Znienawidzona “nienawiść”. Wielka uznaniowość i grupy donosicieli

Znienawidzona nienawiść. Wielka uznaniowość i grupy donosicieli

27.03.2025 Leszek Szymowski nczas/znienawidzona-nienawisc-wielka-uznaniowosc-i-grupy-donosicieli

szpieg, donosiciel, podglądacz, konfident, kabel
Fot. Pixabay

Sejm przegłosował nowelizację kodeksu karnego w zakresie penalizowania tzw. „mowy nienawiści”. Jeśli Senat zaakceptuje zmiany, konserwatywnych publicystów czekają wyjątkowo ciężkie czasy.

Do 3 lat więzienia – taka maksymalna kara grozić ma osobie uznanej przez sąd za winnego przestępstwa „mowy nienawiści”. Tak wynika z nowelizacji przepisów Kodeksu Karnego, które w piątek 7go marca przegłosował Sejm i które trafiły do Senatu. Znowelizowane przepisy – efekt pracy wiceministra sprawiedliwości Krzysztofa Śmiszka (zawodowego sodomity), który w resorcie sprawiedliwości odpowiada za zmiany kodeksu karnego, teoretycznie mają dawać ochronę grupom społecznym prześladowanym za „orientację seksualną”. Te prace są wynikiem umowy koalicyjnej. Zawierając sojusz powyborczy z Platformą Obywatelską, skrajna Lewica wymusiła walkę z „mową nienawiści” jako jeden z warunków poparcia rządu i wejścia do politycznego sojuszu. Cenę za ten sojusz zapłacą wszyscy ci, którzy myślą i mówią odmiennie od kanonów jedynie słusznych.

Wielkie zmiany

Zmiany prawne mają objąć trzy dotychczas istniejące przepisy kodeksu karnego. Pierwszy to art. 119. Czytamy w nim: „Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Potem – najważniejszy – artykuł 256: „Kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Ten sam artykuł przewiduje kary również za głoszenie ideologii totalitarnych lub posiadanie symboliki tych ustrojów.

W końcu artykuł 257: „Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Teraz wszystkie te artykuły mają zostać rozszerzone o sformułowanie „orientacji seksualnej”. A zatem znieważenie kogoś ze względu na jego orientacje seksualną lub nawoływanie do nienawiści ze względu na orientację seksualną stanie się czynem penalizowanym i zagrożonym karą odsiadki.

Wielka uznaniowość

O ile propagowanie ustroju faszystowskiego albo posiadanie symboliki totalitarnej to pojęcia względnie precyzyjne, o tyle „znieważenie innej osoby ze względu na jej orientację seksualną” albo nawoływanie do nienawiści przeciwko niej to już sformułowania, pod którymi może kryć się wszystko i nic. Ich zastosowanie będzie zależeć od poglądów sędziów, a w tym środowisku nie brak osób o przekonaniach lewicowych. Pewne światło na to rzucił sam Śmiszek, w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radio Zet.

Pytany o te nieprecyzyjne pojęcia, Śmiszek mówił, że o tym, co jest mową nienawiści, będą decydowały „niezależne, niezawisłe sądy, które orzekają na podstawie prawa i na podstawie doświadczenia życiowego każdego z sędziów (…) To będzie przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego i to oskarżyciel publiczny będzie decydował o wniesieniu aktu oskarżenia, a niezależny sąd będzie decydował o tym, czy do przestępstwa doszło, czy też nie”.

Będzie decydował „na podstawie doświadczenia życiowego”, to znaczy na podstawie własnego widzimisię. I tu zaczyna się problem.

Grupy donosicieli

Według proponowanych zmian prawnych, procesy o „mowę nienawiści” mają się toczyć z oskarżenia publicznego, a więc akt oskarżenia wniesiony zostanie przez prokuratora, sprawie zostanie nadana sygnatura i będzie się ona toczyć według reguł kpk. Czy coś będzie odróżniać procedurę ścigania „mowy nienawiści” od innych, publicznie ściganych przestępstw? Tak. To, że oskarżycieli inspirować będą działania środowisk lewackich. W Polsce bardzo agresywnie działają takie organizacje jak Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, Stowarzyszenie „Tolerado” albo Stowarzyszenie „Nigdy więcej”.

Finansowane z publicznych pieniędzy, organizacje te zajmują się programowym donoszeniem na polskich patriotów, szczególnie za wypowiedzi, które nie podobają się przedstawicielom LGBT. Będą więc one wyszukiwać rozmaite niepoprawne wypowiedzi i wysyłać je do prokuratur razem z wnioskiem o ściganie. W teorii chodzi więc o to, aby ścigać tych, którzy podżegają do nienawiści lub przestępstw na szkodę osób o orientacji innej niż heteroseksualna.

Bez prawdy

Jak jednak będzie to wyglądać w praktyce? Przedsmak tego mogliśmy zobaczyć w minionym tygodniu w Gdańsku. Sąd Okręgowy w tym mieście wydał prawomocny wyrok skazujący Mariusza Dzierżawskiego z Fundacji Pro – Prawo do życia na rok ograniczenia wolności i grzywnę w wysokości 15 tysięcy złotych. Sąd – działający z inspiracji stowarzyszenia „Tolerado” (wniosło prywatny akt oskarżenia) – ukarał Dzierżawskiego za zniesławienie polegające na prowadzeniu kampanii informującej Polaków o tym, że najwięcej przypadków pedofilii ma miejsce właśnie w środowiskach homoseksualnych.

Dzierżawski przywoływał konkretne przypadki (m.in. aresztowania znanych działaczy LGBT pod zarzutem pedofilii) oraz wyniki poważnych badań naukowych. Okazało się to niewystarczające. Ciekawym aspektem tej sprawy jest pisemne uzasadnienie wyroku.

Sąd bowiem powtarzał w nim (niemal na zasadzie „kopiuj – wklej”) tezy prywatnego aktu oskarżenia autorstwa stowarzyszenia „Tolerado” np. taką tezę „działalność oskarżonego naraziła oskarżycieli prywatnych na utratę dobrego imienia, utrudniając im wykonywanie zadań edukacyjnych m.in. w szkołach”.

Bieg wydarzeń był następujący: Dzierżawski zorganizował kampanię informującą Polaków, jednak jego tezy nie spodobały się działaczom ze Stowarzyszenia „Tolerado”. Uznali to więc za pomówienie i skierowali do sądu akt oskarżenia, podnosząc, że przeszkadza im to w działalności edukacyjnej. Sąd uznał, że pomówienie o pedofilię rzeczywiście przeszkadza w działalności edukacyjnej. Oddalił więc wszystkie wnioski dowodowe Dzierżawskiego zmierzające do wykazania prawdziwości tych twierdzeń i wymierzył mu karę.

Pisemne uzasadnienie wyroku jest zupełnie gołosłowne, bo sprowadza się do powtarzania tez toleradowców. Skandalem jest to, że w ogóle taki wyrok w Polsce zapadł – że człowiek trafił na ławę oskarżonych za to, że prowadził kampanię społeczną opartą o merytoryczną wiedzę, fakty i badania naukowe.

Wszystko jest pomówieniem

Przykład sprawy Mariusza Dzierżawskiego pokazuje, że w praktyce sądy nie będą sądzić za faktyczne podżeganie do przemocy tylko za opinie niepodobającą się środowiskom LGBT lub za przywoływanie niekorzystnych dla nich badań naukowych. Tym samym więc pomówieniem nie będzie faktyczne pomówienie, czyli insynuowanie komuś negatywnego postępowania, tylko to, co środowiska LGBT uznają za pomówienie. A więc wszystko to, co im się nie podoba nawet niekorzystne dla nich badania naukowe. Ponieważ środowiska LGBT wykazują się wyjątkową wrażliwością na tym punkcie, spodziewać się należy ich wyjątkowej aktywności, czyli kierowania do prokuratur tysięcy kretyńskich donosów.

Paraliż sądowy

Jaki rezultat będzie miała aktywność legislacyjna zawodowego gorszyciela – Śmiszka?

Po pierwsze sparaliżuje prokuratury i sądy. Te instytucje, wystarczająco już obciążone pracą i procesami (często bezsensownymi), będą miały tysiące kolejnych spraw rocznie do rozpoznawania.

Po drugie zlikwiduje szacunek dla sądów. Ciężko doprawdy szanować sądy, które wydają tak skandaliczne wyroki, jak ten w sprawie Mariusza Dzierżawskiego.

Trzecim skutkiem będzie faktyczny wzrost nastrojów antyLGBT i wzrost nienawiści normalnych Polaków przeciwko nim. Póki bowiem osoby nieheteroseksualne żyją razem i w czterech ścianach uprawiają “miłość”, nikomu to nie wadzi. Jeśli jednak zmuszają nas do przyjmowania ich filozofii i ograniczają systemowo nasze prawo do głoszenia poglądów, to wywołuje to silny sprzeciw, który może przerodzić się w agresję i faktyczną nienawiść.

Tym samym więc Krzysztof Śmiszek jeszcze wzmoże, a nie osłabi nienawiść do osób LGBT.

“Sprawiedliwość okresu przejściowego”. Paragraf 22

“Sprawiedliwość okresu przejściowego”. Paragraf 22

Autor: CzarnaLimuzyna, 17 marca 2025

To nie jest czas, aby ściśle trzymać się litery prawa – Ewa Wrzosek, prokurator III RP

W politycznym teatrze aż roi się od marionetek i widmowych postaci. Postacie realne mieszają się z fikcyjnymi.  Dodatkowe zamieszanie powstaje w momencie zmiany obsady reżyserskiej i aktorskiej. Wówczas do scenariusza dopisywane są “apokryfy” z wsteczną mocą lub odwrotnie: wykreślane są całe akapity, eliminowane są postacie. W taki sposób aktualizuje się, a czasem nawet tworzy nową wersję historii, początkowo opornie, ale przy pomocy mediów prawie wszystko jest możliwe.

Bywają też elementy humorystyczne. Oto po 8 latach „pełnej władzy” Jarosław Kaczyński przypomina sobie nagle o działającym bezkarnie przez wszystkie lata III RP “niemieckim agencie Tusku”, akurat w momencie utraty tejże władzy.

Wcześniej nie było to możliwe, bo razem z inkryminowanym byli zajęci:

  •  ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego
  •  transformacją klimatyczną
  •  walką z pandemią uwieńczoną 250 tys. ofiar lockdownu
  •  zrównoważonym rozbojem czyli agendą 2030
  •  wpuszczaniem Ukraińców do Polski.

W takich właśnie okolicznościach III RP przeszła do kolejnego etapu walki o demokrację i praworządność ze zmianą podwykonawcy mającym duże  doświadczenie, dodać należy, doświadczenie sponsorowane w stosowaniu narzędzi demokracji walczącej takich jak: areszt tymczasowy, tymczasowa nagonka z możliwością przedłużenia, śmierć cywilna, poranne przeszukania mieszkania przez ABW w poszukiwaniu kości dinozaurów, szczątków UFO lub czegoś równie realnego – śladów antysemityzmu.

Jak działa nowa wersja słynnego Paragrafu 22 w demokracji walczącej?

Porównując nowy rodzaj demokracji do nowego „Pod-Naddźwiękowego Niewidzialnego i Bezgłośnego Defensywno-Ofensywnego Bombowca  Szturmowego Drugiego Uderzenia ”, który pojawił się w kontynuacji powieści „Paragraf 22” możemy wysnuć następującą  analogię:

W nowym rozdziale scenariusza III RP „demokracja walcząca”, specjaliści od przelewania z pustego w próżne, sprzedali obywatelom (za kolejną,  gigantyczną kwotę zadłużenia rozłożonego na pokolenia) nową wersję demokracji.

“W powieści „Ostatni rozdział”, która jest kontynuacją „Paragrafu 22”, krętacz Milo Minderbinder, sprzedał rządowi USA (za setki miliardów dolarów) „Pod-Naddźwiękowy Niewidzialny i Bezgłośny Defensywno-Ofensywny Bombowiec Szturmowy Drugiego Uderzenia ”. Samolotu nie można było zobaczyć, bo był supertajny i silą rzeczy niewidzialny. Największą jednak tajemnicą tego wynalazku był fakt, że nie istniał w rzeczywistości.

Podobnie jest z aktualną praworządnością, która trochę w niezgodzie ze starą komunistyczną maksymą „ilość przechodzi w jakość” osiągnęła stan widzialności dostępny tylko dla wydzielonych sektorów dla publiczności w medialnym Koloseum – dla nienawidzących razem, głupszych razem i silnych razem.

Ofiary braku demokracji versus ofiary “demokracji walczącej”

Aktualnie trwa licytacja których ofiar jest więcej. W kontekście niedawno zmarłej Barbary Skrzypek Robert Winnicki napisał:

Każdy kto zetknął się w internecie z działalnością prokurator Ewy Wrzosek wie, że mówimy o owładniętej obsesją wariatce. Działalność tej wariatki doprowadziła właśnie do śmierci kobiety, którą przez pięć godzin przesłuchiwała, próbując dopiąć politycznych celów. Widując przez lata jej wpisy w sieci jestem w stanie wyobrazić sobie to przesłuchanie. Natomiast Ewa Wrzosek jest aż i tylko narzędziem. Tępym, brutalnym i opętanym nienawiścią ale jednak narzędziem. Politycznie ta krew jest na rękach jej szefów, Bodnara i Tuska.

A co mówiła trzy miesiące temu prokurator Wrzosek?

To jest sytuacja, w której nie mamy jeszcze ani ustabilizowanej sytuacji prawnej, politycznej, ustabilizowanej demokracji. (…) niestety to nie jest ten czas, aby ściśle w sposób taki pozytywistyczny trzymać się litery prawa /link/.

„Nie mamy jeszcze ani ustabilizowanej sytuacji …” A co ze stabilizacją moralną i intelektualną u funkcjonariuszy sytemu?

Sąd Najwyższy ułatwia „tranzycję płci” – chaos prawny i aktywizm sędziowski

Sąd Najwyższy ułatwia „tranzycję płci” – chaos prawny i aktywizm sędziowski

5.03.2025 ordoiuris/sad-najwyzszy-ulatwia-tranzycje

• Izba Cywilna Sądu Najwyższego ogłosiła uchwałę, zgodnie z którą osoby cierpiące na transseksualne zaburzenia tożsamości płciowej i chcące „zmienić płeć” – czyli dokonać zmiany oznaczenia swojej płci metrykalnej w akcie urodzenia – nie będą musiały odtąd „pozywać swoich rodziców”.

Przedstawiciele ruchu LGBT zgodnie chwalą Sąd Najwyższy za wydanie tej uchwały, która usuwa rodziców z postępowania dotyczącego ich dzieci i może ułatwić procedurę tranzycji na masową skalę w porównaniu ze stanem dotychczasowym.

Sędziowie zdecydowanie wyszli poza zakres zadanego im pytania, które nie kwestionowało zasadności drogi procesowej.

Dziwi także fakt tak szerokiej akceptacji dla uchwały sędziów powołanych po 2017 r. ze strony osób, które dotąd odmawiały im uznania, nazywając ich „neosędziami”.

Adam Bodnar oraz rządowa komisja kodyfikacyjna wielokrotnie zastrzegali, że nie będą uznawać uchwał „neosędziów”. Czy będą w tej kwestii konsekwentni także w sprawach „tranzycyjnych”?

Czy akt urodzenia może być zmieniony?

