Marek Izdebski Źródło: YouTube / Archidiecezja Łódzka
„Może być w nas strach przed tą wspólną drogą, jaką jest synod. Także strach przed jej tempem” – mówił abp Grzegorz Ryś podczas inauguracji „procesu synodalnego” w archidiecezji łódzkiej.
Po niedawnym skandalu wywołanym przez para-liturgiczny happening zorganizowany przez metropolitę łódzkiego, abp. Grzegorza Rysia, hierarcha nie przestaje szokować. Tym razem, inaugurując diecezjalne przygotowania do tzw. Synodu o synodalności, który odbędzie się w 2023 roku w Watykanie, arcybiskup Łodzi zaprosił superintendenta generalnego wspólnoty ewangelicko-reformowanej w Polsce, aby udzielił katolikom lekcji na temat tego, jak należy rozumieć synodalność w procesie zarządzania Kościołem.
„Piotr żyjący we Franciszku mówi – do drogi!”
– Może być w nas strach przed tą wspólną drogą, jaką jest synod. Także strach przed jej tempem. Synod ma rytm – główna praca w diecezji będzie trwać 4 miesiące. Jesteśmy wezwani do szybkiej drogi, choć wielu ludzi pyta – po co nam ten synod? Czy w tym nie ma jakiegoś wywracania Kościoła? Po co nam szybka droga? Przecież nam potrzebna jest stabilizacja, okrzepnięcie tu, gdzie jesteśmy obwarowanie siebie. A Piotr żyjący we Franciszku mówi – do drogi! Możliwe jest także w czasie synodu narzucanie Jezusowi własnej perspektywy. To, co zrobili Jan i Jakub. Ja mam własne pragnienia co do tego Kościoła, własne pomysły co do tego, co w tym Kościele powinno się dziać i wypowiadam własne pragnienia, nie poddając ich pod rozeznanie Ducha Świętego, by nie odwrócić tych ról – mówił abp Ryś.
W ramach przełamywania strachu przed tempem „drogi synodalnej” metropolita łódzki zdecydował się zaprosić do wygłoszenia przemówienia protestanckiego lidera, Marka Izdebskiego, nazywającego się „biskupem” wspólnoty ewangelicko-reformowanej. „Dobry wieczór państwu” – przywitał się gość, po czym, realizując prośbę abp Rysia, wyłożył wizję ustroju wspólnoty protestanckiej, którą określił „Kościołem”.
Słowa Pana Jezusa są… nieprawdą
„Naczelna zasada obowiązująca w kościele ewangelicko-reformowanym, polegająca na tym, że Pismo Święte jest jedyną formą wiary i życia chrześcijanina odnosi się również do ustroju” – zaczął Izdebski.
Nie dowiedzieliśmy się jednak, w jaki sposób owa uroczyście odrzucona przez Święty Sobór Trydencki zasada sola Scriptura przekłada się na ustrój tego, co mówca określił „Kościołem”, gdyż już w następnym zdaniu stwierdził on, że Biblia nie mówi nic na temat tego, jak ma być rządzony Kościół. „Formy organizacyjne, w jakich zrzeszają się chrześcijanie nie należą do porządku zbawienia, który jest głównym przedmiotem zainteresowania Pisma” – przekonywał gość abp. Rysia. Co więcej, struktury te zmieniają się jego zdaniem na przestrzeni dziejów i dostosowują do aktualnych potrzeb człowieka.
Nawet pobieżna lektura Pisma Świętego i jego wykładu, który Pan Jezus pozostawił Apostołom w świętej Tradycji w oczywisty sposób przeczą błędom głoszonym przez protestanckiego lidera z mównicy w katolickiej świątyni. Do Piotra Pan powiedział Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16, 18), zaś do wszystkich Apostołów: Kto was słucha, mnie słucha (Łk, 10, 16). W Nowym Testamencie opisany jest także moment, gdy Pan Jezus przemienia chleb i wino w swoje Ciało i Krew, po czym przekazuje swoim uczniom moc czynienia tego samego. Te biblijne prawdy, przekazane Apostołom jeszcze przed spisaniem ksiąg Ewangelii, znalazły swoje potwierdzenie we wspólnocie Kościoła od samego początku i nigdy nie uległy zmianie. Jako że nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz, 4, 12), to tylko osoby włączone przez łaskę uświęcającą do Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół mogą otrzymać zbawienie. Poza Kościołem nie ma zbawienia – taką wiarę wyznawali uczniowie Chrystusa od samego początku, sformułowali ją Ojcowie Kościoła, a uroczyście potwierdził IV Sobór Laterański.
Synodalność zaprzeczeniem ustanowionej przez Boga hierarchii
Znajomość tych prawd nie przeszkodziła abp. Grzegorzowi Rysiowi firmować swoim nazwiskiem wystąpienia protestanckiego heretyka, który głosił, że ustrój Kościoła należy „kategorii ziemskich, socjologicznych, a nie Bożych w sensie niezmiennej prawdy”. Marek Izdebski za aprobatą metropolity łódzkiego przekonywał, że słowa Pana Jezusa, w których ufundował On Kościół z widzialną hierarchią apostolską… nie są prawdą. Podobnie jak to, że pierwsi uczniowie Chrystusa przekazali Ojcom Apostolskim namaszczenie kapłańskie i sukcesję biskupią.
„Wszystkie funkcje w kościele winny mieć charakter służebny, aby jedni nad drugimi nie panowali. Pojęcie władzy w kościele nie odpowiada duchowi Ewangelii”. Stąd, jak tłumaczył Izdebski, wywodzi się koncepcja ustroju synodalnego w sektach protestanckich. Tak pojęta synodalność w praktyce oznacza powszechną demokrację (którą Izdebski woli określać „chrystokracją”), w ramach której wszyscy członkowie decyzują o życiu wspólnoty, przy zanegowaniu jakiejkolwiek ustrojowej hierarchii. Synod wybiera „biskupów”, tak jak ogólne zgromadzenie wybiera „proboszcza parafii” – tłumaczył.
To, że protestanci negują porządek ustanowiony przez Pana Jezusa w Jego Kościele, nie jest rzeczą nową, jednak fakt głoszenia takich poglądów w katolickim kościele, za aprobatą biskupa, pozostaje co najmniej szokujący. Podobnie jak to, że po tak obraźliwym dla Ewangelii, Kościoła Chrystusowego i samych wiernych przemówieniu z ust abp. Rysia do dziś nie padły słowa przeprosin ani wyjaśnienia.
living from pornography. As she finished, he gave only a weak criticism of pornography. In his whole talk with the young people, who insisted on defending sinful acts, situations and behavior such as pornography, abortion and masturbation, he (while disagreeing) used only non-religious arguments. He never mentioned sin, an offense against God, nor one’s eternal destiny—heaven or hell.4
Continuing this trend, on June 23, 2023, he invited “200 artists, filmmakers and writers to the Sistine Chapel to mark the 50th anniversary of the Vatican Museum’s contemporary art collection,” the Associated Press reports. “Francis acknowledged that some in the crowd—there was Andres Serrano, of “P*** Christ” fame—sometimes use confrontation to make people think. But he said their aim was to find harmony and beauty.”5
Andres Serrano is a photographer known for his immoral and blasphemous works. Paul Monaco writes, “The P[***] Christ [is] a creative inspiration of Andres Serrano. It is a photograph of a small plastic crucifix submerged in a bottle of yellow liquid that the artist described as his own urine. By titling the work as he did, it may be assumed that part of the artist’s intention was to affront the sensibilities of believing Christians who have faith that Jesus is divine. A substantial number of Christians, no doubt, regarded Serrano’s work as a silly and infantile display unworthy of their further concern.”6
There could be no greater blasphemy against Our Lord than this disgusting “work of art.” However, photos of the June 23 Vatican event show a smiling Pope Francis warmly greeting the author of this unspeakable blasphemy and giving him a thumbs up.7
Given the notoriety this blasphemy gave Serrano, one cannot admit that the Vatican staff in charge of this event did not know who he was and, therefore, that inviting him to a ceremony in the Sistine Chapel was tantamount to giving prestige to a blasphemer.
Is honoring a blasphemer not participating in blasphemy?8
Pope Francis’s praise for the artists present, including Serrano, was not mere courtesy, which would be grave enough. He likened them to Old Testament prophets: “Like the biblical prophets, you confront things that at times are uncomfortable; you criticize today’s false myths and new idols, its empty talk, the ploys of consumerism, the schemes of power.”9
Is Serrano’s blasphemy against the Redeemer the destruction of the “idol,” Our Lord Jesus Christ?
It is painful to say it, but is that not what Pope Francis’s words suggest?
God Punishes Sinful Humanity by Allowing Bad Popes
God allows the election of bad popes to punish sinful humanity. That happened in various epochs of Church history, such as the tenth century, which Church historian Cardinal Baronius called the saeculum obscurum (Age of Darkness) because of a succession of bad Roman pontiffs.10 Most of the Renaissance popes were also bad.11
God Tests Us to See Our Love
God allows a bad shepherd, who leads the sheep astray, as a punishment for our sins and a trial to see who remains faithful to the Almighty.
In the Old Testament, Moses explained to the Jews the reason for this trial when speaking of the false prophets who propose seditiously: “Let us go and follow strange gods, which thou knowest not, and let us serve them.” Moses urged the Chosen People not to listen to them: “Thou shalt not hear the words of that prophet or dreamer. For the Lord your God trieth you, that it may appear whether you love him with all your heart, and with all your soul, or not. Follow the Lord your God, and fear Him, and keep His commandments, and hear His voice: Him you shall serve, and to Him you shall cleave” (Deut. 13:2–4).
Christ Remains With His Church Amid the Storm
However difficult it may be to remain faithful to the Church, we must remember that Our Lord promised to be with her always, even to the end of time (see Matt. 28:20).
In today’s trial, we must show our love for the Church by refusing to follow false prophets. We must remember that trust is hope strengthened by faith. Let us remain faithful to the faith of our fathers, to the truths handed down to us from Scripture and Tradition through the Magisterium. Let us resist “strong in faith” (1 Pet. 5:9).
Our confidence is all the more certain because, at Fatima, Our Lady promised, “Finally, My Immaculate Heart will triumph.”
However, one cannot fail to be indignant at the support shown to this infamous blasphemer and ask our adorable Savior to forgive this vile action. For, as the Psalmist says, “You that love the Lord, hate evil” (Ps. 96:10).
Czy Pan Jezus był marzycielem? Takie wrażenie możemy odnieść słuchając licznych przemówień papieża Franciszka. Kiedy Namiestnik Chrystusa mówi o „powszechnym braterstwie”, „inkluzywności” i świetlanej przyszłości pełnej „pokoju i sprawiedliwości”, którą zapewnią organizacje międzynarodowe specjalizujące się w świeckim „zbawianiu” świata i koncerny farmaceutyczne, możemy poczuć się jakby John Lennon zza grobu dośpiewywał kolejne zwrotki utopijnego songu Imagine…
Doskonałą okazją do przedstawienia owej wizji chrześcijaństwa rozmarzonego było dla papieża Franciszka ostatnie święto… Chrystusa Króla. A jakże. „Bądźcie marzycielami” – to wezwanie powracało niczym refren, nie zakłócone ani razu „szorstką” mową o jakimś tam społecznym panowaniu Chrystusa. – To chciałbym wam powiedzieć: my, my wszyscy, jesteśmy wam wdzięczni, za to, że marzycie. Kiedy młodzi marzą, czasami robią dużo hałasu. (…) Róbcie raban, ponieważ jest on owocem waszych marzeń – zwrócił się Wikariusz Chrystusa do młodzieży. Dodał przy tym, że „także jako Kościół potrzebujemy marzyć” i pracować, „abyśmy odbudowali rodzinę ludzką, by razem tworzyć naszą przyszłość sprawiedliwości i pokoju, upewniając się, że nikt nie zostanie wykluczony”.
Nie był to pierwszy raz, gdy słyszeliśmy podobne słowa. Poprzednią okazją był ubiegłoroczny 107. Dzień Migranta i Uchodźcy, kiedy to w specjalnym pisemnym przesłaniu Franciszek opowiedział o swoim inkluzywnym marzeniu o nowym Jeruzalem. Zdaniem Biskupa Rzymu Kościół stanie się „bardziej katolicki”, jeżeli w swoich działaniach będzie „włączał” szerokie rzesze pozostające na „egzystencjalnych peryferiach” (ulubione określenie Franciszka). Papież przestrzegł jednak, że to „włączanie” nie może być oparte na modelu „prozelityzmu”. Nie ma więc mowy o wskazywaniu błędów i grzechów, aby poprzez spowiedź sakramentalną i uznanie władzy Kościoła przywieźć błądzących do jednej owczarni Chrystusa. Chodzi o „jedność w różnorodności”, o słuchanie, o podążanie za człowiekiem ku jego „pełnej barw” przyszłości, której znakiem będą różnorodność i wielokulturowość.
– Jest to ideał nowego Jeruzalem (por. Iz 60; Ap 21, 3), w którym wszystkie narody spotykają się w pokoju i harmonii, sławiąc dobroć Boga i cuda stworzenia. Aby jednak osiągnąć ten ideał, musimy wszyscy starać się zburzyć mury, które nas oddzielają i budować mosty, które sprzyjają kulturze spotkania, świadomi istniejących między nami głębokich wzajemnych powiązań. W tej perspektywie, współczesne migracje dają nam możliwość przezwyciężenia naszych lęków, aby pozwolić się ubogacić różnorodnością tego daru, jakim jest każdy z nas. Zatem, jeśli tylko tego chcemy, możemy przekształcić granice w uprzywilejowane miejsca spotkania, gdzie może rozkwitnąć cud coraz większego „my” – mówił papież.
Nie mogło oczywiście w tej pan-humanistycznej krotochwili zabraknąć odwołania do idei powszechnego braterstwa. – Nie możemy bać się marzyć i czynić to wspólnie, jako jedna ludzkość, jako towarzysze tej samej drogi, jako synowie i córki tej samej ziemi, która jest naszym wspólnym domem, wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi – zapewnił Franciszek.
Te marzenia o inkluzywności to oczywiście tylko jeden – najbardziej barwny – z licznych elementów „Magisterium Franciszka”. Trudno byłoby je wszystkie ująć w jednym artykule, ale warto pamiętać, że to właśnie ich suma skłoniła bp. Athanasiusa Schneidera do gorzkiej ironii określenia urzędującego papieża „kapelanem ONZ i antychrześcijańskich ideologii” – tego zresztą ONZ, z którym Stolica Apostolska – jak niedawno zadeklarował Franciszek – pozostaje w „uprzywilejowanych relacjach” (tu akurat w odniesieniu do proaborcyjnego UNESCO).
Czy Kościół marzy?
Nie ma nic złego w snuciu marzeń, to jasne. Są one wyrazem najgłębszych pragnień naszych dusz. I Kościół pewnie nieraz marzył, choć trudno byłoby to stwierdzić faktograficznie w kontekście występowania tego konkretnego słowa. Ale śledząc historię zbawienia, możemy wyobrazić sobie pierwszych chrześcijan, jak marzą… by ewangeliczny zaczyn rozszedł się po pogańskich społeczeństwach i zgodnie z zapowiedzią Pisma podporządkował wszystkie dusze i wszystkie państwa prawdziwemu Bogu; czy też rycerzy krzyżowych śniących o wolnej i poddanej panowaniu Chrystusa Ziemi Świętej; możemy wyobrazić sobie i te „mniejsze”, lecz nie mniej wzniosłe marzenia, jak choćby przeszywające duszę małej Bernadety Soubirous pragnienie, by znów ujrzeć Piękną Panią – Niepokalaną, która nie w sennym marzeniu, lecz we własnej osobie ukazywała się jej w grocie za strumykiem w Lourdes.
Te przypuszczenia można by mnożyć, ale jedno rzuca się w oczy – dotyczą one raczej poszczególnych członków wspólnoty w konkretnym momencie dziejów bądź ich osobistego życia, a nie Kościoła jako takiego. Trudno byłoby udowodnić tezę, iż niejako „z urzędu” Kościół marzy, jak sugeruje Franciszek. Niełatwo byłoby też znaleźć w źródłach objawienia i w magisterium papieży zachęty do marzenia jako stylu życia chrześcijanina, podobne do tych, które kieruje on do wiernych.
