Czarownice z Salem i “zegar zagłady”. Krótka historia kryzysu klimatycznego

Czarownice z Salem i zegar zagłady. Krótka historia kryzysu klimatycznego

zegar-zaglady-krotka-historia-kryzysu-klimatycznego

(fot. Pixabay)

Poza ludzkim mózgiem klimat to najbardziej skomplikowana rzecz na tej planecie. Ilość czynników, które wpływają na klimat jest ogromna i niezmiernie zmienna – powiedział w roku 2019 emerytowany profesor fizyki z Uniwersytetu w Princeton Will Happer. Podobnych jemu naukowców twierdzących, że nie ma żadnego „kryzysu klimatycznego”, że na klimat wpływają dziesiątki czynników, a nie tylko emitowany przez człowieka do atmosfery dwutlenek węgla, jest wielu. Niestety ich głos jest albo pomijany, albo przedstawiany jako „wycie” wariatów, którzy chcą zamordować i zniszczyć  „Matkę-Ziemię”.

Chcę pooglądać telewizję, ale nie mogę, bo tam tylko niekończący się alarm! Człowiek niszczy klimat, wszyscy zginiemy!

Chcę posłuchać radia, ale się nie da, bo tam nieustanne biadolenie o „klimatycznym stanie zagrożenia”.

Chcę odpalić media społecznościowe, ale trochę się boję, bo pierwsze, co mi wyskoczy, to oskarżenia, że jestem szkodnikiem, który produkuje dwutlenek węgla, przez co morduje planetę.

Jeszcze trochę i z lodówki wyskoczą mi eko-aktywiści… Najpierw poleją zupą pomidorową wszystkie obrazy, jakie wiszą na ścianach mojego domu, a potem przykleją się do podłogi w ramach protestu przeciwko mojej „klimatycznej bierności”.

Taki stan rzeczy z jednej strony nie powinien dziwić. Strach jest przecież najlepszą metodą zarządzania społeczeństwem, o czym przekonaliśmy się najbardziej dobitnie w czasie tzw. pandemii koronawirusa. Ta się jednak skończyła i nastał czas wzmożonej aktywności eko-straszaków – polityków, naukowców, przedstawicieli wielkich korporacji, bankierów, sportowców, celebrytów i „zwykłych” eko-aktywistów – rozdzierających szaty, ponieważ „trzeba coś zrobić”, żeby uratować planetę. Co konkretnie trzeba zrobić? Zredukować emisję antropogenicznego dwutlenku węgla – jedynego (ich zdaniem) czynnika odpowiedzialnego za klimat.

Według wyznawców religii klimatyzmu swego rodzaju cezurą, jeśli chodzi o tzw. zmiany klimatu, jest połowa XIX wieku. Wtedy to na całego wystartowała tzw. rewolucja przemysłowa, a wraz z nią zaczęła rosnąć ilość dwutlenku węgla emitowana do atmosfery przez człowieka. Wtedy również raz na zawsze przestały oddziaływać na klimat wszystkie inne czynniki, jak Słońce, parametry orbitalne Ziemi, oceany, zachmurzenie, wulkanizm etc., a jedynym, co się liczy, stało się wytwarzane przy udziale ludzkości CO2. Każdy stan pogodowy, niezależnie od tego, czy jest ciepło, czy zimno; słonecznie czy pochmurno; wietrznie czy bezwietrznie etc. to dowód na „zmiany klimatu” wywołane globalnym ociepleniem, za które odpowiada tylko i wyłącznie człowiek.

W związku z tym wszystkim, zdaniem klimatystów, istnieje tylko jeden sposób, aby „uratować planetę” – radykalna transformacja społeczna, gospodarcza, technologiczna, mentalna, a nawet seksualna, czy może raczej „reprodukcyjna”.

Naukowy konsensus i czarownice z Salem

Wyznawcy religii klimatyzmu lubią powtarzać hasło, że zagrożenie antropogenicznymi zmianami klimatycznymi jest czymś, co do czego „zgodnych jest 97-99 proc. naukowców”. Podobno istnieje w tej sprawie naukowy konsensus i tylko kilku wariatów – negacjonistów klimatycznych twierdzi, że jest inaczej. Skąd to 97-99 procent? Mówiąc kolokwialnie – „z kapelusza” – o czym pisze Marc Morano w książce „Zielone oszustwo”, która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Wektory.

„Twierdzenie, że 97 procent naukowców jest zgodnych w tej kwestii, opiera się na ankiecie przeprowadzonej wśród siedemdziesięciu siedmiu anonimowych naukowców. Nie wśród tysięcy, czy choćby setek naukowców, ale wśród siedemdziesięciu siedmiu. Naukowcy szybko też rozprawili się z innym badaniem, przeprowadzonym przez blogera Johna Cooka, wskazującego na 97-procentowy konsensus w sprawie badań klimatycznych. Klimatolog David Legates z Uniwersytetu Delaware wraz z trzema współautorami przyjrzeli się tym samym pracom, które badał Cook i stwierdzili, że jedynie 41 prac – 1 procent z 4014 – wyrażało poparcie dla koncepcji, że ludzkość jest w dużej mierze winna aktualnemu ociepleniu klimatu. NIE 97 procent, TYLKO 1 procent!

Sprawę skomentował cytowany w „Zielonym oszustwie” Richard Lindzen – klimatolog z MIT:

„Oni tak naprawdę nie precyzują, z czym się zgadzają. To propaganda. Wszyscy naukowcy zgadzają się, że teraz jest prawdopodobnie cieplej niż pod koniec małej epoki lodowej. Niemal wszyscy naukowcy zgadzają się, że jeśli zwiększyć ilość CO2, nastąpi ocieplenie. Może bardzo niewielkie ocieplenie. Ale jest już propagandą interpretowanie tego jako niebezpieczeństwa, w związku z którym musimy zredukować emisję CO2 itd.”.

W podobnym tonie wypowiedział się cytowany na wstępie tego tekstu prof. Happer. – Nie widzę dużej różnicy między konsensusem w sprawie zmian klimatycznych, a konsensusem w sprawie czarownic. Wszyscy sędziowie prowadzący rozprawy w Salem byli studentami Harvardu. Wszystko było jakby w stu procentach poparte naukowo. Jeden, czy dwaj ludzie, którzy powiedzieli, że nie ma czarownic, zostali natychmiast powieszeni. Wiele się od tamtej pory nie zmieniło – podkreślił naukowiec.

Dwutlenek węgla i zegar zagłady

Morano w „Zielonym szaleństwie” przytacza opinie wielu naukowców twierdzących, że wysoki poziom dwutlenku węgla w atmosferze nie ma aż takiego związku z ociepleniem, jak głoszą to klimatyści.

„Podczas epoki lodowcowej poziom dwutlenku węgla był dziesięć razy większy niż dzisiaj. (…) Dzisiejszy poziom CO2, wynoszący mniej więcej czterysta części na milion (ppm) nie jest alarmujący. W kategoriach geologicznych poziom dwutlenku węgla dzisiaj należy do najniższych w historii Ziemi”, podkreśla Morano.

Oto kilka wypowiedzi cytowanych przez autora „Zielonego oszustwa” ekspertów.

Philip Stott, emerytowany profesor biogeografii Uniwersytetu Londyńskiego:

„Zmiany klimatyczne rządzone są przez setki parametrów oraz zmiennych i sama myśl, że możemy w sposób możliwy do przewidzenia zarządzać zmianami klimatycznymi przez marginalną manipulację jednym politycznie wybranym czynnikiem (CO2), jest zwyczajnie błędna. To naukowy nonsens”.

Hendrik Tennekes, naukowiec z dziedziny nauk o atmosferze, pionier rozwoju numerycznej prognozy pogody i były dyrektor działu badań Królewskiego Holenderskiego Instytutu Meteorologicznego:

„Stanowczo protestuję przeciwko pomysłowi, że klimat reaguje jak domowa instalacja grzewcza na zmianę ustawienia termostatu – przekręcasz potencjometr i wkrótce będziesz miał upragnioną temperaturę”.

Dr Patrick Moore, współzałożyciel Greenpeace:

„Mieliśmy zarówno wyższe temperatury, jak i epokę lodową w czasie, kiedy emisje CO2 były dziesięć razy wyższe niż dzisiaj”.

Will Happer:

„Zebraliśmy się tutaj (na szczycie klimatycznym ONZ w Madrycie) pod fałszywym pretekstem i tracimy czas, rozmawiając o nieistniejącym klimatycznym stanie zagrożenia. Trudno zrozumieć, jak daleko można się posunąć w natarczywości, gdy wszystko zaczęło się od globalnego ocieplenia, potem była zmiana klimatu, ekstrema klimatyczne, kryzys klimatyczny, klimatyczny stan zagrożenia. Co będzie dalej? Poczekamy, zobaczymy. Mam nadzieję, że wcześniej czy później wystarczająco dużo ludzi dostrzeże fanatyzm tego dziwacznego ekologicznego kultu i skończy z nim”.

Richard Lindzen:

„Zmiany poziomu CO2 są równie nieistotne, jak zmiany dotyczące chmur i innych czynników, przy czym takie zmiany są powszechne. Jakie jest prawdopodobieństwo, że ten złożony, wieloczynnikowy system, jakim jest klimat (który sam jest wypadkową wielu zmieniających się czynników, a nie globalnie uśrednioną anomalią temperaturową), może być kontrolowany przez dwuprocentową perturbację jednej zmiennej? Wiara w to jest bardzo podobna do wiary w magię”.

Ilu ekspertów głoszących tezę, że emitowany przez człowieka dwutlenek węgla nie ma większego wpływu na „globalne ocieplenie” zostało zaproszonych do dyskusji w największych mediach? Ja osobiście nie przypominam sobie takiej sytuacji. W największych mediach panuje bowiem prawdziwy konsensus – zielony zamordyzm, zielony totalitaryzm to jedyny ratunek dla świata i każdy, czy tego chce, czy nie musi podporządkować się zielonej wizji polityków wspieranych przez neo-tyranów, czyli tzw. ekspertów. Przechodziliśmy przez to w czasie tzw. pandemii, kiedy „eksperci” wygłaszali swoje puste androny o potrzebie wprowadzenia lockdownów, konieczności noszenia maseczek i chodzenia w 2-metrowych odstępach, o zakazie wstępu do lasów, zamknięciu kościołów i cmentarzy, a na koniec podawaniu preparatów eksperymentalnych dla niepoznaki nazywanych szczepionkami. Teraz „eksperci” opowiadają, że jeśli nie przesiądziemy się do samochodów elektrycznych, komunikacji zbiorowej bądź na rowery, to poziom wód w oceanach podniesie się tak bardzo, że zalane zostaną Japonia i Australia. Jeśli nie damy się zamknąć w 15-minutowych miastach, to pandy i misie koala staną się gatunkami wymarłymi. Jeśli nie będziemy jeść robaków i sztucznego mięsa, to zwierzęta hodowlane nie dość, że będą bekać to jeszcze zasmrodzą cały świat puszczając bąki. Jeśli będziemy posiadać więcej niż 0 dzieci, to światowy poziom śladu węglowego osiągnie astronomiczne rozmiary i wówczas zegar zagłady zostanie ustawiony na godzinę 23:59 i 40 sekund.

Jest cieplej, ponieważ jest chłodniej

Wróćmy jeszcze na moment do „Zielonego oszustwa”. Morano pisze: „Według satelitów należących do Remote Sensing Systems (RSS) i Uniersytetu Alabamy w Huntsville (UAH), od niemal dwóch dekad globalne temperatury utrzymują się na niemal niezmiennym poziomie. Wiele uznanych badań stwierdziło, że zarówno średniowieczne optimum klimatyczne, jak i rzymskie optimum klimatyczne były równie ciepłe albo panowały wtedy temperatury wyższe od dzisiejszych. Klimatolog Pat Michael wyjaśnił, że dzisiejsze temperatury na świecie mogą być rekordowe, jeśli pomiary zaczniemy od końca XIX wieku, gdy temperatura lądów odczuwała jeszcze wpływ małej epoki lodowej”.

Dalej Morano cytuje naukowców, którzy zwracają uwagę, że rok 2019 był znacznie chłodniejszy niż 2005, 2018 niż 2016 etc. Wszystko zależy od tego, jaka metoda pomiarów zostanie przyjęta i w jaki sposób wyniki zostaną ogłoszone światu.

W roku 2023 Dariusz Wieromiejczyk przytoczył na łamach tygodnika „Do Rzeczy” badania naukowców z wywołanego wcześniej Uniwersytetu Alabamy w Huntsville. Wynikało z nich, że od trzech lat średnia temperatura na Ziemi spada – chociaż teoretycznie powinna rosnąć. „Ten niepokojący trend potwierdzają dane z badań satelitarnych i oceanograficznych, uzyskane przez agencję badań kosmicznych (NASA) oraz agencję oceanów i atmosfery (NAOO)”, podkreślił.

Publicysta przywołał „niepoprawne klimatycznie” dane, jakie w marcu tego roku zarejestrowano w stanie Utah na terenie USA. „Średnie temperatury były tam aż o 5 stopni Celsjusza niższe od przeciętnej z 30 lat. Amerykańscy badacze opublikowali więc raport, w którym uspokajają zdezorientowanych klimatyczną niesubordynacją czytelników. Obszar nadzwyczajnego chłodu nazywają w nim „kieszonką zimnego powietrza”, rozciągającą się – bagatela – od Kalifornii, przez Kanadę, Morze Norweskie, aż do Indii i północnego ­Pacyfiku”, napisał autor „Do Rzeczy”, po czym zakpił, że to „zaledwie pół globu”.

„Co ciekawe, trwające od trzech lat światowe ochłodzenie klimatu zdaje się nie mieć związku z ilością emitowanych do atmosfery gazów cieplarnianych. Ich stężenie, zdaniem badaczy, właśnie osiągnęło kolejne szczyty”, podsumował Dariusz Wieromiejczyk.

Czy ktokolwiek poważnie potraktował przywołane tu badania amerykańskiej uczelni? Oczywiście, że nie. Klimatyści prawdopodobnie dostrzegli, że narracja „globalnego ocieplenia” powoli im się sypie i dlatego zmienili metody mierzenia maksymalnej temperatury, o czym pisał na łamach tygodnika „SIECI” Dariusz Matuszak.

„Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) zmieniła parametry podawania temperatur. Do tej pory podawano temperaturę powietrza mierzoną w cieniu, 1,25-2 m nad ziemią. Tym razem zaś ESA przedstawiła piekielne prognozy o ociepleniu w oparciu o temperatury powierzchni – gruntu, chodnika, jezdni etc. Każdy, kto stąpał bosą stopą po rozgrzanym piasku, zna różnicę”, zaznaczył autor.

Publicysta zwrócił uwagę, że kiedy kolejni prezenterzy prognozy pogody, meteorolodzy i tzw. eksperci klimatyczni oraz politycy alarmowali, że w Rzymie jest 46 st. C, w Sewilli 47, a na Sycylii 48, to temperatura ta oznaczała stopień nagrzania się powierzchni, a nie powietrza.

„Jako wyznawca teorii spiskowych twierdzę, że jest szykowane wielkie oszustwo. Gdy za rok usłyszymy, że w Andaluzji, na Peloponezie jest 47 st. C, to nie będziemy wiedzieć, czy rzeczywiście jest gorąco, czy po prostu asfalt, czy skała nagrzały się do takiej temperatury. Stracimy rozeznanie i będzie jak z owymi mapami pogody, które przez lata były w kolorach normalnych, a teraz są malowane czerwienią jak z piekieł. Rzut oka na ekran telewizora, komputera i wiemy, że ratunku nie ma – smażymy się i przed wyjściem na dwór trzeba wkładać siedmiowarstwowy, żaroodporny kombinezon hutniczy”, czytamy.

W dalszej części artykułu Matuszak przytoczył dane, z których wynika, że tegoroczny lipiec, mimo zapewnień tzw. ekspertów, nie był rekordowo gorący ani w Europie, ani w Ameryce.

„W USA od ponad 100 lat są badane fale gorąca, a Agencja Ochrony Środowiska podaje tzw. wskaźnik fal upałów. W uproszczeniu chodzi o liczbę dni ekstremalnie upalnych. W latach 30. XX wieku wskaźnik upałów był cztery razy wyższy, co oznacza, że wtedy liczba dni skrajnie gorących była znacznie większa niż teraz”, wyjaśnił.

Na koniec publicysta zaznaczył, że jednym z największych kłamstw, które serwują wyznawcy klimatyzmu jest to, iż podobno panuje konsensus naukowy, że mamy globalne ocieplenie i nadzwyczajne zmiany klimatu, a wszystko to jest spowodowane spalaniem paliw i emisją dwutlenku węgla przez człowieka.

„Nikt nie chce uchodzić za zacofańca, więc kornie chylimy głowę przed nauką, bo wszak sami się nie znamy na klimacie, nie mamy narzędzi pomiarowych. No cóż, nie trzeba studiów z zoologii, by rozpoznać barana albo świnię. Pseudonaukowe brednie poznajemy po wiecznie niesprecyzowanych apokaliptycznych przepowiedniach jak te, że od dawna nie ma Holandii, Bangladeszu, że po Długim Rynku w Gdańsku pływają śledzie, a prerie USA są wypalone”, podsumował Dariusz Matuszak.

