Obrońca ks. Michała Olszewskiego: Rzecznik Praw Obywatelskich mija się z prawdą. [Po polsku znaczy: Broni winnych, kłamie i oszukuje].

Obrońca ks. Michała Olszewskiego: Rzecznik Praw Obywatelskich mija się z prawdą

Czym się różni niehumanitarne traktowanie od tortur?

23.12.2024 https://www.tysol.pl/a132838-obronca-ks-michala-olszewskiego-rzecznik-praw-obywatelskich-mija-sie-z-prawda

– Rzecznik tak jakby ustawiał się trochę w charakterze obrońcy państwa polskiego. RPO zdaje sobie sprawę, że jego raport wydaje tak naprawdę wyrok na państwo polskie, na administrację wykonawczą tego państwa polskiego, władzę wykonawczą – mówi obrońca ks. Michała Olszewskiego mec. Krzysztof Wąsowski w rozmowie z Moniką Rutke.

Ks. Michał Olszewski Obrońca ks. Michała Olszewskiego: Rzecznik Praw Obywatelskich mija się z prawdą

Ks. Michał Olszewski / Wikipedia CC0 1.0 Amdg

Rzecznik Praw Obywatelskich potwierdził, że ks. Michał Olszewski był traktowany w sposób niehumanitarny podczas aresztu. Jak napisał RPO, „natężenie opresyjnych warunków uprawnia do stwierdzenia, że w tym zakresie doszło do niehumanitarnego traktowania tymczasowo aresztowanego”. W raporcie pojawiają się jako argumenty przemawiające za takimi ustaleniami m.in. nieprzerwane, 15-godzinne czynności procesowe bez możliwości odpoczynku, bez posiłku czy nieprzerwane stosowanie kajdanek. Rozmawiamy z reprezentującym ks. Michała adwokatem, mec. Krzysztofem Wąsowskim.

Czy Pan jako adwokat ks. Michała Olszewskiego uczestniczył w jakiś sposób w badaniu tej sprawy przez RPO?

Nie, nie miałem dostępu do dokumentów. Nikt od rzecznika się ze mną nie komunikował. To było dużym zaskoczeniem, że nie wystąpili o stanowisko obrońców w tej sprawie, więc zrobili to poza nami. 

Czyli RPO nie podjął tego tematu na wasz wniosek, tak?

– Raczej badał z urzędu, tak sądzę, bo nasze wnioski nie były chyba wiążące dla nich. I dlatego nas tak potraktowali, że zupełnie nie chcieli wysłuchać naszej wersji wydarzeń. A mimo to raport jest druzgocący dla ministerstwa, to znaczy dla ABW, dla Policji, a nawet dla Służby Więziennej.

Pamiętam jeszcze naszą rozmowę z czerwca, kiedy ks. Michał przebywał w areszcie wydobywczym, że akurat o zachowaniu Służby Więziennej ksiądz się wypowiadał raczej ciepło.

– Tak, oni byli najlepsi dla księdza Michała. Mimo tego w tym raporcie wychodzą na równi, że tak powiem. Także jest parę zaskoczeń w tym raporcie. Generalnie ten raport potwierdza wersję wydarzeń przedstawioną przez ks. Olszewskiego i przez obie panie.

“Zniknięte” nagrania

W swoim wpisie ujawnił Pan, że RPO nie dotarł do nagrań wideo z przeprowadzanych czynności z udziałem ABW i policji. Jak do tego doszło? 

– To, co ustalił rzecznik, to to, że niestety materiałów wideo po prostu nie ma. Obrona wnioskowała o to, aby sąd zwrócił się i do policji, i do ABW o materiały wideo rejestrujące czynności, których oni dokonywali. Obrona sobie nie wyobrażała tego, że ABW nie rejestruje swoich czynności. Szczególnie w takich sytuacjach bym powiedział dość medialnych, gdzie było wiadomo, że sprawa jest polityczna od samego początku.

I tak jak oni rejestrowali, co było widać, materiały wejścia do domu ministra Ziobro, tak jak rejestrowali zatrzymanie ministra Romanowskiego, tak jak rejestrowali przewiezienie Pawła Szopy z lotniska do prokuratury. To raptem tutaj to zniknęło. I co jest ciekawe, Rzecznik Praw Obywatelskich w tym komunikacie mija się z prawdą, bo rzecznik próbuje bronić służby, twierdząc, że obrona się spóźniła albo że obrona nie zawnioskowała o te materiały, co jest nieprawdą.

Obrona od razu złożyła zażalenie na zatrzymanie. Od razu było wiadomo, że materiał dowodowy powinien się znaleźć w sądzie.

Obrona nie miała przecież żadnego dostępu do materiału dowodowego?

– To jest pierwsza, podstawowa sprawa.

A druga rzecz jest taka, że ABW z rozbrajającą szczerością przyznało w postępowaniu sądowym, że ona w ogóle nie rejestrowała tego wydarzenia. To jest mało wiarygodne. Bardzo mało wiarygodne, więc Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdził, że oni po prostu to skasowali. Dlatego oczekujemy od RPO, jako obrońcy, żeby pokazał nam materiał swojego postępowania.

On miał pokazać dzisiaj raport, bo on dzisiaj wydał jedynie komunikat, który jest jakby wnioskami z tego raportu. Chcielibyśmy zobaczyć, na jakiej podstawie on do tych wniosków doszedł. Nie mamy pojęcia.

“To nie jest raport”

Rzecznik Praw Obywatelskich nazwał to raportem.

Dla nas to nie jest ten raport. To są po prostu dwie strony wniosków i tyle. Nie wiemy, kogo RPO przesłuchał, z kim rozmawiał, jakie dokumenty miał w ręku, na jakiej podstawie takie wnioski zostały sformułowane. To jest materiał, który jest totalnie niepełny i pod tym względem jest on niesatysfakcjonujący.

Natomiast RPO przesądza, że miały miejsca liczne nieprawidłowe rzeczy. Co samo w sobie stawia w bardzo złym świetle sąd i prokuratura oczywiście.

No właśnie, RPO mówi o nieprawidłowościach, a z tego nazwijmy to raportu wynika, że łamane było prawo.

– Nieprawidłowości to jest łamanie prawa. Rzecznik tak pięknie, poetycko na to mówi nieprawidłowości, ale tak naprawdę chodzi o to, że służby naruszały przepisy. Nieprawidłowo stosowali prawa, czyli, że łamali to prawo.

No właśnie, mimo że ten komunikat sprawia takie wrażenie, że RPO odkrył tam rzeczy straszne, których nie chce do końca ujawnić opinii publicznej, ale nazywając to nieprawidłowościami, wskazując to, że obrona powinna wcześniej składać wnioski dowodowe. Przecież to nie obrona ma zabezpieczać materiał dowodowy. 

Rzecznik tak jakby ustawiał się trochę w charakterze obrońcy państwa polskiego. RPO zdaje sobie sprawę, że jego raport wydaje tak naprawdę wyrok na państwo polskie, na administrację wykonawczą tego państwa polskiego, władzę wykonawczą. Mówi, że państwo polskie łamie prawo, jest niepraworządne. I to jeszcze w tak newralgicznych sytuacjach, jak kwestie pozbawienia swoich obywateli wolności. Tutaj akurat powinno być wszystko zgodne z konstytucją.

“Czym się różni niehumanitarne traktowanie od tortur?”

Mówimy o przedłużaniu aresztu wydobywczego wielokrotnie.

Rzecznik unika tutaj takich zwrotów. Nie mówi o torturach, tylko o nieprawidłowościach. A w przypadku księdza Olszewskiego mówi o niehumanitarnym traktowaniu. Dlatego obrona będzie się pytać natychmiast, a czym to się różni?

Artykuł 41 ustęp 4 Konstytucji mówi o zakazie niehumanitarnego traktowania. Nie używa słowa tortur, ale to jest jakby jednoznaczne, bo chodzi o to samo. Tymczasem RPO wdaje się jakby w takie dywagacje interpretacyjne. On boi się o to, że to będzie miało bardzo negatywny wpływ na wizerunek państwa polskiego na arenie międzynarodowej. Problem polega na tym, że rzecznik nie jest od dbania o wizerunek państwa polskiego na arenie międzynarodowej, tylko od dbania o prawa obywatelskie w tym państwie. Tak jakby mu się rola pomyliła. 

“Będziemy dochodzić sprawiedliwości”

Jakie będą dalsze kroki w dochodzeniu sprawiedliwości w kwestii niehumanitarnego traktowania księdza i dopuszczania się nieprawidłowości wobec urzędniczek?

– Jeśli chodzi o RPO, to nie mamy pojęcia, jakie są dalsze kroki. My będziemy chcieli prosić pana rzecznika o to, żeby nam dał twardsze informacje, na podstawie których doszedł do przedstawionych wniosków.

A my jako obrona i tak idziemy do trybunałów międzynarodowych, do Europejskiego Trybunału Prawa i Sprawiedliwości. Dochodzić sprawiedliwości.

Widać wyraźnie, że ten komunikat rzecznika stoi w jawnej sprzeczności z postanowieniem Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotów, pani sędzi Joanny Włoch, która po prostu źle wykonała swoją pracę, bo można wnioskować z tego raportu RPO. Sąd niestety nie zbadał tej sprawy. Rzecznik zrobił to dużo lepiej.

A sąd miał większe instrumenty, mógł więcej zrobić.

Panie mecenasie, trudno nie powiązać też sprawy tego komunikatu RPO z sytuacją ministra Romanowskiego.

Niewątpliwie ten komunikat wpisuje się w to, co mówi minister Romanowski, że żyjemy w państwie niepraworządnym. W państwie, w którym – według nawet samego RPO zupełnie niezależnego od obrony ani od tych ludzi, którzy są ścigani dzisiaj z motywów politycznych – więźniowie, aresztanci są traktowani nieprawidłowo, czyli niezgodnie z prawem.

No to jest bardzo niepokojący sygnał. Pragnę przypomnieć, że Rzecznik Praw Obywatelskich zgodnie z Konwencją Waszyngtońską, konwencją ONZ-owską w sprawie tortur jest specjalnym komitetem w Polsce, reprezentuje ONZ w sprawie tortur. Jest organem badającym tortury. Rzecznik mówi, że w świetle tych definicji prawno-międzynarodowych to może to torturą nie było, ale na pewno były to nieprawidłowości, niehumanitarne traktowanie. To i tak jest to bardzo duży cios dla służb.

W takim razie co moglibyśmy uznać za torturę? Gdzie przebiega ta granica pomiędzy niehumanitarnym traktowaniem a torturą?

Nie wiadomo, właśnie to jest pytanie do rzecznika, a nie do nas. Widocznie rzecznik ma jakieś inne definicje, których my nie znamy. Dlatego potrzebujemy pełnego raportu od rzecznika.

Panie mecenasie, ma Pan kontakt i z księdzem Olszewskim, i z paniami urzędniczkami? W jakiej są formie? Jak się czują?

– Dziewczyny? Super. Dziewczyny są dzielne, bardzo dzielne i są zdeterminowane, aby dążyć do tego, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Natomiast ksiądz Olszewski jest w fatalnej formie, ponieważ zdiagnozowano u niego jakiś szczególny rodzaj zespołu stresu pourazowego PTSD.

  • Autor: Monika Rutke,kor.

Francja: Pracujący w szpitalu murzyński pielęgniarz, zaatakował i zgwałcił dziewczynkę, pacjentkę.

Pracujący w szpitalu murzyński imigrant, zaatakował i zgwałcił pacjentkę

https://www.magnapolonia.org/pracujacy-w-szpitalu-murzynski-nachodzca-zaatakowal-i-zgwalcil-pacjentke/

37-letni murzyn pracujący we francuskim szpitalu Jean-Verdier w Bondy w departamencie Sekwana-Saint-Denis, został oskarżony o napaść i gwałt na 15-latce, pacjentce szpitala.

Pracujący w szpitalu murzyński imigrant, zaatakował i zgwałcił pacjentkę.  – Ona nic nie mówi, wciąż jest w szoku. Jej rodzice są zdezorientowani: nie rozumieją, że wydarzyło się to w szpitalu i z ręki członka personelu – powiedział Alexandre Lobry, prawnik zajmujący się nastolatką i jej rodziną, precyzując, że psychika jego klientki jest w ciężkim stanie.

Czarny pielęgniarz została aresztowany we wtorek 17 grudnia, gdy jakby nigdy nic, przebywał na swojej zmianie w placówce Assistance publique – Hôpitaux de Paris (AP-HP). Poprzedniej nocy wszedł do pokoju 15-letniej dziewczynki hospitalizowanej w tym obiekcie.

– W niedzielę oskarżony próbował spoufalać się z moją klientką, pozwolił sobie na jej dotykanie, ona zaalarmowała wówczas inny personel medyczny”, lecz na próżno. W poniedziałek wieczorem pielęgniarz wszedł do pokoju dziewczynki, zdjął jej okulary, zabrał telefon komórkowy i przyłożył jej lampę błyskową do twarzy, aby wymusić na niej seks oralny – relacjonuje prawnik ofiary.

W ciągu kilku godzin po zdarzeniu ofiara doznała ataku paniki, co zaalarmowało zespoły medyczne, które następnie wezwały policję. Prokuratura w Bobigny wszczęła śledztwo. Murzyński pielęgniarz został umieszczony w areszcie śledczym.

Jeśli ten  pielęgniarz pracuje na oddziale ratunkowym dla dzieci od siedmiu lub ośmiu lat, zadajemy sobie pytanie, czy nie było innych ofiar. Poszukujemy informacji na ten temat – podkreślił Lobry.

Polscy biskupi mówią „NIE” działaniom MEN! Hierarchowie wzywają rodziców do walki w obronie „praw osób wierzących”

Polscy biskupi mówią „NIE” działaniom MEN! Hierarchowie wzywają rodziców do walki w obronie „praw osób wierzących”

https://pch24.pl/polscy-biskupi-mowia-nie-dzialaniom-men-hierarchowie-wzywaja-rodzicow-do-walki-w-obronie-praw-osob-wierzacych

Wobec działań MEN i braku woli porozumienia w sprawie kluczowej dla edukacji i wychowania polskich dzieci i młodzieży do wartości, wyrażamy stanowczy sprzeciw – czytamy w Komunikacie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wobec zmian wprowadzanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w organizacji lekcji religii w szkołach publicznych.

Poniżej publikujemy pełny tekst Komunikatu KEP:

Komunikat Prezydium Konferencji Episkopatu Polski
wobec zmian wprowadzanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej
w organizacji lekcji religii w szkołach publicznych

W ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami zakrojonego na szeroką skalę procesu zmian wprowadzanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w organizacji lekcji religii w szkołach publicznych. Z tak dużymi zmianami mamy do czynienia po raz pierwszy od 1989 roku. Zarówno te, które zostały przyjęte od września 2024 roku, jak i zapowiadane na wrzesień 2025 roku, nie tylko w sposób jednoznaczny stoją w sprzeczności z przepisami wyższego rzędu, ale przede wszystkim są krzywdzące i dyskryminujące dla wielu uczniów i nauczycieli religii. Zmiany te godzą również w prawa rodziców i opiekunów do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, co gwarantuje Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej (art. 53).

W opinii znacznej części rodziców i nauczycieli religii, co zostało wyrażone m.in. przez różne formy protestów i petycji ze strony środowisk wychowawczych, wprowadzone od września 2024 roku rozporządzeniem Ministra Edukacji zmiany dotyczące niewliczania oceny z lekcji religii do średniej ocen oraz łączenia klas dzieci i młodzieży w różnym wieku edukacyjnym w większe grupy, i to wyłącznie na zajęciach z religii, są szkodliwe z punktu widzenia wychowawczego. Uczniowie powinni bowiem mieć zapewniony dostęp do programu nauczania opartego na treściach adekwatnych do poziomu ich rozwoju oraz zdolności percepcyjnych i poznawczych w danym wieku. Ponadto zmiany te pozbawiają uczniów motywacji do uczestnictwa i angażowania się w lekcje religii. Trzeba w tym miejscu także podkreślić, że wspomniane zmiany zostały wprowadzone w życie bez wymaganego przez Ustawę o systemie oświaty „porozumienia z władzami Kościoła Katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego oraz innych kościołów i związków wyznaniowych” (art. 12 ust. 2), co potwierdził Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 27 listopada 2024 roku.

Podobnie ma się rzecz z dalszymi zapowiadanymi przez MEN zmianami. Dotyczą one redukcji wymiaru nauczania religii do jednej godziny tygodniowo oraz nakazu organizowania lekcji religii przed lub po zajęciach szkolnych. Są one dyskryminujące, gdyż będą w sposób znaczący ograniczać prawo do dostępu do lekcji religii dla uczniów, których rodzice, lub oni sami, będą sobie tego życzyć. Nie uwzględniono również wprowadzenia okresów ochronnych dla nauczycieli religii. Wprowadzenie w życie tych rozwiązań również będzie bezprawne, gdyż nie osiągnięto w tym temacie wymaganego porozumienia ze stroną kościelną. Wprowadzane zmiany mogą w konsekwencji prowadzić do całkowitego wyeliminowania nauczania religii w polskich szkołach publicznych.

Podejmowane przez stronę kościelną rozmowy z Rządem RP nie doprowadziły do porozumienia. Kompromisowa propozycja strony kościelnej, polegająca na wprowadzeniu zasady obligatoryjności nauczania religii lub etyki ze względu na potrzebę aksjologicznej formacji uczniów, została przez stronę rządową odrzucona. Podobnie jeśli chodzi o rozłożenie na kilka lat stopniowej redukcji wymiaru nauczania religii w szkołach średnich, przy poszanowaniu praw pracowniczych nauczycieli religii. Wobec takich działań MEN i braku woli porozumienia w sprawie kluczowej dla edukacji i wychowania polskich dzieci i młodzieży do wartości, wyrażamy stanowczy sprzeciw.

Przypominamy, że nauczanie religii w szkole uznawane jest za standard w zdecydowanej większości państw europejskich, jest także jednym z symboli przemian wolnościowych w Polsce po 1989 roku. Dlatego też Kościół będzie podejmował dalsze stosowne kroki prawne mające na celu powstrzymanie wprowadzanych zmian.

Zachęcamy i prosimy rodziców oraz organizacje społeczne o zaangażowanie się w obronę uniwersalnych wartości i praw osób wierzących, które powinny być respektowane zawsze, niezależnie od politycznego kontekstu. Rodzicom, wychowawcom, nauczycielom religii, katechetom oraz wszystkim zatroskanym o pełny i harmonijny rozwój dzieci i młodzieży, udzielamy pasterskiego błogosławieństwa.

Komunikat do odczytania w ramach ogłoszeń parafialnych w Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, 1 stycznia 2025 roku.

BP KEP

Źródło: episkopat.pl TG

Plan Nowackiej zdemaskowany: Kto naprawdę stoi za edukacją seksualną?


“Filip Marinov, CitizenGO” <petycje@citizengo.org> 23 XII 2024

W minioną środę odbyło się ważne posiedzenie parlamentarnych zespołów ds. ochrony życia i zdrowia Polaków oraz ds. życia i rodziny. Głównym tematem obrad była nowa podstawa programowa tzw. edukacji zdrowotnej promowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. To projekt, który może mieć katastrofalne skutki dla naszych dzieci i młodzieży.

Eksperci z wielu dziedzin nie pozostawili na tej propozycji suchej nitki. Dr Dorota Jarczewska i dr Dorota Sienkiewicz alarmowały, że elementy seksualizacji zawarte w programie doprowadzą do wczesnego rozbudzenia seksualnego dzieci, co wywoła u nich ogromny stres i poważne problemy zdrowotne.

