Św. Małgorzata i “król słońce”. Wynik: Krwawa “rewolucja anty-francuska”.

Małgorzata i król słońce

opiekun.kalisz.pl/malgorzata-i-krol-slonce

Św. Małgorzata Maria Alacoque, której wspomnienie obchodzimy w październiku, była dla Europy XVII wieku, tym, czym dzieci z Fatimy dla świata w wieku XX. Została kanonizowana dokładnie w trzecią rocznicę pierwszego objawienia Maryi w Fatimie.

————————————————–

Jest grudzień 1870 roku, trwa wojna francusko-pruska, a wojska nieprzyjacielskie otaczają Paryż. Wielu paryżan modli się o ratunek za pośrednictwem św. Genowefy, jednej z czołowych patronek francuskiej stolicy. Stulecia wcześniej modły Genowefy uchroniły Paryż (zwany jeszcze wówczas Lutecją) od rzezi Hunów, więc jej czciciele liczą, że i teraz święta nie zostawi na pastwę Prusaków swego miasta. Gdy imienia św. Genowefy wzywają przerażeni mieszkańcy Paryża, dwóch jego wybitnych przedstawicieli – Alexandre Legentil, przedsiębiorca tekstylny i właściciel domów towarowych oraz Hubert Rohault de Flery, artysta malarz – postanawiają, również szturmując niebo, pójść o kilka kroków dalej. Ślubują Bogu, że jeśli miasto ocaleje wybudują, jako wotum pokutne, kościół poświęcony Sercu Jezusa.

Serce pałające wielką miłością
Dwieście lat wcześniej, wiosną 1671 roku, do zakonu Sióstr Nawiedzenia w Paray-Le-Monial wstępuje 24-letnia Małgorzata Maria Alacoque. Wkrótce zaczyna doświadczać osobistych spotkań z Jezusem, który przekazuje jej misję niesienia ludziom posłannictwa o Jego Najświętszym Sercu. Od grudnia 1673 roku do czerwca 1675 roku Małgorzata ma kilka widzeń Chrystusa, w których Ten mówi jej o Jego nieskończonym miłosierdziu dla ludzi i o potrzebie zwrócenia się wszystkich do Jego Serca poprzez specjalne nabożeństwo, będące dla odprawiających je źródłem wielkich łask. „Moje Boskie Serce płonie tak wielką miłością ku ludziom, że nie może utrzymać dłużej tych gorejących płomieni, zamkniętych w moim łonie – mówi Jezus 27 grudnia 1673 roku. – Ono pragnie je rozlać za Twoim pośrednictwem i pragnie wzbogacić ludzi swoimi skarbami”.

Po tych słowach ukazuje zakonnicy swoją otwartą pierś, a w niej Serce pałające wielką miłością do ludzi. W symbolicznym geście bierze serce Małgorzaty i wkłada je do swojego, by chwilę potem oddać je jej wypełnione płomieniem miłości zaczerpniętym z Jego Serca.
16 czerwca 1675 roku Chrystus ponownie opowiada Małgorzacie o bezmiarze łask  płynących z Jego Serca i o tym, jak boli Go to, że ludzie często dają Mu ze swej strony jedynie wzgardę i zapomnienie. Prosi zakonnicę, aby przynajmniej ona była dla niego zadośćuczynieniem. Mówi też: „Dlatego żądam, żeby pierwszy piątek po Oktawie Bożego Ciała był odtąd poświęcony jako osobne święto na uczczenie mojego Serca. (…) W zamian za to obiecuję, że Serce moje wyleje hojne łaski na tych wszystkich, którzy w ten sposób Sercu Memu oddadzą cześć lub przyczynią się do jej rozszerzenia”.

Za późno…
W 1689 roku Jezus wysyła Małgorzatę do króla Francji Ludwika XIV ze specjalną wiadomością. Chrystus życzy sobie, by król poświęcił Francję i całą swoją rodzinę Jego Najświętszemu Sercu. Ludwik miał też wznieść świątynię pod wezwaniem Najświętszego Serca, szerzyć Jego kult wśród wojska i ozdobić znakiem gorejącego Serca Jezusowego królewskie sztandary. Niestety, władca rządzący najpotężniejszym wówczas krajem w Europie, nie potraktował słów Małgorzaty poważnie.

Król Słońce pozostawił po sobie wielkie, zmodernizowane państwo o scentralizowanej,  absolutystycznej władzy królewskiej, będące wzorem dla wielu innych państw Europy, mimo przejściowego krachu gospodarki i finansów królestwa. Natomiast francuski dwór w Wersalu stał się salonem mody i etykiety. Bardzo rozkwitł także Paryż, osiągając ponad ćwierć miliona mieszkańców i uzyskując nowe eleganckie dzielnice, place, bulwary, mosty, parki oraz liczne obiekty architektoniczne. Odtąd na wiele stuleci stolica Francji stała się równocześnie architektoniczną i kulturalną stolicą całej Europy, zaś język francuski stał się językiem dyplomacji i arystokracji europejskiej. Co ciekawe, Ludwik XIV był najdłużej panującym monarchą na francuskim tronie, bo wliczając lata regencji, panował Francją aż 72 lata. Jak widać dostał od Niebios całe mnóstwo czasu, by wypełnić życzenie Chrystusa.


Warto wiedzieć, że już za panowania Króla Słońce, we Francji zaczęły kiełkować – by później ujawnić się z okrutną siłą – antychrześcijańskie prądy intelektualne, które otwarcie sprzeciwiały się Bogu, Kościołowi oraz katolickiemu dziedzictwu swej ojczyzny.

Zwróćmy uwagę, że dokładnie 100 lat po tym jak Małgorzata przekazała Ludwikowi słowa Chrystusa dotyczące zawierzenia Francji, wybuchła Wielka Rewolucja Francuska, która utopiła we krwi nie tylko arystokratów i ludzi związanych z władzą, ale zapoczątkowano także bezwzględne prześladowanie duchownych i zakonników. W powszechnej świadomości rewolucja ta funkcjonuje jako przewrót hołdujący najpiękniejszym humanistycznym wartościom, jako niezwykły zwrot w historii, który dał ludzkości wolność, równość i braterstwo.
W czasach PRL krążył żart, który mówił, że skrót PZPR (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza) zawiera w sobie aż cztery kłamstwa, bo nie jest ani polska, ani zjednoczona, ani robotnicza, ani nie jest partią.

I parafrazując, właściwie to samo możemy powiedzieć o wiodących hasłach Wielkiej Rewolucji Francuskiej, bo fakty, które się z nią wiążą, przeczą i wolności, i równości i braterstwu. W sierpniu 1792 roku prawnuk Króla Słońce, Ludwik XVI, został zawieszony w swej władzy przez Zgromadzenie Narodowe i osadzony w średniowiecznej twierdzy Temple w centrum Paryża. Jako więzień Temple postanowił nadrobić to, czego nie uczynił jego królewski pradziadek i spełnił życzenie Jezusa dotyczące zawierzenia Francji, jednak wtedy było już za późno.

40 lat trudności


Wróćmy do roku 1871. Paryż ocalał. Więc 1875 roku wmurowano kamień węgielny pod budowę świątyni Najświętszego Serca, a rok później rozpoczęły się prace budowlane. Dla mieszkańców Francji, było oczywiste, że tytuł bazyliki musi wiązać się Najświętszym Sercem Jezusa. W całym kraju ogłoszono zbiórkę na budowę świątyni, zachęcano do wykupienia choć cegiełki, a najhojniejsi darczyńcy byli upamiętniani inicjałami, wyrytymi na białych blokach budulca. Katolicy nie zawiedli – wielką sumą 42 milionów franków w całości pokryli koszty budowy. Na miejsce dla świątyni wybrano szczyt Montmartre, czyli Wzgórza Męczenników.
Świątynię wznoszono 40 lat, konsekrowano ją dopiero w 1919 roku. Opóźnienia spowodowane były nie tylko wybuchem i przebiegiem I wojny światowej, ale także przez francuskich przeciwników Kościoła. W ciągu jednego pokolenia, licząc od roku 1875, gdy parlament przyjął uchwałę o budowie bazyliki, Francję zalała fala gwałtownej laicyzacji.

W 1905 roku radykalno-socjalistyczny rząd jednostronnie zerwał podpisany ponad 100 lat wcześniej konkordat ze Stolicą Apostolską. Ogłosił rozdział Kościoła od państwa, skonfiskował kościelne budynki, skazał na banicję wspólnoty i zgromadzenia zakonne. Modlące się na Wzgórzu Montmartre benedyktynki musiały opuścić swoją siedzibę, a władze Republiki zaczęły snuć projekty, na jaki budynek „użyteczności publicznej” przerobić wznoszoną bazylikę.

Wieża Eiffla. Konkurentka.


Kiedy jeszcze biała świątynia rosła nad miastem, wiadomo było, iż będzie widoczna z odległości 40 kilometrów i stanowić będzie najwyższy punkt Paryża. Dziś mało znany jest fakt, że idei stworzenia wieży Eiffla, (wieży, która została wzniesiona z okazji wystawy światowej, zorganizowanej w stulecie wybuchu rewolucji francuskiej) towarzyszył także zamysł zrobienia z niej „konkurencji” dla bazyliki. Wieża miała ją bowiem przewyższyć.

Władający wówczas Francją masoni i tzw. wojujący ateiści, nie wyobrażali sobie, nie chcieli, by nad Paryżem górowała, niczym jego ukoronowanie, świątynia symbolizująca miłość Chrystusa. ■

Aleksandra Polewska – Wianecka

Nasz Pan ukazujący się św. Małgorzacie Marii Alacoque

Nasz Pan ukazujący się św. Małgorzacie Marii Alacoque

Nasz Pan ukazujący się św. Małgorzacie Marii Alacoque

14/10/2024 https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/nasz-pan-ukazujacy-sie-sw-malgorzacie-marii-alacoque

Małgorzata Maria urodziła się w małym burgundzkim miasteczku L’Hautecour we Francji jako piąte z siedmiorga dzieci notariusza Claude’a Alacoque i jego żony Philliberte Lamyn.

Gdy miała osiem lat, a jej ojciec zmarł, została wysłana do szkoły klarysek. Od razu zainteresował ją ich styl życia, a jej pobożność była tak wzorowa, że pozwolono jej przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej w wieku dziewięciu lat — niezwykły przywilej w tamtych czasach.

Dotknięta bardzo bolesną chorobą reumatyczną, która przykuła ją do łóżka aż do piętnastego roku życia, młoda dziewczyna wróciła do L’Hautecour tylko po to, by znaleźć swój dom rodzinny zajęty przez kilku krewnych, którzy zaczęli traktować jej matkę i ją samą niemal jak służącą.

W wieku dwudziestu lat krewni wywierali na nią presję, by wyszła za mąż. Wzmocniona i wspierana przez wizję Naszego Pana, odmówiła.

Małgorzata przyjęła sakrament bierzmowania dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat, ale gdy została umocniona tym sakramentem, odważnie stawiła czoła i zdecydowanie przezwyciężyła pozostały sprzeciw rodziny wobec jej powołania zakonnego i wstąpiła do klasztoru Nawiedzenia w Paray-le-Monial w 1671 roku.

Głęboko oddana Męce Pańskiej i Świętej Eucharystii, Małgorzata odczuwała obecność Naszego Pana.

27 grudnia 1673 r., modląc się przed Najświętszym Sakramentem wystawionym w kaplicy klasztornej, poczuła, że Pan zaprasza ją, by zajęła miejsce, które podczas Ostatniej Wieczerzy w pobliżu Jego Serca zajął św. Jan Apostoł.

Małgorzata usłyszała słowa naszego Pana:

„Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, że nie może już powstrzymać w sobie tych płomieni miłości. Muszę je rozlać za twoim pośrednictwem i ukazać je ludziom, by ich ubogacić cennymi skarbami, które ci odsłaniam, a które zawierają łaski uświęcające i zbawienne, konieczne, by ich wydobyć z przepaści zatracenia”.

Św. Małgorzata tak potem opisała to objawienie Najświętszego Serca:

„Ogromną łaskę wyświadczył mi Boski Oblubieniec, której ja zupełnie nie jestem godna, że pozwolił mi spoczywać na swym Sercu wraz z umiłowanym uczniem i podarował mi to Serce wraz z krzyżem swoim i swoją miłością”.

Po pierwszym objawieniu w ciągu osiemnastu miesięcy nastąpiły kolejne. Nasz Pan Jezus objawił jej misję rozszerzania nabożeństwa do Jego Najświętszego Serca.

W czasie drugiego objawienia siostra Małgorzata Maria ujrzała Boże Serce na tronie z płomieni, jaśniejące od słońca i przejrzyste jak kryształ, otoczone cierniową koroną, z jaśniejącym nad Nim krzyżem.

„To nabożeństwo jest ostatnim wysiłkiem mojej miłości i będzie dla ludzi jedynym ratunkiem w tych ostatnich czasach” – powiedział nasz Pan do św. Małgorzaty Marii Alacoque.

Na boku Serca widniała święta krwawa Rana. Pan Jezus przekazał Małgorzacie, że pragnie być czczony pod postacią serca z ciała, aby poruszyć ludzkie serca. Przekazał, że tam, gdzie będzie czczony wizerunek Jego Najświętszego Serca ześle obfite błogosławieństwa.

350. rocznica Objawień Najświętszego Serca

Trzeciego objawienia siostra Małgorzata doświadczyła 2 lipca 1674 r. Zbawiciel ukazał jej pięć ran „jaśniejących jak słońce”, z których wydobywały się płomienie. Pan Jezus powiedział do Małgorzaty:

„Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, a w zamian za to otrzymuje wzgardę i zapomnienie. Ty przynajmniej staraj się mi zadośćuczynić, o ile to będzie w twojej mocy, za ich niewdzięczność”.

Wynagrodzenie, o które prosił Pan Jezus obejmować miało dwie praktyki – przystępowanie do Komunii świętej tak często jak to możliwe, a szczególnie w pierwsze piątki miesiąca, oraz odprawianie nabożeństwa Godziny Świętej w każdą noc z czwartku na pierwszy piątek, by towarzyszyć Mu w Ogrójcu między godziną 23:00 a 24:00.

