Ale, q…., przełom!! Na granicy zatrzymano murzyna z Sierra Leone z lewą kartą pobytu w Polsce. Został zawrócony do Niemiec !!!

Na granicy zatrzymano murzyna ze Sierra Leone z lewą kartą pobytu w Polsce. Został zawrócony do Niemiec

20.11.2025 https://nczas.info/2025/11/20/na-granicy-zatrzymano-murzyna-ze-sierra-leone-z-lewa-karta-pobytu-w-polsce-zostal-zawrocony-do-niemiec/

murzyn imigrant karta pobytu sierra leone sg straz graniczna
NCZAS.INFO | Zatrzymany przez SG murzyn ze Sierra Leone i lewa karta pobytu / fot. Komenda Główna SG (kolaż)

Straż Graniczna zatrzymała przy granicy z Niemcami murzyna, którego zawrócono do Niemiec. Miał podrobioną kartę pobytu w Polsce.

W Jędrzychowicach funkcjonariusze z Placówki Straży Granicznej w Zgorzelcu i Żandarmeria Wojskowa zatrzymały 18 listopada pasażerów autokaru. Jechał on z Paryża do Warszawy.

Podczas kontroli zatrzymano 26-letniego murzyna. Był obywatelem Sierra Leone. Pokazał funkcjonariuszom polską kartę pobytu, która okazała się być fałszywa.

„Dokument wzbudził podejrzenia funkcjonariuszy, a szczegółowe sprawdzenie wykazało, że karta pobytu nie posiadała właściwych zabezpieczeń. W trakcie rozpytania cudzoziemiec przyznał, że kupił kartę za pośrednictwem internetu” – czytamy na stronie Komendy Głównej SG [pisownia oryg. – red. nczas].

Ponadto murzyn nie miał żadnego innego dokumentu, który uprawniałby go do wjazdu do Polski ani pobytu w kraju.

„26-latek usłyszał zarzut posłużenia się sfałszowanym dokumentem jako autentycznym, przyznał się do winy, potwierdzając zamiar wykorzystania zakupionej w internecie karty pobytu w celu przedostania się na teren Polski. Cudzoziemca przekazano w ramach readmisji stronie niemieckiej” – czytamy w komunikacie SG.

Europie grozi wojna domowa autochtonów z imigrantami

DŻIHAD W EUROPIE W CIĄGU 3 MIESIĘCY!?

Jarek Kefir 13 listopada 2025

DŻIHAD W EUROPIE W CIĄGU 3 MIESIĘCY!?

Europie grozi wojna domowa autochtonów z imigrantami

☪️🚫 Prof. David J. Betz: „W ciągu 3 miesięcy Europie grozi wojna domowa.” J

est to naukowiec z King’s College w Londynie, który od lat bada dynamikę konfliktów wewnętrznych i społeczną erozję państw zachodnich. Jego najnowsze analizy są jak dzwon pogrzebowy dla Zachodu – sygnał, że kończy się epoka stabilności, a zaczyna czas niekontrolowanych, wewnętrznych erupcji gniewu. Betz mówi wprost: przyszłość nie należy do klasycznych wojen między narodami, ale do „wojen hybrydowych wewnątrz społeczeństw”, gdzie przeciwnikiem nie jest obce państwo, lecz sąsiad, współobywatel, a nawet członek rodziny.

Europa – ta sama, która przez dekady głosiła pokój, demokrację i dobrobyt – zaczyna przypominać statek dryfujący po wzburzonym oceanie historii, bez steru i bez kapitana.

Najbardziej zagrożona jest Wielka Brytania, kraj, który sam siebie rozmontował. Zderzenie etnicznego tygla z ideologiczną histerią, imigracyjny chaos, upadek klasy średniej i rosnąca bieda – to wszystko tworzy mieszankę wybuchową. Betz ostrzega, że tam, gdzie jeszcze niedawno ludzie kłócili się o podatki czy brexit, dziś zaczynają się nienawidzić z powodów tożsamościowych. Francja? Tam płonie już od dawna – od banlieues po Paryż. Szwecja, niegdyś symbol ładu i neutralności, tonie w fali przemocy, gangów, stref no go i desperacji. W tych krajach coś się wypaliło – duch społeczny, który łączył ludzi, zastąpiło plemienne „my” i „oni”.


☪️🚫 Upadek iluzji systemowych

➡️ To, co jeszcze niedawno było nazywane „teorią spiskową”, dziś jest rzeczywistością. Upadek zaufania do instytucji, przenikanie korporacyjnych interesów do polityki, powszechne poczucie zdrady i bezsensu – to nie są już pojedyncze symptomy, lecz pełnoobjawowa choroba systemu. Demokracja, która miała być szczytem ewolucji politycznej, staje się atrapą. Ludzie widzą, że ich głos nic nie znaczy, że rządzą ci sami – bez względu na wybory, bez względu na partie. W efekcie całe społeczeństwa cofają się w stronę archaicznych emocji: gniewu, zemsty, przetrwania.

Młode pokolenie już się w tym nie odnajduje. Coraz bardziej przypomina zbiorowość odłączonych jednostek – pozornie połączonych siecią, a w rzeczywistości rozpadających się od środka. Depresja, anhedonia, ucieczka w wirtualność i ideologie, które zastępują sens – to są objawy cywilizacji, która się wypaliła. Zachód jest dziś jak człowiek po długiej, destrukcyjnej euforii – zmęczony, cyniczny, pozbawiony kierunku.

Polska, jak pisze Betz, jeszcze trzyma się na powierzchni. Ale to złudzenie. Bo gdy zaczyna walić się system, nie ma już bezpiecznych przystani. Jeśli dojdzie do otwartego przesilenia w Londynie, Paryżu czy Sztokholmie, fala uderzeniowa dotrze i tutaj. Nie przez czołgi, ale przez gospodarkę, przez chaos informacyjny, przez panikę i masowe migracje. Jesteśmy częścią europejskiego ciała, które właśnie zaczyna się rozkładać – a rozkład nie zna granic. Na szczęście tę gangrenę będzie można odciąć na linii Odry, zaś w Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście stworzy się na jakiś czas silnie zmilitaryzowane „strefy dekontaminacji lewactwa.”


☪️🚫 Stadium globalnego upadku systemowego

➡️ To, co dzieje się dziś w Unii Europejskiej, nie jest chwilowym kryzysem, który minie jak burza. To proces geologiczny, powolny, nieodwracalny. Erozja sensu, erozja zaufania, erozja kultury. Świat, który znaliśmy – z jego zasadami, mediami, autorytetami – właśnie umiera. W jego miejsce rodzi się coś nowego, ale niekoniecznie lepszego. Być może nadchodzą czasy, w których społeczeństwa Zachodu staną się laboratoriami nowej formy wojny – wojny domowej XXI wieku, prowadzonej nie karabinami, lecz informacją, emocją i nienawiścią.

Być może to, co obserwujemy, to nie koniec cywilizacji, lecz koniec złudzeń. Koniec wiary, że można budować świat bez duchowego fundamentu, oparty tylko na konsumpcji, ideologii i rozrywce. Europa – ta dumna, racjonalna, oświecona – być może właśnie płaci rachunek za własną pychę. A gdy fundament pęka, nie wystarczy już polityka. Zostaje tylko pytanie: czy z ruin tego świata narodzi się coś nowego, czy też zostaniemy już na zawsze w epoce gniewu i upadku?

Bo tak się kończy mobilizacja nihilizm i wolna amerykanka – przechyleniem wahadła dziejów w drugą stronę, na prawo.

Drastyczny spadek poparcia wobec przyjmowania Ukraińców

Bloomberg wyraża zaniepokojenie, a wraz z nim także polskojęzyczne media. Tyczy się to spadku entuzjazmu u Polaków, którzy mieliby nie wyrażać już takiej chęci jak na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej w sprawie pomocy Ukraińcom. Od Bloomberga dowiadujemy się więc o tym, że wsparcie Polski dla Ukraińców załamuje się w niebezpiecznym momencie. Nic dziwnego, gdy obecnie wedle CBOS-u Ukraińskich uchodźców chciałoby przyjmować zaledwie 48 proc. Polaków, podczas gdy w 2022 r. miało to być 94 proc. Praktycznie więc nastąpił spadek o połowę, co jest klęską proukraińskiej linii politycznej w Polsce.

Koniec wielkiej miłości

Polsat alarmuje, że rośnie wrogość wobec Ukraińców. Połowa Polaków uważa, że pomoc wobec tego kraju jest zbyt duża. Jak więc głosi tytuł w tym jednym z głównych mediów “fala poparcia się wyczerpała”. Oprócz spadku poparcia wobec przyjmowania uchodźców z Ukrainy, rośnie również głos sprzeciwu, gdyż przeciwników jest 45 proc. “Polska policja poinformowała, że ​​w 2024 roku w Polsce odnotowano 651 przypadków przestępstw popełnionych na obywatelach Ukrainy z powodu ich narodowości, a w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku – 477”. Polsat wskazuje, że oprócz tego wybory prezydenckie wygrał Karol Nawrocki, który prezentuje stanowisko odmienne od rządowego. On to zawetował ustawę, która przyznawać miała świadczenie 800 plus każdej rodzinie ukraińskiej. Sprzeciwił się do tego przystąpieniu Ukrainy do NATO oraz Unii Europejskiej. Tradycyjnie mówi się w tym przypadku o wykorzystywaniu tych nastrojów przez Rosję i jej propagandę.

Winni sami Ukraińcy oraz uległa Polska

Tym czasem przecież nie brakuje przesłanek, aby wskazać że to sama Ukraina daje dużo powodów do tego aby z upływem czasu zniechęcać do siebie coraz więcej Polaków. Banderyzm jako oficjalna ideologia kraju, co najmniej dziesiątki miliardów złotych pomocy dla Ukrainy w formie sprzętu wojskowego, czy też darmowej opieki zdrowotnej dla Ukraińców Polsce, ostatnia sprawa z żołnierzami ukraińskimi leczącymi się w szpitalu w Stalowej Woli, obrażanie w prymitywny sposób polskiego prezydenta przez ukraińskiego prezydenta Witalija Mazurenkę nie mogły pozostać bez odpowiedzi zwykłych Polaków. To przekłada się na wyniki sondaży. To przecież ledwie część tego jak nieadekwatnie do wielkości pomocy reaguje Ukraina wobec Polski i Polaków. Z drugiej strony poraża uległość polskich władz zarówno poprzedniego rządu Zjednoczonej Prawicy, jak i obecnej uśmiechniętej koalicji. A jednocześnie odsyła się ludzi ze szpitali, gdyż brakuje pieniędzy na koniec roku na świadczenia zdrowotne, podczas gdy pieniądze znajdują się na pomoc naszemu sąsiadowi. Wielu do dzisiaj zapewne pamięta o tym jak Łukasz Jasina deklarował, że jesteśmy “sługami narodu ukraińskiego”. Najwidoczniej przekroczona została pewna granica, a polskojęzycznym mediom pozostało zamiast krytykować rząd i brak wdzięczności wobec naszej ofiarności ze strony ukraińskich władz przykrywać to jakimiś rzekomymi intrygami ze strony rosyjskiej propagandy. Tak jakby na codzień nie było propagandy ukraińskiej, amerykańskiej, brytyjskiej czy niemieckiej. Nie mówiąc już o okładaniu się propagandą przez medialne ośrodki związane z dwoma głównymi ugrupowaniami, de facto zgodnie działającymi zgodnie z interesem ukraińskim, a nie polskim.