Wczoraj ogłoszona została uchwała pełnego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 6/24). Na pytanie prawne zadane 8 września 2022 r. przez ówczesnego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego: „czy w sprawie o ustalenie albo zmianę płci wytoczonej przez osobę transseksualną pozostającą w związku małżeńskim lub posiadającą dzieci, po stronie pozwanej muszą wystąpić obok żyjących rodziców, nierozwiedziony małżonek lub dzieci powoda, a ich współuczestnictwo ma charakter współuczestnictwa jednolitego (art. 73 § 2 k.p.c. w zw. z art. 72 § 2 k.p.c.)?” sędziowie odpowiedzieli, że „1. Żądanie zmiany oznaczenia płci w akcie urodzenia podlega rozpoznaniu przez sąd w postępowaniu nieprocesowym przy zastosowaniu w drodze analogii art. 36 ustawy z dnia 28 listopada 2014 r. – Prawo o aktach stanu cywilnego. 2. Zmiana oznaczenia płci w akcie urodzenia może nastąpić wyłącznie na wniosek osoby, której dotyczy ten akt. 3. Oprócz wnioskodawcy uczestnikiem postępowania może być tylko jego małżonek (art. 510 k.p.c.). 4. Postanowienie uwzględniające wniosek wywołuje skutki od chwili uprawomocnienia się”. Sędziowie zaznaczyli zarazem, że Sąd Najwyższy „odstępuje od zasady prawnej uchwalonej przez skład siedmiu sędziów Sądu Najwyższego 22 czerwca 1989 r., III CZP 37/89”.

Udzielona przez sędziów odpowiedź (obowiązek stosowania instytucji sprostowania aktu stanu cywilnego z art. 36 Prawa o aktach stanu cywilnego w postępowaniu nieprocesowym w miejsce dotychczasowej drogi procesowej) zdecydowanie nie pasuje do zadanego pytania. Prokurator Generalny pytał o to, kto może wystąpić po stronie pozwanej „obok” żyjących rodziców, traktując obowiązek formalnego „pozywania rodziców” jako oczywisty, wynikający z wspomnianej wyżej uchwały składu siedmiu sędziów SN z 22 czerwca 1989 r., mającej moc zasady prawnej. W uchwale tej SN logicznie wyjaśniał, że sprostować można tylko to, co było błędne od początku, czyli w dacie sporządzenia aktu (ex tunc), podczas gdy późniejsze zmiany poszczególnych elementów stanu cywilnego (ex nunc) rejestrowane są w aktach stanu cywilnego z reguły w formie wzmianek dodatkowych. Późniejsze stwierdzenie transseksualnych zaburzeń tożsamości płciowej nie oznacza zatem, że akt urodzenia osoby dotkniętej obecnie tą przypadłością, sporządzony z uwzględnieniem tych czynników, które mają znaczenie dla określenia płci dziecka zgodnej z biologiczną rzeczywistością, był (i jest) obarczony błędem lub nieścisłością wymagającą sprostowania. Tymczasem SN w uchwale z 4 marca zakwestionował samą istotę instytucji sprostowania, sugerując tym samym, jakoby jeden z najbardziej obiektywnych faktów biologicznych, jakim jest płeć w momencie urodzenia dziecka, mógł stanowić przedmiot manipulacji i zmian dokonywanych już po fakcie.

Lobby LGBT się nie zatrzyma

Swój entuzjazm wobec uchwały wyraziła już m. in. minister równości w rządzie Donalda Tuska Katarzyna Kotula, pisząc, że to „przełomowy wyrok” (w rzeczywistości: uchwała), a także stowarzyszenie „Miłość Nie Wyklucza” identyfikujące się z ruchem LGBT, pisząc, że „to jest gruba sprawa”. Ten drugi podmiot od razu zastrzega jednak, że uchwała SN, jakkolwiek zgodna z oczekiwaniami tęczowych lobbystów „nie odpowiada na potrzeby osób niebinarnych, nie zdejmuje z osób trans wymogu, by udowadniały przed lekarzami swojej transpłciowości, nie pozostawia im decyzji o swojej tożsamości, zamiast tego nadal uzależnia ją od sędziów. To rozwiązanie tymczasowe”. Rzeczywiście uchwałę SN pozornie można postrzegać jako odbierającą ruchowi LGBT jeden z głównych argumentów prowadzonej przez nich „walki o tranzycję”. W rzeczywistości jednak, o czym świadczy także przytoczona wypowiedź, uchwała ta ma potencjał do wzbudzenia dalszej eskalacji transseksualnych roszczeń. W fundamentalnym dla ruchu LGBT tekście z 1987 r. pt. „Jak przeorać heteroseksualną Amerykę?” tęczowi aktywiści minionego pokolenia, Marshall Kirk oraz Erastes Pill apelowali do swoich współtowarzyszy: „Doprowadźmy do tego, aby dali nam palec; przyjdzie czas, a weźmiemy całą rękę! […] Szczególnie ważne dla ruchu gejowskiego jest podpięcie swojej sprawy do akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości, ponieważ jego heteroseksualni zwolennicy muszą mieć na podorędziu przekonującą odpowiedź na moralne argumenty jego wrogów”. Uchwała SN jawi się w tej perspektywie właśnie jako „dawanie palca”, po którym lobby transseksualne nieuchronnie sięgnie po „całą rękę”, doprowadzając do dekonstrukcji pojęcia płci, a także dewastacji społecznej i prawnej pozycji małżeństwa.

Instytut Ordo Iuris już 10 lat temu, w toku dyskusji nad projektem ustawy „o uzgodnieniu płci” (zawetowanej ostatecznie przez prezydenta Andrzeja Dudę), przypominał, że „wyjątkowa łatwość zmiany płci metrykalnej grozi przede wszystkim nadużyciami w kontekście instytucji małżeństwa”. Również prezydent Duda w uzasadnieniu swojego weta podkreślał, że „tożsamość płciowa” oznacza wyłącznie „świadomość bycia kobietą lub mężczyzną”. Z kolei dopuszczenie rozwiązań ułatwiających tranzycję na życzenie „stanowić będzie pokusę obejścia przepisów przewidujących istnienie jedynie małżeństw dwupłciowych i naruszać będzie zasadę dychotomicznego podziału społeczeństwa na dwie płcie, tworząc swoistą trzecią płeć w postaci osób, których cechy fizyczne należą do jednej płci, zaś status prawny do płci przeciwnej”. Proponowane zmiany „realnie mogą prowadzić do destabilizacji norm społecznych poprzez zaprzeczenie istnienia dychotomicznego podziału ludzi na kobiety i mężczyzn”. Dotychczasowe rozwiązanie, zgodnie z którym procedura tranzycji była stosunkowo trudna i wymagająca przejścia przez względnie skomplikowaną ścieżkę postępowania procesowego, stanowiło zatem pewną, choć niedoskonałą, formę zabezpieczenia porządku prawnego przed nadużyciami. To właśnie na podstawie powszechnego przeświadczenia o zasadzie dychotomicznego podziału społeczeństwa na dwie płcie Naczelny Sąd Administracyjny konsekwentnie odmawia umieszczania w dowodzie osobistym dziecka „dwóch matek”, zamiast prawdziwych, biologicznych rodziców.

Cios w prawa rodziców

Uchwała SN otwiera drogę do rozszerzenia tranzycji również na osoby małoletnie lub młodociane, wbrew woli i wiedzy ich rodziców. Do tej pory obowiązkowy udział rodziców w sądowym etapie procedury tranzycji stanowił swoisty dodatkowy bezpiecznik przed bezrefleksyjnym uznaniem przez sąd pochopnej, nieprawidłowej czy wręcz fałszywej diagnozy transseksualizmu. Rodzice jako prawni opiekunowie małoletniego, często jako pierwsi byli w stanie skonfrontować stwierdzenia swojego dziecka (już po osiągnięciu pełnoletniości) z rzeczywistością i zakwestionować przedwczesne uznanie jego przypadłości za zaburzenia transseksualne. Jak dotąd, właśnie otrzymanie pozwu mogło stanowić pierwszą okazję do uświadomienia sobie przez rodziców (lub przynajmniej jednego z rodziców), jak ich dziecko postrzega swoje problemy, określając je jako transseksualizm. Uchwała SN usuwa z postępowania element obligatoryjnego udziału rodziców – odtąd będą oni mogli być powoływani wyłącznie jako świadkowie, wedle uznania sędziów. Jak zwróciła uwagę prawniczka związana z ruchem LGBT, „nie wiemy jeszcze co to oznacza dla spraw w toku”. Z pewnością jednak uchwała ta przyczyni się do dalszego skonfliktowania dzieci z rodzicami na polu zaburzeń transseksualnych. Tym pilniejszą staje się potrzeba niezwłocznego rozpatrzenia przez Sejm gotowego projektu ustawy o zakazie wykonywania tranzycji, czyli operacji „zmiany płci”, wobec osób małoletnich, ubezwłasnowolnionych oraz cierpiących na zaburzenia psychiczne uniemożliwiające świadome wyrażenie zgody, złożonego przez Instytut Ordo Iuris w dniu 12 lipca 2023 r. (nr petycji: BKSP-155-X-1/23), który 23 lipca 2024 r., po jednogłośnie pozytywnym rozpatrzeniu przez sejmową Komisję do spraw Petycji, został przekazany do sejmowych Komisji Zdrowia oraz Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i od tamtej pory czeka na ponowne podjęcie prac.

Interesującym aspektem sprawy jest fakt, że uchwała została podjęta na wniosek poprzedniego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry.

Jego następca, Adam Bodnar, usiłował cofnąć ten wniosek, jednak SN postanowieniem z dnia 19 stycznia 2024 r. orzekł o niedopuszczalności takiego wycofania. 3 lutego 2025 r. Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, powołana rozporządzeniem rządu Donalda Tuska z 5 marca 2024 r., opublikowała projekt ustawy „o przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa”, którego artykuł 37 ustęp 1 stanowi, że uchwały Sądu Najwyższego podjęte z udziałem osób, uznawanych przez obóz rządzący za „neosędziów”, „nie mają mocy zasady prawnej i nie stosuje się do nich trybu określonego w art. 88 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym”. Adam Bodnar w komunikacie z 29 października 2024 r. dotyczącym tej sprawy informował, że „pismem z dnia 9 sierpnia 2024 r. wniósł o wyłączenie ze składu orzekającego sędziów Sądu Najwyższego powołanych na stanowisko na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r.” i ostrzegał, że jego zdaniem „kontynuowanie przez Sąd Najwyższy postępowania i ewentualne wydanie rozstrzygnięcia będzie obarczone wadą prawną”.

Jeszcze w stanowisku z 3 marca 2025 r., Bodnar konsekwentnie podtrzymywał swój „pogląd o braku podstaw faktycznych i prawnych do zajęcia stanowiska w tej sprawie przez Sąd Najwyższy”. W związku z tym, niezależnie od entuzjazmu wyrażanego wobec uchwały z 4 marca przez ruch LGBT i środowiska radykalnej lewicy, jeżeli obóz Donalda Tuska, do którego należą zarówno Lewica, jak i Adam Bodnar, zdoła przeforsować swoje pomysły na usunięcie „neosędziów” z Sądu Najwyższego, uchwała ta zostanie uznana za nieposiadającą waloru zasady prawnej, i jako taka nie będzie stanowić punktu odniesienia dla sędziów orzekających w sprawach związanych z tranzycją.

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris


50 000 zł kary za mówienie prawdy

Fundacja Pro-Prawo do życia
Szanowny Panie Mirosławie! 
Sąd we Wrocławiu nakazał naszej Fundacji zapłacić 50 000 zł Mariuszowi Zimmerowi, byłemu prezesowi Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. W opinii sądu nasza Fundacja naruszyła dobra osobiste Zimmera poprzez publiczne zadanie mu pytania na temat moralnej oceny aborcji dokonywanych w jego klinice. W ubiegłym roku informowaliśmy już o wyroku w sprawie karnej z powództwa Zimmera, teraz wyrok zapadł w pierwszej instancji w trwającym procesie cywilnym.
Poza tym w ostatnim czasie wszczęto przeciwko nam m.in. 3 sprawy karne o rzekome “zniesławienie” aktywistów LGBT w Zielonej Górze, oraz 7 spraw karnych i postępowań policyjnych w związku z publicznymi różańcami i akcjami informacyjnymi we Wrocławiu. Zapadły też kolejne wyroki na naszych wolontariuszy. Celem tych sądowo-policyjnych prześladowań jest zmuszenie nas do wycofania się z ratowania dzieci przed aborcją i deprawacją oraz zaniechania mówienia prawdy. Proszę Pana o pomoc, abyśmy mogli dalej walczyć.50 000 kary za mówienie prawdy? [foto]W lipcu 2024 r. informowaliśmy, że zostałem skazany prawomocnym wyrokiem sądu we Wrocławiu na 5 000 zł grzywny i 15 000 zł zadośćuczynienia za rzekome “zniesławienie” Mariusza Zimmera – byłego prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników oraz byłego kierownika kliniki ginekologii wrocławskiego szpitala. W ocenie sądów dwóch instancji, dopuściłem się przestępstwa polegającego na tym, iż za pomocą bilbordu zadałem Zimmerowi publiczne pytanie dotyczące moralnej oceny aborcji eugenicznych. Nasza Fundacja od lat stawia aborcjonistom publiczne pytania, których celem jest poruszenie ich sumień i wezwanie do nawrócenia. Sądy uznały jednak, że stawianie pytań o istotę procederu aborcji to przestępstwo. 

Oskarżonym w procesie karnym byłem ja. Sądy karne odrzuciły argumentację, że to Fundacja Pro – prawo do życia odpowiada za kampanię przeciw mordowaniu chorych dzieci. Uznały, że to ja osobiście jestem za nią odpowiedzialny. Nie przeszkodziło to teraz sądowi cywilnemu uznać, że odpowiedzialna jest Fundacja i nakazać jej zapłatę 50 000 zł na rzecz Zimmera, który sugerował w mediach, że zakaz aborcji oznacza odebranie lekarzom możliwości „niesienia pomocy” matkom. Wywiesiliśmy billboardy ukazujące ofiarę aborcji, zdjęcie szpitala i pytanie: „Czy okrutne zabójstwo dziecka to pomoc matce doktorze Zimmer?” Oprócz tego na plakacie znajdowała się informacja: „W klinice kierowanej przez prof. Zimmera w latach 2014-2018 abortowano 118 dzieci. Podczas aborcji dzieci najczęściej umierają na skutek uduszenia.” 

Na naszym billboardzie pokazaliśmy zdjęcie ofiary aborcji i zapytaliśmy – czy to pomoc matkom? Mariusz Zimmer w wypowiedziach medialnych twierdzi, że tak. Liczba aborcji w jego klinice została potwierdzona przez placówkę. Szpitalne aborcje najczęściej dokonywane są poprzez metodę wywołania sztucznego poronienia, gdzie dziecko rodzi się, ale ma jeszcze niewykształcone płuca więc umiera na skutek uduszenia. To wszystko fakty. 

Wprawdzie wyroki te są sprzeczne z logiką, ale są częścią kampanii, którą prowadzą środowiska proaborcyjne przeciw naszej Fundacji. Olbrzymie kary maja zamknąć nam usta i powstrzymać od mówienia i pokazywania prawdy. Represje we Wrocławiu i innych miastach trwają od lat i to właśnie mają na celu.

Bo prawda o aborcji porusza sumienia. Zmusza do myślenia, do zastanowienia się, do refleksji, w tym również nad własnym życiem i postępowaniem. Jednak nie wszyscy są gotowi na kontakt z prawdą. Kolejne procesy, przesłuchania, wyroki oraz inne formy prześladowań takie jak uliczne ataki i napady na naszych wolontariuszy, to często oznaka głębokich wyrzutów sumienia powstałych na widok prawdy o aborcji. Mogłyby one posłużyć do przemiany człowieka na lepsze, ale pod wpływem aborcyjnej propagandy przemieniają się w gniew, agresję i nienawiść. Takie ataki to próba zagłuszenia własnego sumienia. Znanym lekarzom nie wypada jednak bić nas na ulicach. Dobrobyt materialny, uzyskany często za cenę popierania aborcji lub milczenia na jej temat, umożliwia im wynajmowanie kancelarii prawniczych i pozywanie nas. Podobnie postępują inni, wysoko postawieni zwolennicy aborcji i deprawacji oraz aktywiści, opłacani za granty i dotacje płynące z zagranicy. 