Nasz Pan chciał, aby Jego Najświętsze Serce było czczone pod postacią serca z ciała. Podczas ostatniego objawienia w oktawie Bożego Ciała, w czerwcu 1675 r. Pan Jezus zwrócił się do świętej zakonnicy:

„Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, że niczego nie szczędziło, aż do wyczerpania i wyniszczenia się, by dać im dowody swej miłości, a jednak w zamian za to od większości ludzi doznaje tylko niewdzięczności przez pogardę, nieuszanowanie, świętokradztwo i oziębłość, z jaką odnoszą się do Mnie w tym Sakramencie Miłości. Lecz najbardziej boli Mnie to, że w podobny sposób obchodzą się ze Mną serca Mi poświęcone”.

Chrystus skierował także do Małgorzaty następującą prośbę:

„Proszę, żeby pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała był odtąd poświęcony jako osobne święto na uczczenie Mojego Serca i na wynagrodzenie mi przez Komunię świętą i inne praktyki pobożne za zniewagi, jakich doznaję, gdy w czasie oktawy jestem wystawiony na ołtarzach. W zamian za to obiecuję ci, że Serce Moje wyleje hojne łaski na tych wszystkich, którzy w ten sposób Sercu memu oddadzą cześć lub przyczynią się do jej rozszerzenia”.

Zanurzenie się w Najświętszym Sercu pomaga lepiej zrozumieć tę najważniejszą prawdę naszej wiary – że Bóg jest miłością. Podjęcie się tego nabożeństwa pokazuje, że świadomość tej niepojętej miłości wymaga odpowiedzi.

Małgorzata Maria doświadczyła niezrozumienia i prześladowań ze strony swojej wspólnoty zakonnej, gdy próbowała ujawnić życzenia naszego Pana.

Na rozwój nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa miała wpływ postać kierownika duchowego św. Małgorzaty Marii Alacoque, św. Klaudiusza de la Colombière, który odwiedzając Paray-le-Monial rozpoznał zarówno świętość Małgorzaty, jak i jej przesłanie. Nowe nabożeństwo zaczęło stopniowo rozprzestrzeniać się we Francji i na całym świecie.

Małgorzata Maria Alacoque zmarła w październiku 1690 roku i została kanonizowana w 1920 roku.

Św. Małgorzata Maria Alacoque to najbardziej znana apostołka publicznego kultu Serca Jezusowego. Papież Pius XII, w encyklice Haurietis aquas napisał, iż zajmuje ona najważniejsze miejsce wśród tych, którzy krzewili kult Serca Jezusowego.

W katolickich kościołach i domach jednym z najpopularniejszych wizerunków Jezusa jest obraz Jego Najświętszego Serca. Jest to obraz Bożej miłości objawionej w przebitym sercu Jego Syna. To symbol miłości, która zwycięża grzech i przekracza śmierć, symbol Tego, Który umiłował nas do końca.

Papież Benedykt XV w bulli kanonizacyjnej Małgorzaty Marii Alacoque napisał:

„To właśnie jej Pan Jezus często ukazywał się osobiście, wielokrotnie w swej wielkiej dobroci rozmawiał z nią o konieczności upowszechnienia miłości i kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa, które tak ukochało ludzi, gdy tymczasem większość z nich odpowiada na Jego miłość tylko niewdzięcznością. Niech obraz tej miłości i miłosierdzia sprawi, że wszyscy uzdrowieni krwią Chrystusa odwdzięczą się miłością Najświętszemu Sercu, aby w tych jakże trudnych czasach otrzymać od Chrystusa łaski, które osobiście obiecał rozlać na oddających Jego Sercu należną cześć”.

Czy masz już w swoim domu wizerunek Najświętszego Serca Pana Jezusa? Chętnie wyślemy go do Ciebie bezpłatnie. Wystarczy, że wypełnisz prosty formularz na stronie internetowej:

Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami!

=================================

MD: Nie wspominają o bardzo ważnym:

W 1689 roku Jezus wysyła Małgorzatę do króla Francji Ludwika XIV ze specjalną wiadomością. Chrystus życzy sobie, by król poświęcił Francję i całą swoją rodzinę Jego Najświętszemu Sercu. Ludwik miał też wznieść świątynię pod wezwaniem Najświętszego Serca, szerzyć Jego kult wśród wojska i ozdobić znakiem gorejącego Serca Jezusowego królewskie sztandary. Niestety, władca rządzący najpotężniejszym wówczas krajem w Europie, nie potraktował słów Małgorzaty poważnie.

Stąd Rewolucja dokładnie w 100 lat później…

Na co leczyli się Ukraińcy w Polsce? Ministerstwo Zdrowia podało, że do czerwca to kosztowało 2.5 miliarda. A może 4,3 mld złotych?

Na co leczyli się Ukraińcy w Polsce? Ministerstwo Zdrowia podało, ile to kosztowało

https://wpolsce24.tv/zdrowie/na-co-najczesciej-leczyli-sie-ukraincy-w-polsce,49498

Od początku wojny na Ukrainie Polska wydała ponad 2,48 mld złotych na leczenie naszych sąsiadów – wynika z danych Ministerstwa Zdrowia. Ukraińcy najczęściej korzystali ze świadczeń w obrębie podstawowej opieki zdrowotnej, położnictwa, ginekologii, okulistyki, chirurgii i stomatologii. Dziś kończy się ten etap i w życie wchodzi istotna zmiana.

Do tej pory Ukraińcy mieli prawo do korzystania z publicznych świadczeń opieki zdrowotnej na podstawie specustawy z 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym.

Prezydent Karol Nawrocki podpisał nowelizację ustawy, której przepisy ograniczają wypłatę świadczenia 800 plus i dostęp do bezpłatnej opieki zdrowotnej dla Ukraińców, którzy nie pracują w naszym kraju. Zmiany wchodzą w życie 1 października. 

Na co leczyli się Ukraińcy?

Jak wynika z informacji Ministerstwa Zdrowia przekazanych portalowi Interia, od początku wojny do 30 czerwca 2025 r. udzielono łącznie 4,298 mln świadczeń. Skorzystało z nich 609 025 obywateli Ukrainy.

Niemal w połowie przypadków chodziło o świadczenia podstawowej opieki zdrowotnej. 19 proc. stanowiły świadczenia w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, najczęściej dotyczyły one położnictwa i ginekologii (176,9 tys.), okulistyki (46,2 tys.) oraz chirurgii ogólnej (37,2 tys.). Kolejną grupą najczęściej udzielanych świadczeń były stomatologiczne (522,9 tys.) oraz rehabilitacja lecznicza (325,9 tys.). 

W ramach leczenia szpitalnego odnotowano 301,6 tys. świadczeń. Najwięcej związanych było z pediatrią, chemioterapią, kompleksową opieką nad pacjentkami z nowotworem piersi, chorobami wewnętrznymi oraz chirurgią dziecięcą.

Ile to kosztowało?

Ile od początku wojny kosztowało leczenie uchodźców z Ukrainy? Z danych MZ przekazanych Interii wynika, że do czerwca 2025 r. koszty wyniosły 2 484 594 576,67 złotych. 

Kwota ta różni się od tej podawanej w uzasadnieniu dołączonym prezydenckiego projektu ograniczenia świadczeń dla tej grupy narodowościowej. Tam cenę świadczeń oszacowano na  4,3 mld złotych.

Od 30 września dorosłym obywatelom Ukrainy, którzy nie opłacają składek i nie pracują w Polsce, nie będzie już przysługiwać m.in.: leczenie i rehabilitacja uzdrowiskowa, programy zdrowotne i programy lekowe, leczenie stomatologiczne, przeszczepy i endoprotezy, operacje usunięcia zaćmy, refundowane leki i wyroby medyczne na receptę. Zmiany nie dotyczą dzieci, które do 18. roku życia zachowują prawo do korzystania z tych świadczeń.

Szacunkowa “oszczędność” dla budżetu państwa ma wynieść około 75 milionów złotych w 2026 roku.

źr. wPolsce24 za Interia

Sochaczew: Pijany Ukrainiec pogryzł… radiowóz.

Pijany Ukrainiec pogryzł… radiowóz. Został deportowany

2.10.2025 https://wpolsce24.tv/polska/pijany-ukrainiec-pogryzl-radiowoz,49752

Policjanci z Sochaczewa aresztowali pijanego, agresywnego Ukraińca. Mężczyzna…pogryzł im radiowóz.

Incydent miał miejsce w niedzielę, ale Mazowiecka Policja dopiero teraz poinformowała o nim w swoich mediach społecznościowych.

Późnym wieczorem policja dostała zgłoszenie o pijanym obywatelu Ukrainy. Mężczyzna kierował groźby karalne do dwóch innych Ukraińców.

28-latek został zatrzymany przez policję. Gdy zaprowadzono go do radiowozu, mężczyzna zaczął go gryźć. Odgryzł fragment uszczelki i zarysował lakier pojazdu informuje Mazowiecka Policja. – Takiego zachowania nie odnotowano nigdy wcześniej – nawet radiowozy mają swoje granice!

Mężczyźnie postawiono zarzuty gróźb karalnych i uszkodzenia mienia. W związku z tym, że mężczyzna miał wcześniejsze konflikty z prawem, Komendant Powiatowy Policji w Sochaczewie skierował do Straży Granicznej wniosek o zobowiązanie go do powrotu do kraju. We wtorek przekazano go w ręce ukraińskich służb granicznych.

źr. wPolsce24 za Mazowiecka Policja

Amok słomianych patriotów

Amok słomianych patriotów

Autor: CzarnaLimuzyna, 14 października 2025

Mądrość to znajomość przyczyn

Tak w skrócie można opisać pogląd Arystotelesa na którym bazowali inni myśliciele ze św. Tomaszem z Akwinu na czele.

Niestety, poznanie przyczyn obecnego, katastrofalnego stanu rzeczy leży najwyraźniej poza granicą możliwości umysłowych i duchowych przeciętnego polskiego głupca. Mam na myśli również głupców wykształconych i inteligentnych, którzy pomimo tego i tak są bezradni z powodu wyczyszczonej lub podmienionej bazy danych w swoich umysłach.

Głupcy popierający PiS i głupcy popierający KO

Pomimo różnicy polegającej na większym odsetku katolików i patriotów – patriotów słomianych – wśród głupców popierających PiS, nie przekłada się to na większe zrozumienie aktualnej sytuacji dziejowej w jakiej znalazła Polska.

Elektorat PiS wydaje się być bardziej uczulony na zło moralne, ale ślepnie i natychmiast flaczeje, gdy do władzy dochodzą jego polityczni idole. Wówczas to, co było złe za Tuska staje się dobrym albo złem koniecznym w trakcie rządów PiS.

Piszę te słowa ponieważ widzę stosy podpalane przez słomianych patriotów w mediach społecznościowych na których płoną awatary Grzegorza Brauna i jego sympatyków i awatary Konfederacji Mentzena. Dotychczas nie zauważyłem, aby głupcy popierający PiS skrytykowali kogokolwiek w merytoryczny sposób poza sporadycznymi przypadkami w odniesieniu do Mentena i Sośnierza, który popiera umowę z Mercosur.

Scenariusz przedterminowych wyborów

Pojawił się apel skierowany do Karola Nawrockiego o nie podpisywanie ustawy budżetowej. Szkopuł  polega na tym, że w ramach obecnego systemu partyjnego targowica ma ogromny parytet. Są to głównie zdegenerowani politycy z dwóch największych koalicji: KO + lewica oraz występujące pod fałszywym szyldem „Zjednoczonej Prawicy” – PiS z przystawkami.

Na koniec… testujmy się! Przetestujmy samych siebie, a potem kolegę lub koleżankę z pracy, zadając następujące pytanie – co sądzi o:

Warunkiem [lub przynajmniej okolicznością sprzyjającą] powstania wolnej Polski jest upadek – zmarginalizowanie albo całkowicie zamknięcie następujących projektów “Bestii”, po kolei: Ukrainy, Unii Europejskiej i Izraela.

Braun o tajemniczym spotkaniu Nawrockiego w USA. Z Lauderem ze Światowego Kongresu Żydów.

NASZ WYWIAD. Braun o tajemniczym spotkaniu Nawrockiego. „Kolejny policzek wymierzony w Polaków”

15.10.2025 Marek Skalski

Grzegorz Braun
NCZAS.INFO | Grzegorz Braun. / foto: PAP

Grzegorza Brauna zapytaliśmy o opinię w sprawie spotkania Prezydenta RP ze środowiskami żydowskimi w Nowym Jorku. Sprawa jest – jak zwykle – tajemnicza. Ponadto zwróciliśmy uwagę, że partia Brauna jako jedyna opcja polityczna nie otrzymała możliwości transmisji swoich materiałów na popularnym, internetowym Kanale ZERO, jak dotąd postrzeganym przez wielu Polaków jako medium niezależne, starające się być obiektywnym.

Marek Skalski: – Prezydent Karol Nawrocki, podczas swojej wizyty w USA, spotkał się z p. Ronaldem Lauderem ze Światowego Kongresu Żydów. Co mogło być tematem i przyczyną tych rozmów, jaki jest Twój komentarz w tej sprawie? Bo sprawa jest tajemnicza.

Grzegorz Braun: Sprawa się sama komentuje, bo jest to już praktyka wieloletnia, żeby nie powiedzieć wielopokoleniowa. W polityce postokrągłostołowej z Warszawy jeżdżą osoby pierwsze, drugie lub trzecie w państwie i spotykają się z Żydami, a nie chociażby z Polakami w Stanach Zjednoczonych. A jeśli spotykają się z Polakami, no to jest to oczywiście nieproporcjonalne, ponieważ rozmowy z liderami różnych organizacji żydowskich mają charakter zakulisowy. Nawet Kancelaria Prezydenta nie chwali się tym, a już na pewno nie zapowiada tych spotkań na swojej stronie. Natomiast spotkania z Polakami mają charakter publiczny, jawny. Ale to dlatego, że są to spotkania – z całym szacunkiem – do których politycznego znaczenia Warszawa nie przywiązuje wielkiej uwagi. Oczywiście znaczenie propagandowe jest istotne. Jakieś cepeliowskie kadry, jakieś stroje ludowe i też jakieś akcenty religijne. Ale to, jeśli trwa już kolejną dekadę, niestety jest kolejnym policzkiem wymierzonym w Polaków w kraju i za granicą. W Polsce, i w diasporze.

