Bandyci z zapałkami. Potworne: „koalicja zdolności opancerzonych”

Bandyci z zapałkami

Redakcja Konserwatyzm.pl konserwatyzm.pl/rekas-bandyci-z-zapalkami

Podjęliśmy decyzję o ustanowieniu misji natowskiej na Ukrainie” – zapowiedział Radek Applebaumowy.  Termin „misja” ma w sobie pewne urocze niedomówienie. Minister nie określił przecież (i nikt go o to nie zapytał) czy „misja NATO” oznaczać ma jakieś dodatkowe przedstawicielstwo dyplomatyczne/polityczne, czy raczej kolejne zadania szkoleniowe – czy po prostu interwencję zbrojną. „Misja” oznaczać może wszystko i nic, w zależności od przebiegu wypadków i dalszych decyzji podejmowanych przez kierownictwo Paktu. NATO wysyła zatem kolejny sygnał, że „coś robi”, „jest zaangażowane”, ale nie tak, by dało się z tego decydentów rozliczać, tak na forum międzynarodowym, jak i krajowym.

Pełzająca interwencja

Oczywiście, można zakładać, że mamy do czynienia z pełzającą interwencją, z postępującym oswajaniem zachodniej opinii publicznej z obecnością wojsk NATO na Ukrainie (gdzie faktycznie znajdowały się na długo przed lutym 2022 roku). Nie można jednak tego zweryfikować metodami kontroli demokratycznej i parlamentarnej, podobnie jak i np. nie sposób dowiedzieć się od władz III RP co miałaby oznaczać „unia polsko-ukraińska” czy „coraz bardziej zaawansowane prace” nad jakimś nowym „porozumieniem Polska-Ukraina”. Zalewa nas morze słów, jakby rządzący starali się w ten sposób ukryć jedyny wyraz mający dziś naprawdę znaczenie: WOJNA.

Napoleon Najmniejszy

Ostatnio w pierwszym szeregu potencjalnych interwentów znalazł się Emmanuel Macron. Cóż, przy COVIDzie też starał się być prymusem globalistów, a zarządzanie stanem wyjątkowym/wojennym wyraźnie temu szczeremu liberalnemu demokracie odpowiada najbardziej. Paryż wyraźnie wybiera się więc na kolejną wojnę krymską, podobnie jak 171 lat temu prowadzony pod rączkę przez Anglosasów. Niestety, ale sprzyja temu postępujący kryzys energetyczny Europy. Francuzi ze swoimi elektrowniami jądrowymi z nieskrywaną satysfakcją mogli obserwować problemy reszty UE, zmuszanej do przestawiania całych sektorów gospodarki na nowe kierunki dostaw i źródła energii. Jednak tak, jak Anglosasi zadali cios niemieckiej Energiewende dokonując zamachu terrorystycznego na NordStream, tak Francja padła ofiarą własnego uzależnienia od Waszyngtonu i zadufania swojej polityki neokolonialnej. Afrykańskie przebudzenie, które znacznie przyspieszyło w ostatnich kilkunastu miesiącach, jak i rosną obecność w Afryce rosyjskich inwestycji energetycznych oraz chińskiego kapitału postawiła pod znakiem zapytania tradycyjne łańcuchy zaopatrzenia francuskiej metropolii. Nie mogąc zdyscyplinować niesfornych dawnych kolonii i nie potrafiąc samemu wyzwolić się spod amerykańskiej kolonii – francuskie kierownictwo polityczne wydaje się przyjmować podsuwane przez Anglosasów pseudorozwiązanie zewnętrzne. Nie mogąc zdobyć Niamey – Francuzi wrócą pod Bałakławę. A przynajmniej pomogą posłać tam Polaków.

Polacy zaś… Cóż, nie będziemy pewnie od tego, by im nie towarzyszyć. W końcu w 1812 r. do Moskwy w forpoczcie Wielkiej Armii też jako pierwsi wjechali polscy huzarzy. I jako ostatni z niej uciekli. Czy jednak teraz byłoby podobnie?

Nie stój, nie czekaj, co robić?! Uciekaj!

Według ostatnich badań opinii publicznej jedynie ok. 19 proc. Polaków byłoby gotowych samemu wstąpić do wojska by walczyć z obcą (czyt. rosyjską) agresją. Niewielu mniej, bo 16 proc. uciekłoby zagranicę, przede wszystkim do krewnych na emigracji zarobkowej w Niemczech i UK.  I tu odpowiedzmy sobie może na pytanie: czy jeśli III RP przystąpi do wojny z Rosją i w wyniku pierwszych klęsk Polacy rzucą się do ucieczki z domów (o czym już rozmawia się na FB) – Niemcy wsiądą w swoje mercedesy i zaczną nas masowo przywozić do siebie, przez Odrę, tak jak my zrobiliśmy z Ukraińcami w lutym 2022 r.? Czy też tymczasowe kontrole graniczne okażą się stałe, układ z Schengen zawieszony, a zamiast „Herzlich Willkommen” usłyszymy znajome „Passkontrolle. Ihren Ausweis bitte!?

Wystarczy jeden żołnierz!

Zdecydowana większość Polaków deklaruje jednak bierność. W tej sytuacji wciąż działają dotychczasowe lewary propagandowe, w tym zwłaszcza „Ukraina walczy za nas”, dzięki czemu wciąż ponad 67 proc. społeczeństwa popiera przekazywanie do Kijowa sprzętu wojskowego, choć tylko 54 proc. popiera wysyłanie ciężkiego sprzętu, zwłaszcza pancernego. Do 41 proc. spadło też poparcie dla pomocy finansowej i do 46 proc. dla przyjmowania tak zwanych uchodźców w Ukrainy. Jedynie 10 proc. Polaków dopuszcza możliwość wprowadzenia na Ukrainę Sił Zbrojnych RP. Gdyby więc władze w Warszawie chciałyby legalnie zatwierdzić włączenie się Polski do wojny, na przykład poprzez referendum – mimo dotychczasowych wysiłków bez wątpienia poniosłyby klęskę. Można więc być zupełnie pewnym, że jeśli taka decyzja zapadnie – nikt Polaków o zdanie pytać nie będzie, a polscy żołnierza na Ukrainie po prostu się znajdą, zapewne od razu w ogniu walki, byle tylko stworzyć fakty dokonane. By zostać przy przykładzie francuskim – przyszły marszałek Ferdynand Foch został zapytany na francusko-brytyjskiej naradzie sztabowej tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny jaki minimalny brytyjski korpus ekspedycyjny powinien znaleźć się we Francji w przypadku wybuchu konfliktu z Niemcami. „Wystarczy jeden angielski żołnierz” – odpowiedział Foch. – „A my już postaramy się, żeby zginął…”.  Pamiętajmy o tej zasadzie zanim zostanie zalegalizowana obecność choćby jednego polskiego żołnierza na Ukrainie!

Koalicja zdolności opancerzonych”…

Tymczasem może się ich tam znaleźć o wiele więcej. Minister obrony Kosiniak-Kamysz zapowiedział przecież wydzielenie 2,5 tysięcy żołnierzy jako polski wkład do formacji/mechanizmu nazwanych w potwornej polszczyźnie „koalicją zdolności opancerzonych. Komentatorzy już zgryźliwie zauważyli, że taki potworek językowy będzie wyjątkowo głupio wyglądał na pomnikach pierwszych ofiar III wojny światowej…

Jeśli chodzić będzie o efekt czysto polityczno-propagandowy można też spodziewać się użycia okrzyczanego LITPOLUKRBRIG-u, czyli tzw. Litewsko-Polsko-Ukraińska Brygada im. Wielkiego Hetmana Konstantego Ostrogskiego, co jest wspólną czapą dla zróżnicowanych jednostek, głównie artyleryjskich, zmechanizowanych i szturmowych, formalnie o stanie ok 4,5 tys. ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że Brygada ta funkcjonowała dotąd niemal wyłącznie w warunkach sztabowych, a więc przedstawia wartość bojową nie większą od chorągiewek na mapach.

Wreszcie jakąś podpowiedzią powinien być dla nas skład uczestników ćwiczeń NATO DRAGON-24, w których wzięło udział ok 15 tys. żołnierzy polskich, ćwiczących coś, co zdaniem kierownictwa Paktu miało stanowić „dynamiczną obronę przed atakiem na wschodnią flankę NATO”, a z zewnątrz do złudzenia przypominało przygotowanie do inwazji z terytorium Polski na Białoruś i obwód kaliningradzki. Być może są to też wskazówki sugerujące, że Warszawie powierzono w przypadku wojny aż dwa zadania – zarówno polityczno-militarną demonstrację na Ukrainie, siłami zbyt słabymi, być zmienić stosunek sił na korzyść Kijowa, ale wystarczającymi, by zaakcentować polskie tendencje samobójcze, jak i realną dywersję wojskową, przede wszystkim wobec Białorusi, celem wciągnięcia Mińska do wojny i związania jego sił, np. przed otwarciem kolejnego frontu w Pribałtyce.

Oczywiście też sam fakt, że takie analizy są snute, a po polskich drogach przesuwają się coraz większe masy wojska – ma w sobie wszystko z zabawy zapałkami przy beczce prochu. Zabawy prowadzonej przez zdrajców na polecenie bandytów i z milionami Polaków w roli potencjalnych ofiar.

Konrad Rękas

Widowiska folklorystyczne

Stanisław Michalkiewicz: Widowiska folklorystyczne

No proszę! – Jeszcze nie minął tydzień od zamachu w Krasnogorsku, a tu już zaczął się festiwal kremlowskich kłamstw, które mają podważyć jedynie słuszną ukraińską prawdę. Jak pamiętamy, niektórzy uczestniczy zamachu zostali schwytani, podobno w trakcie ucieczki “w stronę Ukrainy”. Że taki kierunek ucieczki wybrali, to rzecz oczywista. Na Ukrainę było najbliżej, chociaż jeszcze bliżej było na Białoruś, no ale na Białorusi nie było bezpiecznie, podczas gdy na Ukrainie… – no właśnie.

Czy na Ukrainie było bezpiecznie?  Tego na pewno nie wiemy, ale schwytani uczestnicy zamachu prawdopodobnie tak własnie myśleli, bo w przeciwnym razie mogliby uciekać w kierunku, dajmy na to, Archangielska. No a co myślano na ten temat na Ukrainie? Tego też nie wiemy, bo pan prezydent Zełeński nam się nie zwierza, ale to i owo można wydedukować z jego zachowania po zamachu. O ile w innych przypadkach jest opanowany, o tyle w tym przypadku był jakiś nadzwyczajnie pobudzony, zdenerwowany – co wyrażało się w postaci wymyślania złemu ruskiemu czekiście Putinowi.

Czyżby z tym zamachem coś poszło nie tak?  Czyżby według pierwotnych założeń wszyscy uczestnicy zamachu mieli co do jednego zginąć? Tego wykluczyć nie można, zwłaszcza w sytuacji, gdy pojawiły się podejrzenia, jakoby zamachu dokonał Putin. W takiej sytuacji wszystko by się zgadzało, bo patron wszystkich konfidentów i prowokatorów, żydowski  rewolucjonista, inżynier Jewno Azef, będąc jednocześnie agentem carskiej Ochrany, wprawdzie organizował zamachy na rozmaitych dygnitarzy, ale potem wydawał żandarmerii tych wykonawców, którzy nie zginęli.

Ale o Azefie mogli słyszeć również Ukraińcy, na przykład szef tamtejszego wywiadu, więc zbyt daleko idących wniosków z tego wysuwać nie można.

