Okazuje się, że jeśli żołnierz broniący granicy zginie na służbie, jego rodzina otrzyma mniejsze odszkodowanie, niż nielegalny Murzyn za to, że został zatrzymany w „niewłaściwy” sposób. Różnica wynosi kilka tysięcy złotych.
Gigantyczne odszkodowanie dla Murzyna
Wysokość jednorazowego świadczenia dla rodziny żołnierza poległego na służbie w trakcie obrony granicy jest mniejsza, niż odszkodowanie dla Murzyna z Afryki, który nielegalnie próbując dostać się do Polski został „niewłaściwie” zatrzymany. Spowodowało to u niego „negatywne przeżycia psychiczne wnioskodawcy w postaci poczucia niesprawiedliwości i utraty bezpieczeństwa”, za co – według sądu – należy mu się potężne odszkodowanie.
Sieć obiega informacja o skandalicznych zasadach w III RP. Choć chyba nikogo nie powinno dziwić, jak fatalnie jest to urządzone.
Wyrok Sądu Okręgowego w sprawie nielegalnie dostającego się do Polski Etiopczyka to 40 tys. zł dla Murzyna. Tymczasem rodzina poległego na służbie w trakcie obrony granicy szer. Mateusza Sitka otrzymała mniejszą kwotę.
Wsparcie dla rodziny poległego żołnierza
Rodzina żołnierza zabitego na służbie za pomocą noża przez nielegalnego imigranta otrzymała jednorazowe świadczenie. Było ono zgodne z procedurą i wyniosło kilkukrotność standardowej wypłaty.
„Dziennik Gazeta Prawna” kilka miesięcy temu podawał, że szeregowy otrzymuje 6 tys. zł brutto. Rodzinie zabitego przysługiwała sześciokrotność tej kwoty, czyli 36 tys. zł brutto.
Od tej kwoty trzeba było jeszcze zapłacić odpowiedni podatek. Tymczasem okazuje się, że sędziowie w państwie na ziemiach polskich uważają za większą tragedię „nieodpowiednie” potraktowanie nielegalnie dostającego się do Polski Murzyna, niż śmierć żołnierza na służbie.
Nielegalny imigrant cenniejszy od żołnierza
O wypłacie odszkodowania poinformował „Fakt”. Nielegalny imigrant, którego w „opiekę” wzięła organizacja o nazwie Helsińska Fundacja Praw Człowieka, wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie ma otrzymać 40 tys. zł zadośćuczynienia.
Zdaniem sądu, Murzyn niesłusznie został umieszczony w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców w Polsce. Spędził w nich łącznie 179 dni.
„Przesłuchanie było jedyną czynnością przeprowadzoną z jego udziałem w przedmiocie udzielenia mu ochrony międzynarodowej. Mężczyzna ten nie miał ponadto wiedzy o tym, czy z jego udziałem podjęte będą jakiekolwiek inne czynności dowodowe. W uzasadnieniu ustnym orzeczenia sąd stwierdził ponadto, że pozbawienie wolności osób, które złożyły wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej na terenie Polski, powinno być stosowane ‘nad wyraz delikatnie i wyjątkowo’” – przekazała Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
„Sąd uwzględnił także negatywne przeżycia psychiczne wnioskodawcy w postaci poczucia niesprawiedliwości, utraty bezpieczeństwa i ogólnego uczucia beznadziei w związku z przedłużającym się pozbawieniem wolności. Istotnym czynnikiem były również bariery językowe, które towarzyszyły mu podczas pobytu w ośrodku. Wzmacniały one poczucie izolacji i uniemożliwiały komunikację z zarówno pracownikami ośrodka, jak i innymi osobami” – przekonywali.
Będzie jeszcze inny wyrok?
Wyrok jest nieprawomocny. Jest niemała szansa, że zostanie zmieniony, bo sprawa wywołuje gigantyczne emocje.
Okazuje się bowiem, że III RP na znacznie większą kwotę wycenia „niesłuszne” uwięzienie nielegalnego imigranta w ośrodku dla cudzoziemców, niż śmierć polskiego żołnierza na służbie. A to jest sytuacja obiektywnie chora.
W latach 2020–2023 osoby z pochodzeniem imigranckim stanowiły 20 proc. wszystkich oskarżonych o przestępstwa w Norwegii. Kolejne 5 proc. to urodzeni w Norwegii, ale z rodzicami imigrantami.
Nowe dane pokazują, że ich nadreprezentacja w przestępczości wzrosła w porównaniu do poprzednich lat, szczególnie wśród młodych mężczyzn.
Z 527 tys. oskarżeń o przestępstwa rozpatrzonych przez norweskie sądy w latach 2020–2023, około 68 proc. dotyczyło osób bez pochodzenia imigranckiego, a siedem proc. osób niezamieszkałych w Norwegii. Wskaźnik oskarżeń wynosił średnio 130 na 1 000 mieszkańców dla osób z pochodzeniem imigranckim, w porównaniu do 80 na 1 000 dla pozostałej części populacji.
Szczególnie wysoki był wśród młodych mężczyzn w wieku 15–24 lat. W tej grupie wskaźnik dla imigrantów wyniósł 550 na 1 000, a dla ich dzieci urodzonych w Norwegii aż 630. Wskaźniki te znacząco przewyższały 280 oskarżeń na 1 000 wśród ich rówieśników bez pochodzenia imigranckiego.
Najwięcej mówi… kraj pochodzenia?
Dane wskazują na duże różnice w przestępczości w zależności od kraju pochodzenia. Młodzi mężczyźni z Iraku i Somalii odnotowali wskaźniki blisko 1 200 oskarżeń na 1 000 mieszkańców, podczas gdy osoby pochodzące z Filipin (170) lub Tajlandii (270) miały wskaźniki znacznie niższe.
Biorąc pod uwagę ogół osób pochodzących spoza Norwegii (bez podziału na grupy wiekowe), najgorsze statystyki przestępczości posiadają:
– Somalijczycy – 382,9 zarzutów na 1000 osób, – Palestyńczycy – 370,2 zarzutów na 1000 osób, – Gambijczycy – 315 zarzutów na 1000 osób, – Kenijczycy – 305,6 zarzutów na 1000 osób.
W środku stawki, ze wskazaniami pomiędzy 300 a 200 zarzutów, uplasowali się imigranci pochodzący z Iraku, Afganistanu, Sudanu, Kosowa i Algierii. Najniższe wskaźniki odnotowano w przypadku:
– Polaków – 117 zarzutów na 1000 osób, – Szwedów – 92,4 zarzutów na 1000 osób, – Duńczyków – 53,2 zarzutów na 1000 osób, – Ukraińców – 41,4 zarzutów na 1000 osób.
Imigranci mają o około 40 procent większą częstość występowania zarzutów niż cała populacja.Fot. Fotolia
Dramatyczne statystyki Oslo
Odmiennie prezentują się statystyki w Oslo. W grupie młodych mężczyzn pomiędzy 18 a 24 rokiem życia wskaźnik zarzutów wyniósł:
– 2119,8 zarzutów na 1000 osób – Somalijczycy, – 1741,1 zarzutów na 1000 osób – Irakijczycy, – 1439,7 zarzutów na 1000 osób – Etiopczycy.
Dane dla całego kraju pokazują, że osoby z pochodzeniem imigranckim były szczególnie nad-reprezentowane w sprawach związanych z przemocą i łamaniem przepisów drogowych. Stanowiły 27 proc. oskarżonych o najpoważniejsze przestępstwa, takie jak morderstwa i próby morderstw. W kategorii przestępstw seksualnych ich udział wynosił 12 proc.
Wcześniej dostałem informacje od syna zmasakrowanej Polki. Nie wiedziałem, jak nagłośnić. Bo są obawy:
W dniu 07.12.2024r. ok godz. 12 obywatel z Ukrainy napadł i skopał po głowie moją 71-letnia Mamę na przystanku autobusowym przy metrze Marymont. Został zatrzymany i odwieziony na komisariat przy Rydygiera. Mamie potrzeba była kilkugodzinna operacja. Proszę udostępnijcie ten post. Jak będzie głośno o sprawie to może uda się prokuraturze zastosować areszt. Tak wygląda Mama po spotkaniu tego sk..syna.
Na warszawskim Żoliborzu doszło do prawdziwego dramatu. 35-letni “uchodźca wojenny” z Ukrainy, bez żadnego powodu zaatakował i brutalnie pobił 71-letnią Polkę, oczekującą na przystanku. Kobieta przeszła kilkugodzinną operację. Decyzją sądu, rezun trafił na trzy miesiące do aresztu tymczasowego, gdzie będzie czekał na wyrok.
Ukrainiec pobił w Warszawie starszą kobietę. Napaść miała miejsce na ulicy Włościańskiej w Warszawie. Miejscowa policja poinformowała, że do ataku doszło kompletnie bez powodu, zupełnie jakby w turańcu obudził się głęboko skrywany, wołyński zew mordu i zniszczenia. Mężczyzna podszedł do starszej kobiety i zaczął ją z całej siły okładać. W jej obronie wystąpili dwaj przechodnie, którzy widząc atak, podbiegli i obezwładnili napastnika, a następnie powiadomili służby.
Na miejscu szybko zjawili się policjanci, którzy zatrzymali agresora. Z kolei kobieta z licznymi obrażeniami ciała trafiła do szpitala.
Ukrainiec usłyszał zarzut naruszenia czynności narządu ciała powyżej siedmiu dni. Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza na wniosek prokuratury zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące. Teraz rezunowi grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
Media podkreślają informację, że przed atakiem nie doszło do żadnej wymiany zdań pomiędzy Ukraińcem a Polką. 71-latka nie zamieniła z napastnikiem nawet jednego słowa. Ponadto Ukrainiec był trzeźwy.
Rząd Wielkiej Brytanii właśnie ujawnił, że masowa imigracja zarobkowa poważnie osłabia brytyjską gospodarkę. Wiadomość ta wstrząsnęła brytyjskimi mediami. Bo przecież od lat wmawiano Brytyjczykom, że masowy napływ imigrantów zarobkowych wzmacnia gospodarkę. Niestety nie było to prawdą – wręcz odwrotnie. Dane z wielu krajów Unii Europejskiej pokazują to samo. Jest już także jasne, że straty przynoszą głównie imigranci z Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki. Tymczasem do Polski przyjeżdżają setki tysięcy imigrantów zarobkowych rocznie. Coraz częściej to przybysze z takich krajów jak Indie, Turcja, Bangladesz czy Zimbabwe. Co więcej, polscy eksperci apelują o dalsze zwiększenie imigracji zarobkowej do naszego kraju.
Ale jak to możliwe? Przecież od lat mainstreamowi eksperci zapewniali, że masowy import taniej siły roboczej napędza brytyjską gospodarkę. Napędza, nie rujnuje. Otóż po raz pierwszy rządowi analitycy podzielili imigrantów zarobkowych na wysoko, średnio i nisko zarabiających. I nagle wyszło na jaw, że nisko zarabiający imigranci, to same straty – i to niemałe. Nie pomaga fakt, że tania siła robocza to większość imigracji do Wielkiej Brytanii.
Pieniądze nie kłamią
Więc skąd te straty? Proste. Każdy nisko zarabiający imigrant pobiera więcej z rządowej kasy, niż wpłaca do niej w postaci podatków. Dane także pokazują, że ten typ imigranta przynosi straty brytyjskiej gospodarce już od pierwszego dnia swojego pobytu w Wielkiej Brytanii. Koszty te niestety szybko rosną.
Tak więc pierwsze dziesięć lat pobytu każdego nisko zarabiającego imigranta w Zjednoczonym Królestwie kosztuje Brytyjczyków 35 tysięcy funtów. Koszt ten wynosi już 150 tysięcy funtów, w czasie gdy taki imigrant osiągnie wiek 66 lat (wiek emerytalny). Tak, imigranci też się starzeją (i pobierają emerytury) – co często wydaje się zaskakiwać zwolenników masowej imigracji.
A ile kosztuje utrzymanie każdego imigranta, który przed pójściem na emeryturę nie wpłacił wystarczająco w postaci podatków? Niemało – mianowicie 387 tysięcy funtów do czasu kiedy taki imigrant osiągnie 78 lat i 465 tysięcy funtów w wieku 81 lat. Jeśli imigrant dożyje do lat 100, Brytyjczycy zapłacą na jego utrzymanie 1.2 miliona funtów.
Warto tutaj dodać, że każda przeciętna osoba urodzona w Wielkiej Brytanii wpłaca do rządowej kasy 280 tysięcy funtów przed przejściem na emeryturę w wieku 66 lat. Wpłaca, nie pobiera – nawet biorąc pod uwagę pieniądze wydane przez państwo na zdrowie i wykształcenie każdego rodowitego Brytyjczyka, zanim podejmie on pracę.
