„Kształtem jest Miłości”. Czy polska prawica ignoruje Piękno?
https://pch24.pl/ksztaltem-jest-milosci-czy-polska-prawica-ignoruje-piekno
Czy mieszkając wśród mebli z IKEI i pijąc kawę z brzydkiego kubka można być w pełni człowiekiem? Albo: Czy to normalne, że katolik i konserwatysta nie dba o kulturę wyższą i nie docenia wartości przeżycia estetycznego? Powiedzmy sobie szczerze, mamy z tym problem. Zabieganie o estetyczną jakość życia wydaje się zjawiskiem historycznym, o którym czytamy w książkach i które oglądamy w dziełach sztuki czy architektury, ale na co dzień nie otaczamy się już pięknem. Szczytowym momentem tej aberracji jest współczesna architektura „sakralna”, a także wygląd posoborowych szat liturgicznych.
W prowadzonym przeze mnie programie „Kultywator” w PCh24 TV co jakiś czas powracają dwie rzeczy. Po pierwsze triada transcendentaliów (Prawda, Dobro i Piękno), a po drugie smutna konstatacja, że środowiska prawicowe i katolickie z jakiegoś powodu zaniedbują kulturę i estetykę, które to dziedziny – czasem nie bez powodzenia – przejmuje strona lewicowo-liberalna. Pomyślałem więc, że warto dać choć krótki rys tego, jak wielkie znaczenie w naszej religii, cywilizacji i kulturze ma piękno, które bynajmniej – co może być zaskakujące – nie występuje w oderwaniu od prawdy i dobra.
Tematowi piękna czy też teorii estetyki (która od XIX wieku traktowana jest jako pełnoprawna gałąź filozofii) poświęcone są klasyczne już dziś opracowania Władysława Tatarkiewicza, ale także książka dobrze znanego z naszych łamów i anteny o. Jana Strumiłowskiego. Mało kto być może pamięta, że napisał on książkę Piękno zbawi świat?, w której wprost konstatuje, że „uprawianie teologii w zapomnieniu o pięknie Boga szczególnie dzisiaj przynosi negatywne rezultaty”.
W ubiegłym roku duchowny podjął znów ten temat, publicystycznie. Na łamach kwartalnika „Civitas Christiana” czytamy: W historii ludzkości już przed chrześcijaństwem widzimy ścisły związek estetyki i religii. Piękno szczególnie towarzyszyło temu, co religijne. W chrześcijaństwie ten związek jeszcze się wyostrza. Pismo Święte już na pierwszych stronicach, opisując stworzenie świata, nie tylko opowiada o tym na sposób poetycki, ale samego Boga porównuje do Artysty, który stwarza i kontempluje piękno swojego dzieła. Jest ono tą kategorią, która unaocznia podobieństwo i ślad Boga w stworzeniu. Jak mówi Księga Mądrości, to właśnie z piękna stworzenia możemy poznać istnienie Stwórcy. Piękno zatem mówi o Tym, który sam w sobie jest najwyższym i niestworzonym Pięknem. Dlatego, kiedy Bóg przekazuje Mojżeszowi zasady sprawowania kultu, jednocześnie wzbudza talent izraelskich rzemieślników, aby świątynia Boża została wykonana w sposób wytworny i piękny – według wzoru, który Mojżesz otrzymał od Boga.
O. Strumiłowski ujawnia niejako drugie dno zjawiska wszechobecnej brzydoty. Z perspektywy duchowej jasno możemy stwierdzić, że jej promocja, podobnie jak relatywizm moralny, jest symptomem walki z Bogiem. W perspektywie społecznej, co do której współcześni chrześcijanie są bardziej świadomi, jest to objaw walki z kulturą chrześcijańską czy – szerzej mówiąc – z Kościołem. W perspektywie szeroko pojętej kultury jest to walka z naturalnym porządkiem rzeczy – wskazuje.
Norwid i Akwinata
Nie najbardziej liryczny, ale na pewno najbardziej filozoficzny spośród wielkich poetów polskich XIX wieku – Cyprian Kamil Norwid – pięknu poświęcił między innymi strofy poematu-traktatu Promethidion. Stamtąd pochodzi słynny cytat o tym, że piękno jest „kształtem Miłości”. Szukając możliwie uniwersalnej odpowiedzi na pytanie o istotę piękna Norwid pisze:
Spytam się tedy wiecznego-człowieka,
Spytam się dziejów o spowiedź piękności:
Wiecznego człeka, bo ten nie zazdrości,
Wiecznego człeka, bo bez żądzy czeka,
Spytam się tego bez namiętności:
Cóż wiesz o pięknem ?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . Kształtem jest Miłości.