Toteż nie na tym budowany jest festiwal kremlowskich kłamstw, który ma obnażyć i przygwoździć ukraińską prawdę. Chodzi o to, że schwytanych uczestników zamachu rosyjscy specjaliści natychmiast podłączyli do prądu, a wiadomo, że człowiek podłączony do prądu przyzna się do wszystkiego. Muszę powiedzieć, że rosyjskie procedury podłączania do prądu muszą różnić się od amerykańskich, czy izraelskich. Amerykanie i Żydowie wprawdzie też podłączają delikwentów do prądu, ale nie pokazują tego w telewizji, podczas gdy Rosjanie – pokazali.

Oczywiście delikwenci do wszystkiego się przyznali, to znaczy – za pierwszym razem do wszystkiego jeszcze nie zdążyli, bo konfesaty zostały zaplanowane dwuetapowo. Dopiero w drugim etapie od delikwentów oczekiwano, że powiedzą, kto im zamach zlecił. I co Państwo powiecie? Okazało się że zamach został dokonany za wiedzą i zgodą USA i Wielkiej Brytanii, przy udziale Ukrainy, która miała się z zamachowcami rozliczyć. Tak właśnie powiedział już po wszystkich konfesatach wysoki dygnitarz FSB.

W ten sposób kremlowskie kłamstwa nawet trzymałyby się kupy, bo ta ostatnia okoliczność wyjaśniałaby przyczynę, dla której zamachowcy uciekali w stronę Ukrainy. Ale to tylko teoria, bo wiadomo, że kremlowskie kłamstwa mogą sobie trzymać się kupy, ale i tak nikt w nie nie uwierzy, zwłaszcza gdy jest taki rozkaz. A rozkaz chyba padł, bo żadne z niezależnych mediów głównego nurtu już nie komentuje tej sprawy.

To znaczy – rozkazu mogło nawet nie być, bo funkcjonariusze Propaganda Abteilung z niezależnych mediów  głównego nurtu takie rzeczy wiedzą sami, w ramach świadomej dyscypliny. Bo tylko świadomą dyscypliną możemy tłumaczyć zdumiewającą zgodność przekazu medialnego w sprawie przeszukań w domu  Zbigniewa Ziobry i innych działaczy Polski Suwerennej.

Wprawdzie Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen nie wymieniła Polski Suwerennej wśród ugrupowań zagrażających niemieckiemu dziełu odbudowy w Europie, tylko Konfederację, ale może nie wymieniła jej przez roztargnienie.

Jednak pan minister Adam Bodnar musiał opierać się na bardziej miarodajnych i konkretnych wskazówkach, niż publiczne wystąpienia Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, bo fanatycznie wymierzył precyzyjne uderzenie właśnie w złowrogą Suwerenną Polskę, która w dodatku ośmieliła się sprzeciwiać, a nawet krytykować pana Mateusza Morawieckiego.

Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że Reichsfuhrerin również i jego, a nie tylko Donalda Tuska uważa za swoją duszeńkę, tylko na razie stara się unikać niepotrzebnej ostentacji, dzięki czemu również Naczelnikowi Państwa łatwiej jest utrzymywać swoich wyznawców w nieświadomości co do prawdziwego stanu rzeczy.

A prawdziwy stan rzeczy jest taki, że skoro już przystąpiliśmy do zastępowania III RP przez Generalne Gubernatorstwo, to Reichsfuhrerin uruchomiła wszystkie Moce – a więc nie tylko Donalda Tuska, który za pośrednictwem pana ministra Adama Bodnara robi swoje na swoim odcinku, podczas gdy pan Mateusz Morawiecki na swoim odcinku frontu też robi swoje. Ponieważ pan Morawiecki formalnie nie dysponuje bezpieczniakami, to ten odcinek zagospodarowuje Donald Tusk, podczas gdy pan Morawiecki ogranicza się do  polemiki i wymyślania.

To jest proste, jak budowa cepa i nie zasługiwałoby w ogóle na uwagę, gdyby nie charakterystyczny rys najnowszej fazy przywracania praworządności w naszym bantustanie. Jak wiadomo, momentem przełomowym, świadczącym o odstąpieniu od konstytuującej III Rzeczpospolitą zasady: my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych – była sprawa panów Kamińskiego i Wąsika. Stanowiła ona nieomylny znak, że etap III RP przechodzi do historii. Ale to był dopiero początek, a właściwie – jak powiedziałby Winston Churchill – „początek początku”.

Teraz, w związku z włamaniem, jakie na polecenie, a w każdym razie za wiedzą i zgodą pana ministra Adama Bodnara, przeprowadzili funkcjonariusze ges… to jest pardon – oczywiście nie żadnego „gestapo”, bo chociaż – jak pisał Gałczyński – „każdy kraj ma gestapo” – bo u nas gestapo ma inną nazwę: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ale nie o to chodzi, że się włamali, chociaż to też jest charakterystyczne dla nowego etapu. Istotna jest, podana przez funkcjonariuszy Propaganda Abteilung informacja, że nie tylko Zbigniew Ziobro będzie miał kłopoty, ale również jego żona, pani Patrycja Kotecka.

To coś nowego, bo w Generalnym Gubernatorstwie wprawdzie stosowana była zasada odpowiedzialności zbiorowej, ale nie w tym zakresie, jak w Sowietach za Stalina. Tam żony wrzucane były do dołów z wapnem razem z mężami, podczas gdy w GG zdarzało się mnóstwo wyjątków – tak dużo, że można by nawet mówić o zasadzie. Najwyraźniej jednak nowa Generalna Gubernia będzie swego rodzaju hybrydą – mieszanką niemieckiej Generalnej Guberni  z elementami folkloru sowieckiego, a nawet – banderowskiego.

Zakup w królewskim stylu! – Zelenski – za 20 milionów funtów – nabywa Highgrove House, byłą rezydencję króla Karola

Zelenski – za 20 milionów funtów – nabywa Highgrove House, byłą rezydencję króla Karola babylonianempire

Data: 2 aprile 2024Author: Uczta Baltazara 1 Commento

Zakup w królewskim stylu! – Volodymyr Zelenski stał się nowym właścicielem Highgrove House, należącego wcześniej do króla Karola. Highgrove House, położony w pobliżu Tetbury w hrabstwie Gloucestershire, służył jako wiejska rezydencja króla Karola III, także po tym, jak ten objął nową rolę brytyjskiego monarchy.

Rezydencja została zakupiona w roku 1980 przez ówczesnego księcia Karola od Maurice’a Macmillana, syna byłego premiera Wielkiej Brytanii – Harolda Macmillana. Podczas jego pierwszego małżeństwa z Dianą, księżną Walii, rodzina spędzała weekendy w Gloucestershire wraz z książętami Williamem i Harrym, a następnie wracała do Pałacu Kensington.

FOTO: Highgrove House, sprzedany Zelensky’emu za 20 milionów funtów

W roku 2024, król Karol III sprzedał swoją rezydencję, będąc jej właścicielem przez 44 lata. Na pierwszy rzut oka zaskakujące jest to, że nowym właścicielem królewskiej posiadłości został Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy.

Karol był zdecydowanym zwolennikiem Ukrainy – od początku jej pełnoskalowej inwazji przez Rosję. W lutym 2023 roku król spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim w Pałacu Buckingham. Karol III wystosował mocno sformułowane przesłanie wsparcia dla Ukrainy w oświadczeniu z okazji drugiej rocznicy jej inwazji w lutym 2024 roku. Niezwykle bezpośrednie przesłanie wydaje się być wezwaniem do utrzymania międzynarodowej pomocy dla Ukrainy.

Wojna na Ukrainie była zawsze bliska sercu króla. Może to wyjaśniać charakter nietypowej sprzedaży majątku króla Wołodymyrowi Zełenskiemu – którego Karol III prawdopodobnie postrzega jako obrońcę demokracji.

Chociaż nie ma jeszcze oficjalnego oświadczenia Pałacu Buckingham w sprawie sprzedaży domu Highgrove, istnieje wiele szczegółów, które wskazują, że sprzedaż została sfinalizowana pod koniec lutego/na początku marca 2024 roku.

FOTO: Grant Harold, były kamerdyner króla

Grant Harrold, były kamerdyner króla, który pracował dla Karola III w Highgrove w latach 2004-2011, uważa, że ostateczne szczegóły umowy zostały wynegocjowane podczas wizyty pani Zełenskiej w Wielkiej Brytanii 29 lutego. Dodał: “Książę William miał podarować dom swojemu ojcu. Król miał więc prawo sprzedać nieruchomość”. Książę William odziedziczył Highgrove House po tym, jak Karol przyjął nową rolę jako panujący monarcha Wielkiej Brytanii.

Według Granta Harrolda, kolejnym szczegółem wskazującym na to, że Highgrove House ma teraz nowego właściciela, jest fakt, że 21 marca, co najmniej 6 pracowników Highgrove otrzymało wypowiedzenie z pracy.

FOTO: Olena Zelenska i królowa małżonka – Camilla

Rodzina królewska zawsze balansowała na cienkiej granicy między sprawami prywatnymi a ujawnianiem informacji społeczeństwu, któremu ona służy. Brak jasności co do stanu zdrowia króla i jego wycofanie się z publicznych obowiązków podczas leczenia, a następnie przedłużający się brak informacji o stanie zdrowia Kate Middleton – wszystko to pokazuje, że królewska zasłona utajnienia jest silniejsza niż kiedykolwiek.

Nie jest jasne, za jaką kwotę Highgrove House został sprzedany Volodymyrowi Zelensky’emu. Jego cena w roku 1980 (800 000 funtów) stanowi równowartość około 4,7 do 8 milionów dzisiejszych funtów. Rzeczywista cena ma być jednak znacznie wyższa – około 20 milionów funtów.

https://youtube.com/watch?v=3Jkle7w2EvM%3Fversion%3D3%26rel%3D1%26showsearch%3D0%26showinfo%3D1%26iv_load_policy%3D1%26fs%3D1%26hl%3Dit%26autohide%3D2%26wmode%3Dtransparent

Nie wiadomo też, dlaczego prezydent Ukrainy zdecydował się na zakup królewskiej rezydencji i w jaki sposób udało mu się przekonać króla do jej sprzedaży. Być może “bliskość” Oleny Zełenskiej z królową Camillą pomogła w wynegocjowaniu transakcji. Źródło funduszy na ten zakup również pozostaje nieznane.

Od lutego 2022 roku, Wielka Brytania zadeklarowała łączne wsparcie dla Ukrainy w wysokości prawie 12 miliardów funtów. 12 stycznia 2024 roku rząd ogłosił kolejne 2,5 miliarda funtów finansowania na lata 2024/2025.

INFO: https://londoncrier.co.uk/2024/04/zelenskyy-acquires-highgrove-house-former-residence-of-king-charles-for-20million/

Na Ukrainie banderyzm w pełnym rozkwicie. w POlsce – w dużym pąku.

Na Ukrainie nazizm jest w pełnym rozkwicie

.magnapolonia

W polskiej opinii publicznej panuje cicha zasada, że bardzo dobrze „sprzedaje się” wrzucanie do swoich wypowiedzi cytatów Jana Pawła II, gdyż Polacy to lubią, a w rzeczywistości nikt nie zwraca uwagi na treść słów. Zasada ta sprawdza się w słowach, jakie Jan Paweł II powiedział o znaczeniu historii:„Naród, który nie zna swojej przeszłości umiera i nie buduje swojej przyszłości”.

Na Ukrainie nazizm jest w pełnym rozkwicie. Rozkwit ten nie jest tylko chwilowym wybuchem uczuć, jakie towarzyszyły Ukraińcom, którzy współpracowali z nazistowskimi Niemcami w okresie II wojny światowej, lecz jest z góry zaplanowaną akcją, mającą na celu zakorzenienie tych poglądów wśród młodego pokolenia Ukraińców.

