Zielony Ład czy czerwony alarm? Wieś mówi dość! Tysiące rolników i hodowców protestuje w Polsce, na Węgrzech i w całej Europie przeciwko niebezpiecznym działaniom Komisji Europejskiej.

Tysiące rolników i hodowców protestuje właśnie teraz w Polsce, na Węgrzech i w całej Europie przeciwko niebezpiecznym działaniom Komisji Europejskiej!

Teraz mamy możliwość i szansę wesprzeć naszych rolników i hodowców, podpisując petycję do Komisji Europejskiej, w której domagamy się uczciwej konkurencji i braku dodatkowych obciążeń dla naszych rolników ze strony Unii Europejskiej!

Naszą petycję kierujemy również do Janusza Wojciechowskiego, unijnego komisarza ds. rolnictwa i reprezentanta Polski w UE, który ma dbać o sprawy polskich rolników.

My wszyscy, na czele z naszymi rolnikami i hodowcami stoimy w obliczu ogromnego kryzysu!

Ostatnia decyzja Komisji Europejskiej, która pozwala na bezcłowy import ukraiński do UE przynajmniej do czerwca 2025 roku, wywołała szerokie zaniepokojenie i protesty. 


Polityka Komisji prowadzi do nieuczciwej konkurencji dotyczącej produktów rolnych z Ukrainy, podważa stabilność ekonomiczną naszych rolników poprzez zalewanie naszych rynków tańszymi produktami, które nie są poddawane takim samym rygorystycznym standardom, jakich przestrzegają nasi lokalni rolnicy.

Na dodatek, polityka tzw. Zielonego Ładu Unii Europejskiej pod pretekstem transformacji gospodarek w kierunku neutralności klimatycznej, stwarza nowe zagrożenie dla rolnictwa.

  • Ograniczenia w używaniu nawozów,
  • wymogi przejścia na energię odnawialną
  • i promowanie mniej intensywnych metod uprawy mogą znacząco zwiększyć koszty produkcji, zagrażając istnieniu wielu gospodarstw.

Szczerze mówiąc, polityki zielone UE, mające na celu promowanie tzw. zrównoważonego rozwoju, są całkowicie sprzeczne z ekonomicznymi realiami, z jakimi mierzą się rolnicy i pogłębiają ich problemy!

Przyłącz się do protestu polskich rolników i hodowców podpisując naszą petycję skierowaną do Komisji Europejskiej. Razem możemy wpłynąć na zmianę!

Poprzez tę petycję adresowaną do Komisji Europejskiej mamy możliwość wesprzeć polskich rolników i hodowców.  Oni biją na alarm, zwracając uwagę, że wdrażane regulacje będą eskalować koszty działania, zagrażać przetrwaniu wielu gospodarstw i niszczyć tradycyjne rolnictwo.

Wspierajmy z zaangażowaniem naszych rolników i hodowców w ich proteście pamiętając o tym, że ich rola producentów żywności w naszym społeczeństwie jest niezastąpiona.

W Polsce, od 9 lutego, rolnicy rozpoczęli serię protestów, które objęły około 300 różnych lokalizacji w całym kraju, co wskazuje na ogromną skalę i determinację tego ruchu. Ich protesty będą trwały 30 dni.  Te masowe mobilizacje, z tysiącami traktorów blokujących drogi i miasta, takie jak demonstracja w Poznaniu, gdzie aż 1000 traktorów zablokowało kluczowe arterie komunikacyjne, są potężnym sygnałem dla polityków i decydentów.

Węgierscy rolnicy również rozpoczęli protesty na granicy z Ukrainą, wysyłając jasny komunikat do Komisji Europejskiej mówiący o tym, że również sprzeciwiają się ukraińskiemu dumpingowi i polityce Zielonego Ładu UE.

Jesteśmy przekonani, że UE teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musi zwrócić uwagę na te połączone głosy protestu i musi dostosować swoją politykę środowiskową do potrzeb sektora rolnego!

Ogłaszamy czerwony alarm! Dołącz do ruchu wspierającego polskich rolników i hodowców i podpisz naszą petycję JUŻ TERAZ!

Znajdujemy się w kluczowym momencie, gdy musimy stanąć przeciwko szkodliwym działaniom Komisji Europejskiej, aby chronić rolników i hodowców w Polsce!

Sytuacja jest krytyczna.

Teraz jest czas, by podjąć działanie.

Nie możemy stracić tej okazji!

Bruksela już ustąpiła w niektórych obszarach obawiając się, że protesty rolników mogą negatywnie wpłynąć na nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego.

Stań w obronie polskich rolników: Podpisz naszą petycję już teraz, aby domagać się uczciwego handlu i ochrony lokalnego rolnictwa!

Dziękuję, że jesteście Państwo z nami i pomagacie ratować polskich rolników i hodowców!

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

PS Po podpisaniu petycji, proszę, udostępnij ją swoim przyjaciołom, rodzinie i współpracownikom, aby szerzyć świadomość o problemach, z jakimi borykają się nasi rolnicy i hodowcy. Razem możemy im pomóc; razem możemy pomóc naszemu narodowi!

Więcej informacji:

Czego chcą rolnicy? Mapa online protestów

https://www.infor.pl/prawo/nowosci-prawne/6479405,czego-chca-rolnicy-mapa-online-protestow-20-lutego-100-blokad-strajk-wykaz-miejscowosci-jak-przejechac-aktualizacja.html

Piątkowska – Zboże z Ukrainy nadal dociera na rodzimy rynek

https://www.ppr.pl/wiadomosci/rolnicy-protestuja-w-slusznej-sprawie

Ukraiński portal: napływ ukraińskich towarów powoduje straty dla polskich rolników

Rolnicy protestują nie tylko w Polsce. Jak wygląda sytuacja w Europie? Wyjaśniamy

https://www.pap.pl/aktualnosci/rolnicy-protestuja-nie-tylko-w-polsce-jak-wyglada-sytuacja-w-europie-wyjasniamy

Janusz Wojciechowski zamienił PSL na PiS. Kim jest komisarz UE ds. rolnictwa?

https://wiadomosci.radiozet.pl/polska/polityka/janusz-wojciechowski-wiek-rodzina-komisja-ds-rolnictwa-kim-jest-posel-pis


Więcej informacji po angielsku:

Węgierscy i polscy rolnicy organizują protest na granicy z Ukrainą – Hungarian and Polish farmers stage protest on border with Ukraine

https://www.euronews.com/2024/02/09/hungarian-and-polish-farmers-stage-protest-on-border-with-ukraine

Dziki import z Ukrainy rośnie. Nawet kiedy produkty z Ukrainy przejadą tranzytem i tak są potem wwożone przez zachodnią granicę.

„Jeżeli ustąpimy, to będzie koniec polskiego rolnictwa”. Dziś kolejny protest rolników

pch24/jezeli-ustapimy-to-bedzie-koniec-polskiego-rolnictwa

(Protest rolników z 9 lutego 2024/ Michal Kosc / Forum)

Z Andrzejem Babulem przewodniczącym Podlaskiej Rady Wojewódzkiej NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, na temat sytuacji polskiego rolnictwa oraz trwających strajków, rozmawia Adam Białous.

Co może Pan nam powiedzieć o obecnej sytuacji polskiego rolnictwa?

Sytuacja polskich rolników jest tragiczna. Rujnuje nas m.in. to, że koszty produkcji rosną, a ceny za produkty rolne stoją w miejscu lub spadają. W roku 2019 cena pszenicy w Polsce wynosiła 820 zł, obecnie rolnikom płaci się za nią 750 zł. Natomiast w roku 2019 cena litra oleju napędowego wynosiła 5 zł, obecnie jest to 6,80 zł.

Podobnie zdrożały nawozy. Do tego bardzo podrożały kredyty. Kiedy rolnicy je brali, te kredyty oprocentowane były na cztery do pięciu procent. Teraz jest to 12 procent. W takiej sytuacji, która trwa już wiele miesięcy, coraz więcej gospodarstw staje w obliczu bankructwa.

Napływ towarów rolnych z Ukrainy rzeczywiście jest tragedią dla polskich rolników?

Przez masowe transporty ukraińskich produktów rolnych do UE już mamy ogromne straty. Nie możemy związać końca z końcem. Nasze produkty rolne leżą w magazynach. Trudno je sprzedać, kiedy rynek zalały tańsze produkty z Ukrainy. Ten dziki import z Ukrainy rośnie. W krajowych mediach o tym się nie mówi. My jednak nasłuchujemy media ukraińskie, które tego nie ukrywają i podają informacje o lawinowo rosnącym eksporcie ich produktów do UE. Od grudnia ubiegłego roku ten wzrost nasila się bardzo mocno. My nie damy rady konkurować z producentami zboża na Ukrainie, którymi są zresztą przeważnie zachodnie koncerny. Polscy rolnicy uprawiają zboża według ostrych norm zdrowej żywności, a na Ukrainie przy uprawach stosuje się preparaty chemiczne, które u nas zostały zabronione już 30 lat temu. Są to preparaty toksyczne, które nieświadomi nabywcy spożywają wraz z ukraińskim zbożem.     

Pomimo embarga ukraińskie produkty rolne trafiają do Polski?

Embargo na zboże niewiele daje, gdyż nawet kiedy produkty z Ukrainy przejadą przez nasz kraj tranzytem i tak są potem wrócą z powrotem do nas, wwożone przez zachodnią granicę. Gospodarka i handel krajów UE to system naczyń połączonych. Jeżeli jakiś towar wjedzie na teren UE, to może trafić do każdego z krajów należących do Unii. Druga sprawa, że nasycenie ukraińskimi towarami rynków Europy Zachodniej powoduje to, że Polska nie może tam produktów swoich rolników eksportować. Tracimy rynki zbytu. Jesteśmy za tym, aby przywrócić handel z Ukrainą do poziomu jaki był przed wojną Rosji z Ukrainą, a nadwyżki produkcji naszych sąsiadów UE powinna pomóc sprzedawać poza Unią, w krajach bardzo potrzebujących żywności m.in. afrykańskich. Aktualnie ukraińska żywność nie dociera do tych, którzy jej naprawdę potrzebują, a niszczy rolnictwo polskie i europejskie.

Drugim najważniejszym powodem prowadzonego przez polskich rolników strajku jest tzw. „zielony ład”, który próbują narzucić nam władze UE. Jak groźne dla polskiego rolnictwa są zapisy tego programu?

Nie zgadzamy się na rozwiązania jakie proponuje tzw. zielony ład, gdyż prowadzą one do zniszczenia polskiego rolnictwa. Co można dobrego powiedzieć o ugorowaniu części naszych ziem, co narzuca „zielony ład”. Nie po to rolnik kupował ziemię, dbał o nią, nawoził, pielęgnował, żeby leżała ona odłogiem. Po pierwsze to marnowanie ziemi, a po drugie okradanie polskiego rolnika z dochodu. Jak można zabraniać korzystania właścicielowi z jego własności? To robił komunizm. Inne zapisy zielonego ładu zabraniają nawożenia gleby do końca lutego. A więc właśnie wtedy kiedy trzeba zasilić rośliny, szczególnie rzepak, nawozem, aby prawidłowo wzrastał. Kolejny absurd zielonego ładu to nakaz pozostawienia korzeni kukurydzy na polach. To się wiąże z zapisem o pozostawieniu na polach „70 procent pokrywy”. Kiedy jednak byśmy to wprowadzili w życie, to orać musielibyśmy na wiosnę, co drastycznie przesuszyłoby gleby. A i tak ostatnie lata są bardzo suche. Te propozycje zielonego ładu są po prostu niezgodne ze sztuką uprawy ziemi, czyli z agrotechniką. Podejrzewam, że ich autorami są pseudoekolodzy, którzy nie mają pojęcia o agrotechnice. Kolejną rzeczą, którą próbuje narzucić rolnikom zielony ład, jest drastyczne ograniczenie emisji dwutlenku węgla, co mocno ogranicza produkcję zwierzęcą. 

Oprócz postulatów dotyczących wstrzymania napływu tanich produktów z Ukrainy i zaniechania zielonego ładu, macie jeszcze inne postulaty?

Są to m.in. ustawowe wprowadzenie cen minimalnych na produkty takie jak m.in. mleko, zboża, trzoda chlewna i wołowina, natychmiastowe uruchomienie skupu interwencyjnego zbóż, przywrócenie wcześniejszych emerytur dla rolników czy wprowadzenie dopłaty do paliwa – 2 zł od roku 2024.

Jak na to wszystko zapatruje się rząd?   

Bardzo niepokoi nas postawa obecnego rządu. Nasz strajk trwa już dosyć długo, a ze strony rządzących, jak do tej pory, nie ma żadnej reakcji. Nikt nas nie zaprasza do rozmów, w tej coraz bardziej napiętej sytuacji, rządzący nie proponują żadnych rozwiązań. Nie zamierzają nas też bronić w Radzie Europy. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy urzędowania, kiedy rolnicy mają „nóż na gardle”, z ministerstwa rolnictwa nie wyszedł do Sejmu żaden projekt ustawy. Żaden poprzedni rząd tak nie postępował. Wygląda na to, że rządzący są bezradni. Weźmy takiego wiceministra Kołodziejczaka, który przyjeżdża do nas na protesty i nie wie co ma robić – czy stać z nami na blokadzie, jak to wcześniej robił, czy podejmować decyzje jako minister? To jakieś nadzwyczajne zjawisko?

Jeżeli rząd nadal nie będzie reagował mogą wziąć górę emocje…

Emocje rolników są coraz trudniejsze do opanowania. Głównie z tego powodu, że rząd nie reaguje. Idzie wiosna, trzeba będzie wkrótce wyjeżdżać na pola, a my musimy stać na blokadach, to mocno irytuje. Ostatnio we Wrocławiu widzieliśmy wybuch niezadowolenia gospodarzy, kiedy nerwy im puściły, w stronę policji zaczęły lecieć jakieś przedmioty i organizator manifestacji musiał ją rozwiązać. Obawiam się, że jeżeli rząd nie zacznie spełniać postulatów rolników, sytuacja mocno się zaostrzy. Czy tak będzie, okaże się już 20 lutego, kiedy rolnicy przeprowadzą kolejny, dokładnie trzeci, protest ogólnopolski. Blokowane będą m.in. trasy krajowe i to w godzinach szczytu od 11.00 do 16.00. Również protest na granicy z Ukrainą jest bardzo istotną częścią naszych manifestacji. 20 lutego działania protestacyjne, będą skoncentrowane na całkowitej blokadzie wszystkich przejść granicznych Polski z Ukrainą i protestów w terenie. Będą również blokowane węzły komunikacyjne i drogi dojazdowe do przeładunkowych stacji kolejowych oraz portów morskich.

 A więc rolnicze protesty będą trwały?

My rolnicy nie możemy wycofać się z naszych protestów, bo jeżeli to zrobimy, to będzie koniec polskiego rolnictwa. A to grozi nędzą dla milionów Polaków i uzależnieniem się od produkcji rolnej innych krajów, czyli utratą bezpieczeństwa żywnościowego kraju. Taką sytuację, dobrze że tylko tymczasową, mieliśmy w czasie kiedy wybuchła „pandemia”. Ze sklepowych półek momentalnie znikała żywność, bo ludzie wystraszyli się, że łańcuch dostaw może zostać przerwany. Bezpieczeństwo żywnościowe może zapewnić jedynie produkcja polskich rolników. Wtedy żywność jest blisko i nie musimy prosić o łaskę, żeby dały nam jeść, obce narody.

Dziękuję za rozmowę.

Adam Białous

Import zbóż, mąki, pasz, miodu z Ukrainy. 500 przodujących firm. A Sanepid?

===============================

maiol:

A Sanepid? Nie skontroluje tych firm? Jak była “pandemia” to ochoczo kontrolowali wszystko, wlepiali mandaty, a teraz siedzą cicho? No, tak, już teraz nie płacą im dodatkowo , więc po co kontrolować?

A poza tym pewnie niedobra jest o tym mówić….

„Gazeta Wyborcza” czyli „Правда”

„Gazeta Wyborcza” czyli „Правда”

Izabela Brodacka

Reporterzy »Gazety Wyborczej« przedstawiają w cyklu „Państwu już dziękujemy” osoby przeznaczone zdaniem redakcji do zwolnienia z pracy czy z pełnionych funkcji. „Kogoś na naszej liście brakuje? Prosimy o kontakt ”. Ten sam nagłówek we wszystkich lokalnych wydaniach „Gazety Wyborczej” z 21 października 2023 r. zwiastuje wkroczenie „GW” w rolę instytucji, która przygotowuje listy nazwisk ludzi do zwolnień, zachęca do ich piętnowania i do donosicielstwa. Twórca i redaktor tej gazety Michnik chcąc zdyskredytować jakieś wydarzenie albo jakąś postać używa frazy: „marzec mi się przypomina”. Publikowanie list osób przeznaczonych do zwolnienia i nakłanianie czytelników do przysyłania własnych kandydatów do prześladowań jakoś nie kojarzy się słynnemu Adamowi z klasyką komunistycznych czystek.

Dodajmy, że marzec też był przecież czysto komunistyczną czystką (gra słów celowa). Walczyły ze sobą dwie frakcje komunistycznego gangu. Według terminologii Jedlickiego Chamy I Żydy. Bardziej elegancko Natolińczycy i Puławianie. Klasyka czystek komunistycznych to jednak raczej czasy stalinowskie w ZSRR gdy NKWD przychodziło aresztować człowieka z egzemplarzem „ Prawdy” w ręku gdyż artykuł w „ Prawdzie” traktowany był jako bezsporny dowód jego winy. „Gazeta Wyborcza” weszła zatem w buty sowieckiej „Prawdy”. Sprawdza się na niej treść biblijnego przysłowia: „Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie” ( Biblia Warszawska) Jak podaje Wojskowe Biuro Historyczne 19 kwietnia 1943 r. sowiecki dziennik „Prawda” opublikował artykuł zatytułowany „Polscy pomocnicy Hitlera”, w którym oskarżył Polaków o kolaborację z Niemcami. Co nam to przypomina?

W 2010 roku z okazji 65 rocznicy swego powstania redakcja „Tygodnika Powszechnego” przygotowała wydanie specjalne, pod prowokacyjnym tytułem “Żydownik Powszechny”. Wśród autorów, których teksty znalazły się w specjalnym wydaniu, byli Władysław Bartoszewski, kard. Stanisław Dziwisz, Marek Edelman, Jan Tomasz Gross, Czesław Miłosz i Jerzy Turowicz. Nie zabrakło przełomowego tekstu prof. Jana Błońskiego “Biedni Polacy patrzą na getto”, który wywołał międzynarodową dyskusję, a także wyróżnionego nagrodą Grand Press artykułu ks. Stanisława Musiała “Czarne jest czarne”.
“Kto wie, gdzie byśmy dziś byli, gdyby nie artykuł Jerzego Turowicza +Antysemityzm+, napisany w 1957 r.? Jaki byłby stan naszych umysłów bez eseju +Biedni Polacy patrzą na getto+ Jana Błońskiego (1987)? Jak byśmy się bez niego i bez debaty, którą sprowokował, uporali choćby z problemem Jedwabnego? Mało kto zdaje sobie również sprawę, jaki byłby obraz polskiego katolicyzmu bez przełożonego na francuski, a potem na inne języki, artykułu +Czarne jest czarne+ ks. Stanisława Musiała (1997)…” – pyta redaktor „Tygodnika” ks. Boniecki.

Władysław Bartoszewski jak pamiętamy twierdził, że bardziej się bał w czasie okupacji niemieckiej Polaków niż Niemców. Jan Tomasz Gross swoimi rojeniami na temat wydarzeń w Jedwabnem skierował oczy świata na rzekomą kolaborację Polaków z Niemcami w ich planie wyniszczania Żydów. Przełomowy tekst Jana Błońskiego odegrał też znaczącą rolę w konstruowaniu długofalowej polityki historycznej Niemiec, której celem jest zdjęcie z Niemców odpowiedzialności za hekatombę II Wojny Światowej i Holokaust. A przynajmniej rozmycie tej odpowiedzialności przez wskazanie współwinnych.

„Jest takie powiedzenie, które jest bardzo celne w tej chwili i odpowiada rzeczywistości, z jaką mamy do czynienia: trzecie pokolenie UB walczy z trzecim pokoleniem AK. To się niestety tragicznie sprawdza” – stwierdził kilka lat temu historyk Leszek Żebrowski. Teraz możemy doliczyć się być może już nawet czwartego pokolenia UB. Przeciwnikami potomków AK są żyjący jeszcze już nieliczni ubowcy, ich potomkowie, oraz liczni beneficjenci Okrągłego Stołu i ich potomkowie. Jak inaczej można wytłumaczyć niedawne usunięcie pod pretekstem remontu symbolu Polski Walczącej ze ściany w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Pracownicy Ministerstwa oraz rzecznik prasowy tej instytucji to w większości ludzie młodzi. Dlaczego nienawidzą tego symbolu? “Wydawało się, że znak Polski Walczącej jest dla wszystkich Polaków symbolem świętym” – napisała zdumiona Beata Szydło w mediach społecznościowych.

