








Mail:
Czy to nie powinno być ścigane z urzędu?
Ale to polscy patrioci są nazywani faszystami.
Mail:
Czy to nie powinno być ścigane z urzędu?
Ale to polscy patrioci są nazywani faszystami.
UKRAINIEC TO NOWY ŻYD, CHCIWY I NIEWDZIĘCZNY
Krzysztof Baliński
Wszystko to zaczyna przypominać relacje polsko-żydowskie. Z tym, że w roli Żydów obsadzają się Ukraińcy, którzy (tak, jak Żydzi) pozwalają sobie na protekcjonalne zachowanie, aroganckie pouczanie i traktowanie Polaków, jak chłopców na posyłki. Chucpa polega także na tym, że tak, jak Żydzi swoich szabesgojów, tak oni grillują „sługi narodu ukraińskiego”. Nie tylko Polaków nie szanują, ale nimi gardzą i (tak, jak Żydzi) utrzymują, że w Polsce są „u siebie” i że do Polski przybyli „po swoje”. Ukraina zachowuje się wobec Polski, jak mocarstwo. Tak, jak Izrael ingeruje w politykę prowadzoną przez warszawski MSZ. Co dziwi tym bardziej, że jest państewkiem przegranym, upadłym, z nikłą tradycją państwowości, rządzonym przez osobnika osadzonego na stolcu prezydenta przez oligarchę, który znajduje się na listach gończych FBI i którego ugrupowanie wzięło nazwę z telewizyjnego programu kabaretowego.
Dlaczego pozwalają sobie na takie zachowanie? Nie tylko dlatego, że pomoc ze strony Polski jest im dana raz na zawsze i nie muszą o nią zabiegać. Nie tylko dlatego, że „sługa” nie może dyktować swemu panu, co ma robić. Ale także dlatego, że widzą, jak Polacy są ulegli wobec Żydów, którzy ich poniżają i oskarżają o różne niegodziwości, a oni, dla wkradzenia się w łaski, godzą się na plucie w twarz. Widzą też, jak Polacy są słabi wobec roszczeń żydowskich i że dla udobruchania Żydów, zwracają im majątki.
Ukraińcy (tak, jak Żydzi z Niemcami) koordynują z Żydami i agresywnie forsują antypolską politykę historyczną. Stosują też identyczne, co Żydzi metody grillowania Polaków: Oskarżają AK o mordowanie Ukraińców na Wołyniu, a Żydzi powstańców warszawskich o mordowanie Żydów. Utrzymują też, że miała miejsce wojna polsko-ukraińska sprowokowana przez Polaków, że Ukraińcy tylko się bronili, a Polacy współpracowali z Sowietami i Niemcami. Przy czym ukraińscy dyplomaci są bardzo asertywni, by nie powiedzieć – agresywni. Ambasador Ukrainy w Berlinie, na zarzut, że jego przodkowie „dokonywali masakr na Polakach”, zrównał Polskę z hitlerowskimi Niemcami i Związkiem Sowieckim oraz powiedział: „Podobne masakry dokonywane były przez Polaków na Ukraińcach, dziesiątki tysięcy, a Ukraińcy byli uciskani przez Polaków w tak okrutny sposób, że trudno to sobie wyobrazić”. Przy czym, w przeciwieństwie do Polski, Ukraina ma dyplomację publiczną. A polska? Ma dużą wprawę w pilnowaniu cudzych interesów, i to zawsze kosztem własnych.
No i ma, zamiast mężów stanu, łajzy, którym, gdy napotykają Żyda czy Ukraińca, uginają się nogi. Nie ma Panów, lecz zalęknionych kmiotów, potulnie i tchórzliwie merdających ogonkami, zabiegających o poklepanie po plecach przez Zełenskiego i o certyfikat koszerności u nowojorskiego Żyda. Weźmy takiego Dudę, który na co dzień wygłaszał buńczuczne mowy, miotał groźbami pod adresem Putina, a gdy rozmawiał z małym żydkiem z Ukrainy, stawał się cichutki, szeptał głosem przymilnym, główkę na bok przechylał, w oczy służalczo patrzył, żeby – choćby niechcący – rozmówcę nie urazić. W dawnych czasach ukraiński parobek lub żydowski pachciarz stawali przed oblicze Polskiego Pana w zgiętej postawie, miętosząc w ręku czapkę lub myckę. A dziś? Witają żydowsko-ukraińskiego przybysza zgięci w pas. I jeszcze jedno: Zełenski rozpoczął karierę polityczną jako komik, a kończy jako prezydent, z hasłem: „Jak zakończymy wojnę to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”. A Duda? Rozpoczął karierę jako prezydent, a skończył jako komik z hasłem: „Tu jest UkroPolin”.
Ukraińcy nie tylko wymuszają na stronie polskiej przyjęcie ich narracji historycznej, ale każą (tak, jak Żydzi) rozpowszechniać ją po świecie za polskie pieniądze.
Przykładem państwowy bank BGK, który za trzy miliony dolarów wynajął dwie żydowsko-amerykańskie firmy, dla wsparcia propagandy ukraińskiej na terenie USA. Inny przykład: Sejm przyjął uchwałę, w której ofiary Wielkiego Głodu są wyłącznie Ukraińcami. Tymczasem za zbrodnię, która pochłonęła 15 milionów chłopów (także polskich, bo na Ukrainie żyło wówczas milion Polaków) odpowiadał Żyd Łazar Kaganowicz, o którym żydowski historyk Moshe Kahane pisał: „W trakcie kampanii przeciwko chłopom, Kaganowicz czerpał niemal perwersyjną rozkosz z faktu, że był panem życia i śmierci Kozaków. Doskonale pamiętał, ile zarówno on, jak i rodzina wycierpieli z rąk tych ludzi […] Teraz wszyscy za to zapłacą – mężczyźni, kobiety, dzieci. Bez różnicy. To przecież kość z kości i krew z krwi. Temu poświęci życie. Nigdy nie wybaczy ani nigdy nie zapomni”.
Inny przykład. Obchodzenie okrągłej rocznicy Powstania Warszawskiego, jako święta ukraińskiego. Duda otworzył wystawę pokazującą paralele między „niszczonymi przez rosyjskich barbarzyńców ukraińskimi miastami, a niszczoną przez niemieckich barbarzyńców Warszawą”. Z rocznicy święto ukraińskie zrobił także ambasador Ukrainy, porównując obraz Warszawy z powstania do tego, co dzieje się w Mariupolu a Ukraińców do powstańców warszawskich. Przypomnijmy, że już wcześniej pozwoliliśmy, aby Powstanie Warszawskie zostało wyparte przez powstanie w warszawskim getcie, a mająca w tytule „Polska” gazeta ukraińska dla Polaków urządziła marsz żołnierzy wyklętych w barwach ukraińskich (a między wierszami można było wyczytać w tej gazecie, że UPA to tacy polscy żołnierze wyklęci, którzy razem z AK na Wołyniu walczyli z Rosjanami).
Kto w Polsce, obok „Gazety Polskiej”, bierze czynny udział w promowaniu takiej narracji? Od początku III RP środowisko KOR, skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków, które tropiąc wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce, przeszło do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA, któremu nie przeszkadza to, że ludzie, których biorą w obronę mają na sumieniu śmierć kilkuset tysięcy Żydów. Mimo świadomości, iż ofiarami UPA byli jej ziomkowie, dyspensę ukraińskiemu nacjonalizmowi udzieliła Anne Applebaum („Ukraina potrzebuje więcej, a nie mniej nacjonalizmu”). Innymi słowy, nacjonalizm nie jest zły, jeśli nie jest nacjonalizmem polskim, a jeśli jest antypolski, to wspaniale. Michnikowi i Applebaum sekunduje Adam Bodnar. Odbierając w Getyndze niemiecką nagrodę żalił się, że jego cała rodzina, podobnie jak ponad 100 tysięcy innych osób, została wysiedlona z Bieszczad, a przy innej okazji oświadczył: „Naród polski uczestniczył w realizowaniu Holokaustu”.
Inny przykład: Nadzorowany przez MSZ i utrzymywany z budżetu kwotą 9 mln Ośrodek Studiów Wschodnich sporządził opracowanie, w którym lansuje nową doktrynę państwową – akcji „Wisła” była „czystką etniczną, stanowiącą zbrodnię przeciwko ludzkości”. Szybki rzut oka na życiorysy zatrudnionych tam „naukowców” pozwala zrozumieć, dlaczego wpisali się w 100 procentach w politykę historyczną Ukrainy. Wszyscy są lub byli zatrudnieni w Fundacji Batorego lub w „Gazecie Wyborczej” albo współpracowali z kwartalnikiem „Nigdy Więcej”.
Ukraińcy konsekwentnie drążą temat prześladowań Ukraińców podczas akcji „Wisła”. Z uporem stawiają temat na forum Sejmu, mimo iż była już potępiona przez Senat, a wyrazy ubolewania wyrazili Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński. Także Światowy Kongres Ukraińców wystąpił kilka lat temu z żądaniem wypłacenia odszkodowań za akcję. Przy czym, roszczenia te różnią się od żądań Światowego Kongresu Żydów jedynie skalą nagłośnienia. W tej perfidnej grze wspomagają Ukraińców tubylczy Żydzi. No, bo czymże był tekst żydowskiej gazety dla Polaków: „75 lat od akcji „Wisła”. Co stało się z majątkiem przesiedlonych Ukraińców?”.
Od kilku już lat, wywłaszczeni w ramach akcji Ukraińcy (w tym obywatele Ukrainy) odzyskują majątki w postaci lasów w Bieszczadach. Ich roszczenia sięgają miliardów. Mamy przy tym do czynienia z patologicznym mechanizmem, kiedy za jedno wywłaszczenie przyznawane są trzy rekompensaty. Pierwsza – mienie zamienne na Ziemiach Odzyskanych; Druga – zwrot gospodarstw dla tych, którzy powrócili na ojcowiznę po 1956 roku; Trzecia – w wyniku decyzji wojewody. Co w tym najbardziej bulwersuje? Złodziejskie praktyki są wspomagane przez polskie urzędy i sądy, a w całą aferę zaangażowany był wojewoda małopolski Piotr Ćwik (później zatrudniony w Kancelarii Dudy, urzędzie najbardziej zukrainizowanym i zbanderyzowanym w Polsce).
