“Tylko bez coming outu” Geje i lesbijki w narodzie. Wywiad z profesorem Ireneuszem Krzemińskim
Panie Profesorze, coming out już był. „New York Times” cytując Pana w lipcowym artykule o EuroPride w Warszawie, dodał, że jest Pan gejem. Wiedział Pan o tym? Oczywiście, że wiedziałem.
W „Naznaczonych” – raporcie z badania polskich mniejszości seksualnych w 2008 r. pisze Pan, że ujawnianie homoseksualnej orientacji przez osoby publiczne ma wpływ na zmianę negatywnych stereotypów dotyczących osób LGBT. Tak. Tak było na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, i chyba to się dzieje również u nas. Gdy pytaliśmy o coming out naszych respondentów – młodych bywalców gejowskich, wielkomiejskich klubów, bardzo zaskoczyły mnie odpowiedzi. Okazało się, że komunikowanie swej orientacji przyjaciołom, rówieśnikom i przynajmniej części rodziny jest właściwie na porządku dziennym w tej grupie. Mówienie o tym bez ogródek staje się coraz bardziej powszechne. To jest chyba największa różnica pomiędzy młodym a starszym pokoleniem osób homoseksualnych. Ja jestem właśnie z tego starszego pokolenia, więc proponuję, byśmy w tym miejscu postawili kropkę, jeśli chodzi o mnie samego.
Opierając się na badaniach CBOS stwierdza Pan też, że akceptacja postulatów gejowsko-lesbijskich jest dużo większa wśród tych osób hetero, które znają jakiegoś geja czy lesbijkę. Tak. A z drugiej strony siła uprzedzeń, szczególnie w małych społecznościach, jest na tyle duża, że ujawnienie się zakrawa na akt właściwie samonapiętnowania. Dlatego namawiałbym organizacje LGBT do pracy nad poszerzaniem bazy tak, by stanowić znaczącą polityczną siłę. Ale tu z kolei wchodzi inny problem: ogólna niechęć Polaków i Polek do zrzeszania się, do obywatelskiej postawy. Geje i lesbijki są pod tym względem tacy sami, jak reszta społeczeństwa.
Niedawno podpisał Pan list otwarty do premiera Tuska wzywający do dymisji minister Radziszewskiej. Ostatecznie Pani minister pozostała jednak na stanowisku. Jestem rozczarowany decyzją premiera tym bardziej, że pamiętamy decyzję premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, w pewnym sensie mistrza politycznego obecnego szefa rządu, który wywalił swego wiceministra zdrowia Kazimierza Kaperę natychmiast po jego homofobicznych wypowiedziach. A było to … ( Pozostało znaków: 10112 )
Aktywista homoseksualny Bergoglio pisze kolejną przedmowę
Franciszek napisał przedmowę (opublikowaną na VaticanNews.va i AmericaMagazine.org, 3 czerwca) do książki “Lazarus, Come Forth!”, autorstwa osławionego aktywisty homoseksualnego Jamesa Martina, który jest jezuitą.
Przedmowa to czysta pochlebstwo.
Zaczyna się od stwierdzenia, że Franciszek jest “bardzo wdzięczny ojcu Jamesowi Martinowi, którego inne pisma również znam i doceniam”.
Papież Franciszek dodaje, że “istnieje wiele powodów, aby mu podziękować, ściśle związanych ze sposobem, w jaki rozwija się ‘Come Forth’. Jest on zawsze fascynujący i nigdy nie jest przewidywalny”.
“Ojciec James sprawia, że tekst biblijny ożywa”.
“Ojciec James ma perspektywę człowieka, który zakochał się w Słowie Bożym”.
“Kiedy czytamy szczegółową analizę Jamesa Martina, możemy praktycznie poczuć głębokie znaczenie tego, co Jezus robi, gdy znajduje się przed martwym człowiekiem, który jest naprawdę martwy i którego ciało wydziela nieprzyjemny zapach – metafora moralnej zgnilizny, którą grzech wytwarza w naszych duszach”.
Jest to ta sama moralna zgnilizna, która skaziła Watykan, odkąd Franciszek sprawuje tam władzę. [No, wcześniej też staliśmy tam nad przepaścią, ale on “zrobił ogromny krok do przodu”. MD]
Głównym skutkiem jego homoseksualnego aktywizmu jest zniszczenie jego własnego autorytetu.
[Ależ skądże! Zadaje ogromna ranę Kościołowi, wiernym, a jego nędzna duszyczka mniej nas obchodzi. MD]
Grupa Stonewall, jedna z najbardziej wulgarnych organizacji “edukatorów seksualnych” w Polsce, otrzymała własny program w TVP. Już dzisiaj ma zostać wyemitowany pierwszy odcinek. Program poprowadzi aktywista LGBT, który “edukował seksualnie” dzieci i młodzież w szkołach na terenie Wielkopolski oraz prowadził “edukacyjną” telewizję internetową na Youtube. Tworzył tam m.in. nagrania pod tytułem: “Jak zrobić lewatywę przed seksem analnym” czy “Jak zadebiutować w seksie męsko-męskim?”. Teraz ten sam człowiek będzie “edukował” widzów TVP. Równolegle, rząd Tuska pracuje nad wdrożeniem we wszystkich polskich szkołach takiej “edukacji seksualnej”. Bierność oznacza zgodę na to, aby środowiska deprawatorów seksualnych miały dostęp do naszych dzieci. Trzeba zaalarmować społeczeństwo i zmobilizować Polaków do oporu.Już dzisiaj o 18:15 na antenie TVP Poznań ma zostać wyemitowany pierwszy odcinek specjalnego programu stworzonego przez “edukatorów seksualnych” z organizacji Grupa Stonewall. Program poprowadzi aktywista LGBT Mateusz Sulwiński, a jego gościem będzie mężczyzna przebierający się za kobiety, który posługuje się pseudonimem “Twoja Stara”.
Do tej pory Mateusz Sulwiński prowadził program “edukacyjny” na Youtube w ramach kanału Stonewall TV. Publikowano tam m.in. video-poradniki o takich tytułach jak:
– “Masturbacja jest OK!” – “Jak zrobić lewatywę przed seksem analnym?” – “Jak uniknąć bólu przy seksie analnym?” – “Jak zadebiutować w seksie męsko-męskim?” – “Seks oralny z osobą trans-poradnik”
Najpopularniejszy filmik, w którym wystąpił Sulwiński, czyli nagranie “Jak zrobić lewatywę przed seksem analnym?”, ma już blisko 200 000 wyświetleń. Teraz Sulwiński i całe środowisko “edukatorów seksualnych” z Grupy Stonewall może liczyć na znaczne powiększenie swoich zasięgów, gdyż będą występowali w Telewizji Polskiej.
Panie MirosĹ‚awie, powierzenie wulgarnym i radykalnym “edukatorom seksualnym” własnego programu w TVP zbiega się w czasie z rozpoczęciem przez rząd Donalda Tuska prac nad wdrożeniem we wszystkich polskich szkołach “edukacji seksualnej”.
