Papież Franciszek ma kłopot – i nie chodzi bynajmniej tylko o jego wizerunek, ale o sprawę bardzo wątpliwą. Na szali znalazła się wiarygodność biskupa Rzymu w kwestii walki z nadużyciami seksualnymi duchowieństwa.
Sprawa Gustavo Zanchetty
Wszystko za sprawą losów Gustavo Zanchetty – księdza i biskupa z Argentyny. Zanchetta w 1993 roku podjął pracę w strukturach argentyńskiej Konferencji Episkopatu – i tam z oczywistych względów poznał się z Jorge Mario Bergoglio. Jezuita zaledwie rok wcześniej został biskupem pomocniczym Buenos Aires, z młodszym o ponad 20 lat Zanchettą robił zatem „równoległą” karierę, choć na innych poziomach. Zanchetta nie mógł wiedzieć, że przyjaźń z Bergogliem doprowadzi do go do największej życiowej katastrofy.
Tak się jednak stało, a początkiem dramatu – był sukces. Kiedy 13 marca 2013 roku kardynałowie zebrani na konklawe wybrali jezuitę z Buenos Aires na papieża, losy Zanchetty wydawały się świetlane: przyjaciel papieża mógł liczyć na promocję. Rzeczywiście, papież nie dał mu długo czekać. Już we wrześniu 2013 powierzył mu diecezję Oran – niewielką, ale „własną”.
Świeży biskup nie potrafił jednak zachować się adekwatnie do swojej roli. W mediach pojawiły się doniesienia o kursowaniu fotografii przedstawiających papieskiego przyjaciela w towarzystwie mężczyzn – w erotycznych konfiguracjach. Pisała o tym nie tylko argentyńska, ale również włoska prasa. Franciszek nie podjął jednak żadnych działań przeciwko Zancheccie – jak podał niedawno konserwatywny włoski dziennik „La Nuova Bussola Quotidiana”, deklarował, że w winę swojego podopiecznego nie wierzy, sądząc, iż zdjęcia są fotomontażem.
Sprawa jednak nabrzmiewała, tym więcej, że do oskarżeń o niewłaściwe zachowania seksualne biskupa doszły jeszcze problemy z finansową administracją w diecezji. W końcu – przełom. W roku 2017 Gustavo Zanchetta złożył rezygnację (wprawdzie motywowaną zdrowiem, a nie skandalami, ale niechby…). Papież tę rezygnację przyjął, wykazał jednak naprawdę dużą determinację, by nie zostawić rodaka „na lodzie”. Zaoferował mu zamieszkanie w rzymskim Domu św. Marty, gdzie sam rezydował – i pracę na stanowisku, które utworzył specjalnie dla niego, w Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej. Zanchetta z oferty oczywiście skorzystał, tym więcej, że w Argentynie czekały go tylko kłopoty: jego domniemanymi wyczynami wobec młodych mężczyzn zajął się sąd.
W marcu 2022 roku ogłoszono wyrok: winny. Nie chodziło, oczywiście, o same czyny natury erotycznej – w prawodawstwie Argentyny homoseksualizm nie jest karalny. Sąd uznał jednak, że Zanchetta wykorzystywał swoją pozycję do tego, by nawiązywać relacje seksualne z seminarzystami. Z perspektywy prawa świeckiego – to już problem. Biskup został skazany na 4,5 roku więzienia.
Równocześnie powinien zostać ukarany i przez Kościół. Trudno wyobrazić sobie bardziej gorszące czyny, niż deprawowanie seksualne młodych mężczyzn, którzy wstąpili do seminarium, by zostać kapłanami Chrystusa. Takiej kary jednak nie było – i wciąż nie ma…
Są za to inne „kwiatki”. Zanchetta w dziwnych okolicznościach uniknął więzienia. Owszem, początkowo trafił do zakładu karnego, ale „ze względów zdrowotnych” kara została szybko zamieniona na areszt domowy w domu emerytowanych księży. Argentyńska prasa pisała wówczas, że zakrawa to na żart – i sugerowała działanie jakichś „protektorów” skazańca.
Na tym się nie skończyło. W areszcie Zanchetta wytrzymał dwa lata; w listopadzie ubiegłego roku udał się w podróż lotniczą do słonecznego Rzymu. Oficjalnie – chodziło o leczenie w klinice Gemelli. „La Nuova Bussola Quotidiana” pisze jednak, że w klinice – nikt go nie widział i w gruncie rzeczy w ogóle nie wiadomo, czym Zanchetta zajmuje się we Wiecznym Mieście. Czekał na pewno na decyzję sądu – złożył apelację od wyroku skazującego. Cóż, przegrał… sąd ogłosił na początku lutego, że podtrzymuje negatywną dla Zanchetty decyzję. Według włoskiej prasy oznacza to, że Zanchetta będzie musiał opuścić klinikę Gemelli (czy jak sugeruje „La Nuova”, po prostu Rzym) i wrócić do Argentyny.
Ostatecznie do końca „aresztu domowego” przerwanego kilkumiesięcznym pobytem w stolicy Italii nie zostało już tak wiele, rok z okładem… Co później? Czy skazany doczeka się jakichś kar kościelnych, utraci godność (bo już przecież nie urząd) biskupa, ba, zostanie wydalony ze stanu duchownego? A może, wprost przeciwnie, wróci do Rzymu, tym razem – na stałe, a przynajmniej tak długo, jak długo żyć będzie jego przyjaciel, papież Bergoglio?
Dlaczego papież wspiera skazanego biskupa?
Próżne jest przewidywanie przyszłości, to zostawmy szamanom. Warto jednak zadać sobie pytanie o naturę działań papieża Franciszka. Czy jego upodobanie do Zanchetty ma charakter wyłącznie osobisty i towarzyski – czy też może kryje się za tym coś więcej, to znaczy jakaś głębsza refleksja moralna i zgoła antropologiczna?
Powiedziałbym – zachowując ostrożność, rozważamy w końcu z natury rzeczy sprawy wymykające się przestrzeni kategorycznych sądów – że tak właśnie jest, to znaczy papieska słabość do Zanchetty to coś więcej, niż relacja towarzyska.
Każdy katolik, który śledzi debatę kościelną, pamięta słynne słowa papieża o homoseksualistach: „Kim jestem żeby osądzać?”. Mało kto pamięta jednak, że Ojciec Święty wypowiedział je w kontekście sprawy bardzo podobnej do casusu Zanchetty. Chodziło wówczas o ekscesy homoseksualne, których dopuścił się ksiądz Battista Ricca. Już w czerwcu 2013 roku Franciszek uczynił go członkiem Instytutu Dzieł Religijnych, czyli Banku Watykańskiego. A tu kłopot – media ujawniły, że ksiądz lubił zabawiać się z mężczyznami. Papież odmówił potępienia kapłana, nie chciał go osądzać, zostawił na stanowisku – sprawa została zamknięta.
Od Franciszka wielokrotnie słyszeliśmy pomstowania na tradycjonalistów, którzy mają „ciskać doktryną jak kamieniami”. Nierzadko dotyczy to właśnie spraw związanych z erotyką, na przykład kwestii pożycia w powtórnym związku. Papież twierdzi, że grzechy cielesne nie są bynajmniej najpoważniejsze, bo dalece gorsze są grzechy „anielskie”, jak pycha. Na pierwszy rzut oka – prawda. Po głębszym zastanowieniu trzeba jednak to nieco zdywersyfikować. Czy można rozgrywać „grzechy anielskie” przeciwko grzechom seksualnym, tak, by te drugie po prostu „odciążać” i w efekcie bagatelizować? Niewątpliwie gorszą sprawą jest zamordować człowieka niż ukraść mu samochód: kradzież nie staje się jednak lekkim grzechem tylko dlatego, że są grzechy jeszcze cięższe. Można byłoby „stopniować” jeszcze dalej: gorzej jest zamordować dwie osoby niż jedną, ale to nie oznacza, że zamordowanie jednej nie jest grzechem śmiertelnym… Wróćmy zatem do grzechów seksualnych. Jeden drugiemu nierówny, stwierdzi tak pewnie niejeden spowiednik. W przypadku Zanchetty mamy jednak do czynienia z wykorzystywaniem seminarzystów. W przypadku Ricci – z czynami homoseksualnymi, które nauka Kościoła określała tradycyjnie mianem wołających o pomstę do nieba. To bardzo poważne określenie – co uprawnia nas do tego, by dziś dyskwalifikować moralną ocenę Kościoła? Czy mamy prawo do tego, by nagle, niemal z dekady na dekadę, zacząć uznawać grzechy homoseksualne za lekkie? Jakie przesłanie płynie do świata – a szczególnie do samego Kościoła – kiedy papież w sumie bardzo manifestacyjnie te grzechy bagatelizuje?
Oczyszczenie
Znamy z naszych polskich spraw aż nadto przypadków, kiedy bagatelizują je sami duchowni. Ostatnio – skandal w Łubowicach pod Raciborzem w województwie śląskim. Klasyczny schemat: homoseksualizm, narkotyki, orgie… Tym razem – inaczej niż wcześniej w Sosnowcu albo w Drobinie – nikt nie zmarł z przedawkowania w czasie zboczonych ekscesów, doszło za to do zdemaskowania kapłana prowadzącego podwójne życie. Zastanawiam się jednak, ile takich spraw jest pokłosiem postawy bagatelizowania grzechów seksualnych, zwłaszcza tych natury homoseksualnej. Ilu straszliwych skandali, zła i tragedii można byłoby uniknąć, gdyby przełożeni – biskupi, rektorzy seminariów – nie mówili lekceważąco o „wybrykach” kleryków? Gdyby zamiast tego uznali, że skłonności homoseksualne są rzeczywiście poważną przeszkodą w drodze do kapłaństwa, bo mogąc skutkować grzechem wołającym o pomstę do nieba – będą po prostu to kapłaństwo niweczyć, albo, jak w Łubowicach, Sosnowcu czy Drobinie, czynić z niego po prostu obmierzłą karykaturę.
Tego domagają się zresztą przepisy kościelne – wdrażane w życie przez Benedykta XVI, potwierdzane za Franciszka. Przepisy są jednak na papierze, a w rzeczywistości – zbyt wielu działa w duchu „gejowskiej” solidarności, bez względu na zgorszenia i ofiary.
W PCh24.pl o problemie „lawendowej mafii” piszemy od lat. Cóż możemy zrobić więcej, my – dziennikarze i publicyści? Chyba tylko jedno: zachęcać wszystkich zatroskanych o Kościół do modlitwy o jego oczyszczenie z problemu homoseksualnego. Problem ten, jak widać, istnieje, jest poważny – i wciąż narasta. Daj zatem, Boże, silnych przywódców Kościoła, którzy nie będą tego problemu bagatelizować, ale wezmą się na poważnie za walkę z tęczowym lobby.
„To bez wątpienia największy przypadek przestępczości pedo-kryminalnej we Francji” – twierdzą miejscowe media. W Vannes rozpoczyna się proces chirurga Joëla Le Scouarneca, który ma potrwać aż do czerwca tego roku.
Będzie to długa rozprawa z udziałem świadków i 299 potencjalnych ofiar lekarza. Temu byłemu już chirurgowi grozi 20 lat więzienia za gwałty „ze szczególnym okrucieństwem popełnione” w latach 1989–2014 na 299 pacjentach, z których większość była nieletnia.
299 nazwisk ofiar wymienionych jest w plikach komputerowych i „pamiętniku”, który pedofil prowadził na swój użytek. Policja musiała przesłuchać wcześniej 299 mężczyzn i kobiet, dzisiaj już często pełnoletnich.
Od poniedziałku 24 lutego do czerwca świadkowie tego koszmaru będą się pojawiali przed sądem w departamencie Morbihan. Joël Le Scouarnec był chirurgiem specjalizującym się w operacjach układu pokarmowego i trzewnego. Wykorzystywał operacje i narkozę do gwałcenia pacjentów.
Obecnie to 74-letni emeryt i „rekordzista” przestępczości pedofilskiej we Francji. Ze względu na skalę procesu, poczyniono specjalne przygotowania. W przypadku 15 pacjentów-ofiar przestępstwo uległo całkowitemu przedawnieniu. Pozostali są jednak oskarżycielami posiłkowymi.
Scouarnec ma już na koncie jeden wyrok i piętnaście lat więzienia. Był już skazany za gwałty seksualne na dwóch siostrzenicach i nieletniej córce swojego sąsiada. Właśnie od zauważenia dziwnych praktyk sąsiada-lekarza przez matkę w 2017 roku cała afera została ujawniona. Policja w czasie rewizji w jego domu, znalazła zapiski doktora, który sam opisywał swoje wyczyny i miał listę ofiar. Do gwałtów i molestowania dochodziło na sali operacyjnej, w gabinecie lekarskim i pokojach szpitalnych.
Sponsorowanej lewicy wali się świat. Podczas gdy Trump zakręca kurek z dolarami na wywrotową działalność, wielki biznes zrzuca jarzmo politycznej i ideologicznej poprawności. Nic dziwnego, że organizacje „pozarządowe”, zwracają się z niegdyś słynnym pytaniem: panie premierze, jak żyć?
Rafał Ziemkiewicz w „Strollowanej rewolucji” przekonywał, jak wielki biznes, sponsorując szaleństwa radykalnej lewicy, kupował sobie tak naprawdę bunt społeczny. Miliardy dolarów na promocję genderyzmu, inkluzywności etc. miały spacyfikować środowiska znane ze sprzeciwu wobec monopolizacji i wyzysku. Przez jakiś czas ta strategia rzeczywiście się sprawdzała. Miejsce alterglobalistów zajęły „julki” z tęczowymi włosami, których bardziej niż prawa pracownicze interesowała aborcja i tranzycje na koszt pracodawcy.
Ale to, co wydawało się sprytnym zagraniem, z czasem zaczęło odbijać się czkawką. Rzekomo udobruchani aktywiści, tym razem już sowicie opłacani i wchodzący do rad nadzorczych, zamienili się w terrorystów pasożytujących na zdrowym (to jest nastawionym na zysk) organizmie firmy.
Dość powiedzieć, że rynek polityki DEI (różnorodność, równość, włączenie) wyceniano w 2020 r. na 7,5 miliarda dolarów, z perspektywą 15 mld USD do 2026 r. W Polsce widoczny głównie za sprawą zachodnich koncernów, które obficie sponsorowały postęp rewolucji obyczajowej nad Wisłą. Ich zaangażowanie widać było szczególnie podczas miesiąca gejowskiej pychy, kiedy tęczowe loga dumnie prezentowali przedstawiciele CitiBanku, IBM, Netflixa, Ben&Jerry, Google’a, Microsoftu, Discovery TVN Polska, Avivy, Goldman Sachs, Procter & Gamble, Nielsena czy BNP Paribas.
W Polsce jednak zideologizowane korporacje nigdy nie posunęły się do tego, co zrobiły w USA. Kiedy koncerny zaczęły mówić Amerykanom jak mają żyć, serwować podstępną propagandę dzieciom oraz szantażować ucieczką do bardziej „inkluzywnych” stanów, dotychczas spokojni, zwyczajni konsumenci wpadli w szał.
Gniew ludu, wyrażony na początku w postaci bojkotu konsumenckiego, a ostatecznie przy urnie wyborczej, doprowadził do potężnego przeorania polityk wewnętrznych firm.
Z postępowych praktyk wycofały się m.in. Harley Davidson, Ford Motors, Boeing Aircrafts, Lowe’s Home Improvement, John Deere, Brown-Fordman Distilleries, Molson Coors, McDonald’s, Walmart, Target czy The Smithsonian Institution. Ale prawdziwy wiatr zmian nadszedł z Doliny Krzemowej. Politykę DEI porzucili bowiem tacy giganci jak Amazon, Meta, Google czy oczywiście X (Twitter). Koryto zostało wysuszone, a wraz z nim zniknęło pasożytnicze eldorado.
Nic dziwnego, że wszelkiej maści cenzorzy (tudzież „weryfikatorzy treści”), edukatorzy-deprawatorzy czy zawodowi aktywiści zaczęli podnosić larum. Tym bardziej, że Musk wraz z chłopakami z DOGE zakręcił również kurek z miliardami wysysanymi podstępnie z kieszeni amerykańskiego podatnika w ramach Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID).
Orzeszki – peanuts
W styczniu guru lewicowego dziennikarstwa, Fareed Zakaria podzielił się gorzką relacją z tegorocznego Davos. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył tam „wielki globalny biznes, bardzo pozytywnie nastawiony” wobec Donalda Trumpa. Nic dziwnego. Koncerny miały już dość moralnego szantażu i ponoszenia z tej racji gigantycznych obciążeń. Zbyt długo płaciły za skutki zaklęć lewicowych propagandystów, przekonujących jakoby zatrudnianie ze względu na kolor skóry, płeć, czy orientację seksualną miało przynosić jakieś nieprawdopodobne korzyści. Szybko okazało się, że inwestycje w ideologię przynosiły niemal wyłącznie straty.
Najlepiej widać ten proces na przykładzie zjawiska ratingu ESG (środowisko, społeczna odpowiedzialność, ład korporacyjny). Mówimy tu o rynku wycenianym na 30-40 BILIONÓW dolarów, przy którym koszty polityk DEI to marne grosze, albo, jak mawiają Amerykanie – orzeszki (peanuts). Jednak mimo ogromnego zaangażowania instytucji finansowych, banków i mechanizmów administracyjnych, polityczno-poprawnościowa machina nigdy nie wskoczyła na wystarczające obroty.