I w tym Ukraińcy naśladują Żydów, a konkretnie żydowską machinację ze zwrotem majątku przedwojennych gmin wyznaniowych żydowskich. I tu i tam działa etniczna V kolumna. Czy racji nie mają leśnicy, którzy aferę nazwali „Piąty rozbiór Polski” i Grzegorz Braun z hasłem „Stop banderyzacji polskich lasów”? Nawiasem mówiąc – termin „rozbiór Polski” używali Żydzi ze Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego, gdy w 1996 r. zawarli potajemną umowę z przedstawicielami polskich gmin żydowskich dotyczącą podziału wyszabrowanego majątku. W stenogramachz negocjacji widnieje zapis: „To teraz dokonamy rozbioru Polski i podzielimy się majątkiem żydowskim. My bierzemy Zachód, a wy Wschód. My Południe, a wy Północ”. Innymi słowy, Ukraińcy po cichu odzyskują lasy, a Żydzi, też po cichu, mienie bezspadkowe i jeszcze razem tworzą sobie Ukropolin. Tymczasem to Polska, wykorzystując sprzyjającą koniunkturę, powinna wystąpić do Ukrainy z roszczeniami za ziemie i lasy wymordowanych na Kresach Polaków. Zwłaszcza że Ukraina jest w trakcie wielkiej prywatyzacji i mienie pozostawione przez Polaków wpadnie niechybnie w żydowskie łapy, a wszystko skończy się tak: Żydzi wyrwą od Ukraińców, co trzeba, a my będziemy się tylko przyglądać.
Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę, która uznaje przymusowe przesiedlenia obywateli Ukrainy z terenów, które po II wojnie światowej znalazły się w granicach Polski za deportacje. Zgodnie z ustawą, osoby objęte przesiedleniem uzyskują status deportowanych, gwarancje rekompensat materialnych i możliwość ubiegania się o zwrot majątku lub jego równowartości. Ustawę uchwalono w czasie obchodów rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, które przyniosło nie tylko przymusową zmianę miejsca zamieszkania, ale całkowitą zagładę całych polskich społeczności. A niedogodności, o których mówi ustawa, ograniczyły się do przesiedlenia, a przesiedleńcy otrzymali ziemię i majątki w innych regionach Polski o wielokrotnie większej wartości. A co do ludobójstwa wołyńskiego to przypomnijmy, że Ukraińcy nie zgadzają się na ekshumacje pomordowanych, bo mają w tym sojuszników w Żydach. Z tym, że ekshumacji na Wołyniu nie chcą kaci, a ekshumacji w Jedwabnem nie chcą ofiary.
W dniach, kiedy wszystkie zasoby Państwa Polskiego nakierowane były na pomoc dla „ukraińskich przyjaciół”, w Warszawie pojawił się prezes Komitetu Żydów Amerykańskich. Komunikat z rozmów ujawnił, że „poruszono działania pomocowe podjęte przez Polskę na rzecz obywateli Ukrainy”. Przekaz, że z tego powodu pokonał Ocean, nie był wiarygodny, gdyż w jego poprzednich wizytach zawsze dominowała kwestia zwrotu majątków pożydowskich. Gdy w 2005 r. Polska zabrała się za krzewienie demokracji na Białorusi, od tyłu zaczęli nachodzić nas Judejczykowie, naciskając abyśmy zadośćuczynili żydowskim roszczeniom. Kiedy w 2014 r. polski rząd zaangażował się w instalowanie demokracji na Majdanie, od tyłu zaszli nas ci sami, bo z ich inspiracji Izba Lordów podjęła uchwałę na temat żydowskich roszczeń: „Najbardziej bezczelnym przestępcą jest Polska, która rozsiadła się na własności 3 milionów ofiar nazistów”. Przy czym lordowie nie wyjaśnili, na jakiej własności Polska „rozsiadła się”. A chodziło o odebrane Polsce, za przyzwoleniem rządu brytyjskiego, Kresy, gdzie większość Żydów miała swe geszefty. No a dzisiaj? Kiedy Polska broni Zełenskiego i jego oligarchów przed złowrogim Putinem, od tyłu zachodzą nas Judejczykowie, a od frontu Banderowcy, z żądaniami wypłacenia odszkodowań za deportacje.
Ukraińcy naśladują Żydów w jeszcze innej dziedzinie. „Washington Post” pisze: „Ukraińskie służby stoją za zabójstwami ludzi Kremla. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy stała za zamachem na Aleksandra Dugina. Kampania zabójstw prominentnych postaci rosyjskiego reżimu trwa”. Były funkcjonariusz CIA, wskazując na izraelską służbę znaną z zabójstw poza granicami kraju, powiedział gazecie: „Jesteśmy świadkami narodzin służb wywiadowczych, które są jak Mosad w latach 70.”. Gazeta dodaje, że operacje te budzą niepokój i mieszane oceny zarówno po stronie amerykańskiej, jak i wśród samych Ukraińców, którzy wskazują, że w przyszłości podobne operacje mogą wymknąć się spod kontroli”. I tu pytanie: Czy nie powinny też budzić „niepokoju” po stronie polskiej, tej ukrainosceptycznej?
Ukraińcy, naśladując Żydów w metodach grillowania Polaków. Przy czym żydowskie polegają na alarmujących raportach o wzroście antysemityzmu w Polsce i wysyłaniu w świat kłamstw o „polskich obozach”. Przykładem wypowiedź izraelskiego ministra: „Antysemici, od inwazji Rosji na Ukrainę, przywołując żydowskie pochodzenie Zełenskiego wykorzystują wojnę, jako pożywkę dla propagowania antysemickich teorii spiskowych. Niektórzy twierdzą, że sama wojna jest aranżowana przez Żydów”. To samo z pytaniem żydowskiej dziennikarki CNN do prezydenta RP: „Czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych?”. Czy taką metodą nie jest także to, że dla Ukrainki Weroniki Marczuk zarzuty korupcyjne CBA pod jej adresem to „efekt antyukraińskich uprzedzeń” i że podczas debaty w Muzeum Polin młody żydowski naukowiec stwierdził: „Mówienie o skorumpowanych sitwach u władzy i ich rozbijaniu jest antysemickie”?
Ukraińców wspomaga w tym gazeta Michnika. Tok FM, radio należące do koncernu Agora, przytacza wypowiedź (lub raczej wkłada w usta) Ukrainki Poliny: „Tak Polacy ubliżają w kolejce po bułki – Ukrainiec to taki nowy Żyd, chciwy i niewdzięczny”. Ukrainka Polinka dodaje: „Jak już o Żydzie zaczęli mówić, to pomyślałam, że to wyborcy Brauna. Moim zdaniem Braun to zły człowiek. Gdy coś mówi, słyszę Putina i jego służby”. Polince wtóruje socjolog M. Troszyński. Na pytanie Dziennik.pl, czy między Żydem a Ukraińcem stawiamy teraz znak równości, odpowiada: Tak. Podobnie jak wcześniej była w użyciu inwektywa „Ty Żydzie”, wypowiadana z intencją obrażenia i dotknięcia danej osoby, zwrócenia uwagi na jej negatywne cechy, tak w dyskursie internetowym traktujemy dziś Ukraińców”. Dodajmy też, że i „Wyborcza” i socjolodzy dwoją się i troją, żeby wykazać, iż wzrost nastrojów antyukraińskich i antyimigranckich to antysemityzm.
Czy rządzący Polską konspirują przed Polakami? Odpowiedź brzmi: Tak. Decyzja o wypłaceniu rekompensat za „deportacje” już zapadła. Można przewidzieć, jak to będzie wyglądało. Po krótkich rokowaniach w lokalu konspiracyjnym Związku Ukraińców w Polsce, rząd ogłosi: Ukraińcy zgodzili się, aby Polska dała im pieniądze w gotówce na odbudowę Donbasu. Polska zwróci potomkom rzeźników z UPA lasy w Bieszczadach i będzie wypłacać 100 euro miesięcznej renty przesiedlonym w wyniku akcji „Wisła” i ich potomkom (a oni, w zamian, gdy Żydzi będą odbierać swe majątki, popilnują Polaków, jak ci strażnicy obozowi w Sobiborze). Polska zgodzi się na zbudowanie 100 pomników Bandery w miejscach wskazanych przez ambasadora Ukrainy (nie wyłączając trawnika obok pomnika Lecha Kaczyńskiego), a Ukraińcy ogłoszą: Ekshumacje na Wołyniu wykazały, że w dołach śmierci leżą bojcy UPA zamordowani przez AK. Polska wyasygnuje 100 mln na renowację pomników UPA (tak, jak wyasygnowała 100 mln na renowację cmentarza żydowskiego w Warszawie, na którym „spoczywa” Józef Różański vel Goldberg, kat i morderca Polaków), a lud pracujący miast i wsi Podkarpacia będzie dalej głosował na PiS, słoiki z warszawskiego Wilanowa na PO.
A my? My będziemy dalej dziwić się, że na rządzącą Polską żonkilowo-tryzubową koalicję, na wynarodowioną hołotę, dla której na pierwszym miejscu liczy się interes żydowski i ukraiński głosuje 3/4 Polaków.
Krzysztof Baliński
=======================================
Włączenie się nominalnych katolików w świętowanie chanukki jest więc albo przejawem haniebnej elementarnej ignorancji teologicznej, wręcz katechizmowej, albo świadczy o wyparciu się elementarnej zasady tożsamości chrześcijańskiej, jaką jest jedyna prawdziwość religii chrześcijańskiej w jedynej prawdziwej bo spełniającej kontynuacji religii Starego Przymierza, czyli wyrazem apostazji, być może tylko z głupoty.
===========================
Ks. Dariusz Józef Olewiński
https://teologkatolicki.blogspot.com/2023/12/czy-katolikowi-wolno-swietowac-chanukke.html
=================================
Przy okazji sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętowaniu chanukki.
Po pierwsze, należy zauważyć, że obecne świętowanie chanukki – które jest opisane dopiero w Talmudzie babilońskim (shabbat 2, 21) – nie jest tym samym co świętowanie starotestamentalne wspomniane w Ewangelii św. Jana (J 10, 22: τὰ ἐγκαίνια), w nawiązaniu do wydarzeń opisanych w Księgach Machabejskich (1Mach 4, 36-39, 2Mach 10, 1-8).
