ROLA NEOFITÓW W DZIEJACH POLSKI, OKRES POZYTYWIZMU.

OKRES POZYTYWIZMU

UTWORZONY na początku 1864 r. przez cara Aleksandra „Komitet dla spraw Królestwa i Polskiego” rozpoczął „ściślejsze zespolenie kraju z cesarstwem rosyjskiem” od masowego wysiedlania rdzennie polskiego żywiołu na Sybir i konfiskaty dóbr ziemskich.

(…)

Urzędnicy rosyjscy pod koniec 1866 r, określali liczbę zesłanych w głąb Rosji i na Syberię Polaków na 250 tysięcy osób. Był to kwiat narodu polskiego. Studenci, ziemianie, oficerowie, księża stanowili poważną część tych najofiarniejszych synów Polski. Przystąpili tez Moskale do dalszego wywłaszczania szlachty.

Na Ukrainie, Podolu i Wołyniu skonfiskowano Polakom w roku 1863/64 – 383.761 morgów ziemi, której wartość wynosiła setki miljonów rubli. Postarano się potem o przeprowadzenie uwłaszczenia włościan w sposób, który miał zapewnić wieczną wdzięczność carskim urzędnikom ze strony ciemnego i biednego ludu, a dziedziców doprowadzić do ruiny finansowej (p.e.1984: kto ulega prowokatorom, sam sobie winien … nadzielenie chłopów ziemią kosztem feudałów to niewątpliwy pozytyw upadku powstania styczniowego).

(…)

Panujący wszechwładnie po powstaniu styczniowem pozytywizm włączył do swego programu doktrynę asymilacji. Prawie wszyscy, pozytywiści owego czasu byli filosemitami, bratali się z Żydami, uważając za wzór cnót obywatelskich bankiera Kronenberga, nagrodzonego przez rząd moskiewski za usługi orderem św. Włodzimierza III klasy (z czem było połączone nadanie dziedzicznego szlachectwa rosyjskiego) i bankiera Jana Blocha, którego testament zaczyna się od słów: „Byłem całe życie Żydem i umieram jako Żyd” (I was my whole life a Jew and I die as a Jew… –The Jewish Encyclopedia”, Funk and Wagnalls Company, New York and London, t. III, str. 262). Pozytywiści wyhodowali grupę literatów i dziennikarzy pochodzenia żydowskiego, która obsadziła tłumnie prasę warszawską. Wśród księgarzy i wydawców najpoważniejszych pism stolicy widzimy: Gluecksberga, Lewentala, Stan. Kronenberga, braci Orgelbrandów, E. Leo, M. Wołowskiego, Krzywickiego, R. Okręta i innych.

Otaczają się ci chrzczeni i niechrzczeni dyktatorzy ówczesnej opinji polskiej współpracownikami też przeważnie Żydowskiego pochodzenia, jak to: St. Kramsztyk, B.Rajchman, H.Elzenberg, D. Zgliński, Niedzielski, Niemirowski, Chęciński i inni. Pełno ich było zarówno w pismach zachowawczych („Gazeta Polska”, „Słowo”), jak i postępowych („Przegląd Tygodniowy”, „Niwa”, „Nowiny”), Było jednak w Polsce wielu przeciwników asymilacji Żydów. Obawiano się słusznie, że osłabione społeczeństwo nietylko nie spolszczy Żydów, przyjmujących licznie w okresie pozytywizmu chrzest, lecz samo zżydzieje i pójdzie na służbę Żydowskich ideałów. Zaczęto badać szczerość intencyj Żydów, chcących nawrócić się na katolicyzm. Świadczy o tem korespondencja judofilskiego „Kraju” z Warszawy: „Wielu z pomiędzy przyjmujących chrzest Żydów kołatało najprzód do kapłanów katolickich, lecz tak byli przyjęciem ich zrażeni, że zwrócili się do protestanckich” (S. Hirszhorn: „Historja Żydów w Polsce”, str. 242). Zainteresowano się znowu Frankistami.

Stwierdzono, że ci najgorętsi rzecznicy asymilacji Żydów, chociaż przyjęli chrześcijaństwo przeszło sto lat temu, pozostają jednak w ścisłej łączności pomiędzy sobą i z synami Izraela. Słusznie obawiali się patrjoci polscy-wznowionego po powstaniu styczniowem – masowego porzucania wiary ojców przez inteligencję Żydowską. Na przykładzie Kronenberga widzieli, jak neofici polscy umieli przystosować się do każdej okoliczności. Pobłażliwość rządu rosyjskiego dla tego, który finansował 1863 r., nasuwała też niejednemu ciekawe przypuszczenia co do możliwości istnienia poza sutemu łapówkami innych, ukrytych dla społeczeństwa polskiego nici, łączących satrapów moskiewskich (często pochodzenia niemieckiego) z czołowymi przedstawicielami Żydostwa polskiego. A że cele przywódców Izraela nie były przyjazne dla narodu polskiego, to łatwo się można przekonać, przeczytawszy okólnik kierowników politycznych kół Żydowskich, wydany w listopadzie 1898 r. do Żydów polskich. Odezwa ta brzmi: „Bracia i współwyznawcy! Trzeba, ażeby kraj (t. j. Galicja – przypisek) został naszem królestwem… Starajcie się potrochu usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk i skupić w waszych rękach wszystkie nici władzy społecznej.  Wszystko, co do chrześcijan należy, powinno stać się waszą własnością, związek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego środków. Już zaczęto na ten cel zbierać potrzebne fundusze, a udaje się lepiej, niż przypuścić było można. Dla doprowadzenia do skutku planu wyrwania stanowczo Galicji chrześcijanom, wszyscy nasi wielcy i bogatsi zapisali się na znaczne sumy. Da baron Hirsz (wkrótce potem umarł – przypisek), dadzą Rotszyldzi, Bleichroderowie i Mendelsohnowie i inni dadzą… Bracia i współwyznawcy! Dołóżcie wszelkich usiłowań, ażeby  doprowadzić do skutku to, co zamierzamy”… (L. Viel. „Le Juif   secfaire” str. 173). Jak w świetle tej odezwy, a była ona zapewne jedną z wielu, wygląda finansowy udział w powstaniu styczniowem Kronenberga, który przez poszczególnych badaczy historycznych jest wychwalany za to, że bez jego pomocy finansowej nie mogłyby organizacje powstańcze rozwinąć skutecznej agitacji?

Jemu zawdzięczała więc w lwiej części Polska, że setki tysięcy najwierniejszych Jej synów marniało w tajgach syberyjskich lub gniło w ziemi. W kraju zaś pozostały masy biernych, wśród których żerowali synowie „narodu wybranego” (p.e.1984: czy komuś jeszcze kojarzy się „Solidarność” i wypadki z lat 1980-1981 oraz emigracja po stanie wojennym z opisanymi zdarzeniami? Jakie były plany KOR? Ile krwi polskiej maiło się polać w 1981, wedle planów KOR i reszty agentury sterującej otumanionymi na „Solidarność” i jej dewocję Polakami?). Przewódcy Żydostwa polskiego nie zniechęcili się wstrętami, czynionemi wychrztom przez światlejszą część naszego społeczeństwa. Rzucono hasło małżeństw mieszanych. Wynaleziono wielu zubożałych arystokratów, pragnących pozłocić swe herby.

W krótkim czasie przedstawiciele najstarszej arystokracji polskiej weszli w związki rodzinne z potomkami frankistów a także z neofitami. Wołowscy, Lascy, Epsteinowie, Kronenbergowie, Blochowie, Rotwandowie, Reichmanowie, Halpertowie, Goldfederowie koligacą się z Woronieckimi, Rzyszczewskimi, Potulickimi, Lasockimi, Ilińskimi, Skarbkami, Morsztynami, Wielopolskimi, Kościelskimi, Jundziłłami, Wodzyńskimi, Hołyńskimi, Poklewskimi i in. Klasycznym przykładem wychrzty, który, zdawałoby się, że wrósł nieodwołalnie w społeczność polską, był Jan Bloch, herbu Ogończyk. Wpływowy ten bankier, podkreślający swój patrjotyzm polski na każdym kroku, czego dowodem miało być skoligacenie się z pięcioma wybitnemi rodami kraju, inaczej przedstawił się potomności w testamencie swoim. Mógł się on śmiało zaliczyć do grona tych Żydów, na których cześć wygłoszone zostało w 1876 r. w kahale lwowskim odpowiednie przemówienie. Mędrzec Syjonu oświadczył m. in., iż „… prawdą jest, że niektórzy Żydzi dają się chrzcić, ale fakt ten tylko przyczynia się do wzmocnienia naszej potęgi, gdyż chrzczeni Żydzi zawsze Żydami zostają„… (Rudolf Vrba:  „Die Revolution in Russland, statistische und sozialpolitische Studien”). Służyli też często zrujnowani karmazyni polscy za parawan dla nieczystych, podejrzanych spekulacyj.

Wynajmowali ich Żydowscy plutokraci do zarządów swoich przedsiębiorstw, do komitetów, mianując ich członkami rad nadzorczych. Ponieważ utytułowani radcowie mieli takie samo pojęcie o handlu, o metodach „czystego kapitalizmu”, jak chłop o astronomji, przeto rządzili się Żydzi sami bez żadnej kontroli. Przyszedł 1905 r., o którym pisał zasymilowany Żyd J. Unszlicht („O pogromy ludu polskiego”), że „nastał moment decydujący – rozłamu między polskością i Żydostwem”.

Potulna, wychowana przez frankistów: Krzywickiego, Matuszewskiego, Wołowskiego, Niemirowskiego i in., neofitów: Kraushara, Posnera, Mendelsohna i in. oraz Żydów: Askenazego, Dicksteina i in., inteligencja polska zobaczyła z przerażeniem obok siebie, zamiast układnych neofitów i asymilatorów, aroganckiego Żabotyńskiego, Radka, Grosnera i in. Spostrzeżono gęstą sieć spisku antypolskiego, uknutego przez Żydów, do którego wciągnięto nieuświadomione masy ludu polskiego.

Z krzykiem „precz z białą gęsią” kroczyli po ulicach Warszawy czarni bundyści, subsydjowani przez ochrzczonego miljonera Łazarza Polakowa i… Powszechny Związek Izraelski. Komitet statystyczny miasta Warszawy wykazał, że wypadki 1905 r. zburzyły i zniszczyły w Królestwie około 2.000 mniejszych zakładów przemysłowych, należących do Polaków. Cofnięty został o dziesiątki lat wstecz swojski, dopiero kiełkujący przemysł. Lud roboczy zubożał. Wielcy kapitaliści Żydowscy drwili zaś sobie z tej „pseudo-antykapitalistycznej rewolucji”.

ZAMKNIĘCIE

Książka niniejsza ma charakter pionierski: rozpoczyna ona systematyczne badania w dziedzinie dotychczas przez uczonych naszych pomijanej i przemilczanej. Zrozumiałe jest przeto, iż będąc pirewszem właściwie studjum naukowem w tym zakresie nie ma ona bynajmniej pretensyj do wyczerpania tematu, który dopiero dalsze prace historyków polskich w pełni zbadają i wyświetlą. Będzie to dla autora wielką radością, jeżeli trud przezeń podjęty stanowić będzie zachętę i bodziec do dalszych poszukiwań w tej dziedzinie. Badania owe przyniosą niewątpliwie szereg rewelacyj, których obecnie częstokroć nawet domyślać się nie potrafimy.
Autor kierował się w swojej pracy jedynym celem, jakim było najbardziej objektywne przedstawienie prawdy dziejowej, rozumiejąc dokładnie, jak niezmiernie ważne jest dla narodu, ażeby poznał rzeczywisty, niesfałszowany ubocznemi względami, obraz swojej przeszłości. Widząc zaś, jak dalece służba prawdzie wymaga niejednokrotnie odwagi cywilnej i siły charakteru, nie może się powstrzymać od wyrażenia na tem miejscu serdecznego podziękowania Redakcji „Myśli Narodowej”, która, drukując poszczególne rozdziały pracy w postaci artykułów, umożliwiła opublikowanie jej w formie książkowej.

Pełna wersja tekstu jest dostępna tu:
Stanisław Didier, ROLA NEOFITÓW W DZIEJACH POLSKI, Warszawa 1934,Nakładem „Myśli Narodowej” (googleDoc, możliwość zapisania m. in. jako .doc, .pdf, .rtf)
Kopia zapasowa (tekst nieformatowany):
Stanisław Didier, ROLA NEOFITÓW W DZIEJACH POLSKI, Warszawa 1934,Nakładem „Myśli Narodowej” (TXT)

Żydzi a Powstanie Styczniowe i jego planowo antypolski wymiar

24/01/2017 klubinteligencjipolskiej.pl/zydzi-a-powstanie-styczniowe

Żydzi a Powstanie Styczniowe i jego planowo antypolski wymiar

Styczniowe powstanie

Rola etnicznych Żydów w rozpętaniu Powstania Styczniowego – przedmowa

Wszystkie spiski mają swoich mocodawców i swoją agenturę. Polska tradycja spiskowo-opozycyjno-powstańczo-niepodległościowa jest najdłuższa w Europie wśród tradycji krwawych i wyniszczających naród. O absurdalności militarno-politycznej powstań i spustoszeniach wynikłych z ich rozpętania pisało wielu historyków, pisał i twórca polskiego nacjonalizmu R. Dmowski.

Jednym z najciekawszych – i zupełnie przemilczanych od dziesięcioleci – opracowań na temat Powstania Styczniowego, jego genezy i skutków społeczno-politycznych jest „Rola neofitów w dziejach Polski” Stanisława Didier.

Lektura ta przywołuje (u naocznych świadków z nieco szerszym oglądem sytuacji z lat ’80) uporczywe skojarzenia pomiędzy sytuacją z lat 1862 i 1863, a sytuacją z lat 1980-1981. Widać mącenie w głowach, sprowadzanie na manowce i upuszczanie krwi narodowi polskiemu przez obcych mu etnicznie spiskowców musi zawsze przebiegać tak samo. O ile w roku 1968 podczas spektaklów „Dziadów” pachniało wyłącznie prowokacją (w istocie była to próba uwiarygodnienia przyszłych „autorytetów” opozycyjnych), o tyle w 1981 r. w powietrzu zaczął się unosić zapach prochu i krwi. Na szczęście „upuszczenie krwi” w 1981 i późniejszych latach przybrało jedynie formę metaforyczną – emigracji (przerabianej wszak już w obliczu klęski powstań z 1830 i 1863).

Rola neofitów w dziejach Polski

Stanisław Didier, fragmenty

(…)

PRZED POWSTANIEM STYCZNIOWEM

(…)

W tym samym czasie powstały w kraju pod patronatem Kościoła bractwa wstrzemięźliwości od gorących napojów (p.e.1984: chodzi o napoje alkoholowe). Bractwa te rozszerzyły się szybko w całem Królestwie i na Litwie. W 1860 r. liczba członków bractw wstrzemięźliwości dosięgała cyfry 600 tys. osób, przeważnie włościan. W samej gubernji Wileńskiej liczba wypitych wiader wódki z 900.000 zmalała do 550.000. Żydowscy właściciele szynków, dotknięci w najdrażliwsze miejsce, bo uderzeni po kieszeni, zaczęli szerzyć wiadomości, że księża, zakładając bractwa, prowadzą działalność polityczną i szkodzą interesom państwowym. Znaleźli się i tacy, którzy pisali do wyższych władz rosyjskich denuncjacje, że bractwa mają cele polityczne i mogą stać się w niedalekiej przyszłości potężną i arcyniebezpieczną bronią w rękach duchowieństwa katolickiego. Wskutek tego Rosjanie zaczęli zabraniać zakładania bractw. Duchowieństwo jednak nie kapitulowało i dalej propagowało abstynencję. Powiadomiona o tem przez Żydów policja rosyjska karała dotkliwie inicjatorów. Wywołało to wrzenie wśród ludu polskiego, którego nastroje stawały się coraz bardziej wrogie względem Żydostwa. Wyraźnie o tem pisze Agaton Giller („Historja powstania narodu polskiego”, t. II, str. 199), że „waśń, jaka w Królestwie między Polakami i Żydami przed 1861 r. wybuchła, doszła do stopnia, od którego do bijatyk i kamienowań niewielkie przejście”. Trzeba więc było ratować sytuację.

W kołach wpływowego Żydostwa warszawskiego zdecydowano się na wydawanie codziennego pisma politycznego. Kronenberg, którego Mikołaj Berg („Zapiski o powstaniu polskiem 1863 l 1864: r.”, t. I, str. 80) nazywa „ówczesnym wodzem i kierownikiem całego ruchu Żydowskiego w kraju”, postarał się o pozwolenie władz petersburskich na wydawnictwo odpowiedniego organu. Nabyto za 250 tys. złp. „Gazetę Codzienną”, która zaczęła wkrótce wychodzić jako „Gazeta Polska”. W skład współpracowników nowo wychodzącego pisma, którem kierował taktycznie Kronenberg, weszło wielu wpływowych neofitów, jako to: Ludwik Wołowski, Szymanowski, Chęciński, Leon Kapliński i inni. Głównem zadaniem „Gaz. Pol.” było rozpowszechnienie w kraju nowego poglądu na kwestię Żydowską. Za jej pośrednictwem kierownicze sfery Żydostwa polskiego starały, się wytwarzać u ogółu polskiego przekonanie, że najlepszem, najkorzystniejszem dla kraju będzie zasymilowanie Żydów. W Warszawie było wówczas mnóstwo Żydów chrzczonych i niechrzczonych, którzy ten program propagowali i którego bronili. Na ich czele stali: Leopold Kronenberg, Matjas i Szymon Rozenowie, rodzina Epsteinów, Natansonowie, Leowie, spokrewnieni z nimi Estreicherowie, Frenkel, Lascy, Wertheim, Rotwand, Flatau i mnóstwo innych, mniej głośnych i mniej znanych, ale trzymających się solidarnie i popierających wszelkiemi środkami i sposobami program asymilacji.

Z nimi łączyło się wiele tysięcy pozornych chrześcijan, przed stu laty nawróconych, wpływowych i majętnych, których liczba zwiększyła się znowu między 1840 – 1856 r. o kilkaset osób dzięki pracy angielskich misjonarzy, działających w Warszawie. Gorliwymi orędownikami idei asymilacyjnej byli też rasowi mieszańcy. Podobnych osobników, noszących często polskie nazwiska, było dość dużo w Królestwie. Ówczesna średnia klasa stolicy różniła się bowiem bardzo pod względem rasowym od średniej klasy dawnych czasów. Nie omieszkano też zaopiekować się młodzieżą polską. Następuje masowe zawiązywanie się rozmaitych kółek organizacyjnych wśród akademików polskich na terenie Petersburga, Kijowa i Warszawy. Początek powstawania tych kółek zbiegł się dziwnie z datą przyjazdu do Polski (1860 r.) jednego z sekretarzy Jakóba Cremieux, krzątającego się wówczas koło zorganizowania „Alliance Israelite Universelle”. Tym wysłannikiem był znany z pobytu Mickiewicza nad Bosforem, neofita Armand Levy redaktor „Constitutionnel” (głównego organu liberalnego Żydostwa paryskiego), propagującego myśl przewrotu społecznego w Rosji. Działalność tych komórek, złożonych przeważnie z ludzi dobranych zupełnie przypadkowo, w pierwszej swej fazie była bardzo słaba.

Trzeba więc było jak najprędzej dążyć do jej wzmocnienia. Tej roli podjęło się paru młodych i wpływowych działaczy neofickich, cieszących się popularnością wśród studentów i uczniów szkół średnich. Na plan pierwszy wysunął się wśród nich Karol Majewski, sekretarz Leopolda Kronenberga. Był on osobistością niezwykle wpływową w kołach konspiracyjnych, bożyszczem ufającej mu bezgranicznie młodzieży. W 1860 roku Majewski posiadał największe wpływy wśród studentów  przewodniczył tajnemu „komitetowi akademickiemu” i wszedł do zarządu konspiracyjnego „stowarzyszenia uczniów szkoły sztuk pięknych i młodzieży miejskiej”. Sekundował mu dzielnie Maksymilian Unszlicht, wchodzący w skład komitetu akademickiego (składającego się z trzech osób), działającego wśród akademików i uczniów. Został ponadto utworzony przez Majewskiego rodzaj komitetu ponadpartyjnego, (do którego wchodził również Edward Jurgens, syn Żydówki), kierującego wszystkiemi kółkami i stowarzyszeniami młodzieży o charakterze politycznym, powstającemi wówczas w Warszawie. Przystąpiono też do pracy nad urobieniem starszego pokolenia. Powołano mianowicie do życia w 1859 r. komitet, w którego skład weszli: Jurgens, zaufany jego Henryk Wohl, Natansonowie, neofita adwokat Andrzej Wolt, frankista inż. Stanisław Jarmund i inni. Stał się on z czasem zawiązkiem organizacji Czerwonych, prącej do walki zbrojnej z Rosją. Niedarmo bowiem Leopold Kronenberg pisał w liście z dn. 18.1.1860 r., że „sprawa Żydowska nie jest najpierwszą i są inne daleko ważniejsze”. Tą rzeczą ważniejszą dla przywódcy Żydostwa polskiego było zapewne rzucenie „gojów” do beznadziejnej walki z zaborcą. Przygotowaniem do tego miały być wielkie manifestacje, których głównymi reżyserami byli mechesi (p.e.1984: metody się nie zmieniły, vide 1968, „Dziady” Dejmka …), grupujący się około Jurgensa i Majewskiego.

(…)

W kraju zaś wrzało coraz więcej.

Organizacja Czerwonych parła do powstania, do którego wstępem miały być urządzane manifestacje. Znając głęboką religijność ogółu, starali się Czerwoni nadać początkowo manifestacjom charakter obchodów kościelnych (p.e.1984: ta religijność nadal jest używana w ten sam sposób, była użyta przez agenturę „Solidarności”, z tej prespektywy to ręcznie sterowane „odrodzenie duchowe” w latach ’80 XX w. wygląda inaczej). Pierwszym takim obchodem był pogrzeb generałowej Sowińskiej, wdowy po obrońcy Woli w r. 1831. Wzięło w nim udział wiele tysięcy ludzi, pielgrzymując po pogrzebie na dawne szańce Woli. Przy udziale tysięcznych tłumów odbyły się też manifestacyjne nabożeństwa w rocznicę wybuchu powstania listopadowego, bitwy grochowskiej i t.p.

Urządzane przez Czerwonych manifestacje oburzyły koterję Kotzebue’go, która widziała w nich oznakę zbliżającego się powstania i domagała się surowych represyj. Powoływała się ona na ostrzeżenia władz pruskich, iż w Warszawie istnieje szeroko rozgałęziony spisek polityczny i twierdzenie prasy niemieckiej (będącej po większej części własnością chrzczonych i niechrzczonych Żydów), utrzymującej jednogłośnie, że w calem Królestwie, na Litwie i Rusi rozwija się bardzo silna agitacja polityczna (p.e.1984: por. A. Wrotnowski, „Porozbiorowe aspiracye …”, str. 246 – tekst podkreślony). Długo opierał się Gorczakow naleganiom Kotzebue’go, który, chcąc zmusić namiestnika do energiczniejszej działalności, nie cofnął się nawet przed rozpuszczeniem plotki, że Polacy zamierzają wyrżnąć Moskali. Kamaryli wojskowej, podniecanej nieustannie przez gazety niemiecko-żydowskie, chodziło bowiem o rozdrażnienie jeszcze bardziej Polaków. Wielce pomocnymi byli im w tem wyżsi urzędnicy, pochodzenia Żydowskiego, jak to: znienawidzony przez ludność polską, szef tajnej policji warszawskiej Felkner, gubernator grodzieński Szpeyer, łapownik, dający się srodze we znaki Polakom i inni. Liczni agitatorzy, których programem było przygotowanie powstania, szli na rękę klice Kotzebue’go, domagającej się przywrócenia rządów wojskowych. Starali się oni o wywoływanie stałych awantur ulicznych, o obrażanie oficerów rosyjskich w miejscach publicznych i t. p.; ludzie poważniejsi pragnęli zapobiec tym ekscesom. Winowajcy naśmiewali się jednak z nich głośno, a drażnienie poszczególnych Moskali nie ustawało (p.e.1984: ciekawe, czy to, co działo się od sierpnia 1980 do grudnia 1981 w Polsce w stosunku do Rosjan – to była reżyserowana kopia z tamtego scenariusza … te buńczuczne nawoływania Rulewskiego i innych kacyków Solidarności … a krew polałaby się polska). Pierwsze krwawe ofiary padły na ulicach stolicy w lutym 1861 r. Gorczakow, obserwujący w towarzystwie Enocha, który nie odstępował namiestnika w tych burzliwych czasach nawet na chwilę, z okien Zamku przebieg manifestacji, dał rozkaz wojskom rozpędzenia tłumów. Manifestacja zakończyła się salwami wojsk rosyjskich; od kuł poległo pięciu Polaków. W Warszawie nastąpiło nieopisane wzburzenie; rzemieślnicy klękali na ulicach i głośno przysięgali zemstę (p.e.1984: na 17.XII 1981 Solidarność planowała marsz gwiaździsty na Warszawę … jak skończyłaby się manifestacja w tamtej, bardzo nerwowej, sytuacji?).

Naprężoną sytuację pogorszył fakt rozwiązania wkrótce potem Towarzystwa Rolniczego. Wykorzystali to dla przygotowania nowej manifestacji Czerwoni, najzajadlejsi wrogowie żywiołów, grupujących się koło Andrzeja Zamoyskiego. W wielkiej manifestacji kwietniowej wzięli liczny udział Żydzi. Skupieni na ul. Marjensztadt zachowywali się oni specjalnie hałaśliwie, prowokując wojsko rosyjskie. Dwustu zabitych i czterystu rannych zaległo ulice Warszawy. Co się tyczy narodowości poległych, to autor (Z. L. S.) dzieła p.t. „Historja dwóch lat 1861-1862”, (t. II, str. 344) wymienia zaledwie trzy nazwiska Żydowskie. Pozostali byli to Polacy, synowie ludu staromiejskiego. Potoki przelanej krwi nietylko nie zalały żarzącego się ogniska wulkanu, ale podsyciły je niejako i wzmocniły. Cóż bowiem znaczyło dla Karola Majewskiego, Jurgensa, Jarmunda i innych neofitów, faktycznych kierowników krwawej manifestacji, nie pokazujących się zresztą wśród demonstrujących tłumów, paręset trupów polskich? Cel główny t. j. podniecenie i chęć zemsty w masach został osiągnięty. W parę tygodni potem cała niemal Warszawa została pokryta siecią organizacji, mającej już wyraźny charakter spisku. Większość kół tej konspiracji składała się z gorących zapaleńców, rekrutujących się z młodzieży różnych warstw społecznych, gotowych choćby nazajutrz rzucić się na Moskali. Starano się oddziaływać na prowincję. Z chłopem się nie wiodło, ale mieszkańcy różnych miasteczek Królestwa masowo garnęli się do tworzonych kół. Stosunkowo łatwo udało się „mechesom” spopularyzowanie idei walki zbrojnej z Rosją wśród przedstawicieli zamożnych sfer polskich. Dzięki staraniom Jurgensa powstała na gruzach Towarzystwa Rolniczego organizacja nowa, nawpół tajna, którą dla jej umiarkowania przezwano „Białą”. Na czoło Białych wysunęli się w krótkim czasie: Leopold Kronenberg, którego podejrzewano, nie bez podstaw zresztą, iż on to głównie przyczynił się do rozwiązania Tow. Roln., Karol Majewski, Jurgens, Aleksander Kurtz, wielki przyjaciel Enocha i Władysław Zamoyski. Dzięki zaagitowaniu przez Karola Majewskiego dwu zapalonych ziemian: Kołaczkowskiego i Siemieńskiego, do nowozałożonej organizacji przystąpiła młodsza generacja ziemiaństwa, zdezorientowana po skasowaniu Tow. Roln. i idąca od tej pory na pasku nienawidzących jej „mechesów”. Mieli też powodzenie Biali wśród bogatego mieszczaństwa warszawskiego, przeważnie pochodzenia Żydowskiego. Przywódcy Białych nawiązali ścisły kontakt z t. zw. „Biurem Polskiem”, które, powstawszy w 1860 r., mieściło się w „Hotelu Lambert”. Należeli do niego m. in. Ludwik Wołowski, Leon Kapliński i Juljan Klaczko. Zaabsorbowawszy uwagę społeczeństwa, grupującego się w poszczególnych organizacjach, przygotowaniami do zbrojnej walki z zaborcą, przystąpili przywódcy neoficcy do dalszej „pracy”. Dążyli oni do jak największego skłócenia najpoważniejszych ugrupowań politycznych w kraju, t. j. Czerwonych i Białych. Dokonać miał tego Karol Majewski, stanowiący niejako ogniwo między Czerwonymi i Białymi, do spółki z Leopoldom Kronenbergiem, O którym Z. L. S. pisze („Historja dwóch lat 1861 -1862”, t III, str. 299), że „we wszystkich partjach miał swoich ludzi”. Na zebraniu przywódców Białych, Kronenberg, w którego mieszkaniu odbywało się posiedzenie, zgłosił wniosek, ażeby wydać w ręce Wielopolskiego głównych działaczy Czerwonych. W ten sposób miano dopomóc margrabiemu do pacyfikacji kraju. Po dłuższej dyskusji projekt Kronenberga, gorąco poparty przez Jurgensa, został przyjęty. Miał to uczynić Karol Majewaki, orjentujący się najlepiej co do składu osobowego kierowników Czerwonych. W pałacu Bruhlowskim, gdzie rezydował Wielopolski jako naczelnik rządu cywilnego, toczyły się rozmowy między Majewskim a margrabią w obecności Kronenberga. Pertraktacyj powyższych nie doprowadzono do skutku. Doszły one jednak do uszu bacznych na wszystko Czerwonych. Przyczynił się do tego głównie Majewski, który informował ich stale o poczynaniach Białych. Zawrzała słusznym gniewem brać szeregowa Czerwonych, nie orientująca się w prowokatorskich” poczynaniach „mechesów”, dążących do rozbicia społeczeństwa polskiego. Od tej pory uważała ona Białych za wrogów bardziej niebezpiecznych, niż Moskale i Niemcy. Do opanowania, pozostawała jeszcze masa chłopska, niechętnie naogół nastrojona względem Żydostwa.

