Ambasador USA Mark Brzezinski bezczelnie promuje zboczeńców

Ambasador USA Mark Brzezinski promuje zboczeńców

Przez Agnieszka Piwar 2024-10-10 piwar/ambasador-usa-mark-brzezinski-promuje-zboczencow

Żeby łatwiej trzymać pod butem skolonizowane tereny – a tym właśnie jest Polska dla Stanów Zjednoczonych – najlepiej zdeprawować podbite społeczeństwo, aby dodatkowo je osłabić. Słabe społeczeństwo nie będzie potrafiło stawiać oporu okupantowi. Proste, prawda?

Taką zasadę wyznaje najwyraźniej Mark Brzezinski ambasador USA w Polsce. Pewnie właśnie dlatego wspiera wszelkiej maści zboczenia i dewiacje, których zadaniem jest doszczętne zdemoralizowanie Polaków.

Art. 51. Kodeksu karnego, w paragrafie pierwszym wskazuje m.in., że kto zakłóca spokój, porządek publiczny, albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Tymczasem osoby wywołujące zgorszenie w miejscu publicznym w Polsce – bo tym właśnie zajmują się organizatorzy parad zboczeńców po ulicach polskich miast – są pod specjalną ochroną kolejnego już amerykańskiego ambasadora.

ZAKŁAMANY DYPLOMATA

W celu dobicia wśród Polaków normalności, z wizytą do Polski przybyła właśnie Jessica Stern, Specjalna Wysłanniczka USA ds. promowania praw człowieka osób LGBTQI+. Amerykanka spotkała się w Warszawie z przedstawicielami LGBTQI+ w Polsce, z którymi omówiła dalsze strategie działania.

Mark Brzezinski ugościł delegację dewiantów w swojej rezydencji, a na platformie X skomentował wydarzenie następującymi słowami:

«Prawa osób LGBTQI+ to prawa człowieka. Nasz rząd ma obowiązek ich bronić, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie, i będziemy nadal walczyć o równe prawa dla wszystkich, we współpracy z lokalnymi aktywistami i społecznościami. Prawa człowieka są niepodzielne. Kiedy jedna grupa ludzi jest celem ataków, wszystkie grupy narażone na zagrożenia stają się mniej bezpieczne. Z kolei kiedy prawa jednej grupy są chronione, społeczeństwa jako całość stają się prawdziwie wolne, lepiej prosperujące i bardziej bezpieczne.»

Sęk w tym, że ambasador Brzezinski bezczelnie kłamie, bo de facto broni tylko wybrańców, a nie autentycznie zagrożone grupy. Czy Brzezinski lub jakikolwiek inny ambasador USA, stanął kiedykolwiek w obronie grupy ludzi nieustannie będących celem ataków w Strefie Gazy? Nie przypominam sobie.

Należę do grupy osób rasy białej, heteroseksualnych, wyznających tradycyjne wartości i jestem chrześcijanką. Moja grupa również jest obecnie celem ataków, bo w miejscach publicznych depcze się nasze wartości i naraża na molestowanie seksualne.

Fakty są takie, że z powodu promocji w przestrzeni publicznej zboczeń spod znaku LGBTQI+ (parady na ulicach polskich miast, obrzydliwe reklamy, etc.), wiele osób – w tym ja – czuje się molestowanych seksualnie. Nikt z nas nie chce oglądać paradujących roznegliżowanych dewiantów, ani obrzydliwych treści wyskakujących na każdym kroku z reklam promujących zboczoną ideologię.

Tymczasem nam się to narzuca. Na takie deprawujące widoki narażone są także polskie dzieci. W związku z powyższym tradycyjne środowiska nie czują się bezpiecznie. Nasze społeczeństwo nie jest chronione, a ambasador USA dodatkowo sprowadza na nas niebezpieczeństwo w postaci delegacji LGBTQI+ zza Oceanu.

CHOROBY LECZY SIĘ

Mało tego, ideologia gender dla jej wyznawców jest śmiertelnie niebezpieczna. Świadczą o tym liczne samobójstwa i depresje wśród tych osób. Czy w imię tolerowania czyichś upodobań, ludzie świadomi potwornego zagrożenia mają pozostać biernymi? Absolutnie nie!

Na widok chorego człowieka należy posyłać go do lekarza, a nie utwierdzać w przekonaniu, że ma prawo do swojej choroby. Reagowanie jest naszym moralnym obowiązkiem. Przecież chodzi tutaj o ratowanie ludzkiego życia, a więc stan wyższej konieczności.

Proszę sobie wyobrazić nastoletnią dziewczynę, która pod wpływem mody narzucanej przez rówieśników i kolorowe czasopisma postanowiła zacząć się odchudzać. Dostała na tym punkcie takiej obsesji, że wpędziła się w groźną chorobę – anoreksję. Charakterystyczne dla osób z anoreksją jest to, że wydaje im się, iż wciąż są grube i jeszcze muszą schudnąć.

Każdy świadomy człowiek wie, że nieleczona anoreksja prowadzi do śmierci. Każdy ukształtowany moralnie człowiek zareaguje, gdy zobaczy, że komuś grozi śmierć. A oto co proponuje ideologia gender. – Czujesz się źle w swojej skórze? To jest twój wybór! Jak nie chcesz jeść, to nie jedz. Najwyżej umrzesz, ale przynajmniej pozostaniesz sobą, bo masz prawo czuć się sobą.

Brzmi nieprawdopodobnie, prawda? Tymczasem właśnie na tym polega ta zbrodnicza ideologia, która przedarła się do społeczeństwa pod płaszczykiem pseudotolerancji.

Wyobraźmy sobie chłopca, który na naszych oczach chce skoczyć z dachu wieżowca. Nie, nie chce się zabić. Po prostu jest zaburzony, pogubiony i być może olany przez rodziców. Durni koledzy z podwórka czy Internetu wkręcili go, że jest superbohaterem i ma nadprzyrodzoną moc, dzięki której może latać jak ptak. No i chłopak chce skoczyć z tego dachu, bo uwierzył, że jest tym, kim nie jest!

Uwierzył, że ma skrzydła i może unosić się w powietrzu. Czy mamy prawo pozwolić skoczyć temu chłopakowi tylko dlatego, że czuje się on superbohaterem i uważa, że może latać? Nie! Powinniśmy spróbować go uratować i przekonać, że nie ma on skrzydeł, więc jak skoczy z dachu, to straci swoje życie.

Zaskoczeni porównaniami? Przecież ideologia LGBT+ to nie jest „tylko” tolerowanie faceta, który poczuł się kobietą i każe do siebie mówić „per pani” (czy na odwrót). Ideologia ta niszczy tożsamość człowieka w każdym jego wymiarze, a kwestia podważania płciowości, to dopiero początek pokrętnej drogi prowadzącej w przepaść.

Agnieszka Piwar

Fot. zrzut ekranu YouTube / Pride News

Odwet Iranu i co dalej?

Odwet Iranu i co dalej?

Przez Agnieszka Piwar 2024-10-02 piwar.info/odwet-iranu-i-co-dalej

Operacja ta jest zgodna z prawem irańskim i międzynarodowym – oświadczył Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, tuż po odpaleniu rakiet w kierunku Izraela. Atak z 1 października w wykonaniu państwa ajatollahów, to odwet na syjonistach za zamordowanie przywódcy Hamasu Ismaila Hanijana, przywódcy Hezbollahu Hasana Nasrallaha i generała irańskiej Gwardii Rewolucyjnej Abbasa Nilforuszana.

Celem irańskiego ataku były ważne instalacje wojskowe w Izraelu. Iran zapowiedział, że jeśli syjonistyczny reżim odpowie na ten atak, to kolejne ataki Irańczyków będą bardziej niszczycielskie. USA grzmią o „skandalicznym akcie agresji”, a Izrael zapowiedział już odwet.

Świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji. Rozprzestrzenienie konfliktu i wybuch III wojny światowej wydają się być nieuniknione. A co z nami?

Dekadę temu Ambasada Islamskiej Republiki Iranu zaprosiła mnie na Tydzień Kina Irańskiego w Warszawie. Z zaprezentowanych filmów szczególnie poruszył mnie „Śnieg na gorącym blaszanym dachu” (2011), który wyreżyserował Mohammad Hadi Karimi. Z konkretnego powodu właśnie teraz sobie o tym przypomniałam. Twórcy filmowego dzieła „przemycili” w nim bowiem kluczowe przesłanie.

Głównym bohaterem jest wielbiony w Iranie poeta. Persowie kochają poezję, a tego poetę umiłowali najbardziej ze wszystkich. Film zaczyna się od jego śmierci. Przy ciele znaleziono kartkę z tajemniczym wierszem, nigdy wcześniej niepublikowanym. W następnych scenach pojawiają się retrospekcje z życia słynnego poety.

Wiersz był o miłości, ale jak to, przecież on nigdy o tym nie pisał. Najbliżsi poety – krewni, przyjaciele – próbują więc dociec prawdy, komu poświęcił swoje ostatnie dzieło. Próby odkrycia tajemnicy prowadzą do licznych napięć między nimi. Po kolei okazuje się, że żaden z nich nie był adresatem.

W jednej z retrospekcji irański poeta rozmawia z przyjacielem, tajemniczo dając mu do zrozumienia, że ma w planie napisać wiersz o czymś tak wielkim i pięknym, czego nigdy wcześniej nie opisał.

W innej scenie, ten sam przyjaciel opowiada pozostałym, że poeta mówił mu o miłości tylko raz w życiu. Kiedy przyjaciel (i zarazem opiekun) podwoził go do szpitala na zabieg dializy, poeta dostrzegł przy lusterku auta obrazek z wizerunkiem chrześcijańskiego mnicha, po czym powiedział, że w jego oczach jest miłość.

Być może byłam jedyną osobą na sali kinowej, która w tej bardzo dyskretnej i krótkiej scenie dostrzegła chrześcijański manifest. Być może zinterpretowałam to zupełnie inaczej, niż było w zamyśle twórców filmu. A być może po prostu zaważyła tutaj moja nieskrywana sympatia do Persów, stąd taki odbiór ich filmowego dzieła.

Kiedy dziesięć lat później sięgnęłam po książkę „Tajemna wojna. Judeo-masoński plan podboju świata”, zrozumiałam wreszcie w jaką broń wyposażyli się wrogowie. Autor Emanuel Małyński wykazał, że kluczowym motorem napędowym ich działania jest bezinteresowna nienawiść, będąca przeciwieństwem bezinteresownej Miłości, której przykład dał Jezus Chrystus.

Właśnie nienawiścią kierują się wyznawcy syjonistycznego tworu państwowego, którzy bezprawnie okupują ziemię Palestyńczyków, mordując ich na potęgę. Trzeba być świadomym, że to samo towarzystwo od lat wyrabia sobie polskie paszporty, bo przyjdzie taki moment, że będą chcieli stamtąd uciec, a tutaj wrócić.

Zaskoczeni? Przypominam zatem, że założyciel Izraela Dawid Ben Gurion urodził się w Płońsku, a ojciec Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie. Mamy czego się obawiać, wszak syjonizm oparty na „Talmudzie”, to iście szatański system, który daje wyraźne wytyczne: żyd może zabić goja bezkarnie.

Czy wyznawcy islamu poradzą sobie z Izraelem trawiącym Bliski Wschód, zanim syjoniści do nas wrócą? W przeciwieństwie do wielu Polaków, nie żywię żadnej niechęci do muzułmanów. Nie jestem jednak przekonana czy pokonają syjonistyczne zło. Choć przyznaję, iż oczekiwałam, że Iran zacznie wypełniać swoje obietnice w kwestii rozprawienia się ze zbrodniczym Izraelem.

Towarzyszy mi jednak takie przeczucie, że najskuteczniejszą bronią przeciwko szalejącemu złu tego świata, jest przesłanie jakie niesie chrześcijaństwo. Ale w żadnym wypadku nie należy dać się rozegrać jak frajerzy. Przecież Jezus Chrystus rozprawiał się z faryzeuszami [i bankierami md] robiąc konkretną zadymę w Świątyni Jerozolimskiej.

Ktoś może zapytać – jak zacząć posługiwać się tą bronią, skoro brakuje nam dzisiaj duchowych przywódców znających instrukcję obsługi? Przyznam wprost, że wciąż szukam odpowiedzi na to pytanie…

Agnieszka Piwar

Jak zatopiono Polskę? Krótka anatomia katastrofy!

Jak zatopiono Polskę? Krótka anatomia katastrofy!

Agnieszka Piwar 2024-09-21piwar/jak-zatopiono-polske

Wraz z nadejściem tegorocznej powodzi do wielu Polaków zaczęło docierać, że od czasu tragedii z 1997 roku, rządzący III RP nawalili na całego. Przez 27 lat nie zabezpieczono należycie terenów zalewowych. Frustracja narasta, kiedy uświadamiamy sobie, że zaniechanie nie wynikło z braku środków czy technologicznych możliwości lecz ignorancji, a nawet celowego działania. Wskazują na to dobitnie dwa szokujące przykłady.

Po pierwsze, w 2019 roku był już gotowy konkretny plan budowy w Kotlinie Kłodzkiej zbiorników retencyjnych, niezbędnych do ratowania dobytku ludzkiego i wielu miejscowości przed zalaniem. Pierwszy wariant zakładał 16 takich obiektów, co wiązałoby się z koniecznością przesiedlenia 2,5 tysiąca mieszkańców. Przyjęto wariant drugi czyli 9 nowych zbiorników przy wysiedleniu 1200 osób.