Jak „zgubić” tysiące ludzi w Wielkiej Brytanii
Czy ten rządowy raport rzeczywiście ujawnił prawdziwy koszt masowej imigracji? Niestety, nie. Bowiem z każdym przeciętnym nisko zarabiającym imigrantem przyjeżdża do Wielkiej Brytanii przynajmniej jedna osoba zależna. Osobami zależnymi mogą być żona, mąż, dzieci lub partner z nieformalnego związku. Osoby zależne to często osoby niepracujące, które otrzymują pomoc finansową ze strony państwa.
Rządowi biurokraci niestety „zapomnieli” uwzględnić w swoim raporcie koszty utrzymania osób zależnych. A jest tych osób niemało, zważywszy, że do Wielkiej Brytanii przyjeżdża więcej osób zależnych niż osób na wizach pracowniczych (stosunek nisko zarabiających imigrantów do osób zależnych wynosi 1 do 1.45). Na przykład w 2023 r. do Zjednoczonego Królestwa przybyło na wizach pracowniczych około 122 tysiące nisko zarabiających imigrantów. Z tymi imigrantami przyjechało 185 tysięcy osób zależnych – te osoby rząd brytyjski w większości pominął w swoim raporcie.
Co jeszcze rząd brytyjski ukrył przed swoimi obywatelami? Tysiące dzieci. Innymi słowy, rządowy raport nie wziął pod uwagę kosztów utrzymania (przez państwo) dzieci imigrantów – tych urodzonych już w Wielkiej Brytanii. Najwyraźniej rządowi biurokraci uważają, że imigranci nie rodzą dzieci. W rzeczywistości imigranci nie tylko rodzą dzieci, ale często rodzą ich znacznie więcej niż rdzenni mieszkańcy Europy Zachodniej. Najwięcej dzieci rodzą kobiety z Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki – co jest nie bez znaczenia, biorąc pod uwagę, że ponad 85 proc. nisko zarabiających imigrantów przyjeżdża z Indii, Nigerii, Zimbabwe, Ghany, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin, Sri Lanki, Kenii i Południowej Afryki.
Ale to nie wszystko. Aby ukryć prawdziwy koszt masowej imigracji, rząd brytyjski przestał już publikować dane, pokazujące, które narodowości przebywające w Wielkiej Brytanii pobierają najwięcej zasiłków z pomocy społecznej. Odmawiany jest także dostęp do informacji o wysokości podatków płaconych przez każdą grupę narodowościową w Zjednoczonym Królestwie. Rząd brytyjski także twierdzi, że nie zbiera informacji o narodowości i statusie imigracyjnym więźniów.
Legalna imigracja – gorsza od nielegalnej
W 2023 r. do Wielkiej Brytanii przybyło około 30 tysięcy nielegalnych imigrantów – głównie na małych łódkach przez kanał La Manche. W tym samym roku Zjednoczone Królestwo wpuściło około 1.1 miliona legalnych imigrantów spoza EU.
Niestety tylko 15 proc. z kilku milionów legalnych imigrantów, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii spoza UE w ostatnich 5 latach, przyjechało do pracy. A ci, którzy pracują, przynoszą w większości poważne straty brytyjskiej gospodarce.
Tak, 30 tysięcy głównie młodych mężczyzn wkraczających nielegalnie do twojego kraju to duży problem. Ale ten problem, niewątpliwie, maleje w porównaniu z corocznym napływem ponad miliona imigrantów, którzy całkowicie legalnie rujnują krajową gospodarkę.
Nie lepiej jest w krajach Unii Europejskiej
Niestety masowa imigracja to także katastrofa finansowa dla reszty Europy Zachodniej. Dane z Niderlandów, Belgii, Danii i Szwecji pokazują, że kraje te tracą miliardy euro każdego roku wskutek masowego importu taniej siły roboczej. Inne kraje Unii Europejskiej, niewątpliwie, ponoszą podobne straty.
Najwięcej kosztują imigranci z Bliskiego Wschodu, Afryki, Pakistanu i Turcji. Ci imigranci sprawiają także najwięcej problemów z integracją – oraz popełniają relatywnie więcej przestępstw niż rdzenni obywatele Europy Zachodniej. Tak, masy imigrantów to także masa innych problemów.
Przyszedł czas na Polskę?
Polska ma zacząć przyjmować od 200 tysięcy do 500 tysięcy imigrantów zarobkowych rocznie. Takie są zalecenia ZUS i wielu wpływowych organizacji w Polsce. ZUS już oszacował potrzeby polskiej gospodarki na 200 tysięcy do 360 tysięcy nowych pracowników z zagranicy co rok. Inni apelują o jeszcze więcej. Konfederacja Lewiatan chce do 400 tysięcy cudzoziemców każdego roku, podczas gdy eksperci z EWL Group domagają się wpuszczania do Polski nawet 500 tysięcy imigrantów zarobkowych rok w rok.
A jak ci eksperci uzasadniają ściąganie tak dużych liczb imigrantów do Polski? Jednoznacznie – że masowa imigracja zarobkowa jest receptą na silną gospodarkę i zdrowy system ubezpieczeń społecznych. Ale skąd ta pewność? Bo przecież dane z Europy Zachodniej jasno pokazują, że masowy napływ nisko zarabiających imigrantów zarobkowych osłabia raczej niż wzmacnia krajowe gospodarki. Wiadomo już także, że straty przynoszą głównie imigranci spoza UE.
Nie jest też tajemnicą, że duża część corocznej imigracji zarobkowej do Polski ma przyjechać właśnie spoza UE. Naturalnie wielu takich imigrantów będzie miało niskie kwalifikacje. Będą więc zarabiać relatywnie mało i płacić relatywnie niskie podatki. Już dzisiaj wiele sektorów polskiej gospodarki jest uzależnionych od nisko wykwalifikowanej siły roboczej z Indii, Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki.
Warto więc chyba zapytać, czy uzależnienie od masowej imigracji zarobkowej jest naprawdę korzystne dla polskiej gospodarki – czy może tylko dla garstki przedsiębiorców? Zyski z zatrudniania taniej siły roboczej zgarną przedsiębiorstwa, koszty utrzymania nisko zarabiających imigrantów poniosą polscy podatnicy.
Nie zapomnijmy także, że do Polski mogą wkrótce przyjeżdżać duże ilości tak zwanych uchodźców. Będą głównie zabiegać o pomoc finansową – nie o pracę. Wielu z tych imigrantów przyjedzie z Bliskiego Wschodu i Afryki. Zaczną przyjeżdżać do Polski w tym samym momencie, w którym inne kraje Unii Europejskiej zaczną zamykać przed nimi swoje granice. Niemcy już w większości zamknęły swoje.
Właściwie Polska już przyjmuje tysiące takich przybyszów. Dane pokazują, że w pierwszym półroczu 2024 roku liczba złożonych wniosków o azyl w Polsce była o 79 proc. większa w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku. Szybko też rośnie liczba wnioskodawców z Syrii, Afganistanu, Somalii, Erytrei i Etiopii. Polski rząd już przygotowuje centra integracji cudzoziemców.
Ale skąd ta nazwa – centra integracji? Bo przecież żadnemu krajowi europejskiemu nie udało się zintegrować imigrantów z Bliskiego Wschodu czy Afryki. Niestety kosztów porażek integracyjnych nie da się wystukać na kalkulatorze. Bo ile kosztuje spokój, kultura narodowa czy bezpieczeństwo?
Imigranci gwałcą i napastują w metrze i autobusach. Rozwiązanie problemu według lewicy: wagony „tylko dla kobiet”
Imigranci w Niemczech gwałcą i napadają na kobiety. Skalę problemu dostrzega już nawet lewica. Zieloni w Berlinie zaproponowali, żeby w metrze był zawsze jeden wagon „tylko dla kobiet”. Inne ugrupowania nie kryją oburzenia, wskazując, że skoro gwałcą imigranci, to zamiast tworzyć „wagony dla kobiet” trzeba po prostu wyrzucić z kraju sprawców.
Z propozycją stworzenia wagonów „tylko dla kobiet” wyszła deputowana do berlińskiego parlamentu, Antje Kapek. Powołała się na rosnący problem z przestępczością seksualną wobec kobiet.
Pomysł jako absurdalny ocenił polityk AfD, Rolf Wiedenhaupt. Bezpieczeństwa nie można stworzyć „poprzez separowanie jakichś kategorii ofiar, a jedynie przez konsekwentne zajęcie się sprawcami, szybkie wyroki i wykorzystanie prawa karnego”, powiedział.
Antje Kapek uważa, że w wagonach „tylko dla kobiet” powinien przebywać jeszcze dodatkowy pracownik, który będzie monitorować sytuację bezpieczeństwa. Wiedenhaupt zauważył, że ten postulat nie uwzględnia rzeczywistości: w Berlinie od wielu miesięcy brakuje kierowców, więc tym trudniej byłoby zatrudnić dodatkowych pracowników jako tego rodzaju strażników.
Ideę separowania pań w wagonach „tylko dla kobiet” krytycznie ocenił również polityk liberalnej berlińskiej FDP, Peter Langer. W jego ocenie Zieloni to „bankruci”, którzy przyznają się do własnej niezborności politycznej. W Berlinie nie może być żadnych „stref no-go”, podkreślił. Liberał nie wezwał jednak do rozprawy z gwałcicielami, ale do zatrudnienia większej liczby pracowników prewencji.
Jak tłumaczyła Antje Kapek w rozmowie z berlińskimi mediami, w komunikacji miejskiej dochodzi do wielu przestępstw. Kiedy wagony czy autobusy są zatłoczone, kobiety są często obmacywane. Dochodzi również do regularnych gwałtów, co jest w ostatnim czasie w ogóle plagą Berlina, nie tylko w komunikacji miejskiej.
Nie ma tymczasem cienia wątpliwości, że kobiety są napastowane i gwałcone głównie przez imigrantów. Od 2013 roku liczba przestępstw seksualnych w komunikacji miejskiej w Berlinie wzrosła o ponad 260 procent. Jest to ściśle powiązane z wpuszczeniem do kraju przez Angelę Merkel milionów tzw. uchodźców.
Na marginesie warto zaznaczyć, że partia Zielonych gorliwie wspiera ideologię gender. Jak pogodzić to z wagonami wyłącznie dla kobiet? Co jeżeli islamski gwałciciel będzie deklarować, że ma płynną płciowość? Na te pytania, póki co, nie ma odpowiedzi.
Źródło: jungefreiheit.de Pach
==================================
12 stycznia 2024
Zbiorowe gwałty w Berlinie. Imigranci atakują nawet 14-latki
W noc sylwestrową trzej mężczyźni zgwałcili kobietę w parku w centrum Berlina. To kolejny taki przypadek w ciągu ostatnich miesięcy. Wcześniej zgwałcono 14-latkę oraz 23-letnią kobietę – i to na oczach jej męża.
Zgwałcona w Sylwestra kobieta ma 29-lat; po gwałcie udało jej się samodzielnie uciec z parku.
Görlitzer Park znajduje się w dzielnicy Kreuzberg. To jeden z najbardziej niebezpiecznych miejsc w stolicy Niemiec: lewicowe władze pozwalają, aby w biały dzień handlowano w nim narkotykami. W parku stanął nawet pomnik czarnoskórego handlarza narkotyków.
To nie pierwszy przypadek zbiorowego gwałtu w Berlinie. Zaledwie kilka tygodni temu portal PCh24.pl informował, że przed sądem stanęła też grupa imigrantów z Afryki, która dopuściła się zbiorowego gwałtu w tym samym Görlitzer Park. Mężczyźni pobili i okradli jej męża – i na jego oczach zgwałcili żonę.
Część sprawców była już wcześniej wielokrotnie karana, ale nigdy nie trafili do więzienia. Nie mieli prawa do azylu i powinni zostać wyrzuceni z Niemiec; jednak władze tolerowały ich obecność.
Co więcej, w czerwcu 2023 roku dwaj muzułmanie zgwałcili 14-latką w Berlinie, tym razem w innej części miasta (Berlin Steglitz-Zehlendorf). Dopiero teraz stanęli przed sądem.
Gwałciciele to imigrant z Turcji, 19-letni Mehmet E. oraz 18-letni Islam El-M. Ciekawy szczegół: Islam El-M. urodził się w Berlinie, ale przed sądem musiał wystąpić z tłumaczem. „Rodowity Niemiec” nigdy nie nauczył się mówić po niemiecku.
Muzułmanie zaatakowali 14-latkę wieczorem podczas imprezy urodzinowej. Wciągnęli ją w krzaki; dziewczynka broniła się i krzyczała, ale sprawcy nie ustąpili.
19-letni Mehmet E. trafił do aresztu w sierpniu ubiegłego roku. Islam El-M. przebywał cały czas na wolności.