Zdaniem przywódców neofickich, trzeba było zwrócić uwagę wieśniaków w inną stronę. Bardzo ciekawy w tym względzie jest przegląd Karola Majewskiego, wypowiedziany na jednem z zebrań przyszłych kierowników powstania, że „niech na Białorusi lub gdziekolwiekbądź chłopi zarżną z pięciu szlachciców, a wtedy kwestja ta sama się rozwiąże prędko i stanowczo” (Z. L. S. „Historja dwóch lat 1861-1862”, t. III, str. 482).

(…)

Szczucie chłopów na szlachtę spowodowało ogłoszenie odezwy przez duchowieństwo płockie, dzięki któremu rozwinęły się w swoim czasie najwięcej bractwa wstrzemięźliwości. Czcigodni kapłani ostrzegali lud polski, by nie wierzył podszeptom nieprzyjaciół kraju, starających się przez rozdwojenie rzucić kość niezgody. Obywatelskie stanowisko przedstawicieli duchowieństwa katolickiego nie mogło spodobać się neofickim przywódcom Czerwonych. Dopuszczono się więc za namową agitatorów Czerwonych gwałtów fizycznych w stosunku do poszczególnych kapłanów. Tak w Łęczycy został obrzucony kamieniami przez tłum, złożony przeważnie z Żydów, biskup kujawsko-kaliski Marszewski, jadący przez miasto karetą. Z iście semicką zajadłością zaczęli też zwalczać chrzczeni i niechrzczeni Żydzi arcybiskupa Felińskiego. Dawny powstaniec z pod Miłosławia, pokiereszowany w walkach z Prusakami, nie dał zastraszyć się Karolowi Majewskiemu, który zjawił się u niego na czele delegacji Czerwonych. Głośnem echem odbiła się w kraju i zagranicą odpowiedź, którą dał arcypasterz aroganckiemu „mechesowi”, komunikującemu, że w organizacji Czerwonych wiele poważnych stanowisk zajmują Żydzi. Brzmiała ona jak następuje: „Żydzi są przez Boga nasłani do Polski, aby byli rynsztokiem, odprowadzającym w epoce giełdy, handlu i szwindlów wszystkie brudy, któremi czyste, rycerskie i do innych celów przeznaczone ręce polskie, kalać się nie powinny” (Z. L. S. „Historja dwóch lat 1861- 1862”, t. IV. str. 89). Od tej chwili rozpoczęła się nieubłagana walka Żydostwa z arcybiskupem Felińskim.

Nastawieni odpowiednio przywódcy Czerwonych szkalowali publicznie arcypasterza. Puszczono wiadomość, że ks. Feliński „przez Moskwę i Rzym zasadzony jest pospołu, aby ruch polski wydać carowi”. Zwano go zdrajcą, biskupem moskiewskim, porównywano do Siemaszki. Zainteresowano osobą arcybiskupa prasę zagraniczną, która nazywała prekonizację ks. Felińskiego „weselem w piekle”. Nie oszczędziła też arcypasterza polska prasa zakordonowa, uzależniona od kapitału Żydowskiego.

ROK 1863

W TYM CZASIE, gdy Czerwoni owładnęli wszystkiemi niemal sprężynami życia narodowego, przygotowując się intensywnie do powstania. Biali drzemali. W znacznym stopniu przyczynili się do tego Leopold Kronenberg i Jurgens, delegaci na zjazd Białych, który odbył się w grudniu 1862 r. w Warszawie. Obradującemu w tak ciężkiej dla kraju chwili zebraniu, któremu przewodniczył Kronenberg, nadali neofici raczej charakter rozpraw akademickich i szlacheckiej pogawędki przy butelce wina. Zamiast przystąpić w sposób stanowczy do rozważenia wytworzonej przez poczynania Czerwonych sytuacji, postarał się Jurgens wmówić w uczestników zjazdu, że nie przewiduje się rychłego wybuchu powstania. Rozjeżdżali się więc delegaci w tem przekonaniu, że chwila rozpoczęcia walki z najeźdźcą, w oczekiwaniu na lepsze przygotowanie i przyjaźniejsze okoliczności, jest dość daleka.

Tymczasem Komitet Centralny (utworzony przez Czerwonych latem 1862 r.), którego programowem hasłem była rewolucja społeczna w Polsce, wszedł w układy z kierownikami rewolucjonistów rosyjskich; Hercenem i Bakuninem. Dochodziły wprawdzie do Czerwonych wieści, że w radykalnych kołach moskiewskich mówiono głośno, iż kwestja Rusi i Litwy pokłóci ich z Polakami; nie zrażało to jednak członków komitetu Centralnego, w którego skład, jak pisze Przyborowski („Historia sześciu miesięcy”, str. 176), „wchodzili ludzie nikomu nieznani, gdzieś z ciemnych otchłani bytu narodowego wyrzuceni na wierzch w konwulsyjnych drganiach wulkanu powstańczego. Zaślepieni nadzieją rozpętania rewolucji społecznej w Rosji, oni byli na przestrogi Seweryna Elżanowskiego, który w przededniu powstania styczniowego pisał w „Przeglądzie Rzeczy Polskich”, że „…gdyby przyszło w państwie rosyjskiem do stanowczego przewrotu, Polska znalazłaby się wśród okropnego pożaru… i mimowoli nawet musiałaby się chwytać własnych sposobów, by własny dom wyratować…”

Parcie neofickich przywódców Czerwonych do nawiązania ścisłego kontaktu z rewolucjonistami rosyjskimi przyczyniło się walnie do zdekonspirowania planów powstańczych Komitetu Centralnego. Wyraźnie o tem pisze Lemke w swojej pracy p. t. „Dzieła Hercena”; twierdzi on, że „rząd carski był poinformowany o biegu najważniejszych prac przygotowawczych Komitetu Centralnego Narodu Polskiego”. Dzięki raportom neofity Grzegorza Peretza, współpracownika pisma „Gołos”, który przebywał w najbliższem otoczeniu Hercena, wiedziano w Petersburgu, że wybuch powstania przygotowywany jest na styczeń (Limanowski: „Hugo Kołłątaj”, str. 648). Pisał też o tem Kraszewski, który w szeregu swoich powieści („My i oni”, „Akta męczeńskie”) zaznacza, że powstanie styczniowe było przewidziane przez Moskwę. Ze Skierniewic wyszło hasło natychmiastowego rozpoczęcia walki zbrojnej. W tem mieście bowiem na początku stycznia 1863 r. zebrali się komisarze wojewódzcy, wśród których dużą rolę odgrywał Józef Piotrowski, członek rodziny, o której Mikołaj Berg pisał („Pamiętniki o polskich spiskach i powstaniach 1831 – 1862”, t. I, str. 184), że „pochodzi z tych Żydów, którzy wraz z Frankiem dla osiągnięcia rewnouprawnienia przyjęli powierzchownie chrystjanizm i zmienili swe nazwiska na krajowe, zachowując zawsze w głębi duszy i w domu obyczaj Żydowski”.

Komisarze postanowili przesłać Komitetowi Centralnemu ultimatum, w którem zażądali od niego ogłoszenia powstania, oświadczając, iż w razie sprzeciwu naczelnej władzy sami rozpoczną ruch zbrojny. Większość Komitetu nie chciała oprzeć się żądaniom malkontentów skierniewickich. Napróżno poszczególni członkowie Komitetu, Jak A. Glller (z tego powodu zapewne niecierpiany przez L. Kronenberga, który dał temu wyraz w swoim liście z dn. 4.VI.1864) i inni protestowali przeciwko rozpoczęciu powstania, zarzucając mu wprost, te nie postarał się nawet przygotować zawczasu w dostatecznej  ilości i jakości środków wojennych. W styczniu 1863 r. Komitet Centralny, z którego wystąpił Giller (nie chcąc brać na siebie odpowiedzialności za klęskę w razie ogłoszenia równoczesnego z branką powstania) uznał się za Tymczasowy Rząd Narodowy i wezwał młodzież polską do broni. Od tej pory wydarzenia potoczyły się znaną koleją. Już po kilku miesiącach walki przerzedziły się szybko zastępy najdzielniejszych. Nietylko w dniach lipcowych, ale wcześniej jeszcze nie widzimy już owej młodzieży, pełnej entuzjazmu, która spotykała się z sobą zarówno przy pracy organizacyjnej, jak i na polach walk. Dosięgły ją kule, bagnety lub stryczek wroga. Na arenie wypadków pozostawali krzykacze, ślepi czciciele rewolucji francuskiej, którym zdawało się, że Polska powstanie wówczas, gdy na polski grunt przeflancuje się hasła i sposoby działania Francuzów z końca XVIII w. Na miejsce ofiarnej młodzieży polskiej, która usłała szybko trupami swemi kraj ojczysty, pojawiło się w organizacji powstańczej mnóstwo małych Maratów, Robespierre’ów, Fouquier – Tainville’ów, Saint-Justów, naśladujących niezręcznie swe prototypy i drapujących się w ich krwawe łachmany. Wysunęli się też szybko w skład kierowniczych elementów powstania chrzczeni i niechrzczeni Żydzi. Nie narażając się naogół na niebezpieczeństwa walki frontowej, obsadzili oni za to wiele poważnych stanowisk aż do stopni dyrektorów wydziałów włącznie, na których byli bardzo czynni. Działali tam: Karol Majewski, stojący przez pewien czas na czele Rządu Narodowego, Józef Piotrowski  członek Rządu, utworzonego we wrześniu 1863 r., Aleksander Pawłowski, wchodzący do Trybunału Rewol., Józef Kwiatkowski, naczelnik Warszawy (zajmujący się później sprowadzaniem broni dla formacji galicyjskiej), Franciszek Orłowski, dowódca jednego z oddziałów źandarmerji w stolicy, Władysław Majewski (brat Karola), komisarz woj. kaliskiego, Stanisław Rudnicki, znany pod nazwą Sawa, zaliczony przez M. Dubieckiego („Romuald Traugutt”, str. 218) do współpracowników komisji inkwizycyjnej rosyjskiej, Adam Majewski, bracia Niemirowscy, Bronisław Wołowski, Kaplińscy, Henryk Wohl, Artur Goldman i inni. Nic więc dziwnego, że niezgoda zapanowała w powstańczych szeregach polskich. Do zgody bowiem nie mógł dopuścić element neoficki, wciskający się do organizacji. W tym czasie, gdy młodzież polska przelewała krew w beznadziejnej walce z przemożnym wrogiem, przywódcy Czerwonych rozpoczęli ostrą walkę z Białymi, która, przyczyniwszy się w Królestwie do dwukrotnych przewrotów w Rządzie, rozegrała się i w innych częściach porozbiorowych Rzeczypospolitej. Już w maju 1863 r. uwydatniająca się w Rządzie Narodowym przewaga Białych doprowadziła ze strony Czerwonych do zamachu stanu, do którego walnie dopomógł naczelnik straży bezpieczeństwa Landowski, prawdopodobnie pochodzenia Żydowskiego.

Rząd Narodowy został rozpędzony, a bardziej oporni jego członkowie – uwięzieni.

Hasło przewrotu wyszło z Krakowa, gdzie licznie zgromadzeni, skrajnie radykalni nikczemnicy wymieniali publicznie nazwiska członków Rządu, z intencją, ażeby one doszły do moskiewskich uszu. Nie mogąc doczekać się chwili, gdy uda im się ująć ster powstania, wysłali oni na wiosnę 1863 r. morderców dla zabicia dwu najdoświadczeńszych członków Rządu. Zamiar, pomimo ich woli, nie przyszedł do skutku. Wówczas spiskowcy postanowili w Zielone Święta wymordować wszystkich członków Rządu.

I to się nie udało. W kilka dni potem chcieli napaść na salę posiedzeń w chwili, gdy obradowali tam członkowie Rządu z przedstawicielami opozycji. Mieli oni zamiar zasztyletować członków władzy.

Przeszkodzono im jednak. Wichrzenia neofitów nie wróżyły długiego żywota nowopowstałemu Rządowi. W krótkim czasie upadł on, ustępując miejsca nowemu, na którego czele stanął Karol Majewski. Do października stolica była świadkiem parokrotnej zmiany Rządu.

Jeszcze raz Czerwoni doszli drogą zamachu do władzy. Posługując się terrorem zniechęcili oni do siebie niemal wszystkich. W krótkim też czasie doszedł do głosu Romuald Traugutt, którego namówił do objęcia władzy Czartoryski, przedstawiwszy mu, że istnienie terrorystycznego rządu zniechęca mocarstwa Zachodu. Bohaterski dyktator nie był też wolny od „czułej opieki” wichrzycieli neofickich. Mało było im tego, że mieli Epsteina w najbliższem otoczeniu tego męczennika sprawy narodowej. Widocznie nie nazbyt uległym okazał się im dyktator Traugutt. To też przy końcu 1863 r. utworzony został przez szumowiny radykalne t. zw. Komitet Rewolucyjny (którego przewodniczącym został Bronisław Brzeziński) dla przeciwdziałania zarządzeniom Traugutta. Co się tyczy wrażenia, jakie wybuch powstania styczniowego wywołał na zachodzie Europy, było ono raczej niewielkie. Rozpoczęcie walki zbrojnej z najeźdźcą w Królestwie przeszło niemal niepostrzeżenie wśród społeczeństw i rządów Zachodu. Jan Czyński, Lubliner, Wołowscy, Klaczko i inni zbyt mało czasu mieli na poinformowanie prasy zagranicznej (będącej przeważnie własnością ludzi bliskich im pochodzeniem) o celach beznadziejnej walki, jaką toczył naród polski z Moskalami. Jako założyciele „L’alliance polonaise de toutes les croyances religieuses”, stowarzyszenia, mającego na celu pojednanie wszystkich wyznań religijnych na polskiej ziemi, zwrócili oni całą swoją energję w tym kierunku. W Anglji wyrażano się o powstaniu jako o ruchu, skazanym zgóry na niepowodzenie. Również w Wiedniu nie doceniano doniosłości rozpoczynających się wydarzeń. We Francji, gdzie urzędowa i półurzędowa prasa już przedtem rzucała gromy na Polaków z powodu zamachu Jaroszyńskiego na W. ks. Konstantego, potraktowano powstanie jako ruchawkę w stylu Mazziniego.

W szeregu państewek niemieckich sprawa konfliktu polsko-rosyjskiego zaciekawiła dopiero z chwilą zawarcia konwencji Prus z rządem carskim. Wystąpienia nielicznych dzienników na Zachodzie w obronie Polski spotykały się raczej z obojętnością większości prasy. Niektóre z nich nawet piętnowały rzekome okrucieństwa powstańców. Jedynie w Prusiech przyjęto wybuch powstania jako wypadek pierwszorzędnego znaczenia. Już mianowanie W. ks. Konstantego namiestnikiem Królestwa wywołało silną reakcję w Berlinie. „Jest to wiadomość bardzo poważna – wypadek wielkiej, europejskiej doniosłości” – pisał publicysta Teodor Bernhardi. Zdaniem prasy pruskiej, będącej w większości w ręku potomków oświeconych Żydów niemieckich, którzy w r. 1819 – 1823 przyjmowali tysiącami wiarę chrześcijańską, celem Konstantego była korona królewska. Tak pogodzona z Rosją Polska zmierzałaby do .odzyskania Poznańskiego i Pomorza.

Nastąpiłaby likwidacja partji Czerwonych, a kraj w oparciu o żywioły umiarkowane przekształciłby się w secundo-geniturę rosyjską. Rząd pruski więc, zdaniem dziennikarzy Żydowsko-niemieckich, nie mógł zająć pozycji biernego świadka. Wzruszająca zgoda zapanowała też między neofickimi przywódcami Czerwonych i prasą pruską, co do obrzydzenia w. ks. Konstantemu pobytu w Warszawie. Lepiej im widocznie dogadzał na zamku królewskim Niemiec, Teodor hr. Berg, niecierpiący Rosji i nazywający ją Chinami (M. Berg: „Zapiski o powstaniu polskiem”, t. III, str. 143). Wśród najbliższych współpracowników tego satrapy, będącego na żołdzie bankierów Żydowskich (Berg: „Zapiski…” t. III, str. 424 – 428), widać było Niemców: Wahla i Brunninga oraz Żyda Goldmana.

To też nic dziwnego, że miał tego dosyć nawet Kraszewski, redaktor kronenbergowskiej „Gazety Polskiej”. W powieści p. t. .Żyd” pisał on wyraźnie o nadziejach przywódców żydowskich, związanych z wypadkami 1863 r. Mówią oni tam:  „…w powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego… skorzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm i t. p. mrzonki, myślmy przede wszystkiem o sobie. Chłop polski nie lubi nas, wiemy o tem, ale chłop jest głupi – nie boimy się go. O szlachtę nam głównie idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pola, za co ją rząd ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas droga otwarta… W każdym narodzie musi się wyrobić ponad masy jakaś inteligencja i rodzaj arystokracji. My jesteśmy materjałem gotowym, my zawładniemy krajem, a panujemy już przez giełdy i przez wielką część prasy nad połową Europy. Ale naszem właściwym królestwem, naszą stolicą, naszem Jeruzalem będzie Polska. My będziemy jej arystokracją, my tu rządzić będziemy. kraj ten należy do nas, jest nasz…”     Tak obliczali i rezonowali Żydzi Kraszewskiego (ocierającego się o nich zbliska) w chwili, kiedy ważyły się losy kraju.

(…)

Dekalog a sprawa żydowska.

[Na blog, czy portal pana Liźniewicza natknąłem się przypadkiem, czegoś szukając. Publikuję kilka z jego doskonałych, głębokich artykułów. Ale oczywiście nie mogę i nie chcę skopiować całego portalu. Odsyłam jednak do niego moich co bardziej wnikliwych czytelników. Mirosław Dakowski]

=======================================

Dekalog

Wiesław Liźniewicz bb-i.blog/2024/04/22/dekalog

Podstawą naszego systemu wartości jest Dekalog. Tak jest w przypadku chrześcijaństwa, bez względu na wyznanie. W tym kręgu ludzie od najmłodszych lat przesiąkają nim i utrwala się on głęboko w ich psychice. Naturalnym jest więc dla nas, że nie wolno zabijać, kraść, że trzeba szanować rodziców itd. Taki sposób myślenia przenosimy na innych, również na Żydów.

Taka refleksja nasunęła mi się po przeczytaniu komentarza, w którym jeden z komentujących cytował fragment książki Albina Siwaka Syndrom gotowanej żaby. Była w nim mowa o tym, że Żukow zrobił czystkę w Biurze Politycznym i zlikwidował dwa moskiewskie garnizony NKWD, opanowane przez Żydów. Dla wielu jest to dowód na to, że od tamtego momentu w Związku Radzieckim skończyła się dominacja Żydów i że obecnie w Rosji rządzi niezależny od nich Putin.

Czy tak rzeczywiście jest? W mojej ocenie zadziałała tu kalka Dekalogu. Otóż wielu ludzi nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, w której Żydzi dokonują mordu na swoich współplemieńcach. A oni potrafią to zrobić, bo ich system wartości jest inny. Dekalog narzucili innym, by łatwiej im było podporządkować narody rdzenne. Oni w sytuacjach wyższej dla nich konieczności nie mają takich oporów. W tym wypadku chodziło im o przekonanie narodów rdzennych, że to Rosjanie zamordowali tych Żydów i od tego momentu Rosjanie rządzą, początkowo w Związku Radzieckim, a obecnie w Rosji. Są oni, Żydzi, mistrzami dezorientacji i robienia naiwnym wody z mózgu.

Dowodów na to, że Żydzi nie mają najmniejszych skrupułów, by poświęcić część swojego narodu, jest wiele. Krzysztof Baliński w książce Ministerstwo spraw obcych (Capital sp. z o.o., 2019) m.in. pisze:

Mamy źródła, które ujawniają, co Żydzi ukrywają – haniebny udział w zagładzie własnego narodu, i to że Mordechaja Anielewicza zdradzili ziomkowie, a pierwsze strzały w getcie oddali Żydzi do Żydów za współpracę z Niemcami. Wystarczą tylko źródła sporządzone przez Żydów, bo głos zamordowanych jest najbardziej wiarygodny i najważniejszy… (…) Źródło szczególnie niebezpieczne dla głoszonej od lat żydowskiej narracji, przeczące wszelkim oskarżeniom o współudział Polaków w zagładzie to Kronika getta warszawskiego Emanuela Ringelbluma.

Umschlagplatz (der Umschlagplatz – miejsce przeładunku, punkt przeładunkowy; przyp. W.L.). Szmerling (Żyd, komendant Umschlagplatz) – oprawca z biczem. Zbrodniczy olbrzym Szmerling z pejczem w ręku. Pozyskał łaskę (Niemców). Wierny wykonawca ich zarządzeń. […] Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła dopiero jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi – przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej byłą przed wojną adwokatami) – sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach kobiety i dzieci, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź […] – zapisał Ringelblum.

Zanotował też: „Pierwsze strzały w getcie w Warszawie padły od Żydów do Żydów jako kara za szpiegostwo i współpracę z Niemcami”. Mordechaj Anielewicz, dowódca „powstania”, został zdradzony przez swoich współbraci. W czasie wojny nie odnotowano przypadku Polaka, który ubrał mundur niemieckiego Gestapo. Tymczasem po getcie warszawskim krążyli Żydzi ubrani w takie mundury. W polskich archiwach zachowały się zdjęcia. (…) Dlaczego 50 esesmanów przy pomocy 200 Ukraińców i tyluż Łotyszów dokonało tak łatwo likwidacji getta?

W wywózce Żydów z getta łódzkiego, jak dowodzą źródła żydowskie, uczestniczyło zaledwie kilku Niemców, którzy przyjeżdżali na pół godziny przed odjazdem pociągu do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem, a ich rola w praktyce sprowadzała się do nadzorowania odjazdu pociągu załadowanego Żydami przez żydowską policję. Dlaczego nie było żadnej próby buntu, zabicia Niemca, nawet próby ucieczki?

Hannah Arendt o roli przywódców żydowskich w zagładzie własnego narodu pisała: „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej Historii”. Wiedziano o niej wcześniej, ale szczegóły po raz pierwszy wydobył na jaw Raul Hilberg w książce The Destruction of the European Jews:

Zarówno w Amsterdamie, jak i w Warszawie, Berlinie i Budapeszcie można było mieć pewność, że funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują odzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś – w ostatnim geście dobrej woli – przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty. […] Gdyby nie pomoc Żydów w pracy administracyjnej i działaniach policji wyłapywanie wszystkich Żydów berlińskich byłoby wyłącznym dziełem policji żydowskiej – zapanowałby kompletny chaos bądź też doszłoby do poważnego obciążenia niemieckiej siły roboczej.

Wielu nazistów było Żydami. Można też mówić o „żydowskim przywództwie” nazistowskich Niemiec. Alfred Rosenberg, jeden z najbardziej wpływowych nazistów w otoczeniu Hitlera, ideologiczny architekt III Rzeszy, zaszczepił w umyśle Führera skrajny antysemityzm i teorie wyższości rasowej. Pochodzenia żydowskiego byli: minister propagandy Joseph Goebbels, reichsführer SS Heinrich Himmler, gubernator Generalnej Guberni syn żydowskiego adwokata z Bambergu Hans Frank, gauleiter Julius Streicher, wydawca antysemickiego i antykatolickiego „Der Stürmer”, SS Obersturmbannführer Adolf Eichmann oraz Rudolf Hess. Temu ostatniemu w faszystowskiej karierze nie przeszkodziły nawet wyraziste semickie rysy. Do najbardziej złowieszczych postaci zaliczał się Reinhard Heydrich, po ojcu Süss (o którym Himmler powiedział, iż „zwalczył w sobie Żyda”), szef RSHA, organizacji kontrolującej gestapo, policję kryminalną, wywiad i kontrwywiad. To właśnie on w 1942 roku zorganizował konferencję w Wansee poświęconą „ostatecznemu rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.

Amerykański historyk Bryan Mark Rigg ustalił, że w Wehrmachcie mogło służyć co najmniej 150 tysięcy Żydów i mischlingów (der Mischling – mieszaniec; przyp. W.L.). Trafiali również do Luftwaffe, SS i jednostek policyjnych. Wśród nich znalazło się co najmniej 21 generałów, siedmiu admirałów i jeden feldmarszałek. W lotnictwie nie tylko wódz był Żydem, lecz także jego zastępca marszałek Erhard Milch. (…) Adolf Eichmann podczas swojego procesu w Jerozolimie bronił się pokrętnie: „Dlaczego ja? Dlaczego nie miejscowi policjanci, których były tysiące? Zastrzelono by ich, gdyby odmówili wyłapania Żydów przeznaczonych do obozów zagłady. Dlaczego ich nie powiesić za to, że nie chcieli być rozstrzelani? Dlaczego ja? Każdy zabijał Żydów”.

Po wojnie wielu z nich wyjechało do Palestyny. Jeszcze dziesięć lat temu w Izraelu żyło 150 osób pobierających niemieckie emerytury za służbę w Wehrmachcie. Ilu zatem ich musiało być w latach 40? Nie jest żadną tajemnicą, że na odbywające się regularnie w Niemczech zjazdy weteranów z poszczególnych jednostek Wehrmachtu przyjeżdża sporo uczestników z Izraela.

Dlaczego tak dużo Żydów przyjęło rolę kata własnego narodu? Dlaczego Żydzi walczyli i umierali za Hitlera, mimo iż mordował ich ziomków? Dlaczego żydowscy kaci nie zostali ukarani, a w 1950 roku Kneset zwolnił ich od odpowiedzialności karnej za popełnione zbrodnie, sankcjonując religijną tradycję żydowską, zgodnie z którą Żyd ratujący siebie, ma prawo wydać na śmierć swoją rodzinę, i że Żyd nie może narażać swojego życia w obronie drugiego człowieka.

W Izraelu stosują zatem dwa różne kryteria moralności – z góry rozgrzeszają i usprawiedliwiają zachowania Żydów za szeroką kolaborację i współpracę z Niemcami, traktując równocześnie podobne zachowania Polaków jako naganne i godne potępienia. Wojenny koszmar Żydów, którym udało się przeżyć, nikogo w Izraelu nie interesował. Uratowani z Holokaustu uznani zostali za ludzi drugiej kategorii niegodnych miana prawdziwego Izraelity i otoczeni powszechną pogardą. Ich los kłócił się z mozolnie tworzonym wtedy przez władze wizerunkiem państwa zasiedlonego wyłącznie przez walecznych, a nie tchórzliwych. Ocalałych nazywano pogardliwie „sabuni” czyli – „mydłem”, nawiązując do produkowanego przez Niemców w obozach koncentracyjnych mydła z ludzkiego tłuszczu.

Ben-Gurion o Żydach i do Żydów, którzy po wojnie trafili do Izraela powiedział publicznie: „Przeżyli dlatego, że inni musieli za nich umrzeć. […] gdybyście nie byli ostatnimi łotrami, nie stalibyście tutaj przede mną”. Przy czym odniósł te słowa także do tych, którzy ukrywani byli przez Polaków oraz do dzieci żydowskich ukrywanych w klasztorach. Ocalonymi pogardzano aż do 1961 roku, kiedy to posłużyli Ben-Gurionowi w negocjacjach z Adenauerem, od którego wytargował 5 marek niemieckich za każdy dzień pobytu Żyda w Auschwitz (także takiego, który nie był więziony, ale miał zakaz przemieszczania się).

xxx

Mamy więc pewien problem: czy naród żydowski jest narodem w naszym rozumieniu, czyli takim, który poczuwa się do pewnej wspólnoty i ma podobny system wartości i moralności? Czy naród żydowski został wybrany do panowania nad innymi narodami, czy może raczej stanowi narzędzie w ręku tych, których William Bramley, w swojej książce Bogowie Edenu, nazywa Nadzorcami i to raczej oni panują, a Żydzi są tylko wykonawcami ich woli? Zostali oni, a raczej ich część, wybrani na egzekutorów i nie mieli problemów moralnych i etycznych, by w imię jakichś celów poświęcać część swojego narodu. – No właśnie! Czy swojego? A później bez skrupułów przerzucili odpowiedzialność za swoje postępowanie na inne narody. Z drugiej strony uległość ofiar i jakby pogodzenie się ze swoim losem też jest zastanawiająca. Czy jedni i drudzy należeli do tego samego narodu? A może to właśnie ci Nadzorcy byli tymi egzekutorami?

