JUDEOPOLONIA – żydowskie państwo w państwie polskim.

Judeopolonia – żydowskie państwo w państwie polskim. Dr Leszek Szcześniak.

Krzysztofjaw – 31 Października, 2014 judeopolonia-zydowskie-panstwo-w-panstwie-polskim

Całość za:  https://myslnarodowa.wordpress.com/2012/01/21/judeopolonia-zydowskie-panstwo-w-panstwie-polskim/(link is external)

—————————————————-

JUDEOPOLONIA dr Leszek Szcześniak

Termin „Judeopolonia” wiąże się z próbą utworzenia na ziemiach zaboru rosyjskiego w czasie I wojny światowej politycznego tworu, podporządkowanego Niemcom, w ramach zamierzonego przez nich tworzenia Mitteleuropy. Stanowić on miał państwo satelickie Niemiec, które na stałe rozczłonkowałoby i odizolowało ludność polską zaboru rosyjskiego od Polaków w powiększonym zaborze niemieckim i austriackim oraz uniemożliwiłoby definitywnie odrodzenie się niepodległej Polski. Projekt takiego państwa buforowego (Pufferstaat) zgłosił władzom niemieckim powstały we wrześniu 1914 r. w Berlinie Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich (Deutsches Komitee zur Befreiung der Russischen Juden, zwany często Komitee zur Befreiung der Ostjuden). W skład tego państwa, leżącego między Bałtykiem a Morzem Czarnym, weszłoby około 6 milionów Żydów z ziem polskich i Rosji, którzy obok 1,8 miliona Niemców byliby najbardziej uprzywilejowaną warstwą ludności. Oprócz tego w Judeopolonii byłoby około 8 milionów Polaków, 5-6 milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów oraz około 3,5 miliona Litwinów i Łotyszów -również pozbawionych własnej państwowości. Pierwotna forma tego projektu została przekreślona Aktem Listopadowym (5 XI 1916) powołującym Królestwo Polskie pod patronatem cesarzy Niemiec i Austro-Węgier. Jednak aż do czasu zakończenia wojny polsko-bolszewickiej (18 X 1920) trwały próby jego realizacji w odmiennych formach.

ODRODZENIE IZRAELA

Emancypacja Żydów, jaka nastąpiła w Europie w XIX wieku rozbudziła wśród nich nowe idee polityczne, pośród których jedną z najważniejszych był niewątpliwie syjonizm. Głosił on, iż Żydzi w diasporze są narodem jak inne, a nie tylko wspólnotą wyznaniową. Podobną tezę głosiły też i inne ugrupowania, ale syjoniści widzieli rozwiązanie tzw. kwestii żydowskiej poprzez utworzenie własnego państwa – „żydowskiej siedziby narodowej” w Palestynie. W tym celu zalecali masową emigrację do tej ziemi – aliję, ze wszystkich krajów diaspory. Uważali też, iż taka działalność zahamuje procesy asymilacyjne mniejszości żydowskiej w poszczególnych krajach.

Do prekursorów syjonizmu należał niezaprzeczalnie urodzony w Lesznie Wielkopolskim, późniejszy rabin Torunia – Cwi Hirsch Kalischer, który zwrócił się do frankfurckich Rotszyldów o fundusze na wykupienie od Arabów Erec Israel (Kraju Izraela) lub przynajmniej samej Jerozolimy, by rozpocząć tam zwarte osadnictwo żydowskie. Rabin Juda Akalai z Semlin koło Belgradu rozwinął natomiast koncepcję, że tworzone w Palestynie osadnictwo stanowić może model powszechnego działania Żydów z całego świata jako jednego narodu, którego językiem byłby uwspółcześniony hebrajski, a ojczyzną – Palestyna, jako przyszłe królestwo Mesjasza, którego przyjścia spodziewał się niemal każdej godziny. Prekursorem syjonizmu był także Moses Hess, autor wydanej w 1862 r. książki „Rom und Jerusalem”. Pochodził on z ziem polskich (w beletrystyce łączono go nawet z Powstaniem Styczniowym), ale pisał po niemiecku, bo język ten był wówczas głównym językiem żydowskim. Hess przedstawił w swej książce obraz żydowskiego państwa narodowego, które rozwiązałoby dwa skrajne problemy: uniknięcie całkowitej asymilacji, zalecanej przez ideologów żydowskiego oświecenia, oraz kompletne ignorowanie świata zewnętrznego przez ortodoksów. Dzięki stworzonemu przez siebie państwu Żydzi – odrzucając zarówno „przesądy” chrześcijaństwa, jak orientalizm islamu – mogliby rzeczywiście stać się politycznym światłem dla pogan. Podobne poglądy reprezentowali: Dawid Baer Gordon z Wilna oraz Perec Smolenskin i Leo Pisker z Rosji.

Za głównego jednak twórcę syjonizmu uważa się – mylnie -wiedeńskiego dziennikarza Teodora Herzla (l860-1904), który w 1896 r. wydał rozprawę pt. „Der Judenstaat” („Państwo żydowskie”), będącą jakby manifestem syjonizmu.

Przeświadczenie o realności stworzenia państwa żydowskiego opierał on na wierze w potęgę Żydów i na bezradności ich wrogów. Pisał:

„(…) Nie można właściwie nic skutecznego przeciw nam uczynić. Na dole proletaryzujemy się na wywrotowców, tworzymy podoficerów wszystkich rewolucyjnych partii, a równocześnie ku górze wzrasta nasza straszna potęga pieniądza (…)”
(T. Herzl, „Der Judenstaat”, Neue Auflage, w: S. Trzeciak, „Mesjanizm a kwestia żydowska”, s. 229).

Jednak idee Herzla wywoływały wśród Żydów więcej sprzeciwów niż pochwał, we Wschodniej Europie wśród ortodoksów i socjalistów, w Zachodniej zaś wśród zwolenników oświecenia i asymilacji. Od roku 1897 poczynając odbyło się kilka spotkań zwolenników syjonizmu w Bazylei i Londynie, zwanych kongresami, w toku których wypracowywano metody realizacji tej idei. Niezależnie jednak od traktowania przez wielu Żydów propozycji Herzla jako utopii, miały one wielki wpływ na kształtowanie się nowej mentalności żydowskiej. W całej Europie niemal wytworzył się prąd narodowy i Żydzi zaczęli traktować siebie jako jeden naród, rozdzielony tylko diasporą. Szybko też idea ta znalazła poparcie wśród żydowskich publicystów, polityków i działaczy społecznych i tylko nieliczni odnosili się do niej sceptycznie.

DWIE KONCEPCJE PAŃSTWOWOŚCI ŻYDOWSKIEJ

W momencie, gdy wydawało się, że idee budowy państwa żydowskiego w Palestynie odniosły ostateczne zwycięstwo, nagle pojawiły się poważne wątpliwości. Okazało się bowiem, że – nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach, w Palestynie można będzie osiedlić zaledwie niewielką część światowego żydostwa. Zauważył to już Herzl, który w swoich”Pamiętnikach” napisał:

„Przez jakiś czas myślałem o Palestynie (…), ale mój system przeniesienia Żydów dałby się tam z trudnością przeprowadzić. Potrzeba, abyśmy mieli klimat obejmujący różne temperatury dla Żydów nawykłych do sfer zimniejszych i cieplejszych. Musimy posiadać wybrzeże morskie ze względu na międzynarodowy handel; dla gospodarstwa zaś rolnego niezbędne są wielkie równiny”.

W związku z powyższym pojawiło się natychmiast kilka pomysłów nowej „siedziby narodowej”- w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Południowej… Były to jednak projekty tak utopijne, że je szybko zarzucono. I tu pojawił się kolejny teoretyk państwowości żydowskiej – Izrael Zangwill. Zgłosił on projekt, aby:

„Budować Jerozolimę w każdym poszczególnym kraju, również jak w Palestynie; oto jest misja Żydów” (S. Laudynowa, „Sprawa światowa. Żydzi, Polska, ludzkość”, t. I – s. 169, t. II – s. 37,67,68).

W wyniku tego roszczenia żydowskie do utworzenia państwa na ziemiach zamieszkanych przez Arabów poszerzone zostały o tworzenie autonomicznych tworów państwowych w krajach diaspory. Trzeba przy tym zaznaczyć, że dotyczyło to przeważnie państw, w których żydowska świadomość narodowa rozwijała się najszybciej, a więc w Europie Środkowo-Wschodniej. Najsilniej rozwinęły się te idee wśród Żydów na ziemiach polskich, czyli tam, gdzie najmocniej objawiały się wśród gojów poczucie narodowe i patriotyzm.

Tak więc ruch syjonistyczny podzielił się na dwie grupy: syjonistów ścisłych, czyli tych, którzy uważali, iż siedzibą narodową winna być Palestyna, i terytorialistów, dążących do stworzenia państewek żydowskich w krajach diaspory. Gdy na jednym z kongresów większość syjonistów pod kierownictwem Maxa Nordaua opowiedziała się za Palestyną, terytorialiści pod przewodnictwem Izraela Zangwilla założyli Jüdische Territorial Organisation – ITO (por. M. Phillippson, „Neueste Geschichte des jüdischen Volkes”). W duchu tym działał także historyk i teoretyk państwowości żydowskiej – Szymon Dubnow, który rozwinął teorię „fołkizmu”, zwanego także „autonomizmem”.

Opierając się na naukach politycznych Otto Bauera i Karola Rennera o prawach mniejszości narodowych do autonomii narodowo-kulturalnej w Monarchii Habsburskiej, postawił tezę, iż naród żydowski jest „faktem konkretnym i autochtonicznym” w diasporze, opierającym się na specyficznym sposobie społeczno-ekonomicznego bytowania i odrębności wyznaniowo-kulturalnej. Nie powinni więc Żydzi szukać swej przyszłości w złudnej wierze powstania państwa żydowskiego w Palestynie. Przyszłość Żydów leży w krajach ich dotychczasowego zamieszkania, gdzie trzeba walczyć o pełne i faktyczne równouprawnienie obywatelskie oraz o prawo do autonomii narodowo-kulturalnej i personalnej. Antysyjonistyczny „fołkizm” był nie mniej niż syjonizm konsekwentnym przeciwnikiem wszelkich teorii i praktyk asymilacji Żydów, twierdząc, że członkiem danego narodu trzeba się urodzić, bo „przyjść doń nie można” (por. J. Orlicki, „Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich 1918-1949″, s. 27)

SYTUACJA NA ZIEMIACH POLSKICH

W II połowie XIX wieku na ziemiach polskich pod zaborami zamieszkiwała 1/3 światowej populacji żydowskiej. Żydzi stanowili: w zaborze pruskim około 2%, w zaborze austriackim -11,1 %, na Wileńszczyźnie – 12,8% a w Królestwie Polskim 14,5% ogółu mieszkańców (uwaga red.: więcej o trendach demograficznych, które doprowadziły zarówno do takiej a nie innej struktury ludności, jak i do takiego, a nie innego rozmieszczenia ludności żydowskiej znajdzie czytelnik w książce Tadeusza Gluzińskiego (pseud. Henryk Rolicki) „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a upadek Polski”, str. 331 i dalsze(link is external), fragment opisuje populację Żydów w Polsce od XVI do końca XIX wieku(link is external)).

Była to ludność zamieszkująca przeważnie miasta i miasteczka, chroniona przez prawo i mająca zapewniony samorząd w swoich kabałach (gminach), ale izolowana lub izolująca się od reszty społeczeństwa. Żydzi opanowali handel, trudnili się rzemiosłem, chałupnictwem oraz zajmowali się najbardziej nieproduktywnymi procederami, jak pośrednictwo, lichwa i wyszynk. Stosowano wobec nich ograniczenia dotyczące m.in. nabywania własności ziemskiej i dzierżawy dóbr narodowych. Car rosyjski Mikołaj I powołał Żydów do służby wojskowej i starał się o usunięcie ich odrębności. Szykanowanie jednak za noszenie pejsów, bród, jarmułek i długich ubiorów, tzw. chałatów, dawało tylko biurokracji carskiej okazję do zdzierania z Żydów potężnych haraczów.

Za równouprawnieniem Żydów i ich asymilacją opowiadało się w Królestwie liberalne ziemiaństwo i wszystkie ugrupowania demokratyczne. Wśród samych Żydów istniał już w tym czasie kierunek asymilatorski i patriotycznie polski. Wielka burżuazja żydowska, oświecona i liberalna, stała się nie tylko siłą ekonomiczną, ale również intelektualną. Główny jej przedstawiciel, Leopold Kronnenberg, odegrał wielką rolę w wydarzeniach lat 1861 -1864, choć mocno kontrowersyjną. Obok Kronnenberga dużą rolę w procesie asymilacji mieli: Matias Rosen, bracia Epsteinowie, rabin Beer Meisels, Henryk Wohl i wielu innych.

Żydzi włączyli się czynnie do manifestacji patriotycznych lat 1861 -1863 oraz uczestniczyli w Powstaniu Styczniowym, pełniąc odpowiedzialne funkcje (np. Kronnenberg – Dyrekcja Białych, Wohl – minister skarbu Rządu Narodowego). Nie wszędzie jednak tak było. Na Litwie „rewolucyjne dążenia Polaków budziły wstręt wśród Żydów” -jak stwierdził ówcześnie żyjący historyk i jednocześnie rabin, J. Stejnberg – „w Królestwie Żydzi byli najbardziej skutecznymi szpiegami carskimi” (D. Fajnhauz, „Ludność żydowska na Litwie i Białorusi a powstanie 1863″). Ten sam autor przytacza w swej pracy, co następuje:

„Znaczna jednak część burżuazji żydowskiej była prorosyjska, niektórzy zaś jej przedstawiciele wręcz współpracowali z władzami carskimi przeciw powstaniu (…). Z władzami carskimi współpracowało wielu członków zarządów gmin żydowskich, którzy z racji zajmowanego stanowiska byli administracyjnie i politycznie związani z aparatem państwowym. Po stronie caratu stała też ugodowo nastawiona hierarchia rabinacka, której wodzem duchowym był wileński rabin rządowy Stejnberg, zaufany Murawiowa, z którym ten ostatni porozumiewał siew sprawach walki z powstaniem” (j .w.).

Współpraca Żydów z caratem w tłumieniu Powstania Styczniowego, a także w finansowym wspieraniu go – miała głębszy sens. Przed wybuchem powstania Żydzi otrzymali od Wielkopolskiego prawo nabywania dóbr ziemskich, czego przed 1862 r. nie wolno im było czynić. Upadek powstania i konfiskata przez carat 4254 majątków szlachty polskiej oraz grabież ziemi dokonana wysiedlonym na Sybir 7000 rodzin z zaścianków szlacheckich stworzyły niebywałą okazję do wykupu przez Żydów polskiej ziemi. Władze carskie bowiem część zagrabionych majątków dały w nagrodę swoim „zasłużonym” urzędnikom,(podkr. moje – WK.) większość wystawiły na sprzedaż. Już w roku 1885 statystyki w Królestwie notują 2966 Żydów, którzy byli właścicielami bądź dzierżawcami dużych majątków, w jakich pracownikami zostali Polacy. Nie garnęli się natomiast Żydzi do pracy na roli. Wszystkich zatrudnionych wówczas w rolnictwie – rolników, oficjalistów, księgowych i urzędników – było razem z rodzinami zaledwie 5000 (A. Eisenbach, „Ludność żydowska w Królestwie Polskim w końcu XIXw.”).

Na tym jednak nie koniec. Ogólne straty polskie w powstaniu (poległych, wymordowanych, zesłanych na katorgę) wynosiły około 250.000 osób. Jeżeli zdamy sobie sprawę, że polska ludność Królestwa liczyła wówczas nieco ponad 4 miliony, to nasuwa się tu wniosek, że był to ogromny cios wymierzony w polską substancję etniczną. Dotknął on nie tylko dwory i zaścianki, ale także ludność w miastach. Ją również zsyłano na Sybir, zamykano w więzieniach, włączano do rot aresztanckich i pozbawiano własności. Pojawiła się kolejna okazja do wykupu za bezcen polskiej własności, tym razem miejskiej. Rozpoczęła się inwazja Żydów na duże miasta: wykupywanie wystawionych na licytację domów po powstańcach i masowe budowanie tanich, tandetnych, ubogich w urządzenia sanitarne „czynszówek”, przeznaczonych dla robotników napływających masowo ze względu na rozwijający się przemysł.

(uwaga red.: o skutkach Powstania Styczniowego pisał Jędrzej Giertych w książce Tysiąc lat historii narodu polskiego, czytelnikowi zalecamy zapoznanie się z następującymi fragmentami: Skutki Powstania Styczniowego – represje: J. Giertych, Tysiąc lat historii polskiego narodu, rdz. „Powstanie Styczniowe”, str. 350(link is external) i Skutki Powstania Styczniowego – depolonizacja: J. Giertych, Tysiąc lat historii polskiego narodu, rdz. „Powstanie Styczniowe”, str. 353(link is external))

ZAGADKA KRONNENBERGA

W tym właśnie miejscu warto zwrócić uwagę na zagadkową rolę Leopolda Kronnenberga i grupy asymilantów. Ciekawe spostrzeżenia na ten temat wysnuł Stanisław Wysocki. Pisze on:

„Józef Ignacy Kraszewski wykorzystał swoje obserwacje jako redaktor kronnenbergowskiej „Gazety Codziennej” (był nim od 1859 r. – ALS) do napisania powieści pt. „Żyd” (1866), w której podaje, iż bogaci Żydzi pokładali wielkie nadzieje w możliwości realizacji swych dalekosiężnych planów w związku z trwającymi przygotowaniami do wywołania nowego powstania w Królestwie Kongresowym(uwaga red.: o okolicznościach poprzedzających wybuch Powstania Styczniowego pisał Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki): Udział Żydów w sprowokowaniu Powstania Styczniowego – „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a niepodległość Polski”, str. 328 i dalsze(link is external), na ten sam temat pisał Jędrzej Giertych w książce „Tysiąc lat historii polskiego narodu”, rdz. „Powstanie Styczniowe”(link is external) – szczególnie zwracamy uwagę czytelnika na„Demonstracje patriotyczne”, opisane na str. 331(link is external) i rolę Żydów, omówioną na str. 332(link is external)). W wywołaniu takiego powstania bogaci Żydzi byli żywotnie zainteresowani. Potwierdza to przytoczony przez Kraszewskiego taki oto tok ich rozumowania:

„w powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego(…) skorzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm, asymilację itp. mrzonki, myślmy przede wszystkim o sobie. Chłop polski nie lubi nas, wiemy o tym, ale chłop jest głupi – nie boimy się go. O szlachtę głównie nam idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pole, za co ją rząd ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas droga otwarta”
(cyt. za T. Jeske-Choiński, „Historia Żydów w Polsce,” s. 137)

I kolejny warty przytoczenia cytat:

W każdym narodzie musi się wyrobić ponad masy jakaś inteligencja i rodzaj arystokracji. My jesteśmy materiałem gotowym, my zawładniemy krajem, opanujemy już przez giełdy i przez wielką część prasy nad polową Europy. Ale naszym właściwym królestwem, naszą stolicą, naszym Jeruzalem będzie Polska. My będziemy jej arystokracją, my tu rządzić będziemy. Kraj ten należy do nas jest nasz
(S. Dider, „Rola neofitów w dziejach Polski(link is external),” s. 111; wyróżnienia w tekście, te i następne – ALS).

Znana jest dobrze działalność Kronnenberga z okresu powstania i nie ma sensu jej tu przypominać, warto jednak nadmienić, że wyasygnował on na cele powstańcze 1 milion złotych rubli. Była to na owe czasy ogromna suma, za którą powstańcy kupowali m.in. broń za granicą. Ale też zaraz po zakupie Żyd warszawski Tugenhold, szpieg rosyjski, piastując funkcję sekretarza pułkownika Teofila Łapińskiego (dowodzącego wyprawą statku „Ward Jakson” w 1863 r.), zdradził Rosjanom szlaki przerzutowe broni i amunicji zakupionej w Anglii przez Rząd Narodowy, co uniemożliwiło zaopatrzenie powstańców w odpowiednią ich ilość (por. J. B. Pranajtis, „Chrześcijanin w Talmudzie żydowskim,” s. 325).

10 IV 1864 dyktator Rządu Narodowego Romuald Traugutt został wydany żandarmerii carskiej przez Żyda Artura Goldmana, zatrudnionego w skarbowości powstańczej. W następstwie tego władze rosyjskie aresztowały wielu członków Rządu i z czasem poznały dokładnie wiele tajemnic powstańczych, a wśród nich rolę Kronnenberga i jego działalność na rzecz powstania. I o dziwo! Car odznaczył Leopolda Kronnenberga najwyższym rosyjskim odznaczeniem: Orderem św. Włodzimierza oraz przyznał mu dziedziczne szlachectwo (por. J. Polak, „Zbrodnicze plemię” s. 75;S.Dider,op.cit.s.28).

 „WASZE ULICE, NASZE KAMIENICE”

Po zamachu na cara Aleksandra II w 1881 r. władze rosyjskie w ramach odwetu zaczęły przesiedlać na ziemie polskie z Rosji Centralnej i Litwy tamtejszych Żydów, zwanych „litwakami”. Był to element obcy polskiej kulturze, nie znający języka polskiego i wrogo nastawiony do polskich dążeń niepodległościowych. „Litwacy” osiedlali się najchętniej w osłabionym represjami Królestwie Polskim, a szczególnie w Warszawie i Łodzi. Reprezentując przede wszystkim kupców i przemysłowców, stali się poważną konkurencją dla przemysłowo-handlowych sfer Królestwa w ekspansji na rosyjskie rynki zbytu, na których „zaczęli monopolizować różne działy handlu, zakładali składy i domy komisowe firm rosyjskich w Warszawie i Łodzi” (S. Kempner, „Dzieje gospodarcze porozbiorowej Polski,” s. 304).

Ponadto „litwacy” odgrywali jeszcze jedną, wrogą Polakom rolę: prześladowani i wysiedlani z Rosji i Litwy, stawali się gorliwymi rusyfikatorami na ziemiach polskich.

Wnikliwy obserwator stosunków panujących na ziemiach polskich na przełomie wieku XIX i XX, pozytywista Bolesław Prus, tak ujął tę sprawę w „Kronikach”:

„Stosunek niektórych grup żydowskich do Polaków jest nie tylko niegodziwy, ale wprost – nieprzyzwoity. Prawie w tej samej chwili, kiedy liberałowie żydowscy drwiącym tonem w imię rycerskości żądają od Polaków, aby głosowali za zupełnym równouprawnieniem Żydów w radach miejskich, w tej samej chwili ” litwacy” odgrywają rolę rusyfikatorów u nas, nawet obrażają nas, a Żydzi poznańscy wręcz głoszą, że zawsze walczyli przeciw Polakom w interesie Niemców (…). No i naturalnie upominają się o łapówkę. Dla zupełności tego ohydnego obrazu niektóre partie czy grupy Żydów nie cofają się przed pogróżkami, a nawet czynami. Polskim sklepom kooperatywnym Żydzi nie chcą wynajmować mieszkań w swoich domach; młynarze-Żydzi roszczą pretensje wyłącznego prawa dzierżawienia wszystkich młynów w kraju (…) Żydzi prawowierni u nas znają tylko jedną formę uspołecznienia: swoją narodowość; lekceważą zaś prawa jednostki (choćby co do przechodzenia na inne wyznanie, lekceważą sąsiadów i używając łagodnego wyrazu nie tolerują cywilizacji. Takie stanowisko nie ma przyszłości (…)” (B. Prus, „Kroniki”, t. XX).

Nieco dalej Prus ocenia sytuację Żydów w Królestwie:

„Wracam teraz do Żydów nieprzejednanych. Narzekają oni na upośledzenie. To prawda, są oni upośledzeni – w państwie, ale nie wobec nas, Polaków. Wobec nas posiadają oni przywileje, o których ciągle się zapomina:

1) mają swój samorząd gminny, do którego nigdy nie mieszał się żaden Polak;

2) posiadali i posiadają mnóstwo, ale to mnóstwo stowarzyszeń ekonomicznych, filantropijnych i oświatowych;

3) prawie każdy Żyd umie czytać, pisać i rachować dzięki szkólkom elementarnym, które Żydzi w swoim języku mają, a jakich nam mieć nie wolno;

4) w razie konkurencji z chrześcijanami nie robią sobie ceremonii, to jest, nie dopuszczają do współzawodnictwa, bojkotują, doprowadzają do bankructwa i jeszcze wniebogłosy narzekają na ucisk!

Innymi słowy, w wyścigu o dobrobyt, dzięki zakazom, które spadły na nas, a nie dotyczyły ich, Żydzi mają i mieli ogromną przewagę. Toteż już dziś prawie cały handel, cale płynne bogactwo narodu znajduje się w ich rękach” (j.w.)

Nieprawidłowości, jakie zaczęły wytwarzać się na ziemiach polskich w wyniku ekspansji „litwaków”, zauważali także pisarze polscy pochodzenia żydowskiego. Historyk Wilhelm Feldman pisał:

 „Dopiero Żydzi rosyjscy w Warszawie założyli dzienniki żargonowe. Nie znając mowy polskiej, zaczęli odnosić się do niej wrogo i w ogóle występować wobec społeczeństwa polskiego prowokacyjnie. (…) Nad Wisłą dążyli do uzyskania prawno-państwowej zagwarantowanej odrębności, co by Królestwo pozbawiło charakteru polskiego. Równocześnie czując, iż tylko z Żydami rosyjskimi tworzą potęgę, stali się centralistami rosyjskimi -tym samym stając w opozycji do najżywotniejszych interesów polskich”(W. Feldman, „Dzieje polskiej myśli politycznej,” s. 367).

W wyniku wszystkich tych działań wytworzyła się na ziemiach polskich specyficzna sytuacja w stosunkach polsko-żydowskich, którą podsumowuje Bolesław Prus w swoich „Kronikach”:

 „Zobaczmy rezultat ostateczny tych stosunków. W naszych miastach Żydzi stanowią od czterdziestu do osiemdziesięciu procent ogółu mieszkańców i należy do nich czterdzieści jeden procent nieruchomości miejskich, choć w kraju tworzą tylko piętnaście procent mieszkańców. Dzięki temu nasz chłop, któremu już jest za ciasno na roli, nie może przenieść się do miasta, gdyż Żydzi nie dopuszczą go tam. We Włocławku -pisze „Dziennik Kujawski” – Żydzi na ulicy Nowej, będącej główną arterią miasta, zakupili w ostatnich czasach kilkadziesiąt domów, ażeby wyprzeć stamtąd handel polski. Koroną zaś naszego położenia są następujące cyfry. Wciągu ostatnich dwunastu lat emigrowało Polaków do Ameryki dziewięćset czterdzieści dziewięć tysięcy, prawie milion. A ilu ich wyszło do Niemiec, ilu do Cesarstwa? Do Cesarstwa uciekali przeważnie rzemieślnicy, znękani ciągłymi strajkami, zaś ich miejsce kto zajął? (…) Byłem teraz w Lublinie, który znam od czasów dzieciństwa, i zdumiałem się nad mnóstwem sklepów i warsztatów żydowskich. Ulice, kiedyś niepodzielnie zamieszkane przez chrześcijan, dziś są żydowskimi i mnóstwo domów przeszło na własność Żydów.

W takim stanie rzeczy mamy dwie perspektywy. Ponieważ Żydzi rosną i wzmacniają się na naszych błędach, więc -albo ulepszymy siebie samych i nasze wewnętrzne stosunki, albo – w emigracji zmarnujemy najdzielniejsze siły, a reszta -stanie się lennikami Żydów”.

Dla zobrazowania w przybliżeniu tego, o czym pisze B. Prus, podajemy poniższe zestawienie:

Wzrost liczby Żydów w polskich miastach:

 178118561897
Warszawa4,5%24,3%33,9%
Łódź12,2%40,7%

W wielu miasteczkach kresowych liczba Żydów przekraczała 50% ogółu ludności (np. w Pińsku i Łucku było ich 80%) (uwaga red.: nieco szerzej tymi zagadnieniami zajmuje się Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki) w książce Zmierzch Izraela, str. 306-308(link is external)).

W latach 1864-1914 ziemie polskie opuściło 4 327 000 Polaków, którzy zmuszeni byli udać się na emigrację w poszukiwaniu pracy i chleba. Ich majętność przechodziła w obce ręce (por. J. Topolski „Dzieje Polski,” s. 532).

Zmiany w strukturach społecznych i narodowościowych na ziemiach polskich w taki oto sposób ujął Feliks Koneczny, historyk cywilizacji:

„Wolne zawody przechodziły w ręce żydowskie w nieproporcjonalnym odsetku. Prasa poszła w znacznej części na żołd Żydów, ekonomia żydowska zapanowała niepodzielnie nad stosunkami gospodarczymi, a po miastach topniała własność nieruchoma chrześcijańska „. We wszystkich miastach zaboru austriackiego i rosyjskiego ” tubylcy uciekali przed Żydami na peryferie miasta. Handel żydowski przybrał cechy jakby monopolu, a rolnictwo popadało w niesłychane zadłużenie u Żydów, rzemiosło zaś grzęzło w nędzy, i niestety, w ciemnocie. Rozrost zaludnienia żydowskiego wyprzedzał przyrost ludności polskiej coraz silniej; poczęły się wprost obliczenia, kiedy ilość Żydów zrówna się z liczbą Polaków na polskich ziemiach, kiedy ją prześcignie. Zadawano sobie już całkiem poważnie pytanie: czy oni są u nas czy też my u nich?” (F. Koneczny, „Cywilizacja żydowska,” s. 353).

To w tym właśnie okresie narodziło się powiedzenie żydowskie: „Wasze ulice, nasze kamienice”, i nie było to tylko ironiczne stwierdzenie istniejącego stanu rzeczy, ale w pewnym sensie określenie przyszłego programu działań wobec Polaków.

 „NASZYM JERUZALEM  BĘDZIE POLSKA”

Wszystkie procesy politycznego odrodzenia się Żydów, poszukiwania własnej tożsamości narodowej i kreowanie nowych rozwiązań ideowych i terytorialnych, najmocniej zaznaczyły się na ziemiach polskich.

Złożyły się na to następujące przyczyny:

1. Dzięki – bezprecedensowej w dziejach – polskiej tolerancji, Żydzi znaleźli na ziemiach polskich azyl przed prześladowaniami w innych krajach Europy, doskonałe warunki do rozwoju, ochronę prawa (1264,1334) i autonomię, jakiej nie mieli nigdzie na świecie poza Palestyną. W wyniku tego Rzeczpospolita stała się Paradissus Judeaorum – „Rajem dla Żydów”, czego wyraźnym objawem był stały ich napływ z Azji i Europy. W Polsce znalazło się najwięcej Żydów, kilkakrotnie więcej niż w jakimkolwiek innym państwie.

2. W wyniku rozbiorów Rzeczypospolitej przez ościenne mocarstwa w II połowie XVIII wieku i podziału narodu między zaborców, upływu krwi polskiej w wyniku wojen i licznych przegranych zrywów niepodległościowych, germanizacji, rusyfikacji i nieustannej wojny psychologicznej naród polski znalazł się w sytuacji, którą jego wrogowie uznali za beznadziejną, nie rokującą odrodzenia jakiejkolwiek formy państwowości. Uznano go za „gnijącego trupa”, a skoro jest „trup”, to natychmiast „pojawia się robactwo, które chciałoby go toczyć”. Naród na pozór słaby i konający chciano przywalić kamieniem grobowym i uniemożliwić mu zmartwychwstanie. Cywilizacja talmudyczna me zna bowiem pojęcia „wdzięczność”, ale nade wszystko przedkłada bożka Interesu.

Taki układ stosunków nasunął niektórym ugrupowaniom żydowskimmyśl, że na ziemiach polskich można będzie bez trudu utworzyć „ziemię judzką”, czyli „wykroić kawał Polski” dla Żydów, na państwo wyłącznie żydowskie. Koncepcję taką wysunął już w XVIII wieku Jakub Frank, ale w owym czasie mogły to być tylko marzenia. Uznano zatem, iż dopiero na przełomie wieków XIX i XX pojawiły się warunki do realizacji takiego pomysłu. Nie rezygnowano przy tym z projektów, aby tworzyć państwo żydowskie do spółki z tubylcami, z gojami, na całym obszarze ziem polskich, chcąc – na miejsce mającego się odrodzić państwa polskiego – wprowadzić nowy rodzaj państwa żydowsko-polskiego: Judeopolonię oficjalną, uznawaną i przez Polaków, i przez czynniki międzynarodowe.