Charakterystyczna kotwica -symbol Polski walczącej pojawiała się po raz pierwszy na ulicach Warszawy 20 marca 1942 r. Namalował ją prawdopodobnie na werandzie cukierni Lardellego harcmistrz Maciej Aleksy Dawidowski “Alek”. 26 marca 1943 roku Alek brał udział w akcji pod Arsenałem, której celem było odbicie Jana Bytnara „Rudego”. Otrzymał postrzał w brzuch, w wyniku którego zmarł. Kto może nienawidzić opisanych w „ Kamieniach na szaniec” bohaterów czasów okupacji niemieckiej? Komu przeszkadzają prezentowane przez nich wartości?

W kawiarni Parana w Warszawie pracowała kelnerka, która w wyniku postrzału z czasów okupacji miała poważny ubytek w czaszce. Zapytałam ją dlaczego nie stara się o niemieckie odszkodowanie. Odpowiedziała, że gdy wybrała się w tej sprawie do ZBOWiD-u napotkała wśród urzędników człowieka, który przesłuchiwał ją kiedyś w Gestapo. Przerażona wybiegła przed budynek ale ten człowiek poszedł za nią. „ To była wojna, wszyscy cierpieliśmy, po obydwu stronach. Teraz to nie ma znaczenia po której byliśmy stronie” – powiedział filozoficznie. Zrezygnowała raz na zawsze z kontaktów ze ZBOWiD-em. Filozofia życiowa konfidenta Gestapo a zapewne następnie konfidenta UB wydaje się przypominać obecną niemiecką historiozofię. Była wojna, w jej wyniku Polacy coś stracili, Niemcy też stracili część swoich terenów i właściwie to Polacy powinni płacić im odszkodowania i dziękować – jak Sikorski-za cywilizowanie naszego kraju. W kwestii donosów oraz niemieckiego cywilizowania odwołajmy się do Gałczyńskiego:

„Jeśli tak wszystko zacznie chwiać się
w tej biednej Polsce – ładny kwiat!
wtedy rozbiory, panie bracie,
i święta racja: Saisonstaat –
O czym poufnie i bez krzyku
donoszę, panie naczelniku”.


Co to, k***a, jest?!”. Brawurowa interwencja poselska Wilka. To wjeżdża z Ukrainy do Polski !!

Co to, k***a, jest?!”. Brawurowa interwencja poselska Wilka. Co wjeżdża z Ukrainy do Polski? [VIDEO]

18.02.2024 nczas/co-wjezdza-z-ukrainy-do-polski

Interwencja poselska Ryszarda Wilka w Medyce.
Interwencja poselska Ryszarda Wilka w Medyce. / Fot. screen

Poseł Konfederacji Ryszard Wilk przeprowadził interwencję poselską w Medyce, na granicy polsko-ukraińskiej. Choć funkcjonariusze nie chcieli dopuścić do kontroli towaru wjeżdżającego z Ukrainy, poseł Wilk niewzruszony ruszył sprawdzić, co znajduje się w wagonach. Nagranie robi furorę w internecie.

Od kilkunastu dni rolnicy protestują w całej Polsce m.in. przeciwko niekontrolowanemu napływowi produktów rolnych z Ukrainy, które nieobłożone licznymi podatkami, nieobjęte wieloma wymyślanymi przez urzędników procedurami, są po prostu znacznie tańsze i tym samym demolują polski rynek.

Niekontrolowany napływ produktów rolnych z Ukrainy, w przypadku których nie można mówić o równej konkurencji, to niejedyny powód, dla którego protestują rolnicy. W tej kwestii jednak na granicy z Ukrainą, w Medyce, interweniował poseł Konfederacji Ryszard Wilk.

Straż Ochrony Kolei nie chciała dopuścić Wilka do pociągu, twierdząc, że nikt niepowołany nie może kontrolować towaru. Poseł za nic miał jednak zakaz strażników. Poinformował, że jest tu w trybie interwencji poselskiej, to teren PKP Cargo, więc jak najbardziej może towar sprawdzić. Swojemu asystentowi polecił wszystko nagrywać.

Strażnicy szli za Wilkiem, jeden z nich gdzieś dzwonił, ale generalnie nie utrudniali interwencji. Raz zasugerowali jedynie, że mogą mieć kłopoty. Wilk odpowiedział: – Wiecie, dlaczego tutaj jestem. To nie jest przytyk do was, szanuję mundur, ale nie może być zgody na coś takiego.

Co to ma być? Co to ma, k***a, być? – dopytywał, wskazując na wysypany z wagonów towar. – Wiecie, dlaczego nam nie pokazali kwitów, służba celno-skarbowa? Bo dokładnie wiedzą, co idzie w tych kontenerach. Wyrok śmierci dla polskich rolników – mówił Wilk.

Bierzemy próbkę do inspekcji, żeby zobaczyć, co to w ogóle za gówno jest, przez które bankrutują polskie rodziny – zakończył Wilk.

Przypomnijmy, że we wrześniu 2023 roku Polska w teorii wprowadziła embargo na ukraińskie produkty rolne, m.in. pszenicę, kukurydzę, nasiona rzepaku, słonecznika. Rolnicy alarmują jednak, że zakazy są łamane i ukraińskie produkty nadal destabilizują rynek. Jednocześnie Polska dopuściła przez swoje terytorium tranzyt ukraińskich produktów do innych krajów.

CZYTAJ WIĘCEJ O PROTESTACH ROLNIKÓW W CAŁEJ EUROPIE:

Pod władzą CIA i BND. Z pana prezydenta Andrzeja Dudy uszło powietrze.

Pod władzą CIA i BND

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    18 lutego 2024 michalkiewicz

Wszystko wskazuje na to, że z pana prezydenta Andrzeja Dudy uszło powietrze. Można było się tego domyślać już wcześniej, kiedy to do pana prezydenta musiały dolecieć skrzydlate wieści do Afryki, gdzie łączył się z Murzynami, o kompromitującym fiasku powtórki z „ciamajdanu”. Jak wiadomo, panowie Kamiński i Wąsik, którzy wcześniej się odgrażali, że wtargną do Sejmu jak tornado, by wykonywać swoje mandaty, na widok umundurowanych funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej i policjantów, wycofali się z podkulonym ogonem zwłaszcza, że sezonowy marszałek Hołownia kazał zaryglować główne drzwi. Sytuację próbował ratować były Naczelnik Państwa, oznajmiając, że wcale nie chodziło o żadne wejście, tylko o zdobycie dowodów, że sezonowy marszałek „łamie prawo”. Ale tych dowodów i bez tego znalazłoby się sporo, chociaż z zagadkowych przyczyn nikt jakoś po nie sięga.

Na przykład – że za pośrednictwem swego totumfackiego, niejakiego pana Zakroczymskiego, sezonowy pan marszałek namawiał się z niezawisłym prezesem niezawisłej Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, panem Piotrem Prusinowskim, w cywilu działaczem sędziowskiej organizacji „Iustitia”, co to powstała w 1990 roku, zaraz po rozwiązaniu PZPR, w związku z czym podejrzewam, że WSI zorganizowały sobie w ten sposób nową transmisję bezpieki do wymiaru sprawiedliwości – że właśnie do niego, a nie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, prześle odwołania panów Kamińskiego i Wąsika w sprawie wygaśnięcia mandatów, a pan Prusinowski załatwi wszystko tak, żeby było gites tenteges, to znaczy – wyznaczy taki skład, który powinność swej służby zrozumie. I tak się stało, ale Izba Kontroli Nadzwyczajnej zażądała dostarczenia akt z odwołaniami.

W rezultacie odwołanie pana Kamińskiego podobno nie zostało uwzględnione, podczas gdy pana Wąsika – jak najbardziej. A dlaczego? A dlatego, że Izba Pracy SN, to znaczy – doborowy skład sędziowski – w podskokach odrzuciła odwołanie pana Kamińskiego, a odwołania pana Wąsika już odrzucić nie zdążyła. Wygląda to na poważną zbrodnię przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, ale pana Piotra Prusinowskiego, jak dotąd, nikt nie ośmielił się ruchnąć. Dlaczego? A dlatego, że jeśli nawet pan Prusinowski, wspólnie z sezonowym panem marszałkiem popełnili zbrodnię przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, to popełnili ją ze słusznych, a może nawet – jedynie słusznych pozycji – bo w intencji przywrócenia praworządności.

Co innego, gdyby popełnili tę samą zbrodnię, ale z pozycji głęboko niesłusznych, to znaczy – w intencji łamania praworządności. Wtedy nie tylko dosięgłaby ich surowa ręka sprawiedliwości ludowej zarówno w naszym bantustanie, jak i w TSUE, gdzie tamtejsi przebierańcy słuchają się Reichsführerin Urszuli von der Layen, ale rzuciłaby się na nich cała zgraja autorytetów moralnych pod przewodnictwem Judenratu „Gazety Wyborczej”. Nawiasem mówiąc, jeden z sędziów TSUE, pan Marek Safian, właśnie powrócił stamtąd na ojczyzny łono, ale jak dotąd nie puścił pary z gęby, jakie dyspozycje dawała Trybunałowi Nasza Złota Pani i Reichsführerin Urszula von der Layen. Najwyraźniej pamięta, że „kto by zdradził tę wielką tajemnicę, umrze podwójnie; ciałem i duszą” – jak pisał Bolesław Prus w „Faraonie”.

Więc na widok fiaska powtórki z „ciamajdanu” pan prezydent utwierdził się w przekonaniu, że Nasz Najważniejszy Sojusznik już definitywnie spuścił byłego Naczelnika Państwa i jego ferajnę z wodą, a teraz stręczy nam w charakterze jasnego idola sezonowego pana marszałka, z dyskretnego cienia pilotowanego – ale nie przez własną małżonkę, bo ta w wolnych chwilach tylko lata na myśliwcach – tylko przez pana Michała Koboskę, który nigdzie nie lata, tylko pilnuje pana marszałka i interesu.

Toteż i pan prezydent najwyraźniej chciał pokazać Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, że pilnuje interesu, bo zażądał od Donalda Tuska informacji na temat Centralnego Portu Komunikacyjnego. Aliści Donald Tusk udzielił mu odpowiedzi wymijającej, bo zaczął go informować nie o żadnym CPK, tylko o „Pegazusie”, za pośrednictwem którego miał był podsłuchiwany nie tylko poseł Lajza, ale i pan Mateusz Morawiecki, a nawet – sam Naczelnik Państwa. Najwyraźniej nowi szefowie bezpieczniackich watah robią co mogą, żeby odwdzięczyć się Donaldu Tusku za nominacje i – niczym świadkowie koronni – preparują informacje wywiadowcze, zgodnie z obstalunkami.

W związku z tym wytworzyły się już nowe hierarchie towarzyskie. Kto nie był podglądany, albo podsłuchiwany za pośrednictwem „Pegazusa”, ten nie może pokazać się na oczy w przyzwoitym, arystokratycznym towarzystwie, bo zaraz dźgany jest nieubłaganym palcem w chore z nienawiści oczy: „mnie podsłuchiwano za pośrednictwem Pegazusa, a ciebie, frędzlu, podsłuchiwało jakieś Gumowe Ucho – więc z czym do gości?” Wracając do CPK, to rzecz w tym, że pod przykrywką portu komunikacyjnego, chodzi o wielkie lotnisko wojskowe, dzięki któremu Nasz Najważniejszy Sojusznik mógłby w razie czego („w razie czego udajemy garbatego!”) szybko przerzucić wielkie ilości żołnierzy i sprzętu z Ameryki do Europy i to 200 km od granicy z Białorusią. Nic tedy dziwnego, że pragnąc podlizać się Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, pan prezydent Duda objawił zainteresowanie właśnie sprawą CPK. Rzecz w tym, że Amerykanie wprawdzie w marcu ub. roku pozwolili Niemcom na urządzanie Europy po swojemu – ale nadal chcą utrzymać surveillance nad tutejszymi siłami zbrojnymi w ramach „jedności euro-atlantyckiej”. Zwróćmy uwagę, że od marca ub. roku nikt nawet nie zająknął się na temat konieczności powołania europejskich sił zbrojnych, o które za rządów Donalda Trumpa wybuchła taka awantura z francuskim prezydentem Macronem, że aż trzeba było we Francji poderwać na równe nogi „żółte kamizelki”.

Inna sprawa, że i Donald Tusk, chociaż „ma pod sobą żołnierzy”, to też jest „pod władzą postawiony” – czego wyrazem jest niedawna nominacja pana Pawła Grasia na stanowisko szefa jego gabinetu. Pan Graś pilnował Donalda Tuska już wcześniej, nawet nie odstępował go w czasach, gdy Nasza Złota Pani robiła z niego człowieka na brukselskich salonach. Toteż podczas wizyty w Paryżu i Berlinie Donald Tusk ćwierkał już z jedynie słusznego klucza, że dla Polski „nie ma alternatywy”, jak tylko Unia Europejska i NATO. Nawet gdyby to była prawda, to wygłaszanie takich deklaracji jest niemądre, bo skoro państwo „nie ma alternatywy”, to można stawiać mu coraz to surowsze warunki. Toteż Reichsführerin Urszula von der Layen wprawdzie nie żałuje Donaldu Tusku słodkich uśmiechów (una dolce sonrisa de mujer querida) – ale forsy jak Polsce nie dawała, to nie daje, utrzymując szantaż finansowy w mocy. Ciekawe, czy teraz postawi warunek, by Polska dała się wepchnąć do wojny z Rosją – bo zarówno dla Naszego Najważniejszego Sojusznika byłoby to jakieś wyjście z sytuacji, gdy ukraińskie mięso armatnie właśnie się wyczerpuje, a dla Niemiec to już w ogóle – prawdziwy dar Niebios – bo otwiera przed nimi niezwykle atrakcyjne perspektywy, nie pociągające za sobą żadnych zobowiązań.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Zmiany w podstawie programowej w szkołach są… wstrząsające. HISTORIA.

https://pressmania.pl/zmiany-w-nowej-podstawie-programowej-w-polskich-szkolach-sa-wstrzasajace/

Autor: Piotr Wasilewski
Suwalczanin, ekonomista, autor publikacji naukowych i koordynator projektów społecznych.

Zmiany w nowej podstawie programowej w polskich szkołach są… wstrząsające. To będzie długi wątek, ale bardzo ważny, bo mający wpływ na miliony młodych Polaków.

12 lutego Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało projekt zmian w podstawie programowej. Głównym założeniem jest usunięcie 20% treści. Jakie treści usunięto, jakie przeformułowano? Zapraszam do przeczytania wątku na temat zmian w przedmiocie: HISTORIA

➕Na początku jeden “plus”: autorzy zmian nie ukrywają swoich intencji i w dosyć przystępny sposób pokazują, co zamierzają usunąć z podstawy programowej. Dzięki temu w symboliczny sposób możemy zobaczyć… przekreślone słowa. Duża część usuniętych treści przyprawia o zawrót głowy.

Co się zmienia? Po kolei:

HISTORIA:

1️⃣❌Uczniowie nie dowiedzą się już o: 

– bitwie pod Grunwaldem (jednej z największych bitew świata w średniowieczu, którą pokazuje najbardziej znany polski obraz Jana Matejki), 

– hetmanie Stefanie Czarnieckim (a po co nam wiedzieć kim był człowiek, o którym mowa w hymnie państwowym?)

– Ince (młodej dziewczynie, która niespełna 80 lat temu w heroiczny sposób oddała życie za Polskę, wg autorów nowej podstawy jak widać to za mało)

– pielgrzymkach św. Jana Pawła II do Polski (tych najbardziej przełomowych, których władze komunistyczne w Polsce niezwykle się bały, bo wiedziały jak ogromny mają wpływ na zmiany w Polsce)

2️⃣❌Polscy uczniowie nie będą też mieli okazji dowiedzieć się o tak “błahych” wydarzeniach jak:

– chrzest Polski (po co młodzi ludzie mają wiedzieć, że początki państwa polskiego ściśle wiążą się z religią?)

– dokonania w dziedzinie polityki wewnętrznej i zagranicznej Jagiellonów w XV wieku (jeszcze skojarzy się młodym ludziom z serialem TVP i zaczną się fascynować historią Jagiellonów, a “tego nie chcemy”!)

– twórczość Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego (w końcu po co wiedzieć, “iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”?)

– dokonania Stefana Batorego (jeszcze dowiedzą się o pokonaniu Rosjan i odzyskiwaniu zabranych Polsce terytoriów, a duma z Polski nie jest pożądana przez nowe władze)

– najważniejsze bitwy XVII wieku (hołd ruski, bitwa pod Kłuszynem, potop szwedzki, bitwa pod Wiedniem, która ocaliła Europę – “a komu to potrzebne?”)

3️⃣❌Historia relacji z 🇩🇪Niemcami jest od samego początku, jakby to powiedzieć, dosyć specyficznie “uporządkowana”:

– nie dowiemy się już o wojnach z Niemcami na początku funkcjonowania państwa polskiego (chyba że Bolesław Chrobry poszerzał terytorium Polski w ramach negocjacji wewnątrz Trójkąta Weimarskiego)

– Krzyżacy stają się takim fajnym zakonem wcale nie mającym konfliktów z Polską, a Konrad Mazowiecki za ich sprowadzenie otrzymał “only love reactions”

– nie dowiemy się już o… kulturkampf Bismarcka, którego polityka w Niemczech trwa do dzisiaj. Co ciekawe, jedyna zmiana ortograficzna autorów nowej podstawy to zmiana słowa: “germanizacja” na “Germanizacja”. W końcu do sąsiada, który nas “Germanił” należy podchodzić za ten czyn z należytym szacunkiem

– Bitwa o Westerplatte? Obrona Warszawy w 1939? Obrona poczty gdańskiej? Bitwa pod Wizną? – nowa podstawa programowa wymazuje te wydarzenia z pamięci

– w nowej podstawie usunięto też wiedzę o… Powstaniu Wielkopolskim i powstaniach śląskich oraz o polskości na Warmii i Mazurach

– z podstawy programowej wylatuje ten ważny fragment nakłaniający do debaty na temat należnych Polsce reparacji wojennych: “uczeń opisuje zniszczenia i ograbienie Warszawy przez Niemców dokonane od września 1939 roku do stycznia 1945 roku (m.in. Zamek Królewski, Pałac Saski, archiwa, biblioteki, muzea, majątek prywatny). “

PS. Kiedyś obecny europoseł PO Andrzej Halicki mówił o pisaniu podręczników do historii dla polskich uczniów razem z Niemcami. Najwidoczniej nie był to żart i właśnie się materializuje.

4️⃣❌Co ciekawe, odwrotną tendencję niż do Niemców, zastosowano w stosunku do USA. Niesamowita koincydencja z prowadzoną obecnie przez Rząd RP polityką międzynarodową:

– nie dowiemy się już o konstytucji amerykańskiej i o… trójpodziale władzy (niektórzy posłowie w końcu nie wiedzą o tym “drobnym szczególe” jakim jest odróżnienie władzy wykonawczej od ustawodawczej, po co mają o tym wiedzieć uczniowie?)

– dosłownie skreślono taki oto dotychczasowy zapis w podstawie programowej: “uczeń przedstawia wkład Polaków w walkę o niepodległość Stanów Zjednoczonych ” (po co pokazywać wkład Polaków w historię największego mocarstwa świata?)

– usunięto również taki punkt: “uczeń przedstawia i sytuuje w czasie i przestrzeni proces rozpadu Układu Warszawskiego i odzyskanie suwerenności przez Polskę 1989” (Jak można zrozumieć obecny stan naszego kraju bez wiedzy o tym, co się wydarzyło w 1989 roku? “Nie wiem, choć się domyślam” – jak powiedziałby Tadeusz Sznuk)

5️⃣❌Ta zmiana zasługuje na oddzielny wątek, bo jest ściśle związany z tym, co obecnie dzieje się w Polsce w temacie dużych inwestycji. Tyle mówimy o CPK, elektrowni atomowej, ogromnych inwestycjach takich jak fabryka Intela, prawda?

– aby uczeń nie znał ważnego kontekstu, usuwa się z podstawy programowej wiedzę o… największych inwestycjach II RP: młodzi Polacy nie dowiedzą się o porcie w Gdyni, o Centralnym Okręgu Przemysłowym i o magistrali węglowej. Niebywałe, a jednak.

6️⃣❌Niezwykle ważna i do bólu skandaliczna zmiana dotycząca II wojny światowej. Nowa podstawa programowa umniejsza rolę Polaków ratujących Żydów z Holokaustu.