Ale czy w Piśmie Świętym nie ma nic na temat „marzeń”? Otóż jest, choć trzeba przyznać, że w nieco innym kontekście… I tak w księdze Mądrości Syracha czytamy: Mąż głupi miewa czcze i zwodnicze nadzieje, a marzenia senne uskrzydlają bezrozumnych (34,1). Podobny do chwytającego cień i goniącego wiatr jest ten, kto się opiera na marzeniach sennych – dodaje natchniony autor, po czym stwierdza: Marzenia senne bardzo wielu w błąd wprowadziły, którzy zawierzywszy im upadli. W podobnym duchu przemawia prorok Jeremiasz, mówiąc: Wy natomiast nie słuchajcie waszych proroków, waszych wróżbitów, waszych mających senne marzenia, waszych przepowiadaczy ze znaków ani waszych czarowników, którzy wam mówią: „Nie pójdziecie w poddaństwo króla babilońskiego” (27,9).
Kościół Chrystusowy jest jak zdrójzapieczętowany, a jego nauka jak ucho igielne – nie przeciśnie się przez nie nic, co podąża za duchem świata. Dlatego każde słowo, które – czy to ex cathedra czy w zwyczajnym nauczaniu – wychodziło z ust błogosławionej pamięci Namiestników Pańskich aż do Piusa XII, było precyzyjnie cyzelowane, często po łacinie, a przede wszystkim z pietystyczną dbałością o nieskazitelność doktryny weryfikowane na okoliczność zgodności z depozytem objawionej wiary. Łódź Piotrowa nigdy nie wypływała na zwodnicze fale wodolejstwa, dwuznaczności i marzycielstwa. Popuszczając wodze fantazji łatwo bowiem zatracić sprzed oczu gwiazdę przewodnią i zagubić rozum w nurtach błędów. A nie to jest zadaniem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, aby „towarzyszyć”, lecz to, by prowadzić. Dlatego – choć są to rozważania trudno uchwytne, eteryczne niczym Franciszkowe marzenie o inkluzywnym Jeruzalem – ośmielam się stwierdzić, że nie… Kościół nie marzy. Oblubienica Chrystusa trwa przy Prawdzie i jej naucza rozumnie i realistycznie, pociągając wszystkie narody i wszystkie indywidua do wstępowania w ślady Boskiego Zbawiciela, do schylenia karku pod słodkie jarzmo Jego praw i do dźwigania własnego krzyża.
You may say I’m a dreamer…
Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie żyją w pokoju… Mam nadzieję, że kiedyś dołączysz do nas i świat stanie się jednym… Wyobraź sobie, jak wszyscy ludzie współdzielą cały świat… Możecie powiedzieć, że jestem marzycielem, ale nie jestem w tym sam – śpiewa Franciszek. To znaczy, przepraszam – John Lennon…
Oczywiście – na poważnie – jeszcze trochę brakuje, by te dwie narracje, jak dwie pieśni (łabędzi śpiew tego, co po Soborze Watykańskim II pozostało z oficjalnych struktur Kościoła i komunistyczny song jednego z Beatlesów) pokryły się. Niemniej ich melodie i niektóre przesłania niepokojąco zbliżają się do siebie…
I faktycznie Franciszek nie jest w tym sam. Towarzyszą mu dzisiejsi współbracia marzyciele, a także dawne pokolenia kościelnych modernistów ze słynnym metropolitą Mediolanu Carlo Marią Martinim na czele. Ów krańcowo liberalny jezuita w kardynalskim paliuszu również „miał marzenie”. Marzył mu się mianowicie „Nieustający Kościół Synodalny” (określenie katolickiego publicysty Edwarda Pentina), który byłby czymś jeszcze silniejszym i trwalszym niż ewentualny Sobór Watykański III.
Jaki będzie śpiew przyszłości? To zawierzajmy Panu, nie polegając zbytnio na ludzkich siłach i nadziejach. Jeżeli nawet w swojej mądrości dopuści On do przekształcenia „Kościoła posoborowego” w „Kościół synodalny”, to i tak prawdziwego Kościoła – choćby ograniczonego do garstki kapłanów i wiernych – zgodnie z obietnicą Pana, bramy piekieł nie przemogą, a żadna, nawet najmniejsza, skaza nigdy nie dotknie.
Andres Serrano, fotograf, który w odrażający sposób profanował krucyfiks, w trakcie uroczystego spotkania w Watykanie został serdecznie powitany przez papieża Franciszka.
Pod koniec minionego tygodnia około 200 twórców zostało zaproszonych do Watykanu w związku z półwieczem kolekcji sztuki nowoczesnej i współczesnej papieskich muzeów. Do Kaplicy Sykstyńskiej przybyli z całego świata „malarze, rzeźbiarze, architekci, pisarze, poeci, muzycy, filmowcy i aktorzy”, wśród których nie zabrakło – niestety – autorów „dzieł” antykatolickich i wręcz bluźnierczych.
Jak odnotował portal Life Site News, należał do nich 72-letni Andres Serrano, w którego portfolio znajduje się fotografia „(…) Chrystus (Zanurzenie)” z 1987 roku. Przedstawia ona niewielki plastikowy krucyfiks umieszczony w płynie, który – według Serrano – był jego własną uryną.
Innym wykwitem chorej wyobraźni pseudoartysty był „Krwawy krzyż” z 1985 roku. Pleksiglasowy krucyfiks miał być wypełniony krwią… krowy. Z kolei „Pieta” to parodia klasycznych wizerunków Matki Bożej podtrzymującej na kolanach ciało zabitego Zbawiciela. Na wizerunku stworzonym przez Serrano jego żona trzyma „dużą, bezwładną rybę”.
– Postrzegam siebie jako należącego do tradycji sztuki religijnej sięgającej czasów Caravaggia i innych – stwierdził Amerykanin w wywiadzie dla The Guardian z 2016 roku. – Jeśli „(…) Chrystus” cię denerwuje, to dlatego, że daje pewne pojęcie o tym, jak naprawdę wyglądało ukrzyżowanie – dodał.
Później bronił się twierdząc, że „przez całe życie był katolikiem, a więc jest naśladowcą Chrystusa”. Jednak gdzie indziej przyznał, iż wprawdzie otrzymał katolickie wychowanie, przyjął Komunię świętą, to później, przez 20 lat nie chodził do kościoła.
Opisując spotkanie Franciszka z zaproszonymi, portal LSN podał, że papież mówił o „naturalnej i szczególnej” relacji Kościoła katolickiego z artystami. Jak przekonywał, artysta „ma swobodę oryginalności, nowości i kreatywności, a tym samym wnosi do świata coś nowego i niespotykanego”.
W przemówieniu twórcy określeni zostali nawet jako „wizjonerzy, prorocy”, którzy wprowadzają „nowość do historii”, – Podobnie jak biblijni prorocy stawiacie czoła sprawom, co czasami jest niewygodne; krytykujecie dzisiejsze fałszywe mity i nowych idoli, ich czcze gadanie, sztuczki konsumpcjonizmu, schematy władzy – mówił Franciszek.
– To intrygujący aspekt psychologii artystów: umiejętność parcia do przodu i do przodu, w napięciu między rzeczywistością a marzeniem. Często robicie to z ironią, która jest cudowną cnotą. Humor i ironia to dwie cnoty, które musimy bardziej pielęgnować. Biblia obfituje w nuty ironii, wyśmiewając domniemania samowystarczalności, nieuczciwość, niesprawiedliwość i okrucieństwo czające się pod pozorem władzy, a czasem nawet sacrum. Możecie także służyć rozpoznaniu prawdziwej religijności, która zbyt często jest przedstawiana w banalny lub poniżający sposób – zwracał się do swoich gości.
Po spotkaniu, w wypowiedzi dla mediów Andres Serrano stwierdził, że „był zaskoczony zaproszeniem, a jeszcze bardziej zaskoczony, że [papież Franciszek] pokazał mu uniesiony w górę kciuk”. – Byłem bardzo szczęśliwy, że Kościół rozumie, iż jestem artystą chrześcijańskim a nie artystą bluźnierczym. Jestem tylko artystą – stwierdził.
Jak precyzuje LSN, podczas długiego powitania po przemówieniu papieża można było zauważyć Franciszka przyjmującego uczestników z rosnącym zmęczeniem. „Ale kiedy przed krzesłem papieża pojawił się Serrano, nastąpiła krótka przerwa, podczas której wypowiadał on pozdrowienie, wówczas papież ciepło klepnął Serrano w rękę, pokazał mu uniesiony w górę kciuk i uśmiechnął się ciepło” – czytamy.
W komunikacie prasowym wydanym przed wydarzeniem, Watykańska Dykasteria ds. Kultury i Edukacji stwierdziła, że celem spotkania jest kontynuacja serii papieskich spotkań z artystami zapoczątkowanych przez Pawła VI oraz „uczczenie twórczości i życia artystów, przy podkreśleniu ich wkładu w budowanie poczucia wspólnego człowieczeństwa i promowanie wspólnych wartości”.
Prefekt dykasterii, kardynał José Tolentino de Mendonça, dodał, że „trzeba ożywić doświadczenie Kościoła jako przyjaciela artystów, zainteresowanego pytaniami, jakie stawia przed nami współczesność”.
Sekretarz tego samego urzędu, biskup Paul Tighe, pytany o „kontrowersyjnych” uczestników spotkania, w tym konkretnie Serrano, powiedział agencji AP: – Myślę, że wszyscy musimy po prostu pracować nad domniemaniem dobrej wiary artysty, który próbuje coś powiedzieć, rzucić wyzwanie czemuś i czasami może być zmuszony do zastosowania silnych środków, aby nas obudzić.
My, prawowierni biskupi na wszystkich kontynentach, jako następcy apostołów Chrystusa, idąc za przykładem byłego nuncjusza w Stanach Zjednoczonych, Carlo Marii Viganò, niniejszym publicznie przed całym Kościołem katolickim wzywamy do abdykacji nieważnego papieża Franciszka Bergoglio.
Uzasadnienie: Wspomniany popełnił szereg najpoważniejszych herezji, które prowadzą do wewnętrznego samozniszczenia Kościoła katolickiego. Słowo Boże wyraźnie stwierdza: „Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam еwangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą od nas otrzymaliście – niech będzie przeklęty(anathema sit)!” (Ga 1:8-9).
Oskarżony głosi inną ewangelię, więc ściągnął na siebie Bożą anatemę, czyli wykluczenie z Kościoła. Najwyższy urząd kościelny – papiestwo – okupuje nielegalnie. Dziś Kościół nie ma papieża, jest stan sede vacante.
Inną, fałszywą ewangelię, Bergoglio głosi zarówno na piśmie, słowami jak i gestami. Tym rażąco nadużywa najwyższego autorytetu Kościoła w celu oszukania katolików i manipulowania światową opinią publiczną.
Lista konkretnych przestępstw przeciwko Ewangelii Chrystusowej, którymi pseudopapież wielokrotnie ściągał na siebie Bożą anatemę, czyli wykluczenie z Kościoła katolickiego:
1) W 2013 roku aprobował sodomię na konferencji prasowej w samolocie z Rio de Janeiro, mówiąc: „Kim ja jestem, żeby go (sodomitę) osądzać?”. Ten, kto sprawuje urząd papieża, ma obowiązek chronić nauki Ewangelii, czyli prawdy wiary i moralności. Konkretnie – nazwać sodomię grzechem i obrzydliwością (według greckiego oryginału – atymia, Rz 1:26) oraz wezwać sodomitów do pokuty w celu osiągnięcia zbawienia.
2) W 2015 roku gestem całowania stóp transseksualisty pseudopapież zatwierdził moralną perwersję transseksualności i jej konsekwencje – przestępcze operacje zmiany płci. Jest to okaleczenie człowieka na całe życie, nie tylko fizyczne, ale także psychiczne. To wyraźny bunt przeciwko Bogu Stwórcy. W ten sposób pseudopapież zatwierdził ideologię gender, która sprzeciwia się nie tylko Bogu, ale także ludzkości.
3) W wywiadzie dla „La Repubblica” w 2015 roku Bergoglio zaprzeczył istnieniu piekła, mówiąc: „Nie ma kary, ale zniszczenie duszy… Wraz ze śmiercią ciała kończy się jej podróż”. W ten sposób pseudopapież stwierdza herezję, że dusza ludzka jest śmiertelna. Konsekwencją jest zaprzeczanie istnieniu życia po śmierci, czyli podstawowych prawd wiary, nieba i piekła.
4) W 2016 roku w adhortacji „Amoris laetitia” pseudopapież zaprzeczył obiektywnie obowiązującym normom moralnym, a tym samym przykazaniom Bożym, zastępując je subiektywizmem.
Czterech kardynałów wystąpiło z „Dubią”, a po nich i katolicka inteligencja z „Korektą”. Jednych i drugich ignorował. Żadnego słuchania.
5) W 2018 roku pseudopapież w Irlandii wezwał nawet rodziców, aby nie przeszkadzali swoim dzieciom, zmanipulowanym przez agendę LGBTQ, akceptować perwersje seksualne. To kolejna zbrodnia nie tylko przeciwko rodzicom i ich dzieciom, ale także przeciw Bogu i Kościołowi.
6) W 2018 roku na Synodzie o Młodzieży w podstępny sposób wprowadził do kościelnych dokumentów termin LGBT.
7) W 2019 roku w Abu Zabi pseudopapież zatwierdził herezję, że rzekomo wolą Bożą jest pluralizm płci i religii. Tym stwierdzeniem Franciszek stwierdza herezję, że Bóg ustanowił pogaństwo, to znaczy, że Jego wolą jest oddawanie czci demonom. Wręcz przeciwnie, jest to grzech przeciwko pierwszemu Bożemu przykazaniu. Także wolą Bożą nie jest pluralizm płci, który dziś rozumiany jest nie tylko tak, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, ale tak, jakoby Bóg stworzył niezliczoną ilość płci. A to kłamstwo i herezja.
8) Bergoglio przy powrocie z Panamy (2019) autorytatywnie zatwierdził tzw. seksualną edukację, która dziś narzuca dzieciom sodomię i transseksualizm. W mediach promował seks bez rygoryzmu dla dzieci. W ten sposób promuje program przestępczej demoralizacji dzieci. To poważna zbrodnia nie tylko przeciwko dzieciom, ale także przeciw Bogu i Kościołowi.
9) 21-24 lutego 2019 r. w Rzymie odbył się Synod poświęcony przemocy seksualnej w Kościele. Synod ten de facto posłużył Bergogliowi do zatwierdzenia grzechu homoseksualizmu poprzez wiążące wytyczne dla biskupów z tzw. towarzyszeniem osobom homoseksualnym.
10) W październiku 2019 r. pseudopapież w Ogrodach Watykańskich uczestniczył w bałwochwalczym rytuale, a następnie intronizował demona Pachamamę w Bazylice św. Piotra. Jest to przestępstwo przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu i precedens publicznego bałwochwalstwa i propagowania pogaństwa.
11) W 2019 r. na Synodzie o Amazonii zaakceptował w dokumentach przyjęcie pogańskich praktyk i obrzędów, nawet do świętej Liturgii, a także tzw. ekologiczną konwersję. Dokument jest zbiorem wielu herezji. Pewien kardynał stwierdził, że to nie tylko apostazja, ale i głupota.
12) W 2020 roku pseudopapież opowiadał się za prawnymi ustawami legalizującymi małżeństwa homoseksualne i zezwalającymi im na adopcję dzieci.
13) W 2020 roku pseudopapież zapoczątkował wprowadzenie pseudopandemii, zamykając kościoły i profanując Eucharystię. Fanatycznie narzucał wszystkim eksperymentalne szczepienia. mRNA szczepionka zmienia ludzki genom, powoduje bezpłodność i zawiera tkankę drastycznie zabitego nienarodzonego dziecka. On dwukrotnie nakazał pod terrorem zaszczepić cały Watykan.
14) W 2021 roku pseudopapież ogłasza Drogę synodalną najpierw do 2023 roku, a następnie przedłuża ją do 2024 roku. Bergogliańska Droga synodalna legalizująca LGBTQ, diametralnie zaprzecza ewangelicznej drodze Chrystusa prowadzącej do zbawienia.
15) W 2022 roku pseudopapież w Kanadzie publicznie poświęcił się demonom i szatanowi. Stało się to podczas rytuału szamana, który przy tym gwizdał na kości z dzikiego indyka. Była to publiczna apostazja, zgorszenie dla małych i przestępstwo przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu.
16) W styczniu 2023 r. pseudopapież oświadczył światowym mediom, że homoseksualizm nie może być kryminalizowany i że biskupi, którzy bronią nauczania Kościoła, a także zasad moralnych w prawie państwowym, muszą przejść konwersją i przywitać nieskruszne LGBTQ osoby w Kościele. Termin „Q” obejmuje również morderstwa na tle seksualnym. Pewien mężczyzna o orientacji Q poderżnął gardła ponad 50 kobietom. Bergoglio nakazuje takie osoby bez skruchy witać w Kościele.