Powstały w ten sposób dwa programy nawzajem się uzupełniające. Na pewnym obszarze powstałoby państwo żydowskie, w którym Polacy nie mieliby w ogóle głosu, a niezależnie od tego, i obok tego, mogliby Żydzi stanowić w całej Judeopolonii równoprawny czynnik polityczny. Rozwiązania takie popierało międzynarodowe żydostwo, czemu wyraz dano m.in. w „Okólniku kierowników politycznych kół żydowskich z XI 1898 r. do Żydów polskich”. Na stronie 173. napisano w nim:

Bracia i Współwyznawcy! Trzeba aby kraj został naszym królestwem (…). Starajcię się po trochu usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk i skupić w naszych rękach wszystkie nici władzy społecznej. Wszystko, co do chrześcijan należy, powinno stać się waszą własnością, związek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego środków. Już zaczęto na ten cel zbierać potrzebne fundusze, a udaje się lepiej, niż przypuścić by można. Dla doprowadzenia do skutku planu wyrwania stanowczo Galicji chrześcijanom, wszyscy nasi wielcy bogaci zapisali się na znaczne sumy. Da baron Hirsch, dadzą Rotschyldzi, Bleichrederowie i Mendelsonowie i inni dadzą (…). Bracia i współwyznawcy! Dołóżcie wszelkich usiłowań, ażeby doprowadzić do skutku to, co zamierzamy” (por. J. Polak, op. cit. , s.28; S. Wysocki, „Żydzi w dziejach Polski,” s. 89).

Jakby w odpowiedzi na to wezwanie w 1902 r. odbył się w Mińsku Litewskim Wszechrosyjski Zjazd Żydowski o wyraźnym charakterze nacjonalistycznym, postulujący narodową ofensywę żydowską w krajach golusu (golus= świat nieżydowski – ALS). Jego uchwała stanowiła podbudowę do kształtowania się programów żydowskich partii politycznych.

Oprócz działających ideologów syjonistycznych na ziemiach polskich zaczęły się tworzyć ośrodki skupiające aktywistów, starające się narzucić pozostałym Żydom swój punkt widzenia.

 „POLSKA JEST NASZĄ WSPÓŁWŁASNOŚCIĄ”

Fołkistowskie teorie „budowania Jerozolimy w każdym kraju” diaspory były oparte na zasadach powszechnie wprowadzanej emancypacji, na prawach gwarantowanych jednostce ludzkiej i mieściły się w granicach dozwolonego działania mniejszości narodowych. W rzeczywistości jednak nigdzie nie podejmowano prób ich realizacji i nigdzie też nie zostały zrealizowane.

Inaczej było na ziemiach polskich. Żydzi, którzy w początkach XX wieku stanowili tu średnio od 8 do 10% (w zależności od zastosowanych metod statystycznych), zdecydowanie sprzeciwiali się określaniu ich jako mniejszości narodowej i żądali traktowania siebie jako pełnoprawnych współgospodarzy ziem polskich. Takiego absurdalnego żądania nie zgłosili w żadnym innym kraju.

Żydzi, prześladowani i wypędzani ze wszystkich krajów Europy (i nie tylko), znaleźli schronienie i opiekę prawa w Polsce, teraz niepomni na ten fakt, przygotowywali się do odebrania Polakom praw decydowania o losach własnej ojczyzny. Podstawą do roszczeń stała się teza, że Żydzi są odwiecznymi mieszkańcami ziem polskich i że to oni byli twórcami państwowości polskiej. Nie bodziemy tu rozważać szczegółowych rewelacji, jak to „banda Piasta zdetronizowała żydowskiego króla i przejęła w Polsce władzę”, a przejdziemy do opisu dwóch bliższych nam wydarzeń, rzucąjucych nieco światła na tę sprawę. Oddajmy głos B. Mieszkiewiczowi, uczestnikowi pewnego spotkania:

„Bardzo pouczające pod tym względem było spotkanie, jakie odbyło się w połowie maja 1987 w Instytucie Francuskim w Warszawie z Rachelą Erthel, profesorem Uniwersytetu Paryskiego, wykładającą cywilizację żydowską i język jidysz, autorką kilku książek z tej dziedziny. Zaraz na początku wykładu usłyszeliśmy, że Żydzi żyli w Polsce od niepamiętnych czasów, zaś większy napływ na skutek prześladowań w innych krajach nastąpił w XII wieku, a nazwa Polska pochodzi wg żydowskiej legendy („legende”, a nie „conte”, co byłoby synonimem „podania”, „opowieści”) od hebrajskiej nazwy „po lin”, która jest synonimem drugiej Ziemi Obiecanej, a która zniekształcona przez Niemców na Polen dała nazwę kraju. (…) Nie chcę wszakże podejrzewać złej woli, zwłaszcza, że wykład był skierowany do polskiego audytorium, więc jest to dobry przykład homine unius libri odrzucającego wszelkie fakty, które mogłyby zakłócić spoistość poglądów. Zauważmy przy tym, że owa sugestia, iż Żydzi żyli w Polsce od niepamiętnych czasów, a więc może od II wieku… (że przeczą temu tak źródła pisane, jak i archeologia – tym gorzej dla źródeł) i że to od nich pochodzi nazwa kraju, zmienia pozycję Żydów: z obcych przybyszów stają się współgospodarzami, jeśli nie pierwotnymi mieszkańcami tej ziemi, po których dopiero osiedlili się Słowianie podczas Wędrówki Ludów. Jest to jeden z klocków do łamigłówki, pozwalający lepiej odczuć i zrozumieć postawy i zachowanie się Żydów przed rokiem 1918 i po nim.

Znałem tę opowiastkę, wykładnię słów „po lin”, znaczących dosłownie „tu odpoczniesz”, odpoczniesz w oczekiwaniu na Mesjasza, który wywiedzie cię do Ziemi Obiecanej – choć przyznam, że zaskoczyło mnie wygłoszenie jej ex professe przez profesora paryskiego uniwersytetu” (B. Mieszkiewicz, „Antysemityzm?,” s. 4).

Autor powyższych słów zaskoczony był „rewelacjami” prof. Racheli Erthel na temat pochodzenia nazwy „Polska”. Dziś zapewne jest świadom, iż wygłoszona przez nią teoria została uznana urzędowo za prawdziwą, a co więcej, odpowiednio jeszcze zmodyfikowana, a raczej bardziej pogmatwana. W Jewish Museum w Nowym Jorku, przy Fifftest Avenue, w dziale poświęconym Żydom z ziem polskich, znajduje się informacja, że Żydzi wypędzeni z Hiszpanii i tułający się po Europie zatrzymali się w miejscu, które uznali za właściwe, aby spocząć („Po-lin”); i stąd pochodzi nazwa Polska. Przytaczamy ten napis w oryginalnym angielskim brzmieniu: „After the Jews, were expelled from Spain, they traveled eastward. At one point they stopped to rest, and a note dropped down from the sky. „Po-lin”, it said in Hebrew -„Stay here”. That is how Poland got its name” (odpis ze zdjęcia wykonego ll VIII 1994).

Warto przypomnieć, że „Edykt o wygnaniu Żydów z Hiszpanii” podpisany został 31 III 1492 r., a znękani Żydzi dotarli do Polski po wielu latach, via Portugalia i północna Afryka. Polska w owym czasie udzieliła już schronienia wielu falom prześladowanych Żydów, a sama jako państwo przeżywała swój Złoty Wiek. Z informacji w Jewish Museum wynikałoby, że wówczas nie miała nawet jeszcze nazwy. Niewątpliwie w tworzeniu tego muzeum udział brało wielu profesorów, wykładowców wyższych uczelni całego swiata. Zostawmy to bez komentarzy.

Idea, że Żydzi są pełnoprawnymi współgospodarzami Polski, jest nadal aktualna. Nie przypadkiem wynikły kontrowersje przy ustalaniu napisu na pomniku poświęconym tragedii Żydów w Jedwabnem, gdy pojawiło się tam stwierdzenie, że zamordowani byli „współgospodarzami” tej ziemi. I nie przypadkiem to określenie zostało tam wprowadzone.

NIEPODLEGŁOŚĆ POLSKI TO „DROBNOMIESZCZAŃSKIE REAKCYJNE ZBOCZENIE”

Przełom XIX i XX wieku to okres formowania się na ziemiach polskich ruchu socjalistycznego, który w przyszłości miał odegrać doniosłą rolę zarówno w dziejach odbudowy państwa polskiego, jak i określenia jego kształtu polityczno-społecznego. Gdy w 1892 r. nowo powstała Polska Partia Socjalistyczna ogłosiła swój program niepodległościowy, w odpowiedzi na to już w roku następnym pojawiał się silny sprzeciw w środowiskach socjalistycznych. Część krajowych działaczy, odcinając się całkowicie od PPS, utworzyła nową partię :Socjal-Demokrację Królestwa Polskiego (SDKP), a w 1900 r. Socjal-Demokrację Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Partia ta, pod przywództwem działaczy pochodzenia żydowskiego: Róży Luksemburg, Karola Sobelsona („Radka”), Jogichesa Tyszki, Adolfa Warskiego-Warszawskiego oraz Juliana Marchlewskiego i Feliksa Dzierżyńskiego, – przystąpiła do walki z „socjalpatriotyzmem”, jak określano niepodległościowy program PPS. Rozpoczęto ostrą kampanię wśród niemieckich, rosyjskich i zachodnich działaczy oraz na wszystkich kongresach międzynarodowych.


Podstawą tej walki była teoria Róży Luksemburg, według której poszczególne części Polski stopniowo ulegają „organicznemu wcieleniu” do mocarstw zaborczych i zrastają się z nimi gospodarczo, a tym samym społecznie i politycznie. Królestwo Polskie jest nieodwołalnie związane z Rosją, bo produkuje na rynki wschodnie. Burżuazja polska „krzewi przemysł w najzupelniejszej zgodzie i w porozumieniu z Rosją”, a popierając przez to samowładny system carski, przenosi go do Królestwa jako „polski absolutyzm”. Odnosząc się do przeszłości, Róża Luksemburg twierdziła, że powstania wywoływała szlachta, by utrzymać pańszczyznę i poskromić burżuazję, że burżuazja była przeciwna powstaniom, a chłopi są nadal oddani carowi, zaś proletariat ulega organicznemu wcieleniu do proletariatu państw rozbiorowych. Nie można zatem wysuwać postulatu niepodległości, ponieważ może on szkodzić procesowi scalania ziem polskich z zaborcami. Niepodległości Polski nie należy również domagać się w przypadku wybuchu rewolucji, bo po przejęciu przez proletariat władzy w kraju i tak nastąpi zniesienie państwa. Dlatego też wysuwanie przez PPS postulatu odbudowy państwa polskiego określała jako „drobnomieszczańskie reakcyjne zboczenie”. Ta kolejna żydowska teoria przeciwstawiająca się odbudowie niepodległej Polski, zgłoszona tym razem przez partię socjaldemokratyczną, podszywającą się pod partię polską, została ostro skrytykowana przez niemiecką socjaldemokrację, a jej przywódca, Karol Kautski, pisał: „ Skoro kierunek ten partię (chodzi o PPS – ALS) rozbija domagając się od proletariatu, aby nie tylko wyrzekł się niepodległości narodowej, to jest gruntu, na którym jedynie dojść może do rozwoju swych sił, lecz aby nawet zwalczał wszystko, co stanowić może krok naprzód na drodze do niepodległości, to kierunek ten zostaje wprawdzie całkiem zabezpieczony oddrobnoburżuazyjnego nacjonalizmu, lecz wpada za to w daleko większe niebezpieczeństwo: poparcia interesów ciemięzców Polski” (K. Kautski, „Socjal-Demokracja,” s. 29).

(…)

„PRECZ Z BIAŁĄ GĘSIĄ”, „PRECZ Z KRZYŻEM”

(…)
Okres 1905-1907 był bardzo ważnym etapem w dążeniu do realizacji idei klasycznej Judeopolonii, żydowsko-polskiego państwa. W tym czasie wszystkie żydowskie stronnictwa i partie oraz Żydzi skupieni w stronnictwach polskich opowiedzieli się za:
1) budowaniem żydowskiej autonomii na ziemiach polskich;
2) narzuceniem swojego języka (albo dwóch) pozostałym 90% społeczeństwa
Oraz przeciw:
1) dążeniom do odbudowy państwa polskiego;
2) jakiejkolwiek asymilacji.


Z uwagi na powyższe fakty, warto jeszcze zapoznać się z opiniami na temat wydarzeń w latach rewolucji oraz o roli w niej Żydów. Znany wówczas polski lekarz Kazimierz Niedzielski pisze:
„Z dawna już publiczną stało się tajemnicą, że lud żydowski, tak chętnie piszący się na popularne w sferach niektórych zasady międzynarodówki, tak zwalczający uczucia narodowe u chrześcijan, sam do typowych zalicza się nacjonalistów. (…) krzewiąc idee internacjonalizmu, gra farsę tylko ośmieszającą tradycje ludów innych, nawdowe odrębności swoje uważa za nietykalne, święte. Ze czcią otacza je opieką, składając dowód wyrobienia politycznego i mądrości. Od czasu rozproszenia się »narodu wvbranego«, na cztery końce świata. Żydzi w każdym kraju, w którym pozwolono im osiedlić się, stali się czynnikiem rozkładu społecznego i fermentem, osłabiającym napięcie uczuć patriotycznych. (…) Żaden z narodów świata idei nacjonalizmu nie trzyma się tak ślepo, jak trzyma się syn Izraela. (…) Żyd będzie Żydem zawsze, Żydem z krwi i kości,(…). Żyd modli się do Jehowy swego i wzywa go, aby przyśpieszył triumf Izraela i ostateczny upadek niewiernych „ (T. Jeske-Choiński, „Historia Żydów w Polsce,” s. 308-309).


Polski ruch narodowy bardzo niechętnie odnosił się do rewolucji, czemu dawał wielokrotnie świadectwa. Jeden z jego czołowych działaczy, Zygmunt Balicki, tak pisał na ten temat:
„Domaga się początkowo jak najszerszych swobód obywatelskich, a kończy się na mordowaniu przeciwników politycznych za to tylko, że do wrogiego obozu należą, a wreszcie na terroryzowaniu wszystkich. Poczyna od wielkich haseł odrodzenia przez proletariat, a werbuje do swych szeregów prostych opryszków, którzy potem uzupełniają rozbijanie kas publicznych przez partie zwyczajnymi rabunkami i morderstwami w celu zysku osobistego.” (cyt. za Z. Balicki, „Egoizm narodowy,” s. 15).


Balicki miał tu na myśli zbrojne wystąpienia bojówek SDKPiL przeciwko ruchowi narodowemu i szereg akcji ekspropriacyjnych dokonywanych zarówno przez te bojówki, jak i przez prowokatorów będących na służbie policji carskiej. Jest jednak faktem, że to właśnie bojówki partii wrogiej niepodległości Polski rozpoczęły mordy przeciwników politycznych.

Bardzo znamienna jest ocena roli Żydów w rewolucji 1905-1907 dokonana przez Juliana Unszlichta, pisarza pochodzenia żydowskiego, ale szczerego polskiego patriotę. Był on rodzonym bratem Józefa Unszlichta, bolszewika, członka Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski (TKRP), który jako „rząd polski” przywieziony został przez Sowietów do Białegostoku w początkach sierpnia 1920 r. Julian, w swej pracy pt. „O pogromy ludu polskiego” (l 913), tak pisał o charakterze rewolucji i udziale w niej Żydów:
„Bólem i wstydem przejmuje nas Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili jej dziejów (…). Ubiegła rewolucja (…) była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał »Judeo-Polonii« (…). Siły proletariatu polskiego miały służyć Żydom do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo. Do tak niesłychanego eksperymentu dał się użyć socjalizm w Polsce. Socjalizm polski nie umiał stawić czoła parciu nacjonalizmu żydowskiego, gdyż element żydowski, który się w nim licznie zagnieździł, nie dopuszczał do żadnej krytyki działalności politycznej żydostwa, natomiast zmuszał go ustawicznie do walki z reakcją polską, nie za jej ugodowość (…), lecz za jej antysemityzm, któremu żer obfity dawały wybryki antypolskie socjal-litwactwa. Żydostwo stało się panem sytuacji w rewolucji. Coraz natarczywiej żądało od socjalistów polskich, by się wyparli swej narodowości, swych ideałów, a z proletariatu polskiego uczynili hołotę nacjonalizmu żydowskiego. (…) Żydostwo zobrzydzając ludowi polskiemu męczeństwo dziejowe Polski, utraciło tym samym prawo do polskiego współczucia. A morze krwi polskiej przez żydostwo przelane, jako zaplata za wiekową gościnę, uczyniło dla niego dalszy pobyt w Polsce piekłem prawdziwym. Na głowę Izraela spada kataklizm dziejowy, którego żadna silą już nie odwróci. Wielki Exodus Izraela z Polski jest koniecznością, bez której nie masz szczęścia i wolności naszego narodu. Przyśpieszać tedy ten proces dziejowy jest obowiązkiem każdego prawego Polaka, dbającego o przyszłość swojej ojczyzny. Wyrugowanie żydostwa z Polski jest nie tylko dla niej koniecznością życiową, lecz i wypełnieniem się sprawiedliwości dziejowej” (T. Jeske-Choiński, op. cit, s. 273-274; S. Wysocki, op. cit., s. 90).

 „WYDRWIĘ CI TWEGO BOGA, TWĄ OJCZYZNĘ…”

W okresie między Powstaniem Styczniowym a wybuchem I wojny światowej stosunek Polaków do Żydów był zaskakująco beztroski.Polacy chcieli zapamiętać tylko to, co było dobre, a więc postawę Żydów w czasie manifestacji 1861 -1862, a rugowali zupełnie z pamięci szpiegostwo na rzecz caratu i przechwytywanie mienia polskiego po upadku powstania. Pisze o tym świadek tych czasów:
U nas w Polsce nie wolno było dotykać Żyda pod grozą obruszenia się całej niemal myślącej inteligencji narodu. Doprawdy, że kierujące długo opinią sfery literacko-postępowe zwalczały u nas wprost namiętnie wszelki odruch samoobrony narodu przed Żydami, wszelką ich krytykę, dyktowaną zdrowym instynktem zbiorowym, który jednak przez cały polski »postęp« wnet piętnowany był jako zachłanność, ciemnota i fanatyzm „ (S. Laudynowa, op. cit., 1.1, s. 80).
(…)

Gdy pozyty-wiści przekonali się o żydowskiej megalomanii, pogardzie i arogancji wobec innych narodów, w tym i narodu polskiego, utracili całkowicie żywą wiarą w możliwości asymilacji i zaczęli przechodzić na pozycje obrony przeciwko inwazji żydowskiej. Ocknęli się z bałamucenia ich kłamliwym i fałszywym humanitaryzmem i liberalizmem. Pisarz i wolnomyśliciel A. Niemojewski, początkowo zachwycony żydostwem, po smutnych doświadczeniach i przeanalizowaniu Talmudu wydał krytyczną pracę: „Dusza żydowska w zwierciadle Talmudu”. Wcześniej jeszcze, w artykule pod wymownym tytułem „Dwużydzian Polaka”, pisał, co następuje: „Na gruncie drwin wytworzyło się duchowe współżycie Żydów i Polaków. Żyd powiedział Polakowi: Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć – ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję i twe ideały, twe pragnienia i twe wysiłki i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko(uwaga red.: należy jednak bardzo uważać – polski racjonalizm polityczny jest zwalczany przez niezwykle licznych „patriotycznych” publicystów właśnie jako „drwienie z ideałów” – czytelnika odsyłamy do analizy tego typu działania: S. Michalkiewicz: obrzydzanie realizmu politycznego(link is external)). Zeszedł się żydowski kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. I wytworzyło się środowisko, w którym żadna wielka idea, żaden wielki czyn nie mógł dojrzeć. Albowiem żydowski »odczynnik« rozkładał skutecznie na drwiny wszelkie przejawy woli (…). w Żydzie zasymilowanym dwie cząsteczki żydowskie przypadały na jedną cząsteczkę polską. Polskość nie jest kwasem rozkładającym kruszec żydowski; natomiast takim kwasem jest żydowskość i polski kruszec rozkłada. Dlatego Żyd asymilowany będzie w ostateczności brał zawsze stronę żydostwa. I dlatego filosemita przestanie być czułym na sprawy polskie, lecz zawsze będzie nader wrażliwym na sprawy żydowskie „(F. Koneczny, op. cit.,s. 354) (uwaga red.: filosemici są poważnym problemem polskiego życia politycznego i polskiej publicystyki, myli się jednak ten, kto uważa, że filosemityzm jest domeną liberałów i lewicowców, w Polsce mamy przedstawicieli całkiem licznej frakcji tzw.judeochrześcijan – o czym dobitnie świadczą publikacje takie jak np.:Mirosław Salwowski, Ja też jestem Żydem (duchowym), konserwatyzm.pl, 19 stycznia 2013(link is external) czy Tomasz P. Terlikowski, A mnie jest wstyd! Cholernie wstyd!, Salon24.pl, 2 września 2011(link is external) – gorąco zachęcamy do lektury tych tekstów – i przemyślenia, co kieruje autorami).


Bolesław Prus, początkowo wierzący naiwnie w asymilację, jak wszyscy pozytywiści, dość szybko przekonał się, że wszelka krytyka może być tylko jednostronna, to znaczy wymierzona przeciw Polakom. W jednej z „Kronik” z 1889 r. pisał:
„Kwestii żydowskiej prawie niepodobna dotknąć bez wywołania hałasów i kwasów. Wszystko wolno krytykować, nawet pewniki matematyczne, ze wszystkiego można żartować, tylko kwestię żydowską głaskać z włosem i to jeszcze bardzo delikatną ręką w bardzo aksamitnej rękawiczce.”
W „Kurierze Codziennym” napisał o tym po raz kolejny, oburzony krytyką:
„Dziwna rzecz! Od kilkunastu lat z gryzącym sarkazmem odzywam się o książkach, szlachcie, o naszych kupcach i rzemieślnikach, o niemieckich przemysłowcach, a przecież nikt z tych panów nie oskarżał mnie o złość, o rozszerzanie przesądów i szerzenie nienawiści. Lecz gdy pierwszy raz potrąciłem o stanowisko Żydów, zaraz mi zrobiono wojnę”.
Gdy dwaj warszawscy publicyści – Jan Jeleński i Teodor Jeske-Choiński – podjęli walkę z przewrotnością Żydów i wskazywali dobitnie ich szkodliwą gospodarczo i społecznie działalność, byli przez blisko dwadzieścia lat bojkotowani przez środowisko publicystyczne i nazywani wstecznikami, obskurantami, głupcami, idiotami, „czarną sotnią” itp.

 „ODŻYDZIĆ POLSKI POSTĘP…”

W tym czasie uaktywnili się „litwacy”, nie znający języka polskiego, obcy wszelkim dążeniom narodu. Sprowadzony do Łodzi z serią odczytów jeden z ich przywódców, Żyd z Odessy, Władimir Żabotyński, wzywał do popierania rusyfikacji ziem polskich zaboru rosyjskiego i oficjalnie nawoływał do tworzenia Judeopolonii, używając tej nazwy. Szczególnie interesujący jest tu fakt, że Żabotyński zakładał pełną judaizację miast polskich, na wsi zaś miała pozostać ludność polska pracująca dla Żydów.


Bolesław Prus, obserwujący bacznie rozwój wydarzeń, tak skomentował w jednej z „Kronik” z 1909 r. nową sytuację na ziemiach polskich:
„Część postępowców polskich w sposób głośny i uroczysty wystąpiła przeciwko czerwonemu czy postępowemu nacjonalizmowi żydowskiemu. Albowiem żywe polskie serce targnąć się musiało bólem i oburzeniem, gdy po ulicach Warszawy znieważano nasz symbol narodowy, gdy przekonywać zaczęto robotnika polskiego w pismach drukowanych po polsku, że Polska jest trupem, od którego odwrócić się powinien ze wstrętem. Z tego oburzenia i bólu urodził się prąd, nazywany dziś mianem »antysemityzmu«, któremu dają publiczny wyraz: Andrzej Niemojewski, Iza Moszczeńska, Ehrenberg, Unszlicht i inni.
Hasłem tego ruchu jest: »odżydzić polski postęp, polski socjalizm, polską myśl niepodległą«.(…) Okoliczność ta zmusza nas do spojrzenia na sprawę żydowską w naszym kraju już nie z sentymentalnego, ale z faktycznego punktu, ażeby zrozumieć: czv my naprawdę jesteśmy owym wilkiem krwiożerczym, drącym skórę z żvdowskiego jagnięcia, czyli też … stadem baranów, wśród których gęsto uwijają się lisy żydowskie, wyglądające tak, jakby wiązała ich bardzo mądra, silna i celowa organizacja? W tym miejscu, znowu nie wiem po raz który, powtarzam, iż nie chcę żadnych ograniczeń, żadnych wyjątkowych praw przeciwko Żydom. Lecz gdy okaże się, że Żydzi toczą z nami walkę o nasz byt, o nasze istnienie już nie tylko jako narodu, lecz wprost jako gatunku zoologicznego, gdy to okaże się, będę w imię równouprawnienia wymagał, ażeby nam, Polakom, wolno było bronić się, naturalnie środkami i sposobami uczciwymi i doprowadzić walkę do takiej granicy względem nich, jaką Żydzi nakreślili względem nas. Jest nam coraz ciaśniej; dotychczas my ustępowaliśmy miejsca Żydom, musi więc nadejść czas, że Żydzi nam miejsca ustąpią.”
(…)

TRZYMAJ SIĘ TEGO, KOMU SZCZĘŚCIE SPRZYJA

Trzymaj się tego, komu szczęście sprzyja
(Talmud)

(…)
Po przeanalizowaniu zaistniałej sytuacji (uwaga red.: w roku 1914, przed wybuchem I Wojny Swiatowej), ustalono, co następuje:
1) Wykluczono całkowicie jakiekolwiek poparcie dla polskich dążeń niepodległościowych, uważając za niepożądane odrodzenie Polski, a nawet uzyskanie przez Polaków jakiejkolwiek autonomii, gdyż uznano, że byłoby to przeciwne żydowskim dążeniom do stworzenia ich autonomii lub Judeopolonii. W związku z tym postanowiono sprzeciwić się każdej polskiej akcji niepodległościowej.
2) Carat rosyjski uznano za wroga Żydów i żaden z kierunków politycznych nie planował z nim współpracy. Pomoc w rusyfikacji Polaków – owszem, ale współdziałanie z caratem – nie. Zastrzegano jednak, że jeżeli w Rosji „zwycięży demokracja” i „zapanują stosunki demokratyczne” (uwaga red.: cóż takiego jest w tej „demokracji”, że o jej zwycięstwo do dziś polskojęzyczne elity wojują – z Białorusią, Rosją, i Ukrainą?), to możliwa będzie współpraca ośrodków żydowskich z Rosjanami. Nie sprecyzowano przy tym, o jaką demokrację rosyjską tu chodzi.
3) Część partii żydowskich, jak „Bund”, Cejre Syjon czy „polska” SDKPiL, stawiała na rewolucję społeczną i gotowa była ją realizować w sprzyjających warunkach. W okresie przed wybuchem l wojny światowej o sytuacji rewolucyjnej nie było mowy i plany takie stanowiły czystą abstrakcję. Wiadomo jednak, że opierałaby się ona na współpracy organicznej z rosyjskimi bolszewikami, gdyż „Bund” i SDKPiL stanowiły część składową SDPRR.
4) Austrię traktowali politycy żydowscy z ziem polskich przychylnie i nie wyrzekali się z nią współpracy, zwłaszcza że była ona sojusznikiem Niemiec. Jednak swoich planów nie budowali z myślą o jej pomocy.
5) Za rzeczywistego, niekwestionowanego patrona w przyszłej walce uznali Żydzi bezwzględnie i bezapelacyjnie Niemców. W praktyce uczyniły to wszystkie kierunki, łącznie z bolszewizującymi. Zapomniano, iż przez kilka wieków w całych Niemczech prowadzona była akcjaJudensau, zohydzająca i upodlająca Żydów, wybaczono kilkunastokrotne wypędzania Żydów z Niemiec, wybaczono pogromy, jakie miały w przeszłości miejsce w całych Niemczech…
(…)
W 1901 r. na wiecu w Poznaniu Żyd Jaffe powiedział:
„Zwracam uwagę na stanowisko, jakie my Żydzi zajmujemy na pruskim wschodzie. Przed prawie tysiącem lat przodkowie nasi, pod grozą prześladowań, przywędrowali z zachodu do Polski. Nigdy nie wyparli się sprawy niemieckiej, po niemiecku mówili, mówili niemczyzną swej francuskiej i szwabskiej ojczyznv kiedy ojcowie niejednego, który nas odsądza od niemczyzny, głęboko jeszcze tkwili w słowiańszczyźnie. A kiedy ten kraj przyłączono do Prus, wtedy to ojcowie nasi przyjęli na swoje barki wielką część kulturalnego dzieła. Jeżeli miasta poznańskie stały się głównie warowniami niemczyzny, to właśnie ojcowie nasi spełnili w tym kierunku dobrą, a może najłepszą część pracy. Tysiącami polonizowali się chrześcijańscy Niemcy, lecz żaden Żyd tego nie zrobił i nie zerwał swego związku z niemiecką ideą. Nie tylko więc stoimy na naszym prawie, ale stoimy też na szmacie ziemi, którą pomagaliśmy zniemczyć, a na to dziś głównie kładziemy nacisk”(„Biesiada Literacka”, Warszawa 1901 r.; por. S. Wysocki, op. cit.).

Polskie czasopismo „Dzień” pisało na temat roli Żydów w niemieckiej polityce następująco:
„Żydzi w zaborze pruskim są najlepszym narzędziem w polityce antypolskiej. Roli tej Żydów w polityce hakatystycz-nej zarówno świadom jest rząd, jak sami Żydzi. Rząd atoli pruski, nie mając zupełnie zamiaru odwdzięczenia się Żydom za ich usługi, oficjalnie zdaje się tego nie widzieć i we wszelkich dziedzinach życia socjalno-politycznego, gdzie może, prowadzi politykę antysemicką.


Tymczasem Żydzi na odwrót, gdzie tylko mają sposobność, afiszują się z tym, co dotychczas zrobili i nadal robią dla wzmocnienia niemczyzny na kresach -próbując w ten sposób przebłagać dla siebie wrogi rząd. Jedną z podobnych sposobności, mających publicznie skonstatować arcylojalne stanowisko Żydów wobec hakatyzmu (…), będzie trzeci zjazd walny niemieckich Żydów ” („Dzień” 1909, nr 258).


Na zjeździe tym (Wrocław 1909 – ALS) poseł Wolffz Leszna stwierdził m.in.: ” Niemiec bez pomocy Żyda nie może z Polakiem współzawodniczyć (…). Żydzi oddawali zawsze i gotowi są nadal oddawać największe usługi narodowości niemieckiej. „


Podczas zjazdu, podjęto specjalną uchwałę, w której stwierdzono:
„Żywotny interes państwa pruskiego wymaga utrzymania usposobionej patriotycznie ludności żydowskiej na kresach wschodnich (chodzi tu o niemieckie kresy wschodnie – ALS).

Dlatego zgromadzenie domaga się, aby przy obsadzaniu urzędów publicznych nie pomijano Żydów, aby zapewniono im równouprawnienie w stosunkach towarzyskich i aby władze uwzględniły ich przy oddawaniu robót i dostaw na kresach wschodnich, a nie popierały zakładów, spółek i stowarzyszeń (kolonizacyjnych), które usuwają Żydów od zarządu lub pomijają w stosunkach handlowych ” („Dzień” 1909, nr 294).
Jak widać z powyższego tekstu i wielu innych z tego okresu, Żydzi bardzo kochali Niemców, ale za swą miłość domagali się natychmiast koncesji.
(…)

BUDOWANIE JUDEOPOLONII

(…)
5 VIII 1915 r. Niemcy wkroczyli do Warszawy, a 24 VIII ogłosili utworzenie Generalnego Gubernatorstwa na terenach swojej okupacji. Otworzyli uniwersytet polski w Warszawie i powołali Tymczasową Radę Stanu. W Berlinie wydano mapę, na której widniało Kónigsreich Polen, utworzone na obszarach Królestwa Polskiego z 1815 r. (w rozmiarach znacznie większych od planowanej potem tzw. Besselerówki), z adnotacją: „Polen stark mit Juden vermengt” („Polacy silnie przemieszani z Żydami”) i objaśnieniem, że to będzie równouprawniona mniejszość narodowa. Zająwszy Warszawę, władze pruskie opracowały tego samego roku program tego „dwunarodowego państwa”. Ambasador niemiecki w Waszyngtonie – Johann graf von Bernstorff, robił Niemcom reklamę wśród żydostwa amerykańskiego, posyłając do redakcji „The American Jewish Chronicie” zapewnienie, że to, co Niemcy przygotowują w nadwiślańskiej Judeopolonii, „prześcignie wszelkie dotychczasowe konstytucje dla Żydów” (F. Koneczny, op. cit.,s. 356).
Jednocześnie prowadzono szeroką akcję wyjaśniającą. Niemiecki sekretarz stanu spraw zagranicznych, A. Zimmermann, w odpowiedzi na zapytanie „The American Jewish Chronicie” – za pośrednictwem ambasadora przed jego wyjazdem z Waszyngtonu – oświadczył, że nowy statut organiczny gmin żydowskich w Polsce przekracza pod względem rozległości wszystko, co Żydzi kiedykolwiek posiadali. Statut autonomiczny żydowski daje już możność tworzenia własnych szkół z własnym odrębnym systemem edukacyjnym. Kwestia autonomii narodowej Żydów może być rozstrzygnięta tylko przez konstytucję polską, na podstawie wzajemnej zgody Polaków i Żydów, dla uniknięcia konfliktu z obopólnych interesów. Rozporządzenia niemieckie zapewniają w każdym razie kwitnące życie Żydom w Polsce i postęp ich rozwoju bez żadnych przeszkód. Gminy żydowskie mają prawo dowolnie organizować swój własny system podatkowy, powoływać poważne korporacje do obrony interesów żydowskich, tworzyć gminne rady administracyjne żydowskie oraz najwyższą Żydowską Radę. Wszystko to pozwoli Żydom wziąć udział w przyszłym rządzie Polski. (…)
We wrześniu 1915 r. w wiedeńskiej „Judische Zeitung” ukazało się oświadczenie Nathana Birnbauma następującej treści:Nie pojmujemy bynajmniej, dlaczego Polacy mieliby mieć więcej prawa, by żądać spolszczenia naszych mas żydowskich, aniżeli my możemy zażydzenia mniejszości polskich w miastach żydowskich (S. Laudynowa, op.cit., t.I, s. 159).
Tenże sam autor wydał również we wrześniu 1915 r. w Wiedniu broszurę pt. „Den Ostjuden ihr ilecht” („Żydom Wschodu ich prawa”), która stała się podstawy antypolskiej kampanii prasowej. Autor przedstawia w niej Żydów Austrii jako ..Oster-reichs reifstes Volk” („dojrzały naród Austrii”), przywiązany bardziej do Monarchii Habsburgów, niżja) ikolwiek inny naród będący pod jej panowaniem. Stwierdza też, że Żydzi stanowią dla Rzeszy Niemieckiej pomost między Niemcami a Słowianami, ale pomost właściwie niemiecki, bo ich żargon zalicza się do języka niemieckiego, a sympatie żydowskie do Niemców znane są od wieków. Obok wspólności języka zachodzi wspólność interesów, którą Niemcy muszą zrozumieć i we własnym interesie postarać się, żeby stworzyć nad Wisłą nie Polskę, lecz Judeopolonię. Trzeba uznać Żydów osobnym narodem, żeby z ich pomocą „rozszerzać wpływy niemieckiej potęgi w głąb obszarów obcych narodów i państw” (F. Koneczny, op. cit, s. 356).