Głównie dlatego, że system wymuszający zakupy wyłącznie u „etycznych” dostawców obciążonych kosztami ESG, nigdy nie został domknięty. Nie pomogły drastyczne regulacje, nie pomogły apele, nie pomogli też „świadomi” konsumenci. Masa krytyczna w postaci zdroworozsądkowego, odpornego na eko-propagandę społeczeństwa, nie została przekroczona.
Nic dziwnego, że Tim Buckely, szef Vanguard, jednego z czterech największych funduszy inwestycyjnych świata stwierdził, że „ESG nie daje żadnej przewagi nad inwestowaniem tradycyjnym”. Odpływ środków z funduszy ESG w USA odnotowano w ciągu ostatnich ośmiu kwartałów, a tylko w kwietniu 2024 r. fundusze giełdowe zajmujące się „ochroną środowiska, społeczeństwem i ładem korporacyjnym” odnotowały największe odpływy netto na poziomie 4,6 miliarda dolarów.
Nie minęło wiele czasu, jak z ekologistycznych polityk zaczęli wycofywać się sami ich twórcy; w zeszłym roku główny orędownik ESG, Black Rock opuścił szereg inicjatyw, w tym czołową grupę Net Zero Coalition 2050. Jednocześnie amerykańska prokuratura zaczęła ścigać największe fundusze inwestycyjne na świecie, zarzucając im zmowę w celu „ograniczenia produkcji węgla i sztucznego zawyżenia cen, by wygenerować kolosalne zyski”.
Od sponsora do sponsora
Jak w takich przypadkach bywa, skutki trzęsienia ziemi za oceanem czuć również u nas. O ile pomoc wielkiego biznesu miała nad Wisłą charakter bardziej okazyjny, o tyle wstrzymanie grantów z USAID spowodowało prawdziwą katastrofę. Amerykańskie środki stanowiły, jeżeli wierzyć aktywistom, od kilku do nawet 70 proc. budżetu danych organizacji.
Ciężko jednak zliczyć całkowity koszt wsparcia, ponieważ środki z USAID były dystrybuowane przez inne organizacje międzynarodowe jak ONZ, UNHCR czy WHO.
Wiadomo jednak, że szczególnie mocno oberwało się Polskiemu Forum Migracyjnemu, a w mediach najgłośniej płakali przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii, którzy – jak twierdzi mec. Jerzy Kwaśniewski – już wkrótce mieli przeznaczyć amerykańskie pieniądze na podważenie konstytucyjnej ochrony małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.
Teraz aktywistom żyjącym z „ciężko wywalczonych zagranicznych grantów” zagląda w oczy konieczność poszukiwania nowego sponsora. W tym celu organizacje POZARZĄDOWE, w teorii patrzące politykom na ręce, są gotowe prosić o pomoc… rząd.
Ale Donald Tusk to nie wujek Sam. Zawodowi działacze mogą doświadczyć podobnego traktowania, jak pozostali obywatele „uśmiechniętej Polski”. Choć w budżecie na 2025 r. znalazło się dodatkowych 70 milionów, to, cytując Bułata Okudżawę, „cukierków nie starczy dla wszystkich”. Nadzieje rozwiał również marszałek Hołownia, który – choć opowiedział się całym sercem za rozwojem społeczeństwa obywatelskiego – otwarcie przyznał, że o pieniądze na ten cel będzie bardzo trudno.
Fareed Zakaria przekonywał, że druga kadencja Trumpa to nie przypadek, lecz prawdziwa zmiana paradygmatu. Dokonujące się zmiany mają tak głęboki i strukturalny charakter, że lewicy liberalnej zaglądają w oczy całe lata, wręcz dekady „prawicowego populizmu”.
Gigant medialny Disney wycofuje się ze swoich działań w ramach lewackiego programu DEI, czyli różnorodności, równości i inkluzji. To kolejna z dużych firm, która przestaje kłaniać się w pas LGBT.
Koniec z promocją LGBT
Jak podaje „New York Post”, Disney już nie bawi się w „Reimagine Tomorrow”, czyli program, który zakładał między innymi, że 50% regularnych i powracających postaci w produkcjach Disneya będzie pochodzić z grup „niedostatecznie reprezentowanych”.
Chodziło o przedstawianie wyłącznie w pozytywnym świetle społeczności LGBT czy czarnoskórych i obsadzanie ich w głównych rolach.
W 2022 roku wyciekło nagranie z firmowej wideokonferencji, podczas której komuś się wymsknęło, że „niedostatecznie reprezentowanych” trzeba sztucznie promować w produkcjach filmowych. Inną formą działań na tym polu było np. ograniczanie do minimum zwrotów „panie i panowie, chłopcy i dziewczęta”, aby nie obrażać osób transseksualnych. Robiono to całkiem na poważnie, to nie jest żart.
Znów trzeba ubierać się normalnie
Ponadto Disney podjął decyzję, że wycofuje się z ostatniej „aktualizacji” „The Disney Look”, czyli wytycznych dotyczących wyglądu i ubioru pracowników.
Od teraz firma nie będzie zachęcać, by ludzie „celebrowali autentyczne przejawy przynależności do danych grup społecznych”, a także by „wyrażali swoją kulturę i indywidualność”. W ostatnich latach robiono to w celu „stworzenia bardziej inkluzywnego środowiska pracy”. Tłumacząc na język zrozumiały, chodziło o zezwalanie i promowanie dziwactwa, by ludzie zaczęli uznawać to za coś normalnego.
Napisy „ostrzegające” wycofane
To nie koniec zmian. Przed kreskówkami „Dumbo” i „Piotruś Pan” a także innymi starszymi produkcjami, w których doszukano się np. rasizmu, nie będą wyświetlać się „ostrzegające” napisy.
„Ten program zawiera negatywne obrazy i/lub złe traktowanie ludzi lub kultur. Te stereotypy były błędne wtedy i są błędne teraz. Zamiast usuwać te treści, chcemy przyznać się do ich szkodliwego wpływu, wyciągnąć z nich wnioski i zainicjować dyskusję, aby wspólnie stworzyć bardziej inkluzywną przyszłość. Disney jest zaangażowany w tworzenie historii o inspirujących i aspiracyjnych tematach, które odzwierciedlają bogatą różnorodność ludzkich doświadczeń na całym świecie” – takie „ostrzeżenie” wyświetlało się przed „niewłaściwymi” treściami. Niewłaściwymi z punktu widzenia niedawnego, lewackiego, etapu mądrości.
Od teraz wyświetlany będzie jedynie krótki komunikat: „Ten program jest prezentowany w oryginalnej formie i może zawierać stereotypy lub negatywne przedstawienia”.
Odwrót od DEI
Komentatorzy sugerują, że decyzja Disney’a może być związana z szerszym trendem w amerykańskim biznesie. Firmy obawiają się odpływu klientów, ale i potencjalnych procesów sądowych chociażby za dyskryminację osób nienależących do mniejszości.
Z programów różnorodności i równości zdążyły się się wycofać m.in. Walmart, Meta, Google, Microsoft, Zoom, Boeing, Ford, Toyota, Harley-Davidson, Jack Daniels czy John Deere.
Pewne działania podjął też nowy prezydent USA. Trump niedawno nakazał zakończenie programów DEI w administracji federalnej i u jej kontrahentów. Disney jest najwyraźniej kolejną firmą, która ma dość elastyczny kręgosłup i szybko dostosowuje się do nowej rzeczywistości. Po promocji LGBT niebawem nie będzie śladu, bo wielu firmom nigdy nie zależało na żadnej różnorodności czy równości (w złym znaczeniu), ale robili to, bo takie były trendy. Tak się jednak złożyło, że nowe trendy wyznacza Trump, który środowiskom LGBT, BLM i tym podobnym kłaniał się nie będzie.
Skazali obrońców życia, puścili wolno demoralizatora
Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!
Sąd skazał dwóch działaczy Fundacji Życie i Rodzina na grzywny po 1000 złotych każdy, a do tego koszty sądowe.
Obaj proliferzy pokojowo protestowali w Wodzisławiu Śląskim przeciw ohydnej paradzie LGBT, a jedyną ich „winą” była chęć ochrony dzieci przed gorszącymi scenami na ulicy.
W czasie, gdy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ułaskawia obrońców życia, w Polsce kasta sędziowska nakłada kary za sprzeciw wobec publicznej demoralizacji. Nasi Działacze zostali obciążeni karami i kosztami na łączną kwotę 3000 złotych.
Także w Wodzisławiu koordynator ŻiR-u zgłosił Policji, że uczestnik parady chodzi roznegliżowany po chodniku, m.in. w pobliżu małych dzieci. Wulgarny mężczyzna przebrany za kobietę, w podartych kabaretkach i z obnażonymi pośladkami przechadzał się po wodzisławskim rynku i wywoływał publiczne zgorszenie.
Policja odesłała naszemu koordynatorowi pismo, w którym stwierdziła, że nie będzie wniosku o ukaranie, bo… „strój Szymona S. zasłaniał wszystkie intymne części ciała”.
A tak wyglądał Szymon S. Czy według Pana zachowywał się przyzwoicie?
Od lat spotykamy się z podobnym brakiem symetrii w traktowaniu środowiska LGBT i nas, obrońców życia i rodziny. Mimo to mam świadomość, że nie można się poddawać, bo Prawda i Dobro są po naszej stronie.
Chcę też przekazać Panu dobre wiadomości. W poprzednich mailach pisałam o licznych prześladowaniach za obronę Jasnej Góry przed LGBT. Wszystkie sprawy mamy w tej chwili pod kontrolą i są już pierwsze dobre rozstrzygnięcia. Z 25 ściganych osób postępowanie wobec jednej zostało umorzone przez sąd już po złożeniu sprzeciwu od wyroku nakazowego. Dwie inne osoby, po udzieleniu pomocy prawnej na etapie postępowania przygotowawczego, otrzymały z sądu odmowę wszczęcia postępowania. Zatem 3 osoby są już wolne od szykan, kolejne 22 sprawy są w toku.
Troje naszych działaczy zostało także uniewinnionych za pokojowy protest przeciw LGBT w Pile.
Kolejna wolontariuszka (22-letnia dziewczyna) ma już umorzoną sprawę za kontrę w Kielcach, gdzie akcja Fundacji Życie i Rodzina zapobiegła wdarciu się homoseksualistów na plac zabaw dla dzieci.
Nie odpuścimy także Wodzisławia Śląskiego. Chcemy zaskarżyć niesprawiedliwy wyrok i uwolnić obrońców życia od absurdalnych zarzutów. Jednak będziemy mogli poprowadzić sprawę w II instancji tylko wówczas, gdy wesprą nas finansowo Dobrzy Ludzie – tacy jak Pan.
Czy może Pan pomóc w sprawie z Wodzisławia?
Czy może Pan przekazać kwotę, o jakiej sam Pan zdecyduje, na obronę działaczy prolife w sądzie?
Bardzo proszę o pomoc, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zostawiamy ich bez pomocy prawnej. A koszt postępowania i apelacji za dwie osoby wyniesie powyżej 8 000 złotych.
Czy może Pan przekazać wpłatę na konto Fundacji Życie i Rodzina:
47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
Kod SWIFT: BIGBPLPW.
Można też skorzystać z Blika i kart kredytowych na stronie www.RatujZycie.pl/wesprzyj. Bardzo proszę o dopisek „Wodzisław”.
Dla wielu obrońców życia postępowanie w sądzie to silny stres. W takich chwilach informacja, że ktoś dowiedział się i wpłacił pieniądze na pomoc prawną, jest ulgą i pocieszeniem. Pomóżmy im, aby wiedzieli, że nie są sami.
PS – Pańska hojność pomaga bronić ludzi, którzy aktywnie sprzeciwiają się złu. Bez tego sprzeciwu lobby LGBT zrobiłoby z Polską to, czego już dokonało w innych krajach. Nie można im na to pozwolić…
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA
Polscy aktywiści C atakują wolność słowa! Jedna z najbardziej wpływowych grup transseksualnego lobby opublikowała bowiem wytyczne dla mediów, które nakłaniają dziennikarzy do promowania skrajnie lewicowej ideologii. Autorami rekomendacji są zwolennicy transowania dzieci i zwalczania konserwatywnych mediów, natomiast autorytety, na które powołują się wytyczne, to na przykład organizacja znana ze sterylizowania najmłodszych i współpracy z pedofilami. Przyjęcie lewicowych dyrektyw oznaczałoby ostateczny koniec wolności słowa. Niestety: ich kopie już zostały rozesłane do wpływowych dziennikarzy głównego nurtu w całej Polsce!
„Transpłciowość w mediach. Wytyczne dotyczące odpowiedzialnej pracy dziennikarskiej” jest już dostępna online na naszej stronie!” – głosi wpis zamieszczony w mediach społecznościowych grupy działającej pod nazwą „tranzycja.pl”. Na głównej stronie projektu dowiadujemy się natomiast, że istnieje on po to, by adorować zaburzenia tożsamości płciowej i doprowadzić do (anty)płciowej rewolucji:
„Powstaliśmy (…) w odpowiedzi na brak aktywnych projektów zapewniających ugruntowane naukowo treści dotyczące transpłciowości, przedstawionych w sposób nie powielający medialnych narracji o cierpieniu czy chorobie, lecz zakorzeniony w idei celebracji naszych tożsamości i trans wyzwolenia”.
Dokładny skład zespołu, który tworzy propagandowe repozytorium, nie jest znany, wiadomo jednak częściowo, kto pisze znaczną porcję jego materiałów. Autorem wielu tekstów na stronie jest transseksualista identyfikujący się jako „Nina Kuta” – zagorzały zwolennik „zmieniania płci” dzieciom oraz odbierania rodzicom praw rodzicielskich, jeżeli ci sprzeciwiają się „tranzycji” potomstwa.
„…slogan tranzycji w publicznej opiece zdrowia nie wystarcza – trzeba poluzowania władzy rodzicielskiej nad dziećmi, trzeba de-medykalizacji, zniesienia diagnostyki, trzeba kompletnego przeformułowania relacji między osobą trans a specjalistą”
– postulował całkiem niedawno Kuta w mediach. „Poluzowanie władzy rodzicielskiej nad dziećmi” miałoby przypominać to, co już dzieje się w Niemczech. Od listopada minionego roku dzieciom można za Odrą zmieniać płeć bez względu na wiek przy zgodzie opiekunów, jeżeli jednak ci na tranzycję się nie zgadzają, to o „zmianie płci” u nastolatków od 14 r. ż. będą decydowali urzędnicy. Podobne zmiany prawne doprowadziły już w innych krajach (np. w Szwajcarii) do odbierania rodziców dzieciom, jeżeli opiekunowie okazali się niechętni transowej ideologii, a w niektórych stanach Ameryki (np. w Waszyngtonie) tęczowe organizacje mogą ukrywać informacje o nieletnich, którzy uciekli z domu, jeżeli aktywiści LGBT uznają rodziców za wrogów transseksualizmu.
Oddzielenie ojca i matki od dziecka nie jest jednak jedynym szalonym pomysłem Kuty. Transseksualista polecał również wielokrotnie, by dzieci stosowały tzw. selfmed, czyli nielegalnie nabyte substancje chemiczne, przyjmowane bez wiedzy lub wbrew zaleceniom lekarzy.
„DIY jest często jedynym ratunkiem dla trans dzieciaków” – czytamy więc w wypowiedziach Kuty. DIY to właśnie selfmed, samomedykacja, do it yourself – zrób to sam! W swoich komentarzach na Facebooku transseksualista podawał natomiast nieletnim kontakty do osób, które mogą załatwić dzieciom groźne dla zdrowia substancje (np. hormony), kasując szybko potem własne wypowiedzi, by nie pozostawić śladu po potencjalnym przestępstwie. Nie tylko jednak do dzieci Kuta ma specyficzne podejście – jego wizja świata jest podobnie odklejona:
„Heteroseksualność jako orientacja seksualna powstała w XX wieku i jest często niekompatybilna z rozumieniem seksualności z wieków poprzednich – jako taka jest wmuszana społeczeństwu przy pomocy ogromnych ilości przemocy…” – fantazjuje online Kuta.
To właśnie jednak on jest głównym autorem wytycznych, rekomendowanych obecnie polskim mediom i dziennikarzom. Do powstania instruktażu przyczyniła się obok niego „niebinarna” kobieta, działająca pod pseudonimem Dag Fajt (psia walka?), a konsultantami doradzającymi w pisaniu dokumentów były jedne z najbardziej barwnych postaci polskiej lewicy. Są wśród nich m.in. kobieta identyfikująca się jako mężczyzna, pracownik PAP znany z pytania katolickich księży, czy są w ciąży, transseksualista promujący okaleczanie dzieci i demonizujący obronę polskich granic, aktor, który pomógł stransować własne dziecko, kulturoznawca badający genderowe fantazje o gwałtach oraz ekspertka medyczna pomagająca zdobyć recepty na „teścia i estrusia”.
Kastracja, świadoma zgoda, pedofile
Zanim jednak dokument zaproponuje nam uciszanie tych, którzy z ideologią gender się nie zgadzają, wprowadza nas w założenia leżące u podstaw tego światopoglądu. Wytyczne podkreślają zatem, że chęć sztucznego modyfikowania swojego ciała i niechęć do jego naturalnego wyglądu, są poprawnym elementem człowieczeństwa. Już nawet dzieci są więc – według wytycznych – transseksualistami i najbardziej etycznym sposobem pomocy im jest promowanie modelu „świadomej zgody” i „afirmacji” zaburzeń tożsamości płciowej. Jeżeli ktoś nie akceptuje swojej płci, to powinno się takiej osobie pomóc w kastracji, amputacji piersi i zmianie danych metrykalnych – nawet jeżeli jest to osoba nieletnia. Według autorów wytycznych nawet już dzieci mogą bowiem wyrazić poinformowaną zgodę.
