Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji. „Za mundurem Kępno sznurem”.

PolskaWiadomości

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji

Magna Polonia!

W niedzielę 1 października br. w samo południe na rynku w Kępnie doszło do incydentu z udziałem obywatela Gruzji oraz Ukrainki – informuje portal radiosud.pl.

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji. Podczas gdy trwały przygotowania do pikniku policyjnego pod nazwą „Za mundurem Kępno sznurem” doszło do awantury. Zapoczątkował ją obywatel Gruzji, który przystąpił do rękoczynów w stosunku do strażaka z PSP. Widząc zdarzenie jednej z policjantów podjął interwencję, aby obezwładnić nachodźcę.

Z pomocą strażakowi pośpieszył osobiście zastępca komendanta Komendy Powiatowej Policji Kępno. Po chwili udało się obezwładnić agresywnego mężczyznę, ale wówczas z pobliskiej kamienicy wybiegła obywatelka Ukrainy, która zaczęła kopać i bić czym popadnie funkcjonariuszy.

Na pomoc przybyło więcej policjantów. Chwilę później zarówno Gruzin, jak i Ukrainka zostali zatrzymani przez dodatkowe posiłki policji. Jak się nieoficjalnie udało dowiedzieć, kobieta wcześniej dała już o sobie znać, zakłócając poprzednią imprezę w tym miejscu – Festiwal Trzech Kultur. [a co to za ‘kultury”, kotek? MD]

Jak wskazuje autor artykułu: Aż trudno w to uwierzyć, że do takich zajść dochodzi w centrum miasta, w niedzielę, w samo południe i to jeszcze przed piknikiem policyjnym.

NASZ KOMENTARZ: Wcale nie trudno w to uwierzyć. Na Zachodzie ataki nachodźców na cywilów i funkcjonariuszy państwowych są już normą. W Polsce to rzeczywiście nowość, ale równamy przecież do “najlepszych”. Nasprowadzano nam masy imigrantów i pseudo-uchodźców wojennych więc skończyły się już czasy, gdy w Polsce panował względny ład i porządek. Takich “incydentów” jest coraz więcej.

Polecamy również: Rosjanie postawili popiersie Stalina przy grobach polskich ofiar zbrodni katyńskiej

118 tys. osób dostało groźne dla zdrowia szczepionki. GIF: “Realizowaliśmy polecenia ministerstwa”

118 tys. osób dostało groźne dla zdrowia szczepionki. GIF: realizowaliśmy polecenia ministerstwa

JAF

30 września 2023, 118-tys-osob-dostalo-grozne-dla-zdrowia-szczepionki

Ponad 13 mln szczepionek o wartości 900 mln zł w Polsce zutylizowano, a 27,6 mln o wartości 1,4 mld zł oddano innym państwom — podał ostatnio NIK. Ale instytucja kontrolna zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt zarządzania szczepionkami przez powołane do tego instytucje. Prawie 118 tys. dawek wadliwych szczepionek wykorzystano do zaszczepienia, choć były sygnały z Europy, że są one wadliwe i zagrażają zdrowiu.

NIK zarzuca GIF błędy, których skutkiem było podanie prawie 118 tys. pacjentów wadliwych preparatów.
NIK zarzuca GIF błędy, których skutkiem było podanie prawie 118 tys. pacjentów wadliwych preparatów. | Foto: Screen z Youtube, Shutterstock, Fotokon / NIK
  • 118 tys. dawek wadliwych szczepionek wykorzystano do zaszczepienia, choć były sygnały, że mogą być niebezpieczne
  • Zareagowano dopiero po roku, gdy z Belgii przyszło mocniejsze ostrzeżenie w sprawie tej serii. Niestety cała seria była już w polskich pacjentach
  • Główny Inspektorat Farmaceutyczny tłumaczy, że ostrzeżenie pierwsze nie było wystarczająco mocne, dopiero dokument rok później dawał silne informacje

To wszystko dane przedstawione ostatnio przez Najwyższą Izbę Kontroli. Łącznie utraciliśmy 40 mln szczepionek o wartości 2,3 mld zł, czyli ponad 20 proc. zakontraktowanych dawek. Zamówienie opiewało na razem 132 mln dawek, za które zapłacono 8,1 mld zł.

A to wszystko dane tylko do końca ubiegłego roku.

Pacjentom podano 58 mln dawek, czyli 44 proc. dostarczonych do Polski szczepionek. Do odbioru pozostało jeszcze ponad 69 mln dawek, czyli jeszcze ponad jedna trzecia zamówienia przed nami.

Wadliwe szczepionki już w pacjentach

NIK wskazuje, że Główny Inspektorat Farmaceutyczny nie wiedział gdzie są konkretne serie szczepionki, bo przyjęto taką interpretację Prawa Farmaceutycznego, że dystrybucja szczepionek na COVID-19 nie jest obrotem w rozumieniu prawa i nie podlegała w związku z tym serializacji, nie wprowadzano przez to danych do systemu monitorowania z hurtowni i nie podlegało przepisom o weryfikacji o autentyczności leków. Poprzedni prezes GIF wskazywać miał nawet, że mogą wystąpić nieprawidłowości, bo takie procedury nie wynikały z ustawy, ale z rozporządzenia ministra. GIF przeprowadził tylko dwie inspekcje w hurtowniach i podczas tej kontroli stwierdzono nieprawidłowości krytyczne. Mimo tego nie skontrolowano innych hurtowni.

Do GIF wpłynęło osiem zgłoszeń o wadach, z czego dwa klasy pierwszej i drugiej, czyli o zagrożeniu życia i zdrowia. Europejska Agencja Leków (EMA) informowała w kwietniu 2021 r. o wadzie klasy drugiej, która mogła spowodować chorobę lub niewłaściwe działanie. GIF przekazał tę informację dopiero po roku, ale okazało się, że cała seria, czyli 117 tys. 600 dawek została już podana pacjentom. Chodzi o jedno dawkowe szczepionki przygotowane przez belgijski Janssen (część amerykańskiego koncernu Johnson&Johnson) i izraelski BIDMC — zrelacjonował na konferencji prasowej w NIK dyrektor Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego w NIK Michał Jędrzejczyk.

https://pulsembed.eu/p2em/kNhwyWeEx/

Środowisko medyczne broni życia dzieci nienarodzonych i sprzeciwia się uznawaniu tzw. „przesłanki psychiatrycznej” do aborcji.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Środowisko medyczne broni życia dzieci nienarodzonych i sprzeciwia się uznawaniu tzw. „przesłanki psychiatrycznej” do aborcji. Nie zgadza się na tajne obrady zespołu ds. „zakończenia ciąży” w Ministerstwie Zdrowia, żąda wglądu w dokumenty robocze i ubolewa, że w obradach nie uczestniczą obrońcy życia. 

Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich wydało oświadczenie, w którym zawarło krytyczne uwagi pod adresem zespołu ds. aborcji, którym kieruje prof. Krzysztof Czajkowski, krajowy konsultant ds. położnictwa i ginekologii.

Stanowisko zostało poparte także przez Katolickie Stowarzyszenie Pielęgniarek i Położnych Polskich oraz Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski.

Przesyłam Panu wybrane fragmenty z opublikowanego tekstu (pogrubienia moje):

  • Informacja o działaniu takiego zespołu jest tym bardziej niepokojąca, że zespół ten obraduje niejawnie, a wśród jego członków nie ma przedstawicieli lekarzy opowiadających się po stronie obrony ludzkiego życia, przez co naruszono zasady rozsądku, demokracji, etyki i prawa. W omawianej sytuacji nie zachodzą żadne przesłanki prawne, które uzasadniałyby utajnienie prac zespołu w myśl ustawy o ochronie informacji niejawnych, co więcej, wydaje się, że projekt podobnych wytycznych powinien być szeroko konsultowany, szczególnie wśród lekarzy. Domagamy się zatem wglądu w przebieg prac zespołu.
  • Tworzenie “nowej interpretacji” obowiązującego prawa w celu rozszerzenia listy przesłanek, których obecność może uzasadniać zabójstwo prenatalne dziecka ze względu na zdrowie psychiczne matki jest manipulacją i jest niezgodne z konstytucją i obowiązującą ustawą.
  • Może to (aborcja z przyczyn psychiatrycznych – przyp. KG) tylko pogorszyć stan psychiczny kobiety, która już miała zdiagnozowane zaburzenia o tle psychicznym w ciąży. Ten stan jest niezwykle trudny w leczeniu. Stąd w przypadku zaburzeń psychicznych matki rozpatrywanie ich jako przesłanki do aborcji nie może być dopuszczone. (…) Doświadczenie psychiatryczne uczy, że osoby będące w złym i niewyrównanym stanie psychicznym nie powinny podejmować jakichkolwiek życiowo ważnych decyzji. Nikt (czy to chory, czy zdrowy) nie ma prawa pozbawiać życia drugiej osoby na żadnym etapie jej rozwoju.
  • Ciąża jest zjawiskiem fizjologicznym, a nie patologicznym, żeby dziecko usuwać jako jakiś “nowotwór”.
  • Uważamy, że definiowanie przesłanki do zabójstwa dziecka w łonie matki ze względu na stan jej zdrowia psychicznego jest mgliste i jednostronne a zarazem wieloznaczne dlatego, że zaciera granice zdrowia z naturalnym kryzysem psychicznym wynikającym z rozpoznania ciąży. Taki kryzys zwykle ma swój naturalny przebieg, emocje się zmniejszają, zmienia się percepcja rzeczywistości.
  • Zaświadczenia od psychiatrów wystawione na podstawie „zagrożenia zdrowia psychicznego” kobietom przeżywającym takie emocje z powodu przejściowego kryzysu związanego z ciążą mogą unicestwić niesprawiedliwie wiele istnień ludzkich. W Hiszpanii na podstawie takich zaświadczeń według litery nieludzkiego prawa uśmierca się bezpodstawnie ok. 100 000 dzieci w ciągu roku. Również historycznie taki model był stosowany w Wielkiej Brytanii w latach 60-tych i 70-tych jako furtka do wykonywania aborcji na życzenie. To nie jest “terminacja ciąży” ale raczej masowa eksterminacja ludzi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi o ułatwienie i uproszczenie tych procedur i de facto wprowadzenie aborcji na życzenie na każdym etapie ciąży.

Całość stanowiska lekarzy przeczyta Pan pod tym linkiem: https://ratujzycie.pl/lekarze-przeciw-aborcji/

Szanowny Panie!

Nie ustajemy w działaniach, aby dotrzeć do przewodniczącego zespołu – prof. Krzysztofa Czajkowskiego. Powziąwszy informację, że będzie on prelegentem na sympozjum „Ginekologia Przyszłości”, udaliśmy się tam z pikietą, aby przemówić profesorowi do serca i skłonić go, by przestał brać udział w politycznym spisku przeciw życiu

Staliśmy pod eleganckim hotelem w centrum Warszawy i wołaliśmy, aby przestał przed nami uciekać i powiedział, które dzieci będą skazane na śmierć. Na sympozjum wchodziło wielu uczestników związanych z ginekologią i położnictwem, byli tam także przedstawiciele sponsorów – firm z branży farmaceutycznej. Mieli drogie limuzyny, markowe garnitury i dobre humory… dopóki nie zobaczyli zdjęć z aborcji… Jeden z pracowników Big Pharmy wyzwał nas od przestępców. Nie wiemy dlaczego??? Czy obrona dzieci ma być przestępstwem? 

Inna pani – lekarz ginekolog – przyznała, że nie rozumie, czemu pikietujemy, przecież nie zabijają zdrowych dzieci. Po chwili przyznała, że zabijają te, które (jej zdaniem) nie mają szans na udane życie…

Byłam smutna i przerażona słuchając, jak można tak okrutnie segregować dzieci na lepsze i gorsze. Po tej pikiecie tym bardziej rozumiem, że nie możemy przestać działać, bo bezbronne maluszki nie mogą same nic zrobić. A w Ministerstwie Zdrowia wciąż działa zespół śmierci

Czy jego szef prof. Krzysztof Czajkowski usłyszy wreszcie głos prolife?

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Bardzo Pana proszę o rozsyłanie tych dwóch linków dalej, aby jak najwięcej osób dostało informację, co się dzieje. Tu stanowisko lekarzyhttps://ratujzycie.pl/lekarze-przeciw-aborcji/ a tu relacja z pikiety w czasie sympozjum ginekologówhttps://www.youtube.com/watch?v=EfkTEa42Ec0

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Obserwuj nas:      

Uchodźcza armia Zełenskiego

Uchodźcza armia Zełenskiego

Katarzyna Treter-Sierpińska 28, wrz 2023 uchodzcza-armia-zelenskiego

W dobie politycznej poprawności powiedzenie, że uchodźcy z Ukrainy mogą stanowić zagrożenie dla państw, które ich przygarnęły, jest natychmiast stygmatyzowane jako „mowa nienawiści i szerzenie rosyjskiej propagandy”.