Tymi herezjami Franciszek Bergoglio wystąpił przeciw nauczaniu Kościoła katolickiego, czyli przeciw Ewangelii Chrystusowej i zgodnie z Pismem Świętym ściągnął na siebie Bożą anatemę, czyli wykluczenie z Kościoła. Również z kościelnego punktu widzenia spada na niego ekskomunika latae sententiae . Do niego, jako do heretyka i apostaty, odnoszą się oświadczenia z bulli dogmatycznej Pawła IV „Cum ex apostolatus officio”.
My biskupi, jako następcy apostołów, jesteśmy świadkami niszczenia Kościoła od wewnątrz przez nadużycie najwyższej władzy kościelnej. Przed Bogiem i przed ludem Bożym jesteśmy zobowiązani nazywać prawdę prawdą, a heretyka heretykiem. Takie jest stanowisko każdego prawowiernego katolickiego biskupa zgodnie z Pismem Świętym i całą Tradycją Kościoła. Wierzący muszą wiedzieć, że nieważnego papieża Franciszka Bergoglio, publicznego heretyka, nie mogą słuchać i podporządkowywać się jemu. W przeciwnym razie uczestniczą w jego herezjach i przekleństwie, które ściąga na Kościół, na narody i na jednostki.
Dlatego wzywamy wszystkich szczerych katolików do składania ofiar, modlitw i pokuty. Niech Bóg zmiłuje się i uratuje Kościół przed tym procesem samozniszczenia, którego kulminacją obecnie jest synodalna bergogliańska LGBTQ droga.
Polecamy rodzinną modlitwę różańca, najlepiej w tym samym czasie między 20:00 a 21:00. Intencją modlitw jest abdykacja nieważnego papieża i uratowanie Kościoła przed bergogliańską LGBTQ synodalną drogą.
Koncepcja dla biskupów została opracowana przez biskupów BKP
10.04.2023
Apel biskupów do abdykacji nieważnego papieża Franciszka
Od 30 września 2023 r. ma się rozpocząć w Watykanie ogólnoświatowe zgromadzenie Synodu o synodalności, który promuje legalizację LGBTQ. Wszyscy uczestnicy w ten sposób ściągają na siebie najcięższą Bożą karę – anatemę, oraz kościelną karę – ekskomunikę latae sententiae, ponieważ legalizacja grzechu sodomii jest cięższym grzechem niż sodomia sama. Kto aprobuje i legalizuje grzech, usuwa tym Boże przykazania i uniemożliwia grzesznikom pokutować i podążać drogą zbawienia. Usuwanie Bożych praw – to grzech diabelskiej pychy, która sprzeciwia się Bogu Stwórcy, Najwyższemu Prawodawcy.
Pseudopapież Bergoglio odrzuca pokutę i uparcie powtarza i eskaluje swoje zbrodnie. W ten sposób grzeszy przeciwko Duchowi Świętemu. Do niego odnosi się Jezusowe stwierdzenie o Judaszu, że jest on synem zatracenia (J 17,12). Oby przerażający przypadek pseudopapieża poruszył sumienia przynajmniej niektórych biskupów i kardynałów, którzy uczestniczyli lub zamierzają uczestniczyć w synodalnym zgromadzeniu.
Bizantyjski Katolicki Patriarchat, jako głos wołającego na pustyni w Bożym autorytecie, po raz kolejny co do ogólnoświatowego zgromadzenia w Watykanie podkreśla:
Na wszystkich uczestników tego zorganizowanego buntu przeciwko Bogu spada Boża anatema, a jednocześnie ekskomunika latae sententiae.
Zachęcamy księży i wiernych do osobistego, telefonicznego, mailowego czy listownego ostrzeżenia biskupów, promujących synodalną samobójczą LGBTQ drogę.
W oficjalnych dokumentach Bergogliowego synodu jest używany i w pełni akceptowany akronim LGBTQ. Przy czym termin Q obejmuje największe perwersje seksualne.
Jakie jest rozwiązanie? Tylko pokuta.
[To pogląd BKP, niezupełnie mój. Umieszczam, Czasy tego wymagają. MD]
W dniu 31 marca 2023 r. zakończyła się kontynentalna faza Synodu o synodalności. 30 września 2023 r. ma się rozpocząć w ramach tego samobójczego procesu ogólnoświatowe spotkanie w Watykanie. Inicjator Synodu jest fanatycznym propagatorem sodomii i innych zboczeń moralnych. W oficjalnych dokumentach Bergogliowego synodu jest używany iw pełni akceptowany akronim LGBTQ. Przy czym termin Q obejmuje również największe perwersje seksualne, związane z najpoważniejszymi przestępstwami.
Każdy moralny człowiek, a tym bardziej ten, który zna Ewangelię Chrystusa i Jego nauczanie o czystości serca i czynów, jest zszokowany programem synodalnej LGBTQ drogi. Jest to dosłownie satanistyczna antyewangelia, która otwiera szeroką drogę do wiecznej zagłady.
Ale większość episkopatów o tym wiernym nie mówi, tak jakby propagowanie LGBTQ nie miało z Kościołem nic wspólnego. Nawet w obłudny sposób episkopaty sprawiają wrażenie, jako gdyby synodalna droga była procesem prawdziwego odrodzenia Kościoła
To jest kolosalne oszustwo. Z katolików, którzy im wierzą, ci kościelni klerykałowie robią dosłownie głupców. Bóg dopuścił tak głęboką ciemność i ślepotę, ponieważ Kościół katolicki od kilkudziesięciu lat odrzuca w swoim przywództwie i w swoich członkach prawdziwe chrześcijaństwo i wąską drogę zbawienia, połączoną z pokutą. Dlatego Bóg odebrał łaski i światło samopoznania i prawdy oraz pozwolił Kościołowi popaść w proces satanizacji. Ona przejawia się szczególnie na katolickim terytorium Europy i Ameryki.
Jakie jest rozwiązanie? Tylko pokuta. Od czego zacząć?
Najpierw nazwać kłamstwo kłamstwem, herezję herezją, niemoralność niemoralnością, a heretyka heretykiem. Bergoglio słowem i czynem promuje chaos. W chaosie nie można odróżnić dobra od zła. Dlatego nikt nie wie, co właśnie robić dla ratunku. Bóg przeciwnie jest Bogiem porządku, On stworzył kosmos – harmonię. Diabeł i jego słudzy sieją chaos.
Jak dziś powinien pokutować biskup? Musi stanąć w prawdzie przed Bogiem i następnie tutaj dokonać prawdziwej diagnozy stanu Kościoła i przyczyn jego kryzysu. Mogą mu w tym pomóc i wesprzeć go prawowierne osoby. Nie powinien bać się mówić prawdy o heretyku, który okupuje najwyższy urząd w Kościele. W tej sytuacji biskup musi zdecydować się: albo Chrystus Zbawiciel, albo antychryst pseudopapież. Biskup, który jest w stanie spojrzeć prawdzie w oczy, będzie również w stanie zrobić odpowiedni krok do ocalenia, czyli oddzielić się wraz ze swoją diecezją od apostatycznej struktury bergogliańskiego Watykanu. Tym stworzą precedens dla innych diecezji.
W praktyce to oznacza, żeby biskup napisał list pasterski, w którym w zrozumiałej formie wyjaśnia stan Kościoła i likwidacyjny mechanizm, który w nim dziś działa. Wskaże na nadużycia najwyższego autorytetu do masowego samozniszczenia Kościoła poprzez legalizację najcięższych grzechów. Każdy katolik musi zrozumieć, że bergogliańska synodalna droga prowadzi do potępienia i że najwyższy autorytet w Kościele dopuścił się zdrady Chrystusa i Jego Ewangelii. To też sprawi, że wierni zrozumieją, że jedynym ratunkiem w danej sytuacji dla ratowania lokalnego kościoła, czyli diecezji, jest tymczasoweodłączenie się od Watykanu, który przebywa w apostazji. Tylko w ten sposób zostanie zachowana wierność Chrystusowi i Jego nauczaniu.
Kiedy ten ratunkowy krok podejmie jeden biskup, do niego mogą dołączyć następni i następni, a moc struktury kościelnej zostanie użyta do ratowania Kościoła. Ci prawowierni biskupi wtedy mają możliwość wybrać lub zaakceptować prawowiernego papieża. Z historii Kościoła wiemy, że przez 70 lat istniało podwójne papiestwo – Rzym i Awinion. Dzisiaj do podwójnego papiestwa by nie doszło, bo heretyk nie jest prawowitym papieżem, jest stan sede vacante. Dlatego strach przed schizmą jest dziś śmiesznym lękiem i przeszkodą w ratunku Kościoła.
Co mają robić księża?
Mają zjednoczyć się z prawowiernym biskupem w jego kroku oddzielenia. Mają go wspierać i zachęcać, a także szerzyć oświatę w parafii, w której służą jako pasterze. Jednocześnie powinni zachęcać innych księży, żeby czynili to samo. Nie mogą zapominać o zachęcaniu wiernych do modlitwy i składania ofiar, aby Bóg dawał światło, wiedzę i siłę biskupowi, ponieważ ludzkimi siłami sytuacji w Kościelie i w świecie nie da się rozwiązać.
Co powinni robić prawowierni księża w sytuacji, gdy biskup jest fanatycznym zwolennikiem pseudo-papieża i jego kościelnego samobójczego programu? Prawowierni księża muszą najpierw uświadomić sobie, że na takim biskupie spoczywa Boża anatema – klątwa, a jednocześnie on podlega ekskomunice latae sententiae. Prawowierny ksiądz musi w tej sytułacji prowadzić skryte i ostrożne informowanie kapłanów i świeckich, którym ufa.
Co mają robić wierzący?
Przede wszystkim muszą zdać sobie sprawę, że ocalenie Kościoła nie spoczywa tylko na biskupach i kapłanach, ale że odpowiedzialność spoczywa również na każdym z nich. Nie mogą żądać, żeby księża i biskupi nawrócili się i zostali świętymi biskupami i kapłanami, jeśli sami do świętości, do której są powołani, nie będą dążyć przez prawdziwą skruchę. Jakże ogromny potencjał modlitwy mogą stworzyć same emerytki! Niestety ile czasu na razie marnują, oglądając telewizję, smartfony i inne marności. Zamiast tego powinni wziąć dosłownie jako swój zawodowy obowiązek codzienny modlitewny program.
Służyłoby to ich oczyszczeniu i uświęceniu oraz przyniosłoby duchową korzyść zarówno żyjącym, jak i zmarłym członkom ich rodzin. Modlitwy emerytek są dziś potrzebne jednak głównie do wyjednania łask Bożych dla ocalenia Kościoła. Dlatego ich program modlitewny powinien obejmować kilka godzin modlitwy dziennie. Przede wszystkim powinni modlić się o światło i siłę dla kapłanów i biskupów. Powinni także ofiarować swoje cierpienia i choroby, a także duchony ból, spowodowany martwieniem się o swoje dzieci i wnuki. Jeśli kobiety będą się modlić, Bóg da im ducha pokuty, a wtedy ich pokorne modlitwy przebiją niebiosa. Przykład z teraźniejszości: dziś prawosławne kobiety na Ukrainie codziennie przychodzą na modlitwę do Kijowsko-Peczerskiej Ławry, która jest centrum Cerkwi. Media głównego nurtu manipulują opinią publiczną i fałszywie twierdzą, że Prawosławny Kościół jest wrogiem narodu.
Młody dziennikarz zadał starszej kobiecie obłudne pytanie: „Wy tu nie potępiacie, ale wspieracie tych, którzy zabijają ukraińskich chłopców?” Kobieta spojrzała na niego ze zdumieniem i szczerze powiedziała: „Jak ja mogę kogoś potępiać? Ja jestem największym zabójcą. Nie mogę nikogo osądzać. Jestem matką, która zabiła własne dziecko w swoim łonie. Nie mam prawa nikogo osądzać. Przychodzę tutaj, aby się modlić i pokutować, ponieważ największą zbrodnię popełniłam ja.” Następnie zapytała dziennikarza: „Ile masz lat, synku?” On odpowiedział: „Dwadzieścia dwa”. Na to dodała ze łzami w oczach: „A mój syn miałby już trzydzieści lat. Ja go zabiłam. Nikt nie jest większym grzesznikiem ode mnie”.
Jeśli katolickie kobiety przyjmą takiego ducha pokuty jak ta kobieta a będą opłakiwać swoje grzechy i wołać do Boga, Bóg nie tylko przebaczy im grzechy, ale poprzez swoje pokutne modlitwy i zadość czyniące ofiary oni wyproszą łaskę zbawienia dla swoich dzieci i łaskę Bożą dla nawrócenia księży i biskupów. To była właśnie św. Monika, która wymodliła nam św. biskupa Augustyna.
Co powinni się modlić wierzący – to nie jest ważne, niech się modlą na różańcu – czy inne modlitwy. Jednak dobrze jest stworzyć sobie określony harmonogram modlitwy i każdego dnia starać się go przestrzegać. Dla wspólnej modlitwy w parafii może posłużyć 40-godzinna adoracja w Kościele raz w miesiącu. Takie doświadczenie z tym mieli redemptoryści podczas swojej misji w XIX wieku w USA. Inną formą jest stworzenie straży modlitewnych, w których wierzący zajmują 24 godziny na dobę. Tutaj ze względów praktycznych wskazane jest ustanowienie 4 straż modlitewnych, 23 razy 4, to jest 92 osoby. Każdy modli się swoją godzinę tylko co czwarty tydzień. Przez trzy tygodnie zmieniają się trze kolejne straże. Wspólną codzienną modlitwą dla wszystkich członków straży modlitewnej jest Godzina święta od 20:00 do 21:00.
Ze względu na konieczność natychmiastowego rozpoczęcia modlitwy, dobrze jest nie czekać na zorganizowanie straży i wybrać dogodną dla siebie godzinę. Jej można się modlić przez cały rok. Codzienna Godzina Święta jest wspólna dla wszystkich.
Kwestia schizmy
Czy prawosławni chrześcijanie, ponieważ nie podlegają papieżowi, będą potępieni? Nie, nie będą. Czy katolicy, którzy przyjmują ducha apostazji fałszywego papieża i jego program legalizacji grzechu, będą zbawieni? Jeśli pozostaną w tej zatwardziałości, będą potępieni. Tak więc straszenie tzw. schizmą, aby prawowierni bali się oddzielić od pseudo-papieża, jest śmieszne.
Szanowni biskupi i kapłani, uświadomcie sobie, że musicie pokutować za własną pychę. Albowiem miłujecie sami siebie, swoje ego, a nie Chrystusa i nieśmiertelne dusze. Wam chodzi o to, aby społeczeństwo, które ma ducha świata i jest wrogo nastawione do Chrystusa, czciło was jako oficjalne duchowe autorytety. Co za hipokryzja! Z tego powodu zdradzacie Chrystusa i pozostajecie w jedności z odstępcą Franciszkiem. Tym blokujecie powierzonym duszom zbawienie i narażacie zbawienie swej własnej duszy. Niestety, to nie leży wam na sercu, przyznajcie sobie to. Przypomnijcie sobie świętych biskupów, biskupów wyznawców i męczenników. Wszyscy apostołowie, których następcami się uważacie, byli męczennikami za Chrystusa i Jego Ewangelię, z wyjątkiem Judasza. Czeski kardynał Tomášek oświadczył: „Szybciej nawróci się dziesięć prostytutek niż jeden ksiądz czy biskup”.
Jaka to hipokryzja niektórych episkopatów, kiedy świadomie przemilczają, że Droga synodalna wraz z odpowiednimi dokumentami promuje legalizację LGBTQ! Cóż za przestępstwo popełniają ci klerykałowie, że nawet wytwarzają opinię publiczną, jakby LGBTQ synodalna droga była formą „duchowego odrodzenia”. Można to nazwać wprost grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, gdy największe zło, jakim jest zupełna perwersja i satanizm, przedstawiane jest jako droga odrodzenia i zbawienia. Utrzymywanie tej kłamliwej atmosfery stwarza warunki, w których nie może dojść do uratowania Kościoła. Aż kiedy system apostazji duchowo udusi lub usunie ostatnich uczciwych biskupów i wszędzie nasadzi heretyków, będzie już za późno. Bramy piekielne nie pokonają Kościoła, ale na terytorium, które będzie okupowane bergogliańską strukturą, prawowierni będą zmuszeni przejść do katakumb.
