Ursula VodęLeje honoris causa: „Europa to wartości Talmudu”

Ursula von der Leyen: „Europa to wartości Talmudu”

CzarnaLimuzyna , 8 04. 2025 ekspedyt/ursula-von-der-leyen-europa-to-wartosci-talmudu

Według Ursuli von der Leyen nie ma Europy bez europejskich Żydów. Europa i Izrael muszą być przyjaciółmi i sojusznikami. Europa to wartości Talmudu.

Swoje przemówienie Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wygłosiła na Uniwersytecie Ben-Guriona, gdzie otrzymała doktorat honoris causa.

Przemówienie zostało wygłoszone jakiś czas temu, ale dopiero teraz odzywa się echem, brzmiąc potężnie w sercach i umysłach Europejczyków pragnących razem z Żydami budować Nowy Wspaniały Świat.

Ursula zaprezentowała się jako strażniczka demokracji odważnie malując wizję świata bez nacjonalizmu, ksenofobii, rewizjonizmu i antysemityzmu.

Cytujemy fragmenty przemówienia, załączając na film i link do tekstu tego wzruszającego wystąpienia.

“Po pierwsze, nie ma Europy bez europejskich Żydów. A po drugie, Europa i Izrael muszą być przyjaciółmi i sojusznikami. Ponieważ historia Europy jest historią narodu żydowskiego. Europa to Simone Veil i Hannah Arendt. Europa to Mahler, Kafka i Freud. Europa to wartości Talmudu, żydowskie poczucie osobistej odpowiedzialności, sprawiedliwości i solidarności.

Łączy nas więcej, niż mogłoby sugerować położenie geograficzne. Nasza wspólna kultura i wartości stworzyły głęboką więź między Europą a Izraelem.

Wasza wolność myśli zmieniła mały kraj liczący zaledwie kilka milionów mieszkańców w globalnego pioniera nauki i innowacji. A demokracja wzmocniła naszą szczególną więź przyjaźni na przestrzeni dziesięcioleci.

Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, demokracje takie jak Europa i Izrael powinny się do siebie zbliżyć.

Zmiana klimatu to wielkie wyzwanie, z którym zmagają się nasze demokracje. I nikt nie rozumie tego lepiej niż wy, tutaj na Negewie. Dawid Ben-Gurion wierzył, że tutaj na Negewie kreatywność Izraela i jego pionierski duch zostaną wystawione na próbę, jak powiedział. Zawsze mówił o „obowiązku sprawienia, aby pustynia rozkwitła”. I dokładnie to zrobiliście od tamtej pory. I słuchałem tego, co mi powiedziano o tym uniwersytecie, jak możemy zobaczyć w waszej Szkole Zrównoważonego Rozwoju i Zmian Klimatu. Podziwiam, jak testujecie nowe materiały budowlane, które mogą wytrzymać pustynne upały – rozwiązania oparte na naturze – i jak udało wam się dostosować uprawy żywności do klimatu pustyni. W obliczu zbliżającego się kryzysu żywnościowego wiemy, że to będą technologie, które zrobią różnicę, czy poradzimy sobie z kryzysem żywnościowym i z czasem będziemy mieli niezależną produkcję w krajach narażonych na niebezpieczeństwo, czy nie. Dzięki temu wszystkiemu dosłownie sprawiliście, że pustynia rozkwitła. Dzisiaj rozwiązania, nad którymi pracowaliście przez dziesięciolecia, mogą zmienić życie milionów ludzi na całym świecie.

Różnorodność może być ogromną siłą. Jednak droga do pokojowego współistnienia jest długa. A demokracja nigdy nie jest osiągnięta raz na zawsze. Dotyczy to również Unii Europejskiej. Podobnie jak inne demokracje, Europa mierzy się z zagrożeniami zewnętrznymi, od dezinformacji po ingerencję w nasze wybory; a także wyzwaniami wewnątrz naszych społeczeństw, od nacjonalizmu po ksenofobię, od rewizjonizmu po antysemityzm.

Musimy wzmacniać nasze demokracje i demokratyczny styl życia każdego dnia. Musimy pielęgnować naszą otwartość i naszą różnorodność. Musimy bronić wolności naszych mediów, niezależności naszych sędziów, równości wszystkich ludzi wobec prawa.

Autokraci nie potrafią przyznać się do błędów. Demokracje zawsze mogą się poprawiać i korygować. Ponieważ my, ludzie, zawsze możemy ją ulepszyć. Ponieważ my, ludzie, jesteśmy ostatecznymi strażnikami demokracji”.

Niech żyje Europa.

Jestem Israel Chai.

UE żąda od krajów “granicznych” [więc i Polski] budowy obozów dla imigrantów?

UE żąda od krajów “granicznych” budowy obozów dla imigrantów?

Rząd Węgier: – Nie zrobimy tego pod żadnym pozorem ani pod żadnym naciskiem. Mandat, jaki wyborcy dali węgierskiemu rządowi, jest jasny: nie chcą widzieć obozów dla migrantów na Węgrzech.

===================================================

8.04.2025 tysol/ue-zada-od-krajow-granicznych-budowy-obozow-dla-imigrantow

Sensacja z Brukseli: Po raz pierwszy od lat Niemcy nie są już liderem Unii Europejskiej w liczbie wniosków o azyl – pisze Christoph B. Schiltz na łamach internetowej wersji die Welt w artykule “Nagle Niemcy nie są już liderem w liczbie wniosków o azyl”.

Najciekawszy z polskiego punktu widzenia jest fragment mówiący o elementach nowej polityki migracyjnej Unii Europejskiej.

“Węgrzy nie chcą widzieć obozów dla imigrantów”

Jak czytamy na łamach Welt.de, wraz z reformą polityki azylowej i migracyjnej przyjętą latem ubiegłego roku, UE “dokłada wszelkich starań, aby ograniczyć nielegalną imigrację”. Środki te mają wejść w życie najpóźniej do czerwca 2026 roku.

Szczególnie niepokojąco brzmi fragment nt. wymuszania budowy obozów dla imigrantów. 

– Można przewidzieć problemy: na przykład chodzi o procedury graniczne turbo dla migrantów z krajów, w których wskaźnik uznawania azylu wynosi poniżej 20 procent, a więc z krajów, w których szanse na ochronę są niewielkie. Na przykład Węgry mają zapewnić w pierwszym roku niemal 8500 z 30 000 miejsc w strzeżonych i zamkniętych ośrodkach na swoich granicach zewnętrznych. – czytamy na łamach Welt.de.

– Nie zrobimy tego pod żadnym pozorem ani pod żadnym naciskiem. Mandat, jaki wyborcy dali węgierskiemu rządowi, jest jasny: nie chcą widzieć obozów dla migrantów na Węgrzech. Dlatego – w pierwszej kolejności – ich nie utworzymy. To wyraźny mandat od wyborców – mówi die Welt węgierski minister ds. europejskich Janos Boka.

Tymczasem nawet obecny, proniemiecki i nie sprzeciwiający się podrzucaniu imigrantów przez polsko-niemiecką granicę rząd Donalda Tuska pod koniec marca zdecydował o zawieszeniu procedur azylowych na granicy polsko-białoruskiej. Co więcej, Polska, podobnie jak Węgry posiada odcinek granicy, będący również granicą Unii Europejskiej. Czy jeżeli “na przykład Węgry” są poddawane presji budowy obozów dla imigrantów, to czy Polska również?

Niemcy nie są już liderem w przyznawaniu azylu

Według tajnego raportu Komisji Europejskiej, do którego miała dotrzeć weekendowa WELT AM SONNTAG, liczba wniosków złożonych w Niemczech w pierwszym kwartale tego roku (od 1 stycznia do 31 marca) spadła o 41 procent do 37 387 w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym. Liderem jest obecnie Francja z liczbą 40 871 wniosków o azyl, na kolejnym miejscu jest Hiszpania, gdzie o ochronę wnioskowało 39 318 osób. Dopiero trzecie miejsce zajmują Niemcy. Warto przy tym przypomnieć, że obecny kryzys migracyjny wywołała nie polityka francuska, czy hiszpańska, ale właśnie polityka migracyjna Niemiec.

Zielony Ład albo armia? Trump stawia Europę pod ścianą

Zielony Ład albo armia? Trump stawia Europę pod ścianą i domaga się pieniędzy za ochronę

zmianynaziemi/zielony-lad-albo-armia-trump-stawia-europe-pod-sciana


Donald Trump powrócił do Białego Domu z jasnym przekazem dla krajów Unii Europejskiej: albo powrót do wspólnych wartości i znaczące zwiększenie wydatków na obronność, albo zapłacicie cła. To ultimatum wprowadza nowy rozdział w i tak już napiętych relacjach transatlantyckich, stawiając europejskich przywódców przed trudnym wyborem, którego skutki poniosą zwykli obywatele.

Od lat Stany Zjednoczone domagają się od europejskich sojuszników zwiększenia nakładów na obronność. Trump już podczas swojej pierwszej kadencji krytykował kraje NATO, które nie osiągały celu 2% PKB na wydatki wojskowe. Teraz, po ponownym objęciu władzy, amerykański przywódca zaostrzył retorykę, bezlitośnie obnażając hipokryzję unijnych przywódców.

“Chcę, by Europa płaciła” – stwierdził Trump jeszcze w 2019 roku, a ostatnie miesiące pokazują, że nie zmienił zdania. Podczas briefingu na pokładzie Air Force One, wracając z Florydy, amerykański przywódca postawił sprawę jasno: “Nie będzie rozmów, dopóki nie zapłacą nam dużych pieniędzy co roku, po pierwsze za teraźniejszość, ale także za przeszłość”. Trump słusznie sugeruje, że Europa powinna zrekompensować Ameryce to, że “zabrała jej wiele majątku”, równocześnie żyjąc pod amerykańskim parasolem bezpieczeństwa.

Na co UE wydaje zaoszczędzone pieniądze? na  Zielony Ład – flagowy projekt unijnych oficjeli mający rzekomo doprowadzić do neutralności klimatycznej kontynentu do 2050 roku. Na ten ideologiczny eksperyment przeznaczono aż 30% budżetu UE na lata 2021-2027, czyli około 1,8 biliona euro! To gospodarcze samobójstwo, które niszczy europejski przemysł i dobrobyt obywateli w imię mrzonek o ocaleniu planety, ma się dobrze i nie cofnięto się ani o milimetr w realizacji tej ideologii.

Trump bezpośrednio powiązał kwestie handlowe z obronnymi zauważając, że “Stany Zjednoczone nie mogą stracić 1,9 biliona dolarów na handlu. Nie możemy tego zrobić i jednocześnie wydać dużo pieniędzy na NATO, aby chronić narody europejskie, chronić je wojskiem i tracić pieniądze na handlu. Cała ta sprawa jest szalona, a ja zostałem wybrany na tej podstawie”. 

Tymczasem unijne elity, oderwane od rzeczywistości, snują mocarstwowe plany militarne budowy nowego europejskiego NATO. Plan “Readiness 2030” to kolejny dowód na to, jak bardzo brukselscy biurokraci nie rozumieją współczesnych zagrożeń. Zakładają, że ta rzekomo nieobliczalna Rosja, którą nas nieustannie straszą, grzecznie poczeka 10 lat, aż Europa się uzbroi! To nie tylko naiwne, ale i niebezpieczne myślenie.

Zieloni z Brukseli najwyraźniej nie zamierzają porzucić swoich eko obsesji. Zamiast tego planują zadłużyć UE na zbrojenia, przekonując, że już za dekadę będziemy gotowi na wyzwania militarne. Absurd goni absurd, gdy okazuje się, że ci sami ludzie, którzy przez lata nie widzieli potrzeby inwestowania w obronność, nagle odkryli, że żyjemy w niebezpiecznych czasach – ale rozwiązanie problemu nie nastąpi od razu i będzie trzeba poczekać kilka lat, których UE nie ma.

Trump nie zamierza dłużej czekać ani iść na kompromisy. Pytany o propozycję swojego doradcy Elona Muska dotyczącą stworzenia strefy wolnego handlu bez ceł między USA i Europą, Trump ponownie wyraził pretensje o “okropne traktowanie” Ameryki przez UE. Zaznaczył też, że choć europejscy przywódcy “przychodzą do stołu” i chcą negocjować, to nie będzie żadnych rozmów bez spełnienia jego warunków finansowych. To twarde stanowisko, ale całkowicie uzasadnione wobec lat europejskiej hipokryzji.

Europejscy przywódcy stoją przed trudnym dylematem, który sami sobie zgotowali. Z jednej strony, zależność od amerykańskiej ochrony jest faktem, szczególnie dla krajów Europy Wschodniej, najbardziej narażonych na rosyjskie zagrożenie. Z drugiej – UE nie chce rezygnować z Zielonego Ładu, który jest nie tyle strategią gospodarczą, co ideologicznym dogmatem określającym tożsamość brukselskich elit.

Przez lata Europa korzystała z premii za bezpieczeństwo, zużywając zaoszczędzone pieniądze na ideologiczne projekty zamiast na realną obronę. Teraz Trump mówi “dość”, a unijni biurokraci są w szoku, że ktoś ośmiela się podważać ich wizję świata, w którym można mieć wszystko naraz: bezpieczeństwo za amerykańskie pieniądze i klimatyczne fanaberie za pieniądze europejskich podatników.

Nowa administracja Trumpa wyraźnie daje do zrozumienia, że oczekuje konkretnych działań, nie tylko deklaracji. UE musi zdecydować, czy jest gotowa zapłacić cenę za lata życia pod amerykańskim parasolem ochronnym, czy może jednak nadszedł czas, by porzucić kosztowne mrzonki na rzecz realnej polityki bezpieczeństwa.

Jak Unia zabija Europę

Jak Unia zabija Europę

Autor: AlterCabrio , 8 kwietnia 2025

Są trzy stadia. Pierwsze stadium to jest stadium rewolucyjne. To była rewolucja bolszewicka. Późniejsze stadium to jest stadium administracyjne, czyli państwo socjalistyczne wprowadza swoje normy administracyjne, czyli tworzy jakąś strukturę administracyjną, za pomocą której wymusza na ludziach określone zachowania. I PRL na tym poziomie się zatrzymał. Natomiast Unia Europejska jest socjalizmem konstruktywnym, czy raczej konstruktywistycznym, tzn. konstruuje zupełnie nowe społeczeństwo, zupełnie nowego człowieka. I robi to za pośrednictwem systemu wychowania i edukacji. On jest najważniejszym systemem sterowania społecznego. To jest całkowicie niedoceniane przez prawą stronę.

(…)

System edukacji, szkolnictwa i wszystko, co jest ‘dopięte’ do szkolnictwa jest najważniejszym instrumentem zmiany człowieka i sterowania ludźmi przez całe życie. Nie tylko okres szkoły, ale później, aż do 64 roku życia, bo taki jest limit życia w Unii Europejskiej. To się nazywa ‘edukacja przez całe życie’. Czyli konstruuje się człowieka, konstruuje się nowe państwo socjalistyczne pod tytułem Unia Europejska, konstruuje się nowe relacje społeczne. Wszystko, co jest tradycyjne, co wynika z państwa narodowego, z rodziny, ma zostać zniesione.

−∗−

Jak Unia zabija Europę! Chcą odebrać nam gotówkę?! Bartosz Kopczyński u Julii Gubalskiej

https://banbye.com/embed/v_Z9ZWA7ytTvFU

−∗−

Więcej: Bartosz Kopczyński

KE i rząd przygotowują armagedon dla polskiego rolnictwa. Tuż po II turze wyborów.

KE i rząd przygotowują armagedon dla polskiego rolnictwa

Zbigniew Kuźmiuk Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/725950-ke-i-rzad-przygotowuja-armagedon-dla-polskiego-rolnictwa


Komisja Europejska prowadzi intensywne prace nad dwiema umowami handlowymi z krajami Mercosur, a także Ukrainą, które mają wejść w życie tuż po rozstrzygnięciu w Polsce wyborów prezydenckich. Ta druga z Ukrainą o bezcłowym handlu zostanie ogłoszona najprawdopodobniej tuż po 1 czerwca (a więc po II turze wyborów prezydenckich w Polsce), aby mogła obowiązywać od 6 czerwca, bo 5 czerwca kończy się umowa dotychczasowa.

Przypomnijmy, że trzecie już przedłużenie umowy o bezcłowym handlu UE-Ukraina, które miało miejsce w maju 2024 roku na skutek protestów rolników, w tym przede wszystkim w Polsce doprowadziło do wprowadzenia do niej kwot na „wrażliwe” produkty rolne, co złagodziło negatywne skutki eksportu ukraińskich towarów rolnych na polski rynek.

Nowa umowa ma zliberalizować handel produktami rolnymi, co oznaczałoby kolejną falę wwozu do Polski przede wszystkim ukraińskiego zboża, ponieważ koszty transportu drogą lądową są znacznie wyższe niż drogą morską, to właśnie nasz kraj jako najbliżej położony zostanie zalany tym eksportem. Nowa umowa handlowa UE -Ukraina jest negocjowana od kilku miesięcy, ale ma być upubliczniona i akceptowana dopiero po 1 czerwca, aby jak mówi się wprost na brukselskich korytarzach, nie zaszkodzić kampanii wyborczej głównego kandydata rządzącego obozu w Polsce. Przypomnijmy, Polska w tym półroczu ma prezydencję w Radzie Europejskiej, więc rząd w tym przypadku wykorzystuje swoje możliwości, nie żeby ochronić interesy polskich rolników, a po raz kolejny, żeby ich oszukać i ogłosić niekorzystne dla nich zapisy umowy już po rozstrzygnięciu wyborów  prezydenckich.

Z kolei umowa UE z krajami Mercosur (Brazylia, Argentyna, Urugwaj i Paragwaj), zawarta jeszcze w poprzednim roku przez przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen czeka tylko na ratyfikację. Nie ma wprawdzie oficjalnego potwierdzenia, ale podjęta została już polityczna decyzja, aby część handlowa umowy z tymi krajami została wydzielona i ratyfikowana tylko przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej (europejskich ministrów rolnictwa), kwalifikowaną większością, czyli musiałoby, by ją poprzeć, przynajmniej 15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE. Według nieoficjalnych informacji taką większość w Radzie przewodnicząca von der Leyen już ma, a polski minister rolnictwa, który jeszcze niedawno zapowiadał porozumienie z Francją i stworzenie mniejszości blokującej (4 kraje reprezentujące przynajmniej 35 proc. ludności UE) niestety już zaprzestał tych działań.

Ratyfikacja umowy z krajami Mercosur [gł. kraje Ameryki południowej md] ma się odbyć w II połowie tego roku, a więc także już po wyborach prezydenckich w Polsce, chodzi o to, aby jej fatalne skutki dla polskiego rolnictwa nie zaszkodziły w kampanii wyborczej głównego kandydata rządzącej koalicji.

Umowa UE-Mercosur jest tak skonstruowana, żeby produkty przemysłowe głównie z krajów Europy Zachodniej (przede wszystkim samochody) były łatwiej zbywalne na rynkach tych krajów, natomiast z kolei europejski rynek stałby się bardziej atrakcyjny dla towarów rolnych z krajów Ameryki Południowej. Jest oczywiste, że produkcja rolna, w tym w szczególności hodowla w krajach Ameryki Południowej odbywa się w bardziej sprzyjających warunkach klimatycznych niż w Europie, a także nie jest tak „spętana” przepisami związanymi z ochroną środowiska i klimatu.

Na przykład hodowla bydła odbywa się często cały rok „pod gołym niebem”, co w oczywisty sposób obniża koszty produkcji i czyni produkty takiej hodowli konkurencyjnymi cenowo na rynkach światowych. Ratyfikacja tej umowy oczywiście uderzy w interesy całego unijnego rolnictwa, ale to polskie obciążone w sposób szczególny liberalizacją handlu z Ukrainą zostanie wystawione naprawdę na ciężką próbę.

Ratyfikacja obydwu umów z krajami Mercosur i Ukrainą jest przygotowywana w zaciszu brukselskich, ale i polskich gabinetów, wszak to nasz kraj ma w tym półroczu przewodnictwo w Radzie Europejskiej.

Ale przecież ujawniając wcześniej te zamiary, które grożą wręcz armagedonem polskiemu rolnictwu, oburzyłoby to polską wieś i polskich rolników, a ich głosy są niezwykle ważne dla przeforsowania za wszelką cenę kandydata rządzącej koalicji Rafała Trzaskowskiego.

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/725950-ke-i-rzad-przygotowuja-armagedon-dla-polskiego-rolnictwa

Budowa europejskich zdolności militarnych ma służyć europejskim elitom, a nie bezpieczeństwu Europy

Wróblewski: budowa europejskich zdolności militarnych ma służyć europejskim elitom, a nie bezpieczeństwu Europy

pch/budowa-europejskich-zdolnosci-militarnych-ma-sluzyc-elitom-a-nie-bezpieczenstwu

(Ursula von der Leyen, fot. Stephanie Lecocq / Reuters / Forum)

Unijny program ReArm Europe ogłoszony przez Ursulę von der Leyen nie ma na celu budowy potencjału obronnego Unii Europejskiej. Chodzi raczej o ratowanie unijnych elit po kompromitacji Zielonego Ładu – ocenia Tomasz Wróblewski, szef Warsaw Enterprise Institute.

W programie Tomasza Wróblewskiego opublikowanym na kanale „Wolność w Remoncie” postawiono tezę, że remilitaryzacja Europy ogłoszona przez Ursulę von der Leyen, wcale nie ma służyć budowie bezpieczeństwa w regionie. Program „ponownego uzbrojenia Europy” nazywany „ReArm Europe” miałby de facto służyć unijnym elitom, aby ratować ten projekt „i jego amorficzną demokrację elitarnego etatyzmu”.

