Niewolnicza mentalność naszych przywódców… Ks. prof. Stanisław Koczwara

Niewolnicza mentalność naszych przywódców…

– ks. prof. Stanisław Koczwara

Autor: AlterCabrio , 21 kwietnia 2025

Chciałoby się usłyszeć podobny z Gniezna, z tej kolebki polskiej państwowości, z ust polskiego prezydenta, który w przeciwieństwie do amerykańskiego jest katolikiem. Więc tym bardziej winien on przypomnieć nam i światu koronację króla Bolesława Chrobrego, jako wielkie wydarzenie historyczne, jako wielką politykę, które wpisane w wielki jubileusz chrześcijaństwa nabierają waloru wielkich dzieł Bożych, Res Gestae Dei, nabierają waloru zbawczego.

Lecz znając niewolniczą mentalność naszych przywódców, którzy nigdy nie będą orłami, tymi wolnymi ptakami szybującymi po przestworzach wolnego świata, nie liczę na takie orędzie.

−∗−

Niewolnicza mentalność naszych przywódców… – ks. prof. Stanisław Koczwara

Kazanie wygłoszone 20.04.2025

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

O reinkarnacji. W Gizele wlazł Mengele

W Gizele wlazł Mengele

Stanisław Michalkiewicz „Magna Polonia” (www.magnapolonia.org)    21 kwietnia 2025

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5811

Panie Piperman, pan nie chwytasz za pistolet? Pan nie pamiętasz, jak się śpiewało w KBW? „O mój kabewiaku, gdzie pistolet masz?!

Jakże nie pamiętam, kiedy pamiętam. Ja pana mogę powtórzyć całą piosenkę od początku: „niebieskie miała oczy i włosy jasno-blond. Gdzieś go zapoznała, dziewczyno, powiedz skąd? Tam na zabawie zapoznaliśmy się, a moje serce do niego aż się rwie.

Nu, ja widzę, że u pana z pamięcią lepiej, niż z refleksem – bo za pistolet to pan nie chwytasz.

A dlaczego ja mam chwytać za pistolet, panie Biberglanc? Pan może masz jakichś wrogów klasowych do odstrzału? Jak pan masz, to pokaż mi ich pan nieubłaganym palcem, a ja zaraz dobędę pistoletu i zrobię z nimi porządek.

Uj, ja widzę, panie Piperman, że pan popadłeś w gnuśność klasową i ręki nie trzymasz pan na pulsie. Gdybyś pan trzymał rękę na pulsie to nie potrzebowałbyś pan mojego nieubłaganego palca, tylko wydobył pistolet i zrobił porządek.

Co pan mnie tu wyłazisz z zarzutami klasowymi?! Przestań pan mówić ogródkami i powiedz, kogo trzeba zastrzelić.

Trzeba zastrzelić Grzegorza Brauna.

Grzegorza Brauna? To on jeszcze żyje? Ja myszlałem, że jego zastrzelili zaraz, jak on zgasił chanukę w knesejmie.

Na dobry porządek tak powinno być – ale sam pan wiesz, panie Piperman, że wszystko zeszło na psy. Nawet Tusku Donaldu popada w prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie i opowiada, jak to będzie „repolonizować” gospodarkę. Co znaczy – „repolonizować”? Gospodarka ma być internacjonalistyczna, jak przykazali Leninu i Stalinu. Znaczy – głupie goje mają pracować, a my mamy wszystkim rządzić i wszystko dzielić.

To my wszystkie to wszystko wiemy, więc pan, panie Bibeglanc nie rób tu mnie wykładu z podstaw marksismusa-leninismusa, tylko pan mnie powiedz, po co mamy zastrzelić Grzegorza Brauna.

Jak to; „po co”? Po to, żeby on był zastrzelony, bo jak on będzie zastrzelony, to on nie gasił chanuki, ani nie jeździł do Oleśnicy, żeby tam dokonywać jakichś „obywatelskich zatrzymań”.

Jakich znowuż „obywatelskich zatrzymań”? Co pan mówisz takie rzeczy?! Od zatrzymań, to jesteśmy my, stare czekisty, ewentualnie policja: „Stoj! Ruki w wierch! Pajdi siuda!” Ach, ja się już rozmarzyłem,, mnie się przypomniały czasy młodości!

Zamiast się rozmarzać, to słuchaj pan, co się wydarzyło. Ten cały Braun pojechał do Oleśnicy, gdzie w klinice imienia króla Heroda, taka młoda lekarka Gizela Jagielska niedawno wbiła igłę od strzykawki z fenolem, czy jakąś inną, humanistyczną substancją, w serce takiego głupiego goja, co to już był w 9 miesiącu ciąży. Nie masz pan pojęcia, panie Piperman, jak wprawnie to zrobiła; jednym ruchem, jakby miała praktykę w Auświcu.

Nu i dobrze; tak właśnie trzeba robić z głupimi gojami, bo inaczej ony zajmą nam cały Lebensraum. A ten Braun, to co on tam chciał?

On ją zatrzymał, znaczy się – zamknął w gabinecie – że to niby takie „obywatelskie zatrzymanie”. Ale to jeszcze nic, bo się okazało, że ta Gizela Jagielska, to nie tylko Żydówka, ale i ateistka.

Żydówka i ateistka?! Tak mnie pan mów! Jak tak, to ja już odbezpieczam pistolet, bo każdy, kto podniesie rękę na Żydówkę i ateistkę, musi wiedzieć, że władza ludowa mu tę rękę odrąbie. Tak rozkazał Cyrankiewiczu i tak będzie! My, stare czekisty, wiemy, co to rewolucyjna praktyka!

A w dodatku, to ona – pan wiesz, panie Piperman – wzięła i ocalała z Holokaustu!

Co pan mówisz takie rzeczy, panie Biberglanc! Jak ona młoda, to jak ona mogła wziąć i ocaleć z Holokaustu?

Piperman! Jak ja mówię, że wzięła i ocalała, to wzięła i ocalała. Zrozumiano?

Tak jest, towarzyszu pułkowniku. Wzięła i ocalała.

No! A po co ona wzięła i ocalała?

Aaaa, to już proste, jak budowa cepa! Ona wzięła i ocalała, żeby wyskrobywać głupich gojów, co to inaczej zajęłyby nam cały Lebensraum.

No, widzicie, Piperman. Widzę, że zaniedbaliście odcinek rewolucyjnej teorii. A wiecie, że rewolucyjna praktyka musi bazować na rewolucyjnej teorii.

Tak jest, towarzyszu pułkowniku.

No, to teraz musimy przerobić rewolucyjną teorię. Wy, panie Piperman pewnie słyszeliście o reinkarnacji?

Melduję towa… panie Biberglanc, że słyszałem. Mój zięć, co to jest w ABW, ale prywatnie, to bardzo porządny człowiek – on mnie mówił o reinkarnacji – że teraz jest rozkaz, żeby wierzyć w reinkarnację i w ten sposób odciąć się od reakcyjnego kleru.

A wiecie, na czym polega reinkarnacja?

Mój zięć, co to jest w ABW, ale prywatnie… – to on mnie mówił, że reinkarnacja jest wtedy gdy jakaś dusza włazi w cudze ciało i zaczyna tam dokazywać.

No tak, na użytek rewolucyjnej teorii, to my, stare czekisty, chociaż wiemy, że żadnej duszy nie ma, to ją dopuszczamy – bo inaczej głupie goje by nic nie zrozumiały.

Aaaa, jak tak, to zgodnie z rewolucyjną teorią reinkarnacji, w Gizele wlazł doktor Mengele. Patrz pan, to nawet sze rymuje. Ja to zaraz wyszlę na ludowy konkurs poetycki do Ministerstwa Chałtury i dostanę stypendium twórcze, jak Jaś Kapela. Powiedz pan sam, kogo Ministerstwo Chałtury miałoby futrować stypendiami, jak nie nas, starych czekistów i sygnalistów?

Tu masz pan Recht, panie Piperman – a ja ze swej strony zaraz wnoszę odnośne pismo, żeby tam w Ministerstwie Chałtury żadna vaginessa o panu nie zapomniała. Ja już od początku, kiedy pan tak pięknie zaśpiewał piosenkę o kabewiakach, zaraz pomyślałem, że komu jak komu, ale panu przede wszystkim należą się laury literackie. A tak między nami, starymi czekistami, to przyznajcie się, kto wam się wpakował w wasze ciało? Tylko szczerze – jak czekista z czekistą!

Stanisław Michalkiewicz

Szczypta herezji na Wielkanoc

Szczypta herezji na Wielkanoc

Stanisław Michalkiewicz „Prawy.pl” (prawy.pl)    22 kwietnia 2025

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5812

Wprawdzie niektórzy komentatorzy moich nagrań na Youtube stanowczo mi sugerują, żebym się nie wypowiadał na tematy religijne, bo się na tym nie znam – ale skoro oni się wypowiadają i to z dużą pewnością siebie, to dlaczego ja bym nie mógł? Takie stanowisko byłoby zgodne z doktryną warszawskiego Judenratu z Czerskiej, według którego chwalebny pluralismus jest wtedy, gdy każdy wprawdzie ćwierka indywidualnie, ale z klucza, nastrojonego przez Judenrat.

Ja Judenratowi nie podlegam, więc mogę się wypowiadać po swojemu – co jest o tyle bezpieczne, że – po pierwsze – nikogo nie reprezentuję oprócz siebie samego, a po drugie – nikt nie musi wierzyć w to, co ja mówię.

Inna sprawa, że niektóre zagadnienia – ot choćby związane ze Zmartwychwstaniem – wydają się obciążone niedomówieniami. Skąd te niedomówienia wynikają – tajemnica to wielka, ale myślę, że jednym z powodów jest tak zwany „dialog z judaizmem”, praktykowany przez wielu przedstawicieli przewielebnego duchowieństwa, podobnie jak kult Świętego Spokoju, który obok tradycyjnej religii, szerzy się u nas z szybkością i żarem ognia piekielnego.

Ponieważ teologia jest dyscypliną akademicką, w związku z czym teologowie, którzy muszą jak ognia wystrzegać się plagiatów, skazani są na oryginalność – a ta z kolei jest matką wszelkich herezji. Tymczasem wiadomo, że herezji nikt nie zji, a jeśli nawet zji – to dostanie niestrawności, to znaczy – popadnie w sprośne błędy Niebu obrzydłe. Tedy żeby uchronić się przed takim finałem, dla higieny psychicznej unikam modnych dzieł teologicznych, podobnie jak debat prezydenckich, a staram się bazować na zdrowych, przedsoborowych pieśniach kościelnych, które – w odróżnieniu od modnych elukubracji teologicznych, zawierających poza tym mnóstwo cudzoziemskich słów, co to mają wzbudzać respekt w maluczkich – dostarczają informacji, z których dzięki logice można dojść do ciekawych wniosków.

Na przykład stara kościelna pieśń, tradycyjnie śpiewana podczas Rezurekcji: „Wesoły nam dziś dzień nastał”, zawiera mnóstwo takich informacji.

Na przykład, że Pan Jezus „nad grzesznymi się zlitował, którzy w otchłaniach mieszkali. Płaczliwie tam zawołali, gdy Zbawiciela ujrzeli: „zawitaj Przybywający, Boży Synu Wszechmogący, wybaw nas z piekielnej mocy!”” Z piekielnej mocy. Już tam mieszkańcy otchłani musieli lepiej od teologów wiedzieć, w czyjej mocy się znajdują, skoro z taką prośbą zwrócili się do Zbawiciela.

A co On na to? A on „do trzeciego dnia tam mieszkał, ojce święte tam pocieszał, potem za Sobą iść kazał”. Słyszycie Państwo? Za Sobą iść kazał. Kazał. Nie zaproponował, nie negocjował z Belzebubem, tylko „kazał”. Słowem – w Piekle zachował się, jak ktoś mający władzę. I co się dalej stało? O tym ta pieśń już nie wspomina, ale nietrudno sobie wyobrazić, że wszyscy tkwiący „w piekielnej mocy”, jeden przez drugiego za Zbawicielem podążyli. Jedni z większym, drudzy z mniejszym wstydem – ale podążyli. W rezultacie Belzebub został w Piekle sam. Tak go Pan Jezus załatwił.

Czyż nie o tym właśnie mówi kolejna stara pieśń wielkanocna „Zwycięzca Śmierci, Piekła i Szatana?” O zwycięstwie nad Śmiercią świadczy Zmartwychwstanie – no bo niby cóż innego? Ale nad Piekłem? Czyż o zwycięstwie Zbawiciela nad Piekłem nie świadczy to, że „kazał” wszystkim, którzy się tam znajdowali, iść za Sobą? Że pozostawił tam tylko Szatana, który nie był w stanie temu zapobiec? Toż to zwycięstwo miażdżące, które w dodatku rzuca mocne światło na to, co konkretnie oznacza „Zbawienie

Tymczasem modni teologowie, którzy z powodu zaangażowani w „dialog z judaizmem” mało jaja nie zniosą z obawy, by nie urazić Żydów, zaczynają przebąkiwać, że z tym Zmartwychwstaniem to nic pewnego, że może Apostołowie tak pragnęli, tak pragnęli, żeby Jezus zmartwychwstał, że aż zaczęło im się to wydawać. A dlaczego tak przebąkują? A dlatego, że św. Mateusz w swojej Ewangelii pisze wyraźnie, że kiedy rzymscy żołnierze postawieni na warcie przy grobie Jezusa, przyszli do arcykapłanów i zameldowali im, co się stało – ci zwołali „naradę”. Rzeczywiście – meldunek żołnierzy był nieprawdopodobny – mimo to zdecydowali się oni taki raport złożyć – co wystawia chlubne świadectwo panującej w rzymskim wojsku dyscyplinie. Jeśli nawet arcykapłani do tego momentu mogli być przekonani, że ten cały Jezus, to albo wariat, albo łajdak – to po meldunku rzymskich żołnierzy musieli się zorientować, że się straszliwie co do Jezusa pomylili. Ale zamiast przyznać się do pomyłki – zaczęli się „naradzać”. Nad czym?