Naziści po wojnie uciekali do Ameryki Południowej, co jest faktem powszechnie znanym. Nie działo się to przypadkiem. Na przełomie XIX i XX wieku wiele niemieckich firm tworzyło swoje filie na tym kontynencie i dzięki temu niemiecka społeczność rosła tam w siłę i była bardzo wpływowa. Echa tego dały jeszcze znać o sobie podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Meksyku w 1970 roku. W ćwierćfinale doszło do spotkania RFN – Anglia, czyli rewanżu za finał z 1966 roku, gdy Anglia pokonała Niemcy 3:2 po kontrowersyjnym golu uznanym przez sędziego liniowego ze Związku Radzieckiego, którym był Azer Tofik Bachramow. Geoff Hurst strzelił tak, że piłka trafiła w poprzeczkę, odbiła się od ziemi i wyszła w pole. Tofik Bachramow stwierdził, że piłka odbiła się za linią i na tej podstawie szwajcarski sędzia Gottfried Dienst uznał gola. Tylko dwa europejskie państwa nie transmitowały meczów z Meksyku: Albania i… Polska. Wtedy Anglia przegrała z Niemcami 3:2. Nie tak dawno temu udało mi się obejrzeć dwa skróty z tego meczu. Pierwszy z niemieckiej telewizji, w której pokazano to, co chcieli Niemcy zobaczyć, czyli wygraną Niemiec 3:2. Mecz w regulaminowym czasie zakończył się remisem 2:2. W dogrywce Niemcy strzelili trzecią bramkę. I na tym koniec niemieckiej wersji.

Drugi skrót pochodził z włoskiej telewizji i tam pokazano to, co działo się dalej, po tym jak Niemcy strzelili trzecią bramkę. Anglicy wyrównali na 3:3, ale sędzia orzekł, że był spalony, choć go nie było i bramki nie uznał. Później w polu karnym, w sytuacji, gdy Anglik wychodził na pozycję sam na sam z bramkarzem, niemiecki obrońca skosił go. To był ewidentny rzut karny, którego sędzia nie podyktował. Skąd pochodził sędzia? Z… Argentyny!

Jednak nie wszyscy naziści uciekali do Ameryki Południowej. Byli tacy, którzy uciekali do… Palestyny. I może to początkowo oni, a obecnie ich dzieci i wnuki, rządzą Izraelem. A skoro tak, to może łatwiej zrozumieć powojenną politykę Izraela i to, co teraz dzieje się w strefie Gazy.

Baliński napisał, że Eichmann podczas procesu w Jerozolimie bronił się pokrętnie:

Dlaczego ja? Dlaczego nie miejscowi policjanci, których były tysiące? Zastrzelono by ich, gdyby odmówili wyłapania Żydów przeznaczonych do obozów zagłady. Dlaczego ich nie powiesić za to, że nie chcieli być rozstrzelani? Dlaczego ja? Każdy zabijał Żydów.

Czy to było pokrętne tłumaczenie? W moim odczuciu logiczne. „Zastrzelono by ich”. Kto? Zastanawia ta forma bezosobowa. Kto ich tak terroryzował, że mieli do wyboru: albo ja zabiję, albo mnie zabiją. Czy można w takiej sytuacji potępiać takie zachowanie? Instynkt samozachowawczy każdego człowieka nie pozostawia mu wyboru. „…gdyby odmówili wyłapania Żydów przeznaczonych do obozów zagłady.” Kto wyznaczył Żydów, których miano wywieźć do obozów? To była bardzo skomplikowana operacja, bo przecież zwożono ich z całej okupowanej Europy. Ktoś też zaopiekował się majątkiem wywiezionych:

…funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują odzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś – w ostatnim geście dobrej woli – przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty.

Komu te aktywa zostały przekazane? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że Żydzi domagają się od państwa polskiego rekompensaty za mienie pożydowskie, które ktoś wcześniej sobie przywłaszczył. – Perfidia doskonała.

Widać więc, że problem z Żydami jest wielki, bo nawet nie wiemy czy tylko ich można obwiniać za to wszelkie zło, jakie dzieje się na świecie, czy może za nimi kryje się jeszcze ktoś inny.

Mydlenie oczu

Mydlenie oczu

Jerzy Karwelis 22 kwietnia dziennikzarazy.pl/22-04-mydlenie-oczu

Kiedy Iran zaatakował w niesłusznym odwecie Izrael (jak sami wiemy odwety są słuszne i niesłuszne, bo gdyby tak Iran ubił kilku żydowskich generałów w izraelskiej ambasadzie gdzieś tam na świecie, to odwet Izraela byłby w pełni akceptowany przez tzw. społeczność międzynarodową), a więc kiedy Iran niesłusznie się odwinął na niewinnych jak pustynne łątki Żydów, USA wskazało, że za takie akty to grożą kolejne sankcje nałożone na Iran. I tu się Waszyngton kompletnie wysypał, gdyż, jak wychwycił doktor Szewko, USA zagroziło, że wstrzyma dostawy do Iranu swoich komponentów, by Teheran nie mógł z nich produkować swych dronów, które atakują Izrael.
Reductio ad Holokaustum
I wyszło szydło z worka (co po angielsku się wykłada, że to kot z niego wyskoczył). Z komunikatu Stanów wyszło bowiem, że do tej pory USA dostarczały takie komponenty Iranowi, choć ten produkował z ich udziałem drony sprzedawane Putinowi, których ten potwór używał na Ukrainie. Wtedy, do zatargu z Iranem, było wszystko w porządku i gdyby nie ten straszny Iran (a właściwie, gdyby nie Żydzi pocelowali w ambasadę w Damaszku), to byśmy się nigdy o tym nie dowiedzieli, że układy scalone „made in USA” fruwają nad Ukrainą i ją demolują z powietrza. Ale też okazało się, że są drony dobre i złe, choć mogą to być te same drony, zrobione przez tego samego producenta, z tych samych komponentów. Wyszło, że jak latają w służbie zimnego ruskiego czekisty to jest ok, zaś jak napadają na dzierżawców Ziemi Świętej, to nie jest ok. Nie wiem jak z tego Stany teraz wyjdą, ale chyba nie trzeba się będzie tłumaczyć, bo komu? Ukraińcom? A kto ich tam słucha… Opinii publicznej? A gdzie tam – ta jest zakneblowana syndromem izraelskim, który powoduje, że jak Naród Wybrany atakuje, to ma powody, zaś jak jest atakowany, to staje się automatycznie niewinną ofiarą w dodatku w oparach dziedzictwa Holokaustu.To uniwersalne jest. 
Reductio ad holocaustum to zgrany chwyt, na który mogą się nabierać albo zaczadzeni, albo kraje, które wciąż mają kompleks, że w tamtych czasach światowej pogardy zachowały się podle. Ale w Polsce można chyba to zakwestionować. Jak wygląda takie reductio? Proszę bardzo: ostatnio zapytany szef rządu izraelskiego na okoliczność tego, czy rzeczywiście prawdziwe są zdjęcia palestyńskich marketów pełnych jedzenia, kiedy 2 miliony wygnańców z północy Strefy Gazy do Rafalah są na skraju klęski głodu odpowiedział, że chyba minister spraw zagranicznych Niemiec dociekająca tej kwestii nie myśli, że Żydzi są dziś tak jak naziści w II wojnie światowej, kiedy ci pokazywali uładzone obrazki z obozów koncentracyjnych, a wiadomo jak to było naprawdę. I to zamyka wszelkie pytania. Oświęcim i nie ma się z czego tłumaczyć.Zachodnie poczucie winyUważam to za skrajną podłość, mimo tego (a może właśnie dlatego), że nabiera się na to cały świat. A więc weźmy tego byka za rogi. Jak to było z tym Holokaustem? Hitler namordował miliony Żydów, ale to co się działo wokół tego i w czasie tej hekatomby, i potem, to już osobna sprawa. Świat przymykał na to oczy, zaś losy statku St. Louis, czy katastrofa misji Karskiego są tylko probierzem ogólnej tendencji. Świat miał to gdzieś, ginęli inni, w dodatku gdzieś tam na odległych krańcach jakichś dzikich Słowian. Były inne kłopoty rozwiniętych społeczeństw i nie w głowie były jakieś brania się za sprawę w imię humanitarnych przesłanek.
Dziś, a jakże, dalejże, że to okropieństwa, zaś nasze milczenie pokrywa się pomstowaniem na tych strasznych nazistów, bo tak naprawdę cóż było robić? Hitler się uparł, ma czołgi i nie podskoczysz. Co prawda trudno wytłumaczyć ochotność wydawania Żydów okupantom, ale tu znajdziemy sobie innych winnych zastępczych – choćby takich Polaków. A z nimi łatwo, bo to na krzywe drzewo każda winna koza wskoczy, zaś sami Polaczkowie dostarczają Zachodowi argumentów własnej winy przepraszając i kręcąc o tym samodemaskacyjne filmy. Ale to tylko „gotowość” do przyjmowania wspólnych oskarżeń, za grzechy przodków przecież. Bo my teraz na Zachodzie to byśmy do tego nie dopuścili, czego najlepszym przykładem były znalezione kiedyś przez mnie oskarżenia Warszawiaków, którzy przecież bezczynnie przypatrywali się jak taki Korczak odprowadza dzieci do gazu, a przecież – jak pomstowała jakaś internautka – trzeba było zrobić jakąś demonstrację, akcję plakatową, wlepki i strajk. Tyle Zachód – wtedy i dziś.
I Żydzi nie bez winy
Ale Himalaje hipokryzji są i po stronie Żydowskiej. Trudno znaleźć coś bardziej obrzydliwego niż instrumentalne wykorzystywanie tragedii własnego narodu w celach w sumie… powtórki z historii a rebour. To, co teraz Żydzi wyprawiają z Palestyńczykami, to obiekt nie tylko procesów przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, gdzie oskarżane jest o ludobójstwo państwo Izrael, ale i przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, gdzie ma stanąć już premier Izraela Netanjahu oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości.Żydzi w swej narracji używają holkaustycznych argumentów, by nie tyle uzasadnić, ale rozgrzeszyć swe współczesne uczynki. To straszne, kiedy dymy Oświęcimia, rozbuchane taktyczną propagandą, mają przykryć niecne uczynki państwa, które deklaruje otwarty rasizm i wprowadza go w życie.
No, to przypomnę.
Po pierwsze – czynią to członkowie narodu, którzy – z przyczyn oczywistych – w większości nie są nawet potomkami tych wyrżniętych w Europie. Po prostu – te geny nie zostały przekazane, gdyż rozwiały się na polach „skrwawionych ziem”. Wiem, że to będzie potworne uproszczenie, ale użyję go dla lepszego zrozumienia. Otóż, pomijając diasporę rozrzuconą po świecie, mieliśmy dwa centra – Żydów zachodnich, dobrze wykształconych, umieszczonych w elitach w różnych obszarach, z państwowymi włącznie. To było oczywiste – naród bez ziemi musiał sobie jakoś radzić, wchodził więc w struktury, organizacje, więcej myślał niż się trudził.
Ale była też druga, większa diaspora. Środkowo-europejska.Tam były masy żydowskie, które nie przeszły dwóch procesów, które były udziałem ich zachodnich pobratymców. Nie załapali się na benefity rewolucji przemysłowej, gdyż ta w małym tylko stopniu dotknęła Europę Środkowo-Wschodnią i – po drugie – nie zasymilowali się z lokalsami. Pierwsze powodowało, że w swej masie Żydzi wykonywali zawody uzupełniające, poza wyjątkami, nie sublimowali się w elitę dołączoną, stanowili w sumie biedotę, rozsianą bardziej po wioskach niż miastach. Drugą cechą była rzeczona nieasymilowalność. Po pierwsze wskazuje to na dość… tolerancyjne podejście państw goszczących, które nie przykręcały śruby w kierunku izolacji lub wymuszanej asymilacji. Na Zachodzie Żydzi bardziej „rozpuszczali się” w lokalnym żywiole, na Wschodzie nie asymilowali się, nawet nie integrowali, trochę żyli obok, ale w sumie w samoobronnej izolacji.
Powodowało to dwie tendencje – zatopieni we własnych społecznościach nie znali lokalnego języka i byli też skupieni wokół ortodoksyjnych form własnej wiary, która stanowiła dla nich wyznacznik jednoczący rozproszoną wspólnotę i nadzieję na jej zjednoczenie. Brak języka był podstawową przyczyną, dla której Żyd podczas okupacji nie miał żadnych szans, bo nawet nie mógł się skomunikować z lokalsem, by ten mu pomógł, o rozmowie z esesmanem już nie mówiąc. Ortodoksja religijna była czynnikiem, który jeszcze przed II wojną światową… zrażał do nich oświecone gremia zachodniej części żydowskiej diaspory. Ci pejsaci, kiwający się pobratymcy byli kłopotliwymi krajanami dla aspirujących zachodnich Żydów. Żeby uświadomić współcześnie żyjącym i rozpolitykowanym Rodakom: Żydzi zachodni myśleli i mówili o tych wschodnich mniej więcej tak samo jak… dzisiejsi platformersi o dzisiejszych pisowcach: w sumie ten sam naród, ale wstyd na cały świat.
Mydło
I teraz druga zawrotka. I ci, którzy przed wojną tak pogardzali swymi pejsatymi krajanami, jak się zmieniły obroty światowe, wzięli tych wyklętych na sztandary swych roszczeń. Niezły numer, co? To tak, jakby w ramach własnych korzyści, peowcy powoływaliby się na martyrologię pisowców. Dowód? Proszę. Gdy dumny Izrael dostał od społeczności międzynarodowej prawo do państwowości przez pierwszy okres nazywał niedobitków z Europy Środkowo-Wschodniej, osiedlających się w nowej ojczyźnie mianem „sabon”. Sabon, to znaczy – mydło. Żydzi, ci którzy zjechali z całego świata, a Holokaustu nie przeżyli, z przyczyn oczywistych (bo by nie przyjechali z powodu tego, że by nie żyli), byli na tyle bezczelni, że uważali tych niedorżniętych za wstyd narodowy. Żyd powinien walczyć, a tu się poddał. Ten wstyd za krajanów osadzony był na potwornej ignorancji, bo tylko ci co przeżyli nie wiedzą czemu poddano tych, którzy nie przeżyli. Ci mieli usta pełne piachu dołów kościotrupów i nie mogli nic powiedzieć na swoją obronę, że szli pokornie na rzeź. I tak samo szliby ci, którzy wyzywali ich od mydła.
Ta narracja zmienia się w okolicach procesu Eichmanna. Izrael triumfuje, porywa zbrodniarza na drugim końcu świata, sprowadza do siebie i osądza. To jest przełom, jednak od mydlenia Żydów ocalałych z Holokaustu mija sporo lat, bo mamy rok 1961.I teraz następuje fenomenalny fikołek. „Sabony” stają się bohaterami narodowymi. Każdy ślad, wspomnienie, pamiętnik, dziadek-babcia stają się świętością. I z tym przekazem Izrael wchodzi na salony. Do tej pory to był jakiś kraik nie wiadomo gdzie, jakaś tam terytorialna rekompensata za grzeszki Zachodu, łatwa i tania, zwłaszcza, że na koszt Palestyńczyków. Wcześniejszy wstyd narodowy staje się nie tylko dumą, ale i podstawą „Przedsiębiorstwa Holokaust”. Staje się też podstawą narracji dyplomatycznej Izraela, która coraz częściej zaczyna być używana do uniwersalnego uzasadniania, a właściwie rozgrzeszania, wszelkich poczynań Izraela. I tak to jedzie do dziś, z tym, że mamy do czynienia z dawkami rosnącymi. Izrael coraz więcej broi i jednocześnie coraz więcej oskarża za przewiny wobec przodków, których i w czasach zagłady, i jak widać teraz – traktował i traktuje instrumentalnie.
Niedobra o tym mówić?
Jestem zdegustowany, że takie rozważania, jak te moje tutaj, łapią się na antysemityzm. Mechanizm takiej dystrybucji jest dwojaki. To, że Żydzi używają tego argumentu to ich mentalne prawo, jednak należy brać każdorazowo po uwagę wyliczone wyżej okoliczności. Każdy naród ma swój sposób walki o swoją reputację. Szkoda, że nasz wybrał samobójczą drogę samobiczowania za głównie nie swoje winy i powiela to pedagogiką wstydu. Niech sobie Żydzi robią z własnym image co chcą. Chodzi o tych działań percepcję. Wiem, że większość z czytających ten tekst podziela moje poglądy, ale akurat w „tym temacie” następuje jakieś odrętwienie. Racja racją, ale „niedobra o tym mówić”. Tak? A więc mamy jakieś święte krowy, które dbają o to, by ich wcale nie świętość była omijana łukiem, w co najmniej w milczeniu, jeśli już nie taktycznym uwielbieniu? Dlaczego? Bo obejmie nas wdrażany i importowany ostracyzm?
Znam wielu Żydów. Jednych lubię, drugich – nie. Tak samo jak mam z Amerykanami, Niemcami czy Rosjanami. I nie ma to nic wspólnego z pochodzeniem. Po prostu jak z każdym człowiekiem i narodem – zdarzają się różni po drodze i nie ma czegoś takiego jak zbiorowa odpowiedzialność, choć pewne wyznaczniki wspólnoty mentalu może i istnieją.
A może i nie? No, bo jak się posłucha takiego np. pisowca i zaraz potem pełowca, to człowiek ma duże wątpliwości czy należą do tego samego narodu, nawet wspólnoty.
Pewnie tak samo jest i z Żydami – co chatka, to zagadka. Ale – moim zdaniem – państwo im się nie bardzo udało. Jeśli domaga się szacunku na fałszywym kredycie z przeszłości, jeśli świeci w oczy wszystkim ofiarami, nad którymi albo przechodziło się wcześniej do porządku, albo wyśmiewano, to jest to słabe. A jeśli to ma uzasadnić obecne ludobójstwo to jest to słabe do kwadratu. W dodatku sami Żydzi się na to godzą, że każde zakwestionowanie działań, choćby znienawidzonego przez wielu Żydów rządu, to plucie na piece Oświęcimia, że każdy sprzeciw wobec choćby najbardziej będącego w błędzie Żyda, to poplecznictwo piekłoszczyka Hitlera.
Ja się na to nie godzę i będę o Żydach, i o Izraelu mówił i sądził, jak o każdym innym narodzie. Wedle zasług i przewin.I to jest może najlepsza propozycja dla tego narodu i kraju. Normalność. Bo za bycie Narodem Wybranym w końcu płacił zawsze ten, co miał takie uroszczenia. Dziś za nie płaci coraz więcej innych, niewybranych narodów. Życzę więc sobie i wszystkim… normalności. 

Żydowski drag queen, który przeżył holokaust. Tak Muzeum POLIN upamiętniło powstanie w getcie

Żydowski drag queen, który przeżył holokaust. Tak Muzeum POLIN upamiętniło powstanie w getcie [VIDEO]

20.04.2024 zydowski-drag-queen-ktory-przezyl-holokaust

Andrzej Szwan
Andrzej Szwan. / Foto: screen YouTube/Muzuem POLIN

W piątek przypadła 81. rocznica zrywu w getcie warszawskim. Jednym z ambasadorów akcji Muzeum POLIN – „Żonkile” – był m.in. Andrzej Szwan, drag queen przedstawiający się jako Lulla La Polaca.

– Moja historia wydarzyła się właśnie tutaj: w Warszawie, na Muranowie. Nazywam się Andrzej Szwan, jestem polskim Żydem, jestem Lulla La Polaca – słyszymy w nagraniu.

– W czasie wybuchu powstania w getcie miałem 4 lata. Przeżyłem, bo wyniesiono mnie przez mur. 19 kwietnia przypnijmy żonkile, które są symbolem pamięci o powstaniu w getcie warszawskim, ale także znakiem sprzeciwu wobec zła, wykluczenia, dyskryminacji. Włączmy się w akcję „Żonkile” i pokażmy, że łączy nas pamięć – dodał, promując akcję.

https://youtube.com/watch?v=r7_lMIh8GkY%3Fsi%3DH9FKAVHDXshX0_pG

Wyciem syren rozpoczęły się w piątek uroczystości 81. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Przedstawiciele organizacji żydowskich, kombatanci, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata i przedstawiciele władz złożyli wieńce pod Pomnikiem Bohaterów Getta.

Wyciem syren w samo południe w stolicy rozpoczęły się obchody 81. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Główne uroczystości, które zgromadziły przedstawicieli organizacji żydowskich, kombatantów, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, władz państwowych i samorządowych, a także dyplomatów oraz przedstawicieli polskich instytucji kultury i mieszkańców stolicy, odbyły się przed Pomnikiem Bohaterów Getta.

Naczelny rabin Polski Michael Schudrich odmówił psalm 130 zaczynający się słowami: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, słuchaj głosu mego!”. Następnie poprowadził modlitwę za zmarłych Kadisz, która kończy się prośbą: „Niechaj zapanuje niebiański pokój na wysokościach, oby zesłał pokój i dla całego Izraela”.

Wieńce pod pomnikiem złożyli ambasador Izraela w Polsce Jakow Liwne oraz przedstawiciele prezydenta Polski, premiera, parlamentu, władz stolicy. Wielu uczestników uroczystości przyniosło ze sobą żonkile. Pojedyncze żółte kwiaty, a niektórzy całe naręcza, składali u stóp monumentu.

W pewnym momencie na postument pomnika wszedł przez nikogo nie zatrzymywany mężczyzna w kurtce w barwach Palestyny. W ręku trzymał flagę palestyńską. Podeszło do niego kilka osób i sprowadziło na chodnik. Tam został wylegitymowany przez funkcjonariuszy policji i odprowadzony do policyjnego samochodu.

Następnie uczestnicy uroczystości przeszli w milczeniu w Marszu Pamięci Powstańców do pomnika na Umschlagplatz. Składali wieńce i kwiaty przy kolejnych miejscach pamięci, związanych z Gettem Warszawskim.

Przy pomniku na Umschlagplatz, upamiętniającym miejsce wywózki Żydów z getta do obozów zagłady w latach 1942 – 1943, wolontariusze odczytywali fragmenty wspomnień uczestników tych dramatycznych wydarzeń.

19 kwietnia 1943 roku 2 tys. Niemców wkroczyło do getta, by je ostatecznie zlikwidować. Przeciwstawiło się im kilkuset młodych ludzi z konspiracyjnych Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) i Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW). Powstańcy pod dowództwem Mordechaja Anielewicza byli wycieńczeni i słabo uzbrojeni. Wielu wiedziało, że nie mają szans, ale woleli zginąć w walce, by ocalić godność. Pozostali mieszkańcy getta, około 50 tysięcy cywilów, przez wiele tygodni ukrywało się w kryjówkach i bunkrach. Ich opór był tak samo ważny jak ten z bronią w ręku. Przez wiele dni pozostali nieuchwytni – zeszli do podziemi i nie podporządkowali się rozkazom Niemców. Przez cztery tygodnie Niemcy równali getto z ziemią, paląc dom po domu. Schwytanych zabijali lub wywozili do obozów.

Grzegorz Braun, ciało odpornościowe polskiego systemu immunologicznego

Autor: CzarnaLimuzyna , 9 kwietnia 2024 ekspedyt/grzegorz-braun-cialo-odpornosciowe-polskiego-systemu-immunologicznego

Prokuratura ogłosiła zarzuty wobec Grzegorza Brauna.

Zarzut dokonania czegoś na tle patriotycznym lub antyrasistowskim jest w III RP zarzutem poważnym.

Oczywiście, oficjalnie zarzuty sformułowane przez prokuraturę brzmią inaczej: “Grzegorz Braun usłyszał zarzuty dotyczące m.in. znieważenia grupy osób na tle religijnym, czyli zgaszenia w Sejmie świec chanukowych”

W mojej opinii od samego początku zamiary, które ogłosiła tzw. koalicja chanukowa były zamiarami z nienawiści, nienawiści skierowanej w stronę polskiego posła i wszystkich tych, którzy stoją na gruncie rozdziału państwa od żydowskiego lobby. Chodzi o „państwo polskie”, które ledwo dyszy pod ciężarem dwużydzianów i lewaków reprezentujących antypolskie interesy obcych koterii.

A owszem, usłyszałem zarzuty – ale NIEDOKŁADNIE takie, jak te przesłane w styczniu przez

@PK_GOV_PL do  @KancelariaSejmu – ergo, na moje wyczucie prawne, całą procedurę uchylania immunitetu wypada powtórzyć /Grzegorz Braun/TT/X

Ambasador Izraela, Yacov Livne podczas sejmowej Chanuki

Grzegorz Braun ciało odpornościowe polskiego systemu immunologicznego

Polski system immunologiczny jest osłabiony czymś co można porównać do „szczepionek mRNA” pobudzających polskie głowy do produkcji spreparowanych fantomów. Z tego powodu część naturalnych mechanizmów obronnych takich jak spontaniczna ksenofobia, nietolerancja wobec patologii, odruchy patriotyczne są traktowane z nienawiścią.

Ale jak można znieważyć grupę osób na tle religijnym, gdy organizator nie jest kościołem, Sejm RP jest miejscem wolnym pod obrzędów religijnych, Polska jest państwem świeckim a jedyną osobą, która ucierpiała jest agresywna Żydówka naruszająca nietykalność osobistą posła? Jak?

·

7 706 Wyświetlenia

Co wzbudziło nienawiść cyfrowych fagocytów nowej generacji?

  • Reakcja Brauna na szkalowanie dobrego imienia polskich bohaterów II Wojny Światowej
  • Antyrasistowska interwencja poselska w gmachu Sejmu
  • Wyrzucenie na śmietnik choinki z faszystowskim symbolem euro- kołchozu i lgbt

To nie wymaga dalszego komentarza.

Tagi:hucpa, Zarzuty wobec Grzegorza Brauna

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne

Czym się różni śmierć Polaka od śmierci Żyda? Wyjaśnia Prof. Engelking.

Czym się różni śmierć Polaka od śmierci Żyda?

wywiad, jaki Engelking udzieliła Monice Olejnik w TVN24na początku lutego 2011 roku. Prof. Engelking mówi o relacjach pomiędzy Polakami i Żydami w czasie wojny. Mówi: “Ta śmierć żydowska wynikała również z takiej całkowitej niemożności porozumienia. Dla Polaków to była kwestia biologiczna, naturalna. A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym” –

Żydzi. Julian Tuwim

Julian Tuwim

Żydzi (wiersz klasyka)

Julian Tuwim

Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.

Szwargocą, wiecznie szwargocą
Wymachując długimi rękoma,
Opowiadają sobie jakieś trwożne rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych, pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy!
Pomazańcy!

Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą…
– Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się… oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy ktoś nie słyszy…

Wieki wyryły im na twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszy wspomnienia
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach…

…Jakaś szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(…pod oknami… w piątki… przechodnie…
Goje… zajrzą do okien… Sza! Sza-a-a!)

Celem izraelskim jest sterroryzowanie organizacji humanitarnych i narastanie klęski głodu

Krzysztof Bosak twitter @krzysztofbosak

Z oświadczenia @WCKitchen

wynika, że ich konwój — w którym zginął między innymi nasz obywatel — był oznaczony jako humanitarny, a @IDF [armia Izraela] były informowane o jego ruchach. Wolontariusze zostali zaatakowani już po rozładowaniu żywności. Wygląda na to, że celem izraelskiego dowództwa jest sterroryzowanie organizacji humanitarnych i narastanie klęski głodu wśród Palestyńczyków. W tej chwili z powodu blokowania dostaw umierają tam ludzie, w tym niemowlęta. To ma swoją nazwę: zbrodnie wojenne. Wezwanie ambasadora Izraela do MSZ to minimum co powinno nastąpić.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP

@MSZ_RP

·

6 g.

Przekazujemy najszczersze wyrazy współczucia rodzinie wolontariusza, który niósł pomoc dla palestyńskiej ludności w Strefie Gazy. Polska nie zgadza się na brak przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego i ochrony cywilów, w tym pracowników humanitarnych.

Dodano kontekst

Post pomija ważny kontekst, że polski wolontariusz zginął z rąk Sił Obrony Izraela poprzez Izraelski atak w Strefie Gazy. rmf24.pl/raporty/raport… x.com/WCKitchen/stat…

199,5 tys. Wyświetlenia

===============================

Kaźmirz Pawlak

@KazmirzP

·

Obserwuj

Śp. Damian Soból – Polak, Przemyślanin, wolontariusz World Central Kitchen który zginął wczoraj podczas 🇮🇱 ataku rakietowego na konwój humanitarny dostarczający żywność do Strefy Gazy. Nie usłyszysz o Nim w tzw. wolnych mediach bo “to nie dobra jest” Cześć jego pamięci

Obraz

3,8 tys.

“Lev Tahor” po hebrajsku „czyste serce”. Kolejne wyroki w sprawie żydowskiej sekty porywającej dzieci.

Kolejne wyroki w sprawie żydowskiej sekty porywającej dzieci

magnapolonia

Bracia Yoil, Yakov i Shmiel Weingarten z żydowskiej sekty Lev Tahor zostali uznani za winnych udziału w uprowadzeniu dwójki dzieci z ich domu w Woodridge w USA. Lev Tahor oznacza po hebrajsku „czyste serce”.