Zakładać, że reforma Kościoła nastąpi przez oficjalny wybór prawowiernego papieża, dziś jest utopią. W apostatycznej strukturze Watykanu po Franciszku nr 1 nastąpi Franciszek nr 2, nr 3 itd. Tutaj panuje już duch antychrysta. Optymalnym rozwiązaniem w danej sytuacji jest aby biskupi w Afryce, Ameryce Południowej i Północnej lub w katolickiej Polsce oddzielili się od bergogliańskiej struktury, nawet jeśli to będę wyglądać jak schizma. W rzeczywistości to nie jest schizma, ale niezbędny środek do ratunku prawdziwego katolicyzmu i stworzenia warunków dla prawowiernego papieża. Gdyby apostołowie dla Chrystusa i Jego ewangelii zbawienia nie oddzielili się od ówczesnej oficjalnej religijnej struktury, która sprzeciwiła się Bogu i Zbawicielowi, chrześcijaństwo zanikłoby w zarodku.
Prawowierna struktura umożliwi głoszenie pełnej Ewangelii, prawdziwą pokutę i misję. Watykan ze swoim synodalnym programem prowadzi do transformacji Kościoła katolickiego w satanistyczny anty-kościół New Age.
Oby się w świecie znalazł pierwszy biskup ze swoją diecezją, który stał by się precedensem dla innych. Jego bohaterstwo będzie porównywalne do korony męczeństwa. W tej intencji ratunku Kościoła dzisiaj trzeba skoncentrować wszystkie modlitwy i wszystkie zadość czyniące ofiary szczerych katolików na całym świecie.
– Żaden chrześcijanin nie może czuć się uprawniony do tego, by nie pracować i żyć na koszt innych – powiedział biskup kaliski Damian Bryl podczas Mszy świętej z okazji 31 Ogólnopolskiej Pielgrzymki Robotników i Pracodawców do Narodowego Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu. Jak się okazuje, ta oczywistość jest w niesmak neolewicowym mediom, które przypuściły za to atak na biskupa.
Przed Mszą świętą doszło do bulwersujących czynności, które niestety są utrwalone jako norma w kościołach w Polsce. Odczytywano list wysokiego państwowego urzędnika. Kobieta minister z kolei odczytała list od premiera. Ponadto związkowcy wygłaszali w kościele przemowy. [brrrrrr….md]
Natomiast podczas Mszy świętej w czasie kazania bp Bryl mówił, że praca jest szanowana, gdyż stanowi źródło bogactwa albo przynajmniej godnych warunków życia. Jest to też skuteczne narzędzie przeciwko ubóstwu.
– Ale nie wolno ulegać ubóstwieniu pracy, ponieważ nie można w niej odnaleźć ostatecznego i nieodwołalnego sensu życia. Praca ma istotne znaczenie dla życia człowieka, ale to Bóg, a nie praca, jest źródłem życia i celem człowieka – stwierdził hierarcha.
Przypomniał także o odpoczynku, który „pozwala ludziom wspominać i na nowo przeżywać boże dzieła, nabrać odpowiedniego stosunku i dystansu do pracy, nie pozwala zatopić się w pracy”.
– Pozwala zauważyć, że obok pracy są także inne wartości – rodzina, wiara, ojczyzna. Wszyscy potrzebujemy odpoczynku i dobrze przeżytej niedzieli – kontynuował biskup.
– Żaden chrześcijanin nie może czuć się uprawniony do tego, by nie pracować i żyć na koszt innych. Wszyscy są nakłaniani przez apostoła Pawła do tego, aby pracować własnymi rękami tak, by nie potrzebować nikogo i praktykować solidarność również materialną, dzieląc się owocami pracy z tymi, którzy znajdują się w potrzebie – stwierdził dalej bp Damian Bryl i dodał, że „lenistwo szkodzi ludzkiemu bytowaniu”.
Jak się okazuje, te ostatnie słowa wywołały wściekłość neolewicowych mediów. Anna Dryjańska na portalu natemat.pl oceniła już w tytule, że takie słowa „mają potencjał nagonki”. Słowa te wypowiedział cytowany w tekście prof. Tadeusz Bartoś, przedstawiony jako „teolog”.
– Człowiek słucha takiego kazania i zaczyna się zastanawiać, kto w jego otoczeniu jest pasożytem. Skoro bowiem chrześcijanin nie może czuć się uprawniony, by nie pracować, to jak nazwać tych, którzy nie zarabiają pieniędzy? – przekonuje Bartoś.
Co zabawne, drugi cytowany „teolog”, prof. Stanisław Obirek „wskazuje, że nazywanie pracy źródłem bogactwa jest nieporozumieniem”.
Hiacynt – nagroda przyznawana przez Fundację Równości za „zasługi dla tolerancji, równouprawnienia i walki z dyskryminacją”. Nagroda ma na celu pozytywne wyróżnienie osób i instytucji, dla których orientacja seksualna różna od heteroseksualnej jest rzeczą normalną i poprzez swoją działalność i postawę kształtują świadomość społeczną
George Weigel: Niemiecka „droga synodalna” nie jest SCHIZMĄ. To po prostu APOSTAZJA!
„W roku 2023 będziemy prawdopodobnie w Kościele katolickim świadkami gramatycznych wydarzeń, których rozmiarów na razie nie sposób przewidzieć. Cóż, taki jest sposób działania Opatrzności…”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” George Weigel.
Teolog wskazuje, czego możemy być pewni w roku 2023. „Po pierwsze tego, że kryzys, który pojawił się w niemieckim Kościele, i to, co z niego wynika dla Kościoła powszechnego, osiągnęły punkt zwrotny, ponieważ postulaty niemieckiej drogi synodalnej zderzą się z pierwszą sesją synodu o synodalności, która została zaplanowana w Rzymie na październik 2023 roku. Po drugie, rozwiązanie niemieckiego kryzysu będzie miało duży (jeśli nie decydujący) wpływ na zdefiniowanie dziedzictwa papieża Franciszka”, podkreśla.
Weigel zwraca ponadto uwagę, iż często mówi się, że niemiecki katolicyzm to już w gruncie rzeczy schizma. „Uważam, że jest to nieadekwatny opis sytuacji. W rzeczywistości manifest niemieckiego katolicyzmu zawarty w dokumentach tamtejszej drogi synodalnej to po prostu apostazja. Niemiecka droga synodalna nie przyjmuje wiary raz tylko przekazanej świętym (Jud 1, 3). Przeciwnie – w jednym z jej fundamentalnych dokumentów przyjętych w 2022 roku stwierdzono, że także w Kościele uprawnione poglądy i sposoby życia mogą ze sobą konkurować, nawet gdy chodzi o podstawowe prawdy wiary. W ten sposób katolicyzm w wersji lite nieuchronnie schodzi do poziomu zero”, podsumowuje.
(fot. EPA/MAURIZIO BRAMBATTI ITALY OUT Dostawca: PAP/EPA.)
„Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus” – powiedział papież Franciszek w wywiadzie dla America Magazine, czasopisma wydawanego przez jezuitów w Stanach Zjednoczonych.
Franciszek w nawiązaniu do tego, że niektórzy uważają go za socjalistę bądź nawet komunistę odparł: „Staram się podążać za Ewangelią. Osiem Błogosławieństw to fragment, który bardzo mnie oświeca, ale przede wszystkim wyznacza normę, według której będziemy sądzeni: Mt 25. Byłem spragniony, a daliście mi pić. Byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu a przyszliście do mnie. Czy zatem Jezus jest komunistą?”.
Zdaniem papieża, problem polega na redukowaniu przesłania Ewangelii wyłącznie do wymiaru społeczno-politycznego. – Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus – przyznał. [No, był… ale na szczęście umarł.. Tak, Franiu?? md]
„Komuniści ukradli nam trochę chrześcijańskich wartości. Inni uczynili z nich katastrofę” – stwierdził.
Nowymi listami kontynuujemy reagować na Kongres Przywódców Religijnych w Kazachstanie. Przedstawiamy krytyczną analizę hinduizmu, zwracamy uwagę na katastrofalne skutki dialogu międzyreligijnego dla chrześcijaństwa, a także ujawniamy prawdziwy cel udziału w tym Kongresie pseudopapieża Franciszka Bergoglia.
W pierwszej części wspomnieliśmy o chrześcijaństwie, w drugiej o buddyzmie, a teraz, w trzeciej części, o hinduizmie i międzyreligijnym dialogu.
Hinduizm jest pogańską religią, która czci zwierzęta jako bogów, wierzy w reinkarnację, czyli w przewcielenie ludzi do zwierząt, wężów lub owadów. Wprowadza system kastowy, w którym pariasi są mniej warci niż jakiekolwiek zwierzę czy owady! Z powodu reinkarnacji nie mogą być zabijane ani komary, ani szczury. Z drugiej strony ale hindusi napadali chrześcijańskie wioski i wymordowali je. Był to konkretny przykład tak zwanego hinduskiego „niestosowania przemocy”, o której jednak wielbiciele Gandhiego milczą.
Krowie jest oddawana boska cześć, ponieważ jest uważana za boginię. Gandhi napisał odę do krowy, w której twierdzi, że z krowy jest święte nawet jej łajno. Dlatego wielu guru smaruje się tym łajnem. Niezrozumiałe jest, dlaczego papież Jan Paweł II dawał Gandhiego chrześcijanom za wzór i sam demonstracyjnie poszedł, aby uczcić jego prochy. Ten papież zezwolił również sakralnej kapłance zrobić sobie na czole tz. świętą kropkę i nałożyć na szyję rytualny wieniec, co oznaczało poświęcenie się demonom.
Liberalni teolodzy manipulująco twierdzą, że podobno mamy tego samego Boga co hindusi. Chociaż wszyscy mamy jednego Boga, który stworzył wszechświat i człowieka, ale hindusi Go nie czczą. Wręcz przeciwnie czczą demony w zwierzętach.
Joga – to ukryta pułapka religii hinduskiej. Nie można łączyć jogi z wiarą chrześcijańską! To samo dotyczy zenu, które jest odpowiednikiem jogi w japońskich naukach!
Założycielka katolickiego ruchu Focolare, Chiara Lubich, otrzymała od hinduistów i buddystów w geście jedności kilka honorowych doktoratów. Na znak tej jedności wraz z nimi medytowała i twierdziła, że doświadczyła duchowych wibracji. Jeśli ten „wibrujący duch”, którego przyjęła Chiara Lubich, przeniknął również do całego ruchu Focolare, to trzeba za to publicznie pokutować! Nie można usprawiedliwiać to gestami Jana Pawła II, np. w Asyżu w 1986 roku, bo nimi dopuścił się apostazji.
Transcendentalna medytacja
Transcendentalna medytacja jest formą jogi. Kto brał w niej udział, otrzymał natychmiast podczas wprowadzającej ceremonii tzw. mantrę. Mantra – to zazwyczaj imię jakiegoś pogańskiego ducha – demona. U medytujących często występują stany halucynacyjne. Transcendentalna medytacja jest drogą nie tylko odstępstwa od Chrystusa, ale także utraty zdrowia!
Ojciec Jacques Verlinde pracował jako jądrowy chemik. Kiedy w 1968 roku poznał Maharishi Mahesh Yogi, propagatora transcendentalnej medytacji, jego życie się od podstaw zmieniło. Spędzał całe miesiące na medytacji prawie bez jedzenia i bez snu. Doświadczył „samadhi”, ale za tym wszystkim czuł „ogromną pustkę”.
Po swoim nawróceniu i egzorcyzmu Verlinde woła: „Chcę z całą powagą przestrzec przed próbami wprowadzenia jogicznych praktyk, mantry i innych wschodnich obrzędów w chrześcijańskim środowisku. Ktoś może dzisiaj zarzucić mi, że jestem nietolerancyjny. Jednak opierając się na moim osobistym doświadczeniu, nie mogę mówić inaczej. Przypuszczam, że moje doświadczenie było ekstremalne, ale na tym polega jego zaleta: pomaga otworzyć oczy. Te medytacje czynią z człowieka medium. Prędzej czy później człowiek stanie się ofiarą demonicznych istot”.
Na gruncie hinduizmu działają różni guru, których ludzie czczą jako bogów (Sai Baba, Maharishi Mahesh, Sri Chinmoy…). Również na bazie hinduizmu szerzą się różne sekty, z których najbardziej znaną jest sekta Hare Kryszna.
Międzyreligijny dialog
Pan Jezus Chrystus nie posłał apostołów prowadzić międzyreligijny dialog z poganami i światem, ale nakazał im głosić Ewangelię, czyli wypełniać misję. Za pogaństwem stoi duch kłamstwa i śmierci. Dlatego misję można porównać do działania ratowników w sytuacji zagrożenia życia. Tutaj ale chodzi o życie wieczne. Nie można prowadzić z zagrożonymi dialogu. Trzeba pośredniczyć w jejich zbawieniu. Tym zbawieniem dla każdego człowieka jest tylko Jezus Chrystus, nikt inny.
Kto odrzuci tę jedyną daną przez Boga możliwość zbawienia, zginie. Dlatego musimy głosić poganom Ewangelię. Pan Jezus mówi do Pawła: „Posyłam cie do pogan, abyś otworzył im oczy i odwrócił od ciemności do światła, od władzy szatana do Boga, aby otrzymali odpuszczenie grzechów” i zostali zbawieni(Dz 26:18).
Cały system międzyreligijnego dialogu opiera się na kłamstwie:
1) Należy fałszywie założyć, że poganie mają równowartościową drogę do zbawienia – a to jest kłamstwo.
2) Nie wolno im głosić Ewangelii w jej pełni i mocy, aby mogli się nawrócić i zostać zbawieni – to jest przestępstwo.
3) Nie wolno głosić, że Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem – takie stanowisko jednak jest zdradą prawdy, Chrystusa i Kościoła.
4) Trzeba twierdzić, że hinduistyczne i buddyjskie praktyki nas wzbogacają – ale to wielkie oszustwo.
Nie tylko że są likwidowane misje, ale sami mnisi pośredniczą w antymisjach buddyzmu i hinduizmu w samym sercu chrześcijaństwa. Wielu katolickich zakonników zaprasza pogańskich mnichów do swoich klasztorów, stając się w ten sposób najbardziej efektywnymi szerzycielami apostazji. To tak, jakby pasterze, zamiast szukać zagubionych owcy, wprowadzali do owczarni wilki, które następnie rozrywają biedne owce w samej owczarni.
Prawdziwy misjonarz, który postawi jako fundament, centrum i szczyt głoszenie zbawienia w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym, nie będzie prowadzić dialogu. On wręcz przeciwnie, głosi Chrystusa w mocy Ducha, a dusze są wyrwane spod władzy szatana i w ten sposób zbawione (Dz 26:18). Za to trzeba zapłacić cierpieniem, a często męczeństwem, czego dowodzą japońscy, chińscy i koreańscy męczennicy.
Owocem międzyreligijnego dialogu jest apostazja
Apostazja od Chrystusa do pogaństwa ma dwa etapy. W pierwszym etapie główną rolę odgrywa historyczno-krytyczna metoda. Dzięki tej metodzie duch ateizmu podczas fałszywej formacji w seminariach jest systematycznie wlewany do dusz przyszłych księży. Stopniowo niszczy zbawczą wiarę i stosunek do Boga. System tej metody tworzy duchową próżnię.
Na drugim etapie, poprzez tak zwany międzyreligijny dialog, w tę próżnię zostaje przyjęta „nowa”, fałszywa duchowość. I tak w duchową próżnię wkracza duch pogańskich religii. Tego pogańskiego ducha należy już bezkrytycznie i z szacunkiem przyjąć. Tutaj już się na żadnen dialog nie pozwala. Tu jest dyktat ducha kłamstwa i śmierci. W ten sposób jest bezpośrednio w seminariach zatruwane przyszłe kapłaństwo.
Kościół zachodni jest śmiertelnie sparaliżowany przez ducha II Watykańskiego Soboru. Sobór nie sprzeciwiał się herezjom modernizmu, lecz przeciwnie, historyczno-krytyczną metodą otworzył im drzwi. Sobór, co więcej, wprowadził fałszywy szacunek dla pogaństwa, a tym samym dla ich demonów, których poganie czczą.
Jakie jest rozwiązanie? Jedynym rozwiązaniem jest potępienie herezji modernizmu i zniesienie międzyreligijnego dialogu. To otworzy drzwi do prawdziwej ewangelizacji i misji.
mail, 15 IX. Oto, co Franio powiedział na końcu:”„Bracia, siostry, naród kazachski, otwarty na jutro i będący świadkiem tylu minionych cierpień, ze swoją niezwykłą wieloreligijnością i wielokulturowością daje nam przykład przyszłości. Zaprasza nas do jej budowania, nie zapominając o transcendencji i braterstwie, adoracji Najwyższego i akceptacji bliźniego. Podążajmy tak dalej naprzód, pielgrzymując razem po ziemi jako dzieci nieba, tkacze nadziei i budowniczy zgody, posłańcy pokoju i jedności!” – zaapelował papież
BKP: Jaki cel stawia sobie Franciszek Bergoglio swoim udziałem
Po co Kościołowi papiestwo? Bożym zamiarem jest ochrona fundamentów wiary i moralności. Jeśli papież i papiestwo postępują odwrotnie, to jest to samobójstwo dla Kościoła. Dziś jesteśmy tego duchowego samobójstwa świadkami.