A co jeśli o takim zagrożeniu mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski? I mówi to wprost, bez owijania w bawełnę. I mówi w wywiadzie dla „The Economist”, czyli brytyjskiego pisma o zasięgu globalnym, skierowanego do kręgów biznesowych i politycznych. Czy polska prasa nagłośniła tę wypowiedź? Jakoś nie zauważyłam. Warto zatem nadrobić to przeoczenie.

W wywiadzie opublikowanym 10 września 2023 roku Zełenski powiedział tak:

Jeżeli partnerzy nie pomagają nam, oznacza to, że pomagają Rosji wygrać. Zachodni wyborcy nie wybaczą swoim liderom, jeśli ci stracą Ukrainę. Kolejne kłopoty mogą pojawić się ze strony milionów ukraińskich uchodźców obecnie mieszkających w zachodniej Europie. Generalnie zachowywali się dotychczas dobrze, ale jeżeli ci, którzy ich goszczą, przyprą ich do muru, rezultat nie będzie dobry.

To, co powiedział Zełenski jest oczywistym szantażem skierowanym bezpośrednio do państw Europy Zachodniej. Ale nie bądźmy naiwni. Polski też ten szantaż dotyczy, bo jeśli Zełenski pozwala sobie na takie wycieczki pod adresem Zachodu, to oczywistym jest, że w przypadku Polski nie będzie inaczej. To, co de facto powiedział prezydent Ukrainy, można sparafrazować w ten sposób: Mam w waszych państwach ukraińską armię uchodźczą i nie zawaham się jej użyć.

Oczywistym jest, że taka wypowiedź musi wywołać nastroje antyukraińskie w społeczeństwach, do których została skierowana. Ci, którzy litowali się nad losem Ukraińców uciekających przed rosyjskimi bombami, nagle dowiadują się z ust ukraińskiego prezydenta, że uciekinierzy, których do siebie przyjęli, mogą stać się zagrożeniem, jeśli nie zostaną spełnione postulaty władz ukraińskich. Oczywistym jest, że po takiej groźbie, ludzie zaczną patrzeć podejrzliwie na ukraińskich uchodźców i zadawać sobie pytanie, co złego mogą oni zrobić. I w zależności od dotychczasowych doświadczeń w relacjach z Ukraińcami, odpowiedzi mogą być różne: od mniej do bardziej przerażających.

Nie muszę chyba wyjaśniać, że w Polsce, która doświadczyła już ukraińskiego bestialstwa, skojarzenia będą raczej jednoznaczne, czyli Rzeź Wołyńska. To są oczywiste mechanizmy psychologiczne. Ukraińcy pokazali nam już do czego są zdolni, a jeśli ktoś jeszcze o tym nie wie, niech przeczyta książkę Jacka Międlara pt. „Sąsiedzi. Ostatni świadkowie ukraińskiego ludobójstwa na Polakach”.

Jeszcze niedawno polski mainstream snuł wizję unii polsko-ukraińskiej, a prezydent Andrzej Duda wręczał prezydentowi Zełenskiemu Order Orła Białego. Dziś mamy polsko-ukraińską wojnę o zboże i sugestie Zełenskiego, jakoby Polska stawała po stronie Rosji. Jednocześnie Zełenski szantażuje Zachód ukraińskimi uchodźcami, którzy Bóg wie co zrobią, jeśli Ukraina nie dostanie tego, czego żąda. To pokazuje, że prezydent Ukrainy w ogóle nie liczy się z losem tych Ukraińców, którzy uciekli przed wojną. On ich z pełną premedytacją wykorzystuje jako straszak w negocjacjach z sojusznikami. A jeśli efektem tego będzie rosnąca niechęć do ukraińskich uchodźców, to tym lepiej. Dlaczego?

Wojna Ukrainy z Rosja jest wojną na wyczerpanie. I chociaż Ukraina otrzymuje od swoich sojuszników pieniądze i sprzęt wojskowy, to nie dostaje zasobu, bez którego takiej wojny wygrać się nie da, czyli ludzi. Rosja ma wielokrotnie większe zdolności mobilizacyjne niż Ukraina. Prosty rachunek pokazuje, że prędzej to Ukraina nie będzie miała kim walczyć.

Dlatego jeśli wojna ma trwać, to z punktu widzenia ukraińskich władz lepiej, żeby ukraińscy uchodźcy wrócili do kraju i poszli na front niż siedzieli za granicą i śpiewali „Czerwoną kalinę”. Jeśli zatem nastroje antyukraińskie wymuszą na nich powrót, to takie nastroje są jak najbardziej pożądane. A jak je wzniecić? Można np. ogłosić, że ukraińscy uchodźcy są piątą kolumną. I to zrobił Zełenski podczas wywiadu dla „The Economist”.

Poddaję to pod rozwagę wszystkim egzaltowanym ukrainofilom, którzy budują zamki na piasku, a przeciwników takiej utopijnej strategii nazywają „ruskimi onucami”. Polityka to nie są sentymenty, a polityka w wydaniu ukraińskim jest tego najlepszym przykładem. Jeśli Zełenski posuwa się do szantażu wobec sojuszników i do tego szantażu wykorzystuje miliony ukraińskich uchodźców, to miejcie świadomość, że taki człowiek nie cofnie się przed niczym.

Zełenski stara się wciągnąć Polskę, jako kraj NATO, do bezpośredniej wojny z Rosją. A czułe serduszka polskich ukrainofilów są mu w tych próbach wielkim sprzymierzeńcem. Dlatego polscy ukrainofile są zagrożeniem dla Polski. Bo zagrożeniem są ich próby wmówienia Polakom, że jesteśmy na tyle silni, zwarci i gotowi, aby pokonać Rosję. Nie jesteśmy! I to jest fakt, a nie ruska propaganda. Nie dajcie sobie wmówić, że warto, aby Polacy umierali za Kijów! Nie wolno do tego dopuścić!

Skandal! Uczony – a śmiał habilitację zrobić ! A do pisania sprawozdań, propozali! Pilnować procedur! Za habilitację – wyrzucić do kontenera. SGGW…

Skandal! Uczony – a śmiał habilitację zrobić ! A do pisania sprawozdań, propozali! Pilnować procedur! Za habilitację – wyrzucić do kontenera. SGGW… Magnificencjo, to dzieje się w Katedrze  Edukacji i Kultury…

STEFAN TRUSZCZYŃSKI: stefan-truszczynski-za-habilitacje-do-kontenera

W tej sprawie dowód na to, że nie jest wielbłądem ma przedstawić nie ta osoba, która to powinna zrobić For. HBStefan TruszczyńskiPan Andrzej Korczak, doktor habilitowany, adiunkt z 14-letnim stażem w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, wykładowca, autor wielu prac naukowych wydawanych w Polsce i za granicą, za kilka dni, 5 października 2023 r. będzie miał do wyboru – albo potulnie opuścić od dziewięciu lat zakwaterowanie w uczelnianym hotelu o nazwie „Eden”, albo wyprowadza go w asyście komornika i policji jak pospolitego przestępcę, może i w kajdankach, gdzieś pod most albo i do kontenera.

Powinny to sfilmować kamery niezależnych mediów choćby dlatego, że sprawa werdyktu sądowego czy pan Korczak jest czy już nie jest pracownikiem SGGW zakończona jeszcze nie została. Sąd Pracy (sygn. akt VIIP 5820) nie wysłuchał świadków zgłoszonych przez naukowca. Po prostu precz! Na bruk, bo tak chcą przełożeni pana Andrzeja Korczaka. A powód? Przeglądam historię „choroby”. To egzemplifikacja gangreny, nepotyzmu z korupcją, mafijnej solidarności środowiska, które nie rangą dokonań naukowych a źle pojmowaną solidarnością zmowy wyrzuca człowieka poza nawias pracy i życia. Jeszcze niedawno jednego ze swoich.

Bo ten śmiał nie podporządkować się, z a k a z o w i   robienia i zrobienia habilitacji. Adiunkt nie posłuchał i zrobił to w Polskiej Akademii Nauk. Wbrew „woli” swojej przełożonej zajmującej się sprawami etyki a konkretnie mobbingu.

Zanim 5 października kamery zostaną ustawione pod Edenem chciałbym jeszcze zapytać władz całej tej przecież ważnej, historycznej w końcu uczelni polskiej, czy naprawdę nic nie wiedzą o skandalu, który się szykuje.

Magnificencjo, to wszystko dzieje się w Katedrze  Edukacji i Kultury, z której osoby odpowiedzialne kandydują właśnie do krajowych gremiów decyzyjnych o edukacji naukowej.

Przez decyzyjne  ośrodki nauki polskiej przechodzą raz po raz tsunami. Tacy jej niszczyciele jak np. panowie Giertych i Gowin, po krótkiej burzy odpływają w siną dal. A polska nauka odnotowywana jest w światowych rankingach na ostatnich miejscach. Nie może odbić się od dna. Wysyp beznadziejnie słabych z założenia tzw. wyższych uczelni został wprawdzie trochę ograniczony do ok. 300 w skali kraju. Te przystanki dla wędrujących rzesz wielo-etatowych wykładowców, pseudo-profesorów to był przerost ambicji regionalnych. Cierpiały także futrzaki. Ratunkiem dla gronostajów była decyzja, że nie muszą być stroje rektorów i wielkiej rzeszy prorektorów ozdabiane futrem żywotnych, łaskawie zgodzono się, że te kapoty mogą być sztuczne.

Nie ma natomiast kary dla plagiatorów i miernot, a  tych jest zatrzęsienie. Polecam pracę pogromcy plagiatorów pana dr Marka Wrońskiego.

Jest żądanie: więcej pieniędzy na naukę! Jaką naukę? Gdzie wyniki? To wszystko dzieje się tak od lat. Przykład z SGGW: kara za pracę. Pomiatanie, mobbing przez określających się jako humaniści. Bez żenady, bez wstydu. Zakorzenione jest prawo do przeciętności i wzajemnego popierania w środowisku. o wszystko nie budzi już odrazy. Skąd to przyszło? Jak temu zaradzić?

NIK donosi do prokuratury o nadużyciach przy tworzeniu szpitala covidowego

NIK donosi do prokuratury w sprawie nadużyć przy okazji tworzenia szpitala covidowego [Aż dziewięcio-krotne podwyżki ceny…]

nik-do-prokuratury-w-sprawie-naduzyc-szpitala-covidowego

#covid #defraudacja #korupcja #nadużycia #niegospodarność #NIK #Opole #szpitale covidowe

(Ilustracja Pixabay)

Opolska delegatura NIK skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłego wojewodę. Doniesienie dotyczy prac przy tworzeniu szpitala covidowego w Opolu i funkcjonowania izolatorium.

Opolska delegatura Najwyższej Izby Kontroli opublikowała wyniki kontroli działań wojewody opolskiego przy budowie szpitala tymczasowego dla chorych na COVID i organizacji izolatoriów. Jak informuje NIK, w wyniku kontroli skierowano do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na wyrządzeniu Skarbowi Państwa szkody majątkowej o wielkich rozmiarach.

Zdaniem kontrolerów, przy adaptacji Centrum Wystawienniczo-Kongresowego w Opolu na szpital tymczasowy wydano niegospodarnie 2,7 mln złotych. Wątpliwości NIK wzbudził także wydatek 530 tysięcy złotych za izolatorium w jednym z hoteli, do którego nie skierowano ani jednego pacjenta.

„Wojewoda nie zapewnił rzetelnej weryfikacji oferty cenowej dotyczącej adaptacji budynku Centrum Wystawienniczo-Kongresowego w Opolu do potrzeb Szpitala Tymczasowego. Biegły powołany przez NIK oszacował, że poniesiono na ten cel wydatki o prawie 2 mln 700 tys. zł wyższe od wartości rynkowej zrealizowanych robót. (…) Nie zapewniono rzetelnego nadzoru nad zakupami aparatury medycznej, przez co szpital tymczasowy wyposażono w urządzenie do automatycznego cięcia i pakowania blistrów leków o wartości prawie 870 tys. zł, które nie było niezbędne do jego funkcjonowania” – napisano w dokumencie pokontrolnym NIK.

Zdaniem kontrolerów NIK, wynagrodzenie za wykonanie robót budowlanych określono na podstawie ceny podanej przez wykonawcę bez zapewnienia rzetelnego przeprowadzenia negocjacji bądź prób pozyskania ofert od innych potencjalnych wykonawców.