Aktualnie przeciwko wolontariuszom naszej Fundacji toczy się ok. 80 procesów sądowych jednocześnie. W ostatnim czasie, oprócz wyroku, który zapadł na mnie z powództwa Zimmera, we Wrocławiu nieprawomocnie skazany został Adam, koordynator naszych kampanii na Śląsku, który usłyszał wyrok 1500 zł grzywny, oraz Kinga, członek zarządu naszej Fundacji – 800 zł nieprawomocnej kary. Z kolei w Zielonej Górze wszczęto przeciwko nam 3 sprawy karne o rzekome “zniesławienie” aktywistów LGBT. “Zniesławienie” to ma polegać na mówieniu prawdy na temat konsekwencji homoseksualnego stylu życia i założeń tzw. “edukacji seksualnej” mającej objąć wszystkich uczniów w Polsce.  

Panie Mirosławie, będziemy odwoływać się od wyroku, który zapadł z inicjatywy Mariusza Zimmera, oraz od innych nieprawomocnych orzeczeń. Oznacza to kolejne miesiące walki przed sądami w całej Polsce, dojazdy, przesłuchania i rozprawy. Ta walka musi trwać dalej, gdyż rząd planuje już wprowadzenie w naszym kraju totalnej cenzury na wzór zachodni.

Niedawno w Kanadzie po raz kolejny aresztowana została Linda Gibbons – 76 letnia “weteranka” ratowania dzieci przed aborcją. Gibbons po raz kolejny naruszyła tzw. “strefę buforową” wokół aborcyjnego ośrodka śmierci, w ramach której nie wolno organizować zgromadzeń, pikiet ani żadnych akcji, które mogłyby odwieźć wchodzące do środka kobiety od zamiaru aborcji. Gibbons stała w milczeniu przed aborcyjną rzeźnią z plakatem ukazującym płaczące dziecko i napisem „Dlaczego, Mamo? Kiedy mam tak wiele miłości do zaoferowania…”. Wkrótce rozpocznie się kolejny proces Lindy Gibbons, która łącznie spędziła już w więzieniu prawie 11 lat swojego życia za podobne “przestępstwa”. 

Podobne “strefy buforowe” wokół aborcyjnych ośrodków śmierci są powszechne na Zachodzie, szczególnie w Kanadzie, Wielkiej Brytanii czy Nowej Zelandii. Na Wyspach Brytyjskich nawet cicha modlitwa jest już uznawana za „myślozbrodnię” i sankcjonowana wysokimi grzywnami i karą więzienia. W Szkocji w październiku zeszłego roku tamtejsze organa państwowe wysłały do obywateli list, w którym zachęcano by donosić służbom na swoich sąsiadów gdy zauważy się, że ci modlą się we własnym domu, który znajduje się w ramach “strefy”. 

W podobnym kierunku idzie Polska.
Pod największym w Polsce aborcyjnym ośrodkiem, jakim jest szpital w Oleśnicy, trwa nieustanna walka o prawdę i sumienia. Nasi wolontariusze napotykają na wiele prześladowań – są zarówno atakowani i napadani przez agresywnych przechodniów i aktywistów, jak również szykanowani przez policję i urzędników, którzy wszczynają kolejne procesy oraz rekwirują sprzęt należący do naszej Fundacji. W Toruniu niedawno rozwiązano naszą publiczną modlitwę różańcową połączoną z akcją informacyjną na temat aborcji. Podobna sytuacja miała miejsce w Rzeszowie, gdzie naszym wolontariuszom zarzucono popełnienie “wykroczenia” zanim jeszcze w ogóle przyjechali na miejsce planowanej akcji. W Słubicach nasz publiczny różaniec nie mógł się odbyć, gdyż zgromadzenie zostało rozwiązane przez władze miasta zanim się rozpoczęło.W tym samym czasie rząd Tuska intensywnie pracuje nad projektem ustawy mającej zakazać tzw. “mowy nienawiści”, czyli po prostu mówienia prawdy na tematy związane z LGBT, “edukacją seksualną” i aborcją. W świetle takiej ustawy przestępstwem będzie np. nazwanie aktów homoseksualnych grzechem, powołując się przy tym na Pismo Św. Warto zauważyć, że taka ustawa nie weszła jeszcze w życie, ale wyroki za “mowę nienawiści” de facto już są. 
W ubiegłym roku sąd “prawomocnie” skazał mnie na 15 000 zł kary i rok ograniczenia wolności poprzez przymusowe prace społeczne za organizację kampanii informacyjnej, w ramach której podawaliśmy do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych na temat powiązań pedofilii z homoseksualnym stylem życia. W ocenie sądów “zniesławiało” to aktywistów LGBT i utrudniało im “działalność edukacyjną”.
Co istotne, wyroki takie zapadły na nas w Gdańsku i Szczecinie, gdzie osoby powiązane z tamtejszym lokalnym lobby LGBT zostały prawomocnie skazane za pedofilię. Jedną z takich osób był Piotr K. były wiceprezydent Gdańska ds. edukacji, który wdrażał w szkołach “edukację seksualną”. 

Prześladowania sądowo-policyjne połączone z wdrażaniem prawnej cenzury to narzędzia totalitarnej opresji, które mają doprowadzić do usunięcia prawdy z przestrzeni publicznej i medialnej. Dlatego musimy walczyć dalej i stawiać opór tym szykanom. 80 równoległych spraw sądowych to dla nas ogromne wyzwanie logistyczne, organizacyjne i finansowe. Tylko w najbliższym czasie potrzebujemy ok. 23 000 zł na dalsze działania.
Dlatego proszę Pana o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pana w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam dalszą walkę przed sądami i organizację kolejnych niezależnych kampanii informacyjnych w przestrzeni publicznej. 
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Czy sąd pochwala pomocnictwo w aborcji jako „samopomoc obywatelską”?

Czy sąd pochwala pomocnictwo w aborcji jako „samopomoc obywatelską”?

19.02.2025 https://ordoiuris.pl/ochrona-zycia/czy-sad-pochwala-pomocnictwo-w-aborcji-jako-samopomoc-obywatelska

• Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wcześniejszy wyrok skazujący za pomoc w aborcji farmakologicznej Justynę Wydrzyńską, znaną aktywistkę aborcyjną z tzw. Aborcyjnego Dream Teamu.

• Oznacza to, że sprawa trafi do ponownego rozpoznania przez Sąd Okręgowy dla Warszawy-Pragi.

• Przyczyną uchylenia wyroku nie była merytoryczna wadliwość tego wyroku (np. że czyn Justyny Wydrzyńskiej nie jest przestępstwem), ale to, że Sąd Apelacyjny uznał, iż ma miejsce nienależyta obsada sądu ze względu na fakt, że sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz, która skazała działaczkę, została powołana na sędziego przez Krajową Radę Sądownictwa po 2017 r.  

• Sędzia ze składu orzekającego wezwała do tego, aby sąd ponownie rozpoznający sprawę uwzględnił kontekst społeczno-polityczny i to, że kobiety w ciąży potrzebują pomocy, która jednak „nie zawsze musi oznaczać dokonania aborcji”.

• Z jej wypowiedzi wynika, że pomoc w aborcji to „samopomoc obywatelska”, która „uaktywnia się tam, gdzie pomimo wyraźnych w tym względzie potrzeb nie działa państwo”.

Sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz, która wydała wyrok, została powołana na urząd sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej przepisami ustawy z 2017 r. W konsekwencji tego miało dojść – według Sądu Apelacyjnego – do naruszenia standardów niezawisłości i bezstronności w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji RP. Zdaniem SA, w tej sprawie miała miejsce nienależyta obsada sądu w rozumieniu art. 439 § 1 pkt. 2 Kodeksu postępowania karnego.

Wyrok Sądu Apelacyjnego jest więc kolejną odsłoną sporu politycznego i prawnego dotyczącego zmian w wymiarze sprawiedliwości, dokonanych w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Przewodniczący składu orzekającego sędzia Rafał Kaniok, prezentując ustne motywy rozstrzygnięcia w dniu ogłoszenia wyroku powiedział, że „większa część składu orzekającego, nie podziela wyrażanego niekiedy w orzecznictwie stanowiska, iż sam fakt zasiadania w składzie sądu powszechnego sędziego powołanego w ułomnej procedurze przy udziale KRS ukształtowanej po 2017 r. skutkuje wystąpieniem bezwzględnej przyczyny odwoławczej w postaci nienależytej obsady sądu”. Ma o tym decydować suma okoliczności, m.in. dotyczących przebiegu kariery zawodowej sędzi Brygidyr-Dorosz. W efekcie miał nie zostać spełniony minimalny standard gwarantujący stronom prawo do bezstronnego i niezawisłego sądu. Wynikać to ma z poglądów na temat aborcji byłego Ministra Sprawiedliwości – Zbigniewa Ziobry – oraz medialnego charakteru sprawy. Co ciekawe, ten sam sędzia uczestniczył w procedurze awansowej sędzi Agnieszki Brygidyr-Dorosz i w jej ramach sporządził wcześniej pozytywną ocenę jej kwalifikacji.

Sędzia Rafał Kaniok zaznaczył jasno, że wydane orzeczenie nie działa ani na korzyść, ani na niekorzyść oskarżonej. Nie odniósł się też do zasadności innych zarzutów apelacji niż ten, kwestionujący status sędzi Brygidyr-Dorosz. Wyraźnie odmówił oceny, czy czyn Justyny Wydrzyńskiej miał znikomy stopień szkodliwości społecznej, co by musiało prowadzić do umorzenia postępowania. Ta kwestia powinna zostać rozstrzygnięta jeszcze raz przez sąd pierwszej instancji.

Po sędzim Rafale Kanioku wystąpiła jednak sędzia Ewa Furtak-Leszczyńska. Trudno stwierdzić, czy we własnym imieniu, czy w imieniu całego składu orzekającego. Oględny i stricte prawniczy wywód sędziego Kanioka uzupełniła o – jak powiedziała – wskazania, które mają ukierunkować sąd, ponownie rozpoznający sprawę. Ten „o ile stwierdzi formalne znamiona przestępstwa z art. 152 § 2 Kodeksu karnego” – według sędzi Ewy Furtak-Leszczyńskiej – będzie musiał ocenić jego karygodność również „w aspekcie kontekstu społeczno-politycznego”. Sędzia chociaż zastrzegła, że nie ocenia „w żadnej mierze regulacji prawa aborcyjnego”, to stwierdziła, że nie można pominąć oceny czynu (czyli pomocy w aborcji) „w kontekście zapewnienia kobiecie ciężarnej wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, którego nie stwarza władza publiczna, w tym w ramach dostępu do służby zdrowia i właściwej reakcji na wszelkie zagrożenia związane z ciążą, również w strefie zdrowia psychicznego kobiety ciężarnej”. To wsparcie – według sędzi Furtak-Leszczyńskiej –„nie zawsze musi oznaczać dokonania aborcji”. W związku z tym, wezwała do tego, żeby „mieć na względzie, że samopomoc obywatelska uaktywnia się tam, gdzie pomimo wyraźnych w tym względzie potrzeb nie działa państwo jako władza publiczna odpowiedzialna za dany obszar chroniony”. 

Dopiero z pisemnego uzasadnienia wyroku będzie można się dowiedzieć, czy cała trójka sędziów ze składu, który wydał wyrok w sprawie Justyny Wydrzyńskiej, uważa pomocnictwo w aborcji za „samopomoc obywatelską”.

To co szczególnie niepokoi, to wyraźne akcentowanie przez Sąd Apelacyjny, że ponownej ocenie powinien ulec stopień szkodliwości społecznej czynu Justyny Wydrzyńskiej. To może bowiem prowadzić do tego, że oceny tej nie dokona sąd, ale prokuratura, kierowana przez Adama Bodnara. Ta może bowiem – po tym jak sprawa trafi ponownie do sądu pierwszej instancji – wycofać akt oskarżenia, motywując to właśnie tym, że zachodzi znikoma szkodliwość społeczna czynu. Już nie raz po objęciu stanowiska Prokuratora Generalnego przez Adama Bodnara, dochodziło do tego, że po latach procesu, prokurator wycofywał akt oskarżenia.

Adw. Magdalena Majkowska – członek Zarządu Ordo Iuris

Skazali matkę, która ostrzegała przed aborterem. Trzeba jej pomóc.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Sędzia Wojciech Jankowski z Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim wydał skandaliczny wyrok. Skazał matkę, która uratowała swojego synka przed aborcją, a potem ostrzegła przed aborterem inne kobiety.

Pani Weronika ma zasądzone 4 miesiące prac społecznych, zapłatę kosztów procesu 1812 złotych na rzecz abortera oraz ma go przeprosić w mediach.

Kilka lat temu aborter Piotr A. proponował, że zabije jej dziecko. Potem podał ją do sądu, gdy napisała na forum w Internecie, żeby inne kobiety nie korzystały z usług tego pseudo-lekarza.

Tym bardziej, że jej synek, u którego Piotr A. zdiagnozował zespół Downa, urodził się bez żadnej wady genetycznej.

Szanowny Panie,

Chcę, aby wiedział Pan, że pracując nad materiałem dowodowym do sprawy Weroniki, trafiliśmy na szokujące informacje. Proszę sobie wyobrazić, że w 2002 roku w Gdańsku Prokuratura postawiła zarzuty aborterowi o identycznych danych jak oskarżyciel Weroniki. Zgadza się imię, pierwsza litera nazwiska, wiek i adres prowadzenia gabinetu ginekologicznego – ul. Przemyska w Gdańsku.

Piotr A. miał się dopuścić aż 100 aborcji, choć w sądzie udowodniono mu zamordowanie „jedynie” 18 dzieci. Pracował razem z ochroniarzem, który zajmował się wymuszaniem zapłaty za aborcję, jeśli klienci nie chcieli zapłacić po dobroci. Gdy jeden z klientów odmówił zapłacenia 2000 złotych za zabicie dziecka swojego i swojej narzeczonej, Piotr A. miał zlecić swojemu współpracownikowi, aby pojeździł z panem po mieście i pomógł mu zdobyć skądś pieniądze. Wówczas sprawa trafiła do organów ścigania, a Prokuratura znalazła po billingach kolejne kobiety, których dzieci zabił A.

Media pisały, że Piotr A. nielegalnie usypiał pacjentki do zabiegów, nie mając uprawnień lekarza anestezjologa, posiadał puste recepty z pieczątkami innych lekarzy oraz arsenał nielegalnej broni. W 2008 roku został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu, nie odebrano mu jednak prawa wykonywania zawodu, dlatego dalej pracował jako ginekolog.

Weronika ma przeprosić swojego oskarżyciela i zapłacić mu pieniądze za zastępstwo procesowe. Ponadto ma zasądzone 4 miesiące prac społecznych, choć swoimi wpisami w Internecie prawdopodobnie uratowała liczne dzieci

To jeszcze nie wszystko…

Sędzia Jankowski nawet nie udawał bezstronnego. W czasie ostatniej rozprawy wzywał na przesłuchanie przypadkowe osoby z pikiety pod sądem. Osoby te zostały  doprowadzone na salę rozpraw w asyście policji. Jedna z naszych wolontariuszek była zmuszona przez godzinę odpowiadać na pytania, a nawet interpretować wyniki badań Weroniki z okresu ciąży.

Na tym nagraniu zobaczy Pan, co działo się w sądzie:

Po kilku kwadransach nastąpiło ogłoszenie wyroku.

Wyrok sędziego Wojciecha Jankowskiego ze Starogardu jest nieprawomocny. Jesteśmy gotowi zaskarżyć to rozstrzygnięcie. Jednak, aby tak się stało, potrzebujemy pieniędzy na pokrycie kosztów procesu w II instancji i musimy zacząć pracę natychmiast, aby wyrok się nie uprawomocnił.

Nie dostaniemy tych pieniędzy od rządu ani z Brukseli. Muszę prosić o pomoc właśnie Pana.

Czy może Pan pomóc Weronice?

Czy może Pan wpłacić kwotę wybranej przez siebie wysokości, aby pomóc tej szlachetnej mamie obronić się przed bezdusznym aborterem?

Bardzo Pana proszę o reakcję, bo czas biegnie nieubłaganie. Koszt obsługi sprawy w II instancji sięgnie 10 000 złotych i są to pieniądze, które musimy pozyskać szybko.

Bardzo proszę o wpłacenie kwoty, którą uzna Pan za właściwą na konto Fundacji Życie i Rodzina: 

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230.

Kod SWIFT: BIGBPLPW 

– z dopiskiem „Weronika”.

Można też użyć Blika/kart/szybkich płatności pod linkiem www.RatujZycie.pl/wesprzyj.

Sprawa jest pilna, musimy zdążyć zanim wyrok stanie się prawomocny. Bo jest to wyrok absolutnie skandaliczny.

Serdecznie Pana pozdrawiam,

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Po całej sprawie rozmawiałam z Weroniką. Musiała ona wytłumaczyć swoim kilkuletnim dzieciom, że sąd właśnie ją skazał i za co. Przecież to chora sytuacja. Musimy koniecznie zaskarżyć ten wyrok

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Sąd skazał obrońców życia, puścił wolno demoralizatora.


Skazali obrońców życia, puścili wolno demoralizatora
RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Sąd skazał dwóch działaczy Fundacji Życie i Rodzina na grzywny po 1000 złotych każdy, a do tego koszty sądowe.

Obaj proliferzy pokojowo protestowali w Wodzisławiu Śląskim przeciw ohydnej paradzie LGBT, a jedyną ich „winą” była chęć ochrony dzieci przed gorszącymi scenami na ulicy.

W czasie, gdy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ułaskawia obrońców życia, w Polsce kasta sędziowska nakłada kary za sprzeciw wobec publicznej demoralizacji. Nasi Działacze zostali obciążeni karami i kosztami na łączną kwotę 3000 złotych.

WSPIERAM OBRONĘ ŻYCIA WSPIERAM

To nie wszystko.

Także w Wodzisławiu koordynator ŻiR-u zgłosił Policji, że uczestnik parady chodzi roznegliżowany po chodniku, m.in. w pobliżu małych dzieci. Wulgarny mężczyzna przebrany za kobietę, w podartych kabaretkach i z obnażonymi pośladkami przechadzał się po wodzisławskim rynku i wywoływał publiczne zgorszenie. 

Policja odesłała naszemu koordynatorowi pismo, w którym stwierdziła, że nie będzie wniosku o ukaranie, bo… „strój Szymona S. zasłaniał wszystkie intymne części ciała”.

A tak wyglądał Szymon S. Czy według Pana zachowywał się przyzwoicie?

WSPIERAM OBRONĘ ŻYCIAWSPIERAM

Szanowny Panie,

Od lat spotykamy się z podobnym brakiem symetrii w traktowaniu środowiska LGBT i nas, obrońców życia i rodziny. Mimo to mam świadomość, że nie można się poddawać, bo Prawda i Dobro są po naszej stronie.

Chcę też przekazać Panu dobre wiadomości. W poprzednich mailach pisałam o licznych prześladowaniach za obronę Jasnej Góry przed LGBT. Wszystkie sprawy mamy w tej chwili pod kontrolą i są już pierwsze dobre rozstrzygnięcia. Z 25 ściganych osób postępowanie wobec jednej zostało umorzone przez sąd już po złożeniu sprzeciwu od wyroku nakazowego. Dwie inne osoby, po udzieleniu pomocy prawnej na etapie postępowania przygotowawczego, otrzymały z sądu odmowę wszczęcia postępowania. Zatem 3 osoby są już wolne od szykan, kolejne 22 sprawy są w toku.

Troje naszych działaczy zostało także uniewinnionych za pokojowy protest przeciw LGBT w Pile.

Kolejna wolontariuszka (22-letnia dziewczyna) ma już umorzoną sprawę za kontrę w Kielcach, gdzie akcja Fundacji Życie i Rodzina zapobiegła wdarciu się homoseksualistów na plac zabaw dla dzieci.

Nie odpuścimy także Wodzisławia Śląskiego. Chcemy zaskarżyć niesprawiedliwy wyrok i uwolnić obrońców życia od absurdalnych zarzutów. Jednak będziemy mogli poprowadzić sprawę w II instancji tylko wówczas, gdy wesprą nas finansowo Dobrzy Ludzie – tacy jak Pan.

Czy może Pan pomóc w sprawie z Wodzisławia?

Czy może Pan przekazać kwotę, o jakiej sam Pan zdecyduje, na obronę działaczy prolife w sądzie?

Bardzo proszę o pomoc, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zostawiamy ich bez pomocy prawnej. A koszt postępowania i apelacji za dwie osoby wyniesie powyżej 8 000 złotych.

Czy może Pan przekazać wpłatę na konto Fundacji Życie i Rodzina: 

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

Kod SWIFT: BIGBPLPW. 

Można też skorzystać z Blika i kart kredytowych na stronie www.RatujZycie.pl/wesprzyj. Bardzo proszę o dopisek „Wodzisław”.

Dla wielu obrońców życia postępowanie w sądzie to silny stres. W takich chwilach informacja, że ktoś dowiedział się i wpłacił pieniądze na pomoc prawną, jest ulgą i pocieszeniem. Pomóżmy im, aby wiedzieli, że nie są sami.

Serdecznie Pana pozdrawiam,

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Pańska hojność pomaga bronić ludzi, którzy aktywnie sprzeciwiają się złu. Bez tego sprzeciwu lobby LGBT zrobiłoby z Polską to, czego już dokonało w innych krajach. Nie można im na to pozwolić…

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA

LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Sąd nie skazał pijanego kierowcy. Bo jest gastrologiem endoskopowym, albo wójtem, albo wujkiem…

:kto może pić i mu prawka nie wezmą

Sąd nie skazał pijanego kierowcy. Bo to “lekarz rzadkich specjalizacji”

-12 września 2024 brd24/sad-nie-skazal-pijanego-kierowcy-bo-to-

Powiatowy radny z Biłgoraja w prowadził samochód pijany. Sąd właśnie warunkowo umorzył wobec niego postępowanie – bo ma nieposzlakowaną opinię i jest lekarzem. Takich łaskawych umorzeń wobec lokalnych polityków sądy w Polsce wydają wiele

Badanie alkomatem podczas policyjnej kontroli. Fot. Policja
Policyjna kontrola alkomatem na drodze Fot. Policja

To była niedziela 19 maja. W miejscowości Lipniki, na ruchliwej drodze krajowej nr 9, policjanci prowadzili rutynowe kontrole kierowców. Zatrzymali kierowcę volkswagena touarega. Gdy tylko uchylili drzwi, uderzył ich odór alkoholu. Wykonali więc badanie alkomatem. Kierowca miał w organizmie 0,9 promila. Zatrzymali my prawo jazdy, jednak – niezgodnie z własnymi procedurami, ale KGP nie zwraca na to uwagi od lat – nie odholowali auta, ale pozwolili zająć miejsce za kierownicą pasażerowi i odjechać.

Media szybko odkryły, że pijanym kierowcą był Piotr M., 50-letni znany lekarz z Biłgoraja i jednocześnie radny powiatowy. Gdy 22 lipca w Sądzie Rejonowym w Opatowie zaczął się jego proces, lekarz nie przyznawał się do winy. Relacjonującej sprawie “Gazecie Wyborczej” mówił wówczas, że nie wie, skąd jakieś zamieszanie w jego sprawie. “Nie spowodowałem żadnego zagrożenia, nic nikomu się nie stało. Pomiarowe urządzenia wykazały, że byłem w stanie nietrzeźwości. Sprawa trafiła do sądu. I o czym tu pisać?” – odpowiedział dziennikarzowi.

Sędzia łaskawy, bo to “lekarz rzadkiej specjalizacji”

Jak ujawnił teraz portal Wp.pl, Sąd Rejonowy w Opatowie właśnie… warunkowo umorzył postępowanie wobec Piotra M. Nakazał mu jedynie wpłatę 10 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości oraz zakazał prowadzenia pojazdów mechanicznych przez rok (czyli do maja przyszłego roku).

To oznacza, że pijany kierowca nie zostanie skazany za przestępstwo – a tym właśnie jest prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości – więc m.in. nie straci mandatu radnego powiatu biłgorajskiego.

Dlaczego sąd był tak łagodny? “Z ustnych motywów przekazanych podczas rozprawy wynika, że sąd wziął pod uwagę to, że oskarżony nie był karany, ma bardzo dobrą opinię z miejsca zamieszkania i pracy. Jest lekarzem świadczącym usługi rzadkich specjalizacji, jest gastrologiem endoskopowym, co powoduje, że prowadzi swoją praktykę aż w pięciu miejscowościach. To też miało znaczenie dla sądu, że w istocie skazanie, które mogłoby się łączyć z określonymi zakazami, powodowałoby utratę możliwości świadczenia usług na rzecz społeczeństwa przez tego lekarza” – powiedział WP sędzia Jan Klocek, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach.

Prokuratura zapowiada, że złoży od tego wyroku apelację.

Rejonowi sędziowie pobłażliwi dla pijanej władzy

To nie pierwszy raz, gdy sędziowie w sprawach kierowania w stanie nietrzeźwości okazują się niezwykle wyrozumiali dla lokalnych polityków. Przykłady?

W grudniu 2020 r. miejski radny PiS ze Skarżyska-Kamiennej Artur M. pod wpływem alkoholu i uderzył w seniorkę na pasach. Według biegłych miał wówczas od 0,62 do 0,73 promila alkoholu w organizmie. Sąd Rejonowy w Kielcach skazał go na 2,4 tys. zł. grzywny oraz 6 tys. na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym. Dostał też zakaz prowadzenia pojazdów na trzy lata.

Odwołał się od wyroku. Sąd Okręgowy w Kielcach warunkowo postępowanie umorzył. “Sąd uznał sprawstwo i winę oskarżonego. Natomiast w związku na dotychczasową niekaralnością, pozytywną opinią z miejsca zamieszkania oraz niską szkodliwością czynu, sąd uznał, że wystarczające będzie warunkowe umorzenie postępowania. Artur M. przez rok będzie poddany próbie, w tym czasie będzie składał sprawozdania sądowi” – mówił wówczas PAP sędzia Jan Klocek, rzecznik sądu Okręgowego w Kielcach. “– dodał sędzia.

W listopadzie 2022 r. wójt gminy Rozprza Janusz J. został zatrzymany przez policję, prowadził w stanie nietrzeźwości – miał ponad 2 promile. Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim warunkowo umorzył wobec niego postępowanie na okres 3 lat. Orzekł dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów i wpłatę nawiązki w kwocie 30 tys. zł.

W 2021 r. Janusz R., były burmistrz Myszkowa, a wówczas wiceszef rady powiatu z PiS, został znaleziony pijany, gdy spał za kierownicą w samochodzie na środku drogi w Koziegłowach. Sąd Rejonowy w Myszkowie umorzył wobec niego warunkowo postępowanie na 3 lata. Sąd odwoławczy podtrzymał taki wyrok.

W 2017 r. wójt gminy Warlubie Krzysztof M. został złapany, gdy prowadził samochód w stanie nietrzeźwości – miał 0,9 promila alkoholu w organizmie. Sąd Rejonowy w Świeciu umorzył wobec niego warunkowo postępowanie na trzy lata, zakazał mu prowadzenia pojazdów przez dwa lata i orzekł zapłatę świadczenia pieniężnego w kwocie 5 tys. zł.

W maju 2017 r. bytomski radny Michał N. został złapany przez patrol policji, kierował samochodem mając 0,8 promila alkoholu w organizmie. Sam prokurator złożył tam wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. “Zagrożenie karą w tym przypadku wynosi do 5 lat, sprawca nie był karany. Analizowano również inne przesłanki i okoliczności, jak stopień szkodliwości społecznej czynu” – tłumaczyła “GW” taką decyzję prokurator rejonowa w Bytomiu Dorota Nowak. Sąd Rejonowy w Bytomiu się do tego wniosku przychylił.

W 2011 r. Jacek G., sekretarz gminy Bedlno został zatrzymany, gdy prowadził auto po pijanemu. Nie został zwolniony z pracy, a Sąd Rejonowy w Kutnie warunkowo umorzył wobec niego postępowanie na dwa lata i zakazał mu prowadzenia pojazdów przez rok. W 2013 . Jacek G. znów został złapany przez policję – kierował samochodem i miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie.

Łukasz Zboralski

Koordynator Fundacji Życie i Rodzina ma stawić się obowiązkowo na komendzie policji. W Norymberdze sądzono niemieckich zbrodniarzy za aborcję – w Polsce – sądzą jej przeciwników.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Wrogowie życia znowu nas prześladują.

W najbliższy wtorek raciborski koordynator Fundacji Życie i Rodzina ma stawić się obowiązkowo na komendzie policji. Jest wezwany jako świadek, a sprawa dotyczy paragrafu 256 Kodeku karnego. Policja próbuje wrobić naszego kolegę w propagowanie systemu totalitarnego… 

Mateusz był uczestnikiem pikiety, w trakcie której uświadamiał, że wolna aborcja dla Polek została po raz pierwszy wprowadzona przez Adolfa Hitlera 9 marca 1943 rokuPolicja zabrała wówczas nasz baner, a teraz nie chce go oddać. Twierdzą, że analizują treść zamieszczoną na plakacie. Dlaczego po prostu nie zrobili zdjęć do analizy, tylko zabrali nasz baner razem ze stelażem???

Przecież nie ukrywamy, co na nim było:

Policja sprytnie odwraca kota ogonem. Nie ściga tych, którzy promują aborcję dla Polek i tym samym idą w ślady niemieckiego dyktatora. Za to nęka osoby, które pokazują związek między nazizmem a zabijaniem polskich dzieci

Prześladuje tych, którzy przestrzegają przed aborcją. 

To prawdziwy skandal. 

Jestem z wykształcenia historykiem, przez wiele lat pracowałem mając do czynienia głównie z historią Polski XX wieku. Dla wszystkich jest absolutnie oczywiste, że plany niemieckich zbrodniarzy wobec Polski były klarowne: zniszczyć, wyludnić, pozbawić nasz naród przetrwania – zarówno biologicznego jak i kulturowego. 

Czy wie Pan, że w trakcie procesów norymberskich niemieccy zbrodniarze byli sądzeni m.in. za umożliwienie aborcji dla Polek? Naziści zalecali, aby aborcji dokonywać na każde życzenie „robotnicy wschodniej”. Kobiety były poddawane presji, aby podpisywać oświadczenia, że życzą sobie przerwania ciąży, a odmowa złożenia podpisu mogła skutkować nawet skierowaniem do obozu koncentracyjnego.

Po wojnie jako zbrodnię przeciw ludzkości uznano nie tylko bezpośrednie nakłanianie do aborcji, ale także sam fakt, że wyłączono polskie sądy z orzekania w sprawach o aborcję na życzenie. W toku śledztwa związanego z procesami norymberskimi ujawniono, że urzędnicy niemieccy mieli świadomość, że wystarczy aborcję dopuścić, a stanie się powszechna. Trudne warunki bytowe, sytuacja okupacji, ogólna demoralizacja – miały być czynnikami, które sprawią, że na ziemiach podbitych będzie się zabijało bardzo wiele dzieci

Dziś lobby aborcyjne panicznie boi się powyższych faktów. 

Policja ściga za pokazywanie związku hitleryzmu z aborcjonizmem

Bardzo Pana proszę chociaż o krótką modlitwę za naszego koordynatora, aby prawda wygrała. Proszę też o wspieranie nas w każdy możliwy sposób. Zdecydowałem, że nie będziemy czekać, aż policjanci oddadzą nasz sprzęt. Potrzebujemy go z powrotem, aby wznowić akcję edukacyjną w Raciborzu. Musimy wydrukować ponownie plakat i odkupić stelaż – w sumie o wartości ponad 600 złotych. I wrócić na raciborski rynek.

Stawiamy czoła czystemu złu. 