Autorzy nowej podstawy proponują następującą zmianę:

“Uczeń zna przykłady bohaterstwa Polaków ratujących Żydów z Holokaustu” -> “Uczeń charakteryzuje postawy Polaków wobec Żydów” 

Stąd już prosta droga do “polskich obozów śmierci”. Historia Ireny Sendlerowej, Żabińskich i rodziny Ulmów oraz innych “Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” oczywiście usunięta. Po co młody Polak ma wiedzieć, że tylko w Polsce za pomoc Żydom groziła kara śmierci, a Polacy pomagali na ogromną skalę? “To niedobra jest wiedzieć”

7️⃣❌Nowa podstawa programowa proponuje również UWAGA zmianę zapisu: “rzeź wołyńska” na “konflikt polsko-ukraiński”. Jeśli “krwawa niedziela”, w czasie której mordowano siekierami i gwałcono jest częścią “konfliktu” jak to określa dzisiaj Ministerstwo 

Edukacji Narodowej, to jest to po prostu zakłamywanie historii

8️⃣❌W przypadku omawiania przebiegu i bohaterów powstań oraz innych wydarzeń historycznych wykreślono znajomość elementów związanych z danym regionem. Historia regionalna jest w nowej podstawie “zaorana”. Tak bardzo walczyliśmy kilka lat temu jako Rada Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej Polskiej o wzmocnienie roli historii regionalnej (żeby młodzi ludzie znali historię regionu, z którego pochodzą i na którym mieszkają). Wtedy się udało. Dzisiaj historia regionu jest wymazywana. PS. Wczoraj Minister Barbara Nowacka usunęła Radę Dzieci i Młodzieży RP… Po co młodzi ludzie mają mieć wkład w to, czego będą się uczyć??? Uwag nie zgłoszą, bo ich zlikwidowano.

9️⃣❌Z nowej polskiej szkoły zgodnie z propozycją podstawy programowej polski znikną i zostaną umniejszone też takie wydarzenia i postacie jak:

– Maksymilian Maria Kolbe

– Witold Pilecki

– Muzeum Powstania Warszawskiego

– Muzeum Auschwitz Birkenau 

– Polskie Cmentarz Wojenny w Katyniu

– związki Polski z Węgrami w XIV i XV wieku

– okoliczności utworzenia Legionów Polskich 

– Żołnierze Niezłomni (Wyklęci) – o ich pamięć tak walczyli młodzi ludzie w Polsce jeszcze 10 lat temu…

– rasistowska i antysemicka polityka Niemiec hitlerowskich przed II wojną światową

– Jan Karski

– Władysław Sikorski

– Radio Wolna Europa

– ksiądz Jerzy Popiełuszko

🔟❗️Tak, to długi post, a dotyczy zmian w podstawie programowej tylko jednego przedmiotu. Jest jeszcze szansa, aby te zmiany nie weszły w życie. Do 19 lutego można wyrazić swój sprzeciw (link w komentarzu). 

❗️Nie zmarnujmy szansy wyrażenia swojego zdania!

❗️Nie pozwólmy na zatarcie pamięci o tych, którzy walczyli o naszą wolność!

❗️Nie pozwólmy zakłamywać historii!

TAK – edukacja w Polsce wymaga zmian, ale na pewno nie takich wypaczających historię Polski i świata!

Lobby LGBT chce wsadzać do więzień każdego – także Pana. Przygotowują ustawę, która zakaże mówienia prawdy. Podpisz petycję.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

.

Lobby LGBT chce wsadzać do więzień każdego – także Pana. Właśnie przygotowują ustawę, która zakaże mówienia prawdy o wszystkich krzywdach, jakie robią dzieciom homoaktywiści.

W Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad ustawą o zakazie tzw. „mowy nienawiści”. Czym jest ta „mowa nienawiści”?

Każdą prawdą, która będzie niewygodna dla lobby LGBT.

Każdy, kto powie lub napisze coś nie po ich myśli, będzie mógł iść do więzienia – nawet na 2 lata. Lub płacić wysoką grzywnę

Chodzi o to, aby przygotować grunt pod inne skrajne pomysły i zdusić zdrowy opór wobec demoralizacji dzieci i całego społeczeństwa. 

Kto konkretnie będzie zagrożony? 

– ojcowie, którzy nie pozwolą, aby geje i lesbijki uczyli jego dziecko, jak być homoseksualistą,

– matki, które nie puszczą dziecka na homoparadę,

– nauczyciele, którzy będą uczyli, że płci są tylko dwie i nie da się płci zmienić,

– księża, którzy przypomną w kazaniu nauczanie Kościoła o grzechu sodomskim,

– dziennikarze, którzy pisząc artykuł wspomną, że złapany przez policję pedofil był gejem,

– każdy, kto napisze w Internecie, że tylko heteroseksualizm jest normą, a zboczenia są zboczeniami.

===========================

Środowisku LGBT taka ustawa jest bardzo potrzebna. Dzięki niej wygrają wreszcie ideologiczne dyskusje. Potem bez problemu zalegalizują homozwiązki i oddadzą im na wychowanie dzieci. Od lat mając przewagę sił i środków nie są w stanie przekonać ludzi, że homoseksualizm jest tak samo dobry i normalny jak heteroseksualizm. Choć dominują w mediach, edukacji, życiu społecznym i politycznym i mają za sobą gigantyczne pieniądze – ludzie im po prostu nie wierzą. 

Dlatego potrzebują ustawy, sądów i więzień. Pisanie ustawy powierzyli Krzysztofowi Śmiszkowi, Wiceministrowi Sprawiedliwości, który twierdzi, że sam jest gejem. 

Szanowny Panie!

Wobec kolejnego aktu agresji LGBT potrzeba wielkiego zorganizowanego oporu. Jedną z odsłon tego oporu były wystąpienia w Sejmie w sprawie ustawy #StopLGBT. Właśnie teraz potrzeba więcej głosów za normalnością i przeciw homoterrorowi. 

Pan także może coś zrobić. Każdy musi działać.

Proszę Pana o podpisanie petycji „NIE dla karania za krytykę LGBT”, jest ona dostępna pod linkiem: 

https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-karania-za-krytyke-lgbt/.

Proszę kliknąć w link i postępować zgodnie ze wskazówkami.

Proszę Pana o złożenie podpisu NIEZWŁOCZNIE, bo prace nad ustawą już trwają, a politycy zaangażowani w sprawę chodzą po Sejmie i przekonują innych do swojego pomysłu. Trzeba ich powstrzymać.

Już teraz tysiące ludzi dobrej woli protestuje. Bardzo proszę, aby Pan do nich dołączył, by głosów było jak najwięcej. Petycja trafia do wszystkich klubów i kół w Sejmie – posłowie dowiedzą się w ten sposób, że nie ma zgody na uchwalanie ideologicznej ustawy. 

Obyśmy jutro nie żałowali, że dziś czegoś nie zrobiliśmy. Dlatego podpisanie petycji jest tak ważne. Jeszcze raz podaję link: https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-karania-za-krytyke-lgbt/.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Dzieci mają być bezpieczne, a my wszyscy spokojni, że nie zagraża nam terror LGBT. Gdy już podpisze Pan petycję, proszę podać ten link dalej do Znajomych oraz na swoje media społecznościowe: https://twojepetycje.pl/petycja/nie-dla-karania-za-krytyke-lgbt/.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

POLSKA DLA POLAKÓW. Krzysztof Baliński.

Krzysztof Baliński 26 listopada 2022

4 czerwca 1990 to finał gorączkowych rewindykacji etnicznych. Po ideologicznym recyclingu i partyjnej metamorfozie (tj. wstąpieniu do UD/UW, najlepszej inwestycji Kominternu w Polsce), na rządowych stołkach zasiada drugie, a nawet trzecie pokolenie pewnej mniejszości. Zmiana warty udaje się znakomicie – kosmopolityczna szajka, której szef dogadał się w Magdalence z Kiszczakiem, znalazła się w pierwszym szeregu budowniczych III RP. W starych demokracjach jest czymś oczywistym, że opinia publiczna ma prawo znać przeszłość ludzi, którzy w jakikolwiek sposób decydują o jej losach. Prześwietlany jest każdy. W Polsce dla sitwy, która swymi mackami omotała całe państwo, wszelkie pytania i rozważania o rodzinnych korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach” i „antysemityzm”.

Gdy Bronisław Geremek kompletował swój „zespół”, kierował się jedną regułą: niepolskie pochodzenie. Świadczą o tym rozliczne i namacalne dowody. Żeby można było zrobić karierę, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska przydatna była też rekomendacja Michnika, Urbana lub Kiszczaka. Geremka (i przy okazji, siebie) zdemaskował Władysław Bartoszewski w Knesecie:  „Polska to ewenement. Pokażcie mi taki drugi kraj w Europie, w którym w ciągu ostatnich dwóch dekad  trzech szefów dyplomacji miało żydowskie pochodzenie, jeden był honorowym obywatelem Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. Wtórował mu ówczesny prezydent RP, który w wywiadzie dla ukraińskiej „Zierkało Niedieli” rzekł: „W naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy”. No i mieliśmy, co mieliśmy. Pierwszego szefa rządu wybrała sobie mazowiecka gmina żydowska, a ministrem spraw zagranicznych został syn warszawskiego rabina. Po nim premierem został wnuk żołdaka Wehrmachtu, a wicepremierem i ministrem obrony członek władz Związku Ukraińców w Polsce.

Bogdan Zdrojewski miał objąć MON, ale został przesunięty na Ministerstwo Kultury, a ministrem został lekarz psychiatra z Krakowa. Był on wprawdzie właścicielem Instytutu Studiów Strategicznych, ale ta pompatyczna nazwa myli, bo instytut zajmował się takimi strategicznymi kwestiami, jak wpływy kultury żydowskiej. Ministrem finansów miał być Zbigniew Chlebowskim, ale w Warszawie pojawił się poddany brytyjski i skarbnikiem naszej kasy został nie mający obywatelstwa polskiego „angielski ekonomista profesor Jan Vincent Rostowski”. Po jakimś czasie okazało się, że minister nie jest ani ekonomistą, ani angielskim, ani profesorem, tylko wykładowcą na Uniwersytecie Sorosa w Budapeszcie, a profesorami to byli pochodzący z Kresach jego dziadek Jakub Rofhfeld, syn Mojżesza i Lei z domu Broder oraz jego kuzyn Adam Daniel Rotfeld. Sprawę można by też ująć innym pytaniem: Gdzie jest na świecie taki drugi kraj, w którym głównym ekonomistą zostaje historyk, ministrem finansów absolwent technikum ogrodniczego, ministrem zdrowia księgowy, szefem BBN lekarz, ministrem obrony historyk, ministrem rozwoju i technologii filolog, ministrem przedsiębiorczości menedżer kultury, a szefem największej spółki państwowej były operator wózka widłowego?

Rostowski wydzielił gabinet dla pracującego społecznie „zewnętrznego eksperta” od podatków, pani Renaty Hayder, która okazała się być spokrewniona z Rotfeldami. Podatkami zajmował się przewodniczący sejmowej komisji „Przyjazne państwo”, Janusz Palikot, który w międzyczasie wrócił do judaizmu i został członkiem loży B’nai B’rith. Okazało się też, że wśród darczyńców na Muzeum Polin znalazł się Jan Kulczyk i jego połowica, którzy zrobili wielki majątek, prywatyzując masę upadłościową po PRL. Niektórzy mówią, że pieniędzmi dzielili się z WSI. Ale to niepoważne bredzenie, bo zdradził ich bratni oligarcha z bratniej Rosji, Borys Bieriezowski: „Czasy były takie, że każdy brał, ile mógł unieść”. Jeszcze lepiej zdiagnozował to Józef Oleksy: „Kosmopolityczne gangi rozkradły Polskę”. Przy okazji podważył „legalność majątku” innego żydowskiego oligarchy. I, co ciekawe, Aleksander Kwaśniewski nazwał go w rewanżu zdrajcą i idiotą, ale nie… „kłamcą”!

Za czasów „pierwszego niekomunistycznego rządu wolnej Polski”, ulica mówiła: „Sami Żydzi tylko jeden Syryjczyk” (chodziło o ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka). Dziś można by zawołać: „Sami Żydzi tylko jedna Ukrainka” (chodzi o wiceminister rozwoju Olgę Semeniuk). Przypomnijmy, że ministrami od pieniędzy byli: Marek Borowski, Jerzy Osiatyński, Mateusz Jakub Morawiecki, Tadeusz Kościński, Leszek Balcerowicz, Marcin Święcicki i Grzegorz Kołodko. Trzem ostatnim przydzielono za żony: dwie urokliwe córeczki Eugeniusza Szyra (KPP-owca, szefa frakcji żydowskiej w PPR, członka BP PZPR) i córkę Maksymiliana Pohorille (KPP-owca, promotora pracy doktorskiej, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR). Śledząc „sukcesy” pomyślnie ożenionych, można pytać, czy aby na pewno byli samodzielni, i czy ministrami nie zostali dzięki instytucji Esterki, która, w połączeniu z formułą, że Żydem jest każda osoba urodzona z matki Żydówki, mocno modeluje zasady polityki kadrowej. Można też zapytać: W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania i precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?

W dzień po aneksji Krymu kilkudziesięciu Polaków z Mariupola zwróciło się o tymczasowe schronienie w kraju przodków. Postawa rządu warszawskiego wprawiła w osłupienie. Wiceszef MSZ – a był nim Rafał Trzaskowski – sprzeciwił się temu, publicznie dywagując, że mogłoby to nie zostać dobrze odebrane przez… Kijów. „Sprowadzanie tych Polaków podważa status Ukrainy, jako państwa silnego i demokratycznego, stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić, ponieważ chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, a ściąganie Polaków byłoby przyznaniem, że Ukraina sobie nie radzi. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem – oświadczył. Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski?” – podwyższył poprzeczkę. Gdy w lutym wtargnęły do Polski miliony „uchodźców” z Dzikich Pól, w tym pół miliona weteranów obrony „silnego, demokratycznego państwa” przed Ruskimi, Trzaskowski stał się nagle zwolennikiem ich sprowadzania, i to w jak największej liczbie.

Czy powodem takiego wybryku Trzaskowskiego nie jest to, że jego matką jest Teresa z domu Arens, a ojczymem Marian Ferster, syn pułkownika UB Aleksandra i funkcjonariuszki UB Władysławy, której stryj Bolesław Drobner, był ministrem w PKWN, prezydentem Wrocławia i, do Marca ’68, I sekretarzem KW PZPR w Krakowie? Czy znaczenia nie ma to, że matka Trzaskowskiego, która w latach 50. prowadziła bar w „Piwnicy pod Baranami”, jako tajna współpracowniczka i donosicielka o pseudonimie Justyna, miała kontakty z dyplomatami z konsulatu USA w Krakowie, a dzisiaj jej synalek, który patriotyzm wyssał z mlekiem matki, ma doskonałe kontakty z dyplomatami z ambasady USA i też je wykorzystuje do antypolskich celów? Co Trzaskowskiego najbardziej przeraziło? Perspektywa: Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski. Co w tym wszystkim jeszcze przeraża? Opozycja, której przeszkadza zawieszenie sędziego Tuleyę, a nie przeszkadza, gdy rządząca partia rozbraja polską armię (a uzbraja po zęby armię sąsiada, który nas nienawidzi), gdy wyjmuje z kieszeni Polaków 100 miliardów i napycha kabzy oligarchów ukraińskich, gdy na zmywak wysłała miliony Polaków, a przyjmuje na garnuszek miliony Ukraińców, obdarzając ich nadzwyczajnymi przywilejami. I jeszcze jedno – jak wynika z najnowszego sondażu IBRiS, na czele rankingu polskich polityków jest prezydent Warszawy. Ufa mu 44 proc. badanych. No i mamy, co mamy – przyszłego Prezydenta Wszystkich Polaków.

Szewach Weiss na łamach „Rz” wygadał się: Kiedy Żyd chce, by rozpoznał go jego rodak, mówi „AMCHU”. Jest to tajemny kod żydowski. Niemożliwością jest rozpoznać każdego Żyda z wyglądu i, jakkolwiek by to brzmiało dziwnie, po kształcie jego nosa, ani po nazwisku. Wielu Żydów zmieniło bowiem swoje rodowe nazwiska, także ze względów bezpieczeństwa. Myli się i wprowadza w błąd innych ten, kto twierdzi, że żydostwo jest tylko wiarą. Nawet ci, którzy odeszli od wiary mojżeszowej, nawróceni na inne wyznanie, odczuwają przynależność do swego narodu (…) Solidarność żydowska istnieje również między tymi, którzy przeszli na chrześcijaństwo, i tymi, którzy zostali żydami. Ta solidarność jest częścią duszy żydowskiej. Ten, kto porzucał żydostwo, robił to na ogół ratując swoje życie, albo był zmuszony siłą. „Amchu” umożliwiła istnienie wspólnoty narodu żydowskiego w diasporze bez państwa, bez flagi, bez władzy, bez możliwości samoobrony. „Europa przeszła drogę od Auschwitz do „Nigdy więcej Auschwitz!”. Jest mniej nacjonalistyczna. Właśnie to oraz globalizacja, Internet umożliwiają życie Żydom w europejskim domu. Dla nich jest on teraz wielkim „sztetl”. Już nie ma potrzeby ukrywać pochodzenia żydowskiego. „Amchu” wychodzi z podziemia. Żydzi obejmują najwyższe stanowiska w krajach diaspory, nie ukrywając swojej tożsamości. Jest to historyczne zwycięstwo „Amchu”. Na koniec Szewach stwierdza: „Amchu” nie jest już tajnym kodem, ale nie wolno go zgubić: „Wieczne, wieczyste „Amchu”! W wielu miejscowościach na Warmii i Mazurach Ukraińcy wieszają sobie niebiesko-żółte wstążeczki, bo policjant Ukrainiec, jak zobaczy swojego rodaka mandatu nie da, a sędzia Ukrainiec nie wsadzi za kratki. I czy dwukolorowa wstążeczek na piersi redaktora Sakiewicza, to nie takie „Amchu”?

Politycy polscy nie wyciągają wniosków z przeszłości. Wciąż popełniają te same błędy. Dotyczy to wszystkich ekip rządzących krajem po 4 czerwca 1989 roku. Bez patrzenia na interes Polski poparli obalenie Wiktora Janukowycza, a Wiktor Juszczenko plując w twarz polskim sprzymierzeńcom, ogłosił Stepana Banderę narodowym bohaterem Ukrainy. Ale czy chodziło tylko o „błędy” i czy o błędy polityków „polskich”, a nie o świadomą działalność rządzącej w Polsce żydokomuny i rządzących na Ukrainie żydobanderowców?

Rewolucja to gruntowna wymiana elit politycznych, to zdobycie władzy przez nową klasę społeczną kosztem drugiej. Tymczasem nad Dnieprem wszystko pozostało po staremu. Władza jak spoczywała, tak spoczywa w rękach kilku oligarchów żydowskiego pochodzenia. Zwraca uwagę kompatybilność elit znad Wisły i znad Dniepru. Gdy warszawskie oskarżały przedmajdanowego prezydenta o bycie marionetką Putina, świadczyć o tym miała jego zgoda, aby teki ministrów przypadły trzem politykom ukraińskim, którzy zachowali obywatelstwo rosyjskie. Tymczasem pierwszy pomajdanowy rząd ukraiński okazał się armią pełną zagranicznych najemników, z nadanym pospiesznie ukraińskim obywatelstwem. Prezydent Petro Poroszenko uzasadnił to tak: To część wysiłków, aby znaleźć innowacyjne rozwiązania w rządzie, z uwagi na nadzwyczajne wyzwania stojące przed Ukrainą. Oprócz prezydenta, obcoplemieńcami okazali się: wiceprezydent, premier, sekretarz Rady ds. Bezpieczeństwa, minister obrony, minister kultury, minister finansów, minister administracji prezydenta i wicepremier (później premier) Wołodymyr Hrojsman (którego matka jest autorką terminu „żydobanderwoszczyzna”). Nie lepiej było wśród opozycji, żeby tylko wymienić Julię Tymoszenko. I jeszcze jedno – następca Poroszenki dwa miesiące temu rzekł: „Jak zakończymy wojnę, to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”.

Znamienna była tu diagnoza Nadii Szewczenko. W 2015 oficer lotnictwa Ukrainy została zwolniona w ramach rosyjsko-ukraińskiej wymiany jeńców. O jej uwolnienie zabiegali prawie wszyscy politycy zachodniego świata. Prezydent Poroszenko nadał jej tytuł bohatera narodowego. Została deputowaną Rady Najwyższej. Miała prezydenckie ambicje, a sondaże wskazywały, że cieszy się największym zaufaniem wśród Ukraińców. Tymczasem w marcu 2018 roku ukraiński parlament, przytłaczającą większością głosów, uchylił jej nietykalność i zezwolił na areszt, z oskarżenia o planowanie zamachu stanu oraz próbę zamachu terrorystycznego. Co takiego wydarzyło się, że trafiła za kratki? Nic wielkiego. Powiedziała tylko (ku wielkiemu rozczarowaniu redaktorów naczelnych „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”): „Żydzi stanowią 2 proc. społeczeństwa, a zajmują około 80 proc. stanowisk w rządzie”. Wymieniła premiera Wołodymyra Hrojsmana. Stwierdziła, że Petro Poroszenko tak naprawdę ma na nazwisko „Walcman”. Zasugerowała żydowskie pochodzenie Julii Tymoszenko, a wcześniej w studio telewizyjnym zgodziła się z wypowiedzią jednego z widzów o „żydowskim jarzmie na Ukrainie”.