Bartłomiej Doborzyński 

Lekarze ze wschodu nie znali polskiego, pacjent zmarł. „To niepoprawne politycznie”

Lekarze ze wschodu nie znali polskiego, pacjent zmarł. „Niepoprawne politycznie”

10.11.2025 https://nczas.info/2025/11/10/lekarze-ze-wschodu-nie-znali-polskiego-pacjent-zmarl-niepoprawne-politycznie/

Krew
NCZAS.INFO | Krew. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

Nieznajomość języka polskiego, błyskawiczne specjalizacje trwające kilka miesięcy i brak podstawowej wiedzy o procedurach ratunkowych.

Tragiczna śmierć pacjenta we Wrocławiu odsłoniła mroczną stronę zatrudniania zagranicznych lekarzy w Polsce. „To patologia” – grzmi dr Paweł Wróblewski.

Jak ujawnia portal tuwroclaw.com, białorusko-ukraińska ekipa w jednej z pracowni diagnostycznych we Wrocławiu nie potrafiła się dogadać z pacjentem, bo nie znała dobrze polskiego.

Nie dowiedziała się, że miał kiedyś wstrząs anafilaktyczny. Dostał kontrast. Doznał wstrząsu. Załoga pracowni nie wiedziała, co z nim robić. Nie wiedzieli, jak zadzwonić na pogotowie. Pacjent zmarł” – czytamy.

=======================

Sprawę skomentował dr Wróblewski, szef dolnośląskiego sanepidu i prezes Dolnośląskiej Rady Lekarskiej.

Cały system wpuszczania lekarzy ukraińskich był i niestety dalej jest patologicznystwierdził Wróblewski. Podkreślił, że problemem nie jest niechęć do medyków ze Wschodu, lecz fundamentalne różnice w systemach edukacji. – Na Ukrainie specjalizację robi się czasami w kilka miesięcy – zaznaczył.

Za najpoważniejsze zagrożenie Wróblewski uważa barierę językową. Komentując dramatyczne zdarzenie z Wrocławia podkreślił, że słaba znajomość języka polskiego nie pozwala przeprowadzić kluczowego wywiadu medycznego. W jego ocenie, niedawne wprowadzenie wymogu znajomości języka polskiego na poziomie B1 to „zdecydowanie za mało”, by prowadzić specjalistyczną rozmowę o zdrowiu i życiu pacjenta.

Podkreśla, że o tych problemach niewiele się mówi, bo to „niepoprawne politycznie”, ale to nie oznacza, że problemu nie ma.

Oficjalnie: prawie 45 procent pierwszoklasistów w Wiedniu nie zna języka niemieckiego. Getta nachodźców.

Oficjalnie: prawie 45 procent pierwszoklasistów w Wiedniu nie zna języka niemieckiego

https://pch24.pl/oficjalnie-prawie-45-procent-pierwszoklasistow-w-wiedniu-nie-zna-jezyka-niemieckiego

(Wrzesień 2015 roku, akcja „Klauni dla uchodźców” na wiedeńskim dworcu kolejowym Wien Westbahnhof. Fot. Petra Rautenstrauch / Anzenberger / Forum)

================================

Blisko 45 procent wiedeńskich pierwszoklasistów nie zna języka niemieckiego – poinformowały władze austriackiej stolicy. Siedem lat temu było to niewiele ponad 30 procent.

Z raportu opublikowanego we wtorek przez Urząd Miasta Wiednia, wynika, że spośród 16,7 tys. uczniów, którzy we wrześniu tego roku rozpoczęli naukę w pierwszej klasie w wiedeńskich publicznych szkołach podstawowych, 7 386 zostało zakwalifikowanych jako osoby z wyjątkowymi trudnościami w nauce.

Zgodnie z oficjalną definicją oznacza to, że dzieci takie nie posiadają wystarczającej znajomości języka niemieckiego, pozwalającej na pełny udział w zajęciach. Odsetek pierwszoklasistów w tej kategorii wynosi zatem około 44,2 proc., podczas gdy jesienią 2018 r. było to „zaledwie” 30,5 proc.

Radna miasta Wiednia ds. edukacji Bettina Emmerling wyjaśniła w rozmowie z dziennikiem „Der Standard”, że jednym z czynników, które doprowadziły do tej sytuacji, był niewątpliwie napływ migrantów. – Czy to z Syrii, czy z Ukrainy: osoby przybywające do Austrii już bardzo rzadko mówią po niemiecku – podkreśliła polityk. Dodała, że kolejna przyczyna to brak asymilacji znacznej części azylantów.

– Większość uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi – 60,9 procent – urodziła się w Austrii – powiadomiła radna, powołując się na dane za ubiegły rok. Media zauważają, że oznacza to, że wiele dzieci migrantów dorasta w odizolowanych społecznościach, gdzie w dużej mierze radzą sobie bez języka niemieckiego.

Zdaniem wiceburmistrza Wiednia Christopha Wiederkehra, problem jest o wiele bardziej złożony. – Pandemia koronawirusa sparaliżowała wsparcie językowe, zapewniane przez personel zewnętrzny w przedszkolach na prawie dwa lata, a smartfony uciszyły wiele rodzinnych rozmów. Do tego dochodzi oszczędność poprzednich rządów federalnych, które finansowały zbyt małą liczbę pracowników wspierających naukę języka niemieckiego – tłumaczył polityk w rozmowie z gazetą.

Władze podejmują określone działania, licząc na poprawę sytuacji. Większe środki przeznaczono m.in. na zatrudnienie dodatkowych nauczycieli, wspomagających naukę języka niemieckiego w przedszkolach. Z kolei władze federalne planują wprowadzenie obowiązku uczęszczania przez uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi na obowiązkowe zajęcia w czasie wakacji oraz wydłużenie obowiązku przedszkolnego do dwóch lat.

Źródło: PAP RoM

Czy Polacy w końcu doczekają się ochrony przed imigracją?

Kacper Kita: Czy Polacy w końcu doczekają się ochrony przed imigracją?

https://pch24.pl/kacper-kita-czy-polacy-w-koncu-doczekaja-sie-ochrony-przed-imigracja

(Oprac. PCh24.pl)

Polska debata dotycząca imigracji przypomina tę zachodnią – wielu polityków jest ostrych retorycznie, by zgrywać „twardzieli” przed wyborcami, ale za ich słowami nie idą czyny. Mimo dwóch lat od przegranych wyborów i oczywistych faktów, które leżą na stole, czołowi przedstawiciele PiS-u dalej powielają kłamliwe twierdzenie, że legalna imigracja jest dobra i bezpieczna, a problem jest tylko nielegalna. Ostatnio zrobił to Jacek Sasin. Z drugiej strony mamy też pierwsze światełko w tunelu – problem łatwej ścieżki do uzyskania w Polsce obywatelstwa w końcu przełożył się na projekty legislacyjne, w tym rządowy. MSWiA zapowiada ogólnonarodową debatę na ten temat. Konsekwentna presja na polityków ma sens, nawet jeśli efekty nie przychodzą od razu.

Grozi nam depolonizacja

Imigracja to fundamentalne, egzystencjalne wyzwanie dla Polski. Jeśli pozwolimy politykom masowo osiedlać cudzoziemców, Polacy będą stopniowo tracić kontrolę nad własnym terytorium. W Londynie rdzenni Brytyjczycy są dziś wyraźną mniejszością – według oficjalnego spisu ludności w 2021 r. stanowili 37%.

Nie ma żadnego [dobrego] powodu, by tak samo nie było w przyszłości w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu.

Zmiana demograficzna w Wielkiej Brytanii, Francji czy Szwecji nie dokonała się w sposób otwarty – politycy mydlili oczy społeczeństwom, najpierw mówiąc im, że masowa imigracja jest niewielka, czasowa i opłacalna gospodarczo, a z czasem przechodząc do twierdzeń, że mleko się rozlało, proces jest nieodwracalny i musimy nauczyć się w żyć w społeczeństwie wielokulturowym.

W Polsce także żaden z kolejnych rządów nie zadeklarował otwarcie, że jego celem jest stopniowa depolonizacja Polski. W praktyce ludność naszego państwa staje się jednak coraz bardziej różnorodna narodowościowo i religijnie. Najpierw spiralę sprowadzania taniej siły roboczej rozkręcił PiS, obecnie kontynuuje to PO. Jedni i drudzy nie mówią Polakom prawdy o swoich działaniach. W 2023 r. Donald Tusk sprytnie przejął narrację antyimigracyjną, pokazując hipokryzję rządu PiS-u, gardłującego o pakcie migracyjnym czy ochronie granicy z Białorusią, ale jednocześnie gotowego otwierać Polskę na tysiące przybyszów z najbardziej egzotycznych kierunków, w tym państw muzułmańskich. Krytyka PiS-u w tej sprawie pomogła też zbudować się Konfederacji.

Choć od przegranych przez PiS wyborów minęły już dwa lata, partia Jarosława Kaczyńskiego dalej rżnie głupa w tej sprawie. Jedynie pojedynczy politycy, jak Janusz Kowalski czy Zdzisław Krasnodębski, są w stanie publicznie powiedzieć złe słowo o legalnej imigracji. PiS zorganizował niedawno marsz wyłącznie przeciw „nielegalnej imigracji”. Tej samej narracji trzymają się jego czołowi przedstawiciele.

W sierpniu Przemysław Czarnek – intensywnie kreujący się na prawą flankę PiS-u i powszechnie wymieniany jako możliwy premier przyszłego rządu koalicyjnego z Konfederacją – publicznie chwalił się, że osobiście wydawał wiele zgód na pobyt imigrantom jako wojewoda lubelski. „Nie przypominam sobie, by w czasach, gdy wydawałem zgody jako wojewoda, pojawiały się problemy takie jak te, które spotykają Europę Zachodnią w wyniku nielegalnej imigracji” – przekonywał w Polsat News Czarnek. Twierdzenie, że problemy spotykają Europą Zachodnią w wyniku nielegalnej imigracji, jest niezwykle ordynarnym, wielokrotnie dementowanym kłamstwem i na tym etapie nie da już się twierdzić, że nieświadomym. Najgłośniejsze zamachy terrorystyczne w rodzaju Charlie Hebdo w 2015 r., Nicei w 2016 r. czy Southport w 2024 r. przeprowadzali legalni imigranci i ich potomkowie, podobnie było z masowymi gwałtami na dziewczynkach dokonywanych przez Pakistańczyków z brytyjskim obywatelstwem. Przemoc legalnych imigrantów dotarła już też niestety do naszego kraju – vide próba zabicia Polaka w Śremie i niedawne morderstwo w Nowem. Sam fakt ogromnej zmiany struktury narodowościowej państw zachodnich jest wynikiem przede wszystkim legalnej imigracji.

Czemu Czarnek, Sasin i inni popierają imigrację?