A niby nad czym innym, jak nie nad tym, by przykryć tę straszliwą pomyłkę jakimś łgarstwem? I taki właśnie był rezultat tej narady. „Dali żołnierzom sporo pieniędzy”, a w zamian za to mieli oni „rozpowiadać”, że kiedy się podczas pełnienia służby wartowniczej przy grobie pospali, to ciało Jezusa wykradli stamtąd uczniowie. „A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu”. A kłopot był niemały, bo w rzymskim wojsku za zaśnięcie na warcie groziła śmierć przez zaćwiczenie batogami, więc myślę, że i namiestnik czegoś takiego nie puścił mimo uszu za darmo. Słowem – arcykapłani zainwestowali, ile tylko mogli, w przekręt – i ten przekręt stał się fundamentem współczesnego judaizmu. „I tak rozeszła się ta wieść między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego” – kończy swoją opowieść św. Mateusz.

Mamy więc alternatywę; albo święty Mateusz zełgał wszystko od początku do końca – a w takim razie możemy dać sobie spokój z tym całym chrześcijaństwem, albo święty Mateusz napisał jak było – a w takim razie jaki może być cel „dialogowania” z „judaizmem”? Przecież jeśli rozpoczynamy taki „dialog”, to choćby przez kurtuazję musimy udawać, że traktujemy przekręt, jakby był prawdą. Skoro jednak od tego zaczynamy, to jakże mamy potem przekonać oszustów, jakże mamy im udowodnić, że są oszustami? Skoro tylko rozpoczęliśmy „dialog”, to taki finał jest niepodobieństwem – a zatem przez samo podjęcie „dialogu” podpisaliśmy akt kapitulacji. Czyż w tej sytuacji możemy się dziwić, że wśród przewielebnego duchowieństwa, a także – wśród prostych chrześcijan, z szybkością płomienia szerzy się kult Świętego Spokoju, w którym obowiązuje tylko jedno przykazanie – żeby nikomu się nie narazić – bo tylko wtedy można spokojnie wypić i zakąsić.

Czy wyznawcy Świętego Spokoju poszliby za Jezusem, nawet gdyby „kazał” im wyjść za sobą z Piekła, czy raczej woleliby tam zostać, bo przecież do wszystkiego można się przyzwyczaić?

Stanisław Michalkiewicz

Religia NWO: Jak “przebudzona” postmodernistyczna „wiara” gloryfikuje zło

Religia NWO: jak przebudzona postmodernistyczna „wiara” gloryfikuje zło

Autor: AlterCabrio , 21 kwietnia 2025

Oczywiście, PRAWDZIWY Bóg ma moc tworzenia, a to jest coś, czego przebudzeni wyznawcy nie są w stanie zrobić. Wiedzą, jak kraść, kopiować, zmieniać przeznaczenie i burzyć, ale nigdy nie będą mieli zdolności tworzenia czegokolwiek nowego. Są bogami tylko w swoich małych umysłach, ale reszta z nas musi cierpieć z powodu ich urojeń.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Religia NWO: Jak Przebudzona Postmodernistyczna „Wiara” gloryfikuje zło

Nie jest tak, jakoby kiedykolwiek było to tajemnicą: samo sedno ruchu przebudzonych [woke] jest fundamentalnie zakorzenione w złu. Ogólna definicja „zła” to świadomy akt oszustwa i zniszczenia, celowe prześladowanie innych dla osobistej władzy, przyjemności i zysku. Kiedy próbuję wyobrazić sobie, jak mogłaby wyglądać religia zła, stale wracam do skrajnie lewicowego ruchu przebudzonych wraz z jego wściekłymi mantrami, programami i samo-uwielbiającym się narcyzmem.

Większość ludzi ma wrodzone poczucie dobra i zła. Często odnosimy się do tego stanu jako do sumienia lub moralnego kompasu. Intuicyjny wewnętrzny głos, który nas prowadzi i ostrzega, gdy zbaczamy na „ciemną stronę”, jest produktem archetypowej wiedzy – tego, co psycholog Carl Jung opisał jako zestaw wrodzonych kompleksów lub symboli, które odwołują się do naszych najgłębszych emocji i poczucia tożsamości. Wszystkie nasze interakcje społeczne są w jakiś sposób dotknięte tymi archetypami.

Te idee są uniwersalne, obecne w niemal każdej kulturze, w każdej części świata, w każdym momencie na świecie. Społeczeństwa z zerową interakcją społeczną i oddzielone tysiącami lat i tysiącami mil mają te symbole i zasady obecne w ich mitologii, środowisku akademickim czy ideologiach. Podstawowe elementy wszystkiego, od języka, przez matematykę, po religię i moralność, są pod wpływem wrodzonych psychologicznych odcisków obecnych w naszych umysłach od momentu narodzin.

Od 2006 roku pisałem dużo o tych wrodzonych cechach, ponieważ ich istnienie jest fascynującym oknem na ludzką duszę. Wielu filozofów, antropologów i naukowców zajmujących się umysłem poświęciło swoje kariery na badanie archetypów i ich znaczeń.

Niektórzy ludzie (w tym ja) widzą archetypy jako naukowy dowód kreatywnego projektowania. Dowód na istnienie Boga. Inni idą jeszcze dalej i twierdzą, że są one rodzajem genetycznego „wstępnego programowania” lub boskiego oprogramowania, które kontroluje wszystko, co myślimy i robimy. Jednakże, ponieważ archetypy dzielą podwójną tożsamość i konkurujące koncepcje, oznacza to, że niekoniecznie jesteśmy „zaprogramowani” jak roboty. Raczej otrzymujemy zdolność wyboru, a wraz z wyborem pojawia się wolna wola czynienia dobra lub zła.

Dla niektórych ludzi (globalistów, lewaków i zwykłych psychopatów) wolna wola oznacza możliwość wyboru, by nie wierzyć w archetypy, moralność, a nawet obiektywną prawdę. Wybierają nihilizm, ale to tylko część problemu. Sprzeciw wobec prawdy wykracza poza błędne próby uwolnienia się od osądu społecznego.

Zamiast tego źli ludzie definiują wolność bez odpowiedzialności jako ostateczny stan bytu – innymi słowy, postrzegają zdolność do zadawania cierpienia i niszczenia bez zważania na cokolwiek, jako ewolucyjną zaletę. Uważają, że ich brak człowieczeństwa czyni ich nadludźmi.

Nie jest błędem, że lewicowcy i przebudzeni aktywiści są zafascynowani dynamiką władzy. Ich nowa religia upewnia ich, że ​​nie mogą postrzegać świata w żaden inny sposób. Dla przebudzonych ideologów wszystko kręci się wokół tego, które grupy mają władzę i jak mogą ją przejąć dla siebie. Dlatego kwestie dobra i zła nigdy nie wchodzą w grę. Władza jest celem, który uświęca wszystkie środki.

Postrzegają porządek moralny jako sztuczną konstrukcję, która ich uciska (ponieważ chcą czynić zło bez konsekwencji). Relatywizm moralny w swej istocie wymaga represjonowania innych jako formy buntu przeciwko porządkowi. Oczywiście, niesprawiedliwość tej mentalności raczej trudno zlekceważyć, ale lewacy mają sposób na obejście tego.

Nie brakuje przebudzonych aktywistów, którzy okazują pogardę dla prawa i moralności, gdy są osądzani, ale z radością akceptują moralność i prawo, gdy pomyślą, że te rzeczy mogą być użyte przeciwko ich wrogom. Pełni obłudy, lewacy lubią ideę zasad, ale tylko dla innych ludzi. Zasady są tarczą, która zapobiega zemście ze strony ludzi, których skrzywdzili. To jedyny zamiar, kiedy zasady służą przebudzonym.

Podsumowując, lewacy są CAŁKOWITYMI relatywistami. Zasady ich nie dotyczą. Prawo ich nie dotyczy. Moralność ich nie dotyczy. Sumienie dla nich nie istnieje (lub istnieje, ale wytrenowali swoje umysły, aby je ignorowały). Biologiczna rzeczywistość ich nie dotyczy. Uważają, że są wyjątkowi i że granice powinny istnieć tylko dla ludzi, których nie lubią.

To czyste zło. Nie ma innego racjonalnego sposobu, aby na to spojrzeć.

Ale skąd bierze się ten demoniczny system wierzeń? Cóż, istnieje wiele teorii. Termin „postmodernizm” pojawia się często i jest filozofią z drugiej połowy XX wieku, która odrzuca idee obiektywnej i uniwersalnej prawdy. Postmodernizm jest cytowany jako ideologiczne potomstwo marksizmu. Zadufana zmiana nazwy socjalistycznego programu na potrzeby konsumpcji przez elitę akademicką.

Innym źródłem, które omawiałem przez lata, jest „futuryzm”, który był prekursorem reżimów socjalistycznych w Europie w XX wieku. Futuryści uważają, że wszystkie stare idee są gorsze i muszą być stale zastępowane nowymi, aby społeczeństwo mogło się rozwijać. Podkreśla on odwrócenie konserwatyzmu. Wojnę z osiągnięciami i konstrukcjami poprzednich pokoleń. Innymi słowy, przeszłość nie ma dla nich żadnej wartości, ponieważ przeszkadza w osiągnięciu nowego porządku, którego pragną.

Wierzą, że społeczeństwo musi istnieć jako stale kipiąca rewolucja przeciwko tradycji, zasadom i rozumowi. Chaos jest tego wynikiem. W wielu aspektach nawet go czczą. Gdybym miał zdefiniować postmodernizm i futuryzm w praktycznych kategoriach, oba reprezentują psychopatyczny romans z chaosem. Ponieważ bez obiektywnej prawdy nie może być porządku, a bez porządku panuje zło.

Należy zauważyć, że zarówno postmodernizm, jak i futuryzm zaczęły się jako ruchy artystyczne w elitarnym gronie. Oba zapoczątkowane jako gry umysłowe dekonstruujące archetypy, a następnie zaadaptowane przez środowisko akademickie i ideologicznych fanatyków do sfery polityki. Jeśli wrodzone znaczenie archetypów można zdekonstruować, to i wszystkie zasady naszej cywilizacji też można zdekonstruować.

Wielokrotnie przytaczałem ten cytat i przytoczę go tutaj ponownie, ponieważ doskonale oddaje on problem stawiany przez relatywistów – jak stwierdza Charlie Sheen pod koniec filmu Pluton:

„Ktoś kiedyś napisał: ‘Piekło to niemożność rozumu.’ Tak właśnie czuje się to miejsce. Piekło…”

To jest świat, który lewacy i globaliści próbują teraz zbudować: piekło na Ziemi. Świat bez rozumu. Ale co motywowałoby ludzi do przyjęcia tak potwornej inwersji społecznej? Tu właśnie wkracza lucyferianizm. Lucyferianizm jest częściowo religią. Ideologią samouwielbienia, która czci dumę i wierzy, że NIEKTÓRZY ludzie są bogami uwięzionymi przez opresyjne granice natury i społeczeństwa. To wspólna cecha wśród narkopatów [narcyzystycznych socjopatów] i psychopatów. Wewnętrzna żądza boskości to opowieść tak stara jak Biblia.

Lucyfer (Szatan) był służebną istotą, która pragnęła przewyższyć Boga i rządzić wszechświatem według własnych standardów. Ogród Eden opiera się na idei ludzkości pożądającej mocy wiedzy bez odpowiedzialności i tracącej szacunek dla stworzenia. Wieża Babel to opowieść o głupim pragnieniu człowieka, by scentralizować i kontrolować stworzenie, budując wielkie pomniki dla siebie w daremnym wysiłku, by osiągnąć boskość.

Temat ten pojawia się raz po raz, nie tylko w chrześcijaństwie, ale także w mitologii świeckiej. Pomysł, że nie powinniśmy „bawić się w Boga”, jest obecny w popularnych mediach od czasów ‘Frankensteina’ Mary Shelley. Lucyferianie twierdzą coś przeciwnego: mówią, że tak, będą bawić się w Boga, a każdy, kto próbuje im w tym przeszkodzić, jest „gorszy” i zasługuje na eliminację.

W ten sposób tercet zła łączy się, tworząc religię Nowego Porządku Świata. Postmodernizm to wojna z obiektywną prawdą, zwłaszcza w odniesieniu do społeczności ludzkiej. Futuryzm to wojna z przeszłością, dziedzictwem kulturowym i zachowaniem tradycyjnych wartości i struktur. Lucyferianizm to wojna z Bogiem. Zaprzeczanie prawu naturalnemu i odmowa zaakceptowania, że ​​istnieją granice ludzkiego zrozumienia i kontroli.

