Friday Funnies: While Rome Burns, Newsom plays a fish.

Friday Funnies: While Rome Burns,

Newsom plays a fish

Robert W Malone MD, MS Jan 10, 2025






More wealthy millennials — defined as households of those aged 26 to 45 making more than $200,000 a year — are leaving California than anywhere else in the country, according to a recent SmartAsset report analyzing 2021 and 2022 tax return data. The Golden State lost a net of 9,181 of these wealthy millennial households in that time period, more than double the next biggest loss, which happened in New York.
SF Gate






















For those of us old enough to remember…







Wiara członków Kongresu USA.

Wiara Kongresu USA. Jaką religię wyznają kongresmeni? Jest ciekawe badanie

https://pch24.pl/wiara-kongresu-usa-jaka-religie-wyznaja-kongresmeni-jest-ciekawe-badanie

(Waszyngtoński Kapitol, siedziba Kongresu Stanów Zjednoczonych. Fot. Pixabay)

Amerykańscy kongresmeni to ludzie wierzący – tak wynika z badania Pew Research Center. Spośród 532 członków Kongresu tylko trzy osoby wskazały, że nie należą do żadnej wspólnoty religijnej.

Co ciekawe, nie odzwierciedla to przekroju amerykańskiego społeczeństwa. Wśród zwykłych Amerykanów aż 28 proc. nie jest związanych z żadną konkretną religią.

Badanie przeprowadziło Pew Research Center, zadając pytania członkom nowego Kongresu USA.

87 proc. Kongresmenów określiło się mianem chrześcijan. To również więcej niż w społeczeństwie USA, gdzie do Chrystusa przyznaje się 62 proc. społeczeństwa.

Większość spośród kongresmenów to protestanci (56 proc.), co ponownie jest wyższym odsetkiem, niż w społeczeństwie (40 proc.). Katolicy stanowią 28 proc. kongresmenów (20 proc. w społeczeństwie).

Wśród denominacji protestanckich dominują baptyści (75 osób), metodyści i prezbiterianie (po 26), anglikanie (22) i luteranie (19). 32 kongresmenów uważa się za religijnych żydów, 9 za mormonów, czterech za muzułmanów. Tyle samo za hindusów, a trzech za buddystów. Są też przedstawiciele innych wyznań czy organizacji religijnych. 

Choć za osoby niezwiązane z żadną religią podało się tylko trzech kongresmenów, najprawdopodobniej liczba osób faktycznie niereligijnych jest wyższa. 21 kongresmenów odmówiło podania odpowiedzi na zadane pytanie. Jedna osoba podała się za „humanistę”. Aż 101 kongresmenów podało się wprawdzie za protestantów, ale niezwiązanych z żadnym z bardziej znanych odłamów, co może wskazywać, że część z nich tak naprawdę nie ma z wiarą nic wspólnego.

Nie wiadomo też, ilu Kongresmenów praktykuje wiarę ani ilu podziela nauczanie swoich wspólnot. Jak wiadomo choćby wśród katolików z partii demokratycznej nie brakuje osób popierających legalne dzieciobójstwo prenatalne, tzw. aborcję.

Według Pew Research Center w obecnym Kongresie jest w sumie najmniej osób podających się za chrześcijan w historii badania, które pracownia przeprowadza od 2011 roku.

Źródło: pewresearch.org Pach

Kontrybucja energetyczna. Trump jest bardzo wdzięcznym obiektem dla analityka, wykłada bowiem „kawę na ławę”.

Kontrybucja energetyczna

2025-01-04 https://marucha.wordpress.com/2025/01/04/kontrybucja-energetyczna/

Donald Trump jest bardzo wdzięcznym obiektem dla analityka, wykłada bowiem „kawę na ławę”.


Zwykle ważne sprawy rozgrywają się w kuluarach, publicznie padają okrągłe słówka, więc żeby dojść, jak naprawdę jest, trzeba pieczołowicie analizować fakty, wysnuwać wnioski, które publicznie nie są mile widziane…

A tu Donald wali prosto z mostu. Pisze otwarcie: „Powiedziałem Unii Europejskiej, że powinni wykorzystać swój potężny deficyt wobec Stanów Zjednoczonych na wielkie zakupy naszej ropy i gazu. Inaczej będą cła i to na całego!!!

Donald Trump ma doświadczenie w smaganiu Europy taryfami celnymi. W 2018 roku nałożył cła na unijną stal i aluminium. Ale może nałożyłby i znacznie większe, gdyby nie wymusił z Europy zakupów amerykańskiego LNG, ostro oponując przeciwko budowie Nord Stream. I swoje cele osiągnął – Jean-Claude Juncker w Ogrodzie Różanym Białego Domu deklarował: „EU wybuduje więcej terminali do importu LNG z USA”, a prezydent Trump triumfalnie uzupełniał: „Europa chce importować więcej LNG ze Stanów i będzie wielkim, bardzo wielkim odbiorcą. Ułatwimy im to, a oni będą potężnym kupcem LNG.”

Trump zna się na biznesie i doskonale wie, że LNG nie jest konkurencyjny dla Europy. Sam o tym wtedy mówił: „Będziemy sprzedawać LNG i będziemy konkurować z sukcesem z rurociągami, choć mają one lokalnie niewielką przewagę”. Jak to osiągnął? Po widowiskowym upokorzeniu liderów Unii na szczycie w Brukseli wyjaśnił: „długo dyskutowaliśmy i Niemcy obiecali się poprawić”.

Wtedy Bruksela miała jeszcze wąską przestrzeń autonomii. Dzisiaj jest z jednej strony szantażowana cłami, z drugiej karana sankcjami za zbyt powolne odcinanie się od Rosji. Czy to sankcje na LNG, czy na płatności za gaz lub atom, czy żądanie od malutkiej Serbii zerwania więzi energetycznych z Rosją pod groźbą sankcji… wszystko to przypomina przyciskanie przez policjanta kolanem do ziemi leżącej w gospodarczych konwulsjach Europy.

Brukselskie elity już te tortury przechodziły. Dlatego na samą myśl o powtórce kładą się na plecy i machają wszystkimi odnóżami na znak poddania się.

I choć dla podtrzymania wizerunku wśród wyborców (a przepraszam, zapomniałem, że brukselskie elity nie pochodzą z wyborów) padają deklaracje o jakiejś „bardziej suwerennej Europie”, ale nikt tego już nie bierze poważnie. Po totalnej katastrofie koncepcji „strategicznej autonomii” to już tylko śmiech może ogarniać przy powtarzaniu takich haseł.

Dlatego chcąc uniknąć ponownych tortur i uprzedzając gniew Donalda Trumpa, Ursula von der Leyen zaproponowała, by całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu i kupić więcej sojuszniczego LNG. Stwierdziła nawet, że ponoć jest on „tańszy”.

To oczywiście nijak się ma do faktów. Zarówno w raporcie Draghi’ego stoi jak byk, że sojusznicze dostawy amerykańskie były o połowę droższe niż dostawy rurociągowe w 2022 roku. Niemcy także podają, że próbując zastąpić rosyjską ropę dla rafinerii Schwedt, płacili za amerykańską o jedną trzecią drożej.

Ale to trzeba im wybaczyć te drobne nieścisłości. Ronald Reagan w 1982 roku europejskich liderów określał jako „zastrachane kurczaczki”, bojące się własnego cienia. A dzisiaj unijni politycy to przecież cień cienia ówczesnych przywódców tej klasy, co Margaret Thatcher czy Helmut Kohl.

Czy strach ten jest uzasadniony? Podobną kontrybucję ekonomiczną Donald Trump narzucił pięć lat temu Chińczykom. Bezceremonialnie i publicznie zażądał, by kupili od Stanów dodatkowo towarów za 200 miliardów dolarów. Była to potężna kwota, gdyż wcześniej import ten nie przekraczał 150 miliardów. Wyszczególniono konkretne produkty i z pompą kazano Chińczykom podpisać zobowiązanie. Potem odpowiednie instytuty badały na bieżąco, jak idzie realizacja.

Dzięki temu wiemy, że Chińczycy całkowicie zignorowali to narzucone im zobowiązanie. Import z USA nie zwiększył się, utrzymując się na poziomie 150 miliardów. Nic się im z tego powodu nie stało.

Dlatego w tytule użyłem określenia „kontrybucja”. Jego znaczenie dzisiaj może nie być jasne, nie jest zbyt często używane. To pojęcie od czasów imperium rzymskiego oznacza daninę, narzuconą przez państwo zwycięskie państwu pokonanemu. Oznacza też opłatę za odstąpienie od oblężenia lub zaniechanie agresji terytorialnej, co bardzo pasuje do szantażu, zastosowanego przez amerykańskiego prezydenta elekta.

I choć przegranymi w ostatniej wojnie światowej były państwa Osi, to Ameryka chłoszcze całą Europę kontrybucjami. Może jest tak, jak ostrzega Viktor Orbán, że członkowie NATO to nie sojusznicy, a „zakładnicy”?

Andrzej Szczęśniak https://myslpolska.info

Pokój na Ukrainie. Kto tego pokoju chce, a kto go nie chce?

Wielomski: Co dalej z Ukrainą?

https://konserwatyzm.pl/wielomski-co-dalej-z-ukraina/

Adam Wielomski

Wszyscy pytają czy Donald Trump zakończy wojnę na Ukrainę i przyniesienie nam pokój? Powiem szczerze: nie wiem, lecz mam taką nadzieję. Warto jednak zastanowić się kto tego pokoju chce, a kto go nie chce? I dlaczego?

Pokoju z pewnością chce Donald Trump i część popierającego go establiszmentu. Dlaczego? Z powodów geopolitycznych i biznesowych. Zacznijmy od geopolitycznych. Trump ma świadomość, że głupia polityka ekipy Joe Bidena doprowadziła do powstania sojuszu Moskwa-Pekin, a potencjał łączny tego sojuszu może równać się z amerykańskim. Nowy prezydent za głównego wroga amerykańskiej hegemonii światowej postrzega Chiny, w Rosji widząc mocarstwo regionalne, próbujące zabezpieczyć swoje interesy w granicach byłego ZSRR. Stąd pierwsza zapowiedź wszczęcia wojny celnej z Pekinem. Geopolitycznie osłabienie Chin wymaga rozerwania sojuszu Moskwa-Pekin. Nowa administracja będzie chciała to osiągnąć uznając rosyjskie podboje na Ukrainie i obiecując, że powojenna Ukraina nie wejdzie przez następnych 20 lat do NATO. Trump chce zakończyć tę wojnę także z powodów biznesowych, ponieważ konflikt ten postrzega jako amerykańską inwestycję. Okrojona terytorialnie, wyludniona i spustoszona Ukraina nie będzie w stanie spłacić swoich długów wobec USA przez kolejne stulecie. Kolejne pożyczki w praktyce byłyby darowiznami. Tym samym poparcie dla Kijowa traci swój sens „inwestycyjny”.

Pokoju chce również Putin, lecz na swoich warunkach. Jest jeden punkt w którym Rosja nie odpuści, gdyż prawdopodobnie był to główny powód rozpoczęcia konfliktu zbrojnego. Jest to wpisanie do konstytucji Ukrainy statusu państwa neutralnego, na którym nie mogą stacjonować żadne obce wojska (czyli wojska NATO). W mojej ocenie jest to punkt dla Rosjan znacznie ważniejszy niż przynależność do Federacji Rosyjskiej kilku miast i miasteczek. Od Doktryny Primakowa, przez Doktrynę Miedwiediewa, aż po różne wypowiedzi Putina mamy ciągle to samo żądanie: stworzenia strefy buforowej pomiędzy NATO a Rosją, dającej tej ostatniej gwarancję, że nie stanie się celem agresji zachodniej. Oczywiście, Putin nie śpieszy się, gdyż wojnę powoli wygrywa. Ukraina nie ma już rezerw demograficznych, a po wycofaniu amerykańskiego finansowania i dostaw uzbrojenia będzie skazana jeśli nie na kompromisowy pokój, to na końcową kapitulację. Czas działa na korzyść Rosji, a z każdym tygodniem armia tego państwa zajmuje kolejne miasteczka i wioski. Dlatego Putin nie prze do negocjacji, bo po co? Ale jeśli dostanie dobrą ofertę, to zapewne ją przyjmie.