Franciszek Bergoglio weźmie udział jako oficjalny, ale w rzeczywistości nieważny przedstawiciel Kościoła Katolickiego w kongresie przywódców religijnych w Kazachstanie w dniach 13-15 września 2022 r. Spotkania te, z pogańskimi przywódcami, zostały zapoczątkowane w Asyżu w 1986 roku. Od tego czasu te spotkania w określonych odstępach czasu odbywają się na całym świecie. Kiedy Jan Paweł II po raz pierwszy zaprosił pogańskich przywódców do tzw. modlitwy o pokój w Asyżu, odniósł się do tego, że tylko realizuje ducha II Watykańskiego Soboru, a konkretnie dekret „Nostra aetate” o tzw. szacunku dla innych religii, a de facto o szacunku dla ich demonów. Tak więc dzisiaj Franciszek tylko dopełnia ducha II Watykańskiego Soboru, który dokonał duchowego przełomu i podważył pierwsze i największe przykazanie, które brzmi: „Ja ‒ Pan, Bóg twój,Bóg żarliwy w miłości, nie będziesz miał innych bogów i nie będziesz się im kłaniał (czcić ich)”. Boże słowo w liście do Rzymian wskazuje na bezpośredni związek między pogaństwem a sodomią: „To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich (pogan)…, tak że nie mogą się wymówić od winy. Choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu… Stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. (Buddyści czczą dalajlamę jako boga, tak samo hinduiści okazują boski szacunek guru, Indianie w Kanadzie ubóstwiają ptaki, Hindusi ubóstwiają świętą krowę, węże, szczury i wszelkie robactwo).Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności, … mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd…” (por. Rz 1:19-28)
Franciszek Bergoglio nie tylko aprobuje, ale także promuje bałwochwalstwo. Intronizował demona Pachamamę bezpośrednio w bazylice św. Piotra. W Kanadzie (2022) poświęcił się demonom przez szamana. Na wezwanie szamana położył rękę na sercu i w ten sposób wykonał gest przyjęcia demonów. Przy tym szaman gwizdał na kość dzikiego indyka. Z życia świętych męczenników wiemy, że zamiast rzucić bożkom choćby jedno ziarenko kadzidła w geście szacunku dla demonów, woleli poddać się najokrutniejszym torturom i śmierci.
Jeśli chodzi o sodomię, Bergoglio promuje ją słowami i gestami, np. całując stopy transseksualisty. Przy każdej okazji tzw. wysłuchuje sodomitów i transseksualistów, nie wzywając ich do pokuty w celu zbawienia ich dusz. To Franciszkowo antychrześcijaństwo jest w rzeczywistości służbą diabłu i przekształceniem Kościoła katolickiego w antykościół New Age.
Jaki jest cel wizyty Bergoglia w Kazachstanie? Kiedy patrzymy na jego ostatnie kroki, jakie podejmuje w celu zniszczenia Kościoła, widzimy, że i ta wizyta również należy do nich. Czego innego możemy oczekiwać od człowieka, który nie ma Ducha Chrystusowego, ale ma ducha antychrysta? On głosi sodomistyczną, kowidową, ekologiczną i bałwochwalczą antyewangelię, za którą na niego, zgodnie z Ga 1:8-9, spadła kilkakrotna Boża anatema – klątwa. On promuje antymoralność i uprzywilejowuje perwersję. W adhortacji „Amoris laetitia” anuluje obiektywnie obowiązujące moralne normy i Boże przykazania. Otwarcie aprobował tak zwaną edukację seksualną, która narzuca niewolniczy i grzeszny onanizm dzieciom od 4 roku życia i manipuluje dzieci do tragicznego przeoperowania płci. Sugestywnie stwierdził, że dzieci rzekomo należy prowadzić do „seksu bez rygoru”, czyli bez żadnych zahamowań. Bergoglio publicznie dąży do legalizacji małżeństw sodomitów (2021) i ich adopcję niewinnych dzieci. Wszystkim pracownikom Watykanu, a także wszystkim katolikom narzucał eksperymentalną genetyczną surowicę, wykonaną z tkanki, wyrwanej żywcem z nienarodzonego dziecka.
Kto tworzy wewnętrzną jedność z Franciszkiem Bergoglio, tym samym oddzielił się od Chrystusa. Taki biskup, ksiądz i katolik już de facto ofiarował swoją duszę diabłu. Do tego odnoszą się słowa: „Nie ma żadnej jedności Chrystusa z Beliarem”, ani żadnej jedności między Chrystusem a Bergoglio (por. 2 Kor 6:15). Bergogliańska sekta ma swoją nową naukę i pogańskiego, nieczystego ducha, którego maskuje ekologią, wysłuchiwaniem, synodalnością itp.
W tych dniach Bergoglio zapewnił oficjalną kontynuację procesu autodestrukcji Kościoła, kiedy po raz kolejny mianował nowych kardynałów, tym razem kolejnych 20. Oni wszyscy mają tego samego ducha i ten sam samobójczy program co on.
Publicznie się już mówi o abdykacji Bergoglio. Jeśli w tej sytuacji abdykuje, przejmie władzę Franciszek nr 2, nr 3… Sekta Bergoglia obejmuje w swoich antyreformach nie tylko wyświęcanie czarownic na diakonki i kapłanki (patrz Amazonia), ale także likwidację papiestwa. Co robić, aby ocalić papiestwo i ocalić tożsamość Kościoła katolickiego? W wyjątkowych okolicznościach musi stanąć na czele prawowiernych katolików prawowierny papież, wybrany w nadzwyczajny sposób, tj. nie spośród bergogliańskich kardynałów. Kwestia ratowania Kościoła dotyczy wszystkich biskupów, którzy wewnętrznie dystansują się od bergogliańskiej sekty. Bez radykalnego kroku wiary matastazy ogarną cały duchowy organizm. Dziś Bergoglia i jego kardynałów dotyczy: „Oni nie pojmują i nie rozumieją, błąkają się w ciemnościach:a cała ziemia chwieje się w posadach” (Ps 82:5).
Bergoglio pozwala się nazywać przedstawicielem Chrystusa na ziemi, ale on, arcyheretyk, nim nie jest. Publicznie sprzeciwił się nauczaniu Chrystusa i Jego przykazaniom. Nazywa się także następcą apostoła Piotra. Ale on, propagator sodomii i bałwochwalstwa, który głosi nową antyewangelię i niszczy prawa Boże, w żadnym wypadku nie jest następcą apostoła Piotra. On nie jest Ojcem Świętym. Jego ojcem jest diabeł. Bergoglio nie tylko stara się zabić Chrystusa, ale już zabija Go w duszach (por. J 8:37-44). Na co jeszcze katoliccy biskupi czekacie? Dziś jest tylko jedno wyjście, a mianowicie ‒ przyjąć prawowiernego papieża, wybranego Bogiem w nadzwyczajnych okolicznościach i w niezwykły sposób. Tym samym jednocześnie zostanie uratowana papieska instytucja. Udział Bergoglia w Kazachstanie – to kolejny gwóźdź, wbity w trumnę Kościoła Katolickiego w celu reinkarnacji katolików do jednego antykościola New Age. Ale jego ostatecznym celem jest zjednoczenie katolików z diabłem i jego aniołami w piekle.
Co wy na to aby utrzymać papiestwo, a pogonić Bergoglio? – Chris Jackson
Kto jest kompetentny, by ogłosić, że papież jest w herezji?
Wkrótce po tym, jak biskup miejsca zabronił Nancy Pelosi przyjmowania Komunii Świętej z powodu jej poparcia dla „praw” do aborcji, wskoczyła ona na pokład samolotu do Watykanu. Tam pozowała do zdjęć, wymieniając się prezentami z uśmiechniętym i sympatycznym Franciszkiem. Następnie jakby nigdy nic przyjęła Komunię Świętą od księdza na sprawowanej przez Franciszka[i].
24 czerwca 2022 roku, orzeczenie Roe kontra Wade zostało ostatecznie obalone po pięćdziesięciu latach wysiłków obrońców życia. Franciszek spotkał się z proaborcyjną Pelosi zaledwie pięć dni później. Dopiero dziesięć dni po obaleniu Roe, Franciszek wydał zdawkowy komentarz na temat tej doniosłej decyzji i to tylko dlatego, że reporter przypadkiem go o to zapytał. Jakich słów użył Wikariusz Chrystusa, aby upamiętnić uwolnienie najpotężniejszego narodu świata od „prawa” do aborcji? Czy bił w dzwony u Św. Piotra? Czy kazał śpiewać Te Deum na wszystkich mszach w Stanach Zjednoczonych? Czy rozesłał wideo-wystąpienie z podziękowaniem dla Boga Wszechmogącego, jak również z podziękowaniem i gratulacjami dla wszystkich katolików Stanów Zjednoczonych, którzy walczyli o ten dzień od 1973 roku?
Nie. Zamiast tego czekaliśmy dziesięć pełnych dni, aby usłyszeć, jak Franciszek daje w odpowiedzi katolikom taką perełkę…
„Prawdę mówiąc, nie rozumiem tego z technicznego punktu widzenia” – wyjaśnił, dodając: „Muszę to przestudiować, bo tak naprawdę nie rozumiem (szczegółów) orzeczenia sprzed 50 lat i teraz nie mogę powiedzieć, czy z punktu widzenia sądownictwa zrobiono dobrze, czy źle.”[ii]
Tak, to była jego odpowiedź. Absolutnie haniebna odpowiedź ze strony jakiegokolwiek chrześcijanina-obrońcy życia, a tym bardziej Wikariusza Chrystusa. Ale czy nas to zaskakuje? Następnie, aby pogorszyć sprawę, dodał następujące zdanie:
„Kiedy Kościół traci swoją duszpasterską naturę, kiedy biskup traci swoją duszpasterską naturę, powoduje to problem polityczny. To wszystko, co mogę powiedzieć”[iii].
Innymi słowy, dla Franciszka „podejście duszpasterskie” oznacza uczestniczenie w sesjach zdjęciowych z proaborcyjnymi „katolickimi” politykami, uśmiechanie się z nimi, podawanie im ręki, wymianę prezentów, a następnie pozwolenie im na przyjęcie świętokradczej Komunii podczas jego papieskiej mszy.
Ale jest jeszcze gorzej. Jeśli wydawało wam się, że Franciszek dając zgodę na publiczne przyjmowanie Komunii Świętej przez cudzołożników pod pretekstem „towarzyszenia” im, zaledwie się mylił, to jeszcze mało wiecie. Zgodnie z przewidywaniami, sytuacyjna moralność Amoris Laetitia wkrótce zostanie zastosowana do antykoncepcji i sztucznego zapłodnienia. Jak donosi LifeSiteNews 8 lipca br:
„Watykan opublikował właśnie książkę, w której Papieska Akademia Życia proponuje zarówno antykoncepcję, jak i sztuczne zapłodnienie jako moralnie dopuszczalne, mimo że Magisterium definitywnie potępiło każdą z tych praktyk.
Książka, zatytułowana „Teologiczna etyka życia. Pismo Święte, Tradycja, Wyzwania praktyczne”, została opublikowana przez Libreria Editrice Vaticana, wydawnictwo Watykanu. Jest to zbiór esejów zaczerpniętych z trzydniowego interdyscyplinarnego seminarium sponsorowanego przez Papieską Akademię Życia…
Na temat praktyki sztucznej antykoncepcji, definitywnie potępionej we wszystkich jej formach przez papieża Św. Pawła VI w Humane Vitae, Akademia wypowiedziała się w swojej nowej książce tak, jakby była to kwestia otwarta…
Proponuje się, aby wszystkie możliwe techniki unikania poczęcia, z wyjątkiem środków aborcyjnych, były dostępne parze do rozważenia. Akademia twierdzi, że te formy antykoncepcji, które nie mają działania aborcyjnego, nie są niczym więcej niż… uniemożliwieniem życia. Akademia uzasadnia, że takie akty nie byłyby sprzeczne z bardziej uniwersalnym otwarciem na życie i że stanowiłoby to „mądre rozeznanie w konkretnym przypadku.”…
Podobnie jak w przypadku argumentów za utrzymaniem kwestii antykoncepcji jako tematu „otwartego”. Akademia proponuje w swojej książce, że moralnie dopuszczalne jest sztuczne zapłodnienie, czyli wspomagane medycznie zapłodnienie z użyciem nasienia męża…
Współautor książki twierdzi, że takie sztuczne zapłodnienie „nie może być w medycynie odrzucone a priori: Należy uczynić je przedmiotem rozeznania, aby upewnić się, czy spełnia ono funkcję opieki nad osobą.” Na tych podstawach interwencja medyczna byłaby uznana za „terapeutyczną”, „pozwalając relacji małżeńskiej niepłodnych małżonków osiągnąć pełną realizację, jako odpowiedzialnego dawcy nowego życia, otwierając ich miłość na generowanie nowego życia.”[iv]
Dodajmy te wydarzenia do innych eksponatów w długiej Sali Hańby Franciszka, która obejmuje również jego ciągłe wysiłki, by wyplenić starożytną Tradycyjną Mszę z życia parafialnego, jego biskupów zawieszających księży za odprawianie nawet Novus Ordo ad orientem[v], a nawet posuwających się do zakazu tradycyjnych szat[vi]. Jeszcze gorsze są jego bezczelnie i publiczne głoszone błędy, takie jak stwierdzenie, że Niebo jest otwarte dla ateistów, że kara śmierci jest „atakiem na nienaruszalność i godność osoby, „, że różnorodność religii jest wolą Boga, mówienie katolikom, że nie jest dozwolone przekonywanie niekatolików do swojej Wiary, twierdzenie, że katolicy i protestanci są zgodni w kwestii usprawiedliwienia, twierdzenie, że Luter nie mylił się w kwestii usprawiedliwienia, mówienie, że nie ma katolickiego Boga, dopuszczenie kultu Pachamamy w Ogrodach Watykańskich, nauczanie, że apostaci zaprzeczający Wierze są w komunii świętych, itd. etc.
Wydawało się, że już w 2016 roku byliśmy na dobrej drodze do odpowiedzi na pytanie zadane w tytule artykułu. Jak donosił wtedy National Catholic Register:
Z „głębokiej troski duszpasterskiej”, czterech kardynałów podjęło bardzo rzadki krok upublicznienia pięciu pytań, które wysłali papieżowi Franciszkowi w celu wyjaśnienia „poważnej dezorientacji i wielkiego zamieszania” wokół jego dokumentu podsumowującego synod o rodzinie, Amoris Laetitia (Radość miłości).
Kardynałowie – Włoch Carlo Caffarra, Amerykanin Raymond Burke oraz Niemcy Walter Brandmüller i Joachim Meisner – wysłali 19 września pięć pytań, zwanych jako Dubia (łac. „wątpliwości”) do Ojca Świętego i kardynała Gerharda Müllera, prefekta Kongregacji Doktryny Wiary (KDW), wraz z towarzyszącym im listem.
Dubia to formalne pytania kierowane do papieża i KDW, których celem jest uzyskanie odpowiedzi „tak” lub „nie”, „bez argumentacji teologicznej”. Praktyka ta jest długoletnim sposobem zwracania się do Stolicy Apostolskiej, nastawionym na uzyskanie jasności w nauczaniu Kościoła.
Kardynałowie powiedzieli, że celem jest wyjaśnienie „sprzecznych interpretacji” paragrafów 300-305 w rozdziale 8 Amoris Laetitia, które są jej najbardziej kontrowersyjnymi fragmentami odnoszącymi się do dopuszczenia ponownie żonatych rozwodników do sakramentów, a także nauczania moralnego Kościoła.[vii]
Zaledwie trzy miesiące później kardynał Burke udzielił wywiadu dla The Catholic World Report (CWR). Z wywiadu wynikało, że było więcej niż tylko czterech kardynałów, którzy zgadzali się z Dubiami:
CWR: Czy oprócz czterech kardynałów, którzy przedłożyli papieżowi Franciszkowi Dubia, są inni, którzy popierają to, co Eminencja mówi?
Kardynał Burke (KB): Tak
CWR: A nie wypowiadają się, ponieważ..?