Jak zauważyli kontrolerzy NIK: „Prowadząc negocjacje z wykonawcą wojewoda nie posiadał wiedzy o wartości rynkowej zamierzonych robót adaptacyjnych. Za ich wykonanie przyjęto ryczałtowy charakter rozliczenia bez uprzedniego sporządzenia kosztorysu inwestorskiego czy ofertowego. (…) Wojewoda, jak i członkowie zespołu uczestniczący w negocjacjach z ramienia zamawiającego, nie posiadali wiedzy ani doświadczenia co do sposobu rozliczeń z wykonawcami robót budowlanych, w kwestii wartości robót, cen rynkowych, cen materiałów budowlanych, marży, aktualnej wartości robót, itp., i zgodnie przyznali, że z tego względu nie weryfikowali merytorycznie przyjętego sposobu rozliczeń ustalonego w protokole negocjacji”.

Niezależnie od wyceny inwestycji przez biegłego, NIK szczegółowym badaniem objęła 10 pozycji protokołu wydania środków o łącznej wartości określonej przez wykonawcę na 3,03 mln zł netto. Ustalono, że wynagrodzenie podwykonawców za dostawę i montaż odpowiadających tym pozycjom urządzeń, instalacji lub wyposażenia wyniosła 1,79 mln zł netto, co oznacza, że wykonawca podwyższył wartość tych pozycji o 1,24 mln zł netto, czyli o 69,27 procent. Jak ustaliła NIK wykonawca – w rozliczeniu z zamawiającym – podwyższył ceny od 28,9 proc. aż do 329,4 proc. Zamontowane nad łóżkami promienniki ciepła podwykonawca nabył od producenta za 52,7 tys. zł netto i sprzedał wykonawcy za 260 tys. zł netto, natomiast wykonawca w rozliczeniu wykazał wartość tych urządzeń w kwocie 425,2 tys. zł.

NIK zgłosił także zastrzeżenia do funkcjonowania izolatoriów. O ile kontrolerzy przyznali rację wojewodzie o konieczności utrzymania pewnej nadwyżki miejsc w stosunku do ilości pacjentów, to już jej skala – w opinii kontrolerów – nie miała uzasadnienia. W okresie od kwietnia 2020 r. do marca 2022 r. wykorzystano jedynie 6,7 proc. miejsc udostępnionych w izolatoriach.

„Rażącym tego skutkiem było zapłacenie 530 tys. zł przedsiębiorcy za utrzymywanie w gotowości izolatorium w hotelu DeSilva w Opolu, pomimo że nigdy nie przyjęto do niego ani jednego pacjenta. W tym samym okresie wykorzystanie miejsc w izolatorium w hotelu Mercure – należącym zresztą do tego samego przedsiębiorcy – nie przekroczyło nigdy 20 proc.” – przeczytać można w dokumencie NIK.

Zdaniem Izby wojewoda wydał około 4 miliony złotych z naruszeniem zasad należytego zarządzania finansami. Jak wyliczają autorzy raportu, w całym okresie objętym kontrolą na działania związane z przeciwdziałaniem COVID-19 wydano 416 mln złotych. Koszt utworzenia i funkcjonowania szpitala tymczasowego wyniósł 46,7 mln złotych. Szpital od 27 grudnia 2020 r. do 31 marca 2022 r. przyjął 2 338 pacjentów, z których zmarło 758.

W trakcie całego okresu funkcjonowania izolatoriów na terenie województwa opolskiego z opieki w nich skorzystało 559 pacjentów. Łączny koszt wyniósł 2,3 miliona złotych, w tym 0,6 miliona zł za opiekę nad pacjentami i 1,7 miliona zł za utrzymywanie miejsc w gotowości.

W wypowiedzi dla portalu opolska360.pl były wojewoda powiedział, że wypowie się na temat zarzutów po przeczytaniu raportu NIK.

pap logo

Źródło: PAP (Marek Szczepanik)

Ostatnia Wieczerza Plus

Ostatnia Wieczerza Plus

Stanisław Michalkiewicz ostatnia-wieczerza-plus

Niedawno któryś z widzów oglądających moje nagrania na YouTube skarcił mnie za porównanie Edwarda Gierka z Mateuszem Morawieckim, którego domagał się inny z widzów. W ogóle wielu czytelników i widzów mnie karci, często nawet w formie dość dosadnej, ale ja – w odróżnieniu od „pani reżyserowej” Agnieszki Holland i Judenratu „Gazety Wyborczej”, którzy krytyczne opinie o jej ostatnim filmie „Zielona granica” uznają za „hejt”, co w slangu, który powoli zaczyna wypierać język polski, chyba oznacza sławną „mowę nienawiści” – o to karcenie się nie obrażam.

Nie tylko dlatego, że każdy, kto publicznie się wypowiada, musi mieć skórę grubą jak hipopotam, ale przede wszystkim dlatego, że celem publicystyki, podobnie jak wszelkiej innej twórczości; literackiej czy filmowej, jest wzbudzanie w odbiorcach reakcji w postaci emocji. Jeśli więc ktoś po obejrzeniu mego nagrania czy przeczytaniu felietonu, a nawet i bez tego, zadaje sobie tyle trudu, by mi nawymyślać, to znaczy, że to, co ja mówię czy piszę, go obchodzi, że wzbudza w nim emocje, mniejsza o to, że akurat negatywne.

Zatem cel został osiągnięty, a w takim razie nie ma powodu, by się obrażać czy też – jak to robi Judenrat w przypadku „pani reżyserowej” – demonstrować święte oburzenie. Nawiasem mówiąc, zwolennicy poprawności językowej przypominają, że „pani reżyserowa” oznacza żonę reżysera, którą pani Agnieszka Holland przecież nie jest. To prawda, ale ja używam tego określenia świadomie, właśnie w nadziei, że aluzja zostanie przez odbiorców zrozumiana, podobnie jak rozumiane jest inne tzw. żydłaczenie w rozmowach dwóch semickich czekistów: Pipermana i Biberglanca.

Wróćmy jednak do porównania Edwarda Gierka z Mateuszem Morawieckim. Krytycy chłoszczą mnie za to porównanie jako rodzaj świętokradztwa. Edward Gierek – przypominają – wybudował Dworzec Centralny i inne rzeczy, nie mówiąc już o mieszkaniach, a Mateusz Morawiecki co?

Nawet gdyby to była prawda, to zwracam uwagę, że aby przekonać się, że Edward Gierek jest lepszy od Mateusza Morawieckiego, to musimy te dwie osobistości porównać. Inaczej – skąd byśmy wiedzieli, który jest lepszy? To właśnie robią również moi krytycy, którzy za to porównywanie mnie chłoszczą, chociaż prawdopodobnie „bez swojej wiedzy i zgody” – jak konfidenci tłumaczyli swoją tajną współpracę z SB.

Wiele podobieństw

Tymczasem wydaje mi się, że podobieństw między Edwardem Gierkiem a Mateuszem Morawieckim, a tak naprawdę – Naczelnikiem Państwa Jarosławem Kaczyńskim, jest znacznie więcej, niż sądzimy. Nie mówię już o pochwalnej recenzji, jaką przed kilkoma laty Jarosław Kaczyński wystawił Edwardowi Gierkowi, że był on „polskim patriotą” i tak dalej… – chociaż warto przypomnieć, że w latach 70. Jarosław Kaczyński był już dużym chłopczykiem, a w każdym razie na tyle dużym, żeby zdawać sobie sprawę z konsekwencji wprowadzenia do konstytucji PRL kierowniczej roli PZPR czy sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Skoro jednak ani jedno, ani drugie nie przeszkadza mu w scharakteryzowaniu ówczesnego Pierwszego Sekretarza jako „polskiego patrioty”, to dzięki temu lepiej rozumiemy, dlaczego Jarosław Kaczyński – podobnie zresztą jak Donald Tusk czy Judenrat „Gazety Wyborczej” – w 2003 roku stręczył Polakom Anschluss do Unii Europejskiej, chociaż od 1993 roku, kiedy to wszedł w życie traktat z Maastricht, było wiadomo, iż Unia jest pseudonimem IV Rzeszy – europejskiego państwa federalnego z Niemcami jako kierownikiem politycznym. Lepiej rozumiemy, dlaczego w 2008 roku – znowu ręka w rękę z Donaldem Tuskiem i jego Volksdeutsche Partei – forsował ustawę upoważniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego do ratyfikacji traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce ogromny – do dzisiaj właściwie nie wiemy dokładnie jak duży – kawał suwerenności.

Lepiej rozumiemy, dlaczego całkiem niedawno forsował – przy pomocy klubu parlamentarnego Lewicy – ratyfikację przez Sejm ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, która wyposażała Komisję Europejską w dwa nowe uprawnienia: do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii – z czego, nawiasem mówiąc, Komisja skwapliwie skorzystała, pożyczając 750 mld euro na tzw. Fundusz Odbudowy, z którego Polska nic nie dostała, ale musi spłacać przypadającą na nią część tego długu – oraz do nakładania „unijnych” podatków.

Lepiej też rozumiemy, dlaczego przed kilkoma miesiącami, na wiecu w Bogatyni, z miedzianym czołem deklarował, że w Unii jesteśmy i być chcemy – ale „suwerenni”. Edward Gierek też z miedzianym czołem godził deklamacje o suwerenności z wpisaniem do konstytucji sojuszu z ZSRR, chociaż na podstawie tego zapisu Sojuz zyskiwał prawo do egzekwowania na Polsce „przyjaźni”, co nadawało pozory legalności ewentualnej sowieckiej interwencji wojskowej w razie jakiegoś polskiego nieposłuszeństwa.

Ale na tym przecież nie koniec podobieństw, bo manifestują się one przede wszystkim w sposobie rządzenia państwem.

Zarówno Edward Gierek, jak i Jarosław Kaczyński wpadli na pomysł, aby stworzyć obywatelom iluzję dobrobytu za pożyczone pieniądze. W przypadku Edwarda Gierka – co wynika z książki ówczesnego nadwornego ekonomisty Pierwszego Sekretarza prof. Pawła Bożyka – była to swoista kombinacja: najpierw pożyczy się na Zachodzie forsę, za którą zbuduje się fabryki oraz “Pewex i wieżowce”, a potem ze sprzedaży produkcji tych fabryk spłaci się długi i będzie gites-tenteges. Rzeczywiście, w latach 70. w stosunkach między Sowietami i Ameryką zapanowało „odprężenie”, w ramach którego Zachód chętnie „obozowi socjalistycznemu” pożyczał. Przyczyny tej hojności wyjaśnił na początku lat 90. Henry Kissinger w rozmowie z Księciem-Małżonkiem, który wtedy był jeszcze całkowicie normalny – o ile w takich sprawach można cokolwiek wyrokować. Książę-Małżonek zapytał swego rozmówcę o przyczyny tej hojności; czy wynikała ona tylko z dobrego serca, czy też towarzyszyła temu jakaś kalkulacja. Kissinger bez wahania odpowiedział, że oczywiście kalkulacja.

Chodziło o to, by kraje socjalistyczne uzależnić od zachodniej kroplówki finansowej, jak narkoman uzależnia się od narkotyku, a kiedy już nie będą mogły bez tej kroplówki normalnie funkcjonować – zacząć im stawiać warunki polityczne. Objawiło się to już w 1975 roku, kiedy to 1 sierpnia z Helsinkach podpisany został Akt Końcowy KBWE. W zamian za zakaz zmian europejskich granic siłą – co było uznaniem sowieckich zdobyczy powojennych w Europie i swoistym przypieczętowaniem Jałty – Sowieci zgodzili się na tzw. trzeci koszyk, to znaczy – na przestrzeganie pewnych standardów wobec swoich własnych obywateli. Zaraz wtedy w ZSRR pojawili się „dysydenci” w rodzaju Andreja Sacharowa, generała Grigorienki, Włodzimierza Bukowskiego czy Andrieja Amalrika, który napisał proroczą broszurę pod tytułem „Czy Związek Radziecki przetrwa do 1984 roku?” – a po tzw. wydarzeniach czerwcowych w 1976 roku również w Polsce, w postaci Komitetu Obrony Robotników oraz Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, w którym nawet miałem zaszczyt brać udział.