– ReArm jest czymś nowym na unijnym firmamencie naprawy świata. Po pierwsze uznaje militaryzm jako ważny element pokojowej architektury Europy, a po drugie napędzany jest strachem przed marginalizacją elit Unii, które lekceważone są przed Trumpa i rosnący ruch anty-establishmentowy w całej Europie. To projekt zrodzony z paniki, że trumpowska rewolucja rozleje się po Europie. I to właśnie ta nerwowość sprawia, że ReArm nawet jak na unijny projekt, pełen jest sprzeczności i logicznych dziur – wskazuje Tomasz Wróblewski.

Prezes Warsaw Enterprise Institute zwraca uwagę na poważne niedoskonałości ogólnego planu zwiększania zdolności militarnych Unii Europejskiej. Wskazuje, że obecnie Bruksela mówi o stworzeniu wspólnej europejskiej armii, ale wciąż nie ma pomysłu skąd brać kandydatów do wojska, którzy będą chcieli służyć w armii. Dodaje, że UE ma plany stworzenia własnych systemów obronnych, ale przecież nie mamy nawet właściwego zaplecza przemysłowego, aby taki krok uczynić.

„Ale tak jak w Zielonym Ładzie, ważniejsza od klimatu była sprawczość Komisji Europejskiej, tak w ReArm nie o broń chodzi tylko o sam proces zbrojenia. Tworzenie regulacji, nowych unijnych instytucji, o ruch. Nie chodzi o czołgi i rakiety, chodzi o władzę” – wskazuje Tomasz Wróblewski na kanale „Wolność w Remoncie”.

Następnie szef WEI dodaje, że program ReArm Europe jest ważny dla Komisji Europejskiej. „Wypełnia lukę po skompromitowanym Zielonym Ładzie. Urzędnicy zrozumieli, że łatwiej jest nas przestraszyć doniesieniami o koncentracji rosyjskich wojsk, niż katastrofą klimatyczną za 100 lat. Łatwiej jest wytłumaczyć, do czego potrzebujemy broni niż tego całego arsenału bezużytecznej technologii net zero” – tłumaczy ekspert.

Wróblewski zauważa, że ci sami euroentuzjaści, którzy do niedawna walczyli w obronie Zielonego Ładu podkreślając potrzebę wyrzeczeń klimatycznych w imię obrony planety, dziś mówią o budowie potencjału obronnego. Prezes Warsaw Enterprise Institute przypomina, że przemysł obronny nie jest ekologiczny, a mimo to zwolennicy Zielonego Ładu mu hołdują. „Te same zwroty, ta sama narracja, tylko nowy obiekt unijnego kultu” – dodaje.

Źródło: dorzeczy.pl, YouTube WMa

Dlaczego UE [i rząd warszawski] jest ślepa na prawdę o Ukrainie?

Dlaczego UE jest ślepa na prawdę o Ukrainie?

Autor: AlterCabrio, 6 kwietnia 2025

Jest to obrzydliwa farsa, to co się dzieje w tej chwili wokół sprawy ekshumacji. Jest to sprawa porażająca, gdy chodzi o cynizm i w ogóle próby pozamiatania spraw dla Polaków, które powinny być sprawami najważniejszymi w tej chwili. To nie jest sytuacja w Unii Europejskiej, to nie jest sytuacja z gospodarką, to nie jest sytuacja (czy) jakiekolwiek inne tematy zastępcze, które tam sprowadzają. To są pochodne od kondycji państwa i narodu polskiego. Natomiast państwo, w zasadzie trudno mówić o istnieniu państwa polskiego w sensie dobra wspólnego Polaków. Naród znalazł się w bardzo podłej sytuacji. Dlatego, że ponad 200 tysięcy szczątków przedstawicieli tego narodu poniewierają się od 80 lat. Szczątki te są w kniejach, w bagnach, w rzekach i wszędzie, gdzie się da. W tych zakątkach tej przeklętej ziemi, która nasiąkła tonami krwi niewinnej, polskiej. I ten naród nie zdaje sobie z tego sprawy. ‘Polacy nic się nie stało’, przejmuje się byle czym. Stacza dyskusje wokół wszystkiego. Natomiast ten temat to – jak to powiedziała jedna z obrzydliwych bab siedzących w parlamencie – to są stare trupy. Nie będziemy kupczyć starymi trupami. W tak podłej sytuacji jesteśmy.

−∗−

UE ślepa na prawdę o Zelenskym? Ekshumacje wołyńskie będą dokonywać Ukraińcy! Prof. W. Osadczy

−∗−

BONUS:

Ukraińcy chcą pomników upamiętniających UPA w Polsce w zamian za ekshumacje na Wołyniu

−∗−

Ludzkie szczątki w polu kukurydzy. Dlaczego nie ma ekshumacji?

W tym odcinku rozmawiam ze stowarzyszeniem Wizna 1939, które od lat walczy o godny pochówek polskich żołnierzy poległych we wrześniu 1939 roku.

W tle: pole kukurydzy, gdzie nadal znajdują się ludzkie szczątki. Mimo próśb i dokumentacji — brak zgody na ekshumację. Dlaczego?

Czy to tylko spór proceduralny, czy może coś więcej?

W rozmowie poruszamy:

– stan prac poszukiwawczych,

– relacje z IPN i Karolem Nawrockim,

– czym naprawdę jest pamięć i szacunek dla poległych.

Obejrzyj i sam oceń: czy Polska traktuje swoich bohaterów z należną godnością?

−∗−

Warto porównać:

Żukowska czyli wyższość ukraińskich trupów nad trupami polskimi
Dla Polaków to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna – śmierć jak śmierć, a dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka… Obecność […]

Polityką zajmują się parweniusze, a nie mężowie stanu – ks. prof. Stanisław Koczwara

[ Najpierw potrzeba przeprowadzić przekątną, diagonalę ! Z Brukseli ! md]

Polityką zajmują się parweniusze, a nie mężowie stanu – ks. prof. Stanisław Koczwara

AlterCabrio, 6 kwietnia 2025 ekspedyt/polityka-zajmuja-sie-parweniusze-a-nie-mezowie-stanu

O świętych wychowawcach, takich jak Jan Kanty, to w ogóle nie ma mowy. Historię się wyrzuciło w Polsce do kosza. Zwłaszcza tę lwią część jej, która przypomina o naszych najchlubniejszych kartach dziejowych. W polityce zajmują się nią, pożal się Boże, no właściwie parweniusze, którzy w niczym nie przypominają mężów stanu dbających o państwo. To barachło. Oni nienawidzą swoich rodaków i uczą nas jak gardzić Ojczyzną. A pełniąca urząd ministerialny w resorcie edukacji osoba, bardzo przypomina niejakiego jenerała gubernatora, który panoszył się tutaj w Wilnie w połowie XIX wieku. Otóż na parę lat przed wybuchem Powstania Styczniowego wiemy, że urządzano w Wilnie bal charytatywny, bo wówczas jeszcze nie funkcjonowały różne świąteczne orkiestry.

I otóż, gdy trzeba było rzęsiście oświetlić salę balową, to trzeba było do sufitu podwiesić żyrandol na środku. I ktoś z sali zawołał, że najpierw potrzeba przeprowadzić przekątną, diagonalę. Na co gubernator Nazimow zawołał: czy pan myślisz, że w Wilnie dostaniesz diagonali? Potrzeba ją sprowadzić aż z Petersburga, a na to mało mamy czasu. To zdanie nabiera tym większej wagi, gdy powiem wam, że ten człowiek przez długi czas był coś w rodzaju dzisiejszego ministra, kuratorem okręgu naukowego w Moskwie. Obecna minister edukacji w Polsce wyrosła wprost z duchowych lędźwi owego geniusza. Tylko o wiele go przerasta w genialności swoich pomysłów i czynów.

−∗−

Polityką zajmują się parweniusze a nie mężowie stanu, którzy uczą jak gardzić ojczyzną – ks. prof. Stanisław Koczwara

Kazanie o św. królewiczu Kazimierzu Jagiellończyku
06.04.2025r.

UE planuje rabunek prywatnych oszczędności obywateli w celu finansowania przedsięwzięcia wojennego

UE planuje kradzież prywatnych oszczędności obywateli w celu finansowania niekończącego się przedsięwzięcia wojennego

[Zmieniam w tytule na “rabunek”, boć to jawne. Co dla nich znaczy “10 bilionów” – nie wiem. md]

UE stoi na skraju bezprecedensowego kradzieży, gotowa splądrować konta oszczędnościowe swoich obywateli i przelać miliardy dolarów w chciwe ręce sojuszników Ursuli von der Leyen z branży zbrojeniowej

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 6

Pod przykrywką szlachetnej „Unii oszczędnościowo-inwestycyjnej” von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, otwarcie zadeklarowała swój zamiar „przekształcenia prywatnych oszczędności w bardzo potrzebne inwestycje”,co bardziej przypomina kradzież niż strategię ekonomiczną.

Mając 10 bilionów [czyli 10 tysięcy miliardów? Chyba nie? Plączą długą i krótką skalę, radzę rozumieć jako “bardzo wielkie pieniądze” md] , euro na europejskich kontach bankowych, elity UE widzą w tym doskonałą okazję – nie po to, by przynieść korzyści ludziom, ale by sfinansować swoją machinę wojenną i napełnić kieszenie swoich kolesi z przemysłu zbrojeniowego.

Plan von der Leyen, ujawniony w jej ostatnich wypowiedziach, nie dotyczy wzmocnienia pozycji obywateli ani pobudzenia gospodarki — to jawne przejęcie władzy przebrane za konieczność. Według Euronews Komisja Europejska naciska na przekierowanie tej ogromnej puli „niewykorzystanych oszczędności” na „inwestycje strategiczne”, a wydatki na obronę znajdują się na szczycie listy.

Tak zwany Plan Przezbrojenia Europy, który von der Leyen reklamowała na kwotę 800 miliardów euro , opiera się na przeznaczaniu środków publicznych i prywatnych na wsparcie producentów broni, podczas gdy obywatele Europy nie mają pojęcia, na co tak naprawdę trafiają ich ciężko zarobione pieniądze.

Dowody są druzgocące. POLITICO informuje , że von der Leyen agresywnie naciska na to, aby 150 mld euro pożyczek UE – pożyczonych na rynkach kapitałowych – trafiło bezpośrednio do europejskich firm zbrojeniowych, zapewniając stały dopływ gotówki do jej przemysłowych przyjaciół pod pretekstem „wspólnych zamówień”.

Ale co jest prawdziwą zagadką? Unia oszczędnościowo-inwestycyjna, reklamowana jako dobrowolne zwiększenie bogactwa gospodarstw domowych, jest teraz przekręcana w mechanizm, który ma wykorzystać 11,5 biliona euro, które Europejczycy zaoszczędzili — 13% ich dochodów — bez ich zgody.

To nie jest innowacja gospodarcza; to rozbój w biały dzień. UE twierdzi, że chodzi o konkurencyjność i bezpieczeństwo, ale prawda jest brzydsza. Weryfikacja faktów DW obaliła pomysł, że oszczędzający zostaną zmuszeni wprost, ale presja jest jasna: stworzyć „zachęty” tak nieodparte — lub przymusowe — że obywatele nie będą mieli innego wyboru, jak tylko włożyć oszczędności całego życia w ulubione projekty von der Leyen.

A kto na tym korzysta? Producenci broni, którzy już ślinią się na myśl o kontraktach na pociski, drony i systemy obrony powietrznej, jak opisano w projekcie Rearm Europe autorstwa von der Leyen [„ReArm Europe Plan: Ursula von der Leyen unveils major EU defense expense initiative,” defense-industry.eu, 4 marca 2025].

Smród kumoterstwa jest przytłaczający. Wewnętrzne otoczenie von der Leyen od dawna przyjaźni się z przemysłem zbrojeniowym, a teraz wykorzystuje widmo geopolitycznej niestabilności — sława ukrainie — aby usprawiedliwić napady na zasoby zwykłych Europejczyków. Kitco News ostrzegało , że może to odzwierciedlać historyczne precedensy, takie jak nazistów wymuszający oszczędzanie na obligacjach wojennych, niepokojąca analogia, która powinna sprawić, że każdy oszczędzający zadrży. Tymczasem retoryka UE zdradza jej intencje: „podwójne zwycięstwo” von der Leyen dla gospodarstw domowych i firm jest farsą, gdy jedynymi zwycięzcami są jej kumple od handlu bronią i Nowy Porządek Świata.

Europejczycy powinni być wściekli. Nie chodzi o obronę — chodzi o kontrolę, zysk i zdradę. UE, pod żelaznym uściskiem von der Leyen, jest gotowa splądrować twoje oszczędności, wszystko po to, by nasmarować koła machiny wojennej, która zagraża nie tylko naszym portfelom, ale samej duszy wolnego społeczeństwa.

Czas się obudzić, zanim konta bankowe będą puste, a przywódcy globalistycznego kultu śmierci będą się śmiać przez całą drogę do banku.

Unijne zabójstwo Europy

Bartosz Kopczyński: Unijne zabójstwo Europy

pch24.pl/bartosz-kopczynski-unijne-zabojstwo-europy

(Oprac. PCh24.pl)

Pośród gwałtownych przemian polityki światowej i europejskiej murszeć i pękać zaczyna niewzruszony dotychczas gmach przekonania Polaków o dobrodziejstwach Unii Europejskiej i o przewadze przynależności nad życiem suwerennym. Mimo, że wiele jeszcze jest sympatii wobec Unii, a po części też przyzwyczajenia, coraz więcej Polaków zaczyna dopuszczać do siebie myśl, do niedawna wyklętą – że można żyć bez Unii i poza nią. W tym kontekście warto więc zdobyć się na skrócony bilans – jak wygląda Europa i Polska dzięki Unii Europejskiej.

Ideologia

Cieszyliśmy się, gdy odeszliśmy od komunistycznej ideologii, którą wyznawały socjalistyczne państwa, jak ZSRR. Socjalizm i komunizm nie są tym samym. Socjalizm oznacza koncepcję życia społecznego, w której społeczność jest nadrzędna nad jednostką w ten sposób, że wszystkie cele życiowe każdego człowieka muszą służyć społeczności, a wszystko, co człowiek ma do dyspozycji, nie pochodzi z jego własnego wysiłku, tylko od społeczności. Oznacza to, że człowiek musi pracować dla ogółu, bo jest to jego moralny obowiązek, a ogół daje każdemu człowiekowi wszystko, czego człowiek potrzebuje, bo to moralny obowiązek ogółu.

Teorię państwa socjalistycznego, pochłaniającego państwa narodowe, opisał Herbert George Wells w książce Nowe światy dla starych, wydanej w 1908 r. Komunizm zaś potwierdza to, ale idzie jeszcze dalej – wszystko jest wspólne, ale pozornie, w rzeczywistości ludzie nie mają niczego, a wszystko należy do władzy, która wydziela ludziom przydziały, a domaga się niewolniczej pracy.

W praktyce socjalizm prowadzi do komunizmu, różnica polega tylko na tym, że komunizm wprowadza się gwałtownie za pomocą rewolucji, a socjalizm stopniowo, drogą częściowych reform.

ZSRR był więc państwem socjalistycznym, w którym przeprowadzono rewolucję komunistyczną. Myśleliśmy, że Zachód będzie wolny od ideologii. Wprowadzono nas w błąd, UE jest tworem socjalistycznym, gdzie komunizm wprowadzany jest stopniowo, dokładnie według zasad, opisanych przez Wellsa. Początkowo socjalistyczno – komunistyczny charakter UE maskowany był oszustwem. Gdy jednak zaczęły ujawniać się realne skutki tej ideologii i ludzie zaczęli to dostrzegać, społeczeństwa Zachodu zaczęły być straszone, aby zdobyły się na wielkie wyrzeczenia w celu budowy socjalistycznego państwa, w którym będzie panował komunizm. Do niedawna był to straszaki katastrofy klimatycznej i terroryzmu, a gdy one przestały działać, użyto straszaka „pandemii”. Gdy i jego skuteczność okazała się przejściowa, użyto straszaka wojny, a teraz, gdy USA i Rosja zmierzają do zawarcia pokoju, propaganda UE używa straszaka zagrożeniem wojennym.

Równolegle UE stosuje ideologie pomocnicze – klimatyzm, gender, feminizm, mniejszości seksualne, prawa zwierząt, neuroróżnorodność, wielokulturowość. Wszystkie one prezentują fikcyjne problemy jako prawdziwe, przez które społeczeństwo musi się zmienić. Dogłębnie temat fałszowania rzeczywistości przez instytucje globalne, używające ideologii omówiła Marguerite A. Peeters w książce Globalizacja zachodniej rewolucji kulturowej. Celem wszystkich unijnych ideologii jest zmuszenie społeczeństw do określonych zachowań i sparaliżowanie oporu. 

Wszystkie straszaki, którymi posługuje się UE maskują tylko socjalistyczno – komunistyczną ideologię tego tworu i jej właściwy cel – zniewolenie ludności i zabór ich mienia. Tak stanowi Manifest z Ventotene Altiero Spinelliego, będący oficjalnym programem integracji europejskiej. Cel socjalistyczny UE został więc ujawniony już dawno. Tak samo na długo przed holocaustem zostały ujawnione koncepcje nazistów – książka Mein Kampf Adolfa Hitlera ukazała się w 1925 r., książka Alfreda Rosenberga Mit XX wieku – w 1930 r. Nawiasem mówiąc, funkcjonariusze III Rzeszy nie mieli problemów z odnalezieniem się w unijnej rzeczywistości, tak samo, jak funkcjonariusze partii komunistycznych z państw byłego bloku sowieckiego, także z Polski. Możemy ich podziwiać np. jako europosłów. Ideologie zmieniają tylko swoje szyldy, cel zaś jest ten sam – nieograniczona władza kosztem ludzi. Warto przeczytać książki prof. Adama Wielomskiego Zabójcy Zachodu. Prawica i lewica nietzscheańsko – heideggerystyczna oraz Dariusza Rozwadowskiego Marksizm kulturowy. 50 lat walki z cywilizacją Zachodu. Obszernie kwestie te wyjaśnia także publikacja zbiorowa pod redakcją Jakuba Zgierskiego Encyklopedia antykultury.  

Gospodarka

Unijna gospodarka ma się źle i zapowiada się coraz gorzej, bynajmniej nie z powodu niekorzystnych zmian światowej koniunktury, lecz dzięki wewnętrznym regulacjom i szaleńczym programom, mającym przeprowadzić bliźniaczą transformację – zieloną i cyfrową, która z kolei wyrasta z unijnych ideologii. Te wymogi zostały narzucone gospodarkom państw europejskich przez eurokratów, a ich uzasadnienia są iluzją, podpartą przez masowy zaciąg wynajętych naukowców, specjalistów, aktywistów, liderów opinii publicznej, celebrytów i dziennikarzy. Dzięki temu firmy, działające w państwach UE nie są konkurencyjne w stosunku do gospodarek wolnych od ideologii. Cel główny prowadzi do pozbawienia narodów zdolności do wytworzenia własnego dobrobytu i uzależnienia ich od zewnętrznych ośrodków dystrybucyjnych, co jest formą zniewolenia. Przewidział to Spinelli, pisał o tym Krzysztof Karoń w książce Historia antykultury. Niszczenie gospodarki idzie w parze z zaborem wszelkich wolności obywatelskich i osobistych, posługuje się zwykle pojęciem „zielony ład”, który służy do wprowadzenia na całym świecie tzw. zrównoważonego rozwoju, czyli komunistycznej polityki socjalistycznego państwa światowego. Warto o tym poczytać w publikacji Agnieszki Stelmach Zrównoważony rozwój.

Tolerancja

Zachód słynie z tolerancji, jej symbol stanowi londyński Hyde Park, gdzie można wyjść na mównicę i wszystko powiedzieć, bez ryzyka represji ze strony władzy. Zachód chwali się swoimi swobodami i wolnością słowa, podkreślając różnicę między sobą a państwami totalitarnymi, gdzie panuje cenzura polityczna i obyczajowa lub religijna. Tolerancja jest jedną z opiewanych wolności europejskich, wynikających jakoby z osiągnięć Rewolucji Francuskiej. Nie mylą się, tyle że właściwa tradycja rewolucyjna nie wyraża się w Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, to tylko sprawny marketing.

Prawdziwa tradycja rewolucyjna, będąca źródłem wartości europejskich to wielki terror jakobinów, używający nowoczesnej technologii gilotyny i Wandea, używająca wszystkiego, byle było jak najwięcej ofiar. Dziś więc wolność słowa w państwach Zachodu została de facto zlikwidowana, chyba, że się atakuje to, co narodowe, tradycyjne i katolickie. Tolerancja zaś obejmuje tylko lewackie wybryki oraz posunięcia władzy, nie ma jej natomiast dla tych, którzy się im sprzeciwiają, i to w majestacie prawa.

Lewactwu wolno więc robić prawie wszystko, natomiast normalność jest cenzurowana i coraz częściej ścigana przez przymus państwowy. W Europie Zachodniej można więc trafić do więzienia za krytykę rządu i polityków, a nawet za modlitwę pod kliniką aborcyjną. Ten proces opisał myśliciel neomarksistowski Herbert Marcuse w eseju Tolerancja represywna, pisał też o tym Krzysztof Karoń w Historii antykultury. Wolność słowa w zachodnich, a także w polskich mediach głównego nurtu została już mocno okrojona. Aktualnie w UE trwają intensywne prace nad stworzeniem norm prawnych, wyłączających wolność słowa w Internecie, czyli obszarze, jak dotąd zapewniającym dostęp do prawdziwych informacji. UE chce ocenzurować ten obszar, posługując się zmyślonymi uzasadnieniami. Pisze o tym Agnieszka Stelmach w publikacji Misinformacja, Dezinformacja, Malinformacja. Jak powstaje system globalnej cenzury.