Do kontynuacji wojny prą na Zachodzie ośrodki globalistyczne: towarzystwo związane ze Światowym Forum Ekonomicznym, kamaryla Kamali Harris, Komisja Europejska, Wielka Brytania i francuski wychowanek Klausa Schwaba – Emmanuel Macron.

Po objęciu prezydentury przez Trumpa możliwości wspierania konflikt przez amerykańskich globalistów będą słabe, wyjąwszy kampanie organizowane przez media należące do globalnych korporacji. W tej sytuacji w Unii Europejskiej i w Wielkiej Brytanii coraz głośniej mówi się, że w razie wycofania się Trumpa ze wsparcia dla Ukrainy, państwa UE będą musiały przejąć finansowanie i zaopatrywanie Kijowa. Inicjatywę tę najbardziej wspierają Wielka Brytania, Francja i – mająca jak widać nadwyżki budżetowe i w sprzęcie wojskowym – rządzona przez Donalda Tuska Polska. Duchowy patronat tej operacji dadzą Parlament Europejski i Ursula von der Leyen. Jeśli w Niemczech, po wyborach, dojdzie do władzy CDU, to Berlin z pewnością przystąpi do tej inicjatywy.

Dlaczego środowiska globalistyczne występują przeciwko inicjatywie pokojowej Trumpa, a ich aktywność rośnie wraz z doniesieniami, że Putin wyraził nią zainteresowanie, o ile członkostwo Ukrainy w NATO nie zostanie odroczone, lecz definitywnie odrzucone? Przyczyn jest kilka. Pierwszą jest sama natura globalizmu. Skoro świat ma być rządzony globalnie, to musi zostać zjednoczony. Dlatego w wojnie ukraińsko-rosyjskiej ośrodkom globalistycznym nie chodzi o odzyskanie przez Kijów Donbasu i Krymu, lecz o wywołanie w Rosji tzw. kolorowej rewolucji, obalenie Putina i usadowienie na Kremu Jelcyna 2.0. Tenże Jelcyn 2.0 poddałby „prywatyzacji” rosyjskie surowce i za kilka procent ich realnej wartości padłyby łupem międzynarodowych korporacji. Przede wszystkim Jelcyn 2.0 zerwałby sojusz z Chinami, odciąłby je od syberyjskich surowców i przyczyniłby się w ten sposób do spowolnienia lub nawet zatrzymania chińskiego wzrostu gospodarczego. W projekcie globalistycznym, przypominam, chodzi o poddanie całego świata dominacji Zachodu. O tym pisze i mówi raz po raz Anne Applebaum, będąca jedną ze znanych na całym świecie rzeczniczek tej koncepcji świata.

Drugą przyczyną poparcia Unii Europejskiej dla Ukrainy są jej surowce i możliwości. Wyraził to wprost jeden z niemieckich parlamentarzystów oznajmiając, że Zielona Rewolucja UE będzie trudna bez ukraińskich zasobów tzw. metali ziem rzadkich, konkretnie litu. Inni politycy unijni mówią wprost, że należy wygasić europejskie rolnictwo, a żywienie nas mają przejąć wielkoobszarowe, całkowicie zmechanizowane gospodarstwa na czarnoziemach Ukrainy. Dodajmy, że zachodnie korporacje już przecież tę ziemię wykupiły, a Putin ją im zajął!

Przyczyną trzecią jest paliwo konieczne do stworzenia armii europejskiej, wspólnej unijnej polityki obronnej i zagranicznej, a w efekcie tzw. federalizacja Unii Europejskiej. Aby wymusić na państwach i narodach wahających się rewizję traktatów unijnych, elity unijne potrzebują wojny, potrzebują realnego zagrożenia, strachu przed wojną nuklearną, etc. Propaganda niemiecka od samego początku łączy wojnę ukraińsko-rosyjską z projektem federalizacji UE, a ostatnio w tym samym kierunku poszła propaganda francuska. W Polsce prawie wprost mówią o tym Donald Tusk, Rafał Trzaskowski i Radzio Sikorski. Słowem, federalizacji UE potrzebna jest wojna. Wojna, wojna tylko może stworzyć Imperium Europae.

Ktoś spyta o Ukrainę? Niestety, ten nieszczęsny kraj nikogo nie interesuje…

Adam Wielomski

Rozstrzygają się losy. Europy, Polski…

Przed noworocznym toastem. Rozstrzygną się losy

31.12.2024 Stanisław Michalkiewicz https://nczas.info/2024/12/31/przed-noworocznym-toastem-rozstrzygna-sie-losy/

Nachodzi rok 2025, kiedy to 20 stycznia nastąpi zaprzysiężenie Donalda Trumpa na kolejnego, bodajże 47 prezydenta Stanów Zjednoczonych – Naszego Najważniejszego Sojusznika. Jak już wielokrotnie wspominałem, w części polskiej opinii publicznej zapanowała z tego powodu euforia, jakby Donald Trump był jednocześnie prezydentem Polski i z tego tytułu miał zadbać o realizowanie żywotnych interesów naszego państwa.

Tymczasem nic podobnego nie będzie miało miejsca. Donald Trump będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych i z tego tytułu będzie realizował amerykańskie interesy państwowe, tak jak je rozumie. Nasze interesy państwowe powinien realizować polski rząd i polski prezydent. Z tym, jak dotąd, jest znacznie gorzej.

Niwelacja terenu pod Generalną Gubernię

Vaginet obywatela Tuska Donalda wykonuje całkiem inne zadania. Przede wszystkim ma zniwelować teren pod zainstalowanie tutaj Generalnego Gubernatorstwa w ramach IV Rzeszy, na czele której ponownie stanęła Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen, która – jak pamiętamy – obywatelu Tusku Donaldu i jego vaginetowi postawiła całkiem inne zadania; oprócz zniwelowania terenu pod Generalne Gubernatorstwo, nakazała mu też kontynuowanie „walki o praworządność”, którą w naszym bantustanie nakazała prowadzić jeszcze Nasza Złota Pani w marcu 2017 roku, a na początek zmobilizowała wszystkie organizacje broniące na świecie praw człowieków, żeby wystąpiły do Komisji Europejskiej z wnioskiem, by z Polską zrobić porządek, jako że poziom ochrony praw człowieków w naszym bantustanie urąga wszelkim standardom.

Toteż – chociaż w tak zwanym międzyczasie w Niemczech zmienił się rząd – ta linia polityczna nadal jest aktualna, jako że wpisuje się obecnie w proces niwelacji terenu pod Generalną Gubernię, do którego przyłączyło się skwapliwie tak zwane towarzycho demokratyczne, a która zostanie tu zainstalowana niezwłocznie po nowelizacji traktatu lizbońskiego, co – jak pamiętamy – rekomendował Komisji Europejskiej europejski parlament. Czy to nastąpi – tego, ma się rozumieć, jeszcze nie wiemy – bo nie wiemy, czy Donald Trump jako prezydent USA podtrzyma pozwolenie, jakiego Niemcom w marcu ub. roku udzielił prezydent Józio Biden, by urządzały sobie Europę po swojemu – m.in. zgodnie z wytycznymi sformułowanymi jeszcze w roku 1943 przez Adolfa Hitlera na spotkaniu z gauleiterami.

Hitler powiedział wtedy m.in, że „małe państwa” nie mają w nowej Europie racji bytu, bo tylko Niemcy potrafią prawidłowo Europę zorganizować. W tym też kierunku zmierza projektowana nowelizacja traktatu lizbońskiego. Toteż nie wiemy nawet, czy po 20 stycznia Polska ponownie przejdzie pod kuratelę amerykańską, a jeśli nawet – to czy w związku z tym Ameryka doprowadzi do podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu – co wymagałoby spowodowania u nas przesilenia rządowego, nawet bez udziału kelnerów – jak to miało miejsce w roku 2014 i w 2015. Niestety po naszej stronie nie widać żadnych inicjatyw w tym kierunku, chociaż w koalicji 13 grudnia ostatnio potężnie zatrzeszczało.

A dlaczego nie widać? A dlatego, że chociaż mamy wysyp tych wszystkich prezydentów (ostatnio PSL oświadczył się za panem marszałkiem Hołownią, a Lewica wystawiła panią Magdalenę Biejat), to żaden z nich nawet się w tej sprawie nie zająknie, a pan prezydent Duda sprawia wrażenie osiadającego na laurach, odkąd załatwił sobie fuchę w MKOl po zakończeniu dobrego fartu na stanowisku tubylczego prezydenta, kiedy to sprawiał wrażenie, jakby był jakimś przydupasem ukraińskiego prezydenta Zełenskiego, a nie prezydentem Polski.

Kandydaci w obliczu nowego porządku

O czym tedy mówią ci wszyscy kandydaci na prezydentów? Pan Trzaskowski, który z jakichś zagadkowych przyczyn starannie ukrywa swoje pierwszorzędne korzenie, a żadna Schwein czy to opozycyjna, czy to bezpieczniacka nie ośmiela się mu ich wyciągać, ostatnio na spotkaniu z rolnikami na Lubelszczyźnie, z miedzianym czołem, bredził, że zapewni Polsce „samowystarczalność żywnościową”. Bredził nie tylko dlatego, że prezydent w sprawach gospodarczych ma niewiele, a w gruncie rzeczy – nic do powiedzenia – ale również dlatego, bo w sytuacji, kiedy Reichsführerin właśnie podpisała w imieniu Unii Europejskiej umowę z krajami Mercosur, zgodnie z postanowieniami której, do Unii trafią produkty rolnicze z Ameryki Łacińskiej, co do których nie są wymagane wyśrubowane standardy, jak w przypadku unijnych produktów rolniczych, o żadnej „samowystarczalności” nie może być mowy. Podejrzliwcy twierdzą nawet, że ta skwapliwość Reichsführerin w podpisaniu tej umowy bierze się stąd, że po II wojnie światowej wielu hitlerowców czmychnęło do Ameryki Południowej, w której zaczęli odgrywać – to znaczy teraz już nie oni, tylko ich potomstwo – ważną, a może nawet tak zwaną „przewodnią rolę” – niczym PZPR w budowie socjalizmu – wzięła się właśnie stąd, a nie np. z pragnienia większej niezależności od Chin – bo każde dziecko przecież wie, że Chiny usadowiły się właśnie w Ameryce Południowej. Tak czy owak, umowa z krajami Mercosur może już wkrótce – chyba, że nie zostanie ratyfikowana przez członkowskie bantustany UE – doprowadzić do całkowitego upadku branży tytoniowej w Polsce, a być może innych też – bo jeśli coś złego może się stać, to na pewno się stanie.

Z kolei faworyt Naczelnika Państwa, któremu bezpieka już nawet nie w widoczny, ale wręcz ostentacyjny sposób robi koło pióra, zachęca nas do korzystania z ruchu na świeżym powietrzu. Ano, jak tylko powstanie i okrzepnie Generalna Gubernia, to ruchu na świeżym powietrzu będziemy mieli aż za dużo, choćby przy pracach podejmowanych przez komendantury obecnie chwilowo nieczynnych obozów koncentracyjnych, które przecież trzeba będzie otworzyć choćby po to, by ulokować tam sprawców zdradzieckich zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w GG, nie mówiąc już o nienawistnikach, co to zieją „mową nienawiści” i bluźnią sodomczykom i gomorytkom, przyprawiając jednych i drugich o niewysłowione katiusze.

