Mydlenie oczu

Mydlenie oczu

Jerzy Karwelis 22 kwietnia dziennikzarazy.pl/22-04-mydlenie-oczu

Kiedy Iran zaatakował w niesłusznym odwecie Izrael (jak sami wiemy odwety są słuszne i niesłuszne, bo gdyby tak Iran ubił kilku żydowskich generałów w izraelskiej ambasadzie gdzieś tam na świecie, to odwet Izraela byłby w pełni akceptowany przez tzw. społeczność międzynarodową), a więc kiedy Iran niesłusznie się odwinął na niewinnych jak pustynne łątki Żydów, USA wskazało, że za takie akty to grożą kolejne sankcje nałożone na Iran. I tu się Waszyngton kompletnie wysypał, gdyż, jak wychwycił doktor Szewko, USA zagroziło, że wstrzyma dostawy do Iranu swoich komponentów, by Teheran nie mógł z nich produkować swych dronów, które atakują Izrael.
Reductio ad Holokaustum
I wyszło szydło z worka (co po angielsku się wykłada, że to kot z niego wyskoczył). Z komunikatu Stanów wyszło bowiem, że do tej pory USA dostarczały takie komponenty Iranowi, choć ten produkował z ich udziałem drony sprzedawane Putinowi, których ten potwór używał na Ukrainie. Wtedy, do zatargu z Iranem, było wszystko w porządku i gdyby nie ten straszny Iran (a właściwie, gdyby nie Żydzi pocelowali w ambasadę w Damaszku), to byśmy się nigdy o tym nie dowiedzieli, że układy scalone „made in USA” fruwają nad Ukrainą i ją demolują z powietrza. Ale też okazało się, że są drony dobre i złe, choć mogą to być te same drony, zrobione przez tego samego producenta, z tych samych komponentów. Wyszło, że jak latają w służbie zimnego ruskiego czekisty to jest ok, zaś jak napadają na dzierżawców Ziemi Świętej, to nie jest ok. Nie wiem jak z tego Stany teraz wyjdą, ale chyba nie trzeba się będzie tłumaczyć, bo komu? Ukraińcom? A kto ich tam słucha… Opinii publicznej? A gdzie tam – ta jest zakneblowana syndromem izraelskim, który powoduje, że jak Naród Wybrany atakuje, to ma powody, zaś jak jest atakowany, to staje się automatycznie niewinną ofiarą w dodatku w oparach dziedzictwa Holokaustu.To uniwersalne jest. 
Reductio ad holocaustum to zgrany chwyt, na który mogą się nabierać albo zaczadzeni, albo kraje, które wciąż mają kompleks, że w tamtych czasach światowej pogardy zachowały się podle. Ale w Polsce można chyba to zakwestionować. Jak wygląda takie reductio? Proszę bardzo: ostatnio zapytany szef rządu izraelskiego na okoliczność tego, czy rzeczywiście prawdziwe są zdjęcia palestyńskich marketów pełnych jedzenia, kiedy 2 miliony wygnańców z północy Strefy Gazy do Rafalah są na skraju klęski głodu odpowiedział, że chyba minister spraw zagranicznych Niemiec dociekająca tej kwestii nie myśli, że Żydzi są dziś tak jak naziści w II wojnie światowej, kiedy ci pokazywali uładzone obrazki z obozów koncentracyjnych, a wiadomo jak to było naprawdę. I to zamyka wszelkie pytania. Oświęcim i nie ma się z czego tłumaczyć.Zachodnie poczucie winyUważam to za skrajną podłość, mimo tego (a może właśnie dlatego), że nabiera się na to cały świat. A więc weźmy tego byka za rogi. Jak to było z tym Holokaustem? Hitler namordował miliony Żydów, ale to co się działo wokół tego i w czasie tej hekatomby, i potem, to już osobna sprawa. Świat przymykał na to oczy, zaś losy statku St. Louis, czy katastrofa misji Karskiego są tylko probierzem ogólnej tendencji. Świat miał to gdzieś, ginęli inni, w dodatku gdzieś tam na odległych krańcach jakichś dzikich Słowian. Były inne kłopoty rozwiniętych społeczeństw i nie w głowie były jakieś brania się za sprawę w imię humanitarnych przesłanek.
Dziś, a jakże, dalejże, że to okropieństwa, zaś nasze milczenie pokrywa się pomstowaniem na tych strasznych nazistów, bo tak naprawdę cóż było robić? Hitler się uparł, ma czołgi i nie podskoczysz. Co prawda trudno wytłumaczyć ochotność wydawania Żydów okupantom, ale tu znajdziemy sobie innych winnych zastępczych – choćby takich Polaków. A z nimi łatwo, bo to na krzywe drzewo każda winna koza wskoczy, zaś sami Polaczkowie dostarczają Zachodowi argumentów własnej winy przepraszając i kręcąc o tym samodemaskacyjne filmy. Ale to tylko „gotowość” do przyjmowania wspólnych oskarżeń, za grzechy przodków przecież. Bo my teraz na Zachodzie to byśmy do tego nie dopuścili, czego najlepszym przykładem były znalezione kiedyś przez mnie oskarżenia Warszawiaków, którzy przecież bezczynnie przypatrywali się jak taki Korczak odprowadza dzieci do gazu, a przecież – jak pomstowała jakaś internautka – trzeba było zrobić jakąś demonstrację, akcję plakatową, wlepki i strajk. Tyle Zachód – wtedy i dziś.
I Żydzi nie bez winy
Ale Himalaje hipokryzji są i po stronie Żydowskiej. Trudno znaleźć coś bardziej obrzydliwego niż instrumentalne wykorzystywanie tragedii własnego narodu w celach w sumie… powtórki z historii a rebour. To, co teraz Żydzi wyprawiają z Palestyńczykami, to obiekt nie tylko procesów przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, gdzie oskarżane jest o ludobójstwo państwo Izrael, ale i przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, gdzie ma stanąć już premier Izraela Netanjahu oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości.Żydzi w swej narracji używają holkaustycznych argumentów, by nie tyle uzasadnić, ale rozgrzeszyć swe współczesne uczynki. To straszne, kiedy dymy Oświęcimia, rozbuchane taktyczną propagandą, mają przykryć niecne uczynki państwa, które deklaruje otwarty rasizm i wprowadza go w życie.
No, to przypomnę.
Po pierwsze – czynią to członkowie narodu, którzy – z przyczyn oczywistych – w większości nie są nawet potomkami tych wyrżniętych w Europie. Po prostu – te geny nie zostały przekazane, gdyż rozwiały się na polach „skrwawionych ziem”. Wiem, że to będzie potworne uproszczenie, ale użyję go dla lepszego zrozumienia. Otóż, pomijając diasporę rozrzuconą po świecie, mieliśmy dwa centra – Żydów zachodnich, dobrze wykształconych, umieszczonych w elitach w różnych obszarach, z państwowymi włącznie. To było oczywiste – naród bez ziemi musiał sobie jakoś radzić, wchodził więc w struktury, organizacje, więcej myślał niż się trudził.
Ale była też druga, większa diaspora. Środkowo-europejska.Tam były masy żydowskie, które nie przeszły dwóch procesów, które były udziałem ich zachodnich pobratymców. Nie załapali się na benefity rewolucji przemysłowej, gdyż ta w małym tylko stopniu dotknęła Europę Środkowo-Wschodnią i – po drugie – nie zasymilowali się z lokalsami. Pierwsze powodowało, że w swej masie Żydzi wykonywali zawody uzupełniające, poza wyjątkami, nie sublimowali się w elitę dołączoną, stanowili w sumie biedotę, rozsianą bardziej po wioskach niż miastach. Drugą cechą była rzeczona nieasymilowalność. Po pierwsze wskazuje to na dość… tolerancyjne podejście państw goszczących, które nie przykręcały śruby w kierunku izolacji lub wymuszanej asymilacji. Na Zachodzie Żydzi bardziej „rozpuszczali się” w lokalnym żywiole, na Wschodzie nie asymilowali się, nawet nie integrowali, trochę żyli obok, ale w sumie w samoobronnej izolacji.
Powodowało to dwie tendencje – zatopieni we własnych społecznościach nie znali lokalnego języka i byli też skupieni wokół ortodoksyjnych form własnej wiary, która stanowiła dla nich wyznacznik jednoczący rozproszoną wspólnotę i nadzieję na jej zjednoczenie. Brak języka był podstawową przyczyną, dla której Żyd podczas okupacji nie miał żadnych szans, bo nawet nie mógł się skomunikować z lokalsem, by ten mu pomógł, o rozmowie z esesmanem już nie mówiąc. Ortodoksja religijna była czynnikiem, który jeszcze przed II wojną światową… zrażał do nich oświecone gremia zachodniej części żydowskiej diaspory. Ci pejsaci, kiwający się pobratymcy byli kłopotliwymi krajanami dla aspirujących zachodnich Żydów. Żeby uświadomić współcześnie żyjącym i rozpolitykowanym Rodakom: Żydzi zachodni myśleli i mówili o tych wschodnich mniej więcej tak samo jak… dzisiejsi platformersi o dzisiejszych pisowcach: w sumie ten sam naród, ale wstyd na cały świat.
Mydło
I teraz druga zawrotka. I ci, którzy przed wojną tak pogardzali swymi pejsatymi krajanami, jak się zmieniły obroty światowe, wzięli tych wyklętych na sztandary swych roszczeń. Niezły numer, co? To tak, jakby w ramach własnych korzyści, peowcy powoływaliby się na martyrologię pisowców. Dowód? Proszę. Gdy dumny Izrael dostał od społeczności międzynarodowej prawo do państwowości przez pierwszy okres nazywał niedobitków z Europy Środkowo-Wschodniej, osiedlających się w nowej ojczyźnie mianem „sabon”. Sabon, to znaczy – mydło. Żydzi, ci którzy zjechali z całego świata, a Holokaustu nie przeżyli, z przyczyn oczywistych (bo by nie przyjechali z powodu tego, że by nie żyli), byli na tyle bezczelni, że uważali tych niedorżniętych za wstyd narodowy. Żyd powinien walczyć, a tu się poddał. Ten wstyd za krajanów osadzony był na potwornej ignorancji, bo tylko ci co przeżyli nie wiedzą czemu poddano tych, którzy nie przeżyli. Ci mieli usta pełne piachu dołów kościotrupów i nie mogli nic powiedzieć na swoją obronę, że szli pokornie na rzeź. I tak samo szliby ci, którzy wyzywali ich od mydła.
Ta narracja zmienia się w okolicach procesu Eichmanna. Izrael triumfuje, porywa zbrodniarza na drugim końcu świata, sprowadza do siebie i osądza. To jest przełom, jednak od mydlenia Żydów ocalałych z Holokaustu mija sporo lat, bo mamy rok 1961.I teraz następuje fenomenalny fikołek. „Sabony” stają się bohaterami narodowymi. Każdy ślad, wspomnienie, pamiętnik, dziadek-babcia stają się świętością. I z tym przekazem Izrael wchodzi na salony. Do tej pory to był jakiś kraik nie wiadomo gdzie, jakaś tam terytorialna rekompensata za grzeszki Zachodu, łatwa i tania, zwłaszcza, że na koszt Palestyńczyków. Wcześniejszy wstyd narodowy staje się nie tylko dumą, ale i podstawą „Przedsiębiorstwa Holokaust”. Staje się też podstawą narracji dyplomatycznej Izraela, która coraz częściej zaczyna być używana do uniwersalnego uzasadniania, a właściwie rozgrzeszania, wszelkich poczynań Izraela. I tak to jedzie do dziś, z tym, że mamy do czynienia z dawkami rosnącymi. Izrael coraz więcej broi i jednocześnie coraz więcej oskarża za przewiny wobec przodków, których i w czasach zagłady, i jak widać teraz – traktował i traktuje instrumentalnie.
Niedobra o tym mówić?
Jestem zdegustowany, że takie rozważania, jak te moje tutaj, łapią się na antysemityzm. Mechanizm takiej dystrybucji jest dwojaki. To, że Żydzi używają tego argumentu to ich mentalne prawo, jednak należy brać każdorazowo po uwagę wyliczone wyżej okoliczności. Każdy naród ma swój sposób walki o swoją reputację. Szkoda, że nasz wybrał samobójczą drogę samobiczowania za głównie nie swoje winy i powiela to pedagogiką wstydu. Niech sobie Żydzi robią z własnym image co chcą. Chodzi o tych działań percepcję. Wiem, że większość z czytających ten tekst podziela moje poglądy, ale akurat w „tym temacie” następuje jakieś odrętwienie. Racja racją, ale „niedobra o tym mówić”. Tak? A więc mamy jakieś święte krowy, które dbają o to, by ich wcale nie świętość była omijana łukiem, w co najmniej w milczeniu, jeśli już nie taktycznym uwielbieniu? Dlaczego? Bo obejmie nas wdrażany i importowany ostracyzm?
Znam wielu Żydów. Jednych lubię, drugich – nie. Tak samo jak mam z Amerykanami, Niemcami czy Rosjanami. I nie ma to nic wspólnego z pochodzeniem. Po prostu jak z każdym człowiekiem i narodem – zdarzają się różni po drodze i nie ma czegoś takiego jak zbiorowa odpowiedzialność, choć pewne wyznaczniki wspólnoty mentalu może i istnieją.
A może i nie? No, bo jak się posłucha takiego np. pisowca i zaraz potem pełowca, to człowiek ma duże wątpliwości czy należą do tego samego narodu, nawet wspólnoty.
Pewnie tak samo jest i z Żydami – co chatka, to zagadka. Ale – moim zdaniem – państwo im się nie bardzo udało. Jeśli domaga się szacunku na fałszywym kredycie z przeszłości, jeśli świeci w oczy wszystkim ofiarami, nad którymi albo przechodziło się wcześniej do porządku, albo wyśmiewano, to jest to słabe. A jeśli to ma uzasadnić obecne ludobójstwo to jest to słabe do kwadratu. W dodatku sami Żydzi się na to godzą, że każde zakwestionowanie działań, choćby znienawidzonego przez wielu Żydów rządu, to plucie na piece Oświęcimia, że każdy sprzeciw wobec choćby najbardziej będącego w błędzie Żyda, to poplecznictwo piekłoszczyka Hitlera.
Ja się na to nie godzę i będę o Żydach, i o Izraelu mówił i sądził, jak o każdym innym narodzie. Wedle zasług i przewin.I to jest może najlepsza propozycja dla tego narodu i kraju. Normalność. Bo za bycie Narodem Wybranym w końcu płacił zawsze ten, co miał takie uroszczenia. Dziś za nie płaci coraz więcej innych, niewybranych narodów. Życzę więc sobie i wszystkim… normalności. 

Żydowski drag queen, który przeżył holokaust. Tak Muzeum POLIN upamiętniło powstanie w getcie

Żydowski drag queen, który przeżył holokaust. Tak Muzeum POLIN upamiętniło powstanie w getcie [VIDEO]

20.04.2024 zydowski-drag-queen-ktory-przezyl-holokaust

Andrzej Szwan
Andrzej Szwan. / Foto: screen YouTube/Muzuem POLIN

W piątek przypadła 81. rocznica zrywu w getcie warszawskim. Jednym z ambasadorów akcji Muzeum POLIN – „Żonkile” – był m.in. Andrzej Szwan, drag queen przedstawiający się jako Lulla La Polaca.

– Moja historia wydarzyła się właśnie tutaj: w Warszawie, na Muranowie. Nazywam się Andrzej Szwan, jestem polskim Żydem, jestem Lulla La Polaca – słyszymy w nagraniu.

– W czasie wybuchu powstania w getcie miałem 4 lata. Przeżyłem, bo wyniesiono mnie przez mur. 19 kwietnia przypnijmy żonkile, które są symbolem pamięci o powstaniu w getcie warszawskim, ale także znakiem sprzeciwu wobec zła, wykluczenia, dyskryminacji. Włączmy się w akcję „Żonkile” i pokażmy, że łączy nas pamięć – dodał, promując akcję.

https://youtube.com/watch?v=r7_lMIh8GkY%3Fsi%3DH9FKAVHDXshX0_pG

Wyciem syren rozpoczęły się w piątek uroczystości 81. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Przedstawiciele organizacji żydowskich, kombatanci, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata i przedstawiciele władz złożyli wieńce pod Pomnikiem Bohaterów Getta.

Wyciem syren w samo południe w stolicy rozpoczęły się obchody 81. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Główne uroczystości, które zgromadziły przedstawicieli organizacji żydowskich, kombatantów, Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, władz państwowych i samorządowych, a także dyplomatów oraz przedstawicieli polskich instytucji kultury i mieszkańców stolicy, odbyły się przed Pomnikiem Bohaterów Getta.

Naczelny rabin Polski Michael Schudrich odmówił psalm 130 zaczynający się słowami: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, słuchaj głosu mego!”. Następnie poprowadził modlitwę za zmarłych Kadisz, która kończy się prośbą: „Niechaj zapanuje niebiański pokój na wysokościach, oby zesłał pokój i dla całego Izraela”.

Wieńce pod pomnikiem złożyli ambasador Izraela w Polsce Jakow Liwne oraz przedstawiciele prezydenta Polski, premiera, parlamentu, władz stolicy. Wielu uczestników uroczystości przyniosło ze sobą żonkile. Pojedyncze żółte kwiaty, a niektórzy całe naręcza, składali u stóp monumentu.

W pewnym momencie na postument pomnika wszedł przez nikogo nie zatrzymywany mężczyzna w kurtce w barwach Palestyny. W ręku trzymał flagę palestyńską. Podeszło do niego kilka osób i sprowadziło na chodnik. Tam został wylegitymowany przez funkcjonariuszy policji i odprowadzony do policyjnego samochodu.

Następnie uczestnicy uroczystości przeszli w milczeniu w Marszu Pamięci Powstańców do pomnika na Umschlagplatz. Składali wieńce i kwiaty przy kolejnych miejscach pamięci, związanych z Gettem Warszawskim.

Przy pomniku na Umschlagplatz, upamiętniającym miejsce wywózki Żydów z getta do obozów zagłady w latach 1942 – 1943, wolontariusze odczytywali fragmenty wspomnień uczestników tych dramatycznych wydarzeń.

19 kwietnia 1943 roku 2 tys. Niemców wkroczyło do getta, by je ostatecznie zlikwidować. Przeciwstawiło się im kilkuset młodych ludzi z konspiracyjnych Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) i Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW). Powstańcy pod dowództwem Mordechaja Anielewicza byli wycieńczeni i słabo uzbrojeni. Wielu wiedziało, że nie mają szans, ale woleli zginąć w walce, by ocalić godność. Pozostali mieszkańcy getta, około 50 tysięcy cywilów, przez wiele tygodni ukrywało się w kryjówkach i bunkrach. Ich opór był tak samo ważny jak ten z bronią w ręku. Przez wiele dni pozostali nieuchwytni – zeszli do podziemi i nie podporządkowali się rozkazom Niemców. Przez cztery tygodnie Niemcy równali getto z ziemią, paląc dom po domu. Schwytanych zabijali lub wywozili do obozów.

Grzegorz Braun, ciało odpornościowe polskiego systemu immunologicznego

Autor: CzarnaLimuzyna , 9 kwietnia 2024 ekspedyt/grzegorz-braun-cialo-odpornosciowe-polskiego-systemu-immunologicznego

Prokuratura ogłosiła zarzuty wobec Grzegorza Brauna.

Zarzut dokonania czegoś na tle patriotycznym lub antyrasistowskim jest w III RP zarzutem poważnym.

Oczywiście, oficjalnie zarzuty sformułowane przez prokuraturę brzmią inaczej: “Grzegorz Braun usłyszał zarzuty dotyczące m.in. znieważenia grupy osób na tle religijnym, czyli zgaszenia w Sejmie świec chanukowych”

W mojej opinii od samego początku zamiary, które ogłosiła tzw. koalicja chanukowa były zamiarami z nienawiści, nienawiści skierowanej w stronę polskiego posła i wszystkich tych, którzy stoją na gruncie rozdziału państwa od żydowskiego lobby. Chodzi o „państwo polskie”, które ledwo dyszy pod ciężarem dwużydzianów i lewaków reprezentujących antypolskie interesy obcych koterii.

A owszem, usłyszałem zarzuty – ale NIEDOKŁADNIE takie, jak te przesłane w styczniu przez

@PK_GOV_PL do  @KancelariaSejmu – ergo, na moje wyczucie prawne, całą procedurę uchylania immunitetu wypada powtórzyć /Grzegorz Braun/TT/X

Ambasador Izraela, Yacov Livne podczas sejmowej Chanuki

Grzegorz Braun ciało odpornościowe polskiego systemu immunologicznego

Polski system immunologiczny jest osłabiony czymś co można porównać do „szczepionek mRNA” pobudzających polskie głowy do produkcji spreparowanych fantomów. Z tego powodu część naturalnych mechanizmów obronnych takich jak spontaniczna ksenofobia, nietolerancja wobec patologii, odruchy patriotyczne są traktowane z nienawiścią.

Ale jak można znieważyć grupę osób na tle religijnym, gdy organizator nie jest kościołem, Sejm RP jest miejscem wolnym pod obrzędów religijnych, Polska jest państwem świeckim a jedyną osobą, która ucierpiała jest agresywna Żydówka naruszająca nietykalność osobistą posła? Jak?

·

7 706 Wyświetlenia

Co wzbudziło nienawiść cyfrowych fagocytów nowej generacji?

  • Reakcja Brauna na szkalowanie dobrego imienia polskich bohaterów II Wojny Światowej
  • Antyrasistowska interwencja poselska w gmachu Sejmu
  • Wyrzucenie na śmietnik choinki z faszystowskim symbolem euro- kołchozu i lgbt

To nie wymaga dalszego komentarza.

Tagi:hucpa, Zarzuty wobec Grzegorza Brauna

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne

Czym się różni śmierć Polaka od śmierci Żyda? Wyjaśnia Prof. Engelking.

Czym się różni śmierć Polaka od śmierci Żyda?

wywiad, jaki Engelking udzieliła Monice Olejnik w TVN24na początku lutego 2011 roku. Prof. Engelking mówi o relacjach pomiędzy Polakami i Żydami w czasie wojny. Mówi: “Ta śmierć żydowska wynikała również z takiej całkowitej niemożności porozumienia. Dla Polaków to była kwestia biologiczna, naturalna. A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym” –

Żydzi. Julian Tuwim

Julian Tuwim

Żydzi (wiersz klasyka)

Julian Tuwim

Czarni, chytrzy, brodaci,
Z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk,
W których jest wieków spuścizna,
Ludzie,
Którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna,
Bo żyją wszędy,
Tragiczni, nerwowi ludzie,
Przybłędy.

Szwargocą, wiecznie szwargocą
Wymachując długimi rękoma,
Opowiadają sobie jakieś trwożne rzeczy
I uśmiechają się chytrze,
Tajnie posiedli najskrytsze
Z miliarda czarnych, pokracznych literek
Ci chorzy obłąkańcy,
Wybrany Ród człowieczy!
Pomazańcy!

Pogładzą mokre brody
I znowu radzą, radzą…
– Tego na bok odprowadzą,
Tego wołają na stronę,
Trzęsą się… oczy strwożone
Rzucą szybko przed siebie,
Czy ktoś nie słyszy…

Wieki wyryły im na twarzach
Bolesny grymas cierpienia,
Bo noszą w duszy wspomnienia
O murach Jerozolimy,
O jakimś czarnym pogrzebie,
O rykach na cmentarzach…

…Jakaś szatańska Msza,
Jakieś ukryte zbrodnie
(…pod oknami… w piątki… przechodnie…
Goje… zajrzą do okien… Sza! Sza-a-a!)

Celem izraelskim jest sterroryzowanie organizacji humanitarnych i narastanie klęski głodu

Krzysztof Bosak twitter @krzysztofbosak

Z oświadczenia @WCKitchen

wynika, że ich konwój — w którym zginął między innymi nasz obywatel — był oznaczony jako humanitarny, a @IDF [armia Izraela] były informowane o jego ruchach. Wolontariusze zostali zaatakowani już po rozładowaniu żywności. Wygląda na to, że celem izraelskiego dowództwa jest sterroryzowanie organizacji humanitarnych i narastanie klęski głodu wśród Palestyńczyków. W tej chwili z powodu blokowania dostaw umierają tam ludzie, w tym niemowlęta. To ma swoją nazwę: zbrodnie wojenne. Wezwanie ambasadora Izraela do MSZ to minimum co powinno nastąpić.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP

@MSZ_RP

·

6 g.

Przekazujemy najszczersze wyrazy współczucia rodzinie wolontariusza, który niósł pomoc dla palestyńskiej ludności w Strefie Gazy. Polska nie zgadza się na brak przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego i ochrony cywilów, w tym pracowników humanitarnych.

Dodano kontekst

Post pomija ważny kontekst, że polski wolontariusz zginął z rąk Sił Obrony Izraela poprzez Izraelski atak w Strefie Gazy. rmf24.pl/raporty/raport… x.com/WCKitchen/stat…

199,5 tys. Wyświetlenia

===============================

Kaźmirz Pawlak

@KazmirzP

·

Obserwuj

Śp. Damian Soból – Polak, Przemyślanin, wolontariusz World Central Kitchen który zginął wczoraj podczas 🇮🇱 ataku rakietowego na konwój humanitarny dostarczający żywność do Strefy Gazy. Nie usłyszysz o Nim w tzw. wolnych mediach bo “to nie dobra jest” Cześć jego pamięci

Obraz

3,8 tys.

“Lev Tahor” po hebrajsku „czyste serce”. Kolejne wyroki w sprawie żydowskiej sekty porywającej dzieci.

Kolejne wyroki w sprawie żydowskiej sekty porywającej dzieci

magnapolonia

Bracia Yoil, Yakov i Shmiel Weingarten z żydowskiej sekty Lev Tahor zostali uznani za winnych udziału w uprowadzeniu dwójki dzieci z ich domu w Woodridge w USA. Lev Tahor oznacza po hebrajsku „czyste serce”.

Zapadły kolejne wyroki w sprawie żydowskiej sekty porywaczy dzieci. W środę 27 marca br. nowojorski sąd skazał trzech członków ortodoksyjnej żydowskiej sekty Lev Tahor, za porwanie dwójki dzieci. Bracia Weingarten usłyszeli wyroki za uprowadzenie 14-letniej dziewczynki i jej 12-letniego brata z domu ich matki w Woodridge w stanie Nowy Jork w 2018 roku.

Bracia byli ostatnimi z dziewięciu podejrzanych w tej sprawie. Wszyscy zostali skazani lub przyznali się do winy, w tym przywódca sekty – rabin Nachman Helbrans, który w 2022 roku został skazany na 12 lat więzienia za liczne porwania i wywózkę za granicę nieletnich w celach seksualnych oraz za inne zarzuty.

– Tym wyrokiem wszystkich dziewięciu przywódców Lev Tahor oskarżonych o te haniebne zbrodnie zostało pociągniętych do odpowiedzialności – stwierdziło w oświadczeniu biuro prokuratora USA w południowym dystrykcie Nowego Jorku, nazywając zachowanie oskarżonych mianem „nie do przyjęcia”.

– Bez względu na to, czy dzieje się to w imię religii, czy innego systemu przekonań, narażanie dzieci na przemoc fizyczną, seksualną lub emocjonalną nigdy nie będzie tolerowane – stwierdzono w oświadczeniu.

Bracia zostali skazani za wszystkie zarzuty, w tym porywanie dzieci dla celów seksualnych i innych oraz spisek mający na celu oszukanie władz Stanów Zjednoczonych.

Lev Tahor to tajemnicza grupa i niewiele wiadomo o jej wewnętrznym funkcjonowaniu. Grupa wyznaje skrajną interpretację prawa żydowskiego, które poważnie ogranicza kontakt jej członków ze światem zewnętrznym i codziennymi aspektami życia, takimi jak dieta i ubiór, a zwłaszcza wątki rytualne. Sprzeciwiająca się działalności sekty, grupa “Lev Tahor Survivors” szacuje ilość członków tej radykalnej, kabalistycznej sekty na kilkaset osób.

Od czasu aresztowania Helbransa, członkowie sekty szukali nowego domu, pojawiając się na Bałkanach i w Maroku. Wydaje się jednak, że większość osiadła w Gwatemali, gdzie grupa ma swoją siedzibę od około 2013 roku, po pobytach w Izraelu i Kanadzie, podczas których próbowała uciec przed sankcjami tamtejszego rządu.

Do porwania za które skazani zostali bracia Weingarten, doszło w wigilię Chanuki w 2018 roku. Wówczas to członkowie sekty późnym wieczorem porwali dwójkę dzieci z miasta Woodridge w stanie Nowy Jork i używając przebrań oraz fałszywych dokumentów tożsamości przemycili młode rodzeństwo do Meksyku. Tam oddali dziewczynkę dorosłemu mężczyźnie, którego uważali za jej „męża”.

“Żydowska sekta Lev Tahor ma zwyczaj wydawania nieletnich dziewcząt z dorosłymi mężczyznami i zmuszać je do współżycia seksualnego z „mężami” – twierdzą amerykańscy śledczy. W tej sprawie porwana miała 13 lat. Została” wydana za mąż” za Jacoba Rosnera, wówczas 18-letniego, kolejnego oskarżonego w tej sprawie Żyda. Nielegalne małżeństwo nigdy nie zostało oficjalnie uznane.

Dzieci odnaleziono w Meksyku po tygodniowych poszukiwaniach z udziałem setek śledczych i pracowników organów ścigania, a następnie wróciły do Nowego Jorku.

Trzej bracia skazani w tym tygodniu zostali poddani ekstradycji do Stanów Zjednoczonych z Gwatemali w 2022 roku. Przetrzymywano ich w więzieniu hrabstwa Westchester i sądzono przed sądem rejonowym Stanów Zjednoczonych w White Plains.

NASZ [magnapolonia] KOMENTARZ: Zastanawia nas, czy porywanie dzieci przez tę żydowską sektę miało jedynie wątki pedofilskie, czy może także inne, których polityczna poprawność zabrania nie tylko badać, ale nawet o nich mówić. Chodzi oczywiście o kwestie rytualne.

Warszawa – “Wirtualny Sztetl”. Żydzi będą edukować Polaków za pieniądze od Niemców.

Żydzi będą „edukować” Polaków za pieniądze od Niemców. Umowa z Muzeum POLIN podpisana

29.03.2024

Muzeum POLIN i niemiecka flaga.
Muzeum POLIN i niemiecka flaga. / Foto: Wojciech Kryński – Museum of the History of Polish Jews, CC BY-SA 3.0 pl, Wikimedia Commons / Pixabay (kolaż)

Umowę przekazania grantu na 1 mln euro podpisali w czwartek w Warszawie ambasador Niemiec Viktor Elbling i dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN Zygmunt Stępiński. Grant umożliwi realizację projektu „Pamięć, Edukacja, Dostępność”.

Realizacja projektu edukacyjnego „Pamięć, Edukacja, Dostępność” możliwa będzie dzięki 1 mln euro, przekazanego przez Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec. Uroczystość podpisania umowy o przekazaniu grantu odbyła się w czwartek w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Projekt służyć ma upowszechnianiu dziedzictwa polskich Żydów poprzez programy edukacyjne, szkolenia, umożliwianiu dostępu do kultury, budowaniu partnerstw lokalnych, rozbudowywaniu zasobów historycznych.

– Jestem niezwykle zobowiązany rządowi federalnemu Niemiec za przekazanie miliona euro na program „Pamięć, Edukacja, Dostępność”, który łączy działania edukacyjne, integracyjne i upowszechniające wiedzę o tysiącletniej obecności Żydów w naszej części Europy. Ambicją grantodawcy oraz zespołu Muzeum POLIN jest zapewnienie naszej publiczności doświadczenia, które zmieni jej sposób myślenia; tak, aby historia polskich Żydów stała się dla niej tak samo znacząca i żywa, jak ich własna – powiedział podczas czwartkowej uroczystości Stępiński.

Projekt skierowany jest przede wszystkim do młodzieży szkolnej, nauczycieli, a także społeczności lokalnych w całej Polsce. Celem jest poszerzanie wiedzy na temat historii i kultury polskich Żydów, a także walkę z antysemityzmem. Jak szacują organizatorzy, obejmie on ok. 70 tys. uczestników.

