, jogę, magię wszechświata, pozytywne wibrację, energię kosmosu – i tak dalej. Do czego podchodzi nieufnie, to do Kościoła Katolickiego – akceptowalny jest w wersji rozwodnionej, w której najważniejsze jest to, że Pan Bóg jest super-miłosierny, więc można robić co się chce.

Po piąte wspomniany już wyżej silny insynkt stadny. Inteligent jak ognia boi się wykluczenia przez innych inteligentów. Z tego powodu nawet gdyby pomyślał jakąś myśl, która nie jest zgodna z etosem polskiego inteligenta to z pewnością nie podzieli się nią z innymi z obawy przed ostracyzmem.

To właśnie ten czynnik spowodował, że pani Monika Braun postanowiła publicznie narzygać na swojego brata – wybrała pozostanie w swojej kaście ponad więzy rodzinnie.

Po piąte tępota i ograniczenie umysłowe – wynik długotrwałej tresury przez system szkolny a także w domu (jeśli nasz inteligent jest nim w kolejnym pokoleniu). System szkolny obrabia materiał ludzki pod kątem posłusznego wyszczekiwania obowiązujących interpretacji i stwierdzeń podnosząc je do rangi dogmatu. Wszelkie samodzielne myśli, poszukiwania i własne zdanie są starannie tępione. Studia tylko pogłębiają ten problem. W efekcie mamy ludzi idalnie przygotowanych do bezkrytycznego przyjmowania oficjalnej propagandy – a także pracy w korpo i na państwowych etatach. A wiara w oficjalne przekazy to jedna z najważniejszych cech polskiego inteligenta.

Po szóste pogarda i poczucie wyższości wobec reszty społeczeństwa. Polski inteligent uważa się za najlepsze co jest w Polsce, za klasę wyższą i najważniejszą. Każdy, kto ma dyplom wyższej uczelni, a już zwłaszcza kto skończył prawo lub medycynę uważa się za półboga wobec innych. Jeszcze bardziej za półboga mają się ci, co tego dyplomu nie mają – oni jeszcze silniej do „inteligencji” aspirują a więc starają się ją naśladować (coś jak kiedyś fornale chcieli naśladować szlachtę) i jeszcze silniej gardzą „niższymi” od siebie tworząc swoistą piramidę pogardy.

W każdym razie dla typowego „polskiego inteligenta” poglądy, marzenia, przekonania tak zwanej „reszty” są całkowicie nieważne. Pogardę tą oczywiście nasz inteligent skrywa pod pozorami troski o „warstwy niższe”, które mają mu być posłuszne i wyznawać to samo co on (dlatego chce je „edukować”).

Ostatnio skrywanie tej pogardy coraz gorzej polskiemu inteligentowi wychodzi. Widać to szczególnie w dyskusjach PO vs PiS (choć PiS jest tak naprawde równie jak PO fałszywym wytworem marketingu politycznego).

Warto podkreślić, że polski inteligent nie jest wytworem PRL. PRL go tylko dodatkowo dopieścił i nobilitował („inteligencja pracująca”), ale istniał już wcześniej. To wynik przepoczwarzenia się próżniaczej szlachty. Jest jedną z najgorszych rzeczy jakie się Polsce przydarzyły na przestrzeni wieków – zaraz po Mickiewiczu, który zaszczepił w Polakach brednie Towiańskiego o „daninie krwi” i tak dalej. Brednie, które zresztą wytworzyły żyzną glebę do poźniejszego całkowitego oderwania polskiego inteligenta od rzeczywistości.

Niestety, jak ktoś zauważył (Ziemkiewicz?) w Polsce nie było warstwy biznesmenów-sklepikarzy czyli cwaniaków, którzy mogliby potem z sensem prowadzić sprawy państwa. Ten ekosystem okupowali bowiem do 1939 roku niemal całkowicie Żydzi (co, dodajmy, tłumaczy niechęć i podejrzliwość inteligenta wobec prywatnego biznesu, zwłaszcza małego).


A tak na marginesie ten fragment wyrzygu pani Moniki:

Ostatnia napaść na Gizelę Jagielską, ginekolożkę z Oleśnicy, przelała czarę. Zarówno sama dzikość tej napaści, kompletne lekceważenie norm prawnych i społecznych w poczuciu własnej nietykalności, jak i to, że ofiarą była lekarka wykonująca swoje obowiązki, kobieta identyfikująca się z innymi kobietami (tak jak ja) – sprawiają, że chcę wyrazić wzburzenie i smutek. Może nawet rozpacz. Nie po raz pierwszy mężczyzna chce zarządzać ciałem kobiety – tej i innych. Nie po raz pierwszy czuje się do tego w prawie. Tak poprzez fizyczny atak, jak i przez forsowanie regulacji mających dalej ograniczać ludzkie swobody. Po raz pierwszy jest to mój brat. 

każe mi podejrzewać, że i ona sama może mieć, że tak powiem, nieczyste sumienie w tym zakresie. Nazwanie wyjątkowo odrażającej morderczyni „lekarką wykonującą swoje obowiązki” każe mi się zastanawiać, czy aby pani Monice Braun temat zabijania małych dzieci nie jest znany bliżej.