O pani Biejat szkoda nawet wspominać, bo wiadomo tylko, że „będzie walczyć” – ale z kim i o co – tego już nie powiedziała. Ale nie musi tego mówić po pierwsze dlatego, że jeszcze sama tego nie wie, a po drugie – że z kim i o co, to zostanie jej objawione w odpowiednim czasie przez stosowny sanhedryn – na przykład – przez Judenrat „Gazety Wyborczej”. Zresztą ona uczestniczy tylko w konkursie piękności, podobnie jak inni kandydaci, nie wyłączając sezonowego pana marszałka Szymona Hołowni, który stręczy nam się w charakterze „kandydata niezależnego”. Od kogo niezależnego – tego już nie mówi – bo chyba nie od Donalda Tuska, który traktuje go dość bezceremonialnie. Inna sprawa, że bezpieka wystosowała mu pierwsze poważne, ostrzegawcze ostrzeżenie w postaci niebezpiecznych związków z Collegium Tumanum, więc w tej sytuacji chwalebna powściągliwość pana marszałka jest całkowicie zrozumiała, bo nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara. Któż takie rzeczy może wiedzieć lepiej niż bezpieka?

Rozstrzygną się losy

Podczas kiedy nasz bantustan, „w zaklętym kółku, jak w krzywym zwierciadle, sam się zadręcza własną niemożnością”, w związku z czym nawet Leszek Miller zauważył, że takie Węgry grają już w całkiem innej lidze dyplomatycznej niż Polska pod kierownictwem Księcia-Małżonka – w najbliższych miesiącach rozstrzygną się losy wojny na Ukrainie. Amerykański generał bez ceregieli zapowiada, jak przy pomocy groźby „zakręcenia kurka” finansowego sprowadzi prezydenta Zełenskiego do stołu rokowań z Rosją, a z kolei Putina – przy pomocy groźby dostarczenia Ukrainie broni, która z Rosji zrobi marmoladę. Wygląda na to, że amerykańscy generałowie, jeśli chodzi o poczucie rzeczywistości, są podobni do naszych, przynajmniej niektórzy do niektórych. Jak jest z politykami – o tym się przekonamy – chociaż nie od rzeczy będzie przypomnienie rozmów prezydenta Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem w Singapurze, w następstwie których północnokoreański tyran nabrał tylko wigoru i jak gdyby nigdy nic, z powodzeniem kontynuował rozbudowę swego arsenału nuklearnego. No a teraz w dodatku trzeba będzie uspokoić Koreę Południową, która jeszcze nie może przyjść do siebie po sześciogodzinnym stanie wojennym, nie mówiąc już o Syrii, gdzie może otworzyć się – jak powiadają – „puszka z Pandorą”. Rzecz w tym, że i bezcenny Izrael i Turcja mają tam swoje interesy i swoje widoki – niekoniecznie takie same, jak USA.

O ile jednak amerykańska polityka na Środkowym i Bliskim Wschodzie sprawia chwilami wrażenie, jakby zataczała się od ściany do ściany, to Izrael na tym tle wydaje się państwem znacznie poważniejszym, bo wykorzystał amerykańską potęgę do obrócenia wszystkich swoich sąsiadów – z wyjątkiem Jordanii, która przezornie zawczasu się obrzezała – w chaotyczne morze ruin i zgliszcz. Wyjątek stanowi złowrogi Iran, który chyba nie ma innego wyjścia, jak pójść w ślady Kim Dzong Una i zbudować odstraszający arsenał jądrowy, zanim bezcenny, miłujący pokój Izrael, zdecyduje się napuścić amerykańskiego kolosa również na „ajatollahów”, by w ten sposób zaprowadzić trwały pokój na całym Środkowym Wschodzie niczym na kirkucie.

Maszynka do mięsa

Tymczasem w związku z prawdopodobnym zakończeniem wojny na Ukrainie, do Warszawy przyjechał francuski prezydent Macron, żeby przekazać Donaldu Tusku nowe zadanie. Chodzi o wysłanie polskich żołnierzy na Ukrainę, by pilnowali tam strefy zdemilitaryzowanej, o której utworzeniu przebąkiwała amerykańska prasa zaraz po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Chodzi o to, że wojska rosyjskie, których nikt nie będzie już próbował rugować z zajętych dotychczas terenów, od Ukraińców miałaby oddzielać licząca kilkaset kilometrów i odpowiednio głęboka „strefa zdemilitaryzowana”. Takiej strefy ktoś jednak musiałby pilnować, bo nietrudno przewidzieć, że tak zwane „incydenty” będą się tam mnożyły jak króliki. Czy jednak Rosja zgodzi się, by tej „strefy” pilnowały wojska europejskich członków NATO? Przecież w ten sposób NATO przybliżyłoby się do granic Rosji, tak jakby Ukraina została przyjęta, a przynajmniej zaproszona do Paktu Północnoatlantyckiego!

Wprawdzie obywatel Tusk Donald energicznie zaprzeczył, by nasza niezwyciężona armia została wysłana na Ukrainę, ale co warte są jego deklaracje, to już po roku rządów vaginetu, na którego czele stoi – wiemy. Jeśli zatem ktoś uchroni nas przed ewidentnym wkręceniem Polski w maszynkę do mięsa, to najprędzej zimny ruski czekista Putin, który chyba na takie przybliżenie NATO do rosyjskich granic się nie zgodzi. Kto by pomyślał!

Sunday Strip: The End of an Error. The swamp monsters are hiding in plain site.

The swamp monsters are hiding in plain site.

https://www.malone.news/p/sunday-strip-the-end-of-an-error?utm_campaign=post&utm_medium=web



Was the “1984” crisis of the past five years – averted with the election of President Trump?

In my opinion, we aren’t out of the woods yet.

Until we can “Make Europe Great Again”, and stop the EU-led censorship-industrial complex in their quest for worldwide dominance, we aren’t.

Then there is The deep state, the Blob, and the administrative state –

President Trump has a big job ahead of him, a job that he failed at in his last presidency. That is specifically, finding a way to muzzle the deep state, the Blob, and the administrative state turning against “we the people.”

The cartoon below is fascinating – dated Oct 2020 – just prior to the election. This was published in the “The Week” – a leftist publication.

The truth is that the deep state, the Blob, and the administrative state – which includes the alphabet agencies and the Senior Executive Service, won the last Trump Administration go around from 2016-2020.

Can a future President Trump accomplish what past President Trump failed at?


The cartoon below was produced and published by Ben Garrison in 2017…

The swamp didn’t get drained, and then, during the Biden administration – it morphed into something much more sinister, complex, and dangerous. It expanded the censorship-industrial complex. The joining of the EU and the US into a globalized censorship cabal became a fait accompli. The swamp learned to use PsyWar against its people—the people it is meant to serve. Now, it is Trump’s job to learn to untie that Gordian knot.

Will Trump have the smarts and the stamina to finish the job this time around?








Now for something completely different.

It seems like someone might want to gift-box a case of this stuff to Joe Biden’s new residence.









I had to test the above – so I did a search on Google News for “drones.”

Yep- MSM has decided no more “drones over the night skies” news stories for us!

Here are the top ‘“drones” search results on Google News:

Trump: „Pierwszego dnia powstrzymamy szaleństwo transseksualistów”

Trump: „Pierwszego dnia powstrzymamy szaleństwo transseksualistów”

23.12.2024 https://nczas.info/2024/12/23/trump-pierwszego-dnia-powstrzymamy-szalenstwo-transseksualistow/

Donald i Melania Trumpowie. Foto: PAP/EPA
Donald i Melania Trumpowie. Foto: PAP/EPA

Jasne stanowisko prezydenta elekta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump stwierdził, zgodnie z prawdą, że istnieją tylko dwie płcie.

W swoim przemówieniu w Phoenix w Arizonie Trump stwierdził, że woke w USA musi się skończyć, ponieważ ideologia ta niszczy kraj. W tym miejscu wyliczył kilka konkretów, które jego administracja zamierza przeprowadzić lub rozpocząć już na początku kadencji, która rozpoczyna się w styczniu.

Wśród obietnic Trumpa znalazło się m.in. przywrócenie historycznych nazw amerykańskich, zmienionych w ideologicznym szale przez Demokratów i lewackich aktywistów.

– Jako naczelny dowódca przywrócę dumne i historyczne nazwy naszych wielkich baz wojskowych, takich jak Fort Bragg – zapewniał.

Chodzi o nazwę nadaną na cześć gen. Braxtona Bragga, jednego z najważniejszych generałów Konfederacji podczas wojny secesyjnej. Znajdujący się w Karolinie Północnej, w pobliżu miasta Fayetteville, fort przemianowano w październiku 2022 r. na Fort Liberty, decyzją Sekretarza Obrony Lloyda J. Austina.

– Oprócz baz wojskowych, rozumiem, że chcą teraz zmienić nazwy 14 statków. Chcemy je zmienić. Niektóre z tych statków miały wspaniałą i chwalebną przeszłość. Chcą usunąć nazwę i wpisać inną. Mogę sobie wyobrazić, czyją nazwę zamierzają umieścić. Nie stanie się to ze mną – oświadczył Trump.

Największy entuzjazm Trump wywołał jednak słowami o ideologii woke. Jak zaznaczył, jest to bzdura. Oświadczył też, że zakończy „transpłciowe szaleństwo”.

– Jednym pociągnięciem pióra pierwszego dnia powstrzymamy szaleństwo transseksualistów. (…) Podpiszę rozporządzenia wykonawcze, aby położyć kres okaleczaniu seksualnemu dzieci, usunąć osoby transseksualne z wojska, ze szkół podstawowych, średnich i wyższych. I nie dopuścimy mężczyzn do uprawiania sportu kobiecego – powiedział prezydent elekt.

– Pod rządami Trumpa oficjalną polityką rządu Stanów Zjednoczonych będzie to, że istnieją tylko dwie płcie: męska i żeńska. Nie brzmi to zbyt skomplikowanie, prawda? – dodał.

What Happens When a Revolution Goes Too Fast

What Happens When a Revolution Goes Too Fast

by John Horvat II December 16, 2024 https://www.tfp.org/what-happens-when-a-revolution-goes-too-fast/?PKG=TFPE3501

[Daję czasem atrykuły po angielsku [“amerykańsku”], bo ten język jest dla Polaków konieczny. Jak konieczny jest też rosyjski – niestety – już nie uczony w szkołach. MD]

What Happens When a Revolution Goes Too Fast

After the elections, the transgender movement is in disarray. It is demoralized by the unpopularity of its cause. Some Democrats add to the chaos by rightly pinning part of the blame for the electoral loss on transgender radicalism.

The ensuing interliberal clash is revealing. Liberal strategists are asking that transgender radicals tone down their rhetoric so they can win elections. The radicals claim the elections were lost because their message was not radical enough. The resulting fight shows that the dispute is not about goals but only the means to get there.

Differing Politics

This struggle highlights how liberal and conservative politics differ.

To win, liberals often hide their ultimate goals, which are not attractive to the general public since they tend to overthrow the existing, familiar order. Liberals fear a full revelation will galvanize reactions against them.

On the contrary, conservatives reveal final goals openly since they do not shock people. Their positions often represent familiar traditions. Even when conservatives pursue a full return to order, they do not hide it from the public.