Bardzo dobre pytanie Pan postawił – „jaki był temat tej rozmowy?”. Czy z rozmowy z Ronaldem Lauderem będzie cokolwiek dla Polski?

Ja sądzę, że naprawdę już jest zbyt późno, żeby tutaj ulegać jakimkolwiek złudzeniom. Żydzi poprzez swoje państwo położone w Palestynie i również w diasporze – trzeba to jasno powiedzieć – prowadzą walkę z narodem polskim. Prowadzą walkę o nasze dobre imię! Prowadzą walkę o naszą majętność, nasze terytorium i – uwaga – rząd dusz, który sprawują za polskie pieniądze, egzekwując kolejne rytuały. Jeśli nie wprost religijne (patrz: świeczniki chanukowe w gmachach użyteczności publicznej), to quasi-religijne, obowiązkowe w kanonie poprawności politycznej. Znaki hołdu i służalczości (patrz: tekturowe żonkile w klapach marynarek), niebagatelne inwestycje – Muzeum Polin. Ale i tego im nie dosyć! Wrogo przejęte Muzeum Auschwitz-Birkenau realizujące żydowski program – hagadę holocaustu snującą międzynarodową radą oświęcimską. Nie dosyć i tego. W Warszawie za polskie pieniądze powstaje Muzeum Getta Warszawskiego.

Żeby ktoś nie myślał, że robi to tylko aktualna władza. Przypomnę, że poprzednia władza – pan minister Gliński przeznaczył 100 milionów na żydowski cmentarz w Warszawie. Który polski cmentarz, która polska nekropolia była otoczona taką troską rządzących w Warszawie?

Ostatnio też zainteresowały naszych dziennikarzy działania Kanału ZERO, popularnej telewizji internetowej. M. in. Tomasz Sommer umieścił w swoich mediach społecznościowych filmik, pt.: „Odwagi, Krzychu”! Chodzi o redaktora Krzysztofa Stanowskiego. Kanał ZERO, który według ustaleń, jakie miały miejsce kilka miesięcy temu, zaoferował, że każda z partii politycznych w Polsce otrzyma swoje „okienko” (czas dla siebie). I chciałbym wiedzieć, jak to wygląda z perspektywy Twojej i Konfederacji Korony Polskiej.

Każda partia ma okienko, tylko nie Konfederacja Korony Polskiej. Po prostu, Kanał ZERO doszlusował do kartelu przemilczenia i przekłamania. ZERO minut, ZERO sekund – takie memy widziałem na profilu Konfederacji Korony Polskiej. Ile razy można zrobić z gęby kalosz? Już wcześniej, przez lata, padały tam deklaracje o charakterze dezinformacji względem własnej publiczności, która najwyraźniej jakoś zauważała obowiązujący na mnie zapis. Redaktorzy wykręcali się sianem, do cenzorskiego zapisu dorabiali teorie.

To byłoby śmieszne – bo groteska rodzi efekt komiczny – gdyby nie było groźne. Nie ze względu na mnie osobiście, na Konfederację Korony Polskiej, ale ze względu na ćwiczenie wariantów gry, które prędzej czy później dotkną innych. I jeżeli jest przyzwolenie, jeżeli jednocześnie prowadzone jest polowanie z nagonką – kolejne wnioski na uchylenie mojego euro-immunitetu – to widać, że jest to szeroka akcja, która ma mi zorganizować czas. Tak, żebym w najbliższych sezonach maksymalną liczbę dni spędzał w sądach w Warszawie, czy w szerokiej Polsce.

Zapoznałem się z czterema takimi wnioskami. Jedna sprawa już jest procedowana, trzy następne w toku. Szanowni Państwo, to jest próba egzekucji, próba wykonania wyroku śmierci cywilnej na mnie. I powtarzam: nie idą po mnie, idą po Was! Jeżeli komuś się zdaje, że problem jest tylko w tym, że trzeba moderować własny przekaz i akomodować do warunków brzegowych; że można – tak to ujmijmy – zoptymalizować własne działanie na scenie politycznej, to znaczy że już nie tylko ma knebel, ale go nawet łyknął i uwewnętrznił.

Czy redakcja Kanału ZERO to jakoś umotywowała, wytłumaczyła? Czy nie było nawet takich prób?

Tam jest głuchy telefon. Nie ma odpowiedzi na korespondencję (którą nie ja prowadzę, tylko rzecznicy prasowi). Ludzie pozujący na niezależnych publicystów, redaktorów, liderów opinii, sami wystawiają sobie w ten sposób świadectwo. A jeszcze raz zapewniam, że to nie jest tak, że myśmy coś przegapili, wstawiliśmy lewą nogą czy się obraziliśmy, bo zapraszali nas, ale myśmy przespali – nic takiego nie zachodzi. My, Szanowni Państwo, zgodnie z ewangelicznym nakazem nastajemy w porę i nie w porę i w żadnym wypadku nie marnowalibyśmy okazji kontaktu z Państwem za pośrednictwem każdego medium. Ale właśnie jest, jak jest, dlatego cieszę się, że rozmawiamy w telewizji „Nczas”!, która jak to zdefiniował Norwid, „prawdom fałszywym się nie kłania”.

Ja to potwierdzam. Redakcja „Najwyższego Czasu!” nikogo nie będzie wykluczać. Mamy przedstawicieli różnych opcji. Oczywiście są takie opcje i tacy przedstawiciele, którzy w ogóle, nawet z obrzydzeniem, nie przyjęliby takiej propozycji. Ale jeśli chodzi o szeroko rozumianą prawicę, to jesteśmy bardzo otwarci.

=============================

Tu ludzie z NCz. podkłamują:

W energetyce mają swoich “guru”, dość wąsko myślących. Np. moich artykułów o magazynowaniu energii tak z EJ, jak i z odnawialnych – nie tylko nie publikują, ale nawet nie odpowiadają z jakich przyczyn. To nie tylko brak Kinderstube. Mirosław Dakowski

Podatek ETS-2. Dla polskich rodzin dodatkowy koszt 1000-1500 zł miesięcznie

https://dorzeczy.pl/ekonomia/792315/astronomiczny-koszt-ets-2-tyle-podatku-zaplaca-polacy.html

Podatek ETS-2. Dla polskich rodzin dodatkowy koszt 1000-1500 zł miesięcznie. Później więcej.

Podatek klimatyczny ETS-2 uderzy w polską gospodarkę, a więc w społeczeństwo. Relatywnie najwięcej zapłacą najubożsi. Wydatki przeciętnej rodziny wzrosną o około 1000–1500 zł miesięcznie.

O kosztach wdrożenia w Polsce ETS 2 Magdalena Uchaniuk rozmawiała w Radio Wnet z prof. Ziemowitem Malechą z Politechniki Wrocławskiej. Przypomnijmy, że ETS to unijny system handlu emisjami dwutlenku węgla. Jego druga odsłona ma objąć transport drogowybudynki mieszkalne, co oznacza, że koszty opodatkowania z tego tytułu poniosą w praktyce wszyscy obywatele.

Astronomiczne koszty ETS 2 dla Polski

Z raportu “Energia, transport, społeczeństwo. Wpływ systemu ETS 2 na gospodarkę Polski” wynika, że w rezultacie wprowadzenia ETS 2 np. cena litra benzyny wzrośnie od 54 groszy do 1,48 zł. (Diesel wzrost od 63 gr. do 1,71 zł na litrze). Łącznie koszty wzrostu cen paliw związane z ETS 2 w transporcie wyniosą Polaków od prawie czterech do 10 miliardów euro rocznie.

ETS 2 za ogrzewanie gospodarstw domowych, będzie kosztowało Polaków dodatkowe od dwóch do pięciu miliardów euro rocznie.

Drastyczny wzrost kosztów życia

Profesor przypomniał, że Polska jest najbardziej poszkodowana, ponieważ budowany od dziesięcioleci specyficzny miks energetyczny w naszym kraju opiera się na węglu. Polski miks energetyczny działał dobrze, ale Komisja Europejska żąda likwidacji górnictwa w imię prymatu ideologii klimatycznej nad ekonomią. Docelowo Europa ma osiągnąć tzw. neutralność energetyczną. Naukowiec powiedział, że ETS-2 uderzy więc szczególnie mocno w polską gospodarkę i obywateli.

Według prof. Malechy z analizy raportu wynika, że po wprowadzeniu ETS 2 przeciętna rodzina będzie musiała dopłacać dodatkowo 1000–1500 zł miesięcznie, ale trzeba mieć też na uwadze, że za jakiś czas skończą się tzw. tarcze ochronne za które dopłaca z podatków państwo. Ekspert zaznaczył, że doprowadzi do zubożenia społeczeństwa i wykluczenia komunikacyjnego, zwłaszcza poza dużymi miastami.

Prof. Malecha powiedział, że w Stanach Zjednoczonych nie ma systemu ETS, a emisje dwutlenku węgla spadły tam bardziej niż w Europie przy jednoczesnym znaczącym wzrośnie PKB.

Tłumaczył też, że w Europie wprowadzenie ETS sprawia, że europejskie społeczeństwa ubożeją, wszystko drożeje, łącznie z technologiami, które w narracji Komisji Europejskiej mają powodować obniżenie emisji dwutlenku węgla.

Sztuczny podatek klimatyczny

ETS 2, jeśli nie zostanie to powstrzymane, obciąży kieszenie Polaków od 2027 roku. Być może zostanie on przesunięty na rok 2028. Konfederacja cały czas przypomina, jak dramatyczne rezultaty przyniósł ETS1. Ugrupowanie stanowczo sprzeciwia się uczestnictwu Polski w ETS i ETS 2.

Wielu analityków ekonomicznych, ale nawet polityków z ugrupowań rządzących, nie kryje, że dodatkowe opodatkowywanie sprzedawców paliw i budownictwa tak jak wcześniej energetyki i przemysłu, podwyższy Polakom rachunki i ogólnie ceny dóbr.

„Zatrute umysły”. Czy uda się uratować dzieci przed szkołą urządzaną przez minister Nowacką?

„Zatrute umysły”. Czy uda się uratować dzieci przed szkołą urządzaną przez minister Nowacką? – PCH24.pl

https://pch24.pl/zatrute-umysly-czy-uda-sie-uratowac-dzieci-przed-szkola-urzadzana-przez-minister-nowacka


To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, to nic innego jak próba przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By to się udało, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła…

Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre  mówi Łukasz Korzeniowski, reżyser filmu „Zatrute umysły”, w rozmowie z PCh24.pl.

Czytaj rozmowę pod oknem filmu

Zapraszamy na premierę filmu ZATRUTE UMYSŁY:

https://youtu.be/Jq6znu0bVqs

Mamy w Polsce kryzys demograficzny, coraz mniej osób chce zakładać rodziny, a zapotrzebowanie na psychologów rośnie. Zwykle w trudnych sytuacjach mawia się, że „nadzieja w młodym pokoleniu”… Tymczasem młodzi otrzymują „edukację zdrowotną”. Ona pomoże czy tylko pogłębi dzisiejsze problemy?

Niestety, założenia tak zwanej edukacji zdrowotnej idą w bardzo niebezpiecznym kierunku. Promuje się skrajny indywidualizm, skupianie na sobie samym i na własnej przyjemności. Co więcej, owa przyjemność ma być często dostępna „na życzenie” – tu i teraz. Właśnie w tym kierunku idą zmiany systemu edukacji. To ma konsekwencje. Bo właśnie takie wzorce – a może właściwszym będzie powiedzieć tu: modele zachowań – będą promowane i utrwalane wśród ludzi młodych.

Myślę, że wszystkim doskonale jest znane powiedzenie: „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” – ono znakomicie oddaje powagę sytuacji. Bowiem owe złe nawyki, bardzo szkodliwe z punku widzenia właściwego rozwoju człowieka, zaszczepione w młodych ludziach za sprawą szkoły, zostaną z tymi ludźmi do końca życia – i to jako problem. Sytuacja jest zatem bardzo poważna.

Ponadto okazuje się, że wartości takie jak rodzina, troska o dzieci, patriotyzm, praktycznie w proponowanej podstawie programowej nie istnieją. W filmie zwróciła na to uwagę Agnieszka Pawlik-Regulska z Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Wskazała, że słowa: „matka” czy „ojciec” w dokumentach Ministerstwa Edukacji Narodowej nie są wymienione ani razu!

W podstawie programowej nie zabrakło za to miejsca na szerokie omówienie antykoncepcji czy aborcji, i to w afirmatywnym ujęciu. Za to ciąża traktowana jest jako problem, którego za wszelką cenę trzeba unikać… I mając to wszystko na uwadze, odpowiedź na powyższe pytanie jest jasna i jednoznaczna.

Tytuł filmu, który trafia właśnie do Widzów, brzmi: „Zatrute umysły”. To wyjaśnijmy, czyje to umysły, czym są zatrute… I w jakim celu?

Nie od dziś wiadomo, że lewica chce jak najmocniej kontrolować społeczeństwo. Aby to czynić, potrzebne jest narzędzie wpływu. A skoro mówimy o „hodowaniu” sobie przyszłego odbiorcy lewackich treści, to nie ma wątpliwości, że idealnym narzędziem jest tu szkoła. W ten sposób już od najmłodszych lat można decydować, jak ukształtować obywateli i sukcesywnie zatruwać ich umysły.

To, z czym dziś mamy do czynienia w całym systemie edukacji, jest niczym innym, jak próbą przejęcia kontroli nad dziećmi i młodzieżą. By taki zamiar się powiódł, trzeba wyrwać je z więzów rodziny, tradycji, kultury oraz spod wpływu nauczania Kościoła…

Zresztą przedstawiciele ministerstwa edukacji wcale nie ukrywają swoich zamiarów. Wprost mówią o tym, że to nie rodzice, a politycy – a co za tym idzie, także szkoła – wiedzą lepiej, co dla dzieci jest dobre. Proszę zauważyć, że mówimy tu o sytuacji, w której ci, którzy są najbliżej dziecka – czyli rodzice – nie będą mogli decydować o jego wychowaniu. Zrobi to urzędnik, nauczyciel, wychowawca pracujący pod dyktando aktualnie „obowiązujących” trendów.