Dla umocnienia tak szalonych przekonań wytyczne powołują się na rzekomy autorytet WPATH – Światowej Organizacji Zdrowia Transseksualistów, „stowarzyszenia zrzeszającego tysiące specjalistów i specjalistek na całym świecie”. Wytyczne jednak dziwnym trafem pomijają fakt, że WPATH jest organizacją kompletnie skompromitowaną, a do upadku jej autorytetu doprowadził w 2024 roku wyciek prywatnych rozmów członków grupy, piszących „Standardy Opieki” promujące tranzycję.
Z ujawnionych w 2024 roku plików i rozmów wynika, że eksperci z organizacji mieli świadomość, że tranzycja krzywdzi nieletnich oraz osoby chore psychicznie. Członkowie stowarzyszenia między sobą przyznawali, że dzieci nie są w stanie świadomie wyrazić zgody na tranzycję, na zewnątrz jednak nalegając, by najmłodsi mieli prawo do okaleczania własnego ciała. Wytyczne pomijają również, że WPATH w swojej działalności odnosiło się do forum fetyszystów współ-założonego przez skazanego pedofila Thomasa Pidela podczas opracowywania najnowszych Standardów Opieki. Instruktaż pomija również skandaliczne pomysły WPATH, promujące bycie eunuchem jako jedną z normalnych „tożsamości płciowych”.
Zasugerowawszy, że za ideologią gender stoi nauka, jesteśmy jednak wprowadzani w wytyczne mające wprost promować cenzurę w Polsce. Dokument „tranzycja.pl” informuje nas bowiem w swojej głównej części, że nie można wobec skrajnej lewicy zgrzeszyć ni myślą, ni uczynkiem, ni zaniedbaniem.
Genderowa cenzura
„W przypadku opisywania przeszłości osoby transpłciowej zawsze używaj obecnego (…) rodzaju gramatycznego, nawet jeśli opisujesz wydarzenia sprzed tranzycji”, „w przypadku historii niedotyczących transpłciowości nie zawieraj informacji o tym, że dana osoba jest transpłciowa”, „używaj poprawnych (sic!) form językowych nawet w przypadku osób trans, które są sprawcami i sprawczyniami przestępstw”, „w materiałach poświęconych transpłciowości opieraj się przede wszystkim na wypowiedziach osób transpłciowych”, „nie przyznawaj pierwszeństwa perspektywie bliskich”, „w przypadku publikacji internetowych porozmawiaj z redakcją o możliwości moderacji lub wyłączenia komentarzy”, „wspieraj transpłciowe osoby dziennikarskie”, „usuwaj nekronim (pierwotne imię transseksualisty; przyp. red.) z materiałów audio”, unikaj „transfobicznych nawiązań, nawet jeśli przemycane są pod pozorem »wolnej debaty« czy »zdrowego rozsądku«”.
Tak właśnie brzmią wytyczne, które chcą wprowadzić aktywiści gender. Według nich trzeba więc gwałcić polski język, by dopasować się do genderowej fikcji. Trzeba zakłamywać historię i unikać rozmów na temat prawdziwej tożsamości transseksualistów – nawet w przypadku zbrodniarzy! Nie powinno się też stawiać na jakość opinii, a przede wszystkim kierować się tym, czego życzą sobie zaburzeni. Należy spychać też na dalszy plan rodzinę, cenzurować niepoprawne reakcje otoczenia, promować w mediach jedyny i jedynie słuszny światopogląd, i nawet manipulować nagraniami. Najlepiej pewnie kompletnie skasować wolność słowa, bo ta może okazać się „transfobiczna”!
„Jeśli pracujesz w redakcji, prowadzisz popularnego bloga czy w jakikolwiek inny sposób zajmujesz się mediami i narracjami, które mogą dotyczyć osób transpłciowych, napisz do nas (…). Chętnie wyślemy Ci fizyczny egzemplarz na nasz koszt!”
– czytamy we wpisie reklamującym cenzorskie wytyczne. Wpis podały już wiele dni temu wpływowe osoby z polskich mediów mainstreamowych, zachęcając do stosowania się do genderowej ideologii.
Zacofana Polska
Nasza Ojczyzna zdaje się więc obierać kierunek przeciwny do takich krajów, jak Wielka Brytania i USA. Na Wyspach w minionym roku opublikowany został tworzony przez wiele lat i zlecony przez państwową służbę zdrowia raport, który udowadniał szkodliwość tranzycji u dzieci. Na jego podstawie Wielka Brytania zakazała też ostatecznie podawania dzieciom hormonów i ich blokerów, odradzając nawet promowanie w mediach tzn. społecznej tranzycji, czyli akceptacji dla fikcyjnych zaimków i transwestytyzmu.
20 stycznia Donald Trump powrócił też do Białego Domu, spełniając jedną ze swoich najważniejszych obietnic: dawny i ponowny prezydent podkreślił bowiem, że Ameryka będzie od teraz uznawała istnienie tylko dwóch płci, a finansowanie ideologii gender z federalnych pieniędzy niedługo się skończy. Skrajna lewica definitywnie przegrała więc za Oceanem.
W Polsce natomiast promowane są właśnie zasady niszczące wolność słowa – wytyczne „tranzycja.pl” nie są wszak niczym innym jak zamykaniem oponentom ust. Jeżeli dodatkowo nasz obecny rząd ułatwi transseksualistom tranzycję (w komisjach sejmowych trwają nad tym intensywne prace), a przyszły prezydent podpisze ustawę penalizującą „mowę nienawiści”, to w naszym kraju zawita prawdziwie „postępowy” terror. Genderowe wytyczne to, niestety, pewnie dopiero początek!
=====================
mail:
Zobaczymy, kto im naleje żarcia do koryta, jeśli Trump serio odciął im żarcie z USA..
[z książki Vladimir Volkoff, „Kroniki anielskie”, Wyd. KKK, Dębogóra]
W owym czasie… Nie mam tu na myśli czasu ludzkiego, ale nasz, anielski, o ile bowiem Ojciec trwa w doskonale pozaczasowej wieczności, o tyle cherubini i serafini potrzebują czegoś w rodzaju czasu, by śpiewać „Święty, święty, święty. . .”
A zatem, w owym czasie z ludzkiego padołu podniósł się cień. Była to odrażająca, brązowa maź z pękającymi bąblami na powierzchni. Rozciągała się daleko, jak okiem sięgnąć. Anielska straż, odpowiedzialna za czystość kosmosu, wszczęła alarm. Nadbiegliśmy natychmiast i pochyliliśmy się nad krawędzią świata.
Nic jednak nie było widać, poza tą czarną kulą, której czerń nie była czernią nocy —karej siostry dnia, ale czernią otchłani, nicości lub raczej mrowiącej się robactwem zgnilizny. Ku naszym nozdrzom unosił się straszliwy odór. Mały, wrażliwy aniołek wykrzyknął: „To nasi nieszczęśni ludzie są sprawcami tego czegoś!”. I zaczął płakać, wycieraj ąc łzy piąstkami.
Ogarnęła nas fala litości. Jak można pragnąć własnej zguby? Jak można z własnej woli tarzać się w brudzie i krwi? Nawet myśleć o tym straszno. Jego Wysokość Rafał, szef naszego wywiadu, zarządził śledztwo. I oto, co się okazało.
Ludzie są, rzecz jasna, nieprzeźroczyści, jako że mają odbijać miłość Ojca. My zaś, przeciwnie, jesteśmy transparentni niczym szkło, gdyż ma się ona w nas załamywać niczym światło. Dlatego też uzasadnione jest mówienie o „ludzkiej naturze”, podczas gdy sformułowanie „natura anielska” jest nieścisłe. Jesteśmy nazbyt przezroczyści, byśmy mogli mieć naturę. Ale nie każda „nieprzezroczystość” jest taka sama. Czym innym jest odbijanie światła, a czym innym jego pochłanianie. A właśnie taka odrażająca metamorfoza zaczęła zachodzić w mieszkańcach ziemi. Im więcej światła przelewał na nich Ojciec, tym więcej oni wytwarzali cienia. Odwrotnie niż drzewa, które wchłaniają światło, przetwarzając je na chlorofil, ludzie pożerają je, produkując czerń.
Skąd się w nich wzięła taka perwersja? Zdania ekspertów były, jak zwykle, podzielone. Według jednych, stało się to na skutek walki klas. Według innych, winne było rozpowszechnienie się lichwy. Jeszcze inni uważali, że problem tkwił w prawie wyborczym kobiet. Wszyscy jednak zgadzali się co do jednego: wielkie znaczenie miało osłabienie wiary i upadek państwa. Jego Wysokość Rafał wysłał Afa i Kecefa, by wybadali sprawę na miejscu.
Dobrze ich znacie.
Af, książę gniewu, wykuty z czarno-czerwonych łańcuchów ognia, ten sam, który pewnego dnia połknął Mojżesza aż po jego obrzezany członek.
I Kecef, jeden z pięciu aniołów zagłady, których Aaron musiał zamknąć w Przybytku, by nad nimi zapanować.
Obaj, bez cienia lęku, zapuścili się w cuchnący obłok. Wylądowali w samym środku miasta, zdziwieni (choć byli przecież na to przygotowani), jak bardzo gęsta jest owa ciemność. Nigdy jeszcze takiej nie widzieli! Wszystko zdawało się poczwórnie ciężkie – skrzydła ciążyły ptakom niczym ołów, a w gęstym powietrzu trudno było unieść nogę, by uczynić choć krok. Ludzie mają tę właściwość, że odciskają na swym otoczeniu piętno, przekazując mu własne zeszpecenie.
– To potworne! – rzekł Af.
– Cóż za obrzydlistwo! – rzekł Kecef.
Ruszyli w drogę.
Na ulicach czołgali się młodzi i na oko zdrowi ludzie, niezdolni do utrzymania własnego ciężaru. Palili hasz, trzymając między kolanami żebracze miseczki. Pod rozchełstanymi, sztywnymi od błota ubraniami Widać było prowokujące tatuaże, które zmieniały ich ciała w żywe afisze. Bezkształtne samice powolnie kołysały obleczonymi w pstrokate szmatki tyłkami. Kosmaci samcy podrygiwali, potrząsając obwisłymi cyckami i opiętymi w kalesony genitaliami. Jakiś otyły i nieogolony karzeł, ciężki jak sztaba ołowiu, wyciągał do przechodniów rękę z obrazkami, na których splątane pary kopulowały w dziwacznych pozycjach.
Cały ten orszak sunął ulicą, z trudem podnosząc nogi, niczym we śnie. Wycieńczeni ludzie, niektórzy pozbawieni nosa, wystawili na widok publiczny swoje wrzody i wrzaskliwie domagali się prawa do propagowania własnego stylu życia.
Rada miejska powitała ich z szacunkiem na schodach ratusza i pośpiesznie zajęła się ich postulatami.
W gimnazjonach całe grupki sklejały się z sobą na kształt winnych gron – od przodu, od tyłu, od dołu, od góry i z wszystkich stron równocześnie, licząc głośno i wyraźnie różne pozycje, w których można dokonać owego podstawowego aktu połączenia ciał. Pod portykami młodzi, nadzy chłopcy rywalizowali o palmę pierwszeństwa, dokonując wiadomych pomiarów.
Nad brzegiem kloacznych dołów jeszcze nie w pełni rozkwitłe, ale już ciężarne dziewczęta za pomocą żelaznych haków wyrywały ze swych wnętrzności płody i wrzucały je do ścieku.
Af i Kecef mieli już dość tego widoku. Odlecieli.
Po powrocie złożyli raport aniołom- rzeczoznawcom (w znakomitej większości wywodzą się oni spośród Tronów), którzy stwierdzili, że miasto zostało dotknięte rakiem ego. Ego to ludzki narząd, o którym my, anioły, nie mamy pojęcia. To on pozwala im odróżniać dobro od zła (najczęściej dość lekkomyślnie) i sprawia, że Ojciec kocha ich bardziej niż nas.
Jednak ego często ulega degeneracji i rozrasta się do potwornych rozmiarów. Na nieszczęście, ten rak nie był śmiertelny – rozdęcie ego nie może go unicestwić, a co za tym idzie, sprawia, że rak rozrasta się w nieskończoność. Ludzka wspólnota, pełzająca wśród tych wszystkich wydzielin i nurzająca się z rozkoszą we własnych wydalinach, w końcu powinna się w nich utopić.
Ale jednostki, z oczami zamglonymi rozpusta, z rozmiękczonymi mózgami i rozcieńczoną krwią, wciąż jeszcze nosiły w głębi jestestwa niezniszczalne ziarno Boskiego planu, niczym żarzący się węgiel. Zgodziwszy się z wnioskami raportu Afa i Kecefa, rzeczoznawcy zalecili natychmiastową interwencję.
Naturalnie, przeprowadzono śledztwo weryfikujące. Trzeba było sprawdzić, czy same ofiary naprawdę nie mogą podjąć działań uzdrawiających. Może zostało kilka osób mniej unurzanych w tym bagnie i z nostalgią wspominających świat, w którym nieopanowany rozrost ego nie był jedyną receptą na życie?
Może znajdzie się choć jeden człowiek na tyle czysty, by zapoczątkować proces zdrowienia? Skonsultowano się w tej kwestii z pewnym sprawiedliwym o imieniu Abraham, jednak on, mimo najlepszych chęci, nie znalazł w owym mieście nawet dziesięciu istot ludzkich zdolnych do zbawienia całej wspólnoty.
Sprawa potoczyła się więc innym torem. Wmieszali się aniołowie z chórów cnót i panowań. Przestudiowano wszystkie raporty – główne i poboczne. Wszak mówi się, że „młyny Boże mielą powoli, ale dokładnie”.
W końcu, pewnego pięknego dnia, Af i Kecef zostali wezwani przed oblicze Jego Wysokości Michała, który w naszych służbach kieruje Wydziałem Akcji i Interwencji.
– Zatankujcie do pełna współczucie – polecił – i wróćcie do miasta.
– Na czym polega nasze zadanie?
– Dowiecie się na miejscu.
Na miejscu sytuacja uległa zmianie. Na gorsze. Nawet stąd wszyscy widzieliśmy, że obłok zrobił się jeszcze bardziej czarny, ale dopiero tam, na dole, można było ocenić ogrom nieszczęścia Sodomy. Mieszkańcy miasta od dawna już wyczerpali repertuar przyjemności, które choć nie zawsze są dozwolone, to jednak pozostają w zgodzie z naturą. Postanowili więc naruszyć jej porządek, pogwałcić ją i nadużyć na wszelkie możliwe sposoby.
Potem znaleźli straszliwe upodobanie w obrzydliwości. W końcu, doszli do ostatniego stadium rozwiązłości, którym jest okrucieństwo.
Af i Kecef dotknęli stopą ziemi o zmierzchu. Uliczki tonęły już w ciemnościach, podczas gdy kominy wciąż jeszcze były różowe. Aniołowie maszerowali wyniośle, a ich skrzydła lśniły czystym srebrem. We wszystkich mijanych przez nich spelunkach rozgrywały się sceny miłosne.
Cóż za karykatura! Istoty te używały siebie wzajemnie bez opamiętania i odpychały się ze złością z powodu wzajemnego pożądania.
Prawdziwa miłość to relacja, to dystans. Tu była ona sklejeniem, zespoleniem i splątaniem ciał – trzydziestosześciogłową bestią. W nozdrza podróżników z innego świata uderzał odrażający smród.
Aniołowie doszli do głównego placu. Na ich widok szmer przebiegł miastem – oto do Sodomy przybyły bezbronne rajskie ptaki!
Mieszkańcy wszelakich płci stłoczyli się na progach domów i balkonach, a w ich wygłodniałych oczach i płynnych gestach, którymi odrzucali w tył długie włosy, można było wyczytać to samo pożądanie. Uskrzydlone istoty, kroczące przez zakurzone ulice, były obietnicą czegoś zupełnie nowego, a przecież rozpusta jest tak monotonna, że każda nowość jest zdolna ożywić nawet najbardziej otępiałe zmysły. Dopaść tego, co nieuchwytne, zapanować na tym, co wolne – oto wyzwanie, które rozbudza apetyt, nawet gdy jest się juz nasyconym.
Sodomici ruszyli ku przybyszom.
Tu na scenę wkracza pewien pijaczyna.
Ludzie mają skłonność do nadużywania wszelkich dobrych rzeczy, w tym także wina, które Pan im dał, by – jak mówi Psalmista – rozweselało ich serca. Diabły szybko się w tym połapały i nabrały zwyczaju ukrywania się w bukłakach i butelkach. Dzięki temu fortelowi często udaje im się napytać ludzkości biedy.
Jednak ludzie są tak dziwnie ukształtowani, że za ich przyczyną nakładają się niekiedy na siebie dwa zła, by w efekcie dać jedno dobro. Nie wiadomo dokładnie, co tego dnia stało się Lotowi, poza tym, że wypił sporo za dużo, dzięki czemu dostał napadu gościnności. I gdy w głębi ulicy ujrzał dwóch nieznajomych, naszła go chętka, żeby ich do siebie zaprosić. Wyszedł więc z szynku. Nie zataczał się – przeciwnie, dreptał ku nim drobnym kroczkiem, z głową przekrzywioną, półotwartymi, brudnymi ustami, rozchełstany i rozsiewający zapach porzeczek.