Budowa została jednak wstrzymana, gdyż ekoterroryści wsparci przez niektórych polityków (w tym z PO) zorganizowali protesty. Ówczesny rząd (PiS) kierujący się bardziej pijarem niż dobrem Polaków, uległ tym naciskom podkręcanym przez media. Pod dyktando „zielonych” i innych popaprańców (np. lokalnych egoistów, którzy nie chcieli dać się przesiedlić), nie postawiono zbiorników mających ratować Polaków przed kataklizmem – zarówno w czasie powodzi jak i suszy.

Po drugie, niektórzy odpowiedzialni za funkcjonowanie istniejących już zbiorników retencyjnych dopuścili się sabotażu. Bo jak inaczej nazwać działanie – a raczej jego brak – polegające na tym, iż nie wypuszczono zawczasu wody ze zbiorników, kiedy było już wiadomym, że nadciąga z Czech wielka fala powodziowa?

Zwrócił na to uwagę Radek Pogoda na swoim kanale na YouTube w audycji pt. „Kto utopił Polskę? Szokujące dokumenty służb powodziowych”. Moim zdaniem to najważniejsza publikacja nt. tegorocznej powodzi, gdyż jak w soczewce ukazuje w jakim bagnie znajduje się państwo polskie oraz jak beznadziejnie jest zarządzane.

Analityk pokazał tabelkę z zestawieniem, z której jasno wynika, że do powodziowej katastrofy przyczyniła się także ludzka ręka, a nie tylko warunki atmosferyczne. Otóż w większości zbiorników zarządzanych przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie nie wyposzczono zawczasu wody, przez co nie były one gotowe na przyjęcie nadchodzącej fali.

Jednocześnie zbiorniki zarządzane przez Tauron Polska Energia SA wypuściły odpowiednią ilość wody, aby przygotować w nich miejsce. Działanie tych drugich potwierdza, że było już wiadomym jakie są prognozy.

Dokument przedstawiony przez Radka Pogodę pochodzi z 13 września 2024 roku. Tego samego dnia premier Donald Tusk ogłosił podczas konferencji prasowej: „Prognozy nie są przesadnie alarmujące”. To zdanie stało się wręcz symbolem ignorancji rządzących.

FALA GORYCZY

Fora internetowe zalały żale i pretensje. Polacy pomstują, że rządzący nie zadbali o nasze bezpieczeństwo. Wielu wskazuje na to, że pieniądze z budżetu roztrwaniano często na ideologiczne bzdety. Dla przykładu, polskie miasta nakupowały elektrycznych rowerów i hulajnóg, bo globaliści od zrównoważonego rozwoju uznali, że mamy zrezygnować z samochodów na benzynę.

Inni wytykają, że w przestrzeni publicznej postawiono skandalicznie drogie ławki miejskie np. z egzotycznego drewna albo ociekające kiczem w kształcie konturów Polski. Powód tych milionowych „inwestycji”? Ktoś miał taką zachciankę, aby wzbogacić się na przetargach przy tego typu instalacjach.

Najwięcej kontrowersji budzi fakt, że rządzący III RP wydali z naszych podatków miliardy na dozbrojenie Ukrainy. Ponadto wysłali im nasze uzbrojenie, przez co sami zostaliśmy rozbrojeni. A wszystko dlatego, że zamiast apelować do sąsiadów o podjęcie rozmów pokojowych, polskojęzyczni politycy wybrali rolę wojennych podżegaczy.

Jednocześnie zmuszono Polaków do przyjęcia przesiedleńców i imigrantów z obcych państw. Niektórzy przybysze dostali w Polsce tak wiele przywilejów, że zwykli Polacy czują się rozgoryczeni, bo sami takich korzyści nigdy nie doświadczyli. W mediach głównego ścieku tego nie pokazują, ale w internecie pojawiły się już przecieki, że niektórzy z tych przesiedleńców szabrują teraz na zalanych terenach.

Z kolei na innym forum przypomniano, że z państwowej kasy dołożono miliony na budowę żydowskiego muzeum „Polin” i jego utrzymanie. Od siebie jeszcze dodam, że Polski Instytut Sztuki Filmowej wydał sporo hajsu na wyprodukowanie filmu „Ida”, w celu promowania na świecie zakłamanej wersji historii, jakoby Polacy zabijali żydów by zagarnąć ich dobytek. Wymienione przykłady wskazują, że nie jesteśmy u siebie gospodarzami.

Trzeba także odnotować, że coś jednak pożytecznego zrobiono. Zbudowano suchy zbiornik retencyjny Racibórz Dolny w województwie śląskim. Teraz wyznawcy Kaczyńskiego (PiS) przekrzykują się ze zwolennikami Tuska (PO) komu Polacy mają zawdzięczać ten obiekt. Sęk w tym, że budowano go przez prawie dwie dekady, co przy technologii XXI wieku jest wręcz skandaliczne. Ta niebywała opieszałość wynikała z waśni partyjniaków i utrudniającej wszystko biurokracji.

OSTATNI DZWONEK?

Czy ktoś beknął za to, że w Kotlinie Kłodzkiej nie postawiono nowych zbiorników mających ratować ludzkie życie i miasta? Ależ skąd. Winowajców nikt nie powstrzymał, ani nie pociągnął do odpowiedzialności. Funkcjonariusze ABW nie ochronili Polaków przed zagrożeniem czyli ekoterrorystami (finansowanymi przez międzynarodowe organizacje) i polskojęzycznymi politykami (trzymanymi na smyczy przez zagranicznych właścicieli).

Bezpieka woli zajmować się neutralizowaniem wyimaginowanego zagrożenia. Dla przykładu, w 2022 roku nakazali operatorom internetu, aby zablokowali przed czytelnikami dostęp do bloga niżej podpisanej. Stwierdzili, że moje artykuły (o skromnym zasięgu) stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego.

Takiego zagrożenia bezpieczniacy nie dostrzegli w „aktywistach” blokujących powstanie obiektów mających ratować miasta, wsie, dobytek i ludzkie życie. Polskie życie.

Skala absurdów do jakich dochodzi w Polsce jest nie do opisania. Ile jeszcze kataklizmów musi na nas spaść, abyśmy zebrali się w sobie i przepędzili rządzące Polską szajki? Co musi się jeszcze wydarzyć, aby Polacy powiedzieli dość!? Trzeba natychmiast zacząć działać – np. wytaczając zbiorowe procesy – bo więcej rządów III RP już nie udźwigniemy.

Najwyższy czas, aby Polacy uwierzyli w swoją moc sprawczą. Jesteśmy wspaniałym i silnym narodem, co paradoksalnie odsłoniła wielka woda. Wystarczy spojrzeć na solidarność i pomocniczość w wykonaniu zwykłych ludzi. W całym kraju nastała potężna mobilizacja na zbiórki darów dla poszkodowanych przez kataklizm.

Najwięcej podziwu mam dla osób, które postanowiły własnymi rękami umacniać wały przeciwpowodziowe, aby uratować miejscowości przed zalaniem. Przykładem są akcje w takich miastach jak Nysa, Oława, Lewin Brzeski, Brzeg Dolny oraz w okolicznych wioskach. Solidarność ludzi jest poruszająca. Jedni zebrali się do pracy przy napełnianiu worków piaskiem, inni przygotowali dla nich posiłki.

Pod jedną z relacji z Brzegu Dolnego przeczytałam taki komentarz internauty: „Myślę, że gdyby Polacy mieli się sami zorganizować jako Państwo to bez władzy okupacyjnej lepiej by ta Nasza Polska funkcjonowała…”

To jest właśnie ten moment. Nie zmarnujmy tego!

Agnieszka Piwar

Piotr Stołypin tworzył z Rosji arcydzieło, dlatego zginął w żydowskim zamachu

Piotr Stołypin tworzył z Rosji arcydzieło, dlatego zginął w żydowskim zamachu

Agnieszka Piwar 2024-08-17 piwar/stolypin-tworzyl-z-rosji-arcydzielo-dlatego-zginal-w-zydowskim-zamachu

Sądziłam, że niewiele może mnie już zaskoczyć w temacie żydowskich spisków. Tymczasem znowu przeżyłam wstrząs. Jakiś czas temu otrzymałam od Wydawnictwa 3DOM książkę pt. „Tajemna wojna. Judeo-masoński plan podboju świata”. Dzięki lekturze zrozumiałam jaki jest nadrzędny cel spiskowców. Wbrew obiegowej opinii nie chodzi o pieniądze ani władzę, bo te są jedynie narzędziem.

Autor książki Emanuel Małyński herbu Poraj (1875-1938) uważnie prześledził mechanizmy przejmowania cywilizacji opartej na chrześcijaństwie. Polski hrabia spisał swoje dzieło w dwudziestoleciu międzywojennym XX wieku. Publikacja nie pozostawia wątpliwości: rewolucja francuska i bolszewicka głosiły te same hasła, co dzisiejsi tzw. postępowcy, którzy przygotowali obrazoburcze przedstawienie z okazji tegorocznych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.

Małyński przez trzydzieści lat uważnie obserwował ewolucję ruchu rewolucyjnego na świecie. Przyglądał się także ich działaczom. Jak to możliwe? Odziedziczył pokaźny majątek, dzięki czemu był niezależny i mógł swobodnie podróżować po różnych kontynentach. Przebywał w wielu państwach i poznał mnóstwo wpływowych osób. Do tego wszystkiego posiadał wybitnie analityczny umysł.

Emanuel Małyński

Dobrze urodzony Polak właściwie wykorzystał dane mu talenty. Doskonale rozeznał światowe spiski uknute przez żydowskich wywrotowców. Odkrył trzecie dno historyczne i je zdemaskował. Po śmierci Małyńskiego „Tajemną wojnę” jako współautor uzupełnił i dokończył Léon de Poncins, francuski arystokrata, dziennikarz, eseista i zagorzały antyrewolucjonista.

Francuz napisał o polskim przyjacielu, że „wnioski, do których doszedł w związku kryzysem współczesnego świata, są najbardziej wnikliwe jakie kiedykolwiek sformułowano”. Mimo to, Małyński nie zyskał rozgłosu ani uznania w swoich czasach. Współcześnie również jest przemilczany. W świecie rządzonym przez wyznawców szatańskiego Talmudu, nie ma miejsca na pamięć o człowieku, który nazwał tych kłamców po imieniu.

Mój przekorny charakter nakazuje mi zatem, abym przekazywała dalej fragmenty zapisków dociekliwego hrabiego. To właśnie on „zagłębił metafizyczną istotę ruchu rewolucyjnego” oraz jako pierwszy uchwycił „głęboko żydowską istotę nowoczesnego kapitalizmu i wykazał jego pokrewieństwo z bolszewizmem”.

Omawiana publikacja zawiera analizę wydarzeń, które diametralnie zmieniły Stary Kontynent. Począwszy od rewolucji francuskiej, która dała fałszywą jedność, polegającą na źle pojętej tolerancji oraz niszczeniu korzeni. W XIX wieku kształtował się już „nowy porządek” na żydowską modłę. W efekcie doprowadzono do utraty tożsamości przez Europejczyków.

Wreszcie, nastąpiło najtragiczniejsze w skutkach dla ludzkości wydarzenie. Mowa w rewolucji bolszewickiej w Rosji, która odegrała kluczową rolę w historii wywrotności i do dziś jest pokrętnie przedstawiana.

«Geniusz, który przewodniczy temu globalnemu rozbiorowi, to ten, którego Chrystus nazywa „ojcem kłamstwa”. Kończąc wojnę o stworzenie nowej Wieży Babel, znanej jako Liga Narodów, i różnych organów, które z niej się wywodzą, dzieło Konferencji paryskiej służy jako prolog do światowego spisku XX wieku i jako epilog do spisku XIX wieku» – zauważył hrabia Małyński.

ROZWALIĆ CHRZEŚCIJAŃSKIE IMPERIUM

Dzięki autorowiksiążki „Tajemna wojna. Judeo-masoński plan podboju świata” utwierdziłam się w przekonaniu, że carska Rosja – oparta na Prawosławiu – stanowiła największą przeszkodę dla rozprzestrzeniania się żydowskiego dzieła zniszczenia.

Jakże wielu żydowskich podżegaczy wytresowanych przez „ojca kłamstwa”, tłumaczy konieczność odpalenia socjalistycznej rewolucji uciskiem ludu przez bezdusznych kapitalistów. Tymczasem Małyński nie cackał się z piewcami tych bredni. Punkt po punkcie wykazał, że kapitalizm i bolszewizm to naczynia połączone. Sterowane przez żydów narodziny i rozwój kapitalizmu przemysłowego celowo utorowały drogę sterowanemu przez żydów bolszewizmowi.

Polski hrabia zauważył, że klasa robotnicza staje się najliczniejszą wszędzie tam, gdzie kapitalizm – sprzymierzeniec żydów – dąży do tego, by wszystkie majątki zmienić w kawałki papieru i zdeponować w zjudaizowanych bankach. Generalnie Małyński wykazał w swojej książce, że kapitaliści na obu półkulach sprzymierzyli się z bolszewizmem, ponieważ bez kapitalistycznego wsparcia bolszewizm nigdy by nie powstał i szybko by upadł.

Niektórzy carowie z dynastii Romanowów nie byli jednak tutaj bez winy, bo dali się podejść i rozegrać. Zdaniem autora „Tajemnej wojny” o losie rosyjskiej dynastii i imperium zadecydowały dwa krytyczne momenty.

