Rita urodziła się w Roccaporenie we Włoszech w 1381 r. jako córka starszych rodziców, znanych z dobroczynności, którzy gorąco dziękowali Bogu za dar córki w późnym wieku. Od dzieciństwa była niezwykle pobożna i pragnęła wstąpić do klasztoru augustianów w Cascii. Rodzice mieli jednak inne plany – chcieli, by poślubiła strażnika miejskiego Paolo Manciniego. Rita uległa ich woli.
Małżeństwo okazało się trudne – Paolo był człowiekiem o wybuchowym temperamencie, lecz Rita znosiła jego zachowanie cierpliwie przez osiemnaście lat. Urodziła mu dwóch synów, którzy znaleźli się pod zgubnym wpływem ojca. Nieustannie modliła się za męża i dzieci. Dzięki jej wytrwałości Paolo zmienił się i poprosił ją o przebaczenie. Wkrótce potem został zamordowany w wyniku lokalnego konfliktu.
Dramat po śmierci męża
Synowie Rity postanowili pomścić ojca, co stało się dla niej źródłem nowego cierpienia. Błagała Boga, by zabrał ich do siebie, zanim popełnią grzech morderstwa. Jej modlitwa została wysłuchana – synowie zmarli po chorobie, lecz wcześniej pojednali się z matką i z Bogiem.
Po tych tragicznych wydarzeniach Rita postanowiła wstąpić do zakonu augustianek. Początkowo odmówiono jej przyjęcia z powodu wcześniejszego małżeństwa. Według przekazów, pewnego ranka znaleziono ją wewnątrz murów klasztoru, mimo że drzwi były zamknięte przez całą noc – uznano to za cud i przyjęto ją w wieku 36 lat.
Życie zakonne i mistyczne cierpienie
W klasztorze Rita była wzorem modlitwy, cnoty i umartwienia. Pewnego dnia, po kazaniu o koronie cierniowej Jezusa, poczuła, że jeden z cierni przebił jej czoło. Pojawiła się tam rana, której zapach stał się tak nieprzyjemny, że musiała żyć w odosobnieniu. Cierpiała z tą raną przez 15 lat, aż do śmierci.
Śmierć i kult świętej Rity
Rita zmarła 22 maja 1457 roku. Jej ciało pozostało nienaruszone do dziś. Po jej śmierci zgłaszano liczne cuda – w Hiszpanii zaczęto ją nazywać „la santa del imposible”, czyli świętą od spraw niemożliwych. Tytuł ten rozprzestrzenił się na cały katolicki świat.
Gdy wszystko wydaje się stracone – proś o pomoc Świętą Ritę
22 maja obchodzimy wspomnienie Świętej Rity z Cascii – patronki od spraw trudnych i beznadziejnych. To właśnie do niej zwracają się tysiące katolików, gdy po ludzku nie ma już nadziei.
Dlaczego? Bo ona sama przeszła przez cierpienie, które wydaje się nie do uniesienia: trudne małżeństwo, zabójstwo męża, utrata synów, a w końcu – życie pełne pokuty i mistycznego cierpienia. Pomimo bólu pozostała wierna Chrystusowi aż do końca. W naszych działaniach – w kampaniach, petycjach, działaniach w obronie honoru naszego Pana Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki – często zmagamy się z przeciwnościami, które wydają się nie do pokonania. Ale nie jesteśmy sami. Dziś proszę Cię o jedno: zatrzymaj się na chwilę i poproś Świętą Ritę o wstawiennictwo. W Twojej osobistej sprawie. W intencji naszej Ojczyzny. I w intencji kampanii Polska Katolicka, nie laicka. Na naszej stronie opublikowaliśmy artykuł, który przybliża niezwykłą historię tej świętej kobiety – kobiety nadziei, wiary i cichego heroizmu: Przeczytaj artykuł: Święta Rita, patronka od spraw trudnych i beznadziejnych Niech jej przykład przypomina nam, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Z modlitwą i wdzięcznością, Rafał Topolski Polska Katolicka, nie laicka
PS: W czasach, gdy coraz częściej usuwa się Boga z przestrzeni publicznej, potrzebujemy orędownictwa świętych bardziej niż kiedykolwiek. Wspieraj z nami obecność krzyża, wiarę w rodzinach i katolicką tożsamość Polski – Twoje modlitwy i wsparcie mają realną moc.
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak z Konfederacji. Foto: PAP
W środę podczas posiedzenia Sejmu poseł Konfederacji i wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak wygłosił oświadczenie w związku z wyborami prezydenckimi. Zaapelował do obywateli ws. II tury.
– Chciałbym, po pierwsze, podziękować prawie 3 mln obywateli, którzy zagłosowali na Sławomira Mentzena w ostatnich wyborach. To prawdziwe wydarzenie dla nas, ten skok, jeżeli chodzi o zakres poparcia – ocenił z mównicy sejmowej Krzysztof Bosak.
– Chciałbym też podziękować i wyróżnić mieszkańców tych gmin, które zagłosowały najchętniej na kandydatów o prawicowych poglądach. Socjolog Marcin Białasek opublikował takie zestawienie w mediach społecznościowych. 10 najbardziej prawicowych gmin z sumą poparcia dla kandydatów takich jak właśnie Sławomir Mentzen, Grzegorz Braun, Marek Jakubiak i Karol Nawrocki to Godziszów, Chrzanów, Przytuły, Dzwola, Jeżowe, Brańsk, Kulesze Kościelne, Kobylin-Borzymy, Klukowo i Laskowa. Dziękujemy wam, pozdrawiamy – powiedział.
– We wszystkich tych gminach to sumaryczne poparcie wahało się między 88 proc. a 93 proc. To pokazuje, że można – dodał. Z sali dało się słyszeć: „Nie wiedzą, co czynią”.
– Chciałbym też podziękować mieszkańcom 10 powiatów z najwyższym zsumowanym poparciem dla Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. To są powiaty łęczyński, chełmski, łosicki, siedlecki, łukowski, bialski, suwalski, strzyżowski, parczewski i ostrołęcki. We wszystkich tych powiatach ideowa prawica otrzymała ponad 30 proc. poparcia sumarycznie – stwierdził wicemarszałek Sejmu.
– Chciałbym też wszystkich zachęcić do tego, żeby iść na drugą turę wyborów prezydenckich, zagłosować w najbliższych dniach. Obaj kandydaci z drugiej tury wyborów prezydenckich będą uczestniczyć w wywiadach na kanale Sławomira Mentzena. Na pewno te rozmowy dadzą dużo informacji przydatnych do świadomego podjęcia decyzji przed drugą turą wyborów prezydenckich – apelował.
– Jeżeli ktoś nie jest przekonany do żadnego z tych dwóch kandydatów, zachęcam, żeby głosować przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu, którego uważam za większe zagrożenie dla Polski – przyznał Bosak. Ktoś na sali sejmowej zaprotestował: „No nie…”.
– To mój prywatny pogląd. Każdy ma prawo do swojej odmiennej opinii. Po to jest dzisiejsze posiedzenie Sejmu, ostatnie przed drugą turą wyborów prezydenckich, żebym – podobnie jak kilkadziesiąt osób przede mną – również mógł podzielić się swoją opinią, tak jak pozostali posłowie – wskazał.
– Jeszcze raz podkreślę, że z tego miejsca mówię wyłącznie w swoim własnym imieniu, jako poseł Krzysztof Bosak. Dziękuję bardzo i dobrej nocy .
Żaden odpowiedzialny katolik nie powinien głosować na Rafała Trzaskowskiego. Nie będzie przesadą powiedzieć, że oddanie głosu na tego kandydata to po prostu akt sprzeciwu wobec praw Bożych.
Trzaskowski manifestacyjnie ignoruje nauczanie Kościoła i dąży do otwartej konfrontacji z katolicyzmem. Na wybory można nie pójść, można oddać głos nieważny, względnie można po prostu poprzeć Karola Nawrockiego – ale nie wolno głosować na kandydata Koalicji Obywatelskiej. Przyczyn tego stanu rzeczy jest całe multum.
Zabijanie niewinnych dzieci
Pierwszą i najważniejszą jest kwestia godności życia ludzkiego. Rafał Trzaskowski zapowiedział po I turze wyborów prezydenckich, że jedną z jego pierwszych decyzji będzie ułatwienie zabijania dzieci nienarodzonych. Chciałby – jak się wyraził – znieść „średniowieczne prawo” dotyczące uśmiercania niewinnych i złożył w tym zakresie swoją gwarancję.
Pewnie, że ono jest „średniowieczne”, jeżeli rozumieć średniowiecze jako epokę, w której panowały prawa chrześcijańskie. Trzaskowski wolałby przywrócić prawo przedchrześcijańskie, gdzie uśmiercanie własnych dzieci było codziennością – tak właśnie robili poganie i barbarzyńcy.
Zwycięstwo wyborcze Trzaskowskiego jest w związku z tym równoznaczne ze zwiększeniem liczby dzieci, które będą w Polsce legalnie zabijane. Choćby z tej jednej przyczyny katolik nie może w zgodzie z sumieniem głosować na kandydata Koalicji Obywatelskiej. Kto to zrobi, mając świadomość wagi problemu – będzie mieć na rękach krew niewinnych.
Przeciwko małżeństwu i moralności
Głos na Trzaskowskiego to również podeptanie świętości sakramentu małżeństwa. Prezydent Warszawy jest znany z pełnego poparcia dla agendy ruchu LGBT. Brał udział w obscenicznych Paradach Równości. Podpisał warszawską „Deklarację LGBT+”, która afirmuje ideologiczne cele tego środowiska i zapewnia mu wsparcie finansowe. W ostatnich tygodniach niechętnie podejmował temat LGBT, wiedząc, że może to dla niego stanowić obciążenie polityczne. Stwierdził nawet, że jest rzekomo przeciwny adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Tego rodzaju zapewnienia nie mają jednak żadnej wiarygodności, biorąc pod uwagę wcześniejsze wypowiedzi oraz uwikłanie środowiskowe Trzaskowskiego. Co więcej potwierdził, że podpisałby ustawę legalizującą związki partnerskie. Nie ma zatem cienia wątpliwości, że jako prezydent doprowadziłby do ustanowienia w Polsce nowej formy związków, która byłaby tylko niegodziwą imitacją małżeństwa.
Kandydat Koalicji Obywatelskiej wyrażał też swoje poparcie dla wprowadzenia do szkół przedmiotu „edukacja zdrowotna”, który zawiera elementy ideologii LGBT. Zgodził się wprawdzie z tym, by przedmiot ten był dobrowolny, a nie obowiązkowy. Znowu jednak trudno jest uwierzyć w to, że nie zmieni zdania i po ewentualnym zwycięstwie nie poprze rozwiązań, które czyniłyby go obligatoryjnym. W „Deklaracji LGBT+”, którą podpisał jako prezydent Warszawy, zawarto zobowiązanie do edukacji szkolnej zgodnej ze standardami WHO, a to oznacza właśnie tęczową propagandę.
Koniec wolności słowa
Kolejnym wielkim zagrożeniem jest ograniczenie wolności słowa. Donald Tusk i Adam Bodnar przygotowali ustawę, która bierze pod szczególną ochronę tzw. mniejszości, nie pozwalając na swobodną krytykę niemoralności i zgorszenia. Skutkiem tej ustawy – pisałem o tym szerzej w osobnym tekście – może być po prostu wsadzanie do więzienia osób, które zacytują Pismo Święte, chcąc w ten sposób zwrócić uwagę na niedopuszczalność aktów homoseksualnych.
W jeszcze większej i bardziej bezpośredniej mierze kary mogą dotyczyć wszystkich, którzy, bez owijania w bawełnę, wskazywaliby na prawdziwe cele lobby LGBT, na przykład przypominając o częstych w tych środowiskach postulatach obniżenia wieku dopuszczalnej inicjacji seksualnej. Rafał Trzaskowski nie zabierał głosu w tej sprawie, ale w przeszłości uczestniczył w panelach dyskusyjnych na temat tzw. mowy nienawiści, występując – jak wszyscy z jego otoczenia – w roli obrońcy rzekomo uciśnionych mniejszości. Nie ma powodów sądzić, by jako prezydent odrzucił ustawę Adama Bodnara, tym więcej, że tego rodzaju prawodawstwo jest typowe dla liberalnych krajów Unii Europejskiej.
Dyktat Brukseli zamiast wolnej Polski
Wreszcie – prezydent Rafał Trzaskowski to nieledwie gwarancja przekazywania przez Polskę kolejnych kompetencji na rzecz Brukseli. Kandydat Koalicji Obywatelskiej jest zagorzałym zwolennikiem pogłębienia integracji unijnej, a w tym projekcie, jak wiadomo, chodzi tylko o jedno: pozbawianie możliwości decyzyjnych państw narodowych na rzecz ośrodków centralnych w Europie, kontrolowanych częściowo przez eurokratów, a częściowo przez rządy największych państw, przede wszystkim Niemiec.
Hasłem Rafała Trzaskowskiego jest „silna Polska w silnej Unii Europejskiej”. To wewnętrzna sprzeczność: silna Unia Europejska musi ograniczać siłę Polski, bo odbiera jej suwerenność, inaczej się po prostu nie da. Trzaskowski sugerował w przeszłości, że należy rozmawiać o przyjęciu euro, żeby Polska nie została „na marginesie Unii Europejskiej”. W ubiegłym roku twierdził już, że „nie jesteśmy gotowi” na przyjęcie euro, ale zarazem… wiązał euro z bezpieczeństwem Polski, przekonując, że jeśli chcemy „być bezpieczni, to jednym z najważniejszych argumentów jest przyjęcie euro, bo wszyscy przyjdą bronić kogoś, kto przyjął wspólną walutę”. Przyjęcie euro wiązałoby się tymczasem z odebraniem Polsce niezwykle ważnej prerogatywy suwerenności, jaką jest kształtowanie własnej polityki monetarnej.