Stępiński przypomniał o historycznej wizycie kanclerza Republiki Federalnej Niemiec Willy’ego Brandta w Warszawie w grudniu 1970 r. Polityk udał się wówczas pod Pomnik Bohaterów Getta, wcześniej – przy Grobie Nieznanego Żołnierza – oddał hołd poległym w czasie II wojny światowej Polakom.

– Po złożeniu wieńca, Willy Brandt ukląkł na stopniach pomnika. Ten gest, mimo żelaznej kurtyny, obiegł światowe media. Obserwatorzy zinterpretowali je jako przyznanie się Niemiec do winy za Zagładę narodu żydowskiego. Działo się to wszystko o niepełne sto kroków od miejsca, w którym teraz przebywamy – powiedział dyrektor POLIN.

– Nie istnieją żadne dowody pozwalające uznać to zachowanie za zaplanowane przez specjalistów od wizerunku czy niemieckich polityków – twierdził, podkreślając, że niemiecki kanclerz decyzję o wykonaniu gestu podjął w drodze z Wilanowa, gdzie mieszkał w czasie wizyty. „Uświadomił sobie, że standardowe pochylenie głowy w tym wypadku będzie niewystarczające”. „Tym jednym, symbolicznym gestem dokonał dla stosunków niemiecko-żydowskich i polsko-niemieckich więcej niż wszyscy przed nim i wielu po nim (…) Uklęknięcie przed pomnikiem Natana Rapoporta otworzyło drogę do dialogu, porozumienia, a wreszcie pojednania”.

Do wizyty kanclerza nawiązał także Viktor Elbling, ambasador Niemiec. – Willy Brandt nie ponosił przecież bezpośredniej odpowiedzialności, ale należał do tamtej generacji. Opuścił Niemcy jako socjaldemokrata. Ale tym gestem brał na siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Współcześnie powinniśmy zadawać sobie podobne pytanie choć, oczywiście, nie ponosimy winy osobiście. Ciąży na nas jednak odpowiedzialność jako na Niemcach. I nie jest to rodzaj odpowiedzialności, która się kiedyś kończy – zaznaczył.

W ramach projektu zaplanowano warsztaty edukacyjne dla uczniów i nauczycieli, przeprowadzane w szkołach, muzeach i online, działania skierowane do społeczności ukraińskiej w Polsce, a także programy dla szerokiej publiczności. Jednym z nich będzie „Muzeum na kółkach”, które „odwiedzi” 10 miejscowości w Polsce (głównie tych do 50 tys. mieszkańców); każdej wizycie towarzyszyć ma program kulturalny, przygotowywany we współpracy z lokalnymi partnerami projektu. Zaplanowano także „letnie spotkania z kulturą”, które odbywać się będą w plenerze, na terenie wokół muzeum.

Przygotowano także programy dla rodzin, które odbywać się będą przede wszystkim w Miejscu Edukacji Rodzinnej „U Króla Maciusia”, nawiązującego do myśli pedagogicznej Janusza Korczaka. Program dla młodzieży i nauczycieli oraz mniejszości narodowych obejmuje zajęcia Letniej Szkoły Otwartej, prowadzone online, a także międzynarodową konferencję o tematyce historycznej i metodologicznej. Wzmacnianiu kompetencji związanych z „edukacją antydyskryminacyjną” służyć mają zajęcia dla tzw. „multiplikatorów”, czyli osób, zaangażowanych i popularyzację i ochronę żydowskiego dziedzictwa kulturowego. Specjalne szkolenia z rozpoznawania i przeciwdziałania antysemityzmowi prowadzone będą także dla służb mundurowych.

– Muzeum POLIN prowadzi jeden z najbardziej rozbudowanych projektów edukacyjnych nie tylko w Polsce, ale także wśród europejskich, może nawet światowych muzeów. To możliwe dzięki temu, że instytucje, państwa podzielają naszą misję: przywracać i chronić pamięć o historii polskich Żydów, łącząc to z pewnymi współczesnymi elementami jak antydyskryminacja i potępienie wszystkich form wykluczenia. Rząd niemiecki jest naszym partnerem od lat; był on jednym z pierwszych donatorów muzeum, przeznaczył znaczącą dotację na przygotowanie i wykonanie wystawy stałej – przypomniał dyrektor Muzeum POLIN.

– Grant, który przekazała nam Republika Federalna Niemiec jest wyjątkowo ważny, pozwala nam bowiem kontynuować bez zakłóceń naszą działalność edukacyjną – dodał.

Projekt umożliwi także działania wewnątrz Muzeum, m.in. modernizację wybranych stanowisk multimedialnych czy przygotowanie nowych nagrań na audio-przewodniki po wystawie stałej, rozwijanie portali internetowych „Wirtualny Sztetl” i „Polscy Sprawiedliwi”, a także digitalizację zbiorów placówki.

Ciekawostki dialogu z judaizmem

Ciekawostki dialogu z judaizmem

Stanisław Michalkiewicz „Prawy.pl” (prawy.pl)    23 marca 2024 ciekawostki

Ciekawe, że największym zwolennikiem melioracji Kościoła katolickiego w naszym nieszczęśliwym kraju jest Judenrat „Gazety Wyborczej”, podobnie jak inne żydowskie przedsięwzięcia na całym świecie.

Tak jest nie od dziś, tylko właściwie od samego początku, to znaczy – od pojawienia się chrześcijaństwa. Jak pisze Tadeusz Zieliński w swoim wiekopomnym i znakomitym dziele od tytułem „Cesarstwo rzymskie”, z chrześcijaństwem było tak, jak mówi ewangeliczna przypowieść o siewcy. Jedne ziarna padły na grunt skalisty, w którym nie mogły się zakorzenić, inne – między ciernie, które pędy zboża zagłuszyły, a wreszcie inne – na ziemię żyzną – i one wydały plony. Otóż według Tadeusza Zielińskiego, tymi ewangelicznymi „cierniami”, które zagłuszały chrześcijańskie pędy, było żydowskie otocznie, ziejące nienawiścią do wszystkiego, co nieżydowskie, to znaczy – do wszystkiego, co nie podziela żydowskich uroszczeń do wyjątkowości w całym Wszechświecie.

Dlatego dla rozwoju chrześcijaństwa konieczna była jego dejudaizacja, odrzucenie wszelkich może nie związków, ale zależności od Żydów. Zapoczątkował to sam Pan Jezus, któremu faryzeusze, czyli ówcześni żydowscy intelektualiści – tacy starożytni redaktorowie Michnikowie – bez przerwy coś zarzucali. A to, że uzdrawia w szabat, a to, że nie przestrzega rytualnej czystości, a to, że Jego uczniowie w szabat zrywają kłosy, słowem – zachowywali się, niczym wilki z bajki Ezopa. Jak pamiętamy, wilki te rozszarpywały owce, które zażądały od nich wyjaśnień – dlaczego to robią. W odpowiedzi wilki wyjaśniły, że to dlatego, iż owce mącą im wodę w rzece.

Toteż w miarę rozszerzania się chrześcijaństwa właśnie wśród „pogan”, którzy byli tą żyzną, ewangeliczną rolą, odrzucało ono po kolei rozmaite żydowskie pozostałości, aż wreszcie doszło do odrzucenia obyczaju, który wśród „pogan” budził powszechny wstręt – mianowicie obrzezania. Odtąd znakiem przynależności do społeczności chrześcijańskiej nie było już obrzezanie, tylko chrzest. Tadeusz Zieliński, który nie był entuzjastą – delikatnie mówiąc – cywilizacji żydowskiej – właśnie w dejudaizacji chrześcijaństwa upatruje ważną przyczynę jego ekspansji na ludy „pogańskie” i ich chrystianizacji.

Warto o tym pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy w obliczu trapiącego Kościół katolicki kryzysu przywództwa, niektórzy dygnitarze szukają ratunku w rejudaizacji chrześcijaństwa, czemu służą rozmaite „dialogi” z judaizmem”, czy „dni judaizmu”, będące po prostu promocją judaizmu, a nie chrześcijaństwa, a w najlepszym razie – promocją żydowskiego przemysłu rozrywkowego. Jest oczywiste, że ta amikoszoneria z Żydami niczego dobrego dla Kościoła nie przyniesie, bo nie ulega wątpliwości, iż Żydom wcale nie zależy na odbudowie siły Kościoła katolickiego, tylko dążą do zapędzenia go w kozi róg kierowanymi pod jego adresem pretensjami. Ma to niby na celu meliorację Kościoła, ale tak naprawdę chodzi o to, by przyzwyczaić jego dygnitarzy, a potem i cała resztę, do tłumaczenia się przed Żydami, jako ostatnią instancją.

Warto przy tym dodać, że Żydowie nie kierują się jakimiś stałymi zasadami, tylko – mądrością etapu. Kiedy w latach 80-tych honorowane na Zachodzie certyfikaty przyzwoitości musiały mieć stempel Kościoła, to środowisko michnikuremków prawie nie wychodziło z zakrystii. Kiedy jednak pod koniec lat 80-tych okazało się, że ten stempel kościelny nie jest już konieczny, już na początku lat 90-tych Judenrat „Gazety Wyborczej” rozpętał wojnę przeciwko „ajatollahom”, którzy rzekomo chcieli w miejsce PRL zainstalować „państwo wyznaniowe”. Ponieważ „ajatollahowie” nie byli pewni, czego w roku 1990 szukała w archiwach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych „komisja Michnika”, w skład której wchodził przynajmniej jeden tajny współpracownik SB, co tam znalazła i jaki zamierza zrobić z tych znalezisk użytek, to na wszelki wypadek podkulili pod siebie ogony. Na nic to się nie zdało, bo co jeden człowiek chce zakryć, to drugi odkryje.

Toteż i poodkrywał, ale nie od razu, tylko w momencie, gdy Żydowie w Ameryce zainicjowali nową gałąź przemysłu w postaci „przemysłu molestowania”, której celem było podcięcie ekonomicznych fundamentów Kościoła katolickiego. Judenrat „Gazety Wyborczej”, oczywiście w imię moralnej melioracji Kościoła, najpierw zainicjował lustrację wyższego duchowieństwa, które niestety dostarczyło ku temu wiele powodów, a kiedy w ten sposób zepchnął je do defensywy, zainspirował wiele kampanii, które doprowadziły do utrwalenia w skorumpowanym sądownictwie naszego bantustanu zasady odpowiedzialności zbiorowej – tak samo, jak stało się to w USA.

A ponieważ w Polsce nie dzieje się nic, czemu nie towarzyszyłby niezamierzony efekt komiczny, to dochodzi do sytuacji podobnych, jak opisana przez Melchiora Wańkowicza rozprawa rozwodowa w Reno w stanie Newada. Reno słynie z ekspresowych rozwodów, udzielanych niczym na konwejerze, ale – jak to w Ameryce – wszechobecna hipokryzja nakazuje podtrzymywać pozory. Pozew rozwodowy składała jakaś dama, podając za przyczynę „moralne okrucieństwo” męża. Ale sędzia prosił o jakiś konkret – na czym to „moralne okrucieństwo” polegało. Po namyśle pani powiedziała: ziewał w mojej obecności. – No to rzeczywiście skandal – powiedział sędzia – ale może przypomni sobie pani jeszcze coś? Po jeszcze dłuższym namyśle oświadczyła: wyśmiewał się z wuja Jimmy’ego. – Z wuja Jimmy’ego! Coś podobnego! Co za wyrafinowany okrutnik! – krzyknął oburzony sędzia, stuknął młotkiem i już było „po harapie”.

Akurat w dniach ostatnich odbyła się Konferencja Episkopatu Polski, podczas której doszło tam do czegoś w rodzaju kuracji przeczyszczającej. Wydawać by się mogło, że wszystko przebiegało po myśli Judenratu „Gazety Wyborczej”, bo w stan spoczynku przeszedł i JE abp Marek Jędraszewski, który ośmielił się sprzeciwiać sodomczykom i gomorytkom, stanowiącym – jak wiadomo – trzon proletariatu zastępczego, oczywiście oprócz „kobiet” – i JE abp Stanisław Gądecki, któremu nic nie pomogło promowanie Dni Judaizmu – ale co z tego, skoro nowym przewodniczącym KEP został JE abp Tadeusz Wojda, któremu w przeszłości homoseksualizm brzydko pachniał, ale w dodatku, jakby tego było mało, „przestrzegał” przed „halloween”. Tego już za wiele, podobnie jak w przypadku wyśmiewania się z wuja Jimmy’ego, tym bardziej, że teraz jest rozkaz, iż homoseksualizm wydziela woń cudną. Świadczy o tym początek popularnego utworu, według którego „Rozróżniamy trzy zapachy: z…” no, mniejsza z tym.

Stanisław Michalkiewicz

Niemcy sugerują: „W Polsce rozpoczął się proces. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy”.

Co sugerują Niemcy? „W Polsce rozpoczął się proces. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy”

17.03.2024 nczas!!!

Przedstawiciel społeczności żydowskiej
Przedstawiciel społeczności żydowskiej – zdj. ilustracyjne. / Fot. Dave Herring/Unsplash

Polska jest krajem bezpiecznym do życia dla Żydów – przekonują się o tym coraz częściej potomkowie ocalałych z Auschwitz. Przeprowadzają się do Polski, gdzie czują się bardziej chronieni niż w krajach Europy Zachodniej – opisuje w reportażu z Krakowa portal dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ), podkreślając, że na proces ten mocno wpłynęła wojna w Ukrainie i atak Hamasu na Izrael.

Jak sądzicie, po co Niemcy publikują takie teksty?” – pyta retorycznie red. Tomasz Sommer.

W krakowskiej synagodze przy ul. Dietla nabożeństwa odprawiane są po polsku i po hebrajsku. Wiele przychodzących tam rodzin mieszka na terenie dawnej żydowskiej dzielnicy Kazimierz. Dzielnica została nazwana na cześć króla Kazimierza Wielkiego (1310–1370), który zrobił wiele dla bezpieczeństwa Żydów w kwestiach prawnych – przypomniał FAZ.

„Dzisiaj w Polsce żyją Żydzi z pokolenia po-Auschwitz. Kraków stał się sercem tej nowej normalności. Kraków jest wyjątkowy, jest wielokulturowy” – powiedział rabin Eliezer Gurary. „Tu nie jest tak jak w Niemczech, gdzie przy wejściu do synagogi przeszukuje się wchodzących wykrywaczem metalu. Tutaj jest bardziej przyjaźnie” – wyjaśnił.

„Od 15 lat prowadzimy przedszkole żydowskie. We wrześniu osiągnęliśmy minimalny limit dziesięciorga dzieci w wieku szkolnym. Obecnie po raz pierwszy od ponad 50 lat mamy w Krakowie szkołę żydowską, małą pierwszą klasę. To szczególny powód do radości” – podkreślił rabin Gurary.

Jak zauważył FAZ, 800-tysięczny Kraków, drugie co do wielkości miasto w Polsce, nie jest odizolowaną od świata wyspą. „Od początku wojny w Strefie Gazy odbyło się tu kilka niewielkich demonstracji solidarności z Palestyńczykami. Społeczność żydowska potwierdziła, że na wydarzenie przybyli także demonstranci z Niemiec, niektórzy pochodzenia arabskiego” – pisze FAZ. Po 7 października w środowiskach żydowskich w Krakowie zwiększono środki ochrony – m.in. po doniesieniach o broni, w jaką mogli byli wyposażeni przyjeżdżający demonstranci.

W Krakowie znajduje się Centrum Społeczności Żydowskiej (Jewish Community Centre – JCC), zainaugurowane w 2008 roku przez brytyjskiego księcia Karola (obecnego króla). JCC oferuje przestrzeń każdemu, kto „w jakikolwiek sposób identyfikuje się jako Żyd – niezależnie od tego, czy jest ortodoksyjny, liberalny, religijny czy świecki”.

„Nad bramą powiewają flagi narodowe Polski, Izraela i Ukrainy. Na jednym z okien widać tęczową flagę. Na płocie od strony ulicy umieszczono dziesiątki zdjęć i nazwisk zakładników Hamasu” – opisuje FAZ.

Jednym z zakładników Hamasu jest 75-letni urodzony w Warszawie historyk Alex Dancyg, od kilkudziesięciu lat zaangażowany w dialog polsko-żydowski. 7 października został on uprowadzony przez Hamas, był torturowany. „Prezydent Andrzej Duda potwierdził, że będzie działać na rzecz uwolnienia Alexa Dancyga, który ma również polskie obywatelstwo” – zaznacza FAZ.

Dwa lata temu, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, pracownicy JCC „rzucili się na pomoc Ukrainie, otaczając opieką przez ten czas dziesiątki tysięcy uchodźców”. Pomoc udzielana jest do dziś.

Dyrektor JCC Jonathan Ornstein, pochodzący z rodziny żydowskiej w Nowym Jorku, potwierdził, że od 2022 roku JCC przeznaczyło blisko 10 mln dolarów na pomoc uchodźcom z Ukrainy. „Judaizm ma mniej wspólnego z wiarą, a więcej z działaniem” – podkreślił.

JCC organizuje również kursy językowe, z zakresu historii, religii oraz kuchni żydowskiej. „Języka hebrajskiego obecnie uczy się u nas ponad 300 osób, uczymy także języka jidysz i arabskiego” – wyjaśnił Ornstein. Dodał, że w planach JCC jest m.in. wycieczka rowerowa z miejsca pamięci – obozu Auschwitz – do Krakowa. „Z miejsca śmierci do miejsca nowego życia” – podkreślił.

W ocenie Ornsteina w Krakowie osoby noszące jarmułki nie spotykają się z przejawami antysemityzmu. „Tutaj nie ma tego problemu. W Polsce panuje ogromne zainteresowanie kulturą żydowską” – wyjaśnił. Jak dodał, Kraków to miasto o dużych tradycjach judaistycznych. „Gdy przyszedł Holokaust, to żydowskie serce zostało wyrwane. Później nadszedł komunizm i prawie w ogóle się o tym nie mówiło. A teraz, od około 1989 roku, ludzie są ciekawi i interesują się tym” – dodał.

Zapytana o wystąpienie posła Konfederacji Grzegorza Brauna, który zakłócił w Sejmie obchody Chanuki, gasząc świece, socjolożka i aktywistka Miriam Synger oceniła, że jest to przykład „braku wiedzy o kulturze żydowskiej, chrześcijańskiej i polskiej.” „Decydującym czynnikiem w takich przypadkach jest zawsze reakcja polityków i społeczeństwa. A tu reakcja była bardzo dobra, ostra i wyraźna” – zgodził się Ornstein.

„Teraz w Polsce łatwiej i bezpieczniej być Żydem niż w jakimkolwiek kraju Europy Zachodniej” – stwierdził Ornstein. Podkreślił przy tym, że nadal „wielkim zadaniem pozostaje przekazanie tego faktu środowisku żydowskiemu, które wciąż postrzega Polskę z perspektywy Holokaustu”.

„W Polsce rozpoczął się proces, który będzie się nasilał. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy. (…) Polska od pewnego czasu jest krajem o dobrym rozwoju gospodarczym, a jednocześnie krajem zapewniającym Żydom bezpieczeństwo” – podsumował dyrektor JCC.

Satanizm… ideologia czy ludzie? Triumfalny powrót żydokomuny

Satanizm… ideologia czy ludzie? Triumfalny powrót żydokomuny

Autor: CzarnaLimuzyna , 13 marca 2024 ekspedyt/satanizm-ideologia-czy-ludzie

“Spośród mieszkańców Domu Władzy to Żydzi byli największymi kosmopolitami i z nadejściem „owego dnia” wiązali największe nadzieje. Modernizacja Rosji, jaka dokonała się u schyłku epoki carskiej, zniszczyła tradycyjny żydowski monopol na szeroki zakres zawodów usługowych na zachodnich rubieżach imperium. Żydowska rewolucja przeciwko państwu carskiemu była nierozerwalnie związana z żydowskim buntem przeciwko tradycyjnemu żydowskiemu życiu. Mniejszość wybrała syjonizm; większość z tych, którzy wybrali kosmopolityzm, czyniła to z uporem i konsekwencją niespotykaną wśród socjalistów o tradycyjnym pochodzeniu narodowym.

Zamieszkujący Dom Władzy Polacy, Łotysze i Gruzini zdawali się zakładać, że proletariacki internacjonalizm przystaje do ich języków, pieśni i potraw. Żydzi utożsamiali socjalizm z „czystym sieroctwem” i celowo unikali mówienia w jidysz w domu czy przekazywania dzieciom czegokolwiek, co uważali za żydowskie. Ich dzieci miały przecież żyć w socjalizmie. Tymczasem oni w ankietach personalnych wciąż określali się jako „Żydzi z pochodzenia” i zdawali się akceptować siebie nawzajem jako członkowie jednego plemienia i synowie jednej rewolucji”. /Yuri Slezkine„Dom Władzy. Opowieść o rosyjskiej rewolucji”/

Wiem, że niektórzy będą się zżymać na słowo powrót, wszak żydokomuna zawsze rządzi, zawsze radzi, oraz zawsze ciebie zdradzi, a to w ramach wielkiego żarcia (TKM) albo w trakcie intensywnej dbałości o linię programową (Rewolucja pożera swoje dzieci).

Właśnie nadeszły dni podczas których żydokomuna przeżywa swój największy rozkwit w historii. Na niwie międzynarodowej święci triumf Yuval Noah Harari dla wtajemniczonych „zwykły satanista” dla innych trans-humanista, sodomita i ideolog nowego totalitarnego porządku. Postać tyle odrażająca co przemijająca i już wkrótce pewnie ustąpi miejsca kolejnemu „ekspertowi”.

W Polsce, czyli jak mawia klasyk gatunku, „na najlepszej działce na globusie” żydokomuna podniosła swój łeb do obrazoburczej koronacji w nikczemnym rytuale wyróżnienia żydowskiego rasizmu jako przewodniej siły postępu i rozwoju, co na każdym kroku kłóci się z fundamentami naszej cywilizacji – prawdą, prawem i moralnością, których przejawy wraz ze zwykłą normalnością nazywane są „antysemityzmem” lub „mową nienawiści” /szkolenia z nienawiści/

Stara i nowa żydokomuna

(…) Jak na pewno wiecie, środowiskiem, z którego pochodzę, jest liberalna żydokomuna. To jest żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojną komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności. /Adam Michnik, „Powściągliwość i Praca” (nr 6, 1988 r.)/

Aktualnym wyznaniem żydokomuny pozostał oczywiście komunizm ale nie ten rozumiany potocznie, lecz komunizm zmodyfikowany przez Szkołę Frankfurcką ze wszystkimi aktualnymi dopalaczami typu lgbt i czerwono-brunatnym ładem nazywanym dla zmylenia użytecznych idiotów –  zielonym. Cele tej ideologii są niezmienne: zabór własności i wolności oraz budowa „zwierzęcego folwarku” wraz z nowoczesną rzeźnią dla mieszkańców, podzielonego na 15 minutowe strefy.

Ideologia

Marksizm nie jest jedynym składnikiem. Nie jest też pierwszą trucizną, której użyto przeciwko ludziom. Cofnijmy się, przy pomocy Magdaleny Wielomskiej, do przedstawiciela lewicy heglowskiej, Ludwiga  Feuerbacha.

Następnie, po kolei:

Tajemnica Izraela na tle historii

Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół, czyli 3 odsłony pieśni Hava Nagila

Źródła ideologii Unii Antyeuropejskiej, czyli antychrystianizm stosowany

Struktura czyli kto nam to wszystko organizuje – Marek T. Chodorowski

Satanizm, ideologia czy ludzie?

Pytanie jest prowokacją, ale nie jest bezsensowne. Prawidłowa odpowiedź brzmi: ludzie owładnięci ideologią satanistyczną. Ideologie lewicowe są z reguły satanistyczne w sensie odrzucenia Boga i  negacji ludzkiej natury. Wśród kadry zarządzającej są sataniści, ale większość jest mięsem armatnim ze świadomością niewolników. Nierzadko, wśród fanatyków trafiają się ludzie chorzy psychicznie. Jednostką chorobową jest najczęściej paranoja indukowana. Najbardziej zaangażowane są osoby zdemoralizowane i ogłupione.

Kto jest wrogiem żydokomuny?

Każdy kto mówi prawdę, żyjąc według standardów cywilizacji łacińskiej. Nie bez powodu redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” zwanej żydowską, Michnik notabene syn Ozjasza Szechtera, żydowskiego przestępcy, skazanego za próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego przez działalność w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, napisał swego czasu o trzech zagrożeniach – o trzech fundamentalizmach: narodowym, religijnym, moralistycznym. Redaktor „Wyborczej” stosującej w praktyce tolerancję represywną wielokrotnie wracał do swego tekstu próbując podtrzymywać tezę o rzekomym zagrożeniu normalnością, normalnością z polskiego punktu widzenia,  puszczając do druku artykuły o tytułach „Patriotyzm jest jak rasizm” albo sam pisząc: “Dziś grozi nam już nie komunizm, ale populizm i ksenofobia“.

Dlaczego wspominam o Michniku? Dlatego, że to m.in. z jego udziałem odbyła się celebracja „powrotu”.

Adam Michnik w TVKO. Wywiad przeprowadza Dorota Wysocka-Schnepf, dziennikarka Gazety Wyborczej i żona syna pułkownika Maksymiliana Sznepfa

Siła przewodnia narodów “Rzeczpospolitej Przyjaciół” czyli Michnik et consortes z przystawkami zgodnie ze starym hasłem partia siłą przewodnią narodu nadaje ton w mediach i w polityce. Pisząc o narodach mam na myśli Olaków zwanych fajnopolakami, a także coraz liczniejszych Ukraińców oraz Żydów zmagających się z niezwykle groźnym, bo najczęściej niewidzialnym, antysemityzmem. To dopiero początki zmian, ale trzeba przyznać są one obiecujące: likwidacja polskiej historii i literatury ułatwi integracje wyżej wymienionym. Nie zaniedbując podmiotu lirycznego nadmienię w tym kontekście o stosunkowo młodym pokoleniu, które przebojem wdarło się na różowy salon polityki.

Wymienię dwie najbardziej zasłużone osoby, gorliwe w dziele pogłębiania leworządności oraz wdrażania odpowiedniej historii Polin. Są to Anna Maria Żukowska i pełniąca ministerialną funkcję Dziemianowicz-Bąk. Obydwie panie, mówiąc delikatnie, mają żydowskie pochodzenie. Na zdjęciu poniżej prezentują projekt ustawy ws. zakazu gloryfikacji niektórych Żołnierzy Niezłomnych.

O przypadku pani Dziemianowicz-Bąk wypowiedział się jej rodzony ojciec, Remigiusz Dziemianowicz deklarujący się jako polski patriota.

Tak wychowała ją moja żona (…) córeczka jest typową nazi-bolszewiczką, ale nie ja ją tak wychowywałem, a więc jedynie może mi być przykro.

Postawa pana Remigiusza, to co napisał, może skłonić nas do spiskowej teorii, że na terenie Polski mieszkają także inni Żydzi…. Zwracam uwagę na sformułowanie “nazi – bolszewiczka”. Dlaczego nazi? Otóż dlatego:

Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, (…) ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej” – ks. prof Tadeusz Guz

________________________________________________________________________

Postanowiłem nie wklejać innych zdjęć Żydów, w tym Mosze Turbowicza, aktualnie Mariana Turskiego członka sowieckiej ekspozytury w Polsce (PPR) założonej przez NKWD, popierającego stalinowski reżim, który miał ostatnio czelność nazwać posła Brauna “polskim faszystą”.

Tagi: Satanizm… ideologia czy ludzie?, Stara i nowa żydokomuna, Triumf żydokomuny

O autorze: CzarnaLimuzyna

JUDEJCZYKOWIE FALĄ NA NAS WALĄ.

JUDEJCZYKOWIE FALĄ NA NAS WALĄ

Krzysztof Baliński 2 luty 2023

24 stycznia 2023, w Parlamencie Europejskim odbyło się głosowanie w sprawie wyłączenia lasów z kompetencji krajowych i przeniesienie do wspólnej polityki leśnej. Media rządowe biły na alarm: Berlin chcą położyć łapę na polskich lasach.

1 września 2022, podczas prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę podczas wojny Jarosław Kaczyński zadeklarował: „Jeżeli by państwo Izrael było zainteresowane jakimś udziałem w tym przedsięwzięciu, udziałem oczywiście z odpowiednimi skutkami finansowymi w dalszym etapie, to my jesteśmy na tego rodzaju działania, tego rodzaju rozmowy – bo najpierw trzeba o tym rozmawiać – otwarcie”.

23 stycznia 2009, w ujawnionym przez WikiLeaks szyfrogramie, ambasador USA w Warszawie raportował o uzyskanym od marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i premiera Donalda Tuska zapewnieniu, że pieniądze na pokrycie kosztów restytucji majątków pożydowskich rząd zamierza zdobyć sprzedając państwowe lasy.

Dużo wcześniej żydowski poeta Julian Tuwim utworzył rym „Judejczykowie falą na nas walą”, za który nieźle dostało mu się od Żydów.

Cztery informacje, cztery daty i cztery pytania: Kto podpuścił Kaczyńskiego, żeby właśnie teraz, w takiej formie, bez wystarczającego przemyślenia, bez przygotowania odpowiednich narzędzi, przy wyjątkowo niesprzyjającej koniunkturze, wystąpił do Niemiec o reparacje? Do czego odszkodowania są mu potrzebne, skoro przed wyborami nie zdąży nimi przekupić wyborców? Co jest mniejszym złem: lasy w łapach żydowskich, czy lasy w łapach niemieckich? A może to wszystko na jedno wychodzi?

Odpowiedź nadeszła bardzo szybko. „Times of Israel”, w tekście „W roszczeniach wobec Niemiec Polska domaga się odszkodowań za Żydów zabitych przez Polaków” napisał: „W wykazie 9293 wsi, w których miały miejsce nazistowskie okrucieństwa niemieckie znalazły się wsie, w których miały miejsce polskie pogromy na Żydach, w tym wieś Jedwabne, gdzie ponad 300 Żydów zostało żywcem spalonych przez etnicznych Polaków”. Atak przypuściła też dziennikarka CNN, pytając Dudę: Czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych? W sprawie głos zabrał Tomasz Gross. Wg niego, 60 procent ofiar to byli Żydzi, obywatele polscy. A więc, jeżeli Polska uzyska reparacje, to tyle procent ma przypaść Żydom! Co mieli na celu, gdy przypomnimy, że akcję wyłudzania odszkodowań od Polski czynnie wspierają od lat, i że żądania zwrotu majątków pożydowskich zawsze wyprzedzają alarmujące raporty o wzroście antysemityzmu w Polsce?

Tymczasem, 10 września 1952, między Izraelem a Niemcami zawarta została w Luksemburgu umowa reparacyjna, w myśl której Niemcy wypłaciły Żydom 90 miliardów dolarów. Po kilku miesiącach Bolesław Bierut (lub raczej rządzący Polską triumwirat Berman-Minc-Bierut) zrzeka się reparacji wojennych od Niemiec. Zbieg okoliczności? Może zadziałały potężne siły nacisku zainteresowane tym, aby to Izrael otrzymał maksymalne odszkodowania kosztem innych poszkodowanych przez III Rzeszę? Może kierował się uczuciami sympatii wobec pochodzącej z Polski żydokomuny, która rządziła Izraelem? Czy rządzący dzisiaj Polską triumwirat Kaczyński-Morawiecki-Duda nie popełni podobnego przestępstwa?

W myśl porozumień luksemburskich odszkodowania nie trafiły do Polski, tj. kraju, którego obywatelami była większość pomordowanych, ale do Izraela, który w czasie holokaustu nie istniał i nie był stroną wojny. Rządzący Polską triumwirat Berman-Minc-Bierut zrzeka się reparacji wojennych od Niemiec i zgadza na uwzględnienie w umowach indemnizacyjnych odszkodowań za mienie pozostawione przez Żydów niemieckich na ziemiach, które po wojnie weszły w skład Państwa Polskiego (2578 nieruchomości o wartości 13 miliardów dolarów). Tymczasem ziemie te, na podstawie ustaleń Wielkiej Trójki w Poczdamie, przeszły pod jurysdykcję Państwa Polskiego bez żadnych odszkodowań. Zasadę naruszono przy zwracaniu mienia gminom wyznaniowym żydowskim (i ciągle narusza, bo proces jest dopiero na półmetku).