Niemiecki rząd już dzisiaj może odesłać do Polski… nawet 40 000 nielegalnych migrantów. Tak zwana „readmisja” jest możliwa na podstawie już obowiązujących przepisów unijnych. A to jedynie zapowiedź wielkiej fali relokacji migrantów, która nastąpi na podstawie Paktu Migracyjnego Unii Europejskiej. Podczas gdy rządy Holandii i Węgier żądają wyłączenia ich spod tej regulacji, Donald Tusk uspakaja Polaków i podejmuje pozorowane działania.Dlatego w Ordo Iuris kończymy pracę nad raportem, w którym udzielamy odpowiedzi na 26 najczęściej zadawanych pytań na temat migracji, Paktu Migracyjnego, polityki ochrony granic. Nie pozwolimy, by kłamliwa narracja suflowana przez główne media usypiała czujność rodaków wtedy, gdy słuszne oburzenie Polaków może powstrzymać zgubną politykę rządu.Czasem wystarczy ujawnić, co o Pakcie Migracyjnym ma do powiedzenia sama Komisja Europejska. W jej oficjalnym komunikacie czytamy, że „migracja jest stałym elementem historii ludzkości” oraz „może przyczynić się do wzrostu, innowacji i dynamiki społecznej”. Urzędnicy dodają, że celem Paktu Migracyjnego jest „stworzenie szybszych, płynnych procesów migracyjnych”. Polacy muszą wiedzieć, że nikt nie zamierza nas przed migracją chronić. Faktycznym celem wielkiej reformy prawa migracyjnego UE jest uznanie nielegalnych migrantów za legalnych i przemieszczenie ich do państw, które dotąd broniły się przed falami nachodźców. W tym do Polski.Co prawda unijni urzędnicy na razie mówią jedynie o… 30 000 migrantów wysyłanych do Polski rocznie od 2026 roku. Jednak prosta kalkulacja wielkości nielegalnej migracji do Europy (1,3 mln wniosków azylowych w 2023) pokazuje, że udział Polski w przyjmowaniu migrantów szybko urośnie nawet do ponad 100 000 relokowanych migrantów rocznie! Trzeba też wiedzieć, że decyzja o skali relokacji zostanie podjęta bez istotnego udziału Polski, podobnie jak decyzja o kwocie „wykupnego”, przez które Polska mogłaby zwolnić się z obowiązku przyjęcia migranta. Kwalifikowaną większość w tych sprawach mają bowiem państwa dotknięte kryzysem migracyjnym, a Polsce nie przysługuje prawo weta.Co oznacza taka fala migracji? Według danych europejskiej agencji Eurostat, pomimo wydawania setek tysięcy decyzji nakazujących opuszczenie granic UE, jedynie 22,9% nielegalnych migrantów udaje się wydalić. Reszta, korzystając z niewydolnego systemu, wciąż mieszka w UE. To już miliony nielegalnych przybyszów.Sytuacja wielu państw jest tragiczna. Podczas niedawnej konferencji w Pradze wysłuchałem wykładu austriackiego profesora, który mówił o klasach szkolnych, w których 90% dzieci nie mówi po niemiecku, nie wspominając już o wzroście przestępczości oraz wymuszonej zmianie stylu życia milionów ludzi. Nic dziwnego, że kraje dotknięte takim kryzysem chcą „podzielić się” z Polską skutkami własnej błędów w polityce migracyjnej. W tej krytycznej sytuacji rząd zwodzi Polaków fałszywymi hasłami o obronie granic. Każdy już chyba słyszał o propozycji Donalda Tuska, by „zawiesić prawo do azylu”. Główne media szeroko omawiały te słowa. Tym bardziej, że premiera poparła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Szczerość intencji szefa rządu wydawały się potwierdzać ataki ze strony organizacji wspierających masową migrację.Tymczasem, okrągłe hasła Donalda Tuska nie oznaczają w ogóle wstrzymania migracji. W naszym raporcie wyjaśniamy, że zgodnie z prawem UE każde państwo może w pewnych okolicznościach „wstrzymywać udzielanie azylu”. Jednak w tym czasie ma obowiązek przyjmować migrantów, udzielając im… ochrony tymczasowej i pozwalając swobodnie przemieszczać się po kraju. Nie ma zatem mowy o uznaniu przez UE prawa Polski do obrony granic i powstrzymywania fali migrantów przez Straż Graniczną!Nasz raport ma przebudzić czujność Polaków, mediów i liderów opinii. Ale nie poprzestajemy na tym.Nasi eksperci zostaną zgłoszeni do udziału w zapowiedzianych przez Ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego konsultacji nowej rządowej strategii migracyjnej. Zadbamy, by konsultacje nie zostały zdominowane przez radykalną lewicę, która w czasie zagrożenia polskiego bezpieczeństwa skupia się na promocji migracji i ignoruje prawo Polaków do poczucia bezpieczeństwa, do pierwszeństwa na rynku pracy i do ochrony przed falami migracji ekonomicznej udającej uchodźców.Jednocześnie wiemy, że w dłuższej perspektywie ochrona przed masową, nielegalną migracją nie będzie możliwa bez wypracowania międzynarodowego porozumienia w sprawie zmian w obowiązującym prawie uchodźczym. Potrzeba nam także zupełnie nowych założeń krajowej polityki migracyjnej wobec legalnych migrantów i ich społeczności.Dlatego eksperci Instytutu Ordo Iuris rozpoczęli już prace nad międzynarodowym raportem, w którym zaproponujemy, w jaki sposób kraje dotknięte przez migrację powinny kształtować prawo międzynarodowe, by nie było już narzędziem destabilizacji państw i społeczeństw. Już trzy lata temu pisaliśmy, że masowa migracja przez granicę białoruską to „broń masowej migracji” stosowana przez Federację Rosyjską. Wtedy za głoszenie tych oczywistych wniosków „eksperci” praw człowieka odmawiali nam podania dłoni.Jeśli chcemy, aby nasze dzieci żyły w bezpiecznej Ojczyźnie, musimy działać już teraz. Dlatego gorąco zachęcam Pana do finansowego wspierania działań Instytutu Ordo Iuris, które już wkrótce przełożą się na zapewnienie bezpiecznej przyszłości dla nas i naszych dzieci. Przestępczość w Polsce rośnie z każdym miesiącem! Państwa Europy zachodniej od lat borykają się ze wzrostem przestępczości i radykalnym ograniczeniem bezpieczeństwa na ulicach miast. Zjawiska te są wprost skorelowane ze wzrostem migracji z państw Afryki i Bliskiego Wschodu. Wszyscy chyba widzieliśmy dramatyczne przekazy w mediach. Niestety podobne problemy zaczynają się już także w Polsce…29 września w Otwocku obcokrajowiec pod marketem strzelał z broni palnej do Polaka i Ukrainki. 8 września dwaj migranci strzelali do policjantów na warszawskim bazarze „Olimpia”. 7 września w Śremie agresywni obcokrajowcy zaczepiali ludzi nad jeziorem. Gdy dwóch Polaków zwróciło im uwagę, pięciu napastników zaatakowało ich potłuczonymi butelkami. W nocy z 26 na 27 sierpnia czterej mówiący z wschodnim akcentem bandyci brutalnie napadli w Sanoku na prywatny dom. Sterroryzowali domowników i ich wnuki a torturami zmusili mieszkańców do wydania pieniędzy i kosztowności.Mamy już w Polsce wielu polityków i aktywistów, którzy chcieliby zakazać otwartego informowania o narodowości sprawców przestępstw, a nawet o samej okoliczności, że nie byli oni Polakami. Jednak to przecież nie bez znaczenia, że sprawcami coraz liczniejszych zbrodni są cudzoziemcy, niektórzy zapewne zresztą przebywający w naszym kraju legalnie. W praktyce każda masowa, zatem praktycznie niekontrolowana migracja, stwarza takie niebezpieczeństwo.Z tej wiedzy należy czynić użytek. Potrzebna nam jest nowa polityka migracyjna. Nie tylko obejmująca ochronę granic przed masowym napływem nielegalnych migrantów, ale także pozwalająca asertywnie i stanowczo kształtować stosunki państwa i legalnych migrantów i ich rosnących społeczności. Temu ma służyć kolejny raport przygotowywany przez Instytut Ordo Iuris, który będzie pakietem założeń szerokiej polityki migracyjnej, gotowym do wdrożenia na poziomie krajowym, a – kiedyś – może także unijnym.Musimy się spieszyć, gdyż problemy będą narastać. Już teraz wskutek pogorszenia bezpieczeństwa i braku odpowiedniej reakcji służb, Polacy sami, oddolnie organizują się, aby chronić siebie nawzajem. W wielu miejscach mieszkańcy organizują patrole obywatelskie. Niestety lewica zamiast zająć się poprawą bezpieczeństwa Polaków, wzywa do karania uczestników takich akcji, co przekłada się na określone nastawienie służb. Jeśli Polacy w porę nie zareagują i nie zmuszą rządzących do prowadzenia racjonalnej polityki migracyjnej oraz do dbania o bezpieczeństwo wewnętrzne, to bardzo szybko możemy znaleźć się w sytuacji Brytyjczyków. Gdy latem w brytyjskim Stockport młody potomek rwandyjskich imigrantów brutalnie napadł na dom kultury i zamordował nożem 3 dziewczynki w wieku 6, 7 i 9 lat, Brytyjczycy zaczęli organizować masowe protesty, żądając od nowego, lewicowego rządu poprawy bezpieczeństwa w kraju. Rząd labourzystów uznał protestujących Brytyjczyków za „rasistów” i szerzycieli „mowy nienawiści” – nie tylko brutalnie stłumił antyimigranckie protesty, ale też zaczął masowo wsadzać do więzień ich uczestników oraz zwykłych ludzi, którzy w internecie poparli protesty albo napisali antyimigrancki komentarz. Aresztowano tak wielu ludzi, że z powodu braku miejsca w więzieniach władze zdecydowały się zwolnić przedterminowo część przestępców, aby w ten sposób zrobić miejsce dla ludzi krytykujących politykę migracyjną rządu. Zachód zrywa z dotychczasową polityką migracyjną?Widząc coraz gorsze skutki liberalnej polityki migracyjnej wdrażanej od lat przez Zachód, kolejne kraje zaczynają rewidować swoją politykę migracyjną. Szwecja, która od 2 lat coraz bardziej zaostrza politykę migracyjną, doprowadziła do tego, że po raz pierwszy od 50 lat do kraju przyjeżdża mniej migrantów niż go opuszcza.Z uwagi na ogromną skalę nielegalnej migracji i zagrożenie terroryzmem islamskim, Niemcy od 16 września przywróciły na okres sześciu miesięcy kontrole na swoich granicach lądowych. Minister Spraw Wewnętrznych RFN Nancy Faeser uzasadniała decyzję chęcią odciążenia systemu azylowego Niemiec. Nie bez znaczenia jest tu też rosnące poparcie antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która osiągnęła ostatnio znakomite wyniki w wyborach regionalnych w Turyngii (pierwsze miejsce) i Saksonii (drugie miejsce).Kilka dni po decyzji o przywróceniu kontroli na granicach Niemiec rząd Holandii, w którym po ostatnich wyborach największą siłę stanowi prawicowa Partia Wolnościowa, zwrócił się do Komisji Europejskiej z wnioskiem o wyłączenie Holandii z unijnej polityki migracyjnej.Uzasadniając decyzję, holenderska Minister ds. imigracji i azylu Marjolein Faber stwierdziła, że Holandia „musi ponownie stać się odpowiedzialna za swoją politykę azylową”. Minister Faber już wcześniej zapowiedziała wprowadzenie „najsurowszej polityki azylowej w historii”. Bardzo szybko do inicjatywy Holandii dołączyły Węgry, które sprawują obecnie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Tamtejszy Minister ds. UE János Bóka powiedział, że jego kraj, „tak jak Holandia, uważa, że w odniesieniu do migracji ściślejsze krajowe kontrole mają decydujące znaczenie dla ochrony służb publicznych i suwerenności”. Polski rząd nie przyłączył się do tej inicjatywy. Z kolei w Finlandii wprowadzono ustawę, zgodnie z którą w reakcji na presję migracyjną ze strony Rosji zrezygnowano z przyjmowania wniosków o azyl w bezpośrednim sąsiedztwie granicy z Rosją w celu ochrony suwerenności Finlandii. Omówiliśmy ten dokument w osobnym komentarzu prawnym, wskazując, że akt ten ma istotne znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego Finlandii, podkreślając konieczność obrony przede wszystkim interesu narodowego i ochrony obywateli przed skutkami rosyjskiej wojny hybrydowej oraz obecnością nielegalnych imigrantów w kraju.Z nielegalną migracją do Europy chce walczyć także Rada Europy. W czerwcu działający w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Europejski Komitet ds. Problemów Przestępczości przedstawił raport, w którym zawarł rekomendacje dla państwa członkowskich RE poświęcone problematyce zwalczania przemytu nielegalnych migrantów.Poświęciliśmy tej publikacji analizę, w której wskazujemy, że choć dokument odznacza się dużym stopniem ogólności, to jednak dobitnie podkreśla, że nielegalne przemycanie migrantów to międzynarodowa działalność przestępcza wymierzona w prawo suwerennych państw do kontrolowania swoich granic. Autorzy