KB: Z różnych powodów. jednym z nich jest sposób traktowania tych spraw przez media, które je zniekształcają, sprawiając wrażenie, że każdy, kto porusza kwestię Amoris Laetitia, jest nieposłuszny papieżowi lub jest jego wrogiem i tak dalej. Więc oni…
CWR: Nie wychylają się.
KB: Tak przypuszczam
Wywiad ujawnił również, że Dubia mogły być w zamyśle kardynała Burke, pierwszym etapem na drodze do obalenia Franciszka:
CWR: Niektórzy mówią, że papież może oddzielić się od komunii z Kościołem. Czy papież może zgodnie z prawem zostać ogłoszony jako pozostający w schizmie lub herezji?
KB: Gdyby papież formalnie wyznawał herezję, przestałby, przez sam ten akt, być papieżem. To jest automatyczne. I rzeczywiście, to może się zdarzyć.
CWR: To może się zdarzyć?
KB: Tak
CWR: To przerażająca myśl.
KB: To przerażająca myśl i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będziemy tego świadkami.
CWR: Wracając do pytania o papieża popełniającego herezję. Co się wtedy dzieje, jeśli papież popełnia herezję i nie jest już papieżem? Czy odbywa się nowe konklawe? Kto jest odpowiedzialny wtedy za Kościół? A może po prostu nie chcemy nawet dotykać tych spraw?
KB: Istnieje już procedura, którą należy stosować, gdy papież przestaje pełnić swój urząd, tak jak to miało miejsce w przypadku abdykacji Benedykta XVI. Kościół nadal był rządzony w okresie przejściowym między datą skutecznej abdykacji a inauguracją posługi papieskiej papieża Franciszka.
CWR: Kto jest kompetentny, by ogłosić, że papież jest w herezji?
KB: Musieliby to być członkowie Kolegium Kardynalskiego.[ix]
Oczywistym oczekiwaniem większości tradycjonalistów w tamtym czasie było to, że kardynałowie będą czekać na odpowiedź na Dubia. Gdyby nie nadeszła odpowiedź, wówczas kardynał Burke wydałby Braterskie Napomnienie. Gdyby Franciszek uparcie je ignorował, byłoby to dowodem uporu, a wtedy kardynał Burke i inni kardynałowie mogliby ruszyć do przodu z ogłoszeniem herezji. Jak stwierdził artykuł National Catholic Register z sierpnia 2017 roku:
W nowym wywiadzie kardynał Raymond Burke powiedział, że „obecnie konieczne jest” wydanie deklaracji w sprawie kluczowych obszarów doktryny Kościoła, które „nie są jasne” w nauczaniu papieża Franciszka.
Kardynał Burke dodał: Ojciec Święty będzie wtedy „zobowiązany do odpowiedzi”, aby dostarczyć wyjaśnienie swojego nauczania.
Kardynał powiedział pismu The Wanderer 14 sierpnia, że na taki formalny akt korekty nie powoływano się „od kilku wieków” i do tej pory nigdy nie był on używany „w sposób doktrynalny”.
Powiedział jednak, że będzie to „dość proste” i będzie polegało na przedstawieniu z jednej strony „jasnego nauczania Kościoła”, a z drugiej „tego, co faktycznie jest nauczane przez rzymskiego papieża”. Nauczanie, o którym mowa, w szczególności odnosi się do kwestii doktrynalnych opublikowanych w adhortacji apostolskiej papieża z 2016 roku, Amoris laetitia.
„Jeśli istnieje sprzeczność, papież rzymski jest wezwany do dostosowania własnego nauczania w posłuszeństwie Chrystusowi i Magisterium Kościoła” – wyjaśnił kardynał, dodając, że Ojcu Świętemu zostanie przedłożona „formalna deklaracja”, na którą będzie on „zobowiązany odpowiedzieć”…
Kardynał, były prefekt Sygnatury Apostolskiej, najwyższego sądu kościelnego, nie podał terminu korekty, ale zasygnalizował jej pilny charakter, podkreślając, że Kościół jest obecnie „rozdarty przez zamieszanie i podziały”, a stawką jest jedność.
„Trzeba wezwać Ojca Świętego, by skorzystał ze swego urzędu, aby położyć temu kres” – powiedział.
W październiku 2017 roku kardynał Burke nadal planował wydanie Braterskiego Napomnienia. Jak donosił wtedy SSPX.org:
3 października 2017 r. w rozmowie z watykanistą Edwardem Pentinem z National Catholic Register kardynał Raymond Burke wyjaśnił, że jego nominacja z 30 września na członka Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej nie jest stanowiskiem pełnoetatowym, ale że będzie czasami zapraszany, by służyć jako sędzia w sporadycznych sprawach.
Powiedział też, że jego nominacja nie zmieni, ani nie opóźni planów wydania Braterskiego Napomnienia papieża Franciszka na temat adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia….
Niektórzy rzymscy obserwatorzy uważają, że publikacja Braterskiego Napomnienia jest nieuchronna.[x]
„Nieuchronna”. Więc teraz, w 2022 roku, sześć lat po tym jak kardynałowie wysłali swoje Dubia do Franciszka, i pięć lat po tym jak kardynał Burke powiedział, że zamierza napisać swoje Braterskie Napomnienie, w którym jesteśmy miejscu?
Niestety, stoimy dokładnie w tym samym miejscu, w którym staliśmy w 2016 roku, po tym jak Dubia zostały wysłane do Franciszka. Z nieznanych nam powodów kardynał Burke nigdy nie wydał tego Braterskiego Napomnienia, pomimo wielokrotnego stwierdzenia, jak bardzo było ono „konieczne”. A jeśli było ono konieczne w 2017 roku, to o ile bardziej konieczne jest teraz, po tym jak Franciszek w ciągu ostatnich pięciu lat podniósł swoje straszne wypowiedzi i czyny na jeszcze wyższy poziom?
Czy to czas na poprawienie Soboru Watykańskiego I?
Jednym z podejść, jakie przyjęli ostatnio niektórzy mający dobre intencje tradycjonaliści, jest ponowne przeanalizowanie Soboru Watykańskiego I. Wydaje im się, że całą winą należy obarczyć tych wstrętnych „ultramontan”, którzy spowodowali nasz obecny problem, przyznając Wikariuszowi Chrystusa na ziemi zbyt dużą władzę. Wydaje im się, że ojcowie Soboru Watykańskiego I nie wzięli pod uwagę faktu, że zapisując w swoim Soborze tradycyjną naukę o papiestwie, nieświadomie ustawili scenę dla szaleńca, który miałby wstąpić na tron i zniszczyć Kościół. Tak myślał pewien były właściciel tradycyjnej strony internetowej, który otwarcie pytał, czy SW I nie pomylił się. Niestety, obecnie nie jest on praktykującym katolikiem.
Czy jednak wszyscy ojcowie Soboru Watykańskiego I byli aż tak krótkowzroczni? Czy to przeciwnicy nauczania SW I o papiestwie byli prawdziwymi, niezłomnymi obrońcami Tradycji? Na przykład ludzie tacy jak dr Dollinger, który próbował udowodnić, że wielu papieży w historii było heretykami, a później został ekskomunikowany za odmowę zgody na Sobór Watykański I ? Co ze spuścizną tych, którzy odrzucili SW I i stali się schizmatykami, tak zwanymi starokatolikami? Są oni obecnie w „pełnej komunii” z Ewangelicko-Luterańskim Kościołem Szwecji[xi] i Wspólnotą Anglikańską[xii], która niedawno przyznała, że nie potrafi zdefiniować, czym jest kobieta[xiii].
Za artykułem z Wikipedii na temat „Kościół starokatolicki”:
W 1994 r. biskupi niemieccy podjęli decyzję o wyświęcaniu kobiet na księży, a 27 maja 1996 r. wprowadzili ją w życie. Podobne decyzje i praktyki nastąpiły w Austrii, Szwajcarii i Holandii. W 2020 roku również szwajcarski kościół opowiedział się za małżeństwami osób tej samej płci. Małżeństwa pomiędzy dwoma mężczyznami i dwiema kobietami będą prowadzone w taki sam sposób jak małżeństwa heteroseksualne. Unia Utrechcka pozwala osobom rozwiedzionym na zawarcie nowego małżeństwa w kościele, nie ma też szczególnego nauczania na temat aborcji, pozostawiając takie decyzje parze małżeńskiej.[xiv]
Brzmi to jak deklaracja zwycięstwa odstępców. Jest jednak wręcz przeciwnie, to właśnie ci „okropni” ultramontanie” stanęli po stronie tradycji na Soborze Watykańskim I. Liberalne media świeckie w tamtym czasie były hurtowo przeciwne jakiejkolwiek definicji nieomylności czy zapisaniu w soborze tradycyjnych nauk o autorytecie papieża. W rzeczywistości robiły wszystko, aby temu zapobiec. Poniższy fragment pochodzi z artykułu pana Arthura Marshalla w The American Catholic Quarterly Review z 1890 roku, opisującego angielską relację prasową z SW I. Brzmi to jak zapowiedź współczesnych fake news:
Anglicy, którzy pamiętają zgromadzenie Soboru Watykańskiego i którzy obserwowali jego postęp od początku do końca (chociaż, prawdę mówiąc, nie został on zakończony, a jedynie zatrzymany przez przeszkody polityczne rzucone na jego drodze), będą również pamiętać ton angielskiej prasy w odniesieniu do jego przedmiotu i obrad. Zakładano, że Sobór Watykański został zainicjowany przez Jezuitów w celu narzucenia nowego dogmatu nieomylności, niechętnym sumieniom katolickiego świata.
Gdy to zostało uznane za oczywiste, należało wykazać, że Sobór „nie był wolny w swoich obradach”; nieliczni dysydenci, którzy odważyli się wypowiedzieć swoje zdanie, zostali szlachetnie przeciwstawieni rzeszom tych, którzy nie mieli odwagi tego zrobić. Wreszcie, gdy papież ogłosił dogmat, zdecydowana większość Soboru została określona „strachliwymi”, a nieliczni dysydenci lub kontestatorzy byli wychwalani pod niebiosa – dopóki nie dali przykładu posłuszeństwa. Angielska prasa, będąc rozczarowana tym „bezwolnym” podporządkowaniem się autorytetowi, była zmuszona szukać pociechy poza soborem, a wybuch małej schizmy w Niemczech wywołał w niej niewypowiedzianą radość.[xv]
Co więcej, czy głoszenie, że papież nie jest nieomylny było w ogóle możliwe na Soborze Watykańskim I? Mówi się, że żaden biskup na SW I nie sprzeciwiał się temu, że papież jest nieomylny, raczej ci, którzy sprzeciwiali się zdefiniowaniu dogmatu po prostu uważali, że jest to nieodpowiedni moment, aby to zrobić. W dalszej części swojego artykułu pan Marshall opisuje absurd, który powstałby, gdyby Pius IX zrobił to, czego chciała lewicowa prasa i protestanci na Soborze Watykańskim I:
A teraz przypuśćmy, dla sprawdzenia błędu protestantów, że papież naucza, że papieże nie są nieomylni; innymi słowy, że papieże, gdy nauczają tego, co jest prawdą (oczywiście tylko w odniesieniu do doktryn niezbędnych do zbawienia), mogą lub byli dopuszczeni przez Ducha Świętego, do nauczania kłamstw jako Boskich Prawd chrześcijaństwa. Jakie musiały być konsekwencje tej decyzji? Po pierwsze, nastąpiłby koniec Boskiej Wiary, ponieważ byłoby absolutną niemożliwością dla ludzkiego intelektu mieć Boską Wiarę w to, co zostało ogłoszone jako tylko ludzki wymysł.
Papież nie jest nieomylny, a wszystkie sobory są podzielone, papież nie mógłby nigdy autoryzować decyzji żadnego soboru i żaden sobór nie mógł uczyć papieża, w co ma wierzyć. Głowa, podobnie jak ciało, jest zawodna i cały Kościół popadłby w zawodność. Odszedłby nauczający, Boski Kościół. Przepadłaby pierwotna idea objawienia, które nie jest objawieniem wolności ludzkich opinii, ale obowiązkiem wiary tylko w to, co Boskie. „Nie” Soboru Watykańskiego oznaczałoby: że „Ciało Kościelne nie jest nieomylne; Głowa nie jest nieomylna; cały Kościół pozostaje bez Boskiego Głosu lub przewodnictwa; więc wierzcie w to, co wam się podoba; twórzcie i przestrzegajcie własnych doktryn; i niech waszym chrześcijaństwem będzie L’Eglise, c’est moi! (Kościół to ja)”[xvi].
Na szczęście dla nas, Pius IX tego nie zrobił. Zamiast tego napisał po Soborze w „Pastor Aeternus” co następuje:
6. Duch Święty został bowiem obiecany następcom Piotra nie po to, aby przez Jego objawienie mogli poznać jakąś nową naukę, ale po to, aby przy Jego pomocy mogli strzec i wiernie wykładać objawienie lub depozyt wiary przekazany przez apostołów.
Zaiste, ich apostolską naukę przyjęli wszyscy czcigodni ojcowie, a czcili i naśladowali wszyscy święci doktorzy prawowierni, gdyż dobrze wiedzieli, że Stolica Św. Piotra zawsze pozostaje nieskalana żadnym błędem, zgodnie z Boską obietnicą naszego Pana i Zbawiciela daną księciu Jego uczniów:alem ja prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoja. A ty, niekiedy nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoję.
7. Ten dar prawdy i nigdy niezachwianej wiary został więc w sposób Boski udzielony Piotrowi i jego następcom na tej Stolicy, aby mogli pełnić swój wywyższony urząd dla zbawienia wszystkich i aby cała trzoda Chrystusa była przez nich zachowana z dala od trującego pokarmu błędu i była karmiona strawą niebiańskiej nauki. W ten sposób usuwa się skłonność do schizmy i cały Kościół zostaje zachowany w jedności, a opierając się na swoim fundamencie, może stanąć mocno przeciwko bramom piekielnym.[xvii]
Czas pozbyć się Bergoglio
Czy zatem powyższe cytaty w jakikolwiek sposób opisują Franciszka? Oczywiście, że nie. W rzeczywistości opisują one dokładne przeciwieństwo Franciszka. Co więc robić? Czy próbujemy wskrzesić i zrehabilitować ducha gallikanizmu? Czy próbujemy wytłumaczyć te paragrafy SW I jako gorączkę głupich „ultramontan”, którzy trochę za bardzo dali się ponieść swojej paplaninie? Czy z perspektywy czasu upominamy tych biednych, pozbawionych orientacji ojców soborowych, którzy nigdy nie przestali zadawać sobie pytania: „Co będzie, jeśli w przyszłości jakiś szalony argentyński jezuita zostanie wybrany na papieża i zacznie wylewać z siebie błędy z intensywnością węża strażackiego? Czy nie będzie to oznaczało, że Kościół uległ awarii?”.
Nie, oczywiście nigdy nie zadali sobie tego pytania, ponieważ odpowiedź była dla nich oczywista. Jeśli, mówiąc słowami arcybiskupa Viganò, macie „niekatolickiego papieża”, który bez przerwy pluje błędami, to ci sami ojcowie soborowi powiedzieliby, że ten człowiek oczywiście nie jest papieżem, ale wilkiem. Bo gdyby był papieżem, to byłby chroniony przez Ducha Świętego, „nieskalany żadnym błędem”, posiadający „nigdy nieskalaną wiarę” i trzymający całą trzodę Chrystusa z dala „od trującego pokarmu błędu”, takiego jak cudzołożnicy i politycy proaborcyjni przyjmujący świętokradczą Komunię Świętą. Jak stwierdził prałat Joseph Clifford Fenton odnośnie nieomylnych nauk papieża, mają one być dla nas bezpieczne i nie prowadzić nas do zguby:
Magisterium Kościoła zostało wyposażone w pomoc Bożą, dzięki której pierwszy rodzaj nauczania daje nieomylną prawdę, a drugi – nieomylne bezpieczeństwo, działając nie po to, by definiować, lecz by podejmować te kroki, które uzna za konieczne dla zabezpieczenia wiary. Jest to auctoritas providentiae doctrinalis(doktrynalny autorytet opatrzności). Temu auctoritas providentiae doctrinalis i naukom, które on przedstawia, wierni winni są posłuszeństwo, pełne szacunku milczenie i wewnętrzną mentalną zgodę, zgodnie z którą przedstawiona w ten sposób propozycja jest przyjmowana nie jako nieomylnie prawdziwa, ale jako bezpieczna, jako gwarantowana przez ten autorytet, któremu Bóg zlecił opiekę nad wiarą chrześcijańską.[xviii]
Św. Robert Bellarmine, Doktor Kościoła, powiedział: „Byłby to najbardziej nieszczęśliwy stan Kościoła, gdyby był zmuszony uznać wilka, który ewidentnie grasuje, za pasterza”[xix] Innymi słowy, samo to pojęcie jest absurdalne. Papiestwo zdefiniowane na SW I jest propozycją typu „wszystko albo nic” i to jest sekret, którego wielu dzisiejszych tradycjonalistów nie zrozumiało. Albo człowiek podający się za papieża jest papieżem i ma asystencję Ducha Świętego, która chroni go (i nas) przed koniecznością wyrażenia zgody na świętokradzkie przyjmowanie Komunii Świętej, albo nim nie jest.