I tu pytania: Czy był to zbieg okoliczności? Czy nie chodziło o to, żeby „ulżyć” Niemcom w spłacie odszkodowań dla Żydów? Dlaczego utraty kwot, które za śmierć 3 milionów obywateli polskich przechwycił i przechwytuje nadal Izrael polskie władze w raporcie nie odnotowały?

W II wojnie światowej Polska utraciła 38% majątku narodowego (Francja 1,5%, a Wielka Brytania 0,85%). Tylko straty poniesione przez Warszawę są większe od strat Anglii i Francji razem wziętych. Z odszkodowań dla wszystkich ofiar III Rzeszy Polakom przyznano 2 procent, tj. 1,5 miliarda, a Izraelowi 90 miliardów dolarów. Ponadto Polska nie była bezpośrednim beneficjantem odszkodowań, lecz przysługiwało jej 15 procent reparacji dla Sowietów, którzy reparacjami nie podzielili się, za to kazali „sprzedawać” sobie węgiel za 15% wartości, co oznaczało grabież na 24 miliardy dolarów. Straty w zabitych i pomordowanych, w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców, wyniosły w Polsce 222 obywateli (a 40 w ZSRR). Tymczasem po ‘89, za przyzwoleniem kolejnych ekip przy władzy, podjęto skuteczną akcję zaniżania liczby polskich ofiar i zawyżania ofiar żydowskich. Czy i w tym przypadku nie chodzi o zdejmowanie z Niemców odium zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim i tworzenie obrazu, że w okupowanej Polsce zbrodnie popełniono wyłącznie na Żydach, że grabiono wyłącznie majątki żydowskie i że robili to jacyś naziści?

W 2014 r. Polska przystąpiła do wypłacania świadczeń tym, którzy przeżyli holokaust, czyli płacenia odszkodowań za zbrodnie na Żydach, których dopuścili się Niemcy. Funkcjonariusz MSZ uzasadnił to tak: „Do miesięcznych świadczeń kwalifikuje się każdy mieszkający w Izraelu, kto urodził się jako obywatel polski, ucierpiał podczas wojny pod okupacją niemiecką bądź też ukrywał się lub był zmuszony opuścić Polskę lub też urodził się po wojnie w rodzinie, która została zmuszona do opuszczenia Polski, a więc jako dziecko miał udział w ich losach i prześladowaniach. To samo dotyczy małżonka. To samo dotyczy kolejnej okupacji, sowieckiej, do roku 1956”. Utworzono nową kategorię beneficjentów odszkodowań – tych, „którzy doznali szkody na terenach należących do Polski”, czyli każdego przybyłego do Izraela bandyty z UB lub KBW („poszkodowanego” przez żołnierza wyklętego) lub każdego emigranta z Marca ’68, który uciekł przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Doszło do absurdalnej sytuacji – Żyd, który przeżył niemiecką okupację, dzięki ukrywającemu go Polakowi, potem zatrudnił się w zbrodniczym MBP lub bandyckiej Informacji Woskowej, a później uciekł z Polski, dostaje comiesięczne wsparcie od swoich ofiar. Natomiast Polak, który przeżył niemieckie łapanki lub, narażając życie, ukrywał w czasie okupacji Żyda, a po wojnie był torturowany w kazamatach UB, z własnych podatków płaci co miesiąc odszkodowanie temu Żydowi. Kwoty są ogromne. Już w pierwszym roku obowiązywania ustawy ZUS wypłacił ćwierć miliarda. Sprawa jest skandaliczna także z innego powodu – oznacza włączenie się rządu RP do antypolskiej polityki historycznej Żydów i Niemców utrzymującej, że Polacy są współodpowiedzialni za holokaust. A także dlatego, że był to krok na drodze restytucji mienia żydowskiego.

Inna ważna okoliczność: Konrad Adenauer i David Ben-Gurion zawarli tajny układ, zgodnie z którym Niemcy w pełni sfinansowały izraelski program atomowy, w wysokości 5 miliardów dolarów. Ale za tak drogie prezenty trzeba się odwdzięczyć. Dlatego, w ślad za tym, rozpoczęła się akcja ściągania z Niemców odpowiedzialności za holokaust, akcentowania „współsprawstwa” innych narodów, wmanipulowania Polaków w zbrodnię Holokaustu oraz koordynacja niemieckiej i żydowskiej polityki historycznej. Interes Niemiec był jasny – pozbycie się garbu poprzez przerzucenie go na Polaków. Interesem środowisk żydowskich była kasa, czyli grabież mienia Polaków. Stąd zaciekła propaganda, mająca wbić do głów, że – jak ujął to prezydent Komorowski z okazji 70. rocznicy Jedwabnego – „Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”. Stąd „polskie obozy zagłady”, film „Pokłosie” i książka Grossa. To proste, jak konstrukcja cepa – Polacy byli „sprawcami” i muszą za to zapłacić odszkodowania! Urobienie opinii zagranicznej to jedno. Drugie, to wpędzenie w kompleks winy samych Polaków tak, by sterroryzowani nie śmieli nawet pisnąć, gdy przyjdzie do wypłacenia miliardów.

Celnie opisał to ks. prof. Waldemar Chrostowski. Bezpośrednio po wojnie paradygmat brzmiał: Niemcy – prześladowcy, Polacy i Żydzi ofiary. Później pojawił się trójkąt: Niemcy – prześladowcy, Żydzi – ofiary, Polacy – świadkowie. O solidarności ofiar nie ma już mowy, rozpoczął się za to spór o „pierwszeństwo w cierpieniu”, w którym eksponowano głównie, a potem wyłącznie martyrologię żydowską, mówiono o absolutnej wyjątkowości zagłady Żydów, mnożąc zarazem pytania o rolę świadków. Pojawiły się też sugestie, że podczas gdy tylko nieliczni Polacy pomagali Żydom, inni byli całkowicie bierni, a jeszcze inni pomagali Niemcom. Tak formował się nowy paradygmat: Niemcy i Polacy – prześladowcy, Żydzi – ofiary. Dziś tę trafną diagnozę można uzupełnić: W miejsce prześladowców wstawiono „Nazistów”, kojarzonych coraz częściej z… Polakami. Gideon Taylor, herszt szajki w „bitwie roszczeniowej żydowsko-polskiej” stwierdził: „W restytucji mienia nie chodzi tylko o pieniądze, ale o opowiedzenie światu na nowo historii II wojny”. To, że Polska jest „jedynym krajem, który nie dokonał żadnej restytucji”, ma związek z „narracją o tym, iż Polacy byli ofiarami II wojny światowej”. Innymi słowy ubolewał, że traktowanie Polaków, jako ofiar wojny utrudnia restytucję mienia.

To z tego wzięło się, że „Times of Israel” przytacza wypowiedź prof. Jana Grabowskiego, autora „naukowego” odkrycia, że Żydom było łatwiej przeżyć w niemieckich obozach zagłady, niż wśród Polaków. Badania Grabowskiego finansują Fundacja Adenauera i Claims Conference,tj. organizacje będącą stroną porozumień luksemburskich, wymuszające na polskim rządzie zwrot mienia pożydowskiego. Ta sama niemiecka fundacja i ta sama roszczeniowa organizacja finansują działalność Forum Dialogu i Otwartej Rzeczpospolitej, które urządzają polowania na polskich antysemitów, czyli tych, którzy sprzeciwiają się grabieży polskiego mienia. Maciej Gdula, znany z oskarżania Polaków o udział w holokauście, powiedział w TVN: „Domaganie się reperacji za zamordowanie 6 milionów polskich obywateli w czasie drugiej wojny światowej to odrażający cynizm polityczny. Śmierć tych ofiar nie ma ceny. Rolą Polski jest pamięć o II wojnie, a nie zarabiać na niej”. Gdula korzysta z pomocy finansowej Fundacji Friedrich-Ebert, która dała mu grant na sfinansowanie raportu socjologicznego. I tu pytanie: To, że „naukowców” finansują Niemcy nie dziwi, ale dlaczego tłustymi naukowymi grantami obsypują paszkwilantów instytucje Państwa Polskiego?

No i wiadomość z ostatniej chwili: Niemcy, po corocznych negocjacjach z Claims Conference, wypłaciły dodatkowe pieniądze dla ocalałych z Holokaustu. Chodzi o 1,2 mld euro. Ale nie to najważniejsze – w imieniu strony żydowskiej, podczas uroczystej gali w berlińskim Muzeum Żydów, pieniądze symbolicznie odebrał Marian Turski, który – przypomnijmy – dopuszczony do głosu podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, ostrzegł: Jeśli Polacy nie będą przymilać się do Żydów, to prędzej czy później doprowadzą do drugiego Auschwitz, a nawet czegoś jeszcze gorszego. À propos, Turski (pierwotnie Mosze Turbowicz) aktywnie działał na pierwszej linii ideologicznego frontu w czasie komunistycznych zbrodni popełnianych na żołnierzach wyklętych. Podpisał też, razem z Lechem Kaczyński, akt erekcyjny pod budowę Muzeum Polin, które stało się symbolem sukcesu i potęgi żydokomuny, czymś w rodzaju gmachu Komitetu Centralnego PPR z czasów Bermana, Minca i Bieruta.

Stało się źle. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – nadarza się okazja, aby podjąć ofensywę w polityce historycznej, aby mówić nieprzerwanie o zbrodniach niemieckie na Polakach, bo czym więcej mówimy o odszkodowaniach od Niemiec, tym mnie Niemcy (i Żydzi) mówią o „polskich obozach”. Przypominać, że odszkodowania dostali tylko Żydzi i to kosztem Polski. Sporządzać listy hańby pokazujące, kto jest za Polską, a kto za Judeopolonią. Uświadamiać, że nie możemy liczyć na rządzący Polską Triumwiratu, bo oni nic nie zrobią, bo to notorycznie przegrywające miernoty sparaliżowane strachem, że nie ma żadnej rządowej instytucji, która broniłaby dobrego imienia Polski, a jest za to multum takich, które skutecznie dbają o złą opinię o Polakach. Mówić o tym, że nie mamy ministerstwa spraw zagranicznych, a tylko jego atrapę. I wreszcie – wypominać, że na wynarodowioną hołotę, dla której na pierwszym miejscu liczy się interes niemiecki i żydowski, głosuje większość populacji. W Polsce nie ma elit zainteresowanych wygraniem bitwy, bo większość staje po stronie wroga, a sam Kaczyński jakikolwiek spór z Żydami traktuje, jako zagrożenie odrodzeniem endeckiej tradycji, której nienawidzi.

Czy, zamiast wzywać Żydów na pomoc, nie lepiej kopiować ich metody? Żydzi nieprzerwanie narzucają światu dogmat o wyjątkowości żydowskiego cierpienia i nie dopuszczają na tym polu do żadnej konkurencji, bowiem status jedynej ofiary wiąże się z namacalnymi korzyściami materialnymi. Dlaczego nie przypominać, że straty Polski w ludziach były nie mniejsze od żydowskich, a w majątku nieporównanie większe oraz że Niemcy wypłacili odszkodowania wszystkim, tylko nie nam? Pamiętać też należy, że Żydzi swój modus operandi z powodzeniem stosują, dzięki wsparciu szerokiej sieci sojuszników. Układajmy więc stosunki ze wszystkimi sąsiadami, zdobywajmy nowych sojuszników, budujmy koalicję światową wokół pamięci o zbrodniach na Polakach. A co do Niemców – zamiast wymuszać na nich dostawę czołgów dla Ukrainy, wymuszajmy, aby 1 Września głosili, że ponoszą wyłączną odpowiedzialność za zbrodnie na Polakach i na Żydach.

Gdy Zełenski przyrównał ofiary Mariupola do Holokaustu, izraelskie media i izraelski rząd nie zostawiły na nim suchej nitki. My robimy dokładnie odwrotnie – nie tylko pozwalamy Ukraińcom na propagandowe wykorzystywanie polskiej martyrologii, ale sami podsuwamy im pomysły. Przykładem przyrównanie zniszczenia Warszawy do zniszczenia kilka chałup w Mariupolu i odkrycia miejsca pochówku w ukraińskimchutorze do Katynia. Taką samą głupotą były wygłoszone z okazji rocznicy Powstania Styczniowego wypowiedzi o Ukraińcach walczących „ramię w ramię” z Polakami, gdy tak naprawdę przeważająca większość powstańców w województwie kijowskim zginęła z rąk ukraińskich chłopów. A z kim walczyli Kozacy? Z carem? No i ten Duda! Po wizycie na cmentarzu Orląt Lwowskich, którzy bronili Lwowa przed Ukraińcami, z miną wiejskiego przygłupa wygłosił zdanie: „Tak, stawaliśmy – nasze trzy narody – w powstaniu styczniowym (..) My wspólnie: Polacy, Litwini i Ukraińcy”. No i złożył kwiaty na grobach ukraińskich żołnierzy, którzy Lwów atakowali. Powstanie Warszawskie, Styczniowe, Katyń, mordy wołyńskie w służbie Ukrainy! To działalność antypolska, to plucie Polakom w twarz, to świadome i z premedytacją fałszowanie historii, to uprawianie historycznego szalbierstwa, którego ofiarą pada dobre imię Polski.

16 maja 2022 r. minister Michał Dworczyk ogłosił: Polacy sfinansują dwa programy pomocowe dla Ukrainy. Dobroczynny dla kobiet-żołnierzy uwolnionych z niewoli rosyjskiej i stałą pomoc dla sierot, które straciły ojców zabitych przez Rosjan. Szczegóły zdradziła wicepremier Ukrainy: „Program ma objąć pomoc materialną, w tym mieszkaniową, ponieważ wiele osób straciło domy”. Ale na tym nie koniec – Mychajło Dworczuk oświadczył: „Sami zadeklarowaliśmy chęć odbudowy obwodu charkowskiego”. Innymi słowy – odbudujemy Charków w ramach polskich reparacji dla Ukraińców. A że nie są to publicystyczne dywagacje, niech świadczy propozycja Szymona Hołowni, innego prominent a pochodzenia ukraińskiego. W rozmowie z PAP, wypowiadając się na temat reparacji od Niemiec, rzekł: „Ja dzisiaj w ramach domagania się reparacji dla Polski domagałbym się uzbrojenia Ukrainy”.  Czy to nie Polska, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę, powinna wystąpić do Ukrainy o odszkodowania? Nie tylko za rakietę w Przewodowie, ale za ziemie i lasy wymordowanych Kresowiaków? Zwłaszcza, że Ukraina jest w przededniu wielkiej prywatyzacji, mienie pozostawione przez Polaków wpadnie niechybnie w żydowskie łapy, a wszystko skończy się jak zawsze – Żydzi wyrwą od Ukraińców, co trzeba, a my będziemy się tylko przyglądać.

Mamią nas tym, że wielomiliardowa „pomoc” dla Ukrainy nie narusza interesów Polaków, bo zostanie zrekompensowana wypłatami od Rosjan! Chodzi o postulat Morawieckiego dot. pozyskania kosztów „pomocy” przekazanej oligarchom ukraińskim i kosztów odbudowy ich majątków ze skonfiskowanych rosyjskich rezerw walutowych. W takiej sytuacji nie można wykluczyć, że wkrótce wystąpią z kolejnym pomysłem – dla udobruchania potomków Bandery i Szuchewycza, zwrócą im lasy w Bieszczadach oraz wypłacą rekompensaty i odszkodowania tak, jak w przypadku rent dla Żydów, no bo przecież oni też „doznali szkody na terenach należących do Polski”! A ci, w zamian, gdy Żydzi będą odbierać nam majątki, popilnują Polaków, jak strażnicy obozowi w Sobiborze i Auschwitz. I jeszcze jedno – dla wyszlamowania z Polski pieniędzy, stosują podobne, jeśli nie identyczne co Żydzi modus operandi. Przykładem ambasador Ukrainy w Berlinie, który na zarzut, że Ukraińcy „dokonywali masakr na Polakach”, zrównał Polskę z hitlerowskimi Niemcami i Sowietami. I jeszcze jedno – widzą, jak spolegliwi jesteśmy wobec roszczeń żydowskich. Czy transfery finansowe za wschodnią granicę, czy polityka historyczna polegająca na puszczaniu w niepamięć holokaustu Polaków na Kresach mają ze sobą coś wspólnego? Czy nie chodzi o odszkodowania dla Ukraińców? Czy 1 marca nie usłyszymy, że UPA to tacy polscy żołnierze wyklęci, którzy razem z AK na Wołyniu walczyli z Rosjanami? I czy 1 marca gazeta ukraińska dla Polaków mająca w tytule „Polska” nie urządzi powtórnie marszu żołnierzy wyklętych w barwach ukraińskich?

O ile prawdopodobieństwo uzyskania reparacji od Niemiec jest niewielkie, o tyle oferta Kaczyńskiego to ogromny krok naprzód w uznaniu zasadności żydowskich roszczeń. Istotą machinacji jest bowiem: oficjalne uznanie zasadności roszczeń, a do uzgodnienia pozostaje tylko ich wielkość. Czy intryga Kaczyńskiego nie skończy się tak: Nie dostaniemy reparacji od Niemców, ale wypłacimy reparacje Żydom, w tym odszkodowania za zbrodnie Niemców na Żydach. Nie dostaniemy od Niemców, ale za to Niemcy zaczną domagać się odszkodowań za mienie pozostawione na Ziemiach Odzyskanych, w czym pomogą im Żydzi, dzieląc się zdobytym łupem. To my wypłacimy Ukraińcom odszkodowania, sami zadawalając się poklepywaniem po plecach i pochwałą, że „Polska to mocarstwo humanitarne”.

Zgodzili się na odszkodowania za majątki Żydów niemieckich pozostawione na Ziemiach Odzyskanych; zarzucili ustawę reprywatyzacyjną, która mogła postawić tamę zakusom żydowskim na polskie lasy; znowelizowali ustawę IPN pod dyktando Mosadu, zrejterowali w sporze z Komisją Europejską. Dlaczego nie mieliby ustąpić w kwestii odszkodowań dla Żydów, Niemców, Ukraińców i wielu innych, którzy czekają w kolejce? Czy nie dlatego, że mają zakodowaną w genach skłonność do ustępstw? A może dlatego, że zdradzili, czyli popełnili przestępstwo i powinni być ścigani ze stosownego paragrafu KK?

Krzysztof Baliński

Ukrywana, zakrzyczana, najbardziej ponura prawda o Zagładzie wg Hannah Arendt. Połowa wymordowanych żydów to ofiary żydowskiej kolaboracji.

Ukrywana, zakrzyczana, najbardziej ponura prawda o Zagładzie wg Hannah Arendt. Połowa wymordowanych żydów to ofiary żydowskiej kolaboracji.

fronda/Zakrzyczana-najbardziej-ponura-prawda-o-Zagladzie-wg-Hannah-Arendt

Artur Adamski opisuje na łamach portalu solidaryzm.eu sprawę Hannah Arendt, która przybliżyła proces Adolfa Eichmanna. Wkrótce po publikacji odsłaniającej mechanizm nazistowskiej zakłady książki autorka spotkała się z niespotykaną falą ataków. To dlatego, że ujawniła najczarniejszą prawdę procesu – zagłada Żydów odbywała się przy wielkiej kolaboracji z nazistami samych Żydów. Zeznający w procesie Pinchas Freundiger oszacował, że gdyby Żydzi nie byli aż tak aktywni w tej współpracy, Niemcy zamordowaliby dwukrotnie mniej Żydów.

Eichmann stał się symbolem Holokaustu i to właśnie na tym zbrodniarzu do dziś wielu chce skupić całą winę za nazistowskie zbrodnie. Tyle, że w rzeczywistości zrobiono z niego koła ofiarnego, dzięki któremu odpowiedzialności za zbrodnie mogli uniknąć inni. Bo choć bez wątpienia Eichmann był winnym Holokaustu, to nie był jedynym winnym.

– „Znamienne jest to, że spośród tych jedenastu autorów decyzji o wymordowaniu wszystkich Żydów, którzy doczekali końca wojny, tylko trzech skazano na śmierć: Josefa Buchlara po procesie w Krakowie, Eberharda Schongartha decyzją sądu brytyjskiego i Eichmanna w 1962 w Izraelu.

Ludobójcy sądzeni w Niemczech czasem nie zaznawali nawet krótkiego pobytu w więzieniu. Np. Georg Leibbrandt do śmierci w 1982 pracował w RFN jako naukowiec a Gerhard Klopfer jako adwokat. Przez długie dziesięciolecia w państwowych i gospodarczych elitach Niemiec roiło się od zbrodniarzy kalibru większego od Eichmanna. Skoro więc już stanął on przed izraelskim trybunałem, w interesie RFN było obciążenie jego osoby maksymalnym rozmiarem win. Głośny proces niby winnego za wszystko skutecznie budował wizerunek Niemiec jako ofiary sterroryzowanej szczupłą garstką tzw. nazistów” – pisze Adamski.

Było to również w interesie Izraela. Pokazanie Eichmanna jako głównego architekta Holokaustu pozwalało ogłosić sukces żydowskiego państwa. Wymiar tego sukcesu tracił swój blask w czasie procesu, kiedy okazało się, że oskarżony nie utrzymywał kontaktów z elitą SS, która wówczas wiodła bogate życie w Ameryce. Schwytany w Argentynie Eichmann żył skromnie, pracując jako robotnik.

W ocenie Hannah Arendt był też syjonistą, o czym wprost napisała w swojej książce, a co stało się później jedną z głównych przyczyn ataków.

– „Jako człowiek znający teorię i praktykę ruchu syjonistycznego Eichmann wśród partyjnych towarzyszy z NSDAP cieszył się opinią specjalisty od spraw żydowskich i to z tej przyczyny powierzono mu wysokie funkcje w aparacie Zagłady” – pisze autor.

Relacje z procesu Eichmanna potwierdzają, że do 1942 roku Polacy byli w nie lepszym położeniu od Żydów. Przez pierwsze dwa lata okupacji na terenach wcielonych do Rzeszy to Polacy byli grupą najbardziej prześladowaną. Po roku okupacji, jak informowały raporty wysyłane do Berlina, „przy życiu pozostało jeszcze tylko 3% członków polskiej elity – nauczycieli, oficerów, duchownych, ziemian”. Na polskich terenach miało pozostać zaledwie kilka procent ludności polskiego pochodzenia, wyłącznie z niższych warstw społecznych.

Decyzja o wymordowaniu Żydów, których wcześniej planowano przesiedlać, zapadła w 1942 roku.

– „Do współpracy w tej zbrodni szybko zgłosiły się rządy państw kolaborujących z Hitlerem. Oddawały one swoich Żydów na śmierć mimo, że Niemcy kazały sobie za to słono płacić. Najbardziej gorliwa była Francja, bez żadnego udziału Niemców wysyłająca transporty z takimi ilościami skazanych na zagładę, że budowana dopiero niemiecka machina masowego unicestwiania nie nadążała z realizacją potwornych francuskich zleceń. Być może właśnie gorliwość Francuzów sprawiła, że Niemcy wystawiali im najwyższe rachunki za zabijanie – 700 marek za jednego przyjętego do zamordowani” – przypomina Adamski.

W swojej książce Hannah Arendt opisuje przybycie niemieckich prawników, którzy mieli bronić Eichmanna. W Niemczech środowisko prawnicze wciąż było zdominowane przez byłych nazistów. W trakcie procesu światło dzienne ujrzała też skala kolaboracji z Niemcami. Świadkowie mówili m.in. o Sonderkommando – żydowskich oddziałach służących do eksterminacji Żydów. Ujawniono, że to same żydowskie Rady Starszych podejmowały decyzje o kolejnych partiach rodaków wysyłanych do obozów.

– „Przewodniczący łódzkiego Judenratu Chaim Rumkowski, który po wysłaniu na śmierć wszystkich mieszkańców swego getta jako ostatni sam trafił do obozu zagłady i został w nim zamordowany przez pozostałych jeszcze przy życiu, których wskazał do wywózki w poprzednim transporcie” – wskazuje Adamski.

W wysiedleniach pomagała żydowska policja. Działali w niej wcześniejsze elity. To właśnie żydowska policja organizowała obławy na uciekinierów. Żydzi znajdowali uciekinierów, których nie potrafili rozpoznać Niemcy i polscy szmalcownicy.

To właśnie fakt żydowskiej kolaboracji z nazistami Hannah Arendt uznała za najczarniejszą kartę Holocaustu.

– „Eichmann stwierdzał a potwierdzały to dokumenty i relacje świadków: bez aktywnej działalności żydowskich przywódców i żydowskich elit Zagłada nie osiągnęłaby swej potwornej skali. A były to niestety elity rzeczywiste. Nie stanowiły ich, jak w wielu okupowanych krajach, indywidua stawiane na czele marionetkowych rządów przez okupantów. Gorliwymi wykonawcami niemieckich poleceń byli najprawdziwsi, autentyczni liderzy żydowskich społeczności. Na żądanie Niemców wydali im oni np. spisy osób, które odstąpiły od judaizmu. Prowadziły je wszystkie gminy żydowskie i nie jest znany przypadek, w którym spis taki zostałby ukryty czy zniszczony. Trafiając w ręce Niemców oznaczał wyrok śmierci na dziesiątki tysięcy ludzi, często od pokoleń niemal przez nikogo nie identyfikowanych jako Żydzi. Jednym ze świadków procesu był ocalony członek Judenratu Budapesztańskiego Pinchas Freundiger, który dokonał szacunkowych obliczeń, o ile mniejsza byłaby liczba wymordowanych, gdyby współpraca żydowskich gmin z Niemcami nie była aż tak aktywna. Z rachunków Freudigera wynika, że w takiej sytuacji Niemcy nie zdołaliby zamordować około połowy swoich ofiar” – relacjonuje publicysta.

Synergia chanukowo – zbożowa. Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”. W 2012 roku pojawia się w Polsce żydowski “spadochroniarz” i zakłada spółkę celową…

Synergia chanukowo – zbożowa. Zamknąć granice !

Złote Ziarno dłuuugo kiełkuje. Ale korzystnie dla Planisty.

ekspedyt/synergia-chanukowo-zbozowa 15 lutego 2024

To roboczy tytuł określający efekt przypadków w polityce i gospodarce z negatywnym skutkiem końcowym dla polskiego rolnictwa i zdrowia polskich konsumentów. Wyrażenie “koalicja chanukowa” funkcjonuje od pewnego czasu w publicystyce i w wypowiedziach niektórych polityków jako określające nieformalną koalicję przeciw polskiej racji stanu.

Dziś w Aktualnościach przedstawiamy efekt dotychczasowego śledztwa polskich internautów kto zarabia a kto traci na imporcie „ukraińskiego zboża”.

Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”, zarządzana przez obywatela narodowości izraelskiej – Borisa Pogolier. Wątpliwości co do działań spółki “Złote Ziarno” sięgają aż 2016 roku. Sprawa śmierdzi na kilometr.

Tak rozpoczyna tematyczny wątek na Twitterze  internauta Maltaquas

Maltaquas

@Maltaquas

Największym importerem toksycznego ukraińskiego ziarna jest spółka “Złote Ziarno”, zarządzana przez obywatela narodowości izraelskiej – Borisa Pogolier. Wątpliwości co do działań spółki “Złote Ziarno” sięgają aż 2016 roku. Sprawa śmierdzi na kilometr.

Zdjęcie

55,2 tys. Wyświetlenia

Maltaquas

@Maltaquas

Sam Pogolier już w 2016 nie ukrywał, że to spółka celowa pod import ukraińskiego zboża do Polski i UE. http://sir-kielce.pl/pliki/Z.Z.2.pdf

Zdjęcie

===============================

Maltaquas

@Maltaquas

Czyli w 2012 roku pojawia się w Polsce żydowski “spadochroniarz” i zakłada spółkę celową z kapitałem zakładowym 20 milionów złotych pod import ukraińskich towarów do Polski i EU. Co najmniej od 2016 spółka jest obiektem zainteresowań służb sanitarnych i weterynaryjnych. Pomimo tego, w latach 2022-2023 spółka importuje rekordową ilość ukraińskich zbóż o łącznej wartości ponad 500 milionów złotych. Czy spółka “Złote Ziarno” działa pod parasolem służb? Jeśli tak to jakiego kraju są to służby?

4 274 Wyświetlenia

“Boris Pogoriler jest również udziałowcem w spółce Acre Pay Limited zarejestrowanej w UK. Drugim udziałowcem w spółce jest Ukrainiec Vitaliy Shram, rezydent Monako. Czyli można przypuszczać, że spółka “Złote Ziarno” ma kapitał ukraiński”.

“Nowy terminal przeładunkowy w Woli Żydowskiej”

Notatka z portalu echodnia.eu: “W środę, 15 czerwca 2016, Andrzej Bętkowski wicewojewoda świętokrzyski, Krzysztof Słonina, wójt gminy Kije, Boris Pogoriler, prezes firmy Złote Ziarno, a także inwestorzy dokonali symbolicznego przecięcia wstęgi, uroczyście otwierając w ten sposób Terminal Przeładunkowy oraz Elewator Złote Ziarno.

Czym zajmuje się Złote Ziarno?

Firma istnieje od 2012 roku, jednak dopiero w tym roku rozpoczęła działalność operacyjną. Specjalizuje się w szeroko pojętym transporcie i magazynowaniu masowych produktów rolnych, w tym zboża, surowych olejów roślinnych, ziarna kukurydzy oraz śruty sojowej. Złote Ziarno współpracuje z największymi uczestnikami rynku rolnego z Ukrainy, zasięgając porad od ekspertów z Polski, Ukrainy, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Holandii”.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że inwestycja bazująca m.in. na imporcie do Polski nie przysłuży się polskiemu rolnictwu. Rozpoczęły się problemy… Poniżej skany pism urzędowych z 2016 roku. /link/

Jak wiadomo poprzedni rząd PiS sprawy nie rozwiązał pozwalając na zalew polskiego rynku produktami gorszej jakości z Ukrainy.

Co zrobił w tej sprawie rząd Tuska? Nic. Tak sądzą polscy rolnicy organizujący trwające od wielu miesięcy protesty. Sprawa oczywiście nie powinna się ogniskować wokół jednej spółki, na którą zwrócili uwagę internauci. Problem dotyczy wszystkich importerów trucizny ze wschodu.

“Tracimy na zbożu. Cena spadła z 1600 na 600 zł”. Protest rolników na Opolszczyźnie

https://youtube.com/watch?v=DGwW40IzYnk%3Ffeature%3Doembed

ZAMKNĄĆ GRANICE !!!

https://youtube.com/watch?v=ki2vJ6UIZ_s%3Ffeature%3Doembed

_____________________________________________________________________

Tagi:protest Rolników 2024, trują nas wszystkich

O autorze: Aktualnośc

1 komentarz

CzarnaLimuzyna 15 lutego 2024 godz. 20:52

Dodaj komentarz

Polscy marrani. Ile osób żydowskiego pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

Polscy marrani. Ile osób żydowskiego

pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Ważne

Autor: wawel , 28 stycznia 2024

PRZEDMOWA

W związku z tym, że wczoraj był Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu zamieszczam artykuł dotyczący polskiej diaspory żydowskiej, która raz jest, a raz znika…

Każda diaspora (jej liczebność, wpływy, jawna lub skryta jej reprezentacja parlamentarna, umocowanie instytucjonalne etc.) jest ważna z punktu widzenia rdzennych społeczeństw a diaspora żydowska szczególnie, gdyż powszechnie od wielu lat znane są jej w tej sferze kreatywne talenta. Bo czyż nie mają wymiaru globalnego społeczno-psychologiczne operacje (“kreacje”, “wizje”, “projekty”, rewolucje) polityków o korzeniach żydowskich próbujące zmieniać oblicze całych kontynentów?

Akcja “Pokoloruj Europę” Angeli Merkel, akcja “Zakowiduj i wyszczep Europę” Ursuli von der Pfizer, ups, von der Leyen, akcja ‘Równość i prawożądłość” Very Jourovej, czy też akcja “Anihiluj Polskę” Mateusza Bankiera o korzeniach żydowskich. Na koniec – last but not least – wśród osiągnięć polityków o korzeniach żydowskich trzeba wymienić projekt najszerzej zakrojony – “Spinelli Redivivus – Federalizacja Unii Europejskiej” (czytaj: IV Rzesza albo kołchoizacja) Daniela Cohn-Bendita.