Zapadły kolejne wyroki w sprawie żydowskiej sekty porywaczy dzieci. W środę 27 marca br. nowojorski sąd skazał trzech członków ortodoksyjnej żydowskiej sekty Lev Tahor, za porwanie dwójki dzieci. Bracia Weingarten usłyszeli wyroki za uprowadzenie 14-letniej dziewczynki i jej 12-letniego brata z domu ich matki w Woodridge w stanie Nowy Jork w 2018 roku.

Bracia byli ostatnimi z dziewięciu podejrzanych w tej sprawie. Wszyscy zostali skazani lub przyznali się do winy, w tym przywódca sekty – rabin Nachman Helbrans, który w 2022 roku został skazany na 12 lat więzienia za liczne porwania i wywózkę za granicę nieletnich w celach seksualnych oraz za inne zarzuty.

– Tym wyrokiem wszystkich dziewięciu przywódców Lev Tahor oskarżonych o te haniebne zbrodnie zostało pociągniętych do odpowiedzialności – stwierdziło w oświadczeniu biuro prokuratora USA w południowym dystrykcie Nowego Jorku, nazywając zachowanie oskarżonych mianem „nie do przyjęcia”.

– Bez względu na to, czy dzieje się to w imię religii, czy innego systemu przekonań, narażanie dzieci na przemoc fizyczną, seksualną lub emocjonalną nigdy nie będzie tolerowane – stwierdzono w oświadczeniu.

Bracia zostali skazani za wszystkie zarzuty, w tym porywanie dzieci dla celów seksualnych i innych oraz spisek mający na celu oszukanie władz Stanów Zjednoczonych.

Lev Tahor to tajemnicza grupa i niewiele wiadomo o jej wewnętrznym funkcjonowaniu. Grupa wyznaje skrajną interpretację prawa żydowskiego, które poważnie ogranicza kontakt jej członków ze światem zewnętrznym i codziennymi aspektami życia, takimi jak dieta i ubiór, a zwłaszcza wątki rytualne. Sprzeciwiająca się działalności sekty, grupa “Lev Tahor Survivors” szacuje ilość członków tej radykalnej, kabalistycznej sekty na kilkaset osób.

Od czasu aresztowania Helbransa, członkowie sekty szukali nowego domu, pojawiając się na Bałkanach i w Maroku. Wydaje się jednak, że większość osiadła w Gwatemali, gdzie grupa ma swoją siedzibę od około 2013 roku, po pobytach w Izraelu i Kanadzie, podczas których próbowała uciec przed sankcjami tamtejszego rządu.

Do porwania za które skazani zostali bracia Weingarten, doszło w wigilię Chanuki w 2018 roku. Wówczas to członkowie sekty późnym wieczorem porwali dwójkę dzieci z miasta Woodridge w stanie Nowy Jork i używając przebrań oraz fałszywych dokumentów tożsamości przemycili młode rodzeństwo do Meksyku. Tam oddali dziewczynkę dorosłemu mężczyźnie, którego uważali za jej „męża”.

“Żydowska sekta Lev Tahor ma zwyczaj wydawania nieletnich dziewcząt z dorosłymi mężczyznami i zmuszać je do współżycia seksualnego z „mężami” – twierdzą amerykańscy śledczy. W tej sprawie porwana miała 13 lat. Została” wydana za mąż” za Jacoba Rosnera, wówczas 18-letniego, kolejnego oskarżonego w tej sprawie Żyda. Nielegalne małżeństwo nigdy nie zostało oficjalnie uznane.

Dzieci odnaleziono w Meksyku po tygodniowych poszukiwaniach z udziałem setek śledczych i pracowników organów ścigania, a następnie wróciły do Nowego Jorku.

Trzej bracia skazani w tym tygodniu zostali poddani ekstradycji do Stanów Zjednoczonych z Gwatemali w 2022 roku. Przetrzymywano ich w więzieniu hrabstwa Westchester i sądzono przed sądem rejonowym Stanów Zjednoczonych w White Plains.

NASZ [magnapolonia] KOMENTARZ: Zastanawia nas, czy porywanie dzieci przez tę żydowską sektę miało jedynie wątki pedofilskie, czy może także inne, których polityczna poprawność zabrania nie tylko badać, ale nawet o nich mówić. Chodzi oczywiście o kwestie rytualne.

Warszawa – “Wirtualny Sztetl”. Żydzi będą edukować Polaków za pieniądze od Niemców.

Żydzi będą „edukować” Polaków za pieniądze od Niemców. Umowa z Muzeum POLIN podpisana

29.03.2024

Muzeum POLIN i niemiecka flaga.
Muzeum POLIN i niemiecka flaga. / Foto: Wojciech Kryński – Museum of the History of Polish Jews, CC BY-SA 3.0 pl, Wikimedia Commons / Pixabay (kolaż)

Umowę przekazania grantu na 1 mln euro podpisali w czwartek w Warszawie ambasador Niemiec Viktor Elbling i dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN Zygmunt Stępiński. Grant umożliwi realizację projektu „Pamięć, Edukacja, Dostępność”.

Realizacja projektu edukacyjnego „Pamięć, Edukacja, Dostępność” możliwa będzie dzięki 1 mln euro, przekazanego przez Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec. Uroczystość podpisania umowy o przekazaniu grantu odbyła się w czwartek w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Projekt służyć ma upowszechnianiu dziedzictwa polskich Żydów poprzez programy edukacyjne, szkolenia, umożliwianiu dostępu do kultury, budowaniu partnerstw lokalnych, rozbudowywaniu zasobów historycznych.

– Jestem niezwykle zobowiązany rządowi federalnemu Niemiec za przekazanie miliona euro na program „Pamięć, Edukacja, Dostępność”, który łączy działania edukacyjne, integracyjne i upowszechniające wiedzę o tysiącletniej obecności Żydów w naszej części Europy. Ambicją grantodawcy oraz zespołu Muzeum POLIN jest zapewnienie naszej publiczności doświadczenia, które zmieni jej sposób myślenia; tak, aby historia polskich Żydów stała się dla niej tak samo znacząca i żywa, jak ich własna – powiedział podczas czwartkowej uroczystości Stępiński.

Projekt skierowany jest przede wszystkim do młodzieży szkolnej, nauczycieli, a także społeczności lokalnych w całej Polsce. Celem jest poszerzanie wiedzy na temat historii i kultury polskich Żydów, a także walkę z antysemityzmem. Jak szacują organizatorzy, obejmie on ok. 70 tys. uczestników.

Stępiński przypomniał o historycznej wizycie kanclerza Republiki Federalnej Niemiec Willy’ego Brandta w Warszawie w grudniu 1970 r. Polityk udał się wówczas pod Pomnik Bohaterów Getta, wcześniej – przy Grobie Nieznanego Żołnierza – oddał hołd poległym w czasie II wojny światowej Polakom.

– Po złożeniu wieńca, Willy Brandt ukląkł na stopniach pomnika. Ten gest, mimo żelaznej kurtyny, obiegł światowe media. Obserwatorzy zinterpretowali je jako przyznanie się Niemiec do winy za Zagładę narodu żydowskiego. Działo się to wszystko o niepełne sto kroków od miejsca, w którym teraz przebywamy – powiedział dyrektor POLIN.

– Nie istnieją żadne dowody pozwalające uznać to zachowanie za zaplanowane przez specjalistów od wizerunku czy niemieckich polityków – twierdził, podkreślając, że niemiecki kanclerz decyzję o wykonaniu gestu podjął w drodze z Wilanowa, gdzie mieszkał w czasie wizyty. „Uświadomił sobie, że standardowe pochylenie głowy w tym wypadku będzie niewystarczające”. „Tym jednym, symbolicznym gestem dokonał dla stosunków niemiecko-żydowskich i polsko-niemieckich więcej niż wszyscy przed nim i wielu po nim (…) Uklęknięcie przed pomnikiem Natana Rapoporta otworzyło drogę do dialogu, porozumienia, a wreszcie pojednania”.

Do wizyty kanclerza nawiązał także Viktor Elbling, ambasador Niemiec. – Willy Brandt nie ponosił przecież bezpośredniej odpowiedzialności, ale należał do tamtej generacji. Opuścił Niemcy jako socjaldemokrata. Ale tym gestem brał na siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Współcześnie powinniśmy zadawać sobie podobne pytanie choć, oczywiście, nie ponosimy winy osobiście. Ciąży na nas jednak odpowiedzialność jako na Niemcach. I nie jest to rodzaj odpowiedzialności, która się kiedyś kończy – zaznaczył.

W ramach projektu zaplanowano warsztaty edukacyjne dla uczniów i nauczycieli, przeprowadzane w szkołach, muzeach i online, działania skierowane do społeczności ukraińskiej w Polsce, a także programy dla szerokiej publiczności. Jednym z nich będzie „Muzeum na kółkach”, które „odwiedzi” 10 miejscowości w Polsce (głównie tych do 50 tys. mieszkańców); każdej wizycie towarzyszyć ma program kulturalny, przygotowywany we współpracy z lokalnymi partnerami projektu. Zaplanowano także „letnie spotkania z kulturą”, które odbywać się będą w plenerze, na terenie wokół muzeum.

Przygotowano także programy dla rodzin, które odbywać się będą przede wszystkim w Miejscu Edukacji Rodzinnej „U Króla Maciusia”, nawiązującego do myśli pedagogicznej Janusza Korczaka. Program dla młodzieży i nauczycieli oraz mniejszości narodowych obejmuje zajęcia Letniej Szkoły Otwartej, prowadzone online, a także międzynarodową konferencję o tematyce historycznej i metodologicznej. Wzmacnianiu kompetencji związanych z „edukacją antydyskryminacyjną” służyć mają zajęcia dla tzw. „multiplikatorów”, czyli osób, zaangażowanych i popularyzację i ochronę żydowskiego dziedzictwa kulturowego. Specjalne szkolenia z rozpoznawania i przeciwdziałania antysemityzmowi prowadzone będą także dla służb mundurowych.

– Muzeum POLIN prowadzi jeden z najbardziej rozbudowanych projektów edukacyjnych nie tylko w Polsce, ale także wśród europejskich, może nawet światowych muzeów. To możliwe dzięki temu, że instytucje, państwa podzielają naszą misję: przywracać i chronić pamięć o historii polskich Żydów, łącząc to z pewnymi współczesnymi elementami jak antydyskryminacja i potępienie wszystkich form wykluczenia. Rząd niemiecki jest naszym partnerem od lat; był on jednym z pierwszych donatorów muzeum, przeznaczył znaczącą dotację na przygotowanie i wykonanie wystawy stałej – przypomniał dyrektor Muzeum POLIN.

– Grant, który przekazała nam Republika Federalna Niemiec jest wyjątkowo ważny, pozwala nam bowiem kontynuować bez zakłóceń naszą działalność edukacyjną – dodał.

Projekt umożliwi także działania wewnątrz Muzeum, m.in. modernizację wybranych stanowisk multimedialnych czy przygotowanie nowych nagrań na audio-przewodniki po wystawie stałej, rozwijanie portali internetowych „Wirtualny Sztetl” i „Polscy Sprawiedliwi”, a także digitalizację zbiorów placówki.

Ciekawostki dialogu z judaizmem

Ciekawostki dialogu z judaizmem

Stanisław Michalkiewicz „Prawy.pl” (prawy.pl)    23 marca 2024 ciekawostki

Ciekawe, że największym zwolennikiem melioracji Kościoła katolickiego w naszym nieszczęśliwym kraju jest Judenrat „Gazety Wyborczej”, podobnie jak inne żydowskie przedsięwzięcia na całym świecie.

Tak jest nie od dziś, tylko właściwie od samego początku, to znaczy – od pojawienia się chrześcijaństwa. Jak pisze Tadeusz Zieliński w swoim wiekopomnym i znakomitym dziele od tytułem „Cesarstwo rzymskie”, z chrześcijaństwem było tak, jak mówi ewangeliczna przypowieść o siewcy. Jedne ziarna padły na grunt skalisty, w którym nie mogły się zakorzenić, inne – między ciernie, które pędy zboża zagłuszyły, a wreszcie inne – na ziemię żyzną – i one wydały plony. Otóż według Tadeusza Zielińskiego, tymi ewangelicznymi „cierniami”, które zagłuszały chrześcijańskie pędy, było żydowskie otocznie, ziejące nienawiścią do wszystkiego, co nieżydowskie, to znaczy – do wszystkiego, co nie podziela żydowskich uroszczeń do wyjątkowości w całym Wszechświecie.

Dlatego dla rozwoju chrześcijaństwa konieczna była jego dejudaizacja, odrzucenie wszelkich może nie związków, ale zależności od Żydów. Zapoczątkował to sam Pan Jezus, któremu faryzeusze, czyli ówcześni żydowscy intelektualiści – tacy starożytni redaktorowie Michnikowie – bez przerwy coś zarzucali. A to, że uzdrawia w szabat, a to, że nie przestrzega rytualnej czystości, a to, że Jego uczniowie w szabat zrywają kłosy, słowem – zachowywali się, niczym wilki z bajki Ezopa. Jak pamiętamy, wilki te rozszarpywały owce, które zażądały od nich wyjaśnień – dlaczego to robią. W odpowiedzi wilki wyjaśniły, że to dlatego, iż owce mącą im wodę w rzece.

Toteż w miarę rozszerzania się chrześcijaństwa właśnie wśród „pogan”, którzy byli tą żyzną, ewangeliczną rolą, odrzucało ono po kolei rozmaite żydowskie pozostałości, aż wreszcie doszło do odrzucenia obyczaju, który wśród „pogan” budził powszechny wstręt – mianowicie obrzezania. Odtąd znakiem przynależności do społeczności chrześcijańskiej nie było już obrzezanie, tylko chrzest. Tadeusz Zieliński, który nie był entuzjastą – delikatnie mówiąc – cywilizacji żydowskiej – właśnie w dejudaizacji chrześcijaństwa upatruje ważną przyczynę jego ekspansji na ludy „pogańskie” i ich chrystianizacji.

Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy w obliczu trapiącego Kościół katolicki kryzysu przywództwa, niektórzy dygnitarze szukają ratunku w rejudaizacji chrześcijaństwa, czemu służą rozmaite „dialogi” z judaizmem”, czy „dni judaizmu”, będące po prostu promocją judaizmu, a nie chrześcijaństwa, a w najlepszym razie – promocją żydowskiego przemysłu rozrywkowego. Jest oczywiste, że ta amikoszoneria z Żydami niczego dobrego dla Kościoła nie przyniesie, bo nie ulega wątpliwości, iż Żydom wcale nie zależy na odbudowie siły Kościoła katolickiego, tylko dążą do zapędzenia go w kozi róg kierowanymi pod jego adresem pretensjami. Ma to niby na celu meliorację Kościoła, ale tak naprawdę chodzi o to, by przyzwyczaić jego dygnitarzy, a potem i cała resztę, do tłumaczenia się przed Żydami, jako ostatnią instancją.

Warto przy tym dodać, że Żydowie nie kierują się jakimiś stałymi zasadami, tylko – mądrością etapu. Kiedy w latach 80-tych honorowane na Zachodzie certyfikaty przyzwoitości musiały mieć stempel Kościoła, to środowisko michnikuremków prawie nie wychodziło z zakrystii. Kiedy jednak pod koniec lat 80-tych okazało się, że ten stempel kościelny nie jest już konieczny, już na początku lat 90-tych Judenrat „Gazety Wyborczej” rozpętał wojnę przeciwko „ajatollahom”, którzy rzekomo chcieli w miejsce PRL zainstalować „państwo wyznaniowe”. Ponieważ „ajatollahowie” nie byli pewni, czego w roku 1990 szukała w archiwach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych „komisja Michnika”, w skład której wchodził przynajmniej jeden tajny współpracownik SB, co tam znalazła i jaki zamierza zrobić z tych znalezisk użytek, to na wszelki wypadek podkulili pod siebie ogony. Na nic to się nie zdało, bo co jeden człowiek chce zakryć, to drugi odkryje.

Toteż i poodkrywał, ale nie od razu, tylko w momencie, gdy Żydowie w Ameryce zainicjowali nową gałąź przemysłu w postaci „przemysłu molestowania”, której celem było podcięcie ekonomicznych fundamentów Kościoła katolickiego. Judenrat „Gazety Wyborczej”, oczywiście w imię moralnej melioracji Kościoła, najpierw zainicjował lustrację wyższego duchowieństwa, które niestety dostarczyło ku temu wiele powodów, a kiedy w ten sposób zepchnął je do defensywy, zainspirował wiele kampanii, które doprowadziły do utrwalenia w skorumpowanym sądownictwie naszego bantustanu zasady odpowiedzialności zbiorowej – tak samo, jak stało się to w USA.

A ponieważ w Polsce nie dzieje się nic, czemu nie towarzyszyłby niezamierzony efekt komiczny, to dochodzi do sytuacji podobnych, jak opisana przez Melchiora Wańkowicza rozprawa rozwodowa w Reno w stanie Newada. Reno słynie z ekspresowych rozwodów, udzielanych niczym na konwejerze, ale – jak to w Ameryce – wszechobecna hipokryzja nakazuje podtrzymywać pozory. Pozew rozwodowy składała jakaś dama, podając za przyczynę „moralne okrucieństwo” męża. Ale sędzia prosił o jakiś konkret – na czym to „moralne okrucieństwo” polegało. Po namyśle pani powiedziała: ziewał w mojej obecności. – No to rzeczywiście skandal – powiedział sędzia – ale może przypomni sobie pani jeszcze coś? Po jeszcze dłuższym namyśle oświadczyła: wyśmiewał się z wuja Jimmy’ego. – Z wuja Jimmy’ego! Coś podobnego! Co za wyrafinowany okrutnik! – krzyknął oburzony sędzia, stuknął młotkiem i już było „po harapie”.

Akurat w dniach ostatnich odbyła się Konferencja Episkopatu Polski, podczas której doszło tam do czegoś w rodzaju kuracji przeczyszczającej. Wydawać by się mogło, że wszystko przebiegało po myśli Judenratu „Gazety Wyborczej”, bo w stan spoczynku przeszedł i JE abp Marek Jędraszewski, który ośmielił się sprzeciwiać sodomczykom i gomorytkom, stanowiącym – jak wiadomo – trzon proletariatu zastępczego, oczywiście oprócz „kobiet” – i JE abp Stanisław Gądecki, któremu nic nie pomogło promowanie Dni Judaizmu – ale co z tego, skoro nowym przewodniczącym KEP został JE abp Tadeusz Wojda, któremu w przeszłości homoseksualizm brzydko pachniał, ale w dodatku, jakby tego było mało, „przestrzegał” przed „halloween”. Tego już za wiele, podobnie jak w przypadku wyśmiewania się z wuja Jimmy’ego, tym bardziej, że teraz jest rozkaz, iż homoseksualizm wydziela woń cudną. Świadczy o tym początek popularnego utworu, według którego „Rozróżniamy trzy zapachy: z…” no, mniejsza z tym.

Stanisław Michalkiewicz

Niemcy sugerują: „W Polsce rozpoczął się proces. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy”.

Co sugerują Niemcy? „W Polsce rozpoczął się proces. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy”

17.03.2024 nczas!!!

Przedstawiciel społeczności żydowskiej
Przedstawiciel społeczności żydowskiej – zdj. ilustracyjne. / Fot. Dave Herring/Unsplash

Polska jest krajem bezpiecznym do życia dla Żydów – przekonują się o tym coraz częściej potomkowie ocalałych z Auschwitz. Przeprowadzają się do Polski, gdzie czują się bardziej chronieni niż w krajach Europy Zachodniej – opisuje w reportażu z Krakowa portal dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ), podkreślając, że na proces ten mocno wpłynęła wojna w Ukrainie i atak Hamasu na Izrael.

Jak sądzicie, po co Niemcy publikują takie teksty?” – pyta retorycznie red. Tomasz Sommer.

W krakowskiej synagodze przy ul. Dietla nabożeństwa odprawiane są po polsku i po hebrajsku. Wiele przychodzących tam rodzin mieszka na terenie dawnej żydowskiej dzielnicy Kazimierz. Dzielnica została nazwana na cześć króla Kazimierza Wielkiego (1310–1370), który zrobił wiele dla bezpieczeństwa Żydów w kwestiach prawnych – przypomniał FAZ.

„Dzisiaj w Polsce żyją Żydzi z pokolenia po-Auschwitz. Kraków stał się sercem tej nowej normalności. Kraków jest wyjątkowy, jest wielokulturowy” – powiedział rabin Eliezer Gurary. „Tu nie jest tak jak w Niemczech, gdzie przy wejściu do synagogi przeszukuje się wchodzących wykrywaczem metalu. Tutaj jest bardziej przyjaźnie” – wyjaśnił.

„Od 15 lat prowadzimy przedszkole żydowskie. We wrześniu osiągnęliśmy minimalny limit dziesięciorga dzieci w wieku szkolnym. Obecnie po raz pierwszy od ponad 50 lat mamy w Krakowie szkołę żydowską, małą pierwszą klasę. To szczególny powód do radości” – podkreślił rabin Gurary.

Jak zauważył FAZ, 800-tysięczny Kraków, drugie co do wielkości miasto w Polsce, nie jest odizolowaną od świata wyspą. „Od początku wojny w Strefie Gazy odbyło się tu kilka niewielkich demonstracji solidarności z Palestyńczykami. Społeczność żydowska potwierdziła, że na wydarzenie przybyli także demonstranci z Niemiec, niektórzy pochodzenia arabskiego” – pisze FAZ. Po 7 października w środowiskach żydowskich w Krakowie zwiększono środki ochrony – m.in. po doniesieniach o broni, w jaką mogli byli wyposażeni przyjeżdżający demonstranci.

W Krakowie znajduje się Centrum Społeczności Żydowskiej (Jewish Community Centre – JCC), zainaugurowane w 2008 roku przez brytyjskiego księcia Karola (obecnego króla). JCC oferuje przestrzeń każdemu, kto „w jakikolwiek sposób identyfikuje się jako Żyd – niezależnie od tego, czy jest ortodoksyjny, liberalny, religijny czy świecki”.

„Nad bramą powiewają flagi narodowe Polski, Izraela i Ukrainy. Na jednym z okien widać tęczową flagę. Na płocie od strony ulicy umieszczono dziesiątki zdjęć i nazwisk zakładników Hamasu” – opisuje FAZ.

Jednym z zakładników Hamasu jest 75-letni urodzony w Warszawie historyk Alex Dancyg, od kilkudziesięciu lat zaangażowany w dialog polsko-żydowski. 7 października został on uprowadzony przez Hamas, był torturowany. „Prezydent Andrzej Duda potwierdził, że będzie działać na rzecz uwolnienia Alexa Dancyga, który ma również polskie obywatelstwo” – zaznacza FAZ.

Dwa lata temu, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, pracownicy JCC „rzucili się na pomoc Ukrainie, otaczając opieką przez ten czas dziesiątki tysięcy uchodźców”. Pomoc udzielana jest do dziś.

Dyrektor JCC Jonathan Ornstein, pochodzący z rodziny żydowskiej w Nowym Jorku, potwierdził, że od 2022 roku JCC przeznaczyło blisko 10 mln dolarów na pomoc uchodźcom z Ukrainy. „Judaizm ma mniej wspólnego z wiarą, a więcej z działaniem” – podkreślił.

JCC organizuje również kursy językowe, z zakresu historii, religii oraz kuchni żydowskiej. „Języka hebrajskiego obecnie uczy się u nas ponad 300 osób, uczymy także języka jidysz i arabskiego” – wyjaśnił Ornstein. Dodał, że w planach JCC jest m.in. wycieczka rowerowa z miejsca pamięci – obozu Auschwitz – do Krakowa. „Z miejsca śmierci do miejsca nowego życia” – podkreślił.

W ocenie Ornsteina w Krakowie osoby noszące jarmułki nie spotykają się z przejawami antysemityzmu. „Tutaj nie ma tego problemu. W Polsce panuje ogromne zainteresowanie kulturą żydowską” – wyjaśnił. Jak dodał, Kraków to miasto o dużych tradycjach judaistycznych. „Gdy przyszedł Holokaust, to żydowskie serce zostało wyrwane. Później nadszedł komunizm i prawie w ogóle się o tym nie mówiło. A teraz, od około 1989 roku, ludzie są ciekawi i interesują się tym” – dodał.

Zapytana o wystąpienie posła Konfederacji Grzegorza Brauna, który zakłócił w Sejmie obchody Chanuki, gasząc świece, socjolożka i aktywistka Miriam Synger oceniła, że jest to przykład „braku wiedzy o kulturze żydowskiej, chrześcijańskiej i polskiej.” „Decydującym czynnikiem w takich przypadkach jest zawsze reakcja polityków i społeczeństwa. A tu reakcja była bardzo dobra, ostra i wyraźna” – zgodził się Ornstein.

„Teraz w Polsce łatwiej i bezpieczniej być Żydem niż w jakimkolwiek kraju Europy Zachodniej” – stwierdził Ornstein. Podkreślił przy tym, że nadal „wielkim zadaniem pozostaje przekazanie tego faktu środowisku żydowskiemu, które wciąż postrzega Polskę z perspektywy Holokaustu”.

„W Polsce rozpoczął się proces, który będzie się nasilał. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy. (…) Polska od pewnego czasu jest krajem o dobrym rozwoju gospodarczym, a jednocześnie krajem zapewniającym Żydom bezpieczeństwo” – podsumował dyrektor JCC.

Satanizm… ideologia czy ludzie? Triumfalny powrót żydokomuny

Satanizm… ideologia czy ludzie? Triumfalny powrót żydokomuny

Autor: CzarnaLimuzyna , 13 marca 2024 ekspedyt/satanizm-ideologia-czy-ludzie

“Spośród mieszkańców Domu Władzy to Żydzi byli największymi kosmopolitami i z nadejściem „owego dnia” wiązali największe nadzieje. Modernizacja Rosji, jaka dokonała się u schyłku epoki carskiej, zniszczyła tradycyjny żydowski monopol na szeroki zakres zawodów usługowych na zachodnich rubieżach imperium. Żydowska rewolucja przeciwko państwu carskiemu była nierozerwalnie związana z żydowskim buntem przeciwko tradycyjnemu żydowskiemu życiu. Mniejszość wybrała syjonizm; większość z tych, którzy wybrali kosmopolityzm, czyniła to z uporem i konsekwencją niespotykaną wśród socjalistów o tradycyjnym pochodzeniu narodowym.

Zamieszkujący Dom Władzy Polacy, Łotysze i Gruzini zdawali się zakładać, że proletariacki internacjonalizm przystaje do ich języków, pieśni i potraw. Żydzi utożsamiali socjalizm z „czystym sieroctwem” i celowo unikali mówienia w jidysz w domu czy przekazywania dzieciom czegokolwiek, co uważali za żydowskie. Ich dzieci miały przecież żyć w socjalizmie. Tymczasem oni w ankietach personalnych wciąż określali się jako „Żydzi z pochodzenia” i zdawali się akceptować siebie nawzajem jako członkowie jednego plemienia i synowie jednej rewolucji”. /Yuri Slezkine„Dom Władzy. Opowieść o rosyjskiej rewolucji”/

Wiem, że niektórzy będą się zżymać na słowo powrót, wszak żydokomuna zawsze rządzi, zawsze radzi, oraz zawsze ciebie zdradzi, a to w ramach wielkiego żarcia (TKM) albo w trakcie intensywnej dbałości o linię programową (Rewolucja pożera swoje dzieci).

Właśnie nadeszły dni podczas których żydokomuna przeżywa swój największy rozkwit w historii. Na niwie międzynarodowej święci triumf Yuval Noah Harari dla wtajemniczonych „zwykły satanista” dla innych trans-humanista, sodomita i ideolog nowego totalitarnego porządku. Postać tyle odrażająca co przemijająca i już wkrótce pewnie ustąpi miejsca kolejnemu „ekspertowi”.

W Polsce, czyli jak mawia klasyk gatunku, „na najlepszej działce na globusie” żydokomuna podniosła swój łeb do obrazoburczej koronacji w nikczemnym rytuale wyróżnienia żydowskiego rasizmu jako przewodniej siły postępu i rozwoju, co na każdym kroku kłóci się z fundamentami naszej cywilizacji – prawdą, prawem i moralnością, których przejawy wraz ze zwykłą normalnością nazywane są „antysemityzmem” lub „mową nienawiści” /szkolenia z nienawiści/

Stara i nowa żydokomuna

(…) Jak na pewno wiecie, środowiskiem, z którego pochodzę, jest liberalna żydokomuna. To jest żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności. /Adam Michnik, „Powściągliwość i Praca” (nr 6, 1988 r.)/

Aktualnym wyznaniem żydokomuny pozostał oczywiście komunizm ale nie ten rozumiany potocznie, lecz komunizm zmodyfikowany przez Szkołę Frankfurcką ze wszystkimi aktualnymi dopalaczami typu lgbt i czerwono-brunatnym ładem nazywanym dla zmylenia użytecznych idiotów –  zielonym. Cele tej ideologii są niezmienne: zabór własności i wolności oraz budowa „zwierzęcego folwarku” wraz z nowoczesną rzeźnią dla mieszkańców, podzielonego na 15 minutowe strefy.