Informowaliśmy już o tym i ostrzegaliśmy, że dla uśpienia czujności rodziców deprawacja będzie odbywać się pod nazwą nowego przedmiotu “edukacja zdrowotna”. Jak będzie wyglądać taka “edukacja seksualna”? Co będzie jej celem? Jakie mają być jej owoce? Wiele szkół i uczelni przedstawia efekty swojej edukacji w postaci opisu sylwetki absolwenta szkoły, który ma posiadać określone cechy, mieć konkretną wiedzę i reprezentować sobą postawę wynikającą z opanowania i przyjęcia zasad panujących w szkole.
Jaka będzie zatem sylwetka absolwenta “edukacji seksualnej” w polskich szkołach? Odpowiedzi na to pytanie udzielają nam sami “edukatorzy seksualni”.
W 2021 roku Grupa Stonewall opublikowała za pieniądze Urzędu Miasta Poznań broszurę “Poznań w kolorach tęczy”, która dotyczy życia poznańskich homoseksualistów. Jeden z rozdziałów otwarcie opisuje orgie aktywistów LGBT z udziałem młodych chłopców. Jak napisano:
„To jest naprawdę grupówka na poziomie, w pięknym apartamencie. Wielki salon z kanapą, gdzie w różnych konfiguracjach chłopcy uprawiają seks. Jest duży przeszklony prysznic, więc ci, którzy akurat chcą się umyć, są widoczni dla reszty uczestników. Te grupówki mają zresztą różną tematykę. Raz na przykład są same twinki.„
Twink w slangu LGBT oznacza młodych, kilkunastoletnich chłopców. W podobnym tonie publicznie wypowiadał się Arkadiusz Kluk, były prezes i założyciel Grupy Stonewall. Kluk powiedział otwarcie, że w środowisku aktywistów LGBT powszechnym standardem jest seks grupowy pod wpływem narkotyków i alkoholu. Kluk pochwalił się także, że sam posiada profil na pornograficznym portalu gejowskim, którego użytkownicy wymieniają się rozbieranymi zdjęciami za pieniądze.
Warto również przypomnieć w tym kontekście wypowiedź seksuologa Zbigniewa Izdebskiego, człowieka odpowiedzialnego za stworzenie podstawy programowej do nowego przedmiotu “edukacji seksualnej” w polskich szkołach. Jak powiedział dla portalu Interia:
„To ilu partnerów w ciągu życia mają średnio mężczyźni homoseksualni? Zdaje się, że około dwustu?
– Moje badania pokazują, ilu partnerów może mieć, ale nie musi mężczyzna homoseksualny. Mamy tu bowiem też do czynienia z dużymi różnicami indywidualnymi. Tak, około dwustu. W związku ze stylem życia mężczyzn homoseksualnych ta liczba partnerów seksualnych może szokować na tle mężczyzn heteroseksualnych. Ale to jest pewna forma obyczajowości przyjętej w tej grupie.”
Koordynator “edukacji seksualnej” w polskich szkołach nazywa posiadanie 200 partnerów seksualnych “stylem życia”. Właśnie taki “styl życia” ma być owocem “edukacji seksualnej”.
Człowiek “wyedukowany seksualnie” od najmłodszych lat życia to człowiek, który nie potrafi panować nad swoimi popędami i namiętnościami. Celem “edukacji seksualnej” jest przygotowanie człowieka do oddawania się niczym nieskrępowanej rozwiązłości seksualnej. W ten sposób robi się z ludzi niewolników własnych żądz. Właśnie po to polskie dzieci mają być “edukowane seksualnie” w szkołach i poprzez media – aby oswoić je z rozwiązłością seksualną i perwersjami.
Sytuacja w Polsce już teraz jest dramatyczna. Jak już informowaliśmy, wedle najnowszych badań regularną, codzienną praktykę oglądania pornografii deklaruje niemal co czwarty (23,9%) nastolatek w Polsce! Co piąty polski nastolatek chciałby, aby dostępność treści pornograficznych była większa. Co piąty respondent spośród nastolatków wskazał, że jego kolega lub koleżanka ogląda pornografię w internecie kilka razy dziennie bądź kilka razy w tygodniu. Zjawisko sekstingu, czyli wysyłania innym swoich rozbieranych zdjęć, jest akceptowalne wśród młodych użytkowników internetu. Co piąty z nich (18,6%) nie widzi nic złego w takim zachowaniu. Seksting jest zjawiskiem nieukrywanym, występującym zarówno wśród dzieci, jak i młodzieży. Co siódmy respondent (14,7%) uważa je za częste lub bardzo częste w swojej grupie rówieśników. Co czwarty (23,5%) starszy nastolatek przyznał, że zdarzyło mu się przesyłać własne materiały intymne do innych osób.
Tak jest już teraz w naszym kraju, a anty-moralna rewolucja wymierzona przede wszystkim w dzieci i młodzież nabiera tempa. Deprawatorzy seksualni rozszerzają swoją działalność o program w TVP, a rząd pracuje nad wprowadzeniem we wszystkich szkołach “edukacji seksualnej”. Co więcej, za kilka dni rozpoczyna się czerwiec – szczególny miesiąc dla aktywistów LGBT i deprawatorów, nazywany “miesiącem dumy gejowskiej”, w trakcie którego odbędą się m.in. kolejne “parady równości” podczas których podnoszony będzie postulat objęcia polskich dzieci “edukacją seksualną”.Co w tej sytuacji robić? Trzeba docierać do społeczeństwa z ostrzeżeniem i mobilizować Polaków do działania. Wielu rodziców po zetknięciu się z prawdą o “edukacji seksualnej” i nabyciu świadomości na temat procesów deprawacji dzieci w szkołach i w internecie decyduje się podjąć konkretne, osobiste kroki w celu ochrony swojej rodziny, dotyczące np. niedawania dzieciom smartfonów, zmiany szkoły lub przejścia na edukację domową (taką edukację prowadzą m.in. wolontariusze naszej Fundacji, którzy służą pomocą w tym temacie – prosimy o kontakt e-mailowy). Kolejni rodzice zaczynają wywierać naciski na nauczycieli, dyrekcje szkół i kuratoria oświaty, aby powstrzymać deprawację i plany rządu wobec dzieci. Wielu ludzi zgłasza się także do naszej Fundacji chcąc działać razem z nami i wspólnie organizować publiczne akcje informacyjne i modlitwy różańcowe, dzięki czemu udaje się dotrzeć z prawdą do nowych osób. Kolejni Polacy widzą na ulicach plakaty, billboardy i transparenty, słyszą nagrania z megafonów i głośników, otrzymują ulotki i broszury. W nadchodzącym czasie potrzebujemy na kontynuację tych działań ok. 11 000 zł. Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam przeprowadzenie kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych i wywieranie dalszego wpływu w celu ratowania polskich dzieci przed deprawacją i zgorszeniem.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Tzw. “edukacja seksualna” ma poprzez media i szkoły obejmować swoim zasięgiem wszystkich Polaków, w szczególności dzieci i młodzież. Celem tych działań jest zmuszenie społeczeństwa do zmiany “stylu życia” i oddawania się nieograniczonej rozwiązłości seksualnej.