Żydzi sami, z dobrej i nieprzymuszonej woli, ogłaszali się jako forpoczta niemiecka na Wschodzie, jako germanizatorzy ziem słowiańskich. (…)

Histeria antypolska przybrała już takie rozmiary, że wśród nielicznych kręgów polskiego żydostwa obudziła ona przerażenie, iż gdyby państwo polskie powstało wbrew tej propagandzie, mogłoby pociągnąć żydostwo do odpowiedzialności. Wyrazem tego lęku jest książka „Die polnishe Judenfrage” wydana w Berlinie w roku 1916. Autorem jej był Benjamin Segel, Żyd galicyjski, który już wcześniej pisał artykuły w obronie atakowanej Polski. W tej książce, traktującej o problemie żydowskim w Polsce, pisze on:
„W Ameryce mial miejsce cały szereg zgromadzeń żydowskich, na których odmawiano wyrażenia sympatii dla polskich dążeń wolnościowych i – co jeszcze przed rokiem byłoby niemożliwością – na innvch zgromadzeniach podjęto niesłychane i niewiarygodne uchwały, że będzie się walczyć o to, aby w przyszlości ochronić Żydów w Polsce przed pogromami oraz przed prześladowaniem i uciskiem ze strony Polaków„ (B. Segel, „Die polnische Judenfrage”, s. 89).
W dalszym ciągu swoich rozważań Segel wyraża niepokój, iż jego rodacy idą za daleko w swych żądaniach wobec Polaków, co może być powodem do wzrostu nienawiści między obu nacjami:
„Przy sposobności najmniejszego gospodarczego, społecznego, czy politycznego kryzysu rozgorzalaby przeciwko nam nienawiść i wściekłość, która by mogła nas zniszczyć. Gdzie na całym świecie istnieje państwo, które by zniosło taką kość w gardzieli? ” (j.w. s.52).
Gdy zaniepokojony rozwojem wypadków i mający rozeznanie w sytuacji politycznej Segel chciał się dowiedzieć, dlaczego Żydzi tylko w Polsce mają się upominać o prawa państwowe, otrzymał tylko jedną odpowiedź: „Tutaj mają oni to prawo, tam tego nie mają”. Miało to znaczyć: w Królestwie Polskim Żydzi mają prawo domagać się praw narodowych, w innych krajach świata nie przysługuje im to prawo. Dlaczego? Na to pytanie nie otrzymał odpowiedzi (S. Laudynowa, op. cit., 1.1, s. 199).
Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż mimo wielkiego hasła-: „Jerozolima w każdym kraju” roszczenia żydowskich praw narodowych i politycznych ograniczone były tylko do samej Polski, podczas gdy mniejszość żydowska była liczna także w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej (np. Węgry, Rumunia). Żydzi nigdy nie odważyliby się zaproponować czegoś takiego jak Judeopolania w żadnym innym kraju, gdyż z góry było wiadomo, z jakim spotkałoby się to przyjęciem.
(uwaga red.: stanowisko społeczności żydowskiej w kwestii Judeopolonii nie było jednolite, o Żydach-przeciwnikach Judeopolonii pisze A.L. Szcześniak w „Judeopolonii …” na stronach 62-66, zalecamy lekturę całości) (…)

„NIE DOPUŚĆCIE DO POWSTANIA WOLNEJ POLSKI” (…)
Środowiska żydowskie, nawet te, które odcinały się od tworzenia Judeopolonii, z entuzjazmem przyjęły ustalenia traktatów brzeskich. Taką właśnie postawę zajęło środowisko skupione wokół poczytnego pisma „Der Jude”, gromadzące żydowską elitę intelektualną.
„Przykładem krótkowzrocznej analizy faktów, prowadzonej tylko pod kątem interesów żydowskich, doraźnie zresztą i źle zrozumianych, oraz noszącej piętno żydowsko-niemiec-kiego sposobu myślenia z początków wojny, była reakcja »Der Jude« na traktat brzeski. To, co w społeczeństwie polskim przyjęto z najwyższym oburzeniem, wzbudziło w kręgach Bubera nadzieję. »Utworzenie państwa litewskiego z Grodnem, Wilnem i Biafymstokiem – pisaf Behr -Jest na rękę Żydom. Stają się oni na Litwie dużą grupą obok niewiele liczniejszych Pola­ków, Litwinów i Białorusinów. Z dwoma ostatnimi spośród wymienionych narodów utrzymują Żydzi dobre stosunki i będą zgodnie z nimi współdecydować o losach państwa. Gdyby Gro-dzieńszczyzna i Białostocczyzna nie znalazły się w jej granicach – dowodził Behr – byłoby ono zbyt słabe ekonomicznie. Litewska Jerozolima – Wilno – uschłaby oderwana od korzeni – mas żydowskich z historycznych regionów litewskich, które uniknęły oto wpadnięcia w ręce nietolerancyjnych Polaków«” (P. Wróbel, op. cit., s. 81).
W późniejszym czasie Żydzi robili wszystko, aby nie dopuścić do przyłączenia Wilna do Polski. Żargonowa gazeta „Lecte Najer” tak przedstawiała problem Wilna:
„Tajemnicą publiczną jest, że Polacy zwrócili się do żydów z propozycją wspólnego działania za przyłączeniem Litwy do Polski. Dziękujemy za polską moralność hotentocką w Europie, powtarzamy wyraźnie, że nie mamy najmniejszej chęci zostać »polskimi żydami«. Chcemy mieć takie samo równouprawnienie społeczne i narodowe, jak Polacy. Kultura żydowska jest starsza i bardziej rozwinięta niż polska. Przyłączenie do państwa polskiego odrzucamy jednomyślnie, mając w Wilnie 75 tysięcy Żydów, czyli liczbę żadną miarą nie mniejszą, niż Polacy… Gdyby była mowa o zmianie granic, to moglibyśmy się zgodzić na każde rozwiązanie, byle nie polskie. Gdyby wystąpiła tendencja oddania Wilna Polsce, wówczas musielibyśmy zmobilizować cale żydostwo do obrony naszej Jerozolimy litewskiej” („Lecte Najer”, Wilno VI 1918; H. Ro-licki, op. cit., s. 336). (…)
(uwaga red.: patrz też Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki), „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a niepodległość Polski”, str. 331 i dalsze(link is external))

 „WY NAS ZNAJDZIECIE NA DRODZE DO GDAŃSKA…”

Jeszcze przed przyjazdem delegacji polskiej do Paryża, w dniu 11 XI 1918 r. przedstawiciela Polski w Paryżu hrabiego Ksawerego Orłowskiego odwiedził Żyd francuski, finansista Maurycy Rothschild i zagroził:
„Jeżeli na Kongresie oficjalnym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej będzie ten były od miasta Warszawy, członek Dumy Państwowej Rosyjskiej, który zyskał wszechświatowy rozgłos jako zajadły antysemita (chodziło o Romana Dmowskiego – ALS), to cały Izrael i on sam, będą uważali taką nominację za policzek wymierzony w twarz całego ich narodu i stosownie do tego postąpią. Hrabia Orlowski powinien wiedzieć, że wpływy żydowskie na postanowienia Kongresu pokojowego są bardzo wielkie. Niech wie z góry i uprzedzi, kogo należy, że kiedy Polska będzie reprezentowana przez tego pana, to Izrael zastąpi drogę ku wszystkim jej celom, a one są nam znane(…). Wy nas znajdziecie na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska Pruskiego i Cieszyńskiego, na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna i na drodze wszelkich waszych projektów finansowych. Niech Pan hrabia to wie i stosownie do tego postąpi”. (S. Trzeciak, „Talmud o gojach”, s. 329: S. Wysocki, op. cit.. s. 93-94).
(uwaga red.: Problematykę sabotowania przez Żydów polskich i całą diasporę odrodzenia państwa polskiego opisywał również Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki) w książce „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a niepodległość Polski”, str. 331 i dalsze(link is external)) (…)

PODSUMOWANIE

Próba „przywalenia Polski kamieniem grobowym” –jak określił to prof. J. R. Nowak – przez stworzenie na ziemiach polskich sztucznego tworu przy pomocy Niemców, zwanego Judeopolonią, zakończyła się fiaskiem. Jednak w walce o niedopuszczenie do realizacji tych planów Polska poniosła duże straty i stała się przedmiotem manipulacji na arenie międzynarodowej. Wrogowie nie potrafili docenić narodowych dążeń Polaków i wydawało się im, że nieograniczone pieniądze i wsparcie potężnego mocarstwa mogą być silniejsze nad wolę narodu do odrodzenia własnej Ojczyzny.

Z obłędnych planów jednak nie zrezygnowano. Nie udało się stworzyć dywersyjnego tworu państwowego przy pomocy Niemców, więc już od roku 1919 zaczęto planować zniewolenie Polski przy pomocy bolszewików, co zaowocowało w 1944 r. stworzeniem tzw. Polski Ludowej, w której mordy elementu niepodległościowego, znieważanie godności narodu i walka z polskimi tradycjami miały doprowadzić do wynarodowienia i stalinizacji „mas polskich”. Okaleczony naród, chociaż poniósł ogromne straty, zdołał jednak zachować w sobie tyle żywotności, aby walczyć o to, „żeby Polska, były Polską”.
Uwaga red.: W tym miejscu wypada zapytać, czy coś pomiędzy stalinizmem a rokiem 1989 istniało na ziemiach polskich, czy też nie – a jeśli istniało, to czy było bardziej polskie i lepiej służyło narodowi polskiemu niż to, co istnieje od 1989 roku, czy nie. Autor nie może ot tak prześlizgiwać się nad dziejami narodu polskiego w okresie jego największych w historii sukcesów gospodarczych – nigdy nie budowano rocznie tylu mieszkań, nigdy nie powstawało rocznie tyle fabryk i miejsc pracy. Nigdy skuteczniej nie przezwyciężono nędzy i wykluczenia społecznego. Jeśli Autor dostrzega antypolskość III RP, czyli przeznaczonej do wyludnienia prowincji niemiecko-francuskiej UE, to tylko przez kontrast pomiędzy PRL a III RP.

Trzecia próba zniewolenia i zniszczenia Polski narodowej została podjęta od roku 1989, gdy pod pretekstem transformacji zaczęto jawnie propagować likwidację państw narodowych (nie wszystkich!!!) i stworzenie globalistycznego kibucu, składającego się z kosmopolitycznych euroregionów, sterowanych przez międzynarodowy kapitał. Miejmy nadzieję, że i tym razem Polakom nie zabraknie siły i chęci aby walczyć o zachowanie wartości, o które walczyli i za które ginęli nasi Ojcowie.

dr Leszek Szcześniak

Bibliografia do tematu „Judeopolonia”

Bałaban M., „Historia i literatura żydowska”, Lwów – Kraków – Warszawa 1925
Bałaban M., „Studia historyczne”, Warszawa 1927
Bimbaum N., „Den Ostjuden ihr Recht”, Wien 1915
Dmowski R., „Świat powojenny a Polska”, wyd. III, Warszawa 1932
Dmowski R., „Myśli nowoczesnego Polaka”, Londyn 1953
Eisenbach A., „Ludność żydowska w Królestwie Polskim w końcu XIX w, w: ,Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1959, nr 29
Fajnhauz D., „Żydzi na Litwie i Białorusi w XIX w”, w: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1959, nr 51;
Fajnhauz D., „Ludność żydowska na Litwie i Białorusi a powstanie 1963″, w: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1961, nr 38
Ford H., „Międzynarodowy Żyd”, Warszawa 1998
Hartglas A., „Zasady naszego programu politycznego w Polsce”, Warszawa 1918
Hirschhorn S., „Historia Żydów w Polsce od Sejmu Czteroletniego do wojny europejskiej (1788-1914)”, Warszawa 1921
Jeske-Choiński T., „Historia Żydów w Polsce”, Warszawa 1919
Johnson R, „Historia Żydów”, Kraków 1998
Kautski K., „Rasse und Judentum”, Berlin 1914
Kautski K., „Socjal-Demokracja”, w: „Rewolucja proletariacka i jej program” [przekład polski]. Warszawa 1924
Kempner S., „Dzieje gospodarcze porozbiorowej Polski”, Warszawa 1912
Kobyliński S., „Sprawa polska a kwestia żydowska”, Poznań 1924
Koneczny F., „Logos i Ethos”, Poznań 1921
Koneczny F., „Cywilizacja żydowska”, Warszawa 1997
Korsch H., „Żydowskie ugrupowania wywrotowe w Polsce”, Warszawa 1925

Kruszyński J. MT, „Żydzi i kwestia żydowska”, Włocławek 1920
Krysiak F., „Dwa dni grozy we Lwowie”, Kraków 1919
Krajewski J., „Białe karty w sprawach polsko-żydowskich na przełomie XIX i XX wieku do roku 1939″, Warszawa 1989
Kurnatowski J., „W sprawie żydowskiej”. Warszawa 1914
Laudynowa S., „Sprawa światowa. Żydzi, Polska, ludzkość”, t. I-II, Chicago 1919
Marchlewski J., „Antysemityzm a robotnicy” [reprint]. Warszawa 1972
Marks K., „W kwestii żydowskiej”, w: K. Marks, F. Engels, „Dzieła”, t. I, Warszawa 1961
Marylski A., „Dzieje sprawy żydowskiej w Polsce”, Warszawa 1912
Mieszkiewicz B., „Antysemityzm?”, Kraków b.r.
Niemojewski A., „Prawo żydowskie o gojach”. Warszawa 1918
Niemojewski A., „Dusza żydowska w zwierciadle Talmudu”, Warszawa 1920
Nowaczyński A., „Mocarstwo anonimowe”, Warszawa 1920
Nowak J. R., „Haniebna karta”, w: „Słowo – dziennik katolicki”, 24-25 III 1995
Nowak J. R., „Judeopolonia. Nieucy z „Wyborczej””, w: „Nasza Polska”, 24 III 1999, nr 12
Orlicki J., „Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich 1918-1949″, Szczecin 1983
Pawlikowski M., „Dwa światy”, Londyn 1952
„Pamiętnik z I zjazdu Zjednoczenia Polaków Wyznania Mojżeszowego wszystkich ziem polskich”, Warszawa 1919
Phillippson M., Neueste Geschichte desjudischen Volkes”, Band I-III,Leipzig l911
Pobóg-Malinowski W., „Najnowsza historia polityczna Polski”, t. II, Londyn 1983
Pogonowski J. C., „Jews in Poland. A Documentary History”, New York 1993
Polak J., „Zbrodnicze plemię”, Wrocław – Warszawa b.r.
Pranajtis J. B., „Chrześcijanin w Talmudzie żydowskim”. Warszawa 1937
Reich L., „Żydowska Delegacja Polaków w Paryżu”, Lwów 1922
Rolicki H., „Zmierzch Izraela”, Warszawa 1932

Rostański K., „Polonii w Ameryce z Żydami sprawa w dobie odbudowy Państwa Polskiego”, Warszawa 1925
Segel B., „Die polnische Judenfrage”, Berlin 1916
Szczepański W, „Najstarsze cywilizacje Wschodu klasycznego”, t. I: „Egipt”, t. III: „Egea i Hatti”, Lwów 1922-1923
Tartakower A., „Emigracja żydowska z Polski”, Warszawa 1934
Tartakower A., „Zarys socjologii żydostwa”. Warszawa 1938
Topolski J., „Dzieje Polski”, Warszawa 1977
Trzeciak S., „Mesjanizm a kwestia żydowska”, Warszawa 1934
Trzeciak S., „Program światowej polityki żydowskiej”, wyd. III rozszerzone, Warszawa 1936
Trzeciak S., „Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce”, Warszawa 1939
Tworakowski S., „Polska bez Żydów”, Warszawa 1939
Wasiutyński B., „Ludność żydowska w Polsce w wieku XIX i XX (Studium statystyczne)”, Warszawa 1930
Witos W, „Moje wspomnienia”, IWW 1978
Wróbel P, „Między nadzieją a zwątpieniem”, w: „Więź”, VII-VIII 1986
Zadrecki T., „Talmud w ogniu wieków”. Warszawa 1936
Znaniecki F., „Upadek cywilizacji zachodniej”, Warszawa 1921
Żabotyński W., „Polaki i Jewreje”, Odessa 1921
Żabotyński W., „Państwo Żydowskie”, Warszawa – Lwów, b.r.
„Żydzi a powstanie styczniowe”. Materiały i dokumenty opracowane do druku przez A. Eisenbacha, D. Fajnhauza i A. Weissa, Warszawa 1963

WK: do pozycji wymienionych przez dr Szcześniaka dodać można: 
Odpowiedź Jędrzeja Giertycha „Dziennikowi Polskiemu”, „Myśl Polska”, Londyn 1975
Maciej Giertych, „Nisko nad Sanem – planowane przez Niemców państwo żydowskie na terenach Polski”, „Opoka w Kraju” nr 36(57) z grudnia 2000

===============================

Książka jest poszerzoną wersją hasła „Judeopolonia”, które obok innych mogą Państwo znaleźć w Encyklopedii „Białych Plam” Polskiego Wydawnictwa Encyklopedycznego.

Jak Żydzi zdradzali Polskę w 1920 roku

Ks. dr Stanisław Trzeciak: Jak Żydzi zdradzali Polskę w 1920 roku

{Przypominam 9 kwietnia 2025 ze względu na czyny tej pacynki europejskiej, Ursuli WodęLeje md]

… było: dezerterów 202, a w tym żydów 193, uchylających się od poboru wojskowego 411, a w tym żydów 398, działających na szkodę Państwa Polskiego 328, w tym żydów 325″.

1 marca 2018 https://tropicielehistorii.pl/ks-dr-stanislaw-trzeciak-jak-zydzi-zdradzali-polske-w-1920-roku/#.YrlpByUwhhE

Cud nad Wisłą” jest wielką szkołą dla Narodu i Państwa Polskiego. Wymownie nas uczy, że Polska może się opierać tylko na Polakach zjednoczonych umiłowaniem swojej Ojczyzny i złączonych silnymi węzłami narodowymi. Jest tu zarazem wielkie ostrzeżenie przed żydami, którzy bezprzykładnie, jak w żadnym państwie, łączyli się z naszym wrogiem i działali na szkodę zagrożonego naszego bytu państwowego. Dezercja, zdrada, sianie defetyzmu wśród ludności cywilnej, w wojsku, łączenie się wprost z wrogiem przez przyłączanie się do niego z bronią na froncie lub tworzenie oddziałów wojskowych z ludności cywilnej i przechodzenie na pomoc do wroga, by walczyć przeciw wojskom naszym — oto obraz zachowania się żydów w Polsce, dźwigającej się z okowów niewoli, która miała przed sobą postawioną kwestię „być albo nie być”. Małe tylko były wyjątki.

Tu znów niech przemówią fakty i suche komunikaty Naczelnego Dowództwa: „Komunikat z dnia 18 kwietnia 1919 r. Front litewsko-białoruski: Wczorajsze walki o Lidę były uporczywe. Nieprzyjaciel zgromadził wielkie siły, starannie przygotował się do obrony i umocnił ważniejsze obiekty. Piechota nasza musiała kilkakrotnie łamać bagnetem opór wroga, zwłaszcza suwalski pułk piechoty, który wśród ciężkich walk ulicznych, biorąc dom za domem, oczyszczał miasto od nieprzyjaciela. Miejscowa ludność żydowska wspomagała bolszewików, strzelając do naszych żołnierzy”.

Dodać tu należy, że kiedy wymieniony 41 pp. opuścił ze względów taktycznych czasowo Lidę, to żydzi z okien i z dachów strzelali do żołnierzy naszych, lali wrzątkiem na nich i rzucali kamieniami. Kiedy zaś później wymieniony pułk ponownie zajął miasteczko, ludność polska wskazała na kloaki, do których żydzi wrzucili siedmiu oficerów naszych, których jako ostatnio wycofujących się postrzelili, pojmali, w okrutny sposób zmasakrowali i rzucili do kloaki.

Komunikat z 19 sierpnia 1920 r:
„W Siedlcach wzięto do niewoli ochotniczy oddział żydowski, rekrutujący się z miejscowych żydów komunistów”.

Komunikat z dnia 21 sierpnia 1920 r.:

„Front środkowy… W walkach pod Dubienką, gdzie odrzuciliśmy nieprzyjaciela za Bug, odznaczył się porucznik Danielak z 11 pp., który samorzutnie, nie czekając na nadejście swej kompanii, z 8 żołnierzami zaatakował linię nieprzyjacielską, biorąc 20 jeńców do niewoli. Stwierdzono w tym okręgu, że walczy po stronie bolszewickiej oddział ochotniczy z Włodawy”. Widzimy tu zatem niezwykłe bohaterstwo naszych żołnierzy, którzy oprócz wroga zewnętrznego musieli jeszcze pokonywać wewnętrznego wroga, żydów. Podobną sytuację mamy również w walkach zaciekłych w Białymstoku, jak stwierdza Komunikat z 24 sierpnia 1920 r.: „Front północny… Przy zdobyciu Łomży wzięto 2.000 jeńców, 9 dział, 22 karabiny maszynowe i bardzo duży materiał wojenny. Po zajęciu przez 1-szą dywizję Legionów w dniu 22 bm. rano Białegostoku trwały w samym mieście jeszcze przez 20 godzin zaciekłe walki uliczne z przybyłą na pomoc z Grodna 55-ą dywizją sowiecką i miejscową ludnością żydowską, która wydatnie zasilała szeregi bolszewickie”.

Jeśli z powyższych Komunikatów Naczelnego Dowództwa przekonujemy się, że ludność cywilna żydowska w czasie wojny uderza sztyletem w plecy naszego żołnierza, zmagającego się z wrogiem lub łączy się z wrogiem do otwartej walki przeciw naszej Armii, to inne Komunikaty charakteryzują żydów w Armii na froncie jako dezerterów i zdrajców najpodlejszego gatunku.

Raport Dowódcy 5p. Ułanów do Szefa Sztabu Generalnego:

„Dnia 21 czerwca 1920 na odcinku IV Batalionu 106 pp. na Słuczy 3 żołnierze, żydzi przyłapani zostali na rozmowie z bolszewikami, którzy proponowali zdradzić nas i wspólnie przełamać front. Batalion ten miał w swym składzie 130 żołnierzy żydów. Dwóch żydów z wyroku Sądu Doraźnego, zostało rozstrzelanych, trzeci ułaskawiony”. „Dnia 26 czerwca również silnie zażydzony I Batalion 106 pp. bronił przyczółka mostowego w Hulsku. Trzykrotnie odważni semici uciekali z okopów i trzykrotnie ułani 5 pułku zapędzali ich płazem szabli na miejsce. W trakcie tego żyd, sierżant 106 pp. zabił dwiema kulami wachmistrza 3 szwadronu Pilcha, który zapędzał go na miejsce. Wynikiem tego boju było nowe przełamanie naszego frontu (na Słuczy i Horyni).

Dnia 3 sierpnia 1920 r. Budionnyj skoncentrował się naprzeciwko Ostroga, bronionego przez oddziały 106 pp., do którego powróciła tymczasem większość żydów — dezerterów. Dnia czwartego o świcie garnizon Ostroga bez strzału, nie napierany przez bolszewików, panicznie wycofał się z miasta. Bolszewicy mimo trudnej przeprawy, przeszli Horyń i wyruszyli na Zdołbunowo”. „Z faktów przytoczonych wypływa, że przepełniony żydami 106 pp. służył ulubionym punktem ataku dla Budionnego i dwukrotnie odegrał fatalną rolę bezpośredniej przyczyny przełamania naszego frontu (na Słuczy i Horyni). Dane powyższe są w Armii naszej powszechnie znane i szeroko omawiane wśród żołnierzy. Oburzenie ich jest tak wielkie, że dalsze pozostawienie żydów w składzie Armii jest wykluczone. Nasuwa się konieczność niezwłocznego wydzielenia ich z pułków na froncie, inaczej mogą zajść krwawe ekscesy. Wartość bojowa na takim odżydzeniu może tylko zyskać”.

O tych wypadkach mówi również Wacław Sobieski: „Niezapomnianym będzie również stanowisko tych żydów, którzy witali armię Bronsztaina-Trockiego manifestacyjnie. W czasie cofania się Gen. Szeptycki trzykrotnie przysyłał do Naczelnego Dowództwa W.P. raporty o zdradzie oficerów żydów, zaś pod Radzyminem batalion wartowniczy, składający się z żydów, przeszedł na stronę bolszewików”. Jeżeli się zważy, że wtedy nawała bolszewicka zbliżała się już prawie do przedmieść Warszawy, to się zrozumie nadzwyczaj ciężkie położenie naszej Armii i naszego Narodu i musi się przyznać, że jedynym ratunkiem przed żydami, jako wrogiem wewnętrznym, był nadzwyczaj doniosły rozkaz ówczesnego Ministra Spraw Wojsk. Gen. Sosnkowskiego, by żydów wydzielić z armii i osadzić w obozie koncentracyjnym w Jabłonnie.

Rozkaz ten opiewa:

„Ministerstwo Spraw Wojskowych — Oddział I Sztabu Licz. 13679 mob. Usunięcie żydów z D.O. Gen. Warszawy i formacji podległych wprost M. S. Wojsk. W związku z mnożącymi się ciągle wypadkami, świadczącymi o szkodliwej działalności elementu żydowskiego, zarządza M. S. Wojsk, co następuje: 1. Dla D. O. Gen. Warszawa. 2. Dla wszystkich Oddziałów szt. M. S. Wojsk, i Dep. M.S.W. z poszczególnymi, w drodze tych Oddz. szt. i Dow. wprost M. S. Wojsk., podlegającymi formacjami, zakładami, instytucjami itd.

ad 1. D. O. Gen. Warszawa usunie ze wszystkich mu podległych formacji, stacjonowanych w Warszawie, Modlinie, Jabłonnie i Zegrzu, żydów szeregowych, pozostawiając w tych formacjach tylko 5% tego żywiołu. D. O. Gen. Warszawa wyznaczy punkt zborny, dla tych wyeliminowanych żydów, tworząc z takowych po wydzieleniu rzemieślników, oddziały robotnicze. Oddziały te powinny być formowane na sposób kompanii robotniczych o maksymalnej sile 250 szeregowych na kompanię. Na każdą taką kompanię robotniczą wyznaczy:; D.O. Gen. Warszawa 1 oficera, 5 podoficerów, 10 szeregowych wyznań chrześcijańskich. W razie zapotrzebowania oficerów niezdolnych do służby frontowej zwróci się D. O. Gen. Warszawa z zapotrzebowaniem takowych do Oddz. I Sztabu M. S. Wojsk. Po sformowaniu wymienionych kompanii robotniczych, wyda M. S. Wojsk, dalsze zarządzenia, co do numeracji i gdzie wymienione kompanie zużytkowane zostaną. Przeprowadzenie tego rozkazu należy niezwłocznie wykonać, licząc się z obecną sytuacją. O wycofaniu z formacji żydów zamelduje D. O. Gen. Warszawa do M. S. Wojsk. Oddz. I Sztabu do dnia 12. VIII. 1920 r. ad 2. Wszystkie oddziały szt. M. S. Wojsk., jak również i Departamenty usuną do 5% z podległych im (wprost M. S. Wojsk.) formacji, zakładów, instytucji itd. szeregowych żydów, oddając takowych do dyspozycji D. O. Gen. Warszawa, które ich wcieli do tworzących się robotniczych komp. Zaznacza się przy tym, że w samych biurach i kancelariach poszczególnych oddz. szt. i Departamentów, należy wszystkich żydów szeregowych usunąć. Zatrzymanie żydów w biurach lub innych instytucjach pod pretekstem, że takowi są niezbędni lub politycznie pewni, tym samym zakazuje się. Wyeliminowanie żydów i oddanie takowych do dyspozycji D. O. Gen. Warszawa winno być bezwarunkowo z dniem 12. VIII. 1920 r. skończone. Wykonanie tego rozkazu zamelduje D. O. K. Gen. Warszawa Oddziałowi I Dep. M. S. Wojsk., zawiadamiając o wykonaniu Oddz. X. Sztabu M. S. Wojsk. Otrzymują: Woj. Gub. Warszawy, D.O. Gen. Warszawa, Biuro Prezydialne, Kancelaria Wiceministra, Wszystkie Oddz. Sztabu M. S. Wojsk., Wszystkie Dep. M. S. Wojsk., Dep. dla spraw Morskich, Dow. m. Warszawy, N. Dow. W. P. Prich Płk. Szt. Gen. Szef Oddziału I.”

Jeżeli Minister Spraw Wojsk, zmuszony był do przeprowadzenia oczyszczenia Armii z żywiołu żydowskiego w najkrytyczniejszej dla Państwa chwili, bo w chwili, kiedy wróg był prawie pod murami stolicy, to czyż nie jest rzeczą niezbędną i konieczną dla Państwa oczyścić w zupełności Armię od żydów w czasie pokoju na podstawie ustawodawstwa, wyznaczającego żydów do batalionów robotniczych i nakładającego na nich progresywny podatek stosownie do zamożności?

Jeżeli służba w Armii Polskiej jest zaszczytem i chlubą dla Polaka, to nie może być w niej miejsca dla tych, którzy łapownictwem od niej się wymykają, dezerterują, szpiegostwo i zdradę uprawiają, a takimi są żydzi, bo jak mówi Wacław Sobieski w r. 1920 „wśród zbiegłych do Śląska Górnego, a następnie wydanych Władzom Polskim, było: dezerterów 202, a w tym żydów 193, uchylających się od poboru wojskowego 411, a w tym żydów 398, działających na szkodę Państwa Polskiego 328, w tym żydów 325″.

Taką rolę odegrali żydzi w chwili powstania Państwa Polskiego. Czyż więc się godzi tych, którzy zdradzali Polskę i łączyli się z jej wrogami, stawiać na równi z tymi, którzy krwią i życiem jej bronili i dla niej wszystko poświęcili, i jednym i drugim dawać równe, jedne i te same prawa? Czy też przeciwnie? — Czyż sprawiedliwość i instynkt samozachowawczy nie przemawia za tym, by żydom odjąć równouprawnienie i by ich wykluczając z Armii, nie dopuścić do dostaw wojskowych, żołnierzom zakazać wszelkiego stykania się z nimi, a żydom zabronić nawet blisko koszar mieszkać?

ks. dr Stanisław Trzeciak

Dalekosiężne skutki koronacji

Jacek Kowalski: Dalekosiężne skutki koronacji

Jacek Kowalski https://pch24.pl/jacek-kowalski-dalekosiezne-skutki-koronacji/

(Il. A. Bednarski)

Dzięki koronacji 1025 roku okrzepło Państwo i skrystalizował się Naród. Po wiekach pamięć monarchii pierwszych Piastów połączyła polską irredentę z monarchami zaborczych mocarstw i polskich monarchistów z polskimi republikanami. Ba, nawet ten, który potajemnie kazał zniszczyć Koronę Chrobrego, oficjalnie musiał dorzucać się do składki na jego mauzoleum.

I.