«Pierwszym z nich był moment, kiedy Aleksander II zdecydował na emancypację chłopów pańszczyźnianych w takich warunkach, że tylko emigracja na Wschód umożliwiłaby przeprowadzenie tejże emancypacji. Drugi moment nastąpił, gdy Aleksander III rozpoczął industrializację swojego imperium i w ten sposób stworzył dwie nowe klasy społeczne, proletariat i kapitalistów, które nagle znalazły się w warunkach gospodarki kolektywnej.»

Za intrygą z instalowaniem kapitalizmu stali oczywiście żydzi, czyhający na swoją ofiarę. Napływ pieniędzy wpompowanych do Rosji – głównie przez inwestorów z Francji – spowodował, że nagle mamona stała się czymś niezbędnym. Niektórzy przedstawiciele wyższych sfer rosyjskich zachłysnęli się luksusem, co oczywiście zaczęło ich gubić. Jak zauważył Małyński, stosunki międzyludzkie przekształciły się w stosunki między wierzycielami i dłużnikami.

«Rosja przestała być więc szachownicą autonomicznych jednostek i indywidualnych wolności. Państwo przybrało postać jednego organizmu ekonomiczno-społecznego. Kraj raz zadłużony musiał zdobyć skuteczną kontrolę nad państwem nie po to, by zwiększyć produkcję zasobów bezpośrednio i rzeczywiście niezbędnych do życia, lecz by wyprodukować elementy składowe kapitału i kredytu, bez których produkcja czegokolwiek wydawała się teraz niemożliwa.»

Głównym powodem nieładu w Rosji był ferment i rozdrażnienie ludu – wynikające z nędzy, bo wielu nie miało już ziemi, która mogłaby ich wykarmić. Mikołaj II Romanow, który zastał ten bajzel po poprzednikach, zwrócił się więc o pomoc do Piotra Stołypina, by uzdrowił sytuację ekonomiczną Rosji i powstrzymał budzącą się rewolucję.

Reformy Stołypina – mianowanego przez cara na premiera i ministra spraw wewnętrznych Rosji – skutecznie powstrzymywały rozprzestrzenianie się największej zarazy w historii ludzkości. Ponadto, zadają kłam wszelkiej maści żydowskim specom od dezinformacji, którzy bezczelnie „usprawiedliwiają” zniszczenie carskiego imperium, jakby biedny lud był tam okrutnie gnębiony.

Od sprzedawców kłamliwej wersji historii roi się w Polsce, Rosji i na świecie aż po dziś dzień. Najwyższy czas definitywnie ich demaskować i wytykać palcami, bo wpełźli dosłownie wszędzie. Nie należy ufać nikomu, kto demonizuje ostatniego cara Rosji i/lub choćby najmniejszym stopniu dopuszcza wokół siebie jakąkolwiek dyskusję „uzasadniającą” carobójstwo czyli rytualny mord na pomazańcu bożym.

WYBITNY NAMIESTNIK CARA

Działania Stołypina, któremu car dał wolną rękę,wytrącają argumenty jakoby Mikołaj II – którego propaganda przedstawia w beznadziejnym świetle – nie zrobił nic konkretnego, aby ocalić Rosję. Było wprost przeciwnie, bo przecież wysłał do ludu najgenialniejszego stratega.

«Stołypin wywodził się ze starego rodu szlacheckiego należącego do wielkiej arystokracji ziemskiej. Od dziecka był przesiąknięty tradycją feudalną. Jego atawistyczne skłonności doprowadziły do tego, że postanowił sięgnąć do przeszłości, która była mu tak droga. Z drugiej strony umysł Stołypina był otwarty na przyszłość: był więc przeciwieństwem tym tych reakcjonistów – w dosłownym tego słowa znaczeniu – którzy swoimi ograniczonymi umysłami wzbraniają się przed wszystkim, co nowe i bezkrytycznie przywiązują się do tego, co przestarzałe, nie wiedząc jak oddzielić ziarno od plew.»

Namiestnik cara Mikołaja II zabrał się do roboty i całkowicie poświęcił dla ratowania kraju. Przyświecał mu konkretny cel: «Rosja nie może stać się gałęzią międzynarodowego biznesu i konsorcjum płynnych transakcji finansowych; ale wręcz przeciwnie, powinna reprezentować czyjeś dziedzictwo i ziemię, wielką ziemię, którą należy dobrze wykorzystać dla dobra jej mieszkańców.»

Jak zaplanował, tak zrobił. Wkrótce po dojściu Piotra Stołypina do władzy, w 1906 roku dekretem carskim uchwalono nowe prawo rolne ustanawiające własność prywatną dla rolników. To na dobry początek.

«Bank agrarny rolników (…) kupował ziemię po niskich kosztach. Dodając te nieruchomości do puli już należących do państwa, bank oddawał je do użytku publicznego i tworzył rezerwę, z której każdy chłop mógł kupić działkę na kredyt, po zadeklarowaniu, że dobrowolnie opuszcza gminę. Chłop musiał tylko zapłacić bankowi sumę, którą dysponował, a skarb carski pokrywał różnicę.»

W ten sposób, w ciągu zaledwie kilku lat europejska Rosja zapełniała się coraz większą liczbą małych, bogatych i szczęśliwych gospodarstw. Działania Stołypina sięgały dalej, gdyż miały też wyraźnie nastawienie na solidarność społeczną. Jednak główną jego ideą, było wykorzystanie dziewiczych ziem wschodniej i azjatyckiej części imperium, aby cała rosyjska gospodarka przybrała formę obiegu zamkniętego.

«Stołypin troszczył się przede wszystkim o rolnictwo, które zapewnia środki do życia i zapobiega zagrożeniu głodu – preludium wszelkich rewolucji. Potem przyszedł czas na usprawnienie szlaków transportowych i komunikacyjnych, które umożliwiały regionom rolniczym zaopatrywanie tych części państwa, które rzadko oświetla słońce; a tym drugim, być może zasobnym w coś innego, zaopatrzenie tych pierwszych w surowce potrzebne do zwiększenia plonów rolnych. Wreszcie pojawiło się górnictwo, z minimalnym przemysłem niezbędnym do zaspokojenia podstawowych potrzeb człowieka i ziemi, bez konieczności wzywania pomocy z zewnątrz.»

Zbliżony do ideału model ekonomiczny miał chronić Rosję przed zmiennymi czynnikami zewnętrznymi i [żydowskimi] spiskami finansowymi. W ten sposób Piotr Sołypin był twórcą niezliczonych dóbr i swobód indywidualnych. Wybraniec cara Mikołaja II stworzył w Rosji miliony wolnych i niezależnych ludzi.

Rosyjski premier marzył o tym, aby feudalizm stał się błogosławieństwem dla całego narodu, a nie – jak w średniowieczu – wyłącznym przywilejem jednej klasy. Bezkresne ziemie Imperium Rosyjskiego stwarzały takie możliwości, aby cel Stołypina został zrealizowany.

Żydzi nie mogli mu tego darować. Zorganizowali na carskiego namiestnika liczne – początkowo nieskuteczne – zamachy, aż w końcu udało się im go dopaść. Piotr Stołypin został zastrzelony 18 września 1911 roku w Kijowie. Za spust pociągnął Mordechaj Gierszkowicz Bogrow, żydowski podwójny agent, zrzeszony w organizacjach rewolucyjnych.

Hrabia Małyński podsumował działalność Stołypina następująco. «Był tak niebezpiecznym przeciwnikiem, że musiał zostać zamordowany. Gdyby żył i rządził przez mniej więcej trzydzieści lat i gdyby pokój w Europie nie został zakłócony, najprawdopodobniej zmieniłby chaotyczną i anarchiczną Rosję swoich czasów w arcydzieło bezprecedensowego rodzaju.»

Polski pisarz uważał ponadto, że gdyby Stołypin nie zginął w zamachu od żydowskiej kuli, to dalsze losy świata nie były by tak tragiczne.

ISTOTA ŚWIATOWEJ DYWERSJI

Do czasu zapoznania się z lekturą Emanuela Małyńskiego, byłam przekonana, że najważniejszym celem judeo-masońskich spiskowców jest przejęcie władzy. Sądziłam przy tym, że pieniądze – które tak łapczywie gromadzą, kradną, wyłudzają i przejmują – są jedynie środkiem potrzebnym do zdobycia tej władzy.

Polski hrabia zdołał zaburzyć mi ten tok myślenia. Odkrył bowiem coś przerażającego, zupełnie niepojętego dla zwykłego śmiertelnika. Faktyczne motywacje wywrotowców Małyński wyprowadził za pomocą dedukcji. Mianowicie, poszukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego w pierwszej kolejności postanowili zniszczyć cywilizację chrześcijańską, zarówno na wschodzie jak i na zachodzie Europy.

I tutaj zmierzamy do przerażającego wniosku. Autor „Tajemnej wojny” zauważył bowiem, że «aby nienawidzić danej wiary nie wystarczy po prostu jej nie wyznawać; trzeba mieć raczej inną wiarę pozostającą w sprzeczności z tą pierwszą.»

Skoro chrześcijaństwo opiera się na bezinteresownej miłości – czego przykład dał Chrystus umierając za nas na Krzyżu – to wiara Jego przeciwników opiera się na bezinteresownej nienawiści. Sam Chrystus bowiem powiedział: «Nienawidzili Mnie bez powodu» (J 15, 26).

Polityka i ekonomia są tutaj zatem jedynie dodatkiem. Podobnie jak pochodzenie etniczne, zważywszy na fakt, iż naród żydowski to wymysł XIX wieku, co współcześnie zostało już zdemaskowane. Mówiąc bowiem o żydach, należy ich dziś pojmować nie tyle jako przedstawicieli danego narodu, lecz w znacznym stopniu – ale nie wszystkich – jako wyznawców Talmudu (fałszywej interpretacji Tory spisanej z podszeptu szatana), traktującego z najwyższą pogardą chrześcijan i pozostałych gojów.

Wracając do analizy Małyńskiego, pisarz zauważył pewną prawidłowość. «To apokaliptyczne zło per exellance nadal podsyca bunt anioła, który nie chciał już służyć wśród ludzi. Przedłuża to grzech Edenu, ponieważ ludzie uwierzyli, że przez nieposłuszeństwo staną się podobni do Boga i będą mogli rządzić sobą bez liczenia się z prawowitą władzą.»

Tym tajemnym ogniwem jest więc wiara w religię Lucyfera, głęboko zakorzeniona w duszach jej wyznawców. Są oni żarliwi i gotowi na poświęcenia, niczym pierwsi chrześcijanie, którzy ginęli za wiarę w Chrystusa.

«Mamy tu bowiem do czynienia z metapsychiczną tajemnicą, która pozostaje zupełnie niezglebiona nawet dla rozwiniętego umysłu zwykłego człowieka. Bo jak można wytłumaczyć to, że mogą zdecydować się na oddanie życia z bezinteresownej miłości do zła, bez nadziei dla swoich nieśmiertelnych dusz i bez materialnej troski o swoje dzieci lub bliskich, których w wielu przypadkach z zimną krwią poświęcają, czując, że czyniąc tak spełniają jakąś straszną misję?»

Reasumując, autor książki „Tajemna wojna. Judeo-masoński plan podboju świata” wskazał na istnienie dwóch rodzajów nadludzkiej i absolutnej bezinteresowności: «bytu, który, będąc wszechmocnym, nie może zwiększyć własnej doskonałości, a mianowicie Boga; i istoty, która nie może dalej pogłębiać swojego znikczemnienia, a mianowicie szatana.»

Co z tego wynika? «Najwyższe dobro i najwyższe zło reprezentują zatem dwa doskonałe typy bezinteresowności.»

Emanuel Małyński zmarł z 1938 roku, a więc nie dożył założenia tzw. państwa Izrael na ukradzionej ziemi. Jednak właśnie dzięki niemu nareszcie zrozumiałam prawdziwe motywacje syjonistów. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że bezwzględnie poniżają, gnębią i mordują Palestyńczyków – prawdziwych potomków biblijnych Hebrajczyków i potomków pierwszych chrześcijan – jeśli nie bezinteresowną nienawiścią?

Syjoniści likwidują swoje ofiary nie tyle dla władzy czy zysku, bo przecież wkrótce spotka ich za to kara i nic z tego o co pozornie walczą im nie pozostanie. Oni niszczą i zabijają przede wszystkim z powodu bezinteresownej nienawiści.

Co mogłoby powstrzymać szalejące na świecie zło? Polski hrabia nie pozostawia wątpliwości. Zarażenie świata można wyeliminować jedynie poprzez usunięcie skutków rewolucji bolszewickiej w Rosji.

Agnieszka Piwar

Link do książki

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Polowanie na „ruskie czarownice” zasłoną dymną?

Agnieszka Piwar 2024-05-25 piwar.info/polowanie

Premier Donald Tusk wydał zarządzenie, które powołuje komisję ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski w latach 2004-2024. Decyzję w tej sprawie poprzedziła „ucieczka” byłego już sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś. Jego nagły wyjazd z Polski idealnie podgrzał atmosferę i wpisał się w ten cały spektakl.

Reżyser przedstawienia (kimkolwiek on jest) skutecznie zadrwił sobie z naiwnych Polaków. Widzę to nawet po części moich znajomych z mediów społecznościowych, którzy dali się wkręcić. Jakże wielu uwierzyło w łzawą bajeczkę o prześladowanym człowieku, który musiał uciekać z Polski, ponieważ czyhało tu na niego wielkie niebezpieczeństwo. Szmydta bronią najczęściej Polacy, którzy sympatyzują z Białorusią i Rosją. Ślepcy nie dostrzegają tego, że celem akcji jest prawdopodobnie dokręcenie śruby i dobicie relacji między naszymi państwami.