W oczekiwaniu na kontakt bojowy

I tutaj pojawia się najważniejsze pytanie: jak powinniśmy zareagować? Ktoś może powiedzieć, że najlepiej kupić najbardziej żrącego ropę i najmocniej kopcącego diesla; palić w piecu oponami i plastikiem; rozrzucać śmieci, gdzie tylko się da; wszelkie nieczystości płynne wrzucać do rzeki etc. Otóż nie! Takie działanie to coś w stylu „na złość babci odmrożę sobie uszy”. Każdy chce oddychać czystym powietrzem, pić czystą wodę, chodzić po zadbanych chodnikach etc. Musimy o tym pamiętać i działać na miarę naszych możliwości, aby dbać o środowisko. Zupełnie inaczej wygląda bowiem sprawa, jeśli sami zdajemy sobie sprawę z ewentualnych zagrożeń niż jesteśmy nimi nieustannie straszeni, a rozwiązania są nam narzucane odgórnie. To jednak temat na oddzielną dyskusję, na którą nie ma tutaj miejsca, bowiem za chwilę przekroczę liczbę 15 tysięcy znaków w tekście.

Jak reagować? Póki co jedynym sensownym wyjściem wydaje się oddolny protest na wzór protestu przewoźników i rolników. Widać wyraźnie, że jeśli twardo postawi się sprawę i równie twardo broni swoich racji, to władcy świata cofają się czasem pół kroku, czasem krok, czasem dwa kroki wstecz. Jednak, aby tak się stało potrzebna jest reakcja, czy też jak mawiał Napoleon: „Na początku kontakt bojowy, a później się zobaczy”.

Tomasz D. Kolanek

Pogodowe zjawiska ekstremalne uciszają się! Tymczasem propaganda katastroficznego antropogenicznego globalnego ocieplenia – ROŚNIE.

Prof. Kowalczak: Zjawiska ekstremalne uciszają się!

22.02.2024 Autor:Tomasz Sommer nczas/jawiska-ekstremalne-uciszaja-sie

Prof. Piotr Kowalczak.
Prof. Piotr Kowalczak. / foto: screen YouTube: NCZAS INFO

Z prof. Piotrem Kowalczakiem rozmawia red. Tomasz Sommer.

Tomasz Sommer: – Mamy teorię „antropogenicznego globalnego ocieplenia”, ale tak naprawdę jest to propaganda katastroficznego antropogenicznego globalnego ocieplenia. Ta katastroficzność jest bardzo istotna z tego względu, że gdyby to było tak po prostu „ocieplenie”, to ktoś mógłby powiedzieć: „No dobra, jest cieplej, no to w sumie fajnie” itd., ale nie: to ciepło ma spowodować jakieś szalone katastrofy. Swego rodzaju armagedon. No i wymieniane są elementy tego armagedonu… więc jak to, Panie Profesorze, jest? Bo z danych zawartych w książce (prof. P. Kowalczak „Zmiany klimatu” – już w przedsprzedaży na www.sklep-niezalezna.pl) wynika, że nic nie wskazuje na to, że wzrasta liczba huraganów, że wiatry wieją silniej, że powodzie i susze są częstsze… – a wręcz przeciwnie. Na podstawie tych danych spływających z całego świata można dojść do wniosku, że mamy w tej chwili jakieś klimatyczne uspokojenie.

Piotr Kowalczak: – Tak jest. W pełni się zgadzam, natomiast jeśli chodzi o nazwę tego zjawiska, o którym mówimy, czyli tych „katastrof”, to na początku tego trendu te hasła „zmiany klimatu”, „ocieplenie klimatu” itd. jakoś nie załapywały. Teraz akcentowana jest katastrofa, właśnie przez występowanie zjawisk „ekstremalnych”, które nie pasują kompletnie do ich teorii, bo mamy absolutną ciszę na świecie.

Nie ma tego strasznego huraganu, jak co roku w Stanach… Są jakieś oczywiście, ale to nie ta skala i nie to natężenie. Tak samo w innych częściach świata. Oczywiście wszędzie, przez cały czas pojawiają się i trwają różne ekstremalne zjawiska, ale taka jest natura klimatu. Jest to normalne i naturalne. Natomiast jeśli chodzi o częstość występowania zjawisk – ja w książce analizuję i huragany, i powodzie, i susze, i wiele innych rzeczy, które wymieniają nasi kochani alarmiści – tam się nic nie zgadza. To wszystko jest w odwrotnym kierunku. Zjawiska ekstremalne uciszają się. W najbardziej fatalny okres wycelował jeden taki, który w momencie ogłoszenia, że za 10 lat nas nie będzie, trafił akurat w okres, kiedy trwała 19-letnia przerwa w ociepleniu na Ziemi. Oni nawet nie czytają dokumentów, które tworzą. Wszystkim kieruje polityka i kasa. Nie ma tam śladu nauki.

– Jest jeszcze druga strona tego medalu. Mianowicie: katastrof nie ma, ale za to są dość namacalne korzyści z tego globalnego ocieplenia, ponieważ mamy rzeczywiście do czynienia ze zwiększeniem stężenia dwutlenku węgla z ok. 0,03% do ok. 0,04%. To jest tylko taka mała frakcja i z tego powodu zaczęto to prezentować przy pomocy innego współczynnika: ppm, gdyż wtedy podaje się wzrost z 300 do 400, co brzmi bardziej poważnie. Bo jakby tak zawsze mówić, że jest to skok z 0,03% składu powietrza na 0,04%, to wszyscy by mówili: co to jest w ogóle za problem, jeżeli nawet w piwie jest 5% alkoholu? Proszę sobie wyobrazić jakiś napitek, gdzie jest 0,03% alkoholu. Można by powiedzieć, że go wtedy w ogóle nie ma. Ale z takim właśnie skokiem mamy do czynienia. Plus jest minimalnie podwyższona temperatura w ciągu ostatnich 100 lat, o ok. 1 stopień. No i spowodowało to szereg korzyści, zwłaszcza jeśli chodzi o produkcję rolną.

– Tak. Panie Redaktorze, pierwsza rzecz, którą zrobiono, to rzecz tragikomiczna, a mianowicie zaczynamy walczyć z podstawowym budulcem dla roślin – z CO2. To jest podstawa tego, żeby nam się wszystko ładnie rozwijało, do tego dodać fotosyntezę i troszkę agrotechniki – i mamy wszystko, co trzeba. Walczymy z tym, mimo że doprowadziliśmy jako ludzkość do takiego stanu, że zbliżyliśmy się do tej „granicy śmierci”: poniżej 150 ppm rośliny właściwie nie mogą już żyć, a my w naszej historii mieliśmy już przypadki poniżej 200. I dopiero emisja tych gazów, które w tej chwili produkujemy, spowodowała podniesienie stężenia CO2. Ale nie ma żadnej korelacji pomiędzy wzrostem temperatury a wzrostem stężenia CO2. Tego nam nigdy nikt nie udowodnił. Temperatura sobie rośnie swoim naturalnym cyklem, co udowadniają takie historie jak np. wzrost poziomu mórz, który nastąpił znacznie wcześniej niż wzrost stężenia CO2.

– Jedna uwaga, zanim wrócimy do roślin: z tym wzrostem poziomu morza też jest jeden wielki problem. Miały zatonąć wszystkie wyspy, te różne Kiribati itd., a okazuje się, że jest wręcz przeciwnie. One rosną. I najwidoczniej te wyspy mają w sobie wbudowany jakiś mechanizm, który powoduje, że się nabudowują, więc nie ma takiego problemu, że kiedy wzrośnie o 10 cm poziom wody, to one w tym momencie znikają z powierzchni Ziemi. A o takiej skali przyrostów mniej więcej jest mowa. Jeżeli w ogóle – bo to jest też regionalne, Skandynawia z kolei wychodzi do góry, więc to też kolejna rzecz, którą nas straszono. Ja kiedyś nagrałem taki program o tym słynnym Trzęsaczu. Otóż kiedy byłem małym dzieckiem, to odwiedziłem ten Trzęsacz – i tam stoi kawałek muru tego kościoła, który został podmyty. Ten kawałek muru miał być symbolem tego, że morze się wdziera i mamy w związku z tym powody do obaw. Tymczasem minęło, odpukać, 40 lat, i cały czas ten sam kawałek muru tam stoi. Czyli przez 40 lat nic się nie rozmyło; co więcej, jak czytam w danych statystycznych GUS-u, to polskie wybrzeże akurat intensywnie przyrasta i jest to przyrost, który ocenia się nawet na kilkadziesiąt hektarów rocznie.

– Panie Redaktorze, to jest argument, natomiast pasujący do dyskusji na temat erozji, która jest procesem stałym – w jednym miejscu morze bierze, w innym oddaje. W czasie sztormu widać, jaka jest intensywność tych procesów. Ale chciałbym wskazać jedną rzecz – jeśli chodzi o tonące wyspy i miasta, to jest to wyjątkowo szkodliwa polityka prowadzona za pomocą materiałów IPCC, dlatego, że nie można podjąć takich realnych, efektywnych działań, gdyż wszędzie z góry wiadomo, że nie da się nic zrobić, bo „natura nam przeszkadza”. Jest przykład Dżakarty…

– No tak, Dżakartę opisuje Pan w książce rzeczywiście szczegółowo.

– Tak, bo muszę mieć przykład, żeby pokazać, że jest to miasto, które zawsze miało z wodą problemy. Joseph Conrad też to opisuje. Ale teraz sami żeśmy sobie narobili straszliwych problemów, bo zaczęliśmy pobierać wodę spod obszaru miasta. To wszystko zaczęło się zapadać. Kanały przybierają odwrotne kierunki. Domy się zapadają, bo grunt traci nośność. Morze w tym miejscu wznosi się może o 2-3 milimetry rocznie, ale grunt z kolei opada z prędkością pół metra na rok (a w niektórych miejscach w tym mieście nawet 2 metry). Jedynym ratunkiem byłoby zmienić sposób eksploatacji tego terenu i powiedzieć prawdę, zamiast tracić miliony dolarów na działania niemające nic wspólnego z logiką. Natomiast w tej chwili sytuacja została doprowadzona do tego stopnia, że jest decyzja, żeby stolicę przenieść w inną lokalizację. Zabrakło tam rozsądnego działania – tam są Holendrzy i doskonała firma Deltares, którzy są mistrzami świata, jeśli chodzi o budownictwo wodne. Tego typu sytuacje mają przecież u siebie w domu. I wydaje mi się, że nie wykorzystano wiedzy tych ludzi od samego początku, a potem podejmowano już tylko działania ratunkowe, typu podnoszenie muru.

– Wróćmy teraz do tych kwestii roślinności. Mamy tu do czynienia z następującą sytuacją: IPCC głosi, że antropogeniczny dwutlenek węgla wywołał ocieplenie. Co do tego pewności nie ma, a raczej jest to po prostu nieprawda, natomiast z całą pewnością ten CO2 wywołał nie katastrofę, tylko, krótko mówiąc, boom w produktywności roślin, co zostało potwierdzone już właściwie wszędzie na świecie.

– Rzeczywiście, podniesienie się nieco temperatury, a przede wszystkim wzrost stężenia dwutlenku węgla, spowodowały, że mamy coraz większe zbiory niż dotychczas i że to wszystko zaczyna ze sobą bardzo ładnie współpracować. I nie są to wzrosty o 1 czy 3% – w przypadku niektórych roślin jest to aż 30%. Jest to potężna skala przyrostu, co oznacza, że obszar upraw zaczyna się zawężać, a obszar „zazieleniony” – zwiększać.

– Dziękuję za rozmowę.

Zielone oszustwo ekologistów. Zarządzanie strachem to jedna z najstarszych i najskuteczniejszych metod inżynierii społecznej.

Szaleństwo, religia czy zaplanowane działanie? Zielone oszustwo ekologistów

Tomasz D. Kolanek pch24.pl/szalenstwo 13 lutego 2024

(PCh24TV)

Zarządzanie strachem to jedna z najstarszych i najskuteczniejszych metod inżynierii społecznej. Jej zastosowanie obserwowaliśmy podczas tak zwanej pandemii koronawirusa. Dostrzegamy je również obecnie, w związku z histerią klimatyczną serwowaną nam przez władze samorządowe, krajowe, europejskie i światowe. Krótko mówiąc: jeśli nic nie zrobimy, to wszyscy zginiemy. O ile jednak zagłębimy się w prawdziwe cele eko-rewolucji, to przekonamy się, że nie o klimat tutaj chodzi, tylko o budowę ogólnoświatowego neo-komunizmu.

Diabeł tkwi w szczegółach

3 stycznia 2019 roku członkiem Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych została przedstawicielka Partii Demokratycznej Alexandria Ocasio-Cortez. Określa się ona mianem „socjalistycznej demokratki”, należy do Demokratycznych Socjalistów Ameryki (DSA).

Czym jest DSA? Jak wyjaśnia magazyn „Vox”, organizacja ta „pragnie obalenia kapitalizmu na rzecz gospodarki kierowanej przez robotników”.

„W praktyce oznacza to, że DSA pragnie skolektywizować wiele przedsiębiorstw, których produkty postrzegane jako artykuły pierwszej potrzeby. Według nich [DSA], nie powinny one pozostawać w rękach chcących na nich zarobić”, dodaje „Vox”. Ponadto ugrupowanie to chce „zmusić prywatnych przedsiębiorców by przekazali kontrolę nad nimi pracownikom w największym możliwym zakresie”, a także twierdzi, że „obalenie kapitalizmu musi łączyć się z likwidacją systemów hierarchicznych, znajdujących się poza sferą rynkową”.

W rezultacie DSA wspiera ruch Black Lives Matter, działania na rzecz LGBT oraz inicjatywy mające oficjalnie służyć ochronie środowiska. Wszystko to jest częścią dużo szerszego „programu antykapitalistycznego”, czyli de facto nową rewolucją komunistyczną.

Wywołana wyżej Ocasio-Cortez jest jedną z „twarzy” Nowego Zielonego Ładu w USA. Pod płaszczykiem transformacji energetycznej i walki o naszą przyszłość poprzez instalowanie „zielonych technologii” tak naprawdę ma on na celu zniszczenie kapitalizmu, własności, wolności, dobrobytu. Podobnie rzecz ma się w Europie, gdzie eurokraci próbują zainstalować klimatyczny pakiet Fit for 55.

W ocenie prof. Wojciecha Polaka, autora eseju „Ekologizm jako substytut religii”, prawdziwym celem Fit for 55 nie jest troska o klimat, tylko unicestwienie klasy średniej.

Lansowany przez Brukselę program „Fit for 55” poprzez ograniczanie i opodatkowanie wszelkich rodzajów działalności człowieka do 2055 roku po to, aby Europa stała się „zeroemisyjna”, może doprowadzić do kompletnego upadku gospodarczego kontynentu – podkreśla naukowiec w rozmowie z portalem PCh24.pl. – Chiny, które emitują więcej CO2, mają w nosie tego typu ograniczenia i robią co chcą. Podobnie sytuacja wygląda w państwach określanych jako światowe „tygrysy”, w krajach szybko rozwijających się jak Indie, Argentyna, Malezja etc. One też nic nie robią sobie z eko-ograniczeń – dodaje profesor Polak.

Według diagnozy naszego rozmówcy, „mędrcy z Brukseli” najwidoczniej doszli do wniosku, że niemożliwe jest utrzymanie poziomu zamożności społeczeństw, zwłaszcza tzw. starej Unii, gdzie dominuje klasa średnia, czyli Niemiec, Francji, Belgii, Holandii i kilku innych. – Biurokraci doszli do wniosku, że skoro oni płacą sobie gigantyczne pensje i rządzą, to będą w tej 1-procentowej mniejszości, która poprzez zarządzanie będzie miała rozmaite przywileje. To oni będą mogli jeździć samochodami, mieszkać w dużych domach, jeść mięso, latać samolotami, a 99 procent społeczeństwa poprzez podatki ekologiczne zostanie sprowadzone do stanu biedy, pauperyzacji i mocnego ograniczenia konsumpcji. Skoro nie może być klasy średniej, to trzeba stworzyć klasę ubogą, a wszystko okrasić hasłem równości i zrównoważonego rozwoju – wskazuje autor eseju.

W konsekwencji przeciętny mieszkaniec Europy – co dzisiaj wciąż trudno nam sobie wyobrazić, a co przewiduje m.in. autor wspomnianego tu tekstu – nie będzie mógł jeździć autem spalinowym. A ponieważ samochody elektryczne nie pozwalają na dalsze wyprawy, więc nakaz poruszania się nimi uniemożliwi ludziom podróżowanie na dalsze odległości właśnie samochodem. – Później zakaże się samochodów elektrycznych, ludzie w ogóle mają przestać jeździć samochodami i zostaną zmuszeni do podróżowania pociągami, a w mieście będą się poruszać komunikacją miejską, rowerami bądź na hulajnogach, oczywiście elektrycznych. W międzyczasie zostaną stworzone dzielnice 15-minutowe, z których nie za bardzo będzie można wychodzić poza pewnymi wyjątkami. Będziemy mieli więc powrót do czasów feudalizmu, kiedy człowiek był przywiązany do swojej ziemi… Taka dzielnica czy miasto 15-minutowe sprawią, że człowiek zrezygnuje z jeżdżenia pociągami, bo będzie musiał siedzieć na miejscu, nie mówiąc już o lataniu samolotem, które będzie całkowicie zabronione. Podatki od CO2 spowodują, że mieszkania będą miały średnio 30 metrów kwadratowych powierzchni, więc ludzie będą musieli siedzieć w ciasnocie. Zakaże się jedzenia mięsa i posiadania dzieci, żeby „ratować klimat” itd. Krótko mówiąc: społeczeństwo ulegnie pauperyzacji. Oczywiście, żeby ludzie się nadmiernie nie buntowali, to będzie się dzieciom od najmłodszych lat wmawiać puste slogany o ekologii, o ratowaniu „Matki-Ziemi”, o tym że ograniczenia są niezbędne, żeby uratować świat przed katastrofą klimatyczną – podsumowuje nasz rozmówca.