Nowa propozycja nie tylko nie chroni zdrowia młodych Polaków – ona im realnie zagraża!

Jeszcze bardziej wstrząsające są szczegóły dotyczące autorów tego projektu. Jednym z nich jest osoba współpracująca z organizacjami promującymi antykoncepcję, aborcję i treści pornograficzne. Czy można powierzyć edukację naszych dzieci ludziom związanym z sex-shopami i lobby aborcyjnym? To niedopuszczalne!

Planowana reforma zakłada zastąpienie „Wychowania do życia w rodzinie” – przedmiotu promującego wartości rodzinne – przymusowym programem oderwanym od etyki, nauki i zdrowego rozsądku. Zamiast kształtować odpowiedzialnych i świadomych młodych ludzi, wprowadza się edukację, która promuje hedonizm i destrukcyjne wzorce.

CitizenGO już działa! Rozpoczęliśmy kampanię, której celem jest powstrzymanie tej szkodliwej reformy. Nie ustąpimy! Wspólnie z rodzicami, nauczycielami i ekspertami walczymy o zachowanie zdrowych wartości, ochronę dzieci i bezpieczeństwo naszych rodzin.

Nie możemy dopuścić, aby Polska podążyła śladem krajów Europy Zachodniej, gdzie permisywna edukacja seksualna wywołała społeczne kryzysy. Nasze dzieci zasługują na ochronę, a nie na ideologiczną indoktrynację.

Dziękujemy, że jesteś z nami w tej walce. Twoje wsparcie i zaangażowanie to nasza największa siła. Razem obronimy przyszłość naszych dzieci!

Z wyrazami determinacji,

Filip Marinov z całym zespołem CitizenGO

Dwie ściemy kampanii prezydenckiej

Dwie ściemy kampanii prezydenckiej

Jerzy Karwelis https://dziennikzarazy.pl/21-12-dwie-sciemy-kampanii-prezydenckiej

kampanija

21 grudnia, wpis nr 1327

———————–

Bierność demosu gwarancją degeneracji elit

=============

Napisałem ostatnio do Do Rzeczy, że obserwujemy jakieś gwałtowne przemiany w narracji partii plemiennych z okazji wyborów prezydenckich. Na papierze musiałem się ograniczać, a więc tu, po elektronicznemu, u siebie, mogę się bardziej rozwinąć. Jest kilka elementów, które dziś omówię, ale głównie skupić się chcę na tym, co z tej sytuacji wynika i to nie tylko w perspektywie najbliższych wyborów prezydenckich, ale jakie wypływają z tego wnioski na przyszłość i jaki się wyłania z tego ogólny obraz naszej polskiej sceny politycznej i demokracji w ogóle.

Ukraina

Tak, okazało się, że można ekshumować ofiary Rzezi Wołyńskiej. Tyle było gadania o tym, przemilczania, ale też i gwałtownych reakcji, jak ta na przykład z ust „ukraińskiego człowieka w Warszawie”, czyli prezydenta Dudy, który powiedział do protestujących w sprawie wołyńskiego milczenia, że żądania ekshumacji to bieganie z widłami. Trudno o większy lapsus, gdyż to nie protestujący biegali z widłami, tylko banderowcy tymi widłami patroszyli Polaków. Dopiero teraz wyszło – ach, te mądre milczenie mądrości etapu polityków i mediów –, że Polacy jednak się domagali ekshumacji, tylko… Ukraińcy nic nie odpowiadali na te monity. A więc wyszło tak trochę głupio, bo niech by chociaż powiedzieli NIE, to by można było zrobić larum. A tak, ani tak, ani nie. Polska milczała o daremności takich prób, by z jednej strony nie zrobić przykrości jako sługa swemu panu, z drugiej – by nie pokazać zerowej swej sprawczości w relacjach z Kijowem.

I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystko się zmieniło. Okazało się, że tak naprawdę to wszyscy chcieli, tylko jakoś tak się nie złożyło. Za to złożyło się z Niemcami, którzy w ramach porozumienia z Kijowem wykopali już tam u siebie z setkę tysięcy hitlerowców poległych w II wojnie światowej. Ani wojna z Rosją tu niczego nie blokowała, ani rachunki ukraińskich krzywd. A w przypadku polskich żądań słyszeliśmy takie tłumaczenia. Z tym, że tłumaczenia te nie padały nawet z ukraińskich ust. Tu nas zlewano i sama Polska musiała – z rzadka – tłumaczyć (się?) za Ukraińców (za siebie?), dlaczegóż to nie można zadośćuczynić Polakom biegającym z widłami. Tak nas olewano.

Wisiała nad tą kwestią zasłona milczenia. Przed Majdanem nie wypadało, po Majdanie też, bo się tam wolny naród ukraiński borykał z trudną wolnością, trza było się przytulać, a nie świecić w zęby dołami śmierci. To samo w Majdanie Drugim, pierwszej agresji Rosji w 2014 roku, to samo i teraz, kiedy Rosja zaatakowała na całego Ukrainę. Nie było na to czasu, odpowiednich sytuacji, bo albo byliśmy w trakcie „ważniejszych” spraw, albo wojny, albo odbudowy i tak to się ciągnęło. Czemuś teraz się to skończyło i nagle okazało się, że to jakieś po prostu gapiostwo, wszyscy chcieli, wcale sytuacja nie dojrzała, tylko zawsze byliśmy ku temu.

Popatrzmy się na to po kawałku, czyli najpierw od strony polskiej i to konkretnego rządu. Tuski tym gestem, bo to gest tylko, o czym poniżej, wyrwali z serca PiS-u jeden z większych kawałków narracji przedwyborczej – Ukrainę. Przecież daliśmy wszystko, przyjęliśmy wszystkich i Kaczor pierwszy pojechał salonką do Kijowa. Ale tej kwestii nie załatwił. A przyszedł Tusk i załatwił. Proszę – jest. I zobaczmy jeszcze nie jedno cudo. Były wyrywacz krzyży z urzędów – Trzaskowski – zaraz będzie stawiał krzyże na wołyńskimi dołami śmierci. Wszystko dla zwycięstwa. W wyborach prezydenckich. To będzie podobny piwot, jak z uchodźcami: raz be, a raz super. Zwłaszcza, że kwestia ekshumacji, walki o nią, ale i wypierania jej potrzeby, to nie jest narracja, w którą PO była kiedykolwiek mocniej umoczona. To narracja PiS-u, bo to on się z nią zmagał w czas wojny ukraińsko-rosyjskiej. A więc tu Tusk nie musi tak bardzo zjadać własnej żaby, jak z uchodźcami, bo to werbalnie nie jego żaba. A jak mu z uchodźcami wyszło, że dało się odwrócić swój lud ukochany od popierania uchodźczego szukania szczęścia na stronę zwolenników (pisowskiej zresztą) tezy, że to szkoleni przez putinołukaszenków agresorzy, to tym bardziej to się da z ekshumacjami.

Czemu nie dowiozą?

Dlaczego napisałem, że to gra pozorów? Przede wszystkim dlatego, że niczego innego nie można się spodziewać po rządzie Tuska, który jedyne konkretne działania przeprowadza wyłącznie w sferze narracyjnej, nie siląc się na realizację, nawet na konkret. Ale pozostaje kwestia tego, czemu to nagle Ukraińcom się odmieniło? Tu są dwie tezy i trzecia – moja. Pierwsza mówi, że to wyraźny gest pośredniego poparcia Kijowa wobec Tusków, przed ważnymi dla nich wyborami. Bo przychylenie się do ekshumacyjnych oczekiwań daje plusy dodatnie nowej władzy. Sprawa jest jednak drażliwa i jej „załatwienie” może się spotkać z entuzjazmem środowisk, dla których PiS to jeszcze jak cię mogę, ale że robią takie proukraińskie numery, to już za dużo. Nawet na tyle, że jak ktoś tę kwestię załatwi (nawet piekłoszczyki od Tuska), to mu się da głos. Tak jak z rolnikami wobec PiS-u za „zwierzęcą piątkę”, czy w przypadku przedsiębiorców, którzy pokarali PiS za Polski Ład, oddając głos na PO. Po złości i za karę.

Druga wersja, bardziej absorbująca, to taka, że jak trwoga, to do Boga. Ukraińcy mieliby się zgodzić na ten w sumie gest tylko dlatego, że ich amerykańskie rachuby słabną, Niemcy im nic nie dają, a więc trzeba sobie znaleźć bliżej jakiegoś kumpla, nawet w jedności porzucenia, by się poprzytulać. Stąd ma to być ten gest. Wydaje mi się, że te rachuby są zbyt… optymistyczne. Ukraińcy będą grali w grę bez nas do końca, my niewiele im dajemy, zaś ich ostatnie umizgi do Trumpa, to desperackie próby odwrócenia uwagi od tego, że Zełeński tak naprawdę w wyborach w USA poparł Harris i boi się, że teraz emocjonalny Trump się na nim zemści. Stąd ten krok na zbliżenie z Polską jest moim zdaniem chybiony, gdyż to w żadnej mierze rachub Trumpa co do Kijowa nie zmieni.

Moja, obiecana teza jest prostsza – oni, Ukraińcy znaczy się, zrobili to po tuskowemu, może on im tam to wszystko wytłumaczył: że dwa razy obiecać, to jak raz dowieść (to Radkowe jest), kto to będzie pamiętał, zrobi się jakiś gest, wbije przy kamerach jakiś szpadel a potem świat dostarczy tylu stymulowanych wrzutek, że wszystko pójdzie w niepamięć. I Ukraińcy, moim zdaniem chętnie przystali na taką manianę. A więc żadnych ekshumacji nie będzie. Dodam, że Ukraińcy ekshumacji nie dowiozą z przyczyn zasadniczych, ale te omówię w osobnym artykule, bo sprawa jest zarówno złożona, jak i obszerna.

Obietnica druga – koniec wojny

Druga sprawa, która pojawiła się wspólnie jako narracja obu plemiennych kandydatów to obietnica końca wojny polsko-polskiej. No, to już jest kompletna rewelacja. Temat pojawił się zarówno nagle, jak i równocześnie w obu obozach. Kwestia jest rewelacyjna z kilku fundamentalnych powodów. Chodzi bowiem o – dodajmy, deklaratywne tylko – naruszenie podstaw realnego układu politycznego, którego obie wojujące strony są największym beneficjentem.

Najpierw – na czym ten system polega? Otóż chodzi o pielęgnowanie dwójpolówki. Nie czas tutaj – to mam gdzie indziej w wielu swoich tekstach – przeprowadzać egzegezę tego zjawiska, którego korzenie sięgają czasów wręcz przed-okrągłostołowych. W tym kontekście, o którym dzisiaj mówię, źródła nie są ważne, ważne jest teraz zawierzenie autorowi nie w to, skąd to się wzięło, ale jak działa. Plemienność podziału sceny politycznej jest na rękę wyłącznie obecnej klasie politycznej, tłumi i blokuje energię polityczną Polaków i jest źródłem zapóźnień modernizacyjnych naszego kraju.

Na scenie politycznej, przy zgodzie dwuplemiennych beneficjentów mamy wręcz systemowe gwarancje wojny polsko-polskiej. Układ ten betonuje scenę polityczną tak, że nie ma mowy o wejściu politycznego elementu trzeciego, który zepsułby całą zabawę. Kwestie te są zapisane atramentem sympatycznym w systemie finansowania partii (biblijna zasada, że temu kto ma więcej będzie dodane) oraz ordynacji wyborczej, która jest nakierowana na wyłonienie zwycięzcy w ramach dipolowej rywalizacji. To konserwuje ten system, zmusza wszelkie alternatywy wobec dwójpolówki do nierównej walki, albo stulenia uszu i przyłączenia się do któregoś z plemion. A więc jakiekolwiek antysystemowe ruchy (antysystem należy tu traktować jako złamanie duopolu, nie rozwalenie porządku demokratycznego) od razu grzęźnie albo w bezradności, albo w kolaboracji z którymś plemion, czyli… konserwacji systemu. Tyle polityka.

Druga sprawa to kwestie relacji społecznych i mechaniki awansu. W ten, opisany powyżej sposób, mamy wyłącznie negatywne, kooptacyjne mechanizmy awansu do elit. Stąd pogorszenie ich jakości aż do erozji i wizerunkowego dna, kiedy to społeczeństwo zostaje zniechęcone do pójścia w politykę nie tylko barierami systemowymi, ale i etycznymi, ba – estetycznymi motywami. Polityka ma wyglądać na brudną po to, by czyści ludzie nie chcieli do niej wejść. Ma wyglądać na obszar żmijowiska, rezerwuar cwanych nieudaczników, paputczyków naczelników partii, karierowiczów. Elita staje się więc pogardzana przez społeczeństwo, w dodatku przy braku obiektywnych mechanizmów jej krążenia – zastygła i wynaturzona. W dodatku rodzi się u elit poczucie wyższości, które zawsze występuje przy systemowym alienowaniu się od społecznej rzeczywistości.

Trzeci element szkodliwości wojny polsko-polskiej ma wymiar antymodernistyczny i to na kilku poziomach. Ponieważ układ ten służy wyłącznie reprodukcji taktycznej ustalonych dwóch plemion nie ma on dalszej perspektywy strategicznej, innej niż utrzymanie się u władzy i dłuższej perspektywy czasowej – dłuższej niż jedna-dwie kadencje. W związku z tym nie mamy żadnej uzgodnionej racji stanu, planu dla Polski, nienaruszalnego bez względu na to, kto dzierży władzę. Tak prosta i oczywista racja stanu, jak stworzenie warunków do bezpiecznego i stabilnego rozwoju kraju nie jest wcale taka pewna. Ta oczywistość może być – i jest – rozumiana na różne sposoby, co do tego jaką drogą urzeczywistnić taki cel. Nawet jeśli się go ma, bo moim zdaniem większość tzw. elit politycznych nie ma perspektywy realizacji polskiej racji stanu, tylko horyzont przysłowiowego nachapania się przy krótkim dostępie do zielonego postawu polskiego sukna.

I tu zaczynają się schody. Głównie dlatego, że praktycznie cała klasa polityczna, jeżeli już, to realizację tak pojętej racji stanu widziała w podwieszeniu się pod jakiegoś zewnętrznego patrona. A dobry układ geopolityczny, zresztą i tak słabo dyskontowany przez polskie elity polityczne, jest tylko jedną z części budowania naszej sprawczości. Jej fundamentem jest bowiem wewnętrzna sterowność, strategiczna autonomia, budowanie własnej siły w oparciu o własne zasoby. My zaś, nawet z tak pojętą „racyjką stanu”, opieraliśmy się na czynnikach zewnętrznych, zaniedbując własną sprawczość w bagienku interoperacyjności czy to amerykańskiej, czy niemieckiej. Byliśmy więc częścią co prawda większego układu, ale nie mieliśmy większej, a teraz już nie mamy żadnej, pewności, że ten układ będzie działał na naszą korzyść. Ba, jak w przypadku wojny ukraińskiej – układ ten może nas użyć do własnych celów, które są często sprzeczne z nazwaną tu wcześniej racją stanu.

Ma ta wojna polsko-polska, jako się wcześnie rzekło, konsekwencje antyrozwojowe. W tak krótkiej, kadencyjnej perspektywie elit politycznych nie ma mowy o budowaniu projektów poza czasowe ramy następnych wyborów. Efekt ma być tu i teraz, tak by można go było zdyskontować przy reelekcji. A więc mamy projekta tromtadrackie, deklaracyjne, odrealnione w stosunku do rzeczywistych potrzeb i efektów. A nie mamy projektów rozwojowych. Nie mamy też polityki gospodarczej, pomysłu na zdyskontowanie i naszego gospodarczego położenia, i zasobów ludzkich czy surowcowych. To się trochę „samo robi”, co jest już taktyką skompromitowaną, kiedy to państwa konkurują ze sobą jak przedsiębiorstwa, wspierając wybrane strategicznie sektory swych gospodarek. My takie zamykamy, by się przypodobać innym grupom elektorskim, albo zwijamy, co najwyżej, podporządkowujemy, by dać naszym zewnętrznym patronom możliwość wejścia na nasz rynek, lub zlikwidowania ich tam u nich naszego zagrożenia eksportowego.

Bierność demosu gwarancją degeneracji elit

I teraz wszyscy aktorzy tego teatru, ba – beneficjenci wyłączni wychodzą na wyborczą beczkę i mówią, że są przeciw tej wojnie, która daje im rotacyjną władzę. Ale ta wojna jest w ich genach, to ona stoi u podstaw tego, że są kim są – samo-wybieralną elitą. Nigdy z tego nie zrezygnują i to z każdej ze stron, będą tak tylko o tym gadać. Po co więc to robią, z tym Wołyniem czy wojną polsko-polską? Robią to po to, że z badań im wyszło, że to dla Polaków ważne tematy. I nie można tego pominąć w kampanii, bo na tym można ugrać punkty przeciwko konkurentowi wyborczemu. Trzeba to dobrze opowiedzieć w czasie kampanii, dostać banana władzy, ale wcale nie trzeba tego dowozić.

Dowodów na brak konieczności dowożenia jest w opór. Proszę bardzo – w ostatnich wyborach do Europarlamentu zostało namierzone, że europejski lud uważa kwestię poluzowania migracji za zagrożenie. A więc ci, co prokurowali takie zagrożenie, czyli europejskie elity, przebrali się na czas wyborów w szaty zwolenników likwidacji polityki, której byli sami autorami. Zaczęli być nawet w awangardzie, podkradając i podostrzając postulaty swych wrogów. Spokojnie – tylko na czas wyborów. Potem wszystko wróciło do normy. Zrobiło się czary-mary na dwa tygodnie, naród dał się uwieść i tyle. Teraz znowu mamy pięć lat na nieposkromioną i niekontrolowaną politykę powrotu w stare koleiny, a martwić się będziemy potem. Rok przed wyborami wzbudzi się histerię, że tylko my, bo jeśli nie my, to będą jacyś straszni faszyści. I znowu się uda.

I tak samo było z Tuskami. Naobiecywali, i to w kilku weryfikowalnych trybach, nie dowieźli i… nic. Np., z taką składką zdrowotną obiecali i nie dowieźli przedsiębiorcom obietnic. Ale jak się zbliżały wybory do Europarlamentu i samorządowe, znowu wyszli, naobiecywali i przedsiębiorcy znowu ich poparli. I co? Dalej nie dowieźli. Pomacherowali z tą składką, pozwalali na koalicjantów, jeden na drugiego i urodzili potworka, o którym poinformowali, że załatwi sprawę. 70% ludu uznało, że sprawa załatwiona, choć nie załatwili praktycznie nic. I to jest nowe i kolejne wyjście z przedsiębiorcami na załatwienie sprawy, by ci znowu zagłosowali na Tuskowego kandydata na prezydenta. Po raz trzeci.

Sprawa jest prosta. Obietnice prezydenckich kandydatów dotyczą ważnych dla Polaków kwestii, ale nie po to, by je dowieść. Będziemy mówić o tym, że to zrobimy. By dostać głosy, ważne na pięć lat. W dodatku, jeśli Tuski domkną układ z prezydentem, to dopiero zobaczymy uśmiechniętą Polskę. Bez żadnych hamulców. Bo co mamy Tuska u sterów to mamy zawsze w Unii „procedurę nadmiernego zadłużenia”. Jakoś tak regularnie.