Pro-lifer conservatives, for example, speak openly about their final goal to ban procured abortion across the land. The pro-abortion side will hide its goal of conception-to-birth abortion behind formulas like abortion should be safe, legal and rare. Liberal politicians are often forced to moderate their rhetoric to wear down resistance and be elected.

Breaking All the Rules

The November election was a case of a revolution that went too fast and too far. The radical pro-transgender minority broke the rules of liberal politics. A long New York Times analysis showed what went wrong.

Instead of hiding their goals, trans militants demanded everything immediately. They had a confrontational attitude toward not only conservatives but even fellow liberals. Support had to be all or nothing.

Anyone who expressed reservations about males in women’s sports and locker rooms, for example, was branded “hateful” and even complicit in the “genocide of transgender youth.”

When Democratic Party Rep. Seth Moulton of Massachusetts expressed reservations about men in women’s sports, he was compared to a Nazi “cooperator” and the group Neighbors Against Hate protested outside his office.

Push Back for Low Priority Issue

Some Democratic politicians are pushing back. Unfortunately, they still support “transgender rights,” which imposes a radical agenda on the American public. However, they moderately call for “reasonable” restrictions on women’s sports participation by biological males and other issues.

These moderate Democrats point out that the transgender issue is one of the lowest priority concerns among voters. Forcing candidates to take strong positions jeopardizes their campaigns.

Indeed, fewer Americans sympathize with the cause than two years ago. Gallup reported that of the 22 national issues it used to poll voter priorities, the transgender problem ranked last.

More than two dozen state legislatures across America have voted to restrict the mutilation and transition of minors. Others that ban the participation of men in women’s sports are gaining traction. Many voters believe the movement has gone too far, too fast.

The Coming Tyranny

Transgender militants’ brutal treatment of all who oppose them has offended many Americans. They resent the intolerant, bigoted, condescending and confrontational attitude of these activists as well as their hypocrisy since they loudly charge conservatives with these traits.

Indeed, impatient activists often infused vitriol into the debate during the campaign, especially on social media. They policed language, enforced pronoun usage and insisted upon the biological possibility of male pregnancy. They want to have the law enforce these absurd demands as “civil rights.” Such behavior made them appear unreasonable.

The activists forced the unpopular issue to the front burner when a policy of silence would have better benefited the efforts. Indeed, Kamala Harris suffered much from her past support for taxpayer-paid so-called sex-change transitions (mutilations) for prisoners.

The Trump campaign capitalized on the unpopularity of her position with ads that emphasized that “Kamala Harris is for they/them, while Donald Trump is for you.”

Impatience and Anger

The radical strategy of imposing an agenda upon voters failed miserably. The New York Times reports that some activists are reacting with anger, impatience and entitlement.

Their antics reveal an attitude of believing that the world revolves around them and their problems. They were shocked when they found voter indifference and resentment instead. Many lack the discipline to restrain their extremism.

The failed radicalism does not bode well for the movement and is reversing some of the gains of the LGBTQ movement over the years.

Looking at the Big Picture

Homosexual activists complain that the transgender ones fail to see the big picture. They point to their efforts decades ago, which ended with the Supreme Court imposing same-sex “marriage” upon the nation through its Obergefell v. Hodges decision.

The activists used deceptions like domestic partnerships and civil unions as a bridgehead to open the way to same-sex “marriage.” They say similar ruses must be adopted by the trans movement if it is to overcome its overwhelming unpopularity.

By making this proposal, they reduce everything to messages and not principles. They admit to the use of maneuvers and hidden goals as a means of reaching their goal of gaining total acceptance.

Sexual Revolution as a Process

The transgender movement is a development of the Sexual Revolution. This revolution is a process that calls for the breaking down of all restraints upon human sexuality. Its goal is the acceptance of all sexual relationships or identities. All morality must be suppressed and canceled.

The case of the trans movement during the elections is a revealing case that shows where it wants to go. It shows the disarray in the left about the means that it will try to use to get there.

Those who defend morality must oppose this agenda, whether it is presented incrementally or totally. The goal of this revolution is to reach a state of unrestrained gratification where everything is allowed, and nothing is forbidden. It is the godless world of John Lennon’s “Imagine.” Supreme Court Justice Anthony Kennedy expressed the ideology well when he wrote, “At the heart of liberty is the right to define one’s own concept of existence, of meaning, of the universe, and of the mystery of human life.”1

Living in such a fantasy world of untrammeled gratification is the quick path to ruin.

Sunday Strip: It’s all about energy and PsyWar.

Sunday Strip: Don’t Celebrate Yet!

It’s all about energy and PsyWar.

Robert W Malone MD, MS Dec 08, 2024

















“There is a reason folks used to have 12 kids…”




“Bad Ass Santa”


Last night on the farm – Gizmo was feeling particularly silly. But it turns out that Gizmo is silly most of the time. The dogs or other poultry only have to run around, which then cranks him up, and off he goes. Off on another silly streak.

„Szczepionki” Covid odżywiają komórki rakowe i pomagają guzom oprzeć się leczeniu

Źródło: https://slaynews.com/news/covid-vaccines-feed-cancer-cells-help-tumors-resist-treatment/ Frank Bergman 3 grudnia 2024 r.

„Szczepionki” Covid odżywiają komórki rakowe i pomagają guzom oprzeć się leczeniu

Nowe, alarmujące badanie wykazało, że „szczepionki” Covid mRNA odżywiają komórki nowotworowe, pomagając im przetrwać i stać się bardziej odpornymi na leczenie, takie jak chemioterapia.

Czołowy zespół amerykańskich naukowców z prestiżowego Brown University odkrył, że białko kolca ze szczepionek mRNA jest korzystne dla komórek nowotworowych. Podczas gdy białko kolca jest również obecne w SARS-CoV-2, wirusie odpowiedzialnym za COVID-19, agresywne nowotwory zaczęły rosnąć dopiero po zaszczepieniu ludzi.Według recenzowanego badania, prowadzonego przez dr Wafika El-Deiry, dyrektora Brown’s Legorreta Cancer Center, białko kolca może promować przeżycie raka. Badanie wykazało wzrost ingerencję w działania przeciwnowotworowe. Naukowcy zauważyli, że białko kolca blokuje funkcję kluczowego genu supresorowego raka znanego jako p53. El-Deiry i jego koledzy zaobserwowali, że gdy komórki nowotworowe napotykały podjednostki białka kolca, zmniejszało to aktywność p53. Kolidując z p53, kolec blokuje białko, które pomaga bronić organizm przed nowotworami. Umożliwia to komórkom nowotworowym uniknięcie naturalnej obrony organizmu przed tworzeniem się guzów. Dr El-Deiry wyjaśnił również, że zakłócanie p53 może zarówno sprzyjać rozwojowi raka, jak i wzmacniać jego wzrost.

Badanie wykazało, że białko kolca znajdujące się w „szczepionkach” mRNA zasadniczo karmi komórki rakowe i przyspiesza szybki wzrost guzów.

W badaniu wykorzystano również leki chemioterapeutyczne, standardowe leczenie różnych rodzajów nowotworów, w celu aktywacji genów p53. Jednak zamiast umierać [..ti. by komórki rakowate by zdychały.. MD], naukowcy odkryli, że komórki nowotworowe zawierające podjednostki białka kolca wykazywały zwiększoną odporność na chemioterapię.

„Zaobserwowaliśmy zwiększoną żywotność komórek nowotworowych w obecności podjednostki SARS-CoV-2 spike S2 po leczeniu kilkoma środkami chemioterapeutycznymi” – powiedział dr El-Deiry.

Japońskie badanie potwierdziło wyniki badań Centrum Browna. Badanie zostało opublikowane w czasopiśmie medycznym Cureus 8 kwietnia. Japońscy naukowcy zbadali skorygowane względem wieku wskaźniki śmiertelności dla 20 różnych rodzajów raka w Japonii. Przeanalizowali oficjalne statystyki dotyczące zgonów, zakażeń COVID-19 i wskaźników szczepień w latach 2020-2022.

Badanie wykazało „statystycznie istotny wzrost” zgonów z powodu raka po podaniu trzeciej dawki szczepionki. W pierwszym roku pandemii w 2020r. nie odnotowano nadmiernej śmiertelności z powodu raka (-0,4%). Naukowcy zauważają, że sam wirus nie wykazuje żadnego wpływu na wskaźniki zachorowań na raka. Dane pokazują jednak, że nadmierna śmiertelność z powodu raka wzrosła po masowych kampaniach szczepień pierwszą i drugą dawką w 2021 roku. Nadmierna śmiertelność z powodu raka ponownie wzrosła w 2022 r. po wprowadzeniu trzeciej dawki szczepionki.

W 2022 r. nadmierna śmiertelność z powodu wszystkich nowotworów stała się znaczna. W szczególności wzrosła liczba przypadków raka wrażliwego na estrogen i receptor estrogenowy alfa (ERα), w tym raka jajnika, białaczki, prostaty, wargi/jamy ustnej/gardła, trzustki i piersi. Oprócz nowotworów wrażliwych na ERα, badanie wykazało również niepokojący trend w zakresie śmiertelności w przypadku najbardziej śmiertelnych nowotworów – płuc, jelita grubego, żołądka i wątroby. Przed wprowadzeniem „szczepionek” Covid mRNA wskaźniki dla wszystkich tych nowotworów spadały. Jednak tempo spadku dramatycznie się odwróciło po wprowadzeniu „szczepionki”. Wszystkie sześć typów nowotworów przekroczyło przewidywane wartości umieralności w 2021 i 2022 roku. Jedyną odnotowaną anomalią był rak trzustki, który już przed pandemią wykazywał stały wzrost.

Największa liczba zgonów związanych z rakiem wystąpiła wśród osób w wieku od 80 do 84 lat, przy czym ponad 90 procent tej grupy otrzymało trzecią dawkę szczepionki.

Prawie 100 procent podanych szczepionek było opartych na mRNA. Zastrzyki z mRNA były głównie szczepionkami firmy Pfizer (78 procent), a następnie Moderna (22 procent).

Ponadto naukowcy argumentowali, że nawet przy zmniejszonych badaniach przesiewowych w kierunku raka i ograniczonym dostępie do opieki zdrowotnej w tym czasie, wzrost śmiertelności w tych typach nowotworów jest nadal niewytłumaczalny ze względu na rozwiązane ograniczenia w dostępie do opieki zdrowotnej w zakresie badań przesiewowych i leczenia raka w 2022 roku.

Eksperci od pewnego czasu wyrażają obawy dotyczące powiązań między wstrzyknięciem mRNA a rakiem.

Jak wcześniej informował Slay News, pojawiły się dokumenty wskazujące, że Moderna zawsze wiedziała o tym, że zastrzyki Covid mRNA tego giganta farmaceutycznego powodują raka.

Na początku tego roku światowej sławy ekspert ds. szczepionek przedstawił podczas zeznań w Kongresie dowody wskazujące, że Moderna wiedziała o powiązaniach z rakiem. Dr Robert Malone, wynalazca technologii szczepionek mRNA, zeznawał podczas przesłuchania na Kapitolu prowadzonego przez republikankę Marjorie Taylor Greene (R-GA). Podczas swych zeznań dr Malone przedstawił patent na szczepionkę Moderna Covid. Patent Moderny pokazuje, że fiolki ze szczepionką COVID-19 zawierają miliardy fragmentów DNA. Fragmenty te, wraz z innymi zanieczyszczeniami, są powiązane z wadami wrodzonymi i rakiem. W patencie Moderna przyznaje, że zanieczyszczenia w zastrzykach powodują raka. 