Oprócz kreatywności diaspora żydowska wyróżnia się siłą tworzenia swojej “małej ojczyzny” wewnątrz obcych organizmów państwowych (mówiąc mniej dyplomatycznie owo tworzenie małych ojczyzn można nazwać infiltracją etniczną). Jak duża jest owa ekspansywność pokazać nam może choćby ten jeden fakt, że jeden z placów Wiednia już nosi imię oczekiwanego mesjasza Chabad Lubawicz, Schneersona. I fakt, iż przy placu “Rabina Schneersona” pod numerem 1 mieści się zespół szkół sieci Lauder (Der Lauder Chabad Campus, LCC): przedszkole, szkoła podstawowa, liceum oraz cheder (szkoła żydowska o charakterze religijnym). Podobny zespół szkół mieści się w Warszawie.

image

Ilustracja. Wiedeń, Plac Rabina Schneersona 1, Centrum Edukacyjne CHABAD Lauder.

image

Diaspora żydowska oprócz talentów politycznych wyróżnia się dbałością o edukację SWOICH młodych pokoleń (bo edukację autochtonów niszczy się systematycznie, vide: obecne działania Nowackiej, minister edukacji, byłej narzeczonej Zandberga). Przykładem takiej plemiennej dbałości jest fakt, że Mateusz Bankier posyła swoje dzieci do sieci szkół Lauder Morasha założonej przez przewodniczącego Światowego Kongresu Żydów Ronalda Laudera. Dzieci wychowane w świadomości własnej odrębności, wyjątkowości i wewnątrzgrupowej solidarności “ponadśrodowiskowej” (że tak eufemistycznie to nazwę), gdy podrosną wchodzą w tkankę innych etni i państw. W tym – odczuwanym przez nich tradycyjnie jako radykalnie obce – środowisku socjalnym budują sukcesy społeczności żydowskiej, nie pokrywające się w ogóle z pomyślnością społeczności wewnątrz których żyją. Pochodzący z jednej z takich silnych odrębnością etniczną enklaw W. Myślecki, przyjaciel Mateusza Morawieckiego mówi o tym jawnie i nazywa tę strategię: “żydowski, odwrócony system budowania grup społecznych” (vide: https://ekspedyt.org/2024/01/18/chanukowa-rzeczpospolita-przyjaciol-czyli-3-odslony-piesni-hava-nagila/).

Aby w pełni zrozumieć wymowę poniższego artykułu o ukrywającej się polskiej diasporze trzeba mieć w pamięci zjawisko “marranów” (marrani lub marranowie, a także marani, niekiedy zwani conversos – w późnośredniowiecznej i wczesnonowożytnej Hiszpanii i Portugalii nazwa używana w stosunku do żydowskich konwertytów, których podejrzewano o potajemne praktykowanie judaizmu). Jak podaje Wiki: marrani na skutek oficjalnego przyjęcia chrześcijaństwa  rychło zaczęli przenikać na masową skalę do zamkniętych dla nich dotąd grup społecznych i instytucji: urzędów publicznych, uniwersytetów, gildii kupieckich, wreszcie samego Kościoła.

W wielu hiszpańskich miastach konwertyci zdobyli silną, niekiedy wręcz dominującą pozycję we władzach miejskich (Kordoba, Toledo, Burgos, Cuenca, Segovia itp.). Wzrastała też ich liczba i znaczenie na dworach królewskich Kastylii i Aragonii. Zdecydowanie dominowali w dziedzinie finansów. Do szlachectwa dopuszczano ich na równych prawach ze „starymi chrześcijanami”. Jak to skomentować? Chyba tylko tak: siła mimikry jest wszechpotężna…

Dzisiejszym, już jawnym odpowiednikiem (“zamiennikiem”) judaizmu w polskiej diasporze “przyjaciół” byłyby zapewne następujące orientacje ideologiczne: neoliberalizm, lewicowy progresywizm, materializm, antychrześcijaństwo, ateizm, “tolerancjonizm”. Są to zamienniki judaizmu, gdyż działająca w nich substancja czynna jest z nim tożsama.

Jak widzimy jest to bardzo ekspansywny profil etniczny, dlatego ważne jest, by się orientować w jakiej sile jest jego odłam goszczący u nas. O tym jest poniższy tekst. Zapraszam do lektury.

image

WSTĘP

Ponad 4  lata temu w wykładzie dla Centrum Edukacyjnego Powiśle prof. Jan Ciechanowski, autor obszernej monografii pt. Antysemityzm podał informację, że w Polsce obecnie jest 4-5 mln Żydów. Sześć lat temu – nie znając wypowiedzi prof. Ciechanowskiego na ten temat –  gdy na podstawie różnych materiałów (w tym z archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego) próbowałem samodzielnie określić tę liczbę – wyszło mi także pomiędzy 4 a 5 mln (4,8 mln, czyli ok. 12,5 % ludności Polski). Kilkanaście lat temu jeden z autorów Polonii amerykańskiej też podawał liczbę ok. 4 mln. Zajrzyjmy głębiej za kulisy tego tematu tabu. Może wtedy zrozumiemy, dlaczego albo się zamilcza ten temat, albo zafałszowuje i dezinformuje. W języku innego, bliskowschodniego kręgu kulturowego można by takie postępowanie nazwać: takijja wspiera hidżrę

image

I

Jakiś czas temu w Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach cyklu „Życie przecięte”. Żydzi w Polsce 1944-1968  miał miejsce wykład prof. D.Stoli „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” Czy z tego wykładu – jak można by się zgodnie z logiką spodziewać – wynika ilu Żydów jest w Polsce obecnie, czy wręcz przeciwnie, wykład ten uniemożliwia dokonanie takich ustaleń, do tego i do innych zagadnień z kręgu problematyki powojennych deportacji Polaków i Żydów z terenów ZSRR na teren nowotworzonego państwa polskiego (о лицах польской и еврейской национальностей, подлежащих эвакуации в Польшу – jak to nazywają dokumenty z rosyjskich archiwów) – odniosę się w poniższym tekście i spróbuję dać odpowiedź na pytanie o wielkość populacji osób żydowskiego pochodzenia (jewish descent) w roku 1947 i po upływie 70 lat, w roku 2016 – w oparciu o materiały polskie, rosyjskie, niemieckie i żydowskie.

Przeglądając różnojęzyczne wersje haseł w Wikipedii można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, faktów z zakresu socjologii lub psychologii. Takich np. jak ta, że Amerykanie polsko-żydowskiego pochodzenia nie wstydzą się swojego pochodzenia i bez problemów je ujawniają w przeciwieństwie do obywateli Polski żydowskiego (polsko-żydowskiego, ukraińsko-żydowskiego, białorusko-żydowskiego, rosyjsko-żydowskiego) pochodzenia skrywających z reguły w głębokim cieniu swoje żydowskie korzenie..

Jaka może być przyczyna tego zagadkowego faktu? Oczywiście, odrzucam podpowiedzi sponsorowane typu: „ukrywają, gdyż boją się polskiego antysemityzmu wyssanego przez Polaków z mlekiem matki”. Z polskiej Wiki można się jeszcze dowiedzieć, że obecnie w Polsce jest ok.10-20 tys. Żydów. Ilu ich jest obecnie faktycznie i dlaczego ten temat jest omijany oraz na jakie aspekty życia politycznego i stanu państwa obecnego i przyszłego to rzutuje – postaram się odpowiedzieć w dalszej części.

Angielska Wiki ma kategorię haseł: Ludzie żydowskiego pochodzenia (Category:People of Jewish descent). Do tego dodaje angielska Wiki uwagę, żeby odróżniać „Jewish descent” od „Jews”, czyli osóby żydowskiego pochodzenia od Żydów i kieruje do artykułu o matrylinearnym dziedziczeniu przynależności narodowej. Konsekwentnie też angielska Wiki oprócz ogromnej listy znanych osób żydowskiego pochodzenia daje dużą listę znanych Żydów. I obydwie te kategorie rozpisane są na wiele krajów (podkategorii). Osób żydowskiego pochodzenia angielska Wiki odróżnia 81 podkategorii. Wśród podkategorii mamy m.in. „German-Jewish descent”, czyli „pochodzenie niemiecko-żydowskie”, co bywa często mylnie nazywane „niemiecki Żyd”, gdyż przymiotnik „niemiecki” powinien określać miejsce urodzenia, aktualne miejsce zamieszkania (ew. obywatelstwo) i tak, będziemy mieć prawidłowo: Bernie Sanders – amerykański Żyd, którego rodzice pochodzili z Polski i Rosji.

Nie przestrzegając tego, myląc „pochodzenie etniczne” z „pochodzącym z” dostaniemy takie kwiatki, jak w portalu „natemat”, gdzie napisano o Bernim Sandersie, że jego matka była „polskiego pochodzenia”. Kto jak kto, ale Żydzi na pewno nie „nabierali pochodzenia” (w sensie etniczności) od… miejsca urodzenia, zwłaszcza, gdy jak przodkowie Sandersa ściśle przestrzegali endogamii, czyli małżeństw wewnątrz własnej grupy, w celu zabezpieczenia jej przed utratą członków, wzmocnienia izolacji i utrzymania odrębności oraz w celu – jak pisze Wiki – „utrwalenia kastowości etnicznej i swoistego prestiżu” (zgodnie z Miszną oraz komentarzami do Tory i Miszny).  

Wracając do angielskiej Wiki i jak jawna jest ona w porównaniu do przemilczającej wiele faktów związanych z pochodzeniem etnicznym polskiej Wiki, to w kategorii „Ludzie pochodzenia żydowskiego” wśród 81 podkategorii mamy pochodzenie ukraińsko-żydowskie, rosyjsko-żydowskie, białorusko-żydowskie, łotewsko-żydowskie etc. I teraz dochodzimy do najciekawszej rzeczy: Amerykanów żydowskiego pochodzenia mamy w angielskiej Wiki 5865 (samego tylko rosyjsko-żydowskiego pochodzenia 1240 osób), podczas gdy Polaków rosyjsko-żydowskiego pochodzenia mamy… 2 osoby w angielskiej Wiki, a w polskiej tylko 1 osobę… Są to Moishe Broderzon i Sara Topelson de Grinberg, którą określono jako Polkę, choć z Polski wywieźli ją rodzice, gdy miała 3 miesiące i całe życie spędziła w Meksyku.

Wprawdzie mamy kategorię „polscy Żydzi”, ale 1. nie ma ona podkategorii „pochodzenie ukraińsko-żydowskie, niemiecko-żydowskie, białorusko-żydowskie, litewsko-żydowskie etc. 2. zawiera b.mało osób z żyjących w Polsce po II wojnie lub obecnie żyjących 3. głównie zawiera osoby, które opuściły Polskę. Stwarza to wrażenie, że – owszem – byli w Polsce Żydzi, niewiele osób, kilkadziesiąt lat temu, w końcu poumierali, lub wyemigrowali (ew. w narracji grossopodobnej – zostali przez Polaków wymordowani). A zostało jedynie parę tysięcy, nie rzucających się nikomu w oczy, chodzących do nielicznych synagog (po Okrągłym Stole i tzw.odrodzeniu życia żydowskiego mamy w Polsce 7 synagog i 11 domów modlitwy) ortodoksyjnych Żydów, wśród których nie ma żadnego celebryty.

Po takiej wstępnej manipulacji encyklopedycznej potem można już w haśle dotyczącym danych o populacji żydowskiej podawać śmiesznie małą liczbę Żydów w obecnej Polsce rzędu 10-20 tys. (w niektórych hasłach Wikipedii nawet podaje się… 3200 osób). Po tak zafałszowanej ogólnej tendencji opisu tej grupy etnicznej trudno spodziewać się precyzji w samych biografiach, które absolutnie nie rozróżniają pojęć Żyd i osoba żydowskiego pochodzenia, dzięki czemu można “sprzedawać” Polakom wersję, że Żydów prawie w Polsce nie ma. No a na koniec mamy ministrów rządu izraelskiego piszących idiotyzmy na twitterze, że w Polsce jest antysemityzm bez Żydów, co wskazuje na chorobę psychiczną Polaków. Cóż, ów minister (nie pomnę nazwiska) udaje – jak to się mówi – głupiego, udaje, że nie zna historii marranów

II

O ukrytym życiu b.dużej diaspory żydowskiej w dzisiejszej Polsce dwie amerykańskie Żydówki napisały 14 lat temu b.ciekawą pracę. Dotarły do wielu tych Polaków żydowskiego pochodzenia i przeprowadziły z nimi rozmowy, gdzie mówią ci “ukryci Żydzi” o tym, iż”poczucie żydowskości jest centralne w ich sercu”, a to, że żyją i mieszkają w Polsce jest faktem dla nich mało znaczącym, dlatego przebywają w środowisku takich jak oni “ukrytych” Żydów, głównie z nimi utrzymują najbliższe kontakty, a nawet w swoich firmach zatrudniają tylko takie osoby z żydowskimi korzeniami.

Mamy tu wyraźnie do czynienia z wielu faktorami wypełniającymi definicję “mniejszości etnicznej”. To, że owa mniejszość nie afiszuje się, posługuje się językiem polskim, najczęściej ma polskie (wyglądające na polskie) nazwiska i prowadzi życie ukryte – niczego nie zmienia, tylko dodaje tej mniejszości etnicznej pewną specyfikę, nazwijmy to roboczo “marrańską”. 

Krew – jak mówił Tuwim – ma przemożną, irracjonalną moc… O tym wszystkim można przeczytać w pracy Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010. Trzymanie w ukryciu liczebności mniejszości etnicznej osób pochodzenia żydowskiego jest to tejże mniejszości “differentia specifica” i strategia etniczna, dodajmy: uwarunkowana długą tradycją historyczną. Tego typu konflikt lojalności i podwójną lojalność nazywał Dmowski: “fałszywy obywatel”, “półpolak”.

Na marginesie rozważań o liczbie osób żydowskiego pochodzenia pojawia się b.interesujące pytanie, które stawia wielu politologów i socjologów: jak małej trzeba ilości osób, by sprawować faktyczną władzę w danym państwie, władzę – dodajmy – demokratyczną. I powiązane z nim pytanie, na ilu i jakich newralgicznych stanowiskach powinny być te osoby usadowione, by kierowanie danym państwem było skuteczne?

Wielu politologów jest zdania, że lobby przechwytujące państwo nie musi być bardzo liczebne. Stanowisk kluczowych nie ma wcale tak dużo… Resztę zrobi propaganda “wolnościowa” oraz strategia kameleona i twierdzenie: “Nas przecież wcale tu nie ma! A ci z nas, którzy tu są, to Polacy!” Na takie dictum lud się uspokaja i usypia. I marzy o wolności i silnym oraz zamożnym państwie.

 III

Przy próbie opisu powojennych migracji (repatriacji) rosyjskich głównie Żydów do Polski i wielkości tych przesiedleń jak i dalszych ich losów napotykamy na kilka klasycznych trudności, które mogą doprowadzić do licznych przekłamań. Ogólnie rzecz ujmując nazywa się to w literaturze przedmiotu „problemem tożsamości” (etnicznej, narodowej, religijnej i państwowej). Podejście obiektywne, faktograficzne musi tu być wyraźnie oddzielone od subiektywnego stosunku danej osoby do faktów związanych z własnym pochodzeniem.

Na przykładzie naszego Berniego Sandersa wygląda to tak: nie ma żadnego znaczenia, jeśli Sanders – hipotetycznie – nie uważałby się dziś za Żyda. Byłoby to jego odrzucenie tożsamości żydowskiej (fakt psychologiczny) – nie mające jednak nic wspólnego z jego wielopokoleniowym byciem Żydem (fakt genealogiczny).

Wiele osób w Ameryce omija konieczność wyboru mówiąc o sobie „amerykański Żyd”. Jest to sformułowanie pragmatyczne typu „Panu Bogu (swojej zakorzenionej w sercu etniczności) świeczkę a diabłu (obywatelstwo amerykańskie) ogarek. Popularność takiego sposobu autoprezentacji jest duża i wbrew pozorom nie mówią tak o sobie tylko religijni Żydzi, ale cała populacja włącznie z osobami świeckimi (agnostycy i ateiści). Tak samo w międzywojniu w Polsce funkcjonowało określenie „polski Żyd”.

W Ameryce takie przymiotnikowe określanie swego obywatelstwa przetrwało do dziś, w Polsce zanikło, gdyż z wielu powodów w życiu politycznym zaczęły dochodzić do głosu (zwłaszcza po ogromnym przesiedleniu do Polski w 1905 r. tzw. Żydów litwackich [ok.600 tys.], programowo izolujących się od polskości), poglądy żądające opowiedzenia się po jednej ze stron i dokonania jednoznacznego wyboru: „Żyd czy Polak”. Taki wymóg etnicznego samookreślenia  wszystkim polskim Żydom stawiał np. wspaniały, polski patriota żydowskiego pochodzenia Julian Unszlicht.

Niestety, zasada “kłamstwa strategicznego”, analogiczna do zasady takija – czyni możliwym “udawanie Polaka”. Po wojnie sytuacja w Polsce skomplikowała się politycznie, jeśli nie jest profanacją nazwanie komplikacją kolejnej okupacji pobłogosławionej przez „opinię międzynarodową” i „wielkich tego świata”.

Specyfiką polskiej diaspory Żydów (nazwijmy to tak, ze względu na wykazany w dalszej części duży ilościowo wymiar osiedleń) było to, że ilość Żydów religijnych była już od początku mała i z czasem jeszcze się zmniejszała. Kontrastuje to np. z Węgrami, gdzie dziś jest czterokrotnie więcej Żydów praktykujących i Niemcami (trzykrotnie więcej), biorąc pod uwagę procent całej populacji węgierskiej, różnica jeszcze bardziej się uwypukla. Typowa osoba polska żydowskiego pochodzenia jest ateistą, katolikiem lub protestantem.

 IV

Czas by przejść do wykładu prof. D.Stoli. Wykład ten jest bardzo specyficzny, by użyć eufemizmu. Nie daje klarownej odpowiedzi na postawione pytanie i nie prowadzi do wniosków, które powinny z tego typu rozważań wynikać. W formie jest bardzo nieklarowny, niesystematyczny i pozbawiony jednej, sprecyzowanej metodologii. Jeśli chodzi o źródła, to jest jeszcze gorzej. Pominięte są milczeniem podstawowe materiały źródłowe, jakimi są dokumenty Centralnego Komitetu Żydów Polskich z lat 1944-1947, nie uwzględnia się b.ciekawych (kontrowersyjnych z powodu zaniżania danych, ale b.cennych z powodu podawania ścisłych danych o procentowym udziale Żydów wśród polskich repatriantów) materiałów z archiwów rosyjskich, czyli, było nie było współorganizatora „ewakuacji Polaków i Żydów do Polski”, jak nazywali to złożone logistycznie przedsięwzięcie sami Rosjanie.

Trudno sobie wyobrazić wykład na temat „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” bez ustalenia definicji „tożsamość etniczna”, „tożsamość kulturowa”, narodowość, pochodzenie, obywatelstwo itd., a jednak autorowi się to udaje a nawet zapowiada na samym początku, że w rozważanie tematu „Kto jest Żydem?” absolutnie nie będzie się wdawał.

Zupełnie nie ruszony został temat socjologicznych, kulturowych i politycznych powodów nie rejestrowania się ogromnych mas przywożonej ludności żydowskiej w oficjalnych spisach. Jednak bez „wdawania się” w to zagadnienie otrzymamy tylko to, co właśnie otrzymaliśmy – garść zupełnie wtórnych impresji, mgławicę kilkunastu liczb płynnie przechodzących w siebie i obdarzonych zastrzeżeniem, że „żadna nie jest pewna”… Plus, oczywiście, całkiem ortodoksyjnie mainstreamowo całość posypana przyprawą o pogromach i Polakach łowiących Żydów. Słuchając tak nieporządnych i obchodzących dokoła fakty wykładów, nic to, że publicznych (popularnych) – zaczynamy rozumieć powody dla których polskie uczelnie wyższe klasyfikowane są w czwartej setce światowych.

Przejdźmy jednak do właściwej treści, której poświęcone jest to opracowanie, czyli do sytuacji etniczno-demograficznej na ziemiach polskich po II wojnie. Najpierw ustalmy kilka punktów czasowych: 1 marca 1943 powołanie Związku Patriotów Polskich, 31 grudnia 1943/44 PPR powołuje KRN, 4.01.44 Armia Czerwona przekracza przedwojenną granicę Polski, styczeń/luty 1944 Sekretariat KC WKP(b) utworzył niejawne Centralne Biuro Komunistów Polskich, , lipiec 1944 Armia Czerwona przekracza Bug z Armią Berlinga, 20 lipca 1944 utworzenie w Moskwie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, 27 lipca 1944 w imieniu PKWN Edward Osóbka-Morawski podpisał w Moskwie Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, 9 września 1944 układ między PKWN i USRR o wymianie ludności między Polską a USRR, 12 listopada 1944 powołany zostaje Centralny Komitet Żydów Polskich, 31 grudnia 1944 Józef Stalin przekształcił PKWN w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej, marzec 1945 zakończenie działań wojennych, maj 1945 kapitulacja III Rzeszy, 29 listopada 1947 ONZ zgodziła się na podział Palestyny na dwa państwa: żydowskie i arabskie, maj 1948 powstanie panstwa Izrael.

„W obliczu tej absolutnej zagłady nad ruinami życia żydowskiego w Polsce rozległy się słowa PKWN, słowa o sprawiedliwej zemście za wymordowane getta, słowa o odbudowie na nowych podstawach egzystencji żydowskich w wyzwolonym kraju” – pisze w 1944 r. na łamach organu ZPP, Bernard Mark, Żyd (polska Wiki – jak już wyżej wspominałem – w niezgodzie ze standardami takiej choćby angielskiej Wiki nie odróżnia „Jew” od „jewish descent” i pisze „polski historyk, publicysta i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia” odbierając B.Markowi bycie Żydem i przydając mu bycie Polakiem, podczas gdy on sam w innym fragmencie w/w tekstu pisząc „naród nasz” pisze tylko i wyłącznie o Żydach), współzałożyciel ZPP, członek CKŻP i organizator repatriacji Żydów z ZSRR.

Prof. Stola mówi o „płynności liczb i wyliczeń” dotyczących Żydów w Polsce powojennej będącej wynikiem płynnej sytuacji migracyjnej. Ale powiedzieć tak, to za mało powiedzieć. O wiele za mało. Płynność liczb jest skutkiem nie płynnej sytuacji migracyjnej, lecz mobilnej sytuacji geopolitycznej. O tej zaś wykładowca z Muzeum Polin prawie nic nie mówi. Dr Andrzej Leszek Szcześniak uzupełnia tę najistotniejszą lukę. Gdy stawia pytania: jak liczna była populacja żydowska w Polsce Lubelskiej, pisze tak: „Nie zostały nigdzie opublikowane liczby dotyczące tej kwestii. Ogłaszano wprawdzie różne liczby, ale czyniono to z myślą o osiągnięciu określonych efektów politycznych. W publikacjach tych podawano często liczby nawzajem się wykluczające.

Można tu tylko podać przybliżone dane ogólne: Histona Polski w liczbach (GUS, Warszawa 1994) na stronie 194 w tabeli 167 podaje, że w 1939 roku było w Polsce 3 500 000 Żydów, straty wyniosły ogółem 2 700 000. Wynika z tego, że ocalono 800 000 (…) Część ocalonych znajdowała się jeszcze pod okupacją niemiecką, część przebywała na wschodzie. Z drugiej jednak strony wiemy, że na ziemie polskie pod okupacją sowiecką masowo napływali Żydzi – obywatele sowieccy, zarówno wojskowi, jak i cywile” [w zgodzie z tym archiwa rosyjskie wspominają o tym, że nawet do eszelonów repatriacyjnych byli wpuszczani Żydzi, którzy nie spełniali warunków podlegania repatriacji, czyli tacy, którzy w 1939 r. nie byli obywatelami RP – przypis mój, wawel]. „Ich zadaniem było zasilenie kadr” nowopowstającego, hybrydowego tworu jakim miał być „sowiecki protektorat kolonialny na ziemiach polskich”, protektorat, dodajmy w zgodzie z obecną historiografią rosyjską (np. Kostyrczenko) sprawowany nad Polakami wg chytrego konceptu Stalina przez mniejszość żydowską (ściślej: przez żydowskich komunistów).

V

Dr Szcześniak podaje liczbę 800 tys. ocalonych (w małej części więc tych także, którzy zdecydują się nie wrócić do Polski) jako liczbę w którą można by mieć kłopoty, by uwierzyć. Ale zaraz ukazuje, iż może – po odjęciu tych, którzy nie wrócili do Polski i po dodaniu tzw. dzikich migracji oraz Żydów nie będących obywatelami Polski – liczba 800 tys. wcale nie będzie przesadzoną.

Ja dodam do tego, że gdy odejmiemy dwie emigracje do Palestyny (później Izraela) szacowane na ok.150 tys. to otrzymamy 650 tys. Żydów na terenie Polski, co już zbliża się (jako dwukrotność) do oficjalnych, potężnie zaniżanych danych, które – jak świetnie to wyłapuje dr Szcześniak – są kompletnie niewiarygodne, gdyż były manipulowane w celu wykorzystywania ich do rozgrywek politycznych.

Gdy sam w oparciu o źródła niemieckie, rosyjskie, polskie i żydowskie próbowałem dokonać przybliżonego szacunku liczby Żydów w Polsce powojennej (do czasu zakończenia drugiej fali wyjazdów do Izraela) to wyszła mi liczba bardzo zbliżona do tej, jaką sugeruje (niestety nie rozwijając bliżej tematu) dr Szcześniak, czyli 600-650 tys. (szczegółowe wyliczenie będzie poniżej).

Najważniejsze jest to, że rachuby dr Szcześniaka są potwierdzane przez najwcześniejsze dokumenty źródłowe strony zainteresowanej, kiedy to władze mniejszości żydowskiej w Polsce podają realne liczby – gdyż nie wiedzą w jaką stronę sytuacja się potoczy i w żadnym względzie nie zależy im na przekłamywaniu danych, bo 1. zagrożenie emigracją do Izraela jeszcze nie istnieje a ostry spór z syjonistami jeszcze się nie zaczął  2. reakcja obronna ze strony polskich „patriotycznych komunistów” jeszcze się nie zaczęła.

image

Bernard Ber Mark, dokumenty z okresu jego kierowania Centralnym Komitetem Żydów Polskich należą do najważniejszych źródeł do badania populacji Żydów w powojennej Polsce .

Przejdźmy teraz do dokumentów źródłowych znaczenia pierwszorzędnego. Jest to list Do ZWIĄZKU PATRIOTÓW POLSKICH, Moskwa [Referat dla spraw żydowskich przy KRN. Warszawa, 15 czerwca 1944 r. (—) Ludwik (—) Ewa,AZHP, 193/11-12. Krajowa Rada Narodowa (konspiracyjna). Referat Spraw Żydowskich, k. 4-8. Maszynopis, odpis]: „Ogólna liczba Żydów w Polsce wynosi więc w chwili obecnej około 250 tysięcy.” Pamiętajmy, że pierwsze pociągi z Żydami repatriowanymi z ZSRR przyjadą dopiero w… pierwszej połowie 1946 r.!

O drugim prymarnym dokumencie informuje Dorota Sula „Komitet Organizacyjny Żydow Polskich w ZSRR w deklaracji przesłanej w czerwcu 1945 r. uczestnikom światowej Konfederacji Żydow Polskich w Nowym Jorku” liczbę Żydów, którzy przyjadą do Polski z ZSRR określił na 250 tysięcy. Oczywiście są to wartości szacunkowe, ale dają wyobrażenie rzędu wielkości. Otrzymaliśmy już liczbę ok.500 tys. na 1,5 roku przed rozpoczęciem właściwej, ogromnej repatriacji!! 

Trzecie b.ważne świadectwo to„Dos Naje Lebn”, Łódź, nr ‘6 z 31 maja 1945 r.: „Jednocześnie nawiązano kontakt z zagranicą. Ale z powodu trudności wojennych nadszedł na razie jeden tylko transport z Palestyny i jeden z Ameryki. CK otrzymał wiadomość, że kilka transportów amerykańskich znajduje się obecnie na terenie ZSRR. CK został także poinformowany, że przybędą następne transporty z Anglii i Palestyny. CK czyni przygotowania do przyjęcia rychłej masowej repatriacji polskich Żydów ze Związku Radzieckiego.”

Mamy tu dowód na to, że już od początku 1945 r. przychodziły „niezorganizowane transporty” z Ameryki, Anglii, Palestyny, a ponieważ do czasu pierwszych transportów ze Zw. Radz. pozostał jeszcze rok, to zapewne z tych trzech krajów i jeszcze innych przez ten rok (i dwa następne) przychodziły jakieś transporty dzikie. Na wiosnę 1946 mamy więc ok. 550 tys. Żydów w Polsce.

Jak zauważa – tym razem trafnie – prof. Stola, uwzględnić trzeba także osoby, które podczas okupacji i po wojnie „przestają deklarować się jako Żydzi”, zmieniają dokumenty, zmieniają nazwiska (często po raz drugi) i nie chcą z różnych powodów (psychologicznych, albo z powodu czekania, aż sytuacja się „wyklaruje”) rejestrować się w antysyjonistycznych, komunistycznych Komitetach Żydowskich.

image

Na koniec trzeba dodać do tego trzy jeszcze grupy:

1. kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Niemców żydowskiego pochodzenia (spełniających obowiązujące dziś w Izraelu warunki do bycia uznanym za Żyda, czyli tzw. prawo powrotu, tzn. mających Żyda wśród jednego z rodziców lub dziadków), najczęściej wyznania protestanckiego, świadomych swego pochodzenia i kierujących się nawet przy zawieraniu związków małżeńskich tymże kryterium, lecz zintegrowanych (do 1918 najczęściej zintegrowanych z państwem niemieckim i austriackim)

2. byłych żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Berlinga oraz różne grupy – wg prof. Stoli – „cywili”, wciąż przybywających do Polski na przestrzeni lat 1944-47

3. migracje spontaniczne ludności kresowej uciekającej przed czystkami (1942-44) oraz przed frontem latem 1944 (liczba ogólna przesiedleńców kilku narodowości – 600 tys., zob. tabela „Zestawienie liczby przesiedlonych”).

Powyższe 3 grupy to szacunkowo ok.170 tys. (liczba bardzo zaniżona, samą grupę „cywili” prof. Stola szacuje na ok. 70 tys.). Do uzupełnienia salda dodatniego pozostała jeszcze druga repatriacja z lat 1955-59, szacowana (wg rosyjskich archiwów) na ok. 30 tys. Żydów przesiedlonych do Polski. Mamy więc ostatecznie 550 tys. + 170 tys. + 30 tys. = 750 tys. Po stronie „ubyli” mamy dwie fale emigracji do Palestyny (Izraela) szacowane na 150 tys. Czyli ostateczna liczba Żydów w Polsce powojennej w roku 1959 wyniosłaby ok. 600 tys. Stanowi to grupę ludności 15-krotnie większą od całej populacji Żydowskiego Obwodu Autonomicznego Birobidżan w tymże samym roku.

Oczywiście, nauczeni konfliktami z polską ludnością sprzed wojny i aktualnymi napięciami oraz prawie oficjalnym wymogiem Stalina, żeby zwalczać każdą religię (także judaizm) – we wszystkich kolejnych spisach powszechnych te pół miliona Żydów (oraz ich  dzieci i wnuki) deklarowało się – z konieczności i pragmatyzmu oraz „chuchania na zimne”- jako Polacy. Można to nazwać „asymilacją”, ale będzie to „wishful thinking”, gdyż w rozmowach prywatnych (o czym jest kilka prac amerykańskich autorów) ich potomkowie dzisiaj twierdzą, że są Żydami, ale nie mogą, nie chcą mówić o tym na głos („many people hat jewish roots, but can`t say this loud because of the intolerant atmosphere”) albo, że w ich sercach jest tylko „żydowskość” („they feel themselves chosen as Jews.Their hearts are jewish”.