Zielona „sprawiedliwość”

Eurokraci, w przeciwieństwie do amerykańskich demokratycznych socjalistów, próbują jeszcze zachowywać jakieś ekologiczne pozory. Alexandria Ocasio-Cortez i jej partyjni towarzysze już tego nie robią, o czym przekonaliśmy się 7 lutego 2019 roku, podczas oficjalnej prezentacji „Zielonego Nowego Ładu” w USA.

Jak napisał Marc Morano w książce „Zielone oszustwo” – pozycji, która na polskim rynku ukazała się nakładem wydawnictwa Wektory, celami ogłoszonymi przez Ocasio-Cortez były: redukcja emisji gazów cieplarnianych o 40 do 60 procent poziomu z roku 2010 do roku 2030 i osiągnięcie zerowego poziomu netto emisji na świecie do roku 2050. „Te redukcje miały powstrzymać wzrost temperatur na świecie o półtora stopnia Celsjusza ponad poziom sprzed rewolucji przemysłowej”, podkreśla autor.

„109. Rezolucja kongresowa wymieniała odpowiednią opiekę zdrowotną, warunki mieszkaniowe, komunikację i edukację jako główne założenia Zielonego Nowego Ładu, który miał również zająć się kwestią stagnacji płac, mobilności społeczno-ekonomicznej, rozbieżności w wynagrodzeniu mężczyzn i kobiet, dochodu wystarczającego na utrzymanie rodziny, zwolnień lekarskich, płatnych urlopów i wielu innych spraw niezwiązanych z klimatem”, czytamy w „Zielonym oszustwie”.

To jednak nie wszystko. Rezolucja wzywa bowiem również do „zbudowania bardziej zrównoważonego systemu produkcji żywności, który zapewni powszechny dostęp do zdrowego jedzenia” i przeciwdziałania „systemowym niesprawiedliwościom natury rasowej, społecznej, ekologicznej i ekonomicznej”.

To nieuniknione, że skorzystamy z przejścia na całkowicie odnawialną energię jako środka do wprowadzenia ekonomicznej, społecznej i rasowej sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych Ameryki – tłumaczyła Ocasio-Cortez.

Głupota czy agentura?

Morano w swej publikacji zacytował fragmenty najczęściej zadawanych pytań i odpowiedzi [FAQ] dotyczących Zielonego Nowego Ładu. Jedna z kwestii dotyczyła emisji metanu przez bydło: „Jako cel na następne 10 lat postawiliśmy sobie osiągnięcie zerowego poziomu netto, a nie absolutny brak emisji gazów cieplarnianych, ponieważ nie jesteśmy pewni, czy uda nam się tak szybko wyeliminować pierdzące krowy i samoloty”, ironizował.

O „przełomowych pomysłach” związanych z walką z gazami produkowanymi przez zwierzęta hodowlane pisała na łamach tygodnika „SIECI” Aleksandra Rybińska. Jednym ze sposobów mają być przygotowane przez brytyjski start-up „maski dla krów”. Ich zadaniem będzie wyłapywanie krowich beknięć, co pozwolić ma zmniejszyć o 60 procent emisję poprzez pyski tych zwierząt.

Nasza technologia wykrywa, wychwytuje i utlenia metan wydychany przez zwierzęta – powiedział portalowi Wired Francisco Norris – jeden z twórców masek. Jak przekonywał „krowy dobrze je tolerują”.

Kolejną „innowację” zaproponował jeden kanadyjskich hodowców bydła. Wiosną przyszłego roku nie będzie on już posiadaczem zwyczajnych zwierząt, lecz „krów przyjaznych klimatowi”. Te będą podobno „mniej bekać”, a co za tym idzie – wydalać mniej metanu. Warto zwrócić uwagę, że „krowy przyjazne klimatowi” to efekt – bo chyba tak to trzeba nazwać – wielu lat przeprowadzania eksperymentów weterynaryjnych i genetycznych.

Kolejny pomysł na walkę z globalnym ociepleniem to tzw. inhibitory metanu, czyli dodatki do pasz, które podobno redukują częstotliwość bekania krów. Jeszcze inny to „zapłodnienie in vitro” bądź zmiana sposobu żywienia bydła. Jednym z najbardziej zaangażowanych w ostatnią „innowację” jest Bill Gates, który zainwestował w australijski start-up Rumin8 pracujący nad suplementem diety z czerwonych wodorostów aby zatrzymywać tworzenie się gazów w żołądkach mlekodajnych zwierząt.

Nie można zapomnieć również o ulubionej metodzie walki z globalnym ociepleniem, czyli… nakładaniu podatków.

Aleksandra Rybińska kpi, że skoro opodatkowano już prawie wszystko, to może najwyższy czas opodatkować krowi mocz? Zawiera on bowiem podtlenek azotu – substancję, według klimatystów, niszczącą klimat.

„Można więc zapytać: ciekawe, czy ktoś już wziął się za opracowanie metody redukcji dwutlenku azotu w krowim moczu? Ano, jak najbardziej. Krowy wydalają duże ilości moczu w ciągu dnia, często nawet 10 litrów. W 2021 roku niemiecki zespół badaczy przeszkolił grupę 16 cieląt w korzystaniu z wyściełanej darnią i ogrodzonej kabiny łazienkowej. To umożliwiło skupienie wszystkich produktów odpadowych w jednym miejscu, zapobiegając przedostawaniu się ich do systemów wodnych i minimalizując udział w emisji gazów cieplarnianych – chwalili się naukowcy. Oto jest przyszłość: nauczone czystości niskoemisyjne krowy z maskach. Wszystko po to, by zapobiec klimatycznej katastrofie, która może nie nadejdzie”, podsumowała Aleksandra Rybińska.

Podobne kpiny pojawiły się w USA. W odpowiedzi Ocasio-Cortez nie odpowiedziała żadnymi rzeczowymi argumentami, badaniami etc., tylko w emocjonalnym uniesieniu stwierdziła: – Musimy przyjrzeć się masowej hodowli zwierząt i kropka. To, co tam się dzieje, to szaleństwo. Następnie dodała: – Może nie powinniśmy jeść hamburgerów na śniadanie, lunch i obiad. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.

„Pierdzące krowy” to dopiero początek. Dalej jest tylko „lepiej”.

Na stronie FAQ czytamy: „Uważamy, że możemy zwiększyć produkcję urządzeń do generowania energii ze źródeł odnawialnych i ilość produkowanej energii, zmodernizować każdy budynek w Ameryce, zbudować integralną sieć energetyczną, zrestrukturyzować transport i rolnictwo, posadzić mnóstwo drzew i odbudować nasz ekosystem, by uzyskać poziom zerowy emisji gazów cieplarnianych”. Co ciekawe, autorzy zapewniają również „zabezpieczenie ekonomiczne dla wszystkich, którzy nie mogą, albo nie chcą pracować”.

Nowy totalitaryzm

Najlepszym podsumowaniem wyżej wymienionych pomysłów są słowa Jamiego Sprya, autora sceptycznego bloga Climatism:

„Głównym celem wartego 2 biliony dolarów biznesu kryzysu klimatycznego zawsze była scentralizowana kontrola ludzi i zlikwidowanie rynku, czyli kapitalistycznych ekscesów. (…) Reglamentacja energii i kontrola dwutlenku węgla (produktu ubocznego taniej i obficie występującej energii węglowodorowej) to podstawa maltuzjanistycznej i mizantropicznej polityki socjalistycznej lewicy mającej na celu odpowiednio deindustrializację i wyludnienie. Ideologia totalitarna egzekwowana przez dokuczliwe kontrole emisji pod płaszczykiem ratowania planety”.

Ciąg dalszy nastąpi…

Tomasz D. Kolanek

Idiotyzmy poniżej poziomu głąba ze szkoły podstawowej, może “specjalnej”. Tutejsza feministra chce dziesięciokrotnego zmniejszenia emisji CO2 do 2040..

Szaleństwo klimatyczne minister Zielińskiej. „Politico” o szoku w Brukseli 

https://pch24.pl/szalenstwo-klimatyczne-minister-zielinskiej-politico-o-szoku-w-brukseli/


Europejskich polityków zszokowała nadgorliwa postawa polskiej sekretarz stanu z ministerstwa klimatu i środowiska.

W poniedziałek Urszula Zielińska zadeklarowała w Brukseli poparcie dla celu redukcji emisji dwutlenku węgla aż o 90 procent do 2040 roku. [Inaczej pisząc – DZIESIĘĆ RAZY MD ]

W lutym Komisja Europejska powinna ogłosić nowy cel redukcji emisji dwutlenku węgla na rok 2040. Większość państw nie chce radykalnych cięć ze względu na kryzys wysokich kosztów życia. Pogłębiłby się on dramatycznie wraz z przyjęciem bardziej „ambitnych” celów klimatycznych. Zmusiłoby to rządy do wprowadzenia kompleksowych regulacji ograniczających konstytucyjne wolności obywateli i w szybkim tempie likwidującej produkcję, a także konsumpcję przemysłową oraz rolną. Stąd europejskich polityków wdrażających politykę klimatyczną zszokowała postawa przedstawicielki polskiego rządu.

W KE trwają prace nad propozycją dotyczącą celu klimatycznego na rok 2040. Obecne prawo o klimacie zobowiązuje UE do redukcji emisji o 55 procent do 2030 roku i osiągnięcia tak zwanej neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla do 2050 r. Jednocześnie KE musi zaproponować w przyszłym miesiącu cel pośredni na 2040 r.

Europejska Naukowa Rada Doradcza ds. Zmian Klimatu, powstała na mocy rozporządzenia Europejskie prawo o klimacie latem zeszłego roku, wskazała, że cel zerowej emisji netto dwutlenku węgla nie będzie możliwy do osiągnięcia do 2050 r., jeśli o 10 lat wcześniej nie zredukuje się emisji aż o 90 – 95 procent.

Unijny komisarz ds. działań w dziedzinie klimatu Wopke Hoekstra zobowiązał się „bronić” celu 90-procentowej redukcji do 2040 roku, doskonale wiedząc, że będzie to wymagało narzucenia obywatelom drastycznej polityki. Jeszcze w październiku podczas przesłuchania w europarlamencie potwierdził, że Komisja Europejska będzie musiała „zbadać” radykalne rozwiązanie polityczne, zmuszając do „zmiany stylu życia, w tym zmiany diety”, jako sposobu na osiągnięcie tego celu.

Komisja musi przygotować wniosek ustawodawczy dotyczący ustalenia unijnego celu klimatycznego na rok 2040 w ciągu sześciu miesięcy od pierwszego globalnego podsumowania porozumienia ONZ w ramach porozumienia paryskiego. Podsumowanie to zakończono podczas grudniowego szczytu klimatycznego COP28 w Dubaju.

Państwa członkowskie UE już mają trudności z osiągnięciem celów na rok 2030. Mierzą się z potężnymi i gwałtownymi protestami, chociażby rolników. Ludzie odczuwają coraz większe koszty energii, które przekładają się na rosnącą inflację i kryzys wysokich kosztów życia.

Kontynuacja polityki klimatycznej, a zwłaszcza zwiększanie ambicji dramatycznie pogorszy stan finansów wielu milionów Europejczyków, doprowadzając najpewniej do licznych protestów.

Podczas grudniowego spotkania ministrów środowiska Komisja wyraziła niezadowolenie z przedstawionych dotychczas krajowych planów w zakresie klimatu i energii (NECP). Nie pozwolą one osiągnąć trzech głównych celów na koniec tej dekady, to jest: podwojenia udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym UE do 42,5 procent, przy jednoczesnym obniżeniu całkowitego zużycia energii aż o 11,7 proc., dzięki czemu chciano doprowadzić do zmniejszenia emisji netto o 55 proc. w porównaniu z 1990 rokiem.

Kraje spóźniły się także z przedstawieniem swoich planów. Termin był wyznaczony na czerwiec ubiegłego roku, zaś do listopada plany przedstawiło 21 państw.

Po dokonaniu oceny spóźnionych planów przez Komisję, 21 grudnia ub. roku unijny organ wykonawczy ogłosił, że wszczyna postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Austrii, Bułgarii i Polsce w związku z przekroczeniem prawnego terminu.

Bruksela naciska na zwiększenie ambicji klimatycznych. Do 30 czerwca br. państwa powinny przesłać do KE ostateczne plany w dziedzinie energii i klimatu, po uwzględnieniu zaleceń Komisji.

W związku z ustalaniem celu redukcji emisji do 2040 r. swoją deklaracją zaskoczyła minister Urszula Zielińska, świeżo mianowana sekretarz stanu w ministerstwie klimatu i środowiska. 15 stycznia zadeklarowała w Brukseli, że Warszawa od teraz będzie realizować ambitne działania klimatyczne.

 Przyjechałam tu z wiadomością, że Polska zwiększy wysiłki w walce ze zmianami klimatu. (…) Musimy wykonać naszą część zadania. Będę przekonywać do tego resztę członków rządu – oznajmiła. Dodała, że nasz kraj opowiada się za redukcją emisji aż o 90 procent do 2040 r. i „nowy rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska nie będzie już blokować działań UE na rzecz klimatu”. Co więcej, wskazała, że trzeba przyspieszyć realizację celów klimatycznych i „reszta Europy może liczyć na to, że Polska zwiększy swoje wysiłki w tym zakresie”. Dodała, że „zobowiązania Europy są zobowiązaniami Polski”.

„Politico” przyznaje, że „Zielińska zaskoczyła apelem, aby UE mierzyła wysoko pomimo rosnącego sprzeciwu wobec zielonego prawodawstwa”. Przedstawicielka KO miała „naciskać na osiągnięcie celu zgodnego z radami doradców naukowych UE, którzy wzywali do cięć o co najmniej 90 procent”.

UE „absolutnie musi przyjąć ambitne cele i my musimy przyjąć cel redukcji emisji o 90 procent” – stwierdziła. Polityk Partii Zielonych, która dostała się do Sejmu z listy KO, tłumaczyła później, że Polska nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska w sprawie celu bloku na rok 2040.

Na razie jedynie Dania publicznie poparła cel redukcji emisji dwutlenku węgla o 90 procent. Inne stolice wstrzymują się z tak radykalnymi deklaracjami w związku z przewidzianymi na czerwiec tego roku wyborami do Parlamentu Europejskiego. W kilku krajach trwają protesty, głównie rolników.

Węgry, które od połowy roku będą sprawować prezydencję w UE, opowiadają się za mniej ambitnymi „zielonymi regulacjami”. Zamierzają nawet przenieść debatę w sprawie celu do 2040 na szczyty przywódców UE w Brukseli, gdzie decyzje podejmowane są w drodze konsensusu i węgierski przywódca będzie mógł zastosować prawo weta.

Jak na razie rządy części państw nie sfinalizowały jeszcze swojego stanowiska. Kwestia ta nawet jest bardzo drażliwa z politycznego punktu widzenia. Te kraje, które wyznaczyły sobie ambitne cele – jak sugeruje „Politico” – „nie poparłyby wyraźnie wysokiego celu”.

Za ambitniejszą polityką klimatyczną [tj. prowadzącą do KATASTROFY md] – poza Danią – opowiada się Austria. Niemcy nie zajęły jeszcze stanowiska, oznajmił Sven Giegold, sekretarz stanu w ministerstwie klimatu, który reprezentował Berlin podczas poniedziałkowych rozmów. Rząd niemiecki mierzący się z protestami rolników i maszynistów, a także szukający oszczędności budżetowych po decyzji trybunału o niegodności z prawem przekierowania pożyczek covidowych na tak zwaną zieloną politykę, jest podzielony w kluczowych kwestiach klimatycznych.

6 lutego powinna ukazać się oficjalna propozycja KE dotycząca polityki klimatycznej do roku 2040. Sugeruje się, że będzie ona zawierała opis trzech różnych scenariuszy. Jeden będzie zakładał 90-procentowy cel redukcji emisji do 2040 roku, jak zaleciła rada naukowa. Inny ma zakładać nawet ambitniejszy cel.

Wdrożenie “ambitnej” polityki klimatycznej będzie się wiązało z dramatyczną redukcją produkcji przemysłowej, rolnej i konsumpcji. Wiele towarów będzie musiało zniknąć z rynku. Jednocześnie nastąpi gwałtowny wzrost kosztów życia, co wyniknie z wysokiego opodatkowania, chociażby energii, paliw i żywności. Pojawi się też szereg dodatkowych wymogów i odgórnych regulacji dotyczących nowych standardów urządzeń, efektywności energetycznej, elektromobilności. Promowana będzie dieta robaczana, sztucznie produkowane mięso i weganizm. Ograniczona zostanie możliwość korzystania z samochodów itp.

Źródła: euronews.com, politico.eu AS

Matthias 16 styczeń 2024

Ciekawe jakie wykształcenie ma pani minister, pewnie jakaś politologia, socjologia “niepełnosprawnych” albo inna administracja genderyzmem ???