W 2019 roku na portalu Wprawo.pl ukazał się artykuł informujący, że młode pokolenie Ukraińców mieszkających w Polsce uczone jest zafałszowanej historii relacji polsko-ukraińskich, ukazując mordercę Banderę jako bohatera, a naszych wymordowanych rodaków na terenie południowo-wschodniej II Rzeczpospolitej jako komunistów[1].

Obecnie, po znaczącym wzroście liczby Ukraińców na terenie naszego kraju, nowo wybrany rząd warszawski poprzez minister edukacji narodowej poinformował, że rozpoczęto prekonsultacje zmiany podstawy programowej kształcenia ogólnego. Zmiany dotyczą także historii. Jedna z tych propozycji dotyczy wykreślenia zwrotu ludobójstwa ludności polskiej na na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej[2].

W  myśl dosłownych zapisów kwestia ludobójstwa na narodzie polskim, jakiego dopuścili się sadyści spod znaku OUN-UPA postrzegana ma być  już jako konflikt polsko-ukraiński, a nie ludobójstwo ludności polskiej[3]. Propozycja ta idealnie wpisuje się w zakłamaną ukraińską narrację historyczną, co potwierdza, że niezależnie od wyników wyborów w Polsce obecny rząd warszawski, tak samo jak ich oponenci z PiS-u, czuje się (…) sługami narodu ukraińskiego[4].

Jak zapowiada wiceminister edukacji Joanna Mucha, MEN chce włączyć do polskiego systemu edukacji dzieci z Ukrainy. W szkołach będą dla nich prowadzone specjalne lekcje ukraińskiego. Zatrudnieni będą także nauczyciele z Ukrainy[5]. W tym miejscu nasuwa się bezpośrednie pytanie: czego będą uczone w polskich szkołach ukraińskie dzieci przez nauczycieli z Ukrainy?

Biorąc pod uwagę rozkwit kultu nazistowskiego na Ukrainie[6] jak również groźby zamachów terrorystycznych pod adresem Polski, jakie nie tak dawno kierował Dmitrij Korczyński przywódca ukraińskich nacjonalistów wściekły za blokowanie granicy przez polskich rolników[7], możemy przyjmować, że pod szyldem nauczania będzie rozwijana piąta kolumna w Polsce, uczona kultu do zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA i nienawiści do Polaków.

Historia to nie zamknięta księga, którą obecnie można poczytać przy kominku. Dopóki dla narodów i plemion istotne będzie kultywowanie pamięci przodków i istotnych wydarzeń z historii ich życia, podejmowane próby ograniczania nauki tego przedmiotu lub ukazywanie ich zgodnie z widzimisie się kultywatorów wrogów naszych przodków jest świadomym skazywaniem obecnego i przyszłego pokolenia Polaków na powtórzenie historii Polaków z Wołynia.

Póki polska racja stanu i polski interes narodowy nie będzie priorytetowym dla osób zajmujących istotne miejsca w polskiej polityce, biorących za tą „pracę” ogromne pieniądze z polskich podatków, dopóty egzystencja i bezpieczeństwo całego polskiego społeczeństwa będą zagrożone.

Źródła:

[1]https://wprawo.pl/tylko-u-nas-podrecznik-bandera-i-ja-w-jezyku-polskim-czego-ucza-sie-ukrainskie-dzieci/

[2]https://historia.org.pl/2024/02/13/z-podstawy-programowej-znika-ludobojstwa-ludnosci-polskiej-na-na-wolyniu/

[3]https://historia.org.pl/2024/02/13/z-podstawy-programowej-znika-ludobojstwa-ludnosci-polskiej-na-na-wolyniu/

[4]https://pch24.pl/jestesmy-slugami-narodu-ukrainskiego-kompromitujace-stwierdzenie-rzecznika-msz/

[5]https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-lekcje-ukrainskiego-w-polskich-szkolach-wiceminister-o-plana,nId,7359147

[6]https://www.magnapolonia.org/tarnopol-uhonorowal-weterana-ss/

[7]https://twitter.com/JacekWilkPL/status/1757547186211139966

Zarządzanie strachem, czyli wgnieciony Putin ante portkas

Zarządzanie strachem, czyli wgnieciony Putin ante portkas

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, Ważne

Autor: Ewaryst Fedorowicz , 29 marca 2024

Oczywiście, że portkas, bo priwislańska wierchuszka najwyraźniej się obawia, że jej się wspomniany Putin do d… dobierze, a d… ma to do sobie, że chroni się za portkami.

Kiedy „Poseł ze Śląska, oszust z Wrocławia!” (© Polscy Górnicy) trafnie zdiagnozował do ukrytego mikrofonu:

„Najlepszym sposobem zawsze była wojna. Wojna zmienia perspektywę w pięć minut”.
wszystko wydawało się nie tylko trafnie zdiagnozowane, ale i dokładnie zaplanowane:

ma być wojna i basta!

No i wojna wybuchła, a raczej – została wybuchnięta, bo wojny mają to do siebie, że same – nie wybuchają.
Nie wiem tylko, kto nazwał ją pełnoskalową i jakich jednostek w tej skali użył?

Milionów ofiar?
Bilionów zysków? (oczywiście, że zysków, bo wojny się prowadzi na kredyt, więc na wojnach kredytodawcy zarabiają).
***

Zarządzający nami kompradorzy, durniami (przynajmniej skończonymi) nie są, toteż do tej wojny potrzebuję tego no… poparcia.
Naszego poparcia, mianowicie.

Toteż gdy Samozajebisty Szymek, w rotacyjnym uniesieniu zapowiedział na lutowym spotkaniu wyborczym, że “wgnieciemy Putina w ziemię“, miał zapewne na myśli, że on wraz kolegami sobie na tym Putinie siądą i go tym sposobem w ziemię wgniotą.

Oczywiście pod warunkiem, że ziemia będzie miękka, a wgniatające d… twarde.

Potem tytułowe portki otrzepią i będą się mogli zająć sprawami naprawdę istotnymi, jak pigułka po, przed, w trakcie, a nawet – zamiast, że o ulubionym sprawdzaniu stanów kont nie wspomnę.

A całą resztą – to już my, kilkanaście milionów mężczyzn, zająć się mamy.

Że projekt biznesowy pt. Wojna jest traktowany poważnie, zasygnalizował wczoraj Władysław Nowobrodaty:

“uważam, że Europa powinna przestawić swój tryb gospodarki na tryb bezpośredniego zagrożenia wojną“.

Co się tłumaczy na polski:

„Biznes na wojnie będzie robiony!”, co już wiele lat temu przewidziała była posłanka PO, Beata Zasmarkana, znana z tego, że ją korupcyjnie molestował podwładny najświeższego, pisowskiego męczennika Mariusza.

Owszem, wspomniana Beata biznes swój widziała w wersji skromniejszej, bo zamiast na wojnie, użyła zwrotu na służbie zdrowia, ale też trafnie, bo takich lodów, jak patentem na Covida, to nikt przedtem w Kraju nad Wisłą nie ukręcił i do tego – na legalu, bo w tym projekcie to nawet Sanepid dawał kryszę (i paszport szczepionkowy w zestawie).

Ale że Covid przestał żreć, to nic innego naszym kompradorom nie pozostało, niż wojna, co potwierdził dziś Donald.

Nie, nie Trump, tylko ten, no… kaszubski:

w 5 zagranicznych gazetach potwierdził, bo w „El Pais”, “La Repubblica”, “Die Welt”, “Le Soir” i”Tribune de Geneve” oraz w jednej dla Polaków, ale też jakby zagranicznej, czyli “Gazecie Wyborczej”:

„wojna nie jest już pojęciem z przeszłości. Jest realna, w gruncie rzeczy zaczęła się ponad dwa lata temu.
To, co obecnie najbardziej niepokoi, to fakt, że możliwy jest dosłownie każdy scenariusz.
Takiej sytuacji nie mieliśmy od 1945 roku”

I że Nie chcę nikogo straszyćdodał – dowcipniś taki.

No, ale to pewnie takie kaszubskie poczucie humoru, którego mogę nie rozumieć.

Czy takie instrukcje przywiózł w zalakowanych kopertach od osoby znanej jako Dement One – nie wiem, ale przypuszczać mogę.
Jeszcze mogę (?)
***

Zastanawiam się tak przy Wielkim Piątku, czym my (te kilkanaście milionów polskich mężczyzna) mamy z Putinem w obronie interesów globalnych (eufemizm) wojować, skoro nawet zawodowa armia została sumiennie przez ferajnę z Nowogrodzkiej rozbrojona:

z czołgów, transporterów opancerzonych, artylerii, samolotów, a nawet – ręcznej broni przeciwpancernej i granatników, wraz zapasami amunicji?

A Kaszubi to rozbrajanie kontynuują , bo… wiadomo co.

Majtanie przed oczami podpisanymi umowami na dostawy sprzętu, które się dokonają za lat kilka, a nawet więcej, ma, owszem, siłę pijarową, ale siły ognia – nie.

I nawet, jeśli te dostawy dotrą, jadąc Norwidem – za późno, to i tak trzeba będzie za nie, nawet po latach, zapłacić.

Jak Pfizerowi, za zakontraktowane a nieodebrane szpryce, wycenione przez szulerów z BigPharma na 6 miliardów PLN.

***

Coś optymistycznego na koniec:

ponieważ Kaszuba zerwał z obowiązującą od czasów Magdalenkowych zasadą pacta sunt servanda (z kaszubskiego na nasze:
my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”),
Wirtualna Polska sygnalizuje, że w związku z wałkiem na NCBR (że też te pisowskie wałki musza się nazywać Narodowe?)

wiele osób wyjechało już za granicę. – Wiemy, że były dyrektor przebywa w Szwajcarii – powiedział Szczerba. Zwrócił także uwagę, że podobne tendencje dzieją się teraz wokół Orlenu. – Masowo wykupują nieruchomości w Turcji po to, żeby uzyskać obywatelstwo tureckie. Wiadomo, że Turcja nie realizuje ekstradycji nawet wtedy, kiedy wnioskuje o to taki kraj jak Polska, więc trwa ucieczka”

Cieszmy się, że ci, nachapani uciekinierzy, z pewnością na żadną wojnę nie pójdą – ktoś przecież musi ocaleć, żeby móc rozkręcić nowy, Wielki Projekt:

Odbudowę Polski ze zgliszcz.

Banki przecież takiej okazji nie przepuszczą!

samozajebisty-szymek-ruszy-z-belki-startowej

https://dorzeczy.pl/opinie/554346/wgnieciemy-putina-w-ziemie-holownia-tlumaczy-swoje-slowa.html

https://www.rp.pl/polityka/art40085611-donald-tusk-nie-chce-nikogo-straszyc-ale-wojna-jest-realna-musimy-byc-gotowi

https://fakty.tvn24.pl/zobacz-fakty/francja-mowi-o-gotowosci-na-wojne-wladyslaw-kosiniak-kamysz-o-bezposrednim-zagrozeniu-wojna-st7843612

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Pfizer-kontra-Polska-W-brukselskim-sadzie-odbyla-sie-pierwsza-rozprawa-8658458.html

https://wiadomosci.wp.pl/masowo-wykupuja-nieruchomosci-w-turcji-trwa-ucieczka-7011137342658689v

============================

mail:

To ten od “wgniatania”:

Wołodymyr Zełenski: Ukraina nie ma już artylerii

28 marca 2024 zelenski-w-usa-ukraina-nie-ma-juz-artylerii

Wołodymyr Zełenski: Ukraina nie ma już artylerii

(fot. President Of Ukraine / Zuma Press / Forum)

Rosja na 100 proc. wykorzystuje przerwę we wsparciu USA dla Ukrainy; nie mamy już prawie w ogóle artylerii – powiedział w wyemitowanym w czwartek wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Ostrzegł [postraszył… md] , że bez amerykańskiego wsparcia Ukraina przegra, a wojna bardzo szybko może „przyjść do Europy”.