Gdy ktoś przyjmuje wszystkie te wierzenia razem, jest zdolny do każdej możliwej do wyobrażenia zbrodni. Nie ma niczego, czego by nie zrobił, aby zniszczyć samą tkankę naszej obecnej cywilizacji. Nie ma zbrodni, której by nie zracjonalizował. Nie ma makabrycznego czynu, którego by nie usprawiedliwił. W końcu są „bogami”, ale bogami nihilizmu i śmierci.

Oczywiście, PRAWDZIWY Bóg ma moc tworzenia, a to jest coś, czego przebudzeni wyznawcy nie są w stanie zrobić. Wiedzą, jak kraść, kopiować, zmieniać przeznaczenie i burzyć, ale nigdy nie będą mieli zdolności tworzenia czegokolwiek nowego. Są bogami tylko w swoich małych umysłach, ale reszta z nas musi cierpieć z powodu ich urojeń.

Wojna z prawdą i rozumem jest strategią odwrócenia naturalnego porządku. Oddaje władzę w ręce moralnych relatywistów, ponieważ społeczeństwo, które faworyzuje relatywizm, automatycznie będzie faworyzować ludzi bez moralnych ograniczeń. Im bardziej jesteś okrutny i drapieżny, tym łatwiej będzie ci się wybić. Dzisiaj możemy jeszcze próbować zniechęcać lub karać za takie zachowanie, ale z czasem staje się ono coraz bardziej normalne.

Tą szczególną rzeczą, którą źli ludzie wybitnie desperacko chcą udowodnić, jest to, że wszyscy inni są tacy jak oni, jeśli tylko znajdą się w odpowiednich okolicznościach. Zmień codzienne życie w piekło, a wszelka moralność pójdzie w zapomnienie, przynajmniej w teorii.

Musimy zapytać, co się dzieje, gdy zło staje się akceptowalne, a dobro jest passe? Na końcu pojawia się czarna pustka rozpaczy i brak kierunku lub celu. Wyobraź sobie przyszłość, w której twoje zasady i sumienie są używane przeciwko tobie, ograniczając cię, podczas gdy ludzie, którzy nie mają żadnych zasad, otrzymują wszystkie nagrody życia. Walutą twojego społeczeństwa staje się psychopatia, a wariaci kierują tym psychiatrykiem.

A co naprawdę przerażające, to fakt, że nie daleko nam do tego orwellowskiego koszmaru. W pewnym sensie już nas dopadł. To jest zamierzona religia przyszłości – „wiara” zbudowana na nienawiści do całego stworzenia, w której samouwielbienie jest boskie, a rozum jest uważany za karalną herezję.

_______________

The NWO Religion: How The Woke Postmodern “Faith” Glorifies Evil, Brandon Smith, April 17, 2025

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

komentarz

  1. AlterCabrio 21 kwietnia 2025
  2. Warto porównać:O filozofii i ataku na rzeczywistość – ks. prof. Tadeusz Guz
    Nic, żadne procesy w Europie czy na świecie nie dzieją się przypadkowo. Wszystko jest zaprogramowane z najgłębszą precyzją. I neomarksizm tym się różni od marksizmu-leninizmu, że neomarksizm poddaje pod negację[…]

Growing Movement Promotes Eucharistic Adoration: An Invitation to All

Growing Movement Promotes Eucharistic Adoration:

An Invitation to All

by Edwin Benson April 21, 2025 tfp.org/growing-movement-promotes-eucharistic-adoration

Growing Movement Promotes Eucharistic Adoration: An Invitation to All
Growing Movement Promotes Eucharistic Adoration: An Invitation to All

“If you don’t give up 15 minutes a day to foster this friendship with the Lord, how are you going to spend eternity in heaven with him?”

Alfredo Janson spoke this magnificent bit of simple wisdom. Mr. Janson is not a priest or a member of a religious order. He is a communications engineer and a regular adorer in the perpetual adoration chapel at Saint Benedict’s Catholic Church in Hialeah, Florida. The Associated Press article quoted him in an article about what the AP called “a growing Catholic trend.”

The AP article also describes the simple chapel that Mr. Janson visits every morning from six to seven a.m. “Ten chairs face a sunburst-shaped monstrance—the vessel where an unusually large consecrated host is displayed.” Adoration is a quintessentially Catholic practice. It builds upon the doctrine of transubstantiation—the belief that the bread and wine offered in the Holy Mass actually become the Body, Blood, Soul and Divinity of Our Lord Jesus Christ.

Catholic author Mike Aquilina calls Eucharistic adoration “an ancient devotion in modern times.” He also sees connections between this devotion and Our Lord’s transfiguration. Consider this passage from Matthew 17:1-9:

Echoes of the Transfiguration

“And after six days Jesus taketh unto him Peter and James, and John his brother, and bringeth them up into a high mountain apart: And he was transfigured before them. And his face did shine as the sun: and his garments became white as snow. And behold there appeared to them Moses and Elias talking with him. And Peter answering, said to Jesus: Lord, it is good for us to be here: if thou wilt, let us make here three tabernacles, one for thee, and one for Moses, and one for Elias. And as he was yet speaking, behold a bright cloud overshadowed them. And lo, a voice out of the cloud, saying: This is my beloved Son, in whom I am well pleased: hear ye him. And the disciples hearing, fell upon their face, and were very much afraid. And Jesus came and touched them: and said to them, Arise, and fear not. And they lifting up their eyes saw no one but only Jesus.”

Compare the experience of the three disciples with that of a Eucharistic adorer. Our Lord calls the adorers from their regular lives to a place apart. There, in the monstrance Our Lord shines, golden rays emanating from His presence. Like Peter, the adorers know that they are receiving a special grace. The first impulse may be fear or bewilderment, but in the end, there is only His consoling presence imparting strength for the path ahead. And, like the disciples, the adorers are changed in ways they do not entirely understand.

An Initially Uncomfortable Act Becomes a Habit

At first, the extreme serenity of an adoration chapel can be uncomfortable for those unaccustomed to it. Modern life is so full of noise and distraction that even a few moments of stillness can be disconcerting.

Suddenly deprived of excitement, busy minds often dash about in a frenzied search. Bringing a list of those for whom they wish to pray, a rosary, or a half dozen prayer cards can assist the new adorer in entering Our Lord’s company more smoothly. Another appropriate practice is to bring a Bible or Missal and silently read a Psalm or the readings for the day. Soon, by contemplating the readings, neophytes find depth in them that cannot be attained by hearing them read quickly at Holy Mass.

At the same time, newcomers to the practice should not be daunted by the hours that some spend in adoration. Even a few minutes at a time are often enough to plant a lifelong thirst for adoration. A friend of this author’s began when he realized he could alter his route to work and spend a few minutes each day praying. Another common piece of advice is not to watch the clock. Just go in, be quiet for a few seconds, tell Our Lord what seems essential at that moment, and then leave if necessary. No one is paying the slightest attention to the duration of anyone else’s visit.

Also, there is no prescribed ritual for the prayers one offers. Some adorers simply sit quietly in Our Lord’s presence. Others use one of the readily available Holy Hour manuals. Simply bringing an appropriate book like the life of a saint or any topic that will help deepen the reader’s faith is helpful, especially if there is a stack of such books next to a chair at home waiting to be read.

A Glorious “Accident”

Viewed in purely human terms, the first perpetual adoration chapel can be said to have happened accidentally. On September 11, 1226, King Louis VIII1 of France (father of King Saint Louis IX) went into the Chapel of the Holy Cross in Avignon. Two days before, the city—until that time a stronghold of Albigensian heretics—surrendered to the King’s army after a siege of several months. When the King arrived, he asked the priest in charge of the chapel to expose the Holy Eucharist as a public act of thanksgiving. Up to this point, there was nothing unusual.

However, when the chapel was opened, a throng of adorers filled the space. As some adorers completed their prayers and left, others entered. At the end of the day, the sun went down, but the adorers stayed—and stayed—and stayed. Shortly, this act of adoration assumed the adjective perpetual.

It continued for 556 years until Revolutionary soldiers interrupted it by closing the chapel in 1792 at the time of the French Revoluiton. A group calling themselves Confrérie de Penitents-Gris (Brotherhood of Grey Penitents) resumed the adoration in 1829, and it continues today.

Sacré-Cœur de Montmartre 

Perhaps the best-known act of adoration is also in France, at the Basilica of the Sacred Heart in the Montmartre section of Paris. There, the perpetual adoration chain began on August 1, 1885.

It continues today.

The National Catholic Register quoted Sister Cécile-Marie, a member of the Benedictine Sisters of the Sacré-Cœur de Montmartre, which is responsible for the nights of adoration at the Basilica. “The adoration hasn’t stopped even for a minute, including during the two world wars. Even during the 1944 bombing, when some fragments fell right next to the Basilica, the adorers never left.”

During the COVID pandemic, the Basilica—like all places of public worship—was quarantined. During the two months that the public was not admitted, the fourteen nuns in the community were forced to arrange their daily lives so that at least one of them was present with Our Lord. This act of faithfulness required each of the nuns to spend an hour in the Basilica twice a day.

The growing movement to adoration is an encouraging sign of how Our Lord attracts souls in their times of need. Although the times were difficult, the spirit that motivated the Sacré-Coeur adorers is common to the many perpetual adoration chapels worldwide.

“We never leave the Lord alone.”

Footnotes

  1. Many sources mis-attribute Louis VIII’s actions to his grandfather Louis VII, who died in 1180, forty-six years previously.

Kibice Legii: „Jagielska = Mengele”.

Kibice Legii stanowczo o aborterce z Oleśnicy.

Na Żylecie zawisł mocny transparent [FOTO]

22.04.2025 https://nczas.info/2025/04/22/jagielska-mengele-kibice-legii-stanowczo-o-aborterce-z-olesnicy-foto/

Gizela Jagielska.
Gizela Jagielska. / Fot. FB/babkibabkom

Kibice Legii Warszawa nie bawili się w półśrodki i wprost wyrazili swoje zdanie o aborterce z Oleśnicy dr Gizeli Jagielskiej. Porównali ją do Josefa Mengele.

Kibice wywiesili transparent w poniedziałek Wielkanocny podczas meczu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk (2:1). Fani stołecznego zespołu umieścili napis „Jagielska = Mengele”.

Był to bezpośredni komentarz do głośnej sprawy aborcji dokonanej w dziewiątym miesiącu ciąży. To właśnie dr Jagielska zabiła nienarodzone dziecko, które mogło już samodzielnie żyć poza łonem matki, poprzez zastrzyk z chlorku potasu prosto w serce chłopczyka.

W tym samym czasie w szpitalu w Łodzi proponowano cesarskie cięcie i specjalistyczną opiekę medyczną dla dziecka, które podejrzewano o wrodzoną łamliwość kości. Fundacja Pro-Prawo do Życia określiła działanie lekarki jako „celowe i świadome zabójstwo”.

Hasło „Jagielska = Mengele”, wywieszone przez kibiców Legii, odwołuje się do postaci Josefa Mengelego, niemieckiego lekarza-zbrodniarza SS, który w czasie II wojny światowej przeprowadzał zbrodnicze eksperymenty na więźniach Auschwitz, w tym na dzieciach i kobietach w ciąży.

Wpis

Rozmowa

Kamil #Mentzen2025 @kmyy6_

JAGIELSKA = MENGELE Brawo Żyleta.

Zdjęcie

Karol Karolix @karol_karolix

jAGIELSKA = mENGELE ŻyLeta zawsze

Zdjęcie

5 194 wyświetlenia

“Straszne zagrożenie dla Polski” i co może z niego wyniknąć

“Straszne zagrożenie dla Polski”

i co może z niego wyniknąć

Denny poziom polskojęzycznej propagandy medialnej

Dr Ignacy Nowopolski Kwi 21, 2025 a-terrible-threat-to-poland

WP informuje o wynikach sondażu opinii publicznej, zleconego przez kogoś, kto dba o to, co Polacy powinni wiedzieć o tym, co „myślą”.

Mianowicie, uważają, że „Rosja jest zagrożeniem dla III Rzeczypospolitej”. Prawdopodobnie za kilka dni następna „publiczny sondaż” dowiod się jasno, że „Polacy są skłonni do prewencyjnego ataku na wojska Federacji Rosyjskiej w Donbasie, a może bezpośrednio na enklawę Kaliningradu!? Nie wiemy tego jeszcze, przynajmniej dopóki nasi dyrektorzy w siedzibie NATO w Brukseli nie opracują tego szczegółu.

Sprawcą powyższego propagandowego paroksyzmu jest „wybitny polski polityk”, a obecnie „minister spraw zagranicznych”, Radosław Sikorski-Applebaum, który niedawno przemawiał w „polskim parlamencie” w tej sprawie.

Zostawmy “ministrego” w spokoju, ponieważ nie jest zbyt przyjemnie bawić się globalistycznym gnojem i spójrzmy na ten problem z perspektywy historycznej.

Od okresu upadku I Rzeczypospolitej do dnia dzisiejszego (z wyjątkiem krótkiego przebłysku II Rzeczypospolitej), Polskę nieprzerwanie jest rządzona przez zdrajców, zdrajców, zdrajców, agentów obcych mocarstw i innych łajdaków wszystkich pochodzenia.

W tym okresie udało im się doprowadzić Pierwszą Rzeczpospolitą (Wspólnotę Polski i Litwy) z wiodącej i najbogatszej potęgi w Europie do podrzędnej kolonii Zachodniego Cesarstwa Kłamstw, zarządzanej przez Unię Europejską, pozbawionej jakiejkolwiek legitymacji demokratycznej.