Dziś w świecie Zachodu takim trendem jest np. edukacja seksualna prowadzona według standardów WHO, a zatem – i to pokazuję dokładnie w filmie – mówimy o systemowej deprawacji młodych ludzi od najmłodszych lat.

Wszystko to bardzo przypomina mi czasy komunistyczne, kiedy państwo wiedziało zawsze lepiej, co jest dobre dla obywatela…

Film pokazuje też między innymi, kto odpowiada za „edukację seksualną” i z jakich wzorców czerpie… Ta analiza powinna zaalarmować rodziców?

Może nie będę zdradzał szczegółów, ale rzeczywiście w filmie pokazujemy, do jakich źródeł sięgają owe standardy edukacyjne i jacy ludzie za nimi stoją. To nie jest „wiedza tajemna”, ale jakoś nieprzebijająca się do szerokiej publiczności. I myślę, że wielu Widzów ubogaconych o te fakty – jeśli dotąd nie zweryfikowało swoich poglądów na tzw. edukację seksualną w zakresie jej szkodliwości – z pewnością to uczyni. Choćby dla dobra swoich dzieci.

Podam tylko jeden przykład. W dokumencie przedstawiamy np. osoby odpowiedzialne za przygotowanie podstawy programowej Edukacji zdrowotnej. Szczególnie dokładnie omawiamy postać Zbigniewa Izdebskiego, który kieruje zespołem ministerialnym. A jak się okazuje, jest to osoba w tym kontekście bardzo niebezpieczna; osoba, która już wcześniej „zasłynęła” skandalicznymi badaniami młodzieży szkolnej i konsekwentnym promowaniem wulgarnej seksedukacji.

Film pokazuje również rolę wspomnianej już Światowej Organizacji Zdrowia i jej standardów edukacji seksualnej w powstawaniu nowego przedmiotu.

Jeśli idzie o agendę LGBT, gender – gdy oglądamy napływające z Zachodu obrazki ilustrujące prawdziwe oblicze edukacji seksualnej, często spotykają się one z opiniami, że to straszenie, że nic takiego w Polsce się nie wydarzy… To przejaw lekkomyślności?

Niestety, ale doświadczenia tutejszej ustrojowej transformacji po 1989 roku pokazują, że Polska często w sposób bezmyślny i nieodpowiedzialny kopiowała różne wzorce kulturowe i społeczne z krajów Zachodu.

Od wielu lat obserwujemy, jakie spustoszenie sieje seksedukacja w krajach starej Unii. Dzieci są tam deprawowane od najmłodszych lat. Stają się ofiarą propagandy gender i LGBTQ+. Coraz częściej dochodzi do promowania okaleczania własnego ciała w ramach tak zwanej tranzycji. I mówimy tu o małych dzieciach!

Tu nie zadziała mechanizm: „u nas to niemożliwe”; przecież „nasza chata z kraja”… Obawiam się, iż o ile władza nie natrafi na mocny, zorganizowany opór społeczeństwa, to ministerstwo edukacji wprowadzi w naszym kraju obowiązkową wulgarną seksedukację, wraz ze wszystkimi negatywnymi jej skutkami. Dziś, jak wiemy – z powodu wyborów i buntu społecznego – sprawę odłożono. Ale ona powróci szybciej niż nam się wydaje. Trzeba być czujnym. Tu chodzi o dobro dzieci!

A przecież szykowany przez lewaków eksperyment na młodym pokoleniu skończyłby się dla dzieci tragicznie. Patrzmy na efekty lewackich działań na Zachodzie i bądźmy tym razem mądrzy przed szkodą! Nasz film dokumentuje wszystkie te zjawiska. Tym bardziej zachęcam do zapoznania się z tym dokumentem.

Z pewnością warto poznać fakty i wsłuchać się w głos ekspertów, którzy na co dzień zajmują się edukacją, ale w dobrym słowa tego znaczeniu. Kogo zatem zobaczymy w filmie?

Przede wszystkim oddaliśmy głos osobom, które mocno włączyły się w społeczny ruch oporu wobec działań polskiego rządu. W filmie usłyszymy i zobaczymy m.in. Hannę Dobrowolską – eksperta oświatowego, autorkę podręczników szkolnych. Głos zabrała także Agnieszka Pawlik-Regulska – nauczycielka, koordynator Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły. Nie zabrakło też głosu dziennikarzy i publicystów od lat zajmujących się sprawami polskiej edukacji. W filmie wystąpili: Jan Pospieszalski, Łukasz Warzecha, Łukasz Karpiel, Paweł Chmielewski, a także Sławomir Skiba ze Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i Rafał Dorosiński z Ordo Iuris.

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Austyn

Zapraszamy na premierę filmu ZATRUTE UMYSŁY

Niedziela: Białystok, Poznań, Zamość – Msze święte i pokutne Marsze Różańcowe za Ojczyznę

19.10.2025 Białystok, Poznań, Zamość – Msze święte i pokutne Marsze Różańcowe za Ojczyznę

15/10/2025przez antyk2013

Na Różańcu świętym będziemy się modlić wraz z Maryja Królową Polski o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii oraz o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu.

BIAŁYSTOK – O godz. 13.30 wyruszymy sprzed Katedry (ul. Kościelna 2), przejdziemy Rynkiem Kościuszki, ul. Lipową do Bazyliki Mniejszej p. w. św. Rocha.

Serdecznie zapraszam, Tadeusz Rosiński

==================================================

POZNAŃ – początek o godz. 12.30 Msza Święta za Ojczyznę w Sanktuarium Bożego Ciała przy ul. Krakowskiej. Po Mszy Świętej Pokutny Marsz Różańcowy poprowadzi Ojciec Jerzy Garda. Zakończenie u Ojców Franciszkanów w Sanktuarium Matki Boskiej w Cudy Wielmożnej na Wzgórzu Przemysła.

========================================

ZAMOŚĆ –  o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego, po modlitwie wyruszy spod kościoła św. Katarzyny Pokutny Marsz Różańcowy.

Msza Święta za Ojczyznę w Kościele Rektoralnym Świętej Katarzyny, ul. Kolegiacka 3 o godz. 17.00

Kościół św. Katarzyny, pl. Jaroszewicza Jana, Zamość - zdjęcia

Dziś: Opole – Msza święta i Pokutny Marsz Różańcowy za Ojczyznę

15.10.2025 Opole – Msza święta i Pokutny Marsz Różańcowy za Ojczyznę

15/10/2025 antyk2013

W każdą trzecią środę miesiąca

Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita). Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita)

Share

Śmiertelność młodych ludzi osiąga rekordowy poziom – co się dzieje?

Śmiertelność młodych ludzi osiąga rekordowy poziom – co się dzieje?

zmianynaziemi/smiertelnosc-mlodych-ludzi-osiaga-rekordowy-poziom


Podczas gdy światowe wskaźniki śmiertelności ogólnie spadają, pojawia się niepokojący trend, który eksperci zdrowia publicznego określają mianem “cichego kryzysu”. Najnowsze dane pokazują dramatyczny wzrost liczby zgonów wśród młodych dorosłych, szczególnie w krajach o wysokich dochodach. Zaskakujące jest to, że według ekspertów winowajcami nie są choroby czy wojny, lecz tak zwane “zgony z rozpaczy” – przedawkowania narkotyków, samobójstwa i zgony związane z alkoholem.

Badania przeprowadzone przez czołowe instytucje zdrowia na całym świecie ujawniają, że w krajach rozwiniętych, zwłaszcza w Ameryce Północnej, śmiertelność wśród osób w wieku 20-39 lat wzrosła o alarmujące 31,7% w ciągu ostatniej dekady. To jedyna grupa wiekowa, która doświadcza pogorszenia wskaźników przeżywalności w tych regionach. Trend ten jest tak silny, że zagraża odwróceniem wieloletnich postępów w zakresie oczekiwanej długości życia.

Narkomania stanowi główny czynnik tego niepokojącego zjawiska. Według najnowszych danych, śmiertelność związana z przedawkowaniem narkotyków wzrosła o ponad 380% w okresie od 1999 do 2023 roku. W samym tylko 2023 roku zgony z powodu używania substancji psychoaktywnych stanowiły ponad połowę wszystkich zgonów zewnętrznych wśród młodych mężczyzn w niektórych krajach rozwiniętych. Epidemia opioidowa, a szczególnie pojawienie się fentanylu na czarnym rynku, przekształciła eksperymentowanie z narkotykami w śmiertelną rosyjską ruletkę.

Równie niepokojący jest wzrost liczby samobójstw. W latach 2015-2023 wskaźnik samobójstw wśród młodych ludzi w wieku 15-29 lat wzrósł o 38% w wielu krajach o wysokich dochodach. Szczególnie dramatyczny wzrost – o ponad 50% – zaobserwowano w grupie wiekowej 15-19 lat w Europie Wschodniej. Badania wskazują na rosnący kryzys zdrowia psychicznego, napędzany złożoną mieszanką czynników społecznych i ekonomicznych.

Trzeci filar tej mrocznej triady stanowią zgony związane z alkoholem. Choroby wątroby spowodowane alkoholem i inne powiązane stany wzrosły o 41% w analizowanym okresie. W 2023 roku wskaźnik śmiertelności związanej z alkoholem osiągnął najwyższy poziom od czasu I wojny światowej – 11 zgonów na 100 000 osób.

Co najbardziej niepokojące, te “zgony z rozpaczy” dotykają nieproporcjonalnie osoby z niższym wykształceniem. Badania wykazują, że osoby bez wykształcenia wyższego mają nawet 77% wyższe ryzyko śmierci z tych przyczyn. To sugeruje, że u podstaw problemu leżą głębokie nierówności społeczne i ekonomiczne.

Eksperci wskazują na kilka kluczowych czynników napędzających ten kryzys. Pierwszym jest rosnąca niestabilność ekonomiczna. Młodzi ludzie doświadczają bezprecedensowego poziomu niepewności finansowej, z rosnącymi kosztami mieszkań, edukacji i opieki zdrowotnej przy jednoczesnej stagnacji płac i zwiększonej konkurencji na rynku pracy.

Drugim czynnikiem jest to, co socjolodzy nazywają “epidemią samotności”. Pomimo (lub może właśnie z powodu) wszechobecnej komunikacji cyfrowej, młodzi ludzie zgłaszają rekordowe poziomy izolacji społecznej i braku znaczących więzi międzyludzkich. Tradycyjne instytucje zapewniające wsparcie społeczne – takie jak wspólnoty religijne, organizacje obywatelskie i rozszerzone rodziny – straciły na znaczeniu, pozostawiając wielu młodych ludzi bez sieci wsparcia.

Trzecim elementem jest kultura mediów społecznościowych, która tworzy zniekształcone poczucie rzeczywistości. Ciągłe porównywanie swojego życia z wyidealizowanymi wersjami prezentowanymi online prowadzi do chronicznego niezadowolenia i poczucia niedostosowania. To z kolei napędza szukanie ucieczki w substancjach psychoaktywnych.

Rozwiązanie tego kryzysu wymaga kompleksowego podejścia. Eksperci podkreślają potrzebę integracji opieki w zakresie zdrowia psychicznego z podstawową opieką zdrowotną oraz zwalczania stygmatyzacji związanej z problemami zdrowia psychicznego. Programy redukcji szkód związanych z narkotykami, dostępna rehabilitacja i ograniczenia w reklamie alkoholu są kluczowe dla zatrzymania fali przedawkowań i zgonów związanych z alkoholem.

Równie ważne jest tworzenie możliwości dla młodych ludzi poprzez dostępną edukację, stabilne zatrudnienie i programy wsparcia, które budują poczucie przynależności i celu. Bez systemowego podejścia, które zajmie się podstawowymi przyczynami rozpaczy, ten cichy kryzys może przerodzić się w pełnowymiarową katastrofę demograficzną, która zagrozi przyszłości całego pokolenia.

Źródła:

https://us.cnn.com/2025/10/12/health/global-mortality-risk-factors-adol…
https://www.tfah.org/report-details/pain-in-the-nation-2023/
https://pmc.ncbi.nlm.nih.gov/articles/PMC7144704/
https://equityhealthj.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12939-020-013…
https://www.jec.senate.gov/public/index.cfm/republicans/2019/9/long-ter…

===========================

Autor ignoruje stronę duchową: postępy laicyzacji, rozbijanie rodzin i podobne. Odejście od Pana Boga w Trójcy Jedynego. MD

Spłonął pałac katolickiej księżnej Glorii von Thurn und Taxis. Antifa ogłosiła: To my, bo księżna walczy z aborcją.

Spłonął pałac katolickiej księżnej Glorii von Thurn und Taxis. Antifa ogłosiła: To my, bo księżna walczy z aborcją.

https://pch24.pl/splonal-palac-katolickiej-ksieznej-antifa-oglosila-to-my-bo-ksiezna-walczy-z-aborcja

W Bawarii spłonął pałac myśliwski należący do katolickiej rodziny szlacheckiej Thurn und Taxis. Do podpalenia przyznali się lewicowi ekstremiści.

Rodzina Thurn und Taxis jest znana przede wszystkim za sprawą działalności księżnej Glorii, zaangażowanej na rzecz wiary katolickiej, przyjaciółki wielu konserwatywnych kardynałów, biskupów i teologów.

W miejscowości Donaustauf w Bawarii niedaleko Ratyzbony spłonął teraz dawny pałac myśliwski należący do tej rodziny. Na stronie internetowej, którą prowadzą ekstremistyczni lewicowcy, pojawiło się oświadczenie o wzięciu odpowiedzialności za podpalenie pałacu. Policja bada sprawę.

Pałac mieliby podpalić aktywiści Antify. Służby sprawdzają wiarygodność tego oświadczenia, rozważając również inne możliwe przyczyny pożaru.

„W nocy z 5 na 6 października około godziny 23:30 uzyskaliśmy dostęp do pałacu myśliwskiego Thiergarten pod Ratyzboną. Kilka ładunków zapalających pozwoliło całkowicie spalić pałac” – podano w oświadczeniu Antify.