Jesienią 1795 roku Rosja, Prusy i Austria porozumiały się w sprawie ostatniego rozbioru. Z Rzecząpospolitą problemu już nie było: upadła niczym wielki trup, w którym była milijonów dusza (jak biadał poeta Franciszek Karpiński). Pozostawał problem Królestwa, które formalnie trwało od koronacji Bolesława Chrobrego. Dla monarchicznej Europy był to pewien prawny i moralny szkopuł. Prawa monarchów i istnienie królestw uchodziły wszak za niezbywalne.

Z pomocą pospieszył jednak sam Stanisław August Poniatowski, ostatni władca noszący Koronę Chrobrego. W obawie o brak wiktu i opierunku na odpowiednim poziomie zrzekł się królewskiego tytułu, tym samym podpisując wyrok na polską monarchię. Zaborcy natychmiast zawarli układ, wedle którego należało zlikwidować wszystko, co może nasuwać wspomnienie istnienia Królestwa Polskiego.

Zauważmy: zaborcy nie chcieli likwidować Narodu (to miało przyjść z czasem); przede wszystkim likwidowali pamięć o dalekosiężnych skutkach koronacji Chrobrego.

II.

Zanim Stanisław August ustąpił z tronu, Prusacy potajemnie włamali się do skarbca koronnego na Wawelu i wywieźli królewskie insygnia, w tym – legendarną Koronę Chrobrego. Ich los przez długie lata pozostawał nieznany. W roku 1811 król Fryderyk Wilhelm III nakazał je przetopić, a z uzyskanego złota wybić monety, żeby zapłacić kontrybucję nałożoną przez Napoleona na Prusy. Prawda wyszła na jaw wiele lat później.

Istnienie insygniów groziło pojawieniem się spadkobierców Chrobrego. Musiały zniknąć.

III.

Po roku 1798 zamek wawelski przemieniono na austriackie koszary. To jednakże likwidatorom nie wystarczało: powstał projekt, aby także katedrę zamienić na kościół garnizonowy i usunąć z niej królewskie sarkofagi. Chciano raz na zawsze unicestwić polską pamięć i tożsamość. Sprawa była gruba, więc prowadzono ją poufnie, poszukując Polaka, który by sam zbezcześcił pochówki swoich monarchów. Jakoż znalazł się taki.

Relacjonuje świadek epoki, Ambroży Grabowski:

Insynuacyę tej myśli podsuniono księdzu [kanonikowi wawelskiemu Sebastianowi] Sierakowskiemu, któremu się stała przystępną. Na jednem z posiedzeń kapituły wysunął on się z tym projektem, popierając go oświadczeniem, że rząd na koszta przeniesienia tych drogocennych pamiątek i zabytków przeszłości w nagrodę skłonienia się do woli rządu wypłaci kapitule złotych półtora miliona. Otumaniony ksiądz Sierakowski tą obietnicą dodał przy wniosku: „Nie bójcie się, ja to podejmuję się przenieść wszystko i urządzić bez najmniejszego uszczerbku lub uszkodzenia”, co wszystkich oburzyło i ogólną wznieciło niechęć… Dodaję, że zawstydzony kapitularz opuścił — i ohydna propozycya niespełniona upadła.

IV.

Wkrótce wszakże ci sami, którzy pragnęli wymazać z dziejów imię Królestwa Polskiego, musieli we własnym interesie zadbać o jego trwanie. Sprawił to Napoleon Bonaparte, a przypieczętowali – tak, warto pamiętać – carowie Rosji. Ożywione przez cesarza Francuzów państwo polskie pod postacią Księstwa Warszawskiego otrzymało bowiem króla, a po klęsce Korsykanina carowie postanowili wejść w te buty. Odtąd kolejno wszyscy moskiewscy jedynowładcy – czy to ci bardziej spolegliwi, czy bardziej polakożerczy, od Aleksandra I do Mikołaja II – tytułowali się królami Polski. Za tą decyzją szło formalne uznanie ciągłości polskiej monarchii i jaki taki szacunek dla poprzednich polskich monarchów.

W tym punkcie zaborcy godzili się – tak, warto pamiętać – z polskimi buntownikami. Nie może więc dziwić, że kiedy w roku 1828 rozpisano w Poznaniu społeczną zbiórkę na budowę mauzoleum Mieszka I i Bolesława Chrobrego – sławnej Złotej Kaplicy – najhojniejsze wpłaty poczynili: Najjaśniejszy Pan Fryderyk Wilhelm III – 100 dukatów. Jego Królewiczowska Mość Xiążę Następca Tronu – 20 dukatów. Najjaśniejszy Cesarz Wszech Rossyi Król Polski – 500 talarów.

Chichot historii: pierwszy na tej liście figuruje człowiek, który kazał przetopić Koronę Chrobrego. Kolejny to dalekosiężny skutek koronacji Bolesława.

V.

I tak przez sto dwadzieścia trzy lata pamięć o polskich monarchach żyła jako znak niepodległości dawnej Rzeczypospolitej – z cichą lub głośną akceptacją zaborców. Polska wolność, inaczej niż wolność francuska, czciła swoich królów – podobnie jak, chcąc nie chcąc, czcić ich musieli wrogowie polskiej wolności, skoro sami byli monarchami. Dość to niezwykłe, patrząc z zewnątrz; ale jeśli spojrzymy oczami polskiego republikanina – naturalne. Polscy królowie byli wszak Pierwszym Stanem w naszym republikańskim systemie. Reprezentowali Rzeczpospolitą jako jej część niezbywalna.

Apogeum tego fenomenu objawiło się bodaj w roku 1869, gdy w katedrze wawelskiej odkryto przypadkowo pochówek Kazimierza Wielkiego. Kapituła katedralna zorganizowała wówczas ponowny pogrzeb królewski. Kondukt przeszedł przez miasto w asyście milczących tłumów; towarzyszyło mu jedynie dramatyczne bicie kościelnych dzwonów.

Józef Ignacy Kraszewski pisał: To zjawienie się wśród żywych wielkiego króla prawodawcy, reformatora, na grobie Polski rozszarpanej, rozsypanego w proch, z ostatnią polską koroną i jedynym berłem naszym… miało w sobie coś mistycznie działającego, jakby wywołującego wspomnieniem przeszłości wiarę w przyszłość.

Mistyczny w swojej wymowie pogrzeb ostatniego potomka Chrobrego, jaki zasiadał na polskim tronie – to kolejna dalekosiężna konsekwencja koronacji z roku 1025.

VI.

Przez wiek zaborów rozmaicie projektowano kształt przyszłej, odrodzonej Rzeczypospolitej. Monarchiczny? Republikański? Na pewno nowy. Przywołajmy sławny sonet Adama Asnyka:

Taką jak byłaś, nie wstaniesz z mogiły!

Nie wrócisz na świat w dawnej swojej krasie;

Musisz porzucić kształt przeszłości zgniły,

Na którym teraz robactwo się pasie (…)

Lecz przystrojona w królewski dyjadem,

Musisz do życia wkroczyć życia bramą:

Musisz być inną, choć będziesz tą samą!

Rzeczpospolita – jako monarchini. Ta monarchistyczna metafora była akceptowalna w republikańskiej Polsce, która odzyskała niepodległość – warto o tym pamiętać! – jako Królestwo. Na dowód przywołam dokument z archiwum mojego dziadka, Feliksa Kowalskiego, który lata pierwszej wojny przesłużył jako oficer moskiewskiej artylerii. Kiedy rozszalała się rewolucja, postarał się o następujący List Ochronny:

Niniejszym zaświadcza się, że obywatel polski Feliks Kowalski urodzony w 1888 roku został zapisany na liście osób pozostających pod opieką Przedstawicielstwa Najdostojniejszej Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego i że tem samem on i jego mienie korzystają z ochrony Państwa Polskiego. Moskwa dn. 4 września 1918 roku.

Wypada przypomnieć, że odrodzone państwo polskie zaistniało grubo przed 11 listopada 1918 roku – jako Królestwo. Dopiero 11 listopada Rada Regencyjna przekazała władzę Józefowi Piłsudskiemu, dając początek Drugiej Rzeczypospolitej. Królewski dyjadem, czyli korona, widniał już wcześniej na głowie Orła Białego: taką bowiem pieczęcią posługiwała się właśnie Rada Regencyjna. Odtąd jednak korona naszego Orła przestała zwiastować restytucję monarchii, zaczęła zaś oznaczać suwerenność i niepodległość republiki.

Kolejny dalekosiężny skutek koronacji Chrobrego.

VII.

Po tak zwanym „wyzwoleniu” Poznania w roku 1945 moja mama Bogusława mogła znów po kilkuletniej przerwie pójść do szkoły – tym razem do liceum imienia Generałowej Jadwigi Zamoyskiej. Wkrótce patronkę wymieniono na mniej pobożną Helenę Modrzejewską, a w klasach zawisły orły bez koron. Mama opowiadała, że z początku na każdej pauzie dyżurna brała kredę i dorysowywała koronę, a nauczycielka podczas lekcji kazała ją wymazywać. I tak w kółko.

Jeszcze jeden dalekosiężny skutek.

VIII.

Koronacja Bolesława Chrobrego, jak wiele innych wiekopomnych faktów dziejowych, już w XI wieku oderwała się od swojego bezpośredniego kontekstu i zaczęła obrastać w nowe sensy. Jej obecne znaczenie można porównać chyba tylko do znaczenia Chrztu Polski. Przed nim musi ustąpić, oczywiście w porządku duchowym. Poza tym nie da się jej przecenić. My z niej wszyscy. Prowadziła nas przez wieki jako Naród i Państwo – równolegle z wiarą katolicką.

Jacek Kowalski

Polska wysyła kolejne 5000 Starlinków na Ukrainę, podczas gdy wojna trwa

Polska wysyła kolejne 5000 Starlinków na Ukrainę, podczas gdy wojna trwa

Polska dostarczyła Ukrainie najwięcej Starlinków ze wszystkich krajów

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 4

Źródło: poland-sends-another-5000-starlinks-to-ukraine-as-war-rages-on

Polska przekazała Ukrainie kolejne 5000 terminali Starlink Enterprise, co daje łącznie 29 500 takich urządzeń, najwięcej ze wszystkich krajów. Zełenski potrzebuje wszelkiej możliwej pomocy, ponieważ obie strony wciąż wydają się dalekie od jakiegokolwiek trwałego zawieszenia broni, a na granicy z Rosją toczą się walki.

Kijów szczególnie podziękował polskiemu ministrowi cyfryzacji Krzysztofowi Gawkowskiemu, a także całemu polskiemu rządowi, za terminale. „Jesteśmy wdzięczni ministrowi cyfryzacji Krzysztofowi Gawkowskiemu, polskiemu rządowi i wszystkim partnerom za wsparcie Ukrainy!” – czytamy w komunikacie prasowym.

„Polska nadal wspiera Ukrainę w zapewnianiu stabilnej komunikacji — dostarczyła 5000 terminali Starlink Enterprise. Pomogą one Ukraińcom utrzymać kontakt nawet w najtrudniejszych warunkach” — stwierdziła, cytowana przez Wydarzenia .

W ogłoszeniu podkreślono, że terminale Starlink zapewniają Ukrainie „nieprzerwaną łączność nawet w najtrudniej dostępnych miejscach”, umożliwiając szpitalom, szkołom i obiektom infrastruktury krytycznej funkcjonowanie bez zakłóceń.

„Te terminale pomagają wojsku, pracownikom energetyki, lekarzom, ratownikom i firmom pracować nawet podczas przerw w dostawie prądu i awarii łączności” – czytamy w komunikacie.

Do tej pory Ukraina otrzymała ponad 50 tys. terminali Starlink od „międzynarodowych partnerów i darczyńców”, ale największą liczbę przekazała Polska.

Podczas gdy prezydent USA Trump naciska na pokój, pojawiają się ciągłe obawy o dalsze wsparcie w zakresie sprzętu i innej pomocy, a Trump w pewnym momencie nawet odciął wszelkie informacje wywiadowcze i powiedział, że USA całkowicie zaprzestaną wszelkiej pomocy. Te groźby zostały wycofane, a kanały wywiadowcze ponownie połączone, zwłaszcza gdy Zełenski był w zgodzie z potencjalnym porozumieniem pokojowym.

Tymczasem jednak doszło do wojny na słowa między polskim ministrem spraw zagranicznych a Elonem Muskiem, po tym jak prezes Starlink najwyraźniej powiedział, że odetnie swoje terminale od kraju.

30-dniowe zawieszenie broni przeciwko infrastrukturze energetycznej, ostatecznie osiągnięte między Ukrainą a Rosją, zostało złamane przez obie strony. Wiele osób zastanawia się, czy w najbliższej przyszłości możliwy jest pokój.

Putin powiedział swoim żołnierzom, że chce, aby Kursk, okupowany przez wojska ukraińskie od sierpnia ubiegłego roku, został wyzwolony tak szybko, jak to możliwe. Raport Reutersa cytuje blogerów wojennych, którzy twierdzą, że setki żołnierzy Zełenskiego są teraz „ukryte w klasztorze” w zachodnim Kursku.

Tymczasem Wion News informuje, że Kijów rozpoczął kolejną ofensywę w obwodzie biełgorodzkim w Rosji „po stracie Kurska”, twierdząc, że Rosjanie „ustalają dominację na polu bitwy”.

https://rmx.news/article/poland-sends-another-5000-starlinks-to-ukraine-as-war-rages-on/

Poganie usiłują odebrać naszym dzieciom Spowiedź Świętą. Protestuj.


“Filip Marinov, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

Już jutro [we czwartek] politycy mogą zrobić krok w stronę odebrania naszym dzieciom świętego prawa do spowiedzi.

Jeśli im się uda, ta absurdalna inicjatywa może szybko przerodzić się w niebezpieczne “prawo” – takie, które odbierze nam cenną część wiary, tradycji i naszych praw jako rodziców.

To nie jest tylko petycja – to bitwa o duchową przyszłość naszych dzieci.

Jako rodzic nie mogę pogodzić się z myślą, że moje dziecko mogłoby zostać pozbawione sakramentu spowiedzi świętej.

Politycy muszą jasno usłyszeć, że to rodzice – nie rząd – mają prawo decydować, co jest najlepsze dla ich dzieci.

Nie czekaj, aż będzie za późno – razem możemy to zatrzymać, ale potrzebujemy Twojego głosu teraz.

Podpisz i udostępnij tę petycję. Stańmy razem w obronie naszej wiary, naszych tradycji, a przede wszystkim – praw naszych dzieci.

PODPISZ PETYCJĘ 

Dziękuję Ci za Twoje wsparcie i za walkę o prawa najmłodszych,

Filip Marinov z całym zespołem CitizenGO

PS Nie zwlekaj – lewicowi maniacy chcą odebrać Twojemu dziecku sakrament spowiedzi. Twój podpis może to powstrzymać! 

Poniżej wiadomość, którą wysłałem wcześniej:


Chcą odebrać naszym dzieciom prawo do wiary i przyjmowania świętych sakramentów!Propozycja zakazu spowiedzi dla dzieci to bezprecedensowy atak na prawa rodziców i wolność religijną. Nie możemy pozwolić, by państwo decydowało za nas, jak wychowujemy nasze dzieci!Powiedz posłom głośno i wyraźnie: Ręce precz od naszej wiary i sakramentów! 
Podpisz teraz i stań w obronie wiary naszych dzieci.

PODPISZ PETYCJĘ 
==============================

Czy wyobrażasz sobie, że rząd decyduje za Ciebie, jak masz wychowywać swoje dzieci?

Czy można dopuścić do sytuacji, w której państwo zakazuje dzieciom spowiedzi, odbierając im dostęp do jednego z najświętszych sakramentów?

To nie fikcja – to dzieje się właśnie teraz w Polsce.

Do Sejmu trafił szokujący projekt ustawy, który dąży do kryminalizacji spowiedzi dla nieletnich, rażąco naruszając wolność religijną, prawa rodziców i Konstytucję RP.

Kto stoi za tym skandalicznym atakiem?

Rafał Betlejewski – performer znany z drwin z ludzi wierzących i szerzenia fałszywych informacji o Kościele. Wspiera go kontrowersyjny poseł KO Marcin Józefaciuk, samozwańczy neopoganin, który przywrócił ten projekt do Sejmu, mimo że został już odrzucony w 2022 roku.

Ich narracja jest pełna kłamstw. Twierdzą, że spowiedź to „przemoc psychiczna” i że dzieci nie powinny uczyć się odróżniania dobra od zła. Jednocześnie nie mają żadnych zastrzeżeń wobec radykalnej edukacji seksualnej, ideologii LGBT i ingerencji aktywistów w intymność dzieci.

Musimy działać TERAZ, zanim będzie za późno! Komisja do Spraw Petycji wkrótce rozpatrzy ten projekt. Jeśli nie zareagujemy, może on zyskać poparcie i zagrozić fundamentom naszej wiary!

Dlatego proszę – podpisz petycję już dziś! Zażądaj od posłów natychmiastowego odrzucenia tego skandalicznego ataku na wolność religijną. 

Betlejewski w swojej petycji powiela fałszywe oskarżenia wobec katolików i Kościoła. Twierdzi na przykład, że „spowiedź przedwcześnie konfrontuje dzieci z błędnym rozumieniem dobra i zła, zanim jeszcze w pełni rozwinięte zostaną ich zdolności do rozumienia własnych czynów”.

Co za hipokryzja! 

Sprzeciwia się nauczaniu dzieci rozróżniania dobra i zła, twierdząc, że nie są na to gotowe. Jednak gdy chodzi o radykalną edukację seksualną, nauczanie o masturbacji i antykoncepcji czy ingerowanie w intymne życie dzieci przez edukatorów seksualnych, transwestytów i działaczy ideologii LGBT – nie widzi w tym żadnego problemu.

Dlatego odrzucenie tej fałszywej propozycji jest absolutnie konieczne:

  • Spowiedź to prawo, a nie „nadużycie” – jest aktem wolnej woli, a nie przymusu. Żadne dziecko nie jest do niej zmuszane, w przeciwieństwie do radykalnej edukacji seksualnej, która jest im narzucana bez zgody rodziców.
  • Spowiedź pomaga, a nie szkodzi – uczy odpowiedzialności moralnej, autorefleksji i wspiera rozwój osobisty. Czy powinniśmy zakazać egzaminów szkolnych lub wizyt u lekarza tylko dlatego, że mogą budzić stres u dzieci?
  • Księża są przygotowani, by wspierać, a nie krzywdzić – w przeciwieństwie do aktywistów wkraczających do szkół, przechodzą wieloletnie szkolenie z psychologii i rozwoju dzieci, aby mądrze je prowadzić i pomagać im w dojrzewaniu moralnym oraz duchowym.
  • Stopniowe niszczenie wiary: Zakaz spowiedzi to nie tylko atak na jeden sakrament, ale także cios w Pierwszą Komunię Świętą, podważenie chrześcijańskich fundamentów, naruszenie konstytucyjnych praw rodziców i próba wymazania wiary z polskiego społeczeństwa.

Dołącz do nas i wezwij posłów do odrzucenia tej skandalicznej propozycji zakazu spowiedzi dla dzieci! Podpisz petycję już teraz i stań w obronie wolności religijnej! 

To nie jest pojedyncza inicjatywa – to część szeroko zakrojonego ataku na religię w przestrzeni publicznej, uderzającego przede wszystkim w dzieci.

Zaczęło się od drastycznych działań minister Nowackiej: usuwania wiary z programów nauczania, ograniczania lekcji katechezy i narzucania dzieciom radykalnej edukacji seksualnej. Teraz idą o krok dalej – chcą odebrać im prawo do spowiedzi.

To systematyczne wypieranie wiary i wartości chrześcijańskich z życia publicznego. 

Ustąpienie w tej chwili oznacza zgodę na stworzenie niebezpiecznego precedensu – otworzy to drogę do jeszcze większych ograniczeń wolności religijnej, uciszenia wierzących rodzin i odebrania naszym dzieciom prawa do wychowania w wierze.

Jeśli nie sprzeciwimy się teraz, co będzie następne? Co jeszcze spróbują nam odebrać? Zamkną usta księżom? Zakażą chrztów? Zamkną kościoły? 

Natomiast zwycięstwo będzie ogromnym krokiem w obronie wolności religijnej, praw rodziców i duchowego dobra naszych dzieci. Ocalimy sakramenty, które stanowią fundament naszej wiary, i pokażemy, że nie pozwolimy na ingerencję w nasze wartości i tradycje.

Jest nadzieja – ale tylko jeśli zaczniemy działać teraz! Potrzebujemy tysięcy podpisów, aby pokazać, że nie pozwolimy odebrać sobie naszych praw i wolności!

Twój głos może wiele zmienić! Podpisz petycję i wezwij posłów — członków Komisji do Spraw Petycji do natychmiastowego odrzucenia tego skandalicznego projektu! 

Dziękuję Ci za Twoje zaangażowanie w obronę naszych podstawowych praw i wolności,

Filip Marinov z całym zespołem CitizenGO

==================================

PS Uwierz mi, ta sprawa jest niezwykle ważna. Chodzi o przyszłość naszych dzieci, ich prawo do wychowania w wierze oraz dostęp do najświętszych sakramentów, które są fundamentem naszej tradycji i tożsamości.

 Nie pozwól, by Twój głos został pominięty – podpisz teraz i udostępnij petycję swoim bliskim. 

==================================

Więcej informacji:

Spowiedź tylko dla pełnoletnich? Do Sejmu trafiła petycja

https://polskieradio24.pl/artykul/3461081,Spowiedz-tylko-dla-pelnoletnich-Do-Sejmu-trafila-petycja

Tekst petycji skierowanej do sejmu przez Betlejewskiego

https://www.sejm.gov.pl/sejm10.nsf/agent.xsp?symbol=PETYCJA&NrPetycji=BKSP-155-X-304/24

Będzie zakaz spowiadania dzieci a więc i pierwszej komunii w dzieciństwie? Petycja procedowana w Sejmie

https://www.infor.pl/prawo/nowosci-prawne/6819722,bedzie-zakaz-spowiadania-dzieci-a-wiec-i-pierwszej-komunii-w-dziecinstwie-petycja-procedowana-w-sejmie.html

Murem za Rzeszą

Murem za Rzeszą

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    1 kwietnia 2025

Jak pamiętamy, pierwszym krokiem na drodze do ostatecznego sformułowania nowej rewolucyjnej teorii, była uwaga obywatela Tuska Donalda, że żyjemy w „okresie przedwojennym”. To bardzo ciekawa uwaga, która każdego badacza rewolucyjnych teorii powinna skłaniać do przyjrzenia się, jak to było w poprzednim „okresie przedwojennym”, żeby lepiej zrozumieć, co właściwie oznacza to dzisiaj.

Otóż charakterystycznym zjawiskiem dla poprzedniego okresu przedwojennego były tzw. „fołksfronty”. Chodziło o pozornie apolityczne ruchy pacyfistyczne, które jednak tak naprawdę były dyrygowane przez Komintern z Moskwy, żeby opinię publiczną państw Europy Zachodniej urabiać w kierunku korzystnym dla polityki sowieckiej.

Celem polityki sowieckiej w latach 30-tych było doprowadzenie państw Europy Zachodniej do stanu obezwładnienia, by stały się one łatwym łupem dla sowieckiego podboju i wprowadzenia tam komunistycznych porządków w ramach rewolucji światowej. Wstępnym posunięciem było zdjęcie przez partie komunistyczne anatemy z socjaldemokratów, z którymi wcześniej nie wolno było wchodzić w sojusze. Odkąd Stalin zatwierdził fołksfronty, partie komunistyczne mogły już tworzyć koalicje nie tylko z socjaldemokratami, ale nawet – chadekami, żeby tylko zrobić „no pasaran” znienawidzonemu faszyzmowi. Ale w sierpniu 1939 roku Stalin dogadał się z Hitlerem, co wszystkich fołksfrontowców wprawiło w wielkie zakłopotanie, jako że musieli to wszystko przełknąć i to bez żadnej omasty.

Chodziło o sowieckie korzyści z rozbioru Polski – podobnie jak to było w wieku XVIII, kiedy to Fryderyk II w podobny sposób wykiwał opłacanych przez siebie francuskich filozofów, co delikatnie wytknął mu sam Voltaire, że wy władcy zawsze zrobicie coś takiego, co nas, filozofów wprawia w konsternację. Ale Fryderyk, podobnie jak i Stalin, wiedział coś z czego filozofowie nie zdawali sobie sprawy, a co w swoim czasie wyraził Bismarck – że zagadnień dziejowych nie rozstrzyga się deklamacjami, tylko krwią i żelazem.

Teraz mamy sytuację podobną, z tą różnicą, że tworzące się obecnie fołksfronty nie słuchają już Moskwy, tylko Berlina, który próbuje wykorzystać prezydenturę Donalda Trumpa w USA do spełnienia co najmniej dwóch swoich marzeń. Pierwszego – żeby nareszcie uwieńczyć budowaną od dziesięcioleci IV Rzeszę własną, to znaczy – europejską armią pod egidą uzbrojonej po zęby za pieniądze całej Europy Bundeswehry i drugie – żeby w ramach tej „europejskiej” armii położyć wreszcie i niemiecki palec na francuskim atomowym cynglu.

W tym celu Niemcy, za pośrednictwem instytucji Unii Europejskiej, opanowanej przez osoby zaaprobowane przez Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje, wykorzystują wojnę na Ukrainie, która w tej sytuacji stanowi dla nich prawdziwy dar Niebios, bo nie tylko ułatwia przekonanie europejskich narodów do podporządkowania własnych bantustanów do militarystycznej polityki niemieckiej, ale również dostarcza pretekstu do wskazania nieubłaganym palcem wroga w postaci Rosji. Jaka Rosja jest – każdy widzi – ale rozdmuchując rosyjskie zagrożenie, Niemcy – jak się okazuje – bez specjalnego trudu, odwróciły ostrze przedwojennych fołksfrontów, które teraz próbują robić „no pasaran” już nie „faszystom”, bo Unia Europejska przezornie nie mówi o sznurze w domu wisielca – tylko „ekstremistom”. A kto jest „ekstremistą”? To proste, jak budowa cepa. Każdy, kto nie akceptuje linii politycznej IV Rzeszy. W tym celu forsowany jest model demokracji kierowanej, który u nas obywatel Tusk Donald nazywa „walczącą”, a którą w działaniu mogliśmy zobaczyć w Rumunii, a tylko patrzeć, jak zobaczymy i u nas, kiedy już zwołany zostanie „okrągły stół” w sprawie wyborów prezydenckich w Polsce.

Skoro tedy Stalin, to znaczy – pardon – oczywiście nie żaden Stalin, tylko Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje, rzuciła hasło przyspieszenia na odcinku militarystycznym, natychmiast zareagował Parlament Europejski, uchwalając rezolucję, bardzo rozbudowaną – ale po odciśnięciu z niej wody, trudno mieć złudzenia co do tego, o co chodzi naprawdę. A naprawdę chodzi o przygotowanie Europy do zaakceptowania europejskich sił zbrojnych oraz – że „Wał Tuska”, czyli „Tarcza Wschód” oraz Bałtycka Linia Obrony, „powinny być sztandarowymi projektami UE”. Co to konkretnie znaczy? Skoro „Tarcza Wschód” ma być „sztandarowym projektem UE”, to znaczy, że Unia Europejska, a ściśle – jej ścisłe kierownictwo, czyli aktualny Reichsfuhrer (czy Reichsfuhrerin), ma przejąć w odniesieniu do niej kompetencje decyzyjne.

Wprawdzie żaden z europosłów mi się nie zwierza, ale uprzejmie zakładam, że właśnie obawa przed przejęciem kompetencji decyzyjnych przez UE, czyli – przez IV Rzeszę Niemiecką – skłoniła europosłów PiS i europosłów Konfederacji do głosowania przeciwko tej rezolucji. O ile jednak europosłom Konfederacji niczego w tej sprawie zarzucić nie można, o tyle politykom PiS, zwłaszcza tym, którzy w Parlamencie Europejskim zasiadają od lat, można zarzucić działania tak bardzo spóźnione, że aż można je podejrzewać o pozorność.

O tym, do czego po wejściu w życie traktatu z Maastricht zmierzają Niemcy, trzeba było myśleć najpóźniej w roku 2003 – ale wtedy Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego nic w tej sprawie nie różniło z szefem Volksdeutsche Partei, obywatelem Tuskiem Donaldem, podobnie jak w roku 2008, kiedy to Naczelnik Państwa, wraz z obywatelem Tuskiem Donaldem przeforsowali w Sejmie ustawę upoważniającą prezydenta do ratyfikacji traktatu lizbońskiego. To wtedy zostaliśmy wepchnięci na równię pochyłą, a teraz jesteśmy już niedaleko jej końca. W tej sytuacji bezsilne protesty mogą służyć tylko podtrzymaniu wśród wyznawców Naczelnika złudzeń, że jeśli nawet popełnia on łajdactwa, a w najlepszym, najbardziej uprzejmym komentarzu – głupstwa – to robi je z miłości do Polski, podczas gdy obywatel Tusk Donald robi to samo, to kieruje się pragnieniem zdrady i zaprzaństwa. Kto chce – niech wierzy.

No i 20 marca odbyło się w Sejmie głosowanie w sprawie poparcia dla wspomnianej rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie „obronności”. Za poparciem rezolucji głosowało parlamentarne zaplecze polityczne vaginetu obywatela Tuska Donalda, a przeciwko – posłowie PiS i Konfederacji.

Ta sytuacja skłoniła obywatela Tuska Donalda do wzbogacenia rewolucyjnej teorii o nowe odkrycia. Jak pamiętamy, obywatel Tusk Donald wzbogacił był wcześniej rewolucyjną teorię w kwestii przyzwoitości. Wszyscy ludzie przyzwoici stoją murem za Ukrainą do samego końca – w dodatku bez względu na to, co Ukraina robi. Teraz doszła do tego kolejna ocena – nie polityczna, bo przecież obywatelu Donaldu Tusku żadnej polityki wykraczające poza zadania wyznaczone przez Reichsfuhrerin, która przecież tylko dlatego go tu trzyma, uprawiać nie wolno – że ci posłowie głosujący przeciw poparciu rezolucji „wybrali hańbę”. Tu już obywatel Tusk Donald chyba nawet wybiegł przed orkiestrę, bo przedłożył wierność wobec Reichsfuhrerin („nasz honor, to wierność” – deklarowali członkowie SS) nad wszystko inne.

Ciekawe, jakich jeszcze odkryć w zakresie rewolucyjnej teorii dokona.

Stanisław Michalkiewicz

Demograficzna katastrofa! Polska wymiera w zastraszającym tempie. To tempo rośnie.

Demograficzna katastrofa! Polska wymiera w zastraszającym tempie. Historyczne minimum

31.03.2025 nczas/demograficzna-katastrofa-polska-wymiera

Puste łóżeczko dziecięce
Puste łóżeczko dziecięce. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay

Polska zajmuje ostatnie miejsce w Unii Europejskiej pod względem wskaźnika dzietności, a wśród krajów OECD znajduje się na szarym końcu. W 2024 roku odnotowano bezprecedensowy spadek liczby urodzeń, co stawia Polskę na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej pod względem wskaźnika dzietności i w ogonie krajów OECD.

Według wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, w 2024 roku zarejestrowano około 252 tysięcy urodzeń, co oznacza spadek o ponad 20 tysięcy w porównaniu z rokiem poprzednim. Jest to najniższa liczba urodzeń odnotowana w całym okresie powojennym w Polsce.

Współczynnik dzietności (TFR) w Polsce spadł do alarmującego poziomu 1,11 w 2024 roku, w porównaniu do 1,16 w roku 2023 i 1,26 w roku 2022. Oznacza to, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypada zaledwie 111 urodzonych dzieci. Warto przypomnieć, że optymalna wielkość tego współczynnika, zapewniająca stabilny rozwój demograficzny, powinna wynosić 2,10-2,15. [Jak wam nie wstyd, młodziki chyba z NCz! To nie “optymalna wielkość”, lecz minimalna dla zachowania stanu obecnego !! Optymalna – to między 2.5 a 3.5. Mirosław Dakowski]

„Za Birth Gauge można wnioskować, że Polska w 2024 r. miała wskaźnik urodzeń (TFR) na poziomie 1,11, co daje nam najniższy poziom w Europie. To także 3. najniższy wynik wśród krajów OECD, za nami jedynie Chile i Korea” – podkreśla Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. [Korea – oczywiście Południowa. Ta pod komunistyczną dyktaturą ma się lepiej md]

Starzejące się społeczeństwo i konsekwencje gospodarcze

Problem niskiej dzietności nakłada się na zjawisko starzenia się społeczeństwa. Jak informuje Kubisiak, w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat udział osób w wieku 65+ wzrósł najszybciej (+5,6 pkt proc.) ze wszystkich krajów UE.

Równocześnie Polska, wraz z Czechami, doświadcza największego wzrostu współczynnika obciążenia demograficznego, który zwiększył się o 13,3 punktu procentowego. Wskaźnik ten określa stosunek liczby osób w wieku nieprodukcyjnym do liczby osób w wieku produkcyjnym.