Notabene: wspomnienie, że Pan Jezus podczas tego święta przechadzał się w portyku Salomona w świątyni jerozolimskiej, w żaden sposób nie oznacza, że Pan Jezus świętował chanukkę, gdyż tego talmudycznego świętowania wówczas nie było. Ponadto, nawet zakładając, że obecne świętowanie chanukki odnosi się do tych wydarzeń, należy stwierdzić, że chrześcijanom nie godzi się uczestniczyć w tym świętowaniu w jakikolwiek sposób.
Jeśli świętowanie to dotyczy – według oficjalnej wersji – odnowienia kultu w świątyni jerozolimskiej po powstaniu Machabeuszy w roku 165 przed Chrystusem, a według wiary chrześcijańskiej kult ten stracił swoją wartość przez Ofiarę Krzyżową Jezusa Chrystusa, to nie godzi się chrześcijanom uczestniczenie w tym świętowaniu. Wszak żydzi świętują w nim aktualność kultu sprawowanego niegdyś w świątyni jerozolimskiej – choć de facto on nie istnieje od zburzenia świątyni w roku 70 po Chrystusie – oraz swoją tęsknotę za jego przywróceniem, zresztą wyrażając przez to dążenia syjonistyczne. Chrześcijanin nie może popierać tego świętowania, ponieważ uderza ono w sam rdzeń chrześcijaństwa, jakim jest spełnienie Starego Testamentu w Nowym Testamencie i tym samym ustanowienie jedynego prawdziwego kultu jedynego prawdziwego Boga, jakim jest religia chrześcijańska.
Włączenie się nominalnych katolików w świętowanie chanukki jest więc albo przejawem haniebnej elementarnej ignorancji teologicznej, wręcz katechizmowej, albo świadczy o wyparciu się elementarnej zasady tożsamości chrześcijańskiej, jaką jest jedyna prawdziwość religii chrześcijańskiej w jedynej prawdziwej bo spełniającej kontynuacji religii Starego Przymierza, czyli wyrazem apostazji, być może tylko z głupoty.
Jest szczególnie haniebne, że to uważający się za tradycyjnego katolika były marszałek sejmu Marek Jurek zaprosił kabalistyczną sektę Chabad Lubavich do urządzania świętowania chanukki w gmachu sejmu RP. Nie znam jego motywacji. Bym może chciał dobrze, jednak ten gest jest oczywistym przejawem przynajmniej ignorancji teologiczno-katechizmowej, jeśli nie wręcz poważnego wypaczenia ideologicznego, które niewiele ma wspólnego z katolicyzmem.
Post scriptum
Marek Jurek nie ustaje w atakowaniu, przekręcając przy tym imię starożytnego heretyka Markjona (jeśli już to powinno brzmieć “neomarkjońska”):
Otóż porównanie chanukki do święta Obrzezania Pańskiego oraz wspomnienia św. Braci Machabejskich świadczy o elementarnej ignorancji i braku racjonalnego myślenia.
W Kościele nigdy nie było święta poświęcenia świątyni jerozolimskiej, tym bardziej nie było chanukki. Z prostego powodu: kult starotestamentalny stracił swoją rację bytu wraz z Ukrzyżowaniem Mesjasza, o czym mówił sam Pan Jezus (J 2, 18-22). W Kościele wolno tylko to świętować, co zostało przejęte do Nowego Testamentu. Obrzezanie naszego Pana Jezusa Chrystusa było początkiem Jego Krwawej Ofiary, o czym jest wyraźnie mowa w textach liturgicznych tego dnia. Bohaterska walka Braci Machabejskich o wiarę w prawdziwego Boga i świętość miejsca kultu starotestamentalnego zasługuje na uznanie jako gorliwość o prawdziwą religię. Skoro Kościół uznał ich świętość, to uczynił to z tego powodu, że przyjął, iż oni uznaliby Jezusa za Mesjasza, gdyby Go poznali w doczesności.
Czymś zgoła innym jest postawa tych, którzy odrzucają Jezusa Chrystusa jako Mesjasza, i uczestniczenie w ich obrzędach. Włączanie się w ich obrzędy świadczy albo o głupocie, albo o apostazji, albo o jednym i drugim.
ks. Dariusz Józef Olewiński
https://teologkatolicki.blogspot.com/2025/08/czy-dusze-zmarych-moga-poruszac.html
Tematyka już się tutaj pojawiała. Niestety nadal jest potrzeba, gdyż widocznie nie ustaje haniebna i zgubna w skutkach sytuacja polegająca na tym, że exorcystami są ludzie, którym brakuje elementarnej wiedzy teologicznej w znaczeniu teologii katolickiej, a za to uprawiający szamanizm mający więcej wspólnego z sektą tzw. pentekostalizmu niż ze rdzenną katolicką praktyką exorcyzmowania. Oto jeden przykład. X. Jacek Fijałkowski z Archidiecezji Warszawskiej wydaje się o tyle nietypowym przykładem, że przyznaje się do pierwotnie sceptycznego podejścia do praktyk tzw. trzeciej fali tzw. pentekostalizmu czyli “ruchu” związanego z demonicznym “Toronto blessing”. Widocznie jednak po pewnym czasie zmienił to podejście na bardziej przychylne, co mu zapewniło karierę exorcysty. W tym, co zaprezentował w wywiadzie dla “przekanał”, niestety wcale nie odbiega od zabobonów, mitów i urojeń typowych dla fałszywych exorcystów, związanych z tzw. charyzmatyzmem czyli pseudokatolicką gałęzią protestancko-demonicznego pentekostalizmu. Oto charakterystyczne fragmenty:
No cóż, chłop się widocznie naoglądał horrorów czy naczytał okultystycznych bzdur i do tego zmyśla, albo ma urojenia. Co jest możliwe tylko w stanie ignorancji teologicznej albo odrzucenia teologii katolickiej, która daje odpowiednia narzędzia do krytyki i oceny takowych bajek. X. Fijałkowski sugeruje, jakoby “dusze zmarłych” – a ma na myśli dusze czyśćcowe, co powinien był wyraźnie rozróżnić i powiedzieć – mogły mieć wpływ na materię poza i ponad prawami naturalnymi, zaś Pan Bóg na to pozwala.
Gdyby miał choćby elementarnie zdroworozsądkowo krytyczne podejście do tego typu opowieści, to by wiedział, że nie ma wiarygodnych i obiektywnie sprawdzalnych tego typu zjawisk. Dla każdego trzeźwo myślącego człowieka sprawa jest wtedy zamknięta. A tym bardziej dla kogoś, znającego elementarz teologii. Wyjaśniam: jedynie Pan Bóg jako Stwórca może działać poza i ponad prawami naturalnymi. Do tych praw należy to, że na byty materialne może zewnętrznie działać jedynie inny byt materialny. Jakże więc dusze zmarłych, które przecież nie mają ciała, mogłyby poruszać przedmioty materialne? Takie coś jest bujdą demonicznego okultyzmu, niestety rozpowszechnianą przez pseudoliteraturę i pseudokinematografię, a także przez pseudoexorcystów.
Tego typu fenomeny tzn. przeżycia, które są uważane czy przedstawiane jako wpływ dusz zmarłych na materię, mogą się odbywać jedynie we śnie czy w półśnie, gdy człowiek myli swoje doznania z rzeczywistością zewnętrzną. Owszem, we śnie czy w innym stanie ograniczonej świadomości rzeczywistości, byty duchowe mogą wywierać pewien wpływ na wyobraźnię i przeżycia, czyli na sferę psychiczną człowieka. Jednak jest to coś innego niż bezpośredni wpływ na przedmioty materialne zewnętrzne.
Ten człowiek bredzi potężnie, udając przy tym solidną wiedzę:
On widocznie dopuszcza możliwość, że także złe duchy mogą oddziaływać na materię. I gada tak, jakby mu zupełnie rozum odebrało:
Kwestię tę już niegdyś wyjaśniałem (tutaj i tutaj). W skrócie: Po pierwsze, nie ma żadnych dowodów, by “materializacje” się działy. Ci, którzy o czymś takim opowiadają, nie są w stanie przedstawić jakichkolwiek dowodów, mimo że mogli by nagrać na wideo bądź przynajmniej przedstawić wiarygodnych świadków. Po drugie, takie zdarzenia są niemożliwe i to z wielu powodów. Głównym powodem jest fakt, że tylko Bóg jako Stwórca może działać poza i ponad prawami przyrody, nigdy szatan ani tym bardziej dusza ludzka.
O zupełnej ignorancji tego pseudoexorcysty świadczy także używanie przez niego i przez wywiadującą dziennikarkę pojęcia nadprzyrodzoności, odnosząc je do działania złych duchów. Otóż złe duchy mogą działać wyłącznie w sposób zgodny z ich naturą czyli im przyrodzony, a nie nadprzyrodzony. Wyłącznie Bóg działa w sposób wykraczający poza prawa naturalne czy nadprzyrodzony. Jeśli ktoś uważa, iż działanie złych duchów jest nadprzyrodzone, to przypisuje im działanie boskie, a to jest nawet więcej niż herezja, bo to jest apostazja negująca chrześcijańskie, a nawet już starotestamentalne pojęcie Boga.
Biskupi mianujący tego typu osoby do pełnienia posługi exorcysty – a x. Fijałkowski nie jest tutaj wyjątkiem niestety – albo sami nie mają pojęcia o podstawach teologii katolickiej i o katolickim pojęciu Boga, albo lekceważą te fundamenty. Wypuszczając tego typu duchownych do posługiwania wyrządzają duszom wielkie szkody, ponosząc za to odpowiedzialność.
cały wywiad:
ks. dr Dariusz Józef Olewiński. https://teologkatolicki.blogspot.com/2025/08/kamstwa-konrada-krajewskiego.html
Człowiek z ekipy bugniniańsko-bergogliańskiej (pupil ceremoniarza watykańskiego homosia Piero Marini’ego) zagrzmiał ostatnio do młodzieży polskiej w Rzymie kłamstwami typowymi dla agendy Soros’a i Schwab’a, bredząc odmóżdżająco i porównując Pana Jezusa do nielegalnych imigrantów, którzy szturmują granice Polski. Ujęte to zostało w ramach pospolitej obecnie bergogliańskiej ideologii fałszywego miłosierdziu. Oto istotne części tego wystąpienia:
Ten człowiek widocznie nie ma pojęcia o eklezjologii katolickiej, albo nie chce mieć pojęcia, albo jedno i drugie, a za to wyciera sobie twarz Ewangelią i to przedstawianą opacznie i fałszersko. Gada on wręcz tak, jakby nie znał wcale Ewangelii, jakby nigdy nie czytał ani nie słyszał, że na początku działalności Jezusa Chrystusa jest Jan Chrzciciel, który w dość niewybrednych słowach wzywał do nawrócenia i zmiany życia. Także sam Pan Jezus nigdy nie powiedział, że można być w Kościele niezależnie od nawrócenia i mimo braku porzucenia grzesznego życia. Tutaj Krajewski po prostu bredzi jak ignorant albo oszust, albo jedno i drugie. Zaś niesamowitą bezczelnością jest już samo użycie określenie “kochający inaczej”, gdyż jest ono żywcem wzięte z zakłamanej ideologii zboczeńców. Krajewski bez cienia dystansu posługuje się tym określeniem jako należącym do własnego słownictwa (co zapewne nie jest przypadkowe). Przy tym widocznie nie zauważył, jak bardzo poniżył i splugawił uchodźców, stawiając ich w jednym szeregu z “kochającymi inaczej”. Każdy normalny człowiek by się z tego powodu obraził i domagał się przeprosin. Nota bene: gdzie są ci tropiciele “lawendowej mafii” z x. Oko na czele? Boją się Krajewskiego bądź jego agenta na Polskę – Rysia?