Lewicowi ekstremiści ogłosili, że pożar był „ostrzeżeniem” dla „wielkiej kapitalistki” Glorii von Thurn und Taxis, która miałaby popierać wyzysk. „Od stuleci [rodzina] Thurn und Taxis popiera monarchię, pogardę dla ludzi i społeczeństwo klasowe” – napisano.

Ekstremiści oskarżyli hrabinę o bliskość wobec środowiska wokół Donalda Trumpa oraz niektórych prawicowych polityków w Niemczech, jak byłego członka CDU i byłego szefa kontrwywiadu, Hansa-Georga Maaßena. Wściekłość Antify wzbudza też obrona życia dzieci poczętych przez hrabinę. „Co więcej, Gloria von Thurn und Taxis jest przeciwniczką aborcji. W jednym z talkshow powiedziała: «Aborcja to morderstwo, trzeba to nazywać po imieniu»” – napisali terroryści. Jak stwierdzili, „szlachta w Niemczech musi zostać wreszcie wywłaszczona”, a pałace należące do rodzin szlacheckich należy przeznaczyć na mieszkania.

Pałac był w ostatnim czasie używany przez klub golfowy. Straty sięgają milionów euro.

Źródła: welt.de, n-tv.de Pach

Agnieszka Piwar: Wyrzucono nas z Targów Wydawców Katolickich!

Wyrzucono nas z Targów Wydawców Katolickich!

Agnieszka Piwar 2025-10-13 https://piwar.info/wyrzucono-nas-z-targow-wydawcow-katolickich/

Polacy nie mają prawa poznać prawdy o syjonistycznych zbrodniach? Pod pretekstem wyimaginowanego antysemityzmu doszło do niebywałego skandalu. Wydawnictwo 3DOM z Częstochowy zostało wyrzucone z XXX Targów Wydawców Katolickich. Jak to możliwe, skoro mieliśmy tam legalne stoisko, które wcześniej zapewnili nam organizatorzy?

Targi odbywały się w dniach 9-12 października w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie. Początkowo nic nie wskazywało na to, że zostaniemy pozbawieni prawa do prezentowania oferty wydawnictwa. W czwartkowy poranek prezes 3DOM, Konrad Rosicki, rozłożył książki na przydzielonym przez organizatorów stanowisku. Chwilę później do niego dołączyłam i ruszyliśmy ze sprzedażą.

W międzyczasie pozowaliśmy do wspólnego zdjęcia, na którym pokazaliśmy moją najnowszą książkę „Holokaust Palestyńczyków”. Fotografię opublikowałam w mediach społecznościowych, zapraszając czytelników po książkę wraz z dedykacją. Ktoś „wyżej” musiał to zauważyć, bo chwilę później rozpoczął się Armagedon.

ABSURDALNA AWANTURA

Do naszego stoiska podeszła kobieta, która nienawistnym spojrzeniem skanowała okładki książek. Fuknęła, że to treści antysemickie. Jako że książka „Holokaust Palestyńczyków” była dodatkowo eksponowana na stojaku, zaczęłam spokojnie wyjaśniać, że nie jesteśmy antysemitami, ponieważ ujmujemy się za Palestyńczykami, czyli prawdziwymi Semitami.

Kobieta – której nazwiska nie znam, gdyż nie raczyła się przedstawić – fuknęła jeszcze mocniej. Rozbieganym wzrokiem szukała, do czego by tu się przyczepić, po czym wskazała na „Protokoły Mędrców Syjonu” i kazała nam je schować oraz wyłączyć z oferty. Zagroziła, że jeśli tego nie zrobimy, zostaniemy usunięci z targów. Prezes Rosicki zdecydował, że nie będziemy niczego chować, skoro Wydawnictwo 3DOM ma legalne stoisko.

Nasza obecność na targach została wcześniej ustalona z organizatorami, czyli Stowarzyszeniem Wydawców Katolickich. Po chwili kobieta wróciła z księdzem Romanem Szpakowskim, prezesem stowarzyszenia. Oboje kazali nam spakować książki i opuścić Arkady Kubickiego. Kobieta odgrażała się przy tym wezwaniem policji.

Poprosiliśmy o wskazanie podstawy prawnej. Powoływali się na regulamin targów. Prosiliśmy o wskazanie konkretnego punktu regulaminu, ale nie byli w stanie tego uczynić – tylko jeszcze bardziej się unieśli. Zaczęłam to nagrywać telefonem. Kobieta zaczęła mnie pomawiać, nazywając prowokatorką. Niektóre fragmenty nagrań wstawiłam potem do mediów społecznościowych jako dowód nękania.

Kobieta z księdzem odeszli na jakiś czas, by wrócić z ochroniarzami. Ponownie kazali nam opuścić obiekt. Ponownie zapytaliśmy o podstawę prawną. Wówczas okazało się, że kobieta jest pracownicą Zamku Królewskiego. Wywalanie nas uzasadniała następująco:

„Zamek jako zarządca terenu ma prawo dopuścić te lub inne wydawnictwo i was nie dopuszczamy.”

Natychmiast jej udowodniłam, że zostaliśmy dopuszczeni, skoro organizatorzy zapewnili nam stoisko z napisem Wydawnictwo 3DOM (numer stoiska 26). Na to ksiądz Szpakowski dodał:

„Tak, proszę państwa, ale teraz nie spełniacie warunków.”

Zaczęłam dopytywać, jakie to są warunki. Po raz enty poprosiłam o wskazanie punktu regulaminu, na który się powołują. Oboje nie byli w stanie na to odpowiedzieć. Po raz enty kazali nam opuścić obiekt i odeszli (doczytać regulamin?), zostawiając przy nas ochroniarzy, którzy mieli dopilnować, byśmy natychmiast się spakowali i wynieśli.

Po kilku minutach kobieta skontaktowała się przez krótkofalówkę z ochroniarzami i kazała im powtórzyć, że chodzi o punkt 4. Regulaminu Targów Wydawców Katolickich. Zawiera on takie zdanie:

„Organizator zastrzega sobie prawo ograniczenia prezentacji publikacji i wydawnictw, które nie są zgodne z formułą targów.”

To dopiero daje do myślenia. Przecież mowa o targach katolickich. Przypominam, że w dwudziestoleciu międzywojennym katolicki duchowny Maksymilian Kolbe (uznany przez Kk za świętego) na łamach katolickiego czasopisma „Rycerz Niepokalanej” wielokrotnie cytował fragmenty „Protokołów Mędrców Syjonu” jako przestrogę dla polskich katolików. Dlaczego w XXI wieku nie wolno już tego robić?

WOLNOŚĆ NIE DLA GOJÓW

Co znamienne, wrogo nastawiona kobieta z Zamku Królewskiego powtarzała, że to są targi „dobrej książki”. W jej mniemaniu książki Wydawnictwa 3DOM nie pasują, bo są złe. Oznacza to, że jakaś bliżej nieokreślona osoba (kobieta nie przedstawiła się) decyduje sobie, co dopuścić do oferty czytelników, a co wywalić.

Tymczasem art. 54 Konstytucji RP, punkt 1, głosi: «Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.»

Problem w tym, że w rzeczywistości ta „wolność” wygląda zgoła inaczej. Żeby to wyjaśnić, sięgnijmy do „Protokołów Mędrców Syjonu”, które tak rozwścieczyły przedstawicielkę administracji Zamku Królewskiego w Warszawie, który jest państwową instytucją kultury.

Protokół VIII, paragraf 1. głosi:

«Musimy zapewnić sobie wszystkie środki, których przeciwnicy mogliby użyć przeciw nam. Będziemy musieli w subtelności i kruczkach słownika prawnego wyszukać usprawiedliwienia w tych wypadkach, kiedy będziemy uważali za odpowiednie powziąć decyzje mogące wydawać się zbyt śmiałymi lub niesprawiedliwymi, bowiem jest rzeczą ważną ujęcie decyzji tych w takie wyrażenia, które miałyby pozór wyższych przepisów moralnych.»

Oczywiście, propagandyści na usługach żydowskich kręgów od przeszło wieku usiłują przekonywać, że „Protokoły” to fałszywka carskiej Ochrany, której rzekomym celem było wzniecanie „antysemickich” nastrojów. Sęk w tym, że to, co jest w nich zawarte, zostało zrealizowane – i nadal się dokonuje.

Protokół VIII, paragraf 2. głosi:

«Rząd nasz winien otoczyć się wszelkimi siłami cywilizacji, wśród których będzie musiał działać, toteż otoczy się publicystami, prawnikami, praktycznymi administratorami, dyplomatami i wreszcie ludźmi, przygotowanymi przez specjalne wychowanie nadkształcące w naszych szkołach specjalnych.»

Obok wyżej wymienionych książek, na stoisku Wydawnictwa 3DOM, prezes Rosicki wystawił m.in. „Krwawe karty Talmudu” autorstwa księdza profesora Augusta Rohlinga, „Tematy niebezpieczne” dr. Dariusza Ratajczaka, oraz „Macie diabła za ojca” autorstwa Curzio Nitoglia, która ukazuje faktyczny stan, w jakim obecnie znajduje się judaizm, a także określa stanowisko, jakie przyjmuje Kościół katolicki wobec wiary żydowskiej.

Żydowscy mocodawcy powinni nalegać na zwolnienie pracownicy/administratorki Zamku Królewskiego w Warszawie, gdyż nie do końca się spisała. Jej chamskie traktowanie przedstawicieli Wydawnictwa 3DOM przynosiło efekt odwrotny od zamierzonego. Po tym, jak wywalono nas z Arkad Kubickiego, sprawa szeroko rozniosła się w mediach społecznościowych. Momentalnie ruszyła lawina internetowych zamówień zakazanych książek. W rezultacie więcej Polaków dowie się o żydowskich knowaniach.

Agnieszka Piwar

Periculum in mora!

Periculum in mora!

Stanisław Michalkiewicz „Magna Polonia” 14 października 2025 michalkiewicz

Już tylko dni dzielą nas od momentu, w którym dowiemy się kto dostanie Pokojową Nagrodę Nobla. Jak wiadomo, premier rządu jedności narodowej Izraela, Beniamin Netanjahu, zgłosił kandydaturę amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa do tej Nagrody – ale konkurencja jest nie tyle może silna, co liczna – bo pretendentów jest ponad 300 – dokładnie – 338. Gdyby premier rządu izraelskiego zgłosił kandydaturę prezydenta Trumpa w innych okolicznościach, może nie byłoby z tym większego problemu, bo wiadomo powszechnie, że krajem najbardziej miłującym pokój jest właśnie Izrael, podobnie, jak i to, że największym peacemakerem w skali światowej jest prezydent Stanów Zjednoczonych – ale obecnie wystąpiły pewne komplikacje.

Wprawdzie zgodnie z odpowiedzią, której w swoim czasie, to znaczy – jeszcze za głębokiej komuny, udzieliło zaniepokojonemu słuchaczowi Radio Erewań, że żadnej wojny nie będzie, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu – obecnie żadnych wojen już nie ma. Są tylko operacje pokojowe, misje stabilizacyjne, ewentualnie – specjalne operacje wojskowe. Czyż nie z tego właśnie względu amerykański prezydent Barack Obama dostał Pokojową Nagrodę Nobla w roku 2009, chociaż – o ile pamiętam – właśnie wtedy jeszcze Stany Zjednoczone prowadziły zarówno operację pokojową, jak i misję stabilizacyjną – ale najwyraźniej norweski komitet noblowski musiał uznać, że żadnych teologicznych przeszkód nie ma i Nagrodę prezydentowi Obamie przyznał. Jeszcze wcześniej, bo w roku 1973 dwaj politycy: amerykański sekretarz stanu Henry Kissinger i wietnamski generał Le Duc Tho otrzymali tę Nagrodę ex aequo – z tym że Le Duc Tho odmówił jej przyjęcia pod pretekstem, że USA naruszają warunki wynegocjowanego rozejmu, a w ogóle – to pokój jeszcze nie nastąpił. Ale nie tylko rezultaty się liczą; liczą się też i intencje – a jeśli nawet warunki rozejmu były naruszane, to nie ulega wątpliwości, że Amerykanie chcieli dobrze, to znaczy – chcieli zakończyć wojnę – bo to jeszcze była wojna – i dlatego właśnie wybory w roku 1968 wygrał Ryszard Nixon, bo obiecał, że tę wojnę zakończy.

Takie same obietnice składał również aktualny prezydent USA Donald Trump – że zakończy wojnę na Ukrainie. Nawet wykonał w tym celu rozmaite ruchy – ale co z tego, skoro zimny ruski czekista Putin nie chciał zgodzić się na bezwarunkowe zawieszenie broni – czego żądał ukraiński prezydent Zełeński? Toteż po tych doświadczeniach prezydent Donald Trump, po rozmowie z prezydentem Zełeńskim nieoczekiwanie oświadczył, że Ukraina może odzyskać wszystkie utracone terytoria – z Krymem włącznie. Skoro tak, to wygląda na to, że nie chce on już zakończenia wojny na Ukrainie, tylko jej kontynuowania, bo odzyskanie przez Ukrainę utraconych terenów – o ile w ogóle nastąpi – wymagałoby kontynuowania wojny i to nie przez rok, czy dwa, ale co najmniej przez następne 10 lat – chyba, że wcześniej zabrakłoby Ukraińców chętnych do wojowania. Wygląda na to, że wszyscy z taką ewentualnością się liczą, a w każdym razie – że liczą się z nią państwa poważne – bo widać gołym okiem, że aż przebierają nogami, żeby do tej wojny wepchnąć Polskę, a także – mocarstwa bałtyckie, które same już nie mogą się tego doczekać – podobnie jak karpie, co to nie mogą doczekać się Wigilii Bożego Narodzenia. No dobrze – ale czy w tej sytuacji uda się przeforsować kandydaturę prezydenta Donalda Trumpa do Pokojowej Nagrody Nobla?