Od około 30 lat utrzymuje się w Polsce zjawisko depresji urodzeniowej, co oznacza, że niska liczba urodzeń nie zapewnia zastępowalności pokoleń. Najnowsze dane wskazują, że problem ten pogłębia się, stawiając przed Polską poważne wyzwania społeczne i gospodarcze na najbliższe dekady.

Grzegorz Braun ogłosił program. Lider KKP z najdokładniejszymi postulatami na wybory prezydenckie

Grzegorz Braun ogłosił program. Lider KKP z najdokładniejszymi postulatami na wybory prezydenckie

30.03.2025 braun-oglosil-program-z-najdokladniejszymi-postulatami-na-wybory-prezydenckie

Grzegorz Braun. Foto: PAP
Grzegorz Braun. Foto: PAP

Na stronie braun2025.pl pojawił się program wyborczy kandydata Konfederacji Korony Polskiej (KKP) na prezydenta Grzegorza Brauna.

Jest to najprecyzyjniejszy i najprzystępniej rozpisany program wyborczy spośród dotychczas zaprezentowanych.

Grzegorz Braun zaprezentował swój program na braun2025.pl. Jego głównym hasłem jest „Tu jest Polska!”.

Wymienionych jest siedem ogólnych punktów:

Silne państwo minimum;

Precz z komuną, precz z eurokomuną, precz z żydokomuną;

Pokojowa dyplomacja i wymiana handlowa, nie wojna;

Nie wyślę polskich żołnierzy na Ukrainę ani na żadną inną cudzą wojnę;

Będę obrońcą wolności, przedsiębiorczości, własności, życia i zasad katolickich;

Upomnę się o sprawiedliwość – dla żywych i zmarłych;

Polską racją stanu jest przetrwanie i rozwój polskiego narodu.

===============================

Poniżej natomiast znajduje się spis treści szczegółowych postulatów. Niektóre są konkretnymi dziedzinami życia, np. „wolność i bezpieczeństwo”, „obronność” czy „rolnicy i hodowcy”. Inne nawiązują do haseł spopularyzowanych przez Grzegorza Brauna, np. „eurokołchoz”, „mafie, służby i loże”.

Sam program jest szczegółowo rozpisany i znajdują się w nim konkretne postulaty. Rozpisano także tabelę z poszczególnych dziedzin, z nakreślonymi „dyrektywami kierunkowymi”. Do każdej zaproponowano przykładowe rozwiązania, które są konkretnymi decyzjami, które Braun deklaruje podjąć.

W streszczeniu programu lider KKP deklaruje „Polexit dobrze przygotowany”.

„Pożegnam Zielony Ład z klimatycznym kłamstwem” – czytamy.

„Nie wyślę polskich żołnierzy na Ukrainę – i na żadną inną cudzą wojnę” – napisano w punkcie drugim streszczenia programu.

„Nie pozwolę, żeby dewianci wychowywali nasze dzieci” – zapewnia Grzegorz Braun.

„Nie będą Niemcy, Żydzi i banderowcy zakłamywać naszej historii. Ekshumacja w Jedwabnem musi być wznowiona” – deklaruje.

„Urzędnicy i politycy – zostawcie polskich przedsiębiorców, rolników i hodowców w spokoju! PIT, CIT, PCC i ZUS do lamusa. Uwolnię kreatywność i innowacyjność polskich inżynierów, również w dziedzinie tzw. sztucznej inteligencji i nowoczesnych technologii” – czytamy.

„Skończę z dyktatem agentów, lobbystów, korporacji i obcych ambasad – będzie ustawa o obcych agentach, jak w USA lub Rosji” – przekonuje Grzegorz Braun.

„Będę prowadzić wielokierunkową politykę zagraniczną, chcę dobrych relacji ze wszystkimi sąsiadami. Zbudujmy most energetyczny i doprowadźmy do obustronnej gwarancji bezpiecznej granicy z Białorusią” – napisał Braun.

„Twarde zasady dla imigrantów. Ogłoszę moratorium imigracyjne – żadnych paktów migracyjnych i żadnych centrów integracji cudzoziemców” – zapewnił.

„Silne państwo minimum. Ograniczę dyktat monopoli i wpływ polityków na lecznictwo, szkolnictwo, przepływ informacji i pieniądze publiczne, żeby nie mieli o co się kłócić, zaniedbując sprawy najważniejsze dla Polski” – czytamy w streszczeniu programu lidera KKP.

„Odtajnię aneks do raportu z likwidacji WSI. Zażądam wyjaśnienia kulisów śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, Andrzeja Leppera, gen. Sławomira Petelickiego, gen. Marka Papały i in.” – zapewnił Braun.

„Nie wyprzedam polskiej ziemi i jej zasobów. Nie chcę, żeby nasze dzieci i wnuki opuszczały swoich rodziców i dziadków, żeby coś osiągnąć dopiero za granicą.” – napisano w streszczeniu programu.

„Konieczne jest narodowe przebudzenie: być może nikt Polski nie będzie bronić, jeśli sami nie obronimy naszych rodzin, naszej suwerenności, wolności, życia, własności i tradycji katolickiej” – podsumował Grzegorz Braun.

Polska jako Generalna Gubernia. Żywe tarcze Unii Europejskiej

Polska jako Generalna Gubernia. Żywe tarcze Unii Europejskiej

29.03.2025 Bartosz Kopczynski Polska-zywe-tarcze-unii-europejskiej

Flaga Unii Europejskiej na ziemi.
Flaga Unii Europejskiej na ziemi. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP

No i stało się, Ameryka powoli zaczyna wycofywać się z Europy. Czy zamierza całkiem wyrzec się kontroli nad Europą – zapewne nie, jak ją będzie nadal sprawować – zobaczymy. Na razie europejska śmietanka najpierw skwaśniała w Monachium, gdzie wiceprezydent USA J.D. Vance wygarnął euro-liderom w oczy prawdę, potem osłupiała, gdy prezydent Trump wyrzucił z Białego Domu bezczelnego impertynenta, a potem popadła w euforię, gdy do ich umysłów doszło, że chata wolna, można więc robić imprezę na całego. Eurokraci ujrzeli nagle pustą przestrzeń strategiczną, która zapowiada się w Europie dzięki nowej polityce USA.

Postanowili więc zapełnić ją nowym tworem – Europejską Unią Obronną.

Z całą pewnością eurokraci, których oglądamy na ekranach, nie są tymi z najwyższej półki decyzyjnej, do nich jednak mamy dostęp, musimy więc z ich wypowiedzi i dokumentów zrekonstruować obraz rzeczywistości. Takim źródłem jest najnowsza rezolucja Parlamentu Europejskiego pt. „Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 12 marca 2025 r. w sprawie białej księgi w sprawie przyszłości europejskiej obrony (2025/2565(RSP)”.

Sama Rezolucja nie ma mocy wiążącej i nie pociąga za sobą skutków prawnych i faktycznych, stanowi jednak wgląd w zamiary eurokratów i ich panów, pozwala więc do pewnego stopnia przewidywać ich posunięcia.

Plany eurokratów

To, co teraz przedstawię, jest obrazem stanów mentalnych ludzi rządzących Europą, ich wizji świata i zamiarów. Nie jest więc tym, co jest, ale tym, co oni chcieliby mieć. Nie musi się to ziścić, ale próby realizacji tych planów zapewne zostaną podjęte. Mamy więc nowy byt polityczny – Europejską Unię Obronną (EUO), złożoną z Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii i partnerów. UE i GB mają być połączone nową Entente Cordiale, a partnerami mają być Ukraina i kraje Bałkanów Zachodnich. EUO Bałtyk i Morze Czarne traktuje jak swoje morza wewnętrzne, których używa do oddzielania swoich wrogów od siebie i reszty świata.

Wrogowie zostali wymienieni: Federacja Rosyjska, Białoruś, Iran, Chiny, Korea Północna. Głównym wrogiem jest Rosja, określana jako „wrogie mocarstwo”. EUO ma też swoje interesy zamorskie – bardzo interesuje się Sahelem, czyli Afryką subsaharyjską, niestabilna sytuacja w tamtym rejonie jest przedmiotem szczególnej troski eurokratów. Moja interpretacja jest taka, że tam właśnie swoje kolonie miały Francja, Belgia, Wielka Brytania i Cesarstwo Niemieckie. To zapewne coś więcej niż sentyment, zapewne interesy, poza tym Unia Europejska skądś musi brać imigrantów. Brakuje natomiast w Rezolucji wzmianki na temat ludobójstwa w Gazie i przemocy wobec chrześcijan w Syrii.

Wracamy do Rezolucji. USA zostało ukarane werbalnie, co prawda nie wprost, ale jeśli piszą tam, że jakieś agresywne średnie mocarstwo zagraża współpracy transatlantyckiej i wspólnemu bezpieczeństwu przez to, że zamierza zawrzeć układ z rosyjskim agresorem kosztem bezpieczeństwa ukraińskiego i europejskiego, nietrudno zgadnąć, o jakie państwo chodzi. NATO ma nadal istnieć, ale EUO ma być jego drugą, europejską odnogą, autonomiczną i prowadzącą własną politykę. Można to zrozumieć w ten sposób, że EUO chce nadal korzystać z art. 5 traktatu północnoatlantyckiego, ale robić to, co sama chce.

Poza tym USA zostały usunięte poza europejskie plany. EUO, czyli de facto rozszerzona UE ma zyskać dwie ważne cechy – autonomię i suwerenność. Autonomia, czyli swoboda działania, i suwerenność, czyli zdolność do samodzielnego, niezależnego od innych podmiotów sprawowania władzy politycznej nad określonym terytorium, grupą osób i samą sobą. Odtąd UE, działając jako zasadnicza część EUO, czuje się już suwerennym państwem, panującym nad terytorium państw członkowskich i władającym ich ludnością. Autonomię EUO/UE należy rozumieć jako niezależność od państw członkowskich. Szkieletem całego tworu, jakim jest EUO/UE stała się Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO), rodzaj nieformalnej zasady konstytucyjnej.

Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony

Główne kierunki WPBiO podzielić można na dwa rodzaje – zewnętrzne i wewnętrzne. Kierunek zewnętrzny ma dwa cele. Cel pierwszy to odstraszanie Rosji, która jest konsekwentnie określana mianem agresora i wrogiego mocarstwa. Autorzy Rezolucji całkowicie pomijają oficjalne już informacje z lutego, że wojna na Ukrainie jest w istocie proxy war – wojną zastępczą między USA a Rosją, oraz że na terenie państwa ukraińskiego CIA i MI6 od 2016 r. stworzyły 12 tajnych baz wywiadowczo-sabotażowych, skierowanych przeciwko Rosji. Mieszkańcy Europy nadal jednak mają tkwić w przekonaniu, że Rosja dokonała agresji na Ukrainę bez żadnego powodu.

To odstraszanie ma polegać na budowie dwóch inicjatyw obronnych – Bałtyckiej Linii Obrony, obejmującej głównie państwa skandynawskie i Tarczy Wschód, obejmującej państwa bałtyckie i Polskę. Ma to postawić trwałą zaporę przeciw Rosji i Białorusi na lądzie, morzu i w powietrzu, poprzez przeciwdziałanie zagrożeniom wojskowym i hybrydowym, wykorzystaniu energii do celów wojskowych (cokolwiek to znaczy, nie wyjaśniono), sabotażowi infrastruktury, instrumentalizacji migracji. Na marginesie, eurokratom nie przeszkadza instrumentalizacja migracji, dokonywana przez samą UE i jej państwa członkowskie, np. na granicy polsko-niemieckiej.

Inwestycje w Ukrainę

Cel drugi zewnętrznego kierunku WPBiO polega na wspieraniu Ukrainy. Jest to wyjaśnione krótko – Ukraina powstrzymuje agresywną Rosję, bezpieczeństwo UE i Ukrainy jest tym samym, na ukraińskich polach bitew decyduje się przyszłość Europy, więc państwa członkowskie mają dwa wyjścia – połączyć się we wspólnych działaniach lub zostać samotne, wystawione na agresję wrogiego mocarstwa. Wsparcie Ukrainy oznacza prowadzenie przez siły zbrojne tego państwa dalszej wojny z Rosją. EUO/UE będzie wspierać Ukrainę, tak aby mogła dalej walczyć. W tym celu zainwestuje w przemysł obronny na Ukrainie i zintegruje z nim europejski przemysł obronny. Dzięki temu UE rozbuduje ukraińską infrastrukturę przemysłowo-technologiczną, tak że będzie ona mogła zaspokoić potrzeby EUO/UE w zakresie obronności. Oznacza to, że wielkie wydatki na zbrojenia pochodzące z nowych długów zostaną zainwestowane w dużej części na Ukrainie wg tzw. duńskiego modelu. Zostaną utworzone specjalne fundusze wspierające wysiłek wojenny Ukrainy i rozbudowę jej przemysłu.

Kierunek wewnętrzny WPBiO polega oficjalnie na wyścigu zbrojeń Europy, aby mogła wspierać Ukrainę i odstraszać Putina. To jednak, w mojej ocenie, tylko pretekst. W rzeczywistości chodzi o zaciągnięcie olbrzymich długów, obciążających państwa członkowskie i narody i ustanowienie centralnego zarządzania wszystkim w UE – armiami, przemysłem, gospodarką, polityką, administracją, ludźmi. Wszystko w UE ma zostać podporządkowane WPBiO, wszystkie polityki unijne. W organach UE ma zostać zniesiona zasada jednomyślności, tam gdzie istnieje na rzecz większości kwalifikowanej. Wszystkie gałęzie gospodarki mają zostać podporządkowane obronności. Mają powstać nowe, horyzontalne struktury administracyjne, łączące państwa ponad granicami, i poza kontrolą własnych rządów, wiążąc całą administrację na obszarze UE bezpośrednio z Komisją Europejską. Ma nastąpić zespolenie władz cywilnych z wojskowymi, czyli rozwiązanie znane ze Stanu Wojennego.

Tak ma funkcjonować UE – w trybie wojennym, poprzez tzw. gotowość, oznaczającą prewencyjne działania administracji cywilno-wojskowej wobec wszelkich zagrożeń, także cybernetycznych w infosferze (pamiętajmy, co UE nazywa dezinformacją).

Centralny rynek wszystkiego

Przemysł i zasoby, również strategiczne, mają być pod centralnym zarządem UE. Wydatkowanie środków na zbrojenia tak samo. Państwa mają zaciągać pożyczki i opodatkować się w wysokości 0,25 proc. dla Ukrainy, ale zamawiać mają nie to, co chcą i nie tam, gdzie uważają, ale to i tam, gdzie otrzymają przydział. Napisano wprost, że państwa członkowskie nie będą kierowały się swoim interesem, tylko obronnością UE.

Nie będzie można zamawiać uzbrojenia spoza Europy, co oznacza zerwanie sojuszu militarnego z USA. Tak ma powstać tzw. rynek obronny, obejmujący wszystko, co związane jest z obronnością. A ponieważ WPBiO obejmuje całość życia, rynek obronny jest de facto rynkiem wszystkiego. Rynek wspólnotowy zarządzany centralnie przez UE. Również siły zbrojne państw członkowskich mają wejść pod dowództwo EUP/UE, sprawowane przez Komórkę Planowania i Prowadzenia Operacji Wojskowych UE, czyli Sztab Generalny. Zasoby militarne będą udostępniane państwom na zasadzie przydziału.

Koncepcja obrony całkowitej

Najciekawsze dotyczy jednak ludności cywilnej i całego majątku materialnego. EUO/UE ma przyjąć fińską koncepcję obrony całkowitej zakładającej współpracę wojska i cywili w ten sposób, że wszelkie zasoby cywilne, także ludzie, są traktowani jako zasoby militarne, które można wykorzystać w walce. To odmiana tzw. obrony totalnej, będącej częścią wojny totalnej. W praktyce sprowadza się to do taktyki „spalonej ziemi” w razie ataku.

Polska jest frontem UE, która traktuje Białoruś i Rosję jako wroga, chce prowadzić wojnę na Ukrainie, zamierza skonfiskować zamrożone rosyjskie aktywa i dać te pieniądze Ukrainie na wojnę z Rosją. To wszystko w sytuacji, w której nie mamy posiadać własnej broni, wojska, zasobów, przemysłu, polityki, administracji. Wszystko zarządzane i wydzielane przez Komisję i Sztab Generalny, wszystko w trybie stanu wojennego, wszystko skierowane stale przeciw Rosji i dla Ukrainy.

Generalna gubernia

Na końcu moja interpretacja. Jeśli dojdzie w końcu do ataku Rosji na UE przez ziemie polskie, ludność cywilna w ramach obrony całkowitej może zostać użyta jako żywe tarcze osłaniające pozostałe kraje UE, a cała infrastruktura i majętność polska może być celowo niszczona przez unijną administrację na ziemiach polskich. Oficjalnie po to, aby nie dostała się w ręce przeciwnika, faktycznie po to, aby zniszczyć wszystko, co polskie.

Wygląda na to, że z kolonii stajemy się okupowaną generalną gubernią. Związek Sowiecki zaś wcale nie skończył się wraz z rozpadem ZSRR, tylko wyemigrował na Zachód. Teraz odradza się pod postacią EUO/UE, jak moc Saurona w Śródziemiu.

Przeżyła aresztowania hitlerowskie i komunistyczne, obozy koncentracyjne i kilka razy wymknęła się śmierci.

Przeżyła aresztowania nazistowskie, obozy koncentracyjne i kilka razy wymknęła się śmierci. Historia Stanisławy Rachwał.

2025-03-28 marucha/przezyla-aresztowania-obozy-koncentracyjne

Za działalność konspiracyjną została aresztowana przez nazistowskie gestapo.

[Wyjaśniam młodym i zwiedzonym: Nie ma i nie było takiego narodu: “Nazi”. To Nationalsozialismus, czyli odłam socjalistów , któremu poddali się Niemcy. Teraz Niemcy krzyczą: “To nie my, to Nazi”. Mirosław Dakowski]

——————————-

Trafiła do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Doświadczyła tam wszystkiego, co najgorsze. 

Po wojnie zaangażowała się w działalność podziemia, zbudowała prężną sieć polskiego wywiadu. Sąd [komunistyczno-żydowski md] skazał ją za to na karę dożywotniego więzienia.

Po „odwilży gomułkowskiej” została z niego zwolniona na mocy amnestii. Prześladowania wobec niej się nie zakończyły, ale Stanisława na zawsze pozostała wierna swoim wartościom, gotowa do służby Polsce i ludziom.

Niemiecka okupacja

Stanisława Rachwał urodziła się 29 czerwca 1906 r. w Rudkach, małym miasteczku pod Lwowem, jako jedno z czworga dzieci Karola Surówki, dyrektora Kasy Oszczędności i Emilii Tustanowskich. Wychowywała się w patriotycznej rodzinie. W wieku 20 lat wyszła za mąż za Zygmunta Rachwała, oficera Wojska Polskiego i funkcjonariusza Policji Polskiej, z którym doczekała się dwóch córek – Anny i Katarzyny.

Gdy wybuchła II wojna światowa, Stanisława zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Dołączyła do Związku Walki Zbrojnej, który 14 lutego 1942 r. przekształcił się w Armię Krajową. Działała w strukturach kontrwywiadu Okręgu Kraków ZWZ pod pseudonimem „Herbert” i „Rysiek”. Zorganizowała sieć wywiadowczą., koordynowała akcje dywersyjne i tworzyła punkty przerzutowe dla kurierów. W kwietniu 1941 r. została aresztowana przez gestapo.

Spędziła w więzieniu dwa miesiące. „Byłam bita, rozbierana do naga, kopano mnie po głowie i twarzy i straciłam wówczas 9 zębów” – wspominała Rachwał. Z końcem maja 1941 r., jej przełożonym z Związku Walki Zbrojnej udało się wykupić ją z aresztu. Stanisława powróciła do kontrwywiadu, ale rok później została ponownie aresztowana przez Niemców.

Konspiracja w Auschwitz-Birkenau

Trafiła do więzienia na Montelupich w Krakowie, a następnie wysłano ją do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Bez wahania dołączyła do obozowego podziemia. Sporządzała kartoteki rzeczy, które były odbierane więźniom, pisała tajemne raporty dotyczące transportów przybywających do obozu.

Początkowo pracowałam w różnych komandach: w polu, przy burzeniu domów, w Scheisskommando [grupa więźniarska zatrudniona przy oczyszczaniu latryn md] i Unterkunfcie. „W marcu 1943 r. zachorowałam na tyfus plamisty i leżałam na rewirze” – opisywała.

Miesiąc później kobieta została przyjęta do Politische Abteilung-Aufnahme. Stanisława przygotowywała raporty dla podziemia, dane zapisywała na małych bibułkach. Utrzymywała kontakt z konspiratorami z obozu męskiego, przekazywała im informacje o charakterze wojskowym, które pozyskiwała z rozmów SS-manów i niemieckich gazet.

„Szef Włodzimierz Bilan przynosił gazety niemieckie i prosił mnie, abym je przeglądała, a potem referowała najważniejsze wydarzenia. Ponieważ byłam żoną oficera i obracałam się w kręgu spraw wojskowych, potrafiłam wyłuskać ważne informacje, które były przydatne dla naszej organizacji” – wspominała po latach.

Siatka wywiadowcza

Po ewakuacji oświęcimskiego obozu przez Armię Czerwoną, 18 stycznia 1945 r., Stanisława znalazła się w grupie więźniarek ewakuowanych do KL Ravensbruck. Następnie była przetrzymywana w KL Neustadt-Glewe nad Łabą.

2 maja 1945 r. Rachwał została wyzwolona przez wojska alianckie. Trzy tygodnie spędziła w angielskim szpitalu wojskowym, aż w końcu powróciła do Krakowa. Zaangażowała się tu w prace podziemia antykomunistycznego. Nawiązała współpracę z Delegaturą Sił Zbrojnych, a później także z organizacją „Wolność i Niezawisłość”.

Zajmowała się wywiadem, zbierała informacje dotyczące Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Milicji Obywatelskiej i oficerów WP. Wiadomości o funkcjonowaniu struktur, sposobów działania służb były przez nią doręczane do meldunków i opracowywane w Biurze Studiów BW.

To Stanisława Rachwał pozyskała informacje o planowanej akcji WUBP w Krakowie, której celem miało być rozbicie Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica”, dowodzonego przez Józefa Kurasia „Ognia”.

Służba Bezpieczeństwa zdekonspirowała Stanisławę. Kobieta musiała schronić się w Warszawie, u znajomej z Auschwitz – Krystyny Żywulskiej, której mąż był podpułkownikiem UB, szefem Gabinetu Ministra.

Śledztwo, proces i kara dożywotniego więzienia

Rachwał została ostatecznie pojmana i skazana na karę więzienia i jedenastomiesięczne tortury. Oczekując na proces, przebywała w celi m.in. z Marią Mandel i Johanną Langefeld – nadzorczyniami kobiecego oddziału Auschwitz. Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie wymierzył jej karę dożywotniego więzienia.

Władze komunistyczne nie były w stanie zaakceptować tak niskiej kary. Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok i przekazał do ponownego rozpatrzenia. Stanisławę skazano na karę śmierci. Po decyzji Bolesława Bieruta, Rachwał została ponownie skazana na dożywocie.

Kobieta przebywała przez 10 lat w zakładach karnych w Krakowie, Inowrocławiu i Fordonie. W 1955 r. trafiła na oddział gruźliczy szpitala w Grudziądzu. Odzyskała wolność na fali tzw. „odwilży gomułkowskiej”.

Na tym jej prześladowanie się nie zakończyło. Rachwał była inwigilowana przez Służbę Bezpieczeństwa.

Niezłomna

Pozostała do końca nieugięta, wierna wyznawanym wartościom. Zmarła 18 października 1985 r. i została pochowana na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie. „W PRL uczyniono wszystko, by zatrzeć pamięć o jej czynach i o niej samej. Przeżyła wydane na nią wyroki, ale nie udało się jej zobaczyć Polski wolnej i niezawisłej (…). Jej profesjonalizm i zaangażowanie, z jakim pełniła Służbę dla Ojczyzny, zasługują nie tylko na uznanie, ale stanowią inspirację dla nas, funkcjonariuszy służb wolnej Polski” – napisał płk Krzysztof Wacławek, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego we wstępie do książki poświęconej życiu niezłomnej kobiety pt. „Stanisława Rychwał i Brygady Wywiadowcze”.

Źródła: niepoprawni.pl; kpbc.ukw.edu.pl; kronikidziejow.pl; Stanisława Rachwał/pl.wikipedia.org; salon24.pl; historia.interia.pl; „Stanisława Rachwał i Brygady Wywiadowcze”, Wydawnictwo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Warszawa 2023.

Rtm. Pilecki


Znienawidzona “nienawiść”. Wielka uznaniowość i grupy donosicieli

Znienawidzona nienawiść. Wielka uznaniowość i grupy donosicieli

27.03.2025 Leszek Szymowski nczas/znienawidzona-nienawisc-wielka-uznaniowosc-i-grupy-donosicieli

szpieg, donosiciel, podglądacz, konfident, kabel
Fot. Pixabay

Sejm przegłosował nowelizację kodeksu karnego w zakresie penalizowania tzw. „mowy nienawiści”. Jeśli Senat zaakceptuje zmiany, konserwatywnych publicystów czekają wyjątkowo ciężkie czasy.

Do 3 lat więzienia – taka maksymalna kara grozić ma osobie uznanej przez sąd za winnego przestępstwa „mowy nienawiści”. Tak wynika z nowelizacji przepisów Kodeksu Karnego, które w piątek 7go marca przegłosował Sejm i które trafiły do Senatu. Znowelizowane przepisy – efekt pracy wiceministra sprawiedliwości Krzysztofa Śmiszka (zawodowego sodomity), który w resorcie sprawiedliwości odpowiada za zmiany kodeksu karnego, teoretycznie mają dawać ochronę grupom społecznym prześladowanym za „orientację seksualną”. Te prace są wynikiem umowy koalicyjnej. Zawierając sojusz powyborczy z Platformą Obywatelską, skrajna Lewica wymusiła walkę z „mową nienawiści” jako jeden z warunków poparcia rządu i wejścia do politycznego sojuszu. Cenę za ten sojusz zapłacą wszyscy ci, którzy myślą i mówią odmiennie od kanonów jedynie słusznych.

Wielkie zmiany

Zmiany prawne mają objąć trzy dotychczas istniejące przepisy kodeksu karnego. Pierwszy to art. 119. Czytamy w nim: „Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Potem – najważniejszy – artykuł 256: „Kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Ten sam artykuł przewiduje kary również za głoszenie ideologii totalitarnych lub posiadanie symboliki tych ustrojów.

W końcu artykuł 257: „Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Teraz wszystkie te artykuły mają zostać rozszerzone o sformułowanie „orientacji seksualnej”. A zatem znieważenie kogoś ze względu na jego orientacje seksualną lub nawoływanie do nienawiści ze względu na orientację seksualną stanie się czynem penalizowanym i zagrożonym karą odsiadki.

Wielka uznaniowość

O ile propagowanie ustroju faszystowskiego albo posiadanie symboliki totalitarnej to pojęcia względnie precyzyjne, o tyle „znieważenie innej osoby ze względu na jej orientację seksualną” albo nawoływanie do nienawiści przeciwko niej to już sformułowania, pod którymi może kryć się wszystko i nic. Ich zastosowanie będzie zależeć od poglądów sędziów, a w tym środowisku nie brak osób o przekonaniach lewicowych. Pewne światło na to rzucił sam Śmiszek, w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radio Zet.

Pytany o te nieprecyzyjne pojęcia, Śmiszek mówił, że o tym, co jest mową nienawiści, będą decydowały „niezależne, niezawisłe sądy, które orzekają na podstawie prawa i na podstawie doświadczenia życiowego każdego z sędziów (…) To będzie przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego i to oskarżyciel publiczny będzie decydował o wniesieniu aktu oskarżenia, a niezależny sąd będzie decydował o tym, czy do przestępstwa doszło, czy też nie”.

Będzie decydował „na podstawie doświadczenia życiowego”, to znaczy na podstawie własnego widzimisię. I tu zaczyna się problem.

Grupy donosicieli

Według proponowanych zmian prawnych, procesy o „mowę nienawiści” mają się toczyć z oskarżenia publicznego, a więc akt oskarżenia wniesiony zostanie przez prokuratora, sprawie zostanie nadana sygnatura i będzie się ona toczyć według reguł kpk. Czy coś będzie odróżniać procedurę ścigania „mowy nienawiści” od innych, publicznie ściganych przestępstw? Tak. To, że oskarżycieli inspirować będą działania środowisk lewackich. W Polsce bardzo agresywnie działają takie organizacje jak Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, Stowarzyszenie „Tolerado” albo Stowarzyszenie „Nigdy więcej”.

Finansowane z publicznych pieniędzy, organizacje te zajmują się programowym donoszeniem na polskich patriotów, szczególnie za wypowiedzi, które nie podobają się przedstawicielom LGBT. Będą więc one wyszukiwać rozmaite niepoprawne wypowiedzi i wysyłać je do prokuratur razem z wnioskiem o ściganie. W teorii chodzi więc o to, aby ścigać tych, którzy podżegają do nienawiści lub przestępstw na szkodę osób o orientacji innej niż heteroseksualna.

Bez prawdy

Jak jednak będzie to wyglądać w praktyce? Przedsmak tego mogliśmy zobaczyć w minionym tygodniu w Gdańsku. Sąd Okręgowy w tym mieście wydał prawomocny wyrok skazujący Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji Pro – Prawo do życia na rok ograniczenia wolności i grzywnę w wysokości 15 tysięcy złotych. Sąd – działający z inspiracji stowarzyszenia „Tolerado” (wniosło prywatny akt oskarżenia) – ukarał Dzierżawskiego za zniesławienie polegające na prowadzeniu kampanii informującej Polaków o tym, że najwięcej przypadków pedofilii ma miejsce właśnie w środowiskach homoseksualnych.

Dzierżawski przywoływał konkretne przypadki (m.in. aresztowania znanych działaczy LGBT pod zarzutem pedofilii) oraz wyniki poważnych badań naukowych. Okazało się to niewystarczające. Ciekawym aspektem tej sprawy jest pisemne uzasadnienie wyroku.

Sąd bowiem powtarzał w nim (niemal na zasadzie „kopiuj – wklej”) tezy prywatnego aktu oskarżenia autorstwa stowarzyszenia „Tolerado” np. taką tezę „działalność oskarżonego naraziła oskarżycieli prywatnych na utratę dobrego imienia, utrudniając im wykonywanie zadań edukacyjnych m.in. w szkołach”.

Bieg wydarzeń był następujący: Dzierżawski zorganizował kampanię informującą Polaków, jednak jego tezy nie spodobały się działaczom ze Stowarzyszenia „Tolerado”. Uznali to więc za pomówienie i skierowali do sądu akt oskarżenia, podnosząc, że przeszkadza im to w działalności edukacyjnej. Sąd uznał, że pomówienie o pedofilię rzeczywiście przeszkadza w działalności edukacyjnej. Oddalił więc wszystkie wnioski dowodowe Dzierżawskiego zmierzające do wykazania prawdziwości tych twierdzeń i wymierzył mu karę.

Pisemne uzasadnienie wyroku jest zupełnie gołosłowne, bo sprowadza się do powtarzania tez toleradowców. Skandalem jest to, że w ogóle taki wyrok w Polsce zapadł – że człowiek trafił na ławę oskarżonych za to, że prowadził kampanię społeczną opartą o merytoryczną wiedzę, fakty i badania naukowe.

Wszystko jest pomówieniem

Przykład sprawy Mariusza Dzierżawskiego pokazuje, że w praktyce sądy nie będą sądzić za faktyczne podżeganie do przemocy tylko za opinie niepodobającą się środowiskom LGBT lub za przywoływanie niekorzystnych dla nich badań naukowych. Tym samym więc pomówieniem nie będzie faktyczne pomówienie, czyli insynuowanie komuś negatywnego postępowania, tylko to, co środowiska LGBT uznają za pomówienie. A więc wszystko to, co im się nie podoba nawet niekorzystne dla nich badania naukowe. Ponieważ środowiska LGBT wykazują się wyjątkową wrażliwością na tym punkcie, spodziewać się należy ich wyjątkowej aktywności, czyli kierowania do prokuratur tysięcy kretyńskich donosów.

Paraliż sądowy

Jaki rezultat będzie miała aktywność legislacyjna zawodowego gorszyciela – Śmiszka?

Po pierwsze sparaliżuje prokuratury i sądy. Te instytucje, wystarczająco już obciążone pracą i procesami (często bezsensownymi), będą miały tysiące kolejnych spraw rocznie do rozpoznawania.

Po drugie zlikwiduje szacunek dla sądów. Ciężko doprawdy szanować sądy, które wydają tak skandaliczne wyroki, jak ten w sprawie Mariusza Dzierżawskiego.

Trzecim skutkiem będzie faktyczny wzrost nastrojów antyLGBT i wzrost nienawiści normalnych Polaków przeciwko nim. Póki bowiem osoby nieheteroseksualne żyją razem i w czterech ścianach uprawiają “miłość”, nikomu to nie wadzi. Jeśli jednak zmuszają nas do przyjmowania ich filozofii i ograniczają systemowo nasze prawo do głoszenia poglądów, to wywołuje to silny sprzeciw, który może przerodzić się w agresję i faktyczną nienawiść.