Prawo

Państwa Europy Zachodniej, a UE dumne są ze swoich standardów tworzenia i przestrzegania prawa, a w szczególności standardów ochrony praw człowieka i tolerancji. Ta ostatnia jednak przyjęła już neomarksistowską postać tolerancji represywnej, czyli swojego przeciwieństwa. Prawami człowieka natomiast stało się natomiast to, co ustanowi władza polityczno-prawna, działająca na zlecenie władzy kapitału. Finansuje ona jednocześnie głośne mniejszości ludzi zaburzonych i zwichrowanych, co jest nagłaśniane przez media i osoby, pełniące funkcje autorytetów, jedne i drugie finansowane przez ten sam kapitał.

W efekcie władza prawodawcza, wybrana demokratycznie uchwala prawa, szkodliwe dla społeczeństw, które albo o tym nie wiedzą, albo są zastraszone. Dzięki temu prawem człowieka, realizowanym przez UE i państwa członkowskie są takie dobrodziejstwa, jak: aborcja, antykoncepcja, edukacja seksualna, nieheteronormatywność, tranzycja płciowa, eutanazja.

Te okrągłe słowa nie oddają wystarczająco doniosłego znaczenia tych pojęć. Można więc użyć języka nieco bardziej symbolicznego. Współcześni ludzie Zachodu, szczególnie ci z UE i GB przyzwyczaili się już, że ich prawem są: składanie ofiar Molochowi, autosterylizacja kobiet, deprawacja i molestowanie dzieci przez szkołę, sodomia, chirurgiczna kastracja i sterylizacja, zabijanie ludzi zbędnych. Generalnie, obywatele UE i GB bardzo są wrażliwi na sprawy, oscylujące wokół genitaliów, natomiast całkowicie odpuścili sobie to, co w głowie, czyli dobro i prawdę. Pisze o tym profesor Wojciech Roszkowski w książkach Rozstrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej oraz Bunt barbarzyńców.

Dzisiejsze prawo na Zachodzie bardzo odeszło od swoich rzymskich korzeni. Nie jest już stałe i przewidywalne, ale zmienne i zaskakujące. Nie jest logiczne i wewnętrznie spójne, ale pełne sprzeczności. Nie jest precyzyjne i niewątpliwe, ale niejasne i wieloznaczne. Nie jest obiektywnym wzorcem, zapewniającym abstrakcyjną regułę dla każdego konkretnego przypadku, lecz zależy od subiektywnego odczucia osób, uważających się za pokrzywdzone oraz ideologicznych przekonań sędziów, którzy nie czują się już związani precyzyjnymi przepisami, lecz wybierają sobie takie przepisy, jakie chcą i interpretują je zgodnie z osobistą wiarą. Słynna unijna praworządność polega na tym, że praworządne jest to, co robią dygnitarze UE, a niepraworządne jest to, czego nie lubią u innych, choćby było tym samym. O specyficznej praworządności UE dużo informacji można znaleźć na stronach Instytut Ordo Iuris

Obywatele UE mogą więc zmienić sobie płeć, ale coraz częściej instytucje UE i rządy pozbawiają ich w ogóle ochrony prawnej, jednocześnie zalewając bezprawnym prawem, coraz bardziej szczegółowym, coraz bardziej drobiazgowo wnikającym w codzienne życie ludzi. Prawo w instytucjach UE i państwach członkowskich stało się talmudyczne – uporczywie szczegółowe, niejasne, wieloznaczne i zależące od uznania sędziów, pełniących role rabinów. Życie ludzi Zachodu coraz bardziej zależy od procedur, urzędników i sędziów, interpretujących je zawsze na swoją korzyść.  

Zdrowie

Ludzie żyją coraz dłużej i niby coraz zdrowiej, a jednocześnie coraz częściej zapadają na nowotwory, coraz bardziej zależni są od coraz droższych procedur medycznych, coraz trudniej zdobyć im dostęp do lekarza, a ubezpieczenia są coraz droższe. Coraz więcej wydaje wpływów na środowisko człowieka daje się odczuć – w wodzie, powietrzu, lekach, pożywieniu. Coraz więcej promieniowania, coraz więcej szczepionek. Czy to jest zdrowe życie? Czy ochronie zdrowia służyła wielka akcja, w jaką z entuzjazmem zaangażowała się UE i państwa członkowskie, polegająca na zamknięciu szpitali, odmowie świadczeń medycznych, masowym szczepieniu eksperymentalnym, masowym ograniczeniu podstawowych praw obywatelskich? Czy objawem zdrowia jest rosnąca ilość zaburzeń psychicznych i depresji, samotności i prób samobójczych? Jeśli ktoś jeszcze myśli, że tak ma wyglądać zdrowie, to niech porówna sobie sytuację ludzi Zachodu pomiędzy dziś a latami 80 – tymi. Warto poczytać o tym i innych podobnych sprawach w książce Józefa Białka Czas Sodomy.

Państwo dobrobytu

Ludzie Zachodu, w Polsce także, a szczególnie młode pokolenia ściśle wiążą dobrobyt i opiekę państwa, tak, że od swoich przedstawicieli oczekują, aby zapewnili im darmowe rozdawnictwo dóbr. Mamy więc tedy rosnący kontyngent ludzi, uzależnionych od publicznych funduszy, zarówno po stronie odbiorców w postaci beneficjentów środków, jak i po stronie dystrybutorów, w postaci urzędników, przydzielających środki. Rozrost jednej grupy automatycznie pociąga rozrost drugiej i vice versa, obydwie są pasożytniczą masą, żerującą na ludziach, wykonujących pożyteczną pracę.  Cele i wartości UE, zakładające państwo opiekuńcze, wyrównujące nierówności można przeczytać na oficjalnych stronach UE.

Czym jest tego rodzaju administracja opisał Cyril Nothcote Parkinson w dwóch niewielkich książeczkach, opisujących dynamikę systemów urzędniczych: Prawo Parkinsona i Prawo Parkinsona po dziesięciu latach. Możemy też porównać sobie ilość osób, zatrudnionych w administracji rządowej i samorządowej z analogiczną ilością w roku 1989, i przemnożyć to przez średnią pensję krajową. Jeśli dodamy do tego armie urzędników różnych agend unijnych, utrzymywanych za pieniądze Europejczyków i przemnożymy przez średnią pensję unijną, co i tak będzie zaniżone, otrzymamy wynik, przyprawiający o zawrót głowy. Są to jednak realne koszty pokrywane z pracy realnych ludzi. Rosnące koszty życia nie powinny więc nikogo dziwić – luksus państwa opiekuńczego kosztuje, a jego skuteczność zmierza do tego, że dobrobyt mają ludzie związani z aparatem władzy, a reszta – biedę, nazywaną dobrobytem dla niepoznaki. Tak wygląda ideologia socjalizmu w praktyce. 

Finanse

Przy takich obciążeniach, wynikających z przyjęcia ideologii socjalizmu jako podstawy życia społecznego i gospodarczego nie można się dziwić, że rosną koszty i zadłużenie zarówno sfery publicznej, jak i prywatnej. Wszystko kosztuje coraz więcej, a wynajęci specjaliści, urzędnicy i politycy albo zagadują ludzi bzdurami, albo bezczelnie kłamią. Kłamią, że tego nie ma, albo że tak musi być, albo że dzieje się to samo. Putinflacja, koronainflacja i inne podobne absurdy służą tylko odwraceaiu uwagi od prawdziwych sprawców i ich działań. Pouczające będzie spojrzenie na tabelę relacji długu publicznego do PKB.

Państwa zadłużone są na potęgę, także firmy i osoby prywatne. Kto udziela tych pożyczek, kto decyduje, że wszystko musi być takie drogie, kto odpowiada za pojawiające się co jakiś czas kryzysy finansowe, jakie interesy realizuje, i że to wszystko nie jest przypadek, lecz konsekwentne  i planowe działanie, świadczą źródła. Zacząć można od książki Józefa Białka Czas niewolników,  a potem zagłębić się w dwa cykle książek: Song Hong Bing Wojna o pieniądz, oraz Michael E. Jones Jałowy pieniądz. Państwo opiekuńcze z jednej strony psuje ludzi, z drugiej strony prowadzi do zadłużenia i zależności państw od globalnych bankierów. Wzrost kosztów działalności, generowany przez zniewolone i przekupione rządy obciąża przedsiębiorców, to się przekłada na wzrost kosztów życia obywateli, wzrost ich zadłużenia, zależność od państwowego rozdawnictwa i od bankierów. Jak się na to nie spojrzy i nie przeliczy, finalnie zyskują tylko bankierzy. Warto porównać, jak wyglądały koszty życia i prowadzenia działalności w raku dajmy na to 1998.

Edukacja

Wychowanie i edukacja są polem bitwy, toczonym przez socjalistów, z czego nie zdają sobie sprawy uśpieni mieszkańcy Zachodu, także Polski. Niemal wszyscy narzekają na szkołę, zapominając, że do szkół podąża dziatwa, którą wpierw przez 7 lat wychowywali rodzice. To, co dzieje się w szkołach jest wypadkową tego, co robi szkoła z tym, jak zachowują się uczniowie. Wbrew obiegowej opinii postawa uczniów ma na szkołę wpływ porównywalny z tym, jaki szkoła wywiera na nich. Ani jedno, ani drugie nie wygląda dobrze. Stan psychiczny młodzieży jest coraz gorszy, pomimo rosnącej armii psychologów i innych specjalistów od dobrostanu. Pomimo, a może raczej dzięki temu – ta zależność czeka na opisanie i publikację, ja twierdzę, że wychowanie dzieci i młodzieży zostało celowo zepsute po to, aby zaburzyć funkcjonalne społeczeństwa, aby pogrążyły się w patologii. Wówczas ludzie mogą powierzyć swój los opiece społecznej, co obciąża państwo, zadłużone u bankierów, tak że staje się zadłużone i zależne jeszcze bardziej. Wychowanie młodych zależy jednak nie od młodych, ale od ich rodziców, a ci podlegają wpływom. Dawno temu były to wpływy prawdziwych mędrców, i wówczas wyrastali ludzie funkcjonalni. Teraz zaś ludzie Zachodu masowo przeszli pod opiekę specjalistów od samorozwoju i dobrostanu, co często jest zakamuflowaną sektą, a zwykle skutecznie wykoślawia człowieka. Proces ten trwa na Zachodzie, także w UE od lat 60-tych. Warto o tym poczytać: Amanda Montell Idź za mną, Michael E. Jones Libido Dominandi, Rebelia. Kościół katolicki i rewolucja kulturowa, Bogusław Śliwerski Współczesne teorie i nurty wychowania.

Zwichnięci wychowawczo ludzie trafiają do szkoły, która od początku XX wieku jest polem bitwy między ideologią socjalizmu, która ukrywa się za parawanem kolejnych reform edukacji a filozofią realistyczną, która po prostu chce nauczać tego, co jest. Szczególnie w od lat 60-tych XX w. szkoła znalazła się pod wpływem ideologii socjalizmu, ukrywającej się za podwójnym parawanem postmodernizmu i zaczęło się wielkie psucie tej bardzo ważnej instytucji społecznej.

Generalny szturm na szkołę zaczął się w latach 90-tych XX w., gdy jednocześnie dokonano podwójnej inwazji: edukacją zrównoważonego rozwoju i edukacją włączającą. Większość ludzi, także nauczycieli nie zdaje sprawy, co się w rzeczywistości stało, proces był bowiem rozłożony na 30 lat. Stopniowo szkoła zaprzestała nauczania większości wiedzy, wymagania i oceniania, a zaczęła kształtować postawy na pożądane przez ONZ i UE, zgodne z socjalistycznym wzorcem, opisanym przez H.G.Wellsa. Pod pozorem walki o dobrostan dzieci wprowadzono inwigilacje rodzin, kontrolę, indoktrynację i deprawację dzieci, zamieniając system edukacji w hodowlę niewolników, biologicznych robotów, uzależnionych od prowadzenia przez system i wsparcia psychologów. Upadek dotknął każdy etap szkolnictwa i całe społeczeństwo, wyłączając wybrane elity, mające dostęp do bardzo drogich szkół elitarnych, gdzie nadal naucza się po staremu.

W UE szkoła i wychowanie mają stać się jednym systemem, zastępującym rodziny i przejmującym wpływ wychowawczy z rąk rodziców, co zostało szczegółowo opisane w corocznym periodyku Komisji Europejskiej Europejski Monitor Kształcenia i Szkolenia za lata 2022 i 2023. Zamiary totalnej przebudowy edukacji  i tą drogą stworzenia nowego człowieka i budowy nowego społeczeństwa opisane są na stronie UNESCO oraz ONZ.

Jest to zgodne z założeniami budowy jednego światowego państwa socjalistycznego, jednego globalnego społeczeństwa, jednego centralnego rządu, koordynującego cały świat, opisanego przez H.G.Wellsa w książkach: Światowy mózg, Nowy porządek świata, Jawna konspiracja, Ocalenie cywilizacji. Rewolucyjne zmiany w szkołach, dokonywane w myśl ideologii socjalizmu i komunizmu opisuje książka Dariusza Rozwadowskiego Marksizm w edukacji. Szkolnictwo jako oręż w budowie nowego człowieka. Unijne plany przebudowy szkolnictwa, człowieka i społeczeństwa, nam bliskie, bo dotyczące m.in. polskich szkół oparte są o wzorce tzw. edukacji włączającej. Czym ona jest, opisałem we własnych dwóch opracowaniach: Model europejski Edukacji Włączającej oraz Edukacja włączająca dla Polski

Kto ma kontakt ze szkołą od środka, wie, że od połowy lat 90 – tych XX w. w polskich szkołach wciąż prowadzone są kolejne eksperymenty, które z czasem stały się codziennością. Szkoła tak bardzo chce się troszczyć o dobrostan uczniów i rozwój ich potencjału, że stopniowo usuwa wiedzę, a za to dąży do przejęcia całego ich życia. Tym należy tłumaczyć takie zjawiska szkolne, jak ocenianie kształtujące, powszechność oceny funkcjonalnej, dynamiczny wzrost ilości psychologów i innych specjalistów, dbających o dobrostan uczniów, przy galopującym braku nauczycieli przedmiotowych. Te zmiany pomoże zrozumieć niewielka książeczka Paolo Lionni Szkoła lipska i systematyczna destrukcja edukacji. A rola psychologów i psychoterapii dla budowy systemu władzy absolutnej systemu nad człowiekiem opisał słynny behawiorysta B.F.Skinner w książce Poza wolnością i godnością.

Religia i duchowość

UE, tak samo, jak i rządy większości państw europejskich są programowo antychrześcijańskie, a swoje wartości wywodzą z Rewolucji Francuskiej, czyli z gilotyny i Wandei. Zanim to się jednak stało widoczne wyraźnie, wcześniej nastąpiła wielka apostazja ludzi Zachodu, tak, że dziś możemy już twierdzić, że UE to kraj pogan. Ludzie wybrali dobrostan zamiast wiary, co wiedzie ich już tu na ziemi do niekończących się kryzysów psychicznych. Opisała to Brigid Delaney w książce Wellmania. W niezdrowej pogoni za dobrostanem. Zanim jednak doszło do masowej apostazji ludu Bożego, odbyła się nieuświadomiona apostazja większości hierarchii, rozpoczęta na Soborze Watykańskim II. Procesy te opisują następujące książki: Dariusz Rozwadowski Kościół w obliczu rewolucji. Marksistowski marsz przez instytucje Kościoła katolickiego, Dominique Bourmand Sto lat modernizmu. Źródła Soboru Watykańskiego II, Ralph M. Wiltgen Ren wpada do Tybru. Historia II Soboru Watykańskiego, Jacek Schmidt Kościół ducha.

Migracje i demografia

Umieściłem te dwa zjawiska razem, stanowią bowiem dwie strony tego samego zjawiska. Z jednej strony mamy społeczeństwa Zachodu, skupione głównie w UE, złożone z białych chrześcijan, którzy odeszli od swojej wiary, a których całe życie prywatne i publiczne staje się coraz bardziej dysfunkcyjne i zależne od instytucji publicznych. Widzimy też fakt obiektywny – dzietność i demografię, i widzimy, że białe społeczeństwa Zachodu, także Polski wymierają w oczach. Dzieje się to w okresie pokoju, dobrobytu, nieznanej dotąd prosperity Europy. Widocznie jednak ludziom wcale nie żyje się lepiej, bo wtedy rodziłoby się ich więcej, ale żyje się gorzej. I to wszystko w otoczeniu płomiennych wyznań polityków, że robią wszystko dla ludzi, i wśród zapewnień specjalistów, że świadczą opiekę najwyższej jakości. Najwyraźniej ludziom chodzi o coś innego, niż zapewnia im UE, bo wymierają, zamiast się mnożyć. Rodziny się rozsypują na skutek kryzysu małżeństw. Ludzie Zachodu, wychowani wedle nowoczesnych trendów są niedojrzali i nieodpowiedzialni, przyzwyczajeni, że państwo dba o nich bardziej, niż oni sami. To sprawia, że nie wytrzymują w małżeństwach lub z lenistwa nie zakładają ich wcale.

Z drugiej strony koszty życia zostały wyśrubowane tak wysoko, że ludzi po prostu nie stać na założenie i utrzymanie rodziny bez pomocy państwa. Z trzeciej strony państwo wdziera się do rodzin, ingerując w stosunki między małżonkami oraz między rodzicami i dziećmi. Rządy wykonują w ten sposób strategie ONZ i UE. Jednocześnie do Europy przybywają miliony obcych ludzi z Afryki i Azji. Są przyjmowani jako uchodźcy bez żadnego sprawdzania, Europa przyznaje im utrzymanie i socjal. Stwarzane są im komfortowe warunki życia, tak, aby nie musieli pracować i mogli zajmować się płodzeniem kolejnych pokoleń nachodźców Europy.

Ten proces nie jest spontaniczny, lecz celowy. Mówi o tym choćby dokument strategiczny Rady Europejskiej z 2010 r. pt. Projekt Europa 2030. Wyzwania i szanse. Projekt ten powstał już 100 lat temu i został opisany przez austriackiego arystokratę Richarda Koudenhove – Calergi w 1925 r. w książce Idealizm praktyczny. Zawiera koncepcję jednolitego państwa europejskiego bez narodów i państw narodowych, podobną zarówno do projektu, opisanego przez Wellsa, jak i przez Spinelliego, zawiera jednak istotną innowację. Ludność Europy należy podmienić, dotychczasowe narody Europy należy zastąpić nową rasą europejską, złożoną z imigrantów z Afryki i Azji, którzy genetycznie wymieszają się z białą rasą, i w ten sposób powstanie rasa negroidalna, podobna do ludności starożytnego Egiptu. Jeśli przyrównamy te założenia do polityki społecznej UE, zobaczymy właśnie to – depopulację białych Europejczyków i rozrost kolorowych. Oto więc zjednoczona Europa w pełnej krasie, na drodze da Paneuropy.        

Obronność

Od II Wojny Światowej zrobiono bardzo wiele, aby rozbroić Europę, i przyczyna była oczywista – aby nie było więcej wojny i holocaustu. Akcentowano potrzebę współpracy międzynarodowej w skali europejskiej i globalnej. Jednocześnie polityki społeczne promowały pacyfizm, feminizm i gender, co w praktyce prowadzi populację męską do zniewieścienia i psychicznej niedojrzałości. Tacy ludzie nie nadają się do armii, ani do małżeństwa, i w coraz mniejszym stopniu nadają się do pracy.  Jak dowodzą wcześniej przytoczone fakty i źródła są to celowe zabiegi, prowadzące do tego, aby narody Europy dały się bez oporu zdepopulować i podmienić skrycie na nową, negroidalną rasę. Oprócz pacyfizmu społecznego zadbano bardzo o to, aby nie było armii zdolnych do walki z realnym przeciwnikiem, a przemysł obronny nie był w stanie wyposażyć żadnej armii w komplet uzbrojenia. UE uczyniła Europę bezbronną, po to, aby można ja było przebudować od wewnątrz, a ochronę zewnętrzną zapewniała US ARMY.  

To wszystko jednak zmieniło się z dnia na dzień, gdy USA wycofały się z projektu globalnego i rozpoczęły starania o zawarcie pokoju z Rosją na Ukrainie. Nagle Europa została bez ochrony Ameryki, jednak najważniejsza obawa elit rządzących Europą polega na tym, że wszystkie polityki społeczne UE zostały zagrożone. Szczególnie czołowy Zielony Ład bez jakiego mocnego impulsu będzie kwestionowany przez coraz więcej państw. Postanowiono, że tym impulsem będzie wojna na Ukrainie i zagrożenie ze strony Rosji. Będzie ono medialnie podtrzymywane i wzmacniane. Zagrożenie wojenne będzie używane na wewnętrzny rynek unijny, po to, aby ludność Europy ze strachu przed Putinem zaakceptowała i wykonała wszelkie rozporządzenia unijnej władzy. Będzie ona utrzymywać na obszarze UE ciągły stan wojenny, co będzie pretekstem do ogromnego zadłużania państw, zwiększenia podatków, wywłaszczenia własności prywatnej, wchodzenia służb do rodzin, reżimu podobnego do kowidowego.

Państwa UE mają zostać pozbawione resztek suwerenności na rzecz Komisji Europejskiej i nowego sztabu generalnego. Nowa administracja terenowa ma być cywilno – wojskowa, i ma zyskać szczególne uprawnienia wobec ludności cywilnej, pod pretekstem tzw. gotowości i odstraszania Putina. Będzie to polegało na dalszym ograniczaniu praw obywatelskich i wolności słowa. Administracja będzie mogła na potrzeby obronności dysponować mieniem publicznym i prywatnym, a cała ludność zostanie uznana za zasób militarny do wykorzystania w celach obronnych. Jednocześnie społeczeństwo zostanie przeszkolone z  gotowości i odporności, czyli radzenia sobie z masowymi zagrożeniami bez państwa. Jest to zgodne z nową unijną taktyką mobilizacji społeczeństwa, opisaną w raporcie Sauli Niinisto, sporządzonym w październiku 2024 r. na zlecenie KE.