Oznacza ona mechanizm ręcznego sterowania naszym państwem przez Unię Europejską. W Polsce będzie to teatrum, że my co prawda się trochę opieramy, ale cóż jesteśmy w Unii, Polacy jej chcą, a Unia nam ściśnie pasa. Polska klasa polityczna umyje ręce, zaś Unia skieruje nas na zaplanowane przez siebie miejsce: żadnego nadmiernego rozwoju, konkurencji, wzrostu PKB świecącego w oczy.

Proceder Tuskowego deficytu

Słynne dobre relacje Tuska w tym układzie polegają na taktycznym załatwieniu, że Unia nas pociśnie nie w 2025 roku, tylko za rok – w 2026. Bo teraz mamy wybory prezydenckie i jak by wjechała z tym wszystkim na pełnej petardzie, to by się jeszcze odbiło na Trzaskowskim – jak wiemy – apologecie Unii. A więc te wszystkie zielone łady, te przyszłe katastry, grzebanie ręczne w Polsce za pomocą mechanizmu nadmiernego deficytu zostaną odłożone. Ale nie po to, żeby frontowej Polsce ulżyć, nie dlatego, że o to prosił Tusk, by żyło się lepiej, tylko by wygrał ten, który dla Unii jest wygodniejszy. By domknął się układ kompletnego, instytucjonalnego zwasalizowania Polski w tyglu europejskiej federalizacji.         

W debacie prezydenckiej nic nie będzie o tym. Będzie o odwołaniach w sumie emocjonalnych, bo taką obietnicą jest likwidacja wojny polsko-polskiej. Tylko emocjonalną. Bo gdyby się zająć na serio konsekwencjami tej wojny domowej, jak ja tu to tylko pobieżnie zaznaczyłem, jej efektami dla Polski, to widać by było, że ta wyniszczająca zabawa jest powtarzalnym procederem. Widać by wtedy było jej realne znaczenie, dalece bardziej szkodliwe niż jedynie jako emocjonalny czynnik sub-optymalnego poziomu rozwoju naszego kraju. Stąd zarówno taktyczne obietnice wołyńskie, jak i strategicznie ważne kwestie przeniesienia wojny polsko-polskiej w obszary kompromisu jako naturalnego habitatu demokracji nigdy się nie ziszczą. Będą tylko chwilową ułudą zmian, na które czeka społeczeństwo, a których elity nie mają zamiaru zrealizować. A taka sytuacja jest możliwa wyłącznie wtedy, kiedy cele elit i demosu są rozbieżne, zaś suweren (samo)ubezwłasnowolniony.         

Napisał Jerzy Karwelis

Edukacja seksualna odkryta, cz. VI. Esencja seksedukacji

Edukacja seksualna odkryta, cz. VI. Esencja seksedukacji

Autor: AlterCabrio , 23 grudnia 2024

Obecne problemy społeczne w Polsce zostały przeszczepione z Zachodu jako celowy projekt. Dotąd deprawacja moralności odbywała się nieoficjalnie, poprzez kulturę masową. W roku 2024 r. rząd warszawski, działając na mocy legitymacji sił globalno – unijnych przystąpił do ostatecznej likwidacji moralności, poprzez przymus deprawacji w szkołach. Jeśli Polacy chcą przetrwać jako naród, zachować swoje państwo, bezpieczeństwo i dobrobyt, muszą się z całą mocą przeciwstawić tym działaniom.

−∗−

Obraz tytułowy: Sodoma i Gomora wg AI – LINK

Edukacja seksualna odkryta, cz. VI. Esencja seksedukacji

Oto głos w dyskusji publicznej o edukacji seksualnej dla Polski. Odkrywam ukryte motywy i znaczenia tego, czym globalne siły chcą zaatakować polskie dzieci i rodziny. Część szósta, z sześciu. Na końcu znajduje się bibliografia źródeł.

Niniejszy cykl o edukacji seksualnej jest częścią większej publikacji, która ukaże się już niebawem pt. „Poradnik świadomego narodu”.

Wcześniejsze części:

Edukacja seksualna odkryta, cz. I. Nienaukowość

Edukacja seksualna odkryta, cz. II. Wróg u drzwi

Edukacja seksualna odkryta, cz. III. Mędrcy seksualizacji

Edukacja seksualna odkryta, cz. IV. Propaganda

Edukacja seksualna odkryta, cz.V-prawdziwe cele

Tej tematyce Poradnik poświęca dużo miejsca i uwagi, jest to bowiem sprawa ważna dla przyszłości narodu, skupiająca w sobie wiele wątków, a także pokazuje, jakich sposobów używają globalni gnostyccy bramini przeciw narodom. Dla potrzeb walki informacyjnej i przekonywania ludzi potrzeba jednak treści zwartej i skondensowanej, i taka występuje w tej lekcji.

Źródło edukacji seksualnej

  • Nie pochodzi ze źródeł krajowych, lecz z instytucji ponadnarodowych – ONZ, UNESCO, UNICEF, WHO, UE.
  • Te instytucje mają własne cele i definicje dobra. Między innymi dążą do likwidacji państw narodowych i do depopulacji.

Podstawy naukowe edukacji seksualnej

  • Zawiera elementy nauki, ale nauką nie jest. Wiedza naukowa została użyta jako metoda dla osiągnięcia celu ideologicznego.
  • W rzeczywistości jest religią, ukrytą za pozorami nauki. Jej właściwą podstawą są poglądy filozoficzno – religijne, wywodzące się z hinduizmu, tj. Kaula, czyli czarny tantryzm, zwany też tantrą lewej dłoni. Na gruncie hinduizmu Kaula postrzegana jest jako satanistyczna herezja. Drugim źródłem ideowym edukacji seksualnej jest ideologia komunizmu.

Naukowcy edukacji seksualnej

  • Ludzie, którzy tworzyli jej podstawy pracowali na uczelniach i w instytutach badawczych, niektórzy posiadali nawet tytuły naukowe, natomiast prawie nikt z nich nie był lekarzem, zajmującym się chorobami ciała.
  • Większość twórców tej formy nauczania stanowili aktywiści komunistyczni, osoby zaburzone psychicznie, maniacy i dewianci seksualni.

Tożsamość edukacji seksualnej

  • Nie jest pomocą dzieciom i rodzicom, aby im pomóc lepiej przeżyć życie.
  • Jest celową, systemową deprawacją i molestowaniem seksualnym dzieci. Ma swój cel główny i cele pomocnicze.

Cele edukacji seksualnej

  • Celem głównym jest likwidacja niepodległych państw narodowych i poddanie ludności pod centralną władzę instytucji ponadnarodowych. W Europie jest nią Unia Europejska. W tym celu realizuje cele pośrednie.
  • Pierwszy cel pośredni to zdeprawowanie i obniżenie możliwości intelektualnych jednostek, poddanych edukacji seksualnej. Jest to realizowane poprzez poddanie wszystkich dzieci przymusowej seksualizacji.
  • Drugi cel pośredni polega na obniżeniu zdolności do wydajnej i samodzielnej pracy w skali społecznej. Przedwcześnie zostaje aktywowane zainteresowanie sferą seksualną, czynnościami seksualnymi i pornografią. Młodzież angażuje się w seksualność, zamiast w naukę. Podobny efekt powstaje wskutek używania pornografii. Edukacja seksualna tym się różni, że jest obowiązkowa i dotyczy każdego, a pornografia jest dobrowolna i korzystają z niej niektórzy.
  • Trzeci cel pośredni to obniżenie zdolności i chęci młodych ludzi do zawierania małżeństw, zrodzenia i wychowania potomstwa. Jest to realizowane poprzez pobudzanie wyobraźni i dezinformację co do celów życia, seksualności, płci i związków romantycznych – w ramach lekcji szkolnych. Wskazuje się przyjemność seksualną jako główny cel życia. Przekonuje się, że przyjemność tę można osiągnąć w dowolny sposób, także przez masturbację i związki homoseksualne.
  • Czwarty cel pośredni polega na takim zaburzeniu psychiki ludzi już w dzieciństwie, aby nie byli w stanie sami poradzić sobie z życiem i problemami psychicznymi, ale by znajdowali się pod ciągłą kontrolą specjalistów.

Skuteczność edukacji seksualnej w usuwaniu problemów

  • Wiedza nauczana w ramach tego przedmiotu nie usunie niczego, co deklaruje. Nie zabezpieczy przed pornografią, problemami psychicznymi, nastoletnimi ciążami, problemami w relacjach, chorobami, sytuacjami niebezpiecznymi.
  • Wiedza ta może natomiast pomóc w usuwaniu następujących zjawisk społecznych – małżeństw, rodzin, płodności, prokreacji.

Kompetencje edukacji seksualnej

W ramach tego przedmiotu można wyróżnić trzy kompetencje, mające charakter zarówno osobisty, jak też społeczny:

  • masturbacja (osobista);
  • prostytucja (osobisto – społeczna);
  • pasożytnictwo (osobisto – społeczna).

Skutki edukacji seksualnej

Oficjalnie ma nastać powszechne szczęście i zadowolenie, w zgodnej społeczności ludzkiej złożonej ze szczęśliwych, spełnionych jednostek, decydujących samodzielnie o sposobach spędzenia życia, dokonujących wolnych, świadomych wyborów. Społeczność ta będzie kierować się miłością, szanować różnorodność i godność każdej osoby ludzkiej, niezależnie od jej tożsamości oraz ekspresji seksualnej i płciowej. Wyeliminowane zostaną gwałty, molestowanie, wykorzystanie i przemoc, również seksualna.

Należy traktować tą narrację jako zmutowaną wersję propagandy komunistycznej. W rzeczywistości spodziewane cele mają być zgoła inne. Po zrujnowaniu psychiki dzieci i destabilizacji młodzieży ma nastąpić dalsza destabilizacja rodzin. W efekcie nastąpi destabilizacja polityki, gospodarki, obronności i katastrofa demograficzna. Społeczeństwo w coraz większym stopniu będzie składać się z pasożytów, niezdolnych do pracy i życia rodzinnego. W ciągu trzech pokoleń naród ma ulec znaczącej redukcji, a państwo ma utracić zdolność samoregulacji. Następnie terytorium Polski ma zostać zasiedlone nowymi mieszkańcami z innych kultur. Polska ma zniknąć jako tożsamość, a stać się tylko obszarem geograficznym. Upadek, następujący w ciągu trzech pokoleń ma być przeprowadzony w dwóch etapach neokomunistycznej rzeczywistości: pierwszy etap to rewolucja seksualna, powodująca chaos; drugi etap to wprowadzenie nowego porządku w postaci komunistycznej technokracji.

Przykłady historyczne

Dla potwierdzenia wystarczy przyjrzeć się współczesnej historii Europy. Przed Wielką Wojną państwa europejskie były potężne, stabilne politycznie i ekonomicznie, rządziły większością świata, a ich społeczeństwa stopniowo zwiększały swoją zamożność. We wszystkich państwach Europy panowała chrześcijańska etyka seksualna, opierająca się na małżeństwie na całe życie, miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej. Celem seksualności była w pierwszym rzędzie prokreacja, potem następowały inne jej zastosowania, dlatego biała ludność Europy przyrastała liczebnie. W ciągu 110 lat sytuacja uległa całkowitej zmianie.

Seksualność została po kolei wyzwolona ze wszystkich trybów, służących rodzinom i narodom. Wyzwolenie następowało kolejno od: małżeństwa, rodziny, prokreacji, płodności, moralności, heteroseksualności, płci. Treści, umieszczone w edukacji seksualnej wg WHO przez większą część historii ludzkości traktowano jako sytuacje niepożądane, zboczenia i zaburzenia psychiczne. Niektóre wprost były zabronione i karane. Od połowy wieku XVIII nieśmiało, a od końca XIX w. jawnie głoszono te treści jako postulaty emancypacji, potem awansowały na stałą praktykę części społeczeństw Zachodu, a w końcu uznano je za normę społeczną i zaczęto nauczać w szkole pod przymusem. Skutki są jawne dla każdego, kto chce znać prawdę. Spadek dzietności i kryzys demograficzny, rozpad rodzin, problemy psychiczne, imigracja, wzrost przemocy, kryzys ekonomiczny, brak samodzielnej polityki.

Wniosek jest prosty i jednoznaczny. Obecne problemy społeczne w Polsce zostały przeszczepione z Zachodu jako celowy projekt. Dotąd deprawacja moralności odbywała się nieoficjalnie, poprzez kulturę masową. W roku 2024 r. rząd warszawski, działając na mocy legitymacji sił globalno – unijnych przystąpił do ostatecznej likwidacji moralności, poprzez przymus deprawacji w szkołach. Jeśli Polacy chcą przetrwać jako naród, zachować swoje państwo, bezpieczeństwo i dobrobyt, muszą się z całą mocą przeciwstawić tym działaniom. Nie można się spodziewać, że rząd warszawski będzie słuchał narodu, działa bowiem z ramienia innych sił. Naród musi więc być świadom wrogich działań władzy i konsolidować się wewnętrznie, aby w przyszłości zapewnić sobie przejęcie kontroli nad państwem. Docelowo zaś trzeba odpowiedzieć na przymusową deprawację w szkołach własną wersją edukacji seksualnej, zapewniającej narodowi przetrwanie.

Koniec części szóstej z sześciu.

Bibliografia

Dokumenty:

Gender Transformative Education

https://www.unicef.org/reports/gender-transformative-education, dostęp 09.12.2024

Gnoza, gnostycyzm, neognostycyzm.

http://hamlet.edu.pl/gnoza, dostęp 09.12.2024

Kluczowe zasady. Wspieranie tworzenia i wdrażania polityki na rzecz edukacji włączającej 2021

https://www.european-agency.org/sites/default/files/Key_Principles_2021_PL.pdf, dostęp 09.12.2024

Marek Puzio. Prawda o edukacji seksualnej. O czym nie powiedzą edukatorzy seksualni?https://ordoiuris.pl/sites/default/files/inline-files/Raport_Edukacja_Seksualna%20EBOOK.pdf dostęp 10.12.2024

Standardy edukacji seksualnej w Europie https://www.bzga-whocc.de/fileadmin/user_upload/Dokumente/BZgA_Standards_Polish.pdf dostęp 09.12.2024

Transforming Educational Summit 2022

https://www.un.org/en/transforming-education-summit, dostęp 09.12.2022

Uwagi do projektów rozporządzeń Ministra Edukacji dotyczących likwidacji Wychowania do życia w rodzinie i wprowadzenia do szkół przedmiotu „Edukacja zdrowotna”,

https://www.ratujmyszkole.pl/wp-content/uploads/2024/11/Analiza-zbiorcza-edukacja-zdrowotna.pdf dostęp 09.12.2024

Artykuły ze stron internetowych:

La Mettrie. Portet odsuniętego myśliciela

https://www.lsr-projekt.de/poly/pllmsex.html, dostęp 10.12.2024

https://www.anahatatantra.com/pl/czarna-tantra-czerwona-biala-roznice

https://www.ezosfera.pl/leszek/artykul/699

===================

Książki – odnośniki w oryginale. MD

Trump: „Pierwszego dnia powstrzymamy szaleństwo transseksualistów”

Trump: „Pierwszego dnia powstrzymamy szaleństwo transseksualistów”

23.12.2024 https://nczas.info/2024/12/23/trump-pierwszego-dnia-powstrzymamy-szalenstwo-transseksualistow/

Donald i Melania Trumpowie. Foto: PAP/EPA
Donald i Melania Trumpowie. Foto: PAP/EPA

Jasne stanowisko prezydenta elekta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump stwierdził, zgodnie z prawdą, że istnieją tylko dwie płcie.

W swoim przemówieniu w Phoenix w Arizonie Trump stwierdził, że woke w USA musi się skończyć, ponieważ ideologia ta niszczy kraj. W tym miejscu wyliczył kilka konkretów, które jego administracja zamierza przeprowadzić lub rozpocząć już na początku kadencji, która rozpoczyna się w styczniu.

Wśród obietnic Trumpa znalazło się m.in. przywrócenie historycznych nazw amerykańskich, zmienionych w ideologicznym szale przez Demokratów i lewackich aktywistów.

– Jako naczelny dowódca przywrócę dumne i historyczne nazwy naszych wielkich baz wojskowych, takich jak Fort Bragg – zapewniał.

Chodzi o nazwę nadaną na cześć gen. Braxtona Bragga, jednego z najważniejszych generałów Konfederacji podczas wojny secesyjnej. Znajdujący się w Karolinie Północnej, w pobliżu miasta Fayetteville, fort przemianowano w październiku 2022 r. na Fort Liberty, decyzją Sekretarza Obrony Lloyda J. Austina.

– Oprócz baz wojskowych, rozumiem, że chcą teraz zmienić nazwy 14 statków. Chcemy je zmienić. Niektóre z tych statków miały wspaniałą i chwalebną przeszłość. Chcą usunąć nazwę i wpisać inną. Mogę sobie wyobrazić, czyją nazwę zamierzają umieścić. Nie stanie się to ze mną – oświadczył Trump.

Największy entuzjazm Trump wywołał jednak słowami o ideologii woke. Jak zaznaczył, jest to bzdura. Oświadczył też, że zakończy „transpłciowe szaleństwo”.

– Jednym pociągnięciem pióra pierwszego dnia powstrzymamy szaleństwo transseksualistów. (…) Podpiszę rozporządzenia wykonawcze, aby położyć kres okaleczaniu seksualnemu dzieci, usunąć osoby transseksualne z wojska, ze szkół podstawowych, średnich i wyższych. I nie dopuścimy mężczyzn do uprawiania sportu kobiecego – powiedział prezydent elekt.

– Pod rządami Trumpa oficjalną polityką rządu Stanów Zjednoczonych będzie to, że istnieją tylko dwie płcie: męska i żeńska. Nie brzmi to zbyt skomplikowanie, prawda? – dodał.