Czy „Żydobanderowcami” są też redaktorzy „Gazety Wyborczej”? Zastanawia bowiem osłona medialna, jaką Michnik od lat zapewnia mniejszości ukraińskiej. Czy tym samym tropem pójść można w przypadku Anne Applebaum, która na łamach gazety Michnika dowodziła: „Nacjonaliści na Ukrainie to jedyna nadzieja tego kraju na ucieczkę od apatii, drapieżnej korupcji i, w ostateczności, rozpadu. Żaden rozsądny bojownik o wolność nie wyobrażał sobie utworzenia nowoczesnego państwa, a co dopiero demokracji, bez ruchu o nacechowaniu nacjonalistycznym”. A co z redaktorami „Gazety Polskiej? Przecież ich też łączy z Applebaum pogląd, że każdy nacjonalista jest dobry, byle nie polski?

Kto w Polsce bierze czynny udział w promowaniu banderowskich postulatów historycznych i gloryfikuje zbrodniczą organizację? Od samego początku istnienia III RP środowisko dawnego KOR, skupione   wokół „Gazety Wyborczej”, za cel główny swoich działań postawiło sobie lansowanie idei tzw. pojednania polsko-ukraińskiego, przez co rozumiano przyjęcie wykładni historii najnowszej środowisk probanderowskich. Ośrodek skupiony wokół Adama Michnika i Jacka Kuronia, tropiący wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce,  przeszedł do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA. Michnikowi i Kuroniowi nie przeszkadzało nawet to, że organizacja, którą wzięli w obronę miała na sumieniu śmierć dziesiątków tysięcy Żydów.  Główną wykładnią stały się słowa Jacka Kuronia: „Jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość”. Przypomnieć też warto o złożonej w wywiadzie dla „Kuriera Galicyjskiego” propozycji Adama Michnika przyłączenia Polski do Ukrainy i nadanie nowemu tworowi nazwy UKR-POL. „Będziemy wówczas państwem, z którym się będzie musiał liczyć każdy i na wschodzie i na zachodzie” – prorokował, z akcentem na „MY”. Chociaż w tym przypadku nie trudno było odgadnąć, że w pomyśle „nie chodziło o jakiś „UKR-POL”, tylko o stary żydowski pomysł z Judeopolonią.

Dlaczego pochodzący z żydokomunistycznej rodziny kresowej Paweł Kowal, nawołując do wspierania neobanderowskiej Ukrainy, najchętniej w imię interesów i rojeń polityków ukraińskich wypowiedziałby wojnę Rosji? Jak wyjaśnić jego słowa, że „Ukraińcy muszą dojrzeć do samooceny tak, jak Polacy dojrzeli do samooceny w Jedwabnem”? Dlaczego Dawid Wildstein powiedział: „Nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno dziś być dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców” i czy nie ma znaczenia, że jego dziadek był ubekiem, a ojciec masonem? A może chodzi o coś innego? Aleksander Kwaśniewski, syn ukraińskiego Żyda i oficera NKWD w sprawach Ukrainy wypowiada się jak lobbysta ukraiński, bo bierze pieniądze od żydowskich oligarchów.

À propos – gdy w 1976 r. powstał KOR Michnik pisał: „Marek Edelman powiedział kiedyś, że KOR to było to samo, co Bund. Te same ideały, te same wartości. Dla mnie – mówił Marek – Bund i KOR to ciągłość”. Tymczasem Bund był przedwojenną żydowską partią, która reprezentowała komunistyczny ekstremizm, która manifestował swoją wrogość do państwa polskiego, domagała się pełnej autonomii dla żydów, laickiego szkolnictwa oraz zrównania języka jidysz z językiem polskim, którą minister spraw wewnętrznych II RP uznał za „partię kryptokomunistyczną, bo „zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu”. Sprawdzianem lojalności KOR wobec Polski byli wyłonieni liderzy, którzy w sytuacji niedojrzałości chłopsko-robotniczych elit „S”, przejęli ruch protestu, wymanewrowali hierarchów kościelnych, zmonopolizowali poparcie z zagranicy, zablokowali odrodzenie się endecji, chadecji, a nawet PPS.

Dlaczego wszyscy mają poglądy dziwnie podobne do poglądów lobby ukraińskiego? Co, oprócz miłości do banderowców, ich łączy? Może nienawiść do Polaków? I czy tylko nienawiść? Anne Applebaum i żydowska gazeta dla Polaków szczególnie uwzięła się na Wiktora Janukowycza. I tu pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że „Nasz Dziennik” nieopatrznie ujawnił: „Korzenie rodziny Wiktora Janukowycza sięgają dzisiejszej Białorusi (…) w Janukach wszyscy byli gospodarzami i pszczelarzami (…) dziadek Wiktora został ochrzczony w miejscowym kościele katolickim. Ludność tych terenów Białorusi – to przeważnie katolicy. Toż była tu kiedyś Polska. Swoistymi świadkami tamtych czasów są pomniki na miejscowym cmentarzu. Na większości z nich napisy już się starły, a na tych, które się zachowały, widać napisane alfabetem łacińskim nazwisko „Janukowicz”. I drugie pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że tygodnik „Nasza Polska” napisał: „Nie mógł Polak zostać prezydentem w Warszawie to musiał w Kijowie. Na Warszawę jeszcze Polacy muszą poczekać!”. Na Janukowycza uwzięła się nie tylko gazeta żydowska. Słowa: „Popieram wszystkich Ukraińców protestujących w Kijowie przeciwko rządom postkomunistycznego bandyty”, pojawiły się w… „Warszawskiej Gazecie” Pomijano przy tym i przemilczano oczywisty fakt, że przedmajdanowa ekipa wła­dzy w Kijowie była po prostu propolska i że swoistej pikanterii dodawał postulat ministra edukacji w rządzie Janukowycza wprowadzenia języka polskiego jako drugiego języka urzędowego w zachodniej części Ukrainy.

Polityczne zadanie usunięcia Janukowycza, postawione przed polską klasą polityczną przez Sorosa, wymagało „marginalizacji konfliktów historycznych” i partnera po stronie ukraińskiej. Zostali nimi skrajni nacjonaliści, którym nie przeszkadzało, że Ukrainą rządzi rosyjsko-żydowska mafia i że finansowego wsparcia udziela im lider społeczności żydowskiej, rezydujący w Genewie posiadacz paszportu izraelskiego Ihor Kołomojski. „Naszych”, do tej antypolskiej machinacji nie zniechęcił nawet Günter Verheugen, który zdiagnozował: „Po raz pierwszy w tym stuleciu prawdziwi faszyści z krwi i kości zasiadają w rządzie”. W tym kontekście przypomnieć należy, że Janukowyczowi szyto buty marionetki Moskwy, mimo że dobrze mu szło układanie stosunków z Putinem na zasadzie „jak równy z równym”, mimo że nie zgodził się, by Ukraina wstąpiła do unii celnej z Rosją i mimo że z większym sukcesem niż „nasi”, oparł się szan­tażowi energetycznemu Putina, i to wówczas, gdy mentalnie zrusyfikowa­ny polski minister podpisywał niekorzystne kontrakty na dostawy gazu rosyjskiego.

Przy okazji – co się porobiło z PSL-owcami? Niegdyś byli pierwszą partią, która dbała o pamięć pomordowanych na Wołyniu. Dziś Kosiniak-Kamysz pierwszy rzuca hasło „UkraPolin”, a Marek Sawicki rzuca pomysł, aby Państwo Polskie wykupiło i wyremontowało 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekazało je ukraińskim przesiedleńcom. À propos – kiedy podczas kampanii wyborczej w 2015 r. kandydat PSL Adam Jarubas naruszył święte tabu, jakim jest bezkrytyczne popieranie Ukrainy, został solidarnie zaatakowany przez cały establishment i skutecznie wyciszony. To był klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór między „zaprzańcami” a „szczerymi patriotami” nie toczy się o interes narodowy, ale o to, kto lepiej będzie rządził Polakami w interesie kosmopolitycznego układu.

Są też inne podobieństwa. Tak jak pierwszy pookrągłostołowy rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął próbę budowy JudeoPolonii, tak pierwszy pomajdanowy rząd Petro Poroszenki podjął próbę budowy JudeoUkrainy. Z tym że nad Dnieprem to się udało, a nad Wisłą projekt runął, dzięki… Stanowi Tymińskiemu. Przypomnijmy: w wyborach prezydenckich w 1990 roku, przedstawiany jako „kandydat znikąd”, po bardzo intensywnej kampanii, podczas której przedstawiał się jako jedyny „człowiek spoza układu”, zdecydowanie kontestujący balcerowiczowskie reformy gospodarcze, uzyskał w I turze prawie 4 miliony głosów, wyprzedzając Tadeusza Mazowieckiego (i Wołodię Cimoszewicza). Po tej poniżającej klęsce, Mazowiecki wraz ze swym zamysłem Judeopolonii już się nie podniósł.

W dzisiejszej Polsce toczy się jedna wielka wojna i mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się, krzyżują się obce wpływy. Na te potężne i wyrafinowane naciski wystawiona jest „nasza” elita polityczna, nielojalna, czołobitna wobec obcych, uwikłana w agenturalną działalność. Czy kraj, w którym ministrami zostają przypadkowe miernoty, ludzie gardzący polskimi interesami, kupczący pozycją Polski w świecie, których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy, i którym rozkazy wydaje mały żydowski komik, jest zdolna do obrony polskich interesów?

Krzysztof Baliński

Zanieczyszczone jabłka i spleśniałe maliny z Ukrainy.

Zanieczyszczone jabłka z Ukrainy cofnięte na granicy. Normy przekroczono 6-krotnie.

Ignacy Michałowski 16 lutego 2024 egaartis/zanieczyszczone-jablka-z-ukrainy

jablkatran

Skandal związany z suszonymi jabłkami importowanymi z Ukrainy ujrzał światło dzienne, gdy polskie służby wykryły obecność bifentryny i chloropiryfosu w produktach. To odkrycie doprowadziło do natychmiastowego cofnięcia towaru z granicy.

Wprowadzenie: Brak Suszonych Jabłek w Polsce czy Kwestia Ceny?

Cofnięcie partii suszonych jabłek z Ukrainy rodzi pytania o dostępność tego produktu w Polsce. Czy rzeczywiście brakuje suszonych jabłek na rodzimym rynku, czy też istotnym czynnikiem jest cena, skłaniająca przedsiębiorców do sprowadzania ich ze wschodu?

Skrupulatna Kontrola: Spleśniałe Maliny a Przekroczone Pozostałości w Jabłkach

Informacje o kontroli mrożonych malin, które okazały się spleśniałe, zdobyły natychmiastową uwagę mediów.

Niemniej jednak, równie ważna kontrola dotyczyła suszonych jabłek i mogła umknąć uwadze opinii publicznej.

https://legaartis.pl/blog/2024/02/14/na-granicy-zatrzymano-20-ton-mrozonych-malin-z-ukrainy-bo-zawieraly-plastik/embed/#?secret=pupxNF2df0#?secret=uZaT9NgtfP

Incydent z Datą: Cofnięcie Partii Suszonych Jabłek na Ukrainę

Z wpisu w unijnej bazie RASFF wynika, że 31 stycznia bieżącego roku partia suszonych jabłek została cofnięta na granicy polsko-ukraińskiej. Jakie były powody tego ruchu? Wyniki kontroli granicznej ujawniły przekroczenia najwyższych dopuszczalnych poziomów bifentryny i chloropiryfosu. Pozostałości chloropiryfosu przekroczyły normy sześciokrotnie, a bifentryny dwukrotnie.

Substancje Wycofane, Ale Nie na Wschodzie: Bifentryna i Chloropiryfos w Suszonych Jabłkach

Nie do przeoczenia jest fakt, że obie substancje – bifentryna od 2009 roku, a chloropiryfos od 2020 roku – zostały wycofane z użycia na terenie Unii Europejskiej. Jednak wciąż są one szeroko stosowane na Ukrainie czy w Turcji, co stawia pod znakiem zapytania kwestie kontroli jakości i standardów w regionie.

Synergia chanukowo – zbożowa. Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”. W 2012 roku pojawia się w Polsce żydowski “spadochroniarz” i zakłada spółkę celową…

Synergia chanukowo – zbożowa. Zamknąć granice !

Złote Ziarno dłuuugo kiełkuje. Ale korzystnie dla Planisty.

ekspedyt/synergia-chanukowo-zbozowa 15 lutego 2024

To roboczy tytuł określający efekt przypadków w polityce i gospodarce z negatywnym skutkiem końcowym dla polskiego rolnictwa i zdrowia polskich konsumentów. Wyrażenie “koalicja chanukowa” funkcjonuje od pewnego czasu w publicystyce i w wypowiedziach niektórych polityków jako określające nieformalną koalicję przeciw polskiej racji stanu.

Dziś w Aktualnościach przedstawiamy efekt dotychczasowego śledztwa polskich internautów kto zarabia a kto traci na imporcie „ukraińskiego zboża”.

Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”, zarządzana przez obywatela narodowości izraelskiej – Borisa Pogolier. Wątpliwości co do działań spółki “Złote Ziarno” sięgają aż 2016 roku. Sprawa śmierdzi na kilometr.

Tak rozpoczyna tematyczny wątek na Twitterze  internauta Maltaquas

Maltaquas

@Maltaquas

Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”, zarządzana przez obywatela narodowości izraelskiej – Borisa Pogolier. Wątpliwości co do działań spółki “Złote Ziarno” sięgają aż 2016 roku. Sprawa śmierdzi na kilometr.

Zdjęcie

55,2 tys. Wyświetlenia

Maltaquas

@Maltaquas

Sam Pogolier już w 2016 nie ukrywał, że to spółka celowa pod import ukraińskiego zboża do Polski i UE. http://sir-kielce.pl/pliki/Z.Z.2.pdf

Zdjęcie

===============================

Maltaquas

@Maltaquas

Czyli w 2012 roku pojawia się w Polsce żydowski “spadochroniarz” i zakłada spółkę celową z kapitałem zakładowym 20 milionów złotych pod import ukraińskich towarów do Polski i EU. Co najmniej od 2016 spółka jest obiektem zainteresowań służb sanitarnych i weterynaryjnych. Pomimo tego, w latach 2022-2023 spółka importuje rekordową ilość ukraińskich zbóż o łącznej wartości ponad 500 milionów złotych. Czy spółka “Złote Ziarno” działa pod parasolem służb? Jeśli tak to jakiego kraju są to służby?

4 274 Wyświetlenia

“Boris Pogoriler jest również udziałowcem w spółce Acre Pay Limited zarejestrowanej w UK. Drugim udziałowcem w spółce jest Ukrainiec Vitaliy Shram, rezydent Monako. Czyli można przypuszczać, że spółka “Złote Ziarno” ma kapitał ukraiński”.

“Nowy terminal przeładunkowy w Woli Żydowskiej”

Notatka z portalu echodnia.eu: “W środę, 15 czerwca 2016, Andrzej Bętkowski wicewojewoda świętokrzyski, Krzysztof Słonina, wójt gminy Kije, Boris Pogoriler, prezes firmy Złote Ziarno, a także inwestorzy dokonali symbolicznego przecięcia wstęgi, uroczyście otwierając w ten sposób Terminal Przeładunkowy oraz Elewator Złote Ziarno.

Czym zajmuje się Złote Ziarno?

Firma istnieje od 2012 roku, jednak dopiero w tym roku rozpoczęła działalność operacyjną. Specjalizuje się w szeroko pojętym transporcie i magazynowaniu masowych produktów rolnych, w tym zboża, surowych olejów roślinnych, ziarna kukurydzy oraz śruty sojowej. Złote Ziarno współpracuje z największymi uczestnikami rynku rolnego z Ukrainy, zasięgając porad od ekspertów z Polski, Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Holandii”.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że inwestycja bazująca m.in. na imporcie do Polski nie przysłuży się polskiemu rolnictwu. Rozpoczęły się problemy… Poniżej skany pism urzędowych z 2016 roku. /link/

Jak wiadomo poprzedni rząd PiS sprawy nie rozwiązał pozwalając na zalew polskiego rynku produktami gorszej jakości z Ukrainy.

Co zrobił w tej sprawie rząd Tuska? Nic. Tak sądzą polscy rolnicy organizujący trwające od wielu miesięcy protesty. Sprawa oczywiście nie powinna się ogniskować wokół jednej spółki, na którą zwrócili uwagę internauci. Problem dotyczy wszystkich importerów trucizny ze wschodu.

“Tracimy na zbożu. Cena spadła z 1600 na 600 zł”. Protest rolników na Opolszczyźnie

https://youtube.com/watch?v=DGwW40IzYnk%3Ffeature%3Doembed

ZAMKNĄĆ GRANICE !!!

https://youtube.com/watch?v=ki2vJ6UIZ_s%3Ffeature%3Doembed

_____________________________________________________________________

Tagi:protest Rolników 2024, trują nas wszystkich

O autorze: Aktualnośc

1 komentarz

CzarnaLimuzyna 15 lutego 2024 godz. 20:52

Dodaj komentarz

Młynarze alarmują! Do Polski dotarła tania ukraińska mąka „techniczna”

Młynarze alarmują! Do Polski dotarła tania ukraińska mąka „techniczna”

Daniel Głogowski15 lutego 2024 legaartis/mlynarze-alarmuja-do-polski-dotarla-tania-ukrainska-maka-techniczna

Maka

Udostępnij

Polskie młyny otrzymują propozycje zakupu taniej gotowej mąki pochodzącej z Ukrainy, a następnie przepakowują ją, aby móc ją sprzedawać jako własny produkt, donosi portal Onet. W sieci dostępne są oferty zakupu większych ilości mąki prosto z Ukrainy. Sytuacja ta wywołuje obawy i niepokój wśród właścicieli młynów.

POLECAMY: Zatrute ukraińskie zboże ma swoją pierwszą ofiarę. Kaufland wycofał swoją mąkę

Onet zwraca uwagę, że do Polski nie tylko napływa z Ukrainy surowiec rolny bez wymaganych certyfikatów, ale także gotowa mąka pochodząca z tego kraju. W rezultacie właściciele młynów alarmują, obserwując rozwijającą się sytuację na rynku.

POLECAMY: Ponad 100 ton mąki z ukraińskiego zboża technicznego trafiło do polskich piekarni

„Właściciele młynów biją na alarm. Okazuje się, że nie tylko transport zboża, przeciwko któremu protestują rolnicy, ale także gotowej już mąki, może trafiać do Polski i zalewać rynek. Ofertę zakupu całych ciężarówek wypełnionych mąką z Ukrainy (po “okazyjnej cenie”) można bardzo łatwo znaleźć w internecie” – pisze Onet.

https://legaartis.pl/blog/2024/02/15/lista-firm-ktore-importowaly-zboze-z-ukrainy-laczna-kwota-to-55-mld-zl/embed/#?secret=2V9MoSnlwu#?secret=N2IF26pvtd

Portal relacjonuje historię właściciela młyna z Dolnego Śląska, który otrzymał propozycję zakupu gotowej mąki z Ukrainy, którą mógłby następnie przepakować i sprzedawać jako własny produkt. Pomimo tego, że młynarz produkuje wysokiej jakości mąkę, która trafia do klientów bezpośrednio lub wysyłkowo, od kilku miesięcy otrzymuje atrakcyjne oferty dotyczące gotowej mąki z Ukrainy, czasem dostarczanej nawet „cysternami”. Warto zaznaczyć, że wiele młynów, m.in. z Jeleniej Góry, Poznania, Wielunia oraz okolic Nowego Sącza, otrzymywało podobne propozycje handlowe. Mimo korzystnych cen, oferowana mąka nie posiada certyfikatów potwierdzających brak zawartości pestycydów w surowcach.

Maka techniczna zboze

POLECAMY: Kupujesz cukier? Uważaj na ten z Lidla, bo jego jakość może być marna a po aferze zbożowej istnieje również ryzyko utraty zdrowia

Internauci mogą łatwo natrafić na oferty firm zajmujących się „mąką z Ukrainy” w sieci, gdzie cena za tonę wynosi początkowo 1400 zł i jest do negocjacji. Młynarze podkreślają, że sytuacja ta może być poważniejsza niż kwestia samego importowanego zboża, gdyż dotyczy gotowego produktu, który nie spełnia norm unijnych. Z powodu niższych kosztów produkcji na Ukrainie, mąka ta może być oferowana po znacznie niższych cenach niż polska, co stanowi poważne zagrożenie dla polskich rolników.

POLECAMY: Polomarket sprzedaje ukraińskie jajka wyprodukowane niezgodnie z normami UE

Dodatkowo, podobne problemy zauważalne są w przypadku gryki. Właściciel jednego z młynów zaznacza, że obecnie gryka nie cieszy się popularnością w Polsce do produkcji kaszy. Kaszarnie na Lubelszczyźnie przyznają bezpośrednio, że nie produkują, a jedynie przepakowują kaszę z Ukrainy czy Kazachstanu, dostarczaną w big bagach po niższej cenie niż kosztowałoby samo ziarno w Polsce, z pominięciem kosztów prądu i robocizny.