Co zatem robić? To, co należy zrobić teraz, to właśnie to, co kardynał Burke wyłożył w 2007 roku:
KB: Gdyby papież formalnie wyznawał herezję, przestałby, przez ten akt, być papieżem. To jest automatyczne. I tak mogłoby się stać…
CWR: Wracając do pytania o papieża popełniającego herezję. Co się wtedy dzieje, jeśli papież popełnia herezję i nie jest już papieżem? Czy odbywa się nowe konklawe? Kto jest odpowiedzialny za Kościół? A może po prostu nie chcemy nawet dotykać tych spraw?
KB: Istnieje już procedura, którą należy stosować, gdy papież przestaje pełnić swój urząd, tak jak to miało miejsce w przypadku abdykacji Benedykta XVI. Kościół nadal był rządzony w okresie przejściowym między datą skutecznej abdykacji a inauguracją posługi papieskiej papieża Franciszka.
CWR: Kto jest kompetentny, by ogłosić, że papież jest w herezji?
KB: Musieliby to być członkowie Kolegium Kardynalskiego
Na co więc dokładnie czekają kardynałowie w Rzymie, którzy wciąż mają wiarę? Po pierwsze, Franciszek głosił liczne herezje i nawet sam przyznał w pewnym momencie, że to, co powiedział, może być uznane za herezję, ale i tak to powiedział.[xxi] Jesteśmy już daleko od punktu zwrotnego, o ile w ogóle trzeba to w tym przypadku udowadniać. W rzeczywistości, każdy katolicki kardynał może również udowodnić, że Franciszek nigdy nie został papieżem, ponieważ jest niemożliwe, aby publiczny lub notoryczny heretyk został papieżem, jeśli zostanie wybrany.
Wydaje mi się, że pamiętam, jak nasz szanowny przyjaciel Franciszek uczestniczył w niechrześcijańskim (a tym bardziej niekatolickim) kulcie w Argentynie jako biskup, a także głosił heretyckie wypowiedzi na długo przed tym, jak został wybrany na papieża.[xxii] Tak więc, wszystko, co kardynałowie musieliby zrobić, to przytoczyć te wypowiedzi i akty i zastosować Prawo Boskie wyrażone wspaniale w Cum ex Apostolatus Officio przez papieża Pawła IV, który powiedział:
Ponadto [przez tę Naszą Konstytucję, która ma pozostać ważna na wieki, uchwalamy, określamy, dekretujemy i definiujemy:], że jeśli kiedykolwiek okaże się, że jakikolwiek Biskup, choćby działał jako Arcybiskup, Patriarcha lub Prymas; lub jakikolwiek Kardynał wspomnianego Kościoła Rzymskiego, lub, jak już wspomniano, jakikolwiek legat, lub nawet Papież Rzymski, przed jego promocją lub wyniesieniem na stanowisko Kardynała lub Papieża Rzymskiego, odstąpił od Wiary Katolickiej lub popadł w jakąś herezję:
(i) awans lub wyniesienie, nawet jeśli było bezsporne i za jednomyślną zgodą wszystkich kardynałów, jest nieważne, bezskuteczne i bezwartościowe;
(ii) nie jest możliwe, aby nabył on ważność (ani aby można było powiedzieć, że w ten sposób nabył ważność) przez przyjęcie urzędu, konsekrację, późniejszą władzę, ani przez posiadanie administracji, ani przez domniemaną intronizację Papieża Rzymskiego, ani przez cześć, ani przez posłuszeństwo udzielane mu przez wszystkich, ani przez upływ jakiegokolwiek czasu w powyższej sytuacji;
(iii) nie jest w żaden sposób uznawana za częściowo uzasadnioną;
(iv) każdemu, kto w ten sposób zostanie promowany na Biskupów, Arcybiskupów, Patriarchów, Prymasów lub wyniesiony na Kardynałów, czy też na Papieża Rzymskiego, nie zostanie przyznana żadna władza, ani nie będzie się jej uważać za przyznaną, ani w dziedzinie duchowej, ani w dziedzinie doczesnej;
(v) wszystkie ich słowa, czyny, działania i postanowienia, niezależnie od tego, jak zostały podjęte, oraz wszystko, co może z nich wynikać, są pozbawione mocy i nie dają nikomu żadnej trwałości ani prawa;
(vi) osoby w ten sposób awansowane lub wyniesione zostają pozbawione automatycznie i bez potrzeby składania jakichkolwiek dalszych oświadczeń, wszelkich godności, stanowisk, honorów, tytułów, autorytetów, urzędów i władzy.[xxiii]
A jeśli jakiś neokatolicki apologeta twierdzi, że Cum ex Apostolatus Officio zostało zastąpione przez jakiś późniejszy dokument papieski, to najwyraźniej nie zrozumiał, o co chodzi. Zasady ustanowione przez Cum ex Apostolatus Officio nie były jedynie doczesnym ustawodawstwem papieża Pawła IV, ale wyrazem zasady Prawa Boskiego, że heretyk nie może sprawować władzy w Kościele. Uświadamia to artykuł Encyklopedii Katolickiej prawie 400 lat później, w którym stwierdzono: „Oczywiście, [papieski] wybór heretyka, schizmatyka lub kobiety byłby nieważny.”[xxiv]
Co muszą zrobić kardynałowie?
To, co kardynał Burke (i wszyscy pozostali katoliccy kardynałowie) muszą zrobić, to kontynuować to, co wyłożył on w 2016 roku. Muszą oficjalnie i publicznie oświadczyć, że Franciszek albo stracił swój urząd przez liczne publiczne herezje, albo inaczej, że nigdy nie osiągnął urzędu, ponieważ „odszedł od wiary katolickiej” na długo przed wyborem na papieża.
Jak stwierdził papież Pius XII w Mystici Corporis, „Tylko ci są włączeni jako członkowie Kościoła, którzy zostali ochrzczeni i wyznają prawdziwą wiarę…”[xxv] Franciszek nie wyznaje prawdziwej wiary i nie wyznał prawdziwej wiary, ale wyznaje fałszywą wiarę. Czyni to już od lat i nie wykazuje żadnych oznak zaprzestania. Wręcz przeciwnie, jego błędy mnożą się, co widać na przykładzie jego Papieskiej Akademii Życia, która teraz otwarcie dyskutuje o moralnej legalności aktów wewnętrznie złych, takich jak antykoncepcja i sztuczne zapłodnienie.
Jednym z przykładów, jaki podał Św. Robert Bellarmine, w którym kardynałowie porzucili podporządkowanie się papieżowi, była sprawa papieża Liberiusza:
Następnie dwa lata później nastąpił upadek Liberiusza, o którym mówiliśmy wyżej. Wtedy rzeczywiście duchowni rzymscy, pozbawiając Liberiusza godności pontyfikalnej, poparli Feliksa, o którym wiedzieli [wtedy], że jest katolikiem. Od tego czasu Feliks zaczął być prawdziwym papieżem. Bo chociaż Liberiusz nie był heretykiem, to jednak był za niego uważany, ze względu na pokój, który zawarł z arianami, i przez to domniemanie pontyfikat mógł być słusznie [merito] od niego odebrany: bo ludzie nie są związani, ani nie potrafią czytać serc; ale kiedy widzą, że ktoś jest heretykiem przez swoje zewnętrzne uczynki, oceniają go jako heretyka czystego i prostego [simpliciter], i potępiają go jako heretyka.[xxvi]
Jest to jeszcze mocniejszy dowód na to, że zachowani jeszcze katoliccy kardynałowie mają prawo wycofać poddanie się władzy Franciszka poprzez deklarację. W przypadku Liberiusza nie był on bowiem nawet heretykiem. Mimo to, przez swoje publiczne czyny, został za niego uznany ze względu na pokój, który zawarł z heretykami. Nawet jeśli było to tylko domniemanie herezji na podstawie jego czynów, to i tak uzasadnione było odebranie mu władzy i posłuszeństwa, gdyż kardynałowie nie byli związani ani nie mogli czytać serc. Jednakże, jeśli widzą, że ktoś jest heretykiem przez swoje zewnętrzne dzieła (Pachamama ?) mogą osądzić go jako heretyka czystego i prostego i wycofać posłuszeństwo.
Kiedy jakakolwiek liczba ostałych się jeszcze katolickich kardynałów publicznie uzna, że Franciszek albo sam pozbawił się papiestwa, albo nigdy go nie uzyskał (z powodu jego niezliczonych niekatolickich publicznych słów i czynów przed wyborem), będą mogli przystąpić do zwołania konklawe, na którym wybiorą jednego z siebie na papieża, aby wypełnić wakat. Ważne jest, aby pamiętać, że podejmując to działanie, ci kardynałowie nie będą „osądzać” papieża, ponieważ Pierwsza Stolica nie jest osądzana przez nikogo, a niżsi nie mogą osądzać przełożonego. Zamiast tego kardynałowie publicznie ogłosiliby fakt, który już miał miejsce na mocy Prawa Bożego, aby następnie mogli przejść do następnego kroku, jakim jest konklawe.
A co z pozostałymi kardynałami, powiecie? Oni na pewno nie pójdą na to, a Franciszek na pewno ekskomunikuje tych kardynałów, którzy to zrobią. Odpowiadam: no i co z tego? Ekskomunika zdeklarowanego niekatolickiego heretyka, który nie pełni już urzędu w Kościele, nie miałaby żadnego skutku. Co do pozostałych kardynałów lojalnych wobec Franciszka, byliby oni w tym momencie odpowiednikami kardynałów, którzy uznawali i podążali za antypapieżami na przestrzeni dziejów, tak jak to miało miejsce podczas Wielkiej Schizmy Zachodniej. Byliby schizmatykami (choć wielu z nich w dobrej wierze), podczas gdy nowo wybrany katolicki papież i jego zwolennicy byliby prawdziwym papieżem i prawdziwym Kościołem.
Ale co z Watykanem, powiecie? Franciszek i ci, którzy go uznają, nie opuszczą łatwo Watykanu ani żadnego z innych miejsc. Odpowiadam, że są jeszcze naprawdę ładne kościoły i pomieszczenia biurowe w Awinionie we Francji, gdzie siedmiu kolejnych Wikariuszy Chrystusa rezydowało łącznie przez 67 lat. To na razie wystarczy. Zgłaszam się również do rozpoczęcia kampanii GiveSendGo, aby sfinansować przeprowadzkę tych kardynałów i podejmuję się skontaktowania ich z francuskim agentem nieruchomości, jeśli skorzystają z mojej rady. Bo jak powiedział kiedyś Św. Atanazy:
„Niech Bóg was pocieszy! … To, co was smuci (…), to fakt, że inni przemocą zajęli kościoły, podczas gdy w tym czasie wy jesteście na zewnątrz. Faktem jest, że oni mają budynki – ale wy macie Wiarę Apostolską. Oni mogą zajmować nasze kościoły, ale są poza prawdziwą Wiarą. Wy pozostajecie poza miejscami kultu, lecz wiara mieszka w was. Zastanówmy się: co jest ważniejsze, miejsce czy wiara? Oczywiście prawdziwa wiara. Kto przegrał, a kto wygrał tę walkę – ten, kto trzyma się miejsca, czy ten, kto trzyma się wiary? To prawda, pomieszczenie jest dobre, ale tylko wtedy, gdy głosi się w nim wiarę apostolską; jest święte, gdy wszystko odbywa się w nim w sposób święty…
„Tak więc im gwałtowniej próbują zajmować miejsca kultu, tym bardziej oddzielają się od Kościoła. Twierdzą, że reprezentują Kościół; ale w rzeczywistości to oni sami się z niego wypędzają i schodzą na manowce. Nawet jeśli katolicy wierni Tradycji są zredukowani do garstki, to właśnie oni stanowią prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa.”[xxvii]
Dokonajcie kontynuacji Wielkiej Schizmy Zachodniej
Przyznam się wam, że właściwie zazdroszczę katolikom okresu Wielkiej Schizmy Zachodniej. Tak, było zamieszanie co do tego, który z trzech pretendentów do tytułu papieża był prawdziwym papieżem. Ale przynajmniej wszystkie ich wybory były katolickie. To właśnie sprawiło, że kryzys trwał tak długo. Żaden z trzech pretendentów nie wydawał heretyckich dokumentów, nie wydawał heretyckich oświadczeń, ani nie nadzorował kultu bogini ziemi w ogrodach swojej papieskiej bazyliki. Wtedy wybór byłby łatwy.
Jesteśmy w o wiele bardziej pożałowania godnej sytuacji niż oni wtedy. Aby posłużyć się słowami Św. Roberta Bellarmina, „byłoby to najbardziej żałosne położenie Kościoła, gdyby był zmuszony uznać wilka, ewidentnie grasującego, za pasterza.”[xxviii] W naszym smutnym przypadku mamy do wyboru: uznać wilka za papieża lub nikogo. Mówię, dajcie nam rzeczywisty wybór. Jeśli ocalali katoliccy kardynałowie zrobią to, o czym piszę powyżej, dadzą nam ten wybór i nowo wybrany papież byłby jedynym katolickim wyborem.
Z pewnością, którykolwiek z nich zostałby wybrany na papieża, zacząłby z niewielką grupą zwolenników, ale jestem pewien, że wkrótce wzrosłaby ona wykładniczo o prawdziwych katolików, a nie kompletnych oszustów, takich jak kardynał Kasper, kardynał Cupich, Nancy Pelosi, Joe Biden i cała lista posoborowych oszustów, którzy nigdy nie byli katolikami. W tym momencie schizmatycka sekta Bergoglio zacznie wykrwawiać się ze wszystkich członków. W końcu Franciszkowi pozostanie rozmowa z Jamesem Martinem, Austinem Ivereighem, Massimo Faggiolisa i Melindą Gates, bo wszyscy prawdziwi katolicy go opuszczą.
Co robić w międzyczasie?
Istnieją dwa historyczne precedensy, które moim zdaniem pokazują, co możemy zrobić jako prawdziwi katolicy, w czasie gdy Franciszek rozpyla herezję jak zraszacz na trawniku. Pierwszy ma związek z Nestoriuszem, biskupem, który zaczął głosić herezję w swojej diecezji. Później papież, św. Celestyn, ekskomunikował Nestoriusza. Powiedział jednak, co następuje:
’Jest oczywiste, że ten [który został ekskomunikowany przez Nestoriusza] pozostał i pozostaje w komunii z nami, i że nie uważamy za wyzutego [tj. pozbawionego urzędu, na mocy wyroku Nestoriusza], nikogo, kto został ekskomunikowany lub pozbawiony swojej władzy, czy to biskupiej, czy duchownej, przez biskupa Nestoriusza lub przez innych, którzy poszli za nim, po tym jak zaczęli głosić herezję. Ten bowiem, który już wcześniej okazał się zasługującym na ekskomunikę, nie mógł nikogo ekskomunikować swoim wyrokiem.”[xxix]
Podobnie Franciszek, który już pokazał, że jest godzien usunięcia z urzędu (nawet jeśli kardynałowie nie złożyli jeszcze deklaracji, że go utracił), nie może podjąć działań prawnych przeciwko żadnemu katolickiemu księdzu, który odprawia łacińską Mszę, nie może nas wiązać z błędami w swoim prawie dyscyplinarnym, ani żądać naszej zgody na jakikolwiek dekret dyscyplinarny. Tyle jeśli chodzi o Traditiones Custodes.
Jest też przykład Św. Wincentego Ferrera. Św. Wincenty Ferrer żył w czasach Wielkiej Schizmy Zachodniej i uznał za papieża Benedykta XIII. Ks. Stanisław Hogan, O.P. pisze w swojej książce z 1911 roku „Św. Wincenty Ferrer”:
Nie możemy zapominać, że w oczach Św. Wincentego i króla Aragonii Ferdynanda , Benedykt XIII był prawdziwym papieżem, stąd ich trudności i kłopotliwe położenie. W końcu jednak, gdy wszystkie wysiłki okazały się bezskuteczne, Ferdynand poprosił Św. Wincentego o ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii. Wincenty odpowiedział, że skoro Benedykt XIII oparł się wszelkim próbom doprowadzenia do tak potrzebnej unii, a jego postępowanie wywołało zgorszenie u wszystkich wiernych, to usprawiedliwione jest wycofanie posłuszeństwa wobec Benedykta. Decyzja ta została potwierdzona przez zgromadzenie biskupów zwołane przez Ferdynanda, a reprezentujące obediencję awiniońską, 6 stycznia 1416 roku, w święto Trzech Króli.