„Cenne dewizy”

Ci „dysydenci” i „opozycja demokratyczna” zapoczątkowały erozję systemu sowieckiego i przyczyniły się do jego upadku – ale prawdziwą przyczyną była forsa. Dzisiaj czytamy, jak to ukraińskie i rosyjskie zboże zalewa Europę, a wtedy było odwrotnie. ZSRR musiał kupować zboże na kredyt w Ameryce, podobnie zresztą jak Polska kukurydzę – co stanowi i dzisiaj znakomitą wizytówkę komunistycznej gospodarki. Stało się to – nawiasem mówiąc – przyczyną załamania „koncepcji” Edwarda Gierka. Zachód też nie był w ciemię bity i oferował za tańsze pieniądze licencje trochę już starsze. Cykl inwestycyjny w Polsce wynosił przeciętnie 5 lat, więc zanim taką jedną z drugą fabrykę zbudowano i zaczęła dawać produkcję, to zmieniło się oblicze świata, w którym dominowały na rynku produkty nowe, w związku z czym produkcja polskich fabryk nie bardzo chciała sprzedawać się na Zachodzie. Tymczasem na spłatę kredytów potrzebne były „cenne dewizy”, które trzeba było pozyskiwać po staremu – ze sprzedaży węgla i innych surowców oraz żywności. Wtedy to, mimo wprowadzenia w kopalniach tzw. nieprierywki, czyli systemu czterobrygadowego, wydobycie wzrastało, ale węgla na rynku polskim było coraz mniej, podobnie jak mięsa, cukru i innych produktów, które wreszcie rząd zaczął reglamentować, wprowadzając tzw. kartki – jak w pierwszych latach powojennych.

W telewizji Polska, w ramach propagandy sukcesu, była prezentowała jako 10 potęga gospodarcza świata – ale żeby kupić cokolwiek, trzeba było godzinami wystawać w coraz dłuższych kolejkach, a i to niekiedy bez skutku. Na domiar złego rząd na spłatę wymaganych kredytów musiał zaciągać nowe, ale na wysoki procent: 20 i więcej, i to w sytuacji, gdy oficjalny wzrost gospodarczy wynosił 4 procent. Ponieważ za komuny nie było cywilizowanych sposobów zmiany ekipy przy władzy, tylko trzeba było wywoływać awanturę, o co w ówczesnych warunkach nie było trudno – to w lipcu i sierpniu 1980 roku wybuchły masowej protesty. Tym razem partia do robotników nie strzelała, nie było nawet „ścieżek zdrowia” ani obozów internowania; to się zaczęło dopiero później, po 13 grudnia 1981 roku – tylko rząd zaczął negocjować z własnymi obywatelami. „Trzeci koszyk” z Aktu Końcowego KBWE zadziałał – ale przecież gdyby nie długi, to by nie zadziałał.

Przypominam o tym wszystkim, bo obecnie mamy sytuację bardzo podobną, chociaż nie tak dramatyczną ze względu na znacznie większy udział własności prywatnej w gospodarce i brak skrępowania komunistycznym doktrynerstwem. Ale mechanizm w ogólnych zarysach jest podobny; utrzymywać się przy władzy dzięki stworzeniu obywatelom iluzji dobrobytu za pożyczone pieniądze. Według Eurostatu dług publiczny Polski przekroczył już 1500 miliardów złotych, a tak naprawdę dobija do 2 bilionów w sytuacji, gdy Produkt Krajowy Brutto w 2022 roku wyniósł trochę ponad 3 biliony złotych. W tej sytuacji łatwiej zrozumieć przyczynę, dla której rząd „dobrej zmiany” i Naczelnik Państwa tak kurczowo trzymają się Unii Europejskiej, znosząc wszystkie upokorzenia, jakich brukselska biurokracja Polsce przecież nie szczędzi. Odpowiedzi dostarcza krysys, jaki w 2010 roku wybuchł w Grecji. W 1981 roku, kiedy Grecja wstępowała do UE, jej dług publiczny wynosił 25 proc. PKB, a po 15 latach – już ponad 100 proc. PKB. Rozbudowywany był przez cały czas sektor publiczny, w którym zarobki osiągały poziom niespotykany w sektorze prywatnym. Podobnie jest u nas; w XVIII wieku mówiono, że każde państwo ma armię. Wyjątkiem są Prusy, gdzie armia ma państwo. Polska nie osiągnęła jeszcze tego poziomu, ale jeśli obecny trend stopniowego przejmowania sektora prywatnego przez publiczny zostanie utrzymany, to będzie można złośliwie powiedzieć, że państwo polskie to tylko taki dodatek do PKN Orlen. A przecież polityka rozrzutności w Polsce jest bardzo podobna do pompowania pieniędzy w wynagrodzenia w sektorze publicznym w Grecji. Ostatnio np. rząd wpadł na pomysł kiełbasy wyborczej w postaci poprawy wyżywienia w szpitalach, co Volksdeutsche Partei z irytacją nazwała programem “Ostatnia Wieczerza Plus”.

Więc kiedy kryzys osiągnął swoje apogeum, to znaczy – kiedy rząd Grecji nie był już w stanie wykupić swoich obligacji ani nawet obsługiwać własnego długu publicznego, Unia Europejska, czyli Niemcy, postanowiły Grecję „ratować”. Przyczyna była taka, że zgodnie z zapisami traktatu lizbońskiego z Unii Europejskiej nie można nikogo wyrzucić. Podobnie z unii walutowej – bo to wymaga opuszczenia UE, a to może zrobić państwo członkowskie z własnej inicjatywy. Ale nie chodziło o Grecję, tylko o banki niemieckie i francuskie, które w swoich avoirach miały właśnie greckie obligacje. Gdyby wtedy pozwolono Grecji na bankructwo, to pociągnęłoby to za sobą katastrofę banków niemieckich i francuskich, bo cały świat by zobaczył, że mają one aktywa śmieciowe. W tej sytuacji Unia Europejska skłoniła wszystkie kraje członkowskie, by „ratowały Grecję”, to znaczy – złożyły sie na pożyczkę dla greckiego rządu, który dzięki temu mógłby uwolnić niemieckie i francuskie banki od aktywów śmieciowych – ale w zamian rząd grecki w 2015 roku musiał zgodzić się na przeprowadzenie nakazanych przez UE reform, czyli podporządkować się niemieckiemu kierownictwu politycznemu. A przecież ciąży nad nami jeszcze amerykańska ustawa nr 447 – ale to już całkiem inna historia.

Dlatego właśnie Unia Europejska otwarcie angażuje się w polskie wybory, popierając Volksdeutsche Partei i Donalda Tuska, który zgodzi się na wszystkie „reformy” bezinwestycyjnie, bez konieczności „ratowania Polski”. Ciekawe, jak daleko UE się na tej drodze posunie – bo pierwszy „gierkizm” zakończył się wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Psychologiczna mobilizacja temu sprzyja.

Szantaż: Zełenski: Jeśli Zachód ograniczy pomoc, będziecie mieli bunt ukraińskich uchodźców.

Zełenski: jeśli Zachód ograniczy pomoc, będzie bunt ukraińskich uchodźców.

szantaż

-Jeśli Zachód ograniczy pomoc dla Ukrainy, doprowadzi to nie tylko do kontynuacji wojny, ale także stworzy „ryzyko dla Zachodu na jego własnym podwórkupowiedział Wołodymyr Zełenski w kontekście ukraińskich dezerterów i turystów socjalnych.

Zełenski zasugerował, że jeśli Zachód ograniczy pomoc, może spodziewać się buntu ukraińskich tzw. uchodźców. -Ukraińcy za granicą „zachowali się dobrze” i są „bardzo wdzięczni” osobom, które ich udzieliły. Jeśli Zachód ograniczy pomoc dla Ukrainy, doprowadzi to nie tylko do kontynuacji wojny, ale także stworzy „ryzyko dla Zachodu na jego własnym podwórku.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział to w wywiadzie dla „The Economist”.Według niego Ukraińcy za granicą „zachowali się dobrze” i są „bardzo wdzięczni” osobom, które ich udzieliły. „Ta hojność” ma nie zostać zapomniana przez ukraińskich obywateli. Nie da się jednak przewidzieć, jak miliony ukraińskich uchodźców w krajach europejskich zareagują na fakt, że ich kraj zostanie pozostawiony bez wsparcia.

Przypomnijmy: tzw. uchodźcy coraz śmielej poczynają sobie w państwach takich jak Polska. Rośnie wśród nich alkoholizm i przestępczość, w tym jazda samochodami po spożyciu, napady i pobicia.

NASZ KOMENTARZ [Magna] : To oczywiste, że Ukraińcy, którzy uciekli przed wojną na Zachód, nie będą zadowoleni z faktu, że tenże Zachód ograniczył, lub całkowicie ściął swoją pomoc dla Kijowa. Radzimy jednak, by w pierwszej kolejności rozliczyli samych siebie. Dlaczego są w krajach ościennych, zamiast bronić Ojczyzny? Na co liczą? Polacy i inni Europejczycy mają walczyć za nich?

Saryusz-Wolski: Walec przymusowej relokacji toczy się przez UE

Saryusz-Wolski: Walec przymusowej relokacji toczy się

Radosław Molenda


„Obok Polski ‘regulacji kryzysowej’ dotyczącej migracji sprzeciwia się kilka państw z Europy środkowo-wschodniej. Niestety, już w tej chwili nie mają one większości blokującej. Możemy powiedzieć, że walec przymusowej relokacji toczy się niezależnie od naszych starań, by ten mechanizm nie został przyjęty” – ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski.

wPolityce.pl: Europosłowie Europejskiej Partii Ludowej, czyli – jak mówi premier Morawiecki – „partia Tuska i Webera” w przyszłym tygodniu chce przepchnąć w PE pakt, który w ostateczności zmusi Polskę do przyjmowania nielegalnych imigrantów. Znamy szczegóły, jak to ma się odbyć?

Jacek Saryusz-Wolski: Negocjacje „regulacji kryzysowej” masowego napływu imigrantów do Europy, który zawiera m.in. ich przymusową relokację do poszczególnych państw Unii – one są na finiszu. Wg informacji prezydencji hiszpańskiej Niemcy się godzą na to, co już wynegocjowano, pozostaje podobno jedynie do ustalenia kilka drobnych różnic.

Tym, co podaje się, jako powód presji EPL-u na PE i wniesienia tej sprawy na posiedzenie europarlamentu, jest powaga sytuacji na Lampedusie. To posiedzenie odbędzie się 5 października. Tak więc możemy powiedzieć, że walec przymusowej relokacji imigracji toczy się niezależnie od naszych starań, by ten pakt nie został przyjęty.

Polska ma w tym sojuszników?

Obok Polski sprzeciwia się kilka państw z Europy środkowo-wschodniej, jak Węgry. Niestety już w tej chwili nie mają one większości blokującej. Nie będą w stanie tej regulacji zatrzymać.

Nietrudno jednak stwierdzić, że proponowane rozwiązanie nie rozwiąże problemu imigracji, nie będzie napływu migrantów stopować, ale będzie ten napływ napędzać?

Przymusowa relokacja to rodzaj pompy ssąco-tłoczącej. Jeżeli będą odbierani do innych państw imigranci z miejsc takich, jak Lampedusa, to będzie to oczywisty sygnał dla innych czekających jeszcze na północnych wybrzeżach Afryki, żeby przepływać, zamiast zastosować rozwiązanie, które proponuje pani premier Włoch Giorgia Meloni, żeby zastosować blokadę morską z użyciem wojennej floty morskiej, do czego Unia z kolei nie chce się przechylić, a same Włochy wahają się, czy ją zastosować. Mamy tu więc poważny problem, na który są dwie odpowiedzi – relokacja albo blokada – i wszyscy są na nie zafiksowani.

Relokacja to rozwiązanie, które nie jest rozwiązaniem. Na blokadę, która – o ile dałoby się zorganizować – byłaby jakimś rozwiązaniem jako zastopowanie łodzi płynących do wybrzeży Europy, nie ma przyzwolenia większości.

Byłoby to rozwiązanie w jakimś sensie podobne do polskiego muru na granicy z Białorusią, tylko że na morzu, w postaci stojących na granicy wód terytorialnych danego państwa okrętów wojennych.

Mówi Pan, że tej regulacji nie da się już zatrzymać, premier Morawiecki zapowiedział jednak, że w przyszłym tygodniu jedzie na posiedzenie Rady Europejskiej, podczas którego powie stanowcze „nie”, podtrzyma weto Polski dla nielegalnej imigracji.

Tyle tylko, że Rada Europejska to nie Rada Europy, gdzie wymagana jest jednomyślność. Procedowanie paktu migracyjnego nie idzie trybem Rady Europy, Tu wystarczy większość.

Wspomnieliśmy o Szwecji. Są także inne kraje, jak Niemcy, Włochy czy Francja, które doświadczają „dobrodziejstwa” nielegalnej imigracji. Ich stanowisko prorelokacyjne trzeba ocenić jako próbę podzielenia się z takimi krajami, jak Polska, konsekwencjami swoich błędów?