Niegdyś dumny Naród Lechitów został zredukowany do poziomu białych czarnych, których jedynym problemem jest pytanie o to, kto jest najkorzystniejszą partią, w obecnej sytuacji, aby dostać się do jego tyłka?

Jednocześnie takie “krytyczne” wybory dokonywane są przez społeczeństwo, tylko w zależności od stopnia, kierunku i intensywności kampanii propagandowej, w polskojęzycznych mediach “głównego nurtu”.

Setki lat władzy “współpracowników” zaowocowały hekatombą nieszczęść: aborcyjne powstania, wypełnieniem „obocznych zobowiązań” w stosunku do zawsze zdradzieckich i perfidnych „sojuszników” itd.

Rezultatem tych “rządów” była ruina Polski, degradacja kulturowa i cywilizacyjna, zniszczenie gospodarki, masowe upuszczanie krwi w postaci strat wojennych i masowej emigracji itp.

Trzecia Rzeczpospolita spodziewa się teraz, że zastąpi praktycznie nieistniejące państwo Zełenskiego i jego banderowskich sojuszników w walce z „złą Rosją”, co doprowadziłoby do minimalnego całkowitego zniszczenia tego, co pozostało jeszcze z państwa polskiego, i jak maksymalne unicestwienie nuklearne.

Wszyscy chętni do walki z Rosją o interesy globalistyczne powinni najpierw wybrać się na krótką wycieczkę po dzisiejszej Ukrainie, aby upewnić się, że jest to coś, czego chcą w Polsce w wyniku wojny!

Wystarczająco nas oszwabił? Schwab nagle opuszcza Światowe Forum Ekonomiczne

Czy to koniec ery globalistów?

Klaus Schwab nagle opuszcza Światowe Forum Ekonomiczne

klaus-schwab-nagle-opuszcza-swiatowe-forum-ekonomiczne


Po 55 latach kierowania jedną z najbardziej wpływowych i kontrowersyjnych organizacji na świecie, Klaus Schwab nagle ustępuje ze stanowiska. Jak poinformowano 21 kwietnia 2025 roku, założyciel Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) zrezygnował z funkcji Przewodniczącego i członka Zarządu Powierniczego ze skutkiem natychmiastowym. Ta nieoczekiwana decyzja, podjęta po nadzwyczajnym spotkaniu Zarządu dzień wcześniej, wywołuje falę spekulacji na temat prawdziwych przyczyn odejścia człowieka, który przez ponad pół wieku kształtował globalistyczną wizję świata.

Oficjalnie jako tymczasowy następca wskazany został Peter Brabeck-Letmathe, były dyrektor generalny Nestlé, a Komitet Poszukiwawczy ma wyłonić stałego przewodniczącego. Jednak nagłość tej decyzji i jej natychmiastowe wdrożenie rodzą pytania, których WEF starannie unika w swoim lakonicznym komunikacie.

Schwab, który założył organizację w 1971 roku jako Europejskie Forum Zarządzania, przekształcił ją w globalną platformę wpływu, gromadzącą elity polityczne, biznesowe i medialne podczas słynnych corocznych spotkań w szwajcarskim Davos. Pod jego kierownictwem, WEF ewoluowało z konferencji biznesowej w potężną instytucję promującą konkretną wizję globalnego zarządzania, która wzbudzała coraz większy sprzeciw na całym świecie.

“Wielki Reset”, “Czwarta Rewolucja Przemysłowa”, “Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy” – te slogany i koncepcje, promowane przez Schwaba i jego organizację, stały się symbolami globalistycznych ambicji elit, dążących do centralnego planowania gospodarki światowej i ograniczania suwerenności narodów pod płaszczykiem rozwiązywania globalnych problemów.

Za fasadą “inkluzywnego dialogu” i “kształtowania lepszej przyszłości”, którą WEF nadal podkreśla w swoich komunikatach, kryje się organizacja, która coraz bardziej odrywa się od rzeczywistości zwykłych ludzi. Davos stało się symbolem odizolowanych elit, podejmujących decyzje wpływające na życie miliardów, bez demokratycznej legitymizacji i bez ponoszenia konsekwencji swoich działań.

W ciągu ostatnich lat, zwłaszcza po pandemii COVID-19, kiedy to WEF intensywnie promowało swoją wizję “Wielkiego Resetu”, organizacja Schwaba ściągnęła na siebie bezprecedensową krytykę. Coraz więcej ekspertów, polityków i zwykłych obywateli zaczęło kwestionować nie tylko metody, ale i intencje WEF, widząc w nim narzędzie globalnych elit dążących do zwiększenia kontroli nad społeczeństwami.

Warto przypomnieć słynne już słowa samego Schwaba, który w 2017 roku chwalił się, że WEF “przeniknęło” do gabinetów rządowych na całym świecie. “Kiedy patrzę na naszych uczestników (WEF)… jesteśmy bardzo dumni, że przeniknęliśmy do gabinetów… Mogę spojrzeć na listę naszych uczestników – połowa z nich, a nawet więcej niż połowa – to ludzie poniżej 40 roku życia, którzy są liderami rządowymi” – mówił wówczas w wywiadzie dla Harvard Kennedy School.

Ta jawna deklaracja o infiltracji demokratycznie wybranych rządów przez osoby związane z prywatną organizacją wywołała uzasadnione obawy o podważanie procesów demokratycznych i promowanie interesów globalnego kapitału kosztem suwerenności narodowej i dobra zwykłych obywateli.

Schwab, będąc niemieckim inżynierem i ekonomistą, stworzył rozległą sieć wpływów, obejmującą nie tylko politycznych liderów, ale także czołowych przedstawicieli korporacji technologicznych, farmaceutycznych i finansowych. Jego koncepcja “interesariuszy” (stakeholders), zastępujących tradycyjnych akcjonariuszy, stała się wygodnym narzędziem do omijania demokratycznych mechanizmów kontroli i przejmowania władzy decyzyjnej przez nieuznawane centrale.

Paradoksalnie, pomimo ciągłych wezwań do większej równości i sprawiedliwości społecznej, doroczne spotkania w Davos pozostają symbolem hipokryzji

[—-]

i bla-bla…

Grzegorz Braun: Najgłębsze wyznanie. To państwu dawać powinno rękojmię bezpieczeństwa i mojej stabilności politycznej.

Grzegorz Braun: To jest coś, co państwu dawać powinno rękojmię bezpieczeństwa i mojej stabilności politycznej

13.04.2025 https://nczas.info/2025/04/13/grzegorz-braun-to-jest-cos-co-panstwu-dawac-powinno-rekojmie-bezpieczenstwa-i-mojej-stabilnosci-politycznej

Grzegorz Braun. Foto: PAP
Grzegorz Braun. Foto: PAP

Podczas XVI Konferencji prawicy Wolnościowej Grzegorz Braun, polski poseł do Parlamentu Europejskiego i kandydat na prezydenta Polski, wygłosił mocne przemówienie. Poniżej Pełny tekst wystąpienia Grzegorz Brauna.

– Dzisiaj postanowiłem odnieść się, ponieważ to jest konferencja wolnościowa, do kwestii, która w środowiskach wolnościowych zdaje się najczęściej nierozumiana i najczęściej bywa przyczyną nawet i irytacji i zniecierpliwienia. To jest szanowni państwo sprawa katolicka.

Ponieważ spotykamy się w Niedzielę Palmową, więc chciałbym zauważyć, że na ile jestem w stanie odbierać to, jak jestem odbierany, na ile dociera do mnie mój obraz, mój wizerunek ukształtowany w waszej szanowni państwo świadomości, to zdaje mi się, że dość często, tak w środowiskach wolnościowych bywa, że z tych, którzy gotowi są nawet życzliwym okiem i uchem się w moją stronę zwrócić, ci którzy nawet nie odsądzają mnie generalnie od czci i wiary, to i oni często powiedzą – no w sumie całkiem do rzeczy na ten czy tamten temat, tylko wielka szkoda, że to fanatyk, foliarz, szur, ekstremista katolicki.

– Wydaje mi się, nawet jeśli państwo byście się pod tym nie podpisali, to na pewno zdarzają się takie przypadki recepcji, że wszystko dobrze, PIT CIT do likwidacji, ZUS do wygaszenia, znieść bariery dostępu do rynku dla małych średnich mikro przedsiębiorców, wszystko fajnie, wolność, demonopolizacja, deregulacja, w przypadku medycyny to nawet denazyfikacja, i to się wszystkim podoba. Polski DOGE, czyli odchudzenie, silne państwo minimum i fajnie, tylko po co tutaj po co tutaj szczęść Boże?

– Ludziom, którzy taki mają ze mną problem, chciałbym to wytłumaczyć. Jeżeli cokolwiek z tego co mam do powiedzenia o państwie, prawie, polityce, geopolityce, jeśli cokolwiek z tego trafia państwu do przekonania i cokolwiek z tego aprobatywnie przyjmujecie, to wiedzcie, że to tylko dlatego, że u mnie to wszystko leży na tym wspólnym mianowniku. Jeżeli chcę, żeby podatki były nie tylko niskie i proste, to tylko dlatego, uwaga, że jestem katolikiem. Grzesznym, świeckim, politykującym, ale na ile potrafię katolikiem. Na ile potrafię moim sercem i rozumem.

– I teraz wytłumaczę ściśle jak się jedno ma do drugiego. Otóż, proszę państwa, ja przecież muszę, szukając odpowiedzi na te wszystkie pytania, które rodzi rzeczywistość, szukając odpowiedzi na te wszystkie problemy i zagrożenia, z którymi mamy do czynienia, ja muszę te rzeczy ściągać do jakichś ogólnych reguł, jakichś ogólnych zasad, bo inaczej się pogubię. Jeżeli nie będę miał ogólnej reguły i wspólnej podstawy fundamentu, jeśli sam na własny użytek nie będę wiedział z jakiegoś źródełka czerpie, to się pogubię, bo będę wtedy odnosił się do rzeczy kazusowo, będę w każdym przypadku musiał wymyślać teorię do konkretnego przypadku.

Wtedy się pogubię dlatego, że za dużo jest dookoła tych kazusów, które się domagają politycznego stanowiska żebym mógł efektywnie i skutecznie w każdym przypadku znaleźć właściwe rozwiązanie.

Jak się mają moje katolickie podstawy do na przykład polityki podatkowej w Polsce? Ja chcę nie tylko obniżać i upraszczać, ale także i zgoła likwidować niektóre formy opodatkowania, bo mi moja wiara nakazuje, bo mi moja wiara nakazuje dlatego, że ja mam nie tylko przykazanie ‘nie kradnij’, ale mam też i przykazanie ‘nie pożądaj żadnej rzeczy twojego bliźniego’.

I teraz mówię państwu o tym dlatego, że być może inni jakimiś ścieżkami, innymi przewodami myślowymi dochodzą do tego samego wniosku, ale ja relacjonuję jaki jest mój tok myślenia.

– Otóż mój tok myślenia jest taki, że PIT, podatek od dochodów osobistych, aby był wymierzony musi być naliczony, a więc żeby skasować obywatela trzeba mu najpierw dokładnie przetrząsnąć kieszenie, trzeba się dowiedzieć, pan władza Wielki brat w Warszawie Brukseli czy w innych instancjach, które pośrednio czy bezpośrednio układają nam nas podatkami, żąda pełnej wiedzy o tym, ile tam groszy mamy przy duszy. I to się nie godzi z tym imperatywem, któremu ja chciałbym być wierny. Nie pożądać tego co mój bliźni ma w kieszeni, a więc nie wnikać w to jaka jest majętność, jaka jest skuteczność, efektywność, zaradność mojego bliźniego. To z tego powodu, że stoję na gruncie poszanowania prawa do prywatności, to się szanowni państwo nie godzi z takim konkretnym rozwiązaniem jak podatek od dochodów osobistych. I dlatego głoszę tutaj potrzebę likwidacji PIT-u, że mnie na to, to duży skrót myślowy, moja wiara nie pozwala. Czy rozumiecie państwo?

– Dzielę się tutaj z państwem, odsłaniam moją mózgownicę i moje sentymenty, moje serce przed wami otwieram po to, żeby zwrócić uwagę, że jeżeli ja się deklaruję jako aspirujący do tego systemu cywilizacyjnego jaki ukształtował się dzięki Kościołowi katolickiemu, że to nie jest nic, czego by się należało obawiać tylko, że wręcz przeciwnie. To jest coś, co państwu dawać powinno rękojmię bezpieczeństwa i mojej stabilności politycznej.

Ja się nigdy nie zwrócę przeciwko waszemu prawu do prywatności. Nie będę godził się na naruszanie i kasowanie różnych tajemnic, tajemnicy lekarskiej, ale również tajemnicy bankowej, tajemniczy handlowej dlatego, że oczywiście podpowiada mi to rozum polityczny, ale także, powtarzam, moja wiara mi zabrania takiej uzurpacji. Zabrania mi takiej ingerencji w wasze, moi drodzy rodacy, prywatne życie uczuciowe czy biznesowe. Czyli to, że pozdrawiam was przy okazji, bez okazji, w imię Boże, to nie jest sygnał: o uwaga nadchodzi fundamentalista, nie wiadomo co zrobi. Nie, odwrotnie – to jest sygnał: nadchodzi ktoś, kto wiadomo, że pewnych rzeczy na pewno nie zrobi.