„Uciekinier” na Białoruś, to żaden bohater. Facet robił w Polsce obrzydliwe rzeczy, m.in. babrał się w politycznym szambie czyli tzw. aferze hejterskiej. Zhańbił tym samym sędziowską togę. Co z tego, że potem przyznał się do udziału w akcji i kreował się na sygnalistę. Fakty są takie, że z pełną świadomością brał udział w destabilizacji państwa i nie wziął za to odpowiedzialności. A teraz opowiada za granicą jakie to państwo jest złe. Tymczasem on również przyczynił się do tego zła.

Na Wschodzie też nie jest żadnym bohaterem. Tam wyznają zasadę: «zdradził raz, będzie to robił zawsze». Ale niektórym naiwnym Polakom myślącym ciepło o Wschodzie wystarczyło, aby powiedział kilka miłych słów o sąsiedniej Białorusi, sprzeciwił się wojnie z Rosją i obsmarował rządzących Polską zdrajców. Naiwni Polacy nie dostrzegają, że Tomasz Szmydt też jest zdrajcą. Zdradził zawód sędziego, bo zdecydował się brać udział w brudnych rozgrywkach politycznych mających na celu niszczenie innych osób.

UDAWANA SKRUCHA?

To nie jest tak, jak sugerują niektórzy na Facebooku, że facet zrozumiał swój błąd, a teraz chce to naprawić, dlatego prysnął na Wschód. Były już sędzia na tym samym Facebooku publikuje teraz filmy, z których wynika zgoła co innego. Dla przykładu, siedzi w szlafroku na terenie białoruskiego SPA, szczerzy zęby i obwieszcza z uśmiechem: „Tutaj się mówi: kto dobrze pracuje, ten dobrze wypoczywa”. Po czym wyluzowany zaprasza ministra Sikorskiego do SPA w Mińsku, sugerując z kpiną w głosie, żeby ten też zaznał relaksu, zamiast pchać Polskę do wojny.

Czy tak zachowuje się poważny człowiek, który naprawdę chce walczyć z patologiami państwa?

Cała ta hucpa z „ucieczką” podkręciła atmosferę w Polsce do tego stopnia, że polowanie rozkręca się na całego. Media głównego nurtu grzeją teraz tezę w stylu, że to agent podstawiony/zwerbowany przez Mińsk/Moskwę. Żeby do reszty podzielić nasze narody, minister obrony narodowej zapowiedział uszczelnianie wschodniej granicy. „Przystąpiliśmy do realizacji największej operacji Tarcza Wschód. Od 1945 roku takich umocnień na żadnej z granic nigdy nie było” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.

Rządzący Polską namiestnicy dostali wiatru w żagle. Mają „zielone światło”, by jeszcze bardziej napiętnować każdego kto ośmiela się dążyć do dobrych relacji z Rosją i Białorusią. Bo przecież takich relacji mieć nie możemy, wszak zadaniem rządzących jest wepchnąć nasz kraj do wojny z tymi państwami.

Tymczasem polskie społeczeństwo zdecydowanie wojny nie chce. Świadomość Polaków na temat powagi sytuacji w znacznym stopniu wynika z tego, że w przestrzeni internetowej sporo osób ostrzega przed wpychaniem Polski do konfliktu militarnego z Rosją i Białorusią. Dlatego trzeba Polaków odpowiednio przesterować i przekonać, że wojna to konieczność następnego etapu. Sprawdzoną metodą jest zastraszanie, stąd potrzeba wykreowania wroga, który czai się na nasze bezpieczeństwo i interesy.

W związku z powyższym przedstawiciele partii politycznych wywodzących się z układu okrągłostołowego (a więc jedna banda), widowiskowo obrzucają się wzajemnymi oskarżeniami o powiązania z „ruską agenturą”.

ODWRACANIE UWAGI

Próbkę tego jak będzie wyglądać „merytoryczna” strona komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, zaprezentowała w Sejmie RP posłanka Anna Wojciechowska z Koalicji Obywatelskiej. Grzmiała z mównicy sejmowej oskarżając działaczy Prawa i Sprawiedliwości o wysługiwanie się rosyjskim interesom (dokładnie to samo robią od lat politycy PiS oskarżając przedstawicieli innych partii). By podkręcić atmosferę, wymieniła nawet moje nazwisko.

Wojciechowska gardłowała przed polskojęzycznymi parlamentarzystami, że politycy PiS mają powiązania z Agnieszką Piwar „aktywistką o jawnie prorosyjskich sympatiach”. Chwilę wcześniej wymieniła nazwisko ministra Tchórzewskiego.

Skąd ten wywód posłanki KO? Zapewne zainspirowała się paszkwilem „dziennikarza” tygodnika „Polityka”, który kilka lat temu napisał artykuł pt. „Polityczno-rodzinny tandem z rosyjskim węglem w tle”. Pod tezę powiązał mnie na siłę z Krzysztofem Tchórzewskim, ministrem energii w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.

Na czym polegało nasze powiązanie, skoro ministra nigdy nie poznałam? Pismak „Polityki” dokonał następującej „analizy”: Agnieszka Piwar o prorosyjskich sympatiach jeździła kiedyś na Międzynarodowe Motocyklowe Rajdy Katyńskie. Na Rajdy Katyńskie jeździł też kiedyś brat ministra Tchórzewskiego. W związku z tym Agnieszka Piwar ma powiązania z politykami PiS.

Idąc tym tokiem rozumowania, na upartego równie dobrze można zrobić ze mnie amerykańską aktywistkę/agentkę. Kilkanaście lat temu piłam piwo w restauracji na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Towarzysząca mi koleżanka Wiola zauważyła, że obok nas wcina obiad Radosław Sikorski. A zatem, siedziałam blisko ministra spraw zagranicznych, męża Anne Applebaum – Amerykanki żydowskiego pochodzenia. Co znamienne, ich syn ma amerykańskie obywatelstwo i służy w armii USA.

PRAWDZIWE ZAGROŻENIE

Kto by jednak przejmował się tym, że mamy w rządzie ludzi powiązanych rodzinnie z obywatelami innych państw, którzy w dodatku służą w obcym wojsku. Przecież niektórzy mogą, bo tak! Weźmy takiego Władysława Teofila Bartoszewskiego, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który jest posiadaczem paszportu brytyjskiego. Jako obywatel Wielkiej Brytanii jest zobowiązany być wiernym brytyjskiej koronie. A to oznacza, że jest to sprzeczne z polskim interesem.

Co zatem z naszym bezpieczeństwem? Biorąc pod uwagę fakt, że syjoniści z Izraela szykują exodus do Europy Wschodniej i Środkowej, w tym do Polski, to czeka nas najgorsze. Należy więc odnotować, że minister Bartoszewski o zbrodniarzach dokonujących ludobójstwa na Palestyńczykach wyraził się następująco: „Izrael prowadzi wojnę w sposób bardzo cywilizowany i ma prawo do samoobrony”.

A kiedy wymordują do reszty Palestyńczyków i podpalą Bliski Wschód, wtedy uciekną z powrotem do Polin. Kierunek nieprzypadkowy. Przypominam, że przywódca Światowej Organizacji Syjonistów i pierwszy premier Izraela Dawid Ben Gurion (1886-1973) urodził się w Płońsku. Ojciec obecnego premiera Izraela Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie.

Tymczasem zawraca się głowę Polakom „ruskimi agentami” i urządza widowiskowe polowanie. A tak naprawdę powinniśmy bać się tego, że przedstawiciel polskojęzycznego MSZ jest nie tylko posiadaczem obcego paszportu, ale publicznie usprawiedliwia najbardziej zbrodniczą armię świata, określając ich sposób działania jako „cywilizowany”.

Faktycznym celem tych ludzi jest bowiem to, abyśmy poszli na rzeź z Rosjanami i Białorusinami, ponieważ chcą zagarnąć nasze państwo tylko dla siebie. Szopki z komisjami odstawiają więc po to, by odwrócić uwagę Polaków od ich kluczowych działań.

Agnieszka Piwar

Jak syjoniści panoszą się w Polsce

Publicystyka

Jak syjoniści panoszą się w Polsce

Przez admin 2023-12-31 Agnieszka Piwar piwar.info/jak-syjonisci-panosza-sie-w-polsce

Mój znajomy Palestyńczyk Omar Faris, jesienią 2023 roku udzielił wywiadu Radiu TOK FM. W rozmowie z red. Jackiem Żakowskim opowiadał o tragicznych wydarzeniach w Strefie Gazy, w tym okrucieństwach izraelskiej armii. Skończyło się na awanturze, jaką wywołała „Otwarta Rzeczpospolita”, Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii.

Organizacja złożyła skargę do Rady Etyki Mediów oraz zawiadomienie do prokuratury, uskarżając się na wypowiedzi gościa rozgłośni, które zdaniem „Otwartej Rzeczpospolitej” miały prezentować nienawiść na tle narodowościowym.

W niniejszym artykule postaram się wytłumaczyć, że Palestyńczyk o którym mowa nie może nienawidzić narodu żydowskiego (a o to jest oskarżany), zaś ci którzy szarżują pojęciem antysemityzm, to cyniczni manipulanci. Następnie, na konkretnym przykładzie wykażę w jaki sposób syjoniści usiłują wymuszać pewne działania na funkcjonariuszach państwa polskiego.

Faris jest szefem Pozarządowego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków w Polsce oraz członkiem Międzynarodowej Koalicji na rzecz Powrotu Uchodźców Palestyńskich. Działalność Omara znam od wielu lat, kilkakrotnie cytowałam jego wypowiedzi w swoich artykułach, a nawet byliśmy kiedyś razem na propalestyńskiej pikiecie przed ambasadą Izraela w Warszawie.

To co mogę stwierdzić na pewno: Omar Faris broni prawa Palestyńczyków do życia i godności, ale nie uderza przy tym w samych żydów. Tak się bowiem składa, że ten światły Palestyńczyk doskonale rozróżnia fakty, a mianowicie, że nie każdy żyd to syjonista. Ba, większość syjonistów nie jest nawet Semitami. A to przecież syjoniści zafundowali Palestyńczykom piekło na ziemi i trzeba to wyraźnie rozgraniczyć.

Faris udzielił mi także wywiadu, pt. „Nie spoczniemy, dopóki Palestyna nie będzie wolna!”. Oto wymowny fragment wypowiedzi Palestyńczyka:

«Chcę podkreślić, że my nigdy nie byliśmy przeciwko żydom. My jesteśmy przeciwko ruchowi syjonistycznemu, przeciwko okupacji. Ja sam mam dużo przyjaciół żydów. Jednym z nich jest Jeff Halper, dyrektor Izraelskiej Organizacji Przeciwko Wyburzeniom Domów Palestyńskich. Kilka lat temu występowałem z nim w Sejmie RP, przy Komisji Praw Człowieka. Mieliśmy też razem publiczne spotkanie w jednej z tarnowskich szkół. Ambasador Izraela dzwonił do tej szkoły z szantażem, ale mimo wszystko udało się doprowadzić do tego spotkania. Po naszej stronie jest też Shlomo Sand, który napisał książkę „Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski”. Wspierają nas również Ilan Pappe, autor książki „Czystki etniczne w Palestynie” Norman Finkelstine, Gideon Levy i wielu innych znanych żydów. Dla mnie osobiście są mi oni dużo bliżsi, niż król Arabii Saudyjskiej.»

Wielka mistyfikacja

Na szczególną uwagę zasługuje autor bestsellera o wynalazku jakim jest naród żydowski. Mowa o słynnym izraelskim profesorze historii Uniwersytetu w Tel-Awiwie. Shlomo Sand postanowił zbadać historię swojego narodu i odkrył, że został on wymyślony. Okazało się bowiem, że teza o wypędzeniu narodu żydowskiego z Palestyny przez Rzymian jest mitem.

Kto stworzył ten mit? Żydowscy historycy żyjący w Niemczech drugiej połowy XIX wieku. Mówiąc kolokwialnie: wzorowali się na trendach i poszli za modą. Tak się bowiem składa, że był to czas, kiedy w Europie zaczynano myśleć kategoriami zintegrowanych wspólnot etnicznych, co dało przyczynek do tworzenia się państw narodowych. Wtedy też, obok wymyślonego narodu żydowskiego, powstał syjonizm stanowiący podwaliny dzisiejszego państwa Izrael.

A skoro nie było wypędzenia z Palestyny, to gdzie się podziali potomkowie starożytnego ludu Izraela? Profesor Sand wyjaśnia, że nadal mieszkają oni na swojej ziemi w Palestynie. Żydzi o których czytamy w Starym Testamencie, to przodkowie… dzisiejszych Palestyńczyków (sic!). Autor głośniej książki wykazał, że ludzie ci zostali zarabizowani po tym, gdy w VII wieku Palestyna została podbita przez Arabów.

Jak zatem możliwe, że żydzi znaleźli się na całym świecie? Izraelski naukowiec tłumaczy w swojej książce, że nie jest to efekt mitycznej wędrówki ludów, lecz masowego nawracania na judaizm. Bycie żydem w Europie czy Afryce nie miało nic wspólnego z narodowością – żydami byli po prostu wyznawcy judaizmu.

W związku z powyższym, chciałam odnotować, że nazwę żyd należy pisać z małej litery. Takie określenie oznacza bowiem wyznawcę religii, a nie członka narodu.