– Panowie, jaśni panowie… Uczyńcie mi honor… w moje skromne progi. .. lepsze niż gospoda. .. wasz dom jest moim domem. .. to jest, chciałem powiedzieć: mój dom jest waszym do- mem. ..
Popatrzyli na niego, powściągając nazbyt wielki blask swoich oczu.
– Ależ nie trzeba. Nazbyt pan uprzejmy.
On jednak nalegał.
– Chyba przyda się wam dobra kąpiel po długiej podróży? Jutro ruszycie dalej, gdy tylko zechcecie.
No cóż, wiecie, jak to z nami jest – nie możemy odmówić, kiedy szczerze proszą.
Af i Kecef zaszli więc pod dach owego człeka, który zapewne nie był sprawiedliwy (w przeciwnym wypadku, Abraham z pewnością by nam o tym powiedział), ale w którym dobro jeszcze nie całkiem wygasło.
Tłum, dyszący ochotą zabawienia się z aniołami, musiał na razie obejść się smakiem. Lot zamknął drzwi na klucz, zasunął sztaby i zabarykadował bramę -nigdy dość ostrożności, gdy bierze się za kogoś odpowiedzialność. Na stole, pokiereszowanym przez kilka pokoleń rodu Lota, płonęła lampka oliwna. Parowała stojąca na nim zupa grochowa, w której pływały obrzynki chleba. Rodzina stłoczona była wokół stołu. Lot perorował, jego małżonka rzucała gościom ciekawe spojrzenia, a dwie nieco gapowate córki – jedna z łuszczącym się lakierem na paznokciach, a druga z wargami pomazanymi tanią barwiczką – tęsknym wzrokiem patrzyły na swych kawalerów; dwóch otyłych młodzieńców, którzy od dzieciństwa słysząc w kółko o rozpuście, całkiem stracili na nią ochotę i przychodzili tu jedynie po to, żeby napchać sobie kałduny na koszt starego Lota.
Czuło się tu ciepło i wilgoć… Coś, co ludzie nazywają rodziną. Mają oni swoje sekrety, które dla nas na zawsze pozostaną niedostępne. Po kolacji adoratorzy, którzy zamiast adorować, głośno bekali, poszli do domu, gości położono na siennikach, małżonkowie udali się do swego pokoju, a córki do swego. Pogaszono światła.
Na zewnątrz zaś trwało święto – niebezpieczne święto, które lada moment miało przerodzić się w szaleństwo. Przez szpary okiennic wdzierało się światło kolorowych lampionów, barwiąc biel pościeli łamiącymi się plisami. Pomruk Sodomy wznosił się coraz głośniej.
Aniołowie nie spali. Af, oparty plecami o poduszkę, patrzył prosto przed siebie oczami płonącymi niczym błękitne, rozżarzone węgle. Kecef utkwił oczy w suficie. Rozmyślali nad losem swego gospodarza. Rak ego nie całkiem go jeszcze przeżarł. Liczne grzechy zostały odkupione gościnnością. Trzeba było zatem uchronić go od losu, jaki miał się stać udziałem jego krajan.
Zaskrzypiały drzwi. Do pokoju wchodzą dwie dziewczyny w koszulach nocnych. Trzymają się za ręce i chichoczą. Jedna wkłada palec do buzi, druga idzie tanecznym krokiem. Ich włosy zostały skropione tandetnym pachnidłem.
– Panowie nie śpią? My, małe dziewczynki, boimy się ciemności.
Obie parskają głupkowatym śmiechem.
Aniołowie spoglądają na nie bez wyrazu. — Możecie sobie wybrać – mówi odważniejsza z nich. – Nam jest wszystko jedno. Obaj jesteście śliczni.
Musimy z tym skończyć. To się już staje groteskowe.
Położyły się na dywanie.
Rzecz sama w sobie nie była niemożliwa. Dowodzi tego rasa olbrzymów, będąca potomkami aniołów i ludzkich córek. Jako hamulec mogła, rzecz jasna, zadziałać moralność i lojalność względem gospodarza. Prawdziwym powodem była jednak litość – nasza anielska litość, której towarzyszy szacunek, podczas gdy litość ludzka jest zaprawiona pogardą. Te wijące się na podłodze samice, żebrzące i ofiarujące same siebie, stanęły na granicy upodlenia.
Aniołowie kary pragnęliby wziąć je w ramiona niczym płaczące dzieci, poskładać je w całość jak zepsute lalki i nauczyć je miłości – tak, właśnie miłości.
– Musicie się nauczyć szanować same siebie – rzekł Af, sztywny jak płomień.
– I szanować innych – dorzucił Kecef, parząc niczym lód.
– Pudło – stwierdziła jedna z dziewcząt. – Zabierajmy się stąd.
– Chyba żartujesz – odparła druga z sióstr. – Kiedyś musimy z tym skończyć. To się już staje groteskowe.
– Masz rację – zgodziła się pierwsza siostra.
– Mam prawie piętnaście lat, a ty skończyłaś czternaście. Panowie, jesteście pewni? Nasi adoratorzy do niczego się nie nadają, nie odróżniliby dziewczyny od pnia drzewa. A ojciec nie pozwala nam wychodzić z domu. Przecież nie możemy tak dłużej żyć! – zakończyła płaczliwie.
Aniołowie potrząsnęli głowami, a nikt nie potrząsa głową w sposób bardziej ostateczny niż anioł.
W tym momencie hałas z ulicy przybrał na sile, a drzwiami wstrząsnął łomot. Wydawało się, że cała Sodoma zgromadziła się przed domem Lota. Tłuszcza dyszała żądzą rozdziewiczenia.
— Ciekawe, jak będą wyglądali bez piórek – ryknął jakiś głos z tłumu.
Na dole odbywał się festiwal już nawet nie rozwiązłości, ale gniewu. Drzwi nie chciały ustąpić, a to doprowadzało tłum do wściekłości, z której czerpał on prawdziwą rozkosz. Podstawę ludzkiej wrażliwości i cywilizacji stanowi wszystko, co zakazane. Trudno to zrozumieć nam, aniołom. My jesteśmy strumieniem. Oni są tamą.
Ci na dole krzyczeli, zdzierając sobie gardła, kaleczyli sobie pięści o zamki, łamali paznokcie na rynnach, obnażali się, rozdzierali szaty, ciskali się na wszystkie strony, a trzymane w rękach lampiony kołysały się frenetycznie, rzucając na tłum plamy różnobarwnego światła. Podczas kolacji Lot również sporo wypił i teraz na jego gościnność nałożyła się jeszcze pewna wojowniczość, z której czer- pał wielką satysfakcję. Z wysokości swego balkonu zawieszonego nad głowami tłuszczy wykrzykiwał do sąsiadów:
– Chcecie moich gości? Nie dostaniecie ich! Są pod moją opieką, opieką Lota, syna Lota! Żeby ich chronić, nie cofnę się przed niczym. Zobaczycie!
I pobiegł po łuk i strzały.
– Nie wystawiaj się, panie, z naszego powodu na niebezpieczeństwo – rzekł do niego Af. – Tak naprawdę, nic nam nie grozi.
– Gościnność rzecz święta — odparł Lot. — Taka słabość się po mnie nie pokaże.
Kecef zdumiał się bardzo: – A zapewniono nas, że nie ma w Sodomie ani jednego sprawiedliwego.
– No bo nie ma! — odrzekł Lot.
– Jesteś ty.
Lot roześmiał mu się prosto w nos.
– Ja? Sprawiedliwy? Od razu widać, że przybyliście z bardzo daleka.
Nagle, patrząc na swoje roznegliżowane córki, spochmurniał.
– Wiem, co to powinność. Jesteście moimi gośćmi. Ot, co.
Wrócił na balkon i wystrzelił świszczącą strzałę ponad głowami tłumu miotającego się u jego stóp. Tego tylko było trzeba rozwydrzonej tłuszczy – nieskuteczne ciosy doprowadziły histerię do apogeum. Nie zważając na ciężar swych ciał, ludzie zaczęli wznosić z nich cyrkowe piramidy, przesuwając się chwiejnie w stronę balkonu. Jakaś banda obojnaków zerwała balustradę z brązu i szykowała się do forsowania drzwi. Grupka lesbijek niosła naręcza chrustu i słomy.
— Mężu mój – zakrzyknęła żona Lota, stając za jego plecami. — Chcesz, żeby posiekano nas na kawałki z powodu tych dwóch cudzoziemców? Otwórz drzwi! Przecież oni mogą być nawet Żydami lub Gomorejczykami!
Córki Lota siedziały w kącie pokoju przerażone i zachwycone. Wreszcie w ich życiu zaczęło się coś dziać. Z podziwem patrzyły na ojca, którego pijaństwo wynosiło na szczyty heroizmu.
W istocie, Lot oczami duszy widział już swoją zgubę, ale było mu to zupełnie obojętne. Niech pękną drzwi! Niech spłonie dom! Sam gotów był zginąć, byle tylko uratować tych dwóch cudzoziemców. Kiedy najbliższa ludzka piramida zaczęła się kołysać na jego wysokości, a jarmarczny wojownik usadowiony na ramionach swych towarzyszy splunął mu w twarz, Lot krzyknął:
— Stójcie!
– Pochwycił za włosy swoje córki i wyciągnął je na balkon.
– Czego chcecie? Młodości, świeżości, dziewictwa? No to macie! Są wasze! Ale wara od moich gości!
To było doprawdy śmieszne. Ten stary pijak, którego za chwilę mieli usmażyć w jego własnym domu, ofiarował im okup w postaci owoców swoich lędźwi. Cała Sodoma ryknęła bezlitosnym śmiechem.
– Co ty sobie myślisz? Twoje córki też weźmiemy. I twoją żonkę – dla trędowatych.
Do tej pory aniołowie nie poruszyli się i nie przemówili ani razu. Bez trudu mogli unieść się ku niebu i odlecieć do gwiazd. Nie na tym jednak polegało ich zadanie. Rozochocony tłum ryknął:
– Do kotła z aniołami!
Och, jak pociągająca była ta szczególna zwierzęcość! Anioł szeleszczący skrzydłami, cały w nastroszonych piórach – o ileż wspanialej byłoby dosiąść jego zamiast kozy! Drzwi zaczęły pękać pod naporem ciosów. Płonęły wiązki chrustu. Wojownik z piramidy uczepił się już rękami poręczy balkonu.
– Moje oczy! Tysiąc głosów – jeden okrzyk.
Wystarczyło, by Kecef uniósł dłoń i uwolnił jedną trylionową cząstkę zamkniętego w niej światła. Piramida zawaliła się w jednej chwili i mieszkańcy Sodomy kręcili się teraz w miejscu, zatykając sobie rękami oczodoły, potykając się, obijając o siebie na- wzajem, upadając na ziemię, gryząc jedni drugich oraz samych siebie, rozpaczliwie otwierając usta i napełniając je walającymi się w rynsztoku odpadkami.
Gdy oczy są martwe, pozostaje w nich tylko nienawiść, jeśli w ciemności ludzkiego wnętrza nie otworzą . się inne oczy, niczym na ogonie pawia. Tacy są ludzie.
Af i Kecef nie mogli już tego znieść. Zapłakali. Każda z tych istot, godzinę wcześniej zespolonych w dzikich uściskach, dających sobie wzajemnie rozkosz, drapiących swe ciała w akcie pieszczoty i rozdających sobie ukąszenia w miejsce pocałunków, krzyczała teraz „Moje oczy!”. Żadna nie zakrzyknęła, choćby raz jeden: „Twoje oczy!”
Tak, bez wątpienia. Rak ego toczył tych ludzi stworzonych na obraz i podobieństwo Boga. Co za nieszczęście! Z anielskich oczu trysnął słony potok i spłynął na ziemię, roznosząc po niej nieskończenie słoną Bożą sól. W mgnieniu oka mieszkańcy Sodomy pobieleli i zamienili się w kamień — pochyleni lub wyprostowani, klęczący, zwinięci w kłębek lub pochwyceni w pełnym biegu, z ramionami uniesionymi, otwartymi ustami. . .
A gorące łzy obu aniołów tryskały na ziemię, niczym cztery niewyczerpane fontanny. Zasłaniając oczy łokciem, Lot krzyknął:
– Cóż nam niesiecie, przybysze?
Af odpowiedział mu przez łzy: — Gniew Boży.
Kecef dorzucił: — Boże współczucie.
Af zaś rzekł: — Kiedyż wreszcie ludzie pojmą, że to jedno i to samo?
Na niebie pojawił się księżyc. Sodoma lśniła bielą – delikatną, kosmatą i krystaliczną. Potem zerwał się wiatr i powietrze napełniło się drobnym pyłem. Lekkim, bardzo lekkim. W Sodomie niemal całkowicie wróciła przejrzystość. Zniknął cały ciężar.
Af ujął Lota za rękę, Lot wziął za rękę żonę, Kecef chwycił dłonie córek. Wszyscy wyszli z miasta.
Idąc, aniołowie powtarzali: „Nie otwierajcie oczu, nie odwracajcie się, nie patrzcie”, gdyż dobrze wiedzieli, co grozi tym, którzy przyglądają się Bożemu współczuciu. Lot, który zupełnie otrzeźwiał, był milczący i posłuszny.
Córki, urzeczone przez prowadzącego je anioła, także podporządkowały się bez słowa. Natomiast żona Lota rozmyślała o tym, jak trudno będzie zacząć wszystko od nowa na obczyźnie. Zawsze była przywiązana do Sodomy, która miała wprawdzie swoje wady, ale przecież była jej domem. Tak naprawdę, wcale nie pochwalała drastycznych środków, jakie przedsięwziął Bóg, by oczyścić miasto. Nagle przypomniała sobie o małym kociołku, który był jej szczególnie drogi, i bez którego nie mogła przecież gotować. Wyrwała dłoń z ręki męża:
– Poczekaj chwilę, muszę tylko wrócić po. ..
Obróciła się na pięcie i otworzyła oczy. Był ranek. Przed nią rozciągała się olśniewająca pustynia. Sponad niej unosiła się mgła – to parowała woda z anielskich łez. Trzeszczały pokryte warstwą soli palmy. Na ziemi leżała przyobleczona w sól lalka. W oddali słychać było poświstywanie północnego wiatru. Słońce, wyglądające niczym biały dysk, ledwie widoczny poprzez sklepienie z chmur, tworzyło tęcze w niezliczonych pryzmatach. W powietrzu unosił się słony pył. Oczy żony Lota pochwyciły go w locie niczym dwa wiry. Nie miała nawet czasu krzyknąć. Była już tylko słupem soli.
Homoseksualny aktywista Domenico Battaglia, którego Franciszek mianował w grudniu “kardynałem Neapolu”, propagował homoseksualne grzechy podczas ceremonii Te Deum w swojej katedrze 31 grudnia, na zakończenie roku.
Podczas wydarzenia wystąpił Cristiano Cimmino, przedstawiciel “i Ken”, stowarzyszenia promującego “pełne korzystanie” z homoseksualności.
He presented the association to the bewildered faithful as a “lay pastoral community” founded by a group of homosexual and transvestite activists, admitting that they extend their propaganda even to schools.
Cimmino przypomniał również o zaangażowaniu na rzecz homoseksualistów, którzy nielegalnie imigrują do Włoch.
Kanał TV, który zajmuje się propagandą homoseksualną, nazwał to wydarzenie “epokowym krokiem” w “uroczystym kontekście”.
Aktywista homoseksualny Domenico Battaglia przyjął już kilku propagandystów “i Ken” od czasu jego inauguracji jako “arcybiskupa Neapolu”.
Kiedy Battaglia został mianowany kardynałem przez reżim Bergoglio, stowarzyszenie wydało komunikat wyrażający “wielką radość”.
W swojej “homilii” na Te Deum, Battaglia poprosił Boga, aby “przełamał w nas strach przed zmianą [na lepsze?]” i zwrócił się do Boga jako “przyjaciela, towarzysza, oblubieńca Kościoła i ludzkości”, powierzając Bogu “nowy czas, który nam dajesz”.
Rzeczywistość wielokrotnie pokazuje, że Kościół, który wpada w pułapkę homoseksualności, nie ma przyszłości.
[To nie Kościół nie ma przyszłości, lecz sataniści, którzy do Kościoła się wdarli. M. Dakowski]
Dane z badań naukowych nie pozostawiają wątpliwości. Homoseksualiści wykazują szereg niestandardowych zachowań seksualnych, które wydają się być początkiem równi pochyłej. Wiele wskazuje, że mogą być po prostu uzależnieni od seksu i bardzo silnych doznań w tym obszarze. W dzisiejszym zestawieniu artykułów z portalu Fundacji Życie i Rodzina znajdzie Pan informacje, które dają do ręki konkretne argumenty. Sprzeciw wobec aborcji i LGBT – jak wobec każdego zła – jest zdrowym odruchem każdego człowieka dobrej woli. Jednak warto dowiadywać się coraz więcej, by móc bronić Prawdy, Dobra i Piękna, również biorąc pod uwagę argumenty zdroworozsądkowe.
Zapraszamy do lektury.