– Tu chciałbym jeszcze taką myślą się z państwem podzielić, że w ogóle w polityce, a na pewno w przywództwie politycznym, jest równie ważne jak to, co obiecujemy, że zrobimy, jest równie ważne, może ważniejsze to, co gwarantujemy, że tego na pewno nie zrobimy. Jeżeli szanowni państwo chcecie stabilności, no to powinniście wybrać kogoś, kto jasno deklaruje do jakich zasad jest przywiązany, a nie kogoś, kto uzgadnia swoje zasady każdorazowo z aktualnym odczytem lajków na Facebooku, sondaży nastrojów opinii publicznej i ewentualnie wtedy, kiedy widzi, że wiatr historii powiał już w jakąś stronę, to wtedy z tym wiatrem pożegluje. W razie potrzeby, albo do centrum albo wręcz przeciwnie, ale dopiero, kiedy zobaczy, że siła zwraca się, że siła plasuje się po określonej stronie.

– Jeżeli mnie się udało w ostatnich latach, w tej stalinowskiej pięciolatce pandemiczno-wojenno -eurokołchozowej zająć stanowisko zgodne z rzeczywistością, zgodne z polską racją stanu, z interesem polskim narodowym, to wiedzcie, że nie stało się to przypadkiem. Nie stało się to dlatego, że ja obstawiłem właściwy numerek, że losowo niejako na przekór i na złość komuś przeciwstawiłem się przymusowi maskowania, testowania, szprycowania. Nie, ja zająłem moje czytelne i aż nadto wyraziste stanowisko, wyraziste dlatego, że zająłem je długookresowo w pojedynkę, więc trudno było nie zauważyć, że zajmuje stanowisko odrębne. Nie stało się to dlatego, że mam nieprzepartą skłonność do zachowań ekscentrycznych, że zależy mi na tym żeby koniecznie odróżnić się od otoczenia.

Nie, ja po prostu szanowni państwo – i tu zdradzam moją słabość, moją największą słabość polityczną – ja po prostu stoję na stanowisku, że są rzeczy, których jeden człowiek drugiemu nie śmie uczynić. Są rzeczy, których nie wolno nam sobie robić nawzajem. Nie wolno nam ingerować we wrażliwą, delikatną materię kontaktu pacjenta z lekarzem – tego na mnie wolno bo jest tajemnica lekarska. Nie wolno nam ingerować w prywatność domostwa, rodziny. Sformułowanie tej zasady staropolskiej ‘wolnoć Tomku w swoim domku’ w mojej świadomości wypływa wprost bezpośrednio właśnie z tego katolickiego poszanowania cudzej prywatności, z poszanowania odrębności indywidualności każdego ludzkiego stworzenia

– To dlatego mnie nie wolno, ja nie mogę. I to jest ta moja słabość, której być może nie powinienem reklamować na prawo i lewo, bo w polityce kardynalna zasada, jak się niektórym zdaje, być zdolnym do wszystkiego, nigdy nie mów nigdy, a więc niczego nie wykluczaj. Otóż jeśli o mnie chodzi pewne rzeczy wykluczam i z tego powodu nie przestrzeliłem i nie pomyliłem się ani wznosząc hasło stop segregacji sanitarnej, ani wznosząc hasło stopu ukrainizacji polski, ani podpisując się pod hasłem polexitu.

To nie skłonność do ekscentryzmu, to nie pogoń za odrębnością, za każdą cenę. To tylko moje przekonania, których by nie było, gdyby – uwaga dobra wiadomość – Pan Jezus naprawdę nie zmartwychwstał, co za tydzień o tej porze będziemy świętowali.

– Bez względu na to, jak komu blisko czy daleko do Kościoła, kto ostatni raz się obraził na swojego proboszcza 10 lat temu, bo powiedział głupie kazanie. Są ludzie i ludziska, księża i księżyska i różnie bywa, ale bez względu na to, nie przez sentymenty czy resentymenty, ale przez rozum polityczny, brońmy tego standardu prawno-ustrojowego, który zawdzięczamy dobrym decyzjom podjętym 1000 lat temu przez naszych praszczurów. Przez Mieszka starszego, jego syna Bolesława i jego syna Mieczysława. Ci dwaj koronowani 1000 lat temu mniej więcej o tej porze.

– Brońmy szanowni państwo krzyża, jak nie z pobożności, to z ostrożności procesowej. Bo tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem podatki mogą kiedykolwiek stać się i niskimi i prostymi. A niektóre nawet zlikwidujemy. Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem możliwe będzie byśmy mieli dom, trawę i przynajmniej jeden samochód, wcale niekoniecznie elektryczny. Tylko pod krzyżem tylko pod tym znakiem… Dlaczego? Dlatego, że rewolucja, która ma za nic te proste zasady nie szanuje tych praw i tych tajemnic nie jest zdolna uszanować, a wręcz przeciwnie – rzuca się na nie z agresją i pazernością na te tajemnice: lekarską, bankową, handlową, nawet w naszych czasach i tajemnice spowiedzi, i tajemnice adwokacką rewolucja chciałaby skasować i czymś tam warunkować.

W tym świecie szanowni państwo nie będzie domu, nie będzie trawy, nie będzie samochodu. Eurokołchozowa dyrektywa budynkowa wszystkich nas zagania perspektywicznie do jakiegoś eurołagru. Domostwa, domy rodzinne, prywatne to jest już wyzwanie, któremu nie sprosta większość normalnych ludzi, którzy nie awansują na nadludzi, nie będą mieli tego domu dlatego, że nie będą w stanie go pobudować, bo nie będą w stanie spełnić tych wszystkich eurokołchozowych norm.

– I dlatego się tym normom eurokołchozowym sprzeciwiam, że one sprzeciwiają się nie tylko mojemu rozumowi, ale także sprzeciwiają się tym zasadom, które od 2000 lat w świecie a od 1000 lat w Polsce zostały rozpropagowane i dzięki nim jest Polska i dzięki nim żyjemy. I nawet tutaj, gdzieś na boku w Parku Skaryszewskim, ale mogliśmy się jednak spotkać. Bardzo dziękuję za uwagę.

Końskich z rzędem

Końskich z rzędem

Stanisław Michalkiewicz tygodnik „Goniec” (Toronto)    20 kwietnia 2025

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5810

Popularne porzekadło głosi, że sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą. Może tak jest w państwach normalnych, ale Polska pod rządami vaginetu obywatela Tuska Donalda, jak wiadomo, normalnym państwem nie jest, więc nic dziwnego, że u nas wszystko na odwrót; sukces jest sierotą, natomiast klęska ma wielu ojców. Z tymi ojcami to w ogóle jest embarras de richessne – jak powiadają wymowni Francuzi, co się wykłada, jako kłopot z nadmiaru. Założenia rewolucyjnej teorii były oczywiście inne, ale jak zwykle, rewolucyjna praktyka doprowadziła do rezultatów nieoczekiwanych i w końcu wyszło, jak zawsze. Mam oczywiście na myśli słynną „debatę” w Końskich. Rewolucyjna teoria, której ojcem jest podobno Wielce Czcigodny Schetyna Grzegorz, głosiła, że kto wygrywa w Końskich, ten wygrywa w Polsce.

Dlaczego akurat w Końskich – tajemnica to wielka, ale widocznie „demokracja walcząca”, którą proklamował obywatel Tusk Donald, a która jest specyficzną postacią demokracji kierowanej, co to nie tylko pod rządami Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, ale w ogóle, krąży po Europie, niczym „widmo komunizmu”, też musi mieć swoje „wstydliwe zakątki” – a skoro „musi”, to nic dziwnego, że ma. Ale incipiam.

Jak wiadomo, kandydatem namaszczonym na prezydenta naszego i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwego kraju przez dwóch wpływowych amerykańskich Żydów: Ronalda Laudera ze Światowego Kongresu Żydów i młodego Sorosa, któremu stary grandziarz przekazał klucze do kasy, a zatem – również zatwierdzonym przez warszawski Judenrat z Czerskiej – jest Rafał Trzaskowski. Największą jego zaletą są bowiem podwójne korzenie; zarówno jerozolimskie, jak i bezpieczniackie, więc lepszego kandydata nie można było sobie wymarzyć.

Żeby jednak zachować pozory demokratycznych standardów, Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, z tajemniczych powodów upodobał sobie w panu Karolu Nawrockim, który w ten sposób został namaszczony na kandydata „wszystkich patriotów”, co to 12 kwietnia maszerowali gwoli uczczenia 1000 rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego. Warto z tej okazji zwrócić uwagę, że vaginet obywatela Tuska Donalda uważam za najgłupszą ekipę, jaką Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje, postawiła u steru i tak przecież wystarczająco nieszczęśliwego naszego kraju, właśnie od czasów Bolesława Chrobrego. Trudno się zatem dziwić, że najukochańszą duszeńką tej ekipy jest właśnie Rafał Trzaskowski.

Tedy rada w radę uradzono, żeby Rafał Trzaskowski, gwoli pogrążenia Karola Nawrockiego wyzwał go do debaty w Końskich, zrobił z niego marmoladę i w ten sposób otworzył sobie drogę do prezydentury. Tyle rewolucyjna teoria. Ale jak wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego, toteż rewolucyjna praktyka wprowadziła tu mnóstwo komplikacji. Najsampierw niezawisły sąd unieważnił koncesję dla telewizji Republika i telewizji wPolsce 24, firmowanej przez braci Karnowskich. Był to oczywiście milowy krok na drodze wprowadzenia w Polsce demokracji kierowanej – ale wśród widzów obydwu postawionych w stan delegalizacji telewizji wzbudziło to rozmaite wzruszające podejrzenia. Pan Nawrocki owszem – pojechał do Końskich, ale najpierw na rynku urządził debatę jednoosobową. Takie debaty mają swoje zalety, bo na wszystkie pytania kandydat ma z góry przygotowaną odpowiedź, więc nic dziwnego, że nie było wątpliwości, kto w Końskich zwyciężył. W tym czasie pan Rafał Trzaskowski snuł się po wynajętej sali, oczekując na pana Nawrockiego, aż wreszcie się doczekał. Wcześniej jednak doszło do incydentów, bo na salę wynajętą przez organizatora debaty usiłowały wejść ekipy obydwu wspomnianych telewizji, ale nie zostały wpuszczone. Wreszcie przybył i pan Nawrocki, nieubłaganym palcem wytykając panu Trzaskowskiemu tchórzostwo, jako ze zamiast pojawić się na rynku, to snuł się po pustej sali, niczym smród po gaciach.

Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że do Końskich, z zamiarem uczestnictwa w „debacie” zjechało się całkiem pokaźne grono innych kandydatów, z panem marszałkiem „ojczykiem” Hołownią na czele. Próbująca nadal stać na nieubłaganym gruncie rewolucyjnej teorii przedstawicielka rządowej telewizji (w likwidacji) Aleksandra Pawlicka, nazwała tych wszystkich pozostałych prezydentów „peletonem planktonu”. W internecie zawrzało gniewem, bo jakiż to znowu „plankton” kiedy taka na przykład Wielce Czcigodna Joanna Senyszyn gabarytowo jest chyba nawet dwukrotnie większa od Rafała Trzaskowskiego? Ale w końcu debata się rozpoczęła, a na początek pan Nawrocki wręczył panu Trzaskowskiemu chorągiewkę w barwach tęczowych, którą tamten wstydliwie schował pod blat pulpitu. Na to ruszyła w jego kierunku Wielce Czcigodna Magdalena Biejat, wzięła chorągiewkę – że to niby niczego się nie wstydzi – i debata potoczyła się potoczyście. O czym tam mówiono – tego ma się rozumieć – nie wiem – bo dla higieny psychicznej unikam debat prowadzonych przez telewizję rządową oraz telewizje nierządne, zwłaszcza gdy delikwentów przesłuchuje resortowa „Stokrotka”, czyli pani red. Monika Olejnik, czy pani red. Agnieszka Gozdyra. Okazało się, że nie mam czego żałować, bo żaden z uczestników nie powiedział niczego, co warte byłoby zapamiętania.

Tym bardziej, że jeszcze przed zakończeniem „debaty” pojawiły się rozmaite wątpliwości. Przede wszystkim – kto był jej organizatorem ? Okazało się, że chociaż pana Nawrockiego zapraszał na nią pan Trzaskowski, to nie był on organizatorem, a tylko prostym uczestnikiem. Dlaczego tedy jeden prosty uczestnik nie tylko zaprasza drugiego prostego uczestnika, a także „peleton” uczestników krzywych, ale w dodatku nie wpuszcza na salę znienawidzonej „Republiki”, czy „wPolsce 24” – tajemnica to wielka. Ale jeszcze ważniejsza wątpliwość dotyczyła forsy – kto mianowicie zapłacił za wynajęcie sali? Władze rządowej telewizji (w likwidacji) zarzekają się, że to nie one.

Że one tylko przypadkowo przejeżdżały przez Końskie i usłyszały o „debacie” – podobnie jak przed laty ekipa TVN, przejeżdżając przez głębokie lasy w okolicach Wodzisławia Śląskiego, przypadkowo usłyszała dobiegające z czeluści odgłosy urodzin Adolfa Hitlera, po czym je sfilmowała, a puściła na antenę dopiero po 9 miesiącach, akurat wtedy, gdy w Izbie Reprezentantów Kongresu USA przyjmowano przez aklamację ustawę nr 447, o żydowskich roszczeniach odnoszących się do tzw. „własności bezdziedzicznej”.