Jakby tego było mało, to właśnie minęła druga rocznica rozpoczęcia przez bezcenny Izrael operacji ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy. Przypominam, że pretekstem do rozpoczęcia tej operacji było zaskakujące uderzenie złowrogiego Hamasu na bezcenny Izrael. Zaskoczenia tego trudno zrozumieć, chyba, że przyjmiemy, iż premier Netanjahu wydał Mosadowi rozkaz, by na pewien czas ogłuchnął i oślepł. W przeciwnym razie trudno byłoby wyjaśnić, jak to się stało, że w Strefie Gazy, która musiała być nasycona konfidentami Mosadu, nic nie było wiadomo ani o masowej produkcji domowej roboty rakiet we wszystkich garażach, ani o decyzji o wzięciu zakładników i ataku. Starożytni Rzymianie, którzy na każdą sytuację mieli przygotowaną pełną mądrości sentencję mawiali że is fecit cui prodest – co się wykłada, że ten zrobił, kto skorzystał. A niewątpliwie skorzystał na tym premier Netanjahu. O ile przedtem nader liczni Żydowie domagali się wtrącenia go do więzienia, to po rozpoczęciu operacji ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy, nikt już się na ten temat nie zająknął, a on zaś został powszechnie szanowanym premierem „rządu jedności narodowej”. Jakby tego było mało, to sam ówczesny prezydent USA Józio Biden, przygalopował do Izraela, by osobiście przekazać mu wyrazy solidarności i poparcia. Czegóż chcieć więcej?

Jak wiadomo, operacja ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy rozwija się nader pomyślnie, to znaczy – Izraelowi udało się ją w znacznym stopniu zrównać z ziemią, a Palestyńczycy zostali poddani surowemu reżimowi, który ONZ nazwała nawet „ludobójstwem” – ale światowa opinia publiczna, najwyraźniej podatna na kremlowską dezinformację, zaczęła krytykować Izrael z pozycji, które rząd tego państwa nazwał „antysemickimi”. W tej sytuacji trzeba było znaleźć jakieś wyjście. Okazał się nim zbawienny plan pokojowy prezydenta Donalda Trumpa. Podejrzewam, że mógł on zostać zasuflowany prezydentowi Trumpowi przez stronę izraelską w nadziei, że złowrogi Hamas go odrzuci, a wtedy nie będzie innego wyjścia, jak dokończyć operację ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej – ale już z winy Hamasu i z błogosławieństwem USA. W razie takiego obrotu sprawy norweski komitet noblowski mógłby przyznać Donaldowi Trumpowi Pokojową Nagrodę Nobla, zwłaszcza gdyby w porę przypomniał sobie słowa Adama Mickiewicza z „Reduty Ordona”, że „dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”. A jakaż sprawa może być lepsza od interesu bezcennego Izraela?

Niestety za sprawą złowrogiego Hamasu, który sypie piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, sprawy się skomplikowały. Po pierwsze – oficjalnym celem operacji ostatecznego rozwiązania, było rozgromienie Hamasu. I widać, że cel ten nie został osiągnięty, bo Hamas nie tylko jest stroną rokowań pokojowych, wprawdzie przez pośredników, niemniej jednak, a poza tym – stawia warunki, które są właśnie dyskutowane. Te dyskusje prędko się chyba nie skończą, a czy w tej sytuacji norweski komitet noblowski zdąży przeforsować kandydaturę prezydenta Donalda Trumpa do Pokojowej Nagrody Nobla?

Stanisław Michalkiewicz

Tusk broni terroryzmu wobec Niemiec

Tusk broni terroryzmu wobec Niemiec

Autor: Rainer Rupp

Punkt widzenia Rainera Ruppa. https://apolut.net/tusk-verteidigt-terrorismus-gegen-deutschland-von-rainer-rupp

Premier Polski Donald Tusk odrzucił we wtorek niemiecki wniosek o ekstradycję Władimira Żurawlewa, obywatela Ukrainy mieszkającego w Polsce i poszukiwanego przez niemiecką Prokuraturę Federalną za rzekomy udział w operacji terrorystycznej mającej na celu wysadzenie gazociągu Nord Stream 2. Żurawlew został zatrzymany rano 30 września w Pruszkowie pod Warszawą na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.

Zgodnie z prawem UE i umową, którą podpisała również Polska, Warszawa jest zobowiązana do ekstradycji oskarżonego Ukraińca, chyba że istnieją ku temu solidne podstawy prawne, takie jak wątpliwości co do legalności niemieckiego wniosku.

Tusk uzasadniał swoją odmowę ekstradycji sabotażysty nie argumentami prawnymi, lecz argumentem, że miał rację i słusznie, że ukraiński terrorysta wysadził w powietrze kluczowy element bezpieczeństwa energetycznego Niemiec. Z całą powagą oświadczył prasie w zeszły wtorek, że problemem Europy nie jest to, że rurociąg został wysadzony w powietrze, ale to, że w ogóle powstał. Powiedział:

Z naszego punktu widzenia, jedynymi, którzy powinni się wstydzić i milczeć na temat Nord Stream 2, są ci, którzy zdecydowali się go zbudować. Problemem dla Europy, problemem dla Ukrainy, problemem dla Litwy i Polski, nie jest to, że Nord Stream 2 został wysadzony w powietrze, ale to, że został zbudowany” – powiedział Tusk. Przypomniał, że Polska od samego początku sprzeciwiała się budowie rurociągu.

Takie rzeczy niekoniecznie sprzyjają przyjaźni i międzynarodowemu porozumieniu w UE. Zwłaszcza że Polska domaga się teraz od Berlina miliardów euro odszkodowania za szkody wyrządzone podczas II wojny światowej. Można by wręcz wnioskować, że Polska najwyraźniej miała motyw zemsty za udział w amerykańskim ataku terrorystycznym na nasze energetyczne źródło energii i – skutecznie – ograniczenie niemieckiej potęgi gospodarczej i przemysłu.

Jeszcze bardziej zdumiewająca niż oświadczenie Tuska jest reakcja niemieckiego rządu federalnego i polityków z nim powiązanych: stanowisko Tuska zostało przyjęte bez komentarza. Nie słychać było nawet cienia protestu; z pewnością nie potępiono potworności, którą wypowiedział Tusk. Reakcja nadawców publicznych i prywatnych mediów głównego nurtu była podobna, wszystko przebiegło zgodnie z planem.

Z kolei reakcja ministra spraw zagranicznych Węgier Pétera Szijjártó była orzeźwiająca:

To szokujące”: według Donalda Tuska wysadzenie gazociągu jest dopuszczalne. To szokujące, bo każe się zastanawiać, co jeszcze można wysadzić w powietrze i nadal uznać to za wybaczalne, a nawet godne pochwały. …Jedno jest jasne: nie chcemy Europy, w której premierzy bronią terrorystów.

Zaledwie pięć lat temu, w 2020 roku, Nord Stream 2 był omawiany przez polityków rządowych jako kluczowy element przyszłego bezpieczeństwa energetycznego Niemiec. Gazociąg, który miałby dostarczać gaz bezpośrednio z Rosji do Niemiec, był postrzegany przez zwolenników jako strategicznie ważny dla dywersyfikacji dostaw energii i zmniejszenia zależności od niebezpiecznych i skorumpowanych krajów tranzytowych, takich jak Ukraina. Krytycy, zwłaszcza z obozu Zielonych i transatlantyckiego, ostrzegali przed rzekomo nadmierną zależnością od Rosji i ryzykiem geopolitycznym, jakie stwarzają amerykańskie media, takie jak ambasada USA. Niektóre gazety, takie jak Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ), w artykule z 15 września 2020 roku podkreślały, że Nord Stream 2 może zabezpieczyć dostawy energii, ponieważ Niemcy są uzależnione od gazu jako technologii pomostowej po transformacji energetycznej i wycofywaniu węgla i energii jądrowej. Gaz był przedstawiany jako stosunkowo przyjazne dla klimatu źródło energii w porównaniu z węglem, a Nord Stream 2 był postrzegany jako gwarancja stabilnych dostaw, zwłaszcza w obliczu spadającego krajowego wydobycia gazu w Europie Zachodniej.

Media biznesowe, takie jak gazeta „Handelsblatt” z 23 lipca 2020 r., podkreślały, że gazociąg Nord Stream 2 obniży koszty importu gazu, ponieważ dostawy bezpośrednie są bardziej wydajne, a zatem tańsze. Percepcja społeczna również zmieniła się w tym kierunku. Według sondażu przeprowadzonego przez Tagesschau (ARD) z 20 września 2020 r., 55% Niemców poparło ukończenie Nord Streamu, pomimo masowej, głównie zielonej kontrpropagandy. W tamtym czasie popierało to 35% Niemców. Większość z nich, zwłaszcza ci, którzy stracili pracę, prawdopodobnie zdała sobie już sprawę, jak bardzo zostali oszukani przez antyrosyjskich kaznodziejów moralnych i klimatycznych.

Ostra krytyka

Oświadczenie polskiego premiera znalazło odzwierciedlenie jedynie w niemieckim krajobrazie partyjnym Sojuszu Sahry Wagenknecht (BSW). Sama Wagenknecht powiedziała:

Premier naszego sąsiedniego kraju aprobuje państwowo-terrorystyczne niszczenie naszej infrastruktury energetycznej – a Merz ani słowem się nie odzywa? Kto jeszcze może poważnie traktować takiego kanclerza?”.

Uważa to za poparcie Merza dla „terroryzmu” i domaga się reakcji niemieckiego rządu.

Sevim Dagdelen, również z BSW, nazwała wypowiedzi Tuska „skandalicznymi” i zażądała, aby Niemcy egzekwowały ekstradycję w celu zachowania „europejskiej solidarności”. Skrytykowała również brak reakcji ze strony „handlującej ludźmi” koalicji rządowej.

Rainer Rupp

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Artykuł ukazał się 13 października 2025 roku na stronie : https://apolut.net/tusk-verteidigt-terrorismus-gegen-deutschland-von-rainer-rupp

JAK ŁATWO ZOSTAĆ „POLAKIEM”

Krzysztof Baliński

Każdego, kto czuje się Polakiem, musiał zbulwersować czyn Witalija Mazurenko, który w poczuciu pełnej bezkarności znieważył więziennym, wulgarnym żargonem prezydenta Rzeczypospolitej. Podobne emocje wzbudziła Natalia Panczenko, która komentując nastroje antyukraińskie w Polsce pogroziła: „kiedy co 10 mieszkaniec Polski jest Ukraińcem to wzrastanie wrogości między Ukraińcami a Polakami jest bardzo niebezpieczne. Na terytorium Polski zaczną się walki, podpalenia sklepów, domów”. W sieci podniosły się głosy, że ukraińskie chamy powinni być surowo ukarani i wydaleni z Polski. Tymczasem okazało się, że mają już polskie obywatelstwo i są „Polakami” i że w dodatku Panczenko dostaje w polskiej telewizji honorarium za opluwanie Polaków.

Jeszcze bardziej oburzało, że w tejże telewizji nawoływała Ukraińców do nabywania polskiego obywatelstwa: „Społeczność ukraińska jest świetnie zorganizowana, ale dobrze by było, gdyby mieli swoją reprezentację w Sejmie. Ale do tej pory o tym nie myśleliśmy, pewnie dlatego, że większość z tych osób nie ma obywatelstwa polskiego”. Zdradziła przy tym, że jeszcze przed wybuchem wojny w Polsce mieszkało 2,5 mln Ukraińców, „i te osoby już obywatelstwo dostają”. A Panczenko to nie byle kto. To liderka społeczności ukraińskiej w stolicy, działaczka finansowanej przez Sorosa fundacji, szefowa organizacji o wszystko mówiącej nazwie Majdan-Warszawa. I co ważne – wyznaje pogląd, że gdy rzeźnicy z UPA nabijali polskie dzieci na sztachety płotów, to „walczyli razem z Polakami o niepodległą Ukrainę”.  

Ukraińców zachęcać nie trzeba, bo okazuje się, że już dziesiątki jeśli nie setki tysięcy polskie obywatelstwo ma, a rządzący Polską nie potrafią doliczyć się, ile obywatelstw rozdali. 23 lipca w Sejmie, podczas posiedzenia Komisji Mniejszości Narodowych, rozpatrzono informację ministra spraw wewnętrznych na temat sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce. Reprezentujący ministra Andrzej Rudlicki, wygadał się: „Obowiązująca ustawa o obywatelstwie daje niemalże automatyczne obywatelstwo osobom, które określony w ustawie czas przebywają w Polsce”. Za komentarz niech służą wpisy internautów: To nawet nie sabotaż, to zbrodnia. Ewenement na skalę światową. Obywatelstwo z automatu i bezwarunkowo; Przecież to było pewne, kwestią było tylko od kiedy dostaną obywatelstwo; Może od razu połączymy się z Ukrainą, po co kombinować.

Przypomnijmy, jak Ukrainiec może zostać „Polakiem”. Od uchwalenia w kwietniu 2009 r. Ustawy o obywatelstwie funkcjonują dwa główne sposoby uzyskania obywatelstwa. Pierwszy to „Nadanie obywatelstwa przez prezydenta”. Ta procedura nie jest ograniczona przepisami, nie stawia żadnych warunków, a decyzja zależy wyłącznie od prezydenta. Drugą ścieżką jest „Uznanie za obywatela polskiego przez wojewodę” i tak o obywatelstwo może starać się cudzoziemiec, który co najmniej 3 lata legalnie przebywa w Polsce na podstawie zezwolenia na pobyt stały. Tu przypomnienie: Wcześniej o obywatelstwie decydował wyłącznie prezydent, a myk z metodą „Na wojewodę” wymyśliła PO, i obywatelstwo można sobie wychodzić u każdego z 16 wojewodów. Zmiana jest rewolucyjna – obywatelstwo z aktu łaski i przywileju stało się prawem, które można dochodzić przed sądem. Bo jeśli wojewoda odmówi, delikwent odwołuje się do sądu administracyjnego i prawie zawsze wygrywa. Tak, więc każdy, komu przyznano prawo stałego pobytu ma do obywatelstwa ustawowo zagwarantowane prawo.

Że tak jest, potwierdza „Ukrainian in Poland”, portal wyspecjalizowany w udzielaniu porad Ukraińcom koczującym w Polsce, jak najłatwiej otrzymać polski paszport. Odradza metodę „Na prezydenta”, bo jej wadą jest, że prezydent podejmuje decyzję według własnego uznania i bez ścisłych terminów, że nie ma możliwości odwołania od odmowy i że trzeba przedstawić silne argumenty. Portal zaleca natomiast sposób „Na wojewodę”, bo trzeba spełnić tylko warunki związane z okresem legalnego przebywania w Polsce oraz znajomością j. polskiego.