„Moderna ma patent na wykorzystanie RNA w szczepionkach” – powiedział Malone podczas przesłuchania. „W patencie tym Moderna wyraźnie przyznaje, że RNA jest lepsze od DNA do celów szczepionkowych ze względu na problemy, w tym możliwość mutagenezy insercyjnej, która może prowadzić do aktywacji onkogenów lub inaktywacji genów supresorowych nowotworów”.

„FDA twierdzi, że nie jest świadoma żadnych obaw, ale Moderna w swoim własnym patencie przedstawia dokładnie te same obawy, które istnieją w odniesieniu do DNA w zakresie mutagenezy insercyjnej i genotoksyczności” [oh, kurwa-żeż.. ale słów to namnażają… MD]. „Tak więc Moderna o tym wie – DNA jest zanieczyszczeniem”. „Pozostaje w nim ze względu na sposób, w jaki go wytwarzają… używają DNA do produkcji RNA, a następnie degradują DNA, a następnie muszą oczyścić zdegradowane DNA z dala od RNA”.„A proces, którego używają, najwyraźniej nie jest tak dobry”.

Dowody pojawiły się, gdy na całym świecie wciąż zaczęła rosnąć liczba przypadków szybko rozwijającego się „raka turbo”. Diagnozy raka gwałtownie wzrosły wśród osób, które otrzymały zastrzyki Covid mRNA. Liczba przypadków zaczęła rosnąć w 2021 r., po wprowadzeniu zastrzyków do powszechnego użytku, i nadal rośnie. „Turbo rak” to nowe zjawisko, które pojawiło się w 2021 roku. Lekarze i onkolodzy nazwali te nowotwory „turbo” ze względu na szybki początek i rozprzestrzenianie się śmiertelnej choroby. Eksperci ostrzegają, że szybkość powstawania i rozprzestrzeniania się tych nowotworów jest bezprecedensowa. W niektórych przypadkach lekarze donoszą, że pozornie zdrowi pacjenci umierają w ciągu tygodnia od zdiagnozowania raka.

Pierwszy Czwartek. New York, Manhattan – Różaniec święty i Msza Święta za Ojczyznę

New York, Manhattan – Różaniec święty i Msza Święta za Ojczyznę

05/12/2024 antyk2013 https://krucjatarozancowazaojczyzne.pl/?p=10857

Od maja 2015 roku odprawiana jest w każdy Pierwszy Czwartek miesiąca Msza Święta w rycie tradycyjnym („trydenckim”) za naszą Ojczyznę Polskę.
Miejsce: Nowy Jork – Manhattan. Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej z Góry Karmel.
Czas: 19-ta
Pół godziny przed Mszą Świętą modlimy się jedną część Różańca Świętego za Ojczyznę.
Przychodzą na tą Mszę Świętą również obcokrajowcy różnych nacji, podtrzymują nas na duchu modlitwą szczerze podziwiając Polskę.
Po Mszy Świętej mamy zawsze spotkanie w salce przy kościele, mały poczęstunek, zawsze wszystkich zapraszamy i zawsze prosimy o wsparcie modlitewne dla Polski atakowanej ze wszystkich stron.
Mamy ufność, że – Bóg się nad nami zmiłuje.

Niemcy judzą z NATO, by Polska zaatakowała Rosję…

Felietony Zinkiewicz: Tuska Drang nach Osten https://myslpolska.info/2024/12/03/zinkiewicz-tuska-drang-nach-osten/

„Nadchodzi czas, którego brutalizacji nie potrafimy sobie wyobrazić. Więcej – znajdujemy się już pośrodku tej epoki. Rwącej fali powodzi, której grzywa czerwieni się od krwi” (Joseph Goebbels, Dzienniki).

Żaden z 32 członków NATO nie został zaatakowany przez Rosję. Jednak NATO pod przewodnictwem USA otwarcie dyskutuje obecnie o „wyprzedzających precyzyjnych uderzeniach” na terytorium Rosji, jak też o rozmieszczeniu broni jądrowej na terenie Ukrainy.

Bauer wzywa do agresji NATO

Robert Bauer, holenderski admirał i szef Komitetu Wojskowego NATO, przemawiając w poniedziałek (25.11.2024) w Brukseli powiedział, że rosyjskie siły lądowe są obecnie większe, niż w chwili inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Cytowany przez agencję Reutersa wojskowy podkreślił zarazem, że ich jakość spadła od tego czasu. Wezwał też firmy do przygotowania się na scenariusz wojenny i odpowiedniego dostosowania linii produkcyjnych i dystrybucyjnych w tym celu.

Bauer w trakcie tego przemówienia w Brukseli oświadczył, że NATO nie powinno już myśleć o sobie jak o sojuszu obronnym. Przemawiając w Brukseli, Bauer stwierdził: „To nowa dyskusja w NATO i cieszę się, że zmieniliśmy nasze stanowisko w tej sprawie i co do koncepcji, że jesteśmy sojuszem obronnym, który będzie siedział i czekał, aż zostanie zaatakowany, zanim odpowie. Rozsądniej jest nie czekać, ale uderzyć w rosyjskie wyrzutnie, jeśli Rosja nas zaatakuje”. „Właściwiej jest nie czekać, ale trafić w wyrzutnie w Rosji, na wypadek gdyby Rosja nas zaatakowała. Potrzebna jest kombinacja precyzyjnych uderzeń, które wyłączą systemy użyte do ataku na nas, a my musimy uderzyć pierwsi” – powiedział Bauer, cytowany przez Bloomberga.

Przed 2030?

Należy zauważyć, że szef Komitetu Wojskowego NATO, jakim jest Bauer, nie mówi czegoś takiego bez uprzedniej zgody rządu USA. Wypowiadanie się poza obowiązującą w danej chwili doktryną NATO nie jest dozwolone w tym sojuszu wojskowym. Według doniesień mediów, część amerykańskich urzędników sugerowała, że Joe Biden może „zwrócić” (sic!) Ukrainie broń nuklearną odebraną jej po upadku Związku Radzieckiego. „To byłby natychmiastowy i ogromny środek odstraszający. Jednak taki krok byłby skomplikowany i miałby poważne konsekwencje”podaje „The New York Times”.

Cytując za publikacją z Wiadomości WP, dowiadujemy się, że w połowie października bieżącego roku „szef niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej, Bruno Kahl, ostrzegał, że Rosja może zaatakować NATO przed 2030 rokiem. Według niego, Kreml postrzega Niemcy jako wroga, ponieważ Berlin jest drugim co do wielkości wsparciem dla Kijowa. Podkreślił również, że prawdopodobieństwo zastosowania przez NATO artykułu o wzajemnej obronie w najbliższych latach pozostanie wysokie. – Władimir Putin dąży nie tylko do zwiększenia wpływów Kremla w Europie, ale także do wyparcia obecności militarnej Stanów Zjednoczonych z kontynentu, ponieważ wydatki obronne USA znacznie przewyższają wydatki krajów Unii Europejskiej – dodał Kahl. – Jesteśmy w bezpośredniej konfrontacji z Rosją – powiedział Kahl, zaznaczył również, że celem Putina jest nie tylko zdobycie Ukrainy, ale także ‘dążenie do stworzenia nowego porządku światowego’”.

18-latkowie na mięso armatnie?

Według „Daily Express”, Wielka Brytania i Francja prowadzą rozmowy w sprawie wysłania żołnierzy na Ukrainę, aby odstraszyć Władimira Putina. Innymi słowy, jeśli Donald Trump będzie negocjował pokój, dołączą do żołnierzy na Ukrainie, wciągając nas w wojnę. Trump być może będzie musiał przystąpić do wojny lub ewentualnie wycofać się z NATO, jeśli w ogóle będzie mógł to zrobić. Wielu w Kongresie chce III wojny światowej. Londyn i Paryż chcą stworzyć „rdzeń sojuszników w Europie” na wypadek, gdyby prezydent-elekt Donald Trump próbował wycofać wsparcie militarne dla Ukrainy. To my opłacimy większość wsparcia.

W ramach wspierania wojny na Ukrainie administracja Bidena wzywa Kijów do obniżenia wieku mobilizacji do 18 lat, ponieważ występują poważne braki kadrowe żołnierzy na ukraińskim froncie. Według Associated Press, ukraińscy urzędnicy uważają, że ukraińskie siły zbrojne potrzebują dodatkowych 160 tys. personelu wojskowego. Natomiast w USA twierdzą, że liczba ta jest zbyt zaniżona.

Europa w stanie wojny

„Europa jest już w stanie wojny z Rosją!”. Tak w wywiadzie dla Sky News powiedział były szef brytyjskiej służby wywiadu zagranicznego Mi6 (1999-2004) Richard Dearlove. „[Premier Polski] Donald Tusk nazwał to sytuacją przedwojenną, ale wydaje mi się, że się myli. Myślę, że to prawdziwa wojna. Z rosyjskiego punktu widzenia niekoniecznie oznacza to konflikt zbrojny, może to oznaczać konflikt hybrydowy lub konflikt innego typu, toczący się w różnych sferach”dodał Dearlove 27 listopada. Niezwykle interesujące jest oświadczenie premiera Donalda Tuska przed wylotem do Szwecji na szczyt w Harpsund (Szwecja), na którym kraje skandynawskie, bałtyckie i Polska postanowiły zwiększyć poparcie dla Ukrainy i dostawy jej amunicji. „Wzmocnimy nasze poparcie dla Ukrainy. Nasze kraje są największymi dostawcami pomocy wojskowej dla Ukrainy w przeliczeniu na mieszkańca, a nasze wsparcie nie osłabnie. Ukraina musi być w stanie przeciwstawić się rosyjskiej agresji, aby zapewnić kompleksowy, sprawiedliwy i trwały pokój” – czytamy we wspólnym oświadczeniu szefów rządów Danii, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Polski, Estonii i Łotwy.

Władze Szwecji wykazują szczególną lojalność wobec ustępującej administracji USA.

Sprawa wydaje się być taka, że wybór Donalda Trumpa na drugą kadencję prezydencką podważył zaangażowanie USA we wspieranie Ukrainy w jej wojnie z Rosją. Wątpliwa jest także rola Waszyngtonu w NATO. I dlatego, jak mówią, kraje skandynawskie, bałtyckie i Polska powinny wziąć na siebie „odpowiedzialność” za Ukrainę.

Eskalacja w Poznaniu

W celu podniesienia poziomu eskalacji konfliktu z Rosją polskie MSZ w połowie listopada wycofało zgodę na funkcjonowanie rosyjskiego konsulatu w Poznaniu i zobowiązało rosyjskich dyplomatów do jej zamknięcia do 30 listopada. Zostało to nazwane odpowiedzią na rzekome „działania sabotażowe”, o które Warszawa oskarża Moskwę. We wtorek rosyjska ambasada w Polsce poinformowała, że konsulat zakończy swoją pracę 28 listopada.

Polski minister spraw zagranicznych Sikorski opowiadał się również za oddaniem budynku w Poznaniu, gdy zostanie on opuszczony, pod konsulat ukraiński. „Jestem wdzięczny polskiemu koledze za tę propozycję. Wysłaliśmy już oficjalną notatkę do strony polskiej z odpowiednim zapytaniem i czekamy na konkretne szczegóły” – odpowiedział minister spraw zagranicznych Ukrainy Andriej Sibigapodaje Ukraińska Agencja Informacyjna „Ukrinform”.

10 Machów i 11 minut

Nowy rosyjski pocisk balistyczny „Oriesznik” będzie w stanie dostarczyć ładunki jądrowe o łącznej mocy do 900 kiloton.