Tymczasem sprawa może mieć konsekwencje, bo zgodnie z kodeksem wyborczym, jeden komitet wyborczy nie może finansować eventów innym komitetom wyborczym pod rygorem utraty subwencji.

Tymczasem komitety „planktonowe” za uczestnictwo w „debacie” w Końskich nie zapłaciły ani grosza. Już mniejsza o tę subwencję, bo młody Soros chyba wszystko panu Trzaskowskiemu wynagrodzi – ale pan marszałek Bosak z Konfederacji zapowiedział złożenie skargi do prokuratury. Toż się będzie musiał nagimnastykować pan Dariusz Korneluk, który myśli, że jest prokuratorem krajowym u ministra Bodnara z czarnym podniebieniem, zanim „wygotuje” jakieś przesiąknięte fałszem i krętactwami postanowienie o umorzeniu postępowania z powodu niestwierdzenia przestępstwa!

No bo jakże tu stwierdzać przestępstwo, skoro po mieście krążą fałszywe pogłoski, jakoby wszystko wymyśliła vaginessa z vaginetu obywatela Tuska Donalda, Wielce Czcigodna Nowacka Barbara, do spółki z Wielce Czcigodnym Sławomirem Nitrasem, który w vaginecie obywatela Tuska Donalda ma fuchę „ministra sportu”, a politycznie zadebiutował penetrowaniem na opustoszałej sali sejmowej damskich torebek?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Sunday Strip: The People’s House. A hope and a promise

[Umieszczam dopiero w Poniedziałek Wielkiej Nocy,

bo wczoraj było za wielkie ŚWIĘTO md]

Sunday Strip: The People’s House

A hope and a promise

ROBERT W MALONE MD, MS APR 20

“All elements are lickable; some elements are lickable only once.”



Is this true? Did researchers actually study this?

#PSYWAR 

So, I looked up this article – and yes, the mainstream media had tens of articles, all the same, spread all across the world – same title, same article, same photo about this study. Below is a screenshot of a few such articles:

Not a single one had an actual reference to the study in their “news” story.

So, I went and found that reference – the peer-reviewed article that this was all based upon. This is important because at the end of the conclusions is the sentence:

they could offer mechanisms for enhancing vaccine effectiveness, particularly among populations at greater risk of vaccine failure.

Why yes, this is all about “vaccine hesitancy” and how to overcome it. So, it is no surprise that so many “local” media outlets picked up this study – as money is still floating around to promote overcoming vaccine hesitancy and improving uptake. Frankly, this has all the hallmarks of being disseminated through The Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP).

The journal that this study was reported in does not require that the authors list who paid to have the study conducted, but it has all the hallmarks of being yet another of the 6,000+ studies that governments, NGOs and big pharma have funded to overcome “vaccine hesitancy.”

Of course, the placebo effect is real, and neither the study nor the news articles mentioned the possibility that maybe this is all in people’s heads…


Moving on to something a little more in keeping with comedy:



Truth: Tokyo hotel rooms are the size of postage stamps, but the toilets were awesome.






[to taka chyba piosenkarka, wystrzelili ją jako towar na orbitę. md]



A year ago today, on Easter, President Biden celebrated this sacred event by honoring people who “transitioned.” 

Easter honors the resurrection of Jesus Christ from the dead, which is a victory over sin and death, offering the promise of eternal life.  

That we can all overcome sin in our lives, is something to strive for. The story of Christ gives us that hope. A hope and promise. But we all must work for our own salvation, for our own goodness. To live a life as free of sin as possible.

Which is why, honoring people for their mental health issues that are then being foisted on children, during Easter, of all religious celebrations, was so morally offensive. From the co-option of the rainbow colors, colors that children adore, to the bringing of these fetishes into children’s spaces – such as drag queen hour and a presidential easter egg hunt, is morally wrong. Unbelievably wrong.

That our White House, the people’s house, that was sullied in this way on Easter day. This was and will always be unacceptable.


Ben Garrison – made this cartoon a year ago. It has stood the test of time.




Today is a day to celebrate, to rejoice in family, friends and life.

May peace and God be with you.


Tajemnicza „Liturgia Świętego Ognia” w prawosławną Wielką Sobotę

Tajemnicza „Liturgia Świętego Ognia” w prawosławną Wielką Sobotę

19.04.2025 https://www.tysol.pl/a139025-tajemnicza-liturgia-swietego-ognia-w-prawoslawna-wielka-sobote

Co roku podczas świąt wielkanocnych około 300 milionów prawosławnych i innych wschodnich chrześcijan na całym świecie ze szczególną fascynacją i wielkimi oczekiwaniami spogląda na Jerozolimę. W prawosławną Wielką Sobotę w tamtejszej Bazylice Grobu Pańskiego, którą prawosławni nazywają Bazyliką Zmartwychwstania, odbywa się tajemniczy obrzęd o ponad 1600-letniej historii: „Liturgia Świętego Ognia”. W wigilię uroczystości Zmartwychwstania Pana Jezusa, zgodnie z powszechnym przekonaniem, z Jego grobu w cudowny sposób wydobywa się płomień, stanowiący każdorazowo uwieńczenie prawosławnej Wielkanocy w Świętym Mieście.

Według niektórych źródeł liturgia ta pochodzi z IV wieku, według innych z VIII wieku. Pierwsze doniesienia o cudownym zstąpieniu Świętego Ognia pochodzą z około 1000 roku.

Jerozolima

Od wielu lat Rosja, Grecja, Serbia i kilka innych państw,  w których przeważają prawosławni, wysyłają wysokiej rangi delegacje rządowo-kościelne na to niezwykłe wydarzenie, transmitowane na żywo do wielu krajów. „Święty Ogień” jest również przewożony samolotami w specjalnych kapsułach do stolic tych państw. Na miejscu w obchodach biorą udział dziesiątki tysięcy miejscowych chrześcijan i pielgrzymów z całego świata, a porządku pilnują silne oddziały policji izraelskiej.

Każdego roku ceremonii tej towarzyszą emocjonalne dyskusje, ilu wiernych może w niej uczestniczyć. W tym roku, według władz, do świątyni będzie mogło wejść 2750 wiernych, a dalszych 4200 osób będzie mogło śledzić uroczystości w bezpośrednim otoczeniu Bazyliki i na dachach otaczających ją budynków. Przedstawiciele policji podkreślili niedawno w mediach, że to nie oni zadecydowali o liczbie uczestników, ale władze Kościołów, i to „wyłącznie ze względów bezpieczeństwa”.

Patriarcha Jerozolimy w centrum uwagi

Wstępne sprawowanie „Liturgii Świętego Ognia” rozpoczyna się późnym rankiem wielkosobotnim śpiewami liturgicznymi w Bazylice Zmartwychwstania (Grobu Pańskiego). O godz. 13:00 do świątyni wchodzi, przeciskając się przez tłum wiernych, delegacja władz Jerozolimy, w której skład wchodzą m.in. Ormianie, Żydzi i muzułmanie, aby sprawdzić, czy nie ma tam żadnych źródeł ognia, od którego patriarcha mógłby zapalić swoje świece, po czym kaplica Grobu zostaje komisyjnie zapieczętowana woskiem.  Wszystkie światła, zarówno elektryczne, jak i świece i lampki oliwne, wygaszono już w Wielki Piątek, a do świątyni docierają jedynie słabe promienie słoneczne prześwitujące przez szkło kopuły. Obecność urzędników izraelskich symbolizuje Rzymian z czasów Jezusa, którzy opieczętowali Jego grób, aby uczniowie nie mogli wziąć Jego ciała i twierdzić, że zmartwychwstał.

Około południa Wielkiej Soboty do bazyliki przybywa prawosławny patriarcha Jerozolimy, do którego dołączają inni patriarchowie tego miasta: ormiński i koptyjski. Całują oni patriarchę prawosławnego w rękę, a on wyraża zgodę i błogosławi na udział w nabożeństwie. Około godz. 14.00 patriarcha prawosławny zdejmuje szaty i insygnia biskupie, po czym ubrany jedynie w białą albę, przełamuje pieczęcie i wchodzi sam z dwiema niezapalonymi świecami woskowymi do kaplicy Grobu Pańskiego i tam przed Kamieniem Namaszczenia, na którym – według tradycji – złożono Ciało Chrystusa, odmawia modlitwę mówiącą o Jego śmierci i zmartwychwstaniu oraz prosi o zstąpienie Świętego Ognia. Następnie całuje Kamień i wówczas pojawia się nad nim jasnoniebieskie światełko, które nie płonie jak ogień i ma inne właściwości. Ale to ono tworzy kolumnę ognia, od którego patriarcha zapala obie świece, po czym wychodzi z nimi z kaplicy, przekazując ogień obu patriarchom, od nich zaś zapalają swe świece zgromadzeni tam wierni. Towarzyszy temu wybuch ogromnej radości i nieopisany krzyk w całkowicie wyciszonej jeszcze kilka minut wcześniej świątyni.

Niekiedy zdarza się, że niebieskawe światło w postaci rozbłysków, ogników i błyskawic pojawia się także poza Kaplicą Grobu, a nawet że samorzutnie zapalają się również lampki oliwne wiszące w różnych miejscach bazyliki. Będą się one paliły przez cały rok, aż do następnego Wielkiego Piątku. Niektórzy uczestnicy nabożeństwa mówili później, iż cudowne światło samo zapaliło im ich świece.  Warto jeszcze zaznaczyć, że przez pierwsze około pół godziny płomień “z nieba” nie parzy, dlatego ludzie obmywają nim twarz i włosy. Dopiero potem ogień zaczyna stopniowo przyjmować swoje normalne właściwości fizykochemiczne.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych duńskiemu teologowi i dziennikarzowi Nielsowi Christianowi Hvidtowi udało się przeprowadzić wywiad z prawosławnym patriarchą Jerozolimy Diodorem I, który zmarł w 2000 roku. W artykule dla „Flensburger Tageblatt” zacytował patriarchę: “Kiedy gasną wszystkie światła, pochylam się i wchodzę w przednią nawę «Kuwukli» [Kaplicy Grobu]. Stamtąd w ciemności odnajduję drogę do wewnętrznej nawy… Tam klękam ze świętą bojaźnią i… odmawiam pewne modlitwy przekazane nam przez stulecia i czekam. Czasami oczekiwanie trwa kilka minut, ale zwykle cud zdarza się natychmiast po odczytaniu modlitw. Z głębi kamienia, na którym leżało Ciało Chrystusa, emanuje nieopisane Światło. Z reguły ma niebieski odcień, ale kolor może się zmieniać… Co roku wygląda inaczej. Czasem zakrywa tylko nagrobek, czasem wypełnia światłem «kuwuklę» tak, że osoby stojące na zewnątrz… widzą, że pomieszczenie jest wypełnione Światłem.

To światło nie parzy. Przez całe 19 lat mojej patriarszej służby w Jerozolimie nigdy nie spaliłem brody, otrzymując Światło…

W pewnym miejscu to Światło wznosi się w górę, tworząc słup, którego płomień ma inną naturę, dzięki czemu mogę od niego zapalić swoje świece…

Ten cud sprawia, że ​​Zmartwychwstanie Chrystusa jest dla nas tak żywe, jakby wydarzyło się zaledwie kilka lat temu”.

Według duńskiego teologa, najważniejszymi argumentami przeciwko domniemanej mistyfikacji są świadectwa wielu pielgrzymów, którzy przez wieki opisywali, jak widzieli niebieskawo-czerwonawe światło na zewnątrz grobowca i jak z własnej woli zapalało ono świece niektórych wiernych i jak zapalały się samoczynnie lampy naftowe wiszące w różnych miejscach Bazyliki.

Znaczenie dla jedności Kościoła

– Jednak cud jest ważny nie tylko dla jednostki, aby wzmocnić jej wiarę, ale także dla jedności Kościoła – stwierdził Hvidt. Odnosi się on do prawosławnego metropolity Tymoteusza z Vostry, byłego kanclerza Patriarchatu Jerozolimskiego, który przypisuje cudowi światła ogromną moc ekumeniczną i jednoczącą. – Aż do XIII wieku cały Kościół świętował Cud Świętego Ognia. Nawet po opuszczeniu miasta przez katolików ceremonia ta nadal jednoczy wszystkich prawosławnych chrześcijan – powiedział metropolita.

Symbolizuje to również liturgia: „Płomień jest w cudowny sposób przekazywany przez Chrystusa greckiemu patriarsze prawosławnemu przy grobie. Następnie on przekazuje go patriarchom ormiańskiemu i koptyjskiemu, którzy przekazują go dostojnikom, a na końcu wszystkim wiernym”.

Z szerszego, ogólno-chrześcijańskiego punktu widzenia należy jednak zwrócić uwagę, iż wielu prawosławnych, łącznie z najwyższymi hierarchami, uważa, że cud ten potwierdza tezę, że tylko prawosławie jest prawdziwym wyznaniem chrześcijańskim oraz dowodzi słuszności wyznaczania daty świąt wielkanocnych według kalendarza juliańskiego, a nie – jak to jest  w chrześcijaństwie zachodnim – na pierwszą wiosenną pełnię Księżyca.

{hm, bliższe logice jest : “również prawosławie.. MD]

tom, kg

Wywiad z Jagielską. Chyba szczery? Widać i słychać ogromną ciemnotę oraz nienawiść do ludzi. Przerażająca.