Sukcesy UE w Estonii, a EJ w Finlandii. Cena energii wzrosła dwukrotnie w ciągu jednego dnia. A “jutro” może być czterokrotnie wyższa, bo przecież zima…

Sukcesy UE w Estonii, a EJ w Finlandii. Cena energii wzrosła dwukrotnie w ciągu jednego dnia.

pch24/w-estonii-cena-energii-wzrosla-dwukrotnie-w-ciagu-jednego-dnia

[MD: to w hurcie, a nie dla ludzi…]

Średnia cena energii elektrycznej wyniesie we wtorek w Estonii prawie 150 euro za megawatogodzinę, co oznacza wzrost o 50 proc. w porównaniu z dniem poprzednim – wynika z danych giełdy energii Nord Pool.

Średnia cena energii elektrycznej wynosiła w kraju w weekend 75 euro/MWh.

Jednym z powodów wtorkowej podwyżki jest awaria jednego z reaktorów elektrowni jądrowej Loviisa w Finlandii, która spowodowała zmniejszenie jego mocy [głupku, on został WYŁĄCZONY, tj. moc=0. Ściślej – trzeba go chłodzić mocą na poziomie 10% jego mocy nominalnej. md].

Dodatkowo w północnej i zachodniej Finlandii prognozuje się temperatury rzędu 20 stopni poniżej zera.

We wtorek cena elektryczności będzie wynosić tyle samo w Finlandii, Estonii, Łotwie i na Litwie.

W Estonii prąd będzie najdroższy w godzinach od 9 do 10 rano (275,59 euro/MWh), a najtańszy w godzinach od 5 do 6 rano (77,59 euro/MWh). Ceny te nie zawierają podatku VAT.

Fiński nadawca publiczny Yle poinformował, że w środę rano energia może kosztować nawet 500 euro za MWh, kiedy skutki awarii w Loviisa zostaną spotęgowane przez słabnący wiatr, powodujący spadek wydajności farm wiatrowych.

Źródło: PAP / Jakub Bawołek, Tallin

…A tatarzyn za łeb trzyma… Ładowarka elektryków… spalająca drewno

Ta ładowarka elektryków działa… ekologicznie spalając drewno. Volvo i Rolls-Royce mają nowy pomysł

Paweł Czajkowski| 14-01-2024, ladowarka_elektrykow_spala_drewno

Ta ładowarka elektryków działa... ekologicznie spalając drewno. Volvo i Rolls-Royce mają nowy pomysł

W niektórych branżach, gdzie prace są często wykonywane w odległych lokalizacjach poza siecią energetyczną, ładowanie elektrycznego sprzętu budowlanego staje się wyzwaniem. Nowe rozwiązanie BioCharger firmy Air Burners obiecuje znaczną ułatwienie tych prac.

Współpraca między firmami Volvo CE, Rolls-Royce i Air Burners zaowocowała stworzeniem pierwszego w swoim rodzaju BioChargera. To innowacyjne urządzenie wykorzystuje “technologię kurtyny powietrznej” do spalania drewna i odpadów w zamkniętym systemie. Ciepło wydzielane podczas tego procesu jest przekształcane w energię elektryczną, a następnie magazynowane w podłączonym module magazynowania baterii (BSM). Zgromadzoną energię można wykorzystać do ładowania pojazdów elektrycznych, sprzętu budowlanego i przenośnych elektronarzędzi na całym terenie budowy.

Volvo i Rolls-Royce mają rozwiązanie dla elektryków budowlanych pracujących z dala od sieci elektrycznych. To ładowarka, która produkuje energię z “ekologicznego i ekonomicznego” spalania… drewna. 

Dzięki BioCharger prace w branży budowlanej zyskują mobilność i elastyczność, eliminując konieczność podłączania sprzętu do tradycyjnych źródeł energii. To kolejny krok w kierunku zrównoważonych i efektywnych praktyk budowlanych w dzisiejszym środowisku, gdzie mobilność i dostęp do energii elektrycznej są kluczowe dla efektywnej realizacji projektów w trudno dostępnych miejscach.

„Chociaż maszyny elektryczne stają się coraz bardziej popularne w walce ze zmianami klimatycznymi, jeśli chodzi o gospodarkę leśną, musimy dysponować praktycznymi rozwiązaniami umożliwiającymi ładowanie maszyn elektrycznych z dala od tradycyjnych źródeł zasilania” – wyjaśnia Brian O’Connor, prezes Air Burners. „Air Burners BioCharger zapewnia takie rozwiązanie… w sposób ekonomiczny i przyjazny dla środowiska.”

Firma Air Burners przedstawia nową perspektywę w gospodarowaniu odpadami drzewnymi, zaznaczając, że rocznie w samych Stanach Zjednoczonych gromadzi się około siedemdziesięciu milionów ton takich odpadów. Niestety, ponad 50% tych materiałów podlega obecnie spalaniu lub rozkładowi, co skutkuje emisją szkodliwych cząstek stałych i gazów cieplarnianych do atmosfery.

[Idiota. Przecież CO2 ze spalania drewna daje zerową emisję NETTO, bo fotosynteza to CO2 zjada.. MD]

Firma Air Burners prezentuje swoje rozwiązanie w postaci BioCharger, który wykorzystuje “system obiegu zamkniętego”. Twierdzi, że ten system znacznie redukuje emisję szkodliwych cząstek stałych i gazów cieplarnianych w porównaniu z tradycyjnymi otwartymi spalarniami.

ETS 2 to kolejny gwóźdź do trumny w ogrzewaniu domów. Jednak ta trumna zbudowana jest z wielu gwoździ i desek.

ETS 2: będzie opłata emisyjna od węgla, gazu i oleju opałowego

14 stycznia 2024 czysteogrzewanie

Właściciele budynków zapłacą za emisję CO2 ze spalania paliw kopalnych, podobnie jak (od lat już) płaci energetyka przemysłowa. Od 2027 roku podrożeją węgiel, gaz i olej opałowy – a rok wcześniej wystartuje fundusz wsparcia (hojniejszy niż program Czyste Powietrze) pomagający w termomodernizacji tym gospodarstwom domowym, których na to nie stać.

ETS 2 najmocniej podniesie cenę węgla – o ok. 30% względem dzisiejszej ceny ~1500zł/t. Zarazem nie dotknie w ogóle drewna i pomp ciepła – ale drewno podrożeje pośrednio, przez zwiększony popyt, zaś energetyka wymaga inwestycji, więc nic nie wskazuje, żeby prąd miał wrócić do cen sprzed kilku lat.

Jedyne, co daje teraz pewność stabilnych kosztów ogrzewania na lata – to własne źródło taniej biomasy (np. kawałek lasu). Ale i tu miejscami na przeszkodzie może stanąć uchwała antysmogowa z zakazem palenia drewnem. Ograniczenia w tym względzie wprowadzono w czterech województwach (szczegóły poniżej).

To już (prawie) pewne

Polski samotny sprzeciw nic nie dał. ETS 2 to już obowiązujące prawo. Za 2 lata wystartuje fundusz wsparcia w termomodernizacji a za 3 lata o tej porze zapłacimy więcej kupując węgiel, gaz lub olej opałowy.

Cel jest szczytny: by nasze domy były zdrowe i tanie w utrzymaniu – zużywały możliwie mało energii, w tym większość ze źródeł odnawialnych. Problem jednak w początkowych kosztach dostosowania się do tego standardu, które przekraczają możliwości wielu Polaków. I choć tym razem w pakiecie przewidziano wsparcie – istnieje obawa, że dotacje pójdą nie tam, gdzie są najbardziej potrzebne, podczas gdy rodziny dotknięte ubóstwem energetycznym mogą utknąć w spirali rosnących cen paliw kopalnych.

Jak na razie o ETS 2 mówi się u nas równie niewiele jak swego czasu o uchwałach antysmogowych. I pewnie analogicznie do tego tematu, wielkie zaskoczenie nastąpi 2. stycznia 2027 gdy pierwsi klienci zobaczą nowe ceny węgla na składach opału.

Wysokość opłaty ETS 2

Opłata emisyjna ETS 2 dotyczy tony wyemitowanego kopalnego CO2 i początkowo ma wynosić max. 45 euro. Ilość CO2 wytworzonego ze spalenia jednostki paliwa jest różna dla każdego z paliw kopalnych. Przeliczając opłatę na jednostki paliwa, przy kursie euro 4,5zł otrzymujemy około:

  • +500zł za tonę węgla kamiennego
  • +4gr/kWh gazu ziemnego lub płynnego
  • +5gr/l oleju opałowego

ETS 2 to nie jest opłata w stałej kwocie – to system handlu emisjami. Jedynie w pierwszych latach (podobno do 2030) ma istnieć hamulec bezpieczeństwa na poziomie 45 euro. Później cena emisji będzie wzrastać.

Na ponoszony koszt opłaty emisyjnej wpływ będzie miała nie tylko sama kwota opłaty, ale także realna sprawność urządzenia spalającego paliwo kopalne. Potencjalnie najgorszą sprawność mają kotły węglowe:

  • stare kopcące rupiecie (które teoretycznie powinny wymrzeć do 2027 roku, ale praktyka pokazuje, że niekoniecznie zdążą)
  • albo i kotły Ecodesign, ale kopcące, bo obsługiwane totalnie niepoprawnie
  • przewymiarowane
  • bez bufora ciepła.

Posiadacze takich kotłów zapłacą najwięcej, bo znaczna część opału się u nich marnuje – a więc muszą go kupić więcej niż potrzeba.

Wsparcie będzie, ale dla kogo i ile?

W pakiecie z opłatą ETS 2 przewidziano wsparcie na termomodernizację i ograniczenie zużycia paliw kopalnych dla gospodarstw domowych dotkniętych ubóstwem energetycznym. Jest pewne, że to wsparcie będzie, bo zapisano je w unijnym prawie wprowadzającym ETS 2, ale:

  • nie wiadomo, kto i na jakich zasadach będzie do niego uprawniony – a po naszym programie Czyste Powietrze wiemy, że kryteria i procedury można tak skonstruować, by pięknie wyglądały, ale by niewielu się kwalifikowało i było w stanie je przejść;
  • znana jest ogólna kwota, jaka przypadnie Polsce w pierwszych pięciu latach działania ETS 2: jakoby ok. 70 miliardów złotych – to więcej niż budżet programu Czyste Powietrze (108 mld zł na 10 lat)

Nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Można powiedzieć, że jest średnio: będzie niemałe wsparcie, ale nie wiadomo, czy tym razem wreszcie trafi do tych, którzy go najbardziej potrzebują.

Jak się przygotować na ETS 2

ETS 2 nie wymaga kolejnej wymiany źródła ciepła ani całkowitego odejścia od spalania węgla czy gazu. Jest kilka sposobów znacznego obniżenia zużycia paliw kopalnych poprzez stosunkowo niewielkie inwestycje, przykładowo:

  • Dogrzewanie klimatyzacją. Daje najlepszy stosunek koszt/efekt, bowiem klimatyzatory są bardzo tanie (od 2-3 tys. zł) a ich efektywność w dodatnich temperaturach jest wyższa niż pomp ciepła powietrze/woda – jako że grzeją powietrze do 20-kilku stopni a nie wodę w instalacji grzewczej, która zawsze jest cieplejsza (min. 30 stopni w podłogówce).
  • Mała pompa ciepła jako dodatek do kotła. Jest na rynku sporo tanich chińskich pomp ciepła, które na mrozie radzą sobie raczej marnie, ale mogą się świetnie spisać jako dodatkowe źródło ciepła obniżające zużycie węgla lub gazu w temperaturach dodatnich.
  • Kolektory słoneczne lub pompa ciepła do podgrzewania ciepłej wody latem. Inwestycja w granicach ~5000zł pokrywa ok. 50% rocznego zapotrzebowania na ciepłą wodę.
  • Termomodernizacja (choćby częściowa). Czymkolwiek ogrzewasz – zawsze warto inwestować w zmniejszanie zużycia energii. Choćby w tempie np. wymiany paru okien rocznie.

Kolizja z uchwałami antysmogowymi

Nietrudno zauważyć, że ETS 2 idzie w poprzek krajowych uchwał antysmogowych: nakłada opłatę emisyjną na gaz – od kilku lat lansowany w Polsce jako “paliwo idealne bo nie dymi!” – a preferuje drewno i inne rodzaje biomasy – u nas okładane kijami ograniczeń i zakazów w imię walki ze smogiem.

Istniejące (obowiązujące i przyszłe) zakazy palenia drewnem w Polsce:

  • Kraków – całkowity zakaz
  • Sopot – dozwolone tylko kominki Ecodesign
  • wszystkie miasta w woj. pomorskim – zakaz kotłów na biomasę w zasięgu sieci gazowej, dozwolone kominki Ecodesign
  • strefy ochrony uzdrowiskowej A i B dolnośląskich uzdrowisk – zakaz kotłów na biomasę zawsze, również w przypadku braku sieci gazowej/ciepłowniczej, możliwe używanie kominków Ecodesign
  • Wrocław i strefy ochrony uzdrowiskowej C dolnośląskich uzdrowisk – zakaz kotłów na biomasę w zasięgu sieci gazowej/ciepłowniczej, możliwe używanie kominków Ecodesign
  • całe woj. świętokrzyskie – całkowity zakaz kotłów na biomasę i kominków w zasięgu sieci gazowej lub ciepłowniczej, ale zainstalowane przed 2026 r. kotły i kominki Ecodesign mogą pracować do końca swoich dni.
  • całe woj. lubelskie – zakaz montażu kotłów na drewno / pellet w nowych budynkach.

Przepisy zakazujące drewna są efektem mizernej wiedzy dziedzinowej urzędników, lobbingu podszytych gazem “ekologów”, ale przede wszystkim fatalnej, koszmarnej i nagannej kultury palenia drewnem w Polsce. Wystarczy wziąć laika na spacer po dowolnej polskiej miejscowości zimą po godzinie 16-tej, by wrócił z niego jako zwolennik całkowitego zakazu palenia czymkolwiek, z drewnem włącznie.

W Europie palenie drewnem wygląda zupełnie inaczej – zostało ucywilizowane 20-30 lat wcześniej niż u nas. Dlatego UE z zasady nie ma nic przeciw drewnu, pelletowi i innym rodzajom biomasy, zwłaszcza że są to źródła energii odnawialnej pomagające w odchodzeniu od paliw kopalnych.

Uchwały antysmogowe to nie wyrok. Każdą z nich może zmienić odpowiednio duża i zdeterminowana grupa mieszkańców miasta/województwa. Problem w tym, że ludzie najczęściej nic o uchwałach nie wiedzą dopóki nie minie jakiś termin wymiany – albo też nie ma liderów ni organizacji, które by umiejętnie pociągnęły działania na rzecz zmian. Co ciekawe: tacy liderzy i organizacje bez trudu się znalazły przy temacie stref czystego transportu – bo ten temat grzeje znacznie szersze masy do znacznie wyższych temperatur…

Szlak został przetarty w Małopolsce: wiemy już, że obywatelska inicjatywa uchwałodawcza to nie jest właściwa droga zmiany uchwały, bowiem z interpretacji prawa wynika, jakoby tylko zarząd województwa mógł wyjść z projektem zmiany uchwały. A zarząd można zmotywować np. poprzez wystosowanie petycji. Kilka tysięcy podpisów pod petycją sprawi, że zarząd województwa nie będzie mógł jej łatwo zignorować.

Najłatwiejszym sposobem wpływania na kształt uchwał antysmogowych pozostają konsultacje społeczne przy okazji wprowadzania lub zmiany uchwał. To w taki sposób parę lat temu branża kominkowo-zduńska oraz Polskie Forum Klimatyczne zablokowały pomysł całkowitego zakazu palenia drewnem w całym woj. mazowieckim.

Po co to wszystko?

Unijne działania ku ograniczeniu zużycia paliw kopalnych najczęściej wyjaśnia się u nas klimatem, bo tak najłatwiej wyśmiać ich sens. Tymczasem to jest tylko jeden z aspektów sprawy.

Rzadko mówi się o tym, że kraje Europy (Polski nie wyłączając) są ogromnie uzależnione od importu paliw kopalnych i płacą za ten import astronomiczne kwoty. Importować muszą, bo własnego gazu i ropy (już / prawie) nie mają. U nas podobnie rzecz ma się z węglem do ogrzewania domów: większość musimy importować i ten stan rzeczy od lat nie zmienia się na lepsze, mało tego: zmienia się na gorsze.

Unia Europejska importuje ponad 90% ropy i ponad 80% gazu ziemnego. Źródło: Eurostat

Poniższy wykres podaje kwoty, jakie Unia płaci za importowane surowce:

  • w normalnych latach 2019 i 2021 było to ok. 300 miliardów euro / rok
  • w wojennym kryzysie 2022 roku było to ok. 700 miliardów euro / rok
  • w 2023 roku surowce potaniały i teraz Unia płaci tylko ok. 400 mld euro / rok.

Dla porównania: całość wydatków w budżecie Polski na 2024 rok to ~200 miliardów euro a cały unijny fundusz odbudowy po pandemii (u nas znany jako KPO) to ~800 mld euro.

Wartość importu surowców energetycznych do UE – średnie miesięczne. Źródło: Eurostat

Co złego jest w imporcie?

  • budujemy cudze gospodarki kosztem własnej – ogromne środki wysyłamy na zewnątrz; jest to niekorzystne nawet gdy pieniądze płyną do krajów “względnie przyjaznych”.
  • ryzyko zmiany ceny, zakłócenia lub przerwania dostaw – mieliśmy przykład w 2022 roku, gdy nagle trzeba było znaleźć alternatywne źródła gazu i ropy, co wiązało się z ogromnymi kosztami i widmem niedogrzanych domów w zimie. Poza tym widzimy w tych ciekawych czasach, że kanały sueskie się czasem blokują, statki są napadane przez piratów a gazociągi na dnie morza nagle robią “bum!”.