raportu wykazują, że przemyt migrantów niesie ze sobą ogromne ryzyko także dla osób chcących w ten sposób przedostać się do Europy. Dokument zachęca, aby zwalczanie działalności przestępczej nie odbywało się kosztem migrantów oraz podkreśla, że należy uczynić przemyt migrantów działalnością nieopłacalną.Gdyby polski rząd zechciał korzystać z podobnych stanowisk międzynarodowych organów oraz coraz ostrzejszych decyzji innych rządów, mógłby stanąć po stronie bezpieczeństwa Polaków przed niekontrolowaną migracją. Co oznacza dla Polski Pakt Migracyjny? W trosce o polski interes przygotowaliśmy analizę poświęconą Paktowi Migracyjnemu UE. Pakt to aż 10 aktów prawnych. Państwa członkowskie UE mają 2 lata na przygotowanie się do ich wdrożenia. W praktyce nowe przepisy zaczną obowiązywać dopiero od 2026 roku. Za ich nieprzestrzeganie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej będzie mógł nałożyć na państwa wspólnoty kary finansowe. Aby nasza analiza trafiła do szerokiego grona odbiorców, ujęliśmy ją w 26 odpowiedzi na 26 najczęściej zadawanych pytań na temat Paktu Migracyjnego i ochrony granic. Zwrócimy w niej uwagę na to, że obowiązujące przepisy międzynarodowego prawa uchodźczego zakazują odmowy pomocy ludziom, którzy uciekają przed wojnami. W świetle tych regulacji, by oddzielić uchodźców od imigrantów ekonomicznych konieczne jest przeprowadzenie procedury azylowej w przypadku każdego przybysza, który złoży stosowny wniosek. W efekcie, państwom zakazuje się budowy murów i stosowania innych skutecznych środków ochrony własnej ludności przed niekontrolowanymi falami migracji.Owe międzynarodowe przepisy powstawały jednak w okresie poprzedzającym wielkie fale migracji – w tym fale migracji prowokowanej jako „broń masowej migracji” przez Federację Rosyjską czy Białoruś oraz w okresie poprzedzającym wykorzystywanie fali migracji przez organizacje islamistyczne do przemycania terrorystów-dżihadzistów. Dlatego wskazujemy na zasadność i konieczność rewizji międzynarodowego systemu gwarancji uchodźczych – tak, aby nie mogły być one wykorzystane jako środek destabilizacji państw UE. Wyjaśniamy w raporcie, że jedną z najważniejszych zmian, jakie wprowadza Pakt Migracyjny, jest mechanizm solidarnościowy, w ramach którego państwa w lepszej sytuacji migracyjnej zostaną zobowiązane do pomocy państwom mierzącym się ze wzmożoną migracją. Jedną z form tej pomocy będzie relokacja migrantów. Alternatywnymi formami pomocy będzie przekazywanie funduszy krajowych na projekty UE związane z migracją albo pomoc operacyjna państw w obronie granic UE.W naszej analizę zwracamy uwagę na to, że ustalanie wysokości solidarnościowego wkładu finansowego, jak i procedura ewentualnego zapewniania alternatywnych środków solidarnościowych nie są w pakcie migracyjnym ściśle określone, pozostawiając szeroką przestrzeń do arbitralnych decyzji Brukseli. Doświadczenie selektywnego wykorzystywania przez Komisję Europejską tzw. mechanizmu praworządności oraz funduszy z KPO, potwierdza poważne ryzyko, że mechanizm solidarnościowy może stać się kolejnym narzędziem szantażu wobec rządów krajowych, wykorzystywanym do osiągnięcia celów ideologicznych – zupełnie niezwiązanych z migracją.W raporcie rozwiewamy też nadzieje, że Polska ma szanse na zwolnienie z udziału w mechanizmie solidarnościowym ze względu na przyjętych uchodźców z Ukrainy lub sytuację na granicy z Białorusią. Wszelkie rozstrzygnięcia w tych kwestiach będą bowiem miały charakter polityczny i arbitralny, a ich podjęcie będzie kwestią uzyskania większości w Radzie UE. Wspólnie obronimy polską granicę!Znajdujemy się w kluczowym momencie dla obrony naszej tożsamości i spoistości kulturowej. Jeśli nie będziemy patrzeć rządzącym na ręce i nie będziemy wymagać od nich skutecznej obrony granic, to wkrótce Polska zmieni się nie do poznania. Spokojny i bezpieczny kraj, jaki znamy, ustąpi miejsca niebezpiecznej rzeczywistości zdominowanej przez imigrancką przestępczość, w której nikt nigdy nie będzie mógł czuć się bezpiecznie.Kończymy prace nad wspomnianym raportem o Pakcie Migracyjnym i obronie granicy.Odpowiedzi na 26 najczęściej zadawanych pytań mogły powstać dzięki zaangażowaniu zespołu ekspertów, z których wielu nie mogło ujawnić swoich nazwisk z obawy przed negatywnymi reperkusjami i ostracyzmem w ich środowisku zawodowym. Koszt tego przedsięwzięcia, obejmujący także skład publikacji, jej promocję i druk, to nie mniej niż 20 000 zł.Przygotowanie raportu o postulowanej polityce migracyjnej krajowej i w ramach UE to wielkie wyzwanie, któremu nie podołamy bez wsparcia Polaków pragnących zachować polską tożsamość. Do tego projektu niezbędne będzie szczególne zaangażowanie naszych Darczyńców. Chociaż raport będziemy pisać z zagranicznymi partnerami z krajów pragnących chronić się przed migracją i tak potrzebować będziemy nie mniej niż 50 000 zł na prace studyjne, analizy i zatrudnienie zespołu analitycznego. W ten sposób powstanie jednak raport, który będzie gotową rekomendacją dla każdego rządu pragnącego zmian i prawdziwego zabezpieczenia przed skutkami niekontrolowanej migracji. Zapewniając przyszłemu polskiemu rządowi gotowe rozwiązania, możemy uchronić Polskę od popełnienia błędów państw zachodnich w polityce migracyjnej. Monitorowanie prac organów UE takich jak Parlament Europejski czy Komisja Europejska, które decydują o kształcie polityki migracyjnej wspólnoty, oznacza dla naszych analityków wiele godzin pracy, czego miesięczny koszt szacujemy na 6 000 zł.Trzymanie ręki na pulsie w kwestii polityki UE pozwala nam na reagowanie natychmiast, gdy eurokraci chcą uderzyć w polski interes.Opracowanie każdej analizy to – w zależności od poziomu skomplikowania omawianej materii i proponowanych zmian – koszt od 10 000 do nawet 15 000 zł. Jej koszt podnosi także niezbędne w wielu przypadkach tłumaczenie. W ten sposób pokazujemy Polakom i decydentom konsekwencje nieskutecznej polityki migracyjnej. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli skutecznie bronić polskich granic. Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk Z wyrazami szacunku
P.S. Mieszkańcy krajów zachodnich przez lata z założonymi rękami obserwowali, jak władze wpuszczają do ich państw miliony nielegalnych migrantów, co wpływało na pogorszenie ich bezpieczeństwa. Teraz wielu z nich żałuje swojej obojętności. Polska wciąż ma szansę uniknąć tych błędów. Musimy jednak wyciągnąć wnioski z klęski polityki migracyjnej Unii Europejskiej i obronić nasze granice. Wierzę, że z pomocą ludzi takich jak Pan, którym zależy na naszej Ojczyźnie i bezpiecznej przyszłości młodych Polaków, będziemy w stanie tego dokonać. Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia. Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris
Stanisław Michalkiewicz michalkiewicz tygodnik „Goniec” (Toronto) • 27 października 2024
Muszę zacząć od samokrytyki. W jednym z felietonów wyraziłem wątpliwość, czy możemy wierzyć Wielce Czcigodnemu Arkadiuszowi Mularczykowi, gdy twierdzi, że obywatel Tusk Donald jest już w Niemczech passe, skoro pan Mularczyk tyle koloryzował w sprawie reparacji wojennych od Niemiec. Okazuje się, że chociaż koloryzował, to jednak coś tam może wiedzieć. Rzecz w tym, że na spotkanie w Berlinie z udziałem prezydenta Józia Bidena, prezydenta Emanuela Macrona, niemieckiego prezydenta Waltera Steinmeiera, kanclerza Olofa Scholza oraz ukraińskiego prezydenta Zełeńskiego, nie zaproszono ani obywatela Tuska Donalda, ani pana prezydenta Andrzeja Dudy. Nieomylny to znak, że Polska już jest passe w polityce europejskiej, a obywatel Tusk Donald najwyżej razem z nią. Inna sprawa, że na tym szczycie jego uczestnicy musieli porządnie natrzeć uszu prezydentowi Zełeńskiemu, który ośmielił się postawić im coś w rodzaju ultimatum.
Albo przyjmą Ukrainę do NATO, dostarczą jej forsy, broni i amunicji, zgodzą się na atakowanie celów w głębi Rosji, a po ostatecznym zwycięstwie – żeby niezwyciężona armia ukraińska zajęła amerykańskie bazy w Europie – bo jak nie, to Ukraina zbuduje arsenał jądrowy i wtedy zobaczymy. Najwyraźniej prezydent Zełeński już zaczyna odczuwać gęsią skórkę na myśl o zakończeniu wojny, która najprawdopodobniej przybierze postać „zamrożenia konfliktu”. Ale jeśli nawet, to tak daleko idąca samowolka musiała skłonić uczestników berlińskiego spotkania do przypomnienia ukraińskiemu komikowi, skąd wyrastają mu nogi, bo już następnego dnia ukraińskie władze pokajały się twierdząc, że prezydent Zełeński prezentując swoje ultimatum miał na myśli coś zupełnie innego.
jednak prezydent Zełeński został obsztorcowany, to jasne, że żadnego przedstawiciela Polski nie powinno przy tym być, bo naszemu bantustanowi starsi i mądrzejsi przeznaczyli rolę „sługi narodu ukraińskiego”, a być może również kraju zobowiązanego do terytorialnej rekompensaty za część ukraińskiego terytorium, zajętego przez Federację Rosyjską i wcieloną do jej terytorium państwowego. Tak właśnie uważa angielski ekspert z finansowanego przez rząd niemiecki, niemieckiego Instytutu Antropologii Społecznej Maxa Plancka Chris Hann – że roszczenia ukraińskie do Podkarpacia są bardziej uzasadnione, niż te do Krymu, czy Donbasu.
Jeśli tak, to po co zawczasu informować o tym obywatela Tuska Donalda? Jak przyjdzie czas, to mu się powie: wiecie, rozumiecie, Tusk, wy oddajcie Ukrainie Podkarpacie aż do Nowego Sącza i część województwa lubelskiego aż do Podlasia, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa. I obywatel Tusk Donald w podskokach to zrobi, bo tak samo zrobiłby przecież reprezentujący obóz „dobrej zmiany” pan Mateusz Morawiecki, zwłaszcza gdyby kazała mu tak zrobić również pani Żorżeta Mosbacher, czy kogo tam Amerykanie wyznaczą tu na namiestnika.
Tymczasem obywatel Tusk Donald pojechał do Brukseli, gdzie od Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen uzyskał dyspensę na gadanie o zawieszeniu prawa azylowego i migrantach, że odrutuje granicę i ich nie wpuści. Najwyraźniej Reichsfuhrerin rozumie, że jak partia, a zwłaszcza – Volksdeutsche Partei – przed wyborami prezydenckimi mówi, że „zawiesi” i „nie wpuści” – to mówi – ale z tego nic konkretnego nie musi wynikać. A nie musi wynikać, bo te sprawy, zwłaszcza azylowe, muszą być uregulowane ustawą. Tymczasem obywatel Tusk Donald właśnie odszczeknął się panu prezydentowi Dudzie po jego sejmowym orędziu, toteż prawdopodobieństwo, że prezydent podpisałby taką ustawę wydaje się bardzo niewielkie, zwłaszcza, że nie wiadomo nawet, czy taka ustawa w ogóle przeszłaby przez Sejm.
Rzecz w tym, że przeciwko obywatelu Tusku Donaldu w tej sprawie zbuntowały się obydwie lewice z jego koalicji. Wprawdzie mają one tylko 26 mandatów, ale jeśli ich zabraknie, to ustawa w Sejmie nie przejdzie. Podobny los czeka rządowy projekt ustawy o związkach partnerskich. Wprawdzie panna (ale po przejściach, bo w dzieciństwie trener od tenisa miał ją molestować przy użyciu… no mniejsza z tym) Katarzyna Kotula mająca w vaginecie obywatela Tuska Donalda fuchę do spraw równości, przedstawiła niedawno ten projekt, który obejmuje zmianę ponad 200 ustaw – byle tylko sodomczykowie i gomorytki mogły się bzykać w tak zwanym „majestacie prawa” – ale i to może spalić na panewce, bo tym razem dęba stanęło Polskie Stronnictwo Ludowe. Jużci; każdy, kto pamięta z filmu „Konopielka” scenę, jak wędrowny dziad budzi grozę wieszcząc apokalipsę, że „chłop z chłopem, a baba z babą” będą się bzykali, rozumie, że gdyby PSL takie coś poparło, to ścisłe kierownictwo w jednej chwili zostałoby bez elektoratu. Wiadomo, że dola chłopa jest najcięższa, wiadomo też, że każdy jest chłopem – chyba że jest babą – i tych zbawiennych prawd się trzymajmy, a co ponadto, to od Złego pochodzi. A ponieważ PSL ma 32 mandaty w Sejmie, to bez jego poparcia nie ma mowy, by projekt przeszedł.