Shlomo Sand przypomniał, że na judaizm nie nawracali się tylko poszczególni ludzie, ale – tak samo jak w przypadku chrześcijaństwa – całe królestwa. Na przykład w Jemenie czy Afryce Północnej. Podobnie stało się z leżącym pomiędzy Morzem Kaspijskim a Morzem Czarnym królestwem Chazarów. W XII wieku ten nawrócony na judaizm turecki lud zaczął być jednak spychany przez Tatarów i Mongołów Dżyngis-chana na zachód. Zatrzymali się we wschodniej Polsce.

Tak, dokładnie – polscy żydzi, to w znacznym stopniu potomkowie Chazarów. To by zresztą wyjaśniało dlaczego ich wygląd różni się od tego jak wyglądają prawdziwi Semici, czyli Palestyńczycy, Arabowie, Asyryjczycy, etc. Co ciekawe, sam Shlomo Sand ma przodków właśnie z Polski.

A zatem, jeśli ktoś oskarża o antysemityzm Palestyńczyka, który krytykuje izraelską armię za zbrodnie na narodzie palestyńskim, ten stosuje perfidną metodę wykręcania kota ogonem. Prawdziwymi wrogami Semitów są bowiem ci, którzy gnębią prawowitych mieszkańców Palestyny i okupują ich ziemie.

Reasumując, kiedy Omar Faris publicznie krytykuje działania państwa Izrael, to nie wypowiada się przeciwko żadnemu narodowi, ani tym bardziej przeciwko narodowi żydowskiemu. Tym samym nie przejawia on nienawiści na tle narodowościowym. Faris krytykuje bowiem jedynie totalitarny system jakim jest syjonizm i jego popleczników.

Zakneblować Polaków

Bezczelny atak na Palestyńczyka czyli donos Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, przypomniał mi o moim doświadczeniu sprzed kilku, kiedy zostałam wezwana na komisariat policji w celu złożenia zeznań jako świadek.

Latem 2014 roku byłam na manifestacji przed ambasadą Izraela. Uczestnicy pikiety wyrażali solidarność z Palestyńczykami ze Strefy Gazy, na których po raz enty spadały izraelskie bomby. Na demonstracji pojawił się transparent z napisem: «syjonizm = nazizm». Nie sposób nie zgodzić się z takim porównaniem, ale jakiegoś syjonistę wyraźnie to uraziło.

W związku z powyższym, ten urażony „ktoś” złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura z urzędu musiała coś z tym zrobić, więc policja musiała kogoś przesłuchać. Padło na mnie. Zapewne dlatego, bo jako jedyna napisałam pod nazwiskiem krótką relację z manifestacji.

Przez policję zostałam potraktowana bardzo grzecznie. Ot, zwykłe, standardowe przesłuchanie. Z tego co mi wiadomo, ostatecznie prokuratura i tak umorzyła sprawę. Ciekawsze jest jednak to, czego – już nieoficjalnie – dowiedziałam się przy tamtej okazji. Otóż okazało się, że niemałą bolączką dla polskich organów ścigania są skargi aktywistów „Otwartej Rzeczpospolitej”.

Chodzi o to, że w momencie, kiedy do prokuratury wpłynie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, zgodnie z polskim prawem oficjalnie muszą być wykonane dalsze czynności. Dało mi to do myślenia. Przecież tego typu skargi wymuszają na funkcjonariuszach państwowych tropienie mitycznego antysemityzmu Polaków, gdyż z urzędu muszą wszczynać procedury.

Prym w tego typu donosach wiedzie właśnie „Otwarta Rzeczpospolita”, Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii. Co znamienne, na stronie organizacji widnieje zapewnienie: «Chcemy żyć w społeczności wolnej od uprzedzeń, szanującej odmienność, broniącej godności człowieka».

A skoro tak, to – niejako w ramach testu – wraz z koleżanką szyitką Sandrellą Malazi wysłałyśmy im (po moim przesłuchaniu) własny donos.

„Polskie warchlaki”

Zaniepokoiła nas publikacja portalu izraelczyk.pl, nt. wspomnianej demonstracji (a właściwie cyklu demonstracji) pod ambasadą Izraela. Chodzi o artykuł z 2014 roku pt. „14, 15 i 17 lipca Allah przybrał postać polskiej wieprzowiny”. W tekście szyderczo opisano osoby manifestujące w obronie bombardowanych Palestyńczyków. W pikiecie – obok Polaków – uczestniczyli mieszkający w naszym kraju muzułmanie, w tym Sandrella mająca syryjsko-polskie pochodzenie.

Pełen kpin i obelg artykuł syjonistycznego portalu opatrzono podsumowaniem: «W taki oto sposób niespożywający wieprzowiny Allah stał się podobny do polskich warchlaków».

Po pierwsze, mieliśmy tutaj do czynienia z bluźnierstwem i nienawiścią na tle religijnym. Polskiemu czytelnikowi pragnę wyjaśnić, że arabskie słowo Allah jest używane na określenie Boga nie tylko przez muzułmanów, ale także przez chrześcijan z Bliskiego Wschodu. A zatem, obrażono Boga, którego na syjonistycznym portalu porównano do nieczystego mięsa świni.

Po drugie, odpowiedzialni za publikację uderzyli w godność drugiego człowieka, który w ich rasistowskim pojmowaniu jest gorszy. W tym konkretnym przypadku ksenofobii chodzi o uprzedzenia wobec Polaków, Palestyńczyków, Syryjczyków, chrześcijan i muzułmanów, których połączyła empatia z prześladowaną i mordowaną ludnością Strefy Gazy.

Po trzecie, treść publikacji była skrajnie antysemicka, bo Semitami są przecież Palestyńczycy, których cierpienie zostało wyszydzone.

I wreszcie po czwarte, artykuł portalu izraelczyk.pl – który jest prowadzony przez syjonistów, lecz niewyrobiony czytelnik skojarzony to ogólnie z żydami – miał de facto wydźwięk antyżydowski. Rynsztokowy poziom publikacji, przepełniony pogardą wobec gojów, mógł bowiem prowokować do spotęgowania niechęci względem wyznawców judaizmu.

Powyższe wnioski zebrałyśmy z koleżanką we wspólnym liście otwartym do Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”. Do wiadomości dodałyśmy: Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, Ambasada Izraela w Polsce, Media.

Czy to coś dało? Ależ skąd! „Otwarta Rzeczpospolita” nie raczyła zareagować na skandaliczną publikację portalu izraelczyk.pl. A przecież oficjalnym celem Stowarzyszenia założonego w 1999 roku jest m.in. «przeciwdziałanie wszelkim formom rasizmu, antysemityzmu, ksenofobii i innym postawom godzącym w godność człowieka» poprzez działania interwencyjne, także na drodze prawnej.

W służbie syjonizmowi

Działacze organizacji zapewniają na oficjalnej stornie internetowej, że starają się «zwrócić uwagę przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i opinii publicznej na konieczność przestrzegania przez Polskę międzynarodowych konwencji nakazujących ściganie przejawów rasizmu i ksenofobii.»

Tymczasem, kiedy wpisałam w Google frazę „Otwarta Rzeczpospolita zawiadomienie do prokuratury” pojawiają się wyniki świadczące o tym, że organizacja ściga w Polsce głównie mityczny antysemityzm. Co znamienne, nie obchodzą ich jednak ataki na prawdziwych Semitów – jakimi są Palestyńczycy – a jedynie martwią się o dobre samopoczucie syjonistów, którzy najczęściej nie są nawet Semitami.

Przykładem takiego działa Stowarzyszenia jest reakcja na postawę młodej Norweżki studiującej w Polsce. Kobieta podczas propalestyńskiej manifestacji w Warszawie trzymała transparent z napisem «keep the world clean» (utrzymaj świat w czystości) oraz narysowanym koszem na śmieci z symboliczną flagą Izraela w środku.

Aktywiści „Otwartej Rzeczpospolitej” natychmiast zapowiedzieli zawiadomienie prokuratury w tej sprawie, nazywając emblemat norweskiej studencki „antysemickim”.

Tymczasem tak naprawdę z antysemityzmem nie miało to nic wspólnego, gdyż biały prostokąt z dwoma poziomymi niebieskimi pasami i umieszczoną na środku niebieską gwiazdą Dawida, to flaga ruchu syjonistycznego przyjęta w 1891 roku, a od 1948 roku flaga tzw. państwa Izrael. Manifest Norweżki był więc de facto antysyjonistyczny, a nie antysemicki. Podobnie zresztą jak wypowiedzi Palestyńczyka Omara Farisa.

Opisane wyżej donosy wyraźnie wskazują, że organizacja o jakże mylącej nazwie „Otwarta Rzeczpospolita”, działa w interesie syjonistów, a nie tego co oficjalnie deklarują, zapewniając o rzekomej walce z ksenofobią, rasizmem czy innymi postawami godzącymi w godność człowieka.

Ostatecznie Rada Etyki Mediów uznała, że Jacek Żakowski prowadząc audycję w Radiu TOK FM, w której gościł Omar Faris, nie naruszył zasad etyki dziennikarskiej pozwalając wypowiedzieć się Palestyńczykowi. Sprawa za transparent «syjonizm = nazizm» została umorzona. Portal izraelczyk.pl usunął po jakimś czasie haniebny artykuł o „polskich warchlakach”. To pokazuje, że syjoniści w niektórych sprawach nie mają jeszcze w Polsce ostatniego słowa.

Niestety ich bezczelne działania wyraźnie wskazują, że dążą do tego, aby zakazać mieszkańcom Polski jakąkolwiek krytykę totalitarnego systemu jakim jest syjonizm. To od naszej reakcji zależy, czy syjoniści osiągną swoje cele. Wróg jest niezwykle aktywny i ma poważne plany w przejmowaniu naszego państwa. Dlatego bierność Polaków w tych sprawach zdecydowanie nie jest naszym sprzymierzeńcem.

Agnieszka Piwar

Wroga polityka nie musi się przekładać na niechęć między narodami. Polacy w każdej chwili mogą rozpocząć dialog z Rosjanami.

Pojechałam do Sankt Petersburga, by przekazać Rosjanom ważne przesłanie

Agnieszka Piwar przekazac-rosjanom-wazne-przeslanie 2023-11-13

W dobie szalejącej rusofobii, kiedy za kontakty z Rosjanami można trafić do aresztu, a już na pewno doświadcza się wykluczenia społecznego, postanowiłam wiele zaryzykować, by spróbować przełamać ten impas. 9 listopada, w murach Państwowego Uniwersytetu w Sankt Petersburgu, uczestniczyłam w międzynarodowej dyskusji o tym, jak odzyskać utracone zaufanie, co powinno stanowić podstawę przyszłego dialogu i kiedy zakończy się konfrontacja.

Konferencja pt. „Wielki Bałtyk: dziedzictwo historyczne i kulturowe, specyfika etnokulturowa i edukacyjna”, odbyła się w ramach XI Bałtyckiego Forum Rodaków. W dyskusji uczestniczyli przedstawiciele Rosji, Białorusi, krajów bałtyckich i Polski. Wśród delegatów przeważali uczeni i eksperci poważnych instytucji, którzy rozprawiali nad nowymi wyzwaniami. Byłam jedyną osobą z Polski zaproszoną na to wydarzenie.

Przyjęto mnie bardzo życzliwie. Osobiście doświadczyłam tego, że wroga polityka nie musi się przekładać na niechęć między narodami. Dlatego jestem przekonana, że Polacy w każdej chwili mogą rozpocząć dialog z Rosjanami. Podobnie jak z sąsiadami zza Buga. Na konferencji w Sankt Petersburgu była niezwykle interesująca ekipa z Białorusi. Tak się złożyło, że podczas kolacji miałam wspólny stolik z Białorusinami. To połączenie sprawiło, że stolik nasz zyskał miano „najweselszego”.

Większość Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele tracimy nie utrzymując dobrych relacji ze słowiańskimi narodami – rosyjskim i białoruskim – chowając przy tym jakieś irracjonalne urazy. Najwyższy czas to zmienić.

W trakcie konferencji wygłosiłam odczyt pt. „Ostracyzm wobec polskich dziennikarzy piszących obiektywnie o Rosji. Jak pokonać rusofobię?”. Pierwsza część przemówienia została odebrana jako spora sensacja, dzięki czemu przykułam uwagę audytorium. Jednak w moim wystąpieniu kluczowe było to, co przekazałam w drugiej części. Uważam wręcz, że była to najważniejsza misja, jaką do tej pory zrealizowałam w swoim życiu. Poniżej moje przemówienie w całości.

Szanowni Państwo!

Przyjechałam z Polski, w związku z tym wybaczcie proszę, jeśli zniekształcę język rosyjski. Jak wiadomo, najlepszym sposobem na naukę języka jest praktyka. Niestety komunikacja między naszymi krajami jest obecnie znacznie utrudniona. Przyczynia się do tego wroga polityka oraz zerwanie połączeń lotniczych z Unii Europejskiej do Rosji.

Wśród moich rodaków panuje obawa, że jeśli podejmą dialog z Rosjanami, to spotka ich za to w Polsce sporo problemów i trudności.

Tacy dziennikarze jak ja – czyli rozmawiający z Rosjanami i piszący obiektywnie o Rosji – doświadczają ogromnego ostracyzmu. Na moim przykładzie pokrótce to zobrazuję.

Zaczęło się od udziału w Międzynarodowych Motocyklowych Rajdach Katyńskich. W latach 2015 i 2016 pojechałam z polskimi motocyklistami do Katynia i Miednoje, na groby polskich oficerów zamordowanych przez NKWD. Na podstawie materiałów zebranych podczas tych wypraw, zrealizowałam dwa filmy dokumentalne oraz napisałam reportaże.