Natomiast zasadniczym fałszem jest pomylenie i pomieszanie przynależności do Kościoła z prawem do osiedlania się na terenie danego państwa. To także świadczy o elementarnej ignorancji eklezjologicznej czy choćby nawet historycznej czy zdroworozsądkowej. Wszak nie trudno zrozumieć, że czym innym jest przynależność do Kościoła, a czym innym przynależność narodowościowa i państwowa. Mieszanie tych dwóch spraw jest błędem na poziomie szkoły podstawowej. Czyżby Krajewski nie wiedział, że Kościół jest społecznością nie związaną z danym krajem i narodem, podczas gdy każdy naród, podobnie jak każda rodzina, ma względnie powinno mieć swoje terytorium i swoją państwowość chroniącą prawa narodu?
Na podobnym poziomie jest zrównanie ucieczki św. Rodziny do Egiptu dla ratowania życia niemowlęcia z przybywaniem zdrowych i silnych młodych mężczyzn do Europy nie po to, żeby uczciwie pracować, lecz żeby żyć ze świadczeń socjalnych i podbijać Europę dla islamu. Jeśli Krajewski o tym nie wie, to żyje nie w tym świecie. A jeśli wie – i to jest o wiele bardziej prawdopodobne – to jest obłudnikiem, łgarzem i oszustem liczącym na ignorancję i debilizm umysłowy młodzieży, do której przemawia. Trzeba bowiem być zupełnie odciętym od rzeczywistości, by mówić to, co mówi Krajewski, bądź jemu wierzyć. On widocznie uważa ludzi za debili, którzy uwierzą ślepo jego zakłamanej sugestii.
Tutaj Krajewski bezczelnie przyznaje się, że sprawuje spowiedź (i zapewne nie tylko) z pogwałceniem sakramentalnego porządku Kościoła. I wyjawia przy tym przewrotną, niekatolicką ideologię, którą wyznaje i którą się kieruje. Otóż widocznie nie wie i nie chce wiedzieć, jaki jest sens pokuty sakramentalnej i że jest ona konieczna według katolickiego rozumienia zarówno sakramentu pokuty jak też sakramentologii Kościoła. Posługuje się przy tym typowym pomieszaniem różnych spraw i dziedzin: szydzi z człowieka, który zgodnie z praktyką i z obrzędem Kościoła oczekiwał i domagał się wyznaczenia pokuty. Wszak to oczekiwanie wynika z porządku sprawiedliwości: skoro każdy grzech narusza ten porządek, to odejście od grzechu musi oznaczać i wymaga uczynków dobrych, które oznaczają uszanowanie i przywrócenie porządku sprawiedliwości. Krajewski natomiast bredzi o przebaczeniu “za darmo”, “z miłości”, tak jakby było to w sprzeczności z wartością i koniecznością pokuty. Tak więc on znowu albo nie rozumie najprostszych spraw, albo nie chce rozumieć, a chodzi mu o demolowanie katolickiego rozumienia sakramentu pokuty, posługując się populistycznie myśleniem pozornie “ewangelicznym”, a w gruncie rzeczy protestanckim, gdzie nie ma autentycznej pokuty bo nie ma autentycznego odejścia od grzechu i autentycznego uświęcenia. To w protestantyzmie jest przyzwolenie na dalsze grzeszenie, ponieważ usprawiedliwienie – według herezjarchy M. Luder’a – polega nie na wewnętrznej przemianie człowieka lecz na przykryciu grzechów płaszczem zasług Jezusa Chrystusa. I to jest właśnie korzeń zapaści duchowej i moralnej krajów protestanckich i opanowanych przez modernizm pseudokatolicki. Krajewskiego sugestywne mówienie o “zapachu” niczego tu nie zmienia, tak samo jak perfumy niewiele pomagają komuś, kto się nie myje.
Tutaj Krajewski dopuszcza się następnych kłamstw i manipulacji. Wyjaśniam:
Nie ma analogii między obecną inwazją nielegalnych imigrantów na Europę a imigracją do Ameryki. Jak dziecko już w szkole podstawowej wie, Ameryka potrzebowała rąk do pracy i legalnie wpuszczała, a nawet zapraszała imigrantów z Europy. Ci przybywali, żeby uczciwie pracować i przyczyniać się do rozwoju kraju, oczywiście także i równocześnie z budowaniem własnego dobrobytu. W Ameryce nie było wtedy – i chyba nadal nie ma – świadczeń socjalnych za nic nie robienie i życie na koszt podatników. I praktycznie nie było wśród tych imigrantów takich, którzy chcieliby podbić Amerykę dla islamu. To ma miejsce dopiero teraz w Europie od kilku dekad i to dość otwarcie, niemal oficjalnie.
Nasuwa się też tutaj pytanie: Co Krajewski i cała banda bergogliańska, do której należy, uczyniła, by nie dopuścić do dalszej islamizacji Europy, bądź przynajmniej głosić przybyszom Ewangelię? Czy ktokolwiek z nich choćby próbował ich nauczać o Chrystusie? Dawanie im tylko wsparcia materialnego z całą pewnością nie wystarczy. Pan Jezus nakarmił rzeszę, która słuchała Jego nauki i trwała przy Nim, a nie tych, którzy chcieli żyć na koszt innych bez własnej pracy.
Mamy więc do czynienia z dość bezczelnym oszukiwaniem i okłamywaniem młodzieży, co jest o tyle bardziej haniebne i karygodne, że odbywa się w purpurze. On widocznie ma ludzi za niesprawnych umysłowo, skoro wydaje mu się, że bezmyślnie będą łykać lewacką propagandę według agendy żydomasonerii.
Autor: CzarnaLimuzyna , 11 sierpnia 2025
AIX
Zastanawiałem się jak zatytułować swój wpis. „Demony wojny” tytuł adekwatny, ale banalny, poza tym do załączonych grafik, które są grafikami satyryczno- fantastycznymi, bardziej pasują „dybuki”.
Dybuk, w wierzeniach żydowskich, to duch, wnika w ciało żyjącego człowieka opanowując także jego umysł. Osoba owładnięta dziś przez dybuka prezentuje jego idee i pomysły jako swoje, angażując innych do ich realizacji. Słowo „dybuk” wywodzi się z języka hebrajskiego i oznacza „to, co przylgnęło”.
Szczególne rodzaje opętania przez dybuka przytrafiały się kobietom. Ten rodzaj dybuka nie był duszą zmarłego, lecz demonem, który w krótkim czasie zmieniał swoją ofiarę w czarownicę.
Temat dybuka jest obecny w sztuce graficznej i w literaturze. W sensie alegorii dybuki mogą być łącznikiem w labiryntach polityki pomiędzy światem ludzi a małoczpeczkową „Bestią” opisywaną przez Marka Chodorowskiego.
AIX
Pewnego razu przyprowadzono do niego dziewczynę opętaną przez wyjątkowo potężnego ducha. Jakby wbrew panującej o nim opinii, Kozienicer dość szybko stracił do dybuka cierpliwość i zagroził, że jeśli ten nie wyjawi mu swojego imienia, wtrąci do go szeolu (miejsca na kształt Hadesu, w którym dusze tkwią w zupełnym oddzieleniu od Boga) i wydrążenia procy (zagadkowego i okropnego stanu pokutnego, podczas którego grzeszna dusza jest miotana pomiędzy światami jak kamień wystrzelony z procy, nie mogąc znaleźć odpoczynku ani ukojenia bólu). Dybuk wyśmiewa Magida, twierdząc, że jest duchem starożytnym i na tyle zbolałym, że opowieści o piekle brzmią dla niego jak bajki dla dzieci. Magid łagodnieje, a zły duch wyjawia mu w końcu swoje imię – Uziel ben Micheasz, dowódca wojskowy za panowania Joasza, ósmego króla Judy, władcy początkowo sprawiedliwego i zasłużonego dla odnowienia Świątyni i wyparcia kultu Baala, potem jednak splamionego zaprowadzeniem nowego kultu bałwanów, a przede wszystkim ukamienowaniem proroka Zachariasza (Zecharii). „To ja pierwszy rzuciłem kamieniem w Zecharię proroka” – wyznaje Magidowi Uziel ben Micheasz, dybuk i zabójca gorliwego piewcy kultu jedynego Boga, który wystąpił przeciw własnemu ludowi i królowi Joaszowi. / Czy widzieliście już… dybuka?/
Postacie przedstawione na ilustracjach mają demoniczne oblicza na których jest widoczny stopień i wektor ich moralnego zaangażowania.