Realizacja tego planu to pewna droga do duchowej, moralnej i demograficznej zagłady narodu. Konieczny jest opór oraz dalsze kształtowanie świadomości Polaków, przede wszystkim rodziców. Temu służą nasze akcje, o wsparcie których Pana proszę. Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
Zatrzymania w Collegium Humanum. Sprawa ma związek z korupcją Dariusz Łapiński/Fakty TVN
“Collegium Humanum to nie był tylko biznes polegający na drukowaniu fałszywych dyplomów, to było przede wszystkim niszczenie ludzi” – powiedział w rozmowie z “Newsweekiem” były pracownik uczelni. Tygodnik opisuje kulisy funkcjonowania placówki, kilkukrotnie nagrodzonej tytułem Uczelni Roku w ogólnopolskim plebiscycie ogłaszanym przez należące do Orlenu wydawnictwo Polska Press. W artykule Renaty Kim zatytułowanym “Afera Collegium Humanum” czytamy także o obliczu wieloletniego rektora uczelni Pawła Cz. “Przyjaciel duchownych, polityków i przedsiębiorców. Wielbiący luksus mobber i drapieżca seksualny. Teraz – według prokuratora – szef grupy przestępczej” – podsumowuje dziennikarka.
Collegium Humanum powstało w 2018 roku w Warszawie. Dziennikarze m.in. “Newsweeka” ustalili, że prywatna uczelnia miała w ofercie błyskawiczne kursy, dzięki którym można było zdobyć dyplom MBA. Takie dyplomy ułatwiają m.in. ścieżkę do rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Wiarygodność tych dyplomów (pozwalających np. uniknąć konkursów na członków rad nadzorczych spółek skarbu państwa, na zakupy ziemi rolnej) miały gwarantować angielskie uczelnie. Tyle że one same okazywały się jedynie działalnościami gospodarczymi bez uprawnień do organizowania studiów MBA.
21 lutego agenci CBA zatrzymali sześć osób związanych z władzami uczelni Collegium Humanum. Usłyszeli oni zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnienie przestępstw polegających na wystawianiu poświadczających nieprawdę dokumentów ukończenia studiów podyplomowych i przyjmowaniu w związku z tym korzyści majątkowych oraz osobistych.
Kierującemu zorganizowaną grupą przestępczą Pawłowi Cz. w związku z pełnieniem przez niego funkcji rektora wyższej uczelni niepublicznej prokurator zarzucił popełnienie łącznie 30 przestępstw, w tym przywłaszczenia mienia na szkodę uczelni, nadużycia stosunku zależności służbowej i doprowadzenia innych osób do obcowania płciowego lub poddania się innym czynnościom seksualnym, a także kierowania gróźb wobec świadków w celu wywarcia wpływu na ich zeznania w sprawie.
“Popłakałam się z ulgi, kiedy rektor został aresztowany” – wyznała w rozmowie z “Newsweekiem” była pracownica Collegium Humanum. Dodała jednak, że “ulga miesza się z ogromnym lękiem”. Inny pracownik powiedział, że “żadnej ulgi nie czuje, bo jest święcie przekonany, że rektor kieruje wieloma sprawami z więzienia”. “Wszyscy mówią, że nie zaznają spokoju, dopóki Paweł C. nie zostanie skazany na karę więzienia” – pisze w swoim artykule Renata Kim.
“Rektor kazał przed sobą klękać”, “łapał za genitalia”
Jak pisze “Newsweek”. rektor Collegium Humanum wzbudzał postrach wśród podwładnych. Czytamy o krzykach, wyzwiskach i przekleństwach. “Kiedy Jego Magnificencja wchodził do pomieszczenia, należało wstać i na baczność słuchać, co ma do powiedzenia. Byli tacy, którzy ze stresu przestawali w ogóle jeść, inni mdleli” – opisuje tygodnik. Z relacji pracowników Collegium Humanum wyłania się obraz “mobbera”, który wielokrotnie “przekraczał granice”:
Jeden z asystentów rektora zachorował na białaczkę. Odszedł dopiero, gdy szedł do szpitala na przeszczep szpiku. Rektor do ostatniego dnia wyzywał go od debili. Kiedy kolejnego asystenta zabrało pogotowie, powiedział: “O, k***a, następny z białaczką, trzeba było dać mu zdechnąć”.
Była pracownica Collegium Humanum dla “Newsweeka”
On sam siebie nazywał mobberem, był świadomy tego, co robił. Groził ludziom, że ich zniszczy albo wytoczy im proces. Wysyłał maile w nocy, a na odpowiedź dawał godzinę. Cieszył go widok przerażonego człowieka, wtedy triumfował. Była pracownica Collegium Humanum dla “Newsweeka”
To nie był zwykły mobbing, on się znęcał nad ludźmi. Potrafił powiedzieć do pracownika, że ma klęknąć i go przepraszać. I ludzie to robili.
Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
Ludzie się bali. Rektor ciągle im powtarzał, że są do niczego, więc zaczynali w to wierzyć. Były składane skargi do ZUS i Inspekcji Pracy, ale nic z tego nie wynikało, więc rosło w nas przekonanie, że on wszystko może, ma tyle pieniędzy, że jest w stanie każdego kupić.
Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
“Newsweek” pisze, że rektor często zatrudniał młodych przystojnych mężczyzn, którzy otrzymywali dyrektorskie stanowiska i wysokie pensje. “Na początku obsypywał ich komplementami, obiecywał szybki awans, ale niedługo potem zaczynał przekraczać granice” – czytamy. Pojawiały się propozycje wspólnych wyjazdów, zaczepki w mediach społecznościowych i portalach randkowych, wieczorne SMS-y i wysyłanie niecenzuralnych zdjęć.
“W pracy korzystał z każdej okazji, by go (pracownika – red.) dotknąć, poklepać po pośladkach czy złapać za genitalia” – opisuje tygodnik.
Mnie zapraszał do swojego gabinetu pod pretekstem szkolenia, a tam próbował przytulać i całować. Łapał mnie za genitalia, przyciskał do ściany w toalecie. Nie protestowałem, bo zależało mi na pracy. Wiedziałem, że jeśli powiem “nie”, to nie dostanę pieniędzy. A potem mnie zniszczy. Bo on ludzi miażdży, zrównuje z ziemią. Jak? Przychodzi do biura i mówi: “Jesteś k***ą. P******ę cię, ty szmato. Beze mnie nic nie masz”.
Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
Do dziś wydałem więcej na swego psychoterapeutę, niż zarobiłem przez rok pracy w Collegium. Żałuję, że nie mogę być tą samą osobą, którą kiedyś byłem. Wszędzie widzę zagrożenie.
Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
Byliśmy bezradni w obliczu ogromnej przemocy, która trwała tak długo. Przychodziły do nas kontrole z Państwowej Inspekcji Pracy, czekaliśmy na nie z utęsknieniem. I nie działo się kompletnie nic.
Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
“Fabryka” dyplomów
“Newsweek” opisuje także, jak wyglądał “handel dyplomami na masową skalę”, jaki praktykowano w Collegium Humanum.