Przywróćmy Polakom nadzieję

Fundacja Pro-Prawo do życia
Szanowny Panie ! Już za chwilę usłyszymy fragment z Ewangelii na uroczystość Bożego Narodzenia, który przypomni nam, że: “Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi.”
Wielu Polaków jest dzisiaj uśpionych dobrobytem, lub nadzieją jego osiągnięcia. Inni zwątpili w możność przeciwstawienia się nasilającemu się złu. Chcemy jednych obudzić, a innym przywrócić nadzieję. Dlatego nasza Fundacja w całej Polsce organizuje publiczne modlitwy różańcowe w intencji przebudzenia moralnego i odnowy naszej ojczyzny. W każdym tygodniu jest ich około 20, w ciągu całego roku 2024 było ich ok. 1 000. To dużo, ale chcemy aby było ich więcej, bo czas jest krótki, a zagrożenia wielkie.
Proszę Pana o pomoc w ich organizacji.Przywróćmy Polakom nadzieję [foto]Współczesny świat pogrąża się w chaosie, gdyż nie chce rozpoznać i przyjąć swojego Stwórcy. Historia wiele razy pokazała nam, że gdy ludzie zwracali się do Boga, otrzymywali liczne łaski, z których wypływała odnowa moralna, radość, pokój oraz przywrócenie ładu społecznego i politycznego. W historii Polski szczególne cuda i łaski dokonywały się za pośrednictwem Matki Bożej.
W czasie Potopu Szwedzkiego naród zwrócił się Matki Boskiej Częstochowskiej i Rzeczpospolita została ocalona. Podczas rozbiorów, kiedy warstwy wyższe porzuciły wiarę, Matka Boża objawiła się dwóm prostym dziewczynkom w Gietrzwałdzie i za ich pośrednictwem dotarła do ludu polskiego we wszystkich zaborach. Odrodzenie religijne i moralne ludu polskiego stało się fundamentem odrodzenia Państwa Polskiego. Kiedy Polska była zagrożona przez komunistyczną agresję, Matka Boska ocaliła nas podczas Bitwy Warszawskiej.
Dzisiaj zagrożenia dla bytu Polski nie są mniejsze niż w przeszłości. Każdego roku kilkadziesiąt tysięcy polskich dzieci jest mordowanych poprzez aborcję, chemiczną lub chirurgiczną. Politycy zabiegają o to, aby ofiar było jeszcze więcej. W Polsce rodzi się 3 razy mniej dzieci niż 100 lat temu i dwa razy mniej niż za czasów stanu wojennego. Władza planuje wprowadzenie, już we wrześniu roku 2025, obowiązkowych zajęć deprawacji od szkół podstawowych począwszy, pod przykrywką „edukacji zdrowotnej”. Ideologia „gender”, jeszcze bardziej niszcząca niż bolszewicki komunizm, przybywa z Zachodu i poprzez media masowe infekuje umysły ludzkie. Media sączą w ludzkie serca nienawiść do wiary i Kościoła Katolickiego. Prawda jest nazywana „mową nienawiści”. 
Za zniewoleniem duchowym i umysłowym idzie zniewolenie polityczne. Ci, którzy powinni bronić polskiej tożsamości poddają nas władzy biurokratów z Brukseli równie bezbożnych jak komisarze bolszewiccy.
Ludzkie środki nie wystarczą aby przeciwstawić się tej szatańskiej agresji. Wielu Polaków jest uśpionych dobrobytem, lub nadzieją jego osiągnięcia. Inni zwątpili w możność przeciwstawienia się złu. Chcemy jednych obudzić, a innym przywrócić nadzieję. Dlatego nasza Fundacja w całej Polsce organizuje publiczne modlitwy różańcowe w intencji przebudzenia moralnego i odnowy naszej ojczyzny. Zwracamy się do Królowej Polski aby wstawiła się za swoim ludem. Chcemy dotrzeć do jak największej liczby Polaków. Liczba różańców systematycznie wzrasta. W każdym tygodniu jest ich około 20, w ciągu całego roku 2024 było ich około 1 000. To dużo, ale chcemy aby było ich więcej, bo czas jest krótki, a zagrożenia wielkie.
Organizacja tak wielu różańców to również wielkie przedsięwzięcie logistyczne. Trzeba dostarczyć banery i megafony, aby różańce były widziane i słyszane. Trzeba odbyć wiele podróży, wielu ludzi musi się w to zaangażować. Potrzeba też pomóc kolejnym osobom, które zgłaszają się do nas jako Kapitanowie Różańcowi i chcą organizować publiczne modlitwy w swoim miejscu zamieszkania.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest w aktualnej sytuacji dla Pana możliwa, aby wesprzeć organizację kolejnych publicznych modlitw różańcowych w celu obudzenia Polaków, przywrócenia naszemu społeczeństwu nadziei oraz wyproszenia łask potrzebnych do ocalenia naszej ojczyzny.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku

Mariusz DzierżawskiFundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Bardzo chcą nami sterować. Rzecz o upadku polskiej szkoły.

będą nami sterować. Rzecz o upadku polskiej szkoły.

https://konserwatyzm.pl/hagmajer-beda-nami-sterowac-rzecz-o-upadku-polskiej-szkoly/

Będą nami sterować. Rzecz o upadku polskiej szkoły.

     Po roku 1989, gdy do władzy w Polsce doszli ludzie opozycji politycznej w PRL rozpoczął się proces entropii systemu sterowania społecznego w Polsce. Jednym z pól działania tego procesu była walka o świadomość społeczeństwa. Żeby ją obniżyć, należało obniżyć wiedzę i świadomość młodego pokolenia. Dlatego przystąpiono do osłabienia szkolnictwa i edukacji w szkołach wyższych.

Pierwszym krokiem w latach dziewięćdziesiątych była likwidacja wielu szkół zawodowych w ramach likwidacji dużej części zakładów pracy. Spowodowało to z jednej strony brak wykwalifikowanej siły roboczej na rynku pracy, a z drugiej wysłanie młodzieży z zawodówek do nowo tworzonych szkół licealnych, które często tworzono właśnie z likwidowanych zawodówek i techników. Doprowadziło to do obniżenia poziomu kształcenia w tych liceach, gdyż należało je dostosować do stopnia edukacji uczniów z zawodówek. Jak grzyby po deszczu powstawały również prywatne szkoły licealne o bardzo niskiej jakości kształcenia. Idea liceów jako kuźni polskiej inteligencji, które mimo ich deformacji w okresie bermanowskim tymi kuźniami w dużej mierze zostały, po dezorganizacji systemu w latach dziewięćdziesiątych zaczęły przestawać nimi być. Uczniowie w szkołach przestali też czytać lektury szkolne, gdyż masowo na rynku pojawiły się tak zwane „pomoce szkolne”, czyli tzw. ściągi. Przez to również poziom czytelnictwa i samodzielnego myślenia bardzo szybko uległy obniżeniu. To wszystko szło w parze z obniżeniem dyscypliny i kultury osobistej uczniów. Po roku 1989 zlikwidowano także fartuszki szkolne, co spowodowało „szkolną rewię mody”.

     Kolejnym ciosem w szkolnictwo było powołanie gimnazjów, które okazały się poczekalnią dla lepszych uczniów, zaś przechowalnią dla najgorszych. Stały się przy okazji wylęgarnią wszelkiej maści patologii. Fatalne wyniki egzaminów gimnazjalistów, a następnie matur w skróconych liceach i technikach, dobitnie to potwierdzały. Do tego wprowadzono na masową skalę system testowy, który zniszczył samodzielność, kreatywność i umiejętność logicznego myślenia.

     Następnym krokiem było obniżenie poziomu szkolnictwa wyższego poprzez zwiększenie ilości studentów na kierunkach zwłaszcza humanistycznych, a następnie poprzez powstanie licznych prywatnych szkół wyższych, w których jakość kształcenia była dramatycznie niska. W efekcie o ile na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych liczba studentów wynosiła około 380 tysięcy, to już w roku 2005 było to rekordowe 1,95 miliona studiujących, co daje ponad pięciokrotny wzrost, przy absolutnym braku porównywalnego wzrostu populacyjnego. Musiało to doprowadzić do drastycznego obniżenia poziomu, zaś uczelnie przyjęły na siebie rolę fabryk bezrobocia, ponieważ duża część absolwentów tych szkół nie potrafiła się odnaleźć na rynku pracy. Dawano dyplomy zamiast fachowej wiedzy, co było charakterystyczne dla neokolonialnego stanu państwa, które także dzięki temu padło łatwym łupem obcych mocarstw i międzynarodowych korporacji.

    W roku 2008 rozpoczęła się seksualizacja uczniów w szkołach przez tzw. edukatorów seksualnych, często powiązanych z branżą i przemysłem pornograficznym. Działacze ci wchodzili do szkół i demoralizowali młodzież neomaltuzjańską ideologią w zwulgaryzowanej formie, która prowadzi po prostej drodze do depopulacji społeczeństwa, a przy okazji wyeliminowano wychowanie do życia w rodzinie.

Kolejnym krokiem w obniżaniu poziomu kształcenia młodzieży było słynne zdalne nauczanie w czasie tzw. pandemii koronawirusa, począwszy od 2020 r. Spowodowało to objawy depresji u 20 % uczniów, zaś 65% uważało, że nauczanie zdalne było na dużo niższym poziomie niż stacjonarne. Pogorszyło się też zdrowie fizyczne uczniów, u których zauważono nadwagę. Brak kontaktów z rówieśnikami powodował też wzrost agresji i myśli samobójczych.

     Po roku 2022 nastąpił masowy napływ uczniów z Ukrainy, co budziło duży opór rodziców dzieci polskich, gdyż oznaczało dalsze rujnowanie standardów nauczania oraz pogłębienie dezintegracji. Napływ ludności z cywilizacji turańskiej i sakralnej jeszcze bardziej obniży poziom norm poznawczych i etycznych wśród młodzieży i niewątpliwie znacznie szybciej cofnie polskie dzieci w rozwoju kulturowym i cywilizacyjnym do poziomu kultury wręcz stepowej.

     Jeszcze większą entropię wprowadzono w ramach tzw. edukacji inkluzyjnej vel włączającej, polegającej na dołączeniu do zwykłych szkół dzieci upośledzonych psychicznie oraz fizycznie. To spowodowało jeszcze większy chaos na lekcjach, dodatkowo czyniąc z nauczycieli nianie i pielęgniarki. Jest to także jedna z dróg promowania szkodliwej idei równouprawnienia, prowadzącej do wynaturzeń osoby ludzkiej i do kompletnej destrukcji w psychice dziecka.

     Tymczasem wrogowie Polski nie zasypiają gruszek w popiele. Oto Fundacja Dialogu Kultur Etz Chaim powołała we Wrocławiu prywatną szkołę, zarówno podstawową jak i liceum, na fundamentach dawnej szkoły żydowskiej Etz Chaim. Ta inicjatywa środowisk żydowskich (chazarskich) ma na celu stworzenie elitarnego ośrodka szkolnego, powstającego na przekór patologii systemu edukacji w naszym kraju, którego absolwenci będą mieć przewagę informacyjną nad niedouczoną i kompletnie ogłupioną polską młodzieżą. I tak szkoła ta zapewnia już na poziomie podstawowym w ramach opłaty poniższe przedmioty:

  • w klasach 4-6 zwiększoną ilość języka polskiego, matematyki i historii,
  • w klasach 1-6 codzienne lekcje języka angielskiego,
  • w klasach 1-6 język hebrajski w wymiarze 2 godzin tygodniowo (dla dzieci dochodzących z innych szkół do klas wyższych możliwość zajęć fakultatywnych),
  • zajęcia świetlicowe (7.30-17.00),
  • zajęcia korekcyjno-kompensacyjne w grupach,
  • warsztaty absolwenta w klasie 6 w wymiarze 2 godzin tygodniowo,
  • indywidualne zajęcia logopedyczne,
  • basen,
  • codzienne zajęcia sportowe,
  • filozofia dla najmłodszych – współpraca z Uniwersytetem Wrocławskim,
  • logika – zajęcia wzmacniające kompetencje potrzebne do rozumienia przedmiotów ścisłych,
  • tenis stołowy,
  • opiekę psychologa i logopedy,
  • opiekę pielęgniarki,
  • klasy – maksymalnie do 16 uczniów.

Nadto dodatkowo:

  • SKS,
  • warsztaty muzyczne (pianino i gitara),
  • warsztaty chemiczne – Laboratorium Doktora Szkieletora,
  • koło dziennikarskie (uczniowie wydają własną gazetkę),
  • taniec nowoczesny,
  • warsztaty artystyczne,
  • matematyka na wesoło,
  • karty matematyczne,
  • logika,
  • szachy,
  • gry planszowe,
  • biofeedback,
  • karate,
  • judo,
  • zielone szkoły, wycieczki, wyjścia do teatru, muzeum itp.,
  • obiady (przygotowywane w szkole)9.

     Widzimy tu więc program szkoły naprawdę elitarnej, z takimi zajęciami jak logika, filozofia, kompetencje potrzebne do zrozumienia przedmiotów ścisłych, warsztaty chemiczne w laboratoriach, rozszerzone zajęcia językowe z polskiego i hebrajskiego oraz angielskiego i matematyki. Oczywiście wszystko to czynione jest w duchu i w postulacji żydowskiej idei panowania nad światem – w tym przypadku nad narodem polskim – dla niepoznaki ukrytej pod postacią liberalno-wolnomularskiej, kosmopolitycznej koncepcji multikulturalizmu „dla posłusznych gojów”. Tymczasem w Polsce są tacy ludzie jak Dariusz Zalewski, którzy mają gotowy do wdrożenia program edukacji klasycznej i katolickiej (łacińskiej etyki wychowawczej), zakładający równie wysoki poziom nauczania w szkołach, skierowany na podniesienie norm poznawczych i etycznych. Od lat jednak zderza się on ze ścianą reżimowej biurokracji. A nadejść ma o wiele większe niebezpieczeństwo, bo jak przyznał prof. Andrzej Waśko, doradca prezydenta Andrzeja Dudy: „Kontrolę nad polskim szkolnictwem obejmie bezpośrednio Unia Europejska”10. W takiej sytuacji, gdy już jawnie obca biurokracja będzie trzymać ster wychowania młodego pokolenia Polaków, to prysną wtedy resztki złudzeń o jakiejkolwiek szansie na edukację w duchu polskim, a tym bardziej w klasycznym. Na szczęście UE w nieuchronnej konfrontacji geostrategicznej z Chinami i sojuszem państw BRICS nie będzie miała większych szans na przetrwanie.

      Przy okazji historii zamachu na arcybiskupa Stanisława Wielgusa z 2007 roku warto pamiętać, że arcybiskup Wielgus jako rektor KUL stawiał również na wysoki poziom edukacji i nauki, zarówno w seminariach, jak i w szkolnictwie uniwersyteckim. Atak na niego był także z tej strony posunięciem blokującym możliwość odbudowy polskiego szkolnictwa wyższego oraz edukacji klasycznej w duchu katolickim i łacińskim. Bo jak trafnie ongiś stwierdził prymas Stefan Wyszyński: „Jeżeli przyjdą zniszczyć ten naród, zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego narodu”.

Marcin Hagmajer

Artykuł stanowi fragment tekstu Marcina Hagmajera w ,,Nowoczesnej Myśli Narodowej” nr (35-40), lipiec-grudzień 2023.

,,Jak kontrolować podbity naród. Sterowanie procesami obniżania poziomu edukacji Polaków od 1926 roku po dzień dzisiejszy”

To jest problem depopulacji zaprogramowanej wszystkimi siłami i wszystkimi środkami. Kto walczy z Bożym Narodzeniem?

Kto walczy z Bożym Narodzeniem? – ks. Marek Bąk

Autor: AlterCabrio , 22 grudnia 2024

To jest problem depopulacji zaprogramowanej wszystkimi siłami i wszystkimi środkami. I ta depopulacja jest realizowana jak nie przez rzekomą pandemię, to przez prawdziwe trucizny zwane szczepionkami, jak również przez to, że ludzi doprowadza się do nędzy takiej, iż brakuje pieniędzy na lekarstwa, na jedzenie, czy na normalne istnienie. To jest rezultat zagładzania narodu, które dokonywane jest rękami naszych administratorów zarządzających tą polską masą upadłościową. Ci podwykonawcy zwani rządem podjęli się roli katów i doprowadzają ludzi do takiego stanu, że ludzie otępieni w zakłamaniu nie widzący sensu, nie dając sobie rady w rozpaczy targają się na siebie. To jest rezultat. To nie jest błąd w sztuce. To jest rezultat zaprogramowany, który się dokonuje, natomiast słabość naszego narodu jest taka, że my nie potrafimy jako zbiorowość się zjednoczyć i sobie powiedzieć tę prawdę i przeciwstawić się temu. Jesteśmy sparaliżowani lękiem i bezsilnością.

Zarządzają nami funkcjonariusze jako oprawcy i wybrani niektórzy z segmentu rządzących niektórych służb do opanowania tego żywiołu polskiego. Dlatego ludziom jest coraz trudniej i coraz gorzej bo Polska jest zamieniana w więzienie. I to takie, żeby uwięziony człowiek miał poczucie winy i był w zastraszeniu. Człowiek zastraszony jest niezdatny do reakcji obronnej. Jest już idealną ofiarą by go zniszczyć…

Niewątpliwie stan świadomości Polaków jest owocem zniszczenia nas przez propagandę medialną. To ma miejsce. Dlatego, że media nie dają prawdy. Dają treści zastępcze, zakłamane. Dają fałszywe cele. Proponują szkodliwe środki do tych fałszywych celów i ludzie ogłupieni propagandą nie widzą świata prawdy. Do tego jeszcze dochodzi bezbożnictwo, które jest jako tzw. wolność wyboru.

Do tego jeszcze dochodzi potworna niewdzięczność i brak miłości ofiarnej, która powoduje, iż ludzie się rozchodzą. Nie tylko w ramach małżeństwa, ale w ramach rodziny. Tracą więzi. Dzieci z rodzicami nie mają często więzi. Ludzie obojętnieją, są nieczuli, niewrażliwi na potrzeby bliźniego. I gdy tak się wymodelowało społeczeństwo, to tracimy kulturę narodową i cel ponadnarodowy jakim jest zbawienie wieczne. Dlatego dla niektórych Święta Bożego Narodzenia wiążą się z obnażeniem prawdy o ich życiu…

−∗−

Kto walczy z Bożym Narodzeniem? – ks. Marek Bąk

Żydowska sekta handlarzy ludźmi i zbrodniarzy seksualnych rozpracowana w Gwatemali

Żydowska sekta handlarzy ludźmi i zbrodniarzy seksualnych rozpracowana w Gwatemali

https://pch24.pl/zydowska-sekta-handlarzy-ludzmi-i-zbrodniarzy-seksualnych-rozpracowana-w-gwatemali

(Fot. Pixabay)

Gwatemalskie służby dokonały nalotu na siedzibę fundamentalistycznej żydowskiej sekty Lew Tahor. Na miejscu uwolniono 160 dzieci i nastolatków, którzy byli wykorzystywani seksualnie i podlegali zbrodniczemu procederowi handlu ludźmi.

Grupa ekstremistycznych ortodoksów nazywana jest  „żydowskimi talibami”. – Operacja pozwoliła na uratowanie 160 nieletnich osób, które, jak się podejrzewa, padły ofiarami wykorzystywania przez członka sekty Lew Tahor – powiedział minister spraw wewnętrznych Francisco Jimenez.

Skargę na sektę złożyło czworo nieletnich, którym udało się wydostać z sekty. Służby ustaliły, że członek sekty popełnił „przestępstwa handlu ludźmi w formie wymuszenia ciąży, znęcania się nad dziećmi i gwałtu” – wyjaśnił polityk.

Sekta Lew Tahor powstała w roku 1988. Jej członkowie rygorystycznie wyznają religię talmudyczną, zajmując się aranżowanymi małżeństwami i przemocą seksualną. W latach 2014-2017 służby odkryły przestępczą działalność grupy. W 2018 roku do więzienia trafił lider sekty, niejaki Nachman Helbrans, wraz z trzema pomocnikami. W 2022 roku władze uwolniły grupę dzieci i nastolatków przetrzymywanych przez sekciarzy.

Społeczność żydowska Gwatemalii odcina się od działalności sekty i deklaruje poparcie dla śledztwa i działań prowadzonych przeciwko ekstremistom.

Źródło: rmf24.pl

Kanadyjska bezczelna hucpa z masowymi grobami indiańskich dzieci

Kanadyjska bezczelna hucpa z masowymi grobami indiańskich dzieci

https://pch24.pl/kanadyjska-bezczelna-hucpa-z-masowymi-grobami-indianskich-dzieci

(Fot. GUGLIELMO MANGIAPANE / Reuters / Forum)

W 2021 r. skrajnie lewicowe media ogłaszały na cały świat odkrycie masowych grobów indiańskich dzieci potajemnie pochowanych przy kościelnych szkołach w Kanadzie. Papież i biskupi już się publicznie pokajali przed lewacką nagonką. Jej organizatorzy próbują teraz skryminalizować ujawnianie prawdy, że żadnych zamordowanych dzieci nie było. Nikogo się nie rozlicza za dziesiątki spalonych kościołów.