Tam też zaznaczono, że czas przelotu rakiety z poligonu Kapustin Jar do siedziby NATO w Brukseli wyniesie 17 minut. Do bazy lotniczej Ramstein w Niemczech doleci w 15 minut, a do bazy obrony przeciwrakietowej w polskim Redzikowie w 11 minut. Maksymalny zasięg uderzenia „Oriesznika”, według danych portalu, wynosi 5,5 tysiąca kilometrów, rozwija on prędkość do 10 Machów (12 380 kilometrów na godzinę) i przenosi część bojową o masie do półtora tony.

Ostrzeżenie

Zełenski poprosił NATO o środki obrony powietrznej przed „Oriesznikiem”. Prezydent Ukrainy omówił z szefem Sojuszu Północnoatlantyckiego Markiem Rutte dostawę środków, które „mogą zadziałać” przeciwko nowemu pociskowi balistycznemu. Tylko narkoman może prosić o coś, czego nie ma. Nawet gdyby taki środek był, to by go nie dali, bo NATO może wkrótce być on potrzebny do obrony.

Przemawiając w ONZ (27.11.2024), Dmitrij Polanski zapowiedział użycie przez Rosję broni przeciwko obiektom krajów zachodnich. Pierwszy zastępca stałego przedstawiciela Rosji przy ONZ powiedział, zauważając, że na każdą rundę eskalacji z Zachodu Rosja udzieli zdecydowanej i lustrzanej odpowiedzi: „Uważamy się za uprawnionych do użycia naszej broni przeciwko celom wojskowym tych krajów, które pozwalają na użycie swojej broni przeciwko naszym celom”. „Ostrzegaliśmy was przed tym, ale to wy dokonaliście wyboru” – dodał Polanski.

Fortuna

Na podstawie wcześniejszych wypowiedzi malarza kominów i wyników szczytu w Harpsund (Szwecja), można wnioskować, że Polsce wyznaczono główną rolę aktywnego kontynuatora kończącej się już wojny za naszą wschodnią granicą. Przy wsparciu Danii, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Estonii i Łotwy… na początek Morze Bałtyckie ma być przekształcone w wewnętrzne morze NATO. Zaś Unia Europejska pod polską prezydencją, która niebawem się rozpocznie, z unii gospodarczej przeobrazi się w unię militarną, której celem będzie wojna z Rosją, ponieważ w ocenie głównego lobbysty z właściwymi tradycjami rodzinnymi Rosja jest państwem słabym, które  ulegnie w ramach konfrontacji ze zintegrowanym blokiem państw UE. Ot, takie współczesne Drang nach Osten. Fortuna kołem się toczy!!

Eugeniusz Zinkiewicz

Józio podpala świat?

Józio podpala świat?

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    3 grudnia 2024 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5729

W starym piecu diabeł pali – mówi przysłowie. Coś musi być na rzeczy, bo jakże inaczej wytłumaczyć decyzję prezydenta Józia Bidena, który końcówkę swej kariery politycznej postanowił uczcić – no właśnie – czy przypadkiem nie podpaleniem świata? Ciekawe, że podobnie marzył wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler – że skoro on przegrał wojnę, to świat nie ma już po co dalej istnieć. Tak w każdym razie objaśnia to w swoich pamiętnikach Albert Speer, dając do zrozumienia, że tylko dzięki jego przytomności, a także instynktu samozachowawczego gauleiterów, rozkazy Hitlera o całkowitym zniszczeniu Niemiec nie zostały wykonane. W przypadku Józia Bidena może być inaczej, bo o ile Adolf Hitler w roku 1945 mógł tylko marzyć o zniszczeniu świata, czy choćby tylko Niemiec, to on naprawdę może otworzyć puszkę Pandory, która może położyć kres istnienia ludzkości. Co prawda smutek z tego powodu byłby nam trochę osłodzony świadomością, że Józio dobrze chciał, że jeśli nawet otworzył puszkę Pandory, to w obronie demokracji – a wiadomo, że nie ma takich poświęceń, których nie moglibyśmy dokonać dla demokracji. Jeśli tedy w obronie demokracji trzeba by poświęcić Ludzkość – to – mówi się – trudno.

Chciałbym bowiem wierzyć, że jeśli zginiemy – to w obronie demokracji – a nie na przykład w następstwie partyjnego zacietrzewienia, które skłoniło prezydenta Józia Bidena do zrobienia na złość zwycięskiemu prezydentowi-elektowi Donaldowi Trumpowi, które odgraża się, że wojnę na Ukrainie zakończy w 24 godziny. Ale nie tylko partyjne zacietrzewienie mogło skłonić prezydenta Józia Bidena do tego kroku. Nie zapominajmy bowiem, że to on musiał namówić ukraińskiego prezydenta Zełeńskiego do odrzucenia porozumień mińskich – czy przypadkiem nie przy pomocy marchewki, że Ukraina zostanie przyjęta do NATO? – co doprowadziło do wkręcenia Ukrainy w maszynkę do mięsa. Jak już wspominałem, z punktu widzenia Ameryki jest to gratka niebywała; taka wojna z Rosją per procura, bo kiedy Ameryka bezpośrednio prowadziła „operację pokojową i misję stabilizacyjną” w Iraku i Afganistanie, wydawała na ten cel ok. 300 mln dolarów dziennie, podczas gdy wojna na Ukrainie kosztuje ją około 6 razy mniej, bo tylko ok.55 mln dolarów dziennie – a poza tym Amerykanie nie giną, nic nie obrywa im rąk, ani nóg – więc czegóż chcieć więcej?

Taka motywacja wskazywałaby nawet, że prezydent Józio Biden poczuwa się do odpowiedzialności za wojnę na Ukrainie, a że nie potrafi już jej zakończyć, to przynajmniej chciałby na koniec spełnić marzenie prezydenta Zełeńskiego – żeby mianowicie ta wojna rozlała się na Europę Środkową. Z punktu widzenia Ameryki to żadna różnica, czy wojuje tylko jeden mniej wartościowy naród ukraiński, czy dołącza do niego jeszcze jakiś inny mniej wartościowy naród – na przykład polski – ale z naszego punktu widzenia sprawa wygląda już inaczej – mniej więcej tak, jak w bajce pozbawionego złudzeń księdza biskupa Ignacego Krasickiego „Dzieci i żaby” – jak to chłopcy rzucali kamieniami w żaby: „Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie; dla was to jest igraszką, nam idzie o życie”.

Mam oczywiście na myśli pozwolenie wydane w dniach ostatnich przez prezydenta Józia Bidena – by Ukraina mogła atakować cele w głębi Rosji przy pomocy amerykańskich rakiet o zasięgu ok. 300 kilometrów. Świat dowiedział się o tym pozwoleniu z mediów, podczas gdy czynniki oficjalne, zarówno amerykańskie, jak i ukraińskie ani nie potwierdzały, ani nie zaprzeczały. Toteż o ile państwa poważniejsze, a w każdym razie – przewidujące – zachowywały się z rezerwą, przedstawiciele naszego nieszczęśliwego kraju, niczym karpie przed Wigilią, mało jaja nie znieśli z radości. Pan prezydent Duda oświadczył, że jest „usatysfakcjonowany” tym pozwoleniem, zaś Książę-Małżonek wyraził zadowolenie, że wreszcie amerykański prezydent dokuczył złemu Putinowi. Książę-Małżonek najwyraźniej traktuje stosunki międzynarodowe w kategoriach sportowych, kiedy to nawet po strzeleniu gola świat się nie wali, a zawodnicy cali i zdrowi wracają do szatni. Myślałem jednak, że pan prezydent Duda jest od niego trochę mądrzejszy – ale okazuje się, że nic z tego.

Wyrażając publicznie „usatysfakcjonowanie” wspomnianym pozwoleniem, najwyraźniej nawet sobie samemu nie postawił pytania – co dalej? A przecież nie trzeba specjalnej przenikliwości, żeby się domyślić, że w razie ukraińskiego ataku na cele w głębi Rosji, Moskwa, choćby ze względów prestiżowych, musi jakoś zareagować. Co zrobi – tego oczywiście nie wiem, chociaż warto przypomnieć, że już wcześniej prezydent Putin oświadczył, że w takiej sytuacji Rosja uzna, iż NATO jest z nią w stanie wojny. To stanowisko zostało uzupełnione już po ogłoszeniu amerykańskiego pozwolenia uściśleniem rosyjskiej doktryny nuklearnej – że Rosja przyznaje sobie prawo do uderzenia jądrowego na kraj, który nie ma broni jądrowej. Toteż pan prezydent Duda też nie wie, co Rosja zrobi – w odróżnieniu od pana generała Kozieja, który z dużą pewnością siebie twierdzi, że rosyjska reakcja będzie miała charakter wyłącznie propagandowy. Najwyraźniej wyciąga ten wniosek z własnego doświadczenia, a nawet z doświadczenia naszej niezwyciężonej armii. Po zakończeniu stanu wojennego z 1981 roku, działalność naszej niezwyciężonej armii, a generalicji w szczególności, ma charakter wyłącznie propagandowy – oczywiście jeśli nie liczyć kręcenia lodów w spółkach nomenklaturowych, w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i innych takich, późniejszych przedsięwzięciach.

Skoro tedy nie możemy polegać ani na mądrości pana prezydenta, ani ma Księciu-Małżonku, ani – tym bardziej – na naszej niezwyciężonej armii, to spróbujmy na własną rękę odpowiedzieć sobie na pytanie – co dalej? Jeśli pan generał Koziej ma rację, to dalej nic nie będzie, a Rosja najwyżej nasili uderzenia na Ukrainę. Jest to również prawdopodobne z tego powodu, że nie wiemy, jakie właściwie szkody powodują ukraińskie uderzenia amerykańskimi rakietami o zasięgu 300 km. w Rosji. Rosyjska strona po pierwszym ataku stwierdziła, że 4 pociski zostały strącone przez rosyjską obronę, a fragmenty piątego spadły na jakiś obiekt – ale nic się nie stało. Oczywiście nie ma powodu, by w to wierzyć, podobnie jak w przechwałki ukraińskie, z których wynikałoby, że Ukrainę tylko włos dzieli od ostatecznego zwycięstwa – a przecież chyba jest dokładnie odwrotnie. Może nic nie będzie również dlatego, że Józio Biden przestanie być prezydentem USA już 20 stycznia, a 21 stycznia prezydent Trump może rozpocząć zakończanie wojny na Ukrainie, wobec czego warto zachować wstrzemięźliwość w reakcjach. „Kto tam, gdzie trzeba, zamilczy roztropnie, a wytrwa choć pod młotem – celu swego dopnie” – zapewnia Adam Mickiewicz.

Ale może też być tak, że Rosja jednak zareaguje jakąś pokazuchą – jak to ma w zwyczaju. Jedna z możliwych reakcji byłaby dla Ukrainy bardzo bolesna, ale nie dostarczałaby ani Ameryce, ani NATO, najmniejszego pretekstu do reakcji. Jak wiadomo, wojska ukraińskie i to te pierwszorzutowe, zajęły kilka powiatów w obwodzie kurskim na terytorium Rosji. Gdyby więc Rosja, zgodnie ze swoją skorygowaną doktryną jądrową, wykonała taktyczne uderzenie nuklearne na obszar zajmowany przez ukraińskie wojsko, to te siły zostałyby jeśli nie całkowicie unicestwione, to w znacznym stopniu wyeliminowane – ale nikt by do Rosji nie mógł się przyczepić, że zaatakowała ona bronią jądrową jakieś inne państwo. Tymczasem użycie broni jądrowej na własnym terytorium nie jest przez żadne traktaty zakazane – bo zakazane są tylko próby nuklearne, a to nie byłaby żadna „próba”, tylko prawdziwy atak. Wprawdzie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ na pewno wybuchłyby na ten temat zażarte spory i gdybyśmy wysłali tam Księcia-Małżonka, to na pewno powiedziałby coś do słuchu Rosjanom, a może nawet próbowałby skonfundować ich mimiką – ale o to mniejsza.