Polska będzie tworzyć tzw. Tarczę Wschód, która ma oficjalnie odstraszać Rosję, a de facto drażnić i wabić Rosję do ataku. Jeśli do niego dojdzie, unijna administracja w Polsce będzie miała władzę nad całym majątkiem publicznym i prywatnym, oraz nad ludźmi. Jedno i drugie będzie zasobem unijnym do wykorzystania na cele obronności. Tak więc przeszkodą dla wojsk nieprzyjaciela będzie ludność cywilna, wojsko bowiem będzie poza decyzyjnością Polaków, a UE będzie zajmować się ochroną swoich interesów na Ukrainie. W tej sprawie Parlament Europejski uchwalił Rezolucję w dniu 12 marca 2025 r.

Dokładna analiza Rezolucja wraz z wnioskami znajduje się TUTAJ.

Taki jest więc bilans Europy pod rządami UE – niepełny, choć to, co opisałem wygląda dość ponuro. Pytanie zasadne, dlaczego Europejczycy na to pozwalają, i jak długo będzie to jeszcze trwało. Odpowiedź na pytanie pierwsze należy rozdzielić na dwie części:  polityków i społeczeństwa. Jeśli chodzi o tych pierwszych, prawie wszystkie rządy państw członkowskich i sama UE rekrutują swoje kadry spośród trzech typów ludzi. Typ pierwszy to przedstawiciele tradycyjnego establishmentu Europy, ludzie, którzy świadomie wybrali zło i zdradzili swoje narody i państwa. Znajdują się w sytuacji podpisanych cyrografów, zaprzedali bowiem swoje dusze  i funkcjonują jako ludzkie kukły, napędzane energią diabła. Typ drugi to ludzie występni, mający na swoim koncie postępki na tyle poważne, że zarządcy UE mają czym ich szantażować, oferując jednocześnie apanaże. Typ trzeci to ponadprzeciętni głupcy, nie rozumiejący, w czym biorą udział. W Polsce typ pierwszy praktycznie nie występuje z uwagi na fizyczne zniszczenie naszych elit.

Jeśli chodzi o społeczeństwa podlegają one wpływom mediów i tzw. autorytetów społecznych, które wykonują nieustanne pranie mózgów na skalę masową, czemu poświęcono ogromną ilość środków.  Większość ludności UE jeszcze nie doświadczyła realnych skutków unijnego socjalizmu, a w każdym razie zbyt słabo, aby mogło to ich wybudzić z letargu. Są wciąż przyzwyczajeni, że Zachód to pokój, bezpieczeństwo i dobrobyt, i nie podejrzewają, do jakiego stopnia zdeprawowani są ich przywódcy. Nie zdają sobie jeszcze sprawy z tego, że pokój, bezpieczeństwo i dobrobyt nie istnieją dzięki UE, ale pomimo  niej, a jej struktury usilnie pracują nad tym, aby to wszystko ludziom odebrać.

Na pytanie, jak długo może to trwać nie da się obecnie udzielić jednolitej odpowiedzi, sytuacja jest bowiem dynamiczna. Dużo zależy od interakcji globalnych aktorów: USA, Rosji i Chin, oraz od tego, czy zarządcy UE zdecydują się na rozszerzenie wojny poza Ukrainę. Potrzebują oni tego konfliktu, aby pod jego osłoną przeprowadzić plany federalizacji UE, jednak wojna zaczyna im się wymykać z rąk, zmierzając do zakończenia na skutek negocjacji amerykańsko – rosyjskich. Na pewno będą próbowali wykorzystać napięcie wojenne i straszak rosyjski, aby wprowadzić na obszarze UE ciągły stan wojenny, dzięki któremu mają nadzieję spacyfikować Europę i ludziom odebrać sporą część wolności i własności. Będą też dążyć do ogromnego zadłużenia państw Europy, aby narodom trudniej było wydostać się z unijnego uścisku. Dzięki ich zabiegom możliwe są następujące procesy: wzrost inflacji i kosztów życia; prowokacje wojskowe pod fałszywą flagą na styku Polska / Białoruś / Ukraina, mające rozszerzyć wojnę ukraińską na Polskę; ataki ze strony imigrantów; zwiększenie przestępczości; spadek standardu życia; wzrost niepokojów i napięć; ograniczanie podstawowych wolności i swobód; cenzura mediów publicznych i prywatnych; chaos w szkołach; inwigilacja rodzin;  deprawacja dzieci i młodzieży.

Europa, w tym Polska właśnie ma okazję dostać się pod okupację Unii Europejskiej, używającej narzędzi w postaci Europejskiej Unii Obronnej oraz Wspólnej Polityki Obrony i Bezpieczeństwa. Narzędzie te nie są tworzone z myślą o powstrzymaniu ataku zewnętrznego przeciwnika, nie do tego ma służyć armia europejska według Spinelliego. EUO oraz WPBiO mają być narzędziem okupacji Europy i jej przebudowy w Paneuropę, co oznacza fizyczną likwidację narodów i państw narodowych, aby zastąpić je nową rasą europejską, złożoną w dużej mierze z imigrantów, i jednym totalitarnym państwem socjalistycznym. Armia europejska nie ma zaś bronić Paneuropy przed atakiem z zewnątrz, ale spełniać funkcję sił policyjnych, pacyfikujących objawy niezadowolenia likwidowanych narodów. Sfinansować mają to wszystko same narody za pomocą długu, który jest jednym z narzędzi do pozbawienia narodów i ludzi ich własności, co ma przyspieszyć ich likwidację. Nie bez powodu inwestycje obronne mają przede wszystkim koncentrować się na Ukrainie. Dla Paneuropy będzie ona terytorium całkowicie zależnym, wolnym od kontroli i wpływów likwidowanych narodów.

Co należy robić?

Przede wszystkim, zachować spokój i nie wpadać w panikę, to się rozpadnie.

Należy przede wszystkim nie dać się wciągnąć w wojnę, a jednocześnie monitorować imigrację do Polski, to są obecnie główne zagrożenia fizyczne. Nie należy ufać mediom głównego nurtu i politykom. Tych ostatnich pilnować na każdym kroku, aby nas nie sprzedawali i nie zdradzali interesów narodowych. Należy jednoczyć się w oddolne organizacje społeczne o profilu narodowym i niepodległościowym. W ramach tych organizacji przekazywać niniejszą wiedzę. Organizacje te powinny łączyć się w większe struktury, coś na kształt legalnego ruchu oporu społecznego przeciw likwidacji narodu i państwa polskiego. Za pomocą tych struktur należy  wywierać dopuszczalny prawnie nacisk każdego rodzaju na partie i polityków, aby nie wchodzili w strategie UE, a w szczególności w Europejską Unię Obronną, w zielony ład, imigrację i Europejski Obszar Edukacyjny.

Te cele dołączyć do programu każdej oddolnej organizacji społecznej o profilu propolskim. Polityków rozliczać nie z obietnic, ale z efektów. Uczyć się, jak zarządzać państwem i gospodarką, aby odtworzyć struktury zarządzania, gdy nastaną warunki do odzyskania niepodległości. Nie oglądać się na innych, tylko zacząć od siebie i samemu zacząć tworzyć struktury narodowe w swoim otoczeniu.

Docelowo należy opracować założenia zupełnie nowej polityki wewnętrznej i zagranicznej, poza strukturami UE, do czego będą potrzebni nowi ludzie w polityce, kierujący się interesem narodowym, a nie osobistym występkiem, zdradą i głupotą. Zręby tej polityki pod nazwą Program Wolnej Polski są już tworzone w ramach Instytutu Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia, we współpracy ze Stowarzyszeniem Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi.

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

Francuzi boją się wojny domowej, a Niemcy – przestępczości.

Francuzi boją się wojny domowej, a Niemcy – przestępczości

Dariusz Matuszak https://wpolityce.pl/polityka/725322-francuzi-boja-sie-wojny-domowej-a-niemcy-przestepczosci

Dane dotyczące poziomu przestępczości w Niemczech i badania opinii społecznej we Francji pokazują w jak fatalnym stanie znajdują się dwa największe kraje Unii Europejskiej. Niekontrolowana imigracja dosłownie rozsadza Francję.

————————————–

Największa gazeta Francji – „Le Figaro” i zajmująca się promowaniem świeckości i wartości republikańskich organizacja Agir Ensemble (Działać Razem) postanowiły w sposób specjalny uczcić 120 rocznicę uchwalenia ustawy o rozdziale państwa od Kościoła. Zleciły więc szerokie badania dotyczące nastrojów wśród Francuzów, ale też stanu wspólnotowej świadomości. Badania zbiegły się też z 10. rocznicą terrorystycznego zamachu w Bataclan.

I bum, okazało się, że 120 lat sekularyzacji, budowania świeckości państwa, rugowania chrześcijaństwa z życia społecznego, politycznego i kulturowego zakończyło się „wielkim, niespodziewanym sukcesem”, o jakim socjalistycznym twórcom ustaw o świeckości państwa nawet się nie śniło – 80% Francuzów obawia się wybuchu wielkich rozruchów społecznych związanych z islamizacją Republiki. 42% uważa, że mogą mieć one tak gwałtowny przebieg, że przyjmą formę otwartej wojny domowej.

Z badania nie wynika, czy pozostałe 20% akurat cieszy się z islamizacji Francji i chętnie w jakichś rozruchach, czy nawet wojnie domowej weźmie udział.

Niemal dokładnie 4 lata wcześniej – w kwietniu 2021 na łamach magazynu „Valeurs Actuelles” ukazał się list otwarty 20 generałów w stanie spoczynku, którzy ostrzegali przed wybuchem wojny domowej z powodu niekontrolowanej imigracji i postępującej islamizacji. Generałowie pisali, iż „islamizm i hordy z przedmieść” opanowały wiele połaci kraju, a władze dopuściły do tego, że w tych miejscach nie ma już francuskiego państwa i nie obowiązują prawa Republiki.

Rząd oskarżył oficerów o bezprawne publiczne wyrażania opinii na temat religii i polityki, a  ówczesna minister obrony Florence Parly zapowiedziała surowe ukaranie autorów. Więc w maju ukazał się kolejny list mówiący o groźbie wojny domowej, wzywający do ratowania Francji. Tym razem podpisało go ponad 130 tysięcy byłych wojskowych, często weteranów walk w Afryce i Afganistanie. Sprawa rozeszła się po kościach.

Żadne zagrożenie oczywiście nie minęło. Teraz 80 proc. Francuzów uważa, że do eksplozji społecznej dojdzie w ciągu najbliższych miesięcy, a 39 proc. sądzi, że możliwe są ataki na Pałac Elizejski – siedzibę prezydenta i budynki Zgromadzenia Narodowego. 60 proc. nie wierzy, iż rząd jest w stanie zapobiec rozruchom i utrzymać w kraju jaki taki porządek. To wszystko w sytuacji kryzysu politycznego – w ciągu roku upadły trzy rządy, a obecny też nie ma większości parlamentarnej.

Za główne czynniki rozrywające więzy społeczne i budujące poczucie zagrożenia uznano radykalną ideologię islamistyczną i tzw. multikulturalizm. Badanie wykazały, że 72% Francuzów martwi się ekspansją islamizmu w dzielnicach robotniczych, 70 proc. – ekspansją w więzieniach, 63 proc. w szkołach, 56 proc. na uczelniach i 52 proc. w klubach sportowych.

W  tym zsekularyzowanym państwie, będącym dla naszej lewicy wzorem i świeckim rajem, 75% obywateli wskazuje, że przestrzeń publiczna została opanowana przez religię islamską. Aż 77% Francuzów uważa, że tzw. multikulturalizm odpowiada za upadek kultury francuskiej.

======================

Przenieśmy się nieco bliżej Polski, czyli do Niemiec. Tam w kwietniu policja federalna ma ujawnić dane dotyczące przestępczości w 2024 roku. Tymczasem dziennik „Die Welt” chwali się, że dotarł do nich wcześniej i część z nich już publikuje.

I tak w 2024 roku o 1,5 proc. wzrosła liczba przestępstw z użyciem przemocy, a o 1 proc. liczba zabójstw. Co jednak szokujące, to że o 9,3% wzrosła liczba gwałtów i napaści na tle seksualnym, których skutkiem była śmierć ofiary. O ponad 11% wzrosła przestępczość wśród dzieci, a o 7,5% liczba podejrzanych „nie-Niemców”. Termin „Niemiec” jest szeroko rozumiany i oznacza każdego kto ma niemiecki paszport.

Swoje śledztwo przeprowadziła jednak AfD, która zdobyła imiona wszystkich uczestników gwałtów zbiorowych w Nadrenii Północnej-Westfalii. W 2023 roku doszło w tym landzie do 203 takich zbrodni. Średnio co 42 godziny dochodziło do zbiorowego gwałtu.

Zidentyfikowano 155 sprawców, z czego mniej niż połowa – 71 było obywatelami Niemiec. Analiza imion wskazała jednak, że aż 78% zwyrodnialców gwałcicieli jest imigrantami, bądź ma imigranckie pochodzenie. Najczęstszymi krajami pochodzenia podejrzanych o gwałty zbiorowe są Syria, Kosowo, Afganistan i Irak.

Nie ma najmniejszego powodu przypuszczać, że statystyki w inny landach będą się znacząco różnić jeśli chodzi o pochodzenie sprawców. Najniebezpieczniejsze miejsca w Niemczech to Berlin i Brema.

Część tych problemów wykreowała ostania imigracja, kiedy to była działaczka komunistyczna Merkel nie pytając nikogo o zdanie, a już na pewno nie nas, otworzyła Europę na miliony przybyszy. Część to jednak skutek trwającej od dekad imigracji – importu siły roboczej z krajów kulturowo obcych.

Ów multikulturalizm, z którego koszmarnymi skutkami mierzą się teraz Francuzi, a który w zamyśle miał polegać na asymilacji przybyszy i wnoszenia przez nich nowych ”ubogacających wartości” okazał się chorym rojeniem lewicy, maligną, naiwnością i nikczemną głupotą.

Rządząca dziś w Polsce ekipa chce do nam zaimportować wszystkie problemy i wręcz egzystencjalne zagrożenia z jakimi obecnie mierzy się zachód Europy. Rząd swoją polityką imigracyjną, biernością wobec bezprawnych, bezwstydnych poczynań Niemiec, wciąga nas w obłęd zbiorowego europejskiego samobójstwa.

Tandem Macrona i Starmera na tle wojennego obłędu Europy

Tandem Macrona i Starmera na tle wojennego obłędu Europy

Źródło: the/truth/seeker.co.uk

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 30

Gdyby istniała nagroda za konferencje o orwellowskich rozmiarach, to ta, która odbyła się w ostatnim tygodniu w Paryżu, z pewnością byłaby jednym z głównych kandydatów.

W ciągu ostatniego miesiąca w Londynie, Brukseli i Paryżu odbyło się mnóstwo takich spotkań. Były one organizowane w szaleńczym tempie, aby udaremnić pokój i przedłużyć wojnę – pod pretekstem „poszukiwania bezpieczeństwa” przed Rosją.

W ostatnim szczycie w Paryżu, zwołanym przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, zatytułowanym „Budowa silnego pokoju dla Ukrainy i Europy”, wzięło udział około 30 państw.

Europa jest poddawana monstrualnych rozmiarów tumanieniu, aby postrzegać wojnę jako pokój i zaakceptować, że wszystkie zasoby ekonomiczne muszą być przeznaczone na militaryzm. To szalone podejście wojenne wykracza poza wszelkie demokratyczne lub moralne uzasadnienie.

Uczestniczyły w tym państwa członkowskie Unii Europejskiej, NATO i państwa spoza UE: Wielka Brytania, Norwegia i Kanada. Powinniśmy wyjaśnić, że obecni byli elitarni przywódcy tych krajów. Ich brak demokratycznego mandatu i autorytetu jest aż nadto oczywisty dla mieszkańców Europy.

Niektóre państwa UE, takie jak Węgry i Słowacja, wyraziły godne pochwały protesty przeciwko nieustającej wojowniczości i obscenicznemu marnotrawieniu środków publicznych w celu podsycania wojny zastępczej na Ukrainie.

Warto też zauważyć, że Stany Zjednoczone nie były reprezentowane na szczycie w Paryżu. Przypadkowo w tym tygodniu wyciekła prywatna rozmowa grupowa między starszymi członkami administracji Trumpa ujawniła ich pogardę dla „odrażających” europejskich przywódców. Można zrozumieć dlaczego.

W majestacie Pałacu Elizejskiego Macron powitał zgromadzenie niebędące podmiotem jako „Koalicję Chętnych”. Tą samo-przypisaną cnotą francuski przywódca odnosił się do krajów, które są gotowe wysłać siły zbrojne na Ukrainę lub utrzymać dostawy broni.

W tym przedsięwzięciu militarnym Macron otrzymywał nieustające wsparcie od premiera Wielkiej Brytanii Kiera Starmera.

Przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii nasilili swoje wysiłki, aby bezpośrednio wmieszać Europę i NATO militarnie w trzyletni konflikt między Ukrainą a Rosją. Ich wysiłki są wynikiem zaangażowania prezydenta USA Donalda Trumpa w rozmowy z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w celu zakończenia wojny zastępczej między kierowanym przez USA sojuszem NATO a Rosją.

Dyplomatyczne zabiegi Trumpa wobec Moskwy zepchnęły państwa europejskie na margines i postawiły je przed ostrym problemem politycznym, polegającym na tym, jak uzasadnić dalsze wsparcie militarne dla upadającego Projektu Ukrainy.

Francuzi, Brytyjczycy i inni europejscy rusofobowie nie chcą, aby wojna się skończyła. To dlatego, że są przywiązani do fałszywej narracji o obronie Ukrainy przed „rosyjską agresją”. Są również zobowiązani do strategicznego pokonania Rosji, wykorzystując Ukrainę jako pełnomocnika.

W orwellowskim stylu europejscy i natowscy podżegacze wojenni nie mogą otwarcie mówić o swoim nikczemnym celu. To byłoby politycznie fatalne. Dlatego cynicznie maskują swoje motywy cnotliwie brzmiącymi planami, takimi jak rozmieszczenie „wojsk pokojowych” w przypadku jakiegokolwiek porozumienia o zawieszeniu broni, które Amerykanie i Rosjanie mogliby wynegocjować.

Nieustanne demonizowanie Rosji jako zagrożenia dla Europy jest wzmacniane przez niemal nieustanne bicie w bęben wojny. Obywatele Europy – 500 milionów z nich – są poddawani nieustannym komunikatom o „konieczności” militaryzacji swoich społeczeństw, aby „bronić się” przed „rosyjskim ekspansjonizmem”.

W tym tygodniu UE zaczęła wzywać obywateli do gromadzenia zapasów awaryjnych racji żywnościowych w swoich domach. Rosja nie została wyraźnie wymieniona jako zagrożenie, ale było namacalnie oczywiste, że wpajano strach przed wojną. Podczas gdy państwa europejskie tną miliardy na opiekę społeczną, ich elitarni, rusofobiczni przywódcy gromadzą miliardy na militaryzm. Europa jest na wojennej stopie opartej na paranoi i patologicznych obawach rządzącej kliki.

Macron i Starmer forsują również pomysł włączenia Ukrainy do pierwszej linii obrony przed domniemaną przyszłą rosyjską agresją na Europę. W rzeczywistości chodzi o rekonfigurację ofensywy.

Ich pretensje do „budowania silnego pokoju dla Ukrainy i Europy” są lekkomyślnym gambitem przedłużającym wojnę. W najgorszym przypadku konflikt może mutować w totalną wojnę światową.

Żenujące jest to, że nieudani europejscy politycy, uwikłani w wewnętrzny chaos polityczny i gospodarczy, starają się poprawić swój wizerunek, podejmując ryzykowne działania przeciwko Rosji.

Macron powiedział, że jego koalicja chętnych chce mieć amerykańskie poparcie dla bezpieczeństwa. Dodał w tym tygodniu, że jeśli europejskie wojska na Ukrainie zostaną ostrzelane przez siły rosyjskie, odpowiedzą odwetem.

Moskwa już kategorycznie oświadczyła, że ​​żadne europejskie lub natowskie wojska rozmieszczone na Ukrainie nie są akceptowalne. Będą one traktowane jako agresorzy.

Oznacza to, że jeśli Paryż i Londyn zdecydują się na działania militarne na Ukrainie, wojna na większą skalę jest niemal nieunikniona.

Niepokojące jest to, że Macron ostatnio powiedział, że wojska europejskie mogą zostać wysłane na Ukrainę „z lub bez – wsparcia Ameryki”.

Co śmieszne, ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie mają siły militarnej na poważną interwencję. Siły francuskie były seryjnie wyrzucane z kilku krajów afrykańskich, które były byłymi koloniami. Tymczasem brytyjscy dowódcy wojskowi ostrzegali Starmera, że ​​jego plany rozmieszczenia są źle pomyślane i stanowią „teatr polityczny”.

Nawet tak wychwalany szczyt w Paryżu w tym tygodniu pokazał otwarte pęknięcia między sojusznikami. Kilka państw europejskich oświadczyło, że nie są skłonne do przyłączenia się do żadnej interwencji wojskowej na Ukrainie. Włochy i Grecja wyraziły głębokie zaniepokojenie tym, dokąd prowadzi logika Macrona i Starmera.

Wygląda na to, że skrajne urojenia wielkościowe, żywione przez byłe mocarstwa imperialne, zaczynają niepokoić nawet domniemanych partnerów.

Miejmy nadzieję, że staje się jasne, że Wielka Brytania i Francja igrają z bezpieczeństwem światowym, aby zaspokoić własne ego.

Dwie wojny światowe w ubiegłym stuleciu były wynikiem europejskich intryg i dwulicowości.

Dawne mocarstwa europejskie znów sięgnęły po orwellowską mowę o zapewnieniu „trwałego pokoju”.

Prawda jest taka, że ​​Rosja wygrała wojnę zastępczą, którą zainicjowało NATO. Nawet zazwyczaj entuzjastyczni Amerykanie to rozumieją.