Dalsze wersy wyrażają to samo przekonanie, które znajdujemy u cytowanego wcześniej o. Strumiłowskiego: piękna i Tego, Który Jest Miłością nie sposób rozłączyć:
Kształtem miłości piękno jest – i tyle,
Ile ją człowiek oglądał na świecie,
W ogromnym Bogu albo w sobie-pyle,
Na tego Boga wystrojonym dziecię;
Tyle o pięknem człowiek wie i głosi –
Choć każdy w sobie cień pięknego nosi
I każdy – każdy z nas – tym piękna pyłem.
Chwilę później Poeta-Filozof do refleksji estetycznej dokłada już bardziej wprost element etyczny, gdy stwierdza w odniesieniu do owego pyłu piękna, czyli odblasku Boga w naszej ludzkiej naturze:
Gdyby go czysto uchował w sumieniu,
A granitowi rzekł: Żyj, jako żyłem –
To by się granit poczuł na wyjrzeniu,
I może palcem przecierał powieki,
Jak przebudzony mąż z ziemi dalekiéj…
Autor nie ma wątpliwości, że martwa skała poruszy się i to ruchem, jaki ciału nadaje dusza (zasada bytu), gdy tylko zachowamy w sobie nieskalanym ten dar, jakim jest piękno Bożego podobieństwa. A teraz posłuchajmy, co o pięknie i jego związku z dobrem miał do powiedzenia św. Tomasz z Akwinu. W Sumie Teologicznej znajdujemy następujący ustęp:
Piękno i dobro zwykle są utożsamiane. Różnią się tylko myślnie. Dobrem bowiem jest to, czego wszyscy pożądają. Pojęcie dobra przeto wyraża zaspokojenie pożądania. Pojęcie zaś piękna wyraża zaspokojenie pożądania przez oglądanie przedmiotu pięknego, względnie poznanie go. Stąd te zmysły w sposób szczególny spostrzegają piękno, które najbardziej są poznawcze, jako służące rozumowi, a więc wzrok i słuch. (…) Tak więc piękno dodaje do dobra pewien stosunek do władzy poznawczej: dobrem mianowicie jest to, co wprost podoba się pożądaniu, a pięknym to, co wskutek samego poznania budzi w nas upodobanie.
Widzimy, że myśl Norwida jest w istocie dogłębnie tomistyczna. Akwinata zaś szedł w tym rozumieniu za definicją Arystotelesa, który stwierdził, że piękno to „to, co będąc dobrem jest przyjemne”. Jeszcze w kontekście poznawczym dodawał św. Tomasz, że piękno to „to, co podoba się, gdy jest postrzegane”. Wyłania się z takiego rozumienia istotna cecha, mianowicie, że prawdziwe piękno poznajemy przez rozum, a nie tylko przez zmysły.
Przeżycie estetyczne w epoce IKEI
Wyżej przedstawione rozumienie piękna nie było jedynym. Począwszy od Pitagorasa piękno postrzegano przede wszystkim jako harmonię proporcji (średniowiecze dodawało nieraz kategorię blasku). Matematycznie wręcz definiował je św. Augustyn, stwierdzając, że „podoba się tylko piękno, w pięknie zaś – kształty, w kształtach – proporcje, w proporcjach – liczby” i dodawał syntetycznie określenie trzech cech piękna: „umiar, kształt i ład”.
Piękno – rozumiane zarówno estetycznie, jak i etycznie – pełniło swą rolę w życiu cywilizowanych społeczeństw. W greckiej sztuce scenicznej zasada decorum (która niesłusznie kojarzy nam się głównie ze „szkolną regułką”) chroniła istotę piękna w jej zewnętrznym, artystycznym wyrazie. Dzięki temu widzowie doświadczali uczuć i emocji, od przyjemności po strach, co miało prowadzić do katharsis, czyli oczyszczenia duszy.
Z dzisiejszej perspektywy – gdy świadomie bierzemy udział w życiu sakramentalnym Mistycznego Ciała Chrystusa (doświadczając odpuszczenia grzechów i pomnożenia łaski przez przyjęcie samego Boga cieleśnie i duchowo) – można powiedzieć, że filozofia realistyczna oraz idea katharsis były najwyższymi formami zbliżenia się przez pogan do czystego doświadczenia duchowego – i zarazem do obrazu, jaki Stwórca zapisał w naszej naturze.