Tygodnik cytuje prowadzącego sprawę prokuratora Piotra Żaka, według którego zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że dyplomy były wydawane pomimo tego, iż osoby, które je otrzymywały, nie ukończyły studiów. – W większości tych przypadków “studiowanie” ograniczało się do zapłaty za świadectwo kwoty wskazanej przez rektora lub z nim wynegocjowanej i odbioru świadectwa przez “absolwenta” – powiedział.
Jak pisał niedawno dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński, absolwentami Collegium Humanum, była m.in. elita polityczno-gospodarcza Zjednoczonej Prawicy. Wśród nich byli prezesi i członkowie zarządów spółek skarbu państwa, politycy, generałowie wojska i wysocy rangą oficerowie służb specjalnych.
“Rektor wydawał polecenie, by wydrukować komuś dyplom, a kurier stał już na progu. Albo ponaglał SMS-ami, że mija termin składania wniosków w jakimś konkursie i dyplom jest pilnie potrzebny. Zdarzało się, że dzwonił sam zainteresowany i żądał, by wydrukować dokument, bo idzie do rady nadzorczej spółki skarbu państwa i musi mieć MBA. Drukowano” – pisze “Newsweek”.
Dodaje, że był taki czas, kiedy uroczystości wręczenia dyplomów odbywały się co tydzień. “Przyjeżdżało po kilkadziesiąt osób: politycy, przede wszystkim ze szczebla samorządowego, ale także naukowcy, lekarze, policjanci, strażacy. Odbierali tysiące dyplomów. Czasem nie były one nawet odnotowywane w systemie, bo słuchacz otrzymywał dokument zaledwie dzień po tym, jak rozpoczął studia. A zagranicznych dyplomów nie wolno było nawet wpisywać, choć wydawano je na masową skalę” – donosi tygodnik.
Studia licencjackie i magisterskie były robione trochę skrupulatniej, bo tam trzeba było zakładać teczki, wpisywać studentów do systemu POL-on. Na podyplomowych panowała wolna amerykanka.
Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
Tygodnik pisze, że wizytacje Polskiej Komisji Akredytacyjnej w warszawskiej siedzibie uczelni oraz jej filiach kończyły się wystawieniem dobrych ocen, mimo iż o chaosie i nieprawidłowościach alarmowano od lat.
racownicy Collegium Humanum w rozmowie z tygodnikiem opowiadali, że jesienią 2022 roku otrzymali wiadomość o planowanej kontroli PKA, do której trzeba było się przygotować. Wspominali, że przekazano im wówczas listę dokumentów, które miały być sprawdzane. “Większości z nich nie było, więc musieli je wyprodukować ze wstecznymi datami. To były setki sprawozdań, protokołów zaliczenia przedmiotów, akt ukończenia studiów z kilku lat” – pisze “Newsweek”. Jak dodaje, studenci, którzy mieli się spotkać z komisarzami, dostali listę pytań z gotowymi odpowiedziami. Mieli mówić, że nie przeszkadza im brak sal wykładowych ani to, że trzeba dojeżdżać na zajęcia.
“Nie istniała też uczelniana biblioteka”, więc “kierowca rektora” został wysłany do sklepu, by kupić “wszystko, co było w dziale psychologia”. “Na czas wizytacji przesadzono pracowników w inne miejsca, by mogła powstać biblioteka. Inni stracili na kilka dni swoje biurka, bo trzeba było stworzyć pracownię komputerową” – opisuje dalej “Newsweek”.
Prowizja za studentów
Collegium Humanum cieszyło się dużą popularnością, a studentów przybywało z roku na rok. Było to w dużej mierze efektem – jak czytamy – “agresywnej reklamy w internecie i na billboardach”. Tygodnik dodaje, że uczelnia zatrudniała też rekruterów, którzy zajmowali się zdobywaniem studentów.
Każdy rekruter miał własny link od informatyka i jeśli kogoś zwerbował, był on automatycznie zapisywany na jego konto. Im więcej studentów, tym wyższa prowizja. Niektórzy rekruterzy wystawiali faktury nawet na setki tysięcy złotych. Były pracownik Collegium Humanum dla “Newsweeka”
Jak pisze “Newsweek”, dla uczelni pracowało w ten sposób kilkadziesiąt osób w całej Polsce, które często były związane z lokalnymi samorządami.
Prokurator Piotr Żak powiedział w rozmowie z tygodnikiem, że do tej pory postawiono zarzuty dwóm rekruterom. Zaznaczył przy tym, że chodzi wyłącznie o tych rekruterów, którzy pozyskiwali studentów i słuchaczy w sposób bezprawny. – Absolutnie nie można rozciągać negatywnej oceny na wszystkie osoby zajmujące się tego rodzaju aktywnością i wszystkie, które poprzez rekruterów rozpoczęły naukę na uczelni Collegium Humanum. Nie można też z góry zakładać, że wszystkie osoby pozyskane przez rekruterów, którym już ogłoszono zarzuty, uzyskały dyplom w sposób nielegalny – powiedział Żak.
prof. dr hab. Paweł Czarnecki, MBA, dr h.c. mult. – Rektor
[Rektor Paweł Czarnecki. Według „Newsweeka” to bratanek europosła Ryszarda Czarneckiego, który użycza Collegium Humanum swojego wizerunku.]
——————————————-
Afery Collegium Humanum nigdy by nie było, gdyby nie… kościelna lawendowa mafia. Rektor Paweł C. był seminarzystą w Lublinie, a magisterkę i doktorat pisał pod okiem ks. prof. Michała Czajkowskiego, agenda SB zwerbowanego na tle molestowania seksualnego chłopców. Habilitację i profesurę zrobił na Słowacji, na uczelniach oferujących tzw. turystykę habilitacyjną, często właśnie środowiskom kościelnym.
—————————-
O lawendowej mafii i Pawle C. pisze w „Newsweeku” Renata Kim. Jak podaje, rektor Collegium Humanum Paweł C. w 1999 roku wstąpił do seminarium duchownego w Lublinie. Na drugim roku miał wylecieć – i to z hukiem. Abp Józef Życiński miał nakazać mu spakowanie się i opuszczenie seminarium „w trybie natychmiastowym”. Według „Newseeka” dostał wilczy bilet – nie udało mu się wstąpić do innego seminarium, pomimo prób. Podjął w efekcie studia teologiczne na UKSW w Warszawie.
W 2003 roku obronił pracę magisterską pt. „Geneza, rozwój i działalność Kościoła starokatolickiego w Polsce w okresie międzywojennym” u ks. prof. Michała Czajkowskiego. Jak wyjaśnił Renacie Kim ks. prof. Andrzej Kobyliński, – Czajkowski był „jednym z najbardziej niebezpiecznych tajnych współpracowników SB w kręgach kościelnych”. – Motywem obyczajowym jego werbunku w 1960 r. było molestowanie seksualne nieletnich chłopców – stwierdził ksiądz profesor. Michał Czajkowski w latach 1984 – 2006 był asystentem kościelnym miesięcznika „Więź”; w 2006 roku redaktorzy opublikowali raport o jego działalności agenturalnej.