NATO zostało przyłapane z krwią na rękach jako winowajca epickiej zbrodni wojennej przeciwko Rosji, wykorzystując Ukrainę jako pionka. Trump najwyraźniej chce wyrwać Amerykanów z katastrofy. Może spróbować zrzucić winę na poprzednią administrację Bidena.

Jednak europejscy przywódcy elitarni nie mogą tego zrobić. Są tymi samymi pachołkami, którzy propagowali przestępczą wojnę zastępczą. Ich jedyną postrzeganą opcją jest kontynuowanie jej… dopóki europejska opinia publiczna się nie obudzi i nie weźmie odwetu na swoich przestępczych przywódcach.

UE jako organizacja przestępcza

UE to niefortunne połączenie zbyt dużej władzy i zbyt małej kontroli, cd “UE jako organizacja przestępcza”

Autor: Egon W. Kreutzer; https://egon-w-kreutzer.de/die-eu-unter-dem-aspekt-der-kriminellen-vereinigung-betrachtet-teil-3

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 28

Zaciąganie długu, jakby UE była państwem

Państwo może zaciągać długi kosztem swoich obywateli. Nawet jeśli nie zawsze spotyka się to z pełną zgodą obywateli i podatników, to w dużej mierze gwarantuje się, że wydatki finansowane długiem, niezależnie od tego, czy przeznaczone na konsumpcję, czy na inwestycje, przyniosą korzyści właśnie tym obywatelom, którzy później będą musieli za nie zapłacić. Co więcej, w państwach o demokratycznym ustroju odpowiedzialność za takie pożyczki ponosi zazwyczaj rząd, którego legitymizacją zajmuje się większość, nawet jeśli odpowiedzialność ta nie wykracza poza ryzyko utraty urzędu w kolejnych wyborach.

Tak więc w swojej deklaracji uzasadnienia skierowanej do obywateli swoich krajów – a traktaty europejskie nie są niczym innym, jak uzasadnieniem zrzeczenia się praw suwerennych, tj. (częściowego) pozbawienia suwerena praw wyborczych – członkowie założyciele stowarzyszenia stwierdzili, co następuje:

Artykuł 125

(dawny artykuł 103 WE)

(1) Unia nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania rządów centralnych, władz regionalnych, lokalnych lub innych organów publicznych, innych podmiotów prawa publicznego lub przedsiębiorstw publicznych Państw Członkowskich ani nie przejmuje ich zobowiązań; Nie narusza to wzajemnych gwarancji finansowych dla wspólnej realizacji konkretnego projektu. Państwo członkowskie nie ponosi odpowiedzialności za rządy centralne, władze regionalne, lokalne lub inne organy publiczne, inne podmioty prawa publicznego lub przedsiębiorstwa publiczne innego państwa członkowskiego ani nie przejmuje ich zobowiązań; Nie narusza to wzajemnych gwarancji finansowych dla wspólnej realizacji konkretnego projektu.

(2) Rada, działając na wniosek Komisji i po konsultacji z Parlamentem Europejskim, może w razie potrzeby określić definicje w celu stosowania zakazów przewidzianych w artykułach 123 i 124 oraz w niniejszym artykule.

Z tego można łatwo wywnioskować, że samej UE nigdy nie będzie wolno zaciągać pożyczek, które – z uwagi na brak uprawnień do nakładania podatków – mogą być obsługiwane wyłącznie poprzez naliczanie odsetek i spłatę na koszt (być może wciąż wypłacalnych) państw członkowskich, i to niezależnie od tego, na czyją korzyść zostaną wykorzystane pożyczone środki.

Fakt, że artykuł 125 nie zawiera wyraźnego zakazu zaciągania pożyczek przez UE, nie zmienia tego faktu. Zjawisko to było nadal powszechnie obserwowane aż do niedawna.

W szczególności „czterech skąpców”, czyli Niemcy, Holandia, Austria i Finlandia, nadal sprzeciwiało się emisji tzw. obligacji koronowych przez UE w 2020 r. w obliczu zbliżającego się kryzysu koronawirusowego.

Huk nastąpił chwilę później.

W 2021 r. aktywni wówczas członkowie stowarzyszenia podjęli decyzję o zezwoleniu ich unijnej organizacji na pozyskanie 750 mld euro w formie długu na rynkach kapitałowych. W zwykle mylącym języku dług nie został zadeklarowany jako aktywa specjalne, lecz co najmniej jako „zasoby własne” UE.

Mają one zostać przeznaczone wyłącznie na walkę ze skutkami kryzysu wywołanego koronawirusem w ramach programu NextGenerationEU (NGEU).

Brzmi ekskluzywnie, wspaniale. Największe zdziwienie pojawia się, gdy czytamy, co oznaczają konsekwencje kryzysu koronawirusa, z którymi trzeba się zmierzyć. Zabawne jest to, że kwotę 750 miliardów obliczono w cenach z 2018 roku, co oznacza, że ​​po uwzględnieniu inflacji w świat trafiło już 806,9 miliarda dolarów.

Pod koniec 2023 r. rząd niemiecki uprzejmie udostępnił szczegółowe informacje na temat łącznej kwoty siedmiu programów NGEU oraz na co przeznaczono w tym kraju skromną część 28 miliardów, które Niemcy otrzymały z 807 miliardów:

42 proc. na realizację celów klimatycznych, w tym dotacje na e-mobilność, zielony wodór i promocję efektywności energetycznej budynków mieszkalnych,

52 proc. na realizację celów digitalizacji,

6 procent na wzmocnienie odporności gospodarczej i społecznej Niemiec, przy czym znaczną część środków przeznaczono np. na opiekę nad dziećmi, ale także na modernizację szpitali.

Kiedy pomyślę, że modernizacja szpitali w Niemczech przejawia się jedynie w tym, że coraz więcej szpitali bankrutuje i jest zamykanych, kiedy pomyślę o obecnym stanie cyfryzacji w Niemczech i kiedy uświadomię sobie, że wszelkie inwestycje w cele klimatyczne nie tylko kosztują pieniądze, ale nie przynoszą żadnych korzyści, ale także niszczą istniejący kapitał inwestycyjny, to łzy napływają mi do oczu, gdy próbuję sobie wyobrazić, jakimi kanałami mogło popłynąć pozostałe 777 miliardów dla pozostałych 26 państw członkowskich.

Ciekawe jest też to, że rząd niemiecki w swojej publikacji stwierdza, iż NextGenerationEU jest największym pakietem pomocowym dla gospodarki, jaki kiedykolwiek finansowano ze środków budżetu UE. Spodziewałbym się, że pakiet stymulacyjny przyniesie zauważalne ożywienie gospodarcze.

Moim zdaniem niedopuszczalne jest odwoływanie się do spowolnienia gospodarczego w okresie obostrzeń wywołanych paniką związaną z koronawirusem. W cenach z 2019 r., ostatniego roku przed koronawirusem, PKB 27 państw członkowskich wyniosło 14,02 bln euro. W roku 2023, według cen z roku 2023, PKB wzrósł do 16,97 bln. Wygląda dobrze. Ale tak nie jest. Po uwzględnieniu inflacji w cenach z 2019 r. pozostało zaledwie 13,5 bln – a według wstępnych szacunków wzrost w 2024 r. wyniósł zaledwie 0,4 proc. Nadal jesteśmy więc poniżej poziomu z 2019 roku. Największy pakiet pomocowy UE w zakresie stymulacji gospodarczej nie przyniósł żadnych efektów. Pytanie, gdzie ostatecznie trafiło te 807 miliardów, będzie zapewne równie trudne do zrozumienia, jak największy sukces UE, który zostanie omówiony w następnej sekcji.

1,8 miliarda dawek szczepionki od Pfizera

„Pytania nie mają sensu, Ursula von der Leyen nie odpowiada.”

Tym zdaniem gazeta taz rozpoczęła swój artykuł 23 maja 2023 r. na temat skandalu, który stał się znany jako „Pfizer-Gate”, ale w przeciwieństwie do Watergate, kiedy Richard Nixon musiał zrezygnować ze stanowiska prezydenta USA za nadużycie uprawnień rządowych, nie miało to żadnych konsekwencji politycznych.

Lekarka z tytułem doktora i matka siedmiorga dzieci z rodziny Albrechtów z Dolnej Saksonii, której w cudowny sposób demokratycznie powierzono stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej, wydała 35 miliardów euro na zakup dla obywateli UE szczepionek, które krytycy dziś pogardliwie nazywają „sprayem”. W szczególności umowa z jej bliską przyjaciółką Bourlą z firmy Pfizer, od której potajemnie zamówiła 1,8 miliarda dawek szczepionki, wywołała poruszenie, zwłaszcza że odmówiła upublicznienia szczegółów tego zamówienia. Mówi się, że umowy zostały zawarte za pośrednictwem wiadomości SMS, które najwyraźniej zostały później usunięte.

O samotnym działaniu von der Leyen dowiedział się, jak się okazuje, New York Times. Kiedy w kwietniu 2023 r. belgijski lobbysta Frédéric Baldan złożył do prokuratury w Liège skargę karną przeciwko von der Leyen, podając zarzut nadużycia władzy, niszczenia dokumentów publicznych, konfliktu interesów i korupcji, skarga została natychmiast uznana za niedopuszczalną, ponieważ Baldan nie wykazał „osobistego interesu”.

FOCUS napisał 2 kwietnia 2024:

„Europejska Prokuratura Generalna interweniowała w skandalu „Pfizergate” z udziałem Urszuli von der Leyen. W centrum uwagi znajdują się wybuchowe wiadomości tekstowe między von der Leyen a dyrektorem generalnym Pfizera. Według Politico, zarzuty o przestępstwo w związku z negocjacjami dotyczącymi szczepionki między von der Leyen a dyrektorem generalnym Pfizera Albertem Bourlą są badane.

Wreszcie w lipcu 2024 r. Sąd Unii Europejskiej (TSUE – nie mylić z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej) orzekł, że Ursula von der Leyen naruszyła prawo UE, utrzymując informacje w tajemnicy.

Konsekwencje: Żadne, poza ponownym mianowaniem Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącej Komisji. Nie udało mi się ustalić, czy w międzyczasie opublikowano chociaż część tajnych umów.

Kluczowe kwestie, a mianowicie, czy przewodnicząca Komisji miała w ogóle prawo do wydania tych zamówień, czy podczas negocjacji zadbała o uzyskanie cen i warunków uzasadnionych w obliczu gigantycznej ilości, a także czy przy obliczaniu zamówienia założyła realistyczną potrzebę, co jest wątpliwe, ponieważ nie było potrzeby dostarczenia co najmniej 500 milionów dawek, nie zostały wyjaśnione przez sądy.

Można jednak wyciągnąć odwrotny wniosek, że „stowarzyszenie”, do którego niewątpliwie należy pani von der Leyen, albo z góry zezwoliło na jej działania, albo też milcząco je zatwierdziło później, ponieważ leżało to – a nie inaczej – w interesie członków stowarzyszenia. Tylko Polska i Węgry były temu przeciwne, choć Polska również wycofała swoje stanowisko po powrocie Tuska.

Czy zatem mamy do czynienia ze zjawiskiem, że jedna wrona nie wydziobuje oka drugiej wronie? Czy jest tak, że to, co zalegalizuje Rada, jest legalne, niezależnie od zapisów traktatowych?

Czy słuszne jest założenie, że zasłona milczenia, jaka została rzucona na tę sprawę, zwalnia nas z konieczności dostosowywania traktatów do zmienionych potrzeb, przynajmniej retrospektywnie?

Dla mnie nasuwa się jeszcze jedno pytanie: czy to przewodniczący Komisji może swobodnie poruszać się po całej UE, czy też jakieś stowarzyszenie działające w ramach UE, które wszystko między sobą załatwia i ciągle umożliwia „wzbogacanie się” kosztem obywateli.

Jeśli do skandalu związanego z zamówieniami na szczepienia dodamy informacje z niemieckich akt RKI, które potwierdzają wszelkie podejrzenia, że ​​cała pandemia była jednym wielkim oszustwem, to problem, z którym mamy do czynienia, wykracza daleko poza podejrzenia o organizację przestępczą, wkraczając w obszar filozofii państwa, w którym dyktatorzy stają się prawnie niepodważalni, ponieważ sami ucieleśniają prawo i porządek, a zatem nigdy nie mogą go naruszyć.

Wojna miliardów

Skoro udało się zgodzić na spłatę 750 mld – w rzeczywistości ponad 800 mld – długu UE, wbrew postanowieniom traktatu, powtórzenie tego zamachu stanu wydaje się zbyt kuszące.

Teraz UE musi zebrać od 800 do 900 miliardów dolarów, aby przygotować państwa członkowskie do wojny, ponieważ Amerykanom pod wodzą Donalda Trumpa nie można już ufać.

Na wiosennym szczycie Rady członkowie stowarzyszenia zgodzili się, że jest to dobry pomysł i należy go wdrożyć.

Niejasne pozostaje, w jaki sposób ma być finansowane to masowe zbrojenie ani w ramach jakiego wspólnego planu obronnego ma być pozyskiwany i gdzie ma stacjonować sprzęt wojskowy.

11 marca Deutsche Welle nadal zachwycała się:

„Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, planuje wkrótce podać szczegóły dotyczące sposobu finansowania. Na razie wygląda na to, że większość pakietu o wartości 800 mld euro, 650 mld euro, będzie pochodzić z nowego długu poszczególnych krajów UE, a nie ze wspólnego długu. Pozostałe 150 mld euro będzie stanowić pomoc pożyczkową wspieraną budżetem UE — co jest bliższe wspólnemu zadłużeniu”.

Czy nie było nic o pułapach zadłużenia? O co chodzi? Nikt od dawna nie przestrzega tej zasady.

Problemem, który najprawdopodobniej doprowadzi do ponownej emisji wspólnego długu, który w innym przypadku byłby zabroniony, jest stopa procentowa. Każde państwo członkowskie płaci odsetki na podstawie swojej zdolności kredytowej – a zdolność kredytowa nie wzrasta wraz z zaciąganiem kolejnych długów. Dzięki euroobligacjom, o które od lat nie zabiegano w tajemnicy, możliwe byłoby osiągnięcie mieszanego sposobu obliczania stóp procentowych, co byłoby bardzo pomocne dla słabszych państw.

Bruksela jest światową stolicą korupcji, jak powiedział mi kiedyś ktoś, kto przez kilka lat doświadczał tego na własnej skórze.

Z dzisiejszej perspektywy należy to postrzegać jako „opowieść z dawnych, dobrych czasów”.

To, co zaczęło się jako zakulisowe układy, stało się bezczelnym złamaniem umowy na otwartej scenie, co nie tylko sprawia, że ​​traktaty UE zawarte kosztem stron trzecich, a mianowicie obywateli UE, stają się bezwartościowe, ale również, na podstawie różnych przesłanek, budzi podejrzenia o korupcję i kumoterstwo w sprawowaniu władzy.

Niczego nie da się udowodnić, ponieważ nie ma nikogo, kto by wszczął poważne dochodzenie, a co dopiero je dokończył, a nawet gdyby ktoś taki powstał, nie ma nadziei, że znajdzie się sąd, który przyjmie pozew przeciwko całemu systemowi lub poszczególnym członkom stowarzyszenia.

Gdyby Unia Europejska była państwem demokratycznym z prawdziwą konstytucją ustanowioną przez obywateli i prawdziwym podziałem władzy, to znaczy z parlamentem, który uchwala prawa i kontroluje rząd, rządem, który przestrzega prawa i ma na uwadze dobro całej Unii i wszystkich jej obywateli, oraz z systemem sądowniczym, który wymierza sprawiedliwość każdemu bez dyskryminacji, warunki takie jak te panujące w Brukseli nie mogłyby zaistnieć

“Europa”: Przygotowanie się na apokalipsę własnego chowu 

Europa: Przygotowanie się na apokalipsę własnego chowu

 

W ostatnich tygodniach Komisja Europejska i rządy kilku państw członkowskich rozpętały falę komunikatów przypominających najciemniejsze fazy pandemii – lub wybuch zbliżającej się wojny.

Źródło: europeanconservative/europe-preparing-for-an-apocalypse-of-its-own-making

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 27

We Francji opracowywane są podręczniki przetrwania, Bruksela przedstawia strategie „odporności obywatelskiej”, a zalecenia dotyczące zaopatrywania się w wodę, lekarstwa i żywność mnożą się wszędzie. Wspólny przekaz: Ludzie powinni przygotować się na najgorsze – na ataki zbrojne, katastrofy klimatyczne, awarie infrastruktury cyfrowej lub zagrożenia hybrydowe.

Na pierwszy rzut oka może się to wydawać przydatne w celu ochrony obywateli. Ale za rosnącym alarmem kryje się polityczny, wojskowy i finansowy projekt o ogromnych rozmiarach: budowa nowego europejskiego kompleksu obronnego. Plan zakłada mobilizację prawie 1 biliona euro , głównie ze środków publicznych – bez jasnej mapy drogowej i bez prawdziwej demokratycznej debaty na temat konsekwencji.

Strach jako paliwo dla centralizacji

W swojej nowej Strategii Gotowości Unii Komisja Europejska ostrzega przed pogarszającą się sytuacją bezpieczeństwa. Dokument opublikowany 26 marca proponuje 30 środków mających na celu przygotowanie ludności na wszystkie kryzysy – od cyberataków i klęsk żywiołowych po akty sabotażu krytycznej infrastruktury i ciągłe zagrożenie ze strony Rosji.

Jednak bliższa analiza ujawnia wyraźną prawidłowość: strach staje się głównym narzędziem politycznym służącym do legitymizacji gigantycznych wydatków i koncentracji większej władzy w Brukseli. Ton dokumentu strategicznego jest niemal apokaliptyczny:

„Musimy przygotować się na incydenty i kryzysy na dużą skalę, obejmujące wiele sektorów – w tym na możliwy atak zbrojny na jedno lub więcej państw członkowskich”.

Tego typu oświadczenia zakładają scenariusz, w którym Europa zostaje zaatakowana, infrastruktura ulega załamaniu, a społeczeństwo rozpada się bez cywilnego wsparcia dla armii. Dyplomacja, obrona narodowa czy zasada pomocniczości? Wydaje się, że nie odgrywają już żadnej roli w tej koncepcji. Zamiast tego, pod pretekstem bezpieczeństwa, UE przekształca się w scentralizowany, zarządzany odgórnie system.

Kondycjonowanie zamiast przygotowania

Zalecenie, aby zaopatrzyć się w latarki, konserwy, leki i wodę pitną na 72 godziny, wydaje się na pierwszy rzut oka rozsądne. Jeśli jednak jest to osadzone w strategii, która jednocześnie promuje masowe zbrojenia i narrację o „nieuniknionej wojnie”, pojawia się pytanie: czy chodzi tu naprawdę o przygotowanie – czy o uwarunkowania psychologiczne?

Podręcznik przetrwania ma zostać rozprowadzony we Francji latem tego roku . Działania te obejmują wszystko, od zamykania okien na wypadek ataku nuklearnego po dobrowolny udział w obronie cywilnej. Choć oficjalna wersja unika określenia „wojna”, atmosfera – zwłaszcza w przemówieniach prezydenta Macrona – wyraźnie wskazuje na ton przedwojenny.

Szwecja, która jest uważana za wzór do naśladowania, również rozprowadza podobne przewodniki już po raz piąty od czasów II wojny światowej. Jednak dziś – po przystąpieniu do NATO i w obliczu coraz bardziej agresywnego dyskursu – kampanie te nabrały o wiele groźniejszego wydźwięku.

Ukryte koszty: zadłużenie, zmiana władzy, de-demokratyzacja

Niepokojące jest to, że ta strategiczna zmiana odbywa się bez jakiejkolwiek prawdziwej debaty publicznej – bez zaangażowania obywateli i przy ogromnym braku przejrzystości co do skutków finansowych, społecznych i politycznych. UE planuje przeznaczyć na swój plan zbrojeniowy do 800 miliardów euro, z czego 150 miliardów euro będzie pochodzić ze wspólnego długu. Przyszłość całych pokoleń jest więc obciążona hipoteką w oparciu o koncepcję bezpieczeństwa, której nikt jasno nie zdefiniował.

Jednocześnie kurs wojskowy służy pogłębieniu integracji europejskiej – kosztem suwerenności narodowej. Często przywoływany „duch solidarności” staje się retorycznym pretekstem do koncentracji kompetencji wojskowych, przemysłowych i strategicznych w Brukseli – chociaż w rzeczywistości powinny one leżeć w gestii państw członkowskich.

Społeczeństwo w stanie wyjątkowym

W dokumencie strategicznym wyraźnie zaapelowano o włączenie kwestii bezpieczeństwa i gotowości do istniejących i przyszłych przepisów, polityk i strategii UE . W tym celu określono 30 priorytetowych działań, podzielonych na siedem obszarów – takich jak współpraca władz cywilnych z wojskiem, lepsza koordynacja z sektorem prywatnym i wspieranie odporności społecznej.

W załączniku Komisja wymienia około 60 indywidualnych środków na najbliższe dwa lata. W bieżącym roku priorytetem są następujące kwestie:

  • Zwalczanie “dezinformacji”
  • Ocena odporności sektora finansowego na kryzysy
  • Integracja szkoleń z zakresu odporności w szkołach i placówkach edukacyjnych

Dyskusja na temat „odporności obywatelskiej” staje się koniem trojańskim: ma ona na celu promowanie ścisłej integracji społeczeństwa obywatelskiego z wojskiem, regularnych ćwiczeń i przyzwyczajenia do stałego stanu wyjątkowego .

Co to za społeczeństwo, w którym dzieci dorastają nie z podręcznikami historii, lecz z instrukcjami, jak przetrwać ataki biologiczne lub przerwy w dostępie do Internetu?

Prawdziwy czynnik niepewności: sama polityka

Paradoks katastroficznej retoryki Brukseli jest oczywisty: prezentuje się ona jedynie jako reakcja na niebezpieczny świat – i ukrywa fakt, że wiele dzisiejszych niepewności zostało częściowo spowodowanych lub źle zarządzanych przez samą UE .