Z powyższych powodów różne kraje Unii Europejskiej od kilkunastu lat podejmowały kroki w kierunku ograniczenia zużycia paliw kopalnych do ogrzewania domów. Przodowały w tym te z nich, którym zaciskała się na szyi pętla wyczerpujących się własnych złóż:

  • Dania – zupełne odejście od gazu do 2030
  • Holandia – to samo, tyle że do 2050
  • Niemcy, Francja – zakaz instalowania ogrzewania gazowego / olejowego od ok. 2020 roku.

Długo jednak nie było spójnych działań w skali całej Unii. Wszystko zmienił rok 2022. Zależność od importu kopalin zabolała Europę jak nigdy – więc i działania na rzecz rezygnacji z paliw kopalnych nabrały niebywałego przyspieszenia. Jednym z efektów jest właśnie ETS 2.

Również w śpiącej na węglu Polsce importujemy większość węgla zdatnego do domowych kotłowni – to też powinno być jasne po 2022.

Rodzime górnictwo:

  • wydobywa coraz mniej i coraz drożej,
  • a to, co wydobywa, jest coraz mniej zdatne do spalania w domowych kotłach – z przyczyn czysto naturalnych: coraz większe głębokości.

Wszystko to razem powoduje, że w ogrzewaniu domów coraz bardziej wisimy na imporcie. Dlaczego tak jest, że nie jesteśmy w stanie pokryć zapotrzebowania na węgiel do domowych kotłów z własnego wydobycia – nie mam pojęcia. Natomiast taki jest fakt, na który my, szarzy konsumenci, nie mamy wpływu.

Źródło: wysokienapiecie.pl

ETS 2 to kolejny gwóźdź do trumny węgla w ogrzewaniu polskich domów. Jednak ta trumna zbudowana jest z wielu gwoździ i desek.

UE zakaże kuchenek gazowych? Trują dużo bardziej niż stare diesle

UE zakaże kuchenek gazowych? Trują dużo bardziej niż stare diesle

Paweł Rygas motoryzacja.interia/ue-zakaze-kuchenek-gazowych-truja-duzo-bardziej

Wczoraj, 9 stycznia

Nie milknie dyskusja [PROTESTY, panie !! md] dotycząca wprowadzenia w polskich miastach Stref Czystego Transportu. Ich utworzenie wymusza na Polsce, przyjęty przez poprzedni rząd, Krajowy Plan Odbudowy. Najczęściej podnoszonym argumentem za koniecznością wprowadzenia SCT jest przekroczenie norm emisji tlenków azotu. Okazuje się jednak, że na nieporównywalnie wyższe stężenia NOx niż w zatłoczonych centrach miast narażeni jesteśmy we własnej kuchni.

W tych polskich miastach strefy czystego transportu są “pewne”

Przypomnę – w Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększenia Odporności, bo tak brzmi pełna nazwa liczącego 519 stron dokumentu, ujęte jest “wyzwanie nr 7 – “Stan infrastruktury, struktura i bezpieczeństwo transportu służącego konkurencyjnej, zielonej gospodarce i inteligentnej mobilności”. Ten punkt wprost wspomina o “nowych rozwiązaniach ustawowych w zakresie obowiązkowych Stref Czystego Transportu”. W Krajowym Planie Odbudowy czytamy, że:

Wprowadzone zostanie obowiązkowe tworzenie Stref Czystego Transportu w miastach o liczbie mieszkańców powyżej 100 tys., gdzie występuje przekroczenie szkodliwych substancji w stosunku do progów UE zanieczyszczenia powietrza, oraz rozszerzona zostanie możliwość ich wprowadzenia na wszystkie obszary miejskie niezależnie od liczby mieszkańców w terminie do 30 czerwca 2024 roku.

Zgodnie z zapisami KPO miasta, na terenie których stwierdzono przekroczenie średniorocznych norm emisji NO2, będą miały 9 miesięcy od dnia otrzymania informacji o przekroczeniu poziomu stężenia NO2, na utworzenie na swoim terenie miasta Strefy Czystego Transportu. Z najnowszych zweryfikowanych danych wynika, że w 2022 roku przekroczenia takie zanotowano w czterech polskich miastach:

Czy lockdown oczyścił powietrze w miastach?

Jak dowiadujemy się w Generalnym Inspektoracie Ochrony Środowiska, zgodnie z polskimi normami dopuszczalny poziom dwutlenku azotu określony jest dla dwóch czasów uśredniania wyników pomiarów: dla jednej godziny, gdzie poziom dopuszczalny dwutlenku azotu wynosi 200 µg/m3, przy czym dopuszczalne jest 18-krotne przekroczenie tej wartości w ciągu roku kalendarzowego, dla jednego roku kalendarzowego, gdzie poziom dopuszczalny wynosi 40 µg/m3 (na tym pomiarze bazują zapisy KPO). Czy poziom natężenia ruchu kołowego rzeczywiście przekłada się na zawartość NO2 w powietrzu?

Dowody na taką tezę znajdziemy np. w promującym powstanie stref czystego transportu serwisie “sct.powly.pl”. Czytamy w nim np. – w punkcie pomiarowym w pobliżu skrzyżowania al. Wiśniowej i ul. Powstańców Śląskich we Wrocławiu – średnie stężenie NO2 przez lata wynosiło między 45-55 µg/m³. Jedynie w 2020 roku, gdy w wyniku lockdownu ruch na niektórych odcinkach zmalał aż o 80 proc, poziom NO2 spadł do poziomu poniżej – dopuszczalnego przepisami – stężenia 40 µg/m³. Koniec ograniczeń w ruchu sprawił jednak, że już w 2021 roku, poziom zanieczyszczenia powietrza tlenkami azotu ponownie wzrósł, tym razem do około 47,2 µg/m³.

W oparciu i takie dane można przyjąć, że zmniejszenie ruchu samochodowego w centrum rzeczywiście wpłynęło na jakość powietrza w okolicy punktu pomiarowego. Serwis “sct.powly.pl”  przekonuje też, że w Śródmieściu – na Al. Niepodległości we Wrocławiu – poziom zanieczyszczenia NO2 w latach 2013-19 wahał się między 50 a 60 µg/m³, aby w roku lockdownu (2020) spaść do 38 µg/m³. W kolejnych latach – 2021-2022 – poziom zanieczyszczenia tlenkami azotu ponownie wzrósł tam powyżej 40 µg/m³. Dowodzi to, że ograniczenie ruchu kołowego rzeczywiście przynieść może pewną poprawę jakości powietrza, chociaż – nawet w ujęciu procentowym – nie jest ona duża. 

Kuchenki gazowe gorsze niż stare diesle. Wyznacz strefę w swojej kuchni!

Dane cytowane przez serwis promujący strefy czystego transportu robią wrażenie, przynajmniej do momentu, gdy nie zapoznamy się z wynikami badań dotyczących… poziomu zanieczyszczenia NO2 w naszych kuchniach.
Przykładowo – w 2012 roku amerykański instytut Lawrence Berkeley National Laboratory przeprowadził ciekawe badanie, którego wynikami podzielił się w naukowym periodyku Environmental Health Perspectives. We wnioskach przeczytać można było np., że:

60 proc. domów w Kalifornii, w których gotuje się na gazie, co najmniej raz w tygodniu, osiąga poziomy zanieczyszczeń w pomieszczeniach, które naruszają federalne normy jakości powietrza na zewnątrz.

Na jakie stężenia tlenków azotu narażamy się we własnej kuchni podgrzewając posiłki na gazie? 

Powietrze w korku czystsze niż w twojej kuchni?

Ciekawe światło na zagadnienie rzuca – przygotowana przez holenderską organizację pozarządową TNO – analiza dotychczasowych badań w tym zakresie. O holenderskich badaniach przypominają autorzy facebookowego profilu Zrównoważona Mobilność, którzy domagają się “urealnienia” założeń krakowskiej strefy czystego transportu. Przypomnijmy – w Krakowie powstać ma wkrótce jedyna na świecie strefa, czystego transportu, która obejmować ma cały obszar administracyjny miasta, a – w odróżnieniu np. od Londyńskiego ULEZ – polskie przepisy nie przewidują jakiejkolwiek możliwości wjazdu do SCT pojazdów, które nie spełniają norm (w ULEZ wymagana jest opłata dzienna w wysokości kilkunastu funtów).

Obszerny dokument – na który zwracają uwagę przeciwnicy krakowskiej SCT w jej planowanej formie – opublikowany został w końcu 2022 roku. Licząca ponad pięćdziesiąt stron analiza stara się odpowiedzieć na pytania dotyczące poziomu zanieczyszczeń, na jakie narażeni są mieszkańcy Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii wykorzystujący w swoich domach kuchenki gazowe 

W kuchni łatwiej o astmę niż na ulicy. UE zakaże kuchenek gazowych?

Uściślijmy – chodzi o publikację naukową, której autorzy analizują liczne dotychczasowe badania w tym zakresie i stawiają bardzo konkretne wnioski. Autorzy dokumentu przypominają np., że już w 2010 roku Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, że posiadanie kuchenki gazowej wiąże się z 20 proc. większym ryzykiem chorób dolnych dróg oddechowych u dzieci. W dokumencie czytamy też, że w celu ilościowego określenia wpływu zażywania na zdrowie dzieci wykorzystano metabadanie z 2013 roku podsumowujące wyniki 41 badań, z których duża część została przeprowadzona w Europie.

Autorzy przypominają również, że według danych z 2022 roku, aż 32,6 proc. gospodarstw domowych korzysta z kuchenek gazowych. Jakie wnioski płyną z tego dokumentu? Czytamy w nich np., że:

W eksperymentach laboratoryjnych stwierdzono, że średnie stężenia godzinne NO2 w czasie gotowania na gazie mogą wynosić od 214 do 478 µg/m³, przekraczając tym samym zarówno unijne, jak i środowiskowe standardy WHO dla NO2 (200 µg/m³ dla średniej godzinnej).

Oznacza to, że osoba gotująca we własnym mieszkaniu obiad na kuchence gazowej wystawiona jest nawet na 10-ktornie wyższe stężenie NOx, niż w zakorkowanych obszarach centrów miast, w których – w trosce o zdrowie mieszkańców – mają zostać wyznaczone strefy czystego transportu. Autorzy dokumentu wskazują, ponadto że w badaniu terenowym w Birmingham odnotowano szczytowe stężenia NO2 na poziomie – uwaga – 1500 µg/m³.

W świetle takich danych nie ulega wątpliwości, że zdecydowanie lepszy efekt zdrowotny niż strefy czystego transportu, przyniósłby dla obywateli UE zakaz stosowania kuchenek gazowych w domach. Póki co – jak uspokajał w październiku serwis TVN24 powołując się na rzecznika Komisji Europejskiej ds. Energii – Giulię Bedini –  EU nie planuje się takiego scenariusza. Faktem jest natomiast, że niektóre państwa sięgnęły już po podobne rozwiązania. Przykładem może tu być Holandia, gdzie od 2018 roku żadne nowo wybudowane budynki nie są już przyłączane do sieci gazowej. Oczywiście trzeba też pamiętać, że zwolennicy utworzenia stref czystego transportu wskazują też na inne zanieczyszczenia, jak np. poziom pyłów zawieszonych.

Trudno jednak zaprzeczyć, że w kontekście badań dotyczących poziomu toksycznych substancji w naszych kuchniach, prozdrowotna argumentacja orędowników SCT zdaje się blednąć. Tym bardziej, że w obliczu upowszechniania się – cięższych od swoich benzynowych odpowiedników – samochodów elektrycznych, których kierowcy mogą przecież wjeżdżać na teren SCT, emisja pyłów zawieszonych z hamulców i opon będzie jeszcze wzrastać.

UN Conference on Climate Change Melts Down!

12/20/2023 :
The American TFP <tfp@tfp.org>

I have a very exciting lineup for today. The first article in on the COP28 eco-conference in Dubai last week, which some say was a great success. The problem is it was a massive failure! These eco-summits produce only two things—more eco-summits and carbon emissions. It is time to phase them out. Read the article below for more details.
Can’t We Phase Out Climate Change Instead?
The next item is about a war that is going on and nobody is noticing. Islamic vandals are attacking the Church in France! Decapitated holy statues, broken stained glass windows and personal attacks on priest and worshipers are now common. Please read the following article to find out more:
Why are people ignoring the Slow-Motion Jihad that Rages Inside France?
Everyone has to follow the rules if they are involved in the world of finance. There is only one big exception: China. To find out how Wall Street is betraying itself and America in China right now, read the following article:
How Wall Street Betrays Itself and America in ChinaPhotoUntil next time, I remain
Sincerely yours,Signature
Gary J. Isbell
Tradition Family Property
www.tfp.org

Zrobić na Okęciu „strefę czystego transportu” opartą na szybowcach.

Zrobić na Okęciu „strefę czystego transportu” opartą na szybowcach

Od czytelnika, Zbigniew Baniewski:

Dzień dobry,

w odniesieniu do tej (Parlament Europejski realizuje propozycje Michalkiewicza: Silniki ciężarówek muszą emitować do 2040 roku DZIESIĘCIOKROTNIE mniej CO2. i podobnych) informacji, to czy zwrócił Pan uwagę, iż NIKT KOMPLETNIE — nawet rozmaite „organizacje ekologiczne” — ani nie bąknie na temat samolotów. A sprawa wcale nie jest, szczególnie z ich punktu widzenia, jakaś znowu bagatelna!

Otóż na takim np. lotnisku na Okęciu dzień-w-dzień samoloty wypalają nawet kilkaset tys. litrów paliwa — a one przecież nie są wyposażone ani w katalizatory, ani w zawory EGR czy inne eko-bajery obniżające
emisję zanieczyszczeń.

I władzom Warszawy jakoś to nie przeszkadza — to morze paliwa wypalane codziennie – zaś przeszkadzają spełniające surowe normy samochody, czy jakiś babciny piecyk.

Proszę sprawdzić — bo łatwo to wygooglować — ile spala paliwa duży samolot pasażerski podczas startu: „On takeoff a 777 burns 15,000 to 42,000 liters, depending on weight, engine model, throttle position and elevation included as takeoff.”

Oczywiście różne modele samolotów różnią się zużyciem — ale (jeśli chodzi o duże liniowe odrzutowce) rząd wielkości pozostaje ten sam. To proszę to sobie przemnożyć przez liczbę samolotów startujących
codziennie z Okęcia — i dodać jeszcze paliwo wypalane podczas lądowań.

Wpływ zanieczyszczeń generowanych przez samoloty nie jest do pominięcia. Artykuł z „National Geographic” jasno mówi:

„Plane Exhaust Kills More People Than Plane CrashesToxic pollutants kill at least ten thousand annually, study says.Earlier studies had assumed that people were harmed only by theemissions from planes while taking off and landing. The new researchis the first to give a comprehensive estimate of the number ofpremature deaths from all airline emissions.”We found that unregulated emissions from [planes flying] above 3,000feet [914 meters] were responsible for most of the deaths,” said studyleader Steven Barrett, an aeronautical engineer at the MassachusettsInstitute of Technology in Cambridge.”

I co — i jakoś nie ma nacisku na zamknięcie lotniska, aby zrobić tam„strefę czystego transportu” opartą na szybowcach?

I nawet rozmaite organizacje „proekologiczne” jakoś nabrały wody w usta na ten temat (pewnie dostali działkę za „nieinteresowanie się”) — a ciągle czepiają się kierowców w mieście?

Konkluzja: jeśli ktokolwiek wygania z dużego miasta samochody, które spełniają przecież do przesady wyśrubowane normy — zaś przemilcza kwestię zanieczyszczeń generowanych przez lotnisko — to jest hipokrytą ukrywającym swoje prawdziwe intencje i zamiary.

Zachodzi zatem pytanie: czemu spełniające coraz surowsze normy samochody uznawane są za tak szkodliwe i „trujące”, zaś naprawdę zanieczyszczające powietrze (i zużywające duże ilości tlenu) samoloty nie są w ogóle w tym kontekście zauważane?

A może chodzi tak naprawdę o to, że te samochody są indywidualnymi środkami transportu — zaś te
wielkie samoloty to „zbiorkom”, miły wszelkiej maści lewicy?
— 
uszanowanie,
Zbigniew Baniewski

Franco Prodi: Adhortacja “Laudate Deum” Franciszka “to strzał w kolano dla Kościoła”. Jest ona tylko ślepym powtarzaniem fałszywych teorii IPCC.

https://gloria.tv/post/qbSY6Jj4RZ9w1uM3zhgTJedT6

Adhortacja Laudate Deum Franciszka “to strzał w kolano dla Kościoła”

Franco Prodi, brat byłego Premiera Włoch, Romano Prodi, i czołowy włoski fizyk atmosferyczny, jest zażenowany katastrofizmem klimatycznym, jaki zaserwował nam Franciszek w swojej adhortacji Laudate Deum (LaNuovaBQ.it, 16 listopada).

• Brakuje naukowego konsensusu co do katastrofizmu klimatycznego.

• Za katastrofizmem klimatycznym stoi Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu ONZ (IPCC).

• Zdaniem IPCC za globalne ocieplenie w 97% procentach odpowiada człowiek, co Prodi nazywa “niemożliwym do udowodnienia szaleństwem”.