Medialny walec przetoczył się błyskawicznie.

27 maja 2021 r. przedstawiciele jednego z indiańskich plemion ogłosili, że badania georadarem wykryły prawdopodobne nieoznaczone groby 215 dzieci przy dawnej katolickiej szkole dla Indian w mieście Kamloops. Przedstawicielka społeczności Rosanne Casimir stwierdziła, że udało się potwierdzić wcześniejsze pogłoski o nieudokumentowanych zgonach zaginionych uczniów.

Już 28-29 maja 2021 r. straszliwe wieści powtarzały media na całym świecie. Uzupełniły je wyjaśnieniami, że szkoła w Kamloops była jedną z setek katolickich i protestanckich szkół utworzonych w XIX i XX w. w ramach państwowej polityki asymilacji Indian. Do szkół tych przymusowo wcielono około 150 tys. indiańskich dzieci, które często cierpiały głód, zimno i choroby, padając ofiarą przemocy i wykorzystywania. Utworzona wcześniej Komisja Prawdy i Pojednania nazwała tę politykę „kulturowym ludobójstwem”. Komisja ustaliła co najmniej 3 tys. zgonów dzieci, choć ich prawdziwą liczbę uznała za nieznaną z powodu niedokumentowanych śmierci i zniszczonych akt. Premier Kanady Justin Trudeau wypowiedział słowa o „wstydliwym rozdziale naszej historii”.

5.06.2021 r. premier J.Trudeau wezwał Watykan do przeproszenia za zbrodnie przeciw Indianom. Ubolewał, że Kościół „nie okazuje przywództwa w tym, co powinno być w centrum naszej (sic!) wiary, w przebaczeniu, wzięciu odpowiedzialności i uznaniu prawdy”. Milczenie Kościoła i niechęć „do wystąpienia naprzód” (ze skruchą) przyjął z rozczarowaniem „jako katolik” (sic!)[1] [w rzeczywistości J.Trudeau jest skrajnym lewakiem, o światopoglądzie polskiej „Partii Razem” i TVN].

W czerwcu 2021 r. rozpoczęła się seria odkryć „masowych grobów” przy nieczynnych katolickich szkołach i cmentarzach. Media na całym świecie z coraz większym dramatyzmem informowały już o tysiącach potajemnie pochowanych indiańskich dzieci. Pod kościołami zaczęto układać dziecięce buciki i ubranka jako symbol zbrodni. Społeczna furia przerodziła się w falę podpaleń katolickich i anglikańskich kościołów.

25.06.2021 r. premier Trudeau poinformował, że osobiście kontaktował się z papieżem, żeby ten przyleciał do Kanady i przeprosił społeczność indiańską.

2.07.2021 r. Trudeau uznał za „zrozumiałą” społeczną furię, skutkującą atakami na kościoły w całej Kanadzie.

Powielające w lipcu doniesienia z Kanady ośrodki establishmentu medialnego w Polsce licytowały się, kto obrzydliwszym i bardziej nienawistnym wobec Kościoła wstępem opatrzy kolejne relacje („Masowe groby dzieci w Kanadzie, czyli Kościół jako bezwzględna organizacja przestępcza” – krytykapolityczna.pl (12.07.2021);[2] „”Nie można przejść do porządku dziennego nad ludobójstwem”. Dziesiątki grobów przy byłej szkole” – tvn24.pl (14.07.2021);[3] „Kanada. Sześciolatki miały kopać masowe groby dla swoich kolegów. Do przeszukania setki km terenu” – gazeta.pl (16.07.2021)).[4]

24.09.2021 r. Konferencja biskupów Kanady pękła pod presją i złożyła oficjalne wyrazy „głębokiego żalu” za udział Kościoła w organizacji szkół dla Indian.

Po pół roku medialna machina zaczęła się zacinać

11.01.2022 r. pojawił się w The Dorchester Review artykuł emerytowanego profesora historii Jacquesa Rouillard, który ośmielił się podważyć ogólnoświatową kampanię nienawiści. Zwrócił uwagę, że wszystkie doniesienia z Kamloops oparte są wyłącznie na badaniu georadarem przeprowadzonym przez jedną młodą antropolog Sarah Beaulieu, które nie wykryło niczego poza anomaliami w gruncie w pobliżu byłej katolickiej szkoły. Rząd Kanady i media, niczego nie weryfikując, natychmiast wywołały histerię. Rouillard zwrócił uwagę na banalną kwestię, że nie odkopano żadnych zwłok.[5]

27.05.2022 r. w rocznicę wybuchu wściekłej nagonki pojawiły się kolejne artykuły z wypowiedziami akademików, że cała historia z masowymi grobami jest nieprawdziwa. W tym czasie sprawa zmierzała już jednak do upokarzającej kapitulacji Kościoła katolickiego. Skrajnie lewicowe media i rząd J.Trudeau wymusiły „pielgrzymkę pokutną” papieża Franciszka.

25.07.2022 w Kanadzie papież „pokornie błagał o przebaczenie za zło wyrządzone przez tak wielu chrześcijan rdzennej ludności”.[6] Gestami poniżenia wobec rzekomych ofiar uwiarygodnił antychrześcijańską kampanię nienawiści, akurat w chwili, gdy zaczęła się sypać.

Masowe groby… Odkopują i odkopać nie mogą

Od czasu przeprosin papieża temat „masowych grobów” indiańskich dzieci zaczął gwałtownie cichnąć. Zasadniczy cel został osiągnięty – całkowite spałowanie świadomości chrześcijan, zmuszenie Kościoła do uznania swojej ludobójczej roli, zaszczepienie pedagogiki wstydu i rozpoczęcie wieloletniego procesu pokut, zadośćuczynień i wypłat odszkodowań.

Gdyby chodziło o fakty, temat w zasadzie powinien wzbierać na sile. Przecież po wstrząsającym odkryciu masowych grobów powinniśmy już dawno wejść w fazę ekshumacji tysięcy ofiar jak w Katyniu, sekcji zwłok, laboratoryjnego badania przyczyn zgonów i ponownych uroczystych pochówków „pomordowanych”. Rząd J.Trudeau wyłożył na ten cel dziesiątki milionów dolarów. Tu jednak w sferze faktów powstał największy problem. Upływały kolejne miesiące a żadne ekshumacje nie nastąpiły.

Przy dziesiątkach szkół ogłaszano odkrycie georadarem „potencjalnych miejsc masowego pochówku”, a potem albo po cichu informowano, że jednak odkrycie się nie potwierdziło albo w ogóle temat znikał bez dalszego ciągu. Gdyby od początku opowiadano, że wstrętni księża wrzucali zwłoki dzieci do oceanu albo rzucali w lesie wilkom na pożarcie, można by twierdzić, że niestety ciał już nigdy nie odnajdziemy. Jak długo jednak można odkopywać zwłoki z masowych grobów 2 metry pod ziemią?

Dawniej i to nie byłby dla lewicowych organizatorów kłamstwa żaden problem. Powolny obieg informacji i szybkie zacieranie pamięci spowodowałyby, że temat „mogił indiańskich dzieci” żyłby przez całe pokolenia jako „naukowy fakt”, dokładnie tak samo jak od czasów oświecenia żyją w powszechnej wyobraźni inne równie zmyślone zbrodnie Kościoła: zabijani za naukę uczeni, palone na stosie czarownice, niemyjący się ciemny średniowieczny lud żyjący pod totalitarną kontrolą umysłów inkwizycji i utrzymywany w wierze w płaską ziemię.

Od 20 lat funkcjonuje jednak internet i dopóki nie wprowadzi się w nim całkowitej cenzury, w ograniczonym stopniu docierają za jego pośrednictwem szybkie sprostowania różnych kłamstw. Skutkiem tego rok temu coraz więcej drugorzędnych mediów zaczęło otwarcie podawać, że cała sprawa „masowych grobów” była humbugiem. Tyle, że kontrolujący kluczowe środki przekazu praktyczny monopol skrajnej lewicy żadnych dementi nie przekazał.

Także w Polsce o coraz większych wątpliwościach informowały tylko nielewicowe media (z godnym odnotowania wyjątkiem portalu racjonalista.pl), które wszystkie wspólnie mają mniejszy zasięg od pojedynczego postkomunistycznego portalu z establishmentu medialnego. Establishment zaś zadbał o zachowanie muru milczenia. Efekt jest taki, że kampania nienawiści o kościelnych mordercach dzieci dotarła do ogółu społeczeństwa, a informacje o jej fałszywości poznało może z 5 % odbiorców. Nawet zdecydowana większość katolików żyje świeżym poczuciem głębokiego wstydu, że „Kościół dopuścił się takich rzeczy”. Co zaś mówić o pospolitych antyklerykałach, gardłujących o „kolejnych zbrodniach Kościoła”.

Słowo wytrych – „denialista”

Jednakże dla kanadyjskiego rządu i mediów nawet ten ograniczony przepływ informacji jest niebezpieczny. Nawet na niewielki portal internetowy teoretycznie każdy może zajrzeć i sprawdzić elementarne fakty (chociaż hodowany przez lewicę wielkomiejski postępowy ignorant programowo tego nie robi. Wystarczają mu nagłówki z Onetów i TVN-ów całego świata). Kanadyjska skrajna lewica rozpoczęła więc operację uciszania prawdy z typową dla siebie bezczelnością i przewrotnością odwracającą znaczenia słów i zdarzeń.

W zeszłym roku podjęła walkę z „fake newsami”. Fałszywymi informacjami oczywiście nie okazały się doniesienia o mogiłach indiańskich dzieci, tylko wieści szerzone przez nowe niebezpieczne zjawisko „denializmu szkół dla Indian”. Epitet wytrych swoją nazwą nawiązuje do zbrodni „denializmu klimatycznego” oraz „denializmu holocaustu”. Nawiązanie do pierwszego jest bardzo trafne w sposób niechcący, bo „globalne ocieplenie” jest podobną światową hucpą, zaś do drugiego bardziej intencjonalnie, bo „denializm holocaustu” stał się w Kanadzie od 2022 r. prawnie karalny.

Początkowo walka z niebezpiecznym „denializmem” przybrała formę uczonych artykułów obalających spiskowe teorie. W październiku 2023 r. ukazał się taki np. na portalu theconversation.com. W trosce o prawdę podjął się on uświadomienia, że „denialiści” podstępnie rozpowszechniają fałszywą narrację, jakoby kanadyjskie media zmyśliły w 2021 r. historię o „masowych grobach”, podczas, gdy większość miała rzetelnie pisać o „nieoznakowanych grobach”, a tylko pojawiły się niekiedy pewne „nieścisłości”. To że te „nieścisłości” polegały na zmyśleniu na cały świat masowych morderstw dzieci nie było przedmiotem analizy. Ważne, że te „nieścisłości” służą złym „denialistom” do tworzenia fałszywej narracji na temat zbrodniczych szkół dla Indian.[7]

Wprowadzić karalność zaprzeczania kłamstwom

Oczywiście taka forma obalania „spiskowych teorii” nie mogła być skuteczna, podobnie jak samo okładanie ujawniających prawdę etykietką „denialistów”. Szybko więc rozpoczęła się dyskusja o konieczności prawnego zatrzymania wzmagającego „denializmu”. Już w czerwcu 2023 r. zasugerowała to w swoim cząstkowym raporcie „niezależna” doradca Kimberly Murray, powołana przez rząd Trudeau w czerwcu 2022 r. do badania rzekomych mogił indiańskich dzieci. Poruszyła problem rosnących „ataków” na społeczności indiańskie. „Atakami” w jej pojęciu jest zadawanie jakichkolwiek pytań o wiarygodność kolejnych odkryć „potencjalnych mogił”. Przywołała m.in. wstrząsającą historię, gdy jacyś ludzie próbowali na własną rękę odkopać rzekome potajemne groby (dziwne, że wciąż nie odkopał ich kanadyjski rząd, wydający na to miliony dolarów). Stwierdziła, że „Denializm to przemoc. Denializm jest rozmyślny. Denializm jest krzywdzący. Denializm to nienawiść.[8] (Jej słowa są jakby żywcem wzięte z opisu Józefa Mackiewicza z „Drogi Donikąd” mechanizmu podporządkowania się w warunkach powszechnego terroru psychicznego komunistycznemu kłamstwu o białym suficie, o którym bolszewicy każą wierzyć, że jest czarny i żeby zabić prawdę wzbudzają nienawiść i szyderstwo wśród poddającego się kłamstwu tchórzliwego ogółu do garstki ośmielających się mówić prawdę, oskarżając ich, że są podłymi kłamcami, wrogami naukowej prawdy, postępu i wiedzy, łgającymi za pieniądze kapitalistów, że sufit jest biały).

W listopadzie 2023 r. o rozważaniu różnych opcji prawnego karania „denializmu szkół dla Indian” zaczął otwarcie mówić minister sprawiedliwości Kanady. W czerwcu bieżącego roku rząd uruchomił internetową mapę dawnych szkół dla Indian, tak jakby chodziło o ułatwienie dokumentowania tajnych obozów koncentracyjnych w Korei Północnej. W lipcu Kimberly Murray opublikowała swój kolejny raport cząstkowy. Epitetami i szantażami emocjonalnymi o niezaprzeczalnych i potwornych zbrodniach, o „kulturowym ludobójstwie” społeczności indiańskiej gładko ominęła kwestię, gdzie są te tysiące mogił, którymi miała się zajmować, a które rzekomo odkryto w 2021 r. We wrześniu już otwarcie wpłynął do parlamentu projekt ustawy mającej karać za zaprzeczanie zbrodniczości szkół dla Indian. Przyszedł w samą porę, bo 29 października Kimberly Murray ogłosiła swój finalny raport. Oczywiście sformułowała żądania zadośćuczynienia za zbrodnie przeciw Indianom, ale uznała, że jej praca powinna być dopiero początkiem badania losu „zaginionych dzieci” i wezwała rząd do powołania w tym celu stałej narodowej komisji śledczej na okres 20 lat![9] (czyli odszkodowania się niewątpliwie należą, ale komu konkretnie i za co będziemy dopiero ustalać).

Wprawdzie Partia Liberalna Trudeau nie ma samodzielnej większości w parlamencie do uchwalenia karalności grobowego „denializmu”, ale część opozycji jest lewicowa (projekt ustawy wniosła jej posłanka Leah Gazan), a ponadto nie jest pewne, czy miękcy kanadyjscy konserwatyści odważą się blokować projekt.

Tchórzliwi biskupi przyklepują kłamstwa

Z pewnością nie będzie żadnego oporu ze strony całkowicie wykastrowanego psychicznie kanadyjskiego episkopatu. Gdyby obowiązywała logika prawdy tamtejsi biskupi już dawno powinni wzywać katolików do powszechnych protestów wobec kampanii oszczerstw i nienawiści oraz do rozliczenia rządu i mediów odpowiedzialnych za spalenie lub zdewastowanie ponad stu kościołów i zborów (te dalej bezkarnie płoną). Obowiązuje jednak logika zastraszenia. Jedyne na co zdobyli się tamtejsi biskupi w obliczu coraz wyraźniejszych dowodów medialnej hucpy to mysi pisk, że popierają badania i dążenie do prawdy oraz przeprosiny za krzywdy wobec Indian, gdy okażą się uzasadnione.

Zamiast żądać miliardów odszkodowań za zniszczone kościoły, biskupi utworzyli fundusz odszkodowań dla Indian (faktycznie haraczów), w tchórzliwej nadziei, że zadowolą tym organizatorów nagonki i kupią sobie święty spokój. Raczej odniosą odwrotny skutek. W kwietniu Indianie wnieśli pozew zbiorowy przeciw Kościołowi i księdzu Marcinowi Mironiuk, który już w lipcu 2021 r. samobójczo ośmielił się wygłosić w polskojęzycznej parafii w Edmonton kazanie, że „masowe groby” to kłamstwo i manipulacja. Natychmiast został uciszony i zmuszony do przeprosin przez swoją zastrachaną diecezję, która co prędzej zaproponowała ugodę za „zniesławienie”, ale nie zadowoliło to Indian.

Informację o pozwie przeciw zuchwalcowi sprawnie podały też postkomunistyczne media w Polsce, chociaż wciąż nie sprostowały zmyślonych historii o „masowych grobach”, które wcześniej z taką ekscytacją powtarzały za mediami światowymi. Proces polskiego księdza „denialisty” pozwolił im nawet wrócić do tematu w taki sposób, żeby utwierdzić ogół odbiorców w prawdziwości powtarzanych przez nie trzy lata temu kłamstw. Sprawy sądowe z pewnością wystarczą do pognębienia bezkręgowego kanadyjskiego Kościoła katolickiego. Zapewne tamtejsi biskupi sami wyręczą wymuszaczy „odszkodowań” i lewicowe media, uciszając związanych ślubami posłuszeństwa księży, którzy chcieliby przerwać milczenie.

Do uszczelnienia systemu kłamstwa wobec ogółu społeczeństwa potrzebne jest jednak szybkie przegłosowanie w parlamencie ustawy karnej przeciw „denialistom”. Jeśli rządowi Trudeau (odpowiedzialnemu obok mediów za całą hucpę) uda się to osiągnąć przed przyszłorocznymi wyborami, mit o mordowanych indiańskich dzieciach zapewne stanie się nienaruszalnym dogmatem na całe dziesięciolecia, bo tamtejsza pozbawiona charakteru prawica nie ośmieli się jej uchylić. Wtedy już nie trzeba będzie się kłopotać odkopywaniem zwłok chociażby jednego dziecka. W końcu, jak zauważył J.Mackiewicz, prawda ma znaczenie tylko, dopóki można wytknąć kłamstwo. A w ustawie chodzi o to, żeby już nie było można.

Jacek Laskowski

ARTYKUŁY ŹRÓDŁOWE (są w oryginale)

30 grudnia z gaśnicami pod Sejm. Tylko Ducha nie gaście. Żydowska sekta znów prowokuje.

Z gaśnicami pod Sejm. Protest przeciwko sekciarskim obchodom żydowskiego święta w polskim parlamencie

22.12.2024 https://nczas.info/2024/12/22/z-gasnicami-pod-sejm-protest-przeciwko-sekciarskie-obchodom-zydowskiego-swieta-w-polskim-parlamencie/

Marszałek Sejmu RP Szymon Hołownia odpala świecę chanukową na chanukii, spoglądając w stronę rabinów. Po prawej stronie Prezydent RP Andrzej Duda
Marszałek Sejmu RP Szymon Hołownia odpala świecę chanukową na chanukii, spoglądając w stronę rabinów. Po prawej stronie Prezydent RP Andrzej Duda. / Foto: screen YouTube/Kanał Polityczny

30 grudnia odbędzie się protest przeciwko świętowaniu w Sejmie chanuki, żydowskiego święta organizowanego przez sektę Chabad-Lubawicz. Protest organizuje Konfederacja Korony Polskiej (KKP).

Odpalanie świec chanukowych w Sejmie to zwyczaj powiązany z sektą Chabad Lubawicz. Od lat niestety odbywa się on w obecności najważniejszych oficjeli naszego państwa, co prowokuje oczywiste pytania o to, kto rządzi w Polsce i jakich ludzi się promuje.

30 grudnia o godz. 15.45 w holu głównym gmachu Sejmu na I piętrze zostanie ponownie odpalony chanukowy świecznik. Oficjalnie na uroczystość zaproszono Konfederację.

Sprawę komentował m.in. Szymon Hołownia. Marszałek Sejmu uważa, że skoro postawił szopkę, to „żadnych gaśnic” ma nie być podczas uroczystości chanukowych w użyciu.