Ideologia

Marksizm nie jest jedynym składnikiem. Nie jest też pierwszą trucizną, której użyto przeciwko ludziom. Cofnijmy się, przy pomocy Magdaleny Wielomskiej, do przedstawiciela lewicy heglowskiej, Ludwiga  Feuerbacha.

Następnie, po kolei:

Tajemnica Izraela na tle historii

Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół, czyli 3 odsłony pieśni Hava Nagila

Źródła ideologii Unii Antyeuropejskiej, czyli antychrystianizm stosowany

Struktura czyli kto nam to wszystko organizuje – Marek T. Chodorowski

Satanizm, ideologia czy ludzie?

Pytanie jest prowokacją, ale nie jest bezsensowne. Prawidłowa odpowiedź brzmi: ludzie owładnięci ideologią satanistyczną. Ideologie lewicowe są z reguły satanistyczne w sensie odrzucenia Boga i  negacji ludzkiej natury. Wśród kadry zarządzającej są sataniści, ale większość jest mięsem armatnim ze świadomością niewolników. Nierzadko, wśród fanatyków trafiają się ludzie chorzy psychicznie. Jednostką chorobową jest najczęściej paranoja indukowana. Najbardziej zaangażowane są osoby zdemoralizowane i ogłupione.

Kto jest wrogiem żydokomuny?

Każdy kto mówi prawdę, żyjąc według standardów cywilizacji łacińskiej. Nie bez powodu redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” zwanej żydowską, Michnik notabene syn Ozjasza Szechtera, żydowskiego przestępcy, skazanego za próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego przez działalność w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, napisał swego czasu o trzech zagrożeniach – o trzech fundamentalizmach: narodowym, religijnym, moralistycznym. Redaktor „Wyborczej” stosującej w praktyce tolerancję represywną wielokrotnie wracał do swego tekstu próbując podtrzymywać tezę o rzekomym zagrożeniu normalnością, normalnością z polskiego punktu widzenia,  puszczając do druku artykuły o tytułach „Patriotyzm jest jak rasizm” albo sam pisząc: “Dziś grozi nam już nie komunizm, ale populizm i ksenofobia“.

Dlaczego wspominam o Michniku? Dlatego, że to m.in. z jego udziałem odbyła się celebracja „powrotu”.

Adam Michnik w TVKO. Wywiad przeprowadza Dorota Wysocka-Schnepf, dziennikarka Gazety Wyborczej i żona syna pułkownika Maksymiliana Sznepfa

Siła przewodnia narodów “Rzeczpospolitej Przyjaciół” czyli Michnik et consortes z przystawkami zgodnie ze starym hasłem partia siłą przewodnią narodu nadaje ton w mediach i w polityce. Pisząc o narodach mam na myśli Olaków zwanych fajnopolakami, a także coraz liczniejszych Ukraińców oraz Żydów zmagających się z niezwykle groźnym, bo najczęściej niewidzialnym, antysemityzmem. To dopiero początki zmian, ale trzeba przyznać są one obiecujące: likwidacja polskiej historii i literatury ułatwi integracje wyżej wymienionym. Nie zaniedbując podmiotu lirycznego nadmienię w tym kontekście o stosunkowo młodym pokoleniu, które przebojem wdarło się na różowy salon polityki.

Wymienię dwie najbardziej zasłużone osoby, gorliwe w dziele pogłębiania leworządności oraz wdrażania odpowiedniej historii Polin. Są to Anna Maria Żukowska i pełniąca ministerialną funkcję Dziemianowicz-Bąk. Obydwie panie, mówiąc delikatnie, mają żydowskie pochodzenie. Na zdjęciu poniżej prezentują projekt ustawy ws. zakazu gloryfikacji niektórych Żołnierzy Niezłomnych.

O przypadku pani Dziemianowicz-Bąk wypowiedział się jej rodzony ojciec, Remigiusz Dziemianowicz deklarujący się jako polski patriota.

Tak wychowała ją moja żona (…) córeczka jest typową nazi-bolszewiczką, ale nie ja ją tak wychowywałem, a więc jedynie może mi być przykro.

Postawa pana Remigiusza, to co napisał, może skłonić nas do spiskowej teorii, że na terenie Polski mieszkają także inni Żydzi…. Zwracam uwagę na sformułowanie “nazi – bolszewiczka”. Dlaczego nazi? Otóż dlatego:

Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz

________________________________________________________________________

Postanowiłem nie wklejać innych zdjęć Żydów, w tym Mosze Turbowicza, aktualnie Mariana Turskiego członka sowieckiej ekspozytury w Polsce (PPR) założonej przez NKWD, popierającego stalinowski reżim, który miał ostatnio czelność nazwać posła Brauna “polskim faszystą”.

Tagi: Satanizm… ideologia czy ludzie?, Stara i nowa żydokomuna, Triumf żydokomuny

O autorze: CzarnaLimuzyna

JUDEJCZYKOWIE FALĄ NA NAS WALĄ.

JUDEJCZYKOWIE FALĄ NA NAS WALĄ

Krzysztof Baliński 2 luty 2023

24 stycznia 2023, w Parlamencie Europejskim odbyło się głosowanie w sprawie wyłączenia lasów z kompetencji krajowych i przeniesienie do wspólnej polityki leśnej. Media rządowe biły na alarm: Berlin chcą położyć łapę na polskich lasach.

1 września 2022, podczas prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę podczas wojny Jarosław Kaczyński zadeklarował: „Jeżeli by państwo Izrael było zainteresowane jakimś udziałem w tym przedsięwzięciu, udziałem oczywiście z odpowiednimi skutkami finansowymi w dalszym etapie, to my jesteśmy na tego rodzaju działania, tego rodzaju rozmowy – bo najpierw trzeba o tym rozmawiać – otwarcie”.

23 stycznia 2009, w ujawnionym przez WikiLeaks szyfrogramie, ambasador USA w Warszawie raportował o uzyskanym od marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska zapewnieniu, że pieniądze na pokrycie kosztów restytucji majątków pożydowskich rząd zamierza zdobyć sprzedając państwowe lasy.

Dużo wcześniej żydowski poeta Julian Tuwim utworzył rym „Judejczykowie falą na nas walą”, za który nieźle dostało mu się od Żydów.

Cztery informacje, cztery daty i cztery pytania: Kto podpuścił Kaczyńskiego, żeby właśnie teraz, w takiej formie, bez wystarczającego przemyślenia, bez przygotowania odpowiednich narzędzi, przy wyjątkowo niesprzyjającej koniunkturze, wystąpił do Niemiec o reparacje? Do czego odszkodowania są mu potrzebne, skoro przed wyborami nie zdąży nimi przekupić wyborców? Co jest mniejszym złem: lasy w łapach żydowskich, czy lasy w łapach niemieckich? A może to wszystko na jedno wychodzi?

Odpowiedź nadeszła bardzo szybko. „Times of Israel”, w tekście „W roszczeniach wobec Niemiec Polska domaga się odszkodowań za Żydów zabitych przez Polaków” napisał: „W wykazie 9293 wsi, w których miały miejsce nazistowskie okrucieństwa niemieckie znalazły się wsie, w których miały miejsce polskie pogromy na Żydach, w tym wieś Jedwabne, gdzie ponad 300 Żydów zostało żywcem spalonych przez etnicznych Polaków”. Atak przypuściła też dziennikarka CNN, pytając Dudę: Czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych? W sprawie głos zabrał Tomasz Gross. Wg niego, 60 procent ofiar to byli Żydzi, obywatele polscy. A więc, jeżeli Polska uzyska reparacje, to tyle procent ma przypaść Żydom! Co mieli na celu, gdy przypomnimy, że akcję wyłudzania odszkodowań od Polski czynnie wspierają od lat, i że żądania zwrotu majątków pożydowskich zawsze wyprzedzają alarmujące raporty o wzroście antysemityzmu w Polsce?

Tymczasem, 10 września 1952, między Izraelem a Niemcami zawarta została w Luksemburgu umowa reparacyjna, w myśl której Niemcy wypłaciły Żydom 90 miliardów dolarów. Po kilku miesiącach Bolesław Bierut (lub raczej rządzący Polską triumwirat Berman-Minc-Bierut) zrzeka się reparacji wojennych od Niemiec. Zbieg okoliczności? Może zadziałały potężne siły nacisku zainteresowane tym, aby to Izrael otrzymał maksymalne odszkodowania kosztem innych poszkodowanych przez III Rzeszę? Może kierował się uczuciami sympatii wobec pochodzącej z Polski żydokomuny, która rządziła Izraelem? Czy rządzący dzisiaj Polską triumwirat Kaczyński-Morawiecki-Duda nie popełni podobnego przestępstwa?

W myśl porozumień luksemburskich odszkodowania nie trafiły do Polski, tj. kraju, którego obywatelami była większość pomordowanych, ale do Izraela, który w czasie holokaustu nie istniał i nie był stroną wojny. Rządzący Polską triumwirat Berman-Minc-Bierut zrzeka się reparacji wojennych od Niemiec i zgadza na uwzględnienie w umowach indemnizacyjnych odszkodowań za mienie pozostawione przez Żydów niemieckich na ziemiach, które po wojnie weszły w skład Państwa Polskiego (2578 nieruchomości o wartości 13 miliardów dolarów). Tymczasem ziemie te, na podstawie ustaleń Wielkiej Trójki w Poczdamie, przeszły pod jurysdykcję Państwa Polskiego bez żadnych odszkodowań. Zasadę naruszono przy zwracaniu mienia gminom wyznaniowym żydowskim (i ciągle narusza, bo proces jest dopiero na półmetku).

I tu pytania: Czy był to zbieg okoliczności? Czy nie chodziło o to, żeby „ulżyć” Niemcom w spłacie odszkodowań dla Żydów? Dlaczego utraty kwot, które za śmierć 3 milionów obywateli polskich przechwycił i przechwytuje nadal Izrael polskie władze w raporcie nie odnotowały?

W II wojnie światowej Polska utraciła 38% majątku narodowego (Francja 1,5%, a Wielka Brytania 0,85%). Tylko straty poniesione przez Warszawę są większe od strat Anglii i Francji razem wziętych. Z odszkodowań dla wszystkich ofiar III Rzeszy Polakom przyznano 2 procent, tj. 1,5 miliarda, a Izraelowi 90 miliardów dolarów. Ponadto Polska nie była bezpośrednim beneficjantem odszkodowań, lecz przysługiwało jej 15 procent reparacji dla Sowietów, którzy reparacjami nie podzielili się, za to kazali „sprzedawać” sobie węgiel za 15% wartości, co oznaczało grabież na 24 miliardy dolarów. Straty w zabitych i pomordowanych, w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców, wyniosły w Polsce 222 obywateli (a 40 w ZSRR). Tymczasem po ‘89, za przyzwoleniem kolejnych ekip przy władzy, podjęto skuteczną akcję zaniżania liczby polskich ofiar i zawyżania ofiar żydowskich. Czy i w tym przypadku nie chodzi o zdejmowanie z Niemców odium zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim i tworzenie obrazu, że w okupowanej Polsce zbrodnie popełniono wyłącznie na Żydach, że grabiono wyłącznie majątki żydowskie i że robili to jacyś naziści?

W 2014 r. Polska przystąpiła do wypłacania świadczeń tym, którzy przeżyli holokaust, czyli płacenia odszkodowań za zbrodnie na Żydach, których dopuścili się Niemcy. Funkcjonariusz MSZ uzasadnił to tak: „Do miesięcznych świadczeń kwalifikuje się każdy mieszkający w Izraelu, kto urodził się jako obywatel polski, ucierpiał podczas wojny pod okupacją niemiecką bądź też ukrywał się lub był zmuszony opuścić Polskę lub też urodził się po wojnie w rodzinie, która została zmuszona do opuszczenia Polski, a więc jako dziecko miał udział w ich losach i prześladowaniach. To samo dotyczy małżonka. To samo dotyczy kolejnej okupacji, sowieckiej, do roku 1956”. Utworzono nową kategorię beneficjentów odszkodowań – tych, „którzy doznali szkody na terenach należących do Polski”, czyli każdego przybyłego do Izraela bandyty z UB lub KBW („poszkodowanego” przez żołnierza wyklętego) lub każdego emigranta z Marca ’68, który uciekł przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Doszło do absurdalnej sytuacji – Żyd, który przeżył niemiecką okupację, dzięki ukrywającemu go Polakowi, potem zatrudnił się w zbrodniczym MBP lub bandyckiej Informacji Woskowej, a później uciekł z Polski, dostaje comiesięczne wsparcie od swoich ofiar. Natomiast Polak, który przeżył niemieckie łapanki lub, narażając życie, ukrywał w czasie okupacji Żyda, a po wojnie był torturowany w kazamatach UB, z własnych podatków płaci co miesiąc odszkodowanie temu Żydowi. Kwoty są ogromne. Już w pierwszym roku obowiązywania ustawy ZUS wypłacił ćwierć miliarda. Sprawa jest skandaliczna także z innego powodu – oznacza włączenie się rządu RP do antypolskiej polityki historycznej Żydów i Niemców utrzymującej, że Polacy są współodpowiedzialni za holokaust. A także dlatego, że był to krok na drodze restytucji mienia żydowskiego.

Inna ważna okoliczność: Konrad Adenauer i David Ben-Gurion zawarli tajny układ, zgodnie z którym Niemcy w pełni sfinansowały izraelski program atomowy, w wysokości 5 miliardów dolarów. Ale za tak drogie prezenty trzeba się odwdzięczyć. Dlatego, w ślad za tym, rozpoczęła się akcja ściągania z Niemców odpowiedzialności za holokaust, akcentowania „współsprawstwa” innych narodów, wmanipulowania Polaków w zbrodnię Holokaustu oraz koordynacja niemieckiej i żydowskiej polityki historycznej. Interes Niemiec był jasny – pozbycie się garbu poprzez przerzucenie go na Polaków. Interesem środowisk żydowskich była kasa, czyli grabież mienia Polaków. Stąd zaciekła propaganda, mająca wbić do głów, że – jak ujął to prezydent Komorowski z okazji 70. rocznicy Jedwabnego – „Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”. Stąd „polskie obozy zagłady”, film „Pokłosie” i książka Grossa. To proste, jak konstrukcja cepa – Polacy byli „sprawcami” i muszą za to zapłacić odszkodowania! Urobienie opinii zagranicznej to jedno. Drugie, to wpędzenie w kompleks winy samych Polaków tak, by sterroryzowani nie śmieli nawet pisnąć, gdy przyjdzie do wypłacenia miliardów.

Celnie opisał to ks. prof. Waldemar Chrostowski. Bezpośrednio po wojnie paradygmat brzmiał: Niemcy – prześladowcy, Polacy i Żydzi ofiary. Później pojawił się trójkąt: Niemcy – prześladowcy, Żydzi – ofiary, Polacy – świadkowie. O solidarności ofiar nie ma już mowy, rozpoczął się za to spór o „pierwszeństwo w cierpieniu”, w którym eksponowano głównie, a potem wyłącznie martyrologię żydowską, mówiono o absolutnej wyjątkowości zagłady Żydów, mnożąc zarazem pytania o rolę świadków. Pojawiły się też sugestie, że podczas gdy tylko nieliczni Polacy pomagali Żydom, inni byli całkowicie bierni, a jeszcze inni pomagali Niemcom. Tak formował się nowy paradygmat: Niemcy i Polacy – prześladowcy, Żydzi – ofiary. Dziś tę trafną diagnozę można uzupełnić: W miejsce prześladowców wstawiono „Nazistów”, kojarzonych coraz częściej z… Polakami. Gideon Taylor, herszt szajki w „bitwie roszczeniowej żydowsko-polskiej” stwierdził: „W restytucji mienia nie chodzi tylko o pieniądze, ale o opowiedzenie światu na nowo historii II wojny”. To, że Polska jest „jedynym krajem, który nie dokonał żadnej restytucji”, ma związek z „narracją o tym, iż Polacy byli ofiarami II wojny światowej”. Innymi słowy ubolewał, że traktowanie Polaków, jako ofiar wojny utrudnia restytucję mienia.

To z tego wzięło się, że „Times of Israel” przytacza wypowiedź prof. Jana Grabowskiego, autora „naukowego” odkrycia, że Żydom było łatwiej przeżyć w niemieckich obozach zagłady, niż wśród Polaków. Badania Grabowskiego finansują Fundacja Adenauera i Claims Conference,tj. organizacje będącą stroną porozumień luksemburskich, wymuszające na polskim rządzie zwrot mienia pożydowskiego. Ta sama niemiecka fundacja i ta sama roszczeniowa organizacja finansują działalność Forum Dialogu i Otwartej Rzeczpospolitej, które urządzają polowania na polskich antysemitów, czyli tych, którzy sprzeciwiają się grabieży polskiego mienia. Maciej Gdula, znany z oskarżania Polaków o udział w holokauście, powiedział w TVN: „Domaganie się reperacji za zamordowanie 6 milionów polskich obywateli w czasie drugiej wojny światowej to odrażający cynizm polityczny. Śmierć tych ofiar nie ma ceny. Rolą Polski jest pamięć o II wojnie, a nie zarabiać na niej”. Gdula korzysta z pomocy finansowej Fundacji Friedrich-Ebert, która dała mu grant na sfinansowanie raportu socjologicznego. I tu pytanie: To, że „naukowców” finansują Niemcy nie dziwi, ale dlaczego tłustymi naukowymi grantami obsypują paszkwilantów instytucje Państwa Polskiego?

No i wiadomość z ostatniej chwili: Niemcy, po corocznych negocjacjach z Claims Conference, wypłaciły dodatkowe pieniądze dla ocalałych z Holokaustu. Chodzi o 1,2 mld euro. Ale nie to najważniejsze – w imieniu strony żydowskiej, podczas uroczystej gali w berlińskim Muzeum Żydów, pieniądze symbolicznie odebrał Marian Turski, który – przypomnijmy – dopuszczony do głosu podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, ostrzegł: Jeśli Polacy nie będą przymilać się do Żydów, to prędzej czy później doprowadzą do drugiego Auschwitz, a nawet czegoś jeszcze gorszego. À propos, Turski (pierwotnie Mosze Turbowicz) aktywnie działał na pierwszej linii ideologicznego frontu w czasie komunistycznych zbrodni popełnianych na żołnierzach wyklętych. Podpisał też, razem z Lechem Kaczyński, akt erekcyjny pod budowę Muzeum Polin, które stało się symbolem sukcesu i potęgi żydokomuny, czymś w rodzaju gmachu Komitetu Centralnego PPR z czasów Bermana, Minca i Bieruta.

Stało się źle. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – nadarza się okazja, aby podjąć ofensywę w polityce historycznej, aby mówić nieprzerwanie o zbrodniach niemieckie na Polakach, bo czym więcej mówimy o odszkodowaniach od Niemiec, tym mnie Niemcy (i Żydzi) mówią o „polskich obozach”. Przypominać, że odszkodowania dostali tylko Żydzi i to kosztem Polski. Sporządzać listy hańby pokazujące, kto jest za Polską, a kto za Judeopolonią. Uświadamiać, że nie możemy liczyć na rządzący Polską Triumwiratu, bo oni nic nie zrobią, bo to notorycznie przegrywające miernoty sparaliżowane strachem, że nie ma żadnej rządowej instytucji, która broniłaby dobrego imienia Polski, a jest za to multum takich, które skutecznie dbają o złą opinię o Polakach. Mówić o tym, że nie mamy ministerstwa spraw zagranicznych, a tylko jego atrapę. I wreszcie – wypominać, że na wynarodowioną hołotę, dla której na pierwszym miejscu liczy się interes niemiecki i żydowski, głosuje większość populacji. W Polsce nie ma elit zainteresowanych wygraniem bitwy, bo większość staje po stronie wroga, a sam Kaczyński jakikolwiek spór z Żydami traktuje, jako zagrożenie odrodzeniem endeckiej tradycji, której nienawidzi.

Czy, zamiast wzywać Żydów na pomoc, nie lepiej kopiować ich metody? Żydzi nieprzerwanie narzucają światu dogmat o wyjątkowości żydowskiego cierpienia i nie dopuszczają na tym polu do żadnej konkurencji, bowiem status jedynej ofiary wiąże się z namacalnymi korzyściami materialnymi. Dlaczego nie przypominać, że straty Polski w ludziach były nie mniejsze od żydowskich, a w majątku nieporównanie większe oraz że Niemcy wypłacili odszkodowania wszystkim, tylko nie nam? Pamiętać też należy, że Żydzi swój modus operandi z powodzeniem stosują, dzięki wsparciu szerokiej sieci sojuszników. Układajmy więc stosunki ze wszystkimi sąsiadami, zdobywajmy nowych sojuszników, budujmy koalicję światową wokół pamięci o zbrodniach na Polakach. A co do Niemców – zamiast wymuszać na nich dostawę czołgów dla Ukrainy, wymuszajmy, aby 1 Września głosili, że ponoszą wyłączną odpowiedzialność za zbrodnie na Polakach i na Żydach.

Gdy Zełenski przyrównał ofiary Mariupola do Holokaustu, izraelskie media i izraelski rząd nie zostawiły na nim suchej nitki. My robimy dokładnie odwrotnie – nie tylko pozwalamy Ukraińcom na propagandowe wykorzystywanie polskiej martyrologii, ale sami podsuwamy im pomysły. Przykładem przyrównanie zniszczenia Warszawy do zniszczenia kilka chałup w Mariupolu i odkrycia miejsca pochówku w ukraińskimchutorze do Katynia. Taką samą głupotą były wygłoszone z okazji rocznicy Powstania Styczniowego wypowiedzi o Ukraińcach walczących „ramię w ramię” z Polakami, gdy tak naprawdę przeważająca większość powstańców w województwie kijowskim zginęła z rąk ukraińskich chłopów. A z kim walczyli Kozacy? Z carem? No i ten Duda! Po wizycie na cmentarzu Orląt Lwowskich, którzy bronili Lwowa przed Ukraińcami, z miną wiejskiego przygłupa wygłosił zdanie: „Tak, stawaliśmy – nasze trzy narody – w powstaniu styczniowym (..) My wspólnie: Polacy, Litwini i Ukraińcy”. No i złożył kwiaty na grobach ukraińskich żołnierzy, którzy Lwów atakowali. Powstanie Warszawskie, Styczniowe, Katyń, mordy wołyńskie w służbie Ukrainy! To działalność antypolska, to plucie Polakom w twarz, to świadome i z premedytacją fałszowanie historii, to uprawianie historycznego szalbierstwa, którego ofiarą pada dobre imię Polski.

16 maja 2022 r. minister Michał Dworczyk ogłosił: Polacy sfinansują dwa programy pomocowe dla Ukrainy. Dobroczynny dla kobiet-żołnierzy uwolnionych z niewoli rosyjskiej i stałą pomoc dla sierot, które straciły ojców zabitych przez Rosjan. Szczegóły zdradziła wicepremier Ukrainy: „Program ma objąć pomoc materialną, w tym mieszkaniową, ponieważ wiele osób straciło domy”. Ale na tym nie koniec – Mychajło Dworczuk oświadczył: „Sami zadeklarowaliśmy chęć odbudowy obwodu charkowskiego”. Innymi słowy – odbudujemy Charków w ramach polskich reparacji dla Ukraińców. A że nie są to publicystyczne dywagacje, niech świadczy propozycja Szymona Hołowni, innego prominent a pochodzenia ukraińskiego. W rozmowie z PAP, wypowiadając się na temat reparacji od Niemiec, rzekł: „Ja dzisiaj w ramach domagania się reparacji dla Polski domagałbym się uzbrojenia Ukrainy”.  Czy to nie Polska, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę, powinna wystąpić do Ukrainy o odszkodowania? Nie tylko za rakietę w Przewodowie, ale za ziemie i lasy wymordowanych Kresowiaków? Zwłaszcza, że Ukraina jest w przededniu wielkiej prywatyzacji, mienie pozostawione przez Polaków wpadnie niechybnie w żydowskie łapy, a wszystko skończy się jak zawsze – Żydzi wyrwą od Ukraińców, co trzeba, a my będziemy się tylko przyglądać.

Mamią nas tym, że wielomiliardowa „pomoc” dla Ukrainy nie narusza interesów Polaków, bo zostanie zrekompensowana wypłatami od Rosjan! Chodzi o postulat Morawieckiego dot. pozyskania kosztów „pomocy” przekazanej oligarchom ukraińskim i kosztów odbudowy ich majątków ze skonfiskowanych rosyjskich rezerw walutowych. W takiej sytuacji nie można wykluczyć, że wkrótce wystąpią z kolejnym pomysłem – dla udobruchania potomków Bandery i Szuchewycza, zwrócą im lasy w Bieszczadach oraz wypłacą rekompensaty i odszkodowania tak, jak w przypadku rent dla Żydów, no bo przecież oni też „doznali szkody na terenach należących do Polski”! A ci, w zamian, gdy Żydzi będą odbierać nam majątki, popilnują Polaków, jak strażnicy obozowi w Sobiborze i Auschwitz. I jeszcze jedno – dla wyszlamowania z Polski pieniędzy, stosują podobne, jeśli nie identyczne co Żydzi modus operandi. Przykładem ambasador Ukrainy w Berlinie, który na zarzut, że Ukraińcy „dokonywali masakr na Polakach”, zrównał Polskę z hitlerowskimi Niemcami i Sowietami. I jeszcze jedno – widzą, jak spolegliwi jesteśmy wobec roszczeń żydowskich. Czy transfery finansowe za wschodnią granicę, czy polityka historyczna polegająca na puszczaniu w niepamięć holokaustu Polaków na Kresach mają ze sobą coś wspólnego? Czy nie chodzi o odszkodowania dla Ukraińców? Czy 1 marca nie usłyszymy, że UPA to tacy polscy żołnierze wyklęci, którzy razem z AK na Wołyniu walczyli z Rosjanami? I czy 1 marca gazeta ukraińska dla Polaków mająca w tytule „Polska” nie urządzi powtórnie marszu żołnierzy wyklętych w barwach ukraińskich?

O ile prawdopodobieństwo uzyskania reparacji od Niemiec jest niewielkie, o tyle oferta Kaczyńskiego to ogromny krok naprzód w uznaniu zasadności żydowskich roszczeń. Istotą machinacji jest bowiem: oficjalne uznanie zasadności roszczeń, a do uzgodnienia pozostaje tylko ich wielkość. Czy intryga Kaczyńskiego nie skończy się tak: Nie dostaniemy reparacji od Niemców, ale wypłacimy reparacje Żydom, w tym odszkodowania za zbrodnie Niemców na Żydach. Nie dostaniemy od Niemców, ale za to Niemcy zaczną domagać się odszkodowań za mienie pozostawione na Ziemiach Odzyskanych, w czym pomogą im Żydzi, dzieląc się zdobytym łupem. To my wypłacimy Ukraińcom odszkodowania, sami zadawalając się poklepywaniem po plecach i pochwałą, że „Polska to mocarstwo humanitarne”.

Zgodzili się na odszkodowania za majątki Żydów niemieckich pozostawione na Ziemiach Odzyskanych; zarzucili ustawę reprywatyzacyjną, która mogła postawić tamę zakusom żydowskim na polskie lasy; znowelizowali ustawę IPN pod dyktando Mosadu, zrejterowali w sporze z Komisją Europejską. Dlaczego nie mieliby ustąpić w kwestii odszkodowań dla Żydów, Niemców, Ukraińców i wielu innych, którzy czekają w kolejce? Czy nie dlatego, że mają zakodowaną w genach skłonność do ustępstw? A może dlatego, że zdradzili, czyli popełnili przestępstwo i powinni być ścigani ze stosownego paragrafu KK?

Krzysztof Baliński

Ukrywana, zakrzyczana, najbardziej ponura prawda o Zagładzie wg Hannah Arendt. Połowa wymordowanych żydów to ofiary żydowskiej kolaboracji.

Ukrywana, zakrzyczana, najbardziej ponura prawda o Zagładzie wg Hannah Arendt. Połowa wymordowanych żydów to ofiary żydowskiej kolaboracji.

fronda/Zakrzyczana-najbardziej-ponura-prawda-o-Zagladzie-wg-Hannah-Arendt

Artur Adamski opisuje na łamach portalu solidaryzm.eu sprawę Hannah Arendt, która przybliżyła proces Adolfa Eichmanna. Wkrótce po publikacji odsłaniającej mechanizm nazistowskiej zakłady książki autorka spotkała się z niespotykaną falą ataków. To dlatego, że ujawniła najczarniejszą prawdę procesu – zagłada Żydów odbywała się przy wielkiej kolaboracji z nazistami samych Żydów. Zeznający w procesie Pinchas Freundiger oszacował, że gdyby Żydzi nie byli aż tak aktywni w tej współpracy, Niemcy zamordowaliby dwukrotnie mniej Żydów.

Eichmann stał się symbolem Holokaustu i to właśnie na tym zbrodniarzu do dziś wielu chce skupić całą winę za nazistowskie zbrodnie. Tyle, że w rzeczywistości zrobiono z niego koła ofiarnego, dzięki któremu odpowiedzialności za zbrodnie mogli uniknąć inni. Bo choć bez wątpienia Eichmann był winnym Holokaustu, to nie był jedynym winnym.

– „Znamienne jest to, że spośród tych jedenastu autorów decyzji o wymordowaniu wszystkich Żydów, którzy doczekali końca wojny, tylko trzech skazano na śmierć: Josefa Buchlara po procesie w Krakowie, Eberharda Schongartha decyzją sądu brytyjskiego i Eichmanna w 1962 w Izraelu.