Jednak na pierwszym miejscu zaleca metodę „Na Kartę Polaka”. Otóż w 2007 r. Sejm uchwalił Ustawę o Karcie Polaka z myślą o tych, którzy po wojnie zostali za wschodnią granicą. Ustawa stanowi jasno i wyraźnie: „Jest to dokument potwierdzający przynależność do Narodu Polskiego”. Z tym że przy jego wydawaniu dochodzi do wielu nadużyć, a skala przekrętów jest tak wielka, że w większości posiadaczami karty zostają… etniczni Ukraińcy. Dziś Kartą legitymuje się 200 tysięcy osób, służby konsularne pracują nad milionem nowych wniosków, a zalecania z Warszawy są jasne: żadnych utrudnień, żadnych sprawdzeń, brać wszystkich jak leci. Problem w tym, że Karta umożliwia jej posiadaczowi złożenie od razu wniosku o stały pobyt w Polsce, a rok pobytu wystarcza, by mieć polskie obywatelstwo.

W 2013 r. rządzące wówczas PiS (lub rządzące lobby żydowskie i ukraińskie?) przepchnęło w Sejmie ustawę o cudzoziemcach. Prace nad nią prowadzono w trybie pilnym, a jej projekt był ściśle tajny. Do czego się tak spieszyli i co chcieli ukryć? Z MSW docierały tylko głosy, że „zachodzi potrzeba poprawy rozwiązań prawnych dotyczących dostępu cudzoziemców do polskiego rynku pracy w interesie polskich pracodawców, jak również ułatwienie pozyskiwania przez inwestorów strategicznych pracowników zza granicy”. Rzeczywiste intencje zdradził Dziennik Gazeta Prawna: „Specjalne prawo dla imigrantów z Ukrainy. Rząd chce ułatwić osiedlanie się Ukraińców na stałe w Polsce. Chodzi o zachęcanie do uzyskiwania kart stałego pobytu oraz obywatelstwa. A Dziennik Gazeta Polska dorzucił: „Nowa polityka migracyjna ma być nastawiona głównie na Ukraińców. Ułatwi im osiedlania się w Polsce”.

Za ustawą krył się Michał Dworczyk, który wcześniej złowieszczo zapowiedział „uproszczenie procedur i możliwości związanych z osiedleniem się w Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej, którzy deklarują związek z Polską”. Wyraźnie mówił o „potomkach obywateli”, a nie potomkach obywateli narodowości polskiej, co jednoznacznie oznaczało, że chciał ułatwić masowe osiedlanie się Ukraińców w Polsce. Przepisy ustawy jasno stwierdzają, że nie dotyczy ona Polaków, którzy znaleźli się poza krajem po zmianie granic w 1945 roku, ale daje możliwość, a nawet zachęca do przeniesienia się do Polski tych, którzy mają przodka z polskim obywatelstwem, a więc potomkom Ukraińców służących w SS Galizien i wnukowi Romana Szuchewycza.

Dlaczego Polacy nie wiedzą, jaka jest skala rozdawania obywatelstwa? Wiemy tylko, że w 2024 r. otrzymała je rekordowa liczba cudzoziemców, że ponad połowa z nich to Ukraińcy oraz że w ciągu minionych 10 lat prawa obywatelskie uzyskało 40 tysięcy Ukraińców. Rzeczywista liczba nowych „Polaków” jest jednak wielokrotnie wyższa. Liczby nie obejmują bowiem tych, którzy uzyskali obywatelstwo drogą procedury określonej jako „Przywrócenie obywatelstwa polskiego”, czyli uzyskania obywatelstwa przez potwierdzenie, że osoba ma przodków, którzy posiadali polskie obywatelstwo i jest w rzeczywistości obywatelem polskim. 

To ta procedura sprawia, że uzyskanie obywatelstwa jest bardzo proste, a przeszkody administracyjne łatwe do pokonania. Wystarczy złożyć do wojewody dokumenty potwierdzające, że pochodzi się w linii prostej od obywatela polskiego takie, jak polski dowód osobisty lub paszport, akty stanu cywilnego (w tym te wydane przez obce państwa, a więc także przez „urzędy” ukraińskie), wyciągi z ksiąg parafialnych i gminnych, książeczkę wojskową. No i wnieść kilkudziesięciozłotową opłatę skarbową.

Z taką procedurą dotychczas spotykaliśmy się w przypadku osób pochodzenia żydowskiego, a nie mówi się, że podobny modus operandi stosują Ukraińcy, bo bardzo wielu z nich ma przodków, którzy mieszkali na wschodnich terenach II RP i tym samym byli obywatelami polskimi. Ilu z nich zostało w ten sposób „Polakami”, nie wiemy. Ale musi być ich o wiele więcej niż beneficjentów tradycyjnych sposobów uzyskiwania obywatelstwa. W rezultacie polskim obywatelem łatwiej jest dziś zostać Ukraińcowi, niż etnicznemu Polakowi z kazachskich stepów, bo żeby zostać repatriantem trzeba spełnić wiele warunków, a potomek Bandery i wnuk Szuchewycza nie musi żadnego.

Do obywatelstwa polskiego zachęca Ukraińców to, że nie tracą ukraińskiego. Rzecz przy tym znamienna – do niedawna prawo ukraińskie zakazywało posiadania podwójnego obywatelstwa, ale zakaz nie było przestrzegany w odniesieniu do Ukraińców przesiedlonych do Polski. Przypomnijmy, że pierwszy pomajdanowy rząd w Kijowie był pełen zagranicznych najemników z nadanym pospiesznie obywatelstwem ukraińskim. Najemnikami z Polski byli: Sławomir Nowak, który został szefem ukraińskiej państwowej agencji drogowej; Wojciech Balczun (minister aktywów państwowych), który został prezesem ukraińskiego przedsiębiorstwa kolejowego oraz Krzysztof Bondaryk (b. szef ABW, dziś organizator Systemu Bezpiecznej Łączności Państwowej), którego ukraińska bezpieka zatrudniła jako doradcę. Inkryminowani ukraińskie obywatelstwo otrzymali bez zrzeczenia się polskiego.

Kilka tygodni temu prezydent Ukrainy podpisał ustawę o wielokrotnym obywatelstwie. Podczas Światowego Kongresu Ukraińców ogłosił jej ograniczenie do krajów wskazanych w wykazie, i że pierwszy kraj objęty nowymi przepisami to Polska. Nie mamy informacji, czy Zełenski porozumiał się w tej sprawie z Dudą, chociaż od dłuższego już czasu cyrkulowała informacja o istnieniu jakiejś tajnej umowy dopuszczającej podwójne obywatelstwo dla Ukraińców osiedlanych w Polsce. Czy ustawa ma związek z Niebiańską Jerozolimą nad Dnieprem i Ukropolin nad Wisłą? Tego nie wiemy, ale opozycja w Kijowie nazwała ją „projektem likwidacji narodu ukraińskiego”. Dodajmy, że do Polski, przez otwarte jak wrota stodoły granice, wjechało 35 tysięcy Ukraińców w pierwszym tygodniu obowiązywania edyktu Zełenskiego zezwalającego mężczyznom w wieku 18-22 lat na wyjazdy za granicę oraz że wg MON Ukrainy 1,5 miliona Ukraińców (w tym kilkaset tysięcy w Polsce) unika służby wojskowej przebywając za granicą.

„Oni liczą, że w ten sposób pozyskają nowych wyborców. No to za chwilę będą mieli swoją partię i przepchną Banderę” – tak bloger komentował incydent w Sejmie. I miał rację. Potwierdza to Natalia Panczenko, która zachęcając Ukraińców do nabywania polskiego obywatelstwa rzuciła apel: „Dobrze by było, gdyby Ukraińcy mieli swoją reprezentację w Sejmie. Powoli dojrzewamy do tego, żeby partia polityczna powstała”. Ukraiński politolog Witalij Kulik uważa, że „w ciągu kilku lat kilkaset tysięcy Ukraińców zyska polskie obywatelstwo, a jako wyborcy będą mogli realnie wpływać na sytuację w kraju, walczyć o ukraińskie interesy i wejść w politykę, w tym na listy konkretnej partii, walczącej o interesy Ukraińców”. Także portal „Ukraińska Prawda” zakłada, że 80 proc. Ukraińców z zezwoleniami na pobyt w Polsce będzie ubiegać się o paszport, „co może wpływać na wyniki w wybranych okręgach i stwarza możliwość pierwszej reprezentacji ukraińskiej w Sejmie w 2027 r.”. Wtóruje im Ołena Babakowa: „W najbliższych latach ukraińscy imigranci mogą odegrać znacząca rolę w kształtowaniu krajobrazu politycznego Polski”. I tu postawmy pytania: Czy będzie można wygrać wybory bez poparcia Ukraińców? Na kogo będą głosować, gdy wielu z nich miało dziadka w SS Galizien, a na czele rządu stoi folksdojcz, który miał dziadka w Wehrmachcie? Czy za dwa lata to nie PSL będzie w Sejmie języczkiem u wagi, ale mająca duże zdolności koalicyjne partia kierująca się interesem ukraińskim?

Co zatem robić? Rzeczą najpilniejsząjest wprowadzenie moratorium na przyznawanie obywatelstwa oraz zmiana konstytucji, bo pozbawienie obywatelstwa osobnika szkodzącego Polsce nie jest możliwe, choćby nawet taki targnął się na życie prezydenta, który mu obywatelstwo przyznał. Tu problemem jest, że włodarze Polski, co prawda, myślą o zmianie konstytucji, ale nie w kwestii obywatelstwa, lecz wpisania wiecznej przyjaźni polsko-ukraińskiej”, jako obowiązującej.

Pilnie dokonać nowelizacji ustawy o obywatelstwie, gdyż obecna nie przeciwdziała nadużyciom. Ale nie „poprzez przywrócenie wymogu znajomości języka polskiego i podwyższenie opłat administracyjnych”, jak zapowiada to (kpiąc z Polaków) rząd. I nie tak, jak Karol Nawrocki, bo podpisując nowelizację ustawy o pomocy Ukraińcom, którzy wtargnęli do Polski po 24 lutego 2022 r. (chodzi o jakieś milion osób), ograniczył nieco socjalne przywileje, ale przedłużył obowiązywanie ustawy. A to oznacza, że o polskie obywatelstwo będą mogły ubiegać się setki tysięcy Ukraińców, gdyż właśnie mijają trzy lata ich pobytu w Polsce.

Cofnąć decyzje administracyjne, jakimi są „uznanie za obywatela” przez wojewodę. Polskie prawo dopuszcza przypadki, w których wydaną przez organ administracji publicznej decyzję można uchylić lub zmienić (i to w każdym czasie), jeżeli przemawia za tym interes społeczny, a nawet wydać nową w trybie tzw. autokontroli czyli naprawienia swojego błędu. Jakim sposobem? Poprzez zweryfikowanie, czy wnioskodawca spełnił wszystkie warunki, czy wojewoda dopełnił zasady staranności. A także poprzez sprawdzenie, czy inkryminowany dostał się do Polski legalnie, czy nie miał zakaz wjazdu do Strefy Schengen, czy został przyłapany na nielegalnej pracy, czy został prześwietlony przez służby. W takich przypadkach „uznanie za obywatela” powinno być nie tylko anulowane, ale delikwent deportowany.

Dać prezydentowi prawo pozbawienia obywatelstwa cudzoziemca szkodzącemu naszemu państwu. Niech wzorem będzie uchwalona w II RP ustawa z zapisem: „Obywatel polski, może być pozbawiony obywatelstwa, „jeżeli […] utracił łączność z państwowością polską”, i z uzasadnieniem, że „celem ustawy jest podniesienie godności obywatelstwa polskiego, a przede wszystkim pozbycie się elementu niepewnego, destrukcyjnego, z obywatelstwem szemranym, których nosicieli z państwem łączy jedynie paszport”. Wydaje się przy tym, że odwołanie do sanacyjnego prawa powinno przyjść bez większego trudu prezydentowi i jego otoczeniu, bo – jak określił to Grzegorz Braun – PiS to grupa rekonstrukcyjna sanacji z dzielnicy Żoliborz.

Anulować przyznane Karty Polaka, bo wbrew postanowieniom ustawy, Karta nie „potwierdza przynależność do Narodu Polskiego”, bo przy jej wydawaniu dochodzi do wielkich nadużyć, bo drogą podrabiania dokumentów i ich „kupowania” oraz korupcji funkcjonariuszy polskich konsulatów w większości jej posiadaczami zostali etniczni Ukraińcy. A przede wszystkim dlatego, że polskie prawo pozwala jej posiadaczowi od razu złożyć wniosek o stały pobyt w Polsce i po roku mieć polskie obywatelstwo.

Co zrobić jeszcze? Symbolicznie pozbawić obywatelstwa wszystkich, którzy brali czynny udział w tym przestępczym procederze, poprzez sporządzenie listy hańby odpowiedzialnych za to funkcjonariuszy państwa wszystkich szczebli, listy, która objęłaby potomków tych, których w MSW ulokował Berman i Kiszczaka. Bo w gmachu przy ul. Rakowieckiej spraw „pilnuje” ciągle ta sama od dekad ekipa, których nikt nie kontroluje i nie rozlicza, którzy przepuścili przez granice z Ukrainą bez żadnej kontroli miliony Ukraińców, którzy napisali ustawę fundującą Ukraińcom pełny wikt i opierunek, i to bez żadnej kontroli. Bo żeby zostać jej beneficjentem wystarczyło przyjechać sobie do Polski z dowolnego zakątku świata (niekoniecznie z Ukrainy!) i posiadać ukraiński paszport lub dowód osobisty. Na czele takiej listy powinien znaleźć się Andrzej Duda, bo nie można zapomnieć, kiedy na przejściu granicznym wrzeszczał: „W ciągu ostatnich dni przyjęliśmy uchodźców z Ukrainy, którzy pochodzą ze 170 państw na całym świecie. Przyjmiemy wszystkich, którzy będą tego potrzebowali.  Do Polski wpuszczani są wszyscy mieszkańcy Ukrainy, wszyscy uchodźcy, zarówno ci, którzy mają paszporty, jak i ci, którzy nie posiadają dokumentów. Wszyscy z przejścia granicznego mogą odjechać autobusami w głąb Polski”.