O sprawach pisaliśmy w artykułach dostępnych poniżej.

https://nczas.info/2024/12/19/chanuka-znow-w-sejmie-chabad-lubawicz-zaprasza-konfederacje-braun-chetnie-doedukuje-w-temacie/embed/#?secret=kStLQi5kNy#?secret=ykvCMTjoyn

KKP zamierza protestować przeciwko obchodom święta żydowskiej sekty. Na czas uroczystości organizowany jest protest pod Sejmem.

„30 grudnia o 15:30 zbierzmy się w Warszawie pod Sejmem RP aby powiedzieć jasno i głośno: Tu jest Polska i tylko Polska” – napisano na profilu KKP na X.

„Nie ma naszej zgody na odprawianie rasistowskich, plemiennych rytuałów Chanuki w polskim Parlamencie! Polak w Polsce gospodarzem!” – podkreślono.

Do postu załączono grafikę. Widać na niej gaśnicę z podpisem „Tylko Ducha nie gaście”. Z jej wylotu zaś lecą biało-czerwone promienie w kierunku chanukowej świecy.

„Tu jest Polska, a nie Polin” – czytamy na grafice.

Na wydarzenie wybiera się m.in. redaktor „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer.

Konfederacja Korony Polskiej @KoronyPolskiej

30 grudnia o 15:30 zbierzmy się w Warszawie pod Sejmem RP aby powiedzieć jasno i głośno: Tu jest Polska i tylko Polska Nie ma naszej zgody na odprawianie rasistowskich, plemiennych rytuałów Chanuki w polskim Parlamencie! Polak w Polsce gospodarzem ! Do zobaczenia!

Zdjęcie

Grzegorz Braun i 3 innych użytkowników

Program minimum i maksimum

Program minimum i maksimum

22 grudnia 2024 Stanisław Michalkiewicz https://prawy.pl/132721-Michalkiewicz-Program-minimum-i-maksimum

Udzielenie przez Węgry azylu politycznego panu Marcinowi Romanowskiemu, którego w ramach tak zwanych ”rozliczeń”, jegomość twierdzący, że jest Prokuratorem Krajowym, pan Dariusz Korneluk, przy pomocy “niezawisłych sądów” chciał posiekać na kotlety cielęce, żeby w ten sposób na czas drożyzny i kryzysu zapewnić ludowi namiastkę gorącej strawy, szalenie skomplikowało sytuację nie tylko obywatela Tuska Donalda, który sam zaczyna zapędzać się w kozi róg, ale również jego kolaborantów z gabinetu, zwłaszcza ministra niesprawiedliwości, pana Adama Bodnara, podobno z czarnym podniebieniem.

Okazało się bowiem, że obywatel Tusk Donald może panu Romanowskiemu, jak to mówią “skoczyć” – ale to jeszcze nic – bo w dodatku wpisał TVN i Polsat na listę spółek strategicznych – chociaż sekretarz stanu USA, pan Blinken, ostrzegł go, by nie “nadużywał” takich rzeczy w stosunkach wewnętrznych. Jednak obywatel Tusk Donald, w zatwardziałości swojej to pierwsze delikatne ostrzeżenie zlekceważył, najwyraźniej uważając, że protekcja Naszego Złotego Pana oraz Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, pozwala mu położyć lachę na ostrzeżenia Departamentu Stanu.

Ale dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie, toteż nie można wykluczyć, że po 20 stycznia, kiedy to Donald Trump zostanie zaprzysiężony na prezydenta USA, może się okazać, że ci protektorzy, to cienkie Bolki i trzeba będzie – jak to zakomunikował pewien adwokat swojemu klientowi: wygrał pan sprawę, trzeba tylko zapłacić i odsiedzieć – ponieść Strafe za utrudnianie żydowskiej firmie Discovery przeprowadzenia transakcji. Kto chce psa uderzyć, ten kij znajdzie – powiada przysłowie – a tutaj nie trzeba by nawet specjalnie szukać kija, bo stosowne przepisy stanowią, że owszem – można wpisywać na listę spółek strategicznych – ale tylko takie spółki, w których Skarb Państwa ma przynajmniej udziały.

Podpora gabinetu obywatela Tuska Donalda, Książę-Małżonek, po uzyskaniu informacji o azylu dla pana Romanowskiego, zawiązał krawat i zrobił szalenie groźną minę, ale Wiktor Orban chyba nawet tego nie zauważył, chociaż Książę-Małżonek przez chwilę wyglądał jak Mussolini. Najwyraźniej – co zauważył Leszek Miller – gra już w zupełnie innej lidze politycznej, niż nasi dygnitarze, toteż nie zwraca uwagi na Księcia-Małżonka, ani nawet na obywatela Tuska Donalda, co to robią za chłopców na posyłki u Reichsfuhrerin – niegdyś podobno urodziwej. Toteż w tej sytuacji gabinet, gwoli zachowania pozorów, strasznie się nasrożył, a pan Bodnar wpadł na pomysł, by wykorzystać azyl dla pana Romanowskiego w charakterze pretekstu do urządzenia obławy na PiS-iaków, żeby przy okazji przetrenować bodnarowców w pacyfikowaniu mniej wartościowego, tubylczego narodu polskiego. Albo pan Korneluk, albo może jakiś inny Blady Węszyciel z jego otoczenia, wpadł bowiem na pomysł, że panu Romanowskiemu ktoś musiał pomagać w podróży na Węgry, no a w takim razie – jest okazja do kolejnej akcji w ramach “rozliczeń”. Z zagadkowych przyczyn wybór padł na okolice Biłgoraja. Może to być przypadek, a może nie; okolice Biłgoraja już za pierwszej okupacji niemieckiej stanowiły silne centrum partyzantki, więc możliwe, że wydział Fremde Heere Ost (Obce Armie Wschód) w BND postanowił wykorzystać tę okazję do przeprowadzenia na tym terenie profilaktycznej czystki etnicznej, dla potrzeb Generalnej Guberni, której zainstalowanie jest podstawowym zadaniem obywatela Tuska Donalda.

Ale azyl dla pana Romanowskiego stwarza jeszcze inną perspektywę. Jak wielokrotnie pisałem, Prawo i Sprawiedliwość, a Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński w szczególności, pielęgnuje w czeluściach swego serca gorejącego ideał polityczny w postaci przedwojennej sanacji. To w ramach nawiązywania do tego ideału Naczelnik Państwa popychał Polskę w stronę etatyzmu (o ile w roku 1928 nie było w Polsce spółek prawa handlowego, w której udział Skarbu Państwa był dominujący, o tyle dziesięć lat później, w roku 1938, nie było ani jednej spółki prawa handlowego, w której udział Skarbu Państwa nie byłby dominujący), dzięki czemu stworzone zostało żerowisko, tym razem nie dla sanacyjnych pułkowników i ich żydowskich małżonek, ale dla gołodupców, którzy poczuli w sobie wokację służby Polsce. Toteż kiedy za sprawą Naszego Złotego Pana z Berlina w ubiegłym roku doszło do podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, rozpoczęły się “rozliczania”, to znaczy – odpychanie od korytek pretorianów Naczelnika Państwa przez kolaborantów obywatela Tuska Donalda, zarówno z Volksdeutsche Partei, jak i pomniejszych politycznych gangów. Ponieważ Książę-Małżonek, jako stworzony do wyższych rzeczy, rzucony został na odcinek dyplomatyczny, ta brudna robota została powierzona Wielce Czcigodnemu Romanu Giertychu, który “rad staratsia”.

Dalszy ciąg zależy od tego, czy CIA dostanie od prezydenta Donalda Trumpa polecenie przeprowadzenia przesilenia rządowego w naszym bantustanie, w związku z jego ponownym przejściem spod kurateli niemieckiej pod kuratelę amerykańską, czy nie. Jeśli dostanie, to jest szansa, że gospodarzem kwietniowego “szczytu Trójmorza” w Warszawie z udziałem amerykańskiego prezydenta, będzie już całkiem inny rząd, a obywatel Tusk Donald ze swoim gabinetem będzie pakował walizy i rozglądał się za azylem.

Jeśli nie dostanie, no to nikt nie będzie przeszkadzał obywatelu Tusku Donaldu w przerabianiu III Rzeczypospolitej na Generaalne Gubernatorstwo w ramach IV Rzeszy – no i kontynuowaniu “rozliczeń”. Jak już teraz odgrażają się rozmaici kolaboranci obywatela Tuska Donalda z Volksdeutsche Partei, na przykład Wielce Czcigodny poseł Łajza, czy Wielce Czcigodny poseł Pupka, pretorianie Naczelnika Państwa nie będą mieli innego wyjścia, jak pójść w ślady pana Marcina Romanowskiego i wybrać wolność na Węgrzech. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu bowiem, do historycznej rekonstrukcji przedwojennej sanacji, na którą stylizuje się PiS, można by dopisać kolejny rozdział. Skoro obywatelu Donaldu Tusku nikt nie przeszkadzałby w niwelacji terenu pod Generalną Gubernię, to kto wie, czy nie zostałaby ona proklamowana zaraz po nowelizacji Traktatu Lizbońskiego, a więc – jeśli dobrze pójdzie – w kolejną rocznicę proklamowania GG przez Adolfa Hitlera, np. już 12 października 2025 roku, z mocą obowiązującą od 26 października.

Wtedy – jeśli liczba azylantów na Węgrzech okaże się dostatecznie duża – będzie można utworzyć Rząd Na Uchodźstwie, dzięki czemu rekonstrukcja historyczna będzie mogła być kontynuowana. Trzeba tylko zadbać o parytet płciowy wśród azylantów – żeby mogli się na Węgrzech rozmnażać. Znowu można będzie utworzyć Państwo Podziemne z Armią Krajową – o ile znajdą się środki na jego zasilanie – jak to było za pierwszej Generalnej Guberni, gdzie lądowali “cichociemni” z pasami wypełnionymi złotymi dolarami. I to jest program minimum naszej polityki amerykańskiej, jako alternatywa do programu maksimum, czyli przeprowadzenia przez CIA przesilenia rządowego już w lutym.

Stanisław Michalkiewicz

Bractwo Kapłańskie św. Piusa X – Strażnicy Tradycji

Strażnicy Tradycji

Przełożony generalny Bractwa św. Piusa X, ks. Dawid Pagliarani FSSPX, przemawia na konferencji zorganizowanej przez Angelus Press (USA)

Jak określiłby Ksiądz rolę Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w roku 2024? Czy zasadniczą rolą FSSPX, nie będącego – wbrew temu, co niektórzy twierdzą – równoległym Kościołem, jest dawanie świadectwa Tradycji? A może jest nią praca misyjna na całym świecie, jak to było wcześniej w przypadku Zgromadzenia Ducha Świętego, lub też coś jeszcze innego?

Rola Bractwa w roku 2024 nie różni się zasadniczo od tej, jaką pełniło ono od momentu swego założenia, a określonej przez jego statut w następujących słowach: „Celem Bractwa jest kapłaństwo oraz wszystko, co się z nim wiąże – i nic poza tym, co jest z nim związane”. FSSPX jest przede wszystkim wspólnotą kapłańską, mającą ma celu uświęcanie kapłanów, a więc uświęcanie dusz i całego Kościoła dzięki świętości kapłaństwa. Nasz statut wyjaśnia również: „Bractwo ma charakter zasadniczo apostolski, ponieważ taki charakter posiada również ofiara Mszy świętej”.

Bractwo od chwili swego założenia wypełnia tę rolę w bardzo szczególnych warunkach bezprecedensowego kryzysu, który dotyka zwłaszcza kapłaństwo, Mszę św., wiarę oraz wszystkie skarby Kościoła. W tym sensie stanowi przypomnienie, że te skarby są prawdziwe oraz niezbędne do odnowienia wszystkiego. Nie zabiegając wcale o tę rolę, Bractwo działa jako uprzywilejowany świadek Tradycji w sytuacji, gdy ta Tradycja jest usuwana w cień. Jest faktem, że występując w obronie Tradycji FSSPX staje się znakiem sprzeciwu. Jest w stanie bronić jej z wyjątkową siłą, ponieważ jednoznacznie i bezkompromisowo odrzuca wszystkie liberalne reformy. Tak więc stanowisko zajmowane przez Bractwo stanowi bezpośrednią i pełną odpowiedź na to, czego Kościół potrzebuje w obecnej sytuacji.

Być może nowością ostatnich lat jest sposób, w jaki postrzegają Bractwo skonsternowani katolicy. Wielu przestało je demonizować. Nie postrzegają go już jako równoległego Kościoła, który jest lub też staje się schizmatycki, czy też jako małą grupkę przeciwstawiającą się nowoczesności, skostniałą w swoich przestarzałych poglądach i niezdolną do nadążania za duchem czasu. Obecnie często zazdrości się mu jego sytuacji, a pielęgnowane przezeń skarby stają się przedmiotem pożądania. Krótko mówiąc, stanowi ono dla wielu ludzi punkt odniesienia. Odkrywających je katolików przyciąga jego kaznodziejstwo, jego liturgia, miłość ożywiająca jego kapłanów, wysoki poziom jego szkół oraz atmosfera panująca w jego kaplicach. W coraz większym stopniu Bractwo umożliwia katolikom i księżom ponowne odkrywanie skarbów Kościoła. Jest to bardzo budujące.

Czy FSSPX może zaoferować dzisiejszym katolikom coś, czego nie zapewniają wspólnoty Ecclesia Dei?

Wspólnoty związane niegdyś z nieistniejącą już Komisją Ecclesia Dei oferują tradycyjną liturgię i ogólnie rzecz biorąc zapewniają tradycyjną katechizację. Na pierwszy rzut oka różnica między nimi a Bractwem może wydawać się niewielka. Jednakże one same podkreślają to, czym się od niego różnią, zwłaszcza w kwestii posłuszeństwa. Przedstawiają Bractwo jako wspólnotę ożywianą duchem bliskim sedewakantyzmowi, postępującą tak, jak gdyby nie było odpowiedzialne przed nikim, a więc jako stanowiące zagrożenie dla jedności Kościoła oraz dla wiary katolików. Według nich – nieco tu upraszczam – oni robią „w Kościele” to, co Bractwo usiłuje robić „poza Kościołem”.

Nie mówią jednak, że w rzeczywistości cieszą się one jedynie ograniczoną wolnością. Są w stanie działać jedynie w ramach określanych przez mniej lub bardziej życzliwą im hierarchię, wyznającą w mniejszym lub większym stopniu zasady personalistyczne i liberalne, a poza tym niezdolną do uznania fundamentalnego i właściwego miejsca Tradycji Kościoła. W konsekwencji ich apostolat i oddziaływanie są ograniczane, utrudniane i osłabiane – poza tym samo przetrwanie tych wspólnot staje się niepewne. Jest jednak coś jeszcze: niejasny staje się również sens ich przywiązania do Tradycji. Cała ta ograniczona wolność jest im udzielana w imię ich szczególnego charyzmatu, preferencji liturgicznej, szczególnej wrażliwości. Ma to kilka niezwykle poważnych konsekwencji.

Po pierwsze, Tradycja nie jest już broniona jako niezbędna, jako konieczna, jako posiadająca w Kościele niezbywalne prawa. Twierdzi się, że jest ona dobrem preferowanym. Domaga się prawa do tradycyjnej liturgii bez wyraźnego stwierdzenia, że współczesna liturgia jest nie do przyjęcia, ponieważ osłabia wiarę. Domaga się prawa do tradycyjnej doktryny bez wyraźnego stwierdzenia, że Tradycja jest jedynym gwarantem integralności wiary, wymagającym odrzucenia wszystkiego, co pozostaje z nią sprzeczne. Jednak Tradycji nie można bronić jako szczególnego dobra tej czy innej wspólnoty, która prosi jedynie o przyznanie jej prawa życia według niej, przedkładając ją nad inne dobra. Tradycji trzeba bronić jako dobra wspólnego całego Kościoła i domagać się jej dla każdego katolika jako jego wyłącznego dobra.

Z drugiej strony, oprócz niepewności swojej sytuacji, te wspólnoty nie są w stanie w pełni wyrażać swojej wiary. Przede wszystkim nie mogą one wyrażać sprzeciwu wobec jakichkolwiek form liberalizmu. Tradycji nie można jednak skutecznie bronić bez równoczesnego potępiania sprzecznych z nią błędów. A nieustannie przemilczając te błędy przestaje się dostrzegać ich szkodliwość i stopniowo się je przyswaja, nawet tego nie zauważając.

Oczywiście nie oceniamy tu dobra, jakie ten czy inny kapłan może czynić w tej czy innej sytuacji, ani też jego gorliwości w pełnieniu posługi duszpasterskiej. Pragniemy jednak zauważyć, że niepewność tych wspólnot (co do swej przyszłości – przyp. tłum.) oraz ograniczenia, jakie są im narzucane od samego początku ich powstania, obiektywnie pozbawiają je pełnej wolności do bezwarunkowej służbie Kościołowi. Abp Lefebvre ze swojej strony nie pozwalał się zastraszyć ani groźbami, ani sankcjami – zapewniając Bractwu środki do prowadzenia walki o Kościół zagwarantował FSSPX pełną wolność: nie fałszywą wolność niezależności od wszelkiej władzy, ale prawdziwą wolność do nieskrępowanej i stabilnej pracy w obronie wiary, kapłaństwa oraz Mszy św. Dzisiejszym katolikom Bractwo oferuje pełną prawdę, głoszoną w sposób bezkompromisowy, wraz ze środkami umożliwiającymi zgodne z nią życie – dla zbawienia dusz oraz dobra całego Kościoła.

Co, zdaniem Księdza, stanowi najpoważniejszą przeszkodę dla tych, którzy obawiają się uczestniczyć we Mszach św. odprawianych przez kapłanów Bractwa?

Głównym powodem powstrzymującym od tego wiernych, których pociąga tradycyjna liturgia, jest bez wątpienia pozorna nielegalność naszej sytuacji kanonicznej – fakt, że nie jesteśmy oficjalnie uznawani przez władze Kościoła. To zaś prowadzi nas do kwestii posłuszeństwa, poruszonej już wcześniej. Należy zrozumieć, że choć uznanie i zatwierdzenie konkretnego dzieła przez władze Kościoła jest zawsze pożądane, jednak istnieją sytuacje wyjątkowe, w których nie jest to bezwzględnie konieczne.

Sytuacja Bractwa zależy od sytuacji całego Kościoła, który od kilku dekad przechodzi bezprecedensowy kryzys. Już Paweł VI mówił o autodestrukcji Kościoła. Jest to niestety konsekwencja poparcia udzielanego przez jego najwyższe władze współczesnym błędom, które, podczas II Soboru Watykańskiego i będących jego następstwem reform, rozprzestrzeniły się w całym Kościele i doprowadziły nieprzeliczone rzesze wiernych do porzucenia wiary. Zamiast strzec depozytu wiary dla zbawienia dusz i wspólnego dobra całego Kościoła, papież wykorzystał swój autorytet do niszczenia Kościoła.