A teraz, aby zrównoważyć wstęp, który może się wydawać niektórym zbyt fantastyczny, kilka przykrych zdań. W roku 2025 tylko użyteczni idioci, wynajęci politrucy lub beneficjenci czerpiący finansowe korzyści, mogą powtarzać brednie o „naszej wojnie”. Fakt, że Rosja prowadzi działania militarne przeciw naszemu wrogowi – banderowskiej Ukrainie nie usprawiedliwia w żaden sposób polskiej pomocy dla Putina. Takiej nie ma, ale piszę to, aby wybrzmiał absurd okradania Polski pod pretekstem pomocy udzielanej którejkolwiek ze stron. Już raz pomagaliśmy Armii Czerwonej w walce z Hitlerem, a polskie jednostki walczące przy jej boku zostały potem użyte do krwawej pacyfikacji Polaków w okresie stalinowskim. Ani Hitler, ani Stalin nie byli naszymi sojusznikami pomimo że każdy z nich walczył z naszym śmiertelnym wrogiem. Ponadto: Hitler wykorzystywał Ukraińców do sojuszu przeciwko Polakom, a Stalin prócz Ukraińców werbował również polskich zdrajców. Dziś sytuacja pod tym względem nie zmieniła się, doszły tylko nowe agendy “Bestii”, w tym m.in. – UE.
Trump i Putin mają się spotkać. Żaden z nich nie jest przyjacielem Polski (nie mylić z III RP!). Czy w takim razie wojna proxy na Ukrainie zostanie zakończona? Tego nie wiemy. „Bestia” już wydała oświadczenie torpedujące spotkanie Trumpa z Putinem. Wyraźnie widać, że w przypadku zakończenia wojny na etapie amerykańskiego proxy małoczapeczkowi chcą ją kontynuować, próbując włączyć do niej Polaków, a przynajmniej utrzymać finansowy drenaż Polski w celu jej dalszego finansowania.
AIX
podatniku-zaplacisz-za-gaga-dance-i-poglebiona-swiadomosc-somatyczna-w-tancu
(Grafika: Pezibear/Pixabay)
Wiceprezes stowarzyszenia „Tak dla CPK” opublikował wykaz co „ciekawszych” projektów objętych dofinansowaniem z Krajowego Planu Odbudowy, czyli wieloletniej i wielomiliardowej pożyczki zaciągniętej w imieniu podatników przez Unię Europejską. Pretekstem dla nowego długu był wywołany przez biurokratów kryzys covidowy. Bruksela długo wstrzymywała wypłatę pieniędzy podczas rządów Zjednoczonej Prawicy, więc przywilej zmarnotrawienia olbrzymich sum przypadł Donaldowi Tuskowi i jego otoczeniu.
„Chcielibyście otrzymać grant z KPO po prostu na….. inwestowanie w siebie? Chyba wczoraj z tym Horeca to był rzeczywiście dopiero początek…” – napisał na swym twitterowym profilu Michał Czarnik. Zamieścił tam listę tak zwanych projektów, które otrzymały sowite finansowanie w ramach I tury KPO Kultura.
– „Teatr mój widzę ogromny na scenie VR. Nabycie kompetencji cyfrowych na potrzeby rozwoju zawodowego aktora i reżysera teatralnego” – to przedsięwzięcie wycenione zostało przez operatorów Krajowego Planu Odbudowy na skromne 30 tysięcy złotych;
– „Współczesne aktorstwo pomiędzy ekologią a technologią” – 20 tysięcy złotych;
– „Rozpoczęcie szkolenia zawodowego w kierunku koordynacji, konsultacji i choreografii scen intymnych w teatrze i filmie, oraz dzielenie się nabytą specjalistyczną wiedzą z polskimi aktorami i twórcami” – 30 000 PLN;
– „Rozwój umiejętności aktorskich, wokalnych i pedagogicznych w zakresie nauki śpiewu w celu znalezienia jak najlepszych i najbezpieczniejszych metod uczenia śpiewu online” – 15 000 PLN;
– „Cykl kursów rozwijających twórcze umiejętności ceramiczne i cyfrowe” – 30 000 PLN;
– „Inwestowanie w rozwój zawodowy i osobisty w celu przygotowania do studiów za granicą” – 15 000 PLN;
– „Pogłębiona Świadomość Somatyczna w Tańcu. Metoda Feldenkraisa i techniki tańca współczesnego” – 30 000 PLN;
– Szare Wrony / upcycling / moda cyrkularna / dystrybucja nadmiarem – 30 000 PLN
– „Rozwój umiejętności tanecznych, autopromocyjnych, językowych i cyfrowych w celu poszerzenia kompetencji artystycznych i popularyzacji gaga dance w Polsce” – 30 000 PLN.
Niektóre z pozycji docenionych wielotysięcznymi kwotami, wyglądają jak wyjęte z kabaretowego skeczu. Jednak zaciągnięty na rzecz KPO unijny dług, którym obciążeni zostali Europejczycy, jest oczywiście całkowicie poważny.
Źródło: Twitter (X)/Do Rzeczy.pl
RoM
[repetitio est mater.. md]
=======================
Niemiecki analityk geopolityczny Thomas Kolbe opublikował dokument strategiczny “Trump-Putin Alaska Summit: Peace Talks And Power Plays On Former Russian Soil”
[Wymowa symboli]
Donald Trump pozostaje wierny swojej linii i potwierdza dominację nad geopolityczną szachownicą – również symbolicznie.
Po ogłoszeniu umowy handlowej z UE w jego ośrodku golfowym w Turnberry w Szkocji, rozmowy pokojowe w sprawie konfliktu na Ukrainie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem są teraz zaplanowane na Alasce.
Miejsce negocjacji często określa równowagę sił między przeciwnikami. W tym sensie należy odczytywać jako wyraźny pokaz siły, że zarówno przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, jak i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer – zwłaszcza bez militarnej fanfary – pojechali do prywatnego kurortu Trumpa w Turnberry, aby zostać politycznie “umieszczeni” przez amerykańskiego prezydenta.
Sądząc po wyniku tych rozmów, jeden wniosek jest nieunikniony: Unia Europejska nie gra już w lidze wielkich mocarstw. Zainteresowanie Waszyngtonu sprawami wewnątrzeuropejskimi wyraźnie ochłodziło się, koncentrując się zasadniczo na dwóch rzeczach: uporządkowanym wycofaniu się z wątków wojskowych i obronie amerykańskich interesów korporacyjnych na jednolitym rynku UE.
Jesteśmy świadkami przesunięcia władzy z Atlantyku na Pacyfik. Europa traci kontrolę.
To nie jest tajemnica: Chiny i Stany Zjednoczone będą wyznaczać standardy polityki międzynarodowej w przyszłości. Rosja, najbogatszy w zasoby kraj na świecie, może być określany przez Europejczyków jako państwo parias i ohydne centrum wszelkiego zła – ale to nie zmienia faktu, że era postkolonialnej dominacji europejskiej dobiega końca, a Moskwa nie będzie miała problemu z graniem w karty rynku surowcowego poza kurczącą się europejską sferą wpływów.
W tym duchu prezydent Rosji Władimir Putin uda się 15 sierpnia na “terytorium wyjazdowe” na Alaskę – niegdyś część Rosji – aby wstępnie wynegocjować warunki pokoju na Ukrainie z prezydentem Trumpem. Trump widzi postęp w impasie konfliktu i podkreśla, że rozmowy prawdopodobnie doprowadzą do porozumienia o zamianie ziemi “z korzyścią dla obu stron”. Chociaż rosyjski rząd nie wydał oficjalnego oświadczenia, wiele sugeruje, że Moskwa nie zwróci okupowanych terytoriów w Donbasie, Ługańsku, Zaporożu i Chersoniu, ani na Krymie. Rosja obecnie utrzymuje inicjatywę wojskową i zwiększa presję na Ukrainę i jej sojuszników, aby wymusić rozwiązanie.
Aby uniknąć przyćmienia osobistego spotkania, Biały Dom przełożył ultimatum taryfowe – pierwotnie ustalone na 9 sierpnia – które nałożyłoby 100% cła na rosyjskie towary, gdyby wojna trwała dalej, przesuwając ją do 27 sierpnia.
Alaska jako sygnał.
Będziemy musieli zobaczyć, co się wydarzy w międzyczasie i czy potencjalne zakłócenia po raz kolejny wykoleją to ostrożne zbliżenie. Przypomina się bardzo dyskutowaną wizytę byłego premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, który dwa miesiące po wybuchu wojny działał jako rodzaj ciemnego dyplomaty, aby odrzucić zaproponowane przez Rosję porozumienie pokojowe.
To, co jest teraz ponownie na stole – zamiana ziemi i wykluczenie Ukrainy z NATO – zostało wtedy kategorycznie odrzucone. Setki tysięcy zabitych i rannych później, wydaje się, że nastąpił ponowny zwrot w kierunku dyplomacji w świetle ponurej sytuacji wojskowej. Tym razem jednak to Amerykanie wywierają presję na walczące strony. Z Europy niewiele słychać poza intensywnymi wysiłkami zbrojeniowymi i deklarowaną wolą “remilitaryzacji” ludności, jak wielokrotnie podkreślał rząd niemiecki.
Powrót do dyplomacji.
Wątek dyplomatyczny ma teraz zostać ponownie podniesiony na Alasce. Do 1867 roku Alaska była terytorium Rosji, zanim USA kupiły ją od cara Aleksandra II za 7,2 miliona dolarów – po tym, jak klęska Rosji w wojnie krymskiej wyczerpała jej skarbiec.
Geografia tutaj wiele mówi: Alaska leży między Rosją a USA, oddzielona tylko Cieśniną Beringa, symbolizującą bezpośrednie sąsiedztwo dwóch wielkich mocarstw, które mogą teraz wchodzić w nową fazę zbliżenia w szybko zmieniającym się porządku światowym.
W przypadku rozmów na Alasce lokalizacja sygnalizuje, że nawet głęboko zakorzenione podziały geopolityczne można pokonać poprzez pragmatyczne porozumienia. Jednocześnie Alaska ma strategiczne znaczenie dla Arktyki, której szlaki handlowe i zasoby prawdopodobnie zostaną zintegrowane z przyszłą architekturą globalnych potęg.
Goszcząc rosyjskiego prezydenta w tak newralgicznym miejscu, Trump łączy historyczne pojednanie z dzisiejszą polityką władzy, tworząc symboliczne ustawienie, które sugeruje gotowość do kompromisu bez przyznawania suwerenności.
Ruch Trumpa
To, co może wyglądać jak spektakularny pijar w nagłówkach, jest w rzeczywistości ruchem na najwyższym poziomie geopolityki.
Zapraszając Putina na ziemię USA, Trump otwarcie zrywa z dominującą doktryną utrzymywania Rosji w izolacji.
Nakaz aresztowania ICC, reżim sankcji, lata starannie kultywowanych obrazów wroga – wszystko to, gdyby spotkanie miało miejsce, wyparowałoby na znaczeniu z jedną fotografią.