Bo może być również tak, że Rosja nie będzie taka grzeczna i na zasadzie – jak wy nam tak, to my wam tak – spróbuje przetestować NATO. Prezydent Litwy zwrócił uwagę, że tak naprawdę, to nie wiadomo, ile tych rakiet amerykańskich na Ukrainie jest, więc może USA musiałyby w najbliższych 2 miesiącach szybko uzupełnić ich zapas, żeby się nie wydało, że Ukraina już się wystrzelała. Jeśli tak, to najprędzej takie dostawy musiałyby nastąpić drogą lotniczą na lotnisko w Jasionce, no a stamtąd dalej. Ta okoliczność stanowiłaby pozór strategicznego pretekstu do rosyjskiego uderzenia – niekoniecznie jądrowego, chociaż dlaczego nie? – na to lotnisko. Co by wtedy zrobiły pozostałe kraje NATO? Weźmy takie Niemcy. Właśnie rozleciała im się koalicja, więc czy w tych warunkach kanclerz Scholz zdobyłby się na jakąś stanowczą reakcję? Nie jest to wcale pewne tym bardziej, że Niemcy już po amerykańskim pozwoleniu, stanowczo odmówiły dostarczenia Ukrainie swoich pocisków dalekiego zasięgu.

No a Francja, słodka Francja? Czy nie za dużo pięknych kobiet i nie za dużo wina, żeby wykonywać jakieś gwałtowne ruchy i umierać za Jasionkę?. Wielka Brytania na pewno by wszystkich zachęcała, ale gdyby nie udało się nikogo namówić, to sama też wystosowałaby tylko ostry protest pod adresem Moskwy, a w ślad za nią poszłyby inni sojusznicy, wypełniając w ten sposób zobowiązanie wynikające ze słynnego art. 5 traktatu waszyngtońskiego. W rezultacie, gdyby dym się już rozwiał, kurz opadł, to Polska z podwiniętym ogonem, musiałaby sama pochować trupy, uprzątnąć gruzy i nadal wierzyć, podobnie jak w 1939 roku, że Nasi Sojusznicy do ostatniej kropli krwi będą walczyć o polskie interesy państwowe. Jestem pewien, że ani Książę-Małżonek, ani pan prezydent Duda w ogóle o tym nie pomyśleli, tylko się radują i nadymają w przekonaniu, że uczestniczą w kształtowaniu polityki światowej.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Amerykańskie rakiety – polskie cele

Amerykańskie rakiety – polskie cele

https://myslpolska.info/2024/11/26/rekas-amerykanskie-rakiety-polskie-cele/

Jeszcze nigdy od lutego 2022 roku nie byliśmy tak blisko wojny światowej.

Ponieważ jednak i tak nie wiemy co dzieje się za kulisami, możemy się tylko domyślać jak ważone są losy świata, zgadując bliskość atomowej zagłady, albo co najmniej poważnej dewastacji znanego nam świata – wyjaśnijmy lepiej najpierw kilka kwestii tyleż zaciemnionych, co zupełnie podstawowych, o znaczeniu przede wszystkim i ponad wszystko dla Polski i Polaków.

To nie są ukraińskie rakiety

Sformułowanie „czy pozwolić Ukrainie na użycie zachodnich rakiet przeciw Rosji” nie pozwala Polakom zrozumieć istoty problemu. Strzelać mogą sobie Ukraińcy w co zechcą, byle nie w Przewodów ani jakąś inną polską wieś. W końcu prowadzą działania wojenne (bo formalnie wciąż nawet nie wojnę). Sęk w tym, że Ukraińcy nie obsługują ani nawet nie decydują o użyciu sprowadzonych na ich terytorium zachodnich systemów rakietowych średniego i dalekiego zasięgu. W przypadku tego sprzętu nikt im tam nawet nie pozwala krzyknąć „Вогонь!”, namiary celów, kody, ochrona wyrzutni (w końcu swoje kosztują) jest w rękach tzw. ekspertów z państw NATO, Amerykanów, Brytyjczyków, zapewne także Francuzów. Jeśli więc już nie tylko najemnicy, ale żołnierze NATO, obsługujący NATO-wski sprzęt prowadzą ostrzał rakietowy Rosji – to dla Rosjan jest to dołączenie tych wojsk i państw do wojny.

Rzeszów i Lublin w odwecie za Briańsk?

I nawet, jeśli celami są jakieś mniej ważne cele, z daleka do rosyjskich centrów życiowych, w pobliżu teatru wojny – to przecież rosyjski odwet może być adekwatny. Nie będą przecież strzelać w Waszyngton czy Londyn, ale już czemu nie w jakieś nikomu w Stanach i UK niepotrzebne Rzeszów czy Lublin? Amerykański, a wkrótce zapewne brytyjski bezpośredni udział w wojnie z Rosją – to zatem większy problem nie dla Amerykanów, Anglików czy nawet Rosjan, ale niemal na pewno dla Polaków.

Nawet ci z nas, którzy coś nie coś pojmują i odczuwają nieprzyjemny ucisk dołku w związku ze spodziewaną eskalacją konfliktu Zachód – Rosja wciąż jednak mogą się pocieszać, że wprawdzie może i NATO nas naraża, ale „przecież jednocześnie na pewno nas obroni”. Nie wdając się w analizy polityczne, ani nie przypominając po raz kolejny treści osławionego artykułu 5 Paktu Północno-Atlantyckiego, który w istocie nikogo do niczego nie zmusza, a nawet gdyby zmuszał, to co z tego, wszak artykuły tym się różnią od wyrzutni rakiet, że same nie strzelają, zastanówmy się raczej nad praktycznym aspektem owej oczekiwanej obrony polskiego terytorium.

Skutki uboczne

Oto bowiem jeśliby Rosjanie zdecydowali się na odwet, a jego przedmiotem uczynili Polskę – to przecież nasze niebo ochronią NATO-wskie systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe, czyż nie? Cóż, może tak, może nie, ale jak wyglądają praktyczne skutki takiej obrony zobaczyliśmy 18 listopada w Odessie. Około południa baterii Patriot PAC-3 udało się tam zestrzelić rosyjski pocisk balistyczny 9K720 Iskander, którego celem była miejscowa infrastruktura wojskowa i portowa. Niestety, jak przyznała nawet strona ukraińska – w wyniku trafienia rosyjskiego pocisku jego część wraz z odłamkami NATO-wskiej / ukraińskiej rakiety MIM-104F spadła na odeską dzielnicę mieszkalną, zabijając, jak stwierdzono „około dziesięciu osób”.

Kto z Państwa zgłasza do takiej ochrony własne osiedle w Polsce? Jest może jakiś chętny mieszkaniec Wilanowa? Co tam macie w Rzeszowie blisko lotniska oprócz Jasionki, może od razu Baranówkę? Na kogo wypadnie na Lubelszczyźnie, Felin czy Świdnik? W końcu się ustali czyje to lotnisko… No, kto się zgłasza pod parasol Patriotów? Kto chce być skutkiem ubocznym, przypadkową ofiarą tej wojny? Przecież wszystkim będzie przykro i tym co strzelą, i tym co zestrzelą, tak tylko jakoś głupio wyjdzie, no ale jakieś ofiary muszą być! Aha, i nie bójcie się, infrastrukturę służącą dalszym dostawom dla Kijowa uratują. A co z naszymi bliskimi?

I mało pocieszające będzie, że być może ich ostatnie chwile życia będą wyglądać jak ta scena z Polowania na Czerwony Październik, gdy sowiecki podwodniak (grany przez polskiego aktora) rzuca dowódcy: „Ty arogancki dupku, zabiłeś nas!”. My też mielibyśmy komu się tak odciąć, ale może nie starczyć nam czasu.

Konrad Rękas

Sunday Strip: The Ghost of Future Past – Let freedom ring.

Sunday Strip: The Ghost of Future Past –

Let freedom ring.

Robert W Malone MD, MS Nov 24, 2024






We might think that WOKE is dead, yet the ghost of wokeness past just goes on and on and on…


I had to look the cartoon below up… turns out this is about a car manufacturer. That would be Jaguar

But what the heck is the point?


Jaguar has rebranded – I dare you, just try to watch the commercial without gagging.

https://www.youtube-nocookie.com/embed/rLtFIrqhfng?start=30s&rel=0&autoplay=0&showinfo=0&enablejsapi=0


You know it’s bad when the socialist rag of Great Britain, which is mostly fit for using on your backend in the commode, had to opine.

Go WOKE, go broke. But will it ever end?






Almost fifty percent of the federal “workforce” never returned back to work after the lock-downs.

Watching the mass exodus of the federal “workforce” after Trump signs an executive order forcing all federal employees back to the office will be truly entertaining.

According to Vivek and DOGE, this will be the first step to reducing the federal budget.



Idk:„I don’t know









https://www.youtube-nocookie.com/embed/VXHtKqZVzLA?rel=0&autoplay=0&showinfo=0&enablejsapi=0


Democrats making “VANCE 2028’ our reality!





Decyzja kończącego swoje urzędowanie prezydenta Józia Bidena o pozwoleniu Ukrainie na atakowanie celów w głębi Rosji amerykańskimi rakietami o zasięgu 300 kilometrów

Pan Jezus – w ostatniej fazie

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    24 listopada 2024 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5724

Decyzja kończącego swoje urzędowanie prezydenta Józia Bidena o pozwoleniu Ukrainie na atakowanie celów w głębi Rosji amerykańskimi rakietami o zasięgu 300 kilometrów, wzbudziła ogromny rezonans, zwłaszcza w naszym i bez tego wystarczająco nieszczęśliwym kraju. Pan prezydent Andrzej Duda wyraził „satysfakcję” z tej decyzji, a wtóruje mu ponad podziałami Książę-Małżonek Radosław Sikorski, który w vaginecie obywatela Tuska Donalda po raz kolejny dzierży fuchę ministra spraw zagranicznych. Też się z tej wiadomości uradował stwierdzając, że wreszcie Józio przemówił do Putina językiem siły, który – jako jedyny – robi na nim wrażenie. Co prawda szczegóły decyzji prezydenta Józia Bidena nie są dokładnie znane; jedni twierdzą, że chodzi o dowolne cele w głębi Rosji, podczas gdy inni – że Józio pozwolił tylko na użycie tych rakiet w obwodzie kurskim. Nie wiadomo też – na co zwrócił uwagę przedstawiciel supermocarstwa światowego, czyli Litwy – ile tych rakiet na Ukrainie już jest i czy w ogóle jakieś są. Jeśli nie ma, to znaczy, że będą musiały być szybko dostarczone, również po to, by niezwyciężona armia ukraińska nauczyła się, który guzik w wyrzutni przyciskać.

No a którędy mogą być te pociski szybko dostarczone. Jedynym sposobem jest ich przerzut samolotami transportowymi na lotnisko w Jasionce koło Rzeszowa, a stamtąd – na Ukrainę. Rodzi to dla Polski pewne ryzyko, chociaż nie wiemy, jak duże – bo prezydent Putin nie tak dawno powiedział, że jeśli USA pozwolą Ukrainie na atakowanie celów w głębi Rosji, to Moskwa uzna, że NATO znajduje się w stanie wojny z Rosją. Co to może oznaczać – tego na razie nikt nie wie, chociaż jest wysoce prawdopodobne, że Rosja, po pierwszym uderzeniu na cele w głębi swego terytorium, będzie musiała jakoś zareagować, choćby ze względów prestiżowych. W takich przypadkach państwa starają się choćby o jakiś pozór jeśli nie moralnego, to przynajmniej strategicznego uzasadnienia. I takim pozorem może być odwetowe uderzenie nie tylko na Ukrainę, ale również – na lotnisko w Jasionce, jako że tamtędy trafiać będą na Ukrainę te pociski.