Przykłady?

  • Niekontrolowana ekspansja NATO na wschód
  • Chaotyczna polityka migracyjna
  • Ideologicznie motywowana zależność energetyczna
  • Destabilizacja równowagi globalnej poprzez sankcje i blokady

Wszystko to nie sprawiło, że świat stał się bezpieczniejszy – wręcz przeciwnie, stał się bardziej niestabilny. Ale zamiast samokrytycznej analizy Bruksela domaga się teraz: więcej kontroli, więcej długu, mniej autonomii narodowej .

Wnioski: Między ostrożnością a straszeniem

Nikt nie wątpi, że w niestabilnym świecie konieczne jest przygotowanie się na sytuacje kryzysowe. Ale to, czy przygotowujemy społeczeństwa, czy systematycznie je straszymy, ma znaczenie.

Granica między mądrą ostrożnością a kontrolowaną paniką jest cienka. Wygląda na to, że Europa przekracza tę granicę coraz łatwiej.

W tych warunkach planowane przezbrojenie UE nie jest klasycznym projektem obronnym . Jest to restrukturyzacja ideologiczna , marsz w kierunku scentralizowanego bloku wojskowego, finansowanego za pomocą zbiorowego długu – i legitymizowanego strachem.

I to właśnie powinno nas martwić bardziej niż jakakolwiek lista kontrolna w podręczniku przetrwania.

Źródło: europeanconservative/europe-preparing-for-an-apocalypse-of-its-own-making

Bruksela planuje masową imigrację. Kolejne siedem milionów “inżynierów”.

Bruksela planuje masową imigrację

UE planuje sprowadzić 7 milionów pracowników migrujących do 2030 roku – pomimo 12 milionów bezrobotnych w Europie

źródło: europeanconservative/eu-parliament-approves-importing-7-million-labor-migrants

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 25

Parlament Europejski otwiera drzwi masowej imigracji – krytycy ostrzegają przed dumpingiem socjalnym i zakłóceniami kulturowymi

Komisja Wolności Obywatelskich Parlamentu Europejskiego utorowała drogę imigracji co najmniej siedmiu milionów dodatkowych pracowników migrujących do 2030 r. To, co jest sprzedawane jako odpowiedź na niedobór siły roboczej, jest krytykowane przez wielu jako motywowany ideologicznie projekt migracyjny, który może wywołać ogromne napięcia społeczne i ekonomiczne w dłuższej perspektywie

Tak zwana „unijna pula talentów” ma umożliwić ukierunkowaną rekrutację pracowników przede wszystkim z Afryki – kontynentu, który Komisja otwarcie określa jako „rezerwuar demograficzny”. Powstaje więc oczywiste pytanie: dlaczego Bruksela nie opiera się na środkach mających na celu promowanie urodzeń wśród własnej ludności, lecz raczej na zastępowaniu demograficznym poprzez migracje spoza Europy?

Krytyka nie pochodzi tylko ze środowisk konserwatywnych, ale także od pragmatycznych obserwatorów. Narzekają, że obecnie w UE dwanaście milionów ludzi jest bezrobotnych. Tworzenie nowych szlaków migracyjnych na europejski rynek pracy nie jest zatem odpowiedzią na niedobór wykwalifikowanych pracowników, lecz służy przede wszystkim obniżeniu wynagrodzeń i zapewnieniu przedsiębiorstwom taniej siły roboczej. Nie sposób nie dostrzec podobieństw do kontrowersyjnego systemu wizowego H-1B w USA.

Unijna pula talentów stanowi jedynie furtkę do masowej migracji, obniża płace i podważa suwerenność narodową. Jeśli chcemy mieć silniejszą gospodarkę, powinniśmy inwestować w innowacje i rodzimych pracowników, a nie w importowanie taniej siły roboczej kosztem naszych obywateli.

Szczególnie niepokojące są ramy ideologiczne, w których prowadzona jest debata. Krytycy są oczerniani jako „prawicowi ekstremiści”, a argumenty dotyczące skutków społecznych lub braku zdolności do integracji są zazwyczaj odrzucane jako „mowa nienawiści”. Ignoruje się nawet konstruktywne alternatywy, takie jak węgierska polityka rodzinna, która skutecznie przyczynia się do wzrostu wskaźnika urodzeń.

Wyniki głosowania mówią same za siebie: propozycję poparły uznane siły – Europejska Partia Ludowa (EPP), socjaliści, liberałowie i Zieloni. Jedyne głosy sprzeciwu pochodziły od grup konserwatywnych, takich jak Patriots for Europe. Nawet skrajna lewica nie chciała się zgodzić, choć z innych powodów.

Kurs UE w praktyce oznacza: więcej migracji, niższe płace i większe obciążenie państwa opiekuńczego. Prawie w ogóle nie mówi się o integracji, a już na pewno nie o wpływie kulturowym. To, co jest sprzedawane jako konieczność ekonomiczna, po bliższym przyjrzeniu się okazuje się ryzykownym eksperymentem na dużą skalę o niepewnym wyniku.

Wniosek: Decyzja komisji Parlamentu Europejskiego może zmienić Europę na całe dziesięciolecia – i to nie pod względem stabilności społecznej ani zrównoważenia gospodarczego. Ostrzeżenia są coraz głośniejsze, ale Bruksela nie zmienia kursu. Pytanie pozostaje: kto naprawdę korzysta na tej ścieżce? A co się stanie z tożsamością europejską, jeżeli zostanie systematycznie rozmontowana pod pozorem efektywności?

Źródło: europeanconservative/eu-parliament-approves-importing-7-million-labor-migrants

Polska jako „żywa tarcza” Unii. Oto plany eurokratów

Polska jako „żywa tarcza” Unii. Oto plany eurokratów

https://pch24.pl/polska-jako-zywa-tarcza-unii-oto-plany-eurokratow

(PCh24TV)

Przemiany polityczne w UE gwałtownie przyspieszyły, a rzeczywistość zmienia się na naszych oczach, co może mieć doniosłe znaczenia dla każdego mieszkańca Polski. Większość zawirowań europejskich oscyluje wokół wojny ukraińskiej i polityki USA. Gwałtowna zmiana geopolityczna nastąpiła, gdy prezydent Donald Trump rozpoczął negocjacje pokojowe z Rosją, jednocześnie wycofując zaangażowanie z Europy. Świat dowiedział się w lutym br., że wojna na Ukrainie jest w rzeczywistości proxy war – wojną zastępczą między NATO a Rosją, a na terenie państwa ukraińskiego od 2016 r. CIA i MI6 stworzyły 12 tajnych baz wywiadowczo – dywersyjnych, skierowanych przeciw Rosji.

Wojna jest sytuacją dynamiczną, która może eskalować i przenieść się na kraje ościenne, dlatego dążeniem polityków państw sąsiednich powinno być zawarcie pokoju i rozwiązanie sporów na drodze dyplomatycznej. Donald Trump, przywódca państwa, wspierającego zastępczą wojnę na Ukrainie rozpoczął negocjacje pokojowe z Rosją i Ukrainą, dążąc do zawarcia pokoju. Wydawało się, że zapowiedź zakończenia walk spotka się z wielką ulgą i nadzieją ze strony  przywódców Unii Europejskiej.

Stało się jednak inaczej. Działania Donalda Trumpa, jego współpraca z prezydentem Rosji, marginalizacja państw europejskich i Wołodymira Żeleńskiego spowodowały istną wściekłość w postępowej, walczącej o pokój, demokrację, prawa człowieka i wartości Europie. Prezydent USA  nagle został objęty anatemą na równi z prezydentem Rosji, a przywódcy UE i Wielkiej Brytanii w ekspresowym tempie zaczęli tworzyć plan wyścigu zbrojeń i podtrzymania wojny na Ukrainie.  Większość ludności Europy jest zaskoczona dynamiką i głębokością zmian, nie mogąc poradzić sobie ze sprzecznymi informacjami. Można jednak dojść z tym do porządku, pod warunkiem znajomości pewnych ustawień. O złożonych przyczynach wybuchu wojny ukraińskiej już napisałem. Trzeba następnie zrozumieć, czym jest pax americana – porządek jednobiegunowy świata, polegający na hegemonii USA, wspierany przez ONZ i jej agendy. Od początku XX wieku wdrażany jest program budowy jednego, światowego państwa i jednego rządu, mającego pod sobą całą ludzkość i wszystkie zasoby świata. Porządek ten tworzony był stopniowo, z wykorzystaniem potencjału globalnych imperiów. Pierwszym było Imperium Brytyjskie, które prowadziło globalizację do końca XIX w., gdy zostało zastąpione przez imperium amerykańskie, które ciągnęło globalizację do 20 stycznia 2025 r., gdy Donald Trump zaczął urzędowanie jako 47. Prezydent USA. Natychmiast wycofał się z projektu globalnego na rzecz wzmocnienia pozycji Stanów Zjednoczonych, do czego potrzebna jest kontrola na Atlantykiem, więc także nad Grenlandią, Kanałem Panamskim, Kanałem Sueskim. Do tego potrzeba też, aby USA zakończyły wojnę z Rosją na Ukrainie, jako zbyt kosztowną i niebezpieczną. Przyczyna odejścia USA z globalizmu jest prosta – zakłada on likwidację każdego państwa, suwerennego rządu i narodu, co zrozumiała część amerykańskiego deep state, korzystająca z państwa amerykańskiego.

Należy też wyjaśnić, czym jest Unia Europejska. To wszystko, co wmawia się ludziom o ojcach – założycielach to fałsz, ich biografie i historia integracji europejskiej wyglądały zupełnie inaczej i zostały sfałszowane na zlecenie rzeczywistych twórców UE. Od samego początku był to projekt globalny, będący prototypem i zarazem oddziałem państwa globalnego. Patronat nad projektem objęli ludzie związani z rządem USA i Wall Street, którzy wykorzystali kilka koncepcji do przekształcenia Europy suwerennych państw narodowych w Europę jednego państwa wielokulturowego. Tak więc UE ma trzy warstwy. Warstwa propagandowa to ojcowie założyciele i oficjalna historia, opiewająca prometejski wysiłek Monneta i Schumana w zakończeniu wojen i otwarciu nowego rozdziału pokoju w dziejach świata. To wszystko jest fałszem. Druga warstwa – nieoficjalna, federacja europejska Altiero Spinelliego, gdzie Europa jest państwem socjalistycznym, mającym jeden rząd i jedną armię, państwa członkowskie pozbawione zostają wiodącego wpływu na rzeczywistość oraz samodzielności gospodarczej i finansowej, a federalne państwo ma prawo dysponować własnością prywatną obywateli.

W państwie socjalistycznym człowiek jest częścią zbiorowości, wszyscy więc są także żołnierzami w razie konfliktu. Trzecia warstwa jest ukryta, a nazywa się Paneuropa, koncept opisany przez austriackiego arystokratę Richarda Koudenhove – Calergi w 1925 r. Zakłada nie tylko jedno europejskie państwo i jeden rząd, ale również jedną rasę europejską, i nie jest to rasa biała. Paneuropa zakłada wymianę ludności europejskiej. Ma powstać rasa negroidalna, jak w starożytnym Egipcie, dzięki wymieszaniu genetycznemu imigrantów z Afryki i Azji z miejscową, białą ludnością.  Zarówno dokumenty, jak i stany faktyczne świadczą za tym, że UE to w rzeczywistości połączenie planów Calergi z planami Spinelliego. Kryje się za tym dążenie do totalnego zniszczenia istniejącego porządku społecznego, który działa sam z siebie i zastąpienie go nowym, sterowalnym z zewnątrz. To odwieczne dążenie gnozy – wiedzy tajemnej dla wybranych, dającej pozorne zbawienie i realną władzę. Gnoza jest podłożem wszystkich ideologii, niszczących chrześcijański Zachód już od XV wieku, z komunizmem, globalizmem i posthumanizmem włącznie. Taka jest wiara i dążenie globalistycznych elit,  zarządzających ogromnym kapitałem. Ten właśnie kapitał finansował komunizm, nazizm, rewolucję seksualną, ideologię gender.

Cel staje się czytelny, gdy uzmysłowimy sobie, że pierwszymi ofiarami totalitaryzmów i wojen byli biali chrześcijanie z Europy, niszczący się nawzajem w wojnach i rewolucjach. Zrozumienie celu staje się proste, gdy zrozumiemy, że biali chrześcijanie z Europy używali filozofii realistycznej, etyki wychowawczej według cnót moralnych, moralności chrześcijańskiej, nakładającej na każdego człowieka obowiązki moralne, przestrzegane dobrowolnie, oraz religii Boga, który nie zależy od kaprysów człowieka. Ten konglomerat sprawił, że w Europie powstała cywilizacja wysokich technologii, dobrobytu, bezpieczeństwa i praw człowieka, szanująca wolność jednostki i nie używająca tyranii. Wyznawcy gnozy, dążący do absolutnej władzy nie mogą znieść takiego obszaru kulturowego. Istnieje on dzięki narodom i państwom narodowym, dlatego stałe dążenia gnostyków, prących do władzy dzięki globalnemu kapitałowi zmierzają do zniszczenia narodów i państw narodowych. Na takim podłożu wyrosły  globalistyczne dążenia USA sprzed zmiany Donalda Trumpa, a także sama Unia Europejska i jej globalistyczna polityka. Teraz zaś, po gwałtownej zmianie pryncypiów USA równie gwałtownie zmienia się polityka obronności UE. Ma ona kilka założeń wstępnych.

Po pierwsze: UE, występując wraz z Wielką Brytanią zażądała od swoich państw członkowskich, a także od władz Ukrainy dalszego kontynuowania wojny z Rosją, oficjalnie po to, aby wymusić na Rosji tzw. sprawiedliwy pokój. UE rozumie go jako całkowitą porażkę Rosji, całkowite poddanie się pod odpowiedzialność za zbrodnie i agresję, zwrot wszystkich ziem, odebranych Ukrainie przez Rosję oraz wypłatę reparacji. Lista życzeń brzmi krzepiąco, ale nie jest możliwa do realizacji i zapewne nigdy nie będzie, Rosja bowiem wygrywa wojnę, nie załamała się na skutek sankcji i nie jest osamotniona w świecie, tylko ma silnych sojuszników. Koncepcja pokoju z Rosją, lansowana przez UE jest iluzją i nie doprowadzi do pokoju, ale do utrzymania wojny i możliwości jej rozszerzenia na państwa ościenne, w tym na Polskę.   

Po drugie, UE i GB, a przed rewoltą Trumpa również USA, za pomocą tysięcznych tub propagandowych, specjalistów i polityków głoszą, że Rosja tylko czeka na to, aby ruszyć dalej na Zachód, odtwarzając ZSRR i pochłaniając wszystkie kraje po po Lazurowe Wybrzeże. Jedyną zaporą przed inwazją jest Ukraina, która zasłania nas przed agresywną Rosją, zajmując jej wojska. Te opowieści są w dużej części dezinformacją, nie ma bowiem śladu chęci do podjęcia ofensywy Rosji na Zachód, jest za to mocarstwowość Rosji, podobnie, jak mocarstwowość USA. Wojska rosyjskie stoją na naszych granicach już od grudnia 1991 r. po stronie Białorusi i Królewca. Atak na Europę Zachodnią najlepiej jest wyprowadzić właśnie z terenu Białorusi, o czym dobitnie przekonało się w 1920 Wojsko Polskie, zaangażowane na Ukrainie, zaskoczone wielką ofensywą wojsk sowieckich na kierunek warszawski, wyprowadzoną z terenów Białorusi. Ówczesna Rosja napędzana była ideą rewolucji światowej i jednego, proletariackiego państwa, podobnie, jak dzisiaj UE, inaczej natomiast, niż dzisiejsza Rosja, która powróciła do dawnej polityki carskiej. Rosja carska bardzo sprawnie wpisywała się w europejski koncert mocarstw XIX wieku, nie dążąc do podboju całej Europy, ale konserwując europejski porządek po traktacie wiedeńskim. Ten porządek zniszczyły najpierw agresywne Imperium Niemieckie, a potem agresywna rewolucja komunistyczna, napędzana pieniędzmi, z Niemiec, City of London i Wall Street. Siły te i ich dążenia wciąż istnieją i skupiły się obecnie w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii.   

Obydwa fundamentalne założenia nowej polityki obronnej Europy są więc błędne, jednak poparte oficjalną narracją medialną i polityką UE, i większości rządów europejskich. Ta świadomość jest bardzo ważna – cała dotychczasowa polityka Europy i Polski wobec wojny na Ukrainie, a także cała nowa pośpieszna polityka zbrojenia Europy oparta jest na fikcji. Należy zadać sensowne pytanie, czy rządy europejskie nie mają tej wiedzy, czy nie mają swoich ośrodków wywiadowczych i analitycznych? Odpowiedź nie pochodzi z oficjalnych źródeł, ale jest logicznym wnioskiem – muszą to wiedzieć, i celowo wprowadzają w błąd własne narody. Należy dalej zapytać o przyczynę tego oszustwa. Odpowiedź: mają interesy w utrzymaniu wojny na Ukrainie, utrzymaniu napięcia z Rosją i rozszerzeniu konfliktu. Nasuwa się kolejne pytanie: dlaczego UE i rządy państw europejskich dążą do celów, które są szkodliwe dla ich własnych państw i narodów. Odpowiedź jest porażająca, ale logiczna: rządy są zależne od UE, czyli struktury ponadpaństwowej, która realizuje Paneuropę, czyli cele gnostyckie zniszczenia narodów białych chrześcijan w Europie i ich państw. W miejsce starej Europy ma powstać nowa Europa z nową, negroidalną rasą.

Wyraźnie do tego celu zmierza Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 12 marca 2025 r. w sprawie białej księgi w sprawie przyszłości europejskiej obrony (2025/2565(RSP). Zawiera ona założenia nowej polityki obronnej i nowy sojusz – Europejską Unię Obronną (EUO), złożoną z UE, Wielkiej Brytanii, Ukrainy i krajów Bałkanów Zachodnich. Dalsze europejskie dokumenty i strategie będą tworzone w oparciu o ten dokument, który jest quasi – konstytucją EUO/UE, przyda się więc wiedza, co tam uchwalono. Treść Rezolucji nie jest stanem faktycznym i zapewne nigdy nie będzie, ale z pewnością Europa będzie teraz prowadzona w tym kierunku.

Oto założenia nowej Europy w skrócie. EUO/UE jest bytem państwowym, suwerennym i niezależnym od państw. Główna polityką tego tworu jest Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO). Staje się ona wiodącą polityką UE i państw członkowskich. Dotychczasowe oraz nowe polityki UE będą podlegać reżimowi obronnemu. EUO/UE dąży do pokoju w ten sposób, że namawia państwa członkowskie, aby wysłały na Ukrainę tyle uzbrojenia, ile się da, zanim nastanie tam pokój. Cele strategiczne EUO/UE, zawarte we WPBiO są następujące:

  • odstraszanie Rosji, która jest określana jako wrogie mocarstwo, dążące do ataku na Europę;
  • odcięcie się od świata, który nie popiera polityki EUO/UE, zerwanie z USA;
  • odcięcie Rosji i Białorusi od świata poprzez Morze Czarne, Bałtyk (Bałtycka Linia Obrony) i Tarczę Wschód (Polska);
  • wspieranie Ukrainy poprzez podtrzymywanie wojny, inwestycje UE w przemysł obronny Ukrainy, finansowanie tego państwa i jego działań wojennych;
  • zadłużenie państw europejskich ponad wszelkie normy prawne i zdroworozsądkowe i uzależnienie narodów od systemów finansowych;
  • opodatkowanie państw członkowskich podatkiem dla Ukrainy w wysokości 0,25% PKB;
  • budowa nowego przemysłu unijnego na Ukrainie, poza normami europejskimi, według tzw. modelu duńskiego;
  • podporządkowanie całego przemysłu państw członkowskich polityce EUO/UE;
  • podporządkowanie wszystkich zasobów i surowców strategicznych państw członkowskich Komisji Europejskiej;
  • pozbawienie państw członkowskich wszelkiej sprawczości i własnej polityki, poprzez likwidację zasady jednomyślności w organach UE, uwspólnienie zamówień zbrojeniowych, poddanie armii narodowych dowództwu europejskiemu;
  • stworzenie tzw. rynku obronnego, co oznacza, że wszystkie dziedziny życia gospodarczego i społecznego zostają podporządkowane WPBiO, która jest zarządzana centralnie; państwa członkowskie zmuszone zostaną do finansowania zbrojeń poprzez długi; nie będą jednak wydawać tych pieniędzy na to, co chcą i tam, gdzie chcą, ale na to, czego chce EUO/UE, i tam, gdzie wskaże; głównym miejscem produkcji zbrojeniowej dla Europy ma być Ukraina;
  • budowa nowej administracji europejskiej na obszarze państw członkowskich; będzie ona niezależna od rządów, tylko od Komisji Europejskiej; będzie zmilitaryzowana, cywilno – wojskowa, i będzie realizować cele EUO/UE;
  • utrzymywanie na terytorium UE stałego stanu wojennego, nazywanego gotowością; jest on głównie skierowany wobec obywateli UE poprzez działania profilaktyczne i zabezpieczające;
  • budowę europejskiego sztabu generalnego, dysponującego siłami zbrojnymi państw członkowskich;
  • przyjecie fińskiej koncepcji obrony całkowitej, która zakłada, że wszystkie zasoby cywilne, w tym zasoby ludzie mogą zostać wykorzystane do celów wojskowych.

To krótkie wyliczenie pozwala zrozumieć, w jakiej sytuacji znajduje się Polska. Europejskie bezpieczeństwo jest iluzją, nie ma służyć do realnej obrony przed realnym atakiem Rosji. Europa nie ma takich sił, które mogłyby obronić kogokolwiek przed takim atakiem, i długo jeszcze ich nie będzie miała, zapewne nigdy. Wiązanie się z bezpieczeństwem europejskim to wchodzenie w groźna iluzję – nie da żadnego bezpieczeństwa, bo go nie ma, ale wciąga do wojny z Rosją, utrzymując stałą wrogość i podtrzymując wojnę na Ukrainie.