Ludobójcy sądzeni w Niemczech czasem nie zaznawali nawet krótkiego pobytu w więzieniu. Np. Georg Leibbrandt do śmierci w 1982 pracował w RFN jako naukowiec a Gerhard Klopfer jako adwokat. Przez długie dziesięciolecia w państwowych i gospodarczych elitach Niemiec roiło się od zbrodniarzy kalibru większego od Eichmanna. Skoro więc już stanął on przed izraelskim trybunałem, w interesie RFN było obciążenie jego osoby maksymalnym rozmiarem win. Głośny proces niby winnego za wszystko skutecznie budował wizerunek Niemiec jako ofiary sterroryzowanej szczupłą garstką tzw. nazistów” – pisze Adamski.

Było to również w interesie Izraela. Pokazanie Eichmanna jako głównego architekta Holokaustu pozwalało ogłosić sukces żydowskiego państwa. Wymiar tego sukcesu tracił swój blask w czasie procesu, kiedy okazało się, że oskarżony nie utrzymywał kontaktów z elitą SS, która wówczas wiodła bogate życie w Ameryce. Schwytany w Argentynie Eichmann żył skromnie, pracując jako robotnik.

W ocenie Hannah Arendt był też syjonistą, o czym wprost napisała w swojej książce, a co stało się później jedną z głównych przyczyn ataków.

– „Jako człowiek znający teorię i praktykę ruchu syjonistycznego Eichmann wśród partyjnych towarzyszy z NSDAP cieszył się opinią specjalisty od spraw żydowskich i to z tej przyczyny powierzono mu wysokie funkcje w aparacie Zagłady” – pisze autor.

Relacje z procesu Eichmanna potwierdzają, że do 1942 roku Polacy byli w nie lepszym położeniu od Żydów. Przez pierwsze dwa lata okupacji na terenach wcielonych do Rzeszy to Polacy byli grupą najbardziej prześladowaną. Po roku okupacji, jak informowały raporty wysyłane do Berlina, „przy życiu pozostało jeszcze tylko 3% członków polskiej elity – nauczycieli, oficerów, duchownych, ziemian”. Na polskich terenach miało pozostać zaledwie kilka procent ludności polskiego pochodzenia, wyłącznie z niższych warstw społecznych.

Decyzja o wymordowaniu Żydów, których wcześniej planowano przesiedlać, zapadła w 1942 roku.

– „Do współpracy w tej zbrodni szybko zgłosiły się rządy państw kolaborujących z Hitlerem. Oddawały one swoich Żydów na śmierć mimo, że Niemcy kazały sobie za to słono płacić. Najbardziej gorliwa była Francja, bez żadnego udziału Niemców wysyłająca transporty z takimi ilościami skazanych na zagładę, że budowana dopiero niemiecka machina masowego unicestwiania nie nadążała z realizacją potwornych francuskich zleceń. Być może właśnie gorliwość Francuzów sprawiła, że Niemcy wystawiali im najwyższe rachunki za zabijanie – 700 marek za jednego przyjętego do zamordowani” – przypomina Adamski.

W swojej książce Hannah Arendt opisuje przybycie niemieckich prawników, którzy mieli bronić Eichmanna. W Niemczech środowisko prawnicze wciąż było zdominowane przez byłych nazistów. W trakcie procesu światło dzienne ujrzała też skala kolaboracji z Niemcami. Świadkowie mówili m.in. o Sonderkommando – żydowskich oddziałach służących do eksterminacji Żydów. Ujawniono, że to same żydowskie Rady Starszych podejmowały decyzje o kolejnych partiach rodaków wysyłanych do obozów.

– „Przewodniczący łódzkiego Judenratu Chaim Rumkowski, który po wysłaniu na śmierć wszystkich mieszkańców swego getta jako ostatni sam trafił do obozu zagłady i został w nim zamordowany przez pozostałych jeszcze przy życiu, których wskazał do wywózki w poprzednim transporcie” – wskazuje Adamski.

W wysiedleniach pomagała żydowska policja. Działali w niej wcześniejsze elity. To właśnie żydowska policja organizowała obławy na uciekinierów. Żydzi znajdowali uciekinierów, których nie potrafili rozpoznać Niemcy i polscy szmalcownicy.

To właśnie fakt żydowskiej kolaboracji z nazistami Hannah Arendt uznała za najczarniejszą kartę Holocaustu.

– „Eichmann stwierdzał a potwierdzały to dokumenty i relacje świadków: bez aktywnej działalności żydowskich przywódców i żydowskich elit Zagłada nie osiągnęłaby swej potwornej skali. A były to niestety elity rzeczywiste. Nie stanowiły ich, jak w wielu okupowanych krajach, indywidua stawiane na czele marionetkowych rządów przez okupantów. Gorliwymi wykonawcami niemieckich poleceń byli najprawdziwsi, autentyczni liderzy żydowskich społeczności. Na żądanie Niemców wydali im oni np. spisy osób, które odstąpiły od judaizmu. Prowadziły je wszystkie gminy żydowskie i nie jest znany przypadek, w którym spis taki zostałby ukryty czy zniszczony. Trafiając w ręce Niemców oznaczał wyrok śmierci na dziesiątki tysięcy ludzi, często od pokoleń niemal przez nikogo nie identyfikowanych jako Żydzi. Jednym ze świadków procesu był ocalony członek Judenratu Budapesztańskiego Pinchas Freundiger, który dokonał szacunkowych obliczeń, o ile mniejsza byłaby liczba wymordowanych, gdyby współpraca żydowskich gmin z Niemcami nie była aż tak aktywna. Z rachunków Freudigera wynika, że w takiej sytuacji Niemcy nie zdołaliby zamordować około połowy swoich ofiar” – relacjonuje publicysta.

Synergia chanukowo – zbożowa. Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”. W 2012 roku pojawia się w Polsce żydowski “spadochroniarz” i zakłada spółkę celową…

Synergia chanukowo – zbożowa. Zamknąć granice !

Złote Ziarno dłuuugo kiełkuje. Ale korzystnie dla Planisty.

ekspedyt/synergia-chanukowo-zbozowa 15 lutego 2024

To roboczy tytuł określający efekt przypadków w polityce i gospodarce z negatywnym skutkiem końcowym dla polskiego rolnictwa i zdrowia polskich konsumentów. Wyrażenie “koalicja chanukowa” funkcjonuje od pewnego czasu w publicystyce i w wypowiedziach niektórych polityków jako określające nieformalną koalicję przeciw polskiej racji stanu.

Dziś w Aktualnościach przedstawiamy efekt dotychczasowego śledztwa polskich internautów kto zarabia a kto traci na imporcie „ukraińskiego zboża”.

Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”, zarządzana przez obywatela narodowości izraelskiej – Borisa Pogolier. Wątpliwości co do działań spółki “Złote Ziarno” sięgają aż 2016 roku. Sprawa śmierdzi na kilometr.

Tak rozpoczyna tematyczny wątek na Twitterze  internauta Maltaquas

Maltaquas

@Maltaquas

Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”, zarządzana przez obywatela narodowości izraelskiej – Borisa Pogolier. Wątpliwości co do działań spółki “Złote Ziarno” sięgają aż 2016 roku. Sprawa śmierdzi na kilometr.

Zdjęcie

55,2 tys. Wyświetlenia

Maltaquas

@Maltaquas

Sam Pogolier już w 2016 nie ukrywał, że to spółka celowa pod import ukraińskiego zboża do Polski i UE. http://sir-kielce.pl/pliki/Z.Z.2.pdf

Zdjęcie

===============================

Maltaquas

@Maltaquas

Czyli w 2012 roku pojawia się w Polsce żydowski “spadochroniarz” i zakłada spółkę celową z kapitałem zakładowym 20 milionów złotych pod import ukraińskich towarów do Polski i EU. Co najmniej od 2016 spółka jest obiektem zainteresowań służb sanitarnych i weterynaryjnych. Pomimo tego, w latach 2022-2023 spółka importuje rekordową ilość ukraińskich zbóż o łącznej wartości ponad 500 milionów złotych. Czy spółka “Złote Ziarno” działa pod parasolem służb? Jeśli tak to jakiego kraju są to służby?

4 274 Wyświetlenia

“Boris Pogoriler jest również udziałowcem w spółce Acre Pay Limited zarejestrowanej w UK. Drugim udziałowcem w spółce jest Ukrainiec Vitaliy Shram, rezydent Monako. Czyli można przypuszczać, że spółka “Złote Ziarno” ma kapitał ukraiński”.

“Nowy terminal przeładunkowy w Woli Żydowskiej”

Notatka z portalu echodnia.eu: “W środę, 15 czerwca 2016, Andrzej Bętkowski wicewojewoda świętokrzyski, Krzysztof Słonina, wójt gminy Kije, Boris Pogoriler, prezes firmy Złote Ziarno, a także inwestorzy dokonali symbolicznego przecięcia wstęgi, uroczyście otwierając w ten sposób Terminal Przeładunkowy oraz Elewator Złote Ziarno.

Czym zajmuje się Złote Ziarno?

Firma istnieje od 2012 roku, jednak dopiero w tym roku rozpoczęła działalność operacyjną. Specjalizuje się w szeroko pojętym transporcie i magazynowaniu masowych produktów rolnych, w tym zboża, surowych olejów roślinnych, ziarna kukurydzy oraz śruty sojowej. Złote Ziarno współpracuje z największymi uczestnikami rynku rolnego z Ukrainy, zasięgając porad od ekspertów z Polski, Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Holandii”.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że inwestycja bazująca m.in. na imporcie do Polski nie przysłuży się polskiemu rolnictwu. Rozpoczęły się problemy… Poniżej skany pism urzędowych z 2016 roku. /link/

Jak wiadomo poprzedni rząd PiS sprawy nie rozwiązał pozwalając na zalew polskiego rynku produktami gorszej jakości z Ukrainy.

Co zrobił w tej sprawie rząd Tuska? Nic. Tak sądzą polscy rolnicy organizujący trwające od wielu miesięcy protesty. Sprawa oczywiście nie powinna się ogniskować wokół jednej spółki, na którą zwrócili uwagę internauci. Problem dotyczy wszystkich importerów trucizny ze wschodu.

“Tracimy na zbożu. Cena spadła z 1600 na 600 zł”. Protest rolników na Opolszczyźnie

https://youtube.com/watch?v=DGwW40IzYnk%3Ffeature%3Doembed

ZAMKNĄĆ GRANICE !!!

https://youtube.com/watch?v=ki2vJ6UIZ_s%3Ffeature%3Doembed

_____________________________________________________________________

Tagi:protest Rolników 2024, trują nas wszystkich

O autorze: Aktualnośc

1 komentarz

CzarnaLimuzyna 15 lutego 2024 godz. 20:52

Dodaj komentarz

Polscy marrani. Ile osób żydowskiego pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

Polscy marrani. Ile osób żydowskiego

pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Ważne

Autor: wawel , 28 stycznia 2024

PRZEDMOWA

W związku z tym, że wczoraj był Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu zamieszczam artykuł dotyczący polskiej diaspory żydowskiej, która raz jest, a raz znika…

Każda diaspora (jej liczebność, wpływy, jawna lub skryta jej reprezentacja parlamentarna, umocowanie instytucjonalne etc.) jest ważna z punktu widzenia rdzennych społeczeństw a diaspora żydowska szczególnie, gdyż powszechnie od wielu lat znane są jej w tej sferze kreatywne talenta. Bo czyż nie mają wymiaru globalnego społeczno-psychologiczne operacje (“kreacje”, “wizje”, “projekty”, rewolucje) polityków o korzeniach żydowskich próbujące zmieniać oblicze całych kontynentów?

Akcja “Pokoloruj Europę” Angeli Merkel, akcja “Zakowiduj i wyszczep Europę” Ursuli von der Pfizer, ups, von der Leyen, akcja ‘Równość i prawożądłość” Very Jourovej, czy też akcja “Anihiluj Polskę” Mateusza Bankiera o korzeniach żydowskich. Na koniec – last but not least – wśród osiągnięć polityków o korzeniach żydowskich trzeba wymienić projekt najszerzej zakrojony – “Spinelli Redivivus – Federalizacja Unii Europejskiej” (czytaj: IV Rzesza albo kołchoizacja) Daniela Cohn-Bendita.

Oprócz kreatywności diaspora żydowska wyróżnia się siłą tworzenia swojej “małej ojczyzny” wewnątrz obcych organizmów państwowych (mówiąc mniej dyplomatycznie owo tworzenie małych ojczyzn można nazwać infiltracją etniczną). Jak duża jest owa ekspansywność pokazać nam może choćby ten jeden fakt, że jeden z placów Wiednia już nosi imię oczekiwanego mesjasza Chabad Lubawicz, Schneersona. I fakt, iż przy placu “Rabina Schneersona” pod numerem 1 mieści się zespół szkół sieci Lauder (Der Lauder Chabad Campus, LCC): przedszkole, szkoła podstawowa, liceum oraz cheder (szkoła żydowska o charakterze religijnym). Podobny zespół szkół mieści się w Warszawie.

image

Ilustracja. Wiedeń, Plac Rabina Schneersona 1, Centrum Edukacyjne CHABAD Lauder.

image

Diaspora żydowska oprócz talentów politycznych wyróżnia się dbałością o edukację SWOICH młodych pokoleń (bo edukację autochtonów niszczy się systematycznie, vide: obecne działania Nowackiej, minister edukacji, byłej narzeczonej Zandberga). Przykładem takiej plemiennej dbałości jest fakt, że Mateusz Bankier posyła swoje dzieci do sieci szkół Lauder Morasha założonej przez przewodniczącego Światowego Kongresu Żydów Ronalda Laudera. Dzieci wychowane w świadomości własnej odrębności, wyjątkowości i wewnątrzgrupowej solidarności “ponadśrodowiskowej” (że tak eufemistycznie to nazwę), gdy podrosną wchodzą w tkankę innych etni i państw. W tym – odczuwanym przez nich tradycyjnie jako radykalnie obce – środowisku socjalnym budują sukcesy społeczności żydowskiej, nie pokrywające się w ogóle z pomyślnością społeczności wewnątrz których żyją. Pochodzący z jednej z takich silnych odrębnością etniczną enklaw W. Myślecki, przyjaciel Mateusza Morawieckiego mówi o tym jawnie i nazywa tę strategię: “żydowski, odwrócony system budowania grup społecznych” (vide: https://ekspedyt.org/2024/01/18/chanukowa-rzeczpospolita-przyjaciol-czyli-3-odslony-piesni-hava-nagila/).

Aby w pełni zrozumieć wymowę poniższego artykułu o ukrywającej się polskiej diasporze trzeba mieć w pamięci zjawisko “marranów” (marrani lub marranowie, a także marani, niekiedy zwani conversos – w późnośredniowiecznej i wczesnonowożytnej Hiszpanii i Portugalii nazwa używana w stosunku do żydowskich konwertytów, których podejrzewano o potajemne praktykowanie judaizmu). Jak podaje Wiki: marrani na skutek oficjalnego przyjęcia chrześcijaństwa  rychło zaczęli przenikać na masową skalę do zamkniętych dla nich dotąd grup społecznych i instytucji: urzędów publicznych, uniwersytetów, gildii kupieckich, wreszcie samego Kościoła.

W wielu hiszpańskich miastach konwertyci zdobyli silną, niekiedy wręcz dominującą pozycję we władzach miejskich (Kordoba, Toledo, Burgos, Cuenca, Segovia itp.). Wzrastała też ich liczba i znaczenie na dworach królewskich Kastylii i Aragonii. Zdecydowanie dominowali w dziedzinie finansów. Do szlachectwa dopuszczano ich na równych prawach ze „starymi chrześcijanami”. Jak to skomentować? Chyba tylko tak: siła mimikry jest wszechpotężna…

Dzisiejszym, już jawnym odpowiednikiem (“zamiennikiem”) judaizmu w polskiej diasporze “przyjaciół” byłyby zapewne następujące orientacje ideologiczne: neoliberalizm, lewicowy progresywizm, materializm, antychrześcijaństwo, ateizm, “tolerancjonizm”. Są to zamienniki judaizmu, gdyż działająca w nich substancja czynna jest z nim tożsama.

Jak widzimy jest to bardzo ekspansywny profil etniczny, dlatego ważne jest, by się orientować w jakiej sile jest jego odłam goszczący u nas. O tym jest poniższy tekst. Zapraszam do lektury.

image

WSTĘP

Ponad 4  lata temu w wykładzie dla Centrum Edukacyjnego Powiśle prof. Jan Ciechanowski, autor obszernej monografii pt. Antysemityzm podał informację, że w Polsce obecnie jest 4-5 mln Żydów. Sześć lat temu – nie znając wypowiedzi prof. Ciechanowskiego na ten temat –  gdy na podstawie różnych materiałów (w tym z archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego) próbowałem samodzielnie określić tę liczbę – wyszło mi także pomiędzy 4 a 5 mln (4,8 mln, czyli ok. 12,5 % ludności Polski). Kilkanaście lat temu jeden z autorów Polonii amerykańskiej też podawał liczbę ok. 4 mln. Zajrzyjmy głębiej za kulisy tego tematu tabu. Może wtedy zrozumiemy, dlaczego albo się zamilcza ten temat, albo zafałszowuje i dezinformuje. W języku innego, bliskowschodniego kręgu kulturowego można by takie postępowanie nazwać: takijja wspiera hidżrę

image

I

Jakiś czas temu w Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach cyklu „Życie przecięte”. Żydzi w Polsce 1944-1968  miał miejsce wykład prof. D.Stoli „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” Czy z tego wykładu – jak można by się zgodnie z logiką spodziewać – wynika ilu Żydów jest w Polsce obecnie, czy wręcz przeciwnie, wykład ten uniemożliwia dokonanie takich ustaleń, do tego i do innych zagadnień z kręgu problematyki powojennych deportacji Polaków i Żydów z terenów ZSRR na teren nowotworzonego państwa polskiego (о лицах польской и еврейской национальностей, подлежащих эвакуации в Польшу – jak to nazywają dokumenty z rosyjskich archiwów) – odniosę się w poniższym tekście i spróbuję dać odpowiedź na pytanie o wielkość populacji osób żydowskiego pochodzenia (jewish descent) w roku 1947 i po upływie 70 lat, w roku 2016 – w oparciu o materiały polskie, rosyjskie, niemieckie i żydowskie.

Przeglądając różnojęzyczne wersje haseł w Wikipedii można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, faktów z zakresu socjologii lub psychologii. Takich np. jak ta, że Amerykanie polsko-żydowskiego pochodzenia nie wstydzą się swojego pochodzenia i bez problemów je ujawniają w przeciwieństwie do obywateli Polski żydowskiego (polsko-żydowskiego, ukraińsko-żydowskiego, białorusko-żydowskiego, rosyjsko-żydowskiego) pochodzenia skrywających z reguły w głębokim cieniu swoje żydowskie korzenie..

Jaka może być przyczyna tego zagadkowego faktu? Oczywiście, odrzucam podpowiedzi sponsorowane typu: „ukrywają, gdyż boją się polskiego antysemityzmu wyssanego przez Polaków z mlekiem matki”. Z polskiej Wiki można się jeszcze dowiedzieć, że obecnie w Polsce jest ok.10-20 tys. Żydów. Ilu ich jest obecnie faktycznie i dlaczego ten temat jest omijany oraz na jakie aspekty życia politycznego i stanu państwa obecnego i przyszłego to rzutuje – postaram się odpowiedzieć w dalszej części.

Angielska Wiki ma kategorię haseł: Ludzie żydowskiego pochodzenia (Category:People of Jewish descent). Do tego dodaje angielska Wiki uwagę, żeby odróżniać „Jewish descent” od „Jews”, czyli osóby żydowskiego pochodzenia od Żydów i kieruje do artykułu o matrylinearnym dziedziczeniu przynależności narodowej. Konsekwentnie też angielska Wiki oprócz ogromnej listy znanych osób żydowskiego pochodzenia daje dużą listę znanych Żydów. I obydwie te kategorie rozpisane są na wiele krajów (podkategorii). Osób żydowskiego pochodzenia angielska Wiki odróżnia 81 podkategorii. Wśród podkategorii mamy m.in. „German-Jewish descent”, czyli „pochodzenie niemiecko-żydowskie”, co bywa często mylnie nazywane „niemiecki Żyd”, gdyż przymiotnik „niemiecki” powinien określać miejsce urodzenia, aktualne miejsce zamieszkania (ew. obywatelstwo) i tak, będziemy mieć prawidłowo: Bernie Sanders – amerykański Żyd, którego rodzice pochodzili z Polski i Rosji.

Nie przestrzegając tego, myląc „pochodzenie etniczne” z „pochodzącym z” dostaniemy takie kwiatki, jak w portalu „natemat”, gdzie napisano o Bernim Sandersie, że jego matka była „polskiego pochodzenia”. Kto jak kto, ale Żydzi na pewno nie „nabierali pochodzenia” (w sensie etniczności) od… miejsca urodzenia, zwłaszcza, gdy jak przodkowie Sandersa ściśle przestrzegali endogamii, czyli małżeństw wewnątrz własnej grupy, w celu zabezpieczenia jej przed utratą członków, wzmocnienia izolacji i utrzymania odrębności oraz w celu – jak pisze Wiki – „utrwalenia kastowości etnicznej i swoistego prestiżu” (zgodnie z Miszną oraz komentarzami do Tory i Miszny).  

Wracając do angielskiej Wiki i jak jawna jest ona w porównaniu do przemilczającej wiele faktów związanych z pochodzeniem etnicznym polskiej Wiki, to w kategorii „Ludzie pochodzenia żydowskiego” wśród 81 podkategorii mamy pochodzenie ukraińsko-żydowskie, rosyjsko-żydowskie, białorusko-żydowskie, łotewsko-żydowskie etc. I teraz dochodzimy do najciekawszej rzeczy: Amerykanów żydowskiego pochodzenia mamy w angielskiej Wiki 5865 (samego tylko rosyjsko-żydowskiego pochodzenia 1240 osób), podczas gdy Polaków rosyjsko-żydowskiego pochodzenia mamy… 2 osoby w angielskiej Wiki, a w polskiej tylko 1 osobę… Są to Moishe Broderzon i Sara Topelson de Grinberg, którą określono jako Polkę, choć z Polski wywieźli ją rodzice, gdy miała 3 miesiące i całe życie spędziła w Meksyku.

Wprawdzie mamy kategorię „polscy Żydzi”, ale 1. nie ma ona podkategorii „pochodzenie ukraińsko-żydowskie, niemiecko-żydowskie, białorusko-żydowskie, litewsko-żydowskie etc. 2. zawiera b.mało osób z żyjących w Polsce po II wojnie lub obecnie żyjących 3. głównie zawiera osoby, które opuściły Polskę. Stwarza to wrażenie, że – owszem – byli w Polsce Żydzi, niewiele osób, kilkadziesiąt lat temu, w końcu poumierali, lub wyemigrowali (ew. w narracji grossopodobnej – zostali przez Polaków wymordowani). A zostało jedynie parę tysięcy, nie rzucających się nikomu w oczy, chodzących do nielicznych synagog (po Okrągłym Stole i tzw.odrodzeniu życia żydowskiego mamy w Polsce 7 synagog i 11 domów modlitwy) ortodoksyjnych Żydów, wśród których nie ma żadnego celebryty.

Po takiej wstępnej manipulacji encyklopedycznej potem można już w haśle dotyczącym danych o populacji żydowskiej podawać śmiesznie małą liczbę Żydów w obecnej Polsce rzędu 10-20 tys. (w niektórych hasłach Wikipedii nawet podaje się… 3200 osób). Po tak zafałszowanej ogólnej tendencji opisu tej grupy etnicznej trudno spodziewać się precyzji w samych biografiach, które absolutnie nie rozróżniają pojęć Żyd i osoba żydowskiego pochodzenia, dzięki czemu można “sprzedawać” Polakom wersję, że Żydów prawie w Polsce nie ma. No a na koniec mamy ministrów rządu izraelskiego piszących idiotyzmy na twitterze, że w Polsce jest antysemityzm bez Żydów, co wskazuje na chorobę psychiczną Polaków. Cóż, ów minister (nie pomnę nazwiska) udaje – jak to się mówi – głupiego, udaje, że nie zna historii marranów

II

O ukrytym życiu b.dużej diaspory żydowskiej w dzisiejszej Polsce dwie amerykańskie Żydówki napisały 14 lat temu b.ciekawą pracę. Dotarły do wielu tych Polaków żydowskiego pochodzenia i przeprowadziły z nimi rozmowy, gdzie mówią ci “ukryci Żydzi” o tym, iż”poczucie żydowskości jest centralne w ich sercu”, a to, że żyją i mieszkają w Polsce jest faktem dla nich mało znaczącym, dlatego przebywają w środowisku takich jak oni “ukrytych” Żydów, głównie z nimi utrzymują najbliższe kontakty, a nawet w swoich firmach zatrudniają tylko takie osoby z żydowskimi korzeniami.

Mamy tu wyraźnie do czynienia z wielu faktorami wypełniającymi definicję “mniejszości etnicznej”. To, że owa mniejszość nie afiszuje się, posługuje się językiem polskim, najczęściej ma polskie (wyglądające na polskie) nazwiska i prowadzi życie ukryte – niczego nie zmienia, tylko dodaje tej mniejszości etnicznej pewną specyfikę, nazwijmy to roboczo “marrańską”. 

Krew – jak mówił Tuwim – ma przemożną, irracjonalną moc… O tym wszystkim można przeczytać w pracy Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010. Trzymanie w ukryciu liczebności mniejszości etnicznej osób pochodzenia żydowskiego jest to tejże mniejszości “differentia specifica” i strategia etniczna, dodajmy: uwarunkowana długą tradycją historyczną. Tego typu konflikt lojalności i podwójną lojalność nazywał Dmowski: “fałszywy obywatel”, “półpolak”.

Na marginesie rozważań o liczbie osób żydowskiego pochodzenia pojawia się b.interesujące pytanie, które stawia wielu politologów i socjologów: jak małej trzeba ilości osób, by sprawować faktyczną władzę w danym państwie, władzę – dodajmy – demokratyczną. I powiązane z nim pytanie, na ilu i jakich newralgicznych stanowiskach powinny być te osoby usadowione, by kierowanie danym państwem było skuteczne?

Wielu politologów jest zdania, że lobby przechwytujące państwo nie musi być bardzo liczebne. Stanowisk kluczowych nie ma wcale tak dużo… Resztę zrobi propaganda “wolnościowa” oraz strategia kameleona i twierdzenie: “Nas przecież wcale tu nie ma! A ci z nas, którzy tu są, to Polacy!” Na takie dictum lud się uspokaja i usypia. I marzy o wolności i silnym oraz zamożnym państwie.

 III

Przy próbie opisu powojennych migracji (repatriacji) rosyjskich głównie Żydów do Polski i wielkości tych przesiedleń jak i dalszych ich losów napotykamy na kilka klasycznych trudności, które mogą doprowadzić do licznych przekłamań. Ogólnie rzecz ujmując nazywa się to w literaturze przedmiotu „problemem tożsamości” (etnicznej, narodowej, religijnej i państwowej). Podejście obiektywne, faktograficzne musi tu być wyraźnie oddzielone od subiektywnego stosunku danej osoby do faktów związanych z własnym pochodzeniem.

Na przykładzie naszego Berniego Sandersa wygląda to tak: nie ma żadnego znaczenia, jeśli Sanders – hipotetycznie – nie uważałby się dziś za Żyda. Byłoby to jego odrzucenie tożsamości żydowskiej (fakt psychologiczny) – nie mające jednak nic wspólnego z jego wielopokoleniowym byciem Żydem (fakt genealogiczny).

Wiele osób w Ameryce omija konieczność wyboru mówiąc o sobie „amerykański Żyd”. Jest to sformułowanie pragmatyczne typu „Panu Bogu (swojej zakorzenionej w sercu etniczności) świeczkę a diabłu (obywatelstwo amerykańskie) ogarek. Popularność takiego sposobu autoprezentacji jest duża i wbrew pozorom nie mówią tak o sobie tylko religijni Żydzi, ale cała populacja włącznie z osobami świeckimi (agnostycy i ateiści). Tak samo w międzywojniu w Polsce funkcjonowało określenie „polski Żyd”.

W Ameryce takie przymiotnikowe określanie swego obywatelstwa przetrwało do dziś, w Polsce zanikło, gdyż z wielu powodów w życiu politycznym zaczęły dochodzić do głosu (zwłaszcza po ogromnym przesiedleniu do Polski w 1905 r. tzw. Żydów litwackich [ok.600 tys.], programowo izolujących się od polskości), poglądy żądające opowiedzenia się po jednej ze stron i dokonania jednoznacznego wyboru: „Żyd czy Polak”. Taki wymóg etnicznego samookreślenia  wszystkim polskim Żydom stawiał np. wspaniały, polski patriota żydowskiego pochodzenia Julian Unszlicht.

Niestety, zasada “kłamstwa strategicznego”, analogiczna do zasady takija – czyni możliwym “udawanie Polaka”. Po wojnie sytuacja w Polsce skomplikowała się politycznie, jeśli nie jest profanacją nazwanie komplikacją kolejnej okupacji pobłogosławionej przez „opinię międzynarodową” i „wielkich tego świata”.

