Co Iran wysadził w powietrze w środku Tel Awiwu?- Centralny kompleks wojskowy Kirya.

Co Iran wysadził w powietrze w środku Tel Awiwu?

Izrael jest wściekły z powodu materiału Fox News

to nigdy nie powinno zostać pokazane! (WIDEO)

14 czerwca 2025 r.

Iran przeprowadził w nocy potężny atak rakietowy na centralny kompleks wojskowy Kirya w Tel Awiwie, donosiły izraelskie i międzynarodowe media. Kompleks Kirya, znany również jako „izraelski Pentagon”, jest siedzibą sztabu generalnego armii izraelskiej, Ministerstwa Obrony i innych kluczowych struktur bezpieczeństwa, w tym agencji wywiadowczej Mossad.

Według doniesień Fox News, w tym miejscu wystrzelono trzy serie irańskich pocisków balistycznych. Reporter Trey Yingst, który relacjonował zdarzenie bezpośrednio z miejsca zdarzenia, opisał sytuację jako niezwykle napiętą:

„Irańczycy odpowiedzieli trzema falami pocisków balistycznych. To izraelska wersja Pentagonu — Kirya, a jeden z budynków wewnątrz tego kompleksu właśnie został trafiony” — powiedział Yingst, gdy kamera przesunęła się po uszkodzonych strukturach.

x.com/i/status/1933663697047859571

Gdy dziennikarz próbował sfilmować dotknięte budynki, izraelskie siły zbrojne przerwały filmowanie i wydaliły ekipę z miejsca zdarzenia „ze względów bezpieczeństwa”.

Uderzono w siedzibę wojskową i wywiadowczą, skala zniszczeń nieznana

Nagrania wideo z miejsca ataku pokazują rozległe szkody materialne. Lokalne źródła podają, że budynki mieszczące biura Ministerstwa Obrony, sekcje Mossadu i część kompleksu badawczego powiązanego z izraelskim programem nuklearnym zostały trafione.

Arabskie media podają również, że jednym z celów ataku mógł być podziemny bunkier, w którym – według ich źródeł – w momencie ataku przebywali najwyżsi rangą przedstawiciele władz wojskowo-politycznych kraju, w tym premier Beniamin Netanjahu.

Ryzyko dla systemu dowodzenia izraelskiej armii

Atak na Kiryę, jako kluczowe stanowisko dowodzenia, może poważnie zakłócić koordynację działań wojskowych, operacje wywiadowcze i procesy decyzyjne izraelskiego aparatu bezpieczeństwa.

Nie ma jeszcze oficjalnych informacji o ofiarach, ale można się spodziewać pilnego oświadczenia ze strony izraelskich przywódców wojskowych i politycznych w związku z atakiem, który wielu uważa za najbardziej bezpośredni irański atak na militarne serce Izraela w całej jego historii.

Wybór, tłumaczenie: Ivana Kollárová, CZ24.news

ŹRÓDŁO: Fox News/Informer

==========================

Wojciech Szewko @wszewko

Wg niepotw info: – Kompleks wojskowy Kirya został trafiony. Nie wiadomo, czy Netanjahu był w środku. – Izrael twierdzi, że przechwycił 50 pocisków. – W pobliżu siedziby Ministerstwa Obrony w Tel Awiwie wybuchł pożar. – Irańskie pociski spadły na co najmniej 7 obszarów w centralnym Izraelu.

Izrael woła na pomoc Wujka Sama!

Larry Johnson; Izrael woła na pomoc Wujka Sama!

Źródło: https://sonar21.com/the-zionists-are-crying-uncle-sam/

DR IGNACY NOWOPOLSKIJUN 15
 
READ IN APP
 
Instytut Naukowy Weizmanna w Rechowot, znany izraelski ośrodek badawczy, został uszkodzony w wyniku ostatniego ostrzału rakietowego Iranu

Początkowa euforia Izraela po piątkowych porannych atakach na irańskie cele słabnie, gdy mieszkańcy Izraela dostają smak własnego lekarstwa. Tak zachwalana przez Izrael Iron Dome to totalna klapa. Poniżej zamieściłem kilka filmów, które pokazują, jak irańskie rakiety docierają bez przeszkód.

W swoim najnowszym nagraniu wideo BORZZIKMAN informuje, że wczorajszy irański atak na izraelską wersję Pentagonu zniszczył system obrony powietrznej THAAD, który został rozmieszczony w celu „ochrony” budynku.

Izrael, z pomocą Zachodu, zaatakował Iran cyberatakiem wczesnym rankiem w piątek (czasu w Teheranie), który unieruchomił irański system obrony powietrznej. Izrael i Zachód przewidywali, że uniemożliwi to Iranowi śledzenie i atakowanie nadlatujących pocisków na kilka dni. Irańscy technicy uruchomili system w ciągu 10 godzin.

Propaganda Wioski Potiomkinowskiej generowana przez Izrael i rozpowszechniana przez zachodnie media rozpada się w szwach. Podczas gdy wielu na Zachodzie nadal wierzy, że Izrael zadał śmiertelny cios Iranowi i że Iran jest o kilka dni od upadku, irańskie siły rakietowe żyją i mają się dobrze, bombardując Izrael na potęgę. Podejrzewam, że Iran stosuje taktykę Huti, wystrzeliwując pociski balistyczne z mobilnych wyrzutni — tzn. zamiast polegać na stałych stanowiskach, Iran rozmieszcza swoje pociski w całym kraju na mobilnych wyrzutniach, których praktycznie nie da się wykryć i zniszczyć w odpowiednim czasie. Podczas gdy to piszę, Iran wystrzelił ósmą falę pocisków. Iran zamierza zaangażować Izrael w walkę odwetową, dopóki Izrael nie zaprzestanie ataków na Iran.

Inną rzeczywistością, z którą mierzy się Izrael, jest to, że Stany Zjednoczone nie mają nieograniczonych dostaw pocisków przeciwlotniczych i innej broni, które mogłyby wysłać do Izraela. Na przykład rozważmy ograniczenia systemów rakiet przeciwbalistycznych THAAD i SM-3… Stany Zjednoczone mogą wyprodukować tylko 50-75 pocisków THAAD i 60-84 pocisków przechwytujących SM-3 rocznie! Dziś przeczytałem inny raport — nie mogę go teraz znaleźć — że Stany Zjednoczone wysyłają do Izraela broń przeznaczoną dla Ukrainy. Jestem pewien, że Zełenski będzie zachwycony tą wiadomością. Jeśli ten raport jest prawdziwy, dni Ukrainy są policzone. Bez stałego wsparcia wojskowego i wywiadowczego USA Ukraina nie może kontynuować swoich operacji wojskowych przez całe lato.

Chcę przypomnieć o Umowie o Partnerstwie Strategicznym, którą Rosja i Iran podpisały 17 stycznia. Oto kluczowe sekcje dotyczące obecnej wojny z Izraelem:

Artykuł 3

3. W przypadku gdy jedna z Umawiających się Stron zostanie poddana agresji, druga Umawiająca się Strona nie udzieli agresorowi żadnej pomocy wojskowej lub innej, która mogłaby przyczynić się do dalszej agresji, i pomoże zapewnić, że powstałe różnice zostaną rozwiązane na podstawie Karty Narodów Zjednoczonych i innych stosownych norm prawa międzynarodowego.

Co to zatem oznacza? Prawo do samoobrony jest uznane w artykule 51 Karty Narodów Zjednoczonych , który pozwala krajom bronić się w przypadku zbrojnego ataku. Ta samoobrona musi być:

  1. W odpowiedzi na rzeczywisty atak zbrojny
  2. Natychmiastowe i konieczne
  3. Proporcjonalnie do zagrożenia

Atak Izraela na irańskie obiekty nuklearne, zgodnie z warunkami tej umowy, oznacza, że ​​Iran, przy wsparciu Rosji, będzie miał pełne prawo do odpowiedzi militarnej. Rosja wysłała Izraelowi i Stanom Zjednoczonym jasne ostrzeżenie… Rosja to plecy Iranu.

Artykuł 4 jest szczególnie wymowny, ponieważ przyznaje, że Rosja i Iran mają odrębne porozumienia regulujące współpracę między swoimi agencjami wywiadowczymi i bezpieczeństwa:

Artykuł 4

2. Służby wywiadowcze i bezpieczeństwa Umawiających się Stron współpracują w ramach odrębnych porozumień.

Artykuł 5 ujawnia, że ​​Rosja i Iran zgodziły się na kompleksową współpracę wojskową obejmującą wszystko, od szkoleń i ćwiczeń wojskowych po reagowanie na ataki:

Artykuł 5

1. W celu rozwijania współpracy wojskowej pomiędzy właściwymi agencjami Umawiające się Strony będą prowadzić prace przygotowawcze i wdrażać stosowne porozumienia w ramach Grupy Roboczej ds. Współpracy Wojskowej.

2. Współpraca wojskowa między Umawiającymi się Stronami obejmuje szeroki zakres spraw, w tym wymianę delegacji wojskowych i ekspertów, zawinięcia do portów okrętów wojennych i statków Umawiających się Stron, szkolenie personelu wojskowego, wymianę podchorążych i instruktorów, udział – na podstawie porozumienia między Umawiającymi się Stronami – w międzynarodowych wystawach obronnych organizowanych przez Umawiające się Strony, przeprowadzanie wspólnych zawodów sportowych, imprez kulturalnych i innych, wspólnych morskich operacji ratunkowych i ratowniczych, a także zwalczanie piractwa i zbrojnego rozboju na morzu.

3. Umawiające się Strony będą ściśle współdziałać w zakresie przeprowadzania wspólnych ćwiczeń wojskowych na terytorium obu Umawiających się Stron i poza nim, za obopólną zgodą i z uwzględnieniem obowiązujących, powszechnie uznanych norm prawa międzynarodowego.

4. Umawiające się Strony będą się konsultować i współpracować w celu przeciwdziałania wspólnym zagrożeniom militarnym i zagrożeniom bezpieczeństwa o charakterze dwustronnym i regionalnym.

Donald Trump objął urząd z poparciem milionów wyborców, którzy uwierzyli w jego obietnicę nieangażowania USA w niepotrzebne wojny zagraniczne. Wygląda na to, że łamie tę obietnicę.

Najwyraźniej niczego nie nauczył się od George’a H.W. Busha, który obiecał „żadnych nowych podatków”, a potem złamał tę obietnicę. Wyborcy mu tego nie wybaczyli. Jeśli Trump interweniuje w imieniu Izraela, prawdopodobnie spotka go podobny los polityczny; tylko zamiast nie zostać ponownie wybranym, zobaczy, jak jego poparcie polityczne wśród kluczowego segmentu jego elektoratu się rozpada.

===========================

Dziś: Białystok, Poznań, Zamość – Msze święte i pokutne Marsze Różańcowe za Ojczyznę

15.06.2024 Białystok, Poznań, Zamość – Msze święte i pokutne Marsze Różańcowe za Ojczyznę

13/06/2025przez antyk2013

Na Różańcu świętym będziemy się modlić wraz z Maryja Królową Polski o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii oraz o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu.

BIAŁYSTOK – O godz. 13.30 wyruszymy sprzed Katedry (ul. Kościelna 2), przejdziemy Rynkiem Kościuszki, ul. Lipową do Bazyliki Mniejszej p. w. św. Rocha.

POZNAŃ – początek o godz. 12.30 Msza Święta za Ojczyznę w Sanktuarium Bożego Ciała przy ul. Krakowskiej. Po Mszy Świętej Pokutny Marsz Różańcowy poprowadzi Ojciec Jerzy Garda. Zakończenie u Ojców Franciszkanów w Sanktuarium Matki Boskiej w Cudy Wielmożnej na Wzgórzu Przemysła.

ZAMOŚĆ –  o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego, po modlitwie wyruszy spod kościoła św. Katarzyny Pokutny Marsz Różańcowy.

Msza Święta za Ojczyznę w Kościele Rektoralnym Świętej Katarzyny, ul. Kolegiacka 3 o godz. 17.00

Kościół św. Katarzyny, pl. Jaroszewicza Jana, Zamość - zdjęcia

Iran uderza pociskami hipersonicznymi w Hajfę – Izrael w szoku po przełamaniu obrony

Iran uderza pociskami hipersonicznymi w Hajfę

– Izrael w szoku po przełamaniu obrony powietrznej


Iran-uderza-pociskami-hipersonicznymi-w-hajfe-izrael-w-szoku

Napięcia na Bliskim Wschodzie osiągnęły nowy, niebezpieczny poziom. W piątek 13 czerwca Iran przeprowadził bezprecedensowy atak na Izrael, wystrzeliwując falę pocisków balistycznych i hipersonicznych, które uderzyły w strategiczne cele w Hajfie i Tel Awiwie. Był to odwet za wcześniejsze izraelskie naloty na Iran, podczas których zniszczono m.in. kluczowe obiekty nuklearne i zabito wysokich rangą irańskich dowódców wojskowych.

Według doniesień z Iranu, w kierunku Izraela wystrzelono ponad 100 rakiet, w tym pociski hipersoniczne Fattah, które zdołały przełamać izraelską obronę powietrzną. Szczególnie niepokojące dla Izraela jest to, że część pocisków przeniknęła przez zaawansowane systemy obronne, takie jak Żelazna Kopuła, THAAD oraz amerykańskie systemy przeciwrakietowe.

Irańskie media przekazały, że ataki były “zdecydowaną i precyzyjną odpowiedzią przeciwko dziesiątkom celów, baz i infrastruktury wojskowej reżimu syjonistycznego”. Z kolei najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, oświadczył, że Izrael rozpoczął wojnę i nie może przeprowadzać ataków na zasadzie “uderz i uciekaj” bez poważnych konsekwencji.

W wyniku ataków w Izraelu zginęła co najmniej jedna osoba, a kilkadziesiąt zostało rannych. W Tel Awiwie odnotowano znaczne zniszczenia infrastruktury, w tym trafienie jednego z wieżowców. Izraelskie siły obronne twierdzą, że większość pocisków została przechwycona, jednak materiały wideo krążące w mediach społecznościowych zdają się pokazywać liczne eksplozje w izraelskich miastach.

Szczególnie niepokojącym aspektem ataku jest wykorzystanie przez Iran pocisków hipersonicznych Fattah, które według specjalistów są niezwykle trudne do przechwycenia ze względu na ich prędkość i zdolność do manewrowania. Pocisk Fattah, zaprezentowany przez Iran w czerwcu 2023 roku, może osiągać prędkość do 15 razy większą niż prędkość dźwięku (około 18 000 km/h) i ma zasięg do 1400 km. Nazwa “Fattah” w języku perskim oznacza “zdobywcę”, co ma symbolizować jego zdolność do przełamywania systemów obrony przeciwrakietowej.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu ostrzegł Iran, że może spodziewać się kolejnych ataków. “W ciągu ostatnich 24 godzin wyeliminowaliśmy najważniejszych dowódców wojskowych, czołowych naukowców nuklearnych, najważniejszy ośrodek wzbogacania uranu islamskiego reżimu i znaczną część arsenału pocisków balistycznych. To nie koniec” – zapowiedział.

Iran z kolei zapowiada dalszą eskalację. Wysoki rangą irański urzędnik ds. bezpieczeństwa przekazał, że “Teheran przygotowuje się do trwającej konfrontacji i zintensyfikuje ataki. Iran nie rozpoczął wojny, ale to on zadecyduje o zakończeniu tej agresji”. Dodał również, że “nigdzie w Izraelu nie będzie bezpiecznie”, a “zemsta będzie bolesna”.

Konflikt między Izraelem a Iranem wywołuje niepokój na całym świecie. Piątkowy atak doprowadził do znacznego wzrostu cen ropy, podbijając notowania Brent o ponad 8 proc., do około 75 dolarów za baryłkę. Istnieją obawy, że dalsza eskalacja może zakłócić globalne dostawy surowców energetycznych.

Szereg państw, w tym Chiny, Turcja, Japonia, Indonezja, Malezja, a także Arabia Saudyjska i inne arabskie kraje Bliskiego Wschodu, wyraziło zaniepokojenie sytuacją w regionie. Premier Kataru Mohammed bin Abdulrahman as-Sani stwierdził, że Izrael działa nierozważnie i niweczy możliwość zaprowadzenia pokoju w regionie.

Pentagon potwierdził, że Stany Zjednoczone pomagają Izraelowi w odpieraniu irańskich ataków rakietowych. To wsparcie obejmuje zarówno informacje wywiadowcze, jak i zasoby obrony powietrznej.

Obserwatorzy wskazują, że użycie przez Iran pocisków hipersonicznych Fattah może zmienić dynamikę konfliktu na Bliskim Wschodzie. Pociski te, ze względu na swoją prędkość i zdolność do manewrowania, stanowią poważne wyzwanie dla systemów obrony przeciwrakietowej, które do tej pory skutecznie chroniły Izrael.

Społeczność międzynarodowa apeluje o deeskalację konfliktu, jednak zarówno Iran, jak i Izrael zdają się być gotowe do dalszej konfrontacji. Najbliższe dni pokażą, czy uda się zapobiec całkowitej wojnie między tymi dwoma państwami, która mogłaby wciągnąć w konflikt cały region Bliskiego Wschodu.

Rząd Tuska przyznaje: „Zielony Ład” doprowadzi Polaków do biedy [jeszcze większej]

9 czerwca 2025

Rząd Tuska przyznaje: Zielony Ład doprowadzi Polaków do biedy

https://pch24.pl/rzad-tuska-przyznaje-zielony-lad-doprowadzi-polakow-do-biedy

(PCh24TV)

Rząd Donalda Tuska zaprezentował założenia Społecznego Funduszu Klimatycznego (SFK). Program o wartości 65 mld zł ma załagodzić skutki transformacji energetycznej, w tym wprowadzenia tzw. unijnej dyrektywy budynkowej i podatku od emisji dwutlenku węgla ETS2. Jak się jednak okazuje, program jest pełen wad i nie poprawi sytuacji większości narażonych na ubóstwo energetyczne.

Aż 37,5 proc. pieniędzy SFK zostanie przeznaczonych na komponent osłonowy, czyli dopłaty (w formie bonów) dla osób dotkniętych ubóstwem energetycznym. To najwyższa pula na jaką pozwalają unijne przepisy.

Decyzja jest pokłosiem raportu ekspertów Instytutu Badań Strukturalnych (IBS), którzy ocenili, że inwestycje w termomodernizację – np. program „Czyste powietrze” – nie wystarczą by zabezpieczyć Polskę przed ubożeniem. Za półtora roku bowiem wchodzi w życie unijny system handlu emisjami ETS2, który obejmie część transportu i budownictwo. Esperci wyliczyli, że równolegle ze wdrażaniem ETS 2 konieczne jest uruchomienie dopłat do rachunków za energię, które powinny objąć początkowo 2,5 mln gospodarstw o najniższych dochodach.

Okazuje się jednak, że zaprezentowany przez ministra Jana Szyszkę program drastycznie ogranicza możliwość otrzymania odpowiedniego świadczenia. Oprócz kryterium dochodowego (odpowiednio 2500 zł w gospodarstwach jednoosobowych i 1700 zł na osobę w wieloosobowych) rząd proponuje dwa dodatkowe kryteria: wiek – 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn, oraz źródło ciepła – „indywidualne lub lokalne źródło ciepła zasilane paliwami kopalnymi”.

„Według szacunków IBS efekt równoczesnego zastosowania wszystkich trzech kryteriów byłby, z punktu widzenia kosztu społecznego, piorunujący: zamiast ponad 90 proc. gospodarstw zidentyfikowanych jako ubogie energetycznie świadczenie trafiłoby do zaledwie 25 proc.” – ocenia DGP.

Źródło: gazetaprawna.pl

Kard. Burke: Dostęp do Mszy świętej trydenckiej zostanie „uwolniony”

Dostęp do Mszy świętej trydenckiej zostanie „uwolniony”?

Kard. Burke rozmawiał o tym z papieżem Leonem XIV

https://pch24.pl/dostep-do-mszy-swietej-trydenckiej-zostanie-uwolniony-kard-burke-rozmawial-o-tym-z-papiezem-leonem-xiv

(Fot: Abraxham03, CC BY-SA 4.0 , via Wikimedia Commons)

Kard. Raymond Leo Burke poinformował, że przekazał papieżowi Leonowi XIV swą prośbę dotyczącą Mszy świętej trydenckiej. Amerykański purpurat wyraził nadzieję, że papież przywróci możliwość powszechnego sprawowania Mszy świętej w klasycznym rycie rzymskim i będzie kontynuował w tym zakresie myśl Benedykta XVI.

Podczas konferencji Latin Mass Society odbywającej się w Londynie z ust kard. Raymonda Leo Burke padły zaskakujące słowa. Były prefekt Trybunału Sygnatury Apostolskiej oświadczył bowiem, że zdążył już przekazać papieżowi Leonowi XIV swoje stanowisko i prośbę w sprawie wiernych rozwijających swoją pobożność poprzez uczestnictwo w Mszach świętych trydenckich.

Purpurat podkreślił, że wyraził Ojcu Świętemu swoją nadzieję, że Leon XIV położy kres „prześladowaniom wewnątrz Kościoła” wobec „tych, którzy pragnęli oddawać cześć Bogu zgodnie z dawną tradycją rytu rzymskiego”.

„Z pewnością miałem już okazję wyrazić to Ojcu Świętemu” – powiedział kard. Raymond Leo Burke. „Mam nadzieję, że jak najszybciej zajmie się on tą kwestią i spróbuje przywrócić sytuację do stanu sprzed Summorum Pontificum, a nawet kontynuować to, co papież Benedykt XVI tak mądrze i z miłością ustanowił dla Kościoła” – wskazał purpurat.

Słowa kard. Raymonda Leo Burke padły podczas konferencji zorganizowanej przez środowisko Latin Mass Society z Wielkiej Brytanii. W wydarzeniu organizowanym w Londynie udział wziął również m.in. bp Athanasius Schneider, a także brytyjscy publicyści i eksperci: dr Tim Stanley, dr Joseph Shaw oraz James Gillick.

Źródło: x.com, YouTube

Klimatyści z Ostatniego Pokolenia do psychiatryka

Klimatyści z Ostatniego Pokolenia skierowani do psychiatryka

15.06.2025 nczas/klimatysci-z-ostatniego-pokolenia-do-psychiatryka

Za fraki i do rynsztoka - jedyna słuszna postawa wobec zielonych wariatów. Foto: PAP
Za fraki i do rynsztoka – jedyna słuszna postawa wobec zielonych wariatów. Foto: PAP

Dwóch aktywistów klimatycznych z ruchu Ostatnie Pokolenie zostało przewiezionych do szpitala psychiatrycznego po proteście na Moście Siekierkowskim w Warszawie. Klimatyści są oczywiście oburzeni, ale policja – całkiem słusznie ! – ich przyklejanie się do ruchliwej ulicy zakwalifikowała jako próbę samobójczą.

Eko-wariaci z Ostatniego Pokolenia co i rusz blokują drogi w Warszawie. Ostatnio przykleili się do asfaltu na Moście Siekierkowskim. Dwóch „klimatystów” użyło mocniejszego kleju, aby nie dało się odkleić ich dłoni w kilkanaście minut.

Cała procedura trwała więc znacznie dłużej. Po odklejeniu protestujących policja nie miała podstaw prawnych do ich zatrzymania. Znaleziono jednak pewne rozwiązanie.

Policjanci zakwalifikowali działanie tych dwóch klimatystów jako próbę samobójczą. Wezwano więc pogotowie ratunkowe i zaczadzeni klimatyczną ideologią mężczyźni trafili prosto do Centrum Zdrowia Psychicznego przy ul. Szaserów.

Spędzili tam kilka godzin. Psychiatrzy ostatecznie uznali, że nie stwierdzono u nich niepokojących symptomów ani problemów ze zdrowiem psychicznym, więc mogą iść do domu.

Jeden z klimatystów poskarżył się, jakoby od policji usłyszał, że funkcjonariusze będą podejmować kolejne próby wysyłania ich do psychiatryka.

I być może to jest sposób na odklejonych aktywistów. Kary, które dotychczas zasądzano, są po prostu śmieszne.

Nachodźca z Wenezueli miażdży oczy dziewczynie, by go nie rozpoznała. Zabił. W Toruniu.


[podobno dziewczyna żyje, potwornie, okrutnie poszarpana…;lekarze walczą. ]

======================================

Proszę Pana:

GORZEJ, niż „nachodźca”. Gorzej — bo to z całą pewnością jeden z tych niby „legalnych”, których PiS wielu nawpuszczał — i którzy dalej są ściągani przez różnych-takich Kaźmierczaków z KPP, którzy „rąk do pracy” w Polsce znaleźć nie mogą (bo marnie płacą), biedacy.

Dlatego gorzej, że taki niby „legalny” to rzekomo „sprawdzony” — więc widać, jakie to sprawdzanie — a także dlatego, że tych porąbanych Latynosów ściągnięto całkiem sporo.

https://biznes.interia.pl/praca/news-polska-rajem-dla-migrantow-z-dalekiego-kraju-ich-liczba-wzro,nId,7833113

https://26pietro.pl/polska-przyciaga-migrantow-z-ameryki-poludniowej-nowy-trend-na-rynku-pracy

A przecież to nie tylko sami Latynosi! Hindusi, Pakistany, Banglijczycy…

Kaźmierczakom zaś, regularnie rozpaczającym, że „w Polsce brak rąk do pracy” można dać dobrą radę: „daj pan to samo ogłoszenie, ale z pensją podniesioną 2-3 razy”. Ręczę za pozytywny efekt!

„Ręce do pracy” w Polsce są — a nawet chętnie wrócą z UK i Holandii — ale na pewno nie po to, aby „zap…dalać za miseczkę ryżu” w myśl zaleceń mądrali Morawieckiego

Fauci oskarżony o 107 357 przypadków spowodowania śmierci – Nowa Zelandia uderza

https://amg-news.com/breaking-fauci-indicted-for-107357-counts-of-negligent-homicide-new-zealand-drops-the-hammer-as-14-nations-issue-global-arrest-warrants

PILNE: Fauci oskarżony o 107 357 przypadków nieumyślnego spowodowania śmierci — Nowa Zelandia uderza, gdy 14 krajów wydaje GLOBALNE NAKAZY ARESZTOWANIA!


 Od naukowego „zbawcy” do międzynarodowego zbiega —  dr Anthony Fauc i teraz staje w obliczu rozliczenia obejmującego kontynenty. Świat przestał udawać, że był niewinny. Dr Fauci został formalnie oskarżony o ponad  100 000  przypadków nieumyślnego spowodowania śmierci w  Nowej Zelandii, a 14 krajów  wydało  nakazy aresztowania.  Człowiek, który dyktował globalną reakcję na pandemię, w końcu został pociągnięty do odpowiedzialności.

UPADEK GLOBALNEGO SYMBOLU – I POCZĄTEK RZECZYWISTEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI

Historia zaczyna doganiać architekta globalnej dewastacji. Dr Anthony Fauci, niegdyś chroniony przez medialny kult i polityczną ochronę, jest teraz celem rosnącego międzynarodowego tsunami prawnego. Nowa Zelandia oficjalnie oskarżyła Fauciego o 107 357 przypadków nieumyślnego spowodowania śmierci w związku z możliwymi do uniknięcia zgonami związanymi z niewłaściwym zarządzaniem pandemią, tłumionymi metodami leczenia i wymuszonymi eksperymentalnymi zastrzykami.

Ale to nie jest odosobniony przypadek. Czternaście krajów połączyło siły, wydając globalne nakazy aresztowania Fauciego, co oznacza początek tego, co wielu nazywa Norymbergą 2.0. Oskarżenia nie są już szeptane na platformach alt – są wpisywane w dokumenty prawne, wspierane przez sygnalistów, naukowców i ocalałych.

Dr Anthony Fauci, niegdyś paradujący jako twarz globalnej „nauki” i wywyższony przez instytucje, które uciszyły wszelkie sprzeciwy, jest teraz formalnie oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci na skalę wcześniej nie do pomyślenia w nowoczesnej medycynie.  

Rząd Nowej Zelandii wniósł oskarżenia w sprawie 107 357 zarzutów , co oznacza pierwsze poważne postępowanie prawne przeciwko człowiekowi powszechnie uważanemu za głównego architekta globalnej polityki COVID. Nie chodzi o zemstę polityczną — chodzi o sprawiedliwość, która została od dawna odroczona.


Za starannie wykreowanym wizerunkiem spokojnego autorytetu Fauci zorganizował politykę, która doprowadziła do katastrofalnej utraty życia , spustoszenia psychologicznego i załamania swobód obywatelskich na całym świecie. Teraz, gdy międzynarodowe nakazy aresztowania się piętrzą, a postępowania prawne nabierają kształtu, narracja ta się rozpada — a wraz z nią mit dobrotliwego doktora.

Globalne korzenie konfliktu izraelsko-irańskiego

Głębokie korzenie konfliktu izraelsko-irańskiego, które spowodują wybuch III Wojny Światowej

Wbrew pozorom, bliskowschodni konflikt jest wymierzony bezpośrednio w Chiny, które nie cofną się przed krokami zaradczymi!

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 14

Konflikt Izraelsko-Irański, stymuluje pytania o jego globalne przyczyny i znaczenie.

Tak jak konflikt ukraiński, obecna wojna na Bliskim Wschodzie, w znacznym stopniu dotyczy Chin.

Amerykańska flota lotniskowców, w dobie hipersonicznych rakiet, jest praktycznie bezużyteczna w konflikcie zbrojnym, ponieważ na pełnym morzu nie ma możliwości ukrycia się, ani możliwości obrony przed wspomnianymi rakietami. Pomimo to ciągle nadaje się doskonale do kontroli i blokowania „niepożądanego handlu” państw postronnych, jak Chin.

Z tego też powodu ChRL wiele lat temu rozpoczęła projekt „nowego szlaku jedwabnego”. Początkowo, miał on wieść przez Rosję, Ukrainę do Europy. Jednakowoż, już 2014 roku, kiedy CIA zainstalowała swój marionetkowy reżim w Kijowie, plany się zmieniły.

Chiny rozpoczęły budowę linii kolejowej do Iranu, a stamtąd do Turcji, skąd już był „rzut beretem, do Grecji. Linia kolejowa została niedawno otwarta i Chiny importują nią z Iranu ropę naftową, a eksportują swe produkty.

Chińczycy kupili port w Pireusie i planowali pociągnąć linię kolejową do Gdańska, co umożliwiłoby im „rozdysponowywanie” na całej długości, towarów przeznaczonych na rynek europejski. Do tej pory dotarli oni do Budapesztu, czemu Węgry zawdzięczają wzrost chińskich inwestycji przemysłowych na swym terytorium.

Z tego więc powodu, dla ZIK (zachodniego imperium kłamstwa), zabrzmiał ostatni dzwonek alarmowy!

Należało natychmiast zablokować tą nową drogę transportową do Europy i dalej.

Izrael rozpoczął niesprowokowany atak na Iran i tak rozpoczął się kolejny niekończący się konflikt, na wzór ukraińskiego.

Tak jak w wojnie proxy ZIK z Rosją, również w przypadku konfliktu Izraela z Iranem, zwycięstwo nie leży po stronie zachodu, niemniej jednak skutecznie blokuje ostatnią chińską alternatywę transportu lądowego.

Cel został więc osiągnięty, a Chińczykom pozostaje jedynie droga militarnej konfrontacji z ZIK, która zapewne zakończy się nuklearną apokalipsą.

Co prawda USA nie są oficjalnie w ten nowy konflikt zaangażowane, ale wydaje się, że jest to moment, w którym administracja Trumpa okazała się całkowicie bezsilna, pozwalając Deep State (CIA, biurokracji), oraz globalnej oligarchii finansowej (apostołom szatana), przejąć całkowitą kontrolę na Stanami i ich systemem zarządzania.

W świetle powyższego, rokowania dla Świata stają się coraz bardziej ponure!

Próba kradzieży zuchwałej w NBP

Próba kradzieży zuchwałej w NBP

13 czerwca 2025 Michalkiewicz Proba-kradziezy-zuchwalej-w-NBP

Czy jest jakieś poświęcenie, którego nie można by dokonać dla świętej sprawy praworządności? Takiego poświęcenia nie ma – bo dla praworządności, podobnie jak i dla demokracji nie tylko można, ale nawet trzeba poświęcić wszystko. Tak uważali nawet starożytni Rzymianie, którzy wprawdzie pogrążeni byli w sprośnych błędach Niebu obrzydłych, ale za to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji. I właśnie na taką okoliczność dysponowali sentencją: pereat mundus, fiat iustitia – co się wykłada, że niech świat zginie, byle sprawiedliwości stało się zadość. Wynika z tego, że nawet zagłada świata nie powinna nikogo powstrzymywać przed wprowadzaniem sprawiedliwości.

Toteż muszę przyznać, że walkę o praworządność, jaką w Polsce rozpętała Nasza Złota Pani z Berlina, kiedy to po spaleniu na panewce “Ciamajdanu”, jaki 16 grudnia 2016 roku zorganizowała w Sejmie Volksdeutsche Partei, żeby nie dopuścić do uchwalenia ustawy budżetowej i w ten sposób wymusić na panu prezydencie Andrzeju Dudzie rozpisanie nowych wyborów, które folksdojczom przyniosłyby oczekiwane przez niemiecką BND , a kto wie, czy nawet nie zadatkowane zwycięstwo – przybyła 7 lutego 2017 roku do Warszawy – traktuję z coraz większą obawą. Może się bowiem okazać, że to nie globalne ocieplenie, ani nawet wojna, jaką bezcenny Izrael, chroniąc swego premiera Beniamina Netanjahu przed kryminałem, rozpęta przeciwko złowrogiemu Iranowi, obsypując go swoimi atomowymi kartaczami, których, jak wiadomo, “nie ma”- co z kolei może doprowadzić do III wojny światowej i nuklearnej zagłady życia na Ziemi – tylko właśnie walka o praworządność i sprawiedliwość, będzie przyczyną końca świata.

Oto opinią publiczną wstrząsnęła informacja o napadzie na Narodowy Bank Polski, której dokonał prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pan Andrzej Piaseczny w asyście trzech jegomościów w policyjnych uniformach. Jak pamiętamy, Narodowy Bank Polski zakupił ostatnio większą ilość złota, więc nic dziwnego, że wielu marzy o uszczknięciu chociażby części tych zasobów – tymczasem władze NBP informują, że pan Andrzej Piaseczny nie domagał się złota, tylko dokumentów z posiedzeń Rady Polityki Pieniężnej. Rada Polityki Pieniężnej decyduje, jak wiadomo, jakie będą stopy procentowe. W tym celu rzuca monetą i jeśli wypadnie orzeł, to podnosi stopy procentowe, jeśli wypadnie reszka – to obniża – a jak moneta stanie na sztorc – to ani nie podnosi, ani nie obniża. Są to sprawy powszechnie znane opinii publicznej, więc nawet nie wiem, czy z takich rzutów monetą sporządza się jakieś protokoły, a jeśli nawet – to po co takie protokoły miałyby być potrzebne panu Andrzejowi Piasecznemu?

Wreszcie – jeśli nawet przez ciekawość, co to jest pierwszym stopniem do piekła, nie mógłby bez nich wytrzymać, to przecież mógł napisać do pana prezesa Glapińskiego, żeby mu kopie takich protokołów dostarczył, a pan prezes z pewnością by tej prośbie uczynił zadość – bo niby dlaczego nie, skoro każde dziecko wie, jak przebiega procedura ustalania stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego?

W tej sytuacji trudno powstrzymać się od podejrzeń, że za napadem pana prokuratora i policjantów na Narodowy Bank Polski kryje się jakiś inny, zagadkowy motyw. Nie jest przecież tajemnicą, że gabinet obywatela Tuska Donalda już dawno chciał pojmać i umieścić w areszcie wydobywczym pana prezesa Glapińskiego, żeby już żadna przeszkoda nie utrudniała mu dostępu do zasobów złota zgromadzonego w piwnicach NBP.

Okoliczność, że do napadu doszło następnego dnia po uchwaleniu przez Sejm votum zaufania dla obywatela Tuska Donalda i jego gabinetu, tylko te podejrzenia wzmaga. Chodzi o to bowiem, że losy gabinetu– czy uzyska on votym zaufania, czy nie – zależały od Polskiego Stronnictwa Ludowego – czy będzie ono głosowało za zaufaniem dla obywatela Tuska Donalda, czy przeciwnie – do czego namawiało pana prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza PiS, kusząc go obietnicą powierzenia mu stanowiska premiera. Jak wiemy, pan prezes Władysław Kosiniak-Kamysz nie dał się skusić tymi obietnicami – ale to może znaczyć tylko tyle, że obywatel Tusk Donald za tę nieustępliwość zaoferował mu więcej – i to właśnie z zasobów NBP, bo – o ile mi wiadomo – członkowie zaplecza politycznego PSL zostali wynagrodzeni za wejście do koalicji 13 grudnia stanowiskami w spółkach Skarbu Państwa już wcześniej.

No dobrze – ale jak tu przelicytować ofertę PiS nie pozostawiając śladów w Ministerstwie Finansów, które, nota bene, ma same długi? Ano – trzeba było upozorować napad na Narodowy Bank Polski. A jak upozorować? Wiadomo, że najlepiej upozorować pod pozorem legalności. A cóż wygląda bardziej legalnie, jak nie prokurator w asyście policjantów?

Tak samo myślał wielki konstruktor Trurl i jego kolega Klapaucjusz, kiedy lekkomyślnie przyjęli ofertę króla Okrucyusza – o czym pisze Stanisław Lem w „Bajce o trzech maszynach opowiadających króla Genialona”. Jak pamiętamy król Okrucyusz został aresztowany przez umundurowanych policjantów i porwany w nieznane – by w ten sposób zmusić go do wypłacenia umówionego wynagrodzenia w postaci stu worów złota – co się dokonało.

Bardzo możliwe, że obywatel Tusk Donald czytał „Cyberiadę” Stanisława Lema i stąd zaczerpnął inspirację do napadu na Narodowy Bank Polski w wykonaniu prokuratora z Prokuratury Okręgowej w Warszawie i trzech policjantów. Dodatkową poszlaką, wskazującą, że tak właśnie mogło być, jest reakcja prezesa NBP, pana prof. Glapińskiego. Poinformował on, że – po pierwsze – wszystkie rzekomo interesujące pana prokuratora dokumenty były przygotowane i zostałyby udostępnione w ramach istniejących procedur, a po drugie – że o zaistniałej sytuacji poinformuje Europejski Bank Centralny.

Zwraca uwagę okoliczność, że pan prof. Glapiński ani słowem nie wspomina o złożeniu zawiadomienia do prokuratury. Jest to całkowicie zrozumiałe. Skoro w ramach przekształcania demokracji walczącej w demokrację wojenną, zgodnie z sugestią Judenratu, przekazaną za pośrednictwem pana red. Tomasza Piątka, który wystąpił tu jako postillon d`amour – prokuratura pod przewodnictwem pana ministra Adama Bodnara z czarnym podniebieniem, stała się rodzajem organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, więc nie ma najmniejszego sensu zawiadamianie jej o czymś, o czym przecież nie może nie wiedzieć. A przecież to dopiero początek drugiego etapu funkcjonowania gabinetu obywatela Tuska Donalda. Czego jeszcze możemy spodziewać się w ciągu najbliższych dwóch lat?

Ambasadorowie Polski na motocyklach – reportaż z podróży do Iranu

Ambasadorowie Polski na motocyklach – reportaż z podróży do Iranu

Agnieszka Piwar 2025-05-25

https://piwar.info/ambasadorowie-polski-na-motocyklach-reportaz-z-podrozy-do-iranu/

Przejechali na motocyklach przez 15 krajów, aby dotrzeć do Iranu. Po powrocie do domów średni przebieg – zależnie od miasta zamieszkania – wynosił od 12 do 13 tysięcy kilometrów. Mowa o uczestnikach III Rajdu Pamięci Armii gen. Andersa, cyklicznym wydarzeniu zainicjowanym przez Stowarzyszenie Kocham Polskę, które podąża śladami Polaków ewakuowanych z Syberii podczas II wojny światowej.

W 1942 roku, w ówczesnej Persji, blisko 120 tysięcy naszych rodaków znalazło bezpieczną przystań. Wśród nich było wiele dzieci, także sierot i półsierot. Miałam okazję poznać część z nich – już jako seniorów. Iran wspominali jako prawdziwy raj na ziemi, gdzie spotkali się z ogromną życzliwością miejscowej ludności.

Niestety nie wszyscy rodacy przeżyli tułaczkę po wydostaniu się z ZSRR. Wycieńczeni, zmarli w drodze do ojczyzny. Irańczycy do dziś dbają o ich groby i polskie cmentarze. Uczestnicy motocyklowej wyprawy odwiedzili te miejsca i podziękowali Irańczykom za okazaną dobroć. W ten sposób Rajd stał się przykładem wzorowej postawy i budowania oddolnej dyplomacji.

WYPRAWA Z MISJĄ

Motocyklistom towarzyszyłam z kamerą, aby uwiecznić to historyczne wydarzenie w filmie dokumentalnym. W trakcie wyprawy regularnie zamieszczałam relacje w mediach społecznościowych, co wywołało sporą sensację wśród polskich odbiorców – udostępnienia, lajki i komentarze szybko podbijały ich popularność.

Publikowałam relacje z polskich cmentarzy w Iranie oraz krótkie filmiki z pogodnym przesłaniem. Na przykład zamieściłam wideo, na którym irańscy oficjele wręczali czerwone róże przybyszom z Polski. Te urocze gesty z kwiatami towarzyszyły nam niemal na każdym kroku w Iranie. Innym razem pokazałam, jak irańskie kobiety z małymi dziećmi spontanicznie siadały na motocykle naszych chłopaków i radośnie pozowały do zdjęć.

W Iranie najczęściej nosiłam ciemne okulary. Po pierwsze – z powodu rażącego słońca, po drugie – by ukryć wzruszenie. Wciąż miałam w pamięci poruszające rozmowy z Polakami, którzy kilkadziesiąt lat temu znaleźli tam schronienie. Wśród nich była Maria Gordziejko, która zaszczyciła nas swoją obecnością podczas uroczystości inaugurującej Rajd przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

Pani Maria podzieliła się z nami przejmującym świadectwem niezwykłej dobroci narodu perskiego, której osobiście doświadczyła w dzieciństwie. Ci ludzie, sami dotknięci wojenną biedą, z naturalną empatią dzielili się z wycieńczonymi Polakami owocami i chlebem. Dlatego kiedy i ja doświadczyłam irańskiej życzliwości, wzruszenie ogarniało mnie podwójnie.

Do tej pory zwiedziłam już wiele krajów, spotkałam mnóstwo ciekawych ludzi i relacjonowałam wyjątkowe wydarzenia, ale to, co zobaczyłam w Iranie, poruszyło mnie najmocniej. W czasie, gdy ten kraj jest demonizowany na arenie międzynarodowej, Irańczycy – najbardziej życzliwy naród, jaki znam – za pośrednictwem polskich motocyklistów zaapelowali do świata: „Nie chcemy wojny!”

Wideo z tym pokojowym przesłaniem, zwieńczone sceną, w której irańska dziewczynka w stroju ludowym wręcza bukiet kwiatów Michałowi Szelidze, prezesowi Stowarzyszenia Kocham Polskę, zamieściłam na Facebooku, X (Twitterze), Telegramie, TikToku i innych platformach. Euforii w komentarzach nie było końca.

Media głównego nurtu w Polsce, które przemilczały nasz rajd do Iranu, zazwyczaj serwują odbiorcom złe wiadomości. Gdy natomiast opublikowałam coś tak pięknego, jak serdeczne przyjęcie Polaków i wyrażane przez Irańczyków pragnienie pokoju, reakcje moich obserwatorów pokazały mi, że wielu ludzi ma dość przygnębiających informacji i pragnie zobaczyć coś pozytywnego.

Co znamienne, irańskie media niemal na okrągło relacjonowały naszą motocyklową ekspedycję z Polski. Wzbudzaliśmy tam ogromną sensację i autentyczny podziw za włożony trud w tę niełatwą wyprawę.

ŚLADAMI PAMIĘCI

Wzruszającym momentem było wręczenie darów sierocińcowi w Isfahanie. W ten symboliczny sposób nasi rajdowcy chcieli wyrazić wdzięczność za opiekę nad polskimi sierotami podczas II wojny światowej. Isfahan zapisał się w historii jako „Miasto Polskich Dzieci”.

Patrząc na postawę motocyklistów, ogarniała mnie duma. Wypełnili bowiem polskie obowiązki, o których nie zawsze pamiętają przedstawiciele państwowi. Pamiętam, jak w 2014 roku odsłonięto Tablicę Wdzięczności Narodowi Irańskiemu za pomoc uchodźcom armii gen. Andersa. Umieszczono ją na skwerze przy Ogrodzie Krasińskich w Warszawie, niedaleko pomnika upamiętniającego Bohaterów Bitwy o Monte Cassino.

Uroczystość zgromadziła ocalonych Polaków, kombatantów, duchowieństwo oraz przedstawicieli polskich władz. Stronę irańską reprezentował personel misji dyplomatycznej. Na tę wyjątkową okazję prosto z Iranu przyjechał także burmistrz miasta Bandar-e Anzali, dawniej Pahlawi.

Sęk w tym, że tablicę ufundowała osoba prywatna – Władysław Czapski, założyciel Stowarzyszenia „Dzieci Isfahanu”. Z jego inicjatywy powstał Komitet Organizacyjny Środowiska Ocalonych przez Naród Irański.

Wyprawa do Iranu, zorganizowana przez Stowarzyszenie Kocham Polskę, to kolejny przykład oddolnej inicjatywy, w której Polacy biorą sprawy w swoje ręce. To swoista sztafeta pokoleń. Nasi dzielni motocykliści poświęcili swój czas – rajd trwał ponad trzy tygodnie, z czego tydzień to przejazd przez Iran; przeznaczyli na to także spore środki – wyprawa przez tyle krajów to niemały wydatek.

I wreszcie, choć rajd był bogaty w duchowe przeżycia, okazał się bardzo trudny fizycznie. Trafialiśmy na skrajnie ciężkie warunki: trudne do pokonania góry, ulewne deszcze, palące słońce, potężny wiatr wytrącający z równowagi, burze z piorunami, a nawet burzę piaskową. Bywały momenty, gdy śmierć zaglądała nam w oczy.

Z jedną z grup utknęłam w górach Iranu – z powodu potężnej ulewy i burzy nie mogliśmy jechać dalej, a była już noc. Opiekujący się nami Irańczyk, Reza, spontanicznie zorganizował nocleg w przydrożnym barze. Dopiero rano, gdy zrobiło się jasno, dotarło do nas, jak wielkie niebezpieczeństwo nam groziło – tuż obok drogi były głębokie skarpy i przepaście. Jazda w takich warunkach nocą mogła skończyć się tragicznie.

W drodze do Iranu często spaliśmy w warunkach polowych, więc gdy padał deszcz, nie było jak wysuszyć ubrań. Nazajutrz rajdowcy wsiadali na motocykl w mokrych kombinezonach – to ogromne poświęcenie i obciążenie dla organizmu. Pragnienie pokonywania trudności zrozumie tylko ten, kto ma w życiu pasję i odwagę, by ją realizować.

Domyślam się, ile stresu przeżywają bliscy motocyklistów w swoich domach. Każdy, kto ma choć odrobinę wyobraźni, wie, że takie wyprawy to ogromny wysiłek i niemałe ryzyko. Z drugiej strony mają powody do dumy – ich mężowie i ojcowie godnie reprezentują Polskę.

WIELKIE PRZEDSIĘWZIĘCIE

Na szczęście organizatorzy wykazali się rozsądkiem, bo zabrali ze sobą najbardziej doświadczonych motocyklistów, którzy wcześniej szlifowali swoje umiejętności na Międzynarodowych Motocyklowych Rajdach Katyńskich.

Przy okazji warto wspomnieć, że wyprawa do Iranu wpisuje się w kontynuację dzieła śp. Wiktora Węgrzyna, założyciela i komandora Rajdów Katyńskich. Poznałam obie inicjatywy od środka, więc mam pewien ogląd tej sprawy. Poza tym dostrzegłam w Michale Szelidze, liderze naszej grupy, cechy, które również wyróżniały Wiktora.

Michał, mimo młodego wieku (był najmłodszym uczestnikiem rajdu), nie tylko okazał się świetnym organizatorem, lecz także dysponuje silną i stabilną osobowością, dzięki czemu inni go słuchają. To kluczowe na tego typu wyprawach, gdzie trzeba zachować hierarchię, porządek i dyscyplinę.

Na takich rajdach nie ma miejsca dla słabeuszy i mięczaków. Trzeba mieć odporność fizyczną i psychiczną. I wreszcie, należy rozumieć po co się jedzie i dla jakiej sprawy jest ten cały trud.

Wojciech Borzym, komandor III Rajdu Pamięci Armii Gen. Andersa, spisał się na medal. Nie opuszczał go przy tym humor ani dobre samopoczucie, co podbudowywało pozostałych uczestników. Komandor wyprawy do Iranu – na co dzień burmistrz Drohiczyna – potwierdził swoją postawą, że wielkie idee dodają skrzydeł.

Benek i Ania z firmy Verifis zadbali o wszelkie rajdowe gadżety dla motocyklistów. Przygotowali również bus Stowarzyszenia – jego wnętrze przystosowano m.in. do funkcji kuchni polowej, a z zewnątrz pojazd został oklejony polskimi symbolami w biało-czerwonych barwach oraz mapą naszej długiej trasy. Dzięki takiemu przygotowaniu byliśmy jeszcze bardziej zauważalni we wszystkich krajach, przez które przejeżdżaliśmy.

Całe przedsięwzięcie nie doszłoby do skutku z takim rozmachem, gdyby nie życzliwość i pomoc irańskiego korpusu dyplomatycznego. Dr Hossein Gharibi, ambasador Iranu w Polsce, od samego początku był nam bardzo przychylny, co zaowocowało sprawną współpracą.

Z rekomendacji pana ambasadora naszą wyprawą zaopiekowała się agencja turystyczna „Fotros”. Jeszcze w Warszawie, w siedzibie ambasady, odbyło się spotkanie z przedstawicielami irańskiej organizacji oraz kierownictwem Stowarzyszenia Kocham Polskę.

Niezawodna ekipa, którą kierował Hossein wraz Mehdim, była do naszej dyspozycji przez cały pobyt w Iranie. Ich pomoc okazała się nieoceniona: zapewnili sprawne przejście przez granicę, załatwili formalności, organizowali tankowanie, noclegi oraz zwiedzanie historycznych miejsc, itd.

Co najważniejsze, Irańczycy dołożyli wszelkich starań, abyśmy mogli odwiedzić ważne dla nas miejsca pamięci – polskie cmentarze, dawny polski sierociniec oraz historyczny port w Pahlawi, gdzie przypływały statki z ewakuowanymi z Syberii Polakami. Towarzyszyła nam przy tym godna oprawa, w tym uroczyste powitania przez dostojnych przedstawicieli Iranu, na przykład gubernatorów.

Pracę agencji wspierał Klub Turystyczny i Samochodowy Islamskiej Republiki Iranu (Touring & Automobile Club of the Islamic Republic of Iran) – którego głównym zadaniem było wysyłanie motocyklistów, aby witali nas przed wjazdem do każdego miasta.

RÓŻNE ŚWIATY

Szczególnie pomocna była eskorta przez irańskie miasta, do której obok lokalnych motocyklistów przyłączała się policja. Nie wiem co byśmy zrobili bez ich zaangażowania, gdyż na irańskich ulicach (kto pierwszy ten lepszy) panują zupełnie inne zasady niż w Europie. Z jednej strony jest tam wielki chaos, z drugiej strony jednak nie widziałam ani jednego wypadku czy stłuczki, więc jakoś to działa.

Wydawało się, że każdy tam jeździ jak chce, a jednocześnie nie zauważyłam między kierowcami żadnych kłótni czy agresji. W niektórych miastach nie było nawet sygnalizacji świetlnej – zamiast tego niezliczona ilość progów zwalniających.

Na polską kieszeń szczególnie cieszą irańskie ceny paliw. Podczas naszego pierwszego tankowania odnotowałam następujące przeliczniki: olej napędowy (ON) za około 0,27 zł/l, benzyna subsydiowana (do 60 l miesięcznie) za około 1,34 zł/l oraz benzyna niesubsydiowana (powyżej 60 l miesięcznie) za około 2,69 zł/l. Nasza ekipa miała jeszcze taniej, bo w sumie za 50 euro zatankowaliśmy wtedy do pełna wszystkie motocykle (30 sztuk) oraz 2 auta.

Nietrudno się domyślić, że przy tak korzystnym przeliczniku cen paliw, Irańczycy mogą liczyć również na wyjątkowo tanie taksówki zamawiane przez aplikacje, takie jak Snapp. Dla zobrazowania: przejazd z lotniska Teheran-Mehrabad, obsługującego loty krajowe, do centrum miasta – na trasie liczącej około 10 kilometrów – kosztuje niespełna 2 euro. Tradycyjne taksówki są wprawdzie nieco droższe, ale wciąż pozostają bardzo przystępne cenowo. Za kurs z centrum stolicy na najbliższe lotnisko międzynarodowe, oddalone o około 50 kilometrów, pasażer zapłaci mniej więcej 10 euro.

Oczywiście średnie zarobki Irańczyków są znacznie niższe niż w Europie. Niemniej jednak ceny w tym kraju zdecydowanie powinny zachęcać turystów do odwiedzin. Dla przykładu: każdy uczestnik rajdu zapłacił zaledwie 50 euro za obiadokolacje na cały tydzień, co w przeliczeniu daje około 7 euro dziennie. A jedliśmy – smacznie i do syta – w wykwintnych restauracjach, na najwyższym poziomie. W żadnym z pozostałych 14 krajów, które mijaliśmy po drodze, nie dało się zjeść równie dobrze za taką cenę.

Orientacja w irańskich pieniądzach była dużym wyzwaniem, gdyż trwa tam proces reformy walutowej, mający na celu zastąpienie riala nową jednostką – tomanem. Widziałam, że na jednym banknocie widnieją dwa nominały – stary i nowy. Oficjalną walutą są riale, ale w praktyce posługują się tomanami, czyli np. 10 milionów riali to 1 milion tomanów. 1 000 000 tomanów to ok. 10 euro, 100 000 tomanów (czyli 1 milion riali na banknocie) to ok. 1 euro. Jednak głowy nie dam, że dobrze to zrozumiałam.

Po powrocie do Polski zapytałam sztuczną inteligencję o komentarz w tej zagmatwanej sprawie. «W maju 2025 roku Bank Centralny Iranu ogłosił, że planuje usunięcie czterech zer z riala, co oznacza, że 1 nowy toman będzie równy 10 000 riali. Ta zmiana ma na celu uproszczenie transakcji finansowych i dostosowanie oficjalnego systemu walutowego do powszechnie stosowanej praktyki wśród Irańczyków, którzy od dawna używają terminu „toman” w codziennych transakcjach, mimo że oficjalną walutą pozostaje rial.»

Kwestie materialne i logistyczne odłóżmy na bok. Najważniejsze były spotkania z ludźmi. Irańczycy – od oficjeli po zwykłych przechodniów – reagowali na przybyszów z Polski nadzwyczaj serdecznie. Zagadywali nas z ogromną kulturą osobistą. Miałam wrażenie, jakby niemal każdy chciał zrobić sobie z nami zdjęcie – przy czym zarówno mężczyźni, jak i kobiety byli w tym bardzo taktowni, dalecy od nachalności. Po prostu byli nas ciekawi i okazywali to w niezwykle uprzejmy sposób.