Czarnek deklarował też – „Będę ostatni który będę przeciw przyjmowaniu studentów z zagranicy na polskich uczelniach. Wszystkie uczelnie na całym świecie biją się o studentów także z zagranicy. Mamy przyjąć absurdalne hasła – stop także legalnej imigracji – wyrzucić z Polski zagranicznych studentów, zamknąć polskie uczelnie, które są także polskimi przedsiębiorstwami? No trochę rozumu”. To niezwykle niebezpieczne twierdzenie. Uczelnia nie jest przedsiębiorstwem takim jak polska firma sprzedająca jedzenie, części samochodowe czy cokolwiek innego – niczego nie produkuje. Nie ma powodu, by polskie uczelnie kształciły masowo obcokrajowców – do Polski nie trafiają przecież największe talenty, tacy wyjeżdżający do USA czy W. Brytanii.

Mierzymy się natomiast z problemem wykorzystywania wiz studenckich jako sposobu dostania się do UE, a niekiedy także dyskryminacją polskich studentów jako mniej opłacalnych. Zyskuje imigrant, zarabia uczelnia, traci Polska. Uczelnie utrzymujące się z czesnego obcokrajowców owszem, należy zamknąć – skoro podobno brakuje nam rąk do pracy, to ich pracownicy z pewnością długo nie będą bezrobotni.

Poruszam ten wątek szerzej, ponieważ tłumaczy taką a nie inną postawę niektórych polityków. Przecież obrona imigracji się nie opłaca – dlaczego więc w nią wchodzić? Były minister Czarnek – za którego rządów liczba zagranicznych studentów na polskich uczelniach przekroczyła 100 tysięcy osób – wywodzi się ze środowiska akademickiego i zapewne po prostu odpowiada mu, że jego koledzy na takim „biznesie” zarabiają. Afirmatywne podejście do legalnej imigracji wyrażali publicznie w ostatnich tygodniach także Joachim Brudziński czy Mariusz Błaszczak, a do doborowego grona dołączył kilka dni temu Jacek Sasin. Były wicepremier napisał: „Niebywale zuchwały i kłamliwy jest spin koalicji 13 grudnia, wspieranej przez część Konfederacji od Mentzena. Zestawiać to, że polscy przedsiębiorcy legalnie zatrudniali sprawdzonych pracowników z zagranicy, z tym, że Niemcy naspraszali nielegalnych, często agresywnych migrantów, których dziś nam podrzucają – to szczyt manipulacji. Panie Mentzen, w praktyce nie atakuje pan PiS-u, tylko polski biznes, któremu brakuje rąk do pracy. To jest ta pana wolnorynkowa, liberalna polityka?”.

Wpis Sasina jest doskonałą egzemplifikacją znanego zjawiska retorycznej inflacji ws. nielegalnej imigracji, która ma przykryć bierność lub poparcie dla zmiany struktury narodowościowej innymi metodami. Niektórzy politycy uwielbiają nazywać jednych imigrantów agresywnymi bestiami i potworami, by rzucić „mięso” dla odbiorców i grać „twardzieli” – ich słowa nie przekładają się jednak na praktykę albo są sprytnym kamuflażem.

Twierdzenie, że nielegalni są z zasady agresywni, a wszyscy legalni bezproblemowi, jest absurdalne dla każdego myślącego człowieka – tym bardziej znając wieloletnie doświadczenia Europy Zachodniej. Imigrantom nielegalnym można najprędzej zarzucić głupotę – polska wiza była za rządów ministra Sasina et consortes tak łatwa do dostania, że trzeba było być frajerem, by próbować przedzierać się do Polski przez granicę z Białorusią. Wyjątkowo niezdarna jest skądinąd próba podzielania Konfederacji – akurat to Krzysztof Bosak i Ruch Narodowy temat legalnej imigracji podnosili już w 2018 r., długo zanim stał się nośny. Sasin kłamie też, że wszyscy pracownicy z zagranicy byli „sprawdzani”. W polskim prawie nie funkcjonuje nawet tak podstawowa procedura jak weryfikacja, czy dany imigrant nie popełniał przestępstwa w kraju pochodzenia. Podrzucanie imigrantów przez Niemcy to poważny problem, ale jest ich dużo mniej niż tych, którzy wjeżdżają legalnie.

Wypowiedź byłego wicepremiera dobrze tłumaczy przyczyny takiej postawy. Wiceprezes PiS otwarcie deklaruje, że chce obsługiwać przede wszystkim życzenia konkretnej grupy interesu – tej części przedsiębiorców, która zamiast normalnie rozwijać swoje firmy zatrudniając Polakom na godnych warunkach czy automatyzując pracę, chcą by politycy sprowadzali dla nich tanią siłę roboczą. Jeśli tacy politycy wrócą do władzy, można się więc spodziewać dalszego powielania drogi Europy Zachodniej. Tak jak robi to Platforma, która z kolei wykreowała bajkową opowieść o „setkach tysięcy wiz sprzedanych przez PiS”, w praktyce robiąc to samo co poprzednicy i wydając podobnie wiele pozwoleń dla imigrantów z egzotycznych kierunków. Tusk też kamufluje to przez „mocną” retorykę ws. granicy czy paktu migracyjnego – które oczywiście są także bardzo poważnymi zagrożeniami, ale nie wyczerpują zagadnienia.

Uda się zatkać dziurę obywatelstwa?

W tej beczce dziegciu jest też jednak łyżka miodu. W ciągu ostatnich tygodni wszystkie czołowe siły w Polsce opowiedziały się za zaostrzeniem kryteriów przyznawania polskiego obywatelstwa. Piszącemu te słowa daje to sporo satysfakcji, bo podnosił temat od lat w mediach i artykułach. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przedstawiło swoje propozycje wydłużenia go do 8 lat, wprowadzenia testu obywatelskiego sprawdzającego znajomość historii i kultury Polski i zobowiązania do podpisania aktu lojalności wobec polskiego państwa.

Swój projekt w sprawie wydłużenia minimalnego czasu pobytu zgłosił prezydent Nawrocki. PiS zaproponował oprócz tego m. in. wymóg znajomości języka polskiego na C1 (obecnie ledwie B1), niekaralności w Polsce, niekorzystania z pomocy socjalnej i pozytywnej opinii od miejscowego komendanta policji. Kierunek jasno poparła też Konfederacja, która już w 2023 r. proponowała moratorium na przyznawanie obywatelstwa.

Politycy nie mogą dłużej ignorować zagrożenia nabycia polskiego obywatelstwa przez tysiące, a w dalszej perspektywie potencjalnie nawet miliony imigrantów i ich potomków, co oznaczałoby nabycie przez nich pełnych praw politycznych i socjalnych. Pamiętajmy, że przyznając obywatelstwo jednemu cudzoziemcowi, przyznajemy je automatycznie wszystkim jego potomkom. Co z tego, że dziadek był miły i pracował, jeśli wnuki będą nie cierpieć Polski, a w świetle prawa będą takimi samymi Polakami jak my?

Ponadto Polska jest jednym z niewielu krajów UE, w których nie ma procedury odebrania obywatelstwa imigrantowi, który je nabył – śmiejemy się z Francji czy Szwecji, a tam jest to praktykowane. Co więcej – uniemożliwia to nasza konstytucja. Niezbędna wydaje się zatem zmiana ustawy zasadniczej. Nie jest to kaprys publicysty – o możliwości takiej nowelizacji konstytucji mówił już dwa miesiące temu szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki.

Docelowo należy dążyć do tego, by polskie obywatelstwo mieli tylko ludzie naprawdę będący Polakami. Przykłady rzeczywistego wychowania na Polaka osoby niemającej żadnego polskiego pochodzenia nie są częste i to tylko ich powinna dotyczyć procedura przyznania obywatelstwa.

Dla Polaków dużo ważniejsze, czy będziemy mieli własne państwo dla siebie i swoich rodzin, niż jak będzie nazywał się premier czy minister. Nie możemy pozwolić politykom wciągnąć nas w plemienną wojnę, w której odsunięcie Tuska od władzy będzie celem samym w sobie. Zmiana – zdecydowanie tak, ale jakościowa i przemyślana.

Kacper Kita

Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy, mordercy pozostają bezkarni.

Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy pozostają bezkarni

04.11.2025 tysol/niemcy-nie-maja-kontroli-nad-migrantami-przestepcy-pozostaja-bezkarni

„Problem przestępczości migrantów w Niemczech wymknął się spod kontroli” – pisze portal European Conservative, wskazując jednocześnie na bezkarność dokonujących przestępstw migrantów.

Zdjęcie ilustracyjne Niemcy nie mają kontroli nad migrantami. Przestępcy pozostają bezkarni

Zdjęcie ilustracyjne / Polizei NRW Viersen

——————————

Od 2015 r. obywatele Syrii popełnili 135 000 przestępstw – co odpowiada jednemu przestępstwu co 39 minut.

==============================================================

Morderca pozostał bezkarny

Portal przytacza jedną z licznych krwawych historii z udziałem migrantów:

W rozsądnym kraju byłoby nie do pomyślenia, aby morderstwo dwuletniego chłopca pozostało faktycznie bezkarne. A jednak właśnie to dzieje się w Niemczech. W styczniu tego roku 28-letni afgański azylant – Enamullah Omarzai – przeprowadził brutalny atak na grupę małych dzieci będących na wycieczce z przedszkola w parku w Aschaffenburgu w Bawarii. Dużym kuchennym nożem zaczął dźgać dwójkę dzieci – dwuletniego chłopca z Maroka i dwuletnią dziewczynkę z Syrii. Jedna z nauczycielek oraz dwóch przechodniów próbowali interweniować, umożliwiając ucieczkę pozostałemu nauczycielowi i dzieciom. Podczas walki jednej nauczycielce złamano rękę, a obu mężczyzn dźgnięto nożem. Chłopiec i 41-letni mężczyzna zmarli na skutek odniesionych obrażeń.

European Conservative informuje, że zabójca nie poniósł odpowiedzialności karnej za swoje czyny, ponieważ – jak stwierdzono podczas procesu – cierpiał na ciężką chorobę psychiczną i słyszał w głowie głosy, które nakazywały mu atakować dzieci

Migranci terroryzują miasta

Przypadkowe ataki migrantów są obecnie niemal rutyną. W marcu Drezno było terroryzowane przez 23-letniego Irakijczyka, który rzekomo w ciągu zaledwie kilku dni dokonał napaści na tle seksualnym na wiele ofiar. Mężczyzna, Ismail A., jest oskarżony o nękanie kobiety, chwycenie za tylną część ciała 17-letniej dziewczynki, a nawet próbę wyrwania plecaka 10-letniej dziewczynce, zanim miał obmacywać jej udo. W areszcie groził tłumaczce, ostrzegając, że „zastrzelę cię, uderzę cię w cipkę, zabiorę do piekła” – pisze portal. Również ten przestępca nie poniósł odpowiedzialności karnej.

Skala przestępstw

Autorka artykułu podkreśla, iż skala problemu wymknęła się spod kontroli. Przytacza dane z ubiegłego roku, z których wynika, że mimo iż obcokrajowcy stanowią zaledwie 15% populacji Niemiec, [Już tyle !! md] to na nich przypada 35% przestępstw związanych z przemocą seksualną. Szczególnie Syryjczycy stanowią oszałamiającą część wszystkich przestępstw. Od 2015 r. obywatele Syrii popełnili 135 000 przestępstw – co odpowiada jednemu przestępstwu co 39 minut.

Brak reakcji władz

Publicystka zauważa, że nie ma w zasadzie żadnej reakcji politycznej na problem przestępczości migrantów. Wskazuje jednocześnie na problemy z deportacją takich osób ze względu na to, że w swojej ojczyźnie „nie są w stanie prowadzić godnego życia”.

Ochrona społeczeństwa zawsze musi być na pierwszym miejscu, a nie jakieś niejasne pojęcia „praw człowieka” A prawa nie powinny być traktowane jako opcjonalne – konkluduje European Conservative.

Europa zagrożona

Niemcy nie są jedynym europejskim krajem, który ma problemy z przestępczością migrantów. Analogiczna sytuacja jest bowiem zarówno w Szwecji, jak i Francji.

Lawinowy napływ młodych Ukraińców do Polski. Decyzja Zełenskiego wszystko zmieniła

Lawinowy napływ młodych Ukraińców do Polski. Decyzja Zełenskiego wszystko zmieniła

30.10.2025 https://nczas.info/2025/10/30/lawinowy-naplyw-mlodych-ukraincow-do-polski-decyzja-zelenskiego-wszystko-zmienila/

Młodzi Ukraińcy.
NCZAS.INFO | Młodzi Ukraińcy – zdj. ilustracyjne. / Fot. PAP/EPA

Polska mierzy się z gwałtownym wzrostem liczby młodych Ukraińców przekraczających granicę. Po tym, jak prezydent Wołodymyr Zełenski pod koniec sierpnia poluzował dla nich ograniczenia wyjazdowe, do Polski przybyło już blisko 100 tysięcy mężczyzn w wieku 18-22 lata.

Z danych Straży Granicznej wynika, że średnio dziennie aż 1600 Ukraińców w tym przedziale wiekowym przekracza granicę z Polską.

[A dlaczego ich wpuszczają? md]

O ile od stycznia do końca sierpnia 2025 roku granicę przekroczyło 45 300 Ukraińców w tym wieku, o tyle po decyzji Zełenskiego licznik gwałtownie przyspieszył.

W ciągu zaledwie dwóch miesięcy (od 26 sierpnia) liczba ta wzrosła do 98 500. Zmiana ukraińskiego prawa, pozwalająca mężczyznom z tej grupy wiekowej na opuszczenie kraju mimo stanu wojennego, jest odpowiedzią na napięcia społeczne i kryzys demograficzny w Ukrainie. [No słusznie: Jak brakuje ludzi, to trzeba młodych wyrzucać z kraju… MD]

W Polsce rosnąca obecność mężczyzn w wieku poborowym staje się punktem zapalnym. Konfederacja wystosowała oświadczenie, w którym zaapelowała o niewpuszczanie ich do kraju, argumentując, że „Polska nie może dalej być przystanią dla tysięcy mężczyzn, którzy powinni bronić swojego kraju, a kosztami własnej dezercji obciążają polskiego podatnika”.

Równie gorąco jest w Niemczech – część Ukraińców w wieku 18-22 lata traktuje Polskę jako kraj tranzytowy. Z danych wynika, że w październiku do Niemiec wjeżdża od 1400 do 1600 młodych Ukraińców tygodniowo. W połowie sierpnia, przed decyzją Zełenskiego, było to ok. 20 osób tygodniowo.

Premier Bawarii Markus Soeder (CSU) ostrzegł, że „solidarność wymaga jasnych reguł”. Jeszcze dosadniej wyraził się Jürgen Hardt (CDU), który stwierdził, że Niemcy „nie mają żadnego interesu w tym, by młodzi Ukraińcy spędzali czas w Niemczech zamiast bronić swojego kraju”. Prawicowa AfD domaga się wstrzymania wszelkich wypłat dla Ukraińców.

Głosy „w obronie solidarności” są coraz cichsze, choć wciąż obecne. Sebastian Fiedler z SPD apelował o cierpliwość, podkreślając, że „nie jest zadaniem Niemiec decydowanie, których młodych ludzi Ukraina wysyła na wojnę”.

Czy imigranci to problem w Niemczech? Kanclerz Merz się nie hamuje. „Problem w krajobrazie miejskim, proszę zapytać córki”

Czy imigranci to problem w Niemczech? Kanclerz Merz się nie hamuje. „Problem w krajobrazie miejskim, proszę zapytać córki”

24.10.2025 nczas/czy-imigranci-to-problem-w-niemczech-kanclerz-merz-sie-nie-hamuje

NCZAS.INFO | Kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Foto: PAP/DPA
NCZAS.INFO | Kanclerz Niemiec Friedrich Merz. Foto: PAP/DPA

– Proszę zapytać córki […]. Podejrzewam, że otrzyma pan dość jasną i jednoznaczną odpowiedź – powiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz dziennikarzowi, który pytał, czy powinien przeprosić imigrantów.

Niemcy prowadzą obecnie dość mocną politykę przeciwko nielegalnej imigracji. Jednocześnie w ostatnim czasie kanclerz Merz wskazał, że należy zająć się też ogromną ilością legalnych imigrantów i uruchomić masowe deportacje.

W minionym tygodniu w Niemczech wybuchła afera, której kanclerz się jednak nie poddał. Podczas wizyty w Poczdamie Merz powiedział, że liczba imigrantów – użył określenia „uchodźcy”, ale wiadomo, że chodzi o imigrantów – którzy przybywają do Niemiec w maju spadła.

– Ale oczywiście nadal mamy ten problem w krajobrazie miejskim i dlatego minister spraw wewnętrznych pracuje obecnie nad umożliwieniem i przeprowadzeniem repatriacji na bardzo dużą skalę – powiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz.

Słowa te wywołały oburzenie w społeczeństwie nafaszerowanym politpoprawnością. Wynikało z nich bowiem, że imigranci nie są ubogaceniem, lecz „problemem”. Ponadto deportacje na dużą skalę – tu ładnie nazwane „repatriacją” – to raczej domena AfD, niż rządzącej koalicji.

Niemieckie media oczekiwały przeprosin ze strony Merza, jednak ten nie tylko ich nie wystosował, lecz dolał oliwy do ognia. W poniedziałek Merz odpowiadał na pytania dziennikarzy w siedzibie swojej partii w Berlinie. Dziennikarze pytali m.in., co sądzi o krytyce na swój temat za słowa o imigrantach i czy chciałby je odwołać lub „kogoś przeprosić” albo „czy kanclerz musi przeprosić migrantów w Niemczech”.

– Nie wiem, czy ma pan dzieci. A jeśli wśród nich są córki, to proszę zapytać córki, co mogłem przez to powiedzieć. Podejrzewam, że otrzyma pan dość jasną i jednoznaczną odpowiedź – odpowiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz.

– Nie mam nic do odwołania. Przeciwnie i to podkreślam: Musimy tu coś zmienić. Nad tym pracuje minister spraw wewnętrznych i będziemy to wdrażać – stwierdził Merz.

– Wielu mówi to samo, ocenia i osądza. Jeszcze raz: zapytajcie swoje dzieci, zapytajcie swoje córki, zapytajcie znajomych i krewnych. Wszyscy potwierdzą, że to problem. Najpóźniej od zapadnięcia zmierzchu – powiedział w odpowiedzi na kolejne pytanie.

„Deutsche Welle” jest oburzone postawą kanclerza.

„Kanclerzowi chodzi o to, że w niemieckich miastach jest problem z wysoką przestępczością, nękaniem, a nawet napaściami na tle seksualnym. Problem ze śmieciami i zaniedbaniem. Zwłaszcza po zmroku. A jeśli Merz – jak sam twierdzi – nie ma w tej kwestii nic do odwołania, to jego zdaniem w dużej mierze winni za te warunki są migranci i uchodźcy. W końcu zmniejszenie liczby uchodźców to właśnie polityka, którą minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt z bawarskiej chadecji CSU ma realizować w imieniu kanclerza” – wyjaśnia redakcja, najwyraźniej nie wierząc, że imigranci – także legalni – mogą zostać uznani za problem.

Pytanie, czy i u nas w końcu zostanie to jasno stwierdzone przez rządzących?

Prevost o migrantach z Afryki: „Ratowanie rozbitków to nie ideologia, ale Ewangelia”

Prevost o migrantach z Afryki:

„Ratowanie rozbitków to nie ideologia, ale Ewangelia”

Data: 23 ottobre 2025Author: Uczta Baltazara babylonianempire/prevost-o-migrantach-z-afryki-ratowanie-rozbitkow-to-nie-ideologia-ale-ewangelia

PRZEMÓWIENIE OJCA ŚWIĘTEGO LEONA XIV DO UCZESTNIKÓW ŚWIATOWEGO SPOTKANIA RUCHÓW LUDOWYCH

Aula Pawła VI

Czwartek, 23 października 2025 r.

(…) Najważniejsze jest dla mnie, aby wasza służba była ożywiona miłością. Znam podobne rzeczywistości i doświadczenia w innych krajach, prawdziwe przestrzenie wspólnotowe pełne wiary, nadziei, a przede wszystkim miłości, która pozostaje największą z cnót (por. 1 Kor 13,13). Kiedy bowiem tworzymy spółdzielnie i grupy robocze, aby nakarmić głodnych, zapewnić schronienie bezdomnym, ratować rozbitków, opiekować się dziećmi, tworzyć miejsca pracy, zapewnić dostęp do ziemi i budować domy, musimy pamiętać, że nie tworzymy ideologii, ale naprawdę żyjemy Ewangelią.

(…) Na koniec chciałbym poruszyć kwestię bezpieczeństwa. Państwa mają prawo i obowiązek chronić swoje granice, ale powinno to być zrównoważone moralnym obowiązkiem zapewnienia schronienia. W przypadku nadużyć wobec bezbronnych migrantów nie mamy do czynienia z legalnym egzekwowaniem suwerenności narodowej, ale raczej z poważnymi przestępstwami popełnianymi lub tolerowanymi przez państwo. Podejmowane są coraz bardziej nieludzkie środki – wręcz celebrowane politycznie – aby traktować owych „niepożądanych” jak śmieci, a nie jak ludzi. Chrześcijaństwo natomiast odwołuje się do Boga miłości, który czyni nas wszystkich braćmi i siostrami i wymaga od nas, abyśmy żyli jak bracia i siostry. (…)

Całość papieskiego wystąpienia pod adresem: https://www.vatican.va/content/leo-xiv/it/speeches/2025/october/documents/20251023-movimenti-popolari.html https://www.vaticannews.va/it/papa/news/2025-10/papa-leone-xiv-movimenti-popolari-incontro-roma-vaticano.html

===========================

mail:

Pomijając już nawet ten aspekt, że nie jest to ratowanie rozbitków
którym ot, przytrafiło się nieszczęście na pełnym morzu — tylko
wyławianie z wody łazików i pasożytów, którzy pchają się do Europy „na
socjal” — otóż nawet, jeśli nie wspomnieć o tym, to zawsze można
„uratować”, nakarmić, napoić, po czym… odesłać [ciupasem!! md] „do domu”.
Leon XIV nie powinien być niezadowolony
— 
Z.B.

Robert Bąkiewicz odpowiada na atak: Kosy na sztorc!

Robert Bąkiewicz odpowiada na atak: Kosy na sztorc!

23.10.2025 tysol/robert-bakiewicz-odpowiada-na-atak-kosy-na-sztorc

Robert Bąkiewicz zareagował na atak ze strony m.in. premiera Donalda Tuska i jego ministrów Radosława Sikorskiego oraz Marcina Kierwińskiego. „Cała lewacka szczujnia ruszyła z bezpardonowym atakiem” — napisał na platformie X lider Ruchu Obrony Granic.

Robert Bąkiewicz podczas wiecu PiS 11 października 2025 r.  Robert Bąkiewicz odpowiada na atak: Kosy na sztorc!

Robert Bąkiewicz podczas wiecu PiS 11 października 2025 r. / PAP/Radek Pietruszka


Wystąpienie Roberta Bąkiewicza na wiecu PiS 

Sprawa dotyczy wiecu PiS z 11 października, kiedy protestowano przeciwko nielegalnej migracji. Głos zabrał wówczas również zaproszony Robert Bąkiewicz. — Nie bójcie się prokuratur, sądów, ci ludzie zapłacą za to cenę. I ta droga na Grunwald musi być taka, że sprawiedliwość musi zapaść, że te chwasty trzeba z polskiej ziemi powyrywać i napalm na tę ziemię rzucać, żeby nigdy nie odrosły — powiedział.

Rzucił też hasło „kosy na sztorc!”.

Sikorski: „Faszysta używa faszystowskiego języka” 

Radosław Sikorski, autor m.in. słynnego stwierdzenia o „dożynaniu watahy”, komentował wówczas: „Nie dziwi mnie to, że faszysta używa faszystowskiego języka. Dziwi tylko to, że trybunę udostępnia mu główna partia opozycyjna”.

Szef MSWiA Marcin Kierwiński nazwał wystąpienie „nienawistnym” i poinformował o reakcji prokuratury, która z urzędu podjęła czynności.

Natomiast premier Donald Tusk powiązał nawet wypowiedź Bąkiewicza z próbą podpalenia budynku z siedzibą PO.

Bąkiewicz: „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”

Robert Bąkiewicz odniósł się do opinii członków rządu.

„Uderz w stół, a nożyce się odezwą” — mówi przysłowie. Gdy powiedziałem, że chwasty trzeba powyrywać z polskiej ziemi i nie dopuścić do ich powrotu („napalm rzucić…”), cała lewacka szczujnia ruszyła z bezpardonowym atakiem. Na czele tej nagonki stanęli naczelni hejterzy — Donald Tusk i, jak zwykle niezbyt trzeźwy, Marcin Kierwiński — a ich bezmyślni wyznawcy zawtórowali wyciem pełnym oburzenia. – napisał na platformie X.

Wytknął przy tym wcześniejsze określenia oburzonego premiera i jego ministrów.

„Oczywiście, co innego, gdy mowę ‚miłości’ wygłaszał Tusk, mówiąc o wieszaniu, albo inny arbiter elegancji, Sikorski, wzywający do ‚wyrzynania watahy’ — nie mówiąc już o ‚humanitarnym’ strząsaniu szarańczy czy ‚medycznym’ pokonaniu sepsy przez Owsika. Ton dyskursu publicznego nadają ‚sześćdziesięciolatkowie’ — zawsze ‚młodzi, wykształceni, z wielkich miast’. To oni przekształcili język debaty w bełkot meneli. Ważne, by z odpowiednim namaszczeniem wyrażać potępienia dla tych, którzy mają być potępieni, i wygłaszać pochwały wobec samych siebie”. 

„Powiedziałem bez owijania w bawełnę”

Robert Bąkiewicz wyjaśniał następnie zdecydowany ton swojej wypowiedzi z 11 października.

„Powiedziałem wprost — bez owijania w bawełnę — że król jest nagi, bo dziś Polska, tak jak w I Rzeczypospolitej, jest rozkładana od środka przez ludzi działających na rzecz obcych interesów. Wtedy jurgieltnicy i konfederaci nie ponieśli konsekwencji, a ich zdrada otworzyła drogę do rozbiorów i upadku państwa. Dziś musi być inaczej. Obecni zaprzańcy — politycy, część elit akademickich, medialnych i samorządowych — osłabiają naród, rozkładają państwo od środka i wyprzedają jego suwerenność”.

— podkreślił i dodał, że „to nie są abstrakcje, ale konkretni ludzie”.

„Niszczą naszą moralną i kulturową spójność, blokują strategiczne inwestycje, bronią zdegenerowanych sędziów, niszczą polski kod kulturowy w edukacji, pozbawiają młodzież dzieł kształtujących tożsamość narodową, odbudowują niemiecką narrację na ziemiach odzyskanych, podkopują fundamenty bezpieczeństwa Polski, promują postawy sprzeczne z naszą tradycją i przykładają rękę do demograficznej katastrofy naszego narodu. Tak jak w epoce saskiej państwo trawiła zdrada i sprzedajność, tak dziś mamy nowych kolaborantów. Tym razem jednak muszą ponieść odpowiedzialność. Historia nie może się powtórzyć”. — zaznaczył lider ROG.

„Każdy naród ma prawo nazywać zło złem”

Bąkiewicz podkreślił, że „każdy naród ma prawo się bronić. Ma prawo nazywać zło złem i dobro dobrem”.

Mamy obowiązek przeciwstawiać się działaniom, które godzą w naszą tożsamość, kulturę, wiarę i suwerenność. Dziś w Polsce zło rozpleniło się niczym chwasty — jeśli nie staniemy do walki, scenariusz z końca XVIII wieku z pewnością się powtórzy. Należy więc w sposób dobitny atakować zdradzieckie postawy i stosowanie mocnych metafor jest jak najbardziej na miejscu”.

„Kosy na sztorc!”

„Nie dajmy się zastraszyć! Działajmy w sposób godziwy, lecz odważny — nie obawiajmy się słów, które jasno opisują rzeczywistość. Miejmy w sobie siłę, męstwo i determinację w działaniu! Kosy na sztorc!” — podsumował Robert Bąkiewicz.

Szwajcaria byłaby oazą ładu, gdyby nie imigranci

Szwajcaria byłaby oazą ładu, gdyby nie imigranci?

17.10.2025 https://nczas.info/2025/10/17/szwajcaria-bylaby-oaza-ladu-gdyby-nie-imigranci/

Szwajcaria Flaga
Flaga Szwajcarii. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay

W Szwajcarii 62% wyroków skazujących wydanych przez sądy w 2024 r. dotyczyło cudzoziemców. Wśród skazywanych obcokrajowców dużą część stanowili np. Algierczycy. 4 października Federalny Urząd Statystyczny (FSO) opublikował dane dające jasny przegląd wyroków wydanych w tym kraju według narodowości.

Szwajcarzy przodują w rankingu, co specjalnie nie dziwi, bo to ciągle ich kraj, chociaż w wielu przypadkach może chodzić o „naturalizowanych” Szwajcarów, czego już statystyka nie ujmuje. W sumie w 2024 roku skazano 33 088 osób, z czego 12 642 obywateli Szwajcarii.

Jeśłi porównamy dane z liczbą ludności w każdej społeczności, okaże się, że prawdziwym liderem przestępczości są… Gruzinie. 2,06% skazanych obywateli tego kraju na w sumie niewielką diasporę. Tuż za nimi plasują się obywatele Angoli (2,05%), co oznacza znacznie wyższy wskaźnik niż „średnia szwajcarska” wynosząca 0,18%. Nadreprezentacja obcokrajowców w tych statystykach jest oczywista i powinna skłaniać do pewnych wniosków także w innych krajach.

Algierczycy z kolei zajmują drugie miejsce po Szwajcarach w liczbach bezwzględnych. Obywatele tego kraju zapracowali sobie na 1888 spraw sądowych dotyczących mężczyzn i 22 kobiet. Na dalszych miejscach plasują się Francuzi (1721) i Włosi (1518).

Jeśli chodzi o przestępstwa związane z „życiem i nietykalnością cielesną ”, na 4299 skazanych osób znalazło się 1999 Szwajcarów, którzy wyprzedzili Portugalczyków (229), Francuzów (199) i Włochów (196). Statystyka narodowościowa zmienia się jednak już przy wyrokach skazujących za kradzieże i zniszczenie mienia. Dotyczy to 15 972 osób, w tym 1600 Algierczyków (51 stałych rezydentów), następnie Rumunów (1174) i Francuzów (878).

Za przestępstwa seksualne wśród 1105 skazanych znajduje się 705 Szwajcarów, wyprzedzając Portugalczyków (51), Niemców (40) i Włochów (35). FSO precyzuje, że dane te nie uwzględniają kontekstu społecznego, ale pokazują, że niektóre narodowości, pomimo niewielkiej liczebności, są nadreprezentowane w szwajcarskich więzieniach.

Źródło: Valeurs

Leon XIV obnaża się: Wzywa do otwartości wobec migrantów płynących łodziami i szukających lepszego życia

Leon XIV wzywa do otwartości wobec migrantów

płynących łodziami i szukających lepszego życia

5 października 2025 https://pch24.pl/leon-xiv-wzywa-do-otwartosci-i-przyjecia-migrantow-plynacych-lodziami-w-poszukiwaniu-lepszego-zycia

(Leon XIV, fot. EPA/FABIO FRUSTACI

Papież Leon XIV zachęcił do odnowienia w sobie żaru powołania misyjnego. Jednocześnie zwrócił uwagę na konieczność otwartości, akceptacji czy przyjęcia migrantów, którzy szukają lepszego, bezpiecznego życia.

Podczas homilii głoszonej w ramach jubileuszu świata misyjnego i migrantów, papież zwrócił uwagę na konieczność odnowienia w sobie żaru powołania misyjnego. Dodał, że może się on wyrażać przez niesienie radości i pociechy Ewangelii, także tym, którzy przeżywają trudności. W tym gronie znajdują się – jak wskazał – migranci, którzy opuścili swoją ojczyznę.

Leon XIV wyraził przekonanie, że dzisiaj w historii Kościoła rozpoczyna się nowa era misyjna. Nie jest to już wyruszanie do dalekich krajów, aby tam prowadzić działalność misyjną, lecz jest to otwarcie się na migrantów, którzy przybywają do naszych krajów.

 „Te łodzie, które mają nadzieję dostrzec bezpieczny port, w którym mogą się zatrzymać, i te oczy pełne niepokoju i nadziei, które szukają stałego lądu, do którego można by przybić, nie mogą i nie powinny spotkać się z chłodem obojętności lub piętnem dyskryminacji!” – stwierdził papież, apelując o przyjęcie, współczucie i solidarność wobec imigrantów.

„Nie tyle chodzi tutaj o „wyruszenie”, ile o „pozostanie”, aby głosić Chrystusa poprzez przyjmowanie, współczucie i solidarność: pozostać, nie chroniąc się w wygodzie naszego indywidualizmu; pozostać, aby spojrzeć w twarz tym, którzy przybywają z odległych i udręczonych krajów,; pozostać, aby otworzyć przed nimi ramiona i serca, przyjąć ich jak braci, być dla nich obecnością pocieszenia i nadziei” – wskazywał Leon XIV w swojej homilii.

