Odkryj rolę, jaką Stany Zjednoczone odegrały, we wzroście wpływów nacjonalistów na życie polityczne na Ukrainie. Poniższy materiał jest analizą odtajnionych dokumentów amerykańskiej CIA.
OPERACJA BELLADONNA Jeśli przeanalizujemy publicznie dostępne odtajnione dokumenty Centralnej Agencji Wywiadowczej, możemy dowiedzieć się całkiem sporo o Stanach Zjednoczonych i ich roli w historycznym rozwoju ukraińskiego nacjonalizmu. Postrzeganie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego z lutego 2022 r. w izolacji od tego faktu byłoby błędem. W odtajnionym dokumencie CIA opisującym szczegóły operacji Belladonna widzimy, że Stany Zjednoczone nawiązały już kontakt z ukraińskimi nacjonalistami, którzy byli chętni do sprzymierzenia się z Amerykanami przeciwko ZSRR, zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej, przede wszystkim poprzez wpływanie na rozwój Najwyższej Rady Wyzwolenia Ukrainy (UHWR). Temat poruszony w tym dokumencie posłużył do zebrania informacji wywiadowczych na temat działań ZSRR i Sowietów w kraju i za granicą. W dalszej części dokumentu możemy zobaczyć znane powiązania UHWR, o których wiedziała CIA, w szczególności frakcje Bandery i Melnyka — Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), oprócz Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). W dalszej części dokumentu przedstawiono skalę aparatu UHWR, zwracając uwagę na to, w ilu krajach stacjonują jego członkowie oraz zakres sugerowanych raportów. PROJEKT CARTEL I JEGO KONTYNUCJA AERODYNAMICS Gdy CIA rozszerzyła swoją działalność na Ukrainie, wyszły na jaw dodatkowe projekty, w szczególności projekt Aerodynamic (dawniej Cartel, Androgen, Aecarthage), który został przeprowadzony w latach 1949-1970, zanim został przeklasyfikowany w ramach projektu o nazwie Qrdynamic w 1970 roku, a później Pddynamic w 1970 roku, 1974 i wreszcie Qrdynamic/Qrplumb (dawniej Aebehive), który kontynuowano do 1991 roku. Istnieją tysiące dokumentów, które zawierają poufne informacje dotyczące tych nazw projektów i związanych z nimi działań. Archiwum tych dokumentów, związanych z historią Stanów Zjednoczonych, najwyraźniej przeszło w całości pod lupę prasy głównego nurtu, dzięki czemu wszystkie znajdujące się w nim, tajne dotąd dokumenty, dotyczące ścisłej współpracy, tej chyba najważniejszej agencji wywiadowczej Stanów Zjednoczonych z ukraińskimi nacjonalistami i niedawnymi kolaborantami hitlerowskich Niemiec, mogły wreszcie ujrzeć światło dzienne. Odtajnione dokumenty z 1950 roku ujawniają jeden z początkowych zarysów projektu Cartel. Jak wynika z tych ujawnionych dokumentów, do lat pięćdziesiątych CIA z powodzeniem stworzyła siatkę kontrwywiadowczą, złożoną z członków ukraińskiego podziemia nacjonalistycznego. W ramach projektu Cartel warto zauważyć, że każdy dokument odnosi się do listy podmiotów o nazwie Cartel-1, Cartel-2 i tak dalej… Jeśli odwołamy się do naszych działań badawczych i prowadzonego przez nas w związku z tym dziennikarskiego śledztwa, możemy rozszyfrować niektóre z kryptonimów, aby zrozumieć, z kim tak naprawdę CIA początkowo współpracowała, podczas wstępnej fazy tego projektu i jakie były ich kryptonimy.
Iwan Hrynioch, Mykoła Łebed, to tylko niektóre z osób w Cartelu, które odgrywają znaczącą rolę w innych odtajnionych dokumentach. W tym konkretnym dokumencie nakreśla on ich zaangażowanie, wraz z innymi członkami Cartelu, w tworzenie kanałów komunikacji i zaopatrzenie w broń ukraińskich szowinistów na terenie radzieckiej Ukrainy w tamtym czasie. W dalszej części dokumentu przedstawiono listę dostaw dla różnych członków Cartelu, wraz z nazwą pozycji i powiązanymi z tym przedsięwzięciem kosztami.
W odtajnionym dokumencie z 1966 roku możemy zobaczyć odnotowany wówczas cel Aerodynamic. Zauważmy, że jego podstawowym celem jest „zaostrzenie szowinistycznego nacjonalizmu”, na wszystkich, możliwie najrozleglejszych obszarach Związku Radzieckiego, a zwłaszcza na Ukrainie. W dalszej części dokumentu opisano wykorzystanie antyradzieckich emigrantów we współpracy z ZP/UHWR do osiągnięcia ich celów. Widzimy również ponowne pojawienie się na arenie tych działań Iwana Hryniocha i Mykoły Łebedia, choć w tym dokumencie obaj występują pod różnymi kryptonimami. Jedną z interesujących informacji zawartych w tym ujawnionym opinii publicznej dokumencie jest przyznanie, że tajna działalność ZP/UHWR, prowadzona była przez Prolog Research and Publishing Association Inc. w Nowym Jorku. Aecassowary-2 alias Mykoła Łebed, mianowany został przez CIA prezesem Prologu, stając się tym samym głównym agentem Projektu Aerodynamic. Operacje wywiadowcze i kontrwywiadowcze prowadzone przez Prolog na zlecenie CIA, nie ograniczały się tylko do Nowego Jorku. Inny odtajniony dokument ujawnia bowiem dodatkowe cele projektu Aerodynamic, z których jednym było wykorzystanie czasu antenowego dostępnego w stacji radiowej Kubark (kryptonim CIA) w stolicy Grecji — Atenach. Kierowana przez Prolog operacja, miała na celu dostarczanie w ten sposób komunikatów do wielu grup ukraińskich szowinistów, znajdujących się na terenie radzieckiej Ukrainy, a mianowicie do członków nadal działającej tam Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i rdzennej ludności ukraińskiej, w celu zachowania świadomości narodowej oraz zachęcania do dumy z dziedzictwa i indywidualności ich kultury.
Wraz z podsycaniem tendencji nacjonalistycznych dokument ujawnił również, wyraźne intencje wywołania niezadowolenia wśród personelu wojskowego Armii Radzieckiej złożonego z Ukraińców, wobec ZSRR. W przypadku dalszych pytań, dotyczących zaangażowania CIA i rozwoju ukraińskiego nacjonalizmu, możemy sięgnąć tylko do dokumentu z 1958 r., który ujawnia cytat: „Podkreśliłem, że głównym powodem naszego poparcia dla Aecassowary, było zdobycie przyczółka w całym temacie ukraińskiego nacjonalizmu, aby móc go eksploatować w różnych częściach świata, którego jednak głównym celem, są oczywiście nasze działania bezpośrednio na terenie Ukraińskiej SRR”. PROJEKT AEBATH Należy zauważyć, że istnieje wiele projektów, które działają równolegle z projektem Aerodynamic. Jednym z nich jest projekt Capelin. Obszarem działań Capelina było Monachium w Niemczech, gdzie jego pierwszym odnotowanym głównym celem są informacje kontrwywiadowcze na tematy Cassowaries i Cavatinas. Jeśli odwołamy się do naszych działań badawczych i prowadzonego przez nas śledztwa w tej sprawie, zobaczymy wówczas, kim są osoby, bezpośrednio związane z tym projektem, z których jeden doprowadził nas wprost do kryptonimu, pod którym krył się sam Stepan Bandera. Dokument pokazuje, że jeden z uczestników projektu Capelin został zwerbowany już w 1946 roku. Dalej dokument ten ujawnia zawiłe szczegóły dotyczące szacowanego kosztu projektu, jego specjalnego wyposażenia, osłony itp.
Główny agent tego projektu jest znany jako informator kontrwywiadu/wywiadu, który, jak zauważają nasi dziennikarze śledczy, dostarczył cennych informacji na temat ukraińskich organizacji emigracyjnych, osobistości i agencji wywiadowczych z wielu różnych krajów. Ciekawą częścią tego dokumentu jest również kolejne przyznanie się jego autorów, do zamiaru wykorzystania tendencji nacjonalistycznych na terenie radzieckiej Ukrainy na rzecz interesów USA. Jego penetracja SB, stanowiła szczególną wartość dla sekcji CE, dostarczając tylko minimum informacji na temat działalności ZCh/OUN, ale mając także możliwość kierowania tymi działaniami lub wywierania na nie wpływu w niektórych przypadkach. UKRAINA W 2022 ROKU Chociaż ten artykuł obejmuje tylko niewielką część odtajnionych dokumentów CIA, należy zauważyć, że te projekty definiują pół wieku poparcia dla ukraińskiego nacjonalizmu, a do przeanalizowania są jeszcze tysiące innych. Należy dokładnie zbadać rolę, jaką Stany Zjednoczone odegrały w historycznym rozwoju ukraińskiego nacjonalizmu, ze wszystkimi jego przykrymi dla wszystkich skutkami ubocznymi.
Ogromny zbiorowy wysiłek całej społeczności internetu, z pewnością może rzucić jeszcze więcej światła na tę do dziś, nie w pełni ciągle poznaną historię tajnej współpracy i wspólnych działań CIA i środowisk ukraińskich nacjonalistów. INWAZJA NA UKRAINĘ Pod koniec lutego 2022 roku Federacja Rosyjska ogłosiła rozpoczęcie „specjalnej operacji wojskowej”, której celem ma być całkowita „demilitaryzacja” i „denazyfikacja” Ukrainy. Prezydent Władimir Władimirowicz Putin wraz z ogłoszeniem operacji wojskowej, uznał niepodległość Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej.
Niemal natychmiast po rozpoczęciu przez Rosjan operacji wojskowej na Ukrainie, zachodnie media zaczęły publikować niezliczone ilości opinii i artykułów, które próbowały obalić twierdzenia prezydenta Putina dotyczące „denazyfikacji” Ukrainy. Artykuł po artykule malował obraz Putina, wyolbrzymiającego rzekomo jego twierdzenia, odnoszące się do kwestii ukraińskiego nacjonalizmu, fermentującego na nowo ideologie neonazistowskie. Jeśli ktoś dowiedział się o Ukrainie dopiero w 2022 roku, łatwo byłoby przyjąć tę dosłowną lawinę kłamliwych informacji za dobrą monetę.
PRZED INWAZJĄ Przed inwazją Rosjan na Ukrainę, zachodnie media zdawały się mieć zupełnie przeciwny punkt widzenia w odniesieniu do kwestii neonazistowskich i nacjonalistycznych tendencji w obecnym społeczeństwie ukraińskim. Wyglądało na to, że prasa głównego nurtu doskonale zdawała sobie sprawę z problemu Ukrainy, którym był integralny ukraiński nacjonalizm OUN-UPA, będący w swej istocie, nierozerwalną częścią niemieckiego nazizmu, z którego wziął on swoje korzenie, włącznie z ideą białej supremacji i szowinistycznym nacjonalizmem istniejącym na Ukrainie na długo przed 22 lutego 2022 roku. Na przykład „Time Magazine” donosił o tym, jak skrajnie prawicowa milicja białych supremacjonistów ukraińskich, korzysta masowo z mediów społecznościowych do szkolenia i rekrutacji swoich nowych członków. W innym artykule „The Nation” donosił o wzroście liczby neonazistów w regionie już w 2019 roku. W rzeczywistości znaczenie neonazistowskich milicji na Ukrainie było tak szeroko omawianym tematem w zachodnich mediach, że otrzymywały one niemal każdego dnia całe lawiny, skierowanych do nich memów, wyśmiewających ich nagłą zmianę narracji. Oczywiście w zabawie brali udział sami Rosjanie, o czym donosi The Guardian.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa, która lubi prowokować zagraniczne media, napisała „prośbę do masowych ośrodków dezinformacji w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii – Bloomberg, »New York Times«, »Sun« itp. – o ogłoszenie harmonogramu naszych »inwazji« na nadchodzący rok. Chciałabym zaplanować wakacje”. Dzień wcześniej napisała: „15 lutego 2022 roku przejdzie do historii, jako dzień klęski zachodniej propagandy wojennej. Upokorzony i zniszczony bez jednego wystrzału” („The Guardian”).
PUŁK AZOW Ukraiński pułk Azow ma do swej dyspozycji, wiele batalionów w ramach Gwardii Narodowej lub SBU. Wiele uwagi wokół neonazistowskiej tematyki Ukrainy, skupia się właśnie na pułku Azow. Pułk Azow jest bowiem oficjalnie uznaną jednostką Gwardii Narodowej Ukrainy i od czasu protestów na Majdanie w 2014 roku, jest on w centrum uwagi wielu medialnych przekazów. Oczywiste jest, że Zachód, przede wszystkim Stany Zjednoczone, Kanada i Wielka Brytania, wspiera Ukrainę podczas rosyjskiej operacji wojskowej. Jak daleko sięga to wsparcie?
W 2014 roku ówczesny senator John McCain odwiedził Ukrainę, aby potwierdzić zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w ukraiński projekt. Stany Zjednoczone nie tylko były cennym wsparciem dla Ukrainy, ale także ich sąsiad, Kanada, zaoferowała swoją pomoc w szkoleniu ukraińskich neonazistów. Jak napisał James Carden z „The Nation” w 2016 roku, rząd Stanów Zjednoczonych uchylił zakaz finansowania neonazistów z rocznego rachunku wydatków, przeznaczonych na pomoc dla Ukrainy.
SPRZECZNOŚĆ Zachodnie media próbowały stworzyć narrację, w której prezydent Putin miał rzekomo przesadzać lub kłamać, na temat swoich twierdzeń o okrucieństwach popełnianych przez neonazistów na Ukrainie, podsycanych ciągłym wzrostem nacjonalizmu w tym kraju. Skończymy na sprzeczności, w której Zachód twierdzi, że nie ma pojęcia lub całkowicie zaprzecza istnieniu nazizmu na Ukrainie, także istnieniu tam fanatycznych wyznawców tej ideologii, podczas gdy te same media bardzo szeroko informowały wcześniej zachodnią opinię publiczną, o lawinowym wręcz wzroście liczby neonazistów na Ukrainie, w nie tak dawnej przecież przeszłości. Jeśli spojrzymy tylko na ostatnią dekadę, zobaczymy, że Zachód wspierał i nadal wspiera nacjonalistów na Ukrainie. Jeśli cofniemy się jeszcze bardziej, zobaczymy, że ostatnia dekada to tylko kropla w morzu potrzeb, w porównaniu do półwiecza, ciągłego wsparcia, najpierw ukraińskich kolaborantów Hitlera, a potem kolejnych sztafet ideowych następców i spadkobierców tych pierwszych, przez Stany Zjednoczone Ameryki i wszystkich ich okrucieństw, których dopuścili się później w Donbasie, protegowani przez Amerykanów, ukraińscy neonaziści, prowadzeni i hojnie wspierani przez Waszyngton, który ich rękami prowadzi wojnę przeciwko Rosji.
Wyszukał, opracował i udostępnił: Jacek Boki Źródło zagraniczne: RedStreetJournal.com Źródło polskie: KresyWeKrwi.blogspot.com ŹRÓDŁOGRAFIA 1. https://www.archives.gov/files/iwg/declassified-records/rg-263-cia-records/second-release-lexicon.pdf
2. https://www.cia.gov/readingroom/home
3. https://www.cia.gov/readingroom/docs/AERODYNAMIC VOL. 9 (DEVELOPMENT AND PLANS)_0001.pdf
Podczas brawurowego żartu Vovana i Lexusa – Alexandre de Rothschild,https://fr.wikipedia.org/wiki/Alexandre_de_Rothschild głowa imperium Rothschildów – ujawniła plany skapitalizowania funduszy przeznaczonych na odbudowę Ukrainy. Bankier wyraził również opinię na temat sankcji nałożonych na Rosję i ich minimalnego wpływu na jego firmę. Alexandre de Rothschild jest prawnukiem założyciela sławnej dynastii; to on w roku 2018 stał się najważniejszą osobą w rodzinie bankierów żydowskich, stając na czele holdingu Rothschild & Co. Pośrednictwo «Francuza» – Jacquesa Attali, sprawiło, że 42-letni finansista był pewien, że prowadzi rozmowę z prezydentem Ukrainy.
Podczas żartu, Rothschild – sądząc, że rozmawia z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zelenskim – ujawnił plan swojej rodziny, polegający na wykorzystaniu zachodnich transz przeznaczonych na odbudowę Ukrainy.
Bankier zadeklarowal zamiar skorzystania z kwoty przekraczającej 750 miliardów dolarów. Przedmiotem jego zainteresowania są sektory energetyki, budownictwa mieszkaniowego i logistyki. Jest to interesująca informacja wypowiedziana przez człowieka kierującego rodzinnym imperium, które, jak sam przyznaje, “nigdy niczego nie wyprodukowało”.
W rozmowie telefonicznej, Rothschild stwierdził także, że jego firma działa w interesie rządu ukraińskiego od roku 2017. “I mamy fantastyczne relacje z ludźmi z twojego rządu” – dodał.
Ponadto bankier podzielił się swoimi przemyśleniami na temat Putina, rosyjskich elit i sposobów walki z Rosją. Był przekonany, że sankcje wobec Rosji powinny zostać zaostrzone, mając nadzieję, że spowoduje to rozdźwięk między Putinem a wpływowymi postaciami w Rosji.
Rothschild wspomniał również, że jego imperium nie ucierpiało z powodu antyrosyjskich sankcji. “Mieliśmy bardzo małe biuro w Moskwie… I jak wiesz, zamknęliśmy to biuro, gdy rozpoczął się konflikt, i ogólnie pracowaliśmy bardzo mało w Rosji. Jak już powiedziałem, od 2017 roku pracujemy znacznie więcej z waszym krajem [Ukrainą]” – stwierdził.
=========================================
Uzup.:
– chciałbym wskazać na element w nim przeoczony, a niezwykle ważny dla nas wszystkich. Chodzi mianowicie o przewidywany przez autora wypowiedzi początek odbudowy, który został wyraźnie określony. Oto urywek rozmowy i moje tłumaczenie:
These sectors can certainly be energy, housing construction and logistics. And such preparatory work must be carried out before the reconstruction process begins. You have expressed a need for over $750 billion worth of reconstruction funding starting in 2023 for a period of about ten years, and this is quite adequate. And I think that we need to correctly determine the order of participation, understand how to make sure that all players participate in the program.
Sektorami tymi z pewnością mogą być energetyka, budownictwo mieszkaniowe i logistyka. Takie prace przygotowawcze należy przeprowadzić przed rozpoczęciem procesu odbudowy. Wyraził Pan potrzebę finansowania odbudowy o wartości ponad 750 miliardów dolarów, począwszy od 2023 roku przez okres około dziesięciu lat, co jest właściwe. I myślę, że musimy prawidłowo określić kolejność uczestnictwa w programie, jak też upewnić się, że wszyscy gracze w nim uczestniczą.
Najnowsze przepisy wprowadzone przez amerykańskie stany Wirginia i Mississippi ograniczają dostęp do pornografii. Dzięki wprowadzeniu nowych regulacji, w obu stanach całkowicie zablokowano możliwość korzystania z największego serwisu z nieprzyzwoitymi treściami.
Przepisy uchwalone przez lokalne parlamenty Wirginii i Mississippi bazują na mechanizmie weryfikacji wieku. Dostęp do serwisu mogą mieć jedynie osoby dorosłe. Jednak umiejętnie sformułowane przepisy tak radykalnie utrudniają weryfikację wieku internautów, że dostęp do najpopularniejszego serwisu z pornografią został całkowicie zablokowany – zarówno dla osób nieletnich jak i dorosłych.
Precyzyjnie ujmując, nowe przepisy działające od 1 lipca, nakazują potencjalnym użytkownikom największego serwisu pornograficznego, przesyłanie skanów swoich dokumentów tożsamości. Jak wynika z informacji podawanych przez lokalne media, a także przedstawicieli serwisu z pornografią, mieszkańcy Wirginii i Mississippi nie chcą udostępniać swoich danych i dowodów osobistych. W związku z czym nie mogą otrzymać dostępu do serwisu.
„Podjęliśmy trudną decyzję o całkowitym zablokowaniu naszej witryny w Wirginii i Mississippi, tak jak ostatnio zrobiliśmy to również w Utah” – tłumaczy przedstawiciel największego portalu z niemoralnymi treściami w USA.
Jak się okazuje podobne rozwiązania zostały przyjęte wcześniej w stanie Luizjana. Tam również potencjalny użytkownik portalu z pornografią musi udostępnić swój dowód osobisty. Takie regulacje sprawiły, że liczba wyświetleń materiałów pornograficznych w Luizjanie spadła aż o 80 procent.
Właściciele serwisów pornograficznych w USA apelują teraz do swoich użytkowników, aby ci kierowali protesty do władz lokalnych i domagali się obalenia nowych przepisów. Serwisy proponują, aby dostęp do nieprzyzwoitych treści był łatwiejszy, a wiek użytkowników weryfikowany za pośrednictwem deklaracji udzielanej za poziomie urządzenia.
Warto podkreślić, że dotychczas już ponad tuzin amerykańskich stanów podkreślił, że korzystanie z pornografii jest kryzysem zdrowia publicznego. Podkreślano, że korzystanie z pornografii wywołuje bardzo złe skutki i negatywnie wpływa na psychikę.
„Liczne badania powiązały obecnie korzystanie z pornografii ze złymi skutkami dla zdrowia psychicznego, gorszym samopoczuciem w związkach oraz szkodliwymi oczekiwaniami i przekonaniami dotyczącymi intymności seksualnej” — wskazał dr Brian Willoughby, profesor życia rodzinnego na Uniwersytecie Brighama Younga.
Jego badania powiązały wczesną ekspozycję na pornografię ze „zwiększonym prawdopodobieństwem uzależniających i kompulsywnych zachowań rozwijających się w wieku dorosłym”.
Skany mózgu wykazały, że oglądanie pornografii stymuluje mózg w taki sam sposób jak alkohol i uzależniające narkotyki. Dzieje się tak poprzez uwalnianie dopaminy.
Z biegiem czasu może to prowadzić do hipofrontalności, kurczenia się kory przedczołowej mózgu, co prowadzi do zmniejszonej kontroli impulsów.
Pierwszą rzeczą, którą prawdopodobnie zauważysz, jest to, że większość tych jadowitych diatrybów używa dokładnie tych samych argumentów – sugerują, że „The Sound Of Freedom” jest oparty na teorii spiskowej, skrajnie prawicowym ekstremizmie i że jest finansowany przez wywrotową sieć konserwatystów „z pogranicza Q-Anon”.
Dziennikarzom atakującym film „The Sound Of Freedom” należałoby zbadać dyski twarde
Niedawno wybrałem się na film „The Sound Of Freedom”, spodziewając się umiarkowanego poziomu komentarzy politycznych lub religijnych przemówień, biorąc pod uwagę wściekłe i powszechne ataki lewicowych mediów na ten film. Wszystko, co wiedziałem idąc, to to, że niezależna produkcja była o handlu dziećmi i że mainstreamowe media NIENAWIDZĄ tej produkcji. Po zakończeniu filmu moją pierwszą myślą było to, że to świetna opowieść o bardzo mrocznym i trudnym temacie. Moja druga myśl brzmiała: „O co do cholery było to całe zamieszanie? W całym filmie nie ma ani jednego politycznego momentu!”
Wojna medialna z niskobudżetowym filmem jest tak dziwaczna, że od razu nabieram podejrzeń co do ich intencji. Ani jednego przesłania politycznego, ani jednej chwilowej krytyki lewicy politycznej, ani jednego momentu, w którym wspomniano o MAGA, Trumpie lub „Q-Anon”, ani jednej „teorii spiskowej”. Skąd więc ta cała nienawiść?
Zanim przejdziesz do dalszej części tej recenzji, gorąco polecam zapoznanie się z niektórymi artykułami opublikowanymi na temat „The Sound Of Freedom”, aby zrozumieć, o czym mówię – przykłady są tutaj, tutaj, tutaj oraz tutaj.
Pierwszą rzeczą, którą prawdopodobnie zauważysz, jest to, że większość tych jadowitych diatrybów używa dokładnie tych samych argumentów – sugerują, że „The Sound Of Freedom” jest oparty na teorii spiskowej, skrajnie prawicowym ekstremizmie i że jest finansowany przez wywrotową sieć konserwatystów „z pogranicza Q-Anon”. Niektórzy dziennikarze zaatakowali nawet wiarygodność prawdziwej historii filmu – kariery agenta DHS Tima Ballarda, który potajemnie działał by zlikwidować handlarzy dziećmi w celach seksualnych w Ameryce Środkowej.
Guardian twierdzi:
Caviezel gra agenta specjalnego Tima Ballarda, agenta Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który naprawdę pracował dla państwa, rozbijając siatki handlarzy dziećmi przez ponad dekadę. (A przynajmniej tak twierdzi – DHS nie może ani potwierdzić, ani zaprzeczyć historii zatrudnienia prawdziwego Ballarda.) Nawet gdyby nie miał dosłownie twarzy Chrystusa, Ballard nadal emanowałby anielską aurą, gdy z poważnie wypowiadanym sloganem: „Boże dzieci nie są na sprzedaż”, delikatnie wyciągałby z niebezpieczeństw malutkie dzieci o brudnych buziach.