Tym samym więc Krzysztof Śmiszek jeszcze wzmoże, a nie osłabi nienawiść do osób LGBT.

Polska jako „żywa tarcza” Unii. Oto plany eurokratów

Polska jako „żywa tarcza” Unii. Oto plany eurokratów

https://pch24.pl/polska-jako-zywa-tarcza-unii-oto-plany-eurokratow

(PCh24TV)

Przemiany polityczne w UE gwałtownie przyspieszyły, a rzeczywistość zmienia się na naszych oczach, co może mieć doniosłe znaczenia dla każdego mieszkańca Polski. Większość zawirowań europejskich oscyluje wokół wojny ukraińskiej i polityki USA. Gwałtowna zmiana geopolityczna nastąpiła, gdy prezydent Donald Trump rozpoczął negocjacje pokojowe z Rosją, jednocześnie wycofując zaangażowanie z Europy. Świat dowiedział się w lutym br., że wojna na Ukrainie jest w rzeczywistości proxy war – wojną zastępczą między NATO a Rosją, a na terenie państwa ukraińskiego od 2016 r. CIA i MI6 stworzyły 12 tajnych baz wywiadowczo – dywersyjnych, skierowanych przeciw Rosji.

Wojna jest sytuacją dynamiczną, która może eskalować i przenieść się na kraje ościenne, dlatego dążeniem polityków państw sąsiednich powinno być zawarcie pokoju i rozwiązanie sporów na drodze dyplomatycznej. Donald Trump, przywódca państwa, wspierającego zastępczą wojnę na Ukrainie rozpoczął negocjacje pokojowe z Rosją i Ukrainą, dążąc do zawarcia pokoju. Wydawało się, że zapowiedź zakończenia walk spotka się z wielką ulgą i nadzieją ze strony  przywódców Unii Europejskiej.

Stało się jednak inaczej. Działania Donalda Trumpa, jego współpraca z prezydentem Rosji, marginalizacja państw europejskich i Wołodymira Żeleńskiego spowodowały istną wściekłość w postępowej, walczącej o pokój, demokrację, prawa człowieka i wartości Europie. Prezydent USA  nagle został objęty anatemą na równi z prezydentem Rosji, a przywódcy UE i Wielkiej Brytanii w ekspresowym tempie zaczęli tworzyć plan wyścigu zbrojeń i podtrzymania wojny na Ukrainie.  Większość ludności Europy jest zaskoczona dynamiką i głębokością zmian, nie mogąc poradzić sobie ze sprzecznymi informacjami. Można jednak dojść z tym do porządku, pod warunkiem znajomości pewnych ustawień. O złożonych przyczynach wybuchu wojny ukraińskiej już napisałem. Trzeba następnie zrozumieć, czym jest pax americana – porządek jednobiegunowy świata, polegający na hegemonii USA, wspierany przez ONZ i jej agendy. Od początku XX wieku wdrażany jest program budowy jednego, światowego państwa i jednego rządu, mającego pod sobą całą ludzkość i wszystkie zasoby świata. Porządek ten tworzony był stopniowo, z wykorzystaniem potencjału globalnych imperiów. Pierwszym było Imperium Brytyjskie, które prowadziło globalizację do końca XIX w., gdy zostało zastąpione przez imperium amerykańskie, które ciągnęło globalizację do 20 stycznia 2025 r., gdy Donald Trump zaczął urzędowanie jako 47. Prezydent USA. Natychmiast wycofał się z projektu globalnego na rzecz wzmocnienia pozycji Stanów Zjednoczonych, do czego potrzebna jest kontrola na Atlantykiem, więc także nad Grenlandią, Kanałem Panamskim, Kanałem Sueskim. Do tego potrzeba też, aby USA zakończyły wojnę z Rosją na Ukrainie, jako zbyt kosztowną i niebezpieczną. Przyczyna odejścia USA z globalizmu jest prosta – zakłada on likwidację każdego państwa, suwerennego rządu i narodu, co zrozumiała część amerykańskiego deep state, korzystająca z państwa amerykańskiego.

Należy też wyjaśnić, czym jest Unia Europejska. To wszystko, co wmawia się ludziom o ojcach – założycielach to fałsz, ich biografie i historia integracji europejskiej wyglądały zupełnie inaczej i zostały sfałszowane na zlecenie rzeczywistych twórców UE. Od samego początku był to projekt globalny, będący prototypem i zarazem oddziałem państwa globalnego. Patronat nad projektem objęli ludzie związani z rządem USA i Wall Street, którzy wykorzystali kilka koncepcji do przekształcenia Europy suwerennych państw narodowych w Europę jednego państwa wielokulturowego. Tak więc UE ma trzy warstwy. Warstwa propagandowa to ojcowie założyciele i oficjalna historia, opiewająca prometejski wysiłek Monneta i Schumana w zakończeniu wojen i otwarciu nowego rozdziału pokoju w dziejach świata. To wszystko jest fałszem. Druga warstwa – nieoficjalna, federacja europejska Altiero Spinelliego, gdzie Europa jest państwem socjalistycznym, mającym jeden rząd i jedną armię, państwa członkowskie pozbawione zostają wiodącego wpływu na rzeczywistość oraz samodzielności gospodarczej i finansowej, a federalne państwo ma prawo dysponować własnością prywatną obywateli.

W państwie socjalistycznym człowiek jest częścią zbiorowości, wszyscy więc są także żołnierzami w razie konfliktu. Trzecia warstwa jest ukryta, a nazywa się Paneuropa, koncept opisany przez austriackiego arystokratę Richarda Koudenhove – Calergi w 1925 r. Zakłada nie tylko jedno europejskie państwo i jeden rząd, ale również jedną rasę europejską, i nie jest to rasa biała. Paneuropa zakłada wymianę ludności europejskiej. Ma powstać rasa negroidalna, jak w starożytnym Egipcie, dzięki wymieszaniu genetycznemu imigrantów z Afryki i Azji z miejscową, białą ludnością.  Zarówno dokumenty, jak i stany faktyczne świadczą za tym, że UE to w rzeczywistości połączenie planów Calergi z planami Spinelliego. Kryje się za tym dążenie do totalnego zniszczenia istniejącego porządku społecznego, który działa sam z siebie i zastąpienie go nowym, sterowalnym z zewnątrz. To odwieczne dążenie gnozy – wiedzy tajemnej dla wybranych, dającej pozorne zbawienie i realną władzę. Gnoza jest podłożem wszystkich ideologii, niszczących chrześcijański Zachód już od XV wieku, z komunizmem, globalizmem i posthumanizmem włącznie. Taka jest wiara i dążenie globalistycznych elit,  zarządzających ogromnym kapitałem. Ten właśnie kapitał finansował komunizm, nazizm, rewolucję seksualną, ideologię gender.

Cel staje się czytelny, gdy uzmysłowimy sobie, że pierwszymi ofiarami totalitaryzmów i wojen byli biali chrześcijanie z Europy, niszczący się nawzajem w wojnach i rewolucjach. Zrozumienie celu staje się proste, gdy zrozumiemy, że biali chrześcijanie z Europy używali filozofii realistycznej, etyki wychowawczej według cnót moralnych, moralności chrześcijańskiej, nakładającej na każdego człowieka obowiązki moralne, przestrzegane dobrowolnie, oraz religii Boga, który nie zależy od kaprysów człowieka. Ten konglomerat sprawił, że w Europie powstała cywilizacja wysokich technologii, dobrobytu, bezpieczeństwa i praw człowieka, szanująca wolność jednostki i nie używająca tyranii. Wyznawcy gnozy, dążący do absolutnej władzy nie mogą znieść takiego obszaru kulturowego. Istnieje on dzięki narodom i państwom narodowym, dlatego stałe dążenia gnostyków, prących do władzy dzięki globalnemu kapitałowi zmierzają do zniszczenia narodów i państw narodowych. Na takim podłożu wyrosły  globalistyczne dążenia USA sprzed zmiany Donalda Trumpa, a także sama Unia Europejska i jej globalistyczna polityka. Teraz zaś, po gwałtownej zmianie pryncypiów USA równie gwałtownie zmienia się polityka obronności UE. Ma ona kilka założeń wstępnych.

Po pierwsze: UE, występując wraz z Wielką Brytanią zażądała od swoich państw członkowskich, a także od władz Ukrainy dalszego kontynuowania wojny z Rosją, oficjalnie po to, aby wymusić na Rosji tzw. sprawiedliwy pokój. UE rozumie go jako całkowitą porażkę Rosji, całkowite poddanie się pod odpowiedzialność za zbrodnie i agresję, zwrot wszystkich ziem, odebranych Ukrainie przez Rosję oraz wypłatę reparacji. Lista życzeń brzmi krzepiąco, ale nie jest możliwa do realizacji i zapewne nigdy nie będzie, Rosja bowiem wygrywa wojnę, nie załamała się na skutek sankcji i nie jest osamotniona w świecie, tylko ma silnych sojuszników. Koncepcja pokoju z Rosją, lansowana przez UE jest iluzją i nie doprowadzi do pokoju, ale do utrzymania wojny i możliwości jej rozszerzenia na państwa ościenne, w tym na Polskę.   

Po drugie, UE i GB, a przed rewoltą Trumpa również USA, za pomocą tysięcznych tub propagandowych, specjalistów i polityków głoszą, że Rosja tylko czeka na to, aby ruszyć dalej na Zachód, odtwarzając ZSRR i pochłaniając wszystkie kraje po po Lazurowe Wybrzeże. Jedyną zaporą przed inwazją jest Ukraina, która zasłania nas przed agresywną Rosją, zajmując jej wojska. Te opowieści są w dużej części dezinformacją, nie ma bowiem śladu chęci do podjęcia ofensywy Rosji na Zachód, jest za to mocarstwowość Rosji, podobnie, jak mocarstwowość USA. Wojska rosyjskie stoją na naszych granicach już od grudnia 1991 r. po stronie Białorusi i Królewca. Atak na Europę Zachodnią najlepiej jest wyprowadzić właśnie z terenu Białorusi, o czym dobitnie przekonało się w 1920 Wojsko Polskie, zaangażowane na Ukrainie, zaskoczone wielką ofensywą wojsk sowieckich na kierunek warszawski, wyprowadzoną z terenów Białorusi. Ówczesna Rosja napędzana była ideą rewolucji światowej i jednego, proletariackiego państwa, podobnie, jak dzisiaj UE, inaczej natomiast, niż dzisiejsza Rosja, która powróciła do dawnej polityki carskiej. Rosja carska bardzo sprawnie wpisywała się w europejski koncert mocarstw XIX wieku, nie dążąc do podboju całej Europy, ale konserwując europejski porządek po traktacie wiedeńskim. Ten porządek zniszczyły najpierw agresywne Imperium Niemieckie, a potem agresywna rewolucja komunistyczna, napędzana pieniędzmi, z Niemiec, City of London i Wall Street. Siły te i ich dążenia wciąż istnieją i skupiły się obecnie w Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii.   

Obydwa fundamentalne założenia nowej polityki obronnej Europy są więc błędne, jednak poparte oficjalną narracją medialną i polityką UE, i większości rządów europejskich. Ta świadomość jest bardzo ważna – cała dotychczasowa polityka Europy i Polski wobec wojny na Ukrainie, a także cała nowa pośpieszna polityka zbrojenia Europy oparta jest na fikcji. Należy zadać sensowne pytanie, czy rządy europejskie nie mają tej wiedzy, czy nie mają swoich ośrodków wywiadowczych i analitycznych? Odpowiedź nie pochodzi z oficjalnych źródeł, ale jest logicznym wnioskiem – muszą to wiedzieć, i celowo wprowadzają w błąd własne narody. Należy dalej zapytać o przyczynę tego oszustwa. Odpowiedź: mają interesy w utrzymaniu wojny na Ukrainie, utrzymaniu napięcia z Rosją i rozszerzeniu konfliktu. Nasuwa się kolejne pytanie: dlaczego UE i rządy państw europejskich dążą do celów, które są szkodliwe dla ich własnych państw i narodów. Odpowiedź jest porażająca, ale logiczna: rządy są zależne od UE, czyli struktury ponadpaństwowej, która realizuje Paneuropę, czyli cele gnostyckie zniszczenia narodów białych chrześcijan w Europie i ich państw. W miejsce starej Europy ma powstać nowa Europa z nową, negroidalną rasą.

Wyraźnie do tego celu zmierza Rezolucja Parlamentu Europejskiego z dnia 12 marca 2025 r. w sprawie białej księgi w sprawie przyszłości europejskiej obrony (2025/2565(RSP). Zawiera ona założenia nowej polityki obronnej i nowy sojusz – Europejską Unię Obronną (EUO), złożoną z UE, Wielkiej Brytanii, Ukrainy i krajów Bałkanów Zachodnich. Dalsze europejskie dokumenty i strategie będą tworzone w oparciu o ten dokument, który jest quasi – konstytucją EUO/UE, przyda się więc wiedza, co tam uchwalono. Treść Rezolucji nie jest stanem faktycznym i zapewne nigdy nie będzie, ale z pewnością Europa będzie teraz prowadzona w tym kierunku.

Oto założenia nowej Europy w skrócie. EUO/UE jest bytem państwowym, suwerennym i niezależnym od państw. Główna polityką tego tworu jest Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO). Staje się ona wiodącą polityką UE i państw członkowskich. Dotychczasowe oraz nowe polityki UE będą podlegać reżimowi obronnemu. EUO/UE dąży do pokoju w ten sposób, że namawia państwa członkowskie, aby wysłały na Ukrainę tyle uzbrojenia, ile się da, zanim nastanie tam pokój. Cele strategiczne EUO/UE, zawarte we WPBiO są następujące:

  • odstraszanie Rosji, która jest określana jako wrogie mocarstwo, dążące do ataku na Europę;
  • odcięcie się od świata, który nie popiera polityki EUO/UE, zerwanie z USA;
  • odcięcie Rosji i Białorusi od świata poprzez Morze Czarne, Bałtyk (Bałtycka Linia Obrony) i Tarczę Wschód (Polska);
  • wspieranie Ukrainy poprzez podtrzymywanie wojny, inwestycje UE w przemysł obronny Ukrainy, finansowanie tego państwa i jego działań wojennych;
  • zadłużenie państw europejskich ponad wszelkie normy prawne i zdroworozsądkowe i uzależnienie narodów od systemów finansowych;
  • opodatkowanie państw członkowskich podatkiem dla Ukrainy w wysokości 0,25% PKB;
  • budowa nowego przemysłu unijnego na Ukrainie, poza normami europejskimi, według tzw. modelu duńskiego;
  • podporządkowanie całego przemysłu państw członkowskich polityce EUO/UE;
  • podporządkowanie wszystkich zasobów i surowców strategicznych państw członkowskich Komisji Europejskiej;
  • pozbawienie państw członkowskich wszelkiej sprawczości i własnej polityki, poprzez likwidację zasady jednomyślności w organach UE, uwspólnienie zamówień zbrojeniowych, poddanie armii narodowych dowództwu europejskiemu;
  • stworzenie tzw. rynku obronnego, co oznacza, że wszystkie dziedziny życia gospodarczego i społecznego zostają podporządkowane WPBiO, która jest zarządzana centralnie; państwa członkowskie zmuszone zostaną do finansowania zbrojeń poprzez długi; nie będą jednak wydawać tych pieniędzy na to, co chcą i tam, gdzie chcą, ale na to, czego chce EUO/UE, i tam, gdzie wskaże; głównym miejscem produkcji zbrojeniowej dla Europy ma być Ukraina;
  • budowa nowej administracji europejskiej na obszarze państw członkowskich; będzie ona niezależna od rządów, tylko od Komisji Europejskiej; będzie zmilitaryzowana, cywilno – wojskowa, i będzie realizować cele EUO/UE;
  • utrzymywanie na terytorium UE stałego stanu wojennego, nazywanego gotowością; jest on głównie skierowany wobec obywateli UE poprzez działania profilaktyczne i zabezpieczające;
  • budowę europejskiego sztabu generalnego, dysponującego siłami zbrojnymi państw członkowskich;
  • przyjecie fińskiej koncepcji obrony całkowitej, która zakłada, że wszystkie zasoby cywilne, w tym zasoby ludzie mogą zostać wykorzystane do celów wojskowych.

To krótkie wyliczenie pozwala zrozumieć, w jakiej sytuacji znajduje się Polska. Europejskie bezpieczeństwo jest iluzją, nie ma służyć do realnej obrony przed realnym atakiem Rosji. Europa nie ma takich sił, które mogłyby obronić kogokolwiek przed takim atakiem, i długo jeszcze ich nie będzie miała, zapewne nigdy. Wiązanie się z bezpieczeństwem europejskim to wchodzenie w groźna iluzję – nie da żadnego bezpieczeństwa, bo go nie ma, ale wciąga do wojny z Rosją, utrzymując stałą wrogość i podtrzymując wojnę na Ukrainie.

Europejskie inwestycje, szumnie zapowiadane będą prowadzone głównie na Ukrainie i tam się przeniesie część europejskiego przemysłu, poza kontrolę narodów Europy. Finansowanie tych zbrojeń będzie więc także finansowaniem Ukrainy. Dodatkowo konfiskacie mają ulec rosyjskie aktywa, zamrożone przez Grupę G7, a środki mają zostać przekazane Ukrainie na prowadzenie wojny z Rosją, co może stanowić casus belli wojny światowej.

Państwa stracą władzę nad czymkolwiek, wszystko bowiem zostanie podporządkowane Komisji Europejskiej i sztabowi generalnemu. Cały przemysł, całe zasoby, cała gospodarka, całe wojsko, całe zakupy, całe inwestycje, całe społeczeństwo ma się docelowo znaleźć pod wspólnym, cywilno – wojskowym zarządem tych dwu ośrodków. Wszystkie zakupy zbrojeniowe będą musiały być dokonywane w Europie, czyli w praktyce na Ukrainie. Oznacza to zerwanie sojuszu wojskowego z USA, które zakupami broni w Ameryce warunkuje jego trwanie.

Społeczeństwa zostanę poddane reżimowi stanu wojennego i stale będą musiały być gotowe na wojenną mobilizację, pod unijnym dyrektoriatem cywilno – wojskowym. Polska znajduje się na froncie poprzez Tarczę Wschód, na której musi być ciągłym wrogiem Rosji i Białorusi. W  razie ataku będziemy mogli liczyć na takie same wsparcie, jakie otrzymaliśmy w 1939 r., i na takie same  skutki dla ludności cywilnej. Koncepcja całkowitej obrony w polskich warunkach oznacza, że całe społeczeństwo, nie tylko mężczyźni, ale też kobiety i dzieci zostaną uznani przez EUO/UE za siłę militarną, i to będzie właściwa Tarcza Wschód – żywe tarcze, złożone z polskiej ludności cywilnej, osłaniające UE przed atakiem Rosji. Dla naszych majętności oznacza to taktykę spalonej ziemi – niszczenie wszystkiego, co może się przydać przeciwnikowi. 

Wejście Polski do Europejskiej Unii Obronnej, będącej odtąd flagowym projektem politycznym Unii Europejskiej oznacza więc takie same zapewnienie bezpieczeństwa, jakie Polska otrzymała od Wielkiej Brytanii i Francji w marcu 1939 r., i to płynące z tych samych centrów decyzyjnych. Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony nie oznacza obrony Polski i bezpieczeństwa Polaków. W rzeczywistości oznacza to zapewnienie bezpieczeństwa władzy Unii Europejskiej nad narodami i obronę interesów City of London, Paryża, Brukseli, Berlina i Kijowa. Nie będzie to również odstraszaniem Rosji, Europa nie ma czym odstraszać jej licznych zagonów pancernych, sił powietrznych i rakietowych, nieprzebranej ciżby piechoty. Jest to raczej wabieniem Rosji do ataku na Europę, którego pierwszą ofiarą będzie Polska i Polacy, czyli żywe tarcze Wschód. Płonąca planeta może więc rzeczywiście nastać na polskiej ziemi, wystawionej na ataki bez żadnej ochrony sojuszników. Ich całe zaangażowanie pójdzie bowiem na ochronę europejskich interesów na Ukrainie.

To nie jest nic nowego, obecna polityka UE przypomina dążenia Związku Sowieckiego, który nie umarł, tylko na chwilę się ukrył, wyemigrował na Zachód i teraz odradza się pod postacią Unii Europejskiej, Europejskiej Unii Obronnej i Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony.

Pełna analiza szaleńczych planów wojny europejskiej znajduje się tutaj: wtowarzystwie.pl/raporty/

Bartosz Kopczyński

Towarzystwo Wiedzy Społecznej

Protest w Zgorzelcu to wielki sukces Polaków. A hańba – policji, tut. meRdiów i “władz”

[drugie zdanie w tytule – to md. Żeby Roberta nie ciągali za to. A umieszczam – bo meRdia mordę w kubeł wetknęły. ]

Robert Bąkiewicz @RBakiewicz

Dzisiejszy protest w Zgorzelcu to wielki sukces – sukces wszystkich polskich patriotów. Sukces nas wszystkich, którzy kochamy Ojczyznę! Morze biało-czerwonych flag. Nad granicę przybyło kilka tysięcy osób – wiele z nich pokonało setki kilometrów, by stanąć w obronie Polski. To pokazuje ogromną determinację i głębokie poczucie odpowiedzialności za los naszej wspólnoty.

Nie daliśmy się sprowokować. Ze spokojem, ale i zdecydowaniem poradziliśmy sobie z zagrożeniem. Pokazaliśmy, że potrafimy być zorganizowani, godni i silni duchem – niezależnie od wrogich prób zdyskredytowania.

Odśpiewaliśmy Rotę i Bogurodzicę. To nie tylko wzruszające chwile – to piękny symbol. Kontynuujemy wielowiekową tradycję naszych przodków, którzy zawsze stawali w obronie Ojczyzny. My również bronimy granic – tak jak oni. Pokazaliśmy, że nie pozwolimy na zalanie Polski obcymi kulturowo migrantami. Będziemy walczyć o bezpieczeństwo naszych rodzin, o przyszłość naszych dzieci, o zachowanie naszej tożsamości.

To jeszcze nie koniec. Wygraliśmy kolejną bitwę, ale wojna trwa. Będzie wymagać od nas ofiarności, zaangażowania i jedności. Musimy być razem – tylko wtedy obronimy Polskę.

_______________

Zgłoś się: https://roty.pl kontakt@roty.pl 509 941 261 Wesprzyj: https://roty.pl/wsparcie/ #Zgorzelec #stopmigracji #BezpiecznaPolska

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Jacek “Komisarz” Wrona i 4 innych użytkowników

6 945 wyświetleń

===========================

Polacy z Tarczą, Europejczycy – na tarczy

Polacy z Tarczą, Europejczycy – na tarczy

namiot ursula

22 marca, wpis nr 1346 Jerzy Karwelis dziennikzarazy/polacy-z-tarcza-europejczycy-na-tarczy

Numer jest stary jak… Unia Europejska. Bo to w czasie jej zinstytucjonalizowanej hipokryzji proceder rozwinął się w najlepsze. Jest tak: jeśli chce się przepchnąć jakąś obrzydliwość, albo zrobić na złość swoim przeciwnikom politycznym, to takie kawałki wkłada się do innego aktu, miesza się łyżeczką hipokryzji właśnie i mówi – patrzcie, taki szlachetny akt, a wy tu nie chcecie się zgodzić. Podam przykład: ten akurat dotyczy tzw. konwencji stambulskiej o nazwie regulacji antyprzemocowej w stosunku do kobiet głównie. Ale tu ukrywał się ten wspomniany gen zamulania.

Zacytuję… samego siebie, jeszcze z lat kowidowych, czyli z wpisu z dnia 27 lipca 2020 roku: „Wydawałoby się, że nic bardziej naturalnego niż przystąpienie do antyprzemocowej konwencji, bo tylko jakiś wyjątkowy dewiant popierałby przemoc domową. Jednak po lekturze wychodzi, że konwencja ta ma bardzo silne przesłanie lewicowej ideologii gender. W rzeczy samej zdefiniowano w Konwencji źródło przemocy domowej, za które uznano tradycyjną rodzinę i jej tradycyjny „płciowy biologicznie” podział ról. (Równie dobrze można było uznać za przyczynę przemocy domowej… sam dom i domagać się zburzenia domów. Być może nawet rodzina na wolnym powietrzu miałaby mniejsze skłonności do przemocy).

Konwencja, a więc i nawiązujące do niej prawodawstwa lokalne, promuje kulturową i deklaratywną formułę płci, wpiera ideologię gender, łącznie z promowaniem nowych nieopresyjnych ról społecznych w procesie edukacji. Jako że czyni się to pod przykrywką nazwy konwencji antyprzemocowej, każdy, kto się jej przeciwstawia, z powyższych powodów może być (i jest) oskarżany o popieranie bicia żon kablem od żelazka (końcówką z żelazkiem). Ten zabieg pokrywania prawdziwych i zideologizowanych treści inną, mylną, acz pozytywną w brzmieniu formą jest nie tylko przykładem stosowania przemocy symbolicznej, ale także zabiegiem uniemożliwiającym artykułowanie swoich zastrzeżeń wobec tematu, którego ta manipulacja dotyczy. Kto bowiem rozsądny, bez konieczności dłuższego tłumaczenia się co do nudnych szczegółów, stanie i publicznie powie, że jest przeciwko regulacjom mającym zapobiec przemocy domowej?”

Rezolucja, czyli biała księga

I tu mamy tak samo, tyle, że z militariami. Z dyskursu w Polsce wynika, że cała zadyma dotycząca głosowania nad tzw. rezolucją, gdzie prawica zdradziła Polskę, głosując za Putinem, że ta rezolucja dotyczyła wręcz w całości tzw. Tarczy Wschód ogłoszonej w maju zeszłego roku przez premiera Tuska. Wynikałoby z tego, że mamy taką oto sytuację: Polska się stara o własne bezpieczeństwo, inicjuje rezolucję w tej sprawie, Parlament Europejski głosuje, i się okazuje, że mamy – również w szeregach posłów polskich, i to też w Sejmie nie tylko w Brukseli, bo temat wrócił bumerangiem wrzuconym przez Tuska do Sejmu – onucowych zdrajców, co to chcą rozbroić Polskę przed Putinem. Zdrada, zdrada, zdrada… Histeryczny już nie komentariat, ale mieszanina ochotnych wzmożonych i płatnych cwaniaczków uderzył w te tony, wyraźnie mające zebrać plusy dodatnie przed wyborami na Trzaska. A jest dokładnie odwrotnie.

Rezolucja wojenna, która jest de facto „Białą Księgą” obronności powstała w wyniku wewnętrznych tarć w łonie brukselskim. Komisja Europejska zaczęła inicjatywę ReArm Europe sama z siebie, bez konsultacji z Parlamentem Europejskim i odezwały się z jego łona popiskiwania, że jak to, że bez Parlamentu samoistnie podejmować takie decyzje? A więc Komisja powiedziała: sprawdzam, ale nie po to, by uzyskać jakąś opinię od przedstawicieli wyborców, czy uwzględnić uwagi, tylko dopisać do całego, uzgodnionego i wszczętego procesu element europejskiego demosu. Bo przyjęta rezolucja praktycznie potwierdza wcześniejsze działania Komisji, nawet w niejednych elementach, o których tu powiemy – popycha je do przodu.

Cała tzw. Tarcza Wschodnia została przez posłów od Tuska wrzucona do rezolucji w ostatniej chwili, by się załapać na numer opisany wyżej na przykładzie konwencji stambulskiej. Tyle, że odwrotnie – tarczę, jako pewnik, co do którego Polacy się zgadzają, wrzucono do całości rezolucji, która sama w sobie jest niezłym numerem. I teraz wszystkim, którzy mają wątpliwości dotyczącej idei rezolucji, z umieszczoną w niej Tarczą Wschód, zarzucają, że są tacy Polacy, którzy nie chcą bronić Polski. A ci nie chcą tylko głosować za szkodliwymi rzeczami, do których tylko po cwaniacku dopisano rzeczy godne. Po prostu samo pakietowanie miało cel manipulacyjny, by później wyzywać PiS-owców od idiotów.

Jak się “prawi” rzucili, że Tusk sprzedał Polskę po raz kolejny, to pojawił się wątek, że rezolucja PE nie ma mocy prawnej i nie ma się co ciskać, bo europarlamentarzyści tylko tak sobie pogadali, co zapisali w rezolucji. A więc prawicowi sygnaliści ciskają się na próżno – nie ma żadnego zagrożenia. Terefere: popatrzmy – takie same argumentacje padały w przypadku rezolucji dotyczącej tzw. zdrowia reprodukcyjnego. Rezolucja ta była de facto aktem wprowadzającym do obiegu prawnego krajów członkowskich wszystkie rzeczy, które zobaczyliśmy wpychane kolanem.

Mamy to nawet w Polsce, gdzie obowiązuje co prawda formalnie zakaz aborcji, ale się jej nie ściga, zaś co do rekomendacji dotyczących tzw. edukacji seksualnej opartej de facto na seksualizacji najmłodszych, to mamy już ją w ustawie pani minister Nowackiej. A więc takie rezolucje nie mają mocy prawnej, ale później jakoś się realizują. (To ciekawy moment, bo teraz zwolennicy Unii sami się przyznali, że PE wcale nie jest ciałem ustawodawczym, tylko tak sobie gadającym, zaś całą robotę co do przepisów odwala niewybieralna Komisja Europejska). Zresztą co tu tłumaczyć o opiniotwórczej, nie ustawodawczej roli rezolucji nam tu w kraju: przecież taka rezolucja to to samo, co nasze sejmowe uchwały, którymi rządzi rząd Tuska już półtora roku. Da się? Da się!         

Rezolucja PE ma 19 stron, 89 punktów, zaś sama Tarcza zajmuje w niej góra trzy punkty, ale tak to już jest: jak z konwencją stambulską – wszyscy o tym gadają, ale nikt nie czytał. Czytać nie czytają, bo czasu mało, można go spędzić na żarliwych dyskusjach o tym, o czym w „tarczowym” skrócie dowiedzieli się dyskutanci ze swych bańkowych przekaziorów. No dobra, tak czy siak – może to i dobrze, że Unia, tym razem, poparła nasze do tej pory samotne usiłowania na wschodniej granicy NATO, ale czy Europy? Biją przecież w bębny, że to fajnie, że uznano naszą Tarczę za strategiczny projekt Unii. Ale najpierw zobaczmy o co tu się kruszy kopie, czyli co to za diabeł, ta Tarcza.

Z tarczą czy na tarczy?

Projekt, jak to u Tuska, ma w zasadzie wyłączny cel PR-owsko-polityczny. PR-em ma się pokazać, że niesłusznym jest oskarżać Tuska o brak patriotyzmu, gdyż ten się stara jak może o obronę wschodniej granicy, jeszcze niedawno namawiając do jej likwidacji poprzez wpuszczanie kogo się da. Tarcza była ruchem pod publiczkę, częścią całej serii odwracania kota ogonem, że to wcale tak nie jest. Cała czerwono-liberalna Europa dokonała takiego zwrotu, dodajmy wyłącznie PR-owskiego, na podstawie analizy badań opinii publicznej. Publika martwiła się o swoje bezpieczeństwo, kiedyś identyfikowane w polityce migracyjnej, teraz w obszarach bezpieczeństwa militarnego. I Tusk odpowiedział na to komunikacyjnie, wyszedł, naobiecywał i lud zadowolony, że Donek dba i widzi, rozszedł się do zajęć codziennych w wojnie polsko-polskiej.

Drugi aspekt Tarczy to prztyczek w nos prawicy. Ta ugrywała dużo na niedowładzie Tuska w dziedzinie bezpieczeństwa, wciąż przypominając przeniewiercze postawy tuskowych i lewicy na białoruskiej granicy. A więc wyszedł Tusk i przebił króla jokerem – jak to my nie chcemy działać w obronie? Jak nawet udało nam się, rządzącej koalicji, sprokurować konflikt w tej sprawie z samymi Niemcami? Bo trzeba nam wiedzieć, że jak teraz Unia wpisała Tarczę do rezolucji, to jeszcze za kanclerza Scholtza komunikowało się, że my chcemy, oni nie i Donek – uwaga! – naraża się przed Niemcami, ale wychodzi, że nawet za cenę konfliktu z jego promotorami z Berlina Tarczę wdroży. I PiS został zagoniony do taktycznego narożnika – proszę, nawet z Niemcami zadrzemy dla bezpieczeństwa Polski, a wy co, pisiory? Głupio Wam, c’nie?

Sama Tarcza ma fajną stronę internetową i… wszystko. Jak to u Tuska: projekt zaczyna się od stron www, publika ma co oglądać i można już iść pokimać do następnej bramki taktycznego slalomu Polski, mylonego często z polską racją stanu. W sprawie Tarczy nikt nie wyszedł nawet na poziom jej projektowania, Donek pojechał, dał się sfotografować na tle jakichś zapór przeciwczołgowych, co wszyscy fachowcy uznali właśnie za.. akcję propagandową.