Przesłanie.
Zasady, które establishment polityki zagranicznej uważa za nietykalne, są do negocjacji – nie są wykute w kamieniu – przynajmniej jeśli tak zdecyduje prezydent Stanów Zjednoczonych. Za zamkniętymi drzwiami nastąpi prawdopodobnie przerysowanie sfer wpływów: możliwy koniec gry Ukrainy w zamian za rosyjskie ustępstwa – energia, przejście arktyczne, być może nawet stopniowe oddalanie się od Pekinu. Dla Trumpa spotkanie daje szansę na wciągnięcie Rosji, być może poprzez handel, w geostrategiczną orbitę Ameryki. Byłoby to zgodne z umową o surowcach podpisaną z Ukrainą w kwietniu, dając USA wyłączny dostęp do ziem rzadkich, a także niektórych rezerw ropy i gazu.
Ale prawdziwy test związany z tym spotkaniem leży w wewnętrznym funkcjonowaniu amerykańskiej machiny mocy: czy Trump może przeprowadzić tak niekonwencjonalną operację bez sabotażu ze strony własnego aparatu bezpieczeństwa? Jeśli uda mu się rozpocząć solidny proces pokojowy, Trump udowodni, że przejął pełną kontrolę nad strategią polityki zagranicznej USA.
Byłby to decydujący cios w neokonserwatystów naciskających na eskalację na Ukrainie – i kolejny krok w kierunku pokoju.
[Oj, uważajcie, bo właściciel tego burdelu dla niby-małżeństw, z fakturami w ręku, wygra z wami w niezależnym sądzie. md]
==========================
Dysydent, wróg !! Ukarać !!!
==========================
10 sierpnia 2025
„Setki sprawnych fizycznie Ukraińców w wieku poborowym, wczoraj wieczorem na koncercie w Warszawie. Z dumą eksponowali czerwono-czarną flagę nacjonalistyczną, co jest oburzającą zniewagą dla większości Polaków. Jako polski ambasador w USA zaciekle broniłem sprawy ukraińskiej w Waszyngtonie. Teraz jestem naprawdę wściekły”
– Marek Magierowski, były ambasador RP w Izraelu i USA/ dorzeczy.pl
Wczoraj na koncercie na PGE Narodowym doszło do skandalicznej sytuacji – na trybunach pojawiły się symbole banderyzmu (flagi OUN-UPA) oraz nazistowskie „Wilcze Haki” używane przez oddziały SS. Na Stadionie Narodowym – symbolu Polski! Czy policja zajmuje się już tą sprawą? O bójkach z ochroną nawet nie wspomnę… /@codziennik z Mordoru/@Służby w akcji
„W tłumie uczestników, w miejscu o symbolicznym znaczeniu dla Polski, eksponowana była czerwono-czarna flaga OUN-UPA – organizacji odpowiedzialnej za ludobójstwo na ludności polskiej w czasie II wojny światowej. Symbol ten jest jednoznacznie kojarzony z rzezią wołyńską i masowymi mordami dokonanymi na polskich kobietach, dzieciach i osobach starszych. Obecność takiej symboliki podczas publicznego wydarzenia o międzynarodowej skali stanowi nie tylko obrazę pamięci ofiar, ale również naruszenie polskiego prawa zakazującego propagowania ideologii totalitarnych i nienawiści narodowościowej” – Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu. / X/ PCH24.pl
=================================
In Tunisia, soccer fans turned the stands into a canvas — a massive mosaic of a Palestinian child framed by Gaza’s destruction, memorializing children killed in Gaza
— Zohran Mamdani (@zohranmamdani) August 10, 2025
A stadium became a voice for the voiceless, while governments stay silent. pic.twitter.com/gRmp4nvFGV
Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JD Vance oficjalnie potwierdził, że Stany Zjednoczone zakończyły finansowanie konfliktu na Ukrainie. W swoim oświadczeniu jasno stwierdził, że to teraz sprawa europejska: “Jeśli Europejczycy chcą przejąć inicjatywę i kupować broń od amerykańskich producentów, nie mamy nic przeciwko, ale już nie będziemy tego sami finansować”. Ta deklaracja stanowi przełomowy moment w trwającym od trzech lat konflikcie.
Prawdziwa skala wydatków USA na Ukrainie okazuje się być znacznie wyższa niż oficjalnie podawane 174 miliardy dolarów z budżetu Kongresu. Trump wielokrotnie mówił o kwocie 350 miliardów dolarów, a jego doradca ds. audytów David Sacks ujawnił, że trwają intensywne kontrole mające ustalić, ile dokładnie wydano i ile mogło zostać zdefraudowane. Audyt prowadzony przez administrację Trumpa ma wykazać rzeczywistą skalę korupcji na Ukrainie, gdzie według doniesień, ukraińscy urzędnicy byli wielokrotnie łapani na przemycaniu walizek pełnych gotówki, a amerykańska broń trafiała na czarny rynek.
Kontekst tej decyzji sięga wydarzeń z 2014 roku, kiedy to Stany Zjednoczone bezpośrednio przyczyniły się do wywołania Majdanu. Kluczową rolę odegrała wówczas Victoria Nuland, zastępca sekretarza stanu, która w podsłuchanej rozmowie telefonicznej z ambasadorem USA na Ukrainie Geoffreyem Pyattem dosłownie wybierała przyszłych przywódców ukraińskiej opozycji.
W tej rozmowie padły słynne słowa Nuland “Fuck the EU”, które odsłoniły prawdziwe oblicze amerykańskiej polityki wobec Europy. Nuland osobiście rozdawała ciastka protestującym na Majdanie, a USA zainwestowały 5 miliardów dolarów w “europejskie aspiracje” Ukrainy, de facto organizując zamach stanu przeciwko demokratycznie wybranemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi.
Teraz Ameryka, po wywołaniu i sfinansowaniu całego konfliktu, po prostu z niego wychodzi, zostawiając Europę z rachunkiem. To niezwykle cyniczny ruch, zwłaszcza że 15 sierpnia na Alasce Trump spotka się z Putinem, aby ustalić warunki zakończenia wojny. Europa zostaje wobec tego przed dramatycznym wyborem – albo zaakceptuje amerykańsko-rosyjskie ustalenia, albo będzie musiała sama kontynuować finansowanie konfliktu.
Odpowiedź Unii Europejskiej brzmi upiornie. UE proponuje zaciągnięcie kredytu na kwotę 800 miliardów euro na zbrojenia, co w połączeniu z planami utworzenia wspólnej armii europejskiej może być też zapowiedzią nowego totalitaryzmu na kontynencie. Głównie Niemcy, wspierani przez Polskę i kraje bałtyckie, forsują kupowanie amerykańskiej broni.
Sytuacja staje się szczególnie niebezpieczna, gdyż nie można wykluczyć, że Putin, widząc jak Europa zniszczona Zielonym Ładem nagle próbuje uzbroić się na kredyt, postanowi zaatakować teraz, gdy UE jest jeszcze bezbronna. [Ruscy cwani.. lepiej poczekać, by wydatki na zbrojenia wraz z “zielonym ładem” doprowadziły same do katastrofy. MD]
Eksperci sugerują, że ryzyko wojny w ciągu najbliższych dwóch lat dramatycznie wzrasta, tym bardziej że według doniesień, Chińczycy mogą sugerować Rosji atak na Europę, aby odciągnąć USA od Pacyfiku i kwestii azjatyckich z Tajwanem na czele.
To, co obserwujemy, to klasyczne amerykańskie “divide et impera” – wywołaj konflikt, zarabiaj na nim, a gdy przestaje być opłacalny, wyjdź z niego pozostawiając chaos.
Europa, która przez dekady polegała na amerykańskiej ochronie militarnej, nagle zostaje sama wobec konsekwencji polityki, na którą nigdy w pełni się nie zgodziła. Teraz chyba pozostała tylko desperacja i niezdolność do racjonalnych decyzji, która nieuchronnie zaprowadzi nas do kolejnej katastrofy.
[To nie “Europa”, lecz siły rządzące Unią E ur., dla których taka Ursula Wodęleje jest mówiącą marionetką MD]
Źródła:
https://news-pravda.com/ukraine/2025/08/10/1582868.html
https://www.factcheck.org/2025/02/trumps-false-and-misleading-ukraine-claims
https://www.newsweek.com/trump-ukraine-fraud-probe-zelensky-2038142
https://www.wsws.org/en/articles/2014/02/10/pers-f10.html
A ja mogę: https://truthout.org/articles/the-ukraine-mess-that-nuland-made/
(Debata prezydencka w Końskich. Na zdjęciu Krzysztof Stanowski i Karol Nawrocki, fot. Jacek Szydlowski / Forum)
Internauci przypomnieli pewne zobowiązanie Krzysztofa Stanowskiego z czasu kampanii wyborczej. Twórca Kanału Zero zapowiedział, że jeśli Karol Nawrocki wygra wybory prezydenckie, Stanowski pierwszy raz po wielu latach pójdzie do spowiedzi. Wkrótce ma spełnić obietnicę.
We środę 6 sierpnia swoją prezydenturę zainaugurował Karol Nawrocki. Kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość zwyciężył w drugiej turze wyborów prezydenckich, pokonując wiceszefa PO Rafała Trzaskowskiego. W kampanii wyborczej doszło wówczas do wielu rozmów i debat na Kanale Zero. Jedna z nich zaowocowała obietnicą złożoną przez Krzysztofa Stanowskiego.
W rozmowie z Karolem Nawrockim, dziennikarz a zarazem kandydat w wyborach prezydenckich został zachęcony do skorzystania z sakramentu spowiedzi. Wszystko zaczęło się od tego, że Karol Nawrocki przyznał, że robi sobie rachunek sumienia i korzysta z sakramentu pokuty. „Ja z tych co nie robię. Nie chodzę do spowiedzi” – odparł Stanowski. „A, no to przykro. Zachęcam. Ja chodzę i [to] daje moc” – odpowiedział Karol Nawrocki.
Następnie twórca Kanału Zero odparł, że jeśli kandydat popierany przez PiS zostanie prezydentem, „uzna to za rozkaz i wtedy pójdzie” do spowiedzi. „O, to tak się umawiamy. To będę miał mały sukces duchowy” – powiedział Karol Nawrocki.