Ogromną zasługą abp. Lefebvre’a było to, że sprzeciwił się on tej autodestrukcji i, wykazując się wielką odwagą, pozostał wierny Tradycji, odrzucając zgubne nowinki i nie przestając zapewniać duszom nadprzyrodzonych dóbr doktryny, Mszy św. i sakramentów. Jednak właśnie z tego powodu władze Kościoła postanowiły go ukarać, zdławić jego dzieło i pozbawić je statusu kanonicznego. W tym momencie stawką była ochrona wiary katolickiej oraz wyrażającej tę wiarę liturgii. W obliczu tego nadużycia władzy abp Lefebvre nie mógł zgodzić się na porzucenie swojego dzieła. Oznaczałoby to opuszczenie wiernych, którzy zostaliby pozbawieni zdrowej doktryny i tradycyjnej liturgii oraz pozostawieni bez wskazówek wobec współczesnych błędów. Abp Lefebvre rozumiał, że zlikwidowanie Bractwa stanowiło nadużycie władzy, zagrażające w poważny sposób dobru Kościoła. Papież otrzymuje swoją władzę, aby bronić dobra Kościoła, a nie narażać je na szwank. I posłuszeństwo należy mu się wówczas, gdy chodzi o współpracę dla dobra Kościoła, a nie o pomoc w jego rujnowaniu. Tak więc, niejako wbrew sobie, abp Lefebvre miał odwagę odmówić posłuszeństwa… aby pozostać posłusznym. Pamiętając, że z woli naszego Pana Jezusa Chrystusa zbawienie dusz jest dla Kościoła prawem najwyższym, wobec którego wszystkie inne prawa kanoniczne zostają zawieszone, Arcybiskup wybrał posłuszeństwo temu naczelnemu prawu, ryzykując odrzucenie przez hierarchię Kościoła, zamiast okazać temu prawu nieposłuszeństwo, podporządkowując się nakładanym na niego zakazom. „Więcej trzeba słuchać Boga, aniżeli ludzi” (Dz 5, 29).

Niestety, od tego czasu sytuacja nie uległa zmianie, a Bractwo w dalszym ciągu stawia na pierwszym miejscu dobro dusz i dobro Kościoła, nie przejmując się groźbami ani krytyką. Bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdyby Bractwo mogło zostać zatwierdzone przez najwyższą władzę: stanowiłoby to znak, że ta władza odkryła na nowo istotę swojej misji i zrozumiała, czym jest prawdziwe dobro Kościoła. I bylibyśmy szczęśliwi, mogąc – posiadając legalny status – w dalszym ciągu służyć Kościołowi. Dopóki jednak ceną tej legalności jest akceptacja tego, co jest nieakceptowalne – niszczących Kościół błędów oraz zagrażającej wierze liturgii – wolimy raczej kontynuować naszą pracę cierpliwie znosząc niesprawiedliwe zarzuty, niż zdradzić Kościół oraz dusze, które znajdują schronienie w kaplicach Bractwa.

W jaki sposób rodziny mogą w pełni wykorzystać to, co oferuje im FSSPX?

Rodziny są szczególnym przedmiotem troski Bractwa, ponieważ to właśnie w nich rodzą się i dojrzewają powołania, a także ci, którzy będą zakładać przyszłe rodziny. Osiedlając się w pobliżu naszych przeoratów, rodziny mogą korzystać z bogatego życia parafialnego, karmionego sakramentami, przenikniętego modlitwą i ożywianego przez wiele innych rodzin, pomagających sobie nawzajem i dających budujący przykład chrześcijańskiej miłości bliźniego. Im bardziej rodzina jest zaangażowana w życie kaplicy lub przeoratu, tym bardziej staje się silna i zdolna do dawania dobrego przykładu. Dla takiej rodziny ołtarz w naturalny sposób staje się punktem orientacyjnym oraz źródłem życia duchowego; skłonność do poświęceń sprzyja wzrostowi wielkoduszności, a życie liturgiczne i sakramentalne stopniowo odrywa ją od ducha świata i pomaga postępować w cnotach chrześcijańskich.

Musimy oczywiście wspomnieć o szkołach prowadzonych przez Bractwo lub też przez związane z nim wspólnoty, w których to szkołach ich personel stara się w pełni ukształtować mężczyzn i kobiety, zarówno pod względem intelektualnym i fizycznym, jak i moralnym i nadprzyrodzonym. Szkoły te, choć niedoskonałe jak wszystkie dzieła ludzkie, stanowią jednak dla rodzin prawdziwe błogosławieństwo.

Na koniec chciałbym też wspomnieć o Trzecim Zakonie Bractwa, który oferuje zwłaszcza rodzinom bardzo solidne ramy duchowe, pomagające rodzicom w ich rozlicznych obowiązkach, a szczególnie w ich misji wychowawczej. Poprzez to bardziej bezpośrednie powiązanie (z Bractwem – przyp. tłum.) rodziny mogą korzystać ze wszystkich łask wyproszonych poprzez modlitwy oraz zasługi jego członków – i wspierają je duchowo w jego walce o Kościół. Wszystko to, wraz z osobistą wiernością bardzo prostym wymogom reguły (Trzeciego Zakonu – przyp. tłum.), stanowi wielką pomoc w ich osobistym uświęceniu oraz w uświęceniu ich rodzin.

Jakie jest największe niebezpieczeństwo, w obliczu którego stoją obecnie tradycyjni katolicy? Na co są najbardziej narażeni?

Pierwsza rzecz, która przychodzi mi na myśl, to zagrożenie ze strony ducha tego świata, na który składa się dążenie do wygody, materializm, zmysłowość i ospałość. Nasi wierni świeccy oraz sami członkowie Bractwa są ludźmi jak wszyscy inni, zranionymi przez grzech pierworodny – i jest ważne, aby naiwnie nie lekceważyć możliwości skażenia życia chrześcijańskiego w duszy żadnego katolika, czy to przez poszukiwanie ludzkiego szacunku, czy też przez dążenie do niezależności, przez egoizm lub nieczystość. Musimy dokładać wszelkich starań, aby się przed tym uchronić oraz aby uchronić przed tym – zwłaszcza – młodzież. Wymaga to badania konkretnych zagrożeń, jakie się obecnie pojawiają, przede wszystkim z powodu niemal powszechnego dostępu do Internetu, będącego często szambem zarówno moralnym, jak intelektualnym. Inwazja cyfrowych środków komunikacji oraz korzystanie z nich bez nadzoru powinny być przedmiotem poważnych badań, aby zwiększyć świadomość stwarzanych przez nie zagrożeń, umożliwić wdrożenie rozsądnych rozwiązań mających na celu ograniczenie wyrządzanych szkód oraz stosowanie coraz skuteczniejszych środków zapobiegawczych.

Inna kwestia, która być może dotyczy zwłaszcza tych katolików, którzy zawsze byli tradycjonalistami, to ryzyko zgnuśnienia w wygodnej sytuacji, w jakiej znaleźli się dzięki wysiłkom swoich poprzedników. Niebezpieczeństwem jest rozleniwienie. Uważam że, przeciwnie, wysiłki naszych poprzedników nakładają na nas zobowiązania. Udogodnienia, z których możemy obecnie korzystać, zapewniające nam dostęp do skarbów Mszy św. i Tradycji, są nam dane po to, abyśmy żyli tymi skarbami w sposób coraz pełniejszy, a nie, abyśmy mogli rozleniwić się i spocząć na laurach. Nadal jest wiele, wiele dusz do uratowania, a walka, którą musimy prowadzić dla ich dobra, jest trudniejsza i bardziej potrzebna niż kiedykolwiek. Czas i pozostające do naszej dyspozycji udogodnienia powinny nas zachęcać do jeszcze bardziej wytężonej pracy nad naszym własnym uświęceniem oraz nad rozwijaniem dzieł apostolskich. Potrzebna jest do tego ogromna wielkoduszność, a przede wszystkim apostolski sposób życia, całkowicie i jednoznacznie nadprzyrodzony.

I wreszcie zagrożeniem może być też pogrążenie się w intelektualnym samozadowoleniu, w konsekwencji którego człowiek przekonany, że ma rację, zaczyna gardzić „tymi, którzy są w błędzie”. Z jednej strony konieczność formacji dotyczy wszystkich i często mylimy się sądząc, że nie musimy się już niczego uczyć. Przeciwnie, konieczne jest pogłębianie wiedzy w ważnych kwestiach, które każdy katolik ma obowiązek znać, aby móc oświecać innych. Z drugiej strony osądzanie innych jako gorszych tylko z tego powodu, że otrzymali mniej, nie prowadzi do niczego dobrego. Wręcz przeciwnie, godny tego miana i ożywiany autentyczną miłością bliźniego katolik powinien okazywać życzliwość tym, którzy są pogrążeni w ignorancji, aby móc im pomóc w odkryciu prawdziwej wiary. Miłosierdzie, które jest życzliwe i cierpliwe, przyczynia się do szerzenia wiary skuteczniej niż uczone dyskursy skażone nieżyczliwym, protekcjonalnym krytycyzmem.

Mija właśnie połowa Księdza kadencji na stanowisku przełożonego generalnego. Jakie ma Ksiądz przemyślenia na temat minionych sześciu lat i jak widzi Ksiądz sześć kolejnych?

Jedną z rzeczy, które podczas ostatnich sześciu lat zrobiły na mnie największe wrażenie, była wielkoduszność okazywana przez naszych kapłanów w swoim apostolacie, zwłaszcza podczas kryzysu związanego z COVID-19. Byli w stanie podejmować pewne ryzyko w sposób rozważny, niekiedy bardzo pomysłowy, aby jak najlepiej odpowiadać na potrzeby dusz. Ten okres wykazał zdolność Bractwa do znajdywania stosownych rozwiązań w sytuacji wyjątkowej, stawiając na pierwszym miejscu duchowe dobro wiernych. Stanowiło to piękną ilustrację wspomnianej wcześniej zasady: „Naczelnym prawem Kościoła jest zbawienie dusz”.

Kolejna ważna lekcja z ostatnich lat została nam dana przez motu proprio Traditionis custodes. Ten dokument, wpisujący się perspektywę obecnego pontyfikatu, po raz kolejny –oraz definitywny – udowodnił wielką roztropność i mądrość decyzji podjętej przez abp. Lefebvre’a w 1988 r., który konsekrując biskupów pomimo braku mandatu papieskiego, zapewnił Bractwu środki do realizacji jego misji „strażnika Tradycji”. Słuszność tej decyzji jest dziś niepodważalna. Gdzie bylibyśmy bez naszych biskupów? Gdzie byłaby Tradycja w Kościele? I kto jeszcze posiada dziś taką jak my wolność do korzystania w pełni z jego skarbów? Bez wątpienia to wykazanie po raz kolejny (mądrości Arcybiskupa – przyp. „The Angelus”) przyczyniło się do rozwoju naszego apostolatu.

Wspomniał Ksiądz „naszych biskupów”, co zapewne wszystkim nam przywodzi na myśl śmierć bp. Tissiera de Mallerais. Co ta śmierć oznacza dla Bractwa? Czy może Ksiądz powiedzieć, jakie konsekwencje będzie to miało dla Bractwa, jeśli chodzi o możliwość wypełniania jego misji? Innymi słowy, powracając do kwestii półmetka Księdza kadencji, jak Ksiądz widzi najbliższe sześć lat?

Śmierć bp. Tissiera de Mallerais to jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Bractwa. Zakończył się pewien rozdział naszej historii, a jego bohater odszedł do wieczności. Ale cóż to był za wspaniały rozdział! Bp Tissier był obecny od samego początku, od pierwszych stron tej sagi o abp. Lefebvrze. Żył blisko naszego Założyciela, dzieląc z nim radości i bóle towarzyszące rozwojowi Bractwa, by w końcu zostać wybranym na jednego z czterech biskupów, którzy go zastąpili. Całe jego życie było pasmem żarliwej i odważnej wierności w walce o wiarę i o misję Bractwa. Dla Kościoła, dla dusz, aż do końca. Nadwyrężał swoje siły. Jego hojność i gorliwość zaniosły go dalej, niż mogłyby go zaprowadzić jego nogi. Z niezmierną pasją opowiadał nam o abp. Lefebvrze i historii FSSPX. Tęsknimy za nim. Ale jesteśmy dumni z bp. Tissiera de Mallerais. Dumni z naszego biskupa i z przykładu, jaki nam zostawił.

Ale, oczywiście, to Opatrzność przemawia do nas poprzez to wydarzenie. Jest jasne, że jego śmierć rodzi pytanie o kontynuację misji Bractwa, które ma teraz tylko dwóch biskupów, a którego praca dla [dobra] dusz wydaje się coraz bardziej konieczna w czasach straszliwego zamieszania, jakie przeżywa dziś Kościół. Jednak ta kwestia może być podjęta tylko w spokoju i na modlitwie. Idąc za przykładem abp. Lefebvre’a, Bractwo pozwala się prowadzić Bożej opatrzności, która zawsze jasno wskazywała drogi, którymi należy podążać i decyzje, które należy podjąć. Dziś, podobnie jak wcześniej, kieruje nami Boża opatrzność. Przyszłość jest w jej rękach, a my ufnie za nią podążamy. Kiedy nadejdzie czas, w sumieniu poznamy, jak podjąć nasze obowiązki. Wobec dusz i wobec członków Bractwa. Wobec Boga. Pozostańmy w pokoju i po prostu powierzmy tę sprawę Matce Bożej.

Jeśli zaś chodzi o przyszłość w szerszym ujęciu, to mam wielką nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku lat kapłani oraz świeccy będą skupiać się na niezwykle ważnej kwestii – a mianowicie na powołaniach. Chodzi tu nie tylko o przyciąganie coraz większej liczby rekrutów do służby Chrystusowi, czy to w życiu kapłańskim, czy też zakonnym, ale również o zabezpieczenie trwałości powołań.

I uważam, iż powinniśmy przede wszystkim zrozumieć, że musimy się więcej modlić. Tak, modlić się. Modlić się, aby Bóg posłał robotników na swoje żniwo, jest ono bowiem wielkie, oni zaś nie są liczni. Oraz dziękować Mu za już otrzymane powołania, ponieważ ostatnie lata były pod tym względem bardzo budujące. Jednak ideał świętości musi coraz bardziej pociągać dusze konsekrowane i stawać się coraz bardziej atrakcyjny dla naszej młodzieży. Dusze czekają. Są spragnione. Potrzebują legionów apostołów. A jedynie Bóg może powołać tych apostołów, duszpasterzy czy dusze kontemplacyjne. Musimy więc prosić Pana Boga, aby ich zawezwał, a hojne dusze były w stanie usłyszeć Jego głos i wiernie na niego odpowiedzieć. O tę łaskę prośmy zwłaszcza Niepokalaną Dziewicę, Matkę Bolesną, Matkę kapłanów i wzór dusz zakonnych.

Niech Bóg wam błogosławi.

Wywiad udzielony 1 listopada 2024 r. przez przełożonego generalnego Bractwa św. Piusa X, ks. Dawida Pagliaraniego; ukazał się w numerze listopad–grudzień 2024 dwumiesięcznika „The Angelus”

Źródło

Czym jest bestia?! Bandom Bestii przewodzi zawsze Szatan.

Czym jest bestia?! – Marek T. Chodorowski 43 minuty

Autor: AlterCabrio , 22 grudnia 2024

Wydaje się, że większość Polaków, a na pewno potężna część w ogóle nie rozumie tego systemu III RP, czyli udało się wmówić im, że żyją w państwie wolnym, że tzw. demokracja jest jakąś nieprawdopodobną wartością, że Unia Europejska jest jakąś nieprawdopodobną wartością i że konsumpcja jest wartością.

(…)

My jesteśmy, nie chcę powiedzieć obciążeni, ale uszlachetnieni pewnymi normami, pewnymi zakazami. A więc gdyby nie Bestia, to z takimi naturalnymi ludzkimi wadami dawno byśmy sobie poradzili.

−∗−

Czym jest bestia?! – Marek Tomasz Chodorowski

W kręgach piekła

W kręgach piekła

22.12.2024 Stanisław Michalkiewicz https://nczas.info/2024/12/22/w-kregach-piekla/

W ostatnim tygodniu ponownie zanurzyłem się w kręgi piekła – to znaczy – ponownie zabrałem się za „Archipelag GUŁ-ag” Aleksandra Sołżenicyna. Ciekawe, że o ile ekscesy Adolfa Hitlera zostały opisane, sfilmowane, przegadane i zanalizowane naukowo, to ekscesami komunistów nikt specjalnie się nie interesuje, a już próżno byłoby oczekiwać takiego zainteresowania na przykład ze strony czy to naszego, warszawskiego Judenratu, czy to ze strony Judenratów z innych, jeszcze bardziej światowych niż nasza stolic.

Składa się na to oczywiście szereg zagadkowych przyczyn. Po pierwsze – kręgi piekieł otworzyły się przed Rosją za sprawą bolszewików, a więc wyznawców ideologii sprokurowanej przez Żyda Karola Marksa, a przystosowanej do warunków lokalnych przez innego Żyda, Włodzimierza Eljaszewicza Ulianowa, czyli Lenina (Jak możemy sprawdzić choćby w pamiętnikach Mieczysława Jałowieckiego, przodkiem Lenina ze strony matki (nee Blank) był handełes ze Starokontantynowa na Wołyniu).

Ci dwaj Żydowie, nie bez pomocy niemieckiego Sztabu Generalnego, który w czasie Wielkiej Wojny wyekspediował Lenina ze Szwajcarii do Rosji, jak wysyła się zarazki dżumy, rozpętali w narodzie rosyjskim mordercze instynkty, dzięki czemu rewolucja bolszewicka się tam udała. Chłopi, którzy jeden przez drugiego rzucili się mordować i rabować ziemian, mogli liczyć tylko na bolszewików – że ci pozwolą im zatrzymać to, co sobie zrabowali. Ale Nemezis dziejowa nawet nie kazała im długo na siebie czekać; już 20 lat później albo konali z głodu po wsiach otoczonych kordonami uzbrojonych czekistów, albo byli rozstrzeliwani na miejscu, albo wreszcie jechali etapami w najdalsze zakątki, gdzie masowo wymierali. Sołżenicyn pisze o „piętnastu milionach” ofiar „mużyckiego pomoru”.

Nawiasem mówiąc, doświadczenia zdobyte wtedy mogą okazać się przydatne dla walki z klimatem. Tak naprawdę – chociaż na razie nie trzeba o tym głośno mówić – chodzi przecież o redukcję światowej populacji do najwyżej miliarda – ten miliard to dlatego, by było komu pożyczać pieniądze na wysoki procent, bo przecież handełesy nie będą pożyczać ich sobie nawzajem, bo to żaden interes. Jak zlikwidować sześć i pół miliarda ludzi, żeby nie zdewastować drzewostanu – co byłoby nieuchronne, gdyby wszystkich powywieszać, ani nie zanieczyścić środowiska gnilną krwawą masą w inny sposób?

Otóż jest precedens! W okresie „mużyckiego pomoru” pewien kontyngent chłopów został wywieziony na Wyspę Zajęczą na Oceanie Lodowatym i tam pozostawiony bez niczego. Po roku specjalna komisja stwierdziła, że nie ma tam już nikogo żywego, a tylko kości, starannie oczyszczone przez morskie ptaki. Recykling – to jest to! Trzeba tylko, żeby państwa leżące nad Oceanem Lodowatym wyznaczyły kilka wysp, dzięki czemu marzenie profesora Paula Ehrlicha z pierwszorzędnymi korzeniami, może zostać zrealizowane bez szkody dla „planety” i to w kilka lat!

No więc porównajmy sobie przynajmniej te „piętnaście milionów” ofiar „mużyckiego pomoru” z całym holokaustem. Okazuje się, że wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler przy bolszewikach, wśród których odsetek Żydowinów był wyjątkowo wysoki, to detalista!