Rolling Stone kipiał ze złości:
Ballard, Caviezel i inni jemu podobni przygotowywali publiczność do zaakceptowania „The Sound Of Freedom” jako filmu dokumentalnego, a nie złudzenia, przez lata podsycając panikę moralną w związku z tą rażąco przesadzoną „epidemią” handlu dziećmi w celach seksualnych, z których większość wpędza ludzi w konspiracyjne meandry i kieruje do społeczności QAnon. Krótko mówiąc, byłem w kinie z ludźmi, którzy byli tam, aby zobaczyć potwierdzenie swoich najgorszych obaw”.
Być może w Rolling Stone nigdy nie słyszeli o Wyspie Epsteina? Dlaczego udają, że to globalne przestępcze przedsięwzięcie nie istnieje?
Te recenzje ociekają jadem, chociaż proste dochodzenie w sprawie Tima Ballarda ujawnia niekończące się dowody na to, że faktycznie rzucił pracę w DHS, aby działać w Ameryce Środkowej i powstrzymać szajki handlujące dziećmi. A podstęp, będący rdzeniem filmu, który Ballard zastawił na wyspie jako pułapkę, aby schwytać całą sieć pedofilów, a także uratować 120 dzieci? Tak, to też było prawdziwe.
W rzeczywistości istnieje dokument o udanej zasadzce Tima Ballarda zatytułowany „Triple Take”, a film „The Sound Of Freedom” zawiera prawdziwy materiał z aresztowania podczas tego wydarzenia. Nie ma wątpliwości, że prawie każdy szczegół w „The Sound Of Freedom” jest prawdziwy. Wszelakie media, które twierdzą inaczej, kłamią, a fakt, że próbują zasiać ziarno wątpliwości co do prawowitości Tima Ballarda w oparciu o politykę, jest nikczemny.
Jedną z interesujących części filmu, która NIE jest dokładna, było przedstawienie latynoskiego miliardera finansującego wysiłki Tima Ballarda. W rzeczywistości Ballard mówi, że to przede wszystkim konserwatywny gospodarz [host] Glenn Beck zebrał pieniądze na jego operacje, które doprowadziły do uratowania setek dzieci. Trudno powiedzieć, dlaczego Glenn Beck nie został wymieniony w końcowej wersji filmu, ale związek Ballarda z Beckiem może częściowo wyjaśniać wściekłość mediów na film. Jak ŚMIELI ci konserwatywni mężczyźni ratować dzieci przed niewolnictwem seksualnym, prawda? To sprawia, że konserwatyści wyglądają jak (o, rany!) dobrzy faceci.
Ale chodzi tu o coś więcej niż zwykłą zazdrość ze strony lewicowych dziennikarzy. Kampania przeciwko filmowi jest zbyt skoordynowana i zbyt ekspansywna (globalna). To tak, jakby ci ludzie byli ze sobą powiązani i wszyscy zgodzili się wspólnie spróbować podważyć film, lub wszyscy otrzymali ROZKAZ podważenia filmu.
Tego rodzaju zachowanie sugeruje osobisty udział w kreowaniu warunków do niepowodzenia. Można odnieść wrażenie, jakby ci dziennikarze chcieli sabotować film ze względu na jego założenia i przesłanie. Dlaczego ktoś miałby chcieć sabotować film, który ujawnia handel dziećmi i pedofilów? Czy to możliwe, że musimy sprawdzić dyski twarde niektórych z tych pisarzy i producentów z mediów establishmentu?
Myślę, że ważne jest, aby pamiętać, że takie osoby były ścigane karnie za wykorzystywanie seksualne dzieci w przeszłości. Na przykład długoletni producent CNN, John Griffin, został niedawno aresztowany i skazany za gwałty na dzieciach, używając aplikacji internetowych do łączenia się z matkami, które chciały sprzedać mu swoje dzieci za tysiące dolarów, aby mógł je wykorzystywać w swoim wakacyjnym domu w Vermont.
W zeszłym roku FBI dokonało nalotu na dom znanego producenta ABC News Jamesa Gordona Meeka i aresztowało go pod zarzutem przewożenia dziecięcej pornografii. Magazyn Rolling Stone został później oskarżony o próbę ukrycia powodu aresztowania poprzez selektywną edycję i pominięcia. Rolling Stone jest obecnie jednym z głównych kanałów atakujących „The Sound Of Freedom”.
Może film rozzłościł tych dziennikarzy, bo obnaża jedno z ich ulubionych hobby?
Jestem maniakiem filmowym od dawna i mogę z pewnym przekonaniem powiedzieć, że jako film „The Sound Of Freedom” jest dobrze wyprodukowany i dobrze zrealizowany. Ogólne aktorstwo jest prawdziwe, role w wykonaniu dzieci są niesamowite, montaż jest doskonały, a zdjęcia są na najwyższym poziomie. Film jest dobry pod każdym względem. Przypomina mi jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów, kryminalny proces w reżyserii Akiry Kurosawy zatytułowany „High And Low” (znany również jako „Heaven And Hell” w Japonii) o policji prowadzącej dochodzenie w sprawie porwania dziecka.
Mój jedyny zarzut jest taki, że powinni byli pokazać trochę więcej Tima Ballarda z rodziną, dzięki czemu kiedy podejmuje decyzję o wyjeździe do Kolumbii i ryzykowaniu życia, jego wybór ma większą wagę. Poza tym „The Sound Of Freedom” to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem od dłuższego czasu, i w żadnym momencie nie czułem się „moralizowany”. Nie mogę powiedzieć tego samego o większości hollywoodzkich filmów z ostatnich kilku lat, które są pełne nieustannej lewicowej propagandy.
Przedstawienie procesu handlu dziećmi jest bardzo niewygodne, ale takie ma właśnie być. Rzadko wiercę się na krześle z powodu dyskomfortu lub wściekam się na postacie na ekranie, ale za każdym razem, gdy była scena z pedofilem, myślałem tylko: „Ten facet zasługuje na spotkanie z rozdrabniarką do drewna”. Tak się kręci dobre filmy.
Więc znów, jest niewiele, jeśli w ogóle, uzasadnionych uwag krytycznych na temat samej produkcji, a historia jest w dużej mierze dokładna. Dlaczego lewicowi dziennikarze wściekają się na ten film? Myślę, że dlatego, iż rzuca światło na fakt, że pedofilia to nie tylko odosobnione przypadki samotników grasujących na szkolnych boiskach. To międzynarodowy przemysł wart miliardy dolarów, a w ten przemysł zaangażowani są bardzo bogaci i potężni ludzie (w tym ludzie z głównego nurtu dziennikarstwa).
Nie chcą, aby ludzie rozważali wszechobecność tego przestępczego podziemia. Chcą ludzi biernych i nieświadomych. Z jakiegoś powodu chcą, aby ludzie zakładali, że niewolnictwo dzieci to teoria spiskowa.
Inną kwestią do rozważenia jest to, że lewica polityczna od kilku lat agresywnie atakuje dzieci przy pomocy seksualizacji, głównie poprzez narzucanie ideologii trans. Przekształcają seksualizację nieletnich w ruch aktywistów. Dzieci już w wieku przedszkolnym są indoktrynowane propagandą „tożsamości płciowej”, a w szkołach publicznych wprowadza się MOCNO pornograficzne książki (z ilustracjami pornograficznymi) udające edukacyjne treści LGBT. Wszyscy wiemy, o co ostatecznie chodzi w tym ruchu – normalizację pedofilii.
Lewicowcy mogą być świadomie lub nieświadomie wrogo nastawieni do „The Sound Of Freedom”, ponieważ kiedy widzą na dużym ekranie zorganizowane sieci uwodzicieli dzieci, widzą siebie.
Podsumowując: idźcie zobaczyć ten film. Ataki medialne mają wyraźnie na celu zniechęcenie ludzi do oglądania go w oparciu o uprzedzenia polityczne. Sprawdźcie sami, a szybko zdacie sobie sprawę, że wszystkie ich twierdzenia są fałszywe. Co więcej, zaczniecie się głośno zastanawiać, dlaczego nienawidzą tego filmu? Przychodzi mi na myśl powiedzenie „Zdaje się, że za bardzo protestujesz…” [Methinks thou dost protest too much…], gdy tacy dziennikarze ujawniają swoją skłonność do zła.
[Pozostawiam bez komentatorzy, tak to głupie. M. Dakowski]
41-letnia modelka i aktorka Hollywood Katerina Pavelek zakończyła swoje życie w klinice wspomaganego samobójstwa w Bazylei w Szwajcarii 17 czerwca 2023 r. z powodu obrażeń wywołanych szczepionką COVID-19
Kat była aktorką, więc jeśli chciała pracować, musiała przestrzegać wymagań dotyczących szczepień określonych przez przemysł rozrywkowy i związki zawodowe. Ale po nich Kat bardzo się rozchorowała. Była tak chora, że w zeszłym tygodniu zdecydowała się zakończyć swoje życie w szwajcarskiej klinice specjalizującej się w wspomaganym samobójstwie”
„W miniony weekend przyjaciele Kat – wielu z nich związanych z rozrywką – zorganizowali piknik i ostatnie pożegnanie swojej przyjaciółki aktorki na plaży w Malibu” CA.
Kiedy lipcu 2021 roku Kat pracowała z Umą Thurman nad filmem. Nie obowiązywały jeszcze zalecenia dotyczące szczepień przeciwko COVID-19.
Pod koniec 2021 roku Kat pracowała przy filmie Brada Pitta i Margot Robbie „Babylon” – i trzeba było być zaszczepiona na COVID-19, aby zagrać w filmie.
Kat była zapaloną podróżniczką, podróżując na Hawaje w czerwcu/lipcu 2021 r. i do Grecji w sierpniu 2021 r.
Czy szczepionki przeciwko COVID-19 mogą powodować ALS? Istnieją dowody na to, że tak, jest to możliwe., Mechanizm jest nieznany, ale może to być nieprawidłowa odpowiedź immunologiczna (autoimmunologiczna?) po szczepieniu przeciwko COVID-19.
Istnieje kilka doniesień o ALS po szczepieniu COVID-19 w VAERS , które są dość przekonujące co do związku przyczynowego
W przypadku Kat mogła rozwinąć się ALS po szczepieniu przeciwko COVID-19 lub mogła mieć ALS, który został następnie przyspieszony przez trzy szczepionki przeciwko COVID-19 z „szybkim pogorszeniem czynnościowym”.
Czy szczepionki COVID-19 mogą powodować ME/CFS? Wydaje się, że istnieje tu znacznie silniejsze powiązanie.
Istnieje bardzo interesujący związek między infekcją wirusową EBV a ME/CFS .
ME/CFS – Myalgiczne zapalenie mózgu i rdzenia / zespół chronicznego zmęczenia.
Osoby z ME/CFS często nie są w stanie wykonywać swoich zwykłych czynności. Czasami ME/CFS może ograniczać ich do łóżka. Osoby z ME/CFS odczuwają przytłaczające zmęczenie, którego nie poprawia odpoczynek .
ME/CFS zmienia zdolność ludzi do wykonywania codziennych zadań , takich jak branie prysznica lub przygotowywanie posiłków.
ME/CFS często utrudnia utrzymanie pracy , chodzenie do szkoły, udział w życiu rodzinnym i towarzyskim.
Co najmniej jeden na czterech pacjentów z ME/CFS jest przykuty do łóżka lub domu przez długi czas podczas swojej choroby.
Oprócz zmęczenia, pacjenci z ME/CFS cierpią również z powodu wielu innych objawów, w tym złego samopoczucia powysiłkowego, upośledzenia funkcji poznawczych, bólu mięśniowo-szkieletowego, zaburzeń snu, bólu gardła, węzłów chłonnych, nietolerancji ortostatycznej i objawów żołądkowo-jelitowych.
ALS płuc – stwardnienie zanikowe boczne
ALS jest zaburzeniem nerwowo-mięśniowym charakteryzującym się osłabieniem mięśni oddechowych i postępującym spadkiem czynności płuc
Śmierć następuje w ciągu 3 do 5 lat od początku z powodu powikłań oddechowych
ME, CFS, ALS zostały zgłoszone jako efekt uboczny tzw. „Long COVID”
Jeszcze ciekawszy jest fakt, że szczepionki na COVID-19 powodują reaktywację uśpionych wirusów, zwłaszcza EBV.
Tak więc szczepionki COVID-19 mogą powodować ME/CFS bezpośrednio poprzez dysfunkcyjną odpowiedź immunologiczną lub pośrednio poprzez wirusową reaktywację EBV, wirusa, który ma prawie każdy.
Kat mogła podleczyć się i usunąć wiele jeśli nie wszystkie ze swoich chorób spowodowanych przez DEATHVAX™ za pomocą Iwermektyny i dobrego nutraceutyku.
Wydaje się, że nie brakuje twierdzeń z wielu poinformowanych i niezależnych źródeł, że WHO pełni dwie podstawowe funkcje, pierwszą jako narzędzie redukcji światowej populacji w imieniu swoich panów, a drugą jako potężny agent marketingowy dla dużych firm farmaceutycznych, w szczególności producentów szczepionek.
Wielu krytyków zwróciło uwagę, że „eksperci ds. szczepień” w WHO są „zdominowani przez producentów szczepionek, którzy mogą zyskać na niezwykle lukratywnych kontraktach na szczepionki i leki przeciwwirusowe przyznawanych przez rządy”. I rzeczywiście, komitety doradcze i inne komitety zaangażowane w programy szczepionek WHO wydają się być mocno zaludnione przez tych, którzy czerpią bezpośrednie korzyści z tych samych programów.
Podobnie twierdzenia i obawy dotyczące kontroli i redukcji populacji są dziś dalekie od teorii spiskowych, z o wiele za dużo dowodów, niektóre z nich są przerażające, że jest to rzeczywiście główny program dzisiejszej WHO. Widzieliśmy już zbyt wiele twardych dowodów na zaangażowanie tego organu w obu obszarach, aby uzasadnić odrzucenie obaw jako niewiarygodnych obaw. Co więcej, istnieje niepokojąca lista osób ściśle związanych z WHO, które miały albo redukcję populacji, albo masowe szczepienia jako projekt ulubieńca; osoby takie jak David Rothschild, David Rockefeller, George Soros, Donald Rumsfeld, Bill Gates i wielu innych, lista obejmuje organizacje krajowe, takie jak CDC, FEMA, Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego Stanów Zjednoczonych, Instytuty Rockefellera i Carnegie, CFR i inne .
Na podstawie wszystkich dowodów nie jest trudno dojść do wniosku, że WHO jest międzynarodowym przedsiębiorstwem przestępczym kontrolowanym przez główną grupę, której centrum stanowią europejskie dynastie korporacyjne, która, jak zauważył jeden z autorów, „zapewnia strategiczne przywództwo i finansuje rozwój, produkcję i uwalnianie syntetycznych, stworzonych przez człowieka wirusów wyłącznie w celu usprawiedliwienia niezwykle dochodowych masowych szczepień”. Widzieliśmy tak wiele przypadków niezwykłego i najwyraźniej laboratoryjnego wirusa, który pojawiał się bez ostrzeżenia, po czym natychmiast pojawiły się pilne, pełne obaw oświadczenia WHO o kolejnych obowiązkowych masowych szczepieniach.
Mamy szalejącą produkcję śmiercionośnych wirusów w tajnych laboratoriach na całym świecie i powtarzające się „przypadkowe” uwalnianie tych wirusów do różnych populacji (pomyśl o ZIKA) – pozornie nieuchronnie bez wyjaśnienia, przeprosin, a nawet pozorów faktycznego dochodzenia, a tym bardziej potępienia lub zarzuty karne lub cywilne. Mamy również ogólny immunitet prawny dla wszystkich firm farmaceutycznych w zakresie tworzenia i rozpowszechniania śmiercionośnych patogenów poprzez szczepienia. Kiedy dodamy do tej mieszanki historię przestępczości WHO, jak z ich słynnym międzynarodowym programem sterylizacji tężca/hCG, dziwny czas pojawienia się AIDS i liczne przypadki programów szczepień WHO, które doskonale zbiegły się z nagłym wybuchem jeszcze inna niezwykła choroba na tych samych obszarach i populacjach,
Szczepienia WHO i “kontrola” populacji
Na początku lat 90. WHO nadzorowała masowe kampanie szczepień przeciw tężcowi w Nikaragui, Meksyku, Filipinach, Tanzanii i Nigerii. Wszyscy opowiadają podobną historię, taką, w którą trudno uwierzyć, ale z faktami zbyt jasnymi, by je obalić. Tężec to choroba, której początek często kojarzymy z nadepnięciem na zardzewiały gwóźdź lub jakimś podobnym zdarzeniem. Powinno być jasne, że mężczyźni byliby co najmniej tak samo, jeśli nie bardziej narażeni na zetknięcie się z tą okolicznością niż kobiety i być może bardziej nieostrożne dzieci niż dorośli, ale program szczepień WHO był skierowany tylko do kobiet w wieku od 15 do 45 lat wiek – innymi słowy wiek rozrodczy. W Nikaragui celem były kobiety w wieku od 12 do 49 lat.
Ponadto, pojedyncza szczepionka przeciw tężcowi jest powszechnie akceptowana jako wystarczająca do zapewnienia ochrony przez dziesięć lat lub dłużej, ale WHO w niewytłumaczalny sposób nalegała na szczepienie tych kobiet pięć razy w ciągu kilku miesięcy. Wkrótce po rozpoczęciu tych programów zaczęły pojawiać się obawy dotyczące samoistnych aborcji i innych powikłań występujących wyłącznie w zaszczepionych populacjach. Podejrzana grupa w Meksyku poddała analizie surowicę szczepionkową i odkryła, że zawiera ona hormon ludzkiej gonadotropiny kosmówkowej (hCG). Ten hormon ma kluczowe znaczenie dla kobiecego ciała w czasie ciąży. Powoduje uwalnianie innych hormonów, które przygotowują wyściółkę macicy do zagnieżdżenia się zapłodnionego jaja. Bez niej organizm kobiety nie jest w stanie utrzymać ciąży, a płód zostanie usunięty.
Po zajściu w ciążę organizm kobiety nie rozpoznałby hCG jako przyjaciela i wytworzyłby przeciwciała anty-hCG, a wcześniejsze szczepienie indukuje teraz układ odpornościowy jej organizmu do ataku na hormon potrzebny do doniesienia nienarodzonego dziecka, zapobiegając kolejnym ciążom zabijając hCG, który jest niezbędny do ich podtrzymania. Oznacza to, że każda kobieta, która otrzymała szczepionkę WHO, została zaszczepiona nie tylko przeciwko tężcowi, ale także przeciwko ciąży. (1) (2)
WHO początkowo zaprzeczyła faktom i zdyskredytowała wyniki wstępnych testów, ale po tym odkryciu każdy kraj przeprowadził szeroko zakrojone testy i we wszystkich przypadkach zidentyfikowano hormon hCG jako obecny w surowicy szczepionki przeciwko tężcowi. WHO w końcu zamilkła i przerwała swój program, ale do tego czasu wiele milionów kobiet zostało zaszczepionych – i uczyniono bezpłodnymi. Jednym z ważnych faktów jest to, że trzy różne marki szczepionek przeciw tężcowi wykorzystywane w tym projekcie zostały opracowane, wyprodukowane i dystrybuowane w tajemnicy i żadna z nich nie została nigdy przetestowana ani dopuszczona do sprzedaży lub dystrybucji w dowolnym miejscu na świecie. Firmy, które je wyprodukowały, to Connaught Laboratories i Intervex z Kanady oraz CSL Laboratories z Australii. Connaught to ta sama firma, która wraz z Kanadyjskim Czerwonym Krzyżem świadomie rozprowadzała produkty krwiopochodne zanieczyszczone AIDS przez kilka lat w latach 80., organizację przestępczą, która powinna była zostać stracona wraz z jej właścicielami. (3)
Kolejnym obciążającym dowodem, który ocenzurowały zachodnie media, był fakt, że WHO była aktywnie zaangażowana przez ponad 20 lat wcześniej w opracowywanie szczepionki przeciw płodności, wykorzystując hCG związaną z toksoidem tężcowym jako nośnikiem – dokładnie taką samą kombinację jak w te szczepionki. Według własnych raportów WHO wydali prawie 400 milionów dolarów na tego rodzaju badania „zdrowia reprodukcyjnego”. Na ten temat napisano ponad 20 artykułów naukowych, wiele z nich zostało napisanych przez samą WHO, które szczegółowo dokumentują próby WHO stworzenia szczepionki przeciw płodności wykorzystującej anatoksynę tężcową. I nie są sami; UNFPA, UNDP, Bank Światowy i oczywiście – ilekroć napotykamy tajne próby kontroli populacji – wszechobecna Fundacja Rockefellera, wszyscy są sprzymierzeni w tej sprawie, podobnie jak amerykański Narodowy Instytut Zdrowia.
Rząd Norwegii był również partnerem w tej parodii, przekazując ponad 40 milionów dolarów na opracowanie tej szczepionki aborcyjnej przeciw tężcowi.
Fundacja Billa i Melindy Gatesów mocno finansuje dystrybucję szczepionki przeciw tężcowi w Afryce przez UNICEF, która jest agencją, która dostarczyła Kenii szczepionkę zawierającą hCG. Gates powiedział: „Dzisiejszy świat liczy 6,8 miliarda ludzi. To zbliża się do około dziewięciu miliardów. Teraz, jeśli wykonamy naprawdę świetną robotę w zakresie nowych szczepionek, opieki zdrowotnej, usług związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym, moglibyśmy obniżyć to o dziesięć lub piętnaście procent”. (4) Fundacja Rockefellera również mocno finansowała te badania i dystrybucję szczepionek. (5) Wszystko to sprowadza się do ludobójstwa na skalę planetarną.
Przejrzałem szczegółowo stronę internetową WHO i odkryłem, że są tam dziesiątki artykułów, z których wiele zostało napisanych przez badaczy WHO, szczegółowo dokumentujących próby WHO stworzenia szczepionki przeciw płodności wykorzystującej anatoksynę tężcową jako nośnik. (6) Niektóre wiodące artykuły obejmowały:
„Profil kliniczny i badania toksykologiczne na czterech kobietach zaszczepionych Pr-B-hCG-TT”, Antykoncepcja, luty 1976, s. 253-268.
„Obserwacje dotyczące antygenowości i efektów klinicznych kandydującej szczepionki przeciwciążowej: podjednostka B ludzkiej gonadotropiny kosmówkowej połączonej z anatoksyną tężcową”, Fertility and Sterility, październik 1980, s. 328-335.
„Faza 1 badań klinicznych szczepionki antykoncepcyjnej Światowej Organizacji Zdrowia”, The Lancet, 11 czerwca 1988, s. 1295-1298. „Vaccines for Fertility Regulation”, rozdział 11, s. 177-198, Research in Human Reproduction, Biennial Report (1986-1987), WHO Special Program of Research, Development and Research Training in Human Reproduction (WHO, Genewa 1988).
„Szczepionki anty-hCG są w fazie badań klinicznych”, Scandinavian Journal of Immunology, tom. 36, 1992, s. 123-126.
Już w 1978 roku WHO aktywnie badała sposoby wyeliminowania znacznej części populacji Trzeciego Świata. Artykuł opublikowany przez WHO (7) nosił tytuł „Ocena szczepionek z antygenem łożyskowym w regulacji płodności”; W gazecie uznano „znaczący postęp” w światowym programie eugenicznym uboju osób niebędących białymi, ale jednocześnie zidentyfikowano „pilną potrzebę większej różnorodności metod” zapobiegania płodności i zachwycono faktem, że „szczepienie jako środek profilaktyczny jest obecnie tak powszechnie akceptowane”, że zastosowanie szczepionek do sterylizacji byłoby bardzo atrakcyjne (dla osób wydających szczepionki) i oferowałoby „wielką łatwość dostawy”.
Jeśli to nie jest jasne, WHO twierdzi, że szczepienia w innych celach – ochrona przed chorobami – są tak powszechne i powszechnie akceptowane, że szczepienie jest prawdopodobnie najłatwiejszym sposobem sterylizacji populacji krajów nierozwiniętych. Następnie w artykule odnotowuje się nagromadzenie dowodów na to, że „istnieją białka specyficzne dla układu rozrodczego”, które „mogą zostać zablokowane” przez szczepienia i zapewnić nową metodę „regulacji płodności”. Wśród wymienionych zalet szczepionki do sterylizacji jest to, że może ona zapobiec lub zakłócić implantację zapłodnionego jaja do ściany macicy, a tym samym zagwarantować, że każda (inna niż biała) koncepcja będzie skutkowała poronieniem lub spontaniczną aborcją, tj. szczepionka hCG. Artykuł kontynuuje:
„Testowanie… wykaże, czy pojedyncze wstrzyknięcie wystarczy do osiągnięcia pożądanego poziomu immunizacji, czy też konieczne będzie kilka zastrzyków przypominających. Głównym pożądanym efektem jest osiągnięcie stopnia immunizacji wystarczającego do: (a) zneutralizowania aktywności hormonalnej hCG in vivo; oraz b) zapobiegać lub zakłócać implantację na bardzo wczesnym etapie ciąży. Nie ustalono jeszcze, czy immunizacja koniugatem peptydu β hCG spowoduje nieodwracalną biologiczną neutralizację hCG… To prawdopodobnie będzie się różnić w zależności od osoby. W pierwszym przypadku wskazanie do szczepienia będzie ograniczone do sterylizacji, natomiast w drugim przypadku… szczepienie można uznać za długotrwały, ale odwracalny środek zapobiegający płodności”.