+18 Uzależnienie od seksu wśród homoseksualistów
UWAGA: TREŚCI +18! Środowisko homoseksualistów cechuje się rozwiązłością seksualną. Wielu partnerów, seks bez zabezpieczeń, bez informowania partnera o zarażeniu wirusem HIV. Do tego poszukiwanie coraz mocniejszych i coraz bardziej oryginalnych doznań. Czy geje mają swoją „kulturę”, czy to po prostu uzależnienie od seksu?Czytaj dalej >
Transseksualista gwałcił dziewczynki w szkole
Transseksualista gwałcił dziewczynki w szkole, do której uczęszczał. Sprawa miała miejsce w roku 2021 w dystrykcie Loudoun w stanie Virginia w USA. Gdy nastolatek został przeniesiony, sytuacja się powtórzyła. Ponieważ nosił spódnice i udawał dziewczynę, mógł chodzić za koleżankami wszędzie, także do toalet i przebieralni. Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, lobby LGBT oskarżyło nie sprawcę gwałtów, ale ojca jednej z ofiar, który domagał się ochrony dzieci.Czytaj dalej >
Kolejny gej-pedofil. Aktor z serialu Netflixa
22-letni Amerykanin Jerry Harris był nazywany przez amerykańskie media ikoną gejów. Zdobył sobie popularność wśród młodzieży dzięki serialowi Netflixa „Cheer”, który uzyskał w sumie 28 nagród Emmy. Ujawnił publicznie, że jest homoseksualistą, co spotkało się z uznaniem środowiska LGBT w Ameryce i na świecie. Szybko okazało się, że jest sprawcą przestępstw seksualnych na nieletnich. Gej-pedofil 2022 roku usłyszał wyrok 12 lat więzienia federalnego.Czytaj dalej >
+18 Pedofil napisał program „edukacji” seksualnej
Benjamin Levin był wiceministrem edukacji w Kanadzie w rządzie premier Kathlyn Wynne, zadeklarowanej lesbijki. Napisał program edukacji seksualnej dla szkół, który stał się podstawą dla nowego przedmiotu w prowincji Ontario w 2010 roku. Tymczasem Levin okazał się pedofilem. Posiadał i produkował pornografię dziecięcą, a w Internecie doradzał ludziom, jak rozbudzać seksualnie dzieci. Na jednym z forów w sieci doradził kobiecie, aby zgwałciła własną córkę.Czytaj dalej >
Szpital Bielański – rozmowa o aborcji, ale nie o dzieciach
W “Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad z dr. Filipem Dąbrowskim, ordynatorem Oddziału Położnictwa i Ginekologii w Szpitalu Bielańskim. Ten szpital to oczko w głowie aborterów. Dąbrowski chwali się oficjalnymi danymi Ministerstwa Zdrowia. Według nich odpowiada za 20 procent aborcji wykonywanych w całej Polsce.Czytaj dalej >
Aborterzy dostarczają ciała dzieci do eksperymentów
Planned Parenthood dostarcza uniwersytetom narządy abortowanych dzieci. Ciała wykorzystywane są w różnoraki sposób. Naukowcy z Uniwersytetu w Pittsburghu opublikowali eksperymenty, w którym szczurom przyczepiali skórę głowy zabitych maluchów. W ten zbrodniczy sposób badano ludzki układ odpornościowy.Czytaj dalej >
Policjanci i była radna zastraszają koordynatorkę Fundacji
To bulwersująca sprawa. W Częstochowie zastraszają koordynatorkę terenową Fundacji. Małgorzata organizuje Publiczne Różańce o zatrzymanie aborcji, pikiety i kontry do parad LGBT. W październiku wraz z innymi obrońcami życia i rodziny przeprowadziła akcję informacyjną pod szkołą, w której miał miejsce tzw. tęczowy piątek. Zbiera wokół siebie ludzi zaangażowanych w ratowanie życia dzieci i koordynuje ich działania. W ostatnim czasie jest ofiarą prześladowań ze strony organów ścigania. Przy okazji ujawnił się układ pomiędzy byłą radną Rady Miasta Częstochowa a policjantami z komendy przy ul. Popiełuszki w tym mieście.Czytaj dalej >
Szanowny Panie, poniżej znajduje się link do petycji przeciw edukacji zdrowotnej. Wciąż zbieramy podpisy, aby zahamować szkodliwe treści w szkołach. A jeśli już podpisał Pan petycję, prosimy wysłać ją do innych, aby też wsparli protest.
NIE dla edukacji „zdrowotnej” w szkołach!
Nauka masturbacji od IV klasy szkoły podstawowej, zgoda na seks, dbanie o zadowolenie seksualne partnera, antykoncepcja od VII klasy szkoły podstawowej, aborcja, propaganda koncernów farmaceutycznych, podważanie autorytetu rodziców, oduczanie myślenia krytycznego, dewiacje seksualne jako norma w sferze płciowej, brak moralności w działaniu o charakterze seksualnym, przymusowe molestowanie treściami erotycznymi.Czytaj dalej >
Czy podoba się Panu to, co robimy? Jeśli tak, to zapraszamy do korzystania z tekstów na portalu www.RatujZycie.pl i do śledzenia na bieżąco zamieszczanych tam treści.
Prosimy także o wsparcie modlitewne i finansowe. Działalność w obronie życia i rodziny jest silnie zwalczana. Pańska pomoc pozwala nam docierać do ludzi z wiadomościami i aktywnie stawiać czoła złu.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM:
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej, na której ogłoszono jego nominację na nowego arcybiskupa Waszyngtonu, kardynał McElroy przywołał nacisk Franciszka na “synodalność“:
“Jesteśmy wezwani do głoszenia, że wszyscy [z wyjątkiem katolików – admin] na tej drodze są mile widziani, objęci Bożą miłością” – stwierdził.
Wskazał na imigrację jako prawdopodobny punkt sporny między nim a nadchodzącą administracją Trumpa, nazywając obiecane deportacje nielegalnych imigrantów “niezgodnymi z nauczaniem katolickim”.
Ponadto kardynał McElroy, propagandysta homoseksualizmu, użył kluczowych słów “zdrady i wstydu”, aby zaatakować Kościół. Wymyślił “masową zdradę młodych wobec nadużyć seksualnych oraz moralne i finansowe rozliczenie tej zdrady, które jest przed nami”.
Arogancko dodał, że w tej mieszance niepowodzeń “nie różnimy się od pierwszych uczniów Pana” [= apostołów].
Uwagi biograficzne i heretyckie
Kardynał McElroy, lat 70, został wyświęcony na kapłana archidiecezji San Francisco w 1980 roku. W 2010 r. został mianowany biskupem pomocniczym San Francisco, a w 2015 r. biskupem San Diego. Franciszek mianował go kardynałem w 2022 roku.
Prałat jest odpowiednim następcą homoseksualisty Theodore’a McCarricka, którego pomagał chronić.
Richard Sipe, który pracował z nadużywającymi homoseksualizmu księżmi, ostrzegł McElroya o skłonnościach McCarricka w 2016 roku, dwa lata przed tym, jak stały się one powszechnie znane. McElroy głosował przeciwko petycji biskupów amerykańskich, proszących Watykan o większą przejrzystość i szybkość w dochodzeniu w sprawie McCarricka.
W styczniu 2023 r. kardynał McElroy wezwał do “radykalnego włączenia” homoseksualistów i cudzołożników, w tym do Komunii, wywołując krytykę ze strony arcybiskupa Samuela Aquili, arcybiskupa Josepha Naumanna i biskupa Thomasa Paprockiego. Ten ostatni nazwał żądania kardynała McElroya heretyckimi.
Kardynał McElroy napisał następnie, że katolickie nauczanie o poważnym charakterze “wszystkich grzechów seksualnych” było wymysłem XVII wieku.
Homoseksualny aktywista James Martin SJ nazwał dziś McElroy’a “jednym z najbystrzejszych i najzdolniejszych duchownych w całym amerykańskim Kościele”.
Truizmem jest stwierdzenie, że homoseksualna propaganda nie jest sposobem na odnowienie Kościoła, lecz na zepchnięcie go w jeszcze większą dekadencję i rozkład.
USA: miażdżąca krytyka kard. R. McElroya, pragnącego akceptacji związków jednopłciowych
Falę oburzenia wywołała niedawna wypowiedź biskupa San Diego kard. Roberta McElroya nt. stosunku Kościoła do homoseksualizmu. Podobnie jak wcześniej kard. Jean- Claude Hollerich z Luksemburga, chciałby on zmienić nauczanie katolickie nt. ludzkiej seksualności, określić na nowo pojęcia grzechu i cnoty czystości, co miałoby w efekcie doprowadzić do akceptacji przez Kościół związków jednopłciowych. Kard. McElroya krytykuje popularny w USA duszpasterz i profesor o. Raymond J. de Souza wskazując, że wszystkie działania seksualne poza związkiem małżeńskim są złem, gdyż poważnie naruszają one relacje między wierzącym a Bogiem, czyli są grzechem śmiertelnym.
Zdaniem kard. McElroya, zmiana nauczania Magisterium miałaby nastąpić w wyniku zmiany tradycyjnego rozróżnienia miedzy „orientacją” a „czynem” oraz stworzenia jakichś nowych zasad (framework) co do rozumienia tego, „czym jest seks i grzech”.
W uchodzącym za „postępowy” dwutygodniku „National Catholic Reporter” o. Raymond J. de Souza SJ napisał artykuł pt. „Atak McElroya na nauczanie Kościoła dotyczące seksualności oznacza duszpasterską katastrofę”. Jezuita wskazał, iż kardynał podważa tradycyjną naukę Kościoła, że wszystkie działania seksualne poza związkiem małżeńskim są złem, gdyż poważnie naruszają one relacje między wierzącym a Bogiem, czyli są grzechem śmiertelnym”.
Zdaniem autora „rozróżnienie między orientacja a czynem nie powinno być czymś kluczowym w duszpasterstwie, ponieważ dzieli ono wspólnotę LGBT na tych, którzy wstrzymują się od działalności seksualnej i tych, którzy nie podejmują takich wysiłków. W centrum posługi duszpasterskiej powinna się natomiast znaleźć godność człowieka jako dziecka Bożego, które jest wspomagane w tej walce przez (łaskę) kochającego Boga”. Według publicysty to właśnie rozróżnienie miedzy orientacją a czynem podnosi godność człowieka i uczy go, jak unikać grzechu.
„Jako spowiednik powinien on (Mc Elroy) wiedzieć, jak ważne jest tego rodzaju rozróżnienie. Penitent, który mówi, że ma pokusy popełnienia grzechu cudzołóstwa, ale potrafi się im oprzeć, nie tylko nie popełnia grzechu, ale przeciwnie, wchodzi na drogę pielęgnowania cnoty (czystości). Natomiast penitent, który nawet nie popełnił czynu grzesznego, ale pragnął go uczynić, jest winien grzechu, choć może nie jest to grzech śmiertelny. Ale w wypadku penitenta, który dopuścił się cudzołóstwa, jest to grzech śmiertelny” – przypomniał autor nauczanie Kościoła w tej sprawie.
Zwrócił uwagę, że istnieje wiele grzechów związanych z seksem, m.in. pornografia, onanizm i cudzołóstwo. I tu właśnie rozróżnienia między orientacją, pragnieniem, czynem czy nałogiem maja kluczowe znaczenie. „Ciekawe, czego uczą w San Diego na kursach „Pre-Cana” (przedmałżeńskich dla katolików)?” – zapytał z przekąsem ks. de Souza. Wyraził przypuszczenie, że „jednak porusza się tam też temat współżycia przedmałżeńskiego i cudzołóstwa” i dodał, że „rozróżnienie miedzy orientacja a czynem odnosi się przecież nie tylko do homoseksualistów”.
„Wyrzucenie za burtę (jettisoning) nauczania katolickiego w tej dziedzinie prowadzi z jednej strony do odrzucenia sensu pielęgnowania czystości, z drugiej zaś do przyjęcia poglądu, że wspólnocie LGBT, jeśli nie jest ona zdolna do zachowania tej cnoty, należy głosić jakąś mniej wymagającą (lesser) Ewangelię” – stwierdził z ubolewaniem autor komentarza w piśmie.
Na zakończenie zwrócił uwagę, że artykuł kard. Mc Elroya, który – nawiasem mówiąc – po ukończeniu takich uczelni jak Harvard, Stanford, Berkeley i Gregorianom jest chyba jednym z najlepiej wykształconym hierarchą w całym Kościele katolickim, ukazał się w dniu, w którym Franciszek uznał za „elitarystyczną” Niemiecką Drogę Synodalną. „Czy kard. McElroy też zamierza zwrócić się w tę samą stronę?” – zapytał retorycznie amerykański jezuita.
Poglądy biskupa San Diego, a także podobne do nich wypowiedzi kontrowersyjnego kapłana amerykańskiego Jamesa Martina, skrytykował również m.in. arcybiskup-senior Durbanu w Republice Południowej Afryki kard. Wilfrid Fox Napier. Na swym koncie na Twitterze zamieścił on krótki komentarz zatytułowany „Czy to największa ironia dekady”, w którym napisał: „W miesiąc po śmierci [papieża-seniora Benedykta XVI – KAI] te słowa ówczesnego kardynała Ratzingera z 1986 [nadal] ostrzegają biskupów przed «tymi programami, które w istocie próbują wywierać nacisk na Kościół, aby zmienił on swe nauczanie, choć niekiedy usiłuje się temu zaprzeczać»”.
Kardynał z RPA przywołał w tym kontekście list ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josepha Ratzingera z 1 października 1986 do biskupów Kościoła katolickiego nt. opieki duszpasterskiej nad osobami homoseksualnymi. „Uważne zapoznanie się z publicznymi oświadczeniami i działaniami wspierającymi takie programy ujawnia wyrachowaną dwuznaczność, przez którą próbuje się wprowadzić w błąd duszpasterzy i wiernych” – napisał wówczas kard. Ratzinger.
Kard. Napier przypomniał, że „nie ma żadnej podstawy, aby przystosowywać lub przeprowadzać analogie, nawet odległe, między związkami homoseksualnymi a Bożym planem nt. małżeństwa i rodziny”.
Propaganda LGBT w „niewinnej” książce dla kilkuletnich dzieci. Dziennikarz przestrzega rodziców
(fot. PCh24.pl (zdjęcie ilustracyjne))
Jawna propaganda ideologii LGBT znalazła się na łamach jednej z książeczek dla dzieci. Na ilustracjach przedstawiono m.in. dzieci w towarzystwie dwóch „tatusiów”, a także dwie całujące się kobiety.
Jak informuje na portalu X.com dziennikarz Jan Fiedorczuk, wydawnictwo „SAM” wydało książeczkę dla dzieci, zawierającą treści propagujące homoseksualizm oraz postulaty środowisk LGBT. „Oni chcą tylko odwiedzać się w szpitalach. Oraz publikować książki dla dzieci z treściami LGBT” – drwi dziennikarz portalu dorzeczy.pl.
Jednocześnie przestrzega rodziców przed wybieraniem tego typu materiałów „edukacyjnych”, które z pozoru wydają się bezpieczne i przeznaczone dla dzieci. Wydawnictwo „SAM” wydaje bowiem – jak samo się przedstawia – „książki dla dzieci ciekawych świata”. Wśród pozycji poświęconych poznawaniu i odkrywaniu gwiazd, planet czy wulkanów, znalazły się bowiem książki zawierające niebezpieczną propagandę LGBT.
Jan Fiedorczuk w serwisie X.com opublikował kilka zdjęć z książki, którą – jak wskazuje – nieopatrznie kupił dzieciom. „Polecam omijać wydawnictwo SAM” – podkreśla.
Na ilustracjach w książeczce można znaleźć m.in. dwóch mężczyzn określanych mianem „taty” oraz „tatusia”. To oczywiście przedstawienie pary homoseksualistów wychowujących dwójkę małych dzieci. Na innym obrazku widać dwie całujące się kobiety. Kuriozalne wydaje się również ukazanie mężczyzny z brodą, ubranego w damską sukienkę oraz buty na obcasie.
Inna z grafik przedstawia również muzułmanina z tęczową flagą LGBT. To już nie tylko propaganda homoseksualna, ale również zaprzeczenie rzeczywistości. Czy ktoś widział praktykującego muzułmanina wspierającego postulaty środowisk LGBT? Znane są przecież stanowiska wyznawców islamu na temat relacji homoseksualnych mężczyzn czy kobiet.
„Jeśli takie książki w ogóle są dopuszczane do sprzedaży, to powinny zawierać wyraźne oznaczenie, że propagują treści LGBT. Polska podąża drogą Zachodu, gdzie rewolucja zaczynała się od liberalnych haseł wolności i równości, a skończyła się na wchodzeniu LGBT do szkół i okaleczaniu dzieci” – pisze Jan Fiedorczuk.
“Oni chcą tylko odwiedzać się w szpitalach”. Oraz publikować książki dla dzieci z treściami LGBT. Poniżej kilka zdjęć z książki, którą nieopatrznie kupiliśmy dzieciakom. Polecam omijać wydawnictwo “SAM”.
Nowy kaznodzieja Domu Papieskiego odrzuca nauczanie Pisma Świętego potępiające akty homoseksualne. Przekonuje, że Stary i Nowy Testament w ogóle nic na ten temat nie mówią. Jak odpowiedzieć na coraz silniejszą homoherezję w Kościele?
Od wielu lat w Kościele katolickim podejmowana jest próba zmiany oceny moralnej aktów homoseksualnych. Rzecz jest dyskutowana bardzo intensywnie z kilku zasadniczych względów.
Po pierwsze, Tradycja Kościoła potępia akty seksualne między osobami tej samej płci wyraźnie i dobitnie. Po drugie, kwestia homoseksualizmu jest elementem ostrego sporu politycznego w państwach świata Zachodu. Po trzecie, od moralnej oceny homoseksualizmu zależą również inne sprawy: jeżeli uznać akty homoseksualne za moralnie dopuszczalne, to w jaki sposób podejść do antykoncepcji, rozwodów, powtórnych związków etc.?