Osobą która zgodnie z prawem zabija  jest kat. Każdy lekarz wykonujący morderstwo zgodnie z prawem winien pracować w szpitalu jako kat.

Mirosław Dakowski:

Jestem starym człowiekiem, obytym ze złem. W czasie słuchania tego wywiadu płakałem, ryczałem z rozpaczy. Tyle ZŁA jawnie wyznawanego przez osobę, która powinna leczyć, ratować ludzi.

A ile niewiedzy, ignorancji, do której się przyznaje z dumą czy może pychą. Dr. Mengele to przy niej czeladniczek !

Ostrzegam, proszę, by osoby o delikatniejszej psychice tego nie oglądały. Ktoś twardy niech im opowie, łagodząc wypowiedzi tej – jak wynika z jej czynów i z tego dokumentu – satanistycznej morderczyni.

Ona z procederu kata czerpie perwersyjną przyjemność. Chyba świadoma satanistka? Potrzebne zdanie egzorcysty.

=====================================

Niemiec. Żydówka.

Kiedy wg Talmudu płód ludzki staje się człowiekiem? Czy w chwili poczęcia, czy później? Baba Jaga to stosuje.

Kiedy wg Talmudu płód ludzki staje się człowiekiem?

Czy w chwili poczęcia, czy później?

[Podziwiajmy jasność i jednoznaczność nauczania rabinów. Do działań “Baby Jagi” – morderczyni Jagielskiej to wszystko pasuje. “gra i koliduje” md ]

Osobą która zgodnie z prawem zabija  jest kat. Każdy lekarz wykonujący morderstwo zgodnie z prawem winien pracować w szpitalu jako kat.

=======================

AS:

Ogólnie rzecz biorąc:

W tradycji talmudycznej płód nie jest uznawany za pełnoprawną osobę (nefesz) aż do narodzin. 
Oto, jak się to przedstawia:

1. Do 40. dnia po poczęciu: „woda”

Talmud (np. Jevamot 69b) mówi, że do 40. dnia ciąży płód jest traktowany jako „mayim be’alma” – po prostu „woda”. W tym czasie nie ma jeszcze żadnego statusu prawnego jako istota ludzka.
(“Mayim be’alma” (מים בעלמא) to wyrażenie w języku aramejskim, które dosłownie oznacza “woda w świecie” lub “zwykła woda”.
Używane jest w literaturze talmudycznej i w innych tekstach żydowskich w odniesieniu do zwykłej, naturalnej wody, w odróżnieniu od wody, która została poświęcona lub użyta w jakimś rytuale. Może również oznaczać wodę bez żadnych specjalnych właściwości.
W szerszym kontekście, “mayim be’alma” może odnosić się do czegoś prostego, zwyczajnego lub pozbawionego szczególnego znaczenia.)

2. Po 40. dniu – początek formowania

Po 40. dniu płód zaczyna nabierać pewnej formy, ale nadal nie jest uważany za osobę w pełnym znaczeniu (nefesz). Jego status stopniowo wzrasta, ale wciąż można podejmować decyzje oparte np. na zdrowiu matki, a nie na „prawach” płodu.

3. Pełna ludzkość – dopiero przy urodzeniu (głowa lub większość ciała na zewnątrz)

W Traktacie Ohalot 7:6 czytamy, że płód nie ma statusu osoby (nefesz) aż do momentu, gdy głowa (lub większość ciała) wyjdzie na zewnątrz podczas porodu.Jeśli życie matki jest zagrożone, można przerwać ciążę aż do momentu, kiedy głowa dziecka się ukaże – potem już nie, bo nie można „zabić jednego nefesz, by uratować inny nefesz”.
To klasyczne talmudyczne podejście do wartości życia matki i dziecka – matka ma pierwszeństwo aż do momentu narodzin dziecka.
Ogólna zasada:
Podstawą do zezwolenia na przerwanie ciąży w przypadku zagrożenia życia matki jest zasada “pierwszeństwo życia” (pikuach nefesz). W judaizmie życie ludzkie ma najwyższą wartość i jego ratowanie ma pierwszeństwo przed niemal wszystkimi innymi przykazaniami.

Moment graniczny:
Większość autorytetów rabinicznych zgadza się, że dopóki dziecko nie wyszło w większości na świat (niektórzy mówią o większości ciała, inni konkretnie o główce), płód nie jest jeszcze uważany za pełnoprawną “nefesz” (duszę, życie) w pełnym tego słowa znaczeniu w kontekście zasady “nie zabijaj”.
W związku z tym, jeśli życie matki jest zagrożone, przerwanie ciąży jest dozwolone, aby je ratować. 
Jednakże, gdy główka dziecka się ukaże, wielu autorytetów uważa, że dziecko jest już traktowane jako pełna “nefesz”. W tym momencie zasada “nie można zabić jednej nefesz, by uratować inną nefesz” zaczyna mieć zastosowanie. Oznacza to, że bezpośrednie zabicie dziecka w celu ratowania matki staje się problematyczne. 
Różnice w interpretacji:
Warto zaznaczyć, że istnieją różne niuanse i interpretacje tej zasady wśród różnych odłamów i autorytetów judaizmu. Niektóre opinie mogą dopuszczać pewne działania nawet po ukazaniu się główki, jeśli życie matki jest nadal w bezpośrednim niebezpieczeństwie, argumentując, że wciąż istnieje stan “pościgu” (rodef), w którym płód “ściga” życie matki.
Podsumowując:
Ogólnie rzecz biorąc, w judaizmie istnieje przyzwolenie na przerwanie ciąży w celu ratowania życia matki do momentu ukazania się główki dziecka.
Po tym momencie sytuacja staje się bardziej złożona i podlega różnym interpretacjom, opierając się na zasadzie ochrony życia i definicji “nefesz”.

4. Znaczenie duszy – brak pojęcia „duszy” przy poczęciu

W tradycji rabinicznej nie ma jednego wyraźnego momentu „wszczepienia duszy” – nie funkcjonuje tu koncepcja momentalnego „zduchowienia” jak w niektórych nurtach chrześcijańskich. Nefesz i neszama (dwa z pojęć oznaczających różne aspekty duszy) rozwijają się stopniowo i mają związek z oddechem, świadomością, relacją z Bogiem – nie z momentem poczęcia.”Nefesz” (נֶפֶשׁ) i “neszama” (נְשָׁמָה) to dwa kluczowe pojęcia w myśli żydowskiej, odnoszące się do różnych aspektów duszy lub istoty życia. Choć oba są często tłumaczone jako “dusza”, reprezentują odmienne poziomy i funkcje.

Oto główne różnice między nimi:
Nefesz (נֶפֶשׁ):Najniższy poziom duszy: Nefesz jest uważana za najniższy poziom duszy, związany z życiem biologicznym, instynktami, pragnieniami fizycznymi i emocjami. Jest to “siła życiowa”, która ożywia ciało. 
Powszechna dla wszystkich żywych istot: Nefesz nie jest unikalna dla ludzi. Zwierzęta również posiadają nefesz, która odpowiada za ich podstawowe funkcje życiowe.
 Związana z ciałem: Nefesz jest silnie związana z ciałem i ustaje wraz ze śmiercią fizyczną. 
Przykłady funkcji: Oddychanie, odżywianie się, rozmnażanie, podstawowe emocje jak głód, pragnienie, strach. 
W Biblii: Termin “nefesz” jest często używany w Biblii w odniesieniu do osoby jako całości (“cała nefesz, która wyszła z domu Jakuba do Egiptu…”). Może również oznaczać “życie”, “osobę”, “apetyt” lub “pragnienie”.

 Neszama (נְשָׁמָה):Wyższy poziom duszy: 
Neszama jest uważana za wyższy, bardziej duchowy poziom duszy, który jest unikalny dla ludzi. Jest to “tchnienie życia” dane człowiekowi przez Boga. Związana z intelektem i duchem: Neszama jest związana z rozumem, świadomością, moralnością, intuicją i zdolnością do połączenia z Bogiem. Jest to iskra boskości w człowieku.
Trwa po śmierci ciała: Wierzy się [nie wszyscy] , że neszama jest nieśmiertelna i powraca do swojego źródła po śmierci ciała.
 Przykłady funkcji: Myślenie abstrakcyjne, rozumienie moralności, duchowe wzniesienie, modlitwa, kontemplacja.
W Biblii: W Księdze Rodzaju (2:7) jest napisane: “Wtedy Pan Bóg ukształtował człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia (niszmat chajim); i stał się człowiek istotą żywą (nefesz chaja)”. Tutaj “niszmat chajim” (tchnienie życia) odnosi się do neszamy, która ożywia nefesz (ciało

5. Prawo a metafizyka

Rabiniczne rozważania są bardziej halachiczne (dotyczące prawa) niż filozoficzne. Nie odpowiadają bezpośrednio na pytanie: „kiedy płód staje się człowiekiem w sensie ontologicznym?”, ale raczej: „kiedy i w jakich okolicznościach można podjąć takie lub inne decyzje?”.

Podsumowując:

Wg Talmudu: Do 40 dni – płód to „woda”.Po 40 dniach – zaczyna się uznawanie płodu za coś „więcej”, ale nie jest to jeszcze osoba (nefesz). Osobą staje się dopiero przy narodzinach (głowa na zewnątrz). Życie matki ma pierwszeństwo nad życiem płodu do momentu narodzin.
Poniżej zebrałem najważniejsze źródła talmudyczne oraz komentarze klasycznych autorytetów żydowskich na temat statusu płodu i tego, kiedy staje się on człowiekiem w rozumieniu halachicznym i egzystencjalnym. Dodałem także krótkie wyjaśnienia kontekstu.

🔹 1. ŹRÓDŁA TALMUDYCZNE

📜 Talmud Babiloński, Jevamot 69b

„Ubar yerekh imo” – „Płód jest jak udo matki” (czyli część jej ciała).
„Do 40 dni to tylko woda” (mayim be’alma).To podstawowy tekst, na którym opiera się tradycyjna interpretacja, że płód nie ma jeszcze niezależnego statusu do 40. dnia od poczęcia. W praktyce prawnej oznacza to, że zabieg aborcyjny (zwłaszcza w dawnych czasach) do tego momentu nie był traktowany jako poważne naruszenie prawa religijnego.

📜 Talmud Babiloński, Sanhedrin 72b

„Jeśli kobieta ma trudny poród i życie jej jest zagrożone, wolno [zniszczyć] płód – ponieważ życie matki ma pierwszeństwo. Ale jeśli już urodziła (np. głowa dziecka się pokazała), nie wolno, bo nie odrzuca się jednego nefesz, by uratować drugi.
Tu pojawia się jasno: pełny status osoby (nefesz) przysługuje dopiero dziecku w trakcie porodu – kiedy już „głowa wyszła na zewnątrz”. Przedtem można poświęcić płód, aby ratować matkę. Po tym momencie – nie.

📜 Miszna, Ohalot 7:6

„Jeśli kobieta cierpi przy porodzie, można rozciąć płód i wyjąć go człon po członie, ponieważ jej życie ma pierwszeństwo. Ale jeśli większość [ciała] się już pojawiła – nie wolno go dotknąć, bo nie można odsunąć jednej duszy, by ratować drugą.
To źródło halachiczne (z Miszny), które potwierdza powyższy pogląd. Płód nie ma pełnego statusu nefesz do momentu porodu.

🔹 2. KOMENTARZE RABINICZNE

🧠 Raszi (Rabi Szlomo Icchaki, XI w.)

Do Sanhedrin 72b komentuje:„Dopóki dziecko nie wyszło, nie nazywa się nefesz – duszą żyjącą – i można je zabić, by ratować matkę.”
(Komentarz do Talmudu, Sanhedrin 72b)Raszi jasno identyfikuje narodziny jako moment uzyskania statusu osoby.

🧠 Maimonides (Rambam, XII w.)

Mishne TorahHilchot Rotzeach 1:9: „To [płód] nie jest uważane za duszę (nefesz), i można go zniszczyć, by ratować życie matki. Ale gdy głowa dziecka się ukaże, nie wolno – bo to już nefesz, i nie można poświęcić jednej duszy dla drugiej.

Maimonides, lekarz i prawodawca, potwierdza klasyczną interpretację – status prawny osoby zaczyna się w momencie narodzin (lub tuż przed, przy pokazaniu się główki).

🧠 Rabi Meir Abulafia (XIII w.)

W komentarzach do Jevamot 69b: „Do 40 dni nie ma jeszcze formy ani duszy. Później zaczyna się rozwój, ale status osoby zależy od wyjścia z ciała matki. Abulafia wzmacnia przekonanie, że proces stawania się człowiekiem jest stopniowy, ale prawnie wiążący moment to dopiero poród.

🔹 3. PÓŹNIEJSZE ROZWINIĘCIA

🧠 Szulchan Aruch, Choszen Miszpat 425:2

Nie dotyczy bezpośrednio aborcji, ale potwierdza: „Zabicie płodu nie jest równoznaczne z zabójstwem człowieka.”W praktyce halachicznej oznacza to, że aborcja – choć może być grzechem – nie jest traktowana jako morderstwo.