Zdjęcie Tarczy Wschodniej, o którą odbywa się ta cała awantura

Pomijając już wpadkę gdy premier przed konferencją stojąc przed zaporami pytał gdzie ta Rosja jest. Znowu się premierowi pomyliły granice i nie wie, biedaczek, w którym kraju się znajduje..

To kolejny humbug, nawet jak to się znajdzie na liście priorytetów Unii. Nic się nie robi. Tak jak z amunicją. Jaką amunicją – zapytacie? W listopadzie 2024 Tusk zapewnił o otwarciu projektu amunicyjnego i… nic. Było to po blamażu, kiedy jeszcze w czasach rządu PiS podjęto „kroki” w celu nie rozbudowy, ale budowy przemysłu amunicyjnego i nic z tego nie wyszło. Tym bardziej nie wyjdzie za Tuska. Powie ktoś, że dostaniemy to wszystko w ramach unijnej inicjatywy, a ta wręcz popchnie leniwych Polaków do działania. Nic z tego, ale by to wytłumaczyć trzeba się zwrócić do samej rezolucji, bo tam jest napisane jak ten cały europejski układ militarny będzie chodził.

Czemu onuce nie podpisały rezolucji?

No właśnie – czemu gamonie z prawicy głosowały przeciwko rezolucji. Przecież nie mieli szans, bo ona i tak przechodziła, wszak wszystko już było uzgodnione, tylko europarlamentarna żaba chciała podstawić nogę kiedy kuje się nowy interes. Przecież gdyby towarzystwo było rzeczywiście onucowe, to głosowałoby za nieuchronną rezolucją, bo w ten sposób ich onucyzm pozostałby w ukryciu, a tak wylazł na wierzch na po nic. Nie tak się umawialiśmy chyba na Łubiance z pułkownikiem prowadzącym, c’nie?

Ale odrzucając te pogwarki dla wzmożonej gawiedzi pora się pochylić nad rzeczoną rezolucją. To Biała Księga, w której wyłożono jak ma wyglądać cały deal. Wzmożeni tego nie czytali (przecież to 19 stron nie o PiS-ie), a tam wszystko jest wyłożone jak paneuropejskiej krowie na globalistycznym rowie. Zacznijmy od tego, co się onucowym nie spodobało. Dla nich, i mam nadzieję, że dla wszystkich rozsądnych, niedopuszczalne były następujące passusy Białej Księgi:

Punkt 66: „podkreśla potrzebę zwiększenia spójności w zarządzaniu, […] że w tym celu konieczne jest stworzenie realnego powiązania w zarządzaniu pomiędzy państwami członkowskimi, wiceprzewodniczącym Komisji / wysokim przedstawicielem Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa w sprawie unijnej polityki zagranicznej
i komisarzami; wzywa państwa członkowskie do rozwiązania problemu, jakim jest złożoność procesów decyzyjnych w zakresie zarządzania europejską obronnością; wzywa do utworzenia Rady Ministrów Obrony i odejścia od wymogu jednomyślności na rzecz głosowania większością kwalifikowaną przy podejmowaniu decyzji w Radzie Europejskiej, Radzie Ministrów i agencjach UE, takich
jak EDA [to takie pożal się Boże unijne NATO – JK], z wyjątkiem decyzji dotyczących operacji wojskowych objętych mandatem wykonawczym;[…]”.

Co my tu mamy? A więc po kolei – rozwiązanie złożonego problemu zarządzania europejską obronnością poprzez koordynowanie jej w łonie Komisji Europejskiej przy powołaniu Rady Ministrów Obrony na poziomie europejskim. Nie wspomina się tu – przypadkiem? – o tym jak wygląda hierarchia w tym układzie? Kto decyduje na przykład jak Polska chce sobie kupić czołg czy drona? Rada Europejskich ministrów obrony czy MON w Polsce? Co do zakupów – co zobaczymy zaraz – decyduje… Komisja, ale „tylko” w przypadku „zaktywizowanych” przez siebie, a de facto pożyczonych pod zastaw państw pieniędzy, o czym pisałem w poprzednim tekście. A teraz, przy takiej „inter-operacyjności” jak proponowana, to nawet za swoje nie będziemy mogli tego kupić. Trzeba się będzie zapytać nowego ministerstwa obrony Europy. A jak ono nas przegłosuje, że żaden czołg się nie należy? A przecież jest napisane, że trzeba odejść od „wymogu jednomyślności”, a więc nasze sprawy, poza – na razie – wysłaniem wojska w bój mogą być przedmiotem decyzji niepolskich.

Kolejny artykuł, tym razem 69: „uważa, że preferencja europejska musi być przewodnią zasadą i długofalowym celem polityk UE związanych z europejskim rynkiem obronnym, aby rozwinąć i chronić europejską doskonałość technologiczną; podkreśla jednak, że taka preferencja nie może być stosowana kosztem gotowości obronnej Unii z uwagi na zakres międzynarodowych łańcuchów dostaw i wartości w sektorze obrony;”.

Rozczytajmy to. Co oznacza „preferencja europejska”? Ano to, że będzie preferowana produkcja europejska. A więc nie chodzi o szybkie nabycie zdolności obronnej, tylko by zarobił ten, kto ma zarobić. Bo w ramach takiego postulatu nie można kupić z półki sprzętu, który jest spoza Europy. A struktura europejskiego przemysłu zbrojeniowego jest już ustabilizowana i wiadomo gdzie pójdzie tak znaczony pieniądz. Francja, a zwłaszcza Niemcy to wiodący w świecie producenci uzbrojenia. To czemu tak słabo militarnie stoją? Ano dlatego, że oni to robili na eksport, bo na tym można zarobić, zaś produkcja dla siebie to wydatek. A więc zdolności produkcyjne są i wiadomo gdzie pójdą pieniądze. I dokąd nie pójdą. Komisja, tak Komisja Europejska, nie żaden tam nowy sztab Europy, będzie decydować o odstępstwach od zasady „preferencji europejskich”. A więc jak coś będzie wyłącznie do kupienia powiedzmy od znienawidzonych Amerykanów, to się okaże, że Komisja się nie zgodzi. Albo i zgodzi, ale za coś.

Dlatego taki Hołownia, który opowiada jak zwykle bajki z mchu i łusek po karabinach, jak mówi, że co najmniej 50% wydatków na zbrojenia zostanie w Polsce, to raczej jest to żałosne. Tak samo jak obietnice kiedyś Mateusza, a ostatnio Donka jak to jadą do nas worki złota z KPO. Na wszystkim trzyma łapę pani Ursula i da komu trzeba i na co trzeba dać.

Art. 57: „apeluje o znaczne zwiększenie wspólnych zamówień państw członkowskich na niezbędny europejski sprzęt obronny i zdolności; wzywa państwa członkowskie do agregowania popytu przez wspólne zamawianie sprzętu obronnego z możliwością udzielenia Komisji mandatu do zamawiania w ich imieniu, co w idealnej sytuacji zapewniłoby długofalowy horyzont planowania […] i interoperacyjność europejskich sił zbrojnych oraz pozwoliło efektywnie wykorzystywać pieniądze podatników dzięki korzyściom skali;”.

No, tu jest już proste – będzie jak za kowida. Mechanizm jest powtarzalny – składają się wszyscy, Komisja wymachuje tą forsą przed oczyma producentów, mamy błogosławiony efekt obniżki kosztów przy procuremencie. I mamy… jak ze szczepionkami w kowidzie. Też kupowała Komisja, po 10 dawek na głowę dwudawkowej szczepionki. Ceny były negocjowane przez Ursulę via smsy, które zaginęły. Unia lubi sprawdzone mechanizmy.

Prawda czasu i prawda ekranu.

O co chodzi? Bo w tej kurzawie nic już nie widać, tylko jakieś cepy latają, zaś główni macherzy, takie moje wrażenie, siedzą na płocie i robią cały ten kurz, by nie było widać o co kaman. No więc o co chodzi? To proste.

Wszystkie działania, powtarzam – wszystkie działania – projektu Unia Europejska dążą do realizacji jednego celu: federalizacji Europy w kraj związkowy pod światłym przywództwem „humanitarnego mocarstwa”, jakim ogłosiły siebie Niemcy.

Wszystkie działania, ale też wydarzenia są przekierowywane na ten cel. Tak samo było z kowidem (nie miejsce czy globaliści tu skorzystali, czy sami wywołali okazję). Powiedzmy, że się przydarzył: na początku Unia wydawała się bezradna i zostały tylko państwa, potem całkowicie przejęła proces nie tyle walki z kowidem, co jego komercjalizacji, zostawiając syf walczącym państwom. Sama zadbała o dwie rzeczy – kasę i władzę.

Kasa popłynęła najpierw na szczepionki, potem na te wszystkie niby KPO, co to miały nam pomóc lizać rany po strasznej pandemii. Poszły w dwie strony: na ideolo i do kolegów królika (najpierw do Big Farmy, potem do cudaków od Zielonego Ładu). Ideolo miało realizować utopijne cele globalistów, zaś kasa była wysysana z ubożejącego obywatela i pompowana w korporacje, te narzędzia dystrybucji światowego globalizmu. Wszystko szło dobrze, aż się przydarzył Putin ze swoją wojną na Ukrainie.

Tu, wtedy jeszcze światowy, globalizm musiał się trochę ogarnąć, gdyż pojawiły się w nim kontynentalne sprzeczności. Bidenowskie USA chciały osłabić Rosję w objęciach Chin, a więc mocno promowały i wręcz prowokowały te wojnę, bo ta realizowała ich cel. Niemcy na początku nie chciały tej wojny, bo ta im robiła pod górkę w dealu z Rosją: skończyła się tania energia do ichniego przemysłu, energetyczny szantaż nad Europą się poluzował i trzeba było zakręcić rurociągi pełne ukraińskiej krwi. Na pokaz. Pod spodem interes zaczął wracać w stare tory. Ale przydarzył się po drodze Trump.

Trump rozbił jedność globalizmu i ten wylądował już tylko na europejskim podwóreczku. Wycofując swoje wojskowe wsparcie kompletnie popsuł istniejący deal: Europa najpierw, jak z kowidem, ogarniała się powoli, ale – jak z kowidem – wylądowała na pomyśle o przechwyceniu kasy i powiększeniu władzy. Teraz już – pod pretekstem szybkich działań militarnych – nie trzeba się troszczyć o jednomyślność. Komisja Europejska, która systematycznie, pod ochroną swego europejskiego sądu, zaczęła zawłaszczać sobie kompetencje nieprzewidziane w traktatach, szła w kierunku jednego kierownictwa. Za kowida utyskiwało się na brak, tym razem światowego, zjednoczonego ministerstwa zdrowia (te załatwiano w formacie ONZ), teraz pojawiają się postulaty o jednym ministerstwie obrony. Konstruuje się rząd, już po odejściu trumpowych Stanów, nie światowy, a europejski.

Wszystko po to, by sfederalizować Europę, tym razem pod pretekstem militarnym. A wszystko oparte na społecznym przyzwoleniu zasadzonym na stymulowanym strachu. Tylko to umożliwia taki nagły skok na kasę. Przetrenowano to w czasach pandemicznych, kiedy pompowano dane, mnożono warianty śmiertelnej grypy, panikowano w mediach jedną narracją. Kowida już dawno nie było, ale był po to promowany, by uzasadnić marsz elit po kolejne obszary władzy i uzyskać zgodę, a przynajmniej bierność panikowanego ludu.

Teraz zmienił się tylko jeździec Apokalipsy: z zarazy na wojnę. Wszystko zostało takie samo. Że techniki manipulowania, to oczywiste, ale znika nam z oczu cel. Wywoływanie paniki ostatecznej, czyli strachu przed wojną, ma nam przykryć właściwy proces – marsz po władzę globalistów. Teraz już to oni będą decydować co sobie za karabin kupi jeden z drugim, kto jest naszym wrogiem i kto pójdzie do okopów, a kto będzie dowodził mięsem armatnim. A więc potrzebne jest co? Promowanie wzrastającego zagrożenia. Ale aby ten cel zrealizować wojna na Ukrainie nie może się skończyć. Właśnie po to, by uzasadniać zamordyzm istnieniem zagrożenia.

Tę zmianę widać w ciągu całego konfliktu wokół wojny na Ukrainie. Na jej początku – uwaga, kiedy można było ją jakoś skończyć na pokoju jeszcze w maju-czerwcu 2020 roku – europejski komentariat wraz z politykami nawoływali do umiaru, zaś deklaracje były wręcz pacyfistyczne, zaś pomoc militarna na poziomie przysłowiowych już niemieckich hełmów z demobilu. Wiadomo było, napaleni Jankesi (wraz z przybocznymi Polakami) załatwiali całą sprawę. Wojna miała pełne szanse na trwanie. Teraz kiedy wojna, za przyczyną Trumpa, ma się ku końcowi, to co się robi? Podczas kiedy Trump negocjuje pokój na boku przyjmuje się takie rezolucje Białych Ksiąg, jak ta omawiana, gdzie głównie załatwia się trzy rzeczy. Dwie już omówiliśmy – kasa i władza dla globalistów. Trzecia, i o tym jest połowa tej rezolucji, nie o jakichś pomijalnych i papierowych tarczach Tuska, jest poświęcona pomocy militarnej dla Ukrainy.         

Powtórzmy to sobie jeszcze raz. Trump gada z Putinem, żeby zamknąć to jakimś pokojem, a w tej samej chwili Europa podejmuje działania, które dążą do przedłużenia tego konfliktu. A więc to utrudnia proces pokojowy. A jednocześnie Unia ma pełne usta frazesów, że robi to jakoby dla pokoju. Dodajmy – sprawiedliwego. Znowu jakiś nadworny językoznawca wymyślił kolejny schlagwort – sprawiedliwy pokój. A co to za diabeł: nikt nie wie. Wiadomo na pewno, że nie jest to pokój Trumpa, czyli szybki. Nasz, europejski, jest tak sprawiedliwy, że będzie z nim jak z samą sprawiedliwością – nigdy nie nastanie. I o to chodzi. Po to jest ta wojna wciąż się tląca na ukraińskich trupach, ten straszny Putin ze swym nowym strasznym kolegą Trumpem, te wszystkie optymistyczne doniesienia z frontu, zawołania o własnej szlachetności, tropienie onuc i ciągłe wzmożenie ludu panikowanego. To po to, by pomysł zawładnięcia Europą przez globalistyczny projekt miał swoje uzasadnienie, fundowane na przetrenowanym w kowidzie fundamencie strachu.

Europa wojenna

Europa się rozbroiła na własne życzenie. Teraz może zrobić trzy rzeczy: nic, nadgonić zaległości w ramach Unii, modląc się o to, by tego okresu bezbronności nikt nie wykorzystał. Trzecia droga to nowe porozumienie pomiędzy europejskimi krajami w oparciu o budowę siły każdego z członków tego nowego porozumienia. Wyjście drugie – budowa siły militarnej w oparciu o Unię wydaje się wyjściem najgorszym. Wejdziemy bowiem od razu w unijne tory, którymi dojedziemy tam, gdzie Unia zawsze dojeżdżała: będzie długo, dla swoich, w połączeniu z dalszą poza-traktatową ekspansją władzy Komisji Europejskiej jako biura politycznego europejskiego globalizmu. A więc na końcu będą „unijne” rezultaty, których mamy pełno dookoła.

Będziemy mieli za to wszystko wojenne. Tak bardzo, że czasy kowidowe będziemy wspominali jeszcze z rozrzewnieniem, jako czasy wręcz „starej normalności”. A z wojną nie ma żartów. Skoro Weber z niemieckich socjaldemokratów mówi o wprowadzeniu wojennej gospodarki, to ja już widzę jak to będzie. Cały naród buduje armię, ja wiem, że trzeba nadganiać szybko zaległości, ale ta panika jest po to, by pod pretekstem podżeganej wojny złapać nas za ryj i to w sposób instytucjonalny, w dodatku, przynajmniej na poziomie narracyjnym – akceptowalny społecznie, bo uzasadnionym najwyższą potrzebą: przetrwaniem.

A wojna to poważna sprawa, jest wymarzoną okazją dla globalistów. Potrzeba byśmy żyli w jej coraz mniej hybrydowym stanie. A wtedy wszystkie prawa obywatelskie można za zgodą obywateli zawiesić, gospodarkę ustawić na wojenną, czyli odrealnić od rynku, dawać ręcznie zlecenia wybrańcom, zamordować już ostatecznie klasę średnią, przejąć kasę z oszczędności obywateli (inicjatywa Ursuli z dnia 10 marca o unii oszczędnościowo-inwestycyjnej), pogonić w kamasze i na front każdego. Wolność słowa dobić kompletnie, wprowadzając już wprost cenzurę na poziomie wojennym, wszak wróg czuwa, zaś lud mięsny trzeba wciąż motywować do wzmożenia kolejnymi doniesieniami, naprzemiennie: raz o zagrożeniu ze strony okropnego wroga, raz o wielkich sukcesach. Taki ustrój to marzenie europejskich globalistów.

I na drodze takiego projektu stanął Trump, choć przy takiej postawie niewiele może zrobić. Unia, przy takich rezolucjach, w realizacji swego nadrzędnego celu, będzie dostawami na Ukrainę torpedować wszelkie szanse na pokój. No, chyba, że Trump pociśnie i Zełenskiego, i Europę i skończy tę ciuciubabkę. Ale my wtedy w Europie zostaniemy z armią dowodzoną z Berlina, wypompowani z kasy, która przepłynęła od nas do zbrojeniówki Francji czy Niemiec. Z 200.000 armią, która wyraźnie co do swych rozmiarów i przeznaczenia nie będzie się mogła oprzeć Putinowi. Do czego więc jest ona robiona? Coś mi się zdaje, że do użytku, że tak powiem, „wewnętrznego”.

Dlatego dozbrojenie Europy nie może się dokonać w formacie unijnym. I dlatego właśnie się w nim dokona. Nie powinno się to tak odbyć, bo nieuchronnie skończymy bez pieniędzy, bez skutecznego uzbrojenia, ze szczątkową armią, za to ze scentralizowaną Europą dowodzoną przez miks globalizmu i całkiem staroświeckiego dążenia Niemiec do hegemonii. To już czwarta taka próba, na razie – bezkrwawa. A może to właśnie ta bezkrwawość jest tu synonimem nowoczesności? Nie, to tylko zaadoptowanie starej krytyki Marksa dokonanej przez Gramsciego: że jak się odpowiednio poduraczy, to do przejścia do niewoli ustroju jakiego świat nie widział wcale nie trzeba będzie przelewać krwi. Wszystko odbędzie się bezboleśnie, na tyle, iż pacjent nie poczuje, że już został zoperowany. Będzie szczęśliwy, nie dlatego, że nic nie ma, tylko dlatego, że w ogóle przeżyje.

Jedno mnie cieszy. W ujęciu globalnym, pomijając geopolityczne wstrząsy, cieszy mnie prezydentura Trumpa. Bez niej globalizm w dyszlu USA z Europą dalej by się rozwijał, teraz jest już tylko dziwacznym lokalnym skansenem. Wyjdzie na to, że ocaleje tylko u nas, na nieważnym kontynencie świata. To pewna satysfakcja, ale dość gorzka, bo to my tu zostaniemy. W tym eksperymencie. Będzie jak w starej żydowskiej anegdocie, kiedy rabin mówi do narzekającego na świat Żyda: „Świat nie umarł, ani nie żyje. Świat się po prostu męczy”.

I tak się skończy ten „koniec historii”, tu u nas w Europie. Całość tego bałaganu i tak padnie, ale co się namęczymy… Bo z globalizmem jest jak z komunizmem: musi zwyciężyć na całym świecie. Inaczej, jak będą istniały inne kraje bez niego, to będzie widać różnice. A widoczne różnice między zamordyzmem a wolnością są dla zamordystów śmiertelne. Widać, że na razie, poza Europę to szaleństwo się nie za bardzo rozprzestrzeni. A więc – niestety – będziemy się tak męczyć, bo to cały świat pójdzie w jakąś normalność, my zaś – znowu – będziemy żyli w jakiejś fantasmagorii, marnując życie i czas. W miniaturowej atrapie pomysłu na cały glob, realizowanym w historycznie upadającym miejscu świata.

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Niemieckie media nazwały protestujących w Zgorzelcu przeciwko nachodźcom – Polaków – “neonazistami”. Udział “polskiej” policji w prowokacji

Policja [polska !! md] nie reagowała na nasze prośby, aby usunąć te zamaskowane osoby z naszej demonstracji.

Skandal. Niemieckie media nazwały protestujących w Zgorzelcu Polaków – “neonazistami”

22.03.2025 tysol/niemieckie-media-nazwaly-protestujacych-polakow-neonazistami

Dziś w Zgorzelcu odbył się protest przeciwko nielegalnej imigracji, paktowi migracyjnemu i podrzucaniu do Polski imigrantów z Niemiec.

Niemieckie media już prowadzą ostrzał propagandowy nazywając protestujących Polaków “neonazistami”.

– Setki demonstrantów, w tym liczni polscy neonaziści, trzymają transparenty. Niektóre z hasłami, które można zobaczyć również na demonstracjach AfD w Saksonii. „Uchodźcy niemile widziani” – to jest to, co możesz przeczytać. Inni nawołują po polsku do „Stopu Relokacji”.

(…)

Protest jest skierowany przeciwko niemieckiej polityce deportacyjnej. Uchodźcy, którzy nielegalnie przedostali się do Niemiec przez Polskę, zostaną odesłani do Polski w celu dokończenia tam procedury azylowej.

(…)

To nie odpowiada neonazistom w sąsiednim kraju. Organizatorem demonstracji był polski prawicowy ekstremista Robert Bąkiewicz.

– pisze niemiecki tabloid należący do tego samego niemieckiego koncernu co Onet w Polsce – Ringier Axel Springer.

Axel Springer

Warto przy tej okazji dodać, że Axel Springer, założyciel koncernu, od którego imienia i nazwiska wzięła się nazwa koncernu, był nazistą i był współodpowiedzialny za antyżydowską propagandę w niemieckich mediach w czasach III Rzeszy. 

W 1933 poślubił Martę Elsę Meyer, z którą miał córkę Barbarę. Zgodnie z Norymberskimi Ustawami Rasowymi żona została zaliczona do pół-żydówek i w 1938 doszło do rozwodu. Rok później poślubił Ernę Fridę Bertę Holm.

Axel Springer był członkiem Narodowosocjalistycznego Korpusu Motorowego – pod-organizacji NSDAP

Prowokacja na demonstracji

Podczas manifestacji w Zgorzelcu doszło do prowokacji.

Na jej czele pojawili się zamaskowani osobnicy z rasistowskimi hasłami. Nie mieli nic wspólnego z organizatorami. Wszystko wyglądało na ustawkę – idealną dla niemieckiej propagandy i do oczerniania polskich patriotów.

Wielu świadków mówiło, że widziało później, jak ci sami ludzie rozmawiają po koleżeńsku z policjantami… Czy była to prowokacja służb?

Najbardziej zadziwiające, że policja nie reagowała na nasze prośby, aby usunąć te zamaskowane osoby z naszej demonstracji. To sytuacja bez precedensu. Przeprowadziłem w życiu kilkaset manifestacji, ale nigdy nie spotkałem się z takim zachowaniem policji, która przecież ma wynikający z przepisów prawa obowiązek dbania o bezpieczeństwo uczestników i współpracy w tej kwestii z organizatorami, a tutaj była bierna.

Proszę, nie wierzcie w fałszywe relacje o naszym proteście. Nie dajcie się zmanipulować. Prawda wygląda inaczej. – relacjonuje Robert Bąkiewicz.

Prowokacje na Marszu Niepodległości

Podobne przypadki znają uczestnicy Marszu Niepodległości. W czasach poprzednich rządów Donalda Tuska mieli do czynienia z licznymi policyjnymi prowokacjami. Samo uzbrojenie jednostek policji zabezpieczających demonstrację jest uznawane za prowokację i podnoszenie temperatury emocji. W sieci relacjonowano również przypadki wybiegania prowokatorów przebranych za kibiców zza kordonów policyjnych. A na tzw. “taśmach z Sowy” opisywano przypadek budki strażniczej pod ambasadą Rosji, która miała być podpalona na zlecenie ówczesnego ministra ppłk Bartłomieja Sienkiewicza.

Protest w Zgorzelcu

Dziś miał miejsce protest w Zgorzelcu przeciwko zalewaniu Polski migrantami przez Niemcy. Protest rozpoczął się o godzinie 12-tej. Miał miejsce przy moście granicznym im. Jana Pawła II. Protest organizowały Roty Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza.

Według dokumentacji fotograficznej zamieszczanej przez uczestników i zwolenników protest zabezpieczali funkcjonariusze policji z bronią.

  • Autor: Cezary Krysztopa
  • Źródło: Bild/ Wikipedia
  • Data: 22.03.2025 21:05

Kolaboracja dzisiejszej komuny z Niemcami. Polska jako tarcza.

Kolaboracja dzisiejszej komuny z Niemcami. Polska jako tarcza.

Autor: CzarnaLimuzyna, 22 marca 2025

W czasach pierwszej komuny, sprawujące terror w Polsce, podległe Moskwie, dwie zbrodnicze frakcje: „Żydy i Chamy” pomawiały Polaków, nawet zasłużonych bohaterów II Wojny Światowej, o współpracę z Niemcami Hitlera i z USA. Zgodnie z ówczesną mądrością etapu kolaboracja z Rosją Stalina była cnotą, a eurokołchoz (ZSRR + “demoludy”) nową Ojczyzną.

W czasach współczesnych, zasługujących na miano czasów komuny drugiej, środowiska lewicowe (neomarskiści et consortes) robią to samo. Kolaborując z Berlinem i Brukselą równocześnie pomawiają Polaków, tym razem, o współpracę z Rosją. Jak widać zmiana dotyczy zmiany etykietek – dawny przyjaciel komuny stał się jej wrogiem, a poprzedni wróg, przyjacielem.

W rzeczywistości ani Rosja, ani Niemcy nigdy nie były i nadal nie są naszymi przyjaciółmi.

Zmienił się tylko wektor. Dawny okupant (ZSRR) stracił geopolityczną dominację na rzecz nowego: Unii Antyeuropejskiej zwanej drugim euro-kołchozem.

Analogia nie jest pełna, ale w wielu zasadniczych punktach podobieństwa pomiędzy dzisiejszym eurokołchozem a eurokołchozem pod egidą Moskwy są uderzające. Na pewno nie ma różnicy w zachowaniach funkcjonariuszy partyjnych pierwszej i drugiej komuny, którzy traktują każdy kolejny totalitarny twór – jak swoją nową Ojczyznę. Pierwszy eurokołchoz wprowadził terror z dnia na dzień, eurokołchoz unijny wprowadzał go stopniowo zaczynając od tolerancji represywnej, a kończąc na myślozbrodni i mowie nienawiści.

“Tarcza Wschód”

Trzy komentarze Witolda Gadowskiego

Ruch Obrony Polaków protestuje przeciwko zdradzie Polski jaką jest próba oddania kontroli nad polską armią potomkom hitlerowców. Szykujemy nasze Gniazda do działania.

“Tarcza Wschód” to plan obrabowania Polski ze zdolności obronnych na rzecz Niemiec, które po cichu właśnie dogadują się z Putinem. Kto jest zdrajcą?

Niemcy potajemnie dogadują się z Rosją aby odnowić sojusz a “Tarcza Wschód” jest szkodliwym, dla naszej niepodległości, centralizowaniem Europy pod wodzą IV Rzeszy i jej trockistów. Zasłona dymna.

Tak samo jak kiedyś Związek Sowiecki uczynił z nas tarczę na zachodzie swojego imperium, tak i teraz zarządzana przez “Bestię” Unia będzie próbować nas wykorzystać do samego końca, w zależności od wariantu, jako dojną krowę, śmietnik i tarczę.

O autorze: CzarnaLimuzyna Wpisy poważne i satyryczne

1 komentarz

  1. jan 22 marca 2025
  2. A jednak języczkiem politycznej uwagi teraz powinien być Izrael który prze do wojny.Nie UE,nie Ukraina,nie Rosja.To całkowicie zmieni układ sil politycznych w Europie, na Bliskim Wschodzie,także w Rosji

Płacimy Ukrainie za Starlinki [grubo ponad 330 mln. zł] , a oni je sprzedają?

Płacimy Ukrainie za Starlinki [grubo ponad 330 mln. zł] , a oni je sprzedają? Ministerstwo reaguje na doniesienia

20.03.2025 nczas/placimy-ukrainie-za-starlinki-a-oni-je-sprzedaja

W latach 2022-2024 Polska wydała prawie 323 mln zł na ponad 24,5 tys. terminali Starlink i ich abonament, które zostały przekazane Ukrainie. W tym roku szacowany koszt abonamentu ma wynieść ponad 77 mln zł.

Ministerstwo cyfryzacji w odpowiedzi na pytania PAP przekazało, że w latach 2022-2024 Instytut Łączności – Państwowy Instytut Badawczy (IŁ-PIB), na zlecenie Ministra Cyfryzacji, zakupił w celu „użyczenia” Ukrainie 24 560 terminali systemu satelitarnej łączności Starlink. Z tego w latach 2022-2023, czyli za rządów Zjednoczonej Prawicy, zakupiono 19 560 Starlinków, a pod koniec 2024 roku 5 tys. – dodano.

Podkreślono, że dzięki udostępnianiu terminali stworzone są „odpowiednie warunki dla zapewnienia łączności na terytorium Ukrainy”. Zwrócono uwagę, że pozwala to na świadczenie usług komunikacji elektronicznej obywatelom tego kraju przebywającym zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce, w związku z działaniami wojennymi.

Ile Polska wydała na Starlinki dla Ukrainy?

Z danych udostępnionych przez MC wynika, że w latach 2022-2024 na Starlinki dla Ukrainy wydano prawie 323 mln zł, zarówno na terminale, jak i ich abonament, który trzeba opłacać co miesiąc.

Terminale zakupione do 2023 roku kosztowały 28,7 mln zł, a te kupione w 2024 r. (5 tys.) – ok. 9 mln.

Abonament obejmuje ponad 24 tys. terminali Starlink oraz 5 150 terminali udostępnionych przez inne podmioty. W ramach umów zawartych przez Ministra Cyfryzacji miesięczny koszt jednego abonamentu wynosi w przypadku standardowej usługi 528,90 zł brutto, a abonamentu specjalnego – 1 383,75 zł brutto.

Według przedstawionej prognozy, pomiędzy styczniem a wrześniem 2025 roku resort wyda na abonament Starlinków użytkowanych w Ukrainie ponad blisko 77,8 mln zł, a na terminale w Polsce 295 060 zł. Z udostępnionych danych wynika ponadto, że na polskie potrzeby zakupiono ok. 1000 Starlinków.

Ukraińcy sprzedają Starlinki w internecie

W ostatnim czasie coraz częściej na platformach sprzedażowych widać ogłoszenia o sprzedaży Starlinków przez Ukraińców. Ministerstwo cyfryzacji zapewnia, że to nie jest sprzęt kupiony przez polskich podatników.

Resort tłumaczy, że Instytut Łączności – PIB dysponuje szczegółowym spisem numerów seryjnych udostępnionych Starlinków oraz na bieżąco monitoruje także sposób ich użycia i konsultuje się w tym zakresie z ukraińskim partnerem tj. Ministerstwem Transformacji Cyfrowej (MTD) Ukrainy.

„IŁ-PIB wielokrotnie weryfikował ogłoszenia w serwisach internetowych i nigdy nie stwierdzono, by przedmiotem sprzedaży były udostępnione przez Polskę Starlinki” – podkreśliło Ministerstwo Cyfryzacji.

Do kiedy będziemy finansować Ukrainie Starlinki?

Ministerstwo przypomniało, że na mocy ustawy wsparcie w zakresie zapewnienia łączności za pośrednictwem terminali Starlink jest udzielane do 30 września 2025 r. Termin był już zmieniany ustawowo w związku z przedłużającym się konfliktem na terenie Ukrainy i wynikał ze stosownych decyzji wykonawczych Rady UE.

„Ministerstwo Cyfryzacji do tej pory nie otrzymało informacji o ewentualnym wstrzymaniu świadczenia usług w ramach zakupionych przez Polskę terminali systemu satelitarnej łączności Starlink. Nie mamy też informacji o ew. rozmowach dotyczących zastąpienia systemu Starlink innym rozwiązaniem” – podkreślono.

Operatorem konstelacji Starlink jest firma Starlink Services LLC, która w całości jest własnością SpaceX, spółki miliardera Elona Muska. Według danych, jakie SpaceX udostępnił pod koniec lutego na swojej stronie internetowej, na orbitę wyniesiono w sumie 7946 satelitów. Z tego 6751 jest aktywnych.