Do roku 2013 roku w Stolicy Apostolskiej panowała zgoda co do jednoznacznego odrzucenia progresywnych zapatrywań w tym względzie. Św. Paweł VI kategorycznie odrzucił możliwość utrzymywania relacji seksualnych poza małżeństwem, domagając się, by były one zawsze otwarte na przekazywanie życia. Zdecydowanie podtrzymywali to św. Jan Paweł II oraz Benedykt XVI.
Przeciwko papieżom występowali liczni teologowie, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych i krajów niemieckojęzycznych. Wychodząc od historyczno-krytycznej egzegezy Pisma Świętego, twierdzeń współczesnej nauki oraz od filozoficznej koncepcji autonomii moralnej sugerowali, że należy zmienić moralną ocenę aktów homoseksualnych, o ile tylko mają one wymiar relacyjny. Sprawą zajmują się szczególnie chętnie teologowie rozwijający tzw. etykę relacyjną, głosząc, że każdy akt seksualny pomiędzy ludźmi może być dopuszczalny, o ile tylko ma on na celu umocnienie istniejącej między tymi ludźmi relacji oraz jest dokonywany za obopólną zgodą.
Od 2013 roku postawa Stolicy Apostolskiej zaczęła się zmieniać. Papież Franciszek chętnie otacza się ludźmi, którzy reprezentują w tej kwestii myślenie progresywne. Dotyczy to również kwestii homoseksualizmu. Czytelnikowi dobrze znane są liczne wypowiedzi Ojca Świętego wspierające środowisko LGBT. Postawa papieża kulminowała 18 grudnia 2023 roku, kiedy autoryzował ogłoszenie deklaracji doktrynalnej „Fiducia supplicans” o błogosławieniu par LGBT. W tekście tej deklaracji mówi się, że udzielenie błogosławieństwa parze jednopłciowej nie oznacza akceptacji homoseksualnej relacji seksualnej, ale w praktyce trudno taką tezę utrzymać.
Jesienią 2024 roku duże oburzenie u tradycyjnych katolików wywołał dominikanin o. Timothy Radcliffe, w międzyczasie nominowany przez Franciszka do godności kardynalskiej. Na łamach „L’Osservatore Romano” napisał, że nie wyobraża sobie, w jaki sposób młode osoby homoseksualne miałyby pozostać wierne nauczaniu Kościoła. Sugerował w ten sposób implicite, że należałoby przyjąć moralną dopuszczalność aktów seksualnych między osobami tej samej płci, przynajmniej u osób młodych.
Okazuje się, że postawy afirmujące nową ocenę moralną aktów homoseksualnych są w otoczeniu papieża Franciszka coraz wyraźniejsze. Ojciec Święty mianował na początku listopada nowego kaznodzieję Domu Papieskiego. 90-letniego kapucyna kard. Raniero Cantalamessę zastąpił inny kapucyn, 53-letni o. Roberto Pasolini. O. Pasolini uważa nauczanie Kościoła katolickiego na temat aktów homoseksualnych za nieadekwatne wobec rzeczywistości.
Kilka miesięcy temu wygłosił u kapucynów w Varese na północy Włoch wykład pt. „Homoseksualizm i życie chrześcijańskie”. Cały, prawie godzinny wykład w języku włoskim jest dostępny na YouTube. Portal PCh24.pl zapoznał się z treścią szczegółowo z treścią tego wystąpienia. Poniżej omawiamy jego najważniejsze punkty. Wydaje się, że o. Pasolini reprezentuje nurt myślenia odgrywający coraz większą rolę w Stolicy Apostolskiej. To oznacza, że argumenty, jakich używają jego przedstawiciele, trzeba koniecznie poznać, celem wypracowania zdecydowanej i dobrze uargumentowanej krytyki. W innym wypadku wszelka dyskusja teologiczna zostanie przez stronę stającą w obronie prawa naturalnego i Tradycji Kościoła przegrana.
Z polskiej perspektywy rzecz jest szczególnie paląca, bo cały czas toczy się debata nad prawnym zalegalizowaniem związków jednopłciowych. Politycy prawicowi mają wciąż w Kościele katolickim ważnego sojusznika przeciwko takim zamiarom, nawet jeżeli niektórzy hierarchowie ten sojusz wyraźnie naruszają (jak zrobił to niedawno kard. Kazimierz Nycz). Trzeba zadbać o to, by katolicyzm w Polsce był w stanie obronić się przed intelektualną ofensywą środowisk progresywnych, prowadzoną nie tylko przez teologów zachodnich. Już wiele lat temu pojawili się w Polsce duchowni, którzy powtarzają wyczytane w ich pracach argumenty, tacy jak o. Jacek Prusak SJ, o. Maciej Biskup OP czy ks. prof. Alfred Wierzbicki.
Co powiedział o. Roberto Pasolini?
Nowy kaznodzieja Domu Papieskiego wygłosił wykład u kapucynów w Varese na północy Włoch 2 lutego 2024 roku. Przedstawił w nim dekonstrukcję tradycyjnej interpretacji wypowiedzi Pisma Świętego na temat homoseksualizmu. Zasadniczy wniosek o. Pasoliniego brzmi: Stary i Nowy Testament nie mówią nic na temat homoseksualizmu tak, jak my dziś go rozumiemy. Należy zatem wypracować nową ocenę homoseksualizmu, wychodząc od relacyjnej natury człowieka, który został przez Boga stworzony po to, by żyć razem z innym.
O. Pasolini rozpoczął wykład od krótkiego omówienia Księgi Rodzaju. Starał się wykazać, że Pan Bóg stworzył człowieka jako istotę głęboko relacyjną, która nie może osiągnąć szczęścia żyjąc w samotności. Przedstawiwszy swoją optykę na tę kwestię rozpoczął dekonstrukcję zwykłego odczytywania Biblii w sprawie aktów homoseksualnych.
Na początekskupił się na kwestii Sodomy, łącząc ją z historią Lewity z Efraima opowiedzianą w Księdze Sędziów. O. Pasolini odrzucił tradycyjną interpretację losu Sodomy, zgodnie z którą została ukarana za grzech homoseksualny. Nowy kaznodzieja Domu Papieskiego mówił, że chodziło tutaj o rażące naruszenie praw gościnności. Do domu Lota przybyli dwaj goście, którzy w istocie byli aniołami. Mieszkańcy Sodomy podeszli pod dom Lota i domagali się wydania im przybyszów, chcąc z nimi fizycznie obcować. Lot zaoferował im w zamian swoje córki.
W przypadku Lewity z Efraima, mówił o. Pasolini, jest podobnie. Lewita podróżując znalazł schronienie w Gibea. Dom, w którym przebywał, został otoczony przez mieszkańców Gibea, którzy oczekiwali od gospodarza, że wyda im Lewitę w celu obcowania homoseksualnego. Gospodarz się na to nie zgodził, ale wyprowadził do nich żonę Lewity. Kobieta była gwałcona przez całą noc i umarła.
O. Pasolini przekonuje, że w obu wypadkach mamy do czynienia z tłumem, który chce dopuścić się aktu homoseksualnego. W obu przypadkach chce to jednak uczynić wobec człowieka objętego prawem gościnności i stąd wyjątkowo chronionego. Co więcej, twierdzi, w przypadku historii z Gibea ewidentne jest, że tłum nie jest homoseksualny w naszym rozumieniu tego zjawiska – to po prostu tłum rozpustników, którzy mogą gwałcić mężczyznę, ale równie dobrze kobietę i tak też czynią. Również w przypadku Sodomy oferta Lota wydania córek wskazuje, że tłumu nie postrzegano jako wyłącznie homoseksualnego, ale raczej jako po prostu rozpustny i gwałtowny. Według kaznodziei Domu Papieskiego nie da się zatem wyprowadzić z historii Sodomy, odczytanej razem z historią Lewity z Efraima, potępienia homoseksualizmu jako skłonności skutkującej tworzeniem trwałego związku przez dwie osoby tej samej płci. Zdaniem o. Pasoliniego tematem obu historii jest kwestia gościnności i radykalnych prób naruszenia tejże.
Według kapucyna inny jest przypadek prawa Mojżeszowego, które nakazuje karać śmiercią za obcowanie homoseksualne dwóch mężczyzn, podobnie jak kategorycznie odrzuca sytuację, w której kobieta nosiłaby męską szatę, a mężczyzna ubiór kobiecy. O. Pasolini sądzi, że w tym wszystkim nie chodzi o sam akt seksualny, ale o troskę o tożsamość. Należałoby czytać te przepisy w kontekście narodu, który dopiero uczy się żyć i otrzymuje instrukcje, jak przetrwać i nie wyginąć. Stąd tak duży nacisk na prokreację i wykluczenie wszystkiego, co nie służy prokreacji. Prawo według o. Pasoliniego celowo przytacza najbardziej rażące przypadki podejmowania aktywności seksualnej nieskutkującej prokreacją, żeby zwrócić na to uwagę. Jego zdaniem gdyby w tamtych czasach dostępna była antykoncepcja, pewnie prawo mówiłoby o tym. Dlatego znowu nie ma tu potępienia współczesnego fenomenu homoseksualizmu, a jedynie dbałość o biologiczne przetrwanie wspólnoty Izraela.
O. Pasolini zdekonstruował również tradycyjną wykładnię św. Pawła Apostoła, który dobitnie potępia homoseksualizm, wskazując, że mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą Królestwa Niebieskiego. Kapucyn uważa, że św. Paweł potępiając takie akty seksualne potępiał lubieżność, pozostając w tradycji rozumienia homoseksualizmu jako perwersyjnego wypaczenia seksualności motywowanego wyłącznie aktem poszukiwania przyjemności. W tym sensie należy piętnować lubieżne akty nie tylko homoseksualne, ale również heteroseksualne. „W pismach Pawła nie mówimy o ludziach, którzy mają stałą skłonność do pragnienia aktów seksualnych z osobami tej samej płci. Mówimy o mężczyznach, którzy chcieliby mieć kobietę, ale zamiast tego okazjonalnie idą z mężczyznami i dopuszczają się haniebnych czynów” – powiedział zakonnik. Jak dodał, św. Paweł nie znał osób homoseksualnych, które chcą wieść pobożne życie; znał tylko takie sytuacje jak orgie, gdzie współżyły ze sobą również osoby tej samej płci.
Ojciec Pasolini zaczął się następnie zastanawiać, czy Pismo Święte daje jakieś przykłady par homoseksualnych. Wskazał tu na dwie możliwości: Dawida i Jonatana oraz rzymskiego setnika i jego sługę. Stwierdził, że w żadnym z tych wypadków nie można mówić z pewnością o łączącej ich relacji homoseksualnej i tak naprawdę jest to tylko swobodna interpretacja, której tekst wcale nie sugeruje; uznał jednak, że można podjąć po prostu eksperyment myślowy i zastanowić się, czy nie mogłoby tu chodzić o homoseksualizm. To powiedziawszy, stwierdził też, że są „najbardziej skrajne” opinie, które „posuwają się do hipotezy”, że mogłyby istnieć związki homoseksualne „między Jezusem a uczniami” albo „Jezusem i Łazarzem”. O. Pasolini odciął się od tego, ale bynajmniej nie kategorycznie, mówiąc tylko, że takie hipotezy nie mają uzasadnienia, bo Biblia o tym po prostu nie mówi. Nie wydaje się jednak, by całkowicie odrzucał podobne myśli.
Konkludując stwierdził, że w Piśmie Świętym „nie ma osądu na temat homoseksualizmu jako orientacji psychologicznej czy stanu egzystencjalnego”; jest jedynie osąd „epizodów” homoseksualnych. Zdaniem kapucyna Biblia porusza się w świecie, w którym nikt nawet nie myśli, że może istnieć tendencja inna niż heteroseksualna; dlatego czyny homoseksualne katalogowano zawsze jako dokonywane z pożądliwości. Według Pasoliniego nie należy wyciągać z tego pozytywnych wniosków na temat „bezczelnych demonstracji” czy „dumy gejowskiej”, ale po prostu ludzi, którzy mają takie skłonności. Biblia potępia ludzi „zdegradowanych do poziomu barbarzyńskiego, nieco nieludzkiego, o czym Paweł stara się przypominać z całą mocą”. Te potępiane zachowania, jak w Sodomie czy Gibea, należy odróżnić od tego, co my znamy jako stałe tendencje homoseksualne, czyli coś, co – jak powiedział o. Pasolini – wyraża się w związku „mającym na celu ucieleśnienie miłości międzyludzkiej”. W sumie, sądzi Pasolini, Biblia daje podstawy do potępienia homofobii, zarazem nie dając podstaw do pozytywnej oceny związków homoseksualnych. Dlatego należy wypracować podejście do takich związków wypracować własną odpowiedź na kanwie „naszej inteligencji, nauk humanistycznych i dialogu”.
Konkluzja. Błędy logiczne i anachronizm
Jak widać, narracja o. Roberto Pasoliniego jest bardzo dziurawa. W przypadku Sodomy i Gibea doszło niewątpliwie do naruszenia praw gościnności; nie oznacza to jednak w żadnej mierze, by nieznaczący był również sposób tego naruszenia. Lot i gospodarz Lewity z Efraima proponują rozpustnemu tłumowi wydanie kobiet, a nie jakichkolwiek innych mężczyzn, na przykład sług czy niewolników, co sugeruje, że jako ludzie pobożni kategorycznie odrzucali obcowanie homoseksualne. Nie można od tego abstrahować w dzisiejszej lekturze Pisma Świętego. Zastanawia też sposób „rozwiązania” problemu nakazów i zakazów prawa Mojżeszowego. O. Pasolini słusznie zauważa, że prawodawca troszczył się o biologiczne przetrwanie Izraela i potępiał wszystko, co mu szkodzi, w tym akty homoseksualne. Ponownie jednak nie przekreśla to w żaden sposób innych możliwych motywów dla potępienia takich aktów, zwłaszcza w związku z ich rażącą i ewidentną nienaturalnością. Próba sprowadzenia wyraźnego moralnego potępienia aktów homoseksualnych w Starym Testamencie do naruszania praw gościnności oraz troski o wykorzystywanie męskiej energii wyłącznie w celu prokreacyjnym może zostać oceniona jako nieudana, ze względu na niezrozumiałe zawężenie możliwych motywacji stojących za tym potępieniem. Równie nieprzekonujące jest sprowadzanie krytyki aktów homoseksualnych u św. Pawła do podążania za dawniejszą tradycją i potępiania wyłącznie pożądliwości. O. Pasolini najwyraźniej zapomniał, że Grecy i Rzymianie znali fenomen stałych tendencji homoseksualnych. Antyczna poezja liryczna i komedia opisuje takie zachowania od czasów Safony i Arystofanesa; zna je nawet historiografia, przynajmniej od czasów Tukidydesa, opisującego homoseksualnych kochanków Harmodiosa i Arystogejtona, tzw. tyranobójców. Twierdzić, że św. Paweł i świat antyczny w ogóle nie wiedzieli niczego na temat „homoseksualnych skłonności” jest kompletnie anachroniczne.[nie, to jest kłamliwe. md]
Praca teologów koniecznie potrzebna
To jednak tylko kilka ogólnych uwag ze strony skromnego dziennikarza. W obliczu faktu, że nową interpretację homoseksualizmu rozwijają dzisiaj prominentni teologowie, znajdując aprobatę nawet u nowego kaznodziei Domu Papieskiego, konieczne jest udzielenie profesjonalnej teologicznej odpowiedzi. Polscy teologowie powinni zapoznać się szczegółowo z głównymi pracami wspierającymi taką nową interpretację, by następnie gruntownie je skrytykować, tak, by nie pozwolić na zakorzenienie się protęczowej ideologii w łonie Kościoła katolickiego w Polsce.
Wodą na młyn antyamerykańskiej propagandy totalitarnych reżimów (imperialistycznej Rosji, komunistycznych Chin, czy państw szariatu) jest patologiczna polityka USA. Warto pamiętać, że zwolennikami patologii płynących z zachodu są przedstawiciele lewicy i pseudo liberałów, często współpracujący z komunistami. Przeciwnikami zaś amerykańscy konserwatyści żyjący irracjonalnymi złudzeniami wobec Rosji Putina.
Walka z patologiami niszczącymi zachód, i narzucanymi nam by zniszczyć Polskę i Polaków, ma też na celu przeciwstawienie się antypolskiej polityce Rosji, której zależy na tym, by w wyniku demoralizacji Polaka była słabym krajem. Doskonale o tym antypolskim zagrożeniu świadczy to, że tęczowe patologie były jednymi z tych, które przez laty promowały w Polsce rosyjskie państwowe media dla Polaków takie jak Sputnik, czy sterujący mediami lewicowymi i pseudo liberalnymi agent wojskowego rosyjskiego wywiadu GRU Rubcow.
Zbrodnie na dzieciach w USA
W USA kilkadziesiąt placówek podaje dzieciom blokery dojrzewania i hormony płciowe. Praktykowanie tej zbrodniczej patologii zostało wprowadzone bardzo szybko. Od 2010 roku transpłciowość zaczęła być promowana w popkulturze, i w amerykańskich szkołach od poziomu szkół podstawowych. W amerykańskich szkołach wspierana jest wszelka ekspresja płciowa uczniów, nauczyciele mają nakazane traktowanie uczniów zgodnie z ich trans-urojeniami. Szkoły w USA mają nakazane ukrywanie przed rodzicami, że ich dzieci są podawane trans okaleczeniom i trans truciu.