[Uśśśś, niby dlaczego? Imperium chce wschodniej Ukrainy, która była pod jej władza od Potiomkina, a nie – “Europy”. Chce też by umowy Mińskie [nie wchodzenie Ukrainy do NATO czy UE] były utrzymane MD]

Zełenski rozmawiał z reporterem CBS pośród ruin osiedla w niezidentyfikowanym mieście na wschodzie Ukrainy. Prezydent przestrzegł jednak, że ukraińskie wojska nie będą w stanie wytrzymać dużo dłużej bez wsparcia ze strony USA i że pomoc potrzebna jest jak najszybciej, zwłaszcza w obliczu tego, że na przełomie maja i czerwca spodziewana jest duża rosyjska ofensywa.

„Przedtem musimy nie tylko przygotować się, nie tylko ustabilizować sytuację, bo nasi partnerzy czasem są zadowoleni, że ustabilizowaliśmy sytuację. Ale ja mówię, że potrzebujemy pomocy teraz” – powiedział Zełenski, dodając później, że „nie mamy już prawie w ogóle artylerii”.

Zaznaczył, że Rosja „na 100 procent” korzysta z przerwy w dostawach broni z USA wynikającej z trwającego od miesięcy impasu w Kongresie w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy. Dodał, że najbardziej potrzebne są pociski rakietowe do obrony powietrznej oraz amunicja artyleryjska.

Pytany, czy podtrzymuje swoje wcześniej wyrażane zdanie, że bez wsparcia USA Ukraina przegra wojnę, Zełenski odpowiedział twierdząco, choć zauważył, że „to nie takie proste”. Dodał jednak, że w przypadku porażki Ukrainy wojna „może przyjść do Europy i do Stanów Zjednoczonych”. „Może przyjść do Europy bardzo prędko” – ocenił.

PAPpap logo / oprac. PR

Potrzebujesz dobrego ukraińskiego paszportu? Możesz niedrogo kupić z Rosji.

Potrzebujesz ukraińskiego paszportu? Możesz niedrogo kupić z Rosji.

Możesz korzystać bez obaw

W Rosji gwałtownie rośnie popyt na… fałszywe ukraińskie dokumenty

oprac. Bartosz Lewicki wiadomosci.dziennik

Wikimedia Commons / Cekay

Rosyjski serwis informacyjny Fontanka donosi, że wśród Rosjan gwałtownie rośnie popyt na fałszywe ukraińskie paszporty. Handlarze sfałszowanymi dokumentami twierdzą, że mogą one ułatwić relokację do Europy i uzyskać dostęp do świadczeń przyznawanych ukraińskim uchodźcom – podaje serwis uawire.org.

Większość ofert online to legalne usługi świadczone przez prawników w celu pomocy ukraińskim uchodźcom, którzy zgubili paszporty lub akty małżeństwa i nie mogą wrócić do domu, aby je odzyskać.

Ale na zamkniętych grupach w portalach społecznościowych rośnie też rynek handlu fałszywymi dokumentami.

“Możesz korzystać bez obaw”

“Twój paszport (krajowy lub międzynarodowy) jest sporządzany przy użyciu oryginalnych blankietów. Dane są dodawane do rejestru państwowego za pośrednictwem naszych połączeń” – czytamy w jednej z reklam tego typu nielegalnych usług. Reklama twierdzi, że na dokumencie umieszczane są wszystkie zabezpieczenia, jak odpowiednie perforacje i wszystkie pieczęcie. “Ostatecznie otrzymujesz prawdziwy dokument, z którego możesz korzystać bez obaw” – czytamy w jednej z reklam.

Ceny takiego dokumentu wahają się od 3000 do 9000 dolarów – podaje portal Fontanka.

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał 1,5 miliona funtów do Planned Parenthood na zabijania dzieci na Ukrainie

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał 1,5 miliona funtów na cel zabijania dzieci na Ukrainie

pch24.pl/rzad-wielkiej-brytanii-przekazal-15-miliona-funtow-zabijania-dzieci-na-ukrainie

(Ilustracja A. Bednarski / Oprac. GS / PCh24.pl)

Największy na świecie dostawca procederu dzieciobójstwa prenatalnego, Planned Parenthood, chwali się otrzymaniem od brytyjskiego rządu środków na „dostęp do bezpiecznej opieki aborcyjnej”, które zostaną przeznaczone m. in. na zabijanie dzieci na Ukrainie.

Wcześniej ten sam rząd przekazał Ukrainie 4,7 miliarda funtów na „wsparcie pozamilitarne”, również obejmujące finansowanie mordów prenatalnych.

Rząd Wielkiej Brytanii przekazał pieniądze 200 milionów funtów Międzynarodowej Federacji Planned Parenthood w ramach inicjatywy „mającej na celu rozwiązanie problemu nierówności płci na świecie”. Owo „rozwiązanie problemu nierówności” ma polegać na pomocy kobietom w zbrodniczym procederze zabijania dzieci nienarodzonych.

Moloch aborcyjny chwali się, że dzięki tym środkom będzie mógł objąć swoimi przestępczymi usługami aż 20 tysięcy kobiet. Środki zostaną rozdysponowane m. in. w Afryce, a 1,5 funtów trafi na Ukrainę.

Ponadto ta sama władza przekazała na Ukrainę 4,7 miliarda funtów w ramach „pomocy pozamilitarnej”, obejmującej „świadczenie usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, a więc popełnianie tzw. aborcji.

Wielka Brytania pod rządami „konserwatystów” prowadzi konsekwentna politykę promowania mordów prenatalnych, zobowiązując się przed ONZ do przekazania dodatkowych 600 milionów funtów na działania związane z „planowaniem rodziny”, obejmujące aborcję.

Rząd w Londynie podejmuje te działania na przekór większości Brytyjczyków. Jak pokazał najnowszy sondaż przeprowadzony przez firmę ComRes, 65 procent obywateli sprzeciwia się wydawaniu ich pieniędzy na finansowanie tzw. aborcji poza granicami kraju.

Źródło: lifenews.com

Obornik pod drzwiami europosła Brejzy. Żądania rolników.

Inowrocław: Skrzynka z obornikiem pod drzwiami europosła Brejzy. Żądania rolników.

oprac. Justyna Witczak wiadomosci.dziennik

Zielony Ład do kosza. Unormowanie i zakaz importu żywności z Ukrainy. Żadnych zakazów hodowli zwierzęcej w Polsce. Opróżnienie magazynów.

==================================

Pod biurem posła Brejzy rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem
Pod biurem posła Brejzy rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem / Agencja Gazeta / Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl

Pod biurem europosła Krzysztofa Brejzy z Koalicji Obywatelskiej rolnicy zostawili skrzynkę z obornikiem. Zapowiadali wcześniej, że ich protest zmieni w najbliższym czasie formę i będzie polegał na wizytach w biurach posłów i europosłów.

Skrzynka z obornikiem – jak mówili protestujący – jest pierwszym ostrzeżeniem. Dodali, że w razie braku reakcji europosła z Inowrocławia na ich postulaty wrócą w to miejsce z większą ilością obornika – z jego tonami.

Rolnicy stawiają żądania

Po pierwsze, Zielony Ład do kosza. Po drugie, unormowanie i zakaz importu żywności z Ukrainy. Po trzecie, żadnych zakazów hodowli zwierzęcej w Polsce. Do tego opróżnienie magazynów, aby było gdzie sypać zboże po kolejnych żniwach – mówił Marcin Wroński ze Związku Zawodowego Rolnictwa Samoobrona.

Zapowiedział, że teraz protesty przybiorą nieco inną formę. Będzie mniej blokad dróg, a więcej “odwiedzin” w biurach posłów i europosłów każdej partii.

Collegium Humanum: Uroczystość nadania tytułu Profesora Honorowego Ukraińskim rektorom z Kijowa i Lwowa.Serdecznie gratulujemy!

=========================

Koniecznie włączyć dźwięk. Luminarze przemawiają! MD

https://youtu.be/F9XrOn2l3tA

24 cze 2022

31 maja br. w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego w Warszawiew JM prof. dr hab. Paweł Czarnecki Rektor Collegium Humanum nadał tytuł Profesorom Honorowym Collegium Humanum dla: · JM prof. Eugeniusz Imas – Rektor Kijowskiego Narodowego Uniwersytetu Wychowania Fizycznego i Sportu w Kijowie w Ukrainie · JM prof. Eugeniusz Prystupa – Rektor Lwowskiego Państwowego Uniwersytetu Kultury Fizycznej we Lwowie w Ukrainie

Na uroczystości tradycyjną laudację na cześć Profesorów Honorowych wygłosił Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego – Andrzej Kraśnicki, swoją obecnością zaszczycili Rektorzy i Prorektorzy uczelni z Polski oraz z Ukrainy, przedstawiciele władz państwowych, samorządowych, społecznych oraz mediów.

Serdecznie gratulujemy!

=================================

==========================

Mail:

Może prezydent Zełenski tego Hochstaplera wybroni? A może sam Czarnecki pójdzie na ochotnika pod Awdijiwkę walczyć o wolność i demokracje?

Smacznego! – Ukraińskie zboże techniczne masowo trafia[-ło] na polskie stoły. Dochodzenie.

Ukraińskie zboże techniczne masowo trafiało na polskie stoły. „Sprawa prowadzona jest w 86 wątkach”

21.03.2024 nczas/ukrainskie-zboze-techniczne-masowo-na-polskie-stoly

Zboże
Zboże. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay

86 wątków obejmuje dochodzenie w sprawie handlu technicznym zbożem z Ukrainy. 12 osób z różnych firm usłyszało zarzuty. Resort rolnictwa wciąż nie podał, kto je sprowadzał – poinformowała „Rzeczpospolita”.

„12 osób z różnych firm usłyszało zarzuty za wprowadzanie do obrotu ukraińskiego zboża technicznego, które w kraju sprzedawano jako spożywcze lub paszowe – to dotychczasowe efekty śledztwa rzeszowskiej prokuratury, która od roku rozlicza tzw. aferę zbożową w czasach rządu PiS” – wskazała „Rzeczpospolita”.

Dziennik przypomniał, że afera dotyczyła masowo sprowadzanego, niekontrolowanego zboża i rzepaku z Ukrainy w latach 2022–2023, kiedy UE w efekcie wybuchu wojny zdjęła cła na produkty rolne z tego kraju.

„Ukraińskie zboże techniczne w ogromnych ilościach wjeżdżało do Polski, praktycznie nie podlegając kontrolom granicznym, a już w kraju było sprzedawane jako paszowe lub konsumpcyjne. Proceder był oparty na oszustwie, wśród “poszkodowanych” byli m.in. renomowani krajowi producenci mąki – co ujawniła «Rzeczpospolita»” – podkreślił dziennik.

Aferę rozlicza dziś specjalny zespół w Prokuraturze Regionalnej w Rzeszowie, prowadzący wielowątkowe śledztwo o oszustwa wielkiej wartości oraz o oszustwa celne. – Sprawa prowadzona jest w 86 wątkach, a status podejrzanych ma 12 osób, przy czym zarzucono im popełnienie przestępstw karnych i karnoskarbowych – wyjaśniła „Rzeczpospolitej” prok. Dorota Sokołowska-Mach, rzecznik tej prokuratury. Nie ujawniła ani ilu firm to dotyczy, ani jakie dokładnie postawiono zarzuty, ani o jaką ilość zboża chodzi i o jakiej wartości.