Tymczasem Żydowie zazdrośnie strzegą swego monopolu na martyrologię, bo obcinają i mają nadzieję obcinać od tego kupony aż do końca świata – więc przypominanie o kręgach piekła zgotowanego Ludzkości przez żydowskich mełamedów, psuje im ten świetny interes. Nic więc dziwnego, że nadymają tego całego Hitlera, czyniąc zeń uosobienie zła wcielonego, podsuwają światu pod nos tylko swoje męczeństwo, podczas gdy Żydowie w rodzaju Lenina utrzymywani są przez propagandę w stanie bielszym od śniegu, jakby ktoś skropił ich hyzopem, a ich ekscesy okrywa mgła zapomnienia.

Tedy, żeby przywrócić właściwe proporcje, trzeba o tych wszystkich inspiracjach przypominać, a zasłużone dla piekła postacie eksponować bez względu na przynależność narodową. Jeśli wskutek tego żydowski monopol na martyrologię zostanie nadwątlony albo nawet złamany, to od tego świat się nie zawali. Przeciwnie – być może właśnie dzięki temu uratuje się on przed ponownym wtrąceniem w piekielne kręgi – bo przecież rewolucja komunistyczna do tej pory była w pełnym natarciu zarówno w Europie, jak i Ameryce Północnej. Nie jest żadną tajemnicą, że wśród czołowych rewolucjonistów odsetek Żydów jest cały czas bardzo wysoki. Wprawdzie Donald Trump się odgraża, że tę rewolucję zahamuje i nawet niedawno słyszałem jego przemówienie, w którym zapowiadał natychmiastowe obcięcie funduszy federalnych dla szpitali przeprowadzających na dzieciach operacje zmiany płci, podobnie jak obcięcie funduszy federalnych dla szkół, w których będzie propagowana „zmiana tożsamości płciowej” – ale myślę, że gdyby nawet te wszystkie kontrrewolucyjne posunięcia zostały przeprowadzone, to czteroletnia kadencja, to za mało wobec półwiecznych przygotowań do rewolucji komunistycznej prowadzonej według współczesnej strategii.

Na odwrócenie skutków komunistycznej propagandy nie wystarczy nawet czterdzieści lat, tym bardziej że Żydom nikt chyba nie wybije z głowy marzenia o władzy nad światem, do której najpewniejszą drogą jest właśnie udana rewolucja komunistyczna. Idee mają konsekwencje, a u podstaw tego marzenia leży przekonanie, iż sam Stwórca Wszechświata dlaczegoś w Żydach specjalnie sobie upodobał, a skoro tak, to to upodobanie jakoś musi się zmaterializować. A jak? A jakże by inaczej niż w postaci władzy nad światem? Oczywiście takie opinie stemplowane są przez Judenraty jako „antysemickie” – ale nie powinniśmy się takich oskarżeń obawiać, bo – po pierwsze – to prawda – a po drugie – od kiedy to powinniśmy się podporządkowywać żydowskim wytycznym co do swobody wypowiedzi?

Tymczasem nasz bantustan, to znaczy – jego władze – właśnie odniosły wielki sukces, a w każdym razie tak to przedstawia Książę-Małżonek – że rządzący Ukrainą banderowcy uznali, iż „nie ma przeszkód” by Polska przeprowadziła ekshumację ofiar rzezi wołyńskiej z roku 1943. Ciekawe, co się stało, że do tej pory jakieś „przeszkody” były, a teraz już ich „nie ma”? Co sprawiło, że banderowcom tak zmiękła rura?

Czyżby znowu Putin, który w swoim czasie z dnia na dzień zlikwidował epidemię zbrodniczego koronawirusa? Ale niezależnie od tego, co by to było, warto odnotować, że ten „sukces” bardzo przypomina nasz program-minimum w stosunku do Niemców, sformułowany w „Rocie” Marii Konopnickiej: „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. No a Ukraińcy? Zgodzili się tylko na ekshumację, więc mogą nam napluć, czy nie?

Terror w Niemczech – Oficjalne, przemożne ZAKŁAMANIE.

Terror w Niemczech – cała prawda

https://gloria.tv/post/KkN1e4tssGnV1XxAXQVCeAAYn

Fakty, o których nie dowiesz się w “liberalnych” mediach, na temat ostatniego straszliwego ataku terrorystycznego w Magdeburgu

1) Początek 2006 r.: Taleb Abdulmohsen ucieka z Arabii Saudyjskiej po tym, jak został oskarżony o gwałt i zamieszany w poważniejsze przestępstwa… (Uwaga !! gdzie indziej ma nazwisko: [Taleb Abdul Dżawad]. Czy to na pewno ta sama osoba? MD)

2) Zignorowanie wniosku Arabii Saudyjskiej o ekstradycję: Arabia Saudyjska formalnie wnioskuje o jego ekstradycję, ale Niemcy odrzucają tę prośbę, powołując się na obawy dotyczące praw człowieka pomimo wyraźnych dowodów jego przestępczej działalności…

3) Po azylu w Niemczech: Po przybyciu do Niemiec Abdulmohsen na nowo postrzega siebie jako dysydenta i publicznie ogłasza się ateistą i byłym muzułmaninem. Rozwiązanie to wydawało się strategiczne, prawdopodobnie mające na celu osiągnięcie pełnej ochrony azylowej w Niemczech poprzez przedstawienie się jako ofiara prześladowań, a nie uciekiniera przed wymiarem sprawiedliwości.

4) Zatrudnienie w Niemczech: Abdulmohsen rozpoczyna pracę w szpitalu publicznym w Niemczech jako psychiatra. Co ciekawe, na tym stanowisku angażuje się w działalność przestępczą, m.in.:
– Handel ludźmi
– Handel dziewczętami
– Zachęcanie dziewcząt i nieletnich z Arabii Saudyjskiej i krajów Zatoki Perskiej do ucieczki do Niemiec. Działania te budzą poważne obawy co do zaangażowania niektórych organizacji praw człowieka, które mogły ułatwiać te przestępstwa lub przymykać na nie oko.

5) Bezpośrednie groźby pod adresem Niemiec: W latach 2023 i 2024 Abdulmohsen wyraźnie grozi Niemcom, co władze odrzucają jako „wolność słowa”. Był aktywny w mediach społecznościowych, tweetując i wielokrotnie publikując nagrania głosowe, w których wyraźnie groził Niemcom. Otwarcie uważał rząd niemiecki za swojego wroga i twierdził, że Niemcy spiskują przeciwko niemu i wszystkim Saudyjkom ubiegającym się o azyl. Posty te były publicznie dostępne i niepokojące, ale władze niemieckie nie odpowiedziały ani nie prowadziły dalszego dochodzenia. Te paranoiczne oświadczenia i powtarzające się groźby były wyraźnymi oznakami niebezpiecznego sposobu myślenia, ale władze je zignorowały, mimo że wielu użytkowników X ostrzegało ich, aby oznaczali niemiecką policję na wypadek, gdyby nie wykonywali swoich obowiązków.

6) Zignorowanie ostrzeżeń Saudyjki: w 2023 r. Saudyjka zgłosiła niemieckiej policji groźby terrorystyczne ze strony Abdulmohsena za pośrednictwem swojego oficjalnego konta X @BAMF_Dialog oraz oficjalnego e-maila. Wysłała wiele wiadomości, ostrzegając, że Abdulmohsen wielokrotnie i publicznie groził, że „przejedzie Niemców”. Pomimo tych wyraźnych i powtarzających się ostrzeżeń berlińska policja i władze niemieckie zignorowały jego komunikaty i nie podjęły żadnych działań.

7) 20 grudnia Abdulmohsen, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami i publicznie obiecał, przeprowadza atak terrorystyczny na Jarmark Bożonarodzeniowy w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło co najmniej 5 osób (w tym dziecko). Według dotychczasowych doniesień od 80 do 100 osób zostało rannych, w tym 15 ciężko.

Został aresztowany.

8) Haniebne, postępowe relacje w mediach: Relacjonowanie tej tragedii w niemieckich mediach było powierzchowne i wprowadzające w błąd. Większość nagłówków nazywała go po prostu „obywatelem Arabii Saudyjskiej”, całkowicie ignorując jego kryminalną przeszłość, groźby i motywy. Nie wspomnieli o nim jako o saudyjskim zbiegu, dysydencie, antyislamskim, przestępcy… itd.

Być może chodziło o zatuszowanie zdumiewającej porażki władz. Nawet nie nazwali go terrorystą. Nie podano żadnego kontekstu dotyczącego jego pochodzenia ani nie zignorowano żadnych ostrzeżeń. Skupianie się na jego narodowości pochodzenia, a nie na jego karalności i wyraźnych groźbach, szkodzi zrozumieniu opinii publicznej.

9) Nadzór krytyczny:
Dlaczego Niemcy odrzuciły wniosek o ekstradycję złożony przez Arabię Saudyjską pomimo wyraźnego ryzyka?
Dlaczego zignorowano publiczne groźby użycia przemocy?
Dlaczego media nie poinformowały opinii publicznej o jego pochodzeniu, motywach i manipulacyjnej strategii azylowej?
Dlaczego pozwolono mu pracować w szpitalu publicznym, mimo że był karany?
Dlaczego ostrzeżenia od zaniepokojonych osób zostały zignorowane?

Ludzki koszt współudziału: [Poniżej znajduje się klip BBC gloryfikujący tego samego terrorystę.] Nie zdziwcie się: to zdarzało się wielokrotnie i może nigdy się nie skończyć, dopóki Zachód się nie obudzi i nie podejmie zdecydowanych działań, aby położyć kres terroryzmowi. Ta tragedia dobitnie przypomina, ile kosztuje przedkładanie naiwnych haseł dotyczących praw człowieka nad bezpieczeństwo publiczne i niepociąganie do odpowiedzialności niebezpiecznych osób.

Niezbędna zmiana: Większa współpraca międzynarodowa w zakresie bezpieczeństwa.
• Ściślejszy nadzór nad osobami ubiegającymi się o azyl posiadającymi przeszłość kryminalną.
• Dochodzenie w sprawie budzących wątpliwości organizacji praw człowieka, które ułatwiają pracę tym osobom.
• Natychmiastowe działanie w obliczu wyraźnych i bezpośrednich zagrożeń.
• Przejrzysta i odpowiedzialna informacja dla mediów.
● Ofiary zasługiwały na coś lepszego. Incydent ten powinien pobudzić władze europejskie i media.

Po ataku na jarmark bożonarodzeniowy, którego dokonał Saudyjczyk, który sprowadzał do Europy „uchodźców” z krajów muzułmańskich, w Magdeburgu zwołano demonstrację „przeciwko AfD i skrajnej prawicy”.

Zaledwie dzień po ataku w Magdeburgu, w którym zginęło co najmniej 5 osób, a ponad 100 zostało rannych, aktywiści muzułmańscy i lewicowi przemaszerowali przez jarmark bożonarodzeniowy w Hanowerze, wywołując zamieszki i wykrzykując hasła przeciwko Niemcom. Elena Berberana Terror en Alemania –Toda la Verdad

Kalifat niemiecki to najbardziej zakłamany kraj , islamski lewicowy fanatyczny morderca , staje się; “anty islamski i prawicowy”

Mordercze szaleństwo zatrzyma się tylko wtedy, gdy Zachód obroni się przed islamizmem Ale jak mogą powtarzać nam refren integracji ad nauseam, skoro, nawiasem mówiąc, nigdy nic nie zrobiono – ani nie ma o tym mowy – aby egzekwować nasze prawa w domu? W takim razie nie możemy oczekiwać, że nie wprowadzą dżihadu, gdy tylko inwazja będzie na bardziej zaawansowanym etapie.

W Wielkiej Brytanii to już się dzieje… Indeks artykułów na temat proislamizmu Sprawa dnia: wczorajszy atak w Magdeburgu. Dwie rozbieżne wersje: pierwsza (Adnkronos) – stanowczo podkreślana przez wszystkie kanały informacyjne z dodatkiem, że zamachowiec był pod wpływem narkotyków – ci, którzy znają islam, mogą to bardzo dobrze wyjaśnić: nazywa się to taqiyya (dysymulacja) i jest to zachowanie, które jest częścią koranicznych zaleceń! Ci, którzy znają główny nurt, mogą to wyjaśnić ignorancją lub, co bardziej wiarygodne, początkową dhimmitude. Druga wersja, zacytowana poniżej po krótkiej kodzie, jest bardziej zgodna z rzeczywistością.

“„PODEJRZANY O ANTYISLAMSKĄ DZIAŁALNOŚĆ W MAGDEBURGU, PODOBNY DO AFD” = (Adnkronos) – Mężczyzna, którego Der Spiegel zidentyfikował jako Taleb.A, jest znany w małej społeczności saudyjskiej w Niemczech jako działacz antyislamski i działacz na rzecz praw kobiet i często publikował komentarze na swojej stronie internetowej i w mediach społecznościowych, w których potępiał prześladowania kobiet na Bliskim Wschodzie, pisze amerykańska gazeta. Kilka dni przed atakiem oskarżył niemiecki rząd o promowanie islamizacji kraju, oskarżając władze o cenzurowanie i prześladowanie go z powodu jego krytycznych poglądów na islam. Ostrzegał też potencjalnych uchodźców, by unikali Niemiec ze względu na ich „tolerancję” dla radykalnego islamu. (Pap/Adnkronos) ISSN 2465 – 1222 21-DEC-24 10:00am”

Oczywiście. To ma sens. To samo było z zamachem na Trumpa: zamachowiec „był zarejestrowany jako republikanin”, surrealistyczne. Nie można sobie wyobrazić, że ktoś rejestruje się jako republikanin, aby wziąć udział w prawyborach i głosować przeciwko Trumpowi? Znana i powszechna praktyka. Teraz to samo, ta sama kampania „łagodnego ujawniania”, którą widzimy za każdym razem po kolejnym ataku islamistów. Ten sam modus operandi i co mówią?

To mordercze szaleństwo skończy się tylko wtedy, gdy Zachód obroni się przed islamizmem. Jesteśmy w stanie wojny od dłuższego czasu, ale wielu woli to ignorować. Tłumaczenie: „Taleb Al-Abdmohsen, zamachowiec, był indoktrynowany w Arabii Saudyjskiej jako szyicki muzułmanin. Kiedyś przyznał się do przestrzegania fatw od swoich przywódców religijnych, które zezwalały nawet na kradzieże przeciwko chrześcijanom. Po przeprowadzce do Niemiec ogłosił, że stał się ateistą. Istnieją dwa możliwe wyjaśnienia jego działań:

1. Pozostał wierny swoim przekonaniom, ale przedstawił się jako ateista ze względów strategicznych. 2. Stał się prawdziwym ateistą, ale nie mógł całkowicie uciec od indoktrynacji z dzieciństwa. Kiedy został sprowokowany lub zirytowany, ta ukryta nienawiść do chrześcijan powróciła, powodując gwałtowne działania w ustalonym czasie i miejscu”. Poza tym, jeśli naprawdę był antyislamski, to było to w piątek, dlaczego nie poszedł przeciwko meczetowi? CZYM JEST TAQQIYA – czyli islamska dezinformacja? Na przykład Pakistańczyk Muhammad Shahzeb Khan ubiegający się o azyl w Kanadzie. Deklaruje, że jest byłym muzułmaninem, a także gejem. Zatrzymany podczas tworzenia komórki ISIS w celu przeprowadzania ataków źródło: Man accused of plotting NYC Oct. 7 attack made refugee claim in Canada: immigration consultant | CBC News La follia omicida si fermerà solo quando l’Occidente si difenderà dall’islamismo

Islamizacja Wielkiej Brytanii: Istnieje już 85 sądów, w których jedynym prawem jest szariat

Największą uwagę przykuł fakt, że 32% muzułmanów w Wielkiej Brytanii wyraziło w ankiecie swoje preferencje dotyczące życia zgodnie z prawem szariatu.

Niedawny raport brytyjskiej gazety The Times ożywił debatę na temat współistnienia równoległych systemów prawnych w Wielkiej Brytanii, ujawniając, że w kraju istnieje 85 sądów szariatu, które w sprawach rodzinnych działają zgodnie z zasadami islamu. Te nieoficjalne instytucje były krytykowane przez sektor polityczny i społeczny ze względu na ich wpływ na prawa kobiet, dzieci i równość wobec prawa. Największą uwagę przykuł fakt, że 32% muzułmanów w Wielkiej Brytanii wyraziło w ankiecie swoje preferencje dotyczące życia zgodnie z prawem szariatu, co rodzi pytania o integrację kulturową i spójność społeczną w wielokulturowym środowisku.

Praktyki i ich krytyka
Sądy szariatu oskarżano o utrwalanie nierówności poprzez zezwalanie na praktyki takie jak poligamia mężczyzn, nierówny podział spadku i ułatwianie mężczyznom rozwodu poprzez trzykrotne wypowiedzenie słowa „rozwód”. Spośród około 100 000 małżeństw islamskich zarejestrowanych w Wielkiej Brytanii znaczna część nie jest oficjalnie uznana prawnie, co naraża kobiety na spory małżeńskie lub spadkowe. Stephen Evans, dyrektor National Secular Society, wyraził zaniepokojenie: „Te równoległe systemy prawne podważają wartości demokratyczne i utrwalają dyskryminację strukturalną, szczególnie wobec kobiet”. Ze swojej strony Rupert Lowe, poseł z Partii Reform, nalegał, aby rząd zakazał sądów szariackich: „Jeśli zdecydujesz się mieszkać w Wielkiej Brytanii, musisz przestrzegać naszego prawa. Alternatywa jest jasna: przystosować się lub opuścić kraj”.

Podział opinii
Podczas gdy sektory reformatorskie domagają się zdecydowanych środków w celu zlikwidowania tych instytucji, przywódcy społeczności muzułmańskich, tacy jak niezależny poseł Iqbal Mohamed, bronią tego, że praktyki kulturowe, w tym małżeństwa między kuzynami, nie powinny być piętnowane ani zakazane. “Mohamed opowiadał się za bardziej wyrozumiałym i wrażliwym kulturowo podejściem”. Były lider UKIP Henry Bolton ubolewał, że przez lata unikano tej kwestii, uznając ją za „toksyczną” w sferze politycznej. Według Boltona ta autocenzura pozwoliła na zakorzenienie się szariatu jako systemu równoległego, z którym obecnie trudniej się uporać.

Wyzwanie dla brytyjskiej polityki
Istnienie tych sądów stanowi dla Wielkiej Brytanii istotne wyzwanie w zakresie polityki integracyjnej. Richard Tice, wiceprzewodniczący Partii Reform, ostrzegł, że zezwolenie jej na działanie „podważa równość wobec prawa, podstawowy filar naszej demokracji”. Debata nie tylko postawiła w centrum uwagi sądy szariatu, ale także potrzebę szerszej dyskusji na temat tego, jak zrównoważyć różnorodność kulturową z wartościami demokratycznymi i prawami człowieka. La islamización del Reino Unido: Ya existen 85 tribunales donde la Sharia es la única ley Informe Orwell | Últimas noticias de Estados Unidos

Zgodnie z prawem szariatu, które określa właściwe zachowania muzułmanina we wszystkich sytuacjach – oszustwo w niektórych okolicznościach jest wręcz obowiązkiem… Obowiązek dżihadu istnieje dopóki, dopóty nie zostanie osiągnięta uniwersalna dominacja islamu. Pokój zawarty z narodami niemuzułmańskimi jest więc jedynie stanem tymczasowym; usprawiedliwiają go tylko aktualne okolicznosci…

Islam „taqija”- metody podboju Europy – podbój przez zaludnienie , Prawdziwy islam i jego dwa oblicza