Właśnie wtedy uruchomiono w Polsce nagonkę przeciwko mnie. Osoby, które mnie atakowały nie doceniły tego, że w moich relacjach przypomniałam o ofiarach terroru komunistycznego. Skrytykowano mnie, bo komuś się nie spodobało, że pokazałam, iż podczas naszych wypraw Rosjanie przyjęli nas bardzo serdecznie. Pokazałam przyjacielskie relacje między naszymi narodami, między normalnymi ludźmi.

Przypuszczam, że niektórych oburzył także fakt, iż w moich relacjach przypomniałam o tym, że naród rosyjski był pierwszą i najliczniejszą ofiarą terroru komunistycznego.

W efekcie, w polskojęzycznych mediach zaczęto mnie określać epitetami: „propagandystka Kremla”, „ruska agentka”, „szpieg Putina”. Proszę mi wierzyć: dla dziennikarza w Polsce jest to jak wyrok śmierci cywilnej, gdyż oznacza wykluczenie z życia publicznego.

Paradoksalnie, ta kampania oszczerstw sprawiła, iż zapragnęłam lepiej poznać Rosję i Rosjan. W związku z czym, w kolejnych latach przeprowadziłam wiele wywiadów z osobami publicznymi z Rosji: dyplomatami, ekspertami, dziennikarzami. Ponadto, wielokrotnie podróżowałam do Rosji – do różnych regionów tego kraju – w celu zebrania materiałów, żeby napisać obiektywne reportaże, jakich brakowało w polskich mediach.

W moich publikacjach nawiązywałam do trudnej historii między naszymi narodami, czyli do tego co nas tak często dzieli. Jednocześnie, starałam się także pokazać niektóre dobre strony, czyli to co nas łączy. Ponadto, próbowałam odszukać możliwe drogi wyjścia z kryzysu.

W efekcie mojego zaangażowania w polsko-rosyjski dialog, doświadczyłam w Polsce absurdalnych ataków. Oto jeden z przykładów. Dyrektor telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska, której mąż został niedawno nowym ambasadorem Polski na Ukrainie, zaatakowała mnie publicznie, kiedy otrzymałam akredytację prasową na Białoruś.

Udałam się na Białoruś m.in. po to, aby wziąć udział w Wielkiej Rozmowie z Prezydentem, podczas której jako dziennikarka z Polski zadałam Aleksandrowi Łukaszence pytanie: „Co jest gotowy zrobić dla poprawienia relacji polsko-białoruskich?”.

Przy okazji mojego dziennikarskiego wyjazdu na Białoruś, Romaszewska opublikowała w mediach społecznościowych mój wizerunek podpisując: „regularnie opłacania moskiewska najmitka”. Rzuciła takie kłamliwe oskarżenia nie mając żadnego dowodu na poparcie swoich słów.

Kolejny przykład. Kilka miesięcy temu pojechałam do Iraku na Międzynarodowy Festiwal Imama Husajna w Karbalii. Zaprosiła mnie tam miejscowa organizacja szyicka. Wyjazd relacjonowałam w mediach społecznościowych. W efekcie, pewien popularny w Polsce dziennikarz publicznie zasugerował, że za moim wyjazdem do Iraku stoją… rosyjskie służby specjalne.

W takiej absurdalnej rzeczywistości przyszło mi żyć.

Piętnowanie nasiliło się po 24 lutego 2022 roku. Nigdy nie popierałam wojny na Ukrainie. Jednak wkrótce po rozpoczęciu tzw. „specjalnej operacji wojskowej” – zacytowałam w mediach społecznościowych wypowiedzi dwóch popularnych amerykańskich ekspertów: profesora Johna Mearsheimera, twórcy teorii realizmu ofensywnego oraz Douglasa Macgregora, emerytowanego pułkownika armii USA. Obaj Amerykanie wyraźnie wskazali, że za kryzys na Ukrainie w znacznym stopniu odpowiada ekspansja NATO na Wschód.

Zacytowanie tych konkretnych amerykańskich ekspertów, spowodowało, że spadła na mnie fala hejtu, a atakujący zarzucili mi, że… powtarzam propagandę Kremla.

Podobna nagonka spotyka każdego dziennikarza w Polsce, który obiektywnie pisze o Rosji.

Celem tych ataków jest odbieranie wiarygodności i stygmatyzowanie: «Oto straszny ruski agent».

W Polsce wielu ludzi boi się Rosji. A wystraszonymi ludźmi łatwiej jest sterować.

Jak pokonać rusofobię? Ufam, że jest pewne antidotum.

Znajdujemy się w Sankt Petersburgu. Chcę opowiedzieć o wielkim Rosjaninie i świętym męczenniku, który urodził się w tym pięknym mieście. Mam na myśli Mikołaja II Romanowa, ostatniego cara Rosji, który był także tytularnym królem Polski.

Niedawno zmarł wybitny rosyjski reżyser Gleb Anatoljewicz Panfiłow. Jego ostatnim dziełem był wstrząsający film o zmordowaniu rodziny carskiej przez bolszewików, pt. „Carska rodzina Romanowów”. W jednym z wywiadów Panfiłow powiedział:

«Jestem głęboko przekonany, że skrucha za rozstrzelanie rodziny królewskiej wśród Rosjan jeszcze nie nastąpiła. Piotr I odrąbałby im głowy, utopił ich we krwi i pozostał na tronie. A tu – inteligent, przyzwoity człowiek. On nie był do tego zdolny. I poświęcił siebie, swoją rodzinę… Dzieje się tak wtedy, gdy prawdy moralne wchodzą w konflikt z wymogami prawdziwego życia, okrutnymi i bezlitosnymi! I co robić w sytuacji Mikołaja II? Mówimy o polityce, a ona często wchodzi w konflikt z kategoriami moralnymi, chrześcijańskimi. Po abdykacji już zwykły polityk Mikołaj II stał się niedościgły pod względem moralnym. Stał się, z mojego punktu widzenia, wielki. A cała jego droga krzyżowa mówi o wielkości ducha. Tylko najwybitniejsi ludzie mają taką cierpliwość i taki stopień poświęcenia.»

Męczeńska śmierć Mikołaja II, to straszna katastrofa i punkt zwrotny w historii świata. Dlatego uważam, że przywrócenie jemu należytej czci jest kluczem do wszystkiego. Należy uświadamiać nasze narody, kim naprawdę był ostatni władca Rosji i jaką poniósł ofiarę.

Na koniec chciałabym przytoczyć fragmentem opisu zamieszczonego na jednym z kanałów aplikacji Telegram: «Mikołaj II ze względu na swoją pobożność i moralność, prostotę i skromność, pragnienie przestrzegania chrześcijańskich przykazań i rytuałów stał się obcy otaczającemu go zdeprawowanemu społeczeństwu, pogrążonemu w okultyzmie i masonerii.»

Gdyby Polacy znali prawdę o tym najbardziej niezrozumianym rosyjskim carze, to jestem przekonana, że wielu moich rodaków zaczęło by odchodzić od rusofobii.

Dziękuję Państwu za uwagę.

Agnieszka Piwar Sankt Petersburg, 09.11.2023r.

Wsparcie wolnego słowa

Fot. Roman Surikow

Zjednoczona Prawica toleruje LGBT – Bezkarna manifestacja zboczeń i deprawacji.

https://myslpolska.info/wp-content/uploads/2022/07/Parada_Rownosci_2019_-_10-scaled.jpg

Zjednoczona Prawica toleruje LGBT – Bezkarna manifestacja zboczeń i deprawacji.

Jak to możliwe, że udało się doprowadzić całe społeczeństwa do takiego upadku?

Agnieszka Piwar https://www.bibula.com/?p=135366

Bezkarna manifestacja zboczeń i deprawacji. 25 czerwca ulicami Warszawy przeszła kolejna tzw. Parada Równości, która w tym roku połączyła się z ukraińską KyivPride.

Co znamienne, organizatorzy imprezy wykluczyli z tegorocznego marszu Rosjan zrzeszonych w antyputinowskiej organizacji „Za wolną Rosję”.

Pogoniono ich, mimo iż chcieli oni przynieść antywojenne biało-niebiesko-białe flagi. Cóż, klasyczny przykład dyskryminacji na tle narodowościowym. Rosyjski pedał jest gorszy od ukraińskiego pedała. Ot, zakłamanie na temat „równości” i „tolerancji” w praktyce.

Tymczasem postronni obserwatorzy przecierają oczy ze zdziwienia. I pytają. Jak to możliwe, że w państwie polskim rządzonym przez polityków powołujących się na konserwatywne i katolickie wartości, w biały dzień dochodzi aktu molestowania dzieci w przestrzeni publicznej i nikt nie ponosi za to odpowiedzialności?

Odpowiedź jest krótka. Obóz Zjednoczonej Prawicy w rzeczywistości sprzyja LGBT, lecz skrywa swoje prawdziwe oblicze, by nie stracić konserwatywnego elektoratu.

Wniosek ten jest oczywisty, ponieważ przez lata rządów PiS (i spółki) władza nie zrobiła nic realnego, by uchronić młode pokolenie przed najstraszniejszym z totalitaryzmów. Dlaczego? Wujek Sam z Ameryki kazał popierać środowiska LGBT, więc rządzący Polską namiestnicy grzecznie się temu podporządkowali, a przynajmniej nie przeszkadzają. Oczywiście coś tam niby ponarzekają, by przypodobać się swoim wyborcom. Dla przykładu: wysłali do studia TVP Info posła Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski, który w programie „Minęła Dwudziesta” miał za zadanie oficjalnie się oburzać na „tęczową paradę”.

Tymczasem parlamentarzysta utrzymywany z podatków ciężko pracujących Polaków, zamiast przestrzec społeczeństwo przed potężnym zagrożeniem, z udawanym zatroskaniem zakpił sobie z powagi sytuacji. Z jego pokrętnej analizy widzowie dowiedzieli się, że lewacka ideologia LGBT wchodzi do szkół, przedszkoli i umysłów dzieci za pośrednictwem… kolorowych kredek (sic!). «Kolorowe kredki. Wszystko po prostu w tych tęczowych barwach: kredki, tornistry» – grzmiał Kowalski na antenie telewizji publicznej.

Przykład Kowalskiego pokazuje, że przedstawiciele władzy „walczą” z największym zagrożeniem w historii ludzkości, sprowadzając potężny problem do farsy wywołującej śmiech na sali. Tymczasem gdyby faktycznie zależało im za uchronieniu polskiego społeczeństwa przed niszczycielską ideologią, zakazaliby publicznego demontowania perwersji.

Ktoś może powiedzieć: ale jak to, przecież mamy w Polsce wolność słowa i prawo do demonstrowania przekonań, dlatego rząd PiS im na to pozwala, choć się z nimi nie zgadza. Nic bardziej mylnego. Przecież reżim pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego słynie z tego, że środowiska których autentycznie nie toleruje, bezwzględnie knebluje i ucisza. Oto przykład: rządzący kazali największym operatorom w Polsce zablokować dostęp do portalu „Myśli Polskiej”; zablokowali też mojego niszowego bloga z przedrukami moich artykułów.

Tymczasem podobnych praktyk nie zastosowali wobec prawdziwego zagrożenia, a więc propagatorów ideologii, której celem jest zniszczenie człowieka.

Ani poseł Kowalski, ani nikt inny z obozu Zjednoczonej Prawicy nie ośmielił się publicznie wyjawić co faktycznie kryje zbrodnicza ideologia. Ideologia, która pod pretekstem szerzenia tolerancji wdarła się do polskich miast, szkół, przedszkoli, szeroko pojętej kultury.

Tak oto, ideolodzy bezkarnie mogli wmówić całej rzeszy młodych ludzi, że mają prawo być kim chcą. Pogubiłeś się jako człowiek? Zostań psem, poczujesz się lepiej. Opleć swoje genitalia skórzanymi rzemykami, klęknij na czworaka, niech jakiś stary roznegliżowany pedał założy tobie kaganiec i smycz, a następnie wyprowadzi na Paradę Równości zademonstrować waszą odmienność. A gdy tylko ktoś spróbuje to skrytykować (np. rodzice oburzeni faktem, że przypadkiem zobaczyło to ich dziecko, które takim widokiem doświadczyło molestowania seksualnego), to zaraz organizacje zwalczające ksenofobię wytoczą im proces za „mowę nienawiści”.

Jak to możliwe, że udało się doprowadzić całe społeczeństwa do takiego upadku? Posłużono się w tym celu sprawdzoną metodą, czyli modą. A zatem wmówiono ludziom, że coś jest fajne, podczas gdy w rzeczywistości prowadzi to do zagłady. Czy w imię tolerowania czyichś upodobań, ludzie świadomi potwornego zagrożenia mają prawo pozostać biernymi? Absolutnie nie! Reagowanie jest naszym moralnym obowiązkiem. Przecież chodzi tutaj o ratowanie ludzkiego życia, a więc stan wyższej konieczności.

Proszę sobie wyobrazić nastoletnią dziewczynę, która pod wpływem mody narzucanej przez rówieśników i kolorowe czasopisma postanowiła zacząć się odchudzać. Dostała na tym punkcie takiej obsesji, że wpędziła się w groźną chorobę – anoreksję. Charakterystyczne dla osób z anoreksją jest to, że wydaje im się, iż wciąż są grube i jeszcze muszą schudnąć.