Nie poddamy się.

Serdecznie Pana pozdrawiam,

Krzysztof KasprzakKrzysztof KasprzakKrzysztof KasprzakFundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Sytuacja w Raciborzu to jeden z wielu ataków, których doświadczamy za obronę życia. W tych chwilach cieszę się, że mogę do Pana szczerze napisać, co się dzieje. Możemy stawiać czoła złu dzięki Pańskiemu wsparciu.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Pomóżmy lekarce w walce z sądami

link do zrzutki:

https://pomagam.pl/am9trm

Zbiórka W obronie szykanowanego lekarza Agata OsiniakORGANIZATOR ZBIÓRKI

Szanowni Państwo! Jestem lekarzem pediatrą i specjalistą medycyny rodzinnej z ponad 30 letnim stażem pracy.W mojej pracy z chorymi ludźmi zawsze przyświecają mi dwie zasady:po pierwsze nie szkodzić i ,że zdrowie chorego jest najwyższym dobrem. Kiedy w 2020 roku ogłoszono tzw.pandemię covid-19 szybko zorientowałam się, że szeroko rozpowszechniane zalecenia i nakazy noszenia maseczek, izolacji, lockdownów, zamykania przychodni przed pacjentami itp. – są kłamliwe i nie poparte żadnymi badaniami naukowymi.

Po raz pierwszy w historii ludzkości lekarze zamknęli się przed chorymi ludźmi!

Wiedząc to wszystko nie mogłam zachować tej wiedzy tylko dla siebie -chciałam podzielić się nią ze społeczeństwem.Takich lekarzy myślących podobnie jak ja było w Polsce kilkuset. Jesienią 2020 roku grupa 114 profesorów,lekarzy i naukowców ( w których gronie znalazłam się również ja) wystosowała list otwarty i trzy apele do rządzących, pisząc w nich między innymi,że nie ma naukowego i medycznego uzasadnienia dla kontynuacji stosowanych obostrzeń, noszenia maseczek ochronnych, izolacji społecznej oraz masowego stosowania niediagnostycznych testów RT-PCR, które dają wiele fałszywie dodatnich wyników. Te trzy apele wzywały do natychmiastowego zakończenia tych działań oraz przywrócenia normalnych, demokratycznych zasad funkcjonowania państwa, struktur prawnych, swobód obywatelskich oraz przestrzegania praw człowieka. Grupa ta poparła swoje zamieszczone w liście i apelach tezy, cytując liczne doniesienia naukowe oraz dane epidemiologiczne i statystyczne, oczekując jednocześnie otwartej debaty, w której wezmą udział eksperci bez jakiejkolwiek formy cenzury.

W swoich apelach środowisko naukowców i lekarzy,jakie reprezentowały osoby podpisane pod nimi, wyraziło również swoje zaniepokojenie faktem planowanych szczepień preparatami inżynierii genetycznej zawierającymi mRNA, nie będącymi tradycyjnymi szczepionkami i nigdy dotychczas nie stosowanymi u ludzi. Nie zostały one dostatecznie zbadane więc są potencjalnie niebezpieczne, a ich skuteczność nie jest w pełni udowodniona. Noszą znamiona eksperymentu medycznego prowadzonego na masową skalę. Apele te nie doczekały się żadnego odzewu od prezydenta, premiera, rządu czy parlamentu, ani też nie zorganizowano publicznej debaty niezależnych ekspertów.

Jedyną natomiast odpowiedzią jakiej się doczekało kilkudziesięciu profesorów i lekarzy-sygnatariuszy tych apeli, było wszczęcie postępowania wyjaśniającego przez Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej lekarza Grzegorza Wronę już w styczniu 2021 roku. Obecnie toczą się sprawy o ukaranie 114 profesorów i lekarzy w Okręgowych Sądach Lekarskich we Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku, a zarzutem wobec nas jest publiczne rozpowszechnianie informacji niezgodnych z aktualna wiedzą medyczną i propagowanie postawy antyzdrowotnej oraz działań na szkodę pacjentów i całego społeczeństwa. Kiedy latem 2021 roku rozpętała się nachalna propaganda w mediach i placówkach oświatowych zachęcająca rodziców do szczepienia swoich dzieci bezpiecznymi,skutecznymi i dobrze przebadanymi “szczepionkami” przeciwko covid-19 znów, znając badania naukowe i oficjalne dane statystyczne i epidemiologiczne, nie potrafiłam milczeć, wiedząc,że te preparaty mRNA nie są wcale bezpieczne, nieznana jest ich skuteczność i wcale nie są dobrze przebadane( o czym oficjalnie producenci sami piszą w ulotkach tych preparatów, zaznaczając,że ich genotoksyczność, wpływ na płodność i rakotwórczość oraz interakcje z jakimikolwiek lekami są nieznane).

Wówczas,w lipcu 2021 roku, udzieliłam wywiadu na prośbę zaniepokojonych rodziców, którzy byli zdezorientowani napływającymi do nich informacjami i przedstawiłam w nim między innymi apel Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców do dyrektorów placówek oświatowych, nauczycieli i pedagogów o wstrzymanie promowania tzw. szczepionek przeciwko covid-19, poparty wieloma badaniami naukowymi oraz oficjalnymi danymi statystycznymi i epidemiologicznymi,potwierdzającymi nieskuteczność, brak bezpieczeństwa i brak ukończenia badań klinicznych tych preparatów mRNA-covid-19, które nigdy wcześniej nie były podawane tak szerokiej populacji. Moje poczucie etyki zawodowej nakazuje mi informowanie pacjenta przed podjęciem jakiejkolwiek interwencji medycznej o wszystkich za i przeciw i uzyskanie jego świadomej zgody na taki zabieg, a zwłaszcza taki ,który wiąże się z ryzykiem i wieloma niewiadomymi.Pacjent musi mieć wybór,o tym też mówiłam w tym wywiadzie.Już we wrześniu 2021 roku Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Rzeszowie,lekarz Grzegorz Siteń,wszczął wobec mnie postępowanie wyjaśniające i skierował sprawę do Okręgowego Sądu Lekarskiego w Rzeszowie o ukaranie mnie,zarzucając mi,podobnie jak w poprzedniej sprawie,publiczne rozpowszechnianie informacji niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną i propagowanie postawy antyzdrowotnej oraz działań na szkodę pacjentów i całego społeczeństwa.Dnia 29 listopada 2022 roku zostałam ukarana przez Okręgowy Sąd Lekarski pod przewodnictwem dr n.med Zenona Piechoty karą nagany i kosztami postępowania sądowego w wysokości 1500 zł.W żadnym wypadku nie czuję się winna ponieważ stoją za mną dziesiątki badań naukowych i oficjalnych rządowych danych statystycznych z całego świata,które przedstawiłam sądowi na obronę moich tez,w przeciwieństwie do sądu,który na poparcie swojego aktu oskarżenia wobec mnie nie przedstawił ani jednego badania naukowego ani tez opinii biegłego dotyczącej tego przewinienia zawodowego! Wobec tego złożyłam odwołanie do Naczelnego Sądu Lekarskiego w Warszawie -sprawa ta obecnie również jest w toku. Wszystkie działania jakie podejmowałam i za które jestem szykanowana przez izby lekarskie i grozi mi utrata prawa wykonywania zawodu lekarza, robiłam dla dobra pacjentów,chcąc ustrzec ich przed podejmowaniem pochopnych i nie do końca przemyślanych decyzji w sprawie “szczepień” przeciwko covid-19,które jak już wiadomo obecnie, nie chroniły przed śmiercią ani hospitalizacją z powodu covid-19,nie przerywały transmisji wirusa i spowodowały wiele śmierci i wiele działań niepożądanych u tych, którzy przyjęli te preparaty.Wiedzę naukową ,którą posiadłam na ten temat nie zostawiłam dla siebie, tylko podzieliłam się z Wami. Dlatego zwracam się do Was z prośbą -jeżeli komukolwiek moja wiedza pomogła w podjęciu świadomej decyzji w “sprawie niezaszczepienia się” lub swojego dziecka przeciwko covid-19 o wsparcie finansowe, które jest potrzebne na pomoc prawników w mojej walce o prawdę.

Wierzę z całego serca,że prawda zwycięży!

Nadciąga totalny zamordyzm. „Bodnar pozbawia Polaków wolności słowa na pełnej…petardzie”

Nadciąga totalny zamordyzm. „Bodnar pozbawia Polaków wolności słowa na pełnej…petardzie”

totalny-zamordyzm-bodnar4.04.2024

Bartosz Lewandowski, adwokat z Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris, ostro krytykuje nowe przepisy dot. mowy nienawiści, które forsuje minister sprawiedliwości Adam Bodnar.

„Minister Bodnar pozbawia Polaków wolności słowa na pełnej… petardzie!” – pisze na X Lewandowski. Adwokat w swoich mediach społecznościowych analizuje ministerialny projekt ustawy o zmianie KK.

„Zmiany polegają na:

Rozszerzeniu katalogu okoliczności obciążających, które sąd bierze pod uwagę przy wymierzaniu oskarżonemu kary (art. 53 § 2a KK);

Rozszerzeniu odpowiedzialności karnej za tzw. dyskryminację (art. 119 KK), nawoływanie do nienawiści (art. 256 § 1 KK), znieważenie grupy ludności lub osoby (art. 257 KK)” – opisuje Lewandowski.

Adwokat wyjaśnia „na czym polegają zmiany”. „Otóż Ministerstwo Sprawiedliwości realizuje lewicową ideę, zgodnie z którą Prokuratura z urzędu ma obowiązek ścigania za wszelkie przejawy słownego ataku, które przyczyną ma być:

niepełnosprawność (fobia wobec niepełnosprawnych)
wiek (tzw. ageizm),
płeć (np. wobec mężczyzn – mizoandria; wobec kobiet – mizoginia)
orientacja seksualna (tzw. homofobia)
tożsamość płciową (tzw. transfobia)” –
opisuje ekspert.

„W przypadku ustalenia powyższej motywacji sprawcy, Sąd ma dodatkowo obowiązek wziąć ją pod uwagę jako okoliczność obciążającą przy wyrokowaniu” – czytamy dalej. Lewandowski zauważa jednak, że „same przepisy są w istocie transfobiczne”.

„Projektodawca bowiem z jednej strony chce karać za transfobię, z drugiej jednak strony w projekcie zalicza płeć do katalogu przyczyn owej słownej dyskryminacji, za którą można trafić nawet do 5 lat za kratki” – czytamy.

„Skoro zatem mówimy o płci, to wydaje się, że chodzi tutaj wyłącznie tzw. płeć biologiczną, a zatem o męskość i żeńskość.

Tym samym trochę niezrozumiałe jest wskazanie w projekcie kompletnie nieokreślonego znamienia „tożsamość płciowa”. Jeśli zaś jest inaczej i katalog ten dotyczy tzw. płci społecznej (genderyzm), to mamy przepis jawnie niekonstytucyjny, bowiem nie spełnia wymogów z art. 2 Konstytucji RP, tj. nie jest należycie dookreślony. Płeć bowiem jest płynna…” – pisze adwokat.

Ekspert Ordo Iuris stwierdza, że „dalej robi się jeszcze ciekawiej”. „Otóż zgodnie z art. 119 § 1 KK, odpowiedzialności karnej ma podlegać również ten, kto stosuję groźbę bezprawną„.

Lewandowski przytacza, czym jest owa groźba: Groźbą bezprawną jest zarówno groźba, o której mowa w art. 190 [czyli groźba np. spowodowania krzywdy – przyp. B.L]”, ale również: „groźba spowodowania postępowania karnego lub innego postępowania, w którym może zostać nałożona administracyjna kara pieniężna, jak również rozgłoszenia wiadomości uwłaczającej czci zagrożonego lub jego osoby najbliższej (art. 115 § 12 KK).

„Czyli karane jest również grożenie zainicjowaniem postępowania względem pokrzywdzonego” zauważa ekspert.

Żeby wytłumaczyć, czym jest „nawoływanie do nienawiści”, ekspert przytacza wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 24.09.2013 r., sygn. akt II AKa 301/13:

Pojęcie nawoływania do nienawiści (…) traktować należy jako publiczne wzywanie (nawoływanie) innych osób do odczuwania i utrwalenia negatywnych emocji, niechęci oraz wrogości (…), przy czym dla realizacji występku określonego w przepisie art. 256 § 1 k.k. nie jest konieczny skutek w postaci przekonania przez sprawcę innych odbiorców do prezentowanych przez siebie poglądów, chociaż tym motywowane winno być jego zachowanie w inkryminowanym miejscu i czasie.

„No dobrze, to teraz na przykładach pokażę Państwu za jakie konkretnie słowa wypowiedziane (np. w Internecie, w mediach, w trakcie imprezy, w kościele czy na uczelni) może zainteresować się Państwem prokurator, jeśli projektowane zmiany wejdą w życie” – pisze Lewandowski i podaje następujące przykłady:

„Facet to świnia!” – art. 257 KK;

„Tworzącymi w Polsce przedszkole „Queer”, jak w Berlinie, powinny natychmiast zainteresować się organy ścigania” – art. 119 KK;

„Możesz być tylko mężczyzną i kobietą. Kto twierdzi, że są inne płcie zwyczajnie gada głupoty” – art. 256 § 1 KK. [Podobnie wszelkie używanie zaimków niezgodnych z życzeniem rozmówcy, czyli tzw. mis-genderowanie]

„Starzy ludzie nie powinni mieć prawa jazdy” – art. 256 § 1 KK

„Transseksualizm jest zaburzeniem psychicznym” – art. 256 § 1 KK

„Biblia mówi: ” – art. 256 § 1 KK art. 257 KK.

„Iście liberalne podejście ma nasza władza ” – stwierdza sarkastycznie na koniec adwokat.

Zostałem skazany za zadanie pytania lekarzowi. Sędziowie nie odnoszą się do prawdziwości głoszonych tez.