Tymczasem podczas telewizyjnej debaty (jak pani red. Agnieszka Gozdyra sztorcuje swojego gościa, że na jej pytania nie udziela prawidłowych, znaczy się – zatwierdzonych odpowiedzi, to to nazywa się „debatą”), jeden z uczestników, nota bene członek sejmowej komisji, Wielce Czcigodny Marcin Przydacz ujawnił, że wprawdzie obywatel Tusk Donald, za przyzwoleniem Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, nieszkodliwie trzaska dziobem w sprawie azylu oraz migrantów – że zrobi im „no pasaran” – a tymczasem Reichsfuhrerin przyśpiesza prace nad uruchomieniem Paktu Migracyjnego.
Jak zwróciła uwagę Wielce Czcigodna Anna Bryłka z Konfederacji, już nie mówi się w nim o „relokacji”, tylko o „mechanizmach solidarności” – ale chodzi o to samo; będą kwoty Murzynów na poszczególne bantustany, które – w razie odmowy ich przyjęcia – będą musiały bulić 20 tys. euro od łebka. W związku z tym vaginet obywatela Tuska Donalda już przewiduje konieczność uruchomienia 40, a może nawet więcej „ośrodków integracyjnych” dla Murzynów, którzy na koszt podatników będą się tam integrowali z naszymi panienkami, czy to w ramach związków partnerskich, czy tych normalnych. Wprawdzie nie mówi się tego głośno, ale podobno vaginet obywatela Tuska Donalda, rozczarowany do programu „800 plus”, wiąże z tym nadzieje na przezwyciężenie kryzysu demograficznego w naszym bantustanie. Owszem, wyposzczeni Murzyni mogliby tu nieźle dokazywać, ale co będzie, gdy już zrobią swoje? Przysłowie wprawdzie powiada, że jak Murzyn zrobił swoje, to Murzyn może odejść, ale – po pierwsze – dokąd, skoro obowiązują odgórnie ustalone kwoty, a po drugie – co z nim zrobić, jak nie będzie chciał odejść, kiedy już zrobi swoje?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
“W latach 2018-2023 przyjmowanie i rozpatrywanie wniosków wizowych stanowiło blisko 70% wszystkich czynności konsularnych. W okresie tym złożono 6 570 649 wniosków wizowych, a w wyniku ich rozpatrzenia wydano 6 166 080 wiz, co stanowiło 93,8% liczby złożonych wniosków. Udzielone wizy Schengen w liczbie 1 262 434 stanowiły 20,5% wszystkich udzielonych w latach 2018-2023 wiz, a wizy krajowe w liczbie 4 903 646, stanowiły 79,5%. Ponad połowę wszystkich wiz, tj. 55,5% (3 420 578) uzyskali obywatele Ukrainy, a jedną czwartą, tj. 26,6% (1 641 521) obywatele Białorusi. Na trzecim miejscu znaleźli się obywatele Rosji – 5,8% (357 418 wiz), na czwartym Turcji – 1,7% (104 405), a następnie Indii i Chin – po 1,4% (odpowiednio 87 775 i 83 642 wizy).
Obywatele 76 państw muzułmańskich i Afryki w kontrolowanym okresie uzyskali 366 551 wiz (5,9% wiz ogółem), z czego w 173 568 w okresie od dnia 1 stycznia 2021 r. do dnia 30 czerwca 2023 r. (…)
Wjazd do strefy Schengen był i jest możliwy również na podstawie udzielonych wiz krajowych. MSZ publikując Oświadczenie nie zaprezentowało danych dotyczących wydanych pozwoleń na pierwszy pobyt, które w sposób jednoznaczny wskazywały, że w tej kategorii Polska była państwem członkowskim UE udzielającym najwięcej wiz na pierwszy pobyt ogółem zarówno w 2021 r. (967 345 z 2 952 336, tj. 32,8% wszystkich wiz w EU , jak i w 2022 r. (700 264 z 3 454 684, tj. 20,3% wszystkich wiz w EU).
Szczególnie widoczny był dominujący udział Rzeczypospolitej Polskiej w liczbie udzielonych wiz pracowniczych w całym kontrolowanym okresie, w latach 2018- 202210 odpowiednio: − 533 646, tj. 48,9% wszystkich wiz pracowniczych i ponad dziewięciokrotnie więcej niż druga w kolejności w 2018 r. Hiszpania (58 433); − 625 128, tj. 52,0% i ponad dziewięciokrotnie więcej niż drugie w kolejności w 2019 r. Niemcy (65 717); − 582 342, tj. 59,1% i ponad siedmiokrotnie więcej niż druga w kolejności w 2020 r. Hiszpania (81 158); − 790 070, tj. 59,7% i ponad dziewięciokrotnie więcej niż druga w kolejności w 2021 r. Hiszpania (88 119); − 447 225, tj. 36,0% i ponad trzykrotnie więcej niż druga w kolejności w 2022 r. Hiszpania (140 034) (…)
Wpływ nowelizacji UOC z grudnia 2020 r. na obciążenie sprawami wizowymi niektórych placówek potwierdził również w alarmistycznej opinii133 (która w większości, zdaniem NIK, pozostawała aktualna także później w trakcie trwania czynności kontrolnych NIK) Konsul RP w Singapurze: Placówka przyjęła 445 wniosków wizowych. Większość stanowiły wnioski o wizy do pracy, które po nowelizacji ustawy o cudzoziemcach w grudniu 2020 roku mogły być przyjmowane od obywateli wszystkich krajów mieszkających w Singapurze. Po upowszechnieniu się tej wiedzy wśród wnioskodawców i wspierających ich agencji pośrednictwa placówka została przytłoczona liczbą wniosków, do których przetworzenia nie jest przygotowana kadrowo, czasowo ani lokalowo. (…)
Przy stosunkowo interesującym, z punktu widzenia interesu gospodarczego Polski, profilu aplikantów (po kilku latach pracy w Singapurze są to zwykle osoby mające podstawową znajomość języka angielskiego i respekt wobec rygorystycznego systemu miejscowego prawa oraz oczekiwane w Polsce specjalizacje jak np. spawacz) wskazać należy na głęboką patologię całego procesu rekrutacji cudzoziemców do pracy w Polsce. Branża została w dużej części zdominowana przez niewiarygodne firmy zakładane często przez już mieszkających w Polsce cudzoziemców, którzy są w stanie uzyskiwać setki zezwoleń na pracę dla cudzoziemców, co zupełnie nie koresponduje ze skalą ich działalności podstawowej.
Na etapie składania wniosku o wydanie zezwolenia na pracę nie jest weryfikowany potencjał firmy i faktyczne możliwości powierzenia pracy. W tej sytuacji uzyskanie zezwolenia na pracę stało się procedurą w dużej mierze fikcyjną. Proces weryfikacji został w całości przerzucony na konsula, który zamiast sprawdzać cudzoziemca musi zajmować się sprawdzaniem pracodawcy w Polsce. Organ konsultujący podległy MSWiA sugeruje odmowy wizowe w znacznej części przypadków, tym samym zajmując krańcowo różne stanowisko niż wydający pozwolenia na pracę wojewodowie, podlegający temu samemu ministrowi. Taka sytuacja uniemożliwia prowadzenie spójnej polityki wizowej. Dodatkowo należy wskazać, że beneficjentami procesu są w głównej mierze sieci firm pośredniczących, dla aplikanta wizowego koszt uzyskania zezwoleń, opłacenia pośredników sięga nierzadko 30 tys. zł., a firmy w Polsce deklarujące zamiar zatrudnienia wskazują, że osoby, którym wydano wizę nie zawsze stawiają się do pracy. (…) Większość aplikantów to muzułmanie z Bangladeszu i należy liczyć się z konsekwencjami ich dłuższego pozostania w Polsce oraz sprowadzania rodzin”
Lewica lubi powtarzać, że nie ma związku między imigracją a przestępczością. Dane pokazują coś innego. Tym razem za przykład posłuży Hiszpania.
Imigranci pochodzący z Maghrebu (Mauretania, Maroko, Algieria, Tunezja i Libia) oraz południa Afryki już popełniają prawie 30% rozbojów z użyciem przemocy w Hiszpanii, mimo że stanowią zaledwie 2,6% populacji.
W 2022 roku odnotowano 8 010 rozbojów z użyciem przemocy, z czego 2 362 (29,4%) zostało popełnionych przez imigrantów z Afryki.
Biorąc pod uwagę, że według danych Narodowego Instytutu Statystycznego (INE), w Hiszpanii mieszka 5 579 547 cudzoziemców, w tym 1 217 706 Afrykańczyków, z populacji wynoszącej 47 615 034 osób, wynika, że imigranci afrykańscy popełniają te przestępstwa 11,5 razy częściej niż Hiszpanie.
Podobne tendencje występują również w innych kategoriach przestępstw, takich jak przestępstwa przeciwko mieniu (o 7,83% więcej niż Hiszpanie) czy rozboje z użyciem siły (o 5,62% więcej). W przypadku morderstwa i gwałtu różnice są nieco mniejsze, jednak nadal istotne (odpowiednio 4,52% i 3,28% więcej niż Hiszpanie).
Pomimo tych niepokojących statystyk, hiszpański rząd Pedra Sáncheza oraz Partia Ludowa nadal dążą do legalizacji pobytu 700 000 nielegalnych imigrantów. Jednocześnie trwają prace nad utworzeniem nowego ośrodka dla imigrantów, który ma powstać na jednym z hiszpańskich lotnisk.
Estos dias se ha intentado colar la mentira de que no existe relación entre inmigración y delincuencia Así que me he molestado en recoger los datos del instituto nacional de estadística para demostrar que SÍ EXISTE, y es BESTIAL HILO Y DATOS SOBRE INMIGRACIÓN Y DELINCUENCIA
Austriaccy dydaktycy zdecydowali się przerwać milczenie i otwarcie mówić o trudnościach, z jakimi borykają się nauczyciele i uczniowie – szczególnie w kontekście integracji uczniów z rodzin imigranckich.
Reportaż na ten temat przygotował portal krone.at. Pragnąca zachować anonimowość dyrektor zdradza, że zarządza szkołą średnią w Wiedniu, a w jej placówce uczy się ponad 800 dzieci i młodzieży. W dzielnicy, gdzie znajduje się szkoła, odsetek mieszkańców z tłem migracyjnym jest wyjątkowo wysoki. Dla 80-85 proc. uczniów język niemiecki nie jest ojczystym.
Dyrektor zwraca szczególną uwagę na trudności w komunikacji z rodzinami syryjskimi, które często nie mówią po niemiecku. – Społeczności arabskie są dla nas obecnie prawdziwym wyzwaniem – przyznaje.
Podkreśla, że choć imigracja zawsze była obecna, obecna sytuacja jest bezprecedensowa. – Jest coraz gorzej – rozkłada ręce. Mówi, że każda rozmowa z rodzicami wymaga obecności tłumacza .
Jednym z najbardziej niepokojących przypadków jest sytuacja 13-letniego chłopca w pierwszej klasie, który został już trzykrotnie zawieszony. Ostatnie zawieszenie na cztery tygodnie nastąpiło po werbalnym i fizycznym ataku na nauczyciela. Wcześniej pokazywał rówieśnikom pornografię na telefonie. Rozmowy z jego rodzicami nie przynoszą żadnych efektów.
Dyrektor zauważa, że „gdyby chodziło tylko o obelgi, nie wystarczyłoby to do zawieszenia”. – Sytuacja w szkole staje się coraz gorsza – ubolewa.
Problemy nie ograniczają się do jednej szkoły. Nauczyciele z całego Wiednia zgłaszają różnorodne incydenty, od odgrywania egzekucji w klasach po konflikty związane z różnicami kulturowymi i religijnymi. Wielu pedagogów obawia się mówić otwarcie o tych problemach z obawy przed represjami ze strony rodziców lub własnego środowiska.
Niektórzy – jak dyrektor szkoły Christian Klar – pod nazwiskiem mówią o potrzebie zmian. Podkreśla konieczność wprowadzenia jasnych zasad i oddzielenia uczniów zakłócających system od szkół ogólnodostępnych. Mówi o rosnącej fali przemocy w szkołach oraz zwraca uwagę na problem niedostatecznego przygotowania wielu dzieci do rozpoczęcia edukacji szkolnej.
– Nie chodzi tylko o przemoc. Duża część dzieci nie spełnia kryteriów gotowości szkolnej. Wielu nie potrafi zawiązać butów czy trzymać długopisu – podaje tylko niektóre z przykładów. Tego typu przypadki negatywnie wpływają na rozwój całej grupy.