Autorzy artykułu zastanawiają się „kim są podejrzani?”. Wskazali, że nie stosowano wobec nich aresztów, ale m.in. poręczenia i dozory. Śledztwo toczy się w sprawie doprowadzenia w latach 2022–2023 „do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości podmiotów nabywających zboże, za pomocą wprowadzenia w błąd osób działających w ich imieniu, co do kraju pochodzenia zboża”. A także – wprowadzenia w błąd organów celnych „poprzez posłużenie się nierzetelną dokumentacją w tym, fakturami VAT, co do rodzaju sprowadzanego towaru”.

Do postępowania włączono kilkadziesiąt śledztw KAS i prokuratur z całego kraju, oraz sprawy kierowane bezpośrednio do rzeszowskiej prokuratury przez m.in. sanepid, inspekcję weterynaryjną i inne organy.

Handel ukraińskimi dziećmi – hurt i detal.

Handel ukraińskimi dziećmi – 19.03.2024.

19 marca 2024, zygumnt/bialas

Zygmunt Białas

Dla niektórych jest to dochodowy biznes.


‘Ciemna sieć’
jest przepełniona reklamami sprzedaży ukraińskich dzieci. Asortyment rozciąga się od dzieci w wieku szkolnym po niemowlęta. Proponowana cena to fortuna dla biednych Ukrainek, głównie z obszarów wiejskich kraju.
 
Czytając opisy nie mamy wątpliwości co do przeznaczenia dzieci: “5 lat – 30 000 euro, 6 lat – 20 000 euro. Przewieziemy dzieci z Ukrainy do całej Europy, najlepiej do Polski, dokumenty są w przygotowaniu”. “Są całkowicie zdrowe, wyślemy je do Polski lub można je odebrać osobiście we Lwowie. Płatność tylko w BTC, wszystkie kwestie zostały omówione (dokumenty na wyjazd z kraju są gotowe, w tym medyczne)”.
 
Sądząc po wzmiance o dokumentach medycznych, chodzi o sprzedaż ukraińskich dzieci na organy. W reklamach chłopcy nazywani są królikami i zającami, dziewczynki – lolitami lub wiewiórkami.
 
Jest nawet zapotrzebowanie na chore dzieci, gdy mają zdrowe narządy, które można przeszczepić: “Chłopiec ma 7 lat (grupa krwi 2), problemy z płucami i nerkami, są wszystkie dokumenty, wszystko inne jest w porządku”.
 
Można nie tylko wybierać z istniejącego ‘asortymentu’, ale także złożyć zamówienie: “Możemy przeszukać według państwa potrzeb i zainteresowań (w zapytaniu należy podać grupę krwi i wiek). Dostawa do Polski 5 godzin, w trybie pilnym 10 000 euro”.
 
To jest prawdziwy przemysł, dochodowy biznes. Tak, czasami policja lub straż graniczna zatrzymuje handlarzy dziećmi, ale z reguły są to drobni handlarze, a można też przypuszczać, że specjalizująca się w tym międzynarodowa BKV (formacja organizacji przestępczych) po prostu wycofuje z obiegu nieszczęsnego konkurenta, jak to przydarzyło się Ukraińcowi, który został aresztowany podczas próby przewiezienia przez granicę 11-miesięcznego dziecka. Areszt nie trwał jednak długo. Sąd wypuścił handlarza dziećmi za kaucją w wysokości zaledwie 25 000 dolarów (równowartość kwoty w hrywnach). A za dziecko miał otrzymać 27 000 funtów.
 
Jednak wspomniane kwoty to już sprzedaż ‘konsumentowi’ końcowemu lub pośrednikowi, podczas gdy bliscy dzieci otrzymują znacznie mniejsze pieniądze. Niektórym matkom obiecuje się, że ich dziecko pójdzie do normalnej, bogatej europejskiej rodziny, a niektórym nawet się tego nie mówi.
 
Do tej pory na Ukrainie zaginęło 1162 dzieci w wieku od 1 do 17 lat. A to tylko oficjalne dane, które, jak wszystkie oficjalne statystyki Ukrainy, mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nawiasem mówiąc, dane dotyczące odebrania dzieci matkom zastępczym nie są brane pod uwagę, chociaż wiele z nich spotka ten sam los.
 
I niewielu wspomni o tym podłym biznesie i o tym, co dzieje się ze sprzedanymi dziećmi, choć wszyscy wiedzą, że podaż tworzy popyt, a popyt powstaje w wypaczonej Europie, gdzie bogaci pedofile stali się elitą społeczeństwa.
 
Ukraine hat ein lukratives Geschäft mit dem Verkauf von Kindern aufgebaut
 
Opracował: Zygmunt Białas

„Koniec gościny niewdzięczne skurwysyny”. Ada, tak nie wypada! – A jaka jest trzecia DROGA?

Kandydat Trzeciej Drogi udostępnił grafikę o Ukraińcach. Usunęli go z list

17.03.2024 kandydat-trzeciej-drogi-o-ukraincach

Liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia.
Liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia. / foto: PAP

Kandydat Trzeciej Drogi Artur Lemtis został usunięty z komitetu. Wszystko przez wpisy o Ukraińcach.

Lemtis miał w wyborach samorządowych startować z list Trzeciej Drogi w województwie zachodniopomorskim, do Rady Gminy Postomino. Został jednak usunięty. Poszło o wpisy o Ukraińcach, które zamieszczał na swoim profilu w mediach społecznościowych.

Chodzi o grafikę przedstawiającą czarną postać na tle biało-czerwonej Polski, wykopującą poza granicę postać niebiesko-żółtą z czerwono-czarną głową. „Koniec gościny niewdzięczne sk*******y” – głosi napis na obrazku. Aferę wokół tego posta nakręcił jeden z internautów.

Na te wieści zareagował wiceminister klimatu i rzecznik PSL Miłosz Motyka. „Takie postawy są nieakceptowalne. Szef regionalnych struktur @RzepaJarek podjął decyzję o wycofaniu tej kandydatury. Na listach #TrzeciaDroga nie ma miejsca na nienawiść” – grzmiał.

============================================

Polityk o Ukrainie: „Europejczycy finansują państwo skorumpowane do szpiku kości, które grozi terroryzmem”

Węgierski poseł o Ukrainie: „Europejczycy finansują państwo skorumpowane do szpiku kości, które grozi terroryzmem” [WIDEO]

László Toroczkai wprawo/wegierski-posel-o-ukrainie-europejczycy-finansuja-panstwo-skorumpowane

Przewodniczący węgierskiej partii parlamentarnej Mi Hazánk (Nasza Ojczyzna) odpowiedział na groźby, które on i Węgrzy otrzymali od ukraińskich ekstremistów. Jego stanowisko w kwestii Ukrainy jest stanowcze.

Poseł László Toroczkai w opublikowanym nagraniu informuje, że mniejszość węgierska zamieszkująca tereny Zakarpacia, od 2015 roku otrzymuje groźby i jest atakowana przez Ukraińców. Wskazuje, że ukraińskie ustawy oświatowe o języku państwowym z 2017 i 2019 roku ograniczyły prawa Węgrów zamieszkujących na Zakarpaciu w zakresie języka ojczystego.

Polityk przywołuje przykłady świadczące o narastającej nienawiści Ukraińców do Węgrów: palenie węgierskich plag, burzenie pomników, nękanie przez służby specjalne, groźby odebrania terenów węgierskich, zastraszanie członków formacji takich jak Mi Hazánk.

Węgierski parlamentarzysta stawia sprawę jasno: Ukraina nie powinna mieć wstępu w szeregi Unii Europejskiej.
Możecie mi grozić, a nawet mnie zabić. Udowodnilibyście tylko jedną rzecz każdemu obywatelowi Europy, że Europejczycy finansują państwo, które nie tylko jest państwem skorumpowanym do szpiku kości, ale które również prześladuje mniejszości i grozi terroryzmem pokojowemu państwu członkowskiemu UE – mówi Toroczkai.

Apel węgierskiego posła zasługuje na rozpowszechnianie!

Europarlament przedłużył otwarcie rynków dla produktów rolnych z Ukrainy na kolejny rok.

Europarlament przedłużył otwarcie rynków dla produktów rolnych z Ukrainy na kolejny rok.

13 marca 2024 pch24/europarlament-przedluzyl

Parlament Europejski w środowym głosowaniu pozostawił zielone światło dla liberalizacji handlu produktami rolnymi UE z Ukrainą i Mołdawią. W przypadku Ukrainy znowelizowano propozycję Komisji Europejskiej, co teoretycznie ma wzmocnić zabezpieczenia dla unijnych rolników.

Europarlament przyjął 347 głosami za, przy 117 głosach przeciw i 99 wstrzymujących się nowelizację wniosku KE dotyczącego zawieszenia ceł i kontyngentów przywozowych na ukraiński eksport produktów rolnych do UE na kolejny rok – od 6 czerwca 2024 roku do 5 czerwca 2025 r.

[—-] .. bo dalej -bla-bla. md

Bunt przeciwko UE. Kto reprezentuje interes ogółu obywateli.

Bunt przeciwko UE

Posted by Marucha w dniu 2024-03-11 marucha/bunt-przeciwko-ue

Masowy bunt rolników (i nie tylko) przeciwko władzy – tej unijnej i miejscowej – uzasadnia pytanie podstawowe: kto reprezentuje interes ogółu obywateli, czyli kto jest deponentem Rzeczy Publicznej (Rzeczypospolitej)?

Odpowiedź jest oczywista, nie muszę być dosłowny. Nastąpiła bowiem częściowa delegitymizacja (takie mądre słowo) nie tylko formalnych organów sprawujących formalną władzę, lecz pośrednio również klasy politycznej, bo nikt z jej grona nie stanął po stronie obywateli (czyli Rzeczypospolitej) – i u nas, a tym bardziej w Brukseli, bo nowa „nadzwyczajna kasta” polityczno-urzędniczo-lobbystyczna tworząca unijne nonsensy schowała się i chce przeczekać ten bunt.

Delegitymizacja dotyczy również istotnej części prawa unijnego, w tym zwłaszcza zezwalającego na swobodny napływ towarów rolnych z Ukrainy jak i owego „zielonego ładu”.

Nieudolna a przede wszystkim wroga wobec obywateli władza traci również zdolności stanowienia prawa. Co prawda może pisać jakieś przepisy, ale nie są już one „prawem”, bo ich zastosowanie było niezgodne z interesem publicznym.

Zjawisko to jest znane od wieków i nie muszę go długo opisywać. Przypomnę tylko (jaskrawy przykład) okres niemieckiej okupacji w latach 1939-1945: czas w sumie nieodległy i dla starszego pokolenia, które wychowywało się w okresie powojennym, w pełni czytelny. Czy niemieckie władze okupacyjne (tak, były wtedy „władze”) wydawały (jakoby) obowiązujące nas przepisy? Czy za ich nieprzestrzeganie karano „nieposłusznych”, w tym posługując się na co dzień najwyższym wymiarem kary? Odpowiedź jest równie oczywista. Czy Polacy i większość innych obywateli okupowanej Polski uznawało wywodzące się z tych przepisów nakazy i zakazy za „prawo” czy „bezprawie”?

Odpowiedź na to pytanie znamy od dawna, bo nie uznawaliśmy wówczas IUS GLADII (prawo miecza), czyli nie chcieliśmy się podporządkować przepisom zwycięzcy, którego nie uznawaliśmy za zwycięzcę.