Każdy świadomy człowiek wie, że nieleczona anoreksja prowadzi do śmierci. Każdy ukształtowany moralnie człowiek zareaguje, gdy zobaczy, że komuś grozi śmierć. A co proponuje ideologia gender? „Czujesz się źle w swojej skórze? To jest twój wybór! Jak nie chcesz jeść, to nie jedz. Najwyżej umrzesz, ale przynajmniej pozostaniesz sobą”. Brzmi nieprawdopodobnie, prawda? Tymczasem właśnie na tym polega ta zbrodnicza ideologia, która przedarła się do społeczeństwa pod płaszczykiem pseudo-tolerancji.

Wyobraźmy sobie chłopca, który na naszych oczach chce skoczyć z dachu wieżowca. Nie, nie chce się zabić. Po prostu jest zaburzony, pogubiony i być może olany przez rodziców. Durni koledzy z podwórka czy Internetu wkręcili go, że jest superbohaterem i ma nadprzyrodzoną moc, dzięki której może latać jak ptak. No i chłopak chce skoczyć z tego dachu, bo uwierzył, że jest tym, kim nie jest! Uwierzył, że ma skrzydła i może unosić się w powietrzu. Czy mamy prawo pozwolić skoczyć temu chłopakowi tylko dlatego, że czuje się on superbohaterem i uważa, że może latać? Nie! Powinniśmy spróbować go uratować i przekonać, że nie ma on skrzydeł, więc jak skoczy z dachu, to straci swoje życie.

Zdziwieni? Przecież ideologia LGBT+ to nie jest „tylko” tolerowanie faceta, który poczuł się kobietą i każe do siebie mówić „per pani” (czy na odwrót). Ideologia ta niszczy tożsamość człowieka w każdym jego wymiarze, a kwestia podważania płciowości, to dopiero początek pokrętnej drogi prowadzącej w przepaść.

Papież Benedykt XVI powiedział o ideologii gender, że «jeśli zwycięży, zrobi więcej krzywdy ludziom i narodom niż komunizm».

Ale jak to? Przecież komunizm zgładził miliony istnień ludzkich, więc wydawać by się mogło, że to niemożliwe, aby w dzisiejszych czasach – gdzie nawołuje się do „tolerancji” i „praw człowieka” – przebić tak wielką liczbę ofiar. A jednak, jest to jak najbardziej realne.

Moja mama przez blisko ćwierć wieku pracowała w szpitalu psychiatrycznym. Na początku lat dwutysięcznych przysłuchiwała się naukowej konferencji na temat problemów i wyzwań w psychiatrii. Naukowcy obserwujący tendencje, prognozowali, że w pierwszej połowie XXI wieku dojdzie do tego, że największa liczba zgonów na świecie będzie spowodowana depresją, która prowadzi do samobójstw.

Kilka lat mieszkałam na warszawskim Śródmieściu, gdzie każdego dnia mijam na ulicy „tęczowych” ludzi, którzy ulegli modzie na bycie LGBT. Przyglądam się im z bliska. Takiej pustki, samotności i beznadziei w oczach nigdy nie widziałam (nawet jeśli ich usta sztucznie się uśmiechały). Ktoś bardzo zły pozbawił tych ludzi tożsamości, ich jestestwa. Przyjdzie dzień, że oni tego nie wytrzymają.

Nie mam złudzeń i wiem, że „tęczowa rewolucja” się dokona i przejdzie także przez Polskę. Właściwie już przechodzi bez realnych przeszkód i oporu. A następnie, jak każda rewolucja pożre własne dzieci i przyniesie wiele ofiar.

Grzechem zaniechania i zbrodnią wobec przyszłych pokoleń byłoby bezczynnie przyglądanie się temu procesowi. Trzeba próbować ratować tych ludzi, nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy na straconej pozycji. Jak to robić? Zacząć od uświadamiania.

Agnieszka Piwar

Fot. tzw. parada równości w Warszawie [zdjęcie na stronie źródłowej]

Myśl Polska, nr 29-30 (17-24.07.2022)

Za: Mysl Polska – myslpolska.info (20-07-2022) | https://myslpolska.info/2022/07/20/zjednoczona-prawica-toleruje-lgbt/

Wesprzyj naszą działalność

Realne problemy z ukraińskimi uchodźcami –

Agnieszka Piwar https://www.bibula.com/?p=134962

25 czerwca Straż Graniczna poinformowała, że od 24 lutego granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 4,32 mln uchodźców z Ukrainy. O ile za chwalebny uważam odruch zwykłych Polaków z pomaganiem zwykłym Ukraińcom, tak za haniebne uważam celowe wprowadzanie Polaków w błąd i narażanie naszego społeczeństwa na problemy i niebezpieczeństwo.

Za pomocną rozmaitych technik dezinformacji wmówiono Polakom, że konieczne jest przyjęcie Ukraińców, gdyż grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Polacy bezkrytycznie otworzyli swoje serca i domy. Tymczasem polskie społeczeństwo zostało oszukane.

Otóż, wielu przybyszy zza wschodniej granicy wyjechało z terenów nieobjętych działaniami zbrojnymi, a więc nie było bezpośredniego zagrożenia dla ich życia. Wielu z nich skuszonych rozmaitymi profitami przyjechało do Polski, by zgarnąć zasiłki i skorzystać z innych przywilejów (darmowe bilety, mieszkania, 500 plus, itp).

Pierwsza lampka ostrzegawcza powinna się włączyć Polakom przy okazji Wielkanocny, kiedy wielu obywateli Ukrainy pojechało na Święta do swoich domów i nierzadko już tam zostali. Gdyby faktycznie groziło im tam śmiertelne niebezpieczeństwo, to nie zdecydowaliby się na taką podróż w drugą stronę. Oczywiście nie chcę generalizować. Nie mam wątpliwości, że spora część osób z Ukrainy realnie potrzebuje pomocy, gdyż wskutek działań zbrojnych w każdej chwili mogli zginąć od pocisków i/lub ich domy zostały zrównane ziemią.

Dziwić natomiast powinno, że nie udzielono im schronienia w innych regionach Ukrainy. Przypominam, Ukraina jest prawie dwa razy większa od Polski i wiele terenów jest tam względnie bezpiecznych.[80-90% md]

Tymczasem znam sporo osób – także z mojej rodziny – które w spontanicznym odruchu przyjęły pod swój dach przybyszów z Ukrainy. Co ciekawe, nie wszyscy przyjezdni na tej fali to Ukraińcy. Dla przykładu, moi bliscy znajomi otworzyli swój dom dla dwóch studentów kijowskiej uczelni, którzy są obywatelami Libii. Początkowo niespecjalnie chcieli oni opuścić Kijów, ale ostatecznie zdecydowali się wyjechać, gdyż wszyscy mieszkańcy akademika skorzystali z tzw. okazji i wyjechali zagranicę. Młodzi Libijczycy przyznali, że bardzo ich dziwi otwartość Polaków na przybyszów z Ukrainy. Znając ukraińskie nastroje z bezpośrednich kontaktów i internetowych forów, zapytali nas wprost: «Nie boicie się przyjmować Ukraińców? Przecież oni nienawidzą Polaków!».

Ponadto libijscy studenci pokazali nam wymowne filmiki z ukraińskich kanałów, podpisane szyderczo: «pomoc humanitarna z Polski». Kamera uwieczniła wysłane w darze dla potrzebujących puszki z żywnością, które „przedsiębiorczy” Ukraińcy sprzedawali potem za konkretną sumę hrywien. Przypominam, dzieje się to w czasie, gdy ceny w Polsce za żywność drastycznie poszybowały w górę, Polacy klepią coraz większą biedę i wielu naszych rodaków nie stać już na zatankowanie samochodu.

Na szczęście nie wszyscy obywatele Ukrainy widzą w nas frajerów do wydojenia. Czuję się w obowiązku odnotować, że poznałam przykłady honorowych i uczciwych Ukrainek. Nie chciały one od państwa polskiego żadnych zasiłków, tylko znalazły sobie w Polsce uczciwą pracę, a za każdą okazaną pomoc od polskich rodzin były serdecznie wdzięcznie i chciały to jakoś pożytecznie odpracować. Niestety takie budujące przykłady zdają się być ledwie zauważalne w gąszczu roszczeniowej postawy naszych wschodnich sąsiadów. Do Polaków zaczyna powoli docierać, że zostali zrobieni w bambuko. Wiąże się to z tym, że eskalacja polsko-ukraińskiego napięcia dopiero przez nami.

Pewne nastroje można wyczytać z przeglądarki Google. Po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy «Ukraińcy są», w uzupełnieniu pojawiają się kolejno następujące wyniki: bezczelni, roszczeniowi, niewdzięczni, wybredni. Gdy zaś wpisze się frazę «Polacy są», wyskakuje uzupełnienie: sługami narodu ukraińskiego, sługami Ukraińców, itp. Skąd powyższe wyniki? Przytoczę pierwszą z brzegu historię, którą opowiedziała mi moja fryzjerka. Gdy kilka miesięcy temu Ukraińcy masowo przybyli do Polski, niektóre ukraińskie kobiety ruszyły dodatkowo do polskich salonów piękności. Na miejscu zamawiały sobie rozmaite usługi: farbowanie, baleyage, strzyżenie, nakładanie odżywek, itp. Były to nierzadko bardzo drogie zabiegi, wszak wymagały czasu, użycia farb i innych preparatów, za które polska fryzjerka czy kosmetyczka musiała wcześniej zapłacić z własnej kieszeni. Na koniec Ukrainki oznajmiały, że nie mają czym zapłacić za usługę, bo są biednymi uchodźcami, więc im się to należy za darmo. W takiej sytuacji fryzjerki są kompletnie bezradne. Okazuje się bowiem, że nawet wezwanie Policji nic tutaj nie wskóra.

Ogromnym problemem, o którym się u nas nie mówi, jest nadużywanie alkoholu przez uchodźców. Z pewnych konkretnych źródeł wiem, że opieka społeczna w Polsce ma teraz dodatkowo pełne ręce roboty. Chodzi o liczne interwencje z odbieraniem dzieci pijanym w sztok ukraińskim matkom. Poznałam różne przerażające historie. Wygląda na to, że wiele z tych kobiet nie radzi sobie nową sytuacją, albo nie uporały się ze starymi problemami. W efekcie, na obczyźnie dosięga nich załamanie nerwowe czy inna psychoza, którą nierzadko „leczą” rozmaitymi pigułkami popijanymi wódką.

Znajoma opowiadała mi, że w bloku jej rodziców mieszkają uchodźcy z Ukrainy, którzy nieustanne robią zakrapiane imprezy, zakłócające życie sąsiadów. Najbardziej zdziwił ją fakt, skąd oni mają tyle pieniędzy na alkohol, bo przecież nigdzie nie pracują. Ta sama znajoma pracuje w służbie zdrowia. Zdenerwowana mówiła o roszczeniowej postawie ukraińskich pacjentów, którzy na szpitalnym korytarzu robią dzikie awantury. Żądają natychmiastowego przyjęcia do lekarza czy na zabieg – bo im się należy, gdyż są z Ukrainy. I często udaje im się to osiągnąć, podczas gdy polscy pacjenci nadal muszą czekać w długich kolejkach.

To są realne problemy, o których media w Polsce milczą jak zaklęte. Cenzura obowiązuje u nas na całego.

Jedna z moich przyjaciółek dołączyła do Polaków pomagających uchodźcom. Na portalu społecznościowym napisała taki komentarz: «Mieszkają pod moim dachem 4 osoby z Ukrainy. I tak się składa, że mają prorosyjskie poglądy, czego na samym początku bali się ujawniać widząc tę psychozę w Polsce i zbiorowe poparcie dla Zełenskiego. I nie wyjechali z Kijowa, bo bali się armii rosyjskiej, która była poza miastem. Uciekli, bo Ukraińcy sami do siebie zaczęli strzelać. Bo Zełenski powypuszczał kryminalistów z więzień i rozdał im wszystkim broń.»

Powyższy wpis administracja Facebooka szybko usunęła, a koleżanka otrzymała komunikat o treści: «Ten komentarz narusza standardy społeczności w zakresie treści propagujących nienawiść».

Co się jeszcze musi wydarzyć i ile czasu upłynie, zanim Polacy otworzą oczy i zaczną usuwać flagi Ukrainy z przestrzeni publicznej? Jedno wydaje się być nieuniknione – prędzej czy później coś strasznego sprawi, że czara goryczy zostanie przelana.

Agnieszka Piwar

Za: Mysl Polska – myslpolska.info (2-07-2022) | https://myslpolska.info/2022/07/02/realne-problemy-z-ukrainskimi-uchodzcami/

Wesprzyj naszą działalność

W Woroneżu spotkanie z uchodźcami z Donbasu, w tym z Mariupola.

Agnieszka Piwar: Byłam w Rosji

6 maja A.D. 2022 wyruszyłam w podróż do Federacji Rosyjskiej. To była dość ryzykowna wyprawa, o powrocie do Polski nie wspominając. Unia Europejska zerwała połączenia, więc poleciałam okrężną drogą przez Turcję. Na lotnisku w Antalyi dowiedziałam się o rosyjskim zakazie wjazdu dla Polaków.

Przedstawiciele tureckich linii lotniczych podeszli do zakazu z pełną powagą. Mimo długoterminowej wizy w paszporcie, za pierwszym podejściem nie wpuszczono mnie na pokład samolotu. Ostatecznie sprawa została odkręcona, a mnie przytrafiły się krótkie tureckie wakacje (na zdjęciu).