Specyfiką polskiej diaspory Żydów (nazwijmy to tak, ze względu na wykazany w dalszej części duży ilościowo wymiar osiedleń) było to, że ilość Żydów religijnych była już od początku mała i z czasem jeszcze się zmniejszała. Kontrastuje to np. z Węgrami, gdzie dziś jest czterokrotnie więcej Żydów praktykujących i Niemcami (trzykrotnie więcej), biorąc pod uwagę procent całej populacji węgierskiej, różnica jeszcze bardziej się uwypukla. Typowa osoba polska żydowskiego pochodzenia jest ateistą, katolikiem lub protestantem.

 IV

Czas by przejść do wykładu prof. D.Stoli. Wykład ten jest bardzo specyficzny, by użyć eufemizmu. Nie daje klarownej odpowiedzi na postawione pytanie i nie prowadzi do wniosków, które powinny z tego typu rozważań wynikać. W formie jest bardzo nieklarowny, niesystematyczny i pozbawiony jednej, sprecyzowanej metodologii. Jeśli chodzi o źródła, to jest jeszcze gorzej. Pominięte są milczeniem podstawowe materiały źródłowe, jakimi są dokumenty Centralnego Komitetu Żydów Polskich z lat 1944-1947, nie uwzględnia się b.ciekawych (kontrowersyjnych z powodu zaniżania danych, ale b.cennych z powodu podawania ścisłych danych o procentowym udziale Żydów wśród polskich repatriantów) materiałów z archiwów rosyjskich, czyli, było nie było współorganizatora „ewakuacji Polaków i Żydów do Polski”, jak nazywali to złożone logistycznie przedsięwzięcie sami Rosjanie.

Trudno sobie wyobrazić wykład na temat „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” bez ustalenia definicji „tożsamość etniczna”, „tożsamość kulturowa”, narodowość, pochodzenie, obywatelstwo itd., a jednak autorowi się to udaje a nawet zapowiada na samym początku, że w rozważanie tematu „Kto jest Żydem?” absolutnie nie będzie się wdawał.

Zupełnie nie ruszony został temat socjologicznych, kulturowych i politycznych powodów nie rejestrowania się ogromnych mas przywożonej ludności żydowskiej w oficjalnych spisach. Jednak bez „wdawania się” w to zagadnienie otrzymamy tylko to, co właśnie otrzymaliśmy – garść zupełnie wtórnych impresji, mgławicę kilkunastu liczb płynnie przechodzących w siebie i obdarzonych zastrzeżeniem, że „żadna nie jest pewna”… Plus, oczywiście, całkiem ortodoksyjnie mainstreamowo całość posypana przyprawą o pogromach i Polakach łowiących Żydów. Słuchając tak nieporządnych i obchodzących dokoła fakty wykładów, nic to, że publicznych (popularnych) – zaczynamy rozumieć powody dla których polskie uczelnie wyższe klasyfikowane są w czwartej setce światowych.

Przejdźmy jednak do właściwej treści, której poświęcone jest to opracowanie, czyli do sytuacji etniczno-demograficznej na ziemiach polskich po II wojnie. Najpierw ustalmy kilka punktów czasowych: 1 marca 1943 powołanie Związku Patriotów Polskich, 31 grudnia 1943/44 PPR powołuje KRN, 4.01.44 Armia Czerwona przekracza przedwojenną granicę Polski, styczeń/luty 1944 Sekretariat KC WKP(b) utworzył niejawne Centralne Biuro Komunistów Polskich, , lipiec 1944 Armia Czerwona przekracza Bug z Armią Berlinga, 20 lipca 1944 utworzenie w Moskwie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, 27 lipca 1944 w imieniu PKWN Edward Osóbka-Morawski podpisał w Moskwie Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, 9 września 1944 układ między PKWN i USRR o wymianie ludności między Polską a USRR, 12 listopada 1944 powołany zostaje Centralny Komitet Żydów Polskich, 31 grudnia 1944 Józef Stalin przekształcił PKWN w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej, marzec 1945 zakończenie działań wojennych, maj 1945 kapitulacja III Rzeszy, 29 listopada 1947 ONZ zgodziła się na podział Palestyny na dwa państwa: żydowskie i arabskie, maj 1948 powstanie panstwa Izrael.

„W obliczu tej absolutnej zagłady nad ruinami życia żydowskiego w Polsce rozległy się słowa PKWN, słowa o sprawiedliwej zemście za wymordowane getta, słowa o odbudowie na nowych podstawach egzystencji żydowskich w wyzwolonym kraju” – pisze w 1944 r. na łamach organu ZPP, Bernard Mark, Żyd (polska Wiki – jak już wyżej wspominałem – w niezgodzie ze standardami takiej choćby angielskiej Wiki nie odróżnia „Jew” od „jewish descent” i pisze „polski historyk, publicysta i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia” odbierając B.Markowi bycie Żydem i przydając mu bycie Polakiem, podczas gdy on sam w innym fragmencie w/w tekstu pisząc „naród nasz” pisze tylko i wyłącznie o Żydach), współzałożyciel ZPP, członek CKŻP i organizator repatriacji Żydów z ZSRR.

Prof. Stola mówi o „płynności liczb i wyliczeń” dotyczących Żydów w Polsce powojennej będącej wynikiem płynnej sytuacji migracyjnej. Ale powiedzieć tak, to za mało powiedzieć. O wiele za mało. Płynność liczb jest skutkiem nie płynnej sytuacji migracyjnej, lecz mobilnej sytuacji geopolitycznej. O tej zaś wykładowca z Muzeum Polin prawie nic nie mówi. Dr Andrzej Leszek Szcześniak uzupełnia tę najistotniejszą lukę. Gdy stawia pytania: jak liczna była populacja żydowska w Polsce Lubelskiej, pisze tak: „Nie zostały nigdzie opublikowane liczby dotyczące tej kwestii. Ogłaszano wprawdzie różne liczby, ale czyniono to z myślą o osiągnięciu określonych efektów politycznych. W publikacjach tych podawano często liczby nawzajem się wykluczające.

Można tu tylko podać przybliżone dane ogólne: Histona Polski w liczbach (GUS, Warszawa 1994) na stronie 194 w tabeli 167 podaje, że w 1939 roku było w Polsce 3 500 000 Żydów, straty wyniosły ogółem 2 700 000. Wynika z tego, że ocalono 800 000 (…) Część ocalonych znajdowała się jeszcze pod okupacją niemiecką, część przebywała na wschodzie. Z drugiej jednak strony wiemy, że na ziemie polskie pod okupacją sowiecką masowo napływali Żydzi – obywatele sowieccy, zarówno wojskowi, jak i cywile” [w zgodzie z tym archiwa rosyjskie wspominają o tym, że nawet do eszelonów repatriacyjnych byli wpuszczani Żydzi, którzy nie spełniali warunków podlegania repatriacji, czyli tacy, którzy w 1939 r. nie byli obywatelami RP – przypis mój, wawel]. „Ich zadaniem było zasilenie kadr” nowopowstającego, hybrydowego tworu jakim miał być „sowiecki protektorat kolonialny na ziemiach polskich”, protektorat, dodajmy w zgodzie z obecną historiografią rosyjską (np. Kostyrczenko) sprawowany nad Polakami wg chytrego konceptu Stalina przez mniejszość żydowską (ściślej: przez żydowskich komunistów).

V

Dr Szcześniak podaje liczbę 800 tys. ocalonych (w małej części więc tych także, którzy zdecydują się nie wrócić do Polski) jako liczbę w którą można by mieć kłopoty, by uwierzyć. Ale zaraz ukazuje, iż może – po odjęciu tych, którzy nie wrócili do Polski i po dodaniu tzw. dzikich migracji oraz Żydów nie będących obywatelami Polski – liczba 800 tys. wcale nie będzie przesadzoną.

Ja dodam do tego, że gdy odejmiemy dwie emigracje do Palestyny (później Izraela) szacowane na ok.150 tys. to otrzymamy 650 tys. Żydów na terenie Polski, co już zbliża się (jako dwukrotność) do oficjalnych, potężnie zaniżanych danych, które – jak świetnie to wyłapuje dr Szcześniak – są kompletnie niewiarygodne, gdyż były manipulowane w celu wykorzystywania ich do rozgrywek politycznych.

Gdy sam w oparciu o źródła niemieckie, rosyjskie, polskie i żydowskie próbowałem dokonać przybliżonego szacunku liczby Żydów w Polsce powojennej (do czasu zakończenia drugiej fali wyjazdów do Izraela) to wyszła mi liczba bardzo zbliżona do tej, jaką sugeruje (niestety nie rozwijając bliżej tematu) dr Szcześniak, czyli 600-650 tys. (szczegółowe wyliczenie będzie poniżej).

Najważniejsze jest to, że rachuby dr Szcześniaka są potwierdzane przez najwcześniejsze dokumenty źródłowe strony zainteresowanej, kiedy to władze mniejszości żydowskiej w Polsce podają realne liczby – gdyż nie wiedzą w jaką stronę sytuacja się potoczy i w żadnym względzie nie zależy im na przekłamywaniu danych, bo 1. zagrożenie emigracją do Izraela jeszcze nie istnieje a ostry spór z syjonistami jeszcze się nie zaczął  2. reakcja obronna ze strony polskich „patriotycznych komunistów” jeszcze się nie zaczęła.

image

Bernard Ber Mark, dokumenty z okresu jego kierowania Centralnym Komitetem Żydów Polskich należą do najważniejszych źródeł do badania populacji Żydów w powojennej Polsce .

Przejdźmy teraz do dokumentów źródłowych znaczenia pierwszorzędnego. Jest to list Do ZWIĄZKU PATRIOTÓW POLSKICH, Moskwa [Referat dla spraw żydowskich przy KRN. Warszawa, 15 czerwca 1944 r. (—) Ludwik (—) Ewa,AZHP, 193/11-12. Krajowa Rada Narodowa (konspiracyjna). Referat Spraw Żydowskich, k. 4-8. Maszynopis, odpis]: „Ogólna liczba Żydów w Polsce wynosi więc w chwili obecnej około 250 tysięcy.” Pamiętajmy, że pierwsze pociągi z Żydami repatriowanymi z ZSRR przyjadą dopiero w… pierwszej połowie 1946 r.!

O drugim prymarnym dokumencie informuje Dorota Sula „Komitet Organizacyjny Żydow Polskich w ZSRR w deklaracji przesłanej w czerwcu 1945 r. uczestnikom światowej Konfederacji Żydow Polskich w Nowym Jorku” liczbę Żydów, którzy przyjadą do Polski z ZSRR określił na 250 tysięcy. Oczywiście są to wartości szacunkowe, ale dają wyobrażenie rzędu wielkości. Otrzymaliśmy już liczbę ok.500 tys. na 1,5 roku przed rozpoczęciem właściwej, ogromnej repatriacji!! 

Trzecie b.ważne świadectwo to„Dos Naje Lebn”, Łódź, nr ‘6 z 31 maja 1945 r.: „Jednocześnie nawiązano kontakt z zagranicą. Ale z powodu trudności wojennych nadszedł na razie jeden tylko transport z Palestyny i jeden z Ameryki. CK otrzymał wiadomość, że kilka transportów amerykańskich znajduje się obecnie na terenie ZSRR. CK został także poinformowany, że przybędą następne transporty z Anglii i Palestyny. CK czyni przygotowania do przyjęcia rychłej masowej repatriacji polskich Żydów ze Związku Radzieckiego.”

Mamy tu dowód na to, że już od początku 1945 r. przychodziły „niezorganizowane transporty” z Ameryki, Anglii, Palestyny, a ponieważ do czasu pierwszych transportów ze Zw. Radz. pozostał jeszcze rok, to zapewne z tych trzech krajów i jeszcze innych przez ten rok (i dwa następne) przychodziły jakieś transporty dzikie. Na wiosnę 1946 mamy więc ok. 550 tys. Żydów w Polsce.

Jak zauważa – tym razem trafnie – prof. Stola, uwzględnić trzeba także osoby, które podczas okupacji i po wojnie „przestają deklarować się jako Żydzi”, zmieniają dokumenty, zmieniają nazwiska (często po raz drugi) i nie chcą z różnych powodów (psychologicznych, albo z powodu czekania, aż sytuacja się „wyklaruje”) rejestrować się w antysyjonistycznych, komunistycznych Komitetach Żydowskich.

image

Na koniec trzeba dodać do tego trzy jeszcze grupy:

1. kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Niemców żydowskiego pochodzenia (spełniających obowiązujące dziś w Izraelu warunki do bycia uznanym za Żyda, czyli tzw. prawo powrotu, tzn. mających Żyda wśród jednego z rodziców lub dziadków), najczęściej wyznania protestanckiego, świadomych swego pochodzenia i kierujących się nawet przy zawieraniu związków małżeńskich tymże kryterium, lecz zintegrowanych (do 1918 najczęściej zintegrowanych z państwem niemieckim i austriackim)

2. byłych żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Berlinga oraz różne grupy – wg prof. Stoli – „cywili”, wciąż przybywających do Polski na przestrzeni lat 1944-47

3. migracje spontaniczne ludności kresowej uciekającej przed czystkami (1942-44) oraz przed frontem latem 1944 (liczba ogólna przesiedleńców kilku narodowości – 600 tys., zob. tabela „Zestawienie liczby przesiedlonych”).

Powyższe 3 grupy to szacunkowo ok.170 tys. (liczba bardzo zaniżona, samą grupę „cywili” prof. Stola szacuje na ok. 70 tys.). Do uzupełnienia salda dodatniego pozostała jeszcze druga repatriacja z lat 1955-59, szacowana (wg rosyjskich archiwów) na ok. 30 tys. Żydów przesiedlonych do Polski. Mamy więc ostatecznie 550 tys. + 170 tys. + 30 tys. = 750 tys. Po stronie „ubyli” mamy dwie fale emigracji do Palestyny (Izraela) szacowane na 150 tys. Czyli ostateczna liczba Żydów w Polsce powojennej w roku 1959 wyniosłaby ok. 600 tys. Stanowi to grupę ludności 15-krotnie większą od całej populacji Żydowskiego Obwodu Autonomicznego Birobidżan w tymże samym roku.

Oczywiście, nauczeni konfliktami z polską ludnością sprzed wojny i aktualnymi napięciami oraz prawie oficjalnym wymogiem Stalina, żeby zwalczać każdą religię (także judaizm) – we wszystkich kolejnych spisach powszechnych te pół miliona Żydów (oraz ich  dzieci i wnuki) deklarowało się – z konieczności i pragmatyzmu oraz „chuchania na zimne”- jako Polacy. Można to nazwać „asymilacją”, ale będzie to „wishful thinking”, gdyż w rozmowach prywatnych (o czym jest kilka prac amerykańskich autorów) ich potomkowie dzisiaj twierdzą, że są Żydami, ale nie mogą, nie chcą mówić o tym na głos („many people hat jewish roots, but can`t say this loud because of the intolerant atmosphere”) albo, że w ich sercach jest tylko „żydowskość” („they feel themselves chosen as Jews.Their hearts are jewish”.

I taka była droga do absurdalnych, dzisiejszych liczb „liczby Żydów w Polsce” podających liczby takie jak: 1133 (2002 r., w tym samym spisie liczba Romów przewyższa… 12-krotnie liczbę Żydów!), 10 tys., 30 tys. Liczby dzisiaj podawane są to różne wariacje na temat, ilu Żydów praktykujących, będących członkami gmin wyznaniowych żydowskich uzna za potrzebne podać w czasie spisu, że są Żydami.

Nie ma to nic wspólnego z liczbą Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w dzisiejszej Polsce.

 Specyfika polskiej diaspory znacząco różni się od amerykańskiej. W USA stosunek części praktykującej do indyferentnej religijnie jest w przybliżeniu pół na pół. W Polsce Żydzi ortodoksyjni to promile. Osoby żydowskiego pochodzenia w dzisiejszej Polsce to ateiści albo agnostycy i dość duża liczba osób wyznania rzymsko-katolickiego (jak przyznają, przyjętego bez specjalnego przekonania ku niemu) i pewna, znacząca liczba protestantów (najczęściej heterodoksyjnych odłamów). Jaka więc byłaby realna liczba Żydów (ew. osób żydowskiego pochodzenia) w dzisiejszej Polsce, osób, z których b.duża część ma – jak piszą Susan A. Glenn i Naomi B Sokoloff – swoją żydowskość w sercu i przekazywane pokoleniami poczucie swej radykalnej odmienności (tak określa swoją i wielu swoich przyjaciół tożsamość w w/w książce Żyd z Krakowa, będący katolickim zakonnikiem)?

Obywatel Polski? Owszem, ale serce ma jednego pana, imię jego – cytuję owego zakonnika – „żydowskość”. “Żydowskość” to ich   s k a r b , często skrywany (jak to skarby), bo przecież ”Tam skarb twój, gdzie serce twoje” .

Mając potwierdzoną dokumentami i świadectwami Centralnego Komitetu Żydów Polskich oraz danymi rosyjskich archiwów urealnioną liczbę Żydów w Polsce powojennej łatwo możemy przy pomocy narzędzi, którymi posługuje się demografia obliczyć liczbę ich dzisiaj. Przy trzyprocentowym wykładniczym przyroście ludności (takim, jaki ma średnio Izrael) dana populacja licząca 600 tys. podwajać będzie liczbę swych obywateli co 23,33 lata. Progi podwojenia wypadają w latach 1970, 1993, 2016,

dając na koniec roku 2016 liczbę 4,8 mln.

Ludność Izraela dziś to ok. 8,6 mln. Dzisiejsza populacja osób żydowskiego pochodzenia w Polsce stanowi więc 56,6 % dzisiejszej ludności Izraela (liczba Żydów w Izraelu to ok. 6,9 mln)! Jeśli chodzi o procentowy udział osób żydowskiego pochodzenia w całości populacji dzisiejszej Polski,  to jest to ok. 12,5 %! 

Ok. 5 mln. to bardzo ciekawy wynik, być może wyjaśniający wiele z osobliwości polskiego życia politycznego i wiele z tak wyraźnych na mapie wyborczej preferencji wyborczych przedzielonej na pół Polski, gdyż osadnictwo żydowskie dokonywało się głównie na ziemiach odzyskanych ze zdecydowaną preferencją Dolnego Śląska (największe skupisko repatriowanych Żydów rosyjskich, w szczytowym okresie początkowym szacowane na 70-150 tys.), Warszawy i Łodzi. „Mała Moskwa” i siedziba NKWD też nie mogła być gdzie indziej, niż w dolnośląskiej Legnicy.

 VI

Doszedłszy w naszych obliczeniach do końca pozwolę sobie na dygresję lżejszego kalibru. Czytelnikowi tego tekstu, domorosłemu antropologowi i antysemicie może wydać się dziwne, że jeśli miałoby być w Polsce aż 4,8 mln osób żydowskiego pochodzenia i Żydów, to dlaczego on nie zauważa tak często na ulicy tych obiegowo kojarzonych z semickim cech wyglądu. Mając taki dylemat, wystarczy zwrócić się do profesjonalisty.

Świetny antropolog, polski Żyd Henryk Szpidbaum (1902-1964) w swojej pracy (opublikowanej w “Miesięczniku Żydowskim”) „Struktura antropologiczna Żydów polskich” zwraca uwagę na to, że to, co uważane jest powszechnie za typowo semicki wygląd („to, co nadaje charakter i wrażenie „żydowskości“, czyli wydatny nos o wypukłym profilu, wargi mięsiste, przy czym dolna wysuwa się bardziej ku przodowi niż górna. uszy duże, włosy są ciemne, faliste, oczy piwne. Ogólna budowa jest krępa, szyja krotka”) cechuje tylko jeden z siedmiu (lub, uwzględniając typy wtórne – jeden z jedenastu) typów antropologicznych spotykanych u Żydów polskich. Co prawda ten typ dominuje (35%) i wraz z kilkoma pokrewnymi klasycznymi podtypami daje w sumie ok.75 % populacji polskich Żydów międzywojnia, ale warto wiedzieć, że spośród 3,5 mln Żydów polskich międzywojnia ok. 1 mln nie posiadało typowego, kojarzonego z „żydowskością” wyglądu.

Podsumujmy to, za Henrykiem Szpidbaumem: „By głębiej wejrzeć i zrozumieć strukturę antropologiczną Żydow polskich, należy zdać sobie sprawę z tego, skąd Żydzi do Polski przybyli, (patrz pouczający artykuł prof. Bałabana w „Miesięczniku Żydowskim“ , zesz. i, 2, 1931 p. t. „Kiedy i skąd przybyli Żydzi do Polski“ ).

Dwie były główne fale imigracji żydowskiej: jedna szła z Zachodu, znad Renu, druga ze Wschodu. Pierwsza fala wyjaśnia nam skąd wzięły się wśrod potomków Hebrajczyków z Azji Przedniej elementy antropologiczne, cechujące ludność krajów Europy środkowej (rasa alpejska i dynarska), druga fala wschodnia, w której niepoślednią rolę odegrali zjudaizowani ugro-fińscy Chazarowie, usprawiedliwia występowanie elementów mongolskiego i wschodnio-bałtyckiego wśród Żydow polskich.”

Podsumowując wnikliwe analizy Szpidbauma (oparte na własnych badaniach) trzeba stwierdzić, że w populacji Żydów polskich I poł. XX w. zdecydowanie dominowali Żydzi wschodni (czasem potocznie, acz nieściśle zwani Żydami rosyjskimi), czyli Aszkenazyjczycy stanowiąc ok.80 % całości. Jak podaje Wiki: „Mimo że w XI wieku Żydzi aszkenazyjscy stanowili jedynie 3% ludności żydowskiej na świecie, w 1931 roku stanowili ok. 92%. Dziś liczbę tę można szacować na 80%.” W USA jest ich ok.90 %.

Co spowodowało taki rozrost populacji Żydów wschodnich po XI w.? X/XI w. to upadek judaistycznego państwa chazarskiego i migracje jego mieszkańców i poddanych. Bardzo silna genetyka [por. Szpidbaum: „ogromna moc dziedziczna (…)infiltrująca w znacznym nawet odsetku do otaczającej ludności nieżydowskiej”] Żydów (typu armenoidalnego oraz bliskowschodniego), którzy dołączali do wyznającego judaizm państwa chazarskiego skrzyżowana z elementem chazarskim, ugro-fińskim i wschodniobałtyckim wytworzyła typ antropologiczny potocznie zwany Żydem wschodnim lub Aszkenazyjczykiem (Żydem rosyjskim, „Chazarem” etc.).

Odrębność etniczną Aszkenazyjczyków bardzo dobrze podsumowuje Wiki: „Badania genetyczne przeprowadzone w 2006 roku wykazały, że aszkenazyjscy Żydzi stanowią wyraźną, względnie jednorodną podgrupę genetyczną. Oznacza to, że niezależnie od tego, czy przodkowie Aszkenazyjczyków pochodzą z Polski, Rosji, Węgier, Litwy czy innego miejsca obszaru Europy środkowo-wschodniej, należą oni do tej samej grupy etnicznej.”

Jak wielka jest owa “moc dziedziczna”, o której pisał Szpidbaum, świadczy fakt, iż Wiki musiała poświęcić odrębne hasło chorobom genetycznym Żydów aszkenazyjskich (https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroby_genetyczne_w_populacji_%C5%BByd%C3%B3w_aszkenazyjskich). Taka duża “moc genetyki” dobrze rokuje dla sukcesów diaspory…

image

Wiec w Grodnie, wrzesień 1939

image

Geneza 90 %  populacji obecnych Żydów europejskich, czyli mapa państwa chazarskiego w momencie jego największego zasięgu, nałożona na współczesną mapę

VII

Wróćmy jeszcze do b.ciekawej książki „Granice tożsamości żydowskiej” pod redakcją Susan A. Glenn,Naomi B Sokoloff, Washington Press, 2010. Mamy tam relacje mieszkańców Polski będących Żydami, ciążących ku miejscom związanymi z historią Żydów polskich, spotykających się z osobami o żydowskich korzeniach, często zatrudniających się właśnie w takich, etnicznych kręgach, kultywujących w sercach swoją „żydowskość” i traktujących to swoje pochodzenie (krew) jako coś wyjątkowego – ale wszyscy oni „nie mówią o tym głośno”, chyba, że są „w swoim gronie”.

Inny przypadek to ludzie, których „coś” ciągnie ku żydowskości, np. pewna studentka, która twierdzi, iż czuje, że na 80 % ma żydowskie pochodzenie, zaczyna uczyć się języka hebrajskiego i coraz gorzej czuje się w Polsce. Mówiąc o Polsce stwierdza, że wie, iż to nie jest jest ojczyzna i że jej bardzo nie lubi, gdyż jest pełno brudu, ludzie nieuprzejmi, wysoki poziom przestępczości. W odniesieniu do Polski używa słów: kraj obrzydliwy, odrażający, wstrętny, odpychający, oburzający, przebrzydły, obmierzły. Podobne myśli ma o katolicyzmie, który wybrali dla niej jej rodzice.

Oczywiście można to potraktować jako wyjątek, ale można spojrzeć na to, jak na klasyczny przykład konfliktu tożsamości, bądź też procesu wyłaniania i odkrywania autentycznej, głębokiej tożsamości sprzecznej z obywatelskością. Pokusy, która dla obywateli polskich o korzeniach żydowskich może być wyjątkowo silna.

image

Zestawienie liczby przesiedlonych Polaków i Żydów oraz osób innej narodowości w ramach pierwszej repatriacji 1944-46. Zestawienie nie obejmuje wysiedleń Polaków i Żydów w czasie drugiej repatriacji 1955-59 (223 241 osób) oraz nie uwzględnia repatriacji z Kazachstanu, gdzie udział Żydów wśród repatriowanych wynosił w niektórych obwodach 70-90 %. Przeciętny jednak udział Żydów w obu repatriacjach wg rosyjskich archiwów wynosił 12,7 %. Pierwsza i druga repatriacja w sumie – ponad 2 mln wszystkich narodowości (2066463). 12,7 % z 2 066 463 = 262 440, tylu Żydów “ewakuowano” drogą rządową (oficjalną) ze Związku Radzieckiego do Polski do roku 1959 w ramach “wymiany ludności” (Kostyrczenko podaje b.zbliżoną liczbę). Oprócz dwóch repatriacji rządowych (ok. 260 tys.) i wg CKŻP ok.250 tys. ocalonych – przez cały czas płyną do Polski “strumienie repatriantów” w migracjach spontanicznych oraz transportach z Anglii, Palestyny i Ameryki [zwracam uwagę: nie DO Palestyny i DO Ameryki, lecz Z Palestyny i Z Ameryki]

 Encyklopedia Judaica  pisząc o latach powojennych stwierdza, że ulice polskich miast i miasteczek zapełniały żydowskie dzieci, często sieroty. Wiele z nich zostało adoptowanych przez polskie rodziny bez mówienia im o ich prawdziwym pochodzeniu. Gdy osiągnęli pełnoletniość, rodzice uświadomili im ich korzenie, co spowodowało potężne zmiany w ich życiu.

Najbardziej znanym tego przykładem jest historia księdza Romualda Jakuba Weksler-Waszkinela, który dopiero będąc księdzem katolickim dowiedział się, iż jest Żydem. Wtedy zaangażował się w zakładanie loży B’nai B’rith Polska i zaczął zabiegać o emigrację do Izraela. Przez rok żył w kibucu religijnym Sde Eliyahu. Dzisiaj mieszka w Jerozolimie. Głos serca i krwi bywa przemożny. Jak to mówi jeden z bohaterów w/w książki, Żyd i polski zakonnik z Krakowa o kręgu swoich znajomych: „Their hearts are jewish”. Wielu z nich próbuje znaleźć wybieg semantyczny i nie mówi, że są Żydami, ale że czują swoją „żydowskość”  i „inność”.

Ciekawe, że być może nieświadomie nawiązują oni do dawnej stworzonej przez Żydów aszkenazyjskich, koncepcji tożsamości narodowej, koncepcji Jidyszkajt (jid. żydowskość). Kiedyś była ona związana z Torą i Talmudem. Dziś istnieje w Polsce świecka odmiana „żydowskości”, bo tak a nie inaczej potoczyły się losy PRL-u, wrogiego „wszelkiemu religianctwu”. Świecka, bo przecież nikt racjonalny nie nazwie holokaustianizmu religią… Na antyreligijnych plakatach różnych ruchów żydowskich komunistów gieroj komunizma (jak ci z otaczających Pałac Kultury rzeźb) zamachuje się młotem na Biblię i religijny zwój żydowski (Torę, Talmud).

I tacy też są ci Żydzi polscy Anno Domini 2017, z wytrąconą z rąk Księgą, czujący swoją obcość i odmienność, dający jej zapewne upust w swych wyborach politycznych, gdyż natura nie znosi próżni, szukający swoich i bojący się na głos mówić o swoich korzeniach. Owszem, w tzw. Polsce Lubelskiej była nieliczna grupa zwolenników asymilacji z ludnością i kulturą polską zrzeszona w Zjednoczeniu Polaków Wyznania Mojżeszowego, Związku Żydowskiej Akademickiej Młodzieży i w Żydowskim Klubie Myśli Państwowej. Jednak asymilanci nie mieli poparcia w masach żydowskich i byli zwalczani przez inne ugrupowania.  I tak pozostało do dzisiaj, choć dzisiaj się o tym nie mówi, w złudnym przekonaniu, jakby od samego przemilczania znikały fakty.