“Sprawiedliwość okresu przejściowego”. Paragraf 22

“Sprawiedliwość okresu przejściowego”. Paragraf 22

Autor: CzarnaLimuzyna, 17 marca 2025

To nie jest czas, aby ściśle trzymać się litery prawa – Ewa Wrzosek, prokurator III RP

W politycznym teatrze aż roi się od marionetek i widmowych postaci. Postacie realne mieszają się z fikcyjnymi.  Dodatkowe zamieszanie powstaje w momencie zmiany obsady reżyserskiej i aktorskiej. Wówczas do scenariusza dopisywane są “apokryfy” z wsteczną mocą lub odwrotnie: wykreślane są całe akapity, eliminowane są postacie. W taki sposób aktualizuje się, a czasem nawet tworzy nową wersję historii, początkowo opornie, ale przy pomocy mediów prawie wszystko jest możliwe.

Bywają też elementy humorystyczne. Oto po 8 latach „pełnej władzy” Jarosław Kaczyński przypomina sobie nagle o działającym bezkarnie przez wszystkie lata III RP “niemieckim agencie Tusku”, akurat w momencie utraty tejże władzy.

Wcześniej nie było to możliwe, bo razem z inkryminowanym byli zajęci:

  •  ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego
  •  transformacją klimatyczną
  •  walką z pandemią uwieńczoną 250 tys. ofiar lockdownu
  •  zrównoważonym rozbojem czyli agendą 2030
  •  wpuszczaniem Ukraińców do Polski.

W takich właśnie okolicznościach III RP przeszła do kolejnego etapu walki o demokrację i praworządność ze zmianą podwykonawcy mającym duże  doświadczenie, dodać należy, doświadczenie sponsorowane w stosowaniu narzędzi demokracji walczącej takich jak: areszt tymczasowy, tymczasowa nagonka z możliwością przedłużenia, śmierć cywilna, poranne przeszukania mieszkania przez ABW w poszukiwaniu kości dinozaurów, szczątków UFO lub czegoś równie realnego – śladów antysemityzmu.

Jak działa nowa wersja słynnego Paragrafu 22 w demokracji walczącej?

Porównując nowy rodzaj demokracji do nowego „Pod-Naddźwiękowego Niewidzialnego i Bezgłośnego Defensywno-Ofensywnego Bombowca  Szturmowego Drugiego Uderzenia ”, który pojawił się w kontynuacji powieści „Paragraf 22” możemy wysnuć następującą  analogię:

W nowym rozdziale scenariusza III RP „demokracja walcząca”, specjaliści od przelewania z pustego w próżne, sprzedali obywatelom (za kolejną,  gigantyczną kwotę zadłużenia rozłożonego na pokolenia) nową wersję demokracji.

“W powieści „Ostatni rozdział”, która jest kontynuacją „Paragrafu 22”, krętacz Milo Minderbinder, sprzedał rządowi USA (za setki miliardów dolarów) „Pod-Naddźwiękowy Niewidzialny i Bezgłośny Defensywno-Ofensywny Bombowiec Szturmowy Drugiego Uderzenia ”. Samolotu nie można było zobaczyć, bo był supertajny i silą rzeczy niewidzialny. Największą jednak tajemnicą tego wynalazku był fakt, że nie istniał w rzeczywistości.

Podobnie jest z aktualną praworządnością, która trochę w niezgodzie ze starą komunistyczną maksymą „ilość przechodzi w jakość” osiągnęła stan widzialności dostępny tylko dla wydzielonych sektorów dla publiczności w medialnym Koloseum – dla nienawidzących razem, głupszych razem i silnych razem.

Ofiary braku demokracji versus ofiary “demokracji walczącej”

Aktualnie trwa licytacja których ofiar jest więcej. W kontekście niedawno zmarłej Barbary Skrzypek Robert Winnicki napisał:

Każdy kto zetknął się w internecie z działalnością prokurator Ewy Wrzosek wie, że mówimy o owładniętej obsesją wariatce. Działalność tej wariatki doprowadziła właśnie do śmierci kobiety, którą przez pięć godzin przesłuchiwała, próbując dopiąć politycznych celów. Widując przez lata jej wpisy w sieci jestem w stanie wyobrazić sobie to przesłuchanie. Natomiast Ewa Wrzosek jest aż i tylko narzędziem. Tępym, brutalnym i opętanym nienawiścią ale jednak narzędziem. Politycznie ta krew jest na rękach jej szefów, Bodnara i Tuska.

A co mówiła trzy miesiące temu prokurator Wrzosek?

To jest sytuacja, w której nie mamy jeszcze ani ustabilizowanej sytuacji prawnej, politycznej, ustabilizowanej demokracji. (…) niestety to nie jest ten czas, aby ściśle w sposób taki pozytywistyczny trzymać się litery prawa /link/.

„Nie mamy jeszcze ani ustabilizowanej sytuacji …” A co ze stabilizacją moralną i intelektualną u funkcjonariuszy sytemu?

Szczytowanie konia padłego

Szczytowanie konia padłego

dziennikzarazy/szczytowanie-konia-padlego

koń

Jerzy Karwelis 15 marca, wpis nr 1344

Wiosna jest kobietą. Przyszła bowiem 8 marca. Można wreszcie otworzyć szeroko drzwi balkonowe i nawdychać się po kokardę. Idzie wiosna, a ta zawsze niesie jakąś nadzieję. Po prostu człek jest tak wyposzczony tą szarówką polskiej zimy, że jak tylko pojawi się jakiś kolorek, a ptaszek zaśpiewa, to zaraz wchodzi do głowy ten niepoprawny optymizm. To jasne, inaczej – wychodzi na to, że gdyby się człowiek nie łudził – ciężko byłoby przeżyć w dzisiejszych czasach. Czasy zaś pełne niepokoju o przyszłość, a tu – wiosna. A więc powdychajmy nie tylko świeże powietrze ale też trochę realizmu. A ten ostatnio mocno kłóci się z optymizmem.

Płonne nadzieje konia padłego

Zaczaiłem się na ten szczyt w Brukseli licząc, wciąż naiwny jak widać, na jakieś decyzje – albo wiernopoddańcze wobec Trumpa, albo jakiś program na serio w ramach europejskiego rozsądku, który obecnie zdaje się brzmieć jak oksymoron. Nic z tego – jak widać Europa, szczególnie w unijnym sosie, najlepiej czuje się na naradach, z których wynikają kolejne serie konferencji i powoływanych komisji. Ale, ludzie – czegoście się spodziewali po przywódcach o mentalności i pochodzeniu urzędniczym!? No, będą jak zwykle deliberować o padłym koniu.

Nie znacie tej konstrukcji? To opowiem. W Ameryce istnieje takie pojęcie jak „teoria padniętego konia”. To prześmiewcza metafora ilustrująca, jak niektórzy ludzie, instytucje lub całe narody radzą sobie z oczywistymi, nierozwiązywalnymi problemami. Zamiast zaakceptować rzeczywistość, trzymają się uzasadniania swoich działań, częściej – zaniechań. No, bo czy to czegoś Państwu nie przypomina, takie reakcje, jak koń zdechnie?

  • Kupno nowego siodła dla konia.
  • ​​Poprawa diety konia, mimo że jest martwy.
  • Zmiana jeźdźca zamiast rozwiązania prawdziwego problemu.
  • Zwolnienie opiekuna konia i zatrudnienie kogoś nowego, mając nadzieję na inny rezultat.
  • Organizowanie spotkań w celu omówienia sposobów zwiększenia szybkości martwego konia.
  • ​​Tworzenie komitetów lub zespołów zadaniowych w celu analizy z każdej strony problemu martwego konia. Grupy te pracują miesiącami, sporządzają raporty i ostatecznie dochodzą do oczywistego wniosku: koń jest martwy.
  • Uzasadnienie wysiłków poprzez porównanie konia do innych podobnie martwych koni, dochodząc do wniosku, że problemem był brak treningu.
  • Proponowanie programów treningowych dla konia, co oznacza zwiększenie budżetu.
  • Redefiniowanie pojęcia „martwego”, aby przekonać samych siebie, że koń nadal ma potencjał.

Nudne, bo przewidywalne

Tyle „teoria”. A kto zdechł, zapytacie? Ano – co najmniej stary porządek, ale może i Europa, czego zdaje się jesteśmy świadkami, jeśli reakcja pt. „teoria padniętego konia” będzie kontynuowana w wydaniu, pożal się Boże, europejskich elit. No, bo weźmy ten brukselski szczyt: przed nim były ze dwie narady najwyższych kręgów. Też nic nie ustaliły, poza tym, że trzeba się znowu spotkać.

To typowe dla lewackich postaw, tym razem na najwyższym poziomie. W zderzeniu lewego ideolo z rzeczywistością powstają podłe fakty dokonane, a jak dochodzi do przesilenia, to namawia lewica do dialogu. Co prawda wyklucza z niego najczęściej nieprawomyślnych, bo po co mieć zamieszanie w czasie deliberowania? Taki dialog przypomina kampanijne spotkania z Tuskiem – chodzi milusi facecik i opowiada bon mociki, zero faktów, a jak się takie pojawią, to (tak jak z setką konkretów) wychodzi, że to dla picu, co twardy elektorat zrozumie, bo to przecież było tylko po to by pomamić wahających się debili, których po naiwnym zawierzeniu można kopnąć w obywatelskie de. I tak się „dialoguje” – dla pozoracji wypuści się od czasu do czasu jakiegoś naiwniaka, co to nieskładnie i śliniąc się krzyknie coś w rodzaju „Żydzi na Madagaskar!” i mamy uzasadnienie, że po drugiej stronie to sami debile, a więc – wtedy już za zgodą publiczności – trzeba zamykać drzwi do takich wygłupów i kontrolować za pomocą choćby i cenzury jakość takiego dialogu. A więc spotykają się na potęgę.

Temat podsumowania tego brukselskiego szczytu zgłosiłem do redakcji mego tygodnika, dostałem jak zwykle pozwolenie na potraktowanie go, a potem się zobaczy. Ale nie będę tego pisał. Po pierwsze – dobrze ten szczyt opisał mój redaktor naczelny, Paweł Lisicki, na tym etapie – nic dodać, nic ująć. Czemu „na tym etapie”, ano dlatego, że wynikiem tego szczytu są dość ogólnikowe „konkluzje”, zaś po ich podjęciu przez państwa członkowskie dopiero Komisja Europejska skonkretyzuje co wszyscy mieli na myśli. Tak to działa w Unii – zbiera się Rada Europejska, wydaje z siebie konkluzje, te się później doszlifowuje w Komisji i nagle okazuje się, na co się zdecydowano. A więc podpisanie konkluzji to droga w nieznane. A więc na tym etapie lepiej byłoby poczekać do 12 marca, aż komisarze przetłumaczą z ludzkiego na ichnie, ale wydaje się, że nie ma po co. Bo ja wiem jak będzie. Będzie jak z padniętym koniem.

Mamy do wyboru dwa pewne warianty i jeden realny. Pierwszy został nam objawiony w ramach konkluzji na poziomie, który wysoce uprawdopodabnia przyszłe zjawiska. A więc po pierwsze – sprawa zbrojenia się Europy została przejęta przez Unię. A przez kogo miałaby być przejęta, spyta ktoś, wydawałoby się, rozsądny? A dlaczegoż miałaby by być przejęta? Co ma piernik do wiatraka? A co ma ta Unia? Pieniędzy żadnych, chyba, że pożyczone, ale do tego wrócimy, bo Unia obiecała, że „zmobilizuje” (uwaga, dobre, nie?) 800 mld euro. Otóż Unia ma jedno – regulacje. I tym narzędziem ma… rzucić na kolana Putina. Terefere! Mieliśmy bowiem w wykonaniu szefowej Unii, pani Ursuli cały wachlarz propozycji jak tu się dozbroić na złego Putina, z którym zakolegował się pomarańczowo-włosy zdrajca zza Oceanu. Program nazywa się ReArm Europe i zaraz do niego zajrzymy.

Ursula na wojnie

Po pierwsze, co warto zauważyć, program dotyczy kasy. Dowody leżą w zachowaniu się przyszłego kanclerza Niemiec, który odpowiedział, że zbrojenie Niemiec odbędzie się bez zabierania socjalu, a więc za pożyczone, pytanie tylko – od kogo i kto to będzie spłacał? To charakterystyczne dla Europy. Jak się sypnie groszem w oczy, szczególnie Putinowi, to ten się położy na ziemi i załamie.

W tym podejściu brakuje jednego – ok, mamy kasę, ale kto pójdzie na wojnę. A pójść trzeba będzie w razie W, gdyż – ku zdziwieniu wszelkich przepowiadaczy wojny nowego typu – ta ukraińska skończyła się w regularnych okopach, jak za I wojny światowej. A więc mówi się o kasie tylko, bo inaczej, mówiąc o rozwoju wojska, niechybnie trafiłoby się na kwestie liczebności armii i poboru.

A nie tak się europejskie elity umawiały w swoim kontrakcie społecznym z suwerenem. Ten miał cicho siedzieć za sute socjalne łapówy, nawet do roboty mu się nie chciało iść, bo tę wykonywały świstaki w Mitteleuropie. I takie rurkowce miałyby usłyszeć od swoich wybrańców, że się mają wybrać na wojnę? Gdzież tam! Ci usłyszą, że sypnie się złotem, zaś w kwestii „kto pójdzie na tę wojnę” istnieje ciche porozumienie, że raczej mieszkańcy tzw. „Skrwawionych ziem”, czyli specjaliści w dostarczaniu armatniego mięsa. To pierwsza kwestia, która wynika z generalnego podejścia Unii do sprawy.

Druga kwestia – to dlaczego niby ta Unia ma to organizować? Po pierwsze dlatego, że gdyby Unia przegapiła taki moment, gdzie Europa może się zorganizować bez niej, to ktoś by mógł wyjść na beczkę i zapytać – to po co nam ona. Nikt taki nie wyszedł w czasie kowida, a był duży powód. Przypomnę jak to było – gruchnęła pandemia i pokazało się, nawet za poduszczeniem Unii, że pozostały tylko państwa narodowe, gdyż Unia nie rozeznała tematu, nie wiedziała jak i czym reagować.

Pierwsze spotkania w Brukseli – przypomnę były zbiorowymi akcjami oklasków dla dzielnych medyków. Tylko tyle Unia dała z siebie. Ale młyny unijne pracują powoli, lecz dokładnie. Jak już się kraje ogarnęły, to zjawiła się Bruksela – właśnie – z regulacjami. I przejęła cały miód, syf, wzmagany również swoimi wynalazkami – pozostawiając państwom. A więc zajęła się pilnowaniem interesów Big Farmy, zbiorowymi, a więc monopolistycznymi, zakupami oraz wykorzystywaniem wzmożonej paniki do uzasadnienia wszechobecnej kontroli obywateli.

Modus unijnego pomagania

I powtórki tego numeru jesteśmy obecnie świadkami. Państwa się wypruwały na pomoc Ukrainie, przyjmowały uchodźców, no bo przecież nie Unia, zaś ta zjawia się na koniec wojny na białym koniu podkutym pożyczkami pod zastaw państw. Zobaczmy co tam są za propozycje. Unia ma się łaskawie zgodzić, zobaczymy jeszcze w jakim zakresie, na to, że wydatki na zbrojenia nie będą się liczyły do podstawy obliczania nadmiernego zadłużenia. Tak, jakaś organizacja biurokratyczna, będzie łaskawie się zgadzać co ze swoim budżetem będą robić poszczególne kraje, które mogą mieć przecież różne scenariusze inwestycji w wojo. A więc to Unia będzie decydować każdorazowo, czy można czy nie. A jak wyjdzie, że nie można, zaś kraj przekroczy te limity, to mu się, jak Grecji czy Włochom, przyśle z Brukseli „trojkę”, która przejmie finansowe rządy nad danym krajem.

Dobre, ale niemożliwe? A jak było z Polską i imigracją Ukraińców? My mówiliśmy, żeby nas zwolnić z limitów na imigrantów, bo już swoje zrobiliśmy kilkakrotnie więcej przyjmując Ukraińców. Nota bene z kraju wojny, a nie z jakiegoś afrykańskiego zadupia, skąd ucieka się za chlebem, a nie przed wojną. I co? I nic – dalej jesteśmy w tych samych limitach – Ukraińcy zniknęli z europejskich statystyk, ale nie z naszych ulic. I tak samo może być z tymi uznaniowo przecież, bo indywidualnie w zależności od państwa, limitami przekroczenia zadłużenia. Unia po to robi, by wzmocnić swoje władztwo nad krajami członkowskimi.

Drugi pomysł to euroobligacje. To będzie wypisz-wymaluj powtórka z KPO. Jak to wygląda? Zacznijmy od początku – cały ten bałagan był po to by sfinansować wydobycie się z pandemicznych strat spowodowanych sanitarystycznym szaleństwem. A jako, że było ono dziełem samej Unii, to jest tak jak z baronem Munchausenem, który sam siebie za włosy wyciągał z bagna. To tylko w Polsce ten fundusz nazywał się tak jak idea jego powstania – Krajowy Program Odbudowy (w podrozumieniu – po kowidzie). W Europie się nie certolili i nazwali ten fundusz tak, jakie były ich intencje. Nazywa się New Generation EU, a więc pod pretekstem lizania pokowidowych ran wystawiło się fundusz dla sfinansowania nie strat pandemicznych, ale stworzenia nowego typu świata. I na to poszły te pieniądze – co ma bowiem odbudowa gospodarki do zielonego szaleństwa, digitalizacji – głównie kontroli ludności, czy tęczowo-genderowe projekty?

Ciekawy był też mechanizm działania tego funduszu, co odczuliśmy na własnej skórze. Politycznie była to rozgrywka mająca obalić istniejącą władzę, pod pretekstem że tu kasa leży, a tacy niepraworządni po nią przeniewierczo sięgają, jakby to miało cokolwiek mieć wspólnego z odbudową, o poleganiu na prawdzie nie mówiąc.

Ale sam mechanizm finansowy był cudowniejszy. Polacy – głupi, bo ci głosujący na obecną władzę – myśleli, że jak się PiS obali, to się worek z pieniędzmi zaraz otworzy, bo przecież wiadomo było, że gra się tu z Unią do jednej bramki. A tu – zonk! Pierwsza kasa poszła na dofinansowanie elektrycznego samochodowego złomu importowanego z Niemiec na zasadzie „gospodarki obiegu zamkniętego”, a w której u nas lądował niemiecki szrot kupowany za… nasze pieniądze. Potem przyszło ratowanie – również za nasze – padającego Siemensa, który po przyznaniu nam na zielony ład środków zaczął „niespodziewanie” wygrywać wszystkie polskie przetargi na OZE. Potem poszła kasa na kulczykowe też wiatraki, za co zapłacił polski drzewostan, o którego wycinanie Zieloni, dzisiaj u władzy, tak bardzo piętnowali kiedyś szyszkowy PiS.

KPO 2.0 i nie tylko

W dodatku pokazano nam, że dorzucać się możemy, ale czy z tej puli coś dostaniemy – to nie wiadomo. Bo dorzuciliśmy się i dorzucamy (długiem i podatkami), zaś czy dostaniemy, i na co – decyduje p. Ursula. Po szczycie okazało się, że „Unia pożyczy państwom”. Ale tak wcale nie jest – jak w KPO, Unia pożyczy na tzw. „rynkach” kasę pod zastaw zobowiązań państw członkowskich, bo przecież Unia żadnej swojej kasy, poza składkami i karami nie ma. Nie pożyczy więc „od siebie”, tylko dla nas, jest więc raczej brokerem, w dodatku nie bezinteresownym. Dostaje za to prowizję w postaci władzy przydzielania lub nie pieniędzy pożyczonych pod zastaw pożyczkobiorców. A to niezły numer, taki jak z KPO. Mamy więc precedens – na niego powołuje się Komisja Europejska, możemy więc, bez teorii, zobaczyć jak to chodzi w rzeczywistości.

I tak samo będzie teraz – Unia pożyczy „w naszym imieniu”, zaś sama będzie decydować na co możemy to wydać. I gdzie. To też ciekawy numer – musimy wydać tę kasę na wyroby europejskie, zaś odstępstwa od tej reguły będą w gestii… no zgadliście, Komisji Europejskiej. A więc znowu – władza. A co takiej Unii może przyjść do głowy, to już można sobie wyobrazić. To, że będzie preferowała zakupy u „starszych i mądrzejszych”, to jasne, ale jak będzie chciała wystawić „zeroemisyjną armię”, ekologiczną taką? Żartuję? Gdzież tam – zero-emisyjność przyszłej armii europejskiej to najważniejszy wniosek z raportu jaki w kwestii obronności Europy zamówiła Komisja.

Kolejne pomysły na sfinansowanie to przesunięcie środków z Zielonego Ładu na zbrojenia. Tusk powiedział, że jego rząd już nad tym pracuje, ale uwierzę jak zobaczę. A więc można to szaleństwo zamienić na bezpieczeństwo? Ale że do tego trzeba było aż Putina? Ten, najpierw atakiem na Ukrainę, zakończył kowida na świecie, teraz zaś – pośrednio – ma uratować Europę przed zielonym szaleństwem, w dodatku powodując jej przebudzenie w kierunku dozbrojenia. A więc – obok medycznego – także Nobel… pokojowy? Z ekonomii? Ale tu znowu – zwolnienie, w jakich przypadkach i w jakich kwotach, będzie umożliwiała Komisja Europejska.

Kolejny pomysł to rozluźnienie kryteriów kredytowania zbrojeń przez Europejski Bank Inwestycyjny. Po propozycji zwolnień dowiedzieliśmy się co to takiego ten bank mógł. A więc nie mógł pożyczać więcej niż 8 mld euro na wojo. A teraz będzie mógł. Będzie mógł też – o łaska niebieska – pożyczać na wojo, ale tylko takie obronne. Mógł do tej pory pożyczać na tzw. podwójne zastosowania, a więc mógł dofinansować np. fabryczkę dronów dziecięcych, co to je w czasie wojny można przerobić na śmiercionośną broń, ale mógł też dofinansowywać produkcję metalowych kubków, bo te też się przydadzą w okopach. A teraz będzie mógł dofinansować militaria obronne, a to oznacza, że namioty, szlabany, ale już nie myśliwce, czy czołgi, bo przecież z takich ustrojstw można zrobić krzywdę Rosjaninowi, a nie tak się umawialiśmy.

Widać jak byliśmy rozbrajani systemowo. No bo czemu EBI, w końcu własność wszystkich krajów członkowskich Unii, czemu akurat w zakresie obronnym był poddany takim limitom? Kto je zaserwował? Podejrzewam, że było to kluczowym dziełem czynnika niemieckiego: wszak to Niemcy umówili się z Rosją, że w ramach dealu niemieckiej hegemonii opartej na gospodarce działającej na preferencyjnych warunkach energetyczno-surowcowych z Rosji – za to Niemcy rozbroją kontynent. I tak to się odbywało, czego skutki widzimy obecnie z całą tą szarpaniną, która ma przysłonić ten wstydliwy fakt.

Ale zaraz, zaraz… Pomysł i sugestia do EBI wypłynęła z Komisji Europejskiej, na co EBI zaraz przystał. A co ma Komisja do EBI? Przecież właścicielami tego banku są kraje członkowskie, a tu nagle okazuje się, że zarząd tak skonstruowanego banku słucha się nie właścicieli, a jakichś biurokratów skądeś? Za pomocą jednego tylko przedstawiciela Komisji Europejskiej? A może to jest właśnie prawdziwy układ zależności, nie to co można wyczytać w statutach? Jakie to wszystko ciekawe…

Najfajniejszy pomysł, to sfinansowanie zbrojeń za pomocą środków… rosyjskich. Przypomnieć należy, że do tej pory Europa korzystała z zamrożonych na jej terenie aktywów rosyjskich tylko w zakresie przejęcia wpływów z ich oprocentowania. Te miały być przeznaczane na pomoc Ukrainie. Teraz ma być skok na całą kasę, ale tu mamy dwie zagwozdki. Pierwsza to prawo międzynarodowe – no, bo na jakiej zasadzie ma się dokonać takie zagarnięcie?

To to pikuś, ale taki numer podważy zaufanie Rosji do lokowania swych aktywów w Europie na zawsze. A banki tego nie chcą, a więc mocno naciskają, stąd ten pomysł międli się od dłuższego czasu. Ale jest jeszcze drugi aspekt – Trump gada z Rosjanami, a na pewno ci mają ten temat na stole. Europa może więc pokazać Trumpowi, a właściwie Putinowi, że Amerykanie handlują Inflantami, niedźwiedziem, co to biega póki co po europejskim lesie. No, bo Rosjanie będą chcieli oddania swych aktywów z Europy, zaś przy stole siedzi tylko Trump i jak to ma niby zagwarantować Putinowi? A to zbliża do konfliktu Trump-Europa, na który zdaje się szykować Stary Kontynent, tylko czy da radę?

Naiwny? Raczej wyrachowany…

Widać w tych europejskich działaniach próbę utarcia nosa Jankesowi. Jak to – tak wstać i wyjść z Europy, nawet jak masz w tym interes? Nie to, że nie tak się umawialiśmy, ale my tu wszyscy na takim dealu się umościliśmy w elicie od pokoleń. Taka postawa ma też głębsze korzenie – i to w kilku warstwach – pierwsza to taka, że Europa też chce położyć łapę na minerałach na Ukrainie, że Niemcy chcą wykorzystać tę sytuację, by z kryzysu wyskoczyć do przodu, posiadając europejską, a więc swoją armię. Już bez amerykańskiego straszaka ochrony, w końcu – że tak w sumie to się dobrze żyło w tym dealu europejskich elit z ukraińskimi oligarchami. A więc konstatacja jest obecnie widoczna jak na dłoni, acz smutna dla naszego region i tragiczna dla narodu ukraińskiego – wśród europejskich elit nie ma woli do zatrzymania, co dopiero zakończenia tej wojny. To dlatego, a nie z powodu zmiany priorytetów USA, tak się Europa wyżywa na Trumpie. On chce to wszystko popsuć swymi dążeniami do natychmiastowego pokoju. Stoi na drodze do wojny, która daje korzyści tej spółdzielni europejsko-oligarchicznej.

To tłumaczy postawienie się Zełenskiego w Owalnym Gabinecie. Przed rozmowami prezydent Ukrainy pogadał z Europejczykami, którzy powiedzieli mu, żeby wojny nie kończył. A ci właśnie mówili mu – „walcz, walcz” – kiedy po klęsce pierwszego ataku Rosjan na Ukrainę można było w Stambule podpisać pokój na warunkach, o których marzyłby dziś każdy rozsądny polityk. Wtedy z Europy przyjechał premier Johnson, zaś z Ameryki Sullivan i też mu wytłumaczyli, że nie można poprzestać na tym, że trzeba dobić gada, zaś Zachód zapewnia „kryszę”. Nic z tego nie zostało: ani kryszy, ani sukcesu na froncie, tylko tysiące poległych, zajęcie kolejnych terenów przez Rosję i ruina kraju. Zełenski nie rozumiał, że robi za zderzaka, że to po to, by Zachód wykrwawiał Rosję, potencjalnego partnera Chin, fundując jej drugi Afganistan na ukraińskiej krwi.

To, że Zełenski robi ten sam numer z zawierzeniem przez podpisaniem umowy z Trumpem daje mu możliwość stawiania się. Ale to oznaczałoby, że daje się nabierać po raz drugi, bo chyba łatwo się domyśleć, że Europa, teraz już bez Stanów, a nawet wbrew nim, takiej obietnicy nie dowiezie. A jeśli ktoś się nabiera drugi raz na ten sam numer, to może oznaczać, że i za pierwszym razem się nie bardzo nabrał, tylko odnosi korzyść z pozornego oszustwa.

Zobaczmy dlaczegóż Zełenski miałby nie chcieć końca tej wojny, zwłaszcza w wykonaniu Trumpa.

Po pierwsze – może przegrać wybory, gdyż jego poparcie spada, zaś stan wojny powstrzymuje proces weryfikacji jego legitymacji w postaci wyborów. Zacznie się jeszcze jakaś kampania, odezwą się jacyś kandydaci z nie najciekawszymi diagnozami, media trochę poluzują wojenną propagandę i będzie kłopot. Stawianie się Zełenskiego w Białym Domu miało mu też przysporzyć mu popularności przy spadającym na Ukrainie poparciu dla niego. Po drugie – wyjdą sprawki, że można to było skończyć wcześniej, że naród nic nie zyskał na przedłużaniu tej wojny.

Wyjdą też na jaw osobiste sprawki prezydenta, jego transfery własnego majątku, już o kwestii jak na tej wojnie zarobili rzeczywiści sponsorzy Zełenskiego, czyli ukraińscy oligarchowie nie mówiąc.

I trzeci, chyba najgorszy powód kontynuacji wojny – okazuje się, że przy takim podejściu to nie tylko Ukraina, ale i osobiście Zełenski jest zainteresowany umiędzynarodowieniem tej wojny, bo jak się zacznie dym na całego, to nikt już nie będzie zaglądał w ukraińskie kieszenie. Nota bene – niestety – umiędzynarodowieniem tego konfliktu zainteresowani są europejscy globaliści, ci liczą na to, że jak zacznie się awantura na całego to Amerykanie i tak przyjdą z pomocą. A jeśli tak to widzi i Trump, to nie dziwota, że chce dogiąć i Europę, i Zełenskiego, za największy w jego mniemaniu grzech – próbę wciągnięcia Ameryki do wojny i płacenie rachunków za gnuśność Europy.  

No i Europa też nie chce z wielu powodów. Ma też chrapkę na złoża, ale w wojnie się sporo dorobiła, a tu miałoby się kończyć Eldorado kupione za ukraińską krew? Przecież handel z Rosją idzie na całego, nawet bije przedwojenne rekordy. To tworzy całą sieć interesariuszy – pośredników, korporacji, ale też i medialnych przykrywaczy tych rewelacji. Tak było fajnie i teraz ma się to skończyć? Tylko ten fakt, powtarzam, tylko on jest stanie wytłumaczyć te szaleńcze nawoływanie do kontynuacji przegrywanej wojny. Ktoś musi mieć w tym interes, bo na logikę – po co kontynuować proceder, który nie idzie? Nie idzie – a to zależy komu…

Czemu można nie chcieć pokoju?

I to jest drugi, obiecany przeze mnie scenariusz – że te wszystkie zbrojenia to tylko po to, by znowu poszerzyła się niekontrolowana władza elit europejskich, żeby zarobił ten, kto ma zarobić, byśmy się zapożyczali do wora, który trzyma ktoś inny. Żeby – w końcu w „trudnych czasach wojennych” doszło do ostatecznej federalizacji Europy pod berłem niemieckim, za nasze pieniądze. Żeby wreszcie ziściło się marzenie o europejskiej armii bez Amerykanów, która wcale nie ma nas bronić przed Kremlem, tylko polepszyć warunki business as usual, w odwiecznym dealu niemieckiej dominacji nad Europą w porozumieniu z Rosją, starej idei jeszcze Bismarcka. Ale tak jak w przypadku II wojny Hitler wyciął numer i wypowiedział ten deal, atakując Sowietów, tak i może się stać i teraz, tyle że na odwrót. Putin przecież wszystko popsuł atakiem na Ukrainę. Brzydkie szydła tego układy wyszły z medialnego worka.

Mamy więc scenariusz, który, jak się go da pod światło, pokazuje prawdziwe zwoje papieru, na którym go spisano. Zbrojenie się Europy ma, jak akcje kowidowe, doprowadzić do globalistycznego celu zjednoczenia Europy z geopolitycznym celem Niemiec jako hegemona władzy w Europie, którą się z Berlina steruje za pomocą Komisji Europejskiej. Zaś program drugi – dofinansowania Ukrainy – ma też jeden i to złowieszczy cel: niedopuszczenia do końca wojny. Bowiem gdy można zakończyć ją jednym podpisem, a tego się nie chce, dozbrajając Ukrainę w konflikcie bez szans na wygranie, to może oznaczać to jedno: wojna ma trwać z wymienionych wyżej powodów, zaś Trump staje się wrogiem numer 1 w osiągnięciu tego celu. A taki format pomysłu na europejską już tylko dominację globalizmu tworzy naczynie w które nalewa się już tylko kolejne hektolitry ukraińskiej krwi.

A może się kończyć jak zwykle, czyli jak uprzedzałem na początku. Skończy się normalnie, czyli nijak. Europa kupi sobie trochę czasu, który zmarnuje. Odbędą się konferencje, popłynie kasa za obligacje, przecież zadłużamy przyszłe pokolenia, ale kto tam o nich by myślał w czasie postmodernistycznej rzeczywistości życia wyłącznie w czasie rzeczywistym? Europa w formacie unijnym znowu nie dowiezie, odbędą się kolejne kroki na drodze federalizacji kontynentu, Putin się przez ten czas odbuduje i będzie gotowy, okno możliwości zamknie się (nomen, omen) z trzaskiem i będziemy w jeszcze gorszej sytuacji.

A, wbrew zakusom Europy, na business as usual, Trump pociśnie Europę, podpisze umowę i z Rosją, i z Zełenskim. Jego sobie zostawi na koniec. Jak świat, a szczególnie żołnierze w ukraińskich okopach dowiedzą się gdzie przepadały miliardy przesyłane przez międzynarodową społeczność na obronę Ukrainy, to nie będzie czego zbierać z człowieka w zielonym dresie, który swój ubiór wojskowy zmienia na garnitur tylko wtedy kiedy odwiedza swoich prawdziwych sponsorów – globalistów w Davos.

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.