Niewiara
Rafał Trzaskowski – i nie jest to bynajmniej bez znaczenia – nie jest też człowiekiem wierzącym. Jak sam mówił kilka lat temu, wyznaje „Boga Spinozy”, co oznacza tak naprawdę, że jest ateistą – to kulturalny sposób przyznania, że nie wierzy się w Boga osobowego. Nie posłał też swojego syna do I Komunii świętej, w ten sposób blokując mu możliwość uzyskania łaski sakramentalnej. Ateizm Trzaskowskiego ma oczywiste konsekwencje polityczne – wyraża się w zasadzie we wszystkich postulatach i ideach, które wyżej opisano, a przynajmniej we większości z nich. Łączy się dobrze z antyklerykalizmem, którym Trzaskowski bardzo lubi pogrywać.
Po zwycięstwie w I turze wyborów prezydenckich zapowiedział na przykład, że przygotuje albo poprze ustawę likwidującą Fundusz Kościelny. Wiadomo powszechnie, że nie chodzi tu wcale o duże pieniądze, Kościół może funkcjonować bez nich. Likwidacja Funduszu Kościelnego jest po prostu „dowaleniem” Kościołowi, gestem, który ma nakarmić nienawistny elektorat. Gotowość kandydata na prezydenta do wykonywania takich gestów jest szalenie niebezpieczna, zwłaszcza w dobie rządów Tuska i Bodnara, nie wahających się przed wielomiesięcznym trzymaniem w areszcie katolickich kapłanów. Trzaskowski zainicjował też w ubiegłym roku usuwanie krzyży z przestrzeni publicznej, podejmując decyzje, by w „nowych” pomieszczeniach użytkowanych przez administrację krzyży już nie wieszać, rzekomo celem zapewnienia neutralności. Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek katolik chciał mieć prezydenta, który zdejmuje ze ścian urzędów najświętszy symbol Męki Chrystusowej.
Prezydent musi służyć Bogu
Prezydent Rzeczpospolitej powinien służyć przede wszystkim narodowi – i Bogu. Nie wolno o tym zapominać. Tak jak każdy człowiek, również prezydent – a może nawet on przede wszystkim – wezwany jest do spełniania obowiązku posłuszeństwa wobec ładu naturalnego. Naród, który osadziłby na najważniejszym urzędzie polityka gardzącego Jezusem Chrystusem, wystawiłby sobie fatalne świadectwo i ściągnął na siebie oczywisty gniew Boży. Ten gniew nie musi manifestować się w postaci jakichś szczególnych, spektakularnych kar. Karą będą choćby skutki zła, które wyrządziłby Rafał Trzaskowski. Zabite dzieci nienarodzone, podeptanie małżeństwa, utrata wolności słowa, likwidacja polskiej suwerenności… To wszystko rzeczy aż nazbyt konkretne.
Sądzę, że nikt, komu rzeczywiście droga jest nasza Ojczyzna, nie może w zgodzie z dobrze uformowanym, katolickim sumieniem, oddać głosu na Rafała Trzaskowskiego. Czy należy zatem głosować na jego konkurenta, Karola Nawrockiego? Takiego obowiązku, oczywiście, nie ma, bo nie ma przecież obowiązku głosowania w ogóle. Wydaje się jednak rozsądne, żeby podjąć wszelki możliwy wysiłek na rzecz uniemożliwienia Trzaskowskiemu objęcia urzędu prezydenta Rzeczpospolitej. Prezydentura Karola Nawrockiego nie byłaby niewątpliwie idealna, ale w polityce nie mamy zwykle do czynienia z ideałami, tylko trudnym wyborem. Dziś jedno jest jasne: to nie może być wybór na korzyść Trzaskowskiego.
Mekka. Muzułmanie w Al-Masdżid al-Haram. / Foto: Pixabay
Rozległe sieci, tajne organizacje, zislamizowane dzielnice – takie wnioski zawiera wstrząsający raport na temat Bractwa Muzułmańskiego, którego celem ma być wprowadzenie prawa szariatu we Francji.
Raport liczący ponad 73 strony, udokumentowany przez służby wywiadowcze, został przekazany do MSW, którym kieruje Bruno Retailleau. Ma przedstawiać obraz kraju „podkopanego od wewnątrz przez islamistów”. Odtajniona wersja została ujawniona przez „Le Figaro” i określono ją jako „wybuchową”.
„My, Bractwo Muzułmańskie, jesteśmy jak ogromna sala, do której każdy muzułmanin może wejść przez dowolne drzwi, aby podzielić się tym, czym zechce. Gdybyś szukał sufizmu, znalazłby go. Gdyby szukał zrozumienia islamskiej jurysprudencji, znalazłbyś ją. Jeśli szukałbyś sportu i skautingu, znalazłbyś je tutaj. Jeśli szukałbyś oporu i walki zbrojnej, znalazłbyś je. (…) Przyszedłeś do nas z troską o naród, więc witam cię” – takie przemówienie wygłosił w 1928 roku Hassan-Banna, założyciel Bractwa Muzułmańskiego w Ismalii, na przedmieściach Kairu i jest ono rodzajem „przewodnika” tej organizacji.
Bractwo zajmuje się rekrutacją ludzi na różnych poziomach, którzy ostatecznie doprowadzą do utworzenia państwa islamskiego i podporządkowania go islamskiemu prawu szariatu. Prawie sto lat po ogłoszeniu tej deklaracji, Francja stała się „bramą otwartą” do osiągnięcia takiego celu – stwierdza „Le Figaro”.
Raport rządowy zatytułowany „Bracia Muzułmańscy i polityczny islamizm we Francji” dziennik określa jako „wstrząsający”. Długie lata „tolerancji”, „wielokulturowości” i „otwartości na imigrantów” przynoszą swoje owoce. Francja budzi się z ręką wiadomo w czym, a Francuz okazuje się „mądry po szkodzie”.
It is still too early to know what program the new pope will implement. One thing seems clear: the present situation of the Church calls for a return to clarity and order.
Let us hope that this needed reform will not be only on the level of external appearances since, as Victor Hugo wisely said, “form is the substance rising to the surface.” It must also be on the doctrinal and disciplinary ones, so that the immense confusion sown by Pope Francis, with his rash statements and controversial documents such as Amoris laetitiae and Fiducia supplicans, may be dispelled. Lastly, it must reverse the persecution of clerics, intellectuals, and faithful who were sidelined and sanctioned for their fidelity to the moral teachings of the Church or her immemorial liturgical rite.
Explaining his choice of the name Leo, the new pontiff said that one reason was in remembrance of Leo XIII. That pope laid the foundations for the Church’s social doctrine in response to the challenges of the Industrial Revolution. Today, the Church faces the challenges of the new digital revolution. Another explanation could be his affection for Leo XIII because he was born near Genazzano, educated by Augustinians, and included the invocation Mater Boni Consilii in the Litany of Loreto.
According to Le Figaro, the Serbian Cardinal Ladislav Nemet shared a remark circulating among the cardinals that offered another explanation for the choice of the name Leo (“lion” in Latin): “Until now, we had Francis, who spoke with the wolves. Now, we have a lion who will drive the wolves away.” 1
Any true reform must finally expel the “smoke of Satan” that entered the Church during the time of Paul VI, and bring to an end the “mysterious process of self-destruction” that has led to the current crisis. May Leo XIV go beyond the intentions of any elector cardinals who voted for him solely as a consensus figure and truly restore peace to the Church.
May it be the true peace of Saint Augustine—that is, “the tranquility of order”—which presupposes the radical elimination of the factors of doctrinal and disciplinary disorder rampant everywhere in the Catholic fold, but particularly in Europe.
This is the criterion to judge the new pontificate: Will the new lion drive away the old wolves (many of whom wear sheep’s clothing) who have wrought so much destruction and ruin among the flock?
Włoskie władze uznały, że śmierć mężczyzny po podaniu szczepionki AstraZeneca miała związek ze szczepieniem . Rodzina zmarłego otrzymała w 2024 r. państwowe odszkodowanie w wysokości 100 tyS. euro.
================================
Muszą odpowiedzieć na pytanie: ile przypadków nigdy nie zostało zbadanych – lub celowo nigdy nie zostało potwierdzonych?
20 maja 2025 r. w czasopiśmie International Journal of Forensic Sciences opublikowanowstrząsający przypadek , który prawdopodobnie będzie miał daleko idące konsekwencje prawne i polityczne: włoskie władze ds. zdrowia uznały odpowiedzialność “szczepionki” covida za śmierć “zaszczepionego”.
Jest to rzadki, ale wyraźnie udokumentowany precedens – i przełomowy moment w kwestii odpowiedzialności za szczepienia.
Przypadek: Zdrowy zaszczepiony, zmarł po 43 dniach
Według raportu, zgodnie z dokumentacją medyczną, mężczyzna przed szczepieniem znajdował się w „doskonałej kondycji fizycznej”. Dwa tygodnie po podaniu pierwszej dawki szczepionki ChAdOx1 nCoV-19 (AstraZeneca)wystąpiły ciężkie objawy: wysypka, gorączka, duszność. W szpitalu jego stan gwałtownie się pogorszył. Po 15 dniach pobytu w szpitalu i łącznie 43 dniach od szczepienia pacjent zmarł.
Thanks for reading Dr’s Substack! Subscribe for free to receive new posts and support my work.
Sekcja zwłok ujawniła niepokojące wyniki: masywna zakrzepica , szczególnie w mikrokrążeniu tętniczym , doprowadziła do niewydolności wielonarządowej w wyniku koagulopatii spowodowanej zużyciem krwi . Obecna na badaniu komisja lekarska stwierdziła, że zgon był bezpośrednim skutkiem szczepienia .
Nie jest to odosobniony przypadek – ale systematycznie ignorowany
Przypadek ten nie jest odosobniony. Podobne powikłania – w szczególności dobrze znany zespół VITT (immunologiczna małopłytkowość zakrzepowa wywołana szczepieniami) – odnotowano już w 2021 r. w kilku krajach, w tym w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Tajlandii. Rzadko jednak tak wyraźny związek przyczynowo-skutkowy został oficjalnie potwierdzony, nie mówiąc już o jego zrekompensowaniu.
W tym przypadku jednak presja była ewidentnie zbyt duża: włoski rząd zapłacił , a dokumentację naukową upubliczniono – choć w podobnych przypadkach zazwyczaj preferowano milczenie i deeskalację medialną.
Odszkodowanie tak – odpowiedzialność nie?
Pozostaje pytanie systemowe: jeśli państwo wyraźnie uznaje i rekompensuje zgony związane ze szczepieniami – kto ponosi wówczas odpowiedzialność polityczną i medyczną? Gdzie jest publiczna debata na temat oceny ryzyka, edukacji i kontroli?
Zamiast tego czytamy dalej: „Tragiczny, odosobniony przypadek”. Prawie żadne główne medium nie wspomina jednocześnie o tym, że szczepionka AstraZeneca została ostatecznie wycofana z rynku przez EMA w maju 2024 r .
Autopsja jako ostateczna prawda
Sprawa ta dowodzi po raz kolejny: prawdę może ujawnić tylko sekcja zwłok.Fakt, że ta ostatnia forma informacji medycznej została pominięta w wielu krajach podczas pandemii, rzuca złe światło na sposób radzenia sobie z powikłaniami związanymi ze szczepieniami – i na wiarygodność narracji dotyczących zdrowia publicznego.
Wniosek
Przyznanie się agencji rządowej do śmierci w wyniku szczepienia jest punktem zwrotnym – pod względem prawnym, medycznym i społecznym. Pokazuje to, że nawet w przypadku wysoce upolitycznionej kampanii szczepień, nie da się wiecznie ukrywać prawdy. Potrzebni są odważni patolodzy, niezależni eksperci i, przede wszystkim, opinia publiczna, która zwróci na to uwagę.
Bo jeśli śmierć człowieka jest najpierw cicho przyjmowana do wiadomości, a potem powszechnie ignorowana, to pozostaje pytanie: ile przypadków nigdy nie zostało zbadanych – lub celowo nigdy nie zostało potwierdzonych?
Napisane przez Jarretta Stepmana za pośrednictwem The Daily Signal,
Prezydentura Bidena to skandal na skalę historyczną
„Prezydentura” Joe Bidena to jeden z największych skandali w historii Stanów Zjednoczonych. Media głównego nurtu dopiero teraz donoszą o niekompetencji umysłowej prezydenta, który najwyraźniej oddał całą władzę państwową w ręce nieodpowiedzialnej biurokracji.
Thanks for reading Dr’s Substack! Subscribe for free to receive new posts and support my work.
W piątek Axios opublikował fragment audio wywiadu Bidena z prokuratorem specjalnym Robertem Hurem z 2023 roku.
Tłumaczenie „X” : Ekskluzywne: Axios uzyskał nagrania audio wywiadów Roberta Hura z Bidenem z 2023 r., które pokazują powtarzające się zaniki pamięci, gdy ma on trudności z przypomnieniem sobie słów i dat podczas długich, niezręcznych przerw. Biały Dom Bidena nie opublikował ich w zeszłym roku. Posłuchaj poniżej.
Jeśli słuchałeś nagrania i nie byłeś w śpiączce przez ostatnie cztery lata, to nic tutaj nie będzie dla ciebie zaskoczeniem. Były prezydent sprawiał wrażenie niedołężnego i wymijającego, gdy odpowiadał na pytania dotyczące sposobu, w jaki obchodził się z tajnymi dokumentami.