Przede wszystkim od dawna są potężne siły, generalnie europejska Lewica, która jest z zasady, doktrynalnie za imigracją, dlatego nie chce bronić się przed nielegalną emigracją. W planie Lewicy jest zmienić strukturę demograficzną Unii Europejskiej. Liczą, że to będą masy nowych ludzi w Europie, którzy wcześniej czy później będą na nich głosowali. Sądzą, że to rozwiąże problemy na rynku pracy. To są płonne, ale jednak, rachuby na tanią siłę roboczą, czyli traktowanie przemytu ludzi jako czegoś, co podtrzyma szwankujący w Europie wzrost gospodarczy. Krótko mówiąc: stoi za tym szereg doktrynalnych, ideologicznych, ale i ekonomicznych przesłanek, które sprawiają, że cała centrolewicowa strona sceny politycznej w Parlamencie Europejskim i wśród rządów za tym jest. To jest powodem tego, że wybiera się wariant rodzący sytuacje tak dramatyczne, jak obecnie widzimy to w Szwecji. Ale płoną przecież także przedmieścia Paryża. Mimo to jednak ta agenda, plan migracyjny europejskiej Lewicy jest forsowany.

Moim zdaniem nie jest problemem to, że poszczególne państwa nie wiedzą, jakie będą skutki przymusowej relokacji, ale problemem jest ich zgoda, by tak było.

Odciążenie swojego kraju poprzez relokację części swoich imigrantów do innych państw – to drugi wątek. On się jednoznacznie kojarzy z przymusowymi przesiedleniami w okresie, kiedy Niemcy okupowały Europę. To jest naruszenie praw człowieka poprzez transplantowanie go, relokowanie jak przedmiotu z miejsca gdzie jest, w miejsce, w którym niekoniecznie chce być. To dodatkowy element, ale właśnie taki jest pomysł europejskich elit.

Groźne następstwa

Groźne następstwa

Stanisław Michalkiewicz michalkiewicz-grozne

Mości panowie, proroctwa mnie wspierają! Zaledwie przed tygodniem w felietonie “Męczeństwo pani reżyserowej” przepowiedziałem, że zostanie ona beatyfikowana – może jeszcze nie teraz, ale za 20 lat, kiedy dialog z judaizmem wejdzie w swoje apogeum – kiedy jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że “Zielona granica” wprawdzie nie została kandydatką do “Oskara”, ale za to – otrzymała nagrodę i to gdzie? – W samym Watykanie!

Co tu ukrywać; w samą porę, bo pani reżyserowa mogłaby się załamać pod ciśnieniem reklamy, jaką jej filmowi zrobił rząd “dobrej zmiany”, pod wpływem porażki na odcinku “Oskara”, no i wreszcie – pretensji ze strony Volksdeutsche Partei, która zgrzyta na nią zębami, że nie mogła wytrzymać, by tego filmu nie pokazać jeszcze przed wyborami – od czego Volksdeutsche Partei może je przegrać.

Teraz jednak już nie musi się załamywać, bo pewnie sama nie spodziewała się takiej odsieczy i to ze strony znienawidzonego Kościoła katolickiego. Ale może się i spodziewała, bo przecież dialog z judaizmem toczy się również w Watykanie, więc jeśli jeszcze w dodatku rabiny sypnęły złotem, to nagroda była murowana, jako że to właśnie w Rzymie odkryli, że nie ma takiej bramy, której by nie przeszedł osioł obładowany złotem. Nie ma takiej bramy – a więc również dotyczy to Bramy Spiżowej.

O ile zatem pani reżyserowa mogła spodziewać się takiej odsieczy, to Naczelnik Państwa i w ogóle – rząd “dobrej zmiany” – nie mógł spodziewać się takiego noża w plecy. Wprawdzie Episkopat, wdzięczny za dobrodziejstwa doznane od rządu, opublikował “Vademecum wyborcze katolika”, w którym nie tylko proklamował nowy grzech, ale zawarł rozmaite zbawienne wskazówki – jak katolicy powinni głosować.

Nowy grzech, mówiąc nawiasem, nie jest taki znowu nowy, bo raczej odnowiony. Po raz pierwszy bowiem ten nowy grzech został ogłoszony w roku 1995 przez JE biskupa Tadeusza Pieronka. Najwyraźniej obawiając się, że wielu obywateli nie zechce wybierać między dżumą a tyfusem, czyli między Lechem Wałęsą, a Aleksandrem Kwaśniewskim. Ekscelencja ogłosił, że grzechem jest powstrzymanie się od uczestnictwa w wyborach.

Już miałem się z tego spowiadać, ale kiedy okazało się, że wybory wygrał Aleksander Kwaśniewski i już nie trzeba było mobilizować elektoratu dla Lecha Wałęsy, tylko raczej zakręcić się koło nowego prezydenta, Jego Ekscelencja na łamach “Życia Warszawy” nie tylko ten grzech odwołał, ale w dodatku pryncypialnie skrytykował tych, którzy “nadużywali religii dla celów politycznych”.

Więc i teraz pan prof Zoll krytykuje to “Vademecum”, że nie piętnuje “mowy nienawiści” i innych modnych myślozbrodni, zawodowy katolik, pan red. Tomasz Terlikowski podejrzewa, że “Vademecum” zostało zredagowane w interesie politycznym niektórych partii, a dominikanin, ojczyk Paweł Gurzyński zachodzi w głowę (“zachodzim w um z Podgornym Kolą…”), jak możliwe jest głoszenie jednym tchem “obrony życia” z wypychaniem migrantów z powrotem za białoruską granicę – co nieubłaganym palcem wytknęła naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu właśnie pani reżyserowa.

Wprawdzie najgorsze są nieproszone rady, ale z drugiej strony wśród uczynków miłosiernych co do duszy jest: “nieumiejętnych nauczać”, więc spełniając dobry uczynek informuję przewielebnego ojczyka Pawła Gurzyńskiego, że abortowane dziecko nie popełnia niczego nielegalnego, nawet nie próbuje przekraczać polsko-białoruskiej granicy bez stosownego zezwolenia, podczas gdy migranci właśnie to próbują robić i to w dodatku – z niskich pobudek, czyli pragnienia “godnego życia” na koszt europejskich podatników.

Różnica jest więc widoczna już na pierwszy rzut oka, a tymczasem chrześcijaństwo nikomu nie nakazuje naiwności, ani braku spostrzegawczości, której przewielebnemu ojczykowi najwyraźniej brakuje. Czego tam uczą w seminariach tych wszystkich dominikanów? Tajemnica to wielka.

Inna sprawa, że pan redaktor Terlikowski, mimo swego zaangażowania po jasnej stronie Mocy, nawet dobrze kombinuje. Rzeczywiście; wśród siedmiu szarad, jakie Episkopat  zadał katolikom, jest wskazówka, co do której pan red. Terlikowski może mieć rację, że chodzi o Zjednoczoną Prawicę.  Chodzi o “etyczny kształt procesów gospodarczych”.

Na pierwszy rzut oka można by sobie pomyśleć, że jest to wezwanie do głosowania na Konfederację, ponieważ to właśnie ona sprzeciwia się fiskalnemu rabunkowi oraz przekupywaniu przez rząd obywateli ich własnymi pieniędzmi – ale kiedy głębiej wnikniemy w treść tej szarady, to Konfederacja odpada. Jeszcze bowiem podczas kampanii wyborczej w roku 2019, kiedy to pozostałe ugrupowania licytowały się, które wyda więcej pieniędzy na przychylanie wszystkim nieba, Konfederacja nie wzięła w tej licytacji udziału oświadczając, że ona nikomu nie zamierza nic dawać, ale nie będzie też obywateli fiskalnie rabować.

Teraz zresztą to powtarza – że nie zamierza nic dawać nikomu. Nikomu – a więc również przewielebnemu duchowieństwu. Nietrudno się domyślić, że takie stanowisko nie ma nic wspólnego z “etycznym kształtem procesów gospodarczych” w rozumieniu Episkopatu.  Volksdeustche Partei wprawdzie licytuje się z Naczelnikiem Państwa, że kobietom zafunduje bezpłatne skrobanki – ale jeśli chodzi o przewielebne duchowieństwo, to nie tylko nie zamierza mu nic  dawać, ale jeszcze – jak zdradził Wielce Czcigodny Sławomir Nitras – zamierza mu “odpiłowywać”. Zatem Volksdeutsche Partei odpada.

O Lewicy szkoda nawet mówić, bo na przykład moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus utopiłaby przewielebne duchowieństwo, podobnie jak cały Kościół katolicki w łyżce wody, nie mogąc darować konfuzji, kiedy to w wieku 14 lat się spowiadała, a spowiednik chciał wiedzieć, czy już się bzykała. Jak tam było, tak tam było, słowem – Lewica też odpada.

Jeśli chodzi o “Trzecią Drogę”, to PSL znane jest raczej z zagarniania ku sobie, a jeśli nawet nie wyłącznie ku sobie, to ku “polskiej wsi” –  więc i ona odpada. Pozostaje tylko Zjednoczona Prawica i rzeczywiście – ona daje każdemu, ze szczególnym uwzględnieniem przewielebnego duchowieństwa – i to są te “etyczne podstawy procesów gospodarczych”.

Więc z jednej strony Episkopat wydając “Vademecum” zachował się prawidłowo, to znaczy – lojalnie – ale z drugiej strony watykańska centrala podłożyła Naczelnikowi Państwa świnię. Dobrze to nie wygląda, zwłaszcza w świetle Ewangelii, która przestrzega, że królestwo wewnętrznie rozdarte się nie ostoi. Wprawdzie w innym miejscu Ewangelia zaleca, by lewica nie wiedziała, co robi prawica, ale przecież nie w takich poważnych sprawach, kiedy gra toczy się o całą pulę!

Tedy przypisuję ten paroksyzm postępom w dialogu z judaizmem, który sprawi nam jeszcze więcej i większych niespodzianek. Wprawdzie po 15 października wszyscy o wszystkim będą starali się jak najszybciej zapomnieć, ale z drugiej strony – co się stało, to się nie odstanie.

Oficjalna „Piątka Konfederacji”. Ostatni punkt to„zero socjalu dla Ukraińców”.

Oto oficjalna „Piątka Konfederacji”. Ostatni ujawniony punkt to nowość [VIDEO]

29.09.2023 piatka-konfederacji-ostatni-ujawniony-punkt

Krzysztof Bosak przedstawia Piątkę Konfederacji Źródło: YouTube / Konfederacja
Krzysztof Bosak przedstawia Piątkę Konfederacji Źródło: YouTube / Konfederacja

– Dziś Konfederacja przedstawia już oficjalnie swój pakiet pięciu punktów na finał kampanii – mówił podczas konferencji Konfederacji we Wrocławiu Krzysztof Bosak, przedstawiając „nową” Piątkę Konfederacji.

– Piąta lista, lista numer pięć i nowa Piątka Konfederacji, czyli cztery postulaty już znane i piąty, dość oczywisty, ale dodany, który chcemy mocno podkreślać na finale naszej kampanii wyborczej – tak konferencję prasową w stolicy Dolnego Śląska rozpoczął szef koła Konfederacji i lider Ruchu Narodowego – Krzysztof Bosak.

Postulaty, które do tej pory były znane, to kolejno: proste i niskie podatki, dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców, mieszkania i domy tańsze o 30 proc., gotówka chroniona Konstytucją RP.

Ostatni ujawniony postulat z nowej Piątki to „zero socjalu dla Ukraińców”.

– To ostatnie hasło chcemy podkreślić dlatego, że stosunki Kijowa i Warszawy uległy… No chyba można powiedzieć, że maski po prostu opadły. Tam, gdzie był pozór przyjaźni, tam, gdzie był pozór partnerstwa, tam w tej chwili widzimy, że jest twarda gra, że jest wymiana ciosów, że jest agresywna retoryka, że jest zapowiadanie sankcji, zapowiadanie ceł, skarżenie się do Światowej Organizacji Handlu, uderzanie w polskie interesy gospodarcze w Brukseli –
mówił Krzysztof Bosak.

– My, jako Konfederacja, od samego początku ostrzegaliśmy przed taką sytuacją. Mówiliśmy, że mamy kolizyjne interesy, że otworzenie polskiego rynku bezwarunkowe na produkty, które są produkowane w zupełnie innym standardzie bez tych norm, które są wymagane od polskiego rolnika, jest głęboko niekorzystne dla polskich gospodarzy. Mówiliśmy o tym, że nie ma infrastruktury przesyłowej na wszystkie produkty z Ukrainy i mówiliśmy od samego początku o tym, że nie ma podstaw, żeby wszystkich w Polsce z paszportem ukraińskim obdarzyć przywilejami, które mają polscy obywatele – mówił narodowiec.

Cała konferencja:

https://youtube.com/watch?v=zTzQB-GdK4w%3Fsi%3DKCogGvGHQ4cjx0iK
===============================

mail:

Pięciu panów – to widać. Znaczy, że Grzegorza BRAUN wycięli? Źle by to świadczyło o ich zwartości i ideowości.