Św. Wincenty odśpiewał Mszę i wygłosił kazanie do około 10 000 osób. Po kazaniu odczytał w obecności króla, ambasadorów i ludu akt, na mocy którego wszyscy ci, którzy byli posłuszni Awinionowi, wycofali się z wierności Benedyktowi. Cesarz został o tym powiadomiony, a ojcowie soboru w Konstancji odśpiewali dziękczynne Te Deum. Gerson napisał do Św. Wincentego: Gdyby nie ty, ta unia nigdy nie mogłaby zostać zrealizowana. Schizma jest u kresu[xxx].
Zauważmy słowa „ponieważ jego postępowanie wywołało zgorszenie u wszystkich wiernych, byli oni usprawiedliwieni wycofując swoje posłuszeństwo wobec Benedykta”. Zauważmy, że Benedykt nie był nawet oskarżony o herezję. Był katolikiem, ale jego postępowanie wywołało zgorszenie wśród wiernych. Z tego powodu, wierni byli usprawiedliwieni wycofując wobec niego posłuszeństwo.
Tym bardziej człowiek, który nadzoruje kult pogańskiej bogini ziemi, wielokrotnie stwierdza, że grzechem jest przekonywanie kogoś do swojej wiary, że kara śmierci jest niedopuszczalna, że ateiści mogą iść do nieba, a dusze są unicestwiane zamiast być karane w Piekle, ma dokładnie ZERO uprawnień do zakazania łacińskiej Mszy lub ukarania pojedynczego księdza, który ją odprawia. Zamiast tego powinniśmy traktować jego niemoralne i nielegalne polecenia z takim samym przekonaniem, z jakim świeccy traktowali biskupa Nestoriusza od momentu, gdy po raz pierwszy usłyszeli go głoszącego herezję z ambony.
Zwróćmy uwagę na fakt, iż świeccy mieli rację nie uznając ekskomunik Nestoriusza, zostało to później potwierdzone przez papieża Celestyna, ale lud wycofał posłuszeństwo wobec Nestoriusza zanim Celestyn to potwierdził. Podobnie, mamy prawo wycofać posłuszeństwo wobec Franciszka, zanim któryś z kardynałów ostatecznie ogłosi fakt, że albo stracił on (albo nigdy nie uzyskał) swojego urzędu z powodu jego wielu gorszących aktów herezji, apostazji i bluźnierstwa.
Alternatywa: Okaleczenie papiestwa
Zamiast obrać wyżej opisany kurs, wielu moich przyjaciół tradycjonalistów wydaje się zmierzać w innym kierunku. Ignorując lub odrzucając fakt, że Franciszek już dawno zasłużył na usunięcie ze stolicy Św. Piotra za swoją nieustanną kawalkadę błędów i zgorszenia, starają się oni zmienić katolickie nauczanie o papiestwie lub w inny sposób wymyślić je na nowo lub „odkryć”, aby dostosować je do absurdalnych czynów i nauk Franciszka. W odpowiedzi powiedziałbym, że ci tradycjonaliści, którzy „ponownie rozważają” SW I, są jak William Roper w filmie „Człowiek na wszystkie pory roku”, ponieważ chcieliby, abyśmy zredukowali wszelkie prawa dotyczące papiestwa, aby tylko dopaść Franciszka.
„William Roper: „Więc teraz dajesz diabłu przywilej korzystania z prawa!
Sir Thomas More: „Tak! A ty co byś zrobił? Wyciął wielką drogę przez prawo, by tylko dopaść diabła?”.
William Roper: „Tak, wyciąłbym każde prawo w Anglii, żeby tylko to zrobić!”.
Sir Thomas More: „Ach tak? A kiedy ostatnie prawo byłoby już obalone i diabeł zabrałby się za ciebie, gdzie byś się wtedy ukrył Roper, gdy wszystkie prawa byłyby zrównane z ziemią ? Ten kraj jest usiany prawami, od wybrzeża do wybrzeża, prawami ludzkimi, nie Boskimi! A gdybyś je ściął, a jesteś człowiekiem, który może to zrobić, czy naprawdę myślisz, że mógłbyś stać prosto na wietrze, który by wtedy wiał? Tak, dałbym diabłu przywilej korzystania z prawa, dla własnego bezpieczeństwa![xxxi]
Podobnie prawa kościelne dotyczące papiestwa ustanowione na Soborze Watykańskim I są prawami dla naszego własnego bezpieczeństwa. Jeśli zniesiemy wszystkie prawa dotyczące papiestwa, aby dobrać się do skóry Franciszkowi i staniemy się neo-gallikanami (jeśli to w ogóle możliwe), co nam pozostanie? Jaką mamy szansę na odbudowę? Odcięlibyśmy jedyny dany przez Boga środek na przyszłość. Bylibyśmy wtedy na łasce bezsilnego, zdemokratyzowanego i kolegialnego Kościoła. Diabeł miałby nas w pułapce.
Na przykład, powiedzmy, że dajemy naszym szczerym tradycjonalistycznym krytykom SW I to, czego chcą. Powiedzmy, że zmieniliśmy prawa dotyczące papiestwa (jeśli coś takiego byłoby możliwe), aby ograniczyć Franciszka. Od tej pory papież może być sumiennie ignorowany, chyba że ogłasza jakąś doktrynę nieomylnie, jego kanonizacje mogą być ignorowane i podważane, każde nauczanie na temat wiary i moralności pochodzące z jego autentycznego Magisterium może być podobnie ignorowane, a każdy katolik musi założyć kapelusz Sherlocka Holmesa, aby samemu rozeznać, co jest katolickie, a co nie jest w każdej papieskiej encyklice i może swobodnie odrzucić wszystko, co uzna za niekatolickie. Prawa liturgiczne papieża mogą być swobodnie ignorowane, podobnie jak jego prawa dyscyplinarne. Powiedzmy, że jest to nowy paradygmat papiestwa, który ustanowimy w przyszłości.
Powiedzmy też, że jakimś cudem na następnym konklawe prawdziwy tradycyjny katolik zostaje wybrany na papieża i natychmiast przystępuje do odbudowy Kościoła. Jaką jednak ma teraz władzę? Cupichy, Walterzy Kaspersi, Martinsi mogliby wtedy zacytować tradycjonalistów przeciwnych Soborowi Watykańskiemu I jako uzasadnienie dla całkowitego odrzucenia nowego, tradycyjnego papieża, ponieważ w ich mniemaniu mają ku temu podstawy.
Wykorzystają nowy papieski paradygmat neo-gallikańskich tradycjonalistów, aby powiedzieć, że nowy, tradycyjny papież zaprzecza nauczaniu Franciszka, które było prawomocnym wdrożeniem SW II, ogólnego ekumenicznego soboru Kościoła i dlatego nie musi być przestrzegane. Pozbawiony niemal wszystkich Boskich uprawnień, które zostały nadane mu w Pastor Aeternus, co by nam pozostało z papieża? Monarcha z głową, taki jak królowa Anglii? Jaką władzę i jaki autorytet moralny miałoby takie papiestwo, aby zdyscyplinować tych nowych dysydentów, po tym jak pozbyliśmy się wielu papieskich prerogatyw, aby chronić nas przed posłuszeństwem wobec Franciszka?
Kolejną ironią jest to, że ci sami tradycjonaliści, którzy ganią nauczanie Vaticanum II o kolegialności, którzy wyśmiewają absurdalny „Synod o Synodalności” i mówią, że biskupi i konferencje biskupie mają zbyt wiele władzy, chcieliby osłabić papiestwo do tego stopnia, że Kościół stałby się zbiorem skłóconych terytoriów z prezydentem na czele, posiadającym ograniczoną władzę. W rzeczywistości mamy już niektórych, którzy rozkoszują się faktem, że w ich oczach Święta Matka Kościół stała się niczym więcej niż grą polityczną, w której dwie przeciwne strony knują i manewrują w celu zdobycia władzy. W absurdalnym artykule w The Catholic World Report, Christopher Altieri, po porównaniu Kościoła do gangu w Chicago i usunięciu kontrowersji wokół Amoris Laetitia, z uśmiechem pisze:
Aby zrozumieć nie tylko ten pontyfikat, ale także obecny moment w życiu Kościoła, potrzebujemy heurystyki politycznej. Częścią budowania tej heurystyki będzie odzyskanie rdzenia teologii jako przedsięwzięcia zasadniczo politycznego, to znaczy takiego, które ze swej natury z konieczności dotyczy „spraw miasta”, jakim jest Kościół.[xxxii]
Nie. Nie potrzebujemy „heurystyki politycznej”, by „zrozumieć” ten pontyfikat i „obecny moment w życiu Kościoła”. Boże broń! Czy nie mamy już dość polityki we własnym kraju? Czy stan zachodniej demokracji wygląda jak „heurystyka”, którą chcemy zastosować do Boskiej Instytucji? Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, są kolejne zakulisowe gry polityczne i machinacje lokalnych biskupów, którzy w przyszłym politycznym i zdecentralizowanym Kościele będą sprawować całą władzę. Czy Konferencja Biskupów Niemieckich wydaje się wam funkcjonalna?
Obecnie, katolickie media głównego nurtu są zalane nadętymi gadającymi głowami, które obsesyjnie mówią o Kościele w taki sam sposób, w jaki mówią o amerykańskiej polityce, tak jakby Kościół składał się z „konserwatystów” i „liberałów”, a papież był kimś w rodzaju prezydenta próbującego sprawdzić, jak bardzo może promować i wprowadzać w życie ideologię swojej partii ponad drugą. To jest mdłe. Jeśli kościół ekspertów medialnych jest naprawdę niczym więcej niż wielkim teatrem politycznym, jak oni to przedstawiają, to mówiąc słowami katolickiej autorki, Flannery O’Connor, „do diabła z tym”. Nie potrzebujemy „politycznej huerystyki”, potrzebujemy samego przeciwieństwa demokratycznej polityki. Potrzebujemy naszego monarchy. Potrzebujemy prawdziwie katolickiego papieża.
Jeśli chodzi o obecny „pontyfikat”, to nie tu nic do „zrozumienia”. Była to po prostu seria gorszących zachowań i heretyckich deklaracji ze strony człowieka, który już dawno temu był godny tego, by stracić ten urząd lub nawet nigdy go nie uzyskać. Sposób w jaki działa Kościół jest taki, że monarcha, Wikariusz Chrystusa, który jest chroniony przez Ducha Świętego, rządzi Kościołem i biskupami i działa jako nasza reguła wiary. Papież jest dosłowną Skałą, na której Chrystus zbudował swój Kościół, którego my i nasze dzieci powinniśmy móc bezpiecznie słuchać i być mu posłuszni bez wyrzutów sumienia.
Zamiast tego, kiedy uczymy nasze dzieci religii, uczymy je wszystkich wspaniałych katolickich nauk sprzed Soboru Watykańskiego II na temat papiestwa, ale po cichu mamy nadzieję, że nie zapytają nas, jak to wszystko odnosi się do obecnego bufonowatego apostaty żyjącego w Watykanie, który naucza, że cudzołożnicy mogą przyjmować Komunię, że konkubinat jest „prawdziwym małżeństwem”,[xxxiii] i porównuje Wielki Nakaz Misyjny Chrystusa z islamskim dżihadem.[xxxiv].
Doprawdy, jak długo jeszcze możemy kryć i pozwalać na taki stan rzeczy? Kto z nas potrafi spojrzeć w oczy naszym dzieciom i odpowiedzieć im, gdy czytają Pastor Aeternus, a jednocześnie widzą zło, którym nieustannie pluje Franciszek, i pytają nas, dlaczego nasz papież jest heretykiem? Pytają nas, czy Chrystus pozwoliłby swojemu Wikariuszowi uczyć nas zła? Pytają nas, czy to oznacza, że Kościół uległ błędom? Pytają nas, jak możemy oczekiwać, że nasi niekatoliccy krewni nawrócą się na taki Kościół? Pytają nas, czy bramy piekieł zwyciężyły? Czy w odpowiedzi, moi tradycjonalistyczni przyjaciele będą im poetycko opowiadać o „ultramontanach” i „hiperpapistach” rujnujących sprawy na SW I?
Jak powiedział Pius XII:
Wynika z tego, że Kościół Chrystusowy nie tylko istnieje dziś i zawsze, ale jest też dokładnie taki sam, jaki był w czasach Apostołów, chyba że mielibyśmy powiedzieć, uchowaj Boże, że Chrystus, nasz Pan, nie mógł zrealizować swojego celu, albo że pomylił się, gdy zapewniał, że bramy piekielne nigdy nie powinny go zwyciężyć[xxxv].
Papież Leon XIII, stwierdza, że:
Dlatego, jak wynika z tego, co zostało powiedziane, Chrystus ustanowił w Kościele żywe, autorytatywne i stałe Magisterium, które własną mocą umocnił, a przez Ducha Prawdy nauczał i cudami potwierdził. Chciał i nakazał, pod najcięższymi karami, aby jego nauka była przyjmowana jako Jego własna. Tak więc, jak często na mocy tej nauki oświadcza się, że to lub tamto jest zawarte w depozycie Boskiego objawienia, tak często każdy musi w to wierzyć jako w prawdę. Gdyby w jakikolwiek sposób mogło to być fałszywe, wynika z tego oczywista sprzeczność; wtedy bowiem sam Bóg byłby autorem błędu w człowieku. „Panie, jeśli jesteśmy w błędzie, to jesteśmy przez Ciebie zwodzeni”[xxxvi].
Tak, Kościół jest prawdą i Kościół nie ma i nie może mieć wad. Jednakże jednostki mogą z całą pewnością odpaść i przez to stawiają się poza Nim. Papież Leon XIII kontynuuje:
W ten sposób, po usunięciu wszelkich powodów do wątpliwości, czy może być dozwolone, aby ktoś odrzucił którąkolwiek z tych prawd bez popadnięcia w herezję a tym samym odłączył się od Kościoła? – odrzucając za jednym zamachem całą naukę chrześcijańską? (…) Absurdem jest wyobrażać sobie, że ten, kto jest na zewnątrz, może dowodzić w Kościele”.[xxxvii]
Czy Franciszek może „dowodzić w Kościele?”. Papież Leon XIII wykłada obietnice Chrystusa dla Piotra i to co może zrobić papież chroniony przez Ducha Świętego:
Takie są więc obowiązki pasterza: stawiać się jako przywódca na czele swej trzody, dostarczać jej odpowiedniego pokarmu, odpierać niebezpieczeństwa, strzec przed podstępnymi wrogami, bronić go przed przemocą, jednym słowem rządzić nim. Skoro zatem Piotr został postawiony jako pasterz chrześcijańskiej trzody, otrzymał władzę rządzenia wszystkimi ludźmi, dla których zbawienia Jezus Chrystus przelał swoją krew. „Dlaczego przelał swoją krew? Aby wykupić owce, które przekazał Piotrowi i jego następcom” (S. Joannes Chrysostomus, De Sacerdotio, lib. ii).
A ponieważ wszyscy chrześcijanie muszą być ściśle zjednoczeni w komunii jednej niezmiennej Wiary, Chrystus Pan, mocą swych modlitw uzyskał dla Piotra, aby w wypełnianiu swego urzędu nigdy nie odszedł od wiary. „alem ja prosił za tobą, aby nie ustała wiara twoja. A ty, niekiedy nawróciwszy się, potwierdzaj bracią twoję” (Łk. 22., 32), a ponadto polecił mu, aby udzielał światła i siły swoim braciom, ilekroć zajdzie taka potrzeba: „potwierdzaj bracią twoję” (tamże). Chciał więc, aby ten, którego wyznaczył na fundament Kościoła, był obrońcą jego wiary…
Czy taki jest Franciszek? Dlatego pokornie zachęcam kardynała Burke’a i wszelkich pozostałych katolickich kardynałów do ogłoszenia, że Franciszek albo stracił, albo nigdy nie uzyskał papiestwa z powodu jego wielu publicznych herezji i aktów apostazji, jak również jego odrażającej porażki w wyznawaniu prawdziwej wiary, która, jak uczy Pius XII, jest koniecznym warunkiem członkostwa w Kościele.[xxxviii]