Niektórzy moi koledzy przesłuchali całe nagrania i odkryli, że Biden „zapomniał nazwisk byłego sekretarza obrony i komika prezydenta Baracka Obamy, Jaya Leno, odniósł się do Afryki jako do kraju, a nie kontynentu i nie wiedział, że podczas wywiadu w październiku 2023 r. ze specjalnym prokuratorem Robertem Hurem i śledczymi miał przy sobie notatnik z poradami wojennymi dla Obamy”.
Biden z pewnością nie sprawiał wrażenia osoby, której można powierzyć podejmowanie ważnych decyzji na szczeblu krajowym, a nawet drobnych decyzji osobistych.
Jest to całkowicie zaskakujące, chyba że jesteś dziennikarzem o poglądach lewicowych, zajmującym się polityką w mediach głównego nurtu.
Jeśli tak, to doniesienia o objęciu urzędu przez Bidena są dla ciebie z pewnością oszałamiającymi, oszałamiającymi odkryciami.
Elita medialna jest zszokowana, zszokowana tym, że Biden mógł nie nadawać się na to stanowisko.
W niedzielne popołudnie po publikacji zdjęć pojawiła się informacja, że u Bidena zdiagnozowano zaawansowanego raka prostaty.
Diagnoza raka to z pewnością straszna rzecz. Ale twierdzenie, że to koniec historii ostatnich czterech lat, jest farsą. Teraz nie może być bardziej oczywiste, że Biden był osłabionym człowiekiem od momentu objęcia urzędu prezydenckiego ze względu na swoje dolegliwości psychiczne i fizyczne.
Chociaż niektórzy z wyżej wymienionych dziennikarzy-ekspertów wezwali do zaprzestania dyskusji na temat prezydentury Bidena ze względu na jego stan zdrowia, prawda jest taka, że diagnoza raka jedynie rodzi więcej niepokojących pytań. Czy to naprawdę nowa diagnoza? Czy lekarze Bidena naprawdę nie zauważyli objawów uleczalnego raka?
I to sprawia, że ta sytuacja jest całkowicie bezprecedensowa.
Tak, prezydent Woodrow Wilson był niezdolny do sprawowania urzędu tylko raz w trakcie swojej ostatniej kadencji, ale miało to miejsce pod koniec jego prezydentury. Wilson doznał serii udarów po swojej energicznej kampanii mającej na celu przekonanie Amerykanów do przystąpienia do Ligi Narodów. Jego żona i nawet niektórzy przedstawiciele mediów próbowali to ukryć, lecz ostatecznie Partia Demokratyczna położyła kres jego niezwykle krótkiemu flirtowi z ubieganiem się o trzecią kadencję.
Nie było szeroko zakrojonych prób oszukania narodu amerykańskiego i zapewnienia sobie kolejnej kadencji „prawie katatonicznego” prezydenta, jak opisał kandydata jeden ze świadków na zbiórce funduszy George’a Clooneya na rzecz Bidena w czerwcu.
Sytuacja z Bidenem była o wiele, wiele gorsza, tuszowanie sprawy było o wiele bardziej rozległe, a konsekwencje – w erze błyskawicznej komunikacji i broni, która może szybko zniszczyć całą ludzką cywilizację – potencjalnie o wiele poważniejsze.
Jak powinniśmy ocenić te lata, w których na całym świecie wybuchały liczne kryzysy, Amerykanie masowo tracili pracę z powodu obowiązkowych szczepień, państwa były zmuszane do podawania dzieciom hormonów zmieniających życie, a zwycięski kandydat na prezydenta niemal trafił do więzienia (Trump)?
Próbowałem znaleźć jakieś odpowiednie porównania historyczne.
Prezydent John Tyler był znany niektórym ze swoich ostrych krytyków jako „Jego Przypadek”, ponieważ był pierwszym wiceprezydentem, który objął urząd prezydenta po śmierci naczelnego dowódcy. Panowało przekonanie, że nikt tak naprawdę nie wybrał go na prezydenta, a na początku istnienia republiki konstytucja nie rozstrzygała jasno, czy może on po prostu objąć urząd, czy też należy przeprowadzić nowe wybory.
Pomimo swego przydomku Tyler stał się agresywnym, aktywnym dowódcą naczelnym, ku wielkiemu niezadowoleniu wielu osób w swojej partii.
Pod pewnymi względami jednak Biden był jego dokładnym przeciwieństwem. Mimo że został wybrany po zaciętych wyborach, wydaje się, że nigdy w pełni nie przyjął na siebie swoich obowiązków. Letarg Bidena ustępował jedynie jego brakowi przejrzystości.
Bardziej odpowiednim określeniem dla Bidena byłoby „jego nieistotność”.
Podczas gdy doradcy 46-go. prezydenta, najprawdopodobniej na polecenie byłego prezydenta Baracka Obamy, rozkazywali mu w rozszerzonej, rzeczywistej wersji „Weekendu u Berniego”, aparat federalny działał niezależnie.
To były rządy „ekspertów”, a raczej rządy klasy menedżerskiej, które przywróciły do życia stary system podziału pracy, ale uczyniły go całkowicie nieprzejrzystym dla Amerykanów.
Decyzje te wdrażały wielkie, powiązane ze sobą agencje na polecenie sojuszników Partii Demokratycznej, którym służyły.
Była to pierwsza prezydentura całkowicie zarządzana przez Głębokie Państwo.
Tłumaczenie „X” : Jak to możliwe, że nie jest to najbardziej prawdopodobna odpowiedź na wszystko, co widzieliśmy?
Wygląda więc na to, że Deep State wzięło zawodowego polityka z demencją i rakiem, zorganizowało powstanie, aby potwierdzić jego matematycznie nieprawdopodobny wynik wyborów, aresztowało każdego, kto się temu sprzeciwił, zatwierdziło inwazję, zinstrumentalizowało sądy, stłumiło wolność słowa i zamieniło USA w Sodomę i Gomorę.
Partia Demokratyczna uhonorowała Bidena tytułem prezydenta jako ukoronowaniem jego kariery, ale funkcje, a nawet decyzje wymagane na jego stanowisku, były wyraźnie rozdzielone między jego podwładnych i federalną potęgę.
Rezultatem była kompletna katastrofa.
Amerykanie słusznie stracili zaufanie do swoich przywódców i elitarnych instytucji związanych z tym skorumpowanym aparatem. Polityka zagraniczna USA była, w najlepszym razie, strategicznie niezorientowana. Nasi wrogowie na całym świecie posuwali się naprzód. Ludzie bali się rządu bardziej, niż rząd bał się ich.
Skutkiem tych katastrof jest to, że otrzymaliśmy narodowy sygnał ostrzegawczy w czasie kryzysu. Następuje polityczna kontrrewolucja, do której mogłoby nigdy nie dojść, gdyby jej głębia nie została ujawniona, przynajmniej częściowo, przez media ukrywające oczywistą słabość Bidena.
==========================
Thanks for reading Dr’s Substack! Subscribe for free to receive new posts and support my work.
Powrócić do właściwej katolickiej nauki społecznej
Często się uważa, że katolicka nauka społeczna (KNS), choć czerpiąca z refleksji najwybitniejszych teologów Kościoła minionych wieków, narodziła się dopiero w 1891 r. wraz z ogłoszeniem przez papieża Leona XIII jego przełomowej encykliki Rerum novarum. Choć jest w tym nieco prawdy, tradycyjni katolicy powinni być świadomi, że współczesna doktryna społeczna Kościoła zaczęła kształtować się po triumfie liberalizmu we Francji w 1789 r. oraz rewolucyjnych zaburzeniach, które wstrząsały Europą przez cały wiek XIX. Pierwsze dekady XX wieku przyniosły dalsze globalne zaburzenia w postaci dwóch straszliwych wojen, ogólnoświatowego kryzysu ekonomicznego i narodzin rasistowskiego faszyzmu i ateistycznego komunizmu, a papieże ogłaszali kolejne encykliki, przypominając światu, że ani socjalizm, ani nieskrępowany niczym kapitalizm nie były właściwymi opcjami politycznymi oraz że wszelka władza polityczna pochodzi od Boga.
Dziś kns jest przedmiotem licznych rozpraw, artykułów naukowych i komentarzy zarówno ze strony katolickiej, jak i niekatolickiej. Przykładowo encyklika Rerum novarum była tematem trzech upamiętniających jej ogłoszenie encyklik, autorstwa Piusa XI, Pawła VI oraz Jana Pawła II, rozwijających nauczanie Kościoła na temat porządku społeczno-ekonomicznego. Niestety, pomimo apeli o odczytywanie Magisterium Kościoła w sposób całościowy i w ciągłości z Tradycją, należący do różnych szkół liberałowie usiłowali zniekształcić i zawęzić KNS poprzez wybiórcze cytowanie pewnych dokumentów papieskich, pomijając równocześnie lub odrzucając inne. Rezultatem tej „hermeneutyki selektywności” jest pożałowania godna krótkowzroczność, w konsekwencji której liberałowie społeczno-polityczni twierdzą, że KNS dotyczy przede wszystkim „sprawiedliwości społecznej”, ale nie praw Chrystusa Króla w społeczeństwie, zaś ekonomiczni liberałowie – tacy jak skupieni w popieranym przez katolików Acton Institute czy też w libertariańskich Cato Institute i Mises Institute – utrzymują, że Kościół nie posiada kompetencji do wypowiadania się w kwestii „wolnego rynku” i ustaleń „nauki ekonomicznej”.
Obie te linie rozumowania są fałszywe, podobnie jak pogląd, że pewne ustępy dokumentów ogłoszonych podczas II Soboru Watykańskiego unieważniły w jakiś sposób nauczanie przedstawione w encyklice Quanta cura Piusa IX, w Syllabusie czy też w encyklice Piusa XI Quas primas. Nie zagłębiając się zbytnio w to, czy da się pogodzić deklarację Vaticanum II o wolności religijnej z przedsoborowym Magisterium, należy przypomnieć, że – dzięki specjalnej interwencji Pawła VI – Dignitatis humanae rozpoczyna się od stwierdzenia, iż „pozostawia ona [wolność religijna – przyp. tłum.] nienaruszoną tradycyjną naukę katolicką o obowiązku moralnym ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii oraz jedynego Kościoła Chrystusowego”1. Choć linia ta nie wzmacniała stałego potępiania przez Kościół indyferentyzmu religijnego, pozostaje ona przeszkodą dla tych, którzy pragną zachować swobodny kompromis między prawdą wiary katolickiej a chwiejnymi zasadami liberalizmu religijnego – zasadami niechroniącymi praw Kościoła we współczesnych społeczeństwach Zachodu.
Wracając do wspomnianego wyżej błędnego poglądu na sprawiedliwość społeczną i liberalizm ekonomiczny: mający w tych kwestiach wątpliwości katolicy powinni przeczytać zapomniane często motu proprio św. Piusa X Fin dalla prima, zawierające wskazania dla Akcji Katolickiej. Wbrew twierdzeniu katolików poszukujących sprawiedliwości społecznej, że nauczanie społeczne Kościoła, ogólnie rzecz biorąc, opowiada się za społeczeństwem egalitarnym, opartym na idei walki klasowej, Pius X – cytując encyklikę Leona XIII Quod Apostolici muneris – przypomina wiernym:
Stąd wynika, że w społeczeństwie ludzkim wedle porządku Bożego są książęta i poddani, chlebodawcy i proletariusze, bogaci i biedni, mądrzy i nieświadomi, szlachta i plebejusze, którzy, połączeni wszyscy jednym węzłem miłości, pomagają sobie wzajemnie, aby osiągnąć cel ostateczny w niebie, a tu, na ziemi, dobrobyt materialny i moralny2.
W dalszej części motu proprio Pius X przypomina nauczanie dotyczące robotników i pracodawców przedstawione w Rerum novarum. Zamiast zaakceptować żelazne prawo liberalizmu ekonomicznego, zgodnie z którym to rynek – nieskrępowany żadnym nadzorem zewnętrznym czy zasadami prawnymi, zakorzenionymi w naturalnej sprawiedliwości – regulować ma płace oraz warunki pracy zgodnie z abstrakcyjnym pojęciem „wydajności”, święty papież napomina:
Dla kapitalistów i pracodawców te są obowiązki sprawiedliwości: płacić należne myto robotnikom; nie czynić szkody ich słusznym oszczędnościom ani gwałtem, ani defraudacją, ani lichwą jawną lub skrytą; udzielać im wolności do spełniania obowiązków religijnych; nie wystawiać na zgubne pokusy i niebezpieczeństwa skandalu; nie odwracać ich od ducha rodzinnego i zamiłowania oszczędności; nie obarczać ich pracą nieodpowiadającą ich siłom albo mało zgodną z ich wiekiem lub płcią3.
Do rozwiązania kwestii robotniczej mogą wielce przyczynić się kapitaliści i robotnicy przez urządzenia przeznaczone ku wspomaganiu potrzeb oraz zbliżeniu się i połączeniu obydwóch klas. Takimi są towarzystwa wzajemnej pomocy, liczne zabezpieczenia prywatne, patronaty dla dzieci, a zwłaszcza korporacje sztuk i rzemiosł4.