Zapora na granicy z Białorusią mało skuteczna? Raport Straży Granicznej.

Zapora na granicy z Białorusią mało skuteczna? Wyciekł raport Straży Granicznej

SG zapora-z-bialorusia-malo-skuteczna

29.09.2023

Krynki, 25.06.2023. Zapora na granicy polsko-białoruskiej w miejscowości Krynki, 25 bm. (sko) PAP/Artur Reszko
Krynki, 25.06.2023. Zapora na granicy polsko-białoruskiej w miejscowości Krynki, 25 bm. (sko) PAP/Artur Reszko

Zapora na granicy z Białorusią ma dawać jedynie złudne wrażenie, że nasza granica jest dobrze chroniona. Według raportu Straży Granicznej, który wyciekł, sforsowanie zapory jest dziecinne proste i udało się to już 13 tys. nielegalnych imigrantów.

Według wewnętrznych raportów Straży Granicznej, do których miała dotrzeć „Gazeta Wyborcza”, zapora postawiona na granicy z Białorusią zatrzymuje jedynie 60 proc. nielegalnych migrantów, zakładając, że każdy z nich podejmuje tylko jedną próbę sforsowania jej.

Jednego lipcowego dnia miał paść rekord, gdy zaporę pokonało ok. 300 migrantów, z których 160 nie udało się później wyłapać i przedostali się w głąb Rzeczpospolitej.

Sytuacja miała się poprawić, gdy do obrony granic oddelegowane zostało wojsko.

Mur na granicy polsko-białoruskiej żadnym cudem techniki nie jest. Zaporę można sforsować m.in. przecinając ją zwykłym ręcznym brzeszczotem do metalu, wyginając lewarkiem samochodowym lub podkopując się pod nią.

Od stycznia do połowy września 2023 r. zaporę miało sforsować 12 971 ludzi, których nie udało się potem złapać.

Zawodzić ma m.in. system elektronicznych wskazań na murze. Teoretycznie jest to dobry pomysł, a w rzeczywistości prowadzi do chaosu informacyjnego, bo białoruskie służby specjalnie uderzają na zaporę w kilku miejscach, by rozproszyć Polaków.

Straż Graniczna ponoć wyciąga już wnioski z raportu, który wyciekł. Po pierwsze – zwiększona ma zostać liczba kamer, a po drugie, poprawiona ma zostać jakoś drutu żyletkowego na murze. Poprawiona ma także zostać droga techniczna, którą pogranicznicy udają się w miejsce, z którego dostali sygnał.

Pilne! Zaatakowano modlących się pod szpitalem w Oleśnicy. [a tam – największa pół-oficjalna rzeźnia w Polsce]


Pilne! Zaatakowano modlących się pod szpitalem w Oleśnicy
Fundacja Pro-Prawo do życia Szanowny Panie,
 nasi wolontariusze zostali wczoraj zaatakowani podczas modlitwy różańcowej pod szpitalem w Oleśnicy, gdzie dokonuje się najwięcej aborcji w Polsce. Agresywny mężczyzna napadł naszą wolontariuszkę Kasię i zaatakował koordynatora naszej akcji, który stanął w jej obronie. Niedługo potem inny napastnik usiłował zniszczyć nasze plakaty ujawniające konsekwencje aborcji. Ratowanie dzieci zagrożonych aborcją oznacza stanięcie do walki z aborcjonistami i aktywistami radykalnej lewicy. Walki, która toczy się o prawdę i możliwość jej głoszenia w przestrzeni publicznej, aby w ten sposób dotrzeć do kolejnych Polaków i zmienić ich świadomość. Walki trudnej i pełnej wyrzeczeń, ale bez trudu i osobistego poświęcenia nie będzie zwycięstwa. Czy pomoże Pan nam dalej prowadzić te działania?
[ciekawy filmik – nie potrafiłem wkleić – jest na stronie Fundacji. MD]
Oleśnicki szpital stał się największym ośrodkiem aborcyjnym w naszym kraju. Abortuje się tam najwięcej dzieci w Polsce, w tym dzieci z podejrzeniem niepełnosprawności i zespołu Downa. 
Aborcji w Oleśnicy dokonuje się m.in. poprzez wstrzykiwanie dzieciom w serca trucizny z chlorku potasu. Liczne relacje medialne, wypowiedzi władz szpitala oraz dokumenty udostępniane przez placówkę wskazują na to, że aborcji dokonuje się w Oleśnicy de facto na życzenie, gdyż umożliwia to wadliwe polskie prawo. 
Właśnie dlatego nasi wolontariusze regularnie organizują pod tym szpitalem akcje informacyjne i publiczne modlitwy różańcowe o powstrzymanie aborcji i nawrócenie aborcjonistów. 
Jedna z takich akcji odbyła się wczoraj.

Napad
Udało nam się ją zorganizować pomimo ogromnej presji ze strony burmistrza Oleśnicy Jana Bronsia, który za pomocą środków administracyjnych usiłował zakazać nam obecności pod szpitalem.

Byliśmy tam jednak po raz kolejny, aby głosić prawdę o aborcji i wzywać pracowników szpitala do nawrócenia. W pewnym momencie do naszej wolontariuszki Kasi podszedł agresywny mężczyzna. Złapał ją za rękę i usiłował wyrwać jej telefon. 
W obronie Kasi stanęli inni wolontariusze. Agresywny mężczyzna zaatakował koordynatora naszej akcji Adama. Zaczął uderzać i popychać naszego wolontariusza, który w obronie siebie i innych użył gazu, co powstrzymało napastnika od kolejnych ataków. Całe zajście nagrało się na naszej kamerze, a materiał przekażemy policji celem identyfikacji napastnika (który uciekł po odparciu ataku przez naszych wolontariuszy) i pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej. 
To jednak nie wszystko. Niedługo potem obok naszych wolontariuszy zaparkował przejeżdżający po ulicy samochód. Z auta wyszedł agresywny mężczyzna i zaczął niszczyć naszą wystawę plakatową, która ujawnia skutki i konsekwencje aborcji. Również ten napastnik został powstrzymany przy pomocy gazu, po czym odjechał. To zajście również udało nam się nagrać na video

 Jeśli chcemy ratować polskie dzieci i przyszłość naszego społeczeństwa, musimy stanąć do walki. Walki, która wymaga osobistego zaangażowania, bez którego nie mamy co liczyć na zwycięstwo. Albo będziemy walczyć, albo czeka nas to samo co na Zachodzie – masowe ludobójstwa aborcyjne i zniszczenie społeczeństwa poprzez zainfekowanie go mentalnością aborcyjną. Nasza Fundacja organizuje kampanie informacyjne, w ramach których docieramy do Polaków z prawdą o aborcji i mobilizujemy naszych rodaków do działania w obronie dzieci, kobiet i polskich rodzin. 
Nasi wolontariusze każdego dnia wychodzą na ulice polskich miast i osobiście ostrzegają nasze społeczeństwo przed skutkami aborcji. Organizują uliczne akcje informacyjne, publiczne modlitwy różańcowe oraz kampanie z użyciem furgonetek. Dzięki temu w niezależny sposób docierają do kolejnych Polaków i zmieniają ich świadomość, za co są nieustannie prześladowani przez aborcyjnych terrorystów, którzy napadają ich, grożą im, atakują ich oraz dewastują i podpalają nasze pojazdy. Wiele osób uważa, że prawdę o aborcji co prawda należy głosić, ale nie powinno się tego robić publicznie ze strachu przed aborcyjnymi aktywistami. Środowiska te mówią czym jest aborcja, ale tylko do własnego, wewnętrznego grona odbiorców np. na zamkniętych spotkaniach w salkach parafialnych. W ten sposób przekonuje się niemal wyłącznie osoby już i tak przekonane. W tym samym czasie aborcjonisci docierają za pomocą mediów głównego nurtu i serwisów społecznościowych do milionów Polaków i oswajają ich z aborcją.
Dlatego musimy organizować niezależne kampanie w przestrzeni publicznej i docierać do szerokiego grona odbiorców, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem. Takie działanie naszej Fundacji umożliwiają darczyńcy, których zaangażowanie finansowe pozwala na organizację kolejnych akcji. Każda armia potrzebuje broni i zaopatrzenia. Dotyczy to również naszych wolontariuszy. Potrzebują środków przekazu wizualnego (bannery, billboardy, plakaty itp.), samochodów z odpowiednim wyposażeniem, paliwa i środków ochrony osobistej do obrony przed napadami aktywistów radykalnej lewicy. Możemy ich wyposażyć dzięki naszym darczyńcom.
Używając porównania, nasi darczyńcy to żołnierze logistyki, którzy dostarczają niezbędnego zaopatrzenia wojskom na pierwszej linii frontu, czyli wolontariuszom organizującym kampanie uliczne. Ratowanie dzieci zagrożonych aborcją i deprawacją oznacza stanięcie do walki z aborcjonistami i aktywistami radykalnej lewicy. Walki, która toczy się o prawdę i możliwość jej głoszenia w przestrzeni publicznej. Walki trudnej i pełnej wyrzeczeń, ale bez trudu nie ma zwycięstwa.
Proszę Pana, aby wsparł Pan tę walkę. Potrzebujemy wyposażyć naszych wolontariuszy w nowe środki ochrony osobistej, niezbędne do obrony przed agresywnymi aktywistami w trakcie kolejnych akcji ulicznych. Potrzebne nam są także kolejne bannery i plakaty umożliwiające ujawnianie prawdy o aborcji pod kolejnymi szpitalami.
Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić zakup niezbędnego wyposażenia i organizację kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych, które będą kształtować świadomość naszego społeczeństwa na temat aborcji.Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Pomimo prześladowań i rosnącej presji nie zamierzamy się poddać. Aborcja może się stać dla Polaków czymś nie do pomyślenia. Aby tak się stało, trzeba dotrzeć do społeczeństwa z prawdą o procederze mordowania dzieci. Do tego niezbędne są niezależne akcje informacyjne w przestrzeni publicznej, o wsparcie których raz jeszcze Pana proszę. Serdecznie Pana pozdrawiam,

Mariusz Dzierżawski

Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl

Narodowy Bank Polski podkulił ogon i łasi się. A nie będzie monety upamiętniającej obrońcę Lwowa gen. Rozwadowskiego.

Narodowy Bank Polski podkulił ogon i łasi się. Nie będzie monety upamiętniającej obrońcę Lwowa gen. Rozwadowskiego.

glapinski-narodowy-bank-polski-podkulil-ogon-przed-

Nie będzie monety upamiętniającej obrońcę Lwowa gen. Tadeusza Rozwadowskiego jest natomiast moneta przyjaźni polsko-ukraińskiej. Tak pokrótce można streścić przekaz płynący z konferencji prasowej Konfederacji Korony Polskiej.

Przyjaźń i braterstwo to największe bogactwo” – takie hasło widnieje na srebrnej okolicznościowej monecie wyemitowanej wspólnie przez Narodowy Bank Polski i Narodowy Bank Ukrainy z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy.

Moneta w kształcie serca składa się niejako z dwóch monet. Dwóch połówek tego serca. Jedna część polska o nominale 10 złotych i druga część, ukraińska o nominale 10 hrywien. [ 1 zł – 8.5 hrywny md].
“Narodowy Bank Polski planuje przekazanie na rzecz Ukrainy dochodu ze sprzedaży zestawu monet „Przyjaźń i braterstwo to największe bogactwo” w formie bezzwrotnego humanitarnego wsparcia finansowego” – czytamy w komunikacie na stronie NBP. Moneta trafi do sprzedaży w cenie 950 zł.

– Ciekawostka od jednego zaprzyjaźnionego towarzystwa numizmatyków. Otóż ta moneta w dniu obchodów święta niepodległości Ukrainy, czyli 24 sierpnia, miała ukazać się zarówno w Polsce, jak i na terenie Ukrainy. Niestety Ukraina nie pozwoliła, aby sprzedawać tą monetę na swoim terenie w dniu swojego święta, zestaw monet w którym będzie również flaga i symbole narodowe Polski. Postanowili wyemitować tylko swoją monetę ukraińską.

A NBP podkulił ogon, żeby nie obrazić uczuć Ukraińców, zamiast 24 sierpnia, ogłosił powstanie i emisję tej monety 25 sierpnia. Widzimy, że również politykę monetarną w Polsce można uprawiać na kolanach.

Premier Morawiecki w malignie: “Energetyka jądrowa jedynym czystym i sprawdzonym źródłem energii”.