Ministerstwo Rolnictwa zostało poinformowane o problemie z mąką z Ukrainy. Minister rolnictwa, Czesław Siekierski, potwierdza w rozmowie z Onetem, że resort jest świadomy sytuacji i pracuje nad sposobami przeciwdziałania temu problemowi.

==================================

MD: To nie mamy służb celnych?? Wszystkie są skorumpowane – i bezkarne??

Kiedy zwycięskie toczą boje ze straszną, faszystowską hydrą, to chcą mieć pewność, że na zawsze zdobędą to, co hydrze wydrą

Wbrew politycznym gangom

Stanisław Michalkiewicz michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    15 lutego 2024

Kiedy zwycięskie toczą boje ze straszną, faszystowską hydrą, to chcą mieć pewność, że na zawsze zdobędą to, co hydrze wydrą” – mógłby dziś napisać Janusz Szpotański, gdyby widział heroiczne zmagania „obozu demokratycznego” z obozem „dobrej zmiany” wokół dostępu do tak zwanych „konfitur władzy” w administracji i spółkach Skarbu Państwa, żeby i płomienni demokraci wreszcie też umoczyli pyski w melasie. Dzisiaj pretekstem jest akurat „przywracanie praworządności”, – a w każdym razie takim kryptonimem BND opatrzyła przerabianie III Rzeczypospolitej na Generalne Gubernatorstwo, które docelowo ma być nierozerwalnym ogniwem IV Rzeszy.

Adolf Nowaczyński pisał przed wojną, że tak „w londyńskiej Wielkiej Loży już postanowiono”, ale dzisiaj punkt ciężkości przesuwa się z Londynu do Berlina, gdzie Reichsfuhrerin Urszula von der Layen namawia się ze starszymi i mądrzejszymi – jak ma być. Operacja pod kryptonimem „Przywracanie praworządności” na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie chaosu – ale jest to chaos kontrolowany, podobnie jak i sam Donald Tusk, któremu właśnie ponownie przydzielono anioła-stróża w osobie pana Pawła Grasia, co to został szefem gabinetu premiera.

Z tego zamętu ma bowiem wyłonić się ład w postaci jedności moralno-politycznej mniej wartościowego narodu tubylczego. Na straży tej jedności będą oczywiście stały „służby” – podobnie jak było za komuny – które z kolei będą koordynowały działalność niezależnej prokuratury, niezawisłych sądów, no i oczywiście mediów, z rządową telewizją na czele, do której „silni ludzie” ministra-pułkownika Bartłomieja Sienkiewicza wprowadzili w charakterze Danuty Holeckiej pana redaktora Marka Czyża. Od razu wywołuje w widzach wrażenie stanowczości i zdecydowania, a cóż dopiero, gdyby tak występował w mundurze, jak, dajmy na to, pan red. Janusz Stefanowicz? I tak właśnie ma być – o czym mówił już dawno Zygfryd Muller, tak zwany „Kongo-Muller”. Wspominał, że jak przybył do Kongo, to od razu w stolicy urządził przemarsz najemników, żeby pokazać tubylcom, „że jesteśmy i że do czegoś zmierzamy”. Dokładnie taką samą operację przeprowadził 15 grudnia 1981 roku w Warszawie generał Jaruzelski, urządzając przemarsz najemników z SB, MO i niezwyciężonej armii, dla lepszego efektu – z włączonymi syrenami, niczym w niemieckich „Stukasach”.

Tymczasem pan prezydent w rozmowie z panami redaktorami Mazurkiem i Stankiewiczem bąknął, że „nie wyklucza” myśli o „resecie konstytucyjnym”. Ten „reset” ma polegać na tym, żeby powyrzucać wszystkich sędziów z Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, a może i z Sądu Najwyższego i rozpocząć nowy nabór. Myślę, że Volksdeutsche Partei Donalda Tuska powita ten pomysł z uznaniem, bo dzięki niemu utoruje sobie drogę do celu, jaki wyznaczyła jej Reichsfuhrerin Urszula von der Layen, bez konieczności urządzania jakichś jatek, które może sprawiłyby wiele przyjemności panu ministrowi Bodnarowi, ale mogłyby wywołać nieprzyjemne wrażenie w innych bantustanach, co też mają zostać wcielone do Rzeszy. Autorstwo tej koncepcji przypisywane jest Konfederacji, ale podejrzewam, że komuś z Konfederacji pomysł ten podsunęły stare kiejkuty, które przy tej okazji uwędziłyby własne półgęski ideowe, wprowadzając do Trybunału, do KRS i Sądu Najwyższego funkcjonariuszy ulokowanych w organizacjach „Iustitia” oraz „Themis”, które podejrzewam o niebezpieczne związki z WSI i ABW. W ten sposób jedność moralno-polityczna zostałaby przywrócona, jeśli nawet nie na wieki, to przynajmniej – na 2 lub nawet 3 pokolenia. Jeśli tedy pan prezydent „rozważa” taką możliwość, to znaczy, że zrozumiał, iż próżno wierzgać przeciwko ościeniowi i na posiedzeniu Rady Gabinetowej będzie próbował namawiać Donalda Tuska, by pozwolił mu jakoś zachować twarz. Nasz Najważniejszy Sojusznik bowiem, przynajmniej do listopada, nie będzie przeszkadzał Niemcom w przerabianiu Europy na IV Rzeszę, a jeśli się postawi, to tylko, gdyby jakaś Schwein zablokowała budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, z którym Pentagon wiąże rozmaite nadzieje.

W tej sytuacji „reset konstytucyjny” jest jak najbardziej możliwy – ale to będzie tylko jeden z etapów budowy w naszym bantustanie Generalnego Gubernatorstwa, w którym – jak już pisałem – nie będzie miejsca, na dotychczasowe polskie safandulstwo i anarchię, tylko będzie panowała dyscyplina, jak się należy. Dyscyplina zaś będzie polegała na tym, że członkowie gangu, któremu uda się opanować Sejm, będą decydowali o tym, komu będzie wolno zostać oligarchą, a komu nie – tak, jak to jest w Rosji. Tam prezydent decyduje o tym, kto zostanie oligarchą, odwrotnie, niż na Ukrainie, gdzie to oligarchowie decydują, kto może zostać prezydentem. Rzecz bowiem w tym, że – poza stanowiskiem prezydenta, które pochodzi z powszechnego głosowania – wszystkie pozostałe stanowiska w naszym państwie, łącznie z synekurami w spółkach Skarbu Państwa, bezpośrednio lub pośrednio, pochodzą od Sejmu. Kto opanuje Sejm, ten zawłaszcza całe państwo. I z taką sytuacją mamy do czynienia co najmniej od lat 30 – bo – jak pamiętamy – już rząd SLD-PSL, funkcjonujący w latach 1993-1997 oskarżany był, zresztą całkiem słusznie, że „zawłaszczył państwo”. A potem w jego ślady szły wszystkie pozostałem rządy, aż do obecnego vaginetu Donalda Tuska włącznie. Taka jest konsekwencja ustanowienia w konstytucji systemu parlamentarno-gabinetowego, z doczepionym, niczym kwiatek do kożucha, prezydentem, który ma co prawda najsilniejszą podstawę demokratyczną, ale – jak to dziś widzimy – nie posiada realnej władzy.

Nie chodzi zatem o to, by następujące po sobie poszczególne polityczne gangi, od początku zawłaszczały dla siebie całe państwo, tylko o to, by wreszcie przeforsować w konstytucji zasadę trójpodziału władz. W tym celu należałoby odejść od systemu parlamentarno-gabinetowego i przyjąć system prezydencki, likwidując jednocześnie możliwość łączenia stanowisk we władzy wykonawczej i ustawodawczej. W osobie prezydenta, wybieranego w powszechnym głosowaniu na 5-letnią kadencję, skupiałaby się władza wykonawcza. Dobierałby on sobie ministrów według swego uznania – ale nie spośród posłów czy senatorów, tylko spośród fachowców spoza parlamentu. Sejm i Senat zajmowałyby się ustanawianiem praw, a jednocześnie Sejm – dzierżył klucz do kasy – co zmuszałoby prezydenta do współpracy z Sejmem, bo bez forsy – wiadomo – ani rusz. Przy takim rozdzieleniu kompetencji trudno byłoby komukolwiek zawłaszczyć państwo. Jednak taka zmiana musiałaby zostać dokonana wbrew politycznym gangom i dlatego nie da się tego uczynić bez pójścia na skróty. Ale co tam marzyć o tym?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Nowy “Traktat UE” ma być traktatem rozbiorowym państw, w tym Polski.

Autor: Redakcja , 14 lutego 2024 Nowy Traktat UE ma być traktatem rozbiorowym Polski !

To nie będzie referendum pomiędzy Europą a stepami Azji. To będzie referendum, które będzie Traktatem Rozbiorowym po którym Polska może już na mapę świata nie wrócić.

Ja nie mam cienia wątpliwości, że rząd Donalda Tuska ma jasne zadanie: doprowadzić do tego, by Polacy podpisali się pod Traktatem Rozbiorowym.

– twierdzi Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu Ordo Iuris podczas rozmowy w PCh24TV

Władza Unii, w praktyce Niemców i ich sojuszników będzie oznaczać większą władzę i dominację niż ma aktualnie Berlin nad swoimi landami lub władza centralna USA nad poszczególnymi stanami.

“Polityka klimatyczna zgodnie z propozycjami traktatowymi ma się stać wyłączną kompetencją UE.

(…) Traktaty wprowadzają jako zasadę UE walkę ze zmianami klimatycznymi. To oczywiście jest zasada, która przyjmuje ideologiczną tezę za pewnik – o tym, że mamy do czynienia z antropogeniczną zmianą klimatu i można ją powstrzymać… ale jednocześnie jest to teza całkowicie sprzeczna z innym założeniem, które dotychczas obowiązywało – UE była po to, aby zapewnić wzrost. Teraz ważniejsze od wzrostu jest to, aby nie zmieniał się klimat…”

Manipulowanie emocjami Polaków

“W ciągu dwóch lat zostanie rozpisane referendum… i stopień rozchwiania Polski… bezprawie, którego teraz doświadczamy ma odebrać Polakom poczucie bezpieczeństwa. My jako naród mamy stanąć na krawędzi przepaści i oczekiwać zbawienia, zapewnienia bezpieczeństwo tylko od międzynarodowych struktur”.

Najbliższe dwa lata to czas chaosu, to czas ataku na wszystko co polskie…

Zacznijmy informować siebie nawzajem na spotkaniach rodzinnych, wśród przyjaciół, w pracy co się dzieje, co się święci – apeluje prezes Ordo Iuris.

To nie będzie referendum pomiędzy Europą a stepami Azji

To będzie referendum, które będzie Traktatem Rozbiorowym po którym Polska może już na mapę świata nie wrócić.

https://youtube.com/watch?v=D5EmKrNYWaE%3Fstart%3D713%26feature%3Doembed

Po co nam suwerenność? Raport Ordo Iuris na temat reformy traktatów unijnych

· Procedowane zmiany mogą doprowadzić do znacznego ograniczenia suwerenności Polski w kluczowych obszarach, takich jak polityka międzynarodowa, zdrowie, ochrona granic czy polityka walutowa.

· Skutkiem wdrożenia reformy może być m.in. przejęcie przez Unię dowodzenia nad siłami zbrojnymi Polski, zastąpienie polskich misji dyplomatycznych służbami unijnymi czy oddanie Brukseli kontroli nad przepływem imigrantów.

· Unia Europejska będzie mogła przejąć także nadzór nad kluczowymi gałęziami polskiego przemysłu oraz nabyć wyłączną kompetencję w zakresie zawierania porozumień dotyczących ochrony klimatu.

· Reforma może skutkować również narzuceniem państwom członkowskim akceptacji aborcji, surogacji, eutanazji czy permisywnej edukacji seksualnej.

· Raport został zaprezentowany podczas konferencji prasowej.

PRZECZYTAJ RAPORT – LINK

Niedziela: Białystok, Poznań, Zamość – Msze święte i pokutne Marsze Różańcowe za Ojczyznę

18.02.2024 Białystok, Poznań, Zamość – Msze święte i pokutne Marsze Różańcowe za Ojczyznę

14/02/2024przez antyk2013

Na Różańcu świętym będziemy się modlić wraz z Maryja Królową Polski o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii oraz o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu.

BIAŁYSTOK – O godz. 13.30 wyruszymy sprzed Katedry (ul. Kościelna 2), przejdziemy Rynkiem Kościuszki, ul. Lipową do Bazyliki Mniejszej p. w. św. Rocha.

POZNAŃ – początek o godz. 12.30 Msza Święta za Ojczyznę w Sanktuarium Bożego Ciała przy ul. Krakowskiej. Po Mszy Świętej Pokutny Marsz Różańcowy poprowadzi Ojciec Jerzy Garda. Zakończenie u Ojców Franciszkanów w Sanktuarium Matki Boskiej w Cudy Wielmożnej na Wzgórzu Przemysła.

ZAMOŚĆ –  o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego, po modlitwie wyruszy spod kościoła św. Katarzyny Pokutny Marsz Różańcowy.

Msza Święta za Ojczyznę w Kościele Rektoralnym Świętej Katarzyny, ul. Kolegiacka 3 o godz. 17.00

Kościół św. Katarzyny, pl. Jaroszewicza Jana, Zamość - zdjęcia
Share

Kategorie Białystok, Msze św. za Ojczyznę, Pokutne Marsze Różańcowe, Poznań, Zamość Tagi Białystok, Jasnogórskie Śluby Narodu, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, modlitwa za Ojczyznę, Msza Święta za Ojczyznę, Pokuta, Pokutny Marsz Różańcowy, Poznań, różaniec za Ojczyznę, Zamość

Powrót upiora… PiS już przefarbowuje się na Konfę !

Powrót upiora… PiS już przefarbowuje się na Konfę!

Autor: pokutujący łotr , 13 lutego 2024 ekspedyt/powrot-upiora-pisiory-juz-przefarbowuja-sie-na-konfe

Co cwańsi przedstawiciele niechcianej przez nikogo partii, już się przefarbowują w nowe barwy. Łże-prawica pisowska w osobie Łukasza Schreibera i jego kamaryli zawiera sojusz wyborczy z bydgoską Konfederacją!  https://www.youtube.com/watch?v=Yl6RSzHV6Lc

Tak, chodzi o tego samego Schreibera,  który zawsze grzecznie głosował za aborcją i ma w Warszawie II-gą żonę, znaną w mediach “celebrytkę” i “walczącą o prawa kobiet” lewaczkę (porzuciwszy legalną,  wraz  z dzieckiem, w Bydgoszczy). Oczywiście, kogo sobie bierze to jego sprawa, ale dokonując takich wolt  niech nie stroi się dziś przed kamerami w szatki prawicowca, pod szyldem “Bydgoskiej Prawicy Łukasza Schreibera”.

Co na to Marcin Sypniewski, lider bydgoskiej Konfy? Cieszy się z tego aliansu, czemu daje wyraz w mętnej gadce godnej Wiplera. Ciekawe, czy przyklaskuje temu zarząd partii? Czy  kierownictwo Konfy godzi się na takie szkodzące wizerunkowi Konfederacji związki z wyliniałymi pisiorskimi lisami? Jeśli tak, to już na pewno mają o jeden – mój –  głos mniej.

Mam nadzieję, że na tę zagrywkę nie dadzą się nabrać inni zwolennicy Konfy –  pomimo jej wielu karygodnych błędów, jednak wciąż tej, jaką znamy z ciekawych, super-inteligentnych potyczek słownych z lewactwem w wykonaniu Bosaka, czy z odważnych katolicko-narodowych wystąpień Brauna…

Wprawdzie tym razem chodzi “tylko” o “sojusz” przed wyborami samorządowymi (Bydgoszcz jest we władaniu lewactwa), ale od takich niby drobnych kompromisów lokalnych zaczyna się proces gnicia i ostatecznie rozpadu partii. Czy Konfederacja nie może wystąpić sama? Nawet, jeśli nie oznacza to zwycięstwa? Czy bowiem naiwnie uważa, że zyska cokolwiek na tej symbiozie ze zgraną, obrzydłą większości prawdziwych patriotów partią? I czy nie widzi, że mając w swym łonie tak wielu ludzi niewyraźnych, strzygących okiem na różne strony polityczne, a pewnie także i  rozbijaczy, bardziej i mniej ukrytych do czasu, aż nie nadejdzie ich czas – może sobie pozwolić na mezalians ze swoim dotychczasowym przeciwnikiem, ryzykując całkowitą utratę tożsamości?

Przecież Schreiberowi chodzi jedynie o fotel prezydenta miasta i używa Konfy jako trampoliny.  Smutne to, oj smutne. Ale było do przewidzenia.

Polska zostanie obroniona ! Jacy tam z nich politycy. To są podwykonawcy, którzy przyjmują zlecenia zewnętrzne

Polska zostanie obroniona! – ks. Marek Bąk

Autor: AlterCabrio , 3 lutego 2024 ekspedyt

Jacy tam z nich politycy. To są podwykonawcy, którzy przyjmują zlecenia zewnętrzne i, tak jak aktorzy walczą czasem o rolę pierwszoplanową, tak oni też biją się o profity doczesne, a wykonują zlecenia obcych. I ci z lewej, i ci drudzy z lewej, bo prawicy u nas w Polsce nie ma. To są tylko takie igraszki. To jest teatr dla gawiedzi. Natomiast wrogowie naszej Ojczyzny już nie udają. Z lekkim kamuflażem, ale następuje rozbiór Ojczyzny, nie tyle w sensie politycznym, bo to będzie ostatni akt, tylko w sensie moralnym, duchowym, tożsamościowym, abyśmy przestali myśleć po polsku, gdy już nie będziemy myśleć po katolicku, bo nie będzie Polski niekatolickiej. Polska może być tylko katolicka, albo nie będzie Jej wcale.

−∗−

Polska zostanie obroniona! – ks. Marek Bąk

−∗−

Polscy marrani. Ile osób żydowskiego pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

Polscy marrani. Ile osób żydowskiego

pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Ważne

Autor: wawel , 28 stycznia 2024

PRZEDMOWA

W związku z tym, że wczoraj był Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu zamieszczam artykuł dotyczący polskiej diaspory żydowskiej, która raz jest, a raz znika…

Każda diaspora (jej liczebność, wpływy, jawna lub skryta jej reprezentacja parlamentarna, umocowanie instytucjonalne etc.) jest ważna z punktu widzenia rdzennych społeczeństw a diaspora żydowska szczególnie, gdyż powszechnie od wielu lat znane są jej w tej sferze kreatywne talenta. Bo czyż nie mają wymiaru globalnego społeczno-psychologiczne operacje (“kreacje”, “wizje”, “projekty”, rewolucje) polityków o korzeniach żydowskich próbujące zmieniać oblicze całych kontynentów?

Akcja “Pokoloruj Europę” Angeli Merkel, akcja “Zakowiduj i wyszczep Europę” Ursuli von der Pfizer, ups, von der Leyen, akcja ‘Równość i prawożądłość” Very Jourovej, czy też akcja “Anihiluj Polskę” Mateusza Bankiera o korzeniach żydowskich. Na koniec – last but not least – wśród osiągnięć polityków o korzeniach żydowskich trzeba wymienić projekt najszerzej zakrojony – “Spinelli Redivivus – Federalizacja Unii Europejskiej” (czytaj: IV Rzesza albo kołchoizacja) Daniela Cohn-Bendita.

Oprócz kreatywności diaspora żydowska wyróżnia się siłą tworzenia swojej “małej ojczyzny” wewnątrz obcych organizmów państwowych (mówiąc mniej dyplomatycznie owo tworzenie małych ojczyzn można nazwać infiltracją etniczną). Jak duża jest owa ekspansywność pokazać nam może choćby ten jeden fakt, że jeden z placów Wiednia już nosi imię oczekiwanego mesjasza Chabad Lubawicz, Schneersona. I fakt, iż przy placu “Rabina Schneersona” pod numerem 1 mieści się zespół szkół sieci Lauder (Der Lauder Chabad Campus, LCC): przedszkole, szkoła podstawowa, liceum oraz cheder (szkoła żydowska o charakterze religijnym). Podobny zespół szkół mieści się w Warszawie.

image

Ilustracja. Wiedeń, Plac Rabina Schneersona 1, Centrum Edukacyjne CHABAD Lauder.

image

Diaspora żydowska oprócz talentów politycznych wyróżnia się dbałością o edukację SWOICH młodych pokoleń (bo edukację autochtonów niszczy się systematycznie, vide: obecne działania Nowackiej, minister edukacji, byłej narzeczonej Zandberga). Przykładem takiej plemiennej dbałości jest fakt, że Mateusz Bankier posyła swoje dzieci do sieci szkół Lauder Morasha założonej przez przewodniczącego Światowego Kongresu Żydów Ronalda Laudera. Dzieci wychowane w świadomości własnej odrębności, wyjątkowości i wewnątrzgrupowej solidarności “ponadśrodowiskowej” (że tak eufemistycznie to nazwę), gdy podrosną wchodzą w tkankę innych etni i państw. W tym – odczuwanym przez nich tradycyjnie jako radykalnie obce – środowisku socjalnym budują sukcesy społeczności żydowskiej, nie pokrywające się w ogóle z pomyślnością społeczności wewnątrz których żyją. Pochodzący z jednej z takich silnych odrębnością etniczną enklaw W. Myślecki, przyjaciel Mateusza Morawieckiego mówi o tym jawnie i nazywa tę strategię: “żydowski, odwrócony system budowania grup społecznych” (vide: https://ekspedyt.org/2024/01/18/chanukowa-rzeczpospolita-przyjaciol-czyli-3-odslony-piesni-hava-nagila/).