====================================
MD: Przed 30-tu laty moja przyjaciółka zrezygnowała z dyrektorskiego stanowiska w szkole pod Paryżem i odeszła z “oświaty” . 90% uczniów nie rozumiało francuskiego, nie chciało się go nauczyć, ale gwałcili nauczycielki i uczniów – bezkarnie.
To ci Austriacy TERAZ te skutki polityki zauważają.. Dobre i to.
Na wniosek rządu warszawskiego w Polsce powstać ma aż 49 nowych Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC). Publicysta Rafał Ziemkiewicz zaproponował, gdzie najlepiej ulokować takie ośrodki.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że we wtorek na posiedzeniu rządu przedstawi strategię migracyjną Polski, której jednym z elementów ma być czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu. „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo. Kompleksowa i odpowiedzialna strategia migracyjna Polski na lata 2025-2030” – tak nazywa się strategia, nad którą ma pracować rząd.
Tusk oświadczył też, że rząd nie będzie respektować i wdrażać europejskich pomysłów godzących w bezpieczeństwo Polski takich jak unijny pakt migracyjny.
Z drugiej jednak strony resort rodziny w gabinecie Tuska szykuje 49 Centrów Integracji Cudzoziemców. – W 2021 roku wiceminister Szwed z PiS podpisał umowy na pierwsze centra integracji cudzoziemców. Zawnioskowano wtedy o pieniądze z Unii Europejskiej. UE te pieniądze przyznała – tłumaczył szef MSWiA Tomasz Siemoniak w rozmowie z Radiem ZET. Jak twierdził, centra te mają służyć tym imigrantom, którzy już do Polski trafili.
Na zlecenie MSWiA Komitet Badań nad Migracjami PAN przygotował badanie dotyczące migracji i polityki migracyjnej wśród podmiotów zajmujących się polityką migracyjną. Na podstawie badania powstał raport „Polityka migracyjna Polski w opiniach aktorów instytucjonalnych”, w oparciu o który miała zostać przygotowana strategia migracyjna.
Z dokumentu wynika, że badani przedstawiciele zarówno instytucji rządowych, pozarządowych, organizacji pracodawców, związków zawodowych, czy uczelni wyższych, jako wiodącą wartość przyświecającą tworzeniu polityki migracyjnej wskazywali bezpieczeństwo. Jednak kolejnymi wartościami wybranymi przez ponad połowę respondentów były prawa człowieka i humanitaryzm, dobrobyt i rozwój gospodarczy oraz spójność społeczna.
Pomysł na to, gdzie rozlokować Centra Integracji Cudzoziemców, przedstawił na portalu X Rafał Ziemkiewicz. Jeden z internautów przypomniał bowiem instrukcję „Gazety Wyborczej” przed ostatnim referendum. „«Odmawiam przyjęcia karty do głosowania». Przypominamy, co zrobić, gdy nie chcemy brać udziału w #referendum” – czytamy. Jedno z pytań dotyczyło wówczas zapory na granicy polsko-białoruskiej.
„Centra integracji imigrantów, by uniknąć problemów, trzeba budować tam, gdzie lokalna społeczność jest najbardziej życzliwa i otwarta. Czyli tam gdzie było najwięcej odmów przyjęcia kart referendalnych. To nie żadna zemsta a logika, oczywista oczywistość” – skwitował Ziemkiewicz.
Centra integracji imigrantów, by uniknąć problemów, trzeba budować tam, gdzie lokalna społeczność jest najbardziej życzliwa i otwarta. Czyli tam gdzie było najwięcej odmów przyjęcia kart referendalnych. To nie żadna zemsta a logika, oczywista oczywistość. Daj RT jeśli podzielasz https://t.co/ltnuC98MBl
Od kilku dni przetacza się w mediach, wzmocniona potępieńczym chórem, zaczerpnięta z raportu NIK, informacja o wizach dla 366 tysięcy mieszkańców Afryki i Azji.
Fakt ten bardzo zbulwersował Donalda Tuska i innych polityków. Wielu z nich dało wyraz swojemu oburzeniu na Twitterze/X.
Elektorat KO podziela oburzenie swoich politycznych idoli, którzy biadolą w mediach nad skandalem. Jednak na pytanie skoro jest to złe, to dlaczego jeszcze te osoby nie zostały, w takim razie, wydalone z Polski – Elektorat Koalicji Olaków, słysząc to pytanie, wpada w mentalny stupor.
Czy ktokolwiek słyszał chociażby o rozpoczętej procedurze eksmisji nieproszonych gości? Nie. Tymczasem proceder wpuszczania świeżutkich nachodźców zagrażających mieniu, zdrowiu i życiu Polaków, trwa w najlepsze.
Od początku 2024 do końca maja Niemcy cofnęli i „zwrócili” Polsce 7371 „migrantów”. Niezależnie od tego cały czas trwa proceder oficjalnego i nieoficjalnego przemytu od wschodniej strony.
Liczbę 7371 podał bankier.pl powołując się na dane pochodzące z Polsko-Niemieckiego Centrum Współpracy Służb Policyjnych, Granicznych i Celnych w Świecku.
W okresie od 1 stycznia do 15 września z terenu Niemiec do Polski przeniesiono 15 545 cudzoziemców, dowiedział się portal wPolityce.pl.
„Polska nie odmówiła przyjęcia żadnego cudzoziemca ze strony niemieckiej” – napisał ppłk Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy Straży Granicznej.
W ciągu ostatnich trzech miesięcy odnotowano również gwałtowny wzrost liczby zgłoszeń, gdyż od początku roku do 6 czerwca przeniesiono 290 cudzoziemców. Od czerwca samolotem przeniesiono 135 osób.
Jednak cudzoziemcy nie przyjeżdżają tylko z Niemiec. Według wPolityce, Straż Graniczna twierdzi, że inne kraje również transportowały migrantów do Polski drogą lotniczą. W ciągu ostatnich trzech miesięcy Norwegia wysłała 66, Austria 11, Estonia 9, Holandia 8, Szwecja 7, Dania 5, Islandia 5, Finlandia 4, Szwajcaria 3, Belgia 3, Luksemburg 2, Francja 1 i Malta 1.
Jest to możliwe dzięki umowom readmisyjnym między krajami UE, co oznacza, że te transfery odbywają się za pełną wiedzą i zgodą polskiego rządu.
Funkcjonariusze Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej we współpracy z funkcjonariuszami Izby Administracji Skarbowej z Zielonej Góry, zatrzymalipięciu murzyńskich, nielegalnych imigrantów i wiozących ich w kierunku Niemiec dwóch Ukraińców.
Ukraińcy przemycali czarnych nachodźców. 14 września funkcjonariusze Izby Administracji Skarbowej w powiecie sulęcińskim dokonali rutynowej kontroli jadącego w kierunku granicy z Niemcami minivana na polskich tablicach rejestracyjnych. Kierowcą samochodu okazał się 61-letni tzw. “uchodźca wojenny” z Ukrainy. W szoferce podróżował z nim jego 69-letni rodak. O dziwo, prawo jazdy Ukraińca było niepodrobione, a on sam trzeźwy. Niemniej i tak doszło do przestępstwa, gdyż w części ładownej pojazdu, funkcjonariusze znaleźli pięciu nielegalnych imigrantów, pochodzących z Kamerunu, Gwinei i Konga.
Zatrzymano wszystkie siedem osób. Powodem zatrzymania nachodźców, tj. trzech obywateli Kamerunu, jednego z Gwinei i jednego z Konga był nielegalny pobyt na terytorium RP oraz usiłowanie bezprawnego przekroczenia granicy państwowej z Polski do Niemiec we współdziałaniu z innymi osobami. Wobec wszystkich tych osób zostaną wydane decyzje nakazujące im powrót do swoich krajów pochodzenia.
Z kolei dwaj “uchodźcy wojenni” z Ukrainy zostali zatrzymanych za udzielenie pomocy w próbie nielegalnego przekroczenia granicy polsko – niemieckiej. Trafili do ośrodka zamkniętego, gdzie oczekują na wyrok oraz decyzje zobowiązujące ich do opuszczenia Polski. Dodatkowo, grożą im [hi,hi. md] wieloletnie zakazy ponownego wjazdu do strefy Schengen.
Gdy stosowne decyzje zapadną. “uchodźcy wojenni” wrócą do swojej stepowej ojczyzny.
Tylko w ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2024 roku do Unii Europejskiej napłynęło ponad 0,5 mln azylantów. Większość z nich to muzułmanie.
Dane dotyczące liczby migrantów napływających do Unii Europejskiej podała Agencja Azylancka Unii Europejskiej (EUAA) z siedzibą na Malcie. Większość z migrantów kieruje się do Niemiec – w badanym okresie zrobiły to 124 tysiące osób. Reszta przybyszów próbuje dostać się do różnych państw; oprócz krajów unijnych dane dotyczą również Norwegii i Szwajcarii.
Po Niemcach najpopularniejszymi kierunkami dla azylantów są Hiszpania (88 tys. wniosków), Włochy (85 tys. wniosków) i Francja (77 tys.).
Większość imigrantów to muzułmanie – przede wszystkim Syryjczycy i Afgańczycy. Tych pierwszych przyjechało do Unii 71 tysięcy, a drugich 45 tysięcy. W tysiącach można też liczyć migrację z takich krajów afrykańskich jak Mali, Nigeria, Maroko, Wybrzeże Kości Słoniowej czy Senegal.
Dziesiątki tysięcy migrantów przyjeżdżają też z Bangladeszu czy Pakistanu.
Wrażenie robi ponadto duża imigracja z krajów Ameryki Łacińskiej: wnioski o azyl złożyło w Unii Europejskiej prawie 40 tys. Wenezuelczyków, blisko 30 tys. Kolumbijczyków i 14 tys. Peruwiańczyków; większość z nich chce osiedlić się w Hiszpanii, część we Włoszech.
Niemcy zgodziły się otworzyć swój rynek pracy dla 250 tys. Kenijczyków – wykwalifikowanych i średnio wykwalifikowanych. Umowę w tej sprawie podpisali w piątek prezydent Kenii William Ruto i kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
W Kenii osoby poniżej trzydziestego piątego roku życia stanowią 80 proc. populacji, która wynosi około 57 mln (fot. Kate Darmody/Unsplash)
Niemcy zmagają się z poważnymi niedoborami siły roboczej w kluczowych branżach, dlatego starają się złagodzić ograniczenia wizowe, aby zachęcić wykwalifikowanych pracowników z zagranicy do pomocy w wypełnieniu luk. A przebywający z wizytą w Berlinie Ruto zaoferował pomoc, mówiąc, że podpisana umowa połączy młodą siłę roboczą Kenii z niemieckim przemysłem.
“Niemcy potrzebują siły roboczej z Europy i wielu innych krajów na całym świecie. To (podpisana umowa) może pomóc nam zrekompensować niedobór wykwalifikowanych pracowników” – powiedział Scholz.
Niemieccy eksperci twierdzą, że kraj potrzebuje około 400 tys. wykwalifikowanych imigrantów rocznie, ponieważ jego starzejąca się siła robocza się kurczy.
W Kenii natomiast osoby poniżej trzydziestego piątego roku życia stanowią 80 proc. populacji, która wynosi około 57 mln. Kraj ma też jeden z najlepszych systemów edukacji na kontynencie.
Podczas pobytu w Niemczech prezydent Ruto poprowadzi również okrągły stół z dyrektorami generalnymi niektórych z czołowych niemieckich firm. Niemcy są jednym z największych zagranicznych inwestorów w Kenii, a ponad 100 niemieckich firm prowadzi obecnie działalność w tym kraju.
Kibice Legii Warszawa kolejny raz zaskoczyli swoją oprawą meczową, która nawiązywała do kontekstów politycznych. Tym razem wywiesili wielki transparent z napisem: „Refugees welcome”. Nie był on jednak zachętą do przyjmowania do Polski grup nielegalnych imigrantów, a wręcz przeciwnie.
W sobotę piłkarze Legii Warszawa zainaugurowali swój sezon w Ekstraklasie, grając na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin. Tuż przed rozpoczęciem spotkania, kibice stołecznego klubu wywiesili wielki transparent z napisem „Refugees welcome”. Nie oznacza to jednak, że są przychylnie nastawieni do przyjmowania nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu czy Afryki.
„Refugees welcome” tzn. „Witamy uchodźców” jest tu tylko ironią, pewnego rodzaju drwiną z hasła swego czasu promowanego przez liberalne i lewicowe elity w Europie zachodniej. Na wielkim transparencie obok napisu znalazły się bowiem wizerunki trzech osób. Na pierwszym planie widać atrakcyjną kobietę z głową świni talerzu. Tuż za nią znajduje się dwóch młodych mężczyzn, którzy mają stać na straży kobiety. Jeden z nich wyposażony jest w kij bejsbolowy, a drugi w młotek.