Nawiązując do pierwszego czytania dzisiejszej liturgii (Ha 1, 2-3; 2, 2-4) Leon XIV zauważył, że krzyk cierpienia towarzyszy człowiekowi od samego początku, ale prorok wskazuje, iż zło będzie miało swój kres i nadejdzie zbawienie. Zaznaczył, że wiara nie tylko pomaga nam przeciwstawiać się złu, wytrwać w dobru, ale także przemienia nasze życie tak, że staje się ono narzędziem zbawienia, które Bóg nadal chce realizować w świecie. Dokonuje się ono, gdy troszczymy się o cierpienie bliźniego, „gdy służymy Ewangelii i braciom, nie dążąc do własnych korzyści, lecz jedynie po to, aby nieść światu miłość Pana” – wskazywał papież.

Leon XIV zapewnił o swoim wsparciu misjonarki i misjonarzy, a także zapewnił migrantów, że zawsze są mile widziani.

[W Watykanie da im mieszkanie i jedzenie? MD]

Źródło: KAI Oprac. WMa

Czwarty model migracji. Śmieciowy. Polska w roli ochotnika na króliczka doświadczalnego

Czwarty model migracji. Polska w roli ochotnika na króliczka doświadczalnego

#eksperyment #migracja #Polska

(fot. Hencer Olivia /astock.adobe.com)

Na świecie istnieją trzy główne modele polityki migracyjnej. Polska, na poły jako króliczek doświadczalny, na poły jako ochoczy wolontariusz, staje się właśnie pionierem czwartego. Czyni to ku własnej zgubie.

Nie było w ostatnich latach bardziej istotnej kwestii niż odpowiednia polityka migracyjna. Nie były nią zmiany geopolityczne, transformacje gospodarcze ani nawet zmiany klimatu. To polityka migracyjna, pozornie niezauważalna, sunąca wolno niczym góra lodowa, doprowadza do zmian tak nieodwracalnych, że kiedy obejrzeć się za siebie i spojrzeć uważnie, można zobaczyć, jak pozostawia ze sobą cmentarzyska państw i cywilizacji. Dziś nie musimy już grzebać w prehistorii, bo zmiany te zachodzą na naszych oczach w czasie rzeczywistym.

Dzieje się tak z bardzo prostego powodu: to ludzie tworzą kraje, które zamieszkują, nie zaś na odwrót. Nie można mówić o nowych Niemcach, nowych Francuzach czy nowych Polakach bez automatycznej zgody na to, że zgadzamy się także na nowe Niemcy, nową Francję i nową Polskę – które być może będą się tak samo nazywać, ale ze starymi krajami o tej nazwie będą miały tyle wspólnego co zamek w drzwiach z zamkiem królewskim, czyli samą nazwę (po polsku nazywamy takie słowa homonimami).

Wesprzyj nas już teraz!

25 zł

50 zł

100 zł

Gdybyśmy na przykład wszystkich Norwegów przenieśli do Nigerii, a Nigeryjczyków do Norwegii, to w przeciągu kilku pokoleń Norwegia przestałaby być najzasobniejszym i najnudniejszym państwem Europy, a Nigeria przestałaby być targanym zamachami terrorystycznymi siedliskiem korupcji i zmarnowanych szans. Państwa to ludzie.

Nieuchronność migracji?

Powiedzieliśmy sobie, że procesy migracyjne przebiegają wolno, często niezauważalnie; że są niczym majestatyczny rejs góry lodowej. Ale także, podobnie jak w przypadku góry lodowej, widzimy zaledwie cząstkę zjawisk związanych z migracją, tak jak widzimy tylko czubek tego, co kryje się pod wodą. Często słyszymy, że migracja jest świetna, bo dzięki niej można się najeść do syta pysznej chińszczyzny, i kto nie lubi muzyki latynoamerykańskiej…

Ale migracja oznacza nieporównanie więcej niż tylko widzialne ornamenty kulturowe. Te inne zjawiska suną w naszym kierunku niezauważone, ciche, ukryte pod spokojną powierzchnią wody. To na nich rozbijają się nasze społeczeństwa; niełatwo je wykryć ze względu na stopniowe tempo i rozległe ramy czasowe, w których działają, co z kolei sprawia, że mogą spowodować o wiele bardziej rozległe zniszczenia niż krótkie, ale zauważalne kryzysy (jak na przykład dramatyczny, ale krótkotrwały napływ uchodźców z Ukrainy w roku 2022).

Mówimy o zmianach przybierających formę rutynowych zdarzeń, które stają się zakorzenione jako domyślne cechy w systemie, a nie wyjątkowe i przyciągające uwagę wiadomości. We Francji gazety już nie donoszą o bójkach na noże. Gdyby to robiono, zabrakłoby w nich miejsca. Przestępczość jest tam częścią codziennego życia.

Obie cechy procesów migracyjnych, czyli ich relatywna powolność i niezauważalność sprawiają, że społeczna debata na temat migracji oraz uwzględnienie jej w systemie politycznym danej wspólnoty jest bardzo trudne, zwłaszcza w warunkach demokracji elektoralnej, która przede wszystkim uzależniona jest od cyklicznych kaprysów i krótkiej pamięci elektoratu. Jeżeli już myślimy o migracji, to najczęściej w kategoriach kryzysu, jak w 2015 lub w 2021 roku. Kryzys zaś (termin pochodzący od greckiego słowa krisis, który pierwotnie oznaczał czas podejmowania decyzji lub osądu) powszechnie rozumie się jako nagłe wydarzenie lub serię wydarzeń, które wyrządzają znaczną szkodę w stosunkowo krótkim czasie.

Konwencjonalne obrazy kryzysu migracyjnego często przywołują sceny łodzi przybywających na Lampedusę, osób tłoczących się na granicach lub przepełnionych ośrodków dla azylantów. Jest to błąd wynikający ze skupiania się na widowiskowych aspektach zjawiska. Kryzysy migracyjne są w istocie stopniowe, narastające i rozproszone, a nie spektakularne; są raczej wynikiem trwających procesów, a nie ich zerwania. Stanowią polityczne wyzwanie – co wynika z wrodzonej krótkowzroczności demokracji – w którym politycy często inicjują działania, których nie są w stanie ukończyć (cóż szkodzi obiecać) lub podejmują inicjatywy bez konieczności stawienia czoła konsekwencjom swoich działań (za cztery lata nie będziemy już rządzić).

Jeśli przyjrzymy się ostatnim pięćdziesięciu latom demokratycznej polityki w Europie, staje się niezaprzeczalne, że chociaż nikt wyraźnie nie głosował za masową migracją (ba, wielu głosowało przeciwko niej) i żadna partia polityczna nie umieściła jej w swoim programie wyborczym, lodowa góra migracji sunęła jak gdyby nigdy nic. Takie podejście nasyca wszelkie debaty o przyszłości naszych narodów – naszych wspólnot politycznych – poczuciem nieuchronności, które przesłania potencjalne alternatywy. Utopijna eschatologia przyszłości migracyjnych służy jako model argumentacyjny, źródło autorytetu normatywnego i mocy transformacyjnej, która wpływa na polityczne, moralne i kulturowe aspekty współczesnych społeczeństw. Migracja zawsze była, jest i będzie. Innego modelu nie będzie.

Trzy modele

Nie jest to prawda. Istnieją trzy różne modele polityki migracyjnej i warto je rozróżniać. Pierwszy model, nazwijmy go rodzinnym, jest tym, co pozwoliło Europie na dojście do szczytu swojej potęgi. W rodzinie inwestuje się przede wszystkim we własne dzieci i o nie się dba. Oczywiście, ich koledzy i koleżanki czasem wpadają w odwiedziny, czasem zjedzą z nami posiłek albo nawet zostaną na noc, ale nie wprowadzają się nagle do salonu, twierdząc, że tutaj jest im lepiej niż u własnych rodziców, bo tata jest alkoholikiem.

Model rodzinny szybko jednak ustąpił miejsca modelowi drużyny piłkarskiej. Zaczęliśmy mówić naszym dzieciom:

– Piotrusiu, twoje oceny z matematyki pozostawiają wiele do życzenia, dostałem właśnie do wglądu świadectwo małego Li z Pekinu i postanowiliśmy z mamą, że to jednak jemu będziemy opłacać dodatkowe zajęcia, a potem czesne na najlepszej uczelni, na jaką się dostanie. Podobnie nasze państwa, zaczęły ściągać do siebie najlepszych z całego świata, co sprawiło, że rodzime populacje musiały konkurować już nie tylko ze sobą nawzajem, ale ze wszystkimi, którym chciało się stanąć do takich zawodów. Narody przestały być rodzinami, stały się drużynami piłkarskich gwiazd, jak Real Madryt.

Problem w tym, że gwiazdy są trudne do zdobycia i trudne w utrzymaniu. Nie ma ich też zbyt wiele. Model drużyny piłkarskiej okazał się zatem niezbyt wydajny. Piotruś być może był zmuszony porzucić marzenia o Uniwersytecie Warszawskim, ale w dalszym ciągu nie chciał rozwozić pizzy przez całe życie.

I wtedy pojawili się zwolennicy modelu fabrycznego, w którym Piotruś musi współzawodniczyć nie tylko z pekińskim Li, ale także mówi się mu, że jeżeli nie chce pracować za najniższą krajową przy zbiorze szparagów, to Muhammad ali z Taszkientu zrobi to z radością za połowę stawki. Model fabryczny działa w oparciu o jedną tylko świętość, a jest nią rosnące PKB. Fabryka jednak nie potrzebuje ludzi – potrzebuje doskonale zastępowalnych i wymienialnych trybików, które muszą być użyteczne i tanie, i tylko to się liczy. Model fabryczny jest bowiem ślepy na to, że zyski w płaszczyźnie gospodarczej wiążą się z niekwestionowanymi (i często o wiele większymi) stratami w obszarach społecznych i kulturowych.

Polska wysypiskiem Europy?

Jeśli wydaje się nam, że model fabryczny był złym pomysłem, to i tak blednie on w porównaniu z obecnie testowanym w Polsce modelem, który trudno nazwać inaczej jak śmieciowym.

Polega on na tym, że państwo A (w tym przypadku Niemcy) przerzuca do państwa B (w naszym przypadku jest nim Polska) niechciane elementy migracyjne, pozbywając się w ten sposób kłopotu, który samo sobie stworzyło, otwierając granice w 2015 roku. Działaniem tym jednocześnie osłabia nielubianego sąsiada, który będzie musiał teraz na własny koszt zająć się niewykształconym i często agresywnym elementem, niezdolnym do integracji i jeszcze mniej chętnym do pracy, będącym zatem tylko i wyłącznie obciążeniem zatruwającym organizm społeczny.

Era masowej migracji właśnie się w Europie kończy – widzi to każdy, kto uważnie śledzi rozwój sytuacji. Potrzeba jeszcze jednego, maksymalnie dwóch cykli elektoralnych, by ta zmiana stała się faktem. Pierwszy kongres remigracyjny odbył się w tym roku w Austrii (nie było tam nikogo z Polski). Partie polityczne rozmawiają już nie o tym czy, ale jak pozbywać się niechcianych migrantów; niemiecka AfD ma cały siedmiokrokowy plan takiej polityki. Jednak od wydalenia kogoś do Erytrei czy Somalii prostsze, tańsze i szybsze jest przecież przerzucenie takiego osobnika przez most w Gubinie. Na razie robią to tylko Niemcy – jeśli jednak nie sprzeciwimy się temu szybko i stanowczo, Polska stanie się wysypiskiem całej Europy.