Skazać na symboliczną banicję wszystkich, którzy otwarli Polskę na przestrzał, którzy wygenerowali ruch na wschodniej granicy i stworzyli popyt na „uchodźców” oraz tych, którzy sterowali wielką akcją przesiedleńczą, nieodwracalnie zmieniającą strukturę etniczną Polski i którzy robią wszystko, żeby Ukraińcy zostali w Polsce na zawsze. Mateusza Morawieckiego, który przed wybuchem wojny zapowiedział: „Jesteśmy gotowi na przyjęcie 4-5 milionów uchodźców”. Mariusza Kamińskiego, który złożył zobowiązanie: „Przyjmujemy wszystkich, kto będzie chciał”. No i ministra, który ustami swego ryżego rzecznikazłożył haniebną deklarację: Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego. No i coś więcej – bo nie może być tak, jak z byłym ministrem zdrowia, któremu za doprowadzenie do przedwczesnej śmierci 200 tysięcy Polaków, zamiast szubienicy, obili tylko gębę.

Jest źle, a nawet – jak głosi napis umieszczany na tarczach dawnych zegarów słonecznych – Jest już później, niż myślisz. Najwyższy czas na działania, bo jeśli istnieje powód do „wyjścia na ulice”, to jest nim zaistnienie z całą mocą kwestii ukraińskiej, osiedlanie milionów Ukraińców, panoszenie się obcego żywiołu i obce flagi wszędzie. Albo oni albo my. To bój o przetrwanie. To zderzenie dwóch żywiołów wzajemnie się wykluczających. Na obronę Polski z pozycji innej, niż „słudzy narodu ukraińskiego” liczyć nie możemy. Tylko pomarzyć można, aby Radek Applebaum powiedział: Jesteśmy sługami narodu polskiego”. Trudno też wyobrazić sobie w takiej roli autora słów „Polska to nienormalność”. Mówmy, zatem o narodowości renegatów. Pytajmy, kto ma w swym wyborczym programie przywrócenie granicy z Ukrainą. Nie pozwólmy oszukać się po raz kolejny. Niech, chociaż raz, Polak będzie mądry przed szkodą a nie po szkodzie.

Krzysztof Baliński

“Syjonizm chrześcijański”. Dlaczego USA tak bardzo popierają Izrael?

Syjonizm chrześcijański. Dlaczego USA tak bardzo popierają Izrael?

https://pch24.pl/syjonizm-chrzescijanski-dlaczego-podejmujemy-ten-temat

Drodzy Czytelnicy,

z wielką radością i poczuciem odpowiedzialności oddajemy w Wasze ręce pierwszy numer „Kwartalnika PCh24” – nowego, lecz osadzonego w dobrze znanym Wam portalu PCh24.pl. To pismo powstało z potrzeby serca i rozumu. Chcemy dostarczać Naszym Czytelnikom pogłębionych analiz, uczciwej interpretacji rzeczywistości i odważnej publicystyki, która nie boi się tematów trudnych i niewygodnych – zarówno w sferze religijnej, jak i społeczno-politycznej. Naszą misją jest służba prawdzie, zgodna z nauką Kościoła i jego Tradycją, bez uciekania w poprawność polityczną czy medialne kalkulacje.

=======================================================

Na pierwszy ogień rzucamy temat niezwykle istotny, lecz przemilczany: syjonizm chrześcijański.

To zjawisko, które na Zachodzie – szczególnie w Stanach Zjednoczonych – dawno już przestało być marginesem. Jest potężnym ruchem religijno-politycznym, który wpływa na losy świata. W jego centrum znajduje się przekonanie, że państwo Izrael jest nie tylko ciałem politycznym, ale także „znakiem czasu” – koniecznym dla wypełnienia proroctw biblijnych, niemalże sakralnym bytem, którego nie wolno krytykować, a wręcz należy wspierać „za wszelką cenę”. Ten religijny entuzjazm wobec Izraela, niestety, zyskuje również wpływy w niektórych kręgach katolickich.

Dlaczego podejmujemy ten temat?

Po pierwsze – z powodów teologicznych. Przekonanie, że Żydzi nie potrzebują Chrystusa, że Stare Przymierze nie zostało wypełnione w Nowym, że Zbawiciel przyjdzie dopiero „w Izraelu” – to nie tylko błąd, to herezja. To zaprzeczenie centralnemu dogmatowi naszej wiary: że Jezus Chrystus, wcielony Syn Boży, umarł i zmartwychwstał dla zbawienia wszystkich ludzi, bez względu na narodowość.

Po drugie – z powodów duszpasterskich. Filo-judaizm staje się niebezpieczną pokusą dla części duchowieństwa. W imię źle rozumianego „dialogu międzyreligijnego” dochodzi do zacierania prawdy o Kościele, o sakramentach, o krzyżu. Zamiast katechezy i ewangelizacji – mamy milczenie. Zamiast miłości do “braci starszych” w wierze – pojawia się bierność wobec ich potrzeby zbawienia.

Po trzecie – z powodów politycznych. I tu dochodzimy do wątku, który dla nas – Polaków – ma szczególne znaczenie. Syjonizm chrześcijański stał się nie tylko ruchem teologicznym, ale także realną siłą geopolityczną, wpływającą na decyzje największego mocarstwa świata – USA. Prezydenci, kongresmeni, wpływowe środowiska protestanckie – wszyscy oni, często pod wpływem ideologii syjonistycznej, uznają Izrael za „sojusznika absolutnego”, któremu wolno więcej, którego polityki nie można kwestionować.

W tym kontekście Polska – choć lojalna wobec sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi – zbyt często staje się kozłem ofiarnym. Fałszywe narracje o „polskiej winie” w czasie II wojny światowej, nieuzasadnione żądania restytucyjne ze strony środowisk żydowskich w USA, presja dyplomatyczna w sprawach historycznych czy edukacyjnych – to tylko niektóre przykłady tego jak syjonizm chrześcijański, spleciony z polityką Izraela, wpływa na stosunki polsko-amerykańskie.

Polityka Waszyngtonu, prowadzona w duchu serwilizmu wobec Izraela, otwarcie lekceważy interes Polski – kraju, który nie był sprawcą Holocaustu, lecz jego ofiarą.

Tymczasem głos sprzeciwu wobec tej narracji bywa w USA traktowany jako „antysemityzm”. To szantaż moralny, z którym musimy się zmierzyć – mądrze, ale stanowczo.

Dlatego też zdecydowaliśmy się rozpocząć nasz kwartalnik właśnie od tego tematu. Wierzymy, że Polska potrzebuje dziś katolickiego głosu, który nie będzie milczał, gdy fałszuje się historię, deformuje teologię i uderza w suwerenność narodów.

W pierwszym numerze „Kwartalnika PCh24” nasi Czytelnicy odnajdą teksty m.in. prof. Jacka Bartyzela, prof. Marka Kornata,  ks. prof. Roberta Skrzypczaka, dr Anny Mandreli, dr Marcina Jendrzejczaka, Pawła Lisickiego, Pawła Chmielewskiego oraz innych autorów, których wiedza, rzetelność i odwaga składają się na kompleksowy obraz tej duchowo-politycznej pułapki.

Nie milczmy. Nie bójmy się mówić prawdy. Takie było zawsze zadanie Kościoła. W świecie, który stawia fałszywe bożki i fałszuje historię – bądźmy wierni Chrystusowi i Jego Ewangelii.

Z wyrazami wdzięczności i modlitwy

Łukasz Karpiel

Redaktor naczelny Kwartalnika PCh24

Fatima: Szóste i ostatnie objawienie 13 października 1917 r.

https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/szoste-i-ostatnie-objawienie-13-pazdziernika-1917-r

W pobliżu Hiacynty, Franciszka i Łucji zgromadził się kilkudziesięciotysięczny tłum. Niektórzy szacują liczbę świadków cudu słońca w Fatimie około 70 tyś. ludzi.

Jak przy poprzednich objawieniach dzieci dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem.

ŁUCJA: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?”

MATKA BOŻA: „Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją część. Jestem Matką Boską Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów”.

ŁUCJA: „Miałam prosić Panią o wiele rzeczy, o uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc.”

MATKA BOŻA: „Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów”. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: „Niech nie obrażają więcej Boga naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany”.

Następnie, rozchylając dłonie, Najświętsza Maryja Panna zaczęła odbijać się w słońcu, podczas gdy unosiła się, odbicie Jej światła cały czas padało na słońce. że płynący z nich blask odbił się od słońca.

Wtedy to Łucja wykrzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”

Po tym jak Najświętsza Maryja Panna znikła w bezmiarze nieboskłonu, wizjonerzy byli świadkami trzech następujących scen sceny: pierwsza – symbolizowała tajemnice radosne różańca, druga – bolesne i trzecia – chwalebne (tylko Łucja widziała wszystkie trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą).

Obok słońca zobaczyli pojawiającego się św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus na ręku i Matką Boską Różańcową. Była to Święta Rodzina. Maryja była ubrana w białe szaty i w niebieski płaszcz, a Dzieciątko Jezus miało okrycie w jasnoczerwonym kolorze. Św. Józef pobłogosławił tłum, wykonując trzykrotnie znak krzyża. Dzieciątko Jezus uczyniło to samo.

 Następna była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Chrystusa Pana obarczonego cierpieniem w drodze na Kalwarię. Jezus pobłogosławił lud, czyniąc znak krzyża. świat. Matka Boża nie miała w piersi miecza. Łucja widziała jedynie górną część ciała Pana Jezusa.

Ostatnia była chwalebna wizja Matki Bożej Karmelitańskiej, ukoronowanej na Królową Nieba i Ziemi, z Dzieciątkiem Jezus na rękach.

Gdy te wizje rozwijały się przed oczami dzieci, wielki tłum, 50-70 tysięcy widzów, stał się świadkiem cudu słońca. Deszcz padał przez cały czas objawienia. W momencie, gdy Matka Boża zakończyła rozmowę z Łucją i zaczęła unosić się ku niebu, a Łucja krzyknęła: „Spójrzcie na słońce!”.

Chmury nagle rozstąpiły się i słońce ukazało się oczom zgromadzonych jak olbrzymi, srebrny dysk. Lśniło tak intensywnie, jak jeszcze nigdy z nigdy, lecz jego blask nie oślepiał. Trwało to tylko chwilę. Ta ogromna kula zaczęła jakby „tańczyć”. Słońce było jakby gigantycznym ognistym kołem, kręcącym się szybko. Zatrzymało się na jakiś czas, zanim znów zaczęło kręcić się wokół swojej osi z oszałamiającą prędkością. Następnie zaczęło się zaróżawiać na krawędziach i ślizgać się po niebie, wirując i rozsypując czerwone snopy płomieni. Światło to odbijało się na ziemi, na drzewach i krzewach, a także na twarzach ludzi i na ich ubraniach, przyjmując świetliste różnobarwne odcienie. Trzykrotnie ożywiona szaleńczym ruchem kula ognia zaczęła drżeć i trząść się. Wydawało się, że opadając ruchem zygzakowatym spadnie na przerażony tłum.

Wszystko to trwało około 10 minut. Na końcu słońce wspięło się znów wijącym się ruchem do punktu, z którego zaczęło opadać, na nowo przyjmując swój spokojny wygląd i odzyskując zwykłą jasność swego światła. Cykl objawień zakończył się. Wiele osób zauważyło, że ich ubrania, przemoknięte deszczem, od razu wyschły. Cud słońca obserwowali również liczni świadkowie znajdujący się poza miejscem objawień, nawet w odległości 40 kilometrów.

Źródło: Fragmenty z książki Antonio Borelli „Fatima: orędzie tragedii czy nadziei?”

O dialogu z prawosławnymi. Bardzo negatywne skutki „Fiducia supplicans”.

Kardynał Koch szczerze o dialogu z prawosławnymi. Skutki „Fiducia supplicans” są bardzo negatywne

9 października 2025 https://pch24.pl/kardynal-koch-szczerze-o-dialogu-z-prawoslawnymi-skutki-fiducia-supplicans-sa-bardzo-negatywne/

Prefekt Dykasterii ds. Jedności Chrześcijan mówi szczerze o efektach deklaracji doktrynalnej Fiducia supplicans. Dla dialogu z prawosławnymi są po prostu negatywne.

Z kardynałem Kurtem Kochem, wieloletnim prefektem Dykasterii ds. Jedności Chrześcijan, rozmawiał niemiecki portal Katholisch.de. Dziennikarze zapytali o znaczenie deklaracji Fiducia supplicans dla dialogu ekumenicznego. Deklaracja z grudnia 2023 roku wprowadziła w Kościele katolickim „spontaniczne” błogosławienie par tej samej płci.

W ubiegłym roku mieliśmy spotkanie dialogowe z orientalnymi Kościołami prawosławnymi, tutaj w Rzymie. Chcieliśmy świętować 20-lecie dialogu i rzeczowo porozmawiać o Maryi. Jednak orientalni prawosławni chcieli rozmawiać tylko o „Fiducia supplicans”. Byli przekonani, że nie mogą kontynuować dialogu, jeżeli Kościół katolicki naucza czegoś takiego – powiedział.

W tym roku mamy oddzielne obrady, orientalni prawosławni zostają u siebie, a my jesteśmy u siebie, żeby zobaczyć, jak może to iść dalej. Jestem przekonany, że w przyszłym roku dialog zostanie znowu nawiązany – dodał.

Do grupy orientalnych Kościołów prawosławnych należą między innymi Koptowie, ale są to również Kościoły etiopski, erytrejski, jakobicki, malankarski oraz ormiański.

Wcześniej skrajnie negatywne stanowisko wobec Fiducia supplicans zajął też prawosławny Patriarchat Moskwy. Jego komisja doktrynalna uznała, że Fiducia supplicans stanowi odejście od tradycji biblijnej i postawiła pytanie, jak w tej sytuacji będzie wyglądać przyszłość Kościoła katolickiego. Dialog nie został jednak zerwany.

Źródła: Katholisch.de, PCh24.pl Pach