Aby w pełni zrozumieć wymowę poniższego artykułu o ukrywającej się polskiej diasporze trzeba mieć w pamięci zjawisko “marranów” (marrani lub marranowie, a także marani, niekiedy zwani conversos – w późnośredniowiecznej i wczesnonowożytnej Hiszpanii i Portugalii nazwa używana w stosunku do żydowskich konwertytów, których podejrzewano o potajemne praktykowanie judaizmu). Jak podaje Wiki: marrani na skutek oficjalnego przyjęcia chrześcijaństwa  rychło zaczęli przenikać na masową skalę do zamkniętych dla nich dotąd grup społecznych i instytucji: urzędów publicznych, uniwersytetów, gildii kupieckich, wreszcie samego Kościoła.

W wielu hiszpańskich miastach konwertyci zdobyli silną, niekiedy wręcz dominującą pozycję we władzach miejskich (Kordoba, Toledo, Burgos, Cuenca, Segovia itp.). Wzrastała też ich liczba i znaczenie na dworach królewskich Kastylii i Aragonii. Zdecydowanie dominowali w dziedzinie finansów. Do szlachectwa dopuszczano ich na równych prawach ze „starymi chrześcijanami”. Jak to skomentować? Chyba tylko tak: siła mimikry jest wszechpotężna…

Dzisiejszym, już jawnym odpowiednikiem (“zamiennikiem”) judaizmu w polskiej diasporze “przyjaciół” byłyby zapewne następujące orientacje ideologiczne: neoliberalizm, lewicowy progresywizm, materializm, antychrześcijaństwo, ateizm, “tolerancjonizm”. Są to zamienniki judaizmu, gdyż działająca w nich substancja czynna jest z nim tożsama.

Jak widzimy jest to bardzo ekspansywny profil etniczny, dlatego ważne jest, by się orientować w jakiej sile jest jego odłam goszczący u nas. O tym jest poniższy tekst. Zapraszam do lektury.

image

WSTĘP

Ponad 4  lata temu w wykładzie dla Centrum Edukacyjnego Powiśle prof. Jan Ciechanowski, autor obszernej monografii pt. Antysemityzm podał informację, że w Polsce obecnie jest 4-5 mln Żydów. Sześć lat temu – nie znając wypowiedzi prof. Ciechanowskiego na ten temat –  gdy na podstawie różnych materiałów (w tym z archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego) próbowałem samodzielnie określić tę liczbę – wyszło mi także pomiędzy 4 a 5 mln (4,8 mln, czyli ok. 12,5 % ludności Polski). Kilkanaście lat temu jeden z autorów Polonii amerykańskiej też podawał liczbę ok. 4 mln. Zajrzyjmy głębiej za kulisy tego tematu tabu. Może wtedy zrozumiemy, dlaczego albo się zamilcza ten temat, albo zafałszowuje i dezinformuje. W języku innego, bliskowschodniego kręgu kulturowego można by takie postępowanie nazwać: takijja wspiera hidżrę

image

I

Jakiś czas temu w Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach cyklu „Życie przecięte”. Żydzi w Polsce 1944-1968  miał miejsce wykład prof. D.Stoli „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” Czy z tego wykładu – jak można by się zgodnie z logiką spodziewać – wynika ilu Żydów jest w Polsce obecnie, czy wręcz przeciwnie, wykład ten uniemożliwia dokonanie takich ustaleń, do tego i do innych zagadnień z kręgu problematyki powojennych deportacji Polaków i Żydów z terenów ZSRR na teren nowotworzonego państwa polskiego (о лицах польской и еврейской национальностей, подлежащих эвакуации в Польшу – jak to nazywają dokumenty z rosyjskich archiwów) – odniosę się w poniższym tekście i spróbuję dać odpowiedź na pytanie o wielkość populacji osób żydowskiego pochodzenia (jewish descent) w roku 1947 i po upływie 70 lat, w roku 2016 – w oparciu o materiały polskie, rosyjskie, niemieckie i żydowskie.

Przeglądając różnojęzyczne wersje haseł w Wikipedii można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, faktów z zakresu socjologii lub psychologii. Takich np. jak ta, że Amerykanie polsko-żydowskiego pochodzenia nie wstydzą się swojego pochodzenia i bez problemów je ujawniają w przeciwieństwie do obywateli Polski żydowskiego (polsko-żydowskiego, ukraińsko-żydowskiego, białorusko-żydowskiego, rosyjsko-żydowskiego) pochodzenia skrywających z reguły w głębokim cieniu swoje żydowskie korzenie..

Jaka może być przyczyna tego zagadkowego faktu? Oczywiście, odrzucam podpowiedzi sponsorowane typu: „ukrywają, gdyż boją się polskiego antysemityzmu wyssanego przez Polaków z mlekiem matki”. Z polskiej Wiki można się jeszcze dowiedzieć, że obecnie w Polsce jest ok.10-20 tys. Żydów. Ilu ich jest obecnie faktycznie i dlaczego ten temat jest omijany oraz na jakie aspekty życia politycznego i stanu państwa obecnego i przyszłego to rzutuje – postaram się odpowiedzieć w dalszej części.

Angielska Wiki ma kategorię haseł: Ludzie żydowskiego pochodzenia (Category:People of Jewish descent). Do tego dodaje angielska Wiki uwagę, żeby odróżniać „Jewish descent” od „Jews”, czyli osóby żydowskiego pochodzenia od Żydów i kieruje do artykułu o matrylinearnym dziedziczeniu przynależności narodowej. Konsekwentnie też angielska Wiki oprócz ogromnej listy znanych osób żydowskiego pochodzenia daje dużą listę znanych Żydów. I obydwie te kategorie rozpisane są na wiele krajów (podkategorii). Osób żydowskiego pochodzenia angielska Wiki odróżnia 81 podkategorii. Wśród podkategorii mamy m.in. „German-Jewish descent”, czyli „pochodzenie niemiecko-żydowskie”, co bywa często mylnie nazywane „niemiecki Żyd”, gdyż przymiotnik „niemiecki” powinien określać miejsce urodzenia, aktualne miejsce zamieszkania (ew. obywatelstwo) i tak, będziemy mieć prawidłowo: Bernie Sanders – amerykański Żyd, którego rodzice pochodzili z Polski i Rosji.

Nie przestrzegając tego, myląc „pochodzenie etniczne” z „pochodzącym z” dostaniemy takie kwiatki, jak w portalu „natemat”, gdzie napisano o Bernim Sandersie, że jego matka była „polskiego pochodzenia”. Kto jak kto, ale Żydzi na pewno nie „nabierali pochodzenia” (w sensie etniczności) od… miejsca urodzenia, zwłaszcza, gdy jak przodkowie Sandersa ściśle przestrzegali endogamii, czyli małżeństw wewnątrz własnej grupy, w celu zabezpieczenia jej przed utratą członków, wzmocnienia izolacji i utrzymania odrębności oraz w celu – jak pisze Wiki – „utrwalenia kastowości etnicznej i swoistego prestiżu” (zgodnie z Miszną oraz komentarzami do Tory i Miszny).  

Wracając do angielskiej Wiki i jak jawna jest ona w porównaniu do przemilczającej wiele faktów związanych z pochodzeniem etnicznym polskiej Wiki, to w kategorii „Ludzie pochodzenia żydowskiego” wśród 81 podkategorii mamy pochodzenie ukraińsko-żydowskie, rosyjsko-żydowskie, białorusko-żydowskie, łotewsko-żydowskie etc. I teraz dochodzimy do najciekawszej rzeczy: Amerykanów żydowskiego pochodzenia mamy w angielskiej Wiki 5865 (samego tylko rosyjsko-żydowskiego pochodzenia 1240 osób), podczas gdy Polaków rosyjsko-żydowskiego pochodzenia mamy… 2 osoby w angielskiej Wiki, a w polskiej tylko 1 osobę… Są to Moishe Broderzon i Sara Topelson de Grinberg, którą określono jako Polkę, choć z Polski wywieźli ją rodzice, gdy miała 3 miesiące i całe życie spędziła w Meksyku.

Wprawdzie mamy kategorię „polscy Żydzi”, ale 1. nie ma ona podkategorii „pochodzenie ukraińsko-żydowskie, niemiecko-żydowskie, białorusko-żydowskie, litewsko-żydowskie etc. 2. zawiera b.mało osób z żyjących w Polsce po II wojnie lub obecnie żyjących 3. głównie zawiera osoby, które opuściły Polskę. Stwarza to wrażenie, że – owszem – byli w Polsce Żydzi, niewiele osób, kilkadziesiąt lat temu, w końcu poumierali, lub wyemigrowali (ew. w narracji grossopodobnej – zostali przez Polaków wymordowani). A zostało jedynie parę tysięcy, nie rzucających się nikomu w oczy, chodzących do nielicznych synagog (po Okrągłym Stole i tzw.odrodzeniu życia żydowskiego mamy w Polsce 7 synagog i 11 domów modlitwy) ortodoksyjnych Żydów, wśród których nie ma żadnego celebryty.

Po takiej wstępnej manipulacji encyklopedycznej potem można już w haśle dotyczącym danych o populacji żydowskiej podawać śmiesznie małą liczbę Żydów w obecnej Polsce rzędu 10-20 tys. (w niektórych hasłach Wikipedii nawet podaje się… 3200 osób). Po tak zafałszowanej ogólnej tendencji opisu tej grupy etnicznej trudno spodziewać się precyzji w samych biografiach, które absolutnie nie rozróżniają pojęć Żyd i osoba żydowskiego pochodzenia, dzięki czemu można “sprzedawać” Polakom wersję, że Żydów prawie w Polsce nie ma. No a na koniec mamy ministrów rządu izraelskiego piszących idiotyzmy na twitterze, że w Polsce jest antysemityzm bez Żydów, co wskazuje na chorobę psychiczną Polaków. Cóż, ów minister (nie pomnę nazwiska) udaje – jak to się mówi – głupiego, udaje, że nie zna historii marranów

II

O ukrytym życiu b.dużej diaspory żydowskiej w dzisiejszej Polsce dwie amerykańskie Żydówki napisały 14 lat temu b.ciekawą pracę. Dotarły do wielu tych Polaków żydowskiego pochodzenia i przeprowadziły z nimi rozmowy, gdzie mówią ci “ukryci Żydzi” o tym, iż”poczucie żydowskości jest centralne w ich sercu”, a to, że żyją i mieszkają w Polsce jest faktem dla nich mało znaczącym, dlatego przebywają w środowisku takich jak oni “ukrytych” Żydów, głównie z nimi utrzymują najbliższe kontakty, a nawet w swoich firmach zatrudniają tylko takie osoby z żydowskimi korzeniami.

Mamy tu wyraźnie do czynienia z wielu faktorami wypełniającymi definicję “mniejszości etnicznej”. To, że owa mniejszość nie afiszuje się, posługuje się językiem polskim, najczęściej ma polskie (wyglądające na polskie) nazwiska i prowadzi życie ukryte – niczego nie zmienia, tylko dodaje tej mniejszości etnicznej pewną specyfikę, nazwijmy to roboczo “marrańską”. 

Krew – jak mówił Tuwim – ma przemożną, irracjonalną moc… O tym wszystkim można przeczytać w pracy Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010. Trzymanie w ukryciu liczebności mniejszości etnicznej osób pochodzenia żydowskiego jest to tejże mniejszości “differentia specifica” i strategia etniczna, dodajmy: uwarunkowana długą tradycją historyczną. Tego typu konflikt lojalności i podwójną lojalność nazywał Dmowski: “fałszywy obywatel”, “półpolak”.

Na marginesie rozważań o liczbie osób żydowskiego pochodzenia pojawia się b.interesujące pytanie, które stawia wielu politologów i socjologów: jak małej trzeba ilości osób, by sprawować faktyczną władzę w danym państwie, władzę – dodajmy – demokratyczną. I powiązane z nim pytanie, na ilu i jakich newralgicznych stanowiskach powinny być te osoby usadowione, by kierowanie danym państwem było skuteczne?

Wielu politologów jest zdania, że lobby przechwytujące państwo nie musi być bardzo liczebne. Stanowisk kluczowych nie ma wcale tak dużo… Resztę zrobi propaganda “wolnościowa” oraz strategia kameleona i twierdzenie: “Nas przecież wcale tu nie ma! A ci z nas, którzy tu są, to Polacy!” Na takie dictum lud się uspokaja i usypia. I marzy o wolności i silnym oraz zamożnym państwie.

 III

Przy próbie opisu powojennych migracji (repatriacji) rosyjskich głównie Żydów do Polski i wielkości tych przesiedleń jak i dalszych ich losów napotykamy na kilka klasycznych trudności, które mogą doprowadzić do licznych przekłamań. Ogólnie rzecz ujmując nazywa się to w literaturze przedmiotu „problemem tożsamości” (etnicznej, narodowej, religijnej i państwowej). Podejście obiektywne, faktograficzne musi tu być wyraźnie oddzielone od subiektywnego stosunku danej osoby do faktów związanych z własnym pochodzeniem.

Na przykładzie naszego Berniego Sandersa wygląda to tak: nie ma żadnego znaczenia, jeśli Sanders – hipotetycznie – nie uważałby się dziś za Żyda. Byłoby to jego odrzucenie tożsamości żydowskiej (fakt psychologiczny) – nie mające jednak nic wspólnego z jego wielopokoleniowym byciem Żydem (fakt genealogiczny).

Wiele osób w Ameryce omija konieczność wyboru mówiąc o sobie „amerykański Żyd”. Jest to sformułowanie pragmatyczne typu „Panu Bogu (swojej zakorzenionej w sercu etniczności) świeczkę a diabłu (obywatelstwo amerykańskie) ogarek. Popularność takiego sposobu autoprezentacji jest duża i wbrew pozorom nie mówią tak o sobie tylko religijni Żydzi, ale cała populacja włącznie z osobami świeckimi (agnostycy i ateiści). Tak samo w międzywojniu w Polsce funkcjonowało określenie „polski Żyd”.

W Ameryce takie przymiotnikowe określanie swego obywatelstwa przetrwało do dziś, w Polsce zanikło, gdyż z wielu powodów w życiu politycznym zaczęły dochodzić do głosu (zwłaszcza po ogromnym przesiedleniu do Polski w 1905 r. tzw. Żydów litwackich [ok.600 tys.], programowo izolujących się od polskości), poglądy żądające opowiedzenia się po jednej ze stron i dokonania jednoznacznego wyboru: „Żyd czy Polak”. Taki wymóg etnicznego samookreślenia  wszystkim polskim Żydom stawiał np. wspaniały, polski patriota żydowskiego pochodzenia Julian Unszlicht.

Niestety, zasada “kłamstwa strategicznego”, analogiczna do zasady takija – czyni możliwym “udawanie Polaka”. Po wojnie sytuacja w Polsce skomplikowała się politycznie, jeśli nie jest profanacją nazwanie komplikacją kolejnej okupacji pobłogosławionej przez „opinię międzynarodową” i „wielkich tego świata”.

Specyfiką polskiej diaspory Żydów (nazwijmy to tak, ze względu na wykazany w dalszej części duży ilościowo wymiar osiedleń) było to, że ilość Żydów religijnych była już od początku mała i z czasem jeszcze się zmniejszała. Kontrastuje to np. z Węgrami, gdzie dziś jest czterokrotnie więcej Żydów praktykujących i Niemcami (trzykrotnie więcej), biorąc pod uwagę procent całej populacji węgierskiej, różnica jeszcze bardziej się uwypukla. Typowa osoba polska żydowskiego pochodzenia jest ateistą, katolikiem lub protestantem.

 IV

Czas by przejść do wykładu prof. D.Stoli. Wykład ten jest bardzo specyficzny, by użyć eufemizmu. Nie daje klarownej odpowiedzi na postawione pytanie i nie prowadzi do wniosków, które powinny z tego typu rozważań wynikać. W formie jest bardzo nieklarowny, niesystematyczny i pozbawiony jednej, sprecyzowanej metodologii. Jeśli chodzi o źródła, to jest jeszcze gorzej. Pominięte są milczeniem podstawowe materiały źródłowe, jakimi są dokumenty Centralnego Komitetu Żydów Polskich z lat 1944-1947, nie uwzględnia się b.ciekawych (kontrowersyjnych z powodu zaniżania danych, ale b.cennych z powodu podawania ścisłych danych o procentowym udziale Żydów wśród polskich repatriantów) materiałów z archiwów rosyjskich, czyli, było nie było współorganizatora „ewakuacji Polaków i Żydów do Polski”, jak nazywali to złożone logistycznie przedsięwzięcie sami Rosjanie.

Trudno sobie wyobrazić wykład na temat „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” bez ustalenia definicji „tożsamość etniczna”, „tożsamość kulturowa”, narodowość, pochodzenie, obywatelstwo itd., a jednak autorowi się to udaje a nawet zapowiada na samym początku, że w rozważanie tematu „Kto jest Żydem?” absolutnie nie będzie się wdawał.

Zupełnie nie ruszony został temat socjologicznych, kulturowych i politycznych powodów nie rejestrowania się ogromnych mas przywożonej ludności żydowskiej w oficjalnych spisach. Jednak bez „wdawania się” w to zagadnienie otrzymamy tylko to, co właśnie otrzymaliśmy – garść zupełnie wtórnych impresji, mgławicę kilkunastu liczb płynnie przechodzących w siebie i obdarzonych zastrzeżeniem, że „żadna nie jest pewna”… Plus, oczywiście, całkiem ortodoksyjnie mainstreamowo całość posypana przyprawą o pogromach i Polakach łowiących Żydów. Słuchając tak nieporządnych i obchodzących dokoła fakty wykładów, nic to, że publicznych (popularnych) – zaczynamy rozumieć powody dla których polskie uczelnie wyższe klasyfikowane są w czwartej setce światowych.

Przejdźmy jednak do właściwej treści, której poświęcone jest to opracowanie, czyli do sytuacji etniczno-demograficznej na ziemiach polskich po II wojnie. Najpierw ustalmy kilka punktów czasowych: 1 marca 1943 powołanie Związku Patriotów Polskich, 31 grudnia 1943/44 PPR powołuje KRN, 4.01.44 Armia Czerwona przekracza przedwojenną granicę Polski, styczeń/luty 1944 Sekretariat KC WKP(b) utworzył niejawne Centralne Biuro Komunistów Polskich, , lipiec 1944 Armia Czerwona przekracza Bug z Armią Berlinga, 20 lipca 1944 utworzenie w Moskwie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, 27 lipca 1944 w imieniu PKWN Edward Osóbka-Morawski podpisał w Moskwie Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, 9 września 1944 układ między PKWN i USRR o wymianie ludności między Polską a USRR, 12 listopada 1944 powołany zostaje Centralny Komitet Żydów Polskich, 31 grudnia 1944 Józef Stalin przekształcił PKWN w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej, marzec 1945 zakończenie działań wojennych, maj 1945 kapitulacja III Rzeszy, 29 listopada 1947 ONZ zgodziła się na podział Palestyny na dwa państwa: żydowskie i arabskie, maj 1948 powstanie panstwa Izrael.

„W obliczu tej absolutnej zagłady nad ruinami życia żydowskiego w Polsce rozległy się słowa PKWN, słowa o sprawiedliwej zemście za wymordowane getta, słowa o odbudowie na nowych podstawach egzystencji żydowskich w wyzwolonym kraju” – pisze w 1944 r. na łamach organu ZPP, Bernard Mark, Żyd (polska Wiki – jak już wyżej wspominałem – w niezgodzie ze standardami takiej choćby angielskiej Wiki nie odróżnia „Jew” od „jewish descent” i pisze „polski historyk, publicysta i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia” odbierając B.Markowi bycie Żydem i przydając mu bycie Polakiem, podczas gdy on sam w innym fragmencie w/w tekstu pisząc „naród nasz” pisze tylko i wyłącznie o Żydach), współzałożyciel ZPP, członek CKŻP i organizator repatriacji Żydów z ZSRR.

Prof. Stola mówi o „płynności liczb i wyliczeń” dotyczących Żydów w Polsce powojennej będącej wynikiem płynnej sytuacji migracyjnej. Ale powiedzieć tak, to za mało powiedzieć. O wiele za mało. Płynność liczb jest skutkiem nie płynnej sytuacji migracyjnej, lecz mobilnej sytuacji geopolitycznej. O tej zaś wykładowca z Muzeum Polin prawie nic nie mówi. Dr Andrzej Leszek Szcześniak uzupełnia tę najistotniejszą lukę. Gdy stawia pytania: jak liczna była populacja żydowska w Polsce Lubelskiej, pisze tak: „Nie zostały nigdzie opublikowane liczby dotyczące tej kwestii. Ogłaszano wprawdzie różne liczby, ale czyniono to z myślą o osiągnięciu określonych efektów politycznych. W publikacjach tych podawano często liczby nawzajem się wykluczające.