Monika Gabriela Bartoszewicz – specjalistka w dziedzinie bezpieczeństwa społecznego. Wykłada na UiT The Arctic University of Norway. Po polsku dostępna jest jej książka Festung Europa.

Tekst ukazał się w 106. numerze magazynu „Polonia Christiana” (wrzesień – październik 2025)

Aby zamówić numer skontaktuj się z nami pod numerem: tel: +48 12 423 44 23

Klęska unijnej polityki. Miliony migrantów nadal bezrobotnych

Klęska unijnej polityki. Miliony migrantów nadal bezrobotnych

19.09.2025 https://www.tysol.pl/a146643-kleska-unijnej-polityki-miliony-migrantow-nadal-bezrobotnych

Ponad siedem milionów migrantów pozostaje poza rynkiem pracy Unii Europejskiej, pomimo twierdzeń liberalnej klasy politycznej, że miliony przybyłych migrantów w ostatnich dziesięcioleciach przyniosłyby korzyści Europie” – alarmuje „European Conservative”.

Flaga UE Klęska unijnej polityki. Miliony migrantów nadal bezrobotnych

Flaga UE / Pixabay

Życzeniowe myślenie środowisk lewicowo-liberalnych, jakoby masowa migracja z krajów afrykańskich i Bliskiego Wschodu miała przynieść Europie gospodarcze korzyści nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością. Według najnowszego raportu Komisji Europejskiej na temat zatrudnienia i rozwoju społecznego w Europie (ESDE) stopa bezrobocia wśród migrantów jest dwukrotnie wyższa od średniej UE: 11,8% w porównaniu do 5,9%. Migranci są również najbardziej narażeni na ubóstwo – 38% żyje w niebezpieczeństwie.

Ponad połowa migrantek nigdy nie pracowała

Chociaż Komisja twierdzi, że pomocne mogą być lepsze zachęty podatkowe, prostsze zezwolenia na pracę i silniejsze szkolenia językowe, dane wskazują również na głębsze przeszkody natury społecznej. Otóż okazuje się, że ponad połowa imigrantek, które nie są na rynku pracy, nigdy nie pracowała. Nie bez znaczenia są tu tradycje kulturowe: w wielu społeczeństwach muzułmańskich kobiety nie są zachęcane do podejmowania pracy zarobkowej, co utrzymuje się po migracji do Europy.

Pomaga to wyjaśnić, dlaczego wskaźnik aktywności zawodowej imigrantek pozostaje tak znacząco w tyle zarówno za mężczyznami, jak i kobietami urodzonymi w domu.

Kolejną barierę stanowi brak znajomości języka kraju, do którego wyemigrowali. W 2021 r. tylko jedna czwarta migrantów spoza UE zgłosiła, że po przybyciu biegle włada językiem kraju przyjmującego. Nic dziwnego, że sami migranci uznali “brak umiejętności językowych” za najczęstszą przeszkodę w znalezieniu pracy.

Niemcy mają problem

Kolejny problem to, jak wskazuje „European Conservative” uznawanie kwalifikacji – często “długi, złożony i kosztowny” proces, który sprawia, że wiele osób z wyższym wykształceniem jest zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin lub całkowicie wykluczonych.

Jak ustaliła w swoim raporcie katolicka organizacja charytatywna Malteser, trzy czwarte dorosłych bez żadnych kwalifikacji szkolnych i prawie połowa bez przeszkolenia zawodowego było pochodzenia migracyjnego. Wiele dzieci w domu nie mówi po niemiecku, a w 2024 r. około 14% dzieci przebywających w placówkach opieki nad dziećmi finansowanych ze środków publicznych w ogóle nie mówiło po niemiecku.

Totalne odrealnienie Brukseli

Mimo tego Bruksela w dalszym ciągu podkreśla korzyści płynące z migracji. Cytowana przez „European Conservative” Roxana Mînzatu, wiceprzewodnicząca wykonawcza Komisji ds. praw socjalnych, powiedziała: „Musimy zrobić więcej, aby zapewnić każdemu możliwość wniesienia swoich umiejętności i talentów. Usuwając przeszkody, podważając stereotypy i promując równość płci, możemy uporać się z niedoborami siły roboczej, zwiększyć naszą konkurencyjność i zbudować bardziej sprawiedliwe, bardziej włączające społeczeństwo”.

Słowa te świadczą o kompletnym odrealnieniu brukselskich urzędników. Wśród muzułmańskich imigrantów lewicowe zdobycze kulturowe w postaci tzw. równości płci z pewnością nie są i nie będą propagowane, podobnie jak i nie będą negowane tradycyjne role kobiet i mężczyzn. Natomiast próba podważenia tego stanu rzeczy doprowadzi jedynie do protestów społeczności imigranckich, a już na pewno nie przyczyni się do wzrostu zatrudnienia. Odpowiedzią na kryzys na rynku pracy jest nie migracja, ale polityka pronatalistyczna, którą niestety wiele liberalno-lewicowych rządów a priori odrzuca. Dla przykładu Francja chce sprowadzać tyle migrantów, ile morduje się w niej dzieci poczętych.

Jest jeszcze jedna kwestia – muzułmańscy imigranci traktują świadczenia socjalne, jako dżizję, czyli podatek od niewiernych, stąd nie zamierzają podejmować jakiejkolwiek pracy. Brak zrozumienia przez europejskie „elity” kultury islamu z pewnością spowoduje w Europie poważne perturbacje. Jest to tylko kwestią czasu.

  • Autor: Anna Wiejak
  • Źródło: europeanconservative.com

Dziesiątki tysięcy „azylantów” w brytyjskich hotelach. Murzyn właśnie zgwałcił 14-latkę

4 września 2025

Dziesiątki tysięcy „azylantów” w brytyjskich hotelach. Jeden właśnie zgwałcił 14-latkę

pch/dziesiatki-tysiecy-azylantow-w-brytyjskich-hotelach-jeden-wlasnie-zgwalcil-14-latke

(fot. PAP/EPA/ORESTIS PANAGIOTOU)

Sąd Rejonowy w  Chelmsford, we wschodniej Anglii, uznał Murzyna przebywającego w hotelu w Epping za winnego wszystkich pięciu zarzucanych mu czynów, w tym napaści seksualnej na 14-letnią dziewczynkę. Zdarzenie to wywołało falę protestów w całej Wielkiej Brytanii.

Brytyjski rząd kontynuuje niebezpieczną w swoich skutkach hucpę, umieszczając za pieniądze podatników potencjalnych bandytów przybywających nielegalnie do tego kraju w hotelach o dobrym standardzie.

Jeden z nich został skazany za gwałt na 14-latce. Podczas ogłaszania wyroku sędzia stwierdził, że nastolatka była konsekwentna w swoich zeznaniach, a kobieta, która zgłosiła napaść i wezwała na miejsce policję była wiarygodnym świadkiem.

Do molestowania dziewczynki doszło 7 i 8 lipca w Epping, gdzie mężczyzna, obywatel Etiopii, mieszkał w hotelu dla azylantów. 41-latek w swoim kraju był nauczycielem sportu. Podczas procesu zaprzeczył wszystkim postawionym mu zarzutom.

Sędzia odroczył ogłoszenie wyroku do 23 września. Stwierdził, że najbardziej prawdopodobnym wyrokiem będzie „natychmiastowe pozbawienie wolności”, dodając: „pytanie tylko na jak długo”.

Zdarzenie w Epping wywołało w połowie lipca falę demonstracji pod hotelami dla azylantów w całej Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy upomnieli się o poszanowania prawa i wykonywanie przez władze ich podstawowej powinności, jaką jest zapewnienie bezpieczeństwa w kraju.

Zwolennikom wyniszczania państwa i tkanki społecznej przez imigrantów nie wystarczyła kolejna zbrodnia seksualna popełniona przez Murzyna z Afryki. Lewicowe organizacje wyszły na ulice z „kontrmanifestacjami”. Podczas niektórych demonstracji dochodziło do starć z policją oraz zatrzymań uczestników.

Według danych brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych (Home Office) w drugim kwartale 2025 r. działało 210 hoteli dla osób uznanych za „azylantów” na terenie całego kraju, w których przebywało ponad 32 tysiące osób. Rządowym celem jest podobno zamknięcie hoteli dla migrantów do 2029 roku.

Źródło: PAP / Marta Zabłocka, Londyn

Biskup Schneider o szkodliwym „przesiedlaniu muzułmanów do chrześcijańskich krajów europejskich”

Polityczna poprawność Kościoła napędza islamizację Europy, mówi biskup Schneider

https://gloria.tv/post/R4ZYbavpkrK62JKZCBxqthR9f

W ciągu ostatnich dziesięciu lat niektóre kraje Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemcy i Wielka Brytania, zachęcały do nieproporcjonalnie wielkiego napływu osób z krajów o większości muzułmańskiej, głównie sklasyfikowanych jako uchodźcy, powiedział biskup Athanasius Schneider w wywiadzie dla LaNuovaBq.it (23 sierpnia).

Opisuje on ten proces jako „przesiedlanie obywateli muzułmańskich do chrześcijańskich krajów europejskich, zaaranżowane przez władze polityczne wyższego szczebla we współpracy z niektórymi organizacjami międzynarodowymi”.

Monsignor Schneider dodaje, że pod pretekstem integracji, islamskie praktyki religijne są wprowadzane do szkół i życia publicznego, takie jak żywność halal, publiczne kolacje w celu zakończenia postu podczas ramadanu i reklamy związane z ramadanem.

Stwierdza on, że w wielu tradycyjnie chrześcijańskich krajach populacja islamska w niedalekiej przyszłości przewyższy liczebnie ludność rodzimą, a muzułmanie już teraz zajmują wpływowe stanowiska polityczne.

Biskup Schneider opisuje to podejście jako ogromny błąd, stwierdzając: „Zamiast promować imigrację, rządy europejskie powinny inwestować w projekty humanitarne i gospodarcze, które umożliwią uchodźcom i imigrantom pozostanie w ich własnych krajach, poprawiając ich warunki życia, a tym samym przyczyniając się do dobrobytu i postępu ich ojczyzny”.

Ostrzega, że „wielu przedstawicieli Kościoła kieruje się dziś polityczną poprawnością”: „Dialog międzyreligijny jest metodą dwuznaczną. Wzywa do harmonii między religiami, która nie istnieje w doktrynie lub moralności i często brakuje jej również w praktyce”.

Oraz: „Koran i prawo szariatu zawierają wyraźne stwierdzenia dyskryminujące niemuzułmanów, ale nigdy się do nich nie odnosi. Tego rodzaju „dialogowi” brakuje szczerości. Problem upolitycznionego islamu i rosnących prześladowań chrześcijan, szczególnie w krajach islamskich lub z rąk islamskich grup ekstremistycznych, jest rzadko omawiany”.

„Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”. 6 września Warszawa powie „nie” masowej migracji

„Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”

6 września Warszawa powie

„nie” masowej migracji

https://pch24.pl/polska-dla-polakow-polacy-dla-polski-6-wrzesnia-warszawa-powie-nie-masowej-migracji

(fot. KRZYSZTOF ĆWIK / Forum)

Środowiska patriotyczne przygotowują antyimigracyjną manifestację w Warszawie. Z hasłem „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski” przeciwnicy niekontrolowanego napływu cudzoziemców przejdą przez stolicę, domagając się zerwania z polityką otwartych granic. Jak podkreślają organizatorzy zagraża ona bezpieczeństwu w kraju i oznacza wzrost przestępczości.  