Oprawa kibiców Legii Warszawa wywołała kontrowersje i dyskusję w mediach społecznościowych. Wielu użytkowników popierało dosadne przedstawienie stanowiska w sprawie przyjmowania nielegalnych imigrantów do Polski. Lewicowi użytkownicy krytykowali oprawę za przesłanie twierdząc, że promuje przemoc.
Na ten temat wypowiadali się również politycy. Na antenie Polsat News głos zabrał Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej. – To żadna oprawa. To jest czyste zło. To jest polityka nienawiści, która oczywiście jest stymulowana przez polityków Konfederacji i PiSu. (…) Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć. Granice zewnętrzne Unii Europejskiej muszą być chronione. Ale to nie wymaga, żeby w taki sposób traktować te osoby, które szukają lepszego życia” – powiedział Michał Szczerba.
Słowa polityka KO skomentował wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. – Kibice są świadomymi Europejczykami, którzy podróżują po Europie, czytają wiadomości, wiedzą co się dzieje. Nie potrzebują inspiracji ze strony Konfederacji, żeby zrobić oprawę, która ma jeden prosty przekaz: nie damy się sterroryzować we własnym kraju” – skonstatował lider Konfederacji.
Wystarczyło pół roku rządów Donalda Tuska, by sparaliżować obronę polskich granic. Media donoszą o nielegalnych migrantach, przedostających się do Polski przez granicę z Białorusią lub… podrzucanych nam przez Niemców!Niedawno całą Polską wstrząsnęła tragiczna śmierć 21-letniego żołnierza, zamordowanego na granicy. Co robi w tej sytuacji polski rząd? Prokuratura, kierowana przez Adama Bodnara, powołała specjalny zespół prokuratorów, który ma ścigać „przekraczających uprawnienia” żołnierzy, funkcjonariuszy Straży Granicznej i policjantów strzegących granicy polsko-białoruskiej. Grupa rozpoczęła pracę w oparciu o zgłoszenie aktywistów sabotujących skuteczną obronę naszej Ojczyzny. W tym tygodniu media informowały o dwóch wyrokach Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku, który rozpatrywał skargi migrantów z Azji i Afryki(jeden z nich twierdził, że jest homoseksualistą, który ucieka przed prześladowaniami z Etiopii…) na polską straż graniczną. Obaj, przy próbie nielegalnego sforsowania muru granicznego doznali złamań w nodze. Polskie służby okazały im pomoc, zostali bezpiecznie przetransportowani do szpitala, a następnie – jako nielegalni migranci – odesłani z powrotem na Białoruś. Lewicowi aktywiści poradzili im jednak, by złożyli skargę do sądu, a ten… stanął po stronie migrantów.Choć brzmi to niesłychanie, to rzeczywiście prawo międzynarodowe obejmuje zakaz „pushbacków” („odepchnięć”), czyli automatycznego zawracania z granicy nielegalnych migrantów, którzy przekraczają ją w niewyznaczonych do tego miejscach – także z użyciem siły. Ślepe wdrażanie tego zakazu prowadzi do dezorganizacji państwa i sabotuje skuteczną obronę granic. Tym bardziej, gdy fala migracji nie jest wynikiem kryzysu humanitarnego, ale elementem cynicznej strategii hybrydowej agresji ze strony Kremla i Mińska, które organizują i finansują strumień nielegalnej migracji.Instytut Ordo Iuris już w sierpniu 2021 roku ostrzegał, jakie będą konsekwencje braku odpowiedniego zabezpieczenia granicy i ślepego wdrażania nadużywanych traktatowych gwarancji dla migrantów. Nasi prawnicy jako pierwsi precyzyjnie wykazywali, że reżim Aleksandra Łukaszenki wykorzystuje nielegalnych imigrantów jako broń mającą zdestabilizować Polskę i całą Unię Europejską. Chociaż wówczas byliśmy osamotnieni, to polski rząd zdecydował się przeciwstawić międzynarodowym naciskom i wzniósł mur graniczny. „Broni masowej migracji” przeciwstawiły się także inne państwa naszego regionu. Dzisiaj ta postawa Polski ulega zmianie. Jak możemy być spokojni o bezpieczeństwo polskich granic, wiedząc, że nasi żołnierze i strażnicy graniczni są rozbrajani, rząd grozi im postępowaniami karnymi, sądy stają po stronie humanitarnie potraktowanych migrantów, a celebryci bezkarnie wyzywają ich od „morderców”? Skutki nacisku na funkcjonariuszy obrazuje krążący po mediach społecznościowych film z przygranicznej wsi, na którym polscy żołnierze uciekali, bezradni i zdjęci strachem, przed pijanym i wulgarnym tłumem, który zniewagami wobec funkcjonariuszy postanowił uczcić… zaślubiny dwóch aktywistek.Ale nielegalni imigranci trafiają do Polski także z… Niemiec, skąd transportują ich do nas niemieckie służby. W ten sposób do naszego kraju mogło trafić nawet 3,5 tys. migrantów, którzy według niemieckich władz mieli przybyć do Niemiec z Polski.Dlatego w trosce o bezpieczeństwo Polaków złożyliśmy do wszystkich urzędów wojewódzkich oraz Straży Granicznej wnioski w trybie dostępu do informacji publicznej, w których żądamy ujawnienia informacji o migrantach podrzucanych do Polski przez Niemców oraz o migrantach nielegalnie przekraczających granicę z Białorusią. Pytamy o ich liczbę, wiek i płeć oraz o to, gdzie są lokowani. Skierowaliśmy też w tej sprawie pismo do Ambasady Niemiec w Warszawie.
W tle krajowej polityki migracyjnej toczy się nierzetelna walka na emocje i slogany wokół bardzo skomplikowanej unijnej dyrektywy o prawach imigrantów wnioskujących o azyl, która weszła w życie 14 maja i musi być implementowana do 2026 roku w Polsce. Chodzi tu o element tzw. „paktu migracyjnego”. Aby poddać unijne prawo rzetelnej krytyce, poddajemy je wnikliwej analizie. Nie są do końca prawdziwe twierdzenia, że Unia nakazuje zapewnienie migrantom świadczeń pieniężnych wyższych niż dla Polaków. Dyrektywa przewiduje wypłacanie świadczeń zapewniających „odpowiedni poziom życia” i świadczeń wynikających z ubezpieczeń społecznych (a i to pod warunkiem podjęcia pracy i opłacania składek!). Polska może też odmówić świadczeń tym, którzy mogliby sami się utrzymać. Co prawda w preambule jest rzeczywiście mowa o tym, że celem dyrektywy jest dążenie do „porównywalnych warunków życia [migrantów] we wszystkich państwach członkowskich”, ale ten cel nie został wyrażony w twardych zobowiązaniach. W przyszłości otwiera to niebezpieczeństwo niekorzystnych orzeczeń TSUE. Ale póki co rząd ma możliwość, by tę część prawa unijnego wdrożyć zgodnie ze zdrowym rozsądkiem – i naszym zadaniem jest dopilnować, by tak właśnie się stało. Już dzisiaj niepokojący jest jednak tzw. „mechanizm solidarnościowy”, skrótowo nazywany „przymusową relokacją migrantów”. Rzeczywiście, Polska zgodziła się na obowiązek uczestnictwa w systemie relokacji migrantów w Unii Europejskiej. Co prawda zwolennicy unijnego prawa przekonują, że z przyjmowania migrantów można zwolnić się „opłatą solidarnościową” lub pomocą operacyjną dla innych państw (np. wysyłaniem i utrzymywaniem na granicy innego państwa naszych żołnierzy, albo budową i utrzymaniem obozu dla uchodźców). Jednak przemilczają, że zakres i koszt wymaganych działań zastępczych nie jest jasno określony. Łatwo można sobie wyobrazić, że z czasem cena „haraczu” za nieprzyjmowanie migrantów będzie rosnąć. Inni wskazują, że Polska znajduje się w trudnej sytuacji migracyjnej i może na podstawie paktu migracyjnego ubiegać się o zwolnienie z „mechanizmu solidarnościowego”. Znowu jednak, nasz los oddany zostanie wówczas w ręce uznaniowych decyzji urzędników w Brukseli. Nie tak powinno wyglądać zabezpieczenie narodowego interesu.Jednak Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski wydaje się nie dostrzegać ani złożoności tych problemów ani zagrożeń płynących z uznaniowości decyzji Komisji Europejskiej. Szef MSZ stwierdził niedawno, że rząd uzyskał od UE pisemne potwierdzenie, że „żadne państwo członkowskie nie będzie zmuszone do przyjęcia migrantów”. Bardzo nas to zaciekawiło. Zażądaliśmy zatem od MSZ przesłania nam owego pisemnego potwierdzenia. Rzecznik MSZ Paweł Wroński (do niedawna dziennikarz Gazety Wyborczej) odpisał, że nie ma żadnego szczególnego „pisemnego potwierdzenia”, a słowa ministra wynikały z tego, że jakoby „sam pakt [migracyjny] stanowi gwarancję, że żaden kraj Unii Europejskiej do przyjęcia uchodźców nie będzie zmuszany, będzie mógł zapłacić za ich pobyt, albo łożyć na wzmocnienie ochrony granic. To dostajemy na piśmie”. Za manipulację, jakiej dopuścił się Radosław Sikorski, nikt oczywiście nie przeprosił. Wiemy już jednak, że rząd nie otrzymał żadnego specjalnego stanowiska UE.Chcąc dalej wyjaśniać stan prawny, pracujemy nad analizą dotyczącą tego, jak pakt migracyjny wpłynie na polską politykę migracyjną. Wskażemy w niej, czy Polska według prawa UE będzie musiała przyjmować imigrantów z innych krajów UE oraz czy będzie zobowiązana do wpuszczania bez weryfikacji na swoje terytorium imigrantów usiłujących nielegalnie sforsować granicę polsko-białoruską.