Amerykańskie szkoły mają zakaz ujawniania biologicznej płci osobnika, np. dziewczynkom nie wolno powiedzieć, że będą mieszkać w internatach, kąpać się pod prysznicami, korzystać z przebieralni i toalet razem z nową „koleżanką”, która posiada siusiaka. Ma to być dla dziewczynek niespodzianka. Dla ganderystów liczą się odczucia trans osobników a nie normalnych dziewczynek, które mogą się czuć zagrożone widokiem swojej nagiej „koleżanki” z penisem w stanie erekcji.
Podobnie dorosłe normalne kobiety są pozbawiane, w imię dobrego samopoczucia trans rzekomych kobiet z siusiakami, prawa do prywatności – poprzez zmuszanie biologicznych prawdziwych kobiet do dzielenia wrażliwych pomieszczeń (toalet, pryszniców, przebierali, noclegowni) razem z trans rzekomymi kobietami z siusiakami. Polityka, także w szkołach, polega na tym, że trans mają przywileje, a normalni biologicznie prawdziwi są pozbawieni elementarnych praw. Liczy się samopoczucie trans, a nie samopoczucie normalnych.
W 2015 promowanie transparentności stało się polityką władz amerykańskich. Za wprowadzenie tej patologicznej polityki odpowiadała lewicowa Partia Demokratyczna i jej prezydent Barack Hussein Obama. Administracja demokraty Obamy wprowadziła: korzystanie z toalet według subiektywnego widzimisię a nie faktów biologicznych (żądny wrażeń facet mógł korzystać z toalet dla kobiet gdy twierdził, że czuje się kobietą), zakaz stanowych regulacji ograniczających dostęp do ubikacji na podstawie płci biologicznej, uznanie, że podział na pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn jest zły jak rasizm, przymusowe opłacanie przez prywatne ubezpieczenia zdrowotne operacji trans okaleczania, obligatoryjne przyjmowanie bezdomnych do noclegowni według ich trans deklaracji, finansowanie operacji zmiany płci w wojsku i w więzieniach wojskowych.
Obamę w jego trans polityce wspierał globalne amerykańskie korporacje: IBM, Paypal, Apple, Facebook, Google, Salesforce. Jednocześnie Pay Pal, wspierający tęczowa rewolucje w USA, ma swoją główną siedzibę w Singapurze, gdzie akty homoseksualne były karane do 2022 roku. Siedziba Paypal jest też w Emiratach Arabskich, gdzie jest kara śmierci za homoseksualizm.
Trans terror praktykowany jest też przez władze lokalne w USA. W nowym Jorku wprowadzono kary za używanie zaimków sprzecznie z urojeniami trans osoby. W Kalifornii do więzień są zamykani stanowi pracownicy używający zaimków sprzecznie z urojeniami. W USA dzieci mające trans urojenia są odbierane rodzicom, którzy nie akceptują takich urojeń.
Amerykańscy lewicowcy i pseudo liberałowie umożliwili osobom z penisami deklarującym się jako trans kobiety bezkarne wejście do pomieszczeń zarezerwowanych tylko dla kobiet, co było krzywdzące dla kobiet. Amerykańskie władze podejmowały takie decyzje, bez konsultacji z rodzicami i wbrew woli biologicznych dziewczynek. Taka polityka umożliwiła cwanym chłopcom, którzy zadeklarowali, że czują się dziewczynkami, bezkarne oglądanie swoich nagich koleżanek. Dziewczynki będące ofiarami tej trans polityki czuły się zagrożone, tym, że są wystawione na widok i nagrywane przez chłopców deklarujących trans. Dziewczynki odczuwały duży dyskomfort przymusowo musząc oglądać penisy swoich kolegów deklarujących trans – szczególnie jest to bolesne dla dziewcząt, które padły ofiarą molestowania seksualnego.
Trans przepisy pozwalające posiadaczom penisów wchodzić do ubikacji dla kobiet, są powszechnie wykorzystywane przez gwałcicieli wykorzystujących seksualnie kobiety, ekshibicjonistów i pedofilów. Podobnie zboczeńcy posiadający penisy i zamknięci w więzieniach dla mężczyzn, deklarują trans, by być przeniesionym do więzień dla kobiet, i mieć możliwość gwałcenia osadzonych kobiet. Nie można się zgodzić z trans twierdzeniami, że niedopuszczanie posiadaczy penisów deklarujących trans, do toalet, przebieralni, czy miejsc noclegowych dla kobiet, jest formą dyskryminacji. Ideologia trans negując biologiczną odmienność kobiet od mężczyzn, uniemożliwia skuteczną ochronę praw kobiet.
Również w sporcie kobiety stały się ofiarami trans przepisów. Posiadacze penisów deklarujący trans zdominowali sport dla kobiet, w konsekwencji biologiczne kobiety w sporcie dla kobiet nie mają możliwości odnoszenia sukcesów.
Sektor prywatny też wspiera trans patologie
Trans organizacje wymusiły na firmach prywatnych uznawanie subiektywnego widzimisię do własnej rzekomej płci, oraz narzuciły firmom zapewniającym ubezpieczenia zdrowotne finansowania trans okaleczeń i dożywotnich kuracji hormonalnych.
Prześladowani są uczciwi naukowcy mówiący prawdę o trans okaleczeniach
Pod zarzutem trans fobii prześladowanie są uczciwi naukowcy mówiący prawdę o okaleczeniach. W ramach trans prześladowań mówiący prawdę o trans zbrodniach są wyrzucani z pracy, zamykani w więzieniach, szkalowane są również placówki naukowe ich zatrudniające. Zakazano badania przyczyn zaburzeń tożsamości seksualnej u dzieci, rozwiązywania problemów będących przyczyną tych zaburzeń, bo trans lobby wymaga by zaakceptowano zaburzenia tożsamości seksualnej u dzieci.
W Kanadzie władze zamknęły klinikę, która ośmieliła się pomagać psychicznie dzieciom z zaburzeniami samo postrzegania, zamiast te dzieci od razu wysyłać do okaleczenia.
Renewing His Support for the Homosexual Movement, Pope Francis Designates Homosexuality-Friendly Cardinals
The cardinals of the Holy Catholic Church are the pope’s main collaborators and advisors in governing the Universal Church. During the sede vacante period, after a pope dies, it is up to them to govern the Church and the Vatican State without any innovation. Then, their primary task is to elect the new pope.
Given their high position in the Church, they are called Eminence and wear scarlet red garments, symbolizing their willingness to shed their blood for the Faith. Since any of them can be elected pope, they are treated as crown princes in government ceremonies in many Catholic countries.
New Cardinals, New Style
Popes used to choose cardinals from among ecclesiastics who stood out for their piety and wisdom or presided over ancient or important dioceses.
In his choice of cardinals, Pope Francis has favored churchmen from the ”peripheries” and prelates with his ideological orientation, especially when it comes to sexual morality and homosexual practice.
According to various sources, several prelates among the new cardinals designated earlier this month, and who will receive their red hats on December 8, have shown support or sympathy for so-called “LGBTQ+,” which, in addition to practicing homosexuals, include so-called “transgenders” who deform their bodies and minds to present themselves as members of the opposite sex.
A “Number of LGBTQ-Positive New Cardinals”
New Ways Ministry, an organization that claims to be Catholic but defends homosexuality and transgenderism, published an article about the new cardinals titled: “Pope’s Next Consistory Will Have a Number of LGBTQ-Positive New Cardinals.”1
The author, Robert Shine, mentions several newly designated cardinals as sympathizers of the homosexual movement but highlights the activism of Father Timothy Radcliffe, O.P., who was Master of the Order of Preachers from 1992 to 2001.
Shine writes: “Father Timothy Radcliffe, OP: A theologian and former Master of the Dominican Order (top worldwide leader), Radcliffe has an LGBTQ+ record dating to the 1990s. Most recently, he has served as spiritual assistant to the Synod on Synodality’s General Assembly, where he has broached LGBTQ+ topics at least twice.” The author then names numerous pro-homosexual positions taken by this Dominican friar.2
Colombian Friar Nelson Medina, also a Dominican, says about Friar Radcliffe: “Just to quote one of his texts, in November 2005, he published an extensive article in The Tablet titled ‘Can Gays be Priests?’…Let’s quote one of his sentences: ‘A vocation is a call from God. Having worked with bishops and priests all over the world, I have no doubt that God does call homosexuals to the priesthood, and they are among the most dedicated and impressive priests I have met.’”3
A False Erotic-Homosexual Mysticism
What has most scandalized the faithful is the relationship that Fr. Radcliffe establishes between the homosexual act and the Eucharist.
The Church of England solicited his theological advice for its 2013 Pilling Report on human sexuality. He wrote: “How does all this bear on the question of gay sexuality? We cannot begin with the question of whether it is permitted or forbidden! We must ask what it means, and how far it is Eucharistic. Certainly it can be generous, vulnerable, tender, mutual and non-violent. So in many waysI think it can be expressive of Christ’s self-gift.”4
To understand this blasphemous statement better, it is worth reading what he wrote in the Church Times, a London-based Anglican publication, on April 16, 2008: “And so it was that when Jesus wished to establish the new covenant between God and humanity, he gathered the disciples for a meal. He blessed and broke the bread and shared it. Eating did not just become the ingestion of nutrition, but expressed the common life of divinity and humanity. So it is with sexual intercourse.”
Further on, he states: “At the heart of our religion is the gift of a body.”5 This is similar to what he wrote in the preface to the English edition of The Via Crucis of a Gay Man by the Italian homosexual writer Luigi Testa: “The goodness of our bodily existence is at the heart of the greatest Christian teachings: Creation, Incarnation, the gift of Christ’s body in the Eucharist, the resurrection of the dead.” He ends his preface by thanking God for the homosexual author’s insight: “Luigi’s Via Crucis tells of a gay Christian following the Lord in all the real complexity of a human life. Thanks be to God!”6
A Hidden Doctrine Behind the “Church’s Reformation”?
That Pope Francis called on Fr. Radcliffe to preach the retreats at the Vatican’s Synod on Synodality in 2023 and 2024 and has now designated him to be a cardinal shows an appreciation for his false mysticism and moral teaching.
Nevertheless, Fr. Radcliff’s pseudo-mysticism and morality contradict the Ten Commandments, Catholic morality, and the doctrine revealed and taught by the Church Magisterium. They seem to be a repackaged continuation of the Gnostic heresies of the Church’s early days.
Writing about the contempt of these Gnostic heresies for the Law of God, Fr. G. Bareille notes: “[Gnostic] metaphysics serves only as a shiny veil over the worst claims of sensuality. Skillfully presented to seduce spirits thirsty for science, it tends only to restore pagan morality… [In] the name of Christianity and using the Holy Scriptures, it seeks nothing but to put the Gospel at the service of lust.”7
“Behold, I Come Quickly”
In the sadness of our times, when shadows seem to veil the glorious light of the Church of Our Lord Jesus Christ, we must be sure that, just as calm follows the storm, so too will the Church shine again, and soon, in all her splendor, in a serene and radiant morning.
As the Apocalypse affirms, “Behold, I come quickly; and my reward is with me, to render to every man according to his works” (Apoc. 22:12).
Confident in the triumph of Christ the King and the Immaculate Heart of Mary, we should obey Saint Peter, who exhorts, “Resist ye, strong in faith” (1 Pet. 5:9).
Grzegorz Braun oraz Mark Brzeziński. / foto: screen YouTube (kolaż)
Europoseł Konfederacji Grzegorz Braun skomentował wpis ambasadora USA Marka Brzezińskiego, który z kolei odnosił się do wizyty specjalnej wysłanniczki zboków w Polsce. „Kompletny upadek i degrengolada imperium” – napisał Braun.
Amerykańska ambasada w Polsce poinformowała o wizycie w naszym kraju Jessici Stern, czyli „Specjalnej Wysłanniczki USA ds. promowania praw człowieka osób LGBTQI+”. Jak przekazano doszło do spotkania Stern z „przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego LGBTQI+”.
„Wśród omawianych tematów znalazła się perspektywa USA i zobowiązanie do zapewnienia, że każdy człowiek traktowany jest z równym szacunkiem i godnością, kluczowe wyzwania stojące przed społecznością LGBTQI+ w Polsce oraz rola społeczeństwa obywatelskiego w tym obszarze” – poinformowano.
W jakim celu wysłanniczka USA rozmawiała o „wyzwaniach” dla ruchu LGBTUSA w Polsce? Zapewne nie przyleciała po to, aby uciąć sobie miłą pogawędkę. Można więc domniemywać, że Stany Zjednoczone będą starały się przeforsować w naszym kraju tęczową agendę. Podobny wniosek można wysnuć z wpisu, jaki zamieścił amerykański ambasador Brzeziński.
„Prawa osób LGBTQI+ to prawa człowieka. Nasz rząd ma obowiązek ich bronić, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie, i będziemy nadal walczyć o równe prawa dla wszystkich, we współpracy z lokalnymi aktywistami i społecznościami” – napisał Brzeziński.
Jak dodał, „prawa człowieka są niepodzielne”. „Kiedy jedna grupa ludzi jest celem ataków, wszystkie grupy narażone na zagrożenia stają się mniej bezpieczne. Z kolei kiedy prawa jednej grupy są chronione, społeczeństwa jako całość stają się prawdziwie wolne, lepiej prosperujące i bardziej bezpieczne” – podkreślił Brzeziński.
Jakich to praw LGBTUSA nie mają w Polsce, które mają inni obywatele Brzeziński jednak nie wskazał. Trudno też odgadnąć w jaki sposób owa społeczność miałaby być „celem ataków”. Do bajań amerykańskiego ambasadora odniósł się w mocnych słowach europoseł Braun.
„Zaiste: nie ma transatlantyzmu bez transgenderyzmu; najwyraźniej nie ma wasalizacji bez sodomizacji” – napisał polityk. „Propaganda dewiacji jako „demokratycznego standardu” jest odrażająca i żałosna; kompletny upadek i degrengolada imperium” – dodał. Zdaniem Brauna amerykański ambasador Brzeziński powinien zostać w Polsce persona non grata.
Na kanale Agere Contra opublikowano film będący relacją ze spotkania z Pawłem Lisickim, autorem książki
Imperium Sodomy i jego sojusznicy.
Szkice na temat upadku cywilizacji zachodniej
z nutką optymizmu mimo wszystko
————————————-
O podwalinach “Imperium”, o jego fundamentach, które postawiono na jednym z najgłębszych bagien jakie zna ludzkość czyli o ideologii lgbt, która jest: satanistyczna, zbrodnicza i ściśle związana z freudyzmem i neomarksizmem, napisano wiele książek. Jej dalszą perspektywą rozwojową określa kolejny obłęd: transhumanizm (Harari). Przedstawiam w krótkich cytatach poszczególne wątki.
…gdyby się zapytać co powinno być tym źródłem nadziei, ja bym powiedział, że wciąż w Polsce tym źródłem nadziei jest to, że uważamy na przykład, że prawda nie jest konstruktem, tylko jest czymś, co człowieka wiąże, że rzeczywistość ma swoje znaczenie i że nie można jej dowolnie odrzucać i nad nią przeskakiwać. W tym sensie możemy powiedzieć, że tak długo jak zachowamy społeczne rozumienie tych rzeczy, to jest też znak nadziei, znak pozytywny.
Prowadzący: Panie Pawle, jakby Pan miał, zanim przejdziemy do tej książki, którą Pan napisał, określić, gdzie dzisiaj jest takie centrum Sodomy, które to miejsce dla Pana jest takim wyjątkowym miejscem na mapie naszego świata…
Paweł Lisicki: Jeśli szukałbym miejsca, które, ja zresztą o tym piszę w książce, które można by uznać za centrum i politycznym i ideologicznym, no to wydaje mi się jednak, że trudno znaleźć inne niż pewnie Nowy Jork albo Stany Zjednoczone. To jest w tej chwili w sensie i politycznym, i ideologicznym główny wehikuł nakręcający tę ideologię. No oczywiście nie mniejsze znaczenie albo z polskiego punktu widzenia nie mniej istotne znaczenie stanowi Bruksela czy Unia Europejska…
Więc nie da się ukryć, że to Imperium Sodomy (…) z pewnością niestety zdobyło sobie bardzo silny przyczółek właśnie w Watykaniei w Kościele katolickim.
To jest bardzo tragiczna rzecz, bo właściwie Kościół katolicki był w przypadku tych różnych innych rewolucji, przewrotów i zjawisk zawsze takim, taką skałą, do której można się było odwołać i na której można było odbudować to, co zostało gdzie indziej zniszczone i zdeprawowane.
Istotą tej ideologii jest unormowanie albo uznanie, że stosunki homoseksualne mają taką samą wartość moralną, tak samą wartość normatywną i są tak samo naturalne jak stosunki, nazwijmy, czy relacje męsko-żeńskie z całym następnym, ze wszystkimi towarzyszącymi temu konsekwencjami w sferze ideowej, w sferze politycznej i w sferze społecznej
Żadne pożądanie nie jest lepsze lub gorsze. Tak, jak nie jesteśmy w stanie oceniać pod względem moralnym zachowania zwierząt, tak też w najgłębszym tego słowa znaczeniu nie możemy oceniać ludzi.