I taka była droga do absurdalnych, dzisiejszych liczb „liczby Żydów w Polsce” podających liczby takie jak: 1133 (2002 r., w tym samym spisie liczba Romów przewyższa… 12-krotnie liczbę Żydów!), 10 tys., 30 tys. Liczby dzisiaj podawane są to różne wariacje na temat, ilu Żydów praktykujących, będących członkami gmin wyznaniowych żydowskich uzna za potrzebne podać w czasie spisu, że są Żydami.

Nie ma to nic wspólnego z liczbą Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w dzisiejszej Polsce.

 Specyfika polskiej diaspory znacząco różni się od amerykańskiej. W USA stosunek części praktykującej do indyferentnej religijnie jest w przybliżeniu pół na pół. W Polsce Żydzi ortodoksyjni to promile. Osoby żydowskiego pochodzenia w dzisiejszej Polsce to ateiści albo agnostycy i dość duża liczba osób wyznania rzymsko-katolickiego (jak przyznają, przyjętego bez specjalnego przekonania ku niemu) i pewna, znacząca liczba protestantów (najczęściej heterodoksyjnych odłamów). Jaka więc byłaby realna liczba Żydów (ew. osób żydowskiego pochodzenia) w dzisiejszej Polsce, osób, z których b.duża część ma – jak piszą Susan A. Glenn i Naomi B Sokoloff – swoją żydowskość w sercu i przekazywane pokoleniami poczucie swej radykalnej odmienności (tak określa swoją i wielu swoich przyjaciół tożsamość w w/w książce Żyd z Krakowa, będący katolickim zakonnikiem)?

Obywatel Polski? Owszem, ale serce ma jednego pana, imię jego – cytuję owego zakonnika – „żydowskość”. “Żydowskość” to ich   s k a r b , często skrywany (jak to skarby), bo przecież ”Tam skarb twój, gdzie serce twoje” .

Mając potwierdzoną dokumentami i świadectwami Centralnego Komitetu Żydów Polskich oraz danymi rosyjskich archiwów urealnioną liczbę Żydów w Polsce powojennej łatwo możemy przy pomocy narzędzi, którymi posługuje się demografia obliczyć liczbę ich dzisiaj. Przy trzyprocentowym wykładniczym przyroście ludności (takim, jaki ma średnio Izrael) dana populacja licząca 600 tys. podwajać będzie liczbę swych obywateli co 23,33 lata. Progi podwojenia wypadają w latach 1970, 1993, 2016,

dając na koniec roku 2016 liczbę 4,8 mln.

Ludność Izraela dziś to ok. 8,6 mln. Dzisiejsza populacja osób żydowskiego pochodzenia w Polsce stanowi więc 56,6 % dzisiejszej ludności Izraela (liczba Żydów w Izraelu to ok. 6,9 mln)! Jeśli chodzi o procentowy udział osób żydowskiego pochodzenia w całości populacji dzisiejszej Polski,  to jest to ok. 12,5 %! 

Ok. 5 mln. to bardzo ciekawy wynik, być może wyjaśniający wiele z osobliwości polskiego życia politycznego i wiele z tak wyraźnych na mapie wyborczej preferencji wyborczych przedzielonej na pół Polski, gdyż osadnictwo żydowskie dokonywało się głównie na ziemiach odzyskanych ze zdecydowaną preferencją Dolnego Śląska (największe skupisko repatriowanych Żydów rosyjskich, w szczytowym okresie początkowym szacowane na 70-150 tys.), Warszawy i Łodzi. „Mała Moskwa” i siedziba NKWD też nie mogła być gdzie indziej, niż w dolnośląskiej Legnicy.

 VI

Doszedłszy w naszych obliczeniach do końca pozwolę sobie na dygresję lżejszego kalibru. Czytelnikowi tego tekstu, domorosłemu antropologowi i antysemicie może wydać się dziwne, że jeśli miałoby być w Polsce aż 4,8 mln osób żydowskiego pochodzenia i Żydów, to dlaczego on nie zauważa tak często na ulicy tych obiegowo kojarzonych z semickim cech wyglądu. Mając taki dylemat, wystarczy zwrócić się do profesjonalisty.

Świetny antropolog, polski Żyd Henryk Szpidbaum (1902-1964) w swojej pracy (opublikowanej w “Miesięczniku Żydowskim”) „Struktura antropologiczna Żydów polskich” zwraca uwagę na to, że to, co uważane jest powszechnie za typowo semicki wygląd („to, co nadaje charakter i wrażenie „żydowskości“, czyli wydatny nos o wypukłym profilu, wargi mięsiste, przy czym dolna wysuwa się bardziej ku przodowi niż górna. uszy duże, włosy są ciemne, faliste, oczy piwne. Ogólna budowa jest krępa, szyja krotka”) cechuje tylko jeden z siedmiu (lub, uwzględniając typy wtórne – jeden z jedenastu) typów antropologicznych spotykanych u Żydów polskich. Co prawda ten typ dominuje (35%) i wraz z kilkoma pokrewnymi klasycznymi podtypami daje w sumie ok.75 % populacji polskich Żydów międzywojnia, ale warto wiedzieć, że spośród 3,5 mln Żydów polskich międzywojnia ok. 1 mln nie posiadało typowego, kojarzonego z „żydowskością” wyglądu.

Podsumujmy to, za Henrykiem Szpidbaumem: „By głębiej wejrzeć i zrozumieć strukturę antropologiczną Żydow polskich, należy zdać sobie sprawę z tego, skąd Żydzi do Polski przybyli, (patrz pouczający artykuł prof. Bałabana w „Miesięczniku Żydowskim“ , zesz. i, 2, 1931 p. t. „Kiedy i skąd przybyli Żydzi do Polski“ ).

Dwie były główne fale imigracji żydowskiej: jedna szła z Zachodu, znad Renu, druga ze Wschodu. Pierwsza fala wyjaśnia nam skąd wzięły się wśrod potomków Hebrajczyków z Azji Przedniej elementy antropologiczne, cechujące ludność krajów Europy środkowej (rasa alpejska i dynarska), druga fala wschodnia, w której niepoślednią rolę odegrali zjudaizowani ugro-fińscy Chazarowie, usprawiedliwia występowanie elementów mongolskiego i wschodnio-bałtyckiego wśród Żydow polskich.”

Podsumowując wnikliwe analizy Szpidbauma (oparte na własnych badaniach) trzeba stwierdzić, że w populacji Żydów polskich I poł. XX w. zdecydowanie dominowali Żydzi wschodni (czasem potocznie, acz nieściśle zwani Żydami rosyjskimi), czyli Aszkenazyjczycy stanowiąc ok.80 % całości. Jak podaje Wiki: „Mimo że w XI wieku Żydzi aszkenazyjscy stanowili jedynie 3% ludności żydowskiej na świecie, w 1931 roku stanowili ok. 92%. Dziś liczbę tę można szacować na 80%.” W USA jest ich ok.90 %.

Co spowodowało taki rozrost populacji Żydów wschodnich po XI w.? X/XI w. to upadek judaistycznego państwa chazarskiego i migracje jego mieszkańców i poddanych. Bardzo silna genetyka [por. Szpidbaum: „ogromna moc dziedziczna (…)infiltrująca w znacznym nawet odsetku do otaczającej ludności nieżydowskiej”] Żydów (typu armenoidalnego oraz bliskowschodniego), którzy dołączali do wyznającego judaizm państwa chazarskiego skrzyżowana z elementem chazarskim, ugro-fińskim i wschodniobałtyckim wytworzyła typ antropologiczny potocznie zwany Żydem wschodnim lub Aszkenazyjczykiem (Żydem rosyjskim, „Chazarem” etc.).

Odrębność etniczną Aszkenazyjczyków bardzo dobrze podsumowuje Wiki: „Badania genetyczne przeprowadzone w 2006 roku wykazały, że aszkenazyjscy Żydzi stanowią wyraźną, względnie jednorodną podgrupę genetyczną. Oznacza to, że niezależnie od tego, czy przodkowie Aszkenazyjczyków pochodzą z Polski, Rosji, Węgier, Litwy czy innego miejsca obszaru Europy środkowo-wschodniej, należą oni do tej samej grupy etnicznej.”

Jak wielka jest owa “moc dziedziczna”, o której pisał Szpidbaum, świadczy fakt, iż Wiki musiała poświęcić odrębne hasło chorobom genetycznym Żydów aszkenazyjskich (https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroby_genetyczne_w_populacji_%C5%BByd%C3%B3w_aszkenazyjskich). Taka duża “moc genetyki” dobrze rokuje dla sukcesów diaspory…

image

Wiec w Grodnie, wrzesień 1939

image

Geneza 90 %  populacji obecnych Żydów europejskich, czyli mapa państwa chazarskiego w momencie jego największego zasięgu, nałożona na współczesną mapę

VII

Wróćmy jeszcze do b.ciekawej książki „Granice tożsamości żydowskiej” pod redakcją Susan A. Glenn,Naomi B Sokoloff, Washington Press, 2010. Mamy tam relacje mieszkańców Polski będących Żydami, ciążących ku miejscom związanymi z historią Żydów polskich, spotykających się z osobami o żydowskich korzeniach, często zatrudniających się właśnie w takich, etnicznych kręgach, kultywujących w sercach swoją „żydowskość” i traktujących to swoje pochodzenie (krew) jako coś wyjątkowego – ale wszyscy oni „nie mówią o tym głośno”, chyba, że są „w swoim gronie”.

Inny przypadek to ludzie, których „coś” ciągnie ku żydowskości, np. pewna studentka, która twierdzi, iż czuje, że na 80 % ma żydowskie pochodzenie, zaczyna uczyć się języka hebrajskiego i coraz gorzej czuje się w Polsce. Mówiąc o Polsce stwierdza, że wie, iż to nie jest jest ojczyzna i że jej bardzo nie lubi, gdyż jest pełno brudu, ludzie nieuprzejmi, wysoki poziom przestępczości. W odniesieniu do Polski używa słów: kraj obrzydliwy, odrażający, wstrętny, odpychający, oburzający, przebrzydły, obmierzły. Podobne myśli ma o katolicyzmie, który wybrali dla niej jej rodzice.

Oczywiście można to potraktować jako wyjątek, ale można spojrzeć na to, jak na klasyczny przykład konfliktu tożsamości, bądź też procesu wyłaniania i odkrywania autentycznej, głębokiej tożsamości sprzecznej z obywatelskością. Pokusy, która dla obywateli polskich o korzeniach żydowskich może być wyjątkowo silna.

image

Zestawienie liczby przesiedlonych Polaków i Żydów oraz osób innej narodowości w ramach pierwszej repatriacji 1944-46. Zestawienie nie obejmuje wysiedleń Polaków i Żydów w czasie drugiej repatriacji 1955-59 (223 241 osób) oraz nie uwzględnia repatriacji z Kazachstanu, gdzie udział Żydów wśród repatriowanych wynosił w niektórych obwodach 70-90 %. Przeciętny jednak udział Żydów w obu repatriacjach wg rosyjskich archiwów wynosił 12,7 %. Pierwsza i druga repatriacja w sumie – ponad 2 mln wszystkich narodowości (2066463). 12,7 % z 2 066 463 = 262 440, tylu Żydów “ewakuowano” drogą rządową (oficjalną) ze Związku Radzieckiego do Polski do roku 1959 w ramach “wymiany ludności” (Kostyrczenko podaje b.zbliżoną liczbę). Oprócz dwóch repatriacji rządowych (ok. 260 tys.) i wg CKŻP ok.250 tys. ocalonych – przez cały czas płyną do Polski “strumienie repatriantów” w migracjach spontanicznych oraz transportach z Anglii, Palestyny i Ameryki [zwracam uwagę: nie DO Palestyny i DO Ameryki, lecz Z Palestyny i Z Ameryki]

 Encyklopedia Judaica  pisząc o latach powojennych stwierdza, że ulice polskich miast i miasteczek zapełniały żydowskie dzieci, często sieroty. Wiele z nich zostało adoptowanych przez polskie rodziny bez mówienia im o ich prawdziwym pochodzeniu. Gdy osiągnęli pełnoletniość, rodzice uświadomili im ich korzenie, co spowodowało potężne zmiany w ich życiu.

Najbardziej znanym tego przykładem jest historia księdza Romualda Jakuba Weksler-Waszkinela, który dopiero będąc księdzem katolickim dowiedział się, iż jest Żydem. Wtedy zaangażował się w zakładanie loży B’nai B’rith Polska i zaczął zabiegać o emigrację do Izraela. Przez rok żył w kibucu religijnym Sde Eliyahu. Dzisiaj mieszka w Jerozolimie. Głos serca i krwi bywa przemożny. Jak to mówi jeden z bohaterów w/w książki, Żyd i polski zakonnik z Krakowa o kręgu swoich znajomych: „Their hearts are jewish”. Wielu z nich próbuje znaleźć wybieg semantyczny i nie mówi, że są Żydami, ale że czują swoją „żydowskość”  i „inność”.

Ciekawe, że być może nieświadomie nawiązują oni do dawnej stworzonej przez Żydów aszkenazyjskich, koncepcji tożsamości narodowej, koncepcji Jidyszkajt (jid. żydowskość). Kiedyś była ona związana z Torą i Talmudem. Dziś istnieje w Polsce świecka odmiana „żydowskości”, bo tak a nie inaczej potoczyły się losy PRL-u, wrogiego „wszelkiemu religianctwu”. Świecka, bo przecież nikt racjonalny nie nazwie holokaustianizmu religią… Na antyreligijnych plakatach różnych ruchów żydowskich komunistów gieroj komunizma (jak ci z otaczających Pałac Kultury rzeźb) zamachuje się młotem na Biblię i religijny zwój żydowski (Torę, Talmud).

I tacy też są ci Żydzi polscy Anno Domini 2017, z wytrąconą z rąk Księgą, czujący swoją obcość i odmienność, dający jej zapewne upust w swych wyborach politycznych, gdyż natura nie znosi próżni, szukający swoich i bojący się na głos mówić o swoich korzeniach. Owszem, w tzw. Polsce Lubelskiej była nieliczna grupa zwolenników asymilacji z ludnością i kulturą polską zrzeszona w Zjednoczeniu Polaków Wyznania Mojżeszowego, Związku Żydowskiej Akademickiej Młodzieży i w Żydowskim Klubie Myśli Państwowej. Jednak asymilanci nie mieli poparcia w masach żydowskich i byli zwalczani przez inne ugrupowania.  I tak pozostało do dzisiaj, choć dzisiaj się o tym nie mówi, w złudnym przekonaniu, jakby od samego przemilczania znikały fakty.

Na razie możemy o tym przeczytać tylko w książkach wydanych w Waszyngtonie. Okres 1944-49 to okres intensywnych ruchów migracyjnych na i po terenie Polski. Opisanie tego nie jest łatwe, ale nie powinno być kierowane żadnymi innymi względami oprócz prób uchwycenia prawdy o tym, jaki był wymiar i profil  etniczny próbującego się narodzić państwa polskiego i jaki jest on dzisiaj.

=========================

Bibliografia

Bernard Ber Mark, Do dziejów odrodzenia osiedla żydowskiego w Polsce po II wojnie światowej, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, 1964, nr 51, s.3-20

Dorota Sula, Osadnictwo repatriowanej ludności żydowskiej na Dolnym Śląsku w latach 1945-1949. Słupskie Studia Historyczne 3, 1993

Giennadij Kostyrczenko, “Tajnaja politika Stalina. Włast’ i antisemityzm”, “Mieżdunarodnyje otnoszenija”, Moskwa 2003

https://wszechnica.org.pl/wyklad/ilu-zydow-bylo-w-polsce-powojennej/embed/#?secret=w1yuKIaaPF#?secret=LJ7A0mDn3V

К 70-летию репатриации поляков и евреев (http://obl-archive.akmo.gov.kz/page/read/K_70letiyu_repatriacii_polyakov_i_evreev_vyslannyh_iz_Zapadnoj_Ukrainy_v_1939_godu.html)

Józef Orlicki, Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich, 1918 – 1949, Szczecin 1983

Eric M. Uslaner,“”Two Front War: Jews, Identity, Liberalism, and Voting””

Henryk Szpidbaum, La structure raciale des Juifs Polonais (1932)

Iwo Pogonowski, (foreword Richard Pipes), Jews in Poland: A Documentary History,Hippocrene Books, 1993

Sławomir Cenckiewicz , Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991, Zysk i S-ka 2011

Jolanta Żyndul, Państwo w państwie? Autonomia narodowo-kulturalna w Europie Środkowowschodniej w XX wieku, Warszawa 2000

Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010

image

   PROGRAM PRACY REFERATU DLA SPRAW ŻYDOWSKICH

PRZY KRAJOWEJ RADZIE NARODOWEJ 

image
image
image

     NARADA PRZEDSTAWICIELI ŻYDÓW POLSKICH W ZSRR

image
image

REZOLUCJA NARADY KRAJOWEJ DZIAŁACZY PPR W ŚRODOWISKU ŻYDOWSKIM — Warszawa, maj 1945 r.

====================================================

Tagi:diaspora, duchowa ojczyzna, KOR, marrani, pochodzenie, podwójna lojalność, polacy, repatriacje, solidarność, solidarność żydowska, tożsamośc, żydowskość, Żydzi

O autorze: wawel

Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół, czyli trzy odsłony pieśni Hava Nagila

Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół, czyli 3 odsłony pieśni Hava Nagila

Autor: wawel , 18 stycznia 2024

image

TRZY ODSŁONY TEJ SAMEJ PIEŚNI

MOTTO

1. Walka z prawicą rządzącą i z prawicą w stanie spoczynku jest nierozdzielna (…)

Program klasy robotniczej nie posługuje się mglistymi symbolami, lecz realiami społecznymi: w swej krytyce i radykalizmie swych postulatów program ten dystansuje wszelkie frazesy nacjonalistyczne i klerykalne (…) i odpowiada interesom mas. Ma więc wszelkie szansę zwycięstwa w walce o poparcie mas.

[List otwarty do partii Kuronia i Modzelewskiego, 1964 r.]

2. Hej, sekciarze, nie bijta się,

Są robotne polskie masy,

Pożywita się

[na melodię: Hej górale, nie bijta się!]

3. (…) szlachta polska, CZEGO WAM WŁAŚNIE TRZEBA, jest dobra i głupia. Jej królowie nie byli nigdy od niej mędrsi (…).

[ Jakub Frank – Odezwa do Żydów polskich w 1755 r. ]

1. Hava Nagila Chanukowa

Wraz ze “sprawą Brauna i Bosaka” rozpoczął się festiwal pokajań, ofiar przebłagalnych.

Znane pełzanie polskie. Ustawa o IPN pisana w siedzibie Mosadu. Coroczne kajania się marcowe. Samobiczowania holokaustowe (dofinansowywane przez Ministerstwa Kultury) oraz lincze niemiecko-żydowskie na Polakach w rodzaju tych, który przerwał w Warszawie Grzegorz Braun. No i rasistowska kabała talmudyczna nowego Mesjasza Schneersona celebrowana w najważniejszym budynku RP.

Dzisiaj, 17 stycznia zaczyna się w polskim Kościele Dzień Judaizmu. Piąta kolumna w obrębie chrześcijaństwa wepchnięta na Vaticanum II (deklaracja “Nostra Aetate”) przez posłańca braci fartuszkowych (Jules Isaac) oraz przez łóżko męsko-męskie (Gregory Baum).

A skoro dzisiaj jest 17.01. i ostatnio w modzie jest doszukiwanie się różnych analogii liczbowych w datach porównywanych wydarzeń historycznych (może wpływ… kabały chanukowej) to w związku z tym proponuję analogię do dzisiejszej daty: 17 września 1939 r.

17 stycznia 2024 parlamentarne usankcjonowanie uzyskała inwazja neobolszewizmu na polskie “elity” a orzeł z polskiego godła (zgodnie z dawnym koszernym dowcipem) przetransformował się dzisiaj w zwykłą białą gęś. Głupią i strachliwą. I wraz z dzisiejszym Dniem Judaizmu mieliśmy dzisiaj – może nieprzypadkowo – w sejmie HH (Hołd Hebrajski). Chanuka – pod tą nazwą skrywa się rzekomo Święto Świateł. Święto Świateł to inwazyjny kryptonim dla szowinizmu. Te światła to po to, by trybalizm hebrajski lepiej widział jak nieomylnie uciąć głowę cywilizacji. To święto triumfu hebrajskiej plemienności nad hellenistycznym zalążkiem chrześcijaństwa. A sami celebranci, Chabad Lubawicz to groźna sekta ugruntowana na talmudycznej nienawiści do chrześcijaństwa, na magii i kabale oraz na ideologii rasy panów. Ten sam “duch” przenikał socjalistę i przyjaciela Marksa – Mosesa Hessa, gdy pisał o tym, że „naród żydowski jest swym własnym mesjaszem”. Mesjaszem zbiorowym.

Takie coś wpuściliśmy do sejmu ze swymi rasistowskimi (vide święta księga sekty “Tanya”) gusłami.

Widziały gały, co brały…

Wkrótce kajanie się marcowe. Z główną rolą, jak co roku, zapewne Andrzeja Dudy Zbawcy (ech, ci Zbawcy, mnogo ich w Polsze…).

Z ujawnionych ciekawostek: od Mentzena mogliśmy się dowiedzieć czegoś o Szymku (pseudo Idol Gimbazy). Otóż Szymek próbował zmusić Bosaka do uczestnictwa w świętowaniu chanuki mówiąc, że mu to pomoże w utrzymaniu stanowiska marszałka! To jest niesłychane!

Grzegorz Braun będzie sądzony tak zadecydowało ciało z ul. Wiejskiej (tzw. wiejska zbieranina). Zamiast sądzenia tego, który wydał zezwolenie na wejście na teren sejmu grupy podejrzanych typów ze swoimi mrocznymi gusłami i bezczeszczenie go. Wczorajszy dzień to ważny “kamień milowy” w dziejach polskiego pełzania i zdrady.

2. Polskie Hagady

Musimy przygotować się na “idy marcowe”. Zapowiada się, że tegoroczne będą wyjątkowe. Może jakieś symulacje bomb z białym fosforem nad Warszawą? Może monumentalna projekcja Wielkiej Chanukii na niebie kilku polskich sztetli, ups, miast?

Jeśli chodzi o marzec 68 to serwuje się nam jakiś sklecony przez Przyjaciół (tych z Rzeczpospolitej Przyjaciół Andrzeja Zbawcy Dudy)  – Mit Marca 1968. Nie ma tu niczego z rzetelności historycznej. Nie na darmo też i nie bez związku z marcem`68 nie ma żadnego historycznego opracowania całościowego dziejów „Solidarności”. Nikt tu nie chce prawdy, nie szuka jej. Podczas ostatniego ataku Izraela na Polskę (ustawa o IPN) mieliśmy okazję przekonać się, że właśnie tak uprawiają „historię” nasi Przyjaciele. Dokumentów z którymi poleciała Komisja Wildsteina – nikt w Izraelu nie chciał przeglądać. A po kiego diabła im dokumenty? Żeby popsuć humor i zniszczyć już ugruntowaną legendę? O hagadach zaprzeczających ludobójstwu Palestyńczyków trzeba też tu koniecznie wspomnieć.

Taki to pre-racjonalny, azjatycki sposób rozumienia własnych dziejów w “kulturach” – jak to zwie W. M. Kozłowski – dżyngoizmu (od Dżyngis-chana). I Bóg z nim, z takim sposobem. Cała tragedia zaczyna się gdy my, dzieci chrześcijańskiej cywilizacji opartej na Grekach, którzy wydali pierwszego historiografa – Herodota – gdy my zaczynamy – na wzór żydowski –  tworzyć mity, bajki, legendy, hagady zamiast odważnie dążyć ku prawdzie. I tak jest z historią Marca 1968. I pozostałych grudniów, październików, czerwców i sierpniów.  Zwłaszcza sierpniów…

image

Bijatykę dwóch gangów trwającą od stycznia do maja 1968 r. przedstawia się nam jako rzekomą walkę z komunizmem, jako walkę z cenzurą. Prezydent Duda prawie 10-krotnie w marcowej celebracji powtarzał słowa; „błagam o wybaczenie”. I błagał Szewacha Weissa. Przepraszał Stefana Michnika za polską emeryturę. Błagał rabina o wybaczenie za… Moczara. W naszym imieniu…

Z kolei Zandberg (z lewicy, która winna mieć po drugiej wojnie swoją Norymbergę, a nie miała, zgadnij, koteczku, dlaczego nie miała?) z sejmowej mównicy – oddając sens, nie literę –  krzyczy, że… odprawianie kabalistycznych obrzędów w sejmie zaprzecza polskim tradycjom! Gdzie my jesteśmy?

To wygląda jak… Lupanare di Pompei.

Monthy Python. Sezon rekonstrukcyjny.

3. Hava Nagila marcowa

Aby skończyć z żenującymi hołdami nie wiadomo kogo, nie wiadomo na czyje zamówienie, nie wiadomo przed kim i nie wiadomo za co – zajrzyjmy za kulisy i zobaczmy jak wygladają procesy umysłowe tyczące się marcowania`68 w umyśle zdrowym. 

image

Stefan Kisielewski tak pisze o marcu 68 w „Dziennikach”: 

“Dwadzieścia lat temu powiedziałem Ważykowi, że to, co robią Żydzi, zemści się na nich srodze. Wprowadzili do Polski komunizm w okresie stalinowskim, kiedy mało kto chciał się tego podjąć z gojów (poza gorliwcem Gomułką). Społeczeństwo było wtedy jednolicie antykomunistyczne, więc nienawidzono ich. Teraz społeczeństwo jest nowe, niewiele z tamtego pamięta, opór się rozchwiał i rozładował, ale nienawiść została, co obecnie wyzyskał Moczar dla swoich celów personalnych, oskarżając ich o „błędy i wypaczenia” (w których zresztą sam brał udział). Bo Żydzi nie rozumieją jednej rzeczy: gdy są małą grupą, jak po wojnie, to zachowują się wobec siebie solidarnie, negując jednocześnie, jakoby była to solidarność narodowa, i odrzekając się od jakiejkolwiek odpowiedzialności zbiorowej. Tymczasem skoro się działa solidarnie (oczywiście nie wszyscy, ale ci co robili politykę), to można się spodziewać, że ktoś to kiedyś wyzyska. No i rzeczywiście: sprawa Izraela dała pretekst do potraktowania wszystkich (prawie – Starewicz się trzyma) Żydów jednolicie, jako naród — skutek wiadomy. Tragiczny jest tylko los Żydów-Polaków, artystów, pisarzy, którzy biorą w łeb za winy tamtych — tamci zaś sami sobie piwo warzyli. Sytuacja powikłana — ale któż ją dziś rozwikła? Zaś kultura polska traci, obraz Polski widziany z Zachodu staje się ohydny, ale kogóż z walczących o władzę to obchodzi? A Gomułką nic z tego wszystkiego nie rozumie, klepie swoje (a raczej nie swoje, podsunięte) pacierze o rewizjonizmie i tyle. Jak się zbudzi, będzie za późno („i obudził się z ręką w nocniku…”).” 

“[…]  od paru miesięcy odbywa się ostateczna rozgrywka między dwiema grupami ubeków: grupą żydówską, która z łaski Rosji szarogęsiła się tutaj w latach Stalina, oraz grupą „partyzancką”. Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał (zresztą prawdziwi partyzanci też, tyle że byli raczej podwładnymi niż rozkazodawcami), dopiero w roku 1956 wycofali się z tego, a żeby się ratować, zwalili winę na tamtych (Zambrowski robiący Październik), oskarżając ich w dodatku o antysemityzm. Tymczasem dorosło młode pokolenie komunistycznych.byczków i partyzanci rzucili ich na tamtych, szermując przy tym doskonale pasującym argumentem „syjonizmu”. Marzec to była prowokacja, aby Żydów dorżnąć — dwie grupy się walą, a między nimi plącze się nic nie rozumiejący Wiesio, który dał się nabrać, a teraz, gdy się nieco zorientował, jest trochę już późno, bo go robią na szaro, a żona Żydówka też mu nie pomaga. Od 1956 on sam własnymi rękami wykańczał swych sojuszników („Po prostu”, Goździk, Tejkowski, Bieńkowski, „Znak”, Ochab itp.), aż teraz został sam ze swoim nosatym Zenkiem.Już zaczął coś kapować, na zjeździe się utrzyma, bo Ruscy są za nim, robi jakieś kontrakcje, ale jest przypóźno. Trzeba było myśleć wcześniej, a on dał się nabierać, wygłaszając mowy o syjonistach albo jadąc w marcu na nas. Jak Pan Bóg chce kogoś zniszczyć…”

Stefan Kisielewski, „Dzienniki” 

A co my tak naprawdę – mógłby się ktoś zapytać –  będziemy świętować w marcu? To znaczy co świętują kolejne kiszczakowe – bo przecież nie nasze – rządy w każdym marcu uparcie produkując narrację oderwaną od faktów?

Narracja świętowania marcowego była podlewana w ostatnich latach intensywnym sosem emocjonalnym w dwóch zestawach.

1. zestaw w sosie dumy (Premier)

2. zestaw w sosie przebłagalnym (Prezydent)

Ad 1. Z czego mamy być dumni? Z czynów której grupy ubeków? Oczywiście, pytanie jest retoryczne: możliwa jest tylko jedna odpowiedź. My, Polacy, teraz mamy być dumni z jednej grupy ubeków (w terminologii Kisielewskiego: “żydowskiej grupy ubeków”) i z tego, jak sprytnie wciągnęła ona polskich studentów w obronę swojej pozycji (parytetu we władzy)? Potwierdzam, sprytnie to zrobiła grupa żydowska, ale nie ma to związku żadnego z byciem dumnym z tego.

Ad 2. O wybaczenie za co Prezydent dzisiejszej Polski błagał w jedną z rocznic, nieledwie na kolanach? Za to, że “odchylenie nacjonalistyczno-prawicowe” odegrało się (super delikatnie w porównaniu do ceny tego, za co się odgrywało) za orgie polskiej krwi przelewanej przez żydowską grupę ubeków, sędziów, prokuratorów, za krwawe orgie zgotowane Polakom 20 lat wcześniej? Kisielewski ostrzegał ich. Nie posłuchali. A później lament?  Za co tu błagać o wybaczenie? Za odpornośc na naukę jednej z grup? Biorąc pod uwagę, że wtedy wyjechali też Stefan Michnik i Helena Wolińska “zostawiając wszystkie swoje posiadłości” – jest tak, jakby Prezydent ich także przepraszał za to, że nigdy nie zostali osądzeni… 

A poza tym, jak pisze historyk M.Klecel: “Co do przymusowych wyjazdów w 1968 roku, to nie były one takie przymusowe. Kto bardzo nie chciał wyjechać, nie wyjeżdżał. Sędzia Stefan Michnik wyjechał, ale jego brat Adam Michnik pozostał. Wyjechała prokurator Helena Wolińska, podobnie jak sędzia Michnik, przeczuwając, być może, kłopoty z powodu wyroków śmierci, jakie wydawała na polskich patriotów w latach 40. Ale nie wyjechał już komendant obozów pracy w Świętochłowicach i Jaworznie Salomon Morel, lecz pozostał w kraju aż do początku lat 90., kiedy to zdecydował się na wyjazd do Izraela, gdy zainteresowano się bliżej jego biografią, co nie przeszkodziło w tym, że pobierał do końca życia wysoką polską emeryturę. Podobnie jak Adam Michnik, nie musieli wyjeżdżać Kuroń i Modzelewski, Blumsztajn i Szlajfer oraz wiele innych osób, które zakładały później „Gazetę Wyborczą”. 

4. Wciąganie

W marcu 1968 tysiące polskich studentów zostało sprytnie wciągniętych w obronę “żydowskiej grupy”. W identyczny sposób wciągnięto robotników na “strajki” w 1988 … by wynieśli ku władzy  “Bolesława” Wałęsę (obstawionego przez fartuszkowych braci Kaczyńskich, którzy później usamodzielnili się i zatańczyli swoją, lokalną, warszawską Hava Nagila)  i grupę tych samych ludzi, którzy w 1968 nie chcieli nigdzie wyjeżdżać (Michnika, Blumsztajna, Lityńskiego, Wujca, Smolara etc. etc.). Polacy dobrze noszą na rękach (jak w przedwojennym dowcipie…).  Wraz z powstaniem Porozumienia Cetrum i PIS wciągnięto nas w trzecią odsłonę pieśni Hava Nagila. Mówiąc Gombrowiczem: Koniec i bomba, a kto tego nie widzi ten trąba! 