• Nauka mówi o “wariacjach w składzie atmosfery”, a nie “zmianach klimatu”.

• Takie wariacje mogą mieć naturalne podłoże (interakcja atmosfery z oceanami, interakcja atmosfery z biosferą, wulkanami, zmiany na Słońcu), lub pochodzić od człowieka (gazy cieplarniane, aerozole, wycinanie lasów).

• Umiejscowienie w tym wszystkim udziału ludzkiej działalności jest niemożliwe ze względu na brak istotnych danych fizycznych.

• Obecne badania nad klimatem robi się pod kątem preferencji politycznych, zapominając o nauce.

• Naukowcy tańczą, jak zagra im IPCC, w obawie przed utratą funduszy i posad.


• Bankowość globalna przejmuje kontrolę nad rzeczywistą ekonomią i związku z tym musi inwestować z zyskiem potężne kapitały. Zamierzają tego dokonać, narzucając wszystkim “zieloną gospodarkę”, która nie będzie miała realnego wpływu na emisje, ale za to zniszczy najprawdziwszą gospodarkę.

• Adhortacja Laudate Deum pióra Franciszka to “strzał w kolano dla Kościoła”, ponieważ jest ona tylko ślepym powtarzaniem fałszywych teorii IPCC.

• Wspomniane tezy to “największe zwiedzenie, jakie kiedykolwiek zostało przeprowadzone na ludzkości” i “przez to Kościół nie wypadnie najlepiej”.

Postępy bezbożników: Nie będzie Bożego Narodzenia na Uniwersytecie UE? Ma być „święto zimy”. Died Moroz przybędzie!

Postępy bezbożników: Nie będzie Bożego Narodzenia na Uniwersytecie UE? Ma być „święto zimy”. Died Moroz przybędzie!

Władze myślą o zmianie w imię „inkluzywności”

25 października 2023 nie-bedzie-bozego-narodzenia-na-uniwersytecie-

(fot. Senfsaat, CC BY-SA 3.0

Zamienić nazwę Boże Narodzenie na przykład na „święto zimy” w imię „równości etnicznej i rasowej” i by „wyeliminować chrześcijańskie odniesienie” w materiałach i planach organizacyjnych – taka propozycja pojawiła się na prestiżowym Europejskim Instytucie Uniwersyteckim w Fiesole koło Florencji. Pomysł, o którym poinformowały włoskie media, powołując się na wewnętrzną korespondencję, wywołał, oburzenie, zdumienie i falę krytyki.

Uczelnia wyjaśniła, że sekularyzacyjna propozycja ten jest na razie „przedmiotem rozważań”.

Placówka, znana też jako Uniwersytet Unii Europejskiej, została założona w 1972 roku przez kraje członkowskie ówczesnej Wspólnoty Europejskiej. Jej celem jest kształcenie na poziomie doktoranckim i podoktoranckim, a także badania naukowe w dziedzinie humanistyki i nauk społecznych.

Agencja informacyjna włoskiego Episkopatu – SIR, podała, że władze uczelni postanowiły dostosować się do wymogów „planu równości etnicznej i rasowej” i dlatego – jak zaproponował prezes uczelni – „dawne święto Boże Narodzenie zostanie przemianowane, by wyeliminować chrześcijańskie odniesienie” oraz stać na straży „różnorodności” i „inkluzywności”.

Szef włoskiego MSZ, wicepremier Antonio Tajani podkreślił w tweecie, że jest zaskoczony stanowiskiem zarządu uniwersytetu.

„Jesteśmy dumni z poszanowania naszych chrześcijańskich korzeni; Europa jest na nich zbudowana” – dodał.

Jak zauważył Tajani, nie jest przypadkiem to, że Włochy wybrały na siedzibę Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego dawny klasztor Badia Fiesolana.

Inni politycy koalicji rządowej, a także opozycji, mówią, że propozycja władz uczelni jest kompletnie nie na miejscu.

„Nie tworzy się szacunku eliminując naszą historię” – to stanowisko opozycyjnego centrolewicowego ugrupowania Italia Viva.

Władze uniwersytetu w związku z polemiką wyjaśniły, że pomysł jest przedmiotem analiz. Zapewniły: „Nie przekreślamy obchodów świąt religijnych”. „ Przyjmujemy rosnącą liczbę studentów z całego świata. To środowisko autentycznie międzynarodowe potrzebuje polityki włączającej różne kultury”, dodawali zarządcy.

(PAP)/ oprac. FA

Energiewende, Europejski Zielony Ład i Fit for 55, to utopienie setek miliardów euro – w samych Niemczech.

Energiewende, Europejski Zielony Ład i Fit for 55, to utopienie setek miliardów euro w samych Niemczech. Europejski Zielony Ład (2.)

: Jacek Musiał europejski-zielony-lad-2

Energiewende, Europejski Zielony Ład i Fit for 55, zasygnalizowane w części 1. artykułu, to ciąg zdarzeń, którym tylko w samych Niemczech towarzyszyło bezpowrotne utopienie setek miliardów euro, i prawdopodobnie dodatkowe 3 razy tyle w pozostałych krajach UE

Dziś już, z perspektywy czasu, odnosi się wrażenie, jakby Energiewende pisane było pod dyktando Rosji, aby maksymalnie wyśrubować uzależnienie Niemiec od rosyjskiego gazu ziemnego, a już rękami niemieckimi – uzależnić w podobny sposób pozostałe kraje Unii Europejskiej. Nie można odebrać Rosji uznania za długofalową, systematyczną i skuteczną politykę imperialną. 

Pomijając wpływy Rosji, z punktu widzenia Europy program dekarbonizacyjny opiera się na dwóch punktach:

  1. Własne paliwa kopalne na terenie Unii Europejskiej ulegają wyczerpaniu. Nieliczni tylko członkowie UE, jak np. Polska, posiadają własne zasoby paliw, których jednak wydobycie na polskie potrzeby wydaje się być opłacalne tylko na najbliższe 25 lat. 
  2. Dekarbonizacja Europy, rozumiana jako zastępowanie tradycyjnej energetyki węglowej (w tym węglowodorowej) wydaje się koniecznością wynikającą z niedoboru własnych źródeł, lecz nie może się opierać na kłamstwie ekologicznym, że to dwutlenek węgla jest przyczyną globalnego ocieplenia (gdy znane są inne, faktyczne tego przyczyny).

Społeczeństwo europejskie przywykło do wysokiego standardu życia. Jak zostało to przedstawione w artykule „Energia a dobrobyt”, dobrobyt jest ściśle powiązany z wielkością utylizowanej energii. Mieszkańcy Europy już mocno przyzwyczaili się do dobrobytu, a wyczerpanie własnych lub brak zewnętrznych stabilnych źródeł energii to perspektywa jego spadku. Raport Klubu Rzymskiego „Granice Wzrostu” („ Limits to Growth”) z 1972 roku, pomimo odkrycia od tego czasu wielu nowych złóż paliw kopalnych, nie stracił na aktualności. Rosja posiada największe na świecie złoża gazu ziemnego, sięgające 50 bilionów m3. Możliwy był wzajemny wzrost dobrobytu i Europy, a jeszcze bardziej Rosji przez najbliższe 50 lat. 

Na świecie obserwuje się pewien wzrost średniej temperatury, zwany potocznie „globalnym ociepleniem”. Ten wzrost przyczynia się do tego, że dotychczasowe złoża gazu ziemnego przykryte wieczną zmarzliną zaczynają się ulatniać. Jeśli to nastąpi samoistnie – nikt z niego nie skorzysta, ani nikt na nim nie zarobi. 

Zatem gaz ziemny jako źródło energii powinien być wykorzystywany w pierwszej kolejności i to pomimo faktu, że jego spalanie wnosi wyraźnie większy wkład w globalne ocieplenie, aniżeli spalanie węgla. Przypomnijmy: globalne ocieplenie postępuje niezależnie od dwutlenku węgla, zaś zastąpienie węgla innymi sposobami pozyskiwania energii, np. tzw. OZE, może to ocieplenie tylko przyspieszyć, co zostało przedstawione w szeregu artykułów, a wkrótce będzie opublikowane w książce o przyczynach globalnego ocieplenia. 

Wspomniany Raport Klubu Rzymskiego dał asumpt do tendencji wzrostowej światowych cen paliw. Protokół z Kioto z 1997 roku, który narzucił najbardziej rozwiniętym krajom rezygnację z węgla, spowodował zaniżenie ceny węgla na rynkach światowych, z czego najbardziej skorzystały Indie (ojczyzna byłego przewodniczącego IPCC przy ONZ, który szczególnie przyczynił się do forsowania wątpliwej teorii globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla), Chińska Republika Ludowa (mająca kiedyś doskonałe układy z Maurice Strongiem, byłym Sekretarzem Generalnym d.s. Środowiska przy ONZ, poprzedniczki IPCC i współzałożycielem giełdy spekulacyjnego handlu świadectwami emisyjnymi CO2) i Rosja

Te trzy potęgi nie realizowały postanowień z Kioto, a dzięki taniemu węglowi i przenoszeniu przemysłu z Europy, Ameryki i Australii, stały się superpotęgami gospodarczymi, dystansując Zachód w zaledwie ćwierć wieku. 

————————————

Czy teoria globalnego ocieplenia od dwutlenku węgla ma poważne podstawy naukowe? To twór tzw. konsensusu polityków, a nie naukowców. Od szeregu lat prawi naukowcy świata zachodniego próbują wołać, że „król jest nagi”. Ich wołanie jednak pozostaje zakrzyczane przez lobbystów i zindoktrynowany tłum. 

Ponad tysiąc naukowców na świecie oprotestowało teorię CO2-centryczną. Na terenie Unii Europejskiej, a szczególnie w nadgorliwej w poprawności politycznej Polsce, ten fakt był jednak praktycznie cenzurowany. W Polsce przez dwadzieścia lat w próżnię trafiały działania profesorów Zbigniewa Jaworowskiego, Bronisława Barchańskiego, Mariana Miłka, Władysława Mielczarskiego, Mirosława Dakowskiego, inżynierów Marka Zadrożniaka, Marka Adamczyka i wielu innych. 

Jacek Musiał

Franciszek wziął udział w spotkaniu “Clinton Global Initiative”. Apelował o pilne zajęcie się „zmianami klimatu”. I lał sloganową zielonawą wodę.

Papież wziął udział w spotkaniu Clinton Global Initiative. Apelował o pilne zajęcie się „zmianami klimatu”. I lał sloganową zielonawą wodę.

Franciszek-o-global-pilne-zajecie-sie-zmianami-klimatu

Wpisuje się w powszechną mobilizację globalistów w celu przyspieszenia działań na rzecz realizacji celów Agendy 2030.

———————-

Franciszek 18 września wziął udział w „szczycie” organizowanym przez Fundację Clintona, apelując o pilne działania w sprawie „zmian klimatu” i uregulowania sytuacji migrantów i uchodźców. Wcześniej, 5 lipca gościł w Watykanie byłego prezydenta Billa Clintona i Aleksa Sorosa, syna “postępowego” miliardera George’a Sorosa.

„Przywódca” Kościoła katolickiego przemawiał – za pośrednictwem łącza wideo – podczas sesji „Keep Going” Clinton Global Initiative (CGI), apelując o natychmiastowe podjęcie działań w sprawie „zmian klimatycznych”, „zanim będzie za późno”.

Mówił, że konieczna jest wymiana myśli na temat tego, jak przyczyniać się do dobra wspólnego i nie pozostawiać dzieci w tyle. [??? md]

Podczas dwudniowego szczytu CGI administrację Bidena reprezentowali: sekretarz skarbu Janet Yellen i sekretarz spraw wewnętrznych Deb Haaland. Wśród innych prelegentów znaleźli się Hillary Clinton, gubernator Gavin Newsom z Kalifornii, gubernator Gretchen Whitmer ze stanu Michigan, była sekretarz prasowa Białego Domu Jen Psaki, emerytowany gracz NBA Dwyane Wade, były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair i gospodarz Fox News Dana Perino.

Podczas rozmowy papieża z byłym prezydentem Clintonem poruszono sprawy migrantów i pracy szpitala dziecięcego Bambino Gesù. [??? md]

Clinton witając Ojca Świętego mówił o tym, że Franciszek przemawia do sali pełnej ludzi z całego świata, którzy „na swój sposób starają się postępować zgodnie z napomnieniem Izajasza, który powiedział nam, że musimy naprawić nieprawidłowości”. Były przywódca USA dodał, że świat jest pod wieloma względami zepsuty, ale też pełen możliwości i są ludzie, którzy próbują go naprawić. Zapytał więc papieża, jakie są „obowiązki zwykłych ludzi, aby coś zmienić, stawić czoła tym wielkim wyzwaniom, które są tak duże, że żadna osoba, bez względu na to, jak bogata jest lub potężna (…) nie mogłaby tego dokonać samodzielnie”.

Papież zaznaczył, że „ważne jest szerzenie kultury spotkania, kultury dialogu, kultury słuchania i zrozumienia”. Ponadto należy dzielić się przemyśleniami odnośnie tego, w jaki sposób można przyczyniać się do dobra wspólnego i jak nie pozostawić w tyle osób najsłabszych. – Wszyscy to wiemy. Żyjemy w zmieniającej się epoce. Tylko razem możemy wyjść z tego lepiej. Razem. Tylko razem możemy uzdrowić świat z globalizacji obojętności – komentował Franciszek.

Dodał, że „zmiany klimatyczne, kryzysy humanitarne dotykające migrantów i uchodźców, opieka nad dziećmi i wiele innych problemów”, w tym atmosfera wojenna, który odczuwalna jest na całym świecie – co określa mianem III wojny światowej – to tylko niektóre z wielkich wyzwań współczesności. – Potrzebujemy wielkiego i wspólnego przyjęcia odpowiedzialności. Żadne wyzwanie nie jest zbyt wielkie, jeśli mu sprostać, zaczynając od osobistego nawrócenia, osobistego nawrócenia każdego z nas, osobistego wkładu, jaki każdy z nas może wnieść, aby rozwiązać ten problem, oraz od świadomości tego, co czyni nas częścią jedności przeznaczenia – kontynuował Franciszek.

Dodał, że „trudności są częścią życia i najlepszym sposobem radzenia sobie z nimi jest zawsze szukanie uspokajającego dobra, nigdy samotnie, zawsze razem”. Jednak w ich obliczu ludzie winni wyzbyć się „egoizmu, narcyzmu i podziału”. Lepsza jest jedność niż konflikt. – Nadszedł czas, aby zaprzestać walki i powrócić do dialogu. Niech ustaną plany podboju i agresji militarnej. Dlatego powtarzam: nie dla wojny, nie dla wojny. Czas współpracować, aby powstrzymać katastrofę ekologiczną, zanim będzie za późno – mówił, nawiązując do nowego dokumentu, mającego zaktualizować encyklikę Laudato si’. Apelował o zajęcie się migracją, edukacją i zdrowiem dzieci migrantów i uchodźców. Franciszek wspomniał, że „papieski szpital” Bambino Gesù leczył ponad dwa tysiące małych pacjentów Ukrainy, którzy uciekli z kraju.

Clinton odparł, że niezwykle trudne jest przekonanie każdej osoby, że ma istotną rolę do odegrania w życiu publicznym. Były prezydent dopytywał Następcę św. Piotra, co ma jeszcze do przekazania, jakie kwestie są istotne? Na co papież odparł, że ważne jest zajęcie się zmianami klimatu zanim będzie za późno.

Fox News, komentując udział Franciszka w spotkaniu organizowanym przez Fundację Clintonów wskazał, że „choć papież podtrzymuje tradycyjny chrześcijański pogląd na aborcję, środki antykoncepcyjne i płeć kulturową (gender), w zeszłym miesiącu w przemówieniu ostro skrytykował niektórych konserwatystów w amerykańskim Kościele katolickim, oskarżając ich o przedkładanie ideologii nad wiarę i utrudnianie ewolucji doktryny katolickiej. Uznał także istniejące podziały w Kościele, wynikające z odmiennych poglądów na takie kwestie, jak aborcja i małżeństwa osób tej samej płci”.

Medium dodało, że „wielu konserwatystów krytykowało skupienie się papieża na sprawiedliwości społecznej i jego gotowości do rozważenia zmian, takich jak zezwolenie katolikom rozwiedzionym, którzy zawarli nowe związki, na przyjmowanie sakramentów”.

Inicjatywa fundacji Clintona wpisuje się w powszechną mobilizację globalistów w celu przyspieszenia działań na rzecz realizacji celów Agendy 2030. W dniach 18-19 września odbywał się w nowojorskiej siedzibie ONZ szczyt wysokiego szczebla politycznego poświęcony celom zrównoważonego rozwoju – SDG Summit.

Źródło: foxnews.com, clintonfoundation.org AS

Bill Gates finansuje program mający na celu wycięcie 28 milionów hektarów lasów w Ameryce Północnej.”Ratuje Gaję”…

https://www.globalresearch.ca/bill-gates-funding-scheme-cut-down-70-million-acres-forests-north-america/5831823

Bill Gates finansuje program mający na celu wycięcie 70 milionów akrów (28 milionów hektarów) lasów w Ameryce Północnej

Zachowajmy drzewa i pozbądźmy się miliarderów

Szaleństwo zbrodniarza w dystopijnym świecie…Najwyższy czas na interwencję Nieba…

Autor: Rhodę Wilson Za: Global Research, 8 września 2023 r

Bill Gates i inni inwestorzy piszą, że Kodama Systems może zredukować dwutlenek węgla w powietrzu poprzez ścinanie i zakopywanie drzew. Posunięcie to spowoduje wycięcie w ciągu następnej dekady 70 milionów akrów lasów, głównie w zachodniej części Stanów Zjednoczonych.