Z prawem stanowionym przez władze polskie, które nastały po wyzwoleniu w latach 1944-1945 (tak, to było „wyzwolenie” spod niemieckiej okupacji – dla współczesnej niemieckiej partii w Polsce było „zniewoleniem” i „okupacją sowiecką”) jest już nieco inaczej. Do dziś obowiązują normy prawne ustanowione przez władze nie tylko PRL, ale również przez taki organ jak PKWN, czyli Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który m.in. wydał obowiązujący do dziś Dekret o reformie rolnej, na podstawie której miliony naszych obywateli mają tytuły prawne do własności nieruchomości.

Podobnie w przypadku wywodzących się z prawa Polski Ludowej tytułów własności do majątku na terenie Ziem Odzyskanych, czyli jednej trzeciej naszego terytorium. Przypomnę, że zgodnie z „prawem niemieckim” obowiązują tam (jakoby) przedwojenne, czyli niemieckie tytuły własności.

Przykłady są więc złożone i odwołują się nie tyle do stanów formalnych, ale również do świadomości prawnej obywateli bez której nie można mówić o „prawie” i jego obowiązywaniu.

Dziś rolnicy uznali za bezprawne niektóre działania „prawotwórcze” władz Unii Europejskiej, bo jest to w ich ocenie „antyprawo” lub „neoprawo” (prościej: bezprawie).

W rządzących kastach zaczął się popłoch i szybkie wycofanie się z niektórych absurdów ekologicznych. Twardo broniony jest natomiast przywilej przywozowy bezcłowego importu towarów ukraińskich, czyli „słudzy narodu ukraińskiego” (tak sami siebie nazywają niektórzy urzędnicy naszego kraju) są silniejszym lobby niż ekolodzy.

Tu nie ma stanów pośrednich: albo wygrają obywatele i obronią swoja ojcowiznę, albo zostanie obronione pseudo-zalegalizowane bezprawie. Tu żadne „odroczenia” tychże nakazów i zakazów nic nie zmienią, chyba że obywatele (czyli my) przegrają tę bitwę.

Ten spór jest spektakularnym podsumowaniem naszego dwudziestoletniego członkostwa w Unii Europejskiej. Jest to również klęska polityki proukraińskiej (czyli antyrosyjskiej) nie tylko ostatnich dwóch lat. Obywatele nie godzą się na rolę ekonomicznej ofiary zimnej wojny prowadzonej w interesie obecnych władz w Kijowie.

[Czyżby? A KTO tymi marionetkami steruje? MD]

Witold Modzelewski https://myslpolska.info

DZIADEK W WEHRMACHCIE, DZIADEK W UPA, a z Polski kamieni kupa. Krzysztof Baliński.

DZIADEK W WEHRMACHCIE, DZIADEK W UPA, a z Polski kamieni kupa

Krzysztof Baliński

Niby odszedł, a jest – tak pisali osłupiali komentatorzy. Chodziło o Michała Dworczyka – który 13 października 2022 stracił stanowisko szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a w rządzie pozostał. Gdy Morawiecki w specjalnym rozporządzeniu określił obowiązki nowego ministra bez teki na: „Realizacja zadań w ramach projektów dotyczących udzielenia wsparcia państwom sąsiednim”, stało się jasne, że Dworczyk stanął na czele utworzonego specjalnie dla niego resortu do spraw ukrainizacji Polski. Na zwołanej z tej okazji konferencji, chełpił się: „Czas, w którym pełniłem obowiązki szefa kancelarii obfitował w wiele ważnych zdarzeń i procesów, które do dziś wpływają na naszą rzeczywistość”. I tu nie łgał, bo (oprócz przewodzenia pandemicznej histerii rządu, która kosztowała 200 miliardów oraz zakontraktowania tylu szczepionek, że wystarczały na wyszczepienie stu milionów) to on kierował akcją przesiedlenia kilku milionów Ukraińców i w ciągu pół roku rozdał na ten cel 40 miliardów oraz dwa razy tyle na pomoc dla Ukrainy.

Jeszcze inne wyczyny Mychajło Dworczuka (bo tak się pierwotne, czyli właściwie nazywał) na polu ukrainizacji Polski: W 2022 r. złowieszczo zapowiedział „rząd rozpoczyna pracę nad rozwiązaniami, które pozwolą na uproszczenie procedur i możliwości związanych z osiedleniem się w Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej, którzy deklarują związek z Polską”. Wyraźnie mówił o „potomkach mieszkańców”, a nie potomkach Polaków, co jednoznacznie oznacza, że miał zamiar osiedlić w Polsce Ukraińców.

Tak więc, gdy Orbán nadawał obywatelstwo wszystkim Węgrom żyjącym na Ukrainie, Mychajło nadawał obywatelstwo ściąganym do Polski Ukraińcom. Po sprawach kresowych poruszał się jak po prywatnymfolwarku. Zmonopolizował politykę wschodnią, rozdawał kadrowe karty na polskich placówkach konsularnych na Wschodzie. Zasiadał we wszystkich możliwych gremiach zajmujących się Polakami za Granicą. I jeszcze jedno – w Wałbrzychu osiągnął bardzo dobry wynik w ostatnich wyborach do Sejmu.

„Nie mogę już dłużej milczeć. Z miłości do własnej Ojczyzny. Nie mogę udawać, że nie widzę tych hańbiących Polskę działań na granicy polsko-ukraińskiej. Przepraszam Was, drodzy ukraińscy Przyjaciele. To, co się dzieje, nie może być dziełem moich rodaków. Hańba i wstyd. przepraszam walczącą Ukrainę, przepraszam” – takimi szokującymi, pogardliwymi słowami obsobaczyła rolników, którzy przybyli Polsce na odsiecz, Eliza Dzwonkiewicz, konsul generalna RP we Lwowie. Ale to nie wszystko – przywołała wspomnienia ze swojej młodości, gdy dowiedziała się, że podczas powstania warszawskiego Rosjanie nie zgodzili się na lądowanie alianckich samolotów, przewożących pomoc dla Warszawy: Myślałam, że tak haniebnie mogą się zachować tylko ruscy. Byłam wówczas, jako nastolatka, przekonana, że tylko ruscy mogą spokojnie patrzeć, jak inny naród się wykrwawia. Że my, Polacy, nigdy byśmy czegoś podobnego nie zrobili. Podsumujmy zatem: porównała polskich rolników do Sowietów, oskarżyła o zadawanie ciosu w plecy Ukrainie i stwierdził, że nie są prawdziwymi Polakami. Tu przypomnienie – gdy 3 lata temu Ukraina zablokowała tranzyt pociągów towarowych jadących do Polski z Chin, Dzwonkiewicz milczała.

Kim jestkonsul, która „nie może bez obrzydzenia patrzeć na polskich rolników i choć przez jeden dzień być lojalnym funkcjonariuszem państwa polskiego? To bliska współpracowniczka Michała Dworczyka. To absolwentka ukrainistyki i (tak, jak Dworczyk) podyplomowego Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. I tak, jak Dworczyk, wywodzi się z grupy tzw. harcerzy, którzy porobili kariery w strukturach państwa (podharcmistrz , członek Wydziału Wschodniego Naczelnictwa ZHR, kierownik Wydziału Polaków Poza Granicami Kraju). Od 2006 r., wraz z Dworczykiem członek zarządu Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie. W latach 2010-2016 stała na czele zarządu fundacji Banku Zachodniego WBK, tego samego, którego prezesem był Mateusz Morawiecki. A potem poszło jak z płatka – po objęciu władzy przez PiS została dyrektorem w Narodowym Centrum Kultury, potem tworzyła Fundację Polskiej Grupy Zbrojeniowej, aby w roku 2019 pojawić się w MSZ i (z rekomendacji Dworczyka) wyjechać do Lwowa. I jeszcze jedno – w latach 2002–2005 pracowała w Fundacji Ośrodka KARTA, wówczas gdy przeniknęli do niej Ukraińcy i zniszczyli archiwa dokumentujące zbrodnie UPA na Polakach.

Dlaczego na placówkę, wymagającą najwyższych kompetencji dyplomatycznych, wysłano dyletantkę? Bo posiadła podstawową kwalifikację – była znajomą Dworczyka. Humorystyczne było jej przesłuchanie w sejmowej Komisji ds. Łączności z Polakami za Granicą. Gdy okazało się, że jest absolwentem filologii ukraińskiej i zapytano, dlaczego wybrała takie studia, beztrosko odpowiedziała: aplikowałam na inny kierunek, ale zabrakło mi dwóch punktów. A o Lwowie miała do powiedzenia tylko to, że przed wojną był wielokulturowy, z ludźmi o poczuciu humoru. O innych sprawach i zadaniach konsula musieli przypominać posłowie. A i tak wszyscy zachwycali się, jaką to Rzeczpospolita będzie miała konsul.

Bulwersowała informacja – apologeta banderowców został dyrektorem Instytutu Kultury Polskiej w Kijowie. Robert Czyżewski, chwalący się ukraińskimi korzeniami, to wnuk Hryhorija Czyżewskiego, ministra spraw wewnętrznych Ukraińskiej Republiki Ludowej. Wikipedia pisze: doradca prezydenta RP, członek NZS i Federacji Młodzieży Walczącej, jeden z założycieli Ligi Republikańskiej. Co (poza chwaleniem się ukraińskimi korzeniami) głosił? „Może my, Polacy, powinniśmy zgrzytnąć zębami, niech im ten Bandera stoi, skoro się uparli. Bandera, człowiek, który walczył o wolną Ukrainę, zabijał polskich polityków. Przykro nam, Polakom? No przykro, ale w ostateczności nie on bezpośrednio mordował, ale wydawał rozkazy tak jak Hitler […] Jak się Ukraińcy uparli stawić mu pomniki, to może my powinniśmy odpuścić. Może niech przez polskie gardło przejdzie, że ten cel ukraiński jednak był słuszny. Strona polska również nie jest bez winy, bo reakcja polska w latach 1944/45 była brutalna i również naznaczona akcjami o charakterze zbrodni wojennych”.

Odnosząc się do narastającego sceptycyzmu ws. bezwarunkowego wspierania Ukrainy i postawy „sojusznika za darmo”, przywołał słowa Piotra Skwiecińskiego, dyrektora Instytutu Polskiego w Moskwie: Dla Polski lepiej jest, żeby w Kijowie rządzili nie tylko banderowcy, ale nawet sam Bandera, niż odbudowa imperium. I tak, jakoś dziwnie się składa, że Instytutem w Kijowie kierują wyłącznie Ukraińcy. Przykładem Jerzy Onuch, który wcześniej, w latach 1997-2005 był dyrektorem Centrum George’a Sorosa na rzecz Sztuki Współczesnej w Kijowie. W tym miejscu przypomnijmy, że instytuty są misją dyplomatyczną ministerstwa spraw zagranicznych, a ich zadaniem jest promocja Polski i jej kultury.

Robert Czyżewski to były prezes Fundacji Wolność i Demokracja (z poręczenia Dworczyka, który fundację założył i gra w niej pierwsze skrzypce). Fundacja ma możnych mecenasów: Orlen, KGHM, MSZ. Jak sama się reklamuje, jest organizacją pozarządową działającą w obszarze „pomoc Polakom na Wschodzie”. Jej partnerem jest Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, też zasilana pieniędzmi rządowymi i też mająca statutowy zapis: Niesienie pomocy i wspieranie Polaków zamieszkałych w krajach byłego ZSRR. Okazuje się jednak, że obie zajmują się wyłącznie pomocą dla Ukraińców, że środki finansowe przeznaczane dla Polaków dziwnym trafem trafiają tylko do Ukraińców. Fundacja powołała Wschodni Fundusz Dobroczynności,  w ramach którego prowadzi zbiórkę pieniędzy „na rzecz ofiar wojny w Ukrainie, dla potrzebujących zarówno po polskiej jak i ukraińskiej stronie granicy uchodźców oraz osób w potrzebie, które przebywają w Ukrainie”. Na swojej internetowej witrynie epatuje: wyekspediowaniem 100 TIR-ów z pomocą humanitarną dla Ukrainy; ewakuacją 7,2 tys. ukraińskich rodzin z kompleksowym wsparciem rzeczowym i finansowym; pomocą dla kilkunastu ukraińskich szpitali wojskowych.