Najważniejsze zostawiłem jednak na koniec. Gdy z jednej strony doświadczamy skutków „broni masowej migracji” stosowanej od kilku lat przez Rosję i Białoruś, a z drugiej przymusu migracyjnego UE dla niepoznaki nazywanego „mechanizmem solidarności” – czas przygotować raport o w pełni suwerennej polityce migracyjnej. Wychodzimy przy tym z założenia, że przez najbliższe kilka lat rząd Donalda Tuska wdroży wiele szkodliwych przepisów i szeroko otworzy granice. W tym czasie wzrośnie przestępczość, pojawią się zagrożenia związane z rosnącymi grupami obcych kulturowo migrantów, Polacy stracą poczucie bezpieczeństwa na swoich osiedlach, w swoim sąsiedztwie.Raport o polityce migracyjnej będzie zatem założeniem polityki migracyjnej dla kolejnego rządu, o ile ten będzie chciał przywrócić w Polsce normalność i bezpieczeństwo. Wskażemy w nim zasadnicze kierunki takiej radykalnej polityki naprawczej, która pozwoli jeszcze na zawrócenie Polski ze ścieżki, na którą dekady temu weszły Niemcy, Francja czy Szwecja. Poczynając od bezpieczeństwa granic, poprzez politykę „zero tolerancji” wobec drobnych wykroczeń i przestępczości, po wsparcie narodowej edukacji i kultury, właściwą politykę zatrudnienia w służbach, stanowcze wdrażanie polskiego prawa rodzinnego, a także sprawdzone metody oddziaływania na niebezpieczne, napływowe nurty Islamu. Przykład Francji czy USA pokazuje, że partie polityczne i politycy podnoszą pewne hasła, jednak nie raz brakuje im potem konkretnego programu, opracowanego przez ekspertów i rozpisanego na etapy. Zadbamy, by w Polsce właściwa polityka migracyjna stała się wspólnym projektem opozycji. Tylko masowa, zdecydowana reakcja Polaków może zmusić rządzących do zmiany polityki i realnej obrony polskich granic przed nielegalnymi imigrantami. Dzisiaj oznacza to konieczność wspólnej, skutecznej presji na rząd Donalda Tuska. W przyszłości, wdrożenie dobrze zaplanowanej i stanowczej polityki migracyjnej, jako uzupełnienia polityki rodzinnej i demograficznej. W przeciwnym razie Polska bardzo szybko zostanie zalana migrantami z obcych nam stron świata, często przywożonych z innych państw UE lub wpychanych do Polski przez wrogów ze wschodu. Bez stosownej polityki wewnętrznej oznacza to chaos, utratę poczucia bezpieczeństwa i zmiany społeczne kończące znaną nam Polskę. Wierzę, że z pomocą ludzi takich jak Pan zawrócimy Ojczyznę z tej drogi. Migracja jest bronią!Ordo Iuris od samego początku kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej nazywa sytuację po imieniu wskazując, że mamy do czynienia z hybrydową agresją na naszą Ojczyznę. Odpowiadając na bezprecedensowe w historii III RP zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, przedstawiliśmy szereg ekspertyz prawnych, w których kompleksowo przeanalizowaliśmy kryzys migracyjny pod kątem prawnym. W ten sposób analitycznie stanęliśmy na straży nienaruszalności polskich granic. W naszych publikacjach wskazywaliśmy, że Białoruś, ściągając na polską granicę migrantów z Afryki i Azji w celu wywarcia na Polskę i całą UE szantażu migracyjnego, łamie prawo międzynarodowe. W związku z tym Białoruś ponosi wyłączną odpowiedzialność za sytuację, w jakiej znajdują się szturmujący polską granicę nielegalni imigranci. Co więcej, Polska, Litwa i Łotwa mają prawo do odszkodowań od Białorusi w związku z kosztami poniesionymi w celu obrony granic państwowych. Nasze stanowisko zaprezentowaliśmy na seminarium zorganizowanym przez Rzecznika Praw Obywatelskich. Podjęliśmy interwencję przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, przed który trafiła skarga Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka złożona w imieniu nielegalnych imigrantów przeciw Polsce.Wykorzystując budowaną przez lata sieć kontaktów Ordo Iuris, we współpracy z naszymi partnerami zza granicy, zorganizowaliśmy międzynarodowe seminarium poświęcone problematyce kryzysów i szantaży migracyjnych. W trakcie wydarzenia eksperci krajowi oraz międzynarodowi z zakresu prawa międzynarodowego analizowali konsekwencje prawne kryzysów migracyjnych oraz doświadczenia różnych krajów na polu zwalczania nielegalnej imigracji. Punktem wyjścia do refleksji była książka „Broń masowej migracji: przymusowe przesiedlenia, wywieranie nacisku i polityka zagraniczna”. Jej autorka, amerykańska politolog Kelly Greenhill, jako pierwsza systematycznie przeanalizowała masową migrację jako instrument polityki państwa. Europa budzi się z szaleństwa otwartych granic
Przeciwko nielegalnej imigracji w coraz większym stopniu opowiadają się obywatele państw Europy Zachodniej. Pokazały to chociażby wyniki ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, gdzie partie postulujące radykalne ograniczenie i kontrolowanie migracji do Europy osiągnęły wysokie wyniki. Zjednoczenie Narodowe z 31,4% poparcia zwyciężyło we Francji. Z kolei w Niemczech Alternatywa dla Niemiec zajęła 2 miejsce, ciesząc się poparciem 15,9% Niemców. Dodać to tego można węgierski Fidesz (47%), a także wiele mniejszych ruchów i partii z innych krajów. Widzimy wyraźnie, że Europejczycy wyciągają wnioski z negatywnych konsekwencji nielegalnej migracji i chcą zmiany polityki migracyjnej. Krok w tym kierunku uczyniła niedawno Wielka Brytania, która przyjęła ustawę o bezpieczeństwie Rwandy, której celem jest zniechęcenie nielegalnych imigrantów do przeprawy przez kanał La Manche do Wielkiej Brytanii. Nasi analitycy poświęcili dokumentowi osobny komentarz prawny. Wskazujemy w nim, że zgodnie z nową ustawą rząd Jego Królewskiej Mości zyskuje uprawnienia do deportacji nielegalnych imigrantów do specjalnych ośrodków w Rwandzie (uznanej za kraj bezpieczny), gdzie będą oni mogli złożyć wnioski o azyl. Przyjęcie ustawy jest związane z podpisaniem traktatu pomiędzy Wielką Brytanią i Rwandą, zgodnie z którym oba kraje nawiązały współpracę dotyczącą relokacji nielegalnych migrantów z Wielkiej Brytanii do Rwandy w zamian za pomoc finansową.Zgodnie z nowym prawem deportacja będzie mogła nastąpić jeszcze przed rozpatrzeniem wniosku o azyl. Rząd Rwandy zapewnia migrantom zakwaterowanie, wyżywienie i opiekę medyczną. Osoby, które uzyskają azyl w Rwandzie będą mogły wrócić do Europy, tylko po spełnieniu określonych warunków. Nic dziwnego, że wielu samozwańczych obrońców praw migrantów protestuje. To jednak nie zatrzymało wdrażania umowy przez Wielką Brytanię. W naszej publikacji zwracamy uwagę na fakt, że wdrożone w Wielkiej Brytanii rozwiązanie budzi wątpliwości co do swojej efektywności. Niemniej ostateczna ocena jego skutków będzie zależała od jej realnego wpływu na liczbę nielegalnych imigrantów. Polskich granic można i należy bronić!Wcześniej jednak państwa Zachodniej Europy przez lata prowadziły politykę otwartych granic, naiwnie przymykając oczy na jej negatywne skutki. Symbolem polityki „Herzlich wilkommen” były słowa „damy radę” („Wir schaffen das”) wypowiedziane w 2015 roku przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel, która zaprosiła do Europy miliony nielegalnych imigrantów. Teraz Niemcy odsyłają ich do Polski… Sprzeciwiając się temu, chcemy zbadać i ujawnić skalę problemu. Nie wiemy przecież, co dzieje się z podrzucanymi nam migrantami – czy są lokowani w jakichś ośrodkach oraz czy ich pobyt w Polsce jest w jakiś sposób legalizowany. A przecież to ważne informacje dotyczące naszego bezpieczeństwa. Dlatego złożyliśmy do 16 urzędów wojewódzkich oraz Straży Granicznej wnioski w trybie dostępu do informacji publicznej. Pytamy w nich między innymi o to, ilu nielegalnych imigrantów, którzy trafili do naszego kraju z Niemiec przebywa na terenie konkretnych województw, jakie plany mają organy państwa na poradzenie sobie z tą sytuacją oraz o to, jakie konkretnie miejsca są brane pod uwagę pod kątem zakwaterowania w nich nielegalnych imigrantów. Szczegółowo dopytujemy o rozkład narodowościowy nielegalnych imigrantów, ich wiek i płeć. Żądamy podania podstawy prawnej, na której nielegalni imigranci zostali przekazani przez niemieckie służby do Polski. We wnioskach formułujemy również analogiczne pytania w kwestii migrantów, którzy nielegalnie przekraczają granicę polsko-białoruską. Pismo z żądaniem wyjaśnień w sprawie przewożenia do Polski nielegalnych imigrantów przez niemieckie służby skierowaliśmy także do Ambasady Republiki Federalnej Niemiec w Warszawie. Jeśli otrzymane odpowiedzi potwierdzą nasze przypuszczenia, ujawniając zaniedbania i łamanie prawa, podejmiemy odpowiednie kroki prawne. Jak pakt migracyjny wpływa na obronę polskich granic?Cały czas analizujemy też to, jak unijne przepisy migracyjne wpływają na sytuację Polski. Pracujemy nad publikacją na temat tego, jak pakt migracyjny wpływa na sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Poruszymy w niej temat tzw. mechanizmu solidarnościowego, w ramach którego kraje zmagające się z dużą nielegalną imigracją mają wysyłać do innych krajów nielegalnych imigrantów. Przeanalizujemy, czy w świetle prawa UE przyjęcie do Polski milionów uchodźców wojennych z Ukrainy oraz napięta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej kwalifikują nasz kraj do zwolnienia z mechanizmu solidarnościowego. W tekście poruszymy też kwestię ochrony granicy polsko-białoruskiej. Odpowiemy na zarzuty formułowane pod adresem polskich służb, które dotyczą przyjmowania wniosków o azyl składanych przez złapanych na nielegalnym przekraczaniu granicy imigrantów. Obecnie Straż Graniczna, wojsko i policja nie przyjmują wniosków azylowych od nielegalnych migrantów. Poruszymy też temat tzw. „pushbacków” („odepchnięć”), czyli odsyłania migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę.Wcześniej opublikowaliśmy analizę dotyczącą polityki migracyjnej UE. Zwróciliśmy w niej uwagę, że mechanizm solidarnościowy, który stał się podstawą polityki migracyjnej wspólnoty, nie znajduje dostatecznych podstaw w traktatach unijnych.Wykazaliśmy, że największym problemem unijnej polityki migracyjnej jest brak zdecydowanego rozróżnienia pomiędzy uchodźcami a imigrantami ekonomicznymi, na czym korzystają nielegalni imigranci. Zaprezentowaliśmy nasze rekomendacje w sferze polityki migracyjnej. Chcemy między innymi, aby migranci nielegalnie przekraczający granicę nie mogli otrzymać azylu w krajach UE. Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk.
Wspólnie zatrzymajmy nielegalną imigrację Spójność etniczna i kulturowa Polski jest wartością, której musimy bronić. Świadczą o tym przykłady krajów Zachodniej Europy, które naiwnie dopuściły do napływu niekontrolowanej, masowej nielegalnej imigracji licząc, że zdobędą tanią siłę roboczą. W rezultacie dziś rodowici Francuzi, Niemcy, Brytyjczycy czy Szwedzi drżą o swoje bezpieczeństwo. Na tle Zachodu Polska wciąż jest krajem bezpiecznym. Polacy nie lękają się wychodzić wieczorem i w nocy na ulice miast. Dlatego musimy zrobić wszystko, co tylko w naszej mocy, aby obronić nasze bezpieczeństwo. Nie będziemy jednak mogli podjąć żadnych działań bez pomocy ludzi takich jak Pan – polskich patriotów, którzy kochają naszą Ojczyznę. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie opisanych powyżej działań. Każde z nich wiąże się bowiem z określonymi kosztami. Pomoc żołnierzom, policjantom i pogranicznikom, którym oferujemy pomoc prawną Ordo Iuris, wymaga każdorazowo drobiazgowego zbadania sprawy oraz będzie wiązać się z koniecznymi podróżami. Szacujemy, że koszt pojedynczego postępowania w obronie obrońców granic nie będzie mniejszy niż 12 000 zł. Przygotowanie analizy poświęconej temu, jak pakt migracyjny wpływa na polską politykę migracyjną, wymaga zarezerwowania 10 000 zł. Tylko posiadając rzeczowe argumenty, możemy wygrać starcie prawne z radykałami, którzy żądają otwarcia polskich granic i wpuszczenia wszystkich nielegalnych migrantów. Przed nami wielkie wyzwanie przygotowania raportu opisującego politykę zawracania Polski z niebezpiecznej ścieżki „multikulturalizmu” i masowej imigracji, na którą prowadzi nas rząd Donalda Tuska. Szerokie prace mają charakter nowatorski, bo dotąd środowiska suwerennościowe w Europie często ograniczały się do politycznych haseł (deportacje) i sloganów. Tymczasem, przyszły polski rząd chcemy wyposażyć w gotowe do wdrożenia mechanizmy i przepisy, które uczynią Polskę przyszłości na nowo bezpieczną dla nas i dla naszych dzieci. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli stanowczo sprzeciwiać się nielegalnej imigracji. Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk Z wyrazami szacunku
P.S. Nasi przodkowie przez setki lat bronili polskich granic, niepodległości oraz tożsamości nawet w najtrudniejszych warunkach. Jeśli dziś nie zatrzymamy masowego napływu do Polski nielegalnych imigrantów z obcych nam kulturowo regionów świata, to Polska jaką znamy przestanie istnieć. Bezpieczna Ojczyzna stanie się tylko odległym, mglistym wspomnieniem, które już nie wróci. Zastąpi ją rzeczywistość wiecznego niepokoju o bezpieczeństwo swoje i najbliższych, którzy będą mogli w każdej chwili paść ofiarą agresywnych przybyszów, nie wahających się zabijać polskich żołnierzy. Nie możemy na to pozwolić. Dlatego jeszcze raz bardzo proszę Pana o wsparcie działań Ordo Iuris w obronie granic naszej Ojczyzny. Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia. Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji. Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris
Zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, organizowania nielegalnej migracji i finansowania terroryzmu usłyszy 33-letni Syryjczyk, który w ramach ekstradycji został przekazany do Polski – poinformowała Straż Graniczna.
„Mężczyzna był organizatorem nielegalnej migracji z Białorusi przez Polskę do krajów Europy Zachodniej. Razem z innymi osobami z uzyskanych w ten sposób środków finansowych przekazał do organizacji terrorystycznych co najmniej 30 mln dolarów” – poinformował w środę rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. SG Dariusz Sienicki.
Syryjczyk był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania i został pod koniec kwietnia zatrzymany w Niemczech w ramach działań koordynowanych przez Europol realizowanych jednocześnie w ośmiu krajach Europy. W ubiegłym tygodniu w ramach ekstradycji został przekazany do Polski.
Według ustaleń funkcjonariuszy Straży Granicznej od marca 2021 r. do listopada 2023 r. grupa, którą kierował Syryjczyk, zorganizowała przerzut z Białorusi do Polski i innych krajów Europy Zachodniej co najmniej 3,5 tys. osób, głównie z Syrii, Jemenu i z Iraku.
Jako lider grupy przestępczej 33-latek odpowiadał również za rozliczenia finansowe w gotówce i w kryptowalutach. „Według szacunków przez portfele kryptowalutowe należące do członków grupy przestępczej przetransferowano około 581 mln dolarów amerykańskich, z czego 30 mln dolarów trafiło do organizacji terrorystycznych: zbrojnego skrzydła Hezbollahu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu” – powiedział Sienicki.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Nadbużański Oddział Straży Granicznej pod nadzorem Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie