



Skandal! Tomasz Siemoniak szkoli banderowców z OUN!
.. ale rok 2015 ; czy coś się zmieniło? md
Kości Polaków pomordowanych przez OUN-UPA – Ostrówki na Wołyniu, fot. Zdzisław Koguciuk (2012 r.)
Czy wicepremier a obecnie Tomasz Siemoniak w zakresie wiedzy o historii Wojska Polskiego jest kompletnym ignorantem?
Czy też w cyniczny i wyrachowany sposób realizuje plan wciągnięcia Polski w działania zbrojne na Wschodzie, nie oglądając się przy tym ani na doświadczenia historyczne, ani na godność polskiego munduru?
Tak czy owak, wydając decyzję o szkoleniu dowódców batalionu o nazwie OUN, uderzył on w polskie tradycje wojskowe oraz znieważył pamięć pomordowanych przez OUN i UPA. W takie sytuacji, jeżeli jest człowiekiem honoru, powinien podać się do dymisji.
Wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, wydał decyzję, aby za pieniądze polskiego podatnika szkolić dowódców ukraińskich oddziałów ochotniczych, w tym batalionów “Azow” i “Ajdar”, zdominowanych przez banderowców, oraz batalionu noszącego nazwę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Poinformował o tym na konferencji prasowej gen. Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jest to niebywały skandal, bo OUN była organizacją terrorystyczną, która w okresie międzywojennym atakowała struktury państwa polskiego. Jej członkowie, zwłaszcza z frakcji kierowanej przez Stepana Banderę, dokonali wielu zbrodni, w tym zabójstwa ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego i posła Tadeusza Hołówki.
Nawiasem mówiąc, obaj zamordowani byli piłsudczykami i zwolennikami ugody z Ukraińcami. Banderowcy zgładzili także w skrytobójczych zamachach wielu uczciwych Ukraińców, w tym Iwana Babija, dyrektora ukraińskiego gimnazjum we Lwowie i szefa Akcji Katolickiej. Z kolei we wrześniu 1939 r., współpracując, ściśle z niemieckim wywiadem Abwehrą, spełniali rolę V Kolumny, organizując i przeprowadzając dywersję na tyłach walczących z Niemcami polskich dywizji. W ramach tej dywersji niejednokrotnie strzelali w plecy wycofującym się do Rumunii i na Węgry polskim żołnierzom. Mordowali ludność cywilną.
Przykładem jest zgładzenie bezbronnych mieszkańców osady Kołodne k. Monasterzysk, w tym kobiet i dzieci, co miało miejsce w nocy z 18 na 19 września. W następnych latach na bazie struktur OUN powstała Ukraińska Powstańcza Armia, która dokonała ludobójstwa na Polakach, Żydach o Ormianach oraz obywatelach polskich innych narodowości.
źródło:
Skandal! Tomasz Siemoniak szkoli banderowców z …
3 czerwca 2015
https://polskakatolicka.org/pl/artykuly/narodzenie-najswietszej-maryi-panny
Ks. Raymond de Thomas de Saint-Laurent | 08/09/2025
Upłynęło wiele dni, zanim Bóg wreszcie ukończył arcydzieło Swego stwórczego aktu. Przez dziewięć miesięcy dusza Maryi nadawała formę Jej dziewiczemu ciału i zbliżała się godzina Jej szczęśliwych narodzin. Gdy duszne palestyńskie lato zbliżało się ku końcowi, łagodniejące słońce zalewało obfitymi potokami złotego światła bujną równinę Samarii, gdzie w bogatych sadach dojrzewały jesienne owoce. Pewnego wspaniałego wrześniowego dnia, gdy przyrodę zdobiło promieniste piękno, w bielejącym murami mieście Nazaret na świat przyszła Najświętsza Dziewica.
Prawdopodobnie narodziła się w tym samym domu, w którym później dokona się wielka tajemnica Wcielenia Bożego i gdzie pracując i modląc się Jezus spędzi większość swojego dzieciństwa i swojej młodości. Aniołowie nie ogłosili nadejścia chwalebnej Królowej hymnami radości, tak jak później ogłoszą narodziny Zbawiciela. Niewidzialni dla oka śmiertelników, aniołowie uważali za swój zaszczyt objęcie straży przy skromnej kołysce, nad którą z miłością pochylali się święty Joachim i święta Anna. Proroctwo Izajasza się wypełniło. Z korzenia Jessego, po upływie dziesięciu wieków, wyrośnie nowa gałąź. Na tej samej gałęzi po kilku zaledwie latach zakwitnie odwieczny Kwiat, Wcielone Słowo.
Jej Boży Syn wkrótce pojawi się przedstawiając sobą nowy świt nadziei nad światem pogrążonym od czterech tysięcy lat w ciemnościach bólu i śmierci.
Królowa Nieba
Dzień narodzin Królowej Niebios zalicza się do najpiękniejszych w historii, gdyż ogłaszał on potępionej ludzkości z dawna wyczekiwany czas wyzwolenia.
Upamiętniając to wspaniałe wydarzenie Kościół wybucha entuzjazmem: „Twe narodziny, O Dziewicza Matko Boża – śpiewa Kościół w swojej liturgii – głoszą radość całemu światu” – Nativitas tua, Dei Genitrix Virgo, gaudium annuntiavit universo mundo.
Rzeczywiście, zdajemy się zapominać, w jak straszliwej rozpaczy pogrążony był świat przed przyjściem Chrystusa.
Grzech naszych pierwszych rodziców wydał owoc śmierci. Aż do przyjścia Zbawiciela, przekleństwo Wszechmogącego ciążyło na grzesznej ludzkości. Adam zjadł zakazany owoc w szalonej nadziei, że stanie się podobny do Boga.
Ze straszliwą ironią Bóg pozbawił go wspaniałych przywilejów i zdegradował do skrajnej niedoli. W ten sposób starożytny świat został zbudowany na ucisku słabych i braku poszanowania dla ludzkiej godności. Większa część ludzkości była poddana udręce niewolnictwa.
Nawet Rzym, dumny nosiciel cywilizacji, uważał rzesze swoich niewolników za ogromne stado przeznaczone na rzeź. Tak naprawdę panowie mieli prawo wysyłać swoich niewolników na śmierć tylko dla swojej rozrywki. Wytworni patrycjusze z cesarskiego miasta używali czasem tych biednych dusz jako pokarmu dla hodowanych przez siebie morskich węgorzy. Nic nie syciło tak ich obżarstwa, jak smakowite morskie węgorze, podtuczone na ludzkiej krwi.
Cierpienia dusz były coraz dotkliwsze. Adam przypuszczał, że może obejść się bez Boga i niewdzięcznie odrzucił swego Suwerennego Dobroczyńcę. Bóg, w zamian, wycofał się od swego stworzenia. Nie opuścił jednak całkowicie ludzkości, ale przemawiał do niej w rzadkich odstępach czasu, zapowiadając przyszłe przyjście dziewicy, która zmiażdży głowę węża pod swoją niepokalaną piętą. On wzbudził proroków spośród ludzi, lecz sam ukrył się w swym nieprzystępnym świetle.
Ponadto, Pan dopuścił do tego, aby źródło łaski ustało całkowicie. Nie odmawiał swego przebaczenia skruszonemu grzesznikowi, udzielając go pod jedynym warunkiem doskonałej skruchy. Mimo to, pośród pokus ciała i przy braku hojnej duchowej pomocy dostępnej nam teraz, najsłabsze dusze wpadały tysiącami do piekielnej czeluści.
Biedni ludzie z dawnych czasów! Dotkliwie odczuwali swą słabość i bezbronność i poszukiwali w niezmiernym bólu jakiegoś sposobu zyskania nadprzyrodzonego wsparcia w swej biedzie. Bóg, Byt duchowy, wymyka się prymitywnym zmysłom ludzkim, więc ludzie tworzyli sobie bożki, w których pokładali swe największe nadzieje. Niestety! Posągi te były głuche i nie słyszały rozdzierającego serca krzyku wynikającego z czterdziestu wieków cierpienia.
Jednak ten straszny koszmar, w którym walczy ludzkość, rozprasza się, jak gęsta nocna mgła przed słodkim światłem poranka. Kwadrans wieczności wyznacza godzinę swego nieskończonego miłosierdzia. Narodziny Maryi rozpoczynają dzieło Odkupienia. W swej kołysce Matka Zbawiciela rozświetla opuszczoną ziemię łaską swoich pierwszych uśmiechów. Wkrótce pojawi się Jezus i swą drogocenną Krwią zmaże wyrok naszego potępienia. Świat, który tyle wycierpiał, wreszcie będzie rozkoszował się radością wolności i pokoju. Niewolnictwo zostanie wszędzie zniesione, a ludzka godność będzie odtąd szanowana. Niczym wartkie strumyki, łaski wytrysną w obfitości z sakramentów. Musimy tylko do nich przystąpić i czerpać z nich – bez ograniczeń – przebaczenie, odwagę i życie wieczne.
Bóg, który ukrył się w raju, zstąpi na ziemię i nigdy nie porzuci ludzkości. Po Wniebowstąpieniu nasz Pan pozostanie wśród nas pod zasłona eucharystyczną aż do końca świata, kiedy to Rzeczywista Obecność opuści zniszczone tabernakula. Chrystus wówczas będzie w sposób widzialny królował nad chwalebnymi duszami zmartwychwstałych wybranych. Takie są wspaniałe radości ogłaszane narodzinami Maryi. „Twe narodziny, O Dziewicza Matko Boża głoszą radość całemu światu”
Narodziny Najświętszej Dziewicy
Narodziny Najświętszej Dziewicy były więc jednym z najważniejszych wydarzeń w historii.
Przyjrzyjmy się teraz, w jaki sposób te narodziny zostały przyjęte i wynieśmy z tych rozważań lekcję, która przyniesie korzyść naszemu życiu wewnętrznemu. Święci Ojcowie Kościoła wyrażają wpływ narodzin Niepokalanej Dziewicy na niewidzialny świat, opisując niebiosa ogarnięte niezwykłym podziwem. Aniołowie nie potrafili odnaleźć stosownych słów pochwały, by wyrazić uznanie dla cudownej Trójcy Świętej za stworzenie Tej, która była umiłowaną Córką Ojca i która stanie się Matką Słowa Wcielonego i Oblubienicą Ducha Świętego. Nie nużył ich też podziw dla piękna ich Królowej. Błogosławione duchy, które radują się nawróceniem jednej duszy, radowały się widząc zjawienie się pewnej Ucieczki grzesznych. Wiedzieli, że Maryja pewnego dnia stanie się Bramą Niebios, która nigdy nie odmówi wejścia do wiecznego królestwa tym, którzy przywołają Ją z ufnością. Ojcowie zauważają również ogromne westchnienie ulgi sprawiedliwych w otchłani, zmarłych od początku świata, a także wściekłość demonów w piekle, które widziały zbliżający się koniec ich tyrańskiego panowania.
Jak przyjęto na ziemi narodziny Maryi, które zachwyciły niebo i przeraziły upadłych aniołów? Narodzinom świętego Jana Chrzciciela kilka lat później towarzyszyły cuda, wywarły wrażenie na ludowej wyobraźni. Mieszkańcy Judei pytali z podziwem: „Jakie będą losy tego dziecka, którego przyjście na ten świat jest witane tak wieloma cudami? Kim zatem będzie to dziecko?”. Wspaniała misja Maryi znacznie przewyższała misję Zwiastuna. Jednak nic nadzwyczajnego nie wskazywało tłumom, że Ta, która została obiecana grzesznemu człowiekowi tuż po upadku i którą zapowiadali prorocy w ciągu wieków, się narodziła. W rzeczywistości Niepokalana Dziewica narodziła się wśród powszechnej obojętności.
Według pewnych tradycji, nikt w małym miasteczku Nazaret, gdzie mieszkali święci Joachim i Anna, nikt nie zwrócił uwagi na nowe przybycie. Chociaż w Jej żyłach płynęła krew Dawida, Jej rodzina utraciła starożytną świetność. Któż zważał na tych zubożałych ludzi?
Anna i Joachim byli przez wiele lat bezdzietni, ale Pan w końcu wysłuchał ich modłów. Postrzegali swoją córkę, Maryję jako miarę niebiańskiej dobroci, jaką im Bóg okazał. Praktycznie jednak nie zdawali sobie sprawy w rzeczywistości z tego, jakimi prawdziwymi skarbami Najwyższy obdarzył duszę ich dziecka. Nie potrafili sobie wyobrazić cudu Niepokalanego Poczęcia. Nie uświadamiali sobie, że to Matka Odkupiciela leży w ich kochających ramionach.
Ówcześni Żydzi byli pogrążeni w zniechęceniu. Od lat nie słyszano głosu proroków. Utraciwszy swą polityczną wolność, wierzyli, że Opatrzność ich porzuciła. I to właśnie wówczas ukryte dzieło nieskończonego Miłosierdzia dokonało się pośród nich.
Fakty mówią same za siebie i uczą nas oczywistej lekcji. Oby niedostrzeżenie narodzin Matki Bożej nauczyło nas lekceważyć ludzką wielkość! Zachowujmy chrześcijańską perspektywę obojętności wobec ulotnych marności, które sam Chrystus odrzucił przy narodzinach swojej Matki. Gdyby były one ważne, z pewnością nie odmówiłby ich swojej Rodzicielce.
Niepokalana Matka
Ta wielka tajemnica uczy nas również, by nigdy nie upadać na duchu. Niepokalana Matka przyszła na świat w czasie, gdy Żydzi utracili nadzieję. Rzeczywiście, myśleli, że wszystko jest stracone. Czerpmy korzyść z tej lekcji. Często ulegamy zniechęceniu, kiedy – wzywając niebiosa o wsparcie – nasza prośba nie zostaje natychmiast wysłuchana. Czasami Bóg czeka, aż znajdziemy się na skraju przepaści, nim wyciągnie swą miłosierną dłoń. A więc nie zniechęcajmy się i nie ustawajmy w modlitwie! Wszechmocny wkroczy w tej właśnie chwili, kiedy będziemy się uważać za całkowicie porzuconych. Jeśli będziemy mieć ufność – nieograniczone zapasy ufności – zostaniemy sowicie wynagrodzeni
Święty Tomasz z Villanuevy wyjaśnił w jednym z kazań, że Maryja jest niebiańską jutrzenką nie tylko dla świata, ale przede wszystkim dla każdej pojedynczej duszy. Przypominał on wspaniałą prawdę, jakiej uczyła tradycja katolicka, że dusza przepełniona nabożeństwem do Najświętszej Panny niesie w swym wnętrzu znak przeznaczenia. Czy mocno pragniecie zbawienia, które uchroni was przed ostatecznym potępieniem? Zatem wiernie oddawajcie cześć Maryi. Czy pragniecie zapewnić zbawienie tym, którzy są wam drodzy? Pozyskajcie od nich obietnicę, że każdego dnia będą odmawiać jakąś modlitwę do Maryi.
Tradycja katolicka stwierdza, że sługa Matki Bożej nie zginie: Servus Mariae non peribit. Będzie na zawsze wyśpiewywać miłosierdzie Jezusa i Jego Przenajświętszej Rodzicielki.
—————————–
============================
—————————
=============================
==========================
————————-
Zofia Michałowicz https://pch24.pl/gietrzwald-mocna-odpowiedz-maryi-na-herezje-i-grzech-okiem-mlodych/
(Oprac. GS/PCh24.pl)
Najświętsza Panna ukazująca się prostym warmińskim dziewczynkom – Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej – oprócz okazania swym ziemskim dzieciom wielu wyrazów miłości, twardo potępiła herezję i grzech, przekazując jednocześnie stanowcze upomnienia i przestrogi, które i dla nas, ludzi “nowoczesnych” powinny być cennymi drogowskazami na drodze do Nieba. Czego zatem wymaga od nas Matka Boża?
8 września Kościół Katolicki wspomina Matkę Bożą Gietrzwałdzką. Tym samym nadarza się doskonała okazja, by pochylić się nad jedynymi w Polsce uznanymi przez Watykan objawieniami Maryjnymi, jakie dokonały się pomiędzy 27 czerwca a 16 września 1877 roku.
Maryja przeciwko hedonizmowi
Jednym z najistotniejszych punktów przesłania z Gietrzwałdu jest konieczność trwania w łasce uświęcającej i nieustanne praktykowanie cnót. Matka Najświętsza z bólem spoglądała na obecną wówczas na ziemi warmińskiej rozwiązłość. XIX – wieczna skala zepsucia nie dorównywała jednak degeneracji, jaką możemy obserwować dziś. Zło w biały dzień wypełza na ulice siejąc zgorszenie, niestety również w Polsce. Co zaskakujące, wielu katolików toleruje ten proceder, czasem nawet go wspiera. Uważają oni bowiem, że Kościół Katolicki się myli, powinien zmienić swoje nauczanie i dostosować je do dzisiejszych czasów. Świat, jeśli już poważnie rozważa istnienie Boga, próbuje Mu przypisywać daleko idącą pobłażliwość, tak wielką, iż pojęcie grzechu staje się niejako puste, pozbawione znaczenia i jakiegokolwiek odzwierciedlenia w rzeczywistości. Objawienia gietrzwałdzkie, podobnie, jak Pismo Święte i Tradycja, miażdżą ten mit, co warto przypominać w dzisiejszych czasach zamętu.
Zdarzył się też wypadek, że żądano przez trzecią osobę będącą w Gietrzwałdzie, ażeby dzieci zapytały się Matki Bożej, czy osoba pewna może przyjść do zdrowia. Odpowiedziała Najświętsza Panna, że: może, skoro ktoś z rodziny przestanie pić! Tymczasem według wiadomości ludzkiej nikt w tej rodzinie nie pił, później jednak, gdy przesłano tę odpowiedź Matki Bożej zdumionej rodzinie, winowajczyni istotna, która dotychczas starannie umiała się ukrywać ze swoim nałogiem, przyznała się doń otwarcie i odtąd sumienną poczęła czynić pokutę.
Skoro więc już “ciche” i niezauważalne nadużywanie alkoholu jest przyczyną innych, poważniejszych kłopotów ludzkich, a także Bożego rozczarowania, to jak tragiczne w swych skutkach musi być dzisiejsze pijaństwo, np. podczas imprez, kiedy to młodzież wprowadza się w tak głębokie upojenie, iż nie jest w stanie zająć pozycji innej niż leżąca. W Polsce na alkohol wydajemy rocznie ponad 40 miliardów złotych. Uzależnienie od alkoholu, które zwalczać chce Maryja, jest wielkim czynnikiem niszczącym nasze społeczeństwo. Jest on przyczyną niewypowiedzianego cierpienia i wstydu, jak również najrozmaitszych chorób ciała, umysłu, a nawet duszy.
Piekła nie ma?
“Wszyscy zostaną zbawieni a piekło to tylko średniowieczny wymysł kleru!” – oto, jak współcześnie spogląda się na fundamentalne kwestie eschatologiczne. Prawda jednak leży zgoła gdzie indziej. Piekło istnieje i mówi o tym sam Chrystus: Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. (Mt 10, 28)
Z herezją o nieistnieniu piekła rozprawia się i Maryja w Gietrzwałdzie: na zapytanie dziewcząt, czemu teraz ludzie tak często krzywo czyli fałszywie przysięgają, odebrały odpowiedź, że krzywoprzysięzca już jest oddany diabłu, który jako „głodny lew“ szuka ludzi, aby ich pożarł; krzywoprzysięzca już jest potępionym.
Najświętsza Panna jasno określiła, iż grzechy, takie, jak np. “szkaradny nałóg nieczystości cielesnej”, alkoholizm, czy kłamstwo przynoszą człowiekowi zgubę. Na pytanie o losy ludzi uporczywie trwających w rozpuście Matka Boża odpowiedziała: “Będą ukarani…” Tym samym potwierdza Ona słowa z Biblii: Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. (1 Kor 6, 9 – 10)
Módlcie się nieustannie…
Sednem wizji gietrzwałdzkich była niewątpliwie zachęta do modlitwy, zwłaszcza różańcowej. […] na takie wezwanie zaiste cała Polska powinna by się wpisać do Różańca, a przynajmniej zobowiązać się do jego odmawiania. Nie powinno się znaleźć jednej duszy, która by się usuwała od tego. Nie bylibyśmy tej Matki dziećmi prawymi, gdybyśmy Jej rady i żądania nie spełnili. Nie zasłużylibyśmy się nazwać dobrymi Katolickiego Kościoła synami, gdybyśmy tego jednego przez Jego Opiekunkę wskazanego ratunku udzielić mu zaniechali. Nie okazalibyśmy się dobrymi tego kraju dziećmi, gdybyśmy zostali nieczułymi na jego widok i niedbałymi w niesieniu pomocy, na jaką zdobyć się możemy – mówił rok po zakończeniu objawień bł. o. Honorat Koźmiński.
Na przekazywane przez dziewczynki pytania i prośby wiernych, Maryja odpowiadała obietnicą, że tylko dzięki modlitwie chorzy wyzdrowieją, dusze z czyśćca szybciej będą mogły oglądać Boga, prześladowania Kościoła ustaną, a liczba powołań kapłańskich wzrośnie. Zarówno na początku, jak i na końcu objawień Matka Boża prosiła, byśmy codziennie z gorliwością odmawiali Różaniec. Bardzo zależało Jej, by ludzie przeżyli prawdziwe nawrócenie, “metanoję”.
Apel ten znalazł w polskim społeczeństwie głęboki odzew – organizowano wielkie pielgrzymki do Gietrzwałdu, pątnicy modlili się razem, padali krzyżem, wylewali łzy i ubolewali nad swymi grzechami masowo się spowiadając. Tego nam dzisiaj bardzo brakuje.
Modlitwa, tak ważna w kontekście wiecznych losów duszy, jest dziś często spychana na dalszy plan. Praca, podróże, nauka – to wszystko okazuje się być ważniejsze od spotkania z Bogiem. Jeszcze na początku lat 90-tych XX wieku do kościoła uczęszczało prawie 70% społeczeństwa. Obecnie niedzielnej Mszy Świętej słucha niespełna 40% Polaków. To smutna statystyka. Pokazuje zatrważające tempo laicyzacji i odejścia od wiary. Na szczęście w naszym kraju znajdziemy sporo osób wiernych Bogu, które z chęcią wypełniają wolę Nieba chwytając za Różaniec – są to np. Wojownicy Maryi, albo grupy skupione wokół Nowenny Pompejańskiej.
Warto wspomnieć, że wyżej od Różańca Maryja stawia Mszę Świętą, jako najdoskonalszą formę modlitwy, a także najskuteczniejszy środek pomocy duszom czyśćcowym. Wszelkie nasze prośby i błagania powinny być ogarnięte ciszą i skupieniem. Matka Boża zaleciła także, aby przy modlitwie osobistej pozostawać w pozycji klęczącej, która najpełniej wyraża ideę wpatrywania się w Boży majestat. Ciekawym jest też fakt, że Najświętsza Panna nie chciała udzielić błogosławieństwa tym, którzy przybyli na miejsce objawień jedynie w celu podziwiania cudów i doświadczenia tzw. “adrenaliny duchowej” nie okazując przy tym szacunku wobec Sacrum i traktując je instrumentalnie. Maryja błogosławiła za to osobom pokornym, szczerze żałującym za grzechy i cichym.
Nadzieja dla Polski
Orędzie z Gietrzwałdu nie dodaje do naszej wiary żadnych nowości, ani jej nie uzupełnia – ono w przepiękny sposób potwierdza wszystko, czego Kościół od zawsze nauczał. Jest to przypomnienie, byśmy w czasach zamętu nie oddalili się od Boga, wytrwałej modlitwy i Jego przykazań, a tym samym uniknęli narodowego upadku. To niezwykłe wydarzenie pozwala głębiej uwierzyć w stałą opiekę Bożą nad Ojczyzną i dostrzec jej ogromne znaczenie w dziejach Narodu.
Pamiętajmy, że mimo zauważalnych błędów i występków, Chrystus dostrzega w Polsce potencjał, co zdradza św. Faustynie: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje. (Dz. 1732)
W ostatnim objawieniu Matka Boża przemówiła do ludu polskiego tymi słowami: Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was. Obietnice z Nieba są nieodwołalne, a Maryja jest z nami i dzisiaj. Ufajmy zatem, iż Najjaśniejsza Rzeczpospolita niebawem zostanie uzdrowiona z chorób, które ją toczą, a idąc śladami Najświętszej Dziewicy, na zawsze pozostanie wierna Bożemu Prawu.
Zofia Michałowicz
A to – poczytajcie. Najlepiej metodą kupienia. MD
=====================================
=================================
Całość – oczywiście tu:
to potomek Lewisa Bernsteina Namiera [co sfałszował nawet dokument brytyjski “linii Curzona”]
===========================================
Żądam, by Tokarczuk powiesić za jaja. Jaja, które wypisuje.
=================================
===========================
=======================================
Szkoda, że nie przykleiła cycków szybkoschnącym klejem do podłogi. Klimat byłby uratowany
——————————–
=====================================================
ROBERT W MALONE MD, MS SEP 7 |
Not to sound judgmental (but hey, I am being judgmental):
If my parents had that much chaos and family disfunction as in the video above- it is easy to see how some adult children might chose to not engage in a similar pattern or behavior…
Which brings us to this trend among a certain liberal set of young adults:
If you nose, you nose.
Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.
Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to forward or share it.
Tylenol (acetaminophen) began to be widely recommended as the preferred pain reliever for pregnant women by the 1970s and 1980s, as concerns grew about the safety of alternatives like aspirin and NSAIDs during pregnancy.
Now, I have not seen the HHS report – but I do know that to prejudge a scientific report before it has been distributed doesn’t seem like science.
Furthermore, the HHS report apparently just confirms the overwhelming body of previously published peer reviewed literature linking Acetaminophen use and autism. In other words, the actual science supports the hypothesis of use linkage in this context to development of clinical autism.
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 7 września 2025
Tegoroczne wakacje zakończyły się tragicznym akcentem. Podczas próby akrobacji nad lotniskiem w Radomiu, gdzie w dniach 30-31 sierpnia miało odbyć się widowisko „Air-Show”, rozbił się myśliwiec F-16, a pilotujący go major Maciej Krakowian z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w podpoznańskich Krzesinach zginął na miejscu, pozostawiając żonę i osierocając dwóch synków. Co było przyczyną katastrofy – tego dokładnie nie wiadomo, bo na miejsce przybyła cała gromada prokuratorów – a w takiej sytuacji zanim oni między sobą dojdą do porozumienia, jaką wersję wydarzeń przedstawić – musi minąć sporo czasu. W jednej sprawie prokuratorzy mają pewność – że rozmowa, jaką między majorem Krakowianem a kontrolerem lotu nad radomskim lotniskiem przytoczyły media, nigdy się nie odbyła, że to najpewniej wytwór sztucznej inteligencji. Widać w tym uzasadnieniu postęp, bo jeszcze niedawno prokuratorzy bez wahania obciążyliby odpowiedzialnością za tę „dezinformację” ruskiego czekistę Putina – ale sztuczna inteligencja wydaje się wyjściem bezpieczniejszym, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie możemy być do końca pewni, czy nadal jesteśmy „sługą narodu ukraińskiego”, czy jednak zaczynamy się powoli od tej służby emancypować.
Chodzi oczywiście o zawetowanie przez prezydenta Karola Nawrockiego ustawy o świadczeniach dla „obywateli Ukrainy”. Ukraińscy agenci, od których w establishmencie aż się u nas roi, od razu podnieśli klangor, że prezydent Nawrocki jest mordercą ukraińskich dzieci, może jeszcze nie takim, jak Putin, ale jak się nie opamięta, to… No właśnie; odpowiedzi na to dręczące pytanie dostarczył pewien „obywatel Ukrainy” wyjaśniając, że jak się nie opamiętamy, to Ukraińcy będą wzniecać w Polsce pożary i w ogóle – rozpocznie się wołynka. Na takie dictum nawet obywatel Kierwiński, któremu obywatel Tusk Donald przydzielił w swoim vaginecie fuchę ministra spraw wewnętrznych, nakazał owego „obywatela Ukrainy” deportować do ojczyzny, gdzie pewnie dostanie jakieś wysokie odznaczenie za bohaterską postawę. Prezydent Nawrocki wprawdzie zadeklarował, ze Polska za Ukrainą stoi „murem” – ale swojego veta nie cofnął, w związku z czym na razie nie wiemy, co w tej sprawie myślimy.
Zresztą sprawę świadczeń dla „obywateli Ukrainy”, za którymi ujęła się nawet przewielebna siostra Małgorzata Chmielewska, wkrótce przyćmiła afera z instrukcją, jaką Ministerstwo Spraw Zagranicznych skierowało do pana prezydenta Nawrockiego – co i jak mu wolno powiedzieć podczas spotkania z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem 3 września, a czego mu pod żadnym pozorem nie wolno. Jakimści sposobem ta instrukcja przedostała się do niezależnych mediów głównego nurtu, wywołując w opinii publicznej najpierw zdumienie, a potem „litość i trwogę”. Chodziło nie tylko o poziom tego dokumentu, ale przede wszystkim o to, że – jak wyjaśnił Książę-Małżonek – instrukcja była solenną uchwałą, jaką podjął vaginet obywatela Tuska Donalda.
To rzeczywiście wzbudziło zaniepokojenie opinii publicznej, która wprawdzie wie, że obecna ekipa przy sterze naszego bantustanu jest najgłupsza od czasów Bolesława Chrobrego, ale była dotąd przekonana, że nie do tego stopnia. „Bo taka głupia to ja już nie jestem; może głupia – ale taka to już nie”? – śpiewała za pierwszej komuny Krystyna Zachwatowicz w Piwnicy pod Baranami. Okazało się, że sprawdziły się najgorsze przeczucia.
Żeby zatrzeć to nieprzyjemne wrażenie obywatel Tusk Donald zaprosił był Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje na polsko-białoruską granicę. Czy zrobił to z własnej inicjatywy, czy też Reichsfuhrerin, w obliczu narastających w „koalicji chętnych” nastrojów wojowniczych, zapragnęła doznać dreszczyku heroicznego – dość, że znalazła się tuż przy stalowym płocie na granicy z Białorusią. Okazało się, że za płotem są białoruskie sołdaty z długą bronią, w związku z czym obywatel Tusk Donald, powołując się na opinię tubylczych „służb”, zaproponował Reichsfuhrerin, żeby może konferencję prasową
zorganizować w innym miejscu, nie tak na widoku – ale ona nie chciała nawet o tym słyszeć, co utwierdza mnie w podejrzeniach, że chodziło jej o dreszczyk. Tedy obiecała, że Polska może dostać nawet 200 mln euro pożyczki na uzbrojenie Bundeswehry i na tym konferencja się skończyła. Obywatel Tusk podsumował ją krótko: „no to przeżyliśmy!” – i w ten oto sposób Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje uzyskała heroiczny liść do wieńca sławy. Inna sprawa, że obywatel Tusk Donald mógłby postarać się lepiej; taki na przykład Michał Saakaszwili miał zwyczaj wywozić swoich gości spragnionych laurów gdzieś w teren, a tam umówiony sołdat puszczał w ciemności serię z pistoletu maszynowego – co na wszystkich robiło wrażenie: „ale wcale się nie baliśmy!”
Z kolei prezydent Zełeński, każdemu gościowi, którego przyjmował w Kijowie, fundował alarm lotniczy, to znaczy – kazał włączać syreny i przy akompaniamencie ich wycia spacerował po Kijowie ze struchlałym cudzoziemcem. Inna rzecz, że Donaldu Tusku może coś takiego i przychodziło do głowy – ale widocznie dostał z Berlina instrukcję: wiecie, rozumiecie Tusk; wy nie przesadzajcie z atrakcjami, żeby się nam Reichsfuhrerin nie przelękła. Na wszelki wypadek „Putin” samolotowi wiozącemu Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje do domu, wyłączył GPS, toteż na brak heroicznych dreszczyków nie powinna się uskarżać.
Jak wiadomo, 31 sierpnia przypadła kolejna rocznica „porozumień gdańskich”, które w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu komunistyczna władza podpisała ze swoimi konfidentami: Lechem Wałęsą, Marianem Jurczykiem i Jarosławem Sienkiewiczem. Z tej okazji w wolnym mieście Gdańsku urządzono uroczystość, a właściwie – dwie uroczystości. Jedną z udziałem pana prezydenta Nawrockiego w „sali BHP”, gdzie ta polityczna sodomia miała miejsce i drugą – na zewnątrz, gdzie brylował Bogdan Borusewicz Dodatkowego dramatyzmu dostarczyło „ostatnie pokolenie”, które – jak się okazało – cieszy się protekcją „legendarnego” Władysława Frasyniuka oraz niemniej „legendarnej” Barbary Labudy, której już chyba nie rajcują kosmiczne loty na miotle na inne planety we ramach sławnej sekty „Antrovis”. Warto przypomnieć, że w przerwach między tymi podróżami pani Labuda pełniła obowiązki ministra w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego w sposób nie zwracający niczyjej uwagi. No a teraz – „ostatnie pokolenie”. Ładny interes!
Tymczasem nadszedł dzień 1 września, kiedy to tradycyjnie rozpoczyna się rok szkolny w którym do szkół wchodzi m.in ”edukacja zdrowotna”. Episkopat uznał, że ta edukacja „szkodzi zbawieniu” i wezwał rodziców, by się nie zgadzali na udział ich dzieci w tych lekcjach. Kiedy to piszę, jeszcze nie wiadomo, czy większość rodziców posłuchała się Episkopatu, czy zawodowego katolika, pana red. Tomasza Terlikowskiego, który wszystkich zapewnił, iż „edukacja zdrowotna” zbawieniu nie zagraża słowem – i oświecił i uspokoił. Tak czy owak wygląda na to iż pan red. Terlikowski wysuwa się na czoło Kościoła Otwartego, od dawna promowanego u nas przez Judenrat „Gazety Wyborczej”.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Angelika Całko 5/09/2025 https://ewysmaz.pl/artykul/to-nie-jacht-to-narzedzie-n1955538
Kilka lat temu Mariusz Maksymowicz ze wsi Średnica-Pawłowięta w gminie Szepietowo wraz z rodzicami zakupił ciągnik marki Belarus. Po kilku latach od rejestracji pojazdu nad gospodarstwem wisi widmo utraty maszyny.
Czy do takiej sytuacji doprowadziły “błędy urzędników”?
Ponad 7,5 tysiąca rolników w całej Polsce stoi dziś przed dramatycznym problemem – lada moment nie będą mogli korzystać ze swoich ciągników marki Belarus, które od lat pracowały w ich gospodarstwach. Rolnicy twierdzą, że do takiej sytuacji doprowadziły decyzje urzędników, którzy dopiero po kilku latach od rejestracji uznali, że pojazdy nie spełniają wymagań unijnego prawa.
Taką sytuację przeżywa m.in. Mariusz Maksymowicz ze wsi Średnica-Pawłowięta w gminie Szepietowo. Kilka lat temu jego rodzina zakupiła ciągnik, który zgodnie z procedurą został zarejestrowany w urzędzie. Jak podkreśla rolnik, wszystkie dokumenty zostały wtedy złożone, wydano tymczasowy, a następnie stały dowód rejestracyjny. Dopiero w ubiegłym roku przyszła decyzja o cofnięciu dokumentu, z powodu błędów urzędnika podczas rejestracji.
– Dostaliśmy informację, że nasz ciągnik został nielegalnie zarejestrowany, bo nie spełnia norm Unii Europejskiej. Po tylu latach dowiadujemy się, że rejestracja jest nieważna, mimo że urząd miał obowiązek sprawdzić wszystkie dokumenty – mówi poszkodowany rolnik.
Decyzje Samorządowych Kolegiów Odwoławczych (SKO) oznaczają, że ciągnikami Belarus nie można poruszać się po drogach publicznych. To wyklucza możliwość dojazdu na pola czy wykonywania podstawowych prac rolniczych, a także sprzedaży pojazdu. Rolnicy czują się pozostawieni sami sobie – kredyty na zakup maszyn zostały zaciągnięte, podatki zapłacone, a teraz sprzęt, który miał służyć przez lata, staje bezużyteczny.
W gospodarstwie pana Mariusza pojawili się przedstawiciele Ruchu Gospodarstw Rodzinnych (RGR). Prezes organizacji Konrad Krupiński ostro skrytykował działania państwa.
– Dlaczego za błędy urzędnika konsekwencje ma ponosić rolnik? Na te ciągniki rolnicy wzięli kredyty, zapłacili podatki, uiścili opłaty rejestracyjne. A teraz po pięciu czy sześciu latach ktoś żąda od nich zwrotu dowodów rejestracyjnych. To państwo polskie powinno zwrócić pieniądze za sprzęt, który sam dopuściło do ruchu – podkreślał.
RGR domaga się od rządu dotrzymania obietnicy złożonej przez ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka, który kilka miesięcy temu zapowiadał abolicję w tej sprawie.
– Państwo powinno wziąć się za samochody, które naprawdę nie spełniają norm, jak te z afery spalinowej niemieckiego koncernu. A nie prowadzić nagonki na rolników, którzy kupili ciągniki do pracy, a nie do luksusu – mówił Krupiński.
Lider RGR przypomniał również, że ciągnik jest podstawowym narzędziem pracy, a nie dobrem luksusowym. – To nie jest jacht kupiony do opalania się, tylko maszyna do ciężkiej pracy – argumentował.
Rolnicy podkreślają, że wybierali markę Belarus nie z kaprysu, lecz z powodów ekonomicznych. Maszyny były tańsze od zachodnich odpowiedników, mniej komfortowe, ale wystarczająco mocne do pracy w polu. Dziś jednak okazuje się, że ten wybór, dokonany zgodnie z prawem, może ich doprowadzić do poważnych strat finansowych.
Sprawa wciąż budzi emocje i oburzenie. Rolnicy pytają, kto poniesie odpowiedzialność za urzędnicze błędy i czy państwo rzeczywiście zamierza ich obciążyć skutkami decyzji, na które nie mieli wpływu. Ostateczne rozwiązania wciąż nie zapadły, a gospodarze – zamiast w spokoju pracować w polu – muszą walczyć o prawo do korzystania z własnych maszyn.
[—-]
mail:
Jeśli uczciwy dziennikarz to zauważył,
jest niemożliwe, żeby tego nie zauważyli analitycy z takich czy innych
placówek amerykańskich.
Z właściwym Amerykanom rozmachem powtórzyli tę operację z Apollo.
I tak oba mocarstwa w zgodzie nabrały wody w usta.
My nie ruszamy waszych, my nie ruszamy waszych świństewek.
=======================================
No fajnie.. Ale INNI? Jak im zakneblowano gęby?
m
Porosa Jacek | wrz 3, 2025 https://niezaleznemediapodlasia.pl/prokurator-w-cieniu-oun-upa-maciej-mlynarczyk-na-lawie-oskarzenia-opinii-publicznej
W Polsce, kraju naznaczonym głębokimi bliznami historii, gdzie pamięć o ofiarach ludobójstwa dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Kresach Wschodnich jest świętością, rola prokuratora powinna być niepodważalna – jako strażnika sprawiedliwości, pamięci narodowej i prawa. Tymczasem prokurator Maciej Młynarczyk, pełniący funkcję w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga, zamiast stanowczo piętnować wszelkie formy relatywizacji tych zbrodni, wydaje się sam je legitymizować poprzez swoje decyzje i działania. To nie jest przypadkowa pomyłka czy niedopatrzenie, lecz systemowa zdrada wobec dziesiątek tysięcy niewinnych ofiar – Polaków, którzy zostali bestialsko zamordowani wyłącznie z powodu swojej narodowości. Zbrodnia wołyńska, kulminująca w lipcu 1943 roku, gdy oddziały UPA zaatakowały ponad 150 polskich miejscowości, pochłonęła według szacunków historyków nawet 100 tysięcy polskich cywilów, w tym kobiet, dzieci i starców. Metody zbrodni – palenie żywcem, wrzucanie do studni, tortury siekierami i widłami – były wyrazem czystej nienawiści etnicznej, inspirowanej ideologią Stepana Bandery, który głosił hasła o „czystej Ukrainie” wolnej od Polaków.
Prokurator Młynarczyk, specjalizujący się w przestępstwach z nienawiści, w praktyce skupia się na ściganiu tych, którzy upominają się o prawdę historyczną, jednocześnie bagatelizując lub ignorując przejawy propagandy banderowskiej. Przykładem jest jego decyzja z 2021 roku, gdy odmówił wszczęcia śledztwa przeciwko osobie publicznie wychwalającej Banderę i nawołującej do przemocy wobec „polskich nacjonalistów”, opisując ich jako „je*ane ścierwo, do którego trzeba strzelać„. Taka postawa nie tylko podważa autorytet państwa polskiego, ale także otwiera drzwi do dalszej relatywizacji ludobójstwa, co jest równoznaczne z ponownym ranieniem potomków ofiar. Czy w polskim wymiarze sprawiedliwości jest miejsce dla urzędnika, który zdaje się zapominać o krwi przelanej na Wołyniu, Podolu i w Małopolsce Wschodniej? To pytanie nie jest retoryczne – to oskarżenie wobec systemu, który pozwala na takie aberracje, gdzie pamięć o ofiarach jest deptana w imię rzekomej „tolerancji” lub osobistych sympatii.
Działania prokuratora Macieja Młynarczyka nie tylko budzą wątpliwość co do jego obiektywizmu, ale wręcz balansują na granicy kilku kluczowych paragrafów polskiego Kodeksu karnego, które sam powinien egzekwować z całą stanowczością. Po pierwsze, art. 231 k.k., dotyczący niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego – Młynarczyk nie tylko uchyla się od aktywnej walki z relatywizacją zbrodni OUN-UPA, ale w niektórych przypadkach wydaje się ją wspierać, ignorując zawiadomienia o przestępstwach propagujących totalitaryzm. Na przykład, w sprawach dotyczących gloryfikacji Bandery, zamiast wszczynać dochodzenia, często umarza postępowania, co jest równoznaczne z legitymizacją ideologii odpowiedzialnej za masowe mordy.
Po drugie, art. 256 k.k., penalizujący propagowanie totalitarnej ideologii – bagatelizowanie lub relatywizacja zbrodni OUN-UPA, które historycy jednoznacznie klasyfikują jako ludobójstwo (zgodnie z definicją ONZ z 1948 roku, obejmującą zamiar zniszczenia grupy etnicznej), stanowi realne wsparcie dla dziedzictwa tych organizacji. Młynarczyk, ścigając polskich patriotów za „mowę nienawiści” wobec Ukraińców, jednocześnie nie reaguje na analogiczne zachowania po stronie ukraińskiej, co tworzy asymetrię w stosowaniu prawa. Trzeci aspekt to art. 133 i 257 k.k., odnoszące się do znieważenia Narodu Polskiego i obrazy pamięci ofiar – słowa i decyzje, które minimalizują cierpienie pomordowanych, stają się policzkiem dla milionów Polaków, w tym rodzin kresowych. Przykładem jest sprawa Katarzyny Sokołowskiej z Fundacji „Wołyń Pamiętamy”, gdzie Młynarczyk oskarżył ją o znieważanie Ukraińców za upamiętnianie ofiar Wołynia, jednocześnie ignorując kontekst historyczny.
Ponadto, działania te naruszają art. 7 Konstytucji RP, zasadę legalizmu, która nakazuje funkcjonariuszom publicznym działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa, bez wpływu własnych sympatii narodowościowych czy ideologicznych. Państwo prawa nie może milczeć, gdy jego przedstawiciel publicznie relatywizuje ludobójstwo, które pochłonęło życie co najmniej 60 tysięcy Polaków na samym Wołyniu, według badań Instytutu Pamięci Narodowej. To nie tylko łamanie prawa, ale erozja fundamentów polskiej suwerenności, gdzie prokurator staje się narzędziem w rękach tych, którzy chcą zatrzeć ślady zbrodni.
Wystąpienia i decyzje prokuratora Młynarczyka nie są izolowanymi incydentami – one stanowią de facto przyzwolenie na propagandę banderowską w Polsce. Jeżeli polski prokurator wybiela OUN-UPA, ignorując ich odpowiedzialność za czystki etniczne, to jakie sygnały wysyła do środowisk, które od lat próbują budować kult Stepana Bandery na polskim terytorium? Bandera, jako przywódca frakcji OUN-B, był ideologiem, który inspirował masowe mordy, a jego hasła o „walce z Lachami” doprowadziły do tragedii, gdzie w jednej tylko „krwawej niedzieli” 11 lipca 1943 roku zginęło około 10-11 tysięcy Polaków. Relatywizacja tych faktów przez Młynarczyka, np. poprzez umarzanie spraw dotyczących propagandy ukraińskiego szowinizmu, tworzy klimat, w którym gloryfikacja banderyzmu staje się bezkarna.
Prokurator Maciej Młynarczyk (fot. Piotr Polit) źródło tokfm.pl
W wywiadzie dla TOK FM z dnia 1 września 2025 roku, prokurator Młynarczyk stwierdził:
” …czerwono – czarną flagą, która czasami jest wśród Ukraińców widoczna? – Te barwy są dużo starsze niż II wojna światowa. I owszem, były używane przez ukraińskich nacjonalistów dziewięćdziesiąt lat temu, ale potem flagi w tych dwóch kolorach rozpowszechniły się w Ukrainie od czasów rewolucji godności na Majdanie jako symbol oporu przeciwko najpierw korupcji i bezprawiu, a potem – symbol oporu przeciwko rosyjskiej agresji. Jeśli ktoś czerpie wiedzę o świecie z filmików z żółtymi napisami, może uwierzyć, że te flagi są dowodem „odrodzenia banderyzmu”. Ale z rzetelnych źródeł – naukowych, eksperckich, m.in. z analiz Ośrodka Studiów Wschodnich – wynika, że we współczesnej Ukrainie te symbole całkowicie oderwały się od swojej skrajnie nacjonalistycznej proweniencji z okresu II wojny światowej – tłumaczy Maciej Młynarczyk…
– Problem polega jednak na tym, że ja obserwuję tę sferę życia społecznego i dyskursu publicznego bardzo dokładnie od lat i – chcę podkreślić – nie spotkałem się z tym, żeby ktoś w Polsce, a nawet w Ukrainie otwarcie propagował ideologię ukraińskiego nacjonalizmu z lat czterdziestych. To by oznaczało, że taka osoba opowiada się na przykład za oczyszczeniem kraju z mniejszości narodowych i etnicznych. Było mówione wtedy, że Ukraina ma być ‘czysta jak szklanka wody’; postulowano odrzucenie zasad demokracji, odrzucenie w ogóle woli ludu jako czynnika, który ma decydować o tym, jak jest kraj rządzony, na rzecz przywództwa jakiejś elity. Czy wreszcie tam się pojawiał też kult przemocy, rasizm, przekonanie o tym, że istnieją ‘narody niewolnicy’ i ‘narody panowie’. Taka była ideologia OUN. Według mojej wiedzy tego dzisiaj nikt ani w Polsce, ani nawet w Ukrainie nie propaguje – dodaje gość TOK FM.”
Ta wypowiedź, choć opisuje historyczne elementy ideologii OUN, jednocześnie bagatelizuje jej współczesne przejawy, sugerując brak propagowania, co kontrastuje z obserwowanymi przypadkami gloryfikacji Bandery w Polsce i na Ukrainie.
To nie jest jedynie akademicka dyskusja o historii – to realne tworzenie przestrzeni dla ideologów, którzy chcą narzucić Polakom fałszywą narrację o „bohaterach narodowych Ukrainy”. Przykłady? W 2021 roku Młynarczyk odmówił ścigania osoby, która publicznie chwaliła Banderę i nawoływała do przemocy wobec Polaków, argumentując brak znamion przestępstwa. Tymczasem w tym samym czasie ściga polskich działaczy, jak Wojciech Olszański i Marcin Osadowski, za krytykę proukraińskiej polityki, zarzucając im aż 154 czyny, w tym nawoływanie do nienawiści. Taka asymetria prowadzi do erozji pamięci narodowej, gdzie ofiary Wołynia – w tym dzieci i kobiety torturowane w niewyobrażalny sposób – są spychane na margines, a sprawcy idealizowani. Młynarczyk nie broni prawa – on otwiera drzwi dla tych, którzy chcą zrehabilitować ludobójców, co zagraża polskiej tożsamości i bezpieczeństwu wewnętrznemu.
Opinia publiczna ma pełne prawo stawiać trudne, lecz niezbędne pytania dotyczące prokuratora Macieja Młynarczyka, którego działania budzą poważne wątpliwości co do konfliktu interesów. Po pierwsze: czy prokurator Młynarczyk ma korzenie ukraińskie, które mogłyby wpływać na jego decyzje? Choć brak publicznie dostępnych informacji, liczne kontrowersje wokół jego spraw sugerują potrzebę transparentności. Po drugie: czy był lub jest powiązany ze Związkiem Ukraińców w Polsce lub innymi organizacjami promującymi narrację ukraińską? W kontekście jego specjalizacji w przestępstwach z nienawiści, gdzie konsekwentnie ściga krytyków Ukrainy, a ignoruje propagatorów banderyzmu, takie powiązania mogłyby wyjaśniać asymetrię.
Po trzecie: czy jego działania są naprawdę obiektywne, czy może podszyte konfliktem interesów – między obowiązkiem urzędnika państwowego a osobistymi sympatiami narodowościowymi lub ideologicznymi? Przykłady spraw, jak ta przeciwko Katarzynie Sokołowskiej, gdzie Młynarczyk w uzasadnieniu pozytywnie oceniał „wodza” OUN-UPA, negując jego odpowiedzialność za zbrodnie, wskazują na potencjalny brak bezstronności. To pytania niewygodne, ale konieczne – jeśli odpowiedzi potwierdzą obawy, będziemy mieli do czynienia nie tylko ze skandalem etycznym, ale z realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, gdzie prokurator staje się narzędziem w rękach obcych narracji historycznych. W państwie prawa takie wątpliwości powinny prowadzić do natychmiastowej weryfikacji i kontroli.
Prokurator Młynarczyk nie działa w próżni – jego decyzje to oficjalny głos przedstawiciela prokuratury, co wysyła niebezpieczny sygnał: Polska może tolerować wybielanie ideologii, która mordowała Polaków. To zdrada pamięci ofiar Wołynia, gdzie według badań IPN zginęło co najmniej 100 tysięcy cywilów w wyniku czystek etnicznych. Skandal ten uderza w polską rację stanu, która wymaga jednoznacznej oceny ludobójstwa wołyńskiego jako czynu zbrodniczego i haniebnego, bez miejsca na relatywizację. Młynarczyk, ścigając polskich patriotów za upamiętnianie ofiar, jednocześnie umarza sprawy propagandy banderowskiej, co podważa suwerenność państwa.
To hańba dla instytucji prokuratury, która powinna stać na straży prawa, a nie służyć do tłumienia prawdy historycznej. W kontekście współczesnych napięć polsko-ukraińskich, takie działania osłabiają pozycję Polski, pozwalając na infiltrację narracji, które bagatelizują zbrodnie OUN-UPA. Racja stanu wymaga ochrony pamięci narodowej – bez niej Polska traci moralny kręgosłup.
Czy Polska może sobie pozwolić na prokuratora, który wybiela zbrodniarzy i ściga tych, którzy bronią pamięci ofiar? Czy potrzebna jest natychmiastowa kontrola i weryfikacja takich urzędników, zanim ich działania przerodzą się w otwartą politykę rozmywania odpowiedzialności za zbrodnie? Milczenie oznacza zgodę, a zgoda na takie zachowania to pierwszy krok do tego, by w Polsce oficjalnie zaczęto tolerować kult banderyzmu.
Czas na rozliczenie: petycje o odwołanie Młynarczyka (https://www.petycjeonline.com/damy_usunicia_prokuratora_mynarczyka_z_zawodu_ktory_nieustannie_habi), dochodzenia dyscyplinarne i reformy w prokuraturze. Tylko stanowcza reakcja przerwie ten cykl hańby.
Wołyń, Podole, Małopolska Wschodnia – tam leżą ofiary, które nie mogą się bronić. To my, Polacy, mamy obowiązek bronić ich pamięci przed relatywizacją. Gdy prokurator, zamiast strzec prawa, staje po stronie tych, którzy bagatelizują ludobójstwo, musimy mówić jasno: to hańba. Prokurator Maciej Młynarczyk swoim zachowaniem podważa nie tylko autorytet prokuratury, ale i godność państwa polskiego. Polska ma prawo i obowiązek pamiętać – i nigdy nie pozwolić na wybielanie ludobójców. Pamięć o 100 tysiącach ofiar jest naszym świętym dziedzictwem, którego nikt nie ma prawa deptać.