Czajkowski nie ograniczył się do wypromowania magisterki Pawła C.; rok później został też recenzentem jego pracy doktorskiej pisanej w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Kobyliński zastanawia się, jak to możliwe, że Paweł C. napisał doktorat w ciągu roku. Wymowne jest jednak, że promotorem doktoratu był prof. Wiktor Wysoczański. Wysoczański był „biskupem” tzw. Kościoła Polskokatolickiego w RP. Był w seminarium katolickim, ale odszedł po pierwszym roku i związał się z polskokatolikami.
Jak podaje Newsweek, w 2014 roku w doktoracie Pawła C. – dr hab. Marek Wroński, tropiciel plagiatów, znalazł ponad 140 strony przepisane z tekstów źródłowych. Prowadzono postępowania w tej sprawie, ale uznano, że plagiatu nie było…
Habilitację Paweł C. zrobił na Uniwersytecie w Rużomberku na Słowacji, a profesurę uzyskał w Preszowie w tym samym kraju. Oba miejsca są dobrze znane zwłaszcza w środowiskach kościelnych. Kilka lat temu ukazała się nawet książka pod znamiennym tytułem „Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2005-2016” autorstwa prof. Bogusława Śliwerskiego. Proceder robienia habilitacji na kilku słowackich uczelniach zablokował minister Jarosław Gowin.
W Rużomberku i Preszowie Paweł C. miał obracać się w kręgu byłych komunistów.
Jako rektor Collegium Humanum Paweł C. pozostawał w żywych kontaktach ze środowiskami kościelnymi; dbał o dobre relacje z archidiecezją warszawską i zapraszał do współpracy bardzo wielu duchownych.
Kolejni homoaktywiści składają zeznania przeciw Kai Godek. We wtorek zeznawały domniemane lesbijki – dwie z szesnastu powodów, którzy złożyli pozew za słowo zboczenie. Jedna z nich to dziennikarka internetowego wydania „Gazety Wyborczej”, druga to jej konkubina.
To już kolejna rozprawa i schemat jest wciąż mniej więcej taki sam. Domniemani homoseksualiści opowiadają, że są członkami bliżej nieokreślonej społeczności LGBT i cierpią męczarnie, bo ktoś nazywa zboczenie zboczeniem.
Jedna z zeznających określiła się jako osoba queer. Gdy sędzia dopytywał, co to dokładnie oznacza i jak to zapisać do protokołu po polsku, nie umiała precyzyjnie odpowiedzieć (są różne zdania w tej sprawie).
Wraz z innymi osobami z ŻiR-u byłem na sali sądowej, by wesprzeć walkę o prawdę. Byliśmy bardzo przejęci faktem, że nastąpił zmasowany atak na normalność i że w Polsce toczy się proces za przestrzeganie przed zagrożeniami, jakie niesie z sobą ruch LGBT.
Przed sądem odbyła się pikieta #StopLGBT, w trakcie której pokazaliśmy prawdę o związku homolobby pedofilią i innymi patologiami. Sąd jest w ruchliwym miejscu w Warszawie, więc akcję edukacyjną zobaczyło naprawdę wielu ludzi. Większość Warszawiaków solidaryzowała się z nami.
W tym samym czasie na rozprawie adwokat szesnastu homoaktywistów złożył intersujący wniosek. Chciał, aby nie organizować kolejnych rozpraw przesłuchując po kilku powodów, ale zrobić jedną dłuższą rozprawę. Argumentował, że jego klienci muszą przechodzić za każdym razem koło zgromadzenia publicznego pod sądem, gdzie słyszą treści, które są dla nich nieprzyjemne. Miałem wówczas taką myśl: dlaczego sami działacze LGBT mają problem z prawdą o LGBT? I czy ktoś z nich myśli o innych, gdy przez polskie miasta przechodzą wulgarne marsze równości, promujące wynaturzenia, profanujące największe świętości i pełne ekshibicjonistów…?
Tu zobaczy Pan relację z pikiety oraz reakcje Warszawiaków:
Każdy normalny człowiek powinien bacznie przyglądać się procesowi 16 homodziałaczy przeciw Kai Godek. Jest on zapowiedzią tego, co czeka każdego, gdy zostanie przegłosowana ustawa o zakazie krytyki LGBT. Już teraz nowe przepisy są przygotowywane przez rząd i wkrótce trafią do Sejmu. Lewicowi posłowie mówią o „mowie nienawiści”, w rzeczywistości chodzi o to, że nie będzie można przestrzegać przed patologiami w środowisku LGBT.
Każdy będzie zagrożony karą więzienia – także Pan. Wystarczy, że napisze Pan w Internecie, że tylko heteroseksualizm jest normą, a homoseksualizm nie.
Wciąż trwa akcja petycyjna, aby posłowie zrozumieli, że w Polsce nie ma zgody na uchwalanie podobnych ideologicznych ustaw. Już 10 000 osób podpisało petycję do wszystkich klubów i kół w Sejmie, aby odrzucono projekt.
Proszę jak najszybciej do nich dołączyć, bo czasu jest coraz mniej. Bardzo Pana proszę także o pomoc w rozsyłaniu tej petycji dalej.
Dlaczego? Bo autorzy ustawy uważają, że ludzie nie zareagują. Chcą procedować nowe przepisy w ciszy. Nie pozwólmy, aby za naszymi plecami oficjalnie wprowadzili sześciokolorową dyktaturę.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Na kanale NCZAS INFO ukazała się rozmowa z szefem Fundacji Pro – Prawo do Życia Mariuszem Dzierżawskim. Ujawnił on kulisy procesu, w którym został skazany za organizację kampanii społecznej.
Przypomnijmy, że 17 stycznia Dzierżawski usłyszał wyrok sądu II instancji. Pro-lifer został skazany na rok ograniczenia wolności oraz zapłatę 15 tys. zł kary za organizację kampanii społecznej dot. związków między homoseksualizmem i pedofilią.
W kampanii przedstawiono informacje m.in. o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Sądy dwóch instancji uznały, że głoszenie takich treści publicznie stanowi zniesławienie tęczowych aktywistów.
Przeciwko Dzierżawskiemu wystąpiło Stowarzyszenie Tolerado z Gdańska. Zarzucało Fundacji zniesławienie. Jednym z zawartych w oskarżeniu zarzutów było to, że Pro – Prawo do Życia podaje do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych, które sugerują, że pedofilia jest zjawiskiem częstszym w środowisku homoseksualnym.
– Sąd postanowił dać mi szansę na resocjalizację, dać mi szansę na to, żebym przejrzał na oczy, żebym nie czytał niepotrzebnych opracowań naukowych, żebym nie czytał niepotrzebnych książek – ironizował Dzierżawski.
Jak dodał, „uzasadnienie było mętne”, więc „nie do końca wie, za co jest skazany”. – Generalnie linia jest taka, że ja zniesławiłem ludzi, o których istnieniu nawet nie miałem zielonego pojęcia – stwierdził.