Gdzie tu w tym wszystkim, w tych machlojkach i socjotechnicznym uzywaniu tłumów do własnych interesów, gdzie tu miejsce na dumę i przeprosiny? No, chyba że duma z tego, iż zostało się nabitym w butelkę a przeprosiny za to, że noga z tej butelki wystawała… No i przede wszystkim gdzie tu miejsce na nadzieję? Na własne państwo?

5. Orgie sponsorowanych tautologii

  Za kogo rządzący nas mają? Przecież oni nie mogą nie wiedzieć, nie uświadamiać sobie, że oddają Polskę w pacht niewiadomym, mrocznym, bezwzględnym siłom, że tworzą czołobitne hagady zamiast odbudowywać godność Polski, Polskę pewną siebie, mającą niezbywalne poczucie własnej wartości. Jak niedouczeni, banalni, powierzchowni i recytujący podrzucone im hasła byli Prezydent i były Premier – to aż trudno uwierzyć. Przykładów absurdalnego, napuszonego pustosłowia Prezydenta sprzed 5 lat nie będę teraz przytaczał). A z osiągnięć MM z tego samego okresu przytoczę jedynie 3 niezwykłe zdania. Gdy Premier mówił, że w 1968 miało miejsce także inne niezwykle ważne wydarzenie: zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem, to uzupełnił tę informację z bogactwa swego umysłu i z głębi swych uczuć. Powiedział tak: A przecież Izrael był ważnym krajem dla polskiej kultury [i tu nastąpi udowodnienie postawionej tezy], bo w Izraelu wielu ludzi mówiło po polsku i były księgarnie polskie [sic!].

I po tym „wystrzale” następuje atak jądrowy na naszą niewiedzę – Premier postanawia uświadomić nas do końca i wypowiada wiekopomne słowa: „Izrael jest bardzo ważnym krajem dla pielęgnowania więzi polsko-izraelskich” [sic!]. Wmyślmy się w głębię tych słów! Ona powala. Czy premier jest buddystą? Toż to prawie koan! To brzmi przecież jak: „Wiatr jest bardzo ważny dla podmuchów wiatru”. A może wszystkie wystąpienia MM to były li tylko ohydne, bezczelne tautologie, tylko my tego nie dostrzegaliśmy?

A może Premierowi chodziło o nas, może troszczył się o nas, o wydolność naszego intelektu. Żebyśmy czasem nie pomyśleli, że bardzo ważnym krajem dla pielęgnowania więzi polsko-izraelskich jest np. Islandia. Jak dobrze, że przez 8 lat mieliśmy takiego Premiera! Jak dobrze, że odkrył go Wszechmocny Prezes! Chwała wszystkim zwycięstwom Prezesa! Teraz już do końca życia zapamiętamy, że b.ważnym krajem dla pielęgnowania więzi polsko-izraelskich jest Izrael. Zwłaszcza w morzu krwi palestyńskich dzieci zabijanych wg Prezesa palcem bożym czuwającym nad Izraelem.

 6. Miłość nie wybiera

Dlaczego, gdy jeśli Prezydent i Premier zabierali głos wobec rabinów lub na temat Izraela – to mogliśmy mieć pewność, że palną jakieś niestworzone rzeczy. Ja myślę, że to kwestia miłości. Miłości ich życia. Gdy język mówi z przepełnionego nieziemskim uczuciem serca – to nie dba o fakty i sens… Pisał o tym Stendhal i Ortega. Osoba taka ledwo powstrzymuje się od tego, by rzucić się do kolan temu, co kocha. Taki klimat gorących uczuć. Co zrobić. Tylko trochę niesmacznie to obserwować i słuchać.  Nie da się zrekonstruować tych pałających przywódców narodu? Przywódcy nie są od pałania. Chyba że pełną poświęceń i ofiarną miłością do ojczyzny…

W sumie to chyba nie ma się czego spodziewać po polityce historycznej i zagranicznej tych rządów, które wyłonił i wyłoni obecny sejm. Dlaczego? Dlatego, że w sercu sejmu (a także np. IPN) usadowiła się – niestety – Rzeczpospolita Przyjaciół. Świadczy o tym  aktualnie obrany kurs narracji chanukowej.

Rzeczpospolita przyjaciół, rzeczpospolita chanukowa ma wiele niewidzialnych rąk. Co tylko PIS zachciał (zakładając, że naprawdę zachciał) jakąś gruntowną reformę zrobić lub doprowadzić do końca, to niewidzialne rączki pokazały: „A figa!. Tego nie ruszycie, bo tu nasi, bo to nasi. Nasi synowie i nasze wnuki”. I tak to z tymi reformami jest. Co pozostaje? Rzucić się do kolan pewnych panów w czerni, jak Prezydent. Chociaż rozrywki trochę dla ludu. Taki Bollywood Rzeczpospolitej Przyjaciół.  Przy świetle i w dymie szabasowych świec.

7. Forpoczta Chabad Lubawicz, czyli “odwrócony system budowania grup społecznych”

Czym jest to wszystko, co składa się na obraz prawych i sprawiedliwych, obywatelskich, ludowych, trzeciodrogowych, zandbergowych? Czego forpocztą jest Chabad Lubawicz i czym jest kopiowanie tej sekty kryptogangsterskich metod przez “nasze partie”?  By to pojąć może przyjść nam z pomocą fragment wspomnień W.Myśleckiego o Mateuszu Morawieckim. Myślecki pyta się dziennikarza Kultury Liberalnej: Nie wiem, czy pan wie, na czym polegają sukcesy społeczności żydowskiej? Oni mają odwrócony system budowania grup społecznych. – Nie rozumiem… – odpowiada dziennikarz.

Naprzód wszyscy pracują, żeby jeden poszedł do góry, a potem on wciąga innych. To jest taki system jak taternicy. Wchodzi pierwszy, my go z dołu asekurujemy, on nad sobą wbija haki. A jak już dojdzie do góry to dużo łatwiejsza i efektywniejsza jest asekuracja odgórna. On asekuruje każdego następnego.[…] I druga rzecz: jeśli Mateusz Morawiecki czy ktoś z naszego grona prowadzi jakąś sprawę, to ja wykonam – nawet jak mi się nie podoba – to, co on uważa za konieczne do zrobienia.

Myślecki odwołuje się do kodu kulturowego żydowskiego. Nazywa go „odwróconym systemem budowania grup społecznych”. Ładnie to brzmi. Bliższa prawdy byłaby jednak wg mnie nazwa: „orientalna despotia etnocentryczna”… Myślecki nie przypadkowo mówi o żydowskiej metodzie, o metodzie stosowanej przez Żydów wewnątrz społeczności nieżydowskich by się wspiąć na szczyt struktury. Wspiąć się – że tak powiem – bez otwartego przetargu, bez konkursu kompetencji a opierając się li tylko na hakach wbijanych przez będących wyżej „ziomali” (nie przeoczmy też podwójnego znaczenia słowa “hak”). Czyżby ten Myśleckiego klucz etniczny pasował też do NBP, KNF, BFG, IPN, CBA, rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa etc.?

Prof. Wincenty Lutośławski w swym mało znanym tekście “Solidarność w Izraelu” ujmował to tak:”O ile Żyd ma wpływ decydujący w jakiejkolwiek instytucji, to popiera Żydów na stanowiska w tej instytucji, nie bacząc na ich uzdolnienie w porównaniu z kandydatami gojami, przez co pożyteczność i powaga instytucji bywa obniżoną”. “Gdy się zastanawiamy nad stosunkiem Żydów do społeczeństw obcych, wśród których oni swą odrębność zachowują, uderza nas ich solidarność, polegająca na tym, że każdy Żyd chętniej Żydowi zapewnia zyski z jakiegokolwiek interesu, niż obcemu (…) ta solidarność jest łączeniem [się] we wspólnej pracy i przy wspólnych materialnych korzyściach ludzi o wspólnym pochodzeniu.”

To samo piszą o dzisiejszych obywatelach Polski mających korzenie żydowskie i skrywających często ten fakt Susan A. Glenn, Naomi B. Sokoloff w książce Boundaries of Jewish Identity , University of Washington Press, Washington 2010, gdzie podkreślają, że Polacy żydowskiego pochodzenia zatrudniają i szukają zatrudnienia najczęściej u osób o żydowskich korzeniach.

8. 17 stycznia 2024 r. w Chanukowym Sejmie ukonstytuowała się Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół

Aby nie było, że tylko negatywy, że wciąż o banksterze o  korzeniach żydowskich, o misjonarzu Prezydencie, pochwalę za jedną rzecz Prezydenta. Jest to coś, za co – mniemam ; ) – Prezydent przejdzie do historii. Mianowicie w 2018 r. – co przeszło zupełnie niezauważone – wprowadził i wylansował oraz zamierza zastąpić nową nazwą – nazwę naszego państwa.

W krasomówczej pasji i emocjonalnym nadpobudzeniu Rzeczpospolita Polska zaczyna zamieniać się w jego oracjach w Rzeczpospolitą Przyjaciół. Od pięciu lat. Prezydent nawet zaryzykował otarcie się o Trybunał Stanu zmieniając samowolnie i bezprawnie historyczną nazwę naszej ojczyzny w projekcie ustawy sejmowej o wprowadzeniu święta państwowego “Dnia Polaków ratujących Żydów”.

Jest to do sprawdzenia, w druku sejmowym widnieje Rzeczpospolita Przyjaciół a… znika Rzeczpospolita Polska. To jest Trybunał Stanu, ale póki co możemy korzystać z tego określenia dla opisu porządków panujących w Polsce. Jest ono b.użyteczne dla ukazania kto rządzi w większości instytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Już nie trzeba używać chropowatych zwrotów: “resortowe dzieci”, “oligarchia pochodzenia żydowskiego” etc., zamiast tego można mówić ‘Rzeczpospolita Przyjaciół. Bardzo użyteczny ten knot semantyczny sklecony przez gorliwego Prezydenta. Rządzi nie Rzeczpospolita Polska a Chanukowa Rzeczpospolita Przyjaciół. Tajna, widna i dwupłciowa. Za zgodą poprzednich sejmów i obecnego. Szalom.

PS

Musimy stanąć murem za Braunem, bo następnym razem przyjdą po nas…

image
image

Tagi:Braun, Chabad Lubawicz, Chanuka, sejm

O autorze: wawel

komentarz

  1. CzarnaLimuzyna 18 stycznia 2024 godz. 08:52…
  2. zaczyna się w polskim Kościele Dzień Judaizmu. Piąta kolumna w obrębie chrześcijaństwa wepchnięta na Vaticanum II (deklaracja “Nostra Aetate”) przez posłańca braci fartuszkowych (Jules Isaac) oraz przez łóżko męsko-męskie (Gregory Baum).Nostra aetate dokument zredagowany pośrednio i bezpośrednio przez środowiska żydowskie to “kamień milowy” na drodze zatraty, który namieszał katolikom w głowach. My, chrześcijanie niezależnie od wiary lub niewiary innych narodów mamy traktować ich przedstawicieli jako naszych bliźnich, a zadaniem kapłanów jest nauczanie wszystkich narodów, bez wyjątków. Dzień bez Chrystusa w Kościele katolickim z tegoroczną specjalną zachętą modernisty Rysia jest dalszym ciągiem tej hucpy- nie chodzi o judaizm starotestamentowy, lecz o antychrześcijański judaizm rabiniczny. Ile razy można to pisać?

“Dzień judaizmu” wśród postępaków. OBECNI ŻYDZI NIE SĄ NASZYMI STARSZYMI BRAĆMI W WIERZE

Ks. prof. Chrostowski: OBECNI ŻYDZI NIE SĄ NASZYMI STARSZYMI BRAĆMI W WIERZE

https://www.fronda.pl/a/Ks-prof-Chrostowski-OBECNI-ZYDZI-NIE-SA-NASZYMI-STARSZYMI-BRACMI-W-WIERZE,225420.html


W Kościele katolickim w Polsce obchodzimy dziś Dzień Judaizmu. Wielokrotnie przywoływane będą najpewniej słynne słowa św. Jana Pawła II, który nazwał Żydów „starszymi braćmi w wierze” chrześcijan. Czy jednak możemy tak nazywać również współczesnych wyznawców judaizmu? W 2009 roku na to pytanie w rozmowie z Ireną Świerdzewską na łamach tygodnika „Idziemy” odpowiedział ks. prof. Waldemar Chrostowski. Biblista zwrócił uwagę, że od zburzenia Świątyni Jerozolimskiej mamy już do czynienia z zupełnie innym judaizmem niż ten, który trwał do czasów przyjścia Chrystusa.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski zwrócił uwagę na zafałszowanie słów św. Jana Pawła II wypowiedzianych w rzymskiej synagodze w 1986 roku. Z wypowiedzi papieża w tłumaczeniach na inne języki usunięto ważne sformułowanie, które zmieniło sens jego słów.

– „W przemówieniu w synagodze rzymskiej Jan Paweł II powiedział: Religia żydowska nie jest dla naszej religii «zewnętrzna», lecz w pewien sposób «wewnętrzna». Mamy zatem z nią relacje, jakich nie mamy z żadną inną religią. Jesteście naszymi umiłowanymi braćmi i w pewien sposób, można by powiedzieć, naszymi starszymi braćmi. W przekładach tego przemówienia wyrzucono słowa w pewien sposób, na skutek czego formuła stała się bezwarunkowa. I to jest właśnie ów wielki teologiczny błąd, który oznacza poważne zafałszowanie wypowiedzi papieskiej i wypaczenie samych podstaw teologicznych relacji chrześcijańsko-żydowskich” – mówił teolog.

Wbrew przekonaniu wielu chrześcijan, współczesny nam judaizm rabiniczny nie jest tożsamy z judaizmem Starego Testamentu.

– „Tymczasem, o czym doskonale wiedzą Żydzi, a często nie chcą wiedzieć teologowie chrześcijańscy, współczesny judaizm nie jest zwyczajną kontynuacją religii biblijnego Izraela! Na jej glebie wyrosły dwie religie: ta, która uznała Jezusa za Mesjasza, czyli chrześcijaństwo, oraz ta, która tego nie uczyniła i w dużej mierze ukształtowała się w konfrontacji z chrześcijaństwem, czyli judaizm rabiniczny” – podkreślił.

– „Dość paradoksalnie judaizm rabiniczny okrzepł i rozwinął się już po zaistnieniu chrześcijaństwa, a także w opozycji do niego. Ten paradoks historyczny ma ogromne konsekwencje teologiczne. Obie religie polegają na Starym Testamencie i w równym stopniu nie mogą się bez niego obyć! Dziedzictwo biblijnego Izraela to nie tylko dziedzictwo żydowskie, lecz w najpełniejszym tego słowa znaczeniu także dziedzictwo chrześcijańskie. Bezwarunkowe uwypuklanie starszeństwa wyznawców judaizmu prowadzi do zupełnego wydziedziczenia wyznawców Chrystusa z tej życiodajnej gleby, jaką również dla nas stanowi Stary Testament” – dodawał.

Zauważył przy tym, że próżno szukać Żydów, którzy uznają chrześcijan za swoich „młodszych braci”. Braćmi można być rzeczywiście jednak tylko wówczas, kiedy braterstwo to uznają obie strony.

Duchowny wyjaśniał, że dialog z Żydami i budowanie braterstwa nie mogą zostać oparte na „prawieniu tanich komplementów” i ignorancji, ale muszą zostać oparte na prawdzie.

Trudny dialog. Sprawa „Starszego Brata” [Część 3]

Trudny dialog. Sprawa „Starszego Brata” [Część 3]

Zofia Michałowicz https://pch24.pl/trudny-dialog-sprawa-starszego-brata-czesc-3/

(Oprac. GS/PCh24.pl) 

Pan Jezus był Żydem, podobnie Matka Boża i święty Józef, Apostołowie i wielu pierwszych wyznawców Jezusa wywodziło się z tego narodu. Jako katolicy zdajemy sobie sprawę, jakie znaczenie dla chrześcijaństwa ma opisana w Starym Testamencie religia ludu Izraela. Mimo istnienia punktów wspólnych obydwa wyznania dzieli bardzo wiele – od ponad dwóch tysięcy lat są względem siebie w pewnym sensie „antagonistyczne”. Jednak po Soborze Watykańskim II postawa Kościoła Katolickiego uległa również w tej sferze diametralnej zmianie. Głównym orędownikiem nowego podejścia był Jan Paweł II, który kilkukrotnie nazwał przedstawicieli judaizmu „naszymi starszymi braćmi”, a swoim postępowaniem i otwartością wobec żydów zwracał uwagę na wspólne korzenie religijne.

„Verus Israel”

Jednym z problemów dialogu jest obecny zwykle w debacie publicznej temat prześladowań, których mieli dopuszczać się wobec Żydów chrześcijanie. Okazuje się jednak, że problem jest obustronny, a geneza zjawiska nie potwierdza dominującej narracji. Ks. prof. Mirosław Wróbel w publikacji „Motywy i formy żydowskich prześladowań pierwotnego Kościoła (I – II w. po Chr.)” pisze: „Kształtowanie się chrześcijaństwa i judaizmu rabinicznego na gruzach judaizmu świątynnego było procesem złożonym i naznaczonym polemiką. Zmaganie się obu religii o status verus Israeloraz o utrwalenie własnej tożsamości doprowadziło w konsekwencji do całkowitego rozdziału między Synagogą i Kościołem. Mistrz z Nazaretu, który sam doświadczał prześladowania ze strony przywódców żydowskich i zginął śmiercią męczeńską, jasno w swoim nauczaniu zapowiadał przyszły los uczniów: Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,20). Narracja o męczeńskiej śmierci św. Szczepana (Dz 6,8 – 8,3) może świadczyć o niechęci i wrogości, jakie budził wśród żydowskich przeciwników pierwotny kerygmat chrześcijański. Wśród uczonych zajmujących się tym zagadnieniem wciąż nie ma zgody co do jednoznacznego ustalenia źródeł tej wrogości, form prześladowań i tych treści chrześcijańskiego orędzia, które wzbudzały gwałtowną reakcję ze strony judaizmu”.

Przypisywanie chrześcijaństwu genezy antysemityzmu czy jakichkolwiek uprzedzeń wobec Żydów jest nieprawdziwe historycznie (akty wrogości względem tego narodu miały miejsce zanim chrześcijaństwo się narodziło), zaś teologicznie jest absurdalne – słowo Boże głoszone było wszystkim ludom, było wolne od jakichkolwiek uprzedzeń rasowych, a pierwszymi, którzy je przyjmowali, byli właśnie Żydzi. W późniejszych wiekach także przedstawiciele tego narodu przyjmowali katolicką wiarę – Żydami byli między innymi: jeden z generałów zakonu jezuitów oraz słynny inkwizytor Torquemada. Chrześcijanie szanują religię, w której Bóg objawił swe imię i wskazał Dekalog. Jednak judaizm świątynny już nie istnieje. Judaizm talmudyczny jest zaś naturalnie antychrześcijański. Poza wiarą w jednego Boga nie podziela chrześcijańskich prawd wiary. To po prostu inna religia, z którą dialog jest utrudniony z powodów teologicznych i historycznych.

„Konieczność” dialogu

Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate, powstała w wyniku prac Soboru Watykańskiego II, niejako zmusza katolików do zaprzeczenia tym konstatacjom, które przez wieki były dla nich oczywiste. Narzuca konieczność podjęcia dialogu, w ramach którego nie wolno przypisywać Żydom winy za zabicie Pana Jezusa, nie wolno też podejmować prób ich nawracania (wygląda na to, że sam Pan Jezus, święty Paweł i inni Apostołowie, kierując swoje nauczanie najpierw do Żydów, czynili wbrew wspomnianej deklaracji. Paweł Lisicki w artykule „Dziwaczna opowieść o soborowym ekspercie” opisującym drogę życiową jednego z ojców Nostra aetate, Gregorego Bauma, pisze, iż według niego „problemem nie jest interpretacja niektórych tekstów z Nowego Testamentu, ale w ogóle wiara chrześcijańska jako taka. Kto wierzy w to, że Jezus jest Chrystusem, ten potępia tych, którzy owej wiary nie przyjęli, tym samym zaś odrzuca Żydów. Przyjęcie chrześcijaństwa kwestionuje tożsamość żydowską, zatem wszelkie próby konwersji powinny zostać odrzucone. Po Holocauście dążenie do nawracania Żydów stawało się przejawem antysemityzmu”. Odpowiedzią na pytanie o przyczynę, dla której Żydzi tak bardzo obawiają się prozelityzmu ze strony chrześcijan, może być więc kwestia obecnego u tych pierwszych niezwykle silnego związku narodowości z religią. Dotkliwa strata wywołana zagładą z czasów II wojny światowej wywołuje u nich lęk, że porzucenie judaizmu spowoduje „wymazanie” społeczności kultywującej obyczaje i kulturę, a więc niejako „dopełni” Holocaust w sensie kulturowo-duchowym. Kościół wydaje się chcieć ten punkt widzenia zrozumieć i dlatego postępuje wobec Żydów z dużą dozą delikatności i tolerancji. Pozostaje jednak pytanie, do czego Kościół został powołany? Czy jego zadaniem jest umacnianie judaizmu i kultury żydowskiej, czy raczej jego rolą jest głoszenie Ewangelii „wszystkim narodom”?

„Mówcie prawdę”

Formą pogłębiania relacji jest m.in. działalność Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, która powstała w 1989 r. aby przyczynić się do wzajemnego poznania i zrozumienia, przełamania stereotypów. Zawartość strony internetowej tej organizacji ukazuje, że Rada ma między innymi na swoim koncie publikację „Kościół katolicki o swoich żydowskich korzeniach”, inicjatywę Wspólna Radość Tory, Komponent „Oblicza różnorodności” realizowany w ramach projektu Muzeum POLIN „Żydowskie dziedzictwo kulturowe”, Marsz modlitwy Szlakiem Pomników Getta Warszawskiego, itp. Ciekawym wydarzeniem była niewątpliwie konferencja na temat żydowskiej deklaracji o chrześcijaństwie Dabru Emet („Mówcie prawdę”) z 2000 r. Dokument podpisało ok. 200 myślicieli i rabinów, (głównie przedstawicieli judaizmu reformowanego), zaś z uwagi na pełną autonomię gmin i brak istnienia jednolitej organizacji religijnej judaizmu Dabru emet odzwierciedla stanowisko jedynie pewnej części środowisk żydowskich. Deklaracja ta była odpowiedzią Żydów na zainicjowany dialog, lecz trudno odnieść wrażenie, aby ułatwiała porozumienie, zwłaszcza, że potwierdzała stare uprzedzenia. W dokumencie znajduje się bowiem na przykład stwierdzenie: „Nazizm nie był fenomenem chrześcijańskim. Bez długiej historii chrześcijańskiego antyjudaizmu i chrześcijańskiej przemocy przeciwko Żydom ideologia hitlerowska nie mogłaby zdobyć poparcia ani być wprowadzona w życie. Zbyt wielu chrześcijan uczestniczyło w nazistowskich zbrodniach na Żydach lub im sprzyjało. Inni chrześcijanie nie dość protestowali. Jednak nazizm nie był nieuniknionym rezultatem chrześcijaństwa. (…) z uznaniem odnosimy się do tych, którzy odrzucili nauczanie pogardy i nie winimy ich za grzechy popełnione przez ich przodków”.

Co więcej, wspomniana deklaracja podkreśla, że różnice między żydami i chrześcijanami nie będą rozstrzygnięte dopóki Bóg nie zbawi świata, zaś nowa relacja obydwu wyznań nie osłabi praktyki judaizmu. Wartością deklaracji jest powiedzenie wprost, iż istnieją różnice między naszymi religiami, i są to różnice właściwie trudne do pogodzenia, niemożliwe do przezwyciężenia „siłami ludzkimi”. Ks. Waldemar Chrostowski w publikacji „Żydowskie oświadczenie Dabru Emet na temat chrześcijan i chrześcijaństwa (10 września 2000) z perspektywy katolickiej i polskiej” pisze: „trzeba powiedzieć, że w chrześcijańskim nastawieniu wobec Żydów i judaizmu zmieniło się w ostatnich dekadach na korzyść znacznie więcej niż w żydowskim nastawieniu wobec chrześcijaństwa i Kościoła. Niezbędnym warunkiem każdego dialogu międzyreligijnego jest wzajemność. (…) Nie powinno się twierdzić, że strona chrześcijańska musi zrzucić cały balast przeszłości w patrzeniu na Żydów i judaizm, podczas gdy strona żydowska rzekomo takiego balastu nie ma. Wśród Żydów, zarówno wyznawców judaizmu jak i pozostałych, istniały i nadal istnieją silne uprzedzenia antychrześcijańskie, zwłaszcza antykatolickie i antykościelne, których bolesnych skutków wielokrotnie doświadczyliśmy. W naszej sytuacji ma to jeszcze jeden wymiar, wynikający z silnie antypolskiego podejścia, któremu hołduje większość środowisk żydowskich”. Notabene, „radykalna i narastająca” zmiana w relacjach między chrześcijanami a żydami w wyniku prowadzonego latami dialogu jest tak subtelna, że jeden z autorów wspomnianej deklaracji, rabin David Novak nazwał ją „jednym z najlepiej zachowanych sekretów drugiej połowy XX wieku”.

Dzień Judaizmu

Konferencja Episkopatu Polski w ramach Rady ds. Dialogu Religijnego powołała Komitet ds. Dialogu z Judaizmem. Gremium to zajmuje się przypominaniem o „wspólnym dziedzictwie” katolików i wyznawców judaizmu. Kardynał Grzegorz Ryś, przewodniczący Komitetu KEP ds. Dialogu z Judaizmem twierdzi, że „w dialogu międzyreligijnym chodzi o to, żeby każdy z uczestników pogłębiał się w swojej własnej tożsamości religijnej”. Nazwał też zmiany wynikające z wdrażania zaleceń Nostra aetate „przewrotem kopernikańskim”, którego trzy filary to: 1. Przekreślenie tak zwanej teologii zastępstwa, według której Bóg odrzucił Izrael i zastąpił go nowym Ludem Bożym, jakim jest Kościół, co oznacza, że lud Izraela nadal jest narodem wybranym; 2. Zaniechanie obarczania Żydów winą za śmierć Chrystusa; 3. Potępienie każdej postaci antysemityzmu. Komitet przeprowadził reorientację oficjalnego nauczania po Soborze Watykańskim II w kwestii stosunku do judaizmu, ponadto podejmował kwestie związane z historią Żydów w Polsce, a także ustanowił ponad 25 lat temu „Dzień Judaizmu w Kościele Katolickim” obchodzony co roku 17 stycznia. (Tematem wyznaczonym na 2024 rok będzie „SZALOM / Pokój – Dar Boga”.)

Ks. Waldemar Chrostowski, niezwykle zasłużony dla tego dialogu, twierdził z entuzjazmem w 2018 roku: „Nie potrafię wskazać drugiego kraju, a w nim Kościoła, który w ciągu ostatnich dziesięcioleci zrobiłby dzięki zaangażowaniu się w dialog tak wiele dla umocnienia judaizmu. Polska stanowi absolutny wyjątek”. Niestety, 3 lata później przyznał: „Z Dnia Judaizmu zrobiono wydarzenie kulturalno-społeczne i polityczne, wskutek czego zabrakło miejsca, albo jest go stanowczo za mało, dla wymiaru religijnego i teologicznego, a to przecież stanowi jego sedno. Kiedy go brakuje, dialog traci to, co najważniejsze. Nie jest normalne ani do zaakceptowania, że w dniu obchodów usuwa się ołtarz z kościoła, w którym są one urządzane, albo zasłania krzyże tak, aby nie było ich widać”.

Dialog ubogacający

Kardynał Grzegorz Ryś w rozmowie opublikowanej 17 stycznia 2022 r. na portalu historycznym Dzieje.pl stwierdził:  Jeśli ktoś ma tożsamość religijną ugruntowaną, nie będzie się bał dialogu. Jego tożsamość poprzez ten dialog tylko się wzmocni; Nikt nie broni katolikowi w rozmowie z żydem dawać świadectwa o własnej wierze. Natomiast w dialogu – każdym, czy to międzywyznaniowym, czy międzyreligijnym – chodzi o to, żeby każdy z uczestników tego dialogu pogłębiał się w swojej własnej tożsamości religijnej; Niech się żyd nawraca w ramach swojej własnej religii, a ja będę się nawracał w swojej. Wtedy będzie nam bliżej do siebie nawzajem.

Odczytywane dosłownie stwierdzenie Kardynała sugeruje, że żyd w swojej religii (judaizmie?) może się nawrócić – czy chodzi tu o Zbawienie, czy tylko o przemianę duchową, czy też o pogłębienie dotychczasowej wiary?

Szukając wyjaśnienia trafiłam na stronę internetową „Laboratorium wolności religijnej”, na której napisano, iż obecnie Magisterium Kościoła katolickiego i większość teologów katolickich uznaje dialog międzyreligijny jako jeden z wymiarów misji ewangelizacyjnej Kościoła. W definicji dialogu napisano: „Pomimo sprzeciwu niektórych środowisk fundamentalistycznych dialog międzyreligijny postrzegany jest w Kościele katolickim (jak i wśród wielu wyznawców innych religii) jako jedyna właściwa droga w budowaniu pokoju i braterstwa na świecie”. U podstaw tej strategii leży założenie, że wszystkie narody stanowią jedną społeczność i dlatego muszą wspólnie dążyć do budowania współpracy i dialogu. Nauczanie takie pojawia się od czasu Soboru Watykańskiego II, a wspólnym punktem odniesienia dla związanych z nim dokumentów jest wspomniana deklaracja Nostra aetate. Na stronie Laboratorium czytamy, że istnieją trzy główne podejścia do dialogu międzyreligijnego: „Pierwsze określić można jako religijną tolerancję w duchu paradygmatu ekskluzywistycznego. Religie niechrześcijańskie, choć same w sobie fałszywe, należy tolerować z racji większego dobra, jakim jest pokój na świecie. Nie powinno się jednak wchodzić z nimi w dialog, zwłaszcza dialog wymiany teologicznej i dialog doświadczenia duchowego, gdyż nie zawierają one elementów dobra i łaski. Stanowisko takie reprezentuje m.in. Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X”. (…) „Drugie podejście do dialogu międzyreligijnego można scharakteryzować jako wzajemne ubogacanie się w ramach paradygmatu inkluzywistycznego, czyli w przekonaniu, że choć Bóg ostatecznie i w pełni objawił się w jednej religii, w innych religiach również istnieją pozytywne wartości”.

Trzecie podejście jest „komplementarne w ramach paradygmatu pluralistycznego” – oznacza to, że żadna religia nie posiada pełni objawienia Boga, który w niektórych religiach jest bezosobową siłą, a w innych Bogiem osobowym. W centrum zainteresowania dialogu w tym ujęciu powinna znajdować się nie teologia, lecz kwestie praktyczne, np. ekologia. Jeden ze zwolenników „zielonego dialogu międzyreligijnego” Paul Knitter twierdzi: „Nasze umysły i serca tak bardzo będą przeniknięte cierpieniami ziemi i potrzebą ochrony naszej matki, że tradycyjne nauczanie o mojej religii, która ma pełnię objawienia i posiada jedynego zbawiciela, czy też ostatniego proroka, nie będzie po prostu się liczyło. Nie będziemy mieli czasu ani sił na takie kwestie”. Większość teologów chrześcijańskich, w tym, o ile poprawnie zrozumiałam wypowiedź kardynała Rysia – katolickich, przyjmuje drugi sposób podejścia do dialogu międzyreligijnego. Powinniśmy zatem być gotowi przejmować pozytywne wartości tradycji innych religii, ubogacać się przez dialog. Poprzedni przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem, biskup Rafał Markowski w publikacji „Dialog Kościoła z judaizmem nie jest czystym dialogiem międzyreligijnym” dla portalu Dzieje.pl wyjaśniał założenia dialogu z judaizmem podejmowanego przez Kościół: „(dialog) zakłada wzajemny szacunek, empatię i pokorę, czyli brak jakiejkolwiek agresji”; „Żeby zrozumieć drugą osobę trzeba najpierw poznać jej sposób myślenia, wartościowania, przyjętą filozofię życia, stąd tak ważne jest przygotowanie do dialogu”; „Obie religie pokazują Boga, który miłuje człowieka, jest wierny; Boga, który jest źródłem każdego życia i godności człowieka”. Biskup napisał także, że zachowanie wiary i ufności Bogu przez Żydów, po doświadczeniu Shoah, jest imponujące i może stanowić źródło inspiracji dla chrześcijan. Dialog z tą właśnie religią jest jednak trudny, ponieważ nie można dojść do kwestii teologicznych nie dotykając najpierw spraw trudnych, kwestii historycznych. Duchowny dodał, że chrześcijaństwo wyrasta z judaizmu: „młode chrześcijaństwo czuło swoją tożsamość i głęboki związek ze światem judaizmu. Trzeba jednak powiedzieć uczciwie, że judaizm odmówił wtedy przynależności chrześcijaństwu do religii biblijnej, powołując się na rzekomą kolizję z prawem judaistycznym”.