Można tu tylko podać przybliżone dane ogólne: Histona Polski w liczbach (GUS, Warszawa 1994) na stronie 194 w tabeli 167 podaje, że w 1939 roku było w Polsce 3 500 000 Żydów, straty wyniosły ogółem 2 700 000. Wynika z tego, że ocalono 800 000 (…) Część ocalonych znajdowała się jeszcze pod okupacją niemiecką, część przebywała na wschodzie. Z drugiej jednak strony wiemy, że na ziemie polskie pod okupacją sowiecką masowo napływali Żydzi – obywatele sowieccy, zarówno wojskowi, jak i cywile” [w zgodzie z tym archiwa rosyjskie wspominają o tym, że nawet do eszelonów repatriacyjnych byli wpuszczani Żydzi, którzy nie spełniali warunków podlegania repatriacji, czyli tacy, którzy w 1939 r. nie byli obywatelami RP – przypis mój, wawel]. „Ich zadaniem było zasilenie kadr” nowopowstającego, hybrydowego tworu jakim miał być „sowiecki protektorat kolonialny na ziemiach polskich”, protektorat, dodajmy w zgodzie z obecną historiografią rosyjską (np. Kostyrczenko) sprawowany nad Polakami wg chytrego konceptu Stalina przez mniejszość żydowską (ściślej: przez żydowskich komunistów).

V

Dr Szcześniak podaje liczbę 800 tys. ocalonych (w małej części więc tych także, którzy zdecydują się nie wrócić do Polski) jako liczbę w którą można by mieć kłopoty, by uwierzyć. Ale zaraz ukazuje, iż może – po odjęciu tych, którzy nie wrócili do Polski i po dodaniu tzw. dzikich migracji oraz Żydów nie będących obywatelami Polski – liczba 800 tys. wcale nie będzie przesadzoną.

Ja dodam do tego, że gdy odejmiemy dwie emigracje do Palestyny (później Izraela) szacowane na ok.150 tys. to otrzymamy 650 tys. Żydów na terenie Polski, co już zbliża się (jako dwukrotność) do oficjalnych, potężnie zaniżanych danych, które – jak świetnie to wyłapuje dr Szcześniak – są kompletnie niewiarygodne, gdyż były manipulowane w celu wykorzystywania ich do rozgrywek politycznych.

Gdy sam w oparciu o źródła niemieckie, rosyjskie, polskie i żydowskie próbowałem dokonać przybliżonego szacunku liczby Żydów w Polsce powojennej (do czasu zakończenia drugiej fali wyjazdów do Izraela) to wyszła mi liczba bardzo zbliżona do tej, jaką sugeruje (niestety nie rozwijając bliżej tematu) dr Szcześniak, czyli 600-650 tys. (szczegółowe wyliczenie będzie poniżej).

Najważniejsze jest to, że rachuby dr Szcześniaka są potwierdzane przez najwcześniejsze dokumenty źródłowe strony zainteresowanej, kiedy to władze mniejszości żydowskiej w Polsce podają realne liczby – gdyż nie wiedzą w jaką stronę sytuacja się potoczy i w żadnym względzie nie zależy im na przekłamywaniu danych, bo 1. zagrożenie emigracją do Izraela jeszcze nie istnieje a ostry spór z syjonistami jeszcze się nie zaczął  2. reakcja obronna ze strony polskich „patriotycznych komunistów” jeszcze się nie zaczęła.

image

Bernard Ber Mark, dokumenty z okresu jego kierowania Centralnym Komitetem Żydów Polskich należą do najważniejszych źródeł do badania populacji Żydów w powojennej Polsce .

Przejdźmy teraz do dokumentów źródłowych znaczenia pierwszorzędnego. Jest to list Do ZWIĄZKU PATRIOTÓW POLSKICH, Moskwa [Referat dla spraw żydowskich przy KRN. Warszawa, 15 czerwca 1944 r. (—) Ludwik (—) Ewa,AZHP, 193/11-12. Krajowa Rada Narodowa (konspiracyjna). Referat Spraw Żydowskich, k. 4-8. Maszynopis, odpis]: „Ogólna liczba Żydów w Polsce wynosi więc w chwili obecnej około 250 tysięcy.” Pamiętajmy, że pierwsze pociągi z Żydami repatriowanymi z ZSRR przyjadą dopiero w… pierwszej połowie 1946 r.!

O drugim prymarnym dokumencie informuje Dorota Sula „Komitet Organizacyjny Żydow Polskich w ZSRR w deklaracji przesłanej w czerwcu 1945 r. uczestnikom światowej Konfederacji Żydow Polskich w Nowym Jorku” liczbę Żydów, którzy przyjadą do Polski z ZSRR określił na 250 tysięcy. Oczywiście są to wartości szacunkowe, ale dają wyobrażenie rzędu wielkości. Otrzymaliśmy już liczbę ok.500 tys. na 1,5 roku przed rozpoczęciem właściwej, ogromnej repatriacji!! 

Trzecie b.ważne świadectwo to„Dos Naje Lebn”, Łódź, nr ‘6 z 31 maja 1945 r.: „Jednocześnie nawiązano kontakt z zagranicą. Ale z powodu trudności wojennych nadszedł na razie jeden tylko transport z Palestyny i jeden z Ameryki. CK otrzymał wiadomość, że kilka transportów amerykańskich znajduje się obecnie na terenie ZSRR. CK został także poinformowany, że przybędą następne transporty z Anglii i Palestyny. CK czyni przygotowania do przyjęcia rychłej masowej repatriacji polskich Żydów ze Związku Radzieckiego.”

Mamy tu dowód na to, że już od początku 1945 r. przychodziły „niezorganizowane transporty” z Ameryki, Anglii, Palestyny, a ponieważ do czasu pierwszych transportów ze Zw. Radz. pozostał jeszcze rok, to zapewne z tych trzech krajów i jeszcze innych przez ten rok (i dwa następne) przychodziły jakieś transporty dzikie. Na wiosnę 1946 mamy więc ok. 550 tys. Żydów w Polsce.

Jak zauważa – tym razem trafnie – prof. Stola, uwzględnić trzeba także osoby, które podczas okupacji i po wojnie „przestają deklarować się jako Żydzi”, zmieniają dokumenty, zmieniają nazwiska (często po raz drugi) i nie chcą z różnych powodów (psychologicznych, albo z powodu czekania, aż sytuacja się „wyklaruje”) rejestrować się w antysyjonistycznych, komunistycznych Komitetach Żydowskich.

image

Na koniec trzeba dodać do tego trzy jeszcze grupy:

1. kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Niemców żydowskiego pochodzenia (spełniających obowiązujące dziś w Izraelu warunki do bycia uznanym za Żyda, czyli tzw. prawo powrotu, tzn. mających Żyda wśród jednego z rodziców lub dziadków), najczęściej wyznania protestanckiego, świadomych swego pochodzenia i kierujących się nawet przy zawieraniu związków małżeńskich tymże kryterium, lecz zintegrowanych (do 1918 najczęściej zintegrowanych z państwem niemieckim i austriackim)

2. byłych żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Berlinga oraz różne grupy – wg prof. Stoli – „cywili”, wciąż przybywających do Polski na przestrzeni lat 1944-47

3. migracje spontaniczne ludności kresowej uciekającej przed czystkami (1942-44) oraz przed frontem latem 1944 (liczba ogólna przesiedleńców kilku narodowości – 600 tys., zob. tabela „Zestawienie liczby przesiedlonych”).

Powyższe 3 grupy to szacunkowo ok.170 tys. (liczba bardzo zaniżona, samą grupę „cywili” prof. Stola szacuje na ok. 70 tys.). Do uzupełnienia salda dodatniego pozostała jeszcze druga repatriacja z lat 1955-59, szacowana (wg rosyjskich archiwów) na ok. 30 tys. Żydów przesiedlonych do Polski. Mamy więc ostatecznie 550 tys. + 170 tys. + 30 tys. = 750 tys. Po stronie „ubyli” mamy dwie fale emigracji do Palestyny (Izraela) szacowane na 150 tys. Czyli ostateczna liczba Żydów w Polsce powojennej w roku 1959 wyniosłaby ok. 600 tys. Stanowi to grupę ludności 15-krotnie większą od całej populacji Żydowskiego Obwodu Autonomicznego Birobidżan w tymże samym roku.

Oczywiście, nauczeni konfliktami z polską ludnością sprzed wojny i aktualnymi napięciami oraz prawie oficjalnym wymogiem Stalina, żeby zwalczać każdą religię (także judaizm) – we wszystkich kolejnych spisach powszechnych te pół miliona Żydów (oraz ich  dzieci i wnuki) deklarowało się – z konieczności i pragmatyzmu oraz „chuchania na zimne”- jako Polacy. Można to nazwać „asymilacją”, ale będzie to „wishful thinking”, gdyż w rozmowach prywatnych (o czym jest kilka prac amerykańskich autorów) ich potomkowie dzisiaj twierdzą, że są Żydami, ale nie mogą, nie chcą mówić o tym na głos („many people hat jewish roots, but can`t say this loud because of the intolerant atmosphere”) albo, że w ich sercach jest tylko „żydowskość” („they feel themselves chosen as Jews.Their hearts are jewish”.

I taka była droga do absurdalnych, dzisiejszych liczb „liczby Żydów w Polsce” podających liczby takie jak: 1133 (2002 r., w tym samym spisie liczba Romów przewyższa… 12-krotnie liczbę Żydów!), 10 tys., 30 tys. Liczby dzisiaj podawane są to różne wariacje na temat, ilu Żydów praktykujących, będących członkami gmin wyznaniowych żydowskich uzna za potrzebne podać w czasie spisu, że są Żydami.

Nie ma to nic wspólnego z liczbą Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w dzisiejszej Polsce.

 Specyfika polskiej diaspory znacząco różni się od amerykańskiej. W USA stosunek części praktykującej do indyferentnej religijnie jest w przybliżeniu pół na pół. W Polsce Żydzi ortodoksyjni to promile. Osoby żydowskiego pochodzenia w dzisiejszej Polsce to ateiści albo agnostycy i dość duża liczba osób wyznania rzymsko-katolickiego (jak przyznają, przyjętego bez specjalnego przekonania ku niemu) i pewna, znacząca liczba protestantów (najczęściej heterodoksyjnych odłamów). Jaka więc byłaby realna liczba Żydów (ew. osób żydowskiego pochodzenia) w dzisiejszej Polsce, osób, z których b.duża część ma – jak piszą Susan A. Glenn i Naomi B Sokoloff – swoją żydowskość w sercu i przekazywane pokoleniami poczucie swej radykalnej odmienności (tak określa swoją i wielu swoich przyjaciół tożsamość w w/w książce Żyd z Krakowa, będący katolickim zakonnikiem)?

Obywatel Polski? Owszem, ale serce ma jednego pana, imię jego – cytuję owego zakonnika – „żydowskość”. “Żydowskość” to ich   s k a r b , często skrywany (jak to skarby), bo przecież ”Tam skarb twój, gdzie serce twoje” .

Mając potwierdzoną dokumentami i świadectwami Centralnego Komitetu Żydów Polskich oraz danymi rosyjskich archiwów urealnioną liczbę Żydów w Polsce powojennej łatwo możemy przy pomocy narzędzi, którymi posługuje się demografia obliczyć liczbę ich dzisiaj. Przy trzyprocentowym wykładniczym przyroście ludności (takim, jaki ma średnio Izrael) dana populacja licząca 600 tys. podwajać będzie liczbę swych obywateli co 23,33 lata. Progi podwojenia wypadają w latach 1970, 1993, 2016,

dając na koniec roku 2016 liczbę 4,8 mln.

Ludność Izraela dziś to ok. 8,6 mln. Dzisiejsza populacja osób żydowskiego pochodzenia w Polsce stanowi więc 56,6 % dzisiejszej ludności Izraela (liczba Żydów w Izraelu to ok. 6,9 mln)! Jeśli chodzi o procentowy udział osób żydowskiego pochodzenia w całości populacji dzisiejszej Polski,  to jest to ok. 12,5 %! 

Ok. 5 mln. to bardzo ciekawy wynik, być może wyjaśniający wiele z osobliwości polskiego życia politycznego i wiele z tak wyraźnych na mapie wyborczej preferencji wyborczych przedzielonej na pół Polski, gdyż osadnictwo żydowskie dokonywało się głównie na ziemiach odzyskanych ze zdecydowaną preferencją Dolnego Śląska (największe skupisko repatriowanych Żydów rosyjskich, w szczytowym okresie początkowym szacowane na 70-150 tys.), Warszawy i Łodzi. „Mała Moskwa” i siedziba NKWD też nie mogła być gdzie indziej, niż w dolnośląskiej Legnicy.

 VI

Doszedłszy w naszych obliczeniach do końca pozwolę sobie na dygresję lżejszego kalibru. Czytelnikowi tego tekstu, domorosłemu antropologowi i antysemicie może wydać się dziwne, że jeśli miałoby być w Polsce aż 4,8 mln osób żydowskiego pochodzenia i Żydów, to dlaczego on nie zauważa tak często na ulicy tych obiegowo kojarzonych z semickim cech wyglądu. Mając taki dylemat, wystarczy zwrócić się do profesjonalisty.

Świetny antropolog, polski Żyd Henryk Szpidbaum (1902-1964) w swojej pracy (opublikowanej w “Miesięczniku Żydowskim”) „Struktura antropologiczna Żydów polskich” zwraca uwagę na to, że to, co uważane jest powszechnie za typowo semicki wygląd („to, co nadaje charakter i wrażenie „żydowskości“, czyli wydatny nos o wypukłym profilu, wargi mięsiste, przy czym dolna wysuwa się bardziej ku przodowi niż górna. uszy duże, włosy są ciemne, faliste, oczy piwne. Ogólna budowa jest krępa, szyja krotka”) cechuje tylko jeden z siedmiu (lub, uwzględniając typy wtórne – jeden z jedenastu) typów antropologicznych spotykanych u Żydów polskich. Co prawda ten typ dominuje (35%) i wraz z kilkoma pokrewnymi klasycznymi podtypami daje w sumie ok.75 % populacji polskich Żydów międzywojnia, ale warto wiedzieć, że spośród 3,5 mln Żydów polskich międzywojnia ok. 1 mln nie posiadało typowego, kojarzonego z „żydowskością” wyglądu.

Podsumujmy to, za Henrykiem Szpidbaumem: „By głębiej wejrzeć i zrozumieć strukturę antropologiczną Żydow polskich, należy zdać sobie sprawę z tego, skąd Żydzi do Polski przybyli, (patrz pouczający artykuł prof. Bałabana w „Miesięczniku Żydowskim“ , zesz. i, 2, 1931 p. t. „Kiedy i skąd przybyli Żydzi do Polski“ ).

Dwie były główne fale imigracji żydowskiej: jedna szła z Zachodu, znad Renu, druga ze Wschodu. Pierwsza fala wyjaśnia nam skąd wzięły się wśrod potomków Hebrajczyków z Azji Przedniej elementy antropologiczne, cechujące ludność krajów Europy środkowej (rasa alpejska i dynarska), druga fala wschodnia, w której niepoślednią rolę odegrali zjudaizowani ugro-fińscy Chazarowie, usprawiedliwia występowanie elementów mongolskiego i wschodnio-bałtyckiego wśród Żydow polskich.”

Podsumowując wnikliwe analizy Szpidbauma (oparte na własnych badaniach) trzeba stwierdzić, że w populacji Żydów polskich I poł. XX w. zdecydowanie dominowali Żydzi wschodni (czasem potocznie, acz nieściśle zwani Żydami rosyjskimi), czyli Aszkenazyjczycy stanowiąc ok.80 % całości. Jak podaje Wiki: „Mimo że w XI wieku Żydzi aszkenazyjscy stanowili jedynie 3% ludności żydowskiej na świecie, w 1931 roku stanowili ok. 92%. Dziś liczbę tę można szacować na 80%.” W USA jest ich ok.90 %.

Co spowodowało taki rozrost populacji Żydów wschodnich po XI w.? X/XI w. to upadek judaistycznego państwa chazarskiego i migracje jego mieszkańców i poddanych. Bardzo silna genetyka [por. Szpidbaum: „ogromna moc dziedziczna (…)infiltrująca w znacznym nawet odsetku do otaczającej ludności nieżydowskiej”] Żydów (typu armenoidalnego oraz bliskowschodniego), którzy dołączali do wyznającego judaizm państwa chazarskiego skrzyżowana z elementem chazarskim, ugro-fińskim i wschodniobałtyckim wytworzyła typ antropologiczny potocznie zwany Żydem wschodnim lub Aszkenazyjczykiem (Żydem rosyjskim, „Chazarem” etc.).

Odrębność etniczną Aszkenazyjczyków bardzo dobrze podsumowuje Wiki: „Badania genetyczne przeprowadzone w 2006 roku wykazały, że aszkenazyjscy Żydzi stanowią wyraźną, względnie jednorodną podgrupę genetyczną. Oznacza to, że niezależnie od tego, czy przodkowie Aszkenazyjczyków pochodzą z Polski, Rosji, Węgier, Litwy czy innego miejsca obszaru Europy środkowo-wschodniej, należą oni do tej samej grupy etnicznej.”

Jak wielka jest owa “moc dziedziczna”, o której pisał Szpidbaum, świadczy fakt, iż Wiki musiała poświęcić odrębne hasło chorobom genetycznym Żydów aszkenazyjskich (https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroby_genetyczne_w_populacji_%C5%BByd%C3%B3w_aszkenazyjskich). Taka duża “moc genetyki” dobrze rokuje dla sukcesów diaspory…

image

Wiec w Grodnie, wrzesień 1939

image

Geneza 90 %  populacji obecnych Żydów europejskich, czyli mapa państwa chazarskiego w momencie jego największego zasięgu, nałożona na współczesną mapę

VII

Wróćmy jeszcze do b.ciekawej książki „Granice tożsamości żydowskiej” pod redakcją Susan A. Glenn,Naomi B Sokoloff, Washington Press, 2010. Mamy tam relacje mieszkańców Polski będących Żydami, ciążących ku miejscom związanymi z historią Żydów polskich, spotykających się z osobami o żydowskich korzeniach, często zatrudniających się właśnie w takich, etnicznych kręgach, kultywujących w sercach swoją „żydowskość” i traktujących to swoje pochodzenie (krew) jako coś wyjątkowego – ale wszyscy oni „nie mówią o tym głośno”, chyba, że są „w swoim gronie”.

Inny przypadek to ludzie, których „coś” ciągnie ku żydowskości, np. pewna studentka, która twierdzi, iż czuje, że na 80 % ma żydowskie pochodzenie, zaczyna uczyć się języka hebrajskiego i coraz gorzej czuje się w Polsce. Mówiąc o Polsce stwierdza, że wie, iż to nie jest jest ojczyzna i że jej bardzo nie lubi, gdyż jest pełno brudu, ludzie nieuprzejmi, wysoki poziom przestępczości. W odniesieniu do Polski używa słów: kraj obrzydliwy, odrażający, wstrętny, odpychający, oburzający, przebrzydły, obmierzły. Podobne myśli ma o katolicyzmie, który wybrali dla niej jej rodzice.

Oczywiście można to potraktować jako wyjątek, ale można spojrzeć na to, jak na klasyczny przykład konfliktu tożsamości, bądź też procesu wyłaniania i odkrywania autentycznej, głębokiej tożsamości sprzecznej z obywatelskością. Pokusy, która dla obywateli polskich o korzeniach żydowskich może być wyjątkowo silna.

image

Zestawienie liczby przesiedlonych Polaków i Żydów oraz osób innej narodowości w ramach pierwszej repatriacji 1944-46. Zestawienie nie obejmuje wysiedleń Polaków i Żydów w czasie drugiej repatriacji 1955-59 (223 241 osób) oraz nie uwzględnia repatriacji z Kazachstanu, gdzie udział Żydów wśród repatriowanych wynosił w niektórych obwodach 70-90 %. Przeciętny jednak udział Żydów w obu repatriacjach wg rosyjskich archiwów wynosił 12,7 %. Pierwsza i druga repatriacja w sumie – ponad 2 mln wszystkich narodowości (2066463). 12,7 % z 2 066 463 = 262 440, tylu Żydów “ewakuowano” drogą rządową (oficjalną) ze Związku Radzieckiego do Polski do roku 1959 w ramach “wymiany ludności” (Kostyrczenko podaje b.zbliżoną liczbę). Oprócz dwóch repatriacji rządowych (ok. 260 tys.) i wg CKŻP ok.250 tys. ocalonych – przez cały czas płyną do Polski “strumienie repatriantów” w migracjach spontanicznych oraz transportach z Anglii, Palestyny i Ameryki [zwracam uwagę: nie DO Palestyny i DO Ameryki, lecz Z Palestyny i Z Ameryki]

 Encyklopedia Judaica  pisząc o latach powojennych stwierdza, że ulice polskich miast i miasteczek zapełniały żydowskie dzieci, często sieroty. Wiele z nich zostało adoptowanych przez polskie rodziny bez mówienia im o ich prawdziwym pochodzeniu. Gdy osiągnęli pełnoletniość, rodzice uświadomili im ich korzenie, co spowodowało potężne zmiany w ich życiu.