– W czasie procesu były oskarżenia, że ja mówiłem to w niewłaściwym czasie i w niewłaściwym miejscu, a mianowicie mówiłem to kilka miesięcy po śmierci prezydenta Adamowicza i w dodatku wtedy trwała kampania wyborcza na urząd prezydenta Gdańska i startował w tej kampanii straszny Grzegorz Braun i ja w tym samym czasie głosiłem takie straszne hasła – dodał.
Zaznaczył też, że „w dodatku Grzegorz Braun kilka razy się pojawił przy okazji naszych pikiet”.
– Jak słuchałem tych oskarżycieli, zwłaszcza ich pełnomocniczki, to właściwie czułem się, jakbym ja był odpowiedzialny za śmierć prezydenta Adamowicza i za wszystkie zbrodnie, które w ogóle kiedykolwiek zostały popełnione na kochających inaczej – dodał.
Część kierowców wprost przyznała, że nie zgadzają się na oklejenie auta, bo boją się jego zniszczenia i o swoje zdrowie.
Część taksówek sieci Freenow w Gdańsku zostanie oklejona w tęczowe flagi – symbol „społeczności” LGBT+. 27 proc. respondentów twierdzi, że do takich pojazdów nie wsiądzie, 42 proc. taksówkarzy nie zgodziło się na oklejenie, ale firma przekonuje, że „takie działania są w Polsce bardzo potrzebne”.
Pomysł oklejenia taksówek tęczowymi flagami to efekt współpracy Freenow ze „Stowarzyszeniem Miłość Nie Wyklucza”.
Na kilkudziesięciu taksówkach w różnych miastach w Polsce – m.in. w Gdańsku, Warszawie, Białymstoku, Zielonej Górze czy Kielcach – pojawią się niebawem tęczowe flagi i odnośnik do strony z „materiałami edukacyjnymi” współtworzonymi ze stowarzyszeniem. Takie zmiany zajdą tylko na samochodach kierowców, którzy się na to zgodzili. Nie wszyscy podeszli bowiem do pomysłu entuzjastycznie.
Prezydent Ugandy Yoweri Museveni podpisał jedną z najsurowszych na świecie ustaw, uderzających w środowisko LGBTQ.
Przepisy dopuszczają karę śmierci w przypadku “gorszącego homoseksualizmu”. Stosunki osób tej samej płci były już nielegalne w Ugandzie, podobnie jak w ponad 30 krajach afrykańskich, ale nowe prawo idzie dalej.
Przewiduje karę śmierci dla “seryjnych przestępców”, naruszających prawo i przenoszących śmiertelną chorobę, taką jak AIDS, poprzez seks homoseksualny. W ustawie zapisano również 20-letni wyrok za “promowanie” homoseksualizmu.
– Prezydent Ugandy zalegalizował dziś sponsorowaną przez państwo homofobię i transfobię – powiedziała Clare Byarugaba, ugandyjska działaczka na rzecz praw człowieka. – To bardzo mroczny i smutny dzień dla społeczności LGBTIQ, naszych sojuszników i całej Ugandy – dodała.
Krytyka i możliwe sankcje
78-letni prezydent Ugandy (władzę w kraju sprawuje od 1986 r.) nazwał homoseksualizm “odchyleniem od normalności” i wezwał ustawodawców do przeciwstawienia się “imperialistycznej” presji – chodzi o krytykę ze strony Zachodu.
Museveni odesłał pierwotny projekt ustawy uchwalony w marcu z powrotem do prawodawców, prosząc ich o złagodzenie niektórych przepisów. Reuters wskazuje, że Uganda, która otrzymuje co roku miliardy dolarów „pomocy zagranicznej”, może teraz spotkać się z sankcjami.
Dominic Arnall, dyrektor generalny Open For Business, koalicji firm, w skład której wchodzą Google (GOOGL.O) i Microsoft (MSFT.O), powiedział, że grupa jest głęboko rozczarowana. – Nasze dane pokazują, że to prawo jest sprzeczne z interesami postępu gospodarczego i dobrobytu wszystkich obywateli Ugandy– wskazał.
Szczególne oburzenie wywołało wprowadzenie kary śmierci za przestępstwa takie jak przenoszenie wirusa HIV.
Według Reutersa, posunięcie Ugandy może zachęcić ustawodawców z sąsiedniej Kenii i Tanzanii do próby przeforsowania podobnych rozwiązań u siebie.
Międzynarodowy Dzień Walki z Homofobią, Bifobią i Transfobią obchodzony jest corocznie, aby upamiętnić decyzję Światowej Organizacji Zdrowia z roku 1990, która stwierdziła, że homoseksualizm nie jest chorobą.
Przemówienie sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga z okazji Międzynarodowego Dnia Walki z Homofobią, Bifobią i Transfobią, 17 maja 2023 roku:
«Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Homofobią, Bifobią i Transfobią i chciałbym poświęcić chwilę, aby wyjaśnić, dlaczego jest to ważne dla mnie osobiście i dla NATO.
NATO jest Sojuszem 31 państw zjednoczonych wartościami: Wolność, równość, prawa człowieka. Istniejemy nie tylko po to, aby bronić i chronić naszych ziem, ale także naszych obywateli w całej ich nieskończonej różnorodności.
Siłą NATO jest nasza różnorodność, dlatego ważne jest, abyśmy odzwierciedlali i celebrowali niezwykłą różnorodność naszych społeczeństw. To nie tylko słuszne, ale i mądre postępowanie: To czyni nas silniejszymi.
Cenię każdego członka społeczności LGBTQ+ służącego w kwaterze głównej NATO i na całym świecie. Zasługujecie na godność i szacunek, a ja z dumą mogę nazywać się waszym sprzymierzeńcem.
NATO poczyniło pewne imponujące kroki, jeśli chodzi o inkluzywność i włączanie, ale zawsze powinniśmy czynić więcej: Aby iść naprzód ambitnie, podtrzymywać nasze wartości i zapewnić, by nasz Sojusz rzeczywiście odzwierciedlał miliard ludzi, których chronimy».
Kara wielokrotnego dożywocia za pedofilię grozi dwóm homoseksualistom, którzy mieli wykorzystywać seksualnie adoptowanych przez siebie chłopców i zmuszać dzieci do prostytucji z innymi homoseksualnymi pedofilami.
Ich sylwetki, dumnie pozujących w tęczowych koszulkach, może Pan zobaczyć na poniższym zdjęciu. To kolejny taki przypadek, o którym zbiorowo milczą największe media. Cenzura służy m.in. ocieplaniu wizerunku osób, które chcą uzyskać dostęp do dzieci poprzez zajęcia z „edukacji seksualnej” forsowane w naszych szkołach i w internecie. O tych zagrożeniach na szeroką skalę informuje nasza Fundacja, za co jesteśmy prześladowani i atakowani.
W wyniku przeprowadzonego śledztwa oskarżono 33-letniego Williama Zulock i 35-letniego Zacharego Zulock o molestowanie swoich dwóch adoptowanych synów oraz o wykorzystywanie chłopców do nagrywania dziecięcej pornografii. Obaj homoseksualiści mieli również trudnić się sutenerstwem w lokalnej grupie pedofilskiej. Postawiono im zarzuty kazirodztwa, zaostrzonej sodomii, kwalifikowanego molestowania dzieci, przestępstwa seksualnego polegającego na wykorzystywaniu dzieci i przestępczej prostytucji nieletnich.