Ale to nie wszystko – Fundacja szczyci się: „Przy dystrybucji pomocy korzystamy z rozgałęzionej sieci kontaktów z organizacjami polskiej mniejszości narodowej, polskimi szkółkami i parafiami rzymskokatolickimi”. Tak więc, zamiast służyć Polakom na Wschodzie, przerabiają tamtejszych Polaków na sługi narodu ukraińskiego. A zamiast Polakom, pomagają ciemiężycielom Polaków. Nic też dziwnego, że żyjący na Ukrainie Polacy pytają, czy nie powinna nosić nazwę „Fundacja Nękania Polaków na Wschodzie”. Prezesem jej zarządu jest Mikołaj Falkowski (też pupilek Dworczyka, też absolwent Studium Europy Wschodniej), członkiem zarządu Robert Czyżewski i… Eliza Dzwonkiewicz.

Kiedy pojawiła się informacja, że nasz „strategiczny partner” wykonał wiekopomny gest – zezwolił na ekshumację mogił Polaków wymordowanych na Wołyniu, szybko okazało się, że zgoda dotyczy tylko jednej wsi i otrzymał ją nie IPN, czyli instytucja do tego powołana, ale Fundacja Wolność i Demokracja, i że jak nie było, tak nie ma zgody na ekshumację szczątków dzieci, kobiet i starców, leżących w tysiącach dołów śmierci. Okazało się też, że nie chodzi o ekshumację, ale jedynie o propagandowy gest mający na celu wypromowanie związanej z Dworczykiem inkryminowanej Fundacji, umocnienie lobby ukraińskiego w rządzie oraz o przyzwolenie Ukraińcom na wysuwanie kolejnych żądań, „w zamian za Puźniki”.

Do fundacji płynie rzeka rządowych pieniędzy. Tylko w latach 2017-2021 z różnych ministerstw i z Senatu otrzymała 64 mln zł dotacji, w tym tylko w 2021 r. 11 mln z kancelarii premiera, którą kierował… Michał Dworczyk. Jej prezes oficjalnie opisuje się jako „ekspert ds. oświaty na Ukrainie”. Członkiem rady programowej jest Rafał Dzięciołowski (b. działacz NZS i Federacji Młodzieży Walczącej), który jednocześnie pełni funkcję prezesa innej fundacji o identycznym profilu (Solidarności Międzynarodowej). To równocześnie wiceprezes Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. W radzie fundacji zasiada Tadeusz Płużański, który milczy, że fundusze fundacji, zamiast na pomordowanych na Wschodzie, idą na potomków tych, którzy mordowali Polaków na Wschodzie.

RafałDzięciołowski, członek sitwy wyznającej tezę, że przeszkodą w budowaniu dobrych relacji z sąsiadami są Polacy, wraz z Marią Przełomiec brał udział w bitwie z polskością na Litwie. Nie protestowali, gdy mer Wilna nie zgodził się na odprawianie w wileńskiej katedrze mszy w j. polskim. Tolerowali politykę historyczną Litwy o „zbrodniach polskich okupantów”. Uznali reprezentację Polaków na Litwie za „ruską agenturę”. Sekundowała im ambasador Urszula Doroszewska, współpracowniczka Kuronia (tego od deklaracji: „Ja Polak ze Lwowa dumny jestem z tego, że Lwów jest miastem ukraińskim”). Nawiasem mówiąc, Radek Sikorski nadał Przełomiec odznakę Bene Merito („za działalność wzmacniającą znaczenie Polski na arenie międzynarodowej”). Takie samo odznaczenie wręczył prezesowi ukraińskiego IPN, gdy placówka ta właśnie zainicjowała program ustanawiania świętami narodowymi rocznic „zwycięstw zbrojnej formacji OUN-UPA nad okupantem polskim”.

W skład Rady Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie wchodzi Ukrainka Bogumiła Berdychowska, niegdyś wodząca rej w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, od którego zaczęło się to całe nieszczęście. W skład jaczejki sympatyków Bandery w Belwederze wchodził także Paweł Kowal, później zastępca Anny Fotygi w MSZ i eurodeputowany z ramienia PiS (głosował przeciw rezolucji potępiającej uhonorowanie Bandery tytułem „Bohatera Ukrainy”). Dziś jest posłem KO, dla którego liczy się tylko interes Ukrainy, który ostentacyjnie i bezczelnie reprezentuje ukraiński punkt widzenia. Ta zakała Sejmu na pierwszy rzut oka wydaje się kimś na kształt wioskowego głupka. Tu coś ugotuje, tam wspomni ciotkę z „Gazety Wyborczej” (Helenę Łuczywo). Ale kiedy przyjrzeć mu się bliżej, widzimy obrzydliwą proukraińskość, konsekwencję w antypolskiej podłości i nazwisko, które pojawia się wszędzie tam, gdzie pojawia się interes Ukrainy i naruszany interes Polski.

Najbardziej przeraża to, że Kowal został przewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Kreuje więc polską politykę, a konkretnie politykę proukraiński. I nie ważne z ramienia jakiej partii zasiada dziś w Sejmie. Bo zarówno PiS jak i PO, w sprawach Ukrainy przemawiają jednym głosem, manifestując jednomyślność nieznaną od czasów Okrągłego Stołu. Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński i prześcigania w deklaracjach o wielkości pomocy, jaką Polska powinna udzielić.

Najmocniej atakowały media pisowskie. „Bulwersujące! Konsul RP we Lwowie gani polskich rolników!” – grzmiał portal wPolityce.pl., ten sam, który Polaków ganiących pomoc dla Ukrainy wyzywał od „ruskich onuc”. Dla ludu pisowskiego Dzwonkiewicz to „platformerski urzędnik i dyplomata”. Rzecz w tym, że z PO ma mało wspólnego, bo konsulem została w październiku 2019. W MSZ spekulują: Zostanie dyscyplinarnie odwołana, bo Radek Sikorski przymierza się do mocnego kadrowego zamieszania na ukraińskich placówkach. Tymczasem to jedna wielka bzdura – Sikorski jej nie odwoła, bo boi się mera Lwowa, bo Dzwonkiewicz dla ukraińskich mediów to bohaterka i „sprawiedliwa Polka”. Ale najtragiczniejsza w tym wszystkim jest świadomość, że nawet jeśli odejdzie ze Lwowa to żadnej pozytywnej zmiany nie będzie. Po prostu, miejsce protegowanej Dworczyka zajmie protegowana Kowala, i będzie Ukraińcom służyła i wchodziła w tyłek tak samo głęboko. Albo jeszcze głębiej.

Miała być „dobra zmiana”. A były dziwne roszady kadrowe. Wydawało się, że rząd PiS wypełni swe wzniosłe deklaracje. Rzeczywistość okazała się inna – los Polaków na Wschodzie złożyli na ołtarzu (lub raczej na stosie) relacji z Ukrainą. Ministrem został Jacek Czaputowicz, a wiceministrem Andrzej Papierz, obaj z anarchistycznej organizacji „Wolność i Pokój”, którzy wraz z Mychajło Dworczukiem dokonywali „finezyjnej” selekcji kadr w placówkach na Wschodzie i wcielali w życie doktrynę – walka o prawa dla mniejszości polskiej to przejaw konfliktowego i archaicznego nacjonalizmu. Zgotowali Polakom piekło, bo w Kijowie ambasadorem zrobili Jana Piekło, który bajdurzył o „epizodzie bratobójczej walki między Ukraińcami a Polakami”. A co do ministra, który Piekło wynalazł, to od ukraińskiego Czaputiwycz, dzieli go ledwie jedna literka. I nic dziwnego, że dziś wtóruje Dzwonkiewicz: „Rolnicy pomagają Rosji. Blokada granicy stawia Polskę po stronie Rosji”.

Po ’89, w MSZ sprawy wzięły w łapy dzieci i wnuki działaczy Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, polskie placówki dyplomatyczne na Wschodzie zamieniły się w etniczne enklawy, a ich obsada zajmowała się wszystkim tylko nie sprawami Polski.Geremka, co prawda, już nie ma, ale jego duch ciągle unosi się lub (jak, kto woli) straszy w ponurym gmaszysku MSZ. Kaczyński w ciągu ośmiu lat rządów niczego nie zmienił, nie tylko nie oczyścił MSZ ze złogów po synu rabina, ale dołożył własne w postaci Elizy Dzwonkiewicz. I Radek Sikorski może być mu wdzięczny za to, że przekazał mu MSZ w nienaruszonym stanie, takim, w jakim zostawił je w 2015 roku i że nic nie musi zmieniać.

Czy jest rzeczą normalną, że duża część konsulów na Wschodzie jest – jak mówił kresowy poeta – „nie z Ojczyzny mojej”?

Uderza, że nikt z wypowiadających się na ten temat, czy to ze strony szczeropolskiej (licencja ks. Cz. Bartnika), czy to z obozu kominternowców nie wymienia czynnika etnicznego. Mówi się o wszystkim, nawet o kolorze włosów i o preferencjach seksualnych, a nic o narodowości delikwenta. Równocześnie sitwa, która swymi mackami opanowała państwo wmawia nam, że jednorodność etniczna to anachronizm, a wszelkie rozważania o etnicznych korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach”. A wszystko po to, aby nie wyszła na jaw porażająca prawda, kto rozdaje karty w dyplomacji. Temat można też drążyć refleksją: Dwa najwyższe stanowiska w Polsce obsadzają: wnuk żołnierza Wehrmachcie i wnuk bojca UPA. Nie mówiąc o innej, niespotykanej sytuacji – i prezydent i premier rekrutują się z jednej partii, której przewodził niegdyś Bronisław Geremek.

Relacje między Polską i Ukrainą są zafałszowane, bo po stronie polskiej określają je Ukraińcy. Gdy weźmiemy do ręki listę uczestników „dialogu”, to nie sposób doszukać się tam strony polskiej. Dialogują sami z sobą. Z Ukraińcami „ścierają się” krajowi adwokaci ukraińskiego nacjonalizmu. I jasnym stało się, że stosunki polsko-ukraińskie ktoś podmienił na stosunki ukraińsko-ukraińskie. Doszło do tego, że każda ukraińska łajza i uchodźczy żebrak czuje się uprawniony do wtrącania w polskie sprawy, napominania, pouczania, szantażowania, domagania się kolejnych przywilejów. Bronią przy tym zawzięcie monopolu na wszelkie kontakty z Kijowem. Są przy tym niezwykle elastyczni – przedwczoraj byli za partią Geremka, wczoraj za PiS, dziś są frakcją kaszubską. Nie chcą przy tym działać z otwartą przyłbicą. Bo tylko w atmosferze konspiracji możliwa jest sytuacja, że polski konsul we Lwowie podaje się za Ukraińca, a w Warszawie za Polaka.