6 września odbędzie się marsz antyimigracyjny pod hasłem „Polska dla Polaków. Polacy dla Polski”. Wydarzenie będzie organizowane przez Młodzież Wszechpolską oraz Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości”.

Zapowiadając wydarzenie Prezes Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” Bartosz Malewski stwierdził, że hasło „Polska dla Polaków” nie powinno budzić kontrowersji. – Dla kogo innego miałaby być Polska? – pytał

Manifestacja rozpocznie się o godz. 13 pod siedzibą Komisją Europejskiej, a zakończy się pod Sejmem. Organizatorzy podkreślają, że trasa ma charakter symboliczny i odwołuje się do realiów polskiej polityki. To Komisja Europejska narzuca nam migrantów poprzez mechanizm relokacji oraz Pakt Migracyjny, a Sejm jest jedynie wykonawcą zagranicznej polityki. W pobliżu znajduje się również Ambasada Niemiec, którego to państwo nielegalnie przerzuca nam imigrantów przez granicę, wyjaśnili przeciwnicy masowej migracji.

– Widzieliśmy co wydarzyło się w Toruniu, widzieliśmy co wydarzyło się w miejscowości Nowe, widzimy, że przestępczość wśród społeczności migranckiej wzrasta. I bardzo dobrze, że Polacy oddolnie organizują się w patrole obywatelskie – mówił zachęcając do udziału w wydarzeniu prezes Młodzieży Wszechpolskiej Marcin Osowski.

Celem manifestacji jest zaprotestowanie przeciwko polityce migracyjnej polskiego rządu polegającej na ściąganiu imigrantów do naszego kraju z całego świata oraz upamiętnienie jednego z najważniejszych wydarzeń w historii Polski i Europy – Odsieczy Wiedeńskiej z 1683 roku. Tego dnia, wojska polskie pod wodzą króla Jana III Sobieskiego, w sojuszu z wojskami cesarza Leopolda I, stanęły do walki z armią osmańską pod dowództwem Kara Mustafy. Był to moment kluczowy dla przyszłości Europy, a jego znaczenie wykraczało daleko poza wynik samej bitwy.

– Rzeczywistość pokazuje, że masowa i pozaeuropejska imigracja do Europy kończy się nie tylko wzrostem przemocy i brakiem bezpieczeństwa dla Europejczyków, a zwłaszcza Europejek, ale także pokazuje, że multi-kulti jest pewną iluzją. Polacy mają prawo do własnego państwa. Polacy przez wieki walczyli o swoje państwo i nie mogą go stracić w tak głupi sposób, ponieważ masowa imigracja jest tym, co zachwiało posiadaniem własnego państwa przez Brytyjczyków, Szwedów i Francuzów – zaznaczał publicysta portalu nlad.pl Kacper Kita.

Manifestacja 6 września ma być centralnym zwieńczeniem ponad trzydziestu manifestacji antyimigracyjnych odbywających się pod hasłem Polska dla Polaków organizowanych w całym kraju przez Młodzież Wszechpolską.

Za obronę polskości jest się ukaranym. Ziemia może tego nie wytrzymać

Za obronę polskości jest się ukaranym.

Ziemia może tego nie wytrzymać

Autor: AlterCabrio, 10 sierpnia 2025

Nasz naród jest osłabiony systemowo od dziesiątków lat. Nasi rządzący podwykonawcy reprezentują niepolskie interesy i ci emigranci to nie są emigranci, to są zorganizowane, sprowokowane grupy ludzi, nieco przeszkolone, którzy tu przyjeżdżają, a raczej są przywożeni, przecież nie za swoje pieniądze, jako nachodźcy, aby zniszczyć państwa narodowe, kulturę katolicką i polskość rozmyć w masie innych ras, innych narodów, byśmy mieli kondycję Londynu czarnego od czarnoskórych. To nie są żadne emigracje zarobkowe. To nie jest żadna spontaniczność.

* * *

Jest straszna presja na ludzi prawdy i ludzi polskości. Kto powie prawdę, jest okrzyknięty wrogiem publicznym i się go linczuje na różne sposoby. My w Polsce nie mamy emigracji. My mamy nachodźców jako okupantów, jako ludzi bez kultury własnej, moralności, nie mają nic do stracenia.

* * *

I gdyby szczególnie obdarowani przez Pana Jezusa kapłani nie pożałowali siebie i swego, może byśmy mieli inną Polskę. A ponieważ konformizm i tchórzostwo stały się normą i obyczajem akceptowanym, to mamy tę nędzę duchową i ojczyźnianą, jaka jest nam dana.

−∗−

Za obronę polskości jest się ukaranym. Ziemia może tego nie wytrzymać – ks. Marek Bąk

−∗−

Warto porównać:

Dokonuje się powolny rozbiór Ojczyzny – ks. prof. Stanisław Koczwara
Co nam, wspominającym go podczas Najświętszej Ofiary Zbawiciela Świata, chce powiedzieć ten niezrównany człowiek? Zwłaszcza nam, Polakom, którzy żyjemy w czasie, kiedy i z naszej winy dokonuje się powolny rozbiór […]

______________

Pasterze Kościoła – gdzie w was sumienie?!
«Następny jubileusz, który nam dała do obchodzenia Boża Opatrzność, to 100 lat odzyskania przez Polskę niepodległości. Minął ten wspaniały jubileusz w kościele polskim bez większego echa, nie licząc miernego kazania […]

______________

Biblią szantażują katolików – ks. Daniel Wachowiak
Sam szatan potrafił Panu Jezusowi cytować różne zdania z Pisma Świętego, ale przedstawiał je w takim kontekście, w którym ta interpretacja była bardzo fałszywa. Podobnie robią ci, którzy na co […]

Ubogacają. Bądźmy mądrzy przed szkodą.

„Sąsiedzi”. Takich sygnałów ostrzeżenia, także dla naszego kraju, są setki

10.08.2025 https://nczas.info/2025/08/10/sasiedzi-takich-sygnalow-ostrzezenia-takze-dla-naszego-kraju-sa-setki/

Imigranci z Afryki w Hiszpanii. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP/EPA
Imigranci z Afryki w Hiszpanii. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP/EPA

Polacy mają unikalną szansę bycia mądrym przed szkodą. Chodzi o imigrację i doświadczenie „wielokulturowości” krajów zachodnich, które przetestowały takie „ubogacenie” na sobie. Wydaje się, że obecnie rozgrywa się walka o przyszłość Polski, a wściekłość prounijnych „elit” np. na takie inicjatywy jak Ruch Obrońców Granic, pokazuje, że mamy być może moment decydujący. Europa, odcinając się m.in. od swoich „korzeni” kulturowych, powoli walkę o swoją tożsamość przegrywa, Polska nie leży z kolei na bezludnej wyspie, ale ma ciągle szansę na opóźnienie projektu niszczenia narodów i tworzenia na naszym kontynencie skonstruowanym z chrześcijaństwa, filozofii greckiej i rzymskiego prawa, „nowego człowieka”, którego wychowa się na miazmatach tzw. tolerancji, neomarksizmu, „elgiebetizmu”, także islamu. Forpocztą i bazą tych zmian jest masowa imigracja. Niemal każdy dzień przynosi w tym względzie nowe alarmy…

Ostrzegania przed negatywnymi skutkami tego zjawiska, nigdy dość. Najnowszy przykład pochodzi z Francji, gdzie zmiany społeczne związane z imigracją zaczynają przerażać coraz większe grupy tubylców. Oto mer miasteczka Villeneuve-de-Marc (departament Isère), Gilles Dussault, został zaatakowany przez arabskiego sąsiada. Chodzi o sąsiedzki spór, jakich nigdy i nigdzie nie brakowało, ale sposoby rozwiązywania takich waśni noszą już znamiona „importu”.

Miasteczko Villeneuve-de-Marc, leżące między Lyonem a Grenoble i liczące 1200 mieszkańców, jest w szoku. W czwartek rano, 7 sierpnia obserwowali policyjne radiowozy przejeżdżające główną ulicą na miejsce tragedii. Mer miasta, Gilles Dussault, został pobity i dźgnięty nożem przed swoim domem przez sąsiada niejakiego Maleka A. Podejrzany osobnik pobił mera, później usiłował przejechać go samochodem i staranował mur ogrodzenia. Zdążył jeszcze pobić syna mera, który usiłował pomóc ojcu i w w końcu sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia już pieszo. Po 2 dniach został jednak złapany.

Sprawa jest urodzony w Algierii i od dzieciństwa mieszka we Francji, posiada też obywatelstwo francuskie. Bez przeszłości kryminalnej, wiedzie stosunkowo dyskretne życie, bez dzieci, ma dyplom ukończenia studiów wyższych (BTS) z wzornictwa przemysłowego. Porządny obywatel, z tym, że  podczas przeszukania domu, pod poduszką znaleziono… dwa noże.

Gilles Dussault w ciężkim stanie został przewieziony helikopterem do szpitala Édouard Herriot w Lyonie, a jego syn został przewieziony do szpitala w Vienne. Głos w tej sprawie zabrał sam Prezydent Republiki, Emmanuel Macron, który napisał na „X”: „Kiedy atakowany jest urzędnik państwa, naród staje po jego stronie (…). Kiedy atakowani są jej przedstawiciele, Republika musi być surowa i bezkompromisowa. Robimy wszystko, aby znaleźć i skazać sprawcę tego tchórzliwego czynu”…

Sprawa sąsiedzkiego sporu trwającego od kilku miesięcy, nabrała rozgłosu, ale tylko dlatego, że ofiara jest merem. Chodzi tu jednak o znacznie szersze zjawisko utrwalania się stref bezprawia nawet na prowincji, o stan bezpieczeństwa społecznego kraju, o zmieniające się normy współżycia ludzi.

Malek A., mieszkał w tym mieście od kilku lat. Problem sąsiedzki był podobny do wielu innych. W Villeneuve-de-Marc zamknięto rok temu ostatni sklep spożywczy. Gmina zdecydowała się na zakup tej nieruchomości położonej obok domu podejrzanego, aby spróbować wznowić działalność. Jednak jedna ze ścian posesji zawaliła się, uszkadzając dom Maleka A. Sprawa odszkodowania trwa, ale od tego momentu zaczął się i spór. Poszkodowany przeprowadził kilka prac naprawczych, ale bez autoryzacji i pozwolenia. Spowodowało to, że wszedł w konflikt z gminą, a w końcu postanowił go rozstrzygnąć po swojemu…

===============================

Bastion @BastionMediaFR

𝗔𝗟𝗘𝗥𝗧𝗘 𝗜𝗡𝗙𝗢 — L’individu ayant POIGNARDÉ le maire de Villeneuve-de-Marc, Gilles Dussault, se nomme Malek A. Après avoir poignardé le maire à 3 reprises au niveau du thorax, il est remonté dans son véhicule et a FONCÉ sur le maire et son fils pour les ÉCRASER. Le père et le fils ont miraculeusement évité la voiture qui s’est encastré dans un mur. L’individu, toujours en fuite, est activement recherché. (Le Parisien)

Zdjęcie

Zdjęcie

·

727,9 tys. wyświetleń