Dla rozważenia zasadności, celu i trudności dialogu z judaizmem warto przytoczyć uwagę ks. Chrostowskiego: „Po stronie katolickiej od II Soboru Watykańskiego istnieje swoisty obowiązek dialogu z Żydami i judaizmem. Czegoś takiego nie ma po stronie żydowskiej. Udział w spotkaniach między-religijnych biorą konkretni rabini, co wcale nie oznacza zaangażowania religii żydowskiej jako takiej. Zatem i wypowiadając się na te tematy, rabini czynią to prywatnie, zaś ich stanowisko może być przyjęte lub odrzucone przez resztę współwyznawców”.

Siła Prawdy

Myślę, że katolicy nie boją się dialogu z żadną religią, ponieważ to oni przemawiają z pozycji Prawdy. Dialog chrześcijaństwa z judaizmem jest jednak trudny, ponieważ nie jest naturalny, lecz narzucony sztucznie religiom, które znacznie się różnią, co miało swoje odzwierciedlenie w historii. Te różnice są fundamentalne, dotyczą m.in. Zbawiciela, kwestii obciążenia grzechem pierworodnym, odkupienia za grzechy, formy zmartwychwstania, pojęcia duszy, stosunku do praktyk magicznych i oczywiście Jezusa Chrystusa oraz Trójcy Świętej. Na te problemy nakładają się jeszcze różnice między odłamami judaizmu i różnice między odłamami chrześcijaństwa („dialog” między judaizmem a chrześcijaństwem najskuteczniej, zdaje się, wychodzi protestantom, którzy z nawracania nie zrezygnowali). Przeszkodą w przezwyciężeniu wzajemnych uprzedzeń jest niewątpliwie fakt, że Kościół katolicki oskarżany był przez Żydów o przygotowanie „podglebia pod zagładę”. Nieustannie też Żydzi dysponują artylerią w postaci oskarżeń o antysemityzm lub „zaprzeczanie Holocaustowi”. Pod ciężarem takich absurdalnych zarzutów, szczególnie trudnych dla polskich katolików, Kościół rezygnuje z obowiązku głoszenia Ewangelii Żydom, mimo że w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Chrystus po swoim zmartwychwstaniu posłał Apostołów, by w Jego imię głosili nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom (Łk 24, 47)”. W nauczaniu Kościoła pojawiły się niejednoznaczne, mogące wprowadzić wiernych w konsternację teorie na temat alternatywnej „judaistycznej” drogi do Zbawienia, które w myśl dawnego nauczania katolickiego mogło nastąpić tylko „przez Chrystusa”. Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie: co mogłoby skłonić młodego człowieka do podążania trudną drogą katolicyzmu, jeśli Zbawienie mógłby znaleźć także poza nią, na ścieżkach łatwiejszych, oferujących mniej moralnych nakazów i zakazów np. w kwestii antykoncepcji, rozwodów, małżeństwa, procedur in vitro, itp.?

Przede wszystkim jednak Kościół swoją postawą wobec judaizmu zaprzecza Prawdzie, którą otrzymał od Pana Jezusa, jako najcenniejszy depozyt, aby ją przechowywać i głosić wszystkim narodom – „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6). To właśnie zaniechanie głoszenia tej Prawdy Żydom byłoby przejawem dyskryminacji i działania na ich szkodę. Skoro naród żydowski miał być „wyłączony” z nauczania Jezusa, dlaczego Zbawiciel narodził się w Betlejem, żył w Nazarecie a później działał w Galilei, Judei i Jerozolimie, które to miejsca były zasiedlone właśnie przez Żydów?

Dialog z judaizmem, choć usilnie podejmowany przez katolików, utrudniony jest z powodu postawy Żydów, którzy unikają konfrontacji na gruncie teologicznym, próby polemiki odpierając bronią antysemityzmu, jednocześnie promując swój punkt widzenia. Z kolei Nostra aetate niejako zmusza katolików do odwracania wzroku od zapisanych w Ewangelii wersów, mówiących wprost: „Któż zaś jest kłamcą, jeśli nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem? Ten właśnie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna. Każdy, kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca, kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca”. (1J, 2, 22) – zwróćmy uwagę na słowo „każdy”, które jednoznacznie dowodzi braku jakiejkolwiek antyjudaistycznej intencji. Innym wersem, o którym w imię dialogu międzyreligijnego powinniśmy zapomnieć, to cytat z Ewangelii wg św. Mateusza: „Cały lud zawołał: Krew jego na nas i na dzieci nasze” (Mt, 27,25). W komentarzu do tego wersu w Biblii Tysiąclecia czytamy: „Przez to lud bierze na siebie odpowiedzialność za zbrodnię, której się domaga”. Dla chrześcijan oczywisty jest fakt, że nie wszyscy Żydzi prześladowali Pana Jezusa – niektórzy z tych, którzy tego nie robili, zostali nawet pierwszymi chrześcijanami. Byli jednak tacy Żydzi, którzy Jezusa prześladowali i doprowadzili do Jego śmierci – jest to fakt, który opisuje Święta Księga naszej wiary. Dialog zatem wygląda tak: wszyscy wiemy jak Ewangelia ukazuje zabiegi Sanhedrynu podejmowane w celu wyeliminowania Jezusa z powodów religijnych i politycznych i znamy deklarację ludu żydowskiego, że przyjmuje on do wiadomości, iż lud (wtedy obecni) i jego dzieci (następne pokolenia) będą mieć tę krew na rękach, ale jeśli ktoś ten tekst zacytuje lub posłuży się zaczerpniętą z niego wiedzą, zostanie nazwany antysemitą lub popełni „grzech antyjudaizmu”, a słowa dezaprobaty spłyną na niego także ze strony… hierarchów Kościoła Katolickiego.

Chrześcijaństwo – „antyjudaistyczna” religia?

Ks. Morawski pisze: „Bóg, chcąc zrobić jeden lud filarem i piastunem prawdziwej religii objawionej wśród pogaństwa, wybrał za podmiot tego wysokiego przeznaczenia plemię bogato z natury uzdolnione. Żyd jest w ogóle obdarzony niemałą dozą energii i woli, wytrwałością w dążeniu do powziętych celów, śmiałością więcej niż odwagą”. Żydzi w oczach Polaków to zatem lud zdolny do rzeczy wielkich, wybrany przez Boga do wyjątkowego celu i bogato przez Boga obdarowany. Choć trudno w to uwierzyć, powyższy cytat oraz następujące po nim stwierdzenie o Żydach jako o narodzie, zostałyby zapewne (w myśl wskazówek zawartych w broszurze firmowanej przez instytut Yad Vashem pod tytułem „Omawianie zagadnienia antysemityzmu: cele i sposoby Przewodnik dla nauczycieli”) zakwalifikowane jako przejaw antysemityzmu. W tym sposobie myślenia każde bowiem uogólnienie prowadzi do stereotypu, a ten, nawet jeśli buduje pozytywny obraz Żyda, jest już formą antysemityzmu. We wspomnianej broszurze czytamy: „Niektórzy ludzie posługują się stereotypami w dobrej wierze, bez pobudek antysemickich, starając się zamiast tego w romantyczny sposób ożywić obrazy np. Skrzypka na dachu i Wschodnioeuropejskiego Żyda. W tym kontekście istotne jest zrozumienie, że historia antysemickiej propagandy, której celem jest tworzenie i wzmacnianie stereotypów, może spowodować, że każde takie odniesienie będzie obraźliwe dla niektórych Żydów. Dla części osób, z pozoru nieszkodliwe obrazy symbolizują cały arsenał i setki lat uogólniającego i często także poniżającego obrazowania”. Stwierdzenie, że Żydzi zabili Jezusa, jest oczywiście w tym sposobie rozumowania przejawem klasycznego antysemityzmu. Zatem głoszenie naszej, katolickiej wiary zgodnie z Ewangelią może być przez Żydów odbierane jako antysemickie. Czy można takie myślenie zmienić poprzez wzajemny dialog?

Polscy „kato-talibowie” ratowali Żydów!

Polacy szanują Żydów jako naród. To w naszym kraju Żydzi wypędzani z wielu innych państw znaleźli schronienie i dom. To na okupowanych przez Niemców ziemiach polskich w czasie II wojny światowej za pomoc Żydom groziła kara śmierci, a jednak wielu naszych rodaków ryzykowało życie swoje i swoich rodzin, aby im pomóc. Dlaczego? Bo byli wychowani w wierze katolickiej, która taką pełną miłości postawę wpajała. Czy fakt, że Zofia Kossak-Szczucka i Witold Pilecki, niezwykle zasłużeni w ukazaniu światu prawdy o zagładzie Żydów, byli założycielami organizacji katolickich (dziś powiedzielibyśmy „ultrakatolickich”), jest powszechnie znany? Czy wiedza o tym, jak św. Maksymilian Kolbe ratował Żydów w czasie wojny, dawał im schronienie i utrzymanie, oraz duchowe wsparcie przebija się do powszechnej świadomości? Katolicka postawa wobec Żydów to nie mroczny antyjudaizm jak chcą to widzieć niektóre środowiska. Przeciwnie, to postawa pełna miłości wypływającej z naszej religii, czego wypełnieniem były losy rodziny Ulmów. To także wielowiekowa tradycja tolerancji wobec narodu, który często prezentował postawy, z historycznego punktu widzenia, jednoznacznie antypolskie i antychrześcijańskie. „Kochani Żydzi, nie rozmawiajcie z nami z pozycji narodu wyniesionego ponad wszystkie inne i nie stawiajcie nam warunków niemożliwych do wypełnienia. Siostry karmelitanki, mieszkające obok obozu w Oświęcimiu, chciały i chcą być znakiem tej ludzkiej solidarności, która obejmie żywych i umarłych. Czyż, Szanowni Żydzi, nie widzicie, że wystąpienie przeciw nim narusza uczucia wszystkich Polaków, naszą suwerenność z takim trudem zdobywaną? Waszą potęgą są środki społecznego przekazu, będące w wielu krajach do waszej dyspozycji. Niech one nie służą rozniecaniu antypolonizmu” – powiedział prymas Józef Glemp w 1989 roku, po napaści Żydów na klasztor karmelitanek w Oświęcimiu.

Od kwestii „żydokomuny” po kwestię walki o krzyż na terenie obozu Auschwitz w naszej wspólnej polsko-żydowskiej historii jest mnóstwo pól minowych i punktów zapalnych, które wpływają na powodzenie dialogu z judaizmem. Większość z nich to sprawy z XX w., kiedy Polska była okupowana przez dwa totalitaryzmy, a potem zarządzana przez komunistyczny rząd z sowieckiego nadania, czego skutki ponosimy do dzisiaj. Żydzi latami zdawali się zapominać, że Polacy również byli poddani eksterminacji, i to nie tylko ze strony Niemców, ale także Rosjan. Nie pamiętali też, że to Polacy byli pierwszymi więźniami Auschwitz. Współcześnie wcale nie jest łatwiej. Znamy niedawną sprawę przekazywania przez Żydów własnej młodzieży przyjeżdżającej z Izraela na wycieczki do Polski zakłamanej historii i fałszywego wizerunku Polaków jako antysemitów, przez co wycieczki te były ochraniane przez uzbrojonych strażników. Martwią nas akty wrogości dokonywane obecnie przez ortodoksyjnych Żydów wobec chrześcijan w Ziemi Świętej. Zdumiewa nas traktowanie polskich dyplomatów w Izraelu. Bulwersują nas rasistowskie wypowiedzi polityków państwa Izrael o Polakach. Cierpliwie znosimy wciąż podnoszoną i rozpowszechnianą w świecie narrację o rzekomym antysemityzmie i formułowanie nieuzasadnionych moralnie ani prawnie roszczeń majątkowych. Te wszystkie działania wobec Polaków rodzą poczucie krzywdy, a przez to utrudniają dialog międzyreligijny, bo w przypadku obu narodów – polskiego i żydowskiego – religia silnie splata się z narodową tożsamością. Polskie władze Kościoła mają więc przed sobą naprawdę trudne zadanie. Polacy, jako szczególnie zasłużeni w ratowaniu Żydów przed zagładą, dają polskim hierarchom Kościoła legitymację do odważnego odpierania niesłusznych i krzywdzących oskarżeń o antysemityzm oraz śmiałego ukazywania jedynej drogi do Prawdy.

Katolicy szanują żydów jako wyznawców innej religii, jednak, jak wierzymy, tylko nasza wiara pochodzi wprost od Jezusa Chrystusa, tylko ona jest Prawdą, więc świadome jej odrzucenie jest grzechem. Tymczasem, jak uczy Ewangelia, każde nawrócenie oznacza wielką radość w niebie. Żydzi nawracają się na wyznania odwołujące się do chrześcijaństwa – świadczy o tym choćby ruch Żydów mesjanistycznych (synów Nowego Przymierza), który rozwinął się początkowo pod wpływem teologii protestanckiej. Dowodzi to możliwości dotarcia do Żydów także z niezafałszowaną nauką Pana Jezusa – może gdyby Kościół nie porzucił wobec nich chęci nawracania, mogliby oni znaleźć źródło prawdziwej wiary i czerpać siłę z sakramentów? Może jednak warto wobec „brata” wykorzystać Mateuszowe upomnienie braterskie? „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy” (Mt 18, 15); „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 17). Postawa tolerancji nie powinna przeradzać się w uległość, i nie mam tu na myśli tylko aspektu politycznego czy narodowego, lecz duchowy – dialog, będący sposobem ekspresji własnych przekonań religijnych, może stać się – zwłaszcza w formie rezygnującej z prozelityzmu – platformą szerzenia poglądów „fałszywych proroków”.

Zofia Michałowicz

Kabała – tajemnicza odsłona judaizmu. Sprawa „Starszego Brata” [Część 2]

Kabała – tajemnicza odsłona judaizmu. Sprawa „Starszego Brata” [Część 2]

pch24.pl/kabala-tajemnicza-odslona-judaizmu-sprawa-starszego-brata-czesc-2

Zainicjowany przez Sobór Watykański II trudny dialog między judaizmem a chrześcijaństwem niejako wymógł na katolikach uznawanie religii żydowskiej za silnie związaną z katolicką. Spójrzmy jednak na pewne aspekty judaizmu, które utrudniają katolikom postrzeganie tej religii jako „bratniej”.

Żydowski mistycyzm

Niektórzy Żydzi bardzo wcześnie, bo już na przełomie er, zaczęli poszukiwać dróg poznania sacrum poza Pismami natchnionymi przez Boga – oto początki tzw. kabały, przed którą przestrzegają dziś egzorcyści. Prawowierny do czasów mesjańskich kult lewicki przesiąknął ideami gnostyckimi i ezoterycznymi. Zaczęto tworzyć opowieści o dualizmie Absolutu, który rzekomo miał mieć swą jasną i ciemną stronę – była to próba wyjaśnienia obecności zła na Ziemi. Co więcej, w średniowieczu środowiska rabinistyczne zaczęły nawet akceptować ideę metempsychozy (reinkarnacji, wędrówki dusz). Znawca historii Żydów Benjamin Kerstein twierdzi, iż kabała reprezentuje żydowską formę tego, do czego dążą wszystkie tradycje mistyczne – to bezpośrednie i intymne poznanie boskości na poziomie wykraczającym poza intelekt. Związek kabały z judaizmem podsumowuje na swoim kanale na YouTube religijny Żyd Elijahu Josef Parypa – nazywa on kabałę “działem religii żydowskiej”.

Na przestrzeni wieków powstawały rozmaite dokumenty judaistyczne, jak np. kodeks Szulchan aruch autorstwa Józefa ben Efraima Karo – rabina, talmudysty, kabalisty i mistyka żyjącego na przełomie XV i XVI w. To właśnie on w pierwszej części tegoż pisma skodyfikował Chanukę – wynika z tego, że osoby odpowiedzialne za dzisiejszy kształt judaizmu, takie, jak wspomniany Józef ben Efraim Karo, pławiły się w kabale. Ta hermetyczna droga Żydów-mistyków opiera się na “wiedzy” i “mądrości”, jak wskazują najstarsze jej definicje. Według kabały “spożywanie z drzewa wiedzy” pozwoliło duszy ludzkiej w pełni się rozwinąć, a wąż tak naprawdę był pośrednikiem w realizacji planu Stwórcy.

Kabaliści stworzyli sobie niejako nowe uniwersum pełne archaniołów, duchów i innych nadprzyrodzonych sił, z którymi człowiek ma nauczyć się obcować, by osiągnąć stan “oświecenia”. Fundamentalne znaczenie w kabale ma tzw. Drzewo Życia, które składa się z 10 elementów zwanych sefirami. Funkcjonują one jako stopnie “emanacji boskiego światła” i stanowią kolejne poziomy wtajemniczenia w ów “mistycyzm”. Sefiry są połączone tzw. kluczami Salomona, czyli rodzajem dróg komunikacji między poszczególnymi szczeblami poznania.

Według kabalistów pierwszy człowiek Adam miał otrzymać tajemną wiedzę o świecie od anioła, a wiedza ta miała być przekazywana wtajemniczonym z pokolenia na pokolenie. Szczególną rolę przypisywano świętym literom hebrajskiego alfabetu, których wypowiedzenie mogło urzeczywistnić cele i zdarzenia.

Prof. Tyloch pisze: Główne założenia kabalizmu zostały przedstawione w księdze Zohar, powstałej ok. 1300 r., która w formie komentarza do Pięcioksięgu stara się wyjaśnić ukryty sens opowieści biblijnych i boskich przykazań.

Kabała przeżywała swój rozkwit w XII w. wśród Żydów hiszpańskich. Jak twierdzi prof. Tyloch, była ona połączeniem dawnej mistyki żydowskiej, babilońsko-perskiej astrologii, neopitagoreizmu i manicheizmu z mistyczną filozofią islamu. Przekazywała wiedzę tajemną o świecie tylko wtajemniczonym, wprowadzała system amuletów z napisami o magicznej mocy. Stworzyła też naukę o wcielaniu się obcej duszy w ciało człowieka oraz nauczała o wędrówce dusz. Jak kabalistyczna “teoria” wykorzystywana jest w praktyce? Praktyczny wymiar kabały obejmuje rytuały zdobywania i korzystania z mocy, aby wywołać zmiany w świecie (i w światach niebiańskich). Moc ta jest generowana poprzez przestrzeganie przykazań, przywoływanie i kontrolowanie sił anielskich i demonicznych oraz czerpanie z nadprzyrodzonych energii obecnych w stworzeniu. Prawdziwy mistrz tej sztuki realizuje ludzki potencjał bycia współtwórcą z Bogiem, gdyż postrzega Stwórcę i stworzenie jako kontinuum, a nie odrębne byty.

W zakresie zainteresowań kabalisty znajdziemy astrologię, wróżbiarstwo, alchemię, przywoływanie duchów, szkoły ezoteryczne, amulety, tajemnicze inskrypcje itp. W zbiorach Centralnej Biblioteki Judaistycznej znajdują się bardzo stare, kabalistyczne rękopisy. Można w nich dostrzec m.in. ilustracje astrologiczne – przedstawienia znaków zodiaku, które umieszczone są na jednej stronie obok menory, Gwiazdy Dawida, czy mojżeszowych tablic z Dziesięcioma Przykazaniami. Tymczasem Stary Testament mówi przecież jasno: Niechaj się stawią, by cię ocalić, owi opisywacze nieba, którzy badają gwiazdy, przepowiadają na każdy miesiąc, co ma się z tobą wydarzyć. Oto będą jak źdźbła słomiane, ogień ich spali. Nie uratują własnego życia z mocy płomieni. (Iz 47:13-14)

Kościół Katolicki wobec magii

Wiara w możliwość odkrycia znaczenia, zinterpretowania i wykorzystania dla własnych celów znaków zsyłanych przez siłę nadprzyrodzoną i wykorzystywanie takiej wiedzy w praktyce to wiara w magię. Ks. dr hab. Paweł Wygralak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu w publikacji „Zło magii w pastoralnych wskazaniach Ojców Kościoła” pisze:

Na magię składało się wiele różnych dyscyplin, wśród których należy wymienić m.in. astrologię, alchemię, wróżbiarstwo, nekromancję, oniromancję czy teurgię. Izydor z Sewilli w Etymologiach omawiając praktyki magiczne wymienia liczne techniki wróżenia: wróżenie z zachowania ptaków – auguria, auspicia, wróżenie z wnętrzności zwierząt – haruspicja, wróżenie z obserwacji zjawisk atmosferycznych, przede wszystkim w czasie burzy – aeromancja, wróżenie dzięki nawiązaniu kontaktu z umarłymi – nekromancja, wróżenie z użyciem wody – hydromancja, wróżenie z wybranych ksiąg – sortes sanctorum, przewidywania biegu życia człowieka na podstawie układu gwiazd w dniu narodzin – astrologia.

Oprócz wskazanych przez biskupa Sewilli świat starożytny znał jeszcze wiele innych metod wróżenia, jak np. ichtyomanteia – wróżby z zachowania się ryb w wodzie; pyromanteia – wróżenie ze sposobu palenie się drewna – znaczenie miał tu rodzaj płomienia, wydobywający się z niego dym, kierunek dymu; meteoromanteia – wróżenie z obserwowanych zjawisk atmosferycznych, przede wszystkim z błyskawic i grzmotów w czasie burzy; kleromanteia – wróżenie z ruchu najrozmaitszych przedmiotów, np. zawieszonych na nitce pierścieni; chiromanteia – wróżenie na podstawie linii na dłoni człowieka; arytmomanteia – wróżenie z cyfr. Znane były też formy wróżenia, które wymagały przelewu krwi człowieka.

Według autora olbrzymie znaczenie miało wypowiadanie określonych formuł oraz noszenie amuletów i talizmanów odczyniających uroki, chroniących przed nimi lub przynoszących szczęście.

Chrześcijaństwo rodziło się w czasie, gdy magia miała zastosowanie w praktyce. Władcy korzystali z usług magów lub druidów, na podstawie zdania „czarowników” czy astrologów podejmowane były strategiczne decyzje. Było to wówczas czymś naturalnym. Ks. Wygralak wskazuje, że celem praktyk magicznych było uzyskanie władzy nie tylko nad przyrodą, ale także nad losem istot i przebiegiem wydarzeń, co w sposób oczywisty kłóci się z ideą chrześcijańską, w której nadrzędną wartością jest ufność w Bożą Opatrzność.

Ojcowie Kościoła byli przekonani, że magia jest dziełem diabła, który nie tylko inicjuje takie praktyki, ale także w nich uczestniczy, a w końcu jest ich beneficjentem zdobywającym tym sposobem ludzkie dusze. Takie poglądy przedstawiał np. św. Jan Chryzostom czy św. Augustyn, który uważał ponadto praktyki magiczne za kult diabła. W nauczaniu Ojców Kościoła wszelkie praktyki magiczne były grzechem ciężkim – grzechem świętokradztwa, a także formą zniewolenia człowieka, który uzależniał się od magicznych rytuałów, przesądów i wróżbiarstwa.

Maria Piechocka-Kłos z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie w publikacji „Wróżbiarstwo i praktyki magiczne w świetle dokumentów wczesnochrześcijańskich synodów oraz ustaw państwowych pierwszych cesarzy chrześcijańskich (IV–VI w.)” wykazała, że zarówno władze świeckie jak i kościelne późnego antyku, uważały praktyki magiczne za przejaw pogaństwa:

Jak wynika z zachowanych tekstów akt synodalnych, duchowni obradujący na synodach zwołanych w okresie od IV do VI w., ogłosili łącznie 16 kanonów, które dotyczyły bezpośrednio wróżbiarstwa lub magii, nakładają na chrześcijan, zarówno duchownych, jak i świeckich, różne zakazy i ograniczenia. (…) W większości przypadków biskupi nakazywali, aby adresaci kanonów, którymi są chrześcijanie, pod groźbą m.in. wykluczenia z Kościoła na okres próby i pokuty na kilka lat lub dożywotnio, powstrzymali się od tego typu praktyk.

Podobnie edykty cesarskie w tamtym okresie piętnowały praktyki magiczne. Oczywiście nie wszyscy władcy realizowali te zalecenia, jednak oficjalne stanowisko Kościoła było wyartykułowane jasno i jednoznacznie.

W średniowieczu podejście Kościoła do magii przeszło ewolucję, od traktowania jej jako zabobon, przez uważanie jej za iluzję demoniczną, aż po uznanie jej za herezję. Mediewista dominikanin  dr hab. Tomasz Gałuszka w artykule „Magia jako herezje” wskazuje, że dzięki powstaniu uniwersytetów i rozwojowi nauk filozoficznych i teologicznych zaczęto rozumieć, iż człowiek praktykujący magię, w istocie w sposób świadomy i dobrowolny wchodzi w kontakty z demonem, co oznacza, że taki człowiek znajduje się „w stanie głębokiego buntu”. Po roku 1576 Kościół oficjalnie uznał, iż wiara w astrologię kłóci się z doktryną o wolnej woli człowieka, w dokumentach papieskich potępiono praktyki magiczne i wróżbiarstwo, a jeśli jakieś przypadki wiązałyby się z herezją, mogły wejść w obszar zainteresowania Inkwizycji Rzymskiej.

Kabała nie dla katolika

Kabaliści twierdzą, że celem kabały jest zbawienie, zaś utożsamianie jej z ezoteryką czy okultyzmem świadczy o jej niezrozumieniu i uleganiu stereotypom, które odcinają kabałę od judaistycznych źródeł. Ja jednak uważam, że stanowisko Kościoła w kwestii amuletów, astrologii i ezoteryki jest na tyle jasne, że żaden katolik nie powinien mieć wątpliwości: nie wolno mu takich praktyk odbywać, nie wolno mu uczestniczyć w kabalistycznych rytuałach.

„Katolicy też mają przecież swoich mistyków” – mogliby polemizować zwolennicy mistycyzmu żydowskiego. Owszem, jednak mistycyzm katolicki dostępny jest dzięki Bożej łasce, jest stanem przebywania z Panem Bogiem. Mistycy katoliccy byli wielkimi Świętymi Kościoła – ćwiczyli się w cnotach, umartwiali się i pokutowali, a wszystko to z powodu miłości ku osobowemu Bogu, który Sam z Siebie zechciał ukazać się ludzkim oczom.

Tymczasem kabała to próba „poznania” Boga, a raczej natury „boskości” dzięki „wiedzy”, wtajemniczeniu i ezoteryce, rozszyfrowaniu starych zapisków, w celu przewidzenia przyszłych czynów Boga. W tym przypadku człowiek niejako chce zaklinać Boga zrywając jego konstytutywną zasłonę transcendencji.

„Nasza” Biblia także jest pełna symboliki i jej zrozumienie wymaga czasem wysiłku, lecz każdy, kto jest pokorny, bogobojny i prostoduszny ją zrozumie, gdyż Pan „objawił te rzeczy prostaczkom”, a bojaźń Boża to właśnie ten rodzaj mądrości, który jest potrzebny, aby zrozumieć Słowo.

Komu spodobała się kabała?

Nietrudno znaleźć przyczynę żywego zainteresowania europejskich stowarzyszeń inicjacyjnych, np. masonerii, kabałą – nieśmiertelne dla wolnomularzy motywy dualizmu, oświecenia, wtajemniczenia, wiedzy, czy samodoskonalenia znajdują oni właśnie w kabale konserwowanej po dziś dzień przez judaizm. Jednym z przykładów wpływu tych wierzeń na masonerię jest choćby wykorzystywanie przez nią heksagramu, czyli Gwiazdy Dawida pojawiającej się wielokrotnie na fartuchach wolnomularzy, w ich dokumentach i rycinach.

Nie jest to znak który towarzyszył Izraelitom, gdy trwali w stanie wierności Jahwe. Heksagram pojawił się u nich jako “przesącz” z pogańskich, kananejskich kultów, m.in. bożka Molocha, ku chwale którego żywcem palono niemowlęta. Ostatecznie symbol ten trafił na sztandar narodu żydowskiego i widnieje na nim do dziś. Jest przedstawieniem dualistycznej natury wszechświata: dobro – zło, dzień – noc, mężczyzna – kobieta, duch – materia, czynność – bierność etc., co perfekcyjnie koresponduje z filozofią wolnomularzy. Powiązania ze “sztuką królewską” są jedynie wierzchołkiem góry lodowej – heksagram zapuścił głębokie korzenie w ezoteryce, alchemii, astrologii i spirytyzmie, które, jak głosi Kościół, są w jawnej opozycji wobec Stwórcy i Jego praw.

Nietrudno się przekonać, iż ezoteryka wprost odwołuje się do szatana, którego wcale nie piętnuje, ani nie wyśmiewa. Upatruje w nim za to duchową siłę równą w potędze Bogu. Moc ta odpowiedzialna jest za mroczny pierwiastek zastanej rzeczywistości, z którym nie ma sensu walczyć, lepiej go ujarzmić, obłaskawić i wykorzystać w swej drodze ku oświeceniu. Ciekawa w tym kontekście jest kwestia stosunku kabały do złych duchów – na przykład demon Asmodeusz z Księgi Tobiasza jest przez kabalistów uznawany za byt dobroczynny, pożyteczny dla człowieka. Tymczasem Pismo Święte podaje, że Archanioł Rafał radził biblijnemu Tobiaszowi, jak nie paść ofiarą działań Asmodeusza, a ostatecznie nawet Anioł ten walczył i pokonał owego demona. Wiedząc, że Rafał to wysłannik Boga, a pełen pychy i zazdrości diabeł jest zbuntowany, od razu wiemy, kto jest dobry i życzliwy człowiekowi, a kto pragnie jego zguby. Kabała natomiast zdaje się nie kierować bezwarunkową „lojalnością” wobec dobra i niejako usprawiedliwia antagonistów Jahwe. Liczy się tutaj matematyczna „wartość bezwzględna” sił nadprzyrodzonych. Mniej ważne jest odpowiadające im dobro lub zło.

Inne tradycyjne komponenty filozofii kabały również wzbudziły zachwyt wśród europejskich mistrzów wiedzy tajemnej. Wspomniane wcześniej “klucze Salomona” przeniknęły do zachodniego ezoteryzmu jako tytuły okultystycznych traktatów z gatunku grimoire (fr. nieczytelne pismo), które zawierały instrukcje dotyczące m.in. wywoływania duchów, zmuszania ich do posłuszeństwa, przeklinania wrogów, odnajdywania skarbów etc. Stało się to w okresie wypraw krzyżowych, kiedy przedstawiciele cywilizacji łacińskiej przesiąknęli doktryną kabały po nawiązaniu ściślejszych kontaktów z Żydami w Ziemi Świętej. Tworzone na przestrzeni wieków “klucze Salomona” przedstawiają niezrozumiałe dla laika ryciny z gąszczem przedziwnych symboli, a wśród nich oczywiście Gwiazdą Dawida, znakami astrologicznymi, pentagramami i wieloma hebrajskimi frazami zaczerpniętymi z Talmudu.