Sprawa została przypomniana już po zaprzysiężeniu nowego prezydenta. W materiale nagrywanym dla Kanału Zero, prezydent Karol Nawrocki zapytał operatora kamery czy Krzysztof Stanowski był już u spowiedzi jak zapowiedział w kampanii prezydenckiej. Dopytywać o to zaczęli również internauci.
Ostatecznie Stanowski sam odpowiedział na „zaczepki” internautów, którzy przypominali mu o złożonej obietnicy. „Jeszcze nie byłem, ale pójdę. Nie musicie przypominać!” – napisał twórca Kanału Zero.
Jednocześnie Stanowski podzielił się, że dzień po zwycięstwie wyborczym, Karol Nawrocki zadzwonił do niego przypominając złożoną obietnicę. Prezydent miał wówczas powiedzieć: „Zaprowadzenie Pana do spowiedzi to moje największe czerwcowe zwycięstwo, więc musi Pan iść!” – relacjonuje dziennikarz.
My przypominamy, że sakrament pokuty i pojednania wymaga spełnienia pięciu warunków.
Są nimi:
Źródło: niedziela.pl, X.com, PCh24.pl
WMa
https://pch24.pl/norweski-eksperyment-na-dzieciach
(Oprac. PCh24.pl)
Seksedukacja to nie żadna ochrona przed pedofilią, tylko wręcz przygotowanie dzieci pod tę pedofilię, jeśli nie pedofilia sama w sobie – ostrzega Anna Targońska, która spędziła kilka lat w Norwegii i osobiście doświadczyła, jak funkcjonuje tamtejszy system edukacji (deprawacji), w rozmowie z Jakubem Zgierskim.
Chciałbym porozmawiać z Panią o doświadczeniach płynących z kilkuletniego pobytu w Norwegii, a więc „wzorcowym” kraju Europy Zachodniej, przodującym w testowaniu wszelkich nowinek ideologicznych. Choć ta historia miała szczęśliwe zakończenie – powróciła Pani do Polski i uchroniła dzieci przed zgubnym wpływem systemu demoralizacji – to jednak wszystko wskazuje na to, że nasze społeczeństwo czeka podobny scenariusz. Jak rozumiem, zaangażowała się Pani w działalność Koalicji dla Życia i Rodziny, aby ostrzegać ludzi przed nadchodzącymi zmianami?
– Tak, ponieważ dokładnie wiem, o czym mówię – ten temat dotknął mnie osobiście, gdy przez siedem lat mieszkałam w Norwegii. Moje dzieci chodziły tam do przedszkola, a potem do szkoły, dlatego niestety to zjawisko miało na nas bezpośredni wpływ. Gdy moja córka miała dziewięć lat, pewnego dnia przyszła do mnie i zapytała: mamo, czy słyszałaś o czymś takim, co się nazywa „seks”? Od razu chciałam się dowiedzieć, skąd w ogóle takie pytanie. W odpowiedzi usłyszałam, że do szkoły przyszedł jakiś pan i bardzo dużo na ten temat opowiadał, a nawet pytał dzieci o różne rzeczy związane z seksem. Wówczas zapaliła mi się czerwona lampka.
To jednak nie koniec – tydzień później córka ponownie mnie zapytała, czy może nie chodzić do szkoły we wtorki. Spytałam dlaczego. Okazało się, że na lekcjach są puszczane bardzo dziwne filmy, które wywołują u niej złe samopoczucie. Jako że nagrania były dostępne w internecie, postanowiłam zobaczyć, co w nich jest. Gdy je obejrzałam, oczy po prostu wyszły mi na wierzch. Byłam w szoku, że takie rzeczy pokazuje się dziewięcioletnim dzieciom.
Obrazowe instruktaże masturbacji dla chłopców i dziewczynek, przedstawione na manekinach, z sugestią, że wszyscy to robią, a nawet z podkreśleniem „zalet” samogwałtu i poleceniem, by o tym śmiało rozmawiać, zwłaszcza dziewczynki, bo niby chłopcy nie mają podobnych oporów, tylko właśnie dziewczynki niepotrzebnie się krępują. Tak jakby to było największym problemem… Ale to taka feministyczna narracja, że chłopców wychowuje się na pewnych siebie, a dziewczynki utrzymuje w poczuciu wstydu, więc trzeba to zmienić i je ośmielać. Nie wiem, na ile szczegółowo mogę opowiedzieć, co było na tych filmach, bo w moim poczuciu są to treści straszne, wręcz drastyczne…
Zaryzykujmy – myślę, że nasi Czytelnicy powinni wiedzieć, z czym się mierzymy.
– Były takie sceny: na przykład mężczyzna wychodzi spod prysznica owinięty samym ręcznikiem, a gdy przechodzi przez szatnię, seksedukatorka zrywa z niego okrycie, a następnie zaczyna dotykać jego genitaliów i opowiadać dzieciom, co jak jest zbudowane. Były też tak obrzydliwe sceny, że do dziś mam je w głowie – wystarczy raz coś takiego zobaczyć, żeby już ten obraz pozostał w pamięci. Proszę więc pomyśleć, jak to musi oddziaływać na dzieci. Inna scena – wspomniana seksedukatorka z głową między nogami mężczyzny, używając jakiejś substancji wyciskanej z tubki, próbuje przedstawić, jak wygląda wytrysk. Kolejna scena – krew spływająca po udzie kobiety ma pokazywać, z czym wiąże się okres. Było to tak obrzydliwie przedstawione, że nie wiem, jak kilkuletnie dzieci miałyby przejść nad tym do porządku dziennego.
Rozumiem, że mówimy cały czas o nagraniach dostępnych w państwowym serwisie edukacyjnym dla dzieci, a nie na jakiejś stronie pornograficznej?
– Niestety tak. W mojej ocenie takie treści mają za zadanie zabić naturalną intymność dzieci. Ich niewinność ma zostać wyeliminowana jako coś niedobrego. Oficjalny przekaz głosi, że seksedukacja pomaga w ochronie przed pedofilią. Tylko w jaki sposób, jeśli do szkoły przychodzi obcy mężczyzna i opowiada kilkuletnim dziewczynkom o seksie? Albo te filmiki – męskie genitalia w dwudziestu odsłonach. Po co? Żeby dziecko od razu wiedziało, czego może się spodziewać? Jeśli po takim instruktażu na placu zabaw podejdzie do dziecka dorosły mężczyzna i zacznie opowiadać o takich rzeczach albo się obnaży, to naturalną reakcją dziecka już nie będzie ucieczka z wrzaskiem i przerażeniem. Zna przecież taką sytuację ze szkoły. Wie, że to jest normalne, że przychodzi obcy pan i pyta o seks. Jeśli podobne rzeczy były pokazywane na lekcjach przy pełnej aprobacie nauczycieli, to znaczy, że nie ma się czego obawiać. To nie jest żadna ochrona przed pedofilią, tylko wręcz przygotowanie dzieci pod tę pedofilię, jeśli nie pedofilia sama w sobie!
Wydaje mi się, a nawet jestem tego pewien, że w polskich szkołach wywołałoby to skandal, natomiast w Norwegii to już raczej chleb powszedni, nieprawdaż?
– Obawiam się, że wywołałoby to skandal, ale tylko do czasu. Całą tę agendę wprowadza się małymi kroczkami; jesteśmy rozmiękczani, aby to, co teraz wydaje się nam szokujące, wkrótce przestało takie być. Najlepiej świadczy o tym reakcja norweskich rodziców, bo ja oczywiście starałam się przeciwdziałać tym praktykom. Zadzwoniłam najpierw do nauczycielki, która powiedziała mi, że zna te wszystkie filmiki i nie ma z nimi żadnego problemu. Próbowałam dopytać, czy może się pomyliłam albo wybrałam niewłaściwą kategorię wiekową. Nie – to treści już dla dziewięciolatków.
Następnie zgłosiłam się do rodziców uczniów z klasy mojej córki, pisząc post na grupie na Facebooku. Wstawiłam tam linki do nagrań i zapytałam, czy oni uważają, że jest to właściwe dla ich dzieci. Zaznaczyłam, że seksualność jest w nich przedstawiana w bardzo rozrywkowy sposób, w oderwaniu od relacji, związku, miłości, rodzicielstwa czy małżeństwa. Chciałam się dowiedzieć, jakie jest ich stanowisko, bo moje było bardzo krytyczne. Takie treści daleko odbiegały od tego, jak chciałabym wychowywać swoje dzieci. Co ciekawe, zaległa cisza i przez trzy dni nikt się nie odzywał. W końcu jednak zadzwoniła do mnie przewodnicząca trójki klasowej, żeby powiedzieć mi, że rozmawiała z pozostałymi rodzicami o moim wpisie na Facebooku. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że problemem nie są te okropne filmiki przeznaczone dla dzieci, ale moje wątpliwości i konserwatywne podejście do tematu. Stwierdziła, że oni wszyscy (rodzice) przechodzili w dzieciństwie taką edukację i jakoś żyją, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku. I że ich zdaniem szkoła jest miejscem, w którym dzieci powinny się o takich rzeczach dowiadywać…
Skoro nikt nie widział problemu – ani nauczycielka, ani rodzice – to jak udało się Pani uchronić dzieci przed tymi lekcjami?
– Oczywiście nie uchroniłam wszystkich dzieci w szkole, natomiast udało mi się pomóc własnej córce, pokonując to nieprzyjazne otoczenie jego własną bronią. Przypomniałam sobie, jak na wywiadówce nauczycielka tłumaczyła, że jeśli dziecko nie chce odrabiać pracy domowej, to nie odrabia. Jeśli dziecko nie chce pisać testu z matematyki, to ma nie pisać i tak dalej, więc dziecko samo decyduje i nie można go do niczego zmuszać. Wszystko, co próbujemy dzieciom narzucić, niemalże całe wychowanie jest w Norwegii traktowane jak forma przemocy. Poszłam więc tym tokiem rozumowania. Na początku chciałam po prostu zwolnić córkę z tych zajęć, ale usłyszałam, że byłoby to łamanie prawa dziecka do edukacji. „Edukację” seksualną wychowawczyni uznała za element ogólnej edukacji, niezależnej od światopoglądu rodzica.