Również tu Pius X uznaje istnienie w społeczeństwie odrębnych klas. Zamiast przyzwalać na destrukcyjne – często pociągające za sobą przemoc – działania podejmowane w celu złagodzenia tego rzekomego zła, apeluje o tworzenie nowych instytucji pośredniczących, tworzonych na autentycznie katolickich zasadach w celu zaprowadzenia zgody między klasami społecznymi. Nie zabezpieczałyby one interesów jedynie bogatych i potężnych. Jak wyjaśnia Pius X, pracownicy mają prawo do sprawiedliwej płacy, dzięki której będą mogli utrzymać siebie samych oraz swe rodziny bez narażania się na oszustwa, przemoc, lichwę czy też jakiekolwiek inne niegodziwe działania pracodawców. Te ważne wskazania rozwinięte zostały przez Piusa XI w encyklice Quadragesimo anno, odrzucającej twierdzenie, iż papieże nie powinni wypowiadać się na temat ekonomii:
Podkreślić musimy zasadę, ustaloną już przez Leona XIII z niedwuznaczną jasnością: z prawa i obowiązku Naszego wykonujemy najwyższym autorytetem swoim urząd sędziowski w sprawach społecznych i gospodarczych. Do zadań powierzonych Kościołowi nie należy co prawda doprowadzenie ludzi do szczęścia chwilowego i znikomego, winien raczej prowadzić ich do szczęścia wiecznego. Owszem, „Kościół sądzi nawet, że bez przyczyny w sprawy tego świata wdawać się nie powinien”. Jednakże nie może się żadną miarą wyrzec powierzonego sobie przez Boga zadania, aby podnieść autorytatywny swój głos nie tam, gdzie chodzi o techniczne zagadnienia – ku temu bowiem nie rozporządza odpowiednimi środkami ani też te sprawy nie należą do jego zakresu – ale gdzie chodzi o zasady moralne5.
Niestety surowe napomnienie Piusa XI nie powstrzymało rzekomo ortodoksyjnych katolików od przypisywania sobie prawa do lekceważenia KNS w przypadkach, gdy nie jest ono zgodne z preferowaną przez nich hiperkapitalistyczną ideologią. Nawet nowsze encykliki społeczne, takie jak Centesimus annus Jana Pawła II i Caritas in veritate Benedykta XVI, poddawane były zręcznej reinterpretacji, o ile ich wprost nie wyśmiewano, ponieważ przypominają one stałe nauczanie Kościoła, że nie można rozgraniczać ekonomii oraz moralności.
Nie chcę przez to powiedzieć, że posoborowe nauczanie społeczne Kościoła jest tak jednoznaczne i dobitne, jakim być powinno. Przykładowo: choć zagmatwana adhortacja papieża Franciszka Evangelii gaudium zawiera surowe potępienie indywidualizmu, materializmu i konsumpcjonizmu, ks. Franz Schmidberger – rektor seminarium Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w Niemczech6 – słusznie ubolewa, że następca św. Piotra nie skorzystał z tej sposobności, aby przypomnieć czytelnikom o roli katolickiego państwa oraz chrześcijańskiego społeczeństwa jako zapór przeciwko tym zjawiskom.
W istocie jedną z głównych słabości współczesnego KNS jest brak powiązania zaleceń społeczno-ekonomicznych ze społecznym panowaniem Chrystusa Króla. Czy można się dziwić, że skoro zasady ewangeliczne wyrugowane zostały z życia społecznego, miejsce miłości bliźniego – jako naczelnej zasady życia ekonomicznego – zajęła chciwość? A jednak posoborowy Kościół pozostaje przekonany, że istnieje jakaś pośrednia droga, która pozwoliłaby mu wypowiadać się autorytatywnie w kwestiach wiary i moralności, choć posługując się przy tym retoryką pasującą bardziej do rezolucji ONZ.
Katolicy pragnący poznać autentyczne nauczanie społeczne Kościoła, nieskażone pewnymi wątpliwymi ideologiami, powinni zapoznać się z niektórymi klasycznymi pracami na ten temat. Na początek sięgnąć powinni do książki o. Edwarda Cahilla SI The Framework of a Christian State, następnie zaś do dwutomowego opus magnum o. Denisa Faheya CSSp The Mystical Body of Christ in the Modern World oraz The Mystical Body of Christ and the Reorganization of Society.
Niektóre katolickie oficyny wydawnicze nadal publikują klasyczne i nowe prace oparte na tradycyjnej katolickiej doktrynie społecznej. Czasy są bez wątpienia mroczne, nie jesteśmy jednak całkowicie pozbawieni światła.
Zachowanie, a raczej przywrócenie integralności KNS wolnej od pokrętnych hermeneutyk ze strony ideologii oraz od doczesnych kompromisów, które stały się cechą charakterystyczną dzisiejszego Kościoła, jest zadaniem trudnym, ale koniecznym. W świecie podporządkowanym logice bezdusznej produkcji oraz gromadzenia dóbr nie ma miejsca na sprawiedliwość. W sytuacji, gdy prawa człowieka zastąpiły prawa Boga, obowiązki wszystkich ludzi i narodów wobec Chrystusa nie są jedynie kwestią drugoplanową – nie myśli się o nich w ogóle. Choć liberalizm polityczny, ekonomiczny i religijny, przed którym wielcy papieże ostrzegali świat, jest dzisiaj wszechobecny, nie zwalnia to katolików od obowiązku dążenia do przywrócenia właściwego porządku. Przyjdzie czas na działanie, tak na mniejszą, jak i na większą skalę. Na razie musimy zacząć od wyjaśniania i propagowania zasad tego porządku, wyrażonych w społecznym nauczaniu Kościoła.
Za „The Angelus”, wrzesień 2014, tłumaczył Tomasz Maszczyk7.
Przypisy
↑Tekst polski za: Sobór Watykański II. Konstytucje. Dekrety. Deklaracje, red. J. Groblicki, E. Florkowski, Pallottinum, Poznań, wyd. 3, s. 415.
↑Tekst polski za: „Homiletyka”, t. 13, Włocławek 1904, s. 1–6, [online:] tinyurl.com/Homiletyka-13 [dostęp: 12.03.2025].
– jednoczenie wokół najmniejszego wspólnego mianownika
w służbie celom globalistów
14 marca 2024 r. sekretariat Synodu opublikował nowy dokument zatytułowany Jak być synodalnym Kościołem w misji1, stanowiący kolejny dowód, że „Kościół synodalny” nie jest Kościołem katolickim. Poza tym ów dokument dostarcza najwięcej (jak dotąd) informacji, czym jest w istocie „Kościół synodalny”.
Ogólny zarys „Kościoła synodalnego” możemy poznać dzięki czterem tematom rozważanym w nowym dokumencie: konieczność dostosowania się do świata współczesnego i celów globalistycznych, głoszenie chrześcijaństwa sprowadzonego do najniższego wspólnego mianownika, jedność w różnorodności wierzeń religijnych oraz nowa relacja z Biskupem Rzymu.
Konieczność dostosowania do świata współczesnego i agendy globalistycznej. Dokument podkreśla, iż „Kościół synodalny” wciąż stara się zrozumieć, czym jest i jak ma odpowiadać na potrzeby współczesnego świata:
O ile gorliwość misyjna stanowi konstytutywną cechę Kościoła i obecna jest w każdym okresie jego historii, wyzwania misyjne zmieniać się będą wraz z upływem czasu. Stąd też należy podjąć wysiłek, aby rozeznać wyzwania, przed jakimi staje świat współczesny: jeśli ich nie zidentyfikujemy i nie odpowiemy na nie, nasze przepowiadanie utraci aktualność i atrakcyjność.
Czy „Kościół synodalny” odpowiada na największe potrzeby dzisiejszego świata: nawrócenie grzeszników na prawdziwą wiarę katolicką i przeciwstawianie się demonicznej agendzie globalistycznej? Nie! Zamiast tego skupia się na poszukiwaniu struktury religijnej przypominającej jedynie powierzchownie strukturę Kościoła katolickiego, aby móc skuteczniej służyć celom globalistów.
Zachodzące zmiany oraz świadomość różnorodności oblicza ludu Bożego wymagają ponownego zwrócenia uwagi na relacje pomiędzy lokalnymi Kościołami, które, w komunii między sobą oraz z Biskupem Rzymu, stanowią Kościół Boży, święty, powszechny i apostolski. W świecie naznaczonym przemocą i rozdrobnieniem coraz bardziej istotne wydaje się być świadectwo jedności rodzaju ludzkiego, jego wspólnego pochodzenia i wspólnego przeznaczenia – w skoordynowanej i braterskiej solidarności – do sprawiedliwości, pokoju, pojednania i troski o wspólny dom, [świadectwa, które] pozwoliłoby przezwyciężyć podziały będące rezultatem błędnego rozumienia roli i miejsca jego mieszkańców i jego kultury.
Mające miejsce poważne zmiany wymagają od „Kościoła synodalnego” przemyślenia relacji pomiędzy Kościołami lokalnymi a Biskupem Rzymu, aby mógł skutecznie zająć się tym, co uważa on za najpilniejsze potrzeby dnia dzisiejszego, a co pokrywa się z celami globalistów: jednością rodzaju ludzkiego, braterską solidarnością w zaprowadzaniu sprawiedliwości społecznej oraz troską o wspólny dom. W innym miejscu dokument wyraża po raz kolejny pragnienie dostosowania Kościoła do agendy globalistycznej:
Tym, czego poszukujemy, jest odpowiedni dla świata współczesnego sposób na życie w jedności, różnorodności, doświadczaniu wzajemnych więzi bez niszczenia różnic i odrębności, ale również bez zapominania, że pewne wyzwania – takie jak troska o wspólny dom, migracje czy kultura cyfrowa – podejmowane mogą być tylko wspólnie.
Dlaczego „Kościół synodalny” pragnie zgromadzić wszystkich chrześcijan (oczywiście poza tradycyjnymi katolikami), aby wesprzeć cele globalistyczne?
Głoszenie chrześcijaństwa sprowadzonego do najmniejszego wspólnego mianownika. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nowy dokument stanowi dla „Kościoła synodalnego” krok we właściwym kierunku, jako że wspomina się w nim o Jezusie Chrystusie:
Tematem przewodnim będzie zatem udział każdego z nas, z naszymi różnorodnymi powołaniami, charyzmatami i posługami, w jednej misji głoszenia Jezusa Chrystusa światu.
Dokument zauważa jednak, że każda grupa chrześcijan musi być w stanie „wyrażać przesłanie Chrystusa na swój własny sposób”:
Grupa robocza (…) zajmie się zagadnieniami takimi jak: (…) (b) odniesienie do „miejsca” w dynamice przepowiadania; zgodnie z [tą] zasadą „dostosowywanie się w głoszeniu objawionego słowa powinno stać się prawidłem wszelkiej ewangelizacji. Tym bowiem sposobem rozbudza się w każdym narodzie zdolność wyrażania Chrystusowej Nowiny po swojemu, a zarazem sprzyja się żywemu obcowaniu Kościoła z różnymi kulturami” (Gaudium et spes, par. 44).
Choć potencjalnie możliwe jest odczytanie tych słów w sposób, który ogranicza różnice religijne do tych dopuszczalnych w autentycznym katolicyzmie, dokument wyjaśnia, że „Kościół synodalny” szanuje poglądy i „wyjątkowość każdego ochrzczonego”, co oczywiście obejmuje miliony protestantów, którzy odrzucają kluczowe elementy doktryny katolickiej:
W jaki sposób możemy być Kościołem synodalnym w misji? Celem jest określenie dróg i narzędzi, które należy przyjąć w różnych kontekstach i okolicznościach, aby wzmocnić wyjątkowość każdego ochrzczonego i każdego Kościoła w jedynej misji głoszenia zmartwychwstałego Pana i Jego Ewangelii dzisiejszemu światu.
Tak więc „misję głoszenia Jezusa Chrystusa światu” może wypełniać każda osoba ochrzczona zgodnie z jej własną interpretacją chrześcijaństwa. Jak zdążyliśmy się już boleśnie przekonać, niedopuszczalna jest jedynie interpretacja przedstawiana przez rygorystycznych i zacofanych tradycyjnych katolików.
Jedność w różnorodności wierzeń religijnych. Propagując formę chrześcijaństwa sprowadzonego do najmniejszego wspólnego mianownika przekonań wszystkich ochrzczonych, nowy dokument podkreśla potrzebę „jedności i różnorodności Kościoła”:
Ci, którzy uczestniczyli w spotkaniach synodalnych na różnych poziomach fazy słuchania i konsultacji, a tym bardziej uczestnicy pierwszej sesji, mieli konkretne doświadczenie Kościoła, który odkrywa siebie jako pluralistyczny i może przeżywać różnice jako bogactwo, w komunii2. Nawet w czasach takich jak nasze, naznaczonych pogłębiającymi się nierównościami, polaryzacjami i nieustannie pojawiającymi się konfliktami, Kościół jest – w Chrystusie – znakiem i narzędziem jedności z Bogiem oraz jedności między ludźmi, i musi być takim w sposób coraz bardziej widoczny. Słuchając Ducha Świętego, przyjmując świadectwa Pisma i odczytując znaki czasu w wierze, [Kościół] może zharmonizować różnice jako wyraz niewyczerpanych bogactw tajemnicy Chrystusa. To doświadczenie stanowi prorocze słowo skierowane do świata, któremu trudno wierzyć, że pokój i zgoda są możliwe3.
Naturalnie w „Kościele synodalnym” istnieć będzie różnorodność punktów widzenia, ponieważ uwzględnia się wierzenia wszystkich ochrzczonych, poza prawdziwymi katolikami. Jednakże, powtarzając stwierdzenie Lumen gentium, że „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”4, nowy dokument synodalny głosi, że Kościół harmonizuje różnice, aby w widoczny sposób ukazać jedność w różnorodności. Tłumaczenie: ten nowy „Kościół synodalny” jest znakiem jedności poprzez fakt, iż obejmuje wierzenia wszystkich ochrzczonych, poza tradycyjnymi katolikami.
Dokument ów wspomina również o „ekumenizmie krwi”, który wcześniejszy dokument synodalny opisał jako „jedność pochodzącą od Krzyża Pańskiego”. Nowy dokument podkreśla, że jedność ta nie rozróżnia „przynależności konfesyjnej”:
Ekumenizm krwi (por. RdS 7d5) przypomina nam dobitnie, że dawanie świadectwa Ewangelii aż po oddanie życia jest udziałem wszystkich ochrzczonych, bez rozróżniania przynależności konfesyjnej: jest więc to wspólną misją, która stanowi etap na drodze do jedności chrześcijan, począwszy od konkretnych form współpracy, którą musimy nadal promować i z którą musimy eksperymentować.
Oczywiście „Kościół synodalny” musi „eksperymentować” z tym, jak podążać tą drogą jedności w różnorodności, ponieważ – w przeciwieństwie do założonego dwa tysiące lat temu przez Chrystusa Kościoła katolickiego – „Kościół synodalny” jest dzieckiem Franciszka i wciąż znajduje się w wieku niemowlęcym. Obecnie pewne jest jedynie to, że w procesie jednoczenia różnych wyznań przez „Kościół synodalny” nie ma miejsca dla prawdziwego katolicyzmu.
Nowa relacja z Biskupem Rzymu. Być może najstosowniejszym terminem na opisanie „Kościoła synodalnego” jest religia protestancka, która uznaje pewien związek z Biskupem Rzymu. Aby zadowolić tych, którzy nie są zainteresowani relacją z nim, w sensie autentycznie katolickim, synod usiłuje redefiniować posługę Piotrową dla celów ekumenicznych:
Dynamika synodalna rzuca również nowe światło na posługę Biskupa Rzymu. (…) W takiej wizji posługa piotrowa Biskupa Rzymu jest nieodłączna od dynamiki synodalnej, podobnie jak aspekt wspólnotowy, który obejmuje cały lud Boży i kolegialny wymiar posługi biskupiej (por. RdS 13a). Grupa robocza, która zajmie się tą perspektywą, badać będzie zagadnienia takie jak (…) (b) wkład ekumenizmu w „katolickie rozumienie prymatu, kolegialności, synodalności oraz ich wzajemnych relacji” (por. RdS 13b).
Tak więc przywódcy Synodu zdają sobie sprawę, że nie mogą otwarcie odrzucić papiestwa, nie wywołując przez to niepokojów, pragną jednak uczynić je zasadniczo zbędnym, aby nie stanowiło to przeszkody dla jedności z protestantami. Nowy dokument synodalny sugeruje, że jednym z kluczowych kroków na drodze do osiągnięcia tej redefinicji papiestwa powinno być poszerzenie „władzy doktrynalnej i dyscyplinarnej” konferencji episkopatów przy zachowaniu ich relacji z Biskupem Rzymu.
Grupa robocza, która zajmie się wizją Kościoła synodalnego dotyczącą misji na poziomie grup Kościołów, badać będzie kwestie takie jak (…) (b) rola konferencji episkopatów w misyjnym Kościele synodalnym, aby mogły stać się podmiotami kolegialności w Kościele ogólnosynodalnym, również poprzez poszerzenie swej władzy doktrynalnej i dyscyplinarnej, nie ograniczając ani władzy właściwej każdemu biskupowi w jego Kościele, ani władzy Biskupa Rzymu jako widzialnej zasady i fundamentu jedności całego Kościoła.
Choć zasadnym mogłoby być przyznanie konferencjom episkopatów pewnej swobody w sferze środków dyscyplinarnych, które nie zagrażają wierze, w jakim sensie mogłyby one otrzymać legalnie większą władzę doktrynalną?
Na uwagę zasługuje fakt, że watykański dokument Fiducia supplicans, zezwalający na błogosławienie par homoseksualnych, dał afrykańskim biskupom możliwość uzgodnienia z Rzymem wykonywania własnej „władzy doktrynalnej i dyscyplinarnej” w sposób zasadniczo sprzeczny z intencją Stolicy Apostolskiej. Oto słowa Fridolina kard. Ambongo Besengu, „członka dziewięcioosobowej komisji kardynalskiej pomagającej papieżowi w reformie Kościoła”, który negocjował i podpisał z Watykanem dokument pozwalający biskupom afrykańskim odmawiać błogosławienia związków osób tej samej płci:
W ten sposób wyrażamy stanowisko Afryki – i czynimy to w duchu komunii, w duchu synodalności z papieżem Franciszkiem oraz z prefektem Dykasterii Nauki Wiary: w Afryce nie ma miejsca na błogosławienie par homoseksualnych. Absolutnie.
Biorąc pod uwagę fakt, że poszerzenie władzy dyscyplinarnej i doktrynalnej konferencji episkopatów jest w wielkim planie „Kościoła synodalnego” niemal na pewno ważniejsze od zgody na błogosławienie związków osób tej samej płci, zasadne wydaje się pytanie: czy Watykan ogłosił Fiducia supplicans, mając świadomość, że sprowokuje to zdecydowaną reakcję katolików, jaką widzieliśmy w Afryce?
W każdym razie nowy dokument mówi nam, że w przyszłości tego rodzaju „dynamika dialogu” będzie w „Kościele synodalnym” zjawiskiem znacznie częstszym:
W istocie konieczne wydaje się przeniesienie, również na poziom instytucjonalny, dynamiki dialogu pomiędzy ewangelizacją kultury a inkulturacją wiary, stwarzając przestrzeń dla lokalnej hermeneutyki, aby to, co „lokalne”, nie stawało się źródłem podziałów, a to, co „uniwersalne”, nie przeradzało się w rodzaj hegemonii.
Owo dość zawiłe zdanie pozwala nam zrozumieć cały program: „Kościół synodalny” może szerzyć niekatolicką formę chrześcijaństwa, dostosowującą się do lokalnych kultur, dzięki czemu miejscowe Kościoły pozostaną zjednoczone ze sobą oraz z Biskupem Rzymu, pomimo dzielących je różnic. W ten sposób „Kościół synodalny” będzie mógł służyć antykatolickiej agendzie globalistycznej, stwarzając równocześnie złudne wrażenie, że pozostaje Kościołem katolickim.
Czy potrzebujemy jeszcze jakichś deklaracji Franciszka i jego „Kościoła synodalnego”, aby zrozumieć, że służy on diabolicznej agendzie globalistycznej? Oczywiste jest obecnie, że nie możemy wspierać pochodzącej od szatana misji „Kościoła synodalnego” bez sprzeniewierzania się misji otrzymanej przez Kościół katolicki od Jezusa Chrystusa.
Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!
Za „The Remnant”, marzec 2024, tłumaczył Tomasz Maszczyk6.
Przypisy
↑Treść całego dokumentu dostępna jest na watykańskiej stronie: tinyurl.com/synod-misja [dostęp: 30.09.2024] – przyp. red.
↑Polskie tłumaczenie na oficjalnej stronie nie do końca pokrywa się z watykańskim oryginałem: dodano „w komunii”. Por. tinyurl.com/wat-oryginal [dostęp: 30.10.2024] – przyp. red.
Anglia ma być pierwszym krajem na świecie, gdzie rozpocznie się szczepienie ludzi przeciwko rzeżączce, groźnej chorobie wenerycznej, przenoszonej drogą płciową. Szczepionki nie będą dostępne dla każdego. Jak donosi BBC, brytyjska służba zdrowia skupi się na mężczyznach homoseksualnych i biseksualnych z historią wielu partnerów seksualnych.
Pierwsze szczepionki przeciwko groźnej chorobie wenerycznej będą podawane w Anglii, gdzie bardzo wzrosła liczba zakażeń
Rekordowa liczba zakażeń
Jak czytamy w BBC, skuteczność pierwszej na świecie szczepionki przeciwko tej groźnej chorobie wenerycznej nie jest wysoka, wynosi zaledwie 30-40 procent. Ale służba zdrowia w Anglii wierzy, że pomoże to powstrzymać stale rosnąca liczbę zarażeń.
Według tamtejszych statystyk w 2023 roku odnotowano ponad 85 000 przypadków zakażeń. To największa liczba od 1918 r., kiedy w ogóle rozpoczęto zbieranie danych na ten temat.
Jak czytamy w BBC, według prognozy Imperial College London, jeśli szczepionka okaże się popularna, może zapobiec 100 000 zachorowań i zaoszczędzić brytyjskiej służbie zdrowia (NHS) prawie 8 milionów funtów w ciągu następnej dekady .
Lekarze przyznają, że wprowadzana szczepionka nie została zaprojektowana na rzeżączkę. To szczepionka przeciwko zapaleniu opon mózgowych typu B, którą podaje się niemowlętom.
Jednak bakterie wywołujące te dwie choroby są blisko spokrewnione. Dlatego szczepionka przeciwko zapaleniu opon mózgowych zmniejsza liczbę zachorowań na rzeżączkę o około jedną trzecią.
Większość przypadków tej choroby wenerycznej leczy się pojedynczą dawką antybiotyków, ale, jak czytamy w BBC, bakteria wywołująca rzeżączkę ma 80-letnią historię i wielokrotnie uodporniła się na nasze antybiotyki.
Lekarze obawiają się zatem, że pewnego dnia rzeżączka stanie się nieuleczalna przy zastosowaniu obecnych metod.
W obliczu postępującej blokady Gazy przez Izrael, członkowie Knesetu potwierdzają swoją determinację w dążeniu do zagłodzenia i przeprowadzenia czystek etnicznych mieszkańców Gazy, co odzwierciedla główny nurt poglądów na temat tego kraju.
— W sytuacji, gdy całkowita blokada humanitarna Izraela wkracza w 11. tydzień , publiczne komentarze urzędników politycznych wskazują, że pozbawienie żywności, wody i środków medycznych, zarządzone w celu zagłodzenia miliona dzieci w Strefie Gazy, jest w pełni zamierzone i pożądane przez co najmniej kilku członków Knesetu (MK).
„Chcę całkowicie zagłodzić Gazańczyków, przeprowadzić pełne oblężenie” – powiedział MK Moshe Saada pod koniec zeszłego miesiąca w izraelskiej telewizji. „Naszym obowiązkiem jest wygnanie Gazańczyków” i wykorzystanie głodu jako środka do osiągnięcia tego celu.
Komentując swój internetowy program informacyjny The Young Turks , prowadząca Ana Kasparian uznała to za przyznanie, że „głód nie jest tylko efektem ubocznym tej wojny w Gazie, jest częścią celu, częścią strategii rządu Izraela i Sił Obronnych Izraela” polegającej na użyciu „głodu jako narzędzia do karania i wypędzania cywilów z Gazy, co oczywiście jest uważane za zbrodnię wojenną. Narusza to prawa międzynarodowe”.
Naturalnie, biorąc pod uwagę obecną politykę realizowaną przez rząd Izraela, oczywistym jest, że punkt widzenia Saady nie jest wyjątkiem wśród jego kolegów z Knesetu, lecz jest szerzej akceptowany i przyjmowany.
Kasparian i jej współprowadzący Cenk Uygur zwrócili uwagę na raport izraelskiej gazety Haaretz z 10 maja, w którym ujawniono komentarze posłów nawołujących do tych samych ludobójczych działań.
Podczas posiedzenia podkomisji Komisji Spraw Zagranicznych i Obrony, poświęconego kryzysowi humanitarnemu w Strefie Gazy, dr Sharon Shaul z NATAN, izraelskiej organizacji niosącej pomoc humanitarną na całym świecie, wygłosiła uwagę, której można by się spodziewać, że będzie oczywista, ale która wywołała ostrą i wrogą reakcję.
„Myślę, że nawet wszyscy siedzący przy tym stole nie chcą, aby cierpiące dziecko nie mogło otrzymać środków przeciwbólowych lub minimalnej opieki medycznej” – wyraźnie założyła.
Jednak przerwał jej MK Amit Halevi , stwierdzając ze złością: „Nie jestem pewien, czy mówisz w naszym imieniu, kiedy mówisz, że chcemy leczyć każde dziecko i każdą kobietę. Mam nadzieję, że nie popierasz tego stwierdzenia. Kiedy walczy się z taką grupą, rozróżnienia, które istnieją w normalnym świecie, nie istnieją”.
Odpowiadając w swoim komentarzu, Uygur odparł: „Nie, Amit, oni istnieją. Po prostu jesteś potworem i chciałbyś być jak naziści i mordować dzieci. Ta moralna różnica istnieje dla reszty z nas, którzy nie jesteśmy nazistami jak ty”.
Próbując poruszyć ich serca konkretnym przykładem, Shaul odpowiedział Halevi: „Mam nadzieję, że ty również nie chcesz, aby 4-latek, któremu amputowano rękę, obszedł się bez środków przeciwbólowych. Mam nadzieję, że ty również masz tę empatię”.
MK Limor Son Har-Melech z Religijnej Partii Syjonistycznej , ostro odpowiedział, wskazując na Shaula, „Jedyne leczenie, jakiego tu potrzeba, to twoje.” Inny uczestnik zauważył, „Jesteś najbardziej chorym lekarzem, jakiego kiedykolwiek widziałem.”
Nienawiść do Palestyny i ludobójcza złośliwość są głównym nurtem wśród izraelskich przywódców i opinii publicznej
Komentując ogólnie takie publiczne oświadczenia, podkreślając powyższe słowa Saady, izraelski felietonista Gideon Levy pisze : „To było do przewidzenia: Dyskusja przybrała cechy neonazistowskie. Granice upadły, a rozlew krwi został zalegalizowany”.
Nazywając taką retorykę „podżeganiem do ludobójstwa”, Levy zauważa, że te niezwykle brutalne, nieludzkie nastroje odzwierciedlają obecnie normatywne, syjonistyczne perspektywy głównego nurtu w Izraelu, zapewniając mediom zachęty finansowe do ich publikowania. „To, co kiedyś było często spotykanym w mediach społecznościowych trash talkiem, stało się standardowym gadulstwem medialnym, stawiając pytania, takie jak to, kto jest za, a kto nadal jest przeciwko ludobójstwu” – zauważył żydowski izraelski dziennikarz.
Choć na Zachodzie o tym się nie mówi, tego rodzaju przejawy nienawiści anty-palestyńskiej – przybierające wręcz formę ludobójczej złośliwości – nie są niczym nowym wśród przywódców żydowskich syjonistów w Izraelu, a nawet w diasporze.
W marcu LifeSiteNews opublikował raport szczegółowo dokumentujący ludobójczą ideologię napędzaną herezją religijnego syjonizmu. Ekstremistyczne nauki tych sekt uzasadniają wydalenie lub bezpośrednie zabicie całej ludności palestyńskiej przez Żydów jako rzekome wypełnienie biblijnego proroctwa.
Po tym, jak większość ludności Palestyny (5,4 mln) została poddana brutalnej okupacji wojskowej na uznanym przez społeczność międzynarodową terytorium, ta śmiercionośna ideologia stale się rozprzestrzeniała wśród izraelskich Żydów, aż do końca 2022 r., kiedy to udało jej się przejąć władzę w ramach rządzącej koalicji premiera Benjamina Netanjahu.
Chociaż dziesiątki tysięcy Żydów i rabinów całkowicie odrzuca tę herezję , raport wspomniany powyżej cytuje wielu syjonistycznych rabinów, którzy aprobują „bezładne zabijanie cywilów”, zabijanie „mężczyzn, kobiet i dzieci”, eksterminację „wszystkich” (Palestyńczyków), aby przejąć ich ziemię, „nie miejcie litości dla dzieci. Zabijcie wszystkie ich dzieci”, „zbombardujcie cały obszar”, „eksterminujcie wroga”, zablokujcie „dostawy [i] elektryczność”, „ to dotyczy zwierząt ”, „psów”, region musi być „czysty od Arabów” i więcej.
W artykule cytowani są izraelscy przywódcy polityczni, którzy przez lata składali podobne oświadczenia, zwłaszcza w odpowiedzi na wybuch ataku Hamasu na południowy Izrael 7 października. Uzasadniając atakowanie każdego cywila w Strefie Gazy, w tym dzieci, niektórzy powiedzieli, że „w Strefie Gazy nie ma niewinnych cywilów”. Inne komentarze obejmują: „bombardować bez rozróżnienia!”, „to zwierzęta, nie mają prawa istnieć”, „wymazać Gazę. Nic innego nas nie zadowoli”, „walczymy ze zwierzętami” i inne .
Prawie 70% Izraelczyków popiera międzynarodową zbrodnię czystek etnicznych w Strefie Gazy
Naturalnie, takie podejście znajduje odzwierciedlenie również w opinii publicznej: sondaże pokazują, że ogół społeczeństwa Izraela generalnie zgadza się z religijnymi i politycznymi przywódcami i ich dążeniem do eksterminacji ludności Gazy.
Pomimo koszmarnych bombardowań Strefy Gazy przez Izrael , podczas których świat został zalany zdjęciami całych zniszczonych dzielnic, mężczyzn podnoszących z gruzów ciała swoich zakrwawionych i połamanych dzieci oraz brudnych, przepełnionych strachem szpitali, w których leczono pacjentów z brakującymi kończynami, sondaż Uniwersytetu w Tel Awiwie z końca października 2023 r. wykazał, że 58 procent izraelskich Żydów stwierdziło, że armia używa zbyt małej siły ognia podczas ataku na Gazę, a mniej niż 2 procent stwierdziło, że jest jej zbyt dużo.
W innym sondażu przeprowadzonym w grudniu 2023 r. zadano pytanie: „W jakim stopniu Izrael powinien brać pod uwagę cierpienia ludności cywilnej w Strefie Gazy, planując kontynuację walk w tym miejscu?” Ponad 80 procent izraelskich Żydów odpowiedziało: „w bardzo małym stopniu” lub „w dość małym stopniu” (odpowiednio 40 i 41 procent).
Ponadto w styczniu 2024 r. sondaż izraelskiego kanału 12 wykazał , że 72 procent Izraelczyków uważa, że pomoc humanitarna dla 2 milionów cywilów w Strefie Gazy, w tym 1 miliona dzieci, „musi zostać wstrzymana do czasu uwolnienia izraelskich więźniów” przez Hamas.
Do kwietnia 2024 r. Izrael zrzucił na Gazę ponad 70 000 ton materiałów wybuchowych, co odpowiada wielkością niemal 5 bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 r. Bombardowania te zniszczyły szacunkowo 69 procent budynków w Gazie, w tym co najmniej 245 000 domów.
Jednak nawet gdy te ogromne zniszczenia i astronomiczna liczba ofiar śmiertelnych rosły z dnia na dzień, badanie Pew Research z maja 2024 r. wykazało wyniki porównywalne z poprzednimi badaniami, w których 34 procent izraelskich respondentów nadal uważało, że izraelska odpowiedź militarna przeciwko Palestyńczykom w Strefie Gazy nie poszła wystarczająco daleko , 39 procent stwierdziło, że była właściwa, a tylko 19 procent uważało, że posunęła się za daleko.
Wreszcie w lutym ubiegłego roku prezydent Donald Trump zszokował świat, gdy podczas konferencji prasowej ogłosił swój plan „stałego” oczyszczenia etnicznego dwóch milionów Palestyńczyków z ich uznanych przez społeczność międzynarodową terytoriów ojczystych.
Pomimo zdecydowanego odrzucenia planu przez niemal cały świat, sondaż wśród dorosłych Izraelczyków przeprowadzony przez lokalny Kanał 12 wykazał, że aż 68 procent respondentów popiera plan Trumpa dotyczący przestępczego oczyszczenia etnicznego, podczas gdy 20 procent jest mu przeciwnych, a 12 procent wyraża wątpliwości.
Minister finansów Izraela: „Słuszne i moralne” jest zagłodzenie całej populacji Gazy „na śmierć”
Nie dając się pokonać w swojej agresywnej, antypalestyńskiej retoryce nienawiści, izraelski minister finansów Bezalel Smotrich oświadczył w zeszłym roku, że zgodnie z jego heretyckimi doktrynami religijnymi i syjonistycznymi, „słuszne i moralne” byłoby zagłodzenie całej populacji (w tym 1 miliona dzieci) w Strefie Gazy „na śmierć”.
Pod koniec zeszłego miesiąca przyznał, że uwolnienie izraelskich zakładników niekoniecznie jest pierwszym priorytetem rządu, ale że równie istotnym celem jest przeprowadzenie czystek etnicznych, obiecując , że Izrael nie zaprzestanie walki, dopóki „setki tysięcy mieszkańców Gazy nie opuści jej i nie uda się do innych krajów”.
Po tym oświadczeniu, 5 maja izraelski gabinet bezpieczeństwa jednogłośnie zatwierdził plany rozszerzenia ludobójczej wojny w Strefie Gazy. Jak twierdzą izraelscy urzędnicy, posunięcie to doprowadzi do pełnoskalowej okupacji militarnej palestyńskiej enklawy.
Skrajnie religijny syjonistyczny osadnik , Smotrich dodał, że gdy tylko rozpocznie się nowa ofensywa, nic nie będzie przeszkadzać operacji IDF mającej na celu „podbój” Gazy, w tym uwolnienie izraelskich zakładników przez Hamas. „Nie będzie odwrotu z terytoriów, które podbiliśmy, nawet w zamian za zakładników” – powiedział izraelski minister.
Izrael wielokrotnie odrzucał oferty Hamasu dotyczące uwolnienia wszystkich izraelskich zakładników w zamian za trwałe zawieszenie broni, co po raz kolejny wskazuje, że głównym celem Izraela zawsze było przeprowadzenie czystek etnicznych ludności palestyńskiej w Strefie Gazy.
Komentując całą sytuację, Uygur rzucił wyzwanie swoim słuchaczom, mówiąc: „jeśli nadal bronicie tego konkretnego rządu izraelskiego, to naprawdę powinniście pójść i wyjaśnić sobie swoją moralność, bo żadnej nie macie”.
The covid pandemic response was not a public health response but rather a global operation coordinated by national security agencies and public-private partnerships, following a biodefense and/or counterterrorism playbook.
The response was characterised by widespread panic, lockdowns and vaccination efforts, which were disproportionate to the actual threat posed, and were driven by a global cartel of powerful interests.
Rebekah Barnett interviewed Debbie Lerman about her book, ‘The Deep State Goes Viral: Pandemic Planning and the Covid Coup’ which reveals the underlying networks of control and the shift of power from national governments to global cartels.
Lerman argues that people must stop focusing on short-term political fixes and instead build alternative systems based on local community and human values.
Let’s not lose touch…Your Government and Big Tech are actively trying to censor the information reported by The Exposé to serve their own needs. Subscribe now to make sure you receive the latest uncensored newsin your inbox…
What if the pandemic response was run by national security agencies according to a biodefense/counterterrorism playbook, rather than by public health agencies according to public health guidelines?
This is the question at the core of a new book by friend and Brownstone Institute colleague Debbie Lerman.
Debbie’s contention is this: If it had been a regular public health response, covid would not have differed that greatly from any of the viral epidemics or pandemics of the last century.
The public would have been told to remain calm, wash hands frequently, and stay home if sick. Public health agencies would have tracked clusters of severe disease and treated them accordingly. This would have happened at different times, in different locations. Most people would barely have been aware that there was a novel virus circulating among them.
Instead, the response to covid was the exact opposite. The media and public health agencies whipped the population into levels of panic massively disproportionate to the threat actually posed by the virus. Everyone was convinced that the only way to “beat the virus” was to lock down the whole world and wait for a never-before-tested or manufactured vaccine.
While readers may have come across Debbie’s articles before on her Substack or on the Brownstone Journal, the book ties everything together in a way that reading disparate articles across time (and platforms) cannot quite.
I had the privilege of working on this book in its final stages and, having read it from start to finish, can attest that this is recommended reading for anyone with an interest in the bigger, “network level” picture. Debbie also deep dives into the weeds when required to demonstrate with forensic detail the degree to which the official covid narrative simply does not add up.
Following is my interview with Debbie Lerman.
RB: Congratulations on finally publishing your book Debbie, and on hitting #1 in Amazon’s Public Policy reads in the first week of the Kindle edition launch!
DL: Thanks Rebekah – your help was invaluable!
RB: What is the main thing you want people to know about the worldwide covid event – and why does it matter?
To quote the ‘COVID Dossier’, which I published with independent researcher Sasha Latypova, covid was not a public health event, although it was presented as such to the world’s population. It was a global operation, coordinated through public-private intelligence and military alliances and invoking laws designed for CBRN (chemical, biological, radiological, nuclear) weapons attacks.
This is so crucial because it shifts the focus from the false narrative of public health to the real story: the underlying global powers whose networks of control were at least partially revealed during the covid operation.
When we think about all the terrible totalitarian actions that were taken by nearly every government around the world during covid, we need to realise that it was not a series of misguided or mistaken public health decisions. It was an intentional, coordinated global project run by a huge public-private partnership network.
Realising this means that we cannot blame any individual (e.g. Fauci) or government or company for what happened. We have to address the much bigger and less easily solvable problem of how power and control are shifting away from national governments and into the hands of global cartels.
Here’s the global cartel that ran covid, presented both on the US and on the global levels:
The implications are so disturbing that most people don’t want to face them: Our national governments are not working on our behalf. They are working for the global cartels that are amassing more power and resources and working on ways to surveil, censor and propagandise us so we do not see or oppose what they are doing.
It’s had to wrap one’s mind around this, but I believe it is essential if we are to move toward any kind of solution: We have to stop focusing on the short-term political “fixes” in each of our countries (all political parties are just different sides of the same global technocratic control coin), opt out of the completely corrupted political systems, defend ourselves against control and surveillance operations (of which covid was one), and build alternative systems on a local level that are based on real community and human values.
RB: Your book focuses mainly on the American experience and legislation, but you have also documented similar legal frameworks in other countries. What does your book tell us about how and why so many countries end up taking the same “lockdown until vaccine” approach?
DL: In the book, I cover the covid military/intelligence operations in the US and I touch on the equivalent systems in the UK, Holland and Germany. After the book manuscript went to the publisher, I worked extensively on the ‘COVID Dossier’, which documents parallel structures in charge of the covid response in many countries around the world.
My book and subsequent work on the Dossier show that all countries in the Five Eyes and NATO military and intelligence alliances followed identical lockdown-until-vaccine response protocols, which indicates global coordination of these protocols.
RB: I learned so many nuggets that I’d never heard of before from reading your book. For example, Dr Peter Dazsak – who has been debarred from HHS funding for his alleged role in facilitating gain-of-function research in Wuhan – served as a US representative on the WHO covid origins investigation. Conflict of interest much? I can’t believe he got away with that. What were some things you turned up in your research that really surprised you?
DL: First, I just want to clarify that Dazsak never actually got debarred from anything. In a 16 May 2024, Substack article entitled ‘Peter Daszak Gets DOD and CIA Funding. Why Don’t They Ask About That?’ I went into great detail showing how everything the “US House Committee on Oversight and Accountability” said they were doing to “punish” Daszak for conducting dangerous gain-of-function research was pure theatre.
Most of Daszak’s funding – and funding for all gain-of-function research – comes from military or intelligence agencies, because it’s all about bioweapons and countermeasures, and such research is not subject to any public health oversight or regulations. It’s all part of the operations of the biodefense public-private partnership, as detailed above.
One of the lessons of covid – and hopefully of my book – is that hundreds and thousands of scientists, biowarfare experts, military/intelligence operatives, pharma execs, consultants, academics and medical professionals from around the world populate all of the global biodefense companies and agencies, which means that apparent conflicts of interest are immaterial, because the global-public private partnerships are not subject to any national or Constitutional laws or oversight.
As far as surprises: When I first started my research on covid, I was completely shocked to discover that Deborah Birx, the Coordinator for the US Government’s Covid-19 Response Task Force, wrote a book called ‘Silent Invasion’ that was pretty much outright lies from beginning to end. Several chapters in ‘The Deep State Goes Viral’ document that discovery. They are based on articles first published by Brownstone.
Then I discovered that famous journalists and authors also wrote blatant propaganda about covid. The one I researched most deeply was Michael Lewis, and his book ‘The Premonition’– which, like Birx’s book, is full of obfuscations and falsehoods. I devoted a section of my book to that investigation and other discoveries I made about blatant propaganda in The New York Times and other major publications.
And, of course, I was completely floored when I discovered the Government document that showed that the National Security Council was in charge of the US government’s covid response policy, and when I subsequently found that FEMA and the Department of Homeland Security had replaced the public health agencies as leaders of the response. That’s what really got me going on all the research in the book.
RB: I see the hard copy of your book is being presented in the World History section on Amazon. Why are narratives so important to our understanding of history, and what do you see as the main competing narratives for our understanding of the pandemic era?
Great question! At first I was surprised to see that Brownstone chose to list the book under World History, but then I realised that it does document one of the most significant global events of the 21st century, if not of all time.
I know that sounds bombastic, but the coordination of the vast global covid operation, which affected nearly every human being on Earth, was enabled through digital tools of surveillance, censorship, propaganda and control that were not available to earlier totalitarian leaders or societies.
The competing narrative is the product of the global propaganda and censorship industrial complex which does not want us to focus on its global totalitarian nature and is trying to distract, misdirect and bamboozle us into thinking that covid was all just a bunch of bad public health decisions, and that we can fix it by voting for a different political party or publishing more studies about how masking doesn’t work.
In the book, I summarised it this way: “One of the most ingenious aspects of the global covid operation is that it was so brazen, so extreme, and so inconceivable – that it can actually hide behind its own implausibility.”
RB: Once people learn that the covid response was a military countermeasure, not a public health response, then what? What are you hoping people will do with the information they learn from your book?
DL: To be precise, the word “countermeasure” applies to the covid vaccines and all other treatments used against the “deadly virus.”
The covid response was a globally coordinated coup by the biodefense cartel (as described above) against the populations of the world.
I’m hoping that when people realise this, they will understand that their governments are not acting on their behalf, but rather on behalf of the global corporations and billionaires that partnered with the military and intelligence agencies in nearly every country on earth to deprive all of us of our rights and liberties.
Our governments lied to us. They told us we had to wear masks, lock ourselves up for months and years on end, deprive our children of education and socialisation, and suffer loss of jobs, loss of income, loss of health and loss of life to combat a virus that was known in early 2020 to be dangerous only to very old people with multiple ailments.
Then they bombarded us with propaganda to cover all that up and force everyone to take unregulated, dangerous injections.
If we do not want such totalitarian measures to be unleashed on us again, we need to stop falling for the political, partisan distractions that pit us against each other instead of against our oppressors. I know it’s hard for people to hear this, but covid should be a wake-up call in this sense: the important battle being waged in the world right now is not right vs. left, liberal vs. conservative, socialist vs. capitalist etc. etc. etc. The only real battle is between the global elites and the rest of us.
We need to call our governments out on every lie, every act of censorship or propaganda, and every attempt to digitally surveil and control us, no matter which political party or politician is in charge.
RB: Do you anticipate we will see a repeat of the covid response in our lifetime?
DL: I hope people will not agree to another covid response. But I do anticipate other global events that will further consolidate the wealth, power and control of the global cartels. There might be a “climate crisis” or a “cyber terrorist attack” or a financial crisis. Or all of the above.
What I desperately hope people might take away from my book is that:
RB: What are you working on next?
I’m working mainly on promoting my book and writing for my Substack (see HERE).
Thank you so much Rebekah for your fearless journalistic work and for helping me with mine!
‘The Deep State Goes Viral: Pandemic Planning and the Covid Coup’ by Debbie Lerman is now available in paperback and digital (Amazon links: US, AU, UK ) and on Audible.
About the Author
Rebekah Barnett is an Australian independent journalist. You can follow Barnett on her Substack page ‘Dystopian Down Under’ HERE, Twitter HERE and Instagram HERE. To support her work, you can make a one-off contribution to Dystopian Down Under’s Ko-fi account HERE.
She is also a volunteer interviewer for ‘Jab Injuries Australia’, a website that collects stories of people who claim to have been injured by covid vaccines.
The Expose Urgently Needs Your Help…
Can you please help power The Expose’s hosest, reliable, powerful and truthful journalism?
Your Government & Big Tech organisations try to silence & shut down The Expose. So we need your help to ensure we can continue to bring you the facts the mainstream refuse to… We’re not funded by the Governmenrt to publish lies and propagandas on their behalf like the Mainstream Media.
Instead we rely solely on your support. So please support us in ourt efforts to bring you honest, relisble, investagative journslism today. It’s secure, quick and easy…
Please just choose your preferred methodto show your support…
Piszę do Ciebie pewną ręką, ale z ciężkim sercem. Jako technik ratownictwa medycznego z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem na pierwszej linii medycyny ratunkowej byłem świadkiem czegoś więcej niż przerażającego. Coś, co przydarzyło się także tobie.
Niedawno zdiagnozowano u ciebie nieuleczalnego raka prostaty z przerzutami do kości, co tragicznie wpisuje się w schemat, który moi koledzy i ja obserwujemy w całym kraju: szybko postępujące nowotwory, których nie da się przewidzieć. Obecnie ten koszmar nazywamy „turborakiem”, ponieważ nie ma ustalonego medycznego terminu opisującego to, co widzimy.
Dla nas, pracowników służb ratunkowych, schemat jest jasny: U dotychczas zdrowych osób w ciągu kilku tygodni od wystąpienia pierwszych objawów rozwijają się agresywne, śmiertelne nowotwory. Jaka jest wspólny mianownik? Szczepionka mRNA. Przebieg Twojej choroby również idealnie wpisuje się w ten obraz.
Narzucili te eksperymentalne produkty milionom Amerykanów. Stanęli na mównicy i powiedzieli niezaszczepionym, że ich [katów? md] „cierpliwość się skończyła”. Podzielili nasz kraj i za pomocą wygórowanych środków nacisku odebrali ludziom prawo do samostanowienia o swoim ciele. Napuściłeś agencje federalne na firmy i zagroziłeś im ruiną gospodarczą, jeśli nie będą egzekwować twoich rozkazów.
A teraz czeka cię ten sam los, co niezliczone rzesze Amerykanów, którzy zaufali zapewnieniom twojego rządu.
Warstwa po warstwie przenoszą rodziców, dzieci, bliskich – wszystkich z tą samą wstrząsającą historią. Zdrowi przed szczepieniem, teraz wyniszczeni przez agresywne nowotwory, których postęp nawet onkolodzy prywatnie opisują jako „bezprecedensowy”.
Tego typu nowotwory nie rozwijają się naturalnie. Przebiegają od zera do śmierci w bardzo krótkim czasie – w ramach czasowych, które wywracają do góry nogami całą naszą wiedzę na temat raka.
Firmy farmaceutyczne, które chronią cię dzięki immunitetowi prawnemu, osiągają rekordowe zyski, podczas gdy dotknięte chorobą rodziny zmagają się z finansowymi i egzystencjalnymi konsekwencjami śmiertelnej diagnozy. Organy regulacyjne, którym przewodniczysz, stały się drzwiami obrotowymi dla przedstawicieli branży, którzy po „świadomej” bezczynności wracają do swoich biur.
Na oddziałach ratunkowych, w karetkach pogotowia i na oddziałach onkologicznych w całej Ameryce pracownicy służby zdrowia widzą to samo, co ja. Oni dochodzą do tych samych wniosków. Wielu milczy ze strachu – ale ta cisza zaczyna się przełamywać. Tama kłamstw pęka – a ty stoisz u stóp fali przypływu, którą pomogłeś wywołać.
Twoja diagnoza jest momentem rozliczenia. Czy wykorzystasz pozostały czas, aby uznać możliwość, że przepisywane przez ciebie produkty powodują niezliczone szkody? Czy nadal będziecie chronić te instytucje i korporacje, które zniszczyły społeczeństwo?
Nie spodziewam się, że kiedykolwiek przeczytasz ten list. Siły instytucjonalne wokół ciebie mają wszelkie interesy we wspieraniu narracji, że te produkty są „bezpieczne i skuteczne”. A jednak to piszę – bo prawdę trzeba mówić, nawet jeśli jest nikła nadzieja, że zostanie usłyszana.
Mam nadzieję, że diagnoza da ci głębszy wgląd i odwagę, abyś w końcu zbadał, co dzieje się z tymi Amerykanami, którzy zaufali poradom medycznym swojego rządu.
Z głębokim zaniepokojeniem, Harry Fisher, technik ratownictwa medycznego
do wiadomości: Sekretarz Zdrowia i Opieki Społecznej Robert F. Kennedy Jr.
Wyniki nie mają sensu arytmetycznego, a obecność obcych wpływów została potwierdzona. Kraj ten oficjalnie uzyskał status protektoratu Unii Europejskiej. Znany ekspert od Bałkanów, dr George Szamuely, wyjaśnia, co się właśnie wydarzyło.
Liczby się nie zgadzają
Eurosceptyczny kandydat George Simion uzyskał 41% poparcia w pierwszej turze 4 maja. Ulubieniec UE Nicușor Dan uzyskał 21%. W drugiej rundzie Simion uzyskał 46,4%, podczas gdy Dan osiągnął 53,6% – wzrost o 155% dla Dana.
Aby to osiągnąć, Dan potrzebowałby poparcia 87% wyborców, którzy nie głosowali na niego ani na Simiona w pierwszej turze.
Żaden z głównych kandydatów z pierwszej tury (Crin Antonescu z 20%, Victor Ponta z 13%) nie poparł Dana w drugiej turze. Skąd więc wziął się ten wzrost poparcia o ponad 30%? – Niejasne.
Oszustwo w biały dzień
Simion twierdził, że na listach wyborczych znajduje się 1,7 miliona zmarłych i zaapelował do społeczeństwa, aby sprawdzało za pomocą specjalnej linii kontaktowej WhatsApp,czy zmarli krewni lub przyjaciele – rzekomo głosowali.
W diasporze w drugiej turze oddano 1,64 mln głosów – o 660 tys. więcej niż w pierwszej turze , w której Simion wygrał wyraźnie z wynikiem 61%, a Dan 25,4%.
Simion wyjaśnił, że niektóre lokale wyborcze były zamknięte lub w niektórych regionach nie było wystarczającej liczby kart do głosowania – a wybory diaspory zostały sfałszowane.
Domniemana i potwierdzona ingerencja zagraniczna
Simion oskarżył mołdawski, proeuropejski rząd o „ogromne oszustwo” po tym, jak pojawiły się doniesienia, że rumuńscy emigranci w Mołdawii głosowali trzy razy częściej niż w pierwszej turze .
Oskarżył również Francję o ingerencję – szczególnie za pośrednictwem swojego ambasadora w Bukareszcie i zagranicznych instytucji, które rzekomo wykorzystały duże środki finansowe i wywierały presję, „aby pozbawić Rumunów głosów”.
Szef Telegramu Pavel Durov potwierdził w niedzielę , że Francja próbowała uciszyć „głosy konserwatystów” w Rumunii przed wyborami .
UE gardzi demokracją
„Te wybory to oszustwo, ogromne, absolutne oszustwo. Ponieważ prawdziwe wybory odbyły się w grudniu , a te wybory zostały unieważnione, ponieważ wybrano „niewłaściwą” osobę” [odnosząc się do Călina Georgescu, przyp. red.]. [Wyd.]
Zdaniem Szamuely’ego, autora i starszego pracownika naukowego Global Policy Institute, wyniki niedzielnego głosowania po prostu nie mają sensu matematycznego .
„Wyobraź sobie: [Dan] zgarnął 87% wszystkich osób, które nie głosowały na żadnego z kandydatów w pierwszej turze … To nie ma żadnego sensu matematycznego. To przeczy wszelkiej logice i wszelkiemu doświadczeniu z zachowaniem wyborców” – podkreślił.
Szamuely, który szczegółowo opisał ingerencję zagraniczną ze strony Francji i Mołdawii, powiedział, że „pełne entuzjazmu, radosne komunikaty” płynące z Brukseli po głosowaniu ujawniły pozorny charakter wyborów.
„UE ewidentnie dokonała masowej ingerencji , grożąc Rumunii poważnymi konsekwencjami , jeśli podejmie ona „niewłaściwą” decyzję” – dodał.
Despotyzm brukselski ujawniony
„ Demokracja jest dla UE przekleństwem – nie znaczy dla niej nic poza pogardą dla woli ludu, a zwłaszcza dla wszelkiego rodzaju ruchów populistycznych i nacjonalistycznych ” – powiedział Szamuely, odnosząc się do pośpiechu, z jakim Bruksela chwaliła Dana , ignorując jednocześnie rażące naruszenia w rumuńskich wyborach.
„UE gardzi demokracją. Celebruje ją tylko wtedy, gdy osiąga pożądane przez siebie wyniki wyborcze. Jeśli tak nie jest, natychmiast oświadcza, że nie są to prawdziwe wybory, że nie są one demokratyczne” – kontynuował Szamuely.
Przypomniał niedawny przykład Gruzji , gdzie lokalne elity skutecznie przeciwstawiły się UE, a także systematyczne unieważnianie lub odrzucanie wyborów i referendów w innych krajach – aż do osiągnięcia pożądanego rezultatu.