Najbardziej znanym tego przykładem jest historia księdza Romualda Jakuba Weksler-Waszkinela, który dopiero będąc księdzem katolickim dowiedział się, iż jest Żydem. Wtedy zaangażował się w zakładanie loży B’nai B’rith Polska i zaczął zabiegać o emigrację do Izraela. Przez rok żył w kibucu religijnym Sde Eliyahu. Dzisiaj mieszka w Jerozolimie. Głos serca i krwi bywa przemożny. Jak to mówi jeden z bohaterów w/w książki, Żyd i polski zakonnik z Krakowa o kręgu swoich znajomych: „Their hearts are jewish”. Wielu z nich próbuje znaleźć wybieg semantyczny i nie mówi, że są Żydami, ale że czują swoją „żydowskość”  i „inność”.

Ciekawe, że być może nieświadomie nawiązują oni do dawnej stworzonej przez Żydów aszkenazyjskich, koncepcji tożsamości narodowej, koncepcji Jidyszkajt (jid. żydowskość). Kiedyś była ona związana z Torą i Talmudem. Dziś istnieje w Polsce świecka odmiana „żydowskości”, bo tak a nie inaczej potoczyły się losy PRL-u, wrogiego „wszelkiemu religianctwu”. Świecka, bo przecież nikt racjonalny nie nazwie holokaustianizmu religią… Na antyreligijnych plakatach różnych ruchów żydowskich komunistów gieroj komunizma (jak ci z otaczających Pałac Kultury rzeźb) zamachuje się młotem na Biblię i religijny zwój żydowski (Torę, Talmud).

I tacy też są ci Żydzi polscy Anno Domini 2017, z wytrąconą z rąk Księgą, czujący swoją obcość i odmienność, dający jej zapewne upust w swych wyborach politycznych, gdyż natura nie znosi próżni, szukający swoich i bojący się na głos mówić o swoich korzeniach. Owszem, w tzw. Polsce Lubelskiej była nieliczna grupa zwolenników asymilacji z ludnością i kulturą polską zrzeszona w Zjednoczeniu Polaków Wyznania Mojżeszowego, Związku Żydowskiej Akademickiej Młodzieży i w Żydowskim Klubie Myśli Państwowej. Jednak asymilanci nie mieli poparcia w masach żydowskich i byli zwalczani przez inne ugrupowania.  I tak pozostało do dzisiaj, choć dzisiaj się o tym nie mówi, w złudnym przekonaniu, jakby od samego przemilczania znikały fakty.

Na razie możemy o tym przeczytać tylko w książkach wydanych w Waszyngtonie. Okres 1944-49 to okres intensywnych ruchów migracyjnych na i po terenie Polski. Opisanie tego nie jest łatwe, ale nie powinno być kierowane żadnymi innymi względami oprócz prób uchwycenia prawdy o tym, jaki był wymiar i profil  etniczny próbującego się narodzić państwa polskiego i jaki jest on dzisiaj.

=========================

Bibliografia

Bernard Ber Mark, Do dziejów odrodzenia osiedla żydowskiego w Polsce po II wojnie światowej, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, 1964, nr 51, s.3-20

Dorota Sula, Osadnictwo repatriowanej ludności żydowskiej na Dolnym Śląsku w latach 1945-1949. Słupskie Studia Historyczne 3, 1993

Giennadij Kostyrczenko, “Tajnaja politika Stalina. Włast’ i antisemityzm”, “Mieżdunarodnyje otnoszenija”, Moskwa 2003

https://wszechnica.org.pl/wyklad/ilu-zydow-bylo-w-polsce-powojennej/embed/#?secret=w1yuKIaaPF#?secret=LJ7A0mDn3V

К 70-летию репатриации поляков и евреев (http://obl-archive.akmo.gov.kz/page/read/K_70letiyu_repatriacii_polyakov_i_evreev_vyslannyh_iz_Zapadnoj_Ukrainy_v_1939_godu.html)

Józef Orlicki, Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich, 1918 – 1949, Szczecin 1983

Eric M. Uslaner,“”Two Front War: Jews, Identity, Liberalism, and Voting””

Henryk Szpidbaum, La structure raciale des Juifs Polonais (1932)

Iwo Pogonowski, (foreword Richard Pipes), Jews in Poland: A Documentary History,Hippocrene Books, 1993

Sławomir Cenckiewicz , Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991, Zysk i S-ka 2011

Jolanta Żyndul, Państwo w państwie? Autonomia narodowo-kulturalna w Europie Środkowowschodniej w XX wieku, Warszawa 2000

Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010

image

   PROGRAM PRACY REFERATU DLA SPRAW ŻYDOWSKICH

PRZY KRAJOWEJ RADZIE NARODOWEJ 

image
image
image

     NARADA PRZEDSTAWICIELI ŻYDÓW POLSKICH W ZSRR

image
image

REZOLUCJA NARADY KRAJOWEJ DZIAŁACZY PPR W ŚRODOWISKU ŻYDOWSKIM — Warszawa, maj 1945 r.

====================================================

Tagi:diaspora, duchowa ojczyzna, KOR, marrani, pochodzenie, podwójna lojalność, polacy, repatriacje, solidarność, solidarność żydowska, tożsamośc, żydowskość, Żydzi

O autorze: wawel

Tusku: “Tabletki PO” to trucizna zabijająca dzieci i ich matki.

Fundacja Pro-Prawo do życia
Mariusz Dzierżawski <pomagam@stopaborcji.pl>
Szanowny Panie !
 Donald Tusk ogłosił, że jego rząd rozpoczął pracę nad wprowadzeniem do obrotu pigułek śmierci bez recepty. Chodzi o tzw. tabletki „dzień po stosunku”, reklamowane powszechnie jako „antykoncepcja awaryjna”. W rzeczywistości środek ten ma również działanie aborcyjne i poronne – może skutkować śmiercią poczętego dziecka w pierwszych dniach jego istnienia. Tabletki te rujnują także zdrowie kobiet. To po prostu trucizna na dzieci i ich matki.
 Pigułki „dzień po” są już obecnie w Polsce szeroko rozpowszechnione i sprzedawane w setkach tysięcy rocznie. Lekarze masowo wypisują na nie recepty i nie trzeba nawet wychodzić po nie z domu, gdyż w kilka minut receptę można załatwić przez internet. Biznes farmaceutyczny zarabia na tym miliony złotych. Beneficjentami są w szczególności zagraniczne korporacje produkujące pigułki „dzień po” dla Polek. Korzenie tego środowiska biznesowo-farmaceutycznego sięgają niemieckiego koncernu, który w trakcie II wojny światowej produkował Cyklon B – środek używany w komorach gazowych.
Decyzja Tuska spowoduje, że tę truciznę będzie można kupić jeszcze łatwiej, jak cukierki w sklepie. Musimy stawić temu opór!Trucizna ma być jeszcze łatwiej dostępna [foto]Polki masowo korzystają z możliwości zakupu przez internet recepty na tzw. „pigułkę po”, inaczej zwaną jako „antykoncepcja awaryjna”. Tylko w pierwszych dwóch miesiącach 2023 roku w naszym kraju sprzedano ponad 50 000 takich pigułek produkcji jednej firmy. Nie mamy jeszcze danych sprzedaży za cały ubiegły rok, ale szacunkowo mogło to być nawet 300 000 tabletek. Nazwa „antykoncepcja awaryjna”, używana powszechnie na tego typu tabletki oraz inne środki, jest bardzo myląca. Sugeruje, że działają wyłącznie przeciw-zapłodnieniowo.
Jednak w praktyce wszystkie hormonalne środki antykoncepcyjne mogą mieć też działanie aborcyjne i wczesnoporonne. Gdy dojdzie do zapłodnienia komórki jajowej, nie dopuszczają do zagnieżdżenia się jej w macicy, a więc powodują śmierć nowo powstałego człowieka. Wiele osób błędnie myśli jednak, że pigułki tylko zapobiegają poczęciu. W języku angielskim tabletkę antykoncepcyjną nazywa się „birth control pill” – „tabletka kontroli urodzeń”. To określenie wyraźnie wskazuje, że nie jesteśmy w stanie za jej pomocą „skontrolować” poczęć, bo może do nich dochodzić pomimo jej używania. Taką tabletką możemy jedynie „skontrolować” urodzenia. Właśnie tak działa tzw. antykoncepcja awaryjna czy „pigułka po stosunku” – uniemożliwia zagnieżdżenie się poczętego człowieka w macicy i skutkuje jego śmiercią w pierwszych dniach istnienia. W Polsce antykoncepcja jest bardzo szeroko rozpowszechniona. Hormonalne środki antykoncepcyjne i „pigułki po” zażywają tysiące kobiet. Lekarze masowo wypisują na nie recepty. Niektóre kobiety biorą takie środki regularnie przez kilkanaście lat swojego życia! Ma to dramatyczne skutki dla ich zdrowia. Pigułka może powodować problemy z płodnością: długotrwałą bezpłodność oraz szybsze pojawienie się menopauzy. Stosowanie takich preparatów może zwiększać ryzyko zachorowania na raka piersi nawet o 50%. Pigułki antykoncepcyjne mogą zwiększać ryzyko zachorowania na raka szyjki macicy, ryzyko wystąpienia udaru mózgu oraz mogą znacznie zwiększać ryzyko zachorowania na zakrzepicę (zakrzepica to tykająca bomba, może zabić w przeciągu kilku sekund). 
Wiele z setek tysięcy młodych dziewcząt i dorosłych kobiet, które zażyły pigułkę, może mieć w przyszłości raka piersi, udar mózgu, zakrzepicę, depresję oraz inne, poważne problemy zdrowotne i duchowe. Takie mogą być, oprócz wywołania poronienia i zabicia dziecka, efekty i konsekwencje stosowania tabletek. 
Są to po prostu pigułki śmierci. To zwykła trucizna na dzieci i ich matki. Sprzedaż tego typu preparatów powinna być całkowicie zakazana. Nasza Fundacja walczy o to od wielu lat, prowadząc w całej Polsce kampanię społeczną „Stop pigułce śmierci”. Działamy na rzecz całkowitego zakazu sprzedaży trucizny oraz kształtujemy świadomość naszego społeczeństwa. Jest to kluczowe, gdyż większość Polek nie zdaje sobie sprawy z tego, jak działa „pigułka po” i jakie konsekwencje ma jej zażywanie. Autorytetem w tej dziedzinie są dla Polek proaborcyjne media i lekarze, których umysły opanowane są przez mentalność aborcyjną. Ginekolodzy masowo przepisują recepty na preparaty antykoncepcyjne. W wielu miastach Polski robią to bez wyjątku wszyscy lekarze-ginekolodzy! Jedna z naszych wolontariuszek próbowała znaleźć w swoim mieście (ponad 100 000 mieszkańców) ginekologa, który nie przepisywałby antykoncepcji. Okazało się, że nie ma takiego lekarza.
Z podobną sytuacją zmagają się świadome sytuacji kobiety w całej Polsce. W internecie reklamują się liczne gabinety lekarskie, które po przeprowadzeniu „konsultacji” on-line wystawiają elektroniczną receptę na pigułki. Oczywiście przeprowadzany z kobietą wywiad lekarski to czysta fikcja, a cała procedura to zautomatyzowany do granic możliwości proceder legalnej sprzedaży tabletek śmierci. „Recepta w 5 minut. Kod wysyłamy SMS 24/7.” „E-Recepta w 5 min. Wypełnij prosty Formularz. Odbierz kod w kilka minut bez wychodzenia z domu.” Takich reklam jest w internecie mnóstwo, wystarczy wpisać odpowiednie hasło w wyszukiwarce. Odpowiedzialność za zabite dzieci poczęte i tysiące kobiet ze zrujnowanym zdrowiem ponoszą również kolejne rządy, które nazywają środki antykoncepcyjne „preparatami leczniczymi” i dopuszczają ich sprzedaż na terenie Polski. Minister Zdrowia w rządzie PiS Konstanty Radziwiłł nazywał „pigułkę po”: „lekiem o silnym działaniu” lub „lekiem antykoncepcyjnym”. Podobnie zachowywali się kolejni ministrowie. W konsekwencji tej postawy, według oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia, w latach 2015-2019 wystawiono w Polsce prawie 2 000 000 (dwa miliony!) wszystkich recept na środki antykoncepcyjne. Dokładnie tym samym językiem mówi Donald Tusk, który określił kilka dni temu pigułkę „produktem leczniczym”. 
Ciąża nie jest chorobą. W związku z tym, pigułka antykoncepcyjna i wczesno-aborcyjna nie jest żadnym „lekiem”, ponieważ niczego nie leczy. 
Może jedynie prowadzić do poronienia i wywołać spustoszenie w organizmie kobiety, a nawet doprowadzić do jej śmierci. Nazywa się ją tak dla niepoznaki, aby rozmywać prawdę o działaniu poronnym i wczesnych aborcjach oraz aby namawiać kolejne kobiety do zakupu tabletki.
Na sprzedaży Polkom setek tysięcy pigułek „antykoncepcyjnych” gigantyczne pieniądze zarabiają zagraniczne koncerny farmaceutyczne. W środowisku tym trudno o jakąkolwiek przejrzystość biznesową. Powiązania pomiędzy spółkami, akcjonariuszami i udziałowcami tych korporacji są bardzo zawiłe.
Jeśli jednak przypatrzymy się korzeniom tego środowiska biznesowo-farmaceutycznego to zobaczymy, że sięgają one niemieckiego przedsiębiorstwa, które niegdyś było częścią koncernu produkującego w czasie II wojny światowej Cyklon B – truciznę używaną w komorach gazowych. Historia produkcji środków służących do pozbywania się ludzi, którzy w jakiś sposób są niewygodni, ma więc długą tradycję, tyle że teraz już nie konkretny naród jest niepożądany, ale można pozbyć się każdego dziecka, bez względu na przynależność rasową czy narodową. Wszystko w imię wielkiego biznesu i przestrzeni życiowej dla tych, którzy dzieci mieć nie chcą. Wkrótce może się to jednak zmienić
Decyzją Donalda Tuska „pigułka po” ma być wkrótce dostępna w Polsce bez recepty. Oznacza to, że będzie można ją kupić jak cukierki. Musimy walczyć i stawić temu opór. Kluczem do zwycięstwa jest budowa świadomości Polaków, zarówno kobiet jak i mężczyzn. Nasza Fundacja działa, aby powstrzymać koszmar mordowania poczętych dzieci i zakończyć handel pigułkami śmierci w Polsce. Prowadzimy w całym kraju akcje informacyjne i modlitewne, za pomocą których kształtujemy świadomość i sumienie naszego społeczeństwa. Mamy świadectwa kobiet, które planowały aborcję, a nawet już kupiły pigułki poronne, ale w ostatniej chwili odstąpiły od zabicia swojego dziecka po zetknięciu się z akcjami naszej Fundacji
Każdego dnia docieramy do tysięcy osób, co przekłada się na wiele ocalonych dzieci oraz ich matek, a także całych rodzin. Największe w Polsce media są proaborcyjne. Poprzez telewizję, internet, gazety i radio każdego dnia docierają do milionów Polaków przekonując, że aborcja i antykoncepcja są OK, namawiając jednocześnie do kupowania pigułek, zarówno tych legalnych jak i nielegalnych. Do ilu osób nam uda się dotrzeć? Ile dzieci i matek uda się ocalić? To zależy tylko od naszego zaangażowania.Tak wygląda akcja uliczna [foto]W ostatnim czasie przeprowadziliśmy akcje m.in. w: Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Elblągu, Poznaniu, Rzeszowie, Katowicach, Oleśnicy, Opolu, Olsztynie, Grudziądzu, Słupsku, Szczecinie, Koszalinie, Toruniu, Płocku, Radomiu, Zamościu, Lublinie, Siedlcach, Sopocie i Łodzi.
W najbliższych dniach chcemy zorganizować podobne działania w kolejnych miejscowościach, a także wywiesić nowe, wielkoformatowe billboardy i przeprowadzić jazdy furgonetek. Potrzebujemy na ten cel ok. 13 000 zł.
Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby przeprowadzić w kolejnych miastach Polski akcje informacyjne i modlitewne, ostrzegające nasze społeczeństwo przed pigułkami i straszliwymi skutkami ich zażywania. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Aborcyjna mentalność zakorzenia się w umysłach Polaków. Potrzeba wiele pracy, akcji, kontaktów, rozmów i modlitwy, aby ją powstrzymać i uodpornić nasz naród na propagandę cywilizacji śmierci. W tym celu istnieje nasza Fundacja – głosimy prawdę o aborcji, która ratuje życie i kształtuje świadomość. Działamy tylko dzięki stałej i regularnej pomocy naszych Darczyńców, których wsparcie umożliwia nam docieranie do osób nieświadomych tego, czym są pigułki i jakie są skutki ich zażywania. Dlatego raz jeszcze proszę Pana o wsparcie naszych kampanii w kolejnych miastach Polski. 
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

“Trybuna Narodu” Karola Huberta Rostworowskiego [1927]: Jakiej ordynacji wyborczej do parlamentu potrzebuje Polska. Odpowiedzi mężów stanu.

„Trybuna Narodu” Karola Huberta Rostworowskiego [1927]: Jakiej ordynacji wyborczej do parlamentu potrzebuje Polska. Odpowiedzi mężów stanu.

Parlament ma być nie „zwierciadłem narodu”, tylko organem zdolnym do pracy

Mirosław Dakowski, tekst sprzed 15 lat.

—————————-
Krakowskie pismo Trybuna Narodu pod kierunkiem Karola Huberta Rostworowskiego rozpisało ankietę „Jakiej ordynacji wyborczej do parlamentu potrzebuje Polska”. Opublikowano odpowiedzi paru luminarzy w n-rze 22 (str.10-11) z kwietnia 1927r.


Prof. Wincenty Lutosławski postulował m.inn. zmniejszenie ilości posłów i senatorów argumentując: „Więcej niż 50-ciu kompetentnych prawodawców w Polsce na pewno nie ma”.

Natomiast prof. Feliks Koneczny stwierdzał, że „Wobec niskiego stopnia wyrobienia politycznego lepszy dla nas system jednomandatowy.”
Profesor A.Peretiatkowicz z Poznania tak analizował sytuację na interesujący nas temat: „Proporcjonalny system wyborczy nie dał dobrych rezultatów. Rozwinął w społeczeństwie partyjnictwo i spowodował nieodpowiedni skład Sejmu. Jakkolwiek system ten ma wielkie zalety w krajach o wysokiej kulturze politycznej, to jednak w naszych warunkach bardziej wskazanym jest system jednomandatowy. Społeczeństwo nasze … nie chce być zależne od partyj w tym stopniu, który wytwarza system proporcjonalny. Chce głosować na osoby, nie na numery.

Zarzut, że przy systemie jednomandatowym wychodzą „prowincjonalne wielkości” o tyle jest nieprzekonywujący, że przy systemie proporcjonalnym posłami zostają często osoby, które nie mogłyby być nawet „prowincjonalnymi wielkościami”, gdyż nie mają żadnych kwalifikacji i żadnych zasług społecznych.
Przy systemie jednomandatowym trzeba się więcej liczyć z indywidualną wartością stawianych kandydatów, aniżeli przy systemie proporcjonalnym. Zważywszy dodatnie i ujemne strony różnych systemów wyborczych, dochodzę do wniosku, że stosunkowo najlepsze rezultaty daje stary system angielski, oparty na okręgach jednomandatowych i decydowaniu zwykłą większością głosów. Utrudnia on wysuwanie, jako kandydatów, analfabetów politycznych i utrudnia bloki i szacherki wyborcze związane z powtórnym głosowaniem. …
Parlament ma być nie „zwierciadłem narodu”, tylko organem zdolnym do pracy”

—————————————-
Widzimy, że w przełomowych latach 20-tych zeszłego wieku, w II Rzeczypospolitej myśliciele i intelektualiści znali i proponowali metodę JOW, niezależnie od osobistych sympatii politycznych. Ale to byli intelektualiści, a nie propagandyści partyjni! Wtedy politycy będący u władzy pozostali ślepi i głusi na te apele. Zbudowano „partię bezpartyjnych” z wszelkimi konsekwencjami takiego tworu. I rządzono przy jej pomocy. Innym dyskutantom pozostawiam kwestię „co by było, gdyby…”.
Obecna sytuacja jest nieporównanie bardziej dramatyczna, niż przed trzema czwartymi wieku. Czy jest jednak szansa, iż obecnie dotychczasowi politycy zdadzą sobie sprawę z wagi problemu doboru elit rządzących – i staną na czele Ruchu JOW? Jest to szansa dla nich.

 Ale ważne jest dla nas wszystkich, że jest to szansa dla Polski.