ODKŁAMAĆ PROPAGANDĘ

Przy okazji pragnę zdementować pewne mity, powielane przez zakłamane media na Zachodzie. W Iranie chrześcijanie nie są prześladowani, o czym zapewniali nas Ormianie z Isfahanu, gdzie przyjął nas na poczęstunek sam biskup. W Teheranie odwiedziliśmy nuncjusza apostolskiego, co potwierdza istnienie oficjalnych stosunków dyplomatycznych Iranu z Watykanem.

Każdego dnia rajdowi kapelani odprawiali w Iranie Eucharystię dla polskich motocyklistów. Irańczycy widzieli te celebracje, a niekiedy byli tuż obok – na przykład podczas uroczystości na polskim cmentarzu, gdzie wspólnie z nami oddawali hołd spoczywającym tam Polakom.

Irańskie kobiety nie są gnębione ani tłamszone. Wręcz przeciwnie – pełnią ważne funkcje i cieszą się dużym poważaniem. Podczas wizyt na uniwersytetach mogliśmy się przekonać, że uczelnie wyższe są zdominowane przez kobiety, które posyłały w naszą stronę promienne uśmiechy. Wśród licznych dziennikarzy towarzyszących naszej wyprawie większość stanowiły właśnie kobiety.

Podczas całego pobytu w Iranie nie doświadczyłam ani jednej nieprzyjemnej czy niebezpiecznej sytuacji ze strony drugiego człowieka. Na każdym kroku spotykała nas życzliwość, która w najmniejszym stopniu nie była udawana (po moich doświadczeniach z ludźmi jestem wyczulona na ewentualny fałsz).

Irańczycy to ludzie pokojowo nastawieni, dumni ze swojej długiej historii, przebogatej kultury i silnej tożsamości. Przy tym są ciekawi świata i otwarci na innych. Bolączką pozostają bezduszne sankcje, które trzymają ten kraj w izolacji. Ogromnym utrudnieniem jest blokada bankowości – turysta z Europy nie może tam płacić kartą ani nawet wyjąć gotówki z bankomatu.

Ostatniej nocy w Iranie zatrzymaliśmy się w hotelu, w którym akurat odbywało się wesele. Natychmiast zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie, przy czym zgodnie z irańskim zwyczajem kobiety i mężczyźni bawią się osobno. Oddzieliłam się od naszych motocyklistów i poszłam na kobiecą część imprezy. Iranki przyjęły mnie bardzo ciepło. Bawiły się fantastycznie – z tańcami włącznie – i to wszystko bez kropli alkoholu.

Zabawa i tańce na trzeźwo były też u panów. Nazajutrz Zbigniew Jarząbek, który przez cały rajd bezpiecznie przewoził mnie swoim autem, opowiedział, jak wyglądało wesele w części przeznaczonej dla mężczyzn. Najbardziej poruszyła mnie scena, w której wspomniał o rozmowie z młodym Irańczykiem – jednym z gości.

Mężczyzna zaczął mówić o groźbie wojny przeciwko Iranowi. Był wyraźnie przerażony. Perspektywa napaści na jego kraj nie jawiła mu się jako abstrakcyjna możliwość, lecz jako realne zagrożenie – bezpośredni skutek polityki państw dążących do unicestwienia Iranu.

To nie była zwykła rozmowa, lecz świadectwo lęku, który przenika codzienność ludzi żyjących pod presją obcych interesów i w cieniu nieustannej groźby zbrojnej interwencji. Nie powinno to być losem tak otwartego, gościnnego i pokojowo nastawionego narodu. Irańczycy absolutnie na to nie zasłużyli.

Agnieszka Piwar

tutaj można postawić kawę autorce

Wkrótce dodam więcej zdjęć…

Diabelska sprawiedliwość zwana leworządnością

Diabelska sprawiedliwość zwana leworządnością

Autor: CzarnaLimuzyna , 14 czerwca 2025

AIX

Konto ministra niesprawiedliwości na platformie X wypluwa regularnie coś, co można określić gadzią mową – pełną manipulacji zawierającej fałszywe połączenie sztucznych słów z nieadekwatnym desygnatem. Gadzi język ma mamić i straszyć mieszkańców Ukro-Polin czyli nowego tworu powstałego na terenie Polski, który jak pasożyt skolonizował arterie polskiego organizmu, kierując przepływem pieniądza.

Jednak tzw. lewo-rządność z którą mamy do czynienia narodziła się dużo wcześniej.

Jedną z głównych zasad na której opiera się dzisiejsza lewo-rządność i z której czerpie pożywkę jest następujące stwierdzenie oparte na mniemanologii Trybunału Konstytucyjnego III RP:

Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością.

Jeżeli nie prawda, to co? I tu wypada przypomnieć wszystkim katolikom – jeżeli sam Bóg mówi o sobie „ jestem prawdą” to należy się zastanowić co może stać wyżej od Boga? Co jest ważniejsze od prawdy o Bogu i od prawdy o człowieku? Każda konstrukcja filozoficzna – logiczna – prawna stawiająca ponad prawdę jakąkolwiek wartość jest przejawem diabelskiego fałszu.

Tymczasem zwolennicy lewo-rządności twierdzą:

Myśmy w swoich orzeczeniach powiedzieli, że najwyższą wartością jest godność, a nie prawda. […] Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością.

Nietrudno jest przewidzieć skutki tej lewicowej aberracji, która fałszuje i w końcu rujnuje system prawny w Polsce czego przykładem było ostatnie uchwalenie ustawy z nienawiści. Z nienawiści do prawdy. Ustawa była przedstawiana pod fałszywą, propagandową nazwą  „ o mowie nienawiści”.

Uważam, że prócz aspektów filozoficznych i ideologicznych aspekt psychologiczny pełni ważną rolę w zrozumieniu dynamiki tej patologii.

Na koniec przytoczę zamieszczony już na naszych łamach fragment refleksji prof. Bogusława Wolniewicza na ten właśnie temat, wyjaśniający istotę problemu.

====================

“O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności” Prof. Bogusław Wolniewicz

„Humanizm”

Czynione są herkulesowe wysiłki – jak chociażby narzucanie Europie tzw. Karty praw podstawowych proklamowanej na konferencji Rady Europejskiej w Nicei 7 grudnia 2000 r. – by przerobić chrześcijański normotyp [dziwoląg językowy; pewnie coś między zasadą a dogmatem?? md] cywilizacyjny na bezkonfliktowo „humanistyczny”. Ma być tylko jedna wartość naczelna, której służą wszystkie inne. Tym aksjologicznym supremum jest CZŁOWIEK. Pozostałe wartości, dotąd naczelne, stają się wobec tego absolutu instrumentalne, a wśród nich prawda i prawdomówność. Prawda ma być cenna tylko o tyle, o ile służy człowiekowi. To on rzuca na nią swój nieziemski blask, nie ona na niego.

Absolut CZŁOWIEK występuje zwykle pod postacią swoich awatarów, wcieleń bardziej przystępnych: jako „życie ludzkie”, jako „osobowość”, albo jako „osoba ludzka”, a ostatnimi laty także jako „godność”. Zawołanie, że „życie jest wartością najwyższą”, słychać w krąg, a „godność ludzka” stoi na samym czele owej Karty jako jej Artykuł 1. W tym samym roku ukazał się również Manifest humanistyczny 2000 promulgowany przez jakąś Międzynarodową Akademię Humanizmu przy prowincjonalnym uniwersytecie stanowym w Buffalo, USA – licha imitacja Manifestu Komunistycznego z 1848 roku. Wśród dziewięciu „kluczowych zasad etyki humanizmu” znajdujemy tam jako przykazanie pierwsze, że „wartością naczelną jest godność i autonomia jednostki” (s. 31 wydania polskiego przez „Książkę i Prasę”).

Prawda ma podlegać awatarowi „godności”, on nią zawiaduje. Polski Trybunał Konstytucyjny obwieścił w grudniu 2006 r. ustami swojego przewodniczącego, sędziego Jerzego Stępnia, taką oto zdumiewającą nowość: „Myśmy w swoich orzeczeniach powiedzieli, że najwyższą wartością jest godność, a nie prawda. […] Prawda nie jest w naszym porządku konstytucyjnym najwyższą wartością”. (Por. T. Sommer: Wolniewicz – Zdanie własne. Warszawa 2010, s. 207.) Animuszu przeciw prawdzie dodała sędziemu Stępniowi zapewne owa Karta, a może też ów Manifest, bo wątpliwe, by tę nową zasadę wymyślił sam; choć nie wątpimy, że faktycznie i on, i cały ten lewoskrętny Trybunał zasadę tę stale realizował i dalej realizuje. W wyjaśnieniu przewodniczącego TK RP znalazła wyraz nowa zasada: zasada „humanistycznej” prawdomówności. Jak widać, brzmi ona tak: (H) Należy mówić prawdę, chyba że nie służy to godności człowieka. Gdy więc nie służy, wolno mówić nieprawdę, albo prawdę tłumić – wedle uznania.

Pierwsza nasza obiekcja wobec zasady H jest taka: zasada H to hasło na krótką metę. Na dalszą tłumienie prawdy nie służy nigdy „człowiekowi”, tylko jakimś skrycie partykularnym interesom. Okupione zaś jest trwałą szkodą społeczną: zatruwa normotyp zgodą na kłamstwo jako powszechnie akceptowany styl życia. Olbrzymim przykładem jest tu kłamstwo reklamy, szczególnie drastyczne w przypadku reklamy leków. Inny przykład daje medycyna, gdy lekarz „z litości”pociesza pacjenta kłamstwem – doraźnie i na krótko, a trwale i na długo podcina tą pociechą zaufanie społeczne do medycyny w ogóle. W ten sposób wielkie dobro poświęcane jest dla małego. Trwoni się tzw. w dzisiejszym utylitarnym żargonie „kapitał społeczny”, czyli dobra moralne nagromadzone przez wieki w chrześcijańskim normotypie cywilizacyjnym.

Po drugie: zasada H stwarza sofistycznie pewien pozór logiczny. W zasadzie Z niewiadome si wskazywały, że wszelkie odejście od mówienia prawdy wymaga osobnej obrony i dyskusji nad sytuacją, która miałaby je usprawiedliwiać. Tymczasem zasada H załatwia sprawę na pozór za jednym zamachem, ustalając pojęcie sytuacji etycznie anormalnej jako takiej, w której powiedzenie prawdy uszkadzałoby czyjąś godność. Ta sofistyczna niby-precyzacja pełni dwie funkcje: (a) nadaje dyskusjom nad niewiadomymi si skręt z góry „humanistyczny”, w duchu owej Karty, której jest skrytą propagandą; (b) daje łatwą wymówkę godnościową – też jak owa Karta, przy całkowicie niesprecyzowanym pojęciu „godności” – arbitralnym decyzjom politycznym, jak to miało np. miejsce, gdy TK „bronił godności człowieka” utrącając z pomocą zasady H ustawę lustracyjną.

Wreszcie po trzecie i najważniejsze: zasada H miesza godność człowieka z jego reputacją – z jego wizerunkiem społecznym. Jak prawda miałaby szkodzić czyjejkolwiek godności? W przeciwieństwie do fałszu, prawda zgadza się logicznie z każdą inną prawdą. Zatem nie zgadzać się może tylko z jakimś fałszem, czyli tutaj z czyjąś podrabianą godnością. Szkodzi wtedy jedynie atrapie godności, jaką jest fałszywa reputacja takiego osobnika.

Promulgowanie przez Trybunał Konstytucyjny zasady H jest licencją na sądowe podtrzymywanie – jak w przypadku „Bolka” – takich atrap i podrabianych wizerunków. Jest też dźwignią dla coraz bujniej pleniącego się „godnościowego” pieniactwa, oraz dla idącego z nim dławienia społecznej krytyki. Wszelka bowiem ostrzejsza krytyka może zostać uznana za szkodliwą dla czyjejś reputacji. Godności żadna prawda nie szkodzi, ani kłamstwo nie pomaga, a reputacji owszem.

________________________________________

Bogusław Wolniewicz O pojęciu kłamstwa i zasadzie prawdomówności

Ludzie i kobiety

Szanowni Państwo! 

Oto dwudziesty drugi w tym roku SOBOTNIK. 

Ludzie i kobiety 22/2025(726)

Jak najszybciej można odróżnić swoich od wrażych, przerzucając kanały telewizyjne? Nasz dziennikarz albo polityk powie, co wydarzyło się na Ukrainie, a ichni „w Ukrainie”. Gdyby udało się rozszerzyć tę zamianę z „na Mazowszu” „w Mazowszu”, selekcja byłaby jeszcze łatwiejsza, bo mogłaby dotyczyć również spraw krajowych. 

Niestety, wymagałoby to konsekwencji, o którą TRZASKOPODOBNYCH nie podejrzewamy.


Natomiast rozróżniaczom pięćdziesięciu paru płci coś się jednak udało. Nie powiodło się wybudowanie w szkołach aż tylu toalet, ale mają inne osiągnięcie, z którego i feministki powinny być dumne. Zaczęto bowiem odróżniać Polki od Polaków i to po obydwu stronach barykady. Wzięło się to być może ze zwrotu: „Panie i Panowie”, który można zastąpić słowem „Państwo”, ale to zupełnie co innego, niż podział narodu.

Jeżeli wśród Polaków nie ma Polek, to dlaczego miałyby być kobiety wśród ludzi? Przez prostą analogię, wychodzi na to, że ktoś, kto zwraca się do Polek i Polaków, faktycznie kobiet do ludzi nie zalicza.


Poprawnie wygląda to tak: Panie + Panowie = Państwo; Polki + Polacy = Polacy; Ludzie + Kobiety = Ludzie.

Z pozdrowieniami

Małgorzata Todd           www.mtodd.pl

Królowa BONA umarła! „Przełomowe badanie”. Glifosat powoduje raka…

Przełomowe badanie.

Nowotwór prosto ze sklepowej półki.