Jak wtedy zareagowałoby NATO? Tego też nie wiemy, tym bardziej, że już 20 stycznia kadencja Józia Bidena się zakończy, a władzę przejmie Donald Trump, który odgraża się, że zakończy wojnę na Ukrainie w 24 godziny. Ale właśnie z uwagi na to, państwa Sojuszu Atlantyckiego mogą na ewentualne rosyjskie uderzenie na Jasionkę zareagować powściągliwie, na przykład – zgodnie z art. 5 traktatu waszyngtońskiego – wystosowując pod adresem Moskwy tak zwany „ostry protest”. A potem dym by się rozwiał, kurz by opadł, trupy by pochowano, gruz uprzątnięto i prezydent Trump zakończyłby wojnę. Taki rozwój wydarzeń jest całkiem prawdopodobny, toteż musi dziwić reakcja pana prezydenta Dudy, że jest „usatysfakcjonowany” decyzją prezydenta Józia Bidena. Najwyraźniej nie postawił sobie samemu pytania: no dobrze, Ukraina zacznie razić cele w głębi Rosji – i co dalej? Że Książę-Małżonek, który uważa, że zadaniem ministra spraw zagranicznych jest obsztorcowanie swoich rozmówców, aż im pójdzie w pięty, takich pytań sobie nie zadaje, to rzecz oczywista, bo to za duży wiatr na jego wełnę – ale że pan prezydent Duda nie jest mądrzejszy, to nie jest dobry znak. Jakiż w tym wszystkim znaleźć promyk nadziei?

Chyba tylko w postaci objawienia świętej siostry Faustyny Kowalskiej. W swoim „Dzienniczku” wspomina, jak to pewnego razu objawił się jej Pan Jezus i opowiadał, jak postępuje z zatwardziałymi grzesznikami. – Upominam ich – powiada – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich rozmaite przygody, które mogą człowieka skłonić do opamiętania – a jak nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia. W świetle tego wyjaśnienia widać, że Pan Jezus się nami interesuje, chociaż Jego zainteresowanie wskazuje raczej już na ostatnią fazę; kto wie – może ostatnią szansę – bo właśnie nasz nieszczęśliwy kraj powoli wkracza w kampanię prezydencką przez wyborami, jakie odbędą się w drugiej połowie maja przyszłego roku.

O tym, ze kampania już się rozpoczęła, świadczy ostateczne odrzucenie sprawozdania finansowego PiS przez Państwową Komisję Wyborczą. Wyczekała z decyzją do samego końca, co oznacza, że partia Naczelnika Państwa u progu kosztownej kampanii prezydenckiej zostanie pozbawiona co najmniej 75 milionów złotych. Tymczasem Volksdeutsche Partei znajduje się w sytuacji odwrotnej; właśnie na komisji sejmowej przedstawiciele tej partii, ale również – Polskiego Stronnictwa Ludowego – odrzucili wniosek Polski 2050, czyli partii Szymona Hołowni, by „odpolitycznić spółki Skarbu Państwa”. Wprawdzie taki priorytet koalicja 13 grudnia sobie wyznaczyła, ale kto to widział, żeby takie bezeceństwa robić przed wyborami prezydenckimi, kiedy wiadomo, że przyda się każdy grosz – a najprędzej – właśnie ze spółek Skarbu Państwa – ale oczywiście pod warunkiem, że nie zostaną one lekkomyślnie „odpolitycznione”?

Tymczasem panu prezydentowi Dudzie najwyraźniej nawet nie przyjdzie do głowy, by wysondować prezydenta-elekta Donalda Trumpa, czy potwierdzi on pozwolenie, jakiego w marcu ubiegłego roku prezydent Józio Biden udzielił Niemcom – żeby urządzali sobie Europę po swojemu, czy też to pozwolenie uchyli. Gdyby tak bezmyślnie nie rajcował się tą całą Ukrainą i spróbował to wysondować, to byłoby to z pożytkiem dla Polski. Po pierwsze dlatego, że dzięki temu wiedzielibyśmy na czym stoimy, to znaczy – czy naszym przeznaczeniem, wszystko jedno; czy przy Józiu, czy przy Donaldzie – jest Generalna Gubernia w ramach IV Rzeszy – czy też nie. Po drugie – gdyby się okazało, że prezydent Trump nie zamierza tego pozwolenia podtrzymać – to by oznaczało, że spod kurateli niemieckiej nasz nieszczęśliwy kraj znowu przechodzi pod kuratelę amerykańską – a w tej sytuacji kto wie – może konieczne byłoby nawet dokonanie podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, w następstwie której miejsce Volksdeutsche Partei zajęłoby może już nie PiS – ale na przykład – Polska 2050 pana Szymona Hołowni, który wystawił swoją kandydaturę na przyszłoroczne wybory prezydenckie, jako „kandydata niezależnego”? Brzmi to dzisiaj cokolwiek zabawnie, ale gdyby tak prezydent Trump cofnął Niemcom to pozwolenie, to wszystko mogłoby się rozstrzygnąć w całkiem innych kategoriach, zwłaszcza, że PiS właśnie zostało wyszlamowane z forsy.

Tymczasem niezależne media głównego nurtu usiłują stworzyć wrażenie, jakby walka o prezydenturę naszego nieszczęśliwego kraju właśnie teraz rozstrzygała się między Księciem-Małżonkiem, a panem Rafałem Trzaskowskim. Jasne, że wykonują rozkaz starych kiejkutów, które na razie słuchają niemieckiej BND – ale jak CIA wydałaby im inny rozkaz, to przecież zaczną ćwierkać z całkiem innego klucza

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Podległość na własne życzenie

Podległość na własne życzenie

Arkadiusz Miksa myslpolska

Po otwarciu amerykańskiej bazy w Redzikowie szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, stwierdził, w jednym z wywiadów, że “amerykańska baza zostanie już na polskiej ziemi na zawsze”.

Pomijając aspekt tego komu ona do czego służy, to tak sobie myślę, że gdyby oni czuli choć niewielką presję społeczną, to przynajmniej rzuciłby tekst, że ta baza będzie u nas tak długo jak długo będzie to w polskim interesie. Minister jednak wie, że w tym wypadku można być szczerym do bólu, bo Polacy i tak się głębiej nie zastanowią nad tym co im właśnie zakomunikował. Kilka dni wcześniej kandydat na prezydenta i prezydent stolicy Polski pochwalił się, że ona ma bardzo dobre relacje zarówno z Demokratami jak i Republikanami, ponieważ od obu amerykańskich ugrupowań brał pieniądze na organizacje Campus Polska.

Przypomnijmy że cały ten Campus powstał rzekomo dla budowania nowej jakości w polskiej polityce w oparciu o młode pokolenie. Czyli uczymy tych młodych ludzi już na starcie, że politykę najlepiej robić za obce pieniądze. I brzmi to nawet fajnie, po co wydawać własne jak można cudze. Problem polega na tym, że obcy to nie są Święci Mikołaje, którzy dają kasę, bo mają jej dużo. Dają tylko dlatego, że traktują je jak dobrą inwestycję. Z każdego włożonego dolara czy Jewro zamierzają wycisnąć z Polski sto. Państwo osłabić, ludzi zdemoralizować i podporządkować. Bawełny nie będą zbierać, ale ogarnie im się podobne zajęcie i równie „dobrze” płatne.

Rywalem Trzaskowskiego w ubieganiu się o fotel prezydenta RP jest Radek Sikorski, taki właściwie pół Polak, pół Anglik z żoną Żydówką i synem żołnierzem armii USA. Z drugiej strony są też przecież pozytywy – u nas tylko kolejne żony prezydentów to Żydówki, natomiast na takiej Ukrainie kolejni prezydenci są żydowskiego pochodzenia. Ktoś powie, że się czepiam i trąci to co mówię antysemityzmem. Ja tymczasem powiem tak, gdyby w Polsce czy na Ukrainie mniejszość żydowska stanowiła 25-30 procent ogółu obywateli, to z pewnością bym się nie dziwił, ale u nas oficjalnie jest ich kilka tysięcy, a na Ukrainie 40 tys., czyli też stosunkowo niedużo w porównaniu do liczby ludności. Swoją drogą to obecny skład polskiego parlamentu posiada największy odsetek tej mniejszości od czasów II RP, jest ich tak dużo, że nie tylko obstawili wszystkie partie, ale jeszcze potrafią mieć w ramach jednej partii dwie zwalczające się frakcje.

Na deser zostawiam Fundację Pułaskiego, której eksperci brylują w mediach głównego ścieku a lista amerykańskich i niemieckich sponsorów tej fundacji: Black Sea Trust for Regional Cooperation

Departament Stanu USA

Fundacja Friedricha Eberta

Fundacja Liderzy Przemian

Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej

Fundacja Heinricha Bolla

Fundacja Konrada Adenauera

NATO Public Diplomacy

Open Society Foundations (Fundacja Sorosa)

Airbus

BAE Systems

Bell Helicopter

Boeing

Eurofighter

General Dynamics

Google

Lockheed Martin

Siemens AMIC Energy

Thyssenkrupp

Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa

I teraz pomyślmy – czy wypowiadając się w programach publicystycznych na temat wojny na Ukrainie, wojny w Polsce, wojny Polski z Rosją czy na tematy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego ci eksperci na garnuszku tych wszystkich instytucji będą mówić prawdę? Czy będą z troską mówić o polskiej racji stanu czy raczej o interesach instytucji i firm, które im płacą?

Wracając do tej bazy i wyborów prezydenckich oraz ich wyniku, który w sumie już znamy, to czy w ogóle jest sens robić te wybory? Czy może nie byłoby lepiej poprosić o wyznaczenie jakiegoś amerykańskiego gubernatora w Warszawie i dla równowagi premiera landu we Wrocławiu. Dziś chętnie mówi się o narzuconej nam dominacji ZSRR po drugiej wojnie światowej. Ona rzeczywiście była, tyle że z każdą dekadą coraz mniejsza i nam narzucona, tymczasem teraz sami akceptujemy coraz większą naszą zależność i podległość względem USA, Niemiec i Izraela. Gdyby tak w czasach PRL-u syn Gomułki czy Jaruzelskiego służył w Armii Radzieckiej, to dziś cały ten POPiS ciągle by to podnosił i mówił – patrzcie te pachołki Moskwy posyłały własne dzieci na służbę wojskową u obcego. Dziś taka sytuacja to właściwe atut świadczący o głębokiej zażyłości z zamorskim protektorem. Trwają wręcz wyścigi o to kto jest większym pacholęciem, sługusem i wazeliniarzem w jednym. Za grosz honoru, za grosz ambicji. Pustka moralna, skarlenie intelektualne, pogłębiająca się degeneracja małość, miałkość i bylejakość.

Nawet do poziomu sytuacji politycznej w państwie postanowiła dorównać reprezentacja Polski w piłce nożnej, tak jakby piłkarze chcieli nam powiedzieć, że skoro oni wstydu i ambicji nie mają, to i my nie musimy ich mieć. Mimo tego co robią ciągle ich wybieracie, a mimo tego jak gramy ciągle kupujecie bilety i oglądacie mecze z nami. Tam się łudzicie i tu się łudzicie. Życie samym mirażem jak widać wam w zupełności wystarczy.

Arkadiusz Miksa