O karze śmierci na kanwie morderstw w Oleśnicy. Zorard

O karze śmierci na kanwie morderstw w Oleśnicy

Zorard 20 kwietnia, 2025 zorard/o-karze-smierci-na-kanwie-morderstw-w-olesnicy

Rozważanie odkrytej i nagłośnionej niedawno serii przerażających morderstw w Oleśnicy doprowadziło mnie nieoczekiwanie do zrozumienia dlaczego Kościół przez wieki nie potępiał kary śmierci.

Rozważmy bowiem sprawę z punktu widzenia nadprzyrodzonego.

Okrutna morderczyni małych dzieci, która nie tylko bez skrupułów mordowała je powodującymi cierpienia zastrzykami w serce lub innymi równie brutalnymi metodami ale dodatkowo – jak pokazuje wiele świadectw kobiet opublikowanych w Internecie – aktywnie poszukiwała kolejnych ofiar wmawiając matkom, że ich dzieci („płody”) są ciężko uszkodzone i sugerując również ich zabicie, otóż ta odrażająca potwora jest niewątpliwie istotą ludzką. Jako taka posiada nieśmiertelną duszę. Choć co do zbawienia lub – zwłaszcza – potępienia konkretnej duszy pewności mieć nie można, to jednak jej bezczelne wypowiedzi, całkowity brak skruchy a także bluźnienie Bogu każe w tym przypadku co najmniej powątpiewać w szanse jej zbawienia.

I jeżeli ta osoba będzie teraz przez innych złych ludzi utwierdzana w złu, utwierdzana w tym, że czyni tak naprawdę dobrze, że jej odrażające zbrodnie nie są zbrodniami to tym bardziej zwiększy się zatwardziałość jej serca i ma szansę do śmierci nie zwrócić się do ku Bogu, umrze więc w grzechu śmiertelnym, pozbawiona właściwie szansy na zbawienie.

Gdyby rzecz działa się w normalnym świecie, to podobna morderczyni po odkryciu jej zbrodni zostałaby przez sąd skazana sprawiedliwie na karę śmierci jako jedyną, która daje sprawiedliwe zadośćuczynienie za tak potworne, seryjne morderstwa szczególnie bezbronnych ofiar dając jednocześnie gwarancję bezpieczeństwa kolejnym potencjalnym ofiarom. To wymiar doczesnej sprawiedliwości.

Ale w wymiarze duchowym po otrzymaniu takiego wyroku choćby ze strachu byłaby szansa na skruchę, spowiedź i ostatnie namaszczenie przed jego wykonaniem. Tak więc w warstwie duchowej jej dusza miałaby większe szanse na zbawienie.

Muszę powiedzieć, że dla mnie samego ta konkluzja była zaskakująca, ale logicznie jest niepodważalna. Jeśli patrzymy z perspektywy doczesnej, w której nie ma nic po śmierci, wówczas można do pewnego stopnia (jest jeszcze aspekt sprawiedliwości) rozumieć przeciwników kary śmierci. Wszelako, jeśli spojrzeć z perspektywy nadprzyrodzonej, w której śmierć to tylko etap na drodze duszy, to wówczas ta kara może okazać się dla konkretnej duszy czymś, co zwiększa jej szanse na zbawienie!

Vernon Coleman – Jak nie dać się wykończyć lekarzowi

[kosztuje ok. 30 zł. md]

Opis

Im bardziej medycyna będzie polegać na lekarstwach, tym intensywniej będą pracować działy public relations międzynarodowych koncernów farmaceutycznych, aby przekonać lekarzy i pacjentów, że leki to jedyna metoda zapobiegania chorobom i terapii. Pojawi się ogromna ilość programów zachęcających do szczepień i zażywania leków.

Celem niniejszej książki jest przekonanie czytelników, aby stali się niezależnymi klientami służby zdrowia.

• Nie pozwól lekarzowi sobą pomiatać
• Jak przetrwać w szpitalu
• Prawdziwa przyczyna raka wraz ze stosownymi poradami

• Jak manipulować lekarzem

• Jak wycisnąć z lekarza, ile się da
• Badania – czy to bezpieczne?
• Czy konsultacje lekarskie należy weryfikować?
• Co robić, gdy lekarz stwierdzi raka
• Pytania do chirurga
• Dziesięć uzasadnionych przesłanek nieufności wobec lekarzy
• Rak piersi, benzodiazepiny, cholesterol i Ritalin
• i wiele, wiele więcej

Spod pióra Vernona Colemana wyszło ponad 90 książek, które zostały przetłumaczone na 22 języki i trafiły do 50 krajów świata. W samej Wielkiej Brytanii jego powieści i eseje sprzedały się w liczbie ponad dwóch milionów egzemplarzy.