Na razie możemy o tym przeczytać tylko w książkach wydanych w Waszyngtonie. Okres 1944-49 to okres intensywnych ruchów migracyjnych na i po terenie Polski. Opisanie tego nie jest łatwe, ale nie powinno być kierowane żadnymi innymi względami oprócz prób uchwycenia prawdy o tym, jaki był wymiar i profil  etniczny próbującego się narodzić państwa polskiego i jaki jest on dzisiaj.

=========================

Bibliografia

Bernard Ber Mark, Do dziejów odrodzenia osiedla żydowskiego w Polsce po II wojnie światowej, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, 1964, nr 51, s.3-20

Dorota Sula, Osadnictwo repatriowanej ludności żydowskiej na Dolnym Śląsku w latach 1945-1949. Słupskie Studia Historyczne 3, 1993

Giennadij Kostyrczenko, “Tajnaja politika Stalina. Włast’ i antisemityzm”, “Mieżdunarodnyje otnoszenija”, Moskwa 2003

https://wszechnica.org.pl/wyklad/ilu-zydow-bylo-w-polsce-powojennej/embed/#?secret=w1yuKIaaPF#?secret=LJ7A0mDn3V

К 70-летию репатриации поляков и евреев (http://obl-archive.akmo.gov.kz/page/read/K_70letiyu_repatriacii_polyakov_i_evreev_vyslannyh_iz_Zapadnoj_Ukrainy_v_1939_godu.html)

Józef Orlicki, Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich, 1918 – 1949, Szczecin 1983

Eric M. Uslaner,“”Two Front War: Jews, Identity, Liberalism, and Voting””

Henryk Szpidbaum, La structure raciale des Juifs Polonais (1932)

Iwo Pogonowski, (foreword Richard Pipes), Jews in Poland: A Documentary History,Hippocrene Books, 1993

Sławomir Cenckiewicz , Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991, Zysk i S-ka 2011

Jolanta Żyndul, Państwo w państwie? Autonomia narodowo-kulturalna w Europie Środkowowschodniej w XX wieku, Warszawa 2000

Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010

image

   PROGRAM PRACY REFERATU DLA SPRAW ŻYDOWSKICH

PRZY KRAJOWEJ RADZIE NARODOWEJ 

image
image
image

     NARADA PRZEDSTAWICIELI ŻYDÓW POLSKICH W ZSRR

image
image

REZOLUCJA NARADY KRAJOWEJ DZIAŁACZY PPR W ŚRODOWISKU ŻYDOWSKIM — Warszawa, maj 1945 r.

====================================================

Tagi:diaspora, duchowa ojczyzna, KOR, marrani, pochodzenie, podwójna lojalność, polacy, repatriacje, solidarność, solidarność żydowska, tożsamośc, żydowskość, Żydzi

O autorze: wawel

Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół, czyli trzy odsłony pieśni Hava Nagila

Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół, czyli 3 odsłony pieśni Hava Nagila

Autor: wawel , 18 stycznia 2024

image

TRZY ODSŁONY TEJ SAMEJ PIEŚNI

MOTTO

1. Walka z prawicą rządzącą i z prawicą w stanie spoczynku jest nierozdzielna (…)

Program klasy robotniczej nie posługuje się mglistymi symbolami, lecz realiami społecznymi: w swej krytyce i radykalizmie swych postulatów program ten dystansuje wszelkie frazesy nacjonalistyczne i klerykalne (…) i odpowiada interesom mas. Ma więc wszelkie szansę zwycięstwa w walce o poparcie mas.

[List otwarty do partii Kuronia i Modzelewskiego, 1964 r.]

2. Hej, sekciarze, nie bijta się,

Są robotne polskie masy,

Pożywita się

[na melodię: Hej górale, nie bijta się!]

3. (…) szlachta polska, CZEGO WAM WŁAŚNIE TRZEBA, jest dobra i głupia. Jej królowie nie byli nigdy od niej mędrsi (…).

[ Jakub Frank – Odezwa do Żydów polskich w 1755 r. ]

1. Hava Nagila Chanukowa

Wraz ze “sprawą Brauna i Bosaka” rozpoczął się festiwal pokajań, ofiar przebłagalnych.

Znane pełzanie polskie. Ustawa o IPN pisana w siedzibie Mosadu. Coroczne kajania się marcowe. Samobiczowania holokaustowe (dofinansowywane przez Ministerstwa Kultury) oraz lincze niemiecko-żydowskie na Polakach w rodzaju tych, który przerwał w Warszawie Grzegorz Braun. No i rasistowska kabała talmudyczna nowego Mesjasza Schneersona celebrowana w najważniejszym budynku RP.

Dzisiaj, 17 stycznia zaczyna się w polskim Kościele Dzień Judaizmu. Piąta kolumna w obrębie chrześcijaństwa wepchnięta na Vaticanum II (deklaracja “Nostra Aetate”) przez posłańca braci fartuszkowych (Jules Isaac) oraz przez łóżko męsko-męskie (Gregory Baum).

A skoro dzisiaj jest 17.01. i ostatnio w modzie jest doszukiwanie się różnych analogii liczbowych w datach porównywanych wydarzeń historycznych (może wpływ… kabały chanukowej) to w związku z tym proponuję analogię do dzisiejszej daty: 17 września 1939 r.

17 stycznia 2024 parlamentarne usankcjonowanie uzyskała inwazja neobolszewizmu na polskie “elity” a orzeł z polskiego godła (zgodnie z dawnym koszernym dowcipem) przetransformował się dzisiaj w zwykłą białą gęś. Głupią i strachliwą. I wraz z dzisiejszym Dniem Judaizmu mieliśmy dzisiaj – może nieprzypadkowo – w sejmie HH (Hołd Hebrajski). Chanuka – pod tą nazwą skrywa się rzekomo Święto Świateł. Święto Świateł to inwazyjny kryptonim dla szowinizmu. Te światła to po to, by trybalizm hebrajski lepiej widział jak nieomylnie uciąć głowę cywilizacji. To święto triumfu hebrajskiej plemienności nad hellenistycznym zalążkiem chrześcijaństwa. A sami celebranci, Chabad Lubawicz to groźna sekta ugruntowana na talmudycznej nienawiści do chrześcijaństwa, na magii i kabale oraz na ideologii rasy panów. Ten sam “duch” przenikał socjalistę i przyjaciela Marksa – Mosesa Hessa, gdy pisał o tym, że „naród żydowski jest swym własnym mesjaszem”. Mesjaszem zbiorowym.

Takie coś wpuściliśmy do sejmu ze swymi rasistowskimi (vide święta księga sekty “Tanya”) gusłami.

Widziały gały, co brały…

Wkrótce kajanie się marcowe. Z główną rolą, jak co roku, zapewne Andrzeja Dudy Zbawcy (ech, ci Zbawcy, mnogo ich w Polsze…).

Z ujawnionych ciekawostek: od Mentzena mogliśmy się dowiedzieć czegoś o Szymku (pseudo Idol Gimbazy). Otóż Szymek próbował zmusić Bosaka do uczestnictwa w świętowaniu chanuki mówiąc, że mu to pomoże w utrzymaniu stanowiska marszałka! To jest niesłychane!

Grzegorz Braun będzie sądzony tak zadecydowało ciało z ul. Wiejskiej (tzw. wiejska zbieranina). Zamiast sądzenia tego, który wydał zezwolenie na wejście na teren sejmu grupy podejrzanych typów ze swoimi mrocznymi gusłami i bezczeszczenie go. Wczorajszy dzień to ważny “kamień milowy” w dziejach polskiego pełzania i zdrady.

2. Polskie Hagady

Musimy przygotować się na “idy marcowe”. Zapowiada się, że tegoroczne będą wyjątkowe. Może jakieś symulacje bomb z białym fosforem nad Warszawą? Może monumentalna projekcja Wielkiej Chanukii na niebie kilku polskich sztetli, ups, miast?

Jeśli chodzi o marzec 68 to serwuje się nam jakiś sklecony przez Przyjaciół (tych z Rzeczpospolitej Przyjaciół Andrzeja Zbawcy Dudy)  – Mit Marca 1968. Nie ma tu niczego z rzetelności historycznej. Nie na darmo też i nie bez związku z marcem`68 nie ma żadnego historycznego opracowania całościowego dziejów „Solidarności”. Nikt tu nie chce prawdy, nie szuka jej. Podczas ostatniego ataku Izraela na Polskę (ustawa o IPN) mieliśmy okazję przekonać się, że właśnie tak uprawiają „historię” nasi Przyjaciele. Dokumentów z którymi poleciała Komisja Wildsteina – nikt w Izraelu nie chciał przeglądać. A po kiego diabła im dokumenty? Żeby popsuć humor i zniszczyć już ugruntowaną legendę? O hagadach zaprzeczających ludobójstwu Palestyńczyków trzeba też tu koniecznie wspomnieć.

Taki to pre-racjonalny, azjatycki sposób rozumienia własnych dziejów w “kulturach” – jak to zwie W. M. Kozłowski – dżyngoizmu (od Dżyngis-chana). I Bóg z nim, z takim sposobem. Cała tragedia zaczyna się gdy my, dzieci chrześcijańskiej cywilizacji opartej na Grekach, którzy wydali pierwszego historiografa – Herodota – gdy my zaczynamy – na wzór żydowski –  tworzyć mity, bajki, legendy, hagady zamiast odważnie dążyć ku prawdzie. I tak jest z historią Marca 1968. I pozostałych grudniów, październików, czerwców i sierpniów.  Zwłaszcza sierpniów…

image

Bijatykę dwóch gangów trwającą od stycznia do maja 1968 r. przedstawia się nam jako rzekomą walkę z komunizmem, jako walkę z cenzurą. Prezydent Duda prawie 10-krotnie w marcowej celebracji powtarzał słowa; „błagam o wybaczenie”. I błagał Szewacha Weissa. Przepraszał Stefana Michnika za polską emeryturę. Błagał rabina o wybaczenie za… Moczara. W naszym imieniu…

Z kolei Zandberg (z lewicy, która winna mieć po drugiej wojnie swoją Norymbergę, a nie miała, zgadnij, koteczku, dlaczego nie miała?) z sejmowej mównicy – oddając sens, nie literę –  krzyczy, że… odprawianie kabalistycznych obrzędów w sejmie zaprzecza polskim tradycjom! Gdzie my jesteśmy?

To wygląda jak… Lupanare di Pompei.

Monthy Python. Sezon rekonstrukcyjny.

3. Hava Nagila marcowa

Aby skończyć z żenującymi hołdami nie wiadomo kogo, nie wiadomo na czyje zamówienie, nie wiadomo przed kim i nie wiadomo za co – zajrzyjmy za kulisy i zobaczmy jak wygladają procesy umysłowe tyczące się marcowania`68 w umyśle zdrowym. 

image

Stefan Kisielewski tak pisze o marcu 68 w „Dziennikach”: 

“Dwadzieścia lat temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy mało kto chciał się tego podjąć z gojów (poza gorliwcem Gomułką). Społeczeństwo było wtedy jednolicie antykomunistyczne, więc nienawidzono ich. Teraz społeczeństwo jest nowe, niewiele z tamtego pamięta, opór się rozchwiał i rozładował, ale nienawiść została, co obecnie wyzyskał Moczar dla swoich celów personalnych, oskarżając ich o „błędy i wypaczenia” (w których zresztą sam brał udział). Bo Żydzi nie rozumieją jednej rzeczy: gdy są małą grupą, jak po wojnie, to zachowują się wobec siebie solidarnie, negując jednocześnie, jakoby była to solidarność narodowa, i odrzekając się od jakiejkolwiek odpowiedzialności zbiorowej. Tymczasem skoro się działa solidarnie (oczywiście nie wszyscy, ale ci co robili politykę), to można się spodziewać, że ktoś to kiedyś wyzyska. No i rzeczywiście: sprawa Izraela dała pretekst do potraktowania wszystkich (prawie – Starewicz się trzyma) Żydów jednolicie, jako naród — skutek wiadomy. Tragiczny jest tylko los Żydów-Polaków, artystów, pisarzy, którzy biorą w łeb za winy tamtych — tamci zaś sami sobie piwo warzyli. Sytuacja powikłana — ale któż ją dziś rozwikła? Zaś kultura polska traci, obraz Polski widziany z Zachodu staje się ohydny, ale kogóż z walczących o władzę to obchodzi? A Gomułką nic z tego wszystkiego nie rozumie, klepie swoje (a raczej nie swoje, podsunięte) pacierze o rewizjonizmie i tyle. Jak się zbudzi, będzie za późno („i obudził się z ręką w nocniku…”).” 

“[…]  od paru miesięcy odbywa się ostateczna rozgrywka między dwiema grupami ubeków: grupą żydówską, która z łaski Rosji szarogęsiła się tutaj w latach Stalina, oraz grupą „partyzancką”. Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (zresztą prawdziwi partyzanci też, tyle że byli raczej podwładnymi niż rozkazodawcami), dopiero w roku 1956 wycofali się z tego, a żeby się ratować, zwalili winę na tamtych (Zambrowski robiący Październik), oskarżając ich w dodatku o antysemityzm. Tymczasem dorosło młode pokolenie komunistycznych.byczków i partyzanci rzucili ich na tamtych, szermując przy tym doskonale pasującym argumentem „syjonizmu”. Marzec to była prowokacja, aby Żydów dorżnąć — dwie grupy się walą, a między nimi plącze się nic nie rozumiejący Wiesio, który dał się nabrać, a teraz, gdy się nieco zorientował, jest trochę już późno, bo go robią na szaro, a żona Żydówka też mu nie pomaga. Od 1956 on sam własnymi rękami wykańczał swych sojuszników („Po prostu”, Goździk, Tejkowski, Bieńkowski, „Znak”, Ochab itp.), aż teraz został sam ze swoim nosatym Zenkiem.Już zaczął coś kapować, na zjeździe się utrzyma, bo Ruscy są za nim, robi jakieś kontrakcje, ale jest przypóźno. Trzeba było myśleć wcześniej, a on dał się nabierać, wygłaszając mowy o syjonistach albo jadąc w marcu na nas. Jak Pan Bóg chce kogoś zniszczyć…”

Stefan Kisielewski, „Dzienniki” 

A co my tak naprawdę – mógłby się ktoś zapytać –  będziemy świętować w marcu? To znaczy co świętują kolejne kiszczakowe – bo przecież nie nasze – rządy w każdym marcu uparcie produkując narrację oderwaną od faktów?

Narracja świętowania marcowego była podlewana w ostatnich latach intensywnym sosem emocjonalnym w dwóch zestawach.

1. zestaw w sosie dumy (Premier)

2. zestaw w sosie przebłagalnym (Prezydent)

Ad 1. Z czego mamy być dumni? Z czynów której grupy ubeków? Oczywiście, pytanie jest retoryczne: możliwa jest tylko jedna odpowiedź. My, Polacy, teraz mamy być dumni z jednej grupy ubeków (w terminologii Kisielewskiego: “żydowskiej grupy ubeków”) i z tego, jak sprytnie wciągnęła ona polskich studentów w obronę swojej pozycji (parytetu we władzy)? Potwierdzam, sprytnie to zrobiła grupa żydowska, ale nie ma to związku żadnego z byciem dumnym z tego.

Ad 2. O wybaczenie za co Prezydent dzisiejszej Polski błagał w jedną z rocznic, nieledwie na kolanach? Za to, że “odchylenie nacjonalistyczno-prawicowe” odegrało się (super delikatnie w porównaniu do ceny tego, za co się odgrywało) za orgie polskiej krwi przelewanej przez żydowską grupę ubeków, sędziów, prokuratorów, za krwawe orgie zgotowane Polakom 20 lat wcześniej? Kisielewski ostrzegał ich. Nie posłuchali. A później lament?  Za co tu błagać o wybaczenie? Za odpornośc na naukę jednej z grup? Biorąc pod uwagę, że wtedy wyjechali też Stefan Michnik i Helena Wolińska “zostawiając wszystkie swoje posiadłości” – jest tak, jakby Prezydent ich także przepraszał za to, że nigdy nie zostali osądzeni… 

A poza tym, jak pisze historyk M.Klecel: “Co do przymusowych wyjazdów w 1968 roku, to nie były one takie przymusowe. Kto bardzo nie chciał wyjechać, nie wyjeżdżał. Sędzia Stefan Michnik wyjechał, ale jego brat Adam Michnik pozostał. Wyjechała prokurator Helena Wolińska, podobnie jak sędzia Michnik, przeczuwając, być może, kłopoty z powodu wyroków śmierci, jakie wydawała na polskich patriotów w latach 40. Ale nie wyjechał już komendant obozów pracy w Świętochłowicach i Jaworznie Salomon Morel, lecz pozostał w kraju aż do początku lat 90., kiedy to zdecydował się na wyjazd do Izraela, gdy zainteresowano się bliżej jego biografią, co nie przeszkodziło w tym, że pobierał do końca życia wysoką polską emeryturę. Podobnie jak Adam Michnik, nie musieli wyjeżdżać Kuroń i Modzelewski, Blumsztajn i Szlajfer oraz wiele innych osób, które zakładały później „Gazetę Wyborczą”. 

4. Wciąganie

W marcu 1968 tysiące polskich studentów zostało sprytnie wciągniętych w obronę “żydowskiej grupy”. W identyczny sposób wciągnięto robotników na “strajki” w 1988 … by wynieśli ku władzy  “Bolesława” Wałęsę (obstawionego przez fartuszkowych braci Kaczyńskich, którzy później usamodzielnili się i zatańczyli swoją, lokalną, warszawską Hava Nagila)  i grupę tych samych ludzi, którzy w 1968 nie chcieli nigdzie wyjeżdżać (Michnika, Blumsztajna, Lityńskiego, Wujca, Smolara etc. etc.). Polacy dobrze noszą na rękach (jak w przedwojennym dowcipie…).  Wraz z powstaniem Porozumienia Cetrum i PIS wciągnięto nas w trzecią odsłonę pieśni Hava Nagila. Mówiąc Gombrowiczem: Koniec i bomba, a kto tego nie widzi ten trąba! 

Gdzie tu w tym wszystkim, w tych machlojkach i socjotechnicznym uzywaniu tłumów do własnych interesów, gdzie tu miejsce na dumę i przeprosiny? No, chyba że duma z tego, iż zostało się nabitym w butelkę a przeprosiny za to, że noga z tej butelki wystawała… No i przede wszystkim gdzie tu miejsce na nadzieję? Na własne państwo?

5. Orgie sponsorowanych tautologii

  Za kogo rządzący nas mają? Przecież oni nie mogą nie wiedzieć, nie uświadamiać sobie, że oddają Polskę w pacht niewiadomym, mrocznym, bezwzględnym siłom, że tworzą czołobitne hagady zamiast odbudowywać godność Polski, Polskę pewną siebie, mającą niezbywalne poczucie własnej wartości. Jak niedouczeni, banalni, powierzchowni i recytujący podrzucone im hasła byli Prezydent i były Premier – to aż trudno uwierzyć. Przykładów absurdalnego, napuszonego pustosłowia Prezydenta sprzed 5 lat nie będę teraz przytaczał). A z osiągnięć MM z tego samego okresu przytoczę jedynie 3 niezwykłe zdania. Gdy Premier mówił, że w 1968 miało miejsce także inne niezwykle ważne wydarzenie: zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem, to uzupełnił tę informację z bogactwa swego umysłu i z głębi swych uczuć. Powiedział tak: A przecież Izrael był ważnym krajem dla polskiej kultury [i tu nastąpi udowodnienie postawionej tezy], bo w Izraelu wielu ludzi mówiło po polsku i były księgarnie polskie [sic!].

I po tym „wystrzale” następuje atak jądrowy na naszą niewiedzę – Premier postanawia uświadomić nas do końca i wypowiada wiekopomne słowa: „Izrael jest bardzo ważnym krajem dla pielęgnowania więzi polsko-izraelskich” [sic!]. Wmyślmy się w głębię tych słów! Ona powala. Czy premier jest buddystą? Toż to prawie koan! To brzmi przecież jak: „Wiatr jest bardzo ważny dla podmuchów wiatru”. A może wszystkie wystąpienia MM to były li tylko ohydne, bezczelne tautologie, tylko my tego nie dostrzegaliśmy?

A może Premierowi chodziło o nas, może troszczył się o nas, o wydolność naszego intelektu. Żebyśmy czasem nie pomyśleli, że bardzo ważnym krajem dla pielęgnowania więzi polsko-izraelskich jest np. Islandia. Jak dobrze, że przez 8 lat mieliśmy takiego Premiera! Jak dobrze, że odkrył go Wszechmocny Prezes! Chwała wszystkim zwycięstwom Prezesa! Teraz już do końca życia zapamiętamy, że b.ważnym krajem dla pielęgnowania więzi polsko-izraelskich jest Izrael. Zwłaszcza w morzu krwi palestyńskich dzieci zabijanych wg Prezesa palcem bożym czuwającym nad Izraelem.

 6. Miłość nie wybiera

Dlaczego, gdy jeśli Prezydent i Premier zabierali głos wobec rabinów lub na temat Izraela – to mogliśmy mieć pewność, że palną jakieś niestworzone rzeczy. Ja myślę, że to kwestia miłości. Miłości ich życia. Gdy język mówi z przepełnionego nieziemskim uczuciem serca – to nie dba o fakty i sens… Pisał o tym Stendhal i Ortega. Osoba taka ledwo powstrzymuje się od tego, by rzucić się do kolan temu, co kocha. Taki klimat gorących uczuć. Co zrobić. Tylko trochę niesmacznie to obserwować i słuchać.  Nie da się zrekonstruować tych pałających przywódców narodu? Przywódcy nie są od pałania. Chyba że pełną poświęceń i ofiarną miłością do ojczyzny…

W sumie to chyba nie ma się czego spodziewać po polityce historycznej i zagranicznej tych rządów, które wyłonił i wyłoni obecny sejm. Dlaczego? Dlatego, że w sercu sejmu (a także np. IPN) usadowiła się – niestety – Rzeczpospolita Przyjaciół. Świadczy o tym  aktualnie obrany kurs narracji chanukowej.

Rzeczpospolita przyjaciół, rzeczpospolita chanukowa ma wiele niewidzialnych rąk. Co tylko PIS zachciał (zakładając, że naprawdę zachciał) jakąś gruntowną reformę zrobić lub doprowadzić do końca, to niewidzialne rączki pokazały: „A figa!. Tego nie ruszycie, bo tu nasi, bo to nasi. Nasi synowie i nasze wnuki”. I tak to z tymi reformami jest. Co pozostaje? Rzucić się do kolan pewnych panów w czerni, jak Prezydent. Chociaż rozrywki trochę dla ludu. Taki Bollywood Rzeczpospolitej Przyjaciół.  Przy świetle i w dymie szabasowych świec.

7. Forpoczta Chabad Lubawicz, czyli “odwrócony system budowania grup społecznych”

Czym jest to wszystko, co składa się na obraz prawych i sprawiedliwych, obywatelskich, ludowych, trzeciodrogowych, zandbergowych? Czego forpocztą jest Chabad Lubawicz i czym jest kopiowanie tej sekty kryptogangsterskich metod przez “nasze partie”?  By to pojąć może przyjść nam z pomocą fragment wspomnień W.Myśleckiego o Mateuszu Morawieckim. Myślecki pyta się dziennikarza Kultury Liberalnej: Nie wiem, czy pan wie, na czym polegają sukcesy społeczności żydowskiej? Oni mają odwrócony system budowania grup społecznych. – Nie rozumiem… – odpowiada dziennikarz.

Naprzód wszyscy pracują, żeby jeden poszedł do góry, a potem on wciąga innych. To jest taki system jak taternicy. Wchodzi pierwszy, my go z dołu asekurujemy, on nad sobą wbija haki. A jak już dojdzie do góry to dużo łatwiejsza i efektywniejsza jest asekuracja odgórna. On asekuruje każdego następnego.[…] I druga rzecz: jeśli Mateusz Morawiecki czy ktoś z naszego grona prowadzi jakąś sprawę, to ja wykonam – nawet jak mi się nie podoba – to, co on uważa za konieczne do zrobienia.

Myślecki odwołuje się do kodu kulturowego żydowskiego. Nazywa go „odwróconym systemem budowania grup społecznych”. Ładnie to brzmi. Bliższa prawdy byłaby jednak wg mnie nazwa: „orientalna despotia etnocentryczna”… Myślecki nie przypadkowo mówi o żydowskiej metodzie, o metodzie stosowanej przez Żydów wewnątrz społeczności nieżydowskich by się wspiąć na szczyt struktury. Wspiąć się – że tak powiem – bez otwartego przetargu, bez konkursu kompetencji a opierając się li tylko na hakach wbijanych przez będących wyżej „ziomali” (nie przeoczmy też podwójnego znaczenia słowa “hak”). Czyżby ten Myśleckiego klucz etniczny pasował też do NBP, KNF, BFG, IPN, CBA, rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa etc.?

Prof. Wincenty Lutośławski w swym mało znanym tekście “Solidarność w Izraelu” ujmował to tak:”O ile Żyd ma wpływ decydujący w jakiejkolwiek instytucji, to popiera Żydów na stanowiska w tej instytucji, nie bacząc na ich uzdolnienie w porównaniu z kandydatami gojami, przez co pożyteczność i powaga instytucji bywa obniżoną”. “Gdy się zastanawiamy nad stosunkiem Żydów do społeczeństw obcych, wśród których oni swą odrębność zachowują, uderza nas ich solidarność, polegająca na tym, że każdy Żyd chętniej Żydowi zapewnia zyski z jakiegokolwiek interesu, niż obcemu (…) ta solidarność jest łączeniem [się] we wspólnej pracy i przy wspólnych materialnych korzyściach ludzi o wspólnym pochodzeniu.”

To samo piszą o dzisiejszych obywatelach Polski mających korzenie żydowskie i skrywających często ten fakt Susan A. Glenn, Naomi B. Sokoloff w książce Boundaries of Jewish Identity , University of Washington Press, Washington 2010, gdzie podkreślają, że Polacy żydowskiego pochodzenia zatrudniają i szukają zatrudnienia najczęściej u osób o żydowskich korzeniach.

8. 17 stycznia 2024 r. w Chanukowym Sejmie ukonstytuowała się Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół

Aby nie było, że tylko negatywy, że wciąż o banksterze o  korzeniach żydowskich, o misjonarzu Prezydencie, pochwalę za jedną rzecz Prezydenta. Jest to coś, za co – mniemam ; ) – Prezydent przejdzie do historii. Mianowicie w 2018 r. – co przeszło zupełnie niezauważone – wprowadził i wylansował oraz zamierza zastąpić nową nazwą – nazwę naszego państwa.

W krasomówczej pasji i emocjonalnym nadpobudzeniu Rzeczpospolita Polska zaczyna zamieniać się w jego oracjach w Rzeczpospolitą Przyjaciół. Od pięciu lat. Prezydent nawet zaryzykował otarcie się o Trybunał Stanu zmieniając samowolnie i bezprawnie historyczną nazwę naszej ojczyzny w projekcie ustawy sejmowej o wprowadzeniu święta państwowego “Dnia Polaków ratujących Żydów”.

Jest to do sprawdzenia, w druku sejmowym widnieje Rzeczpospolita Przyjaciół a… znika Rzeczpospolita Polska. To jest Trybunał Stanu, ale póki co możemy korzystać z tego określenia dla opisu porządków panujących w Polsce. Jest ono b.użyteczne dla ukazania kto rządzi w większości instytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Już nie trzeba używać chropowatych zwrotów: “resortowe dzieci”, “oligarchia pochodzenia żydowskiego” etc., zamiast tego można mówić ‘Rzeczpospolita Przyjaciół. Bardzo użyteczny ten knot semantyczny sklecony przez gorliwego Prezydenta. Rządzi nie Rzeczpospolita Polska a Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół. Tajna, widna i dwupłciowa. Za zgodą poprzednich sejmów i obecnego. Szalom.

PS

Musimy stanąć murem za Braunem, bo następnym razem przyjdą po nas…

image
image

Tagi:Braun, Chabad Lubawicz, Chanuka, sejm

O autorze: wawel

komentarz

  1. CzarnaLimuzyna 18 stycznia 2024 godz. 08:52…
  2. zaczyna się w polskim Kościele Dzień Judaizmu. Piąta kolumna w obrębie chrześcijaństwa wepchnięta na Vaticanum II (deklaracja “Nostra Aetate”) przez posłańca braci fartuszkowych (Jules Isaac) oraz przez łóżko męsko-męskie (Gregory Baum).Nostra aetate dokument zredagowany pośrednio i bezpośrednio przez środowiska żydowskie to “kamień milowy” na drodze zatraty, który namieszał katolikom w głowach. My, chrześcijanie niezależnie od wiary lub niewiary innych narodów mamy traktować ich przedstawicieli jako naszych bliźnich, a zadaniem kapłanów jest nauczanie wszystkich narodów, bez wyjątków. Dzień bez Chrystusa w Kościele katolickim z tegoroczną specjalną zachętą modernisty Rysia jest dalszym ciągiem tej hucpy- nie chodzi o judaizm starotestamentowy, lecz o antychrześcijański judaizm rabiniczny. Ile razy można to pisać?