Fundacja Pro-Prawo do życia

Sąd Rejonowy we Wrocławiu skazał mnie właśnie na zapłatę 10 000 zł za to, że dopuściłem się rzekomego znieważenia lekarza Mariusza Zimmera, byłego prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Znieważenie to miało polegać na tym, iż za pomocą billboardu zadałem Zimmerowi publiczne pytanie dotyczące aborcji dokonywanych w jego klinice. Sąd stwierdził, że Mariusz Zimmer to „wybitny lekarz ginekolog, nauczyciel akademicki z tytułem profesora”, w związku z czym tak „wybitnej” osobistości nie wolno publicznie zadawać niewygodnych dla niej pytań, bo to podważa jej autorytet. Tak właśnie wygląda w praktyce wolność słowa i wypowiedzi. Cenzura nasila się. Miesiąc temu zostałem skazany za cytowanie wyników badań naukowych na temat homoseksualizmu, teraz usłyszałem wyrok za zadanie pytania w sprawie aborcji. Nie możemy się jednak ugiąć pod tymi naciskami – musimy walczyć dalej o dzieci zagrożone aborcją i przyszłość Polski. 
Potrzebna jest Pana pomoc.Wyrok za zadanie pytania lekarzowi [foto]Sprawa dotyczy kampanii billboardowej, jaką nasza Fundacja zorganizowała we Wrocławiu w reakcji na medialne wypowiedzi Mariusza Zimmera, który w tamtym czasie pełnił funkcję prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, a wcześniej kierował kliniką ginekologii wrocławskiego szpitala.
Zimmer sugerował w swoich wypowiedziach dla mediów, że zakaz aborcji oznacza odebranie lekarzom możliwości „niesienia pomocy” matkom . W związku z tym, dowiedzieliśmy się, ile aborcji wykonano w klinice Zimmera i zorganizowaliśmy akcję billboardową wywieszając transparenty ukazujące ofiarę aborcji, zdjęcie szpitala i pytanie„Czy okrutne zabójstwo dziecka to pomoc matce doktorze Zimmer?” 
Oprócz tego na plakacie znajdowała się informacjaW klinice kierowanej przez prof. Zimmera w latach 2014-2018 abortowano 118 dzieci. Podczas aborcji dzieci najczęściej umierają na skutek uduszenia.” 
Liczba aborcji w klinice Zimmera została potwierdzona przez tę placówkę. Faktem jest również to, że dzieci w trakcie szpitalnych aborcji umierają na skutek uduszenia. Aborcję w polskich szpitalach najczęściej przeprowadza się poprzez sztuczne i przedwczesne wywołanie porodu. Dziecko, które rodzi się w ten sposób ma najczęściej niedojrzałe płuca i z tego powodu odczuwa duszność, tak długo jak jeszcze żyje, np. kilka godzin. Takim dzieciom najczęściej nie udziela się żadnej pomocy medycznej. Po prostu czeka się aż zginą z uduszenia, głodu lub wyziębienia .
W 2016 roku głośno było o sytuacji w warszawskim Szpitalu św. Rodziny, kiedy to próbowano wykonać taką aborcję na 6 miesięcznym Wiktorku, u którego podejrzewano zespół Downa. Chłopiec urodził się żywy i został odłożony na półkę. Nikt nie udzielił mu żadnej pomocy. Zanim umarł, przez godzinę przeraźliwie płakał. Świadkowie mówili, że tego krzyku nie zapomną do końca życia. Podobny los spotyka dzieci w całej Polsce.
Dlatego nasza Fundacja głosi prawdę o aborcji, ostrzega Polaków przed jej skutkami, informuje opinię publiczną o ludziach odpowiedzialnych za ten proceder oraz stawia aborcjonistom publiczne pytania, których celem jest poruszenie sumień i wezwanie do nawrócenia. Sąd uznał jednak, że informowanie o faktach i stawianie pytań to „zniesławienie”. 
14 lutego Sąd Rejonowy we Wrocławiu skazał mnie na zapłatę blisko 10 000 zł uznając, iż nasza kampania billboardowa to „pomówienie” Mariusza Zimmera, które „mogło poniżyć pokrzywdzonego w opinii publicznej i narazić go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lekarza i nauczyciela akademickiego”. 
Co istotne, skazujący mnie sędzia nie stwierdził, że treści umieszczone na billboardach były nieprawdziwe. W ogóle nie odniósł się do kwestii prawdziwości lub fałszu naszych twierdzeń.
Jedynym argumentem sądu przemawiającym za skazaniem mnie było to, że Mariusz Zimmer to „wybitny lekarz ginekolog, nauczyciel akademicki z tytułem profesora”. 
W opinii sądu aborcjonista Mariusz Zimmer jest najwyraźniej tak „wybitną” postacią, że nie wolno jej nawet zadawać niewygodnych pytań. Cenzura i zamordyzm zaczynają wkraczać w kolejną fazę, a prześladowania nasilają się.
Miesiąc temu zostałem skazany prawomocnym wyrokiem sądu na rok ograniczenia wolności za cytowanie w przestrzeni publicznej wyników badań naukowych na temat powiązań między homoseksualizmem a pedofilią . W ocenie sądów dwóch instancji wyniki badań na ten temat zniesławiają osoby o „orientacji homoseksualnej”, narażając je na poniżenie w oczach opinii publicznej, co może im utrudniać m.in. „działalność edukacyjną” wśród dzieci. Teraz niemal identyczna argumentacja sądu doprowadziła do skazania mnie w sprawie Mariusza Zimmera.
Kluczowa jest w tym wszystkim jedna kwestia. Sędziowie nie odnoszą się do prawdziwości głoszonych przez nas tez. Po prostu uznają, że są niewygodne dla danej grupy osób, w związku z czym nie wolno ich głosić. To zwykła cenzura. Prawda na temat relacji między homoseksualizmem a pedofilią utrudnia działalność aktywistom LGBT wśród dzieci, a prawda o aborcji utrudnia aborcjonistom zachęcanie kolejnych kobiet do zabicia własnego dziecka. 
Warto w tym momencie przypomnieć, że w ubiegłym roku warszawski sąd umorzył postępowanie wobec mężczyzny, który napadł na Jana, kierowcę naszej furgonetki . Gdy Jan stał na światłach, napastnik otworzył drzwi auta i rzucił się na niego. Zaczął szarpać naszego kierowcę i próbował wyrzucić go z szoferki na ulicę. Uderzył go przy tym drzwiami i uszkodził jego telefon. Sąd stwierdził jednak, że napad był czynem o „znikomej szkodliwości społecznej” i umorzył sprawę.
Prowadząca sprawę sędzia stwierdziła, że fizyczna agresja wobec naszego kierowcy była po prostu „wyrazem dezaprobaty”wobec działań naszej Fundacji. Napad na naszego wolontariusza = „dopuszczalna krytyka” jego działań.
Cytowanie badań naukowych na temat homoseksualizmu = rok ograniczenia wolności.
Zadawanie pytań na temat aborcji = 10 000 zł kary. Tak właśnie wyglądają nasilające się prześladowania. Ale nie możemy się przed nimi ugiąć. Ludzie tacy jak Mariusz Zimmer to osoby odpowiedzialne m.in. za szkolenie i edukowanie przyszłych pokoleń lekarzy. Trzy lata temu zarząd Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, pod kierownictwem Zimmera, wydał oświadczenie, w którym stwierdzono, że zakaz aborcji z powodu podejrzenia choroby u dziecka to regres medycyny (!) a sama aborcja to „niesienie pomocy” i to jeszcze rzekomo zgodnie z etyką lekarską. Właśnie w takim duchu przekazywana jest wiedza studentom medycyny i młodym lekarzom robiącym specjalizację.Tak wygląda akcja uliczna [foto]


Aborcja jest główną przyczyną śmierci na świecie. Rocznie pochłania dziesiątki milionów ofiar.

Dzieje się tak m.in. dlatego, że umysły personelu medycznego, lekarzy, położnych i pielęgniarek zostały zaczadzone propagandą aborcyjną, wedle której aborcja to „niesienie pomocy”. W Polsce liczba aborcji rośnie z roku na rok – zarówno tej legalnej (która jest dostępna w Polsce de facto na żądanie do końca ciąży) jak i nielegalnej wykonywanej za pomocą pigułek poronnych. Dlatego pomimo prześladowań musimy walczyć o świadomość i sumienia Polaków. W tym celu będziemy organizować kolejne kampanie społeczne oraz publiczne akcje modlitewne w intencji nawrócenia aborcjonistów. Musimy także podjąć walkę o możliwość głoszenia prawdy przed sądami. Wyrok, który zapadł na mnie we Wrocławiu jest nieprawomocny, w związku z czym sprawa będzie dalej się ciągnąć, co oznacza kolejne rozprawy i przesłuchania na drugim końcu Polski.
 Podobnych procesów mamy obecnie w sumie ok. 130 w całym kraju. Jest to dla nas wielkie wyzwanie logistyczne i finansowe. Na prowadzenie dalszego oporu potrzebujemy w najbliższym czasie ok. 15 000 zł. Proszę Pana o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam te działania i nieustanne docieranie do Polaków z ostrzeżeniem przed konsekwencjami aborcji, pomimo prześladowań, które na nas spadają. Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
——————————————-
Aborcja to nie „pomoc kobietom”. To okrutne morderstwo na niewinnym dziecku. Z tą prawdą przebijamy się do Polaków dzięki naszym niezależnym kampaniom społecznym. Aborcjoniści i ich sojusznicy robią wszystko, aby nasze działania zablokować. Częścią represji spadających na nas są prześladowania sądowe, mające na celu zastraszenie nas i uniemożliwienie głoszenie prawdy. Chcemy stawić temu opór, do czego potrzebujemy Pana pomocy.
Z wyrazami szacunkuMariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Wyrok TSUE druzgocący dla opowieści o „neo-sędziach”

Wyrok TSUE druzgocący dla opowieści o „neo-sędziach”

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał dziś wyrok w sprawie polskich sędziów.

TSUE uznał za niedopuszczalne pytania prejudycjalne dotyczące procedury powoływania sędziów sądów powszechnych w Polsce.

Pytania, które za pośrednictwem sądów okręgowych w Krakowie i i Katowicach trafiły do Trybunału, miały na celu poddanie w wątpliwość zgodności z przepisami UE niektórych elementów reformy sądownictwa przeprowadzanej pod przewodnictwem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

W swej konkluzji TSUE uznał, że zadane pytania prejudycjalne są niedopuszczalne i „nie zachodzi potrzeba oceny procedury powoływania sędziów sądów powszechnych w Polsce”.

„TSUE ponownie” zdradził demokrację”. Odrzucając “pytania prejudycjalne” Żurka potwierdził swą wykładnię sprzed roku, że uchwała trzech izb pani Gersdorf ma taką samą moc prawną, jak życzenia imieninowe, a kwestionowanie prawa do orzekania i statusu sędziów rekomendowanych przez obecną KRS jest niedopuszczalne” – skomentował publicysta Rafał Ziemkiewicz.

W kościele pw. św. Jakuba Apostoła złośliwie przeszkadzała w Mszy świętej znieważając to miejsce i obraziła uczucia religijne. Sąd umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus.

W kościele pw. św. Jakuba Apostoła złośliwie przeszkadzała w Mszy świętej znieważając to miejsce i obraziła uczucia religijne. Sąd umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus.

Posłanka miała zakłócać mszę świętą. Jest decyzja sądu

bankier/Poslanka-miala-zaklocac-msze-swieta 2023-03-04 09:00

Sąd Rejonowy w Toruniu w piątek umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus oskarżonej o złośliwe przeszkadzanie w mszy świętej i obrazę uczuć religijnych innych z powodu braku znamion czynu zabronionego. Postanowienie zostało wydane na posiedzeniu.

fot. Andrzej Hulimka / / FORUM

Scheuring-Wielgus została oskarżona przez prokuraturę o to, że 25 października 2020 r. w toruńskim kościele pw. św. Jakuba Apostoła złośliwie przeszkadzała w mszy świętej znieważając jednocześnie to miejsce i obraziła uczucia religijne innych osób.

Posłanka w trakcie trwającej mszy świętej weszła do kościoła, stanęła tyłem do ołtarza i przodem do wiernych, prezentując z mężem tablice z napisami: “Kobieto sam możesz decydować” oraz “Kobiety powinny mieć prawo decydowania czy urodzić, czy nie, a państwo w oparciu o ideologię katolicką”. Następie obróciła się w kierunku ołtarza, pokazując tablicę księżom odprawiających mszę, po czym przeszła przez kościół w kierunku wyjścia, pokazując tablice wiernym i opuściła świątynię.

Sąd postanowił umorzyć postępowanie ze względu na brak znamion czynu zabronionego i obciążył kosztami postępowania sądowego Skarb Państwa.

Postanowienie o umorzeniu postępowania karnego zostało wydane na posiedzeniu bez kierowania sprawy na rozprawę, o co wnioskował prokurator i oskarżyciele posiłkowi.

Sędzia Sławomir Więckowski w ustnym uzasadnieniu postanowienia wskazał, że ze względu na brak znamion czynu zabronionego możliwe było wydanie postanowienia o umorzeniu na posiedzeniu.

Zwrócił również uwagę, że wcześniej wydane zostało postanowienie Sądu Rejonowego o umorzeniu sprawy wobec współdziałającego z posłanką jej męża Piotra Wielgusa, które zostało utrzymane w mocy przez Sąd Okręgowy. Stąd nieuprawnione było powoływanie się przez prokuraturę w akcie oskarżenia, że posłanka współdziałała z mężem. [—]

List EMA, lekarze niezależni i “Sądy Lekarskie” czyli problem szczepień nadal aktualny

List EMA, lekarze niezależni i Sądy Lekarskie czyli problem szczepień nadal aktualny

Kategoria: Archiwum, Biologia, medycyna, Co piszą inni, Kontrowersyjne, Polecane, Polityka, Polska, Świat, Ważne

Autor: Aktualności

, 27 listopada 2023

“Rząd wiedział, że szczepionki nie pomogą chronić przed rozprzestrzenianiem się wirusa, ale nie podzielił się tą informacją z obywatelami, wręcz przeciwnie, kłamstwami narzucił naszym obywatelom obowiązek szczepienia, ukrywał skutki uboczne i w ten sposób spowodował, że wszyscy, którzy taką szczepionkę przyjęli znaleźli się w niebezpieczeństwie. Kampanie szczepień należy jak najszybciej zakończyć, bo jest to po prostu niebezpieczne, nie spełnia wymogów określonych przez EMA.”

−∗−

Konferencja prasowa w sprawie listu EMA 21.11.2023r [napisy PL]

Forum na rzecz Demokracji w Parlamencie Europejskim 21.11.2023r.
“Omijając i ignorując kilka przepisów, Komisja Europejska świadomie wprowadziła na rynek potencjalnie śmiertelne zastrzyki. Potwierdziło się, że skutki uboczne zależą od partii szczepionki, podobnie zanieczyszczenie DNA”.

Konferencja prasowa UE/FvD 21 listopada 2023 r.

W konferencji prasowej Marcel de Graaff (eurodeputowany FVD), Joachim Kuhs (eurodeputowany AfD), Willem Engel i Vibeke Manniche (lekarz) omawiają szokujące rewelacje wynikające z pisma Europejskiej Agencji Leków (EMA). Pismo to przyszło w odpowiedzi na wniosek Marcela de Graaffa i Joachima Kuhsa o natychmiastowe zawieszenie dopuszczenia na rynek szczepionek przeciwko Covid-19.

„W zeszłym miesiącu wraz z Joachimem Kuhsem i sześcioma innymi kolegami z Parlamentu Europejskiego napisałem list do EMA, europejskiej agencji odpowiedzialnej za dopuszczanie leków na rynek europejski. Poprosiliśmy o wyjaśnienie kilku problemów związanych ze szczepionkami na Covid-19. Problemy te są na tyle duże, że zwróciliśmy się do EMA z prośbą o wycofanie zgody na dopuszczenie do obrotu. W tym miesiącu otrzymaliśmy odpowiedź z EMA, która zawiera szokujące fakty.

Przede wszystkim EMA wyraźnie stwierdza, że ​​dopuściła na rynek szczepionki wyłącznie do celów indywidualnych szczepień, a absolutnie nie do zwalczania, zapobiegania czy ograniczania infekcji. To informacja druzgocące dla rządów, które forsowały politykę szczepień dla dobra innych.
W rzeczywistości EMA stwierdza, że ​​osoby zaszczepione miały większe ryzyko infekcji. Masowe kampanie rządowe mające na celu zaszczepienie się w celu ochrony rodziców, sąsiadów i słabszych w społeczeństwie były całkowicie bezsensowne i nie oparte na faktach naukowych.

Przypominam, że wciąż jesteśmy świadkami zjawiska gigantycznej i niewyjaśnionej nadmiarowej śmiertelności. Rząd wiedział, że szczepionki nie pomogą chronić przed rozprzestrzenianiem się wirusa, ale nie podzielił się tą informacją z obywatelami, wręcz przeciwnie, kłamstwami narzucił naszym obywatelom obowiązek szczepienia, ukrywał skutki uboczne i w ten sposób spowodował, że wszyscy, którzy taką szczepionkę przyjęli znaleźli się w niebezpieczeństwie. Kampanie szczepień należy jak najszybciej zakończyć, bo jest to po prostu niebezpieczne, nie spełnia wymogów określonych przez EMA. A rząd i wszystkie partie polityczne, które to popierały, powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności za swoje kłamstwa i oszustwa.
Zażądaliśmy od EMA natychmiastowego wycofania zgody na wprowadzenie na rynek szczepionek mRNA ze względu na sygnały o nadmiarowych zgonach, zapaleniu mięśnia sercowego, zapaleniu osierdzia, osobach z niewydolnością serca, którzy padają martwi na boiskach w świetle kamer. To wszystko ma związek z tymi szczepionkami i jest wynikiem decyzji o udzieleniu zgody na tymczasową rejestrację”.https://www.bitchute.com/embed/Ag5iXzht4A5a/

LINK

−∗−

Pierwsza rozprawa dr Ratkowskiej w Sądzie Lekarskim w Bydgoszczy – Zależni vs niezależni lekarze

Pierwsza rozprawa dr Katarzyny Ratkowskiej w Sądzie Lekarskim w Bydgoszczy, która zakończyła się przerwaniem z powodu konfliktu interesu zarówno skarżącego rzecznika (lekarz Zofia Parszyk) jak całego składu orzekającego, w skład którego wchodzą:

– lekarz Waldemar Cyrankiewicz

– lekarz Małgorzata Barkowska-Czerniak

– dr nauk medycznych Andrzej Chrobot

Pełnomocnicy dr Ratkowskiej wykazali, że osoby wyżej wymienione są finansowane przez koncerny farmaceutyczne, a w przypadku Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej lekarz Zofii Parszyk wykazali, że jest ona na liście płac AstraZeneca.