Zachary Zulock już w 2011 był podejrzewany o gwałt na 14-letnim chłopcu. Sprawa trafiła na policję, ale z jakiegoś powodu homoseksualiście nie postawiono żadnych zarzutów. Co więcej, oskarżenia o pedofilię z 2011 roku nie przeszkodziły Zacharemu Zulock w procesie adopcyjnym w 2018 roku, gdy razem z Williamem bez problemu adoptowali dwóch chłopców, których potem mieli regularnie gwałcić. Przy okazji tej sprawy rozbito większą szajkę homoseksualnych pedofilów.
To kolejna tego typu wstrząsająca historia. Jednak próżno szukać doniesień na ten temat na największych portalach „informacyjnych”. Piszą o tym jednie małe lub niezależne media. Nie słychać oburzonych głosów celebrytów i „obrońców praw człowieka”. Redaktorzy dużych stacji telewizyjnych nie nagrywają kolejnego filmu dokumentalnego o pedofilii w środowisku LGBT. Panuje całkowita zmowa milczenia.
Dwa miesiące temu opinia publiczna w Polsce dowiedziała się, że Krzysztof F., jeden z liderów aktywistów środowiska LGBT w Szczecinie, trafił do więzienia za pedofilię gdyż wykorzystał seksualnie 13-letniego chłopca. Sprawa wyszła na jaw dopiero po roku, gdyż wcześniej była intensywnie zamiatana pod dywan i wyciszana. W przeszłości bez większego echa w mediach oraz bez reakcji polityków, celebrytów, dziennikarzy i rozmaitych aktywistów na rzecz „praw dzieci” i „praw człowieka”, przechodziły podobne doniesienia.
Publiczne nagłaśnianie w przestrzeni publicznej tego typu informacji coraz częściej traktowane jest jako „homofobia” i „mowa nienawiści”. Co więcej, mówienie o faktach może stanowić także… przestępstwo zniesławienia. Niedawno kierowca naszej furgonetki został skazany na blisko 30 000 kary. W opinii sądu, zniesławił on aktywistę LGBT ze Szczecina poprzez zestawienie na plandece auta napisu „Czego lobby LGBT chce uczyć dzieci” oraz nazwy naszej akcji „stop pedofilii”. Zdaniem sądu, wskazywanie na to, iż osoby związane z ruchem LGBT mogą być utożsamiane z pedofilią, to zniesławienie. Jest to tym bardziej absurdalne, że wyrok na naszego kierowcę zapadł w czasie, gdy wspomniany Krzysztof F., czyli jeden z liderów LGBT ze Szczecina, przebywa w więzieniu za pedofilię…
Sprawa jest dalej w toku, gdyż będziemy odwoływać się od tego skandalicznego wyroku. Oprócz tego, przeciwko wolontariuszom naszej Fundacji toczy się aktualnie ok. 150 spraw sądowych. Wiele z nich wytoczono nam za nagłaśnianie kwestii związanych z działalnością aktywistów LGBT.
Pomimo prześladowań sądowych oraz napadów na naszych wolontariuszy, do których regularnie dochodzi w trakcie naszych akcji ulicznych, nie przestajemy docierać do Polaków. Nasze społeczeństwo nie jest świadome tego, że celem aktywistów LGBT jest uzyskanie dostępu do dzieci, m.in. poprzez „edukację seksualną” oraz propagandę.
Już wkrótce w Muzeum Rodzinnym Walta Disneya odbędzie się koncert z okazji 100 lecia Disneya – jednej z najbardziej znanych na świecie korporacji produkujących materiały dla dzieci. Impreza oficjalnie nazywać się będzie „Disney Pride”, a wystąpi na niej „Gejowski Chór Męski z San Francisco”. W 2021 roku chór ten na zakończenie tzw. miesiąca dumy gejowskiej umieścił w internecie nagranie, na którym aktywiści LGBT zakomunikowali swoje przesłanie: zepsujemy Wasze dzieci i „nawrócimy je” na homoseksualizm:
„Myślisz, że zepsujemy twoje dzieci, jeśli nasz program przejdzie niesprawdzony, to zabawne, ale ten jeden raz masz rację. Nawrócimy twoje dzieci, to się stanie krok po kroku, cicho i subtelnie, i prawie tego nie zauważysz.”
Śpiewał chór LGBT, który teraz wystąpi z okazji imprezy urodzinowej Disneya. W podobnym tonie kilka lat temu zorganizowano kampanię propagandową w Niemczech, gdzie w przestrzeni publicznej pojawiły się plakaty obrazujące transseksualistę w wulgarnej pozie z podpisem:„Wasze dzieci będą takie jak my.” To samo hasło jest też regularnie podnoszone na rozmaitych „paradach równości” LGBT.
Panie MirosĹ‚awie, plan zepsucia naszych dzieci realizowany jest głównie poprzez tzw.„edukację seksualną” w szkołach i internecie oraz propagandę LGBT, którą niemal na każdym kroku bombarduje się dzieci i młodzież w mediach.
Większość Polaków, w szczególności rodziców, wychowawców i nauczycieli, w ogóle nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Wiele osób szczerze myśli, że aktywiści LGBT walczą o rzekome zrównanie praw homoseksualistów z resztą społeczeństwa, np. po to, aby móc wzajemnie odwiedzać się w szpitalach. Budzi to współczucie. Propagatorom tęczowej rewolucji chodzi jednak przede wszystkim o to, aby nasze dzieci były takie jak oni – oddane homoseksualnemu stylowi życia i rozwiązłości seksualnej.
Z kolei wśród osób świadomych sytuacji panuje często przekonanie, że zagrożenie w jakiś sposób ominie ich rodziny i ich dzieci. Tymczasem aktywiści LGBT nie ukrywają, że „edukacja seksualna” docelowo powinna objąć wszystkie dzieci pod przymusem. Tak już jest np. w Niemczech, gdzie za odmowę posłania dzieci na lekcje „edukacji seksualnej” rodzicom grozi więzienie i kary finansowe.
Heinrich Wiens z Salzkotten spędził w więzieniu 3 miesiące po tym jak odmówił zapłaty kary 80 Euro, która urosła z czasem do kwoty 2340 Euro. Niedługo później do aresztu na 43 dni trafiła jego żona Irene. Wszystko dlatego, że nie posłali dwójki swoich dzieci w wieku 9 i 10 lat na obowiązkową „edukację seksualną” w szkole.
Jeżeli nie będziemy działać, to podobne rozwiązania zostaną wprowadzone w Polsce, a ofiarami będą wszystkie dzieci i wszystkie rodziny. Już teraz „edukacja seksualna” prowadzona jest w dużych miastach Polski, takich jak Warszawa, Gdańsk, Poznań czy Wrocław, oraz wielu mniejszych miejscowościach, gdzie do szkół wchodzą aktywiści LGBT. Z kolei propaganda na ogromną skalę prowadzona jest w internecie, szczególnie za pośrednictwem mediów społecznościowych, ukierunkowanych na dzieci i młodzież, która korzysta ze swoich smartfonów z dostępem do internetu przez wiele godzin dziennie.