Premier Morawiecki w malignie: Energetyka jądrowa jedynym czystym i sprawdzonym źródłem energii.

premier-morawiecki-w-malignie

Polska nie może ryzykować stabilności systemu energetycznego, stabilności gospodarki w oparciu o niestabilne źródła energii; jedynym czystym, sprawdzonym źródłem jest energetyka jądrowa – podkreślił w środę premier Mateusz Morawiecki.

Szef rządu uczestniczył w Warszawie w uroczystości podpisania umowy projektowej pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce.

Morawiecki podkreślił, że pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce będzie budowana z najlepszymi amerykańskimi firmami, które w tej dziedzinie mają ogromne doświadczenie.[Westinghouse w EJ jest od dawna bankrutem. Chcą upychać w bantu-stanach, jak Polska. Mirosław Dakowski]

„Tak jak wiek XX należał do węgla i ropy, tak wiek XXI należy do atomu” – zaznaczył. [G… prawda: W 1990 było 436 reaktorów energetycznych, w 2023 jest ich 414 . Bo okazało się, że nie ma ich bezpieczeństwa, ani opłacalności. MD]

Premier dodał, że Polska „nie może ryzykować stabilności systemu energetycznego, stabilności całej naszej gospodarki w oparciu o niestabilne źródła energii”. „Jedynym czystym stabilnym źródłem energii, które jest sprawdzone technologicznie i zweryfikowane co do bezpieczeństwa, jest właśnie energetyka jądrowa, która ma dziś swój wielki dzień” – dodał. [Kłaniają się zza grobów ofiary Czarnobyla oraz Fukushima.. MD]

Szef rządu zwrócił uwagę, że w czasach zawirowań geopolitycznych współpraca z amerykanami przy zbudowaniu pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce ma znaczenie fundamentalne. [dla Ameryki – na pewno. A małe, eksperymentalne, też gdzieś poza Kanadą należy testować . To o wiele taniej niż u siebie. MD]

[O konieczności pierwszeństwa magazynów energii nikt Mateuszkowi nie powiedział.

Niszczenie polskiego górnictwa węgla już bliskie zakończenia. MD]

PAP

Skandaliczne! Paszkwil Holland, uderzający w obrońców polskich granic, ma zostać uhonorowany w Watykanie.

Paszkwil Holland, uderzający w obrońców polskich granic, ma zostać uhonorowany w Watykanie.

“Zielona granica” będzie pokazana w Watykanie. Holland ma otrzymać specjalną nagrodę w obecności duchownych.

wstrzasajace-zielona-granica

  • Skandaliczny film Agnieszki Holland „Zielona granica” zostanie zaprezentowany… w Watykanie! Ponadto reżyserka ma odebrać za ten film w Filmotece Watykańskiej Nagrodę Specjalną Fuoricampo. W tym wydarzeniu mają uczestniczyć „wyżsi rangą przedstawiciele duchowieństwa Kościoła Katolickiego i Kościoła Apostolskiego” – podaje Kino Świat, dystrybutor „Zielonej Granicy”.

To nie wszystko. Film Holland ma zostać pokazany także festiwalu filmowym Tertio Millennio w Rzymie. Jak zaznacza Kino Świat, to festiwal założony przez św. Jana Pawła II i jest organizowany wspólnie ze Stolicą Apostolską.

Dystrybutor filmu w swoim komunikacie chwali się też tym, że „przedstawiciele duchowieństwa i publicyści katoliccy” piszą o „dziele” Holland „w samych superlatywach”. Na potwierdzenie podaje opinię Terlikowskiego, który uznał, że ten film to „ważna lekcja chrześcijaństwa w niełatwych czasach”, a także wpis dominikanina o. Tomasza Dostatniego, który ocenił ten film jako „głęboko chrześcijański, ponieważ opowiada o przemianie zła w dobro”.

To jest normalny film, lecz o nienormalnym świecie. (…) Patrząc na ten film, jako chrześcijanin, jestem zawstydzony, to jest dla mnie rachunek sumienia. Czy zrobiłem wszystko, co zrobić mogłem? Czy moją empatię potrafiłem i potrafię przełożyć na konkretne projekty? Na odpowiedni nacisk na decydentów państwowych? Bezradność też jest uczuciem, z którym opuszczałem kino. Bo wiem, że zawsze za mało zrobiłem — pisze o. Dostatni.

To wyjątkowo szokujące, że paszkwil Agnieszki Holland, uderzający w obrońców polskich granic, ma zostać uhonorowany w Watykanie. Z kolei ocena dystrybutora filmu, że publicyści katoliccy i duchowni wypowiadają się o nim pozytywnie – oparta o zaledwie dwa przykłady – wydaje się mocno przesadzona.

tkwl/Kino Świat

 Codzienną praktykę oglądania pornografii deklaruje niemal co czwarty (!!) nastolatek w Polsce. Co robić?

Fundacja Pro-Prawo do życia Szanowny Panie, 
w związku z rozpoczęciem nowego roku szkolnego chcę zwrócić Pana uwagę na alarmujące wyniki najnowszych badań. W ostatnich latach to właśnie środowisko szkolne stało się najczęstszym miejscem konsumpcji pornografii przez dzieci i młodzież, która masowo ogląda pornografię oraz produkuje treści pornograficzne i dzieli się nimi z innymi poprzez smartfony. Codzienną praktykę oglądania pornografii deklaruje niemal co czwarty (!!) nastolatek w Polsce. Ta przerażająca statystyka to tylko wierzchołek góry lodowej kryzysu moralnego naszego społeczeństwa. Jakie jest jego źródło? Wyniki tych samych badań nie pozostawiają wątpliwości – większość rodziców jest bierna i nawet nie podejmuje rozmów ze swoimi dziećmi na temat zagrożeń. W tym samym czasie niezwykle aktywna jest inna grupa osób, która bardzo chce rozmawiać z polskimi dziećmi na temat pornografii – to „edukatorzy seksualni” LGBT, którzy zachęcają uczniów do jej oglądania. 
Musimy mobilizować Polaków do walki, jeśli chcemy ocalić nasz naród!Plaga pornografii wśród polskich uczniów! [foto]„Nastolatki wobec pornografii cyfrowej” – to tytuł raportu z ogólnopolskich badań przeprowadzonych przez zespół NASK. Po raz kolejny zbadano ogromny problem, który masowo dotyka wielkie rzesze młodych Polaków. Wyniki są zbieżne z innymi badaniami z tego zakresu. 
Zacytuję Panu kilka najważniejszych i najbardziej szokujących wniosków: – Regularną, codzienną praktykę oglądania filmów czy zdjęć pornograficznych deklaruje niemal co czwarty (23,9%) nastolatek. – Co piąty respondent spośród nastolatków wskazał, że jego kolega lub koleżanka ogląda pornografię w internecie kilka razy dziennie (20,6%) bądź kilka razy w tygodniu (20,9%). 
– Co piąty nastolatek chciałby, aby dostępność treści pornograficznych była większa(20,1%). – Zjawisko sekstingu [wysyłania innym swoich rozbieranych zdjęć] jest akceptowalne wśród młodych użytkowników internetu. Co piąty z nich (18,6%) nie widzi nic złego w takim zachowaniu. Seksting jest zjawiskiem nieukrywanym, występującym zarówno wśród dzieci, jak i młodzieży. Co siódmy respondent (14,7%) uważa je za częste lub bardzo częste w swojej grupie rówieśników. – Co piąty 12- i 14-latek (20,4%) potwierdza, że otrzymuje żądania lub propozycje przesłania własnych nagich lub półnagich zdjęć innym osobom. Wśród starszych respondentów ten odsetek wzrasta do 41,5%. 
– Co czwarty (23,5%) starszy nastolatek przyznał, że zdarzyło mu się przesyłać własne materiały intymne do innych osób, tak samo odpowiedział co jedenasty 12- i 14-latek (8,9%). Panie MirosĹ‚awie, to tylko fragmenty wniosków z raportu, który potwierdza przerażającą kondycję moralną wielkiej grupy polskich uczniów. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest to, że młodzież ma niemal nieograniczony dostęp do smartfonów z internetem. Kolejne badania potwierdzają, że to właśnie na smartfonach dzieci i nastolatki najczęściej oglądają pornografię. Co więcej, duża grupa uczniów po raz pierwszy zetknęła się z pornografią, gdy kolega lub koleżanka pokazała ją na swoim smartfonie. Do takich sytuacji coraz częściej dochodzi na terenie szkoły i w środowisku rówieśników szkolnych. Inną, ważną przyczyną plagi pornografii wśród polskich uczniów jest bierność rodziców i brak świadomości dorosłych. 
Według statystyk i badań, ze zdecydowaną większością populacji dzieci i młodzieży rodzice nigdy nie przeprowadzili żadnej rozmowy na temat oglądania pornografii i ewentualnych konsekwencji kontaktu z takimi materiałami. Podobnie większość rodziców w ogóle nie kontroluje tego, co dzieci oglądają na swoich smartfonach i z kim za ich pomocą się kontaktują. Jest jednak pewna grupa osób, która bardzo zabiega o to, aby rozmawiać z polskimi dziećmi na temat pornografii. To tzw. „edukatorzy seksualni” LGBT, którzy zachęcają uczniów do oglądania deprawujących treści oraz do oddawania się rozwiązłości seksualnej. Jak możemy przeczytać w poradniku dla uczniów wydanym przez jedną z największych w Polsce grup „edukatorów seksualnych”: „można lubić materiały erotyczne albo nie, można mieć o nich pozytywne albo negatywne zdanie. Jedno jest pewne: porno samo w sobie nie jest złe! (…) pornografia może służyć nam do uatrakcyjnienia samomiłości [masturbacji] lub urozmaicenia naszego życia seksualnego. Najważniejsze jest mądre korzystanie z niej (…)” Innymi słowy – pornografia jest dobra, tylko trzeba w rzekomo właściwy sposób z niej korzystać. Właśnie z takim przekazem aktywiści LGBT docierają do polskich uczniów.Robią to za pomocą mainstreamowych mediów o ogromnych, wielomilionowych zasięgach oraz serwisów społecznościowych. Co więcej, „edukatorzy seksualni” regularnie współpracują także ze środowiskami odpowiedzialnymi np. za organizację festiwali filmów pornograficznych. Sami „edukatorzy” promują takie wydarzenia. Panie MirosĹ‚awie, młodzi ludzie zewsząd bombardowani są wulgarnymi treściami o charakterze pornograficznym i seksualizującym. Media i „eksperci” z zakresu „edukacji seksualnej” zachęcają do konsumpcji pornografii i rozwiązłości, a rodzice nie reagują. Jeśli tak dalej pójdzie, to nasze społeczeństwo upadnie całkowicie, gdyż kolejne pokolenia nie będą w stanie tworzyć normalnych, stabilnych rodzin. Problem jest tak poważny i rozległy, że jego ofiarami padają także liczne dzieci z dobrych rodzin, w których rodzice przykładają się do wychowania i w których prowadzone są rozmowy na temat zagrożeń oraz podejmowane są kroki w celu ochrony najmłodszych. Presja środowiska jest jednak tak wielka, że nawet takie dzieci są deprawowane. Dochodzi do tego najczęściej w szkole oraz w grupie rówieśników, która w przytłaczającej większości bez przerwy wpatruje się w ekrany swoich smartfonów, na których ogląda pornografię oraz konsumuje inne, patologiczne oraz demoralizujące treści. Jeśli chcemy ratować Polskę i Polaków, musimy działać. Najważniejsza jest budowa świadomości rodziców i wychowawców oraz mobilizacja społeczeństwa do podejmowania konkretnych, osobistych decyzji w obronie najmłodszych. Tym właśnie zajmuje się nasza Fundacja. W całym kraju organizujemy niezależne kampanie informacyjne, za pomocą których docieramy z ostrzeżeniem na temat zagrożeń i niebezpieczeństw oraz dostarczamy wiedzy na temat tego, jakie kroki podejmować, aby ratować dzieci przed deprawacją, która czeka na nie jeśli nic nie zrobimy. 
Według naszych doświadczeń oraz wielu rozmów i konsultacji z rodzicami, nauczycielami oraz uczniami, takimi konkretnymi krokami powinny być: 
1) Zapisanie dziecka do lokalnej, małej szkoły, w której rodziny znają się nawzajem, mają wspólny system wartości oraz wspierają się wzajemnie w wychowaniu dzieci. W takiej szkole powinien obowiązywać zakaz posiadania smartfonów przez uczniów (takie rozwiązanie cieszy się na szczęście coraz większą popularnością w kolejnych placówkach, nie tylko w Polsce ale na całym świecie). 
2) Jeśli w naszym miejscu zamieszkania nie ma takiej szkoły lub niemożliwe jest zapisanie do niej dzieci np. ze względów finansowych, warto rozważyć edukację domową. W Polsce już ponad 43 000 dzieci uczy się w ramach edukacji domowej, a liczba uczniów przechodzących na edukację domową z roku na rok systematycznie się zwiększa. Wielu rodziców zgłasza nam, że wśród szkolnych rówieśników ich dzieci nie ma w ogóle innych dzieci, których rodziny podzielałyby chrześcijański system wartości, w związku z czym ich dzieci pod wpływem środowiska szkolnego błyskawicznie się demoralizują i odchodzą od zasad moralnych. Dlatego właśnie kolejne rodziny przechodzą na edukację domową. Taką formę edukacji prowadzą w swoich rodzinach m.in. nasi wolontariusze, którzy służą poradami w tym zakresie (prosimy o kontakt). 
3) Nie należy dawać swojemu dziecku smartfonu z dostępem do internetu. Smartfon najczęściej jest po prostu zachcianką wynikającą z aktualnej mody i ogromnej presji rówieśniczej. Jeżeli dziecko potrzebuje narzędzia do kontaktu z rodzicami np. w szkole lub w trakcie wyjazdu, ferii, kolonii itp. to można kupić mu tradycyjny telefon komórkowy „do dzwonienia”.
Do korzystania z internetu można stworzyć specjalne miejsce stacjonarne w domu. Najlepiej umieścić komputer w salonie lub dużym pokoju tak, aby ekran zwrócony był w stronę pomieszczenia. Wiemy, że tego typu kroki wymagają osobistego zaangażowania i działania wbrew ogromnej presji środowiskowej, medialnej i kulturowej.
Dlatego nasza Fundacja pracuje nad specjalnym poradnikiem na temat zagrożeń przenoszonych przez ekrany smartfonów oraz tego, jakie działania podejmować w obronie swoich dzieci. Odpowiemy w nim na często zadawane pytania, podzielimy się własną wiedzą i doświadczeniem oraz wytłumaczymy zjawiska takie jak np. mechanizm uzależniania się od smartfonów i elektroniki.Wesprzyj powstanie poradnika [foto]
W ten sposób wspierają się liczne rodziny np. w konserwatywnych rejonach USA lub miejscach takich jak Kalifornia, gdzie przejście na edukację domową i odcięcie dziecka od smartfona to w zasadzie jedyne sposoby na to, aby próbować uchronić dzieci przed systemową, narzuconą z góry i forsowaną wszędzie demoralizacją. Chcemy, aby w ten sam sposób wspierały się i motywowały kolejne rodziny w Polsce. Najpierw trzeba jednak zbudować konieczną i niezbędną świadomość społeczną, której teraz niestety brakuje Polakom. Chcemy możliwie szybko opublikować poradnik i udostępnić go jak najszerszemu gronu odbiorców. Prace nad nim są już na ukończeniu. Na ich zakończenie potrzebujemy ok. 10 000 zł. Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić opracowanie poradnika na temat ratowania dzieci i młodzieży przed elektroniczną deprawacją, który posłuży budowaniu świadomości społecznej wśród Polaków. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Pornografia, wulgarność i rozwiązłość seksualna to ogromne plagi wśród młodzieży w Polsce. Zjawiska te pogłębiają bardzo aktywnie działania lobby LGBT, które oswaja uczniów z deprawującymi treściami i zachęca do oglądania pornografii. Większość Polaków jest nieświadoma tych zagrożeń i przyjmuję bierną postawę. Z kolei świadome powagi sytuacji osoby często nie mają wiedzy na temat tego, jak skutecznie bronić dzieci. Właśnie dlatego chcemy wydać nasz poradnik, który jest zbiorem konkretnej wiedzy oraz doświadczeń wielu osób, które zdecydowały się podjąć stanowcze działania na rzecz ochrony najmłodszych. Aby wydać poradnik niezbędna jest pomoc naszych darczyńców, dlatego raz jeszcze proszę Pana o wsparcie. 
Serdecznie Pana pozdrawiam,Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszkówstronazycia.pl