Wielokrotnie z drwiną zadawano pytania lekarzom i naukowcom z Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców PSNLiN od czego są niezależni?

Ten obraz chyba wystarczając wyjaśnia, czym obecnie jest niezależność lekarza i naukowca…
Dr Katarzyna Ratkowska, została oskarżona przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej widniejącego na liście płac producenta szczepionek, za to że odważyła się mówić pacjentom o możliwych skutkach ubocznych “szczepionek” przeciw Covid i miała być sądzona przez sędziów Okręgowego Sądu Lekarskiego w Bydgoszczy pracujących w placówce otrzymującej dotacje od producenta tychże szczepionek.
Tu właśnie rysuje się wewnętrzny konflikt w środowisku lekarskim. Konflikt między zależnymi i niezależnymi lekarzami.

Do Ciebie należy decyzja komu zaufasz i kogo wybierzesz na lekarza rodzinnego.https://rumble.com/embed/v3vf8jt/?pub=4

Wydarzenie relacjonowane na FbLINK

Wywiad po rozprawie dr Katarzyny Ratkowskiej przed Okręgowym Sądem Lekarskim

Wywiad na gorąco z dr Katarzyną Ratkowską po dwóch rozprawach w Bydgoszczy. Obie rozprawy zostały przerwane z powodu konfliktu interesów skarżącego rzecznika i całego składu orzekającego.https://rumble.com/embed/v3vfdhp/?pub=4

−∗−

Skorumpowane przez Big Pharmę izby lekarskie uderzają w uczciwych lekarzy – Konferencja prasowa w Sejmie RP

Konferencja odbyła się 27 listopada 2023 r. w Sejmie RP.https://rumble.com/embed/v3vjrpa/?pub=4

−∗−

Grafika do rozpowszechniania.

plakat psnlin

Lekarze zależni vs niezależni

−∗−

//AC

„bandersyny”, „swołocz banderowska”, „dzicz stepowa”. SKANDAL! Kara więzienia za komentarze w internecie! Polski sąd przychylił się do wniosku Ukraińców.

SKANDAL! Kara więzienia za komentarze w internecie! Polski sąd przychylił się do wniosku Ukraińców

nczas-kara-wiezienia-za-komentarze-polski-sad-przychylil-sie-do-wniosku-ukraincow24.11.2023

Stepan Bandera. OUN-UPA. banderowcy. banderyzacja. Ukraina. Ukraińcy.
Wizerunek Stepana Bandery na tle flagi UPA. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: All-Ukrainian Union «Freedom», CC BY 3.0, Wikimedia Commons

70-letni Andrzej Łukawski, działacz kresowy i organizator Marszu Pamięci o Ofiarach ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej trafił do więzienia. Wniosek o jego ukaranie złożył Związek Ukraińców w Polsce. A poszło o komentarze w internecie.

Do zdarzenia doszło w środę. Tego samego dnia Andrzej Łukawski miał wziąć udział w konferencji prasowej w Sejmie, jednak tam nie dotarł. Wcześniej bowiem został zatrzymany przez policję. 70-latek zgłosił się na komisariat policji, by odebrać „przesyłkę”. Jak się okazało, było to zawiadomienie o zatrzymaniu celem odbycia kary 7 miesięcy pozbawienia wolności. A stało się tak za sprawą Związku Ukraińców w Polsce.

Sprawa ma swój początek w roku 2019, kiedy to Łukawski – redaktor naczelny Kresowego Serwisu Informacyjnego, a także organizator Marszu Pamięci o Ofiarach ukraińskiego Ludobójstwa – został oskarżony za zamieszczane na Facebooku komentarze. Sprawą zajmował się prok. Maciej Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej Praga-Północ.

Chodziło o zwroty takie jak m.in. „bandersyny”, „swołocz banderowska”, czy „dzicz stepowa”. Cytowany przez kresy.pl Łukawski miał powiedzieć, że prokurator sugerował mu, że powinien „przeprosić i wyrazić skruchę”, a wówczas zostanie łagodniej potraktowany.

Ostatecznie jednak Łukawski został skazany w kwietniu 2021 roku m.in. za słowa „znajdzie się kij na banderowski ryj”. Usłyszał wyrok 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Miał też zapłacić grzywnę w wysokości 2 tys. zł. Dodatkowo sąd zobowiązał go do „zaniechania publikowania w Internecie wypowiedzi «znieważających i zawierających treści dyskryminujące z uwagi na przynależność narodową i etniczną» oraz przeczytania książki autorstwa Witolda Szabłowskiego pt. «Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia»”.

Pierwszym sygnałem do odwieszenia wyroku był wniosek kuratora sądowego, który twierdził, że Łukawski nie przeczytał zadanej mu lektury. Wówczas jednak sąd oddalił jego wniosek. Później wniosek złożył Związek Ukraińców w Polsce. Dotyczył on „rozważenia zarządzenia wykonania kary” więzienia oraz zobowiązanie Łukawskiego do „powstrzymania się od korzystania i zamieszczania wpisów w serwisie internetowym Facebook”.

W sierpniu 2023 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wniosek rozpatrzył pozytywnie i odwiesił wyrok. W październiku Sąd Okręgowy utrzymał wyrok w mocy. W uzasadnieniu twierdzono, że Łukawski nie przeczytał książki, a na domiar złego we wpisach na Facebooku używa słów „nachodźcy” i „banderyzacja”. W ocenie sądu wyrok więc nie spowodował „pozytywnej zmiany”. Co więcej, sąd stwierdził, że podeszły wiek mężczyzny oraz fakt leczenia onkologicznego nie stanowią powodów do zaniechania odwieszenia wyroku.

Jak podaje portal kresy.pl, otrzymał potwierdzenie informacji o tym, że Łukawski trafił do więzienia.

W środę posłowie Konfederacji Grzegorz Braun i Andrzej Zapałowski nagłośnili sprawę oraz zwrócili się do prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem o ułaskawienie działacza kresowego.

– Doszło do nieprawdopodobnej sytuacji, a mianowicie Związek Ukraińców w Polsce w oskarżeniu Pana Łukawskiego zrównał słowo Ukrainiec jako synonim banderowca tzn. zgodnie z Kodeksem Karnym art. 256 z nazizmem, czyli banderowiec jest dla nich synonimem Ukraińca. Coś nieprawdopodobnego. To będzie miało daleko idące konsekwencje – ocenił prof. Zapałowski.

„Szanowny Panie Prezydencie,

wnoszę o skorzystanie z przysługujących Panu uprawnień ustawowych i o darowanie panu Andrzejowi Łukawskiemu kary 7 miesięcy pozbawienia wolności orzeczonej prawomocnym wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 21 kwietnia 2021 r. za czyn określony w art. 119§ 1 i art. 257 k.k. II AKa 212/20” – czytamy.

https://www.facebook.com/plugins/post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fkonfederacjakoronypolskiej%2Fposts%2Fpfbid0A5S923KXuxLCTeiTxLuYnyXtS5JipE8KoGdXEB2xd6MxzVSJRTCTcKxGfKX52W8Tl&show_text=true&width=500

https://www.facebook.com/plugins/video.php?height=314&href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fkonfederacjakoronypolskiej%2Fvideos%2F1487693505124746%2F&show_text=true&width=560&t=0

Według informacji portalu kresy.pl w najbliższych dniach w Warszawie ma odbyć się manifestacja poparcia dla Andrzeja Łukawskiego.

Kiedy znajdzie się kij na banderowski ryj ??? Działacz kresowy idzie do więzienia za prawdę o Rzezi Wołyńskiej

magnapolonia/dzialacz-kresowy-idzie-do-wiezienia-za-prawde-o-rzezi-wolynskiej

Działacz kresowy idzie do więzienia za prawdę o Rzezi Wołyńskiej

Andrzej Łukawski – 70-letni działacz kresowy i organizator Marszu Pamięci o Ofiarach ukraińskiego Ludobójstwa – idzie do więzienia. To efekt wniosku złożonego przez Związek Ukraińców w Polsce.

Działacz kresowy idzie do więzienia za prawdę o Rzezi Wołyńskiej.

W 2019 roku Andrzej Łukawski, redaktor naczelny Kresowego Serwisu Informacyjnego oraz organizator Marszu Pamięci o Ofiarach ukraińskiego Ludobójstwa w Warszawie, został oskarżony o szerzenie nienawiści.

Prokuratorem prowadzącym jego sprawę był Maciej Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej Praga-Północ, znanego m.in. z nękania ocalałych z kresowego ludobójstwa i współpracy z tzw. OMZRiK, założonym przez przestępcę Rafała Gawła.

Powodem wszczęcia sprawy były zamieszone przez Łukawskiego na Facebooku komentarze, m.in. “bandersyny”, “swołocz banderowska”, “dzicz stepowa”. Prokurator sugerował mu, że powinien “przeprosić i wyrazić skruchę”, by być łagodniej traktowanym – poinformował Andrzej Łukawski w rozmowie z portalem Kresy.pl.

Andrzej Łukawski został ostatecznie skazany m.in. za słowa “znajdzie się kij na banderowski ryj”. W kwietniu 2021 mężczyzna usłyszał wyrok 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz karę grzywny w wysokości 2 tysięcy złotych (w pierwszej instancji wydano wyrok 8 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata).

Sąd zobowiązał go dodatkowo do “zaniechania publikowania w Internecie wypowiedzi “znieważających i zawierających treści dyskryminujące z uwagi na przynależność narodową i etniczną” oraz przeczytania książki autorstwa Witolda Szabłowskiego pt. ‘Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia’”.

Pierwsze działania zmierzające do odwieszenia wyroku, którego zawieszenie powinno się skończyć na początku przyszłego roku, wykonał kurator sądowy, twierdząc, że Andrzej Łukawski nie przeczytał książki Szabłowskiego. Sąd oddalił jednak jego wniosek.

Następnie Związek Ukraińców w Polsce złożył do sądu wniosek “o rozważenie zarządzenia wykonania kary” pozbawienia wolności oraz zobowiązanie mężczyzny do “powstrzymania się od korzystania i zamieszczania wpisów w serwisie internetowym Facebook”. W sierpniu 2023 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa rozpatrzył wniosek pozytywnie i odwiesił wyrok, a w październiku br. Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał wyrok w mocy.

W przesłanym portalowi Kresy.pl uzasadnieniu stwierdzono, że Andrzej Łukawski nie przeczytał wspomnianej wcześniej książki, a także nadal używał we wpisach na Facebooku określeń “nachodźcy” i “banderyzacja”. Zdaniem sądu wyrok w zawieszeniu nie spowodował “pozytywnej zmiany”. Sąd stwierdził, że podeszły wiek mężczyzny oraz fakt leczenia onkologicznego nie stanowią powodów do zaniechania odwieszenia wyroku.

W efekcie 70-latek trafi na 7 miesięcy do więzienia. Poniżej prezentujemy treść orzeczenia sądowego w tej sprawie.

============================

mail RW:


Zatem Bandera i banderowcy są już pod opieka “polskiego” prawa.

Sąd uniewinnił sprawców gwałtu zbiorowego? Skandaliczna argumentacja wyroku we Florencji.

Dlaczego włoski sąd uniewinnił sprawców gwałtu zbiorowego? Skandaliczna argumentacja wyroku we Florencji

  wloski-sad-uniewinnil-sprawcow-gwaltu-zbiorowego

System sądowniczy w krajach zachodnich zmierza dziś w przedziwnym [raczej: strasznym, skandalicznym !! MD] kierunku. Z jednej strony praktyka orzecznicza coraz częściej podporządkowana jest współczesnym ideologiom, które tworzą nowe katalogi przestępstw będących odpowiednikami Orwellowskich „myślozbrodni” (np. zakaz modlitwy w myślach w pobliżu klinik aborcyjnych lub kary za cytowanie niektórych fragmentów biblijnych); z drugiej strony rośnie natomiast pobłażliwość wobec sprawców prawdziwych zbrodni, którzy w oczach sędziów wręcz stają się ofiarami.

Przykładem takiego podejścia jest niedawny wyrok sądu we Florencji pokazujący kierunek, w którym zmierza obecnie wymiar „sprawiedliwości” na Zachodzie.

Ostatnio – jak informuje toskański dziennik „Il Tirreno” – sąd uniewinnił tam trzech młodych mężczyzn, którzy we wrześniu 2018 roku w miejscowości Rufina niedaleko Florencji podczas imprezy w prywatnym domu dokonali gwałtu zbiorowego na młodej dziewczynie. Jak sędzia uzasadnił ów niezwykły wyrok?

„Błąd w postrzeganiu zgody”

Po pierwsze, sprawcy twierdzili, iż byli przekonani, że ofiara wyraziła zgodę na uprawianie z nimi seksu. Dlaczego? Ponieważ nie protestowała głośno przeciwko temu, co z nią zrobili. Rzecz jednak w tym, że była odurzona alkoholem i narkotykami, dlatego niezdolna do wyraźnej odmowy.

Zdaniem sądu młodzieńcy popełnili „błąd w postrzeganiu zgody” i to „niewłaściwe postrzeganie”, choć „nie wymazuje obiektywnego zaistnienia czynu zawierającego przemoc na tle seksualnym”, to jednak „uniemożliwia uznanie ich zachowania za pociągające odpowiedzialność karną właśnie ze względu na zaistnienie tego błędu”. Według sądu, sprawcy „uczynili to w sposób zawiniony, zachowując się z pewnością nieostrożnie, ale nie z pełną świadomością braku zgody dziewczyny”.

Stosując powyższą argumentację sądu, można więc uniewinnić wszystkich gwałcicieli, którzy odurzają młode dziewczęta, dodając im do napojów „tabletki gwałtu”. Ofiary nie mogą wtedy wyrazić swojego protestu głośno i dobitnie, a bez takiej wyraźnie sformułowanej odmowy czyn nie może być karalny.

W podobnej sytuacji znajdują się też kobiety, które są tak sparaliżowane strachem przed sprawcami, iż nie są zdolne do wydania z siebie głosu. Tym samym mogą więc wprowadzić w błąd gwałcicieli, przekonanych, iż milczenie oznacza zgodę. Wtedy gwałt również nie może być karalny.

Nieszczęsne ofiary pornografii

Drugi argument, którego użyto, uniewinniając oskarżonych, jest równie zadziwiający. Otóż sędzia stwierdził, że sprawcy „są uwarunkowani niedopuszczalną pornograficzną koncepcją ich relacji z płcią żeńską, wynikającą być może z deficytu edukacyjnego, a w każdym razie wynikającą z bardzo zniekształconego pojmowania płci”. Innymi słowy: sprawcy byli uzależnieni od pornografii i na tej podstawie ukształtowali swą chorą wizję relacji seksualnych z kobietami, w której gwałt zbiorowy jest czymś normalnym. Dlatego właśnie zasługują na uniewinnienie.

Stosując tego rodzaju argumentację, można zatem uniewinnić wszystkich gwałcicieli uzależnionych od materiałów pornograficznych. W tej optyce nie oni są sprawcami, lecz sami wręcz przeistaczają się w ofiary pornografii.