Szanowny Panie Mirosławie! W drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzą się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki.Po pierwszej turze różnice procentowe między nimi są minimalne, należy się więc spodziewać intensywnej walki propagandowej do samego końca. Media rozpisują się na temat najróżniejszych scenariuszy politycznych przed i po wyborach. My zastanawiamy się nad tym, co wybór Trzaskowskiego lub Nawrockiego oznacza dla dzieci zagrożonych aborcją. Z ich perspektywy Trzaskowski i Nawrocki niewiele się od siebie różnią. Trzaskowski aborcję popiera. Nawrocki aborcji werbalnie się sprzeciwia, ale jednocześnie zarówno on jak i całe środowisko PiS nie chce aborcji zakazać. O ile nic się w tej sprawie nie zmieni, to niezależnie od wyników wyborów dzieci dalej będą masowo mordowane, gdyż aktualnie w Polsce aborcja jest legalna na żądanie do końca ciąży. Jan Paweł II nauczał, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Co należy w aktualnej sytuacji robić? Co jest kluczowe dla ocalenia naszego narodu? Przebudzenie sumień i osobiste nawrócenie. Dlatego skierowaliśmy list otwarty do Karola Nawrockiego oraz podejmujemy kolejne działania w całej Polsce.Rafał Trzaskowski otrzymał 31% głosów, a Karol Nawrocki 29% głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Różnice są minimalne i nie wiadomo, który z nich zostanie Prezydentem RP. Możliwe jest zwycięstwo każdego z nich. Liczni dziennikarze, komentatorzy oraz politycy wszystkich opcji rozpisują się na temat konsekwencji wyborów i potencjalnych scenariuszy związanych z wyborem jednego lub drugiego kandydata. Spójrzmy na tę kwestię z perspektywy dzieci w łonach matek zagrożonych aborcją.
Obecnie obowiązujące w Polsce prawo pozwala na legalne zamordowanie dziecka poczętego do końca ciąży. Wystarczy jedno zaświadczenie od lekarza, w załatwieniu którego pomagają organizacje aktywistów aborcyjnych. Tak właśnie zabito w Oleśnicy Felka w 9-tym miesiącu ciąży.
Rafał Trzaskowski popiera aborcję i zapowiada, że jako Prezydent RP będzie dążył do ułatwienia procedur aborcyjnych. Podobne stanowisko ma stojąca za Trzaskowskim Koalicja Obywatelska Donalda Tuska. Zwycięstwo Trzaskowskiego będzie więc oznaczać, że masowe mordowanie dzieci będzie przebiegać sprawniej i szybciej oraz odbywać się bez dodatkowych formalności w postaci lekarskich zaświadczeń.
Karol Nawrocki publicznie mówi, że jest „katolikiem za życiem” oraz że nie popiera aborcji. Werbalnie sprzeciwia się więc mordowaniu dzieci w łonach matek. Jednocześnie z jego ust nie padła żadna publiczna deklaracja, że jako Prezydent zamierza się aborcji aktywnie przeciwstawić. Zamiast tego Nawrocki powiedział, że będzie szukał w tej sprawie „kompromisu”. Z kolei szef sztabu wyborczego Nawrockiego powiedział, że jego środowisko polityczne nie zamierza zmieniać aktualnego prawa w kwestii aborcji. Wcześniej to samo mówił stojący za Nawrockim szef PiS Jarosław Kaczyński. Zwycięstwo Nawrockiego będzie więc oznaczać zabetonowanie aktualnej sytuacji, w której na podstawie złego i wadliwego prawa dzieci są mordowane nawet w 9-tym miesiącu ciąży. Aborterzy tacy jak Gizela Jagielska, która zabiła Felka zastrzykiem w serce z chlorku potasu, będą dalej swobodnie zabijać kolejne dzieci.
Co należy w tej sytuacji robić?
Budzić sumienia Polaków, w tym sumienia polityków, i działać na rzecz ich osobistego nawrócenia, które zaowocuje bezkompromisowym sprzeciwem wobec mordowania dzieci. Co kluczowe – takie nawrócenie i jasny sprzeciw wobec aborcji przyczyni się także do sukcesów wyborczych.
Proszę zwrócić uwagę, że w kampanii wyborczej Sławomir Mentzen i Grzegorz Braun otwarcie wypowiadali się przeciwko aborcji bez jakichkolwiek kompromisów. Obaj jasno deklarowali swój sprzeciw wobec zabijania dzieci w łonach matek bez żadnych wyjątków. Jasne i zdecydowane poglądy obu tych polityków pozwoliły im zdobyć łącznie ponad 21% głosów (!) Polaków, a zarówno Mentzen jak i Braun zanotowali historyczne rekordy swojej popularności politycznej.
Warto w tym momencie przypomnieć, że jeszcze 10 lat temu politycy PiS popierali w głosowaniach sejmowych zgłaszane przez naszą Fundację obywatelskie projekty ustaw Stop Aborcji i publicznie deklarowali, że gdy dojdą do władzy to zatrzymają zabijanie. Na hasłach obrony życia i zakazu aborcji wygrali wybory parlamentarne w 2015 roku. Nie dotrzymali jednak obietnic złożonych milionom Polaków – przez następne 8 lat odrzucili wszystkie projekty mające na celu zakazanie lub ograniczenie aborcji, argumentując to koniecznością zachowania „kompromisu” oraz rzekomym „interesem państwa”. Kolejne wybory przegrali, całkowicie oddając inicjatywę w kwestii aborcji w ręce „koalicji chlorku potasu” Tuska i Trzaskowskiego, która nie chce żadnego „kompromisu” w sprawie mordowania dzieci. Bezkompromisowe zasady, jasne deklaracje i dotrzymywanie obietnic – oto prosta recepta na sukces wyborczy. Co zrobić, aby politycy z niej skorzystali?
Celem naszej Fundacji nie jest aktywność polityczna. Działamy, aby budzić sumienia Polaków, w tym sumienia polityków, i aby przypominać, że obrona prawa do życia jest kwestią fundamentalną, dla której w ogóle powinno istnieć państwo i jego struktury. Jak nauczał papież Jan Paweł II: Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości.
Jeśli jako społeczeństwo zgodzimy się na to, żeby najbardziej niewinni byli masowo mordowani i pozbawieni prawa do życia, to czeka nas zagłada. Jak mówiła Matka Teresa z Kalkuty: „jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać Ciebie i mnie, byśmy się wzajemnie nie pozabijali?” Jeżeli będziemy tolerować mordowanie dzieci, to istnienie naszego państwa w ogóle nie ma sensu, gdyż nie spełnia ono wtedy swojej podstawowej funkcji – obrony najsłabszych, najmniejszych i najbardziej bezbronnych.
Dlatego przed drugą turą wyborów prezydenckich wystosowaliśmy list otwarty do Karola Nawrockiego, w którym wzywamy go, aby publicznie zadeklarował, że jako prezydent będzie bronił prawa do życia każdego dziecka, w każdych okolicznościach, bez wyjątków i bez kompromisów.
Może Pan dołączyć do sygnatariuszy tego listu za pomocą naszej strony. Zachęcam Pana, aby to zrobić, a następnie udostępnić stronę swoim znajomym, aby również mogli się podpisać. Równocześnie kontynuujemy nasze najważniejsze działania – publiczne akcje informacyjne i modlitwy różańcowe w intencji odnowy moralnej Polski i powstrzymania aborcji. Kilka dni temu po raz kolejny odbyła się całodniowa akcja modlitewno-informacyjna pod wejściem do szpitala w Oleśnicy. Podobne kampanie odbywają się w wielu innych miastach. Podczas jednej z ostatnich akcji w Bytomiu rozmawialiśmy też z kobietą, która długo mieszkała w Norwegii i doskonale wiedziała, jak dramatyczna jest tam sytuacja – aborcja, walka z rodziną, deprawacja w szkołach, której także jej dziecko doświadczyło. Kobieta bardzo nie chciała, żeby w Polsce stało się podobnie. Podszedł do nas również Francuz, który ubolewał nad tym, jak źle jest we Francji i na całym Zachodzie, a Polskę wskazał jako jeden z niewielu krajów, dla których jeszcze jest nadzieja. I właśnie dlatego walczymy – o realne i dające się egzekwować prawo do życia dla każdego dziecka. Oczekują tego miliony Polaków, co wielokrotnie potwierdziły nasze inicjatywy ustawodawcze, pod którymi zebraliśmy miliony podpisów, oraz wysokie poparcie wyborcze dla polityków, którzy wyrażali bezkompromisowy sprzeciw wobec aborcji. Na nas, Polaków, patrzy również Zachód oczekując sygnału do przebudzenia i iskry, która zapali inne narody do działania. Niezbędne do tego są kolejne kampanie – uliczne akcje informacyjne, publiczne różańce, mobilne akcje furgonetkowe, akcje billboardowe, wystawy i działalność w internecie. W najbliższym czasie potrzebujemy na nie ok. 17 000 zł. Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana obecnie możliwa, aby umożliwić dotarcie z prawdą i modlitwą do tysięcy kolejnych osób, co przebudzi ich sumienia i zmobilizuje do walki o życie. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl
W 2016 roku w Parlamencie Europejskim przyjęto pierwszą w historii rezolucję wymierzoną bezpośrednio w Polskę. Choć mogłoby się wydawać, że taki akt mógł zostać zainicjowany przez obce siły lub unijnych radykałów – prawda jest dużo bardziej brutalna: wśród inspiratorów i autorów tej haniebnej rezolucji był Rafał Trzaskowski, ówczesny polityk Platformy Obywatelskiej. Człowiek, który dziś ubiega się o najwyższy urząd w państwie. Trzaskowski współautorem antypolskiego dokumentu Wielu Polaków o tym zapomniało, ale ja przypominam z całą mocą: Trzaskowski nie tylko popierał rezolucję atakującą Polskę – on ją współtworzył. Nazwisko Trzaskowskiego widnieje przy licznych poprawkach.
Jak wskazywał europoseł Tomasz Poręba, korekty wprowadzone przez Trzaskowskiego zaostrzały treść dokumentu – były jeszcze bardziej wymierzone w polski rząd, polskie instytucje i nasze prawo. Co gorsza – Trzaskowski nie był już wówczas europosłem, lecz aktywnie wykorzystywał swoje znajomości i wpływy w Brukseli, by wspólnie z europejską lewicą sprowadzić na Polskę atak w białych rękawiczkach. To działanie nosi wszelkie znamiona zdrady dyplomatycznej.
DOWODY PONIŻEJ – TRZASKOWSKI REZOLUCJE PRZECIW POLSCE:
„Nie boimy się głosować za prawdą”? A może przeciw własnemu państwu? W 2016 roku, w reakcji na przyjęcie tej rezolucji, Trzaskowski sam przyznał: „Parlament Europejski jest parlamentem również Polski. Ta rezolucja jest świadectwem prawdy” – powiedział w Sejmie. Ale jakiej prawdy? Prawdy pisanej przez lewicowo-liberalnych aktywistów z Brukseli, którym nie podoba się, że Polska stoi na straży wartości, suwerenności i tożsamości narodowej? Rezolucja pełna kłamstw, półprawd i insynuacji Jak wskazywali politycy PiS i eksperci, rezolucja z 2016 roku była pełna insynuacji i manipulacji, nieopartych na żadnych twardych faktach. Mimo to, Platforma Obywatelska i jej przedstawiciele – z Trzaskowskim na czele – lobbowali za jej przyjęciem. Europoseł Adam Bielan nie miał wątpliwości: „Trzaskowski używał swoich kontaktów, żeby Polskę atakować”. A europosłowie Patryk Jaki i Tomasz Poręba jasno pytali: czy ktoś, kto pisze rezolucje przeciwko własnemu państwu, może być godnym kandydatem na prezydenta? Współpraca z europejską lewicą – przeciw Polsce Trzaskowski i jego ugrupowanie nie kryją się z tym, że ich miejsce widzą nie w Polsce, ale na salonach unijnych elit. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość budowało suwerenność Polski, odbudowywało siłę Wojska Polskiego i wzmacniało sojusze z USA, Trzaskowski promował „praworządność” według definicji niemieckich eurokratów. Jak powiedział europoseł Zbigniew Kuźmiuk: „To próba kolejnego ataku na Polskę – na podstawie nieprawd i fake newsów. Mówię o tym ze smutkiem, bo PE to poważna instytucja. Ten raport jest kompletnie bezwartościowy”. Prezydent powinien być lojalny wobec Polski – nie wobec Brukseli Prezydent Rzeczypospolitej musi być gwarantem niezależności Polski, strażnikiem konstytucji i rzecznikiem interesów narodu na arenie międzynarodowej. Czy takim prezydentem może być ktoś, kto pisał akty potępiające własne państwo? Kto atakował rząd wybrany w demokratycznych wyborach tylko dlatego, że nie podzielał jego światopoglądu? Rafał Trzaskowski udowodnił, że interes Polski nie jest dla niego najważniejszy. Że nie zawaha się, by wspólnie z unijną lewicą działać przeciwko rządowi, prezydentowi i narodowi – jeśli tylko pozwoli mu to wspinać się po szczeblach własnej kariery. Nie możemy pozwolić na prezydenturę człowieka, który zdradził Dziś, kiedy Polska potrzebuje silnego przywódcy, który będzie bronił naszej suwerenności w Brukseli i dbał o bezpieczeństwo obywateli, musimy jasno powiedzieć: człowiek, który pisał rezolucję przeciwko Polsce, nie może być prezydentem. Potrzebujemy lidera, który nie wstydzi się biało-czerwonej flagi, który nie donosi na swój kraj i który potrafi bronić polskich wartości. Rafał Trzaskowski nie spełnia tych kryteriów. Jego przeszłość w Brukseli powinna raz na zawsze go zdyskwalifikować.