Poszczególne sefiry z kabalistycznego Drzewa Życia również wykorzystywane były w praktyce przez okultystów. Ich nazwy własne, np Chochma, czy Bina nanoszone były na karty tarota i szeroko opisywane w hermetycznych dziełach Aleistera Crowleya – gnostyckiego “świętego”, który sam nazywał siebie Bafometem (diabeł), zakładał okultystyczne, para – masońskie zakony (np. Ordo Templi Orientis) i uważany jest za ojca Thelemy (pseudo – religii, której motto brzmi: Czyń wedle swej woli będzie całym Prawem). Tę samą kabalistyczną materię zgłębiał i przelewał na papier niejaki Eliphas Levi – francuski wolnomularz, mistrz czarnej magii i guru świata wiedzy tajemnej. Jego prace zawierały m.in. konkretny podział pentagramów na tzw. “dobre” i “złe”, a także mnóstwo odwołań do diabła i jego przymiotów. To właśnie z dzieł Leviego czerpał później obficie Anton Szandor la Vey – założyciel kościoła szatana. Dodam, że wśród pism Francuza, takich, jak Historia magii, Biblia wolności, czy Magiczny rytuał Sanctum Regnum znajdziemy również pozycję pt. Większe i mniejsze klucze Salomona

Judaizm dzieckiem kabały?

W nurt ortodoksyjnego judaizmu wpisuje się dorobek żyjącego w XVI w. palestyńskiego rabina Izaaka Lurii. Już jako młodzieniec był on doskonale obeznany z Talmudem, który jednak mu nie wystarczał, Izaak chciał bowiem doświadczyć prawdziwego mistycyzmu. Luria zafascynował się XIII – wieczną księgą Zohar, za sprawą której wszedł w świat kabały. Żydzi chasydzcy utrzymują, iż Luria często przyzywał zza grobu Eliasza, od którego przyjął tajemną wiedzę, a tą z kolei dzielił się z kilkudziesięcioma uczniami. Oczywiście talmudyczno – kabalistyczna szkoła Izaaka Lurii zakładała system stopni wtajemniczenia – sposób zwracania się do bytów duchowych i przywoływania ich wyjawiany był dopiero tym adeptom, którzy opanowali w zadowalającym stopniu podstawy kabały. Luria jest jedną z najważniejszych postaci dla Żydów – nadali mu oni nawet przydomek Święty Ari (Święty Lew), a podobny zaszczyt spotkał jedynie kilku rabinów w całej historii judaizmu. Od lat wielu Żydów udaje się do Safedu na grób Lurii, by się tam modlić i oddać hołd wielkiemu duchowemu przywódcy z minionych wieków. Widzimy więc, że kabała, tak silnie przecież przesiąknięta gnozą i ezoteryką, gnieździ się u podstaw dzisiejszego judaizmu, jest jego źródłem i silną motywacją.

Odzwierciedlenie tego stanu rzeczy widzimy choćby na przykładzie obecnej w naszym kraju chasydzkiej organizacji żydowskiej Chabad – Lubawicz, która już w samej nazwie kryje powiązania z kabałą: człon chabad jest akronimem nazw trzech sefir z kabalistycznego Drzewa Życia: Chochma (mądrość), Bina (zrozumienie) i Daat (wiedza). Prawdopodobnie jest to subtelne podkreślenie filarów działalności tej organizacji – “edukacja” i ”nawracanie” innych na judaizm. Przedstawiciele tego właśnie ruchu byli zaproszeni tuż przed Świętami Bożego Narodzenia do polskiego Sejmu, gdzie zapalali chanukowe świece. Warto zaznaczyć, iż ruch Chabad – Lubawicz jest aktywny w internecie – posiada m.in. stronę na Facebooku, gdzie spotkamy się z “mistycznymi” treściami – zamieszczane tam są praktyczne opisy gematrii (rodzaj żydowskiej numerologii), stare ilustracje z opisem “Amulet do domu. Jerozolima. Początek XX wieku”, a także grafiki z kręgiem symboli astrologicznych (znaki zodiaku).

Ten, kto odrzuca judaizm i żydowską kulturę, w istocie odrzuca Jezusa […] – pisze redaktor Tomasz Terlikowski dla portalu Więź. Jest zgoła odwrotnie – jak mamy akceptować judaizm i traktować go jako „starszego brata”, kiedy mamy świadomość bluźnierczych wobec Chrystusa talmudycznych treści oraz mnogich ezoteryczno – gnostyckich powiązań? Wiedząc o nich wszystkich, brakuje mi narzędzi, by próbować obalać tezę o „satanistycznych aktach”  odbywających się w sejmie. W najprostszym katolickim ujęciu wszystko, co związane jest z okultyzmem, poświęcone jest złemu, a my chrześcijanie mamy unikać „wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5, 22), dlatego niechrześcijańskie, kabalistyczne rytuały nie powinny odbywać się za przyzwoleniem i aprobatą katolików.

Niedawna niekonwencjonalna interwencja posła Grzegorza Brauna z pewnością wychodziła poza kanon ogólnie przyjętych w naszym kręgu kulturowym działań dyplomatycznych w stosunkach międzynarodowych, jak również w opinii wielu osób przekroczyła ramy savoir-vivre’u. Z drugiej strony, koncentrując się na wymiarze duchowym całej sprawy, cieszy fakt, że w sejmie działają jeszcze osoby o głęboko zakorzenionej katolickiej tożsamości, które wbrew „poprawności politycznej”, próbują zdejmować maski, za którymi kryje się „ojciec kłamstwa”.

Zofia Michałowicz

„Bracia w wierze” czy „talmudyczni nacjonaliści”? Sprawa „Starszego Brata” [Część 1]

„Bracia w wierze” czy „talmudyczni nacjonaliści”? Sprawa „Starszego Brata” [Część 1] 

https://pch24.pl/bracia-w-wierze-czy-talmudyczni-nacjonalisci-sprawa-starszego-brata-czesc-1/


W związku z nadchodzącym Dniem Judaizmu w Kościele Katolickim, proponuję refleksję zgodną z pierwotną intencją ustanowienia tego wydarzenia – zagłębmy się w tajemnicę naszej katolickiej wiary i zastanówmy nad jej więziami z judaizmem. Czy faktycznie Żydzi to nasi „bracia w wierze”?

Dwa najsilniejsze filary żydowskiej obecności w dzisiejszym świecie, to judaizm talmudyczny oraz Holocaust, zastępujący niejako religię objawioną w roli spoiwa narodowego dla Żydów „świeckich”. Obie te kwestie nierozerwalnie wiążą się z niezwykle silnym poczuciem żydowskiego nacjonalizmu. Jak pisze ks. Marian Morawski, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także dziekan Wydziału Teologicznego tej uczelni pod koniec XIX w.:

Taka natura ludu izraelskiego przejawia się już w starożytnej jego historii. Ona sama już stanowiła niemałe uzdolnienie do przechowywania i bronienia skarbu Boskiego objawienia. Ale Bóg jeszcze umocnił ten jakoby piedestał nadprzyrodzonej religii, opierając tę religię na najsilniejszym z uczuć przyrodzonych: na nacjonalizmie; dał poznać temu ludowi, że jego wyjątkowo między wszystkimi ludami wybrał, że uczynił go swoim ludem, a sam, będąc Stwórcą nieba i ziemi, stał się jego, Izraela, Bogiem. W ten sposób nacjonalizm tego ludu, w zetknięciu z Bożym wybraniem i objawieniem, spotęgował się niesłychanie. Inne ludy miały też swe narodowe religie, ale jak liche i bezsilne! Izrael miał Boga wszechświata za Boga narodowego, i to nie iluzorycznie, ale prawdziwie; przekonywały go o tym raz po raz cudowne objawy Boskiej dobroci i sprawiedliwości. W ten sposób miłość własnego narodu potęgowała u Żydów miłość religii, która była chlubą i skarbem własnym ich narodu; i odwrotnie, wiara i przywiązanie do religii potęgowały w nich cześć narodu, poświęcenie się dla niego, solidarność najściślejszą z wszystkimi, co mieli szczęście do tego ludu wybranego należeć. I w ten sposób nacjonalizm tak głębokie na duszy Żyda wycisnął piętno, że po czterech czy pięciu wiekach bytu państwowego, można już było lud ten rozproszyć między wszystkimi narodami, dla rozniesienia wszędzie wyższego pojęcia o Bogu i nadziei odkupienia; już nie było obawy, żeby Żyd przestał być Żydem, żeby zatracił pojęcia religijne, których był piastunem i rozsadnikiem.

Niestety często podjęcie dyskusji o którymś z tych wątków – judaizmie lub Shoah – wiąże się z ryzykiem oskarżenia o antysemityzm. Uniemożliwia to konstruktywny dialog prowadzący do wyjaśnienia, czy narzucane nam od lat przekonanie o judaizmie jako „starszym bracie” chrześcijaństwa ma w ogóle zrozumiałe dla „zwykłego katolika” podstawy teologiczne. Judaizm posiada wiele odłamów, nurtów, które z jednej strony wydają się wewnętrznie sprzeczne, z drugiej wzajemnie się przenikają i uzupełniają jako podpora narodowej tożsamości Żydów. Najważniejsze pojęcia, które moim zdaniem nierozerwalnie wiążą się ze znanym nam obliczem tej religii to judaizm talmudyczny, kabała i chasydyzm.

Kontynuacja czy Pełnia Objawienia?

Termin judaizm używany jest przez religioznawców na określenie wiary narodowej wyznawanej przez Żydów, pojęciem tym określa się także ich wartości, obyczaje i tradycje. Powszechnie przyjmuje się, że judaizm pielęgnuje prastarą tradycję lewitów – jednego z plemion ludu Izraela, które jako jedyne zostało wyznaczone przez Boga do pełnienia kultu świątynnego. Kapłani ci składali ofiary i sprawowali przeróżne inne czynności liturgiczne według nakazów zawartych w Torze, m.in. w Księdze Liczb. Bogu podobała się ta służba, Pan przyjmował ofiary i błogosławił swemu ludowi, towarzyszył mu w drodze przez pustynię i obdarzył go Ziemią Obiecaną. Jednak, jak wyznajemy po katolicku, po zstąpieniu Chrystusa na ziemię i wypełnieniu przez Niego wszystkich mesjańskich starotestamentowych proroctw, czas “lewitów” minął.

Męka Pana Jezusa stanowi najdoskonalszą Ofiarę przebłagalną za grzechy świata, która przewyższa wartością wszystkie dawniejsze żydowskie ofiary razem wzięte. Z tego powodu człowiek pragnący podążać za Bogiem, obiektywnie rzecz biorąc, nie może zatrzymać się na poziomie dawnego kultu, który właściwy jest staremu przymierzu. Jako chrześcijanie ufamy temu, co podaje Nowy Testament, a głosi on tak: „[znam] obelgę wyrządzoną przez tych, co samych siebie zowią Żydami, a nie są nimi, lecz synagogą szatana. (Ap 2, 9) Dodatkowo Pan Jezus w Ewangelii Mateuszowej nazywa faryzeuszy, którzy później rozszerzyli, przeformułowali i skodyfikowali prawo ustne w Misznie, a potem w Talmudzie, i których „spadkobiercami” są dzisiejsi wyznawcy judaizmu, „plemieniem żmijowym”. (Mt 12, 34)

Wielu myślicieli uważa, że chrześcijaństwo jest swego rodzaju „kontynuacją” judaizmu i dlatego traktuje się te religie jako połączone szczególną więzią, z akcentem na pierwotny charakter judaizmu względem chrześcijaństwa. Nie jest to jednak pogląd uprawniony ani historycznie, ani teologicznie: przede wszystkim judaizm rabiniczny, bo z takim mamy dzisiaj do czynienia, pojawił się po zburzeniu Świątyni Jerozolimskiej, a więc już po narodzinach chrześcijaństwa.

Chrześcijaństwo nie tyle jest kontynuacją, co wypełnieniem judaizmu, ale judaizmu świątynnego, tego o którym czytamy na kartach Starego Testamentu – Jezus przypomina o tym w Kazaniu na Górze mówiąc „Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Powszechne jest przekonanie, że chrześcijanie i Żydzi otrzymali to samo dziedzictwo wiary, wyrażające się w Starym Przymierzu, zaś ten sam Bóg po prostu objawia się inaczej w każdej z tych religii.

Kiedy przyjrzymy się bliżej kwestii Boga żydowskiego i Boga chrześcijańskiego możemy dostrzec dość znaczącą różnicę w owych objawieniach: my wierzymy w Boga w Trójcy Świętej Jedynego, zaś judaizm otacza kultem Boga jednoosobowego, dlatego nie można uważać żydów za „braci w wierze” – taką tezę wyrażał m.in. ksiądz Michał Poradowski, profesor Katolickiego Uniwersytetu w Santiago de Chile, znany z poglądów antykomunistycznych, potępiający wpływ marksizmu i masonerii na losy społeczeństw i Kościoła. (Krytycy jego poglądów uważali je za „natrętnie antyjudaistyczne” i tendencyjne.)

Biskup Jean-Marie Le Vert w książce „CREDO taka jest moja wiara” opisuje historyczne aspekty objawienia danego Żydom. Judaizm objawiony Abrahamowi dopuszczał jeszcze istnienie innych „bogów” dla innych narodów. Z nastaniem Mojżesza, Bóg Abrahama stał się Bogiem całego ludu i jedynym prawdziwym Bogiem, którego czcić należało w ziemi Kanaan – lud żydowski pokonał mieszkające tam narody, a Bóg (symbolizowany niejako przez Arkę Przymierza) pokonał innych „bogów” (symbolizowanych przez m.in. złotego cielca). Aby przypominać o zawartym Przymierzu Bóg przysyłał proroków i sędziów. Mieli oni także przypominać o „uprzywilejowanym przeznaczeniu Izraela, który został ustanowiony światłem narodów – ludem, przez który Bóg objawia się człowiekowi”.

Za czasów Dawida i Salomona Namiot Spotkania zastąpiono Świątynią Jerozolimską, co wzmocniło tendencję do budowania publicznego kultu. Po zburzeniu Świątyni i niewoli babilońskiej utrwalił się zwyczaj wspólnego zbierania się żydów na modlitwę oraz przekonanie, że Bóg nie jest związany z ziemią i można modlić się także „na obcej ziemi”, a Bóg jest Bogiem całego świata. Po odbudowaniu Świątyni nastąpiła reorganizacja żydowskiego życia religijnego, w którym na pierwszym planie znalazły się modlitwa prywatna i modlitwa w synagodze. Gdy skończył się czas proroków, lud zajął się studiowaniem Biblii i pojawiły się znane z „klasycznego judaizmu” stronnictwa religijne, takie jak faryzeusze, saduceusze, zeloci czy esseńczycy.

Jednak Ziemia Święta została zajęta przez obce mocarstwa, reprezentujące politeistyczne wierzenia i zmuszające Żydów prześladowaniami do ich przyjęcia w celu stworzenia z nimi spójnego narodu. Żydzi zdecydowanie opierali się tym praktykom i ponownie walczyli o zachowanie „czystości swej wiary”, wiary monoteistycznej. Biskup Le Vert z tych historycznych doświadczeń i zakorzenionego konfliktu między monoteistyczną wiarą Żydów a religiami politeistycznymi wywodzi podstawową trudność w zrozumieniu chrześcijaństwa przez Żydów. Jezus przedstawiał im bowiem objawienie Boga-Trójcy, w czym upatrywali oni od dawna zwalczane zagrożenie. (Z tego też względu poganie łatwiej nawracali się na chrześcijaństwo). „Wiara w boskość Ojca, Syna i Ducha Świętego będzie więc elementem, który już na samym początku zadecydował o rozłamie judaizmu i chrześcijaństwa” – pisze biskup Le Vert.

Niektórzy teologowie wskazują, że naród żydowski nie był po prostu gotowy na objawienie się Boga w Trójcy dlatego Bóg najpierw objawił się mu jako jedność i stopniowo przygotowywał Pełnię Objawienia. Z kolei dla chrześcijan Tajemnica Trójcy Świętej, choć trudna do pojęcia, stoi w centrum wiary, ponieważ w trzech Osobach Boskich objawił nam się Jedyny Bóg (i mamy na to dowody zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie). Okazujemy to w najważniejszym i podstawowym chrześcijańskim geście – znaku krzyża oraz słowach „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Chrześcijaństwo w oczach Żydów było więc zupełnie inną niż wiara Hebrajczyków, różniącą się w zasadniczej kwestii religią.

Z naszej perspektywy judaizm świątynny i chrześcijaństwo łączy wiara w jedynego Boga Jahwe, który stworzył niebo i ziemię, przestrzeganie przykazań Dekalogu i wiara w nadejście Mesjasza. Kiedy jednak Zbawiciel przybył na Ziemię, tylko część Żydów uwierzyła w Niego, a część Go odrzuciła. Ci Żydzi, którzy poszli za Chrystusem utworzyli wraz z nawróconymi poganami Kościół, który miał za zadanie pielęgnować Dziedzictwo Jezusa i głosić Ewangelię wszystkim narodom. Ci, którzy nie uwierzyli, doprowadzili do Jego śmierci, a wkrótce utracili swoją Świątynię i swoją religię. Po zburzeniu Drugiej Świątyni zakończyła się linia kapłanów wywodząca się od Aarona, naród żydowski uległ rozproszeniu, a praktykowany przez niego kult miał formę wyłącznie synagogalną. Na gruzach Świątyni, w opozycji do chrześcijaństwa, narodził się judaizm rabiniczny oparty na Torze i Talmudzie, pielęgnujący urazy, niechęć do innych narodów i kultywujący przekonanie o „niezerwanym” przymierzu z Bogiem oraz wybraniu narodu Izraela.

„Nowa tradycja”

Szczególnie istotnym aspektem niniejszych rozważań jest fakt, iż od czasów Aarona i Mojżesza w tradycji żydowskiej zaszło wiele zmian, m.in. za sprawą rabinów – talmudystów, którzy na bazie pradawnych zwyczajów utkali tak naprawdę “nową tradycję”, której ostateczną odsłonę możemy dziś obserwować. We współczesnym judaizmie wyróżnić możemy wiele odłamów, różniących się nie tylko praktyką liturgiczną, ale także, a może nawet przede wszystkim interpretacją zasad zaczerpniętych z Biblii. Prof. Witold Tyloch w „Zarysie dziejów religii” wyróżnił judaizm ortodoksyjny (który podzielił na talmudyczno-rabiniczny i chasydzki) i judaizm konserwatywny, które kontynuują tradycję religii narodowej, judaizm reformowany dopuszczający zmiany w kulcie (np. równouprawnienie kobiet), a także judaizm liberalny (w Wielkiej Brytanii), który w ogóle nie zajmował się religią uważając judaizm za „zbiór tradycji narodowych”. Wszystkie te nurty łączy założenie o istnieniu jedynego, wiecznego Boga, dzieli zaś podejście do tradycji, narodu, państwa Izrael czy wiary w nadejście Mesjasza. Obecnie można także spotkać określenie judaizm rekonstrukcjonistyczny (odrzucający transcendencję) oraz judaizm humanistyczny, będący w istocie „religią bez wiary”, w której obchodzi się święta religijne ze względu na szacunek dla historii, której ta religia jest częścią. (Warto wspomnieć, że judaizm oparty na nauce Mojżesza kultywują Karaimi, którzy odrzucili Talmud i nauczanie rabinów. Dawniej tę powstałą w VIII w. religię zaliczano do judaizmu, obecnie nazywa się ją karaimizmem. Z kolei judaizm rabiniczny wyznawali od VIII w. Chazarowie).

Dla katolicyzmu największe znaczenie ma nurt ortodoksyjny, który z jednej strony opiera się na antychrześcijańskiej tradycji talmudycznej, z drugiej na kierunku chasydzkim, który cechuje panteizm w wyznaniu i duża aktywność misyjna w działaniu. Chasydyzm powstał w XVII w. na ziemiach dawnej Polski. W jego powstaniu, według prof. Tylocha, rolę odegrały czynniki emocjonalne, wiara w duchy i demony, siłę amuletów i sny. Chasydzi twierdzili, że Bóg jest wszędzie, zaś modlitwa odmawiana ze zrozumieniem jej przeznaczenia jest ważniejsza od Talmudu. Był to nurt mistyczny, a charakteryzowały go radość, ekstaza, śpiewy i tańce oraz rozwinięcie kultu cadyków, a także uświęcenie czynności życia codziennego (pracy, zabawy) przez pobożne ich wykonywanie. Co zrozumiałe, chasydyzm spotkał się początkowo z potępieniem ze strony talmudystów i rabinów, jednak oba nurty, w obliczu zagrożenia pro-asymilacyjnymi założeniami żydowskiego oświecenia – haskali, zbliżyły się do siebie pod koniec XIX w. Chasydzi również zaczęli doceniać konieczność kształcenia religijnego i rolę studiów talmudycznych.

Ponad sto lat temu różnicę między zapisami Starego Testamentu a Talmudu, (a tym samym poniekąd między judaizmem świątynnym a talmudycznym) barwnie przedstawił wspomniany wcześniej wybitny teolog, neoscholastyk ks. Marian Morawski. W jego pracy „Podstawy etyki i prawa” czytamy:

Odtąd się właściwie zaczyna druga część historii tego ludu – już nie Bożego. Jak pierwsza część tej historii znalazła swój najwyższy wyraz w Biblii, tak druga najdosadniej wyraziła się w Talmudzie, a później i aż po dziś dzień pod wpływem tej szczególnej księgi została. Ażeby możliwość takiej księgi, czy raczej takiej literatury jak Talmud zrozumieć, trzeba wiedzieć, że Talmud pisał się w najfatalniejszej chwili historii Izraela.(…) Rozpaczliwa obrona Jerozolimy i wreszcie zdobycie jej przez Tytusa, przechodziły w okropności wszystko, co starożytność znała. Żydzi stracili naraz wszystko, nawet miasto święte i kapłaństwo i jedyną świątynię. A po tym pogromie, jeszcze przez długi czas, Żyd był w państwie rzymskim jakby wyjęty spod prawa; po różnych miastach ludność, wprzódy gnębiona lichwą, korzystała z tego stanu rzeczy, aby grabić i mordować Żydów. Filon, Żyd, opowiada, że w Syrii nie było jednego miasta wolnego od tych rzezi. (…) Ten stan rzeczy trwał parę wieków, a właśnie w tym czasie, od II do V wieku pisał się Talmud. To nam tłumaczy dziwny i straszny charakter tego księgozbioru, który bez tego byłby niezrozumiałą zagadką. Podczas gdy Biblia Starego Zakonu nie tylko zawiera prawdy objawione, ale nawet pod względem literackim tchnie świeżością, wdziękiem, siłą i wielkością ducha, o Bogu zwłaszcza kreśli pojęcie nieporównanie wielkie i piękne – to Talmud przejawia samą karłowatość, złamanie ducha narodu, obniżenie go aż do dziecinnych a złośliwych bredni przeciw Rzymowi, który Żydów zgniótł, przeciw Bogu, który ich nie bronił, przeciw chrześcijaństwu, przeciw całemu światu. Tchnie z tych kart bezsilna złość karła, przygniecionego nogą olbrzyma. Sam Bóg izraelski, tak wielki w Biblii, w Talmudzie dziwnie maleje; rabini Go łają za to, że ludu swego nie ocalił i najwyraźniej stawiają siebie ponad Nim i swój Talmud ponad Pismem świętym. (…) nieszczęście czy Nemezis dziejowa zrządziła, że właśnie ów najsmutniejszy wytwór najgorszej dziejowej epoki Izraela, został na wieki jego księgą narodową i świętą, jego prawem, etyką i religią.

Czy współczesny judaizm to „prawowierny” Boży kult?

Ośmielę się postawić tezę, iż ceremonie judaizmu talmudycznego są bluźniercze i ranią Jedynego Boga, dlatego też katolicy nie powinni brać w nich, choćby biernego, udziału. Dlaczego tak uważam? Pismo Święte (np. w listach św. Jana) nazywa każdego, kto nie wyznaje Chrystusa, antychrystem, czyli kimś, kto, świadomie lub nie, jest na usługach złego. Taka osoba zostanie wydana na potępienie, jeśli przed śmiercią nie zechce włączyć się we wspólnotę Kościoła Chrystusowego i nie porzuci błędnych przekonań. Żydzi, świadomie odrzuciwszy Mesjasza, wzgardzili przecież samym Bogiem – jak więc to możliwe, by ich dzisiejsze rytuały i ceremonie religijne mogły oddawać Mu chwałę?

Zarówno judaizm świątynny, którego niektórzy wyznawcy prześladowali Jezusa, jak i judaizm rabiniczny, który przyczyniał się do prześladowania chrześcijan charakteryzują się odrzuceniem Boga w Trójcy Jedynego i negowaniem boskości Jezusa oraz kultywowaniem przekonania o wybraniu narodu Izraela. Stoi to w sprzeczności z wiarą chrześcijańską, w której Bóg okazał Pełnię Objawienia i która jest otwarta dla ludzi wszystkich ras i narodów.

Pan Jezus – „judaista”

W kontekście niedawnej, niekonwencjonalnej „akcji gaśniczej” posła Grzegorza Brauna, pojawiły się głosy, że przecież sam Pan Jezus obchodził Chanukę, o czym możemy przeczytać w Ewangelii św. Jana – faktycznie znajdziemy tam taki opis: „Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi…” Dochodzi do wymiany zdań, Jezus ponownie przedstawia im Prawdę: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”, mówi też „Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec”.

Obrońcy świętowania Chanuki przez katolików zapominają dodać, że w efekcie tej rozmowy prowadzonej podczas Uroczystości Poświęcenia Świątyni, która rzekomo jest „radosnym świętem tolerancji, pokoju i wolności”, dochodzi do następującej sytuacji: „I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować.” (…) „znów starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk”. 

Ks. dr hab. Marcin Kowalski, prof. KUL w rozmowie, którą opublikowano 13.12.2023 r. na portalu stacja7.pl  twierdzi: „Nie ma nic złego w chrześcijańskim świętowaniu Chanuki (…) Symbolika zmagania światła z ciemnością, światła wiary z mroczną tyraniczną siłą, która chce ją zniszczyć, jest także wyraźnie obecna w Ewangelii św. Jana i w chrześcijaństwie. Jest to perspektywa uniwersalna, ona łączy nasze religie. W Nowym Testamencie w tę arenę walki dobra ze złem, światłości z ciemnością, wkracza Mesjasz, Światłość Świata.”

Trudno mi zgodzić się z tą tezą – w moim rozumieniu dla chrześcijan światłem jest bowiem Jezus Chrystus, podczas gdy Żydzi, zarówno we wspomnianym fragmencie Ewangelii, jak i w całej swojej postawie zwieńczonej ukrzyżowaniem, są do Niego wrogo nastawieni. On nie jest dla nich Światłem Świata, przeciwnie  – On jest dla Żydów zagrożeniem kwestionującym „wyjątkowość narodu wybranego”.

Wspomniane święto kultywuje wątek nacjonalistyczny, ponieważ Chanuka (Hanukka) upamiętnia triumf krwawej, żydowskiej rebelii przeciwko pogańskim Seleucydom (dynastii hellenistycznej). Symbolicznym i kulminacyjnym punktem powstania Machabeuszy, bo to o nim mowa, było odzyskanie i ponowne poświęcenie w 164 r. p.n.e. zbezczeszczonej i ograbionej przez okupanta Świątyni Jerozolimskiej. Pozostający w euforii Żydzi świętowali wiktorię przez osiem dni. Składali wówczas Bogu ofiary dziękczynne, jedli, pili i bawili się. (Inna nazwa święta – Święto Świateł / Ognia nawiązuje do cudu związanego z odnalezieniem w świątyni koszernej oliwy, która paliła się 8 dni.)

Prof. Witold Tyloch w “Zarysie dziejów religii”, wskazał, że wojny machabejskie przyniosły Żydom pełną niezależność polityczną, zaś jeden z najważniejszych twórców znanego nam dziś judaizmu, średniowieczny komentator Talmudu i szanowany rabin Majmonides pisał w swych dziełach, że to, co jest w Chanuce najistotniejsze, to fakt wygranej kultury żydowskiej w walce z greckim dorobkiem cywilizacyjnym. Ujęcie czysto religijne przedstawia tutaj znacznie niższą wartość – “Boży palec” w sukcesie odbicia Świątyni Jerozolimskiej stał się tylko dodatkiem do całej historii. Charakter narodowo-niepodległościowy tego święta przewyższa więc aspekt duchowy.

Polską paralelą do żydowskiej Chanuki może być np. wspomnienie obrony Częstochowy przed Szwedami w czasie potopu, albo obchody Cudu nad Wisłą, gdzie na pierwszym planie jest sukces militarny. Specyfika judaizmu, który, jak pisze prof. Witold Tyloch, jest po prostu „religią na wskroś narodową, ograniczoną do jednego narodu i wyznawaną przez jeden naród”, sprawia, że elementy nacjonalistyczne splatają się z religijnymi, dlatego program obchodów Chanuki zakłada obecność wielu tradycyjnych, żydowskich rytuałów. Święto Świateł, choć nie należy do najważniejszych świąt żydowskich, stało się stałym elementem składowym judaizmu właśnie dlatego, że umacniało poczucie wspólnoty narodowej. Uroczyście obchodzono je w późnym judaizmie, a więc w judaizmie talmudycznym, który kultywuje niechęć i pogardę do wyznawców innych religii, szczególnie chrześcijan. Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie: kim są katolicy dla świętujących Chanukę Żydów? Czy przypadkiem nie są owymi poganami, których kultura została spektakularnie zwyciężona? Przecież dzisiaj nadal judaizm nie uznaje Jezusa za Mesjasza, a chrześcijan ma za heretyków.

W kontekście Chanuki warto także zwrócić uwagę, że najważniejsze święta żydowskie uwzględnione są w Torze, m.in. w Księdze Liczb. Znajdziemy tam oczywiście Szabat, Paschę,  Święto Tygodni, Dzień Przebłagania, a także Święto Trąbek, Święto Namiotów i Święto Nowiu Księżyca.

Nie widziałam tam wzmianki o Chanuce, być może dlatego, że do Biblii Hebrajskiej  rabini zaliczyli teksty powstałe do ok. 400 r p.n.e. Święto Świateł jest za to wspomniane w Księgach Machabejskich, które przyjęte są do kanonu Biblii… przez katolików, Żydzi nie uznają Ksiąg Machabejskich za wchodzące w skład kanonu Biblii Hebrajskiej. Świętowanie przez nich Chanuki musi więc wywodzić się z innej tradycji – tradycji narodowej, lub nakazów talmudycznych, które przesiąknięte są silnym nacjonalistycznym, a zarazem antychrześcijańskim przekazem.

Pan Jezus pobożnie przestrzegał przepisów wyznaczonych przez judaizm świątynny, w którym się wychował. Należy jednak pamiętać, że ten „etap” judaizmu już nie istnieje. Funkcjonujący dziś judaizm talmudyczny zgoła inaczej rozkłada akcenty i interpretacje Bożych praw. Ks. prof. Mirosław Wróbel, w swojej przełomowej książce „Jezus i Jego wyznawcy w Talmudzie”, opierając się na tekstach źródłowych w języku hebrajskim i aramejskim, ukazał sposób, w jaki Żydzi judaizmu rabinicznego postrzegali Jezusa:

Przez wieki rabini utrwalali fałszywy obraz Jezusa i Jego wyznawców. Chrześcijan określali mianem sekciarzy i bałwochwalców. Jezusa na kartach Talmudu przedstawiali jako magika i bękarta, człowieka wartego pogardy i przekleństwa” (…) „Rabini utrzymywali, że Jezus był bękartem zrodzonym z nierządu, że Jego matka była kobietą lekkich obyczajów, że był wyłącznie człowiekiem i oszustem, który używał magicznych sztuczek, by zwodzić i oszukiwać tłum. Według Talmudu miał zostać ukamienowany i zawieszony na drewnianym palu na pośmiewisko i dla pogardy. Rabini zaprzeczali przy tym, jakoby pogłoski o Jego zmartwychwstaniu były prawdziwe. Chrześcijanie jako bałwochwalcy mieli niszczyć tożsamość narodu i przyczyniać się do zerwania Przymierza, jakie Bóg zawarł z Mojżeszem, dlatego podkreślano słuszność wydawanych na chrześcijan wyroków śmierci – czytamy w opublikowanym na portalu gosc.pl artykule ks. Rafała Pastwy „Antychrześcijaństwo rabinów” opisującym prezentację książki ks. prof. Wróbla.

Czy zatem katolik powinien brać udział w żydowskich świętach narodowych i rytuałach judaizmu talmudycznego?

Zofia Michałowicz