Popularny związek powoduje raka

w dawkach dotychczas uznawanych za bezpieczne

14.06.2025 nczas/nowotwor-prosto-ze-sklepowej-polki-powoduje-raka

glifosat sklep nowotwór
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay (kolaż)

Narażenie na działanie glifosatu nawet w dawce dotychczas uważanej za bezpieczną prowadzi do częstszego występowania nowotworów, także tych rzadkich – wynika z przełomowego badania przeprowadzonego przez naukowców ze Stanów Zjednoczonych oraz Europy.

W streszczeniu badania podkreślono, że herbicydy na bazie glifosatu „są najczęściej stosowanymi na świecie środkami do zwalczania chwastów”. Wskazano, że po doniesieniach o potencjalnie rakotwórczym wpływie glifosatu Instytut Ramazzini uruchomił globalne badanie.

W badaniu sam glifosat oraz dwa preparaty na jego bazie, czyli Roundup BioFlow stosowany w Unii Europejskiej oraz Ranger Pro używany w USA podawano szczurom. Badanie rozpoczęto w szóstym dniu ciąży poprzez narażenie matki, a zakończono w 104 tygodniu życia szczurów.

Glifosat serwowano gryzoniom w trzech dawkach, czyli: dopuszczalnego dziennego spożycia wynoszącego 0,5 mg/kg masy ciała/dzień, 5 mg/kg masy ciała/dzień oraz 50 mg/kg masy ciała/dzień. „Dawki te są obecnie uważane za bezpieczne przez agencje regulacyjne i odpowiadają dopuszczalnemu dziennemu spożyciu (ADI) w UE oraz poziomowi bez obserwowanego szkodliwego działania (NOAEL) w UE dla glifosatu” – podkreślono na stronie glyphosatestudy.org.

Co się okazało? W każdej z trzech badanych grup zauważono istotnie, zależnie od dawki, zwiększoną częstość występowania nowotworów, w tym tych rzadkich, w porównaniu z grupą kontrolną.

„Nowotwory te występowały w tkankach limfatycznych (białaczka), skórze, wątrobie, tarczycy, układzie nerwowym, jajnikach, gruczole sutkowym, nadnerczach, nerkach, pęcherzu moczowym, kościach, trzustce, macicy i śledzionie” – czytamy.

U obu płci wystąpiła zwiększona liczba zgonów zwierząt, a większość z nich dotyczyła rzadkich nowotworów wśród szczurów. – Warto zauważyć, że około połowa zgonów z powodu białaczki zaobserwowanych w grupach, którym podawano glifosat i GBH wystąpiła w wieku poniżej jednego roku, co jest porównywalne z wiekiem poniżej 35-40 lat u ludzi – powiedziała dr Daniele Mandrioli, dyrektor Centrum Badań nad Rakiem Cesare Maltoni w Instytucie Ramazzini.

We wnioskach z badania podkreślono, że glifosat powodował „zależny od dawki wzrost częstości występowania wielu łagodnych i złośliwych nowotworów u szczurów Sprague–Dawley obu płci”. „Wyniki te dostarczają solidnych dowodów potwierdzających wniosek IARC, że istnieją »wystarczające dowody rakotwórczości [glifosatu] u zwierząt doświadczalnych«” – wskazano.

Szkodliwy glifosat

To nie pierwsze badanie, które pokazuje szkodliwy wpływ glifosatu na zdrowie. W grudniu 2024 roku opisywaliśmy opublikowane w czasopiśmie „Journal of Neuroinflammation” badanie przeprowadzone przez naukowców z Arizona State University.

Wynikało z niego, że myszy narażone na działanie glifosatu nawet przez krótki czas rozwijały istotne i trwałe stany zapalne w mózgu, podobne do tych, jakie mają miejsce w chorobie Alzheimera i innych schorzeniach neurodegeneracyjnych.

– Nasza praca powiększa rosnącą pulę dowodów wskazujących na podatność mózgu na działanie glifosatu – zaznaczył prof. Ramon Velazquez, jeden z autorów badania. – Biorąc pod uwagę coraz większą częstość zaburzeń poznawczych w starzejącej się populacji, szczególnie na terenach wiejskich, gdzie glifosat jest powszechnie stosowany, istnieje pilna potrzeba dalszych badań nad skutkami tego herbicydu – dodał.

Pięć lat temu FoodRentgen i Fundacja Konsumentów przedstawiły raport, z którego wynikało, że w większości dostępnych produktów na sklepowych półkach w Polsce normy były przekroczone. W najgorszym przypadku aż 46-krotnie.

Raport obejmował dwa badania przeprowadzone w 2019 i 2020 roku. Według pierwszego z nich cztery kasze miały wyraźnie przekroczony poziom glifosatu, kolejne dwie miały natomiast wyniki na granicy dopuszczalnych norm. W drugim badaniu również sześć kasz miało przekroczone normy. Co jednak ciekawe nie był to dokładnie ten sam zestaw kasz, co w pierwszym przypadku.

Końskie z Rumunii, czyli po co ta zadyma z fałszowaniem wyborów

Końskie z Rumunii, czyli po co ta zadyma z fałszowaniem wyborów

Jerzy Karwelis dziennikzarazy/konskie-z-rumunii-czyli-po-co-ta-zadyma-z-falszowaniem-wyborow

koń to

14 czerwca wpis nr 1361

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Promocja mojej książki. Zapraszam do lektury!

kod promocyjny: elity10

Mieliśmy wzmożenie powyborcze pt. sfałszowane wybory. Nie chcę tu obalać tych bzdurnych tez, natchnionych dowodów pt. koleżanka mówiła, kotek Mruczek łapką w exelku wyliczył i takie tam. Wszystko to zostało obalone, wyśmiane i zdemaskowane – wystarczyło tylko pochylić się nad tzw. „argumentami za”, by cała sprawa zniknęła jak płomień zdmuchniętej świecy. I nie jest tu ważne czy to miało jakiś sens, bo dowodowo żadnego nie miało, tylko ważna jest odpowiedź na pytanie zasadnicze – po co to było zrobione? A więc nie będziemy tu obalać tych wszystkich głupot, tylko zobaczymy, bez względu na bezzasadność tych tez, jaki był i jest cel tego całego zamieszania. W końcu formalnie z tego cyrku pozostała decyzja o ponownym przeliczeniu głosów w… 13 komisjach (przypomnijmy – na ponad 30.000)

Metamorfoza porażki

Pierwsze reakcje, przypomnę, po wyborach były w zasadzie jeszcze bardziej zasmucające dla przegranych niż sam wynik. W końcu powtarzało się bez końca argumenty, że ciemniaki zagłosowały na sutenera, ciemnogród podniósł łeb i ziemia stanęła w miejscu, przynajmniej w Najjaśniejszej. Lud przegrany pałował się tą w sumie frustracją, co dawało sygnał – tym kumatym – że elita wykształcona ponad własną inteligencję, a nawet aspirująca do wyższości jedynie z maturą w kieszeni, że przegrani nic nie zrozumieli, gdyż ich fatalny wynik właśnie wynikał z demonstracyjnej pogardy dla dołów. I jak doły posłuchały po raz tysięczny, że są obrazą i wstydem przed zagranicą, to postanowiły wywyższającym się samo-mianowanym elitom pokazać nie czerwoną kartkę, tylko fucka.

Tak dostali bluzgający „młodzi wykształceni z wielkich ośrodków”, a na dokładkę ich rząd, co to nie dość, że nie dowozi, to jeszcze ewidentnie kłamał ustami swego kandydata, że tak naprawdę to zawsze z ludem był i ludowi schlebia. Reakcja na wynik była więc tak naprawdę reakcją nie tylko potwierdzającą słuszność diagnozy pogardzanego suwerena, ale i zapowiedzią, iż stan ten trwał będzie do następnych wyborów, co już ostatecznie przesądzałoby za dwa lata wynik przy tak eskalującym konflikcie pseudoelity-doły.

Zapowiadało się więc źle, w dodatku nad tym wisiał pewnego rodzaju konflikt poznawczy – znowu zastrzeżony tylko dla kumatych – że z jednej strony to debile zagłosowały na sutenera, z drugiej, że to jednak tak podły przeciwnik miałby pokonać elitę oświeconych. To jak to jest – jak nas pogonili głupcy, to znaczy, że… no właśnie: my to chyba jeszcze głupsi? No bo jak to się dzieje, że głupi mądrych zagięli? Oczywiście to są dylematy jako się rzekło w miarę rozsądnych ludzi, nawet wśród zwolenników Trzaskowskiego, bo duża część – i o nich zaraz – nie ma żadnych wątpliwości poznawczych.

Reguluje to opisany przez Orwella w powieści „1984” fenomen ludzi zsowieciałych, który zwie się dwójmyśleniem. W tak wytresowanym rozumku dwa sprzeczne poglądy na ten sam fakt, dwie sprzeczne reakcje na te same bodźce mogą sobie spokojnie leżeć obok siebie, nie wywołując żadnych konfliktów poznawczych. A to dlatego, że w takim umyśle akt poznania został już raz a dobrze dokonany, recepty i odpowiedzi na wszelkie, nawet przyszłe fakty – udzielone, a więc nie ma żadnego procesu poznania, bo nie daj Boże pojawiłyby się jakieś właśnie wątpliwości. Zamiast poznania jest jasność zwiastowania i wiara. A więc po tej stronie nie było żadnych wniosków, że pomstujemy na głupotę tych, którzy z nami wygrali.

I tu pojawia się recepta: nie przegraliśmy – wybory sfałszowano. A więc wszystko wraca na swoje miejsce: elity są w większości (jest to oksymoron, ale oni tak myślą), doły na swoim miejscu, czyli na dole. Wynik był pozytywny, większość była za, tylko niedorżnięte pisiory rozstawione podstępem po komisjach pozamieniały karty przy urnach w skali gremialnej.

Nie chcę tu – powtarzam – odnosić się do konkretnych „argumentów” wskazywanych przez ten ruch kwestionujących wynik. To sprawa niewarta zachodu. Ale warto uświadomić sobie, że ten zabieg ma spore podłoże manipulacyjne, odstresowujące ładne parę milionów ludzi, z których wielu rzuciło się na tezę o sfałszowaniu wyborów, gdyż wybijała ona ich z depresji i stawiała znowu tezy pozytywne, czyli – wygraliśmy. Mało tego – od razu takie cudo wskazywało jeszcze bardziej demaskatorskim palcem na wrogie siły, które knują, a bez których bylibyśmy już od dawna w tuskowym raju.

Odwracamy uwagę

Drugim aspektem, często pomijanym, jest to, że awantura o sfałszowanie wyborów w sumie przykrywała bardziej rzeczywiste problemy z tymi wyborami. Jakoś tak media, chyba na zasadzie na złodzieju czapka gore, przeszły do porządku dziennego nad ewidentnymi przypadkami wywierania wpływu na wybory, które ujawniły się wyłącznie z jednej, rzeknę wręcz rządowej strony. Lansowanie w mediach publicznych jednego kandydata, sekowanie pozostałych, wpadki z debatami, wreszcie reklamy wyborcze i podbijanie wpisów zza granicy za pieniądze z montażu sorosowsko-ngosowym to poważne wpadki.

Wyciąg z raportu OBWE, dotyczącego naszych wyborów, to już są opisy standardów wręcz białoruskich. A gdzież tam białoruskich – tam, mimo samobójczych dla tamtejszych Polaków prób naszego rządu ingerencji w białoruski proces wyborczy, to trudno sobie wyobrazić, by np. na obalenie takich Łukaszenków czy Putinów wpływał ktokolwiek z zewnątrz, poza samymi satrapami. A u nas – hulaj dusza.

A więc, żeby nie wyszło, że postępacy użyli środków nielegalnych – wznieca się teraz panikę na innym boisku: fałszowania wyborów. Do tego dokłada się jako przeciwwagę odwrócenie wektorów zdarzeń, tyle, że nie bardzo popartych faktami. Oto pokazuje się w coraz większej skali, że jednak tu Putiny i Chińczycy zamotali. Twierdzenia te nie są poparte żadnymi dowodami, lądują jeszcze niżej niż argumenty użyte w Rumunii, podczas obalanie wyników pierwszego podejścia do wyborów prezydenckich. Ale już poszło w świat i rysuje się już na stałe na płytkach drukowanych mózgów wzmożonych. To pomocnicza narracja w stosunku do tej o fałszowaniu kart do głosowania, tworzy swoje dodatkowe wzmocnienia, ale jest podobnie jak ta o fałszowaniu wyborów – równie sprzeczna.

Czemóż to bowiem taki Putin,  już o prezydencie Chin nie wspomnę, mieliby stawiać w tym boju na Nawrockiego, tak by to on wygrał, a nie Trzaskowski? Czemu mieliby popierać gościa, którego jednocześnie ścigają za obalanie pomników radzieckich? Tu jakaś fascynująca intryga musi być. Zdezorientowanym podpowiadam jak to się dzieje. Chodzi o strategię fałszywej flagi. Tak jak kapusiów uwiarygadniało się represjami, tak i tu chodzi o to, że Putin jednocześnie prześladuje swego faworyta razem z jego podskórnym popieraniem. Daje kasę przez TikToka na poparcie faceta, który deklaruje na wszelkie sposoby wrogość do Moskwy. Czyni to po to, by uwiarygodnić swego pupila. Taka to intryga. Nawet już nie to – pal licho Nawrockiego: Putin walczy o to by w Pałacu Namiestnikowskim nie pojawił się Trzaskowski. Wróg (od niedawna) Rosji i Putina, choć do niedawna zwolennik nordstreamowego dealu, bratania się Niemiec z Rosją ponad głowami Polaków. A przecież do wojny z Ukrainą, ale i moim zdaniem i po niej, Putinowi zależy na takim kształcie Unii Europejskiej, który jest przebraną IV Rzeszą, a więc wyłonieniem się odwiecznego partnera niemieckiego jako czerwonego dywanu rozpostartego przed Rosją do ingerowania w sprawy europejskie. Trzaskowski jest emanacją tej polityki w kraju nad Wisłą, a więc na miejscu Putina popierałbym jeśli już to… Trzaskowskiego.