🔹 PODSUMOWANIE

Moment ciąży
Status w Talmudzie / Halasze
Do 40. dnia – Płód to „woda” – brak niezależnego statusu
Po 40. dniu – Rozpoczyna się rozwój, ale płód nadal nie jest pełnoprawną osobą
trakcie porodu – Status nefesz – osoba, dusza
Po porodzie – Pełnia praw i ochrona życia

============================================

mail:

Szanowny Panie Profesorze,
rozważania tam zawarte tyczą żydów a nie gojów.

===================================

Ależ oczywiście!!! Tylko żydów.

Ale co jeśli aborterka jest żydówką? A “matka” gojką???

warto przytoczyć opinie rabinów.

===============================================

mail:

Niemiec. Żydówka.

=================================

mail:

Ursula von der Leyen wyznała: “Europa ma wartości Talmudu”.

Wszyscy się oburzali, tymczasem ona powiedziała prawdę!!!
Oczywiście, że tak! Wszystko w co nas wprowadzają, wkręcają, czy jak to tam nazwać ma fundament w Talmudzie – więcej niż dwie płcie, pedofilia, kazirodztwo…

Nie tylko aborcja.

A co do aborcji u gojów, to jest ona morderstwem… ale nie ma się co dziwić, wszak jesteśmy zwierzętami, więc jakby wszystkie gojki wyskrobać, to nie miałby kto służyć panom… tyle że ostatnio cóś za dużo ty służby, aż tyle nie potrzeba… więc…
 as

===============================

Aborcja – puste znaczenie słowa

Morderstwo lub zbrodnia – słowo które wyraża wszystko w języku polskim.

Gdyby w prawie nazwano ten czyn po imieniu to wiele kobiet by się zastanowiło.

Osoba która zgodnie z prawem zabija  jest kat.

Każdy lekarz wykonujący morderstwo zgodnie z prawem winien pracować w szpitalu jako kat. — 

Pozdrawiam,
Jerzy Marszałek

Prawda o promieniowaniu z tomografii. Powoduje 5 % nowotworów rozpoznawanych w USA?

Ponad 100 tysięcy nowotworów rocznie.

Niewygodna prawda o promieniowaniu z tomografii komputerowej

[to z Najwyższego Czasu . W https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C107492%2Ctomografie-komputerowe-moga-odpowiadac-za-5-proc-wszystkich-nowotworow-w jest pod innym tytułem md]

Badania metodą tomografii komputerowej mogą odpowiadać za 5 proc. wszystkich nowotworów rocznie rozpoznawanych w USA – informuje pismo „JAMA Internal Medicine”.

Metoda tomografii komputerowej (TK) zrewolucjonizowała dziedzinę badań obrazowych. Dzięki obracającemu się źródłu promieniowania rentgenowskiego i rejestrującemu je zespołowi czujników oraz mocnemu komputerowi można było uzyskać szczegółowe, przekrojowe obrazy ludzkiego ciała. Wiele osób udało się uratować dzięki wykorzystaniu tej metody i postawionej na czas diagnozie – na przykład wczesnemu wykryciu krwiaka mózgu czy niewielkiego guza nowotworowego. Jednak nie należy jej nadużywać – związana z badaniem wysoka dawka promieniowania jonizującego może mieć odległe skutki uboczne.

Badania nad tym zagadnieniem przeprowadzili naukowcy z University of California w San Francisco (UCSF). Jak wykazali, związane z tomografią komputerową promieniowanie może w przyszłości prowadzić do raka płuc, piersi i innych nowotworów. Im młodszy pacjent, tym większe ryzyko – w przypadku niemowląt jest ono 10-krotnie większe.

Dorośli również są narażeni na ryzyko, ponieważ to oni są badani najczęściej.

Autorzy badań przewidują, że wynikiem 93 milionów tomografii komputerowych wykonanych w samym tylko 2023 roku będzie prawie 103 000 nowotworów. To 3 do 4 razy więcej niż wynikało z wcześniejszych ocen.

„TK może ratować życie, ale związane z nią potencjalne szkody są często pomijane” — powiedziała pierwsza autorka, dr Rebecca Smith-Bindman, radiolog z UCSF i profesor epidemiologii i bio-statystyki oraz położnictwa, ginekologii i nauk reprodukcyjnych. – „Biorąc pod uwagę dużą liczbę przypadków stosowania TK w Stanach Zjednoczonych, jeśli obecne praktyki się nie zmienią, w przyszłości może wystąpić wiele nowotworów”.

„Nasze szacunki stawiają TK na równi z innymi istotnymi czynnikami ryzyka, takimi jak spożycie alkoholu i nadmierna masa ciała” — wskazała Smith-Bindman. – „Zmniejszenie liczby skanów i zmniejszenie dawek na skan mogłoby uratować życie”.

Od 2007 r. liczba corocznych badań TK wzrosła w USA o 30 proc.

Naukowcy przeanalizowali 93 miliony badań wykonanych u 61,5 miliona amerykańskich pacjentów. Liczba badań wzrastała wraz z wiekiem, osiągając szczyt u osób dorosłych w wieku od 60 do 69 lat. U dzieci wykonano 4,2 proc. badań. Z analizy wykluczono badania w ostatnim roku życia pacjenta, ponieważ było mało prawdopodobne, aby zdążyły doprowadzić do nowotworu.

Dorośli w wieku od 50 do 59 lat mieli największą liczbę prognozowanych nowotworów: 10 400 przypadków u kobiet, 9300 u mężczyzn. Najczęstszymi nowotworami u dorosłych były nowotwory płuc, jelita grubego, pęcherza moczowego i piersi oraz białaczka. Najczęściej prognozowanymi nowotworami u dzieci były nowotwory tarczycy, płuc i piersi.

Największa liczba nowotworów u dorosłych pochodziła z tomografii komputerowej jamy brzusznej i miednicy, podczas gdy u dzieci – z tomografii komputerowej głowy. Prognozowane ryzyko nowotworu było najwyższe u osób, które przeszły tomografię komputerową, gdy miały mniej niż 1 rok. Byli 10 razy bardziej narażeni na zachorowanie na nowotwór w porównaniu z innymi osobami biorącymi udział w badaniu.

Zdaniem autorów niektóre tomografie komputerowe prawdopodobnie nie pomogą pacjentom i są nadużywane, jak w przypadku infekcji górnych dróg oddechowych lub bólów głowy bez niepokojących objawów. Należałoby unikać wykonywania bez wyraźnej potrzeby takich badań lub stosować skanowanie o niższej dawce.

„Obecnie występują niedopuszczalne wahania dawek stosowanych w tomografii komputerowej, a niektórzy pacjenci otrzymują dawki nadmierne” — podkreśliła Smith-Bindman.

Według współautorki badania, dr Malini Mahendry, ważne jest, aby rodziny rozumiały ryzyko rozwoju raka w wyniku skanów pediatrycznych. – „Niewielu pacjentów i ich rodzin otrzymuje porady dotyczące ryzyka związanego z badaniami tomografii komputerowej. Mamy nadzieję, że wyniki naszych badań pomogą lekarzom lepiej określić ilościowo i przekazać informacje na temat ryzyka nowotworu, umożliwiając bardziej świadome rozmowy przy rozważaniu korzyści i ryzyka związanego z badaniami tomografii komputerowej”.

Pokłóciły się okrutnie części ciała. No, bo kto tu rządzi?

Pokłóciły się okrutnie części ciała. No, bo kto tu rządzi?

– Toż jasne jest, że ja – burknął mózg – to ja tu myślę i wszystko kontroluję.

– Bzdura! – zaprotestowały ręce – my tu robimy najwięcej – zarabiamy na wasze utrzymanie.

– Ech – westchnęły nogi – to nasza rola rządzić, to my decydujemy, jaki kierunek obrać i dążyć w słusznym kierunku.

– My – odparły oczy – myśmy szefami – my wszystko widzimy i naprawdę nic nam nie umyka.

– Bzdura – odparł żołądek – to ja tu rządzę, wytwarzam wam wszystkim energię, ciężko pracuję i trawię. Beze mnie zginiecie…

– JA BĘDĘ SZEFEM – nagle odezwała się milcząca dotąd dupa – I JUŻ. Śmiech ogólny, że całe ciało się nie może pozbierać.

– DOBRA – odpowiedziała dupa – jak tak, to STRAJK.

I przestała robić cokolwiek. Minęło kilka godzin. Mózg dostał gorączki. Ręce opadły. Nogi zgięły się w kolanach Oczy wyszły na wierzch. Żołądek wzdęło i spuchł z wysiłku. Szybko zawarto porozumienie. Szefem została… dupa.

I tak to już jest drodzy moi:

Szefem może zostać tylko ten, co gówno robi.

autor poszukiwany

UE finansuje projekt „europejski Koran”. A my – zgadzamy się i płacimy.

UE finansuje projekt „europejski Koran”

europejski Koran

conajwazniejsze-ue-finansuje-projekt-europejski-koran

Fundusze europejskie wspierają projekt „uświadamiania roli Koranu w Europie”. Inicjatywa ta, nazwana „europejski Koran”, wzbudza protesty prawicy i niezależnych naukowców, którzy widzą w tym islamistyczny prozelityzm na rzecz Bractwa Muzułmańskiego.

Projekt „europejski Koran”

Unia Europejska, poprzez jej nowy program „doskonałość naukowa”, zarządzany przez komisyjną Europejską Radę ds. Badań Naukowych, przekazała 10 milionów euro na rzecz projektu „europejski Koran”.

Ten projekt, funkcjonujący od 2019 roku, łączy prace trzydziestu naukowców hiszpańskich, włoskich, holenderskich, węgierskich, duńskich i francuskich i ma na celu „odkryć, jak Koran wpłynął na kulturę i religię w Europie w latach 1150–1850”.

Organizatorzy prac piszą: „Nasz projekt opiera się na przekonaniu, że Koran odegrał ważną rolę w kształtowaniu różnorodności religijnej i tożsamości Europy w średniowieczu i wczesnym okresie nowożytnym i że nadal to robi”. To hasła, które rodzą pytania, gdy islamizm postępuje w całej Europie, zagrażając jedności kulturowej kontynentu.

Zwłaszcza że francuski dyrektor projektu, profesor John Tolan z uniwersytetu Nantes, jest autorem książki pod tytułem Mahomet Europejczyk i funkcjonuje blisko kręgów związanych z Bractwem Muzułmańskim. W 2019, 2020 i 2022 r. John Tolan brał również udział w wydarzeniach organizowanych przez stowarzyszenie Musulmans de France, opisanych przez badacza CNRS Haouesa Seniguera jako „przyczółek neobractwa muzułmańskiego we Francji”.

Projekt „europejski Koran” zawiera także pedagogiczny wymiar. Zorganizowano dwie wystawy, jedną w Tunezji i jedną w Wiedniu, mające na celu „pokazanie, że islam zawsze stanowił integralną część kultury europejskiej”.

Według informacji francuskiej gazety „Journal du Dimanche” kolejne wystawy tego typu są planowane we Francji, Hiszpanii, Węgrzech i Watykanie. W dodatku komiksy dla dzieci mają się także ukazać pod tytułem Safar. Historia Koranu w Europie. Ewidentnym celem jest osłabienie naturalnej nieufności Europejczyków wobec imigrantów muzułmańskich i ich roszczeń.

„Służyć retoryce Bractwa Islamskiego”

Profesor Florence Bergeaud-Blackler, antropolog i naukowiec francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych, mówi w wywiadzie dla dziennika „Le Figaro”, że projekt „europejski Koran” służy retoryce Bractwa Islamskiego. Opisuje profesora Johna Tolana jako naukowca, którego prace są wykorzystywane w celach islamistycznych: „Jest to problem dotyczący badaczy islamu, którzy, co godne pochwały, chcą zwalczać negatywne stereotypy, ale ostatecznie tworzą pozytywne stereotypy, które są równie fałszywe z naukowego punktu widzenia”. „Mówienie o europejskim Koranie nie jest zasadne z naukowego punktu widzenia, ale jest ciekawym tematem dla Bractwa Muzułmańskiego i ich projektu islamskiej Europy”, dodaje.

Co ważne, pani Bergeaud-Blackler przedstawia obraz świata naukowego podporządkowanego brukselskiej ideologii: „W świecie akademickim, jeśli chce się uzyskać finansowanie badań w naukach humanistycznych i społecznych, trzeba zwrócić się do UE, która jako jedyna ma odpowiednią siłę finansową. Aby uzyskać te środki, należy napisać wnioski w sposób zgodny z europejską polityką inkluzyjności, używać instytucjonalnego języka nowomowy…”.

Dodaje, że promuje to badaczy, „którzy spełniają oczekiwania instytucjonalne i są zgodni ze standardami, a nie prawdziwie krytyczne i innowacyjne umysły”.

Promuje także podejście polityczne i ideologiczne dostosowane do tzw. „wartości europejskich”. Na przykład aby skutecznie przekonać brukselskich urzędników, dobrze jest używać takich haseł, jak „inkluzyjność”, „różnorodność”, „dialog”, „spójność”, „otwarcie”, „dostępność”, „postęp”, „sprawiedliwość społeczna”.

To coś, co doskonale zrozumieli działacze islamistyczni, stawiając na promowanie islamu jako uciśnionej mniejszości religijnej. „W przypadku projektu »europejski Koran« taki program mógłby służyć pewnemu rewizjonizmowi historycznemu, który ma na celu przekształcenie Europejczyków w ummę (naród islamski), który ignoruje sam siebie.

Jest to marzenie Bractwa Muzułmańskiego”, alarmuje Florence Bergeaud-Blackler.

Nathaniel Garstecka