W pewien sposób takim możemy powiedzieć społeczeństwem doskonale zwierzęcym, no bo będzie się można wyżywać w każdy dowolny sposób i nic nie może być nazwane, nic nie może być moralnie nazwane czy napiętnowane…
Paweł Lisicki: Z jednej strony jest właśnie ten Freud, czyli przekonanie, że człowiek jest zwierzęciem napędzanym wyłącznie przez nieograniczone, niezdeterminowane pożądanie i drugi element to jest Marks, czyli przekonanie, że struktury społeczne są strukturami niesprawiedliwymi, że człowiek funkcjonuje w sensie społecznym od razu w systemie opresji i w systemie ucisku i połączenie tych dwóch, jakby to powiedzieć, wątków, czyli neomarksistów, czy szkoła frankfurcka, prowadzi do tego całkowitego przewrotu już.
Czyli w tym momencie ma powstać społeczeństwo, które ma być społeczeństwem panseksualnym, czyli takim, gdzie nikt nie będzie w żaden sposób skrępowany.
Związki z wielkim kapitałem. Pas transmisyjny wielkich korporacji
To swoiste połączenie, wcześniej w historii nieznane na taką skalę, czyli tych walczących z systemem radykałów i będących podporem systemu wielkich korporacji jest dodatkowym kołem zamachowym, który sprawia, że ten proces tak szybko przebiega, czyli na przykład wielkie korporacje, weźmy taką korporację jak Black Rock, to jest największa firma w sensie jej kapitału na świecie, kontrolująca albo mająca ogromny wpływ, ponieważ te wielkie korporacje nie muszą mieć większościowego pakietu akcji. (…) I taki Black Rock na przykład przyjmuje system oceny punktowej dla firm, w których ma swoje udziały i domaga się od tych firm, żeby one się stosowały i na przykład sprowadziły klauzulę inkluzywności albo klauzulę różnorodności.
Czy możesz sobie wyobrazić, że Igrzyska Olimpijskie staną się okazją do bluźnierstwa przed miliardami telewidzów? Podczas ceremonii otwarcia parodiowano Ostatnią Wieczerzę w niesamowicie obsceniczny sposób. Nasz Pan został przedstawiony jako otyła kobieta, wytatuowana i półnaga, a Jego apostołowie jako Drag Queens w wyzywających pozach. W tej ohydnej prezentacji, która wyglądała jak z homoseksualnego kabaretu, brała udział mała dziewczynka. „LEGENDARNA Ostatnia Wieczerza”, napisała na Twitterze francuska publiczna telewizja, wyrażając zażenowanie. Reagujemy na tę zgrozę, protestując natychmiast u Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl). Kliknij ten link, aby zaprotestować: Protestuj przeciwko bluźnierstwu na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu Dlaczego konieczne było obrażanie Boga i poniżanie 2,5 miliarda chrześcijan podczas otwarcia wydarzenia sportowego? Jak doskonale wiesz, nigdy nie pozwoliliby na coś takiego wobec innej religii. To, co cały świat widział w piątkowy wieczór, to wielki wstyd! A co powiedzieć o celebracji homoseksualizmu, która była jak czerwona nić przewijająca się przez całą ceremonię? To nie była ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich, to była sodomska pycha! PODPISUJĘ! Paryż, stolica najstarszej córki Kościoła, stał się w oczach świata dziedzicem Sodomy i Gomory. Ty i ja, nie będziemy milczeć! Ceremonia była również okazją do uczczenia śmierci Marii Antoniny, królowej męczennicy. Z okien Conciergerie, gdzie była więziona w nieludzkich warunkach i oddzielona od swoich dzieci, pojawiła się piosenkarka w postaci królowej Francji z odciętą głową w rękach. Śpiewała rewolucyjną pieśń, zanim ten groteskowy i krwawy obraz został wyświetlony na wszystkich oknach Conciergerie w powodzi krwistoczerwonych kolorów. Jak możemy milczeć wobec takich okropności? Podpisz i wyślij swoją czerwoną kartkę natychmiast do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl). Kliknij poniższy link: Protestuj przeciwko bluźnierstwu na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu Wyobraź sobie, jak nasz Pan Jezus Chrystus cierpi z powodu tej zniewagi… Proszę, nie bądź obojętny! Podpisz protest teraz. Link do protestu https://polskakatolicka.org/pl/petycje/skandaliczna-parodia-ostatniej-wieczerzy-na-igrzyskach-olimpijskich Liczymy na Ciebie. PS. Pilne! Ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich była okazją do obrzydliwego bluźnierstwa. Nasz Pan i Jego apostołowie zostali przedstawieni jako transwestyci w obscenicznych pozach. Proszę, podpisz już teraz tę petycję skierowaną do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl).
Włoska para homoseksualna zawrze związek cywilny, a następnie zostanie pobłogosławiona przez księdza. Mężczyźni mają nadzieję, że uda im się adoptować dziecko.
Filippo Sanchi i Hector Pautasso to dwóch włoskich homoseksualistów. Mieszkają razem od 2015 roku; 14 września chcą zawrzeć w urzędzie cywilny związek partnerski.
Według informacji przekazanych przez lokalny portal Il Resto del Carlino, w ceremonii weźmie udział… ksiądz katolicki. Ma pobłogosławić homoseksualną parę – za zgodą biskupa miejsca.
Sanchi i Pautasso zamierzają później starać się o adopcję dziecka.
Błogosławieństwa parze gejowskiej ma udzielić ks. Giuseppe Cavoli, który został do tego oddelegowany przez biskupa Andreę Anreozziego. Całość odbędzie się w mieście Cartoceto w regionie Marche, gdzie mieszkają homoseksualiści.
Obaj mężczyźni aktywnie działają w lokalnej społeczności LGBT; biorą udziały w gejowskich marszach. Niedawno brali udział w spotkaniu homoseksualistów w Fano, gdzie rozmawiano o homofobii. W spotkaniu uczestniczył również ks. Giuseppe Cavoli, który jest diecezjalnym delegatem ds. LGBT.
Mężczyźni deklarują, że chcieliby adoptować dziecko, żeby mu pomóc, bo jeden z nich również został w dzieciństwie adoptowany (przez normalne małżeństwo).
Ks. Giuseppe Cavoli ma udzielić błogosławieństwa w restauracji, w której będzie odbywać się przyjęcie po zawarciu związku cywilnego.
Deklaracja Fiducia supplicans ogłoszona 18 grudnia 2023 roku pozwala “katolickim” kapłanom na udzielanie błogosławieństw parom homoseksualnym. Zapisy deklaracji mówią jednak kilkukrotnie o tym, że błogosławieństwo ma być krótkie i spontaniczne; nie wolno udzielać go też w kontekście zawarcia cywilnego związku.
Jeżeli ks. Giuseppe Cavoli udzieli błogosławieństwa, w oczywisty sposób pogwałci te normy; jednak kardynał Fernández ogłosił niedawno, że Dykasteria Nauki Wiary, którą kieruje, nie będzie urządzać „polowania” na księży.
Wielu komentatorów uważa, że prawdziwym celem Fernándeza było właśnie to, by wprowadzić do Kościoła karykaturalne homo-małżeństwa, tak, jak w przypadku związku dwóch Włochów.
W Kościele katolickim zaczyna rozwijać się niezwykle niebezpieczne zjawisko: kultura bluźnierstwa. Rosnąca liczba duchownych, tak biskupów jak i księży, decyduje się na publiczne prezentowanie świętokradczych wizerunków Pana Jezusa i Jego Matki. Pomimo ostrych protestów wiernych trwają zatwardziale przy swoim, tak, jakby sianie zgorszenia i łamanie granic przyzwoitości było ich prawdziwym celem. Co najgorsze, bluźniercza sztuka znajduje swoje poparcie również u niektórych Polaków.
Kościół rodząc się w świecie żydowskim miał początkowo zrozumiałe opory wobec przedstawiania świętych osób w sztuce. Początkowa ostrożność związana z żydowskimi zakazami ustąpiła z czasem głębszemu zrozumieniu Prawa i nade wszystko – celu sztuki. Chrześcijaństwo stało się dzięki temu kolebką najpiękniejszych dzieł ludzkiego geniuszu artystycznego. Podczas gdy sztuka zachodnia zmieniała się z wieku na wiek, posługując się nowymi metodami i pomysłami, sztuka wschodnia pozostała w większej mierze wierna raz przyjętemu wzorcowi. Zarówno na zachodzie jak i na wschodzie oczywistością zawsze było jednak to samo: prawdziwie chrześcijańska sztuka jest sensowna tylko wówczas, gdy prowadzi człowieka do kontemplacji tego, co Boże; kiedy dzięki sztuce człowiek staje się podobniejszy Chrystusowi.
W ostatnich latach zaczyna się to zmieniać. Rosnąca grupa “artystów” wykorzystuje to, co święte, do wywoływania szoku i skandalu. Artyści przybierają święte imiona, przywiązują się do krzyży, tworzą obrazy albo rzeźby mieszające sacrum już nie tylko z profanum, ale i z horrendum. Większość czytelników pamięta wielki spór o figurę św. Jana Pawła II przygniecionego meteorytem, który rozgorzał w Polsce na przełomie tysiącleci. Z perspektywy tego, co prezentowano w Polsce wiele razy w kolejnych latach, tamto „dzieło” wydaje się niemal „niewinne”; wystarczy przypomnieć promowaną kilka lat temu bluźnierczą sztukę teatralną pt. „Klątwa”. W ostatnich latach przy okazji homoseksualnych demonstracji obnoszono też wizerunki genitaliów ustylizowanych na świętości. Przyjmijmy jednak, że to, co dzieje się w świecie „artystów”, a jeszcze bardziej w świecie seksualnych dewiantów, można traktować jako diabelstwo, na które wpływu nie mamy: żyjemy w świecie dyktatury relatywizmu, a nasz nieszczęsny system polityczny akceptuje głoszenie wszelkiego rodzaju herezji, błędów, kłamstw i bzdur. Niewiele można z tym zrobić bez sięgania po odmienne od obecnie stosowanych środki polityczne; ale ja przecież nie o tym chcę pisać w tym tekście.
Znacznie poważniejszym problemem jest przenikanie kultury bluźnierstwa do samego Kościoła. Jest oczywiście prawdą, że Kościół zawsze pozostawał w dialogu ze swoją współczesnością i zwłaszcza w sztuce ogromnie z niej czerpał. Katolicka sztuka nie spadła z nieba: architektura, rzeźba, malarstwo, wszystko czerpało z istniejących w swoich czasach wzorców. Chrześcijanie potrafili jednak zawsze rozróżniać. Przedstawienia Boga Ojca przypominają przedstawienia greckiego Zeusa, bo Grecy chcieli ukazywać w nim majestat, powagę i wspaniałość. Przedstawienia Matki Bożej przypominają przedstawienia Hery, bo Grecy ukazywali w niej dostojeństwo, godność i skromność. Nikomu nie przychodziło do głowy, by wizerunki Boga opierać na greckich wyobrażeniach jakichś bardziej poślednich niż Zeus bożków, o tych związanych z kultem płodności nawet nie wspominając; tak samo jak nikt nie chciał wzorować wizerunków Maryi na przedstawieniach żeńskich bóstw znanych z kultów Azji Mniejszej. Dlaczego? Sądzę, że dlatego po prostu, iż ludzie naprawdę wierzyli, że sztuka, którą tworzą, ukazuje coś, co jest święte. Prawdziwie święte, a to oznacza: większe od człowieka i wymagające od niego nabożnego szacunku i czci.
Dziś jest inaczej. Wraz z początkiem lipca w katedrze w austriackim Linzu zaprezentowano niewielkich rozmiarów rzeźbę Matki Bożej podczas porodu. Zaprojektowała ją wiedeńsko-tyrolska artystka Esther Strauß. Jak twierdziła, rzeźba jest wyrazem teologii feministycznej i ma przezwyciężać patriarchalne struktury myślowe, które zdominowały chrześcijaństwo, a co za tym idzie, również sztukę. Maryja według Strauß jest, można rzec, arcyludzka: cierpiąca w bólach, spuchnięta, naznaczona wielkim trudem porodu. Gdyby rzeźba na tym poprzestawała, ukazując na przykład wyłącznie twarz Maryi, rzecz na pewno wywołałaby dyskusję, być może nawet ostrą, ale nic ponadto. Austriacka artystka nie chciała jednak tylko zasygnalizować bólu Maryi; postanowiła pokazać chwile tuż przed porodem, ukazując kobietę od pasa w dół nagą, ze wszystkimi intymnymi szczegółami. Można to, oczywiście, określić mianem przedstawienia porodu, tak samo jak uderzenie kogoś w twarz można nazwać dotykiem; w tym drugim przypadku właściwe będzie jednak określenie: cios, a w pierwszym: pornografia.
Figura została oprotestowana, a w końcu zniszczona przez jednego z wiernych; ale Strauß wspierana przez władze katedry w Linzu zapowiedziała, że po odnowieniu zostanie ustawiona ponownie. W austriackich mediach trudno szukać jakichkolwiek słów obrony tego, co zaprezentowano w katedrze. Wszyscy potępiają wprawdzie gest człowieka, który figurę zniszczył, ale zarazem powszechnie przyznają, że przedstawienie niby to „rodzącej” Maryi było po prostu skandaliczne w swoich szczegółach, otwarcie pornograficzne.
Co ciekawe, profanacja z Linzu znalazła swoich obrońców… nad Wisłą. Niezawodny Tomasz Terlikowski ogłosił, że – uwaga – „nie rozumie oburzenia wokół figury rodzącej Matki Bożej”, bo – jak twierdzi – „nie ma najmniejszych powodów, by uznać ją za bluźnierczą”. Według Terlikowskiego prezentowanie części intymnych Maryi jest najwyraźniej czymś zupełnie naturalnym i normalnym, wręcz pobożnym… Większość internautów krytykuje Terlikowskiego, ale spora część się z nim zgadza. Być może ludzie nie wiedzą, jak rzeźba wygląda naprawdę: widzieli jedynie zdjęcia prezentowane w polskim internecie, z których większość pokazuje rzeźbę z tyłu lub od boku. W katedrze można jednak oglądać ją z każdej strony, o czym sam Terlikowski jako dziennikarz niewątpliwie dobrze wie, bo pokazały to media austriackie. Wtedy na pierwszym planie są po prostu genitalia. Najwidoczniej mu to jednak nie przeszkadza.
W Polsce w kościołach nie stawia się jeszcze bluźnierczych wizerunków świętych, ale wobec istnienia poglądów, które to popierają, jest to pewnie tylko kwestią czasu. W krajach zachodnioeuropejskich tego rodzaju sztuka jest już nieledwie powszednia. O takich przypadkach pisałem kilka miesięcy temu w osobnym artykule. Najwięcej skandali ma miejsce właśnie w Austrii, ale Austriaków gonią Włosi. Tak opisywałem wystawę „Gratia Plena” włoskiego ateistyczny artysty Andrei Saltiniego, którą zaprezentowano z okazji Wielkiego Postu w kościele w diecezji Modeny we Włoszech: „Przed ołtarzem głównym w kościele umieszczono wizerunek ciała Jezusa Chrystusa na krzyżu. Zbawiciel jest nagi, a pochyla się nad nim mężczyzna w oczywistej sugestii czynności seksualnych. Na innym obrazie przedstawiono Pana Jezusa jako blondynkę, ubraną w obcisły kombinezon, typowy dla środowisk gejowskich. Wreszcie kolejny z obrazów przedstawia Najświętszą Dziewicę, która jest wprawdzie ubrana w zbroję, ale o charakterze quasi-erotycznym i jest przedmiotem erotycznego zainteresowania otaczającej ją grupy ludzi”. Podobnie jak w przypadku Linzu, jeden z wizerunków został zniszczony (ten przedstawiający homoseksualne wykorzystanie Pana Jezusa). Diecezja była oburzona i do upadłego broniła bluźnierczej sztuki.
Wcześniej w austriackim Innsbrucku z woli biskupa, jakoby “miłośnika sztuki”, prezentowano takie wizerunki jak: ukrzyżowana żaba z kuflem piwa w ręku; zdjęcie półnagiego homoseksualisty nad ołtarzem; zdjęcie świńskiego serca wepchniętego w prezerwatywę, również nad ołtarzem. Jedno bluźnierstwo po drugim, protesty wiernych, „twarda” postawa biskupa mówiącego o „wartościach sztuki”…
Zjawisko pornografizacji świętości przypomina wydarzenia, do których doszło w Izraelu za panowania króla Manassesa. Manasses odwrócił się od Boga; czcił demony, miał złożyć swojego syna w ofierze Molochowi. W Świątyni Jerozolimskiej ustanowił przybytek prostytucji związany z pełnym rozpusty kultem Aszery. Można powiedzieć, że symbolicznie stanowiło to szczyt zdrady Boga; kilkadziesiąt lat później Żydzi popadli w niewolę Babilonu, a świątynia została po prostu zniszczona.
Dziś to nie najwyższy suweren, jakim jest papież, prezentuje pornograficzne wizerunki Matki Boga albo samego Jezusa Chrystusa; czynią to jednak następcy Apostołów, biskupi.
Papież z kolei publikując takie dokumenty jak Fiducia supplicans w oczywisty sposób wspiera kulturę homoseksualną w Kościele i relatywizuje grzechy seksualne w ogóle, czym walnie przyczynia się do rozpowszechnienia i umocnienia klimatu, w którym bluźniercza sztuka może powstawać. Gdyby ktoś chciał szukać paraleli wobec składania ofiar Molochowi, proszę bardzo: biskupi milczą w obliczu legalnej aborcji, papież manifestacyjnie popiera aborcjonistę Bidena.
Byłoby doprawdy dziwne, gdyby wszystkie te działania nie spotkały się z Bożą odpowiedzią; odpowiedzią, która będzie dla katolików – winnych i niewinnych – tak samo straszna, jak dla Żydów była długotrwała męka pod jarzmem babilońskim.