Nasza Fundacja działa, aby dotrzeć do społeczeństwa z prawdą o zagrożeniu i mobilizować Polaków do obrony swoich dzieci. W całym kraju organizujemy niezależne akcje informacyjne poprzez jazdy furgonetek, akcje uliczne, kampanie billboardowe, wystawy oraz działalność wydawniczą. W najbliższym czasie zamierzamy zorganizować akcje m.in. w: Warszawie, Krakowie, Toruniu, Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Sopocie, Elblągu, Olsztynie, Ełku, Radomiu, Lublinie, Bydgoszczy, Siedlcach, Białymstoku oraz szeregu innych miast. Potrzebujemy na te działania ok. 9 000 zł.
Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić organizację niezależnych akcji informacyjnych, z których Polacy mogą dowiedzieć się o zagrożeniu, które czyha na ich rodziny, a w szczególności na ich dzieci.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Im więcej rodziców, nauczycieli i wychowawców będzie świadomych sytuacji, tym więcej osób będzie mogło podjąć działania służące ochronie dzieci.
Aby kształtować tę świadomość w naszym społeczeństwie, niezbędne są kolejne niezależne akcje, które omijają medialną cenzurę, przebijając się bezpośrednio do Polaków na ulicach. Raz jeszcze proszę Pana o wsparcie tych działań.
Serdecznie Pana pozdrawiam,
PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.
Władcy Ameryki promują LGBT w… [zboczonym] Watykanie
Administracja Joe Bidena kontynuuje bezczelny kurs dyplomatyczny. W swojej placówce przy Stolicy Apostolskiej po raz kolejny wywiesiła pseudo-tęczowe flagi LGBT. Tym razem z okazji… „Transgenderowego Dnia Pamięci” („Transgender Day of Rememberance”). Katolickich świąt specjalnie nie czczą…
Warto przypomnieć, że Joe Biden uważa się za „katolika”. Jednak jego administracja wykorzystuje placówki dyplomatyczne do promocji rozmaitych zboczeń. Tym razem ambasada USA przy Watykanie ogłosiła na swoim Twitterze, iż włącza się w obchody. W „Transgenderowym Dniu Pamięci”.
Dodali, że oddają tym samym „hołd tym członkom społeczności transpłciowej, którzy zostali zamordowani z nienawiści”. Na obchody takiego dnia ruch LGBT wybrał datę 20 listopada.
To nie pierwszy taki przypadek, kiedy placówka dyplomatyczna USA prowokuje katolików całego świata. Podobne flagi wywieszali już z okazji „miesiąca dumy gejowskiej”. Jednak poprzedni skandal, gdy wywieszano „tęczową” flagę na budynku ambasady USA przy Stolicy Apostolskiej, nie spotkał się z potępieniem ani żadną reakcją ze strony papieża Franciszka, więc Amerykanie mocno się ośmielili, a że różnych dni różnych „literek” ze skrótu LGBTQ nie brakuje, ciąg dalszy zapewne nastąpi.
Podobna promocja idei ruchu LGBT ma miejsce także w innych krajach. Jednak uprawianie takiej propagandy na terenie Stolicy Apostolskiej to po prostu prowokacja. {Kogo prowokują, Kotek? Przecież nie franka i jego pedalskich kardynałów? M. Dakowski]
The U.S. Embassy in the Vatican has come under fire on Wednesday after it chose to fly the pride flag in honor of Pride Month. MORE: https://rebelne.ws/3NPlwnr
Aktywista LGBTQ i amerykański jezuita o. James Martin spotkał się w piątek z papieżem Franciszkiem. Rozmowa dotyczyła „radości i nadziei, smutków i trosk” katolików LGBTQ” – poinformował o. Martin na Twitterze po spotkaniu. Jak zaznaczył, 45-minutowa audiencja w Watykanie była „serdeczna, inspirująca i zachęcająca”.
O. Martin od lat prowadzi kampanię na rzecz bezwzględnej akceptacji grzechu sodomskiego i postulatów społeczno-politycznych środowisk LGBTQ w Kościele katolickim. Nad jego działalnością błogosławieństwo roztacza sam Franciszek, który przyjął dysydenckiego kapłana podczas prywatnej audiencji już drugi raz.
„Jestem głęboko wdzięczny za spotkanie z Ojcem Świętym, które odbyło się dziś rano w Pałacu Apostolskim. Dzieliłem się z papieżem Franciszkiem radościami i nadziejami, smutkami i niepokojami katolików LGBTQ. To było ciepłe, inspirujące i zachęcające spotkanie, przerywane śmiechem, którego nigdy nie zapomnę…”- napisał o. Martin na Twitterze.
Papież napisał niedawno list z okazji konferencji zorganizowanej przez internetowy portal o. Martina „Outreach”, który zajmował się np. „teologią dla katolików LGBTQ” czy „pracą z osobami transpłciowymi”. Franciszek udzielił w nim także krótkiego wywiadu. W sierpniu jezuicie przedłużono na kolejne pięć lat funkcję doradcy Dykasterii ds. Komunikacji Stolicy Apostolskiej
Papież Franciszek ostatni raz przyjął amerykańskiego jezuitę osobiście latem 2021 roku. Zachęcił go do kontynuowania zaangażowania duszpasterskiego.
W Paryżu para gejów zaraziła swojego psa małpią ospą.
To pierwszy na świecie potwierdzony przypadek transmisji tej choroby z człowieka na zwierzę.
„Udało się nam potwierdzić pierwszy przypadek obecności wirusa małpiej ospy u psa, którego mogli zakazić ludzie” – donosi „The Lancet”.
Jak się okazuje, małpią ospą psa zaraziła para gejów z Paryża. 44-letni mężczyzna ma już wirusa HIV, a ostatnio wraz z 27-letnim partnerem złapali wirusa małpiej ospy.
Przekonują, że unikali kontaktu ze zwierzętami domowymi, ale pozwolili swojemu psu spać razem z nimi. 12 dni później małpią ospę wykryto także u ich 4-letniego charta.
Wszystko to sprawia, że amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) zaktualizowało listę zwierząt, które mogą zostać zakażone małpią ospą. Wcześniej w wykazie znajdowały się wiewiórki, świstaki, jeże, ryjówki, szynszyle, małpy, króliki domowe, szczury i myszy. Teraz dołączyły do nich także psy.
Jak podał „The Lancet”, pies miał podobne oznaki zakażenia małpią ospą, co jego właściciele. To zmiany na skórze oraz błonach śluzowych, krosty na brzuchu oraz owrzodzenie odbytu.
Mężczyźni potwierdzili z kolei, że wystąpiło u nich owrzodzenie odbytu po około 6 dniach od stosunków z innymi partnerami, z którymi byli w otwartym związku. Z zakażonym psem podobno nie współżyli.
Jednocześnie „The Lancet” przekonuje, że należy rozpocząć debatę na temat… potrzeby izolowania zwierząt domowych od osób zakażonych małpią ospą.