Aby nie pogrążać się w rozważaniach teoretycznych, warto zadać pytanie: Jaka jest wartość doświadczenia estetycznego w dobie opowieści produkowanych przez platformy streamingowe i domów, dla których materialnej osnowy dostarcza IKEA? Popkultura stała się narkotykiem, który ma zapewnić wyrzut dopaminy, a jej treść nie wyraża już dążenia ludzkiej natury do doskonałości, nie oddziela jednoznacznie dobra i zła, nie służy dobru i nie promuje archetypicznych postaw. Meble zaś i sztuka użytkowa przestają służyć nam z pokolenia na pokolenie, pracę rąk ludzkich zastępują maszyny, a inspirację naturą (mimesis) wypiera oderwana od rzeczywistości, abstrakcyjna i minimalistyczna (żeby nie rzec: prymitywna) wyobraźnia. O tak powstających przedmiotach mówimy po prostu, że są pozbawione „duszy”.
Gdy weźmiemy pojęcie duszy jako tej, która nadaje ciału życie oraz tej, która odzwierciedla się w wyrobach człowieka, to zrozumiemy jak przeżycie estetyczne już na poziomie codziennym jest ważne, by odróżnić nas od zwierząt, które potrzeb estetycznych nie posiadają, a zaspokajają jedynie biologiczne potrzeby.
Na gruzach naszej – antyczno-chrześcijańskiej – cywilizacji [Od Konecznego nazywamy ją “łacińską” md] mamy do czynienia z dziwnym zjawiskiem ignorowania tego, co materialne. Żyjemy w nieestetycznym, bezdusznym otoczeniu, często karmiąc się wyłącznie literaturą faktu (literaturę piękną oraz poezję pomijając jako rzecz do odbębnienia w czasach szkolnych), nie chodząc do filharmonii czy teatru (pomijając kwestię autoramentu dzisiejszych repertuarów), gdzie pierwiastek piękna łączy się z kontekstem społecznym, a wreszcie lekceważąc rytuały codzienności odwołujące się do estetyki (dbałość o dobry smak). Stajemy się w ten sposób istotami dziwnie wybrakowanymi, jakby „biologiczno-religijnymi”, to znaczy rozpiętymi pomiędzy koniecznym zaspokajaniem potrzeb a modlitwą i kultem publicznym, podczas gdy pomiędzy tymi dwoma biegunami brakuje kultury, nadającej stylowi życia duszę, koloryt i smak.
Nie jest to zjawisko nowe i to właśnie podejście do estetyki (a nie tylko do etyki) rozróżniało ludzi cywilizowanych od barbarzyńców, natomiast Platon powiedział wręcz, że „życie jest coś warte, jeśli w ogóle warte, wtedy, gdy człowiek piękno samo w sobie ogląda”. Przypomnijmy sobie wizyty w pałacach, dworkach, a nawet chatach zamożniejszych gospodarzy, jakie oglądaliśmy w skansenach. Wszędzie widzimy dbałość o estetykę. Ładne meble, liczne obrazy, dekoracje, ozdobne przedmioty. Dzięki temu codzienne życie miało duszę. To czyniło nas bardziej ludźmi. To nie była tylko barwna przeszłość, ale istota kulturowego wymiaru naszego człowieczeństwa. Człowieczeństwa, które zostało złamane i w sposób niepowetowany zubożone wraz z nastaniem cichej dyktatury bezguścia i przemysłowej produkcji.
Nierozerwalna triada
Ale co to właściwie są te transcendentalia? To takie ujęcia, które stoją ponad wszelkimi kategoriami. Można by powiedzieć, że to pojęcia pierwotne, pierwsze, a jednocześnie najpowszechniejsze. To znaczy wszystko, co jest stworzone przez Boga, jest bytem i jednością, a zarazem odrębnością wobec innych rzeczy, a przy tym jest prawdziwe, dobre i piękne. Jeżeli zaś nazywamy coś złym czy brzydkim, to dlatego, że występuje w tym (w rzeczy bądź osobie) brak w obszarze któregoś z transcendentaliów. Można by chyba zaryzykować twierdzenie, że transcendentalia to cechy, które – przy wszystkich ograniczeniach naszego umysłu – są najbliżej opisania natury samego Boga.
Choć w filozofii trwa formalny spór o to, czy piękno należy do transcendentaliów, a w traktacie o prawdzie św. Tomasz nie wymienia go, to jednak w wielu innych fragmentach Sumy Teologicznej – jak wskazuje Jan Kiełbasa w artykule Pierwsze i najpowszechniejsze: jedność, prawda, dobro i inne transcendentalia w metafizyce św. Tomasza z Akwinu – odnajdujemy takie właśnie rozumienie piękna. Filozoficznie rozwijany był również pogląd, że piękno w sposób nieodłączny towarzyszy dobremu (cnotliwemu) życiu. Plotyn twierdzi wprost, że każda cnota to piękność duszy, natomiast Arystoteles stworzył pojęcie kalokagathia (czyli „dobry i piękny”), wedle którego piękność duszy jest konsekwencją cnotliwego życia i te dwie cechy występują łącznie.