Europejskie inwestycje, szumnie zapowiadane będą prowadzone głównie na Ukrainie i tam się przeniesie część europejskiego przemysłu, poza kontrolę narodów Europy. Finansowanie tych zbrojeń będzie więc także finansowaniem Ukrainy. Dodatkowo konfiskacie mają ulec rosyjskie aktywa, zamrożone przez Grupę G7, a środki mają zostać przekazane Ukrainie na prowadzenie wojny z Rosją, co może stanowić casus belli wojny światowej.

Państwa stracą władzę nad czymkolwiek, wszystko bowiem zostanie podporządkowane Komisji Europejskiej i sztabowi generalnemu. Cały przemysł, całe zasoby, cała gospodarka, całe wojsko, całe zakupy, całe inwestycje, całe społeczeństwo ma się docelowo znaleźć pod wspólnym, cywilno – wojskowym zarządem tych dwu ośrodków. Wszystkie zakupy zbrojeniowe będą musiały być dokonywane w Europie, czyli w praktyce na Ukrainie. Oznacza to zerwanie sojuszu wojskowego z USA, które zakupami broni w Ameryce warunkuje jego trwanie.

Społeczeństwa zostanę poddane reżimowi stanu wojennego i stale będą musiały być gotowe na wojenną mobilizację, pod unijnym dyrektoriatem cywilno – wojskowym. Polska znajduje się na froncie poprzez Tarczę Wschód, na której musi być ciągłym wrogiem Rosji i Białorusi. W  razie ataku będziemy mogli liczyć na takie same wsparcie, jakie otrzymaliśmy w 1939 r., i na takie same  skutki dla ludności cywilnej. Koncepcja całkowitej obrony w polskich warunkach oznacza, że całe społeczeństwo, nie tylko mężczyźni, ale też kobiety i dzieci zostaną uznani przez EUO/UE za siłę militarną, i to będzie właściwa Tarcza Wschód – żywe tarcze, złożone z polskiej ludności cywilnej, osłaniające UE przed atakiem Rosji. Dla naszych majętności oznacza to taktykę spalonej ziemi – niszczenie wszystkiego, co może się przydać przeciwnikowi. 

Wejście Polski do Europejskiej Unii Obronnej, będącej odtąd flagowym projektem politycznym Unii Europejskiej oznacza więc takie same zapewnienie bezpieczeństwa, jakie Polska otrzymała od Wielkiej Brytanii i Francji w marcu 1939 r., i to płynące z tych samych centrów decyzyjnych. Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony nie oznacza obrony Polski i bezpieczeństwa Polaków. W rzeczywistości oznacza to zapewnienie bezpieczeństwa władzy Unii Europejskiej nad narodami i obronę interesów City of London, Paryża, Brukseli, Berlina i Kijowa. Nie będzie to również odstraszaniem Rosji, Europa nie ma czym odstraszać jej licznych zagonów pancernych, sił powietrznych i rakietowych, nieprzebranej ciżby piechoty. Jest to raczej wabieniem Rosji do ataku na Europę, którego pierwszą ofiarą będzie Polska i Polacy, czyli żywe tarcze Wschód. Płonąca planeta może więc rzeczywiście nastać na polskiej ziemi, wystawionej na ataki bez żadnej ochrony sojuszników. Ich całe zaangażowanie pójdzie bowiem na ochronę europejskich interesów na Ukrainie.

To nie jest nic nowego, obecna polityka UE przypomina dążenia Związku Sowieckiego, który nie umarł, tylko na chwilę się ukrył, wyemigrował na Zachód i teraz odradza się pod postacią Unii Europejskiej, Europejskiej Unii Obronnej i Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony.

Pełna analiza szaleńczych planów wojny europejskiej znajduje się tutaj: wtowarzystwie.pl/raporty/

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

Polacy z Tarczą, Europejczycy – na tarczy

Polacy z Tarczą, Europejczycy – na tarczy

namiot ursula

22 marca, wpis nr 1346 Jerzy Karwelis dziennikzarazy/polacy-z-tarcza-europejczycy-na-tarczy

Numer jest stary jak… Unia Europejska. Bo to w czasie jej zinstytucjonalizowanej hipokryzji proceder rozwinął się w najlepsze. Jest tak: jeśli chce się przepchnąć jakąś obrzydliwość, albo zrobić na złość swoim przeciwnikom politycznym, to takie kawałki wkłada się do innego aktu, miesza się łyżeczką hipokryzji właśnie i mówi – patrzcie, taki szlachetny akt, a wy tu nie chcecie się zgodzić. Podam przykład: ten akurat dotyczy tzw. konwencji stambulskiej o nazwie regulacji antyprzemocowej w stosunku do kobiet głównie. Ale tu ukrywał się ten wspomniany gen zamulania.

Zacytuję… samego siebie, jeszcze z lat kowidowych, czyli z wpisu z dnia 27 lipca 2020 roku: „Wydawałoby się, że nic bardziej naturalnego niż przystąpienie do antyprzemocowej konwencji, bo tylko jakiś wyjątkowy dewiant popierałby przemoc domową. Jednak po lekturze wychodzi, że konwencja ta ma bardzo silne przesłanie lewicowej ideologii gender. W rzeczy samej zdefiniowano w Konwencji źródło przemocy domowej, za które uznano tradycyjną rodzinę i jej tradycyjny „płciowy biologicznie” podział ról. (Równie dobrze można było uznać za przyczynę przemocy domowej… sam dom i domagać się zburzenia domów. Być może nawet rodzina na wolnym powietrzu miałaby mniejsze skłonności do przemocy).

Konwencja, a więc i nawiązujące do niej prawodawstwa lokalne, promuje kulturową i deklaratywną formułę płci, wpiera ideologię gender, łącznie z promowaniem nowych nieopresyjnych ról społecznych w procesie edukacji. Jako że czyni się to pod przykrywką nazwy konwencji antyprzemocowej, każdy, kto się jej przeciwstawia, z powyższych powodów może być (i jest) oskarżany o popieranie bicia żon kablem od żelazka (końcówką z żelazkiem). Ten zabieg pokrywania prawdziwych i zideologizowanych treści inną, mylną, acz pozytywną w brzmieniu formą jest nie tylko przykładem stosowania przemocy symbolicznej, ale także zabiegiem uniemożliwiającym artykułowanie swoich zastrzeżeń wobec tematu, którego ta manipulacja dotyczy. Kto bowiem rozsądny, bez konieczności dłuższego tłumaczenia się co do nudnych szczegółów, stanie i publicznie powie, że jest przeciwko regulacjom mającym zapobiec przemocy domowej?”

Rezolucja, czyli biała księga

I tu mamy tak samo, tyle, że z militariami. Z dyskursu w Polsce wynika, że cała zadyma dotycząca głosowania nad tzw. rezolucją, gdzie prawica zdradziła Polskę, głosując za Putinem, że ta rezolucja dotyczyła wręcz w całości tzw. Tarczy Wschód ogłoszonej w maju zeszłego roku przez premiera Tuska. Wynikałoby z tego, że mamy taką oto sytuację: Polska się stara o własne bezpieczeństwo, inicjuje rezolucję w tej sprawie, Parlament Europejski głosuje, i się okazuje, że mamy – również w szeregach posłów polskich, i to też w Sejmie nie tylko w Brukseli, bo temat wrócił bumerangiem wrzuconym przez Tuska do Sejmu – onucowych zdrajców, co to chcą rozbroić Polskę przed Putinem. Zdrada, zdrada, zdrada… Histeryczny już nie komentariat, ale mieszanina ochotnych wzmożonych i płatnych cwaniaczków uderzył w te tony, wyraźnie mające zebrać plusy dodatnie przed wyborami na Trzaska. A jest dokładnie odwrotnie.

Rezolucja wojenna, która jest de facto „Białą Księgą” obronności powstała w wyniku wewnętrznych tarć w łonie brukselskim. Komisja Europejska zaczęła inicjatywę ReArm Europe sama z siebie, bez konsultacji z Parlamentem Europejskim i odezwały się z jego łona popiskiwania, że jak to, że bez Parlamentu samoistnie podejmować takie decyzje? A więc Komisja powiedziała: sprawdzam, ale nie po to, by uzyskać jakąś opinię od przedstawicieli wyborców, czy uwzględnić uwagi, tylko dopisać do całego, uzgodnionego i wszczętego procesu element europejskiego demosu. Bo przyjęta rezolucja praktycznie potwierdza wcześniejsze działania Komisji, nawet w niejednych elementach, o których tu powiemy – popycha je do przodu.

Cała tzw. Tarcza Wschodnia została przez posłów od Tuska wrzucona do rezolucji w ostatniej chwili, by się załapać na numer opisany wyżej na przykładzie konwencji stambulskiej. Tyle, że odwrotnie – tarczę, jako pewnik, co do którego Polacy się zgadzają, wrzucono do całości rezolucji, która sama w sobie jest niezłym numerem. I teraz wszystkim, którzy mają wątpliwości dotyczącej idei rezolucji, z umieszczoną w niej Tarczą Wschód, zarzucają, że są tacy Polacy, którzy nie chcą bronić Polski. A ci nie chcą tylko głosować za szkodliwymi rzeczami, do których tylko po cwaniacku dopisano rzeczy godne. Po prostu samo pakietowanie miało cel manipulacyjny, by później wyzywać PiS-owców od idiotów.

Jak się “prawi” rzucili, że Tusk sprzedał Polskę po raz kolejny, to pojawił się wątek, że rezolucja PE nie ma mocy prawnej i nie ma się co ciskać, bo europarlamentarzyści tylko tak sobie pogadali, co zapisali w rezolucji. A więc prawicowi sygnaliści ciskają się na próżno – nie ma żadnego zagrożenia. Terefere: popatrzmy – takie same argumentacje padały w przypadku rezolucji dotyczącej tzw. zdrowia reprodukcyjnego. Rezolucja ta była de facto aktem wprowadzającym do obiegu prawnego krajów członkowskich wszystkie rzeczy, które zobaczyliśmy wpychane kolanem.

Mamy to nawet w Polsce, gdzie obowiązuje co prawda formalnie zakaz aborcji, ale się jej nie ściga, zaś co do rekomendacji dotyczących tzw. edukacji seksualnej opartej de facto na seksualizacji najmłodszych, to mamy już ją w ustawie pani minister Nowackiej. A więc takie rezolucje nie mają mocy prawnej, ale później jakoś się realizują. (To ciekawy moment, bo teraz zwolennicy Unii sami się przyznali, że PE wcale nie jest ciałem ustawodawczym, tylko tak sobie gadającym, zaś całą robotę co do przepisów odwala niewybieralna Komisja Europejska). Zresztą co tu tłumaczyć o opiniotwórczej, nie ustawodawczej roli rezolucji nam tu w kraju: przecież taka rezolucja to to samo, co nasze sejmowe uchwały, którymi rządzi rząd Tuska już półtora roku. Da się? Da się!         

Rezolucja PE ma 19 stron, 89 punktów, zaś sama Tarcza zajmuje w niej góra trzy punkty, ale tak to już jest: jak z konwencją stambulską – wszyscy o tym gadają, ale nikt nie czytał. Czytać nie czytają, bo czasu mało, można go spędzić na żarliwych dyskusjach o tym, o czym w „tarczowym” skrócie dowiedzieli się dyskutanci ze swych bańkowych przekaziorów. No dobra, tak czy siak – może to i dobrze, że Unia, tym razem, poparła nasze do tej pory samotne usiłowania na wschodniej granicy NATO, ale czy Europy? Biją przecież w bębny, że to fajnie, że uznano naszą Tarczę za strategiczny projekt Unii. Ale najpierw zobaczmy o co tu się kruszy kopie, czyli co to za diabeł, ta Tarcza.

Z tarczą czy na tarczy?

Projekt, jak to u Tuska, ma w zasadzie wyłączny cel PR-owsko-polityczny. PR-em ma się pokazać, że niesłusznym jest oskarżać Tuska o brak patriotyzmu, gdyż ten się stara jak może o obronę wschodniej granicy, jeszcze niedawno namawiając do jej likwidacji poprzez wpuszczanie kogo się da. Tarcza była ruchem pod publiczkę, częścią całej serii odwracania kota ogonem, że to wcale tak nie jest. Cała czerwono-liberalna Europa dokonała takiego zwrotu, dodajmy wyłącznie PR-owskiego, na podstawie analizy badań opinii publicznej. Publika martwiła się o swoje bezpieczeństwo, kiedyś identyfikowane w polityce migracyjnej, teraz w obszarach bezpieczeństwa militarnego. I Tusk odpowiedział na to komunikacyjnie, wyszedł, naobiecywał i lud zadowolony, że Donek dba i widzi, rozszedł się do zajęć codziennych w wojnie polsko-polskiej.

Drugi aspekt Tarczy to prztyczek w nos prawicy. Ta ugrywała dużo na niedowładzie Tuska w dziedzinie bezpieczeństwa, wciąż przypominając przeniewiercze postawy tuskowych i lewicy na białoruskiej granicy. A więc wyszedł Tusk i przebił króla jokerem – jak to my nie chcemy działać w obronie? Jak nawet udało nam się, rządzącej koalicji, sprokurować konflikt w tej sprawie z samymi Niemcami? Bo trzeba nam wiedzieć, że jak teraz Unia wpisała Tarczę do rezolucji, to jeszcze za kanclerza Scholtza komunikowało się, że my chcemy, oni nie i Donek – uwaga! – naraża się przed Niemcami, ale wychodzi, że nawet za cenę konfliktu z jego promotorami z Berlina Tarczę wdroży. I PiS został zagoniony do taktycznego narożnika – proszę, nawet z Niemcami zadrzemy dla bezpieczeństwa Polski, a wy co, pisiory? Głupio Wam, c’nie?

Sama Tarcza ma fajną stronę internetową i… wszystko. Jak to u Tuska: projekt zaczyna się od stron www, publika ma co oglądać i można już iść pokimać do następnej bramki taktycznego slalomu Polski, mylonego często z polską racją stanu. W sprawie Tarczy nikt nie wyszedł nawet na poziom jej projektowania, Donek pojechał, dał się sfotografować na tle jakichś zapór przeciwczołgowych, co wszyscy fachowcy uznali właśnie za.. akcję propagandową.

Zdjęcie Tarczy Wschodniej, o którą odbywa się ta cała awantura

Pomijając już wpadkę gdy premier przed konferencją stojąc przed zaporami pytał gdzie ta Rosja jest. Znowu się premierowi pomyliły granice i nie wie, biedaczek, w którym kraju się znajduje..

To kolejny humbug, nawet jak to się znajdzie na liście priorytetów Unii. Nic się nie robi. Tak jak z amunicją. Jaką amunicją – zapytacie? W listopadzie 2024 Tusk zapewnił o otwarciu projektu amunicyjnego i… nic. Było to po blamażu, kiedy jeszcze w czasach rządu PiS podjęto „kroki” w celu nie rozbudowy, ale budowy przemysłu amunicyjnego i nic z tego nie wyszło. Tym bardziej nie wyjdzie za Tuska. Powie ktoś, że dostaniemy to wszystko w ramach unijnej inicjatywy, a ta wręcz popchnie leniwych Polaków do działania. Nic z tego, ale by to wytłumaczyć trzeba się zwrócić do samej rezolucji, bo tam jest napisane jak ten cały europejski układ militarny będzie chodził.

Czemu onuce nie podpisały rezolucji?

No właśnie – czemu gamonie z prawicy głosowały przeciwko rezolucji. Przecież nie mieli szans, bo ona i tak przechodziła, wszak wszystko już było uzgodnione, tylko europarlamentarna żaba chciała podstawić nogę kiedy kuje się nowy interes. Przecież gdyby towarzystwo było rzeczywiście onucowe, to głosowałoby za nieuchronną rezolucją, bo w ten sposób ich onucyzm pozostałby w ukryciu, a tak wylazł na wierzch na po nic. Nie tak się umawialiśmy chyba na Łubiance z pułkownikiem prowadzącym, c’nie?

Ale odrzucając te pogwarki dla wzmożonej gawiedzi pora się pochylić nad rzeczoną rezolucją. To Biała Księga, w której wyłożono jak ma wyglądać cały deal. Wzmożeni tego nie czytali (przecież to 19 stron nie o PiS-ie), a tam wszystko jest wyłożone jak paneuropejskiej krowie na globalistycznym rowie. Zacznijmy od tego, co się onucowym nie spodobało. Dla nich, i mam nadzieję, że dla wszystkich rozsądnych, niedopuszczalne były następujące passusy Białej Księgi:

Punkt 66: „podkreśla potrzebę zwiększenia spójności w zarządzaniu, […] że w tym celu konieczne jest stworzenie realnego powiązania w zarządzaniu pomiędzy państwami członkowskimi, wiceprzewodniczącym Komisji / wysokim przedstawicielem Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa w sprawie unijnej polityki zagranicznej
i komisarzami; wzywa państwa członkowskie do rozwiązania problemu, jakim jest złożoność procesów decyzyjnych w zakresie zarządzania europejską obronnością; wzywa do utworzenia Rady Ministrów Obrony i odejścia od wymogu jednomyślności na rzecz głosowania większością kwalifikowaną przy podejmowaniu decyzji w Radzie Europejskiej, Radzie Ministrów i agencjach UE, takich
jak EDA [to takie pożal się Boże unijne NATO – JK], z wyjątkiem decyzji dotyczących operacji wojskowych objętych mandatem wykonawczym;[…]”.

Co my tu mamy? A więc po kolei – rozwiązanie złożonego problemu zarządzania europejską obronnością poprzez koordynowanie jej w łonie Komisji Europejskiej przy powołaniu Rady Ministrów Obrony na poziomie europejskim. Nie wspomina się tu – przypadkiem? – o tym jak wygląda hierarchia w tym układzie? Kto decyduje na przykład jak Polska chce sobie kupić czołg czy drona? Rada Europejskich ministrów obrony czy MON w Polsce? Co do zakupów – co zobaczymy zaraz – decyduje… Komisja, ale „tylko” w przypadku „zaktywizowanych” przez siebie, a de facto pożyczonych pod zastaw państw pieniędzy, o czym pisałem w poprzednim tekście. A teraz, przy takiej „inter-operacyjności” jak proponowana, to nawet za swoje nie będziemy mogli tego kupić. Trzeba się będzie zapytać nowego ministerstwa obrony Europy. A jak ono nas przegłosuje, że żaden czołg się nie należy? A przecież jest napisane, że trzeba odejść od „wymogu jednomyślności”, a więc nasze sprawy, poza – na razie – wysłaniem wojska w bój mogą być przedmiotem decyzji niepolskich.

Kolejny artykuł, tym razem 69: „uważa, że preferencja europejska musi być przewodnią zasadą i długofalowym celem polityk UE związanych z europejskim rynkiem obronnym, aby rozwinąć i chronić europejską doskonałość technologiczną; podkreśla jednak, że taka preferencja nie może być stosowana kosztem gotowości obronnej Unii z uwagi na zakres międzynarodowych łańcuchów dostaw i wartości w sektorze obrony;”.

Rozczytajmy to. Co oznacza „preferencja europejska”? Ano to, że będzie preferowana produkcja europejska. A więc nie chodzi o szybkie nabycie zdolności obronnej, tylko by zarobił ten, kto ma zarobić. Bo w ramach takiego postulatu nie można kupić z półki sprzętu, który jest spoza Europy. A struktura europejskiego przemysłu zbrojeniowego jest już ustabilizowana i wiadomo gdzie pójdzie tak znaczony pieniądz. Francja, a zwłaszcza Niemcy to wiodący w świecie producenci uzbrojenia. To czemu tak słabo militarnie stoją? Ano dlatego, że oni to robili na eksport, bo na tym można zarobić, zaś produkcja dla siebie to wydatek. A więc zdolności produkcyjne są i wiadomo gdzie pójdą pieniądze. I dokąd nie pójdą. Komisja, tak Komisja Europejska, nie żaden tam nowy sztab Europy, będzie decydować o odstępstwach od zasady „preferencji europejskich”. A więc jak coś będzie wyłącznie do kupienia powiedzmy od znienawidzonych Amerykanów, to się okaże, że Komisja się nie zgodzi. Albo i zgodzi, ale za coś.

Dlatego taki Hołownia, który opowiada jak zwykle bajki z mchu i łusek po karabinach, jak mówi, że co najmniej 50% wydatków na zbrojenia zostanie w Polsce, to raczej jest to żałosne. Tak samo jak obietnice kiedyś Mateusza, a ostatnio Donka jak to jadą do nas worki złota z KPO. Na wszystkim trzyma łapę pani Ursula i da komu trzeba i na co trzeba dać.

Art. 57: „apeluje o znaczne zwiększenie wspólnych zamówień państw członkowskich na niezbędny europejski sprzęt obronny i zdolności; wzywa państwa członkowskie do agregowania popytu przez wspólne zamawianie sprzętu obronnego z możliwością udzielenia Komisji mandatu do zamawiania w ich imieniu, co w idealnej sytuacji zapewniłoby długofalowy horyzont planowania […] i interoperacyjność europejskich sił zbrojnych oraz pozwoliło efektywnie wykorzystywać pieniądze podatników dzięki korzyściom skali;”.

No, tu jest już proste – będzie jak za kowida. Mechanizm jest powtarzalny – składają się wszyscy, Komisja wymachuje tą forsą przed oczyma producentów, mamy błogosławiony efekt obniżki kosztów przy procuremencie. I mamy… jak ze szczepionkami w kowidzie. Też kupowała Komisja, po 10 dawek na głowę dwudawkowej szczepionki. Ceny były negocjowane przez Ursulę via smsy, które zaginęły. Unia lubi sprawdzone mechanizmy.

Prawda czasu i prawda ekranu.