Zastanawiam się, ile wspólnego z wiedzą ogólną miało tłumaczenie przez tę nauczycielkę dzieciom, że jeśli chodzi o seks, to każdy może z każdym – chłopak z chłopakiem, dziewczyna z dziewczyną, a nawet człowiek ze zwierzęciem. Na pytania dzieci odpowiadała, że oczywiście ptak ze świnią czy słoń z żyrafą również, jeśli tylko będzie obustronna zgoda. I nawet byłoby to śmieszne, gdyby nie fakt, że niektóre dzieci wzięły sobie to mocno do serca, na przykład jedna dziewczynka z klasy córki całkowicie poważnie pytała nauczycielkę, czy z jej związku z jej ukochanym psem wyjdą dzieci czy szczeniaczki!
Wobec tego, że według norweskiego prawa nie miałam możliwości sprzeciwu, spróbowałam innego podejścia. Powiedziałam, że moja córka odczuwa na tych lekcjach bardzo duży dyskomfort i nie ma ochoty w nich uczestniczyć. Na to nie mogli już nic powiedzieć, bo dziecko samo odmówiło udziału w zajęciach. To była jedyna droga, aby uchronić je przed systematyczną deprawacją.
Według Pani obserwacji jaki to wszystko ma wpływ na kondycję norweskiego społeczeństwa? Pytam nie tylko o dzieci i młodzież, ale również dorosłych.
– Negatywne konsekwencje widać bardzo wyraźnie – jest to społeczeństwo rozseksualizowane, ateistyczne i pozbawione jakichkolwiek głębszych wartości. Dziecko traktuje się jak skutek uboczny współżycia i panuje przyzwolenie na aborcję, na którą decyduje się wiele kobiet, głównie młodych.
O ślubach rzadko jest mowa, jest za to dużo tak zwanych rodzin patchworkowych i luźnych związków, bez emocjonalnych więzi. W Norwegii odnotowuje się również wysoki odsetek samobójstw, bo najwyraźniej ludzie nie widzą głębszego sensu w życiu. Co najważniejsze zaś, oficjalnym celem tej całej edukacji seksualnej jest rzekomo uświadamianie ludzi od najmłodszych lat właśnie po to, aby nie było niechcianych ciąż i wczesnej inicjacji młodzieży. A w praktyce wszystko wychodzi na odwrót! Statystyki wskazują, że zachodzą zupełnie inne zjawiska, co oznacza, że prawdziwy cel tych działań jest ukryty.
Czy nasze społeczeństwo ma świadomość, że taki sam scenariusz czeka Polskę?
– Niestety ogół Polaków nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co nadchodzi. Zupełnie co innego przedstawia się oficjalnie jako plan ministerstwa, a zupełnie co innego możemy mieć w rzeczywistości. Chciałabym zaapelować, abyśmy nie dali się manipulować i nie uwierzyli, że tak zwana edukacja zdrowotna nie będzie się wiązać z permisywnym modelem edukacji seksualnej. Ta historia już się wydarzyła w Norwegii.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst został opublikowany w magazynie „Polonia Christiana”, nr 105 (lipiec-sierpień 2025)
Aby zamówić pismo zadzwoń: +48 12 423 44 23
Autor: AlterCabrio, 10 sierpnia 2025
Nasz naród jest osłabiony systemowo od dziesiątków lat. Nasi rządzący podwykonawcy reprezentują niepolskie interesy i ci emigranci to nie są emigranci, to są zorganizowane, sprowokowane grupy ludzi, nieco przeszkolone, którzy tu przyjeżdżają, a raczej są przywożeni, przecież nie za swoje pieniądze, jako nachodźcy, aby zniszczyć państwa narodowe, kulturę katolicką i polskość rozmyć w masie innych ras, innych narodów, byśmy mieli kondycję Londynu czarnego od czarnoskórych. To nie są żadne emigracje zarobkowe. To nie jest żadna spontaniczność.
* * *
Jest straszna presja na ludzi prawdy i ludzi polskości. Kto powie prawdę, jest okrzyknięty wrogiem publicznym i się go linczuje na różne sposoby. My w Polsce nie mamy emigracji. My mamy nachodźców jako okupantów, jako ludzi bez kultury własnej, moralności, nie mają nic do stracenia.
* * *
I gdyby szczególnie obdarowani przez Pana Jezusa kapłani nie pożałowali siebie i swego, może byśmy mieli inną Polskę. A ponieważ konformizm i tchórzostwo stały się normą i obyczajem akceptowanym, to mamy tę nędzę duchową i ojczyźnianą, jaka jest nam dana.
−∗−
−∗−
Warto porównać:
Dokonuje się powolny rozbiór Ojczyzny – ks. prof. Stanisław Koczwara
Co nam, wspominającym go podczas Najświętszej Ofiary Zbawiciela Świata, chce powiedzieć ten niezrównany człowiek? Zwłaszcza nam, Polakom, którzy żyjemy w czasie, kiedy i z naszej winy dokonuje się powolny rozbiór […]
______________
Pasterze Kościoła – gdzie w was sumienie?!
«Następny jubileusz, który nam dała do obchodzenia Boża Opatrzność, to 100 lat odzyskania przez Polskę niepodległości. Minął ten wspaniały jubileusz w kościele polskim bez większego echa, nie licząc miernego kazania […]
______________
Biblią szantażują katolików – ks. Daniel Wachowiak
Sam szatan potrafił Panu Jezusowi cytować różne zdania z Pisma Świętego, ale przedstawiał je w takim kontekście, w którym ta interpretacja była bardzo fałszywa. Podobnie robią ci, którzy na co […]
10.08.2025 https://nczas.info/2025/08/10/sasiedzi-takich-sygnalow-ostrzezenia-takze-dla-naszego-kraju-sa-setki/
Polacy mają unikalną szansę bycia mądrym przed szkodą. Chodzi o imigrację i doświadczenie „wielokulturowości” krajów zachodnich, które przetestowały takie „ubogacenie” na sobie. Wydaje się, że obecnie rozgrywa się walka o przyszłość Polski, a wściekłość prounijnych „elit” np. na takie inicjatywy jak Ruch Obrońców Granic, pokazuje, że mamy być może moment decydujący. Europa, odcinając się m.in. od swoich „korzeni” kulturowych, powoli walkę o swoją tożsamość przegrywa, Polska nie leży z kolei na bezludnej wyspie, ale ma ciągle szansę na opóźnienie projektu niszczenia narodów i tworzenia na naszym kontynencie skonstruowanym z chrześcijaństwa, filozofii greckiej i rzymskiego prawa, „nowego człowieka”, którego wychowa się na miazmatach tzw. tolerancji, neomarksizmu, „elgiebetizmu”, także islamu. Forpocztą i bazą tych zmian jest masowa imigracja. Niemal każdy dzień przynosi w tym względzie nowe alarmy…
Ostrzegania przed negatywnymi skutkami tego zjawiska, nigdy dość. Najnowszy przykład pochodzi z Francji, gdzie zmiany społeczne związane z imigracją zaczynają przerażać coraz większe grupy tubylców. Oto mer miasteczka Villeneuve-de-Marc (departament Isère), Gilles Dussault, został zaatakowany przez arabskiego sąsiada. Chodzi o sąsiedzki spór, jakich nigdy i nigdzie nie brakowało, ale sposoby rozwiązywania takich waśni noszą już znamiona „importu”.
Miasteczko Villeneuve-de-Marc, leżące między Lyonem a Grenoble i liczące 1200 mieszkańców, jest w szoku. W czwartek rano, 7 sierpnia obserwowali policyjne radiowozy przejeżdżające główną ulicą na miejsce tragedii. Mer miasta, Gilles Dussault, został pobity i dźgnięty nożem przed swoim domem przez sąsiada niejakiego Maleka A. Podejrzany osobnik pobił mera, później usiłował przejechać go samochodem i staranował mur ogrodzenia. Zdążył jeszcze pobić syna mera, który usiłował pomóc ojcu i w w końcu sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia już pieszo. Po 2 dniach został jednak złapany.
Sprawa jest urodzony w Algierii i od dzieciństwa mieszka we Francji, posiada też obywatelstwo francuskie. Bez przeszłości kryminalnej, wiedzie stosunkowo dyskretne życie, bez dzieci, ma dyplom ukończenia studiów wyższych (BTS) z wzornictwa przemysłowego. Porządny obywatel, z tym, że podczas przeszukania domu, pod poduszką znaleziono… dwa noże.
Gilles Dussault w ciężkim stanie został przewieziony helikopterem do szpitala Édouard Herriot w Lyonie, a jego syn został przewieziony do szpitala w Vienne. Głos w tej sprawie zabrał sam Prezydent Republiki, Emmanuel Macron, który napisał na „X”: „Kiedy atakowany jest urzędnik państwa, naród staje po jego stronie (…). Kiedy atakowani są jej przedstawiciele, Republika musi być surowa i bezkompromisowa. Robimy wszystko, aby znaleźć i skazać sprawcę tego tchórzliwego czynu”…
Sprawa sąsiedzkiego sporu trwającego od kilku miesięcy, nabrała rozgłosu, ale tylko dlatego, że ofiara jest merem. Chodzi tu jednak o znacznie szersze zjawisko utrwalania się stref bezprawia nawet na prowincji, o stan bezpieczeństwa społecznego kraju, o zmieniające się normy współżycia ludzi.
Malek A., mieszkał w tym mieście od kilku lat. Problem sąsiedzki był podobny do wielu innych. W Villeneuve-de-Marc zamknięto rok temu ostatni sklep spożywczy. Gmina zdecydowała się na zakup tej nieruchomości położonej obok domu podejrzanego, aby spróbować wznowić działalność. Jednak jedna ze ścian posesji zawaliła się, uszkadzając dom Maleka A. Sprawa odszkodowania trwa, ale od tego momentu zaczął się i spór. Poszkodowany przeprowadził kilka prac naprawczych, ale bez autoryzacji i pozwolenia. Spowodowało to, że wszedł w konflikt z gminą, a w końcu postanowił go rozstrzygnąć po swojemu…
===============================
𝗔𝗟𝗘𝗥𝗧𝗘 𝗜𝗡𝗙𝗢 — L’individu ayant POIGNARDÉ le maire de Villeneuve-de-Marc, Gilles Dussault, se nomme Malek A. Après avoir poignardé le maire à 3 reprises au niveau du thorax, il est remonté dans son véhicule et a FONCÉ sur le maire et son fils pour les ÉCRASER. Le père et le fils ont miraculeusement évité la voiture qui s’est encastré dans un mur. L’individu, toujours en fuite, est activement recherché. (Le Parisien)
·
727,9 tys. wyświetleń