Po wycięciu drzew Kodama planuje je zakopać – aby ograniczyć globalne ocieplenie. Jednakże „globalne ocieplenie” jest oszustwem mającym umożliwić bogatym wzbogacenie się, a prawdziwym powodem niszczenia lasów jest chęć uzyskania nadających się do sprzedaży kompensacji emisji dwutlenku węgla.

Cykl węglowy

Poniższy tekst w tej sekcji pochodzi z encyklopedii National Geographic przeznaczonej dla dzieci w wieku od 10 do 13 lat.

Węgiel jest w ciągłym ruchu z miejsca na miejsce. Jest magazynowany w tak zwanych zbiornikach i przemieszcza się między nimi w wyniku różnych procesów, w tym fotosyntezy, spalania paliw kopalnych i po prostu uwalniania oddechu z płuc. Ruch węgla ze zbiornika do zbiornika nazywany jest obiegiem węgla.

Węgiel może być magazynowany w różnych zbiornikach, w tym w roślinach i zwierzętach, dlatego uważa się go za węglowe formy życia. Węgiel jest wykorzystywany przez rośliny do budowy liści i łodyg, które są następnie trawione przez zwierzęta i wykorzystywane do wzrostu komórek.

W atmosferze węgiel jest magazynowany w postaci gazów, takich jak dwutlenek węgla. Jest również magazynowany w oceanach i wychwytywany przez wiele rodzajów organizmów morskich. Niektóre organizmy, takie jak małże czy koralowce, wykorzystują węgiel do tworzenia muszli i szkieletów.

Większość węgla na planecie zawarta jest w skałach, minerałach i innych osadach zakopanych pod powierzchnią planety.

Ponieważ Ziemia jest systemem zamkniętym, ilość węgla na planecie nigdy się nie zmienia.

Obieg węgla jest niezbędny do życia na Ziemi. Natura ma tendencję do utrzymywania zrównoważonego poziomu węgla, co oznacza, że ​​ilość węgla naturalnie uwalnianego ze zbiorników jest równa ilości naturalnie absorbowanej przez zbiorniki. Utrzymanie równowagi węglowej pozwala planecie pozostać gościnną przez całe życie.

Przeczytaj więcej: Cykl węglowy dla klas 5-8 , wpis encyklopedyczny, National Geographic

Antropogeniczna zmiana klimatu to oszustwo

Powyższy wpis w encyklopedii National Geographic kończy się zdaniem:

„Naukowcy uważają, że ludzie zaburzyli tę równowagę [węglową] poprzez spalanie paliw kopalnych, co spowodowało przedostanie się do atmosfery większej ilości dwutlenku węgla niż zwykle i doprowadziło do zmiany klimatu i globalnego ocieplenia”.

National Geographic musi odnosić się do naukowców finansowanych przez korporacje lub naukowców zatrudnionych przez korporacje. Jak zobaczymy w następnej części, naukowcy naprawdę zaniepokojeni planetą i życiem na niej, ujawniają fakty.

Antropogeniczna lub spowodowana przez człowieka zmiana klimatu jest oszustwem i od początku było o tym wiadomo. Zostało to wyraźnie ujawnione światu w 2009 roku wraz z publikacją e-maili, które wyciekły pod nazwą Climategate .

Przechodząc do następnej sekcji, warto również zwrócić uwagę na otwierający oczy artykuł z 2013 roku opublikowany przez Forbesa , w którym wykorzystano cytaty alarmistów klimatycznych, aby ujawnić prawdę o programie zmian klimatycznych. Artykuł miał trafny tytuł: „ Własnymi słowami: alarmiści klimatyczni obalają swoją „naukę” .”.

Bill Gates planuje wycinać drzewa

Pod koniec lipca „Forbesowi” powierzono zadanie promowania najnowszego planu Gatesa dotyczącego niszczenia i wykorzystywania świata przyrody w imię „zmian klimatycznych” w artykule zatytułowanym: „ Wyciąć lasy, aby ocalić planetę?”. Może nie tak szalone, jak się wydaje ”. Tak, to jest tak szalone, jak się wydaje.

Przynajmniej „Forbes” był na tyle szczery, że wyjaśnił w nagłówku, dlaczego artykuł został opublikowany: „Bill Gates i inni inwestorzy zakładają, że Kodama Systems może zredukować dwutlenek węgla w powietrzu poprzez ścinanie i zakopywanie drzew. Oby tylko wujek Sam zgodził się także na ulgi podatkowe .

Ostatnie zdanie daje wskazówkę, o co chodzi w tym najnowszym oszustwie – o pieniądze. Zobaczmy, co ma do powiedzenia artykuł i jak Forbes manipuluje i wprost kłamie, próbując sprzedać pogląd, że Gates i inni inwestorzy robią to dla dobra planety.

Niedługo zacznie się artykuł, w którym Forbes łączy emisję dwutlenku węgla z handlem kredytami węglowymi i kompensacją emisji dwutlenku węgla:

Witamy w karcie kredytowej monitorującej CO2, która odcina Cię przy maksymalnej wartości emisji dwutlenku węgla

Tak, konwencjonalnym pomysłem jest sadzenie drzew, które pochłaniają dwutlenek węgla z powietrza, a następnie sprzedaż kredytów korporacjom, właścicielom prywatnych odrzutowców i innym osobom, które potrzebują lub chcą zrównoważyć swoje emisje. Naukowcy twierdzą jednak, że zakopywanie drzew może również zmniejszyć globalne ocieplenie – szczególnie jeśli w przeciwnym razie drzewa te spłonęłyby lub gniły, wyrzucając nagromadzony węgiel do powietrza.

Wycinać lasy, aby ocalić planetę? Może nie tak szalone, jak się wydaje , Forbes, 28 lipca 2023 r

Drzewa „wyrzucają” węgiel w powietrze. Naprawdę? To bezwstydna propaganda.

Forbes może odnieść korzyść z czytania encyklopedii dla dzieci National Geographic . A potem, jeśli autor poczuje, że poradzi sobie z treściami bardziej dla dorosłych, być może będzie mógł posłuchać, jak Patrick Moore wyjaśnia , że ​​pogląd, że CO2 jest substancją zanieczyszczającą, jest niebezpieczną propagandą. A może mógłby zbadać zdjęcia satelitarne, które pokazują, jak CO2 jako nawóz naturalny stale wzbogaca ziemską atmosferę.

A jeśli „Forbes” uzna za konieczne odwołanie się do domyślnej narracji o „kryzysie klimatycznym spowodowanym przez człowieka”, badanie przeprowadzone na danych z lat 1750–2018 wyjaśni mu tę kwestię. W badaniu oszacowano, że wartość stężenia antropogenicznego CO2pochodzenia kopalnego w atmosferze w 2018 r. wyniosła 46,84 ppm z łącznej wartości 405,40 ppm.

Następnie Forbes nawiązał do tematu pożarów, aby przedstawić argumenty na rzecz Billa Gatesa i innych inwestorów:

Ogromne pożary w Kalifornii w 2020 r. uwidoczniły ryzyko dla powietrza, mienia i życia, jakie stwarzają zarośnięte lasy… Aby pomóc rozwiązać ten problem, Służba Leśna Stanów Zjednoczonych zamierza w ciągu następnej dekady przerzedzić 70 milionów akrów zachodnich lasów, głównie w Kalifornii, w celu wydobycia ponad 1 miliard ton suchej biomasy.

Wycinać lasy, aby ocalić planetę? Może nie tak szalone, jak się wydaje , Forbes, 28 lipca 2023 r

Według Rogera Pielke , profesora w College of Arts and Sciences na Uniwersytecie Kolorado, tendencje związane z pożarami lasów w Kanadzie nie wykazują wzrostu w ostatnich dziesięcioleciach, w ubiegłych stuleciach pożary były znacznie bardziej rozległe, a pożary są częścią naturalnego ekosystemu.

Pożary na całym świecie, które z entuzjazmem nagłaśniały media finansowane przez korporacje, są wynikiem interwencji człowieka (podpaleń), ale nie spowodowanej przez człowieka zmiany klimatycznej, którą wspierają media korporacyjne.

Pożary w Grecji, Hiszpanii, Włoszech i lasach deszczowych Amazonii są najprawdopodobniej spowodowane podpaleniami. A jeśli chodzi o niedawne pożary na Hawajach – jest tak wiele pytań bez szczerych odpowiedzi dotyczących zniszczenia Lahaina na Maui, że nawet ludzie, którzy na co dzień ufają rządowi, zaczynają się zastanawiać, co się tam naprawdę wydarzyło.

(Już wiadomo, że była to z góry zaplanowana, zbrodnicza akcja podpaleń celowych z użyciem techniki laserowej – przyp. JR)

Następnie Forbes próbuje usprawiedliwić zakopywanie drewna w sztucznych magazynach, co powinno przynosić niezły zarobek. W rzeczywistości Yale Carbon Containment Lab („CC Lab”), partner Kodamy, ma nadzieję na zrobienie biznesu w „magazynach ziemnych” lub „magazynach biomasy”.

Zwyczajem jest, że po takim wyrębie lasu kłody o wielkości nadającej się do sprzedaży trafiają do tartaków, a większość pozostałej części składowana jest w stosach, a następnie spalana w kontrolowanych warunkach. Zamiast tego Kodama chce zakopać resztki w ziemnych grobowcach zaprojektowanych tak, aby utrzymać suche i beztlenowe warunki oraz chronić drewno przed gniciem i spaleniem.

Wycinać lasy, aby ocalić planetę? Może nie tak szalone, jak się wydaje , Forbes, 28 lipca 2023 r

CC Lab przyznaje, że składowanie biomasy nie jest opłacalne : „Największym ryzykiem dla tego projektu są wysokie koszty transportu drewna z rozproszonych źródeł do jednego miejsca składowania. Transport mokrego drewna jest znacznie bardziej czasochłonny i energochłonny niż pozostawienie go w lesie. Logistyka ma ogromny wpływ na rentowność projektu, nawet jeśli cena emisji dwutlenku węgla jest wysoka”. Ponadto „wartość zatrzymywania dwutlenku węgla wynikająca z zakopywania dużych ilości drewna może zostać częściowo lub całkowicie zrekompensowana przez węgiel uwalniany z gleby podczas kopania dołu magazynowego”.

Mimo to, jak zauważył MIT Technology Review , Merritt Jenkins, współzałożyciel i dyrektor naczelny firmy Kodama, twierdzi, że planuje ona uzyskiwać przychody z prac związanych z przerzedzaniem lasów, a także ze sprzedaży nadającego się do użytku drewna i kredytów węglowych z projektów pochówku.

Forbes podsumował potencjalne korzyści dla Kodamy i jej inwestorów:

Oprócz kapitału początkowego [venture capital] firma Kodama otrzymała już 1,1 miliona dolarów w postaci dotacji od kalifornijskiej agencji ds. pożarów lasów i innych podmiotów, a także zobowiązania do zakupu kredytów węglowych przypisanych do pierwszych 400 ton zakopanych przez siebie drzew. Na otwartym rynku te kredyty powinny kosztować 200 dolarów za tonę. Docelowo Kodama chce wycinać i zakopywać ponad 5000 ton drzew rocznie.

Jeśli chcesz wyciąć drzewa i granulować je w celu spalania zamiast węgla, na to również przysługują ulgi podatkowe. Ale na razie nie do ich chowania.

Wycinać lasy, aby ocalić planetę? Może nie tak szalone, jak się wydaje , Forbes, 28 lipca 2023 r

Możemy zatem stwierdzić, że pomysł jest taki, aby nie używać drewna, nie poddawać go recyklingowi i nie pozwalać, aby wzbogacało środowisko, po prostu wycinać i zakopywać drzewa. Czy brzmi to dla ciebie szalenie?

Mamy kryzys, ale nie jest to kryzys klimatyczny . Polityka ekologiczna zabija ludzi, gospodarkę i, w coraz większym stopniu, planetę. Cel polegający na ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych jest oszustwem mającym na celu umożliwienie bogatym wzbogacenia się kosztem biednych.

Inwestorzy

Jak napisano w MIT Technology Review, firma Kodama Systems z siedzibą w mieście Sonora u podnóża Sierra Nevada od chwili jej założenia działa w trybie ukrytym. “Tryb ukryty”? Czy to kolejny sposób na stwierdzenie, że Kodama nielegalnie pozyskiwała drewno, a następnie pozbywała się dowodów? Jeśli tak, nielegalni drwale zebrali od tego czasu miliony.

W grudniu 2022 r. firma Kodama ogłosiła, że ​​zebrała 6,6 mln dolarów w ramach rundy finansowania Series Seed, prowadzonej wspólnie przez wiodących inwestorów zajmujących się technologiami klimatycznymi, Breakthrough Energy Ventures i Congruent Ventures. Kodama otrzymała dodatkowo grant na rozwój działalności od kalifornijskich służb leśnych i przeciwpożarowych CAL FIRE w celu opracowania łączności i automatyzacji na potrzeby przerzedzania lasów, a także grant na badania i rozwój w zakresie usuwania dwutlenku węgla od Frontier Climate na pilotażowy projekt składowania biomasy we współpracy z Yale Carbon Laboratorium Przechowawcze.

Firma Breakthrough Energy Ventures („BEV”) została założona przez Billa Gatesa i jest wspierana przez wielu czołowych liderów biznesu na świecie. BEV zebrała kapitał o wartości ponad 2 miliardów dolarów, aby wesprzeć najnowocześniejsze firmy, które prowadzą świat do zerowej emisji netto. BEV to specjalnie zbudowana firma inwestycyjna, która stara się inwestować, uruchamiać i skalować globalne firmy, które tak szybko, jak to możliwe, wyeliminują emisję gazów cieplarnianych w całej gospodarce.

Congruent Ventures to wiodąca firma typu venture venture na wczesnym etapie, skupiająca się na współpracy z przedsiębiorcami w celu tworzenia firm stawiających czoła wyzwaniom związanym z klimatem i zrównoważonym rozwojem. Congruent jest jednym z najbardziej aktywnych amerykańskich inwestorów klimatycznych. W jej portfolio znajdują się firmy, które „pomogą w dekarbonizacji” każdego sektora gospodarki – energetyki, elektryfikacji floty, rolnictwa, nowych produktów spożywczych, zrównoważonych paliw lotniczych, produkcji i nie tylko. W kwietniu 2023 r. zarządzał aktywami o wartości ponad 700 mln dolarów .

Frontier Climate zostało założone przez Stripe, Alphabet, Shopify, Meta, McKinsey i dziesiątki tysięcy firm korzystających ze Stripe Climate. Frontier ma na celu działać jako pośrednik między kupującymi i sprzedającymi usługi usuwania dwutlenku węgla. Mówiąc prościej, oznacza to, że kupujący decydują, ile chcą wydać na usuwanie dwutlenku węgla każdego roku, Frontier agreguje budżety kupujących, a następnie płaci dostawcom za usunięcie dwutlenku węgla.

Przegląd technologii MIT podał , że 15 grudnia firma Stripe ujawniła, że ​​przekaże grant badawczy w wysokości 250 000 dolarów firmom Kodama i Yale Carbon Containment Lab w ramach  szerszego ogłoszenia dotyczącego usuwania dwutlenku węgla . Dotacja ta wesprze pilotażowy projekt mający na celu zakopanie biomasy odpadowej zebranej w lasach Kalifornii na pustyni w Nevadzie i zbadanie, „jak skutecznie zapobiega ona uwalnianiu gazów cieplarnianych powodujących zmiany klimatyczne”.

Stripe zgodził się także na zakup około 415 ton dwutlenku węgla ostatecznie skonfiskowanego przez Kodamę za kolejne 250 000 dolarów, jeśli ten projekt weryfikujący koncepcję osiągnie określone standardy.

Przez ostatnie kilka lat Stripe kupował w przedsprzedaży tony dwutlenku węgla, który start-upy mają ostatecznie pobrać z powietrza i trwale sekwestrować, starając się pomóc w rozwoju przemysłu usuwania dwutlenku węgla.

Zachowajmy drzewa i pozbądźmy się miliarderów

Nawet naukowcy, których przekupiono lub zindoktrynowano ideologią „kryzysu klimatycznego”, mają dość wybryków miliarderów. Niektórzy wzywali do wprowadzenia podatku od emisji dwutlenku węgla opartego na akcjonariuszach . Twierdzą, że 10 procent najbogatszych w USA jest źródłem 40 procent krajowej emisji gazów cieplarnianych w USA. Natomiast 1 procent najbogatszych gospodarstw domowych odpowiada za od 15 do 17 procent emisji.

Coraz częściej aktywiści klimatyczni skupiają się na 1 proc. Styl życia miliarderów jest niezrównoważony, mówią, że miliarderzy szkodzą planecie. Możemy się zgadzać z różnych powodów, ale zgadzamy się, że miliarderzy szkodzą planecie.

*Oryginalne źródło tego artykułu to 

The ExposePrawa autorskie © Rhoda Wilson , The Expose , 2023

Londyńscy “blade runners” zaczynają atakować furgonetki z kamerami kontrolującymi

Londyńscy “blade runners” zaczynają atakować furgonetki z kamerami kontrolującymi

babylonianempire

Date: 15 settembre 2023Author: Uczta Baltazara 0 Commenti

Anty-ULEZ “blade runners” zabrali się za cięcie opon i ogólne niszczenie szpiegujących furgonetek – używanych do wykrywania, czy samochody jeżdżące po Londynie spełniają normy emisji spalin.