Wyrok, który zapadł we Florencji, jest ilustracją ewolucji doktryny sądowej, która zmierza w niebezpiecznym kierunku, deformując samą ideę sprawiedliwości. Efektem jest bezkarność zbrodniarzy, ośmielająca do popełniania kolejnych przestępstw, poczucie niesprawiedliwości i kolejnej krzywdy doświadczanej przez ofiary, a także utrata zaufania obywateli do państwa i jego systemu sądowniczego. Może więc należałoby przestać mówić o „wymiarze sprawiedliwości”, a zacząć wprost o „wymiarze niesprawiedliwości”?

Czy kasta sędziowska to potomkowie żydokomuny?

Czy kasta sędziowska to potomkowie żydokomuny?

https://www.fronda.pl/a/Czy-kasta-sedziowska-to-potomkowie-zydokomuny-2,218806.html


Kasta sędziowska próbuje dziś zbudować w Polsce system trybunalski. Sędziowie pozbawieni wszelkiej kontroli mieliby sprawować tak naprawdę najwyższą władzę. Prawo i Sprawiedliwość próbuje ukrócić tę anarchię, co spotyka się z niezwykle zajadłymi atakami; nic dziwnego, to wojna. Kasta sędziowska wywodzi się pośrednio, a niekiedy jeszcze wciąż bezpośrednio, z komunistycznego wymiaru (nie)sprawiedliwości. Sądownictwo w PRL miało w niemałym stopniu żydokomunistyczny charakter. Długo by mówić o zbrodniach, jakich na polskich patriotach dopuszczali się przedstawiciele żydokomuny, antenaci dzisiejszej kasty sędziowskiej. A czym była sama żydokomuna? O tym znakomicie pisał amerykański badacz fenomenu żydowskiego zaangażowania w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne, prof. Kevin MacDonald.

Nakładem wydawnictwa Aletheia ukazała się monumentalna, 616 stronicowa, praca naukowa profesora Uniwersytetu Kalifornijskiego Kevina MacDonalda „Kultura krytyki. Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne”. Praca poświęcona jest stworzonym przez Żydów nurtom intelektualne, które skutecznie niszczyły cywilizacje zachodnią w XX wieku, oraz temu jak destrukcja cywilizacji zachodniej służyła realizacji interesów społeczności żydowskiej. Na marginesie drobiazgowego opisu rzeczywistości, dosłownie na kilku stronach, MacDonald przybliżył czytelnikom rolę żydokomuny w Polsce po II wojnie światowej.

Według MacDonalda przedwojenną ekspozyturą żydokomuny w Polsce była Komunistyczna Partia Polski. KPP była sowiecką agenturą w Polsce, wspierała agresje ZSRS na Polskę w 1920 i 1939 roku, antypolską politykę sowietów na okupowanych ziemiach Polski, terror i eksterminacje.

Zdaniem MacDonalda podobnie jak w innych krajach Europy zajętych przez sowietów po drugiej wojnie światowej, tak i w Polsce, grupa żydowskich komunistów przejęła władze w Polsce. Żydokomuna rządząca powojenną Polską wywodziła się z tradycyjnych rodzin żydowskich. Wyrosła z kultury judaistycznej, posługiwała się jidysz jako językiem ojczystym, nie miała nic wspólnego z kultura polską. Świat postrzegała przez kalki żydowskiej socjalizacji i tożsamości. Jako komuniści pozostawała w swoim żydowskim środowisku, jej idolami byli inni żydowscy komuniści. W ZSRS widziała opokę dla swoje żydowskiej tożsamości. Kochała ZSRS, bo w ZSRR władza znajdowała się w rękach Żydów, sowieci zapewniali rozwój kultury żydowskiej, ZSRS surowo karało za antysemityzm. Polski nienawidziła, uznawała Polskę za wrogi i prymitywny kraj.

W powojennej Polsce, zdaniem MacDonalda, „komuniści żydowscy na najwyższych stanowiskach w państwie, tworzyli nadal spójną i wyodrębnioną grupę”. Ich solidarność etniczna była niezwykle dostrzegalna dla zniewolonych Polaków. Żydzi by być solidarnymi względem siebie nie musieli składać werbalnych deklaracji. Od 1948 do 1956 roku pełnia władzy nad zniewoloną Polską była w rękach Żydów. Żydokomuna w powojennej Polsce realizowała „radzieckie interesy polityczne, gospodarcze i kulturalne” i „agresywnie urzeczywistniała interesy specyficznie żydowskie, jak choćby eksterminacje narodowej opozycji politycznej”. „Zdominowany przez Żydów rząd komunistyczny zabiegał o odrodzenie i utrwalenie społeczności żydowskiej w Polsce”. Równocześnie żydokomuna prowadziła „wytężoną kampanie ograniczania wpływów politycznych i kulturowych kościoła katolickiego”.

By tworzyć pozory samorządności w powojennej Polsce, tych Żydów, „którzy pod względem fizycznym mogli uchodzić za Polaków (…) zachęcano do zmiany nazwisk na polsko brzmiące i podawania się za Polaków”. Żydokomuna w powojennej Polsce uważała Żydów nie komunistów za lojalne i wyobcowane z polskości zaplecze kadrowe dla nowego reżimu. „Pochodzenie żydowskie szczególnie ceniono przy naborze do służby bezpieczeństwa”. Żydokomuna była całkowicie świadoma, że władze ma dzięki sowietom, i może ją utrzymać tylko za pomocą terroru. Dodatkowo żydokomuna z bezpieki siała terror wobec Polaków, jej działania było motywowane nienawiścią rasową do Polaków. Powojenna Polska rządzona z nadania sowieckiego przez Żydów, wbrew Polakom, zapewniała Żydom korzyści finansowe z władzy.

Według MacDonalda w wyniku destalinizacji w 1956 roku ograniczono udział Żydów we władzy. Pogorszenie pozycji finansowej żydokomuny w powojennej Polsce rekompensowała hojna pomoc finansowa dla Żydów ze strony amerykańskich Żydów. To i fakt, że dzieci i wnuki żydowskich komunistów wracały do swojej judaistycznej żydowskiej tożsamości, należy uznać „za mocny dowód na rzecz tezy, ze wielu komunistów żydowskich w rzeczywistości było krypto Żydami”. Im słabsza była pozycja Żydów w systemie sowieckim, tym silniejsza była ich solidarność rasowa. „Kiedy ostatecznie upadli, szybko odrzucili wszelkie pozory polskiej tożsamości o otwarcie deklarowali żydowską tożsamość. Zwłaszcza w Izraelu, dokąd wyjeżdżała większość polskich Żydów”. W Izraelu Żydzi zdejmowali kostium komunistów i stawali się syjonistami.

Żydokomunę w powojennej Polsce trzeba traktować jako ugrupowanie żydowskie realizujące partykularne interesy polityczne i ekonomiczne Żydów. Dążące do zniszczenia kościoła katolickiego i polskiego nacjonalizmu, eksterminacji nieżydowskich elit narodowych, niszczenia kultury polskiej, wyzyskiwania ekonomicznego Polaków, wspierania interesów ekonomicznych Żydów i kultury żydowskiej. Środowisko Żydów, którzy nie wyrzekli się swojej żydowskiej tożsamości. „Zdominowane przez Żydów władze komunistyczne w Polsce walczyły z polskim nacjonalizmem i autorytetem politycznym i kulturowym kościoła katolickiego, głównym źródłem spójności tradycyjnego społeczeństwa polskiego”.

Zaatakował z nożem – Dlaczego dochodzenie umorzono!?! Prokuratura popiera nożownika !

Fundacja Pro-Prawo do życia
Szanowny Panie, 
warszawska prokuratura umorzyła dochodzenie wobec nożownika, który miesiąc temu zaatakował antyaborcyjną furgonetkę, którą kierowałem po ulicach stolicy. W ocenie prokuratury, atak z użyciem noża to zachowanie, które „nie zawierało znamion czynu zabronionego”. W tym samym czasie Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie umorzył postępowanie wobec innego napastnika, który zaatakował mnie w trakcie jazdy furgonetką. Sprawca uderzał mnie drzwiami i usiłował wyrzucić mnie z szoferki.
Wedle argumentacji sądów, “agresor miał ważny powód, aby dokonać takiego napadu na mnie” – chciał w ten sposób „wyrazić sprzeciw” wobec działań naszej Fundacji.
To kolejne, bardzo czytelne sygnały dla wszystkich aktywistów radykalnej lewicy: macie przyzwolenie na terror, przemoc i chuligaństwo. Musimy podjąć działania w celu ochrony naszych wolontariuszy w trakcie kolejnych akcji!Napastnicy bezkarni! [foto]Atak nożownika wyraźnie nagrał się na naszych kamerach umieszczonych w furgonetce. Trudno chyba o lepsze dowody. Na ich podstawie napastnikowi można by postawić szereg różnych zarzutów. Jednak warszawska prokuratura umyła ręce i umorzyła sprawę. 
Jedyny zarzut, jaki postanowiono sprawcy napadu, to zniszczenie lub uszkodzenie cudzej rzeczy, a konkretnie opony naszej furgonetki, którą przebił nożownik. Powołany przez prokuraturę biegły mniej więcej pięciokrotnie (!) zaniżył wycenę dokonanych zniszczeń, na mocy czego prokuratura oceniła, że nastąpiła niewielka strata materialna, a więc cały czyn można zakwalifikować co najwyżej jako wykroczenie. W związku z tym, dochodzenie umorzono, gdyż w ocenie prokuratury atak nożownika „nie zawierał znamion czynu zabronionego”, tj. przestępstwa. 
Napastnikowi nie postawiono przy tym żadnych innych zarzutów takich jak np. napad, chuligański wybryk czy sprowadzenie zagrożenia w ruchu ulicznym.
Postanowienie o umorzeniu dochodzenia wydał asesor Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów Michał Maciążek. Jeszcze bardziej skandaliczny jest prawomocny wyrok warszawskiego Sądu Okręgowego, który utrzymał w mocy postanowienie sądu I instancji o umorzeniu postępowania wobec napastnika, który zaatakował mnie w trakcie jazdy furgonetką. Również w tym przypadku wszystko dobrze nagrało się na naszych kamerach. Sąd Okręgowy stanął na stanowisku, że nie sposób jest przyjąć, by czyn oskarżonego miał charakter chuligański. 
Wedle argumentacji sądów, agresor miał ważny i znaczący powód, aby na mnie napaść – wyrażał w ten sposób „dezaprobatę” wobec działań naszej Fundacji. Postanowienie wydał sędzia SO Przemysław Dziwiański, podtrzymując tym samym postanowienie sądu I instancji w tej sprawie, które wydała sędzia Monika Louklinska. To kolejne tego typu postanowienia w ostatnim czasie. Do czego to w praktyce prowadzi? Dzięki takiej postawie sądów i prokuratur, aktywiści radykalnej lewicy oraz wszyscy odbiorcy ich propagandy, czują się bezkarni. Powoduje to, że regularnie dokonują kolejnych, coraz bardziej zuchwałych napadów i ataków na naszych wolontariuszy. Jeżdżąc antyaborcyjnym autem po ulicach miast niemal codziennie doświadczam incydentów takich jak obrzucanie pojazdu jajami czy kamieniami, gróźb, wulgarnych gestów oraz blokowania ulicy, przebijania opon i fizycznych napadów na mnie. Co istotne, coraz częściej dochodzi do napadów na mnie i moich kolegów, które są dokonywane nie przez aktywistów radykalnej lewicy, ale przez zupełnie przypadkowe osoby przechodzące obok.
U takich osób ogromną dawkę agresji automatycznie wyzwala sam widok naszych wolontariuszy, transparentów i furgonetek, a także widok modlitwy różańcowej w miejscu publicznym. Tym właśnie kończy się konsumpcja przekazu medialnego pełnego przemocy i nienawiści wobec „wrogów”, którymi są wszyscy ludzie nie akceptujący aborcji i ideologii LGBT. Pomimo zagrożeń, musimy kontynuować organizację naszych niezależnych kampanii społecznych. 
Zetknięcie się z naszymi akcjami ulicznymi ukazującymi konsekwencje aborcji jest dla milionów Polaków często jedyną szansą na to, aby dowiedzieć się prawdy. Warto w tym momencie przypomnieć świadectwo nadesłane do naszej Fundacji przez panią Annę: “Widziałam zdjęcie zabitego dzieciątka w łonie matki już w podstawówce i owszem – było to dla mnie szokujące i drastyczne, ale nie w takim sensie, że czegoś się zaczęłam bać albo że wywołało to u mnie jakąś traumę. Byłam zszokowana tym, że jakikolwiek lekarz mógł zrobić komuś coś takiego, że jakakolwiek matka mogła skazać na to swoje dziecko. To zdjęcie zobaczone w dzieciństwie sprawiło, że już od tamtej pory do teraz jestem przekonana o tym, że aborcja jest złem (…) Nie żałuję, że zobaczyłam w dzieciństwie to drastyczne zdjęcie, bo być może właśnie dzięki temu, że mam je cały czas w pamięci, aborcja nawet przez myśl mi nie przeszła, gdy sama znalazłam się w trudnej sytuacji i być może właśnie dlatego mam teraz wspaniałego synka.” 
Właśnie tak działa głoszenie prawdy o aborcji – kształtuje świadomość i sumienia oraz uodparnia na manipulacje aborcjonistów, którzy zachęcają, namawiają i nawet przymuszają kobiety do tego procederu. Żadne media głównego nurtu nie wyemitują naszego przekazu, gdyż sprzyjają aborcji i promują mordowanie dzieci w łonach matek. 
Musimy działać w sposób niezależny – nieustannie docierać do Polaków bezpośrednio w przestrzeni publicznej za pomocą furgonetek, billboardów, plakatów i bannerów.Uliczna akcja informacyjna [foto]W związku z aktualną sytuacją, musimy także zwiększyć bezpieczeństwo naszych wolontariuszy i wyposażyć ich w nowe środki ochrony osobistej.
Ataki i napady są coraz bardziej zuchwałe. Napastnicy liczą na pobłażliwość sądów i prokuratur. Bezpieczeństwo naszych działaczy głoszących Polakom prawdę o aborcji jest dla nas priorytetem. Aby przygotować się na kolejne działania i zorganizować nowe kampanie informacyjne, potrzebujemy w najbliższym czasie ok. 12 000 zł. 
Dlatego proszę Pana o pomoc i przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić naszym wolontariuszom kształtowanie świadomości kolejnych osób i zmieniać nastawienie Polaków do aborcji, aby nasze społeczeństwo zaczęło traktować zabijanie dzieci jako coś nie do pomyślenia. 
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
=============================
Jesteśmy prześladowani, atakowani i napadani. Jednak dzieci poddawane barbarzyńskiej zbrodni aborcji są o wiele bardziej okrutnie traktowane. Okrucieństwo spotyka też dzieci zachęcane do okaleczania się w ramach tzw. „tranzycji” oraz dzieci namawiane od najmłodszych lat życia do rozwiązłości seksualnej, które stanowią potem łatwy łup dla pedofilów. Jako wolontariusze Fundacji jesteśmy co prawda poddawani nieustannej przemocy, ale przecież znajdujemy się w o wiele lepszej sytuacji niż dzieci, które mają zostać zamordowane, okaleczone lub wykorzystane. To właśnie dla tych dzieci walczymy każdego dnia na ulicach polskich miast, a także dla ich rodzin. Już wkrótce wyruszam w kolejne trasy naszą furgonetką. W tym samym czasie moi przyjaciele będą organizowali uliczne akcje informacyjne w licznych miejscowościach. Walka o życie, prawdę i sumienia trwa. Możemy ją prowadzić tylko dzięki regularnej i stałej pomocy naszych darczyńców, dlatego bardzo Pana proszę o pomoc.
Serdecznie Pana pozdrawiam,Jan Bienias
PS: Zachęcam również do tego, aby śledzić nasz profil na Facebooku, na którym regularnie prowadzę transmisję na żywo z jazd naszą furgonetką.
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków stronazycia.pl