W co grają polskie rządy? Dlaczego poświęcają polskie interesy na rzecz interesów ukraińskich i popierają żywioły nieprzyjazne Polakom? Dlaczego polskim obywatelem jest dziś łatwiej zostać potomkowi rezuna, niż Polakowi? Czy jest prawdą, że Polacy na Wschodzie są bardziej Polakami niż ci, co rządzą Polską? Dlaczego są dla rządzących kulą u nogi? Czy nie dlatego, że wadzą w „pojednaniu” z potomkami rezunów i przeszkadzają w podejrzanej kombinacji geopolitycznej z Ukropolin? Dla Polaka, po 17 września 1939, ostatnią osobą widzianą przed wywózką w bydlęcym wagonie był ukraiński sąsiad i żydowski funkcjonariusz NKWD. Dziś jest nią „przyjazna” twarz polskiego konsula nakazującego pogodzenie się z pomnikiem Bandery.

Krzysztof Baliński

Anonimowi wykryci sprawcy

9.03. Anonimowi wykryci sprawcy

9 marca, wpis nr 1253  Jerzy Karwelis
Już sobie kiedyś zrobiłem zakładkę w głowie na temat imigracyjnej poprawności politycznej. Na tzw. Zachodzie zrobiła się taka świecka tradycja, że jak w jakimś przestępstwie uczestniczył imigrant, co to na jego pochodzenie mogło wskazywać jego imię, media, łącznie z policją, nabierały wody w usta właśnie co do jego imienia i inicjału. Chodziło o to, że wskazanie na obcą narodowość mogłoby wzbudzić niechęć wśród ludności tubylczej, co mogłoby prowadzić do zniweczenia deklarowanych dobrodziejstw polityki „welcome”. Zrobił się z tego automatyzm, polegający na tym, że tamtejsza publiczność od razu, właśnie w przypadku braku inicjałów sprawcy, wiedziała kto zacz.Na podstawie dwóch wypadków, do których doszło w Polsce można zobaczyć, że nowe przyszło i do nas. Dwóch przypadków, gdyż ich zestawienie czasowe i medialne doprowadza do podobnych wniosków, jakie były i są udziałem tubylczych społeczeństw zachodnich, a dziś zaczynają dotyczyć i nas. Pierwszy przypadek zdarzył się w Szczecinie, gdy kierowca forda, z rozmysłem, nie że wpadł w poślizg, wjechał w przystanek pełen ludzi i uszkodził kilkanaście osób, w tym szóstkę dzieci, w tym co najmniej dwie – ciężko. Od razu zaczął się problem, kiedy policja, a potem prokuratura zaczęły kręcić co do ukrywania jego szczątkowej tożsamości na poziomie imienia i pierwszej literki nazwiska. Ludność, pozbawiona misyjnej roli mediów zaczęła zbierać info na własna rękę. Jak się rozniosło, że to Ukrainiec, to usłyszeliśmy w mediach, że “to polski obywatel”.
Tak, jakby media i służby niwelowały plotki, ale kłamiąc. Okazało się, że mamy do czynienie z obywatelem o rocznym stażu w polskości, zaś oficjele zaczęli to tłumaczyć zabawnie wkopując się udając, że nikt nie wie jaka jest różnica pomiędzy obywatelstwem a narodowością. Pojawiły się plotki, że po zatrzymaniu gagatka (przez obywateli, nie jak utrzymuje policja, że przez nią samą) trzeba było czekać pół godziny na przyjazd tłumacza, który miałby przekładać z polskiego na nasze, a właściwie z ukraińskiego na tubylcze. Poszło w świat, że kolo ma na imię Andrij i podanie jego imienia i inicjałów od razu identyfikowałoby pochodzenie sprawcy. A to niedobra by było.
Poszedłem śladem i podzwoniłem tam do nich, do Szczecina. Na komendzie dowiedziałem się, że „sprawę przejęła” prokuratura i policja nie może podać niczego ponad to, co mówiła przed tym przejęciem sprawy. Na moje pytanie – dlaczego do tego przejęcia nie można było poznać inicjałów sprawcy od policji dowiedziałem się, że policja nie może nawet komentować własnych oświadczeń sprzed przejęcia sprawy przez prokuraturę, gdyż ta zabroniła im WSZELKICH czynności związanych z informowaniem o zdarzeniu. (Ale przez pierwszych kilka chwil, kiedy nie było wiadomo, że to sprawa politycznie wyjątkowa i kiedy jeszcze nie było wytycznych anonimizujących – w komunikatach służb stało jak byk, że sprawcą jest Ukrainiec.)
Kiedy dodzwoniłem się do prokuratury – rzecz jasna do ichniego rzecznika – dowiedziałem się, że to… wymarzona posada, gdyż polega ona na odmawianiu udzielania informacji w ogóle. Wystarczyłoby to nagrać na taśmę automatycznej sekretarki w telefonie, ale tu mamy pełny etat odmawiacza. Na pytanie – czemu we wszystkich innych przypadkach – prokuratura podaje inicjały a tu nie, usłyszałem, że taka jest decyzja prokuratury. Na pytanie czym została spowodowana – otrzymałem odpowiedź, że dla dobra śledztwa. Na pytanie w jaki sposób niepodanie inicjałów ma wpływ na śledztwo dowiedziałem się, że chodzi o nieutrudnianie linii obrony obrońcy oskarżonego.
Szczerze zwątpiłem w tę odpowiedź, bo sugerowałaby ona, że jest już jakiś obrońca i że ma linię obrony, która nie wiedzieć czemu miałaby polegać na ukryciu inicjałów sprawcy. Tu rozmowa się skończyła, choć obie strony wiedziały, że brnięcie w nią dalej utwierdzało wszystkich w konstatacji – Ukrainiec.
Druga sprawa jest rewersem pierwszej, który – jak to w Polsce – wywinął z orła na reszkę i wystrychną strony ujadania na dudków. Otóż zdarzył się dramat polegający na gwałcie i morderstwie imigrantki z Białorusi, którego dokonał, tu akurat nie wiedzieć czemu, znany z inicjałów Dorian S. Obok zdjęcia ofiary udostępniono zdjęcie z wyblurowaną twarzą sprawcy. I – i tu jest numer – na zdjęciu tym na piersi sprawcy widniał krzyżyk na łańcuszku.
Z tego – głównie świat lewacki – wyciągnął wnioski, że mordercą jest zapyziały katol, który pewnie tylko dybał na niewinną imigrantkę. Czegóż tu nie mieliśmy – poprzez imaginacje dotyczące pociągnięcia tematu, że tam pewnie i JPII w domu nad zboczonym łóżkiem, że kibole tak mają i że tego uczą po kościołach pedofilscy księża.
No, wszystko – nawet był apel by nas (nas?) imigrantek nie zabijali, coś w stylu „wszystkich nas nie spalicie” pisały jak najbardziej polskie aktywiszcza. Jak by toto chciał w ogóle ktoś kijem od szczotki ruszyć, nie mówiąc już o tym, że te ich zaśpiewy o dybaniu ze spaleniem odnoszą się do prawdziwych ofiar wcale nie prawicowych zapędów.
Zaczęło się porównywanie obu przypadków. Oczywiście stronniczo – tych, co oskarżali śmiertelnego kierowcę o ukraińskość gaszono argumentem o polskim dowodzie osobistym takowego, zaś wskazywano, że ten od krzyżyka to dopiero na bank polski patol. Wychodziło na to, że i jeden, i drugi patol to… Polacy. Zwłaszcza ten drugi – katofaszol.
Aż tu nagle gruchnęło, że zboczeniec od gwałtu to gościu trans, co wykopał z jego profilu na DateZone bloger Waldemar Krysiak. Na dowód, że to może być prawda mam tylko dwie poszlaki – argumenty antykatolickie sprawy nagle zniknęły jak gromnica zdmuchnięta w ciemnym kościele oraz drugi – wszystkie wpisy o rzeczywistych preferencjach gwałciciela sczezły ze stron internetowych, pozostały tylko te o wynikach rewizji w jego mieszkaniu, gdzie pobywał ze swoją… partnerką.

No i skrzyżowały się te dwa wątki: ukrywana tożsamość jednego sprawcy i promowana drugiego, z tym, że do czasu, aż się ta druga, „poprawna politycznie”, nie wydała. Jak się wydała, to się zapadła. Widać, że nowe idzie z Zachodu. I tak jak nasi zachodni byli bracia w kapitalizmie będziemy się musieli domyślać imigranckiej lub transowej tożsamości sprawców na podstawie braku informacji o nich. O wszystkich innych katolach usłyszymy od razu, wręcz z imienia i nazwiska, a na pewno z narodowości, będziemy mieli przecieki z rewizji takowych, zaś o tych pierwszych spoza kręgu „niepoprawności politycznej” nie dowiemy się nic.
Problem w tym, że na takiej podstawie będziemy sobie konfabulować deficyty w informacji i sam system poda nam oczywiste tropy. Jakby coś było nadzwyczajnego, że Ukrainiec może wjechać specjalnie w przystanek pełen ludzi, zaś trans zgwałcić i zamordować. To może zrobić każdy debil, bez względu na tożsamość, zaś zaciemnianie tej sprawy właśnie zwraca uwagę publiczności akurat na ten aspekt, który – tym razem polska wersja poprawności politycznej – będzie chciała ukryć.
Tak jest i było z imigrantami w Europie, jak i z Murzynami w Stanach. U nas tę rolę, ukrywanego brojenia mniejszości, grają Ukraińcy. Czy czeka nas nie BLM, a ruch ULM (Ukrainian Lives Matter) i pobłażanie im nie tylko przy łapaniu, ale i w sądach? Wszak oni tam (akurat właśnie nie oni) walczą na Ukrainie za naszą wolność. A więc będziemy przymykać oko na ich grzeszki, bo inaczej popadniemy w niechęć i automatycznie putinowskie bomby będą spadać na nasze głowy, może i przystanki? A tego byśmy przecież nie chcieli, c’nie?
W końcu coraz częściej mówi się, że bronić Ukrainy pojadą nasi biało-czerwoni chłopcy, bo ich ukraińscy rówieśnicy dekują się w Polsce świecąc nam w oczy nie swoim przecież poświęceniem. No, czasem wjadą w przystanek pełen ludzi, ale niedobra o tym pisać. 
 Napisał  Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
=======================

mail; “33-letni kierowca, który spowodował wypadek w Szczecinie, działał świadomie i celowo” – wjeżdżając w grupę ludzi, jeszcze przyspieszył.

Ale to – ‘makabryczny wypadek“…

Czytałem relację prostytutki, która zna “Andrija”. Nie zapisałem – ale już nie mogę znaleźć w internecie.

Żywe robale [szkodniki] w prosie z Ukrainy. [UE:to wkładka mięsna !]

Żywe szkodniki w ziarnach prosa z Ukrainy. 24 tony zatrzymane na granicy

06 marca 2024 radio.lublin/zywe-szkodniki-w-ziarnach-prosa

panicum miliaceum llanera ib 003 mill 2024 03 06 212632

Prawie 24 tony ziaren prosa importowanego z Ukrainy zatrzymano na granicy ze względu na obecność żywych szkodników – poinformowała w środę Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS).

Inspekcja przekazała na platformie X, że IJHARS w Lublinie wydała decyzję o zakazie wprowadzenia do obrotu na teren Polski 23 tys. 970 kg ziarna prosa importowanego z Ukrainy ze względu na obecność żywych szkodników. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności.

Do tej pory na granicy zatrzymano również m.in. 19 ton koncentratu pomidorowego ze względu na zaniżoną kwasowość, czy 20 ton maliny mrożonej z powodu stwierdzenia obecności plastiku.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rozwoju i Technologii z 15 września 2023 r. w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych, Polska wprowadziła bezterminowy zakaz przywozu do naszego kraju m.in. niektórych rodzajów zbóż, nasion oleistych, śrut czy makuch.

PAP / RL / opr. LisA