Po przeprowadzeniu setek ataków na londyńskie kamery kontrolujące, w wyniku czego prawie tysiąc egzemplarzy zostało zniszczonych lub uszkodzonych, aktywiści sprzeciwiający się polityce burmistrza Sadiqa Khana – która obecnie rozszerzyła się na całą stolicę Wielkiej Brytanii – zaczęli atakować pojazdy wyposażone w kamery, mające zastąpić urządzenia stałe wyeliminowane z użytku.

Samochody dostawcze są wyposażone w kamery ANPR, które skanują tablice rejestracyjne przejeżdżających pojazdów, aby upewnić się, że są one zgodne z normami ULEZ. Jeśli nie, kierowca jest obciążany opłatą w wysokości 12,50 funtów dziennie.

W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia furgonetek z kamerami, którym pocięto opony, rozbito przednią szybę, przykryto kamerę i namalowano na nich graffiti – jedno ze sloganem “NO ULEZ”.

Na samochodach dostawczych nie napisano bezpośrednio, że egzekwują one normy ULEZ, ale mają one oznaczenia Transport for London i podano, że są wyposażone w kamery ANPR.

InvictaX

@InvictaRegina

Can we all send our thoughts and prayers to this poor ULEZ spy van that’s looking rather… deflated……

Przetłumacz wpis

0:07 / 0:41

[filmiki w oryginale. MD]

·

30,3 tys. Wyświetlenia

ez-vandals-vans-graffiti-facebook-group.html https://www.thesun.co.uk/motors/23945617/anti-ulez-vigilantes-target-fleet-of-camera-vans/ https://www.lbc.co.uk/news/ulez-camera-vans-vandalised-tyres-slashed/

https://babylonianempire.wordpress.com/2023/09/15/londyn-buntujacy-sie-przeciwko-miastom-15-minutowym-zwyciezaja/embed/#?secret=Hk5CyV0ub5#?secret=okFhEpYZ3x

Condividi:

https://widgets.wp.com/likes/index.html?ver=20230906#blog_id=130134912&post_id=12342&origin=babylonianempire.wordpress.com&obj_id=130134912-12342-6505b1784b43c

Londyn: Buntujący się przeciwko «Miastom 15 minutowym» zwyciężają

15 settembre 2023In “Senza categoria”

Czy magazynowanie CO2 pod ziemią lub w oceanach ma sens?

Czy magazynowanie CO2 pod ziemią lub w oceanach ma sens?

Jacek Musiał abcniepodleglosc

Człowiek emituje 1.2% CO2 znajdującego się w atmosferze. Duża część jest pochłaniana przez naturalne rezerwuary. Wzrost stężenia CO2 nie ma wpływu na klimat. Inwestowanie w jego podziemne magazynowanie nie ma najmniejszego sensu.

Kilka dni temu na portalu WysokieNapiecie.pl  ukazał się obszerny artykuł „Wyścig do złapania CO2 ruszył na dobre”. Jego autor, Tomasz Elżbieciak, z wykształcenia dziennikarz politolog, ubolewa nad małą aktywnością polskiego ustawodawcy odnośnie podziemnego składowania dwutlenku węgla oraz nad jego aktywnością w sprawie rezerw surowców strategicznych. 

Czytając tekst można odnieść wrażenie, że autor reprezentuje opcję torpedującą wszystko, co robi polski rząd. A zatem, trochę polemiki.

REZERWY STRATEGICZNE

Działania polskiego rządu są całkowicie spójne z pracami i projektami Komisji Europejskiej i Rady Europy. Tworzenie aktów prawnych ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa i Polski i Unii Europejskiej, co ma szczególne znaczenie w niepewnej sytuacji politycznej na świecie. To, w sytuacji krytycznej, „być albo nie być Polski”. Nawet jeśli w powstających aktach prawnych występują jakieś nieścisłości, to droga do kolejnych nowelizacji jest otwarta.

SKŁADOWANIE CO2 

Sądziłem, że po moim tekście:  „Niebezpieczne pomysły IPCC składowania CO2”, opublikowanym na ABC Niepodległość 8.06.2023 a także wcześniejszych artykułach „Dwutlenek węgla po ludzku” cz. 1 i 2, Kurier WNET z października i listopada 2019, Polacy wycofają się z błędnej ścieżki. Część analiz i wyliczeń została zawarta w powyższych artykułach. Szacunki tam przedstawione były bardzo ostrożne. Bardziej realistyczne wyliczenia są miażdżące dla takich pomysłów. 

Nie jestem pierwszy, który o tym pisze. Już wcześniej w raporcie IPCC już można było znaleźć informacje o błędnej drodze, choć bez wyliczeń. Niestety, ilu ludzi w Polsce przeczytało choć jeden cały raport liczący tysiące stron? Większość  czytelników zna „wytyczne dla polityków”, stanowiące króciutkie, rzekomo „streszczenie Raportu”. Te wytyczne, moim zdaniem, wypaczają naukę.  Nawet, jeśli ktoś poświęcił wiele miesięcy na przetrawienie całego „Raportu IPCC”, to pewnie tam tego nie znalazł, bo obiektywna ocena CCS jest zawarta w jednym z wielu aneksów (o czym było we wcześniejszych artykułach).

PRZYPOMNIENIE O DWUTLENKU WĘGLA

Obecnie CO2 stanowi 0,04% objętości atmosfery.  Biorąc pod uwagę masę cząsteczkową CO2 , blisko 1,6 razy większą od uśrednionej masy cząsteczkowej powietrza, CO2 stanowi 0,063% masy atmosfery. Cała atmosfera ma ok. 5x10exp15 ton (czyli 5×1015).  Zawarty w niej dwutlenek węgla ma masę 3,15exp12 ton. 

Człowiek obecnie (tzn. w szczytowym w historii przemysłu momencie) emituje 37exp9 ton CO2 rocznie. Stanowi to 1,2% istniejącego tam już dwutlenku węgla. Duża część emitowanego przez człowieka dwutlenku węgla jest pochłaniana przez szereg rezerwuarów, z czego najpotężniejszym są oceany. 

Z uwagi na powoli wyczerpujące się złoża węgla i paliw węglowodorowych w najbliższych dziesięcioleciach w sposób naturalny emisje CO2 będą maleć i nie potrzeba do tego żadnych  ideologii. 

 W całej dwustuletniej historii przemysłowej ludzkości zawartość CO2 w atmosferze wzrosła z 300 do 400ppm (czyli z 0,03% do 0,04%). Pozornie dużo, w rzeczywistości i tak niewiele.  W książce przygotowanej do druku „Prawdziwe przyczyny globalnego ocieplenia” udało się wykazać, że przyczyny  wzrostu temperatury nie są związane z dwutlenkiem węgla. 

Trzeba powiedzieć wyraźnie: w obecnej atmosferze, wzrost stężenia dwutlenku węgla nie ma najmniejszego wpływu na istniejący i postępujący wzrost temperatury przypowierzchniowej warstwy atmosfery. 

CZY WYCHWYTYWANIE CO2 PRZEMYSŁOWEGO MA SENS?

Jak najbardziej ma: 

  1. Dwutlenek węgla jest najlepszym i najbezpieczniejszym konserwantem środków spożywczych.
  2. Dwutlenek węgla wykorzystywany jest jako atmosfera ochronna w wielu procesach.
  3. Dwutlenek węgla wykorzystywany jest w metodzie EOR, w której po zatłoczeniu do wyczerpanych szybów naftowych udaje się wydobyć nawet do 1/3 tej ilości ropy naftowej, wcześniej wydobytej.
  4. Dwutlenek węgla jest niezbędnym surowcem w procesach biologicznej produkcji paliw płynnych (patenty istnieją) z wykorzystaniem alg i innych drobnoustrojów, promieniowania słonecznego, ścieków i, oczywiście – dwutlenku węgla.

CZY WYCHWYTYWANIE CO2 CELEM SEKWESTRACJI MA SENS?

Nie ma:

  1. Dwutlenek węgla to niezwykle cenny surowiec, zbyt cenny, aby pogrążać go w sposób, który uniemożliwia jego pełne odzyskanie.
  2. Sekwestracja całego produkowanego dwutlenku węgla  na świecie, tzn. 37 mld ton, wymagałaby wytworzenia dodatkowej energii elektrycznej dwu lub trzykrotnie więcej, aniżeli produkuje się jej obecnie na całym świecie (szczegółowe wyliczenia mogę przedstawić w osobnej pracy lub np. na konferencji PRECOP28, o ile zostanę o taką prelekcję poproszony). 

WNIOSKI:

  1. Wychwytywanie CO2 dla wymienionych wyżej zastosowań niezbędnych technologicznie w sposób ograniczony ma sens.
  2. Niedopuszczalne jest traktowanie CO2 jako odpadu i tylko z tego powodu wydawanie bajońskich sum na pogrążanie go w oceanach lub w ziemi.
  3. Znana jest nieprzydatność tej metody od kilku lat – dziwi zainteresowanie firm polskich wydawaniem środków (publicznych?) na takie instalacje.
  4. Szaleństwo strachu przed CO2 wynika ze sfałszowanej teorii globalnego ocieplenia, podczas gdy znane są prawdziwe przyczyny wzrostu temperatury przypowierzchniowej warstwy atmosfery. Świadectwa emisyjne i związane z tym ciężary opierają się na zwykłym oszustwie.
  5. Polska i unijna gospodarka wymaga pilnego rozwiązywania prawdziwych problemów.  Tak się składa, że w Unii Europejskiej najłatwiej pozyskać środki na „walkę z klimatem”. 
  6. Inwestowanie obecnie w technologie CCS/CCU jest zwykłym marnotrawstwem. Dla Polski to falstart.
  7. Z uwagi na postęp technologiczny instalacje CCS/CCU (o ile będą potrzebne na dużą skalę) będą tanieć, w odróżnieniu od paliw węglowych, węglowodorowych i jądrowych, które w perspektywie czasu będą drożeć.
  8. Takie inwestycje powinny opierać się wyłącznie na prawach ekonomii, a nie ideologii i dotacjach.

Czy w działaniach kilku polskich firm nie chodzi o to, aby wyrwać ogromną kasę na synekury i kilka lat badań, które i tak doprowadzą do znanych wniosków? 

Środki unijne nie są niczyje. To w większości środki wyciągnięte z kieszeni polskich podatników. Część pochodzi z budżetów bogatszych państw Unii Europejskiej.  Środki przekazane przez nie na taką inwestycję, trafią do nich z powrotem, poprzez zakup technologii i maszyn. Z nadwyżką.

Jacek Musiał

Londyn: Buntujący się przeciwko “Miastom 15 minutowym” zwyciężają !

londyn-buntujacy-sie-przeciwko-miastom-15-minutowym-zwyciezaja

Date: 15 settembre 2023

Aktualizacja akcji Blade runners”:

“Blade runners” usunęli lub wyłączyli prawie 1000 kamer ULEZ (https://tfl.gov.uk/modes/driving/ultra-low-emission-zone). Kamery te służą do pobierania opłat za samochody na gaz starsze niż z roku 2006 i samochody z silnikiem diesla starsze niż z roku 2015, w wysokości 15 € dziennie – w związku z nowymi przepisami dotyczącymi emisji spalin. Czy ma to na celu ograniczenie możliwości przemieszczania się tych, których najmniej na to stać?

Wall Street Silver

@WallStreetSilv

‘Blade runners’ update: ‘Blade runners’ have removed or disabled nearly a 1000 of ULEZ cameras. These cameras are charging gas cars that are older than 2006 and diesel cars older than 2015, 15 € a day due to new emission laws. This is designed to limit the movement of those least able to afford it?

Zdjęcie

4,1 mln Wyświetlenia

===========================

Date: 15 settembre 2023Author: Uczta Baltazara 0 Commenti

===================

BREAKING: Anglia jest na skraju rezygnacji z Agendy WEF Miasta 15 min po tym, jak prawie 100% kamer zostało zniszczonych, a 50 000 ludzi odmówiło zapłacenia grzywny

Kamery nie mogą być chronione, ponieważ zmniejszono środki finansowe dla policji.

Sądy nie są w stanie ścigać tak dużej liczby osób.

The White Rabbit Podcast

@AllBiteNoBark88

BREAKING: England is on the verge of giving up on the WEF Agenda 15 min city after almost 100% of the Camera’s have been destroyed & 50k people refused to pay the fines. Camera’s cannot be protected as they Defunded the Police. Courts cannot prosecute that number of people.

2 mln Wyświetlenia

==========================

Ten tekst był pierwszy:

Oto, jak Brytyjczycy radzą sobie z nadzorem totalitarnym…

babylonianempire.-jak-brytyjczycy-radza-sobie-z-nadzorem-totalitarnym

“Nie ma katastrofy klimatycznej – CO2 korzystne dla Ziemi” Nie ma powodu do niepokoju

“Nie ma katastrofy klimatycznej – CO2 korzystne dla Ziemi” Nie ma powodu do niepokoju

Andrzej Kumor goniec-nie-ma-katastrofy-klimatycznej

September 2, 2023

Naukowcy z wielu krajów wspólnie podpisali deklarację odrzucającą istnienie kryzysu klimatycznego i podkreślającą, że dwutlenek węgla jest korzystny dla Ziemi.

„Nie ma zagrożenia klimatycznego” – stwierdziła Global Climate Intelligence Group (CLINTEL) w swojej Światowej Deklaracji Klimatycznej  upublicznionej w sierpniu. „Nauki o klimacie powinny być mniej polityczne, a polityka klimatyczna powinna być bardziej naukowa. Naukowcy powinni otwarcie zająć się niepewnością i przesadą w swoich przewidywaniach dotyczących globalnego ocieplenia, podczas gdy politycy powinni beznamiętnie liczyć rzeczywiste koszty, a także wyobrażone korzyści swoich środków politycznych”.

Deklarację podpisało łącznie 1609 naukowców i specjalistów z całego świata, w tym 321 ze Stanów Zjednoczonych. Koalicja wskazała, że ​​klimat Ziemi zmieniał się od początku jej istnienia, a planeta przechodzi kilka faz zimnych i ciepłych. Twierdzą, że mała epoka lodowcowa zakończyła się dopiero w 1850 roku.

„Dlatego nie jest zaskoczeniem, że doświadczamy obecnie okresu ocieplenia” – stwierdzono w deklaracji. Ocieplenie postępuje „znacznie wolniej” niż przewidywał Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu. „Modele klimatyczne mają wiele niedociągnięć i w najmniejszym stopniu nie są wiarygodne jako narzędzia polityczne” – stwierdziła koalicja, dodając, że modele te „wyolbrzymiają wpływ gazów cieplarnianych” i „ignorują fakt, że wzbogacanie atmosfery CO2 jest korzystne”. Na przykład, chociaż panikarze klimatyczni określają CO2 jako szkodliwy dla środowiska, koalicja wskazała, że ​​gaz ten „nie jest substancją zanieczyszczającą”.

Dwutlenek węgla jest „niezbędny” dla wszelkiego życia na ziemi i jest „korzystny” dla przyrody. Dodatkowy CO2 powoduje wzrost globalnej biomasy roślinnej, jednocześnie zwiększając plony upraw na całym świecie.

CLINTEL odrzucił także narrację o powiązaniu globalnego ocieplenia ze zwiększoną liczbą klęsk żywiołowych, takich jak huragany, powodzie i susze, podkreślając, że „nie ma dowodów statystycznych” na poparcie tych twierdzeń.

„Nie ma stanu nadzwyczajnego klimatycznego. Dlatego nie ma powodu do paniki i niepokoju. Zdecydowanie sprzeciwiamy się szkodliwej i nierealistycznej polityce zerowej emisji CO2 netto zaproponowanej na rok 2050. Zamiast łagodzić, postaw na adaptację; adaptacja działa bez względu na przyczyny” – stwierdzono.

„Wiara w wynik modelu klimatycznego oznacza wiarę w to, co włożyli twórcy modelu. To jest właśnie problem dzisiejszej dyskusji klimatycznej, w której modele klimatyczne odgrywają kluczową rolę. Nauka o klimacie przerodziła się w dyskusję opartą na przekonaniach, a nie na solidnej nauce. Czy nie powinniśmy uwolnić się od naiwnej wiary w niedojrzałe modele klimatyczne?”

Wśród sygnatariuszy CLINTEL jest dwóch laureatów Nagrody Nobla – fizycy John Francis Clauser ze Stanów Zjednoczonych i Ivan Giaever, Amerykanin pochodzenia norweskiego.

„Popularna narracja o zmianach klimatycznych odzwierciedla niebezpieczne zepsucie nauki, które zagraża światowej gospodarce i dobrobytowi miliardów ludzi” – stwierdził Clauser w oświadczeniu z 5 maja.

„Wprowadzająca w błąd nauka o klimacie przekształciła się w masową szokującą pseudonaukę dziennikarską. Z kolei pseudonauka stała się kozłem ofiarnym wielu innych, niepowiązanych ze sobą problemów.

Oświadczenie CLINTELA przeciwko narracji o zmianie klimatu przeciwstawia się propagandzie szerzonej przez alarmistów klimatycznych, którzy od dawna przepowiadają scenariusze zagłady wywołane globalnym ociepleniem, z których żaden nigdy się nie spełnił.