A, że on też na Rosję pluje? No tak, ale teraz robi to przez ramię Unii, idzie za trendem, zaś równie ochoczo argumentował kiedyś zachowania dokładnie odwrotne, jako dobrodziejstwo dla polskiej racji stanu, we współpracy z Rosją „taką, jaka ona jest”. Unia teraz z ruskich zwiniętych onuc ukręciła solidną pałę na każdego z oponentów, w antyrosyjskich deklaracjach jest mocna tylko w gębie, zaś handluje z Rosją surowcami w stopniu jeszcze większym niż przed wojną na Ukrainie. Tak że, wracając do naszych powyborczych histerii, argument o wpływie Rosjan i Chińczyków (a skąd tu ci Chinole, to Bóg raczy wiedzieć, skoro coraz to Unia romansuje z Pekinem) jest argumentem uzupełniającym do fałszerstw wyborczych. Uśmiechnięci (do niedawna) Polacy znajdowaliby się w okrutnym imadle: z jednej strony PiS podziemny kuglował przy urnach, z drugiej Putin z Xi nadawali przez TikToka tak bardzo, że przekonali oni podludzi z Podlasia, wyśmiewanych za brak dostępu do internetu.

Na Rumuna

Wydaje mi się, że to co widzimy to powtórne, ale już kapiszonowe, odpalenie przygotowanego wariantu rumuńskiego. Widać, że chłopakom jednak swędzą ręce, by użyć tego, co było gotowe. W przypadku wygranej wszystko byłoby ok. Wszelkie odstępstwa statystyczne byłyby lekceważone, protesty obśmiewane, że przegrani się miotają, byłoby, że naród jest jedyną ostoją mądrości i takie tam. Natomiast w przypadku przegranej wszystko miało pójść po rumuńsku i słychać to do dziś z wielu ust przegranych.

Scenariusz miał być taki: wyniki są „na żyletkę”, pojawiają się protesty, Sąd Najwyższy się nie wyrabia z ich rozpatrzeniem – i mamy powtórzone wybory. Przypomnę, że mieliśmy taki ostry kryzys wyborczy, kiedy kandydat Kwaśniewski nakłamał zawyżając swoje wykształcenie, co spotkało się w wyborach w 1995 roku z ponad 900.000 protestów wyborczych. I Kwachu został wtedy prezydentem właśnie na żyletki, gdyż Sąd Najwyższy oddalił te znaczące ilościowo protesty w stosunku 5:4 swego składu. Dziś mamy też taką próbę, gdyż Sąd Najwyższy donosi, że przychodzą do niego protesty jednobrzmiące w trzech wariantach, które sobie można skopiować z odpowiednich stron, zresztą przeznaczonych do oprotestowania wyborów i założonych jeszcze przed nimi, jakby tak, że tak powiem prewencyjnie.

Leżał, i jak widać wciąż leży – vide zarzuty o wpływie na wybory z zewnątrz – wariant rumuński wprost. Przypomnę jak to u nich było: służby wykryły kampanie tiktokowe puszczane z zewnątrz, doniosły tamtejszemu trybunałowi w tajnym raporcie, ten zaś unieważnił wyniki pierwszej tury (niekorzystne dla establishmentu) i nakazał ponowne wybory od początku. Okazało się, że wraży wpływ wywierała kampania zamówiona przez… rumuńskich mainstremowych partyjniaków, którzy chcieli rozbicia głosów na prawicy, a więc pompowali jej ekstremistycznego kandydata. Ten miał rozdzielić głosy na prawicy, dać wolną drogę do startu lewicowemu kandydatowi. Problem z tym, że chłopaki przesadzili, bo ekstremalny prawicowiec tak się spodobał, że w cuglach pierwszą turę wygrał. Ale tu jak widać chodziło o to, by samemu stworzyć wątpliwości o zewnętrznym wpływie, by potem samemu się na to powołać jako powód unieważnienia wyborów. Była to więc samoobsługa i to – jak widać po ostatecznych wynikach wyborów w Rumunii – była to samoobsługa udana.

Ten wariant jak widać też był przygotowywany „na Rumuna”. To co zrobiła „Akcja-Demokracja” było powtórzeniem tego numeru. Sami tworzymy kłopot w procesie wyborczym, by potem na niego się powołać jako na argument zewnętrznego wpływu, argument odłożony na półkę i czekający na wypadek przegranej, tak, by unieważnić wybory i to – uwaga! – w drugiej turze. Trzeba się bowiem uważnie wczytać w pierwsze komunikaty NASK-u i ich relacjonowanie przez wolne media. Tam się mówi o: ingerencji z zewnątrz w proces wyborczy za pomocą wykupowania reklam i podbijania wpisów. Po drugie mówi się o tym, że dotyczy to trzech najważniejszych kandydatów, po trzecie sugeruje się, że to wszystko z Rosji. A okazuje się, że tylko pierwsze jest w miarę prawdziwe, boć to co prawda reklamy zamawia zagranica, ale czyni to za pośrednictwem i przy udziale polskich organizacji, z zamieszanych trzech kandydatów jeden jest tylko popierany, dwaj pozostali – sekowani, zaś to nie Moskwa jest tu zamieszana, ale co najwyżej Wiedeń w połączeniu z byłym węgierskim bezpieczniakiem z ekipy wywalonej przez Orbana.

Ale liczy się fakt. Już samo to może być uznane za ingerencję z zewnątrz i zakwestionowanie procesu wyborczego. Pytanie tylko – przez kogo? No, bo wybory za ważne uznaje Sąd Najwyższy na podstawie rozpatrzonych skarg i raportu PKW. A czyni to w SN kwestionowana przez uśmiechniętych sławetna Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Ta jak kot Schrodingera – raz jest, raz jej nie ma. Jak trzeba klepnąć zwycięskie wybory koalicji 15 października, lub 13 grudnia (niepotrzebne skreślić), to Izba jest w porzo. Ale jak ma się klepać wybory,  w których uśmiechnięci przegrywają, to rzeczona Izba jest nielegalnym zgromadzeniem przebierańców. Nawet dosłownie kilka dni temu minister Bodnar zakwestionował jej status w skandalicznym dla porządku państwa wywiadzie w TVP, za co kiedyś minister beknie i lepiej by się modlił, by sprawiedliwość ludu powstrzymała się na poziomie Trybunału Stanu.

Był szykowany, i ja tego nie wymyśliłem – proszę spojrzeć w przedłożenia sejmowe – jeszcze lepszy wariant. Otóż marszałek promocyjny Hołownia, zasunął do Sejmu tzw. ustawę incydentalną. Chodzi w niej o to, by zmienić reguły uznawania ważności wyborów i oddać ten akt w ręce 15 najstarszych sędziów SN. Czyli odejść od Izby Kontroli Nadzwyczajnej, o której wszyscy przecież wiemy jak z nią jest (znaczy się wiedzą uśmiechnięci) i dać to do decydowania innemu gronu. I tu wracamy do scenariusza posępnego. Mamy tysiące protestów, PKW się nie wyrabia z raportem, zaś SN z milionami protestów, mijają 30 dni, nie ma decyzji, prezydent jest nie wybrany. Hołownia przejmuje jego obowiązki i pierwsze co robi to podpisuje blokowaną dotąd przez Dudę ustawę incydentalną, starzy i doświadczeni sędziowie, co to chyba samego Stalina znali, uznają wybory za nieważne i nakazują ponowne. I powtarza się ratunkowy efekt rumuński. To nie moje bajanie, tylko czytałem to z setkę razy w wynurzeniach spekulacyjnych, zaś sam fakt uchwalenia ustawy incydentalnej przez większość sejmową jest dowodem że jest, a właściwie było, coś na rzeczy.

Sekta Misiu, sekta

Jeden skutek tej afery z ważnością wyborów jest pewny. Otóż hoduje się nową sektę, na czele której staje Giertych jako ostatnia ostoja przed popadnięciem w marazm. Robi to banda trolli od mecenasa, pytanie tylko za porozumieniem z Tuskiem, czy… przeciw niemu. Na argument, że za porozumieniem przemawia zwyczajowa technika premiera wysuwania do robienia brudnych zamętów jakichś harcowników, podczas gdy sam premier zachowuje się wręcz tonizująco, powściąga emocje, sugeruje jednak, że się zobaczy. Tak było z Niesiołowskim, Palikotem, teraz jest z Giertychem.

Wersja z robieniem tego przeciwko Tuskowi ma też pewne pokłady racjonalności. Przez swoją radykalizację stawia Tuska na pozycji niewalczącego przegrywa, podczas kiedy „argumenty” leżą na medialnym stole i trzeba ich tylko użyć. Tusk zaś się certoli z pulardą, podczas kiedy wzmagane trollami doły żądają głowy zdrajcy. Wyraźnie widać układankę pretendentów do tronu opuszczonego ewentualnie przez Tuska, który – jeżeli w ogóle – wcale nie musi odejść na swoich warunkach. Intryga piwna w wykonaniu Sikorskiego zaszkodziła na tyle Trzaskowskiemu, że z wyrafinowanych badań wynika, iż mizianie się Trzaskowskiego z prawakami ostudziło lewaków co do ochoty udania się do urn, co dało zwycięstwo Nawrockiemu, a co w rezultacie mocno osłabiło, jak dziś widać, Tuska.

Sama afera z fałszowaniem wyborów była (jest?) ewidentnym pokazaniem jak chodzą narracje u uśmiechniętych, kto jest źródłem, inspiracją, a kto tylko pudłem rezonansowym gotowych porcji przekazu.

Farma trolli Giertycha zaczęła histerię, najpierw „powoli, jak żółw ociężale”. Zaraz jednak włączyli się pożyteczni przyspieszacze, którzy – jak pisywaliśmy wyżej w części „psychologicznej” – tylko czekali na jakąś iskierkę nadziei. I poszło. Jest tu pewien rozdźwięk – internet trollowy poszedł na całego, ale media telewizyjne się powściągały. Choć z czasem, tak to jest z tzw. mediami tradycyjnymi versus internetowymi zasięgami, to treści z internetu zaczęły przeciekać do telewizorów i radiów zaprzyjaźnionych. Ale widać było jak na dłoni kto uczy pierwszych hasełek, kto wprowadza subtelne różnicowanie przekazu, kto klepie bez zrozumienia, acz z wzmożeniem i jak rośnie ta bańka.

Ona ma w efekcie jeden cel – stworzenie sekty ultrasów. Do argumentu prezydenta sutenera, wdrukowanego prymitywnym poziomem programowania neurolingwistycznego można dodać kolejne argumenty. Już nie personalne, ale systemowe. Zobaczymy to w nasileniu się postaw ekstremalnych do czasu objęcia w sierpniu stanowiska przez prezydenta Nawrockiego. Inauguracja odbędzie się – idę o zakład – w towarzystwie protestów a la niegdysiejszy KOD, że to nielegał, sutener i przebieraniec wchodzi od pałacu. I taki ma być kontekst tej całej prezydentury.

Ale to prowadzi do jednego – jeszcze większej erozji państwa. Polacy sami po świecie będą roznosić sutenerskie rewelacje o głowie państwa polskiego. Do tego dojdzie jeszcze argument nielegalności wyboru i mamy zapaść zaufania połowy głosujących Polaków do podstawowych instytucji państwa. A to jeszcze bardziej osłabia kartonowe przecież państwo nasze. A więc ci od takiego wdrukowywania pogardy w duszach swoich popleczników produkują w rezultacie stały i premedytacyjny proces osłabiania naszego państwa. A, jak to u Polaków, zaufanie to buduje się u nas bardzo mozolnie i powoli, zaś burzy – w jednej chwili. I takie taktyczne polityczne macherstwo, obliczone na wewnętrzne cele mobilizacyjne i terapeutyczne jest w efekcie długofalowe w swych odwrotnych, negatywnych skutkach.

Smuteczek

I na koniec – wszystko to, o czym tu pisałem, te rumuńskie wynalazki odłożone jak widać na półkę w oczekiwaniu na uruchomienie w razie gdyby „nie trzasło” było gotowe i jeszcze pobrzmiewa w niektórych żalach, tych co się wciąż z lekka wygadują. I widać było te gotowce, najsmutniejsze, że w wykonaniu instytucji publicznych, takich jak choć TVP czy służby. Przed ich użyciem paradoksalnie uratowała nas pani Ursula z Brukseli, która jeszcze w trakcie konferencji PKW ogłaszającej poranne wyniki – o 8:08 pogratulowała Nawrockiemu zwycięstwa. Tylko to mogło – moim zdaniem – powstrzymać Tusków od kuglowania przygotowanymi wariantami rumuńskimi.

I smutne jest właśnie to, że to nawet zamordystyczna Bruksela musi powstrzymywać polski rząd przed ochotnością drogi na skróty. Może oni tam w Unii wiedzą, że po zastosowaniu wariantu rumuńskiego powtórzone wybory odbyłyby się w Polsce już na ulicy. I zmiotłyby w jeden dzień nie Trzaskowskiego, ale wszystkich kolegów jego. A skoro Bruksela to wie, a nasi nie wiedzą, to znaczy, że to jakaś banda samobójców-zamordystów, co to się nie zawahają postawić kraj na głowie, by się utrzymać przy swej gnuśnej władzy. Wiadomo – po nas choćby POtop. I to jest najsmutniejsze – ta mitygująca ich Bruksela. Daleko żeśmy, panowie, zaszli. 

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Stawiaj opór!

https://www.marian-eleganti.ch/post/resist-widerstehe

Biskup pomocniczy Marian Eleganti ze Szwajcarii:

Są promyki nadziei: rosnąca liczba chrztów dorosłych na całym świecie, konwersje z islamu na chrześcijaństwo, wielu młodych ludzi i rodzin, którzy zwracając się do wiary katolickiej, kładą nowy duchowy fundament dla swojego życia i którzy odbyli pielgrzymkę z Paryża do Chartres w dniu Pięćdziesiątnicy (nazywaną pars pro toto). Nasza nadzieja leży w Bogu. Zwycięstwo należy do JEZUSA CHRYSTUSA. To jest pewne i jesteśmy o tym przekonani. Ale jeszcze nie osiągnęliśmy naszego celu; jesteśmy w środku dramatu. 