Lublin: Ukraińcy w Polsce nie chcą bonów na żywność. Interesuje ich tylko gotowy catering.

Ukraińcy w Polsce nie chcą bonów na żywność. Interesuje ich tylko gotowy catering.

ukraincy-w-polsce-nie-chca-bonow-na-zywnosc-interesuje-ich-tylko-gotowy-catering

W czwartek 21 września br. w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim odbyło się spotkanie Lubelskiej Grupy Koordynacyjnej, które zrzesza ok. 30 organizacji pomocowych. Poruszono na nim kwestię obecnej sytuacji imigrantów w woj. lubelskim oraz zmian prawnych regulujących niesienie im pomocy. Wnioski porażają.

Ukraińcy nie chcą podejmować pracy. Turystów socjalnych z Ukrainy, którzy stacjonują w miejscach tymczasowego pobytu w województwie lubelskim jest około 3600. W ramach pomocy oferuje im się 2-3 osobowych pokoje w akademikach i hostelach. Ustawa, która umożliwia niesienie pomocy imigrantom, nie przewiduje jednak jej ograniczenia w przypadku osób, które wykorzystują ten system. Nie pomaga też w usamodzielnieniu się osób, które uzależniły się od państwowej pomocy – to konkluzje, które płyną ze spotkania LGK.

Zgodnie z przepisami Ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, ukraińscy turyści i dezerterzy z frontu, korzystający z miejsc zbiorowego zakwaterowania są zobowiązani do płacenia kosztów pobytu. Nie wszystkich jednak obowiązują te opłaty. Ukraińcy mogą być z nich zwolnieni m. in. w przypadku “trudnej sytuacji życiowej”. Jest to oczywiście furtka, którą skrzętnie wykorzystują.

-Jeśli chodzi o kwestię partycypacji w kosztach, na początku odpłatność uiszczało 237 osób, czyli niewiele ponad 6 proc. zamieszkałych imigrantów. Teraz liczba płacących spadła do 2.5 proc. Nawet ci, którzy wcześniej płacili, już nie płacą – twierdzi Andrzej Osipowski z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim.

-Wśród uchodźców widoczna jest duża roszczeniowość. Gdy oferujemy im bony do Biedronki, żeby mogli przynajmniej sami przygotowywać sobie posiłki, to nie chcą. Zamiast tego, pytają czy będzie tam gotowy catering.

W miejscach zbiorowego zakwaterowania zapewniliśmy wszystko. Dziś wiemy że to chyba był błąd i musimy się zastanowić co dalej– mówi podczas forum Justyna Orłowska z Centrum Wolontariatu w Lublinie.

W opinii uczestników konferencji, oferowanie miejsca zamieszkania przy jednoczesnym braku wymagań co do podjęcia pracy, tylko utwierdza imigrantów w przekonaniu, że nie muszą jej podejmować.

-Często spotykamy się z odmową podjęcia pracy przez uchodźców stacjonujących w miejscach tymczasowego pobytu. Te osoby traktują je jak hotel, wyjeżdżają na czas pobytu na Ukrainie, a po powrocie oczekują, że dany pokój będzie na nich czekał. Mówi się też wprost o wynajmowaniu [swoich] mieszkań na Ukrainie i jednoczesnej odmowie partycypacji w kosztach pobytu. Uchodźcy domagają się przyznania mieszkania w Polsce. Te osoby bardzo dobrze znają swoje „prawa” i przekazują je sobie nawzajem – mówi Andrzej Osipowski z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim.

-Po prawie 20 miesiącach pomocy uchodźcom stajemy w obliczu [trudności] poradzenia sobie z osobami, które wykorzystują system i nie chcą się usamodzielnić. Niektórzy nadużywają systemu, a inni się od niego uzależnili. Zamierzamy wprowadzić stopień oceny stopniowania udzielania pomocy – zapowiada Marco Procaccini, dyr. Biura Terenowego Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) w Lublinie.

NASZ KOMENTARZ: O ile lubelskie władze zaczynają powoli rozumieć problem, na który rozsądni Polacy zwracali uwagę od początku ukro-amoku, dziwi dalsze nadużywanie słowa “uchodźca”. Jeśli ktoś wynajmuje na Ukrainie swoje mieszkania osobom trzecim, a sam jedzie do Polski po darmochę i wraca do siebie kiedy tylko chce, nie jest żadnym uchodźcą wojennym, tylko oszustem i turystą socjalnym.

8.10.23 Warszawa – Msza Święta i Procesja Różańcowa w intencji Polski

8.10.23 Warszawa – Msza Święta i Procesja Różańcowa w intencji Polski

27/09/2023 przez antyk2013

  1. Po Mszy św. o 12.30 w katedrze praskiej pw. św. Floriana Męczennika i św. Michała Archanioła gromadzimy się przed katedrą.
  2. Procesja wychodzi o godzinie 14.00 w kierunku Starego Miasta.
  3. Po przejściu Mostu Śląsko-Dąbrowskiego, będziemy kontynuowali procesję ulicami Starego Miasta również przy Katedrze Polowej, Archikatedrze Warszawskiej i Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. 
  4. Zakończenie planowane jest ok. g. 17.00 na pl. Zamkowym.
Share

Kategorie Msze św. za Ojczyznę, Pokutne Marsze Różańcowe, Warszawa Tagi Jasnogórskie Śluby Narodu, Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, modlitwa za Ojczyznę, Msza Święta za Ojczyznę, Pokutny Marsz Różańcowy, różaniec za Ojczyznę, Warszawa

Drodzy Ukraińcy… wciśnijcie hamulce!

Czeski portal o ukraińskiej dyplomacji słonia w składzie porcelany. „Drodzy Ukraińcy… wciśnijcie hamulce!”

czeski-portal-ukraincy-wcisnijcie-hamulce

Ciekawy komentarz odredakcyjny na temat obecnego kryzysu w stosunkach między rządami Polski i Ukrainy opublikował czeski portal Konzervativni Noviny. Na początku tekstu pada uspokajające wyjaśnienie, że spór między Warszawą a Kijowem w żaden sposób nie rzutuje na wsparcie Polaków dla państwa ukraińskiego w obliczu wojny z Rosją. Jest to zbyt ważna strategiczna sprawa, by mogły ją zmienić niesnaski między obu krajami. Nie znaczy to jednak, że należy lekceważyć nieporozumienia. Czesi w swym redakcyjnym komentarzu podsumowują niezadowolenie Polaków następująco:

Ukraińcy przyzwyczaili się do naszego absolutnego wsparcia i dlatego nie muszą nic oferować w zamian. Nie przeprosili symbolicznie za rzeź wołyńską, przed wyborami nie poparli obecnego rządu, podczas odbudowy zamierzają preferować zachodnie firmy i generalnie jest z nimi dość trudno działać. Generalnie Ukraińcy nie są mistrzami dyplomacji, a Polacy mają już dość dyplomacji Zełenskiego, który w swoim przemówieniu przed ONZ pośrednio nazwał ich rosyjską forpocztą.

W tym kontekście czeski portal dość ciekawie przedstawia działalność ukraińskiej dyplomacji:

Ukraińcy przyzwyczaili się, że opłaca im się dyplomacja w stylu słonia w składzie porcelany. Przecież to, że Zachód nie ma szacunku do samego siebie, dostrzegli także inni – korzystała z tego przez lata Rosja, korzystają Chiny, korzystają Turcy, afrykańscy migranci, właściwie każdy, kto przechodzi obok. Podobnie i Ukraina. Nauczyła się od Zachodu, że jej niechlujna dyplomacja, eskalacja żądań i histerii, po prostu działa. Ale w Europie Środkowej tak już nie jest.

Trzeba jednak zauważyć, że dyplomacja uprawiana przez Zełenskiego wywołuje coraz częściej irytację także na Zachodzie. Widać to było szczególnie na ostatnim szczycie NATO w Wilnie, gdzie swoje niezadowolenie wyraziły głównie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, zaś Polska była wówczas głównym adwokatem Ukrainy.

Dyplomatycznie wobec Indii i Chin

Wspomniana delikatność słonia w składzie porcelany przejawia się także w relacjach z innymi państwami. Czeski portal przywołuje w tym kontekście niedawną wypowiedź Mychajło Podoliaka, doradcy prezydenta Zełenskiego, który stwierdził, że Indie i Chiny nie mają wystarczającego potencjału intelektualnego i dlatego nie chcą wspierać Ukrainy. Wiadomo, że chińskie i indyjskie media nie przeoczyły tej z informacji, zaś Pekin zażądał nawet oficjalnych wyjaśnień od Kijowa. Nawiązując do tego czeski komentarz kończy się słowami:

Z całym szacunkiem dla Ukrainy, było to jednak bardzo odważne stwierdzenie, biorąc pod uwagę zwłaszcza Indie, których sonda właśnie wylądowała na Księżycu…

Nieprzypadkowo swój komentarz Konzervativni Noviny zatytułowały: „Drodzy Ukraińcy… wciśnijcie hamulce!”