W dniach 17-18 sierpnia 1992 r. WHO sporządziła raport zatytułowany „Szczepionki regulujące płodność”, będący wynikiem dużego spotkania w Genewie naukowców i „obrońców zdrowia kobiet”, „w celu dokonania przeglądu obecnego stanu rozwoju szczepionek regulujących płodność. ” Spotkanie odbyło się w ramach wspólnego Specjalnego Programu Badań nad Reprodukcją UNDP, UNFPA, WHO i Banku Światowego. W raporcie stwierdzono, że „… badania stosowane nad FRV (szczepionkami regulującymi płodność) trwają od ponad dwudziestu lat…” i omówiono nie tylko szczepionki anty-hCG, które już są badane klinicznie, ale także rozwój innych szczepionek, takich jak szczepionkę anty-GnRH, która wydłuży czasową niepłodność spowodowaną karmieniem piersią.
W tamtym czasie ta szczepionka była również testowana w terenie, z możliwym zamiarem zastosowania obu antygenów w tej samej szczepionce przy założeniu, że pojedyncza szczepionka może nie wysterylizować wszystkich ofiar. Uznali również niebezpieczeństwa związane z podawaniem takiej szczepionki kobietom, które były już w ciąży, i wyrazili świadomość, że przeciwciała prawie na pewno będą obecne w mleku, a zatem mogą również spowodować trwałą bezpłodność niemowląt – z masowym niedopowiedzeniem, że to „może nie być do zaakceptowania dla wszystkich potencjalnych użytkowników…” Od początku planiści WHO zdawali sobie sprawę, że podczas masowych szczepień wiele kobiet w ciąży zostanie również zaszczepionych surowicą anty-hCG, co nieuchronnie doprowadzi nie tylko do sterylizacji, poronień i samoistnych poronień, ale także do nieuleczalnych choroby autoimmunologiczne i wady wrodzone.
W tym samym artykule napisano: „Oprócz nieumyślnego zaszczepienia kobiet podczas ustalonej ciąży, płody mogą być narażone na potencjalne teratologiczne skutki immunizacji…”. Innymi słowy, personel WHO swobodnie zaszczepiłby kobiety w ciąży, te zarodki lub płody, które nie ulegają spontanicznej aborcji, doświadczałyby patologicznego wzrostu, z którego wynikałyby różne nieokreślone wady wrodzone. WHO nie bada „zdrowia reprodukcyjnego”, ale niemożność reprodukcyjną, a ich szczepionka przeciwko tężcowi-hCG w żadnym sensie nie „reguluje” płodności kobiet, ale czyni je biologicznie niemożliwymi, co nie jest całkiem tym samym. W ich własnym artykule stwierdzono, że szczepienie prawdopodobnie „spowoduje nieodwracalną biologiczną neutralizację hCG”,
Spróbuj zrozumieć, co to oznacza: WHO przez dziesięciolecia otrzymywała setki milionów dolarów na badania i testy, aby wyprodukować szczepionkę przeciw płodności, która sprawi, że układ odpornościowy kobiety zaatakuje i zniszczy jej własne dzieci w łonie matki, szczepionkę, którą potajemnie łączyłaby się ze szczepionką przeciw tężcowi, nie informując o tym ofiar. Powiedzieć, że ich oszustwo się powiodło, byłoby niedopowiedzeniem. WHO zaszczepiła tą szczepionką ponad 130 milionów kobiet w 52 krajach, trwale sterylizując bardzo duży procent z nich bez ich wiedzy i zgody. Dopiero gdy ogromna liczba kobiet we wszystkich krajach doświadczyła krwawienia z dróg rodnych i poronień bezpośrednio po szczepieniach, odkryto dodatek hormonalny jako przyczynę.
Po odkryciu hormonu w szczepionce nigeryjscy lekarze donieśli, że lekarze WHO powiedzieli im, że hormon hCG „nie będzie miał wpływu na reprodukcję człowieka”, co było ich zdaniem fałszywe. Kiedy ta informacja dotarła do opinii publicznej, WHO przyjęła obraźliwe i odrażające stanowisko, kpiąc i wyśmiewając narody, które przeprowadziły testy i ujawniły zanieczyszczenie, potępiając je jako niekompetentne, posiadające „nieodpowiednie” laboratoria badawcze i używające niewłaściwych próbek lub procedur. Urzędnicy WHO twierdzili, że te narody „nie mają odpowiedniego rodzaju laboratorium do przeprowadzenia testu. Laboratoria wiedzą tylko, jak badać próbki moczu. . ”. Jest to standardowa reakcja zachodnich agencji, rządów i korporacji, gdy zostaną przyłapane na sfałszowanych produktach. Kiedy odkryto, że napoje Coca-Coli w Chinach zawierają przerażające ilości pestycydów i chloru, natychmiast oskarżono, że chińskie laboratoria biologiczne są niekompetentne. Kiedy stwierdzono, że makaron Nestle w Indiach zawiera niebezpiecznie toksyczne ilości ołowiu, wszystkie indyjskie laboratoria były niekompetentne. Następnym krokiem jest staranne wyprodukowanie kilku próbek, o których wiadomo, że są nieskażone, dostarczenie ich do „niezależnego” laboratorium, które nieuchronnie uzna je za czyste, a następnie przeniesienie artykułu z pierwszej strony.
Kiedy dokonano odkrycia, wiele krajów uchwaliło natychmiastowe prawne zakazy zbliżania się do programów szczepień WHO i UNICEF. Przedstawiciele WHO i UNICEF powiedzieli, że „poważne zarzuty” „nie zostały poparte dowodami”, co było nonsensem. UNICEF, USAID i WHO odmówiły zajęcia się dowodami, takimi jak krwawienie z pochwy, poronienia i spontaniczne aborcje. Odmówili również dyskusji na temat powodów serii pięciu szczepień w krótkich odstępach czasu, podczas gdy jedno zawsze wystarczało, ignorując treść własnych opublikowanych artykułów stwierdzających, że wielokrotne wstrzyknięcia szczepionki przeciw tężcowi-hCG będą konieczne do skutecznej sterylizacji.
W obliczu udokumentowanych wyników urzędnicy WHO przyznali, że hormon rzeczywiście istniał „w niewielkich ilościach” w „niektórych” materiałach szczepionkowych, ale był to nieistotny wynik „przypadkowego skażenia”. Nikt w WHO nie próbował wyjaśnić źródła hormonu hCG w ilości wystarczającej do skażenia 130 milionów dawek szczepionki, ani w jaki sposób to „zanieczyszczenie” mogło „przypadkowo” wprowadzić się do wszystkich tych szczepionek. The Lancet poinformował, że amerykański Narodowy Instytut Zdrowia dostarczył większość hormonu hCG do eksperymentów i testów WHO. Zachodnie media były wówczas oczywiście zbyt zajęte opowiadaniem nam, jak zły jest Iran, aby zauważyć mały problem 130 milionów kobiet, które celowo zaszczepiono przeciwko ciąży bez ich wiedzy. Jak już często wspominałem gdzie indziej, zachodnie media nadmiernie lubią demonizować Hitlera, ale Hitler nie wysterylizował 130 milionów kobiet bez ich wiedzy i zgody, więc gdzie jest moralne oburzenie wobec WHO? Oburzenie jest pogrzebane w fakcie, że żadna z tych 130 milionów wysterylizowanych kobiet nie była biała.
WHO milczała przez jakiś czas, ale w 2015 roku Radio Watykańskie oskarżyło organizacje ONZ WHO i UNICEF o ponowne realizowanie szeroko zakrojonych międzynarodowych programów wyludniania ziemi za pomocą szczepionek w celu potajemnej sterylizacji kobiet w krajach Trzeciego Świata, tym razem w Kenii. Stwierdzono, że „katoliccy biskupi w Kenii sprzeciwiali się ogólnokrajowej kampanii szczepień przeciwko tężcowi, skierowanej do 2,3 miliona kenijskich kobiet i dziewcząt w wieku rozrodczym w wieku od 15 do 49 lat, nazywając tę kampanię tajnym rządowym planem sterylizacji kobiet i kontrolowania wzrostu populacji”. (8) W maju 2018 roku zgłoszono, że w Indiach stosowano szczepionki regulujące płodność. (9)
I polio też
W 2009 roku w Nigerii wybuchła epidemia polio, będąca bezpośrednim skutkiem kolejnego programu szczepień WHO, tym razem bezpośrednio powiązanego ze szczepionką wykonaną z żywego wirusa polio, który zawsze niesie ze sobą ryzyko wywołania polio zamiast ochrony przed to – o czym Amerykanie przekonali się ku swemu rozczarowaniu wiele lat temu. Obecnie na Zachodzie szczepionki przeciwko polio są wytwarzane z zabitego wirusa, który nie może powodować polio. Ta ostatnia epidemia sponsorowana przez WHO faktycznie rozpoczęła się kilka lat wcześniej, za którą WHO obwiniła żywego wirusa w ich szczepionkach, który w jakiś sposób „zmutował”. Tak więc po raz kolejny WHO powoduje polio w nierozwiniętym świecie, wśród dowodów na to, że na każdy przypadek zidentyfikowanego polio przypadają setki innych dzieci, które nie rozwijają choroby, ale pozostają nosicielami i przekazują ją innym. Od dawna wiadomo, że żywa doustna szczepionka stosowana przez WHO może z łatwością wywołać epidemie, które rzekomo eliminuje, i oczywiście nie ma opublikowanych dowodów na to, że wirus polio faktycznie „zmutował”. To samo miało miejsce w Kenii, tym razem przy użyciu hormonu hCG związanego ze szczepieniami przeciw polio, z tymi samymi tragicznymi skutkami. (10)
Pod koniec 2013 roku Syria doświadczyła nagłego wybuchu polio, pierwszego w tym kraju od około 20 lat, na obszarze kontrolowanym przez wspieranych przez USA rewolucyjnych najemników. Rząd syryjski twierdził, że ma dowody na to, że ci cudzoziemcy przywieźli chorobę do kraju z Pakistanu, z zachodnich (amerykańskich) agencji. WHO była aktywna w Pakistanie w kolejnym ze swoich „programów szczepień humanitarnych”, które w dziwny sposób zbiegły się na obszarze geograficznym z poważną epidemią polio, a władze syryjskie były nieugięte, że Zachód przekazał je ich narodowi, kiedy 1,7 miliona dawek szczepionki przeciw polio zostało zakupiony przez UNICEF, mimo że od 1999 roku nie zaobserwowano żadnego przypadku polio. Po rozpoczęciu programu masowych szczepień przypadki polio zaczęły pojawiać się w Syrii.
UNICEF rozpoczął podobny program masowych szczepień z 500 000 dawek żywej doustnej szczepionki przeciwko polio na Filipinach, pomimo faktu, że od 1993 roku na Filipinach nie odnotowano przypadków polio. Pasowałoby to do wzorca z innych przypadków nagłych przypadków choroby. Nie udało mi się jeszcze zrekonstruować szczepień WHO i innych programów we wszystkich lokalizacjach, ale nagłe wybuchy wirusów są zawsze podejrzane, ponieważ nie mogą powstać z niczego i muszą zostać wprowadzone do populacji, a z zadziwiającą regularnością pojawiają się po piętach niektórych Program szczepień WHO. Nagłe i niewytłumaczalne pojawienie się dżumy dymieniczej w Peru i na Madagaskarze to dwa takie zdarzenia i coraz częściej patogeny nie wydają się być pochodzenia naturalnego. W szczególności, związany z SARS wirus wielbłąda na Bliskim Wschodzie miał pewne oczywiste oznaki inżynierii człowieka, podobnie jak sam koronawirus SARS. Takich przypadków jest wiele, zbyt często związanych z obecnością jakiegoś programu WHO.
WHO staje się również aktywna w Chinach z alarmującym potencjałem katastrofy. Na przykład pod koniec 2013 r. pewna liczba noworodków w Chinach zmarła natychmiast po zaszczepieniu ich przez WHO przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Przedstawiciel WHO w Chinach, dr Bernhard Schwartlander, nazwał chiński program „bardzo udanym”, ale ja wiem, że wątpliwości co do jego definicji „sukcesu”. Śmierć niemowląt rzeczywiście mogła być nieszczęśliwym wypadkiem, ale komentarz Schwartlandera, że „trudno jest ustalić związek przyczynowy między szczepionkami a śmiercią dzieci”, nie dodał mi otuchy. Znając przeszłą historię WHO i ich szczepień zakaźnych, „trudności w ustaleniu związku przyczynowego między szczepieniami WHO a zgonami cywilów” mogły być częścią „udanej”.
Studium przypadku firmy Pfizer — epidemia w idealnym momencie
Wiadomo już, że wielu nowym lekom towarzyszą poważne skutki uboczne, takie jak nieodwracalne uszkodzenie wątroby, które często są śmiertelne dla dzieci. W 1996 roku firma Pfizer opracowała nowy antybiotyk o nazwie Trovan do leczenia różnych infekcji, na przykład zapalenia opon mózgowych. Wiele z tych nowych antybiotyków jest bardzo silnych i ma skutki uboczne, które zwykle czynią je zbyt niebezpiecznymi dla dzieci, często powodując trwałe uszkodzenie wątroby, choroby stawów i wiele innych wyniszczających powikłań. W niewytłumaczalny sposób firma Pfizer zdecydowała się przeprowadzić próby testowe na niemowlętach. Jednak Pfizer miał standardowy problem, że certyfikacja FDA w USA wymagała badań klinicznych na ludziach, a są one prawie niemożliwe do przeprowadzenia w krajach rozwiniętych, ponieważ żaden rodzic nie chce pozwolić swoim dzieciom na udział w tak ryzykownych badaniach klinicznych, nie mówiąc już o procesach sądowych wynikających z nieudanych prób. Dlatego te firmy farmaceutyczne mają tendencję do prawie powszechnego przeprowadzania prób do biednych krajów w Afryce, Azji i Ameryce Południowej, gdzie prawa są nieprzygotowane, a ludzie nie rozumieją ryzyka związanego z nieprzetestowanymi i niezatwierdzonymi lekami. Amerykańskie (i europejskie) firmy farmaceutyczne przekształciły zatem kraje rozwijające się w ogromne laboratorium testowe, które nie ponosi odpowiedzialności finansowej.
Tak się złożyło, że dokładnie w momencie, gdy firma Pfizer była gotowa do rozpoczęcia badań klinicznych tego nowego leku, Nigerię nagle iw niewytłumaczalny sposób dotknęła jedna z najgorszych epidemii zapalenia opon mózgowych w historii. I oczywiście firma Pfizer była tam, aby pomóc rządowi Nigerii uporać się z wybuchem epidemii. Ale firma Pfizer nie poradziła sobie dokładnie z wybuchem; tym, co zrobiła, było przeprowadzenie nagannej próby klinicznej nowego leku na grupie ofiar, które raczej nie będą się skarżyć. Zamiast „pomagać”, jak twierdził, Pfizer zebrał grupę próbną i grupę kontrolną, dając jednej grupie nowy lek Pfizera i produkt konkurencji drugiej. Szybko stało się oczywiste, że Amerykanie nie byli na misji humanitarnej, ale oszczędzali na kosztach żywych procesów. Po przeprowadzeniu eksperymentów na około 200 ofiarach, zebrali informacje o swoich testach i wyjechali – w sam środek epidemii zapalenia opon mózgowych, nie ratując żadnego życia. Rząd Nigerii oszacował liczbę ofiar śmiertelnych na około 11 000.
To byłby koniec, gdyby nie to, że wkrótce potem wybuchła kontrowersja dotycząca związku między potrzebą Pfizera do prób testowych a wybuchem zapalenia opon mózgowych. Tak się złożyło, że bezpośrednio przed tym wydarzeniem WHO przebywała w Nigerii w ramach innego programu szczepień „ratujących życie”, tym razem przeciwko polio, a czas i miejsce wybuchu zapalenia opon mózgowych najwyraźniej idealnie pasowały do programu szczepień WHO przeciwko polio. I oczywiście idealnie pasowało do zapotrzebowania firmy Pfizer na dużą liczbę obiektów testowych. Były pozwy i płatności, oskarżenia i zaprzeczenia, ale do dziś Nigeria odmawia WHO wjazdu do kraju i nie będzie uczestniczyć w żadnej dalszej pomocy „humanitarnej” od ONZ czy WHO. Nie możemy definitywnie stwierdzić, że WHO celowo stworzyła epidemię zapalenia opon mózgowych na korzyść testów firmy Pfizer, ale to jedyna teoria, która pasuje do wszystkich znanych faktów i wydaje się, że WHO robi to regularnie. Powinniśmy zwrócić uwagę na zamiar firmy Pfizer, aby sprzedawać Trovan w Stanach Zjednoczonych i Europie po jego próbach na tych afrykańskich dzieciach, ale FDA odmówiła zatwierdzenia Trovanu dla amerykańskich dzieci ze względu na poważne zagrożenia.
Zachowanie firmy Pfizer po zakończeniu tych „prób terenowych” było, jeśli w ogóle, jeszcze bardziej naganne. Pozwy opierały się na twierdzeniach, że firma Pfizer nie miała odpowiedniej zgody rodziców na stosowanie eksperymentalnego leku na ich dzieciach, którego użycie nie tylko spowodowało śmierć wielu dzieci, ale także uszkodzenie mózgu, paraliż lub niewyraźną mowę. Pfizer ostatecznie osiągnął porozumienie z nigeryjskim rządem stanowym, aby zapłacić 75 milionów dolarów odszkodowania i utworzyć fundusz w wysokości 35 milionów dolarów na odszkodowania dla ofiar. To po tym, co „Guardian” opisał jako „15-letnią batalię prawną przeciwko firmie Pfizer o zaciekle kontrowersyjny proces narkotykowy”. Firma Pfizer nie tylko stawiała opór do końca, zmuszając biedne rodziny do przejścia przez 15 lat piekła, zanim w końcu ustąpiła, ale uciekł się do wymuszeń i szantażu nigeryjskich urzędników państwowych, próbując uniknąć jakichkolwiek płatności na rzecz rodzin małych ofiar nielegalnego procesu narkotykowego. Brytyjski Guardian poinformował, że ujawnione depesze dyplomatyczne rządu USA ujawniły, że „Pfizer wynajął śledczych do poszukiwania dowodów korupcji wobec nigeryjskiego prokuratora generalnego w celu przekonania go do wycofania się z działań prawnych”, przy widocznej pełnej wiedzy i prawdopodobnie pomocy ze strony Departament Stanu USA.
The Guardian stwierdził, że depesze dyplomatyczne zarejestrowały spotkania między kierownikiem krajowym firmy Pfizer, Enrico Liggeri, a urzędnikami amerykańskimi w ambasadzie w Abudży w dniu 9 kwietnia 2009 r., stwierdzając: zdemaskować go i wywrzeć na nim presję, aby zrezygnował ze spraw federalnych. Powiedział, że śledczy Pfizer przekazują te informacje lokalnym mediom. The Guardian poinformował również, że nie ma sugestii ani dowodów na to, że prokurator generalny Nigerii był pod wpływem tej presji. Pfizer oczywiście twierdził, że cały pomysł był „niedorzeczny”, ale możemy założyć, że kable – które zostały sklasyfikowane jako „poufne” – nie kłamały.
Wygląda na to, że firma Pfizer kłamała we wszystkich swoich oświadczeniach, nie tylko z twierdzeniami o aprobacie rządu i wiedzy rodziców, ale także z twierdzeniem, że nigeryjski lekarz był odpowiedzialny za eksperymenty i kierował nimi. Badanie rządowe wykazało, że miejscowy lekarz był dyrektorem „tylko z nazwy” i najczęściej nie był nawet informowany o procedurach badania i zazwyczaj „trzymano go w niewiedzy”. Ponadto firma Pfizer wykorzystała fałszywy list z nieistniejącego działu, aby uzyskać zgodę FDA na te badania kliniczne. Pfizer w końcu przyznał, że sfałszowany list był „niepoprawny”, ale nie jestem pewien, czy jest to najwłaściwszy przymiotnik. Pfizer wygłosił również irytująco nieuczciwe twierdzenie, że jego antybiotyk „Trovan wykazał najwyższy wskaźnik przeżywalności ze wszystkich terapii szpitalnych. Trovan bezsprzecznie uratował życie”. Być może, ale dane, na których firma Pfizer oparła to twierdzenie, polegały na fakcie, że w jednym miejscu pięciu pacjentów zmarło po zastosowaniu leku firmy Pfizer, a sześciu pacjentów zmarło po zastosowaniu innego leku, bez danych dotyczących ciężkości infekcji ani niczego innego. W najlepszym razie puste i zasadniczo nieuczciwe twierdzenie.
Aby odwrócić uwagę od kwestii, że Trovan firmy Pfizer jest śmiertelny dla dzieci, firma twierdziła, że międzynarodowa organizacja Lekarze bez Granic (Médecins sans Frontières) podawała lek firmy Pfizer w ramach własnego dużego programu leczenia, czemu MSF stanowczo zaprzeczyło, mówiąc: „Nigdy nie pracował z tą rodziną antybiotyków. Nie używamy go na zapalenie opon mózgowych. To jest powód, dla którego byliśmy zszokowani, widząc tę próbę w szpitalu”. To Liggeri z firmy Pfizer twierdził, że procesy sądowe przeciwko firmie Pfizer „miały całkowicie polityczny charakter”, a także Liggeri wymyślił oskarżenie, że MSF podawał dzieciom Trovana firmy Pfizer.
W 2006 r. „Washington Post” doniósł o długotrwałym badaniu rządu Nigerii, które wykazało, że firma Pfizer naruszyła prawo międzynarodowe, testując swój niezatwierdzony lek na dzieciach z infekcjami mózgu. The Post najwyraźniej otrzymał kopię poufnego raportu, który był ukrywany przez pięć lat i który stwierdzał, że firma Pfizer nigdy nie otrzymała zgody rządu na przeprowadzenie badania klinicznego, ponieważ rzekomy list autoryzacyjny został sfałszowany na papierze firmowym nieistniejącego departamentu i z datą wsteczną do daty poprzedzającej badanie. Według artykułu w Post, rząd twierdził, że „wysiłki humanitarne” firmy Pfizer były „nielegalnym badaniem niezarejestrowanego leku i wyraźnym przypadkiem wykorzystywania ignorantów”. (11)
Amerykańska reakcja nie była wyrazem wstydu za udział w tym oszustwie, a Departament Stanu nie potępił firmy Pfizer ani za prowadzenie prób narkotykowych, ani za próbę wymuszenia i szantażu. Zamiast tego ambasador USA potępił wyciek depesz z ambasady USA, tak jakby publiczne ujawnienie zbrodni stanowiło działanie gorsze niż sama zbrodnia. Departament Stanu pospiesznie potępił „zagrażanie niewinnym ludziom” i „sabotowanie pokojowych stosunków między narodami”, ignorując fakty, że procesy firmy Pfizer „zagroziły niewinnym ludziom” i „sabotażowały stosunki” znacznie bardziej, niż mogłyby zrobić ujawnienie zbrodni. Ale w oczach rządu USA Amerykanie nie popełniają przestępstw, aw każdym razie ofiary nie były białe.
I jest jeszcze więcej. Widzieliśmy tak wiele udokumentowanych przykładów sądów amerykańskich, które przejmowały jurysdykcję tam, gdzie ich nie mają, zgadzając się na rozpatrywanie spraw bez udziału USA, które miały miejsce całkowicie poza Stanami Zjednoczonymi, w rażących naruszeniach prawa międzynarodowego i wskazujących jedynie na imperialną arogancję. Ale kiedy Nigeria próbowała wnieść pozew przeciwko firmie Pfizer w USA, amerykańskie sądy odmówiły rozpatrzenia sprawy, co dziwne, twierdząc, że nie mają jurysdykcji. I to nie pierwszy raz, kiedy rząd USA, Departament Stanu i sądy USA okrążają wagony, aby chronić amerykańską międzynarodową firmę, zamykając sądy.
W latach 2004 i 2007 nigeryjskie media publikowały doniesienia, które zostały mocno stłumione w mediach amerykańskich i zachodnich, że kraj ten odmawia zezwolenia władzom ONZ ds. zaowocowało wysoce wątpliwymi próbami leków firmy Pfizer w tym kraju. Nigeryjscy przywódcy byli również zaniepokojeni faktem, że szczepionki przeciwko polio i inne obce szczepionki zostały celowo skażone środkami sterylizującymi i innymi, co miało miejsce mniej więcej w tym samym czasie na Filipinach i innych krajach. Wydaje się, że w znacznej części Afryki niewiele pozostało z zaufania, które kiedyś istniało w międzynarodowych agencjach oraz amerykańskich i europejskich firmach farmaceutycznych. Dziś są postrzegani przede wszystkim jako imperialni drapieżcy z wyraźnie antyludzkimi programami, lub przynajmniej program, który jest anty-biały. Części Nigerii i innych krajów afrykańskich, które nadal zezwalają na szczepienia, teraz nalegają, aby były one przygotowywane w zaufanym kraju niezachodnim, bez udziału WHO lub innych zachodnich agencji.
Wiele krajów twierdzi dziś, że WHO jest narzędziem do zmniejszania populacji muzułmańskiej, co jest coraz trudniejsze do odrzucenia jako zwykła paranoja, a w rzeczywistości Nigeria również odkryła w tym kraju środki sterylizujące w szczepionkach WHO, które były wyraźnie zdolne do obniżenia płodności u kobiet. Zachodnie media stanowczo ignorują dowody potwierdzające te twierdzenia i podejrzenia i zamiast tego skupiają się na moralistycznej obawie, że „świat może się poślizgnąć w swoich wysiłkach na rzecz wyeliminowania polio”, kategoryzując uzasadnione obawy tak wielu narodów jako ignoranckie i niedoinformowane podejrzenie. Oczywiście zachodnie media czytają z tej samej strony, co sprawcy tego oburzenia.
Mamy też wszechobecnych korporacyjnych apologetów, tkających gobeliny dezinformacji, próbując nieodwracalnie pomylić problem z nieistotnością i zasiać wątpliwości w umysłach opinii publicznej. Odwiecznym faworytem jest twierdzenie, że „te ataki na firmy farmaceutyczne mogą zachęcić kraje do uchwalenia przepisów, które obniżyłyby zyski z leków, co z kolei mogłoby utrudnić rozwój nowych leków”. To niemądre oświadczenie Rogera Bate’a, „kolegi” z International Policy Network, która jest grupą lobbującą na rzecz wielkiej farmacji, finansowaną przez zwykłe fundacje i korporacje i posłusznie zgłoszone przez londyński Daily Telegraph w kampanii mającej na celu zmylenie niedoinformowanej opinii publicznej. Oświadczenie jest właściwie dość sprytne, sugerując, że nasze potępienie okrucieństw i niezgodności z prawem big pharma jest w jakiś sposób nieuzasadnionymi brutalnymi „atakami” na niezasłużone korporacje. W przypadku firmy Pfizer i jej nigeryjskich prób Trovan, The Telegraph daje nam dodatkową zachętę do sympatyzowania z wielką farmacją, informując nas – bez dowodów ani dokumentacji – że „kwestionowano również motywy nigeryjskiego rządu (w potępianiu firmy Pfizer),” kwestia przekształcenia się z nagannych procesów narkotykowych, w wyniku których dzieci umierają, w nierzetelny rząd o wątpliwych motywach politycznych. W ten sposób zachodnie media będą się kręcić i tkać, aż prawda we wszystkich jej formach zniknie z krajobrazu na zawsze. The Telegraph daje nam dodatkową zachętę do sympatyzowania z wielką farmacją, mówiąc nam – bez dowodów i dokumentacji – że „motywy nigeryjskiego rządu (w potępieniu Pfizera) również zostały zakwestionowane”, kwestia ta została przekształcona z nagannych testów leków, w wyniku których śmierć dzieci do jednego z nierzetelnych rządów o wątpliwych motywach politycznych. W ten sposób zachodnie media będą się kręcić i tkać, aż prawda we wszystkich jej formach zniknie z krajobrazu na zawsze. The Telegraph daje nam dodatkową zachętę do sympatyzowania z wielką farmacją, mówiąc nam – bez dowodów i dokumentacji – że „motywy nigeryjskiego rządu (w potępieniu Pfizera) również zostały zakwestionowane”, kwestia ta została przekształcona z nagannych testów leków, w wyniku których śmierć dzieci do jednego z nierzetelnych rządów o wątpliwych motywach politycznych. W ten sposób zachodnie media będą się kręcić i tkać, aż prawda we wszystkich jej formach zniknie z krajobrazu na zawsze.
*
Pisma pana Romanoffa zostały przetłumaczone na 32 języki, a jego artykuły zostały opublikowane na ponad 150 obcojęzycznych portalach informacyjnych i politycznych w ponad 30 krajach, a także na ponad 100 anglojęzycznych platformach. Larry Romanoff jest emerytowanym konsultantem ds. zarządzania i biznesmenem. Zajmował stanowiska kierownicze wyższego szczebla w międzynarodowych firmach konsultingowych i był właścicielem międzynarodowego biznesu importowo-eksportowego. Był profesorem wizytującym na Uniwersytecie Fudan w Szanghaju, prezentując studia przypadków w sprawach międzynarodowych starszym klasom EMBA. Pan Romanoff mieszka w Szanghaju i obecnie pisze serię dziesięciu książek ogólnie związanych z Chinami i Zachodem. Jest jednym ze współautorów nowej antologii Cynthii McKinney „When China Sneezes” . ( Rozdział 2 — Radzenie sobie z demonami ).
Członkostwo w UE w zamian za przyjęcie Szwecji do NATO. Co wiadomo o umowie między Turcją a Zachodem.
Rosyjska agencja informacyjna TASS podsumowała to, co wiadomo o umowie w sprawie przystąpienia Szwecji do NATO, a ja (Thomas Röper| ) przetłumaczyłem to podsumowanie
Początek tłumaczenia:
Członkostwo w UE w zamian za przyjęcie Szwecji do NATO. Co wiadomo o umowie między Turcją a Zachodem [prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i premier Szwecji Ulf Kristersson].
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zgodził się ratyfikować protokół zezwalający Szwecji na przystąpienie do NATO. W zamian Sztokholm zobowiązał się przyspieszyć proces przystąpienia Turcji do UE i pomóc temu krajowi w modernizacji unii celnej ze wspólnotą.
USA zaznaczyły jednak, że kwestie członkostwa Szwecji w NATO i członkostwa Turcji w UE nie są ze sobą powiązane. USA popierają przystąpienie Turcji do UE, ale kwestia ta powinna zostać rozstrzygnięta przez same strony i nie może stać się przeszkodą dla wejścia Sztokholmu do sojuszu. Jednocześnie negocjacje w sprawie członkostwa Turcji w UE powinny również dotykać kwestii reform.
Decyzja Turcji.
Przed lotem do Wilna na poniedziałkowy szczyt NATO Erdogan powiedział, że zgodzi się na przystąpienie Szwecji do NATO, jeśli droga Turcji do UE zostanie otwarta.
Erdogan spotkał się następnie z premierem Szwecji Ulfem Kristerssonem, sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem i szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Efektem tych rozmów było zobowiązanie Turcji do jak najszybszej ratyfikacji Protokołu o przyjęciu Szwecji do NATO i jak najszybszego przedłożenia odpowiedniego dokumentu Parlamentowi do ratyfikacji.
Według tureckich źródeł Sztokholm spełnił żądania Ankary, w tym najważniejsze, związane z walką z terroryzmem. [Chodzi o Kurdów w Szwecji. md]
Co obiecano Turcji
W zamian Szwecja obiecała „podjąć działania” w celu modernizacji unii celnej Turcji z UE. Szwecja przyspieszy również proces przystąpienia Turcji do UE i negocjacje w sprawie ruchu bezwizowego. Sztokholm zgodził się pomóc w zniesieniu sankcji i usunięciu przeszkód dla kompleksu wojskowo-przemysłowego i inwestycji Ankary.
Szwecja zobowiązała się również nie wspierać zadeklarowanych przez Turcję organizacji terrorystycznych. Dotyczy to Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i organizacji FETÖ, która jest oskarżana o przygotowanie zamachu stanu z 15 lipca 2016 r. A NATO stworzy specjalny mechanizm i stanowisko specjalnego wysłannika do walki z terroryzmem.
Z oświadczeń nie wynika, czy Szwecja, UE i NATO zobowiązały się do przekazania Ankarze konkretnego potwierdzenia wyników działań w tych kwestiach.
Przystąpienie Szwecji do NATO
Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji może ratyfikować ofertę do końca przyszłego tygodnia, donosi CNN Türk. Jednak legislatura Republiki udaje się w tym tygodniu na letnią przerwę, więc Parlament mógłby przyjąć protokół już na sesji jesiennej, która rozpocznie się 1 października.
Zgodnie z prawem tureckim protokół jest najpierw rozpatrywany przez Komisję Spraw Zagranicznych Parlamentu, a dopiero potem przekazywany Zgromadzeniu Ogólnemu Parlamentu. Po zatwierdzeniu i opublikowaniu w dzienniku rządowym Resmi Gazete z podpisem Prezydenta proces jest zakończony.
Stoltenberg oczekuje rozwiązania kwestii przystąpienia Szwecji do NATO, gdyż Węgry już zapowiedziały, że nie będą ostatnim krajem, który ratyfikuje protokół. Węgry podkreśliły też, że rząd popiera wejście Szwecji do NATO, a ratyfikacja umowy to kwestia czysto techniczna.
Odpowiedź na decyzję Turcji
Kristersson powiedział, że Sztokholm ustanowi nowy dwustronny dialog na temat bezpieczeństwa i jakąś formę współpracy z Ankarą. Powiedział, że jest to długoterminowe zobowiązanie Szwecji, które wspiera bliższą współpracę między Turcją a UE.
Szwedzki premier uważa też, że Węgry nie będą zwlekać z ratyfikacją propozycji.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen również z zadowoleniem przyjęła decyzję Turcji, ale nie skomentowała zobowiązań wobec Ankary. Jednocześnie rzeczniczka Komisji Europejskiej (KE) Dana Spinant powiedziała dzień wcześniej, że rozszerzenie NATO i UE to dwa różne, odrębne procesy.
Turecka gazeta Aydinlik napisała, że Erdogan poddał się prośbom Zachodu i wycofał się z kwestii przystąpienia Szwecji do NATO. A Utku Reyhan, wiceprzewodniczący partii politycznej Ojczyzna, powiedział, że decyzja była hańbą i że Turcja uległa zachodniemu szantażowi.
Tureckie media rządowe podały, że Ankara wyszła zwycięsko z tej sytuacji, ponieważ otrzymała liczne gwarancje walki z terroryzmem i wsparcia członkostwa w UE.
Prezydent USA Joe Biden z zadowoleniem przyjął decyzję Erdogana. Biden powiedział, że jest gotowy do współpracy z Turcją w celu wzmocnienia obrony i odstraszania w regionie euroatlantyckim.
Jednocześnie kwestie członkostwa Turcji w UE i przystąpienia Szwecji do NATO nie są ze sobą powiązane, powiedział asystent prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan. USA popierają członkostwo Turcji w UE i będą ją wspierać w tej sprawie.
Negocjacje między UE a Turcją powinny dotyczyć reform niezbędnych do utrzymania demokracji, przez które przechodzi każdy potencjalny członek UE.
Dostawy F-16 do Ankary
Według Sullivana Biden opowiada się za dostarczeniem Turcji 40 myśliwców F-16 Block 70 i 80 zestawów modernizacyjnych Block 70 dla istniejących samolotów. Ten krok leży w interesie narodowym Stanów Zjednoczonych.
Robert Menendez, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu USA, jest jednym z tych, którzy blokują dostawę myśliwców. Powiedział, że prowadzi rozmowy z administracją prezydenta w sprawie wycofania weta i może podjąć decyzję w ciągu najbliższego tygodnia.
Stoltenberg podkreślił jednak, że Turcja dała jasno do zrozumienia, że kwestia dostaw myśliwców nie jest częścią umowy ze Szwecją, ale ograniczenia w dostawach broni do Ankary zostały zniesione na mocy tych umów.
Thomas Röper|
Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.
„Moim zdaniem nie ma prawdziwego kryzysu klimatycznego. Istnieje jednak bardzo realny problem w zapewnieniu przyzwoitego standardu życia największej populacji świata i wiąże się z tym kryzys energetyczny. To ostatnie jest niepotrzebnie zaostrzane przez to, co uważam za błędne nauki o klimacie” – dodał. Dr. Clauser nie jest pierwszym laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, który kwestionuje „ugruntowaną” naukową i polityczną narrację dotyczącą zmian klimatu. Światowa deklaracja klimatyczna została podpisana przez około 300 profesorów zajmujących się klimatem i głosi: „Nie ma zagrożenia klimatycznego”. Modele klimatyczne „nie są w najmniejszym stopniu wiarygodne jako globalne instrumenty polityczne”. Wyolbrzymiają skutki gazów cieplarnianych, takich jak dwutlenek węgla, i przy tym ignorują wszelkie korzystne skutki CO2, czytamy w oświadczeniu. Mówią, że nauka o klimacie przerodziła się w dyskusję opartą na przekonaniach, a nie na solidnej, samokrytycznej nauce. Profesor Antonino Zichichi jest odznaczony najwyższym włoskim odznaczeniem, Krzyżem Wielkiego Kawalera Orderu Zasługi Republiki Włoskiej, przyznawanym za całokształt wybitnej pracy naukowej, w tym kilka odkryć w dziedzinie fizyki subjądrowej. W 2019 roku kierował grupą 48 włoskich profesorów nauk ścisłych i stwierdził, że odpowiedzialność człowieka za zmiany klimatu jest „bezpodstawnie przesadzona, a przewidywania katastrof nierealne”. Z naukowego punktu widzenia „naturalna zmienność wyjaśnia znaczną część globalnego ocieplenia obserwowanego od 1850 roku”. Niedawno czterech włoskich naukowców, w tym trzech profesorów fizyki, przeprowadziło kompleksowy przegląd historycznych trendów klimatycznych i doszli do wniosku, że deklaracja „kryzysu klimatycznego” nie jest poparta danymi. „Nie ma wyraźnego pozytywnego trendu w ekstremalnych zdarzeniach” w wielu kategoriach meteorologicznych.
Oczywiście wybieranie pojedynczych złych lub „ekstremalnych” zdarzeń pogodowych jest główną siłą napędową przekonania ludności, że globalna i kolektywistyczna deindustrializacja musi nastąpić w ciągu mniej niż 30 lat. We wrześniu ubiegłego roku czołowy fizyk jądrowy, dr. Wallace Manheimer, że Net Zero oznaczałoby koniec współczesnej cywilizacji. Zauważył, że nowa infrastruktura wiatrowa i słoneczna zawiedzie, będzie kosztować biliony, zniszczy duże części środowiska naturalnego i będzie „całkowicie niepotrzebna”.
Dodał, że Climate Industrial Complex „w jakiś sposób” przekonał wielu, że atmosferyczny CO2, gaz niezbędny do życia na Ziemi, który jest wydychany z każdym oddechem, „jest toksyną środowiskową”. Dr. Clauser został niedawno wybrany do rady dyrektorów Coalition CO2 z siedzibą w Wirginii, grupy około 120 naukowców i badaczy z szerokiego zakresu dyscyplin nauk o klimacie. Szanowany naukowiec zajmujący się atmosferą, dr. William Happer, emerytowany profesor w Princeton, powitał Clausera w zarządzie i powiedział, że jego badania klimatyczne dostarczyły mocnych dowodów na to, że nie ma kryzysu klimatycznego i że wzrost poziomu CO2 przyniesie korzyści światu. dr Happer jest czołowym orędownikiem „hipotezy nasycenia” rozgrzewających gazów, takich jak CO2, zauważając, że takie gazy [ich zdolność pochłaniania promieniowań md] ulegają nasyceniu przy pewnych wartościach w małych pasmach widma podczerwieni. W rezultacie ich zdolność do ocieplenia maleje w skali logarytmicznej, co pomaga wyjaśnić zapis geologiczny sprzed 600 milionów lat, w którym odczyty CO2 były do 20 razy wyższe niż obecne poziomy atmosferyczne. https://dailysceptic.org/2023/07/14/nobel-physics-laureate-2022-slams-climate-emergency-narrative-as-dangerous-corruption-of-science/
Autor: pokutujący łotr , 18 lipca 2023 https://ekspedyt.org/2023/07/18/film-caviezela-sound-of-freedom-czyli-kto-rzadzi-hollywoodem/
Jim Caviezel w filmie “Sound of Freedom”, 2023
Solidarny wrzask podniesiony w USA przeciw filmowi fabularnemu Sound of Freedom przez mainstreamowych krytyków z pism i portali w rodzaju New York Timesa, Forbesa, Newsweeka, Rolling Stone czy Vanity Fair, przywraca znów pytanie: kto rządzi opinią publiczną i światem informacji i rozrywki w USA.
Paul Reubens – amer. aktor filmów dla dzieci, oskarżony o gromadzenie materiałów pedofilskich.
O osobach firmujących te ataki wiele mówi np. taka postać, jak wpływowy krytyk Charles Bramesco, który w 2021 r. bronił Paula Reubensa (prawdziwe nazwisko Reubenfeld) – aktora i producenta filmów dla dzieci, oskarżonego o posiadanie materiałów pornograficznych z ich udziałem – że to jest „po prostu specyficzne upodobanie” – zaś film o transpłciowym „mężczyźnie” próbującym urodzić dziecko uznał w swej recenzji za „poruszające studium”. Ale Sound of Freedom – wstrząsający obraz seks-handlu dziećmi w reżyserii demonstrującego swój katolicyzm Alejandra Monteverde i z udziałem niestrudzonego anty-hollywoodzkiego aktora Jima Caviezela (odwórcy głównej roli w Pasji Mela Gibsona) oraz Tima Ballarda, który dostarczył materiału do opartego na faktach scenariusza (Ballard jest od lat aktywistą walczącym z handlem dziećmi w USA i założycielem wspierającej ten cel Fundacji OUR) – jest dla tego typka „paranoiczny”.
A oto skład grupy bogów zarządzających przemysłem filmowo-telewizyjnym w Hollywood, sporządzony według opublikowanego przez nich w marcu 2008 r. na łamach Los Angeles Times listu otwartego do Screen Actors Guild (Związek Zawodowy Aktorów Filmowych i TV). Prezesem News Corporation jest Peter Chernin (Żyd), Paramount Pictures – Brad Grey (Żyd), Walt Disney Co. – Robert Iger (Żyd), Sony Pictures – Michel Lynton (Żyd holenderski), Warner Brothers – Barry Meyer (Żyd), CBS Corp. – Leslie Moonves (Żyd; jego stryjeczny dziadek był pierwszym premierem Izraela), MGM – Harry Sloan (Żyd), NBC Universal – Jeff Zucker (Żyd). Zabrakło jedynie podpisów braci Boba i Harvey’a Weinsteinów – założycieli i prezesów wytwórni Miramax, Dimension Films oraz The Weinstein Company – aby powstał komplet osób zdolnych wesprzeć, albo przeciwnie, utrącić, KAŻDĄ ale to KAŻDĄ produkcję telewizyjną lub filmową w USA. Na „pociechę” – wiadomość, że sprawiedliwość dosięgła przynajmniej Weinsteinów, gdy Bob zmuszony był ogłosić upadek firmy w 2017 r., kiedy jego braciszek Harvey został oskarżony przez grupę aktorek o molestowanie, gwałt i szantaże w przydzielaniu ról w zamian za usługi seksualne i skazany na 23 lata więzienia.
Dla całości obrazu tego trzęsącego opinią publiczną w USA konglomeratu filmowo-prasowego, należałoby przedstawić drugą listę – redaktorów naczelnych i właścicieli głównych pism i portali informacyjnych, na czele z Arturem Greggiem Sulzebergiem, prezesem The New York Times Company czy rodziną Meyerów, właścicieli koncernu The Washington Post. Przez posłusznych sobie dziennikarzy, ten sanhedryn medialny w USA podnosi teraz wrzask, oskarżając twórców filmu Sound of Freedom oczywiście o „teorie spiskowe” i dodając, że są „typowe dla oszołomów z QAnon” (chodzi o nabierający tempa nowy ruch radykalnej prawicy w USA, nazywany „zbrojnym ramieniem Trumpa”) i nie szczędząc innych inwektyw, jak „fundamentalizm chrześcijański” ze słownika lewackiego terroryzmu.
Ich histerię spowodował fakt, że ten „oszołomski” film, ku przerażeniu Hollywoodu zarobił w dniu premiery 4 lipca br. 14 mln dolarów i zwrócił im się jednego dnia cały budżet, podczas gdy tego samego dnia Indiana Jones 5 z Harrisonem Fordem, który kosztował 295 mln dolarów, zarobił tylko 11 mln USD. Hit z Caviezelem był gotowy dużo wcześniej, bo już w 2018 r. i miał być firmowany przez 20th Century Studios, ale trafił do zamrażarki, gdy wytwórnię przejął Disney. Netflix i Amazon odmówiły dystrybucji, podobnie jak większość innych, z którymi kontaktował się producent Eduardo Verastegui, dopiero Angel Studios tym się zainteresowało.
Pamiętajmy, że handel ludźmi jest w USA i w świecie ogromnym biznesem, wykraczającym daleko poza środowisko filmowe i podludzie tym się trudniący mają środki na przekupywanie odpowiednich osób w mediach, by o tym nie mówiły lub wyśmiewały temat jako „oszołomstwo spiskowe” lub „religijny fundamentalizm”. Ten terror medialny przynosi – przynajmniej w uzależnionym od ekranu TV społeczeństwie amerykańskim – katastrofalne skutki, ludzie (podobnie już jest i w Polsce) klepią bezmyślnie za celebrytami o „teoriach spiskowych” tkwiąc w przekonaniu, że wyrażają opinie „światłe” i „racjonalne”, podczas gdy w ich zapchanych sieczką mózgach brak już jest miejsca na istotne fakty.
Inwazja zombich: dzisiejsza plaża w Los Angeles
Np. już tylko 22% Amerykanów uważa obecnie, że biznes informacyjno-filmowo-rozrywkowy jest w USA głównie w rękach Żydów, choć w 1960 r. tego zdania było ponad 50% społeczeństwa – aż co drugi Amerykanin! To ukazuje skalę i skuteczność ogłupiactwa prowadzonego w USA i na świecie. Otuchą napawa fakt, że ku przerażeniu manipulatorów film Sound of Freedom osiąga jednak taki wielki sukces.
*
Problem zorganizowanej pedofilii sygnalizowali już w swej twórczości m.in. Roman Polański (film Rosemary’s Baby – choć powstały niezupełnie ze szlachetnych pobudek) czy Stanley Kubrick w wybitnym, przerażającym filmie o kulisach masonerii pt. Oczy szeroko zamknięte. Polańskiemu na wszelki wypadek – może by zniechęcić go do tematu – wytoczono w USA proces o stosunki z nieletnimi, zaś Kubrick „zmarł” na zawał serca zaraz po premierze swego filmu. Warto w tym miejscu przypomnieć inny mega-skandal pedofilski znany jako „afera Dutroux” w Belgii w 1979 r. – gdy proces seryjnego porywacza i mordercy dziewczynek Marca Dutroux – od którego nitki wiodły do wielu wpływowych osób ze świata politycznego Brukseli – został wyciszony a świadkowie i oskarżeni dziwnym trafem padali jak muchy (w sumie kilkadziesiąt osób!). Również na zawsze uciszono w USA w 2019 r. Jeffrey’a Epsteina i jego ukochaną Ghislaine Maxwell, którzy sprowadzali do swej posiadłości na wyspie dziesiątki dziewczynek by uprawiały seks z milionerami i osobistościami z pierwszych stron gazet. Zapewne byli agentami (CIA? Mosadu?) i w ten sposób zbierali kwity na osobistości z całego świata, księcia Andrzeja z Pałacu Buckingham nie wyłączając (uniknął skandalu płacąc Maxwell kilka milionów funtów). https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/ghislaine-maxwell-udzielila-pierwszego-wywiadu-zza-krat-ofiary-beda-wsciekle/62042zn
To, o czym piszę, jest wierzchołkiem góry lodowej. U końca prezydentury Baracka Obamy uciszono przecież inną „rozwojową” seks-aferę kryminalną z udziałem dzieci, nazywaną Pizza Gate. Też ogarniała ona szerokie kręgi polityczne w Waszyngtonie (otoczenie Hillary Clinton) odsłaniając przed światem mroczne i krwawe uczynki rzeczywistych potężnych kręgów pedofilskich na najwyższych piętrach władzy w USA i w świecie, trudniących się nie tylko seksem z dziećmi ale i zbrodnią – nie zaś, na wzór polski, rozdmuchiwane z promila przez dziennikarzyny w rodzaju Sekielskiego, i to jedynie w kręgach katolickiego kleru, gdyż świat polityki i mediów jest w Polsce skrzętnie omijany. Zaprawdę, rogaty rządzi światem tzw. elit i trzeba być głupim, głuchym i ślepym żeby tego nie dostrzegać.
Musicie mnie zabić, żebym przestał ujawniać wasz pedofilski krąg – powiedział aktor Jim Caviezel, wskazując, że za największą siatkę pedofilską na świecie odpowiada właśnie waszyngtoński wywiad. Odtwórca głównej roli w głośnym obecnie filmie The Sound of Freedom regularnie otrzymuje groźby śmierci…
Odtwórcą roli Chrystusa w Pasji wyznał w podcaście „Spero Pictures”, że odkąd powiedział, że „CIA prowadzi największą na świecie siatkę pedofilską”, zaczął otrzymywać groźby śmierci. Aktor podkreślił, że nie boi się gróźb ze strony waszyngtońskich służb, lecz to ich przedstawiciele powinni bać się Boga.
– Cóż, pozwólcie, że wyjaśnię coś wam wszystkim na świecie, którzy myślicie, że jestem małą dziewczynką i boję się was. Ani trochę się nie boję. Bóg sprowadził mnie do Hollywood, abym został aktorem. Poprosił mnie, abym to zrobił. Był moim oficerem prowadzącym. Największy Bóg, jedyny Bóg, który umiłował mnie na tyle, żeby dać mi cel w tym życiu… bo byłem najniższym z najniższych… i chętnie oddałbym swoje życie, żeby ocalić te maleństwa, ponieważ ich krzyk, który słyszałem, był tak przerażające, że nie mogę spać w nocy – powiedział Caviezel.
Nie jest to zresztą pierwszy moment, gdy skorumpowana lewica i deep state czyhają na jego życie. Już w roku 2009 po zagraniu w Pasji, nieomal padł ofiarą dziwnego „wypadku” motocyklowego, gdy rowerzysta nagle rzucił mu swój rower pod koła.
Tym bardziej więc podkreślił swoją duchową odporność na tego typu zakusy. – Chcę więc, abyście zrozumieli, że kiedy spróbujecie zrobić to, co zrobiliście mi po „Pasji”, aby zmienić światową narrację, nigdy mnie nie przestraszyliście. Ja się już was nie boję. Mam Matkę Najświętszą, Ona jest ze mną. Matka Boża z Guadalupe jest ze mną. Jest ze mną nasz Pan Jezus Chrystus, którego kocham całym sercem, wcale się was nie boję. To wy powinniście bać się Boga– mówił Caviezel.
Film The Sound of Freedom w weekend premierowy w USA osiągnął lepszy wyniki niż wiele wysokobudżetowych produkcji, takich jak nowy Indiana Jones. Od tego momentu produkcja zarobiła w dwa tygodnie już ponad 80 milionów dolarów. O polskiej premierze na razie nic nie słychać.
Zdaniem środowisk globalistycznych, świat nie poczynił wystarczających postępów by uratować planetę i ludzi przed katastrofą. Aby temu zapobiec, należy przyspieszyć działania na rzecz realizacji celów zrównoważonego rozwoju zapisanych w Agendzie 2030.
Z tego powodu przywódcy państw spotkają się na Szczycie SDG 2023 (cele zrównoważonego rozwoju) w siedzibie ONZ w Nowym Jorku w dniach 18-19 września br. Tegoroczne spotkania, również w ramach formatów np. G7, G20 mają skoncentrować się na przyjęciu regulacji w sprawie bioróżnorodności i uznaniu „praw Natury”, które będą miały daleko idące konsekwencje dla biznesu i praw człowieka.
Organizatorzy planują „ponownie rozpalić nadzieję, optymizm i entuzjazm dla Agendy 2030”.
Próby przyspieszenia działań na rzecz Agendy 2030 podjęto już wcześniej we wrześniu 2019 r. Doszło wtedy do pierwszego spotkania Forum Politycznego Wysokiego Szczebla ds. Zrównoważonego Rozwoju (HLPF), przyjmując deklarację polityczną w sprawie nadchodzącej dekady.
Szczyt SDG we wrześniu 2023 r. będzie drugim HLPF pod auspicjami Zgromadzenia Ogólnego na szczeblu szefów państw i rządów. A ponieważ odbywa się na półmetku wdrażania Agendy na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030, jego uczestnicy przyjrzą się tempu realizacji planów rozpisanych w 2015 r. Równocześnie otrzymają wytyczne dotyczące przyspieszenia działań i zwiększenia mobilizacji. Powstanie również kolejna deklaracja polityczna, nad treścią której czuwać będą przedstawiciele Irlandii i Kataru: Fergal Mythen i Alya Ahmed Saif Al-Thani.
We wrześniu zostanie opublikowana ostateczna, poprawiona wersja Globalnego Raportu na temat Zrównoważonego Rozwoju (GSDR), z którego roboczą wersją można zapoznać się już teraz.
Tekst nawiązuje do raportu „The Future We Want”, będącego wynikiem konferencji w Rio de Janeiro, podczas której państwa członkowskie kładły podwaliny pod cele Agendy 2030.
W 2016 r. państwa członkowskie ONZ ustaliły, że raport powinien być sporządzany raz na cztery lata. Ma stanowić podstawę obrad odbywających się w ramach przeglądu SDG Summit, a za powstanie ma odpowiadać niezależna grupa naukowców powołana przez Sekretarza Generalnego ONZ. Zalecono, by grupa składała się z 15 osób pochodzących z różnych regionów świata, wywodzących się z różnych dyscyplin naukowych i instytucji, uwzględniając płciowe parytety.
Raport Global Sustainable Development Report 2019, „The Future is Now: Science for Achieving Sustainable Development” był pierwszym raportem tego typu. Publikację kolejnego planuje się na wrzesień 2023 r.
Świat musi powrócić na „właściwe tory”
W wersji roboczej raportu wskazano, że nowa deklaracja polityczna zapewni „mapę drogową skierowania świata z powrotem na właściwe tory”. Co istotne, zwraca się w nim uwagę na potrzebę „większego uwzględniania równouprawnienia płci i wzmacniania pozycji kobiet i dziewcząt”.
Jednym z głównych przedmiotów zainteresowania jest kwestia przyspieszenia digitalizacji świata i wdrażania rozwiązań z zakresu sztucznej inteligencji, w których upatruje się niemal cudownego lekarstwa na liczne kryzysy. Wskazano ponadto na potrzebę wdrożenia regulacji dotyczących urbanizacji, produkcji żywności oraz bioróżnorodności. Szczególną uwagę zwrócono na tą ostatnią, ponieważ ma posłużyć do przemodelowania prawa, koncentrując się na nowym rodzaju pojęć – „prawach Matki Ziemi”.
Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres, zwołując szczyt apelował, by kraje przedstawiły we wrześniu „plan ratunkowy dla ludzi i planety”. Nowe, globalne zobowiązania „pomogą napędzić transformację na rzecz integracji i zrównoważonego rozwoju w nadchodzących latach”.
Zdaniem Guterresa, uwzględniając obecną trajektorię, jedynie 12 proc. celów ma szansę zostać zrealizowanych do 2030 r. Raport wezwał do przedstawienia planu ratunkowego skupionego wokół pięciu obszarów. Po pierwsze, rządy powinny zobowiązać się do przyspieszenia działań na rzecz realizacji celów Agendy 2030 r. w ciągu pozostałych siedmiu lat.
Po drugie, powinny posiadać zintegrowaną politykę ukierunkowaną na wyeliminowanie ubóstwa, zmniejszenie nierówności i „zakończenie wojny z przyrodą”. Dodatkowo, szczególny nacisk należy nałożyć na „wspieranie praw kobiet i dziewcząt oraz wzmacnianie ich pozycji”.
Po trzecie, kraje powinny wzmocnić odpowiedzialność instytucji i obywateli, by wyegzekwować realizację celów Agendy 2030. Oznacza to wyasygnowanie od każdego rządu dodatkowo ponad 500 miliardów dolarów rocznie do 2030 r.
W raporcie Guterresa wzywa się również państwa członkowskie do dalszego wzmacniania kompetencji ONZ.
W dniach 10-19 lipca br. 39 krajów wraz z Unią Europejską (uwzględnianą jako jeden podmiot) przedstawią swoje przeglądy (VNR) na temat realizacji Agendy 2030.
Przedstawiciele ONZ przypominają, że Agenda 2030 jest programem systemowym, rozumianym jako „wspólna obietnica dla każdego kraju, dotycząca zabezpieczenia praw i dobrobytu na zdrowej, dobrze prosperującej planecie”. Wszystkie 17 celów i 169 zadań odnoszących się do praktycznie każdej dziedziny życia ludzkiego musi zostać zrealizowanych.
Jednak w połowie drogi do wyznaczonego terminu, konieczna jest zmiana kursu; przejście „od retoryki do działania”.
Sekretarz Generalny ONZ zwołując szczyt ubolewał nad narastającym ubóstwem, zwiększeniem nierówności, sytuacją kobiet i dziewcząt oraz pogłębieniem zmian klimatycznych. Zaznaczył, że szczyt SDG ma zabezpieczyć zobowiązania i przedstawić „plan ratunkowy dla ludzi i planety” na „trzech kluczowych frontach”.
Wpierw należy podjąć zdecydowane działania w celu wspierania krajów rozwijających się, głównie poprzez zwiększenie finansowania do co najmniej 500 miliardów dolarów rocznie.
Wsparcie ma zakładać udzielenie długoterminowych pożyczek o niższych stopach procentowych, umorzenie długów, stworzenie skutecznego mechanizmu restrukturyzacji oraz uporządkowanej likwidacji długu państwowego. To także rozszerzenie finansowania awaryjnego dla krajów w potrzebie i wyasygnowanie jeszcze większych środków na inwestycje w „zielony ład” i cele zrównoważonego rozwoju.
W związku z narastającym problemem zadłużenia państw i brakiem wystarczających środków na tak zwane zielone oraz cyfrowe technologie, „nowa architektura finansowa” ma zastąpić tzw. system z Bretton Woods.
Z tego powodu szefowa KE Ursula von der Leyen, prezydent USA Joe Biden, a także przywódcy m.in. Brazylii, Francji i innych krajów wydali oświadczenie odnośnie przebudowy międzynarodowego systemu finansowego, nawiązując do wcześniejszego spotkania w tej kwestii w Paryżu.
Szef ONZ oczekuje również, że przywódcy zobowiążą się do ograniczenia ubóstwa i nierówności za pomocą polityki klimatycznej. Rządy winny szybciej dokonać transformacji energetycznej, żywnościowej, społecznej i cyfrowej, w tym wzmocnić krajowe systemy monitorowania danych.
Jego zdaniem, należy jednocześnie wzmocnić działania propagandowe na rzecz Agendy 2030, aby uzyskać wsparcie ze strony jak największej liczby partnerów. W zaleceniach dla państw zasugerowano, że kraje rozwinięte muszą zwiększyć finansowanie „zielonej” transformacji dla krajów najsłabiej rozwiniętych, umorzyć długi i przekierować wszystkie niewykorzystane Specjalne Prawa Ciągnienia (SDR) do krajów w potrzebie, w tym poprzez wielostronne banki rozwoju.
Ponadto, rządy powinny dostosować krajowe i regionalne polityki handlowe do celów zrównoważonego rozwoju, wywiązać się ze zobowiązań w zakresie finansowania działań związanych ze zmianą klimatu podjętych w Kopenhadze, Paryżu i Glasgow.
Należy także uzupełnić wpływy do Zielonego Funduszu Klimatycznego, zwiększyć finansowanie badań i innowacji w podstawowych kwestiach społecznych, szeroko zaangażować organizacje kobiece, ekologiczne, mniejszościowe, środowiska akademickie itp. Zwiększyć inwestycje w zabezpieczenia socjalne, tworzenie miejsc pracy w opiece zdrowotnej, gospodarce cyfrowej i ekologicznej.
W pełni wykorzystać możliwości monitorujące technologii cyfrowych, promować parytet płci na wszystkich szczeblach podejmowania decyzji w polityce i gospodarce, przyspieszyć włączenie ekonomiczne kobiet, zlikwidować wszelkie tzw. dyskryminujące prawa i praktyki.
Poszczególne państwa powinny podjąć także działania na rzecz kształtowania strategii tzw. równości płci i „zapewnienia powszechnego dostępu do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz prawa do zdrowia reprodukcyjnego” [czytaj: zapewnić dostęp do permisywnej edukacji seksualnej, aborcji i antykoncepcji – red.]
Od rządów oczekuje się inwestycji w „inkluzywną infrastrukturę cyfrową”, zawiązywanie partnerstw publiczno-prywatnych i finansowania start-upów, które umożliwią postęp w realizacji celów zrównoważonego rozwoju.
Z drugiej strony, należy przyjąć politykę obliczoną na ograniczanie produkcji przemysłowej i konsumpcji. Zapewnić dostęp do wczesnej edukacji, odpowiedniej diety, opieki zdrowotnej i zintegrować migrantów. Należy przyspieszyć odejście od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii. Sekretarz Generalny ONZ wyznaczył datę rezygnacji z węgla najpóźniej do 2030 r. w krajach OECD i do 2040 r. w pozostałych państwach.
Eliminację paliw kopalnych osiągnie się poprzez zaprzestanie udzielania koncesji i finansowania projektów związanych z ropą i gazem, oraz przekierowanie dotacji na projekty OZE i cyfryzację. Zintegrowanie procesów decyzyjnych w sektorach energii, żywności i środowiska naturalnego, ma pomóc w walce ze zmianami klimatycznymi oraz zachowaniu różnorodności biologicznej. Kwestia bioróżnorodności powiązana jest w raporcie ściśle z polityką zdrowotną.
Najważniejsze cele Szczytu SDG 2023
Wydaje się, że najważniejszym celem, jaki chcą osiągnąć propagatorzy Agendy 2030 to wdrożenie nowej tzw. architektury finansowej, umożliwiającej pozyskiwanie dodatkowych funduszy, za pomocą nowych podatków i opłat ekologicznych.
Kolejną kwestią jest zapewnienie powszechnego dostępu do nowoczesnych środków antykoncepcyjnych, obejmujących dostęp do aborcji, sterylizacji i środków hormonalnych. To także wysiłki na rzecz upowszechnienia ideologii gender. Temu celowi ma służyć reforma systemów opieki zdrowotnej, poprzez tzw. koncepcję jednego zdrowia, która pozwala m.in. na ingerencję WHO w politykę gospodarczą krajów pod pretekstem zapobiegania epidemiom.
Środowiska globalistyczne pragną jednak przede wszystkim zmiany paradygmatu w prawie międzynarodowym, z antropocentrycznego na ekocentryczny. Mają temu służyć regulacje związane z bioróżnorodnością.
Świadczy o tym chociażby nacisk położony na wdrożenie Kunming-Montreal Global Biodiversity Framework, czyli ram nowego międzynarodowego traktatu dot. bioróżnorodności i związanych z tym zobowiązań, które będą stanowić znacznie bardziej radykalne wytyczne dla biznesu niż obecne raportowanie ESG.
Przyjęcie regulacji w sprawie bioróżnorodności otwiera nowe możliwości opodatkowania usług ekosystemowych (np. korzyści płynące z zapylania kwiatów) i nakładania szeregu kar za domniemane niszczenie różnorodności biologicznej. Przepisy będą uniemożliwiały krajom korzystanie z własnych zasobów naturalnych. ONZ liczy na pozyskanie dodatkowo ok. 700 mld USD poprzez uwzględnienie kwestii ryzyka utraty bioróżnorodności w kontekście finansowym.
Prawa „Matki Ziemi”?
Warto zauważyć, że przyjęte w grudniu 2022 r. globalne ramy różnorodności biologicznej Kunming-Montreal obejmują 4 długoterminowe cele do osiągnięcia do 2050 r. i 23 zadania, które należy zrealizować do 2030 r.
Zasadniczo chodzi o zwiększenie obszarów chronionych na Ziemi, ochronę gatunków zagrożonych, utrzymanie różnorodności genetycznej i uznanie wkładu przyrody w życie ludzi. To także uznanie możliwości spieniężenia korzyści wynikających z wykorzystania zasobów genetycznych i informacji o sekwencji cyfrowej tychże. Powyższe działania powinny być przeprowadzane przy uwzględnieniu ochrony interesów ludów tubylczych, poddane właściwemu opodatkowaniu i budowane za pomocą odpowiedniej „architektury finansowej”.
Cele globalnych ram różnorodności biologicznej Kunming-Montreal odnoszą się do nowych zasad zintegrowanego planowania przestrzennego. To zmiany użytkowania gruntów i mórz; w tym plany objęcia ochroną aż 30 proc. obszarów globu. Zgodnie z przyjętymi założeniami, należy przywrócić tzw. różnorodność genetyczną, skutecznie zarządzać interakcjami między człowiekiem a dziką przyrodą, chronić prawa ludności tubylczej oraz zmniejszyć zanieczyszczenia ze wszystkich źródeł do 2030 r. poprzez ograniczenie produkcji i konsumpcji.
Zminimalizowania wpływu zmian klimatu na gospodarkę upatruje się we wprowadzeniu tzw. zrównoważonego rolnictwa, nałożeniu ograniczeń na usługi wykorzystujące ekosystem oraz na zmniejszaniu ryzyka chorób, zagrożeń i katastrof naturalnych.
Jednocześnie należy zapewnić „zrównoważoną i włączającą” urbanizację, ograniczyć udział samochodów w transporcie, zapewnić pełną integrację różnorodności biologicznej w politykach, przepisach i wszystkich procesach planowania i rozwoju. Prymatowi bioróżnorodności mają być podporządkowane strategie dotycznące np. eliminacji ubóstwa, rachunkowości narodowej czy przepływy fiskalne i finansowe.
W przyjętych ramach mówi się o nowych zasadach raportowania pozafinansowego przez korporacje i instytucje finansowe, które musiałyby uwzględniać wskaźniki dot. bioróżnorodności. Cel ograniczenia produkcji przemysłowej i konsumpcji do 2030 r., ma spowodować aby „wszyscy ludzie mogli dobrze żyć w harmonii z Matką Ziemią”.
W umowie wprost wskazuje się, że „działania zorientowane na Matkę Ziemię” to podejście ekocentryczne i oparte na prawach zapewniających realizację działań na rzecz harmonijnych i komplementarnych relacji między ludźmi a przyrodą. To promocja „ciągłości wszystkich żywych istot i ich społeczności” oraz zapewnienie, że „funkcje środowiskowe Matki Ziemi” nie staną się przedmiotem wymiany handlowej.
Co to podejście oznacza w praktyce? Na przykład niemożność eksploatacji zasobów naturalnych na danym terytorium, jeśli uzna się, że jest ono ważne dla „regeneracji” systemu „Matki Ziemi”. W umowie podkreśla się wielokrotnie kwestie płci, a także prawa ludów tubylczych, młodzieży i społeczności lokalnych, które działają na rzecz zapewnienia pełnej ochrony „środowiskowych praw człowieka”.
Rewolucja ekocentryczna i nowa hierarchia praw
Zwrócenie uwagi na kwestie ram dot. bioróżnorodności podczas szczytu SDG we wrześniu 2023 r. to kolejny znaczący krok w oenzetowskiej polityce „Harmony with Nature”, która zmierza do ustanowienia ekocentrycznego paradygmatu „Praw Natury”.
Czym są „Prawa Natury” pisane dużą literą, bardzo dobrze wyjaśnia opracowanie Komisji Europejskiej „W kierunku Europejskiej Karty Praw Podstawowych Natury”. Natura rozumiana jest szeroko jako „Pachamama”, „Matka Ziemia”, „Gaja”. Upodmiotowienie „natury” niesie konieczność postawienia jej potrzeb przed ludzkimi. Rozwój człowieka mogłyby być zaspokajany jedynie w takim zakresie, na jakie pozwalają „granice planetarne”. Rewolucyjne uznanie „praw Natury” przyniesie degradację praw należnych człowiekowi.
Zgodnie z koncepcją „praw Natury”, każdy ekosystem, rzeka, drzewo będą mogły – jako podmioty prawa – „występować” przed sądem, „domagając się” naprawy szkód. Obiekty środowiska w niektórych państwach już są z powodzeniem reprezentowane przez opiekunów prawnych np. organizacje ekologiczne. Mówi się też o możliwości wprowadzenia „nowej zbrodni”; „ekobójstwa”.
Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny, organ doradczy i opiniodawczy UE, który pod koniec 2019 r. przygotował studium na temat Europejskiej Karty Praw Podstawowych Natury („Towards an EU Charter of Fundamental Rights od Nature”) wskazał, że zmiana paradygmatu z antropocenu na ekocen pozwoli na bardziej elastyczne stanowienie prawa, by umożliwić przejście do gospodarki post-antropocenu.
Międzynarodowe ramy prawne, zdaniem sygnatariuszy dokumentu, umożliwią rozprawienie się z kolonializmem, patriarchatem, „seksizmem”, wszelkimi nierównościami, ale przede wszystkim z prawem własności. Doprowadzi to do urzeczywistnienia komunaryzmu, systemu w rodzaju socjalizmu samorządnego, jaki promował na początku lat 80. ub. wieku francuski prezydent François Mitterrand. Tyle, że w jeszcze bardziej radyklanej formie.
Pomysł nadania praw naturze zrodził się na początku lat 70′ XX wieku w USA. To chociażby orzeczenie SN z 1972 r. w sprawie Sierra Club przeciwko Morton i odrębna opinia sędziego Williama O. Douglasa dot. prawa do obrony integralności ekologicznej.
W opracowaniu unijnym zwrócono uwagę, że w koncepcji „praw Natury” chodzi o zmianę paradygmatu prawniczego. „Prawo kieruje sposobem działania naszych systemów – jeśli zakodujemy nowy paradygmat w prawie, zaczniemy obracać koło w drugą stronę, programując nasze systemy społeczne na regenerację. Cykl regeneracyjny jest podstawą nawrócenia ekologicznego, które będzie wymagało nowego paradygmatu i nowych zestawów zachowania, dostosowujących działalność człowieka do systemów ekologicznych, rządzących i podtrzymujących wszelkie życie, przynosząc bardziej pożądane rezultaty dla społeczeństwa i reszty Natury” – napisano w dokumencie.
Zaproponowana rewolucja ma polegać na: wprowadzeniu pojęcia praw Natury, wskazaniu nowych zasad i sposobów ich interpretacji, a także na obowiązku uwzględniania praw Natury we wszystkich politykach krajów członkowskich UE.
Powyższe rekomendacje mają nie tylko poprawić systemy ochrony przyrody, ale nade wszystko zapobiegać konfliktom interpretacyjnym między sędziami państw członkowskich, a sędziami UE. Przyjęcie „Karty Praw Podstawowych Natury” pozwoliłoby na „ekologiczne przekształcenie prawa”, a przez to zbudowanie nowej „cywilizacji ekologicznej, opartej na wzajemnym szacunku i uznaniu współzależności oraz nieodłącznej wartości całego życia”.
Ale czym w zasadzie są „prawa Natury”? Autorzy wyjaśniają, że termin oznacza dużo więcej niż stosowane dotychczas prawa przyrody. „Formuła Praw Natury oznacza radykalną transformację obowiązującego prawa poprzez nowy paradygmat relacji między ludźmi a resztą Natury, a więc między prawami człowieka i prawami Natury. Zmianę tę dobrze wyrażają następujące sformułowania: orzecznictwo ziemskie oraz mandat ekologiczny. Pierwsze dotyczy ram teoretycznych zmiany relacji między Prawem a Naturą; drugie określa nowe regulacje prawne, które sprzyjają zmianom w oparciu o wiedzę naukową na temat systemu Ziemi (Earth System Science) i praw Natury” – czytamy.
Kluczowe jest uświadomienie sobie, że przyjęcie proponowanych zmian pociągnie za sobą zmianę hierarchii praw. Prawa własności jak zapisano „nie byłyby już absolutne; byłyby kwalifikowane na podstawie praw ekosystemów i gatunków w nich żyjących”. Każdy mógłby pozwać władze, lub indywidualnych przedsiębiorców z powodu domniemanego niszczenia systemu Ziemi. Zaproponowane regulacje podważą ponadto suwerenność państw w zakresie dysponowania zasobami naturalnymi. Swój unikalny charakter straciłoby także prawo do życia i szereg przepisów opartych na prawie naturalnym.
Uznanie Praw Natury wymaga przyjęcia kilku podstawowych zasad. Po pierwsze, uznania Ziemi za żywą istotę, pojedynczą społecznością połączoną siecią współzależnych relacji. W praktyce, oznacza to ograniczenie możliwości korzystania z prawa własności, ponieważ dobrobyt każdego członka Ziemi zależałby od „dobrobytu Ziemi jako całości”.
Po drugie, uznania Ziemi jako części złożonego systemu, który sam w sobie jest uporządkowany i działa zgodnie z własnymi prawami – rządzącymi całym życiem – łącznie z istotami ludzkimi. Naszym zadaniem jest więc zrozumienie „prawa Natury” i przestrzeganie ich dla naszego własnego dobra.
Po trzecie, nałożenia moralnego obowiązku ochrony wszystkich obecnych i przyszłych członków Ziemi, aby przyczyniać się do ich integralności i dobrego samopoczucia. Każdy nieporządek w dynamicznej równowadze Ziemi, mamy obowiązek przywrócić.
Po czwarte, uznania, że Ziemia i cała tzw. Społeczność Ziemi ma trzy nieodłączne prawa: prawo do istnienia, prawo do zamieszkiwania i prawo do pełnienia swojej roli w ciągle odnawiających się procesach życiowych.
Po piąte, z uwagi na charakter relacji w ekosystemie Ziemi, naszą rolą jest uczestnictwo i przyczynianie się do zdrowia oraz odporności ekosystemu Ziemi. To, co nie wzbogaca całości, ostatecznie nie sprzyja też nam.
Po szóste, uznania, że wszystkie „zdrowe systemy życia” mają zdolność do wzrostu, ewolucji i adaptacji do zmian. Przestrzegając przepisów, które utrzymują zdrowe życie i witalność wzmacniamy odporność ekosystemu Ziemi, jak również naszą własną. Aby uczyć się od Natury i zrozumieć jej zasady musimy stać się „eko-piśmienni” i zaangażować się w inne sposoby poznania: odczuwania i intuicji.
Praktykowanie takiego podejścia wymaga od nas podejmowania decyzji, które stawiają na pierwszym miejscu długofalowe kwestie ekologiczne i los przyszłych organizmów, nad krótkoterminowe zyski.
Autorzy opracowania wskazali, że w celu pomyślnego wdrożenia nowego paradygmatu ważne jest zapewnienie nadrzędności prawa UE nad konstytucjami państw członkowskich i ustanowienie jednolitych ram interpretacyjnych, aby poradzić sobie z wszystkimi wyzwaniami nękającymi UE. Jak zapewniają autorzy, nie da się tego wprowadzić bez zmiany sposobu myślenia i wprowadzenia „nowej etyki”.
Ich zdaniem, to Bruksela musi zmienić nasze myślenie, bo „prawo jest wehikułem, który koduje ludzką świadomość (…) ustanawiając zasady regulujące sposób prowadzenia naszego życia”. Komisja Europejska chce, by Natura stała się podmiotem prawa jak ludzie i korporacje.
Nie bez powodu wykłada w dokumencie chęć uderzenia w prawo własności. Gwarantowaną prawnie możliwość posiadania, Bruksela uznaje za przyczynę dzisiejszych nierówności społeczno-ekonomicznych i spowodowanie katastrofy klimatycznej.
„Odłączenie od Natury” ma stanowić źródło również niepokojów społecznych na dużą skalę. W miejsce „cyklu prowadzącego do unicestwienia”, unijni decydenci proponuje się rewolucję prawną, która ma przywrócić „cykl regeneracyjny” w społeczeństwie i ekosystemach. Bez radykalnych działań nie będzie trwałej przemiany. Dlatego Natura ma być „reprezentowana w systemie prawa UE jako pełnoprawny interesariusz, mający osobowość prawną i prawa na poziomie konstytucyjnym, wraz z ramami wykonawczymi określonymi w kluczowych aktach prawnych”.
Nowe prawo, w myśl jego architektów ma stanowić „przeciwwagę” dla „praw korporacyjnych i praw własności”.
Opracowanie pt. „W kierunku Karty Praw Podstawowych Natury UE” wskazuje konkretne scenariusze realizacji rewolucji prawnej w UE. Wraz z nią równolegle ma odbywać się rewolucja w edukacji, kładąca nacisk na naukę o „systemie Ziemi” – stosunkowo młodą dziedzinę, integrującą wiedzę z różnych obszarów nauk przyrodniczych i społecznych – której muszą być podporządkowane inne dyscypliny.
Karta Praw Podstawowych Natury wprowadziłaby konstytucyjny obowiązek ochrony przyrody i ekosystemów. Oznaczałaby zmianę paradygmatu z obecnego neoklasycznego modelu ekonomicznego i przejście do modelu holistycznego, zgodnie z którym Natura jest podmiotem praw chronionym i szanowanym ze względu na swoją wewnętrzną (nieekonomiczną) wartość jako synonim źródła życia.
Karta miałaby taki sam status prawny jak Karta Praw Podstawowych UE i traktaty UE, a więc wszystkie akty unijne musiałyby być z nią zgodne.
Szczyt SDG we wrześniu 2023 ma za zadanie przyspieszyć tempo realizacji celów Agendy 2030. Podczas szczytu Polska zaprezentuje najnowszy raport w sprawie postępów w jej realizacji. W dokumencie premier Mateusz Morawiecki podkreśla, że realizacja globalistycznych celów to priorytet rządu. Polski rząd kładzie duży nacisk na wdrożenie tzw. przemysłu 4.0, związanego z postępami czwartej rewolucji przemysłowej, lansowanej przez Niemcy i Światowe Forum Ekonomiczne z Davos.
TWÓJ PORTAL PRO-LIFE I PRO-FAMILY Szanowni Państwo W ciągu kilku miesięcy od chwili jej ukazania w 2017 roku ta chińska aplikacja podbiła rynek mediów społecznościowych. W latach 2018 i 2019 była najczęściej pobieraną aplikacją w App Store i wyprzedziła takich potentatów jak Facebook, YouTube czy Instagram. Obecnie każdego miesiąca korzysta z niej aktywnie ponad miliard użytkowników (18% wszystkich użytkowników internetu), z czego ¼ to osoby w wieku 10-19 lat. Dlaczego zatem dziś, kilka lat po premierze tego programu, niektóre stany w USA dążą do zablokowania go na swoim terytorium? Bo, jak potwierdzają przypadki z całego świata, nieodpowiedzialne używanie TikToka, bo o tej aplikacji mowa, doprowadza do rzeczywistych tragedii. Tylko w zeszłym tygodniu na łamach naszego portalu opublikowaliśmy dwa artykuły, które opisywały śmiertelne żniwo, jakie zebrały TikTokowe wyzwania (challenge’e).fot. UnsplashCzym są wspomniane wyzwania, które stawiają sobie użytkownicy aplikacji? Podejmujący je nagrywa filmik z realizacją wskazanego przez innych użytkowników zadania, dodając określony hashtag (#), po czym publikuje go i tym samym zdobywa dużą liczbę polubień oraz powiększa grono odbiorców swojego profilu. Wyzwanie, o którym napisaliśmy w poprzedni poniedziałek, polegało na skoku do wody… z pędzącej łodzi! Ratownicy ze stanu Alabama poinformowali, że uczestnicząc w nim, życie straciły już cztery osoby. I nie chodzi tylko o młodzież – wśród ofiar tej „zabawy” jest też dorosły mężczyzna, który zginął na oczach własnej żony i dzieci. Z kolei dzień później przyszło nam opisywać śmierć nastolatki, tym razem z Niemiec, która wzięła udział w innym TikTok-owym wyzwaniu. Opowiedzieli o tym jej rodzice, którzy liczą, że historia ich dziecka będzie przestrogą dla innych. Dziewczyna wzięła bowiem udział w deodorant challenge polegającym na… wdychaniu jak największej ilości dezodorantu! Rodzice ostrzegają, bo to zadanie nie przestaje być popularne. Wyzwanie doprowadziło już bowiem do śmierci nie jednej, ale kilkorga nastolatków… Na Marsz.info co jakiś czas opisujemy nieszczęśliwe konsekwencje podejmowania wyzwań z TikToka. Nie robimy tego z upodobania do ponurych i smutnych treści, tylko dla przestrogi! Publikując je, chcemy, aby w sposób szczególny rodzicom zapalała się czerwona lampka, gdy zobaczą dzieci ZNOWU siedzące z telefonem w ręku i by sprawdzili, czy aby przypadkiem ich dziecko nie bierze udziału w jakimś niebezpiecznym challenge’u. Wielu bowiem wciąż naiwnie uważa, że telefon to zabawka z niegroźnymi grami… Dlatego bardzo Państwa prosimy o pomoc w promocji takich treści datkiem 30 zł, 60 zł, 100 zł lub 200 zł lub nawet większym. Każda złotówka przekłada się na większe zasięgi i zwiększa świadomość rodziców o zagrożeniach, jakie czyhają na ich dzieci!Kliknij tutaj i pomóż nam chronić polską młodzież!Wiemy, że mechanizm wciągania dzieci i młodzieży w takie zagrożenia opiera się z jednej strony m.in. na algorytmach, które coraz bardziej angażują użytkownika i pobudzają go do korzystania z określonej aplikacji, a z drugiej na psychologii – chęci zabłyśnięcia i szukaniu akceptacji wśród innych. Doprowadza to często do utraty kontroli nad elektroniczną rozrywką i kończy się tzw. e-uzależnieniem.fot. Pixabay Zdają sobie z tego sprawę polscy lekarze, którzy uruchomili specjalny program pomocy młodym uwikłanym w wirtualny nałóg. Jak informują, od 2021 roku skorzystało z niego już ponad… 5000 osób! Program pomaga dzieciom na nowo odkrywać funkcjonowanie w codzienności, odnowić więzi międzyludzkie, równocześnie rozrywając „więź” z urządzeniami elektronicznymi. Ponadto rodzice poznają sposoby kontroli czasu spędzanego przez dziecko przed ekranem i dowiadują się, jak rozmawiać z nim bez oceniania. Więcej informacji wraz z linkiem do listy placówek, które prowadzą ten program, znajdą Państwo w tym artykule. Jak Państwo widzą, na Marsz.info nie tylko przestrzegamy, ale także wyszukujemy i publikujemy wszelkie informacje, które przydają się rodzicom chcącym ochronić swoje dzieci przed e-uzależnieniem lub pomagającym im z niego wyjść. Prosimy zatem o wsparcie naszej codziennej działalności!
W grudniu 2010 r., podczas spotkania z Obamą, który dziękował za wsparcie w Afganistanie, ze strony Bronisława Komorowskiego padły słowa: Jeśli mamy razem iść na wielkie polowanie, to najpierw musimy mieć pewność, że nasz dom, nasze kobiety, nasze dzieci są bezpieczne. Wtedy też lepiej się poluje. Media w Polsce uznały wypowiedź za infantylną, a feministki z „Wyborczej” za seksistowską. Nikt natomiast nie oburzył się na to, że przyszłą wojnę z Iranem potraktował jak polowanie na tubylców.
24 lutego 2011 r., podczas wizyty w Jerozolimie, po wysłuchaniu mowy wojennej Benjamina Netanjahu wymierzonej w Iran, Donald Tusk oświadczył: „Izrael może liczyć na Polskę […] Mało kto was rozumie obecnie tak dobrze, jak my”. Tusk przyznał też honorowe obywatelstwo Polski Meirowi Daganowi, który, gdy był szefem Mosadu, zajmował się głównie wojną cybernetyczną i innymi tajnymi operacjami wymierzonymi w Iran.
17 września 2017 r., podczas ceremonii wręczenia nagrody im. Żabińskich, Jarosław Kaczyński wygłosił pean: „Izrael jest państwem na swój sposób wielkim i tą wielkość musimy traktować, jako dowód siły ducha, ale także, jako dowód tego, że gdzieś tam nad nami jest siła, ta najwyższa, boska, która o wszystkim decyduje, bo bez niej Izrael nie mógłby istnieć. To swego rodzaju cud naszych czasów”. Po raz kolejny swoim dziwacznym i ignoranckim wyobrażeniom co do wielkiej potęgi Izraela, dał wyraz w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”: „Berlin potrzebowałby co najmniej dwa razy silniejszej gospodarki i przynajmniej osiem razy silniejszej armii, by zaoferować komukolwiek realną ochronę. Z całym szacunkiem dla potencjału naszego zachodniego sąsiada, ale w zderzeniu z siłą Izraela nie sądzę, by był zdolny stawiać mu czoło więcej niż jeden dzień”.
Przy okazji udziału 120 umundurowanych policjantów izraelskich w obchodach rocznicy „pogromu” w Kielcach, aktywista żydowski wyraził nadzieję, że „ci żydowscy policjanci będą wszędzie tam, gdzie dzieje się Żydom krzywda”. Kiedy oddział komandosów izraelskich wziął udział w natowskich manewrach na terenie Polski, niezalezna.pl w entuzjastycznym tonie pisała: „Na Kremlu nie będą spali spokojnie! Polska z sojusznikami zademonstrują solidarność. Do grona dołączy Izrael”. Podobnym sygnałem była obecność „wierchuszki” armii i służb specjalnych Izraela na tzw. Marszu Żywych w Oświęcimiu w kwietniu 2018 r., chociaż zgromadzenie całego dowództwa służb specjalnych w jednym czasie, w jednym miejscu i w świetle kamer, jawnie kłóci się z zasadami bezpieczeństwa. Musiało to mieć jakieś uzasadnienie – byli u siebie. Dorzućmy do tego występy premiera i prezydenta RP w rocznice wyzwolenia Obozu Auschwitz na tle izraelskich barw narodowych, gwiazdy Dawida i napisów po hebrajsku, czyli robienie za tło Izraelowi.
Po przyjęciu przez Sejm podyktowanej w siedzibie Mosadu nowelizacji ustawy o IPN, głos zabrał przedstawiciel polskiej bezpieki Maciej Wąsik: Izrael jest głównym sojusznikiem USA, które są naszym głównym sojusznikiem. Izrael jest też ostoją cywilizacji zachodniej na Bliskim Wschodzie. Trzeba sobie to jasno powiedzieć. Ten kraj ma strategicznie ogromne znaczenie dla Europy i Stanów Zjednoczonych.
Jakub Maciejewski, żydowski publicysta, żydobanderowskiego portalu „wPolityce” napisał: „Izrael jest enklawą cywilizowanego Zachodu, jego przyczółkiem na Bliskim Wschodzie, wyspą w morzu Arabów. Nie leżymy na morzu Arabów, ale leżymy pod falą rosyjską, od arabskiej dużo groźniejszą, przesyconą nienawiścią, dzikością, ale posiadającą wielką armię i broń nuklearną. Rosja współfinansuje terrorystów na polsko-białoruskiej granicy, a niektóre środowiska arabskie finansuję swoich terrorystów – świat bliskowschodniego islamu i świat rosyjski to laboratoria terroryzmu. Izrael to ostatni kraj Zachodu na wschodzie, a Polska jest państwem frontowym (…) Polskie Siły Zbrojne, tak jak izraelskie, muszą pozostać szkieletem kraju. Polska musi przyzwyczaić się do życia w stanie ciągłego zagrożenia, tak jak Izrael, a to oznacza konieczność posiadania takiej armii, że jej siła odstraszanie odwiedzie od planów ponowienia ataku nawet „najbardziej obłąkanych rosyjskich szowinistów”.
Andrzej Zybertowicz, doradca Dudy od wszystkiego: „Izrael, zewsząd otoczonych wrogimi państwami arabskimi i w zasięgu rakiet nienawidzącego go Iranu, słynie z doskonałego przygotowania do wojskowej obrony. Tajne służby Izraela uchodzą za jedne z najlepszych na świecie, a dyplomacja za jedną z najbardziej stanowczych i nonszalanckich. Żydzi mogą sobie na to pozwolić, dzięki swojemu wyjątkowemu położeniu; jako enklawa cywilizowanego Zachodu, jego przyczółek na Bliskim Wschodzie”. O tajnych służbach Izraela rzucił taką myśl: „Izraelski Mosad dlatego jest jedną z najlepszych tajnych służb, gdyż w swoich międzynarodowych akcjach może liczyć na współpracę osób pochodzenia żydowskiego na całym świecie”. Na uwagę zasługują też jego słowa: „Prawda bardzo często w polityce przegrywa. Aby polityk mógł zabiegać o prawdę, musi zachować władzę, ażeby zachować władzę, często musi ulegać siłom zewnętrznym, które na to pozwolą i w tym pomagają”.
1 grudnia 2021 r. w Belwederze odbyła się uroczystość chanukowa z udziałem rabinów. „Rola społeczności żydowskiej na przestrzeni tysiąca lat była dla Polski bardzo ważna, chcę to z całą mocą podkreślić. To jest Polin, to jest miejsce dla nas wszystkich, ukształtowane historycznie, umocowane kulturowo, w którym chcemy nadal razem żyć” – obwieścił Andrzej Duda.
George Friedman, założyciel powiązanej z CIA prywatnej agencji wywiadu Stratfort postawił tezę: „W sytuacji, kiedy za 30 lat Niemcy nie będą już potęgą gospodarczą, a Rosja znajdzie się w rozsypce, Polska, urośnie do roli regionalnej potęgi”. „Regionalnej potędze” radził iść śladem Izraela: „Polska ma dziś taką wizję bezpieczeństwa, jakby się wzorowała na maleńkiej Danii. Tymczasem powinna się wzorować na Izraelu. Izrael wydaje na obronę narodową dominującą część budżetu”.
Friedman nie przypomniał się ze swą tezą: „USA potrzebują w Europie kordonu sanitarnego”. Nie wspomniał, że Izraela ma potężne lobby w Białym Domu, którego sam jest częścią; że otrzymuje od Waszyngtonu 3 miliardy dolarów pomocy wojskowej rocznie; że to państwo, które (przy 8 mln mieszkańców) jest w stanie wystawić 170 tysięczną armię i dysponuje siłą ponad 400 tysięcy rezerwistów; że ma budżet obrony taki jak Polska, ale przeznacza go na swoją obronę, a nie na obronę Ukrainy; że inwestuje w rozwój własnego przemysłu obronnego, a nie w rozwój przemysłów obronnych innych państw, bo Polska wszystko kupuje za granicą; że ma skuteczne służby specjalne a Polska ma Kamińskiego z wąsikiem (tj. Wąsikiem Janem). Pominął też, że to państwo sprawnie zarządzane, prowadzące podmiotową politykę zagraniczną, potrafiące wykorzystać swą diasporę. Innymi słowy, Friedman kazał nam być Izraelem – państwem otoczonym przez wrogów państwem wojującym ze wszystkimi, wspieranym przez zamorskiego hegemona.
Polsce urósł konkurent. A na dwa Izraele w Europie miejsca nie ma. Zełenski ogłosił: „Jak zakończymy wojnę, to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”. Anders Fogh Rasmussen, doradca Zełenskiego i b. sekretarz generalny NATO wygadał się: Ukrainę trzeba przekształcić „we wschodnioeuropejski Izrael”. W rozmowie z „FT” przyznał: „Projektując gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, głęboko inspiruję się stosunkami USA-Izrael”. Przyznał też, że część programu „słowo w słowo” skopiował z deklaracji podpisanej w Jerozolimie przez Joe Bidena. Krótko mówiąc, to Ukraina będzie „wschodnioeuropejskim Izraelem”, któremu inne państwa, tak jak Izraelowi, zagwarantują bezpieczeństwo. W tym samym czasie w Waszyngtonie ujawniono, że USA chciałyby przekształcić Ukrainę w swój nietonący lotniskowiec, „taki sam, jak Izrael na Bliskim Wschodzie”.
W takiej sytuacji przed Polską otwierają się przygnębiające perspektywy ubogiego krewnego Ukrainy. Jesteśmy już „sługami narodu ukraińskiego”. Kiedy przerobią Ukrainę na Izrael, Kijów, już w roli „starszego brata”, od czasu do czasu sługom złoi skórę. A „Nasi” (tu przypomnę: narodowość pisze się z dużej litery) na czele z „genialnym strategiem”, dla przypodobania się „najważniejszemu sojusznikowi” w Waszyngtonie i „strategicznemu partnerowi” w Tel Awiwie – wmanewrują nas w rolę państwa służebnego, łożące na potęgę drugiego Izraela coroczny trybut i kontrybucję (tak, jak USA na Izrael).
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – na otarcie łez, pozwolą „regionalnemu mocarstwu” wziąć udział w wojnie Izraela z Iranem. No, bo co robił w Izraelu, który nie jest członkiem NATO, generał Rajmund Andrzejczak, szef sztabu generalnego Wojska Polskiego zaangażowanego w wojnę na śmierć i życie z Rosją i broniącego płotu na granicy z Białorusią? Dlaczego pozwolono szefowi sztabu generalnego Sił Obronnych Izraela, generałowi Awiwowi Kochawi na miotanie groźbami wobec Iranu, i to z terenu obozu Auschwitz? O czym rozmawiał w Polsce? Prasa izraelska podał, że o „obronności i bezpieczeństwie”. Ale nie podała, jakiego kraju, Izraela czy Polski?
W zawartym 2.12. 2016 r., tajnym porozumieniu, Polska zobowiązała się do udostępnienia Ukrainie wszystkich swoich zasobów. Czy podobnej umowy nie zawarto z Izraelem? Czy schemat z Ukrainą nie jest przygotowaniem do zaangażowania Polski w bliskowschodnią awanturę? W stosunkach polsko-żydowskich jest wiele tajemnic. Nie wiemy, na przykład, co miał na myśli prezydent Izraela, gdy przed wizytą w Warszawie stwierdził: „Oczywiście pamiętam o złożonych obietnicach i podpisanych umowach”.
Gdy Duda odbył telefoniczną rozmowę z prezydentem Iranu, posypały się na niego gromy. Najpierw zaatakował mąż Anny Applebaum. Potem „Wyborcza” napisała o „ciągotach Dudy do dyktatorów i autoryzowaniu przez niego krwawych reżimów”. Wkrótce okazało się, że to Zełenski nakazał Dudzie przekonać Persa, aby Teheran nie sprzedawał broni Rosjanom. Pomijając już to, że rozmowa stworzyła okazję do antyirańskich tyrad i dała asumpt do napuszczania Polaków na Irańczyków, zapytać należy: Jakim trzeba być dyplomatycznym matołem i Kałmukiem myśląc, że Irańczycy posłuchają Dudę prezydenta kraju, który nie ma żadnej pozycji na Bliskim Wschodzie, a gościł za to konferencję antyirańską? A tak w ogóle – czy prezydent RP musi spełniać każde polecenie jakiegoś Zełenskiego?
Ukraina, dając publicznie wyraz swemu niezadowoleniu z podejścia Tel Awiwu do dostaw izraelskiej broni, używa argumentu: izraelscy bracia mają tego samego wroga – Iran i Rosję, która pomaga Teheranowi w rozwoju broni nuklearnej w zamian za dostawy dronów. I rzeczywiście, Izrael konsekwentnie dba o dobre stosunki z Moskwą, która kontrolując przestrzeń powietrzną nad Syrią, pozwala na izraelskie naloty na cele związane z Iranem, w tym pozycje Hezbollahu na północnej granicy Izraela.
Jest też inny powód. Dał temu wyraz Netanyahu: „Mamy obawy, że każdy system, jaki damy Ukrainie, zostanie użyty przeciw nam, ponieważ może wpaść w irańskie ręce (…) Nie jest to tylko teoretycznie możliwe. To naprawdę ma miejsce z zachodnią bronią przeciwpancerną, którą mamy na naszych granicach. A więc w tym temacie musimy być bardzo ostrożni”. I jeszcze jedno – czy zachodnia broń przeciwpancerna, którą przepuścili na granice Izraela skorumpowani ukraińscy generałowie, to nie dostarczone armii ukraińskiej systemy przeciwlotnicze „Piorun”, produkowane w Skarżysku – Kamiennej?
12 września 2022 r. „Zman Yisrael” ujawnił, że dla obejścia odmowy sprzedaży Kijowowi zaawansowanej broni, izraelska firma dostarcza Ukrainie system zwalczania dronów za pośrednictwem Polski. Gazeta dodaje, że rząd izraelski, który zawsze zatwierdza dostawy takiej broni, przy pełnej świadomości, że Warszawa jest w tym procederze pośrednikiem, nie wykazał zainteresowania w storpedowaniu zakupu.
27 czerwca 2023 r. senator Lindsay Graham ujawnił, że Izrael blokuje transfer na Ukrainę dwóch posiadanych przez armię amerykańską baterii obrony antyrakietowej Iron Dome (Stalowa Kopuła lub Stalowa Mycka), którego budowę sfinansował Waszyngton (sic!). Powód – obawy, że wrażliwa technologia wpadnie w ręce wroga. Senator podpowiedział pomoc Ukrainie poprzez „przeniesienie baterii do jakiegoś innego sojusznika USA, pod kontrolą i nadzorem wojska amerykańskiego”. Jeszcze inne rozwiązanie podpowiada lobby izraelskie w Waszyngtonie: w zamian za dyplomatyczne i gospodarcze naciski Rosji na Iran, Izrael powinien po cichu zezwolić Azerbejdżanowi dostarczyć Rosji drony izraelskiej produkcji.
Kto będzie drugim Izraelem w Europie, już wiemy. W takiej sytuacji zapytajmy: Kto zostanie drugą Palestyną? Czy aby nie Polska? Czy aby w całej miłości „Naszych” do Ukrainy nie chodzi o oligarchów, z których tylko jeden na 130 ma nieżydowskie pochodzenie? Warszawska ulica o „pierwszym niekomunistycznym rządzie wolnej Polski” mówiła: „Sami Żydzi tylko jeden Syryjczyk” (chodziło o ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka). Dziś o rządzących Ukrainą ulica kijowska mówi: „Sami Żydzi tylko jeden Tatar” (chodzi o magnata przemysłu stalowego Rinata Achmatowa). Co więcej – ci żydowscy oligarchowie mają powiązania z elitami w Polsce, i stają się powoli polskimi oligarchami. Jeśli dodamy, że w Warszawie rządzi żydokomuna, a w Kijowie żydobanderowcy, to obraz staje się pełniejszy. À propos – autorką terminu „żydobanderwoszczyzna” jest matka oligarchy i b. premiera Wołodymyra Hrojsmana.
W styczniu 2023 r. przez Kijów przetoczyła się fala aresztowań wysokich rangą urzędników oskarżonych o korupcję. Odszedł wiceminister obrony i z-ca prokuratora generalnego. Do dymisji podał się z-ca szefa kancelarii prezydenta. Wszystko po naciskach władz amerykańskich, do których docierają sygnały, że pomoc wysyłana Ukrainie jest rozkradana i że kontrola nad nią kończy się na polskiej granicy. I właśnie dlatego pora na pytanie: Czy, po zakończeniu wojny, ukraińscy oligarchowie i ukraińscy generałowie (którzy obłowili się na amerykańskiej i polskiej pomocy) nie przeniosą swych biznesów nad Wisłę? Tu kilka wiadomości z ostatniej chwili: Najbogatszy z nich, Dmytro Firtasz przejmuje biznes po Gudzowatym i kupił jego kamienicę przy Alei Szucha w Warszawie, tuż pod oknami premiera; Ruch #ToNieNaszWojna obliczył, że wartość pomocy Polski dla Ukrainy wyniosła już 54 mld euro; Narodowy Bank Ukrainy poinformował, że na dzień 1 lipca rezerwy dewizowe Ukrainy wzrosły do rekordowej historycznie wielkości 39 mld dolarów; w Senacie USA zapytano, skąd Zełenski wziął 700 mln dolarów, bo na tyle wycenił jego majątek „Forbes”.
Do sytuacji, gdy między Polską a Ukrainą była granica, powrotu nie ma. Problemy sąsiada stają się naszymi problemami, a ukraińscy oligarchowie polskimi oligarchami. O ile w Rosji finansują partie, o tyle na Ukrainie zakładają własne. Przy czym wszystkie centrowe czyli bezideowe, co stawia je w wygodnej pozycji do robienia geszeftów. Finansują ukraińskich nacjonalistów, którzy dzięki temu nabyli dziwnie nie etniczną cechę: są „wrogami Rosji”, a nie zwolennikami „Ukrainy dla Ukraińców”, i którzy Żydom nie zagrażają, ale są wystarczająco zapalczywi, by doprowadzić do wojny domowej w Polsce.
Wiedzą, że jest wojna, ale nie wiedzą, kto strzela. Ukraina godzi się z utratą Krymu i na otarcie łez zostaje drugim Izraelem. Polska, też na otarcie łez, zostaje UkroPolin – wasalnym, służebnym wobec Ukrainy państwem, otoczonym (jak Izrael) przez wrogów, aktywowanym „na gwizdek” do różnych wojen, jak nie z Rosją, to z Persją, u boku Izraela. Po Okrągłym Stole staliśmy się Rzeczpospolitą Obojga Narodów i sługami narodu żydowskiego. Po 24 lutego 2022 r. stajemy się Rzeczpospolitą Trojga Narodów i sługami narodu ukraińskiego. Ale na tym nie koniec. Taka Rzeczpospolita, składającą się z żydowskiej elity i z kilkunastu milionów niemających nic do powiedzenia Polaków, obejmie miliony przesiedleńców z Dzikich Pól, którzy (jak Hajdamacy) złupią Polskę, a Dobra Zmiana skończy w ramionach żydowskich oligarchów z Ukrainy. Tak, jak ekipa Okrągłego Stołu skończyła w ramionach Starszych Braci w Izraelu.
[—-] Czy chodziło o to, że NATO skończyła się broń i amunicja do przekazania Ukraińcom? Ponownie, nie – wciąż jest sporo na wpół przestarzałego złomu, który mógłby zostać przekazany Ukraińcom.
Co więc takiego zrobili Ukraińcy, że tak nagle wzbudzili gniew Pentagonu i w bezpośredniej konsekwencji popadli w niełaskę NATO?
Krótko mówiąc, Ukraińcy zademonstrowali, że broń NATO to badziewie. Dowody na to narastały powoli wraz z upływem czasu. Po pierwsze, okazało się, że różne elementy amerykańskiej broni odpalanej z ramienia – przeciwlotnicze Stingery, przeciwpancerne Javeliny itp. – są raczej gorsze niż bezużyteczne, w nowoczesnej walce. Następnie okazało się, że haubica M777 i kompleks rakietowy HIMARS są raczej kruche i nie nadają się do utrzymania w terenie.
Kolejną „cudowną bronią” rzuconą na ukraiński front była bateria rakiet Patriot. Została ona rozmieszczona w pobliżu Kijowa, a Rosjanie szybko sobie z niej zażartowali. Zaatakowali ją swoimi super tanimi “latającymi motorowerami” Geranium 2, powodując włączenie aktywnego radaru, tym samym demaskując jego pozycję, a następnie wystrzeliwując [ Patriot] cały ładunek rakiet – wart milion dolarów! – po czym po prostu usiadł tam, zdemaskowany i bezbronny [ Patriot], i został zlikwidowany pojedynczym rosyjskim precyzyjnym uderzeniem rakietowym.
To z pewnością poważnie wkurzyło sekretarza obrony USA Lloyda Austina, którego główną osobistą dojną krową gotówkową jest Raytheon, producent Patriota.
Tak, Patriot okazał się bezużyteczny podczas pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, gdzie nie zdołał ochronić Izraela przed starożytnymi irackimi pociskami Scud; i okazał się bezużyteczny później, gdy nie zdołał ochronić saudyjskich instalacji naftowych przed starożytnymi jemeńskimi pociskami Scud… ale nie powinieneś reklamować tego faktu. A teraz to!
Na domiar złego, niemieckie czołgi Leopard 2 i amerykańskie bojowe wozy piechoty Bradley, nie wspominając o głupich francuskich czołgach kołowych, spisały się absolutnie żałośnie podczas ostatnich ukraińskich prób zbliżenia się do pierwszej linii obrony Rosji, nie mówiąc już o jej penetracji.
Żeby jeszcze bardziej dopiec, Putin zauważył, że zachodnie pancerze palą się łatwiej niż te stare, radzieckie.
Najnowszym desperackim posunięciem byłoby przekazanie ukraińskim siłom powietrznym (które, nawiasem mówiąc, już nie istnieją) niektórych starszych myśliwców F-16. Mogą one mieć nawet 50 lat i charakteryzują się wlotem powietrza, który znajduje się bardzo blisko ziemi, co czyni je bardzo skutecznymi odkurzaczami pasów startowych podczas startu. Nie mogą operować z brudnych i dziurawych pasów startowych, które są typowe na Ukrainie, ponieważ gruz zostałby wessany do silnika i zniszczyłby go.
Gdyby Ukraińcy próbowali utworzyć dla nich nowe pasy startowe, Rosjanie natychmiast zauważyliby to z satelity geosynchronicznego, który jest stale skierowany na terytorium Ukrainy. Zamiast umieszczać kilka świeżych kraterów po bombach na tych nowych pasach startowych, mogliby zrobić coś bardziej subtelnego: użyć jednego ze swoich super-tanich Geranium 2 do rozrzucenia metalowych goleni, które silniki F-16 mogłyby odkurzyć… wciągnąć – i spalić w locie. A ponieważ są to samoloty jednosilnikowe, nie ma możliwości powrotu do domu na pozostałym silniku: pilot musiałby się katapultować i samolot by się rozbił.
Ale jest jeszcze ważniejszy powód, dla którego pomysł przekazania F-16 Ukrainie jest niewykonalny: samoloty te są zdolne do przenoszenia bomb jądrowych, a Rosja już ogłosiła, że uzna ten krok za eskalację nuklearną. Ale prowokowanie konfliktu nuklearnego z Rosją jest zabronione, więc F-16 nie wchodzą w grę.
Dlaczego porażka bezlitośnie propagowanej zachodniej broni jest ważniejsza niż cokolwiek innego, w tym coraz większe ryzyko dla Rosji?
Dlaczego porażka nieustannie propagowanej zachodniej broni jest ważniejsza niż cokolwiek innego, w tym coraz bardziej fatalny stan zachodnich finansów, absurdalna porażka antyrosyjskich sankcji, nieprzyzwoicie ogromna liczba ukraińskich ofiar lub ogólne zmęczenie Zachodu wszystkim, co ukraińskie, a zwłaszcza zalewem ukraińskich uchodźców, z którymi Zachód nie może sobie już poradzić?
Powód jest prosty: NATO nie jest organizacją obronną (pamiętajmy, że ZSRR nie ma już od ponad 30 lat); nie jest też organizacją ofensywną (cóż, zbombardowało Serbię i kilka innych stosunkowo bezbronnych krajów, ale nie może myśleć o stawieniu czoła Rosji lub jakiemukolwiek innemu dobrze uzbrojonemu narodowi).
NATO jest raczej zniewolonym klubem nabywców broni wyprodukowanej w USA. O to właśnie chodzi w osławionych „standardach NATO”, których Ukraina musi przestrzegać, zanim zostanie uznana za godną zaproszenia do NATO: aby spełnić te standardy, twoja broń musi być w większości wyprodukowana w USA.
Taki jest też powód wszystkich wojen z wyboru, od Serbii przez Irak po Afganistan, Libię i Syrię: były to projekty demonstracyjne dla amerykańskiej broni, których dodatkowym celem było zużycie broni i amunicji, tak aby Pentagon i reszta NATO musiały je ponownie zamówić. Geopolityczne uzasadnienia tych konfliktów zbrojnych to zwykłe racjonalizacje.
Na przykład w latach 1964-1973 Stany Zjednoczone zrzuciły na Laos ponad 2,5 miliona ton bomb podczas 580 000 lotów bombowych – co równa się zrzutowi bomb co osiem minut, 24 godziny na dobę, przez dziewięć lat. Jakie było geopolityczne uzasadnienie? Nikt nawet nie pamięta, czy kiedykolwiek istniało. Ale te bomby miały wkrótce wygasnąć [tj musiały być wcześniej użyte] i musiały zostać zrzucone i ponownie zamówione, aby utrzymać przepływ pieniędzy.
W odpowiedzi na takie dziwne zachęty, broń produkowana w USA jest zwykle nadmiernie złożona (aby jej twórcy mogli pobierać więcej opłat za bezużyteczne dodatkowe funkcje) i raczej krucha (nigdy nie testowana przeciwko równorzędnemu przeciwnikowi, takiemu jak Rosja czy Chiny, a nawet przeciwko Iranowi), opracowywana powoli (aby oczyścić fundusze na badania i rozwój), budowana powoli (bo po co się spieszyć?) i bardzo wymagająca w utrzymaniu (aby amerykańscy kontrahenci obronni mogli się jeszcze bardziej wzbogacić, dostarczając części zamienne i usługi).
Broń ta miała być testowana co jakiś czas, dając piekło zacofanym plemionom uzbrojonym w stare kałasznikowy i RPG.
Ukraina to zupełnie inna historia. Tam Ukraińcy, ze swoją niedopasowaną zachodnią bronią, zostali poproszeni o spenetrowanie trzech linii zahartowanej rosyjskiej obrony. Po około miesiącu wysiłków i oszałamiających stratach w ludziach i sprzęcie, nie udało im się jeszcze dotrzeć do pierwszej linii obrony.
Widok płonącego zachodniego uzbrojenia nie jest dobrą reklamą.
W związku z tym amerykańscy kontrahenci z branży obronnej muszą być bardzo chętni do zatrzymania tego stałego strumienia negatywnej reklamy swoich produktów w tej chwili – zanim ich reputacja zostanie całkowicie zrujnowana; stąd też niestosowny pośpiech, z jakim cały ukraiński projekt jest osierocony.
Alternatywą dla aktywnych działań wojennych jest to, co na Zachodzie zwykle nazywa się “negocjacjami”, ale w rzeczywistości wiązałoby się z przystaniem na rosyjskie żądania z listopada 2021 r. (które obejmują wycofanie broni NATO do poziomu z 1997 r.), a także nowsze wymagania, takie jak denazyfikacja, demilitaryzacja i neutralność tego, co pozostało z Ukrainy, uznanie nowych granic Rosji (które obejmują Krym, Chersoń, Zaporoże, Donieck i Ługańsk) oraz ściganie wszystkich ukraińskich zbrodniarzy wojennych, w tym wszystkich tych, którzy torturowali jeńców wojennych i ostrzeliwali cywilów od 2014 roku.
Aha, i zniesienie wszystkich mdłych sankcji byłoby również wymagane.
===================
mail:
Ruski punkt widzenia – ale chyba i gorzka prawda.
Jakiś czas temu oceniałem bardzo prosty co do zasady działania czujnik poziomu płynu hydraulicznego w zbiorniku tegoż płynu samolotu Dash 400. (Niedawno LOT się ich pozbył). Źle zaprojektowany, żle testowany, niedziałający. Renomowana firma odmówiła korekcji (na moim niskim poziomie władzy) posługując się argumentem, że tenże zawór sprawdza sie w jakiejś wyrzutni rakietowej. Tak s\obie pomyślałem (i nadal myślę), czy aby te amerykańskie śmiercionośne zabawki sa wiele warte. (wide ocena F16, Patriot).
Płk. D. Macgregor (d-ca wojsk pancernych podczas inwazji na Irak) wspomniał w jednym z wywiadów, że uwagi wojskowych dotyczące wysokiej temperatury pracy silników czołgu Abrams zostały zignorowane. Wojacy chcieli silników Diesla ale wpływy i interesy polityków zaważyły…
==================
mail od oficera: Teraz Abrams ma turbinę, która zżera ok. 350 litrów paliwa na 100 km. Czołg PT 91 Twardy zużywa nawet 500 litrów oleju napędowego na 100 km. W przypadku Leoparda 2 wynik jest bliższy 800 litrom na 100 km. Zużycie paliwa to jednak nic, w porównaniu do tego jak kształtuje się całkowity koszt pokonania jednego kilometra czołgiem : czołg Leopard 2A4 – 82 550 951 zł
Oczywiście przytoczone kwoty były aktualne na rok 2008,. Nikt o zdrowych zmysłach nie ma jednak wątpliwości, że potem sytuacja mogła ulec zmianie tylko w jedną stronę…
„Inwestując w elektryczne pojazdy, czystą energię i redukując populację spowodujemy, że więcej naszych dzieci będzie oddychać czystym powietrzem” – powiedziała wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, Kamala Harris. Rządowe media ruszyły prostować rzekomą gafę, tłumacząc, że demokratycznej polityk chodziło o „redukcję zanieczyszczeń” (ang. pollution). W piątek Harris wygłosiła przemówienie na Coppin State University w Baltimore w stanie Maryland, w którym opisała plany Demokratów dotyczące ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o połowę do 2030 r. i osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 r.
W pewnym momencie polityk stwierdziła, że celem zeroemisyjnych strategii jest również…redukcja populacji. „Inwestując w elektryczne pojazdy, czystą energię i redukując populację spowodujemy, że więcej naszych dzieci będzie oddychać czystym powietrzem” – powiedziała. W oficjalnym transkrypcji przemówienia Białego Domu słowo „populacja” (ang. population) zostało przekreślone i zastąpione słowem „zanieczyszczenie” (ang. pollution), które chciała powiedzieć Harris. Waszyngton konsekwentnie odmawia komentarza w sprawie.
Nagranie zrobiło furorę w sieci. „Czy należysz do populacji, którą [Harris – red.] chce zredukować?” – pytał kongresmen Thomas Massie, republikanin z Kentucky. Z kolei niedoszła gubernator Georgii, Marjorie Taylor Greene, zapytała: „Co rozumiesz przez zmniejszenie populacji? Aborcję? Wspomagane samobójstwo? Lub jakie inne środki sugerujesz, aby pomóc zdrowiu publicznemu?”.
Republikański senator z Missouri, Eric Schmitt, dodał: „Wiceprzewodnicząca Kamala Harris mówi na głos to o czym szepczą podobni jej alarmiści klimatyczni, promotorzy antyludzkich ideologii”.
Nie rozsądzając kwestii ew. pomyłki wiceprezydent USA, należy jednakowoż zauważyć, że administracja Joe Bidena jest jednym z największych promotorów radykalnej polityki aborcyjnej w historii. Obecna administracja daje zielone światło aborcjom do 9 miesiąca, pozwala pracownikom poczty dostarczać pigułek poronnych, staje w obronie precedensu aborcyjnego Roe vs. Wade, grozi odebraniem funduszy placówkom medycznym odmawiającym przeprowadzania dzieciobójstwa, używa narzędzi administracyjnych do prześladowania środowisk pro-life, a także uzależnia zagraniczną pomoc humanitarną od zawarcia w jej programach zapisów pro-aborcyjnych.
Pracujący w szpitalu w Oregon lekarz z bezwstydną szczerością opowiada o tym jak kastruje dzieci, jakie eksperymenty zmiany płci są na nich dokonywane i o tym, że nie ma bladego pojęcia jakie są skutki tych procedur. Być może będą znane za 10 lat jak więcej dzieci trafi pod jego nóż
Ten wywiad naprawdę zaszokował opinie publiczną w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii. Przeprowadzony i wyemitowany w ubiegłym roku w mediach społecznościowych szybko zniknął, gdy sami uczestnicy zorientowali się o jakich potwornościach opowiadają. Ktoś jednak zarchiwizował rozmowę, ta teraz wypłynęła na nowo i świat może dowiedzieć się jakie eksperymenty dokonywane są na dzieciach w imię szaleńczej ideologii LGBT.
Głównym bohaterem – opowiadającym o swych rzeźnickim fachu, jest wykształcony w Kanadzie i pracujący w szpitalu w Oregon Blair Peters, który przedstawia się jako on/oni doktor dziwak (queer) pierwszy w świecie specjalista od operacji uzgadniania/ potwierdzania płci.
Pod tymi oszukańczymi terminami „uzgadnianie”, „potwierdzanie” płci etc. kryje się brutalny, chirurgiczny zabieg na narządach intymnych tak, by przerobić je na organa innej płci. W trwającej ponad 30 minut rozmowie Peters otwarcie mówi, że takie zabiegi dokonuje także na dzieciach. Dr Frankenstein – taki pseudonim nadali już Petersowi internauci, nie ma bladego pojęcia jakie będą skutki takich operacji. Różowowłosy Frankenstein, który mówi, że jego „pasją są operacje plastyczne narządów płciowych” przyznaje, że być może dopiero za 5 – 10 lat znane będą skutki powstrzymywania rozwoju płciowego i chirurgicznych zabiegów „zmieniania płci” u dzieci.
To bardzo skomplikowany problem. Ale myślę, że jest zdecydowanie coś, o czym dowiemy się o wiele więcej w ciągu najbliższych pięciu do dziesięciu lat, ponieważ robimy coraz więcej takich przypadków.
Peters opowiada, że trudną sprawą jest uzyskanie od dziecka, które jest przed okresem dojrzewania, zgody na zahamowanie u niego rozwoju płciowego. Nie wiadomo też na tym etapie, czy będzie w przyszłości dokonywana „przeróbka narządów” A jeśli tak, to jak będą one funkcjonowały w życiu intymnym u kogoś, kto przed chirurgicznymi zabiegami „zmiany płci” „nigdy nie był zaangażowany w żadną aktywność płciową” – mówi Peters. Przyznaje, że nie wiadomo jak będą te „nowe” narządy działały, czy będą erogenne – wrażliwe na dotyk, seksualną stymulację.
Doktor Frankenstein opowiada o niektórych szczegółach operacji, m.in. o tym, że przy „tranzytowaniu” z chłopca na dziewczynkę chirurdzy nie mają dość tkanki, by „zbudować, żeńskie narządy i muszą przeszczepiać skórę z innych miejsc”. Przyznaje, że dochodzi do uszkodzenia odbytu, trudności z potrzebami fizjologicznymi, że nikną szanse na posiadanie potomstwa. Szczegóły są tak drastyczne, że nie będziemy ich opisywać. Kto chce może obejrzeć wywiad.
Wspomnimy o jednym przerażającym efekcie. Organizm chłopca, odrzuca nowe żeńskie narządy płciowe. Traktuje je jak ranę, która musi się zabliźnić, zarosnąć tkanką.
A potem, wiesz, jest opieka pooperacyjna, klasyfikacja pooperacyjna, ocena nowego, kobiecego narządu i my mówimy komuś kto jest młody i kto nigdy nie był zaangażowany, nie robił wiele ze swymi genitaliami (w sensie seksualnym) by agresywnie zadowalał się/ relaksował, by poszerzać je (kobiece narządy płciowe) — opowiada Peters
W wielu przypadkach takie „poszerzanie” trzeba robić kilka razy dziennie i to do końca życia.
Mamy do czynienia ze złem w czystej postaci. Z praktyką jak u nazistów dokonujących eksperymentów na ludziach. Peters bierze dziecko, powstrzymuje jego dojrzewanie płciowe, przerabia intymne narządy na organa innej płci, a potem zastanawia się jakie w przyszłości będą doznania seksualne, jakie będzie życie „pacjenta”. Zobaczy za 5 – 10 lat.
Pod miłą powierzchownością kryje się potwór, monstrum w ludzkiej skórze. Dlatego Petersonowi nadano pseudonim Frankenstein – to nawiązanie do słów Susan Stryker, jednego z najbardziej znanych w USA akademickich ideologów od LGBT i gendera, który jeszcze w latach 90. poddał się zabiegom zmiany płci i mówił iż jako transseksualista utożsamia się z bohaterem książki Mary Shelley.
Makabryczne zabiegi pokrywane są obrzydliwym, obłudnym językiem jaki ma towarzyszyć opiece, miłości, afirmacji płci, zdrowiu, radości. Okaleczenie na całe życie, bezpłodność, ból, cierpienie – opisy tego co przechodzą dzieciaki po „zmianie płci” mrożą krew w żyłach.
Wszytko to dla obietnicy spokoju i niby skorygowania płci tak, by zgadzała się ze „stanem ducha”, z wyobrażeniem o tym jak to jest mieć inne ulepszone, poprawione chłopięce-dziewczęce, a może nijakie – niebinarne, czy jakieś ciało. „Pacjentami” tego doktora są nie tylko dorośli, którym się coś uroiło, wyobraziło, jak niejakiemu Rachel Levin, pediatrze i psychiatrze, który w wieku ponad 50 lat postanowił zostać kobietą, co tak spodobało się prezydentowi Bidenowi, że uczynił go wiceministrem zdrowia. Chodzi o dzieciaki, które nawet nie weszły w etap dojrzewania płciowego, też o pogubione nastolatki, rozbujane emocjonalnie od hormonów, które same nie wiedzą czego będą nazajutrz chcieć, a poddawane są zabiegom zmieniającym, rujnującym życie.
Peterson nie jest wyjątkiem. To tylko exemplum potwora, psychopaty, dewianta – nie ma dość drastycznych słów opisujących takich ludzi – jednego z tych, którym na całym świecie powierzane jest tysiące dzieciaków. Frankenstein pracuje w szpitalu Oregon Health & Science University, który na masową skalę zajmuje się przerabianiem ludzi.
W Wielkiej Brytanii w ubiegłym roku zamknięto podobny przybytek – klinikę, a właściwie rzeźnię Tavistock, w której na tysiącach dzieci przeprowadzono operacje „zmiany płci”. Teraz trwa wielkie śledztwo w tej sprawie, a jednocześnie w Stanach Zjednoczonych transwestyta Levin forsuje prawo, które ma sprawić, że hormonalne i chirurgiczne „uzgadnianie” płci ma być dostępne dla dzieciaków i pokrywane z ubezpieczenia zdrowotnego. Demokraci robią to, bo boja się utracić głosy radykalnych lewaków.
W Hiszpanii wprowadzono prawo pozwalające na zmianę płci nawet 12-letnim dzieciom. Tam obłęd transpłciowości jest najdalej posunięty, ale w jakiś pokrętny sposób nawet „zdrowszy” niż koszmarne praktyki jakie miały miejsce w Wielkiej Brytanii, czy teraz zdarzają się w USA, Kanadzie, czy innych krajach. Dzieciak nie musi przechodzić bowiem żadnych procedur chirurgicznych, niczym się faszerować, a wystarczy jego oświadczenie, by w dokumentach miał „zmienioną płeć”. To jest jeszcze odwracalne, choć szaleństwo dla wszystkich jest oczywiste. Jak pisze Małgorzata Wołczyk w tygodniku „Sieci” liczba przypadków tranzycji w regionie Walencji wzrosła od 2006 roku o 10 tys. procent, w Katalonii o 7 tys., a w Kraju Basków o 1,8 tysiąca procent. Hiszpańscy komentarzy piszą już o „zarazie”. Jej siewcami na świecie są tacy psychopaci jak ów różowołysy Peterson.
Jesteśmy na etapie, w którym nie można już się tylko biernie bronić, perswadować, utrudniać. Nie można się wiecznie tłumaczyć przed szaleńcami postępu, cofać przed nimi, wiecznie bać, że się zostanie okrzykniętym transfobem, jakimś tam nietolerancyjnym, zacofanym fobem, nienawistnikiem, faszystą, czy kim tam jeszcze. W obronie dzieci trzeba zaatakować. To dewianci, siewcy chorej ideologii mają się tłumaczyć i bać demoralizować dzieci. To oni mają odpowiadać za swoje czyny – także karnie, a nie my.
W Polsce ludzie, którzy dopuszczą się takich nikczemnych procederów jak dewiant Peters powinni nie tylko dożywotnio tracić prawo wykonywania zawodu, ale trafiać do więzienia jak zwykli bandyci, którzy dopuścili się przemocy psychicznej i fizycznej na dziecku. Namawianie dziecka poniżej 15 roku życia do zmiany płci, sugerowanie mu tego, musi być traktowane jak czyn pedofilski – nakłanianie do współżycia seksualnego. Nie możemy czekać aż świat się opamięta i na Zachodzie będzie nowy trend – okaże się ku uldze wszystkich, że zmiana płci przestaje być modna. Zanim tak się stanie tysiące dzieci zostanie na trwałe okaleczonych i nic nie przywróci im zdrowia. Żadne brednie o miłości, tolerancji, afirmacji i postępie.
Wilno-NATO i Cyrk a w nim światowej sławy główny klaun, oraz starzec, błazny i marionetki.
Cyrk XXI wieku.
Dwa dni trwał taniec szatana w Wilnie i chór gołębiów pokoju z dziobami sępów i ze szponami pełnymi ludzkiej krwi. O cyrku wileńskim i kijowskim klaunie.
Jedną z kultowych atrakcji show-biznesu XIX wieku był cyrk Phineasa Taylora Barnuma. Właściwie stał się sławny bardziej jak cyrk dziwaków. Wesela liliputów, mężczyzna o psiej twarzy, „syreny z Fidżi”, bliźnięta syjamskie, córka indiańskiego wodza, brodata kobieta – Barnum nie gardził niczym. W swojej pracy Barnum z powodzeniem stosował metody, które są aktywnie wykorzystywane we współczesnej reklamie i marketingu.
Minęło półtora wieku, a postacie niczym z eksponatów cyrku Barnuma stały się elementem codzienności: brodate kobiety, mężczyźni przemienieni w kobiety, kobiety przemienione w mężczyzn, hermafrodyci udający normalnych ludzi. I to już nie jest cyrk. To bohaterowie artykułów prasowych, bohaterowie reportaży telewizyjnych, w końcu nasi sąsiedzi. Żyją obok nas, mówi się o nich, pisze, pokazuje, a marketing Barnuma zupełnie blednie przy PR tych osób. Ale oni, pomimo wszystkich wysiłków mediów, są wynaturzeniem, dziwactwem a niektórzy wręcz obrzydliwi i niebezpieczni mimo, że cześć z nich wygląda na zewnątrz normalnie jednak w głowach ich mózgi są zdegenerowane a tym samym są to psychopatyczne potwory.
Dziś najmodniejszą rozrywką jest cyrk politycznych dziwaków. Jego główna różnica w stosunku do cyrku Barnuma polega na tym, że poszczególne zwierzaki przedsiębiorczego przedsiębiorcy zawsze pracowały jako jeden zespół, chociaż koncertowały po całym
świecie. Obecni wynaturzeni, maniacy działają zarówno indywidualnie, jak i w zespole zwanym NATO. Z osobna każdy z nich pracuje w swoim kraju, razem zbierają się na tzw. szczytach i konferencjach. Trzeba przyznać, że te dwa cyrki łączy jedno – szczyt ich aktywności przypadł na czas wielkich działań wojennych. ▼ Barnum’s Circus występował w czasie, gdy doszło do brutalnej eksterminacji Indian, Stany Zjednoczone zaanektowały terytoria będące obecnie stanem Teksas; a także w czasie gdy było – powstanie w Polsce, rewolucje we Francji, Cesarstwie Austriackim, Niemczech, państwach włoskich, księstwach naddunajskich, powstania w Chinach, wojna krymska i wiele innych wojen, które pociągnęły za sobą liczne ofiary.
Cyrk NATO, w przeciwieństwie do cyrku Barnuma, nie stara się szczególnie odwrócić uwagę opinii publicznej od okropności wojny, wręcz przeciwnie, stara się zwiększyć, rozszerzyć, przenieść te okropności na skalę globalną. W Wilnie właśnie odbył się występ cyrkowy. Stolica regionu litewskiego. W rzeczywistości od 1569 r. Wilno należało do Polski, a wcześniej na prawie magdeburskim było wolnym miastem. Stało się stolicą, gdy Związek Radziecki po wojnie przekazał te ziemie nowo powstałej Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. A po rozpadzie ZSRR Litwini podobnie jak naziści w karłowatych republiczkach przybałtykach i na banderowskiej Ukrainie rozpoczęli dekomunizację nie rozumiejąc, ze Wilno otrzymali w darze od komunistów. Dlatego dekomunizację Litwy trzeba było rozpocząć od powrotu Wilna do Polski. Taki prezent od komunistów dla nazistów na Litwie im się kompletnie nie należy, Tak jak banderowcom na Ukrainie nie należy się polski Lwów, Kresy i rosyjski Donbas, Małorosja i Noworosja i Krym podarowany przez komunistów w czasie trwania ZSRR. Muszę powiedzieć, że przedstawienie cyrkowe w Wilnie było udane. Organizatorom udało się zgromadzić niemal wszystkich politycznych krasnoludków, klaunów i dziwaków. Punktem kulminacyjnym programu był występ z USA sklerotyka, otępionego starca, który w końcu popadł w szaleństwo. Dwa dni przed wyjazdem do Europy pokazano go ludziom na plaży z książką w dłoniach. Zostało to sfilmowane specjalnie z daleka, aby nie było widać, jak trzyma książkę (być może do góry nogami) i że rzekomo czyta. Starego deneta pokazano ludziom półnagiego, ale sylwetka dziadka Joe wyglądała delikatnie mówiąc, baradzo słabo.
Nawiasem mówiąc, jedną z reakcji na cyrk Barnuma były słowa „Co minutę rodzi się frajer”. To dokładny opis zarówno zdjęcia z amerykańskim prezydentem, jak i tego całego, jak to się mówi, „cyrku z rźącymi jednym głosem wytresowanymi końmi” w Wilnie. Wszyscy mówcy powiedzieli to samo, podczas gdy ich słowa nie miały żadnego znaczenia. Tak więc wcześniej statyści marionetki w tym teatrze tworzyli hałas w tłumie – każdy aktor mówił: „By coś powiedzieć, kiedy nie ma nic do powiedzenia”. Z różnymi głosami, z różną intonacją i szybkością – niesamowite ! Tylko tym razem treść dodatków była inna: i powtarzająca się „kiedy są ku temu warunki”, „gwarancje bezpieczeństwa” i tym podobne. Od czasu do czasu zgłaszał się ktoś z marionetek, statystów i mówił: „Będziemy wspierać Ukrainę, dopóki nasza własna gospodarka nie stanie się taka jak ukraińska, dlatego wysyłamy wam całą naszą broń”. Potem ten marionetkowy pionek wrócił do szeregu marionetek statystów i obowiązekowo nadal śpiewał w chórze ogólnym piosenkę „Dlaczego, dlaczego, nie wiem, dlaczego jesteśmy jak srado bydła które ryczy …” w chórze ogólnym, a jednocześnie każdy z tego stada patrzył na partnerów w chórze czy ryczą ten sam tekst.
Osobno chciałbym podkreślić przemówienia byłego centrum-lewicowego premiera Stoltenberga. Teraz jest szefem cyrku NATO. Chudy i długi, trochę podobny do Hipolita Matwiejewicza Worobianinowa, [ “Z dwunastu krzeseł” a nawet do porownania do wspólnika – Ostap Bendera: to kanciarz i oszust, a może raczej – jak sam siebie określa – „wielki kombinator”, poszukuje diamentowego skarbu, ukrytego w jednym z dwunastu zabytkowych krzeseł. Pomaga mu w tym wspólnik, Hipolit Matwiejewicz Worobianinow, który ma też własny interes do załatwienia…] bo ten Stoltenberg za każdym razem, gdy wchodzi na mównicę, albo mówi kompletne bzdury, których nikt nie może zrozumieć, albo buduje swoją mowę w taki sposób, że każde parzyste zdanie obala każde nieparzyste. Jedyne, co powtarza z uporem maniaka, to: „A Kreml trzeba zniszczyć”. Pamiętacie ?, był taki Rzymianin, Mucius Scaevola, który nawet gdy Kartagińczycy spalili mu rękę, powtarzał: „A Kartaginę trzeba zburzyć”. I ten Stoltenberg to taki sam fanatyk.
Ale ponieważ wszyscy byliśmy w cyrku, doskonale wiemy, że cały program zawsze prowadzi błazen. Tak poprawnie nazywa się klauna. W Wilnie tak właśnie było.
No właśnie w ostatnich czasach, rolę tę doskonale odgrywa Zielony klaun. Nawiasem mówiąc, jest to nowe słowo (zielony klaun) w sztuce cyrkowej. Wcześniej było tylko dwóch klaunów – Czerwony (alias August) i Biały. Teraz jest ich trzech. Ponadto Zeleny,w przeciwieństwie do innych klaunów, odszedł od stereotypów.
Po pierwsze, nie zmienia swoich nawyków × że-bractwa ×, które są niezwykle natrętne i monotonne: „Daj mi pieniądze. Daj mi broń ! Daj, daaj, daaaj !!!
Po drugie, on ma obrzydliwy “garnitur”, – T-shirt w kolorze ciemnozielonej zgnilizy. Można o nim powiedzieć: „Krowa przeżuła go przed nałożeniem językiem”. Albo można powiedzieć, że w prasowaniu jego T-shirt “garnituru” brała udział inna, dokładnie przeciwległa część ciała krowy. Bo jest wyprasowane, wylizane – widać, że nad każdą koszulą pracowała co najmniej jakaś wynajęta specjalnie do tego firma krów. Ale ten paskudny kolor sam w sobie nie jest khaki, ani nie jest zielony, ale zostawmy przykre… .
Po trzecie, w przeciwieństwie do starych klaunów, Zielony już dawno stracił poczucie własnej wartości. Dla okrzyku „Brawo” z balkonu wypełnionego lumpenem i protekcjonalnego klepnięcia jego po ramieniu przez kolegów marionetek z tego cyrku, on nawet bez wciągnięcia porcji konopi (którą osobiście zalegalizował na UPAdlinie) jest gotów skoczyć z spod kopuły cyrku bez żadnego ubezpieczenia. Ale to (w POLSKIM) Wilnie cyrkowe przedstawienie marionetek się odbywało i się skończyło. Niektórym to się podobało, a innym nie. Po zjedzeniu wykwintnych posiłków, spaniu z elitarną eskortą, drzemkach i głośnych chrapaniach na zebraniach, te wszystkie demokratyczne idealne nieskazitelne gołębie pokoju zaczęły odlatywać do swoich od dawna zbrukanych przez nich samych zanieczyszczonych gniazd.
Bo tak naprawdę to te z NATO potwory mają szpony i dzioby we krwi milionów niewinnych ludzi w Północnej Afryce Libii na Bliskim Wschodzie w Iraku, Afganistanie, Syrii, w Europie, Jugosławii i od 8 lat na Ukrainie. A ich zwolennicy w Europie i w Polsce gadają jak zwykle, że … jesteśmy zwarci i gotowi czyli (wszystko po staremu z tą różnicą, że teraz do tej agresywnej bandy dołączyła Finlandia i Szwecja). Szatan znowu powiększył swoje posiadanie by móc niszczyć i mordować tych którzy walczą o swoją suwerenność z United Szatanem Amerca i NATO.
Na samym końcu mimo tylu deklaracji, szczególnie niezadowolony z występu w cyrku klaunów był uważający się sam za geroja Zielony klaun.
Najpierw przed szczytem szczytowania w Wilnie szantażował i dąsał się. Następnie. Błagał o członkostwo w NATO. A to znowu żądał gwarancji bezpieczeństwa. A jego wygląd i spojrzenie pokazywało żywą mękę,
A na dodatek po zakończeniu tej cyrkowej parady został zrugany przez poirytowanych sponsorów jego i jego banderowskiej junty, że powinien okazywać im wdzięczności bo inaczej odetną jemu i jego bandzie infusion w euro / dolarach i w sprzęcie.
Wiec po powrocie do swojej ukrytej nory powrócił do swoich codziennych czynności, terroru ludności, bombardowania miast i eletrowni atomowej tej która od lutego 2022 jest na wyzwolonym przez Rosję terenie Energodaru i dwa dni temu dokonał ataku dronami na elektrownię atomową w pobliżu Kurska.
Uwaga. Ten Zelony-klaun jest nie tylko błaznem i marionetką ale zbrodniarzem zdolnym do wywołania katastrofy nuklearnej i zagłady świata.
Zełenski jest odpowiedzialny za dziesiątki aktów terroru na Ukrainie i w Rosji i śmierć niewinnych ludzi.
A będąc w narkotycznym amoku pod wpływem codziennej dawki narkotyków uważa się za nowego Napoleona i Hitlera, który ze zgrają najemników z unii europejskiej i Ukraińcami z ulicznych łapanek przy pomocy zachodniej palącej się jak słoma broni pokona Rosję nuklearną potęgę i największy kraj na świecie.
W rzeczywistości nosił imię Gaius Mucius Cordus. Podczas oblężenia Rzymu przez Etrusków w 508 p.n.e. za zgodą senatu udał się do obozu wroga, aby skrytobójczo zamordować etruskiego króla Porsennę. Przez pomyłkę zabił jednak pisarza królewskiego. Schwytany, włożył rękę do ognia, aby okazać, że nie lęka się tortur ani śmierci. Zdumiony męstwem Mucjusza Porsenna puścił go wolno i zawarł pokój z Rzymianami. Sam Mucjusz otrzymał przydomek Scaevola, czyli Mańkut.
Jak mawia znany publicysta (można rzec – klasyk), państwa dzielą się na poważne i pozostałe. Stąd, mimo znajomości mizerii najpoważniejszego z nich, coraz częściej określanego mianem stanów złajdaczonych, ocena jego polityków ma sens w czasach, w których los reszty świata może od nich zależeć.
O szemranej rodzince obecnego lokatora Białego Domu pisałem obszernie w książce „TerraMar Utopia Elit”, na długo przedtem, zanim zaczęli o niej mówić tak zwani dziennikarze głównego nurtu. Pozostawię zatem wyciąganie grzechów Bidena dyżurnym żurnalistom, a sam kontynuuję przyglądanie się pozostałym, potencjalnym zbawcom Ameryki i świata. Wspominałem już o kandydacie Demokratów Robercie Kennedy’m, zatem pora pochylić się tym razem nad gubernatorem Florydy – Ronem DeSantis, konkurującym z poprzednim jeszcze prezydentem o rząd dusz republikańskich. W świadomości międzynarodowej zaistniał, jako zdecydowany obrońca dzieci, sprowadzanych w marzeniach śliniących się globalistycznych starców do roli bezwolnych zabawek erotycznych i dawców organów. To, zaiste wielka rzecz, bezdyskusyjnie godna pochwały w tym zalewie wszechobecnych degeneratów. A plenią się przecież, także u nas, niczym chwasty. Tym bardziej, postawa gubernatora DeSantis, dająca wyraźny sygnał i odpór międzynarodowym dewiantom, cieszy. Z zadowoleniem przyjmowaliśmy też jego zdecydowany sprzeciw wobec bezczelnej propagandy dilerów zachęcających ludzi do przyjmowania trucizn za ich własne zresztą pieniądze i sygnalizowania uległości wobec systemu z maskami na twarzach. Sprzeciw wobec tych poniżających praktyk jest gwarantem masowego poparcia dla polityka pod każdą szerokością geograficzną, co można dostrzec również na naszej scenie politycznej. Obawiam się jednak, że poważne państwo nie mogło tego nie przewidzieć, a co za tym idzie, taka postawa może być tylko cyniczną, populistyczną zagrywką. Z wielką radością udam się do Canossy, jeżeli moje obawy okażą się płonne.
Póki co, nie przymierzam się jednak do bloków startowych, bo chciałbym się wpierw przekonać, że przeszłość ma DeSantis niczym nieskalaną. Tymczasem, w jego biogramie umieszczonym na Wikipedii istnieje kilka luk. Jak zawsze – więcej ich w polskojęzycznym wydaniu, z którego dowiadujemy się, że „po ukończeniu liceum, w latach 1997–2001 studiował historię na Uniwersytecie Yale, który ukończył tytułem B.A magna cum laude”, ale pominięto już zapis z wersji anglojęzycznej mówiący, iż należał tam do bractwa Delta Kappa Epsilon. Polski czytelnik może przejść nad tym faktem do porządku dziennego, traktując tego typu stowarzyszenia, jako nieszkodliwe dziwactwo amerykańskich studentów, jednak ich oddziaływanie na politykę amerykańską, a co za tym idzie światową, jest nie do przecenienia. Wskazywać na to może choćby to, że 14.06.2022 r. Wikipedia umieściła w informacji o tajnym stowarzyszeniu Uniwersytetu Yale – St. Elmo, iż DeSantis był w nim zrzeszony, a usunęła ten zapis już nazajutrz, 15-ego i obecnie nie ma o tym nawet wzmianki. Czytamy tam, że „St. Elmo’s jest członkiem ‘konsorcjum starożytnej ósemki’, które obejmuje siedem innych stowarzyszeń na Yale: Skull and Bones, Scroll and Key, Wolf’s Head, Book and Snake, Elihu, Berzelius oraz Mace and Chain”. Warto wspomnieć, że właśnie na przełomie lat 2021/2022 zaczęto wymieniać nazwisko gubernatora Florydy w kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich.
Nazwa „St. Elmo” została po raz pierwszy użyta w 1889 r. w Kapitule Omicron Delta Phi na Uniwersytecie Yale i opierała się na historycznych powiązaniach St. Elmo i Zakonu Kawalerów Maltańskich. Krzyż Kawalerów Maltańskich został przyjęty jako emblemat Delta Phi w 1833 roku. Zakon Maltański funkcjonuje do dziś i uznawany jest za suwerenny podmiot prawa międzynarodowego, a jego nieruchomości w Rzymie i na Malcie mają status eksterytorialności. Jak czytamy w Wikipedii – „Zakon jest stroną umów międzynarodowych, utrzymuje stosunki dyplomatyczne, bierze udział w życiu dyplomatycznym, konferencjach międzynarodowych, działa jako obserwator w różnych organizacjach (ONZ, UNESCO, UNICEF, Unia Łacińska). Jednak nie można mówić o wyłącznym obywatelstwie zakonu – istnieje ono obok macierzystego. Zakon wydaje własne znaczki pocztowe, własne tablice rejestracyjne dla samochodów służbowych (o kodzie SMOM); ma też swoją walutę, którą jest scudo (…) W Polsce do zakonu należy 160 osób, w tym politycy, m.in. Marcin Libicki, czy Łukasz Szumowski. Od 2004 zakon utrzymuje swoją ambasadę w Warszawie.” Polecam zajrzenie na polską stronę Zakonu, gdzie znajdziemy m.in. mapę, która „wskazuje stolice krajów, w których Zakon Maltański prowadzi projekty medyczne, społeczne i humanitarne (podkr. – smk)”.
Ten wątek rozwinę zapewne w innym opracowaniu, tu – z braku miejsca – przejdę do kolejnych punktów życiorysu Ronalda DeSantis, o których wspomina się w mediach bardzo pobieżnie. Otóż, w maju 2015 r., kiedy był już kongresmanem, jego 30-letnia siostra Christina z objawami udaru trafiła do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła. Była wówczas, od 5 lat, konsultantem finansowym firmy KPMG, świadczącej usługi audytu, doradztwa podatkowego i prawnego. Firma zatrudnia na świecie ponad 265 000 osób, z czego choćby w Polsce, w kilku biurach regionalnych – 2100. Narzeczonym Christiny był Stephan Pasiewicz, były pracownik brytyjskiego giganta bankowego Coutts, którego klientem była m.in. królowa Anglii. Pasiewicz współpracował ponoć z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości w sprawie malwersacji banku i prania brudnych pieniędzy, które to dochodzenie zakończyło się w 2015 r. ugodą i zapłatą przez bank 80 mln dolarów kary.
W życiu Rona DeSantis znaczącą rolę odgrywa także kolejna Christina, będąca jego rzecznikiem prasowym w nadchodzących wyborach – 33-letnia panna Pushaw. Jak na swój wiek, życiorys ma zaiste imponujący. NBC News, która może być co prawda stronnicza w stosunku do prezydenckiego kandydata, podaje, że „pracowała jako wolontariuszka dla byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, sojusznika prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, w latach 2018-2020, skupiając się na potrzebie wolnych i uczciwych wyborów w tym wschodnioeuropejskim kraju”. Pamiętamy, że za Saakaszwilim stoi, jakże dobrze nam znany, George Soros. Zrobiło się wokół niej głośno, kiedy zorientowano się, że nie zarejestrowała się według wymogów tzw. FARA ( Foreign Agents Registration Act), który to „wymaga rejestracji i ujawniania informacji przez ‘agenta zagranicznego zleceniodawcy’, który bezpośrednio lub za pośrednictwem innej osoby w Stanach Zjednoczonych angażuje się w ‘działalność polityczną’ w imieniu zagranicznego zleceniodawcy; działa jako doradca ds. public relations zagranicznego zleceniodawcy, agent ds. reklamy, pracownik służb informacyjnych lub konsultant polityczny; pozyskuje, zbiera, wypłaca lub przekazuje datki, pożyczki, pieniądze lub inne wartościowe rzeczy na rzecz lub w interesie zagranicznego zleceniodawcy, albo reprezentuje interesy zagranicznego zleceniodawcy przed jakąkolwiek agencją lub urzędnikiem rządu USA”.
Póki co, nie mamy pewności, czy Ron DeSantis pozostaje pod czyimkolwiek wpływem i czy jest rycerzem jakiegokolwiek zakonu, więc warto mieć nadzieję, że jego aktywność ma charakter szczery, a on sam okaże się jednak rycerzem niezłomnym.
Grzegorz Płaczek, który wygrał prawybory Nowej Nadziei na Śląsku, ujawnia, że nawet głowa państwa nie wiem, kto zapłaci za czołgi, które Warszawa sprezentowała Ukrainie.
„DOBIŁEM DO ŚCIANY! To wszystko zaczyna wyglądać bardzo źle” – pisze na swoim Twitterze Grzegorz Płaczek.
Opisuje swoją batalie o to, by dowiedzieć się, kto będzie płacił za czołgi, które Warszawa dała Ukraińcom.
„Spytałem Kancelarię Prezesa Rady Ministrów i Pana Mateusza Morawieckiego: KTO ostatecznie zapłaci za czołgi, które Polska przekazała Ukraińcom? Mówimy o setkach milionów złotych. Podobno Unia miała sypnąć groszem i pomóc Polsce… W odpowiedzi, Kancelaria Pana premiera przekierowała mnie do ministerstwa Pana ministra Błaszczaka” – opisuje pierwszy krok Ślązak.
Płaczek postanowił więc drążyć dalej: „Ministerstwo Obrony Narodowej w swojej odpowiedzi przekierowało mnie z powrotem do Pana premiera i zasugerowało jednoczesny kontakt z Ministerstwem Aktywów Państwowych (MAP). Poszedłem tym tropem…”.
W MAP polityk usłyszał, że ministerstwo „nie posiada tych informacji”. „Zaczyna się robić ciekawie – pomyślałem” – opisuje Płaczek.
„Zwróciłem się zatem z grzecznym zapytaniem do Pana prezydenta Andrzeja Dudy: KTO KONKRETNIE w Polsce nadzoruje i kontroluje koszty i zasady przekazywania czołgów Ukrainie?” – relacjonuje dalej zwycięzca prawyborów na Śląsku.
„I teraz uwaga… Właśnie otrzymałem odpowiedź od Pana prezydenta, iż Prezydent nie posiada żądanych informacji” – pisze dalej Płaczek.
„Wygląda zatem na to, że ani KPRM, ani MON, ani MAP, ani Pan prezydent nie znają odpowiedzi na podstawowe pytania dot. przekazywanego polskiego uzbrojenia Ukraińcom. Jeśli zatem środowisko i politycy PiS-u nie znają odpowiedzi – to kto zna?” – zastanawia się polityk.
Płaczek zwrócił się do mediów głównego nurtu, by „ponad podziałami” zajęły się tą sprawą, bo „to wszystko… zaczyna dziwnie wyglądać”.
“Masoneria polska 2023. Ostatni etap” – książka Stanisława Krajskiego, str. 110
O Wielkim Krachu trudno było masonom mówić publicznie. Wypowiedzi na jego temat nie spotkałyby się z pozytywnym odbiorem ani ze strony polityków ani społeczeństw. Nazwa „Wielki Reset” brzmiała tu o wiele lepiej, choć w istocie prze- słanie było podobne.
Nazwa „Wielki Reset” jest bardzo czytelna i zdumiewa fakt jak różnie jest w mediach i przez różnego typu specjalistów interpretowana. Większość z nas posługuje się komputerem i każdemu z tych co się nim posługują zdarzyło się, jak sądzę, że komputer zawiesił się czy w taki lub inny sposób „zwariował”. Co wtedy robimy? Oczywiście dokonujemy jego resetu. Komputer przez jakiś czas nie funkcjonuje. To, co nas w komputerze interesuje, co jest dla nas przydatne i potrzebne nie działa. Nie możemy nic zrobić, niczego osiągnąć. Nie możemy zaspokoić ani jednej z tych potrzeb, które może nam zaspokoić tylko komputer. Po zresetowaniu komputer zaczyna normalnie działać albo i nie. Wtedy resetujemy go ponownie, ale i to nie musi wcale pomóc. Po prostu się coś zepsuło.
Termin reset można też rozumieć trochę inaczej. W Wikipedii jest taka jego definicja: „zakończenie pracy dowolnego urządzenia elektronicznego lub cyfrowego w celu inicjalizacji i ponownego załadowania systemu operacyjnego, sterowników lub innego oprogramowania”. Zauważmy, że w tym znaczeniu termin „reset” jest używany zamiennie z terminem „restart”, który w języku angielskim oznacza „uruchomienie ponowne”. Dopowiedzmy jeszcze, że inicjalizacja to „nadanie wartości stanów początkowych dowolnemu obiektowi”.
Tak więc termin „Wielki Reset” należy rozumieć jako wyłączenie „maszyny” czy jak kto woli „systemu”, a następnie uruchomienie go z nowym „systemem operacyjnym”, z nowymi „sterownikami” i z nowym „oprogramowaniem’”. Dla masonów termin „Wielki Reset” nie odnosi się jednak tylko do świata finansów, gospodarki czy polityki. Oni odnoszą go również do społeczeństwa i pojedynczych osób.
Masoni spostrzegają (a może raczej opisują) świat, w tym ludzkość jako swoistą maszynę – swego rodzaju „komputer”. Społeczeństwa, w tym ujęciu, to „żywe maszyny” (których systemy operacyjne, sterowniki i oprogramowania można dowolnie ustanawiać).
To samo tyczy się oczywiście pojedynczych ludzi, którzy, według masonów, jako „maszyny” są zaprogramowane, w sposób naturalny, przez genotyp i fenotyp, czyli przez geny i środowisko.
Podsumowując Wielki Reset to, w ujęciu masonów, „wyłączeni” – i likwidacja ludzkiego świata jaki znamy, a następnie wytworzenie błyskawicznie (i tu Wielki Reset ma się różnić od Wielkiego Krachu — ma nie być okresu przejściowej anarchii i braku jakiejkolwiek cywilizacji) nowego świata we wszystkich możliwych porządkach. Wielki Reset ma objąć zatem świat finansów, gospodarkę, ustrój polityczny, prawo, kulturę, religię, moralność, obyczajowość, strukturę społeczną, ludzkie wspólnoty i jednostki.