W tym samym czasie widzimy brzydkie oblicze chaosu i zniszczenia w wielu krajach na całym świecie, jak ostatnio widzieliśmy na ulicach Los Angeles. Rozprzestrzenianie się islamu z jednej strony, który do 2050 roku będzie stanowił większość w wielu krajach, i zaawansowany rozkład duchowy dawniej chrześcijańskich społeczeństw z drugiej, za który odpowiada polityczna i ideologiczna lewica, mają jedną wspólną cechę: odrzucenie chrześcijaństwa.

Ponad tysiąc lat po upadku Cesarstwa Rzymskiego i chaosie migracji ludów zbudowano nowy (średniowieczny) porządek, którego prawdziwym symbolem jest katedra. Najsłynniejsza z nich, Notre-Dame, spłonęła jak latarnia morska. Ale została odrestaurowana, co graniczy z cudem. Czy będzie też cud duchowy? Zwrócenie się ku chrześcijańskiemu kosmosowi, który przeciwdziała chaosowi, w którym pogrąża się wiele części świata zachodniego?  

 Niszczycielskie i chaotyczne siły, które manifestują się na ulicach globalnych miast, ale także subtelnie w nowych prawach, programach politycznych, rozpadzie obiektywnej prawdy i manipulacyjnych strategiach, które przekształcają społeczeństwo i rozpuszczają chrześcijański porządek wolności, mają jeden wspólny mianownik: pokonanie chrześcijaństwa! 

 Uderzające jest to, że siły ateistyczne, rewolucyjne i chaotyczne są politycznie lewicowe i anarchistyczne. W nieświętym sojuszu z nimi bufor islamu jest systematycznie przesuwany poprzez migrację, nawet ceniony przez lewicę, ponieważ skazuje chrześcijaństwo na zagładę. Paradoksalnie, wszystkie te siły mają wspólnego ojca: Antychrysta! Nosi wiele ubrań, które stale zmienia. Ale ma tylko jednego wroga: chrześcijaństwo, a dokładniej Kościół katolicki. Jest ojcem kłamstw, a ci, którzy za nim podążają, są jego synami, którzy podróżują po morzach, aby zdobyć ucznia, który stanie się jeszcze gorszy od nich samych.  

 Ta ekspansja Antychrysta jest konfrontowana ze śpiącym chrześcijaństwem, które, ogólnie rzecz biorąc, już nie istnieje. Demony kontrolują społeczeństwo i poszczególnych sprawców, takich jak napastnicy nożowi i masowi mordercy, ale także terroryści na całym świecie, którzy rozmnożyli się wykładniczo. Ta anarchistyczna przemoc wyraża się czasami w potwornych, otwartych aktach przemocy, czasami w perfidnych, sprytnie pomyślanych ideologiach, programach światopoglądowych, politykach i etyce, wszystko bez Boga. Wszechobecność kłamstw, manipulacji i propagandy jest nie do pomylenia. Wraz z nimi następuje postępująca utrata naszej, danej przez Boga wolności i inspirowanych chrześcijaństwem zasad (szacunek dla osoby i własności). Potężne przepływy finansowe i monopole danych niezbędne do transformacji świata i zainwestowane w nią kierują apokaliptycznym procesem przez stosunkowo niewiele rąk, z których każda myje drugą. Ci sami ludzie są również podżegaczami wojennymi, ponieważ dla nich wojny są sposobem na ukrycie własnych niepowodzeń i winy oraz ustanowienie nowego porządku lub zabezpieczenie własnej władzy poprzez kontrolę nad zasobami naturalnymi i bogactwem. Zawsze giną inni: użyteczni niewolnicy i oszukani, jak w epoce Korony, ale także niewinni.   

 Jednostka, stworzona na obraz Boga i obdarzona wolnością i nienaruszalną godnością przez Stwórcę, jest na jego łasce. Te same prawa są mu odbierane. Można tylko powiedzieć: Boże, zmiłuj się nad nami! 

 Ale ludzie na dawnym chrześcijańskim Zachodzie nadal tego nie zauważyli. Przyjęli już o wiele za dużo jadu węża, żeby to zauważyć. A im mniej się mówi i wierzy w diabła, tym bardziej jest się przez niego pod wpływem i kontrolą. Każdy, kto się ze mną nie zgadza w tej kwestii, nie spiera się ze mną, ale z Pismem Świętym (Objawieniem).

Wierzą, zwłaszcza młodzi wśród nich, że dobrobyt i wolność będą trwać wiecznie bez naszego wysiłku. Aby osiągnąć większą jasność umysłu, brakuje im połączenia z Bogiem. A bez tego połączenia demony, o których celowo szeroko tutaj mowa, mają łatwe życie. Czas przed ekranem i modlitwa (wiara) są odwrotnie wykładnicze dla większości naszych współczesnych. Oznacza to: te ostatnie (wiara, modlitwa i relacja z Bogiem) zmierzają do zera. To podoba się demonowi, jeśli jest do tego zdolny. 

 Jeśli nie zwrócimy się do Chrystusa, nie będzie nam dobrze w nowym świecie. W istocie, być może wkrótce przestaniemy istnieć. Wielu tego chce: zniknięcia narodów i tak zwanych ras. Bo poświęciliśmy nasze potomstwo „Molochowi” (aborcji) lub sami jej zapobiegliśmy na rzecz obosiecznego miecza wolności seksualnej. Nie staliśmy się szczęśliwsi, ale grozi nam rozkład i wyginięcie. A ci, którzy zajmą nasze miejsca, już ustawili się w kolejce i otwarcie krzyczą o tym na naszych ulicach, na przykład w Londynie czy Hamburgu.  

 Komuniści, marksiści, faszyści, relatywiści, dekonstrukcjoniści, ateiści, postmoderniści, przebudzeni ludzie, transhumaniści, kapitaliści, globaliści i tak, humaniści: oni wszyscy zbyt często stali się odmianami antychrześcijańskiego zła, które przychodzi w świetlistej formie dobroczyńcy. Demon działa jako anioł światłości, aby ludzie za nim podążali. Uwodzi zaślepionych pod pozorem dobra. Wszyscy oni są moralistami i purystami, którzy chętnie stosują przemoc i moralnie ją legitymizują, niezależnie od kwestii: klimatu lub Palestyny, aby wymienić tylko dwie. Jednostka nie ma znaczenia. Mogą zginąć lub zostać bezlitośnie skrzywdzeni za swoją własną wizję „sprawiedliwości”.  

 A ponieważ chrześcijaństwo chroni jednostkę i rodzinę, według nich muszą odejść, tak jak wolność w cyfrowym internecie i w politycznym „prawdziwym życiu”. Nowy porządek zostanie narzucony, najlepiej w sposób, którego nikt nie zauważy, albo dopiero wtedy, gdy będzie za późno. 

 Jeśli nie chcemy mieć diabła za ojca, musimy zwrócić się do Jezusa Chrystusa. To takie proste, naprawdę. To jedyny wniosek z tych prowokacyjnych uwag. 

Nie wszystko zapomnieliśmy

Nie wszystko zapomnieliśmy

Izabela BRODACKA

Nieżyjący już historyk idei profesor MarcinKról w wywiadzie z Przemysławem Szubartowiczem powiedział: „Po pierwsze, Kaczyński i większa część jego otoczenia, choć pewnie są wyjątki, to ludzie, którzy nie lubią Europy. Nie chodzi o Unię Europejską, ale pewną duchową wspólnotę. Nie piją wina w Toskanii, nie jedzą ostryg w Bretanii, nie znają Europy z jej atrakcjami i kulturą. Kaczyński na wakacje jeździł do Sopotu. Dla nich Europa jest obca, trudna, niezbyt sympatyczna”.

W ten oto sposób profesor Król wpisał się w manierę obrzydzania społeczeństwu przeciwnika politycznego przez wytykanie mu prawdziwych czy rzekomych uchybień w wizerunku człowieka z tak zwanego dobrego towarzystwa.

Trzeba jednak rozumieć, że podane przez Króla wyznaczniki przynależności do dobrego towarzystwa są co najmniej powierzchowne jeżeli nie prymitywne. Sowieccy enkawudziści jadali – jak się sami przechwalali – kawior chochlami co nie przeszkadzało im w gwałceniu kobiet, rabowaniu i paleniu dworów oraz niszczeniu dzieł sztuki. Natomiast zainstalowani na sowieckich tankach władcy PRL bardzo szybko odkryli w sobie arystokratyczne ciągotki. Zajmując zrabowane cudze mieszkania i odpoczywając w cudzych pałacach usiłowali imitować styl życia niedostępnych im kiedyś wyższych sfer. Łatwiej nauczyć się prawidłowo używać sztućców i polubić ostrygi niż zrozumieć na czym – przynajmniej teoretycznie- polegała rycerskość i za co otrzymywało się tytuły arystokratyczne. Nie za picie wina w Bretanii czy Toskanii i upodobanie do ostryg lecz za wierność wartościom, wspólnocie narodowej i religii.

Tymczasem Tusk и его команда nie potrafią być wierni nikomu – nawet głoszonym przez siebie „zasadom i wartościom”.

Pozwolę sobie przytoczyć tutaj wypowiedzi Trzaskowskiego w bardzo istotnych dla nas wszystkich i dla naszej polskiej wspólnoty sprawach. To z czym mamy do czynienia to wojna cywilizacyjna, wojna kulturowa. Nie jest istotne czy Trzaskowski jada ostrygi i gdzie pija wino. Ważne były jego poglądy z których część próbował w czasie kampanii prezydenckiej – brzydko to nazywając – odszczekać.

Jako przykład podaję akurat Trzaskowskiego bo jest on wielkim przegranym ostatniej potyczki wojny cywilizacyjnej lecz na jego miejsce można podstawić każdego z ich partii. To ludzie niewierni swoim poglądom, niewierni swoim koalicjantom. Wierni tylko jednemu – niepohamowanej żądzy władzy i przywilejów.

A oto zebrane wypowiedzi Trzaskowskiego:

 „Jestem za prawem do aborcji do 12. tygodnia ciąży. To musi być decyzja kobiety”— 28.05.2025. ( tu jest przynajmniej konsekwentny, dobrze, że nie postuluje praktykowanej w Oleśnicy aborcji na żądanie wykonywanej niezależnie od stopnia zaawansowania ciąży)

 „Bardzo bym chciał być pierwszym prezydentem Warszawy, który mógłby udzielić ślubu parze homoseksualnej 29.05.2018

Musimy być gotowi na przyjęcie migrantów z Afryki — 13.12.2023 ( tej wypowiedzi licząc zapewne na krótką pamięć obywateli konsekwentnie zaprzeczał)

 „Nie ma w Warszawie miejsca na manifestowanie nienawiści. Dlatego wydałem zakaz zgromadzenia planowanego na 16 grudnia”— 14.12.2023 (jedyny komentarz jaki się nasuwa to: „myśmy wszystko zapomnieli”, a jakby ktoś i to zapomniał- pochodzący z „Wesela” Wyspiańskiego)

Z całego serca z zadowoleniem przyjmujemy wniosek Komisji Europejskiej dotyczący Europejskiego Zielonego Ładu i w pełni popieramy ambicje, aby Europa do 2050 r. stała się pierwszym na świecie kontynentem neutralnym dla klimatu”
— 12.02.2020 ( jak Trzaskowski stwierdził przed wyborami „zielonego ładu nie ma”)

 “Unia Europejska to nasze bezpieczeństwo”— 21.03.2025

Ja uważam, że [Centralny Port Komunikacyjny] to jest gigantomania przy tym, że będziemy mieli za dwa lata lotnisko w Berlinie….”— 30.05.2018

To nie były przypadkowe słowa. To były świadome deklaracje. Fakt zaprzeczania im budzi niepokój koalicjantów bardziej konsekwentnych w planach zrealizowania swojej agendy. Nie wiedzą i nie rozumieją tej zdrady głoszonych kiedyś wspólnych ideałów. Nie widzą tego, że wojna cywilizacyjna będzie teraz prowadzona przez różnych harcowników takich jak kiedyś profesor Król. Będą oni wytykać przeciwnikowi politycznemu zły fason garnituru tak jak kiedyś wytykali Pani Marii Kaczyńskiej używanie w podróży plastikowej siatki. Będą krytykować zachowanie (swoją drogą pełne uroku ) małego dziecka prezydenckiej pary jakby od tego zależał pokój na świecie. Będą się rozwodzić nad bukietem win i smakiem ostryg.

Będą chcieli żebyśmy zapomnieli o sprawach najważniejszych. O demoralizowaniu dzieci przez wcielanie w życie wytycznych WHO dotyczących tak zwanego zdrowia reprodukcyjnego. O zagrożeniu przejęciem polskich lasów przez ich złodziejską prywatyzację czy reprywatyzację analogiczną do tego co działo się z nieruchomościami w dużych miastach.

O blokowaniu rozwoju gospodarczego kraju w dziedzinach zagrażających gospodarce sąsiadów. O wprowadzeniu euro jako waluty co zaowocuje nieuchronnym skokiem cen. Wreszcie o siłowym forsowaniu „ zielonego ładu” z jego utopijnymi celami . Zakaz wjazdu do miast bardziej starych ( czytaj tańszych) samochodów xx wyklucza ludzi mniej zamożnych. Dotowanie zakupu elektryków niebezpiecznych, niewygodnych w użyciu i bardziej niebezpiecznych dla środowiska niż poczciwe stare samochody z silnikiem Diesla czy silnikiem benzynowym.

Nie bez przyczyny wiele wspólnot mieszkaniowych zabrania wjeżdżania elektrykami do podziemnego garażu a przewoźnicy odmawiają im wstępu na promy. Palący się elektryk musi być gaszony w specjalnym kontenerze, gaszenie trwa kilkanaście godzin, a pożar elektryka wytwarza wielokrotnie więcej spalin niż pożar samochodu z tradycyjnym napędem.

Najistotniejszy jest jednak planowany przez koalicję 13 grudnia zamach na wolność słowa poprzez wprowadzenie ustawy o mowie nienawiści. Tej czy podobnej ustawy nowy prezydent z pewnością nie podpisze.

Rząd Tuska powinien upaść. Wiedzą to już koalicjanci i po cichu szukają nowych umów. Nie wiadomo jednak jakie jeszcze kroki podejmie ten mały dyktatusek.