O co chodzi? Bo w tej kurzawie nic już nie widać, tylko jakieś cepy latają, zaś główni macherzy, takie moje wrażenie, siedzą na płocie i robią cały ten kurz, by nie było widać o co kaman. No więc o co chodzi? To proste.

Wszystkie działania, powtarzam – wszystkie działania – projektu Unia Europejska dążą do realizacji jednego celu: federalizacji Europy w kraj związkowy pod światłym przywództwem „humanitarnego mocarstwa”, jakim ogłosiły siebie Niemcy.

Wszystkie działania, ale też wydarzenia są przekierowywane na ten cel. Tak samo było z kowidem (nie miejsce czy globaliści tu skorzystali, czy sami wywołali okazję). Powiedzmy, że się przydarzył: na początku Unia wydawała się bezradna i zostały tylko państwa, potem całkowicie przejęła proces nie tyle walki z kowidem, co jego komercjalizacji, zostawiając syf walczącym państwom. Sama zadbała o dwie rzeczy – kasę i władzę.

Kasa popłynęła najpierw na szczepionki, potem na te wszystkie niby KPO, co to miały nam pomóc lizać rany po strasznej pandemii. Poszły w dwie strony: na ideolo i do kolegów królika (najpierw do Big Farmy, potem do cudaków od Zielonego Ładu). Ideolo miało realizować utopijne cele globalistów, zaś kasa była wysysana z ubożejącego obywatela i pompowana w korporacje, te narzędzia dystrybucji światowego globalizmu. Wszystko szło dobrze, aż się przydarzył Putin ze swoją wojną na Ukrainie.

Tu, wtedy jeszcze światowy, globalizm musiał się trochę ogarnąć, gdyż pojawiły się w nim kontynentalne sprzeczności. Bidenowskie USA chciały osłabić Rosję w objęciach Chin, a więc mocno promowały i wręcz prowokowały te wojnę, bo ta realizowała ich cel. Niemcy na początku nie chciały tej wojny, bo ta im robiła pod górkę w dealu z Rosją: skończyła się tania energia do ichniego przemysłu, energetyczny szantaż nad Europą się poluzował i trzeba było zakręcić rurociągi pełne ukraińskiej krwi. Na pokaz. Pod spodem interes zaczął wracać w stare tory. Ale przydarzył się po drodze Trump.

Trump rozbił jedność globalizmu i ten wylądował już tylko na europejskim podwóreczku. Wycofując swoje wojskowe wsparcie kompletnie popsuł istniejący deal: Europa najpierw, jak z kowidem, ogarniała się powoli, ale – jak z kowidem – wylądowała na pomyśle o przechwyceniu kasy i powiększeniu władzy. Teraz już – pod pretekstem szybkich działań militarnych – nie trzeba się troszczyć o jednomyślność. Komisja Europejska, która systematycznie, pod ochroną swego europejskiego sądu, zaczęła zawłaszczać sobie kompetencje nieprzewidziane w traktatach, szła w kierunku jednego kierownictwa. Za kowida utyskiwało się na brak, tym razem światowego, zjednoczonego ministerstwa zdrowia (te załatwiano w formacie ONZ), teraz pojawiają się postulaty o jednym ministerstwie obrony. Konstruuje się rząd, już po odejściu trumpowych Stanów, nie światowy, a europejski.

Wszystko po to, by sfederalizować Europę, tym razem pod pretekstem militarnym. A wszystko oparte na społecznym przyzwoleniu zasadzonym na stymulowanym strachu. Tylko to umożliwia taki nagły skok na kasę. Przetrenowano to w czasach pandemicznych, kiedy pompowano dane, mnożono warianty śmiertelnej grypy, panikowano w mediach jedną narracją. Kowida już dawno nie było, ale był po to promowany, by uzasadnić marsz elit po kolejne obszary władzy i uzyskać zgodę, a przynajmniej bierność panikowanego ludu.

Teraz zmienił się tylko jeździec Apokalipsy: z zarazy na wojnę. Wszystko zostało takie samo. Że techniki manipulowania, to oczywiste, ale znika nam z oczu cel. Wywoływanie paniki ostatecznej, czyli strachu przed wojną, ma nam przykryć właściwy proces – marsz po władzę globalistów. Teraz już to oni będą decydować co sobie za karabin kupi jeden z drugim, kto jest naszym wrogiem i kto pójdzie do okopów, a kto będzie dowodził mięsem armatnim. A więc potrzebne jest co? Promowanie wzrastającego zagrożenia. Ale aby ten cel zrealizować wojna na Ukrainie nie może się skończyć. Właśnie po to, by uzasadniać zamordyzm istnieniem zagrożenia.

Tę zmianę widać w ciągu całego konfliktu wokół wojny na Ukrainie. Na jej początku – uwaga, kiedy można było ją jakoś skończyć na pokoju jeszcze w maju-czerwcu 2020 roku – europejski komentariat wraz z politykami nawoływali do umiaru, zaś deklaracje były wręcz pacyfistyczne, zaś pomoc militarna na poziomie przysłowiowych już niemieckich hełmów z demobilu. Wiadomo było, napaleni Jankesi (wraz z przybocznymi Polakami) załatwiali całą sprawę. Wojna miała pełne szanse na trwanie. Teraz kiedy wojna, za przyczyną Trumpa, ma się ku końcowi, to co się robi? Podczas kiedy Trump negocjuje pokój na boku przyjmuje się takie rezolucje Białych Ksiąg, jak ta omawiana, gdzie głównie załatwia się trzy rzeczy. Dwie już omówiliśmy – kasa i władza dla globalistów. Trzecia, i o tym jest połowa tej rezolucji, nie o jakichś pomijalnych i papierowych tarczach Tuska, jest poświęcona pomocy militarnej dla Ukrainy.         

Powtórzmy to sobie jeszcze raz. Trump gada z Putinem, żeby zamknąć to jakimś pokojem, a w tej samej chwili Europa podejmuje działania, które dążą do przedłużenia tego konfliktu. A więc to utrudnia proces pokojowy. A jednocześnie Unia ma pełne usta frazesów, że robi to jakoby dla pokoju. Dodajmy – sprawiedliwego. Znowu jakiś nadworny językoznawca wymyślił kolejny schlagwort – sprawiedliwy pokój. A co to za diabeł: nikt nie wie. Wiadomo na pewno, że nie jest to pokój Trumpa, czyli szybki. Nasz, europejski, jest tak sprawiedliwy, że będzie z nim jak z samą sprawiedliwością – nigdy nie nastanie. I o to chodzi. Po to jest ta wojna wciąż się tląca na ukraińskich trupach, ten straszny Putin ze swym nowym strasznym kolegą Trumpem, te wszystkie optymistyczne doniesienia z frontu, zawołania o własnej szlachetności, tropienie onuc i ciągłe wzmożenie ludu panikowanego. To po to, by pomysł zawładnięcia Europą przez globalistyczny projekt miał swoje uzasadnienie, fundowane na przetrenowanym w kowidzie fundamencie strachu.

Europa wojenna

Europa się rozbroiła na własne życzenie. Teraz może zrobić trzy rzeczy: nic, nadgonić zaległości w ramach Unii, modląc się o to, by tego okresu bezbronności nikt nie wykorzystał. Trzecia droga to nowe porozumienie pomiędzy europejskimi krajami w oparciu o budowę siły każdego z członków tego nowego porozumienia. Wyjście drugie – budowa siły militarnej w oparciu o Unię wydaje się wyjściem najgorszym. Wejdziemy bowiem od razu w unijne tory, którymi dojedziemy tam, gdzie Unia zawsze dojeżdżała: będzie długo, dla swoich, w połączeniu z dalszą poza-traktatową ekspansją władzy Komisji Europejskiej jako biura politycznego europejskiego globalizmu. A więc na końcu będą „unijne” rezultaty, których mamy pełno dookoła.

Będziemy mieli za to wszystko wojenne. Tak bardzo, że czasy kowidowe będziemy wspominali jeszcze z rozrzewnieniem, jako czasy wręcz „starej normalności”. A z wojną nie ma żartów. Skoro Weber z niemieckich socjaldemokratów mówi o wprowadzeniu wojennej gospodarki, to ja już widzę jak to będzie. Cały naród buduje armię, ja wiem, że trzeba nadganiać szybko zaległości, ale ta panika jest po to, by pod pretekstem podżeganej wojny złapać nas za ryj i to w sposób instytucjonalny, w dodatku, przynajmniej na poziomie narracyjnym – akceptowalny społecznie, bo uzasadnionym najwyższą potrzebą: przetrwaniem.

A wojna to poważna sprawa, jest wymarzoną okazją dla globalistów. Potrzeba byśmy żyli w jej coraz mniej hybrydowym stanie. A wtedy wszystkie prawa obywatelskie można za zgodą obywateli zawiesić, gospodarkę ustawić na wojenną, czyli odrealnić od rynku, dawać ręcznie zlecenia wybrańcom, zamordować już ostatecznie klasę średnią, przejąć kasę z oszczędności obywateli (inicjatywa Ursuli z dnia 10 marca o unii oszczędnościowo-inwestycyjnej), pogonić w kamasze i na front każdego. Wolność słowa dobić kompletnie, wprowadzając już wprost cenzurę na poziomie wojennym, wszak wróg czuwa, zaś lud mięsny trzeba wciąż motywować do wzmożenia kolejnymi doniesieniami, naprzemiennie: raz o zagrożeniu ze strony okropnego wroga, raz o wielkich sukcesach. Taki ustrój to marzenie europejskich globalistów.

I na drodze takiego projektu stanął Trump, choć przy takiej postawie niewiele może zrobić. Unia, przy takich rezolucjach, w realizacji swego nadrzędnego celu, będzie dostawami na Ukrainę torpedować wszelkie szanse na pokój. No, chyba, że Trump pociśnie i Zełenskiego, i Europę i skończy tę ciuciubabkę. Ale my wtedy w Europie zostaniemy z armią dowodzoną z Berlina, wypompowani z kasy, która przepłynęła od nas do zbrojeniówki Francji czy Niemiec. Z 200.000 armią, która wyraźnie co do swych rozmiarów i przeznaczenia nie będzie się mogła oprzeć Putinowi. Do czego więc jest ona robiona? Coś mi się zdaje, że do użytku, że tak powiem, „wewnętrznego”.

Dlatego dozbrojenie Europy nie może się dokonać w formacie unijnym. I dlatego właśnie się w nim dokona. Nie powinno się to tak odbyć, bo nieuchronnie skończymy bez pieniędzy, bez skutecznego uzbrojenia, ze szczątkową armią, za to ze scentralizowaną Europą dowodzoną przez miks globalizmu i całkiem staroświeckiego dążenia Niemiec do hegemonii. To już czwarta taka próba, na razie – bezkrwawa. A może to właśnie ta bezkrwawość jest tu synonimem nowoczesności? Nie, to tylko zaadoptowanie starej krytyki Marksa dokonanej przez Gramsciego: że jak się odpowiednio poduraczy, to do przejścia do niewoli ustroju jakiego świat nie widział wcale nie trzeba będzie przelewać krwi. Wszystko odbędzie się bezboleśnie, na tyle, iż pacjent nie poczuje, że już został zoperowany. Będzie szczęśliwy, nie dlatego, że nic nie ma, tylko dlatego, że w ogóle przeżyje.

Jedno mnie cieszy. W ujęciu globalnym, pomijając geopolityczne wstrząsy, cieszy mnie prezydentura Trumpa. Bez niej globalizm w dyszlu USA z Europą dalej by się rozwijał, teraz jest już tylko dziwacznym lokalnym skansenem. Wyjdzie na to, że ocaleje tylko u nas, na nieważnym kontynencie świata. To pewna satysfakcja, ale dość gorzka, bo to my tu zostaniemy. W tym eksperymencie. Będzie jak w starej żydowskiej anegdocie, kiedy rabin mówi do narzekającego na świat Żyda: „Świat nie umarł, ani nie żyje. Świat się po prostu męczy”.

I tak się skończy ten „koniec historii”, tu u nas w Europie. Całość tego bałaganu i tak padnie, ale co się namęczymy… Bo z globalizmem jest jak z komunizmem: musi zwyciężyć na całym świecie. Inaczej, jak będą istniały inne kraje bez niego, to będzie widać różnice. A widoczne różnice między zamordyzmem a wolnością są dla zamordystów śmiertelne. Widać, że na razie, poza Europę to szaleństwo się nie za bardzo rozprzestrzeni. A więc – niestety – będziemy się tak męczyć, bo to cały świat pójdzie w jakąś normalność, my zaś – znowu – będziemy żyli w jakiejś fantasmagorii, marnując życie i czas. W miniaturowej atrapie pomysłu na cały glob, realizowanym w historycznie upadającym miejscu świata.

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Przekręt „na zbrojenia”– przekręt „na wnuczka”. Tak UE maskuje katastrofę, a masakruje narody.

Przekręt „na zbrojenia”. Tak UE maskuje katastrofę budżetową państw członkowskich

pch/przekret-na-zbrojenia-tak-ue-maskuje-katastrofe-budzetowa 22 marca 2025

(Ursula von der Leyen. Fot. Dati Bendo/wikipedia)

Przekręt „na zbrojenia”, umożliwia zalegalizowane oszukiwanie obywateli własnych państw oraz (…) „rynków finansowych”, poprzez wyłączenie części lub całości (najprawdopodobniej – połowy) wydatków na zbrojenia z koszyka wydatków państw członkowskich UEzauważa publicysta DoRzeczy. Piotr Gabryel.

Publicysta tłumaczy mechanizm finansowo-polityczny, polegający na tym, że pod danym pretekstem władze jakiegoś państwa przestają wliczać do koszyka określony rodzaj wydatków. – Dzięki temu „na papierze” relacja tegoż deficytu finansów publicznych państwa w relacji do PKB – niczym za dotknięciem magicznej różdżki – zaczyna wyglądać lepiej – pisze.

Unia Europejska może również „zezwolić” państwom członkowskim na to samo, czyli na nie wliczanie jakichś, ściśle określonych wydatków danego państwa w ściśle określonym czasie do koszyka. To wszystko po to, aby ominąć wewnątrzpaństwowe, konstytucyjne ograniczenia w zadłużaniu państwa, oraz aby oszukać „rynki finansowe”, by te były bardziej skłonne na lepszych warunkach pożyczać pieniądze politykom zadłużającym swe państwa.

A to po prostu jedno wielkie, ordynarne oszustwo, jeden wielki, ordynarny przekręt, jeden wielki, ordynarny kant. Taki sam, jak – nie przymierzając – przekręt „na wnuczka”, tyle że przeprowadzony na ogromną – bo całego państwa – skalę – ocenia publicysta.

W podobny sposób sytuację kryzysową „ratował” premier Mateusz Morawiecki, nie wliczając do budżetu wydatków związanych z obsługą procedur dotyczących polityk sanitarnych. Dzisiaj podobny „przekręt” dokonuje się w całej Unii Europejskiej pod pretekstem wydatków na zbrojenia.

 – W ten sposób politycy, którzy jak zwykle zawiedli swych wyborców, bo przez dziesiątki lat nie potrafili w normalnym trybie wydatków publicznych zapewnić swym narodom odpowiedniej ochrony ze strony własnych, rozbudowanych odpowiednio do potrzeb sił zbrojnych, znowu uciekają się do oszustwa. Tym razem ma to więc być przekręt „na zbrojenia”, umożliwiający zalegalizowane oszukiwanie obywateli własnych państw oraz – a jakże – „rynków finansowych”, poprzez wyłączenie części lub całości (najprawdopodobniej – połowy) wydatków na zbrojenia z koszyka wydatków państw członkowskich UE uwzględnianych w obliczaniu relacji ich deficytu finansów publicznych (a także całkowitego zadłużenia) do ich PKB – pisze Gabryel.

Źródło: dorzeczy.pl PR

Celem UE oraz muzułmańskiej imigracji do Europy jest zniszczenie cywilizacji łacińskiej

Bp Schneider: Nie możemy być naiwni. Celem muzułmańskiej imigracji do Europy jest zniszczenie naszej cywilizacji

celem-muzulmanskiej-imigracji-i-ue-jest-zniszczenie-cywilizacji-lacinskiej

(Fot. YouTube/ PCh24TV · Polonia Christiana)

– Stoi za tym jakiś cel. Mianowicie, wzmocnienie obecności islamu w Europie, a to kosztem chrześcijaństwa (…) Nie możemy być aż tak naiwni, by tego nie widziećmówił o masowej migracji muzułmanów do Europy biskup Athanasius Schneider.

W wywiadzie udzielonym serwisowi LifeSiteNews biskup podkreślił, że choć w duchu chrześcijańskim należy pomagać osobom w potrzebie, to jednak masowa migracja uchodźców do Europy jest zagadnieniem zupełnie innym. Elity europejskie nie mają faktycznie na celu pomocy uchodźcom, lecz starają się „zmienić tożsamość Europy, narodów europejskich, poprzez masową obecność ludzi z zupełnie innej kultury”.

Główną grupą przybyszów są muzułmanie, a ich kultura znacząco odbiega od europejskiej. Tymczasem zbyt duża liczba wyznawców islamu przybywająca obecnie do Europy stanowi zagrożenie dla naszej chrześcijańskiej tożsamości.

– Stoi za tym [migracją] jakiś cel. Mianowicie, wzmocnienie obecności islamu w Europie, a to kosztem chrześcijaństwa, to całkiem jasne – alarmował hierarcha. -Nie możemy być aż tak naiwni, by tego nie widzieć; to staje się coraz bardziej oczywiste – dodał.

Biskup zachęcił wszystkich Europejczyków, by w obecnej sytuacji nie pozostali bierni. Raczej, powinni wywierać naciski na przywódców państw oraz innych wpływowych ludzi, aby ci położyli kres nadmiernej migracji osób spoza Europy. To pozwoli „obronić europejskie wartości”.

Hierarcha dodał, że wartości, o których tu mowa, to nie są „wartości Unii Europejskiej”, czyli neo-komunizm i masoneria.

– Prawdziwe wartości europejskie, te historyczne, to te, które zbudowały chrześcijańską politykę i chrześcijańską kulturę – wyjaśnił bp Schneider. – I dlatego powinniśmy po raz kolejny promować zdrowy patriotyzm, miłość do ojczyzny, do naszych historycznych wartości chrześcijańskiej kultury europejskiej. Myślę, że to jest nasze zadanie na dziś – podsumował.

Źródło: LifeSiteNews AF

================================

Porównaj KONIECZNIE:

Czy cywilizacja globalistów jest naturalnym rozwojem, czy sztucznym piekielnym planem

Także:

Można metodami ziemskimi obalić plany NWO, satanistów, antychrystów.

Kolaboracja dzisiejszej komuny z Niemcami. Polska jako tarcza.

Kolaboracja dzisiejszej komuny z Niemcami. Polska jako tarcza.

Autor: CzarnaLimuzyna, 22 marca 2025

W czasach pierwszej komuny, sprawujące terror w Polsce, podległe Moskwie, dwie zbrodnicze frakcje: „Żydy i Chamy” pomawiały Polaków, nawet zasłużonych bohaterów II Wojny Światowej, o współpracę z Niemcami Hitlera i z USA. Zgodnie z ówczesną mądrością etapu kolaboracja z Rosją Stalina była cnotą, a eurokołchoz (ZSRR + “demoludy”) nową Ojczyzną.

W czasach współczesnych, zasługujących na miano czasów komuny drugiej, środowiska lewicowe (neomarskiści et consortes) robią to samo. Kolaborując z Berlinem i Brukselą równocześnie pomawiają Polaków, tym razem, o współpracę z Rosją. Jak widać zmiana dotyczy zmiany etykietek – dawny przyjaciel komuny stał się jej wrogiem, a poprzedni wróg, przyjacielem.

W rzeczywistości ani Rosja, ani Niemcy nigdy nie były i nadal nie są naszymi przyjaciółmi.

Zmienił się tylko wektor. Dawny okupant (ZSRR) stracił geopolityczną dominację na rzecz nowego: Unii Antyeuropejskiej zwanej drugim euro-kołchozem.

Analogia nie jest pełna, ale w wielu zasadniczych punktach podobieństwa pomiędzy dzisiejszym eurokołchozem a eurokołchozem pod egidą Moskwy są uderzające. Na pewno nie ma różnicy w zachowaniach funkcjonariuszy partyjnych pierwszej i drugiej komuny, którzy traktują każdy kolejny totalitarny twór – jak swoją nową Ojczyznę. Pierwszy eurokołchoz wprowadził terror z dnia na dzień, eurokołchoz unijny wprowadzał go stopniowo zaczynając od tolerancji represywnej, a kończąc na myślozbrodni i mowie nienawiści.

“Tarcza Wschód”

Trzy komentarze Witolda Gadowskiego

Ruch Obrony Polaków protestuje przeciwko zdradzie Polski jaką jest próba oddania kontroli nad polską armią potomkom hitlerowców. Szykujemy nasze Gniazda do działania.

“Tarcza Wschód” to plan obrabowania Polski ze zdolności obronnych na rzecz Niemiec, które po cichu właśnie dogadują się z Putinem. Kto jest zdrajcą?

Niemcy potajemnie dogadują się z Rosją aby odnowić sojusz a “Tarcza Wschód” jest szkodliwym, dla naszej niepodległości, centralizowaniem Europy pod wodzą IV Rzeszy i jej trockistów. Zasłona dymna.

Tak samo jak kiedyś Związek Sowiecki uczynił z nas tarczę na zachodzie swojego imperium, tak i teraz zarządzana przez “Bestię” Unia będzie próbować nas wykorzystać do samego końca, w zależności od wariantu, jako dojną krowę, śmietnik i tarczę.

O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne

1 komentarz

  1. jan 22 marca 2025
  2. A jednak języczkiem politycznej uwagi teraz powinien być Izrael który prze do wojny.Nie UE,nie Ukraina,nie Rosja.To całkowicie zmieni układ sil politycznych w Europie, na Bliskim Wschodzie,także w Rosji