Ale piękno to także chwała Boża. W Ewangelii czytamy, że Syn Boży przyjdzie w majestacie, czyli w piękności (która wedle różnych definicji budzi w nas również świętą trwogę). Podobnie rzecz miała się na Górze Przemienienia, a także po zmartwychwstaniu. Bóg stworzył człowieka pięknym i ta piękność znalazła swój cielesny ideał we Wcielonym Słowie Bożym i w Jego Niepokalanej Matce. Czy więc naśladowanie Chrystusa i wykuwanie w sobie przez łaskę i cierpienie obrazu i podobieństwa Bożego ma obejmować nie tylko prawdę (przyjęcie objawienia i prawa naturalnego) i dobro (uczynki miłości), ale z konieczności pociąga za sobą także piękno?
W filozofii mówi się o zamienności tych trzech transcendentaliów, które przedmiotowo są tym samym, choć różnią się cechami. Nie wiem, na ile będzie to poprawne, ale kojarzy mi się to z nauką o Trójcy Świętej, z której każda osoba jest tożsama, a jednak odrębna, a ponadto przyjmujemy, że Duch Święty od Ojca i Syna pochodzi, co mogłoby stanowić odpowiedź na spór o status piękna jako transcendentale, ale to już moja intuicja…
Zdaje się zresztą, że podzielał tę intuicję cytowany wcześniej Plotyn, który – nie znając prawdziwego Boga – wywodził piękno z koncepcji Jedni, a więc jedności, od której pochodzi cały byt. Za Platonem przyjmował on, że dusza, podobnie jak podstawowe idee (w tym piękno) miały swój byt przed-cielesny. W tym sensie piękno pochodzi od Boga, a człowiek doznaje zachwytu (uniesienia metafizycznego), gdy spostrzega zmysłami piękno, które jest tak naprawdę odzwierciedleniem tego piękna, które nosi w sobie, a które jest z kolei odblaskiem Boskiej idei piękna. Natomiast od strony etycznej filozof zwracał uwagę, że stawać się dobrym i pięknym na duszy znaczy tyle, co upodobnić się do Boga.
Odnosząc to wszystko do wyrażonego na początku żalu, iż szeroko pojęta prawica ignoruje piękno, przywołajmy na zakończenie przykład poezji. To ona jest pierwotnym językiem literatury, jak również językiem sakralnym (zwróćmy uwagę na poetyckość opisów biblijnych). Ona wyraża w sposób niezastąpiony w kilku słowach to, czemu prozą trzeba by poświęcić kilka zdań. Ona jest językiem po prostu pięknym i obniżenie jej statusu świadczy o pewnej degradacji duchowej współczesnego człowieka (podobnie jak wspomniane lekceważenie literatury – nomen omen – pięknej. Dlatego zatrzymajmy się i zastanówmy, gdy najdzie nas pokusa pomyślenia: Po co tracić czas na poezję i fikcyjne opowieści, skoro nie niosą ze sobą wartości pragmatycznej… Czy na pewno?
Filip Obara
Zobacz odcinki programu „Kultywator”, w których mowa o znaczeniu piękna, a także o znaczeniu opowieści (poezji, fikcji) jako spoiwa ludzkiej wspólnoty:
====================
40i4 25 styczeń 2025
Przecież autorowi nie chodzi dosłownie o ten „brzydki kubek ” i „meble z IKEI”, to tylko przenośnia, do tego co teraz mamy w Polsce i świecie, do tej brzydoty, która jest wykwitem pustki duchowej człowieka. Popatrz bracie na wygląd wielu ludzi, na te ciała oszpecone licznymi tatuażami, kolczykami w uszach, nosach, ustach, językach, brwiach i cholera wie gdzie jeszcze [no tak, tam też; znajomy widział.md], na te kolorowe wycudowane włosy. Popatrz bracie na budowle sakralne, na tą brzydotę.
Będąc w Krakowie zaglądnij do Bazyliki Mariackiej budowanej wieki temu, same kolana zginają się, a ręce składają się do modlitwy, takie piękno, tam aż fizycznie czuć Sacrum , a potem wejdź do pierwszego lepszego kościoła budowanego w ostatnich trzech dekadach, na przykład do nowego Sanktuarium w Łagiewnikach ( gdyby zdjąć święte obrazy, wynieść tabernakulum, zdemontować i wynieść organy, to bardziej ta budowla przypomina jakąś hale, niż kościół ) I tak można wymieniać….