Nieco oszołomiona faktem, iż zakaz wjazdu mnie akurat nie objął, dotarłam do Moskwy 9 maja. Tego dnia Rosjanie obchodzą wielkie narodowe święto. Dzień Zwycięstwa upamiętnia pokonanie hitlerowskich Niemiec i zakończenie II wojny światowej. Ważnym punktem obchodów jest udział w akcji społecznej Nieśmiertelny Pułk. Uczestnicy zbierają się na marszu i niosą zdjęcia członków ich rodzin, którzy walczyli w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Tym razem niesiono też portrety żołnierzy poległych w 2022 roku na Ukrainie.

Dołączyłam do tłumu Rosjan spacerujących po moskiewskich ulicach, by z bliska przyjrzeć się ich nastrojom. Zauważyłam, że mimo konfliktu zbrojnego z Ukrainą, nie było okrzyków przeciwko Ukraińcom, z rąk których giną też przecież rosyjscy żołnierze. Właściwie to nie zauważyłam nienawistnych haseł przeciwko komukolwiek. Nawet przeciwko tym, którzy z zewnątrz odpalili wojnę, napuszczając na siebie Rosjan i Ukraińców.

Kolejnym punktem wyprawy była podróż pociągiem do Woroneża. Towarzyszyła mi paczka znajomych, w tym grupa zagranicznych dziennikarzy. Poznałam młodego Rosjanina z Krymu. Zadałam mu serię pytań, dzięki czemu dowiedziałam się kilku interesujących kwestii. Mój rozmówca porównał poziom życia na krymskim półwyspie pod rządami Ukrainy i Rosji. Po aneksji zbudowano tam nowoczesną infrastrukturę, w tym porządne drogi i kanalizację. By zobrazować sytuację, Siergiej opowiedział mi o swojej babci, która mieszka na wsi. Okazało się, że za czasów ukraińskich nie miała ona dostępu do bieżącej wody. Dostarczano tam wtedy wodę jedynie dwa razy w tygodniu.

Teraz to się zmieniło i starsza kobieta może korzystać z wody we własnym domu o dowolnej porze. Lecz nie wszystko jest obecnie pozytywne. Dla przykładu, za czasów rosyjskich na Krymie zdecydowanie wzrosły ceny za podstawowe produkty. Mój rozmówca przyznał jednak, że cieszy się z przyłączenia Krymu do Rosji, które odbyło się bez rozlewu krwi. Tego entuzjazmu nie podzielił już w kwestii ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Powiedział, że ma teraz sporo obaw, ponieważ giną niewinni ludzie.

Pierwszego dnia pobytu w Woroneżu spotkałam się z uchodźcami z Donbasu, w tym z Mariupola. Obalili niemal wszystko, czym karmią Polaków medialni specjaliści od dezinformacji. Uchodźcy jakoś się nie uskarżali na rosyjskich żołnierzy, ani „kadyrowców”. Gorzkie słowa padły natomiast pod adresem ukraińskich żołnierzy. Według relacji świadków mieli oni blokować ewakuację, celowo narażać ludność cywilną i dopuszczać się zbrodni. Poznani przeze mnie uchodźcy wyraźnie bardzo bali się Ukraińców. Jedna z kobiet powiedziała, że jeśli jej miasto miałoby pozostać w granicach Ukrainy, to ona nie chce już do niego wracać.

Nazajutrz, wraz z polsko-czesko-niemiecką grupą towarzyszących mi dziennikarzy, zostaliśmy zaproszeni na debatę w Państwowym Uniwersytecie w Woroneżu. Był to dla mnie najważniejszy punkt ostatniej wyprawy do Rosji z dwóch powodów. Po pierwsze, mimo tych strasznych czasów i fatalnych relacji między naszymi państwami, znalazła się przestrzeń do dialogu. To pokazuje, że wystarczy odrobina dobrej woli, aby zadziało się coś dobrego i być może rokującego na przyszłość. Po drugie, wsłuchując się w głos młodego pokolenia Rosjan, a konkretniej przyszłej elity tego państwa, utwierdziłam się w przekonaniu, że ten bliski mi słowiański naród utknął w tragicznym – dla siebie i sąsiadów – punkcie.

W ramach rozważań na ten temat nawiążę do wystąpienia studentki wydziału filologicznego. Antonina Smorodinowa wygłosiła płomienne przemówienie otwierające nasze spotkanie. Sympatyczna Rosjanka za swoją przemowę zebrała gromkie brawa od pozostałych studentów i kadry profesorskiej. Świadczy to o tym, że słowa tej młodej kobiety są odzwierciedleniem rosyjskich nastrojów. Tymczasem nie potrafię podzielać ich entuzjazmu. Nie tylko z tego względu, że jestem Polką. Przede wszystkim dlatego, że ciężko mi spokojnie patrzeć jak Rosjanie tkwią w kulcie czegoś, co sprowadziło ogrom cierpienia i upokorzenia także na ich własny naród.

Zanim przejdę do meritum, nawiążę do tego, co bardzo zabolało Rosjan w ostatnim czasie. W tej konkretnej sprawie doskonale rozumiem i podzielam ich obawy. Chodzi o likwidację ich dziedzictwa historycznego i kulturowego, z czym mamy do czynienia także w Polsce.

Smorodinowa skwitowała ten absurd słowami: «Widzimy politykę pseudo-tolerancji na przykładzie naszej własnej kultury. „Anulując” dziedzictwo rosyjskie, które obejmuje nie tylko oryginalne dziedzictwo rosyjskie, ale także ukraińskie, białoruskie, kozackie i innych narodów, Zachód próbuje zapomnieć i usunąć dzieła A. Czechowa, F. Dostojewskiego, Ł. Tołstoja – pisarzy humanistycznych, którzy poruszają kwestie miłosierdzia, filantropii, wartości chrześcijańskich. Czy to nie wygląda absurdalnie? Wszystko jest anulowane: od największych kompozytorów po „rosyjskie dęby”.»

Młoda Rosjanka zapewniła jednak, że «polityka wykluczenia» i «izolacja kulturowa» jeszcze bardziej zjednoczyła naród rosyjski. W połączeniu z dalszą częścią wypowiedzi odebrałam to jako komunikat, że mają przed sobą konkretny cel. Jaki? Prelegentka wyjaśniła to następująco: «(…) Widząc takie podniesienie na duchu, mam pytanie – czy możemy dzisiaj zjednoczyć się tak, jak nasi przodkowie podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej? Czy my też będziemy w stanie zjednoczyć się i przeciwstawić nazizmowi i rusofobii, które ponownie podniosły głowy? Ogólnie rzecz biorąc, czy jesteśmy godni pamięci naszych przodków, którzy 77 lat temu wyzwolili nas z ucisku faszyzmu?»

I dalej Smorodinowa zauważa: «Dzisiejsze wydarzenia są wynikiem zapomnienia własnej historii, historii naszego narodu. Wszystkich nas bardzo boli, jak na Ukrainie panuje masowe, nie boję się tego słowa, ludobójstwo ludności rosyjskojęzycznej, propaganda ideologii nacjonalistycznej na szczeblu państwowym, wychwalanie popleczników faszyzmu, którzy popełnili okrucieństwa z własnymi ludźmi podczas II wojny światowej. Rosyjskojęzyczni Ukraińcy, którzy nie chcą zapomnieć o swojej przeszłości, swoim pochodzeniu, są teraz eksterminowani tylko dlatego, że należą do rosyjskiego świata, rosyjskiej kultury.»

W czym tkwi absurd, obok którego nie mogę przejść obojętnie? Nie przeczę, że rosyjskojęzyczna ludność Ukrainy doznała strasznych krzywd od ukraińskich nacjonalistów. Nie przeczę, że rosyjskojęzyczni Ukraińcy mają prawo do pamiętania o swojej historii i pochodzeniu. Nie przeczę, że na Ukrainie wychwala się popleczników faszyzmu. Jeśli jednak Rosjanie chcą pamiętać o historii własnego narodu, jeśli nie chcą zapomnieć o strasznych zbrodniach, to trzeba być konsekwentnym. Niestety tej konsekwencji zabrakło nie tylko na Uniwersytecie w Woroneżu, ale w całej Rosji.

Oto bowiem pamięta się w Rosji o zbrodniach faszyzmu, jednocześnie zapomina (i niejako usprawiedliwia) o strasznych zbrodniach komunizmu. A przecież system ten zgładził niezliczone istnienia ludzkie, zaś rosyjski naród był jego pierwszą i najliczniejszą ofiarą. Przecież komuniści także eksterminowali ludzi tylko dlatego, że należeli do rosyjskiego świata, rosyjskiej kultury. I robili to wcześniej od faszystów.

Przedstawicielka młodego pokolenia Rosjan denerwuje się dzisiaj, że nie pamięta się o cierpieniach sowieckiego narodu; że nie pamięta się o sowieckiej historii. I pyta w murach uniwersytetu: – jak tak można?

Oczywiście, że można zapomnieć o „sowieckich bohaterach”, skoro Rosjanie zapomnieli o ofierze Cara Mikołaja Męczennika i jego Rodziny. Zapomnieli o tysiącach pomordowanych w najbardziej okrutny sposób Męczenników, na których kościach zbudowano Związek Radziecki. Taka jest prawdziwa historia Rosjan. Jeśli nie będą pamiętać o tamtych Ofiarach ich własnego narodu, jeśli nie pokajają się za ich zgładzenie, to jaka czeka ich przyszłość?

Nie pytam o to z pozycji osoby wrogiej Rosjanom. Wręcz przeciwnie. Zawsze uważałam, że Rosjanie są bliżsi Polakom, niż „sojusznicy” z Zachodu. Co więcej, przez lata pokładałam w Rosji pewne nadzieje, dostrzegając tam przebłyski normalności, której na Zachodzie już nie ma. Wystarczy wspomnieć antyludzką ideologię LGBT. Dla tego typu szaleństw nie ma w Rosji miejsca, podczas gdy w zachodnim świecie zboczone mniejszości terroryzują normalną większość. Przede wszystkim jest mi bliska rosyjska (nie sowiecka!) dusza.

Uważam, że Rosja wciąż ma szansę odegrać wspaniałą rolę w historii świata. Zresztą, taka jest właściwość Rosjan, że mają potrzebę niesienia pewnej misji innym narodom. Nie da się jednak zrealizować tego z powodzeniem w dalszej perspektywie, opierając swoje działania na sprzecznościach. Nie można łączyć Prawosławia z Sowiecją, co próbuje się w obecnej Rosji realizować. Fiodor Dostojewski został największym z pisarzy, bo wyznając chrześcijańskie wartości jednocześnie był przeciwnikiem socjalizmu i rewolucji. I to właśnie jego ponadczasowe wielkie dzieła literackie pozostaną nieśmiertelne, czego nie zmienią nawet zachodnie sankcje.

A co pozostało po twórcy rewolucji, oprócz wysuszonych szczątek na Placu Czerwonym? Przecież sam prezydent Rosji Władimir Putin powiedział przed laty, że przywódca bolszewików Włodzimierz Lenin «podłożył bombę atomową pod gmach, który nazywa się Rosja». Jak dodał, w ostatecznym rozrachunku idee Lenina doprowadziły do rozpadu Związku Radziecki. Od siebie dodam, że rewolucja była dziełem Szatana wymierzonym przeciwko Bogu i człowiekowi stworzonemu na Jego obraz i podobieństwo. Niewątpliwym triumfem diabelskiego bolszewizmu jest to, że dzisiaj Rosjanie cierpią, bo bratobójcza wojna na Ukrainie – bez względu na jej ostateczny wynik – jest ich porażką. I Rosjanie nie rozumieją do końca dlaczego tak się stało.

Od lat rozmawiam z Rosjanami, dzięki czemu poznałam ich bolączki. Jeden z nich powiedział mi kiedyś wprost: «Zachodnia polityka zmierza do osłabienia i zniszczenia naszej wspólnej historii i wzajemnego szacunku». Nie przeczę, że zachodni intryganci prowadzą obrzydliwe gierki geopolityczne. I to co dzieje się obecnie za naszą wschodnią granicą, to nie jest wojna Rosjan i Ukraińców. Jest to de facto wojna przy użyciu Rosjan i Ukraińców, odpalona przez podżegaczy z zewnątrz (USA i sojusznicy) i wewnątrz (korzenni oligarchowie).

Jednak wsłuchując się w głos Rosjan zabrakło mi ważnej refleksji i oczywistych pytań. Dlaczego Ukraińcy tak łatwo pozwolili przerobić się pod dyktando zachodniej modły? Dlaczego Zachodowi tak łatwo udało się odpalić Euromajdan? Z jakiegoś powodu Ukraińcy dali się namówić na to samobójstwo. Przypuszczam, że stało się tak, ponieważ wcześniej zabrakło tego wzajemnego szacunku, o którym mówił mój rosyjski kolega.

Wierzę, że Rosja ma jeszcze szansę wypełnić wspaniałą misję w dziejach historii. Jednak Rosjanie powinni najpierw odrobić gorzką lekcję, jaką właśnie otrzymali. Jeśli chcą odnieść zwycięstwo, powinni wyrzec się pychy i wyniosłości ducha, albowiem kroczą one przed upadkiem i ruiną. Przeciwieństwem pychy jest pokora. Czy Rosjan stać dziś ta to, by zacząć swoje katharsis od przyznania w pokorze, że niesłusznie zabili namaszczonego przez Boga Cara Męczennika? Pytam jako Polka, wszak Mikołaj II Romanow był także ostatnim królem Polski, o czym mało kto u nas dziś pamięta.

Agnieszka Piwar Myśl Polska, nr 23-24 (5-12.06.2022)